DD_TranslateTeam
1
DD_TranslateTeam
2
Ally Carter
Ucieczka
DD_TranslateTeam
Tłumacz: A_Kaga14
Beta: Jillian.xXx
DD_TranslateTeam
3
Dla Joan Bennett, S...
6 downloads
6 Views
DD_TranslateTeam
1
DD_TranslateTeam
2
Ally Carter
Ucieczka
DD_TranslateTeam
Tłumacz: A_Kaga14
Beta: Jillian.xXx
DD_TranslateTeam
3
Dla Joan Bennett, Susan Willis, Rose Brock
i wszystkich bibliotekarek.
W każdym miejscu.
(Szczególnie tych, które są również morderczyniami.)
DD_TranslateTeam
4
Rozdział pierwszy
Nie wiem, gdzie jestem. Nie wiem, dlaczego tutaj jestem.
A kiedy przyglądam się kobiecie, która stoi dwa kroki ode mnie,
uświadamiam sobie, że jej nie znam.
Ani trochę.
Oczywiście jest szefem sztabu mojego dziadka. Mówi, że
była przyjaciółką mojej mamy. Od tygodni widziałam ją co-
dziennie, ale jest mi obca. Przez sekundę muszę się zasta-
nowić, czy to wszystko może być koszmarem. Ale to nie jest
koszmar – naprawdę. Halucynacja. Fantazja. Epizod. Tak na-
zywają to lekarze, kiedy mój umysł przenosi się do miejsc,
które nie są prawdziwe, nie znajdują się tu i teraz.
Mówią mi, że robiłam tak od lat.
Odkąd umarła moja mama.
Odkąd…
Nie. Nie pozwolę sobie myśleć o tym, co zrobiłam. Są pew-
ne rzeczy, niegdyś zapamiętane, o których nigdy nie da się do
końca zapomnieć.
– Grace, wszystko jest w porządku – mówi panna Chan-
cellor. – Jesteś tutaj bezpieczna.
Wiem, że boi się, iż mogę się odwrócić i pobiec przez tunel,
z którego właśnie wyszłyśmy. Albo, co gorsza, że będę krzyczeć
– że będę walczyć. Z nią. Z prawdą. Z rzeczywistością, ponieważ
wciąż próbuje mnie zabić, a pewnego dnia może się jej to udać.
DD_TranslateTeam
5
– Grace? – Ręka panny Chancellor spoczywa na moim
ramieniu, dopiero wtedy uświadamiam sobie, że zaczęłam
drżeć. Zawsze drżę.
W przeciwieństwie do panny Chancellor. Patrzę na jej
dłoń – na to, jaka jest spokojna – i myślę o tym, jak trzymała
broń. Nie zachwiała się. Nie zadrżała. Po prostu wycelowała
w najpotężniejszego człowieka w Adrii i pociągnęła za spust.
To było tydzień temu. A teraz patrzy na mnie, jakby nic
takiego się nie wydarzyło.
– Umrze? – pytam, zanim nawet zdaję sobie sprawę, jak
ważna jest odpowiedź.
– Kto? – pyta panna Chancellor.
– Premier. Jest w śpiączce, prawda? Umrze? Czy się wy-
budzi?
Chcę, żeby umarł, by już nigdy więcej nikogo nie zranił –
by nie mógł powiedzieć światu, że to szef personelu amerykań-
skiego ambasadora posłał go do grobu.
Ale chcę także, żeby przeżył, by powiedział mi, dlaczego
pragnął śmierci mojej mamy i kto dokładnie jako pierwszy wy-
dał taki rozkaz. Potrzebuję go, by dał mi listę wszystkich ludzi,
których muszę zniszczyć.
Zastanawiam się, który los premiera preferowałaby panna
Chancellor. Jak zwykle, nie mówi. Zamiast tego zerka na mnie
ponad krawędzią swoich ciemnych okularów i odpowiada:
– Och. Nie jest jasne, czy premier kiedykolwiek wróci do zdro-
wia. Mimo wszystko, to był bardzo poważny zawał serca.
DD_TranslateTeam
6
Przez sekundę jestem pewna, że się przesłyszałam. Ale
wtedy uświadamiam sobie, że uśmiecha się jak ktoś, kto jest
trzy ruchy od szach-mata – jakby nikt nie mógł jej pow-
strzymać.
– Nie mówisz serio – wypowiadam.
– Och, jestem dość poważna. Cała rodzina premiera ma
problemy z sercem. Zawał był nagły. Niemal śmiertelny.
