DD_TranslateTeam
1
DD_TranslateTeam
2
Ally Carter
Wszystko upadnie
DD_TranslateTeam
Tłumacz: A_Kaga14
Beta: Jillian.xXx
DD_TranslateTeam
3
Dla Kristin...
4 downloads
5 Views
DD_TranslateTeam
1
DD_TranslateTeam
2
Ally Carter
Wszystko upadnie
DD_TranslateTeam
Tłumacz: A_Kaga14
Beta: Jillian.xXx
DD_TranslateTeam
3
Dla Kristin Nelson,
nadzwyczajnego agenta literackiego
DD_TranslateTeam
4
Rozdział pierwszy
– Kiedy miałam dwanaście lat, złamałam nogę, przeska-
kując mur miedzy Kanadą a Niemcami – mówię, ale kobieta
naprzeciwko mnie nawet nie mruga. Nie pytam, czy słyszała
kiedyś tę historię. Jestem całkiem pewna, że tak, ale opowia-
dam dalej.
– Mój brat powiedział, że upadek prawdopodobnie by
mnie zabił. A złamałam tylko prawą kość udową w trzech
miejscach. Pokazałam mu ją.
– Rozumiem – mówi kobieta z kamiennym wyrazem
twarzy, a ja kontynuuję.
– Kiedy miałam dziesięć lat, złamałam lewe przedramię,
a pięć miesięcy później zwichnęłam prawe ramię. Czy była pani
kiedyś w Fort Benning1? – pytam, ale tak naprawdę nie czekam
na odpowiedź. – Cóż, można by pomyśleć, że da się wspiąć na
wielkie drzewo przy Klubie Oficerskim. Zaufaj mi – to jest
niewykonalne. W porządku. Na czym skończyłam? Och,
w wieku czternastu lat miałam wstrząs mózgu. Dwa wstrząsy
mózgu. Stacjonowaliśmy wtedy w San Diego. Nie złamałam
kostki, dopóki nie przenieśliśmy się do Alabamy.
Biorę głęboki wdech. – A to prowadzi mnie do chwili
obecnej. Teraz jestem tutaj.
1 Wszelkie nazwy własne zawierające słowo "Fort” to bazy amerykańskiej
armii.
DD_TranslateTeam
5
– I nie krwawisz – mówi kobieta. – Cóż za doskonały
początek.
– Odpowiadając na pani pytanie, pani Chancellor…
– Och, panno Chancellor, Grace. Nie jestem zamężna.
– Przepraszam, panno Chancellor. Nie zamierzam wpadać
w kłopoty. One same mnie znajdują.
Za ciemnymi oprawkami okularów panny Chancellor
widzę błysk w brązowych oczach. Jej usta unoszą się w czymś,
co nie jest do końca uśmieszkiem, a na pewno nie jest uśmie-
chem. Mogę powiedzieć, że mi nie wierzy – ale wiem też, że
chciałaby. Każdy chce, bym była inna niż się o mnie mówi.
Grace: nowa i lepsza edycja.
Panna Chancellor nie zdaje sobie sprawy, że pragnę tego
bardziej niż ktokolwiek inny.
– Cóż, miejmy nadzieję, że kłopoty nie znają twojego
nowego adresu – mówi. – Twój dziadek chciałby, żebyś zaczęła
wszystko od nowa, Grace. Nowe miasto. Nowy dom.
Chcielibyśmy, żeby to była dla ciebie szansa na ucieczkę od
problemów.
Stara się być miła. Być… no wiesz… dyplomatyczna.
Mimo wszystko, taki jest cel tego miejsca. Ale przypuszczam,
że dyplomacja nie zawsze dociera do nastolatek o reputacji
takiej jak moja.
– Czy to wszystko? – Panna Chancellor uśmiecha się
nieznacznie. Jakby wyzywała mnie, bym przeszła samą siebie.
