Prolog
T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
Anthony Carrow wpatrywał się w Króla Linnela sp...
9 downloads
11 Views
3MB Size
Prolog
T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
Anthony Carrow wpatrywał się w Króla Linnela spod przymrużonych powiek. Palce świerzbiły go z chęci spalenia tyłka króla błyskawicą. Niestety to nie uratowałoby jego partnera, jedynego powodu, dla którego został w tym zapomnianym przez bogów i boginie królestwie. Linnel wiedział jak otworzyć klatkę Silvera, a jeśli Anthony będzie próbował majstrować przy zamku, zaklęcie na nie nałożone zabije Alfę. Jedynym sposobem na uwolnienie jego partnera będzie śmierć króla i Anthony z każdym dniem uważał to za większą pokusę. Anthony rozejrzał się po dworzanach, usiłując wybadać kto będzie najlepszym królem. Linnel w końcu poślizgnie się tak, że nawet żałosne, błagające miny jego ludu nie będą w stanie ochronić go przed gniewem Anthony'ego. Anthony i Silver przybyli odnaleźć jego ojca i zamiast tego wpadli w pułapkę króla. Dawno już nie czuł się tak bardzo bezradny. Musiał skupić się na zachowaniu spokoju i nie zabiciu drania, który trzymał go jako zakładnika. Wkrótce na ratunek przybędzie sfora Silvera, a kiedy już tu będą, zniszczy tego bydlaka. Kiedy Król Linnel odwrócił się, by na niego spojrzeć, Anthony zadbał, by jego myśli odbijały się w jego uśmiechu. Król upuścił swój kielich.
Rozdział 1 "Postanowiłem przenieść sforę na nasze terytoria na północy. Może przyjmie cię Sfora Moon, skoro tak bardzo się z nimi przyjaźnisz." Madros Knoll, Alfa Jagera Knolla uśmiechnął się szyderczo, jego mina bardziej, niż słowa wyrażała co myśli o Sforze Moon i przy okazji o Jagerze. Jager przez długą chwilę wpatrywał się w swojego Alfę i próbował zrozumieć co mężczyzna T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
powiedział. Kiedy do gry weszła inna rzeczywistość? Przybył na zawołanie Alfy tylko po to, by zostać wyrzuconym jak zużyta chusteczka. Takie wyrzucenie było ogólnie rzecz biorąc złamaniem prawa sfory. Co on do cholery zrobił? "Wyrzucasz mnie? Co takiego niby zrobiłem?" Czuł ból w piersi. Ból odrzucenia był dla niego jak policzek. Madros, jego Alfa jeszcze parę minut temu, rozejrzał się ze skrępowaniem go pomieszczeniu, jakby miał nadzieję, że pająki uratują go od tej rozmowy. "Pomyśleliśmy, że lepiej ci będzie gdzie indziej." Zapłonęła w nim złość. Może nie był Alfą, ale nie był też zbędnym balastem. "Wpłacałem dziesięcinę!" Cholera, mając tylu bezrobotnych, z pieniędzy, które zarabiał na modelingu dawał więcej niż powinien. Wszyscy w sforze dokładali się do grupowych funduszy, by można było zaspokoić potrzeby sfory, opłacać edukację, pozwolić sobie na utrzymanie domu i czasami kiedy czasy były ciężkie, mieć na jedzenie. "O to właśnie chodzi, Jager. Przenosimy się na wieś. Jeśli nie będziesz chciał nas więcej dofinansowywać, to na wsi nie będzie miejsca dla miastowego wilka." Alfa urwał, jakby stracił pewność siebie do kontynuowania wciskania Jagerowi tego kitu. Wypełniająca go furia została szybko zastąpiona ściskającą żołądek rozpaczą. Jager zawsze podejrzewał, że sfora potrzebuje go tylko dla pieniędzy, ale w głębi duszy miał nadzieję, że przynajmniej zależało im na jednym ze swoich. Błysk zimna w oczach Alfy powiedział mu, że popełnił błąd. Nie było w nich akceptacji, jedynie chłodna kalkulacja. Uważali, że zanim odejdzie, da im jeszcze ostatnie pieniądze. Mylili się. Jager błysnął kłami, ukazując swój brak szacunku dla wyższego rangą wilka. T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
"Mam nadzieję, że podoba ci się, że Paul pieprzy Bunyana, bo ja stąd odchodzę." Jak na komendę drzwi biura otworzyły się i weszły dwie bety sfory. Najwyraźniej podsłuchiwali całą rozmowę, bo również nie spojrzeli Jagowi w oczy. "Nie kłopoczcie się z wyrzuceniem mnie. I tak nie chcę być częścią tej żałosnej imitacji sfory!" Odepchnął ich ze złością i odszedł. Żaden nawet nie próbował go zatrzymać czy nawet ukarać za nierespektowanie ich Alfy. Ani też za nim nie zawołali. Z bolącym sercem i duszą, Jager opuścił budynek. Nigdy się nim nie przejmowali. Po trzech latach harówki na wybiegu i pocenia się pod lampami fotograficznymi by zapewnić sforze byt, oni wyrzucili go jak wczorajszą gazetę. Opuścił terytorium sfory, wyjął telefon i wybrał numer siostry. "Hej, Jag." Po drugiej stronie dobiegł go słodki, pełny życia głos Delilah. "Wyrzucili mnie." Powiedział szybko i gorzko Jag. "Kto ci to zrobił?" głos Delilah stwardniał. "Madros powiedział, że wracają na łono natury i nie chcą mnie ze sobą zabrać." Szedł ciemnymi ulicami przełykając łzy. W tamtej chwili marzył by ktoś go zaatakował. Złamanie bandycie karku miło zakończyłoby jego dzień. "Zabiję skurwysyna. Wiedziałam, że nie jest dobrze, ale zawsze mówiłeś, że chcesz należeć do sfory. W zeszłym tygodniu, kiedy byłeś poza miastem, Madros ogłosił, że jadą na wzgórza, ale myślałam, że chodzi o jakieś ćwiczenia integracyjne dla sfory. Powinnam rozerwać mu gardło i zostawić go na kojotom na pożarcie."1
1 No już nie mogłaś powiedzieć "Wilkom na pożarcie?" a nie, sorry :D T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
"Del, dobrze wiesz, że nie masz tego na myśli." Powiedział Jager. "Poza tym gdybyś go zabiła, sfora by się z tobą policzyła i nie mogłabyś opiekować się Sammym." "To prawda." W głosie Del słychać było uczucie. Uwielbiała syna Farra Moon. Od jakiegoś czasu się nim opiekowała i bardzo polubiła Sammy'ego i jego ojców. "Cieszę się tylko, że nie dałem Madrosowi dostępu do moich kont bankowych. Ten drań wyssałby mnie do sucha." "A to dlatego, że jesteś mądry i ich nie potrzebujesz. Pogadaj z Anthonym i Silverem. Pomogą ci. Są ci sporo winni za wsparcie jakie im okazujesz." Jager uśmiechnął się słysząc w głosie siostry ton nieomylności. "Nic mi nie są winni, ale i tak z nimi pogadam. Chcesz, żebym wspomniał o tobie?" Nie zamierzał naciskać na siostrę, by porzuciła swoją sforę, a przynajmniej nie dlatego, że jego wyrzucono. "Oczywiście." Warknęła Del. "Bo jeśli wrócę do sfory Madrosa, to tylko po to by urwać mu ten głupi łeb i wsadzić mu go w dupę." Jager roześmiał się. Na jedną, krótką i wspaniałą chwilę w jego głowie pojawił się obraz jego drobnej siostry atakującej wilka Alfę, po czym zniknął jak sen. Jeszcze parę minut temu uważał, że przez jakiś czas nie poczuje się lepiej, ale wystarczyło kilka minut rozmowy z siostrą i świat wrócił do normy. "Dzięki, siostra. Czuję się już lepiej." Rozłączył się po zapewnieniu jej, że oddzwoni kiedy porozmawia ze Sforą Moon. Nie wiedział jak długo szedł, ale do chwili gdy uświadomił sobie, że dotarł na drugi koniec miasta na tereny sfory Moon, czuł już ból stóp w swoich butach z włoskiej skóry. Stanął przed znajomymi drzwiami. Klub Silvera. Idealnie. W razie czego mógł potańczyć, napić się i może zaliczyć jakieś przyjacielskie pieprzenie, zanim będzie musiał zmierzyć się z następnym dniem. Mógł się założyć, że reszta sfory od dawna T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
znała plany Madrosa. To tylko udowodniło, że tak naprawdę nigdy nie był częścią tej watahy. Zastanawiał się co by zrobili, gdyby zgodził się z nimi pójść. Niech idą do diabła. Miał nadzieję, że na łonie natury zaatakują ich wściekłe kleszcze i plaga much. "Hej, wszystko w porządku, Jag?" Jager uniósł wzrok i napotkał zaniepokojone spojrzenie Farro. Widząc na jego twarzy współczucie, prawie wybuchł płaczem. Cholera, kiedyś miał nadzieję że Farro będzie jego partnerem, ale teraz wilk miał swojego ukochanego fae, który uważał, że świat nie będzie się obracał, bez pomocy Farra. Jager zmusił się do uśmiechu. "Moja sfora opuszcza miasto i postanowili, że nie będę pasował do ich nowego stylu życia." Powiedzenie tego wywoływało ból, ale nie zamierzał ukrywać prawdy. Nie chcieli go. "Że co?!" Złość za krzywdę uczynioną Jagerowi płonęła w oczach Farra bardziej, niż płomień ogniska. Słowa przyjaciela przerywało niskie warczenie. "Pójdę powiedzieć twojemu Alfie, że jest dupkiem, a potem go zajebię." Jager uśmiechnął się, podniesiony na duchu z powodu reakcji Farra. "Nie sądzę, by zabicie Alfy w czymś pomogło." Wzruszył ramionami. "Chyba po prostu do siebie nie pasowaliśmy, to wszystko." Po rozmowie z siostrą i ze swoim przyjacielem, odrzucenie nie wydawało się już taką straszną rzeczą. Wciąż bolało, ale ostre kłucie bólu jakby zmalało z każdą odrobiną wsparcia od ludzi, którzy naprawdę się nim przejmowali. Farro zmarszczył brwi. "Pasowałeś im gdy mogli ciągnęli od ciebie kasę jak od taniej dziwki." Jager kiwnął głową. Nie mógł się spierać z oczywistą prawdą. "Podejrzewam, że postanowili wrócić na wieś kiedy odmówiłem oddania im wszystkiego co mam." Teraz kiedy T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
pomyślał o wszystkich finansowych dyskusjach, jakie przeprowadzał w przeszłości z Madrosem, nabrały one mrocznego podtekstu. Na szczęście nie dał Alfie dostępu do swojego konta. Swoje pieniądze trzymał oddzielnie i chociaż wpłacał najwięcej, nigdy nie zaufał całkowicie Madrosowi i reszcie sfory. Farro ścisnął go za ramię. "To chodź. Postawię ci drinka." "Nie jesteś na służbie?" Farro pokręcił głową. "Mam wolne, a Kylen nie spodziewa się mnie jeszcze przez godzinę. Zabrał Sammy'ego na jakiś film dla dzieci. Nie wiem nawet na jaki." Farro wzruszył ramionami. "Wszystkie mają mało prawdopodobne scenariusze i tyle hałasu i koloru ile tylko można wrzucić w jeden film." Jager roześmiał się. "Dzięki, stary, ale potrzebuję dzisiaj czegoś, co odwróci moją uwagę. Może znajdę kogoś na noc. Jakoś nie wydaje mi się, by Kylen 2 docenił aż tak emocjonalne wsparcie." "Zapewne nie. Udanego wieczoru. Zadzwoń, jeśli będziesz chciał pogadać." Współczujący uśmiech Farra powiedział Jagerowi, że jego przyjaciel się nie obraził. Gdyby potrzebował ramienia do wypłakania, Farro by mu je zapewnił. W przeciwieństwie do kłamliwej sfory Jagera, Farro i wielu ze Sfory Moon byli prawdziwymi przyjaciółmi. Może posłucha się rady byłego Alfy i wystąpi do Silvera z wnioskiem o członkostwo. *** Ryder Snow wziął kolejny łyk piwa. Musiał skontaktować się z bratem, zobaczyć na żywo swojego ostatniego krewnego. Jak dotąd śledztwo kończyło się fiaskiem. Nikt nic mu nie powiedział, oprócz tego, że Dare zazwyczaj pracował jako barman w klubie, ale twierdzili, że nie wiedzą, kiedy wróci. Ryder nie widział swojego młodszego braciszka od pięciu lat, czyli od dnia 2 Papa Ky – do dzisiaj się z tego śmieję :D T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
kiedy Dare wyjechał by zobaczyć świat. Przez trzy tygodnie krążył po mieście, mając nadzieję na jakąkolwiek wskazówkę o Darze. Dostanie się do klubu Sfory Moon zajęło mu pierwsze dwa tygodnie i mnóstwo pieniędzy za członkostwo. Nie żeby nie było go na to stać, ale cholera, Ryder miał nadzieję, że teraz już znajdzie brata. Musiał go odnaleźć i powiedzieć mu, że ich rodzice nie żyją. Opłakiwanie zmarłych nie leżało w tygrysiej naturze; tygrysy nie miały świra na punkcie śmierci, ale Dare chciałby wiedzieć. Patrząc w lustro, Ryder szukał kogoś, kto będzie coś wiedział albo przynajmniej będzie skłonny powiedzieć mu gdzie do kurwy nędzy będzie mógł znaleźć brata. Słyszał mgliste plotki o obrażeniach i o tym, że jego brat sparował się z wilkiem. To i to mogło być pomyłką. Dlaczego ktoś chciałby wyliniałego kundla zamiast pięknego kota? Ryder usiłował ukrywać fakt, że woli tych drugich. Tygrysołaki były po prostu bardziej...wszystkim. Jego uwagę przyciągnęło pojawienie się w klubie jakiegoś napięcia. Patrząc w lustro, celem odnalezienia jego źródła, w płaskiej powierzchni zauważył odbicie mężczyzny. Chwila! Kto to jest? Wspaniały. Mężczyzna chodził jak zmienny, ale nie mógł być tygrysem, był za mały w swojej ludzkiej formie, by być jakimkolwiek wielkim kotem. Zdezorientowany, ale i ciekawy Ryder patrzył jak mężczyzna się zbliża, zadowolony, że ta dziwna, oszałamiająca istota zatrzymała się kilka kroków od niego. "Cześć, Jag." Powiedział barman. "Co ci podać?" "Butelkę Pilsnera." T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
"Mam takie minibrowarki, które ludzie ostatnio lubią." Zaproponował barman. Jag kiwnął głową i w jego stronę szybko powędrowała zimna butelka. "Daj mi znać, jeśli mógłbym coś jeszcze dla ciebie zrobić." Seksowny uśmiech barmana wskazywał, że Jag mógł prosić o wszystko, włącznie z nim. Ryder syknął, jego wewnętrzny kot był wściekły na uprzejmego barmana. Cholera, co się ze mną dzieje? W jego stronę zwróciły się oszałamiające błękitno-złote oczy. "Czy ty właśnie syknąłeś?" Ryder wziął łyk piwa. "No i?" Powiedział wyzywająco. Nie obchodziło go, że mężczyzna pachniał jak niebo. Szarpnął się do tyłu, kiedy uświadomił sobie, że nieświadomie pochyla się by jeszcze raz się zaciągnąć. Brak strachu w oczach Jaga był najseksowniejszą rzeczą, jaką Ryder kiedykolwiek widział. Zazwyczaj jego rozmiary przerażały innych ludzi. Jag posłał mu powolny uśmiech. "Nie często wpadam na kotołaki. Jedynym innym kotem jakiego znam jest Dare." Pełne usta Jaga opadły w kącikach, a na jego twarzy pojawił się smutek. To samo działo się za każdym razem, gdy któryś z tych skurwysynów wspominał jego brata. Wilki zamknęły swoje szeregi wokół brata Rydera, a ponieważ Dare nie wspomniał o Ryderze, żaden nie chciał powiedzieć mu co się stało. Urok jego brata najwyraźniej działał. Dare odznaczał się w rodzinie osobowością, podczas gdy Ryder otrzymał silną wolę. Tam gdzie Ryder brał wszystko na sposób prawdziwego Alfy, Dare otrzymywał wszystko co chciał swoim szerokim uśmiechem i wielkim, pieprzonym sercem. Kiedy Ryder powie mu, że ich rodzice nie żyją, Dare się załamie, choć od jakiegoś czasu nie rozmawiali ze sobą. Tygrysy nie musiały się do siebie tulić jak szczeniaki w sforach by się kochać.
