~ 1 ~
~ 2 ~
Rozdział 1
Dostrzegł ją, jak tylko wyszła z domu i obeszła wkoło ganek domu swojego ojca, by
popatrzeć na las okrążający dom. Jego bracia ...
5 downloads
0 Views
~ 1 ~
~ 2 ~
Rozdział 1
Dostrzegł ją, jak tylko wyszła z domu i obeszła wkoło ganek domu swojego ojca, by
popatrzeć na las okrążający dom. Jego bracia mówili o niej słodka i całkiem ładna,
jednocześnie rozkazując mu trzymać się z daleka, ponieważ jej duże siostry nic by z
tego nie miały. Ale jego bracia byli w błędzie. Nie była słodka, ani całkiem ładna.
Ona wprawiała w osłupienie.
Pochylając się za swój samochód, Plymouth GTX z 1971 1
, Egbert Ray Smith —
Eggie dla jego Sfory i dla tych z Oddziału Marines, którzy wiedzieli o jego istnieniu –
patrzył, jak wilczyca łagodnie wzdycha i przekręca swoimi oczami. Od czasu do czasu,
potrząsała głową. Wiedział dlaczego. To wszystko było z powodu kłótni wewnątrz
domu. Bardzo ostrej kłótni. A gdyby wiedział, że zastanie taką sytuację, w ogóle by
tutaj nie przyjechał.
Ponieważ Eggie nie cierpiał, gdy był zmuszany do rzeczy, którą pełni ludzie nazwali
wakacjami, albo co jego wojskowi bracia nazywali urlopem. Nie potrzebował wakacji.
Nie chciał wakacji.
Miał szczęście, że był jednym z niewielu ludzi na świecie, którzy lubili to, co robili
w swoim życiu, a tym, co robił było zabijanie. Ale nie tak bez sensu. Nie był jakąś
morderczą kanalią. Nie, Eggie zabijał z celem, dla ochrony swojego rodzaju i innych
ras i gatunków, o które tak naprawdę nie dbał, ale zasługiwali na ochronę tak samo, jak
każdy inny, kto mógł się zmieniać w całkowicie inną istotę.
Eggie był dobry w zabijaniu. Niektórzy pewnie mogliby powiedzieć, że to była
jedyna rzecz, w jakiej Eggie Ray Smith był dobry. Tak więc, dlaczego miałby trzymać
się z dala od jedynej rzeczy, w której był dobry, choćby dlatego, że jego koledzy z
Marines mówili, że Eggie wprawia ich w niepokój. Eggie nie rozumiał, jak on to robił.
Nie robił niczego innego od tego, co robił każdego dnia.
1
http://www.legacydiecast.com/product_images/f393.jpg Polecam obejrzenie tego auta, jak i
następnych.
~ 3 ~
Ale ponieważ cały jego pluton – pluton bez nazwy, czy numeru, jedynie znany tym,
którzy byli posiadaczami kłów i pazurów, kiedy tylko chcieli – sugerował, że
potrzebuje urlopu, Eggie był teraz na urlopie.
A zatem, nie mając niczego do roboty, przez miesiąc lub dwa, zależny od wezwania
z powrotem przez swojego przełożonego, Eggie przyjechał do domu.
I od trzech minut, był pewny, że to była najbardziej idiotyczna decyzja, jaką podjął
od bardzo długiego czasu. I to dlatego, jego bracia próbowali tak rozpaczliwie
zabezpieczyć przed nim swoje kobiety. Oczywiście, dla większości zmiennych wilków,
zabezpieczenie kobiety po prostu oznaczało ich uwiedzenie albo kuszenie ich wciąż
żywym, ale unieruchomionym łosiem.
Należało także dodać, że mężczyźni z rodziny Smith nie byli tacy, jak większość
zmiennych wilków.
Żaden z braci Eggiego nie wydawał się rozumieć słowa kusić, czy uwodzić. Za to
sprzeczali się ze swoimi wilczycami. Ciągle. To skończyło się źle dla dwóch starszych
braci Eggiego, Benjamina Ray i Frankie Ray, i dla jego najmłodszego brata, Nicky Ray,
szczególnie od czasu, kiedy jedna z ich dziewczyn była trochę wybuchowa, kiedy
naprawdę się wkurzyła.