DD_TranslateTeam
6
– Cóż, gdy miałam trzynaście lat, moja matka umarła tuż
przed moimi oczami. Ale pani już o tym wiedziała, co nie,
panno Chancellor?
Odsuwa się, kiedy to mówię. Ludzie zawsze tak robią.
Szczerz mówiąc, poniekąd dlatego to robię. To znaczy, to nie
tak, że unikanie tematu ognia, ożywi moją mamę. Nie sprawi,
że odwidzę to, co widziałam.
A poza tym, wiem, że panna Chancellor naprawdę chce
mnie o to zapytać – by zobaczyć, czy jestem tak szalona, jak
mówią. To jej szansa. Jeśli jest dość szalona, by ją wyko-
rzystać.
Ale nie jest.
Zamiast tego, wstaje i kieruje się w stronę drzwi.
– Cóż, Grace, może zaprowadzę cię do twojego pokoju?
– pyta, ale niemal słyszę, o czym myśli – ukryty nurt pytań
i wątpliwości. Moje życie jest nigdy niekończącą się rozmową
o rzeczach, o których ludzie nie mówią.
Panna Chancellor uśmiecha się. – Założę się, że chciała-
byś się zadomowić.
Kiedy podążam za nią długim korytarzem, nie mogę się
powstrzymać przed zerknięciem na podwójne drzwi sąsiednie-
go biura. Są duże i masywne – okazałe – z pieczęcią Stanów
Zjednoczonych na środku i towarzyszącymi jej dwoma flagami.
Wyglądają tak oficjalnie i tak solidnie, jednak najważniejszą
rzeczą jest to, że te drzwi są szczelnie zamknięte. Nawet dla
mnie.
DD_TranslateTeam
7
– Jest tam? – pytam. Nie widziałam go od trzech lat.
– Nie, Grace. Twój dziadek jest zajęty. Ale poprosił mnie,
bym upewniła się, że się zadomowiłaś. – Macha do mnie, nieco
zbyt niecierpliwie, i posyła uśmiech, który jest zbyt jasny.
– Chodź. Odprowadzę cię.
– Byłam tu wcześniej – mówię, podążając za nią w stronę
schodów.
– Oczywiście, ale ja nigdy nie miałam zaszczytu pokazania
ci domu.
– Mieszkałam tutaj każdego lata, dopóki moja mama nie
zmarła. Znam drogę.
– Oczywiście, że tak, ale ty i ja nigdy tak naprawdę się nie
poznałyśmy. Chciałabym, abyśmy się zaprzyjaźniły, Grace.
– Panna Chancellor zatrzymuje się na najwyższym stopniu, jej
ręka spoczywa na poręczy. Świtało pochodzące z dużego,
okrągłego okna oświetla jasne pasemka jej kasztanowych
włosów. Wygląda to ładnie. Ona jest ładna. Założę się, że mając
dwadzieścia lat, była prawdziwą laską, ale jest tylko kilka lat
młodsza od mojego dziadka, czyli teraz ma co najmniej
sześćdziesiąt. Uświadamiam sobie, że jej kasztanowe włosy
zawdzięczają swój kolor farbowaniu.
– Czekoladkę? – Z kieszeni swojej dopasowanej kurtki
wyciąga dwa cukierki owinięte w niebieski papierek, propo-
nuje mi jeden, a drugi zatrzymuje dla siebie.
– Mam szesnaście lat – mówię jej.
– No i?
DD_TranslateTeam
8
– Nie jestem małym dzieckiem. Nie musi pani przeku-
pywać mnie cukierkami.
– Dobrze. Zatem zjem twojego. – Rozwija jeden i wrzuca
do swoich ust.
Każdego roku ambasador Szwecji daje mojemu dziad-
kowi na gwiazdkę ogromne pudełko czekoladek i z doświad-
czenia wiem, że cukierek proponowany przez pannę Chan-
cellor jest gładki, słodki i niepodobny do niczego innego na
ziemi, więc biorę jednego i rozwijam go, trzymając przez chwilę
w dłoni, zanim go ugryzę. Kiedy kończę, moje palce pokrywa
cienka warstwa czekolady.
