Prolog "Wiesz, co masz robić." Zaszydził głęboki głos ukryty w cieniu. Calvin Sanders stał na środku pustego magazynu. Powietrze wypełniły zapachy ple...
6 downloads
18 Views
580KB Size
Prolog "Wiesz, co masz robić." Zaszydził głęboki głos ukryty w cieniu. Calvin Sanders stał na środku pustego magazynu. Powietrze wypełniły zapachy pleśni i odchodów, kiedy spojrzał na zdjęcie olśniewającego blondyna, który błyszczał jak uwięzione promienie słońca. Jak mogło do tego dojść? "Złapać go i przyprowadzić do ciebie." Spojrzał w kierunku cieni i zmrużył oczy, próbując dojrzeć postać ukrytą w mroku, ale nie mógł przebić się przez głęboki mrok magazynu.. "A co z nim zrobisz?" "To nie twoja sprawa." Warknął nieznajomy. "Zabił mojego brata. Przynieś mi go, a może twoja siostra nie będzie następną, która umrze." "Wróci bezpiecznie?" Spytał Calvin. Mimo woli jego wzrok powrócił do zdjęcia jego związanej siostry, jej oczy rozszerzone z przerażenia. Przed nią leżała gazeta, trzymana tak, że mógł zobaczyć datę. Wczoraj. Jego biedna siostra była na łasce tych psycholi od wczoraj. Targnął nim chłód, gdy pomyślał o tym wszystkim co mogli zrobić dwudziestoletniej dziewczynie w przeciągu dwudziestu czterech godzin. "Zostanie uwolniona." Calvinowi nie umknęło uniknięcie przez mówiącego słowa 'bezpieczna'. Calvin nie wierzył mężczyźnie, który nie powiedział mu swojego imienia, ani nie pokazał twarzy, ale jaki miał wybór? Zostawienie siostry w łapach tych świrów nie było żadnym wyborem, mimo że trudno mu było uwierzyć, że ten niewinnie wyglądający mężczyzna zabił kogokolwiek,.Oczywiście, nie ważne, czy blondyn zabił kogoś czy nie, to nie miało znaczenia, biorąc pod uwagę, że musiał odzyskać siostrę. "Wszystko z nią dobrze?" Nie potrafił powstrzymać błagalnego tonu w swym głosie. "Musisz w to uwierzyć, czyż nie?" "Chcę z nią porozmawiać, zanim to zrobię." "Żyje pan w świecie iluzji, jeśli myśli pan, że ma jakieś możliwości, panie Sanders. Masz jedynie dwa wyjścia. Możesz zrobić tak, jak mówię i uratować siostrę albo możesz tego nie zrobić i wtedy dostarczę ci jej ciało w wielu małych zakrwawionych kawałkach." Calvin zamknął oczy, kiedy sprzedawał duszę diabłu, który trzymał w rękach los jego siostry. Nie był silną osobą, jak jeden z tych bohaterów z filmów akcji, który zabija wszystkich złych gości, ratuje dziewczynę i przy okazji pewnie i cały świat. Był stolarzem, który ciężko pracował, by utrzymać i wychować małą dziewczynkę, która zbyt wcześnie straciła rodziców. Do teraz myślał, że dobrze sobie z tym radził. Dopóki jego praca nie stała się powodem, dla którego ją porwani.
Nie zamierzał nigdy popełnić drugi raz tego samego błędu i pracować dla paranormalnych istot. Skurwysyny! Obaj wiedzieli, że nie miał żadnego wyboru, ale myśl, że mogła być już martwa powodował ostry ból w jego sercu. Wziął głęboki wdech. "Zrobię to." "Wiedziałem, że dojdziemy do porozumienia." Powiedział mężczyzna głosem pełnym satysfakcji. "Niech ci nie zajmie dużo złapanie go. Nie jestem zbyt cierpliwy i nie gwarantuję, że twoja siostra przeżyje bezpiecznie dłużej niż tydzień." Calvin przytaknął, żołądek podszedł mu do gardła, kiedy uciekał z magazynu goniony szyderczym śmiechem.
Rozdział 1 Alesandro pochylił się i wyszeptał do ucha pięknego blondynka. "Sądzisz, że jest singlem?" "Może. Nie nosi obrączki i wpatrywał się we mnie, kiedy się przedstawiał." Alesandro prychnął. "To tylko znaczy, że ma oczy." Niski, dźwięczny śmiech stanowił odpowiedź jego towarzysza. Al uśmiechnął się. Lubił sprawiać, że Anthony się śmieje. W czasie ostatnich paru miesięcy budowania hotelu dla istot paranormalnych stali się dobrymi przyjaciółmi. Alesandro naprawę podziwiał Anthony'ego: był słodkim mężczyzną i wspaniałym architektem. Dzisiejsze spotkanie miało na celu skonsultowanie ze stolarzem projektu apartamentów dla wampirów. Ich dwójka zawarła umowę, gdzie Al, mistrz małej grupy wampirów zostanie konsultantem w zamian na okazjonalne korzystanie z jednego z pokoi. Wampiry były niezwykle terytorialne i to byłby dobry gest pojednawczy, gdyby wpływowy wampir, który nie chciał domu w wieży, przyjeżdżał do miasta. Przyglądając się ponętnemu mężczyźnie pochylającemu się, by wziąć dobry wymiar, musiał przyznać, że była więcej niż jedna korzyść z tego ustawienia. "Przestań się ślinić, zdenerwujesz tylko tego biednego chłopca. Nie wspominając o tym, że może poślizgnąć się na kałuży." Powiedział Anthony z wrednym uśmieszkiem. "Biedny chłopiec ma na imię Calvin." Powiedział stolarz odwracając się i spoglądając na dwójkę mężczyzn. "A dzień, w którym będę przejmować się wpatrywaniem się we mnie przez dwóch obłędnych facetów będzie dniem, kiedy wykopią mi dół i do niego wrzucą, bo będę martwy." Błysnął uśmiechem, ukazując przy okazji dwa dołeczki na jego ogorzałych policzkach. Ciepłe, brązowe oczy błyszczały w zadowoleniu, gdy patrzył na nich obu. Skóra mężczyzny miała oliwkowy odcień, sugerując jakieś hiszpańskie korzenie gdzieś w jego drzewie genealogicznym. Gorące, brązowe oczy błyszcząc w rozbawieniu patrzyły na nich obu, jakby nie był do
końca pewny jak zachować się przed dwójką mężczyzn przed nim. Mniammm. "Coś mi się wydaje, że nie jesteśmy zbyt silni w subtelnościach." Powiedział Anthony. "A tak poza tym, dzięki, że przyszedłeś po godzinach. Alesandro niezbyt dobrze znosi światło słoneczne." "Wow, naprawdę nie jesteś zbyt subtelny." Powiedział Alesandro kręcąc głową. "Mój bezczelny przyjaciel ostatnio zbyt dużo czasu spędza z wilkołakami, ale to pozostawia bez odpowiedzi pytanie, czy masz coś przeciwko spotykaniu się z wampirem." Calvin zaśmiał się. "No, mogę powiedzieć, że to ty jesteś subtelny." "Taaa, ja po prostu olśniłem je swoim uśmiechem." Powiedział Alesandro błyszcząc swoją perłowymi zębami. Stolarz potrząsnął głową i wrócił do pomiarów, robiąc notatki w małym notesie, który trzymał w przedniej kieszeni, kiedy nie bazgrał w nim żadnych informacji. Al zerknął tam wcześniej, ale nie miał kompletnie pojęcia, co oznaczają różne cyferki. "Jeśli dobrze się spiszesz, będę miał dla ciebie inne zadania. To jest dopiero pierwszy z wielu projektów, które mam w głowie." Powiedział Anthony. "Zapewne Silver nie jest świadomy twoich pozostałych projektów?" Zapytał Al bez większej nadziei. Anthony czerpał ogromną przyjemność z trzymania w ryzach swojego wielkiego, złego partnera. "A jaka by była z tego zabawa?" Spytał, machając swoimi długimi rzęsami. "Nie chciałbym, by mój partner się nudził." Cal zaśmiał się ponownie, dźwięk do którego Alesandro mógłby się przyzwyczaić. Mimo iż wiedział, że inne rzeczy potrzebowały jego uwagi, nie potrafił przestać przyglądać się młodemu, gorącemu stolarzowi. Jego ciało całkowicie zgadzało się z pięknem tego widoku. Nie było w młodszym mężczyźnie nic, co nie byłoby atrakcyjne, zaczynając od mocnych, spracowanych palców, do szerokich ramion i muskulatury mężczyzny przyzwyczajonego do ciężkiej pracy. Dołożyć do tego śliczne ciemne włosy i smutne brązowe oczy i cały zestaw jest wręcz nie do odparcia. Mniam. Jego umysł wiedział, że był za stary, by ślinić się na widok młodego byczka, ale pozostałe części jego ciała nie były co do tego przekonane. Szczególnie jego fiut pragnął kontaktu. W pomieszczeniu rozległo się wilcze wycie, odciągając go od własnych myśli. Anthony rzucił zażenowany uśmiech i wyciągnął z etui na biodrze małą komórkę. "Cześć słodkie usteczka." Powiedział do słuchawki. Alesandro odchrząknął. Rozmaite słodkie słówka, którymi kształtny blondynek obdarzał
swojego ogromnego, maniakalnego wilkołaka były źródłem ciągłego rozbawienia, ale w oczach Silvera była miłość, kiedy patrzył na Anthony'ego, która ograniczała kpiny do minimum. Ciężko było drwić komuś, kto nie pieprzył. Wśród paranormalnej społeczności powszechnie było wiadomo, że Silver zrobi wszystko dla swojego pięknego chłopaka, tak długo jak kwestią nie było bezpieczeństwo Anthony'ego. Istny konwój ochroniarzy otaczał chłopaka cały czas, zabezpieczając go przed stukniętymi gośćmi hotelowymi i papierowymi wycinankami. To były jedyne niebezpieczeństwa, atakujące olśniewającego blondynka, jakie Alesandro widział. "Al, muszę wracać do domu, Silver dostaje odrobinę kręćka. Mógłbyś pokazać Calvinowi resztę tego, o czym dyskutowaliśmy, a szczególnie bar?" Wampir nie był głupi. Jego przyjaciel celowo zostawiał go samego z jego obecną obsesją. Anthony po rozmowie ze swoim partnerem pachniał pożądaniem. Kły Alesandra wysunęły się odrobinę na ten kuszący zapach. Siłą woli zmusił zęby do powrotu do dziąseł, zanim odpowiedział. Zepsucie niepewnych stosunków między jego wampirzą grupą a wilkami i narażenia własnego życia nie były jego planami na ten wieczór. Wiedział, że pomimo życzliwości Anthony'ego, jego ochroniarze rozerwaliby mu gardło, gdyby niestosownie obwąchiwałby tego mężczyznę. "Ależ oczywiście, z największą przyjemnością." Obraz tych wszystkich rzeczy, które mógł pokazać młodemu cieśli przewinęły się w jego mózgu jak rasowe porno. "Dzięki, jesteś kochany." Anthony złożył na jego policzku delikatny pocałunek i wypadł z pomieszczenia machając Calvinowi na pożegnanie. Alesandro patrzył z rozbawieniem, jak blondynek ignoruje dwa wilkołaki, które oderwały się od ściany i podążyły za nim. Wyglądało na to, że był tak do nich przyzwyczajony, że nawet ich nie widział. "On tak zawsze ma tych goryli?" Spytał Calvin podchodząc do Alesandra, kiedy obaj patrzyli, jak Anthony wychodzi. To był jedyny mężczyzna, którzy dobrze wyglądał odchodząc i przychodząc. Alesandro przytaknął. "Jestem pewien, że gdy zaczynałeś pracę dla Anthony'ego, zostałeś ostrzeżony, że Silver jest bardzo opiekuńczy." Calvin prychnął. "Masz na myśli to, kiedy straszny jak skurwysyn wilkołak powiedział mi, że jak dotknę jego chłopaka, to złamie mi szyję jak wykałaczkę i rzuci mnie wilkom na pożarcie? Nic tak nie wita nowego pracownika, jak groźba śmierci." Alesandro zaśmiał się. "Odpowiadając na twoje pytanie, tak, Anthony zawsze ma ochronę. Dla zmiennych nie jest niczym rzadkim porwać ważnych członków innej sfory, by zdobyć terytorium." Przechylił głowę w kierunku wyjścia, przez które przeszedł Anthony. "I właściwie nie jest sekretem, że Silver zrobi wszystko dla swojego partnera. Może i jest najsilniejszym wilkiem w Ameryce Północnej, ale ten mały blondynek jest jego największą słabością." Calvin posłał mu dziwne spojrzenie, którego Alesandro nie umiał zinterpretować. *** Będąc sam na sam z wampirem, Cal poczuł jak napięły się jego nerwy. Nie sądził, by Anthony go przejrzał, bo mógł poczuć spojrzenia pełne zachwytu, a nie odrazy, ale wampir patrzył