Widziałam, jak panna Chancellor go postrzeliła. Widzia-
łam ranę postrzałową i krew, która pokryła jego pierś. Widzia-
łam to!
A może nie?
Nie wiem już, więc mocniej potrząsam głową.
– Nie. – Mój głos jest cichy, choć chcę krzyczeć. – To nie
był zawał serca. Został postrzelony. Ty…
– Oczywiście, że był to zawał serca, Grace. Co innego
miałoby to być? – Panna Chancellor posyła mi porozumie-
wawcze spojrzenie. Jestem prawie pewna, że w ten sposób
mówi mi, iż nie zwariowałam. Ale nigdy, przenigdy tak nie
powiedziała.
Zawał serca.
Teraz wiem, dlaczego ulice były tak spokojne, a miasto tak
normalne. Przez tydzień siedziałam w swoim pokoju sama, ale
i tak powinnam była domyślić się, że kraj nie niepokoił się
zamachem na życie swojego głównego lidera. Jeśli Adria uwa-
ża, że premier padł na ziemię z naturalnych przyczyn – a nie
z powodu pocisku wystrzelonego z amerykańskiej broni – to…
DD_TranslateTeam
7
– Nie. Nie może tak być. Ludzie nie mogą uwierzyć, że niewydol-
ność jego serca nie miała nic wspólnego z kulą w jego piersi.
Panna Chancellor unosi brew. – Jaką kulą?
Pojawili się sanitariusze i lekarze, adriański odpowiednik
służb specjalnych. I raporty – wiele raportów. Mój umysł nie
może pojąć ilości władzy potrzebnej do próby zatuszowania ta-
kich faktów – zakresu i skali kłamstwa takiej wielkości. Jednak
patrząc na nią, wiem, że to nie jest tylko możliwe – to się już
stało.
Już nigdy nie spojrzę na tę kobietę tak samo. Śmiertelnie
zranić człowieka to jedno, ale potem sprawić, by wyglądało to
tak, jakby nigdy do tego nie doszło? Kim ona jest? Czym ona
jest?
Nic nie jest takie, jakim się wydaje.
Mimo wszystko, pokój, w którym się znajdujemy, nie
powinien istnieć. Ja nie powinnam żyć. Moja mama powinna
była zajmować się handlem antyków.
Nikt nie powinien był pragnąć jej śmierci.
Panna Chancellor powoli odchodzi, przestaję skupiać się
na niej, a zaczynam skupiać się na tym, gdzie jestem – w przej-
ściu głęboko pod Valancią, stojąc na progu tajemnicy.
– Co to za miejsce? – Wiem, że brzmię niemal dziko. Drżę
mocniej.
– Nie powinnyśmy tutaj przychodzić – mówi panna Chan-
cellor zamartwiona. – Nie jesteś jeszcze gotowa. Możemy wrócić
innym razem.
DD_TranslateTeam
8
Kręcę głową. – Nie. Chcę wiedzieć wszystko. Natychmiast
chcę wiedzieć wszystko.
Mówią mi, że jestem za chuda. Za słaba, zmęczona i zała-
mana. Widzę to w jej oczach. Wszystkie kłamstwa, z którymi
żyłam od lat, odeszły, pozostawiając mnie tylko z bólem, złoś-
cią i bardzo głębokim smutkiem – ta kobieta oddałaby wszys-
tko, by to naprawić. Jest na tyle miła, by spróbować, ale wys-
tarczająco mądra, by mieć świadomość, że powinna wiedzieć
lepiej. Więc panna Chancellor klepie mnie w ramię.
– Bardzo dobrze, moja droga. Chodź.
Kobieta idzie przede mną, a następnie się odwraca, szero-
ko rozkłada ramiona i wskazuje nimi na ogromną przestrzeń,
która rozciąga się przed nami.
– Co o tym myślisz?
Myślę, że nadal jestem w koszmarze. Bardzo wymyślnym
koszmarze. Ale nie mam odwagi, by jej o tym powiedzieć.
Jedynie podążam za nią na balkon, który jest stary – nie,
bardzo stary. Ale nie trzeszczy pod moim ciężarem. Ściany są
z kamienia. Podłoga pod nami składa się z błyszczących,
białych płytek, które połyskują pod ogromnym żyrandolem
wiszącym w górze. Wielkie witraże, znajdujące się na wysokiej
ścianie po mojej lewej, świecą – ich światło przecina prze-
pastną przestrzeń, ukazując symbol, który widziałam od kilku
dni, ale aż do teraz nigdy nie przestałam mu się przyglądać.