– Proszę – mówi, podając mi chusteczkę.
Wycieram ręce o dżinsy.
Panna Chancellor widzi to, dowód na to, że wnuczka
ambasadora jest tak dzika i nieokiełznana, jak mówią.
Schodzę po schodach i, kiedy spoglądam przez ramię,
przywołuję swój najbardziej królewski ton. – Czuję, że miały-
śmy doskonały początek.
***
Ambasada wygląda na mniejszą niż pamiętałam. Wiem,
że budynki kurczą się, kiedy dorastamy, ale tego się nie spo-
dziewałam. Kiedy docieramy do schodów, moje ręce wydają się
zbyt duże na poręczy. Zastanawiam się, co zrobiłaby panna
Chancellor, gdybym wskoczyła na balustradę i zjechała w dół
DD_TranslateTeam
9
na podłogę w czarno-białą kratkę tak, jak kiedyś miałam
w zwyczaju robić, zanim zakazał mi tego Jamie.
– Ambasada zatrudnia pięćdziesięciu pięciu Amerykanów
– mówi panna Chancellor, wracając do trybu przewodnika,
jakbym była kolejnym odwiedzającym dygnitarzem. Nie mogę
jej winić – jestem wielkim zleceniem, mimo wszystko, nie zosta-
ła przygotowana do takiej odpowiedzialności.
– Niektórzy mieszkają na terenie ambasady. Ale więk-
szość przebywa w mieście. Tutaj w Adrii jesteśmy twarzą
Stanów Zjednoczonych. Wykonujemy ważną robotę z ważnej
przyczyny. A teraz, Grace, jesteś jedną z nas!
– Wiem – mówię jej, ale ona po prostu opowiada dalej,
jakby to wszystko było dla mnie nowością. Jakbym nie spę-
dzała tutaj każdego lata do trzynastego roku życia.
– Niektórzy pracujący tutaj ludzie mają dzieci w twoim
wieku – mówi pani Chancellor. – Podejrzewam, że znajdziesz
tutaj kilku świetnych przyjaciół, Grace.
– Hurra.
Jeśli panna Chancellor słyszy mój sarkazm, ignoruje go.
– Pracuje z nami także czterdziestu obywateli Adrii.
Z nami. Nie dla nas. Nigdy dla nas. – Ostatnie słowa dodaje
nieco pod nosem.
Kiedy docieramy do końca korytarza, widzę przytulne
siedzenie umiejscowione w alkowie pod wielkim, okrągłym
oknem. Po obu stronach wiszą ciężkie, aksamitne zasłony,
gotowe zablokować świat na zewnątrz. Po falistej szybie
DD_TranslateTeam
10
rozchodzą się lekkie fale, czuję, że muszę się zatrzymać
i popatrzeć.
W oddali słyszę, jak jakaś kobieta liczy.
– Dwadzieścia siedem. Dwadzieścia osiem. Dwadzieścia
dziewięć.
Dziecko śmieje się.
Ktoś schodzi po schodach.
– Gotowa czy nie, oto nadchodzę! – krzyczy kobieta,
a śmiech staje się głośniejszy.
– Gracie! – Głos kobiety rozchodzi się echem po korytarzu.
– Gracie, gdzie jesteś?
– Grace? – Głos jest głośniejszy – bliższy. Przecina mgłę,
która wypełnia mój umysł. – Grace – mówi panna Chancellor.
Wzdrygam się, kiedy przypominam sobie, gdzie jestem. Kiedy
jestem.
– Grace – próbuje ponownie. – Słyszałaś mnie?
– Tak – odpowiadam, potrząsając głową. – Pracują
z nami. Nigdy dla nas. Załapałam.
