ROZDZIAŁ 13
„Mnie pasuje.” Wspinaczka zawsze sprawiała mi ogromną radość – do tego stopnia, że Martin
zażartował kiedyś, że w poprzednim życiu była ko...
8 downloads
23 Views
67KB Size
ROZDZIAŁ 13 „Mnie pasuje.” Wspinaczka zawsze sprawiała mi ogromną radość – do tego stopnia, że Martin zażartował kiedyś, że w poprzednim życiu była kotem. Była to właściwie jedyna, wspólnie robiona rzecz, która sprawiała im przyjemność niemal do samego końca. Tak, jakby stawiając czoła górze albo stromej ściance klifu po raz kolejny stawali się partnerami, a nie przeciwnikami. „Poradzę sobie sama z prowadzeniem lekcji, ale słyszałam, że Drew też jest dobrym wspinaczem.” Powiedziała, delikatnie zamykając pudełko ze wspomnieniami, które nie miały miejsca w jej nowym życiu. „Tak, to prawda. Właśnie dlatego będzie prowadził zajęcia razem z tobą.” Drew zasalutował jej z drugiej strony pokoju. Nie mogła powstrzymać uśmiechu – nie mogła nie kochać mężczyzny, który uwielbiał kobietę, która we wszystkich istotnych kwestiach, była jej siostrą. „Jaki poziom?” Zapytała Eliasa. „Początkowy i średnio zaawansowany. Nie możemy pozwolić, by wspinaczce.”
koty się popisywały we
„Jasne.” „Właśnie.” „Dokładnie”. Rozbrzmiało wokół pokoju. Adria potrząsnęła głową. „Niczego sobie nie wyobrażajcie na temat wdrapywania się i skakania po drzewach tak jak oni.” Ich ciała były po prostu inaczej zbudowane. „Jednak mogę sprawić, że będziecie kompetentni w tej dziedzinie, jeżeli będziemy przeprowadzać zajęcia raz w tygodniu przez około dwa miesiące.” „Dobra.” Elias rozejrzał się dookoła. „Wiecie, że jeżeli potrzebujecie tego kursu zapiszcie imię na kartce wiszącej na tablicy, żebym się upewnił, że nie będziecie mieli w tym czasie zmiany.” Rozleniwiony głos z tyłu – Brody przeciągle wymówił pytanie. „Chciałbym przejść zaawansowany trening snajperski. Możesz to załatwić z Juddem albo z Dorianem?” Elias przytaknął i zapisał sobie kolejną notatkę. Zanim ich grupa się rozeszła załatwili jeszcze kilka innych spraw. Drew podszedł, żeby omówić ich wspólną sprawę, gdy pozostali powoli wychodzili. „Masz teraz czas, żeby wypatrzeć odpowiednie miejsce i omówić jak chcemy przeprowadzić pierwszą sesję?” „Tak.” Wyszła obok niego. Wzięła jabłko z misy przy drzwiach. Drew już wgryzł się w swoje, zanim ona wypolerowała własne o koszulę i ugryzłą kęs. Chrupnięcie było satysfakcjonujące, słodycz odświeżająca, a powietrze na zewnątrz legowiska pieściło chłodem. Drew w roli partnera był inteligentny i elastyczny. Nie mieli najmniejszych problemów w ustaleniu strategii pierwszej lekcji. Miała ona miejsce następnego popołudnia i minęła jak z bicza strzelił. Otoczona przez kolegów i koleżanki z pracy, brudna, zakurzona i spocona – czuła się całkowicie we właściwym miejscu. To był dom. Nikt i nic jej z niego nie wypchnie. Sienna zrobiła unik przed kopniakiem Riordana, ale wiedziała, że poruszyła się odrobinę zbyt późno. Jęknęła z powodu uderzenia, które niewątpliwie zaraz trafi ją w żebra tylko, że … nic się nie stało. Zamrugała i zdała sobie sprawę, że powstrzymał kopnięcie. Nie było w tym nic złego – sama tak zawsze robiła w czasie treningu, bo ich celem nie było pobicie współzawodników aż do krwi, ale sprawdzenie umiejętności i uczenie się od siebie nawzajem. Jedyny problem polegał na tym, że Riordan i tak powinien uderzyć ją wystarczająco mocno, by zapamiętała swój błąd. Coś gorącego i mrocznego wściekle zagotowało się w jej krwi. „Co to miało być?” Zażądała wstrzymując sesję walki.