Jesteśmy co najmniej trzydzieści metrów pod ulicami Valancii.
DD_TranslateTeam
9
Nie wiem i nie pytam, w jaki sposób światło dociera do witraży.
W moich myślach pojawiają się o wiele ważniejsze pytania.
– Co to za miejsce? – pytam, wiedząc, że odpowiedź musi
mieć znaczenie, ale nie mając pojęcia jakie.
– To siedziba główna – mówi panna Chancellor.
– Siedziba główna czego?
Ale kobieta nie odpowiada mi. Zamiast tego rusza krętymi
schodami na piętro niżej. – Chodź ze mną, Grace. Musisz
jeszcze wiele zobaczyć.
Kiedy docieramy do podnóża schodów, dotykam masyw-
nych, drewnianych stołów, które znajdują się na środku
pomieszczenia. Są pokryte książkami tak starymi, że ich stro-
ny właściwie stały się cieńsze. Myślę, że prawdopodobnie
mogłabym przez nie patrzeć, gdybym uniosła je do światła.
– To miejsce przypomina bibliotekę – mówię, sięgając po
jedną ze starych książek.
– Nie bez rękawiczek, moja droga – beszta mnie panna
Chancellor. Odsuwam dłoń. – I nie przypomina biblioteki,
Grace. To jest biblioteka. Swego rodzaju.
To wtedy panna Chancellor przechodzi obok broni – rzę-
dów wzdłuż jednej ściany. Widzę tam włócznie i miecze, szty-
lety i strzały – łuki tak wielkie, że wyglądają, jakby dzierżyły je
olbrzymy. Sprawiają, że myślę o cesarzach i gladiatorach,
walce między dobrem a złem. Przez całe życie mieszkałam
w bazach wojskowych, ale nigdy nie widziałam czegoś takiego.
– Są prawdziwe? – pytam.
DD_TranslateTeam
10
– Oczywiście.
– Ile mają lat?
– A ile lat ma Valancia? – Panna Chancellor zerka przez
ramię i spogląda na mnie. Nie mruga, ale wygląda, jakby mogła
to zrobić. – Chodź. Musisz coś zobaczyć.
Podążam za panną Chancellor przez łukowate przejście
i dalej krętym korytarzem. Sufit jest niski, a lampy gazowe
świecą w równych odstępach, ale mimo to światło jest słabe,
kiedy odbija się od starego, białego kamienia.
Trzydzieści metrów pod miastem nie słychać żadnych
dźwięków. Żadnego trąbienia autobusów albo dzwonienia
tramwajów. Żaden turysta nigdy nie postawił stopy w tych oto-
czonych czcią korytarzach – jestem tego pewna. Podążam waż-
nymi śladami, ale nie mam bladego pojęcia czyimi.
W końcu korytarz otwiera się na duże, okrągłe pomie-
szczenie. Sufit nad nami ma kształt kopuły. Na środku pokoju
znajduje się kobieta wyrzeźbiona z drewna. Patrzy w stronę
nieba, którego nie widzi, sięgając ku słońcu, którego nie może
dotknąć. Za nią rozpostarte jest jedno ze skrzydeł, jego koniu-
szek już dawno przegnił. Jej drugie skrzydło jest złamane.
Wiem, że ten biedny anioł już nigdy więcej nie pofrunie.
– Co to jest?
Wyciągam niepewnie rękę, prosząc o pozwolenie, a panna
Chancellor kiwa głową.
– Śmiało, moja droga – mówi, kiedy dotykam starego,
gładkiego drewna. – Bardzo dawno temu był to top masztu
DD_TranslateTeam
11
statku. A dokładniej, jednego z siedmiu okrętów. To anioł,
który prowadził „Grace”.
Odwracam się do niej. – Co takiego?
Panna Chancellor uśmiecha się, jakby mówiła: „Słysza-
łaś, co powiedziałam.” Potem po prostu złącza dłonie i pyta:
– Moja droga, znasz historię Adrii?
Moja babcia była Adrianką. Moja mama się tutaj urodziła
– wychowała się tutaj. Przyjeżdżałam tutaj każdego lata aż do
dwunastego roku życia. Mówię płynnie po adriańsku, ale
zaczynam zdawać sobie sprawę, że nie znam tego kraju. To mój
dom, ale nadal czuję się jak najeźdźca – ktoś, kto powinien być
poza jego murami.