Spogląda na mnie, niepewna, czy powinna się zmartwić,
czy zdenerwować. – Zaraz potem powiedziałam, że bezpieczeń-
stwo jest tutaj priorytetem. Adria jest bardzo przyjaznym
miejscem, ale żyjemy w niebezpiecznym świecie. To dlatego
protokoły bezpieczeństwa są obowiązkowe. Nasze drzwi nie są
otwarte. Nie podajemy naszych kodów dostępu. I nigdy,
przenigdy nie przeskakujemy przez mury.
DD_TranslateTeam
11
Zdejmuje okulary i patrzy na mnie oczami, które mają ten
sam kasztanowy kolor, co jej włosy, wiem, że się nie wygłupia.
– Kiedy przebywasz w tym budynku, znajdujesz się na
amerykańskiej ziemi. To twój kraj. To twój dom. Ale wycho-
dząc na zewnątrz tych murów, stajesz się gościem Adrii
– gościem, który wykonuje bardzo ważną pracę. Grace, muszę
wiedzieć, czy mnie rozumiesz.
– Jasne – mówię, ponieważ słyszałam to już wcześniej.
Robiłam to wszystko wcześniej. I zignorowałam to wszystko
wcześniej.
– Musimy szanować goszczący nas kraj i naszych
sąsiadów. – Ponownie zniża głos i jeszcze bardziej poważnieje.
Jeszcze bardziej się skupia. To kobieta, która traktuje sprawę
poważnie, kiedy mnie ostrzega: – Czasami ściany, które
rozdzielają nas i naszych sąsiadów, to wszystko, co stoi między
naszym krajem a wojną.
– Rozumiem. Niech się pani nie martwi. Nie zamierzam
spowodować żadnych problemów.
I w tym momencie mówię poważnie. Naprawdę, napraw-
dę poważnie. Panna Chancellor musi widzieć to w moich
oczach, ponieważ wyciąga do mnie rękę. Ale jak tylko jej palce
dotykają mojego ramienia, odczuwam szok i cofam się. Jestem
niemal pewna, że czuję zapach dymu.
– Grace? – głos panny Chancellor jest zbyt cichy, zbyt
odległy. – Grace, czy wiesz, dlaczego twój dziadek poprosił cię,
byś przyjechała i z nim zamieszkała?
DD_TranslateTeam
12
– Ponieważ oddział mojego taty zostaje rozlokowany na
Bliskim Wschodzie, a strefy wojny nie są tak przyjazne
dzieciom jak kiedyś?
– Nie. Jesteś tutaj, ponieważ twój dziadek pracuje
w Adrii przez niemal pół wieku. Ożenił się z kobietą stąd.
Założył tutaj rodzinę. To był dom twojej mamy, Grace. To twój
dom. A twój dziadek chce, żebyś o tym wiedziała i pokochała
go, jak on. Zawsze chciał, żebyś tutaj była.
– W porządku. – Nie pytam, o ile dziadek kocha mnie tak
bardzo, jak to możliwe, że nie widziałam go na oczy od śmierci
mojej matki.
Panna Chancellor uśmiecha się do mnie. Myśli, że utwo-
rzyłyśmy więź. Nie mam serca, by powiedzieć jej, że się myli.
Jestem tutaj, ponieważ nie mam żadnego innego miejsca,
do którego mogłabym pójść.
DD_TranslateTeam
13
Rozdział drugi
Panna Chancellor uważa, że pokój na końcu korytarza
jest mój.
Jestem tak sparaliżowana przez jej pomyłkę, że nie wiem
nawet, jak powiedzieć jej, iż się myli. Więc po prostu stoję
nieruchomo, obserwując migotanie świateł i brzęczenie, kiedy
je włącza. Wygląda to tak, jakby pokój miał problem z wybu-
dzeniem się z długiego snu. Mimo wszystko, nie korzystano
z niego od kilku lat.
Trzech lat.
Wszystkie gniazdka elektryczne wyglądają zabawnie,
a w łazience jeden kran jest z gorącą wodą, a drugi z zimną. Te
rzeczy przypominają mi, gdzie jestem – jak daleko zaszłam. To
nie jest tylko kolejne przeniesienie z jednej bazy wojskowej do
drugiej. Tym razem znajduję się głęboko na terytorium wroga,
całkiem sama.