Mimo to, nic nie mogło przebić ich młodszego brata, Bubby Ray, i jego z piekła
rodem kobiety, Janie Mae Lewis. Ich ojciec lubił Janie Mae, ponieważ reprezentowała
taki typ wilczycy, który chciał dla wszystkich swoich synów na partnerki. Silne, pewne
siebie – naturalne Alfy. A ponieważ ojciec lubił Janie Mae tak bardzo, Bubba musiał
być trudny. Musiał odgrywać swoją rolę. Jeszcze gorzej, Janie Mae odgrywała się na
nim w ten sam sposób. Nawet nie była odpowiednio sparowana, a mieli już dwóch
chłopców i była z trzecim w ciąży z Bubbą, a mimo to jeszcze się nie ustatkowali.
Krążyli między terenami sfory Smithtown, Tennessee, Smithville i Północnej Karoliny
– sprzeczając się przez całą drogę.
Eggie nie rozumiał wszystkich tych kłótni. Szczerze mówiąc, nie lubił sprzeczać się
z ludźmi. Nigdy nie musiał. Wpatrywał się tylko w kogoś tak długo, aż kłótnia się
kończyła, albo po prostu zabijał. No bo, co tak naprawdę było celem sprzeczania się?
Niestety Bubba nie wydawał się wyznawać takiej samej filozofii. Wszystko, co robił z
Janie Mae to kłótnia. Tak naprawdę, Eggie ledwie wszedł do domu swoich rodziców w
Tennessee, gdy jego bracia doprowadzili go do tego, że wsiadł z powrotem do
~ 4 ~
samochodu i nagle znalazł się na drodze do Północnej Karoliny. I tylko Bóg wiedział,
że to była ostatnia rzecz, jaką chciał zrobić.
Do momentu aż ją zobaczył.
Tak, była z pewnością najmłodszą siostrą Lewis. Tą, o której rodzina Lewis’ów
nigdy nie mówiła, gdy Eggie kręcił się w pobliżu. Ponieważ, jego zdaniem, ta siostra
była znacznie ładniejsza niż pozostałe cztery. Miała długie, proste brązowe włosy,
rozdzielone na samym środku głowy i okalające słodką twarzyczkę z dużymi
brązowymi oczami i ślicznymi pełnymi wargami. A do tego miała to, co mógł tylko
nazwać cudownymi pośladkami. Chociaż nie był pewny, czy pośladki można nazwać
cudownymi. Jak u innych sióstr Lewis, jej nos był długi i wytworny, ale była
zdecydowanie mniejsza niż jej siostry. Niecałe metr sześćdziesiąt, albo coś koło tego.
Dla kobiet z rodziny Lewis, to był niski wzrost. U kobiet Smith, byłaby uważana za
wręcz maleńką.
Eggie myślał o pójściu tam i przedstawieniu się w taki sposób, jak robią to
mężczyźni, którzy spotykają ładną kobietę. Ale przecież musiał pamiętać, kim był. Był
Eggie Ray Smithem, wytrenowanym zabójcą. Co dziewczyna, taka jak ona, zrobiłaby z
wilkiem, takim jak on? Chciałaby, żeby był gadatliwy? Kupował jej kwiaty? Zabił
stado łosi? A cała jej rodzina zdążyła go już znienawidzić, z zasady. Bo to, co robił w
życiu, nie było szanowane wśród wielu zmiennych, pomimo tego, że to było potrzebne,
żeby chronić ich wszystkich.
Nie. Najlepiej byłoby nie włączać nikogo... w nic. Najlepiej było zostać tu, gdzie był
w tej chwili. Tu. W swoim samochodzie. Zaczekać na ustanie krzyków, a potem
znaleźć jakiś hotel w mieście i przespać się.
Więc dalsze wpatrywanie się w kobietę, stojącą na ganku, nie było dobrym
pomysłem, i zamiast tego zdecydował się pooglądać swoje stopy – dopóki nie usłyszał
czyjegoś oddechu.
Który nie był jego.
***
~ 5 ~
Za każdym razem, jak szef Darli Mae Lewis, wysyłał ją na urlop do domu – na
urlop, na który upierał się z nieznanych jej przyczyn – to dlaczego musiał wybierać
akurat taki czas?