„Co?” Przesunął dłonią po swoich czekoladowych lokach. „To coś, co nie zasługuje na miano kopniaka.” „Zatrzymałaś nas, żeby mnie krytykować?” Zrobił niezadowoloną minę. „Możesz to zrobić później – wracajmy do rzeczy zanim osiwieję.” Sienna i tak była już zestresowana z powodu jutrzejszej ceremonii zawiązania więzi. Nie miała nastroju na męskie, wilcze bzdury. „Spalę ci włosy, to nie będziesz musiał się martwić siwizną, co ty na to?” Wymknęło się jej po prostu. Zaczekała, aż strach wypełni oczy, które zawsze spoglądały na nią z przyjacielską czułością. Żołądek przewracał się jej na samą myśl o tym błędzie – droczyła się z Hawke’em, że przypali mu brwi, ale była bardzo ostrożna, by nie przypominać reszcie stada tego, kim była. Jednak zamiast strachu odpowiedział jej uśmiech i wzruszenie ramionami. „Uznałem, że nie będziesz chciała jutro być posiniaczona w czasie tego wielkiego dnia.” Czarujące oczy – wielkie, brązowe i niewinne. Niemal miało to sens. Tylko, że teraz, gdy zastanowiła się nad tym doszła do wniosku, że podczas ich ostatniej sesji robił to samo – tylko, że nieco bardziej skrycie, muskając ją tak, by wiedziała, że została uderzona. Jednakże, mimo jego chłopięcego czaru, Riordan był osobnikiem dominującym. Im bardziej będzie naciskać, by się przyznał, tym bardziej nieugięty będzie się stawał. „Dobra.” Powiedziała z uśmiechem. Miała nadzieję, że nie zdradzał on jej głodnego krwi nastroju. „Dzięki. Gotowy?” Ponownie przyjął prawidłową postawę. Nie dała mu żadnego ostrzeżenia. Ruszyła na niego pełną parą – jej stopa mocno uderzyła go w żebra, łokieć w szczękę, a pięść w żołądek. Trzymała ciosy z dala od jego ładniutkiej twarzy, bo miał randkę na ceremonii. Jednakże, gdy zablokował jej ruchy i nie odpowiedział atakiem zmrużyła oczy i wykonała kopnięcie z obrotu prosto w jego głowę, które, jeżeli by przeszło, z całą pewnością spowodowałoby ładny, wielki, czarno-niebieski siniec na pół twarzy. „Cholera!” Wystrzelił ręką i złapał ją za kostkę na chwilę przed tym, zanim noga dosięgła jego czaszki i przerzucił ją na ziemię. Padł na nią zaraz potem. Jego dużo cięższe ciało przycisnęło ją twarzą do maty. „Próbujesz mnie zabić?” Warknął. Mimo tego, że całkowicie pozbawił ją powietrza zamiast mu odpowiedzieć wykonała ruch, by uderzyć go głową w twarz. Uciekł jej z drogi z kolejnym przekleństwem na ustach, uwalniając ją. Zajęła miejsce siedzące na macie i uniosła brew na Riordana, gdy ten obserwował ją czujnie ze swojego miejsca na macie, naprzeciw niej. „O, przepraszam, my tylko udajemy, że trenujemy?” Powiedziała z taką słodyczą, że nawet batonik byłby z niej dumny. Kolejne warknięcie, tym razem bardziej szorstkie pochodzące z jego klaty. „Jesteś wybranką mojego alfy.” Wysyczał z surowym gniewem, którego nigdy wcześniej u niego nie widziała. „Mój wilk nie może cię skrzywdzić.” To ponownie odebrało jej powietrze. Była tak skupiona na tym, co członkowie stada będą czuli w stosunku do niej z powodu zimnego ognia, że nie rozważyła bardziej bezpośredniego efektu wywołanego przez związek z Hawke’em – zwłaszcza po tym, jak jej najbliższa przyjaciółka Evie nie robiła z tego żadnego problemu. Jednak fakt był taki, że nie była już tylko Sienną Lauren, żołnierzem - nowicjuszem i koleżanką Riordana. Była Sienną Lauren Snow, wybranką alfy Śnieżnych Tancerzy. Zamurowana z powodu długofalowych skutków zdania wypowiedzianego przez Riordana odpowiedziała mu dopiero po kilku sekundach. „Alfie można rzucić wyzwanie.” Powiedziała powoli. „To oznacza, że niżsi rangą żołnierze mogą stać się wobec niego agresywni, a zatem mogą tacy być również wobec jego wybranki.” Riordan westchnął i położył się do tyłu. „Wiesz, co Hawke ze mną zrobi, jeżeli cię skrzywdzę?” „Nic, jeżeli rana powstanie w takim kontekście.” Bez względu na swoją opiekuńczość Hawke nigdy