– Kiedyś mama opowiadała mi historię – mówię. – Ale
myślę, że nie były prawdziwe.
Panna Chancellor chichocze. – To, co powiedziano tobie
i większości świata, jest prawdą. Tylko odrobinę niepełną. Tak
jak to zwykle jest.
Moja krew krąży nieco szybciej, jakbym biegła. Ale biegnę
dokądś czy skądś? Szczerze mówiąc, nie wiem.
W górze wisi żyrandol, ale światło jest słabe – migoczące.
Z tego powodu panna Chancellor zapala świecę i trzyma ją
w górze, idąc w kierunku ściany, która nas otacza.
Uświadamiam sobie, że ściana jest pokryta płótnami.
Dookoła rozciągają się malowidła ścienne. W regularnych
odstępach znajdują się łukowate wejścia, rozdzielające sceny.
DD_TranslateTeam
12
Kiedy panna Chancellor unosi rękę, jej światło oświeca
piasek, starożytne fortece i palące słońce, które odbija się od
lśniącej zbroi armii jadącej do walki.
– Pod koniec dwunastego wieku trzecia krucjata zbliżała
się do końca – mówi panna Chancellor, zaczynając historię,
której każde dziecko w Adrii uczy się od kołyski.
Na następnej płycie piasek miesza się z morzem, kiedy na
horyzoncie pojawia się siedem białych żagli.
– Sir Fryderyk i jego rycerze opuścili świętą ziemię. Wzięli
siedem najszybszych okrętów i skierowali się do Anglii, ale
ogromny sztorm zwiał ich z kursu. Nie widzieli gwiazd. Już
dawno stracili z oczu ląd. Dzień po dniu sztorm przybierał na
sile, aż mężczyźni, którzy przetrwali lata bitwy, zaczęli obawiać
się, że umrą pochłonięci przez morze. Ale wtedy – jak głosi
legenda – siódmego poranka, Sir Fryderyk zobaczył to.
Gdy panna Chancellor podchodzi do trzeciego malowidła,
muszę się cofnąć, by w pełni uświadomić sobie, co widzę. Męż-
czyznę. To obraz człowieka, olbrzyma, stojącego w czystych,
niebieskich wodach, które dobrze znam.
– Jak wiesz, Grace, Valancię założyli Rzymianie. Nawet
dwa tysiące lat temu była skrzyżowaniem świata. Aby oznaczyć
wejście do zatoki, wzniesiono pomnik, coś ogłaszającego świa-
tu, że ta ziemia należała do nich. Oczywiście, ostatecznie
Cesarstwo Rzymskie ustąpiło Bizancjum, a Bizantyjczycy
w końcu stracili Adrię na rzecz Turków, a Turcy na rzecz Mon-
DD_TranslateTeam
13
gołów, ale ważne jest to, że przez tysiąc lat stał wielki,
kamienny bożek, strzeżący wybrzeża Adrii.
– Co to jest? – pytam, wskazując na obraz.
– To Neptun. Rzymski bóg morza. Niektórzy mówią, że to
anioł przeprowadził przez sztorm Sir Fryderyka i jego rycerzy,
zapewniając im bezpieczeństwo, aż Sir Fryderyk dostrzegł na
horyzoncie Neptuna – latarnię wzywającą ich do domu.
Patrzę, jak światło panny Chancellor tańczy na scenie,
kiedy siedem statków płynie przez długi, ciemny cień wycią-
gniętej ręki Neptuna.
– Czy ten posąg naprawdę istniał? – pytam.
– O tak. Powiedziano mi, że miał wysokość dwóch boisk
do piłki nożnej.
– Dlaczego nigdy go nie widziałam?
– Och, przewrócił się i rozpadł w wyniku erozji wieki temu
– mówi panna Chancellor, machając ręką. – Ważne, że nadal
stał, kiedy Sir Fryderyk i jego rycerze walczyli ze sztormem.
Dzięki niemu znaleźli Adrię. I bezpieczeństwo.
Łatwo wyobrazić sobie statki pełne rycerzy rozdartych
wojną, przybywających tutaj, by zwalczyć swoje demony. Nie
zatrzymuję się, by zastanowić się nad ironią tego, gdzie znala-
zły mnie moje demony.
Na następnym obrazie Adria wygląda jak Eden. Siedem
statków podskakuje w górę i w dół na spokojnych wodach,
podczas gdy rycerze wychodzą na ląd. Upadają na kolana
i całują ziemię.