Szczerze mówiąc, tylko szef, ze swoją własną Sforą, mógłby domagać się tego
rodzaju rzeczy. Tylko Bóg wiedział, że szef pełnego człowieka nigdy by tego nie
chciał. Gdyby mogli, nigdy nie udzieliliby swojemu personelowi jakiegokolwiek
rodzaju urlopu. Ale Darla nie pracowała dla pełnego człowieka. Nie, ona była
asystentką szefa w Van Holtz Steak House w San Francisco, a wilki Van Holtz
rozumiały życie sfory, więc jej szef – szef restauracji i Alfa Sfory Van Holtz w San
Francisco – nagle, bez podania powodu, polecił Darli, żeby pojechała do domu na mały
urlop ze sforą. Na coś, co większość wilczyc, które były zmuszone do opuszczenia
swojej rodziny, z takiego czy innego powodu, przystałoby z ochotą. I jak zwykle, nikt z
jej rodziny nie umiał niczego załatwić bez kłótni!
Kiedy Darla dzwoniła dwa tygodnie temu do ojca, był tylko on, jej matka i bracia.
Siostry były w Smithtown, w Tennessee, i kokietowały chłopaków z rodziny Smith.
Więc Darla radośnie przejechała autostopem przez pół kraju, coś co lubiła robić, ale nie
koniecznie wspominała o tym swoim rodzicom. Ale zanim przyjechała do domu w
Północnej Karolinie, jej cholerne siostry były już z powrotem i znalazła się w środku
cholernej kłótni! Nie ze sobą, co mogła jeszcze przeboleć, ale z tymi przeklętymi
wilkami od Smithów.
I to nie był tylko ten jeden argument, ale kilka! Francie Mae, najstarsza z nich,
sprzeczała się ze swoim partnerem, Benjaminem Ray, o to, gdzie Benji może, albo
gdzie nie może, wsadzić swój duży nos w rodzinny interes Lewisów. Roberta Mae i
Frankie Ray byli zajęci debatowaniem o tym, że spódnica Robbie nie była
wystarczająco długa – a faktycznie nie była – podczas gdy Janette Mae i Nicky Ray
sprzeczali się o Nixona. Nixona, dacie wiarę!
Ale najgorsze z tego wszystkiego było to, co działo się między Janie Mae i Bubbą
Ray Smith. Para, co rusz rozchodziła się i schodziła, w ciągu tych lat, kiedy byli ze
sobą. Bawili się ze sobą we wszystkie rodzaje gier, próbując wzbudzić zazdrość u tego
drugiego. Gdy Janie zaszła w ciążę ze swoim pierwszym synem, rodzina jakby
odetchnęła z ulgą, myśląc, że para wreszcie się sparuje i skończą się wszystkie
sprzeczki.
~ 6 ~
Ale tak, niestety, się nie stało. Sprzeczki stały się jeszcze gorsze. Znacznie gorsze.
Teraz, dwóch synów później, i z trzecim w drodze, para włóczyła się tam i z powrotem
między Karoliną Północą a Tennessee, gdzie jedno zazwyczaj podążało za drugim,
zatrzymując się, od czasu do czasu, by sprzeczać się na którymś z postojów.
Czy naprawdę to powinno tak wyglądać? Czy miłość i troska o kogoś muszą być tak
śmiesznie głupie i wymagające? Darla tak nie myślała. Bowiem nikt z jej przyjaciół w
San Francisco – zarówno zmienni, jak i pełni ludzie, których spotkała, gdy opuściła
dom w wieku osiemnastu lat i zaczęła staż w Baltimore w restauracji Van Holtz – się
tak nie zachowywało. Boże to było w 1974! Cudowne rzeczy działy się między nimi.
Czasy się zmieniały. Była piękna muzyka i ludzie zaczynali zdawać sobie sprawę, że
wojna i przemoc nie były odpowiedzią na życiowe problemy. To był czas na
podróżowanie i zwiedzanie świata, spotykanie nowych i interesujących ludzi, religii i
gatunków.
Ale rodzina Darli zamknęła się w świecie, do którego Darla nie miała ochoty
należeć. Gdzie każdy zaciekle walczył o pierwsze miejsce w sforze. W odróżnieniu od
ich pełnej krwi krewniaków, wilków, zmienni rzadko byli zadowoleni ze swojej pozycji
w życiu. Zawsze chcieli mieć więcej niż inni, nigdy nie byli zadowoleni z tego, co
mieli. I każdy, kto miał choć trochę rozumu, mógł zobaczyć, że Janie chciała zostać
samicą Alpha w Sforze Smithtown. Nie mogła i nie chciała zadowolić się tym, co
miała, nawet gdyby to oznaczało wykopanie matki Bubby z jej pozycji Alfy.