T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
"Co u Dare'a?" Zapytał Ryder. Zmienny natychmiast się spiął, a w jego pięknych oczach pojawiła się ostrożność. "W porządku." "Przecież nie jest w jakiś pieprzonych tajnych służbach!" Ryknął Ryder, tracąc już cierpliwość. Łapiąc Jaga za koszulę, Ryder wstał i podniósł mężczyznę dobre pięć cali nad ziemię, aż patrzyli sobie w oczy. "A teraz powiedz mi co do cholery dzieje się z moim bratem, inaczej przestawię ci tę śliczną buźkę." Ku zaskoczeniu Rydera, mężczyzna spokojnie zawisł w jego uścisku. Wziął łyk piwa i spojrzał Ryderowi w oczy jak gdyby nigdy nic. Fiut Rydera z połowy-zainteresowanego w mgnieniu oka stał się twardy jak skała. "Dare nie wspominał nigdy, że ma brata." Powiedział wyzywająco Jag. "To nie oznacza, że nie istnieję!" Ryknął Ryder. "Postaw mnie." Twardy ton w jego głosie nakazywał uległość. Ryder postawił Jaga na ziemi, zanim uświadomił sobie, że to robi. Jag od niechcenia wygładził dłonią koszulę. "Skąd mam wiedzieć, że naprawdę jesteś bratem Dare'a?" "Sam powiedziałeś. Ilu znasz tygrysołaków?" "Najwyraźniej niewielu." Odparł Jag unosząc jedną brew. Ryder uśmiechnął się słysząc suchy ton Jaga. "Wybacz. Próbowałem dowiedzieć się czegoś o bracie. Nasi rodzice nie żyją, a zostawili nam trochę pieniędzy. Chcę się upewnić, że Dare dostanie swoje." Dare zasługiwał na połowę i Ryder upewni się, że ją dostanie. T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
"Hej, Jager." Ślicznego wilka objął wysoki mężczyzna w designerskich ciuchach i z seksownym uśmiechem. "Przyszedłeś na drinka czy szukasz towarzystwa? Jestem wolny do jutra, jeśli chcesz do mnie iść." Z tym facetem nic nie było nie tak. Cholera, Ryder lubił pieprzyć wysokich facetów ze szczupłymi mięśniami, ale to nie powstrzymało go przed chwyceniem skurwysyna i rzuceniem go ponad tłumem. Wilk dalej wpatrywał się w niego z tą samą niewzruszoną miną. "Jest jakiś szczególny powód, dla którego rzuciłeś Melem jak piłką futbolową?" Kot Rydera ryknął z niechęci do tej szczupłej piłki, która chciała poderwać jego ślicznego wilka. Jego! Zamiast odpowiedzieć, Ryder wziął łyk swojego piwa. Zaskoczyło go uderzenie w ramię. "Czy ty mnie właśnie uderzyłeś?" Zaskoczony odstawił piwo. "Rzuciłeś facetem, z którym być może chciałem spędzić noc!" Olśniewające oczy Jaga błyszczały z irytacji, pierwsza oznaka zdenerwowania na spokojnej twarzy mężczyzny. Wewnętrzny tygrys Rydera warknął, walcząc o to by wyskoczyć i poinformować tego wilka do kogo należał. Wysunęły mu się kły. Z warknięciem chwycił Jaga i przerzucił go sobie przez prawe ramię. Ignorując warknięcie Jagera, Ryder przeszedł przez tłum, ale zatrzymał się kiedy stanął mu na drodze inny zmienny. "Wszystko w porządku, Jag?" Zapytał mężczyzna jakby Ryder w ogóle nie istniał. Jego szacunek dla wilków wzrósł. Ta grupa nie wydawała się ani trochę przerażona Ryderem. Większość zmiennych uciekłaby przed większym drapieżnikiem. Gdyby byli w swoich T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
zwierzęcych formach, Ryder poćwiartowałby stojącego przed nim wilkołaka. "Zapytaj go o imię." Burknął Jag. Nieznajomy posłał Ryderowi chłodne spojrzenie. "Jak się nazywasz?" Zapytał. "Ryder, a ty?" Nie chciał obrazić wilka. Wilki mogły się połączyć i chcieć się go pozbyć, jeśli pomyślą, że chce zabrać jednego z nich wbrew jego woli. "Thomas." Wzrok zmiennego oceniał Rydera jakby mierzył jego wartość. Prawie powstrzymał się od warknięcia. "No cóż Thomas, zabieram Jaga ze sobą do domu. Masz z tym problem?" Powiedział spokojnie, niewyzywająco. "Mam z tym problem?" Zapytał Thomas wiszącego wilka. "Nie, nic mi nie jest." Odparł Jag, jakby siedzieli przy kawce, a jeden z nich nie wisiał na ramieniu obcego. Ku zaskoczeniu Rydera, Thomas odsunął się i pokazał ochroniarzowi, by otworzył drzwi. Tłum rozszedł się i Ryder przeszedł przez resztę klubu bez żadnych przystanków. Na zewnątrz otrzymał od Jaga niewielkie warknięcie. Ryder uderzył młodszego mężczyznę w tyłek. "Cicho. Żadnego warczenia, ani gryzienia dłoni mężczyzny, który będzie cię pieprzył." "Dlaczego myślisz, że pozwolę ci się zbliżyć do mojego tyłka?" Warknął Jag. "Nie pozwoliłeś swojemu przyjacielowi mnie zatrzymać." Ryder wziął głęboki wdech, wdychając niesamowity zapach wilkołaka. "A pachniesz jak mężczyzna gotowy na trochę akcji." "Akcji? Naprawdę to powiedziałeś?" W głosie Jaga było zaskoczenie. T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
Ryder chwycił Jaga i opuścił go po swoim ciele, upewniając się, że dotyka go każda część tego seksownego mężczyzny. Obejmując zmiennego ramionami, przyciągnął Jagera tak blisko, że między nimi nie mogło przedostać się nawet powietrze. Unosząc podbródek Jagera, wpił się w jego usta. W ciele Rydera rozszalała burza, jego wewnętrzny tygrys zamruczał z przyjemności. Pragnienie by rozkoszować się mężczyzną w jego ramionach wzrosło, jego palce świerzbiły z potrzeby zerwania z Jaga ubrań. "Zamierzasz dalej się spierać czy pozwolisz mi cię pieprzyć?" Zapytał Ryder. "Spierać?" W głosie Jaga było więcej pytania, niż pewności. Ryder poświęcił jego stwierdzeniu tyle uwagi, na ile zasługiwało. Zero. Ponownie pocałował Jagera. Nigdy wcześniej tak bardzo na nikogo nie reagował. Koty często były biseksualne, ale Ryder nigdy nie miał kobiety, ani mężczyzny, który pociągałby go tak jak ten seksowny wilk. Rozdzieliło ich gwizdanie i krzyknięte "znajdźcie sobie pokój". Ryder błysnął w stronę mówiącego kłami, aż mężczyzna zbladł i popędził do klubu. Powinien wyrwać skurwielowi ręce i go nimi najebać. Ryder zaczął się uspokajać. Zajęło mu chwilę uświadomienie sobie, że Jag gładzi go kojąco po piersi. Ten dotyk rozgrzał go aż do samych palców. "Chodź, mój hotel jest tylko kilka mil stąd." *** Jager prawie wbił pięty w ziemię, by powstrzymać tygrysołaka od ciągnięcia go, ale w sumie po co się kłopotał? I tak nie miał gdzie iść. Nie miał partnera, a powrót do jego mieszkania absolutnie go nie pociągał. Poszedł do klubu by znaleźć kogoś dla seksu i znalazł. Sposób, w jaki ten tygrys go trzymał wywoływał ciarki na plecach Jagera. Mając metr osiemdziesiąt pięć rzadko znajdywał większego od siebie mężczyznę. T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
Ryder musiał wyczuć wahanie Jagera, bo zatrzymał się. "Jakiś problem?" Jager odbył chwilową debatę ze swoim wewnętrznym wilkiem i żaden z nich nie widział żadnego problemu. Mimo wszystko między nimi było tyle iskrzenia, że mogli zasilić w prąd małe miasteczko. "Nie. Absolutnie." Powiedział Jager. "Dobrze." Warknął Ryder. Głębokie dudnienie w głosie Rydera podekscytowało wilka Jaga. Bestia chciała się wydostać i pobawić z tym wielkim kotem, ale ludzka strona Jagera miała całkowicie inne plany. "Chcesz iść po swój samochód?" Jager pokręcił głową. "Nie, przyszedłem tu pieszo." "Mieszkasz blisko?" "Nie do końca." Jager mieszkał po drugiej stronie miasta. Jego spacer przywiał go kilka mil od domu, ale nie chciał rozmawiać ze swoją jednonocną przygodą o traumie dzisiejszego dnia. Odpychając na bok wspomnienia spotkania ze swoim Alfą, Jager skupił się na stojącym przed nim mężczyźnie. "Możemy już iść?" Ryder posłał mu zaciekawione spojrzenie, po czym wzruszył ramionami. "Okej." Podeszli do ogromnego pickupa z wypisanym na boku Two Cat Construction. "Masz partnera?" "Nie." Głos Rydera wskazywał, że też nie chciał rozmawiać. T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
Tak było sprawiedliwie. Obaj mieli sprawy, o których nie chcieli rozmawiać. Nie byłoby sprawiedliwie naciskać Rydera, kiedy Jager również nie chciał gadać. Nie pozwolił Ryderowi się poderwać, by rozmawiać od serca. Potrzebował seksu – ostrej, zgrzytliwej fizycznej aktywności, by znikło wszystko, oprócz dotyku drugiej osoby. W drodze do hotelu Rydera nie odzywali się za wiele. Jager obserwował mężczyznę kątem oka i wziął głęboki wdech by odzyskać spokój. Dziwne. Ludzie rzadko wywoływali u niego nerwowość, ale nie mógł zaprzeczyć pulsującemu przez jego ciało podekscytowaniu na myśl o nagim Ryderze. "Kurwa. Przestań!" Warknął Ryder. "Co mam przestać?" Jager przygryzł wargę. Jak mógł spieprzyć swoją jednonocną przygodę? Cholera, nic dzisiaj nie robił dobrze. Ryder wyciągnął dłoń i pogładził Jagera po głowie, jakby próbował uspokoić zwierzątko. "Pachniesz niesamowicie i nie wiem o czym myślisz, ale zwiększyło się twoje podniecenie, a ja nie potrafię tego już znieść." "Umm, przepraszam." Jager naprawdę nie wiedział co mógłby zrobić ze swoim zapachem. Ryder spojrzał na Jagera kątem oka. "Jestem dupkiem. Nigdy tak cholernie nikogo nie pragnąłem, a nie jesteś nawet tygrysem." "Czy to wymóg?" Zapytał chłodno Jager. Jego żołądek zacisnął się w oczekiwaniu na odpowiedź Rydera. Już raz został dziś odrzucony. "Nie, to nie jest wymóg. Ja po prostu zazwyczaj nie umawiam się z nie-kocimi zmiennymi. Nigdy wcześniej nie byłem zainteresowany wilkiem."
T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
"To może zawrócisz i odwieziesz mnie z powrotem do klubu." Jager westchnął i oparł się zagłówek. Jego gówniany dzień nie stał się ani trochę lepszy. Kabinę pickupa wypełnił niski warkot. "Nie ma nawet takiej opcji, żebyś wrócił do tego klubu i pozwolił komuś innemu zabrać cię do domu. Jesteś mój. Ja znalazłem cię pierwszy i to ja zabiorę cię do mojego hotelowego pokoju i będę cię pieprzył, aż będę jedynym mężczyzną, którego będziesz pamiętał. Jager wzruszył ramionami i odwrócił głowę, by Ryder nie widział jego uśmiechu. Ten warczący kot mógł okazać się idealnym rozwiązaniem jego gównianego dnia.
T ł u m a c z e n i e :
L i l a h
B e t a :
M a ł g o s i a
Rozdział 2 Ryder zaparkował pickupa na parkingu pospolitego hotelu. Ani taniego gdzie wynajmowano pokój na godzinę, ani też luksusowego. "Zatrzymałem się w pierwszym miejscu jakie znalazłem, kiedy przyjechałem do miasta." Powiedział Ryder. "Ach." Jager nie powie Ryderowi o tym, że jego mieszkanie jest tylko kilka mil dalej od motelu. Nie znał go wystarczająco. Ryder zgasił silnik i zanim Jager zdążył się ruszyć, tygrysołak wysiadł z ciężarówki, obszedł ją i otworzył Jagerowi drzwi. Jager uśmiechnął się na tę niespodziewaną rycerskość. "Nie chciałem dawać ci znowu czasu na zmianę zdania." Ryder chwycił Jagera za ramię i wyciągnął go z ciężarówki. Drzwi zatrzasnęły się z głuchym łoskotem. Śmiejąc się, Jager pozwolił Ryderowi zaciągnąć się przez parking i na zewnętrzne schody. Czekał z niecierpliwością przez pięć sekund, których tygrysołak potrzebował na otworzenie drzwi i wciągnięcie go do środka. "Jestem chętny, nie musisz mnie tarmosić." Zaprotestował Jager. "A co ty na to żeby cię stygrysowić?"3 Ryder uśmiechnął się szeroko, po czym skoczył. Jager wydał z siebie łagodne oomph kiedy z jego płuc uleciało powietrze. Ledwie miał chwilę na złapanie powietrza, bo jego usta zakryły gorące wargi Rydera. Temperatura ciała tygrysa 3 Wiem, kompletnie bez sensu, ale jest prawie północ i nie potrafię wymyślić nic lepszego – ogólnie gra słów – Jager mówi "you don't have to manhandle me" na co Ryder odpowiada "How about tiger-handling you?"
była wyższa, niż jego, jego ochłodzona powietrzem skóra ogrzewała od kota. Och, tak dobrze! Jager chwycił koszulę Rydera. Świat zaczął wokół niego wirować. Dźwięk rozrywanego pod jego palcami materiału nie oderwał go od jego celu bycia pożartym tak szybko jak to możliwe. Jager może nie był tak silny jak tygrys, ale nie był też i pierdołą. Jager warknął kiedy Ryder chwycił go za biodra i przyciągnął go do swojego ciała, aż ich fiuty zaczęły ocierać się o siebie przez dwie warstwy materiału. Oderwał się od jego ust by nabrać tlenu. "Ciało. Potrzebuję twojego ciała. Rozbierz się." Jego nagle sztywne palce zaplątały się w guzikach Rydera. Sfrustrowany zmienił dłonie w pazury i zerwał koszulę, która oddzielała go od jego celu. Ryder roześmiał się. "Dobrze, że wziąłem dodatkowe ciuchy." "Dobrze." Zgodził się Jager. Przygryzł prawy sutek Rydera, twardy kamyk błagał o jego uwagę. Jager szarpał ciało między swoimi zębami, zadowolony kiedy Ryder syknął. "Ja pierdolę." Jager uwolnił go z zębów. "Mam nadzieję. Wydaje mi się, że obiecałeś mi porządne pieprzenie." "Owszem." Głos Rydera wypełniła satysfakcja i Jager uśmiechnął się. Może i miał spieprzony dzień, ale miał widoki na udany wieczór. Pieprzenie będzie w to również zaangażowane, ale to dobrego rodzaju. Ryder szybko rozebrał Jagera i pozbył się reszty swoich ubrań. Jager przełknął wypełniającą jego usta ślinę na widok grubej erekcji Rydera. Jęcząc, osunął się na kolana. Położył dłonie na umięśnionych udach Rydera i zlizał wilgoć z zaczerwienionej
główki. "Cholera." Ryder uderzył dłońmi o framugę drzwi. "Ssij, skarbie." *** Ryder prawie doszedł, widząc jak ten piękny mężczyzna zajmuje się jego fiutem. Umiejętności Jaga wskazywały, że miał więcej, niż jedno małe doświadczenie. Wewnętrzny tygrys Rydera warknął na myśl o dotykającym kogoś innego Jagu, a co dopiero biorącym tego kogoś w usta. Wsunął palce we włosy Jaga. Nie chwytając, ani nie ciągnąc, a jedynie delektując się dotykiem, rozkoszując się doznaniem gładkich kosmyków, o które zapewne dbali profesjonaliści. Jag wyglądał na kosztownego. Nie jak wysoko opłacana dziwka, ale jak ktoś, o kogo dbali inni. Ryder się tym nie przejmował, tak długo jak Jager nie miał jakiegoś podstarzałego sponsora. Kiedy Jager rozluźnił szczękę, by wziąć go głębiej, zaczął się zastanawiać czy Jager nie jest bardziej zmiennym wężem, niż wilkiem. Niechętnie odsunął się od Jaga. Zadrżał na widok błyszczących warg Jagera i powstrzymał jęk. "Jesteś w tym naprawdę świetny, ale nie chcę dojść, dopóki nie będę w twoim tyłku aż po jądra." Jag kiwnął głową. Wstał i podszedł do łóżka, jego erekcja stała prosto tuż przy jego brzuchu. Ryder wspiął się na materac, podziwiając wspaniały tyłek Jaga. Cholera, nieskazitelne piękno tego mężczyzny sprawiało, że chciał się na niego rzucić. Położywszy się na łóżku, wilkołak posłał Ryderowi uwodzicielski uśmiech. "Chodź do mnie." "Och, z całą pewnością zamierzam." Ryder nie chciał tego spieprzyć. Po raz pierwszy bardziej obchodziło go zaspokojenie kochanka, a nie siebie. Dołączywszy do Jaga na łóżku, Ryder przyciągnął go do siebie, aż splątały się ich ciała. Obejmując dłonią ich trzony, zaczął wolno nią po nich przesuwać.