na niego, jakby miał być jego następnym posiłkiem. Co w przypadku wampira było naprawdę możliwe. "Rozluźnij się, przystojniaku." Głos Alesandra był pieszczotliwy, jak dobry jazz. Przez to Cal chciał zawinąć się w istotę tego mężczyzny. Od rzucenia się na przystojnego wampira powstrzymała go jedynie wiedza, że wkrótce będzie musiał zdradzić jego przyjaciela. Calvin rzucił kolejne spojrzenia na Alesandra i poczuł jak całe jego ciało twardnieje. Kurwa, mógł prawie dojść od samego patrzenia w te cudowne zielone oczy. Alesandro był obłędnie seksownym wampirem, z lśniącymi czarnymi włosami zaczesanymi do tyłu jego wspaniale ukształtowanej głowy, dużymi hipnotyzującymi oczami i wysokim, szczupłym ciałem, które sprawiało, że wszystko w Calvinie bolało. Ale to energia płynąca z mężczyzny, napełniająca cieślę pulsującym pożądaniem sprawiała, że chciał przycisnąć wampira do ściany i wsuwać się w Alesandra, dopóki obaj nie dojdą. Kiedy pracował w swojej głowie nad planami i obliczał czas na swoje projekty, obrazy innych pozycji seksualnych, które mogliby tu wypróbować, sprawiły, że stał się twardy i obolały. Ukrył erekcję odwracając się plecami do mężczyzny i szkicując ogólną wycenę na swoim notesie. Zastanawiał się przez chwilę, czy wampiry naprawdę potrafią czytać w myślach. Niski chichot odwrócił jego uwagę z powrotem do Alesandra. "Czy jest coś, co próbujesz przede mną ukryć?" Wampir przyszpilił go chłodnym spojrzeniem, które sprawiło, że penis Calvina stwardniał jeszcze bardziej, nawet gdy jego serce ścisnęło się z poczucia winy. Jeśli wampir nie umiał czytać w myślach, to Calvin nie musiał obawiać się blokowanie swoich myśli. Wciąż zastanawiał się, jak wyrwać blondyna z łap ochroniarzy, a zegar tykał. "Jestem pewien, że jest naprawdę wiele rzeczy, które staram się przed tobą ukryć." Przyznał się. "W tej chwili jest to stan mojego fiuta." Pochylając się, Calvin wziął ostateczny wymiar. Nawet jeśli kręcił przy tym biodrami bardziej, niż to było konieczne, by rozproszyć wampira, to żaden z nich o tym nie wspomniał. Ale płomień błyszczący w oczach Alesandra, kiedy Cal spojrzał do tyłu, powinien uruchomić nowo założone czujniki dymu. "Teraz, gdy wiem już mniej więcej czego szuka Anthony, mogę zająć się resztą zaczynając od jutra i skończyłbym pewnie gdzieś pod koniec przyszłego tygodnia. Zbuduję specjalne ramy, tak że łóżka wampirów będą całkowicie wbudowane w podłogę i zamykane od środka. Dostosuję je również do wypychanych pierzem materaców, więc wampiry będą miały tu zapewniony zarówno komfort, jak i bezpieczeństwo. Każdy, kto tu zajrzy, zobaczy puste podniesione łóżko, dopóki oczywiście, wampir nie przyprowadzi ludzkiego towarzysza, w tym przypadku mogą spać na wyższym łóżku, bez przygniecenia tego poniżej. Narzuta będzie ukrywać niższą przegrodę, więc nie będzie na widoku, a Anthony wspomniał, że tylko sprzątaczki będą miały dostęp do łóżek. Na zrobienie kominka do głównego lobby potrzebuję paru tygodni, a na wzór, który chce mieć na klatce schodowej zajmie kolejny miesiąc. Jak myślisz, nie będzie miał nic przeciwko?" Alesandro wzruszył ramionami. "Spytam go jutro. Co z barem?" Calvin wyprostował się z pozycji klęczącej. "Co z barem?" "Anthony chce mieć na krawędziach baru wyrzeźbione wilki, żeby przedstawić sforę jego
kochanka." "Super. Mogę zrobić wilki. Tak naprawdę jeśli dasz mi zdjęcia, mogę nawet zrobić podobizny członków sfory." Calvin początkowo marzył, by być artystą zanim odpowiedzialność zmusiła go do przyswojenia umiejętności stolarskich jego dziadka. Kiedy staruszek umarł, zostawił Calvina samego z siostrą i z bogatym dorobkiem rzeźbiarstwa drzewnego. Niestety, oprócz małego domu i zestawu narzędzi nie odziedziczyli nic więcej. W głębi serca pomyślał, że nie byłoby go tutaj, by zrobić projekt, nieważne jakby to było kuszące. Był pewny, że gdy zdradzi Anthony'ego, Alfa sfory zareaguje bardzo szybko. Kiedy tylko Silver zorientuje się, że to Calvin zdradził jego partnera, jego szanse przeżycia będą naprawdę niewielkie. Gdyby tylko mógł tu zostać i pracować z Anthonym. Myśl o zdradzeniu mężczyzny, który chciał stworzyć miejsce dla wszystkich paranormalnych istot zżerała jego wnętrzności. Nie chodziło tylko o to, że projekt był dobry, ale ten facet był naprawdę miły. Cała ekipa była. OD pierwszego dnia, cóż, po tym jak Alfa groził mu śmiercią, wszyscy pracownicy traktowali go jakby był członkiem sfory, mimo że był gościem z zewnątrz robiącym niewielką robotę. Ale gdy życie jego siostry wisiało na włosku, krew za każdym razem wygra z przyjaźnią. Nie mógł cieszyć się byciem jednym z grupy, nie kiedy jego siostra mogła być torturowana, gdy on cieszył się pracą jego życia. Został odciągnięty od swoich ponurych myśli przez kolejne słowa wampira. "Chodź, zabiorę cię do baru, żebyś mógł nakreślić sobie zakres pracy." Alesandro zaprowadził ich w kierunku schodów, otwierając Calvinowi drzwi, by ten mógł pójść pierwszy. Poza podniesionym czołem, stolarz nie pytał czemu nie skorzystali z windy. Wiedział, że wampiry nie lubiły zamkniętych przestrzeni, pomijając czas, kiedy spały. Przeprowadził rozeznanie, zanim przyjął pracę. Anthony oferował również pokoje bez okien, dla tych, który potrzebowali bardziej przestronnego środowiska, dotąd zawsze był to wyjątek od reguły. Facet pomyślał o wszystkim. Zeszli ze schodów bez żadnego komentarza. Nie miał pojęcia o czym myślał Alesandro, ale podziwiał widoki, kiedy przeszli dwa piętra w górę do głównego holu. Weszli do wyłożonego marmurem pomieszczenia, które słowu 'luksusowy' nadało nowe znaczenie. Zaprojektowana, by zachęcać paranormalny świat, wejście było mieszanką grzesznego luksusu i interesujących dodatków, odwołujących się do wszelakich ras. Na jednym końcu holu wodny detal zaczynał się z lwem, z którego paszczy wylewała się woda i przepływała długą, płytką ścieżką wodną do wschodniej ściany kończącej się płytkim basenem z małą fontanną udekorowaną syrenami i duszkami. Drobne błyski złota informowały gości o maleńkich rybkach w niej pływających. Misterne światła dmuchanego szkła umieszczone zostały wzdłuż ścian, tak by większość istot paranormalnych mogła widzieć lepiej w nocy, lub gdy były wrażliwe na zbyt jaskrawe światło. Nawet ściany zostały specjalnie pomalowane dla tych z widmowym wzrokiem. Między rośliny doniczkowe i piękną armaturę wsunięte zostały małe figurki wilków, lwów, niedźwiedzi oraz innych istot fantastycznych, by wszystkie poczuły się mile widziane. "Zrobił tu coś naprawdę wyjątkowego." Powiedział Calvin, stając obok Alesandra. "Nie jestem nawet paranormalny, a czuję dbałość tego miejsca, detale są niesamowite." Odchylili głowy, by spojrzeć na sklepiony sufit, gdzie księżyc prześwitywał miękko przez powlekane okna. W pełnym świetle dnia wampir mógł bezpiecznie przechodzić przez lobby. Alesandro przytaknął. "Tu jest coś wyjątkowego, a ty jesteś po to, by upewnić się, że będzie jeszcze bardziej wyjątkowe. Chodź, bar jest tam."
Zaprowadził go przez łukowate drzwi udekorowane wizerunkami nimf. Calvin ledwie zdążył zauważyć, że bar miał przepiękne drewniane ściany, zanim wysokie twarde ciało naparło na niego, przyciskając go do twardej powierzchni. "Jesteś takim pięknym mężczyzną." Wyszeptał mu do ucha Alesandro. Miękkie wargi musnęły jasne włoski na uchu Calvina, wysyłając dreszcze wzdłuż jego kręgosłupa. Plecy Cala wygięły się w łuk pod wpływem tego doznania. Kiedy wampir znalazł się tak blisko? "Um. Dziękuję." Spojrzał w dół na bar, pragnąc zmienić temat, cokolwiek by rozproszyć mężczyznę za nim. Mimo, że gorąco pragnął Alesandra, czuł nękający ból w żołądku i nie mógł się w to zaangażować. Nie mieli przed sobą żadnej przyszłości, a on miał teraz wystarczający bagaż, by otworzyć sklep. "Chyba nigdy wcześniej nie widziałem tak ogromnego kawałka drewna." "Mam tu dla ciebie trochę drewna." Powiedział wampir, napierając twardym fiutem na tyłek Cala. Zbyt się rozpraszał. Spróbował jeszcze raz. "Wygląda na jeden kawałek." Wzdychając, Alesandro się cofnął. "Zostało ofiarowane przez umierającą driadę. Jej drzewo zostało zniszczone przez jakąś chorobę, więc pozwoliła im je ściąć i przynieść tutaj." "I to jej nie zabiło?" Alesandro nachylił się całym ciałem nad Calvinem i potarł o niego policzkiem. Otarcie szorstkiej brody Alesandra wywołało w stolarzu kolejne drżenia. Jego kutas był tak twardy, że mógł wydrążyć w barze dziurę. Któż potrzebował narzędzi? "Anthony uważał, że morderstwem będzie zabranie drzewa driady i że przyniesie to hotelowi złą atmosferę, więc wynajął wiedźmę, by przeniosła ją do młodego, zdrowego dębu, zanim ściął ten tutaj." Zdumiewające. Dotykając drewna Calvin pomyślał, że mógł prawie usłyszeć wspomnienia lasy wibrujące po koniuszkach jego palców. Dłonie Alesandra złapały biodra Calvina, przyciągając go do twardego ciała wampira. Jedna dłoń puściła go i pogładziła drewno przy palcach Calvina, wysyłając do jego umysłu obrazy innych rzeczy, które mógłby gładzić Alesandro. "Możesz prawie że poczuć miłość driady do tego drzewa. Myślę, że Anthony podjął słuszną decyzję, nawet jeśli było to bardziej kosztowne. Wiedźma dużo sobie policzyła?" Nie mógł sobie wyobrazić, by ktokolwiek wykorzystał blondynka, nie przy jego warczącym obrońcy, ale na świecie było wielu oszustów. Poczuł, jak Alesandro wzrusza ramionami. "Wiedźma poprosiła tylko w zamian o parę nocy w tym miejscu. Cena za ścięcie drzewa, ukształtowanie go i założenie była taka droga. Uważam, że ostatecznie bar doda wiele hotelowi, mogę wyczuć jego uspakajającą moc za każdym razem, gdy tu wchodzę. Sądzę, że Anthony myślał o swoim partnerze, kiedy je tu instalował. Odrobina leśnej magii w środku miasta pomoże uspokoić wilki."
"To naprawdę słodkie." Jego szacunek dla Anthony'ego rósł proporcjonalnie do kryjącego się w jego żołądku poczucia winy. Każdy, kto wpakowałby się w taki kłopot nie byłby zimnym zabójcą. "Mogę pokazać ci słodycz." Alesandro odwrócił Calvina i przycisnął go jeszcze mocniej do baru. Wampir miał dobre dwa cale i dwadzieścia funtów przewagi nad nim i mężczyzna dobrze to wykorzystał wycałowując każdą myśl z głowy stolarza. Twardy uścisk trzymający biodra Calvina zatrzymał go przed ocieraniem się o wspaniałego mężczyznę, który całował jak bóg. Pragnienie narastało, Calvin zakwilił, gdy wampir trzymał go na tyle daleko, by mógł poczuć twardego fiuta napierającego na niego, ale nie na tyle blisko, by mógł coś z tym zrobić. Calvin uwolnił swoje usta. "Masuj mnie, ssij albo pieprz, nie obchodzi mnie to, ale zrób coś." Warknął na seksownego wampira. "Robię coś." Uśmiechnął się Alesandro, zanim pochylił się po kolejny pocałunek. Może mógłby oderwać kawałek baru i walnąć nim tego drania. Kiedy właśnie rozważał wszelakie metody ukatrupienia Alesandra, zwinne dłonie odpięły jego guzik jego dżinsów, uwalniając go ze zbroi jego ubrania. "Żadnej bielizny." Powiedział Alesandro uśmiechając się. "O ile łatwiej cię zjeść, mój drogi." "Żadnych kłów." Powiedział Calvin, kiedy piękny wampir opadł na kolana w płynnym, pełnym gracji ruchu, gorętszym niż każdy grzeszny sen. Każda fantazja jaką kiedykolwiek miał została pochłonięta przez oszałamiającego ogiera wpatrującego się w jego fiuta jak w najlepszy cukierek. Mimo, że nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad wampirem, jako potencjalnym kochankiem, czyste piękno tego mężczyzny sprawiło, że był bardziej niż skłonny dać mu szansę. "Żadnych kłów." Zgodził się Alesandro. "Poza tym nie wiem, czy jesteś na tyle dobry, żeby cię ugryźć." Zanim zdążył zapytać, jak dobrze musi znać kogoś, zanim go ugryzie, wampir pochłonął go całego i wyssał każdą myśl z jego umysłu. "O cholera, tak kurwa." Przeklął Calvin, szarpiąc biodrami. Kolejny raz te cholerne donie złapały jego biodra zapobiegając jego ruchom i wysyłając płonące gorąco wzdłuż jego ciała. Wkrótce któregoś dnia to on będzie przygniatał cudownego wampira i pieprzył ten świetny tyłek. Calvin krzyknął, jego mózg rozpłynął się, kiedy szczytował w żenująco krótkim czasie. Zapach seksu wypełnił powietrze. Alesandro wstał z gracją, oblizując usta. Calvin chciał je polizać, ale obawiał się, że to było zbyt intymne jak na jednorazowy seks. Nie mógł ryzykować zbliżenia się do Alesandra, szczególnie, że Anthony był jego przyjacielem. Przyjacielem, którego zamierzał zdradzić, by odzyskać siostrę.
