Present Perfect Alison G. Bailey
Nieoficjalne tłumaczenie waydale
1
Spis treści
Prolog
str. 3
Wpis 23
str. 190...
9 downloads
17 Views
1MB Size
Present Perfect Alison G. Bailey
Nieoficjalne tłumaczenie waydale
1
Spis treści
Prolog
str. 3
Wpis 23
str. 190
Wpis 1
str. 6
Wpis 24
str. 198
Wpis 2
str. 15
Wpis 25
str. 205
Wpis 3
str. 22
Wpis 26
str. 210
Wpis 4
str. 26
Wpis 27
str. 214
Wpis 5
str. 34
Wpis 28
str. 221
Wpis 6
str. 47
Wpis 29
str. 229
Wpis 7
str. 56
Wpis 30
str. 234
Wpis 8
str. 66
Wpis 31
str. 240
Wpis 9
str. 77
Wpis 32
str. 247
Wpis 10
str. 84
Wpis 33
str. 255
Wpis 11
str. 94
Wpis 34
str. 263
Wpis 12
str. 100
Wpis 35
str. 264
Wpis 13
str. 108
Listy do Halle str. 270
Wpis 14
str. 122
Epilog
Wpis 15
str. 127
Wpis 16
str. 136
Wpis 17
str. 148
Wpis 18
str. 157
Wpis 19
str. 163
Wpis 20
str. 170
Wpis 21
str. 180
Wpis 22
str. 185
str. 276
2
Prolog
Jeżeli nie istnieje coś takiego jak doskonałość, to dlaczego te słowo istnieje? Moi rodzice nigdy nie powiedzieli mi, że mam być doskonała, przynajmniej nie przypominam sobie, żeby coś takiego do mnie mówili, ale w jakiś sposób ta potrzeba wsączyła się do mojego krwioobiegu i przepływała przez całe ciało. Perfekcjonizm był przebiegłym łajdakiem. Nie pamiętam chwili w moim życiu, kiedy bycie perfekcjonistką nie było moim głównym celem. Zawsze było to częścią mnie. Wszyscy ludzie, którzy są dla mnie najważniejsi byli w moich oczach doskonali. Mama i tata zawsze byli doskonałymi rodzicami. Emily, moja starsza siostra, zawsze była doskonałą córką i siostrą. Miała wszystko, wygląd, inteligencję i talent. Piękno nie opisuje wyglądu Emily. Jej twarz była dziełem sztuki, idealnie symetryczna. Jej szare oczy były duże i żywe na tle lśniących ciemnobrązowych włosów, które spływały po jej opalonych barkach i plecach. Jej nos był prosty, zadarty i zwisał nad pełnymi ustami. Jej kości policzkowe nie mogły być jeszcze wyżej, a szczękę miała silną, lecz kobiecą. Była podobna do mojego taty we wzroście. Bycie wysoką i szczupłą było olbrzymim autem, kiedy zdecydowała się zacząć grać w koszykówkę i biegać przełajowo, obie dyscypliny dały jej trofea mistrzostw stanowych. Jej imię było na stałe na tablicy wyróżniających się uczniów szkoły i brała tańce baletowe, czując się jak kaczka w wodzie. Jedyną złą rzecz, jaką zrobiła Emily było rzucenie idealnego cienia, w którym musiałam żyć, czyniąc moje wyczyny bladymi w porównaniu z jej, stąd sprawiając, że moje życie było nieszczęśliwe. Z zewnątrz moje życie nie wyglądało nieszczęśliwe, ale wewnątrz to była inna historia. Zawsze miałam poczucie niższości we wszystkich strefach mojego życia. Ciężko jest być drugim dzieckiem. Ludzie myślą, że jeśli jesteś najmłodsza w rodzinie, to nie musisz już nic robić, ciągle będąc kochanym. Nic nie mogło być dalsze od prawdy. Będąc najmłodszą czy nie, jeśli urodziłaś się druga to zawsze będziesz druga. Nie było tak, że moi rodzice posadzili mnie i powiedzieli. – Amanda, równie dobrze możesz przyzwyczaić się do bycia drugą. Bycie drugą jest przyzwoite. Nie jest to złoty medal czy wielkie trofeum, ale nie możemy być wszyscy zwycięzcami. Dlatego rozdają wstążki za uczestnictwo. A wszyscy wiemy, że nie można mieć zwycięzcy bez uczestników. Od kiedy wyszłam z macicy mojej matki, zaczęły się porównywania do mojej siostry. W wielu okazjach, większość z nich zawierała pokaźną ilość dorosłych napojów, moja matka 3
gościła rodzinę i przyjaciół, którzy zbierali się wokół niej na historię mojego okropnego dnia narodzin. Po pierwsze, byłam spóźniona. Moja matka twierdziła, że rodziła dwadzieścia godzin, podczas śnieżycy, podczas gdy mój ojciec prowadził ją pod górkę. Nigdy nie mogłabym zakwestionować dwudziestogodzinnego porodu. Jednakże sprawdziłam raport pogodowy z dnia moich narodzin. Był to piękny i przejrzysty wiosenny dzień. Co do wzgórza, na które musiała się wspinać, mieszkamy w Charleston w Południowej Karolinie, znanym także, jako „Lowcountry1”. Charleston jest takie płaskie i w takim niżu, że gdyby pijany student nasikał na King Street, całe śródmieście zalałaby powódź. Mama stawała się coraz bardziej ożywiona, jak ciągnęła historię, opowiadając tłumowi, że ból był straszliwy, mimo leków. Najwyraźniej podczas mojego ostatniego wyjścia z jej pochwy, spoliczkowała dwie pielęgniarki, opluła mojego ojca i kopnęła doktora Berry’ego w krocze. Z drugiej strony narodziny Emily były prostym i spokojnym wydarzeniem. W sposób, jaki opisała to moja matka, była dobrze wypoczęta i czuła się tego dnia wspaniale. Świeciło słońce, kwiaty kwitły w żywych kolorach, a ptaszki ćwierkały. W jednej interpretacji tej opowieści usłyszałam, że na jej palcu wylądował niebieski ptaszek, śpiewając Zip-a-Dee-DooDah. Rzekomo w ten jeden z doskonalszych dni moja matka kichnęła i wyrzuciła z siebie Emily – bez żadnego bałaganu i zamieszania. Więc jeszcze zanim wzięłam mój pierwszy wdech, zaczęła się parada porównań i zawsze byłam ostatnim pływakiem. - Amando, musisz siedzieć spokojnie i być grzeczna jak Emily – mawiał tata. - Amando, dlaczego, na Boga, wsadziłaś sobie do nosa orzech? Emily nigdy nie zrobiła niczego tak niepoważnego – powiedziała mama, odchylając moją głowę i celując w nos latarką. Emily założyła się ze mną o jeden dolar, żeby zobaczyć czy orzech zmieści się w moim nosie. Od razu przyjęłam wyzwanie. - Amando, musisz pozwolić Emily pomóc ci z zadaniem domowym. Znowu jest na liście najlepszych uczniów. Może ty też byś była, gdybyś dała siostrze ci pomóc – sugerowała zawsze mama, kiedy wychodziły nasze świadectwa szkolne. Mama sugerowała mi wiele rzeczy. - Wow, ty i Emily jesteś siostrami? Ona jest taka śliczna – mawiały popularne dziewczyny w szkole, znane również, jako suki. - Amanda, kiedy twoje piersi będą tak duże jak Emily? – To było ulubione pytanie Trey’a McCarthy’ego, chłopca, który mieszkał jedną ulicę ode mnie.
1
Lowcountry – niska wieś, coś w tym stylu.
4
Potem zaczęły się porównywania każdego roku w pierwszy dzień szkoły. Ten sam komentarz wychodził od każdego nauczyciela, który miał w swojej klasie najpierw Emily. - Amanda Kelly? O tak, młodsza siostra Emily Kelly. Świetnie jest mieć cię w klasie. Mam nadzieję, że jesteś tak samo dobrą uczennicą, jak twoja siostra. Istniało więcej zdjęć z dzieciństwa z Emily i z jej opowieści, jej przyjęcia urodzinowe jak była małym dzieckiem były bardziej wymyślne od moich. Kompletnie to rozumiałam. Emily była pierwszym dzieckiem i pierwszą wnuczką. Była całkowicie nowym doświadczeniem dla mojej rodziny. Kiedy doszłam ja, Emily była już na świecie od czterech lat. Była błyszcząca i nowa a kto nie wolał tego od nudności i drugiego miejsca? Kocham Emily. Zawsze była cudowną starszą siostrą. Pozwalała mi spędzać czas z nią i jej przyjaciółmi, czasami. Stawała w mojej obronie. Kilka razy wzięła winę za coś, co ja zrobiłam. Jest tak piękna wewnątrz, jak i na zewnątrz. To nie jej wina, że urodziła się pierwsza i mnie ubiegła. To nie jej wina, że była we wszystkim idealna. Też chciałam być idealna. Po prostu nie udawało mi się do tego dojść. Rodzice nigdy mi nie powiedzieli, że nie jestem doskonała. Po prostu nigdy mi nie powiedzieli, że jestem. Ale mogę tolerować życie w cieniu Emily, bo chociaż wszyscy ją lubią, była jedna rzecz, której nie miała, Noah Stewarta. Ja go miałam. Noah zawsze był moim najlepszym przyjacielem, moim partnerem w przestępstwie, moim opiekunem, moją bratnią duszą, miłością mojego życia. Moim wszystkim. Mogłam nie mieć piękna, inteligencji czy talentu, ale miałam Noah Stewarta, jedyną „doskonałą” rzecz, którą mogłam uważać za swoją i nie wymieniłabym go za nic na świecie.
5
Wpis 1 Byłam niepewna wielu rzeczy w moim życiu, oprócz tego, że zawsze go kochałam. W każdej minucie każdego dnia, którego byłam na tej planecie, moje serce należało do niego. To nigdy nie było wątpliwością. Miłość ta nabierała wiele różnych form przez mijające lata, ale zawsze była stała. Są na świecie eksperci od miłości, którzy powiedzą ci, jak ją zdobyć, zatrzymać i otrząsnąć się z niej. Rozkazano nam wierzyć, że miłość jest skomplikowana. To nie miłość jest skomplikowana. To te wszystkie pierdoły, które z nią łączymy i kładziemy na niej, robiąc z niej skomplikowaną rzecz. Jeśli jesteś mądra, zdasz sobie z tego sprawę zanim będzie za późno i to uprościsz.
AMANDA STEWART NOAH STEWART NOAH I AMANDA STEWART ♥
Urodziłam się 23 marca 1990 roku o godzinie 22:57. Noah urodził się 23 marca 1990 roku o godzinie 22:58. Poza tą jedną minutą, która dzieliła nasze narodziny, Noah i ja zawsze byliśmy razem. Dzieliliśmy razem nasze wszystkie pierwsze razy, pierwsze zęby, pierwsze uśmiechy i słowa. Zaczęliśmy raczkować w tym samym czasie i razem zrobiliśmy pierwsze kroki. Nie było ani jednej części mojego życia, która nie obejmowałaby w nim jego. Kiedy mama Noah wróciła do pracy, moja mama, będąc mamą domatorką, zaoferowała, że zaopiekuje się nim, gdy pan i pani Stewart będą w pracy. Mama uważała, że zajmowanie się dwójką dzieci będzie tak proste jak jednym. W większości sytuacji nie było to prawdą. Dwójka dzieci oznaczała podwójne pieluchy, podwójne karmienie, podwójne wrzaski i podwojony ból głowy. Ale nie ze mną i Noah. Jak tylko byliśmy razem, byliśmy szczęśliwymi dziećmi. Staliśmy się przedłużeniem samych siebie. Mama mówiła, że rozwinęliśmy swój własny język, tak jak bliźniaki. Dla przeciętnego, niewyćwiczonego ucha, brzmiało to jak jazgot, ale rozumieliśmy z Noah wszystko, co mówiliśmy. Nasz sekretny język trwał, gdy dorastaliśmy. Związek, który dzieliliśmy wzmacniał się wraz z mijającymi latami. Noah mógł przejrzeć mnie jak nikt inny. Znał moje myśli, humory i uczucia, tak jak ja znałam jego. Gdy
6
dorastaliśmy, nasze instynkty zaostrzyły się i wiedzieliśmy, kiedy te drugie było w potrzebie bez słów.
HALLOWEEN 1996 Nawet w wieku sześciu lat, wiedziałam, że będę wyglądać w tym szkaradnie. Matki wszystkich moich kolegów były gorącymi zwolenniczkami zalet współczesnej Ameryki, tak jak kupnych strojów na Halloween. W 1996 moja mama postanowiła, że to będzie cudowne wspomnienie z dzieciństwa dla mnie i Emily, żeby mieć stroje domowej roboty. Obwiniam w stu procentach Marthę Stewart, za spowodowanie tego tymczasowego obłędu mojej matki. Mama nie miała w swoim ciele artystycznej kości. Emily chciała być księżniczką. Brała lekcje baletu odkąd skończyła pięć lat, więc miała wszelkie zadatki na przyzwoity strój księżniczki. Mama wzięła parę spódniczek baletowych Emily i skleiła je jedna na drugiej u spodu sukni. Góra była zrobiona z ciemnoróżowego trykotu Emily. Mama polała go klejem, po czym porozrzucała na nim garść brokatu. Zakończyła swoje dzieło diademem zrobionym z folii aluminiowej i różnokolorowymi szklanymi kulkami, jako królewskie klejnoty. Jeżeli rzucić na coś wystarczająco brokatu, ludzie zostaną rozproszeni przez blask i nie zauważą tak bardzo brzydoty. Ja za to chciałam być kowbojką. Strój kowbojki był najprostszy. Potrzeba było tylko pary spodni, zwykłą koszulę, kamizelkę, parę botków i kapelusz. Ta-da, kowbojka! Nie wymaga kleju ani brokatu. Miałam wszystko, czego potrzebowałam oprócz najważniejszej rzeczy. Byłam z mamą w sklepie, kiedy go zobaczyłam. Zrobiony był z jasnoczerwonego filcu, rondo było białe, a na przodzie było wyszyte słowo „kowbojka”. To była najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam. Moje serce zaczęło bić nierówno. Chwyciłam kapelusz i podbiegłam do mamy, uśmiechając się z podnieceniem. – Mamo, spójrz na to. Czy to nie jest najdoskonalszy kapelusz kowbojki, jaki widziałaś? - To bardzo ładny kapelusz, Amando. Teraz idź go odłóż. Mamy więcej zakupów do zrobienia – powiedziała, pchając wózkiem z zakupami w jedną z alejek. Uśmiech zszedł z mojej twarzy. Biegłam za nią, przyciskając kapelusz do piersi. – Ale mamo, potrzebuję go. - Po co, skarbie? - Um… na mój strój Halloweenowy. – Sarkazm płynął przez każde słowo, towarzyszył mu uśmieszek i przewrót oczami.
7
- Ja robię ci strój w tym roku, Amando. Wiesz o tym. – Podążałam za nią, kiedy szła alejką, skupiając więcej uwagi na przedmiotach, które wkładała do wózka niż na mnie. - Chcę być kowbojką. To najprostszy kostium do zrobienia. Już mam wszystko oprócz kapelusza. Potrzebuję go, mamo – błagałam. Spojrzała na mnie przez ramię, pytając. – Dlaczego chcesz być kowbojką? - Bo kowbojki są fajne – powiedziałam. Jakby to nie była najoczywistsza rzecz na świecie. - Noah będzie fajnym rycerzem. Ja chcę być fajną kowbojką i będę nią, jeśli będę miała ten kapelusz. Proszę, mamo. Zatrzymała się i kucnęła przede mną, zniżając się do mojego poziomu wzrokowego i powiedziała. – Skarbie, będziesz najfajniejszym dzieckiem, robiąc cukierek albo psikus tego roku. - Więc mogę wziąć kapelusz? – Poczułam, jak uśmiech powoli wraca na moją twarz. Czekałam z wielkim oczekiwaniem, aż słowo „tak” wypłynie z jej ust. - Nie. Zgadnij czym będziesz na Halloween? – Uśmiechnęła się do mnie z niebieskoszarymi oczami wypełnionymi podekscytowaniem. Wstając, zaczęła grzebać w wózku zakupowym. Kiedy odwróciła się z powrotem, trzymała największą torbę jasnożółtych piór, jaką widziałam. Spojrzałam na nią ze skonsternowaniem. – Będziesz Kanarkiem Tweety! Czy to nie fajnie? Byłam oniemiała. – Nie chcę być Kanarkiem Tweety. Chcę być fajną kowbojką. Czemu nie mogę być kowbojką? – zajęczałam. - Ponieważ mam już wszystkie rzeczy, żeby zrobić Tweety’ego – odparła, wrzucając wielką torbę piór do wózka. - Mogłybyśmy odłożyć te rzeczy i kupiłabyś mi ten fajny kapelusz kowbojki. - Amanda, w tym roku będziesz Kanarkiem Tweety. Przestań się ze mną kłócić. Musisz spróbować być bardziej jak twoja siostra. Ona nigdy nie sprawia mi żadnego kłopotu. Możesz być kowbojką w następnym roku. Teraz idź odłożyć kapelusz. Z opuszczonymi ramionami i głową pochyloną w porażce, powoli powłóczyłam stopami po alejce, żeby odłożyć idealny kapelusz kowbojki na półkę. – Nie chcę być głupim Tweety. Chcę być kowbojką. To mój kostium – narzekałam. - Amanda, pośpiesz się! Musimy iść.
8
Moja mama miała taką obsesję na punkcie zrobienia kostiumu Tweety’ego, że zaczęłam się zastanawiać czy myślała, że moja głowa wygląda jak pełen żółci bąbel z napuchniętymi policzkami i ustami.
Budowa kostiumu Tweety’ego była piekłem, którego żadne dziecko nie powinno doświadczać. Mama znalazła instrukcje w czasopiśmie jak zrobić ten strój. Niestety nie wiedziała, gdzie je położyła, ale była pewna, że będzie w stanie sama coś wykombinować. Stałam w naszym salonie ubrana w ciasny, jasnożółty trykot, który mama kazała mi założyć na spodenki i bluzkę. Weszła do pokoju niosąc naręcze zaopatrzenia i zrzuciła je na podłogę obok mnie. – Fiu! Dobra, zaczynajmy zabawę – powiedziała, pocierając razem dłonie. Nie mogłam uwierzyć w to jak bardzo ekscytowała się tym głupim strojem ptaka. Zaczęła rozkładać jej produkty, jak z trudem łapałam powietrze i odezwałam się. – Mamo? - Hmmm…? - Ten trykot jest za ciasny. Nie mogę oddychać. – Wciągnęłam do płuc tyle powietrza, na ile pozwalał ten strój. - Musi być trochę obcisły, Amando. Inaczej pióra go przeciążą i zapadnie się. Nie chcesz być zapadającym się Tweetym, prawda? - W ogóle nie chcę być Tweetym – mruknęłam. - Dosyć tego. Nie wiem dlaczego jesteś taka trudna. Twoja siostra nie skarżyła się na jej kostium. - To dlatego, że ona będzie księżniczką wróżek, tak jak chciała. - Zaczynajmy. Mama wyciągnęła jeszcze kilka rzeczy z jej torby na zakupy, po czym podeszła do ściany, aby podłączyć pistolet z gorącym klejem. Kiedy odwróciła się, pistolet z klejem był wycelowany prosto we mnie. Natychmiast uniosłam brwi, czułam jak moje gałki oczny wychodzą ze swoich orbit, gdy krople potu spłynęły po moim karku. Mój głos drżał, jak zapytałam. – Nie zamierzasz strzelić do mnie gorącym klejem, prawda? Obiecuję, że nie powiem już nic złego o Tweetym. - Och, Amanda, jesteś taka dramatyczna. Nie ochlapię cię gorącym klejem. Muszę pomyśleć, gdzie umieścić pióra, kiedy masz na sobie ten trykot. 9
Wyciągnęła dużą taśmę samoprzylepną, zaczęła odrywać małe kawałki i zwinęła je. Potem poprzyklejała je na mnie. Biorąc garść jaskrawożółtych piór, zaczęła przyciskać je do mojego ciała. Przewróciłam się parę razy, gdy robiła się trochę za bardzo rozentuzjazmowana. Po tym jak pomogła mi wyjść z izby tortur, patrzyłam jak ściągała z trykotu część piór i przyklejała je z powrotem gorącym klejem. Wzdychając głęboko, odwróciłam się i poszłam do mojego pokoju. Nie mogłam znieść dłuższego obserwowania.
Za każdym razem, jak przechodziłam obok mojej pierzastej ohydy, marszczyłam twarz ze wstrętem. Halloween będzie za tydzień. Nie pozostało wiele czasu. Potrzebowałam pomocy dorosłego, jeżeli chciałam mieć jakiekolwiek szanse na zmianę zdania mojej mamy co do tego stroju ptaka.
Jednego wieczoru przed kolacją, znalazłam tatę w salonie, samotnie siedzącego na leżance, oglądając dziennik wieczorny. Przechyliłam się przez poręcz krzesła i pocałowałam go w policzek. – Tatusiu, mogę cię o coś zapytać? - Może to poczekać do końca wiadomości? – Nie odrywał spojrzenia od telewizora. Zacisnęłam usta i cofnęłam się. – Chyba tak. Jak długo to potrwa? – zapytałam, obgryzając paznokieć kciuka. Spojrzał na mnie kątem oka, celując pilotem w stronę telewizora i wyciszył dźwięk. Odwracając się do mnie, zapytał. – O co chodzi, kochanie? Odchrząkując, popatrzyłam mu prosto w oczy. – Proszę, pogadaj z mamą i powiedz jej, żeby pozwoliła mi być kowbojką na Halloween. - Amando, wiesz, jaka jest twoja matka, kiedy przyjdzie jej pomysł do głowy. Poza tym z tego co widziałem, to całkiem fajnie wyglądający kostium. Słodki maluteńki Jezusie, proszę, nie pozwól, żeby obłęd był cechą dziedziczną w tej rodzinie. - Ale tatusiu, widziałeś go tylko, jak leżał na stole. Wygląda jak kupa piór. - Wiesz co, Amanda, masz wielkie szczęście, że masz mamę, która kocha cię tak mocno, żeby zrobić ci kostium Halloweenowy. W Chinach są dzieci, które nie mają takiego szczęścia. - Czy w Chinach w ogóle mają Halloween? – zapytałam.
10
- Jestem pewien, że tak. – Jego uwaga odwróciła się z powrotem do telewizora, kiedy podnosił się dźwięk. Pochyliłam się nad poręczą krzesła, tak obracając ciałem, że patrzyłam w górę, starając się zwrócić uwagę taty z powrotem na mnie. – Może moglibyśmy wysłać im mój kostium Tweety’ego, a ja mogłabym być kowbojką? - Dobry pomysł, ale w Chinach nie wiedzą kim jest Tweety. Nie mają tam Ulicy Sezamkowej. Teraz pozwól mi skończyć oglądanie wiadomości. – Wzrok skupiony miał przed sobą. Odepchnęłam się od podparcia, wstając. – To jest inny ptak, tato. Wyprostowując się, patrzyłam na niego przez kilka sekund, ale on już stracił zainteresowanie moim problemem. Głośno fuknęłam i zacisnęłam usta, odwracając się i odchodząc, wiedząc, że przegrałam kolejną bitwę.
Nareszcie nadszedł dzień Halloween. Wolno nam było w tym dniu przyjść do szkoły w naszych strojach. Tego poranka, gdy weszłam do salonu, dostrzegłam mamę pochylającą się i zbierającą kupkę piór, które oderwały się od mojego kostiumu. Stało się to codziennym rytuałem, co wywoływało we mnie uśmiech i dawało mi nadzieję. Jeżeli pióra nie czepiały się, to nie będzie kurczaka. Może jednak spełnią się moje marzenia bycia kowbojką. Chrząkając, odezwałam się. – Mamo, nie masz nic przeciwko, jeśli nie założę mojego stroju Tweety’ego do szkoły? Nie chcę go zniszczyć przed wieczorem. Położyła na stoliku naręcze piór, szybko wstała i odwróciła się w moją stronę, próbując ukryć za sobą pióra. Nie chciała przyznać faktu, że Tweety miał poważny problem z linieniem. Wahała się przez chwilę, kilka razy przesuwając dłonią po karku, spoglądając na stos piórek. - Pewnie, tak byłoby dobrze. Będę miała czas, żeby trochę go wystroić przed wieczorem. Może pójdziesz do szkoły jako kowbojka. Wspominałaś o byciu kowbojką, prawda? Tylko jakieś tysiąc razy.
Gdy nadszedł czas przygotowania się na cukierek albo psikus, mama przykleiła z powrotem wszystkie pióra do trykotu. Moje marzenia bycia kowbojką zostały zniweczone. Reszta kostiumu Tweety’ego składała się ze starej pary potarganych pantofli, pomalowanych na złoto. Pozostało kilka dodatkowych piór, zatem mama postanowiła, że Tweety potrzebuje opaski. Wtedy przyniosła spory słój śliskiego, neonowo-żółtego makijażu, który byłam pewna, że był naładowany toksynami. Wyglądał jak coś, co miała z lat ’80, kiedy 11
najwyraźniej w porządku było smarowanie swoich dzieci truciznami. Ostatnim dodatkiem upokorzenia była garść brokatu, który na mnie posypała, pokrywając moją głowę, ramiona i klatkę piersiową. Wyglądałam jak owoc miłości Wielkiego Ptaka i Liberace. Nadszedł czas. Próbowałam opóźnić wyjście na tyle, na ile było to możliwe, czekając aż słońce zniknie z nieba. Stwierdziłam, że ciemność będzie moją przyjaciółką. To była ciepła noc, więc nie musiałyśmy z Emily ubierać kurtek. Byłam chętna zaryzykować wysokostopniową gorączkę, aby ukryć ten żółty-pokryty-brokatem koszmar, który na sobie miałam, ale mama nie chciała o tym słyszeć. Emily i ja zawsze robiłyśmy razem cukierek albo psikus. To jej pracą było trzymanie mnie za rękę, dzwonienie do drzwi i mówienie cukierek albo psikus. Ja musiałam tylko zbierać słodycze. W tym roku, ponieważ miała dziesięć lat, Emily chciała iść ze swoimi koleżankami. Mama podjęła, tak jak ja to czułam, bardzo słaby rodzicielski wybór, kiedy pozwoliła Emily pójść z jej koleżankami, zamiast zostać ze mną i podtrzymywać tę świętą tradycję rodzinną. Czy ona w ogóle o mnie nie myślała? Czy ona nie rozumiała, że będę cierpieć z powodu poważnego braku słodyczy, bez Emily u mojego boku? Staliśmy u podnóża podjazdu Deanów, przełknęłam ciężko ślinę, patrząc jak moja siostra odchodzi ze swoimi koleżankami do domu innego sąsiada. Mama musiała wyczuć mój strach, ponieważ przyciągnęła mnie do swojego boku i szepnęła. – Możesz to zrobić, Amando. Jesteś już dużą dziewczynką. Nie ma czego się bać. Twoja siostra miała pięć lat, kiedy zaczęła sama chodzić do drzwi. Ja będę tutaj stała. – Puściła moją rękę i odsunęła się ode mnie. Dalej stałam tam jak wryta w ziemię. Czułam się porzucona i samotna. Nienawidziłam tego. Bałam się potwora otwierającego jedne ze drzwi. Nigdy nie widziałam potwora w naszym sąsiedztwie, ale dla wszystkiego był pierwszy raz. Choć bardzo chciałam, nie potrafiłam poruszyć moimi złocistymi stopami. Czułam jak moja twarz robi się cieplejsza, gdy motylki pojawiły się w moim brzuchu. Byłam zbyt przerażona, aby się ruszyć. Oczy zaczęły szczypać mnie od łez, które się gromadziły. Chociaż mogły być spowodowane trującą substancją rozmazaną na mojej twarzy. Wzięłam głęboki wdech, spuszczając wzrok, próbując znaleźć odwagę, kiedy dostrzegłam mały stos piórek zbierający się u moich stóp. Podążyłam wzrokiem za szlakiem prowadzącym aż do mojego domu. Ulica była pokryta tak wielką ilością piór, że wyglądała jak droga do szczęścia. Gdy podniosłam wzrok, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. W moim kierunku szła Andrea Morgan ubrana w pełny kostium Dorotki, idąc razem z jej małym pieskiem. Spojrzałam przez ramię na mamę, potem na drzwi wejściowe Deanów, po czym znowu na mamę. - Idź, Amanda. Nie bądź dzieckiem – powiedziała mama. 12
Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Musiałam podjąć decyzję. Czas był bardzo istotny. Musiałam nabrać odwagi, podejść do tamtych drzwi i zebrać trochę cukierków zanim odpadnie reszta moich piór, pozostawiając mnie nagą jako Kanarek Tweety. Popatrzyłam na dom Deanów. Widziałam jak moi koledzy szli podjazdem z torbami przepełnionymi rozkosznością. Rozkosznością, której nie będę miała, jeżeli się nie ruszę. Wtedy go zobaczyłam, mojego rycerza w plastikowej zbroi z niebieskimi oczami wyzierającymi spod kaptura razem z odrobinką ciemnobrązowych włosów. Ekscytowałam się za każdym razem, gdy go widziałam. Noah był ode mnie o wiele wyższy. Ja byłam dosyć niska jak na mój wiek. Kilka dzieci w szkole lubiło dokuczać mi z tego powodu, ale nie wtedy, gdy był w pobliżu Noah. Nigdy nie pozwalał, żeby ktoś był dla mnie okropny. Schodził samotnie z podjazdu, kierując się prosto do mnie. Jego torba wyładowana była cukierkami. Gdy doszedł do mnie, chwycił rękaw swojej bluzki i otarł moje łzy. – Nie płacz. - Nie zdobędę dzisiaj żadnych słodyczy. Moje pióra odpadają i zostanę naga na ulicy. – Szlochałam tak mocno, że moje słowa wychodziły jak czkawki. Oboje spojrzeliśmy za mnie. – Widzisz te pióra? - Otwórz twoją torbę. – Noah zaczął zapełniać ją garściami cukierków z jego torby. - Noah, nie musisz oddawać mi wszystkich swoich słodyczy. - Nie daję ci wszystkich. Daję ci połowę. – Uśmiechnął się do mnie i wiedziałam, że wszystko będzie w porządku. Kiedy zrobiliśmy transfer cukierków, złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć mnie do podjazdu Stevensonów. Wyrwałam mu dłoń i zatrzymałam się. – Co ty robisz? - Zamierzam wziąć cię na cukierek albo psikus i pokazać ci, że nie ma czego się bać – odparł. Spojrzałam na Noah i wpatrzyłam się w jego ufne oczy. Nieśmiało wyciągnęłam rękę, a on zaprowadził mnie do następnego domu. Noah podprowadził mnie do drzwi wejściowych i zadzwonił dzwonkiem. Moje serce zaczęło szybciej bić i spociły mi się dłonie. Drzwi otworzyły się powoli i wyszła pani Stevenson, przebrana za dużego, grubego kota. Rozśmieszyła mnie. Noah puścił moją rękę, żebym mogła otworzyć torbę, a on mógł wytrzeć dłoń o swój kostium. Pani Stevenson dała mi dwa kwaśne, jabłkowe lizaki za moją odwagę tego wieczora.
13
Po paru domach i kiedy moja torba była pełna od cukierków, zeszliśmy z Noah ręka w rękę z ostatniego podjazdu. Zatrzymując się na dole, odwróciłam się i pocałowałam go w policzek. - Dziękuję ci, Noah. Uśmiechnął się. – Zawsze zaopiekuję się tobą i upewnię się, że masz słodycze, Tweet. Po raz pierwszy nazwał mnie tym przezwiskiem, które przyczepi się do mnie na zawsze. A pomimo mojego kompletnego zdegustowania kostiumem Kanarka Tweety, nie miałam nic przeciwko byciu nazywaną „Tweet” przez Noah. Tak naprawdę, to kochałam to.
14
Wpis 2 Nieprzewidywalność życia jest do bani. W jednej chwili jedziesz wysoko, a wiatr rozwiewa ci włosy, a w drugiej leżysz na ziemi z twarzą w żwirze.
Zawsze miałam pasję do jeżdżenia na rowerze. Od pierwszej chwili, jak usiadłam na moim czerwonym trójkołowcu, wiedziałam, że jeżdżenie na rowerze to coś dla mnie. Pierwszy rower dla dużej dziewczynki dostałam na ósme urodziny. Był to najwspanialszy rower na świecie. Większość moich koleżanek miało różowe rowery. Mój był żółty. Całkowicie wyleczyłam się z traumy Tweety’ego i żółty stał się moim ulubionym kolorem. Bądź tu mądry. Mój rower był piękny i inny. Nikt inny, kogo znałam nie miał takiego koloru roweru. Frędzle na kierownicy były zrobione z białych, żółtych i srebrnych brokatowych nici. Kosz wiklinowy był biało-srebrny. Białe siedzenie miało srebrne plamki, które wyglądały jakby paliły się, kiedy uderzało w nie słońce. Szprychy przedniego koła były przystrojone białymi i srebrnymi koralikami, a szprychy tylnego koła tworzyły dźwięk, który brzmiał jak motocykl. Tak, byłam twardzielką na żółto-srebrnym rowerze.
Myślałam długo i twardo nad moją decyzją. Nie była łatwa, ale nadeszła pora. Dzisiaj był ten dzień. Był wczesny sobotni poranek. Wyszłam z łóżka, szybko się ubrałam i wybiegłam z pokoju w poszukiwaniu taty. Znalazłam go w salonie, czytał gazetę, popijał kawę i jadł jego zwyczajne sobotnie śniadanie, które składało się z czterech kiełbasek wiedeńskich. Oparłam się o podparcie leżanki taty i zapytałam. – Tatusiu, mogę porozmawiać z tobą o czymś? Gazeta złożyła się i poświęcił mi swoją niepodzielną uwagę. Pochyliłam się jeszcze bardziej i pocałowałam go w policzek. Wyprostowując się, ogłosiłam mocnym głosem. – Dzisiaj jest ten dzień. - Na co, księżniczko? – zapytał. - Żeby usunąć koła – powiedziałam z przekonaniem.
15
Tata znieruchomiał. Odwrócił ode mnie wzrok. Nieznacznie unosząc spojrzenie, położył palce na brodzie i potarł ją w głębokim zamyśleniu. Po kilku sekundach odwrócił się z powrotem do mnie, pytając. – Jesteś pewna? Wciągnęłam głęboki wdech i spojrzałam mu w oczy, mówiąc. – Tak, proszę pana. Złożył gazetę i położył ją na stoliku. Zmarszczył brwi i zacisnął usta, siadając prosto. – Więc zróbmy to – odparł, kładąc rękę na podparciu i kiwając głową ze zgodą. Podniósł się z krzesła i poszedł do garażu po swoje narzędzia, kiedy ja pobiegłam na zewnątrz i stanęłam niecierpliwie przy rowerze. Wpatrywałam się w kółka treningowe, nie potrafiąc uwierzyć, że w ciągu następnych dziesięciu minut będę od nich wolna. Brzęk skrzynki z narzędziami taty wybudził mnie z transu. Kiedy podszedł do roweru, ukucnął i zaczął zabieg chirurgiczny usuwania kół treningowych. Czułam przyśpieszające tętno z każdym obrotem klucza francuskiego. Zaczęłam kołysać się do tyłu i do przodu, ledwo zdolna do powstrzymania podekscytowania. Patrzyłam intensywnie, jak zsunęło się drugie koło i opadło bez życia na podjazd. To była pora. Podekscytowanie, które czułam zaledwie kilka sekund temu szybko zamieniło się w podenerwowanie. Przygryzając dolną wargę, zmarszczyłam brwi. Mrowienie, które zaczęło się w moich palcach u rąk i stóp teraz rozprzestrzeniło się w całym ciele. – Kochanie, jesteś gotowa spróbować? – zapytał tata. - Co? - Jesteś gotowa pojechać? – Wciąż patrząc na bezużyteczne kółka, skinęłam w odpowiedzi. – Wiem, że się boisz, ale możesz to zrobić. Jesteś teraz dużą dziewczynką. – Zebrał swoje narzędzia i zamknął skrzynkę. Wstając, powiedział. – Poza tym twoja siostra była o rok młodsza od ciebie, kiedy przestała używać kół treningowych. - Fajnie – powiedziałam sarkastycznie, nieznaczenie kręcąc głową. Poczułam uścisk w żołądku, słysząc jego słowa. Już byłam rok za Emily. Co jeśli nie będę potrafiła utrzymać równowagi na rowerze i upadnę? Tata będzie mną rozczarowany. Czułam jak tętno w gardle zaczęło mi walić i krople potu spłynęły po moim karku. Wciągnęłam dwa głębokie wdechy, starając się uspokoić. Podnosząc spojrzenie na tatę, rzekłam. – Zróbmy to. Uśmiechnął się. – Pójdzie ci świetnie. Musisz trochę poćwiczyć, żeby być tak dobra jak Emily, ale nie powinnaś mieć problemu. Sprowadziliśmy rower w dół podjazdu. Tata trzymał go mocno, kiedy wsiadałam na niego. Spojrzał mi w oczy, mówiąc. – Jestem tuż obok. Nie pozwolę ci upaść.
16
Wzięłam jeszcze jeden głęboki wdech i powoli go wypuściłam, gdy tata mocował mi kask. Moja prawa stopa mieściła się na pedale. Lekko się oparłam i odepchnęłam lewą stopą. Czułam się dobrze, w kontroli. Wiatr rozwiał moje włosy, jak przyśpieszyłam. Klatka piersiowa wzbierała się dumą, a na twarzy promieniał ogromny uśmiech satysfakcji. Czułam się wyższa, większa i silniejsza, jakbym mogła podbić świat. Krzyknęłam przez ramię. – Spójrz, tatusiu! Robię to! – Nie było od niego żadnej odpowiedzi. Moje wnętrzności zaczęły drżeć, a ręce zaczęły się pocić. Bałam się, że kierownica wyślizgnie się z moich dłoni przez to jakie robiły się mokre. Od razu wcisnęłam hamulce, żeby się zatrzymać. Spojrzałam przez ramię. Zobaczyłam tatę stojącego na końcu podjazdu naszych sąsiadów. Wciągnęłam głęboki, uspokajający oddech. Tata miał na twarzy największy uśmiech na świecie. Odjechałam trzy domy od mojego, bez kół treningowych, samiutka. Promienny uśmiech przeszedł po mojej twarzy. Gdy wracałam do niego, zaczął klaskać i krzyczeć radośnie. – Udało ci się, księżniczko! Gratulacje! Zeskoczyłam z roweru, opuściłam podpórkę i pobiegłam najszybciej jak mogłam w ramiona taty. Uniósł mnie i pocałował w policzek, po czym mnie postawił. Podczas gdy pławiłam się w dumie mojego ojca, Emily zbliżyła się do nas na jej szybkim, jasnoczerwonym rowerze. Przejechała dwa razy na tylnym kole, kiedy śmignęła obok nas. Zawsze uwielbiała się popisywać. Zrobiła kilka okrążeni i zatrzymała się z piskiem opon przed nami. – Co się dzieje? – zapytała Emily. - Amanda właśnie miała pierwszą jazdę bez kół treningowych – wyjaśnił tata. - Dobrze. Najwyższy czas, żebyś przestała być takim dzieckiem, Manda – powiedziała. Jedynie spojrzałam na nią przymrużonymi oczami. – Nie wściekaj się. Tylko się droczę. – W tamtym momencie najlepsza przyjaciółka Emily, Erica, podjechała na jej rowerze. - Chodź, Em. Musimy jechać do Shelly. Ma nam coś ważnego do powiedzenia – rzekła Erica. Emily cofnęła się rowerem i pojechała ulicą, jadąc na jednym kole i krzyknęła do nas przez ramię. – Na razie! Podziwiając umiejętności rowerowe Emily, tata powiedział. – Widzisz jak dobrze jeździ twoja siostra, księżniczko? Być może jednego dnia będziesz tak świetna jak ona. Już zdążył zwrócić całą swoją uwagę na Emily, przegapiając moje przewrócenie oczami.
17
Minęły dwa tygodnie odkąd porzuciłam koła treningowe. Każdego dnia nie mogliśmy się doczekać z Noah, żeby wrócić do domu, odrobić zadanie domowe i ruszyć w drogę. Wolno mi było jechać do domu Porterów, który znajdował się trzy domy ode mnie. Noah mógł jeździć po całym naszym sąsiedztwie. Jeździł na swoim Schwinnowym czerwono-czarnym BMXie już od ponad roku i był w tym wspaniały. Nie tylko umiał jeździć na przednim i tylnym kole, ale także potrafił zrobić skok króliczy, prowadzić kierownicę jedną ręką i przeskoczyć przez kilka pojemników na śmieci. Noah był taki fajny. Ja nie byłam fajna. Wyraźnie pokazywał to fakt, że miałam osiem lat i jechałam na rowerze bez kół treningowych dopiero od dwóch tygodni. Zadowalałam się jeżdżeniem do domu Porterów, ale po dwóch tygodniach zjadała mnie pokusa, żeby pojechać dalej. Codziennie błagałam mamę, żeby pozwoliła mi pojechać za zakręt, do domu Noah. Wciąż mi odmawiała, bo jeździłam bez kół treningowych przez krótki czas. Jeszcze nie chciała puszczać mnie dalej. Wiedziałam, że Noah zaczynał mieć dosyć jeżdżenia w kółko po tym samym kawałku ulicy, w którym byłam zamknięta. Nie skarżył się, ale nigdy nie potrzebowaliśmy słów, żeby wiedzieć co myślało albo czuło drugie. - Tweet, nie martw się tym. Naprawdę. Nadal mogę ćwiczyć moje triki. Twoja mama za niedługo pozwoli ci pojechać do mojego domu. Już naprawdę dobrze jeździsz. Za niedługo, ale dla mnie nie dość szybko. Miałam swędzące miejsce, które musiało być podrapane. Jechałam obok niego, mówiąc cicho. – Zróbmy to. - Zróbmy co? – zapytał skonsternowany. - Pojedźmy do twojego domu. - Nie sądzę, że to taki dobry pomysł. Twoja mama będzie zła i będziemy mieć kłopoty. - Nigdy się o tym nie dowie. Pojedziemy tylko jeden raz, a potem od razu wrócimy. Prooooszę, Noah. Powiedziałeś, że naprawdę dobrze jeżdżę. Odwrócił wzrok, po czym znowu spojrzał na mnie, mówiąc. – Pojedziemy do mojego domu i wrócimy, ale to wszystko. – Potaknęłam z podekscytowaniem głową, zgadzając się ze wszystkim, co wychodziło z jego ust. – Jeden raz. Poważnie, Tweet. Obiecaj mi. - Obiecuję – odparłam, jednocześnie robiąc krzyżyk na sercu.
18
Upewniliśmy się, że moja mama nie spoglądała przez żadne z okien. Potem zaczęliśmy jechać. Uczucie było takie samo jak przez ostatnie dwa tygodnie, dopóki nie minęliśmy domu Porterów. Zaczęło narastać podniecenie. Naprawdę to robiłam. Adrenalina przepływała przez moje żyły, jak serce obijało się o żebra. Noah jechał przede mną, upewniając się, że droga była pusta. Skręciliśmy za rogiem. Wiatr rozwiewał moje włosy. Było niesamowicie, jakbym latała. Noah podjechał do mojego boku, wołając radośnie. – Radzisz sobie fantastycznie, Tweet! Prawie jesteśmy przy moim domu. Odjechał, wracając na miejsce na przodzie. Byłam szczęśliwa, wiedząc, że Noah był ze mnie dumny, nie było lepszego uczucia na świecie. Wtedy to się wydarzyło. Nie wiem, co zrobiłam, ale niespodziewanie zatrząsała się kierownica i straciłam kontrolę nad rowerem. W ułamku sekundy leżałam twarzą na drodze. Nogi skręciły się wokół roweru. Noah musiał spojrzeć do tyłu i zobaczyć, że już za nim nie jechałam. Usłyszałam jego krzyk. – Tweet! Podjechał do mnie tak szybko, jak to możliwe, zeskoczył z roweru i pozwolił mu opaść na ziemię. Zaczęły piec mnie wnętrza dłoni i czułam skapującą krew z mojej lewej nogi. Usłyszałam spanikowany głos Noah. – Trzymaj się, Tweet. Jestem tutaj. Możesz się ruszyć? Powoli odsunął rower od moich splątanych nóg i odrzucił go na bok. Klęknął obok mnie i pomógł mi usiąść. Zaczęły wypływać ze mnie łzy i szlochy. Wydawało mi się, że moje ręce płoną. Uniosłam je, kiedy Noah na nie podmuchał, próbując je schłodzić. Mój lewy policzek był poczerwieniały i pokryty brudem oraz żwirem. Chwytając dół bluzki, starł z niego ile mógł. Moje lewe kolano było gorszą ofiarą. Skóra była całkowicie zdarta i zwisała po boku. Kolano pokryte było jasnoczerwonym ciałem i sączyła się z niego krew. Kiedy na nie spojrzałam, rozpłakałam się jeszcze mocniej. Noah objął mnie ramieniem, starając się mnie uspokoić. Przytulając mnie, szepnął. – Strasznie przepraszam, Tweet. Powinienem był zostać z tobą. Zajmę się tobą. Obiecuję. Możesz iść? Pomógł mi spróbować wstać. Oparłam ciężar na lewym kolanie, a wtedy ból przeszył mnie jak nóż i kolano się poddało. Trudno było powiedzieć coś przez mój szloch. – Nie mogę iść. Za bardzo boli. Musieliśmy zejść z ulicy, więc Noah pomógł mi dokuśtykać do podwórka sąsiadów i usiadłam na trawie.
19
- Nic ci nie będzie, jak pójdę po twoją mamę? Gorączkowo potrząsnęłam głową. – Nie, nie, nie, nie możesz powiedzieć mojej mamie. Proszę, Noah. Zabierze mi rower i uziemi mnie na zawsze. – Wstrzymałam oddech, czekając z niepokojem, gdy podejmował decyzję. W następnej chwili poczułam jego lewe ramię pod kolanami, a prawe pod plecami, jak podniósł mnie z ziemi. – Złap mnie za szyję. Zrobiłam, co kazał. Oparłam głowę o jego bark, gdy Noah niósł mnie ulicą. – Nie jestem dla ciebie zbyt ciężka? – zapytałam. Nadal byłam o wiele mniejsza od Noah, lecz troszeczkę urosłam przez ostatni rok. - Jesteś lekka jak piórko – powiedział, uśmiechając się do mnie. - Gdzie idziemy? - Do mojego domu, mamy apteczkę. Rodzice Noah byli na podwórku, pracując w ogródku, więc mogliśmy wślizgnąć się do jego pokoju niezauważeni. Delikatnie posadził mnie na swoim łóżku i wyszedł po apteczkę. Gdy siedziałam, czekając na powrót Noah, milion myśli przebiegało przez moją głowę o tym, jak ukarze mnie mama, jeżeli dowie się o tym ona albo tata. Odgłos otwieranych drzwi sypialni oderwał mnie od rozmyślań zbliżającego się nieszczęścia. Noah zamknął cicho drzwi i usiadł przede mną na łóżku. Spojrzał na moje kolano. Kiedy podniósł wzrok, jego oczy wyglądały na wilgotne. Pochylił się i objął mnie ramionami, gdy ja otoczyłam rękoma jego talię. - Dziękuję, Noah – wyszeptałam. - Za co? – zapytał w moje włosy. - Za zaopiekowanie się mną. Ocierając oczy, usiadł z powrotem na łóżku i zaczął łagodnie oczyszczać moją twarz wacikiem ze środkiem odkażającym. Gdy alkohol dotknął mojej obdartej skóry, skrzywiłam się z bólem. Widziałam jak Noah wzdrygał się za każdym razem, jak zaczynał ocierać moją twarz. - Obiecuję, że już nie pozwolę, żeby znowu stało ci się coś złego, Tweet. Posłałam mu słaby uśmiech. Wziął kolejny wacik i oczyścił moje ręce oraz kolana, mocno starając się, żeby nie sprawić mi bólu. Jak skończył, moje ręce i twarz już nie wyglądały źle. Zniknęło wiele czerwoności i palenia. Moje kolano było poważniejszym urazem. Noah delikatnie nałożył maść odkażającą i 20
duży plaster. Zostałam w jego pokoju, kiedy wyszedł odłożyć apteczkę. Wydawało mi się, że minęło wiele czasu, zanim wrócił. W końcu drzwi się otworzyły i westchnęłam z ulgą. – Gdzie ty byłeś? Nie było cię przez jakąś godzinę. Potrząsając głową, spojrzał na mnie z uśmieszkiem. – Nie było mnie przez jakieś dwadzieścia minut. Musiałem iść po nasze rowery. Potem mama zatrzymała mnie w kuchni, kiedy brałem to dla ciebie. – Trzymał ogromny kawałek czekoladowego ciasta z wbitym w niego widelcem. Podał mi go. – Chciała wiedzieć, co kombinuję. - Co jej powiedziałeś? – zapytałam z ustami pełnymi ciasta i lukru. - Że tutaj jesteś. Wtedy chciała wiedzieć czy zostajesz na kolację. Tata smaży hamburgery. - Muszę zadzwonić do mamy i dać jej znać, że tutaj jestem, i zapytać czy mogę zostać. – Czułam łzy osiadające za oczami. Bałam się, że mama będzie wiedzieć, że coś jest nie tak w chwili, kiedy usłyszy mój głos. - Nie musisz do niej dzwonić. Mama powiedziała, że sprawdzi czy będzie w porządku, jeżeli zostaniesz. Wydałam kolejne głębokie westchnięcie. To kupowało mi trochę więcej czasu, żeby moje kolano poczuło się lepiej i żeby czerwoność zniknęła z moich rąk i twarzy. Dostrzegłam wpatrującego się we mnie Noah, kiedy jadłam ciasto. Wyciągnęłam do niego widelec. – Chcesz trochę? - Nie, potrzebujesz go bardziej ode mnie. Przysunęłam go bliżej w jego kierunku. – Weź trochę – nalegałam. Łapiąc widelec, wziął duży gryz, podczas gdy trzymałam mu talerz. Wymienialiśmy się widelcem, dopóki ciasto nie zniknęło. Po odłożeniu talerza Noah położył się na łóżku, splatając palce za głową. – Czujesz się lepiej? - Tak. O wiele lepiej – powiedziałam mu. - Dobrze. Stwierdziłem, że to może pomóc. - Co? - Ciasto czekoladowe. - A to dlaczego? – zapytałam z ciekawością. Noah uśmiechnął się. – Ponieważ czekoladowe ciasto zabiera ból i wszystko polepsza. 21
Wpis 3 Twój świat zmienia się w jednej chwili, gdy widzisz kogoś przez cudze oczy.
Byliśmy na ostatniej rozgrywce baseballu tego sezonu. Noah był gwiazdą w miastowej lidze, Tygrysach. To był jego ostatni rok gry dla nich. Za kilka miesięcy zaczynaliśmy pierwszy rok w liceum. Noah był świetnym graczem baseballu, więc nie było żadnych wątpliwości, że dostanie się do drużyny liceum. Zakres mojej wiedzy o baseballu praktycznie nie istniał. Od zawsze przychodziłam na te rozgrywki. Można by pomyśleć, że przynajmniej zachowałam jakieś informacje w pamięci. To powinien być ulubiony czas w przeszłości Amerykana. Byłam Amerykanką, a to nigdy nie był mój ulubiony czas. Przychodziłam tylko dlatego, żeby wspierać i kibicować mojemu najlepszemu przyjacielowi. Noah zaczął grać w baseball, kiedy miał cztery latka i szybko zakochał się we wszystkim, co było związane z baseballem. Chociaż nigdy nie zrozumiałam tej gry, nie było lepszego sposobu na spędzanie soboty, niż obserwowanie Noah na boisku. Baseball sprawiał, że był szczęśliwy i podekscytowany. Kochałam patrzeć na niego. Warto było przesiadywać grę, której nie rozumiałam, żeby zobaczyć jak wiele dawała mu radości. Postanowiłam zaprosić na mecz Beth Sanders, moją potencjalną nową przyjaciółkę. Jej rodzina przeprowadziła się do naszego sąsiedztwa trzy tygodnie temu. Wciąż była na okresie próbnym przyjaźni. Nawet nie przedstawiłam jej jeszcze Noah. Jak do tej pory radziła sobie całkiem dobrze. Miała egzotyczny wygląd z jej ciemną opalenizną, długimi czarnymi włosami i szmaragdowymi zielonymi oczami. Miała naprawdę ostre rysy twarzy, jej nos, kości policzkowe i szczęka były wyraźnie zarysowane, w przeciwieństwie do mnie. Moja twarz była okrągła, a policzki były pulchne, przynajmniej tak sądziłam. Beth była wyższa i szczuplejsza ode mnie, a jej nogi dłużyły się na milę. Fajnie było spędzać z nią czas, miała lekkiego fioła na punkcie chłopców, ale zdecydowanie nie była na drodze do pozostania Królową Dziwkowa. - Wow, pokocham tutejsze życie. Te miejsce roi się od przystojniaków – powiedziała Beth, kiedy niosłyśmy jedzenie do naszych miejsc. – Kto to jest?! Odwróciłam się do boiska. – Kto? - Pałkarz, Stewart. - To mój Noah.
22
- Twój Noah? Myślałam, że masz tylko starszą siostrę, a twoje nazwisko to Kelly. - Nie brat, najlepszy przyjaciel – odparłam. - Twój najlepszy przyjaciel? – Ściągnęła twarz ze zdezorientowaniem. – Nie możesz mieć faceta jako najlepszego przyjaciela. - Czemu nie? - To nienaturalne. Dziwne – powiedziała, zaciskając usta w prostą linię. Trudno było mi myśleć, że było coś nienaturalnego czy dziwnego w mojej przyjaźni z Noah. Wszystko, co robiliśmy zawsze wydawało się najnaturalniejszą rzeczą na świecie. Beth dalej się rozwodziła. - …a zwłaszcza nie możesz mieć faceta, który tak wygląda jako najlepszego przyjaciela. - Faceta, który tak wygląda? O czym ty mówisz? - Nie mów mi, że nie zauważyłaś jaki on jest gorący? - Nigdy o tym nie myślałam. Fuknęła. – Nie wierzę ci – zamilkła na chwilę. – Jesteś lesbijką? - Nie! - Pytam tylko dlatego, że lesbijka jest jedynym typem kobiety, która nie uważałaby Noah za seksownego. - Nie wiem czy ty i ja zostaniemy przyjaciółkami – powiedziałam ze śmiertelną powagą. Uśmiechnęła się do mnie. – Och, daj spokój. Spójrz na niego. Jego ciało jest szalone. - Myślę, że ty jesteś szalona. - On jest idealnym trójkątem. Szerokie barki, wąska talia, niesamowita dupa. - Zaczynam myśleć, że ty jesteś niesamowitym dupkiem. – Stawałam się bardziej niż trochę rozdrażniona tym, jak mówiła o Noah. - Nawet nie doszłam do jego ramion i nóg. – Była niemal zdyszana. Uniosłam rękę, mając nadzieję, że zatrzymam jej potok słów. – Skąd go znasz? – zapytała bez tchu. - Dorastaliśmy razem. Nie było w moim życiu dnia, którego z nim nie spędziłam. Nasze rodziny jeździły nawet razem na wakacje. - Gdzie on mieszka? – Beth robiła się zbyt dociekliwa na temat Noah. 23
Zmrużyłam na nią oczy, nie odpowiadając. - Mieszka w naszej dzielnicy? – Milczałam. – O! Mój! Boże! On mieszka w naszej dzielnicy. Czemu nas sobie nie przedstawiłaś? Ukrywałaś go przede mną. Musisz nas sobie przedstawić. Gdy zaczęła gadać o Noah, jej słowa wychodziły z szybkością karabinu maszynowego, ledwo co za nią nadążałam. Mówiła tak szybko i z takim podekscytowaniem, że chciałam walnąć ją w gardło, żeby zwolnić jej tempo. - Ta. Zrobię to za naprawdę niedługo – powiedziałam sarkastycznie, wywracając oczami. Nie znałam Beth wystarczająco dobrze, żeby ją oceniać, ale wyglądało na to, że potrzebowała jakichś leków. - Daj spokój, Amanda. Muszę zobaczyć czy jego przód jest tak niesamowity jak tył. Spojrzałam na nią z irytacją, kręcąc głową. Przez resztę gry Beth siedziała tam nie tylko patrząc pożądliwie na Noah, ale na każdego faceta, którego uznała za gorącego, czyli większość drużyny. Uważała, że nawet trener Sawyer był seksowny, a był stary. Musiał mieć przynajmniej czterdziestkę. Rozgrywka dobiegała prawie końca. Nadeszła kolej Noah. Wynik był remisowy. Jeżeli zdobędzie punkt tym biegiem, Tygrysy będą po raz pierwszy czempionami miastowej ligi. Tłum ucichł. Miotacz poczekał kilka sekund, po czym rzucił szybką piłkę prosto w Noah. Dźwięk kija baseballowego uderzającego o piłkę był taki głośny, że brzmiało jakby wystrzeliła armata. Noah odrzucił kij i ruszył, biegnąc szybciej niż kiedykolwiek widziałam. Okrążył pierwszą bazę, potem drugą i trzecią. Rzucił się stopami na końcową bazę. Kiedy sędzia wykrzyknął „BEZPIECZNY!!” mój Noah stał się legendą miastowej ligi, prowadząc jego Tygrysów do pierwszego zwycięstwa. Tłum oszalał, skacząc i wiwatując. Wstałam i spojrzałam na boisko, patrząc jak nadbiegli do Noah jego koledzy z drużyny, podnieśli go i sadzając na swoich barkach. Zaczęli wyśpiewywać „STE-WART! STE-WART! STEWART!” odwracając go do podekscytowanego tłumu. Beth sapnęła. – O tak. Jego przód jest definitywnie tak niesamowity jak tył. Rzuciłam przeszywające spojrzenie w jej kierunku. Okrzyki robiły się głośniejsze i tłum zaczął śpiewać „STE-WART!”, a Noah spojrzał na trybuny. Spotkał się z moim spojrzeniem. Miał na twarzy największy uśmiech, pasujący do mojego. Zdjął swoją czapkę i pomachał nią w powietrzu, patrząc na mnie przez cały czas. Był jedynym, którego widziałam tam na boisku, a on patrzył na mnie, jakbym była jedyna na
24
trybunach. Ciepło przepłynęło przez moje ciało, jak wpatrywałam się w niego. Naprawdę przyjemnie się na niego patrzyło. Byłam pochłonięta dumą i radością, które do niego czułam. Beth się myliła. Nie ma nic nienaturalnego ani dziwnego w związku, który dzieliliśmy z Noah. Zeszłyśmy z trybuny i poszłyśmy do boiska, gdzie stał Noah. Już zebrał się wokół niego duży tłum, ściskając mu rękę albo klepiąc go po plecach z gratulacjami. Stanęłam na boku z Beth. Chciałam patrzeć na niego, gdy cieszył się ze swojej chwili. Po kilkunastu minutach tłum zaczął się przerzedzać. Noah popatrzył poza kilkoma osobami i dostrzegł mnie. Uścisnął jeszcze kilka dłoni, ale ani na chwilę nie oderwał ode mnie wzroku. Gdy do mnie podszedł, natychmiast otoczył mnie ramionami w pasie i podniósł mnie z ziemi. Obrócił mną parę razy, sprawiając, że zapiszczałam. - Możesz w to uwierzyć, Tweet? Zwycięzcy ligi! – Promieniowała od niego ekscytacja. Poczułam przechodzący przeze mnie dreszcz, kiedy moje ciało zsunęło się po jego ciele, gdy stawiał mnie na ziemi. Przełknęłam ciężko ślinę, łapiąc równowagę. - Wiem. Gratulacje! Dokonałeś tego! Jestem z ciebie taka dumna. Ściągnął swoją czapkę i położył ją na mojej głowie. Była mokra od potu, ale nie obchodziło mnie to. Uśmiechałam się do niego promiennie przez kilka sekund, zanim zostałam zaskoczona przez chrząknięcie. - Och, Noah, to jest Beth. Dopiero co się przeprowadziła… - urwałam. Nie byłam pewna dlaczego nie powiedziałam mu, że mieszkała w naszym sąsiedztwie. Nie starałam się utrzymać tego w sekrecie. Poza tym Beth ostatecznie sama mu powie, gdzie mieszka. Po prostu nagle czułam się wobec niego bardzo opiekuńczo. Nie podobał mi się sposób w jaki na niego patrzyła czy jak o nim mówiła. Beth będzie musiała znaleźć sobie własnego Noah. Ten był zajęty i był mój.
25
Wpis 4 Przyjaciel to ktoś, kto zna piosenkę w twoim sercu i gotów jest ci ją zaśpiewać, kiedy sam zapomnisz słowa. – Autor Nieznany (Cholera, chciałabym to napisać.)
- Co sądzisz? – zapytał Noah, kiedy siedzieliśmy przy stole piknikowym w dzielnicowym parku. Stał on się ‘naszym miejscem’. Był koniec wakacji letnich. O tej porze w następnym tygodniu, oficjalnie będziemy licealnymi pierwszoklasistami. Chciałam cieszyć się z każdej minuty dzisiejszego wieczoru, bo kiedy zacznie się szkoła, czas tutaj spędzany będzie ograniczony. Uwielbiałam przychodzić do ‘naszego’ miejsca w nocy. Dzisiaj był lekki wiaterek, dlatego nie było tak gorąco. Świerszcze cykały w drzewach wokół nas i można było usłyszeć co jakiś czas plusk wody ze stawu, gdy przepływały tam kaczki. Noah siedział bardzo blisko mnie. Oboje mieliśmy na sobie krótkie spodenki i dotyk naszych stykających się nagich ud był czymś nowym i ekscytującym. Zauważyłam tuż przed latem, że stał się wobec mnie bardziej uczuciowy. Noah zawsze był słodki, ale ostatnio częściej mnie przytulał, częściej trzymał mnie za rękę i siadał bliżej mnie. Podobało mi się to. Bardzo. Moje ciało drżało za każdym razem, gdy był tak blisko mnie. Dzieliliśmy się jego słuchawkami, słuchając muzyki. Oboje byliśmy wielkimi fanami muzyki; alternatywnej, niezależnej, punka, rocka, itd. Muzyka naszego ulubionego zespołu, Lifehouse, pulsowała przez słuchawki. - Są świetni – powiedziałam, kołysząc się na boki z zamkniętymi oczami, pozwalając muzyce przelewać się przeze mnie. – Cała płyta jest wspaniała. Piosenka ‘Everything’ to moja ulubiona. - Moja też. Przypomina mi ciebie – rzekł. Zerknęłam na niego szybko, niepewna czy usłyszałam to, co myślałam. Spuściłam wzrok i znowu zamknęłam oczy. Kiedy piosenka się skończyła, spojrzałam na Noah i spostrzegłam, że wpatruje się we mnie z lekkim uśmiechem. - Z czego się uśmiechasz? – spytałam. - Z ciebie, lubię patrzeć jak słuchasz muzyki. Zatracasz się w niej.
26
Złączyły się nasze spojrzenia i wessałam dolną wargę, przejeżdżając po niej zębami. Poczułam ciepły rumieniec wpływający na moje policzki. Uśmiechnęłam się do niego, oddając mu słuchawkę. - Myślisz, że wyjadą za niedługo na trasę? Noah wzruszył ramionami. – Być może. - Jeżeli przyjadą do miasta, musimy iść ich zobaczyć. Założę się, że są niewiarygodni na żywo. Niespodziewanie zeskoczył ze stolika i stanął przede mną. Sięgając do tylnej kieszeni bojówek, wyciągnął dwa bilety i przytrzymał je przede mną. Próbował się opanować, ale uśmiech na jego twarzy powiększał się i robił bardziej uroczy z każdą sekundą. - Performing Arts Center, za trzy tygodnie, ty i ja, Tweet – powiedział z podekscytowaniem. Zajęło mi chwilę zarejestrowanie tego, co właśnie powiedział. To byłby pierwszy nasz koncert w życiu. Trudno było powstrzymać moją ekscytację. - Żartujesz?! - Nie. Podskoczyłam i wleciałam w jego ramiona, powodując że zatoczył się do tyłu i upadł na ziemię, a ja wylądowałam na nim okrakiem. Nie mogliśmy złapać tchu, zaśmiewając się. - Noah Stewarcie, jesteś najlepszejszym przyjacielem, jakiego mogłaby mieć dziewczyna. - Jestem całkiem niesamowity, prawda? – Posłał mi flirciarski uśmieszek, a mi roztopiły się wnętrzności. - Tak, jesteś – odparłam cicho. Leżeliśmy tam tak blisko siebie, że nasze nosy niemal się dotykały, jak raz jeszcze połączyliśmy się wzrokiem. Noah miał najcudowniejsze oczy. Były jasnoniebieskie i tak jasne, że wyglądały, jakby były podświetlone od tyłu. Chciałabym mieć takie oczy. Moje miały dziwny kolor. Mama zawsze twierdziła, że są turkusowe. Jakim kolorem jest turkus? Mogę was zapewnić, że kolor turkusowy jest najmniej używaną kredką. Zdałam sobie sprawę, że zapewne od razu powinnam zejść z Noah, ale tego nie zrobiłam. Wydawało się, że doskonale pasowało mu to, że na nim leżałam. Moje ręce przyciśnięte do jego torsu poinformowały mnie jak silne było jego ciało pod koszulką. Granie w baseball odkąd byliśmy małymi dziećmi było dla niego bardzo, bardzo dobre. Również 27
czułam jaki był podekscytowany. Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego przytkniętego do mnie. O dziwo, nie bałam się. Wydawało się to być właściwe. Spojrzałam na jego usta. Gdy zobaczyłam jak jego język wysunął się nieznacznie i przejechał po jego dolnej wardze, ciepłe uczucie opanowało moje ciało. Motylki w moim brzuchu robiły gwiazdy. Nasz oddech przeszedł z płytkiego i szybkiego, do głębokiego i wolnego. Nie byłam dokładnie pewna, co się działo. Noah był moim najlepszym przyjacielem. Zawsze czułam podekscytowanie, kiedy go widziałam i chciałam spędzać z nim cały swój czas, ale to co czułam było czymś więcej niż wcześniej doświadczałam. Wzrok Noah opadł na moje usta, powoli przesunął się po mojej twarzy i powrócił do moich oczu. Unosząc rękę, odsunął niektóre pasma włosów, które obramowały moją twarz. Policzek i ucho zamrowiły mnie, kiedy musnęły je czubki jego palców. - Byłeś niezwykle pewny siebie, zdobywając te bilety bez zapytania mnie najpierw. Co gdybym nie chciała z tobą iść? – zapytałam, drażniąc się z nim. Mój głos był taki cichy, że prawie brzmiał jak szept. - Niemożliwe. Zbyt dobrze znam moją dziewczynę – odparł, uśmiechając się do mnie. Uwielbiałam, kiedy nazywał mnie jego dziewczyną. Odchrząknął, po czym powiedział. – Może lepiej wstańmy. - Och. Tak. Przepraszam za to. – Różowy rumieniec zalał moje policzki. Zsunęłam się z ciała Noah i usiadłam obok niego. On nie od razu wstał. Chyba potrzebował trochę czasu na uspokojenie się, tak jak ja. Kiedy podniósł się, wyciągnął do mnie ręce i pomógł mi wstać z ziemi. Gdy stałam już na nogach, przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej i powiedział. – Było fajnie. Co byś zrobiła za bilety na koncert Green Day? – Miał uśmieszek na twarzy. Połączenie naszych ciał przyciśniętych razem, jego jasnoniebieskich oczu i tego uśmieszku sprawiło, że zakręciło mi się w głowie i moje ciało doświadczało uczucia, do których nie byłam przyzwyczajona. Nie byłam pewna czy to były moje szalejące hormony, czy Beth ciągle pożerająca wzrokiem Noah, ale zaczęłam patrzeć na niego inaczej. Nie podobało mi się, jak na niego patrzyła czy mówiła o częściach jego ciała. Te nowe uczucia były dla mnie dezorientujące. Wiedziałam, że kiedy z nim byłam, czułam się podekscytowana, szczęśliwa i bezpieczna. Gdy nie byliśmy razem wydawało mi się, że brakowało mi części mnie. Ponieważ dzieliliśmy razem wszystkie nasze pierwsze razy, sądzę, że to naturalne, iż moim pierwszym zauroczeniem jest Noah. Chociaż jego ciało zareagowało, kiedy na nim leżałam, wiem, że nastoletni chłopcy robią się tacy z byle powodu. To były po prostu
28
hormony wpływające do jego penisa, które sprawiły, że w taki sposób zareagował. Noah widział mnie jako przyjaciółkę, nie dziewczynę. Poza tym wiedziałam, że nie byłam dla niego odpowiednią dziewczyną. Nie było we mnie nic specjalnego. Byłam przeciętnego wzrostu. Moje rysy były w porządku. Mówiono mi, że jestem urocza. To pewnie przez okrągłą twarz i nadęte policzki. Jak byłam dzieckiem, krewni zawsze chcieli szczypać mnie w policzki z jakiegoś powodu. Miałam trochę krągłych kształtów. Kilka miesięcy temu moje piersi postanowiły niespodziewanie się pojawić. Rozwijały się wolno i stopniowo. Wtem jednego dnia, ta da, miałam piersi. Nie były duże, nie były małe, były przeciętne. Moje włosy do ramion były ciemnobrązowe, tak jak Emily, lecz nie tak jedwabiste i błyszczące jak ciągle były jej włosy. Moja skóra była blada, niepodobna do całorocznej złotej opalenizny cery mojej siostry. No i były jeszcze moje dziwaczne, turkusowe oczy, powodujące, że wiele spojrzeń kierowało się w moją stronę. Noah zasługiwał na doskonałość, bo on taki był, a ja byłam tak daleka od ideału jak mogłam być. Dodatkowo byliśmy najlepszymi przyjaciółmi i nigdy nie chciałam, aby to się zmieniło.
Pierwszy tydzień liceum był niewyraźną plamą. Byłam onieśmielona nowymi zajęciami oraz nowymi nauczycielami, ale kiedy pierwszo dniowe zdenerwowanie zniknęło, wszystko się ułożyło. Miałam dwie lekcje z Noah, trzy z Beth i wszyscy dzieliliśmy ten sam czas lunchu. Życie licealne szło całkiem dobrze do czasu, aż nadjechała Intruzka. Był już prawie koniec lunchu. Noah siedział obok mnie, przeglądając notatki na następną lekcję. Naprzeciwko nas siedziała przy stole Beth, która rozwodziła się na temat każdego ładnego chłopaka, który przechodził obok, kiedy nie zerkała na Noah. Nie sądzę, że ta dziewczyna kiedykolwiek się zamyka, zwłaszcza na temat facetów. Każda szkoła ma własną wersję jej. Nasza wersja właśnie weszła na stołówkę. Intruzka była chodzącym banałem. Była wysoka, jasnowłosa, niebieskooka, bardzo kształtna, i ku mojemu zdziwieniu, skierowała się do naszego stolika. Jej oczy natychmiast skupiły się na Noah. Duży, przebiegły uśmiech powoli wkradł się na jej zbyt błyszczące wargi. Instynktownie wiedziałam, że była kłopotem i będziemy śmiertelnymi wrogami. Była wielce świadoma swoich atutów i bezwstydnie je pokazywała. Jej bluzka i dżinsy były obcisłe i nisko wisiały. Jej obcasy i piersi były wysoko. Kiedy szła, podskakiwała każda część jej ciała. Raz czytałam artykuł w Cosmo mówiący, że faceci lubili dziewczyny z podskakującymi częściami. Intruzka była ekstremalnie podskakująca. Żadna część mojego ciała nie podskakiwała. Było kilka części, które potrząsały się. Nigdy nie czytałam artykułu o
29
chłopakach lubiących potrząsające się ciała. Zerknęłam na Noah i zastanawiałam się czy lubił podskakiwacze, czy potrząsacze. Dalej patrzyłam jak jej włosy, cycki i tyłek podskokiem przeszły przez stołówkę. Im bliżej była naszego stolika, tym mocniej zaciskał się węzeł w moim brzuchu. Czułam się jakby imadło zaciskało się wokół moich jelit. Gdy dotarła do nas, poczułam lodowaty dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa. - Yay, znalazłam was! – odezwała się. - Hej, Brittani, zajęłam ci miejsce – powiedziała Beth, wyciągając krzesło obok niej, aby usiadła na nim Intruzka. Co do jasnej ciasnej?! Czy Beth straciła rozum? Intruzka opadła na miejsce obok Beth i ustawiła się dokładnie przed Noah. Gapiła się na niego, próbując przyciągnąć jego uwagę. Kiedy to nie podziałało, głośno odchrząknęła, mając nadzieję, że na nią spojrzy. Noah w końcu podniósł wzrok z notatek, zaskoczony, że ktoś siedział przed nim i patrzył się na niego. Wyciągnęła rękę, wnętrzem dłoni do dołu, jakby oczekiwała, że ją pocałuje. – Jestem Brittani Monroe. Przestawiła się tak, jakby wygłaszała ważne i wstrząsające ogłoszenie. Jej południowy akcent był tak gruby i słodki, że czułam jak moje zęby gniją z każdym jej słowem. Skonsternowany Noah wziął jej dłoń za palce i uścisnął je. – Um… cześć. Je jestem Noah Stewart. Spojrzał na mnie z podniesionymi brwiami, jakby sprawdzał czy zrobił to, co miał zrobić. Zasznurowując usta, odwzajemniłam jego spojrzenie bez słowa. Zaczęłam bębnić palcami prawej ręki o stolik, przygryzając paznokieć lewego kciuka. Ta laska była niewiarygodna. W ogóle mnie nie zauważyła ani nie spojrzała czy powiedziała słowa do Beth odkąd usiadła. - Bardzo miło jest mi cię poznać, Noah. Cieszę się, że Beth zaprosiła mnie abym dołączyła do was na lunchu. – Noah przeskakiwał wzrokiem pomiędzy mną i Intruzką. Przestałam bębnić i przygryzać paznokieć na tyle długo, żeby posłać Beth zabójczo nieprzyjemne spojrzenie. Widziałam, że dostała wiadomość po strachu, które przemknął po jej twarzy. - Um… Brittani, to jest moja przyjaciółka Amanda. – Głos Beth był drżący. Intruzka nie odrywała wzroku od Noah. Jej ton był bezbarwny, gdy w końcu dostrzegła moje istnienie. – Hej. 30
Przysunęła się do przodu i oparła piersi na stole, pokazując Wielki Kanion jej dekoltu. – Czego się uczysz, Noah? Powierciła się trochę na krześle, zgniatając jeszcze bardziej swoje piersi. Wzrok Noah wylądował dokładnie tam, gdzie chciała. Wielki Kanion musiał mieć hipnotyczną moc, ponieważ Noah wydawał się nie móc odwrócić od niego oczu. Nie potrafiąc już tolerować tej podróży zwiedzającej, walnęłam go łokciem w żebra. – Au! Za co to było? – zapytał, masując się po boku. - Wspominałeś, że musisz iść wcześnie do klasy. – Uśmiechnęłam się do niego niewinnie. - Tak, chyba już pójdę. – Zamknął zeszyt i wsadził go do plecaka. Intruzka przekrzywiła głowę na bok, pokazała mu najlepszą nadąsaną minę i jęknęła. – Nie chcę, żebyś już szedł. Za bardzo będę za tobą tęsknić. Niewiarygodne. Noah jąkał się. – Ta, cóż… um… może później. – Wstał. – Do zobaczenia na Algebrze, Tweet. – Rzuciłam mu lekki uśmiech. – Na razie, Beth i, um… - Brittani! – pisnęła, zagryzając dolną wargę. Odsuwając się od stolika, Noah zawahał się, po czym powiedział. – Um… tak… Brittani. Obie dziewczyny obróciły się w miejscach patrząc za odchodzącym Noah, pozostając w tej pozycji, aż zniknął z widoku. Intruzka westchnęła głęboko, odwracając się. – Jest wszystkimi rodzajami pyszności, co nie? Beth potaknęła w całkowitej zgodzie. – Wszystkimi rodzajami. – Posłałam jej kolejne zabójcze spojrzenie. – No co? Daj spokój, Amanda. Nie możesz mi powiedzieć, że nie zauważyłaś jaki jest gorący. - Jest moim najlepszym przyjacielem. Nie myślę o nim w taki sposób. Skłamałam. Myślałam o nim w taki sposób. Ostatnio często. Właściwie, to kilka razy pojawił się w moich snach. Dostawałam gęsiej skórki za każdym razem, kiedy pojawiał się w odległości 3 metrów ode mnie albo słyszałam dźwięk jego głosu. Parę dni temu widziałam jak kosił trawę w swoim trawniku. Był bez koszulki, spocony, a jego szorty zwisały nisko. Przez walenie w piersi i zawroty w głowie myślałam, że mam atak serca. Intruzka podniosła serwetkę i zaczęła się wachlować. – O tym się nie myśli. To się czuje, w całym ciele. - Tak, w całym ciele – powiedziała Beth rozmarzonym głosem. 31
Siedziałam, słuchając w milczeniu tej dwójki gawędzącej o atrybutach Noah. Piekące uczucie zaczynające się w brzuchu przemieściło się do mojej klatki piersiowej. Całe ciało napinało się im więcej gadały o Noah. - On jest nadzwyczajnie gorący. Wywyższa każdego faceta w tej szkole. Mógłby uchodzić za trzecioklasistę. Spójrzcie na większość kolesi w naszym wieku. Są pokryci pryszczami, wychudzeni i nieskoordynowani. Ramiona i nogi wszędzie im latają – powiedziała Intruzka, machając rękami w powietrzu. – Mogę się założyć, że ciało Noah jest twarde jak skała. Mięśnie jego ramion są N-I-E-S-A-M-O-W-I-T-E. Miałam te mięśnie wokół siebie. Naprawdę są niesamowite. - Jest baseballistą – dopowiedziała Beth. - To wszystko wyjaśnia. - Jego opalenizna i te ciemnobrązowe włosy są piekielnie seksownym połączeniem – zachichotała Beth. – Chcę przeciągnąć po nich palcami. Wyglądają tak miękko. Czułam te włosy na moim policzku, kiedy Noah mnie przytulał. Były bardzo miękkie i pachniały pomarańczami. - O Boże! Beth. Widziałaś jego tyłek? - Um… tak. Jest idealny. - Jego tyłek jest wyśmienity. – Opierając brodę o dłoń, Intruzka odwróciła wzrok rozmarzając, bez wątpienia o tyłku Noah. – Będę pełznąć po jego ciele. - Jak grzyb? – zapytałam, wrzucając do ust ostatniego serowego chrupka, które miałam na lunch. Prychnęła na mnie. – Ha ha. Będę pełznąć po Noah zanim skończy się semestr. Gwarantuję wam to. No chyba że sobie go zaklepałaś, Beth. Nie będę uganiać się za chłopcem, jeśli zaklepała go sobie moja przyjaciółka. - Nie zaklepałam go. – Beth spojrzała na mnie z irytacją wypisaną na twarzy. - Dobrze. - A co ze mną? – zapytałam. - Co z tobą? – Intruzka zmrużyła na mnie oczy. Pełen zadowolenia uśmieszek był przyklejony do jej twarzy. - Może ja go zaklepałam.
32
- Dopiero co powiedziałaś, że nie myślałaś o nim w taki sposób. Nie miałoby to znaczenia, nawet gdybyś go zaklepała. - Co to ma znaczyć? – spytałam. Wymieniły się z Beth znaczącymi spojrzeniami. - Noah jest poza twoją ligą, nie uważasz? - Brittani, nie – poprosiła Beth. - Sama zapytała. – Intruzka znowu skupiła się na mnie. – W ogóle cię nie znam, ale jest dosyć wyraźne, że nie ma w tobie nic nadzwyczajnego. Nie jesteś brzydka, ale również nie jesteś nazbyt atrakcyjna. Naprawdę powinnaś wziąć się za siebie. - Brittani, przestań. – Widać było, że Beth zaczyna się wściekać. - Wyświadczam jej przysługę. No spójrz na nią – brązowe bla włosy, blada skóra i jej oczy są dziwne. Trochę mnie przerażają. Nieciekawo i nudno. Może gdyby zrobiła sobie pasemka i spędziła trochę czasu na słońcu to może by to pomogło, ale na wiele to się nie zda. Do tego potrzeba cudotwórcy. Mówiła o mnie, jakby mnie tam nie było. - W skali seksowności Noah jest twardą dziesiątką. Musi spiknąć się z co najmniej ósemką lub dziewiątką, jeśli nie drugą dziesiątką. Jeżeli mam być szczera, a zawsze taka jestem, to ty jesteś zaledwie dwójką i to jest już hojne. - Dobra, dosyć tego. Chodź, Amanda, musimy iść na angielski. Patrzyłam, jak Beth i Intruzka wstały i zebrały swoje rzeczy. Ja siedziałam, zmrożona w miejscu. Wiedziałam, że nie byłam wyjątkowa i nie byłam wystarczająco dobra dla Noah. Wstrząsnęło mną to, że ta dziewczyna, która poznała mnie dopiero dziesięć minut temu, też o tym wiedziała. Poczułam łzy w oczach. Nie będę płakać na środku stołówki. Wstałam gwałtownie, wzięłam moje rzeczy i szybko wyszłam. Skierowałam się prosto do łazienki, docierając tam tuż przed tym jak popłynęły łzy.
33
Wpis 5 Gdy moja matka ma pomysł albo myśl w głowie, zostaje tam na całe życie. Jest scementowana w miejscu, nigdy nie zostanie usunięta. Ostatnio zdałam sobie sprawę, że jestem o krok bliższa zmienienia się w moją mamę, ponieważ nie mogłam wyrzucić z głowy myśli o marzycielskich jasnoniebieskich oczach, miękkich ciemnobrązowych włosach i niesamowitych umięśnionych ramionach.
Spędzaliśmy z Noah czas w jego domu, słuchając muzyki. Po wcześniejszej rozmowie z Beth i Brittani, trudno było patrzeć na niego bez myślenia o niej i nie patrzeć na jego idealny tyłek. Dzięki Bogu siedział teraz przy biurku, ukrywając ten idealny tyłek. Był całkowicie wyeleminowany z mojego pola widzenia. Dla dodatkowej ochrony zdecydowałam się położyć na plecach na łóżku. Stopy opierałam o wezgłowie. Oczy utkwiłam w suficie. Usłyszałam koła krzesła Noah posuwające się w moją stronę po drewnianej podłodze. Odgłos się zatrzymał i ściszyła się muzyka. Zamykając oczy, przełknęłam z trudem ślinę. Ciepło mojego ciało podniosło się w tym samym czasie, co poczułam drżenie w brzuchu. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Dalej stukałam nogą w powietrzu w rytmie muzyki, udając, że byłam na niej skupiona. Chciał rozmawiać? Będę musiała spojrzeć w jego marzycielskie jasnoniebieskie oczy i popatrzeć na jego idealny tyłek? Niech szlag weźmie Beth i Brittani. Muszę wyrzucić te myśli z głowy. Skup się, Amando. Ciotka Agnes w kostiumie kąpielowym. Ciotka Agnes w kostiumie kąpielowym. Ciotka Agnes w kostiumie kąpielowym. Noah w kostiumie kąpielowym, który zwisa nisko na jego biodrach, tuż nad jego idealnym tyłkiem. Cholera. Usłyszałam jego chrząknięcie. – Tweet – odezwał się, dźwięk jego głosu spowodował przyśpieszenie mojego tętna. - Ta. - Znasz tę dziewczynę, która siedziała dzisiaj z nami na lunchu, Brittani Monroe? - Ta. - Co o niej myślisz? - Że jest zdzirą z imieniem striptizerki.
34
Dźwięk jego chichotu sprawił, że się uśmiechnęłam. – Powiedz mi, co naprawdę czujesz. Nie powstrzymuj się. Zniżając nogi, przerzuciłam je przez bok łóżka i odwróciłam się do niego twarzą, mocno starając się nie patrzeć mu w oczy. Oparłam się na ramionach, podpierając się. Wzrok skupiałam w dole. Starając się brzmieć bardzo nonszalancko, zapytałam. – Czemu pytasz mnie o nią? - Zaprosiła mnie. Wyprostowałam się szybko. – Na randkę?! – Nie potrafiłam ukryć szoku w głosie. - Chyba tak. - To szalone! – Moja mina była napięta. Zazdrość wyzierała z każdego pora mojej skóry. - Co jest w tym takiego szalonego? – zapytał. Podnosząc wzrok zobaczyłam na jego twarzy nieznaczny uśmiech. Nie miałam pewności, ale wyglądało na to, jakby Noah cieszył się z mojej reakcji. Łajdak. - Um… no cóż, numer pierwszy, mamy tylko czternaście lat i nie wolno nam umawiać się do szesnastki. Numer drugi… - Ja mogę się już umawiać. Zakładając ramiona na piersi, przymrużyłam oczy. – Żartujesz sobie? - Moi rodzice powiedzieli, że to w porządku. Rozpaczliwie próbowałam wymyśleć inne powody, dla których nie miałby iść ze zdzirą/striptizerką, pantoflem. Moja lista przezwisk dla niej rosła bardzo szybko. - Jak dostaniesz się na tę randkę? Nawet nie masz jeszcze prawa jazdy. Jestem pewna, że twoja kierownica roweru nie jest taka szeroka, by mogła na niej usiąść. Czy ty widziałeś jej tyłek? - Zauważyłem jej tyłek – odparł, uśmiechając się ironicznie. Nie podobał mi się dobór jego słów. Widzenie jej tyłka a zauważenie jej tyłka było kompletnie innymi rzeczami. - Zapytała czy chcę iść pograć w kręgle. Jej tata nas podwiezie. - Więc zamierzasz to zrobić? - Raczej. Dlaczego nie? Wydaje się dosyć miła i jest nawet ładna.
35
Ładna? Pffft! Czy on coś palił? Ona miała wielkie cycki, wielki tyłek i pozwoliłaby, że każdy facet się po nich czołgał. Opuszczając wzrok, zaczęłam dłubać zmyślony kłaczek na spodniach. – Rób co chcesz. Rujnujesz własne życie. - To tylko gra w kręgle, Tweet – powiedział, uśmiech był oczywisty w jego głosie. Dobrze się bawił. Odchylając głowę na bok, skupiłam wzrok na suficie i powiedziałam. – Ta. Najpierw jest gra w kręgle, potem film, a później weźmiecie ślub, kupicie dom i będziecie mieli małe, zdzirowate dzieci. Ale jeśli to cię uszczęśliwia, to kim ja jestem, żeby stawać na twojej drodze. Minęło kilka sekund zanim Noah coś powiedział. – Mogę cię o coś zapytać? - Strzelaj – odparłam. Wahał się przez chwilę. – Całowałaś kiedyś faceta? - Całowałam tatę i dziadka. Pokręcił głową. – Nie chodzi mi o krewnych, tylko o faceta. Czy kiedykolwiek prawdziwie całowałaś się z facetem? - Wiesz, że odpowiedź na to brzmi nie. – Mój głos był zdławiony. Przycisnęłam brodę do piersi, spojrzałam na podłogę i nerwowo przesunęłam stopami. - Słyszałem od wiarygodnego źródła, że Brittani całowała się z kolesiem, właściwie to kilkoma. - To mnie nie zaskakuje. – Siedzieliśmy w ciszy przez kolejny moment, a wtedy wpadła mi do głowy myśl. – O MÓJ BOŻE!!! Umawiasz się z nią, żeby trochę dostać? Noah usiadł sztywno na krześle. – Co?! Co trochę dostać?! - Miłości Brittani. – Spiorunowałam go wzrokiem. Napięły się mięśnie mojej szyi i barków. - Nie! Idę, bo… nie wiem… Zapytała mnie. Poza tym, wiesz jak bardzo kocham frytki przy kręgielni. Jeśli nie chcesz, żebym szedł, to nie pójdę. Po prostu powiedz. To było to. Musiałam podjąć decyzję. Mogłabym trzymać się go jeszcze przez jakiś czas i mieć nadzieję, że moje uczucia w końcu się zmienią albo mogłabym go puścić. Być może, jeśli zobaczę go z inną dziewczyną, to pomoże to wbić trochę rozumu do mojej głowy, nawet jeżeli miałaby być to striptizerka.