Jag zaczął się zwijać pod dotykiem Rydera. "Właśnie tam." Jęknął cicho, co prawie doprowadziło Rydera na skraj. Jag złapał go wreszcie za nadgarstek. Ryder zamarł. "Co?" "Jeszcze trochę i dojdę." Wyznał Jag. Ryder uśmiechnął się szeroko. "To dobrze." Ścisnął razem ich erekcje. "Pamiętasz, chciałeś dojść we mnie." Przypomniał mu między jękami Jag. Ryder niechętne go puścił. Normalnie facetów pieprzył od tyłu, bo nie potrzebował, a zazwyczaj nie chciał, więzi twarz-do-twarzy przy szybkim seksie. Ale postanowił, że będzie patrzył na cudowną twarz Jaga, kiedy będzie w niego wchodził. Nie wiedział dlaczego, ale jego tygrysia połowa uważała Jagera za lepszego niż kocimiętkę i dwa razy bardziej uzależniającego. Z jego piersi wydobyło się niskie mruczenie. Co do kurwy? Jag uśmiechnął się z przyjemnością. "Czy ty właśnie zamruczałeś? Nie wiedziałem, że duże koty mruczą." "Nie mruczą." Powiedział Ryder. Z całą pewnością tego nie zrobił. Jego zażenowanie okazało się warte śmiechu Jaga. "Mój błąd." "Aha." Ryder pocałował Jaga, kończąc rozmowę. Desperacko potrzebował dotknąć i spróbować skóry Jaga. Jeśli nie pożre tego wilkołaka w ciągu następnych paru minut, to mógł znaleźć się w
prawdziwym niebezpieczeństwie zmiany w swoją tygrysią formę. Nie stracił kontroli od liceum, gdzie przeraził w czasie meczu futbolu całą drużynę cheerleaderek. I chociaż Jag nie byłby zaskoczony zmianą Rydera, to zapewne nie spodobałby mu się pochylający nad nim ogromny tygrys. Wargi Jaga smakowały trochę jak prejakulat z dodatkiem czegoś pikantnego i dzikiego. Ryder do teraz nie wiedział, że dzikość ma smak, ale rozpoznał go gdy zlizał go z ust kochanka. Jag może i wyglądał jak gładki, śliczny chłopczyk, ale smakował jak wszystko co dobre i podniecające na tym świecie. Ryder sięgnął do szafki nocnej tylko po to, by uświadomić sobie, że nie kupił lubrykantu. Przybył do miasta znaleźć brata, a nie uprawiać seks. "Kurwa." Przeklął Ryder. "Co jest?" Rozczochranego i pomiętego Jaga wciąż otaczała aura spokoju. Ryder bardzo chciał zedrzeć tę błyszczącą perfekcję i dobrać się do mężczyzny, który znajdował się pod nim. Ryder pokręcił głową, by pozbyć się rozkosznego pomysłu zmierzwienia i potargania Jaga. "Nie mam żadnego lubrykantu." "Kurwa." Przekleństwo na słodkich wargach Jaga wywołało śmiech Rydera. "Wychodzi na to, że dzisiaj musimy zadowolić się pocieraniem, a pieprzenie zostawić na inną noc. Będę w mieście przez jeszcze kilka dni, jeśli jesteś zainteresowany." Ryder starał się brzmieć nonszalancko. Ogólnie nie dbał czy ktoś chce widzieć się z nim ponownie. Zazwyczaj pieprzył i wychodził, zamiast przytulić się i zostać, ale Jag nie należał do jego zwyczajnych kochanków. Pomimo potrzeby Rydera by odkryć co stało się z jego bratem, prawie tak samo potrzebował leżącego pod nim mężczyzny. Po chwili Jager kiwnął głową. "Jasne. Do przyszłego tygodnia nie mam żadnych zleceń." "To dobrze. Do tego czasu będę zajmował ci czas." Ryder odepchnął myśl o tym, co zrobi
kiedy będzie musiał wyjechać. Zostawienie kochanka nigdy wcześniej nie było problemem. Nie przewidywał, że teraz się nim stanie. Obejmując dłonią ich erekcje, kontynuował swoje wcześniejsze ruchy. Jag odrzucił głowę, obnażając długą linię gardła. Na widok wyeksponowanego ciała Jaga, tygrys Rydera prawie się uwolnił i ugryzł Jaga. Jego usta wypełniła krew Jagera. Partner. Szept jego zwierzęcej połowy biorącej sobie tego zmiennego wywołał w Ryderze panikę. Drżąc na całym ciele, wysunął delikatnie kły i okrążył językiem małą rankę. "Lepiej nie zostaw mi znaku." Warknął Jager. "W przyszłym tygodniu mam sesję w kąpielówkach." Ryder chciał go oznaczyć jeszcze raz, kiedy wyobraził sobie napalonych mężczyzn i kobiety wpatrujących się w pół nagie ciało Jagera. "Do tej pory już zniknie." Obiecał. Oczywiście, chyba że są prawdziwymi partnerami, wtedy nie zniknie nigdy. Ryder zatrzymał tę możliwość dla siebie. Z całą pewnością nie chciał dzielić się z Jagem swoimi myślami, dopóki nie będzie pewny. Wilk miał płochliwą aurę, prawie jakby się spodziewał, że ktoś nadepnie na jego ogon. Ryder będzie musiał wykorzystać swoje zardzewiałe metod perswazji w kontaktach z Jagem. Zaciskając swój chwyt, pompował ich fiuty, aż Jag wyjęczał swoje spełnienie. Kiedy na jego skórę wytrysnęła wilgoć, Ryder podążył za swoim kochankiem. Powietrze wypełnił zmieszany zapach ich spermy i Ryder pocałował zaborczo Jaga. Uśmiechając się, wtarł płyn w skórę na brzuchu Jaga. Zżerała go potrzeba ponownego oznaczenia tego mężczyzny. Powstrzymał cisnący mu się na usta warkot. Na początku sparowany tygrys stawał się niezwykle zaborczy na punkcie swojego partnera. Ryder nigdy wcześniej nie czuł potrzeby oznaczenia kogokolwiek. Fakt, że ten wewnętrzny przymus uderzył go, kiedy był w łóżku z
seksownym wilkołakiem wywołał u niego panikę. "Jesteś przepiękny." Wyszeptał, pochylając się i wtulając w szyję Jaga. Normalnie Ryder nie zwracał większej uwagi na wygląd mężczyzn. Tak długo jak miał uległego kochanka, nie przejmował się idealnymi włosami, śnieżnobiałymi zębami, czy niesamowitym ciałem. Jag miał to wszystko. "Jestem modelem." Odparł Jag, ale w jego głosie było coś beznamiętnego. Ryder pocałował go w czoło. "Nie lubisz swojej pracy?" Nie miał pojęcia co jeszcze robią modele, oprócz tego, że ładnie wyglądają, ale sądząc po minie Jaga, nie przepadał za tym. Jag wzruszył ramionami. "Robiłem to by utrzymywać sforę. Wyrzucili mnie dzisiaj, bo nie chciałem dać im więcej pieniędzy." Wściekłość zalała Rydera jak stopiona lawa. Z rykiem zmienił się z mężczyzny w tygrysa. Ktoś skrzywdził jego partnera. Musieli zginąć. *** Jager zamarł. O cholera! Tygrys Rydera bił na głowę zwierzęta, które widział na kanałach przyrodniczych. Dare'a w swojej zwierzęcej formie widział tylko kilka razy, a Ryder z całą pewnością był wyższy od brata. "Wow, spory jesteś." Jager ostrożnie podrapał tygrysa za uszami. Zwierzę zamruczało z aprobatą. "O, lubisz to, co?" Ta noc zdecydowanie nabrała surrealizmu. Chociaż Jager spotykał się z wieloma
zmiennymi, żaden nie zmienił się nigdy po seksie. Jasne, pojawiły się czasem kły i pazury, ale nie pełne zwierzę i nigdy tygrys. "Może powinienem trzymać się z wilkami." Wymamrotał. Pora pierwszy zrozumiał wahanie Stevena co do sparowania się z kimś poza swojego gatunku. Co Jager tak naprawdę wiedział o tygrysach? Nic. Jeśli postanowi zobaczyć się z Ryderem jeszcze raz, to będzie musiał poczytać kilka książek albo obejrzeć jakieś filmy przyrodnicze. Ryder-tygrys warknął, obnażając kły w pokazie przerażającej agresji. Jager uświadomił sobie, że powiedział to głośno. "Um, tylko żartowałem." Jager przesunął się trochę w lewo, próbując odsunąć się od tej ogromnej bestii. Ryder był gorącym kąskiem, ale Jager nie pisał się na zaborczość. Miał więcej, niż jednego chłopaka, który chciał trzymać go na smyczy. Nigdy więcej. W przeciągu sekundy tygrys zmienił się z powrotem w człowieka. Ryder pokręcił głową, jakby próbował pozbyć się tygrysa z głowy. "Wybacz. Sama myśl, że ktoś cię wyrzucił przewołuje mojego tygrysa." "Naprawdę?" Jager nie wiedział jak na to zareagować. Chociaż miał wsparcie przyjaciół i rodziny, to nikt nie zmienił się z jego powodu. Ryder zmarszczył brwi. "Nie jesteś zły na swoją starą sforę?" Jager westchnął. "Byłem. Teraz jednak czuję się bardziej zraniony. Znam ludzi w Sforze Moon. Zapewne mnie przyjmą, ale nie chcę by to było z litości. Już i beze mnie mają wystarczająco dużo problemów." Ryder chwycił go a nadgarstki i przygniótł do łóżka. "Powiedz mi co się dzieje z moim bratem." Zażądał. Jager spojrzał w te same jak u Dare'a zielone jak morze oczy, ale Rydera były skupione, a nie zamglone. Przypomnienie o niewidzącym wzroku w oczach tamtego tygrysa łamało Jagowi
serce. "Nie! Nie posyłaj mi tego spojrzenia. Wszyscy mają takie miny, kiedy wspominają o moim bracie. Chcę prawdy." "Nie mi to mówić." Zaprotestował Jager. Naprawdę chciał powiedzieć Ryderowi, ale to mogło zagrozić jego potencjalnemu miejscu w sforze. Ryder może i był bratem Dare'a, ale nie należał do Sfory Moon. "Nie rób mi tego!" Warknął Ryder. "Muszę wiedzieć." Potrząsnął Jagerem jedynie ułamkiem swojej siły. Jager wiedział, że siła tygrysa bije na głowę jego. Ryder nie użył w pełni swojej siły, a nawet jego uścisk nie zostawi na nadgarstkach Jaga siniaków. "Zostało mi tylko moje słowo, a obiecałem zachować ich tajemnice dla siebie. Chociaż cię lubię, bez zgody Silvera nie mogę nic ci powiedzieć." Błagał niemo Rydera by go nie naciskał. Gdyby siostra Jagera miała jakiś problem, Jager nie wybaczyłby ukrywania przed nim informacji. "Zadzwoń do niego." Warknął Ryder. Jager pokręcił głową. "W tej chwili Silver jest poza miastem." Potrząsnął nadgarstkami w uchwycie Rydera. "Puść mnie. Chcę wziąć prysznic." Stało się dla niego oczywiste, że Ryder planował wykorzystać go jak wszyscy inni, ale zamiast chcieć jego pieniędzy, tygrysołak szukał informacji. Serce Jaga bolało z rozczarowania. Co za idealne zakończenie gównianego dnia. "Dołączę do ciebie. Możemy się umyć, a potem wrócimy do klubu i będziesz mógł zabrać mnie do kogoś kto powie mi, co tu się do cholery dzieje." Ryder błysnął kłami i Jager ledwie powstrzymał chęć, by go uderzyć. "W porządku!" Jager przedstawi Rydera Stevenowi i pozwoli partnerowi Dare'a od tej pory
go przejąć. A potem Jager będzie mógł wrócić do domu i lizać rany aż do przyszłego tygodnia, kiedy to będzie musiał wrócić do pracy. Mimo wszystko i tak nie miał na co liczyć. Nie miał ani sfory, ani partnera, ani nikogo poza siostrą, kto by się o niego martwił, a ona była uosobieniem niezależności. Jager wziął najkrótszy prysznic na świcie. Stanął pod wodą jedynie na tyle by zmyć z siebie zapach Rydera, po czym zakręcił kurki. Podskoczył, kiedy Ryder chwycił go za ramię, gdy Jager wyszedł z łazienki. "Nie chcę brzmieć jak jakaś dziewczyna, ale nie lubię jak moi kochankowie przychodzą i wybiegają." Powiedział Ryder. Zanim Jager zdążył coś powiedzieć, Ryder przyciągnął go do siebie i pocałunkami odsunął wszystkie myśli z jego głowy. Jager jęknął cicho, kiedy Ryder objął go za kark, by trzymać go nieruchomo. Uwielbiał być pokonywany przez silniejszych mężczyzn. Niestety z powodu bycia wilkołakiem niewielu było mężczyzn, którzy potrafili go przytrzymać i należycie go przelecieć. Jager stanął na palcach i Ryder uniósł go jeszcze wyżej jedną dłonią. Musiał polegać na podparciu tygrysołaka i ściany. Ryder zamruczał w usta Jagera. To doznanie przeszło prosto do jego fiuta i pobudziło go ponownie do życia. "Będziesz mój, mały wilczku. Muszę pogadać z bratem, ale nie zamierzam cię w międzyczasie stracić." Mały? Różnie można by nazwać Jagera, ale nie małym. Zaczął się zachwycać masywną postacią Rydera i musiał przyznać, ale tylko sobie, że tygrysołakowi może wydawać się mały. Jager pokręcił głową w zaprzeczeniu. "Nie należę do nikogo." Wielu facetów chciało go jako uwieszającą się im na ramieniu ślicznotkę, kiedy chcieli dobrze wyglądać, ale Jager odmawiał bycia wykorzystywanym w ten sposób. Nie ma się co dziwić, że dawno nie był na prawdziwej randce. Przyjaciele z dodatkowymi korzyściami tak naprawdę się nie liczyli. "Będziemy się o to spierać później. Muszę zobaczyć się z bratem."
Jager kiwnął głową. "W porządku. Ubiorę się i do nich zadzwonię”. Miał nadzieję, że Dare będzie chciał porozmawiać z bratem. Ryder nie wydawał się typem, którzy dobrze przyjmuje słowo nie. Jager nie mógł jednak zawieść Sfory Moon, a jeśli to zrujnuje jego relacje z Ryderem, to niech tak będzie. Zaczęły mu drżeć dłonie, kiedy uświadomił sobie, że długie godziny podróży i pozowania pod gorącymi lampami zaskutkowały tym, że był bez sfory. Panika uderzyła w niego mocno i szybko. Minęło wiele lat od jego ostatniego ataku i Jager nie rozpoznał od razu symptomów. Bicie jego serca przyspieszyło i nie potrafił złapać oddechu, kiedy ciśnienie w jego piersi zaczęło rosnąć. Z trudem wciągał tlen do płuc. "Oddychaj, skarbie, oddychaj powoli. Już dobrze. Mam cię." Ryder objął Jagera całym ciałem, dzieląc się swoim ciepłem. Głęboki głos tygrysołaka był dla jego uszu jak niskie brzęczenie. Na jego plecy wystąpił pot, a ciało walczyło z chęcią ucieczki. Po kilku minutach wolne bicie serca Rydera i ciepło jego ciała uspokoiły Jagera. Jego panika mijała jak odpływ. Na policzki Jagera wypłynął rumieniec wstydu. Może i miał ładną powierzchowność, ale ciężko na to pracował. Lata psychoterapii uczyniły jego ataki w miarę znośnymi, ale dzisiaj wydarzyło się zbyt wiele jak dla niego. Spróbował odepchnąć Rydera, ale mężczyzna mocno go trzymał. "Możesz mnie już puścić." Wymamrotał. Jager zaczął się wyrywać, ale za bardzo mu się nie udało. Westchnął. "Nic mi nie jest. Miałem po prostu ciężki dzień. Dawno nie miałem już ataku." Ryder odwrócił Jagera w swoich ramionach. Obejmując go za tył głowy, Ryder delikatnie pocałował Jaga w usta, a potem w czoło. Jager roztopił się pod jego dotykiem. "Ataki paniki nigdy nie są zabawne." Powiedział Ryder. "Skąd o nich wiesz?" Odparł Jager. Nie potrafił wyobrazić sobie, by ten pewny siebie mężczyzna był kiedykolwiek zaniepokojony.
"W college'u znałem dziewczynę, która je miała. Czasami przynosiłem jej prace domowe po tym jak wykańczał ją jakiś szczególnie silny atak." Wyznał Ryder. "Jak sobie z nimi radziła?" Każdy miał na to swój własny sposób. Jager zazwyczaj uprawiał jogę i wykonywał ćwiczenia uspokajające, ale jego matka nie była w stanie opuścić domu. "Zabiła się." Surowość w oczach Rydera zasmuciła Jaga. "Przykro mi." Jager przytulił Rydera, choć wiedział, że jego współczucie nie ukoi bólu. Ryder pokręcił głową, jakby odpychać to wspomnienie. "Miała wiele problemów." Jager kiwnął głową. "Mój to uraz z dzieciństwa. Moja matka cierpiała na agorafobię. 4 Moja siostra i ja mieliśmy ataki." "Przykro mi to słyszeć. Już dobrze?" Ryder dalej kreślił koła na plecach Jagera, w jakiś dziwny sposób go uspokajając. "Tak, przepraszam." Jager otarł czoło dłonią. "Idź pod prysznic, a ja ubiorę się i zadzwonię." Zadzwonił do Stevena. Po kilku minutach rozmowy, partner Dare'a zgodził się spotkać z Ryderem. Rozłączył się i kiedy Ryder wyszedł z łazienki, podzielił się z nim wieściami. "Dziękuję." Mina Rydera powiedziała Jagerowi, że tygrysołak naprawdę miał to na myśli. "Proszę bardzo." Pomimo tego co twierdził Ryder, Jager miał wrażenie, że jak tylko tygrysołak porozmawia z bratem, Jager nigdy więcej go nie zobaczy. Mimo wszystko na co Ryderowi słaby, dręczony atakami paniki wilk?
Rozdział 3 4 Przeciwieńtwo klaustrofobii, lęk przed otwartymi przestrzeniami
Dare wskoczył na kanapę, podążając za zapachem swojego partnera. Ciemność była dla niego zarówno pociechą jak i przekleństwem. Palce Stevena podrapały go za uchem, uderzając w idealny punkt i wywołując żenujące tupnięcie łapą. "Nigdy mi nie mówiłeś, że masz brata." Powiedział łagodnie Steven. Dare prychnął lekko. Nie chciał rozmawiać o Ryderze. Rozmowa oznaczała zmianę w ludzką formę. Jego zbyt wysoką, potykającą się o wszystko formę. Zastanawiał się co przywiało jego brata do miasta. Z tego co słyszał ostatnio, Ryder wstąpił do wojska. Tygrysy były świetnymi żołnierzami; silne, lojalne i z naturalnymi zdolnościami przywódczymi. Dare nigdy się nie zaciągnął, bo nie znosił za dobrze rozkazów. Steven złośliwie pociągnął go za ucho. Uderzył lekko swojego partnera, dbając o to, by mieć schowane pazury. "Nie ignoruj mnie. Wiem, że chcesz popędzić do Krainy Fae, uratować Anthony'ego i Silvera, ale musimy mieć plan. Farro pracuje nad ściągnięciem Kylena, Viella i Viena, bo bez nich nigdy nie dostaniemy się na terytoria Fae. A chociaż bardzo nie chcę, żebyś poszedł, to jesteś jedynym, który ma łączność z ojcem Anthony'ego. Ten głupi drań nie może przestać ci truć." Dare otarł się policzkiem o brzuch Stevena, zostawiając na nim swój zapach. Partner. Gnębiła go chęć uratowania Silvera i Anthony'ego. Kiedy po raz pierwszy pojawił się w mieście, wilk Alfa był jedną z pierwszych osób skłonnych dać pracę tygrysołakowi. Chociaż może i tak zje ojca Anthony'ego; drań dźgał jego mózg i zostawiał mu okropne bóle głowy. Zastanawiał się czy Fae były zjadliwe. Dare napawał się miłością, którą Steven przesyłał mu przez ich wspólną więź. "Już dobrze, mój futrzasty partnerze, przejdziemy przez to." Dare nie wiedział jak Steven wyobraża sobie ich przyszłość, ale na razie nie widział nic
pozytywnego. Co mógł robić ślepy tygrysołak poza byciem na utrzymaniu swojego partnera? Porozmawia z Anthonym kiedy go odzyskają. Partner Alfy miał talent do znajdowania pracy dla sfory. Nie miał wątpliwości, że Anthony coś wymyśli. Steven ponownie podrapał Dare'a za uszami. Tygrys wtulił się w dłoń swojego partnera. Nieważne co się działo miał Stevena nawet jeśli smutek jego partnera palił go jak niekończący się płomień. Przez furię Galliena i smutek Stevena, głowa i serce bolały Dare'a na przemian. Siedzieli w tej samej pozycji, dopóki Steven nie wysunął się spod Dare'a na dźwięk pukania do drzwi i ruszył, by je otworzyć. Dare warknął nisko kiedy jego głowa opadła z kolan Stevena. "Wybacz, leniwy kocie." Powiedział Steven. Drzwi otworzyły się, ale Dare nie słyszał cichej rozmowy. Jego uwagę przyciągnęły ciężkie kroki i uniósł głowę czując znajomy zapach. Ryder. Nie widział swojego brata od kilku lat. Dlaczego przyjechał? Po telefonie Jaga Steven ostrzegł Dare'a, że pojawi się u nich Ryder, ale nie powiedział dlaczego brat Dare'a pojawił się w mieście. Jego nastrój poprawił kolejny zapach. Zeskakując z kanapy, poszedł powitać się ze znajomym wilkiem. Jager zawsze uśmiechał się do Dare'a i zostawiał nadzwyczaj hojne napiwki. "Witaj, tygrysie." Jager pociągnął go za ogon. Dare warknął żartobliwie, ale polizał dłoń Jagera, kiedy wilkołak podrapał go po głowie. "Ej, język w buzi." Zrugał Steven. Zazdrość w głosie partnera polepszyła nastrój Dare'a. Nie sądził, że Steven będzie miał jeszcze kiedyś powód, by być zaborczym. Mimo wszystko kto inny chciałby ślepego tygrysa?
Pokręcił głową nad głupotą swojego partnera. "Co u ciebie, braciszku?" Głęboki głos Rydera zaskoczył Dare'a swoją bliskością. Nie słyszał jak jego brat podchodził. Dotyk na jego głowie dał znać Dare'owi, że jego brat musiał obok niego klęknąć. Dare wydał z siebie niski dźwięk powitania. "Jest niewidomy. Korzystaliśmy z pomocy kilku uzdrowicieli, ale bez powodzenia." Powiedział Steven. "Co jest przyczyną jego ślepoty?" "Uważaliśmy, że kontakt z serum, ale teraz nie jesteśmy już pewni." Wyznał Steven. "Czy twój partner dobrze się tobą opiekuje?" Zapytał brata Ryder. Dare prychnął lekceważąco. Oczywiście, że Steven dobrze się nim opiekował. Za jakiego partnera uważał Stevena? "Jeśli zmienisz się w człowieka, będziemy mogli porozmawiać." Powiedział Ryder. Dare opadł i położył łeb na łapach. "Ostatnio nie lubi być człowiekiem. Stojąc na dwóch nogach ma chyba problemy z równowagą." Wyjaśnił Steven. "Może usiąść." Odparł Ryder. Dare podrapał się łapą po nosie. Może mógłby uciąć sobie drzemkę? Ryder prztyknął go w ucho. "Leniwy drań. Przestań być dzieckiem i zmień się." "Uważaj jak mówisz do mojego partnera. Może nie widzi, ale nie jest dzieckiem." Głos Stevena nabrał niskiego warczącego tonu.
"Jest coś jeszcze nie tak, oprócz twojej ślepoty?" Zapytał Ryder, ignorując ostrzeżenie Stevena. Dare pozostał w tygrysiej formie i pozwolił odpowiedzieć swojemu partnerowi. "Nic, co byliśmy w stanie odkryć. Depresja, ślepota i jest w telepatycznej łączności z ojcem Anthony'ego." "Kto to jest Anthony i dlaczego jego ojciec dręczy Dare'a?" Zapytał Ryder. Steven westchnął. "Usiądź. Opowiem ci co wiemy." Siadając obok Dare'a, Steven opowiedział Ryderowi o wydarzeniach prowadzących do ślepoty Dare'a. "To największy stek bzdur jakie w życiu słyszałem." Powiedział Ryder. "Oczekujesz, że uwierzę, że twoją sforę prowadzi jakiś super Alfa i półbóg, którzy teraz są więźniami sfery Fae? A oprócz tego zamierzacie zabrać tam mojego niewidomego brata, bo ma jakąś psychiczną łączność z kolejnym półbogiem." "Tak." Twardy głos Stevena oznaczał, że nie ustąpi. Cały ten scenariusz brzmiał idiotycznie. Dare dobrze o tym wiedział, ale nie mógł zmienić faktów. "Pomogę." Powiedział Jager. "Powiedzcie mi co mam robić." "Przyda nam się dodatkowa para rąk." Powiedział Steven. Dare mruknął na zgodę. Większość ludzi uważała Jagera za ślicznego chłopca, ale Dare wiedział z doświadczenia, że Jager walczył lepiej, niż większość członków sfory. "Nie ma mowy. Nie zabierzesz ślepego tygrysa i supermodela na bitwę." Powiedział Ryder. Dare zawarczał. Nie podobało mu się, że jego brat nie okazuje Stevenowi szacunku.