Oczywiście, to była właśnie cała Janie Mae. A reszta sióstr Darli, oprócz najstarszej,
były doskonałymi betami. Walczyły za Janie, żeby mogła dostać to, co chciała nawet,
gdy to oznaczało wzięcie się za łby ze swoimi własnymi partnerami.
Pytanie, nad którym zastanawiała się czasami Darla, było – czego chciał Bubba
Ray? Kilka lat po trzydziestce i samiec… który nie wiedział, czego do diabła, chce.
Zwłaszcza, jeżeli to oznaczało uciekanie od swoich własnych rodziców. Ale jako
prawdziwy samiec Alfa, jakim Bubba prawdopodobnie był, i gdyby zdecydował
wreszcie, czego chce, byłby cholernie dobrym przywódcą. Jednak, Janie Mae nie była
zbyt zadowolona, że nie zostanie samicą Alfą dziś, w tym momencie, ale potrzebowała
zapewnienia, że to stanie się w przyszłości.
Więc sprzeczki wciąż wybuchały. I będą wybuchać.
Gdyby Darla wiedziała, że to znów się wydarzy, podczas jej pobytu tutaj,
pojechałaby na urlop z komuną jednego z jej przyjaciół, który ją zaprosił. Albo
wybrałaby się do Europy i powędrowała jeszcze raz z plecakiem przez Francję. Tylko
~ 7 ~
sam Bóg wiedział, ile radości sprawiało Darli odkrywanie świata dobrych ciast,
smakowanie ich i uczenie się, jak się je robi we Francji. Ale nie była we Francji, była
tutaj.
Może, za dzień lub dwa, będzie mogła stąd się zmyć. Uciec, po spędzeniu trochę
czasu ze swoimi rodzicami, szczególnie z ojcem, który nie cierpiał tych kłótni tak samo,
jak Darla. Do tego czasu, jednak, będzie musiała się zadowolić spacerem, żeby uciec od
tych całych pierdoł, które miały miejsce w domu.
Skacząc w dół po schodach, Darla skierowała się w stronę drzew. Nie uszła zbyt
daleko, gdy pochwyciła zapach jakiegoś nieznanego wilka, na terytorium jej rodziców,
który napłynął do niej pod wiatr.
Zatrzymała się i obróciła. Darla wciągnęła powietrze jeszcze raz, wtedy zawołała.
„Halo? "
Gałązka ułamana się za nią i Darla natychmiast się okręciła, kły wysunęły się z jej
dziąseł na widok broni wycelowanej prosto w nią. Mężczyzna, trzymający broń,
zamrugał ze zdziwieniem. To był tylko moment. Tylko moment, oszołomionego
zdziwienia na widok kłów u młodej kobiety, znajdującej się w środku niczego. Potem
ludzki mężczyzna wycelował jeszcze raz swoją broń, a Darla wysunęła pazury,
jednocześnie przygotowując ciało do zmiany i ataku. Mając nadzieję, że zaskoczenie
go, na jej widok w postaci wilka, doda jej cenne sekundy, których potrzebuje do
rozerwania mu gardła.
Mięśnie Darli zadrżały sekundy wcześniej, niż rzuciła się do przodu na mężczyznę,
zmieniając się w powietrzu. Ale broń nigdy nie wypaliła. Wilk, którego zwietrzyła
wcześniej, stał teraz za człowiekiem. Ręka trzymująca broń była zgnieciona, a kark
skręcony.
Szarpiąc swoim ciałem, żeby nie skrzywdzić drugiego wilka, Darla wykonała skręt
w bok, a jej wilcze ciało uderzyło w duże drzewo. Gdy pacnęła o ziemię, spojrzała na
samca wilka. Nie rozpoznawała go, jako kogoś, kogo znała osobiście, ale wiedziała, że
jest Smithem. Normalne wilki nie miały tak szerokich ramion, ani tak grubej szyi. Miał
też brodę i ciemne włosy, spływające na jego ramiona i twarz, co sprawiało, że zadała
sobie pytanie, czy cokolwiek przez nie widzi.
~ 8 ~
Podszedł do niej, jego wilcze oczy spojrzały w dół na nią. Przynajmniej... tak
myślała, że na nią patrzy. Trudno było powiedzieć.