DD_TranslateTeam
14
– Kiedy ludzie Sir Fryderyka wyszli na nasze wybrzeża,
zostali przywitani przez ludzi, o których nie wiedzieli nic poza
tym, że toczyły się u nich wojny i panował niepokój – ludzi,
którzy przez wiele wieków byli pionkami na szachownicy.
Zostali przywitani przez ludzi, którzy ich zatrzymali. Oczy-
wiście, w tym czasie w Adrii rządzili Mongołowie. – Panna
Chancellor wskazuje na obraz, na wojowników, którzy z gór
w oddali przyglądali się rycerzom Sir Fryderyka. – Ale rycerze
szybko zawarli sojusz z Adrianczykami i razem walczyli, aż zys-
kali na własność nową ziemię.
Kiedy panna Chancellor odwraca się do mnie, w jej oku
pojawia się nowy błysk. – Do Adrii przybyło siedmiu rycerzy,
moja droga. Nigdy nie mówi się, że znaleźli i poślubili siedem
kobiet.
Gdy dociera do przedostatniego malowidła, panna Chan-
cellor oświeca piękne twarze narzeczonych, które stoją za swoi-
mi mężami, uśmiechając się porozumiewawczo.
– Kobiety te urodziły się tutaj, dorosły tutaj. Znały każdy
tunel, jaki Rzymianie wydrążyli pod miastem, każdą jaskinię
wysoko w górach. W książkach historycznych nigdy nie wspo-
mina się, że Sir Fryderyk i jego rycerze zdobyli Adrię, ponieważ
ich żony pokazały im, jak to zrobić.
Mówi to, jakby było to ważne, a ja muszę sobie przypo-
mnieć, że kiedyś – dawno temu – moja mama przyszła do tego
pokoju i wysłuchała tej samej opowieści.
Część mnie zastanawia się, czy to właśnie to ją zabiło.
DD_TranslateTeam
15
Panna Chancellor obniża swoją świecę. – A teraz ważne,
byś zrozumiała, że Adria nigdy nie zaznała pokoju. Nie cał-
kiem. Była zbyt ważna – zbyt kluczowa – każde wielkie impe-
rium chciało ją na własność. A kiedy rycerze Adrii rządzili, ich
żony obserwowały, słuchały i szeptały do uszu swoich mężów
sposoby na utrzymanie ojczyzny z dala od wojen i chaosu.
Robi kolejny krok i oświetla obraz przedstawiający wielki,
kamienny mur zaczynający otaczać miasto.
– Powiedziały swoim mężom, że będą czuć się bezpieczniej
za murem. Sugerowały, z kim i dlaczego powinno handlować
nowe państwo. A przede wszystkim kobiety te przypominały,
czego ich matki i babcie nauczyły się od Rzymian, Bizantyj-
czyków, Turków i Mongołów: że historia prawie zawsze się
powtarza. I że prawie zawsze pisana jest przez mężczyzn.
Oczywiście ma rację. Moje życie się zapętla – przemoc,
śmierć, rozdzierający serce smutek; oddałbym wszystko, by to
powstrzymać. By napisać to od nowa. By to zakończyć. Ale
moje mury nie są jeszcze wystarczająco wysokie i silne. Panna
Chancellor nie wie, że nigdy nie przestanę ich wznosić.
– Tak narodziła się Adria, Grace. Sir Fryderyk stał się
królem Fryderykiem Pierwszym. Rycerzom, którzy prowadzili
pozostałe sześć statków, dano ziemie i miejsce u boku króla
jako jego najbardziej zaufani doradcy. Mijały lata, a ich syno-
wie stali się książętami, władcami i przywódcami Europy.
Odsuwa świecę od ściany. Delikatny blask oświeca jej
twarz, wiem, że ta chwila w jakiś sposób jest ważna. Moje serce
DD_TranslateTeam
16
głośno bije i pocą mi się ręce, kiedy panna Chancellor odwraca
się do mnie.
– A my jesteśmy tym, co pozostało po ich córkach.
DD_TranslateTeam
17
Rozdział drugi
Trzy lata temu premier Adrii wezwał do swojego biura sze-
fa swojej ochrony i kazał mu zabić moją mamę.
Nie wiem dlaczego.
Kiedy zaczęłam zadawać pytania, ten sam premier kazał
temu samemu człowiekowi, by mnie zabił.