Westchnął, kiedy Steven pogładził go po głowie. "Spokojnie, skarbie." "Nie jestem supermodelem." Głos Jagera ociekał dezaprobatą. "Jestem tylko modelem." "Nie obchodzi mnie czy jesteś nawet ninją, nie pójdziesz tam." Odwarknął Ryder. Dare przysłuchiwał się tej słownej potyczce z rozbawieniem, bo Ryder wyraźnie nie znał Jagera. Może i wyglądał jakby prędzej zginął, niż zakurzył swoje markowe buty, ale Dare widział Jagera pokrytego krwią i walczącego z mutantami więcej, niż raz. Wilkołak nigdy nie cofał się przed walką. Jager skoczył na nogi. "Jeśli mam pokazać sforze, że jestem wart przyjęcia, to muszę to zrobić." "Jebać to. Nie musisz nikomu nic udowadniać, a ja nie zamierzam stracić ani ciebie, ani swojego brata." Powiedział Ryder. Dare zaczął się zastanawiać jak długo Ryder zna Jagera, bo nigdy nie słyszał by jego brat był tak zaborczy względem kogoś spoza rodziny. Steven westchnął. Dare'a ogarnęła fala współczucia. Jego partner nawet w czasie swoich lepszych dni nie miał wiele cierpliwości, a minęło sporo czasu odkąd takowy miał. "Nikogo nie stracimy. Zabieramy bliźniaki, Kylena, mnie, Dare'a, a teraz i Jagera." "Co z Farro i Gabem? Pozwolą wam zabrać swoich partnerów?" Zapytał Jager. "Farro musi pilnować syna, a Gabe zostanie tutaj. Viell i Vien nie będą stanie się skoncentrować jeśli ich partner z nimi pójdzie. Będzie im ciężko, ale ostatnio ledwie umknęli z Gabem i nie chcą ryzykować, że zostanie złapany." *** Jager kiwnął głową. Gabe miał łagodne usposobienie; nie skrzywdziłby muchy, więc nie
było sensu zabierać go na bitwę. "Kiedy ruszamy?" Krzyknął kiedy Ryder przyciągnął go do siebie. "Ty nie idziesz." Ryder próbował narzucić swoją wolę, jakby Jager naprawdę miał zrobić to, co on powiedział. Głupi tygrys. "Definitywnie idę. Dare jest moim przyjacielem, tak samo pozostali. Muszę dowieść swojej wartości jeśli chcę dołączyć do Sfory Moon." Jager patrzył gniewnie na Rydera. Trzeba więcej, niż jednego warczącego tygrysa, by opuścił przyjaciół. "Farro powiedział mi o twoim Alfie. Reszta sfory uważa, że jesteś bardziej, niż mile widziany bez narażania życia. I tak wiele dla nas zrobiłeś. Wątpię by Silver odmówił twojej petycji." Powiedział Steven. Jager uśmiechnął się, podniesiony na duchu wsparciem przyjaciela. "Doceniam to, Steven, ale obaj wiemy, że to Anthony'ego muszę przekonać, a obecnie jest uwięziony w świecie Fae." Ryder zmarszczył brwi. "Myślałem, że to Silver jest Alfą."5 "Jest, ale jeśli Anthony powie nie, to Silver mnie nie przyjmie." Alfa i jego Partner mieli skomplikowany związek, ale jeśli Anthony go nie zaaprobuje, to Jager może równie dobrze opuścić miasto, bo nikt nie będzie utrzymywał z nim kontaktu. "Dlaczego miałby powiedzieć nie?" Warknął Ryder. "Te szczeniackie sfory są kompletnie bez sensu. Powinny być jak klub, gdzie może dołączyć każdy, kto coś od siebie daje. Macie wiele zasad, które hamują wasze życia. Zmienni powinni być wolni." "A co robią tygrysy?" Zapytał Jager, chcąc dowiedzieć się więcej o kotołakach. Pomimo tego, że znał Dare'a, nie wiedział za wiele o tygrysach jako o grupie społecznej. "Bierzemy co chcemy i dbamy by inni schodzili nam z drogi." Zadeklarował Ryder 5 Hahahahaha
nadymając pierś. Jag ukrył uśmiech. Nie chciał, by Ryder pomyślał, że się z niego śmieje, ale ten facet był po prostu zbyt cholernie słodki. "Wilki załatwiają swoje sprawy trochę inaczej." Jeśli Anthony go odrzuci albo Silver z jakiegoś powodu powie nie, to zostanie wypchnięty poza nawias. Nawet jego siostra nie będzie w stanie mu pomóc. Na myśl o braku sfory uderzył go atak paniki. "Oddychaj." Ryder objął Jaga opiekuńczo ramieniem. Stopniowo oddech Jaga zaczął się uspokajać i przeszywający strach zniknął. "Wszystko w porządku?" Niepokój Stevena odepchnął odrobinę paniki Jaga. "Tak, to był ciężki dzień." Przyznał. "Ja też idę." Niskie warknięcie Rydera nie pozwalało na żadne sprzeciwy. "Uratowanie dwóch idiotów wygląda jak denna pułapka, ale nie puszczę Jaga, ani Dare'a beze mnie." "Nie puścisz mnie?" Jager miał nadzieję, że jego mina jasno mówi co sądzi na temat pozwalania mu na cokolwiek. "Nie pójdziesz nigdzie beze mnie." Stwierdził Ryder. Jego wzrok zatrzymał się na bracie i Jager zobaczył ból w oczach Rydera. Patrzenie na chorego Dare'a raniło tygrysołaka. Pukanie do drzwi powstrzymało Jagera od zgryźliwej odpowiedzi o władczych tygrysach, które powinny pilnować własnych spraw. Steven otworzył drzwi, wpuszczając Viena, Viella i Kylena. Wszystkie trzy fae miały poważne miny, bliźniacy wyglądali na załamanych. "Gabe dał wam popalić?" Zapytał ze współczuciem Jager. Rzadko widział bliźniaki bez Gabe'a. Podążali za nim z miejsca do miejsca, zawsze blisko. Jager nie miał pojęcia jak bliźniaki zarabiają, ale przynajmniej jednym z ich dobrowolnych obowiązków było obserwowanie ich
partnera dwadzieścia cztery godziny na dobę. Viell pokręcił głową. "Powiedział, że rozumie, ale ja wiem, że będziemy mieć problemy z rozdzieleniem." Zwrócił się do swojego bliźniaka. "Może powinniśmy wziąć go z nami?" Vien wykrzywił z pogardą wargi. "I pozwolić by go dźgnięto, postrzelono albo ugryziono przez jakąś kreaturę z domu? To wolę już zostać tutaj i nudzić się liczeniem schodów na klatce." "Tak, chyba masz rację." Powiedział Viell, opierając się o ścianę. Vien chwycił brata za ramię, wyraźnie dzieląc jego ból, ale mniej wylewnie. "Wrócimy, zanim zacznie poważnie za wami zatęsknić." Jager wiedział, że mieli kilka dni, nim Gabe zacznie czuć ból z powodu braku swoich partnerów, a jeśli w tym czasie nie uwolnią Anthony'ego i Silvera, to będą mieli więcej problemów na głowie. Kylen przechyli głowę i przyjrzał się Jagerowi siedzącemu obok Dare'a na podłodze. "Nie chcę być niemiły Jag, ale dlaczego idziesz?" Na twarzy Jaga pojawił się gorzki uśmiech. "Bo chcę dołączyć do sfory. Moja postanowiła, że lepiej jej będzie beze mnie." "To śmieszne." Prychnął Kylen. "Wszyscy zawsze mówią jak ciężko pracujesz dla swojej sfory. I tak na ciebie nie zasługują." "Dzięki Ky." Powiedział Jager. Doceniał to, że Fae był po jego stronie. "Skoro chcę dołączyć do sfory, to muszę pokazać Silverowi i Anthony'emu, że jestem tego wart. Pomyślałem, że pomoże mi, jeśli również pójdę ich uratować." "Albo możemy znaleźć ci partnera w sforze." Odezwał się Viell. "Tak dołącza większość." *** Ryder pozwolił by z gardła wyrwał mu się warkot i obnażył kły na głupiego Fae, który
wysunął tę niedorzeczną propozycję. Jak śmiał sugerować Jagerowi, by poszukał innego partnera? "Jag nie musi szukać partnera w sforze. Jest mój." Gdyby wilki nie były tak zależne od sfor, to Ryder powiedziałby Jagowi, że takowej nie potrzebuje, ale wiedział, że odrzucenie dawnej grupy wciąż bardzo bolało Jaga. Jeśli ktokolwiek myślał, że znajdzie Jagerowi innego partnera, to Ryder nie będzie odpowiedzialny za to co stanie się z innymi zalotnikami. "Jag, masz coś do powiedzenia?" Zapytał Steven. Ryder zaczął się zastanawiać czy Steven służy jako rzecznik sfory kiedy nie ma Alf. "Nie." Jager podrapał Dare'a za uszami. Tygrys radośnie westchnął. Ryderowi wysunęły się kły. "Mógłbyś proszę przestać dotykać mojego brata?" Warknął Ryder. Dare zamruczał i przechylił głowę w stronę ręki Jaga. Ryder nie uważał, że pokazanie przez Dare`a języka było przypadkowe. "Dupek." Wymamrotał Ryder. Stevenowi zadrżały ramiona, mówiąc Ryderowi, że wilkołak go usłyszał. Ryder przez chwilę szacował wzrokiem wilka. Steven emanował spokojem widząc jak inny mężczyzna dotyka jego partnera. Większość wilków rozerwałaby mu teraz gardło. Kiedy zobaczył minę Stevena, miłość w oczach wilkołaka odebrała mu oddech. Jakąkolwiek więź miał Dare ze Stevenem, przewyższała ona małostkową zazdrość. Byli idealną parą. "Witaj w rodzinie, Steven." Pogratulował mu Ryder. "Dzięki." Wilk ani na chwilę nie oderwał wzroku od Dare'a.
Kylen klasnął w dłonie by przyciągnąć uwagę wszystkich. "Jaki mamy plan? Ja mogę otworzyć portal. Bliźniaki mogą załatwić nam audiencję. Mniemam, że Dare odnajdzie Galliena?" Posłał Stevenowi pytające spojrzenie. "Dare powiedział mi, że może uda mu się odnaleźć ojca Anthony'ego. Inaczej nawet nie ryzykowałbym braniem go z nami." Odparł Steven. "Okej. Nikt nie musi brać więcej zaopatrzenia, niż własna wybrana broń." Głos Kylena osłabł, kiedy Steven, Ryder i Jager błysnęli pazurami. "Okej, tak więc jesteśmy już wszyscy uzbrojeni i każdy kto musi wiedzieć został poinformowany." Skinął głową na miecze przyczepione do boków Fae. Wszyscy kiwnęli głowami. "Doskonale." Powiedział Kylen. "Tylko wezmę ciuchy dla Dare'a i możemy ruszać." Wtrącił Steven. Jag wstał i stanął koło Rydera. Ryder spojrzał w samą porę, by zobaczyć jak jego brat się zmienia. Szybko zakrył Jagowi oczy dłonią. "Pójdę jako człowiek. Nie chcę, żebyście musieli nosić za wiele. Jeśli się zmienię, to po prostu zostanę jako tygrys." Powiedział Dare monotonnym głosem, pozbawionym jego zwyczajnej radości. Ryder nie opuścił dłoni nawet gdy Jag pociągnął za jego nadgarstek. "Co ty wyprawiasz?" Wyszeptał Jag. "Nie będziesz się ślinił na widok mojego nagiego brata. Jest tylko jeden tygrys, którego możesz widzieć nago." Powiedział mu do ucha Ryder.
"Wiesz, że członkowie sfory widzą się nago cały czas." Upierał się Jag. "Jesteś śmieszny." "Jeszcze nie jesteś członkiem sfory, nie będziesz miał darmowego peep show." Głos Rydera stwardniał z niezadowolenia. "Więc jak już będę członkiem, będę mógł się ślinić nad ciałem twojego brata ile będę chciał?" Jag odważył się szturchnąć tygrysa. Ryder musnął wargami ucho Jaga, zadowolony kiedy mniejszy mężczyzna zadrżał. "Możesz sobie myśleć, że ciągnięcie tygrysa za ogon jest zabawne, ale nie spodobają ci się tego wyniki, kiedy przełożę cię przez kolano i wychłostam twój tyłek." Miękkie westchnięcie Jaga sprawiło, że Ryder stał się twardy jak diament. "Może i spodoba." Wydyszał Jag. "Dawno nie byłem chłostany." Kurwa. Wiedział co powiedzieć i jak podniecić Rydera. Gdyby nie mieli właśnie wyruszyć na potencjalnie zagrażającą życiu misję, to Ryder rozebrałby Jaga i znalazł ciche miejsce, gdzie mógłby oznaczyć swojego mężczyznę. Zamiast tego powstrzymał swoje pożądanie i chęć ocierania się o Jaga, po to aby zmienni oddaleni nawet o wiele mil będą mogli powiedzieć, że ktoś oznaczył tego wspaniałego modela. Ryder wziął powolny wdech, by uspokoić swoje szalejące hormony. "Będziemy musieli sprawdzić twoje zboczenia kiedy wrócimy. Zdecydowanie mogę wyobrazić sobie ciebie związanego dla mojej rozkoszy." Z gardła Jagera wydobyło się skomlenie. "Jeśli już skończyliście, to czy możemy już iść, żebyśmy mogli wrócić do swoich partnerów?" Pożądanie Jagera przerwał głos Kylena. Jag zdzielił Rydera łokciem, uwalniając się z jego uścisku. "Przepraszam."
"A ja nie." Ryder obnażył na Kylena kły. "Jakiś problem, tygrysie?" Mina Kylena przypomniała Ryderowi jego dowódcę w wojsku. Nikt z nim nie zadzierał, jeśli chciał mieć cały tyłek. "Nie, sir." Odparł Ryder z większym, niż wcześniej szacunkiem. "To dobrze." Spojrzenie Kylena złagodniało, kiedy spojrzał na Dare'a. "No to chodźmy."
Rozdział 4 Uszy Dare'a wypełnił trzask elektryczności, podczas gdy czekał aż Steven zacznie go prowadzić. Prawie żałował, że nie został w tygrysiej formie. Ludzka połowa ciągle się o wszystko potykała. "Chodź, skarbie." Łagodny głos Stevena pobudził Dare'a do działania. Nie szybkiego, ale jednak działania. Marzył, by rozweselić Stevena, ale nie potrafił otrząsnąć się ze swojego letargu. Jak miał uratować swojego partnera od depresji, kiedy sam w nią popadł? Cholera! Miał nadzieję, że wszystko się wkrótce naprostuje. Naprowadzał go głos Stevena. "Jestem z tobą. Trzy kroki do przodu i znajdziesz się w portalu. Przejdź potem pięć kroków. Najpierw wyślemy bliźniaków." Dare kiwnął głową. Lubił bliźniaków Fae. Vien i Viell dobrze opiekowali się swoim nieśmiałym ukochanym, który rozkwitł dzięki ich uwadze. Miał nadzieję, że jak przejdą przez portal, Gallien będzie dalej z nim rozmawiał. Czułby się głupio, gdyby przeszli na drugą stronę, a ojciec Anthony'ego nie mógłby się już z nim dłużej komunikować. W odnalezieniu Galliena i pomocy Anthony'emu wszyscy polegali na nim.
Minęły tygodnie, odkąd czuł się tak przydatny. To, że Ryder widział go w jego obecnym stanie było dla niego jak cios w serce. Przy swoim starszym bracie zawsze starał się wyglądać na silnego. Żaden tygrys nie lubił patrzeć na swoich bliskich w chwili słabości. Zastanawiał się dlaczego Ryder w ogóle przyjechał do miasta. Nie mieli okazji, by porozmawiać. Jednakże, jeśli dobrze wyczuł, Ryder zostanie w pobliżu dla Jaga. Jag zasługiwał na dobrego partnera. Większość ludzi nie uświadamiała sobie, że prawdziwe piękno tego wilka polegało na tym jak traktuje innych. Dare uwolnił rękę Stevena i zbliżył się w stronę elektrycznego dźwięku. Trzeba było mniej odwagi by pójść w stronę czegoś, co brzmiało jak coś, co mogłoby wyssać z niego życie, niż uwolnić swojego partnera. Chociaż Dare próbował być samodzielny, bez Stevena był jak wrak. Przeszedł przez portal i powitał go zapach świeżego powietrza i dzikiego kwiecia. "Mam cię." Usłyszał spokojny głos Viella tuż przed tym jak ramię objęło go w pasie. "Dziękuję." Powiedział Dare. "Nie ma problemu. Tylko nie zostaw na mnie za wiele zapachu. Mój słodki Gabe stanie się zazdrosnym potworem, jeśli pomyśli, że się o ciebie ocierałem." Rozbawienie wypełniło głos Viella zapewne na myśl o Gabie zazdrosnym o kogokolwiek. Gabe nie miał możliwości wątpić w oddanie swoich bliźniaków. Dare nigdy nie widział, by kiedykolwiek spojrzeli na innego mężczyznę. Choć z drugiej strony, poznał ich jak już byli sparowani. Zastanawiał się czy Fae wiążą się jak zmienni. Żaden Fae w Sforze Moon nie przejawiał chęci zdrady partnera, ale żaden z nich nie był tu jeszcze zbyt długo. "Nie jestem teraz zbyt gorącym kąskiem do wykorzystania." Powiedział Dare w odpowiedzi na żarty Viella. "Nie bądź idiotą." Zbeształ go Vien. "Jesteś najgorętszym koteczkiem w klubie. Chociaż
twój brat też jest niezły, jeśli się lubi takich władczych dupków." Viell roześmiał się. "A wiemy, że ty lubisz słodkie, uległe typy." "Dotykaj dalej Dare'a, a zobaczysz jak bardzo nieuległy jest nasz partner." Skomentował Vien. "Och, wybacz." Viellowi znieruchomiały palce, którymi gładził ramię Dare'a. Dare poklepał Viella po ręku dając mu znać, że się nie gniewa. "Skończyliście już tę paradę miłości?" Warknął Steven. "Bo chciałbym uratować Anthony'ego z tego gówna, w które się wpakował." "A co z Silverem i Gallienem?" Zapytał Dare, jego uwaga przeniosła się z powrotem na swojego partnera. Otoczył go piżmowy zapach Stevena kiedy wilk odciągnął go od Viella. "Jestem przekonany, że jak tylko uratujemy Anthony'ego, reszta pójdzie jak z płatka. Jeśli nauczyłem się czegoś o swoim przyjacielu, to tego, że wszystko kręci się wokół Anthony'ego." "Nie sądzisz, że jesteś trochę zbyt surowy?" Zapytał Dare. "Nie. Nie mówię, że to jego wina. To tak po prostu działa." Wyjaśnił Steven. Dare się nie spierał. Steven, jako najstarszy przyjaciel Anthony'ego, miał więcej doświadczeń z Partnerem Alfy, niż ktokolwiek inny. "Gdzie teraz idziemy?" Zapytał Kylen. "Powinniśmy iść prosto po Anthony'ego czy najpierw znaleźć Galliena?" Biorąc wolny, głęboki wdech, Dare skupił się na swojej więzi z Gallienem. Czuł mężczyznę w swojej głowie jak czekającą na atak migrenę.