Panna Chancellor otwiera okno i wpuszcza do pokoju
chłodną bryzę. Pachnie jak morze.
– Cóż, wiem, że większość twoich rzeczy ma zostać
wysłana, ale… Och, dobrze, ktoś przyniósł twoje bagaże.
– Wskazuje na wielką walizkę na kółkach, która leży przy moim
łóżku. – Aby rozpakować się przed obiadem, potrzebujesz dużo
czasu. A może chciałabyś, żeby ci pomóc?
Zatrzymuje się i patrzy na mnie przez chwilę. Ostatecznie
jednak cisza jest zbyt długa, więc wypala: – Zatem? Co o tym
DD_TranslateTeam
14
myślisz? – Uśmiecha się zbyt pogodnie, czułam się, jakby zbyt
wiele zależało od odpowiedzi na zadane mi pytanie. – Podoba
ci się?
Ktoś postawił na stole świeże kwiaty, wyciągam rękę, by
ich dotknąć. Spoglądam na koronkowe zasłony i duże łóżko
z krętą ramą i jasnoróżowym baldachimem. To wymarzony
pokój każdej małej dziewczynki. Szkoda, że nie jestem małą
dziewczynką.
Szkoda, że nie jestem moją ma…
– Myślę, że nastąpiła jakaś pomyłka – mówię zbyt szybko.
– Zawsze zajmuję żółty pokój. – Wskazuję w kierunku mniejszej
sypialni, trzy drzwi wcześniej. – Tamten pokój jest mój.
– No cóż, twój dziadek i ja pomyśleliśmy, że w tym pokoju
będziesz się czuła lepiej. Ponieważ tym razem zostaniesz
z nami na dłuższy czas. Jest większy, rozumiesz? I, oczywiście,
ma osobną łazienkę, a także…
– To pokój mojej mamy – mówię. Jakby o tym nie
wiedziała. Jakby nie było to oczywiste.
Jej ślady są wszędzie, od pudełka z baleriną na komodzie
po wypchane zwierzęta na parapecie przy oknie. Każdego lata
mojego dzieciństwa mama wracała do pokoju, który nigdy się
nie zmienił. Ona dorosła, ale jego wnętrze nie. Kiedy byłam
dzieckiem, myślałam, że był jak wehikuł czasu. Teraz czuję się
jak w miejscu kultu.
– Możemy go odnowić – mówi mi panna Chancellor.
– Oczywiście, powinnaś wybrać własne rzeczy. Na poddaszu
DD_TranslateTeam
15
mamy piękną kolekcję mebli. Lubisz antyki? – pyta, po czym
uświa-damia sobie, jak głupio to brzmi. – Jasne, że nie. Cóż,
jeśli wolisz, możemy nadesłać twoje meble ze Stanów.
– W porządku – mówię jej. – Nie mam tam domu. – Przez
chwilę patrzy na mnie jak na najsmutniejszą sierotę na
świecie, więc wskazuję na siebie i mówię: – Dziecko trepa
– jak gdyby życie w dziesięciu bazach w ciągu piętnastu lat
pozostawiło mnie odporną na zmiany. Jakby to, co się stało,
było tylko kolejną rzeczą, od której mogłam uciec i zapomnieć.
– Och. – Kiwa głową. – Cóż, co powiesz na to, byśmy
rozejrzały się po poddaszu, tak na wszelki wypadek? Albo
możesz też przenieść się do żółtego pokoju, jeśli uważasz, że
tak będzie lepiej.