Darla zaczęła wstawać, ale patrzący na nią Smith, wyciągnął największy nóż
myśliwski, jaki kiedykolwiek widziała. Na pewno chciał właśnie poderżnąć jej gardło,
ponieważ według standardów Smithów pewnie uważał ją za słabą, więc odsunęła się
szybko od niego i przycisnęła plecami do drzewa.
Jednak nie zabił jej, ale obrócił się i rzucił tym nożem, wbijając go w mężczyznę,
który pojawił się za nim.
Dopiero teraz Darla zdała sobie sprawę, że pierwszy człowiek nie był sam. Boże. Ilu
ludzi kręciło się wokół jej niewielkiej miejscowości? Gdzie byli strażnicy miasta?
Gdzie były inne wilki z rodzin Smith i Lewis? Niedźwiedzie? Lwy? Czy wszyscy byli
akurat w barze i pili? To było dopuszczalne?
Ale najważniejsze było to, dlaczego ci ludzcy mężczyźni podeszli do niej? Szczerze
mówiąc, Darla miałaby poważne kłopoty, gdyby nie ten ogromny wilk Smith, który
wyglądał tak, jakby nigdy się nie uśmiechał.
Wilk podszedł do ludzkiego mężczyzny, który był teraz na kolanach, i z którego
uchodziło życie. Zanim ciało runęło na ziemię, wilk wyszarpnął nóż z głowy człowieka
i zabrał broń z jego ręki. Wilk włożył broń za pasek swoich dżinsów, kiedy pojawił się
następny człowiek.
Darla już miała ostrzec wilka, ale nie zdążyła. Zareagował błyskawicznie,
wyciągając następny nóż z pochwy, przywiązanej ciasno do jego grubego uda. Zadał
cios, przecinając nogi człowieka, a potem wstał i machnął ostrzem, niemal odcinając
głowę z karku człowieka.
Potem, z powrotem, wilk opuścił na nią wzrok, dotykając jednym dużym palcem jej
ust.
„Szzz. " Wyszeptał i zniknął między drzewami.
Chociaż Darla niczego nie widziała, to dość dobrze słyszała. Dźwięki umierających
mężczyzn, kiedy ten duży wilk zabrali się do ich zabijania. Coś, co zwykle
~ 9 ~
wstrząsnęłoby Darlą. Przecież była pacyfistką. A jednak... nie była wstrząśnięta. I nie
wiedziała, dlaczego.
Nagle poczuła coś lepkiego pod swoją łapą. Pochyliła się, powąchała. Krew. Jej
krew.
To musiało się stać, gdy uderzyła o drzewo. Wiedziała, że uderzyła mocno, ale nie
aż tak mocno. Pomyślała o wezwaniu swojej rodziny. Wyjąc. Albo nawet wezwaniu
tego wilka. Ale nagle poczuła się słaba i zmęczona.
Może, gdy zamknie na chwilę oczy...
***
Eggie wykańczał ostatniego człowieka, rękę trzymał na jego ustach, i jednym ze
swoich ulubionych noży rozpłatał go od góry do dołu. Gdy człowiek przestał walczyć,
upuścił ciało, wziął broń i skierował się z powrotem do małej Lewisówny. Zatrzymał
się tylko, żeby wyciągać swój drugi nóż z otwartych ust innego człowieka, szybko
wytarł go w jego ubranie, i wsunął ostrzem w dół do pochwy.
Wyszedł zza drzew na małą polankę.
„Wszystko z tobą w porządku? " Zapytał się miękko wilczycy, rozglądając się
jeszcze wkoło, czy między drzewami nie ma więcej czających się ludzi - jedyny
gatunek, o którym wiedział, że się czai. Gdy jednak nic nie dostrzegł, skupił się na niej.
Wyglądała tak, jakby spała, ale wątpił w to. Biedactwo było zbyt przerażone, żeby
zapaść w wilczą drzemkę Podszedł bliżej i przykucnął przy niej, jego wilk natychmiast
wypatrzył krew, która spłynęła na liście w miejscu, gdzie wylądowała. Przypomniał
sobie, jak jej ciało uderzyło w drzewo, więc odsunął ją trochę od pnia i wtedy zobaczył,
co mogło jej się stać – nisko rosnąca gałąź wyrastała z pnia.
Ostrożnie, Eggie pomacał tył szyi wilczycy i znalazł ranę. Gdyby była człowiekiem,
już by nie żyła, ale była wilkiem i to ocaliło jej życie.
Wzdychając, Eggie wrócił na szlak prowadzący do domu rodzinnego Lewisów.