Tu jestem! Krzyknął Gallien w głowie Dare'a. Jego głowa przechyliła się do tyłu pod wpływem niespodziewanego, potężnego natarcia. "Dare!" Steven chwycił go, zanim upadł na ziemię. Dare zacisnął dłonie na czaszce; wydawało mu się, że zaraz wybuchnie."O kurwa!" "Chodź, skarbie, usiądź na ziemi." Steven ostrożnie opuścił Dare'a na miękką trawę. "Co się stało?" "Gallien się ze mną skontaktował." Wyszeptał Dare, czując silne pulsowanie w głowie. "Gdzie on jest?" Zapytał Kylen. Dare słyszał Fae gdzieś blisko, więc pewnie przy nim klęczał. Gdzie jesteś? Po raz pierwszy Dare spróbował zainicjować połączenie. Zawsze to półbóg był tym, który to kontrolował. W wieży zamkowej. W umyśle Dare'a pojawiła się, tym razem łagodniejsza, odpowiedź Galliena. "Jest w zamkowej wieży." Powtórzył Dare. "Jest tam więcej, niż jedna wieża?" "Tak." Odparł twardym głosem Kylen. "Ale tylko jedna, w której odważą się go umieścić." "Dlaczego?" Zapytał Steven. "Bo nie możesz się tam dostać, jeśli nie jesteś członkiem rodziny królewskiej." Wyjaśnił Kylen. "Na szczęście mamy kilku takich w swojej drużynie." Powiedział Steven. "W rzeczy samej." Zgodził się Kylen.
Steven pomógł Dare'owi wstać. "Chodź, kochanie. Im szybciej znajdziemy ojca Anthony'ego, tym szybciej będziemy mogli się stąd wydostać i wrócić do normalnego życia." Dare zaczął się zastanawiać czy cokolwiek wróci jeszcze do normalności. Postanowił zatrzymać tę myśl dla siebie, nie chciał niszczyć tej iskierki nadziei, która tliła się w jego partnerze. *** Ryder patrzył jak dziwna grupa składająca się z wilków i Fae razem podróżuje. Pomimo różnic, mężczyźni mieli wspólny cel i co zaskakujące było niewiele sprzeczek. Tygrysy już by sobie dogryzały. Kylen wydawał się nieoficjalnym liderem grupy, ale pozostali zdawali się na tego, kto miał najlepszy pomysł. Mając oko na Jagera, zdumiewał się jak jego mężczyzna gładko integruje się z grupą i przekomarza się z wszystkimi. Ryder zastanawiał się jakie były długoterminowe plany Jaga. Modeling nie był karierą na lata, a po jakimś czasie będzie musiał się wycofać, bo ludzie zaczną sie zastanawiać dlaczego nie starzeje się jak reszta modeli. Później będą mieli czas na rozmowy o ich przyszłości. Ryder mógłby się założyć o wszystkie swoje pieniądze, że Jager będzie miał strategię wsparcia. Teraz musi tylko go przekonać, że są partnerami. Jego tygrys pragnął oznaczyć Jagera jako swojego. Grupa zamilkła, kiedy weszli głębiej w las. Wszystkie liście jaśniały dziwnym blaskiem, jakby były tchnięte leśną magią jak w bajkach dla dzieci. Drzewa górowały nad nimi i Ryder ledwie powstrzymał chęć by zmienić się w tygrysa i pobiegać trochę po lesie. I choć Ryder podziwiał wspaniałe kolory drzew, jego żołądek zaciskał się z nerwów na myśl o tym jak mają odzyskać przywódców sfory bez niczyjej śmierci, a szczególnie Jaga. "Ślicznie, prawda?" Jag zakradł się tuż za nim, kiedy Ryder był rozkojarzony. "Tak, krajobraz też nie jest najgorszy." Ryder wyszczerzył się, podczas gdy Jag wywrócił
oczami. "Będziesz musiał popracować nad swoimi tekstami na podryw." Odparł Jag. "Dla swojego partnera nie potrzebuję żadnych tekstów." Powiedział Ryder. "Mój tygrys już zadecydował, że jesteś moim partnerem." Jag pokręcił głową. "Nie kupuję tego całego partnerstwa. Dare'owi i Stevenowi może udaje się jako mieszanej parze, ale ja wolę wilki." Jag posłał mu kpiący uśmiech. Nie zapomniał stwierdzenia Rydera, że ten woli bardziej kotołaki. Jednakże to nie powstrzymało warkotu Rydera. "Więc lepiej pozbądź się swojej obsesji na punkcie wilków. Od teraz jedynym zmiennym w twoim życiu jestem ja."6 "Samo twoje stwierdzenie, że jesteśmy partnerami nie oznacza, że wszystko automatycznie się układa." Wskazał na Dare'a i Stevena. "Musieli ciężko pracować nad swoim związkiem i czasem mają problemy." "Poradzą sobie z nimi." Ryder spojrzał na dwóch idących obok siebie mężczyzn. Palce Dare'a ani na chwilę nie opuściły ręki Stevena, a wilkołak ostrożnie prowadził swojego partnera, omijając przeszkody i pułapki, w jakie mógł wpaść Dare. "Może." Jag zacisnął usta w wąską kreskę. "Ale znam osoby, które sobie nie radziły. Moja siostra opiekuje się dzieckiem partnera Kylena. Przeżyła śmierć swojego partnera tylko dlatego, że był agresywnym skurwysynem. Sparowanie zazwyczaj wszystko ułatwia, ale czasami bogowie wybierają błędnie." "Nie w naszym przypadku." Ryder upewnił się, że jego głos odzwierciedla jego przekonanie. "Jesteśmy dla siebie idealni. Zakończymy nasze parowanie jak tylko wrócimy." Jag uśmiechnął się słodko gorzko. "Mamy wiele do zrobienia, zanim dokończymy nasze 6 Już sobie wyobrażam Rydera w łachu na biodrach, walącego się w pierś i latającego na lianach, to by mu pasowało
partnerskie ugryzienia. Moja siostra, Delilah, zaufała partnerskiej więzi, myśląc, że los nie potrafi się mylić. Uczę się na jej błędach." Ryder chwycił Jaga, przyciągając go do siebie. "Uważasz, że jestem błędem?" Jag objął jego policzek. "Nie. Uważam, że jesteś najprawdopodobniej najlepszym facetem dla mnie, ale chcę się upewnić, zanim na zawsze nas zwiążę." W Ryderze narosło napięcie. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że jego partner może go nie chcieć. Pomimo cisnących mu się na usta słów, przez chwilę zastanowił się nad punktem widzenia Jaga. Powstrzymał swoje instynktowne argumenty. Rozumiał punkt widzenia wilka. Nie wszystkie sparowania były takie same. Nie wszyscy otrzymywali niezachwiane oddanie, jakie Dare miał ze swoim partnerem. Bycie związanym z tą samą osobą na resztę życia to cholernie trudna sprawa. Widząc błagalny wzrok swojego partnera,. Ryder kiwnął głową. "Zrobimy to na spokojnie, Najpierw uratujemy świat, a potem będziemy się pieprzyć jak króliki, aż ulegniesz." Idący przodem Dare roześmiał się. "Och, zamknij się." Zawołał Ryder, czując ogarniająca go radość. Tęsknił za swoim braciszkiem. Nie uświadamiał sobie jak bardzo, dopóki nie zobaczył go w tamtym mieszkaniu. Niewidomy tygrys byłby uważany przez inne tygrysy za kulę u nogi i zostawiony przez swoich na śmierć. Ryder widział, że Steven kocha Dare'a i nie opiekuje się swoim partnerem z obowiązku, a z oddania. Wciąż nie znalazł sposobu na przekazanie Dare'owi informacji o śmierci ich rodziców. Obiecał sobie, że zajmie się tym jak tylko wrócą do domu. Ryder zastanawiał się jakie miejsce teraz mógł nazywać swoim domem. Jego firma była setki mil stąd, ale czy byłoby sprawiedliwie oczekiwać, by Jag zmienił swoje życie? I znalazł inną sforę bliżej domu Rydera, podczas gdy jego serce wciąż bolało z powodu ostatniego odrzucenia? Szczegółami będą mogli zająć się później. W tej chwili musieli przeżyć ten idiotyzm i wrócić w jednym kawałku.
Po mniej więcej godzinę w oddali zauważyli błyszczący, biały zamek. "Wow." Wyszeptał Ryder. Ogólnie nie zachwycał się budynkami, ale zamek, nawet z daleka, wzbudzał zachwyt swoją niesamowitą architekturą. Prawdziwy, przeklęty przed bogów zamek Fae, z różnorodnymi wieżyczkami i budynkami, które można by się spodziewać po Fae. Im bardziej się zbliżali, tym silniej Ryder zastanawiał się czy zamek występował w tych mrocznych opowieściach jakie ludzie opowiadali dzieciom jako ostrzeżenia zamiast zwyczajowego 'i żyli długo i szczęśliwie'. Nad konstrukcją zabłysła błyskawica, podczas gdy czarna chmura zawisła nad najwyższą iglicą jak zwiastun apokalipsy. Widział kiedyś takie coś w filmie science-fiction i to dla nikogo nie skończyło się dobrze. "Ooo, Anthony nie jest zadowolony." Skomentował Kylen, wpatrując się w niebo. Rydera ogarnął strach. Jak jedna osoba mogła dokonywać takiego spustoszenia. Kiedy mówili wcześniej o swoim Partnerze Alfy, Ryder myślał, że przesadzają. Kto nie koloryzował swoich przywódców? Wpatrując się w ogromną chmurę nad zamkiem, Ryder zastanawiał się czy nie zlekceważyli sytuacji. Kurwa, ich Partner Alfy jest półbogiem.7 Oszołomiony Ryder zagapił się na chmurę."Wasz Partner Alfy to zrobił?" Ryder powiedział z niedowierzaniem, które wcześniej odczuwał, myśląc o tym, że w sforze było mnóstwo żyjących złudzeniami wilków, które wierzyły we wszystko, co mówili ich im przywódcy. Teraz wszystkie rozmowy o półbogach nabrały sensu. Ta trąba powietrzna nie była jedynie dziełem natury. Odezwał się Viell. "Anthony jest potężny. Jedyna możliwość, by go kontrolowali, to uwięzienie Silvera. Wejdziemy głównymi wrotami" – wskazał na siebie i na Viena, - "podczas gdy reszta zakradnie się z Kylenem bocznymi drzwiami."
7 Co nie zmienia faktu, że straszny z niego słodziak :D <3 Tony :D:D
Jag zrobił krok w stronę bliźniaków. "Powinniście wziąć mnie ze sobą." "Na pewno kurwa nie!" Warknął Ryder, strach ściskał go za serce. Nie znosił myśli o spuszczeniu Jaga z oka i narażenie go na potencjalne niebezpieczeństwo. Jego wewnętrzny tygrys warknął z dezaprobaty dla tego pomysłu. "Dlaczego chcesz iść z nami?" Zapytał Vien, całkowicie ignorując wybuch Rydera. "To da wam powód do wizyty. Złapaliście jednego z wilków, który wywoływał problemy." Jag uniósł dłonie i potrząsnął nimi jak dziecko próbujące zdobyć uwagę nauczyciela. "To nie jest taki zły pomysł." Zgodził się Vien. "To okropny pomysł." Warknął Ryder. Dalej go ignorowali. "Może powinniśmy przekonać wuja, że ma rację i nie jesteśmy sparowani z Gabem i że przyprowadziliśmy mu wilka jako zwierzątko." "Dlan, doradca króla, będzie wiedział czy jesteśmy sparowani, czy nie." Powiedział Viell. "Tak, ale skoro Gabe'a tu nie ma, to pomyśli, że może się myliliśmy i że jest oczywiste, że nie jesteśmy sparowani z Jagiem. Uważam, że to wyjdzie." Wzrok Viena spoczął na modelu. Ryder chwycił Viena za kołnierz i potrząsnął nim, aż Fae zadzwoniły zęby. "Skrzywdź mojego partnera, a rozerwę ci gardło. Jak ci się podoba ten plan?" Ryder poczuł ostrze tuż poniżej jąder i stanął na palcach. "Sugeruję, żebyś bardzo ostrożnie postawił mojego brata na ziemi, inaczej Jag będzie musiał przyzwyczaić się, że jego partner będzie babą." Upewniając się, że jego ruchy są wolne i spokojne, Ryder ostrożnie odstawił Viena na ziemię.
"Bardzo dobrze, tygrysie." Sądząc po minie, Viell nie blefował. "Może nie wyglądamy jak wojownicy jak nasz przyjaciel Kylen, ale uważaj na nas. Zaufaj nam, zadbamy o Jaga. Musimy zachować bezpieczeństwo, no jeśli mój brat albo ja wrócimy do domu choć z jednym małym zadrapaniem, to nasz partner nigdy nam tego nie zapomni." "Spokojnie, Ryder." Jag gładził plecy Rydera w kojącym geście. "To chyba najlepszy plan jaki mamy. Nie mam nic przeciwko byciu zasłoną dymną, jeśli to pomoże nam odkryć co dzieje się z Anthonym i Silverem. Ty musisz iść z Darem i Stevenem, żeby odnaleźć Galliena." "To dobry plan." Wtrącił Kylen. "Będę zatrzymywany przed strażników, bo odkąd sparowałem się z Farro, rzadko tu bywam. Ale mając więzi rodzinne z królem, bliźniaki mogą przekonać go, że chcą wrócić i ich sparowanie z Gabem było pomyłką. Będą mogli dostać się do Anthony'ego szybciej, niż my." "Mam pytanie." Wszystkie oczy zwróciły się na Stevena. "Jakie?" Zapytał Kylen ze zniecierpliwieniem. "Dlaczego Anthony jest celem króla? Myślałem, że jest szósty w kolejce do tronu czy jakoś tak. Nie może go trzymać dla władzy politycznej." Powiedział Steven. Kylen wzruszył ramionami. "Jeśli król wciąż ma władzę, to może uczynić Anthony'ego swoim małżonkiem. Nie dowiemy się, dopóki się tam nie dostaniemy." Steven przytaknął. "Prawda. Cokolwiek robi, to musi dzabijać Silvera." "Wyciągniemy ich stamtąd." Obiecał Vien. Ryder zaczął się zastanawiać czy bliźniacy Fae są młodzi jak na swój rodzaj. Mieli udawaną brawurę młodzieńców, usiłujących dowieść swej wartości, podczas gdy Kylen miał zdecydowanie
bardziej doświadczoną aurę, nawet jeśli cała trójka wydawała się być w tym samym wieku. Kiedy grupa kontynuowała wędrówkę, Ryder postanowił, że pytania mogą poczekać. Musieli zobaczyć co się dzieje i uwolnić Alfę i jego partnera. Jag nie będzie zadowolony, dopóki nie stanie się szczeniakiem sfory, a Ryder zrobi wszystko, by zapewnić swojemu partnerowi szczęście, nawet jeśli nie byli jeszcze oficjalnie związani. Jak tylko wrócą do własnego świata, zadba by Jag wiedział do kogo należy. Ryder zaczął przyglądać się wszystkim. Ze swoich obserwacji wywnioskował, że Kylen ma świetne zdolności przywódcze, ale otacza go aura smutku. Bliźniaki się kochały, ale nie były kochankami. Steven nie mógłby być bardziej zadurzony w Darze, nawet gdyby próbował, a Jag z każdą chwilą stawał się coraz piękniejszy. Ryder nie mógł dobrze odczytać Dare'a. Złożył to na karb jego ślepoty. Nie miał pojęcia co by zrobił, gdyby nagle stracił wzrok, ale wątpił, by znosił to tak dobrze jak Dare. Pomimo ich wielce ambitnych planów rozdzielenia się i zakradnięcia, kiedy wyszli zza rogu, byli zaskoczeni widokiem żołnierzy Fae, którzy wynurzyli się z gęstego lasu i zaczęli ich otaczać. "Co my tu mamy?" Ciemnowłosy Fae z chudą twarzą i jasnozielonymi oczami szacował ich wzrokiem, jakby właśnie wygrał na loterii. "Nie bądź idiotą, Waylen." Prychnął Viel. "Znasz nas." Żołnierz zmarszczył brwi. "Ale nie znam większości waszych towarzyszy." "Są zmiennymi, których znaleźliśmy i postanowiliśmy przekazać Królowi Linnelowi." Odparł Kylen. Na twarzy żołnierza pojawiło się rozczarowanie. "Miałem nadzieję, że przybyliście uratować Lorda Carrow."8 Viell prychnął z niedowierzaniem. "A dlaczego chcesz, żebyśmy uratowali Lorda Carrow?"
8 Leżę pod stołem :P
"Nie widzieliście tej burzy?" Waylen wskazał na czarną masę nad zamkiem. "Plotki mówią, że jak wkrótce go stąd nie wyciągniemy, to zrówna wszystko z ziemią. Nie wiem co król sobie myśli, ale jeśli będzie dalej rozdzielał Lorda Carrow i jego wilka, Silvera, to może z nas nie zostać kompletnie nic." Ryder patrzył jak wszyscy wymieniają spojrzenia. "Dlaczego nie przekażecie królowi swojej opinii?" Zapytał Kylen. Waylen zaśmiał się smutno i gorzko. "Jego wysokość nie widzi nic przez swoje zauroczenie. Trzyma Silvera zamkniętego w metalowej klatce tak małej, że nie może się zmienić i mówi Anthony'emu, że jeśli zrobi jakikolwiek zły ruch, to zabije Silvera. Większość z nas podejrzewa, że to on stoi za mutacjami zmiennych by wytknąć Lordowi Carrow, że wybrał sobie zmiennego na partnera." "Nie byłbym zaskoczony." Powiedział Kylen z gniewem na swojej przystojnej twarzy. "Od dawna podejrzewałem, że król powoli popada w obłęd." "Nie tak znowu powoli." Skomentował Waylen szybko oglądając się na stojących za nim pięciu mężczyzn. Ryder zauważył, że żaden z nich nie zaprzeczył stwierdzeniu Waylena, ani nawet nie byli zaskoczeni jego opinią. To nie świadczyło za dobrze o zdrowiu psychicznym ich króla. "Kto jest następny w kolejce po tron?" Zapytał Jag. Waylen podrapał się po brodzie. "Anthony jest szósty, a jego ojciec bodajże trzeci. Tożsamość drugiego w kolejce zgodnie z decyzją rady jest trzymana w tajemnicy, by nikt nie zabił jego lub jej." "Gdzie jest Gallien?" Zapytał Kylen, zmieniając temat.9 Rydera zastanowiła ta nagła zmiana tematu, ale chciał wydostać się stąd tak szybko jak to 9 Coś ta zmiana tematu podejrzana mnie się zdaje
możliwe, więc się nie wtrącał. Musiał wrócić do domu, związać się ze swoim partnerem i powiedzieć bratu o śmierci ich rodziców. Co wydarzy się później będzie zależało od Jaga. "Skąd mam wiedzieć? Nie widziałem go od wielu miesięcy. Ten facet mnie przeraża. Półbóg czy nie, wolę już mieć do czynienia z jego synem." Powiedział Waylen. Waylen nie pachniał oszustwem. Ryder zdecydował, że mężczyzna mówi prawdę. Fae nie miał pojęcia, że Gallien został schwytany. "Mamy powód, by wierzyć, że jest w wieży." Powiedział Kylen nie patrząc na Dare'a. Waylen podrapał się po podbródku. "Przy wejściu postawiono nowych żołnierzy, ale myślałem, że Król Linnel chce jedynie trzymać Anthony'ego w zamknięciu." "I uważasz, że schwytanie i przetrzymywanie Anthony'ego wbrew jego woli jest w porządku?" Zapytał Dare głosem chłodniejszym, niż zima na Alasce. Ryder spojrzał na brata z zaskoczeniem. Dare nie lubił konfrontacji. Ze wszystkimi żył w zgodzie. Może utrata wzroku trochę go zahartowała. Ryder zawsze uważał, że jego brat jest za miękki. Waylen miał na tyle przyzwoitości, by zarumienić się pod krytyką Dare'a. "Nie, uważałem, że jeśli Król Linnel wkrótce nie wypuści Lorda Carrow, to jego lordowska mość zabije króla i rozwiąże nasz problem. Fae ostatnimi latami stały się zbyt zastraszone, by wystąpić przeciwko królowi, ale wielu z nas jest gotowych na zmianę. Nie będziemy dłużej tolerować jego zachowania." Ryder mu uwierzył. Mężczyzna wydawał się szczerze zmartwiony sytuacją Anthony'ego. "Co teraz robimy?" Przerwał Ryder. Dobrze kiedy komuś jest przykro za nie zrobienie niczego, ale inna sprawa działać zgodnie ze swoimi słowami. "Muszę was przyprowadzić. Król Linnel wyczuł wasze przybycie przez portal, więc zacznie mieć podejrzenia kiedy nie przyprowadzimy mu intruzów." Waylen posłał im przepraszający uśmiech, ale ruchy otaczających ich strażników mówiły co innego. Ryder byłby w stanie pokonać większość samodzielnie, ale wątpił, by Kylen docenił, że Ryder wymordował jego ludzi, nawet jeśli
już tu nie mieszkał. "Bliźniacy i Jag z wami pójdą." Ogłosił Kylen, jakby miał prawo wszystkim rozkazywać. "A co ty będziesz robić?" Waylen zadał pytanie, nad którym zastanawiał się Ryder. Chęć chwycenia Jaga i przyciągnięcia go do siebie doprowadzała go do szału. Nie chciał stracić swojego partnera, zanim nawet jeszcze dobrze go nie oznaczył. "Wezmę ze sobą resztę i znajdę Galliena. Jeśli go uwolnimy, to będziemy mogli oswobodzić Anthony'ego." Pozostali żołnierze kiwnęli głowami, jakby plany obalenia ich króla pokrywały się z ich własnymi. Więcej, niż jedna para oczu przesunęła się z aprobatą po Jagu. "Ja mogę zaprowadzić zmiennego, jeśli chcecie." Oczy Waylena zabłysły pożądaniem, kiedy spojrzał na Jaga. "Nie może być tu teleportowany. Musi iść z nim jeden z nas." Wargi Viena wykrzywiły się z pogardą i Ryder nagle postanowił, że lubi tego gościa. "W porządku. Kylenie, my zrobimy swoje. Zostaniesz tu?" Kylen pokręcił głową. "Mój partner jest po drugiej stronie. Nie mogę go opuścić." "Więc to prawda, że sparowałeś się ze zmiennym?" Zapytał Waylen. "Tak, mamy syna." Czułość na twarzy Kylena pokazała jak bardzo kocha swoją rodzinę. "Gratulacje. Skończmy to, żebyś mógł do nich wrócić." Waylen skinął na strażników, którzy utworzyli szyk wokół trójki. Ryder chwycił Jaga za kark i zatrzymał go, zanim zdążył dołączyć do pozostałych. "Nie daj się zabić, rozumiesz?"