36
Odwróciłam od niego wzrok, mówiąc. – Idź. – Urwałam. – Po prostu… nie uważam, żeby to była odpowiednia dziewczyna dla ciebie. - Och, jestem pewien, że ona nie jest dla mnie odpowiednią dziewczyną. Od razu spojrzałam mu w oczy. Miałam motylki w brzuchu. Wyglądał niesamowicie słodko, siedząc tam w znoszonych dżinsach, bluzce i czapce baseballowej Red Soxów. Była odwrócona do tyłu i garść włosów wystawała przez otwór, tuż nad paskiem do regulowania. Naprawdę był „wszystkimi rodzajami pyszności”, chciałam skoczyć i opleść go ramionami. Noah przeciągnął ręką po karku. – Rzecz w tym, że… że… um… Wiesz, że jeszcze nie całowałem dziewczyny. Nie mówię, że tak się stanie, ale co jeśli ona mnie pocałuje, a ja nie zrobię tego właściwie? Poniesie się to po całej szkole i równie dobrze mogę zostać kapłanem, bo wtedy żadna dziewczyna nie będzie chciała się ze mną umówić. Wzięłam duży haust powietrza, myśląc o tym, jakby to było gdyby Noah mnie pocałował. Musiałam odpłynąć myślami, ponieważ po chwili usłyszałam. – Ziemia do Tweet. - Sorki. Um… Nie martw się tym. Poradzisz sobie. Pochylił się do przodu, opierając łokcie na kolanach, co zbliżyło go mnie. - Wiesz, co by mi pomogło? - Co takiego? - Gdybym mógł poćwiczyć – powiedział z niepokojem. Podtrzymywał moje spojrzenie przez kilkanaście sekund, aż zaświtało mi to, o czym myślał. – Ze mną? - Tak. Potrząsnęłam głową. – Nie, to nie jest dobry pomysł. - To świetny pomysł. Poćwiczymy na sobie, żebyśmy przed nikim się nie ośmieszyli. – Jego oczy iskrzyły się podekscytowaniem tym śmiesznie głupim pomysłem. - Nie mam nikogo, kto chciałby mnie całować w bliskiej przyszłości – przyznałam, można było usłyszeć zażenowanie w moim głosie. - Nie byłbym tego taki pewien. Spojrzałam na niego, patrząc na jego poszerzający się uśmiech. Zsunął się z krzesła na jedno kolano, błagając. – Pomyśl o tym jak o przygotowaniu do przyszłości. Proszę, Tweet. Potrzebuję cię.
37
Siedziałam w miejscu przez czas wydający się wiecznością. Czy naprawdę chciałam to zrobić? Po pierwsze nie chciałam, żeby Noah szedł na randkę z Brittani. Na pewno nie chciałam, żeby całował ją, lecz na pewno chciałam, aby pocałował mnie i chciałam pocałować go. Był moim najlepszym przyjacielem i potrzebował mnie. Zrobię to dla niego. Dodatkowo, może musiałam raz go pocałować, wyrzucić to z systemu i wszystko wróci do normy. Spojrzałam w jego piękne oczy i rzekłam. – Dobrze. - Poważnie? – spytał. - Tak. Noah rzucił się do przodu, przyszpilając mnie do łóżka. Zaczął mnie bezlitośnie łaskotać. Śmiałam się tak mocno, że nie mogłam złapać oddechu. - Tweet, jesteś najlepszejszą najlepszą przyjaciółką, jaką mógłby mieć chłopak. Jesteś niesamowita, niewiarygodna, fantastyczna… Nie przestawałam się śmiać i łapać powietrza, jak łaskotanie się nasiliło. – Przestań mnie łaskotać! Powiedziałam ci, że pomogę. Nie pozwolę ci wyjść na głupka. Kontynuował tortury. - Obiecujesz? Zaśmiewając się ze łzami w oczach, odparłam. – Tak. - Powiedz to! Łaskotki uspokoiły się i kiedy widziałam wyraźniej, podniosłam wzrok na wiszącego nade mną Noah. Z każdym ciężkim oddechem, nasze klatki piersiowe przyciskały się nawzajem. Podtrzymywał się na rękach, które leżały po obu stronach mojej głowy. Nasze nogi były splątane razem. Leżeliśmy kilkanaście sekund wpatrując się w siebie, zanim zorientowałam się, że mu nie odpowiedziałam. - Obiecuję – wyszeptałam. - To wchodzi w nawyk. Zmarszczyłam brwi w zdezorientowaniu. - Co takiego? - Ty i ja leżący na sobie. – Miał diabelską iskrę w oku, jak kąciki jego ust zaczęły się unosić.
38
Jego usta były tak blisko. Zastanawiałam się jak smakują. Założę się, że smakowały jak wiśnie. Noah wyglądał jakby smakował wiśniami. Jego wargi zaczęły przysuwać się do mojej szyi. Dreszcze przebiegły po moim ciele. Zamierza pocałować mnie w szyję? Przełknęłam ciężko ślinę i zamarłam, czując czubek jego nosa muskający miejsce tuż pod moim uchem. - Wow. Pachniesz naprawdę ładnie – szepnął. Jego ciepły oddech płynący po moim policzku i szyi spowodował moje drżenie. - Przed przyjściem miałam lizaka o smaku kwaśnego jabłka. – Usłyszałam jego chichot. Mój oddech był przyśpieszony i oczy nie zamrugały ani razu w ciągu ostatnich pięciu minut. Byłam całkowicie zahipnotyzowana. Odsuwając się od mojej szyi, uśmiechnął się do mnie i powiedział cicho. – Dzięki za pomoc, Tweet. - Nie ma za co. – Byłam tak bardzo obezwładniona tym, co się właśnie stało, że mój głos był prawie niesłyszalny. Noah spojrzał mi w oczy, pytając. – Wiesz co mówią, co nie? – Potrząsnęłam głową. – Praktyka czyni mistrza. Być może będziemy musieli dużo praktykować. Jestem trochę wolnym uczniem. – Poruszył brwiami, uśmiechając się ironicznie. Wzięłam głęboki wdech. – Chcesz teraz zacząć? – Mój głos był taki wysoki, że brzmiał jak pisk zabawki psa. Zbliżył się do mnie, po czym wycofał się i zeskoczył z łóżka. - Teraz nie mogę. Mam spotkanie u dentysty. Mama za niedługo po mnie przyjdzie. Uniosłam się na łokciach, wciąż czując się dosyć oszołomiona. – Och… okej. Wsunęłam ręce w wyciągnięte dłonie Noah. Ściągnął mnie z łóżka i przyciągnął do swojej klatki piersiowej, łagodnie unieruchamiając moje ramiona za plecami. Patrząc na mnie z góry, uśmiechając się, powiedział rozkazującym tonem. – Dziś wieczorem. Dziewiętnasta. Nasze miejsce. - Dobra, będę tam – odparłam bez tchu. Biorąc kilka kroków do tyłu, ściągnął swoją czapkę Red Soxów, kilka razy przeciągnął palcami przez włosy, obrócił czapkę i z powrotem ją założył. Ani razu nie oderwaliśmy od siebie wzroku. Jabłko Adama Noah podskoczyło parę razy, jak przełykał ślinę i rzekł. – Jeszcze raz dzięki, Tweet, za pomoc. Do zobaczenia wieczorem. - Okej… tak… wieczorem… do zobaczenia. 39
Patrzyłam jak wychodzi z pokoju, głęboko wzdychając, kiedy jego idealny tyłek zniknął mi z widoku. Musiałam wziąć się w garść i wyrzucić Noah z systemu. Nie zaryzykuję stracenia najlepszego przyjaciela przez głupie, dziewczęce zauroczenie.
Adrenalina tak szybko przeze mnie przepływała po wyjściu z domu Noah, że musiałam dalej się ruszać, dlatego wskoczyłam na rower i pojechałam na długą przejażdżkę. Jazda na rowerze zawsze byłam moim sposobem na odstresowanie. Kiedykolwiek miałam kłopot albo potrzebowałam oczyścić głowę, jazda na rowerze była moją terapią. Kochałam samotność, wolność i kontrolę, którą czułam, jadąc. Gdy wróciłam do domu, wzięłam prysznic i szybko ubrałam się w jasnozieloną sukienkę maksi i sandały. Spięłam włosy w wysokiego kucyka i założyłam parę srebrnych kolczyków w kształcie obręczy. Nie starałam się ubierać wyjątkowo. Temperatura wciąż była gorąca w Charlestown. Będzie mi chłodniej w tej sukience ze spiętymi włosami. Jak się ubrałam, nadal miałam w sobie wiele nerwowej energii. Nie było sensu jeść kolacji, ponieważ czułam się jakbym miała w każdej chwili zwymiotować. Mój żołądek ciągle się przewracał. Dodanie jedzenia do mieszanki byłoby fatalne. Kiedy weszłam do parku, dostrzegłam Noah stojącego przy naszym miejscu. Był zwrócony do mnie plecami. Widziałam, że usłyszał jak podeszłam, moje kroki chrzęściły na żwirze otaczającym piknikowy obszar. Gdy odwrócił się i mnie zobaczył, jego oczy wydawały się podwójnie powiększyć i jego usta ukształtowały słowo ‘wow’. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. Wyglądał doskonale w obszernych, czarnych krótkich spodenkach do kolan, ukazując jego opalone, umięśnione łydki. Jego szeroka klatka piersiowa była zakryta białą koszulką z Nike’a. Miał czarnobiałe buty z Nike’a i jak zwykle czapkę Red Soxów, odwróconą tyłem. Gdy odsunął się od stolika, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Została ustawiona kolacja dla dwojga; czerwonobiały obrus w kratę, papierowe talerze, napoje gazowane i serwetki były porozkładane na naszym stoliku, na naszym miejscu. Pośrodku stolika stała świeczka w czerwonym szklanym stojaku, tak jak w pizzerii. iPod Noah grał naszą ulubioną muzykę. Stał, trzymając jedno ramię za plecami. Podchodząc do mnie, wyciągnął ramię i podał mi najpiękniejszy bukiet dzikich kwiatów, jaki kiedykolwiek widziałam. Nigdy wcześniej nikt nie dał mi kwiatów. - Są dla ciebie – powiedział, uśmiechając się do mnie. Wzięłam kwiaty, podniosłam je do nosa i wciągnęłam ich słodki zapach.
40
Noah kołysał się na piętach do przodu i do tyłu, trzymając obie ręce w kieszeniach. Był podenerwowany i uroczy. – Wyglądasz naprawdę ładnie, Tweet. Moja twarz się rozgrzała. – Dzięki. Co to wszystko jest? – Byłam całkowicie chwycona za serce, że tak się dla mnie kłopotał. - Chciałem ci podziękować za pomoc. Wiem, że proszę o wiele. Uśmiechnęłam się, choć czułam łzy budujące się za oczami. Strasznie chciałam, żeby to była prawdziwa randka, a nie tylko przyjaciel pomagający przyjacielowi. Ogarnęło mnie poczucie smutku, gdy przypomniałam sobie, że to był tylko słodki sposób Noah na podziękowanie mi i wiedziałam, że jutrzejszego wieczoru inna dziewczyna będzie miała z nim prawdziwą randkę. Poprawiając nastrój, podszedł do mojego boku, szturchając mnie łokciem. – Przestań stać tak, jak dziewczyna – droczył się. – To tylko nasz stary, regularny stolik. Siadaj. - Dziękuję, Noah. To jest… jest… - Po raz pierwszy w życiu nie potrafiłam znaleźć słów. Siadając naprzeciwko siebie przy stole, zamilkliśmy, patrząc na siebie i słuchając muzyki. Nie było niezręcznie. Było komfortowo i naturalnie. - Mogę cię o coś zapytać? – zapytałam, przerywając ciszę. - Możesz pytać mnie o wszystko, Tweet. - Myślisz, że to dziwne, iż jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi? - Co masz na myśli „dziwne”? Wzruszając ramionami, odparłam. – Beth myśli, że to dziwne. Sięgnął przez stolik, złapał mnie za dłoń i splótł nasze palce razem. - Dla mnie nie jest to dziwne. Kiedy jestem z tobą, wszystko wydaje się idealne. Nie mogę wyobrazić sobie kogoś innego będącego moim najlepszym przyjacielem i nie chcę tego robić. Spuszczając wzrok na nasze złączone dłonie, mój puls przyśpieszył. Musiałam sobie przypominać, że to nie była randka, nie byłam jego dziewczyną i nigdy nie będę. Odchrząknęłam i szepnęłam. – Czuję to samo. Łza stoczyła się po moim policzku, jak głęboko westchnęłam. Próbowałam zetrzeć ją zanim dostrzegłby ją Noah, ale nie byłam dość szybka. Podniósł moją rękę do swoich ust i delikatnie ją pocałował, nie odrywając ode mnie wzroku. – Nie płacz, Tweet. 41
Było coś w tonie jego głosu i wyrazie jego oczu, co kazało mi myśleć, że chciał mi coś powiedzieć, lecz nie wiedział jak to zrobić. Noah znał mnie lepiej niż ktokolwiek inny i potrafił wyczytać moje myśli oraz uczucia. Bez wątpienia mógł wyczuć, że robiłam się dziewczęca i ckliwa z powodu kolacji, muzyki, kwiatów i jego. Starał się wymyślić sposób na powiedzenie mi, że to było jedynie podziękowanie, a nie randka, bez zranienia moich uczuć. Odgłos klaksonu oszczędził Noah niezręczności rozczarowania mnie, a mi wstydu. Unosząc wolną rękę i celując palcem wskazującym w powietrze, powiedział. – Sądzę, że przybyła nasza kolacja. Mieliśmy na kolację pizzę, a na deser cukierki miętowe na oddech. Noah pomyślał o wszystkim. Teraz była pora na praktykę. Oboje byliśmy zdenerwowani. Noah uderzył kilka razy o stół, jakby grał na perkusji. Wyglądał, jakby starał się coś postanowić. Przestał bębnić i spojrzał na mnie. - Sądzę, że stanie będzie najlepszym sposobem na zrobienie tego – powiedział. Potaknęłam ze zgodą. Wstaliśmy, on podszedł do mnie, zatrzymując się parę metrów dalej, bezpośrednio przede mną. Zatoczył kilka kręgów barkami, rozciągnął szyję z boku na bok, po czym potrząsnął ramionami. Wyglądało to, jakby przygotowywał się na bieg. Pochylił się, kilka razy otarł dłonie o spodenki, wydychając parę głębokich oddechów. Wyprostowując się, ogłosił. – Okej, oto nadchodzi. - Nie sądzę, aby to był dobry pomysł na oznaczanie tego ostrzegającą etykietą. - Jutro tego nie powiem. – Pokazałam mu podwójne uniesione do góry kciuki. - Sorry. Myślałam, że to może być jeden z twoich ruchów. Noah zbliżył się do mnie, pozostawiając między nami bardzo mało przestrzeni. Spoglądając w jego oczy zobaczyłam, że podenerwowanie już zniknęło i zostało zastąpione podekscytowaniem. Wpatrywaliśmy się w siebie. Moje serce biło tak głośno, że byłam pewna, iż może je usłyszeć. Poczułam mrowienie w całym ciele. Zaczęło się we wnętrzu i wybuchło na wszystkie strony, dopóki nie byłam nim całkowicie skonsumowana. Poczułam obejmujące moją twarz dłonie Noah tuż przed tym jak jego kciuk lekko pogłaskał mój policzek, wywołując dreszcz. Uśmiechnął się do mnie, czując jak moje ciało zareagowało na jego dotyk. Mój oddech zrobił się płytki i rozpalałam się od środka. Gdyby nie stał przede mną ten piękny chłopak, pomyślałabym, że dopada mnie grypa. Jasnoniebieskie oczy patrzyły na mnie intensywnie; byłam nimi kompletnie zauroczona. Było tak, jakby starał się zapamiętać każdą część mojej twarzy. Wzrok Noah zawiesił się na chwilę na moich ustach, po czym wrócił do moich oczu. Jego kciuk przesunął się do moich ust i delikatnie przejechał nim parę razy po moich wargach, zanim cofnął go na mój policzek. 42
Oboje zaczęliśmy szybciej oddychać. Przysięgam, że słyszałam krew pompującą się przez moje żyły. Części mojego ciała o których istnieniu nie wiedziałam, drżały. Powoli jego usta przysunęły się do moich. Nasza piosenka ‘Everything’ wypełniła powietrze. Kiedy nasze wargi się spotkały, czułam się jakby zostały we mnie odpalone fajerwerki. Początkowo jego usta były delikatne i lekko dotykały moich. Poczułam pociągnięcie za dolną wargę, jak lekko ją possał. Niemal zemdlałam. Wyciągnęłam ręce, chwytając się jego ramion, żeby złapać równowagę. Wtedy poczułam czubek jego języka między wargami, czekający aż podejmę decyzję. Chętnie je rozchyliłam. Nasze języki się dotknęły, najpierw łagodnie się głaszcząc. Słyszałam o francuskim pocałunku i uważałam, że brzmiał obrzydliwie. Wcale nie był obrzydliwy. Noah smakował tak dobrze. Nie smakował wiśniami. Smakował miętą. Nasze języki zaczęły poruszać się szybciej, z większym zapałem. Nigdy wcześniej nie czułam w życiu czegoś tak wspaniałego. Wymknął mi się cichy jęk, gdy nasze ruchy się spowolniły. Noah odsunął się troszeczkę, nasze usta wciąż się dotykały. Myślałam, że usłyszałam jak szepcze. – Jesteś idealna. – Byłam tak osłupiała, że mógł nic nie powiedzieć. Staliśmy w miejscu z zamkniętymi oczami, przyciskając do siebie czoła, próbując złapać własny oddech. Noah przesunął rękami po długości moich ramion, ściskając nasze dłonie razem. Całe poczucie czasu, przestrzeni i innych rzeczy zniknęło. Gdy nasz oddech nareszcie się uspokoił, otworzyliśmy oczy, ale nie oderwaliśmy od siebie czół. Noah spojrzał na mnie, szeptając. – Wow. - Rany – powiedziałam bez tchu. – Jesteś pewien, że nie robiłeś tego wcześniej, bo masz całkiem niesamowite ruchy. Skąd masz takie ruchy? – zapytałam. - Z Wal-Martu. – Szelmowski uśmiech pojawił się na jego twarzy. Kąciki moich ust powoli zaczęły się unosić do uśmiechu. – Jak długo zajęło ci wymyślenie tego tekstu? - Właściwie, to właśnie teraz mnie naszedł. Pomyślałem, że jest całkiem dobry.
Po posprzątaniu Noah odprowadził mnie do domu w przyjemnej ciszy. Kiedy doszliśmy do moich drzwi, wahaliśmy się. Było dziwnie, jakby żadne z nas nie wiedziało jak zakończyć tę noc. Nadal byliśmy przyjaciółmi, chociaż ten pocałunek był z pewnością więcej niż przyjazny. 43
Moje uczucia szybko stawały się silniejsze. Musiałam zmusić się do zignorowania ich. On był moim najlepszym przyjacielem i nie zamierzałam zrobić nic, aby temu zagrozić. Musiałam sobie mówić, że między nami nic nigdy się nie stanie. Poza tym, on o mnie tak nie myślał, choć ten pocałunek był niesamowity. Nastoletni chłopcy pocałowaliby prawie każdą dziewczynę, bo tacy byli napaleni. W końcu przerwałam ciszę. – No to dobranoc. Zdecydowanie fajnie było z tobą ćwiczyć. Brittani jest szczęściarą. – Moja twarz od razu się wykrzywiła i żałowałam słów, które wyszły z moich ust. - Nie wspominaj jej, nie teraz. – Przeskakiwał wzrokiem od moich ust do oczu. – Dzięki za dzisiejszy wieczór. Odwrócił na chwilę wzrok, po czym spojrzał na mnie ze słodkim uśmiechem na twarzy. – Dobranoc, Tweet. - Dobranoc, Noah. Patrząc jak odchodzi i schodzi po schodach ganku, łzy zaczęły zbierać mi się w oczach. Nagle miałam te puste uczucie. Nie chciałam, żeby odchodził. Nie chciałam tych uczuć. One wszystko zniszczą. Noah niespodziewanie zatrzymał się u podnóża stopni. – Tweet. – Jego głos był cichy i zachrypnięty. - Tak? – Starałam się, aby mój głos był opanowany. - Dzisiejszy wieczór był wspa… - urwał. – Ty jesteś wspaniała. - Noah… - zamilkłam, powstrzymując szloch. - Chciałbym, żebyś w to uwierzyła – powiedział. Odszedł bez kolejnego słowa. Stojąc w samotności, patrząc jak odchodzi, jedyna myśl przewijająca się przez mój umysł była taka - Też chciałabym w to uwierzyć, bym mogła być twoją dziewczyną.
Byłam przy mojej szafce w poniedziałkowy poranek po moim pocałunku z Noah. Nie widziałam się z nim ani nie rozmawiałam od naszego ćwiczenia w piątkowy wieczór. Jego randka z Intruzką była w sobotni wieczór. Musiałam pracować nad wypracowaniem całą niedzielę, więc nie było czasu na spotkanie się.
44
Poza tym, nie byłam strasznie zainteresowana tym, jak poszła jego randka. Kłamstwo. Byłam trochę zainteresowana. Też kłamstwo. Przez cały weekend zżerały mnie myśli o jego randce. Wystraszyłam się, kiedy pojawił się za mną i szepnął mi do ucha. – Dobry, Tweet. - Dzień dobry. - Tęskniłem za tobą. Wydzwaniałem do ciebie przez cały weekend. Widziałem wczoraj twoją mamę. Powiedziała, że byłaś zajęta wypracowaniem. – Oparł się ramieniem o szafki. - Angielski – powiedziałam. W tym momencie podszedł jeden z kolegów z drużyny Noah, Brad Johnson, klepnął Noah w plecy i rzekł. – Hej Stewart, słyszałem, że świetnie się bawiłeś w ten weekend. Właśnie wyszedłem z zajęć z Brit. Nie mogła przestać cię chwalić, koleś. Brawo! – Gdy Brado odszedł, Noah odwrócił się do mnie i wzruszył ramionami. Podeszło dwoje innych kolegów z drużyny, Jeremy i Spencer. Spencer żartobliwie złapał Noah za kark, mówiąc. – Słyszałem, że miałeś w ten weekend gorącą randkę. Spójrzcie, dopiero pierwszoklasista a już podrywacz. – Noah spojrzał na mnie, jak chłopcy sobie poszli. Niewinnie spytałam. – Twoja wielka randka była w ten zeszły weekend? - Nie rób tego. - Czego? - Nie udawaj głupiej. Nie jesteś w tym dobra, Tweet. - Cóż, brzmi na to, że twoja pierwsza randka była sukcesem – powiedziałam z odrobiną złośliwości w głosie. - Powiedziałbym, że moja pierwszy randka była idealna. Zaczęłam przestawiać książki w szafce, nie patrząc na niego. Wiedziałam, że zachowywałam się absurdalnie. Wiedziałam, że w sobotę miał randkę z nią. Tłukąc rzeczami naokoło, czułam, że uśmiecha się do mnie. Łajdak. - Uch… skończyłaś bić niewinną szafkę, Rocky? - Gratulacje! Cieszę się, że twoja pierwsza randka była… - Idealna. – Dobrze się bawił moim kosztem. - Idealna – powtórzyłam, brzmiąc na wkurzoną. – O, mówiłam ci, że dołączyłam do szkolnej gazetki? Wiesz, może mogłabym napisać artykuł o idealnej randce i mogłabym
45
przeprowadzić wywiad z tobą i twoją idealną randką, skoro twoja randka była taka idealna. – Moje słowa robiła się opryskliwsze im dłużej ciągnęła się moja wypowiedź. - Czy masz pojęcie, jaka jesteś teraz urocza? – Zmrużyłam na niego oczy. – Ci faceci mówili o mojej drugiej randce. - Już miałeś drugą randkę? - W sobotni wieczór. - Sobotni wieczór? – Mój gniew i zdezorientowanie gwałtownie rosły. – Myślałam, że sobotni wieczór był twoją pierwszą randką. - Piątkowy wieczór był moją pierwszą randką. Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc o czym gadał. – Ale byłeś ze mną przez cały piątkowy wieczór. Nachylił się tak blisko, że nasze nosy prawie się dotykały. Jego głos był cichy. – Chyba nie myślałaś, że chciałem, aby to Brittani była moją pierwszą randką i pocałunkiem, co? Dzielę się wszystkimi pierwszymi razami z tobą. – Przesunął oczami po mojej twarzy, jak nieśmiały uśmiech zatańczył na jego pełnych wargach. Podtrzymując kontakt wzrokowy, odepchnął się od szafek, odwrócił i odszedł korytarzem bez kolejnego słowa, pozostawiając mnie oszołomioną, skonsternowaną i zdyszaną. To musiała być najsłodsza i najgorętsza rzecz, jaką chłopak kiedykolwiek powiedział dziewczynie.
46
Wpis 6 On miał moc wypełnienia mnie 1000 żyć szczęścia. Miał również moc, żeby powalić mnie na kolana. Większość ludzi wzięłaby od razu szansę na tak wiele szczęścia, ale nie ja. Im więcej ma się szczęścia, tym bardziej druzgocący jest upadek, a zawsze jest upadek, kraksa albo jakieś zderzenie. Z tym nieposkromionym, wstrząsającym szczęściem zawsze są ofiary, to nieuniknione. Nie, utrzymam moje unormowane szczęście. Skosztowałam uczucia jak to jest, kiedy zaczyna się upadek. Tylko mały łyczek niemal mnie zniszczył. Być może nie doświadczę 1000 żyć szczęścia, ale nie zostanę rozbita na milion kawałeczków, których nie można złożyć z powrotem. Utrzymam normę, ponieważ pozostawia wszystko nietkniętym, na miejscu, pod kontrolą. (Notatka dla siebie: Jedzenie ogromnej tabliczki czekolady i picie dietetycznej Pepsi o 23:25, nie jest dobrym pomysłem. Mam nadzieję, że to co właśnie napisałam będzie miało jutro sens, gdy ocknę się z nadmiernej dawki sacharozy i kofeiny (sachakofeiny). Sprawdzić czy sachakofeina jest prawdziwym słowem. Raz sprawdzone, zaczyna się go używać, więc przeniknie do społeczeństwa. Rany, jestem na niewiarygodnym haju.)
Z akademickiego punktu widzenia mój pierwszy rok liceum był w porządku. Skończyłam rok z przeciętną 4+. Jak zwykle ominęłam mój cel, ale zdobyłam kolejną wstążkę za udział. Yay dla mnie. Jednak jestem nieustępliwa i zaczynał się nowy rok szkolny. Musiałam osiągnąć ten doskonały status piątki na drugim roku i w końcu mieć te trofeum. Uczucia, które żywiłam do Noah nabierały siły. Miałam motylki ilekroć widziałam jak podchodził do mnie, ode mnie, stał obok mnie. Im bliżej był, tym intensywniejsze się stawały. Ciągle o nim rozmarzałam; podczas zajęć, w moim pokoju, w samochodzie, kiedy jadłam. Zasadniczo siedział w mojej głowie w każdej minucie każdego dnia. Czułam ciepło i mrowienie, kiedy myślałam o czymś, co do mnie powiedział albo jak mnie dotknął. Miałam ciarki za każdym razem, kiedy myślałam o naszym pierwszym pocałunku, a często o nim myślałam. Mama kilka razy przyłapała mnie na rozmyślaniu o Noah. Któregoś ranka na śniadaniu zorganizowali z tatą prawdziwą interwencję. Miała nawet garść broszur ‘Po Prostu Powiedz Nie’ z 1980. Myślę, że były z jej osobistego schowka z nastoletnich lat. Początkowo sądziłam, że przechodziłam przez przelotną fazę, jedynie niewinne zauroczenie. Zawsze kochałam Noah. Było to coś, co robiłam naturalnie, bez namysłu, tak jak oddychanie. Gdy zaczęliśmy częściej się przytulać i trzymać za ręce stwierdziłam, że było to 47
naturalne następstwo naszej przyjaźni. Potem dostrzegłam jak przez to się czułam i najwyraźniej te uczucia nigdzie się nie wybierały w najbliższym czasie. Myślałam, że oboje po prostu szaleliśmy przez hormony, to było biologiczne i ewentualnie miało odejść. Cóż, jestem idiotką, bo zdarzyło mi się wprost przeciwieństwo.
Był na zewnątrz piękny dzień, więc zdecydowałyśmy z Beth zrezygnować ze stołówki i spędzić przerwę lunchową na dziedzińcu szkolnym. - Idziesz na zabawę? – zapytała, jak kończyłyśmy nasz lunch. - Jaką zabawę? - Zabawę KIZZ. - Co to takiego? - Kobieta Jest Zobowiązana Zapłacić. Dziewczyny muszą zaprosić chłopców. - Więc to będzie duże, grube nieee – powiedziałam. - Powinnaś iść. - Czemu? Nie umiem tańczyć. - Będzie mnóstwo zabawy. - Bardzo w to wątpię. Poza tym nie mam z kim iść. Zwinęłam w kłębek pustą torbę po chipsach i rzuciłam ją w kierunku kosza na śmieci, omijając go o pół metra. Podeszłam do pogniecionej torebki, podniosłam ją, wykonałam kolejny rzut do kosza i znowu nie trafiłam. Jak do diabła Emily zdobywała tyle punktów podczas meczu koszykówki z koszem wiszącym w powietrzu, a ja nie potrafiłam wrzucić kawałka śmieci do ogromnego kosza pół metra ode mnie. Rzuciłam jeszcze dwa razy zanim się poddałam. - Chrzanić to – powiedziałam, wracając i usiadłam na ławce. - Ty musisz zaprosić chłopca, głupolu. - Nie rób tego znowu. - Czego? – zapytała Beth. - Nie nazywaj mnie głupolem. Ekscentryczka jest w porządku. Lubię dziwaczną. Tylko nie głupol. Nie lubię głupola. - Boże, czasami jesteś dziwna. 48
- Dziwna też jest dopuszczalne. Miałyśmy jeszcze kilka minut do końca przerwy lunchowej, więc postanowiłam popracować trochę nad moim kolorem. Odchylając się na ławce, zamknęłam oczy i uniosłam głowę, pozwalając słońcu ogrzać moją twarz. Nie byłam dość odważna, żeby zrobić sobie pasemka we włosach, jak zasugerowała Sukani, ale opaliłam się trochę przez wakacje i starałam się to utrzymać. Siedziałyśmy z Beth w ciszy. Ostatnio zachowywała się trochę dziwnie ale uznałam to za normalne zachowanie Beth. Niekiedy zachowywała się dziwacznie, zwłaszcza kiedy myślała o chłopaku. Zerknęłam na nią kątem oka i zobaczyłam, że obgryzała paznokcie. - Myślę o zapytaniu Noah – powiedziała cichym, zachrypniętym głosem. Kiedy usłyszałam jej słowa, poruszyły się w moim ciele tylko usta, gdy zapytałam. – Jakiego Noah, zapytać o co? - Noah Stewarta, o pójście na zabawę. Siedziałam całkowicie nieruchomo przez pełną minutę, starając się przetrawić to, co powiedziała. Próbowałam ukryć wszystkie widoczne znaki mojego narastającego rozdrażnienia, ale moja szczęka była zaciśnięta i czułam paznokcie wbijające się w uda. Wezbrał się we mnie gorący gniew i zazdrość. Powoli usiadłam i odwróciłam się do niej twarzą. Nałożyłam najlepszą pokerową minę. Nie mogłam pokazać Beth, jak się czułam. Musiałam zachować spokój, gdy wyjaśniałam jej jak niewiarygodnie głupia była, myśląc w ogóle o zaproszeniu Noah. - To śmieszne – odezwałam się. - Dlaczego? – spytała, opuszczając rękę z ust. - Po prostu. On nie pójdzie z tobą na głupie tańce. - Czemu nie? - Cóż, po pierwsze, on nie cierpi tańczyć. Po drugie, gdyby szedł z kimś, to ze mną. Byłaby to pierwsza zabawa dla nas obojga, a robimy wszystkie pierwsze razy razem. Po trzecie, wy dwoje nie możecie iść razem beze mnie. - Dlaczego nie możemy? - Bo jestem klejem – odparłam. - Klejem? Co? – Marszczyła brwi w konsternacji. - Klejem. Pierwsi byliśmy z Noah przyjaciółmi. Potem wprowadziłaś się ty i ja pierwsza stałam się twoją przyjaciółką. Przedstawiłam cię Noah. Wtedy zaprzyjaźniłaś się z nim. 49
Beth patrzyła na mnie, jakby wyrosła mi druga głowa. Spowolniłam moje przemówienie, mając nadzieję, że bardziej zrozumie o co mi chodzi. - Przestawiłam was sobie. Nie bylibyście przyjaciółmi, gdyby nie ja. Klej. Jestem pomiędzy wami wspólną więzią. Mogę z Noah spędzać razem czas. My możemy spędzać razem czas. Ale ty i Noah nie możecie spędzać czasu razem beze mnie. – Położyłam rękę na piersi. – Klej. Jestem klejem. Beth wpatrywała się we mnie przez moment, po czym potrząsnęła głową. Spojrzała na swoje wykręcające się ręce i wzięła głęboki wdech. – JużzaprosiłamNoahaonsięzgodził. – Głośno wypuściła powietrze. - Słucham? - Już zaprosiłam Noah, a on się zgodził. - Jak długo planowaliście z Noah tę małą randkę na zabawie? – Rzuciłam jej uniesioną brew, ale mój głos był spokojny. - Niedługo – zawahała się. – Parę dni… albo tygodni… a może miesiąc. - Miesiąc!! – Pochyliłam się do niej. Beth nie chciała spojrzeć mi w oczy, jak potykała się w słowach. – Potrzebowałam przynajmniej miesiąca. Musiałam kupić nową sukienkę, buty i… - Czemu nic mi nie powiedzieliście? Powinnam wiedzieć o takich rzeczach. - Nie byliśmy pewni jak zareagujesz. Jesteś trochę dziwna, kiedy chodzi o Noah. - Dziwna? Wiesz, to już drugi raz, jak określasz moją przyjaźń z nim dziwną – powiedziałam zirytowana. - Może dziwna to złe słowo. Zaborcza. Jesteś bardzo zaborcza względem Noah. - To nie jest prawda. - Jesteś szalenie zazdrosna, kiedy inne dziewczyny są w jego pobliżu. - Nie jestem zazdrosna. Po prostu nie uważam, że są dla niego wystarczająco dobre. - Amanda, czy ty lubisz Noah? – zapytała. - Głupie pytanie, oczywiście, że go lubię. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. - Wiesz o co mi chodzi. Lubisz go, w sensie, że lubisz? - Noah to mój najlepszy przyjaciel i jest dla mnie całym światem.
50
Nie zamierzałam wyznawać Beth moich uczuć do Noah. Sama byłam nimi zdezorientowana. Zdawałam sobie sprawę, że nie mogę go mieć, ale nie chcę też, żeby inni go mieli. Wiedziałam, że to głupie i niesprawiedliwe, ale tak właśnie się czułam. - Dobra. Nie rozumiem cię – zamilkła. – Czemu nie zaprosisz jakiegoś kolesia i nie przyjdziesz? Będzie fajnie. – Podnosząc jej plecak, wstała. – Słuchaj, muszę pobiec do szafki przed zajęciami. Przynajmniej pomyśl o pójściu na zabawę. Patrzyłam za odchodzącą do głównego budynku Beth. Nie byłam na nią zła za chęć pójścia z Noah. Każda dziewczyna w szkole tego chciała. Byłam zraniona i zła na Noah. Nie mogłam sobie przypomnieć, żebym kiedykolwiek wcześniej była na niego zła. Nie rozumiałam dlaczego nie powiedział mi nic na temat tej randki. Wszystko sobie mówiliśmy. Co się zmieniło? Może powinnam iść na tę zabawę. Być może dzięki temu zobaczę ich na prawdziwej randce. Nie miałam pojęcia kogo zaprosić. Z pewnością nie chciałam dawać facetowi złego wrażenia. Jedynie potrzebowałam randki na tę zabawę i to wszystko. Zabawa była za tydzień, w tej chwili mogłabym zaprosić kogokolwiek. Rozejrzałam się po dziedzińcu, mając nadzieję, że moja ‘randka’ magicznie się pojawi. Gdy zobaczyłam, że moje szanse były marne, usiadłam, spuszczając wzrok jakby odpowiedź była napisana na betonie. Przygotowując się na wrócenie do klasy, podniosłam plecak, podniosłam spojrzenie i oto była moja odpowiedź, siedząca naprzeciwko mnie. - Hej! – Żadnej odpowiedzi. – Hej! Vincent spojrzał przez oba ramiona, sprawdzając czy ktoś stał za nim. – Mówisz do mnie? – zapytał. Vincent Chamberlin był najmądrzejszym dzieciakiem w drugiej klasie, a właściwie to prawdopodobnie w całej szkole. Był również kujonem i piekielnie niezręczny, ale miły i niegroźny. - Oczywiście. Do kogo innego miałabym mówić? - Praktycznie kogokolwiek poza mną – odparł. - Masz plany tego piątkowego wieczoru? - Poważnie? – Zamilkł, podnosząc wzrok jakby jego harmonogram towarzyski zapisany był w chmurach. – Nie. - Chcesz iść na tę zabawę? - Czy ty zapraszasz mnie na randkę? 51
- Technicznie. - Cóż… um… daj mi o tym chwilę pomyśleć. Nikt nigdy nie zadał mi tego pytania. – Oparł brodę między kciukiem a palcem wskazującym, przesuwając je po linii szczęki, gdy rozmyślał nad moim pytaniem. – Ty i ja znamy się od przedszkola. Mimo to nie rozmawiałaś ze mną od tamtej pory ani nie zauważałaś mojego istnienia. Nie mogłam powstrzymać wywrotu oczami. Vincent naprawdę zamierzał sprawić, żebym się postarała. – Jestem nieśmiała, co mogę powiedzieć. Tak czy nie? - Tak. Honorem będzie eskortowanie cię na zabawę. O której powinienem cię odebrać? - Wiesz, gdzie mieszkam? - Nie jestem pewien – powiedział. Wstałam. – Spotkamy się na zabawie. Żaden sens w zaśmiecaniu ci głowy moim adresem. - Nie chciałabyś iść na kolację przed zabawą? - Bardzo, ale myślę, że będę tak podekscytowana i zdenerwowana, iż jeśli coś zjem, to mogę wszystko na ciebie wyrzygać. – Vincent zmarszczył twarz z obrzydzeniem. Nachylając się do niego dla podkreślenia, ciągnęłam. – Nie chciałbyś, żeby moje rzygi z ciebie spływały, prawda? Odchylił się, szybko potrząsając głową. – Spotkamy się na zabawie.
Masochista – ktoś, kto czuje przyjemność z otrzymywania kary, aka Amanda Marie Kelly. Nawet nie była dobrą masochistką, ponieważ nie będę czuła żadnej przyjemności z tego, co zamierzałam zrobić. Przez resztę dnia nie mogłam skoncentrować się na niczym prócz nieuchronnej randki Noah i Beth. Potrzebowałam i chciałam wiedzieć dlaczego Noah trzymał to przede mną w tajemnicy. Dzisiaj spotykałam się z nim po szkole. Raz jeszcze zapisałam się do pracy nad gazetką szkolną w tym roku. Kochałam pisanie. Planowałam iść na dziennikarstwo na studiach. Byłam niezdecydowana co do obszaru, na którym chciałam się skupić; telewizji, gazetach czy Internecie. Może nawet pewnego dnia napiszę książkę. Wiedziałam tylko, że chciałam pisać. Noah został w tym roku poproszony o granie reprezentacyjnej drużynie baseballu. Niespotykane było, żeby drugoklasista grał w reprezentacyjnej drużynie. Był fantastycznym graczem, zawsze był. Gazetka szkolna chciała mieć napisany o nim artykuł i przydzielili go
52
mnie, oczywiście przez to, że się przyjaźniliśmy, zdecydowanie nie dzięki mojej wiedzy o baseballu. Pomyślałam, że świetnie będzie poprowadzić wywiad na boisku baseballowym. Coś magicznego działo się z Noah, kiedy tam był i chciałam spróbować uchwycić to w artykule oraz towarzyszącym zdjęciu. Tony Hoffman był fotografem szkolnej gazetki. Najpierw zabraliśmy się za zdjęcia. Tony postawił Noah w kilku pozycjach baseballowych i posadził go na trybunie pod znakiem pokazującym nazwę szkoły i maskotkę. Kiedy zdjęcia zostały zrobione Tony poszedł, zostawiając mnie samą z Noah. Przeszłam przez standardowe pytania, chociaż już znałam na nie odpowiedzi. Takie jak, ile miałeś lat, gdy zacząłeś grać w baseball? Który zawodnik najbardziej na ciebie wpłynął? Potem przeniosłam się na głębsze pytania. - Dobra, mam jeszcze jedno pytanie, a potem cię wypuszczę. – Oderwałam spojrzenie od moich notatek i uśmiechnęłam się do niego. – Co sprawiło, że zakochałeś się po raz pierwszy w grze? - Mój tata, on kocha grę. Pokazał mi ją, kiedy miałem cztery lata. Wtedy obejrzałem pierwszy mecz w telewizji, siedząc obok niego na kanapie z litrem napoju pomarańczowego i dwiema torebkami chipsów na stoliku. – Niewielki uśmiech przebiegł po jego twarzy. – Nie pamiętam kto grał. Nie ma to znaczenia. Liczy się to, że mogłem spędzić czas z tatą, który dzielił się czymś, co kochał. Przez pierwszych parę lat grałem w drużynie dziecięcej i małej lidze, lubiłem grać, ale najlepszą częścią był zawsze czas, który spędzałem z nim razem. Bez względu na to jak bardzo zajęty był w pracy, przychodził na każdy trening i mecz. Gdy miałem sześć lat, zabrał mnie na mój pierwszy profesjonalny mecz w Fenway Park. Red Sox grali z Minnesota Twins, 9-1 dla Soxów. Byłem wszystkim oszołomiony; zawodnikami, stadionem, boiskiem, trybunami, lożą dla zawodników obok boiska, jedzeniem, parkingiem – zachichotał. – Tata dał mi jeden z najlepszych dni mojego życia. W samej grze kocham wszystko; pracę zespołową, uczucie, którym jest trzymanie kija w ręce, dźwięk piłki uderzającej w skórzaną rękawicę, zapach trawy i sklepik z jedzeniem. Kocham patrzeć w trybuny, widzieć fanów i najważniejsze osoby w moim życiu. Spotkały się nasze oczy. Uczucie w jego spojrzeniu podtrzymywało mnie przez kilkanaście sekund. Chciałam wspiąć się na jego kolana i przytulać go do końca życia. Dzięki Bogu, że przyniosłam odtwarzacz, żeby nagrać jego odpowiedzi. W jego głosie było tyle szacunku i miłości, kiedy opowiadał o swoim ojcu, byłam zbyt zniewolona, aby zapisać notatki.
53
Wyraźnie ogarnięty emocjami, odchrząknął i powiedział. – Przepraszam, Tweet. Nie chciałem zanudzać. - Nie zanudzałeś. Byłeś doskonały. – Nie mogłam przestać na niego patrzeć. - Jeszcze jakieś pytania? - Nie. Już wszystkie. Dzięki. - Nie ma sprawy. Nie przegapiłbym spędzenia czasu sam na sam z moją dziewczyną – powiedział, puszczając mi oko. W tej chwili nie potrzebowałam wiedzieć czemu nie powiedział mi o randce. Wydawało się małostkowe pytanie go o to, kiedy dopiero co dał mi taką piękną odpowiedź. Zaczęłam się wiercić, stukając szybko długopisem o notes. - Co jest, Tweet? Głos w mojej głowie ciągle powtarzał, wstań i wyjdź, Amanda. TERAZ! Nie pytaj go o zabawę, nie teraz. NIE PYTAJ!!! - Dlaczego mi nie powiedziałeś, że idziesz na zabawę z Beth? Wzdychając głęboko, położył łokcie na kolanach. Zdjął czapkę baseballową i przesunął ręką przez włosy, przełykając kilka razy ślinę, zanim zaczął mówić. - Wiesz co, zapomnij, że pytałam – przerwałam mu i zaczęłam prędko zbierać swoje rzeczy. Wstając, zrobiłam jeden krok przed Noah, a on złapał mnie za nadgarstek. - Nie uciekaj ode mnie. Usiądź. – Jego głos był spokojny i ochrypły. Wzięłam głęboki wdech i usiadłam obok niego. Nie patrzyliśmy na siebie. – Czułem poczucie winy. Wiem, że zabrzmię jak ciota, ale byłem rozczarowany, że ty mnie nie zaprosiłaś. - Nie wiedziałam, że chciałeś iść. - Nie obchodzi mnie ta zabawa. Chciałem iść z tobą i miałem nadzieję, że ty będziesz chciała iść ze mną, ale nigdy nic nie powiedziałaś. Kiedy Beth zapytała, to zgodziłem się z jakiegoś powodu. Potem tego żałowałem. Wydawała się taka podekscytowana i szczęśliwa. Nie mogłem jej powiedzieć, że zmieniłem zdanie. - Dlaczego czułeś poczucie winy? - Sam nie wiem. Czułem się, jakbym cię zdradzał. – Zamilkł na chwilę, jakby zmagał się ze swoimi następnymi słowami. Spoglądając na mnie, powiedział. – Tweet, mam co do ciebie pewne myśli i uczucia. Siedziałam w milczeniu. Kręciło mi się w głowie. Nie byłam gotowa na tę rozmowę. Czułam jak zaczyna zamykać mi się gardło. Mięśnie w mojej szyi i barkach napinały się. 54
Musiałam stąd odejść. Słowa Noah zostały zastąpione świstem w uszach, jak tempo serca i pulsu rosło. Wtedy poczułam ciepły dotyk ręki na mojej i ona przywróciła mnie z powrotem. Odwróciłam głowę, widząc parę jasnoniebieskich oczu, w których mogłam się zatopić. - Cały czas o tobie myślę, Tweet – powiedział, splatając palce z moimi. - Miło jak ktoś o tobie myśli. – Do chwili obecnej była to najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek powiedziałam. Rzucił mi uśmieszek. – Kiedy jesteś obok chcę cię dotknąć, trzymać za rękę albo objąć cię ramionami. Znowu chcę cię pocałować. – Nie odrywał ode mnie wzroku, szukając jakieś reakcji na mojej twarzy lub w oczach. Przełknęłam wielki haust powietrza. Byłam dziesięć sekund od ataku paniki. Czułam krople potu zaczynające tworzyć się na czole i szyi. Gardło jeszcze bardziej mi się zamknęło, a mięśnie jeszcze mocniej się zacisnęły. Nie wiedziałam, co powiedzieć, więc zrobiłam to co zazwyczaj. Uciekłam. - Um… Noah, muszę już iść. Te piękne oczy które pełne były troski kilka sekund wcześniej, teraz wyglądały na zszokowane, zranione i wkurzone. – Odchodzisz?! – Zdecydowanie brzmiał na wkurzonego. - Muszę iść upewnić się, że Tony zrobił dosyć zdjęć i… um… Słuchaj, przepraszam. Zobaczymy się później. Jeszcze raz dzięki za wywiad. – Plecak ściskałam w jednej ręce, podczas gdy Noah trzymał drugą. Wstałam i odeszłam szybko, uwalniając dłoń z jego uścisku.
55
Wpis 7 Szczerość nie jest zawsze najlepszą polityką, kiedy rani osobę, na której najbardziej ci zależy i ją odpycha.
Siedziałam godzinę w klasie dziennikarskiej zanim wróciłam do domu. Moją nadzieją było, że Noah już opuścił szkołę. Czułam się okropnie, że tak od niego uciekłam, zwłaszcza iż był taki cudowny i słodki. Zaskoczył mnie. Nie radzę sobie dobrze w locie, szczególnie gdy chodzi o ważne rzeczy. Po prostu potrzebowałam trochę czasu, żeby oczyścić umysł i zebrać myśli. Brenda, reporterka z ostatniej klasy, była na tyle miła, aby odwieźć mnie do domu. Weszłam do domu, wciągając zapach pięciogwiazdkowego sosu spaghetti mojej mamy. Rzucając plecak na ladę kuchenną, znalazłam mamę ciężko pracującą nad lukrowaniem tortu czekoladowego. - Cześć, mamo – powiedziałam, wyciągając butelkę wody z lodówki. Podeszłam do niej i oparłam się o blat. – Co porabiasz? - Cóż, skarbie, gipsuję ściany – odparła, rzucając w moją stronę uśmieszek. - Ludzie często pytają skąd mam swoją przemądrzałość – rzekłam. - Czy mówisz im, że jest od rodziny ojca? Wiesz, że wszyscy są chorzy. Zauważyłam, że stół był zastawiony dla szóstki osób. W domu była nas tylko trójka, kiedy Emily wyjechała na studia. - Dlaczego stół jest zastawiony dla szóstki? - Stewartowie będą dziś jedli z nami kolację – odpowiedziała. - Czemu? – Te słowo wydawało się grube w moim gardle. - Bo muszą jeść, skarbie. Podała mi szpatułkę pokrytą czekoladą i zaniosła ciasto na stół. - Wszyscy? – spytałam z buzią pełną lukru. - Jak ostatni raz sprawdzałam, to wszyscy jedli jedzenie. Poruszała się po kuchni z prędkością światła, przygotowując wszystko dla naszych gości na kolacji. Była świetną mamą, naprawdę, zwłaszcza kiedy robiła dodatkowy lukier, ponieważ 56
wiedziała jak bardzo go kochałam. Jednakże były takie chwile jak ta, gdy czułam się jakby ona i cały wszechświat spiskowali przeciwko mnie. Zlizując ostatnie kropelki lukru ze szpatułki, czułam jak nerwy zaczynały opanowywać moje ciało na samą myśl o zobaczeniu potem Noah. Wrzuciłam szpatułkę do umywalki, wzięłam swoje rzeczy z lady i poszłam do mojego pokoju. Usłyszałam jeszcze mamę – Kolacja będzie za dwie godziny – tuż zanim zamknęłam drzwi sypialni i próbowałam wymyślić jak przetrwam tę kolację. Miałam zbyt wiele nerwowej energii, więc wybrałam się na szybką przejażdżkę rowerem. Jechałam tylko po moim sąsiedztwie, całkowicie unikając ulicy Noah. Zazwyczaj jeżdżenie oczyszczały moją głowę, pomagało mi się skupić i odnaleźć odpowiedzi na jakikolwiek problem z jakim mierzyłam się w danej chwili. Dzisiaj przebiegało przeze mnie tyle myśli i uczuć, że nie mogłam uchwycić żadnej z nich. Gdy wróciłam do domu, wzięłam prysznic i przebrałam się w szarobiałą pasiastą sukienkę na ramiączkach. Wytarłam ręcznikiem włosy i pozwoliłam powietrzu je wysuszyć. Siedziałam przy biurku, pracując nad artykułem o Noah, który musiałam skończyć do końca tygodnia. Stwierdziłam, że zostanę w pokoju dopóki nie zostanę wezwana na kolację. Pracowałam przez jakieś pół godziny, gdy ktoś zapukał do moich drzwi. - Tak? – zapytałam. Drzwi uchyliły się lekko. Nie musiałam patrzeć, aby wiedzieć kto to. Motylki, które kręciły się w brzuchu i gęsia skórka na skórze powiedziały mi, kto stał w progu. Noah wsunął głowę do środka. – Twoja mama chciała, żebym ci powiedział, że kolacja będzie za dwadzieścia minut. - Dzięki. Stał na progu przez chwilę, po czym wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Podszedł do mnie, położył ręce na oparciu mojego krzesła, patrząc przez moje ramię i zapytał. – Nad czym pracujesz? - Twoim artykułem – powiedziałam, odchylając głowę i patrząc prosto na niego. - Spraw, żebym dobrze wyglądał. - Nie ma możliwości, żebyś wyglądał inaczej. Skąd do diabła to przyszło, Amando Marie Kelly? Kiedy jest on tak blisko mnie, robię się skołowana i nie zawsze mam kontrolę nad tym, co wychodzi z moich ust.
57
Uśmiechając się do mnie Noah przeszedł przez pokój i usiadł na brzegu mojego łóżka, opierając się na ramionach. Odwróciłam się do niego na krześle. Wiedziałam, że chciał rozmawiać. Nadal nie wiedziałam co mu powiedzieć. Moje uczucia kompletnie mnie dezorientowały. Potrzebowałam go w moim życiu. Wiedziałam, że nie byłam dla niego wystarczająco dobra, ale nie mogłam znieść myśli, że inna dziewczyna miała jego uwagę. Przyciąganie, które do niego czułam robiło się coraz silniejsze, a przez to, co powiedział mi wcześniej, nie byłam pewna czy będę w stanie kontrolować te uczucia jeszcze dłużej bez postępowania według nich. Lecz wiedziałam, że postępowanie według nich byłoby najgorszą rzeczą dla naszej przyjaźni. Jak na razie chciałam poczekać i zobaczyć czy poruszy ten temat. Będę musiała improwizować. - Tweet, o co ci dzisiaj chodziło? - Do czego się odnosisz? - Nie rób tego. Teraz nie jest pora na udawanie głupiej. - Wydajesz się odnosić wrażenie, że udaję głupią. - Dlaczego dzisiaj ode mnie uciekłaś? - Naprawdę musiałam iść. Zaczynałam czuć się niespokojnie, a gdy czułam się niespokojnie, to musiałam się ruszać. Podeszłam do komody i grzebałam w niej, aż znalazłam szczotkę. Przeciągnęłam włosie mocno przez włosy, ułożyłam je na głowie i przypięłam spinką. Widziałam w lustrze, że Noah obserwował każdy mój ruch. - Czemu? - Bo mieliśmy mieć gości na kolacji. – Starałam się utrzymać radosną atmosferę. Patrząc na jego minę mogłam powiedzieć, że Noah nie był w nastroju na radość. Siadając prosto, zaczął potrząsać głową. Burcząc z frustracją, powiedział. – Niech to szlag, Tweet, mogłabyś przestać być taka mądralińska przez jedną minutę. – Obróciłam się do niego. – Robisz to za każdym razem, kiedy jest coś poważnego do obgadania. - Co robię? - Robisz żarty, a potem uciekasz. – Mówił cicho, ale gotował się ze złości. Przesunął dłońmi po twarzy kilka razy, czekając na moją odpowiedź. - Przepraszam – szepnęłam. - Proszę, porozmawiaj ze mną. - Nie jestem pewna co chcesz, żebym powiedziała. 58
- Więc ja zacznę. – Jego głos był łagodny, kiedy kontynuował. Wstał i podszedł do mnie powoli. – Jesteś pierwszą dziewczyną, jaką zauważałem i ostatnią dziewczyną, jaką kiedykolwiek zauważę. Mój pierwszy pocałunek był najwspanialszym pierwszym pocałunkiem w historii pierwszych pocałunków, bo był z tobą. Nie mogę przestać o tobie myśleć. Zrobiłam krok do tyłu, wpadając na komodę. Stał tuż przede mną, urzekały mnie jego jasnoniebieskie oczy. Położył ręce na komodzie, po obu stronach moich bioder i pochylił się do mnie. Mój oddech przyśpieszył. Poczułam jak jego wargi delikatnie musnęły moją skroń. Dreszcze, które spowodował były nieziemskie. Przesunął usta do mojego ucha, muskając lekko moją skórę jak piórko. Poczucie jego ciepłego oddechu na mojej szyi zakręciło mi w głowie. Musiałam oprzeć się jeszcze bardziej o komodę, żeby nie upaść. Kiedy jego wargi dosięgły mojego ucha, usłyszałam jego szept. – Chcę, żebyś była kimś więcej niż moją najlepszą przyjaciółką. Chcę, żebyś była moją dziewczyną. Czego ty chcesz, Tweet? Wiedziałam, że to się zdarzy. Jestem słaba. Złamałam się. Nie mogłam znieść już tego dłużej, miesięcy rozmarzania o nim dniem i nocą, ciągłych motylków w brzuchu spowodowanych przez niego. Był tak blisko. Jego usta pozostawiały ślad gorąca gdziekolwiek dotknęły, jego słowa sprawiały, że się roztapiałam, jego oczy były tym pięknym odcieniem błękitu i pachniał jak słodkie, świeże pomarańcze. Doszłam do mojego punktu załamania, gdy bez tchu wyszeptałam. – Chcę ciebie. Noah odsunął się nieznaczenie i przekrzywił głowę. Gdy przybliżał do mnie usta, mój oddech stawał się bardziej nierówny, a serce obijało się o klatkę piersiową. Nowe uczucie pomiędzy nogami doprowadzało mnie do szaleństwa. Przesunął wzrokiem po mojej twarzy, skupiając się na oczach. – Boże, jesteś piękna – szepnął. Automatycznie zamknęłam oczy. Poczułam leciutki dotyk jego ust na moich. Umysł obracał się wokoło, gdy ciało reagowało na jego. Nagle głośne pukanie rozległo się w pokoju, zaskakując nas obojga. Noah odskoczył, odwracając się ode mnie. Ten szybki ruch spowodował, że opadłam lekko do przodu. Usłyszeliśmy krzyk mojego taty. – Kolacja! Noah spojrzał na mnie przez ramię, wyraz przerażenia przeszedł po jego twarzy. - Nie martw się. Nie wejdzie – powiedziałam. Mój tata znany był z pukania i wejścia. Wprowadził to w życie w dzień, kiedy wszedł do domu, znajdując Profesor Tampon, aka moją matkę, dającą 12-letniej Emily i jej dwóm przyjaciółkom wykład na temat właściwego użytkowania środka higieny intymnej z pomocami wizualnymi. Odzyskując równowagę, przeciągnęłam dłońmi po sukience, wygładzając ją. Spojrzałam na Noah. Wciąż stał do mnie plecami. Przesunęłam wzrokiem od jego szerokich barków, po 59
muskularnych plecach, do bioder, gdzie opierał ręce. Jego biceps napierał nieznacznie na materiał bluzki. Potrząsnęłam głową, starając się wyrzucić myśli o ciele Noah. Spojrzałam raz jeszcze na jego fantastyczny tył, zanim odchrząknęłam i zapytałam. – Noah, idziesz? Przyciskał brodę do klatki piersiowej, jak wyciągnął palec wskazujący, pokazując, że potrzebował jeszcze paru minut zanim będzie mógł do nas dołączyć. Czułam, że najlepiej będzie zostawić go samego, więc poszłam na kolację.
Siedzieliśmy wszyscy przy stole, jedząc, kiedy Noah do nas dołączył. Usiadł na jedynym wolnym miejscu, które zdarzyło się być obok mnie. Tata i pan Stewart rozmawiali o pracy, podczas gdy mama i pani Stewart dzieliły się sąsiedzkimi ploteczkami. Próbowałam dojść do siebie po intensywnej chwili w moim pokoju. Byłabym w stanie to zrobić, gdyby Noah nie siedział tuż obok mnie. Było to wystarczająco złe, ale ciągle znajdował subtelne sposoby, aby mnie dotknąć. To co stało się w moim pokoju było błędem, chociaż nie zaszło za daleko, to jednak wystarczająco. Musiałam być silna i zaprzestać temu co działo się między nami. Noah położył ramię na oparciu mojego krzesła i sięgnął obok mnie po trochę chleba, przez co jego twarz znalazła się tak blisko mojej, że jego usta niemalże dotykały mojego policzka. Mówiąc cicho, odezwałam się. – Wiem, co robisz. - Ja też, naprawdę lubię chleb czosnkowy. - Mogłabym ci go podać, gdybyś poprosił. - Tak, wiem, ale w taki sposób mogę spojrzeć na twoją sukienkę. – Od razu spojrzałam mu w oczy. – O, tak na marginesie, twój dzisiejszy wybór stanika… Znakomity. Przycisnęłam rękę do piersi, starając się zasłonić lukę, w którą zaglądał. - Proszę, powiedz mi, że twoje majtki pasują – szepnął, po czym odchylił się lekko, spoglądając w kierunku moich majtek. Gdy na niego spojrzałam, spotkałam się z mrugnięciem i uśmieszkiem, po czym wsadził do ust wielki kawałek chleba czosnkowego. - Noah, gratulacje – powiedział mój tata. W tym momencie poczułam rękę na kolanie i palce wsuwające się pod rąbek mojej sukienki. Zamarł mi oddech i popatrzyłam na Noah. Byłabym na niego wkurzona, gdyby jego dłoń nie była taka niewiarygodna w dotyku na mojej nagiej nodze. - Dziękuję, sir.
60
Jak on mógł być taki spokojny i opanowany przed naszymi rodzicami, kiedy jego ręka pocierała moje kolano, było poza moim pojęciem. - Bardzo rzadko drugoklasista zostaje poproszony o dołączenie do drużyny reprezentacji. Jesteśmy z ciebie dumni. – Mój tata zawsze myślał o Noah jak o synu. - Jesteśmy z jego mamą niezwykle z niego dumni. Jest podobny do mnie jak kropla wody – dodał pan Stewart. Ojcowie roześmieli się jakby komentarz był przezabawny. Noah uśmiechnął się do swojego taty, przesuwając rękę na moje udo. Odepchnęłam ją i nieumyślnie uderzyłam głośno w stół, sprawiając, że się zatrząsnął. - Amando, nic ci nie jest? – zapytała mama. - Nie, wszystko w porządku. – Noah parsknął, próbując powstrzymać śmiech. – Pacnęłam muchę. Mama spojrzała na mnie lekko rozdrażniona, ale utrzymywała radosny ton, mówiąc. – To śmieszne. Nie mamy much w tym domu. - Mój błąd. Ręka Noah z powrotem wylądowała na moim kolanie. Ścisnął je lekko, powodując, że głośno sapnęłam. Wszystkie cztery rodzicielskie głowy obróciły się w moją stronę. - Um… mamo, mogłabyś proszę podać mi… um… Dłoń Noah była nieugięta. Ściskał moje kolano, po czym pocierał wnętrze uda. Niemożliwe dla mnie było wymyślenie czy złożenie spójnego zdania. - Tę rzecz w butelce, którą… um… polewasz… um… sałatę? – Mój ton robił się wyższy z każdym wypowiadanym słowem. - Masz na myśli sos sałatkowy? – zapytała mama, sarkazm wypływał z jej ust jak ulewny deszcz. Potaknęłam. – Już masz trochę na sałatce. - Potrzebuję więcej. Proszę, daj mi więcej. Spojrzała na mnie, jakbym do niej nie należała i podała mi sos. - Co u Emily? – zapytała pani Stewart, gdy polewałam swoją sałatkę. Dumny uśmiech pojawił się na twarzy mamy. – Cudownie. Uwielbia college. - To fantastycznie – powiedziała pani Stewart.
61
- Właściwie, to dołączyła do zespołu dyskusyjnego. Ona jest niezwykle elokwentną młodą kobietą – rzekła mama, zerkając w moim kierunku. Gdyby miała jakiekolwiek pojęcie, co działo się pod jej stołem jadalnym, to może dałaby mi spokój. Byłam taka nie w sosie, że upuściłam widelec zanim załadowałam go sałatką. – Podniosę go, Tweet. Ręka Noah zniknęła z mojej nogi. Wykorzystałam tę okazję, żeby napić się wody, próbując się uspokoić. Noah odsunął krzesło i pochylił się, żeby wziąć widelec. - Pusta! – oświadczył tata, unosząc pustą butelkę wina. Nagle poczułam wargi na zewnętrznym boku uda tuż nad kolanem. Niemal wyplułam całą wodę w tym samym czasie, kiedy tata spytał. – Chcemy następną? Noah wyprostował się, a do mnie przyklejone były trzy pary oczu. Wzrok Stewartów trzymał litość, bez wątpienia dla moich rodziców. W oczach mojej mamy był żal, że nie posłała mnie na te lekcje etykiety, gdy byłam młodsza, a tata nawet nie zwracał uwagi na mój faux pas. Był zajęty trzymaniem butelki wina nad kieliszkiem, desperacko próbując wydusić ostatnie kropelki wina. - Przyniosę wam drugą butelkę. I tak już zjadłam – powiedziałam, ścierając z twarzy kropelki wody. Szybko wstałam od stołu i poszłam do kuchni, żeby odłożyć swój talerz do zlewu. Bez zatrzymywania się skierowałam się do garażu, gdzie mieliśmy dodatkową lodówkę, którą rodzice wykorzystywali na kolekcję winną. Stojąc przed otwartą lodówką, zorientowałam się, że nie wiedziałam czy chcieli czerwone, czy białe wino. Na wszelki wypadek wzięłam butelkę tego i tego. Zamknęłam lodówkę i obróciłam się, stając twarzą w twarz z promieniejącym Noah. Cofnęłam się o krok. Położył ręce na lodówce po obu stronach moich ramion, blokując mi drogę. Naprawdę lubił to robić. - Co ty sobie, do diabła, myślisz, że tam robisz z tym dotykaniem i całowaniem? Pocałowałeś moje udo pod stołem! Pod rodzinnym stole kolacyjnym, na litość boską. - Nie mogłem się oprzeć. Jesteś niezwykle smaczna. – Poruszył brwiami, przybliżając się. Matko przenajświętsza, czułam mrowienie na całym ciele. - Zostaw mnie w spokoju przez resztę wieczoru. – Starałam się brzmieć na złą, ale nawet ja słyszałam uśmiech w moim głosie. Trudno było być złą na Noah, szczególnie, że to co robił było niesamowite. - Okej. – Opuścił ramiona i odsunął się, dając mi miejsce na przejście. 62
- Dziękuję. Kiedy minęłam go, idąc do drzwi, poczułam jak uniósł się za mną rąbek sukienki. Szybko odsunęłam się na bok, poza jego zasięgiem. – Niech to szlag, Noah! Nie mogę się bronić z tymi butelkami w rękach. Unosząc ręce w kapitulacji, powiedział. – Wydawało mi się, że masz jakąś plamę na sukience. Próbowałem tylko pomóc. – Zmrużyłam na niego oczy, po czym wróciłam do domu.
Opuściłam deser, chociaż tort czekoladowy był moim ulubionym daniem. Odeszłam od stołu, mówiąc, że muszę popracować nad pracą i wróciłam do swojego pokoju, uciekając od przeszywających spojrzeń rodziców i wędrujących rąk oraz ust mojego najlepszego przyjaciela. Gdy usiadłam na łóżku, przypominając sobie dotyk jego dłoni i ust na mojej skórze, czułam budujący się we mnie żar. Co jest ze mną nie tak, do diabła? Siedziałam sobie, myśląc o nim i stawałam się cała roztrzęsiona. Pukanie do drzwi przywróciło mnie do teraźniejszości. – Tak? – Miałam zachrypnięty głos. Drzwi się uchyliły i zobaczyłam tylko latający talerz z kawałkiem tortu czekoladowego. Uśmiechnęłam się. Potem zobaczyłam moją ulubioną parę jasnoniebieskich oczu. - Przyniosłem ci deser. Noah wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi nogą. Położył ciasto na moim stoliku nocnym i usiadł naprzeciwko mnie na łóżku. Uniósł widelec już załadowany czekoladowym lukrem. Wciąż odczuwałam efekty kolacji, jak patrzyłam na moje dwie ulubione rzeczy w całym świecie. Rozchyliłam usta, wzdychając cicho. Nie odrywaliśmy od siebie wzroku. Podał mi widelec. Podnosząc go do ust, powoli wsunęłam widelec pomiędzy wargi. Wysunął z ust czubek języka i przejechał nim po dolnej wardze. Obserwował ruchy moich ust, jak objęły widelec. Usłyszałam jego ciężkie przełknięcie śliny, gdy wysunęłam widelec z ust. Zabrał go ode mnie i kiedy sięgnął do talerza, żeby odłożyć widelec, jego wargi niemal dotykały mojego policzka. Zbliżył się do mnie i szepnął. – Masz trochę lukru w kąciku ust. Siedziałam nieruchomo. Całkowicie skupiałam na nim wzrok, jak pochylał się przez kilka sekund nie więcej niż parę centymetrów nad moimi ustami. Temperatura mojego ciała podniosła się o sto stopni. Co ja do diabła robiłam? Musiałam to zatrzymać. Byłam taka słaba i głupia, że pozwalałam na to. Poza tym nasi rodzice byli po drugiej stronie domu. Przez mój umysł przebiegły myśli o straceniu Noah. Zaczęłam panikować. Czułam zaciskającą się klatkę piersiową. Czułam zawroty głowy i duszność. Odchyliłam się od niego. 63
Odsunął się, wpatrując się we mnie. Nie chciałam widzieć wyrazu jego oczu, ale zmusiłam się do spojrzenia mu w twarz. Musiał zrozumieć jaka byłam poważna, mówiąc te słowa. - Nie możemy tego zrobić. Nie mogę być twoją dziewczyną. – Wpatrywał się we mnie kilka sekund, zanim się odwrócił, wciąż siedząc na brzegu łóżka z łokciami na kolanach i pochyloną głową. - Dlaczego? – zapytał ochryple. - Boję się, że jeśli stanie się coś, co to zakończy, to może to spieprzyć naszą więź tak bardzo, że potem nie będziesz chciał mieć ze mną nic wspólnego. - Bzdura. - Wcale nie. Pamiętasz Tylera Evansa? Byli z Emily bliskimi przyjaciółmi. Nie tak bliskimi jak my, ale bardzo bliskimi. Postanowili przekroczyć tę linię i umawiać się. Trwało to pół roku i źle się zakończyło. Nie mogli nawet pozostać przyjaciółmi. Widziałyśmy go z Emily w centrum handlowym na wakacjach, a on był wobec niej taki nieprzyjemny. Nie chcę, żeby tak się stało między nami. - Nie jesteśmy nimi. - Wiem, ale Emily robi wszystko idealnie. Jeżeli nie potrafiła sprawić aby to się ułożyło, to na pewno nie potrafię tego ja. Muszę mieć ciebie w moim życiu. Nie przekroczę z tobą tej linii. To zbyt ryzykowne i nie będę nas ryzykować. Przepraszam za dzisiaj. Nie powinnam była pozwolić zajść sprawom tak daleko. - Nie żałuję tego, co wydarzyło się tutaj między nami. Tylko tego, że nie chcesz ze mną być. - To nie chodzi o to, że nie chcę. Nie mogę. Poza tym zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie, Noah. - Nie ma dla mnie nikogo lepszego od ciebie – powiedział, patrząc na mnie przez ramię. - Te uczucia stopniowo odejdą i wszystko wróci do normy. Nasze ciała przechodzą przez wiele zmian. Hormony szaleją. Po prostu musimy się kontrolować i to przetrwać. – Starałam się powstrzymać łzy. Noah wyprostował się i odwrócił do mnie, pokazując mi jak bardzo czuł się zdruzgotany. Niemożliwym było nie pozwolić polecieć kilku łzom. – Nie mogę cię stracić, Noah. - Nigdy mnie nie stracisz, Tweet. Zawsze tutaj będę, jeśli będziesz mnie potrzebować. – Podniósł rękę do mojej twarzy. Koniuszki jego palców musnęły moją szczękę i brodę.
64
Potrząsnęłam głową, odsuwając się od niego nieznacznie. – Proszę, Noah, nie mogę – wyszeptałam. W jednym płynnym ruchu opuścił rękę, wstał i podszedł do drzwi. Złapał za klamkę. - Zobaczymy się rano, kiedy podjedziemy po ciebie z mamą do szkoły, tak? – zapytałam zduszonym tonem. Nie odwrócił się, żeby na mnie spojrzeć. – Nie potrzebuję jutro podwózki. Trener zwołał spotkanie dla drużyny przed zajęciami. Travis mnie podwiezie. Gdy nie odwrócił się ani na mnie nie popatrzył, moje ciało opanowały nerwy. Mój głos drżał. – Więc zobaczymy się w szkole. - Może. Na razie, Tweet. Kiedy usłyszałam kliknięcie drzwi, kompletnie się załamałam. Ból tkwiący w moim brzuchu znalazł drogę do reszty mojego ciała. Odwróciłam się i schowałam twarz w poduszce, żeby zdusić dźwięk moich szlochów. Nie mogłam powstrzymać dreszczy. Wypalałam się w środku i na zewnątrz. Nigdy nie czułam tak intensywnego bólu. Poczucie straty, które miałam po tym jak Noah wyszedł z tego pokoju było niepohamowane. Ciągle sobie mówiłam, że jutro z nim porozmawiam. Teraz jest zdenerwowany, lecz po nocy rozważania zda sobie sprawę, że mam rację. Po co zmieniać coś, co do tej pory działało dla nas idealnie?
65
Wpis 8 Dwoma najbardziej niszczycielskimi uczuciami na świecie są porażka i samotność. Reszta blednie w ich porównaniu. Porażka, do pewnego stopnia, jest pod kontrolą. W teorii jeżeli pracuje się ciężko i daje się z siebie 100 procent, to osiągnie się swój cel. Myślę, że pracuję ciężko, lecz albo oszukuję samą siebie, albo w moje DNA jest wetkany wrodzony gen niedoskonałości. Może miałam praprapraprapraprapradziadka, który był kompletnym nieudacznikiem. Samotność jest gorsza od porażki. Samotność jest kontrolowana przez innych. Słyszałam ludzi mówiących, iż to że jesteś sam nie oznacza, że jesteś samotny i mógłbyś stać w zatłoczonym pokoju, ale czułbyś się samotnie. Jest tylko jedna osoba w moim życiu, która panuje nad tym czy jestem samotna, czy nie. Czy jestem z nim fizycznie, czy nie, wiedza, że jest on w moim życiu odpycha samotność. Gdy stoi przede mną i czuję jak mi się wymyka, ból samotności przejmuje kontrolę nad moim ciałem i mnie topi. Bycie tak podatnym na osobę jest przerażające.
Nie rozmawiałam z Noah od trzech dni. Nigdy nie odzywaliśmy się do siebie tak długo. Właściwie to nigdy nie zdarzył nam się dzień, abyśmy ze sobą nie rozmawiali albo widzieli ze sobą. Nie chodziło o brak prób z mojej strony. Dzwoniłam kilkanaście razy, ale nie odebrał, wszystkie połączenia przechodziły do poczty głosowej. Przelotnie widywałam go w szkole. W klasie był bardzo odległy, praktycznie mnie ignorował. Mówił cześć, jeżeli byliśmy blisko siebie, ale to by było na tyle. Przesiadywałam wiele czasu w damskiej łazience, płacząc po moim każdym spotkaniu z nim. Nie mogłam się skoncentrować na niczym. Każdego dnia od razu po szkole, chodziłam do klasy dziennikarskiej, przeglądając wszystkie jego zdjęcia, które zostały zrobione do artykułu, który pisałam. Potem go śledziłam. Przebywałam w szatni chłopców, co dało mi wiele dziwnych spojrzeń i parę numerów telefonu. Widział mnie kilka razy, ale nie zwracał uwagi na moją obecność. Zagubiłam się, nie mając z nim codziennego kontaktu. Nie wiedziałam, kim bez niego jestem. Wiedziałam, że moje słowa z tamtego wieczora go zraniły, ale chyba nie zdawałam sobie sprawę jak bardzo. Powiedział, że będzie przy mnie, jeśli będę go potrzebowała. Potrzebowałam go teraz, lecz on nawet nie mógł na mnie spojrzeć.
Nadszedł dzień zabawy. Wróciłam do domu wcześniej niż zazwyczaj. Emily przyjechała do domu na weekend, żeby pomóc mi się przygotować i kazała wrócić tak szybko jak to możliwe. Powiedziała, że potrzebujemy kilku godzin do osiągnięcia mojego wyglądu. Nie 66
byłam pewna, co o tym myśleć. Normalnie nie zajmowało mi tak długo przygotowanie się na cokolwiek. W tej chwili nawet nie chciałam iść na tę głupią zabawę, ale zaprosiłam Vincenta. Nie potrafiłam zmusić się do zadzwonienia i odwołania. Leżałam na łóżku w pokoju Emily, gdy tymczasem ona grzebała w swojej szafie, szukając dla mnie idealnej sukni imprezowej. Na szczęście moja siostra była śliczną dziewczyną, która chodziła na wiele potańcówek i miała podobny rozmiar do mojego. Nadal byłam niższa i trochę mniej zaokrąglona od Emily, ale teraz te różnice nie były tak zauważalne jak wtedy, kiedy byłyśmy młodsze. Nie mogło obchodzić mnie mniej, co dzisiaj na siebie włożę. Usłyszałam jak wymamrotała coś, wciąż tkwiąc w szafie. Wysunęła głowę, gdy nie odpowiedziałam. - Amanda, słyszałaś mnie? – zapytała. - Co? - Co powiesz na kolor żółty? - Jeżeli nie ma przyklejonych do niego piórek, to żółty jest świetny, Emily. – Mój głos był bezbarwny. Patrzyła na mnie przez chwilę, po czym wybuchła śmiechem. – Racja, zapomniałam o Tweetym. To było komiczne. Dokładnie wiedzieliśmy, gdzie byłaś. Musieliśmy tylko iść za szlakiem piór. – Przeszyłam ją wzrokiem. – Za szybko? Sorki. Okej, idź wziąć prysznic, wymyj włosy i ogol się wszędzie. Zerknęłam na zegar na jej szafce. – Mam dwie i pół godziny zanim będę musiała tam być – zajęczałam. - Wiem. Musisz się pośpieszyć. Nie mamy dużo czasu. – Pociągnęła mnie za ręce, stawiając na nogach i wypchnęła mnie za drzwi. Zrobiłam dokładnie to, co kazała mi zrobić Emily, chociaż nie miało to dla mnie sensu. Mój mózg był taki otępiały, że w tej chwili nie potrafiłam podejmować żadnych decyzji. Noah był jedyną myślą, która ciągle powtarzała się w mojej głowie. Wzięłam prysznic, wymyłam włosy, ogoliłam się i wróciłam do pokoju siostry. Sukienka, którą wybrała wisiała na drzwiach szafy. Miała ją na sobie, kiedy po raz pierwszy startowała na królową balu. Oczywiście wygrała. Sukienka była jasnożółtą taftą bez ramiączek. Gorset doskonale mi pasował, ściskając mnie we wszystkich właściwych miejscach, dając mi jedną lub dwie krągłości. Spódnica sięgała do kolan, była szeroka i powłóczysta, a trójwymiarowe kwiatki sporadycznie były rozmieszczone blisko brzegu. Znalazła do niej pasujące srebrne sandałki z prawie 3-calowym obcasem. Nie byłam pewna obcasów, ale jak ze wszystkim innym, nie obchodziło mnie to.
67
Emily kazała mi najpierw założyć sukienkę przed zrobieniem fryzury i makijażu. Siedziałam przy jej toaletce zakryta ogromnym ręcznikiem, żeby nic nie poplamiło sukienki. Było okropnie dużo roboty jak na zabawę, na której nie chciałam nawet być. - Uważam, że twoje włosy będą wyglądały świetnie upięte. O, i możesz założyć moje brylantowe kolczyki łezki, które rodzice dali mi na słodką szesnastkę – powiedziała entuzjastycznie Emily. - Cokolwiek chcesz zrobić, mnie pasuje. – Mój ton był monotoniczny. - Jak na kogoś idącego na swoją pierwszą wielką zabawę, nie wydajesz się bardzo podekscytowana. – Wzruszyłam jedynie ramionami. – Więc o której będzie po ciebie Noah? Ścisnęło mnie w piersi. Nie powiedziałam jej z kim idę. Powiedziałam jej tylko, że idę na zabawę. – Noah po mnie nie przyjeżdża. - Dlaczego nie? – zapytała, przyglądając mi się w lustrze, czesząc moje włosy. - Bo z nim nie idę. – Na kilka sekund zaprzestała czesanie, wyraz skonsternowania przeszedł po jej twarzy. - Och, przepraszam. Po prostu przypuszczałam… - Cóż, wiesz jak to jest z przypuszczaniem – odparłam. - Czemu z nim nie idziesz? - Bo go nie zaprosiłam. - Dalej będziemy to robić czy wyjaśnisz mi dlaczego nie idziesz na swoją pierwszą zabawę z Noah? - Po prostu go nie zaprosiłam. Poza tym nie jest teraz mną zbyt zadowolony. – Spuściłam wzrok na kolana, odrywając je od Emily. Bałam się, że jeśli powiem coś jeszcze, to zacznę płakać. Przestała robić to, co robiła i oparła się o toaletkę przede mną. – Chcesz mi powiedzieć, co się stało? Nie mogłam mówić. Byłam na skraju załamania. Gdybym otworzyła usta, żeby powiedzieć jedno, maleńkie słowo, to nie byłabym w stanie utrzymać się w kupie. Potrząsnęłam głową. Czubkami palców Emily uniosła moją głowę, abym na nią spojrzała. Łzy już pływały w moich oczach. - Rozmawiaj ze mną, Manda. Co się stało?
68
- Nie wiem co ci powiedzieć. Wiem tylko, że nie odezwał się do mnie od trzech dni. Nie odbiera telefonu i ignoruje mnie w szkole. – Starłam łzę z twarzy. Dobrze, że nie zrobiła mi jeszcze makijażu. - Musi być jakiś powód. To nie brzmi jak Noah. Możesz mi powiedzieć. Nic nie powiem. Rozważałam czy jej się otworzyć. Nie chodziło o to, że nie byłyśmy blisko, bo byłyśmy, po prostu wstydem było przyznać, że problemem byłam ja. Byłam nieudacznikiem i schrzaniłam. Schrzaniłam moją przyjaźń z Noah. - Sprawy się zmieniają i ja… um, nie wiem co robić. – Głos mi się załamał i wylało się parę łez. Niewielki uśmiech pojawił się na twarzy Emily. – Ciężko, kiedy twój najlepszy przyjaciel staje się bardzo atrakcyjnym chłopcem, co? – Nie odpowiedziałam. Mogła zobaczyć w moich oczach, że trafiła w sedno. – Czy jest jakaś dziewczyna, która podoba się Noah? – Potaknęłam. – Lubisz ją? - Nie, nie lubię. Nie jest dla niego wystarczająco dobra. – Odwróciłam od niej wzrok. Nie było to kompletne kłamstwo. Po prostu Emily nie zdawała sobie sprawy, że dziewczyną, o której gadałyśmy, byłam ja. - Dlatego jest wściekły? - Tak – szepnęłam. - Skarbie, wiem, że to trudne i że w tej chwili wydaje ci się, że nic się nie ułoży, ale ułoży. Macie z Noah coś niezwykle wyjątkowego, zawsze mieliście. Nic między wami nie stanie. - Dzięki. - Dokończmy robienie z ciebie najgorętszej dziewczyny na dzisiejszej zabawie. – Przytuliła mnie i wróciła do pracy.
W momencie, kiedy wjechaliśmy na parking, zrobiło mi się niedobrze. Denerwowałam się wszystkim, tym jak wyglądałam, udzielaniem się towarzysko z Vincentem, zobaczeniem Noah oraz Beth razem i po prostu zobaczeniem Noah. Podczas jazdy ciągle szarpałam za taftowe kwiatki przyszyte do mojej spódnicy. Wisienką na moim deserze lodowym nerwów był fakt, że siedziałam z tyłu samochodu moich rodziców. Chciałam, żeby Emily mnie tam zawiozła i po mnie przyjechała, ale rodzice nalegali. Powiedzieli, że skoro spotykam się tam z Vincentem, a nie on przyjeżdża po mnie do domu, to chcieli pojechać, zobaczyć nas razem i porobić zdjęcia. Zgodziłam się, przecież to była moja pierwsza zabawa. Ta cała zabawa już była koszmarem, a nawet jeszcze nie wysiadłam z auta.
69
Tata zaparkował i eskortował mnie i mamę do sali gimnastycznej, gdzie odbywała się zabawa. Kiedy zbliżaliśmy się, zobaczyłam grad lampy błyskowej, jak rodzice Vincenta robili zdjęcie za zdjęciem. On naprawdę nie był brzydki. Niektórzy powiedzieliby nawet, że jest niezły w ten głupkowaty sposób. Miał na sobie ciemną sportową marynarkę, spodnie khaki i jasnoniebieską koszulę na guziki z muszką w „tureckie” wzory. Nie całkiem materiał do GQ, ale pasowało mu. Vincent dostrzegł, że do niego idę. Uśmiechnęłam się, widząc jego szeroko otwarte usta i mrugające kilka razy oczy, jakby był zdumiony tym, co zobaczył. Wiedziałam, że prawdopodobnie nie byłam, ale czułam się ładna po raz pierwszy w życiu. Emily wykonała fantastyczną robotę z tym, co miała do pracy, czego dużo nie było. Staliśmy z Vincentem cierpiąc gdy dwa zbiory rodziców robiły nam chyba z milion zdjęć. Nareszcie pożegnaliśmy się i ruszyliśmy do środka. Z każdym krokiem, który brałam w kierunku wejścia, mój żołądek się przewracał. Wejście do sali gimnastycznej wyglądało naprawdę ładnie ze sklepionym przejściem udekorowanym białymi różami i maleńkimi białymi światełkami. Gdy weszliśmy, początkowo trudno było cokolwiek zobaczyć, zanim moje oczy miały czas na dostosowanie się do ciemnego oświetlenia. Białe kolumny stały przy każdym rogu boiska koszykówki, obwieszone tymi samymi białymi światełkami. Wszędzie przywiązane były balony w szkolnych kolorach bieli i granatu. Stanowisko DJa rozstawione było przy najdalszej ścianie, a stół z ponczem i przekąskami stał przy ścianie naprzeciwko niego. Przeskanowałam tłum, szukając Noah i Beth. Żadne z nich nie wiedziało, że dzisiaj tutaj będę. Nie miałam pewności czy chciałam, żeby mnie zobaczyli. Było już tutaj mnóstwo ludzi, więc zgubienie się w tłumie byłoby proste. Po prostu chciałam szybko na nich spojrzeć i tyle. Zajęliśmy z Vincentem miejsce przy ścianie za tłumem dziewczyn i chłopców, którzy byli zbyt przerażeni, aby zaprosić się nawzajem do tańca. Przesunęłam spojrzenie z wejścia na przeskanowanie tłumu i z powrotem. - Chcesz zatańczyć? – zapytał nerwowo Vincent. - Czy ty chcesz zatańczyć? - Cóż, jesteśmy na potańcówce. - Vinnie, nie pozwólmy regułom społeczeństwa dyktować naszymi czynami. Myślałam, że jesteś niezależnym myślicielem, człowieku. To był główny powód, dla którego cię zaprosiłam. – Wzruszył ramionami i oparł się o ścianę.