"Daj mi chwilę i pomogę ci z tym." Powiedział Calvin przyciskając dłoń do twardej kolumny wybrzuszającej dopasowane spodnie Alesandra. Jego oddech przeszedł w urywane dyszenie, kiedy próbował uspokoić szybko walące serce. To było trudne, po szczytował naprawdę długo. "Odwróć się i pochyl śliczny, a sam się sobą zajmę." Calvin przełknął nerwowo. "Minęła dopiero chwila." Nie chciał odmówić wampirowi, ale minęło kilka lat odkąd to on był na dole. "Nie martw się, będę delikatny." Z jakiegoś powodu Calvin mu uwierzył. Przez delikatny dotyk, kiedy ostrożnie go odwracał, mógł wyczuć, że w interesie Alesandra nie było zranienie go. Pozbywając się łatwo reszty ubrania, Calvin rzucił zdenerwowane spojrzenie na drzwi. "Nikt nie przyjdzie, zadbałem o naszą prywatność." Niski, uspokajający głos Alesandra koił jego obawy, nawet gdy obecność mężczyzny wzniecała jego pożądanie. "Pochyl się, piękny." Dłonie wampira pchnęły go lekko na bar. Calvin ustąpił, pochylając się i podnosząc do góry tyłek. Usłyszał za plecami głośny jęk. "Chodź i weź mnie ogierze." Drażnił Calvin oglądając się przez ramię. Może gdy będzie zachowywał się beztrosko, obaj zachowają miłe wspomnienia z tego spotkania. Wkrótce Alesandro będzie miał wiele złych myśli o nim. "Oh, nie martw się, zrobię to." Spojrzenie w oczy wampira powiedziało mu, że był wszystkim, czego Alesandro chciał i zamierzał mieć. Odwracając twarz z powrotem, Calvin podniósł biodra, by skusić swojego kochanka. *** Alesandro prawie połknął swój język. Wykorzystał całą swoją koncentrację na utrzymaniu zaklęcia odstraszającego na wejściu do baru, kiedy podziwiał ten świetny tyłek. W ciągu setek lat swego życia, Alesandro miał kontakty seksualne, ale po raz pierwszy poczuł przymus, by oznaczyć kogoś jako swojego. Pomimo obietnicy nie gryzienia swojego kochanka, Alesandrowi ciężko było dotrzymać słowa, kiedy wszystko o czym myślał, to jak ten słodki mężczyzna będzie smakował. Jego kły wysunęły się pomimo jego największych starań utrzymania ich w dziąsłach. Nie chciał po prostu pieprzyć Calvina, on tego potrzebował. Bardziej niż potrzebował krwi, potrzebował znaleźć się w olśniewającym stolarzu, który swymi dłońmi tworzył piękno i patrzył na niego, jakby był jednym z cudów świata. Coś w smutnych brązowych oczach wypełnionych światłem i pożądaniem obróciło świat Alesandra wokół swej osi i jego fiut znalazł drogę do ciasnego tyłka wypiętego tuż przed nim. Wyciągnąwszy opakowanie nawilżacza z kieszeni, szybko zerwał z siebie ubranie, nie przejmując się tym, że może zniszczyć swój drogi garnitur.
Nic nie dzieliło go od Calvina. Na szczęście wampiry nie potrzebowały prezerwatyw; nie mogły roznosić chorób i w tej chwili nic go bardziej nie cieszyło, niż ten fakt. Otwierając lubrykant, wziął go szczodrze na palce lewej dłoni i rozsmarował na swoim trzonie. Przez chwilę rozluźniał swojego kochanka jednym palcem, następnie dwoma i w końcu trzema. Pomimo drżenia własnego ciała, nie przyspieszyłby tej chwili za nic w świecie. Gdyby zranił tego mężczyznę tak ufnie oddającego mu swe ciało, to nigdy by sobie tego nie wybaczył. Kiedy w końcu Calvin był wystarczająco rozluźniony, a on nie mógł już odmówić miękkiemu kwileniu, Alesandro ustawił się i naparł. Obaj jęknęli na to zetknięcie. Tak dobrze. Tak cudownie. Tak gorąco i jedwabiście. Przez chwilę Alesandro stał po prostu nieruchomo, zanurzony po rękojeść we wnętrzu swojego kochanka, wiedząc, że to już nigdy nie zdarzy się ponownie. Nigdy nie przeżyje swojego pierwszego razu z tym cudownym mężczyzną pod nim. "Jeśli się nie poruszysz, zabiję cię pierwszą rzeczą jaką znajdę." Powiedział Calvin pełnym napięcia głosem. Chichocząc, Alesandro złożył delikatny pocałunek między misternie wyrzeźbionymi męskimi łopatkami. "Nie chcę cię zranić, skarbie." "Pieprz... mnie... teraz..." Zabrzmiała warknięta odpowiedź, kiedy Calvin pchnął do tyłu, napierając na Alesandra, zaciskając tyłek i wysysając z wampira wolną wolę. "Kurwa." Niezdolny odmówić syreniemu wołaniu tyłka jego kochanka, Alesandro złapał go mocno i posuwał go z kontrolowaną siłą, używając swojej wampirzej mocy. Chciał, by ten mężczyzna zapamiętał go tylko z tej dobrej strony. Inaczej, może nie będzie skłonny zrobić tego ponownie. Sięgając wokół, złapał szybko twardniejącego członka Calvina, poruszając nim w rytm uderzeń jego bioder o te cudowne ciało. Zawsze lubił mężczyzn, który trzymali formę, ale człowiek pod nim miał mięśnie wyrobione przez ciężką pracę, nie był osiłkiem z siłowni, który spędzał przed lustrem cały swój czas, napinając muskuły. To był prawdziwy mężczyzna, a minęło sporo czasy, odkąd miał takiego. Jego dziąsła zaswędziały, ale bezlitośnie zatrzymał kły przed wysunięciem; powstrzymywanie chęci przed ugryzieniem tego ciepłego ciała pod nim i wzięciem gorącej krwi, którą mógł wyczuć pod zapachem potu i seksu było najtrudniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobił. Alesandro pchnął mocniej biodrami. Musiał to skończyć, nim straci resztki kontroli i złamie daną obietnicę. "Dojdź. Mam cię." Jakby czekając na te słowa, Calvin eksplodował, pompując nasienie na cały bar. Czując zapach spermy człowieka, Alesandro doszedł, wypełniając męski tyłek jednym wielkim wybuchem. Kombinacja ich zmieszanych zapachów sprawiła, że ponownie walczył z kłami. Swędziało go, by spróbować tego mężczyzny, ale zauważył ostrożne spojrzenia, które posyłał mu człowiek. Jeśli zniszczy jego zaufanie, nie będzie miał drugiej szansy.
Na szczęście, po tylu wiekach egzystencji, czekanie było czymś co szło mu dobrze. Alesandro złapał ściereczkę z baru, wytarł ich obu i ubrał się, patrząc w ciszy, jak Calvin wsuwa na siebie swoje ubranie. Cisza drugiego mężczyzny była wytrącająca z równowagi, po tylu krzykach i jękach sprzed paru chwil. Czyżby żałował ich kochania się? Calvin znalazł kolejną ścierkę i wytarł bar, zbierając uważnie każdą pozostawioną przez siebie kroplę. "Z przyjemnością zabrałbym cię gdzieś czasem. Albo możemy zostać tutaj." Powiedział ostrożnie Al. Przesunął chłodnym palcem wzdłuż twarzy Cala, potrzebując fizycznego kontaktu, kiedy poczuł jak człowiek się wycofuje. Nie był z tych, co błagają, ale z pewnością będzie go ścigał, jeśli cudowny stolarz zamierzał uciec *** Calvin spojrzał w szczerze oczy wampira i poczuł się jak gówno. Ten wspaniały mężczyzna naprawdę go chciał. Kiedy ostatni raz jakiś mężczyzna sprawił, że poczuł się wyjątkowo? Nie mógł sobie przypomnieć, być może nigdy. Pod dotykiem Alesandra, pożądanie zaczęło dręczyć ciało Calvina. Jakby ogień przemieścił się z jego policzka do jąder. Przełknął głośno swoim wyschniętym na wiór gardłem, jakby miał tam Saharę. "Nie spotykam się z szefem." To było rozsądne usprawiedliwienie, prawda? "Wspaniale. Anthony jest twoim szefem. Ja jestem raczej konsultantem. I mogę ci zagwarantować, że nie będziesz umawiał się z Anthonym." Zanim Cal zdążył wyrazić swoją opinię co do spotykania się z konsultantami, wargi Alesandra okryły jego i wszelkie myśli wyparowały z jego głowy. Podłe myśli wypełniły jego umysł, zmysłowe obrazy gorąca i nagich ciał. Chciał tego mężczyzny, wampira, obojętnie. Kiedy wreszcie się uwolnił, wyjął swoją wizytówkę i podał ją oszołomionemu wampirowi. "Mój prywatny numer jest z tyłu." Nie mówiąc już nic więcej, ruszył w kierunku drzwi, nie ośmielając się spojrzeć za siebie. To był błąd. To wszystko było wielkim błędem, ale byłby przeklęty, gdyby odmówił. Calvin usprawiedliwiał się, że powinien spotykać się z wampirem teraz, bo po tym jak Silver dowie się, że to on porwał Anthony'ego, nie będzie cieszył się za długo życiem.