Jag przytaknął. "Nic mi nie będzie." Potrząsnął lekko swoim partnerem by podkreślić swoje słowa. "Wróć do mnie." Jag pocałował Rydera szybko, ale z uczuciem muskając jego usta. "Nic mi nie będzie." Powtórzył. "W porządku, nie pozwól też innym cię dotykać. Nie podoba mi się jak ten cały Waylen na ciebie patrzy." "Mężczyźni zawsze na mnie patrzą." Powiedział ze śmiechem Jag. "To nic nie znaczy." "To znaczy, że będzie im brakować wszystkich zębów, jeśli cię dotkną." Warknął Ryder. Za swoje starania otrzymał buziaka w policzek i klepnięcie w tyłek, po czym Jag odszedł do bliźniaków. O tak, Jag zdecydowanie miał chód modela. Jego mężczyzna chodził dumnie, podkreślając swój nieziemski tyłek. "Cholera, to twój partner?" Zapytał Waylen niskim głosem. Ryder przytaknął. "Zrobię wszystko, by trzymać wszystkich z daleka." Obiecał Waylen. "Dzięki. Nie chciałbym zacząć zabijać wszystkich, którzy próbują mi pomóc." Ryder skrzyżował spojrzenia z Fae, chcąc dać mu znać, że wcale nie żartował. Waylen przytaknął. "Będę wdzięczny, jeśli powstrzymasz się przed wybiciem moich ludzi." "No to mamy umowę." Z wielką trudnością patrzył jak Jag odchodzi z bliźniakami. Wiedział, że byli partnerami, ale po raz pierwszy uświadomił sobie, że Jag nigdy nie powiedział tego samego. Czyżby jego wilk uważał, że ma jakąś szansę na ucieczkę przed ich więzią?
"Możemy już iść?" Zapytał po kilku minutach Kylen. "Tak, im szybciej odzyskamy Galliena, tym szybciej wrócimy do ważniejszych spraw." Ryder miał zastrzeżenia do wszystkiego w tej podróży. Dare prychnął ze śmiechem. "No proszę cię, jakbyś nie myślał tak samo." Zbeształ brata Ryder. "Zawsze zapominam jaki jesteś szczery." Powiedział Dare. "Szczery, też powiedziałeś. Jestem gburem i dobrze o tym wiem. Chodźmy." Jeśli nigdy więcej nie zobaczy błyszczącego lasu, to umrze jako szczęśliwy tygrys. Kylen prowadził. Ryder doszedł do wniosku, że posuwają się dość szybko, zważywszy, że jeden był niewidomy, a drugi zamiatał drogę, w trosce o to by jego partner o nic się nie potknął. "Znam tylne wyjście. Zazwyczaj nie ma przy nim więcej, niż dwóch strażników." Powiedział Kylen. "I uważasz, że strażnicy nas wpuszczą?" Zapytał Ryder. "Jeśli myślą tak jak Waylen, to tak. Anthony jest wysoko ceniony na dworze, po jego stronie będzie wiele osób." Wyjaśnił Kylen. "Co jeśli strażnicy nie będą po naszej stronie?" Pytał dalej Ryder. "Wtedy ich zabijemy." twardy wzrok Kylena przeczył jego spokojnemu głosowi. "Farro prosił mnie, bym przyprowadził z powrotem jego Alfę. Nie zamierzam wrócić do domu i powiedzieć mojemu partnerowi, że go zawiodłem." "Myślisz, że tą pomocą Jag przyczyni się wystarczająco, by Silver go przyjął?" Mimo wszystko, celem tej podróży było znalezienie jego partnerowi miejsca w sforze.
"Jag nie musi nam nic udowadniać." Wykpił Steven. "Chce coś udowodnić sobie." "Co masz na myśli?" Zapytał zdezorientowany Ryder. Nie wiedział za wiele o polityce sfory, ale wątpił, by Jag pakował się w te kłopoty bez powodu. "Kiedy jest się podziwianym jedynie za swój wygląd, czasami chce się udowodnić, że ma się więcej do zaoferowania." Powiedział Dare. "Jag jest modelem, więc większość ludzi widzi tylko jego fizyczne piękno. Nie zauważają, że jest uprzejmą, współczującą osobą, która potrafi w imię przyjaźni urwać mutantowi głowę." "On nie jest wojownikiem." Spierał się Ryder. Steven prychnął. "Nie pozwól by ta fasada modela cię zmyliła, Jag potrafi o siebie zadbać. Potrzebuje tylko kogoś, kto w niego uwierzy. Uważasz, że się do tego nadajesz?" Ryder zamrugał oczami, zaskoczony kiedy Steven wydawał się czekać na jego odpowiedź. "Lepiej, żebym ja to robił. On jest moim partnerem." Warknął Ryder. "Zbliżamy się." Powiedział Dare, przerywając tę małą sprzeczkę. Ryder zmarszczył brwi widząc nagłą bladość brata. Nigdy wcześniej nie widział Dare'a chorego. Gdyby nie widział jak bardzo Steven się nim opiekuje, to próbowałby ich rozdzielić. Patrząc na mięśnie wilka, mogłoby być ciężko, ale by spróbował. "Słyszysz go znowu?" Zapytał Steven, kiedy wpatrywał się w twarz Dare'a, wokół jego oczu pojawiły się zmarszczki. Dare przytaknął. "Powiedział, żebyśmy przestali się cackać i wreszcie po niego przyszli. Zamierza unieszkodliwić strażników. Ostatnia grupa nie dała mu leków, a oddział przy drzwiach zaczyna się załamywać."
"Wątpię, by zapomnieli." Powiedział Kylen. "Fae są dobrze wytrenowane w sztuce wojennej. Podejrzewam, że więcej, niż jedna frakcja
chce obalić króla albo by Carrowowie
opuścili ich królestwo." "Więc mamy wspólny cel." Ryder sprawdził otoczenie, ale nie wyczuł, ani nie usłyszał nic poza lokalną fauną i florą. Jeśli czekała na nich pułapka, to była bardzo dobrze ukryta. Szli dalej za Kylenem, aż dotarli do całkowicie innej części zamku, niż Jag i bliźniacy. Tygrys Rydera warknął z powodu rozdzielenia i nie wiedział jak Kylenowi udaje się być z dala od swojej drugiej połowy, ale może Fae nie doświadczały ziejącej dziury w duszy, kiedy było oddalone od swoich partnerów. Tak jak powiedział Waylen, wejście do marmurowego pałacu blokowało dwóch strażników. Z bliska zamek wywoływał chłód i Ryder cieszył się, że nie planuje zostać tu na dłużej. Poczuł odrobinę współczucia dla Fae uwięzionych w tym bezdusznym lochu, który nazywali domem. Kylen podszedł do strażników z wysoko uniesioną głową i wyprostowanymi ramionami. Jedno władcze spojrzenie Kylena i strażnicy rozstąpili się, pozwalając mu wejść. Najwyraźniej miał więcej władzy, niż wszyscy podejrzewali albo wszyscy wpadali w pułapkę. Jakby co jeśli Fae zamierzali ich schwytać, to Ryder wiedział jak używać kłów i pazurów. Co dziwne, teraz to Dare prowadził ich małą grupę. Odsuwając wspierającą dłoń Stevena, tygrysołak położył jedną dłoń na poręczy i zaczął z zaskakującą szybkością wspinać się po schodach. Pozostała trójka natychmiast za nim ruszyła. *** Dare słyszał Galliena w głowie. Głos starszego mężczyzny nakazywał Dare'owi by się pospieszył, bo nie może już znieść niewoli ani jednej cholernej minuty dłużej. Dare usiłował mu odpowiedzieć, ale kiedy półbóg dalej złorzeczył, to Dare zwątpił by dochodziły do niego jego uspokajające myśli. Jego stopy stanęły na szczycie schodów i raz jego dłoń zaczepiła się w poręczy, ale nie mógł
zwolnić. Wewnętrzny przymus by odnaleźć Galliena stał się jedyną rzeczą w jego mrocznym świecie. Steven zawsze mówił, że za bardzo stara się wszystkich zadowolić. Oczywiście wilk nie miał nic przeciwko kiedy uwaga Dare'a była skupiona na nim. Jesteś tu już? Opryskliwy ton Galliena prawie przywołał jego tygrysa. Następnym razem jak wpadnie na Anthony'ego, przytuli biedaka za okropne dzieciństwo, jakiego musiał doświadczyć od tego aroganckiego i władczego mężczyzny. Potknął się na niespodziewanym podeście. Znajome dłonie chwyciły go, zanim zdążył upaść. "Spokojnie, kochanie." Ciepłe upomnienie Stevana uspokoiło skołatane nerwy Dare'a. Od chwili kiedy oślepł, jego partner zamartwiał się bardziej, niż dziesięć wilków razem wziętych. "Przepraszam, jesteśmy już chyba blisko." Powiedział Dare. Zaciskając mocno swoje bezużyteczne oczy, zwalczył cisnące mu się na nie łzy. Czasami czuł ciężar rozpaczy nad swoją bezradnością. "Nie chcę żebyś upadł i na coś się nadział." Ciepła dłoń Stevena przesunęła się po ręku Dare'a. "Wzdłuż korytarza stoją zbroje z raczej imponującą bronią." "Dzięki." Dare nie wiedział co jeszcze mógłby powiedzieć. Szarpnął się do tyłu kiedy poczuł coś na ustach. Zarumienił się, słysząc łagodny śmiech Stevena i uświadomił sobie, że jego partner go pocałował. Nie w gorącym, namiętnym uścisku, ale pocałunku mającym mu pokazać jak bardzo drogi jest dla swojego partnera nawet bez wzroku. Czekam! Wściekły głos Galliena ugodził Dare'a jak ładunek elektryczny. Dare roześmiał się. Wyobrażenie furii Galliena z bycia zostawionym było zabawne, nawet jeśli wiedział, że nigdy nikomu czegoś takiego nie zrobi. Z opisów jakie słyszał od innych, zamek nie był odpowiednim domem. Nie jak piękne mieszkanie, które dzielił ze swoim partnerem. Ono było pełne miłości, nieważne w jakiej Dare był formie. I chociaż nienawidził swojej ślepoty, to
nigdy nie zapomni jak szybko Steven zaczął się nim opiekować bez ani jednego słowa skargi czy awantury. Po tym jak Steven czekał by go oznaczyć, Dare obawiał się, że wilkołak tak naprawdę nie chciał osoby wybranej mu przez bogów. Zachowanie Stevena od czasu kiedy oślepł, pokazało mu co naprawdę czuł jego partner. Steven go kochał. Nie w słodki, cukierkowy sposób, ale dopóki śmierć ich nie rozłączy, bo żadne obrażenia nie powstrzymają Stevena od stania przy boku Dare'a. Dare zrozumiał to teraz i jakaś mała jego część była wdzięczna swojej ślepocie za to, że spojrzał teraz inaczej na swoją więź ze Stevenem. "Jest blisko." Gallien się nie odezwał, ale jego niecierpliwość była jak kipiąca w garnku woda, gotowa poparzyć osobę na tyle głupią by kazała mu czekać dłużej. "Tutaj są tylko trzy pary drzwi. Jeśli otworzymy złe, możemy wpaść na coś więcej, niż oczekujemy." Powiedział Kylen. Nie mogli liczyć, że ich fenomenalne szczęście będzie trwać wiecznie. Jak dotąd wszystko szło po ich myśl. "Zaprowadźcie mnie do drzwi, może wyczuję za którymi jest." "Teraz jesteś wielkim tygrysim detektywem?" Drażnił Steven. "To właśnie ja." Niestety nie widział Galliena na tyle często, by wyczuć jego zapach. Ich wcześniejsze kilka spotkać odbyło się kilka miesięcy temu, a on trzymał się wtedy jak najdalej od ojca Anthony'ego. Ten mężczyzna trochę go przerażał. Bycie po części bogiem w ludzkie formie Dare uważał za nienaturalne. Anthony miał w sobie więcej ludzkiej wiedźmy, więc Dare nigdy nie miał problemu z Partnerem Alfy, ale jego ojciec, Gallien, miał w sobie tylko tyle z człowieka, by mieć ludzkie ciało. Pierwsze drzwi, chłodne i suche, nie wydzielały żadnych emocji emanujących zza ich drewnianej fasady. "Tu go chyba nie ma." "Spróbujmy z następnymi." Dare wiedział, że Kylen pragnął wrócić do swojego partnera i syna. Nigdy nie widział kogoś
równie przywiązanego do dziecka nie z jego ciała i krwi. Czasami Farro miał problemy z przyzwyczajeniem się do entuzjazmu swojego partnera względem Sammy'ego. Przejście z samotnego wychowywania dziecka do posiadania aktywnego drugiego rodzica czasami martwiło Farra. Wyznał to Dare'owi w czasie jednej z rzadkich nocy, kiedy się upijali. Następne drzwi praktycznie paliły Dare'a wibrującą ze swojej drewnianej powierzchni furią. "To tutaj." Powiedział Dare. Wściekłość emanująca z drzwi dorównywała złości w jego głowie. "Odsuń go od drzwi." Powiedział Kylen. Dare nie spierał się, kiedy Steven przyciągnął go w swoje ramiona. Przechyliwszy głowę w stronę szyi partnera. Dare odetchnął esencją swojego ukochanego. Zaskoczył go głośny huk. "Czy to ty?" Umysł Dare wypełnił głos Galliena, bardziej zrozpaczony, niż zły. "Jestem tu. Puśćcie mnie do niego." "O cholera!" Wymamrotał Steven. "Ma zasłonięte oczy." Co to miało ze wszystkim wspólnego, Dare nie miał pojęcia, ale im bliżej Steven go prowadził, tym bardziej jeżyły mu się włosy na karku. Próbował pozbyć się tego doznania, ale bez skutku. "Zdejmijcie mi opaskę." Zażądał Gallien. Pulsowanie mocy pochodzące od mężczyzny zacisnęło żołądek Dare'a.
"Jeśli nie wycofasz swojej magii, to cię tu zostawimy." Warknął Ryder. Dare uśmiechnął się. Jego brat zawsze miał więcej brawury, niż rozsądku. Kiedy staje się przed półbogiem, większość ludzi jest przerażona. Ryder stawił czoła sytuacji zagrożenia i wyzwał ją na pojedynek. "Nie ruszaj się, to zdejmę opaskę." Powiedział Kylen. "Pospiesz się. Nie mogę uwierzyć, że te nieudolne Fae były w stanie tak długo mnie więzić." Skarżył się Gallien. "Twoje kajdany są zrobione tak, by powstrzymywać twoją magię." Wyjaśnił Kylen, jakby uspokajał małe dziecko. "Więc je zdejmij." Warknął Gallien. Niewyraźny szelest i kilka zaklęć poprzedziły dźwięk uderzającego o podłogę metalu. Dare już miał zapytać co się stało, kiedy w jego oczach wybuchło światło. Krzycząc, Dare opadł na ziemię. Powietrze umknęło mu z płuc i zaczął dyszeć by dostarczyć im tlen. "Pomóż mu!" Krzyknął Steven. Komu nakazał pomoc, Dare nie wiedział, ale jego świat się rozpadł, załamując się w błyszczące światłem kawałki. "Wybacz, dzieciaku. Chyba za bardzo nas związałem." W głębokim głosie Galliena było więcej współczucia, niż skargi. Dłoń przycisnęła się do piersi Dare'a. Wydobyło się z niego pulsowanie gorąca i wszystko wróciło do swojej normalnej czerni. Po raz pierwszy nie miał nic przeciwko ciemności. "Otwórz oczy." Rozbawiony głos Galliena zaskoczył Dare'a. "Och." Światło, kolory, rozmazana wizja. Dare przetarł oczy i wszystko stało się wyraźne. "Widzę." Wyszeptał Dare. "Ja widzę."
Łzy sprawiły, że znowu wszystko stało się niewyraźne, ale się tym nie przejmował. Odzyskał wzrok. "Pewnie gdy starałem się kogoś odnaleźć, za bardzo się tobie narzuciłem. Ponieważ ja miałem zasłonięte oczy, ty nic nie widziałeś." Wyjaśnił Gallien. "Ty draniu." Dare'owi opadła szczęka, kiedy Steven uderzył Galliena w twarz. Krew spłynęła z nosa Galliena, ale półbóg się nie przewrócił. Widząc spojrzenie jakie posłał Stevenowi, Dare stanął przed swoim partnerem. Furia osłabła w oczach półboga, a krew zniknęła jakby jej nigdy nie było. "Daruję ci te jedno darmowe uderzenie, wilku, bo wywołałem uszkodzenie ciała twojego partnera, ale spróbuj jeszcze raz i mój syn będzie miał w sforze jednego członka mniej, nieważne przyjaciel czy nie." Pomimo niechlujnego wyglądu, wyniosła mina Galliena nie straciła nic ze swojej mocy. "W porządku." Powiedział Dare, odsuwając Stevena od Galliena. Tych dwóch lepiej trzymać oddzielnie. "Myślałem, że moja ślepota była spowodowana tym serum." Gallien wzruszył ramionami. "Mogło się od tego zacząć. Nigdy się nie dowiemy, ale dobrze, że już nic ci nie jest." "To by wyjaśniało dlaczego nikt nie mógł mnie wyleczyć." Dare wypuścił wstrzymywany przez siebie oddech. Cholera, nigdy więcej nie będzie uważał swojego wzroku za rzecz oczywistą. Gallien spojrzał na grupę. "Gdzie Anthony? Nie myślałem, że pozwoli swojej małej sforze pójść w niebezpieczne miejsce bez siebie." Pomimo ironicznego tonu, Dare zauważył w oczach półboga błysk niepokoju. Może i był draniem, ale naprawdę kochał swojego syna.