Stałam w miejscu i przeszukiwałam tłum przez co najmniej 40 minut, a Noah i Beth nadal nie było. 70
- Pójdę po trochę ponczu. Przynieść ci? – Vincent brzmiał na znudzonego. - Co? Och, nie, dzięki. Nie chcę. Gdy Vincent odchodził, przeszedł przede mną, zasłaniając mi widok przez ułamek sekundy. Kiedy przesunął się, zobaczyłam ich. Noah i Beth właśnie weszli. Nie wiem czy była to wysokość obcasów, które nosiłam, lecz gdy zobaczyłam Noah, osłabły mi kolana i zakręciło mi się w głowie. Musiałam oprzeć się o ścianę, żeby nie upaść. Noah wyglądał niesamowicie. Podczas gdy większość facetów założyło sportową marynarkę i spodnie khaki albo proste spodnie i koszulę na guziki, on miał na sobie garnitur. Był czarny, dopasowany do jasnoszarej koszuli i krawatu o ton ciemniejszego. Nawet w przyciemnionym świetle jego jasnoniebieskie oczy wyglądały na jeszcze jaśniejsze na tle monochromatycznych kolorów garnituru. Przy połączeniu tych oczu, tych ciemnobrązowych włosów i ciemnego garnituru, emanował tlącą się seksownością. Wchodząc z Beth dalej do środka, zostali powitani przez kilka innych par. Dziewczyny stłoczyły się razem, a faceci trzymali się na boku. Nie mogłam oderwać wzroku od Noah. Byłam na nim tak bardzo skupiona, że przestraszyłam się, gdy podszedł do mnie Vincent. - Amando… um… Sarah Grice właśnie zaprosiła mnie do tańca. Powiedziałem jej, że muszę najpierw ciebie zapytać. - Porzucasz mnie w połowie naszej randki? – Nie zamierzam kłamać, ale byłam lekko zaskoczona zachowaniem Vincenta. - Nie. Nie zrobiłbym tego. Posłuchaj, wiem dlaczego zaprosiłaś mnie na zabawę. Słyszałem twoją rozmowę z Beth tamtego dnia na lunchu. – Czułam się źle, że trochę go wykorzystywałam. – To nic takiego. Cieszę się, że przyszedłem z tobą zamiast prawdziwą dziewczyną. – Zmarszczyłam brwi, fukając na niego. – Wiesz, o co mi chodzi. Poza tym wszyscy w szkole wiedzą co jest z tobą i Noah. - Co jest z nami? - Nie wiem. Wydaje się, że coś między wami jest. - Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Dorastaliśmy razem. To wszystko. Zaczął bawić się spodem swojej marynarki. – Słuchaj, ta rozmowa zaczyna mnie krępować. Nie chcę, żeby Sarah poprosiła kogoś innego do tańca, więc będzie okej, jeśli sobie teraz pójdę? - Tak. - Dzięki, Amanda. Jesteś prawdziwą kumpelą. – Poklepał mnie po ramieniu, odwrócił się i zniknął w tłumie. 71
Skierowałam swoją uwagę z powrotem na Noah i Beth, którzy nadal stali w tych samych pozycjach, daleko od siebie. Było dobrze. Ja byłam schowana, a Beth i Noah nie tańczyli ze sobą. Wieczór biegł całkiem gładko, a wtedy usłyszałam ją. - Cześć, Amanda. Co ty tutaj robisz, u licha? - Cześć, Brittani. To zabawa szkolna. Nie mogę uczestniczyć w zabawie szkolnej? - Wiesz, miałaś przyprowadzić randkę. - Przyprowadziłam randkę. - Kogo? – spytała gniewnie. - Vincenta Chamberlina. Wyciągnęła szyję ponad tłumem. – Ta, a gdzie on jest? Wahałam się przez kilka sekund przed odpowiedzią. – Tańczy teraz z Sarah Grice. - O mój Boże! Jesteś żałosna! Nawet nie potrafisz utrzymać zainteresowania takiego głupka jak on. – Spojrzałam na nią spod przymrużonych powiek. Kątem oka dostrzegłam, jak wyciągnęła coś z torebki i ukryła w dłoni, żebym nie mogła tego zobaczyć. Uniosła rękę do ust i odchyliła głowę. Piła z piersiówki. - Chcesz trochę? – Podniosła ją, oferując łyka. - Jesteś chodzącą szkolną specjalnością, co? – Pokręciłam głową. – Lepiej uważaj. Jeśli cię przyłapią, to zostaniesz wydalona. Podążyła za moim wzrokiem do miejsca, gdzie stał Noah. – Jest idealny. Nigdy nie będziesz go miała. – Nie odpowiedziałam. Miałam nadzieję, że po prostu odejdzie. – Trochę ci współczuję. Nigdy nie poczujesz jak to jest być do niego przyciśniętą, mieć jego usta i ręce na całym twoim ciele. Zwłaszcza lubi je. – Pokazała na swój masywny region klatki piersiowej. – Wydaje się, że nie może oderwać od nich rąk, a mój tyłek zauroczył… - Masz jakąś sprawę? – zapytałam nagle. - Myślisz, że jesteś ode mnie lepsza, co nie? - Nie myślę, że jestem lepsza. - Widzę, dlaczego Noah powiedział, że nigdy nie mógłby się z tobą związać. Uważa, że jesteś nadętą suką. Powiedział mi i Beth, że próbuje pozbyć się ciebie od początku drugiej klasy. Po prostu nie wie jak to zrobić. Sądzę, że nie chciał zranić twoich uczuć. Teraz, kiedy już wiesz, może zostawisz go w spokoju? Wyglądają z Beth świetnie. Są idealni.
72
Czułam łzy kłujące mnie w oczy. Nie wiedziałam czy to alkohol robi z niej super sukę czy to był jej naturalny sposób bycia. Znała mój słaby punkt i uderzyła prosto w niego. Nie dam jej satysfakcji z myśli, że doprowadziła mnie do płaczu. Przepychając się przez tłum, przeszłam szybko przez parkiet do wyjścia. Przez całą drogę słyszałam jej śmiech. Na zewnątrz nocne powietrze uderzyło mnie w twarz. Wzięłam kilka głębokich wdechów, próbując się uspokoić. Musiałam być sama. Za rogiem budynku znajdowały się schody prowadzące na ostatnie piętro sali gimnastycznej, odsunięte w alkowę osłoniętą murem z obu stron, która pozwoli mi na trochę prywatności, dopóki nie przyjadą po mnie rodzice. Weszłam po kilku schodach i usiadłam. Kiedy wiedziałam, że jestem bezpiecznie ukryta poza zasięgiem wzroku, zasłoniłam twarz dłońmi i pozwoliłam rozlać się łzom. Nienawidziłam tego, że pozwoliłam Brittani tak mnie zdenerwować. Zniszczyło mnie połączenie ignorującego mnie Noah, wyobrażenia, że ją dotykał i jej insynuacje, że nie chciał mnie w swoim życiu. Czułam się jakbym spadała i nie miała czego się złapać. Wiedziałam, że to co powiedziała zasadniczo było prawdą, nigdy z nim nie będę w taki sposób, ale nie musiała być w tym taką okropną suką. Moi rodzice mieli odebrać mnie za pół godziny i planowałam nie ruszać się z tego miejsca do tego czasu. Wzięłam jeszcze kilka głębokich oddechów, próbując powstrzymać łzy. Gdy wydawało mi się, że nareszcie je opanowuję, usłyszałam zbliżające się kroki. Przysunęłam się tak blisko jak mogłam do ściany, mając nadzieję, że ten ktoś przejdzie obok. Na schodach było kompletnie ciemno, więc nikt nie mógł mnie zobaczyć. Jedynym światłem w tym obszarze był mały kawałek światła wylewającego się z budynku muzycznego. Kroki coraz bardziej się zbliżały i nagle zatrzymały. Wstrzymałam oddech. - Tweet? Podniosłam wzrok i zobaczyłam głowę Noah wystającą zza ściany, spoglądającą w górę schodów na mnie. Od trzech dni nie słyszałam jak wymawiał moje imię. Od trzech dni na mnie nie spojrzał. Być może Brittani mówiła prawdę i Noah chciał pozbyć się mnie ze swojego życia. - Hej – zadławiłam się tym jednym słowem. - Wszystko w porządku? – Przysunął się bliżej, zatrzymując u podnóża stopni. Nie mogłam pozwolić na to, aby zobaczył mnie ze łzami spływającymi po policzkach. Pozostałam w ciemności, starając się brzmieć nonszalancko. - Nic mi nie jest. Co tutaj porabiasz? – Nie udało mi się ukryć drżenia w głosie. - Miałem zamiar zadać ci te same pytanie. Nie wiedziałem, że dziś tutaj będziesz. - Cóż, tak jakby była to rzecz na ostatnią chwilę. Skąd wiedziałeś, że tu jestem? 73
- Zobaczyłem cię, jak przechodziłaś przez parkiet i poszedłem za tobą. Dodatkowo, wydajesz się znowu zrzucać pióra, Tweet. – Uśmiechnął się do mnie i podniósł dwa żółte taftowe kwiatki z mojej spódnicy, które odpadły. Bez wątpienia te, które najbardziej molestowałam podczas drogi tutaj. – Mogę usiąść obok ciebie? Ostry ból przeszedł przez mój brzuch, jak zaczęło ściskać mnie w piersi. Szybko przejechałam palcami pod oczami i wstałam, ale zostałam w miejscu. – Nie, zaraz będę zbierała się do wyjścia. Moi rodzice będą tutaj za niedługo. - Dlaczego płaczesz, Tweet? – Jego głos był ciepły i troskliwy. Musiałam coś wymyślić, więc skłamałam. – Bo moja randka porzuciła mnie w połowie tej głupiej zabawy i uciekła, żeby potańczyć z inną dziewczyną. - Pokaż mi go, a skopię mu tyłek. Każdy facet, który mógłby cię zostawić jest kretynem. - Zdaję się, że mam ich teraz naddostatek. – Skrzywiłam się, kiedy wyszło to z moich ust. Nie chciałam kłócić się z Noah. Chciałam mieć go z powrotem. Chichocząc, zapytał. – Wyświadczysz mi przysługę? - Zależy jaka miałaby być. Noah wyciągnął rękę w moim kierunku. – Zatańczysz ze mną? - Nie mogę tam wrócić, Noah. Moi rodzice będą czekać na mnie na zewnątrz, więc… - Nie musimy iść do środka – urwał. – Proszę, Tweet. Nie widziałam jego twarzy wyraźnie, ale jego głos łamał się, jakby powstrzymywał łzy. Wzięłam głęboki wdech, wyprostowałam ramiona i powoli zeszłam po schodach. Chwyciłam rękę Noah, a on poprowadził mnie po ostatnich stopniach. Cofnęliśmy się parę kroków, lądując w małym obszarze światła. Noah otoczył mnie ramieniem w pasie i przyciągnął do siebie. Uwiązł mi oddech. Miałam ciarki od stóp do głów. Puścił moją rękę, położył dłoń na boku mojej twarzy i starł moje łzy kciukiem. Opierając czoło na moim, wyszeptał. – Wyglądasz pięknie. Podobają mi się twoje spięte włosy. Spuściłam wzrok, mając nadzieję, że nie zauważy moich przekrwionych oczu. – Nie ma muzyki – powiedziałam cicho. Noah zdjął rękę z mojej twarzy i objął mnie ramieniem w talii. Moje ręce złączyły się na jego karku. Przyciskając policzek do boku mojej głowy, przysunął usta do mojego ucha. Zaczęliśmy łagodnie się kołysać. Cichym, ledwo słyszalnym głosem Noah zaczął śpiewać „Everything”.
74
Zamknęłam mocno oczy. Niemożliwe dla mnie było zatrzymanie łez toczących się po policzkach. Wiedziałam, że tęskniłam za nim w tych ostatnich dniach, ale nie zorientowałam się jak bardzo, dopóki nie znalazłam się w jego ramionach, gdzie czułam się bezpieczna. Moje ciało zaczęło się trząść. Już nie byłam w stanie panować nad szlochami. Schowałam twarz w jego torsie. Noah przestał śpiewać i zacisnął uścisk. Szepnął mi do ucha. – Przepraszam. Strasznie za tobą tęskniłem. Próbowałem trzymać się z daleka dopóki nie odejdzie pragnienie na dotykanie ciebie, ale robi się tylko silniejsze. - Noah… - Mogłam wydusić tylko pomiędzy płaczem. - Zawsze byłaś moją dziewczyną i zawsze nią będziesz. Nikt nigdy nie zabierze mnie od ciebie, Tweet. Jesteś moim sercem i duszą, i nigdy się to nie zmieni, bez względu na to co powiesz. Nie było żadnego innego miejsca na ziemi, gdzie chciałabym być oprócz w ramionach Noah, słuchając jego słów. Bardzo pragnęłam z nim być. Byłam w nim tak zakochana, że nie liczyło się nic innego. Ledwo co przetrwałam trzy dni bez niego. Może jeśli będę ekstremalnie ostrożna i będziemy robić wszystko super wolno, to moglibyśmy być razem. Mogłabym porozmawiać z Emily i dowiedzieć się, co wydarzyło się z nią i Tylerem, żeby nie stało się to mnie i Noah. W ułamku sekundy postanowiłam, że powiem mu, iż go kocham i muszę z nim być. Nabrałam głębokiego powietrza. – Noah, ja… - Niespodziewanie moje słowa zostały przerwane przez dźwięk głosu Beth wołającej jego imię. Rozbiło zaklęcie, które było nad nami i oboje odsunęliśmy się od siebie. - Tutaj jesteś – powiedziała Beth, wychodząc zza rogu. – O, hej Amanda. Nie wiedziałam, że dzisiaj tutaj będziesz. - To była sprawa na ostatnią chwilę. – Nie odrywaliśmy z Noah od siebie wzroku. Beth spojrzała to na mnie, to na niego. – A co wy tutaj robicie? - Nie czułam się dobrze i potrzebowałam świeżego powietrza. Noah przyszedł, żeby sprawdzić co u mnie – odpowiedziałam. - Teraz już wszystko w porządku? - Nie bardzo. Ale rodzice będą po mnie w każdej chwili. - Dobrze. – Beth złapała Noah za ramię i zaczęła go odciągać. – Chodź. Noah nie ruszał się z miejsca. Jego spojrzenie wciąż utkwione było we mnie. – Chciałaś mi coś powiedzieć, Tweet?
75
Spojrzałam w te piękne jasne oczy, w których była miłość, ból i tęsknota. Wiedziałam, że pasowały idealnie do moich. Jestem twardą wierzycielką teorii, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Ta wiara pomogła mi odpowiedzieć na jego pytanie. – Nie. Skończyłam – wyszeptałam. Rozczarowanie i frustracja przeszły po jego twarzy. Beth trochę mocniej szarpnęła go za ramię. – Musimy tam wrócić. Jeszcze nawet nie zatańczyliśmy. – Zaskoczenie błysnęło mi w oczach. Zanim pozwolił jej się odciągnąć, posłał mi lekki uśmiech. – Dobranoc, Tweet – zawołał przez ramię, będąc odprowadzanym. - Dobranoc, Noah. – Mój głos był tak cichy, że niemal był szeptem. – Ty też jesteś moim sercem i duszą.
76
Wpis 9 Codzienne zapewnienia są… Co to za słowo? A tak, GÓWNIANE. Jest tysiące książek próbujących przekonać cię, jak bardzo jesteś wspaniała. Autorzy cię nie znają. Jak mogą cię zapewnić, że jesteś wystarczająco dobra taka jaka jesteś? Jest wiele prawdziwych nieudaczników na świecie. (Hejka moim ludziom!). Te książki są wypełnione uniwersalną mentalnością. Poza tym odnoszę się podejrzliwie do ludzi, którzy mówią, że kochają wszystkich za to kim są. Jedzie mi to skłonnością do praktyk kultowych. (Jedzie to zabawne słowo. Jedzie… jedzie… jedzie… przypomina trochę jedzenie. No świetnie… Teraz jestem głodna.) Potem autorzy kumbaya mówią, że możesz wymyślić zapewnienie, które pasuje do twojej osobowości i mówić je sobie w ciągu dnia. Nawet gdybym wymyśliła własne pozytywne zapewnienie, to czemu miałabym siebie słuchać? Co ja wiem? Jestem cholernym nieudacznikiem. Gdybym potrafiła wmówić sobie czucie się lepiej z własnym sobą, to nie kupowałabym waszych głupich książek. (Zastanawiam się czy w spiżarni są jeszcze chrupki serowe.)
Od przedszkola harowałam, żeby osiągać moje cele. W niczym nie byłam naturalna. Chociaż wiele czasu i wysiłku wkładałam w projekty, to zawsze się nie spełniałam. Jeżeli celowałam w 5+, to dostawałam 5-. Spędziłam niezliczone godziny próbując rozgryźć dlaczego jestem jaka jestem. Dlaczego miałam tę nieodpartą chęć doskonałości? Wiem w umyśle, że tego nie osiągnę, ale dorzuca się do tego potrzeba i obezwładnia wszystkie logiczne myśli. Zawsze znajduję skazę we wszystkim, co robię, a kiedy to się dzieje, zaczyna się cykl. Przez kilka dni pławię się w uczuciu niedoskonałości oraz przeciętności. Gdy już nie mogę się znieść, daję sobie przemowę podnoszącą na duchu. Mówię sobie, że to błędne koło, które muszę zatrzymać. A to sprawia tylko, że czuję się jeszcze gorzej. Ta przemowa zazwyczaj starcza mi na około godzinę, zanim cykl zaczyna się raz jeszcze. Nie wiem jak zatrzymać coś, co jest tak wgryzione w to, kim jestem. Gdy moi rodzice chwalili Emily za dobrze zrobioną pracę, słyszałam w ich głosach dumę i ekscytację. Kiedy ja otrzymywałam od nich jakąś pochwałę, wydawało mi się, że słyszę u nich rozczarowanie. Wiedziałam, że nie byli mną rozczarowani, ale w jakiś sposób wykrywałam pewien ton lub odmianę w ich głosie, co sprawiało, iż czułam się jakbym ich zawiodła. 77
Kiedy możesz wyróżnić swoje uczucie niedoskonałości z określonego wydarzenia, które możesz dokładnie sprecyzować, jesteś w stanie zobaczyć je z innej perspektywy, jak stajesz się starszy i być możesz zmieniasz swój punkt widzenia. Kiedy te uczucie po trochu przedostaje się do charakteryzacji twojej osobowości, rok po roku, nie zdajesz sobie sprawy, że przejęło kontrolę, aż uniemożliwia ci posiadanie czegoś lub kogoś, kogo pragniesz bardziej niż cokolwiek na świecie, a wtedy jest za późno. Sądzę, że moi rodzice byli ze mnie dumni do pewnego stopnia. Po prostu nie wydawała się ona dla mnie taka sama jak ich duma Emily. Dostrzegali ciężką pracę, jaką wkładałam w szkołę. Gdy nie udawało mi się być doskonałą, co zawsze się działo, widziałam litość w ich oczach. Współczuli mi. Szkoła była wszystkim, co miałam. Nie brałam udziału w sporcie, nie tańczyłam ani nie grałam na instrumencie. Uczyłam się. To była moja rzecz. Jednakże Emily wyróżniała się we wszystkim. Była świetną uczennicą, zawodniczką koszykówki i świetną tancerką. Bycie dumnym z Emily było łatwe, skoro było wiele do wyboru.
Przez ostatnie dwa lata brałam dodatkowe lekcje podczas wakacji, żeby być do przodu. Będąc teraz w trzeciej klasie mój harmonogram pozwalał mi mieć wolny czas na koniec dnia. Czasami wychodziłam wcześniej, ale najczęściej zostawałam i szłam do sali samodzielnej nauki, żeby skończyć zadanie domowe albo do klasy dziennikarskiej, aby dokończyć artykuł, nad którym pracowałam. W jakiś sposób zostałam włączona do grupy uczących się ze Stacy i Kim z mojej klasy Amerykańskiego Rządu. Spotykaliśmy się raz w tygodniu podczas samodzielnej nauki, na której miały być obecne. Siedziałam przy stoliku, zerkając na rozdziały, z których będą nas przepytywać w przyszłym tygodniu, kiedy Dyludyludi i Dyludyludam weszły do środka. Zajęły swoje regularne miejsce przy naszym stole. Początkowo nie odzywała się do mnie żadna z nich. Podniosłam wzrok. Miały współczujące miny. Nie znałam ich zbyt dobrze, ale nie wyglądały mi na troskliwe osoby. Przezwiskiem Stacy była księżniczka, Kim księżna, a patrząc na to jak się zachowywały, sądzę, że wmówiły sobie, iż naprawdę są częścią rodziny królewskiej. Uwielbiały szerzyć plotki i powodować kłopoty. Stacy przekrzywiła lekko głowę na bok, posyłając mi słaby uśmiech i westchnęła głęboko. – Wszystko będzie lepiej, wiesz. Wymieniła się znaczącymi spojrzeniami z Kim, która skinęła głową na znak zgody. Z powrotem skupiły się na mnie. Kim, która siedziała dokładnie naprzeciw mnie, wyciągnęła rękę przez stół, dotykając mojej. – Zdaję sobie sprawę, że nie znamy się za dobrze, ale chcemy żebyś wiedziała, że nie jesteś sama.
78
- Tak jest. Jesteśmy tutaj, żeby wysłuchać tego, co zechcesz nam powiedzieć. Możemy nawet wymienić się numerami telefonu, żebyś mogła skontaktować się z nami w każdej chwili. – Stacy raz jeszcze głęboko westchnęła, przechylając głowę. Czułam się jakbym weszła do strefy cienia. Byłam zbita z tropu, ale zaciekawiona. Kilka razy przesunęłam między nimi wzrokiem, zanim zapytałam. – O czym wy mówicie? Znowu posłały sobie znaczące spojrzenia. Gdy odwróciły się do mnie, odchyliły głowy w przeciwnych kierunkach od siebie. Kim pochyliła się nad stołem i głośno wyszeptała. – Słyszałyśmy o Noah i Beth.
Gdy tylko zadzwonił dzwonek, wystrzeliłam z klasy. Szłam szybko korytarzem w stronę szafek. Wbijałam paznokcie w dłoń poprzez mocny uchwyt jaki miałam na pasku plecaka. Czułam wzrastające wewnątrz mnie ciepło z gniewu i zdrady, które doświadczałam przez to co usłyszałam parę chwil temu. Beth stała twarzą do swojej szafki, gdy podeszłam. Stałam tam w milczeniu, czekając aż się obróci. Przestraszyła się, kiedy mnie zobaczyła. - Boże, Amanda! Napędziłaś mi stracha. - Spotykacie się z Noah? – Wyszło to jak oskarżenie. Beth rozejrzała się wokoło, upewniając się, że nikt nie był na tyle blisko, aby usłyszeć. Przygryzając wargę i bawiąc się paskiem torebki, powiedziała cicho. – Um… tak… tak jakby. - Kiedy to się stało, do cholery? – wyrzuciłam. Mój gniew był wyraźny. - Naprawdę chcesz o tym teraz gadać? Tutaj? Rozejrzałam się po korytarzu. Wszyscy uczniowie zniknęli, pozostawiając mnie i Beth same. Skrzyżowałam ramiona, nie ustępując. – Odpowiedz na pytanie. Kiedy. To. Się. Stało? – wypowiedziałam wolno przez zaciśnięte zęby, skracając każde słowo. - Um… Cóż… Zobaczmy. Nie jestem całkiem pewna – zacinała się w słowach, próbując kupić sobie czas. - Przestań przeciągać czas. – Robiłam się coraz bardziej niecierpliwa. Mrużąc oczy zapytałam napiętym głosem. – Kiedy? - Jakiś czas temu. - Jak długi jest ten jakiś czas? Opuszczając wzrok, zaczęła obracać pierścionkiem na prawej ręce. Robiła to zawsze, gdy była podenerwowana. Wahała się parę chwil, zanim odpowiedziała. – Około miesiąc.
79
Moje ciało zesztywniało. Całe powietrze uciekło z moich płuc. – Oboje okłamywaliście mnie przez miesiąc? – Już wiedziałam, że odpowiedzią na to było tak. Musiałam po prostu usłyszeć, jak to przyznaje. - Nigdy cię nie okłamaliśmy, Amanda. – Patrzyła wszędzie, tylko nie na mnie. - Ukrywaliście to przede mną. Przebywałam przy was obojgu i nigdy nie zauważyłam żadnych zmian. - Chciałam ci powiedzieć, kiedy się zaczęło, ale Noah się nie zgodził. – Jej oczy zwęziły się nieznacznie, jak zacisnęła usta w prostą linię. Z każdym kawałkiem informacji wychodzącym z jej ust, czułam jak moje ciało jeszcze bardziej sztywnieje. Mój głos stał się mechaniczny. Było tak jakbym zamykała się fizycznie, mentalnie i emocjonalnie. Ale nie potrafiłam zmusić ust do zaprzestania zadawania pytań, których odpowiedzi wiedziałam, że mnie zniszczą. - Chcesz wiedzieć, jak się dowiedziałam? Stacy i Kim mi powiedziały. Podzieliły się ze mną swoim współczuciem i teraz chcą być najlepszymi przyjaciółeczkami. Najwyraźniej wszyscy o tym wiedzieli oprócz mnie. - Zobaczyły nas w kinie kilka dni temu. Zgaduję, że domyśliły się, iż coś jest na rzeczy. – Nadal nie potrafiła spojrzeć mi w oczy, jak przeszła z przekręcenia pierścionka do bawienia się paskiem torebki. - Jak mogłyby domyślić się czegoś takiego? – zapytałam. - Bo trzymałam rękę Noah. Czułam wibracje zaczynające opanowywać moje ciało. Nie zostało mi wiele czasu do wykruszenia się. Jeszcze nie przetrawiłam faktu, że Noah i Beth byli razem, nie mówiąc o tym, że mogli mieć fizyczny kontakt. - W tej szkole jest setka facetów. Mogłabyś mieć każdego z nich. Dlaczego musiał być to Noah? - Wiesz, że zawsze mi się podobał. Jest słodki, zabawny, popularny… - I MÓJ! – krzyknęłam. Pierwsze pęknięcie w moim już kruchym fundamencie. - Musisz się uspokoić. – Zamilkła na chwilę. Wyprostowując ramiona, spojrzała mi teraz prosto w oczy. – Słuchaj, Amanda. Wiem, że ty i Noah mieliście tę więź czy coś, jak byliście dziećmi, ale… - Mamy – wtrąciłam. - Co? 80
- Mamy więź. To nie czas przeszły – nacisnęłam. - Ta. Cóż, było to urocze, kiedy byliście dziećmi, ale już nimi nie jesteśmy. I tak nigdy nie rozumiałam tej rzeczy między wami. Ale czy naprawdę myślałaś, że on będzie z tobą na zawsze? Noah jest jednym z najgorętszych facetów w tej szkole. Nie znam stąd dziewczyny, która nie chciałaby z nim być. Nie chcę brzmieć ostro. Jesteś moją przyjaciółką i kocham cię, ale pora dorosnąć. Nie cierpiałam tego, ale wiedziałam, że miała rację. Przekonywałam siebie, że Noah zawsze będzie mój. Wiedziałam, że był na randkach z kilkoma dziewczynami. Nie podobało mi się to, ale radziłam sobie z tym najlepiej jak mogłam. Nigdy wcześniej nie spotykał się z nikim na poważnie. Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że mógłby coś takiego zrobić. - Wiem – szepnęłam. Wdychając i wydychając głęboki wdech, Beth powiedziała. – Chyba jestem w nim zakochana, Amanda. To było drugie pęknięcie w moim fundamencie. Dalej patrzyłam w jej kierunku. Tak naprawdę na nią nie patrzyłam. Nie patrzyłam na nic. Mój umysł był otępiały. Miałam nadmiar informacji. Nie mogłam słuchać już więcej. Widziałam jej poruszające się usta i słyszałam dźwięk z nich wychodzący, ale był stłumiony. Czułam się jakbym była pod wodą. Ona nadal poruszała ustami, nie czekając na moją odpowiedź. Wyciągnęła rękę i dotknęła mojego ramienia, wyrywając mnie z oszołomienia. - Równie dobrze mogę powiedzieć ci o wszystkim. Wiesz, szybko zerwać plaster. Dzisiaj nocuję w jego domu. – Zobaczyła skonsternowanie na mojej twarzy. – Jego rodzice wyjeżdżają z miasta na weekend. - Wiem. Jadą z moimi rodzicami. Co roku robią sobie taką wycieczkę. Rozejrzała się nerwowo. Nachylając się do mnie, szepnęła. – Dzisiaj będę uprawiała z nim seks. Trzecie pęknięcie fundamentu. Beth była całkowicie nieświadoma, jak wpływały na mnie jej słowa. Wciąż się rozwodziła, kiedy ja stałam nieruchomo. To było najbardziej surrealistyczne doświadczenie, jakie przeżyłam. Beth. Noah. Seks. Miłość. Powtarzało się w ciągłej pętli w mojej głowie. - Nie mogłam się doczekać, żeby ci powiedzieć. Myślałam, że mogłabyś mi pomóc. Chciałam go zaskoczyć i przyrządzić mu dziś kolację. – Wciąż nie miałam pojęcia, dlaczego ona dalej gadała. – Stwierdziłam, że ty będziesz wiedzieć jakie jest jego ulubione jedzenie. Amanda, nic ci nie jest? Wyglądasz dziwnie.
81
Byłam zraniona i zazdrosna, ale gdzieś pomiędzy jej słowami „Będę uprawiała z nim seks i powiedz mi jakie jest jego ulubione jedzenie” wkurzyłam się. Stara dobra wściekłość ciągnięcia za włosy i naplucia w twarz. – Nie pomogę ci mieć seks z Noah. - Pytam tylko jakie jest jego ulubione jedzenie. - Spotykacie się od miesiąca. Nigdy nie jedliście razem? – Sarkazm wypływał z moich ust. Uczucie zaczynało wracać do mojego ciała, jak wezbrała się we mnie adrenalina. Przez cały czas ściskałam pasek plecaka tak mocno, że moje knykcie były białe. Serce waliło tak mocno i szybko, iż myślałam, że wyrwie się z mojej piersi. Zmrużyłam oczy na Beth. Mogła zobaczyć, że nastąpiła we mnie zmiana. - Wiem, że jesteś wkurzona, że ci nie powiedzieliśmy, ale nie mów mi, iż jesteś wkurzona, że jesteśmy z Noah razem? – Odwróciła wzrok, naburmuszona i wywróciła oczami. – Dobra jesteś, wiesz. Nie chcesz go, ale nie chcesz, żeby miał go ktoś inny. Pytałam cię więcej niż raz czy lubisz Noah, a ty zawsze odpowiedziałaś, że tylko jak przyjaciela. Cóż, ja lubię go bardziej niż przyjaciela. Chcę, żeby był moim pierwszym i nim będzie. Jeżeli chciałaś mieć go za chłopaka, to powinnaś była coś zrobić dawno temu. Zawaliłaś sprawę. Przegapiłaś swoją szansę z Noah i teraz jest mój. Jesteśmy razem, więc pogódź się z tym. - Nawet nie mam pewności, że jesteście razem. Noah mówi mi o wszystkim. Ani razu o tobie nie wspomniał. Zaczęło przelewać się przeze mnie gorąco. Czułam jak drży mi broda, podczas gdy łzy wzbierały się w kącikach oczu. Trzęsły mi się ręce. Wiedziałam, że skończył mi się czas. Nie mogłam już tutaj stać i słuchać Beth gadającej o niej i Noah. Przeszyła mnie zadowolonym spojrzeniem. – Och, zapewniam cię, jesteśmy razem. Miałam obolałe wargi, aby tego dowieść, więc jeżeli… Były to ostatnie słowa, zanim przeszedł przeze mnie ostatni dreszcz, potrząsając moim fundamentem, sprawiając że kompletnie się rozkruszyłam. Odwróciłam się na pięcie, nagle jej przerywając. Musiałam uciec stamtąd jak najszybciej mogłam, nim wypłyną łzy i zaleją moje policzki. Mocno szarpnęłam za drzwi szkoły i skierowałam się prosto do mojego samochodu. Prędkość od czasu, kiedy zostawiłam Beth do momentu jak dotarłam do domu i mojego pokoju była tak hipersoniczna, że była prawie jak jeden ciągły ruch. Nie przestałam się ruszać, dopóki nie opadłam na łóżko. Ścierając łzy rękawem, próbowałam wyrównać oddech. Nie zauważyłam jak bardzo brakowało mi tchu, dopóki nie znieruchomiałam. Powinnam była dalej się ruszać, ale jak już się zatrzymałam mój umysł przeszedł na najwyższe obroty. 82
Traciłam Noah. Nasza przyjaźń już mu nie wystarczała. Ja już mu nie wystarczałam. Wiedziałam, że to się stanie któregoś dnia. Po prostu nie sądziłam, że nastąpi to dzisiaj i na pewno nie sądziłam, że będzie to z Beth. Czułam się zdradzona, wściekła i odrzucona. Nie odpowiedziałam Beth, kiedy zapytała czy byłam wkurzona, że skłamali, czy dlatego, że byli razem. Prawda była taka, że doszłam do siebie po byciu okłamaną trzy sekundy po tym, jak powiedziała, że go kocha. Nie chciałam, żeby byli razem. Nie byłam gotowa. Wiedziałam, że nie mogę go mieć, ale nie chciałam, żeby miał go ktoś inny, jeszcze nie. Wiem, że to irracjonalne, ale logiczne myślenie nie było teraz częścią mojego życia. Nie mogę go stracić. On jest jedyną rzeczą, która w pełni jest moja.
83
Wpis 10 Seks jest zmieniaczem zasad gry, nawet jeśli to nie ty go masz.
Wystrzeliłam w górę i spojrzałam na zegarek. Dopiero siedemnasta. Ludzie nie uprawiają seksu o siedemnastej wieczorem. To pora obiadu. Czekają, aż jest ciemno. Wiedziałam, że to było głupie i nieprawdziwe, ale uspokajała mnie jakoś wiedza, że mam czas na odwołanie kolacji i seksu Beth. Wyszłam pośpiesznie z łóżka i pobiegłam do łazienki. Wymyłam twarz ze śladów łez, nałożyłam trochę tuszu do rzęs i odrobinę błyszczyka do ust. Błyskawicznie wyszłam z domu. Podeszłam do ogrodzenia dzielącego nasze podwórko od Stewartów. Widziałam Noah przez okno. Przemierzał pokój, rozmawiając przez telefon. Miał dziwną minę, której nie mogłam odczytać. Kilka razy przejechał wolną ręką po włosach, patrząc przez okno na nic szczególnego. Nie zauważył mnie gapiącej się na niego, zbyt skupiony był na połączeniu. Przeskoczyłam przez ogrodzenie i podbiegłam do tylnych drzwi Stewartów. Jak zwykle były otwarte, więc jak zwykle wpuściłam się do środka. Noah stał w salonie, rozmawiając. – W porządku. Zrobię to. Wiem. – Brzmiał na zirytowanego na kogoś z kim rozmawiał przez telefon. Moim przypuszczeniem była Beth. Spojrzał na mnie i posłał szybki uśmiech w moim kierunku. – Muszę iść. – Zakończył połączenie bez pożegnania. - Hej, Tweet. – Próbował brzmieć pogodnie. - Hej, hej, hej. – Starałam się dopasować do jego pogodności. - Wszystko w porządku? – zapytał. - Tak. – Zaakcentowałam k, wymawiając słowo. Czekałam, aż poruszy temat. Podeszłam do oparcia kanapy i oparłam się o nie. – Co chcesz dziś porabiać? Skoro nasi rodzice wyjechali na weekend, cały świat należy do nas. Możemy spędzić ze sobą tyle czasu. – Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i przewinęłam listę kontaktów. – Pasuje ci pepperoni z dodatkowym serem? - Co? – Wyglądało na to, że moje pytanie go zaskoczyło. - Na naszej pizzy. Pepperoni i dodatkowy ser? - Tak, pasuje. Wybrałam numer i podniosłam telefon do ucha.
84
Noah potarł kark kilka razy, zanim przerwał moje połączenie. – Um… Tweet… tak jakby mam dzisiaj plany. - Jakie plany? – zapytałam niewinnie, odkładając komórkę. Nastało milczenie, które wydawało się trwać półtora roku. Noah stał parę metrów ode mnie ze skrzyżowanymi ramionami na torsie, patrząc na podłogę. - Mam randkę – powiedział cicho. - Randkę? Z kim? Spojrzał na mnie spod długich, ciemnych rzęs. Uśmieszek błądził po jego twarzy. – Nie rób tego. - Czego? - Nie udawaj głupiej. Nie jesteś w tym dobra. Poza tym dopiero co rozmawiałem z Beth. - Naprawdę? Mówisz o swojej dziewczynie Beth? – Starałam się nie brzmieć sarkastycznie, ale nie za bardzo mi się udało. - Przepraszam. Zamierzałem porozmawiać o tym z tobą – powiedział z zakłopotaniem. - Więc gadaj. Noah pokazał mi, abym usiadła na kanapie. Pokręciłam głową. Nie chciałam usiąść i się rozluźniać. Chciałam postać na wypadek gdyby ucieczka była w mojej bliskiej przyszłości. Oboje zostaliśmy na naszych miejscach. - Nie wiem od czego zacząć – powiedział. - Może od tego, jak mnie okłamałeś. - Nigdy cię nie okłamałem. - Kłamstwo pominięcia! Jest tak samo złe. Potrząsnął głową. – Słuchaj, wiem, że jesteś zdenerwowana. - GENIUSZ! – Wyrzuciłam ramiona w powietrze. - Mogłabyś, proszę, zamknąć się i posłuchać przez pięć sekund. To nic wielkiego. - Co nie jest niczym wielkim? - Rzecz z Beth. To… - Przesunął ręką po twarzy z frustracją. – Cokolwiek powiem będę brzmiał jak największy kutas na świecie. Wiem o tym, więc zatrzymaj swoje przemądrzałe komentarze dla siebie – urwał. – Rzecz z Beth jest po prostu wygodna. 85
Moje brwi i ton głosu podniosły się, kiedy zapytałam. – Wygodna? - Tak. Znamy się od dłuższego czasu. Wiedziałem, że chciała, aby coś wydarzyło się między nami. Tylko słyszenie tych słów wychodzących z jego ust sprawiło, że zakręciło mi się w żołądku. – Czemu byłam trzymana w nieświadomości o tym? - Nie chciałem, żebyś wiedziała. - Dlaczego? Zachichotał, potrząsając głową. – Z tego samego powodu, dla którego nigdy nie chciałem, żebyś wiedziała, że umawiam się z jakąś dziewczyną. Ponieważ czuję się jakbym cię zdradzał, co jest pieprzenie absurdalne, bo nie jesteśmy nawet razem – powiedział, wypuszczając zirytowane warknięcie. - Czemu ona? - Bo nie musiałem się o nią starać. - Myśli, że jest w tobie zakochana, wiesz. Noah zamknął oczy i odchylił głowę w stronę sufitu. Jak wyprostował szyję, spojrzał na mnie. Ból i tęsknota w jego oczach sprawiały mi ból. - Poradzę sobie z Beth. – Westchnął ciężko. – Nie kocham jej. Wiesz o tym, prawda? – Brzmiało jakby błagał mnie, abym mu uwierzyła. - Co zamierzasz jej powiedzieć? – spytałam. - Chyba powiem jej, że nie czuję tego samego do niej. Że nigdy nie chciałem jej zwodzić. Nie szukam niczego stałego. Jeśli będzie jej to pasować, to będziemy to kontynuować. - Co masz na myśli kontynuować to? Noah znowu warknął. Trzymał jedną rękę na ścianie, podpierając się, podczas gdy druga opierała się o jego biodro. – Mam potrzeby – powiedział cicho. - Potrzeby? Jakiego rodzaju potrzeby? - Takie, jakie ma młody mężczyzna. – Byłam zdezorientowana. Wpatrywał się we mnie i czekał chwilę, aż to zarejestruję, zanim się zniecierpliwił. – Potrzebuję seksu. - Potrzebujesz seksu? – Mój ton był protekcjonalny. - Tak. - Mówisz mi, że jeśli będą pasowały jej twoje warunki, to będziesz się z nią pieprzył? 86
- Tak. – Zaciskał zęby, a jego szczęka zaczęła drgać. Widziałam jak gniew zmienił postawę jego ciała. W tej chwili stałam się całkowicie niema. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Tysiące słów przebiegało przez moją głowę, ale tylko jednemu udało się dotrzeć do ust. – Nie. - Co nie? – zapytał. - Nie uprawiaj seksu z Beth. Nie umawiaj się z Beth. Staliśmy twarzą do siebie, wpatrując się w siebie, żadne z nas nie chciało pierwsze mrugnąć. Wyglądało tak jak westernowy impas. - Nawet nie wiem dlaczego odbywamy tę rozmowę. – Robił się coraz wścieklejszy. – Jaka to dla ciebie różnica? Dokonałaś swojego wyboru. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. – Tryskał jadem ostatnim zdaniem. - Tylko przyjaciółmi? Nie mów tak tego – szepnęłam. - Nie musimy pytać się nawzajem o pozwolenie z kim możemy się umawiać. – Brzmiał chłodno, beznamiętnie. Gardło rozbolało mnie od próby powstrzymywania szlochów. Kilka razy przełknęłam ciężko ślinę, czując łzy zbierające się w oczach. Jeszcze bardziej mi się wymykał. Noah obserwował jak moje ciało reagowało na jego słowa. Nie wiem czemu dalej go prowokowałam. Powinnam była wtedy wyjść. - Planujesz zrobić z nią coś więcej niż wieczorną randkę – powiedziałam. Odwrócił się do mnie plecami, przesunął dłońmi po twarzy i włosach. Opuścił ręce po bokach, zaciskając je w pięści. Niespodziewanie walnął pięścią w ścianę przed sobą, krzycząc. – NIECH TO SZLAG!!!! Przestraszyłam się. Jego nagły wybuch zapoczątkował moje łzy. Odwracając się z powrotem do mnie, jego oczy przeszyły moje. Mówiąc wolno i cicho przez zaciśnięte zęby, powiedział. – Tak, planuję ją pieprzyć, walić, wydymać, być w niej zanurzony po jaja… - ZAMKNIJ SIĘ!! – Szlochy atakowały mnie teraz w szybkim tempie. Ledwo co mogłam mówić. – PROSZĘ, NIE RÓB TEGO, NOAH! PROSZĘ! - CZEMU NIE?! - BO JESTEŚ MÓJ! – wrzasnęłam na niego, poprzez płacz. Wzrok miałam tak rozmazany od łez, że nie widziałam jak podchodzi do mnie przez pokój. W następnej chwili wiedziałam, że poczułam ścianę przy plecach. Usta Noah znajdowały się przy moim uchu. 87
- Więc dlaczego do cholery mnie nie weźmiesz i nie zatrzymasz tego gówna, przez które nas przeprowadzasz? Powiesz mi, iż nie przeszkadzają ci moje ręce przesuwające się po jej ciele? Dotykające jej tyłka i cycków. Nie przeszkadza ci mój język liżący każdy skrawek jej ciała? Nie przeszkadza ci wiedza, że kiedy ty jesteś w swoim łóżku, to ja będę wsuwał się nią tutaj, gdy oboje wiemy, że powinnaś to być ty? Przez moje ciało przeszły konwulsje. Zawładnął mną ból po usłyszeniu od niego tych słów. Kawałeczek po kawałeczku roztrzaskiwałam się, aż byłam całkowicie rozbita. Odsunął się ode mnie, pozwalając mi zsunąć się po ścianie. Nie wiedziałam jak długo tak siedziałam. Noah opuścił pokój, nic już do mnie nie mówiąc i nie wrócił. Wzięłam się w garść na tyle, aby wstać z podłogi. Ciało było obolałe z całej męki. Moje nogi były słabe, ale stabilne. Ręka drżała lekko, jak położyłam ją na klamce. Wahałam się chwilę i pomyślałam o poszukaniu go, ale nie zostało nic więcej do powiedzenia.
Mawiają, że ciało ludzkie składa się z siedemdziesięciu procent wody. Dzisiaj wydaliłam 69.9 procent poprzez łzy i smarki. Spazmatyczne szlochanie nie jest ani zbyt ładne, ani pasujące do damy. Jedyną myślą w mojej głowie było „Co do cholery się wydarzyło?”. Leżałam w moim łóżku przez niemal godzinę i wciąż nie mogłam pojąć tego, co miało miejsce w domu Noah. Nigdy nie widziałam go takiego wściekłego czy zrozpaczonego. Nigdy wcześniej nie odezwał się do mnie w taki sposób. Nie mogłam go winić za bycie na mnie wściekłym. Wiedziałam, że nie miałam prawa mówić mu, z kim może się umawiać. Po prostu nie mogłam znieść myśli, że ktoś inny mógł mieć tę jego część. Moje myśli zaczęły dryfować, zastanawiając się, co robili teraz Noah i Beth. Czy już jej powiedział, że jej nie kocha? Czy dobrze to przyjęła, czy spoliczkowała go i wypadła z domu? Zastanawiałam się czy była tam i gotowała mu kolację. Czy stała przy kuchence, mieszając jakąś wstrętną mieszankę, którą wymyśliła, a on jej się przyglądał? Czy podszedł do niej od tyłu, położył ręce na jej biodrach, potem przesunął je na jej brzuch, otaczając ją silnymi ramionami w pasie, przyciskając ją do siebie, żeby mogła poczuć jak był podekscytowany tym, że gotowała dla niego? Musiałam przestać się torturować. Wyciągnęłam rękę i wzięłam słuchawki z szafki nocnej, wepchnęłam je do uszu i podłączyłam je do komórki. D-Bags zagrzmiało w mojej głowie. Głos Kellana zawsze mnie uspokajał. Zamknęłam oczy i spróbowałam skoncentrować się na słowach. Musiałam zasnąć. Byłem ledwie świadoma, kiedy zorientowałam się, że muzyka nie leciała przez moje słuchawki, a łózko wydawało się lekko opadnięte, jakby ktoś siedział na jego brzegu. Nie niepokoiłam się. Wiedziałam, kto siedział obok mnie bez patrzenia.
88
Rozchyliłem leciutko powieki i zobaczyłam patrzącego na mnie Noah. Jego oczy połyskiwały od łez, a na twarzy widniał smutek. Nie ruszałam się, zamykając oczy. - Wiem, że nie śpisz – szepnął Noah, odchrząkując, jego głos brzmiał na spuszczony z powietrza. Otworzyłam oczy i spojrzałam na jego piękną, smutną twarz. - Jak długo tu jesteś? – wykrztusiłam. - Nie wiem, niedługo. - Co tutaj robisz? – wyszeptałam. Jedyną rzeczą, której nie mogliśmy znieść z Noah było bycie na siebie złym. Tylko parę razy byliśmy na siebie wściekli, ale nic nie zbliżyło się do dzisiejszego wieczoru. Wiedziałam, że ewentualnie naprawimy wszystko między sobą. Usiadłam, stając z nim oko w oko. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie. To ja przerwałam ciszę. – Co z Beth? – zapytałam ostrożnie. - Nie przychodzi. Skończyliśmy ze sobą. - Dlaczego? - Powiedziałem jej, że jest ktoś inny. Westchnęłam głęboko. Wiedziałam, że widział w moich oczach jaką czułam ulgę. - Chodź, czas na ciasto – powiedział, mały uśmiech pojawił się na jego twarzy. Wskazał brodą na szafkę nocną, gdzie stał papierowy talerzyk z ogromnym kawałkiem czekoladowego ciasta opakowanym w folię i widelcem. – Chodźmy do parku. Nie byłam pewna, czemu chciał abyśmy szli tę całą drogę do naszego miejsca. Nie było nikogo innego w domu, więc mogliśmy pogadać bez przerywania. Podniósł się i podał mi rękę, pomagając mi podnieść się z łóżka. Bez słowa objął mnie ramionami, trzymając mocno przy szerokiej piersi. Położyłam ręce na jego umięśnionych przedramionach. Nasze twarze dzieliły centymetry. Patrzyliśmy na siebie z hipnotyczną intensywnością. Czułam się przez to nieswojo, całkowicie bezbronnie, ale nie mogłam mrugnąć albo odwrócić wzrok. Noah powoli opuścił głowę. Dotknęły się nasze czoła. Jego oczy były zamknięte, kiedy wyszeptał cichym, chropowatym głosem. – Bardzo cię przepraszam. Nigdy nie powinienem był powiedzieć ci żadnych z tych rzeczy. Proszę, nie bądź na mnie zła, Tweet. Wolno przesunęłam dłońmi po jego bicepsach i barkach, kładąc je na jego karku. Pochylił się lekko, dając nam obojgu możliwość wtulenia się w swoje szyje. Trzymałam się go tak 89
mocno, jak było to możliwe i szepnęłam mu do ucha. – Strasznie przepraszam, Noah, za wszystko. Nie wiem jak to wszystko zmienić i polepszyć. Poczułam zaciskające się wokół mnie jego ramiona, jak jeszcze bardziej ukrył twarz w mojej szyi, jego usta dotykały mojej skóry. Długi czas staliśmy, przytulając się do siebie, żadne z nas nie chciało się odsuwać. W końcu Noah odsunął głowę i powiedział. – Myślę, że czas na ciasto. Podniósł ciasto, wziął mnie za rękę i wyszliśmy na zewnątrz.
Będąc w parku nie poszliśmy do naszego miejsca. Zamiast tego Noah skierował się do obszaru placu zabaw. Usiedliśmy na dwóch huśtawkach, które były tuż obok siebie. Patrzyłam w milczeniu jak odwinął ciasto i podał mi widelec. Oczywiście wbiłam się w część pokrytą lukrem. Włożyłam widelec do ust, po czym wysunęłam go powoli, jęcząc cicho i zaciskając wokół niego zęby i wargi. Chciałam się upewnić, że wzięłam każdą odrobinę lukru. Zauważyłam, że Noah wpatrywał się w moje wargi. Kiedy widelec opuścił moje usta, odchyliłam głowę, patrząc w gwiazdy. - Twoja mama kupuje najlepsze ciasta – powiedziałam, trzymając między nami widelec, wskazując, że była jego kolej. Wziął duży haust powietrza. – Naprawdę wiesz jak jeść ciasto. Siedzieliśmy w ciszy, wymieniając się widelcem, dopóki ciasto nie zniknęło. Gdy Noah wyrzucał nasze śmieci, pomyślałam, że nie było to tak niezręczne jak myślałam, że będzie. Pójdziemy do domu, obudzimy się jutro i wszystko będzie dobrze na świecie. Wszystko wróci do normy. Kiedy wrócił, wstałam, myśląc, że wracamy do domu. Noah zatrzymał się parę metrów ode mnie. Wyglądał tak ponuro. Jego głos był zaledwie szeptem, gdy powiedział. – Musimy pogadać, Tweet. – Mój żołądek od razu opadł do centrum ziemi. Chciałam uciec do domu, do swojego pokoju i ukryć się pod kołdrą. Usiedliśmy z powrotem na huśtawkach, ale Noah nie próbował rozpocząć rozmowy. Miałam okropne przeczucie, że zaraz stracę najważniejszą osobę w moim życiu. Cisza mnie dusiła. Czułam zamykające się gardło i trudniej było mi oddychać. Postanowiłam pierwsza się odezwać, żeby nie zemdleć. – Czemu siedzimy tutaj? - Nie chciałem rozmawiać w twoim domu albo w naszym miejscu. - Dlaczego?
90
Wziął głęboki wdech. – Od chwili, gdy wyszłaś z mojego domu, kiedy wchodzę do salonu widzę tylko ciebie siedzącą na podłodze, krzyczącą i płaczącą – odparł. - Nie rozumiem. - Nie chcę, żebyś przeżywała ten sam ból, co ja ilekroć jesteś w swoim pokoju albo w naszym miejscu. – Kiedy myślałam, że już nie mam więcej łez do wylania, poczułam jak się wzbierają. – Nie sądzę, aby to był dobry pomysł, żebyśmy byli w swoim towarzystwie przez jakiś czas. – Załamał mu się głos. Poczułam jak cały tlen wyleciał z moich płuc, a głowa zaczęła pulsować. Wiedziałam, że wcześniejsza kłótnia była najgorszą jaką mieliśmy, ale nie sądziłam, że będzie chciał się mnie pozbyć. Moje oczy wydawały się mieć rozmiar spodków. Coraz trudniej było powstrzymywać łzy. Potrzebowałam wytłumaczenia jego oświadczenia. Może chodziło mu o coś zupełnie innego, niż słyszałam. Przecież chociaż mieliśmy silną więź, to byliśmy przeciwnej płci. Mężczyźni i kobiety cały czas błędnie siebie interpretują. Po raz drugi dzisiejszego dnia tysiąc odpowiedzi przeleciało mi przez myśl w nanosekundzie, lecz tylko jedno słowo opuściło moje usta. – Dlaczego? Głębokie spojrzenie Noah skupiło się na mnie ze łzami błyszczącymi mu w oczach. Zawahał się, po czym odchrząknął. Jego głos był tak cichy i zachrypnięty, że trudno było mi go dosłyszeć. – Sądzę, że wiesz dlaczego. - Też tak sądzę, ale chciałabym usłyszeć to od ciebie, na wypadek gdybym się myliła. Strach i lęk przeszły przez jego twarzy, zanim powiedział. – Tweet, sam nie wiem. – Zamilkł. – Ta rzecz jest dezorientująca. - Jaka rzecz? Wskazał na mnie i na siebie. – Ta rzecz między nami. Jest strasznie inna. - Dobrze inna czy źle inna? – Wciąż zadawałam pytania, na które znałam już odpowiedź, rozpaczliwie starając się przedłużyć nasz wspólny czas. Dokładnie wiedziałam co się działo. Traciłam moją bratnią duszę, ponieważ byłam taka popieprzona w głowie i nie wiedziałam jak to zmienić. - Dezorientująco inne. Wiem, że zawsze nie trawiłaś samej siebie. Wiem, że uważasz, iż robisz to, co dla mnie najlepsze. Nienawidzę tego, że tak źle o sobie myślisz i nienawidzę tego, że nie uważasz, iż do siebie nie pasujemy. Próbowałem być przy tobie i zostać w strefie przyjacielskiej. Cholernie mocno próbowałem. – Łzy spływały wolno po naszych twarzach. – W tej chwili nie mogę z tobą przebywać. Za bardzo to boli, bo jestem w tobie kompletnie zakochany, Tweet.
91
Powiedz mu jak bardzo go kochasz, Amanda. Przestań być takim popaprańcem i powiedz to. On cię kocha i pragnie. Tracisz go. Co jest z tobą nie tak? Przestań tak siedzieć i powiedz coś. - Nie było dnia w moim życiu, kiedy cię nie kochałem. Chciałbym, abyś pozwoliła mi po prostu ciebie kochać – powiedział. Podniósł rękę do mojej twarzy i lekko ją pogłaskał. Opierając czoło na moim, wyszeptał. – Zawsze będziesz najważniejszą osobą w moim życiu. Zawsze będę przy tobie, choćby nie wiem co czy kto. Nie mam bez ciebie przeszłości i nie mogę sobie wyobrazić przyszłości, która nie obejmowałaby ciebie. Po prostu potrzebuję trochę czasu, żeby wymyślić jak mieć cię w moim życiu bez ciebie będącej moim życiem. Zamykając oczy, próbowałam się pozbierać. Ledwo co mogłam mówić. Otworzyłam je i zapatrzyłam się na Noah. Podniosłam prawą dłoń do jego twarzy, przesuwając nią od jego policzka do szczęki. – Tak bardzo przepraszam.
Wracając do mojego domu, nasze ręce ściskały się jakbyśmy trzymali się ze wszystkich sił. Staliśmy na moim ganku, przytulając się przez długi czas. Nie zamierzałam pierwsza go puszczać. Noah szepnął mi do ucha. – Muszę iść albo tego nie zrobię, a muszę to zrobić. - Wiem – wydusiłam przez szloch. Cofnął się o krok. Nasze twarze były mokre od łez, a klatki piersiowe ciężkie od płaczu. Spojrzenie w jego oczach zawierało tyle znaczeń… miłość, desperację i cierpienie, które przeżywasz, gdy tracisz miłość swojego życia. Patrzył na mnie przez kilka długich sekund. – Żegnaj, Tweet. - Żegnaj, Noah. Wpatrywał się we mnie, schodząc tyłem po schodach, przeciągając nasz wspólny czas na ile było to możliwe. Przez chwilę stał u podnóża schodów, jak pochłanialiśmy się wzrokiem. Moje wargi ledwo co się poruszyły, kiedy wyszeptałam. – Kocham cię. – Przez ułamek sekundy myślałam, że mnie usłyszał, ale wtedy się odwrócił i zniknął. Nienawidziłam samej siebie. Stała się rzecz, której próbowałam uniknąć. Straciłam Noah. Tak bardzo próbowałam panować nad sytuacją i utrzymać nasze stosunki niezmienionymi, że nie zauważyłam, że wymykał mi się pomiędzy palcami, aż było za późno. Szczęście Noah było dla mnie najważniejszą rzeczą. Chciałam, żeby był szczęśliwy nawet jeśli znaczyło to moje
92
nieszczęście. Niesamowite jak w ciągu kilku godzin zawalił się na mnie cały świat, a ja stałam, przyglądając się temu procesowi.
93
Wpis 11 Być może jestem dziwadłem. W wieku niemal 18 lat raz w życiu pocałowałam jednego chłopaka. Jedynym chłopakiem, o którym fantazjowałam jest Noah, chociaż Zac Efron pojawiał się od czasu do czasu. Tak, jest bardzo ładnym chłopakiem. Jego oczy są niesamowite. Włosy takie lśniące. Zac i Amanda Efron. O MÓJ BOŻE!! Brzmi świetnie!! Jaki był cel tego wpisu? A tak, jestem dziwolągiem, ponieważ nie uprawiałam jeszcze seksu? Wiele dziewczyn w szkole miało już seks. Kilkoro chłopców zapraszało mnie na randkę, ale zawsze wymyślałam wymówkę, aby nie iść. Nie jestem pewna, na co czekam, to tylko seks. Żadna wielka sprawa. Kłamstwo. To jest wielka sprawa, przynajmniej dla mnie. Odkąd dowiedziałam się czym jest seks zawsze wyobrażałam sobie, że Noah będzie moim pierwszym, co jest głupie, bo nigdy do tego nie dojdzie. Muszę chwycić byka za rogi i przynajmniej iść na randkę. Zastanawiam się czy Zac Efron bywa w Południowej Karolinie. Ten wpis jest do bani. Ech, kończę. Mam Zaca w głowie.
Minęły cztery miesiące odkąd odbyłam z Noah „pożegnalną” rozmowę. Widuję go w szkole, ale nie za wiele ze sobą rozmawiamy. Przestaliśmy jadać razem na przerwie na lunch. Siedzi teraz przy stole z drużyną baseballową. Stykaliśmy się kilka razy, gdy nasze rodziny się spotykały i jakoś przez to przechodziłam. Beth nie odezwała się do mnie od tamtego dnia przy jej szafce i sądząc po osiemnastostronnego listu, który mi napisała, obustronnie, okazało się, że nasza przyjaźń była niemożliwa do odratowania. Mnie to pasowało. Po tych wszystkich latach zakończyć to listem było z jej strony biernie-agresywne. No dajcie spokój, czy teraz nikt nie ma jaj? Uważała, że odradziłam Noah jakikolwiek związek z nią, co było całkowitą prawdą, ale nie wiedziała tego na pewno. Było mi przykro, że już się nie przyjaźniłyśmy, lecz nie wpłynęło to na mnie tak bardzo jak nie przebywanie w towarzystwie Noah. Technicznie nadal byliśmy przyjaciółmi. Po prostu teraz tego nie odczuwałam. Nasza trójka, kiedyś spędzająca dużą część czasu razem, rozeszła się oddzielnymi drogami. W lecie było trochę łatwiej siebie unikać. Rodzina Beth poleciała do Paryża na letnie wakacje. Zaczynaliśmy ostatni rok, więc Noah i ja byliśmy zajęci odwiedzaniem różnych kampusów, oczywiście osobno, a potem pojechał na obóz baseballowy na cały lipiec. Po raz pierwszy w życiu czułam się kompletnie samotna. Miałam moją rodzinę, ale to nie było to samo. Moja przeciętność zakwitała ilekroć spędzałam dłuższy okres czasu z moją 94
siostrą. Całkiem dobrze znosiłam chodzenie na filmy albo do restauracji. Chodzenie na plażę było inną historią. Emily wyglądała idealnie w bikini, co za niespodzianka. Nie miałam problemu z odwiedzaniem różnych miejsc samej, ale chodzenie z kimś pomagało mi oderwać myśli od Noah. Ponieważ Beth była poza obrazkiem, Emily była wybraną. Moja siostra próbowała zachęcić mnie do otwarcia się na temat tego, co mnie dręczyło, ale co miałam jej powiedzieć? Um… Emily, odkąd pamiętam czułam się niezwykle niedowartościowana we wszystkich aspektach mojego wyglądu, osobowości, inteligencji, wartości. Przez mój brak pewności siebie nie mogę oddać się jedynej osobie, której pragnę, mojemu najlepszemu przyjacielowi. Starałam się kontrolować ten związek i go nie zmieniać, abyśmy pozostali przyjaciółmi. Skończyło się na tym, że i tak go straciłam. Jestem idiotką. Och, wspomniałam, że wiele z tego jest przez to, że jesteś taka doskonała? Nie nienawidzę mojej siostry za bycie doskonałą i piękną. Zasługiwała na całą miłość i uwagę, którą dostawała. Po prostu chciałabym urodzić się pierwsza i mieć jej życie. Może gdyby tak było, byłabym teraz z Noah. Nie wiem, kiedy dokładnie zmieniła się moja relacja z Noah. Zmieniła się w jakąś dziwną hybrydę, więcej niż najlepsi przyjaciele, ale nie para. Myślę, że zawsze byliśmy kimś więcej niż najlepszymi przyjaciółmi. Nasze uczucia do siebie nawzajem były głębsze. Nazywaliśmy siebie najlepszymi przyjaciółmi, ponieważ nie wiedzieliśmy jak inaczej to nazwać. Bycie z dala od niego nie zmniejszyło mojego pragnienia do niego. Raczej nasiliło. Tęskniłam za nim – za jego uśmiechem, głosem, uściskami i tym jak zawsze mnie rozśmieszał. Za czasem, który spędzaliśmy w naszym miejscu rozmawiając o wszystkim i o niczym. Ironią tej sytuacji jest to, że spędziłam tyle czasu i energii starając się, aby nic między nami się nie zmieniło, żeby go nie stracić, a to odniosło całkiem odwrotny skutek. Zamiast zatrzymać go u mojego boku, kompletnie go odepchnęłam. Teraz rozpaczliwie potrzebowałam mojego najlepszego przyjaciela, żeby ze mną porozmawiał i pomógł mi to przetrwać, ale nie mogłam go mieć. Ostatecznie zdałam sobie sprawę, że muszę spróbować o tym zapomnieć. Nie chciałam, aby mój ostatni rok przeszedł mi tuż przed nosem bez żadnej zabawy. Musiałam rozłożyć skrzydła. Zdobyć nowe doświadczenia z nowymi ludźmi. Brad Johnson przeprowadził się tutaj podczas pierwszego roku liceum. Był niezwykle przystojnym okazem młodej męskości. Jego włosy były koloru brudnego blondu i krótkie. Wyraźnie poświęcał im wiele uwagi. Były przycięte blisko boków. Góra była trochę dłuższa i zmierzwiona. Oczy szafirowe. Bardzo ładne, ale nie tak piękne jak Noah. Brad miał przynajmniej 182 centymetry wzrostu tak samo jak Noah. Był w drużynie baseballowej, więc miał świetne ciało i wiedział, jak je ubierać. Jego ubrania zawsze pokazywały jak umięśniony był jego tors i brzuch. Nie wiedziałam czy jego brzuch miał taki sam sześciopak jak u Noah, ale widziałam, że jego klatka piersiowa nie była tak szeroka jak Noah. Jego ramiona były 95
muskularne, ale nie zanadto i miał duże dłonie. Mógł być to jeden powód dlaczego był dobrym graczem baseballu. Duże dłonie były dla mnie atutem. Nie byliśmy z Bradem przyjaciółmi czy też znajomymi. Poza sporadycznym „cześć” nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy. Chociaż nie znałam go osobiście, to słyszałam o nim różne rzeczy. Jego reputacja pozostawiała wiele do życzenia. Plotka zasadniczo mówiła o tym, iż był rozpieszczonym bogatym bachorem, który kłamał i oszukiwał całe życie, tak samo postępując z dziewczynami. Zawarłam ze sobą układ, żeby powstrzymać się od słuchania plotek. Przecież byłam dojrzałą seniorką liceum. Plotki były dla niedojrzałych. Poza tym zniosłam lata plotek o tym, że byliśmy z Noah fałszywi. Dodatkowo po szkole chodziły plotki o Noah i Beth, które wiedziałam, że były nieprawdą. Zamierzałam nie mieć uprzedzeń do Brada, nie pozwalając nikomu na mnie wpłynąć. Każdy zasługuje na szansę.
Minął jakiś miesiąc roku szkolnego. Mieliśmy z Bradem kilka zajęć razem. Podczas drugiego tygodnia szkoły, dostrzegłam, że patrzy na mnie w klasie. Także zaczął pojawiać się przy mojej szafce kilka razy na dzień. Witał się i uśmiechał, ale to wszystko. Po dwóch tygodniach tego prześladowczego zachowania zdecydowałam się wziąć sprawy w swoje ręce. Nastąpił koniec dnia. Stałam przy mojej szafce. Zauważyłam go kątem oka. Stał jakieś trzy metry dalej. Odwróciłam się do niego, uśmiechając. – Czy matka nie nauczyła cię, że niegrzecznie jest się gapić? – zapytałam lekko zadziornie. - Nie gapiłem się. Podziwiałem. – Podchodząc do mnie, diabelski uśmiech pojawił się powoli na jego twarzy. Zatrzymał się kilkadziesiąt centymetrów obok mnie. - Wow, co za tekst. - To nie tekst. – Zrobił krzyżyk na sercu, próbując wyglądać na szczerego. – Słowo skauta. - Skauta… um… na szybko, w jakim oddziale byłeś? – zapytałam, wyzywając go. - Oddział 543. Mój tata był naszym przywódcą. Uśmiechnęłam się, potrząsając głową. – Czemu mnie prześladowałeś? Oparł się jednym ramieniem o szafkę z uśmieszkiem. Nie śpieszył się z wymawianiem każdego słowa, uśmiechając się szerzej przy każdym powodzie. – Bo jesteś ładna. Mądra. Zabawna. I ładna. - Powiedziałeś „ładna” dwa razy. - Bo jest to warte powtórzenia.
96
Nie mogłam powstrzymać przewrotu oczami. – Miałeś rację z zabawną. – Jego uśmiech stał się megawatowy. Poczułam opuszczające mnie bezgłośne sapnięcie. W pierwszym wrażeniu był lekkim palantem, lecz piekielnie seksownym palantem. Przysunął się trochę bliżej i powiedział z przekonaniem. – Rodzice Jeremy’ego Pratta pozwalają mu zrobić imprezę w ich domku na plaży w sobotę. – Nasilił się wyraz jego szafirowych oczu. – O której mam po ciebie przyjechać? - Chodzimy ze sobą do szkoły od trzech lat. Dlaczego nagle teraz się ze mną umawiasz? – Byłam trochę podejrzliwa. - Szczerze? Nigdy wcześniej nie zapytałem, bo myślałem, że jest coś pomiędzy tobą i Stewartem. - Jesteśmy z Noah najlepszymi przyjaciółmi – odparłam. - Przykro mi to słyszeć. - Czemu? - Ponieważ zmarnowałem trzy lata, nie zapraszając cię na randkę… więc… zamierzasz dalej trzymać mnie w niepewności czy mamy randkę? – Jak na zawołanie raz jeszcze pojawił się ten megawatowy uśmiech. - Co się zmieniło? Nadal przyjaźnię się z Noah. - Naprawdę? Nie wyglądaliście na zbyt przyjaźnie do siebie nastawionych. Jesteś pewna, że on nadal się z tobą przyjaźni? – Nie odpowiedziałam. Nie cierpiałam przyznawać, że mógł mieć rację. – A zatem, Piękna, o której mam po ciebie przyjechać w sobotę? - Jesteś całkiem czarujący – zamilkłam na chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią. – Dwudziesta. Powinno być fajnie. - Och, zapewniam cię, że będzie fajnie. Zawsze dążę do zadowolenia. – Odepchnął się od szafek. – Weź swoje rzeczy, to odprowadzę cię do auta. - Ktokolwiek powiedział ci już, jaki jesteś apodyktyczny? Nachylił się do mnie bardzo blisko. Gdyby był mniej atrakcyjny, możliwe że uważałabym to za zbyt blisko. - Nie jestem apodyktyczny. Wiem, czego chcę i nie lubię tracić czasu. – Mrugnął. Brad sprawiał, że czułam się lekko niekomfortowo. Teraz rozumiałam co powiedział Noah o poczuciu, jakby mnie zdradzał, kiedy umawiał się z innymi dziewczynami. Czułam się jakbym robiła coś niewłaściwego. Jakbym zdradzała go przez same rozmawianie z Bradem. Chciałam wziąć moje rzeczy i uciec, ale tego nie zrobiłam. Tak właśnie rozkładałam skrzydła i 97
próbowałam nowych rzeczy. Zebrałam książki i wsadziłam je do plecaka. Gdy tylko się odwróciłam, Brad wziął go i odprowadził mnie do mojego samochodu. Otworzyłam drzwi od strony pasażera i pokazałam mu, żeby wrzucił torbę do środka. Podążył za mną, jak okrążyłam auto do strony kierowcy. Otwierając drzwi, nachyliłam się nieznacznie i przerzuciłam torebkę przez siedzenie. Obracając się, znalazłam się nos w nos z Bradem. Stał pomiędzy mną a otwartymi drzwiczkami samochodu, lewą rękę położył na framudze drzwi, podpierając się. Byliśmy tak blisko, że czułam jego ciepły oddech owiewający moje usta. Jego głos był niski. – Naprawdę cieszę się, że chcesz… - urwał na ułamek sekundy, przesuwając wzrok na moje usta i z powrotem na oczy, sprawiając, że przełknęłam ciężko ślinę - …abym zabrał cię na imprezę. Odchrząknęłam i nerwowo odparłam. – Ja też. - Wiesz co? – spytał. - Co? – wyszeptałam. Skupił się na moich ustach, ssąc dolną wargę, przesuwając po niej idealnie białymi zębami. – Sobota będzie początkiem wspaniałego ostatniego roku. Zamarłam w miejscu. Nie mogłam oderwać spojrzenia od tych szafirowych oczu. Motylki przejęły kontrolę w moim brzuchu. Brad oszałamiał mnie swoją pewnością siebie. Była w nim aura tajemniczości i niebezpieczeństwa, a ja byłam zaciekawiona. - Tak… cóż… dzięki za… um… zaproszenie i spacer – powiedziałam w końcu, potykając się w słowach. Uśmiechnął się i raz jeszcze zerknął na moje usta. Wzięłam wielki haust powietrza i dodałam. – Lepiej będę szła. - Jesteś niezwykle urocza, wiesz. Jasna cholera, a on był seksowny. Musiałam uciec od tego faceta. Stawałam się coraz bardziej oszołomiona im dłużej przy nim byłam. Śmiejąc się nerwowo, powiedziałam. – Ta… jestem tylko tą uroczą w rodzinie. Moja siostra jest tą ładną. Um… znasz moją siostrę? – Mój głos uderzył w taki pisk, który tylko psy mogły usłyszeć. On jedynie potrząsnął głową, uśmiechając się. – Ma na imię Emily. Emily Kelly. Oczywiście ma takie samo nazwisko jak ja, jesteśmy siostrami. Nie żebyśmy obie miały na imię Emily. Mamy takie same nazwisko. Dlatego jesteśmy siostrami, przez nasze nazwisko. To znaczy nie tylko przez to. Jest wiele ludzi z nazwiskiem Kelly, z którymi nie jestem spokrewniona. To całkiem powszechne nazwisko. Mamy tych samych rodziców. Dlatego jesteśmy spokrewnione… - zaczęłam milknąć. Głos w mojej głowie wrzeszczał w kółko, ZAMKNIJ SIĘ, AMANDO MARIE KELLY!! - Tak, niewiarygodnie urocza – powiedział z uśmieszkiem. 98
Odsunął się od samochodu i stanął z boku, dając mi trochę przestrzeni do oddychania. Po zamknięciu drzwi i szarpaniu się z kluczykami, przywołałam odwagę aby podnieść wzrok. Brad wciąż stał obok mojego auta z rękami w kieszeniach, obserwując mnie z całuśnym uśmiechem na twarzy. Całuśnym uśmiechem?! Co jest ze mną nie tak? Nareszcie wsadziłam przeklęte kluczyki do stacyjki, odpaliłam auto i wyjechałam z parkingu. Kiedy odjechałam dosyć daleko, a moje nerwy się uspokoiły, powróciła zdolność do przejrzystego myślenia. Nie wiedziałam, jak ten chłopak tak szybko mnie rozbroił. Chociaż spotkanie z Bradem było przytłaczające, byłam z siebie dumna za zgodzenie się na pójście z nim na imprezę. Potrzebowałam to zrobić. Musiałam. Czas założyć duże dziewczęce majtki i zobaczyć co świat ma do zaoferowania.
99
Wpis 12 Bez względu na to jak mocno próbujesz iść dalej, czasami siły poza twoją kontrolą nie pozwolą ci na to.
Tego wieczoru byłam w moim pokoju, próbując się uczyć. Ciężko mi było skoncentrować się na zadaniu domowym z chemii. Moje myśli przesuwały się z Noah do Brada. Spędzanie nocy myśląc o Noah nie było niczym nowym. Robiłam to od zawsze. Z drugiej strony myślenie o Bradzie było czymś zupełnie innym. Nie mogłam rozgryźć co było w nim takiego, że tak szybko i agresywnie zajęło mój umysł. Widywałam tego faceta w szkole od trzech lat i ani razu dwa razy o nim nie pomyślałam. Nigdy nie uważałam siebie za jedną z tych dziewczyn, które robią się roztrzepane i wytrącone z równowagi przez uwagę przystojnego oraz czarującego chłopaka. Nasz ustny sparing przy mojej szafce był zabawny. Potem zbliżył się do mnie i stałam się paplającą idiotką. Pozwoliłam sobie tylko na krótko rozmarzać o Bradzie zanim skupiłam myśli z powrotem na Noah. Wiedziałam, że to głupie i nie miało sensu, Noah ledwo co był w moim życiu i było tak przez ostatnie cztery miesiące, ale czułam poczucie winy za choćby myślenie o Bradzie. Stukanie do mojego okna sypialni przykuło moją uwagę. Byłam tak bardzo skupiona na Noah i Bradzie, że początkowo myślałam, iż wyobrażam sobie rzeczy. Powróciłam do nauki. Znowu to usłyszałam, tym razem stukanie było mocniejsze. Nie była to moja wyobraźnia. Podeszłam do okna, wzięłam głęboki wdech i je otworzyłam. Najpiękniejsza para jasnoniebieskich oczu patrzyła na mnie towarzysząc oślepiającemu uśmiechowi, który ich sięgał. W brzuchu pojawiły się motylki, a dłonie zaczęły się pocić. Minął długi czas odkąd byłam tak blisko niego i było to odurzające. - Cześć, Tweet – odezwał się chrapliwie Noah. Boże, brakowało mi słyszenia jak moje przezwisko przepływa przez jego usta, te niesamowicie miękkie, pełne usta. Potrząsnęłam głową, starając się powrócić myślami do teraźniejszości. - Hej – wyszeptałam. - Możemy pogadać? - Jasne. O czym chcesz rozmawiać? - Nie tutaj, w naszym miejscu.
100
Niemal wyleciałam przez okno, tak bardzo byłam podekscytowana. Chciał spędzić ze mną czas sam na sam, w naszym miejscu. Nie mogło obchodzić mnie mniej dlaczego chciał porozmawiać. Musiały być to dobre wieści. Uśmiechał się. Może miał dużo czasu i znowu możemy być razem. W tej chwili liczyło się tylko dla mnie to, że szliśmy z Noah do naszego miejsca. Przez całą drogę szliśmy w milczeniu. Noah wydawał się trochę zmieszany. Gdybym miała być szczera, ja też byłam poddenerwowana. To było dziwne, ale stwierdziłam, że to przez to, iż dawno nie byliśmy ze sobą sami. Gdy dotarliśmy na miejsce, Noah wyciągnął rękę, pomagając mi wejść na daleki koniec stolika. Nie dołączył do mnie. Oparł się o krawędź obok mnie, krzyżując nogi w kostkach i założył ramiona na torsie. Trwaliśmy tak przez kilkanaście minut, zanim Noah odchrząknął i zapytał. – Co u ciebie? – Patrzył w ziemię, nie na mnie. Ja również spojrzałam w ziemię, odpowiadając. – Całkiem dobrze. A u ciebie? - Ok. Trener uważa, że mamy szansę w mistrzostwach w tym roku. - Naprawdę? To fantastycznie. – Teraz gówno obchodziła mnie drużyna baseballowa. - Ta. Prawdopodobnie dotrzemy przynajmniej do meczu decydującego. – Kątem oka dostrzegłam, że na mnie spojrzał i uśmiechnął się lekko. – Jakie są twoje zajęcia jak do tej pory? - Dobre. A twoje? - Dobre – odparł. Nie potrafiłam uwierzyć, że naprawdę przeprowadzaliśmy gadkę szmatkę. Pogoda powinna być kolejna na liście. Nienawidziłam tego, że czas w separacji stworzył między nami niezręczność. Robiłam się niespokojna, zniecierpliwiona i miałam dosyć gadki szmatki. - Noah, dlaczego chciałeś żebym przyszła tutaj z tobą? – Mój głos był cichy i pełen wahania. Nie odrywał wzroku od ziemi, jak wyszeptał. – Tęsknię za tobą. W tamtej chwili usłyszałam chór aniołów śpiewających alleluja. Rozpaczliwie chciałam podskoczyć, objąć go ramionami i nigdy go nie puścić, ale nic nie zrobiłam. - Też za tobą tęskniłam – powiedziałam, starając się powstrzymać radość. - Trzymanie się z daleka od ciebie boli. Cały czas o tobie myślę. - O czym myślisz? – Wyszło to z moich ust bardziej kokieteryjnie niż zamierzałam.
101
Noah odepchnął się od stolika i stanął tuż przede mną. Przez parę chwil przyglądał się mojej twarzy, jakby nie widział jej od lat. Odchrząknął i odpowiedział. – Myślę o tym, jak bardzo jestem bez ciebie samotny. Jak nudny jest mój dzień bez ciebie. Jak bardzo brakuje mi twojego głosu i śmiechu. Jak bardzo brakuje mi słuchania muzyki i jedzenia ciasta z tobą. – Uśmiechnęliśmy się do siebie nieśmiało. Uniósł wzrok, patrząc mi prosto w oczy. – Brakuje mi opiekowania się tobą – zawahał się przez chwilę. – Brakuje mi mojej najlepszej przyjaciółki i chcę, żeby powróciła do mojego życia. – Jego słowa skleiły z powrotem każdy kawałeczek mojego rozdartego serca. Noah wyglądał na tak zagubionego i samotnego, jak ja się czułam. Byłam oniemiała. Marzyłam o tym dniu odkąd nocy rozmowy. Nie cierpiałam bycia odseparowaną od niego. Także chciałam z powrotem mojego najlepszego przyjaciela. Już nie chciałam samotna. Położył ręce bo moich bokach na brzegu stolika, przyciskając czoło do mojego. – Tweet, będziesz znowu moją najlepszą przyjaciółką? Obiecuję, że zostanę w strefie przyjaciela. Nie można było tego zobaczyć z zewnątrz, ale w środku podskakiwałam jak szalona, klaskałam i robiłam gwiazdy. Wzdychając, rzekłam. – Nigdy nie przestałam być twoją najlepszą przyjaciółką. – Najgorętszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam pokazał się na tej pięknej twarzy, który od tak dawna pragnęłam zobaczyć. Przechylił nieznacznie głowę i przesunął delikatnie ustami po moim policzku. Gdy się odsunął, uśmiechał się do mnie ironicznie i powiedział. – Cześć, psiapsióło. Cieszę się, że wróciłaś tam gdzie przynależysz. – Promieniałam z radości. Również się cieszyłam, że wróciłam. Noah usiadł obok mnie na stoliku. Wyczuwałam elektryczność między nami, kiedy musnęły się nasze barki i ramiona. Złapał moją rękę i splótł nasze palce. Unosząc ją do ust, pocałował lekko jej wierzch. Tak szeroko się uśmiechałam, że zaczęła boleć mnie twarz. Nie jestem pewna, ale chyba chichotałam jak idiotka. Czułam jak kciukiem zaczął delikatnie głaskać mój nadgarstek. To było dozwolone w strefie przyjaciela. Przyjaciele czasami trzymali się za ręce i się głaskali… prawda? Wzdychając długo i głęboko, odezwał się. – Tweet, jest coś jeszcze o czym chcę pogadać. - Strzelaj. Odwrócił się do mnie lekko. Wyraz jego twarzy był poważny i zdecydowany. – Czy to prawda, że Brad Johnson zaprosił cię na imprezę Jeremy’ego? - Jak dowiedziałeś się tak szybko? Minęło dopiero kilka godzin odkąd mnie zaprosił. – Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać szybkość z jaką wędrują licealne plotki. Nawet nie
102
przypominam sobie widzenia kogoś w szkole, gdy byłam z Bradem. Chociaż wtedy byłam trochę oszołomiona. W efekcie mój zmysł obserwacji był trochę uszkodzony. - Nie ma znaczenia jak się dowiedziałem. Liczy się to, że dowiedziałem się w porę. Nie pójdziesz z nim na randkę, Tweet. Spiorunowałam go z niedowierzeniem i wyrwałam rękę. – Chwileczkę. Czy to dlatego nagle chciałeś mnie z powrotem w swoim życiu, żebyś mógł dyktować mi z kim mogę, a z kim nie mogę chodzić na randki? - Nie! - Ponieważ, dla twojej informacji, nie byłam na ani jednej randce, jeśli nie liczyć Vincenta Chamberlaina w dziesiątej klasie, czego ja nie liczę, bo porzucił mnie w trakcie tej cholernej randki dla Sarah Grice. - To Smurfgnojek i nie pójdziesz z nim nigdzie ani w sobotę, ani kiedy indziej – powiedział głośno. Napięłam się, dalej przeszywając go wzrokiem. Moje ciało zaczęło rozgrzewać się od gniewu. Zeskoczyłam ze stolika i odsunęłam się od niego. Obróciłam się na pięcie, twarzą do niego. Położyłam ręce na biodrach. - Za kogo ty się, do diabła, uważasz? Przez cztery miesiące byłam blisko bycia kompletnie ignorowaną przez ciebie. Wiesz, na co musiałam patrzeć, trzymając buzię na kłódkę? Sukanni obwąchującą się od rana przy twojej szafce. Potem była Amy, Paige i Tiffany. Ktoś jeszcze? A tak, nie zapomnijmy o tym, co zaczęło czteromiesięczną przerwę, dzień kiedy planowałeś pieprzyć Beth – krzyknęłam. Przez sekundę myślałam, że hiperwentylowałam, bo tak szybko oddychałam. - To co innego. – Teraz stał tuż przede mną. Żyły w jego szyi naprężyły się, gdy mówił przez zaciśnięte zęby. - Niby jak? - Po prostu. Posłuchaj, to mój obowiązek aby się tobą opiekować i uważać na ciebie. - Noah, to tylko jedna randka. Impreza jest za kilka dni. Już zaakceptowałam jego zaproszenie. Będę czuła się źle, jeżeli teraz to odwołam. Byłoby to niegrzeczne. Noah zmarszczył brwi. – Zaakceptowałaś jego zaproszenie? Gdzie ty myślisz, że idziesz, na jakąś bzdurną debiutancką kotylionę? – Sarkazm ociekał z jego głosu. - Dokładnie wiem, gdzie idę. Na imprezę Jeremy’ego! W sobotnią noc! Z Bradem! – wrzasnęłam, przechodząc obok niego.
103
- Nie mogę rozgryźć dlaczego w ogóle cię zaprosił. – Jego słowa wryły mnie w ziemię. Odwróciłam się, aby pokazać mu jak bolesne było dla mnie to, co powiedział. - Wielkie dzięki. – Nie jestem pewna, co mnie opętało. Podeszłam do Noah i mocno pchnęłam go w tors. – Była to wredna rzecz z twojej strony. – Obróciłam się i zaczęłam odchodzić. Podbiegł do mnie, chwycił mnie za łokieć i odwrócił mnie do siebie. – Tweet, przepraszam. Źle to wyszło. Wiesz, o co mi chodziło. Wyrwałam się z jego uścisku, cofając się o kilka kroków. Czułam napływające łzy, ale nie chciałam dać im ujścia. – Wyszło doskonale. Dokładnie wiem, o co ci chodziło. Nikt taki jak Brad nie mógłby chcieć umówić się z kimś takim, jak ja, no chyba że miałby jakiś ukryty motyw. - Niech to szlag, kobieto! Ten dupek nie jest ani trochę wystarczająco dobry, żeby choćby z tobą rozmawiać. – Zaczął do mnie podchodzić. Uniosłam rękę, dając mu znać, żeby nie podchodził bliżej. - To nic. Takie same pytanie cały czas obija mi się po głowie odkąd mnie zaprosił. Po prostu boli jak cholera, kiedy twój najlepszy przyjaciel zastanawia się nad tą samą rzeczą. - Powiedziałem ci, że nie chodziło mi o to w ten sposób. – Tak mocno zaciskał szczękę, że przysięgam, iż słyszałam jego ocierające się zęby. - Muszę iść – powiedziałam. Noah zrobił krok w moją stronę. – Noah, nie. – Obróciłam się na pięcie i zaczęłam wychodzić tak szybko jak mogłam z parku. - Gdzie idziesz? – krzyknął. - Do domu! - Nie idziesz sama do domu w nocy! - Tak, idę! – Szłam dalej, ani razu nie odwracając się, aby na niego spojrzeć. Przez całą drogę podążał kilka kroków za mną w milczeniu. Gdy dom robił się bliższy, przyśpieszyłam, po czym wbiegłam po schodkach na ganek. Wyciągnęłam klucz z kieszeni i wsunęłam go do zamka. Czułam na sobie spojrzenie Noah, jak stał u stóp schodów. Odchrząkując, powiedział. – Nie zamierzasz się pożegnać? Nie odrywałam wzroku od frontowych drzwi i wydusiłam. – Dobranoc, Noah. - Dobranoc, Tweet. – Słyszałam ból w jego głosie. Zaczęłam obracać kluczem, żeby otworzyć drzwi, kiedy zobaczyłam ramiona Noah po moich bokach, przycisnął dłonie do framugi. Jego usta były przy moim uchu. 104
Gdy poczułam jego ciepły oddech na szyi, dreszcze przepłynęły do każdej części mojego ciała. Chciałam oprzeć głowę na jego ramieniu i żeby każdej nocy mnie tak trzymał. Jego usta były tak blisko, że kiedy mówił, jego wargi lekko ocierały się o moje ucho. Wyszeptał. – Proszę, nie złość się na mnie. Po prostu chcę cię chronić. - Nie jestem zła. Boję się – powiedziałam bez tchu. - Czego? - Że nie będziemy w stanie wrócić do tego, jacy byliśmy kiedyś. Od godziny jesteś z powrotem w moim życiu i już wydaje mi się, że przekraczamy tę granicę. Dopiero co cię odzyskałam. Nie chcę cię stracić. - Obiecałem ci, że pozostanę w strefie przyjaciela i tak będzie. Ale granice już zostały przekroczone, Tweet. Chciałbym, żebyś przekroczyła je razem ze mną. Poczułam zawroty głowy i zaczęły drżeć mi kolana. Nieumyślnie oparłam się o jego klatkę piersiową, próbując nie upaść. Odepchnął się od framugi i objął mnie ramionami w talii. Całując mnie lekko za uchem, powiedział. – Do zobaczenia jutro. – Ucałował czubek mojej głowy, opuścił ramiona i cofnął się. Słyszałam jego kroki jak odchodził. Stałam na frontowym ganku odgrywając dzisiejszy wieczór w głowie – otaczające mnie jego ramiona, jego szepty do mojego ucha, poczucie jego torsu przy moich plecach. Nie zamierzałam zrobić nic, aby zagrozić naszej przyjaźni i zaryzykować raz jeszcze jego straty, bez względu na to jak bardzo go pragnęłam. Wyjście z Bradem będzie dobre zarówno dla Noah jak i dla mnie. Życie tak szybko potrafi zmienić kierunek. Jeszcze dzisiaj czułam, że w końcu podejmuję kroki do pójścia dalej z życiem. Teraz znajduję się z powrotem w punkcie wyjścia.
W końcu nadeszło piątkowe popołudnie. Ostatnie dni delikatnie mówiąc były dziwne. Nie rozmawiałam z Noah od tamtego wieczora, ale wszędzie go widziałam. Kiedy wychodziliśmy z Bradem z klasy, był tam Noah. Kiedy staliśmy z Bradem przy mojej szafce, był tam Noah. Kiedy byliśmy z Bradem na lunchu, Noah był zaledwie kilka stolików dalej. Nigdy nie przestawał nas obserwować. Chciałam go zignorować i się wściekać, ale nie potrafiłam. Podobało mi się, że mnie obserwował. Czułam się bezpieczna i pod opieką. Właśnie zamierzałam wsiąść do samochodu, żeby opuścić szkołę tego popołudnia, gdy usłyszałam krzyki dochodzące z szatni chłopców. Nie byłam w stanie rozróżnić właścicieli głosów czy co wrzeszczały. Wiedziałam, że drużyna baseballowa dzisiaj trenowała. Brad powiedział mi, że musi tam być tuż po szkole, więc nie będzie na mnie czekał przy szafce. Zlekceważyłam krzyki i zaczęłam wsiadać do auta. Wtedy usłyszałam kogoś krzyk. – STEWART, ZŁAŹ Z NIEGO!