Rozdział 2 Calvin opuścił hotel jakby goniło go stado psów. Nie pamiętał nawet w jaki sposób dotarł do domu, kiedy już wjeżdżał do swojego garażu i był zaskoczony odkryciem, że jest już w domu. Telefon zaczął dzwonić, jak tylko wszedł do domu. Targnął nim niepokój, gdy zobaczył na wyświetlaczu, że numer jest zastrzeżony. Czy obserwowali go cały ten czas? Myśl, że może
widzieli go z Alesandrem, sprawiła, że żołądek podjechał mu do gardła. Trzęsącymi dłońmi odebrał połączenie. "Halo." "Kiedy zamierzasz dostarczyć Anthony'ego?" Znajomy głos rozbrzmiał na lini, mroźny jak zimowy mróz. "Nie wiem. Cały czas jest otoczony ochroniarzami." "Więc pozbądź się strażników. Uśpij ich, zastrzel, nic mnie to nie obchodzi. Masz czas do piątku, by go dostarczyć albo twoja siostra będzie martwa. Sprawdź swojego pocztę." Połączenie się zakończyło. Kurwa. Calvin wybiegł z domu na chodnik do swojej skrzynki pocztowej. Z powodu drżących dłoni kilka razy próbował ją otworzyć. Wreszcie szarpnął za nią i wyciągnął swoją pocztę. Nie spojrzał na zawartość, tylko zamknął skrzynkę i wbiegł do domu po schodach. Czuł się osłonięty, gdy przeszukiwał wzrokiem ulicę, próbując zauważyć mężczyznę. Obserwowali go, teraz był pewny. Inaczej skąd by wiedzieli, kiedy wrócił do domu? Odważył się spojrzeć na trzymaną w dłoni pocztę, dopiero gdy poczuł za plecami zamknięte drzwi. Rachunek. Rachunek. Reklama. Biała koperta bez adresu. Reszta wypadła z drżących palców. To było to. Sądząc po sztywności koperty mógł powiedzieć, że było tam zdjęcie, ale co na nim było? Czy była na nim jego siostra, zraniona, torturowana... martwa? Z sercem drżącym ze strachu, rozerwał kopertę ze zbyt dużą siłą. Wyleciało z niej zdjęcie i upadło na drewnianą podłogę. Upadając na kolana, Calvin chwycił fotografię. Jego siostra patrzyła na niego z nowym stłuczeniem wzdłuż jednego policzka. Na białej części zdjęcia napisane były czarnym markerem słowa. To tylko początek. Rzeczy, które banda zbirów mogła zrobić młodej dziewczynie zmroziły jego duszę. Ledwie dotarł do toalety, zanim wszystko zwrócił. Przez parę minut wymiotował, dopóki nie miał pustego żołądka. Nie było żadnej wątpliwości, że mężczyzna nim manipulował. Łzy płynęły mu z oczu, kiedy łkał w samotnej przestrzeni swojej łazienki. Jak mógł oddać tym psychopatom Anthony'ego wiedząc, że go zabiją? Jak mógł poświęcić jedno życie za drugie? Przełykając twardą gulę w gardle, zdarł trochę papieru toaletowego i otarł łzy. Szybko szorując zęby, spojrzał w lustro. Nawet jeśli uratuje siostrę, to nie wiedział, czy
będzie mógł kiedykolwiek jeszcze spojrzeć na siebie w lustrze. Jego wybory nie były proste, bo nie ważne, jak bardzo lubił Anthony'ego i czuł się źle, zdradzając Alesandra, nie było mowy, by nie spróbował ochronić tej małej dziewczynki, którą kochał przez całe swoje życie. Ich rodzice zginęli w wypadku samochodowym, kiedy byli młodzi i zostali wysłani do dziadka. Z dłońmi okaleczonymi przez artretyzm, staruszek żył z zasiłku dla niepełnosprawnych, która ledwie starczyła na jego utrzymanie. Nie mogąc i nie chcąc odesłać dwójki dzieci w potrzebie, podzielił się całą wiedzą, jaką mógł. Metodą prób i błędów staruszek nauczył swojego wnuka wszystkich umiejętności stolarskich, tak by jeśli coś się stało, mógł zaopiekować się siostrą. Dwa lata później, kiedy ich dziadek zmarł na zawał serca, siedemnastoletni Calvin wziął odpowiedzialność za dwunastoletnią siostrę. Nie żałował swojego wyboru, ale będzie żałował, jeśli nie spróbuje jej uratować. Nawet teraz, w wieku dwudziestu lat, w jego oczach była wciąż małą dziewczynką, która przybiegała do swojego dużego brata, gdy stłukła kolano. Telefon zadzwonił ponownie. Wiedział, kto to był. Nie sprawdzając, kto dzwoni, nacisnął przycisk i krzyknął do słuchawki. "Mam to zdjęcie, ty draniu." Po drugiej stronie zapanowała cisza. "Nie wysyłałem ci żadnych zdjęć, dziecino. Dlaczego nie powiesz mi, co się do cholery dzieje?" Calvin rozłączył się. Kurwa. Alesandro. Dlaczego nie sprawdził, kto dzwoni? Zawsze to sprawdzał. Telefon zadzwonił ponownie. Calvin spojrzał na niego jak na przymierzającą się do ataku żmiję. Wyświetlacz pokazał zastrzeżony numer. Bojąc się, że to mógł być mężczyzna z magazynu, niechętnie odebrał ponownie. "Masz dwie sekundy, by powiedzieć mi co się do kurwy nędzy dzieje albo stanę się bardzo zły." Wysyczał Alesandro po drugiej stronie. Kurwa. "Alesandro, nie mogę teraz z tobą rozmawiać. Mam swoje własne problemy." Zdradę... śmierć... to co zwykle. "Twoje problemy są moimi problemami, skarbie. Zostań tam, zaraz będę." "Nie." Calvin westchnął, kiedy usłyszał w telefonie głośny trzask. "Zastanawiam się czy to prawda, że wampiry muszą zostać zaproszone." "Nie." Powiedział Alesandro. Calvin skoczył na nogi. "Cholera jasna, przeraziłeś mnie na śmierć."
Zielone oczy Alesandra wpatrywały się w niego badawczo. "Nie, ale ktoś inny już to zrobił." Zanim zdążył zripostować, dwa silne ramiona objęły go w kojącym uścisku. Na chwilę zamknął oczy i udawał, że jest ktoś na kim może polegać. Wzdychając zatopił się w uścisku wampira, pozwalając tym ogromnym ramionom nieść jego brzemię, nawet jeśli była to tylko chwila. "Mają moją siostrę." Wyznał w pierś wampira, łzy ponownie zakręciły się w jego oczach. Nigdy nie zobaczy już swojej siostry. Przez chwilę myślał że wampir go nie usłyszał ale wtedy silne ramiona napięły się. "Czego chcą?" Nie tracił czasu na szok, czy strach, po prostu zwykła prośba o informację. "Anthony'ego." Wykrztusił Calvin, łzy wypełniły jego oczy. "Chcą Anthony'ego." "Ćśś. Nie płacz, skarbie." Dłonie Alesandra gładziły jego plecy długimi kojącymi ruchami, jakby był czymś cennym. To była piękna iluzja, ale tylko iluzja. Nie było mowy, by wampir nie powiedział Anthony;emu, że ktoś chce go porwać. "Coś wymyślimy." "Oni ją zabiją." Calvin podniósł z ziemi zdjęcie i wyciągnął je. "Mają ją już od tygodnia. Kto wie, co do tej pory jej zrobili?" Jego dłoń trzęsła się tak bardzo, że wampir wziął od niego zdjęcie, by móc na nie spojrzeć. "To ona?" Zielone oczy Alesandra szukały jego. Calvin przytaknął. "Jest prawie tak śliczna jak ty." "Cindy jest o wiele ładniejsza ode mnie." Powiedział Calvin łykając łzy. Kurwa, płakał bardziej niż dziewczyna. Cindy kopnęła by go w jaja za zachowywanie się jak dziecko. Na Piekła, jeśli sytuacja się odwróci, będzie szukała granatów i sprawi, że ci przeklęci porywacze będą bali się ciemności. "Jutro, jak odpoczniemy, pojedziemy do sfory i powiemy im o co chodzi. Silver będzie wiedział jak ją odzyskać. Do tego czasu musisz wiedzieć, że zawsze z tobą będę, dziecino. Jesteś mój." W oczach wampira wybuchł płomień. Powinno to go zaniepokoić, albo sprawić, że będzie uciekał ze strachu. Zamiast tego, ta zaborczość sprawiła, że zrobiło mu się ciepło na sercu. Tak dobrze było oddać komuś władzę i zrzucić odrobinę swego brzemienia. Nawet jeśli ten ktoś zamierzał zabrać go do wilkołaków. "Teraz zamierzam sprawić, że będziesz mój." Warknął Alesandro. Guziki poleciały, gdy wampir zdzierał z Calvina koszulę, oddając się namiętności i zniecierpliwieniu. Jak to mogło stać się w ciągu dnia, ta płonąca potrzeba mężczyzny, który nie był nawet człowiekiem? Oddając się instynktowi, ugryzł Alesandra w szyję. Alesandro zdziczał. Uniósł Calvina w powietrze siłą swoich potężnych rąk. "Trzymaj się mnie." Nakazał wampir.
Cal instynktownie owinął długie nogi wokół pasa Alesandra, a ręce wokół jego szyi. Ale nie było na świecie żadnej siły, by powstrzymać jego ciało od pieprzenia w twardy brzuch mężczyzny, jakby od tego zależało jego życie. Świat rozmazał się na chwilę i znalazł się w powietrzu. Calvin odbił się od nieposłanej bawełnianej narzuty i poduszki swego łóżka. Zanim zdążył wygłosić jakiś mądry komentarz na temat Alesandra nie znającego swojej własnej siły, zawładnęły nim usta wampira. Nie miał pojęcia w jaki sposób zimny wampir mógł mieć tak płonące wargi, ale po raz pierwszy zrozumiał co to znaczy być owładniętym gorączką namiętności, coś z czego kpił wcześniej, kiedy jego przyjaciele wypłakiwali mu się w ramię po żałosnej nocy. Może spotykał się ze złymi facetami. Dotyk gładkich palców na jego skórze, był tym co prawie zgubiło Calvina. Podniósł biodra, by zwiększyć kontakt tylko po to, by zostać przyszpilonym przez silne dłonie. Znowu. "Spokojnie, mój śliczny. Jestem tutaj." Długie, leniwe pieszczoty przesuwały się w górę i w dół po jego bokach. Calvin zajęczał na to doznanie. Alesandro zjechał w dół składając na ciele Cala pocałunki i delikatnie ugryzienia, dopóki nie dotknął każdego cala jego skóry. Kiedy zgubił swoje ubranie? Jego umysł wyłączył się, gdy wampir robił jakieś dekadenckie rzeczy swoimi ustami i dłońmi. Cały nagi leżał na miękkich prześcieradłach i pozwalał wampirowi działać, aż zmartwienia i napięcie odpłynęły pod zręcznym dotykiem Alesandra. "Och." Ugryzienie na krzywiźnie jego biodra sprawiło, że wygiął plecy w łuk. Ścisnął pośladki i poczuł się pusty. Potrzebował być wypełniony bardziej niż potrzebował następnego wdechu. "Błagam dziecino, błagam. Pieprz mnie." "Dziecino?" Wampir zatrzymał się, by się roześmiać. "Jestem kilkaset lat starszy od ciebie. Ciężko mnie nazwać dzieciną." Cal zmusił się do otworzenia oczu. "Jeśli zaraz nie będziesz mnie posuwał, to dźgnę cię prosto w serce i wtedy nie będziesz się przejmował tym, jak cię nazywam." Alesandro zaśmiał się i potrząsnął głową. "Musimy pogadać o twoich agresywnych skłonnościach. Grożenie swojemu kochankowi nigdy nie jest dobrym pomysłem. Nie kiedy może przytrzymać cię jedną ręką, a drugą podnieść samochód." Cal zaśmiał się. "Nie widzę tu żadnych samochodów, więc muszę trzymać cię za słowo." "Oj musisz." Alesandro pocierał nosem o nos Cala jak ogromny kot. Pocałunki były tym, co Cal zazwyczaj robił, by podniecić swoich kochanków i przygotować ich na główną atrakcję. Pocałunki Alesandra były doświadczeniem samym w sobie. Był prawie pewny, że może dojść od pojedynczego pocałunku wampira. Pod wpływem tego przelotnego
kontaktu pożądanie rozeszło się po nim lotem błyskawicy. "Pocałuj mnie." Wyszeptał w wargi wampira, desperacko potrzebując te usta na sobie jeszcze raz. To mógł być ostatni raz, gdy czuł tego wspaniałego mężczyznę przy sobie i chciał wyciągnąć z tego doświadczenia co się da. Z szerokim uśmiechem wampir ucałował szyję Cala. "Pozwól, że pokażę ci co potrafi mężczyzna, który nie musi oddychać." Cal zajęczał, kiedy liźnięcia i ugryzienia podążyły ścieżką w dół jego brzucha, dopóki nie sięgnęły twardego fiuta Cala. Jednym łyknięciem wampir wziął go aż do nasady wysyłając oddźwięk tego doznania odbijający się wzdłuż jego kręgosłupa. "Kurwa." Krzyknął Cal. Mokre gorąco otaczało jego kutasa, a ssanie sprawiło, że oczy wyszły mu z orbit. Cholera, jeden raz z wampirem... już nigdy nie będzie pasowało mu spotykanie się ze śmiertelnikami. "Masz usta boga." Wyjęczał, sięgając w dół, by pogładzić jedwabistą głowę ślizgającą się w górę i dół jego fiuta. Znajome napięcie zaczęło narastać wzdłuż jego kręgosłupa. "Zaraz dojdę." "Nie, nie dojdziesz." Wampir szarpnął za jego jądra. "Zaczekasz na mnie." W pogrążonym w mroku pomieszczeniu usłyszał dźwięk otwieranej szuflady i nacięcie opakowania. Wampir znalazł jego kryjówkę. Śliskie palce wsunęły się w jego ciało, jeden, dwa, przy trzech błagał miękkim kwilącym tonem. "Proszę, proszę, proszę." Skandował. "Ćśś, dam ci wszystko czego potrzebujesz, mój piękny chłopaku." *** Oczy Alesandra widziały idealnie w ciemności. Widok pięknej wijącej się przed nim postaci podniecał go bardziej niż jakiekolwiek stosunek jaki mógł sobie przypomnieć. Coś w młodym szczupłym stolarzu z twardymi mięśniami i rozdartym sercem przyciągało go jak latarnia morska. Mógł być tym jedynym. Nie mogąc już dłużej znieść rozdzielenia, Alesandro wsunął się w ciasną, gorącą dziurkę swojego kochanka pozwalając sobie na jęk. Wszyscy kochankowie przed Calvinem zniknęli. Właśnie tu i właśnie teraz byli tylko oni na całym świecie, owinięci w kokon gorąca, ciemności i pożądania. Sięgnął w dół i wziął w dłoń twardego fiuta Calvina, poruszając nim w rytm swoich pchnięć. Obaj jęknęli jednocześnie. Cholera, było mu tak dobrze. "Mocniej dziecino, mocniej." Powiedział Calvin pomiędzy miękkimi jękami. "Jesteś trudnym stworzeniem, prawda?" "Zamknij się i pieprz mnie tak, jak mówiłeś."