nie stanie na drodze jej rozwoju, jako żołnierza. Już nie raz wziął ją na matę, gdy sądził że się leni podczas treningu fizycznego – nie wspominając o tym, że to on sam na starcie zlecił jej ten trening. „Jeżeli nie chcesz lub nie jesteś w stanie nad tym zapanować, poproszę Indigo, żeby więcej nie tworzyła z nas pary podczas treningu.” Powiedziała. Nie była to groźba, ale oferta przyjaciółki, która rozumiała naturę wilka. „Bez żadnych żali.” Riordan poderwał się do pozycji siedzącej. „Skreślasz mnie, bo nie chcę cię uderzać wystarczająco mocno, by zostawić sińce?” W jego głosie słychać było drżącą furię. „Mówię tylko, że nie będę robić postępów, jeżeli mój partner będzie traktował mnie jak porcelanową lalkę.” Jej wrogowie z pewnością nie będą się martwić, żeby jej nie skrzywdzić, gdy za nią ruszą. Nie wszyscy będą używać jedynie metod psychicznych. „Muszę być śmiertelnie niebezpieczna, jeżeli mam przetrwać Minga i resztę Rady.” Riordan szybko wypuścił powietrze. „Jestem strasznie zły dlatego, że musisz martwić się takim gównem.” Tym razem to ona wzruszyła ramionami. „To część życia.” Dobre rzeczy w znacznej mierze przewyższały te złe. Riordan wstał i wyciągnął do niej dłoń, podciągnął ją do góry, gdy przyjęła jego ofertę. „Dobrze.” Powiedział cicho. „Przestanę się powstrzymywać, ale Sin … jestem wilkiem. Czasami niektóre sprawy mogą być niepewne.” Jej uśmiech płynął prosto z serca. „Umowa stoi.” Później tej nocy, gdy Hawke wszedł do łóżka po długim spotkaniu za pośrednictwem komunikatora wtuliła się w jego dziki żar i opowiedziała mu o konfrontacji z Riordanem. „Później był już dużo lepszy, nawet wytknął mi kilka błędów.” Hakwe położył jedno ramię pod swoją głową, a drugim nią objął. Jego palce śledziły zaokrąglenia na dole jej pleców. „Trochę się tego spodziewałem – tylko ty możesz temu zaradzić.” W momencie, gdy on wkroczy w taką sytuację zaneguje tym samym jej siłę. „Dziękuję, za to, że kochasz mnie wystarczająco mocno, by pozwolić mi samej bić się w moich bitwach.” Powiedziała przesuwając stopą po jego łydce. Zacisnął dłoń w pięść w jej włosach. „Nie, niektóre rezerwuję sobie jako moje prawo.” „Dobrze. Dopóki nie będziesz zachłanny i nie będziesz próbować zająć się nimi wszystkimi.” Wyczuła jego zaskoczenie. Uniosła się na łokciu i spojrzała na jego niesamowicie piękne oczy błyszczące w ciemności – błękit rozpalony białym ogniem. „Cudowny wilk.” „Uwielbiam sposób, w jaki mnie pieścisz.” „Wcześniej walczyłam z tobą cały czas, bo czułam się tak jakbyś nie ufał, że mogę cokolwiek zrobić, tak jakbym musiała cię zmuszać, żebyś mnie dostrzegł.” Powiedziała przesuwając palcami w dół jego klaty w pieszczocie, która była przyjemnością dla nich obojga. Położyła palce na jego usta, gdy wygiął je w grymasie i chciał się odezwać. „To, czy rzeczywiście tak było czy nie, nie ma znaczenia – tak właśnie się czułam. Teraz wiem, że jest inaczej … więc czasami mogę ustąpić.” Takie świadome poddanie się nie zmieni szacunku, którym darzył ją wilk. Nie sprawi, że będzie miał o niej gorsze zdanie. Po prostu da znać jego wilkowi, że ufa mu w kwestiach, które są jej słabymi punktami – to było równie ważne, jak jej duma. Hawke poruszył się z błyskawiczną prędkością, by położyć ją na plecy. Jego muskularne udo znalazło się między jej udami. Jego dłoń nadal zaciskała się w jej włosach. Jego pocałunek, gdy nadszedł, był czuły i gorący. „Moja Sienna jest taka silna i taka piękna.” Jego usta były mokre i zaborcze. Przesunęły się wzdłuż linii jej gardła sprawiając, że jej ciało wygięło się w jego stronę.
„Dziękuję, że kochasz mnie wystarczająco mocno, by zrozumieć moją potrzebę troszczenia się o ciebie.” Powiedział niczym mruczące echo jej wcześniejszych słów. „Hawke.” „Ćśś … Połóż się i myśl o Angli.” Śmiech ponownie obudził się w jej wnętrzu, przedarł się przez surowy płomień emocji. „Wolę myśleć o tobie.” Poczuła jego uśmiech na wzgórku swojego łona. Jego szczęka była szorstka z powodu zarostu. Sprawiła, że zadrżała, gdy bardzo powoli pocałunkami torował sobie drogę w dół jej ciała.