105
Wrzuciłam plecak do samochodu i pobiegłam w kierunku szatni. Skręcając za rogiem, zobaczyłam jak Noah pcha Brada na ceglaną ścianę. Zaciskał szczękę, żyły na jego szyi wystawały, a mięśnie w ramionach były tak napięte i napierały na jego koszulkę, że obawiałam się, iż rękawy mogą się rozerwać. Dwóch innych zawodników próbowało odciągnąć go od Brada, ale byli wystarczająco silni. Trzymając w pięści bluzkę Brada, Noah odsunął go od ściany, po czym znowu mocno nim o nią uderzył. Stał tuż przy twarzy Brada i mówił przez zaciśnięte zęby. – Odwołasz tę przeklętą randkę i zostawisz ją w spokoju. Nie mogłam stwierdzić czy Brad był przestraszony, rozgniewany czy oba naraz. Nie odpowiadał na atak. Spojrzał Noah w oczy i powiedział napiętym głosem. – To, co robi Amanda nie jest twoją sprawą, Stewart. Jest dużą dziewczynką. Może umawiać się z kimkolwiek chce i chce mnie. – Posłał Noah zadowolony uśmiech. Chłopak miał jaja, to mu oddam. Noah raz jeszcze pchnął Brada na ścianę, mówiąc. – Ona zawsze jest moją sprawą, dupku. Jeśli ją dotkniesz, to rozpieprzę ci tę ładną buźkę. Odezwał się jeden z reszty zawodników, Spencer. – Stewart, daj spokój. Jeśli Trener cię przyłapie, to zostaniesz wywalony z drużyny. Noah zamarł w miejscu, patrząc z pogardą na Brada. Po kilku napiętych sekundach, wypuścił Brada ze śmiertelnego uścisku i cofnął się. Odwrócił się i zauważył mnie. Spojrzałam mu w oczy. Nie mogłam uwierzyć temu, co właśnie zobaczyłam. Byłam oniemiała. Przerwał nasze połączenie, odwrócił się i zniknął bez słowa w szatni. Reszta chłopaków ostatecznie poszła w jego ślady. Podeszłam do Brada opierającego się o ścianę, pochylał się z rękami na kolanach. Położyłam dłoń na jego barku i zapytałam. – Nic ci nie jest? – Spojrzał na mnie i pokręcił głową. – Brad, tak mi przykro. Porozmawiam z nim. Nie wiem, co w niego wstąpiło. Wyprostował się. – Jesteś pewna, że nic między wami nie ma? - Noah jest wobec mnie bardzo opiekuńczy – skłamałam. Tak jakby. Noah zawsze był wobec mnie opiekuńczy, ale w tym było więcej. Była to zazdrość i zaborczość. Powinnam wiedzieć, ponieważ czułam się tak samo za każdym razem, gdy dziewczyna choćby spojrzała na Noah. – Porozmawiam z nim – obiecałam Bradowi. Brad odsunął się od ściany i odwrócił do mnie. Zrobił trzy kroki, stając tuż przede mną. Opuścił głowę, tak że nasze oczy były na tej samej wysokości. Było między nami tak mało przestrzeni, że nasze usta niemal się dotykały. - Pogadaj z nim, bo planuję cię dotykać. Dużo. Jeśli mi pozwolisz. – Zbliżył się jeszcze bardziej i musnął wargami moje usta. Kiedy się odsunął, urwał mi się oddech. Przygryzł dolną 106
wargę, powoli przesuwając po niej zębami, jak ją uwolnił. Tym samym ruchem oszołomił mnie przy moim aucie pierwszego dnia, gdy do mnie podszedł. Cofnął się kilka kroków do tyłu, nie odrywając ode mnie wzroku, po czym odwrócił się i odszedł. Patrzyłam jak drzwi szatni zamykają się, zanim powoli wypuściłam oddech, który tkwił w moich płucach odkąd mnie dotknął. Nie ruszając się, starałam wziąć się w garść z czegoś co musiało być omdleniem. Rany, ten chłopak był seksem na patyku, głęboko usmażonym. Czy ja naprawdę miałam dwóch gorących facetów walczących o mnie? Tak. Odpowiedzią było tak. Zdaję sobie sprawę, że Noah był tylko opiekuńczy, a Brad, cóż, on nie walczył. Ale dziewczyna może poudawać, prawda? Prawda i tak właśnie robiłam przez całą drogę do domu i resztę popołudnia. Niesamowicie było czuć się chcianą przez dwóch gorących facetów, nawet jeśli była to tylko fantazja. Noah, Brad, z lekką szczyptą Zaca Efrona… tak, przez jakiś czas będę trzymać się tej fantazji.
107
Wpis 13 Zapomnienie o kimś nie zdarza się przez wejście pod kogoś. Jedynie przypomina ci o tym, czego powinnaś się trzymać.
To było przytłaczające, kiedy weszliśmy z Bradem do domku na plaży Jeremy’ego. Liczba ludzi była niesamowita. Byli wszędzie. Pary stały w kątach salonu, obściskując się, tańczące pary obściskiwały się i nawet pary na schodach się obściskiwały. Przypominało to wersję Johna Hughesa Kaliguli. Wyglądało na to, że większość, jeśli nie wszyscy, byli tutaj z ostatniej klasy. Muzyka była niewiarygodnie głośna i przy pulsującym rytmie czułam wibracje w całym ciele. W pokoju walały się czerwone kubki, wskazując, że alkohol zaczął już płynąć. Brad trzymał mnie blisko swego boku jak przedzieraliśmy się przez masę ciał. Jego ręka cały czas opierała się o moje plecy. Miałam na sobie przycięte, wypłowiałe dżinsy i jasnofioletową bluzkę bez rękawów, której brzeg kończył się tuż nad górą spodni. Palce Brada wsunęły się pod moją bluzkę i potarły skórę dołu moich pleców. Jego dotyk wywołał we mnie lekkie drżenie. Zawsze wyglądał bardzo dobrze, ale dziś wyglądał ekstremalnie seksownie. Ubrany był w ciemne krótkie spodenki i szafirową koszulę na guziki z rękawami podwiniętymi do łokci. Ten kolor doskonale pasował do jego oczu. Również dobrze pachniał, cynamonem. Nastoletni chłopcy nie zawsze mają czarujący zapach. Jedynym chłopakiem, którego znałam i zawsze pachniał wspaniale był Noah. Pachniał cytrusami, jak pomarańcza. Kilkoro ludzi zatrzymywało Brada na pogawędkę. Mówił im szybkie ‘cześć’, potem skierowywał swoją uwagę z powrotem na mnie. Poszliśmy do kuchni. Wino, tequila, wódka i rum zapełniały blaty kuchenne razem z różnymi bezalkoholowymi dodatkami. Były tam szklane przesuwane drzwi prowadzące na wielki taras, gdzie stało parę beczek. Chipsy były menu tego wieczora, tylko chipsy. Wszystkie rodzaje chipsów – ziemniaczane, kukurydziane, chlebowe, tortillowe. Wymienisz jakieś chipsy i są one tutaj. Wchodząc do kuchni zostaliśmy powitani przez naszego gospodarza Jeremy’ego. – Hej, BroJo! Cieszę się, że w końcu dotarłeś, stary. Teraz może zacząć się poważne imprezowanie – powiedział Jeremy, przybijając piątkę z Bradem. Byłam całkiem pewna, że nasz gospodarz już wcześniej spróbował alkoholowych płynów. - Pratt, znasz Amandę? – spytał Brad. - Tak, tak, tak! Jesteś dziewczyną Stewarta. – Poczułam jak ręka Brada zesztywniała na moich plecach. – Cieszę się, że przyszłaś. – Spoglądając w miejsce gdzie była ręka Brada, Jeremy pochylił się wyszeptał głośno. – Lepiej uważasz, koleś. Nie chcesz, żeby NoStew
108
zobaczył jak dotykasz jego dziewczynę, nie po wczorajszym. Nigdy wcześniej nie widziałem go tak wkurzonego. - Ona nie jest jego dziewczyną. – Brad spojrzał na mnie i posłałam mu mały uśmiech. Węzły zaczęły formować się w dole mojego brzucha. – Gdzie jest Noah? – spytałam Jeremy’ego. Podnosząc ręce, zaczął machać nimi nad głową i wymamrotał. – Gdzieś tam… - Stracił równowagę i opadł na blat. Klepiąc Brada w plecy, powiedział. – Czujcie się jak u siebie w domu. Mi casa su casa. Jedzcie, pijcie, bądźcie weseli i te całe gówno. Gdy Jeremy zniknął, przeszukałam pokój w poszukiwaniu Noah. Zmartwienie wymalowane było na mojej twarzy, jak spojrzałam a Brada. – Moje bycie tutaj z tobą było złym pomysłem. Nie miałam okazji porozmawiać z Noah o wczoraj. Nachylając się do mnie, usta Brada delikatnie musnęły moje ucho, jak szepnął. – Bycie z tobą nigdy nie jest złym pomysłem. Jest tutaj mnóstwo ludzi. Pewnie go nie zobaczymy. Zrelaksuj się. Dobrze się tobą zajmę. – Pocałował mnie lekko tuż pod uchem. – Co cię zadowala? Jeśli chodzi o napoje, oczywiście. Później mogę zająć się twoimi innymi przyjemnościami. – Mrugnął. Nie starałam się ukryć przewrócenia oczami, jak potrząsnęłam głową i powiedziałam. – Niewiarygodne. Pojawił się megawatowy uśmiech Brada. – Piękna, nie masz nawet pojęcia. Tak naprawdę nie piłam. Piłam już wino, ale to był jedyny rozmiar spożycia alkoholu. Dodatkowo przy dziwnym efekcie, który miał na mnie Brad wolałam dzisiaj mieć czystą głowę. Podnosząc wzrok, uśmiechnęłam się nieśmiało. – Dietetyczna soda wystarczy. Dzięki. - A więc dietetyczna soda. Zaraz wrócę. – Pocałował mnie delikatnie w policzek zanim poszedł. Tak, zdecydowanie był uwodzicielem. W ciągu kilku minut Brad wrócił z dwoma czerwonymi kubkami, oba wypełnione były sodą. Byłam zaskoczona, że nie pił niczego mocniejszego. Zapytałam zaciekawiona. – Nie pijesz mocnych rzeczy? - Może później. Chcę być całkowicie czujny, kiedy będę cię poznawał. – Chwytając mnie za łokieć, poprowadził mnie do przesuwanych szklanych drzwi. – Wyjdźmy na taras. Jest mniej zatłoczony. Była piękna noc. Niebo było tak przejrzyste, że gwiazdy wyglądały jak mrugające małe, białe światełka świąteczne. Z oceanu napływała ciepła bryza i odgłos fal rozbijających się o 109
skały koił moje nerwy. Podeszliśmy do balustrady tarasu zwróconej do oceanu. Kiedy cieszyłam się morską bryzą i patrzyłam na fale, Brad patrzył na mnie. Czułam rozgrzewające się policzki. Gapienie się wprawiało mnie w lekki zakłopotanie. Odwróciłam się do niego, starając się brzmieć żartobliwie i spytałam. – Co jest z tobą i tym gapieniem się? - Mówiłem ci wcześniej, że podziwiam. Czemu tak ci przeszkadza, że patrzą na ciebie faceci? Teraz byłam cała czerwona. – Po pierwsze, faceci nigdy na mnie nie patrzyli. Po drugie nie jestem typem dziewczyny, na którą się patrzy, przynajmniej nie z dobrych powodów. Zbliżył się do mnie tak, że patrzyliśmy sobie w oczy. Powiedział cicho. – Nie masz pojęcia jak seksowna jesteś. Prawda? - Jesteś pewien, że masz w tym kubku tylko sodę? Brad potrząsnął głową, uśmiechając się. – Jesteś niesamowita. Tak bardzo się cieszę, że się zgodziłaś. Lekko przycisnął usta do moich warg. Automatycznie zamknęłam oczy. Nagły przypływ elektryczności przeszedł przez moje ciało. Przygryzł moją dolną wargę, po czym poczułam przesuwającej się po niej jego język. Jego wargi były miękkie i smakowały sodą. Nasze usta poruszały się wolno, a wtedy czubek jego języka wsunął się między moje wargi. Rozchyliłam je lekko i wsunął język do moich ust. Każdy jego ruch był tak wolny, zamierzony i seksowny jak diabli. Nie śpieszył się zakończyć ten pocałunek i ja również. Niespodziewanie Brad oderwał się ode mnie. Usłyszałam krzyki ludzi. Otworzyłam oczy. Byłam tak zdezorientowana po pocałunku, że nie od razu pojęłam, co się działo. Gdy mój wzrok się skupił zobaczyłam jak Noah ciągnie Brada po schodach na plażę. Kilkoro ludzi poszło za nimi. Do czasu jak zeszłam po schodach usłyszałam ciało uderzające o ciało. - OSTRZEGŁEM CIĘ, CO DO DOTYKANIA JEJ! – wrzasnął Noah, uderzając pięścią w bok Brada. W odróżnieniu od wczoraj Brad odparł atak. Popchnął Noah, po czym podniósł lewą pięść do lewej strony szczęki Noah. Noah cofnął się chwiejnie parę kroków i pozbierał się w sobie. Naparł na Brada pełną siłą, zwalając go na ziemię. Atak Noah był nieustępliwy, bez przerwy nokautował Brada. Podbiegłam, krzycząc. – NOAH, PRZESTAŃ! ZABIJESZ GO! – Łzy spływały po mojej twarzy. Nareszcie podszedł Jeremy i dwóch innych facetów, i ściągnęli Noah z Brada.
110
Podeszłam i kucnęłam u boku Brada, pomagając mu usiąść. – O Boże? Nic ci nie jest? Musimy zabrać cię na ostry dyżur. Potrząsnął głową i szepnął. – Nic mi nie będzie. Daj mi tylko chwilkę. – Z trudem łapał powietrze. Podnosząc wzrok, oczami błagałam Noah, żeby się uspokoił. Jego klatka piersiowa prędko się unosiła, a oddechy były szybkie i ciężkie. Mocno zaciskał szczękę, a ręce nadal zwinięte były w pięści. Jednak nie zrobił żadnego ruchu w stronę Brada. To mnie przeszywał wzrokiem. Myślałam, że wczoraj był wściekły, ale to było nic w porównaniu z furią, która teraz od niego wibrowała. Nigdy nie kierował do mnie takiego gniewu. Patrząc na mnie pogardliwie, zapytał. – Tego chcesz? Jakiegoś pieprzonego sukinsyna, który chce tylko dostać się do twoich majtek? Nie wiedziałam jak odpowiedzieć. Byłam zażenowana i on był temu winien. Wpatrywałam się w niego ze łzami w oczach. Nie rozumiałam, co się działo. Wiedziałam, że nie podobał mu się pomysł mojego wyjścia z Bradem. To była tylko jedna randka. Noah zachowywał się jakbym zamierzała poślubić tego faceta i skazać się na życie w piekle. Bez kolejnego słowa odwrócił się i przedarł się do schodów, kierując do domu. Jeremy, próbując sprowadzić imprezę na dobry tor, powiedział. – No i to jest impreza! Dobra ludzie, nie ma tu nic więcej do oglądania. Ruszać się. – Tłum zaczął się sypać i wracać do domu. Pomogłam Bradowi wstać. – Jesteś pewien, że dobrze się czujesz? - Tak. Nic mi nie jest – burknął. Położył ramię na moich barkach, a ja objęłam go w pasie. Pozwalając mu oprzeć się o mnie, wróciliśmy na taras. Przytrzymywałam Brada, jak usiadł na jednej z leżanek i opierał się o nią. Czułam się okropnie. To była moja wina, że to mu się stało. Usiadłam obok niego i nie przestawałam przepraszać. Nie wiedziałam, co innego powiedzieć czy zrobić. Patrząc na niego współczująco, powiedziałam. – Tak bardzo przepraszam. Mogę ci coś przynieść? Mogę coś dla ciebie zrobić? Uśmiech powoli wpełzł na jego twarz ociekającą seksownością, kiedy odparł. – Mogę wymyślić parę rzeczy, które mogłabyś dla mnie zrobić. Tylko pozwól mi tutaj jeszcze trochę posiedzieć dopóki ból nie ustanie. Pokręciłam głową. – Czy ty kiedykolwiek przestajesz flirtować? - Nie, kiedy jest ktoś warty flirtowania. – Puścił mi oko. - Może powinnam posłuchać ostrzeżeń na twój temat. 111
- Nie będę kłamał. Wyobrażałem sobie ciebie w różnych pozycjach. Wszystkie dotyczą obejmujących mnie twoich nóg. Ale nie tylko tego chcę. Miałam gęsią skórkę na całym ciele. Po czasie, który wydawał się wiecznością nerwowo zapytałam. – A czego chcesz? - Całej ciebie. – I raz jeszcze pojawił się ten wspaniały, rozpływający się seksowny uśmiech. Co było w tym facecie? W jednej chwili mówi coś bardzo niestosownego. W drugiej mówi coś, co trochę bardziej mnie oszałamia. Boże, jestem taką dziewczyną.
Siedzieliśmy z Bradem na tarasie przez godzinę rozmawiając o szkole, planach na wakacje i do jakich college’ów chcieliśmy pójść. Również sporo bezwstydnie flirtowaliśmy. Oczywiście przez większość czasu Brad to robił. Przecież był w tym całkiem uzdolniony. Jeszcze nie byłam w jego towarzystwie do końca zrelaksowana, ale dochodziłam do tego. Jego agresywność połączona ze słodkością wytrącała mnie z równowagi. Zdecydowanie był czarującą osobą i spędzałam z nim dobrze czas. Od jakiegoś czasu byliśmy na imprezie i pora była na znalezienie łazienki. – Mogę cię na chwilę przeprosić? Muszę znaleźć łazienkę – powiedziałam nieśmiało. - Pewnie, nie znikaj na długo. Wciąż potrzebuję twoich uzdrawiających rąk tam, gdzie mnie boli. Poza tym pokazało się kilka innych miejsc, które potrzebują twojego wyjątkowego dotyku. – Posłał mi diabelski uśmiech, poruszając brwiami. Uśmiechając się do niego, odparłam. – Jesteś z siebie wielce zadowolony, co? Pomyślał przez chwilę i odpowiedział. – Hmmm… sądzę, że tak i wiem, że ty też będziesz. - Możesz wskazać mi kierunek łazienki? Zachichotał, po czym odparł. – Jest jedna na dole i dwie na górze. - Dzięki. Zaraz wrócę. Przeszłam przez podwójne drzwi balkonowe, które prowadziły z tarasu do ogromnego salonu. Tłum nie bardzo się przerzedził, ale było trochę ciszej. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Noah. Czułam, że najlepiej będzie jak teraz będę trzymała się od niego z daleka. Nie widziałam go od bójki. Nadal nie mogłam wyrzucić z głowy jego spojrzenia. Zapytałam parę ludzi czy go widzieli. Powiedzieli, że wyszedł od razu po bójce. Cieszyłam się. Wyjście było najlepsze. Musiał się uspokoić. Mogłam sama się sobą zająć. Zobaczyłam Jeremy’ego na zastępczym parkiecie, przylegając do, ze wszystkich ludzi, Beth. Musiała tutaj przyjść, kiedy byłam na zewnątrz z Bradem.
112
Nadal ze sobą nie rozmawiałyśmy, a patrząc na jej spojrzenie w najbliższym czasie dalej tego nie zrobimy. – Jesteś tutaj, żeby odebrać mi także Jeremy’ego, Amando? - Nie. I nie odebrałam ci niczego ani nikogo, Beth. - Gówno prawda! - Panie, nie walczcie. Jest mnie dosyć dla was obu – wymamrotał Jeremy. - Możesz mi tylko powiedzieć, gdzie tutaj na dole jest łazienka? - Nie używaj tej na dole. Czeka tam kolejka ludzi. Idź użyć jednej z tych na górze – powiedział Jeremy. Obróciłam się na pięcie i skierowałam do schodów, gdy tamta dwójka wróciła do obściskiwania się. Dopiero, kiedy doszłam na szczyt schodów, zdałam sobie sprawę, że nie zapytałam go, gdzie jest tutaj łazienka. Stwierdziłam, że będę musiała po prostu otwierać drzwi. Przecież było tutaj tylko kilka drzwi. Jak trudno będzie znaleźć łazienkę? Pierwsze drzwi, które otworzyłam były od szafy. Następne drzwi od domowego gabinetu. Może znalezienie łazienki będzie trudniejsze niż myślałam. Na szczęście zauważyłam jak ktoś wychodzi z drzwi na końcu korytarza. Bingo! Łazienka. Zaczęłam kierować się w tamtą stronę, kiedy usłyszałam odgłos dobywający się zza drzwi, przed którymi stałam. Brzmiało jak głuchy stukot, jakby ktoś został do nich przyciśnięty. Wtedy usłyszałam jęczący żeński głos. – Och, skarbie. Tak. Pieprz mnie mocno. Stałam wryta w ziemię, nie mogąc się ruszyć. Wiedziałam, że powinnam iść w cholerę od tych drzwi, ale nie potrafiłam się do tego zmusić. Po paru więcej stukotach i jękach, kobieta zajęczała. – Pocałuj mnie w usta. Czemu nie pocałujesz mnie w usta? Chcę tego. – Stłumiony, rozgniewany męski głos burknął na nią. Z trudem łapiąc powietrze, kobieta powiedziała. – Teraz nie mogę też mówić? Dobra, więc dokończ mnie pieprzyć. – Wymknęło się jeszcze parę jęków i nastąpiła cisza. Kiedy dotarło do mnie, że hałas ucichł, poszłam tak szybko jak mogłam do łazienki, mając nadzieję, że nikogo tam nie ma. Na szczęście była pusta. Zrobiłam to, co musiałam, wymyłam ręce i szybko sprawdziłam swój makijaż w lustrze. Wiedziałam, że przeciągałam. Chciałam żeby minęło tyle czasu, abym nie musiała spotykać się ze Stukaczami. Niewiarygodne było, że ludzie mogli uprawiać seks w kogoś domu podczas ogromnej imprezy. Nie byłam pruderyjna, ale wydawało się to obleśne. Ludzie byli wszędzie na dole i na górze, ktoś mógłby ich usłyszeć. Uchyliłam drzwi łazienki na tyle, żeby upewnić się, że teren pusty. Był pusty. Zrobiłam trzy kroki korytarzem i wtedy to usłyszałam. Drzwi do pokoju seksu się otwierały. Zamarłam. Powinnam było pobiec, kiedy usłyszałam drzwi. Wiedziałam, że głupio było tam stać, ale szczerze mówiąc byłam trochę ciekawa, kim byli Stukacze. Drzwi powoli się otworzyły. 113
Ktokolwiek to był, chciał upewnić się, że nikt nie zobaczy, iż wychodzi z tego pokoju. Najpierw wyszedł facet. Amando Marie Kelly, dlaczego nie uciekłaś zanim otworzyły się te przeklęte drzwi? Noah trzymał głowę w dole, jak wyszedł na korytarz. Chyba wyczuł, że ktoś tam stoi, bo od razu spojrzał w moim kierunku. Krew odpłynęła z jego twarzy. Byłam otępiała od stóp do głów. Wszystkie moje systemy się zamykały. Opuściła mnie zdolność do myślenia, mówienia i poruszania. Kiedy myślałam, że ta sytuacja nie może być jeszcze gorsza, ona wyszła za nim i spojrzała na mnie przez jego ramię. - Witaj, Amando. Co ty tutaj robisz? – zapytała Brittani z najbardziej zadowolonym z siebie wyrazem twarzy. Co ja bym dała, żeby móc stłuc tę minę z jej twarzy. Milczałam. Jak mogłam być na imprezie tak długo i dopiero teraz ją zobaczyć? Całkiem łatwo było ją dostrzec, a przynajmniej jej wielki tyłek. Otoczyła rękami talię Noah. On szybko odsunął się od niej. Wyglądała na wkurzoną, ale szybko się opanowała. Odezwała się słodko do Noah. – Skarbie, to było niesamowite, jak zwykle. Nikt nie pieprzy mnie tak jak ty. Sposób, w jaki ssiesz moje… - Zamknij się, Brittani – powiedział Noah, przerywając jej. Gniew zaprawiał jego głos, podczas gdy smutek ogarnął jego oczy, które wpatrywały się we mnie. Podniosła rękę, żeby przesunąć palcami przez jego włosy, ale odsunął się od niej. Kładąc ręce na biodrach, fuknęła i zapytała marudnym głosem. – O co ci chodzi? Zaciskając szczękę, Noah powiedział gniewnie. – Idź stąd. Spojrzała na mnie z jej popisowym złośliwym uśmiechem. Boże, nienawidziłam tego cholernego uśmiechu i tej twarzy. Zamruczała do niego. – Będę na dole, kiedy będziesz gotowa na rundę drugą, skarbie. – Posyłając mi ostatni pełen samozadowolenia uśmiech, skierowała się na dół. Nie odrywaliśmy od siebie spojrzenia z Noah przez cały czas jak staliśmy w korytarzu. Niespodziewanie czucie zaczęło wracać do mojego ciała. Chciało mi się rzygać. Odwróciłam się i pobiegłam do łazienki. Wisiałam nad toaletą kilka chwil, zanim opróżniłam do niej zawartość żołądka. Ostatni raz, kiedy jadłam był dziewięć godzin temu, więc niewiele się podniosło. Suche wymioty wprawiły moje ciało w konwulsje. Waliło mi w głowie, a ból w piersi był tak intensywny, że czułam się jakby moje serce się sypało. Gdy byłam pewna, że wszystko, co w sobie miałam zniknęło, usiadłam na podłodze, opierając się o wannę. Szybko zaatakował mnie szloch. Nie miałam nad sobą kontroli. Ktoś zapukał cicho do drzwi. Nie odezwałam się. Kolejne ciche pukanie. Potem usłyszałam pytanie Noah. – Tweet, wszystko w porządku? Mogę wejść, proszę? 114
Jaja sobie robił? W ciągu mniej niż trzech minut przeszłam ze zranionej, zdruzgotanej, wściekłej do doprowadzonej do szału. Próbując opanować płacz, krzyknęłam na drzwi. – NIE I NIE! Drzwi za mną powoli się otworzyły. Starając się dojść do łazienki tak szybko jak mogłam, zapomniałam ją zamknąć. Nie mogłam uwierzyć, że on naprawdę tutaj wchodził. Wrzasnęłam. – TRZYMAJ SIĘ ODE MNIE DO CHOLERY Z DALEKA, NOAH! Podniosłam się na nogi, gdy drzwi otworzyły się na oścież. Zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam jak piekło. Oczy były przekrwione, twarz w plamach i pokryta łzami. Noah wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. - Wiem, że nie chcesz tego teraz słuchać. – Jego głos brzmiał strasznie cicho i napięcie. – Tak bardzo, bardzo przepraszam. - Za co? Jestem dla ciebie nikim – powiedziałam najpustszym głosem jak mogłam. - To nic nie znaczy. Ona jest tylko pieprzeniem. - Wow! Jakiś ty romantyczny. Potarł twarz dłońmi. – Byłem na ciebie wściekły, że go wybrałaś. - Nie obwinisz mnie za to co ty dopiero co z nią zrobiłeś. Jak mogłeś z nią? – Ruszyłam do drzwi, ale chwycił mnie za ramię. - Nie wiem. Kiedy zobaczyłem jak klękasz obok Smurfgnojka i mu pomagasz… Wkurzyłem się. - Więc pieprzyłeś się z Brittani, żeby na mnie się odegrać? - Nie! Nie chciałem się na tobie odegrać. Po prostu chciałem nic nie czuć. – Łzy nadal spływały po mojej twarzy, jak na siebie patrzyliśmy. Wyrwałam mu się, cofnęłam o krok i powiedziałam. – Czemu z nią? Nie widziałeś wyrazu jej twarzy, kiedy wyszła z tego pokoju po tym jak wy… i zobaczyła mnie tam. Wyglądała na tak przeklęcie zadowoloną. Jakby wiedziała, że ona ma coś, czego ja nigdy nie będę miała. – Wylewały się ze mnie szlochy. - Masz mnie. Każdą część mnie. Zawsze miałaś. Po prostu mnie nie chcesz. – Jego słowa spoliczkowały mnie. Musiał wiedzieć, że nie o to chodziło. Wszystko mu to wyjaśniłam. Zaczynałam się dusić. Musiałam się stąd wydostać. Pchnęłam Noah tak mocno jak potrafiłam. Tym razem pozwolił mi usunąć się z drogi. Kiedy wyszłam na korytarz, ruszyłam biegiem. Zbiegłam po schodach, przez salon i taras, mijając Brada, który nadal na mnie czekał. Nie miałam pojęcia jak długo mnie nie było. Mogły być to minuty lub godziny. Gdy
115
dotarłam na dół schodów, ściągnęłam klapki i pobiegłam pełną prędkością na plażę. Nie miałam pojęcia gdzie zmierzałam. Wiedziałam tylko, że muszę stamtąd odejść.
Biegłam tak szybko i daleko jak pozwoliły mi na to nogi, zanim opadłam na piasek z wyczerpania. Mój oddech był tak szybki i ciężki, że poczułam zawroty głowy. Usłyszałam wołanie mojego imienia z daleka. Nie obchodziło mnie, kto to był. Nie obchodziło mnie nic oprócz zapomnienie o tej nocy. Gdy głos zrobił się głośniejszy nie podniosłam wzroku, wiedziałam, kto to był. Brad podbiegł i opadł obok mnie bez tchu. Przycisnęłam nogi do piersi i przytuliłam je do siebie. Wpatrywałam się w ocean, mając nadzieję, że uspokoją mnie rozbijające się fale i pomogą mi zapomnieć, co się wydarzyło. Kiedy jego oddech się uspokoił, Brad odwrócił się do mnie i zapytał. – Co mogę zrobić? Mój głos był beznamiętny. Nie patrzyłam na niego, odpowiadając. – Nic. Siedzieliśmy w ciszy przez kilka minut, zanim znowu się odezwał. – Przykro mi, że to zobaczyłaś. Powoli odwróciłam do niego głowę i spytałam. – Skąd o tym wiesz? - Brit lubi się przechwalać – odparł z zakłopotaniem. Skierowując wzrok na ocean, mruknęłam. – Chcę całkowicie zapomnieć o tym, że ostatnia godzina w ogóle się wydarzyła. – Obracając się do Brada, szepnęłam. – Pomóż mi zapomnieć. – Pochylił się do mnie i delikatnie dotknął mojego policzka ręką, po czym lekko musnął moje usta. Brad wstał i podał mi rękę, pomagając mi wstać na nogi. Obejmował mnie ramieniem przez całą drogę powrotną do domku na plaży. Gdy dotarliśmy do schodów, zawahałam się. Nie wiedziałam czy Noah nadal był w środku, ale wiedziałam, że nie chcę go widzieć. Brad wyczuł mój lęk i powiedział. – Będzie dobrze. Upewnię się, że nie zbliży się do ciebie. Obiecuję. – Dotknął mojej brody, leciutko odchylając moją głowę. Jego spojrzenie mnie przeniknęło. – Ufasz mi? – W jego oczach była tląca się szczerość. Odpowiedziałam bez tchu. – Tak. Spróbował poprawić nastrój i sprawić, żebym się uśmiechnęła. – Świetnie. Zostań tutaj. Wrócę za chwilę. Wtedy zaczniemy Operację Zapomnieć – powiedział w swoim najlepszym nowojorskim akcencie. Puścił do mnie oko i wbiegł po schodach. Gdy Brad wrócił, pod jednym ramieniem trzymał koc, plastikową torbę pełną kawałków limonki, solniczkę, dwa kieliszki i butelkę tequili.
116
Szturchnął mnie w łokieć, pokazując, że chciał, bym wzięła koc. – Pomóż koledze. – Wzięłam od niego koc. - Chodź za mną – rzekł, idąc obok mnie. Zeszliśmy kilka metrów plażą. Z domu wylewało się wystarczająco światła, dodatkowo księżyc był bardzo jasny, więc widzieliśmy co robimy. Jednak byliśmy dobrze ukryci przed ciekawskimi podglądaczami. Odwracając się do mnie Brad powiedział. – Proszę, powiedz mi, jeśli się mylę, ale przypuszczam, że nigdy nie piłaś tequili. - Przypuszcza pan prawidłowo. – Rozkładając koc, zerknęłam na wszystkie rzeczy, które trzymał. – Wygląda to skomplikowanie. Jest w tym wiele rzeczy. - Masz szczęście, Piękna, że jesteś uczona przez mistrza tequili. – Jego żartobliwość wprowadziła mały uśmiech na moją twarz. Usiedliśmy twarzami do siebie, krzyżując przed sobą nogi. Brad położył wszystkie składniki między nami. Podniósł kawałek limonki i trzymał ją w lewej ręce. Spoglądając na mnie szafirowymi oczami, polizał wierzch tej dłoni, zwilżając ją lekko, po czym posypał ją małą ilością soli. Wskazując brodą na tequilę, powiedział. – Nalej mi tego alkoholu do jednego z kieliszków. Uśmiechając się zrobiłam, co powiedział. Wziął ode mnie kieliszek. Wyglądając bardzo poważnie, rzekł. – Przyglądaj się uważnie. Potem będzie quiz. – Zachichotałam. Brad wykonywał dobrą robotę poprawiając mi humor. Szybko possał limonkę, potem zlizał sól i opróżnił kieliszek. Potrząsnął głową i warknął – Och, kotku, to smaczne – sprawiając, że wybuchłam śmiechem. Brad przyglądał mi się uważnie, gdy przygotowałam mój pierwszy strzał. Przygotowałam limonkę i sól. Podał mi kieliszek tequili, który nalał. Poinstruował mnie. – Najlepiej zrobić to najszybciej jak się da i znać kolejność. Pamiętaj o ŚPP. Spojrzałam na niego skonsternowana i zapytałam. – SPP? Pojawił się szelmowski uśmiech. – Ssij. Poliż. Przełknij. – Poczułam na policzkach głęboki rumieniec. Pochylając się, dodał niskim głosem. – SPP może być również zastosowane w innych sytuacjach. – Posłał mi diabelskie spojrzenie i mrugnął. Siadając prosto, wyprostowałam ramiona i powtórzyłam w głowie SPP. Ssałam limonkę, polizałam sól i przełknęłam tequilę tak szybko jak mogłam. W chwili kiedy trunek dotknął mojego gardła, zaczęłam krztusić się i kaszleć. 117
Brad przysunął się do mojego boku i klepał mnie po plecach, dopóki się nie uspokoiłam. Kiedy klepał i pocierał moje plecy, przyznał. – Prawdopodobnie powinienem był wspomnieć, że jeśli nigdy wcześniej nie piłaś tequili to dwa pierwsze kieliszki są suką. - Dzięki za ten kawałek informacji w tej chwili – wydusiłam. Brad miał rację. Po drugim kieliszku, reszta szła gładko.
Kontynuowaliśmy Operację Zapomnieć dopóki nie skończyło się nasze zaopatrzenie. Straciłam poczucie czasu. Ale czułam się fantastycznie, nie przejmując się niczym na świecie. Nawet nie bolało kiedy myślałam o jak mu tam było na imię. – Wow, butelka jest prawie pustka… pustrka… pusta – wymamrotałam. - Jak się czujesz? Przekrzywiłam głowę na bok i odpowiedziałam. – Wstawiona i rozpromieniona. – Wybuchliśmy śmiechem. - Boże, jesteś cudowna i świetna w piciu tequili. - Miałam dobrego nauczyciela – powiedziałam, patrząc na niego spod rzęs. W tej chwili przez moje ciało i umysł przepływała alkoholowa odwaga. Nigdy wcześniej nie flirtowałam, więc czułam się nieswojo. Miałam tylko nadzieję, że Brad nie zaśmieje mi się w twarz. Nachylając się do mnie, otarł się nosem o mój nos i wyszeptał. – Chciałbym nauczyć cię jeszcze paru innych rzeczy. Zbliżył się jeszcze bardziej i zaczął przygryzać miejsce za moim uchem. To łaskotało i wzbudzało we mnie dreszcze. Zachichotałam. Co się ze mną działo? Odsunęłam się trochę od niego. Miejsce za moim uchem paliło. Rzucając mu spojrzenie z ukosa, uśmiechnęłam się i zapytałam. – Na przykład? Brad podparł się na prawym ramieniu. Wrócił do miejsca za moim uchem, przesuwając ustami po mojej skórze. Szepnął. – Chodź tutaj. Chwycił mnie za biodra i wciągnął na swoje kolana, tak że siedziałam na nim okrakiem. Ruch ten był tak szybki, że mnie zaskoczył. Zaczął lizać i ssać drogę pomiędzy moją szczęką a szyją. Odchyliłam głowę na bok, dając mu wolną drogę. Chciałam pomóc mojemu koledze kiedykolwiek było to możliwe. Czułam się niesamowicie. Płonęłam, a zarazem miałam dreszcze. Jego ręce powędrowały w dół moich bioder. Położył je na moim tyłku, przyciskając mnie bliżej do swojego torsu. Dotyk jego dużych dłoni trzymających i ściskających mnie sprawił, że mrowiła mnie każda część ciała. 118
- Ejjj! – Spojrzałam do tyłu na wbijające się we mnie palce Brada i zaczęłam chichotać. – Dotykasz mojego tyłka. – Czułam jak uśmiechał się przy mojej szyi. – Nikt nigdy tego nie robił. - Nigdy? – mruknął zdziwiony, dalej przesuwając wargami i językiem po mojej szyi. - Nie celowo – zachichotałam. Przywarł wargami do moich ust. Ssał i lekko przygryzał moją dolną wargę. Każda część mojego ciała na niego reagowała. Przyciągnął mnie blisko i znowu ścisnął mój tyłek, sprawiając, że cicho jęknęłam. Szepnął w moje usta. – To mnie dziwi. To taki słodki, mały tyłeczek. Wyczuwałam ciepło i wilgoć rozprzestrzeniające się między moimi nogami. Wpychał język głęboko i badał każdy cal mojej buzi przed wycofaniem. Raz jeszcze przygryzał miejsce między moją szczęką, a szyją. Jego gorący oddech owiał moją szyję, a jego ręce zaczęła wędrować pod moją bluzką. Zdyszany powiedział. – Jest o wiele więcej miejsc na twoim ciele, których chcę celowo dotknąć. – Przejechał językiem za moje ucho. Usłyszałam jego pomruk. – Taka słodka. Chcę wylizać cię całą. – Myślałam, że zaraz wybuchnę. Jego słowa sprawiły, że moje ciało czuło rzeczy, które nie wiedziałam, że istniały. Doprowadzały mnie do szału. Przeniosłam ręce z jego karku na jego miękkie ciemnoblond włosy. Brad jęknął, jak wsunęłam w nie palce, lekko za nie ciągnąc. Nasze oddechy były tak szybkie i ciężkie, że trudno nam było zwolnić. Warknął cicho, po czym szepnął. – Jeżeli jeszcze nie wyraziłem tego jasno, naprawdę cię lubię. - Ja ciebie też – powiedziałam, śmiejąc się. Nie wiedziałam czy to przez Brada, tequilę czy połączenie obu, ale czułam się naprawdę szczęśliwa. Trzymał mnie mocno przy sobie. – Czy czujesz jak twardy jestem przez ciebie? - Mmmhmmm… - Moja odpowiedź była jękiem. - Chodźmy gdzieś, gdzie jest mniej piasku. - Ok. – Uśmiechnęłam się i zachichotałam. Moja głowa tak wirowała, że nie byłam całkiem pewna na co się zgadzam. Wiedziałam tylko, że czuję ciepło, mrowienie i byłam podniecona. Zeszłam z kolan Brada. Ciężko wstał, potrzebując minuty, żeby odzyskać równowagę. Wyciągając do mnie ręce, chwyciłam je i podniósł mnie z koca. Zaczęłam zbierać nasze rzeczy, kiedy powiedział. – Nie przejmuj się tym. 119
- Nie powinniśmy zaśmiecać środowiska – odparłam z moją najlepszą nadąsaną miną. Wybuchł śmiechem. Lekko pociągnął mnie za ręce i opadłam na jego tors ze śmiechem. - Potem się tym zajmiemy. Teraz są ważniejsze kwestie, które wymagają mojej uwagi. – Pocałował mnie szybko w usta, złapał mnie za dłoń i pociągnął do schodów prowadzących do domu. Impreza znacznie się uspokoiła. Brad trzymał mnie mocno za rękę, prowadząc nas przez duży salon w kierunku schodów na górę. Weszliśmy po paru stopniach, gdy poczułam silną ciepłą dłoń na nadgarstku, zatrzymującą mnie w pół kroku. Przechyliłam się na poręcz. Byłam tak pijana po tequili, że zajęło mi parę sekund uświadomienie sobie, kto mnie chwycił. - NOAH!! – Musiałam być szalenie pijana, bo byłam podekscytowana na jego widok. Wyrwałam rękę Bradowi. Rzuciłam się na Noah, obejmując go za szyję. Wyglądał na zszokowanego tym jaka byłam względem niego czuła, ponieważ ostatnim razem jak się widzieliśmy, to na niego wrzeszczałam. - Spójrz, Brad! To Noah! Mój Noah! Jest taki słodki i seksowny. Jest słeksowny. Polizał moje udo pod stołem moich rodziców. Pamiętasz jak mnie lizałeś, Noah? – spytałam wysokim głosem. Kładąc ręce na moich barkach Noah pomógł mi stanąć prosto. Powiedział cicho. – Zabieram cię do domu. Patrząc w jego piękną twarz, odparłam. – Ale Brad zamierzał zrobić mi celowo pewne rzeczy. Nie wiem jakie, ale świetnie się bawię. Hej! Chcesz iść z nami? – zapytałam. Spojrzałam na Brada, który przeszywał wzrokiem Noah, ręce zwinięte były w pięści i szczęka zaciśnięta. Noah otoczył mnie ramieniem w talii i zaczął sprowadzać mnie po schodach. Brad był tuż za nami. Złapał mnie za łokieć, wyrywając mnie z ramion Noah. Niskim, groźnym tonem Brad warknął na Noah. – Nie dość jej już dzisiaj zrobiłeś? Świetnie się ze mną bawi, więc zabieraj z niej swoje pieprzone ręce. Uśmiechnęłam się do Brada, następnie obróciłam do Noah i rzekłam. – Naprawdę dobrze się bawię. On wcale nie jest Smurfgnojkiem. Noah pociągnął mnie za drugie ramię, uwalniając mnie od uścisku Brada. Ruszyliśmy do drzwi wejściowych, gdy raz jeszcze poczułam jak moje ramię ciągnięte jest przez Brada. Zaczynało mnie męczyć bycie rozciąganą między nimi. Nie wspominając, że te całe poruszanie trochę niepokoiło mój żołądek. Bez słowa Noah puścił moją dłoń, podszedł do Brada i walnął go prosto w brzuch. Moja ręka wypadła z dłoni Brada, jak skulił się i upadł na podłogę. Wtedy Noah się odwrócił i przerzucił mnie sobie przez ramię.
120
Idąc w kierunku drzwi, złapałam się paska jego spodni, podniosłam głowę i krzyknęłam. – PA, PA, BRAD! DZIĘKI! MOŻE NASTĘPNYM RAZEM TY POLIŻESZ MOJE UDO! PA, PA! – Nadal leżał na podłodze, kiedy dotarliśmy do drzwi.
121
Wpis 14 Odkrywasz prawdziwy charakter osoby, kiedy nie wykorzystują pewnej rzeczy.
Musiałam zasnąć w samochodzie, bo następną rzeczą, jaką wiedziałam było to, że znalazłam się w sypialni Noah w jego domu, siedząc na jego łóżku. On stał przy komodzie, plecami do mnie. Kręciło mi się w głowie, tak samo pokój, więc opadłam na łóżko. - Noah, twój pokój jest jak przejażdżka w Disney World. – Usłyszałam cichy chichot nad głową. Ledwo podnosząc głowę z łóżka, powoli uchyliłam jedno oko i zobaczyłam, że nade mną stoi, trzymając parę zielono-białych bokserek i białą koszulkę. Jego gniew zniknął, zastąpiony smutkiem i poczuciem winy. Zmarszczyłam twarz w zdezorientowaniu. – Nosisz prostą bieliznę? – zapytałam, pozwalając głowie opaść i zamknęłam oko. - Czasami. Dlaczego? - Nigdy nie wyobrażałam sobie, że nosisz proste bokserki. Poczułam materiał koszulki i bokserek przesuwający się po moim ramieniu, jak położył je na łóżku obok mnie. Jego głos był poważny i ochrypły, gdy powiedział. – Przebierz się w to. Pójdę po wodę i aspirynę. - Co zrobię z rodzicami? Nie mogę iść tak do domu – powiedziałam. - Nasi rodzice pojechali w ten weekend do Myrtle Beach. Pamiętasz? Słyszałam jego kroki, jak przemierzał pokój, zatrzymujące się, gdy jęknęłam. – Noah! Nie mogę usiąść. Pomóż mi! – Wyrzuciłam ramiona w powietrze, celując nimi prosto w sufit. Poczułam na dłoniach jego ciepłe ręce, jak posadził mnie w pozycji siedzącej. Moja głowa pływała, kiedy chwiałam się z boku na bok zanim odzyskałam równowagę. Szarpiąc się, próbowałam odpiąć spodnie, ale guzik ciągle wymykał mi się z rąk. Jeżeli pamięć mnie nie myliła, przez imprezą miałam tylko jeden guzik na spodniach, ale najwyraźniej urodził dzieci, bo teraz widziałam cztery. Spojrzałam na niego bezradnie, mrugając parę razy oczami i powiedziałam. – Wydaje mi się, że mam trudność z odnalezieniem guzika i rozporka – zachichotałam, uśmiechając się do niego.
122
Kucając przede mną, uśmiechnął się i szepnął. – Pomogę ci. Noah zsunął moje klapki i odłożył je na bok. Podnosząc ręce, odpiął i rozpiął moje spodnie. Przebiegł przeze mnie dreszcz, kiedy musnął palcami moją skórę. Spojrzał mi w oczy, przełknął ślinę i powiedział. – Pójdę po wodę i aspirynę, a ty się przebierz. – Wstał i odwrócił się, kierując do drzwi. Spróbowałam wstać. Kiedy przechyliłam się do przodu, pokój szybko zaczął się obracać. Opadłam z powrotem na łóżko. – Noah, nie mogę wstać. Potrzebuję cię. Usłyszałam jak podszedł. – Tweet, dobrze się czujesz? - Tak, ale potrzebuję cię. Nie zostawiaj mnie – szepnęłam. Znowu uklęknął przede mną, mówiąc. – Nigdy cię nie zostawię. Przytrzymaj się moich ramion. Noah pomógł mi usiąść. Położyłam ręce na jego ramionach i pochyliłam się do przodu. Jak wstałam moje piersi weszły w bezpośredni kontakt z twarzą Noah. Mrowienie pokryło moją skórę, kiedy poczułam jak jego twarz lekko otarła się o moją klatkę piersiową, jak wstałam. Zaczęło kręcić mi się w głowie, ale udało mi się stać tak długo jak trzymałam się jego silnych ramion. Noah położył ręce na moich biodrach, wsuwając palce w brzegi dżinsów i zsunął je do połowy ud. Spojrzałam w dół i zauważyłam, że starał się nie patrzeć na moje nagie uda czy koronkowe, fioletowe damskie bokserki. Czułam jego gorący oddech na przodzie moich majtek. Zamarliśmy na kilka sekund, po czym usłyszałam jego głęboki wdech. Pomógł mi usiąść znowu na łóżku, a potem do końca zdjął moje spodnie. To było takie urocze, jaki bardzo czuł się niekomfortowo. Wyciągnął swoje bokserki i wsunęłam w nie jedną nogę, potem drugą. Wstałam, raz jeszcze przytrzymując się jego ramion, gdy on przesunął bokserki w górę moich nóg. Odchrząkując, Noah powiedział cicho. – Jestem pewien, że będziesz w stanie zrobić resztę sama. Pójdę po wodę i aspirynę. Tequila czyniła mnie śmiałą, roztrzepaną i napaloną. Wspomnienia tego, co stało się między nami tylko kilka godzin temu teraz tak nie bolały. Chciałam wiedzieć jak to jest mieć na sobie ręce Noah. Pragnęłam jego ust na mojej skórze. Chciałam wiedzieć jak to jest być Brittani. Podczas gdy wciąż przede mną klęczał, złapałam brzeg mojej bluzki i ściągnęłam ją przez głowę, odrzucając na bok. Noah zamarł, wpatrując się we mnie. Uśmiechając się szeroko, zapytałam. – Na co patrzysz? Nigdy nie wyglądałam ci na dziewczynę z koronkowym stanikiem? – Przygryzłam dolną wargę i wolno ją puściłam. – 123
Mam czarny, czerwony, biały, różowy, żółty i oczywiście widzisz teraz fioletowy. Wszystkie mają również pasujące majtki. – Posłałam mu lekki uśmiech. Cholera, co we mnie wstąpiło? Nie byłam już przeciętną i brzydką Amandą Kelly. Stałam się jakąś tequilową zdzirą. Byłam Zdziquilą. Opowiadam Noah o swojej bieliźnie. O! Mój! Boże! Opowiadam Noah o swojej bieliźnie! Jestem raczej Senoritą Zdziquilą. Noah nie odrywał wzroku ze mnie czy biustonosza, jak sięgnął po koszulkę i mi ją podał. Westchnął głęboko i drżąco, po czym powiedział. – Załóż to. Już! Wzięłam koszulkę i założyłam ją przez głowę. Noah mocno się starał nie patrzeć w moim kierunku. Wyłączyłam mózg i pozwoliłam Senoricie Zdziquili przejąć kontrolę. Unosząc nogę, powoli potarłam wnętrzem łydki biodro Noah. - Chcesz zobaczyć jaka jestem utalentowana? – spytałam, patrząc na niego spod rzęs. - O czym mówisz? – odparł. Widziałam, że wciąż był lekko poruszony monologiem o mojej bieliźnie. - Patrz i się ucz, kolego. – Podtrzymując kontakt wzrokowy, Noah usiadł na piętach, gotowy na show. Przesuwając jedną rękę za plecy, bawiłam się przez kilka chwil zapięciem biustonosza, próbując go odpiąć. Jak został odpięty sięgnęłam do rękawa koszulki, zsunęłam jedno ramiączko i je wyciągnęłam. Powtórzyłam dokładnie ten sam ruch po drugiej stronie, tym razem wyciągnęłam z rękawa cały biustonosz, podniosłam go nad głową i oświadczyłam głośno. – Ta-da! Noah zaczął potrząsać głową i śmiał się, zniknęło trochę jego podenerwowania. – Jesteś szalona. - I utalentowana. – Puściłam mu oko. - Tak, bardzo utalentowana – powiedział, uśmiechając się do mnie. W pokoju nastała cisza na kilka sekund, jak dalej patrzyliśmy sobie w oczy. Oparłam się na łóżku, podpierając się na łokciach. Przechyliłam głowę nieznacznie na bok i potrząsnęłam nią, pozwalając włosom opaść na ramię. Nie jestem pewna czy chciałam, żeby był zazdrosny, czy czuł poczucie winy z powodu Brittani, kiedy zapytałam. – Chcesz wiedzieć, co robił mi Brad? – Nie czekałam na jego odpowiedź. – Przesuwał rękoma po moich nagich plecach, po biodrach i złapał mnie za tyłek. Widziałam gniew budujący się w oczach Noah. Jego twarz robiła się napięta, ręce już zaciśnięte były w pięści, a jego oddech był głęboki i ociężały. Znowu potarłam nogą jego biodro. Nagle poczułam jego dłonie pod kolanami, przysuwające mnie na brzeg łóżka do jego 124
torsu. Sapnęłam. Chwyciłam brzeg łóżka, kiedy on wciąż trzymał mnie za kolana. Byliśmy nos w nos. Nasze klatki piersiowe szybko unosiły się i upadały, oddechy były ciężkie. Wpatrując się w jego piękne, hipnotyczne jasnoniebieskie oczy, szepnęłam. – Czy ty chcesz mnie dotknąć? Zamykając oczy, odchylił głowę i westchnął. – Do diabła, tak – wyszeptał. - Więc to zrób – rzuciłam mu wyzwanie. Zbliżył się do mnie. Poczułam jego ręce przesuwające się po moich biodrach pod koszulkę. Ich dotyk na mojej nagiej skórze sprawił, że żar promieniował między moimi nogami. Nasze usta prawie się dotykały, kiedy szepnęłam. – Dotknij mnie, Noah. Patrzył na mnie przez kilkanaście sekund. Wyraz jego oczu był połączeniem pożądania i konfliktu. Jego dłonie przejechały po moich plecach i wysunęły się spod koszulki. Odsunął się ode mnie i usiadł na piętach. - Cholera. Cholera. Cholera – mówił pod nosem. Nie rozumiałam, co się właśnie stało. Czułam się zawstydzona i zdezorientowana. Najwyraźniej zrobiłam coś nie tak. Noah mnie nie pragnął. W jakiś sposób nabierając odwagi, zapytałam. – Co jest ze mną nie tak? - Nie ma z tobą absolutnie nic złego. Chodzi tylko o to, że wiele wypiłaś i nie chcę, żeby coś się między nami wydarzyło, gdy jesteś pijana. Wyczuwałam, że moje łzy były gotowe rozlać się na policzki. On mnie nie pragnął. Poczułam niepohamowane uczucie upokorzenia. Spuszczając wzrok na kolana, szepnęłam. – Chcę iść do domu. Ocierając moje łzy, powiedział cicho. – Nie płacz, Tweet. Porozmawiaj ze mną. Nie potrafiłam na niego spojrzeć. – Po prostu widziałam, że Brittani była pijana, a ty i tak… - urwałam. – Proszę, daj mi pójść do domu. Boże, byłam żałosna. Jeżeli tak zachowuję się po pijaku, to już nigdy więcej nie będę pić. Noah objął mnie ramionami i przyciągnął do swojego torsu, mówiąc łagodnie. – Tak bardzo cię przepraszam za dzisiejszy wieczór. Nienawidzę siebie za to, że cię zraniłem. – Odsunął się, opierając czoło na moim. – Nie miało to znaczenia, że ona była pijana. Nie zależy mi na niej, a ona o tym wie. Jej też na mnie nie zależy. Oboje wykorzystujemy siebie nawzajem. Ty nie jesteś tylko ciepłym ciałem, które pieprzy koleś, kiedy próbuje się otumanić. Znaczysz dla mnie wszystko. – Pocałował mnie delikatnie w czoło, po czym 125
wyszeptał przy nim. – Nie idź. Zostań ze mną. – Potaknęłam. Chciałam zostać. Wtedy wyszedł po wodę i aspirynę. Gdy drzwi się zamknęły, położyłam się na łóżku, wpatrując się w sufit. Czułam się całkowicie wycieńczona. Zaczęła pulsować mi głowa od wydarzeń tego wieczoru. Przesunęłam się w górę łóżka i wczołgałam się pod kołdrę, kładąc się na boku. Usłyszałam otwierające i zamykające się cicho drzwi. Noah podszedł do mojej strony łóżka. Siadając, wzięłam wodę i aspirynę, które mi przyniósł. Noah już zdążył się przebrać w parę spodni od pidżamy i koszulkę. Położyłam szklankę na szafce i położyłam głowę. Światło zostało zgaszone. Poczułam obniżające się łóżko, jak wsunął się pod kołdrę za mną. Przyciskając klatkę piersiową do moich pleców, objął mnie ramieniem w pasie i trzymał mocno. Poczułam jak jego ciepły oddech owiewa mój kark. Uspokajał mnie. Byłam gotowa zakończyć noc, więc zaskoczyło mnie, kiedy otworzyłam swoje wielkie usta i zapytałam. – Noah, mogę cię o coś zapytać? - Możesz pytać mnie o wszystko, Tweet – wyszeptał w moją szyję. - Nawet jeśli chodzi o Brittani? Wyczułam jak jego tors uniósł się i opadł jak wziął głęboki wdech, a potem go wypuścił. – Tak. - Czemu nie chciałeś jej pocałować ani słyszeć jak gada? W pokoju zapadła cisza. Noah przytulił mnie mocno do siebie i szepnął. – Bo ona nie jest tobą. W tej chwili tylko to potrzebowałam usłyszeć, zanim zapadłam w sen z uśmiechem zadowolenia na twarzy.
126
Wpis 15 Niewidzialna siła zajmuje każdą sferę mojego mózgu i przenika przez całe moje ciało. Przez całe życie przetrzymywała mnie, jako zakładnika. Kiedy byłam w stanie w końcu spójnie złączyć myśli, było za późno i nie potrafiłam znaleźć wyjścia. Gdybym mogła ją zobaczyć, dotknąć, perswadować z nią to może miałabym szansę na przetrwanie jej. Zamiast tego tylko ją czuję i słyszę. Jest to stała wiadomość w moim życiu. Skąd się bierze? Dlaczego mnie wybrała? Tak wolno wsączyła się do mojego życia, że nigdy nie widziałam jak przejęła nade mną kontrolę, dopóki mnie nie pochłonęła. (I to mój przyjacielu nazywają popieprzonym myśleniem.)
Kiedy się obudziłam przez kilka minut zastanawiałam się, gdzie do diabła jestem. Czułam się, jakby piła łańcuchowa wdzierała się do mojej głowy. Nawet włosy mnie bolały. Ledwo mogłam podnieść je z poduszki. Powoli obrazy w wczorajszego wieczoru nabrały ostrości. Pamiętałam bycie na imprezie. Noah i Brad wdali się w bójkę. Uchlałam się. Brad mnie obmacywał. Noah zabrał mnie do domu. Rzuciłam się na niego. Wciąż mam te dziwne przeczucie, że stało się coś jeszcze okropnego. Powtarzałam w głowie zeszłą noc, próbując ułożyć plan wydarzeń, Brad mnie pocałował, a potem faceci się bili. Niewyraźnie pamiętałam wejście na górę. Wtedy zaczęło mi się oczyszczać w myślach i wszystkie kawałki wróciły na miejsce. JASNA CHOLERA! Przyłapałam Noah i Brittani na seksie! Poczułam przebiegający po mnie zimny dreszcz. Zaczęło palić mnie w gardle i poczułam w ustach gorzki posmak. Przycisnęłam rękę do ust i wysunęłam się z łóżka Noah, starając się go nie obudzić. Pobiegłam cicho do łazienki, dobiegając tam w ostatniej chwili. Dziwiłam się jak wiele wychodziło ze mnie wszystkiego. Jak w cholernym Egzorcyście. Położyłam się na podłodze łazienki, przyciskając policzek do chłodnych kafelek. Czułam się niesamowicie. Mogłam tam zostać cały dzień. Byłam całkiem pewna, że obudziłam Noah. Wiedziałam, że w każdej chwili zapuka do drzwi, chcąc wiedzieć czy ze mną wszystko w porządku. Bałam się tego. Wiedziałam, że tequila, którą piłam z Bradem przeważnie były winne mojemu śniadaniu składającemu się z zupy kwasu, ale wspomnienie wychodzącego Noah z tamtego pokoju i jej idącej tuż za nim zdecydowanie pomogło wypchać zawartość mojego żołądka. Musiałam wstać. Gdybym leżała tam dłużej, to bym zasnęła. Położyłam ramię na brzegu wanny, próbując podnieść się z podłogi. Musiałam próbować trzy razy, ale w końcu mi się udało i pochyliłam się nad umywalką. Kilka razy wypłukałam usta. Boże, byłam tak spragniona, że mogłabym osuszyć ocean. Umyłam twarz i delikatnie przeczesałam włosy 127
palcami, po czym skierowałam się z powrotem do pokoju Noah po swoje ubrania. Chciałam po prostu zabrać swoje rzeczy i stamtąd wyjść. Nie mogłam teraz stawić mu czoła. Byłam zawstydzona i upokorzona. Nie słyszałam żadnego hałasu w jego pokoju, więc jakimś cudem dalej spał albo był w łazience jego rodziców, biorąc prysznic. Przeszedł mi przez myśl obraz nagiego, mokrego Noah. Musiałam stamtąd wyjść. Otworzyłam drzwi do jego sypialni najciszej jak mogłam. Jakimś cudem wciąż spał. Słyszałam w uszach bicie mojego serca, jak weszłam do pokoju. Moja bluzka i dżinsy leżały na podłodze w nogach łóżka, gdzie zostały rzucone zeszłej nocy. Wolno do nich podeszłam, pochyliłam się i je podniosłam. Przeskanowałam pokój w poszukiwaniu reszty rzeczy. Moje japonki leżały po stronie łóżka Noah. Postanowiłam je tam zostawić i później po nie przyjść. Chciałam stąd wyjść najszybciej jak to możliwe. Raz jeszcze przeszukałam pokój. Omiotła mnie fala paniki. Poczułam mrowienie po środku klatki piersiowej, które szybko rozeszło się po reszcie ciała. Serce i płuca pracowały na szybkich obrotach. Moje oczy podwoiły się w wielkości. Zamknęłam je na chwilę, żeby się uspokoić. Może nie widziałam tego, co myślałam, że widziałam. Otwierając powoli oczy spojrzałam w tym samym kierunku i skrzywiłam się. Tak, widziałam to. Mój fioletowy koronkowy stanik został rzucony na lampę stojącą na komodzie Noah. Wisiał tam sobie, szydząc ze mnie. Podeszłam na palcach do komody i przyglądałam się chwilę stanikowi, zastanawiając się jak najlepiej będzie go uwolnić. Jakimś sposobem zaplątał się wokół lampy. Jedne z ramiączek spadło, przerzucając połowę stanika wokół klosza, oplątując się wokół podstawki i zawisło na włączniku. Jak to się do diabła stało? Pomyślałam o zostawieniu go, ale ta sytuacja była wystarczająco upokarzająca bez przymusu proszenia o oddanie bielizny. Bez problemu zdjęłam ramiączko z włącznika. Ostrożnie zaczęłam rozplątywać biustonosz i go unosić. Myślałam, że wszystko rozplątałam, więc żeby zakończyć mękę szarpnęłam biustonoszem. Jakimś sposobem kawałek koronki zahaczył o coś powodując przewrócenie lampy. Złapałam ją tuż zanim uderzyła o podłogę, ale i tak zrobiła głośny, drapiący odgłos. Wstrzymałam oddech i spojrzałam przez ramię na Noah. Wiedziałam, że nie było mowy, aby to przespał. Wyczekiwałam parę sekund. Jego oddech wciąż był równy i nawet się nie ruszył. Zaczęłam odplątywać koronkę, gdy wystraszył mnie głęboki, gardłowy głos. Zamarłam. – Zostaw go. Lubię mieć porozrzucane po pokoju twoje ładne, koronkowe rzeczy. – Wciągnęłam głęboki haust powietrza. – I jak czuje się dzisiaj moja Tweet? Wiedziałam, że patrzył na mnie z uśmieszkiem. Cieszył się moim dyskomfortem z tequili i staniem tam z bielizną w dłoni. Łajdak. Nie odwróciłam się. Nie chciałam, żeby zobaczył upokorzenie na mojej twarzy. Dodatkowo na przodzie jego koszulki, którą nosiłam miałam 128
trochę wymiocin. Patrząc na siebie w lustrze dotarło do mnie, że miał dobry widok na moją twarz i widział moje upokorzenie. Zaczęłam mówić, ale początkowo słowa utknęły mi w gardle. Próbując brzmieć radośnie, powiedziałam. – Świetnie. Idę do domu, żeby wziąć prysznic i umyć włosy. – Mój głos brzmiał tak, jakbym była palaczką palącą cztery paczki dziennie. Noah wyszedł z łóżka i podszedł do mnie od tyłu, kładąc ręce na moich biodrach. Spojrzeliśmy na siebie w lustrze. Cholera, wyglądał seksownie w nisko opuszczonych spodniach od pidżamy i znoszonej szarej koszulce zakrywającej jego wspaniale wyrzeźbiony tors. Zniżył usta do mojego ucha i powiedział ochryple. – Nie idź. Możesz tutaj wziąć prysznic. Odsunął się o jeden mały krok i ściągnął swoją bluzkę przez głowę, rzucając ją na łóżko. Oto był ten cudowny tors, po którym chciałam się czołgać. Noah mówił dalej, przywracając mnie do teraźniejszości. – Wskoczę pod prysznic, a potem zrobię ci tosty. Pomogą twojemu żołądkowi. – Pocałował mnie w czubek głowy. Spoglądając ma jego koszulkę, którą miałam, zbryzganą zawartością mojego żołądka, dodał. – Możesz zatrzymać bluzkę. – Spuściłam wzrok, czując gorący rumieniec na twarzy. Wtedy uśmiechnął się do mnie, po czym klepnął mnie w tyłek i opuścił pokój. KLEPNĄŁ MNIE W TYŁEK I PODOBAŁO MI SIĘ TO! Zdecydowanie musiałam stąd wyjść. Czekałam, dopóki nie usłyszałam odkręcanego prysznica i wtedy uciekłam. Wiedziałam, że będę musiała się z tym zmierzyć, ale teraz nie mogłam. Kręciło mi się w głowie, miałam mdłości i chaotyczne myśli. Nie wspominając o tym, że czułam się paskudnie i potrzebowałam prysznica. Szybko założyłam swoje dżinsy na bokserki Noah, założyłam buty i rzuciłam się do drzwi. Westchnęłam z ulgą, kiedy dotarłam do domu. Nie tylko tam dotarłam zanim Noah wyszedł spod prysznica, ale kiedy sprawdziłam komórkę, zobaczyłam, że mam pocztę głosową od mamy. Zostają w Myrtle Beach jeszcze jedną noc i wrócą jutro wieczorem. Będę miała dzisiaj i jutro na dojście do siebie.
Miałam dosyć czasu, żeby wziąć prysznic i umyć włosy zanim go usłyszałam. Noah był w moim domu i wykrzykiwał moje imię. – TWEET! – Brzmiał na bardzo wkurzonego, że wyszłam. Szybko wyszłam spod prysznica i owinęłam się dużym ręcznikiem. Zaczęłam suszyć włosy ręcznikiem, kiedy otworzyły się szeroko drzwi łazienki. Obróciłam się, żeby zobaczyć
129
piorunującego mnie wzrokiem Noah, opierającego się jedną ręką o framugę, a drugą trzymał mocno klamkę. Pochylił się i warknął. – Ty i ja porozmawiamy. Teraz! - Mogę przynajmniej założyć jakieś ubrania? - Nie. Masz jakieś dziesięć sekund, żeby stąd wyjść. – Obrócił się nagle i odszedł, zostawiając otwarte drzwi. Wysuszyłam włosy najlepiej jak mogłam i pozostawiłam je rozpuszczone. Motylki przejęły kontrolę w moim brzuchu. Opuściłam wzrok, nieśmiało idąc korytarzem do salonu. Nie miałam pojęcia, co sobie powiemy. Dotarłam do salonu. Przygryzając wargę, podniosłam wzrok, ale nie dostrzegłam Noah. Poczułam ulgę. Może zmienił zdanie i wyszedł, żeby się uspokoić zanim porozmawiamy. Wtedy usłyszałam jego chrząknięcie. Był w kuchni, opierał się o blat ze skrzyżowanymi ramionami na piersi. Miał na sobie parę ciemnoniebieskich krótkich spodenek, pomarańczową koszulkę bez rękawów i miał gołe stopy. Jego włosy nadal były lekko mokre po prysznicu. Nawet z rozgniewaną miną był najwspanialszym facetem, jakiego kiedykolwiek widziałam. Musiałam ze wszystkich sił powstrzymywać się od rzucenia się na niego. Weszłam do pokoju i stanęłam po drugiej stronie wyspy kuchennej. Uważałam za dobry pomysł utrzymanie między nami małego dystansu. Początkowo żadne z nas się nie odzywało. Gdy na mnie spojrzał jego oczy odrobinę złagodniały. Ścisnęłam wokół siebie mocniej ręcznik. Noah powoli zlustrował mnie wzrokiem, oblizując dolną wargę. Przyśpieszył mi oddech. Ciepłe mrowienie, które pojawiało się zawsze, gdy przy nim byłam, znowu zaczęło ogarniać moje ciało. W końcu przerwałam kontakt wzrokowy, odwracając spojrzenie i nerwowo zaczęłam obgryzać paznokieć kciuka. Kiedy spojrzałam na niego raz jeszcze, intensywność powróciła do jego oczu i znowu marszczył brwi. Jego ton był silny i zdeterminowany, kiedy powiedział. – Mów. - O czym? – Spojrzałam na niego niewinnymi oczami, dalej obgryzając paznokieć. Burknął cicho, potrząsając głową. – Ile razy mam ci mówić, żebyś nie udawała głupiej? Nie jesteś w tym dobra. Uwolniłam kciuka z tortury i odparłam. – Tym razem nie udaję. Naprawdę nie wiem co chcesz, abym powiedziała. - Dobra. Może zaczniemy od tego, dlaczego wyszłaś? - Czułam się paskudnie i potrzebowałam prysznica – powiedziałam. - Mogłaś umyć się w moim domu.
130
- Nie chciałam. - Czemu? - Bo jest tutaj mój szampon, a ja lubię swój szampon. Oddech Noah pogłębił się i przyśpieszył. Mięśnie w jego ramionach napinały się i rozluźniały, za każdym razem jak zaciskał ręce. Tracił cierpliwość. – Niezły z ciebie numer. Rozplątał ramiona na piersi. Zrobił krok do przodu, kładąc dłonie na wyspie kuchennej i nachylił się w moim kierunku. Miał wyraz oczu, który widziałam u niego tylko raz w życiu. Było to te same spojrzenie, które mi rzucił wczoraj po tym jak pobiegłam do Brada. W spokojnym niskimi głosie powiedział powoli. – Czemu dzisiaj uciekłaś? Nie gadaj mi żadnych bzdur o szamponie. Podtrzymałam kontakt wzrokowy i odparłam cicho. – Miałam trudności z przypomnieniem sobie co wydarzyło się zeszłej nocy. Wiedziałam, że musimy pogadać, ale najpierw musiałam oczyścić myśli – urwałam. – Nie pamiętam niczego co stało się po tequili. - Nic nie pamiętasz po tym jak się upiłaś? Pokręciłam głową. – Nie. Nic. - Nie pamiętasz jak wyniosłem cię z imprezy i zabrałem do mojego domu? – Zaprzeczyłam. – Nie pamiętasz jak cię rozbierałem? Nie pamiętasz moich dłoni wsuwających się pod twoją koszulkę, dotykających twoich pleców? I nie pamiętasz pytania mnie czy chcę cię dotknąć, a potem powiedzenia, żebym cię dotykał? – Wzięłam kolejny haust powietrza i pokręciłam głową. – Nic z tego ci nie dzwoni? – spytał niskim i szorstkim tonem. Każde zakończenie nerwowe w moim ciele wybuchło, a on nawet mnie nie dotknął. Zjeżyły się włoski na moich rękach i nogach. Rozchyliłam lekko usta, wsysając tyle tlenu ile mogłam, zanim bym zemdlała. Ciepło zaczęło się w czubku mojej głowy i palcach u stóp, przepływając przez moje ciało i spotykając się dokładnie między moimi nogami. Byłam zamroczona i nie było to następstwo tequili. Stałam tam nieruchomo. Nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Wiedziałam, że muszę coś powiedzieć. Nigdzie nie pójdzie, dopóki tego nie zrobię. Nie potrafiłam namyśleć się nad słowami na tyle długo, żeby stworzyć z nich zdanie. Jedynym słowem, które wyszło z moich ust było. – Nie. - Gówno prawda i dobrze o tym wiesz! – Noah spuścił wzrok, koncentrując się na blacie kuchennym. Wypuścił duży wydech i warknięcie frustracji, zanim spojrzał znowu na mnie. Brzmiał na przygnębionego, kiedy powiedział. – Zeszłej nocy, gdy zobaczyłem cię na korytarzu… Sposób, w jaki na mnie patrzyłaś… Złamał mnie. Wyglądałaś na tak zranioną i rozczarowaną. Myślałem, że straciłem cię na dobre. Nie mogłem myśleć logicznie, jak zobaczyłem, że on cię całuje. Potem pobiegłaś do niego. Nigdy nie czułem takiego braku 131
kontroli. Chciałem być otępiały i zapomnieć, więc wypiłem dużo piwa, złapałem najłatwiejszą laskę w domu i ją pieprzyłem. - Noah… - szepnęłam. Rozumiałam go. Nasze czyny z zeszłej nocy odzwierciedlały się nawzajem. - Zawsze każę jej nie gadać, żebym mógł udawać, że to ty. Żałosne, wiem. Już nie chcę udawać, Tweet. Ze wszystkich sił staram się pozostać w strefie przyjaźni. To po prostu trudne i myślałem, że po wczorajszej nocy w moim pokoju… To jak się zachowywałaś… wiedziałem, że piłaś. Sądziłem tylko, że teraz będzie między nami inaczej. - Zawsze? – spytałam z bólem oczywistym w głosie. Właśnie się przede mną otworzył. Dlaczego skupiłam się na tym słowie? Dlaczego myślałam, że zeszła noc była jednokrotna, jakimś błędem? Najwyraźniej plotki były prawdziwe. Motylki zniknęły, zastąpione przez olbrzymi głaz leżący na dnie mojego brzucha. - Kilka razy – szepnął, spuszczając wzrok. - Była twoją pierwszą? Wylały się łzy, które powstrzymywałam. Kręciło mi się w głowie. Nienawidziłam tego, że ona była jego pierwszą. Nienawidziłam tego, że podzielił się tą cząstką siebie z kimś poza mną. Bylibyśmy swoimi pierwszymi i on byłby ze mną, gdybym go nie odpychała. Tak miałam pochrzanione w głowie, że Freud wyrzuciłby ręce i poszedł na emeryturę. Noah spojrzał na mnie spod długich ciemnych rzęs. Nie musiał nic mówić. Oczy zaczęły kłuć mnie od łez. Czułam się wyczerpana. Nie patrzyłam na niego, gdy powiedziałam. – Przykro mi, że nie mogę być z tobą w taki sposób. – Powstrzymałam szloch, który próbował się ze mnie wyrwać. Podnosząc wzrok spotkałam się z przeszywającymi jasnoniebieskimi oczami. Noah odepchnął się od blatu i okrążył wyspę kuchenną, kierując się prosto do mnie. Stał przy mnie po dwóch krokach. Obejmując dłonią jeden bok mojej twarzy, odchylił moją głowę, zmuszając mnie do spojrzenia mu prosto w oczy. Jego ciepły oddech omiótł moje wargi, posyłając dreszcze wzdłuż mojego ciała. Przesunął nosem od mojego policzka do skroni, szepcząc. – Przestań mnie odpychać. Jego usta znowu zaczęły przesuwać się po mojej skórze, wędrując po moim policzku, szczęce, lądując na szyi. Przymknęłam oczy i pozwoliłam spłynąć po mnie doznaniom jego dotyku. Byłoby tak łatwo się w nim zatracić, ale nie mogłam.
132
- Noah, obiecałeś, że zostaniesz w strefie przyjaźni – wyszeptałam, gdy dalej ocierał się nosem o moją szyję. - To było przed zeszłą nocą. Jak jego wargi przejechały po moim nagim barku, zacisnęłam twarz, przełknęłam ciężko ślinę i odsunęłam się od niego. Jego ręce opadły na jego biodra. Miał spuszczoną głowę. - Nie mogę tego z tobą zrobić. Nie rozumiesz? Proszę, Noah, przestań na mnie naciskać. – Dało się słyszeć błaganie w moim głosie. Wyprostował się, odwrócił i wyszedł przez drzwi, bez żadnego słowa czy spojrzenia na mnie.
Zabrało mi całe popołudnie dojście do siebie po wydarzeniach zeszłej nocy i tego poranka. Po wzięciu długiej drzemki, zjedzeniu małej przekąski i ubraniu się zaczęłam się czuć jak stara przeciętna ja. Musiałam porozmawiać z Noah. Musiałam odprowadzić nas na szlak przyjaźni. Dopiero co odzyskałam go z powrotem. Nie zamierzałam znowu się poddać. Zapukałam do tylnych drzwi Stewartów zanim wejść jak zwykle robiłam. Stałam obok drzwi, więc kiedy je otworzył zobaczył tylko moją rękę trzymającą talerz z wielkim kawałkiem czekoladowego ciasta. Mogłam wyczuć uśmiech na jego twarzy. Biorąc ciasto, powiedział. – Dzięki. Chciałem czegoś słodkiego. – Po czym zamknął drzwi. Pogrywał ze mną, co było dobrym znakiem. Jak weszłam do domu, dostrzegłam Noah w kuchni, gdzie opierał się o blat i jadł ciasto. Podeszłam do niego. Spojrzał na mnie z buzią pełną ciasta i zapytał. – Chciałaś trochę? Zmrużyłam oczy. – Nie, jeśli doprowadzi cię to do płaczu. Podał mi widelec. Zabrałam go i wbiłam w bok ciasta, który miał najwięcej lukru. Noah zawsze zostawiał mi tę część, bo wiedział jak bardzo uwielbiałam lukier. Oddałam mu widelec i usiadłam na ladzie obok miejsca, gdzie się opierał. Podawaliśmy sobie widelec dopóki ciasto nie zniknęło. Noah postawił pusty talerz za sobą na blacie. Przesunął dłońmi po twarzy i włosach. Wypuścił powietrze, następnie spytał. – Co my zrobimy, Tweet? - Potrzebuję cię w moim życiu. - Ja też potrzebuję cię w swoim. - Bądź moim przyjacielem – powiedziałam. - Zawsze. 133
Wiedziałam, że ja muszę to naprawić. Jeżeli mamy pozostać w swoim życiu, to muszę być z nim szczera. Odchrząkując, starałam się odnaleźć właściwe słowa. – Noah, poza moim tatą, jesteś najwspanialszym mężczyzną, jakiego znam. Nie mogę znieść myśli, że może cię nie być w moim życiu. - Tweet… Zaczął się do mnie odwracać, ale go zatrzymałam. Będzie wystarczająco ciężko bez patrzenia na niego. Powrócił do swojego miejsca przy blacie, spuszczając wzrok. Usłyszałam jak westchnął głęboko. - Zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie. Gdybyśmy byli razem, to w końcu bym to schrzaniła. Potem nie mogłabym już ciebie mieć, żadnej cząstki ciebie. – Czułam wzbierające się łzy i zamykające się gardło. – Jestem śmiertelnie przerażona, że cię stracę. Te cztery miesiące, kiedy byliśmy rozdzieleni były najsamotniejszym okresem mojego życia. Noah skrzyżował ramiona na torsie. Widziałam napinające się jego mięśnie. Musiałam wszystko powiedzieć. Musiałam sprawić, żeby zrozumiał. - Jestem zaskoczona, że jeszcze nie spieprzyłam naszej przyjaźni. Oczywiście, być może robię to w tej chwili. Po prostu chcę dla ciebie najlepiej, a ja nie jestem najlepsza. Chciałabym być. Nie masz pojęcia, jak bardzo bym chciała pozwolić ci przenieść mnie przez granicę, ale istnieje coś, co ma nade mną wielką kontrolę i nie wiem jak się od tego uwolnić. To nikogo wina. Po prostu taka jestem. Starałam myśleć o sobie lepiej, naprawdę. Proszę, zostań moim przyjacielem. Jest bezpieczniej, kiedy nasza relacja jest przyjacielska. Tylko ciebie mam i tylko ciebie potrzebuję. Musimy to ominąć. Jego głos był drżący i głęboki. – Nie wiem jak czy skąd wzięłaś w swojej głowie to, że nie jesteś wystarczająco dobra. Jesteś piękna, mądra, zabawna i miła. Jesteś dla mnie idealna i zawsze będziesz. Chciałbym, żebyś w to uwierzyła. - Ja też – szepnęłam. Starał się uspokoić i umocnić głos, zanim zapytał. – Co znaczy dla ciebie Brad? - Nic – odpowiedziałam szybko. – Zaprosił mnie na imprezę i dobrze się bawiliśmy, dopóki nie uderzyłeś go w brzuch oczywiście. Oboje zachichotaliśmy, rozbijając trochę poważną atmosferę. Noah odwrócił się do mnie. Przytłoczył mnie wyraz zmartwienia i smutku na jego twarzy. – Nawet nie jest mu blisko do bycia dla ciebie wystarczająco dobrym. – Uniósł jedną rękę i objął moją szczękę, przesuwając kciukiem po moim policzku. – Jeśli zrobi cokolwiek, co cię zrani, przysięgam na Boga, że go zabiję. 134
- Dziękuję, że się o mnie troszczysz – powiedziałam cicho. Nachyliliśmy się do siebie lekko, przyciskając do siebie czoła. - Nie tylko się o ciebie troszczę, Tweet. Wymknął mi się szloch, a łzy spłynęły po twarzy. Otoczyłam ramionami szyję Noah, a on objął mnie w talii. Przytulaliśmy się do siebie, żadne z nas nie chciało się odsunąć. Oboje wiedzieliśmy, że kiedy puścimy, to wszystko się zmieni. Nie będzie już tylko naszej dwójki. Życie pośle nas w innych kierunkach, przynosząc nowe doświadczenia, wyzwania i ludzi. Gdy trzymaliśmy się w ramionach, modliłam się cicho, żebym jednego dnia była wystarczająco dobra, żebym znalazła drogę powrotną do jego ramion i żeby były one nadal puste i czekające, aż je idealnie wypełnię.
135
Wpis 16 Osoba zawsze powinna słuchać tego, co mówią jej wnętrzności. Możesz nie mieć żadnych znaczących powodów, dlaczego czujesz się tak co do czegoś lub kogoś, ale uczucie, które masz w dole żołądka, które sprawia, że się wahasz ma swój powód. Niestety mamy skłonność myśleć głową albo sercem, lekceważąc wnętrzności. Zlekceważ je o jeden raz za dużo i będziesz ponosić tego konsekwencje.
Minęło kilka miesięcy odkąd przeprowadziliśmy z Noah rozmowę o pozostaniu w strefie przyjaźni. W przeważającej części udało nam się utrzymać przyjaźń nietkniętą. Spędzaliśmy ze sobą czas, chociaż był on ograniczony przez ostatni rok liceum dobiegający końca i przygotowywanie się do college’u. Poznał i zaczął spotykać się z Brooke. Byli ze sobą od jakichś dwóch miesięcy. Była wysoka, ładna, szczupła, z blond włosami i niebieskimi oczami. Była również mądra i pozornie wyrozumiała dla relacji Noah ze mną. Nie zachowywała się na zagrożoną czy zazdrosną w żaden sposób. To mnie trochę wkurzało. Interpretowałam to jako potajemny sposób komunikowania mi i światu, że wiedziała, iż nie jestem wystarczająco dobra dla Noah. Nie chodziło o to, że jej nie lubiłam. Miałam po prostu dziwne przeczucie, którego nie mogłam zidentyfikować. Podejrzewałam, że Brooke nie była taka błyszcząca i bystra wewnątrz jak na zewnątrz. Na szczęście nie często spotykałam się z Brooke. Nie chodziła do naszej szkoły. Była kuzynką jednego kolegi z drużyny Noah. Poznali się po jednym z meczów. Szybko przyczepiła się Noah. Po tym jak wróciliśmy do strefy przyjaźni, widocznie musiał iść dalej i poszedł dalej z Brooke. Zabijało mnie oglądanie ich razem. Brooke najwyraźniej miała jakieś zaburzenia, które umożliwiały jej stanie o własnych siłach, kiedykolwiek była z Noah. Za każdym razem gdy widziałam ich razem, to wieszała się na nim. Noah nigdy nie obnosił się przede mną swoim związkiem z Brooke. Nie wiele ze mną o niej rozmawiał. Dalej spotykałam się z Bradem. Technicznie ze sobą nie chodziliśmy, ale lubię go. Nie można spędzać tyle czasu razem co my, robiąc rzeczy, które robiliśmy i nie poczuć do tej drugiej osoby głębszych uczuć. Jednak był tylko odwróceniem uwagi, niezwykle seksownym odwróceniem uwagi, ale niemniej odwróceniem uwagi. Dobrze się z nim bawiłam i tak jakby pomagał mi nie myśleć o Noah i Brooke. Chociaż bardzo mi na nim zależało, to wiedziałam, że nigdy nie będę czuła do Brada tego, co czułam do Noah. Nie sądzę, że kiedykolwiek będę czuła coś takiego do innego faceta.
136
Jednego popołudnia byliśmy u Brada i się uczyliśmy. Nigdy nie mówił wiele o swojej rodzinie, ale zawsze odnosiłam wrażenie, że żył na własną kieszeń. Tylko on i jego mama mieszkali w tym wielkim domu. Jego rodzice się rozwiedli, gdy miał dziesięć lat, a jego starszy brat Peyton uczęszczał do szkoły prawnej. Rodzice Brada byli prawnikami. Kilka razy jak byłam w jego domu, jego mamy nigdy tam nie było. Zawsze miała jakąś wielką sprawę, nad którą pracowała. Wydawało się, że jego tata był taki sam. Było parę razy, gdy Brad zadzwonił do mnie, żebym się z nim spotkała w weekend, ponieważ plany z jego tatą nagle zostały odwołane. Miałam uczucie, że żadne z jego rodziców nie było zainteresowane poświęcaniem mu czasu. Kilka razy próbowałam porozmawiać z nim na poważne tematy, ale zawsze sobie z tego żartował i zmieniał temat. Nasza relacja była zabawna i lekka, nic poważnego. Uczyliśmy się przez jakąś godzinę, kiedy Brad przysunął się do mnie na kanapie i zaczął ocierać się o moją szyję, obcałowując ją. Zadrżałam. Powiedział przy mojej szyi. – Dosyć wyćwiczyłem już dzisiaj mózg. Pora na wyćwiczenie reszty ciała. Zabrał książkę, którą miałam na kolanach i rzucił ją na stolik do kawy. Zamknęłam oczy, odchylając głowę na bok. Chociaż nie myliśmy z Bradem zbyt głębokiej relacji, to moje ciało zawsze reagowało na jego dotyk. Powiedziałam bez tchu. – Naprawdę powinniśmy się uczyć. Mamy wielki test, na który musimy się przygotować. Chwytając mnie w talii przeniósł mnie na swoje kolana. – Mam coś wielkiego, na co musisz się przygotować. Wybuchłam śmiechem, jak Brad obsypał moją szyję małymi ugryzieniami i objął mnie ramieniem w talii. - Musisz być najtandetniejszym seniorem w liceum. – Odsuwając usta od mojej szyi, spojrzał na mnie z dwuznacznym uśmieszkiem. Pochylając się, szczypał moją dolną wargę pomiędzy urywanymi zdaniami. – Przyznaj się. Pragniesz tego. Gorąco. Pożądasz tego. Masz pragnienie, które nie może zostać ugaszone. - Dobrze już, uważam cię za czarującego, ale tylko trochę – powiedziałam, mój śmiech przycichnął, jak ciepłe uczucie opanowało moje ciało. Szafirowe oczy wbiły się w moje, mając intensywniejszy wyraz. Wzrok Brada przesunął się z moich oczu do ust i z powrotem. Zmieniło się powietrze w pokoju. Emanowały od niego namiętność i pożądanie.