No cóż, musiał dotrzymać obietnicy, czyż nie? Z nową energią Alesandro zaczął posuwać młodszego człowieka, dopóki nie poczuł szczytowania Calvina w jego dłoni. Nie mogąc się powstrzymać, Alesandro naparł całym ciałem na ciało jego pięknego kochanka i wbił zęby w punkt między ramieniem, a szyją Calvina. Człowiek pod nim wydał zduszony okrzyk, zanim ponownie stwardniał. To była jedna z zalet wampirzego ugryzienia, której nie rozpowszechniali. Jeśli wielu ludzi wiedziałoby, że ugryzienie wampira jest największym afrodyzjakiem, mogliby ustawiać się w szeregu, by zostać ugryzionym. Jednakże, ugryzienie było słodsze, jeśli wampir miał emocjonalne powiązanie z osobą, którą ugryzł. Gryzienie nieznajomych było jak szczypnięcie, ale o wiele lepiej było ugryźć kochanka, gdy ten miał orgazm, niż znudzonego bywalca klubu, który chciał po prostu odlecieć. Słodycz. Calvin smakował jak gorący miód z odrobiną przyprawy korzennej, bogata kakofonia smaków. Młody cieśla był złożonym posiłkiem. Jeden Alesandro będzie kochał kosztowanie większej ilości w przyszłości. Może już zawsze. Kontynuował ssanie dopóki Calvin ponownie nie szczytował. Potem delikatnie wysunął kły, liżąc te miejsce, by zamknąć rankę i uleczyć pozostawione znaki. Któregoś dnia zostawi bliznę, by oznaczyć tego człowieka jako swojego, ale nie dziś. Dziś jego piękny chłopak miał zbyt wiele zmartwień, a kiedy oznaczy Calvina na zawsze, będzie chciał, by tylko on był w umyśle jego kochanka. "Cholera, jesteś niewiarygodny." Powiedział otumaniony Calvin. "Gdybym wiedział, że to będzie takie dobre, miałbym wampira w swoim łóżku lata temu." Alesandro poczuł jak w jego gardle narasta warkot. "Nie potrzebujesz innych wampirów, mój śliczny. Wszystkim, czego potrzebujesz jestem ja." Chłód wypełnił pierś wampira, kiedy uświadomił sobie, że naprawdę miał to na myśli. Nie podobała mu się wizja cudownego ciemnowłosego chłopaka wyszukującego innych wampirów. Był naprawdę porąbany. Po raz pierwszy w życiu Alesandro był zakochany i myśl o delikatnym śmiertelniku trzymającym jego serce w tak kruchych, delikatnych dłoniach przeraził zazwyczaj niewzruszonego wampira. Alesandro oblizał usta, delektując się smakiem swego kochanka. Minusem było, że po ugryzieniu młodszego mężczyzny znał teraz jego sekrety. "Nie możesz porwać Anthony'ego." Powiedział w ciszy. "Zwołam zebranie rady. Znajdziemy sposób, by uratować twoją siostrę." Alesandro starał się natchnąć go taką ilością zaufania, jaką tylko mógł, ale było bardziej prawdopodobne, że Silver prędzej zabije cudownego stolarza, niż mu pomoże.
Rozdział 3 Zgromadzili się w sali posiedzeń: Anthony, wampiry, wilki i jeden człowiek. Cal czuł wstyd wypływający na jego policzki kiedy Anthony patrzył na niego z niepokojem zamiast z pogardą, na którą zasługiwał. Dziwne było, że najsympatyczniejsza osoba w pomieszczeniu była tą, którą zamierzał zdradzić. Mikel i Darian, wampiry z grupy Alesandra nie próbowały nawet ukryć swej odrazy. Na przemian łypali to na Alesandra, to na niego. A spojrzenie Silvera powinno zabić go na
miejscu. Nie szukał dezaprobaty, ale poczuł się odrobinę mniej winny pod niesłabnącym zrozumieniem od szczupłego blondynka. Calvin był przekonany, że tylko łagodne hamowanie delikatnie zbudowanej dłoni powstrzymywało Alfę sfory Moon przed przeskoczeniem przez stół i rozerwaniem jego gardła. "Powiedz nam jeszcze raz o tej osobie i jak porwał twoją siostrę. Dlaczego ty?" Spytał Anthony. "I dlaczego powinno nas to obchodzić." Odezwał się inny wilk. Cal mgliście rozpoznał wysokiego ciemnowłosego mężczyznę jako Dillona, jednego z architektów krajobrazu. Wilkołak patrzył na niego z niemal taką samą przychylnością jak Alfa sfory, Silver. Nie był pewny jaka była hierarchia w sforze, ale zdawał sobie sprawę, że obecnie był najmniej pożądaną osobą w pomieszczeniu. Biorąc głęboki wdech, opowiedział swoją historię. "Moi rodzice umarli, kiedy byliśmy młodzi. Jestem tylko ja i moja siostra Cindy. Mieszka ze mną, kiedy chodzi do szkoły, żeby zaoszczędzić pieniądze. "Co studiuje twoja siostra?" Spytał Anthony. "Co nas to kurwa obchodzi co ona studiuje?" Warknął Silver, jego szare oczy błyszczały gniewem. "Chcę wiedzieć dlaczego ten dupek chce porwać mojego partnera i dlaczego do kurwy nędzy nie powinienem po prostu rozerwać mu gardła." "Bo wtedy nie będziemy wiedzieć kto go wysłał, prawda?" Powiedział Anthony tak rozsądnym tonem, że było zdumiewające, że jego zmienny partner go nie udusił. "Co się działo później?" Spytał blondynek takim tonem, jakby czekał na bajkę na dobranoc. Cal przełknął gulę w gardle, był pewien, że każdy członek sfory mógł wyczuć jego strach. "Parę nocy temu, ktoś włamał się do naszego domu i nas uśpił. Kiedy się obudziłem, Cindy zniknęła. Zostawili notatkę przyczepioną do drzwi mojej sypialni. Mówiła ona, że jeśli chcę zobaczyć siostrę, muszę iść pod adres napisany na kartce. Doprowadził mnie on do magazynu." "Dlaczego nie zadzwoniłeś na na policję?" Zapytał Mikel, jego oczy zwęziły się podejrzanie. Cal mógł zauważyć, że wampirowi nie podoba się to jak blisko niego usiadł Alesandro. Cal wzruszył bezradnie ramionami. "Powiedział, żeby nie kontaktować się z władzami, jeśli chcę, by Cindy żyła. Szczerze mówiąc, na początku pomyślałem, że to coś w stylu studenckiego figla. To znaczy, kto robi coś takiego?" Rozejrzał się wokół stołu, ale morze gniewnych spojrzeń kazało mu przyspieszyć swoją opowieść. "Kiedy tam przybyłem, drzwi pustego magazynu były otwarte. Mężczyzna, który tam był powiedział mi, że jeśli przyprowadzę mu Anthony'ego, to odzyskam siostrę. Komukolwiek Cindy powiedziała o moim kontrakcie, pomyślał, że to będzie idealna okazja by dostać się bliżej Anthony'ego." Posłał architektowi mały uśmiech. "Przepraszam." Anthony wzruszył ramionami. "Gdybym miał rodzeństwo, też przehandlowałbym swój tyłek." Jakby potrzebując dalszej otuchy, Silver wciągnął Anthony'ego na swoje kolana i potarł
policzkiem o policzek swojego partnera, roznosząc na nim swój zapach. Calvin patrzył z respektem, spodziewając się, że Silver zaraz wysiusia koło wokół swojego blondynka. "Po co komuś Anthony?" Spytał Alesandro. "Ten mężczyzna powiedział, że zabiłeś jego brata." Przypomniał sobie Cal, odtwarzając w swojej głowie tę rozmowę. "Ned." Warknął ciemnowłosy wilk, podrywając się na nogi. "To musi chodzić o Neda." "Siadaj Dillon." Rozkazał Silver. "Przynajmniej mamy jakiś pomysł. Teraz musimy ułożyć plan. Odzyskamy twoją siostrę Calvin, ale nie możemy się śpieszyć i narazić Anthony'ego na niebezpieczeństwo. Wybacz." Nie wyglądał na szczególnie zmartwionego, kiedy siedział tam, kołysząc w ramionach swojego partnera. Wyglądał na cholernie zadowolonego. Calvina zalał gniew. "Więc mam im po prostu pozwolić trzymać moją siostrę. Ma dopiero dwadzieścia lat i jest w rękach psycholi, którzy nie będą się przejmować, tym że krzywdzą kobietę. Jak myślisz, co zrobią kiedy dowiedzą się, że zmieniłem front? Zabicie jej będzie miłosierdziem kiedy skończą." Cholera, zakręciły mu się łzy w oczach. Zaskomlał, kiedy Alesandro przyciągnął go na swoje kolana. Poddając się pokusie, pozwolił mężczyźnie tulić go, podczas gdy zastanawiał się nad najlepszym planem odzyskania siostry. To mogło podważyć jego męskość, że dyskutował na temat strategii wojennej tulony do wampira, ale niech go coś strzeli jeśli nie lubił troski i niepokoju emanującego od Alesandra. Wzdychając, Calvin wtulił się w jego objęcia i odwrócił głowę do Anthony'ego, kiedy ten przemówił. "A co jeśli pozwolimy mu mnie porwać? Ktoś może za mną iść i uratować mnie w odpowiednim momencie." "Nie!" W pomieszczeniu rozległ się okrzyk wielu głosów. "Absolutnie nie." Warknął ogromny Alfa. "Ale to ma największy sens. Jeśli mnie chce, to mu go dajmy. To nie tak, że nie umiem się sam obronić." Silver potrząsnął swoim mniejszym partnerem. "A co jeśli ma broń? Nie mogę ryzykować kochanie." "Czy ty właśnie twierdzisz, że nie potrafię się obronić lepiej, niż dwudziestoletnia dziewczyna?" Po raz pierwszy Alfa wyglądał na wytrąconego z równowagi, keidy patrzył na swojego małego partnera, jakby był bombą czekającą na detonację. "Nie mogę ryzykować, że coś ci się stanie."
"Nie stanie. Sfora może przez cały czas mieć mnie na oku." Wielki wilkołak zbladł, gdy jego partner beztrosko kontynuował. "No to ustalone. Pójdę, a inni za mną podążą. Dorwiemy tego gościa." Silver westchnął i trącił nosem szyję swojego partnera. "W porządku, ale jeśli coś ci się stanie, to nigdy ci nie wybaczę." "Się rozumie." Alesandro zabrał głos. "Pójdę z Anthonym. Mogę stać się niewidzialny, więc nie będą wiedzieli, że mu towarzyszę." Cal mógł prawie wyczuł ulgę w postawie Alfy. "Będę ci naprawdę wdzięczny, Alesandro." Powiedział Silver. "My też pójdziemy." Powiedział Mikel, Darian siedzący obok przytaknął. "Nie." Powiedział Alesandro potrząsając głową. "Jeśli ten typ jest wilkiem, wyczuje jeśli będzie nas zbyt wielu. Zapewne wyczuje mnie, ale jeśli najpierw oznaczę Calvina, pomyślą po prostu, że jest na nim mój zapach. Nie możemy ryzykować życiem Anthony'ego. Wątpię, by ten facet działał sam. Wy dwaj możecie za nami iść, ale zostaniecie na zewnątrz magazynu. Wejdziemy tylko ja, Cal i Anthony." Pozostałe wampiry niechętnie się zgodziły. Grupa usiadła wokół i tworzyła plan dopóki wszyscy oprócz Silvera byli zadowoleni. Calvin wątpił, że wielki Alfa będzie zadowolony, nawet dopóki jego piękny chłopak nie będzie ubrany od stóp do głów w zbroję. "Nie podoba mi się to." Dąsał się. "Będziesz wystarczająco blisko, by uratować mnie, jeśli wpadnę w tarapaty, skarbie. Nie martw się aż tak bardzo." Anthony klepnął kolano Silvera, wyglądając na niewzruszonego. Po raz pierwszy Calvin zastanowił się, w jaki sposób Anthony zabił Neda. Oczywiste było, że wszyscy wiedzieli o jego śmierci, ale nikomu najwyraźniej nie było z tego powodu przykro. Co zrobił Ned, że zasłużył na śmierć? Jeśli Cal pomyślał, że Silver był jak pies martwiący się o swoją kość, to był na tyle mądry, by się nie odzywać. Wilkołak nic nie powiedział, ale było coś w oczach wielkiego mężczyzny, czemu nie ufał. Jeśli coś stanie się Anthony'emu, lepiej będzie pozwolić zabić się szantażyście. To będzie zapewne bardziej humanitarny sposób odejścia na tamten świat, niż rozszarpanie przez wilkołaka.