Kiedy mówi, odsuwam na bok koronkową kotarę
i wyglądam przez okno. Stary pokój mamy jest na tyłach
ambasady, tuż obok starożytnego muru, który biegnie wokół
granic miasta. Z mojego miejsca na trzecim piętrze, mam
widok jak z lotu ptaka na rosyjską flagę powiewającą na
szczycie sąsiedniego budynku. Po drugiej stronie widzę
niemiecką i odrobinę kanadyjskiej – dziesiątki ambasad,
wszystkich ustawionych wokół miasta jak krąg domino. Nagle
niezwykle obawiam się, że wszystkie przewrócę. To tylko
kwestia czasu.
To dlatego, nawet przy otwartym oknie, ciężko mi
oddychać. Panna Chancellor mówi coś o planach obiadowych
i godzinie policyjnej. Nie zauważa, że mury się zbliżają. Nie
DD_TranslateTeam
16
swędzą ją nadgarstki aż tak, że chce rozdrapać je do krwi.
Kiedy otwiera szafę i odsuwa czerwoną sukienkę, nie słyszy
głosu w łazience, wołającego: – Gracie, kochanie, możesz mnie
zapiąć?
Zamykam oczy i robię krok w tył, ale panna Chancellor
nie zauważa tego. Nie patrzy wystarczająco uważnie.
– Grace? – mówi panna Chancellor. – Co o tym myślisz?
Myślę, że muszę się stąd wydostać. Muszę uciec.
Oddychać.
– Jest… – zaczynam, walcząc o oddech.
– Grace, wszystko w porządku?
Muszę się jej pozbyć, myślę, kiedy odwracam się do okna
i zauważam drzewo rozciągające się do nieba, jego gałęzie są
w moim zasięgu. – Jest doskonale.
***
Kiedy panna Chancellor wychodzi, wiem, że muszę się
rozpakować i rozgościć. Ale nie mogę dotykać swoich rzeczy.
W łazience w szufladzie jest już szczotka do włosów. Na
wieszaku przy drzwiach wisi stary płaszcz i parasolka.
Szuflady komód są puste, ale półki pełne książek. Książek
mojej mamy. Nancy Drew i Agatha Christie. Zawsze kochała
dobre zagadki.
DD_TranslateTeam
17
Jedno wiem na pewno, nie chcę tu być. Nie w tym pokoju.
Nie w tej ambasadzie. Nie w mieście Valancia czy w kraju
Adria.
Nie. Chcę. Tu. Być.
W moim gardle formuje się krzyk, rosnąc w górę, ale nie
śmiem go wypuścić. Zamiast tego otwieram szerzej okno.
Przerzucam jedną nogę przez parapet i sięgam do najbliższej
gałęzi drzewa, kiedy słyszę cichy głos, mówiący: – Dokąd
idziesz?
Zamieram.
Tutaj zawsze jest cicho. Zapomniałam, że to Embassy
Row. Wydawałoby się, że tak wiele dyplomacji mogłoby robić
jakiś hałas – a przynajmniej szum. Ale słyszę tylko ptaki
i wiatr owiewający drzewo. Być może w oddali ruch drogowy,
ale w większości jest tu cicho. Stoję nieruchomo, czekając
ponownie na głos.
– Halo! Halo!
Wtedy ją widzę, siedzącą na krawędzi muru, machającą
jedną ręką w moim kierunku. Nie może mieć więcej niż
dwanaście lat. Ma bladą skórę i białe blond włosy. Jakbym
patrzyła na ducha.
– Dokąd idziesz? – pyta ponownie dziewczyna. Jej akcent
jest północnoeuropejski – niemiecki, być może.
– Nigdzie – odpowiadam.
– Wyglądasz, jakbyś dokądś szła! – krzyczy.
Wchodzę z powrotem do pokoju i wybiegam przez drzwi.
DD_TranslateTeam
18
***
Nie będę miała ataku paniki. Nie pozwolę mu, by nad-
szedł i mnie ogarnął. Nie dam nikomu żadnego powodu, by
zadzwonił do mojego taty lub lekarza, policzył moje proszki lub
porozmawiał ze mną. Uroczyście przysięgam, że nigdy więcej
się nie odezwę, jeśli będę mogła temu zaradzić. Więc biegnę
szybciej. Każdy stopień staje się dwoma, mieszając się
i wirując. Zabierając mnie z dala od pokoju z łóżkiem
z baldachimem, od szczotki do włosów i tajemnic, od proble-
mów, których nie potrafię rozwiązać.