137
Kładąc rękę na moim karku, przyciągnął mnie do siebie. Nasze usta dotknęły się i powoli zaczęły poruszać. Wsunął język do moich ust, pieszcząc mój język. Zatraciłam się w niepohamowanym doznaniu jego ruchów. Nagle otworzyły się drzwi wejściowe i do pokoju wpadła mama Brada. Pani Johnson była uderzająco piękną kobietą z tymi samymi brudnymi-blond włosami i przeszywającymi szafirowymi oczami jak u Brada. Byłam w jej towarzystwie tylko parę razy na krótki okres czasu, ale miała tę niewiarygodną prezencję, która domagała się twojej uwagi, gdy wchodziła do pokoju. Szybko zeszłam z kolan Brada, przygładziłam włosy i poprawiłam ubrania zanim jego mama mogła się połapać co robiliśmy. Brad wyglądał na zirytowanego. Przeczesał ręką włosy. – Mamo, co tutaj robisz? Ani razu nie podnosząc wzroku, przejrzała pocztę, trajkotając w szybkości karabinu maszynowego. – Byłam zasypywana telefonami w biurze. Mam ogromną sprawę i nie mogłam niczego skończyć przez ciągłe przerywanie. Nie martwcie się mną i skończcie cokolwiek robiliście. Zamierzam zamknąć się w gabinecie. Kładąc pocztę na niewielki stolik w korytarzu, zaczęła odchodzić, rzucając słowa przez ramię. – Bradley’u, pamiętaj, że nie zamierzam wam w niczym przeszkadzać. Udawaj, że mnie tu nie ma – powiedziała, opuszczając pokój. - To będzie łatwe – mruknął Brad. Wstał, podając mi rękę. – Chodź. - Gdzie idziemy? – spytałam. - Do mojego pokoju – powiedział, posyłając mi swój megawatowy uśmiech. – Chcę być z tobą sam. Byłam trochę niezdecydowana przez to jak wcześniej stało się intensywnie. Nie chodziło o to, że nie ufałam Bradowi. Nie ufałam sobie. Skłamałabym mówiąc, że nie myślałam o przespaniu się z nim. Ponad to miał sposób na przekonywanie mnie do rzeczy, których normalnie bym nie zrobiła. Zrobiłam z nim więcej fizycznych rzeczy niż z kimkolwiek innym. Sprawiał, że dużo się uśmiechałam i śmiałam. Zawsze był dla mnie słodki i uwielbiałam się z nim całować. Miałam dziwne niespokojne uczucie w brzuchu, bo była tutaj jego mama. Brad trzymał mnie za rękę, ciągnąc mnie za sobą w górę schodów. Gdy dotarliśmy do jego pokoju, otworzył drzwi i odsunął się na bok, pozwalając mi wejść pierwszej. Był to pokój typowego licealnego baseballisty. Trofea były wystawione na dużym regale, a medale baseballowe wisiały na ścianie. Na jego biurku stał laptop. Miał duży telewizor, komodę i łóżko. 138
Stanął za mną i otoczył mnie ramionami w pasie, całując mnie lekko w policzek. – Wiesz co? – spytał wesoło. - Co? - Mam w pokoju dziewczynę. – Czułam jego uśmiech na policzku. - Jakoś nie sądzę, że to rzadkie zdarzenie. - Nigdy nie miałem w pokoju dziewczyny, chyba że liczysz moją mamę i pannę Sally, a zaufaj mi, żadna z nich od dłuższego czasu nie jest panienką. Obracając się w jego ramionach, spytałam. – Kim jest panna Sally? - Pokojówką, przychodzi kilka razy w tygodniu. Ale dzisiaj ma wolne – odparł, puszczając mi oko. Mrużąc oczy, spytałam podejrzliwie. – Więc naprawdę jestem pierwszą dziewczyną, którą kiedykolwiek miałeś w swoim pokoju? - Jedną i jedyną. - Dlaczego dostałam ten honor? - Bo jesteś dla mnie wyjątkowa – powiedział, uśmiechając się do mnie uroczo. W jego oczach była szczerość i ciepło. Wiedziałam, że miał na myśli to, co powiedział. W tej chwili nie był gładko mówiącym licealnym Casanovą. Nie był rozpieszczonym bachorem, za którego uważali go wszyscy w szkole. Był uroczym chłopakiem, który mnie uszczęśliwiał i uważał mnie za wyjątkową. - Czuj się jak u siebie. Ja szybko sprawdzę swoją pocztę. Ściągając klapki, usiadłam na łóżku i oparłam się o wezgłowie. Zlustrowałam spojrzeniem pokój, pochłaniając wszystko zanim wylądowało na Bradzie siedzącym przy biurku. Był seksowny nawet, kiedy sprawdzał pocztę. Gdy skończył, odwrócił się krzesłem w moją stronę. - Więc co chcesz teraz robić? – zapytałam. Zsunął się z krzesła na kolana, czołgając się na czworakach przez pokój do łóżka. – Och, jest kilka rzeczy, które chcę teraz robić. – Poruszył brwiami. I w taki sposób wrócił Casanova. Zaczęłam się śmiać. – Jestem na to szeroko otwarta. - Och, Piękna, mam na to jakieś dziesięć odpowiedzi. Wszystkie nieprzyzwoite. Dobijasz mnie. – Walnęłam go w ramię, śmiejąc się. – Posłuchajmy muzyki – powiedział, całując mnie w czubek nosa, po czym zeskoczył z łóżka i podszedł do imponującej wieży. Ku mojemu 139
zaskoczeniu powietrze wypełnił cudowny głos Tracy Chapman. Zawsze brałam Brada za faceta lubiącego pop. Taka muzyka zazwyczaj grała w jego samochodzie. Byłam pod wrażeniem jego dzisiejszego wyboru. - Uwielbiam tę płytę – powiedziałam. - Tak, jest niesamowita. Kręcąc głową, popatrzyłam na niego. – Zaskakujesz mnie. Uśmiechnął się ironicznie, wracając do biurka i usiadł. Zapytał żartobliwe. – Dlaczego, bo lubię muzykę z duszą i znaczeniem? Nie jestem tylko ładną twarzą z niesamowitym ciałem, Piękna. - Wiem o tym – odparłam, uśmiechając się lekko. Przez jakiś czas słuchaliśmy muzyki. Postanowiłam, że spróbuję pogadać z Bradem o czymś ważnym. Nie wiedziałam czy to dlatego, że w końcu chciałam poznać jego drugą stronę, czy dlatego, że chciałam zająć nas rozmową, żeby nie zrobiło się tak gorąco i ciężko jak wcześniej na dole. - Kim będziesz, gdy dorośniesz? Brad odchylił się na krześle, unosząc wzrok jakby mocno rozważał te pytanie. – Strażakiem i klaunem. Nie, czekaj. Nie chcę być klaunem. Są cholernie straszne. Może… - Mówię poważnie. Dlaczego zawsze to robisz? - Co robię? – zapytał, przekręcając się na krześle. - Ilekroć staram się pogadać z tobą o czymś poważnym, zawsze obracasz w to żart i zostawiamy temat. - Mam całe dorosłe życie na bycie poważnym. Czemu zaczynać teraz? Wpatrywaliśmy się w siebie. Nie mogłam dokładnie określić, co było dzisiaj innego, ale kiedy patrzyłam na Brada chciałam od niego czegoś więcej niż fizycznej relacji. Może to było „pójście dalej”. Zmieniła się atmosfera w pokoju, tak jak stało się wcześniej na dole. Byłam niezwykle świadoma wzrastającego tempa bicia mojego serca, widząc jak Brad przesuwa spojrzeniem po moim ciele. Tylko jego spojrzenie sprawiało, że budziły się motyle w moich brzuchu. Nabrałam głęboko powietrza, kiedy czubek jego języka przesunął się po jego dolnej wardze. Odchrząkując, przerwałam ciszę i powróciłam do przesłuchania. - Odpowiedz na pytanie. - Chyba prawnikiem. – Brzmiał na bardzo obojętnego. 140
- Nie wydajesz się tym zbyt zadowolony. - Moi rodzice są prawnikami. Mój dziadek od strony ojca był prawnikiem. Mój brat będzie prawnikiem. Mnie też zawsze mówiono, że będę prawnikiem. – Nutka rozpaczy zmąciła jego słowa i ton głosu. Tak jakby nie miał żadnego zdania co do swojej przyszłości. Skupił uwagę na swoim laptopie, kończąc naszą rozmowę. Zamknęłam oczy i oparłam głowę o wezgłowie, skupiając się na muzyce. Wyczuwałam na sobie jego wzrok. Otworzyłam oczy, słysząc skrzypnięcie krzesła, jak Brad wstał. Podszedł do komody i zaczął opróżniać swoje kieszenie, kładąc rzeczy na niej rzeczy. Czułam się źle za pytania, które wcześniej zadałam. Gdy zobaczyłam smutek w oczach Brada powinnam być przyjaciółką i zapytać go czy chce o tym pogadać. Zamiast tego odpuściłam. Spojrzałam na jego nieruchome plecy zwrócone do mnie. - Zatem nie brzmi na to, że chciałbyś być prawnikiem. Kim chciałbyś być? – W moim głosie było trochę lęku. Obracając się na pięcie, uniósł ręce i powiedział. – Tancerzem! – W mgnieniu oka powrócił zabawowy Brad. Wybuchłam gromkim śmiechem. – Zwariowałeś. - Cholerna prawda, Piękna. Zwariowałem dla tańca. – Zaczął wirować biodrami, idąc w moim kierunku. – Mam w sobie muzykę, która zamierza się wydostać! Chwycił brzeg swojej koszulki i powoli ja ściągnął, rzucając na bok, a la striptiz. Wow, jego ciało było szalone. Tors był gładki i umięśniony. Mięśnie brzucha i V nie były tak wydatne jak u Noah, ale były tam i były ładne. Śmiałam się tak mocno, że bolały mnie boki. Nie mogłam myśleć logicznie. Brad wirując doszedł do nóg łóżka. Pochylając się, złapał mnie za kostki, przyciągając do siebie. Wspinając się na łóżko, ponad moim ciałem Brad zawisł nade mną, kładąc ręce po bokach mojej głowy. Nachylił się lekko, jakby robił pompki i spytał z całą powagą. – Dlaczego śmiejesz się z mojego marzenia? - Nie śmieję się z twojego marzenia. To bardzo fajne marzenie. Po prostu nigdy nie wyobrażałam sobie ciebie jako Pana Tańca – odparłam, starając się powstrzymać śmiech. Jego szafirowe spojrzenie mnie rozgrzewało. - O tak. Cekiny, koronkowe rękawiczki, rajstopy. Dla tego właśnie żyję. - Przepraszam za wyśmiewanie twojego marzenia – powiedziałam, uśmiech tańczył na moich ustach.
141
- Jestem bardzo zraniony i urażony. Ale znam dwadzieścia pięć sposobów, jak możesz mi to wynagrodzić. – Podniósł wzrok, jakby właśnie coś go oświeciło. – Czekaj, dwadzieścia pięć i pół sposobów. – Mrugnął do mnie. Wywróciłam oczami, dalej uśmiechając się do niego. Naprawdę był fajny, poza byciem okropnie uroczym, seksownym i półnagim. Opuścił trochę ciało i otarł się nosem o mój. Drocząc się ze mną, przybliżył usta do moich warg, ale ich nie dotknął. Chciał, żebym to ja przyszła do niego. Uniosłam głowę, nakrywając ustami jego wargi. Oderwaliśmy się od siebie na ułamek sekundy, jak zmienił pozycję, kładąc się obok mnie i użył łokcia, żeby się podeprzeć. Gdy nasze wargi ponownie się połączyły, przesunęłam dłońmi po jego wyrzeźbionym brzuchu i torsie, aż znalazły drogę do jego włosów. Jęknął kilka razy, jak dotykałam jego ciała. Przyciskając dłoń do tyłu jego głowy, przycisnęłam go do siebie mocniej, jak zmienialiśmy tury w eksplorowaniu językami swoich ust. Tak jakbyśmy nie mogli wystarczająco szybko siebie posmakować. Moje czyny opierały się na moim ciele reagującym na jego ciało. Dla tego powodu uważałam, że nie było dobrym pomysłem bycie w jego sypialni. Ilekroć Brad mnie dotykał, mój mózg się wyłączał i kierowałam się dotykiem Brada. To mnie przerażało, ponieważ byłam obezwładniona uczuciami i byłam poza kontrolą. Muzyka się zatrzymała, zastąpiona ciężkim oddechem i jękami. - Naprawdę cię lubię, Amando – powiedział między pocałunkami. - Też naprawdę cię lubię – odparłam między jękami. Oboje sapaliśmy pomiędzy pocałunkami, wciągając tyle tlenu ile mogliśmy, starając się złapać oddech. Brad podniósł lewą rękę i objął bok mojej twarzy. Oderwał usta od moich, ciągnąc przy tym za moją dolną wargę. Spojrzał na mnie i szepnął. – Jesteś dla mnie wyjątkowa. – Szczerość wylewała się z jego oczu. Czułam ciepło przechodzące przez każdą cząstkę mojego ciała. Odwzajemniając jego spojrzenie, przesunęłam dłonią po jego twarzy do mocnej szczęki. – Jest w tobie więcej niż pozwalasz zobaczyć ludziom – szepnęłam. Pochylił się, muskając moje usta. Jego spojrzenie było tlące się i gorące. – Boże, tak bardzo cię pragnę – wyszeptał w moje usta. - Masz mnie. Myślę o nas jak o bliskich przyjaciołach. Chichocząc, powiedział. – Jesteś cholernie urocza – urwał na moment. – Chcę z tobą być.
142
Zaczął obsypywać moją szczękę lekkimi pocałunkami, oświadczając między nimi. – Amando, jesteś taka piękna i słodka. – Skierował usta do mojej szyi. - …i seksowna. – Dotknął miejsca pod moim uchem. – Wybuchnę, jeśli za niedługo nie znajdę się w tobie. – Przygryzł płatek mojego ucha i wrócił do moich ust, powstrzymując mnie przed mówieniem. Nie mogłam myśleć ani mówić. Mogłam tylko czuć i reagować. Każda część mojego ciała pulsowała. Jego dłoń zsunęła się na moją pierś. Gdy ją masował, kciukiem przesunął po moim twardym przykrytym sutku. Moje sutki stały na baczność. Znowu zaczął przygryzać moją szczękę. Teraz była moja szansa na powiedzenie czegoś. Szybko wymykało się to spod kontroli i musiałam to wszystko zatrzymać zanim zajdzie dalej. Ale żadne słowa nie wyszły z moich ust, tylko jęki. Nie chciałam, żeby przestawał. Używając cichego, ochrypłego głosu powiedział. – Zdejmij bluzkę i biustonosz. Muszę dotknąć twoich wspaniałych cycków. Wydawało się, że moje ciało zostało opanowane przez kosmitów. Nie miałam żadnej kontroli nad tym co robiłam. Dalej walczyłam z myślami i uczuciem w brzuchu, ale ciało je zignorowało i uległo doznaniom. To było niesamowite. Przyglądał mi się jak zaczęłam odpinać koszulkę, jego oczy były spragnione. Gdy moja klatka piersiowa została obnażona, przesunął ręką po jej środku. Jak uniosłam się lekko zsunął koszulkę z moich ramion, rzucając ją na podłogę. Przejechał dłońmi po moich piersiach, potem barkach, ostatecznie lądując na plecach i rozpiął mój biustonosz. Nigdy wcześniej nie byłam całkiem goła przed chłopakiem. Nawet przy ciężkich sesjach obcałowywania się, zawsze miałam dosyć kontroli, żeby utrzymać na sobie ubrania. Brad zsunął ramiączka po moich ramionach i odrzucił stanik na bok. Patrzył na mnie, jakby chciał pożreć każdy centymetr mojego ciała. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkich i płytkich oddechach. – Cholera, jesteś cudowna – sapnął, tuż przed tym jak jego usta opadły na mój sutek. Przesunęłam palcami przez jego miękkie włosy, gdy otoczył wargami mój sutek, mocno go ssąc w tym samym czasie jak szorstko przeciągnął po nim językiem. Przez moje ciało przetoczyły się fale elektryczności. Wygięłam plecy i nacisnęłam na tył jego głowy, przyciskając się mocniej do jego ust. W tamtej chwili byłam tak mokra, iż bałam się, że przesiąkną moje dżinsy. Poczułam rękę Brada przesuwającą się w dół mojego brzucha, wylądowała na guziku moich spodni. Chciałam, żeby je ściągnął i kontynuował. Bardzo mi na nim zależało i czułam do niego niesamowity pociąg. Odpiął guzik i powoli rozpiął zamek. Mimowolnie położyłam rękę na jego dłoni. Zatrzymał się i spojrzał na mnie rozgrzanym spojrzeniem. Posłałam mu lekki uśmiech i odsunęłam rękę.
143
Skubał, ssał i lizał każdą część mojego ciała. Przymknęłam oczy, moje ciało wchłaniało wszystkie doznania powodowane jego ustami i dłońmi. Kiedy miałam już kompletnie zatracić się w dotyku ciała Brada, przeszedł mi przez myśl fakt, że na dole była jego matka. - Może powinnyśmy przestać. Mam na myśli, że twoja… um… nie jesteśmy sami – powiedziałam chrapliwie. - To nic. Nikt nam nie będzie przeszkadzał. – Przebiegł przeze mnie dreszcz, dając mu pozwolenie aby kontynuował. Nie mogłam uwierzyć, że to się działo. Nadal myślałam, żeby to wszystko zatrzymać, ale słowa nie chciały wyjść z moich ust. Zamknęłam oczy, gdy poczułam łzy spływające po moich skroniach. Noah wdarł się do moich myśli. Myślałam o tym jak bardzo chciałam, żeby to był on. Że to powinien być on. Ale nie jest i nigdy nie będzie. Poczułam chłodne powietrze na nogach, jak moje spodnie zostały ściągnięte. Byłam kompletnie naga poza majtkami. Brad siedział między moimi nogami, opierając się na piętach. Wsunął palce pod moje majtki i je ściągnął. Wykonał jedno długie liźnięcie wzdłuż mojego ciała. Jego język zatrzymał się na jednym z moich sutków, okrążając go zanim wessał go do ust, w tej samej chwili szczypiąc mój drugi sutek. Odsunął się nieznacznie i zaatakował moje usta, przyciskając się do miejsca między moimi nogami. Nie mogłam nadziwić się tym jak bardzo był twardy. Moje ręce znalazły guzik jego spodni. Nie potrafiłam go odpiąć. Brad odsunął się ode mnie i wstał. Szybko zdjął dżinsy i bokserki. Uniosłam się na łokciach, przyglądając mu się. Nigdy wcześniej nie widziałam gołego faceta. To było hipnotyzujące. Wielki uśmiech przeszedł po jego twarzy, kiedy zobaczył jak wielkie zrobiły się moje oczy na jego widok. Otworzył szufladę jego szafki nocnej i wziął prezerwatywę, założył ją, po czym błyskawicznie do mnie wrócił. Schował głowę w zagięciu mojej szyi i powoli wsunął się we mnie. Początkowo było dziwnie, ale gdy zaczął się poruszać, to się przyzwyczaiłam. Wtem po jednym mocnym pchnięciu przeszywający ból obiegł moje ciało doprowadzając mnie do krzyku. Poczułam łzy spływające po mojej twarzy. Brad nie zareagował na mój widoczny ból i zaczął poruszać się szybciej. Ból powoli znikał i zastąpiła go przyjemność. Objęłam go za szyję, jak Brad obijał mną na łóżku. Obszar między moimi biodrami a górą ud zaczął się rozgrzewać. Moje ciało napięło się i poczułam budujące się we mnie ciśnienie. Ciało coraz bardziej się napinało, a ciśnienie i żar wzrastały. Wtedy poczułam jak olbrzymi skurcz opanował moje ciało. Zacisnęłam palce u stóp, sutki jeszcze bardziej stwardniały, a w środku pulsowałam i drżałam. Byłam całkiem przemoczona. Jego pchnięcia przyśpieszyły i pogłębiły się. Moje nogi zaczęły drżeć i przechodziła przeze mnie fala za falą skurczów, jak wykrzyknęłam imię Brada. Usłyszałam jedno stłumione burknięcie, a potem jego ciało zesztywniało i opadło na moje. Pozostaliśmy w takiej pozycji przez kilka minut, oboje staraliśmy uspokoić oddechy. Brad podniósł głowę, żeby na mnie spojrzeć, ale nic nie
144
powiedział. Uśmiechnął się zanim wstał, sprawiając, że lekko się skrzywiłam, gdy wysunął się ze mnie. Patrzyłam jak ściągnął prezerwatywę i wrzucił ją do kosza. Przestraszyłam się hałasu, który usłyszałam z korytarza. Spojrzałam na Brada i spytałam cicho. – Zamknąłeś drzwi, prawda? - Raczej tak. – Założył dżinsy i bluzkę, podchodząc do drzwi. Zobaczyłam jak położył rękę na klamce, potrząsając nią, żeby się upewnić, że są zamknięte. Pochylałam się przez łóżko, szukając moich ubrań i bielizny, kiedy drzwi nagle się otworzyły. Uniosłam gwałtownie głowę i poczułam się jakby cała krew wypłynęła z mojego ciała. Stali przede mną dwaj kumple Brada, Jeremy i Spencer. Złapałam szybko kołdrę i się zakryłam. Jeremy zrobił jeden krok w moją stronę i powiedział do Brada. – Cholera! Nie wierzę. Znowu wygrałeś. – Brad i Spencer wybuchli śmiechem. Byłam tak zszokowana, że nie mogłam pojąć tego, co się działo. Patrzyłam jak Spencer sięgnął do przedniej kieszeni, wyciągnął plik gotówki i włożył go do ręki Brada. Podnosząc wzrok na Brada, spytałam. – Co się dzieje? – Mój głos był tak drżący i słaby, że go nie rozpoznawałam. Brad wyszedł na przód, próbując stłumić śmiech i odparł. – To tylko mały przyjazny zakład pomiędzy paroma z nas w drużynie. - Trzeci raz z rzędu ten sukinsyn wygrał – powiedział Jeremy. Brad wzruszył ramionami. – Co mogę powiedzieć? Jestem naturalny. - Ta, cóż, prawie byśmy nie zobaczyli tego własnymi oczami, więc te pieprzenie zostało niemal zdyskwalifikowane. Twoja mama zamknęła frontowe drzwi. Lepiej się ciesz, że wiedzieliśmy, gdzie był schowany dodatkowy klucz. Moje ciało zaczęło trząść się niekontrolowanie, jak łzy wylały się na moje policzki. Rozmawiali sobie jakby mnie tam w ogóle nie było, jakbym była przedmiotem, nie osobą. - Sorry za to. Nie spodziewałem się, że wróci do domu – powiedział Brad. - Więc w dziewiczej skali, jak wysoko jest słodka Amanda? – zapytał Spencer. Na twarzy Brada pojawił się wielki uśmiech. – Słodka Amanda była pieprzenie fantastyczna. Daję jej 9.75 na 10. - Brawo! – powiedzieli wspólnie Jeremy i Spencer. Cała trójka zaczęła powoli klaskać. Wyraz twarzy Brada był obrzydzający. Wyglądał jakby zrobił mi przysługę, jakbym powinna być uhonorowana, że tak wysoko mnie ocenił w swojej obleśnej skali. 145
- Damy ci trochę prywatności, żebyś mogła się ubrać i wyjść – powiedział. Jeremy i Spencer opuścili pokój, a za nimi Brad. Odwrócił się do mnie, pozostając na progu. Trzęsłam się, a łzy zmoczyły moje policzki, ale nie płakałam. Tak jakby było to doświadczenie nie obejmujące ciała. Fizycznie wiedziałam, co się stało, ale mój umysł nie był gotowy na tego przetrawienie. Spoglądając na Brada, spytałam. – Dlaczego? Lubiłam cię. Myślałam, że byliśmy przyjaciółmi. – Mój głos był słaby, niemal niesłyszalny. - To tylko seks, Amanda. Żadna wielka sprawa. – Jego głos był beznamiętny. - Dla mnie była wielka – odparłam, głos nabierał siły. – Nie rozumiem. Gdzie jest chłopak, z którym spędziłam tyle czasu, który był słodki i mnie rozśmieszał? Patrząc w jego oczy myślałam, że widziałam w nich ślad wyrzutów sumienia, ale wtedy powiedział. – Chcemy iść z chłopakami coś zjeść, więc jeśli mogłabyś się pośpieszyć, to byłoby świetnie. – Po czym zamknął drzwi, kompletnie ignorując moje pytanie. Teraz czułam tylko obracanie się zawartości mojego żołądka. Powoli wyszłam spod kołdry i poszukałam ubrań. Kiedy spojrzałam w dół zobaczyłam na nogach krew i zakręciło mi się w głowie. Nie przejęłam się zmyciem jej. Musiałam się stąd wydostać. Założyłam ubrania i wsunęłam buty. Byłam taką idiotką. Jak mogłam pozwolić na coś takiego? Powinnam była wiedzieć, że miał ukryte motywy. Noah mnie ostrzegał. Miała dziwne przeczucie przez całą drogę na górę i kiedy tutaj byliśmy, ale myślałam, że jest tak tylko dlatego, że była tutaj jego mama. Mój Boże, jego mama dalej jest na dole. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że ktoś jest zdolny do zrobienia czegoś tak okrutnego. Cały czas, które ze sobą spędziliśmy był jego przygotowywaniem mnie do tej wielkiej zapłaty za wygranie chorego zakładu. Myśląc o tym jak bardzo potrzebowałam, żeby teraz przytulił mnie Noah i mnie ochronił, wybuchłam płaczem. Odwróciłam się do wyjścia i poczułam jak obraca mi się w żołądku. Złapałam kosz i trzymałam go przez chwilę. Może wytrzymam na tyle, żeby dojść do domu. Trochę uspokoiło mi się w żołądku. Gdy zamierzałam odstawić kosz, zerknęłam w dół, dostrzegłam zużytą prezerwatywę i opróżniłam na nią żołądek. Zeszłam na dół najciszej jak mogłam. Faceci byli w kuchni, rozmawiali i śmiali się. Moje ciało wydawało się łamać, gotowe w każdej chwili upaść. Wzięłam swoje rzeczy i niemal dotarłam do drzwi, kiedy zatrzymały mnie słowa Brada. Nie obróciłam się. - Nie ujawniam romansów, więc nie musisz się martwić. Stewart się nie dowie. 146
Przycisnęłam plecak mocniej do piersi, wyleciałam przez drzwi i pobiegłam do auta. Nie wiem jak długo jeździłam bezcelowo po mieście. Nie chciałam jechać do domu. Nie chciałam być w nikogo towarzystwie. Mój pierwszy raz z chłopakiem był tylko chorym konkursem, czymś do żartowania przez Brada i jego przyjaciół. Jak mogłam zmarnować te pierwsze doświadczenie czegoś co powinno zdarzyć się z kimś, komu naprawdę na mnie zależało? Czemu nic nie powiedziałam tym trzem palantom? Czemu po prostu wymknęłam się stamtąd bez słowa? Czemu nie posłuchałam swoich wnętrzności? Powinnam była zatrzymać wszystko zanim wymknęło się spod kontroli. Nawet nie kocham Brada. Jeżeli Noah kiedykolwiek dowiedziałby się o tym, co się stało to już nigdy nie byłabym w stanie spojrzeć mu w oczy. Byłby mną rozczarowany i czułby wstręt do mnie. Czułam się kompletnie pusta. Już nie mogłam myśleć. Chciałam po prostu zniknąć.
147
Wpis 17 Już w wieku dziesięciu lat chciałam być dorosła. Gotowa byłam być dojrzała. Nie mogłam się doczekać, aby podejmować własne decyzje, samej wszędzie chodzić, mieszkać gdzie zechcę, ubierać się tak jak zechcę i jeść cokolwiek, gdziekolwiek zechcę. Marzyłam o dniu, kiedy moją decyzją będzie zjedzenie ciasta i lodów na śniadanie, obiad i kolację, gdybym chciała. Uważaj, czego sobie życzysz. Dorastanie oznacza zmianę sytuacji i ludzi, większe problemy, głębsze uczucia i rozrywający ból. Nie można także jeść ciasta i lodów na wszystkich trzech posiłkach. Sama zawartość tłuszczu daje ryzyko choroby serca, cukrzycy i ogromnego tyłka. Tak, dorastanie jest do bani.
Liceum się skończyło i przeżyłam je, kończąc z wyróżnieniami. Skończyłam na szóstym miejscu w klasie. Jak zwykle nie dostałam wielkiej nagrody, ale nie byłam zaskoczona. Vincentowi przypadło wygłoszenie mowy na zakończenie roku. Zasługiwał na to. Mój ostatni rok był mieszanką ekstremalnych wzlotów i upadków. Jednak nauczyłam się dwóch ważnych rzeczy. Po pierwsze, Brad był obleśnym Smurfgnojkiem, który dotrzymał swojego słowa. Noah nigdy nie dowiedział się o tym, co się stało. Po drugie, byłam dobra w szufladkowaniu. Pozwoliłam incydentowi z Bradem wpływać na mnie przez parę dni. Podczas tego czasu trzymałam się tak jak mogłam, potem schowałam to do ciemnego przedziału, zostawiłam to tam i ruszyłam dalej. Żeby świętować wszystkich absolwentów z mojej dzielnicy, rodzice zorganizowali razem przyjęcie w sąsiedzkim parku. Młodsi bracia i siostry biegali wokoło, a mamy i tatowie gratulowali sobie osiągnieć ich absolwentów. Siedząc w „naszym miejscu” wpatrując się w staw, nie mogłam się powstrzymać od wspominania momentów z tego miejsca, zarówno dobrych jak i złych. Wspominałam jak tata huśtał mnie i Emily na huśtawkach, i jak stał przy zjeżdżalni gotowy mnie złapać, bo wiedział, że bałam się spaść na ziemię. Oczywiście większość moich wspomnień było związanych z Noah. Z tym jak dobrze bawiliśmy się na placu zabaw i karmiliśmy kaczki, gdy moja mama przyprowadziła nas tutaj. Wspominałam, jak czułam się taka dorosła pierwszym razem jak mogliśmy sami tutaj przyjść, to był pierwszy raz jak trzymaliśmy się z Noah za ręce. Tutaj mieliśmy naszą pierwszą randkę i pocałowaliśmy się. Tutaj doświadczyłam pierwsze złamanie serce i wyleczenie. Przez wiele lat te miejsce stało się naszym miejscem na bycie sam na sam, na dzielenie się marzeniami, rozmowy o problemach, wysłuchania siebie nawzajem i przy więcej niż jednej okazji zjedzenie ciasta. 148
- Ziemia do Tweet. – Noah pomachał ręką przed moją twarzą, przywracając mnie do teraźniejszości. - Sorki. Usiadł obok mnie. Oboje spojrzeliśmy w kierunku stawu. - O czym rozmyślasz w tej pięknej główce? - Niczym ciekawym, myślałam tylko o czasie, który tutaj spędziliśmy. - Chyba nie zrobisz się sentymentalna i ckliwa, co? - Może troszkę. – Posłałam mu lekki uśmiech. - Trudno będzie nie mieć cię w pobliżu. – W jego głosie była nuta smutku. - Trudno będzie ciebie nie mieć w pobliżu. Będziesz mnie odwiedzał, prawda? Kolumbia nie jest daleko, tylko jakieś półtora godziny drogi. W Południowej Karolinie był tylko jeden uniwersytet, który oferował stopień w dziennikarstwie, Uniwersytet Południowej Karoliny. Od otrzymania listu akceptacyjnego codziennie pytałam Noah czy będzie mnie tam odwiedzał. - Nic nie będzie trzymać mnie z dala od mojej dziewczyny. Będę pojawiać się tam tak często, że będziesz miała mnie dosyć – powiedział. - Niemożliwe. Wziął moją rękę i delikatnie, słodko ucałował jej wierzch. Siedzieliśmy, w milczeniu ciesząc się naszym miejscem, kiedy nagle cisza została zakłócona przez piskliwy odgłos wołania jego imienia. - Noah! Puścił moją dłoń i wstał, jak podeszła do nas Brooke. Wciąż wahałam się w tym, co do niej czułam. Zawsze była względem mnie miła w sztuczny sposób. Chciałam, żeby Noah poszedł dalej i znalazł sobie kogoś, ale nie znaczyło to, że musiałam lubić tę osobę. Spójrzmy prawdzie w oczy, Brooke mogłaby być Świętym Mikołajem, Zębową Wróżką i Króliczkiem Wielkanocnym w jednym, a mnie nadal nie podobałoby się, że umawia się z Noah. Próbowałam nie pokazywać swojej brzydkiej strony, gdy przebywała w pobliżu. Noah wydawał się ją lubić, a jeśli tylko był szczęśliwy, to ja również. - Hej, skarbie. Szukałam cię – powiedziała, oplatając wychudłymi ramionami szyję Noah i całując go prosto w usta. Wydawało mi się, że pocałunek trwał nienormalną ilość czasu. Przecież byliśmy w publicznym miejscu, gdzie wokół biegały podatne na wpływy dzieci. Odchrząknęłam, przypominając im, że nadal tam siedziałam. 149
Brooke puściła Noah. Patrzyłam jak objęła go rękami w pasie. – Przepraszam, Amanda. Uwielbiam całować mojego faceta. Nigdy nie chcę przestawać. – Odwróciłam wzrok, żeby skryć wywrócenie oczami. – Gratuluję ukończenia liceum – powiedziała. Brooke również skończyła w tym roku liceum. Ona i Noah zostaną w mieście i będą chodzić do College of Charleston na studia licencjackie. Noah potem pójdzie do Medycznego Uniwersytetu Południowej Karoliny na studia doktorskie w medycynie sportowej. Nie wiedziałam jakie były naukowe plany Brooke i gówno mnie to obchodziło. - Dzięki. Nawzajem. – Byłam monosylabiczna jeśli chodziło o Brooke. Nie wiedziałam co innego jej powiedzieć prócz „zabieraj te oślizgłe łapy z mojego Noah”. Zapewne nie chciałaby tego usłyszeć, więc mówiłam krótko i słodko. - Głodna? – Noah zapytał Brooke. Spojrzała na niego z uwielbieniem i poruszyła brwiami. – Zawsze jestem głodna, kiedy jesteś obok, No-No. - O mój Boże! To twoje przezwisko? – zapytałam zanim mój mózg miał szansę mnie powstrzymać. Parsknęłam tak mocno śmiechem, że lekko odskoczyłam do tyłu. – O rany, świetnie. – Nie potrafiłam się powstrzymać. To było najwięcej słów jakie kiedykolwiek wypowiedziałam do Brooke i wszystkie były złośliwe. Przymrużyła oczy, zaciskając mocno usta. – Uważam, że to urocze, a Noah uwielbia jak go tak nazywam, zwłaszcza razem z jękiem. Noah zakaszlał jakby mucha wleciała mu do gardła. Potarł się po karku i zerknął na mnie z lekkim uśmiechem. Brooke zachichotała, mocniej przytulając się do jego ramienia. - Odniosłaś wrażenie, że nie uważam, iż jest urocze? Przepraszam. Jest urocze cholerny guzik Smerfa – odparłam. Teraz byłaby dobra pora na ZAMKNIĘCIE SIĘ, Amando. Zapadła niezręczna cisza. Ktoś musiał odejść. Noah spojrzał na mnie, obejmując Brooke i powiedział. – No to cię nakarmmy. Na razie, Tweet. Odchodząc Brooke rzuciła przez ramię. – Na razie, Tweet. – Jej sarkazm był oczywisty. Co za suka. Zatrzymali się kilka metrów dalej. Noah szepnął coś do ucha Brooke, po czym podbiegł do mnie. Nie mogłam stwierdzić czy był zły, czy rozbawiony. Gdy do mnie dotarł, nachylił się blisko mojej twarzy.
150
- Zostaniesz dziś wieczorem poważnie ukarana. – Pojawił się powoli uroczy diabelski uśmiech, który wzbudził we mnie dreszcze. Cofnął się parę kroków, odwrócił i podbiegł do boku Brooke. Spojrzała na mnie z zadowoloną miną, która wyraźnie mówiła „On jest mój”. Przyglądałam się jak wsunęli sobie nawzajem ręce do tylnych kieszeni. Byłam zszokowana. Nie mogłam uwierzyć, że cudzołożyli przed Bogiem i wszystkimi innymi. Poczułam w piersi i brzuchu promieniujące pieczenie. Popatrzyłam na staw. Starałam się wyrzucić z głowy obrazek ich obmacujących się. Spuszczając wzrok, zaczęłam kopać w żwir piętą. Poczułam jak ktoś podszedł za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam Emily trzymającą dwa talerze jedzenia. Przełożyłam nogi przez ławkę, obracając się do niej. Usiadła po drugiej stronie stolika i postawiła przede mną talerz. - Dzięki – powiedziałam. - Czemu się tutaj ukrywasz? – zapytała. - Nie ukrywam się. – Wrzuciłam do ust frytkę. - Brooke wydaje się miła. - Ta, wydaje się miła. - Nie lubisz jej? - Nie nie lubię jej. Jest mi obojętna – oświadczyłam. - Hmmm… - Co? - Nic, po prostu jeśli chodzi o Noah to nigdy nie widziałam, żebyś była obojętna. Zazwyczaj jesteś czarno-biała. Nie ma w tobie szarego obszaru, gdy chodzi o niego. - Jestem względem niej ciemnoszara. Zadowolona? - Zachwycona. Mogę cię o coś zapytać? - Jasne. - Dlaczego nie jesteś to ty? – Emily wskazała brodą w kierunku Noah i Brooke. Patrzyłyśmy jak siedzieli obok siebie kilka stolików dalej, jedząc. Brooke chichotała albo całowała Noah pomiędzy niemal każdym kęsem jedzenia. - To nie tak. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. – Moja odpowiedź brzmiała mechanicznie, gdy dalej patrzyłam. Emily prychnęła cicho. – A to za co? – spytałam. - Cokolwiek jest między tobą i Noah jest czymś więcej niż przyjaźnią. - Emily, nie. 151
- Co? To oczywiste. - O czym ty gadasz? - Amanda, każdy z połową mózgu widzi jak bardzo wam na sobie zależy. - Oczywiście, że zależy nam na sobie. Przyjaciele tak robią, wiesz. - Czemu nie chcesz być z Noah? - Dlaczego teraz pytasz mnie o takie rzeczy? - Bo widziałam wyraz twojej twarzy, kiedy siedziałaś tutaj z nim i rozmawialiście. Potem zobaczyłam twoją minę, gdy podeszła Brooke. - Będę z tobą szczera. To trochę dziwaczne, że przyglądasz mi się tak bardzo – powiedziałam. Emily pokręciła głową. – Typowa Amanda. - Co to ma znaczyć? – Zaczynała mnie irytować. - Ilekroć robisz się zażenowana, zaczynasz sobie żartować. - Cóż, na świecie jest za mało śmiechu. – Rzuciłam jej zadowolone spojrzenie. Moje poprzednie zirytowanie zmieniało się w gniew. Czułam jak moje ciało napina się i sztywnieje. - Dlaczego ty i Noah nie jesteście razem, Amanda? - Najwyraźniej nie jestem w jego typie. Poza tym schrzaniłabym to w jednej chwili. Nie będę ryzykować stracenia go. Więc teraz wiesz. Czułam się bezwartościowa i nieudana tak długo jak pamiętam. Wpatrywałam się w nią. Kiedy ostatnie słowo opuściło moje usta, od razu tego żałowałam. Już byłam w złym humorze po publicznym okazywaniu uczuć Noah i Brooke, potem Emily naciskała i pękłam, mówiąc więcej niż powinnam. Wzięła głęboki wdech. – Wiem, że nie łatwo było być moją siostrą. Dorastając, zawsze będąc porównywaną do mnie musiało być wrzodem na tyłku. Amando, jesteś piękna, inteligentna, miła i utalentowana. Jesteś doskonała taka, jaka jesteś. – Zerkając na Noah, dodała. – Jesteś o wiele więcej niż dosyć dobra dla Noah. Chciałabym, żebyś w to uwierzyła. - Ja też, ale nie wiem jak zachowywać się inaczej. Noah jest z Brooke i jest szczęśliwy. Dla mnie tylko to jest ważne. Po prostu jestem dzisiaj emocjonalna przez wspominanie. Przepraszam, że tak na ciebie warknęłam. Emily wyciągnęła rękę przez stolik, kładąc ją na mojej. – Jestem tutaj, żeby cię wysłuchać, Manda, jeśli będziesz mnie potrzebować. 152
- Wiem. Dzięki. Wiedziałam, że Emily próbowała pomóc, ale Noah i ja poszliśmy dalej ze swoim życiem. Miał teraz Brooke, a ja miałam zacząć karierę studencką w ciągu kilku miesięcy. Rozumieliśmy jaka była nasza relacja i pogodziliśmy się z tym. Nie było idealnie, ale nic takie nie było.
Spędziłam resztę wieczoru rozmawiając z przyjaciółmi i rodziną. Starałam się nie zwracać uwagi na Noah i Brooke. Było to wyzwanie przy piszczącym śmiechu Brooke przenikającym moje uszy. Czasami brała nade mną górę ciekawość i zerkałam na nich. Całowali się albo przytulali. Brooke cały czas wydawała się siedzieć na jego kolanach. Cały czas. Jak on był cholernym Świętym Mikołajem. Miałam dosyć. Byłam zmęczona przyjęciem, wspominaniem, a zwłaszcza patrzeniem na Romeo i Julię. Pożegnałam się z paroma znajomymi. Zanim mogłam zrobić ucieczkę, usłyszałam jeszcze jeden ścinający krew pisk Brooke dochodzący z ogniska. Ludzie stali wokół ognia, piekąc pianki. Kiedy tam spojrzałam, dostrzegłam Noah stojącego za Brooke, obejmując ją w talii i całując po szyi. Tak, zdecydowanie pora była na zakończenie tego wieczoru.
Siedziałam w domu od paru godzin, wylegując się na kanapie, przestawiając kanały. Nic nie podtrzymywało mojej uwagi oprócz myśli o Noah i Brooke razem. Nawet nie mogłam złapać go samego na tyle długo, żeby dać mu prezent. Po skończeniu maratonu Byle do dzwonka, wyłączyłam telewizor i skierowałam się do mojego pokoju. Zbliżając się usłyszałam dzwonek mojej komórki oznaczający, że dostałam wiadomość. Wzięłam ją i zobaczyłam kto to. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, widząc zdjęcie. Byłam na nim ja i Noah w jednym z automatów fotograficznych, gdzie robiliśmy rybie miny. Noah: Nasze miejsce. Teraz. Przyjdź sama. Chcę cię tylko dla siebie ;) Kochałam i nienawidziłam, gdy wysyłał mi zalotne wiadomości. Przypominały mi o tym, czego nie mogłam z nim mieć. Wystukałam szybką odpowiedź. Ja: Nie jesteś moim szefem. Przyjdę, kiedy będę gotowa. Do zobaczenia za chwilę. ;)
153
Uśmiechając się, jak przycisnęłam wyślij, poczułam przypływ podekscytowania. Nie mogłam się doczekać, żeby być sama z Noah i dać mu prezent.
Pobiegłam sprintem do parku, zwalniając, gdy byłam coraz bliżej. Nie chciałam wyglądać jak zdesperowana frajerka, którą byłam, siedzącą w domu i oglądającą godzinami stare seriale. Podeszłam do naszego miejsca. Noah stał twarzą do stawu. Stałam tam przez chwilę myśląc o momencie, kiedy przyszłam tutaj, żeby pomóc mu w praktykowaniu całowania. Pamiętałam jak przygotował nam kolację jako niespodziankę i uśmiechnęłam się. Byłam dziś takim sentymentalnym głupkiem. Nie odwracając się Noah zapytał. – Podjedziesz tutaj i usiądziesz czy będziesz przez całą noc patrzeć na moje plecy? – Nie przeszkadzałoby mi patrzenie przez całą noc na jego plecy. Miał naprawdę ładne plecy. - Przestań marudzić – powiedziałam, obchodząc stół i usiadłam obok niego. Położyłam prezent dla niego obok mnie, żeby jeszcze go nie widział. Noah złapał moją rękę i splótł nasze palce. Przytuliłam się do jego boku i położyłam głowę na jego ramieniu. - Gdzie wcześniej uciekłaś? – zapytał. - Nie uciekłam. Przyjęcie się kończyło, byłam zmęczona, więc poszłam do domu. - Poszłaś nic mi nie mówiąc. Myślałem, że jesteś na mnie zła – powiedział. - Czemu miałabym być na ciebie zła? – Byłam ciekawa jego odpowiedzi. - Nie wiem. Byłem po prostu rozczarowany, kiedy zorientowałem się, że poszłaś. – Ścisnął moją dłoń. - Cóż, wyglądało na to, że miałeś pełne ręce roboty. – Nie musiałam patrzeć, żeby wiedzieć, że miał uśmieszek. – Tak na marginesie, trochę przesadzaliście, nie uważasz? Jeeezu, trzeba było wziąć sobie pokój. - Wzięliśmy. – Nie mogłam uwierzyć, że to powiedział. Podniosłam głowę z jego ramienia, wyrwałam rękę i odchyliłam się od niego. - Nie żartuj sobie przy mnie z czegoś takiego. – Przygryzłam dolną wargę, patrząc na niego. - Jesteś zazdrosna? – spytał, jakby mnie wyzywając. Już dzisiaj dosyć się wygadałam z Emily. Nie zamierzałam robić tego samego z Noah. - Twoje przezwisko wymyślone przez Brooke jest głupie – prychnęłam.
154
Uśmieszek powoli pojawił się na jego twarzy. – Wiem. A ty jesteś cholernie urocza, kiedy jesteś zazdrosna. - Jest kiepskie. Tak naprawdę, to kiedy przestałam czuć za ciebie wstyd, to było mi cię żal, a potem wymiotowałam. – Nie zrywałam z nim kontaktu wzrokowego. Położył rękę nad sercem i powiedział. – Och skarbie, właśnie przeszłaś z cholernie uroczej na niewiarygodnie seksowną. - Łajdak. - Uwielbiam, kiedy mówisz do mnie brzydko. Powiedz coś jeszcze. - Dupek. Zaczął jęczeć. – Ooo tak. O to chodzi. - Jesteś śmieszny – powiedziałam. - A ty piękna. – Potrząsając głową, odwróciłam wzrok z uśmieszkiem na twarzy. - Jak już wszystko sobie wyjaśniliśmy, pora na prezenty. – Klasnął dłońmi. – Ja pierwszy. Przytrzymał przede mną aksamitne ciemnoniebieskie prezentowe pudełko w kształcie serca oplecione białą kokardą. Spojrzałam na niego oszołomiona. Było piękne, a to tylko pudełko. Myślałam, że musiał się pomylić i wziął prezent dla Brooke. To wyglądało jak prezent dla dziewczyny. - Um, sądzę, że omyłkowo przyniosłeś mi prezent dla Brooke. - Przyniosłem właściwy prezent dla właściwej dziewczyny. Weź go. – Wzięłam, znowu na niego spoglądając. – Otwórz je, Tweet. Nie ugryzie cię. – Uśmiechnął się słodkim, nieśmiałym uśmiechem. Rozwiązałam wstążkę i powoli uniosłam pokrywkę pudełka. Gdy zobaczyłam co jest w środku łzy zaczęły zbierać mi się pod oczami. To był najpiękniejszy naszyjnik ze złotym piórkiem jaki kiedykolwiek widziałam. Był taki delikatny. Spojrzałam na niego ze łzami spływającymi po policzkach. Byłam oniemiała. Noah spojrzał mi głęboko w oczy. – Mogę go oddać, jeśli ci się nie podoba – powiedział, uśmiechając się ironicznie. - To najpiękniejsza rzecz, jaką widziałam. Nie dotkniesz go oprócz w pomocy zapięciu go. – Odwróciłam się od niego lekko i odsunęłam włosy na bok. Gdy Noah zapiął naszyjnik, szepnął mi do ucha. – Zawsze będziesz moją dziewczyną na pierwszym miejscu. Gratulacje, Tweet.
155
Zamknęłam oczy. Byłam tak obezwładniona uczuciami, że zajęło mi parę sekund zebranie się w sobie, nim się odwróciłam. W końcu byłam w stanie wykrztusić. – Dziękuję, Noah. Nigdy go nie zdejmę. Wpatrywałam się w niego parę sekund, po czym podałam mu jego prezent. Rozerwał opakowanie jak małe dziecko. – Mam nadzieję, że ci się podoba – powiedziałam niespokojnie. Moim prezentem dla Noah był łańcuszek i wisiorek z boiska baseballowego. Wisiorek miał kształt identyfikatora wojskowego i został wykonany z części oryginalnych siedzeń z Fenwey Park. Jego twarz się rozjaśniła, jak zorientował się co to było. – Fenwey, prawda? – zapytał z podziwem wyraźnym w głosie. Na mojej twarzy pojawił się największy uśmiech, gdy odparłam. - Ma napisane z tyłu. – Promieniałam. Obrócił, żeby przeczytać słowa. Był kompletnie oniemiały. Przełożył łańcuszek i wisiorek przez głowę i przytulił mnie do siebie, a ja położyłam głowę na jego klatce piersiowej. - Kocham to. Dziękuję, Tweet. Nie mogę uwierzyć, że pamiętałaś, że Fenwey to mój ulubiony stadion. – Ścisnął mnie mocniej. – Najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem – powiedział, całując mnie w czubek głowy. Siedzieliśmy długi czas przytulając się do siebie w milczeniu i po raz pierwszy od dłuższego czasu wydawało się wszystko idealne.
156
Wpis 18 Czytałam gdzieś, że nie ma gorszego cierpienia od doświadczenia śmierci ukochanej osoby. Myślę, że istnieje cierpienie, które jednak przesłania te spowodowane utratą ukochanej osoby. Jest to cierpienie nie otrzymania okazji, aby się pożegnać. Nie możesz powiedzieć osobie jak wielki miała na ciebie wpływ. Nie możesz jej powiedzieć jak bardzo doceniasz to, co dla ciebie zrobiła. Nie możesz jej powiedzieć jak bardzo ją kochasz i jak będziesz za nią tęsknić. Kiedy nie dostajesz szansy na pożegnanie się, nie masz szansy na podziękowanie. Każdy zasługuje na podziękowanie i pożegnanie.
Cicho zapukałam do jego drzwi, mówiąc. – Noah, to ja. Usłyszałam jego ochrypłą odpowiedź. – Wejdź. Weszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Noah leżał na łóżku dłońmi zakrywając oczy. Zabrał ręce, usiadł i na mnie spojrzał. Prawie rozpadłam się na podłogę. Wylewał się z niego smutek i załamanie. Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy, a wtedy Noah powiedział. – Dostał zawału serca w pracy. Umarł zanim jeszcze dotarli tam sanitariusze. – Próbował się trzymać, żeby mówić dalej. – Widziałem go rano i wyglądał dobrze. W przyszłym miesiącu mieliśmy jechać na Fenwey, Tweet. – Krztusił się każdym słowem, nie mogąc już powstrzymać płaczu. Moje oczy pełne były łez. Serce nigdy tak bardzo mnie nie bolało. Rozpaczliwie chciałam zabrać całe jego cierpienie. Nic nie mówiąc, podeszłam do niego. Ściągnęłam buty, wspięłam się na łóżko i usiadłam obok niego. Noah oparł się o moją klatkę piersiową. Obejmując go ramionami i nogami, schowałam głowę w zagięciu jego szyi, przytulając go mocno do siebie, jak płakał w swoim bólu. Szepnęłam w jego szyję. – Twój tata był wspaniałym człowiekiem i był z ciebie bardzo dumny. Nasze szlochy zaczęły cichnąć. Pozostaliśmy w tej samej pozycji w milczeniu. Po chwili do drzwi ktoś lekko zapukał. Odezwał się żeński głos. – Noah, to Brooke. Mogę wejść? Zanim odpowiedział drzwi się uchyliła i do środka weszła Brooke. Widząc nas w naszej pozycji na łóżku przez jej twarz przeszedł gniew. Noah pozostał w moich ramionach z zamkniętymi oczami. Brooke piorunowała mnie wzrokiem, podczas gdy jej głos był spokojny.
157
- Co się dzieje? – zapytała. Pocierając twarz Noah odpowiedział. – Brooke, teraz naprawdę nie chcę być w nikogo towarzystwie. Przepraszam. Jutro do ciebie zadzwonię. Brooke zmrużyła na mnie oczy, jeszcze mocniej przeszywając mnie spojrzeniem. Widziałam jak jej ciało zesztywniało. Zacisnęła usta, napinając twarz. Była rozgniewana i zraniona. Wiedziałam, że Brooke była jego dziewczyną i to ona powinna go pocieszać. Zaczęłam odsuwać się od Noah, żeby mogła zająć moje miejsce, ale trzymał się mojego ramienia jak imadła i nie chciał puścić. Odwróciłam do niej głowę. Oczami prosiłam ją, żeby zrozumiała jak bardzo teraz cierpiał. Pewnie nie zdawał sobie sprawy jak brzmiało to, co powiedział. Bez słowa odwróciła się i wyszła. - Może powinnam pójść i dać jej zostać – powiedziałam. Noah przewrócił się na brzuch, mocno oplótł mnie ramionami w talii i oparł policzek o moją pierś. Mruknął. – Nie zostawiaj mnie. Potrzebuję cię, tylko ciebie. Nie chcę być w nikogo towarzystwie, oprócz twoim, Tweet. – Jego ciało zaczęło drżeć. Czułam jak moja bluzka robi się mokra od jego łez. Przytuliłam go mocniej, szepcząc. – Jestem tutaj. Nigdzie się nie wybieram. – Tej nocy nie wyszliśmy z łóżka Noah. Zasnęliśmy przytuleni do siebie.
Następnego ranka Noah i jego mama mieli iść do zakładu pogrzebowego, żeby ustalić pogrzeb jego taty. Poprosił mnie, żebym poszła i poszłam. Ani razu nie go nie zostawiłam. Noah cały czas tego dnia utrzymywał ze mną kontakt fizyczny. Trzymał mnie za rękę, siedział blisko albo obejmował mnie ramieniem. Tak jakby dotykanie mnie go uspokajało. Przez cały dzień nie widziałam Brooke. Nie byłam pewna czy to była jej decyzja czy Noah. Dziwne dla mnie było, że nie było jej przy nim. Wiedziałam, że zeszła noc była niezręczna i Brooke była zraniona, ale właśnie zmarł jego ojciec i był zdruzgotany. Nie lubiłam Brooke, ale nie sądziłam, że będzie tak małostkowa i będzie wściekać się na Noah. Dom Stewartów brzęczał aktywnością. Ciągle zatrzymywali się przy nim ludzie, przynosząc jedzenie i składając kondolencje Noah i jego mamie. Cała moja rodzina starała się pomóc, gdziekolwiek byliśmy potrzebni. Stewartowie byli naszą rodziną. Mój tata i pan Stewart byli jak bracia. Jego śmierć bardzo mocno uderzyła tatę. Ci dwaj mężczyźni byli w tym samym wieku i pan Stewart wydawał się być w tak samo dobrej formie co mój tata. Biegali razem kilka razy w tygodniu i nawet często grali w koszykówkę. Fakt, że pan Stewart był w tak dobrej formie, a to i tak się wydarzyło przerażał tatę. 158
Tego popołudnia zrobiłam pranie. Szłam korytarzem w stronę bieliźniarki, żeby odnieść kołdry i ręczniki. Przeszłam obok domowego biura pana Stewarta. Zatrzymałam się, przypominając sobie jak byliśmy dziećmi, a w tym biurze zawsze były słodycze. Tata Noah przekupywał nas Skittlesami, żebyśmy poszli bawić się na podwórko, kiedy pracował. Usłyszałam Noah rozmawiającego przez komórkę. – Nie mogę teraz tego zrobić. – Zamilkł, pozwalając mówić komuś po drugiej stronie. – Chryste, Brooke, umarł mi tata, a mama jest kłębkiem nerwów. Potrzebuję jej ze sobą. – Znowu przerwa. – Mówiłem ci tysiąc razy, że jest moją najlepszą przyjaciółką. – Następna przerwa była o wiele dłuższa niż poprzednie. – Wiem jak to musiało wyglądać, ale ona nigdzie się nie wybiera. Jest ogromną częścią mojego życia, więc musisz się do tego przyzwyczaić, jeśli mamy być razem. – Jeszcze jedna szybka przerwa. – Decyzja zależy od ciebie. Muszę kończyć. Zobaczymy się jutro na pogrzebie. – Rozłączył się bez pożegnania. Noah wyszedł z biura i przyłapał mnie na podsłuchiwaniu. - Przypuszczam, że wszystko słyszałaś. – Jego ręka od razu powędrowała do mojego ramienia. Zauważył, że na nią zerknęłam. – Myślisz, że to dziwne? – spytał. - Co takiego? - Że nie mogę wytrzymać dwóch sekund bez dotknięcia cię. - To dobre dziwactwo. – Posłałam mu nieznaczny uśmiech. - Przestanę, jeśli chcesz. – Pokręciłam głową. – Czuję się po prostu tak, że jeśli puszczę cię na dłuższy czas, to cię stracę. - Jestem tutaj tak długo jak mnie potrzebujesz. Nie musisz mnie puszczać, dopóki nie jesteś gotowy. Ale nie chcę robić ci problemów z Brooke. Nie była szczęśliwa zeszłej nocy, kiedy zobaczyła nas w twoim pokoju. - Pogodzi się z tym… ostatecznie. – Kąciki jego ust leciutko się uniosły. – Brooke jest wkurzona. Możesz w to uwierzyć? Mój tata właśnie umarł, a ona jest wkurzona, że cię potrzebuję. - Ona chce tylko pomóc, Noah. - Musi zrozumieć, że teraz potrzebuję ciebie. Nikt nie może zająć twojego miejsca w moim życiu, Tweet. Nie mogłam powstrzymać lekkiego rumieńca plamiącego moje policzki. Podobało mi się uczucie bycia przez niego potrzebną.
159
Tej nocy miałam problemy z zaśnięciem. Ostatnie dwa dni były tak zabiegane, że nie miałam wolnego czasu, żeby pisać w pamiętniku. W głowie tak wiele miałam myśli i uczuć, że musiałam spisać je na papierze. Kiedy nie mogłam zasnąć to dlatego, że myślałam za dużo. Zazwyczaj, gdy spisywałam myśli na papier, pomagało mi to oczyścić umysł i mogłam zasnąć. Przestraszył mnie mój telefon, gdy zawibrował od wiadomości. Noah: Wyjrzyj przez okno. Wstałam, podeszłam do okna i je otworzyłam. Stał pod nim Noah. Jego oczy były zaszklone i czerwone. Przypuszczałam, że od płakania. Mój głos był niski i cichy. – Hej, co tutaj robisz tak późno? Wszystko w porządku? – Wiedziałam, że to głupie pytanie. - Nie. Nie jest wszystko w porządku. Mogę wejść? - Oczywiście, że możesz. Idź do drzwi wejściowych i cię wpuszczę. - Nie potrzebuję drzwi wejściowych. Zaczął wspinać się do mojego okna. Zdawał się trochę nietrwały, więc pomogłam mu wsunąć się do środka. Kiedy znalazł się już w środku wyczułam alkohol. Wydawało mi się, że brzmiał dziwnie na zewnątrz. Nie mogłam winić go za lekką nietrzeźwość po tym, co przechodził. Chwiejnie podszedł do mojego łóżka, więc poszłam za nim, pomagając mu usiąść. Wyraz jego oczu złamał mi serce. Wyglądał na tak zagubionego i samotnego. Wyciągnął ręce i chwycił mnie za biodra, przyciągając mnie do uścisku. Moje łóżko było dość wysoko ustawione. Stojąc przed Noah, podczas gdy on siedział moja klatka piersiowa była na wysokości jego wzroku. Bez słowa objęłam go za szyję, przytulając do siebie. Przeczesałam palcami jego jedwabiste włosy. Nawet z charakterystycznym odorem alkoholu pachniał cudownie, świeżo i cytrusowo. - Chciałabym zabrać twoje cierpienie – szepnęłam w jego włosy. Przytulił mnie mocniej. Staliśmy tak przez jakiś czas, kiedy nagle poczułam jak palce Noah powoli wsunęły się pod moją bluzkę i Noah schował twarz w mojej klatce piersiowej. Było późno i byłam przebrana do łóżka w parę długich spodni od pidżamy i skąpą bluzkę. Moje sutki stwardniały, kiedy mocniej przycisnął twarz. Byłam taka zażenowana. Próbowałam pocieszyć najlepszego przyjaciela i się podniecałam. Chciałam się cofnąć, ale Noah trzymał mnie mocno, nie pozwalając mi się ruszyć. Spojrzał na mnie spod długich ciemnych rzęs. Jego piękne jasnoniebieskie oczy przyciemnione były bólem. Te spojrzenie mnie rozbiło. Chciałam, żeby zniknęło.
160
Nasze oddechy stały się cięższe. Noah nie zrywał kontaktu wzrokowego, jak zaczął obsypywać pocałunkami moje piersi przez bluzkę. Jego wargi miały niesamowity dotyk nawet przez materiał. Moja skóra płonęła, kiedy fala za falą dreszczy opływała moje ciało. Jego usta zsunęły się w dół, znajdując mały miejsce odkrytej skóry tuż nad moją kością biodrową. Zacisnęłam palce na jego włosach i wymknęło mi się sapnięcie, kiedy poczułam na skórze jego język. Zsunął dłonie po moich plecach, lądując na tyłku. Jego wargi powoli przesunęły się po mojej klatce piersiowej, łagodnie ssąc i liżąc płonącą skórę. Był pijany, odczuwał ogromny ból i miał dziewczynę. Noah powstrzymał nas od popełnienia wielkiego błędu za pierwszym razem, gdy byłam pijana, więc ja musiałam zrobić to samo. Musieliśmy przestać. Kompletnie wymknęło się to spod kontroli. - Noah… - Głos miałam tak zdyszany i cichy, iż nie byłam pewna czy mnie usłyszał. - Twoja skóra jest taka miękka i słodka – mruknął przy moim brzuchu. - Nie możemy tego zrobić – szepnęłam. Rozplątałam palce z jego włosów. Zabrałam ręce z jego umięśnionych ramion i położyłam je na dłoniach, które trzymał na moim tyłku. Próbowałam je ściągnąć, ale tak mocno ściskał i nie chciał puścić. Musnął ustami mój obojczyk, po czym przygryzając skórę po drodze dotarł do miejsca tuż pod moim uchem. Szepnął. – Potrzebuję cię. Jesteś jedyną, której pragnę. Za każdym razem gdy jestem z nią, myślę o tobie. Straszliwie potrzebuję znaleźć się w tobie. Proszę, nie zmuszaj mnie do wyjścia. Wiele wymagało ode mnie siły nie poddanie mu się. Pragnęłam go tak bardzo jak on mnie. – Noah, piłeś i cierpisz. Nie jesteś w stanie myśleć rozsądnie. Poza tym masz dziewczynę. Nie jesteś takim facetem. Nie zdradzasz. Noah uwolnił mnie z uścisku, otaczając ramionami w pasie, kiedy ja objęłam go za szyję. Przytulaliśmy się tak mocno, że trudno było złapać oddech. Jego ciało zaczęło lekko się trząść i poczułam łzy opadające na moją szyję. - Proszę nie zostawiaj mnie – poprosił w moją szyję. - Pójdę tylko tam, gdzie ty. - Dziękuję – szepnął. - Zostań dziś tutaj. Twoje ciotki są u ciebie w domu razem z twoją mamą, prawda? – Kiwnął tylko głową.
161
Ściągnęłam buty Noah i pomogłam mu opróżnić kieszenie jego spodni. Był na tyle przytomny, że zdołał sam je ściągnąć. Odciągnęłam kołdrę na łóżku, a on położył się na nim ubrany w bokserki i koszulkę. - Pójdę przynieść ci wodę i aspirynę – powiedziałam, przykrywając go. Noah złapał mnie za rękę zanim puściłam kołdrę. Spojrzał na mnie, jego piękne oczy nadal błyszczały. – Nie przeszedłbym przez to bez ciebie. Strasznie cię kocham, Tweet. Przełknęłam ciężko ślinę, kiedy usłyszałam, że mnie kocha. To był drugi raz, gdy mi to powiedział, a ja nadal nie powiedziałam mu tego samego, przynajmniej nie tak, żeby to usłyszał. Ale wydawało się, że nie ma znaczenia czy mu powiem to samo, chciał, żebym wiedziała jak dotknęłam jego serca. Miałam nadzieję, że czuł jak bardzo go kochałam, chociaż nie mogłam mu tego powiedzieć. - Nie będziesz musiał niczego przechodzić beze mnie. – Uśmiechnęłam się do niego lekko. Na jego twarzy pojawiła się ulga. Pocałowałam go w czoło i poszłam po wodę oraz aspirynę. Gdy wróciłam do pokoju zdążył już zasnąć. Wiedziałam, że niewiele spał przez parę ostatnich nocy, więc go nie budziłam. Długo mu się przyglądałam. Wyglądał tak spokojnie. Pożegnanie się jutro z jego tatą będzie najtrudniejszą rzeczą jaką Noah będzie musiał kiedykolwiek zrobić. Przynajmniej będzie miał parę godzin spokoju podczas snu. Podeszłam do drzwi i zgasiłam małą lampkę stojącą na komodzie. Przed wyjściem odwróciłam się, żeby ostatni raz na niego spojrzeć. Światło księżyca przeświecało przez okno oświetlając jego piękną spokojną twarz. - Też cię kocham, Noah – powiedziałam, zanim zamknęłam drzwi i skierowałam się na noc do pokoju gościnnego.
162
Wpis 19 Kije i kamienie kości mi połamią, ale twoje słowa nigdy mnie nie zranią. To nieprawda. Słowa mają ogromną władzę nad ludźmi. Słowa reprezentują pomysły. Bez względu na to co kto powie, wszyscy przejmujemy się, do pewnego stopnia, jak widzą nas inni. Może nie obchodzić nas, co myślą o nas wszyscy, ale zawsze jest ta jedna osoba, która kilkoma słowami posiada moc, która może nas ukształtować albo złamać.
Pogrzeb był tak rozdzierający jak oczekiwałam, ale Noah był filarem siły dla swojej mamy. Po wszystkim pani Stewart zaprosiła bliskich przyjaciół i rodzinę do jej domu. Noah stał blisko jego mamy, pomagając jej witać i otrzymywać kondolencje od ludzi. Brooke stała blisko boku Noah, trzymając się jego ramienia, kiedy tylko było to możliwe. Próbowałam utrzymywać trochę dystansu. Sytuacja ta była już wystarczająco stresująca. Od czasu do czasu zauważałam, że Noah szukał mnie w pomieszczeniu. Kiedy Brooke to dostrzegła zaczęła przeszywać mnie wrogim spojrzeniem, gdy Noah skupiał się na czymś innym. Po jakichś czterdziestu minutach skupionej na mnie wściekłości Brooke, potrzebowałam trochę świeżego powietrza. Przykułam uwagę Noah z drugiej strony pokoju, dając mu znać gdzie będę. Wyszłam na podwórko i podeszłam do małego ogródka warzywnego na dalekim końcu trawnika. Pan Stewart zasadził go ponad miesiąc temu. Z ziemi wychodziły już jakieś pędy. Chociaż był początek lata na dworze wydawało się być chłodniej niż w domu zapchanym ludźmi. Pan Stewart był kochany przez wielu. Dzisiaj było to widoczne przez wszystkich ludzi, którzy byli na pogrzebie. Był dobrym człowiekiem. Noah jest taki jak jego ojciec. Zaczęłam myśleć o wszystkich wakacjach, które spędziły razem nasze rodziny. Poczułam kłujące w oczy łzy. Moją uwagę zwrócił odgłos kroków za mną. Przeciągając palcami pod oczami, starłam łzy. - Możemy pogadać? Obróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Brooke. Jej wyraz twarzy był identycznym duplikatem sposobu w jaki patrzyła na mnie tamtego wieczora. - Wyszłam tutaj na chwilkę, żeby zaczerpnąć powietrza. Wracam do środka – powiedziałam. Naprężyły się mięśnie moich ramion i słyszałam zgrzyt moich zębów. Nie miałam pojęcia o czym chciała rozmawiać Brooke, nie chciałam, żeby taka rozmowa miała miejsce, zwłaszcza nie dzisiaj i nie tutaj. - Szybko to załatwię. – Była zdeterminowana, że rozmowa nastąpi. 163
- Okej – odpowiedziałam z wahaniem. - Co ty robisz? – Jej ton był oskarżycielski. - Nie nadążam za tobą, Brooke. - Co robisz z Noah? - Zamiast grać w dwadzieścia pytań po prostu powiedz to, co chcesz powiedzieć. Nie byłam zainteresowana gadaniem ani słuchaniem jej w tej chwili. Zaczęłam czuć niepokój. Nie będzie przyjemnie. - Zdaję sobie sprawę, że w ogóle się nie znamy. Noah nie chce dzielić się szczegółami jego relacji z tobą. Zapytałam mojego kuzyna o waszą dwójkę. Odnosił wrażenie, że ze sobą chodziliście. Chciałam jej przerwać i ją poprawić, ale wiedziałam, że to by to tylko przedłużyło, a ja chciałam mieć już to za sobą. Ciągnęła. – Nie powiedziałam nic tamtego wieczora, kiedy was przyłapałam. Wyraźnie nie była to pora ani miejsce. - Czekaj chwilę. Kiedy nas przyłapałaś? Mówisz to tak jakbyśmy robili coś, czego nie powinniśmy. - Obejmowałaś rękami i nogami mojego chłopaka. - Tak, pocieszałam mojego najlepszego przyjaciela. - Wyglądało na to, że robiłaś coś więcej niż go pocieszała. – Zamilkła na moment. Rozejrzała się wokoło, upewniając się, że jesteśmy same i nikt nas nie podsłucha. – Posłuchaj, nie chcę się z tobą kłócić, a ponieważ chcę to zrobić szybko, przejdę do sedna. Cokolwiek ty i Noah macie jest to coś więcej niż przyjaźń, choć on ciągle twierdzi inaczej. Widzę jak na ciebie patrzy i jak zawsze się do ciebie zwraca. Tamtej nocy to ja powinnam tam go obejmować. Proszę cię, żebyś dała mnie i jemu trochę czasu bez ciebie w pobliżu. Noah nie potrafi ruszyć ze mną w życie, gdy nadal jesteś w obrazku. Jego automatyczną reakcją jest zawsze zwrócenie się do ciebie. Nie wiem dlaczego nie jesteście razem. Naprawdę nie interesuje mnie ta historia. – Urwała, biorąc głęboki wdech. – Jeżeli zależy ci na Noah i chcesz, żeby był szczęśliwy, to odejdź. Pozwól mu zobaczyć, że to nie do ciebie musi się zwracać. Teraz ja przy nim jestem, nie ty. Nie byłam pewna czy byłam bardziej zszokowana, czy wkurzona jej prośbą. Patrzyłam jej prosto w oczy, podtrzymując neutralną minę. - Dostaniesz czego chcesz za parę miesięcy, kiedy wyjadę na studia.
164
- Miałam nadzieję, że odejdziesz od niego teraz. - Oczekujesz, że porzucę Noah teraz, kiedy dopiero co stracił ojca? To go złamie. Znienawidzi mnie – powiedziałam. - Trochę przesadzasz z tym to go złamie, nie sądzisz? - Żeby cały czas myśleć o sobie… Jesteś największą samolubną suką, wiesz o tym? – Czułam pulsujące żyły na mojej szyi. Mimowolnie zwinęłam dłonie w pięści. Kompletnie zignorowała mój komentarz. - A nienawiść to bardzo silne słowo, ale myślę, że jest potrzebne, żeby w końcu się od ciebie uwolnił. Jestem pewna, że Noah ostatecznie znowu zechce z tobą rozmawiać. Do tego czasu będę miała z nim solidniejszy związek – powiedziała. Nie jestem agresywną osobą, ale chciałam ją powalić tutaj na podwórku Stewartów. - Czemu miałabym to dla ciebie zrobić? – zapytałam. - Nie byłoby to dla mnie. Wiem, że kochasz Noah. Jest to wypisane na twojej twarzy. Obie wiemy, że nie jesteś dla niego odpowiednią kobietą. Nie bądź samolubna, Amanda. Pozwól mu ruszyć dalej i mieć szczęśliwe życie. Ma teraz mnie, żebym mu to dała. Nie musi być już do ciebie przywiązany. Byłam wryta w miejsce. Nie potrafiłam zmusić nóg, żeby zabrały mnie w cholerę od niej. Chciałam się z nią kłócić. Powiedzieć jej, że przekroczyła linię i jest kompletnie szalona, jeśli myśli, że odejdę od Noah. Chciałam, ale nie potrafiłam. W głębi duszy wiedziałam, że miała rację, nie w tym, że była tym czego potrzebował Noah, ale we wszystkim innym. Jeżeli miałabym być ze sobą szczera, nawet nie brałam pod uwagę pójścia z kimś na randkę od incydentu z Bradem. Nie wiedziałam na co czekałam. Chyba nie byłam w stanie iść dalej, kiedy Noah był codziennie obecny w moim życiu. Miałam dość Brooke i jej gadki troskliwej/zazdrosnej dziewczyny. Pora na zakończenie naszej małej pogawędki. - Pomyślę o tym. – Minęłam ją, ale jej słowa mnie zatrzymały. - Czy zrobisz to w tym tygodniu, następnym miesiącu czy kiedy indziej, to i tak go to zrani. Jeśli zrobisz to prędzej niż później, przynajmniej będzie miał wakacje, żeby o tym zapomnieć. W taki sposób będzie mógł zacząć pierwszy semestr na studiach bez rozproszenia uwagi. Może nie ja jestem tutaj taka samolubna. – Rzuciła mi ostatnie lodowate spojrzenie, po czym odwróciła się i odeszła.
165
Minął tydzień od naszej małej rozmowy z Brooke. Cóż, ona gadała. Ja przeważnie słuchałam. Oficjalnie nienawidziłam teraz Brooke, nie było żadnego szarego obszaru. Jednakże wiedziałam, że miała rację. Niemożliwe jest zapomnieć o pragnieniu kogoś, kogo kochasz, kiedy ten ktoś zawsze przy tobie jest, powodując, że miłość robi się tylko silniejsza. Noc przed pogrzebem pana Stewarta jeszcze bardziej udowodniła, że ani ja, ani Noah nie mamy większej kontroli nas naszymi uczuciami do siebie. Jego szczęście było dla mnie najważniejszą rzeczą. Nie wiedziałam czy to Brooke go uszczęśliwi, ale zasługiwali na szansę. Noah zasługiwał na szansę. Wiedziałam, że będzie na mnie wściekły, ale byłam pewna, że po jakimś czasie rozłąki oboje pójdziemy dalej w życie i zniknie przyciąganie między nami, potem znowu będziemy mogli uczestniczyć w swoim życiu jako przyjaciele. Czułam się jakbym szła po ruchomych piaskach, kiedy kierowaliśmy się do naszego miejsca. Bałam się tego, co miałam zrobić. Wciąż mówiłam sobie, że robię to dla Noah. Spędziłam z nim każdą minutę jaką mogłam w tym tygodniu, ponieważ wiedziałam, że nadchodzi ten dzień. Wiele razy odtwarzałam w głowie to, co powiem. W drodze do naszego miejsca w głowie miałam całkowicie pusto. Gdy dotarliśmy do naszego stolika, chciał pomóc mi usiąść, ale potrząsnęłam głową. Oparł się o brzeg stolika, patrząc na mnie stojącą przed nim. W jego oczach było zdezorientowanie i zaniepokojenie, kiedy spytał. – Co się dzieje? Przez ten tydzień byłaś strasznie cicha. Łzy zaczęły wzbierać się podczas drogi tutaj i teraz spłynęły po mojej twarzy. Wydawało się jakbym stała tam wieczność ze słowami tkwiącymi w gardle. Osoba, która znaczyła dla mnie wszystko dopiero co pochowała jego ojca, a ja miałam złamać obietnicę i go zostawić. Noah błędnie odczytał moje łzy jako docierające do mnie emocje z minionego tygodnia. Pan Stewart był dla mnie jak drugi tata. Sięgnął po mnie, przyciągając do mnie uścisku. Objęłam go za szyję, trzymając mocno. Wiedziałam, że to będzie ostatni raz jak poczuję jego mocne ramiona wokół siebie, dotknę jego miękkich włosów i powącham jego cudownego cytrusowego zapachu. Gdy mnie trzymał, starałam się opanować szloch. Musiałam zrobić to szybko, zanim stchórzę. Odsunęłam się od niego, jego ręce pozostały na mojej talii. – Noah, muszę coś powiedzieć. - Okej. Cofając się od niego, wciąż nie byłam pewna czy przez to wszystko przejdę. Każda cząsteczka mojego ciała zaczęła drżeć, wewnątrz jak i na zewnątrz. – Obiecaj mi, że mnie wysłuchasz zanim coś powiesz. - O co chodzi, Tweet? 166
- Obiecaj mi. - Dobrze. Obiecuję – powiedział. Przełknęłam łzy. – Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Twoje szczęście jest moim pierwszym priorytetem. Nigdy w to nie zwątp, ponieważ nigdy się to nie zmieni. - Przerażasz mnie. – Jego głos łamał się od emocji. Jego piękne jasnoniebieskie oczy wypełnione głębokim smutkiem zaczęły błyszczeć. Wiedziałam, że to już to, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo i byłam śmiertelnie przerażona. - Muszę odsunąć się od nas na jakiś czas. Oglądanie cię z Brooke jest trudniejsze niż myślałam. – Przełknęłam ciężko ślinę. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to robię. - Zerwę z nią. – Jego odpowiedź była szybka i wypowiedziana z zapewnieniem. Zaskoczyło mnie to. - Brooke jest osobą, do której powinieneś się zwracać, nie ja. Jest twoją dziewczyną. – Skręciło mi wnętrzności, kiedy wypowiedziałam te słowa. – Ona jest dla ciebie dobra, Noah. - Kłamiesz. Nie możesz jej znieść – powiedział. Czułam płacz napierający na moją pierś, chcący się wydostać, ale zdusiłam go w środku. Musiałam pozostać silna. - Musisz przestać być do mnie tak przywiązany. Nogi ledwo mnie podtrzymywały, tak bardzo były słabe. Ból w klatce piersiowej eksplodował z każdym słowem, które mu mówiłam. - Przestać być tak do ciebie przywiązany? – Odepchnął się od stolika, robiąc krok w moją stronę. - Już nie jesteśmy dziećmi. Przygotowuję się do wyjazdu do szkoły… - Nie rób tego. Już cię nie dotknę, przyrzekam, nawet nie przytulę. Nie możesz tego zrobić. Nie mogę ciebie też stracić. – Podszedł do mnie bliżej. – Kocham cię. Chciałam go złapać i powiedzieć mu jak bardzo go kocham, lecz nie mogłam się do tego zmusić. Nie zamierzał mi tego ułatwić. Musiałam powiedzieć coś, co dotknie go do żywego. - Cóż, nie powinieneś. Ciągle ci mówiłam, że nie potrafię z tobą być. Ale za każdym razem coraz bardziej naciskałeś. Nie mogę z tobą być, Noah, i nie chcę być. Nie czuję do ciebie tego samego.
167
Zobaczyłam w jego oczach, kiedy zranienie zmieniło się w gniew. – Więc to jest moja wina? Zawsze mówiłaś, że powód dlaczego nie możemy być parą jest taki, że zrobiłabyś coś co by to schrzaniło i stracilibyśmy naszą przyjaźń. Teraz obwiniasz mnie. - Nikt nie jest winny. – Mój głos brzmiał na bardzo cichy. - Czyżby? Ja obwiniam ciebie. – Czułam żar jego wściekłości promieniujący z jego ciała. – Nic nie obchodzę cię ja ani moje szczęście. Obchodzi cię tylko trzymanie wszystkich rzeczy w tym samym małym przedziale, żebyś wszystko mogła kontrolować. Wyraz jego oczu znowu się zmienił, tyle że tym razem ze złości na nienawiść. Zaczynał mnie nienawidzić. Cofnęłam się i chciałam odwrócić głowę, ale Noah chwycił mnie za szyję, zmuszając do spojrzenia na niego. – Nie waż się odwracać ode mnie wzroku. Tym razem nie uciekniesz. – Milczałam, pozwalając mu powiedzieć wszystko, co musiał. – Starałam się trzymać od ciebie z daleka, nie dotykać cię i tak cholernie starałem się w tobie nie zakochać. Zbliżył się do mnie. Nasze klatki piersiowe dotykały się z każdym ciężkim oddechem, który braliśmy. Nasze spojrzenia się złączyły. Głos Noah stał się niski i ochrypły. – Wiem, że mnie pragniesz. Wiedziałem jak mokra byłaś przez pidżamę ostatnim razem w twoim pokoju. Byłaś tak bardzo gotowa, żebym się w ciebie wsunął. Pocałowałem cię tylko w brzuch, a ty niemal doszłaś w moich ramionach… prawda? Przestraszyłam się, kiedy krzyknął, żądając odpowiedzi. – PRAWDA?! Skinęłam głową. Odsunął się ode mnie. Potrząsnął głową i zachichotał bezbarwnie. – Zawsze mówiłaś, że zasługuję na kogoś lepszego od ciebie. Może tak naprawdę myślała, że to ty zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie, bo nie jestem idealny, a ty zawsze musisz mieć wszystko tak pieprzenie idealne. - To nieprawda. Ty jesteś idealny, ja nie. Zasługujesz na idealność. - I myślisz, że Brooke jest dla mnie idealna? - Nie wiem. Wiem tylko, że ja nie jestem. - ZAMKNIJ SIĘ DO CHOLERY! Mam dosyć słuchania jak tak mówisz. Przez wszystkie te lata nie cierpiałem tego, co o sobie myślałaś. Wiem, że myślisz, że Emily jest idealna. I wiem, że ciągle jesteś do niej porównywana. Znosiłem to, że mnie odpychałaś, bo o tym wiedziałem. Byłem przekonany, że faktycznie wierzysz, że nie jesteś dla mnie dość dobra. Stwierdziłem, że jeśli będę ci mówił jak wspaniała jesteś i jak bardzo cię kocham to pewnego dnia w to uwierzysz i skończysz te bzdury. Nie jesteś nieudacznikiem, Tweet. Jesteś
168
tchórzem, bo właśnie odrzuciłaś szansę, żeby być z kimś kto chciał być spędzić resztę jego życia kochając cię. - Proszę, nie znienawidź mnie. Kiedy już się uspokoisz i pomyślisz o tym zobaczysz, że tak będzie najlepiej. – Mój głos dalej drżał, ledwo wydusiłam te słowa. Stał tam przez chwilę w milczeniu, ręce trzymając na biodrach, wpatrując się w ziemię. Jego ton był cichy i napięty, gdy powiedział. – Odpieprz się ode mnie. - Noah… Spojrzał na mnie. Sapnęłam. Wyraz jego twarzy był wyrazem złamanej i zdruzgotanej osoby, a ja byłam tego powodem. Patrząc mi prosto w oczy, powiedział powoli. – Odpieprz. Się. Ode. Mnie. Gdy odchodziłam czułam jak odpływa z mojego ciała cała siła życiowa. Nie doszłam daleko, kiedy usłyszałam następujące po sobie walenie. Odwróciłam się i umarł ostatni mały kawałek mojego serca. Noah kopał i walił w nasz stolik, po czym przewrócił go, krzycząc. – PIEPRZONA… SAMOLUBNA… NIECH JĄ SZLAG! Zaczęłam drżeć spazmatycznie, opierając się o pobliskie drzewo. Uniosłam trzęsącą się dłoń, żeby zakryć usta. Było mi niedobrze. Jednak nie odwróciłam się od niego. Zasługiwałam na każdy kawałek cierpienia, który podążał w moją stronę za to co właśnie zrobiłam jedynemu chłopakowi, który będzie miał moje serce. Właśnie doszło do tego, o co najbardziej się martwiłam… i nie zdarzyło się nawet w taki sposób, jaki wyobraziły to sobie moje obawy. Było jeszcze gorzej.
169
Wpis 20 Przez całe życie ustawiamy sobie limity. Tę wymyśloną linię, której postanawiasz nigdy nie przekroczyć. Działanie, którego postanawiasz, że nigdy nie zrobisz, bez względu na wszystko. Ale nie bierzemy pod uwagę, że inaczej rysujemy linie w danych sytuacjach. Działanie, które byłeś pewien, że nigdy nie zrobisz w zeszłym tygodniu, niespodziewanie staje się realną opcją w tym tygodniu, ponieważ zwiodła cię do tego sytuacja. Potem przesuwasz swoją granicę i przekonujesz się do wierzenia, że ta nowa linia nigdy nie zostanie przekroczona. Mężczyzna przyjmie stanowisko, mówiąc „Nigdy nie okłamałbym mojej żony”. Ale co jeśli wyczerpie ich kartę kredytową przez uzależnienie od stron pornograficznych? Granica zostaje przesunięta. Jestem pewna, że jeśli zapytasz każdą matkę czy ojca, to nie zawahaliby się w skrzywdzeniu czy nawet zabiciu kogoś, kto zamierzał zrobić to samo ich dziecku. Granica zostaje przesunięta. Dziewczyna pochłonięta bólem i tępym bólem samotności zrobi wszystko, nieważne za jak poniżające to uważa, ponieważ chce stłumić przewlekły ból. Granica zostaje przesunięta. Granica przesuwa się i przesuwa, aż pewnego dnia zdajesz sobie sprawę, że jesteś nieograniczony. Jeżeli jesteś ze sobą całkowicie szczery, nie ma absolutnie niczego, czego byś nie zrobił, jeśli sytuacja wymagałaby od ciebie przesunięcia granicy.
Moje ciało, umysł i dusza przestały funkcjonować, kiedy zobaczyłam jak Noah przewraca nasz stolik i kopał w nogi, aż się połamały. Widok jak opadł na kolana był wystarczająco trudny do oglądania, ale kiedy podniósł jedną z połamanych nóg i rzucił nią w powietrze, nie mogłam już dalej patrzeć i odwróciłam głowę. Nienawidziłam się. Jak mogłam mu to zrobić? Zerkając na niego ostatni raz, dostrzegłam jak jego ramiona zaczęły drżeć od płaczu i poczułam się totalnie zdruzgotana. Zerwanie naszej przyjaźni miało być tylko tymczasowe, ale nie wyglądało to na tylko tymczasowe. Nie wyglądało to na przerwę, którą mieliśmy w zeszłym roku. Wyglądało to na stałe. Miał dosyć wszystkich moich wymówek, moich obaw i wszystkich razów, kiedy 170
poddawałam się pragnieniu, żeby zaraz się odsunąć, raz po razie. Dzisiejszy wieczór był ostatnią kroplą, która dopełniła jego czarę. Nie tylko osiągnęłam mój cel, ja go przewyższyłam. Nie tylko zerwałam naszą przyjaźń, całkowicie ją zniszczyłam. Musiałam trzymać się przekonania, że to było dla niego odpowiednie, bo inaczej nie mogłabym żyć z samą sobą. Odwróciłam się, oddalając się od parku. Nie miałam pojęcia, gdzie szłam. Moje ciało było odrętwiałe, a w głowie miałam pustkę. Byłam nieświadoma tego jak długo chodziłam czy kierunku, który obrałam. Kiedy wreszcie stanęłam i podniosłam wzrok, kilka minut zajęło mi oczyszczenie umysłu i rozpoznanie miejsca, w którym się znajdowałam. Zobaczyłam jak moja ręka kieruje się do klamki i ją naciska. Gdy drzwi się otworzyły, światło wewnętrze oświetlające moją twarz sprawiło, że przymrużyłam oczy. On stał tam z szeroko otwartymi oczami, zszokowany. Nie byłam pewna, ale wydawało mi się, że zobaczyłam mały uśmiech na jego ustach, gdy zorientował się, że byłam to ja. - Amanda? Co ty tutaj robisz? Nie wiedziałam jak mu odpowiedzieć. Nie byłam pewna, co mnie tutaj przyciągnęło. Zdecydowanie nie przyszłam tutaj świadomie. Nie rozmawiałam z Bradem od dnia, kiedy mnie upokorzył. Wnioskując po jego minie musiałam stać tam długi czas, nie odpowiadając na jego pytanie. - Jesteś sam? – Mój głos był słaby i cichutki. Spojrzał szybko za ramię, potem znowu na mnie. Unosząc jedną brew i uśmiechając się, powiedział. – Nie, ale mogę być. Daj mi sekundę. Odsuwając się, pokazał mi, żebym weszła do środka. Moje nogi się nie wahały. Wiedziałam, gdzie byłam i z kim. Ten chłopak był odpowiedzialny za moje upokorzenie parę miesięcy temu. Może podświadomie wiedziałam, że Brad był tym, na co zasługiwałam. Z pewnością nie zasługiwałam na nikogo lepszego od tego palanta. Słyszałam dźwięk stłumionej muzyki dochodzącej z korytarza, gdzie mieścił się pokój gier. Brad zaprowadził mnie szybko do kuchni. - Poczekaj tutaj, kiedy pozbędę się mojego… um… towarzystwa. Wyszedł z kuchni i zniknął w przedpokoju. Muzyka ucichła i powietrze wypełniły stłumione głosy. Po jednej stronie kuchni znajdowała się wnęka jadalna. Schowałam się w kącie wnęki, starając się, żeby mnie nie zobaczono. Do mojego odrętwiałego ciała zaczynało wracać czucie. Głosy stawały się głośniejsze i wyraźniejsze im bardziej się zbliżały. Kiedy odrętwienie 171
znikało, wyczuwałam ciężkość w klatce piersiowej, która utrudniała mi oddychanie. Palce miałam lodowate, kiedy wnętrza dłoni robiły się coraz bardziej wilgotne. Czułam strużkę potu spływającą po moim czole. Paliłam się od środka. Nie tylko moje ciało powracało do życia. Nie mogłam zatrzymać obrazów cierpienia Noah. Nie była to pora ani miejsce na załamanie nerwowe. Musiałam znowu być otępiała. Potrzebowałam ucieczki od bólu serca. Kiedy myślałam, że ten wieczór nie może być jeszcze gorszy, usłyszałam słodziutki głos, na którego dźwięk się wzdrygałam. - Gdzie idziemy? Myślałam, że chciałeś pochylić mnie na stole bilardowym i… - Nie dzisiaj, Brit. Pojawiło się właśnie coś bardzo ważnego. – Brad brzmiał jakby bardzo mu się spieszyło, żeby ją wyprowadzić z domu. - Mogę się założyć, że mogę sprawić, aby pojawiło się coś ważnego – powiedziała, śmiejąc się do siebie. Ich głosy robiły się głośniejsze, jakby kierowali się do kuchni. Użyłam rękawa bluzki, żeby zetrzeć pot z twarzy i próbowałam uspokoić mój oddech. - Brittani, twoja taksówka będzie tutaj za chwilę. Musisz czekać na zewnątrz – powiedział do niej Brad. - Chcę wziąć tylko butelkę wody. Brittani weszła chwiejnie do kuchni, kierując się do lodówki. Stała do mnie plecami. Wyciągnęła butelkę wody, po czym oparła się o blat, odchylając głowę i pijąc. Jeśli któraś z nas przesunęłaby się o pół cala, to by mnie dostrzegła. Były dwa wejścia do kuchni, jedno z korytarza, a drugie z jadalni. Jadalnia znajdowała się obok salonu, a salon obok drzwi wejściowych. Jeśli przeszłaby przez jadalnię, to wyszłaby stąd bez znalezienia mnie. Ruszyła do jadalni. Powoli westchnęłam z ulgą, kiedy nagle powiedziała. – Zapomniałam o torebce. Obróciła się i mnie zobaczyła. Zajęło jej parę sekund skupienie się zanim zdała sobie sprawę, kto się przed nią znajdował. - Co ona tutaj robi, do cholery? Czy właśnie to pojawiło się coś ważnego? – warknęła. Brad wzruszył tylko ramionami i posłał jej zarozumiały uśmiech. – Brit, no chodź, właśnie podjechała twoja taksówka. Sięgając do kieszeni, wyciągnął duży plik gotówki i dał go jej. Nie mogłam powstrzymać się do myślenia, że ta scena była zapowiedzią jej przyszłej kariery.