Rozdział 4 "Jestem taki podekscytowany." Uśmiechnął się do Cala Anthony. "Nie mam na myśli tej części dotyczącej twojej siostry, bo jestem pewien, że się martwisz, ale nigdy nie uczestniczyłem w takiej pułapce. Architekci zazwyczaj nie robią takich rzeczy. Generalnie siedzimy przy swoich biurkach i rysujemy, a czasami idziemy w teren." Podskoczył przy Calvinie z niewidzialnym Alesandrem dryfującym obok nich. Calvin
wyczuwał siłę wampira, nawet jeśli nie mógł go zobaczyć. Biorąc głęboki wdech, by uspokoić trochę swoje nerwy, starał się skupić na tym, gdzie idą. Nie obchodziło go, co mówią inni, miał uczucie, że nie wszystko pójdzie tak łatwo, jak wszyscy myśleli. Napięcie wyprostowało jego pierś Mężczyzna, który włożył tyle wysiłku w porwanie Anthony'ego nie odda tak po prostu jego siostry. Nawet jeśli zaserwuje mu Anthony'ego na tacy. Było zbyt wiele luk w tym planie. Oczywiście, gdyby to zrobił, jego życie niewarte by było nawet splunięcia. Silver rozerwałby go na strzępy, zanim zdążyłby się wyspowiadać. Magazyn wyglądał na równie stary i opuszczony, jak za pierwszym razem. Poczuł zimno przesuwające się w dół jego pleców i pchnął skrzypiące metalowe drzwi. "Halo." Zawołał. Dla zachowania pozorów wyciągnął broń i przystawił ją do głowy Anthony'ego. Spokojnie, mój piękny. Nie zastrzel Anthony'ego. Wyszeptał w jego głowie głos Alesandra. Próbował wysłać uspokajającą wiadomość, ale wątpił, że opuści ona jego umysł. Rozmowy telepatyczne nie były jego zdolnością. Cholera, nie miał żadnych zdolności poza pakowaniem się w kłopoty. Zdecydowanie nie nadawał się na szpiega. "Tu jesteś. Zaczynałem myśleć, że się zgubiłeś." Znajomy zimny głos rozszedł się po pustym pomieszczeniu. Wolno krocząc, przeszli przez pusty magazyn, trzymał broń przyciśniętą do Anthony'ego, kiedy szli. Ciche kwilenie przyciągnęło jego uwagę. Cindy siedziała przywiązana do krzesła, usta miała owinięte jakąś chustką. Jej oczy były rozszerzone i przestraszone. Calvin nie wiedział, czy była przestraszona z powodu swego psychicznego porywacza, czy jej niegdyś łagodnego brata trzymającego broń przy głowie innego mężczyzny. "Nigdy ci się to nie uda, Calvin." Wysyczał Anthony. "Silver dorwie cię i rozerwie ci gardło." Blondynek powiedział to z takim brutalnym zapałem, że Calvin poczuł, jak mrozi mu krew w żyłach. "Nie będzie cię wokół, by cieszyć się jego śmiercią." Stwierdził zimny głos pozbawiony emocji. "A odkąd ten idiotyczny Alfa jest przekonany, że jesteście życiowymi towarzyszami, będzie po twojej śmierci przygasał, a sfora się rozpadnie." Skończył z taką satysfakcją w głosie, że Calvin wiedział, że to nie był najważniejszy cel. Nie był nim Anthony, a Silver. "Myślałem, że chodziło o zemstę na Anthonym?" Powiedział Calvin. "Powiedziałeś, że zabił twojego brata." "I zrobił to." Po raz pierwszy mężczyzna wyszedł z cienia. Przerażenie wypełniło Calvina kiedy spojrzał na kreaturę stojącą przed nim. Mężczyzna nie był człowiekiem, ani bestią, a przerażającym połączeniem tej dwójki. Długi pysk tworzył twarz mężczyzny, a długie kły wystawały na zewnątrz jak zęby dzika, kiedy żółte oczy patrzyły na niego z nikczemną satysfakcją. "Ale byliśm tylko przyrodnimi braćmi, a ja nienawidziłem tego bękarta. Chcę śmierci Silvera a jego śliczny partner jest najlepszym sposobem. Gdy zabije się najsilniejszego, reszta szybko padnie." "Czym jesteś?" Calvin nie mógł powstrzymać przerażenia w swym głosie. Nie chodziło już tylko o zmutowanie tego gościa; to było zło emanujące z niego, jak zepsuty olej.
"Jestem następną generacją wilków." Powiedziała kreatura podchodząc dziwnym krokiem, jakby jego ciało nie było dobrze złożone, a jego kości i mięśnie nie wiedziały, jak ze sobą współpracować. "Tymi, którzy nie muszą ukrywać tego, czym są w żałosnych ludzkich skorupach." Pochylił się, ślina spłynęła z jego kłów. "Jesteśmy tymi, którzy przejmą władzę, kiedy rozszarpiemy wszystkich nieznośnych ludzi i wilki podające się za ciebie. To dlatego wszystkie najsilniejsze wilki muszą zniknąć, zaczynając od Silvera. Calvina ogarnęła panika. To nie było zwykłe porwanie. To była wojna. Kurwa, jakim cudem trafił w środek tego bagna? Niskie chichotanie wydobyło się z kreatury, ohydny dźwięk pomiędzy warknięciem, a tłumionym śmiechem. "Jak widzisz, dotrzymałem umowy. Wilk tyle warty co jego słowo." Skinął w kierunku Anthony'ego "Oczywiście oboje musicie zginąć, ale twoja siostra zostanie uwolniona, tak jak obiecałem. Nie będziemy jej nawet gonić, aż nie nastanie kolejna pełnia księżyca. Wiesz, dla podgrzania atmosfery." Zaczął się długo i złośliwie śmiać, co napawało Calvina wstrętem i furią nie do zniesienia. Dziwne skwierczenie wypełniło powietrze. Calvin odszedł od Anthony'ego kiedy jego skórę przeszył trzask prądu. Głowa kreatury odwróciła się w kierunku Anthony'ego. "Przywitaj się z Silverem w piekle." Z tyłu paska mutant wyciągnął pistolet. Kiedy Anthony podniósł dłoń, broń kreatury wystrzeliła. Na oczach Calvina na piersi Anthony'ego rozkwitła czerwona plama. Piękny blondynek upadł z głuchym odgłosem. "Nieeee!" Krzyknął Calvin, łapiąc Anthony'ego, kiedy upadał. Zaślepiony furią, rzucił się na wilkołaka, ale było za późno. Głośny krzyk przeszył powietrze kończąc się bulgotaniem. Zapomniał o Alesandrze. Obejrzał się, w samą porę, by zobaczyć jak wampir łapie wilczą kreaturę i rozerwał go na pół. Dźwięk wnętrzności upadających na ziemię, sprawił, że jego żołądek zaczął się buntować. Skupił uwagę na Anthonym. Wilk był martwy, ale martwy był też słodki, łagodny Anthony, który zawsze traktował go jak przyjaciela, nawet gdy wiedział o jego zdradzie. Nie spojrzał nawet do góry, kiedy poczuł jak Cindy głaszcze jego głowę. "Przykro mi z powodu twojego przyjaciela." Usłyszał ją, jakby stała na końcu jakiegoś tunelu. Alesandro musiał ją uwolnić. Był odrętwiały. Piękny, kochający Anthony... odszedł. "Ćśś, mój kochany." Ramiona Alesandra owinęły się wokół niego, kołysząc go w łagodnym uścisku. "To nie twoja wina. Nic nie jest twoją winą." "To wszystko moja wina, a teraz Anthony odszedł." Ledwie mógł mówić przez twardą gulę w gardle. Żałosne wycie wypełniło powietrze. Olbrzymi srebrny wilk wpadł do magazynu chwilę przed resztą sfory. Jak jeden mąż wypełnili przestrzeń, tworząc wokół Anthony'ego i Calvina okrąg.
Silver przemienił się w swoją ludzką formę, ogromny załamany mężczyzna upadł zrozpaczony na kolana. Chwytając Anthony'ego od Calvina wielki, twardy Alfa tulił ukochanego, łzy płynęły po jego twarzy. Calvin połykał własne łzy, gdy patrzył jak Silver czule odgarnia włosy z pięknej twarzy Anthony'ego. Jego głos był jak zdruzgotany szept. "No już dziecinko, koniec udawania. Wiem jak kochasz być w centrum uwagi, ale to się skończyło nawet dla ciebie. Obudź się i pokaż mi swoje piękne oczy." Niski szum podążał za pulsującym białym światłem wypełniającym pomieszczenie. Calvin patrzył jak olśniewający błysk formował się w drzwiach. Dwoje ludzi, mężczyzna i kobieta, przeszli przez drzwi, światło znikało za nimi. Kobieta była drobna z gęstymi rudymi włosami i delikatną figurą. Ledwie sięgała do ramienia ogromnego mężczyzny stojącego za nią. Mężczyzna był cały złotoskóry, umięśniony i ze srebrzystymi włosami. Oboje nosili proste białe szaty jak greckie relikty. "Co się stało mojemu synowi?" Powiedziała kobieta głosem, który sprawił, że Calvin dostał gęsiej skórki. Mężczyzna mógł wyglądać na przerażającego, ale to w głosi kobieta była czysta magia. Silver spojrzał do góry, łzy płynęły z jego oczu. "Został postrzelony. Możecie go uratować?" "Nie." Odpowiedział mężczyzna. Jego głos pełen był energii pulsującej w pomieszczeniu przy każdej sylabie. "Jak to, nie?" Krzyknął Silver, przyciągnął nieruchome ciało Anthony'ego jeszcze bliżej. Można było prawie że poczuć, jak łamie się jego serce. Matka Anthony'ego szturchnęła jego ojca łokciem w brzuch. Sądząc po wzdrygnięciu się mężczyzny, to jednak nie był miłosny kuksaniec. "To co próbuje powiedzieć mój gruboskórny partner to to, że nie musimy leczyć Anthony'ego. Godzinę po jego urodzeniu, mój teść dał mu flakon esencji. Anthony jest nieśmiertelny. Nie może zostać zabity, a szczególnie czymś tak prymitywnym jak ta broń. Tak poza tym jestem Hallea, a to jest mój partner i zarazem ojciec Anthony'ego Galleon." Matka Anthony'ego mówiła z takim spokojem, jakby siedzieli przy herbatce. Fakt, że Alfa nie rozerwał jej gardła wynikał bardziej z jej uspokajającej magii, którą wysyłała mu całymi falami, niż z usposobienia Alfy. "Jeśli nie może umrzeć, to dlaczego się nie budzi?" Zażądał odpowiedzi Silver, całkowicie ignorując subtelności. Cały szacunek jaki Calvin kiedykolwiek żywił względem Alfy potroił się, gdy Silver nie ugiął się przed parą stojącą przed nim, która była jednocześnie jego teściami. Galleon podszedł do przodu i każdy wilk zrobił krok do tyłu. Ten mężczyzna był tak przerażająco potężny, że to aż pulsowało z jego ciała. W przeciwieństwie do Anthony'ego, ten mężczyzna nigdy nie uznałby człowieka.
Mężczyzna ukląkł po drugiej stronie Anthony'ego i przechylił jego głowę w swoją stronę. Oczy Anthony'ego były pozbawione życia. "Mój ojciec go zabrał. Przez krótką chwilę Anthony był śmiertelnie zraniony, a Zeus miał możliwość wezwania jego duszy." Galleon uśmiechnął się. "Anthony zawsze był ulubieńcem mojego ojca." Silver zaczął warczeć. "Czy chcesz powiedzieć, że podczas gdy moje serce się roztrzaskuje, on ucina sobie pogawędkę ze swoim dziadkiem?" Hallea westchnęła, podchodząc bliżej. Więcej niż jeden wilk dyskretnie wdychał powietrze kiedy przechodziła koło nich. Calvin przypuszczał, że miała taki sam zapach, o którym wilki mówiły, że ma Anthony. "Mój syn jest potężny, ale nawet on nie może uciec z uchwytu boga. Nie może wrócić bez zgody Zeusa. Próbowanie tego będzie poważnym naruszeniem etykiety." Jej leśnozielone oczy znalazły spojrzenie Silvera. "Wierz mi, kiedy mówię ci, że znieważenie boga jest złym pomysłem." Galleon na chwilę spojrzał na swojego syna. "Ale żaden nie wytrzymuje za długo w swojej obecności. Zeus bardzo lubi Anthony'ego, bo mój syn wygląda prawie tak samo jak on, nawet jeśli jest odrobinę niższy. Mam wrażenie, żę mój ojciec będzie więcej niż szczęśliwy mogąc zatrzymać na chwilę Anthony'ego." Galleon spojrzał na Silvera. "Na chwilę, u bogów może znaczyć wieki." Z tymi słowami, półbóg przycisnął dłonie do drugiej strony głowy Anthony'ego. "Ojcze, uwolnij mego syna, by mógł wrócić do swojego partnera. Wiesz, że to przeciwne zasadom, by partnerzy byli rozdzieleni." "To będzie dobry test, by zobaczyć, czy jesteście prawdziwymi partnerami." Powiedziała Hallea. "Jeśli jesteście związani, będzie musiał do ciebie wrócić." "Jesteśmy prawdziwymi partnerami." Powiedział Silver, jego oczy błyszczały ze zdziczała intensywnością. Calvin przez chwilę obawiał się, że się na nią rzuci. Na szczęście wilk był skoncentrowany na ruchach swojego partnera. Ciało Anthony'ego zadrżało, kiedy światło sączyło się z jego porów i wypłynęło z jego ust jak na jakimś przerażającym filmie science fiction. Calvin odwrócił głowę kiedy światło rozbłysło w oślepiającej jaskrawości. Kiedy się odwrócił, zobaczył jak blondynek tuli swojego partnera z taką intensywnością i uwielbieniem, że dla zwykłego świadka było to wręcz bolesne. Tego właśnie chciał. Chwytając zielone spojrzenie oczu Alesandra wiedział, że chciał więcej, niż jego kochanek był skłonny mu dać. Nie było możliwości by ten cudowny, nieśmiertelny wampir mógłby chcieć żałosnego człowieczka na swego partnera. Nie miał tego za złe Alesandrowi, nigdy nie wymienili żadnych miłosnych wyznań, ale to był czas by spróbować odejść. Z wielkim trudem oderwał spojrzenie od wampira. "Chodź Cindy. Zabierzmy cię do domu." W chaosie ludzi krzyczących wokół Anthony'ego, Calvin uciekł, nie oglądając się ponownie na swego kochanka. Pewne strupy lepiej zerwać, zanim zaczną swędzieć.