Wciąż słyszał swoją i jej idiotyczną rodzinę, która nadal się kłóciła i, będąc całkiem
~ 10 ~
uczciwym, był cholernie obojętny wobec pomysłu podstawowej ochrony tego miasta.
Infiltracja, tego rodzaju, nigdy nie powinna się zdarzyć w Smithtown. Jacykolwiek
outsiderzy byli wyłapywani na terytorialnych granicach, a jeśli ich obecność była tylko
przypadkowa, i nie zobaczyli tego, czego zobaczyć nie powinni, byli odsyłani z
powrotem na dobrą drogę z Tennessee. Nie lubimy nieznajomych, kręcących się w
pobliżu. Jeśli jednak próbowaliby dostać się na terytorium Smithtown, albo gdyby
zobaczyli coś, co nie dało się racjonalnie wyjaśnić – wtedy sprawy się komplikowały.
Często przez kobiety z miasta.
Samice Smithów naprawdę nie znosiły nieznajomych na swoim terenie.
Ale najwyraźniej Smithville, w Północnej Karolinie, załatwiało swoje sprawy
inaczej z ludzkimi czarownicami i mieszanymi gatunkami, mieszkając wszyscy razem
w grzechu. Chociaż nie miał racji. Wilki parowały się tylko z wilkami. Niedźwiedzie z
niedźwiedziami. Koty z kotami. I lisy chyba robiły tak samo, na pierwszy rzut oka. To
była właściwa droga dla tych rzeczy. Szczerze mówiąc, nie bardzo chciał zwrócić tę
małą wilczycę Lewis jej rodzinie czy Sforze, która nie była w stanie dostatecznie ją
chronić.
Więc tego nie zrobił.
Nie. Zamiast tego, Eggie Ray Smith zaniósł tę małą kobietkę do swojego
samochodu. Co prawda, przywiózł tutaj swoich braci, ale w tej sytuacji mogli poradzić
sobie sami.
Ponadto, Eggie wiedział, że musi się spieszyć, żeby dojechać do najbliższej bazy
Marines i znaleźć lekarza, którzy zajmował się zmiennymi, by opatrzył rany jego
wilczycy, a potem złapać kogoś od transportu i wrócić do domu. W ten sposób nie
będzie się musiał martwić o prowadzenie dziewięć, czy dziesięć godzin z powrotem do
Tennessee.
Tak. To wyglądało na dobry plan. Więc ostrożnie umieścił wilczycę na tylnym
siedzeniu swojego samochodu i przykrył ją kocem. Była wciąż w swojej wilczej
postaci, i tak było prawdopodobnie dla niej najlepiej. W tej postaci prawdopodobnie
szybciej się wyleczy.
~ 11 ~
Jak tylko był gotowy, Eggie wsiadł na miejsce kierowcy i uruchomił samochód.
Wyjechał zza drzew na drogę z rannym wilkiem na tylnym siedzeniu i ludzką krwią na
swoich rękach.
Ta ostatnia część była trochę nieszczęśliwa, jednak... nienawidził, kiedy jego ręce
były lepkie.
Tłumaczenie: panda68
~ 12 ~
Rozdział 2
„Smith! " Jakiś głos krzyknął za Eggiem. „Co ty, do diabła, tutaj robisz? Dlaczego
nie jesteś w każdym innym miejscu, tylko tu, chociaż dostałeś inny rozkaż? "
Niechętnie Eggie odwrócił wzrok od swojego rannego ładunku i ponad ramieniem
spojrzał na samca lwa stojącego za nim – i wpatrywał się tak w majora, dopóki ten nie
odchrząknął i nie spuścił wzroku.
„No cóż… załatw to szybko i wyjedź. Rozumiesz? "
Nie oglądając się, lew szybko odszedł, a Eggie ponownie skupił swoją uwagę na
wilczycy i skierował się do punktu medycznego, po pomoc dla niej.
Lekarz, hiena, zachichotał cicho i powiedział.
„Musimy zaszyć tę ranę i podać antybiotyki, żeby zapobiec zakażeniu. " Rzucił
okiem na szakala, stojącego obok niego. „Przynieś jej jakieś ubranie. Muszę wymusić u
niej zmianę, gdy skończę. "
Hiena wyprostowała się.
„Będziesz tam tak stał i wpatrywał się we mnie tymi swoimi dziwnymi oczami? "
„Urodziłeś ...