Odezwał się Kylen. "Uważamy, że Anthony jest w pułapce jako małżonek Króla Linnela. Król schwytał Silvera." Uśmiech Galliena wywołał ciarki na plecach Dare'a. "No to nie każmy jego wysokości czekać. Jestem pewien, że z przyjemnością będzie świadkiem rodzinnego spotkania." Dare nie chciałby króla Fae za nikogo. "Naprawdę jesteś uleczony?" Wyszeptał mu do ucha Steven. Uśmiechając się, Dare odwrócił się by spojrzeć na swojego partnera. "Kocham cię." "Ja też cię kocham." Wyszeptał Steven. "Tak, wszyscy się cieszymy, że się odnaleźliśmy, a teraz chodźmy skopać królowi tyłek." Powiedział sucho Gallien. Szybko oddali przywództwo Gallienowi. Dare spojrzał na Kylena, ale Fae nie objawiał żadnych oznak złości z oddania przywództwa. Zapewne chciał tylko wrócić do domu. Kylen często powtarzał, że jego miejsce nie jest już w sferze Fae, tylko w łóżku Farra. Dare obserwował zamek Fae z większym zainteresowaniem, niż zrobiłby to przed utratą wzroku. Budowla, cała z marmuru, atakowała jego świeżo odzyskany wzrok. Zimny budynek, zdecydował. Nie pasował do Partnera Alfy, który stanowił ogień i iskry. "O czym myślisz?" Zapytał Steven idąc blisko niego. Dare zastanawiał się czy to pozostałości po jego ślepocie, czy potrzeba bliskości ze swoim partnerem kazała wilkołakowi być tak blisko niego. "Że musimy wydostać stąd Anthony'ego." Przyznał Dare. "Tak." Steven rozejrzał się po korytarzu, którym szli i Dare prawie widział jak jego partner
dochodzi to tych samych konkluzji.
Rozdział 5 Kiedy weszli, Ryder przeszukał wzrokiem salę tronową, desperacko szukając swojego partnera. Nie zauważył od razu piękniej twarzy Jaga, ale na tronie zauważył dwie siedzące osoby i stojącego mężczyznę w wysokiej, ale wąskiej srebrnej klatce. Miał wrażenie, że uwięziony mężczyzna do alfa Sfory Moon. Ogromny mężczyzna patrzył na tron z tęsknym spojrzeniem, którego widok ranił serce Rydera. "Ach, Gallienie, widzę, że uciekłeś." Mężczyzna na wielkim tronie miał na czole złoty diadem. Nie wydawał się szczególnie zaniepokojony niezapowiedzianym pojawieniem się Galliena. "A ja widzę, że wciąż jesteś idiotą." Gallien uniósł dłoń, Ryder nie wiedział po co, ale cała komnata tronowa zamarła. "Zanim postanowisz mnie rozgromić, to powinieneś wiedzieć, że jakikolwiek akt przeciwko mnie zakończy się śmiercią Silvera." Triumfujący uśmiech króla sprawił, że Ryder chciał go walnąć w pysk, a nie znał nawet Alf. Znał jednak ludzi takich jak ten król, którzy rozkoszowali się władzą jaką mieli nad innymi. "Anthony." Gallien skinął na syna. Ryder po raz pierwszy przyjrzał się mężczyźnie. Kiedy zobaczył Galliena, pomyślał, że mężczyzna jest przystojny, nie tak piękny jak Jag, ale atrakcyjny. Przy swoim synu wyglądał jak słaba imitacja. Facet imieniem Anthony wręcz błyszczał pięknem. Gdyby nie znał Jaga, nie zatrzymałby się, dopóki ten przystojny mężczyzna na tronie nie zgodził się z nim umówić. 10 Może mógłby zrozumieć obsesję króla. To nie zatrzymało Rydera przed chęcią skopania mu tyłka, ale przynajmniej rozumiał jego punkt widzenia. 10 Już widzę minę Silvera:P
Gallien uśmiechnął się półgębkiem. "Wiesz, że Anthony w końcu zniszczy całe królestwo, prawda? Nie możesz trzymać go z dala od jego partnera i oczekiwać, że cię nie zabije." Przechylił głowę w stronę swojego dziecka. "Mam rację, synu?" Anthony, który do tej pory się nie odzywał, posłał mu krótki, sztywny uśmiech. Ryder prawie czuł nieprawidłowość w zachowaniu mężczyzny. Anthony'emu oczy wywróciły się z tyłu głowy. Instynkt kazał Ryderowi zrobić unik kiedy w sali tronowej trzasnęła błyskawica. Ryder wstrzymał oddech kiedy kilka iskier uderzyło w ziemię obok niego. Dwie błyskawice uderzyły w klatkę, która otworzyła się z głośnym trzaskiem. Uwięziony w niej mężczyzna zmienił się w największego cholernego wilka, jakiego Ryder kiedykolwiek widział i ruszył na króla. Nastąpiła bardzo wymowna chwila, kiedy nikt nie ruszył by go zatrzymać. Dwóch strażników zrobiło kilka kroków do przodu, po czym się zatrzymali. Silver rozszarpał Króla Linnela jak wilk atakujący swoją ofiarę. W komnacie słychać było krzyki władcy, po czym Silver rozerwał królowi gardło. "Naprawdę zaczynam lubić tego wilka." Gallien uśmiechnął się szeroko. Podszedł i zerwał srebrny diadem z głowy Anthony'ego. Anthony potrząsnął głową jakby budził się z transu. "Silver, stop!" Wilk odrzucił martwe ciało na ziemię i potruchtał do swojego partnera jakby czekając na pochwałę. "Tak, jesteś dobrym zabójcą. Bardzo, bardzo dobrym." Anthony poklepał swojego wilczego partnera, jego oczy szukały przyjaciół. "Dare!" Anthony zbiegł z podium by ruszyć do przyjaciela. Opinia Rydera o tym mężczyźnie wzrosła, kiedy natychmiast przytulił brata Rydera i skupił się na pozostałych.
"Tak się cieszę, że was wszystkich widzę. Bliźniaki i Jag zostali wzięci na przesłuchanie. Nie mogłem ich powstrzymać. W koronie był chyba jakiś paralizator. Uwolnienie ich nie powinno zająć dużo czasu. Strażnik nie wyglądał na zbyt oddanego swojej pracy." Anthony mówił z prędkością karabinu maszynowego, jakby po uwolnieniu musiał powiedzieć wszystko na raz. "Lepiej niech go nie skrzywdzą." Jeśli choć jeden strażnik dotknie włoska na głowie Jaga, to Ryder sprawi, że to co Silver zrobił królowi będzie wyglądać jak igraszka. "Anthony, to jest Ryder, mój brat." Przedstawił z szerokim uśmiechem Dare. Ryder domyślił się, że Dare bardzo dawno się nie uśmiechał. Anthony wyciągnął dłoń. "Miło mi cię poznać. Jesteś tu z wizytą?" Ryder nie mógł uwierzyć, że Partner Alfy prowadzi tak zwyczajną rozmowę nad leżącym kilka metrów od niego, martwym ciałem króla. Musiał przyznać, że naprawdę lubi Anthony'ego. "Jest partnerem Jaga." Powiedział Dare. Uśmiech Anthony'ego poszerzył się. "Gratulacje. Jager to świetny facet. Jestem pewien, że będziecie bardzo szczęśliwi." "Chce dołączyć do waszej sfory." Ryder nie uznawał krążenia wokół sprawy. Jego partner chciał dołączyć do Sfory Moon i Ryder zrobi wszystko, by mu to zapewnić, nawet jeśli nie rozumiał tej całej mentalności 'biegania ze sforą'. "Jager jest od dawna naszym lojalnym przyjacielem i z całą pewnością jest mile widziany, ale musimy go odnaleźć, zanim ktoś zrobi coś, czego później będzie żałował." Anthony zmarszczył brwi i rozejrzał się po sali tronowej. Fae rozproszyli się pod jego spojrzeniem, poza Waylenem, który nerwowo wystąpił do przodu, kiedy Anthony na niego skinął. "Tak, Lordzie Carrow?" Zapytał Waylen. Gdyby Ryder chwilę wcześniej nie widział pewności siebie mężczyzny, to pomyślałby, że jest nieśmiały. Oczy Waylena zabłysły uwielbieniem kiedy patrzył na Anthony'ego. Wilk wydobył z
siebie niskie warczenie, które ucichło dopiero kiedy Anthony pogładził ogromne zwierzę po głowie. Wilk uniósł wargę, obnażając kieł na stojącego przed nimi Fae. "Tak, kochanie, jestem pewien, że uświadamia sobie, że jestem twój." Powiedział Anthony przewracając oczami. "Tak, sir." Waylen ukłonił się wilkowi. "Wszyscy wiedzą, że jesteście partnerami. Jag, Vien i Viell są w południowym skrzydle. Król chciał ich zatrzymać, zanim się im przyjrzy, ale pomyślałem, że loch nie będzie odpowiednim miejscem dla królewskich siostrzeńców." Anthony kiwnął głową. "Dobrze. Prowadź." Ryder nie rzucił się na Waylena i nie domagał by natychmiast zabrano go do jego partnera; powinien dostać złotą gwiazdkę albo przynajmniej ogromny stek za swoją cierpliwość. Zamarł, kiedy zatrzymał się na nim wzrok Anthony'ego. Przez chwilę coś błysnęło w oczach mniejszego mężczyzny i Ryder poczuł się, że jest testowany przez moc większą, niż mógłby sobie wyobrazić. Kiedy Anthony się odwrócił, Ryder wziął głęboki wdech. Do tamtej chwili uważał, że jest największym drapieżnikiem w sali. Kylen poklepał go ze zrozumieniem po ramieniu. "Zawsze trzymaj z Anthonym." Wyszeptał. Ryder przytaknął. Mógł to zrobić. Patrzył z otwartymi ustami jak drzwi otwierają się kiedy Anthony do nich podchodzi. Ryder poczuł jak w powietrzu pulsuje energia i włoski na jego karku stanęły tak bardzo jakby chciały uciec. Zdeterminowany by odnaleźć swojego partnera, podążył za Alfą, ale utrzymywał pełen szacunku dystans. Rozumiał dlaczego Jag chciał być częścią tej sfory. Wilki zawsze podążały za najsilniejszą Alfą. Wstrzymał się przed opinią o Silverze, ale wątpił, by sparował się z kimś silniejszym od niego samego. Dare odwrócił głowę i uśmiechnął się do Rydera, szczęśliwy z powodu odzyskania wzroku. Ryder odwzajemnił uśmiech. Radość zawsze pasowała do jego brata. Zapach desperacji nie był na
nim odpowiedni. Ryder poczuł ból patrząc na wszystkich partnerów razem. Potrzebował swojego partnera. Potrzebował go teraz. Tygrys Rydera pociągnął za cugle. Tęskniąc za swoim partnerem, Ryder ledwie zauważył że zmienia się z człowieka w zwierzę i przebiegł obok pozostałych. Złapał zapach swojego partnera i nikt nie mógł go powstrzymać. Z rykiem przebiegł obok Anthony'ego, podążając za zapachem Jaga. Woń wołała do niego, bardziej kusząca, niż bogaty leśny zapach Partnera Alfy. Sięgnął do podwójnych drzwi. Zaczął drapać drewnianą powierzchnię pragnąc dostać się do środka. "Spokojnie, tygrysie." Powiedział Anthony. Drzwi otworzyły się. Ryder wbiegł do środka i rzucił się na swojego cudownie pachnącego mężczyznę. "Hola, Ryder, nie połam go." Głos Dare'a na chwilę przerwał jego obsesję na punkcie leżącego pod nim mężczyzny. Ryder sapnął zadowolony i zaczął lizać policzek Jaga. "Ała, papier ścierny. Przestań!" Powiedział śmiejąc się Jag. Zadowolony, że jego partner nosi teraz jego zapach, Ryder odsunął się, by pozwolić Jagowi wstać. Do Rydera podszedł ogromny wilk i spojrzał mu w oczy jakby mierzył jego wartość. Ryder wyprostował się. Wilk nie znajdzie żadnych uchybień. "Wszystko w porządku?" Zapytał całą trójkę Anthony. "Tak. Co się stało?" Zapytał Vien. "Silver zabił Króla Linnela." Odparł Anthony.
"O kurczę." Viell przygryzł wargę. Anthony wzruszył ramionami. "Nikt go nie zatrzymał." "To nie oznacza, że nie będą go chcieli za to ukarać. Nie mogą pozwolić by każdy wszedł i zabijał ich władcę bez żadnych konsekwencji, nieważne czy lubili swojego króla, czy nie." Powiedział Vien. "Nie chcą wiedzieć co się stanie, jeśli choć dotkną Silvera." Oczy Anthony'ego zabłysły jasnym metalicznym kolorem. Ryder miał wrażenie, że to nie jest dobry znak. Zmienił się z powrotem do swojej ludzkiej formy, żałując, że nie pomyślał, by wziąć ubrania. Poczuł trzask energii, kiedy wilk przemienił się obok niego. "Masz." Anthony machnął ręką. Ryder spojrzał w dół i zobaczył, że ma na sobie dżinsy i jedwabną koszulę. Poruszył stopami w najwygodniejszych butach, jakie kiedykolwiek nosił. "Nie ekscytuj się za bardzo. To tylko czar." Powiedział Anthony. Kylen spojrzał na ubranie. "Całkiem nieźle, jesteś coraz lepszy." "Dzięki." Mężczyźni wymienili uśmiechy. "Jeśli już skończyliście, to czy możemy wrócić do domu?" Opryskliwy ton Silvera wciąż nosił ślady jego wilczej połowy. "Jasne, kochanie." Anthony zmarszczył nos. "Wiesz, musisz się wykąpać." Ryder objął Jaga w pasie i przyciągnął do siebie. Jego tygrysia połowa lubiła mieć swojego partnera blisko. Najlepiej byłoby go mieć skóra przy skórze, ale po ich krótkiej rozłące zadowolił się każdym kontaktem.
Był zaskoczony z braku reakcji Fae. Poza mężczyznami w ich grupie, reszta wydawała się bandą tchórzliwych słabeuszy. Mimo wszystko nie stanęli w obronie swojego króla. "Ja jestem gotowy, by opuścić to miejsce." Powiedział Gallien. "Nie będę płakał jak nigdy tu już nie zawitam." Anthony roześmiał się. "Chodźmy. Niedaleko jest portal." "Nim właśnie przybyliśmy." powiedział Kylen. Ryder odwrócił się w samą porę by zobaczyć jak Gallien wywraca oczami. "Ja nie potrzebuję portalu." Kiedy półbóg uniósł dłonie i zaczął skomplikowaną serię ruchów, w pomieszczeniu pojawili się żołnierze Fae. Tyle, że w przeciwieństwie do tych, którzy odsuwali się potulnie za każdym razem kiedy się na nich natknęli, ci byli uzbrojeni po zęby i mieli twarde miny. Przez strażników przepchnął się rudowłosy mężczyzna z ciemnobrązowymi oczami i łypnął na Silvera. "Myślisz, że możesz zabić króla i odejść, mały prawie Fae?" "Dlan." Powiedział chłodno Anthony. Ryder zaczął się krztusić emanującym od mężczyzny smrodem korupcji i gnicia. "Możesz sobie myśleć, że jesteś potężnym półbogiem, ale moi ludzie wiedzą jak obchodzić się ze zdrajcami." Warknął Dlan. "Tak? To powinni być zadowoleni mogąc się tobą zająć." Powiedział Kylen. "Przez ostatnie kilka lat zatruwałeś umysł króla, karmiąc go kłamstwami i kto wie ile z jego korupcji było z twojej przyczyny. Jeśli ktokolwiek spowodował śmierć króla, to byłeś nim ty. Nie wierzę, że wspierał eksperymenty mutujące bez twojej zachęty." Dlan wygiął z pogardą wargi. "Zmienni zawsze byli naszymi genetycznymi zabawkami. To, że masz więź z kupą futra nie oznacza, że mają jakieś prawa. Jedyną osobą, która może zakończyć
eksperymenty jest król, a twój futrzasty przyjaciel go zabił. Sprawiedliwości musi stać się za dość!" *** Jager patrzył jak Kylen blednie. Na jego twarzy kiedy zwrócił się do Anthony'ego pojawiła się rezygnacja. "Powiedz Farro, żeby przeczytał list, który dla niego zostawiłem i przytulił ode mnie Sammy'ego." "O czym ty mówisz?" Zapytał Anthony. Kylen wyciągnął spod swojej koszuli medalion. "Pomyślałem, że mogę tego potrzebować." "Och nie." Wyszeptał Vien. Jager nie wiedział co się dzieje, ale Dlan stał się lekko zielony na twarzy, a bliźniaki Fae patrzyły jakby ktoś umarł, ale nie był to król. Zrozumiał kiedy wszyscy strażnicy uklęknęli na jedno kolano. "Powitajcie Króla Kylena ."11 Ogłosił gromkim głosem Gallien. "Ja pierdolę." Jager miał ściśnięte serce. Farro będzie załamany. Nie miał pojęcia jak to wpłynie na wilka. Posiadanie żywego, ale przebywającego w innym świecie partnera go załamie, ale Jag wątpił, by Farro mógł żyć w zamku, gdzie wszyscy myśleli o nim jak o genetycznej zabawce. "Ja, Kylen Moon, strażnik królewskiej pieczęci, decyzją rady Fae ogłaszam siebie jako króla elekta." "Nieee!" Dlan rzucił się na Kylena, jego twarz zniekształciła furia.