Rozdział 5 Ostatecznie rozmowa z Cindy w niczym nie pomogła. Wiedziała niewiele o swoich porywaczach. Zostawili ją samą, kiedy jej nie uderzali i nawet przypadkiem nie wspomnieli jej gdzie jest reszta ich grupy. Jedyną rzeczą, której była pewna, to to, że więziło ją czterech ludzi, ale rozmawiali jakby było ich więcej. Kurwa. Bez żadnych innych wskazówek, wilki były zaalarmowane i trzymały się blisko. Calvin nie otrząsnął się z tego tak szybko, jak jego siostra. Cienie pod jej oczami zaczynały znikać tak samo jak jej siniaki, ale jego stawały się ciemniejsze. Wciąż miał przerażające sny o porwaniu siostry. Zmutowane wilki wiedziały, gdzie mieszkali, więc nie czuł się bezpiecznie w nocy. Zainstalował alarm i po raz pierwszy w życiu trzymał pod poduszką broń. *** Alesandro usiadł przy pięknie wyrzeźbionym barze nowego hotelu, podpierając podbródek jedną dłonią; jego ciało osunęło się na świetnie mazerowane drewno. Wciąż było niewyrzeźbione, odkąd Calvin nie wrócił, by skończyć pracę. Coś, z czego ani Anthony, ani on nie byli zadowoleni. Dłoń przesunęła się po jego plecach, klepiąc go przyjaźnie. "Co się dzieje, słodziutki?" Olśniewająca blond główka Anthony'ego pojawiła się przy jego boku. Podziwiał piękno tego mężczyzny, nawet jeśli tęsknił nocami za ciemniejszą przy swoim boku. "Calvin mnie unika." Iskrzące się złote oczy patrzyły na niego z niepokojem. "Dlaczego tak uważasz?" "Nie odbiera moich telefonów, nie otwiera drzwi. Oh, i jeszcze unika mnie osobiście." "Wydawało mi się, że w magazynie wyglądaliście na naprawdę bliskich. On cię naprawdę lubi, słoneczko, ja ci to mówię." "No cóż, twoje oślepiające instynkty się mylą. Od tamtej nocy się ze mną nie kontaktuje. Minęły dwa tygodnie." "Hmmm." Czekał, ale nic więcej nie napłynęło. "To wszystko, co masz?" Alesandro nie mógł powstrzymać gorzkiego śmeichu pochodzącego z jego piersi, nawet pomimo odrobinę złamanego serca. Miał nadzieję, że Anthony da mu jakieś błyskotliwe spostrzeżenie co do jego problemu. "Może twój mężczyzna odrobiny zalotów."
"Zalotów? A myślałem, że to ja jestem staromodny." Anthony zaśmiał się w swój słynny sposób. "Tylko dlatego, że jest to staromodne słowo, to nie znaczy, że nie działa. Mogę spróbować pogadać z Calvinem i dowiedzieć się o co chodzi, ale nie wiem, czy to zadziała na twoją korzyść. Nawet szorstki mężczyzna lubi być adorowany. Może on uważa, że obarczasz go odpowiedzialnością za moje zranienie." "Obaj wiemy, że to był błąd, przez który mogłeś zginąć, gdybyś mógł zginąć. Poza tym fakt, że nie możesz umrzeć, jakoś nie ułagodził twojego partnera." Anthony posłał mu zbolały uśmiech. "Też to zauważyłeś? Zamiast tego, Silver ciągle gada o moich rodzicach i o tym, że muszą uważać, że się mną dobrze nie opiekuje. Ciągle mówi o podwojeniu mi ochrony." Alesandro potrząsnął głową w rozbawieniu. "Jeśli mógłbyś spróbować i pogadać z Calvinem, będę ci bardzo wdzięczny." Poczuł się odrobinę lepiej. Pomogło podzielenie się swoimi kłopotami z przyjacielem. Jego wampirzy współpracownicy nie byli zbyt pomocni. Na Piekła, większość z nich zastanawiała się dlaczego marzył o zwykłym człowieku. Pozostali wyciągali go, by zmienił swoje nastawienie. Ale Calvin był łagodną duszą w ciele boga. Traktowałby skarb jakim był z należną mu troską. Pomysły zaczęły napierać na umysł Alesandro. Tak, mógł to zrobić. "Może masz rację, przyjacielu. Popracuję nad zalotami." Anthony ponownie się zaśmiał. "Oj zrobisz, to słodziutki, zrobisz." *** Dżwięk kogoś poruszającego się po kuchni odciągnął Calvina od snów, gdzie Anthony i Alesandro nie byli zdrowi, szczęśliwi i żywi, tylko leżeli martwi na podłodze. To było nie do wytrzymania. Ten sam koszmar przychodził do niego co noc. Przez ostatnie dwa tygodnie spał może z dziesięć godzin. Zaczynał czuć się jak chodząca śmierć, szczególnie gdy był całkowicie pewny, że Alesandro spał więcej, niż on. Wpadając do kuchni, był zaskoczony widząc siostrę siedzącą przy kuchennym stole. "Nie możesz spać?" Cienie pod jej oczami znikały, ale wciąż tam były. Potrząsnęła głową. "Zabrali mnie, kiedy spałam. Za każdym razem, gdy zamykam oczy, zastanawiam się, gdzie się obudzę." Cholera, a uważał, że było z nią już lepiej. Calvin pochylił się i przytulił ją. "Wiem. Za każdym razem, gdy się budzę, martwię, że znikniesz, a kiedy zasypiam śnię o śmierci Anthony'ego. Chcesz herbaty?" Cindy potrząsnęła głową. "Mamy więcej jabłecznika?" Calvin otworzył lodówkę i zajrzał do środka. "Trochę jest." Podniósł dzbanek i potrząsnął. "Dla nas starczy." W ciągu paru minut postawił na stole dwa parujące kubki i usiadł naprzeciwko
siostry. "Niezła z nas para." Stłumił śmiech, rozpacz ściskała jego pierś. "Opowiedz mi o Alesandrze." "Co?" Cindy posłała mu uśmiech. "Coś było między wami. Pomijając to, że dzwoni codziennie, a ty zawsze udajesz, że cię nie ma. Albo jest skurczybykiem, na którego powinnam mieć oko albo złamał ci serce." Calvin wzruszył ramionami. Z powodzeniem przez tygodnie unikał tematu Anthony'ego, ale jeśli ktoś zasługiwał na prawdę, to była nią jego siostra. Nawet jeśli zazwyczaj był typem, który lubił rozmowy od serca, to jego siostra była wyjątkiem od tej reguły. Między kolejnymi łykami jabłecznika opowiedział wszystko siostrze, omijając tylko gorący seks z wampirem. Pewnymi rzeczami nie można się było dzielić nawet z rodzeństwem." Stawiając kubek z trzaskiem na stole, Cindy utkwiła spojrzenie w bracie. "Więc ten wampir narażał życie by mnie uratować, a ty teraz go unikasz." Calvin spojrzał na nią zszokowany. "I właśnie to wyciągnęłaś z tej historii? A co z wilkołakiem i Anthonym? Muszą mnie nienawidzić. Nawet nie wróciłem do pracy. Będziemy pewnie musieli wyjechać z miasta, by nie zagrażać partnerowi wilka Alfa." Cindy zaczęła się śmiać, jak dobrze było to usłyszeć po wypełnionych napięciem dniach po jej porwaniu. Calvin myślał o tym, że gdyby byli jacyś psychologowie zmiennych, to by ją do nich posłał. Niestety, był całkowicie pewny, że ludzie, których mógłby o to zapytać nie będą z nim rozmawiać. Pomimo telefonów Alesandra, wątpił, by chcieli, by był gdzieś blisko. "Wszyscy przeżyliście to zdarzenie, mimo że było odrobinę brutalne. Ja przeżyłam, ty przeżyłeś i czas wrócić do życia. Nie możemy tak żyć, czekając na kolejną z tych kreatur, by nas złapała. Nie trzeba nawet mówić, że następny będziesz ty. Nie wiem, dlaczego ten wilk przyszedł na spotkanie sam, ale nie mam wątpliwości, że inne wiedzą, że jest martwy i mogą szukać zemsty. Potrzebujemy pomocy, a sądząc po tych ciągłych telefonach ten wampir, którego kochasz, martwi się o ciebie." "Nie jestem zakochany." Calvin zaprzeczył, wysuwając uparcie podbródek i odwrócił się od dociekliwego wzroku siostry. "Poza tym Alesandro jest wyrafinowanym wampirem, jak mógłby kochać mężczyznę, który jest na tyle głupi, by wplątać się w sytuację, gdzie ktoś prawie umiera. Gdyby Anthony nie był nieśmiertelny, to już byłby martwy." "Przeżył, a wampir najwidoczniej jest wciąż zainteresowany. Chodzi ci o to, że jest wampirem?" Brązowe oczy Cindy wypełniły się obawą. Calvin wzruszył lekceważąco ramionami. "Nie mam nic przeciwko niemu, ale nie chcę by czuł współczucie do biednego człowieczka, który nie umie się sam obronić." "O kurde, Calvin jesteś bardziej dziewczyną niż ja." Calvin gwałtownie wciągnął powietrze. "Cofnij to."
"Nie." Uśmiechnęła się Cindy. "Calvin się zakochał." Zaczęła śpiewać. Zrobił jedyną rzecz, jaką w tej sytuacji mógł zrobić dojrzały, starszy brat. Rzucił się na nią, przyciskając do ziemi i czochrając ją po włosach. Cindy zaczęła krzyczeć ze śmiechu. Po paru minutach puścił ją i wyszedł z pomieszczenia. *** Wciąż się uśmiechając, Cindy odpięła leżący na blacie telefon brata od ładowarki. Po tylu latach opiekowania się nią, jej wielki brat zasługiwał na szczęście. Przeszukując jego kontakty trafiła na jeden, który ciągle dzwonił, ale nie był odbierany. "Cześć, dziecino, zdecydowany ze mną pogadać?" Powiedział zachwycający głos po drugiej stronie. Cindy oczyściła gardło. Zdecydowanie nie brzmiał na takiego, kto czuje do jej brata współczucie. "To nie Calvin, z tej strony Cindy." "Gdzie jest Calvin? Ma kłopoty?" Przed sekundą uwodzicielski głos teraz był rzeczowy i twardy. "Nie, nie. Nic takiego. Chciałam pogadać z facetem, w którym jest zabujany mój brat." "Jest we mnie zabujany?" Z telefonu doszedł śmiech Alesandra. "To wszystko upraszcza. Dzięki, że mi to powiedziałaś. Od teraz wszystkim się zajmę." Połączenie się zakończyło. Cindy odłożyła telefon pod ładowarkę i poszła spać po raz pierwszy od porwania z uśmiechem na twarzy.
Rozdział 6 Dzwonek do drzwi obudził Calvina z niespokojnego snu. Mrugając, ledwie pamiętał o wsunięciu na siebie spodni, zanim poszedł otworzyć drzwi. Spojrzenie na budzik powiedziało mu, że jest ledwie ósma rano. Patrząc przez judasza zobaczył na progu masę kwiatów. Zaciekawiony, otworzył drzwi. Obcy mężczyzna stał tam trzymając olbrzymi bukiet czerwonych tulipanów, białych goździków i innych kwiatów, których nie rozpoznał, z napisem "Kwiaty u Zeke'a" na koszulce. "W czym mogę pomóc?" "Calvin Sanders?" "Tak."
"Proszę pokwitować." Wciąż zamroczony snem, Calvin podpisał i odebrał kwiaty patrząc na ich kompozycję. "Zna pan język kwiatów?" "Co?" Mrugając oczami, spojrzał ponownie na doręczyciela. Mężczyzna był przystojny w idealnym chłopięcym stylu. Nie w typie. Wolał wysokich, mrocznych i nieumarłych. "Język kwiatów. Sądzę, że koleś, który je wysłał zna się na rzeczy. Był bardzo konkretny. Musieliśmy się porządnie namęczyć, żeby je znaleźć o tej porze roku." Calvin przesunął wazon w zagięcie łokcia, by móc otworzyć małą karteczkę. Niech te kwiaty ukażą sekrety mego serca. Twój, Alesandro "Co mówi ten bukiet?" Zapytał. Kierowca posłał mu mały uśmieszek. "Więc teraz jest pan zainteresowany." "Czytał pan karteczkę, prawda?" Spytał podejrzliwie. Wzruszając ramionami kierowca posłał mu szeroki uśmiech. "Ktoś musi je wkładać w te małe białe koperty." "Więc niech mi pan powie co znaczą czerwone tulipany." "Czerwone tulipany oznaczają idealną miłość, a białe goździki czystą miłość i szczęście, a te maślanożółte kwiaty to pierwiosnki i oznaczają 'nie mogę żyć bez ciebie'. Musiałem nieźle się postarać, by nie dostać wieczornych pierwiosnków, bo oznaczają niestałość. Przez ten bukiet twój facet chce ci powiedzieć, że cię kocha i nie potrafi bez ciebie żyć." Calvina wypełniło ciepło. Nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu na swej twarzy. "Tak pan sądzi?" Kierowca przytaknął. "Owszem. Życzę miłego dnia." "Proszę poczekać. Dam panu napiwek." Calvin wyciągnął ze spodni portfel. Zapomniał wyjąć go wczoraj wieczorem, wtoczył się do domu zmęczony pracą. Czasem lenistwo było praktyczne. Wyciągnął dziesiątkę. Śmiejąc się, kierowca wziął pieniądze i włożył do kieszeni. "Myślę, że powinieneś zadzwonić do swego chłopca i powiedzieć mu, że jest odwzajemniany."