172
Wzięła forsę i zrobiła parę kroków w moją stronę, cały czas przeszywając mnie wzrokiem. - Nie kumam tego – powiedziała, celując we mnie palcem, robiąc zygzaka w górę i dół mojego ciała. – Noah zawsze chciał wsadzić w ciebie kutasa, a teraz sprawiasz, że Brad aż drży. – Potknęła się lekko i zachichotała. Spoglądając na Brada, zapytała. – Co w niej takiego jest? Ma magiczną pochwę czy co? - Dobra, Brit, pora, żebyś już poszła. – Brad złapał ją za łokieć. - Potrzebuję mojej torebki – powiedziała, wyrywając mu się. - Już ją masz. – Pokazał na torebkę wiszącą przy jej biodrze. Potem trochę mocniej chwycił ją za ramię i wyciągnął ją za drzwi do czekającej taksówki. Wiedziałam, że powinnam stamtąd wyjść, ale nie zrobiłam tego. Zostałam w tamtej kuchni, czekając, aż wróci palant. Jakim cudem stałam się taka żałosna? Wmawiałam sobie, że musiałam być w miejscu, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Brad powrócił do kuchni i wylądował tuż przede mną. Na twarzy miał swoją zwykłą zarozumiałą minę. - Twojej mamy nie ma w domu? – zapytałam. - Nie. Ma nowego kawalera, więc kiedy tylko nie pracuje nad sprawą, to spędza czas w jego mieszkaniu. Sądzę, że nagroda Matki Roku znowu ominie ją w tym roku – zamilkł na moment. Jego oczy przyglądały się mojemu ciału jakby był jakimś dzikim zwierzęciem badającym swoją ofiarę. – Wszystko w porządku? Wzięłam głęboki wdech i skinęłam głową. Zrobił kolejny krok, stając tak blisko mnie, że czułam jego cynamonowy zapach. - Dlaczego tutaj jesteś, Amando? – spytał niskim, uwodzicielskim głosem. Patrząc na niego z zakłopotaniem, odparłam. – Nie miałam gdzie indziej iść. Mogę zostać tutaj jakiś czas, proszę? - Jasne. Chcesz coś? – Miał takie spojrzenie, jakby był gotowy mnie zaatakować. - Picie by wystarczyło. Dzięki. - Co byś chciała? Oprócz mojej twarzy pomiędzy twoimi nogami, oczywiście? Chciałam strzepnąć samozadowolenie z jego twarzy. Tak jakby wiedział dlaczego pojawiłam się w jego drzwiach. Nadal nie byłam całkowicie pewna dlaczego tutaj przyszłam. Wcześniej gdyby powiedział coś takiego to bym się zaśmiała, ponieważ wiedziałabym, że się ze mną droczy, ale teraz wszystko co wychodziło z jego ust opływało szlamem. 173
Amando, miejże choć trochę szacunku do samej siebie i wyjdź. - Coś silnego najlepiej – odparłam. - Chyba mogę dać ci coś silnego. Odsunął się, pozwalając mi iść pierwszej. Wiedziałam, że w pokoju gier trzymali alkohol w tym domu. Weszłam do pokoju i od razu dostrzegłam bar wypełniony różnymi alkoholami, wystarczało go na całą imprezę. Wszystko to musiało być dla Brittani. Brad ani trochę nie wyglądał na pijanego. Wszedł za barek. - Co mogę ci podać? – zapytał. - Cokolwiek. Ty wybierz. - To są niebezpieczne słowa, Piękna. - Nie nazywaj mnie tak – warknęłam. Siadając na stołku, patrzyłam jak wyciągnął zza baru czysty dzbanek. Przyglądając się pomiarom, wlał do niego alkoholu z paru różnych butelek, od czasu do czasu zerkając na mnie. Wrzucił do szklanki trochę lodu, wlał hojną ilość napoju i mi ją podał. Potem sobie nalał szklankę i podszedł do mnie. - Co to jest? – spytałam, patrząc na niego. - Long Island Iced Tea – powiedział, spoglądając na mnie ponad brzegiem szklanki. – Chcesz usiąść na kanapie? - Nie bardzo. Tu jest dobrze. – Zamilkłam na chwilę. – Przepraszam, że zepsułam ci wieczór. – Wlałam tak dużo sarkazmu do tego oświadczenia, jak było to możliwe. Potrząsnął głową. – Nie martw się tym. Brit miała tylko 3.5 punktów. – Był takim aroganckim sukinsynem. - Jesteś obrzydliwy. Uśmiechając się, pochylił się do mnie i powiedział. – Ale w dobry sposób. – Wywróciłam oczami, popijając drinka. – Amanda, powiesz mi dlaczego tutaj jesteś? Wyglądasz jakbyś właśnie straciła najlepszego przyjaciela. Mówiąc o przyjaciołach… Stewart nie będzie mnie jutro szukał, żeby skopać mi tyłek, co? - Nie musisz się już martwić Noah. Obróciłam krzesło i nalałam sobie kolejną szklankę. Wypiłam pierwszą w rekordowym czasie. Chciałam się upić jak najszybciej było to możliwe. Potrzebowałam znowu czuć odrętwienie.
174
- O, jest jakiś problem z panem Idealnym? - Nie mów o nim. – Brad nie był wystarczająco dobry, żeby choćby wymawiać imię Noah. Wypiłam drugą szklankę tak szybko jak pierwszą. Czułam się już lekko podchmielona, ale mój umysł po prostu nie chciał się zamknąć. Jestem okropną osobą i nie zasługuję na nic dobrego ani przyzwoitego w moim życiu. Zasługuję na tego wstrętnego człowieka stojącego przede mną. - Możesz zechcieć zwolnić z tym drinkiem. Nie chcę znaleźć kolejnej niespodzianki w koszu, tak jak przedtem – powiedział. Zaczęłam się śmiać. – Tak bardzo byłam zajęta załamaniem nerwowym, że zapomniałam nacieszyć się wyobrażeniem jak znajdujesz rzygi w swoim pokoju. Powiedz mi, czy dziewczyny zwykle wymiotują po tym jak je pieprzysz? Bo jeśli tak, to niedobrze ci to wróży, kolego. – Odwróciłam się, dolewając sobie napoju. Nienawidziłam Brada za to co mi zrobił, ale jakimś cudem wciąż czułam do niego pociąg, pijana czy nie. Jestem taką żałosną idiotką. Miał na sobie parę znoszonych dżinsów, które nisko zwisały na jego wąskich biodrach. Były porwane w połowie uda na obu nogach i tuż nad prawym kolanem. Bluzka pasowała mu jak rękawiczka. Nie miałam problemu z dostrzeżeniem szczegółów jego umięśnionej klatki piersiowej. Musiał zwiększyć swoje treningi, ponieważ wyglądał na bardziej wyrzeźbionego niż pamiętałam. Rękawy obejmowały mięśnie jego ramion, pokazując jak wyrzeźbione były. Była koloru głębokiego koralu, co sprawiało, że jego złocista skóra i włosy jeszcze bardziej były wyraźne. Większość facetów źle wyglądałoby w tym kolorze, ale nie Brad. Wpatrywaliśmy się w siebie, kiedy wypiłam do sucha trzeciego drinka. Ból, który czułam, kiedy tutaj przyszłam teraz ucichnął. Long Island Iced Tea był eliksirem dokonującym cudów. Zamierzałam nalać sobie następną szklankę, lecz Brad złapał mnie za łokieć. – Myślę, że potrzebujesz chwili wytchnienia. - Jaki z ciebie skaut. – Zakołysałam się parę razy na krześle, rozglądając po pokoju. Brad nie odrywał ode mnie wzroku. – Więęęc… ty i Brit-ta-neee? Uderzyłeś w posuchę czy co, kolego? - Co masz na myśli? – Widziałam, że go bawiłam. Pochyliłam się i wyszeptałam głośno. – Jest trochę zdzirą. Poza tym mówiłeś, że miała tylko trzy i pół punktów. – Oparłam się o krzesło, śmiejąc. – Chociaż jesteś depszą lewicą. Nie, czekaj, lepszą dziewicą. Ale to też nie to. Nie jesteś dziewicą. Oj nieważne, jesteś Smurfgnojkiem. O czym ja mówiłam? Hej! Dlaczego mnie wpuściłeś, jeśli ty i Zdzizilla zamierzaliście grać w bilard? 175
- Tęskniłem za tobą. – Jak na zawołanie jego znakowy megawatowy uśmiech pojawił się na jego seksownej twarzy. Tak, musiałam to przyznać, Brad był stosem gorących ciasteczek pokrytych seksownym syropem, a ja chciałam wbić w niego widelec. Brad jest śmieciem, ale na to właśnie zasługiwałam po tym, co zrobiłam Noah. - Cóż, 3.5 punktów na pewno są lepsze od wspomnienia 9.75. I tylko to będziesz ze mną miał, wspomnienie, Smurfgnojku. – Uniosłam rękę przed jego twarzą i pstryknęłam palcami, pokazując mu, że mówiłam serio. - Ale jestem diabelsko czarujący. Jestem pewien, że mogę cię przekonać do siedzenia na mojej twarzy przez jakiś czas. - Sprawiasz, że przechodzą mnie ciarki. - Chciałbym przeczołgać się po twojej skórze. - Jesteś poważny? Naprawdę sądzisz, że dziewczyna będzie to uważać za czarujące? Kompletnie ignorując moje pytanie, zapytał. – Amanda, dlaczego tutaj przyszłaś? - Nie wiem dlaczego. - Tak, wiesz. - Więc mnie oświeć – zakpiłam. - Ty i ja nie jesteśmy tacy różni, wiesz. Tak, wykorzystałem cię, żeby wygrać zakład, ale ty też mnie wykorzystałaś. - Jak do diabła cię wykorzystałam? - O kim myślałaś za każdym razem, kiedy się spotykaliśmy i kogo dzisiaj starasz się zapomnieć? Gapiłam się na niego, trzymając tak neutralną minę jak mogłam. Nie chciałam dawać mu satysfakcji z wiedzy, że miał rację. - Wykorzystałaś mnie jako zastępcę pana Idealnego. Ja wykorzystałem ciebie od zarobienia trochę kasy, a teraz wróciłaś po więcej. Kiedy będę dzisiaj cię pieprzył, nie będę miał z tego pieniędzy. Gdy zamkniesz oczy, kiedy będę się w ciebie wsuwał, kogo twarz zobaczysz? Więc powiedz mi, które z nas jest bardziej obrzydliwe? Brad nachylił się do mnie, stawiając swoją szklankę na barze. Był tak blisko, że czułam gorąco spływające z jego ciała. Spuścił na mnie wzrok. Wyciągając rękę, założył pasemko moich włosów za ucho, potem powoli zsunął palce na dół, śledząc zarys mojej szczęki i szyi, 176
zatrzymując się tuż nad moimi piersiami. Unosząc powieki, byłam zahipnotyzowana szafirowo niebieskimi oczami. Jego dotyk wzbudzał dreszcze na moim ciele. Jak mógł mi się podobać ktoś, kim gardziłam, ktoś, kto był odpowiedzialny za jeden z najgorszych dni w moim życiu? Bo on ma rację, nie jesteś wcale od niego lepsza, Amando. Nie potrafiłam oderwać od niego oczu. Chciałam po prostu czuć odrętwienie i zapomnieć o obezwładniającym bólu, w którym byłam i który spowodowałam. - Skoro już oczyściliśmy atmosferę. Dlaczego tak naprawdę tutaj jesteś, Amando? – zapytał Brad. - Chcę, żebyś sprawił, abym zapomniała – szepnęłam. Byliśmy tak blisko siebie, że moje usta muskały jego wargi z każdym słowem. - Nietrudno było to przyznać, prawda? Właściwie to z radością będę nazywał cię Tweet, jeśli to pomoże. – Słysząc jak wymawia moje przezwisko, zrobiło mi się niedobrze. Zanim Brad miał szansę powiedzieć kolejne słowo, chwyciłam go za kark i przyciągnęłam jego usta do moich, łapiąc je zachłannie. Złapałam za jego bluzkę, cicho prosząc go, żeby ją ściągnął. Ściągnął. Jego dłonie nie traciły czasu, wsuwając się pod moją koszulkę i odnajdując moje biodra. Palce wbiły się w moją skórę, jak oplotłam nogami jego talię, przysuwając go bliżej do siebie. Unosząc mnie zaniósł mnie do stołu bilardowego i położył mnie na plecach. Usłyszałam odgłos zamka, a potem rozrywaną folię. Łapiąc mnie pod kolanami Brad przysunął mnie do przodu, tak że moje biodra były ustawione na brzegu stołu. Poczułam jak jego zimne dłonie przesunęły się po moich nogach. Nim się zorientowałam zerwał ze mnie majtki i wbił się we mnie. W głowie kręciło mi się od drinków, ale byłam nadzwyczaj skupiona na tym, co robiłam. Nie myślałam o przeszłości czy przyszłości. Liczył się tylko ten moment. W tym momencie była ulga. Nie było poczucia winy, złamanego serca czy samotności. Byłam w stanie uciec od tego wszystkiego przy paru drinkach i chętnym facecie. Później będę radzić sobie z tym jak byłam zawstydzona.
Spędziłam wakacje próbując zapomnieć o Noah za pomocą Brada. Seks z Bradem był jak narkotyk. Podczas seksu mogłam zamknąć się w sobie i na świat. Była to chwilowa ulga, ucieczka od bólu, z którym budziłam się każdego ranka. Uciekanie stało się bardzo uzależniające, ale jak z każdym narkotykiem, kiedy już szczęście gasło, cierpienie i samotność wciąż tam są w towarzystwie nienawiści do samej siebie oraz rozczarowania. Przebywanie z Bradem uwolniło mnie również od potrzeby bycia idealną. Nie obchodziło mnie, co myślał o mnie Brad, czego ode mnie oczekiwał albo co mi robił. Był bez znaczenia. 177
Każdy facet mógł pomóc mi osiągnąć te same rezultaty. Brad był po prostu dogodny i znajomy. Kiedy nie byłam z Bradem, próbowałam być ciągle zajęta, ale Noah zawsze pozostawał w moich myślach. Nie było go tylko podczas moich spotkań z Bradem. Przeżywałam kolejne dnia najlepiej jak potrafiłam. Jedyną rzeczą, która by mnie wykoleiła było zobaczenie Noah. Zobaczenie go posłałoby mnie prosto do mojego pokoju i pod kołdrę aż do następnego dnia. Robiłam wszystko co w mojej mocy, aby upewnić się, że to się nie wydarzy. Lecz były dni, kiedy nie mogłam się powstrzymać od zerkania przez okno, mając nadzieję, że go dostrzegę. Tydzień przed moim wyjazdem do szkoły, znalazłam się przyklejona do okna nad kuchennym zmywakiem. Stamtąd był wyraźny widok podwórka Stewartów. Ponieważ miałam tylko tydzień do wyjazdu nie sądziłam, że zaszkodzi coś zaprzestanie walczenia z przywoływaniem, które czułam od tego okna. Gdy będę już w Kolumbii Noah będzie całkowicie poza moim zasięgiem i wzrokiem. Mama przeszła raz przez kuchnię i zobaczyła mnie przy oknie. Piętnaście minut później, kiedy znowu przez nią przeszła i byłam w tym samym miejscu, jej ciekawość zwyciężyła. Stając obok mnie, podążyła za moim wzrokiem. - Masz coś przeciwko, jak zapytam co jest takiego interesującego w naszym podwórku? - Nic, chyba po prostu się zamyśliłam. Mam wiele na głowie związanego z przygotowaniem się do szkoły – skłamałam. Do tego miejsca przykleili mnie Noah i Brooke siedzący przy jego basenie. Widziałam tam ich już wcześniej. Czego jednak nie widziałam przez całe lato, to uśmiechu na twarzy Noah. Uśmiech, który uwielbiałam i za którym tęskniłam, powrócił. Był szczęśliwy i to z Brooke. Ból, który zaczął się w moim brzuchu zaatakował resztę mojego ciała. Moje serce się złamało, ponieważ wiedziałam, że to ja zabrałam od niego ten uśmiech, a Brooke była tą, która mu go oddała. Mama objęła mnie ramieniem i przytknęła policzek do boku mojej głowy, lekko mnie ściskając. – Wciąż spotyka się z Brooke? Dlatego nie pojawiał się tutaj przez całe wakacje? – Potaknęłam. - Nie było wystarczająco miejsca dla nas dwóch w jego życiu. – Poczułam wzbierające się łzy. – Ona go uszczęśliwia. Spójrz na jego uśmiech. Przełknęłam gulę w gardle. Słychać było drżenie w moim głosie. Mama raz jeszcze mnie przytuliła, mówiąc. – Wygląd może oszukiwać. Nie można zawsze stwierdzić co się dzieje wewnątrz osoby poprzez zewnątrz. Ludzie zakładają odważne maski, kiedy starają się przezwyciężyć złamane serce, ale nie oznacza to, że już to zrobili. Ty i Noah macie rzadką więź i zawsze będziecie ją mieli. Nikt nie może tego zmienić. 178
- Dzięki, mamo. Oderwałam oczy od okna, przytuliłam mamę i poszłam do mojego pokoju. Wzięłam moją komórkę i zrobiłam to, co robiłam przez całe lato, zwłaszcza kiedy widziałam Noah. Wysłałam wiadomość do mojego dealera. Ja: Jesteś sam w domu i chcesz towarzystwa? Jego odpowiedź była natychmiastowa. Brad: Zależy. Co masz na sobie? Zapomnij, nie ma znaczenia. I tak to z ciebie zerwę. Przyjdź teraz! ;) Poczułam uścisk w żołądku, czytając jego słowa. Naprawdę był Smurfgnojkiem. Ale teraz nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Wiedziałam, że za dwadzieścia minut moje myśli będą skupione gdzie indziej i będę miała swoją ucieczkę.
179
Wpis 21 Nie mam dziś nic do napisania w moim dzienniczku. Jasna cholera! Uczęszczam do godnego uznania uniwersytetu i studiuję dziennikarstwo. Jakim do diabła cudem nie mam niczego do napisania? Zawsze mam coś do powiedzenia, opinię, głupi pomysł, ale nie dziś. Co jeśli tak dalej będzie, kiedy dotrę do szkoły? Będę przedmiotem drwi. Inni studenci będą pokazywać sobie mnie palcami, gapić się i niekontrolowanie się ze mnie śmiać. Przecież dziennikarka bez słów jest… GÓWNIANA! Nie mam nawet odpowiednich słów na odpowiedzenie na te pytanie. Będę musiała wrócić do domu. Będą o mnie szeptać za moimi plecami. Jedyną jaką pracę jaką dostanę będzie dopasowywanie odpowiednich staników starszym paniom. Nikt nie chce takiej roboty. To jest karma i jest suką policzkującą mnie przez całą drogę do następnego tygodnia.
Zajęło mi jakieś półtora miesiąca przyzwyczajenie się, ale studenckie życie mi odpowiadało. Najcięższą częścią jak na razie było przyzwyczajenie się do bycia tak daleko od domu. Nie miałam pojęcia jak dobrze było mi w domu. W szkole musiałam robić sobie pranie i było mi przypisane w harmonogramie czyszczenie łazienki. Musiałam wyprowadzić się od mamy, żeby naprawdę ją docenić. Moja współlokatorka Lisa konkretną wiejską dziewczyną z Missouri. Była śliczna z falowanymi miedzianymi włosami do ramion, dużymi jasnozielonymi oczami i kształtami, które były dokładnie tam, gdzie być powinny. Była mądra, zabawna i świetną współlokatorką. Miło było znowu mieć przyjaciela i uważałam ją za moją przyjaciółkę, chociaż znałyśmy się przez krótki czas. Plan moich kursów był dość ambitny jak na studentkę pierwszego roku. Brałam pięć zajęć, jeden z nich był moim głównym. Kampus był wielki i rozłożony, ale już dobrze się obeznałam w nim. Wszystko to dodawało się do bardzo długich dni. Były razy, kiedy byłam tak zmęczona pod koniec dnia, że zjadałam kilka dużych łyżek lukru, który miałam schowane w mini lodówce albo wcale nie jadłam. Zaletą mojej nowej, zbyt zajętej żeby jeść diety było to że uniknęłam piętnastu kilogramów pierwszego roku, tak bardzo że nic nie przytyłam. Właściwie to straciłam trochę wagi. Jeszcze nie byłam w domu na wizycie, ponieważ wiedziałam, że zbyt szybki powrót sprawiłby, że wróciłabym na złą drogę, a jak na razie dobrze mi szło z zapomnieniem o Noah. Przez większość tygodnia byłam zbyt zajęta, żeby się na nim skupiać. Weekendy zapełniałam imprezami bractw i poznawaniem ludzi. Noce były najtrudniejsze. Przez większość czasu uczyłam się w pokoju. Podczas tego czasu łatwo było dać myślom popłynąć do niego.
180
Minęło pięć miesięcy odkąd miałam jakikolwiek kontakt z Noah. Kiedy o nim myślałam wciąż czułam ten sam ból i samotność. Uczucia te były nawet silniejsze niż w dzień, kiedy zniszczyłam naszą przyjaźń. Jeżeli pozwalałam sobie zbyt długo o tym myśleć, pojawiały się łzy i spędzałam większość nocy ukrywając się w łazience, że Lisa mnie nie widziała i nie zadawała masy pytań. Jednego wieczoru podczas nauki do testu z psychologii Lisa zauważyła, że nie przewróciłam strony od dwudziestu minut. Zeskakując z jej łóżka, wzięła dwa czerwone kubki i butelkę wina, którą ze sobą przemyciła. - Dobra, świrze, czas na wino – powiedziała Lisa, opadając na krzesło stojące naprzeciwko mnie. Podniosłam wzrok, zdziwiona widząc ją tam. Byłam tak pochłonięta myślami, że nie zauważyłam jej, dopóki nie wepchnęła mi kubka z winem. Opierając się o krzesło, podparła stopy o biurko i zapytała. – Powiesz mi o kim tak rozmyślasz? - Koncentrowałam się – powiedziałam, upijając łyk wina. - Ta, koncentrowałaś się. Jakie jest jego imię? - Kogo imię? Potrząsnęła głową. – Faceta, nad którym płaczesz nocami w łazience. Jej słowa mnie zaskoczyły. – Nie wiedziałam, że mnie słyszysz. Chodzę tam, żeby ci nie przeszkadzać. Przepraszam. - Więc gadaj. - To nikt, naprawdę. – Było mi wstyd za te słowa. Noah nigdy nie będzie dla mnie nikim, nawet jeśli już nigdy go nie zobaczę. – To znaczy, był kimś bardzo wyjątkowym, ale to już nie jest moje życie. - Pozwolę sobie nazwać to bzdurą. Jesteśmy tutaj od ponad miesiąca, a słyszę jak płaczesz przynajmniej raz w tygodniu i… um… co jest z tym sypianiem na prawo i lewo? Zakrztusiłam się winem, kiedy usłyszałam jej słowa. – Słucham? - Po prostu nie szufladkowałam cię jako bułeczkę z parówką. - Co? - Bułeczkę z parówką. Wydajesz się otwierać swoją bułeczkę dla każdej parówki, jaką poznasz.
181
- Wcale nie! – Tak naprawdę nie byłam urażona. Byłam bardziej zszokowana tym, że robiłam takie wrażenie. Zastanawiałam się czy inni ludzi tak uważali. - Byłyśmy razem na czterech imprezach odkąd tutaj jesteśmy i już spiknęłaś się z trzema innymi facetami, z tego co wiem. Albo starasz się o kimś zapomnieć, dopasować się do kogoś albo jesteś po prostu staromodną bułeczką z parówką. Dodaję do mieszanki płacz i stwierdzam, że starasz się o kimś zapomnieć. Wzięłam długi łyk wina i starałam się zdecydować czy chcę podzielić się z nią historią o Noah. Zawsze trudno było mi otwierać się na ludzi. Tylko z Noah to robiłam. Może jeśli porozmawiam z Lisą, wszystko z siebie wyrzucę, to cierpienie będzie mniej bolało. - Miał na imię Noah, dorastaliśmy razem jako najlepsi przyjaciele, a teraz nimi nie jesteśmy. – Napiłam się wina. Dobrze było się otworzyć. Usiadła prosto i wycelowała we mnie palcem. – Słuchaj mnie, jędzo. Nie otworzyłam tej pięciodolarowej butelki wina dla skróconej wersji twojego licealnego złamanego serca. Szczegóły. Już. Zostałyśmy do późna w nocy, pijąc wino i rozmawiając. Opowiedziałam jej większość szczegółów mojego życia z Noah. Ulgą było porozmawianie o tym. Lisa była wspaniała. Słuchała, ale ani razu nie osądzała.
Przespałam się z dwoma facetami i całowałam z jednym odkąd się tutaj wprowadziłam. Wszystkich ich poznawałam na imprezach bractwa, które były organizowane w każdy weekend. Wprowadziłam się w weekend tuż przed rozpoczęciem zajęć. Lisa była na drugim roku, więc już znała dość sporą liczbę studentów. Zaprosiła mnie na imprezę, którą robiła jedna z jej koleżanek. Poszłam tylko dlatego, że myślałam, iż będzie to dobry czas na wzmocnienie naszej więzi. Poza tym potrzebowałam zastępstwa Brada. Wciąż łaknęłam tej chwilowej ulgi, którą zapewniało przebywanie z facetem. Nie musiałam koniecznie się upijać, gdy byłam z Bradem, choć to pomagało. Te imprezy studenckie były trochę przytłaczające i nie znałam nikogo poza Lisą. Kilka drinków pomogło mi się rozluźnić, więc stało się to cotygodniową rozrywką. Nie mieszało się z moimi zajęciami, więc nie było żadnej szkody. Nie miałam problemu z podchodzeniem do facetów po jednym drinku czy dwóch. Nie wybierałam przypadkowych kolesi. Przez jakiś czas przyglądałam się tłumowi. Musiałam czuć do nich jakiś pociąg i czuć się przy nich bezpiecznie. Na pierwszej imprezie poznałam Matta. Był uroczy. Czarne włosy, ciemnobrązowe oczy, wysoki, dość ładne ciało. Nie miał mięśni ani nie był wyrzeźbiony tak jak Noah czy Brad, ale to nie miało znaczenia. Był nawet zabawny, przynajmniej on tak uważał. W ten weekend, kiedy się poznaliśmy, upiliśmy się i przespaliśmy ze sobą. O poranku nie było żadnej niezręczności, ponieważ zniknęłam z jego pokoju zanim się obudził. Matt był na trzecim roku 182
na kierunku teatralnym, więc rzadko, jeśli w ogóle, krzyżowały się nasze drogi podczas tygodnia. W następny weekend poznałam Jacoba. Znowu był uroczy i przespaliśmy się ze sobą, ale następnego ranka Jacob miał wrażenie, że jesteśmy w związku. Pa, pa, Jacob. Potem pojawił się Thomas. Był trochę dziwny, więc tylko obściskiwałam się z nim przez całą noc na jednej z imprez. Wróciłam do Matta. Był do zniesienia, nieskomplikowany i na razie wystarczał.
Matt i ja zaczęliśmy spotykać się częściej niż tylko w weekendowe bzykanie. Można chyba było powiedzieć, że się umawialiśmy. Lubiłam go, dobra. Nigdy nie pokocham nikogo prócz Noah. Był miłością mojego życia, moją bratnią duszą. Nikt nigdy go nie zastąpi. Lisa nie była zadowolona moim wyborem chłopaków. Powiedzieć, że nienawidziła Matta byłoby niedopowiedzeniem. Przynajmniej raz w tygodniu próbowała przekonać mnie, żebym z nim zerwała. - Gdzie się wybierasz? – zapytała Lisa. Zawahałam się na moment i zarzuciłam na siebie kurtkę. – Matt po mnie przyjeżdża i idziemy coś zjeść. Chcesz iść? Dokładnie wiedziałam, co zrobi. Wywróci oczami, potrząśnie głową i spróbuje przemówić mi do rozsądku. - Do diabła nie, nie chcę iść jeść z tym dupkiem o dupkowatych manierach. Wszystko co bym przełknęła zaraz by się zwróciło, gdybym siedziała naprzeciwko niego. - Nie rozumiem dlaczego tak nienawidzisz Matta. Mówiłaś, że nie znałaś go zanim go poznałam, a zawsze jest dla ciebie miły. - Nie obchodzi mnie czy jest dla mnie miły. Nie podoba mi się to jak ciebie traktuje. - Dobrze mnie traktuje. Mój żołądek zaczął drżeć. Było kilka razy, kiedy Matt był dla mnie nieprzyjemny przy Lisie, ale był pod presją jego zajęć i produkcją teatralną, w której występował. - Amanda, on traktuje cię jak śmiecia. To jak się do ciebie odzywa, dzwoni, żeby się umówić, a potem się nie pokazuje, flirtuje przy tobie z innymi dziewczynami. Bóg jeden wie, co on wyrabia za twoimi plecami. - Wiesz coś?
183
- Nie. – Lisa podeszła do mnie. – Nie chcę zranić twoich uczuć. Chodzi tylko o to, że zasługujesz na kogoś lepszego od tego dupka. Posłałam jej mały uśmiech, kiedy mnie uścisnęła. Odsuwając się, powiedziałam. – Dzięki, ale to nieprawda. Ktoś zapukał do drzwi. Lisa przeszła przez pokój i je otworzyła. - Amanda, przyszedł dupek – powiedziała przez ramię. - Ciebie też zawsze miło widzieć, Lisa – powiedział sarkastycznie Matt. – Cześć, Patyk. To było jego przezwisko dla mnie. Uważał, że jestem patykowato chuda. Nadał mi je po jednej wspólnej nocy. Zsuwając się ze mnie, powiedział. – Pieprzenie cię to jak pieprzenie patyka. Hej, wbijałem mojego patyka w patyka. To twoje przezwisko, Patyku. Sądził, że to przekomiczne. Ja tego nie cierpiałam. Tak naprawdę wzdrygałam się za każdym razem, kiedy je słyszałam. - W tym wychodzisz? – zapytał. - Tak. Czemu? – Miałam dżinsy, niebieski sweter i czarno-szarą kurtkę marynarską. - Byłoby miło, gdybyś czasami ładnie się ubrała. Danielle zawsze wygląda seksownie, nawet kiedy jesteśmy tylko na próbach. Danielle grała główną kobiecą rolę w sztuce, w której był Matt. - Sądzę, że wyglądam ładnie – powiedziałam. - Ładnie to za dużo. Wyglądasz w porządku. Kątem oka widziałam jak Lisa przygotowuje się, żeby go opieprzyć. Szybko chwyciłam go za łokieć i wyprowadziłam za drzwi, zanim nastąpiłaby masakra.
184
Wpis 22 Jak większość młodych dziewczyn, stworzyłam sobie fantazję odnalezienie królewicza z bajki, rycerza w lśniącej albo plastikowej zbroi, bohatera. Mówią ci, że pewnego dnia go znajdziesz i twoje życie będzie pełne tęcz, różowych kucyków i pól lizaków. Nikt jednak nie wspomina o definicji „fantazji”. Kiedy dowiadujesz się, że tęcze są rzadkie, różowe kucyki nie istnieją, a lizaki nie wyrastają z ziemi, masz już przesrane. Całujesz żabę za żabą, czekając aż zamieni się w księcia, ale żaba wie tylko jak być żabą.
Był weekend przed przerwą Dziękczynienia. Jedno z bractw, nigdy nie wiedziałam które, zorganizowało imprezę, na którą poszłam, na ostatnią wielką rozrywkę przed wyjazdem na święta. Jak zwykle ludzie byli wepchnięci do domu jak sardynki, muzyka była głośna, a piwo swobodnie lało się strumieniami. Byliśmy tam z Mattem od jakiejś godziny i już byliśmy całkiem pijani. Chodziliśmy po domu, zatrzymując się na pogawędkę z paroma znajomymi. Tak naprawdę to Matt gadał z jego znajomymi. Byłam bardzo szczęśliwa, kiedy w końcu znalazłam Lisę w tłumie. Była tak pijana jak ja. - A-MAN-DAAAA! – krzyknęła, idąc do mnie chwiejnym krokiem. Przytuliłyśmy się jak para starych przyjaciółek, które nie widziały się od wielu lat. - Kocham tę dziewczynę! Jest moją dziewczyną! Nie w lesbijski sposób. Faceci, jestem chętna na macanko i łapanko! – wymamrotała bełkotliwie. - Jesteś taka pijana. - Jasna sprawa, mała. Widzę teraz trzy ciebie. Hej, gdzie dupek? - Stoi za mną. – Odwróciłam się, żeby złapać rękę Matta, ale nie było go tam. – Musiał pójść po kolejnego drinka dla nas albo z kimś rozmawia – powiedziałam. Wtedy para silnych, wytatuowanych ramion objęła talię Lisy, przyciągając ją do wyrzeźbionego, nagiego torsu. Facet schował twarz w zgięciu jej szyi i obsypał ją pocałunkami. Lisa oparła głowę o jego wytatuowany bark. - Kto to? – zapytałam głośno. - Nie wiem, ale zaraz się dowiem. Obróciła się do niego twarzą. Podniósł ją, ona oplotła go nogami i zniknęli w tłumie. 185
Dwa piwa i czterdzieści pięć minut później wciąż szukałam Matta bez sukcesu. Dwa razy przeszłam obok Lisy i jej tajemniczego wytatuowanego mężczyzny. Nie wiedziałam czy w ogóle poznała jego imię, ale wyglądało na to, że bardzo dobrze się z nim zapoznawała. Byłam zmęczona i gotowa wyjść z Mattem czy bez. Po prostu wrócę na piechotę do mojego akademika. Przebiłam się przez tłum, kierując się do drzwi, kiedy poczułam rękę chwytającą mnie za ramię i odciągającą do tyłu. Wpadłam w ramiona Matta. - Gdzie byłeś? – zapytałam. - Tutaj. Jego oczy były zaszklone i miał przyklejony do twarzy szeroki uśmiech. Wycofał mnie do kąta i zaczął obmacywać moje ciało, całując moją szyję. - Matt, jesteś naćpany? - Tylko trochę – powiedział w moją skórę. Wyczuwałam to od niego, kiedy nie byliśmy pośrodku tłumu. Odsunęłam się nieznacznie. – Dlatego mnie zostawiłeś, żeby się naćpać? - Nie. Zostawiłem cię, bo zobaczyłem Danielle. Wyglądała niesamowicie gorąco. Musiałem o coś ją zapytać. - Przez niemal godzinę? – zapytałam, coraz bardziej się irytując. Chwycił garść moich włosów i przyjrzał się im. – Myślałaś kiedyś o zrobieniu sobie takich pasemek, jakie ma Danielle? Może sprawią, że będziesz wyglądać seksownie. – Pchnęłam go w klatkę piersiową, ale nie odsunął się. - …j, seksowniej. Zapomniałem o j. – Zaczął się śmiać, pochylając się do mnie i łapiąc ustami moją dolną wargę. Wtedy to usłyszałam. „Everything” od Lifehouse przepłynęła przez pokój i dotarła do moich uszu. Oderwałam głowę od Matta. Musiałam się stąd wydostać. Nie słuchałam tej piosenki od ponad pięciu miesięcy. - Matt, przestań. Chcę iść. - Ja nie chcę. Chcę wziąć cię w sypialni i pieprzyć cię do nieprzytomności. Chodź. Złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć przez tłum na tyły domu. Walczyłam, żeby uwolnić ramię. - Matt, nie chcę! – krzyknęłam. - Daj spokój, Patyk. Nie wściekaj się, że przez chwilę przebywałem z Danielle. Podnieciła mnie. Ty musisz tylko leżeć. – Tak mocno mnie ściskał, że zaczęło piec mnie ramię. – Chcesz, żebym był z tobą szorstki tak jak wcześniej? Podobało ci się. Wiem, że tak.
186
Ostatni raz pociągnął mnie za ramię, powodując, że wpadłam na niego. Chwycił moje ręce za moimi plecami i znowu zaczął całować moją szyję. Próbowałam walczyć, ale mocno mnie trzymał. Nie przyciągaliśmy wokół siebie uwagi. Wszyscy byli pijani, naćpani albo się obściskiwali. Niespodziewanie moje dłonie zostały uwolnione, opadły po bokach i zobaczyłam jak Matt chwiejnie się ode mnie odsuwa. - Cholera! Co ty robisz, koleś!? – krzyknął Matt. Podniosłam spojrzenie i zobaczyłam Noah stojącego tam i trzymającego w garści koszulkę Matta. - Ona nie chce z tobą iść, kutasie. Oczy Noah były skoncentrowane na mnie. Były ciepłe i troskliwe, podczas gdy całe jego ciało było napięte od gniewu. Matt wyszarpnął się z uchwytu Noah. – Jestem jej chłopakiem. - Gówno mnie obchodzi kim jesteś. Ona nigdzie z tobą nie pójdzie – warknął Noah. - Pieprz się, koleś. Chodź, Patyk. Matt sięgnął po moje ramię. Odsunęłam się na bok w tym samym czasie, co Noah złapał jego bluzkę i obrócił go, zadając mu kilka ciosów w brzuch i szczękę. Matt potknął się i wpadł w tłum ludzi stojący za nim. Szybko łapiąc mnie za ramię Noah przeciągnął nas przez dom do wyjścia. Gdy wyszliśmy na podwórko, zabrałam ramię i zatrzymałam się. – Noah? Co ty tutaj robisz? Kiedy go zobaczyłam, nie byłam pewna czy był prawdziwy. Pomiędzy grającą piosenką a byciem pijaną, wydawało mi się, że mam halucynacje. Odwrócił się do mnie. – Nic ci nie jest? Jesteś gdzieś zraniona? – Potrząsnęłam głową. – Jest zimno, załóż to. Zdjął kurtkę i przytrzymał mi ją. Wsunęłam ramiona w rękawy, a on mnie nią oplótł. Było mi ciepło i komfortowo. Pachniała jak Noah, jak pomarańcze. - Później wrócę po twój płaszcz – powiedział. - Skąd wiedziałeś, gdzie jestem? – Byłam oszołomiona. Jakie były szanse na to, że Noah pojawi się wtedy, kiedy go potrzebowałam, podczas gdy nasza piosenka leciała w głośnikach? - Nie wiedziałem. Dopiero wszedłem i cię zobaczyłem. Brooke przyszła tutaj przyjęcie panieńskie razem ze swoimi przyjaciółkami. 187
O mój Boże, poprosił Brooke, żeby za niego wyszła. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Nie miałam z nim kontaktu od pół roku. Można by pomyśleć, że takie wiadomości w żaden sposób na mnie nie wpłyną, lecz jednak było inaczej. Nasza rozłąka ani trochę nie zmniejszyła moich uczuć do niego. Łzy zaczęły spływać z moich oczu. Od razu go minęłam, idąc prędko w kierunku mojego akademika. Noah zawołał za mną. – Tweet! Ciągle ocierałam łzy. Tak długo nie słyszałam jak mnie tak nazywa. Zaczęłam przyśpieszać, dopóki nie truchtałam przez kampus. Słyszałam za sobą Noah. Jeszcze mocniej przyśpieszyłam, teraz biegnąc sprintem. Skręciłam ostro w prawo, żeby przebiec przez trawnik dziedzińca. Byłam w połowie drogi, kiedy moja lewa stopa źle wylądowała, wykręcona i spowodowała, że upadłam na ziemię. Obróciłam się i usiadłam. Pocierając kostkę, jeszcze mocniej się rozpłakałam, częściowo przez ból w kostce, a częściowo przez ból w sercu. Noah podbiegł i opadł obok mnie na kolana. - Wszystko w porządku? – zapytał, próbując złapać oddech. - Po prostu zostaw mnie w spokoju, Noah. - Nie zostawię cię tutaj samej. Dlaczego ode mnie uciekłaś? Wstałam najlepiej jak mogłam i próbowałam zrobić parę kroków. Skrzywiłam się z bólu, kiedy nacisnęłam leciutko na kostkę. Noah wstał i sięgnął po moje ramię, ale odsunęłam się. Starałam się zrobić kolejny krok zanim upadłam znowu na ziemię. - Pozwolisz sobie pomóc? – Klęknął obok mnie. - Noah, wracaj do swojej narzeczonej. – Słowo utknęło w moim gardle jak wata. - Dlatego ode mnie uciekłaś? – Nie odpowiedziałam. Dalej pocierałam kostkę i płakałam. – Tweet, ona jest tutaj dla przyjaciółki. To nie jest przyjęcie panieńskie Brooke. Nie poprosiłem nikogo, żeby wyszedł za mnie. Nie patrzyłam na niego, ale wyczuwałam jego uśmiech. Łajdak. - Więc dlaczego tutaj jesteś? - Travis tutaj chodzi i prosił, żebym przyjechał. Brooke nie chciała jechać całej tej drogi sama. Stwierdziłem, że będzie bezpieczniej dla niej, jeśli pojadę i… - Jakie to z twojej strony opiekuńcze. – Nie mogłam nic poradzić na to jak złośliwie to brzmiało. - …i miałem nadzieję, że cię zobaczę. 188
Uniosłam wzrok i spojrzałam w jego piękne jasnoniebieskie oczy, których tak bardzo mi brakowało, że aż bolało. Długą chwilę przyglądał się mojej twarzy. – Boże, tęskniłem za tobą. Nie masz pojęcia jak bardzo – wyszeptał. Przybliżając się, objął dłońmi moją twarz, przesuwając kciukami po moich policzkach i ocierając moje łzy. – Nie cierpię, kiedy płaczesz, Tweet. – Uśmiechnęłam się nieśmiało. – Pozwól mi zaopiekować się tobą. Podniósł się i wyciągnął do mnie rękę. Gdy ją złapałam przez moje ciało przeszedł elektryczny wstrząs. Nic się nie zmieniło przez pół roku. Wciąż miał na mnie taki sam efekt, jak zawsze. Noah pomógł mi wstać. Gdy położyłam trochę ciężaru na kostce, był ból. - Możesz iść? – spytał. Zagryzając dolną wargę, pokręciłam głową. Zorientowałam się potem, że Noah mnie podniósł, trzymając ostrożnie w ramionach. Mój oddech zaczął przyśpieszać i ciepło powędrowało do każdego miejsca w moim ciele. Tęskniłam za czuciem jego opiekuńczych ramion wokół mnie. - Brooke nie będzie zła, jeśli dowie się, że niosłeś mnie przez całą drogę do akademika? Obrócił się z boku na bok, rozglądając się wokoło i machając mnie na prawo i lewo. Oboje wybuchliśmy śmiechem. - Nie widzę jej tutaj. Poza tym, nie chciałaby, żebym tak cię zostawił. Ona taka nie jest, Tweet. Nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że Brooke była jego dziewczyną i powinien bronić jej jak każdy dobry chłopak, ale nie chciałam słuchać, jak to robił. Kierowaliśmy się do mojego akademika. – A tak w ogóle, mieszkam na czwartym piętrze. - Okej. – Zaczął ciężej oddychać. - I nie ma windy. – Uśmiechnęłam się do niego. Wyraz jego twarzy był bezcenny.
189
Wpis 23 Budzimy się pewnego dnia zaskoczeni, znajdując się w mniej pożądanej sytuacji niż się na to zgadzaliśmy, ale pozostajemy w niej, ponieważ z jakiegoś powodu czujemy się zobowiązani. Gdy czas mija, przekonujemy się, nabieramy i wmawiamy sobie wierzenie, że wszystko jest normalne. Dopóki nie zobaczymy snu, który straciliśmy, nie zdajemy sobie sprawy, w jakim koszmarze tkwimy.
Kiedy dotarliśmy do mojego akademika, Noah poczuł ulgę dowiadując się, że tak naprawdę mieszkałam na drugim piętrze. Uwielbiałam znowu być w jego ramionach, kiedy nosił mnie przez całą drogę tutaj. Chciałabym mieszkać dalej na kampusie, żeby dłużej w nich leżeć. Siedziałam na moim łóżku, czekając na niego. Poszedł do sklepu ogólnospożywczego po drugiej stronie ulicy, żeby kupić lód na moją opuchniętą kostkę. Do pokoju cicho zapukano, jak powoli się otworzyły. Noah wniósł do środka dwie siatki, jedna miała zakupy, a druga ogrom lodu. - Koleś, to mnóstwo lodu – droczyłam się. - Wiem, ale masz ogromną kostkę. – Wybuchłam śmiechem. – Miło znowu to słyszeć. - Co? - Twój śmiech. Rzucił torbę z zakupami na łóżko Lisy, potem poszedł do łazienki z siatką lodu. Wrócił z ręcznikiem zawiniętym wokół paru kostek lodu. Przesunęłam się, dając mu miejsce na siedzenie. Przyłożył lód do mojej kostki. – Może tak być? – zapytał. Potaknęłam. – Dziękuję, Noah. Przepraszam, że musiałeś nieść mnie całą drogę tutaj. - Nie ma problemu. Nie jesteś tak ciężka jak kiedyś. Wzięłam zza siebie poduszkę i uderzyłam go nią. Zaczął się śmiać. Też tęskniłam za jego śmiechem. - Twierdzisz, że byłam wcześniej gruba? - Nie! – zamilkł na moment. – Ale masz trochę niesamowitych kształtów w odpowiednich miejscach. – Poczułam mrowienie, kiedy przeszywające niebieskie oczy przyjrzały się mojemu ciału i uniosły się kąciki jego ust. 190
Siedzieliśmy w milczeniu, kiedy Noah rozglądał się po moim pokoju. Wziął głęboki wdech zanim jego piękne jasnoniebieskie oczy wylądowały na mnie. Te oczy zawsze potrafiły mnie rozmiękczyć. Odchrząkując, powiedział. – Um… Tweet? - Tak – odparłam. Nabrał wielki haust powietrza. Był taki uroczy, kiedy się denerwował. – Tęskniłem za tobą. – Spuścił wzrok i lekko potrząsnął głową. – Nie, bardziej niż za tobą tęskniłem. Jest tak, jak umarł mój tata. – Poczułam nagły przypływ bólu, przypominając sobie co mu wtedy zrobiłam. – Nie potrafiłem sobie wyobrazić życia bez niego. Nie mogłem go przywrócić do życia, więc musiałem się dostosować. Chociaż zacząłem się dostosowywać w życiu mam pustkę, której nie mogę wypełnić. Ty i moi rodzice zawsze byliście trzema najważniejszymi osobami w moim życiu. Jego niebieskie oczy nieznacznie się zaszkliły. Przekazywały takie stężenie bólu, a wiedząc, że ja byłam po części tego przyczyną, poczułam wstyd. - Nie mając już w życiu dwóch z trzech najważniejszych osób… każdego dnia zachowywałem pozory, głównie ze względu na mamę. Będąc tutaj z tobą, uśmiechając się i śmiejąc, robię to pierwszy raz prawdziwie odkąd odeszłaś. Potrzebuję cię z powrotem w moim życiu. Wiedziałam, że moją odpowiedzią powinno być zdecydowane nie, ale spędziłam bez niego sześć miesięcy, a przez to tylko bardziej za nim zatęskniłam. Po raz pierwszy od miesięcy nie czułam się zraniona i samotna, będąc w jego ramionach i siedząc z nim tutaj. - Co z Brooke? Myślisz, że jak zareaguje, kiedy znowu będę w pobliżu? - Myślę, że sobie z tym poradzi… ostatecznie. Poza tym Brooke nie dyktuje mi, kim mają być moi przyjaciele. Brooke miała pół roku z nim, bez mojego ingerowania. Jeżeli do tej pory nie zdołała nawiązać trwałego związku z Noah, to zdecydowanie moje bycie w pobliżu nie będzie miało żadnej różnicy. Dodatkowo mam do nich półtora godziny drogi, więc nie będę ich widywać codziennie. Byłoby cudownie po prostu móc znowu z nim rozmawiać. - Nie nienawidzisz mnie za to, co zrobiłam? – zapytałam, patrząc w kolana. Noah przycisnął palec do mojej brody, unosząc mój wzrok do jego. – Nigdy nie mógłbym cię nienawidzić, Tweet. Przez jakiś czas mocno cię nie lubiłem. – Puścił mi oko. - Przepraszam, że tak cię zraniłam. Chciałam tylko… - Mój głos załamał się od emocji. Pamiętałam ten okropny dzień, kiedy zostawiłam go w parku, a on teraz mi wybacza.
191
- Chyba rozumiem dlaczego to zrobiłaś. Obiecuję, że zostanę w przyjacielskiej strefie. Nie będę cię kusił moim ciałem. Potrząsnęłam głową, chichocząc. – Okej. - Naprawdę? – Potaknęłam. – Nie bierz tego źle, ale bardzo się cieszę, że się przewróciłaś. - Ja też. – Dwa największe uśmiechy pojawiły się na naszych twarzach. Noah zerknął na torbę, którą rzucił na łóżko Lisy. – Przytrzymaj to chwilę na swojej kostce. Kupiłem ci coś. Wstał, żeby pójść po torbę. Nie miałam pojęcia co mógł mi kupić. Przyszedł i usiadł na moim łóżku, trzymając tę rzecz schowaną za plecami. - No to co to jest? – Nie byłam zbyt cierpliwą osobą. - Zamknij oczy – powiedział. Zrobiłam jak mi kazano. – Nie otwieraj ich, dopóki ci nie powiem. - Nie otworzę. - Obiecujesz? - Mmmhmm. - Powiedz to. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. – Obiecuję, że nie otworzę oczu. - Dobrze. – Przez parę sekund trwała cisza. – Okej, otwórz oczy. Otworzyłam oczy i pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłam był piękny chłopak siedzący przede mną z nieśmiałym uśmiechem na ustach. Podążyłam za jego wzrokiem, kiedy go opuścił. Trzymał pudełko czekoladowych batoników, pudełko lukru czekoladowego i plastikową łyżkę. - Hej, bestio. Świetnie jest cię mieć z powrotem – powiedział. - Świetnie jest wrócić.
Jedliśmy batoniki i lukier, no ja jadłam lukier, podczas gdy nadrabialiśmy szczegóły z naszego życia. Noah uwielbiał studia. Mimo tego, że kochał baseball, postanowił nie grać w tym sezonie, chociaż trener błagał go i oferował mu stypendium. Rodzice Noah oszczędzali pieniądze na jego studia od dnia jego narodzin. Stypendium czy nie, jego czesne było opłacone. 192
Noah powiedział, że nie chciał grać, bo czuł, iż musi skoncentrować się na zajęciach. Chociaż tego nie mówił, myślę, że głównym powodem, dla którego nie grał było to, że nie było już jego taty. Spędzanie czasu z jego tatą, dzieląc się miłością do gry zawsze było szczęśliwym okresem życia Noah. Nie sądzę, że jego serce wyleczyło się na tyle, żeby był w stanie wyjść na boisko, wiedząc, że jego taty nie było na trybunach i mu nie kibicował. Powiedziałam mu, że Emily wróciła do Charleston, była asystentem prawnym w kancelarii adwokackiej w mieście i kupiła sobie mieszkanie. Mówiłam o dopasowywaniu się do życia z dala od domu, ale że bardzo lubiłam zajęcia. Opowiadałam o Lisie i bardzo chciał ją poznać. Było tak jakby pół roku rozłąki nigdy się nie wydarzyło. Rozmawialiśmy tak, jak zawsze. Oboje unikaliśmy tematu Brooke i Matta, tak długo jak mogliśmy. Cieszyliśmy się wspólnym czasem. Noah opierał się o ścianę, masując moją zranioną kostkę, którą opierałam na jego kolanach. Oboje się przestraszyliśmy, gdy jego telefon zadźwięczał od wiadomości. Spojrzał na nią i uśmiechnął się ironicznie. - Brooke? – zapytałam. - Tak. Wysłała mi zdjęcie. Wygląda na to, że dobrze się bawią. – Odpisał szybko i rzucił telefon na łóżku. - Możesz iść, jeśli chcesz. Nic mi nie jest. Dzięki za zaopiekowanie się mną… - Przestań. Nigdzie się nie wybieram. - Nie chcę sprawiać ci problemów, Noah – powiedziałam. - Nie sprawiasz. - Jesteś w niej zakochany? – Słowa wyleciały z moich ust, nim się zorientowałam. Węzeł natychmiast pojawił się w moim żołądku i zaciskał się coraz mocniej z każdą mijającą sekundą. Zaczęłam zaciskać zęby, a moje ciało się napięło. Westchnął głęboko i powoli. – Szczerze? Pomiędzy śmiercią taty, zajmowaniem się mamą i tęsknieniem za tobą, nie myślałem o moich uczuciach do Brooke. Wiem, że brzmię jak kutas. - Jesteś po prostu szczery. Musiałeś zmagać się z wieloma rzeczami w tym roku. - Ona ciągle mi mówi, że mnie kocha. Nigdy na to nie odpowiadam. Uśmiecham się tylko i zmieniam temat. Zależy mi na niej. - Nie powinnam była o to pytać.
193
Szczerość widniała w jego oczach, kiedy powiedział. – Możesz pytać mnie o wszystko, Tweet. Po prostu teraz nie wiem jak ci odpowiedzieć. - W porządku. - Więc kim był ten Smurfgnojek, z którym byłaś na imprezie? – zapytał spokojnym tonem, Zaczął poruszać szczęką i żyły na jego szyi stawały się lekko widoczne. Mocno starał się nie pokazywać gniewu ani zazdrości. Starał się pozostać w strefie przyjaźni. - Nazywa się Matt. Wiesz co, ja nie odnoszę się do Brooke jako Księżniczce Sukowa. – Uśmiechnęłam się do niego. Uśmiechając się ironicznie, powiedział. – Myślałaś nad tym trochę czasu, co? - Nie. Właściwie to przed chwilą to wymyśliłam. - Matt… - Wypowiedział te imię, jakby pozostawiło zły posmak w jego ustach. – To twój chłopak? - Tak. – Po raz pierwszy komuś przyznawałam, nawet samej sobie, że Matt był moim chłopakiem. Chciałam, żeby Noah wiedział, iż też ruszyłam dalej z życiem. - Słyszałem, co on do ciebie powiedział, Tweet. - Jak długo byłeś na imprezie? Chodziłam po całym domu i ani razu cię nie zobaczyłam. - Dopiero wszedłem do środka, gdy zobaczyłem ciebie i Matta. – Zauważyłam lekkie skrzywienie na jego twarzy. – Zmuszał cię do czegoś, czego nie chciałaś robić? – zapytał. Potrząsnęłam głową. – Nie – odparłam z nutą obronną w głosie. Spuściłam wzrok. Było to trochę kłamstwo. Były dwa razy, kiedy Matt zmuszał mnie do seksu, kiedy mówiłam mu, że nie chcę. Nie skrzywdził mnie, ale miałam przez tydzień siniaka na ramieniu, w miejscu gdzie mnie chwycił. - Nie zawsze się tak zachowuje. Był pijany. Jego główny kierunek to teatr i jest pod wielką presją przez nadchodzącą produkcję… dodać do tego zajęcia… - paplałam bez sensu i bawiłam się brzegiem koszulki. Noah położył rękę na mojej, powstrzymując mnie. - Traktuje cię dobrze, Tweet? – Nie spojrzałam na niego. Tylko kiwnęłam głową. – Jeśli zrobi coś, co się skrzywdzi, to połamię każdą pieprzoną kość w jego ciele. Wiedziałam, że Noah miał na myśli każde swoje słowo. Zraniłby poważnie Matta albo kogokolwiek, kto coś by mi zrobił. Nie mogłam powstrzymać małego uśmiechu. Czułam się bezpiecznie, gdy mój bohater wrócił do mojego życia.
194
O drugiej w nocy drzwi powoli się uchyliły i Lisa ostrożnie wsunęła głowę do środka. - Możesz wejść – powiedziałam. Weszła chwiejnie do środka, nadal czując efekty alkoholu, ale była trzeźwiejsza. Podeszła prosto do mojego łóżka z półprzymkniętymi powiekami, ani razu nie patrząc w naszym kierunku i opadła na nie. – Lisa? – odezwałam się. - Mmmhmm? - To jest Noah. Otworzyła gwałtownie oczy, usiadła prosto i odwróciła się do nas. – Ten Noah? – Uśmiechnęła się. Noah zerknął na mnie, zaciekawiony tym, co jej powiedziałam. - Tak. Noah przesunął się na brzeg łóżka i wyciągnął do niej rękę. – Cześć, miło mi cię poznać, Liso. Wyciągnęła dłoń i schwytała jego rękę. – No czeeeeść, Ten Noah. Naprawdę świetnie jest cię widzieć… tutaj… z Amandą. – Patrzyła to na mnie, to na niego, uśmiechając się jak kot, który właśnie złapał kanarka. - Chyba będę już szedł. – Noah wstał i zaczął zbierać śmieci po naszych batonikach. Lisa wstała, podchodząc do niego. – Zrobię to za ciebie, żebyście mogli się pożegnać. Poszła na drugi koniec pokoju, udając, że daje nam trochę prywatności. - Nie jestem pewien, o której będę jutro wracać. Chcę się z tobą zobaczyć, zanim wyjdę ale nie wiem czy będę w stanie. Wiesz? – Przez jego twarz przemknęło rozczarowanie. - Wiem – odparłam. - Zdecydowanie jutro z tobą porozmawiam. - A ja za parę dni przyjadę do domu na Dziękczynienie – powiedziałam. Przypuszczam, że wpatrywaliśmy się w siebie zbyt długo, bo Lisa czuła, że koniecznie będzie głośno chrząknąć. Noah pochylił się, żeby pocałować mnie w czoło. Nie mogłam powstrzymać zamknięcia oczu i rozkoszowaniem się dotykiem jego ust. - Dobranoc, Tweet – szepnął.
195
- Dobranoc, Noah. Obrócił się do Lisy. – Dobranoc, Liso. - Dobranoc, Ten Noah. Uśmiechnął się, spoglądając na mnie. Wziął swoją kurtkę i ruszył do drzwi. Lisa obserwowała Noah, dopóki nie zamknęły się za nim drzwi i rzuciła się na jej łóżko. – No, no, no… Ten Noah jest smakowity – powiedziała, wykrzywiając jedną brew. - Spróbujemy przyjaźni. - To dobrze. Zacznijcie powoli. - Co masz na myśli zacznijcie powoli? Jesteśmy przyjaciółmi. I tyle. Między nami nie zdarzy się nic innego. Noah jest z Brooke, a ja z Mattem. Upewniła się, że widziałam jej wywrócenie oczami na wspomnienie Matta. – Skarbie, pomiędzy wami było tyle pieprzenia wzrokiem, że było to jak mokry sen okulisty. I widziałam jak zareagowałaś, kiedy cię pocałował. - Jak? - Nie tylko wciągnęłaś jego zapach. Głęboko go wdychałaś. Nie wsiąknęłaś go. Ty go wchło-nę-łaś. – Położyła się na plecach. - Nadal jesteś mocno pijana. - Mmmhmm. GŁĘBOKO WDYCHAŁAŚ!
Następnego poranka obudziłam się na dźwięk wiadomości przychodzącej na moją komórkę. Noah: Dobry, Tweet. Jak twoja kostka? Ja: Trochę lepiej. Dzięki. Noah: Nie będę mógł przyjechać. Przepraszam. Ja: W porządku. Bezpiecznej drogi do domu. Noah: Ostatnia noc była niesamowita. Do zobaczenia za parę dni. Wyjrzyj za drzwi. Ja: Okej. Chwilka. Wstałam tak cicho jak mogłam, żeby nie obudzić Lisy. Kilka minut zajęło mi dojście do drzwi. Moja kostka była sztywna i wciąż bolała. Uchyliłam troszeczkę drzwi. Korytarz był 196
pusty. Otworzyłam drzwi na oścież, spojrzałam w obie strony korytarza, ale nadal nic nie dostrzegłam. Moja komórka zawibrowała. Noah: Spójrz w dół. Spojrzałam w dół. Na podłodze stała torba z moim płaszczem w środku. Pamiętał, żeby pójść do niego do bractwa. Obudziły się motylki w moim brzuchu. Nie czułam ich od wielu miesięcy. Potem to zobaczyłam. Moje policzki zaczęły mnie boleć, ponieważ nie byłam w stanie zetrzeć z twarzy absurdalnego uśmiechu. Przed torbą stała nakręcana zabawka w kształcie żółtego ptaka. Podniosłam ją i od razu do niego napisałam. Ja: Dzięki za przyniesienie mi płaszcza i za ptaka. Uwielbiam go. Noah: ;) Wzięłam torbę i wróciłam do pokoju. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Spojrzałam na Lisę, która nie spała i siedziała na łóżku. – Noah przyniósł mi mój płaszcz. - Miło z jego strony. Co jeszcze tam masz? - Mały nakręcany ptaszek. – Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc. – Jego przezwiskiem dla mnie jest Tweet. To mały tweety. - Niech wszystko diabli weźmie, jeżeli nie jest to najsłodsza pieprzona rzecz, o jakiej słyszałam. Chyba doznałam małego orgazmu. - Jesteś szalona. – Położyłam torbę na łóżku, ptaszka na komodzie i poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Gdy zamykałam drzwi łazienki usłyszałam krzyk Lisy. – GŁĘBOKO WDYCHAŁAŚ!
Uśmiech nie zostawił mojej twarzy do końca dnia. Wiedziałam, że wyglądałam jak idiotka, ale nie obchodziło mnie to. Zamierzałam się tym cieszyć. Nie spotykałam się nawet tego dnia z Mattem, bo wiedziałam, że będzie próbował zrujnować mój dobry humor. Byłam nieszczęśliwa przez pół roku i zasługiwałam na trochę szczęścia. Będą to wspaniałe święta, bo odzyskałam mojego Noah.
197
Wpis 24 Zdolność do wybaczania jest wieczna, ale jak wielu z nas z tego korzysta? Twoja prawdziwa bratnia dusza zawsze będzie ci wybaczać, kochać cię i bezwarunkowo wspierać. Jeżeli raz pozwolisz jej prześlizgnąć się pomiędzy twoimi palcami, wstydź się. Jeżeli znowu pozwolisz jej prześlizgnąć się pomiędzy twoimi palcami, to na nią nie zasługujesz.
Przeprosiłam się od stolika, żebym mogła pójść napisać do Noah. Stojąc w łazience damskiej, posłałam po wsparcie. Ja: 112! WYPIŁAM JUŻ TRZY COSMO, A ON NADAL MNIE USYPIA. WRACAM DO STOLIKA. ZADZWOŃ DO MNIE Z TRAGICZNYM NAGŁYM WYPADKIEM, KTÓRY POTRZEBUJE MOJEJ UWAGI. ;) Nie mogłam uwierzyć, że pozwoliłam Lisie przekonać się do tej randki w ciemno z jej kuzynem. Wiedziałam, że chciała pozbyć się Matta z mojego życia, ale ustawianie tej randki za moimi plecami była ekstremalne, nawet jak na nią. Postanowiła poinformować mnie o mojej randce, kiedy pakowałam się na wyjazd do domu na Dziękczynienie.
Siedziała na jej łóżku, popijając dietetyczną colę i jedząc drugie Pop-Tart, podczas gdy chowałam ubrania do walizki, bez prasowania ich. - Lisa, jak mogłaś ustawić mnie na randkę w ciemno? Wiem, że nie lubisz Matta, ale ja się z nim umawiam. Byłam oburzona. Nienawidziłam, kiedy nie miałam poczucia kontroli nad sytuacją, a jej knowanie za moimi plecami było niewybaczalne. - Wiem, że jesteś na mnie wkurzona, ale to tylko jedna randka. Wiem, że jesteś z dupkiem, a ty i Ten Noah jesteście usatysfakcjonowani z pieprzenia się wzrokiem. Po prostu chciałam, żebyś zobaczyła, że są inne możliwości w świecie. Pomyśl o tym jak o przysłudze słodkiej, rozkosznej mnie. Zatrzymałam się i spojrzałam na nią spod przymrużonych powiek. Trudno było gniewać się długo na Lisę. Wiedziałam, że miała serce we właściwym miejscu. - Jedna randka i Matt nie musi o tym wiedzieć. - Zgoda – powiedziała. - Jaki jest twój kuzyn? 198
- Nie mam pojęcia. Nigdy go nie poznałam. - Co takiego? Wrzuciła do ust ostatni kawałek chemicznie zaprawionego tekturowego ciastka i uniosła palec wskazujący, pokazując mi, że potrzebowała chwilki. - Tak naprawdę nigdy nie poznałam tego kolesia. Wiem tylko, że przeprowadził się do Charleston, ma 25 lat i jest bogaty. Nawet jeśli nie jest dla ciebie, to zjesz przynajmniej dobre danie. Podskoczyłam, klaskając dłońmi i powiedziałam sarkastycznie. – O rany! Wyśmienity posiłek naprawdę sprawia, że wszystko to jest mniej upokarzające. - Mądrala. Facet musi być całkiem świetny. Przecież jest ze mną spokrewniony, a wiesz jaka jestem cudowna. Wszyscy mnie kochają. – Przechyliła głowę na bok i posłała mi ogromny uśmiech.
Więc oto jestem tutaj, spędzając część mojego bezcennego czasu przerwy szkolnej w jednej z najbardziej luksusowych restauracji w Charleston z facetem, którego nawet nie znam i nie chcę poznać. Czekałam przez parę sekund, mając nadzieję, że Noah mi odpisze. Parę ostatnich dni były niesamowite. Gdy wróciliśmy do przyjaźni w zeszły weekend, rozmawiałam z Noah przynajmniej dwa razy dziennie. Dzięki Bogu za nielimitowane minuty. Czekałam jeszcze minutę na wiadomość. Nic. Powoli wróciłam do stolika i mojej randki w ciemno, Joshuy McPhersona. Cudowność nie jest cechą dziedziczną w rodzinie Lisy. On jest próżny, arogancki i nudny. Starałam się, ale nie mogłam iść jeszcze wolniej do stolika. Gdy podeszłam, Joshua gromił kelnera za coś głupiego i bezsensownego. Zdecydowałam, że Joshua musi mieć małego penisa i nadrabia za to, będąc dupkiem dla pracowników tej bardzo drogiej i pretensjonalnej restauracji. Siadając, nawiązałam kontakt wzrokowy z kelnerem, próbując przekazać mu moje przeprosiny za Joshuę i zasygnalizować mu, żeby przyniósł mi Cosmo numer trzy. Jedyną pozytywną rzeczą w tym wieczorze było to, że mogłam pić, chociaż brakuje mi dwóch lat do legalności. Zgaduję, że jeżeli ma się takie pieniądze jak Joshua, to może ci się upiec w wielu sprawach. Nazywam to efektem Lohan i w tej chwili mogłabym ucałować Lindsey za umożliwienie tego upijania się publicznie. Minęło dwadzieścia minut, a ja byłam już znudzona i wkurzona. Noah nie odpisał na moje 112. Brooke wyjechała z miasta na święta, więc wiedziałam, że nie ona była powodem jego braku odpowiedzi. Patrzyłam na Joshua po drugiej stronie stolika, kiedy mówił coś o bla,
199
bla i bla, bla. Usłyszałam jak ktoś za mną chrząknął. Podniosłam wzrok i oto był, mój rycerz w plastikowej zbroi. Ubrany był w szary garnitur, jasnoniebieską koszulę, która sprawiała, że jego oczy wyglądały na jeszcze bardziej błękitne i szarosrebrny krawat w prążki. Wyglądał wspaniale. - Przepraszam, ale czy ja cię znam? – Siedziałam oszołomiona, zastanawiając się, co kombinował. – Noah Stewart – powiedział, pokazując na siebie. - A tak, Noah Stewart z… - Gimnazjum. - Racja, z gimnazjum. – Zwróciłam się do Joshuy. – Joshua McPherson, to jest Noah Stewart z gimnazjum. Joshua wstał, wyciągając rękę. Noah chwycił ją i uścisnął. – Miło cię poznać, Josh. - Ciebie też miło poznać. Tak w ogóle, to jest Joshua. - Co? - Mam na imię Joshua, nie Josh, Joshua. – Noah patrzył na niego bez słowa, kiedy Joshua usiadł. Moje otumanienie Cosmo było w tamtej chwili już dość ciężkie. Uśmiechałam się, patrząc to na jednego, to na drugiego. Wiedziałam, że teraz zacznie się zabawa, kiedy mój rycerz przyszedł mi na ratunek. - Więc… - Noah spojrzał na mnie zdezorientowany, jakby zapomniał mojego imienia. Od Halloween w 1996 Noah nazywał mnie Tweet. Nie słyszałam jak nazywał mnie po prawdziwym imieniu od wieku sześciu lat. - A-man-da – powiedziałam, próbując mu pomóc. - A no właśnie. Świetnie jest cię widzieć – odparł Noah. - Ciebie też. Co tutaj robisz? – zapytałam. - Miałem spotkać się tutaj z paroma znajomymi na drinki i kolację. Właśnie dostałem telefon, coś wypadło i nie uda im się dotrzeć. - Przykro mi, że twoje plany zostały odwołane. - Mi też. Nie cierpię jeść w samotności, a biorąc pod uwagę, że nie mieszkam już w mieście, nie znam zbyt wielu ludzi. Straciłem kontakt z przyjaciółmi. Wiesz jak to jest. Fajnie było na was wpaść. – Noah odwrócił się do Joshuy i wyciągnął do niego rękę. – Miło było poznać, Joshua. 200
Rzuciłam Joshuy żałosne spojrzenie i zwróciłam się do Noah. – Noah, może do nas dołączysz? Joshua nie będzie miał nic przeciwko. – Zerknęłam na niego. – Prawda? Joshua miał osłupiałą miną, kiedy wydukał. – Uch… nie, ani trochę. Proszę, usiądź z nami. – Pstryknął palcami na przechodzącego obok kelnera. – Przynieś nam krzesło. Ten dżentelmen się do nas dosiądzie. - Dzięki, stary. Naprawdę to doceniam – powiedział z przejęciem Noah. Kelner wrócił z dodatkowym krzesłem. Noah usadowił się pomiędzy Joshuą i mną. Przez moment panowała niezręczna cisza. Nie miałam pojęcia, gdzie Noah dążył z tą małą szaradą, ale miał psotny błysk w oku. Byłam pełna alkoholu i gotowa na zabawę. Uśmiechając się jak dureń Noah patrzył to na mnie, to na Joshuę. W końcu skupił wzrok na mnie. – Skąd się znacie? – spytał Noah. Spoglądając na Joshuę, odpowiedziałam. – Właściwie to jesteśmy na randce w ciemno. - O cholera, to jest randka?! Jesteście na romantycznej randce, a ja to rozbijam. Jestem idiotą. Przepraszam. Słuchajcie, pójdę sobie i… Złapałam go za ramię, jak zaczął wstawać. – NIE! To znaczy, zostań proszę. Naprawdę chcemy, żebyś został. Prawda, Joshua? - Jasne. Zostań. Proszę. - No cóż, jeśli nalegacie. Usiadł z powrotem na krześle, wyciągnął pałeczkę chlebową z koszyka stojącego na stoliku i odgryzł duży kawałek. Nastąpiła kolejna minuta niezręcznej ciszy. Upiłam łyk Cosmo i rozpoczęłam imprezę. – Noah, gdzie teraz mieszkasz? - W Saskatchewan. Musiałam bardzo się postarać, żeby powstrzymać śmiech, co spowodowało, że zakrztusiłam się drinkiem. - Saskatchewan, mówisz? – Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się ironicznie, nadal próbując się kontrolować. Noah odwzajemnił mój uśmieszek. – Tak. Sas… kat… che… waaan. Spojrzałam na Joshua, który nadal wyglądał na oszołomionego i skonsternowanego, że nasza randka została opanowana przez nową osobę. - Saskatchewan – powiedziałam.
201
Widziałam jego w oczach, że jego mgła zaczęła się podnosić. – Co robisz w Saskatchewan, Noah? – zapytał Joshua. - Pracuję nad portfolio. – Nasz kelner przyszedł wypełnić nasze szklanki wody i pokazałam mu, żeby przyniósł mi kolejne Cosmo. Joshua ożywił się na wspomnienie portfolio i wyglądał na szczerze zaciekawionego. – Świetnie. Jestem bankierem inwestycyjnym w Smith, Barney & Kline. W jakich specjalizujesz się portfoliach? Agresywnych? Defensywnych? Elektronicznych? Kelner wrócił z moim drinkiem, położył go przede mną i stał tam, dopóki nie wypiłam do końca moje poprzednie Cosmo i zabrał moją szklankę. - Materiału skóropodobnego – odpowiedział Noah. - Słucham? - Materiału skóropodobnego. - Przykro mi, nie rozumiem – odparł Joshua ze zdezorientowaniem przyklejonym do twarzy. W tamtym momencie desperacko próbowałam powstrzymać łzy i łyk alkoholu. - Robię portfolia z materiału skóropodobnego. Wiesz, sztucznej skóry. Kiedyś pracowałem w winylu, ale teraz wszyscy chcą wyglądać na wyrafinowanych. - Co ty gadasz! – rzuciłam. – Noah robi portfolia z materiału skóropodobnego w Saskatchewan. Czy to nie cholernie fantastyczne, Joshua? Noah oparł się o krzesło, szczerząc się od ucha do ucha. Przybyła nasza kolacja i jedliśmy, podczas gdy Noah zabawiał nas historyjką o Saskatchewan i materiale skóropodobnym. Nie miałam pojęcia czy to, co nam mówił było prawdziwe, ale brzmiało przekonująco. Po kolacji wyszliśmy we trójkę z restauracji. Czułam się dość szczęśliwa. Trzymałam się ramienia Noah, kiedy Joshua podał swój bilet portierowi. Noah odwrócił się do Joshuy, wyciągając dłoń. - Dziękuję za kolację. Szkoda, że nie pozwoliłeś mi zapłacić przynajmniej połowy. - Nie martw się tym. To była moja przyjemność. - Wiedz tylko, że nie jestem typem faceta, który będzie potulny, tylko dlatego, że kupiłeś mi kolację. – Niemal to straciłam. Joshua znowu spojrzał ze zdezorientowaniem na Noah. – Żartuję sobie, koleś.
202
Joshua zaśmiał się w ten sztuczny sposób, kiedy nie rozumiesz kawału, ale nie chcesz, żeby ludzie wiedzieli o tym albo jak wielką ofermą jesteś. Patrząc na mnie Noah spytał. – Wciąż mieszkasz na Sycamore Drive? - Sądzę, że tak – odparłam dumnie. - Joshua, gdzie mieszkasz? - Beechwood Street na Isle of Palms. - To przeciwny kierunek od Sycamore. Zajmie ci jakąś godzinę wrócenie do domu. Posłuchaj, ja kieruję się w tamtą stronę. Odwiozę ją do domu za ciebie. - Uch… to nic takiego. Mogę ją odwieźć – powiedział jąkając się Joshua. - Nie, pozwól mi to zrobić jako podziękowanie za zapłacenie rachunku. Nalegam. Nie przyjmę odmowy. Spoglądając na mnie Joshua spytał. – Uch… pasuje ci to? - Jasne, słodziaku – wybełkotałam. - No to dobra. – Joshua patrzył na mnie, gdy portier przywiózł jego BMW. - Przyjechała twoja bryka, Josh – powiedział Noah. - Miło było cię poznać, Amando. Zadzwonię. - Spoko. Joshua pochylił się, całując mnie w policzek. Jeszcze trochę trwała niezręczna cisza zanim wsiadł do środka i odjechał. Gdy BMW zniknęło z widoku Noah objął mnie jednym ramieniem w pasie i przyciągnął gwałtownie do swojego torsu. Położyłam ręce na jego umięśnionych bicepsach, przytrzymując się. Moje ciało doskonale pasowało do jego. Nasze usta były blisko i nie mogłam oderwać od niego oczu. Gdybym leciutko wystawiła język, to mogłabym musnąć jego dolną wargę. Niski, uwodzicielski głos przerwał moją fantazję, gdy Noah się odezwał. – Tweet. - Mmmhmm? Patrzył przez chwilę na moje usta. Pomiędzy Cosmosami i uczuciem jego ciała przyciskającego się do mojego, czułam wszędzie mrowienie. - Myślisz, że Joshua umówi się z nami na drugą randkę? – Obserwowałam jak jego usta powoli uformowały się w zmysłowym uśmieszku. 203
Wybuchłam śmiechem. – Wątpię, skoro nie chcesz być potulny. – Puściłam mu oko i uśmiech. - Łajdak! Mężczyźni to takie świnie – powiedział, dając mi klapsa w tyłek, przez co podskoczyłam i krzyknęłam cicho. Portier przyjechał samochodem. Łapiąc mnie za rękę Noah podprowadził mnie do strony pasażera i pomógł mi wsiąść. Obszedł przód auta i usiadł na miejscu kierowcy. O rany, jego tyłek wyglądał niesamowicie przy siadaniu. Zanim odpalił auto, położyłam rękę na jego udzie i lekko je ścisnęłam. - Dziękuję za dzisiejszy wieczór. To była najlepsza randka w ciemno w historii randek w ciemno. – Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. Podniósł moją rękę do swoich ust i pocałował łagodnie jej wnętrze, przez cały czas patrząc mi w oczy. Zadrżałam. Musiałam mocno ścisnąć razem uda. Mrowienie szybko zmieniało się w wibrowanie. Odłożył moją dłoń na jego udo i uśmiechnął się ironicznie. – Twórca portfolio z materiału skóropodobnego, Noah ze Saskatchewan wie jak pokazać dobrą zabawę swojej dziewczynie numer jeden. – Puścił mi oko. Chciałam przeskoczyć przez siedzenie, usiąść na nim okrakiem i possać jego język oraz inne części ciała. Oczywiście bym tego nie zrobiła. Nie, byliśmy w strefie przyjaźni i nie mogłam temu zagrozić. Poza tym, on był z Brooke, a ja z… jak mu było na imię. Tak powinno być cały czas. Noah i ja umawiający się z innymi ludźmi, pozostając najlepszymi przyjaciółmi, chociaż wciąż chciałam possać jego dolną wargę.
204
Wpis 25 W wiekopomnych słowach Sally Brown (siostry Charliego) „Chcę tylko mój sprawiedliwy przydział. Chcę tylko, co do mnie idzie”. Słowa, którymi trzeba żyć.
Wiedziałam, że było zimno, widząc obłok dymu uciekający z moich ust, ilekroć wydychałam powietrze. Zdecydowanie nie czułam zimna. Nie czułam nic. Wciąż tkwiłam na etapie, gdzie wiesz intelektualnie, co się z tobą dzieje, ale nie pozwoliłaś sobie jeszcze tego poczuć. Siedziałam w naszym miejscu, wpatrując się w stawek i myśląc o niczym i wszystkim. Jakimś cudem moje życie się zmieniło, wywróciło do góry nogami w ciągu kilku minut, a ja nigdy tego nie przewidziałam. Usłyszałam za sobą chrzęst żwiru. Mój telefon grzmiał od telefonów oraz wiadomości od mojej rodziny. Nikt z nich nie wiedział, gdzie uciekłam. Gdyby wiedzieli, że byłam dosłownie trzy bloki od nich, to byliby wściekli. Nie byłam zaskoczona, że on dokładnie wiedział gdzie mnie znaleźć. Słyszałam więcej chrzęstu żwiru, kiedy obszedł stół piknikowy, na którym siedziałam. Zastąpili ten, który zdemolował Noah kilka miesięcy temu. Zbliżył się do mnie, żadne z nas się nie odezwało. Dalej patrzyłam na staw. - Tweet – odezwał się. Jego głos był cichy i drżący. Podszedł bliżej, przygotowując się, żeby mnie przytulić. Odsunęłam się od niego i podniosłam rękę, pokazując mu, żeby się zatrzymał. - Nie dotykaj mnie. - Dlaczego? - Bo jeśli mnie dotkniesz, to się rozpadnę. Już raz dzisiaj się pozbierałam. Nie wiem czy zrobię to kolejny raz. Widziałam kątem oka, że pisał do kogoś wiadomość, prawdopodobnie do mojej rodziny, informując ich, że mnie odnalazł. Wiedziałam, że nie powiedziałby im, gdzie byłam, więc nie protestowałam. Usiadł obok mnie, ale utrzymywał bezpieczny dystans, tak że się nie dotykaliśmy. Siedzieliśmy w ciszy. Noah wiedział, że będę mówić, gdy będę na to gotowa. Pozwoliłam myślom przepłynąć przez parę ostatnich miesięcy. Zaczęłam od początku studiów. To był dobry semestr. Dostałam się na dziekańską listę, przyzwyczajałam się do bycia daleko od domu, uwielbiałam moją współlokatorkę i odzyskałam Noah.
205
Zaczęłam bardziej przypatrywać się temu semestrowi. Istniały drugorzędne sprawy, które, kiedy połączyłam je razem, wywoływały mój niepokój. Dlaczego ich nie połączyłam i nie skupiałam na nich uwagi? Moi rodzice poruszyli nawet ten temat podczas Dziękczynienia, ale zbyłam to. Miałam inne sprawy, które zajmowały mój czas oraz uwagę. Dwa dni temu, kiedy przyjechałam do domu na przerwę świąteczną, nie mogłam już dłużej tego ignorować. Tak naprawdę to moja mama nalegała, żeby natychmiast zostało coś zrobione. Gdyby nie wywarła na mnie presji, to wciąż byłabym błogo nieświadoma, a moje życie byłoby nietknięte. Interesujące jak trochę wiedzy i dwa krótkie słowa mogą zburzyć cały twój świat.
- Nowotwór kości. – Wszystko co lekarz powiedział potem było stłumione. Czułam się jakbym przebywała pod wodą, tonęła. Byłam bardzo zdezorientowana. Przyszłam tutaj z powodu skręconej kostki i bólu w pięcie, który utrzymywał się od miesiąca. Myślałam, że lekarz popełnił błąd, pomylił moje zdjęcie rentgenowskie z czyimś innym. Spojrzałam na moją mamę, która siedziała w kącie ze łzami spływającymi po jej twarzy. Dlaczego ona płakała? To była tylko skręcona kostka. - Amando, słyszałaś mnie? – zapytał doktor Thompson. - Co? - Przykro mi. Zdjęcie rentgenowskie pokazuje guza z nieregularnymi krawędziami. To razem z twoją stratą wagi, znużeniem i bólem nogi, który opisywałaś, każe mi wierzyć, iż z tym się właśnie mierzymy. Wyślę cię do doktora Langa. On jest znakomitym onkologiem. Jego usta się ruszały i słyszałam wydobywający się z nich dźwięk, ale musiał przemawiać obcym językiem, ponieważ nie pojmowałam tego, co do mnie powiedział. Mama podeszła do mnie, obejmując mnie ramionami. Położyła rękę na mojej dłoni, kiedy lekarz mówił dalej. - Dość rzadko rak kości pojawia się jako główny nowotwór. Zwykle jest wynikiem przerzutów z innego miejsca, więc zrobimy na to testy. - Na co poddajecie mnie testom? – zapytałam. Nie rozumiałam co się działo. Dlaczego lekarz wyglądał tak poważnie i dlaczego mama denerwowała się im więcej on mówił. Czy oni nie zdawali sobie sprawy, że to tylko skręcona kostka? - Musimy się dowiedzieć czy nowotwór zaatakował inne organy – powiedział. - To jest tylko skręcona kostka – upierałam się. Spojrzałam na mamę, błagałam ją wzrokiem, żeby sprawiła, aby zrozumiał. – Mamo, powiedz mu, że to tylko skręcona kostka. 206
Przyciągnęła mnie do siebie i głaskała moje włosy, przytulając. – Skarbie, przetrwamy to. Wyrwałam jej się i wstałam od biurka medycznego. Gniew wyraźny był w moim głosie. - Czemu mu nie powiesz?! – nalegałam. Cofnęłam się, kiedy podeszła do mnie o krok. – POWIEDZ MU, ŻE TO TYLKO SKRĘCONA KOSTKA, MAMO! Moje ciało ogarnęły konwulsje i płacz, jak opadłam na jedno z krzeseł. Czułam się, jakbym tkwiła w jednym z tych snów, gdzie wydaje ci się, że spadasz. Próbujesz chwycić się czegoś, żeby przestać spadać, a potem nagle się budzisz. Dopiero po sekundzie wyczuwasz ulgę, że to był tylko sen. Tak właśnie się czułam, tyle że bez części z pobudką. Mama mnie objęła, kiedy wylewały się ze mnie łzy. – Jak na jeden raz to wiele do przyjęcia – powiedziała do lekarza. - Rozumiem. Może wróćcie do domu i oswójcie się z tym. Powiem pielęgniarce, żeby zadzwoniła do was, by umówić rezonans magnetyczny i spotkanie z doktorem Langiem. Jeżeli macie jakieś pytania, dobrym pomysłem jest je zapisać. Szkoda, że nie przyszłaś wcześniej, kiedy dostrzegłaś pierwsze objawy. Spojrzałam na niego. Moja twarz była mokra od łez. – Nie wiedziałam, że miałam objawy. Byłam bardzo zajęta i nie zawsze miałam czas na jedzenie. Myślałam, że noga boli mnie od szyny. Kilka razy zaspałam, a moje miejsce parkingowe było dość daleko od akademika, więc zbiegałam po schodach, bo w moim akademiku nie ma windy. Nie mogłam spóźnić się na zajęcia. Po prostu nie mogłam. Musiałam dostać się na dziekańską listę i udało mi się. Dostałam się na dziekańską listę. Prawda, mamo? – Wiedziałam, że paplałam od rzeczy, ale nie mogłam się powstrzymać. Próbowałam nadać sens bezsensowności. Potrzebowałam odpowiedzi na to dlaczego wszystko to się działo. Spojrzałam na nich oboje, mając nadzieję, że ktoś mi to wyjaśni, ale nikt nie mógł zaoferować mi tej odpowiedzi. Ponad moim szlochem słyszałam tylko lekarza bombardującego mamę informacjami o testach, które będą musiały być wykonane. - Jakie jest leczenie? – zapytała mama. - Cóż, nie jestem onkologiem, ale zazwyczaj operacja, chemoterapia i czasem promieniowanie. - Jaka operacja? - Jeżeli nowotwór zostanie zlokalizowany, będą próbować usunąć całego guza. Jeżeli wdarł się do tkanki najlepszym leczeniem będzie amputacja pod kolanem. Wystrzeliłam z mojego miejsca i wybiegłam przez drzwi najszybciej jak mogłam. Moje utykanie stało się całkiem wymowne przez ból od Dziękczynienia. Usłyszałam wystarczająco. 207
Nie mogłam znieść więcej. Nie zatrzymywałam się, dopóki nie dotarłam do samochodu mamy. Stałam twarzą do auta, rękę trzymałam na klamce. Usłyszałam kliknięcie zamka i wsiadłam do środka, zamykając za sobą drzwi. Usłyszałam otwierane drzwi kierowcy i poczułam małe poruszenie kiedy wsiadła. - Skarbie… - Nie. Nie mogę teraz rozmawiać. Chcę do domu. Całą drogę do domu przejechałyśmy w ciszy. Od czasu do czasu kątem oka zauważałam, że mama ocierała łzę z policzka. Wjechałyśmy na nasz podjazd. Od razu wysiadłam z auta i skierowałam się na podwórko po mój rower. Wsiadłam na niego i odjechałam, nie mówiąc słowa o tym gdzie się wybierałam, bo sama nie wiedziałam. Po prostu musiałam być sama. Słyszałam wołania mamy poprzez jej zduszony płacz. Nie wiem jak długo jeździłam. Przestałam, kiedy się zmęczyłam i znalazłam się w miejscu moim i Noah.