11 Jezu, biedny Farro
Kylen nie miał szans na wyciągnięcie miecza. Instynkt kazał Jagerowi wkroczyć do akcji, ale Ryder chwycił go za ramię. Warcząc, odwrócił się w jego stronę. Usłyszał głośny huk i zobaczył jak Kylen trzyma dłonie wyciągnięte w stronę Dlana, a rudowłosy opada na ziemię z ogromną dziurą w piersi. "Nie zostałem wybrany za wygląd." Powiedział Kylen. "Dlaczego nie powiedziałeś Farrowi?" W głosie Silvera brzmiał smutek z powodu przyjaciela. Jeśli ktokolwiek wiedział o bólu rozłąki, to był nim wilk Alfa. Kylen westchnął. "Miałem nadzieję, że nigdy nie obejmę tronu. Linnel nie okazywał żadnych oznak umierania, ja żywiłem nadzieję, że znajdę odpowiedniego zastępcę, zanim przyjdzie mój czas." "Ja jestem następny w kolejce." Powiedział neutralnym głosem Gallien. Kylen roześmiał się, choć był to smutny śmiech. "Ty byłbyś okropnym królem. Teraz kiedy to ja jestem na tronie, kolejność dziedziczenia zostanie zmieniona i zostanie wybrana nowa druga osoba. Ty staniesz się królem jedynie wtedy kiedy umrę bez uprzedniego wybrania następnego władcy." Jag musiał się zgodzić z oceną Kylena. Żeby być dobrym władcą, Gallien musiałby dbać o kogoś więcej, niż swojego syn, a nie zanosiło się na to w najbliższym czasie. "Możesz żyć tysiąc lat Królu Kylenie, chociaż możliwe, że będziesz musiał wrócić do swojego oryginalnego nazwiska." Odparł Gallien, całkowicie ignorując komentarz Kylena na temat jego bycia władcą. "W sercu będę członkiem Sfory Moon i partnerem Farra aż do końca moich dni." Obiecał Kylen. Spojrzał na Silvera jak przywódca do przywódcy."Gdybym mógł abdykować, zrobiłbym to
bez zastanowienia. Zadbaj o to, by Farro wiedział, że cały czas ma moją miłość." Silver uśmiechnął się kpiąco. "Jeśli uważasz, że bycie królem uchroni cię przed gniewem Farra, to nie okażesz się rozsądnym władcą." "Chodźmy już. Stajecie się ckliwi, a ja chcę już stąd iść." Przerwał rozmowę Gallien. Jager rozumiał o co mu chodzi. Zimny pałac swej ostatniej masakrze nie był zapewne najbezpieczniejszym miejscem dla zmiennych. "Przed tymi o to świadkami oświadczam, że Silver jest wolny od wszelkich zarzutów zabicia króla. Klatka doprowadziła go do szaleństwa i walczył w samoobronie." Powiedział Kylen. Nie do końca tak to było, ale Jager nie widział żadnej krzywdy w tej trochę zmienionej historii; władcy i tak zawsze robili po swojemu. "Chodźmy." Anthony podszedł i przytulił Kylena. Jager nie słyszał co powiedział Partner Alfy, ale Kylen posłał mu słaby uśmiech. Gallien uniósł dłonie by utworzyć koło. Powietrze wypełnił dziwny rozdzierający dźwięk i Jager wyczuł zapach metalu i ozonu. Po drugiej stronie przejścia pojawiło się buro Silvera, dziura była na tyle duża, by mógł przejść dorosły mężczyzna. "Pierwszy przystanek, klub Sfory Moon." Powiedział radośnie Gallien. Ryder chwycił Jaga za ramię i pociągnął. Ledwie zdążył krzyknąć Kylenowi do widzenia, nim Ryder pchnął go w stronę portalu i na drugą stronę. "Chciałem się pożegnać." Zaprotestował Jager. "A ja chciałem się stamtąd zmywać, zanim wpadniemy w jakąś pułapkę." Stwierdził Ryder. Furia opuściła Jaga z prędkością przekłutego balona. Ryder miał rację, on też nie chciał tam
utknąć. Chwilę później wszyscy oprócz Kylena przeszli przez portal, po czym Gallien zamknął przejście. "Idę już. Dzięki za uratowanie mnie, Dare. Przyślę ci coś w zamian. Na razie Anthony. Nigdy nie wiedziałem, że posiadanie dziecka to taka przygoda." Gallien zniknął, zanim ktokolwiek zdążył to skomentować. Anthony wywrócił oczami i opadł na kolana Silvera, kiedy ten usiadł na kanapie. "Cieszę się, że jestem już w domu. Dziękuję wam wszystkim za ratunek. Nawet nie wiecie jak to dobrze być już z powrotem." Silver burknął w zgodzie, ale widząc spojrzenie Alfy, Jager wiedział, że marzył, by wszyscy zniknęli i mógł spędzić trochę czasu sam na sam ze swoim partnerem. "Idziemy już." Powiedział Dare, chwytając Stevena za nadgarstek i ciągnąc go w stronę drzwi. "Zrobimy sobie analizę naszej traumy później." Zanim ktoś zdążył się odezwać, Dare i Steven wyszli przez drzwi. Jager roześmiał się. Poczuł jak kamień spada mu z serca na widok radosnego przyjaciela. Dłoń Rydera przesunęła się po jego karku. Jager uświadomił sobie, że tygrys lubi trzymać tam swoją dłoń, jakby planował podnieść Jaga jak niegrzecznego kotka. Będzie musiał go od tego odzwyczaić. "Pójdziemy znaleźć Gabe'a i damy mu znać, że już wróciliśmy." Powiedział Viell. "Cieszę się, że już wróciliście. Sfora was potrzebuje." Bliźniacy szybko wyszli zostawiając Jagera i Rydera z parą Alfa. "Um, chciałbym dołączyć do sfory." Powiedział Jager, patrząc wszędzie, ale nie na siedzącą na kanapie parę.
"Tak właśnie powiedział twój partner, ale czy ty już nie należysz do innej sfory?" Zapytał Anthony. "Wyrzucili mnie, bo nie dałem im więcej pieniędzy." Wyznał Jager. Silver prychnął z pogardą. "Wiedziałem, że byli idiotami, ale nie wiedziałem, że aż tak. Jesteś mile widziany w naszej sforze, Jag. Zawsze uważaliśmy, że do nas pasujesz. Twój partner również jest mile widziany, jeśli chce dołączyć i oczywiście twoja siostra." "Dam wam znać." Powiedział Ryder. Jagowi zamarło serce. Czyżby Ryder planował wkrótce wyjechać? "Chodź, partnerze, zabierz mnie do domu." Ton Rydera nie pozwalał na żadne uniki. Jager uśmiechnął się do pary Alfa. "Dziękuję za wszystko." Silver kiwnął głową. "W następnym tygodniu zorganizujemy oficjalne spotkanie sfory." "Będziemy tam." Ryder wyciągnął Jagera z biura, przez bar i posadził na siedzeniu pasażera samochodu Rydera. "Masz ostatnią szansę, by odmówić naszemu wiązaniu. Jeśli postanowisz mnie odrzucić, odejdę i nigdy nie wrócę. Nie będę czekać miesiącami aż podejmiesz decyzję. A jeśli będziesz mój, to nie chcę żebyś paradował przed wszystkimi w skąpych kąpielówkach." Oczy Jagera otworzyły się szeroko na te śmiałe stwierdzenie Rydera. "Więc mówisz, że jeśli zgodzę się na nasze sparowanie, to nie chcesz, żebym dłużej był modelem. Uważasz, że masz coś do powiedzenia w sprawie mojej pracy?" "Wiem, że mam. Jeśli pragniesz być profesjonalnym ślicznym chłopcem, to możesz to robić w pełni ubrany. Może w smokingu." Ryder przechylił głowę na jedną stronę. "Dobrze byś wyglądał w smokingu. Możesz założyć taki na nasz ślub..."
"Ślub?" Zapytał słabo Jager. "Wilki nie biorą ślubów." "Bzdura. Myślisz, że nie widziałem obrączki na palcu Anthony'ego? Są po ślubie." Jager pokręcił głową. "Silver każe mu ją po prostu nosić. Nie mieli ceremonii." "My zrobimy z naszej prawdziwe wydarzenie. Może zaczniemy nową zmienną tradycję. Założę się, że Dare zgodzi się na podwójne wesele." Ryderowi błyszczały oczy. Jager wybuchnął śmiechem. "Zrobię to chociażby po to by zobaczyć Stevena w smokingu." "Zgodzisz się i to dla ciebie zrobię." Obiecał Ryder. Nie wiedział jakiego rodzaju perswazji użyje Ryder, ale może być warto. Jager oparł się o niego i poczuł jak znikają wszystkie jego troski. Miłość Rydera do brata i ostrożność z jaką trzymał Jagera pokazywała jaki był. Ryder nigdy celowo by go nie zranił, ani nie złamał mu serca. Ryder o niego dbał i cholera, pachniał lepiej, niż wszystko inne. "Chodź, partnerze, możesz pokazać mi ile jesteś warty w łóżku." Jager pozwolił by całe uczucie i pożądanie ujawniło się w jego oczach. Zakręciło mu się w głowie od szybkości z jaką Ryder otworzył drzwi ciężarówki i wsiadł do środka. Ledwie zdążył rozciągnąć swój pas, kiedy Ryder odpalił silnik. "Pasy." Powiedział Jager. "Co?" Ryder nie spojrzał na niego, kiedy wycofywał samochód z parkingu. "Zapnij pasy." Powiedział wolno i wyraźnie Jager. "Żartujesz, prawda?" Ryder posłał mu niedowierzające spojrzenie. "Dlaczego miałbym żartować?" Jager spojrzał na niego z irytacją.
"Jestem zmiennym. Wręcz nie do zniszczenia." "Nie chcę ryzykować, a poza tym takie jest prawo." Przypomniał mu Jag. Kabinę wypełniło długie westchnięcie, ale Jager uśmiechnął się, kiedy Ryder wreszcie zapiął swój pas z jedną ręką wciąż na kierownicy. "Dziękuję." Powiedział. "Proszę bardzo. A teraz pokaż mi gdzie jechać." Powiedział Ryder. Jager z przyjemnością powiedział swojemu partnerowi jak do niego dojechać.
Rozdział 6 Ryder poczuł jak robi mu się gorąco, kiedy patrzył jak Jag otwiera drzwi. Jego wzrok przesunął się na tyłek Jaga. Mężczyzna utrzymywał go w świetnej formie, nawet jak na zmiennego. Nie mogąc się powstrzymać, Ryder popieścił pośladki swojego partnera, kiedy ten otworzył drzwi. Partner! Sama myśl o posiadaniu partnera powodowała, że kręciło mu się w głowie. Nigdy nie myślał, że będzie miał kogoś, kogo będzie mógł nazywać swoim. Tygrysy z reguły żyły jako samotnicy, ale porzuci to z chęcią, jeśli będzie mógł mieć Jagera w ramionach. "Jesteśmy." Powiedział Jag. Ryder oderwał wzrok od swojego pięknego partnera, by się rozejrzeć. "Wow." Mieszkanie Jaga może nie było najbardziej luksusowe ze wszystkich jakie widział, ale połączenie wygodnych mebli i ciepłych kolorów sprawiało, że Ryder chciał się zwinąć na grubym
dywanie i chwilę tak poleżeć. "Podoba ci się?" Mina Jaga roztopiła Ryderowi serce. Jego partner otrzymał emocjonalne manto od swojej byłej sfor i nie uświadamiał sobie, że to całkowicie podkopało jego pewność siebie. "Z przyjemnością bym tu mieszkał, jeśli zdecydujemy się tu zostać." Stwierdził Ryder. "Ale..." Niepewna mina Jaga kazała Ryderowi przyciągnąć go do siebie. "Ty masz swoją firmę. Jak miałbyś ją przenieść tutaj?" "Ponieważ mój partner tu jest, a poza tym ktoś musi mieć oko na Dare'a. Może będzie chciał do mnie dołączyć." Ryder zawsze marzył, by pracować z bratem, ale jeśli Dare dalej będzie chciał pracować jako barman, to nie miał nic przeciwko. Kiedy ułożą sobie wszystko z Jagiem, będzie musiał zobaczyć się z bratem i porozmawiać o spadku i śmierci rodziców. Ryder nie znalazł chwili na prywatną rozmowę z Darem. Jag uśmiechnął się. "Może. Nigdy nie wiadomo co ktoś będzie chciał robić po wydarzeniu, które zmienia życie." Odchodząc parę kroków do tyłu, Jag zdjął koszulę, ukazując wspaniałą, umięśnioną pierś. Ryder zerwał z siebie koszulkę. Nie miał gładkiej elegancji Jaga, ale nigdy też nie narzekał. Poczuł satysfakcję, kiedy Jag prawie potknął się o swoją kanapę. "Jesteś piękny." Powiedział Jag, jego oczy rozszerzyły się, kiedy Ryder rozsunął suwak spodni i je zdjął. Jag widział go wcześniej nago, ale jego ego było połechtane, kiedy zobaczył w oczach partnera wyraźną aprobatę. "Jestem cały twój." Powiedział Ryder. "Mniam. Chodź ze mną, żebym mógł się tobą nacieszyć w swoim łóżku." Powiedział Jag, zmierzając w stronę sypialni. "Z przyjemnością." Ryderowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Jeśli jego partner
potrzebował do gorącego seksu materaca, to z niego skorzystają. Pomyślał, że kanapa wygląda wystarczająco dobrze, ale tym razem pozwolił dyktować warunki Jagowi. Rozproszony mentalnymi wizjami pochylenia Jaga nad kanapą i ostrego pieprzenia, Ryder prawie nie zauważył jak Jag opuszcza pokój. "Cholera." Popędził za Jagiem, szybko odnajdując sypialnię i czekającego na niego seksownego, nagiego partnera. Jego fiut stwardniał tak szybko, że zatrzymał się, by się ogarnąć. Na ustach Jaga pojawił się powolny uśmiech. "Przynajmniej wiem, że podoba ci się to, co widzisz." "Jak mogłoby się nie podobać?" Zapytał szczerze zdziwiony Ryder. Jag wzruszył ramionami. "Wiem, że nie szukałeś wilczego partnera." "Pozbyłem się tego, kiedy poszedłem za tobą do krainy Fae. Skoro ścigam cię po różnych światach, to mogę bezpiecznie powiedzieć, że nie zamierzam odejść, bo nie jesteś tygrysem." Wyznał Ryder. Na twarzy Jaga pojawiła się ulga i Ryder uświadomił sobie jak bardzo Jag się martwił. Wspinając się na łóżko, nie zatrzymał się, dopóki nie okrył swojego partnera od piersi do stóp. Podpierając się na rękach, Ryder zaczął pławić się w ciele swojego partnera przy jego. Czułość, jakiej jeszcze nigdy do nikogo nie czuł sprawiło, że serce bolało go w piersi. "Jesteśmy partnerami." Powiedział niskim tonem Ryder. "Na dobre i na złe jesteś mój, a ja jestem twój, dopóki los nie zakończy naszego życia. Mógłbym teraz walczyć i się opierać, ale dlaczego miałbym tego chcieć? Jesteś cudownym mężczyzną ze wspaniałą duszą, który jest skłonny walczyć za swoich przyjaciół. Jestem zaszczycony, że do ciebie należę. A teraz zamierzam cię wypieprzyć i oznaczyć jako swojego. Jakiś sprzeciw?" Ryder starał się przekazać swoją miłość do Jaga oczami. Chciał by Jag czuł jego uwielbienie.
Oczy błyszczały Jagowi od niewylanych łez, ale kiwnął głową. "Śmiało, nie krępuj się." Ryder roześmiał się. Chwycił lubrykant, który Jag umieścił na nocnej szafce."Odwróć się. Chcę mieć dobry kąt." Mimo że chciał widzieć twarz Jaga, jego tygrys nalegał na oznaczenie swojego partnera w tradycyjny sposób. Odsunął się, by zrobić Jagowi miejsce, jego tygrys warknął z niezadowolenia. Jag uległe się obrócił. Och. Gładkie, idealne plecy Jaga wołały tygrysa Rydera, kusząc go, by zostawił znak. A choć lubił świetne tyłki i oczywiście fiuty, to musiał przyznać, że miał świra na punkcie pleców. Podziwiał mężczyzn z silnymi ramionami i kształtnymi zarysami. Kto by przypuszczał, że wygra na loterii tak oszałamiającego partnera. Ryder polizał ścieżkę wzdłuż kręgosłupa Jaga, rozkoszując się każdym centymetrem ciała pod językiem. Jag zassał powietrze. Czując nieodpartą pokusę, kły wysunęły się Ryderowi i ugryzł pośladek Jagera. "Ała, kurwa. Dlaczego to zrobiłeś?" Zapytał Jag, oglądając się przez ramię. "Bo ten tyłek jest mój i teraz wszyscy będą o tym wiedzieć." Posłał swojemu partnerowi zadowolony uśmiech. Jag westchnął. "Przynajmniej będę miał bieliznę. Wciąż mam kilka kontraktów do wypełnienia, zanim zrezygnuję." Ryder poczuł winę z powodu dyskomfortu Jaga. "Będę ostrożniejszy." Obiecał. Kiedy kontrakty Jaga się skończą, wszystkie obietnice stracą ważność. Będzie go żuł jak gryzaka jak tylko
znaki nie będą problemem. Nawilżając palce, rozluźnił Jaga, rozkoszując się westchnięciami i jękami, jakie pochodziły od jego partnera. "Gotowy?" Jag przytaknął nabijając się na palce Rydera. "Pieprz mnie, uczyń mnie swoim." "Już jesteś mój." Warknął Ryder. Jag nie miał już wyboru. Od teraz należał do Rydera. Po upewnieniu się, że jego fiut jest dobrze nawilżony, Ryder wsunął się w ciało Jaga. Otoczyło go gorąco, ale ponad tym poczuł, że jest w domu. Znalazł tę jedyną osobę, która go dopełniała i dzięki której już nigdy nie będzie sam. Dla Rydera jako samotnika to było jednocześnie przerażające i pocieszające. Wsuwał się i wysuwał, dostosowując swoje ruchy do ruchów Jaga. Z delikatnością zakrył ciało Jaga swoim, upewniając się, że wchodzi w swojego partnera pod odpowiednim kątem, co skutkowało jękami, od których zaczął się szybko uzależniać. "Doprowadź się." Wyszeptał mu do ucha Ryder. Jag natychmiast przeniósł ciężar ciała na lewą stronę i chwycił się prawą dłonią za fiuta. "Mmm, właśnie tak. Pokaż mi jak lubisz się dotykać." Zachęcał Ryder. Widok Jagera z odrzuconą z rozkoszy głową będzie wiecznie żyć w jego pamięci jako najseksowniejszy moment w jego życiu. Po kolejnych paru pchnięciach i wbijaniu się w prostatę Jaga, orgazm uderzył w Rydera z siłą, która spowodowała, że widział iskry. Podążając za swoimi tygrysimi instynktami z dziąseł wysunęły mu się kły. Obniżył głowę i ugryzł Jagera w ramię. Partner. Mój. Ryder uniósł usta i ryknął z radości oznaczenia swojego partnera.
"Sąsiedzi chyba nie będą mnie już lubić." Powiedział Jag, opadając na łóżko. Ryder okrążył językiem ranę na ramieniu Jaga. "Komu potrzebni sąsiedzi, którzy nie potrafią znieść od czasu do czasu ryku?" Jag odwrócił głowę i uśmiechnął się do swojego partnera. "Zakochuję się w tobie." Przyznał. "To dobrze. Tak powinno być." Obejmując ramionami Jaga, przytulił swojego partnera. "Później weźmiemy prysznic i będziesz mógł mnie oznaczyć." "Brzmi nieźle." Powiedział zaspanym głosem Jag. Ryder miał wrażenie, że minie trochę czasu, zanim pójdą pod ten prysznic. *** Farro usiadł przy kuchennym stole, ściskając w dłoni list od Kylena. Bolało go serce. Rozłąka ze swoim partnerem ugodziła go aż do rdzenia, bardziej niż śmierć żony. Jeśli Kylen myślał, że tak ucieknie, król czy nie, to się grubo mylił. "Tatusiu, co się dzieje?" Sammy stał w drzwiach mrugając oczami."Gdzie Kylen?" "Kylen musiał wyjechać w podróż służbową." Skłamał Farro. "Kiedy wróci?" Sammy przetarł oczy. "To długa podróż, więc będziemy musieli pojechać i się z nim spotkać. Wracaj do łóżka, porozmawiamy rano." Powiedział Farro. "Dobrze." Sammy odwrócił się i poszedł do swojego pokoju., Farro będzie musiał spotkać się jutro z Silverem i Anthonym. Nie miał wątpliwości, że
pomogą mu z jego planem. Mimo wszystko mógł równie dobrze badać problem mutantów po drugiej stronie. Teraz kiedy mieli więcej informacji, niż wcześniej, kwestią czasu będzie, nim mutanty wyjdą ze swoich kryjówek próbując walczyć o terytorium. Nie wiedział kto teraz je prowadzi, ale mógł prowadzić śledztwo w krainie Fae, jednocześnie tłumacząc swojemu partnerowi, że zatrzyma Kylena nie ważne co.