Cal uśmiechnął się. "Myślę, że ma pan rację." Wszedł do środka, położył kwiaty na blacie i wyciągnął telefon spod ładowarki na parapecie. Biorąc głęboki wdech, wybrał numer, który miał wyryty w sercu. "Halo." Dźwięk zaspanego głosu Alesandra sprawił, że serce waliło mu jak młot, a przez nerwy zapomniał, jak się mówi. "Calvin? Dziecino?" "Cześć." Idiota. Kto dzwoni rano do wampira? "Dostałeś moje kwiaty?" "Tak. Przepraszam, że dzwonię. Nie pomyślałem." "Zawsze możesz do mnie dzwonić." Zapewnił Calvina. "Chciałbyś spotkać się ze mną wieczorem?" Chciał zobaczyć Alesandra tak bardzo, że to aż bolało. "Gdzie?" Był dumny, że jego głos był tylko odrobinę drżący. "U mnie." Wampir podał mu adres, miejsce w centrum miasta. "Zobaczmy się o dziesiątej." "Będę tam." Rozłączając się, Calvin zsunął się po ścianie na podłogę w kuchni. Miał nadzieję, że kwiaty oznaczały to, co on i dostarczyciel myśleli, że znaczą. *** "Przestań tak łazić!" Zirytowany głos Anthony'ego zatrzymał kroczącego w te i nazad wampira. "Wybacz. Co, jeśli on mnie nie chce?" "Wtedy przyciągniesz tu swojego chłopaka za spodnie i wyjdziesz, bo potrzebuję go do pomocy przy moim projekcie." Anthony posłał mu uśmiech i po raz pierwszy Alesandro nie poczuł przymusu, by wrócić. "Oh, no proszę cię, twarz dzieciaka wszystko mówi. Chce cię Al, nie wierz mu, jeśli mówi, że nie. Myślę, że ma inne zmartwienia. Z tego, co mi powiedziałeś, wziął na siebie odpowiedzialność za siostrę, odkąd był bardzo młody. Nie jest przyzwyczajony do zależności od innych ludzi. Myślę, że jak tylko oczyścimy atmosferę i powiemy mu, że nie winimy go za postrzelenie, poczuje się lepiej." "Silver wciąż go wini." Anthony wzruszył ramionami. "Oj tam. Przynajmniej pozwolił mi przyjść tu jedynie z czterema gorylami." Alesandro spojrzał na cztery wilkołaki stojące przy oknach i drzwiach. "Zawsze lepsze to niż sześciu." Nie wspomniał, że spotkał co najmniej czterech na dachu budynku po drugiej stronie
ulicy. Nie chciał zrujnować kruchego rozejmu między Alfą i jego partnerem. Ich rozmowa została przerwana, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Rzucając Anthony'emu spojrzenie, Alesandro poszedł otworzyć drzwi. "Wchodź." Calvin wyglądał na wykończonego. Miał worki pod oczami i nowe bruzdy wokół ust, których wcześniej tam nie było. Zatrzymał się, kiedy zobaczył Anthony'ego. "Ja-ja przepraszam." Powiedział Calvin, przesuwając się z miejsca na miejsce i patrząc wszędzie, ale nie na drugiego mężczyznę. Anthony podszedł i przytulił go. "Nie winię cię. Nie mogłeś wiedzieć, że zamierza mnie postrzelić." Blondynek odsunął się i łypnął na niego wzrokiem. "Ale zacznę cię winić, jeśli nie wrócisz i nie dokończysz pracy. Mój bar jest żałosny. Nie po to przyciągnąłem to drzewo driady przez setki mil tylko po to by je rzucić na bar i tak zostawić." "Wciąż mnie chcesz?" Na te słowa uleciało z niego odrobinę napięcia. Anthony potrząsnął nim lekko. "Calvin, jesteś niezwykle utalentowanym stolarzem. Byłbym idiotą nie chcąc cię przy moim projekcie. Mogę spodziewać się ciebie w przyszłym tygodniu?" "Tak jest, proszę pana." Przytaknął Calvin. "Będę o świcie." "Dobrze." Z radosnym krokiem Anthony udał się do wyjścia, jego wilkołacza świta szła zaraz za nim. Stali, patrząc na siebie, aż za Anthonym i jego wilkami zamknęły się drzwi. "Jest dobrym facetem. Nie wiem, czy wybaczyłbym, kto sprawił, że zostałem postrzelony." Alesandro wzruszył ramionami. "Jestem pewien, że bolało, ale on nie jest typem człowieka chowającego urazę. Trzymam się na razie z dala od Silvera. Nie sądzę, że doszedł już do siebie, po tym jak widział swojego partnera postrzelonego." "Ja też. Nie przychodzi za często do hotelu, więc może nie będzie aż tak źle." Alesandro podszedł do niego bliżej. Nie mogąc powstrzymać chęci dotykania drugiego mężczyzny, wolno zbliżył się i zagarnął Calvina w ramiona. "Tęskniłem za tobą. Kiedy nie odbierałeś moich telefonów, myślałem, że straciłem szansę." "Nie chciałem, byś spotykał się ze mną, bo współczułeś żałosnemu człowieczkowi." Wampir odsunął się na krok. "Dlaczego tak pomyślałeś? Zapytał. "Darzę cię wieloma uczuciami, ale żadne z nich nie jest współczuciem." Alesandro wsunął palce we włosy Calvina i przyciągnął go bliżej. Pochylając się, przycisnął
wargi do ust człowieka, aż ten nie odpowiedział na niego, jęcząc. Nie mogąc znieść rozdzielenia między nimi, szybko i sprawnie rozebrał och obu, zadowolony, gdy poczuł, że mężczyzna jest tak twardy jak on. "Sypialnia." Wydyszał. Jeśli wkrótce w niego nie wejdzie, to eksploduje. Zniecierpliwiony jego tempem, Alesandro podniósł umięśnionego cieślę i przerzucił go przez ramię. Z wampirzą szybkością dotarł do sypialni i ułożył swego ukochanego na miękkiej pościeli. "Marzyłem o widoku ciebie leżącego w moim łóżku." To była prawda, a rzeczywistość była o wiele lepsza. Zamarł, kiedy zauważył, że na twarzy mężczyzny pojawia się kolejny raz napięcie. "Co cię martwi?" Zamiast zniewolenia Calvina, poczuł wewnętrzną potrzebę wysłuchania go i sprawdzenia, czy mógł jakoś mu pomóc. Nie chciał widzieć go smutnego. "Martwię się, że te wilki wrócą. Wiedzą, gdzie mieszkamy. Ja... ja boję się, że znowu porwą Cindy. W następnym tygodniu w dzień będzie w szkole, ale w nocy..." "Martwisz się." Calvin przytaknął. "Mogę wysłać paru chłopaków do pilnowania jej, jeśli to pomoże." Odrobina napięcia opuściła twarz Cala. Alesandro wysłał niemą wiadomość do Dariana i otrzymał odpowiedź. "Darian jest w drodze." "Myślałem, że mnie nie lubi?" "Nie ma znaczenia, czy cię lubi, nie zostawi kobiety bez ochrony. Pod tym względem jest bardzo tradycjonalny." Alesandro nie wspomniał, że Darian trochę zadurzył się w siostrze Calvina. Nie było potrzeby go tym martwić. "Teraz, gdy jesteś już bezpieczny, przeprowadzka do mnie nie będzie problemem." "A kto powiedział, że się do ciebie wprowadzam?" "Ja." Alesandro pochylił się i pocałował swojego człowieka do nieprzytomności. Kiedy uniósł wargi, w oczach Calvina było oszołomienie. Idealnie. *** Calvin nie wiedział, czy zamieszkanie razem było dobrym pomysłem, ale nie potrafił zebrać myśli na tyle, by ułożyć jakiś dobry argument. Pomiędzy dłońmi Alesandra, a jego wspaniałymi
ustami, ledwie mógł przypomnieć sobie swoje imię. Nie dając mu nawet szansy, by głęboko odetchnąć, wampir przekręcił Calvina na brzuch, ustawiając go tak, by Alesandro miał jak najlepszy kąt. Zakwilił, kiedy ciepły język polizał jego wejście. Calvin nigdy czegoś takiego nie robił. Sądził, że to działo się jedynie w filmach porno i nieprzyzwoitych książkach. Nie miał pojęcia, że mężczyźni robili to sobie nawzajem w prawdziwym życiu, albo że to było tak kurewsko niesamowite. "Tak, och tak." Ledwie formułował słowa, a stęknięcia i westchnięcia tworzyły nowe słownictwo. "Pieprz mnie." Wyszeptał. W jego płucach nie było wystarczająco powietrza, by mógł wymawiać całe słowa. "Och, zamierzam." Głęboki głos wampira przeszedł przez ciało Calvina jak fizyczny dotyk. Zanim się zorientował, Alesandro już na niego napierał. Jęcząc głośno, Calvin wziął powolny wdech i odprężył się, próbując się rozluźnić. "Właśnie tak, dziecino, rozluźnij się dla mnie. Weź mnie całego." Wyszeptał wampir, wsuwając się wolno w Calvina. "Jesteś taki idealny. Będziemy się pieprzyć jak króliki, a potem weźmiemy twoje rzeczy i wprowadzisz się do mnie. Kilka pięter niżej jest apartament, gdzie może wprowadzić się twoja siostra, kiedy chodzi do szkoły, ale nie zostawię cię samego w tym domu, podczas gdy te zmutowane świry wiedzą, że żyjesz." Calvin westchnął, zarówno od wrażenia jego kochanka wypełniającego go idealnie, jak i ulgi, że nie musiał się już obawiać. Po raz pierwszy nie musiał być tym silnym. Zamiast tego, mógł zrzucić swoje brzemię na ramiona ukochanego i wiedział, że się nim zajmie. Powinien prawdopodobnie sprzeciwić się reorganizacji jego życia, ale czuł taką ulgę, że nie mógł się skupić. "Już dobrze dziecino, wszystko będzie dobrze." Calvin krzyknął, gdy Alesandro pchnął go na krawędź gwałtownymi pchnięciami. Sperma trysnęła z niego w szybkich, gorących wybuchach wprost na leżące pod nim prześcieradła. Poczuł jak wampir nieruchomieje wewnątrz niego i wilgoć wypełnia jego tyłek. "Jesteś mój." Jego otumaniony seksem mózg ledwie odszyfrował szept, zanim ostre żeby przeszyły jego szyję, wysyłając go ponownie nad krawędź w błogiej mgle. Parę minut później, zorientował się, że leży na plecach wpatrując się w zmartwionego kochanka. "Jestem teraz wampirem?" Alesandro zaśmiał się. "Nie. Wziąłem za mało krwi. W połączeniu z brakiem odpoczynku, po prostu odleciałeś." Wampir delikatnie odsunął włosy z twarzy Calvina. "Cieszę się, że do mnie wróciłeś." "Tak, ja też."
"A co to tego, co mówiłem wcześniej. Nie musisz się do mnie przeprowadzać, ale to by było najlepsze rozwiązanie twojego problemu." Przypominając sobie spojrzenia przyjaciół Alesandra, musiał spytać. "A co myśli o tym twoja wampirza paczka?" "Mogą myśleć, co chcą, ale lepiej niech zatrzymają złe słowa dla siebie." Nie można było przegapić chłodu w oczach wampira. "Jesteś moim partnerem. Któregoś dnia, jeśli jak mam nadzieję, wszystko pójdzie dobrze, staniesz się moim wampirzym partnerem. Teraz wszyscy muszą trzymać się razem. Dzieją się rzeczy, których się nie spodziewaliśmy i jako społeczeństwo, będziemy musieli walczyć jako grupa. Nie pozwolę na spory w moich szeregach, tak jak Silver nie pozwoli na to w swojej sforze. Wampiry są bardziej niezależne niż wilki, ale też mamy swoją hierarchię. Jeśli jeszcze nie wiesz, dowodzę moim wampirzym klanem, a to robi z ciebie najważniejszą osobę w naszej małej grupie. Moi ludzie nauczą się, że nie tylko mają cię tolerować, ale i chronić tak samo, jak wilki chronią Anthony'ego." Podniósł głowę Calvina, więc był zmuszony na niego spojrzeć. "Jesteś dla mnie wszystkim, Calvinie Sanders i z największą przyjemnością będę twój, jeśli ty będziesz miał mnie." Calvin spojrzał na tego wspaniałego wampira. Z pewnością pewne sprawy będą potrzebowały czasu na rozwiązanie i będzie musiał się upewnić, że Alesandro nie wejdzie mu na głowę, ale dobrze będzie dzielić z kimś życie. Dzielić brzmię opiekowania się siostrą, którą kochał, ale czuł, że przerasta go wprowadzenie jej przez szkolne życie. "Z przyjemnością będę twój." Alesandro pochylił się i złożył na ustach Calvina długi, słodki pocałunek, który szybko przeszedł w nuklearne roztopienie. Kiedy wreszcie podniósł głowę, Calvin był kałużą pożądania. "Nie mogę się doczekać naszych wspólnych lat, kochanie." Calvin odwzajemnił uśmiech. "Ja też."