Ale jak tylko docieram na półpiętro, widzę podnóże
schodów i chłopca, który już tam stoi, czekając.
Zamieram, zaskoczona.
Nie powinien tu być.
Kiedy mówi: – Czyż to nie jest Wspaniała Grace – wiem, że
jest już za późno, by uciec. Gdziekolwiek się schowam, znajdzie
mnie. Zawsze potrafił mnie znaleźć.
– Czy to nie tak zawsze nazywał cię brat? – pyta chłopiec,
ale nie czeka na odpowiedź. – W każdym razie, witam
z powrotem.
Uśmiecha się, jakby była to najłatwiejsza rzecz na świecie.
Jakby był dokładnie tam, gdzie powinien. Ale nie jest. Sam jego
akcent wystarcza, by powiedzieć mi, że znajduje się po złej
stronie muru.
DD_TranslateTeam
19
Nie powinien tu być.
Przez sekundę niemal żałuję, że nie ma przy mnie panny
Chancellor. Znowu czuję się, jakbym była zbyt mała,
a ambasada zbyt duża. Jakbym miała dziesięć lat i miała
wpaść w kłopoty. Zamknięta w szafie, a potem skarcona za
naśladowanie chłopców i skazana na powrót do swojego
pokoju. Czuję nagłe pragnienie, by przeskoczyć mur lub
wyskoczyć przez okno tylko po to, by dowieść, że potrafię.
– Zatem kiedy przyjechałaś? – pyta chłopiec.
– Przepraszam – mówię, zmuszając się, by podejść bliżej
niebieskich oczu, które się we mnie wpatrują, zbyt dużych,
zbyt intensywnych. To spojrzenie, które mogłoby płonąć,
gdybym mu pozwoliła, ale nie decyduję się na to. Ani trochę.
Przechylam głowę i spoglądam na niego. – Czy my się znamy?
– pytam.
Chłopiec śmieje się. – Niezła próba, Grace. Jak tam
Jamie?
– Doskonale. Jak zwykle. Jeśli rzeczywiście znałbyś
mojego brata, to byś wiedział.
– Och, ale ja znam twojego brata – mówi chłopiec
z mocnym akcentem. – Właściwie, to ciebie też znam. – Chło-
piec nie mruga, ale posyła mi taki uśmiech, który idzie
w parze z figlarnym spojrzeniem.
– Och, ojej, przepraszam, ale nie pamiętam – mówię, kiedy
docieram na główne piętro i odwracam się, by ruszyć
DD_TranslateTeam
20
korytarzem. – Przypuszczam, że nie zrobiłeś większego
wrażenia.
– Jasne, że zrobiłem. Oczywiście, ostatni raz kiedy się
widzieliśmy, zdrapywano twoje resztki z niemieckiego pod-
wórka, więc widzę, że twoja pamięć mogła zostać uszkodzona.
– Kanadyjskiego – mówię. – Byłam na terenie Kanady.
Nigdy nie spadłam na niemieckie.
Ruszam, by przejść obok niego, ale chłopiec blokuje mi
drogę.
– Jak długo zamierzamy grać w tę grę, Gracie?
– Jestem pewna, że nie wiem, o czym mówisz.
– Zatem pozwól, że się przedstawię – mówi, współgrając,
kiedy kłania się nisko. – Alexei Volkov, do usług. Mieszkam
obok. – Wskazuje głową przez okno w stronę ambasady
rosyjskiej.
Ponieważ to Embassy Row.. Chłopiec, mieszkający obok,
prawdopodobnie jest Rosjaninem.
Nie powinien tu być.
– Zatem nie powinieneś wrócić do do...