A teraz premier jest w śpiączce, moja mama nie żyje,
a tajemnica pozostała tajemnicą. Wyraz twarzy panny Chan-
cellor mówi mi, że według niej odpowiedzi są tutaj, w tej słabo
oświetlonej wnęce i wielowiekowej historii. Ale nie widzę tego.
Więc spoglądam na anioła, chętna, by kobieta zaprowadziła
mnie do prawdy.
– Co zrobiły córki? – pytam. Nie mogę nawiązać kontaktu
wzrokowego z panną Chancellor.
– Zrobiły tylko jedną rzecz, jaką mogły zrobić tysiąc lat
temu. Pozostały w cieniu. Ale cień jest idealnym miejscem,
z którego można obserwować. I, o ile się nie mylę, moja droga,
kobiety, które założyły Adrię, widziały wszystko. Nadal widzimy
wszystko.
– Moja mama była tego częścią?
Panna Chancellor przytakuje. – I twoja babcia. I mama
twojej babci, i tak dalej przez tysiąc lat. Każda dziewczyna uro-
dzona przez jedną z członkiń Organizacji była obserwowana,
jeśli wydawała się odpowiednia, wprowadzano ją do Organi-
zacji w wieku szesnastu lat. Rosłyśmy w potęgę. Nasz zasięg
DD_TranslateTeam
18
się poszerzał. I dzięki temu wszystkiemu obserwowałyśmy
i zapisywałyśmy historię, od czasu do czasu delikatnie kierując
nią.
Myślę o ranie postrzałowej, która cudem stała się zawa-
łem serca. Przypominam sobie pokój pełen zakurzonych, sta-
rych ksiąg i broni.
– Więc jesteście tajnym stowarzyszeniem... bibliotekarek?
Panna Chancellor śmieje się. – Miedzy innymi – mówi. Ale
przypominam sobie, jak trzymała broń, jak spokojna była, kie-
dy strzeliła. – Każda armia na świecie wie, że wiedza to potęga
– że informacja to najbardziej zabójcza broń. Kobiety docho-
wują tajemnic, moja droga. Zawsze dochowywałyśmy tajemnic.
– Czy jedna z tych tajemnic zabiła moją mamę?
Światła migoczą, wyłączają się i włączają. Panna Chan-
cellor zerka za nas, po czym wyciąga rękę. – Chodź, moja
droga. Obawiam się, że kończy nam się czas.
Kiedy panna Chancellor bierze mnie za rękę i prowadzi,
uświadamiam sobie, że wracamy drogą, którą przyszłyśmy.
– Stop – warczę, wyrywając się z jej uścisku. Wiem, jak
wyglądam, jak brzmię. Starożytne, tajne stowarzyszenia nie
mają pokoi dla nadąsanych dzieci, ale to dla mnie za dużo, za
szybko. I za mało. Chcę tupać, krzyczeć, płakać. Muszę prze-
kląć moje poprzedniczki za ich klub i sekrety, ponieważ dopro-
wadziły do tego, co stało się mojej mamie. Nienawidzę tej
Organizacji i każdej jego członkini. Nawet tej, która stoi
naprzeciwko mnie.
DD_TranslateTeam
19
– Powiedziałaś, że ktoś chciał śmierci mojej mamy z powo-
du jej pracy.
– Tak powiedziałam.
– Więc jaka była jej praca?
– Sprzedawała antyki – odpowiada panna Chancellor.
– Jaka była jej praca tutaj? – pytam, wzbiera we mnie
frustracja.
– Była archiwistką, Grace. Handlarzem antyków. Jej
zadaniem było zbieranie i odzyskiwanie rzadkich i cennych
artefaktów, które dotyczyły Adrii lub Organizacji.
– Czy te artefakty były cenne?
– Tak.
– A niebezpieczne?
Panna Chancellor złącza dłonie. – Każda wartość może
być niebezpieczna, jeśli postawi się odpowiednie warunki.
– Co znalazła?
Panna Chancellor przygląda mi się, jakby rozważała, co
bardziej mi zaszkodzi: prawda czy kolejne kłamstwo. Jest zbyt
spokojna, zbyt opanowana, kiedy mnie obserwuje. Nie mam
pojęcia, czy jej wierzę, kiedy mówi: – Szczerze mówiąc, nie
wiem.
– Nie! – wyję. Gniew, strach i lęk buzują we mnie i wyle-
wają się. – Musisz coś wiedzieć! Musisz.
Panna Chancellor instynktownie podchodzi bliżej, ale nie
obejmuje mnie. Wie lepiej,...