Obecność Noah zawsze mnie uspokajała, ale gdy usłyszałam za sobą jego kroki, to nie miałam tego samego poczucia ulgi, co zawsze. Po raz pierwszy w życiu mój rycerz w plastikowej zbroi nie mógł uratować mnie od tego potwora. - Rozmawiałeś z moją mamą? Odchrząknął. – Tak. Zadzwoniła w panice. Nie wiedziała, gdzie jesteś, a ty nie odbierasz komórki. – Przysunął się trochę bliżej. – Zimno tutaj, Tweet. Chodźmy gdzieś, gdzie jest ciepło. - Staram się domyślić, co ja takiego zrobiłam – powiedziałam. - Co masz na myśli? - Za co jestem karana? Wyczuwałam łzy wzbierające się za oczami. Rozpaczliwie próbowałam je powstrzymać. Gdy pozwolę im popłynąć, zbyt bardzo się otworzę, a uczucia będą obezwładniające. Chciałam jeszcze trochę pozostać otępiała. - Nie jesteś karana. Spoglądając na Noah widziałam, że robił się nerwowy. Jego palce drżały, jakby już nie mógł się powstrzymywać od dotknięcia mnie. W końcu na niego spojrzałam. Wyglądał na tak samo zdruzgotanego. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę zanim nareszcie się poddał i mnie objął. Gdy nawiązaliśmy kontakt zaczęły wypływać ze mnie łzy.
208
Noah wciągnął mnie na swoje kolana. Schowałam twarz w zgięciu jego szyi i pozwoliłam wylać się emocjom z całego dnia. Przytulał mnie tak mocno, że niemal trudno było mi oddychać. - Jesteś przemarznięta, kochanie. Pozwól mi zabrać cię do domu – powiedział. Mocniej się go złapałam. Nie chciałam iść jeszcze do domu. Przekonałam się, że tak długo jak tutaj byłam, nic z tego co się działo nie było realne. Jeżeli postawię stopę w moim domu i będę w pobliżu rodziny, pojawi się rzeczywistość i nie będę mogła się już przed nią ukrywać. Wiedziałam, że wkrótce będę musiała wrócić, ale w tym momencie potrzebowałam udawania, że wszystko było w porządku i rozkoszowania się byciem w ramionach Noah.
209
Wpis 26 Nowotwór to zmieniacz gry, dyktator oraz wielki i potężny Oz złączony w jedną niepohamowaną bestię.
Żyłam dwa dni z diagnozą. Wciąż nie wyglądało to dla mnie realnie, ale wiedziałam, że było prawdziwe, ilekroć widziałam twarz Emily czy rodziców. Byłam umówiona na rezonans magnetyczny następnego poranka, a popołudniu miałam mieć spotkanie z lekarzem. Podane mi informacje były strasznie przytłaczające. Learze odklepują takie coś jakby to było nic takiego. Zdaję sobie sprawę, że to wszystko jest dla nich codzienną pracą, ale nie można oczekiwać, że osoba, która właśnie dostała diagnozę nowotworu, będzie skupiać uwagę na czymkolwiek innym, co mówisz. Oczywiście nie wrócę do szkoły na następny semestr. Byłam z tego powodu wściekła. Nienawidziłam tego, że coś poza moją władzą dyktowało każdą decyzję, jaką podjęłam. Mama skontaktowała się z uniwersytetem i wytłumaczyła sytuację. Musieliśmy teraz spakować moje rzeczy, bo kiedy rozpocznie się leczenie przez jakiś czas nigdzie nie będę się wybierała. Zapewnili ją, że ktoś będzie tam, aby wpuścić nas do akademika, ponieważ była przerwa świąteczna i tylko administracja pracowała. Musiałam również porozmawiać osobiście z Mattem, gdy byłam w mieście. Był na kampusie z paroma przyjaciółmi do wigilii Bożego Narodzenia, a potem leci do domu. Noah jechał z nami, żeby pomóc. Plan był taki, że rodzice jechali SUVem, a Noah i ja jechaliśmy jego samochodem. Spędzałam z Noah każdą możliwą minutę. Nie wiedziałam jak tłumaczył to Brooke. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Tak naprawdę nie rozmawialiśmy nawet o mojej diagnozie. Gdy tylko pojawiał się ten temat, on milczał. Był przy moim boku, pomagając mi ze wszystkim, czego potrzebowałam. Po prostu nie mówiliśmy o powodzie, dlaczego mi pomagał. Wszyscy milczeliśmy, gdy pakowaliśmy rzeczy z mojej niezwykle krótkie kariery w college’u. Lisa oczywiście była na święta w swoim domu w Missouri. Wczoraj miałyśmy pełną łez rozmowę. Obiecała, że przyjedzie się ze mną zobaczyć, gdy wróci na następny semestr. Bez względu na to czy Lisa i ja byłyśmy współlokatorkami, czy nie, wiedziałam, że zawsze będzie w moim życiu. Czasami poznajesz ludzi i od razu wiesz, że przeznaczeni są do bycia twoimi przyjaciółmi. Lisa była dla mnie taką osobą. Kiedy auto moich rodziców zostało zapakowane wrócili do domu. Powiedziałam im, że pojedziemy za nimi z Noah po tym jak porozmawiam z Mattem. Noah podwiózł mnie do
210
niego i zaczekał w samochodzie, gdy poszłam z wiadomościami. Napisałam do Matta, że byłam w mieście i kierowałam się do niego. Czułam się poddenerwowana z jakiegoś powodu, jak wchodziłam po schodach do jego mieszkania. Zapukałam i drzwi natychmiast się otworzyły. Matt wziął mnie w ramiona, jakby nie widział mnie od lat. - Boże, dobrze jest cię widzieć – powiedział. - Nic ci nie jest? Widziałeś mnie parę dni temu. - Wiem, ale tęskniłem za tobą. Czy facet nie może zatęsknić za jego kobietą? – Zaczął całować mnie po szyi. - Matt, musimy porozmawiać. Muszę ci coś powiedzieć. – Odsunął się i spojrzał na mnie z niepokojem w oczach. - Zrywasz ze mną, Patyk? Bo na moją obronę mogę powiedzieć, że byłem kompletnie schlany i nie wiedziałem, co się dzieje – wybełkotał. - O czym ty gadasz? – Odsunęłam się od niego. - Zazwyczaj, kiedy ktoś mówi musimy porozmawiać, to potem następuje zerwanie. - Przespałeś się z Danielle, prawda? - Cały czas o tobie myślałem. Nie była tak dobra, jak myślałem, że będzie. Przez to, że jest taka seksowna, sądziłem, że będzie lepsza od… - Mnie?! Podszedł do mnie, objął mnie w pasie i szepnął mi do ucha. – Nie złość się, Patyk. Powiedziałem ci, że nie była dobra. – Wtulił się w moją szyję. - Mam raka kości, prawdopodobnie będę miała amputowaną nogę i będę przechodzić przez chemoterapię – powiedziałam beznamiętnie. Cofnął się. Gdy na mnie spojrzał jego twarz była pozbawiona jakichkolwiek uczuć. Przypuszczałam, że czekał aż dokończę, więc tak zrobiłam. - Właśnie spakowałam mój pokój. Nie wrócę na następny semestr. Nie mówił nic przez kilka minut, przesuwając ręką po włosach. Westchnął głęboko i powiedział. – Mam główną rolę w produkcji następnego semestru. Przez chwilę myślałam, że źle go usłyszałam. Kiedy odtwarzałam tę rozmowę w głowie, nie było to nawet możliwą opcją na coś, co wyobrażałam sobie, że mi powie.
211
Ruszyłam do drzwi. Usłyszałam kroki Matta za sobą. - Patyk! Czekaj! Zaskoczyłaś mnie! – Złapał mnie za ramię i obrócił twarzą do siebie. – Nie wiedziałem co ci powiedzieć. Myślałem, że przyszłaś ze mną zerwać bo jesteś wściekła o Danielle. - Nie zależy mi tobie tak bardzo, żebym wściekała się o Danielle. Muszę iść. Noah czeka na mnie na dole, żeby odwieźć mnie do domu. - Pieprzysz go? Wciąż mnie nie puszczał. Tak naprawdę jeszcze mocniej zacisnął uchwyt. - Co? – Próbowałam wyrwać ramię, ale zbyt mocno mnie trzymał. – Matt, puść mnie. To mnie boli. - Nie jestem idiotą, Amanda. Widzę jak reagujesz, kiedy do ciebie dzwoni. A dzwoni dużo. Od jak dawna go pieprzysz? - On jest moim przyjacielem. – Pociągnęłam mocniej, lecz wciąż nie potrafiłam uwolnić ramienia. Następnych kilka sekund zdarzyło się tak szybko, że wszystko było zamazane. Spojrzałam na Matta i zobaczyłam rękę chwytającą go za szyję i pchającą go na ścianę. Uwolnił moje ramię, powodując, że cofnęłam się chwiejnie do tyłu. Gdy podniosłam wzrok zobaczyłam jak ręka Noah zacieśniała się na szyi Matta. Matt próbował złapać powietrze z każdym ściśnięciem. - Mocny uchwyt nie jest taki fajny, kiedy to ciebie się trzyma, co, Smurfgnojku? – Noah jeszcze bardziej ścisnął szyję Matta, całkowicie odcinając mu dopływ powietrza. Oczy Matta zaczęły się powiększać i zmieniał kolor na niebieski. – Tweet, idź do auta. - Noah, on nie może oddychać. Nie zabijaj go. - Idź do przeklętego auta. Już! Odwróciłam się i wybiegłam z mieszkania. Będąc w korytarzu usłyszałam kilka głośnych łomotów, burknięć i dźwięk łamanych mebli. W ciągu kilku minut hałasy ustały i Noah wyszedł, złapał mnie za rękę i odprowadził do samochodu. Otworzył mi drzwi pasażera i wsiadłam do środka. Patrzyłam jak przemierzał drogę przed samochodem, próbując się uspokoić. Podszedł do strony kierowcy. Zanim wsiadł, od tamtej strony auta usłyszałam kilka ogłuszających uderzeń. Myślałam, że coś zostało rzucone w auto. Zaciskał i rozluźniał swoją rękę. Jego knykcie były czerwone od uderzania czegoś i kogoś. - Noah, wszystko w porządku? 212
- Skrzywdził cię kiedyś? – zapytał przez zaciśnięte zęby. Nie byłam całkiem pewna jak mu odpowiedzieć. Technicznie Matt nigdy mnie nie uderzył. Prawie to zrobił za jednym razem, ale twierdził, że tylko się bawił. - Nigdy mnie nie uderzył. - Czy kiedykolwiek cię skrzywdził? - Kilka razy tylko łapał mnie mocno za ramię, ale był pijany i… Jego klatka piersiowa szybciej unosiła się i opadała, wypompowując z niego tlen w krótkich oddechach. – Zmuszał cię do czegoś? Nie okłamuj mnie. Wahałam się przez parę sekund zanim odpowiedziałam. – Tak – szepnęłam. Noah zaczął walić nieustannie w kierownicę. Chwilę później otworzył gwałtownie drzwi i wysiadł. Słyszałam i czułam ciągłe walenie w metal, gdy wrzeszczał. – Kurwa! Wsiadł z powrotem do samochodu, odpalając silnik i wyjechał szybko z parkingu. Strużki potu spływały z jego czoła. - Noah… Uniósł palec wskazujący i powiedział cichym warknięciem. – Nie mogę teraz rozmawiać. – Przez całą półtoragodzinną drogę do domu nie odzywał się do mnie. Odprowadził mnie do drzwi wejściowych. Postanowiliśmy rozładować auto następnego dnia. Rozpaczliwie próbowałam wymyślić coś do powiedzenia, kiedy szukałam kluczy. - Dziękuję ci za wszystko i przepraszam za… - O której masz jutro wizytę? - Rezonans magnetyczny jest o 10, a z lekarzem widzę się o 15. - Przyjadę o 8, żeby rozładować rzeczy. Będziemy mieli dużo czasu do wizyty. - Nie musisz iść. Będą ze mną rodzice. - Wiem, że nie muszę. Chcę iść. Idź się przespać. Zobaczymy się rano. – Pocałował mnie w czoło i zszedł po schodach. Jutro moje życie zacznie się zmieniać. Będzie pełne wizyt u lekarzy, testów diagnostycznych i szpitali zamiast zajęć i imprez. Nie będę już Amandą Kelly, studentką dziennikarstwa. Będę Amandą Kelly, chorą na raka. Gdy patrzyłam jak Noah odjeżdża zdałam sobie sprawę, że był to jeden z ostatnich momentów, kiedy coś było normalnego w moim życiu.
213
Wpis 27 Kiedy zostaje u ciebie zdiagnozowana zmieniająca życie choroba, przez pierwszych kilka dni chodzisz kompletnie zszokowany, nie całkiem wierząc w to, co powiedział ci lekarz. Potem następuje okres czasu, w którym żyjesz w zawieszeniu. Nadal czujesz się jak stary ty, nadal wyglądasz tak samo w lustrze i czasami zapominasz na chwilę, że jesteś chory. Gdy odwiedza cię lekarz i badania robią się coraz częstsze zmieniasz się w pacjenta ze zmieniającą życie chorobą. Zaczynasz zapominać jak czułeś się przed diagnozą. Ilekroć patrzysz w lustro twoja osoba sprzed diagnozy zaczyna zanikać i zostaje zastąpiona nieznajomym, który jest smutny, przestraszony, zmęczony i chwilami chce się poddać.
Rezonans magnetyczny był kolosalnie okropny. Maszyna wyglądała jak ogromny biały penis i jądra. Właściwie to jedno jądro. Bez wątpienia stworzył tę maszynę mało obdarzony mężczyzna. Położyłam się na ogromnym białym penisie i zostałam wsunięta do jądra, gdzie leżałam idealnie nieruchomo przez jedną godzinę. Gdy poczułam jak zostaję wysuwana westchnęłam z ulgą. Nigdy w życiu z taką radością nie schodziłam z penisa. Po rezonansie mieliśmy trochę czasu przez wizytą u onkologa, więc postanowiliśmy zjeść lunch. Podczas lunchu moi rodzice, Noah i ja siedzieliśmy w ciszy i jedliśmy albo rozmawialiśmy o wszystkim prócz o tym, co się działo. Wszyscy byliśmy w zawieszeniu, nie bardzo wiedząc jakie są nasze role czy jak zachować się w tym nowym świecie, w którym się znaleźliśmy. Kiedy dotarliśmy gabinetu lekarza, czekaliśmy przez czterdzieści pięć minut w poczekalni zanim zostaliśmy tam zaproszeni. Nie rozumiem dlaczego mówią, aby być pół godziny wcześniej przed wizytą, jeśli każą mi czekać dodatkowe czterdzieści pięć minut? Nie będę zbyt cierpliwym pacjentem. Doktor Lang był mężczyzną w średnim wieku, co mi się podobało. Nie chciałam, żeby jakiś młody doktorek trzymał nade mną swój podręcznik i zastanawiał się gdzie mnie pociąć. Był szczerym człowiekiem, nie gadał bzdur. Nie byłam cierpliwą pacjentką, więc mi się to podobało. Noah stał z tyłu pokoju, kiedy ja siedziałam przed biurkiem lekarza, otoczona z obu stron przez rodziców. - Mam dobre wieści – powiedział doktor Lang, patrząc na moje zapisy i wyniki. – Nigdzie indziej nie widać żadnych oznak nowotworu. W tej chwili tylko twoja lewa noga jest
214
dotknięta chorobą. – Cztery głośne westchnięcia wypełniły gabinet. – Ale jest przeniknięcie do okolicznej tkanki miękkiej. Z tego powodu zalecam amputację poniżej kolana. Podniósł na mnie wzrok, chyba próbując ocenić moją reakcję. Odwzajemniłam jego spojrzenie bez słowa. Nie było zaskoczeniem, że takie było zalecenie. Wcześniej była to możliwość, ale teraz rzeczywistość. Moment zajęło mi przyjęcie tego do wiadomości. Lekarz spojrzał znowu na moje zapisy, przerywając kontakt wzrokowy. W tej krótkiej chwili jak na siebie patrzyliśmy wiedziałam, że myślał o swojej własnej córce. Zobaczyłam na jego biurku zdjęcie jego rodziny, gdy weszłam do gabinetu. Miał córkę, która wyglądała na bliską mojego wieku. - Protezy przeszły długą drogę. Widziałem parę, które wyglądały tak prawdziwie, że nawet nie poznałoby się, że nie są – powiedział. Zgadywałam, że to była przemowa pocieszająca. Usłyszałam jak tato odchrząknął i zapytał. – Więc skoro to jest tylko w jej lewej nodze, to kiedy… - Jego głos się załamał. Urwał na chwilę, próbując się opanować zanim kontynuował. – To kiedy zostanie wykonana operacja, ona nie będzie już miała raka, prawda? Doktor Lang nie odrywał spojrzenia od moich akt, gdy odpowiedział tacie. – Technicznie tak. Jednak wciąż będzie musiała przejść przez chemioterapię. - Ale jeśli jest tylko w jej nodze, to dlaczego musi przechodzić przez chemioterapię? – zapytała mama. Doktor Lang uniósł wzrok i powiedział. – Panie i pani Kelly, Amando i młody człowieku. - To mój najlepszy przyjaciel Noah – powiedziałam. Lekarz skinął w głową w kierunku Noah. - Amanda ma kostniakomięsaka. Jest to bardzo agresywna forma nowotworu kości. Z tego co wiem o twoim przypadku powiedziałbym, że agresywność to niedopowiedzenie. Twoje objawy pojawiły się bardzo szybko. Musimy zabić wszystkie zbłąkane komórki, które potencjalnie mogą mieć przerzuty do twoich płuc. Chemioterapia da nam najlepszą szansę na powstrzymanie takiej sytuacji. Wiem, że to niezwykle przytłaczające. Bierzmy trochę wiadomości na jeden raz. Moja pielęgniarka skontaktuje się z tobą w sprawie ustalenia operacji, informacji o amputacji i da ci parę nazwisk protetyków w okolicy. - Protetyków? – zapytałam. - Oni dopasują ci nową nogę – wyjaśnił. – Minie kilka tygodni zanim zostanie dopasowana ci nowa noga i zaczniesz chemioterapię. Chcemy, żebyś najpierw zagoiła się po operacji. Macie jakieś pytania?
215
Za wiele zaatakowało nas pytań i żadne z nas nie mogło myśleć wyraźnie, żeby o coś zapytać. Nadal starałam się przetrawić fakt, że zostanie mi odpiłowana noga. - Jestem pewna, że będę miała milion pytań jak tylko stąd wyjdę. – Uśmiechnęłam się do niego słabo. Spojrzał na mnie ciepłymi brązowymi oczami. – Mam córkę parę lat młodszą od Amandy. Wyszedłbym z siebie, gdyby ona zachorowała. Zrobimy dla ciebie wszystko co w naszej mocy, Amando. - Wiem. Wyglądał na niezdecydowanego, zanim ciągnął. – Zazwyczaj nie rozmawiam o tym z pacjentami. Mówię to przez typ twojego nowotworu, typ chemioterapii, którą będziesz mieć i twój młody wiek. Większość młodych ludzi nie myślą o takich rzeczach, ale, Amando, może będziesz chciała pomyśleć o przyszłości i porozmawiać z twoimi rodzicami o tym jakie chcesz mieć warunki, na wszelki wypadek. Usłyszałam jak mama cicho wciągnęła gwałtownie powietrze. - Zostanę z moją siostrą Emily – powiedziałam. – Mieszka na parterze w budynku bliżej szpitala. Rodzice mają schody prowadzące do domu. Stwierdziliśmy, że najlepiej będzie jak zamieszkam u Emily. Gdy mówiłam dostrzegłam wyraz twarzy lekarza. Spojrzałam na mamę, a potem na tatę. Ich miny były takie same jak u lekarza. - On nie mówi o warunkach mieszkaniowych, skarbie – odparł tata. Wtedy nagle to do mnie dotarło. On mi mówił, żebym zaczęła planować własny pogrzeb. Dziwne jest to, że nigdy nie przeszło mi przez myśl, że mogę umrzeć. Myślałam, że ta myśl zawsze pierwsza pojawiała się w głowach ludzi, którzy dowiadywali się, że mają raka. Opuściliśmy gabinet ze stosem informacji do przeczytania o tym jaki typ nowotworu miałam, czego spodziewać się podczas operacji i po niej oraz nazwiskami miejscowych ludzi od nóg. Jak dla mnie nazywanie ich protetykami za bardzo brzmiało na prostytutki. Nie byłam w nastroju, żeby wracać już do domu. Rodzice przytulili i pocałowali mnie na pożegnanie, wsiedli do samochodu i pojechali do domu. Nigdy wcześniej nie widziałam ich tak widocznie wstrząśniętych. Sądzę, że wszyscy potrzebowaliśmy czasu sam na sam na poradzenie sobie z tą sytuacją, bez utrzymywania dzielnych pozorów. Siedziałam z Noah w jego samochodzie uspokajając się po wizycie. Kątem oka widziałam, ze się wiercił, stukając palcami o kierownicę. Wyglądało na to, że chciał coś powiedzieć. - Noah, nie. Potrzebuję trochę czasu na przemyślenie tego, co zostało tam powiedziane. 216
- Wiem. Co chcesz robić? Wpatrując się przed siebie, odpowiedziałam. – Uciec. Nie odpowiedział. Po prostu odpalił auto i wyjechał z parkingu. Wjechaliśmy głębiej w śródmieście, zatrzymując się przy bardzo ładnym budynku, którego nie rozpoznawałam. Noah zgasił silnik, odwrócił się do mnie i powiedział. – Zostaję tutaj na kilka tygodni. - Jest ładne. Dlaczego tutaj zostajesz? - To mieszkanie Cartera Perry’ego. Ciągle spędzam tutaj czas. Poprosił mnie, żebym został, kiedy on jest za miastem na święta. Nie wróci do Nowego Roku. Świetnie jest mieć trochę prywatności – odparł. - Mieszkanie Emily jest tylko parę bloków dalej. Będziesz bardzo blisko. - Wiem, zabawne jak to wyszło. – Uśmiechnął się do mnie i wysiadł z auta. Miałam przeczucie, że jego zostanie w tym mieszkaniu nie było tylko zbiegiem okoliczności. Patrzyłam jak podszedł do mojej strony auta i otworzył mi drzwi. Złapałam go za dłoń i weszliśmy do środka. Było to bardzo ładne mieszkanie dwusypialniane z otwartym planem. Typowe mieszkanie faceta, skąpo umeblowane dużą kanapą i telewizorem z płaskim ekranem. Zdjęliśmy nasze płaszcze, rzucając je na kanapę. - Chcesz coś do picia czy jedzenia? – zapytał Noah. - Nie, nie trzeba. Dzięki. - Czuj się jak u siebie. Zaraz wrócę – powiedział. - Okej. Podeszłam do ogromnego okna ciągnącego się od podłogi do sufitu i wyjrzałam na zewnątrz. Był stamtąd ładny widok na basen, klub i obszar do grillowania. Moje myśli powędrowały do planowania pogrzebu. Jaką muzykę bym chciała? W jakiej trumnie chciałabym zostać pochowana? Zastanawiam się czy robią żółte trumny. Czy w ogóle robią różnokolorowe trumny? Tak pochłonięta byłam myślami, że początkowo nie usłyszałam, kiedy Noah wrócił do pokoju. - Tweet, na pewno nic nie chcesz? Dalej patrzyłam przez okno. – Nie chcę umierać. – Mój głos był tak cichy, jakbym powiedziała to do siebie, nie do Noah.
217
Przez krótką chwilę panowała cisza, nim Noah odparł. – Nie umrzesz. Stał przy blacie kuchennym, popijając butelkę wody, gdy się do niego odwróciłam. - Skąd to wiesz? - Nie chcę teraz o tym rozmawiać – powiedział, biorąc kolejny łyk wody. - Ale ja chcę. Potrzebuję porozmawiać o tym z moim najlepszym przyjacielem. Wiem, że to niełatwe. W ogóle o tym nie rozmawialiśmy. Będzie źle i chcę, żebyś to zrozumiał. Opuszczając głowę, nabrał głębokiego tchu. Zobaczyłam jak jego barki zaczęły drżeć. W następnej chwili zobaczyłam jak plastikowa butelka wody przecina powietrze, uderzając o ścianę. Podniósł wzrok i dostrzegłam ból oraz bezradność w jego pięknych niebieskich oczach, jak wypełniły się łzami. – Myślisz, że nie rozumiem jak jest źle? Kiedyś będę pieprzonym chirurgiem ortopedycznym. Myślisz, że nie wiem, iż jeśli nowotwór cię nie zniszczy, to mogą to zrobić leki, które w ciebie wpompują? Myślisz, że nie przeczytałem, iż masz 65% szansy przeżycia pięciu lat? Dla większości ludzi byłyby to całkiem dobre szanse, ale nie dla ciebie. Zasługujesz na zagwarantowane 100% przeżycia. – Łzy wylewały się z nas obojga. W trzech szybkich krokach stanął przede mną. Przywierałam do okna, kiedy położył ręce na moich policzkach. Nasze spojrzenia się połączyły. Nasze usta prawie się dotykały, gdy wyszeptał. – Nie mogę cię stracić. Jesteś dla mnie wszystkim. Już wcześniej zniszczyło mnie nie posiadanie cię w moim życiu, ale nie posiadanie cię w moim świecie kompletnie mnie zrujnuje. Moim celem jest opiekowanie się tobą i chronienie cię, ale nie mogę nic zrobić, żeby to od ciebie zabrać. Nie wiem jak ci pomóc. - Noah… - powiedziałam bez tchu. - Proszę, nie odpychaj mnie, Tweet – prosił. - Nie odpycham – szepnęłam. Moje palce wsunęły się w jego włosy. Ręce Noah zsunęły się po moim ciele i wylądowały pod moim tyłkiem. Gdy mnie podniósł otoczyłam go nogami w pasie. Moje plecy były mocniej przyciskane do okna z każdym przesunięciem jego bioder. Chciałam, żeby zabrał moje cierpienie. Chciałam czuć się bezpiecznie i chroniona, tak jak zawsze się czułam, gdy z nim byłam. Chciałam czuć się normalna ostatni raz. Nigdy nie powiedziałam Noah jak bardzo go kocham i musiałam zrobić to zanim będzie za późno. Moja klatka piersiowa przyciskała się do jego z każdym szybkim oddechem. Patrzyliśmy sobie w oczy. - Noah, ja… - Zanim mogłam powiedzieć coś jeszcze usłyszeliśmy otwierane drzwi wejściowe i wołanie jego imienia. 218
Szybko wyplątałam ręce z jego włosów i zsunęłam się z jego ciała, aż stopami uderzyłam o podłogę. Parę razy przesuwając dłońmi po włosach Noah odsunął się ode mnie chwilę przed tym jak Brooke wyszła zza rogu. Widząc mnie stanęła jak wryta. - Nie wiedziałam, że mamy gości. – Uważałam jej dobór słów za dziwny. To nie było nawet mieszkanie Noah. Nie rozumiałam jak ona w ogóle się tu dostała. Ani raz nie odrywając ode mnie spojrzenia Noah odparł. – Brooke, możesz dać nam minutę, proszę. - Nie, nie mogę – odparła zirytowana. - Proszę. - Noah, mieliśmy mieć te mieszkanie tylko dla siebie do Sylwestra. Noah odwrócił się na pięcie i ruszył do Brooke, chwycił ją za ramię i zniknęli, jak przypuszczałam, w sypialni. Stałam oniemiała w miejscu. Nie wiedziałam co robić. Słyszałam przez drzwi jak się kłócili. - Noah, przykro mi, że ona umiera, ale nie wykorzysta tego, żeby stanąć między nami i zniszczyć nasz wspólny czas tutaj. Świat nie obraca się wokół Amandy Kelly. - Nigdy więcej o niej tak nie mów. - Nie staram się być suką. Chodzi po prostu o to, że to miał być nasz wspólny czas. Nie mieliśmy się martwić, że przyłapią nas współlokatorzy albo twoja mama. O to właśnie miało chodzić… O mój Boże, udawali wspólny dom na przerwie świątecznej. Kiedy mówił o prywatności, chodziło mu to, że on i Brooke będą mogli się pieprzyć tyle, ile tylko będą chcieli. Wybiegłam przez drzwi, pisząc do Emily, żeby po mnie przyjechała. Szłam tak szybko i tak daleko, jak tylko mogłam. Coraz bardziej zaczęłam kuśtykać, z powodu bólu, który powodował nowotwór. Nie mogłam już znieść w tej chwili więcej chodzenia czy Noah. Co on sobie myślał, zabierając mnie tam? Musiał wiedzieć, że ona wróci. Brakowało mi chwili do powiedzenia mu jak bardzo go kocham i znalezienia się w jego łóżku. To co usłyszałam z ich kłótni o mojej nieuchronnie zbliżającej się śmierci ciągle powtarzało się w mojej głowie. Nagle coś do mnie dotarło. Noah mnie żałował. Chciał polepszyć mi nastrój i potrafił tylko uprawiać ze mną litościwy seks. Oplatając się ramionami starałam się utrzymać płacz w gardle. Czułam jak dreszcze przebiegają przez moje ciało, jak szłam dalej, dopóki nie dostrzegłam Emily, a ona odwiozła mnie do domu. 219
Pora była na wczołganie się do łóżka, zarzucenie kołdry na głowę i zablokowanie na teraz Noah, Brooke i raka. Wiedziałam, że wkrótce będę musiała sobie poradzić z każdym z nich, ale teraz potrzebowałam odizolowania.
220
Wpis 28 Gdyby ktoś spojrzał w moim komputerze na moje ostatnie wyszukiwania… powiedzmy po prostu, że miałabym trochę do wyjaśnienia. Moja noga zostanie odpiłowana. Ponieważ jest w niej nowotwór, tkanka zostanie przebadana, a potem noga zostanie spalona. W płomieniach. Zapytałam lekarza co stanie się z moją nogą po operacji. Nie chciał mi powiedzieć. Nie wiem dlaczego. Przecież nie poproszę ich, żeby ładnie ją opakowali, abym mogła zabrać ją na lekcje. Nie jestem pewna czemu chciałam znać drastyczne szczegóły przyszłości mojej nogi. Chyba dlatego, że od zawsze ze mną była i wypuszczenie jej, nie wiedząc nawet co z nią będzie, wydawało się dla mnie złe.
Moja operacja była zaplanowana na tydzień przed Bożym Narodzeniem. Rodzice zapytali czy nie może być po świętach, ale doktor Lang powiedział, że czekanie jest zbyt ryzykowne. Siedziałam w moim pokoju. Była to ostatnia noc jaką spędzę ze swoją nogą. Nie wiedziałam jak wyglądał nowotwór kości, ale wyobrażałam sobie, że był czarny i brejowaty. Trudno było uwierzyć, że między moim kolanem a kostką ta czarna maź wyjadała część mojego ciała. Schowałam pod sobą lewą nogę najlepiej jak potrafiłam. Chciałam przygotować się na to jak moje ciało będzie wyglądać po operacji. W Internecie patrzyłam na parę zdjęć osób po amputacji. Wiele zdjęć pokazywało jak życie może iść dalej po amputacji. Na zdjęciach ludzie surfowali, jeździli na nartach i wspinali się po górach. Teraz nie robiłam żadnych z tych rzeczy i miałam nadzieję, że nikt nie będzie na mnie naciskał abym stała się lśniącym przykładem tego jak pełne życie może być bez kończyny. Wzięłam głęboki wdech i prędko spojrzałam. Gdy zobaczyłam przed sobą tylko prawą nogę, poczułam rzeczywistość. Przez te ostatnie tygodnie było tak nerwowo, że ledwo miałam czas na myślenie. Całe skupienie było na dacie operacji, planie chemioterapii i informacjach o nowotworze. Cała uwaga skupiała się na działaniu sprawy, a żadna na istocie. Jakie będzie życie jako osoba po amputacji? Jak wszyscy wykonają swoją robotę i wrócą do swoich normalnych żyć, jakie będzie „istnienie” w ten sposób? Jutro o tej porze nie będę miała części ciała. Wyprostowałam nogę, posmarowałam ją balsamem do ciała o zapachu truskawki, ubrałam ją w mój ładny, czerwony lakierowany obcas i zrobiłam jej parę zdjęć telefonem. Moja noga jej ostatniej nocy dostała królewskie traktowanie. Przecież służyła mi dobrze
221
przez niemal dwadzieścia lat. Właściwą rzeczą było odpowiednie jej pożegnanie. Po piętnastym zdjęciu mojej nogi komórka zawibrowała od wiadomości. Noah: Jestem przy twoim oknie. Park? Noah i ja zdecydowaliśmy się nie rozmawiać o tym, co się stało tamtego dnia w mieszkaniu. Miałam zbyt wiele rzeczy na głowie, które miały większy priorytet. Pogadamy o tym, tyle że nie teraz. Ja: Chyba tam nie dotrę. Noga mnie boli. Noah: Załóż płaszcz. Mam dla ciebie niespodziankę. Ja: Co to jest? Noah: Niespodzianka. Idę do drzwi wejściowych. ☺
Noah niósł mnie przez całą drogę trzech bloków do parku. Dzisiaj nie chciałam być nigdzie indziej tylko w jego ramionach. Zamiast zabrać nas do naszego miejsca, skierował się do obszaru ogniska. Posadził mnie na jednym z krzeseł otaczających ognisko i okrył mnie dużym polarnym kocem, który wcześniej tutaj przyniósł. Patrzyłam jak rozpalał ognisko. Miał na sobie sportową kurtkę z liceum i czapkę baseballową z napisem College of Charleston odwróconą do tyłu. Wyglądał uroczo. Słodkie było to jak próbował oderwać moje myśli od dnia jutrzejszego. Siadając obok mnie nalał do dwóch kubków gorącą czekoladę z termosu, który stał obok jego krzesła. Uniosłam koc, jak przysunął się do mnie bliżej i dołączył do mnie pod nim. Przytuliłam się do jego boku, a on objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej do siebie. Poprzez płaszcz czułam jak przesuwał powoli ręką po moim ramieniu. Milczeliśmy, popijając gorącą czekoladę. Przesuwałam wzrok od ogniska do pięknego czystego nieba wypełnionego gwiazdami. Tak jakby Noah zamówił te gwiazdy tylko na ten wieczór. - Jest idealnie. – Słowa wypłynęły z moich ust w szepcie. - Tak, jest – powiedział. - Dziękuję ci za to, Noah. – Jego ramię ścisnęło moje barki. - Tweet? - Mmmhmm? - Przepraszam. Przesunęłam się, podnosząc na niego wzrok. – Za co?
222
Skupiał się na jakimś punkcie przed sobą. Światło od ogniska sprawiało, że łzy spływające po jego twarzy błyszczały. - Tamtej nocy, kiedy skręciłaś kostkę… powinienem był zabrać cię na ostry dyżur. Gdybym to zrobił… może szybciej wykryliby nowotwór i uratowaliby twoją nogę. Odłożyłam kubek gorącej czekolady. Odwracając się całkiem do niego, zarzuciłam ręce na jego szyję i go uścisnęłam. - Nie rób sobie tego. To nikogo wina – szepnęłam, dławiąc się łzami. Byłam całkowicie poruszona nim i tym jak głęboko mu na mnie zależało. - Przetrwamy to. Będę przy tobie w każdym kroku tej drogi – powiedział. - Próbujesz być zabawny? – zapytałam przekornie. Oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy. - Przepraszam za to. – Na jego twarzy widniała twarda determinacja, gdy powiedział. – Przetrwamy to. Chciałam w to wierzyć i w tamtej chwili wierzyłam. W tamtej chwili, przytulanie się pod kocem do Noah i przyglądanie się ognisku było idealne. Nie czułam się jakbym miała raka i rano miała mieć operację. Piliśmy gorącą czekoladę i obserwowaliśmy płomienie dopóki nie zmieniły się w rozżarzone węgielki. Niewiele rozmawialiśmy. Nie potrzebowaliśmy. Wzięłam sobie przerwę od myśli o nowotworze, operacji, chemioterapii i mojej przyszłości. Nie zamierzałam pozwolić aby coś zrujnowało mi tę chwilę. Teraźniejszość była idealna i zamierzałam w niej zostać tak długo, jak to możliwe.
Gdy usłyszałam, że muszę być w szpitalu o 5 rano na operację o 7, myślałam, że sobie ze mnie żartują. Nie wystarczało, że miałam mieć odpiłowaną nogę, miałam raka i jeszcze miałam wcześnie wstawać? Te bycie pacjentką z nowotworem było do bani. Szpital był dość cichy o tej bezbożnej godzinie. Gdy weszłam do poczekalni wyczuwałam nerwowość przepływającą przez pacjentów czekających na zawołanie na ich operację. Towarzyszyli mi tego poranka mama, tata i Emily. Minęło trochę czasu odkąd robiliśmy coś razem. Mogę dzisiaj żegnać się z moją nogą, ale mamy z tego rodzinną wycieczkę. Wyciągam z tej sytuacji wiele pocieszenia. Mama siedziała i wpatrywała się w nicość. Tata chodził w tę i z powrotem pomiędzy nami a darmową kawą ustawioną w kącie pokoju. Emily próbowała wciągnąć nas wszystkich do rozmowy. Kiedy się denerwuje to dużo mówi. Ja siedziałam, wyglądając na zewnątrz na
223
spokojną, ale w środku moje wnętrzności przekręcały się na wszystkie strony. Mój żołądek balansował między mdłościami a osunięciem się na ziemię. Chciałam tylko zatrzymać czas. Chciałam uciekać. Nie byłam na tyle silna, żeby przez to wszystko przechodzić, amputację, chemioterapię, nowotwór. W głowie dźwięczał mi głośny odgłos jak tykanie zegara. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, który mówił, że jest 5:25. Czas się do mnie zbliżał. Kiedy wejdę przez tamte drzwi nie będzie już odwrotu. Będę musiała ruszać do przodu. Jeśli zamierzałam stąd uciec to musiałam zrobić to teraz. Zaczęłam pochylać się na krześle, gdy otworzyły się drzwi. Twarz każdego pacjenta krzywiła się, kiedy otwierały się te drzwi i wychodziła pielęgniarka. Baliśmy się, że nadeszła nasza kolej i mieliśmy przejść przez jakąkolwiek torturę, którą zamierzali w nas wymierzyć. Wyszła niska, ciemnowłosa pielęgniarka, przyjrzała się pomieszczeniu i odezwała się. – Amanda Kelly? Kurde, moja kolej. Nie zareagowałam. Nie miałam wystarczająco czasu na oswojenie się. Potrzebowałam więcej czasu. Pielęgniarka raz jeszcze wywołała moje imię. Czułam na sobie spojrzenia rodziców i siostry. Mama pochyliła się i szepnęła. – Skarbie, już czas. – Tata podszedł do nas, gdy mama, Emily i ja wstałyśmy. Pielęgniarka podeszła do naszej małej grupki. – Amanda Kelly? - Tak. – Te małe słówko doprowadziło mnie niemal do łez. - Możesz pójść ze mną. – Cała nasza czwórka zaczęła za nią iść, kiedy nagle się zatrzymała, spojrzała na moich rodziców i powiedziała. – Będziecie mogli państwo wejść, kiedy przygotujemy Amandę. Przyjdę po państwa. Uniosłam głowę, patrząc na mamę błagalnym wzrokiem, żeby mnie nie puściła. Jej oczy przepełnione były smutkiem. Wiedziałam, że dobijało ją, że nie była w stanie nic zrobić. – Amanda, pojawimy się tam jak tylko pozwolą nam wejść. – Skinęłam głową i rozpaczliwie próbowałam powstrzymać łzy i uspokoić moje nerwy. Zostałam poprowadzona długim, sterylnym korytarzem. Starałam się skupić na pielęgniarce idącej przede mną. Bałam się skupiać uwagę na otaczających mnie widokach i dźwiękach, na wypadek, gdyby przebiegł obok mnie lekarz śmiejący się demonicznie i trzymający piłę mechaniczną. Dlatego nie odrywałam wzroku i uszu od mojej pielęgniarki. Jej bluzka pokryta była rysunkowymi szczeniakami, a skrzypiący odgłos jaki jej buty robiły na sterylnej podłodze wydawał się odbijać echem od ścian przez całą drogę. Otworzyła drzwi do małego pomieszczenia z noszami, parą krzeseł i stojakiem z kroplówką. Stanęłam tam, czekając na instrukcję. 224
- Nazywam się Sarah i dzisiaj będę twoją pielęgniarką. Możesz usiąść na noszach. – Przerzuciła jakieś papiery i zapytała. – Możesz powiedzieć mi jak się nazywasz i kiedy się urodziłaś? - Amanda Kelly. 23 marca, 1990. – Zapięła na moim nadgarstku bransoletkę z informacjami tożsamości. - A jaką dzisiaj będziemy mieć operację? - Nie wiem jak pani, ale mnie amputują lewą nogę. Uniosła wzrok znad jej papierów i posłała mi lekki uśmiech. Kładąc papiery na brzegu noszy, wyciągnęła cienki fartuch i plastikowy worek z wbudowanej szafki za mną. - Możesz się rozebrać i założyć ten fartuch. To tego worka włóż swoje rzeczy. Zdejmij biżuterię. Za niedługo przyjdzie anestezjolog i wrócę, żeby podłączyć ci kroplówkę. – Wyszła, zamykając za sobą drzwi. Ubrałam się w modny fartuszek i wsadziłam ubrania do worka. Gdy tylko weszłam pod przykrycie, drzwi się otworzyły. Wesoło uśmiechający się mężczyzna ubrany w kitel wszedł do środka, za nim weszła inna pielęgniarka i Pielęgniarka Sarah. Pielęgniarki zajęły miejsca po obu stronach noszy, gdy doktor Śmieszek wyciągnął do mnie rękę. – Amanda Kelly? – Potaknęłam. – Witaj, nazywam się doktor McFadden, anestezjolog. - Cześć. Usiadł na jednym z krzeseł i przejrzał folder. – Możesz podać mi swoją datę urodzenia i jaką będziesz mieć operację? - 23 marzec 1990 i amputacja lewej nogi. – Czułam się jakbym była w obłąkanym teleturnieju „Koło Niefortunności”. Gdy doktor Śmieszek recytował to jak zamierza pozbawić mnie przytomności, pielęgniarka po lewej mierzyła ciśnienie mojej krwi, w tym samym czasie co Pielęgniarka Sarah klepała moje prawe ramię w różnych miejscach. - Co pani robi? – spytałam. - Szukam żyły, do której wbijemy kroplówkę. – Parę razy klepnęła wierzch mojej prawej dłoni i orzekła. – Ta wygląda ładnie. Lekarz dalej mówił, druga pielęgniarka wpychała mi do ust termometr i dostrzegłam ogromną igłę kierującą się do mojej ręki. Zbyt wiele działo się jednocześnie. Nie potrafiłam skupić się na jednej rzeczy. Nigdy nie czułam się tak bezradna i niepewna tego, co się działo. Skrzywiłam się, gdy igła przebiła moją skórę. Parę łez spłynęło po moich policzkach. 225
Pielęgniarka Sarah spojrzała na mnie z przepraszającą miną. – Wybacz. Nie chciałam zrobić ci krzywdy. – Zastanawiałam się czy sądziła, że będę czuć się cudownie jak wbije w moją skórę ostry przedmiot. Robili mi rzeczy bez pytania mnie o zdanie. Zanim lekarz wyszedł powiedział. – Za niedługo wrócę, żeby dać ci trochę wesołego soku. – Nie wiedziałam o czym mówił. Za bardzo skupiona byłam taśmie, którą Pielęgniarka Sarah oplatała moją dłoń. Skończyła mnie torturować, mówiąc. – Pójdę po twoją rodzinę. Doktor Lang przyjdzie do ciebie zanim cię zabierzemy. - Dzięki. - Przynieść ci coś? - Wynieść stąd. – Uśmiechnęłam się ironicznie. Obie pielęgniarki zebrały swoje rzeczy i skierowały do drzwi. Przed zamknięciem drzwi Pielęgniarka Sarah pochyliła się i powiedziała. – Wiem, że to przerażające. Doktor Lang jest jednym z najlepszych w kraju. – Uśmiechnęła się lekko. – Pójdę powiedzieć twojej rodzinie, że może wejść. Parę minut później do małego pokoiku weszli mama, tata i Emily. Mama i Emily usiadły, a tata stał. Wyglądał jak zwierzę trzymane w klatce. Siedzenie i czekanie nie było jego mocną stroną. Lepiej było mu coś robić niż siedzieć i gapić się w cztery ściany. Cała ta sytuacja była ciężka dla obojgu moich rodziców, ale sądzę, że tata był trochę bardziej dotknięty niż mama. Przyzwyczajony był do bycia moim opiekunem, a teraz nie mógł tego robić. O 6:30 przyszedł doktor Lang i zapewnił mnie, że operacja pójdzie dobrze. Po tym jak wyszedł pielęgniarka Sarah przyszła i powiedziała mnie i mojej rodzinie, że za niedługo zostanę zabrana, więc musimy się pożegnać. Emily pierwsza wstała i długo mnie przytuliła. Nie potrafiłam już powstrzymać łez. Trzymałam się jej mocno, wiedząc, że kiedy ją puszczę będę o sekundę bliżej sali operacyjnej. – Nie płacz, Manda. Pomożemy ci to przetrwać. Kocham cię. – Skinęłam głową, która przywierała do zgięcia jej szyi. Emily opuściła pomieszczenie ze łzami. Gdy podeszli mama i tata, mama od razu otuliła mnie ramionami. – Kocham cię, Amando i jestem z ciebie taka dumna – mówiła ciągle. Spojrzałam na tatę, który stał po drugiej stronie. Cicho płakał. Nigdy wcześniej nie widziałam płaczącego tatusia. Świadomość, że to ja byłam powodem jego łez łamała moje serce. – Przepraszam, tatusiu. – Tylko to mogłam powiedzieć. Pochylił się i pocałował mnie w głowę.
226
- Nie masz za co przepraszać, księżniczko. Chciałbym tylko, żebym to ja przygotowywał się do tego wszystkiego, a nie ty. Drzwi się otworzyły i zajrzał do środka doktor Śmieszek, sygnalizując moim rodzicom, że czas wyjść. – Dobrze się nią zajmiemy – powiedział moim rodzicom, gdy go minęli, zanim skierował swoją uwagę na mnie. – Więc gotowa jesteś poczuć się wesoło? – Skinęłam głową, ocierając twarz. Miał strzykawkę z czymś w środku i wstrzyknął to do kroplówki. W ciągu paru sekund poczułam lekarstwo i było niesamowite. Podczas gdy przebywałam w ekspresowym pociągu do Wariatkowa, usłyszałam za drzwiami zamieszanie. Doktor Śmieszek otworzył je, żeby zobaczyć co się dzieje. Usłyszałam kobiecy głos brzmiący jak moja pielęgniarka. – Młody człowieku, nie możesz teraz tam wejść. Zaraz zostanie zabrana na operację. - Utknąłem w korku. Wejdę tylko na moment. Proszę. Jestem jej bratem. Pomyślałam, że to bardzo miło ze strony mojego brata, że przyszedł się ze mną zobaczyć, a potem przypomniałam sobie, że nie miałam brata. Prawda? - Może wejść na parę minut – powiedział doktor Śmieszek do kobiecego głosu. Obróciłam głowę do drzwi. Wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, częściowo przez wesoły sok, ale przeważnie dlatego, że przyszedł uratować mnie mój rycerz w plastikowej zbroi. – Dałem jej przed chwilą lek, więc teraz trochę wariuje. - Dzięki – powiedział Noah, podchodząc i siadając obok mnie na noszach. Poczułam jak jego ręka przesunęła się po boku mojej twarzy. – Cześć, Tweet. Jak się czujesz? - Doooobrze. – Zachichotał. - Przepraszam, że nie przyjechałem szybciej. Był jakiś wypadek i utknąłem w korku. - W porządku, mój bracie. Wszystko jest dobrze. Jesteś tutaj teraz. Weź moje ubrania i chodźmy. – Usiadłam i byliśmy twarzą w twarz. - Tweet, nie możesz teraz wyjść. Zmrużyłam na niego oczy i uśmiechnęłam się szeroko. – Chcesz się pobzykać? Ten fartuch ma łatwy dostęp i nic pod nim nie mam. Wpatrywaliśmy się w siebie przez parę sekund zanim drzwi się otworzyły, zaskakując nas oboje i do środka weszła pielęgniarka Sarah. Jeszcze przez chwilę wpatrywałam się w Noah. Nawet w zamroczonym stanie widziałam w jego oczach całą jego miłość do mnie. Miałam nadzieję, że mógł zobaczyć w moich oczach moją miłość do niego.
227
Podniósł się, pozwalając pielęgniarce Sarah obejść nosze i zaczęła pchać mnie w stronę drzwi. – Pielęgniarko Sarah, czy kiedykolwiek powiedział ktoś pani, że zabija pani zabawę? – Usłyszałam za sobą jej śmiech. - Mówiono mi gorsze rzeczy. - To jest mój Noah. Czyż nie jest gorący? - Jest bardzo przystojny – odparła. - Również niesamowicie całuje. Jego język smakuje jak mięta. Nawet dotknął moich piersi i… - Tweet, nie sądzę, że pielęgniarkę coś to obchodzi – wtrącił Noah. Podchodząc do mojego boku pielęgniarka Sarah zapytała. – Myślałam, że jesteś jej bratem? – Spojrzała na mnie, a potem na Noah, rzucając nam znaczący uśmiech. - Jesteśmy bardzo bliską rodziną. – Usłyszałam słowa Noah, jak zostałam wypchnięta przez drzwi i w dół korytarza.
Sala operacyjna była chłodna i niezwykle błyszcząca. Gdy leżałam już na stole pielęgniarki zabrały się do roboty. Przypominały mi ekipę NASCAR. Każdy miał swoje specyficzne zadanie. Jedna pielęgniarka upewniała się, że w mojej kroplówce płynie właściwy lek. Druga pielęgniarka okrywała mnie ciepłymi kocami. Inna pielęgniarka przyczepiała elektrody do różnych części mojego ciała. Potem zobaczyłam nad sobą doktora Śmieszka. - Amanda, położę teraz na tobie tę maskę i dam ci trochę tlenu. Po prostu głęboko oddychaj. – Zrobiłam tak jak mi kazano. Wytrącało mnie z równowagi to, że nie mogłam widzieć tego, co ci ludzie mi robili. Odwracając lekko głowę dostrzegłam tacę zakrytą niebieskim materiałem. Przypuszczałam, że to były narzędzia chirurgiczne. Będąc mną, czyli masochistką, wyszukałam informacji o typie piły, którą używa się do amputowania nóg. Trzynastocalowa nierdzewna piła do kości sprzedawana za 17.99 dolarów i miała pięć gwiazdek na Amazonie. Klienci, którzy to kupowali, brali również noże kuchenne za 39.90. Było w tym coś bardzo złego, ale byłam zbyt odurzona, żeby się nad tym zastanawiać. Uniosłam spojrzenie do góry i znowu zobaczyłam doktora Śmieszka. – Amanda, jesteśmy prawie gotowi. Podam ci lek, który cię uśpi. – Spojrzałam na niego. Czułam łzy, które spływały po mojej twarzy. To było to. Nie było teraz odwrotu. Nadszedł czas i wszystko było poza moją kontrolą. Opłynął mnie lek i zamknęłam oczy, pozostawiając za sobą stare życie.
228
Wpis 29 Twoja siła i charakter robią się silniejsze i głębsze, kiedy czekasz aż powróci nadzieja.
Przebywałam w mieszkaniu Emily, siedząc w niemal dokładnej replice mojej sypialni w domu. Rodzice zasadniczo przenieśli moją sypialnię stamtąd tutaj. Chcieli, żeby było mi komfortowo i uważali, że osiągną to, jeśli będę otoczona znajomymi rzeczami. Mój pobyt w szpitalu trwał cztery dni. Przez pierwsze dwa dni byłam tak otumaniona morfiną, że nie wiedziałam co się dzieje. W dzień trzeci w głowie miałam wyraźniej i zaczęła się fizjoterapia. Wyciągali mnie z łóżka i kazali używać balkonika do chodzenia do leżanki w kącie pokoju. Stała jakieś sześć kroków od mojego łóżka. Byłam wyczerpana, gdy do docierałam do krzesła. Tylko raz spojrzałam w dół, bardzo szybko, na pozostałości mojej kończyny. Zostałam poinformowana, że nazywanie tego kikutem nie jest już politycznie poprawne. Stwierdziłam, że jeśli będę chciała nazywać to kikutem, to tak będzie. Przecież to mój kikut. Wciąż nie odnalazłam odwagi na spojrzenie na kikut tkwiący obok mojej prawej nogi. Mama była ze mną przez cały dzień, a tata i Emily odwiedzali mnie wieczorem po pracy. Nie wiem jak on to robił, ale Noah jakimś cudem wkradał się do mojego pokoju i zostawał ze mną całą noc. Bez wątpienia błysnął swoim seksownym uśmiechem, parę razy mrugnął swoimi jasnoniebieskimi oczkami i całkowicie oczarował pielęgniarkę na nocnej zmianie. Czwartego dnia zostałam wypisana. Fizjoterapia będzie przychodzić do mnie trzy razy w tygodniu. Za dwa tygodnie, jeśli dobrze będę już wyleczona zacznę proces dopasowywania trwałej protezy i zacznę chemioterapię. Dobre czasy. Najbardziej obawiam się teraz zaczęcia chemioterapii i urojonego bólu. Czułam się jakby dolna część mojej lewej nogi wciąż tam była. Mieszało mi w głowie, kiedy patrzyłam w dół i nie widziałam nogi, ale ją czułam. Doktor Lang powiedział, że nie każda osoba po amputacji doświadcza urojonego bólu. Miałam nadzieję, że tak będzie też ze mną.
Pierwszy dzień fizjoterapii był męczący. Chodziłam po mieszkaniu używając balkoniku, zrobiłam trochę rozciągających ćwiczeń i to było tyle. Odpoczywałam na łóżku, opierając się o wezgłowie z rozciągniętymi przed sobą nogami. Przesunęłam spojrzenie w dół i zamarłam. Po raz pierwszy pozwoliłam sobie spojrzeć na nogi leżące obok siebie. Patrzyłam na nie długi czas, czując się bardzo odcięta od dolnych kończyn, tak jakby do mnie nie należały. Czułam się jakbym patrzyła na nogi kogoś innego. 229
Powoli dotarła do mnie świadomość. Ta połowa nogi była moja. Zaczęły wylewać się ze mnie ciche łzy. Nie było jej. Część mnie, która zawsze tam była już nie wróci. Musiałam się z tym po prostu oswoić. Mówiłam sobie, że w przeszłości nigdy nie zwracałam większej uwagi na tę część nogi. Mówiłam sobie, że ta część nogi zdecydowanie by mnie zabiła, gdybym ją zatrzymała. Mówiłam sobie, że jak dopasują mi protezę to znowu będę mogła chodzić. Wszystkie te powody przebiegały przez moją głowę, żebym się nie denerwowała. Powinnam być wdzięczna. Problem w tym, że nie możesz dyskutować ze stratą, możesz tylko ją czuć. Nie ma znaczenia jak ważne są twoje powody, one nie powstrzymają cię od cierpienia i opłakiwania straty. W tamtej chwili nie myślałam o postępach w protetyce. Nie myślałam o intensywnym bólu, który czułam przez dwa ostatnie miesiące. Nie myślałam o raku. W tamtej chwili czułam i myślałam tylko o tym jak bardzo tęskniłam za moją nogą i może popełniłam wielki błąd. Nie wiedziałam co robić. Rozmawianie o tym z kimś nie miało przywrócić mojej nogi, nic nie mogło tego zrobić. Nie dostanę ponownej szansy. Smutek i frustracja pochłaniają cię, kiedy zmuszony jesteś zaakceptować stratę i musisz się z nią oswoić.
Minęło sześć dni od operacji. Emily, Noah i ja zamówiliśmy pizzę na kolację i teraz oglądaliśmy film. Nie czułam się dobrze. Nie miałam bólu głowy ani brzucha. Po prostu niewygodnie było mi we własnej skórze. Mój umysł i zakończenia nerwowe wciąż mówiły mi, że amputowana część nogi nadal tam była. Zaczęło zmieniać się to w uczucie, jakbym nosiła ciasnego buta. Nie było to bolesny, tylko irytujące. - Idę do łóżka – powiedziałam. - Nic ci nie jest? – zapytała Emily. - Tak, jestem chyba tylko zmęczona. – Zaczęłam odjeżdżać na wózku inwalidzkim. - Potrzebujesz pomocy, Tweet? - Nie, poradzę sobie. Dobranoc. Dotarłam do mojego pokoju, założyłam spodnie od pidżamy, bluzkę i weszłam do łóżka. Uczucie ciasnego buta robiło się coraz gorsze, aż czułam się jakby to imadło zaciskało się na mojej nodze. Wtedy nie wiadomo skąd strzał bólu przeszył dolną część mojej nogi, której tam nie było. Wydałam mrożący krew w żyłach wrzask. Noah pierwszy wpadł do pokoju, a za nim szybko podążała Emily. Krzyczałam i szlochałam spazmatycznie, nie mogłam im powiedzieć, co się działo. Noah usiadł na łóżku i 230
wziął mnie w swoje ramiona. Ból był niepohamowany. Ktoś musiał ściągnąć imadło z mojej nogi, ale nie było żadnego widocznego imadła, żeby go zabrać. Wciąż krzyczałam w tors Noah, gdy ból robił się jeszcze intensywniejszy. Moje ciało drżało od każdego przeszywającego mnie elektrycznego strzału. Emily stała w nogach mojego łóżka wyglądając na bezradną, łzy spływały po jej policzkach. Nikt nie mógł nic zrobić, bo nic takiego nie było. Noah przesuwał ręką po moich plecach, próbując mnie uspokoić. Jedna godzina zamieniła się w dwie, dwie w trzy. Gdy wkraczaliśmy w czwartą godzinę myślałam, że stracę rozum. Ból zaczął powoli odpływać. Odczuwałam ulgę przez jakieś piętnaście, dwadzieścia minut, a potem imadło znowu zaczęło przekręcać się i zaciskać, a wstrząsy pojawiały się znikąd, zaskakując mnie za każdym razem. Kiedy zaczęło wschodzić słońce ból ustąpił. Noah nadal trzymał mnie w ramionach, pocierając moje plecy. Głowę opierałam o jego klatkę piersiową, oczy miałam zamknięte, ale jeszcze nie spałam. Byłam kompletnie wysuszona. Nigdy w życiu czegoś takiego nie doświadczyłam. Usłyszałam otwieranie drzwi i weszła Emily. – Noah, myślę, że ona już śpi. Może pójdziesz do domu i spróbujesz zrobić to samo. Wyglądasz na wyczerpanego – szepnęła. - Nic mi nie jest. Nie zostawię jej. – Emily nie naciskała. Następnym dźwiękiem jaki usłyszałam było kliknięcie zamykanych drzwi.
W dzień Bożego Narodzenia moi rodzice, pani Stewart i Noah przyszli do Emily, żeby wymienić się prezentami i zjeść kolację. Zastanawiałam się, co się działo między Noah i Brooke. On był ze mną niemal cały czas od operacji. Nigdy nie poruszał tego tematu, a ja nigdy nie pytałam. Bałam się, że jeśli to zrobię, to poczuje się winny, że nie jest z Brooke i zniknie. Wino zostało polane, a prezenty rozdane przed obiadem. Czułam się źle. Te ostatnich kilka tygodni było taką trąbą powietrzną, że nie byłam w stanie nikomu kupić prezentu. Wszystkie panie wycofały się do kuchni, żeby przygotować jedzenie, a tata poszedł otworzyć kolejną butelkę wina, pozostawiając mnie i Noah samych. - Jest jeszcze jeden prezent. – Podał mi małe czarne satynowe pudełko. – Wesołych Świąt, Tweet. - Noah, ty i twoja mama daliście mi już prezent. Kaszmirowe swetry były od was obojga – powiedziałam. - Tak, mama je wybrała. Dzisiaj po raz pierwszy je zobaczyłem. - Przepraszam, że nie mogłam nic ci kupić. 231
- Mogłabyś się zamknąć i otworzyć te pudełko. – Uśmiechnął się do mnie. Uniosłam pokrywkę. W środku była najpiękniejsza para kolczyków z żółtymi diamencikami. Dosłownie otworzyłam szeroko usta. Byłam oniemiała. Spojrzałam na niego oszołomiona. - Zakładam, że ci się podobają? – spytał, uśmiechając się. - Nie wiem co powiedzieć. To zbyt wiele. - Podobają ci się? - Uwielbiam je. – Uśmiechnęłam się do niego. - Widząc ten uśmiech, wiem, że były tego warte. Zagryzłam dolną wargę, starając się powstrzymać łzy. Nie sądziłam, że możliwe jest kochać go jeszcze mocniej niż teraz, ale myliłam się. Tylko w jego ramionach odnajduję spokój i komfort. Czuję się bezpieczna, kiedy są wokół mnie, jakby nic nie mogło mnie tam złapać. Chciałam mu to powiedzieć. Chciałam powiedzieć mu jak mocno go kocham. Chciałam, żeby wiedział, iż jest moją pierwszą i jedyną miłością. Chciałam powiedzieć to wszystko, ale nie zrobiłam tego. Szkoda, że zmarnowałam cały ten czas próbując go nie kochać, ale tak się stało, a teraz jest za późno. Nie obciążę go taką, jaka jestem teraz. On musi żyć swoim życiem, a nie spędzać je na byciu pielęgniarką dla mnie. Trzymałam zamkniętą buzię i spojrzałam na piękny prezent, który mi podarował. - Kolacja gotowa. – Usłyszeliśmy moją mamę z kuchni. - Słuchaj, muszę iść – powiedział Noah. - Nie zostajesz na jedzenie? - Idę na kolację do rodziny Brooke. – Odwrócił ode mnie wzrok, jakby był zawstydzony. Chyba właśnie dostałam odpowiedź na pytanie co się między nimi działo. Wciąż są razem. Pochłania mnie fala żalu do samej siebie i rozczarowania. Spędziłam tych parę ostatnich tygodni spędzając niemal cały czas z Noah, szczególnie po mojej operacji i nadal nie było to dosyć czasu z nim. Byłam przyzwyczajona do tego, że był przy moim boku i nie chciałam, żeby szedł. Dzisiaj będę musiała sama stawić czoło urojonemu bólowi. Już czułam się samotna, a on siedział tuż przede mną. Spojrzałam na niego ze łzami spływającymi po mojej twarzy. – Dlaczego płaczesz? – zapytał.
232
Potrząsnęłam głową, kłamiąc. – Jestem zmęczona i święta mnie rozczulają. – Wymusiłam uśmiech. Obejmując dłońmi moją twarz, przesunął kciukami po moich policzkach, ścierając łzy. – Chcesz, żebym podprowadził cię do stołu? - Nie. Zrobię to w minutę. Wstając, powiedział. – Dzwoń do mnie, jeśli będziesz mnie potrzebować. – Potaknęłam. – Wesołych Świąt, Tweet. - Wesołych Świąt, Noah. Pożegnał się z resztą i wyszedł z mieszkania. - Potrzebujesz pomocy, księżniczko? – spytał tata, wchodząc do pokoju. Pokręciłam głową. – Zaraz tam będę, tatusiu. Wjechałam do sypialni tak szybko jak to możliwe i zamknęłam drzwi. Zabierając poduszkę z łóżka, przytuliłam ją do piersi i wypłakałam się w nią. W dole brzucha czułam nękający ból. Czułam się samiuteńka. Cieszyłam się, że Noah spędzał święta ze swoją dziewczyną. Tak właśnie powinno być. Wracał do swojego normalnego życia. Wkrótce wszyscy powrócą do normalnego życia oprócz mnie. Ja będę się oswajać z moją nową normalnością.
233
Wpis 30 Jakość kontra ilość? Większość ludzi wybrałoby jakość. Ja wolałabym mieć jeden ładny samochód niż pięć gównianych. Pomimo, że M&M-sy są smaczne, kawałek czekolady Godiva jest pyszniejszy. Gdy mierzysz się z potencjalnie śmiertelną chorobą, co jest wtedy ważniejsze? Powinieneś spędzać swoje życie, robiąc to, co chcesz, czując się dobrze, dopóki nie będziesz bliski końca czy powinieneś wykorzystywać każdy dostępny rozwój medyczny? Nowotworowe kończyny mogą być odpiłowane, nowotworowa skóra może być starta, narządy usunięte i toksyczne chemikalia mogą zostać wpompowane do twojego ciała, wszystko w nadziei dania ci ilości. Czy to wszystko jest tego warte? Czy lęk przed śmiercią jest większy niż lęk przed życiem i walczenie z rakiem? Dzisiaj odpowiedź brzmi tak.
Chemioterapia miała zacząć się tuż po Nowym Roku. Musiałam przejść przez dziesięć cykli,. Taka będzie część mojego życia przez przynajmniej cztery miesiące, jeśli nie dłużej. Ze wszystkiego związanego z rakiem, najbardziej obawiałam się chemioterapii. Nie wiedziałam czy stracę włosy, będę ciągle wymiotować czy będę miała afty w buzi. Chemia nie tylko atakuje komórki rakotwórcze, ona również powstrzymuje twoje ciało przed stworzeniem dobrych komórek, dlatego zakażenie było wysokim prawdopodobieństwem. Musiałam być niezwykle ostrożna przy innych ludziach. Zwyczajne przeziębienie mogłoby umieścić mnie na wiele tygodni w szpitalu albo mnie zabić. Podjechałyśmy z mamą na parking szpitala. Byłam zdezorientowana, ponieważ miałam mieć chemioterapię w klinice. Mama zaparkowała samochód. Zanim wyniosła mój wózek inwalidzki odwróciła się do mnie z poczuciem winy wypisanym na twarzy. - Amanda, dzisiaj nie będziesz miała chemii. Dzisiaj będziesz miała umieszczony port naczyniowy. - Nie rozumiem. Co to jest? - To cewnik, który umieszczą ci tutaj w klatce piersiowej. – Pokazała miejsce tuż pod jej barkiem. – Będziesz spała, kiedy to wsadzą. Jak będziesz miała chemię albo będą potrzebowali pobrać krew, to nie będą musieli cię kłuć. Po prostu wtoczą lek przez cewnik – wyjaśniła. - Więc przez cały czas ta rzecz będzie wystawała mi z klatki piersiowej? – Poczułam łzy kłujące mnie w oczy. Boże, tak bardzo miałam dosyć już płaczu. 234
- Przez jakiś czas. - Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Skarbie, nie chciałam, żebyś martwiła się tym na świętach i żeby nie zniszczyło ci to Bożego Narodzenia. - Bo rak i amputacja sprawiły, że święta były trochę bardziej wyjątkowe i fajne. Mama przeniosła wzrok na przednią szybę. Jej broda zaczęła drżeć i łza spłynęła po jej twarzy. – Przykro mi, Amanda. Po prostu myślałam, że to będzie o jedna rzecz mniej, którą będziesz musiała przejmować się na świętach. - Wiem. Przepraszam za wymądrzanie się. - Zrobiłabym wszystko, żeby to od ciebie zabrać. Mama chwyciła mnie za rękę i podniosła ją do jej policzka. Poczułam jak opadły na nią ciepłe łzy. Płakałyśmy tak długo jak było to możliwe, nim skierowałyśmy się do środka na procedurę.
Pierwsza chemia była parę dni po tym jak umieścili we mnie cewnik. Nie cierpiałam tego, że coś ze mnie wystawało. Nie potrafiłam na to patrzeć. Weszłyśmy z mamą do pokoju z leżankami stojącymi pod ścianami. Każda miała własny stojak z kroplówką. Tylko parę krzeseł było wolnych. Ten nowotwór próbował wszystkich położyć trupem. Wybrałam jedną z dwóch wolnych leżanek i usiadłam. Kiedy przyszła pielęgniarka wytarła końcówkę mojego cewnika wacikiem z alkoholem zanim pobrała z niego krew. Kolejny raz otarła go wacikiem z alkoholem, powiesiła parę torebek wypełnionych solą fizjologiczną i steroidami, po czym powiedziała mi, że czekają aż przyjadą z apteki leki chemioterapeutyczne. Mama czytała magazyn, a ja zerkałam na otaczające mnie twarze. Były tam dwie panie w starszym wieku, starszy pan, chłopak wyglądający na mój wiek, który był nawet ładny i młoda dziewczyna, która nie mogła mieć więcej niż 10 lat. Moja pielęgniarka wróciła trzymając jasnozielone torebki, które wkrótce dowiedziałam się, że zawierały leki chemioterapeutyczne. Założyłam słuchawki, zamknęłam oczy i włączyłam Lifehouse tak głośno jak mogłam bez zakłócania spokoju innym ludziom, podczas gdy toksyczna mieszanka była wpompowywana do mojego krwiobiegu. Po czterdziestu pięciu minutach chemii nadal czułam się w porządku. Może nie będzie tak źle, jak sądziłam. Otworzyłam oczy i ściągnęłam słuchawki, kiedy mama klepnęła mnie w ramię. – Skarbie, mogę pójść po kubek kawy? 235
- Jasne. - Chcesz coś? – zapytała. - Nie, dzięki. Gdy wyszła z pomieszczenia dostrzegłam, że większość krzeseł było pustych. Pacjenci, którzy byli tutaj, gdy przyszłam z mamą teraz zniknęli, oprócz uroczego chłopaka. Założyłam słuchawki i zamknęłam oczy. Niedługo potem poczułam klepnięcie w ramię. Odwróciłam głowę i otworzyłam oczy, myśląc, że mama czegoś zapomniała. Spotkałam się z najgłębszymi ciemnoniebieskimi oczami, jakie kiedykolwiek widziałam. To był ten uroczy chłopak z drugiej strony pokoju, tyle że bliżej był jeszcze ładniejszy. Jego włosy były jasnobrązowe, krótko ścięte i wyglądały jakby dopiero co wyszedł z łóżka. Jego broda pokryta była lekkim zarostem i zabiłabym za jego kości policzkowe oraz nos. I to, i to było idealne. Pochylał się lekko nad podłokietnikiem krzesła, patrząc na mnie i uśmiechając się. Był przystojny. - Mogę w czymś pomóc? – zapytałam, ściągając słuchawki. - Nie, nie trzeba. – Nie ruszał się przez parę sekund. O dziwo, nie przeszkadzało mi, że ten uroczy, seksowny nieznajomy stał tak blisko mnie. Potem wziął mojego iPoda, usiadł na swoim krześle i zaczął go przeglądać. – Zobaczmy, co tutaj mamy. Lifehouse – powiedział, kiwając w aprobacie głową. – Snow Patrol, ładnie. Green Day, świetnie. Tracey Chapman, fajnie. Coldplay i Linkin Park, znakomity gust. O, o, o… moment… co to jest? – Potrząsając głową, powiedział. – Przez chwilę myślałem, że jesteś miłością mojego życia. - Naprawdę? Co zmieniło twoje zdanie? - N’Sync. Łamie mi serce. - Nie ma z nimi nic złego. Dali nam JT. Unosząc jedną brew, odparł. – Racja. Również dali nam Joey’a Fatone’a. – Odwzajemniłam uśmiech, który mi posłał. – Dalton Connor. – Uścisnęliśmy ręce. - Amanda Kelly. - Miło cię poznać, Amando Kelly. Szkoda, że nie może nam się udać. - Było miło, ale się skończyło – powiedziałam, gdy oddał mi mojego iPoda. Zauważyłam, że wziął swojego. Zabrałam mu go z ręki i przejrzałam piosenki. - Zobaczmy, co tutaj mamy. The Police… hmmm. The Stones, Eric Clapton. Jesteś staromodny. – Przejrzałam jeszcze parę innych piosenek. – A teraz co tutaj mamy? Ścieżka 236
dźwiękowa Bodyguarda, Whitney Houston – The Ultimate Collection, Just Whitney i oczywiście żadne kolekcja nie byłaby kompletna bez I’m Your Baby Tonight. – Uśmiechając się z satysfakcją, spojrzałam na niego. – Co masz na swoją obronę? - Jestem romantykiem. – Rzuciłam mu jego iPoda. - Więc co gorąca dziewczyna z jedną nogą robi w takim miejscu? - Um… mam raka. - To dość oczywiste, mądralo. Jaki rodzaj? – zapytał. - Kostniakomięsak. - Etap? – Spojrzałam na niego z wyraźną konsternacją. – Jaki etap ma twój rak? Od jeden do czterech, czwarty jest najgorszy lub najlepszy, zależy od twojej perspektywy. - Nie mam pojęcia. - Jesteś takim świeżakiem. Ja mam etap czwarty raka mózgu. Pełen gaz dla mnie, maleńka. – Nie wiedziałam co na to powiedzieć, więc tylko się na niego gapiłam. – Ale nie martw się. Przeprowadzę cię przez zdradliwe wody nowotworowego oceanu i nauczę cię moich sposobów, młody pasikoniku. - Doceniam to, panie Miyagi. Pokręcił głową. – Nie tylko mieszasz telewizję z bohaterami filmowymi, ale Kung Fu i Karate Kid dzieli jakaś dekada. - Coś jeszcze? Powoli kąciki jego ust uniosły się w psotnym uśmiechu. Pochylił się do mnie, jakby miał sekret. – Amando Kelly, czy jesteś legalna? - Co? - Czy jesteś w legalnym wieku? - Dlaczego? - Bo kiedy nareszcie poddasz się swoim pragnieniom, zerwiesz ze mnie ubrania i się mną zajmiesz, to nie chcę zostać aresztowany i skończyć jako dziewczyna więźnia 25043. - Myślałam, że nie chcesz, abym była twoją dziewczyną przez mój biedny gust muzyczny. - Prawda, ale jesteś gorąca i wciąż bym cię pieprzył.
237
Gdyby ktoś inny na naszym pierwszym spotkaniu co takiego do mnie powiedział, to byłabym bardzo urażona, ale słysząc to od tego chłopaka, którego dopiero co poznałam, mogłam się tylko uśmiechnąć. - Jesteś obrzydliwy – droczyłam się. - Jestem również uroczy jak diabli. Wszystkie dziewczyny tak myślą – odparł, puszczając mi oko. - Najwyraźniej, nie tylko one tak myślą. - Lubię cię, Amando Kelly i chcę, żebyś została moją przyjaciółką. - Ja też cię lubię, Daltonie Connor i będę dumna mogąc zostać twoją przyjaciółkę. – Uścisnęliśmy sobie dłonie, cementując naszą nowo znalezioną przyjaźń. - Więc ta pani co jest z tobą, to twoja mama? - Tak. Kto jest tutaj z tobą? – zapytałam. - Jeżdżę solo. - Gdzie twoja mama? - Zobaczmy, dzisiaj jest środa… prawdopodobnie popija już trzecią margaritę, siedząc z moim tatą na statku wycieczkowym. - Są na wycieczce, gdy ty jesteś chory? - Jestem chory od tak dawna, że nie pamiętam pory, kiedy nie byłem chory. Inni ludzie nie mogą przestać żyć swoim życiem tylko dlatego, że twoje dobiega końca. Czułam jak moje serce pękało dla tego faceta, którego poznałam tylko piętnaście minut temu. Przerwał mój pociąg myśli, mówiąc. – Nie patrz tak na mnie. - Jak? - Z litością. - Przepraszam. Po prostu… nie powinieneś sam przez to przechodzić. - Nie będę musiał, kiedy teraz mam ciebie.
Dalton siedział ze mną tego dnia do końca mojej chemii, chociaż jego skończyła się godzinę przed moją. Poznał mamę i oczarował ją tak samo mocno, jak mnie. Nowotwór 238
został u niego zdiagnozowany gdy miał piętnaście lat i w grudniu skończył dwadzieścia lat. Powiedział mi, że jego lekarze byli zszokowani, że przeżył tak długo. Miał jednego brata mieszkającego w Nowym Jorku, ale poza jego rodzicami nie miał tutaj żadnej innej rodziny. Było coś w tym chłopaku, z czym od razu się utożsamiałam, poza wspólnym mianownikiem nowotworu. Miałam takie uczucie tylko z Noah. Dalton był słodki, zabawny, mądry, odważny i samotny. Chciałam, żeby pojechał z nami do domu, bym mogła się nim zaopiekować. Znałam go tylko jedno popołudnie i czułam już, że miałam nowego najlepszego przyjaciela.
239
Wpis 31 Dziś po raz pierwszy nie chciało mi się nic pisać od dnia, kiedy nauczyłam się pisać. Były dni, kiedy nie wiedziałam o czym napisać, ale pragnienie pisania było zawsze. Pisanie jest częścią tego, kim jestem. Moją tożsamością. Rak nie tylko wyżera moje ciało, wyżera również to, kim jestem i to, co kocham. Nie uważam siebie za zbyt silną osobę. Nie wiem jak wiele zniosę zanim się załamię. Wiem tylko, że czuję jak pęknięcie robi się dłuższe i szersze za każdym razem, gdy rak pożera kolejną część mnie.
Skutki chemioterapii są gorsze od posiadania raka. Osoba mogłaby żyć przez wiele lat z rakiem rosnącym wewnątrz niej i nigdy się o tym nie dowiedzieć, dopóki nie zbada jej lekarz i jej tego nie powie. Kiedyś zastanawiałam się jak osoba może mieć raka, mieć tylko parę miesięcy życia i nie czuć jego efektów. To dlatego, że rak jest przebiegłym łajdakiem, który skrada się i pożera cię, zanim w ogóle zorientujesz się, co się dzieje. Chemia, z drugiej strony, jest głośna i dumna. Nie pozwoli ci zapomnieć, że jesteś ciągle obecna w twoim życiu. Nie tylko daje ci o tym znać, kiedy atakuje twoje ciało w klinice, ale również podąża za tobą do domu i tam się wprowadza. Zaczęłam odczuwać efekty krótko po tym jak wróciłam do domu leczeniu numer jeden. Początkowo myślałam, że to stres i niepokój, który przeżywałam cały dzień w końcu mnie dopadły. Gdy dzień się ciągnął czułam się coraz gorzej. Pierwszą widoczną oznaką raka zabijającego substancje chemiczne płynące w moim ciele był pierwszy raz, kiedy poszłam sikać. Mocz był czerwony i to mnie przeraziło. Naprawdę powinnam była przeczytać wszystkie informacje, które doktor Lang podał mi o chemioterapii. Drugim efektem ubocznym było uczucie wzrastającego wewnątrz mnie żaru. Zaczęło się w klatce piersiowej, a potem promieniowało w całym ciele. Połączone to z urojonym bólem, który wciąż odczuwałam sprawiało, że chciałam strzelić sobie w głowę. Następnego dnia, gdy się obudziłam po jednej godzinie snu, byłam zaczerwieniona na całym ciele, a moja twarz była gorąca i opuchnięta. Później tego dnia dostałam mocnych niestrawności i czkawek. Czkawki nie były normalne. Były tak silne, że potrząsały moim ciałem i trwały godzinę lub dłużej. Zaczęły pojawiać się mdłości, parę godzin po tym jak zaczęły się niestrawności. Nie były to normalne mdłości, gdzie czuło się wpadającą na ciebie falę. Mdłości chemioterapii były ostrym bólem, który ciągle dźgał mój brzuch. Przypominało mi to mój urojony ból. Cierpienie cię szokuje, bo jest tak jakby pojawiało się znikąd. Ilekroć wymiotowałam gardło paliło mnie jeszcze bardziej. Mdłości były nieustające. Po trzech epizodach wymiotowałam całą 240
zawartość żołądka. Potem wymiotowałam już tylko śliną, co pozostawiało mój brzuch i plecy w nieznośnym bólu. Zawsze myślałam, że chemia odbiera ci apetyt. Może dla niektórych tak było, ale mój apetyt wzrósł w szalonym tempie. Umierałam z głodu. Chciałam jeść i próbowałam, ale w mojej buzi powstało parę aft i ból, który czułam, kiedy ocierało się o nie jedzenie lub picie nie był tego warty. Dnia trzeciego po pierwszej chemii byłam wyczerpana. Nie chodziło mi o trochę zmęczoną. Ledwo co mogłam unieść głowę z poduszki, tak bardzo byłam wyczerpana. Od trzech dni żyłam na koktajlach i soku jabłkowym zanim zaczynała się biegunka i paliło mnie, jakby ktoś wziął gorącego pogrzebacza, wsadził mi go do tyłka i tam go zostawił. Czułam wlewającą się we mnie depresję. Nadal opłakiwałam stratę mojej nogi i skutki chemii powodowały, że coraz bardziej zagłębiałam się w rozpacz. Nie potrafiłam tego robić. Nie byłam wystarczająco silna. Zastanawiałam się nad zadzwonieniem do doktora Langa i powiedzeniem mu, że chcę zatrzymać chemię i zdam się na los. Noah dzwonił do mnie kilka razy dziennie, chcąc do mnie przyjść, ale nie mogłam pozwolić na to, żeby taką mnie zobaczył. Może będę mogła go zobaczyć w tygodniach wolnych od chemii. Poza tym zaczął się jego drugi semestr i była jeszcze Brooke. Nie musiał spędzać czasu na oglądaniu jak wymiotuję. Również postanowiłam, że muszę trochę się od niego odsunąć. Po tym jak czułam się patrząc jak wychodził w Boże Narodzenie wiedziałam, że zrobiłam się od niego bardziej zależna i w pewnej chwili nie będę w stanie dać mu odejść. Przyrzekłam sobie, że nie obciążę Noah. Chciałam, żeby miał szczęśliwe normalne życie, a nie takie, gdzie byłby dla mnie pielęgniarką.
Moja druga runda chemioterapii była jeszcze gorsza, jeśli było to możliwe. Byłam w łazience wymiotując wnętrzności, kiedy usłyszałam głosy w przedpokoju. To był Noah. Kłócił się z Emily. – Noah, ona ma zły dzień. - Muszę ją zobaczyć, Emily. - Teraz nie jest dobra pora. Jest dzisiaj bardzo chora. Chemia uderzyła ją mocniej w tym tygodniu. - Chcę się nią zająć. - Noah, proszę, idź… - Nie. Odpychała mnie od świąt i nie rozumiem dlaczego. Obiecałem jej, że razem to przetrwamy. Nie widziałem jej od dwóch tygodni. Muszę ją zobaczyć. Proszę, Emily.
241
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi i odezwała się Emily. – Manda, wszystko w porządku? Mogę wejść? Usiadłam na kafelkowej podłodze, opierając plecy o wannę. – Tak. – Mój głos brzmiał strasznie słabo. Wyczerpanie pojawiło się wcześniej w tym tygodniu. Ledwo co mogłam usiąść. Drzwi powoli się otworzyły i weszła Emily, zamykając je za sobą. Wyciągnęła szmatkę, zmoczyła ją ciepłą wodą i przycisnęła ją do mojego czoła. – Noah jest tutaj i chcę się z tobą zobaczyć. - Emily… - Powiedziałam mu, że jesteś chora, ale… Manda, gdybyś mogła zobaczyć wyraz jego twarzy. Złamał mi serce. Wygląda na tak smutnego i zagubionego. On chce być tu dla ciebie. - Nie musi spędzić życia zajmując się mną – szepnęłam. - Ale myślę, że on tego chce. - Chcę iść teraz do łóżka. Emily pomogła mi wstać. Wciąż przyzwyczajałam się do mojej nowej nogi. Facet od nóg powiedział, że ostatecznie będę czuła, że jest ona częścią mnie. W tej chwili wydawała się ważyć tonę i cholernie niewygodnie było nią manewrować. Kiedy stanęłam na nogi, moje kolana były słabe i wygięły się pode mną. Kolana uderzyły o podłogę i posłały przeszywający ból do nóg. Zaczęłam płakać spazmatycznie. Potem czułam ciepłą ochronę ramion Noah, kiedy mnie uniósł i zaniósł do mojej sypialni, przez cały czas szepcząc w moje włosy. – Mam cię, Tweet. Zajmę się tobą. Nie mogłam przestać płakać. Czułam się fizycznie i psychicznie pokonana, nie potrafiłam się zebrać. Emily stała w progu ze łzami spływającymi po jej twarzy. Siedząc przede mną na łóżku Noah położył ręce na mojej twarzy i starł moje łzy kciukami. Spojrzałam na niego rozmazanym wzrokiem i powiedziałam. – Tak bardzo jest mi wstyd. - Dlaczego? – zapytał. - Bo już nie umiem nic sama zrobić. Każda część mojego ciała wydaje się być chora. Chcę umrzeć. – Popatrzyłam na niego błagalnie. – Noah, powiedz im, żeby dali mi odejść. – Moje szlochy stały się tak ciężkie, że trudno było mi złapać oddech. Słyszałam jak Emily mocniej płakała. Noah usiadł za mną i otoczył mnie ramionami, przyciskając moje plecy mocno do jego torsu. Schował twarz w mojej szyi. Poczułam jak zrobiła się mokra od jego łez, gdy szepnął. – Nie mogę tego zrobić. Za bardzo cię potrzebuję. Nie zostawiaj mnie. 242
Zasnęłam i spałam mocno przez całą noc po raz pierwszy od tygodnia. Gdy obudziłam się następnego ranka powodem dla którego tak dobrze spałam było to, że jego ramiona wciąż mnie oplatały.
Dalton pomagał mi przejść przez moje złe dnia tak, jak tylko mógł. Dzwonił codziennie, żeby sprawdzić co u mnie i przychodził spędzać ze mną czas, kiedy miał dobry dzień. Nawet poszedł ze mną do szpitala, kiedy usunęli mój port naczyniowy. Dostało się do niego zakażenie. Ponieważ były we mnie leki chemioterapeutyczne, mój układ immunologiczny został posłany do piekła, zatem cewnik musiał zostać natychmiast usunięty. Powiedziałam doktorowi Langowi, że nie chcę mieć kolejnego. Nienawidziłam tego pomysłu i widoku czegoś co wystawało z mojego ciała. Będę musiała wziąć się w garść i radzić sobie z wkłuciami kroplówki. Nie wiem jakbym przez to wszystko przeszła bez Daltona. Moja rodzina i Noah byli wielką pomocą, ale mogli tylko czuć empatię. Dalton wiedział, co czuło moje ciało i jak mój umysł próbował to wszystko przetrawić. Nie musiałam mu nic tłumaczyć. Odczytywał mnie tak samo jak Noah. Stałam się bardzo przywiązana do Daltona w stosunkowo krótkim okresie czasu. Widziałam, że rodzice i Emily byli zmartwieni, że robiłam się zbyt przywiązana patrząc na ich miny kiedykolwiek widzieli nas razem albo opowiadałam im o nim. Nie wiedziałam jakie były moje uczucia do niego. Wiedziałam tylko, że potrzebowałam go w moim życiu. Zawsze myślałam, że dla każdej osoby istnieje tylko jedna bratnia dusza. Dalton sprawił, że się nad tym zastanowiłam. Może niektórzy ludzie mają na tyle szczęścia, żeby mieć w życiu dwie bratnie dusze.
Tygodnie chemioterapii były jak życie w filmie Dzień świstaka. Do tej pory miałam cztery cykle i były niemal identyczne, te same mdłości, wymiotowanie, wyczerpanie itd. Jedyną dobrą rzeczą w tych tygodniach było to, że mogłam spędzić czas z Daltonem. Zaczęliśmy spędzać więcej czasu podczas naszych tygodni bez chemii, ale czułam, że to podczas chemioterapii nawiązaliśmy największą więź. Oboje tkwiliśmy w tym pokoju przez cztery godziny, więc nie było nic do roboty prócz rozmawiania. Czułam się jakbym znała Daltona całe życie, a to były tylko dwa miesiące. Czułam z nim pewną wygodę, której nie czułam teraz z innymi ludźmi, wliczając w to rodzinę i nawet Noah. Odkąd zaczęło się całe te nowotworowe życie, ciągle miałam ochotę na czucie się normalnie, a Dalton mi to zapewniał. Wszyscy inni rozmawiali ze mną o raku albo amputacji. Dalton pomagał mi czuć się normalnie nawet kiedy oboje byliśmy napompowani chemikaliami. - Ulubiony film? – zapytał. 243
- Mam cztery. - Nie możesz mieć czterech – zaprotestował. - Czemu nie? - Ulubieniec, osoba lub rzecz traktowana z wielbieniem lub preferencją. Możesz mieć ulubiony dramat i ulubioną komedię, ale nie możesz mieć kilka ulubieńców w tej samej kategorii. – Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami. On i jego szalone zasady. - Mam cztery… - Uniosłam cztery palce i pomachałam nimi przed jego twarzą. …ulubione komedie. – Fuknął i potrząsnął głową. - Klub winowajców, Wolny dzień Ferrisa Buellera, Szajbus i Forrest Gump. - Oj, widzę, że jesteś fanką klasyków. - I wszystkiego, co ma w sobie George’a Clooney’a. – Znowu potrząsnął na mnie głową. – Jaki jest twój ulubiony? - Szklana pułapka. - Który? – spytałam. - Wszystkie. - Dopiero co zgromiłeś mnie za posiadanie czterech ulubieńców. Jest pięć części Szklanej Pułapki. - Są częściami tego samego filmu. - Twoja logika jest zawiła. - Trochę zbyt intelektualna, żebyś pojęła? - Ugryź mnie. - Jasna cholera! Czekałem dwa miesiące, żebyś pozwoliła mi to zrobić. – Wybuchłam śmiechem strasząc Estelle, jedną ze starszych pań, która miała chemioterapię w tym samym dniu co Dalton i ja. - Ulubiony tekst z filmu? – zapytałam. - Ty tak na serio? Jupikajej, sukinsynu. – Nie próbowałam ukryć wywrócenia oczami. Dalton zamknął oczy i oparł głowę o krzesło. Siedzieliśmy w relaksującej ciszy. Rozglądając się po pokoju zauważyłam, że zostaliśmy tylko ja, Dalton i Estelle. – Hej, Dalton? - Mmmhmmm? 244
- Nie ma dzisiaj Ashley i nie było jej na ostatniej chemii. – Ashley była małą dziewczynką, którą widziałam pierwszego dnia chemioterapii. Była cicha i nieśmiała, ale bardzo słodka. – Zastanawiam się czemu. - Nie żyje. – Jego słowa mną wstrząsnęły. - Co takiego? – Odwrócił do mnie głowę i otworzył oczy. - Powiedziałem, że nie żyje. - Dalton, to okropna rzecz do powiedzenia. Nie wiesz tego. - Tak, wiem. Byłem na jej pogrzebie w zeszłym tygodniu. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? Poszłabym. - Nie sądziłem, że twoim pierwszym nowotworowym pogrzebem powinien dotyczyć dziesięciolatki. Są dość brutalne. Patrzyłam się przed siebie, nie wiedząc co powiedzieć. Poczułam na ręce ciepłą dłoń i lekki uścisk, przez co przeniosłam na niego spojrzenie. – Hej, nic ci nie jest? – zapytał. - Nie. Myślałam, że może polepszyło jej się i nie musiała już tutaj przychodzić. Głupie, co? - Nie głupie, tylko naiwne. - Boisz się umierania? – zapytałam. Odwrócił głowę i spojrzał na sufit, rozważając odpowiedź. – Tak, boję się umierania, ale nie boję się bycia martwym. - Jaka jest różnica? - Umieranie jest procesem. Śmierć oznacza, że już dotarłaś do swojego celu. – Obrócił się do mnie, jego ciemnoniebieskie oczy przeszywały moje tak, jakby potrafiły zajrzeć w moją duszę. – A ty? Boisz się umierania? - Ostatnio czuję, że boję się wszystkiego, umierania, życia, wtorków. Zauważyłam, że nadal trzymaliśmy się za ręce. Było to bardzo miłe i wydawało się właściwe. Robiłam się zdezorientowana uczuciami, które zaczynałam czuć do tego chłopaka. Nie były tak silne jak uczucia do Noah, ale bałam się, że po jakimś czasie mogłyby takie być. Musiałam zmienić temat. Zabierając rękę i używając jej do założenia włosów za ucho, powiedziałam. – Moja przyjaciółka Lisa przyjedzie mnie odwiedzić w następnym tygodniu. To początek jej wiosennej przerwy i spędzi tutaj parę dni zanim skieruje się na Florydę. 245
- To ta urocza mała ruda, której zdjęcie mi pokazywałaś? - Tak. - Myślisz, że pozwoli mi się przelecieć? - Jesteś świnią. - Co?! Tylko pytam. Urocza mała ruda, gotowa wyładować trochę energii podczas wiosennej przerwy… równie dobrze może zacząć na mnie wyładować tę energię. – Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek. Wysłałam Lisie zdjęcie Daltona, kiedy po raz pierwszy go spotkałam i uważała ona, że jest on seksowny. - Pewnie by to zrobiła. Uważa, że jesteś seksowny. Zsunął się po oparciu krzesła w moim kierunku. Ogromny uśmiech był przyklejony do jego twarzy. – A skąd wie jak wyglądam? - Mogłam wysłać jej twoje zdjęcie parę tygodni temu. - Słodko. Masz długopis i jakąś kartkę? - Tak sądzę. – Przeszukałam moją torbę i znalazłam długopis i kawałek papieru. – Proszę. Wyprostował się na krześle i machnął na mnie ręką. – Zapisz to – powiedział. - Kiedy stałam się twoją sekretarką? - Gatorade, witaminy, napój proteinowy, podwójne baterie, syrop do naleśników, wazelina, pędzel, sznur, taśma klejąca i paczka długopisów. Nie mam długopisów. O, jeszcze… - Przesunął się w moim kierunku, uśmiechając i dodał niskim głosem. – Trojan Magnum, paczka z 36 szt. – Odchylił się, uśmiechając się do mnie szeroko. Gapiłam się na niego oniemiała i rzuciłam na jego kolana długopis oraz kartkę.
246
Wpis 32 Gdy byłam dzieckiem, czułam się jakby mijała wieczność do Bożego Narodzenia albo moich urodzin. Wkrótce nigdy nie było wystarczająco szybko. W ciągu dziesięciu sekund, długość czasu w której lekarz mówi ci o twojej diagnozie, przestajesz myśleć, że świat pełen jest nieskończonej ilości czasu i zdajesz sobie sprawę, że nic w świecie nie jest nieskończone. Wszystko ma początek, środek i koniec. Przed rakiem nie wiele myślałam o końcu. Okrutnym żartem jest to, że kiedy uświadamiasz sobie, iż jest koniec, czas zaczyna przesuwać się szybciej, pędząc do niego. Życie idzie dość szybko. Wkrótce możesz się znaleźć na jego końcu. Ten wpis był zainspirowany wielkim filozofem Ferrisem Buellerem… Buellerem… Buellerem…
Wracałam z łazienki do naszego stolika. Kiedy zajęłam miejsce w loży obok Daltona nie mogłam uwierzyć w rozmowę, którą przeprowadzali moi przyjaciele. - Więc chcesz się ze mną pieprzyć? - Tak, jeśli się zgadzasz. - Będę tutaj tylko parę dni zanim pojadę na Florydę. Nie będę tutaj długo. - Ja też nie. – Moja głowa przesuwała się w obu kierunkach tak szybko, że bałam się, iż skręcę sobie kark. Lisa, Dalton i ja byliśmy w śródmieściu blisko college’u jedząc lunch w Hungry Lion, gdzie były najlepsze hamburgery. Lisa przyjechała do miasta wcześnie rano i spotkaliśmy się z Daltonem na lunchu. Natychmiast się zakolegowali, wiedziałam, że tak będzie, ale nie miałam pojęcia, że to będzie tematem ich pierwszej rozmowy. - Nie mogę uwierzyć, że dyskutujecie to przy lunchu, tuż przede mną. - Liczy się czas, pasikoniku – odparł Dalton, wrzucając do ust frytkę. - Dalton mówi prawdę. – Lisa pochyliła się lekko nad stolikiem do Daltona, jakby miała wyznać mu sekret. – Od razu uprzedzam… pozwalam tylko na wejście od przodu. Nie robię imprezy od tylnych drzwi. Dietetyczna pepsi wyleciała z moich ust i nieumyślnie wciągnęłam ją nosem. Lisa i Dalton wybuchli głośnym śmiechem.
247
Kiedy Dalton przestał się śmiać i zaczął znowu oddychać powiedział. – Młody pasikoniku, w ten weekend jedyną rzeczą jaka będzie pieprzona jest twój umysł. - Tylko się z tobą droczyliśmy – dodała Lisa. Uścisnęła dłonie z Daltonem. – Brawo, proszę pana, za pana piękne przedstawienie napalonego łajdaka. - Och, dziękuję. Muszę powiedzieć, że ty bardzo przekonująco grasz zdzirę. - Jesteście prze-ko-mi-czni. – Włożyłam w głos dodatkową dozę sarkazmu. Miło było poznać ze sobą Lisę i Daltona. Dziwnie również było stykać ze sobą oba moje światy. Było tak jakby oboje znali kompletnie inny aspekt mojego życia, ale nie całą mnie. - Więc jaki jest plan na dzisiejszy wieczór? – zapytała Lisa. - Myślałam, że moglibyśmy wrócić do śródmieścia i pospacerować. Zawsze coś się dzieje, zwłaszcza kiedy zaczynają przyjeżdżać turyści. Dalton, tobie to pasuje? – spytałam. - Róbcie ze mną co chcecie. Jestem do waszej dyspozycji. Dostrzegłam go jak tylko przeszedł przez drzwi. Nie powiedziałam Noah o Daltonie i vice versa. Po prostu nigdy nie pojawił się ten temat. Poza tym z żadnym z nich nie byłam w taki sposób, ale jednak i tak czułam się, jakbym została przyłapana na robieniu czegoś, czego nie powinnam, szczególnie, że siedziałam obok Daltona. - Tweet? - Noah, hej. – Jego wzrok natychmiast skupił się na Daltonie. – Noah, pamiętasz Lisę? - Tak, cześć. Jak się masz? - Cześć, Ten Noah. Dobrze – odparła. Uśmiechnął się na jej przezwisko dla niego. - A to jest Dalton – powiedziałam. - Cześć. Jesteście razem z Lisą? – spytał Noah. - Nie, właściwie… O cholera! Dalton uwielbia drażnić się z ludźmi, bez względu na konsekwencje. Obejmując ramieniem moje barki, przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. - …mój młody pasikonik i ja bzykamy się co każdy poniedziałek. – Uśmieszek, który nastąpił po tej informacji był wycelowany prosto w Noah. Noah wyglądał jakby gotów był unieść Daltona z jego siedzenia. – Tak, robimy to już od jakichś dwóch miesięcy. – Spojrzał na mnie. – Nasz wspólny czas bardzo mnie wyczerpuje. Noah poruszał szczęką i zaciskał pięści.
248
- On mówi o chemioterapii. Mamy razem chemię w poniedziałki. Dalton, powiedz mu, że to chemioterapia – prosiłam. - Czy to tak nazywają teraz to dzieciaki? – Lisa próbowała powstrzymać śmiech, kiedy ja panikowałam. Noah wyglądał jakby chciał zbić Daltona na kwaśne jabłko. – Tylko sobie żartuję, koleś. Mamy razem chemię. To tyle. Chyba że uważasz robienie loda w magazynku za związek. - Tweet, mogę porozmawiać z tobą chwilę. Na zewnątrz. – Wtedy ktoś zawołał imię Noah. To była Brooke. Podeszła do naszego stolika, nie zwracając na nas uwagi. – Nasz stolik jest gotowy. - Zaraz tam będę. Spojrzała na twarz przy naszym stoliku i skupiła się na mnie. – Cześć, Amanda, jak tam noga? - Wciąż zagubiona. Brooke często lubiła wspominać moją amputowaną nogę, ale tylko wtedy, gdy był blisko Noah. Starała się wyglądać jakby miała troskliwe serce, tym samym przypominając Noah, że byłam towarem uszkodzonym. Otoczyła kościstymi dłońmi umięśnione ramię Noah, mówiąc. – Chodź, zanim ktoś nam ukradnie stolik. - Idź usiąść. Będę tam za moment. – Fuknęła, prychnęła i odeszła obrażona. – Tweet, na zewnątrz. – Odwrócił się i odszedł, nie czekając na mnie. Na dworze znalazłam Noah, który parę razy przesunął dłonią przez włosy. – Kim jest ten dupek? - On nie jest dupkiem. Tylko sobie żartował. Robi tak. - Lubi sobie żartować o pieprzeniu się z tobą? – Jego głos był ostry i rozgniewany. Nie wiedziałam skąd się to brało. – Jest tak? - Co jest tak? - Pieprzy się z tobą? - A skąd do diabła przyszło ci to do głowy? Jesteśmy z Daltonem przyjaciółmi. Tylko żartował. Co się z tobą dzieje? - Nie podoba mi się jak faceci tak o tobie mówią. Nie lubię go.
249
- Cóż, ja go lubię i pomaga mi przejść przez całe te gówno, z którym teraz się mierzę. Potrzebuję go. – Nie było to moją intencją, ale widziałam, że moje słowa były jak cios w brzuch. - Kiedyś to mnie potrzebowałaś. – Zmiażdżyło mnie zranienie w jego oczach. - Noah, zawsze cię potrzebuję. Chodzi o to… Dalton dokładnie rozumie przez co przechodzę. To śmieszne. Obserwuję jak Brooke wiesza się na tobie przy każdej okazji i uwielbia przypominać mi, że mam odciętą kończynę. Teraz, jak mam kogoś w życiu, żeby zajął… - Moje miejsce? - Nie. Nikt nigdy nie zajmie twojego miejsca. Dlaczego ty możesz kogoś mieć, a ja nie? Pochylił się tak blisko, że dotykały się nasze nosy. – Przypomnę ci, kochanie, że ja nigdy nie chciałem nikogo innego. To była twoja decyzja. – Ominął mnie i wrócił do kawiarni.
Reszta weekendu poszła o wiele lepiej. W sobotę poszłyśmy z Lisą na zakupy i tamtego wieczora spotkaliśmy się z Daltonem na kolacji i filmie. Świetnie było mieć przy sobie Lisę. Tęskniłam za nią. Chociaż pisałyśmy do siebie i co parę dni rozmawiałyśmy przez telefon to nie było to to samo, co bycie razem. Spakowała swoje rzeczy do auta i pojechała na Florydę, żeby spotkać się z paroma przyjaciółmi na wiosennej przerwie.
Był niedzielny wieczór przed poniedziałkową chemioterapią. Spędzałam czas z Daltonem w mieszkaniu. Zamówiliśmy pizzę i słuchaliśmy muzyki. Zaczęliśmy spędzać razem niedzielę przed tygodniami z chemią. Chemia była wystarczająco zła, ale wieczór przed nią nie był lepszy. Wtedy pojawiał się strach, bo wiedziałeś, że następny tydzień będzie piekielny. Pomagaliśmy sobie z Daltonem skupiając się na innych rzeczach w te szczególne niedziele. - Masz rację, pasikoniku. Lifehouse jest diabelnie dobrą grupą. - Ach, uczeń staje się mistrzem i mistrz staje się uczniem. – Dalton podniósł poduszkę z kanapy i walnął mnie nią. Zaczęłam zbierać resztki pizzy, żeby zanieść je do kuchni. – Więc dlaczego ty i pan Idealny nie jesteście razem? – Mimowolnie odwróciłam głowę w jego kierunku. - Wow! Nie lubisz subtelnych zmian tematu, co? - Nie mam czasu na te gówno. Odpowiedz na pytanie. - Um… - Usiadłam z powrotem na kanapie. 250
- Mały kutas? O to chodzi? – Przechylił głowę na bok ze sztucznym współczuciem na twarzy. - Nie – odparłam. - Zbyt duży kutas? Wiesz, wiele ludzi myśli, że liczy się rozmiar, ale to nieprawda. Można mieć rozmiar kija baseballowego, ale jeśli nie wie się jak nim machać, to jest to tylko wysuszony kawałek drewna. Jeżeli wiesz, o co mi chodzi – powiedział, unosząc brwi i znowu przechylając głowę. Gapiłam się na niego bez słowa. Czasami słowa, które wychodziły z jego słowa były niesamowite i to nie w dobry sposób. - To skomplikowane. - Co jest takie skomplikowane? On się rozbiera. Ty się rozbierasz i… - Nagle przerwał w połowie zdania. Spojrzałam na niego zaniepokojona. Wpatrywał się przed siebie, nie poruszając się. Wiedziałam, że miewał ataki i myślałam, że może teraz też miał. - Dalton? Nic ci nie jest? Wciąż wpatrując się przed siebie, uniósł palec wskazujący i powiedział. – Poczekaj… nadal wyobrażam sobie ciebie nago. Waląc go w ramię, krzyknęłam. – Niech to szlag, Dalton! To nie jest zabawne. - Więc gdzie ja byłem? A tak. Oboje się rozbieracie i bierzecie się do roboty. – Urwał na chwilę, spoglądając na mnie poważnie. – Serio, o co chodzi? Westchnęłam głęboko i zastanowiłam się czy powinnam odpowiadać na jego pytanie. - Noah i ja zawsze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Potrzebuję go w życiu. Jeżeli mielibyśmy przekroczyć tę linię i zdarzyłoby się coś, co by nas rozdzieliło, to nie przeżyłabym tego. Wolę mieć go w życiu jako przyjaciela niż ryzykować stracenie go na zawsze. I straciłabym go, bo zrobiłabym coś, co by nas zrujnowało. Zawsze to robię. Dalton przyglądał się mojej twarzy przez parę sekund. Jego brwi powoli się złączyły, oczy zmrużyły, a usta uformowały w cienką linię. – Amando, to jest najgłupsza bzdura jaką kiedykolwiek słyszałem. - Taka jest prawda. Moja siostra i jej przyjaciel umawiali się ze sobą i skończyło się to źle. Teraz nienawidzą się nawzajem. Emily jest we wszystkim doskonała. Jeżeli ona nie potrafiła utrzymać tego związku, to ja na pewno tego nie zrobię. Noah zasługuje na coś lepszego. Obrócił się do mnie całym ciałem. – Ach, młody pasikoniku… doskonałość jest złudzeniem pielęgnowanym przez obawy. – Spojrzałam na niego, jakby oszalał. – Emily nie jest doskonała. - Nie musisz tego mówić, żeby polepszyć mi nastrój. 251
- Nie robię tego. Ona ma szalone lewe oko. - O czym ty gadasz? - Zauważyłem to za pierwszym razem, jak ją spotkałem. Spojrzałem jej w oczy. Jej prawe oko na mnie patrzyło, ale te lewe kręciło się na wszystkie strony. Przeraziło mnie to. – Zrobił głupią minę i wywracał oczami na każdą stronę, powodując, że wybuchłam śmiechem. - Nigdy wcześniej tego nie zauważyłam. - Może facet, z którym się umawiała przestraszył się szalonego oka. - Nie wiem. Nie powiedziała, co się stało. - Gdy ustaliliśmy już, że Emily jest cyrkowym dziwakiem i nie jest doskonała, nie możesz użyć jej jako wymówki. Więc odpowiedz na pytanie. Siedzieliśmy parę minut w ciszy zanim byłam w stanie odpowiedzieć. Niekomfortowo było mi rozmawiać z Daltonem o Noah, ale kiedy zaczynał rozmowę to nie łatwo się poddawał. - Nigdy nie spełniałam oczekiwań tego, na co on zasługuje, a teraz z amputacją i nowotworem… nie chcę być ciężarem. - Przestań wymyślać wymówki, bo się boisz. Czemu nie pozwolisz mu zdecydować jakie chce mieć życie i kogo chce w nim mieć? - O czym mówisz? - Spotkałem w życiu wiele ludzi i żadnego z nich nie lubię. Lubię ciebie. Wiedziałem, że zostaniemy przyjaciółmi w chwili, jak zobaczyłem cię wchodzącą na chemię. Jesteś mądra, zabawna i gorąca. Nie zachowujesz się jak dziewczyna i nie przeszkadza ci, kiedy przeklinam. Amanda, nic nie możesz zrobić z przeszłością, a tacy ludzie jak my nie wiedzą czy mają przyszłość. Przeszłość już nie istnieje. Mamy tylko teraźniejszość. Teraźniejszość jest doskonała, młody pasikoniku, bo oddychamy, ruszamy się, śmiejemy, płaczemy i jesteśmy zaskoczeni, gdy spotkamy w końcu kogoś, z kim potrafimy nawiązać więź. Przestań żyć przeszłością i marnować teraźniejszość. Musisz powiedzieć Noah, co czujesz. - Co jeśli jest za późno i to właśnie Brooke go uszczęśliwia. - Bez znaczenia. On zasługuje na to, aby wiedzieć jak wpłynął na twoje życie. Podarował ci prezent. Wiesz jak to jest kogoś kochać. Nie przychodzi to do ciebie każdego dnia, przynajmniej nie prawdziwa miłość. Musisz mu za to podziękować zanim będziesz musiała się pożegnać. Każdy zasługuje na podziękowanie i pożegnanie. Przeszła przeze mnie fala szoku, gdy skojarzyłam jego ostatnie słowa. Dokładnie takie same słowa napisałam w moim pamiętniku, gdy umarł tata Noah. 252
Spoglądając na Daltona poczułam między nami coś innego, głębszą więź. Czułam się jakby coś się zmieniło albo miało między nami zmienić. Przez głośniki zaczęło lecieć „Come Away With Me” od Nory Jones. Dalton podniósł się, wyciągając do mnie rękę. – Wypróbujmy tę nową nogę. Zatańcz ze mną – powiedział. Złapałam go za rękę. Poprowadził mnie na środek pokoju. Gdy przysunęłam się do jego klatki piersiowej, otoczyliśmy się ramionami. Położyłam głowę na jego barku, a on oparł swoją między moim barkiem a szyją. Kiedy zmysłowy głos Nory Jones płynął po pokoju, zaczęliśmy się kołysać. Ruch był leciutki, niemal niezauważalny. Zamknęłam oczy i dałam się ponieść muzyce i dotyku jego ciała. Teraźniejszość doskonała. Jak piosenka dobiegała końca Dalton szepnął mi do ucha. – Bardzo się cieszę, że byłem tutaj na tyle długo, żeby cię poznać. Dziękuję, że dałaś mi kogoś, za kim mógłbym tęsknić. Odsunęliśmy się lekko od siebie, ale dalej się przytulaliśmy. - Nie przeszłabym przez to bez ciebie. Jedyną dobrą rzeczą w tym wszystkim jest to, że pojawiłeś się w moim życiu. – Oparł czoło na moim czole i staliśmy w takiej pozycji przez parę minut po zakończeniu piosenki. Dalton uniósł głowę, pocałował mnie w czoło i szepnął. – Lepiej już pójdę. Skierował się do drzwi. Zanim je otworzył, odwrócił się i spojrzał na mnie. – Zawsze pamiętaj o teraźniejszości doskonałej, pasikoniku. – Piękny uśmiech pojawił się na jego twarzy, po czym odwrócił się i wyszedł.
Minął tydzień od momentu jak tańczyłam z Daltonem w mieszkaniu. Tamtego wieczoru zmieniło się coś między nami albo w końcu zdałam sobie wtedy z tego sprawę. Dalton był moją bratnią duszą. Miałam spotkać go wtedy, kiedy go spotkałam. Dalton i nowotwór zmusili mnie do innego myślenia, innego widzenia świata i innego widzenia samej siebie. Nie, nie byłam doskonała i nigdy nie będę, ale nic nie szkodzi. W życiu są ważniejsze rzeczy od gonienia za tym mitem ogólnoświatowego wyobrażenia doskonałości. Doskonałość jest w oku obserwatora. Straciłam wystarczająco czasu próbując kontrolować rzeczy w moim życiu i było to wyczerpujące. Mogłam kontrolować tylko samą siebie. Jeżeli wystawię się i zostanę zraniona, to niech tak będzie. To pokazuje przynajmniej, że wciąż tu jestem i nie żyję z żalem. Zatem stałam przed jego drzwiami, gotowa wystawić się światu. Nie byłam pewna, co powiem, miałam nadzieję, że coś samo do mnie przyjdzie. Napisałam do niego wiadomość, że stałam przy jego drzwiach. Uniosłam rękę i zapukałam. Gdy otworzył drzwi oddech opuścił 253
moje ciało. Stał tam bez koszulki, w znoszonych spodniach i jego włosy były potargane. Patrzyliśmy na siebie bez słowa. Chociaż do niego napisałam, to wyglądał na zaskoczonego, nie miał pojęcia dlaczego tam byłam. Wzięłam głęboki wdech. Nadszedł czas, zero żałowania. - Kocham cię. Kocham cię od pierwszej chwili, kiedy się spotkaliśmy. Ilekroć cię widzę kocham cię coraz mocniej. Wiem, że wyczucie jest okropne, ale nigdy nie ma idealnej pory. Więc bez względu na to, co się stanie, chciałam, żebyś wiedział, co czuję. – W końcu wypuściłam oddech. Wyglądał na całkowicie oszołomionego. Moim instynktem była ucieczka stamtąd, ale zostałam i czekałam na jego odpowiedź. Wydawało się, że staliśmy tam wiele godzin, gdy w końcu szepnął. – Tweet… Kiedy tylko Noah wypowiedział moje imię usłyszałam wołanie jego imienia. Spojrzałam za niego i zobaczyłam wchodzącą do pokoju Brooke, owinięta kołdrą. - O mój Boże! Myślałam, że jesteś sam. Widziałam tylko twoje auto na zewnątrz. – Odwróciłam się, żeby odejść, ale chwycił mnie za ramię. - Tweet, nie odchodź. Daj mi trochę czasu. Brooke, chodźmy do innego pokoju. - PRZECZYTAŁEŚ JEJ WIADOMOŚĆ, KIEDY MNIE PIEPRZYŁEŚ!!! – wrzasnęła Brooke. - Mój telefon był na szafce obok. Tylko na niego spojrzałem. - Potem niemal skręciłeś pieprzony kark, zeskakując ze mnie, żeby otworzyć drzwi. Nie mogłam już dłużej tam stać. Odwróciłam się, pobiegłam do mojego auta i wyjechałam z podjazdu. Kręciło mi się w głowie i adrenalina przepływała w zawrotnym tempie przez moje ciało. Poszło gorzej niż kiedykolwiek sobie wyobrażałam. Był to najbardziej żenujący i upokarzający moment, którego byłam częścią, a wliczam w to bycie częścią zakładu Brata przeleć dziewicę. Po raz pierwszy kiedy się otworzyłam i powiedziałam komuś, że go kocham, musiało być to wtedy, gdy był w łóżku ze swoją dziewczyną.
254
Wpis 33 Niektóre dni warte są ponownego wykonania, w dobrym znaczeniu tych słów.
Idiotka! Powinnam była wiedzieć, że był zajęty, gdy mi nie odpisał. Pojechałam prosto do domu, przebrałam się w luźne spodnie i koszulkę, wczołgałam się do łóżka i zarzuciłam kołdrę na głowę. Musiałam zasnąć, bo obudziłam się do dzwoniącej komórki. Sięgnęłam po nią i próbowałam skupić się na ekranie. Pełny był wiadomości głosowych i sms-ów od Noah. Potrzebowałam trochę czasu przed wysłuchaniem ich i przeczytaniem. Opadłam z powrotem na łóżko i próbowałam się rozbudzić. W końcu wstałam, wzięłam dietetyczny napój i rozerwałam torebkę czekoladowych pączków. Potrzebowałam kofeiny i cukru. Gdy przetrawiałam w głowie ostatnich kilka godzin zorientowałam się, że nie było mi przykro za wyznanie Noah, że go kochałam. Nienawidziłam widoku Brooke otoczonej kołdrą, wychodzącej z jego pokoju, pokoju, w którym dorastałam i zakochałam się w nim. Nie jestem głupia. Wiedziałam, że uprawiali seks od pierwszego miesiąca, w którym zaczęli się umawiać, ale jedna rzecz wiedzieć, a całkiem inna widzieć to tuż przed tobą. Tak długo jak nie widziałam tego dowodu, mogłam udawać, że to się nie działo. Głośne szybkie pukanie wyrwało mnie z myśli. Kiedy otworzyłam drzwi on opierał się o framugę, mając na sobie dżinsy i szarą bluzkę. Prosty ubiór, ale było coś w Noah ubranym w dżinsy i tę bluzkę co pozostawiało mnie bez tchu. - Cześć – odezwał się. Jego mina nic nie pokazywała, była neutralna. - Cześć – szepnęłam. Krew przepływała tak szybko przez moje ciało, że kręciło mi się w głowie. - Brooke ze mną zerwała – powiedział prosto z mostu. - O Boże, Noah, przepraszam. Powinnam była poczekać aż mi odpiszesz zanim tam przyszłam. Co jej powiedziałeś? - Żegnam. – Jego oczy się iskrzyły, a na ustach tkwił cień uśmiechu. Odepchnął się od framugi, pokazując talerz z ogromnym kawałkiem czekoladowego ciasta, który ukrywał. Wchodząc do środka, zamknął nogą drzwi ani na chwilę nie zrywając ze mną kontaktu wzrokowego, idąc w moją stronę pewnym krokiem. Szłam tyłem, jak on się do mnie przybliżał. – Gdzie jest Emily? – zapytał. 255
- Pojechała do Hilton Head na dziewczęcy weekend. Dotarłam do blatu oddzielającego salon od kuchni. Postawił na nim ciasto i położył dłonie po obu moich stronach, schylając się. – Miałaś na myśli wszystko, co mi powiedziałaś? - Każde słowo – odparłam bez tchu. Serce waliło mi tak mocno i szybko, że moje ciało aż wibrowało. - Nie mogę w to uwierzyć. Nareszcie jesteś moja – powiedział ze zdumieniem. - Zawsze byłam twoja. - Wiem, ale teraz możemy się dotykać i robić ze sobą rzeczy, a ty nie się nie zatrzymasz… Nie zatrzymasz się, prawda? - Mam dosyć zatrzymywania. Teraz jesteśmy na pełnym gazie. O jakich rzeczach myślisz? - Pierwsza rzecz dotyczy ciebie nago i tego czekoladowego ciasta. – Szelmowski uśmiech pojawił się na jego pięknej twarzy. – Co się zmieniło? – spytał. - Naprawdę chcesz teraz rozmawiać? - Stwierdziłem, że najlepiej będzie zabrać z drogi rozmowę, bo kiedy moje usta dotkną twojego ciała, to nie zostawią go przez jakiś czas. - O rany – szepnęłam bez tchu. Wpatrywaliśmy się przez kilka chwil, pochłaniając się wzrokiem. Chyba żadne z nas nie mogło uwierzyć, co się miało stać. - Pieprzyć to. Nie obchodzi mnie dlaczego to się zmieniło – powiedział. Język Noah zaatakował moje usta. Chwycił mnie za biodra i trzymał je mocno, przyciskając się do mnie. Już byłam mokra, a nadal mieliśmy między sobą kilka warstw ubrań. Wsunęłam palce do jego miękkich ciemnych włosów, jak nasze głośne oddechy i jęki wypełniły pokój. Schylając się trochę ręce Noah przesunęły się po moich udach, biodrach, a potem wylądowały na tyłku. - Opleć mnie nogami, kochanie – powiedział w moje usta. Rozchyliłam nogi, gdy mnie uniósł i mocno oplotłam nimi jego talię. Potrzebowałam go bliżej. Teraz. Skierowaliśmy się prosto do mojej sypialni i do mojego łóżka. Zsunęłam się po jego ciele, aż moje stopy dotknęły podłogi. Nasze usta złączone były przez cały czas. Zdumiewało mnie to jak potrafiłam się w nim zatracić w ciągu paru sekund. Zostawiając jego włosy, przesunęłam dłońmi po jego plecach. Złapałam brzeg jego koszulki i zaczęłam ją unosić. Noah oderwał ode mnie usta na tyle długo, żeby podnieść ramiona i pomóc mi ściągnąć jego bluzkę. Czułam dreszcz, który przebiegł po jego ciele, jak 256
przesunęłam dłońmi po jego nagiej skórze. Sama zadrżałam. Noah spojrzał na mnie i uśmiechnął się na to, jak nasze ciała na siebie reagowały. Jego język wsunął się między moje wargi wolno i głęboko zanim jego usta zaczęły podróż po mojej szczęce i szyi. Przeciągnął nosem parę razy wzdłuż mojej szyi, szepcząc. – Jesteś piękna. Kocham cię bardziej niż cokolwiek na świecie. Byłam tak ogarnięta radością i pożądaniem, słysząc jego słowa, że niemal się rozpłakałam. Nie potrafiłam uwierzyć, że ten niewiarygodny mężczyzna był mój i mnie kochał. Gładko przesunął się między moimi piersiami i zatrzymał się przy brzuchu. Unosząc lekko moją bluzkę, przycisnął się do mnie. Językiem zakreślił kółko wokół mojego pępka i delikatnymi pocałunkami obsypał mój brzuch. Zacisnęłam palce w jego włosach, jęcząc. – O Boże, Noah. – Przysięgam, że niemal tam doszłam. Wyczuwałam jego uśmiech na mojej skórze. Przesunął rękami po moim tyłku, lekko ściskając, a jego język nadal kreślił linie. Spojrzałam na niego, cieszącego się moim smakiem. Żar i wilgoć rozprzestrzeniły się między moimi nogami z taką intensywnością, że nie byłam pewna ile wytrzymam przed rozpadnięciem się. Poczułam jak jego palce wsunęły się pod pasek moich spodni. Wargi Noah podążały drogą spodni, kiedy zsunęły się po moich nogach. Przejechał czubkiem języka po górze moich ud i leciutko pocałował mnie między nogami. Ugięły się pode mną kolana i wylądowałam siadem na łóżku. Moje ciało wydawało się być galaretką. Ściągnął całkiem moje spodnie, pozostawiając mnie tylko w majtkach i koszulce. Jego dłonie powoli przesuwały się po moich nogach. Zauważyłam, że patrzył się na protezę. Wciągnęłam wielki haust powietrza. Nacisnął guzik z boku nogi, który zabezpieczał w miejscu protezę i zaczął ją ściągać. Odsuwając się nieznacznie, powiedziałam nieśmiało. – Noah, powinnam iść do łazienki i zająć się protezą. - Mogę to zrobić. Chcę. – Wymknęło mi się kilka łez, które spłynęły po mojej twarzy. – Co się dzieje, kochanie? Wyglądasz na przerażoną. Oddychaj, Tweet. To ja. Mój głos zaczął się łamać. – Proteza jest zrobiona z silikonu i robi się gorąca, jak się ją nosi. Przez nią się pocę. – Próbowałam przełknąć szlochy, ale byłam tak bardzo zażenowana. Nikt nie chce spoconych części ciała przed kochaniem się, podczas tak, ale nie przed. – Proszę, daj mi się nią zająć. - Co zazwyczaj robisz? - Myję ją mydłem i ciepłą wodą. Podniósł się, pochylił i pocałował mnie, szepcząc. – Chcę się tobą zająć na każdy sposób.
257
Poszedł do łazienki i wrócił z myjką pokrytą ciepłą wodą zmieszaną z mydłem oraz ręcznikiem. Noah ściągnął protezę i odłożył ją na bok. Podniósł ciepłą myjkę i zaczął ocierać moją lewą nogę. Gdy skończył otulił moją nogę puszystym ręcznikiem, delikatnie ją masując i wycierając. Trzymałam wzrok w dole, nie patrząc mu w oczy. Czułam się bezbronna i odsłonięta. Noah złapał moją brodę palcami i podniósł moją głowę, żebym na niego spojrzała. – Nie musimy tego robić, jeśli nie jesteś gotowa. - Denerwuję się. - Dlaczego? - Bo to jesteś ty, a ja chcę być dla ciebie seksowna i piękna. – Spojrzał na mnie zdezorientowany. – Protetyczna noga nie jest zbyt seksowna, tak jak amputowana noga. Jego spojrzenie powoli zlustrowało moje ciało, zanim spojrzał mi z powrotem w oczy. Patrzył na mnie kilka sekund, potem powiedział. – Czekałem kilka lat na ten moment, naprawdę sądzisz, że coś takiego mnie powstrzyma? Jesteś i zawsze byłaś najpiękniejszą i najseksowniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek znałem. Kocham cię. Kocham w tobie wszystko – nie tylko twoje nogi, ramiona, oczy, serce, poczucie humoru czy inteligencję. Wszystko to kocham. Kocham całą ciebie. To się nigdy nie zmieni. – Łzy spływały po mojej twarzy. Potem dodał z uwodzicielskim uśmiechem. – Poza tym nigdy tak bardzo nie interesowały mnie nogi. Bardziej interesują mnie piersi, a twoje są fenomenalne. – Wybuchłam śmiechem i otarłam łzy. - Kocham cię, Noah. - Powiedz to jeszcze raz. – Zbliżył się do mnie. - Kocham cię, Noah. – Spojrzałam na niego spod rzęs, uśmiechając się. - Jeszcze jeden raz. – Przysuwał się, dopóki nie było między nami żadnej przestrzeni. - Kocham cię, Noah. Jego wargi zderzyły się z moimi i od razu złączyliśmy się językami. Była w tym taka siła, że leciutko mnie cofnęło. Otoczyłam go nogami i ramionami, przyciągając do siebie. Przejechałam zębami po jego szczęce, docierając do miejsca pod uchem. Chwytając nimi jego płatek uszny, przygryzłam go lekko i szepnęłam. – Potrzebuję cię w sobie. Wstając rozwiązał swoje buty, kiedy ja działałam przy jego spodniach. Przesunęłam dłońmi po jego doskonałym zakrytym spodniami tyłku i przeniosłam się na zamek. Jego spodnie zwisały tuż pod górą miejsca gdzie zaczynało się jego V. Przygryzałam i lizałam jego mięśnie brzucha do jego V, dłońmi pracując nad zamkiem.
258
Tak pochłonięta byłam chwilą, że byłam zaskoczona, kiedy poczułam jak chwycił mnie za nadgarstki i zabrał moje ręce, zatrzymując moje działanie. Pochylając się pocałował mnie. – Od lat chciałem dotknąć twojego ciała ustami. Nie spieszmy się. Chcę posmakować każdego cala twojego ciała, powoli. Noah kucnął przede mną, siadając na piętach, nasze oczy przez cały czas były w kontakcie. Uniósł moją lewą nogę i obsypał ją leciutkimi pocałunkami. Jego usta powoli się przesuwały, przemieszczając się między wewnętrzną a zewnętrzną częścią nogi, dopóki nie sięgnęły góry mojego uda. Potem podarował tę samą uwagę prawej nodze. Zaczął od czubków moich palców, przesuwając się po kostce, łydce i kolanie, aż dotarł do uda, po drodze kładąc te same leciutkie pocałunki. Brakowało mi tchu, jak opierałam się na łokciach i przyglądałam się jego wspinaczce. Jego usta przesuwały się powoli i metodycznie od biodra do biodra. Pokazywał mojemu ciału całkowitą miłość i cześć. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłam. Czułam się piękna, seksowna, kochana i chroniona. Czułam się wielbiona. Gdy przenosił się w górę mojego brzucha, moja bluzka unosiła się w górę po moich piersiach, pokazując jasnożółty koronkowy biustonosz. Poczułam wibracji emanujące z jego klatki piersiowej, a potem usłyszałam niskie, głębokie warknięcie, które spowodowały, że zadrżałam. Wysunęły się spode mnie łokcie, przez co wylądowałam na plecach. Po raz drugie niemal się rozpadłam, a wciąż mieliśmy na sobie parę ubrań. Naprawdę robił to wszystko skrupulatnie wolno i kochałam to. Kochałam jego. Uniosłam ramiona nad głowę, jak Noah ściągnął ze mnie całkiem koszulkę. Chwytając mnie w pasie uniósł mnie do swojego torsu i umieścił mnie wyżej na łóżku. Przez kilka sekund nade mną wisiał ze spojrzeniem podziwu, zanim pochylił się i pocałował skórę tuż ponad moimi piersiami. Wycałował ścieżkę po moim ramieniu, zsuwając ramiączko biustonosza, powtarzając ten sam ruch po drugiej stronie. Uniosłam się lekko, żeby mógł odpiąć biustonosz. Czując materiał przesuwający się po moich twardych sutkach wprawił mnie w drżenie. Leżałam przed nim kompletnie odkryta poza majtkami i nie czułam wstydu ani niezręczności. Noah pochylił głowę i objął ustami jednego sutka mocno go ssąc, podczas gdy kciukiem robił kółka na drugim. Uwolnił sutka i wtedy na mnie spojrzał. Jego piękne jasnoniebieskie oczy zaczynały błyszczeć, powodując, że moje także to robiły. Nigdy nie czułam dawanej mi tak niepohamowanej miłości. Patrzyliśmy na siebie przez parę sekund, po czym Noah szepnął. – Dziękuję, że nareszcie pozwoliłaś mi cię kochać. Przez chwilę pochłanialiśmy swoje usta, a potem działał magię swoim językiem po moim ciele. Poczułam jego zęby przesuwające się po jednym biodrze, palcami chwytając moje
259
majtki. Gdy się zsunęły Noah podniósł na mnie wzrok, mówiąc. – Przez jakiś czas nie będziesz ich potrzebować. Siadając na piętach, złapał moją prawą nogę, unosząc ją do jego biodra. Jego dłonie przejechały po zewnętrznej stronie nóg, kiedy całował wnętrze mojego uda. Czułam jak moje ciało napinało się od oczekiwania. Pulsowanie między moimi nogami było prawie nieznośne. Zniżył moją nogę i usadowił się między nimi. Uniosłam plecy z łóżka, ręce zaciskając na kołdrze. Usta i język Noah bawiły się mną i ssały, kiedy moje ciało zwijało się niekontrolowanie. Jedyną werbalną komunikacją były jęki satysfakcji. Im więcej wierciło się moje ciało, tym szybciej ruszał się jego język, dopóki głęboko się we mnie nie wsunął. - NOAH! – krzyknęłam, jak fala po fali doznania wprawiały w drżenie moje ciało. Odsunął się nieznacznie i wyczuwałam na tym obszarze podmuch powietrza, gdy zachichotał. Przeciągnął powoli ustami w górę mojego ciała, nareszcie lądując na moich wargach. Patrząc na mnie z góry, powiedział. – Jesteś moim ulubionym smakiem na świecie. - Nie wziąłeś tych ruchów z Wal Marta – odparłam, oddychając tak ciężko, jakbym przebiegła dziesięć mil. - Musiałem się poprawić dla mojej dziewczyny numer jeden. – Wyraz oczy Noah zatrzymywał bicie mojego serca. Było to idealne połączenie głodu i miłości. Zszedł z łóżka i szybko zdjął spodnie i bokserki. Oddech zamarł mi w piersi, kiedy po raz pierwszy go zobaczyłam. Nigdy wcześniej nie widziałam nagiego Noah. Jego ciało było tak doskonałe jak jego serce, byłam zahipnotyzowana. Przygryzając dolną wargę, zlustrowałam go wzrokiem. Noah przyłapał mnie na gapieniu się i zapytał. – Na co patrzysz, Tweet? - Co? – Uniosłam wzrok i zobaczyłam największy, najseksowniejszy uśmiech na świecie. Rumieniec pokrył moje policzki i oderwałam od niego wzrok. Wspinając się z powrotem na mnie, powiedział. – Też lubię na ciebie patrzeć… i cię rozbierać… i cię całować… i przesuwać językiem po całym twoim ciele, smakując cię. Obracając głowę na bok, zamknęłam oczy, ciesząc się jego słowami i tym jak go czułam między nogami. Jego ciepły oddech owiał moją skórę. – Tweet, spójrz na mnie. – Otworzyłam oczy, spoglądając na niego. – Muszę cię widzieć, słyszeć i czuć, żebym wiedział, że to jest realne i nie muszę już udawać. Przełknęłam wielki haust powietrza. Nie nawiązywałam kontaktu wzrokowego z innymi facetami, z którymi byłam. Podczas seksu trzymałam oczy zamknięte, bo zawsze
260
wyobrażałam sobie Noah. Patrzenie na siebie wydawało się zbyt intymne, nie chciałam dzielić się tym z nikim innym, tylko nim. Jego biodra zaczęły się poruszać, jak się we mnie wsunął, najpierw powoli i łagodnie, potem szybciej i szybciej, cały czas patrząc mi w oczy. – Jesteś niesamowita, kochanie. Doskonale do siebie pasujemy – wydyszał w moje usta. - Tak bardzo cię kocham, Noah. Doszliśmy razem. Był to najdłuższy i najpotężniejszy orgazm jaki kiedykolwiek doświadczyłam. Patrząc na twarz Noah dla niego było tak samo. Leżeliśmy nieruchomo, przyciskając do siebie czoła, próbując uspokoić oddech. Niespodziewanie zalała mnie fala smutku i spłynęły po mojej twarzy łzy. – Bardzo cię przepraszam – szepnęłam. - Nie masz za co przepraszać. – Scałował moje łzy. – Nie płacz, Tweet. - Zmarnowałam tyle czasu i raniłam cię. - Nic nigdy nie było marnotrawstwem, kiedy chodzi o ciebie. Ani mój czas, ani myśli czy serce. Nie żałuję niczego związanego z tobą w moim życiu, nawet czasu, gdy byliśmy odseparowani. Ten czas pokazał mi jak bardzo do ciebie należę. Wiedziałem, że pewnego dnia będziemy razem. Musiałem po prostu być cierpliwy i czekać. Jesteś warta czekania. Noah i ja byliśmy doskonałym połączeniem. Zdołaliśmy się jeszcze połączyć trzy razy zanim opuściliśmy łóżko. Moje życie było doskonałe. Nadal miałam raka i jeszcze parę chemii, ale życie było piękne. Miałam przy sobie miłość mojego życia, moją bratnią duszę, mojego bohatera i co mogłoby być od tego bardziej doskonałe.
- Uwielbiam twoje włosy w taki sposób. - Są po prostu spięte na czubku mojej głowy. To bałagan. - Podobasz mi się taka rozczochrana – powiedział, jak jego wargi przesuwały się po mojej szyi. Trzeba było trochę przekonywania, ale w końcu namówiłam Noah do wzięcia ze mną bąbelkowej kąpieli. Był bardzo chętny do wejścia ze mną nago do wody. Nie był pewien co do tej części z bąbelkami, ale zrobił to dla mnie. Moja wanna była dość duża, więc mógł się w niej rozłożyć. Siedziałam na jego kolanach, twarzą do niego. Obijały się o nas bąbelki. Jedliśmy ciasto czekoladowe. Właśnie dałam mu widelec pełen lukru. Dostrzegłam resztkę na jego ustach. Pochyliłam się i wciągnęłam do ust jego dolną wargę. – To najlepszy sposób na jedzenie ciasta – powiedziałam, pochłaniając jego usta. Wymknął mu się głęboki jęk. Czułam jak robił się pode mną twardy. Położył ręce na moich policzkach i odsunął usta. 261
- Wszystko w porządku? – zapytałam. - Jestem z kobietą, którą kocham i uwielbiam, która również jest cholernie seksowna. Objęta jest nagość i ciasto. Co mogłoby być lepsze? – Zamilkł na parę sekund. – Nie miałaś szansy, żeby odpowiedzieć na moje wcześniejsze pytanie o to, co się zmieniło. - Moje postrzeganie. Zmarnowałam wiele teraźniejszości trzymając się przeszłościowego postrzegania i próbując odgadnąć przyszłość, żeby mnie nie zaskoczyła. Tak jakbym dorosła, ale moje postrzeganie siebie i innych ludzi nigdy się zmieniło. Potem zachorowałam i poznałam przyjaciela, który podzielił się jego odpowiedziami. Jedyną doskonałą rzeczą jest nasza teraźniejszość, bo oddychamy, ruszamy się, kochamy, czujemy. I jesteśmy w stanie powiedzieć ludziom jak wiele dla nas znaczą. - Kiedy tylko jestem przy tobie, dotykasz mojej duszy. Nie sądziłem, że mógłbym kochać cię jeszcze bardziej, ale kiedy dowiedziałem się, że jesteś… - Przełknął ślinę. Zobaczyłam łzę spływającą po jego twarzy. Uniosłam rękę i dotknęłam jego policzka, ścierając jego łzy. - Noah… - Mój głos drżał i łzy zbierały się w moich oczach. – Nie chcę, że minął następny dzień, w którym nie wiedziałbyś jak bardzo cię kocham. Marnowałam moje życie do tego momentu, nie informując cię, że kocham cię już od 23 marca 1990. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale nigdy nie przestanę cię kochać. Nie wiem jak. - Tweet, odłóż to. – Wyraz jego oczu był zdeterminowany i pełen pożądania. - Co? - Ciasto, odłóż je. Już. Położyłam ciasto na boku wanny. Noah sięgnął za moją szyję, przyciągając mnie do siebie. Nasze usta się połączyły, a języki wiedziały dokładnie gdzie iść i co robić. Chwytając się jego ramion, uniosłam się i powoli na niego opadłam, kiedy jego usta i dłonie odnalazły już moje twarde sutki. - To jest najlepsza bąbelkowa kąpiel w historii bąbelkowych kąpieli – jęknęłam.
262
Wpis 34 Noah posiada 99.9% mojego serca. Reszta zawsze będzie należeć do wyjątkowego chłopaka, który zmienił na zawsze moje życie.
Wciąż spędzałam czas z Daltonem w niedziele przed chemioterapią. Dawało mi to pocieszenie i siłę na stawienie czoła kolejnemu cyklowi. - Dalton, zrobiłam to. Powiedziałam Noah, że go kocham, a on kocha mnie. Nie było za późno. Kucnęłam, odkładając kwiaty i przesunęłam ręką po jego imieniu. Dalton Michael Connor. W wieczór, kiedy tańczyłam z Daltonem ostatni raz go widziałam. Kiedy następnego ranka poszłam na chemię dowiedziałam się, że umarł we śnie, zaledwie kilka godzin po tym, jak mnie zostawił. Pogrzeb Daltona był moim pierwszym nowotworowym pogrzebem. Sam go sobie zaplanował. Był tam zespół coverowy, który grał The Stonesów, AC/DC i oczywiście Whitney Houston. Nie było dnia, kiedy za nim nie tęskniłam. Teraz zdaję sobie sprawę, że to co czułam między nami tamtego wieczoru było podziękowaniem i pożegnaniem od Daltona. Ale przede wszystkim dawał mi moje życie z Noah.
263
Wpis 35 Na razie, żegnaj, adios, sayonara, krzyżyk na drogę!, ciao i dobranoc.
Chemia nareszcie dobiegła końca tuż przed wakacjami. Powiedzieć, że byłam podekscytowana byłoby niedopowiedzeniem. Poza moimi wspomnieniami bycia na chemii razem z Daltonem, chciałam, żeby ta część mojego życia już się skończyła. Nadal wierzę, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu, nawet złe rzeczy. I zawsze będę wdzięczna za lekcje, których nauczył mnie nowotwór, za ludzi, których wprowadził do mojego życia i jasne światełko, którym oświetlił tych, co byli już w moim życiu, tak że mogłam zobaczyć jak głęboko mnie kochali. Gotowa byłam zacząć znowu szkołę i prowadzić życie z Noah. Nowotwór dał mi drugą szansę i nie zamierzałam jej zmarnować. Byliśmy z Noah nierozłączni. Kiedy nie był na zajęciach, to był ze mną. Chyba próbowaliśmy nadrobić cały ten czas, gdy nie byliśmy parą. Postanowiliśmy razem zamieszkać. Jego tata zostawił mu wystarczająco pieniędzy na pokaźną zaliczkę i więcej, więc kupił mieszkanie w tej samej okolicy co jego znajomy Carter, co było świetne, bo nie byliśmy daleko od Emily. Emily i ja byłyśmy sobie bliższe niż kiedykolwiek. Wsparcie i siła, którą mi dała podczas najgorszej części mojego leczenia były niewiarygodne. Nie przetrwałabym tego bez niej. Wprowadziliśmy się z Noah do naszego mieszkania w pierwszej części lata. Był to jeden z najszczęśliwszych dni mojego życia. Noah chciał wcześniej skończyć studia i zacząć medyczną szkołę, więc brał zajęcia na wakacjach i pracował na pełnoetatowej pracy jako transportowiec w MUSC, medycznej szkole, do której będzie chodził. Noah był niesamowity. Postanowiłam wziąć parę podstawowych zajęć, kiedy zaczął się jesienny semestr w College of Charleston. Zamierzałam poszukać szkół, które oferowały kierunek dziennikarski przez internetowe kursy. Nie zamierzałam zostawiać Charleston, mojej rodziny i oczywiście Noah. Charleston pełne było lokalnie publikowanych magazynów poza gazetami. Podczas wakacji jako wolny strzelec pisałam trochę dla lokalnego magazynu. Było świetnie, ponieważ zdobywałam doświadczenie i nawiązywałam kontakty. Życie było dobre, ale pracowite. Pracowitość jest dobra, bo pokazuje, że żyjesz. To brzmi jak coś, co powiedziałby Dalton aka pan Miyagi. Ten chłopak wywarł spore wrażenie na mnie i moim poglądzie na świat.
Dotarłam do jednorocznej rocznicy bycia wolnej od raka. Początkowo chodziłam co miesiąc na badania, potem co trzy miesiące, a skoro uderzyłam w jeden rok, teraz będę 264
chodzić co pół roku, chyba że będę miała jakieś problemy. Nie mogłam uwierzyć, że minęło półtora roku od diagnozy i amputacji. Moja sztuczna noga nareszcie zaczynała czuć się dla mnie jak część mnie. Nigdy nie będzie to prawdziwa noga, ale zdziwilibyście się jak umysł się do tego przystosowuje. Każdego dnia myślę o Daltonie i za nim tęsknię. Chociaż moja chemioterapia się skończyła, to nadal odwiedzam go w te niedziele przed tygodniem, który byłby naszym tygodniem chemii. Zaczęłam działać jako wolontariuszka raz w tygodniu w Hollings Cancer Center. Nigdy nie będę dla kogoś Daltonem, bo to co mieliśmy było wyjątkowe i unikalne, ale mogłam trzymać rękę przestraszonego dziecka albo wysłuchać nastolatka opowiadającego o obawach przed jego przeszłością.
Noah ukończył College of Charleston po trzech latach z wyróżnieniem. Nie wiem kto był z niego bardziej dumny, ja czy jego mama. Najprawdopodobniej był remis. Był bardziej niż podekscytowany mogąc zacząć szkołę medyczną. Nadeszła druga rocznica wolności od raka i nie była wielce celebrowana. Cieszyłam się. To oznaczało, że już nie określałam siebie przez raka. Świętowaliśmy z Noah kolacją na statku wycieczkowym wokół Charleston Harbor. Miło było spędzić cały wieczór razem. Tak bardzo zajęty był swoimi zajęciami, że rzadko kiedy miał wolny wieczór. Medyczna szkoła była bardziej wymagająca niż przypuszczaliśmy. Niby mówią na początku, że takie będzie twoje życie, dniem i nocą, ale sądzi się, że wyolbrzymiają. Otóż nie. Ale przejdziemy przez to razem, bułka z masłem.
Siedziałam w gabinecie doktora Langa, czekając na niego. Kiedy Noah i ja oficjalnie staliśmy się parą, chodził ze mną na każdą pozostałą chemioterapię i każdą wizytę kontrolną, poza dniem dzisiejszym. Wczoraj wieczorem do późna się uczył. Zajęcia miał dziś dopiero później, więc chciałam, żeby się przespał. Będzie wkurzony, kiedy obudzi się i odkryje, że wymknęłam się z mieszkania i przyszłam tutaj bez niego, ale nie było konieczne, abym zawsze miała przy sobie kogoś na każdej wizycie. Wszystko było dobrze i czułam się świetnie. Doktor Lang wszedł do środka i usiadł za swoim biurkiem. - Noah dzisiaj z tobą nie przyszedł? - Wczoraj do późna się uczył, więc pozwoliłam mu spać. Będzie wściekły, ale przejdzie mu. - Był z tobą na każdej innej wizycie. Przypuszczałem, że dzisiaj z tobą będzie. – Spojrzał na mnie. 265
Dość dobrze poznałam doktora Langa przez ostatnich parę lat. Widziałam w jego oczach, że nie miał dobrych wieści. - Amando, sądzę, że Noah musi tutaj byś, abyśmy porozmawiali. Powiem Gayle, żeby do niego zadzwoniła. - Nie. Nie dzwońcie do niego. On śpi. - Będzie chciał tutaj być. – Otworzyły się drzwi i do środka weszła jego recepcjonistka Gayle. – Gayle, możesz zadzwonić do Noah Stewarta i… Wstałam gwałtownie, mówiąc. – Proszę do niego nie dzwonić. On śpi. – Łzy kłuły mnie w oczy. Te ukryte uczucie, którego niemal zapomniałam wróciło do mnie pełną falą. Lekarz pokazał coś Gayle i zostawiła nas samych. Usiadłam na krześle. - Amanda, nie jesteś w stanie sama pojechać do domu. Musimy przedyskutować nasz plan strategii. Noah musi tutaj być. Możemy zadzwonić także do twoich rodziców, jeśli chcesz. – Potrząsnęłam tylko głową. Pół godziny później Noah siedział przy moim boku, ściskając moją rękę. – Pojawiło się parę podejrzanych miejsc na prześwietleniu twojej klatki piersiowej. Inne testy pokazują, że nowotwór wrócił. Przykro mi. Myślę, że kolejna runda chemioterapii jest wskazana – powiedział lekarz. Kolejna runda chemioterapii obijała się echem w mojej głowie. Kolejna runda chemioterapii z mdłościami i wyczerpaniem. Kolejna runda chemioterapii, ale bez Daltona. Chociaż znałam statystki i doktor Lang nigdy nie ukrywał faktu, że nowotwór może powrócić najprawdopodobniej w moich płucach, to nadal wmawiałam sobie, że już jestem wolna i czysta. Moje niepokoje gwałtownie wzrastały podczas pierwszego roku badań kontrolnych, ale zaczęłam się uspokajać po drugiej rocznicy. - Moim zaleceniem jest zrobienie tego, co ostatnim razem, czyli dziesięć cykli i… - Jestem w ciąży – powiedziałam nagle. Doktor Lang uniósł wzrok na mnie i Noah. Już o tym wiedział. - Tak, zdaję sobie z tego sprawę. – Wypuścił głęboki wdech. – Wiem, że nawrót jest okropną i niespodziewaną wiadomością. Nadal jesteś we wczesnym etapie ciąży. – Spojrzeliśmy na siebie z Noah. Chyba oboje byliśmy zszokowani, ponieważ nie rozumieliśmy co on sugerował. – Oboje jesteście młodzi i nadal macie pełno czasu na zaczęcie rodziny. - Urodzę nasze dziecko.
266
- Amando, wiesz jak silne są leki chemioterapeutyczne. Dziecko będzie w niezwykle wysokim ryzyku. - Więc nie będę brała chemii dopóki dziecko się nie urodzi – odparłam. - Tweet… - Nie zabiję naszego dziecka chemioterapią ani innym sposobem. – Doktor Lang wstał i obszedł swoje biurko. - Wiem, że to trudna decyzja. Wyjdę na chwilę, żebyście mieli trochę prywatności. Jak tylko usłyszałam kliknięcie zamykanych drzwi wylał się ze mnie szloch. Noah podszedł do mnie i kucnął przede mną. Objęliśmy się ramionami, trzymając mocno i roztopiłam się przy nim. Powtarzał raz po raz. – Kocham cię i uwielbiam. – Jego głos łamał się, jak przytulał mnie i głaskał po włosach. Moją jedyną odpowiedzią było. – Przepraszam, że znowu zachorowałam. Zacisnął wokół mnie ramiona. Nie wiem jak długo tak siedzieliśmy. Byłam wyczerpana od płaczu, ale nie potrafiłam przestać. - Tweet, wiesz, że chcę naszego dziecka, ale potrzebuję ciebie. Chcę mieć życie z tobą. - Jeżeli nie urodzę naszego dziecka i nie przeżyję, to będziesz sam. Nie chcę, żebyś był sam. Wiem, że to będzie wiele, ale moja mama ci pomoże, tak jak twoja mama i Emily… - Mogłoby mi pomagać całe pieprzone miasto, ale jeżeli ciebie ze mną nie będzie to będę sam. Spojrzałam w jego piękne jasnoniebieskie oczy, z których ciągle wypływały łzy, mocząc jego twarz. Te piękne oczy przepełnione były miłością i strachem. Musiały minąć godziny, rozważając wszystkie nasze opcje. Gdy opuściliśmy z Noah gabinet, podjęliśmy naszą decyzję. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko, ale tak naprawdę nie było dla nas innej opcji.
267
Wpis 36 Uwielbiam wszystkie gadżety, które mamy teraz do komunikacji. Komórki, esemesowanie, emailowanie, Facetime, Skype, ale nadal nic nie dorównuje pisanym ręcznie listom czy notatkom. Są ciepłe, wygodne i osobiste. Pewnie, może dłużej zajmuje ich dojście, ale niektóre rzeczy warte są czekania.
Byłam w pokoju dziecięcym zwinięta na dużym krześle bujanym, którzy moi rodzice dali nam jako prezent dla dziecka. Miałam jeszcze dwa miesiące zanim poznam te maleństwo. Miałam nadzieję, że jeśli mój czas dobiegał końca, to przynajmniej będę mogła poznać moje pierwsze dziecko, nawet jeśli na krótki moment. Noah przeszedł obok i zatrzymał się w progu. – Tutaj jesteś. Co kombinujesz? – zapytał. - Piszę więcej listów. - Dlaczego? – To była jego odruchowa reakcja. Uśmiechnęłam się do niego. Rozumiał dlaczego to robiłam, ale nie lubił o tym rozmawiać. - Nie rób tego – powiedziałam. - Czego? - Nie udawaj głupiego. Nie jesteś w tym dobry. - Spoliczkowany własnymi słowami. – Zachichotał, podchodząc do mnie. Schylając się pocałował mnie w czubek głowy. – Dobrze. Możesz jej je przeczytać, kiedy będzie na tyle duża, żeby je zrozumieć. Podniosłam na niego wzrok. Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać jak bardzo go kochałam. Znałam go całe moje życie i z każdym mijającym dniem kocham go jeszcze mocniej i nawet jeśli mnie tutaj nie będzie, to nigdy nie przestanę kochać mojego rycerza w plastikowej zbroi. Wiedziałam, że Noah był przerażony przyszłością. Nie mówił o tym, ale widziałam to w jego oczach ilekroć ktoś poruszał ten temat. Chciałam być częścią wychowywanie Halle, nawet jeśli nie będzie mnie tutaj fizycznie. W dzień, kiedy wyszliśmy z gabinetu doktora Langa zdecydowaliśmy, że poczekam i pójdę na chemioterapię zaraz po tym jak urodzi się Halle. Było to bardzo ryzykowne, ponieważ wcześniej mój nowotwór był bardzo agresywny, ale musiałam podjąć te ryzyko dla naszej córki.
268
Później tamtego wieczora zaczęłam pisać listy do Halle. Musiałam się upewnić, że dam jej podziękowanie i pożegnanie, na wszelki wypadek, gdybym nie miała szansy jej poznać i wiedziałam, że teraźniejszość była doskonałym czasem na upewnienie się, że ona będzie je miała.
269
Listy do Halle
Halle, Kocham cię i przykro mi, że nie mogę być tam i patrzeć jak wyrastasz na piękną, inteligentną kobietę. Piszę ci te listy z dwóch powodów. Powód pierwszy: Chociaż twój tatuś jest cudownym człowiekiem, a twoje babcie i ciocia Emily będą mogły odpowiedzieć na twoje pytania, są pewne rzeczy, których tylko matka może nauczyć swoją córkę. Zrobię co w mojej mocy, żeby omówić najważniejsze tematy. Powód drugi: Chociaż twój tatuś nagrał mnie na tonę filmów, żebyś mogła obejrzeć, piszę te listy, ponieważ chciałam, abyś mogła je zabrać ze sobą gdziekolwiek chcesz, żebyś mogła wyciągnąć je do przeczytania, kiedy będziesz mnie potrzebować. Moje słowa zawsze będą przy tobie. Nie masz pojęcia jak szczęśliwa byłam, kiedy dowiedziałam się, że nadchodzisz. Kochałam cię od tamtej sekundy. Byłaś doskonała, bo byłaś moja i twojego tatusia. Kocham go bardzo mocno, Halle. Byłam pobłogosławiona jego obecnością w moim życiu. Gdy lekarz powiedział mi, że znowu jestem chora, moją pierwszą i jedyną myślą było ochronienie ciebie. Nie było mowy, że mogłabym zrobić coś, żeby cię skrzywdzić czy powstrzymać od poznania twojego tatusia. Mam nadzieję, że pewnego dnia zrozumiesz mój wybór. Kocham cię sercem i duszą. Mamusia
Halle, Nie dorastaj zbyt szybko. Ciesz się byciem dzieckiem. Będzie wiele wpływów, takie jak presja rówieśników i rzeczy, które będziesz widywać w telewizji i filmach, popychające cię do dorastania. Nie czuj presji, żeby robić to, co oni mówią. Baw się, śmiej, nawiązuj przyjaźnie. Wszystkie dorosłe rzeczy nadal tam będą, kiedy do nich dojdziesz. Kocham cię. Mamusia
Halle, Zmusiłam moją matkę, twoją babcię, żeby napisała na kartce, że nie będzie cię zmuszać do założenia kostiumu Halloweenowego, który nie będzie twoim wyborem. Na wszelki wypadek uwierzytelniła to twoja ciocia Emily. Kiedy będziesz wystarczająco duża będziesz w 270
stanie sama chodzić do drzwi, pukać i mówić cukierek albo psikus. Nie ma powodu, żeby się bać. Nie ma potworów za tymi drzwiami. Obiecuję. Kocham cię. Mamusia
Halle, Czekoladowe ciasto sprawia, że wiele rzeczy w życiu jest lepszych. Tylko nie jedz go zbyt dużo. Kocham cię. Mamusia
Halle, Mądrość jest fajna i nigdy nie wyjdzie z mody. Nigdy nie rób się dla kogoś głupsza. Kocham cię. Mama
Halle, Przyjaciele: to nie ilość, ale jakość się liczy. Poznasz w swoim życiu wielu ludzi, nie każdy będzie twoim przyjacielem. To w porządku. Będziesz wiedzieć, kiedy poznasz prawdziwego przyjaciela. Prawdziwi przyjaciele są ufni i lojalni. Są przy tobie w dobrych i złych czasach. Przychodzą we wszystkich kształtach, rozmiarach i kolorach. Nie ma znaczenia to jak wyglądają na zewnątrz. Wewnątrz odnajdziesz ich jakość. Kocham cię. Mama
Halle, Twój tatuś jest cudownym mężczyzną. Nie było okresu w moim życiu, kiedy go nie kochałam. Byliśmy dosyć młodzi, kiedy się pojawiłaś. Staram się powiedzieć, że pewnego dnia twój tatuś prawdopodobnie znajdzie kogoś, kto będzie go uszczęśliwiał. Może nawet będzie chciał ją poślubić. On zasługuje na bycie szczęśliwym i zakochanym. Chcę, żebyś cieszyła się z jego szczęścia. Nie bądź zazdrosna. Nie znaczy to, że kocha cię mniej. Po prostu jego serce się zagoiło. Kocham cię. Mama
271
Halle, Nie pozwól, żeby powstrzymały cię etykietki społeczeństwa. Jeżeli masz do czegoś prawdziwą pasję, czy jest to sport, sztuka, nauka itd… nie wierz nikomu, kto mówi ci, że nie możesz tego robić, bo jesteś dziewczyną. Jeżeli chcesz grać w baseball, hokej albo piłkę nożną, nie pozwól, żeby ktoś powiedział ci, że nie możesz. Jeżeli chcesz bawić się samochodzikami Hot Wheels albo klockami Lego, to zrób to. Tylko ty jesteś swoim szefem. (Technicznie twój tatuś jest twoim szefem, dopóki nie skończysz 18 lat, ale wiesz o co mi chodzi). Kocham cię. Mama
Halle, W temacie mody/makijażu: Z makijażem ogólną zasadą jest; mniej to więcej. Moda: Mniej, mikro-mini, obcisłe, niższe – to są wszystkie słowa, których unikasz, gdy szukasz ubrań. Bieliznę powinnaś nosić pod ubraniami. Dlatego nazywa się to bielizną, nie odzieżą wierzchnią. Szanuj siebie i swoje ciało. Bluzki pokazujące brzuch i krótkie szorty są w porządku na plaży, oczywiście, jeśli tatuś wypuści cię tak wybraną z domu. Kocham cię. Mama
Halle, Podróżuj do innych miast, stanów i krajów. Uświadom sobie, że twoja droga nie jest jedyną drogą. Inność nie równa się złu czy niewłaściwości. Miej otwarty umysł i bądź poinformowana zanim podejmiesz decyzję. Kocham cię. Mama
Halle, Poszerz swoją mentalność. Czytaj coś codziennie, czy jest to książka, czy artykuł. Kocham cię. Mama
272
Halle, Bądź wbrew naturze i bądź pewna siebie. Nie musisz mieć rozmiaru 34, blond pasemek i dużych piersi. Bycie innym i unikalnym ma złą reputację. Inność i unikalność równa się oryginalności i rzadkości. Na świecie nie ma innej Halle Marie Stewart. Nikt inny nie będzie widział świata tak jak ty. Pielęgnuj swoją oryginalność, nigdy jej nie chowaj. Kocham cię. Mama
Halle, Nie porównuj się do innych i nie pozwalaj innym cię porównywać. Wierz w swoje umiejętności. Ustal sobie cele i pracuj ciężko, żeby do nich dotrzeć. Nie zawsze ich sięgniesz i nic nie szkodzi. Jeżeli zrobiłaś, co w twojej mocy to powinnaś być z tego dumna. Możesz nie dostać trofea, ale wstążka za uczestnictwo też jest całkiem fajna. Pokazuje to, że byłaś tam i próbowałaś, a tak długo jak próbujesz to będziesz zwycięzcą. Kocham cię. Mama
Halle, Możesz okazjonalnie usłyszeć jak tatuś używa terminu, który zawiera słowo „Smurf”. Nie powtarzaj tego słowa… zwłaszcza twoim babciom… czy dziadkowi… czy… po prostu go nie powtarzaj. Kocham cię. Mama
Halle, Nie bój się kochać całym twoim sercem. Ryzykujesz zostanie zranioną, ale korzyści warte są ryzyka. Twój tatuś i dziadziuś byli najlepszymi ludźmi, jakich znałam. Znajdź chłopaka, o którym możesz coś takiego powiedzieć. Kiedy go znajdziesz, pozwól mu cię kochać. Wszyscy mamy wady, cechy, których nie lubimy. Prawdziwa miłość nie patrzy na to, skupia się na twoim sercu. Jeśli kogoś kochasz, to powiedz mu to. Nie ma znaczenia czy powie ci to samo. Ktokolwiek sprawia, że czujesz coś tak głębokiego oraz intensywnego zasługuje, żeby wiedzieć jak na ciebie wpłynął. Kocham cię. Mama
Halle, 273
Będziesz miała w życiu ciężkie chwile, wszyscy je mają. Mam nadzieję, że ty będziesz miała bardzo mało. Miej poczucie humoru. Przeprowadzi cię przez te chwile. Nie uciekaj od trudności. Przetrwanie ich buduje twoją siłę i osobowość. Kocham cię. Mama
Halle, Jestem z ciebie dumna. Czy zdecydowałaś się być żoną, matką, karierowiczką albo wszystkimi trzema (zdecydowanie możesz być wszystkimi trzema), jestem dumna z kobiety, którą się stałaś. Pewnie zastanawiasz się jak mogę być z ciebie dumna, kiedy nie ma mnie tam, by zobaczyć, kim jesteś. Wiem, że wyrosłaś na cudowną kobietę, ponieważ znam cudownego mężczyznę, który cię wychował. Kocham cię. Mama
Halle, Znajdź coś/kogoś, za kim będziesz tęsknić. Bo jeśli za nimi tęsknisz to oznacza, że twoje życie zostało polepszone i zależało ci. Tęsknię za tobą. Mama
Halle, Ludzie powiedzą ci, że na świecie jest dla każdego jedna bratnia dusza i kiedy ją znajdziesz, to będziesz to wiedzieć i romantycznie się w niej zakochasz. To stek bzdur. Ekstremalnie rzadkie jest mieć więcej niż jedną bratnią duszę w życiu, ale to możliwe. A bratnia dusza nie musi być romantycznym związkiem. Czasami w życiu spotykasz ludzi, kiedy ich potrzebujesz i pojawia się natychmiastowa więź. Ja byłam jednym z tych szczęśliwców. Miałam w życiu dwie bratnie dusze. Twój tatuś był pierwszą, miłością mojego życia. Kiedy miałam 19 lat poznałam moją drugą bratnią duszę, chłopaka o imieniu Dalton. Nigdy nie przestałam kochać twojego tatusia. Dalton wkroczył w moje życie dokładnie wtedy, kiedy powinien. Był w moim życiu tylko przez krótki okres czasu, ale wywarł na mnie niezapomniane wrażenie. Więc czasami twoja bratnia dusza jest w twoim życiu przez krótki czas, ale zawsze będziesz nieść ją w twoim sercu i duszy. Kocham cię. Mama
274
Halle, Każdy zasługuje na podziękowanie i pożegnanie. Kocham cię. Mama
Halle, Chciałabym być tam, żeby otoczyć cię ramionami, gdy byłaś zraniona i gdy byłaś szczęśliwa. Chciałabym być tam, żeby otrzeć twoje łzy i powiedzieć ci, że wszystko będzie dobrze, kiedy jadłybyśmy kawałek czekoladowego ciasta. Chciałabym być tam, żeby dzielić się z tobą twoimi wszystkimi pierwszymi razami. Ale gdziekolwiek pójdziesz w swoim życiu będę z tobą poprzez moje słowa i w twoim sercu oraz duszy. Nie musisz być doskonała w twoim życiu, ale zawsze bądź w nim obecna. Teraźniejszość jest najdoskonalszym prezentem, jaki możesz dostać. Kocham cię. Mama
275
Epilog Pięć lat później – Noah
Dokładnie pamiętałem dzień i czas, kiedy zakochałem się w niej – 23 marzec 1990 o 22:59. Zawsze ją kochałem. Jako dzieciak nie wiedziałem, co to było, wiedziałem tylko, że ekscytowałem się, gdy ją widziałem i chciałem widzieć ją cały czas. Pamiętałem również dokładną datę i czas, gdy zdałem sobie sprawę, że Tweet zamieniła się w dziewczynę, a ja w napalonego łajdaka. 27 maj 2005 o 19:03. Szliśmy z Tweet do naszego miejsca. Zatrzymała się nagle. – Widzisz pensa, podnieś go. Przez cały dzień będziesz miał szczęście – powiedziała śpiewnym głosem. Zachichotałem, gdy pochyliła się, żeby podnieść pensa. Gdy spuściłem wzrok nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem. Najbardziej uroczy, najokrąglejszy, najpiękniejszy tyłek na świecie, który idealnie pasowałby w moich dłoniach. Podniosła się trzymając dumnie pensa, jakby był wart milion dolców. Nie mogłem powstrzymać się od patrzenia na jej uśmiechające się usta. Jej jasnoróżowe usta w kształcie serca, które naprawdę chciałem pocałować. Stałem zahipnotyzowany nimi, jak myślałem o innych częściach jej ciała, które chciałbym pocałować. Tweet była gorąca! Nie była chudziutka tak jak wiele dziewczyn w szkole. Miała właściwą ilość kształtów w odpowiednich miejscach. Jej nogi były świetne, ale ich najlepszą częścią było to, że prowadziły do tego pięknego tyłka. Jej czekoladowobrązowe włosy sięgały trochę za jej kremowe barki i zawsze były takie błyszczące. Jej oczy były niesamowite. Były morskiego koloru. Nigdy nie widziałem u nikogo takiego koloru oczu. Gdy na mnie patrzyły mógłbym przysiąc, że potrafiły zajrzeć w moją duszę. Co ze mną było do diabła nie tak? Brzmiałem jak dziewczyna. Potem poczułem drganie w moich krótkich spodenkach. Nie, zdecydowanie byłem pełnokrwistym, amerykańskim napalonym łajdakiem. Wyrwałem się z mojej fantazji, kiedy usłyszałem jej krzyk. – NOAH! IDZIESZ? Pomyślałem, że jeśli nie przestanę myśleć o jej idealnym tyłku to na pewno gdzieś dojdę. – Tak, idę! – Szedłem kilka kroków za nią. W moich szortach było o wiele więcej drżenia, którego ona nie musiała widzieć. Przez całe lato spędzałem czas myśląc o dotykaniu jej, odnajdując najsubtelniejsze sposoby, żeby ją dotknąć i dotykając ją najczęściej, jak było to możliwe.
276
Drogi Noah, Siedzę tutaj, próbując wymyślić jak zacząć ten list. Zawsze nienawidziłam tej części pisania. Pusta strona nie jest fajna do patrzenia. Nigdy nie byłam pewna wielu rzeczy w moim życiu poza tym, że zawsze cię kochałam. Każdej minuty każdego dnia, kiedy byłam na ziemi, moje serce należało do ciebie. Nigdy nie było to pytaniem. Nigdy wątpliwością. Miłość ta nabierała przez lata wiele różnych form, ale zawsze tam była. Biliard książek, artykułów i poematów było o niej napisanych. Każą nam wierzyć, że miłość jest skomplikowana. To nie miłość jest skomplikowana. To te wszystkie pierdoły, które z nią łączymy i kładziemy na niej, robiąc z niej skomplikowaną rzecz. Przepraszam, że tak długo zajęło mi odkomplikowanie się. Dziękuję, że mnie kochałeś. Dałeś mi 1000 żyć szczęścia. Pokazałeś mi jak to jest być kochaną i jak kochać. Jesteś moją siłą, nadzieją, spokojem i światłem. Jesteś moim wszystkim. Dziękuję, że byłeś moją bratnią duszą, miłością mojego życia i przyjacielem. Dziękuję za wszystkie rozmowy, śmiech, muzykę i ciche czasy w naszym miejscu. Dziękuję, że dzieliłeś się ze mnie swoimi pierwszymi razami. Dziękuję za wszystkie czekoladowe ciasta. Dziękuję za wszystkie mrowienia, wibracje i dreszcze, które dzięki tobie czułam. Dziękuję za trzymanie mnie za rękę i wszystkie uściski. Dziękuję za mój pierwszy pocałunek i dziękuję za mój ostatni pocałunek. Dziękuję za bycie w moim życiu. Przepraszam, że tak szybko muszę się żegnać. Ale masz Halle. Ona da ci siłę i nadzieję. Będziesz najlepszym ojcem na świecie. Dziękuję za danie mi kogoś, za kim mogę tęsknić. Kocham cię głęboko i całkowicie. Moje niebycie tam nigdy tego nie zmieni. Żegnaj, Noah. Zawsze będę cię kochać. Tweet.
Trzymałem w ręce list, kiedy do domu weszła Emily. – Hej, Noah. - Cześć. - Co robisz?
277
- Czytałem tylko ten list, który napisała mi twoja siostra. Emily spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach. Była niesamowita podczas choroby Tweet. - Więc gdzie jest moja słodka Halle? - Jest w jej pokoju i upewnia się, że ma odpowiednie lalki na waszą noc dziewcząt. - Cóż, to bardzo ważne. – Urwała, patrząc na mnie przez chwilę. – Ej, nic ci nie jest? - Nie, tylko denerwuję się z jakiegoś powodu – odparłem, chichocząc cicho. - Będzie dobrze, wiesz. Może wezmę Halle do siebie na noc. Tak możesz wrócić, kiedy będziesz chciał. Było ciężko, Noah. Zasługujesz na wieczór, kiedy nie musisz być gdzieś tam o jakimś czasie. Idź się zabaw. - Byłoby świetnie, Emily. Dzięki. Pójdę zapakować torbę dla Halle. - Ja to zrobię. Wtedy usłyszeliśmy małe buciki stukające w korytarzu. Uwielbiałem patrzeć jak Halle robiła wszystko, ale szczególnie jak biegała. Robiła to z taką determinacją. - Emmie! Emmie! Emmie! – krzyczała Halle. Halle była taka podekscytowana widząc jej ciocię. Uwielbiała spędzać czas z Emily, robiąc te dziewczęce rzeczy. Przebiegła przez pokój wpadając w otwarte ramiona Emily, które czekały na uścisk. - Hej, sikorko. Chciałabyś spędzić dzisiaj u mnie noc? - Bardzo, ale muszę spakować więcej lalek. - Oczywiście, tego nawet nie trzeba mówić. Halle uniosła do mnie swoją słodką okrągłą twarz. Pojawiło się na niej zaniepokojenie, kiedy zapytała. – Tatusiu, co ty dzisiaj robisz? - Mam na dziś plany. Spotkam się z przyjaciółką. – Wymieniliśmy się z Emily znaczącymi spojrzeniami. - Tęsknię za mamusią. - Wiem, ptaszku. Ja też. Posłuchaj, ja muszę już iść. Spotykam się z przyjaciółkę i chcę dojechać tam trochę wcześniej. - Halle, chodźmy zapakować więcej lalek, a może nawet pidżamę i szczoteczkę do zębów – powiedziała Emily. 278
Halle złapała małą rączką dłoń Emily i zaczęły kierować się do jej pokoju. Kilka sekund później Halle rzuciła się do mnie biegiem. Uniosłem ją i przytuliliśmy się do siebie. Ścisnąłem ją mocno i szepnąłem w jej włosy. – Bardzo cię kocham, ptaszku. Spojrzały na mnie najpiękniejsze jasnoniebieskie oczy. Kąciki jest małych ust uniosły się w promiennym uśmiechu i odparła. – Też bardzo cię kocham, tatusiu.
Tak bardzo denerwowałem się jadąc tam, że musiałem parę razy wytrzeć dłonie o spodnie, tak bardzo się pociły. Wysiadłem z samochodu i podszedłem do miejsca, gdzie mieliśmy się spotkać. Stałem tam, próbując się uspokoić. Rozruszałem szyję, parę razy poruszyłem ramionami i wziąłem kilka głębokich wdechów. Nic z tego tak naprawdę mi nie pomogło. Potem usłyszałem zza siebie moje imię. - Noah? Odwróciłem się i spojrzałem na nią. Przełknąłem ślinę, która wydawała się być rozmiarów piłki baseballowej. Mój Boże, była piękna. – Cześć – powiedziałem, uśmiechając się do niej. - Przepraszam, że się spóźniłam. Był dość ciężki korek z lotniska. – Jej uśmiech skierowany był we mnie, ale jej oczy pochłaniały jej otoczenie. – Um… co to wszystko jest? Utrzymując kontakt wzrokowy podszedłem do niej trzech szybkich krokach, lądując tuż przed nią. – Czy facet nie może zrobić czegoś wyjątkowego dla jego dziewczyny numer jeden? Zmrużając na mnie te niesamowite morskie oczy, odparła. – Tak, sądzę, że może. - Witaj w domu, Tweet. Położyłem jedną rękę na jej karku, drugą otaczając ją w talii i przyciągnąłem ją do siebie, jak nasze usta się zderzyły i języki natychmiast nawiązały kontakt. Uwielbiałem ją całować. Wciąż była moim ulubionym smakiem na świecie. Wyciągnąłem język z jej ust. Oboje byliśmy zdyszani. Uśmiechnąłem się, kiedy usłyszałem wydobywający się z niej cichy jęk. Nasze usta nadal się dotykały, gdy powiedziałem. – Czy kiedykolwiek ci powiedziałem jak nienawidzę, kiedy wyjeżdżasz z miasta, żeby pracować nad artykułem? - Tak, ale seks po powrocie do domu jest całkiem wspaniały. – Puściła mi oko. Potrząsnąłem głową, próbując oczyścić głowę z obrazów jej nagiej i leżącej pode mną. Musiałem się skupić. Byliśmy w naszym miejscu, więc nagość będzie musiała zaczekać.
279
Przyszedłem tutaj wcześniej, żeby przygotować rzeczy. Rozrzuciłem wokół naszego stolika żółte płatki róż. Zdołałem podłączyć się do elektryczności przy obszarze grillowym i zawiesiłem na drzewach parę żółtych lamp, które otaczały nasz stolik. Słońce zaczynało zachodzić, więc dopiero robiły się wyraźne. Stolik był zastawiony dla dwojga z białymi talerzami, sztućcami, butelką wina, dwoma kieliszkami i kawałkiem czekoladowego ciasta z lukrem. Złapałem jej rękę, odwróciłem się i pociągnąłem ją za sobą do stolika. - Gdzie jest Halle? – zapytała. - U Emily. Zatrzymałem się przed stolikiem i włączyłem muzykę na moim iPhonie. Wciąż miałem te same głośniki, które wykorzystałem na naszej pierwszej randce. Wiedziałem, że pewnego dnia znowu ich użyję. Obróciłem się i przyciągnąłem ją do siebie, gdy zaczęło grać „Everything”. - Nie chciała przyjść się ze mną zobaczyć? - Wiesz, że gdybym powiedział jej, że wracasz dzisiaj do domu, to chciałaby przyjść, a na jakiś czas chciałem cię mieć tylko dla siebie. – Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, nic nie mówiąc. Pocałowałem ją lekko i szepnąłem. – Brakowało mi twoich ust. - Im też brakowało ciebie. Całego. – Posłała mi seksowny uśmiech, poruszając brwiami. Pozostaliśmy w taki sposób przez kilka minut, ledwie się poruszając. Nie mogłem uwierzyć do czego się przygotowywałem, ale nadeszła na to pora. Przełykając ślinę wahałem się przez chwilę. – Doktor Lang zadzwonił dzisiaj z wynikami twoich testów. – Przestaliśmy się ruszać i patrzyliśmy na siebie. – Znowu jesteś czysta. To już twój czwarty rok wolny od nowotworu. – Niemal zadławiłem się tymi słowami. Chociaż chemioterapia po narodzinach Halle zadziałała i Tweet dalej była wolna od nowotworu, to te badania były przerażające i stresujące. Dwa razy myślałem, że ją stracę i te wspomnienia wracały pełną falą z każdą wizytą kontrolną, przytłaczały mnie. Westchnęła głęboko i powiedziała. – Nienawidzę tej pory roku. Wiem, że moje ciało jest wolne od raka od czterech lat, ale chyba nigdy tak naprawdę nie będę od niego wolna. Uścisnąłem ją mocniej. – Chciałbym móc ci powiedzieć, że z każdym rokiem będzie lepiej. - Znalazłeś swój list? – zapytała. - Tak. Dlaczego postanowiłaś dać mi go teraz? – Kiedy Tweet była w ciąży to nie tylko napisała listy do Halle, napisała do każdej osoby, która była jej bliska, listy podziękowania i 280
pożegnania. Zostawiła mój na komodzie w naszej sypialni zanim wyjechała na podróż służbową. - Czułam, że to właściwa pora. Chciałam poczekać, aż będę czysta pięć lat, ale po co czekać. – Uniosła na mnie te przeszywające morskie oczy, które wypełniały się łzami. Musiałem to jakoś obrócić. Powinniśmy świętować, a nie myśleć o przeszłości. - Jak chcesz świętować twoją piątą rocznicę? – zapytałem. - Powinniśmy zrobić coś wyjątkowego. Wiesz, może gdzieś pójść. - Może na ślub. Spojrzała na mnie zdezorientowana. – Ślub? Na kogo ślub mielibyśmy pójść? - Może nasz – odparłem. Cofnąłem się o krok i opadłem na jedno kolano. Wyraz czystego zszokowania na jej twarzy był bezcenny. Prawie wziąłem telefon, żeby zrobić jej zdjęcie, ale szybko się opamiętałem, wiedząc, że to pewnie nie byłby dobry pomysł. - Kiedy patrzę w twoje oczy widzę wszystko czego pragnę i potrzebuję. Budzę się każdego ranka podekscytowany, ponieważ wiem, że zobaczę cię tego dnia i będę z tobą tej nocy. A po środku będę mógł spędzić czas z tobą i naszą piękną córką. Każda sekunda każdej minuty każdego dnia, miesiąca i roku z tobą jest doskonała. Kocham cię. Uwielbiam cię. I chcę spędzić resztę mojego życia uszczęśliwiając cię. – Zamilkłem na chwilę, wyciągając z kieszeni pierścionek z żółtym diamentem. Spoglądając w jej oczy, powiedziałem. – Aman… - Nie tak mnie nazywasz. Nie próbuj teraz tego zmieniać. – Łzy spływały po jej twarzy. - Tweet, uczynisz mi ten honor zostając moją żoną? Nie potrafiła wydusić z siebie słów, tak bardzo była oniemiała. Wyciągnęła drżącą rękę i powoli wsunąłem pierścionek na jej palec. Wstając chwyciłem ją i pocałowałem ją wolno oraz głęboko, pozostawiając ją bez tchu. - Kocham cię, Noah. - Powiedz to znowu. - Kocham cię, Noah. - Jeszcze raz. - Kocham cię, Noah. – Zamilkła na parę sekund. – Będę panią Tweet Stewart. – Zaczęła śmiać się ze swoich własnych słów. – Przepraszam za śmiech. To po prostu brzmi tak… - Doskonale? – zapytałem. 281
- W gruncie rzeczy nie mogłoby brzmieć jeszcze bardziej doskonale.
282