Love is Hell Translate_Team Śpiąc z duchem Głupi idealny świat Cięższy od wody Fan Fictions Love Struck Love is Hell Translate_Team Laurie Faria Stola...
12 downloads
25 Views
2MB Size
Love is Hell
Śpiąc z duchem Głupi idealny świat Cięższy od wody Fan Fictions Love Struck Translate_Team
Love is Hell
Laurie Faria Stolarz
Love is Hell
Śpiąc z duchem
Tłumaczenie: Wybryk, aniaxDxD; Beta: Roussie, mejaczek
Translate_Team
Love is Hell Rozdział 1 Obudziłam się zalana zimnym potem - ostre, szczypiące uczucie rozciągało się wzdłuż kręgosłupa i obejmowało moje drżące palce. Wyszarpnęłam ramiona z pościeli, nadal czując szybkie bicie swojego serca. I wtedy zauważyłam, że boli mnie nadgarstek. Włączyłam nocną lampkę i spojrzałam w dół na plamkę, która znajdowała się z przodu mojego nadgarstka i owijała się do jego spodu. Chwyciłam długopis z nocnego stolika i dodałam kolejny punkt do listy, którą zaczęłam robić przeszło dwa tygodnie temu, kiedy to przeprowadziliśmy się tutaj- ,,znamię, które pojawiło się sześć razy”. Sześć razy. Sześć razy, kiedy obudziłam się z bolącym śladem na moim ciele. Sześć razy leżałam w moim łóżku, zbyt przerażona, żeby znowu usnąć. A wszystko to przez straszne głosy w moich snach. Odkąd przeprowadziliśmy się tutaj, mam te dziwne koszmary, w których słyszę męski głos. Nigdy nie widzę jego twarzy. Słyszę tylko jego głos, szepczący rzeczy, o których nie chciałabym słyszeć. Ten duch istnieje, a ja muszę go słuchać. Nie da mi spokoju, dopóki czegoś nie zrobię. Na szczęście mam siłę, aby się obudzić. Ale czasami chwyta mnie tak mocno, że zostawia ślady. Wiem, że wydaje się to całkowicie zwariowane. Tego dnia po raz pierwszy próbowałam znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie - może podczas snu przekręciłam ramię w złą stronę; może uderzyłam nogą w róg łóżka; może spałam w niewygodnej pozycji. Próbowałam wytłumaczyć sobie, że moje sny są rezultatem stresu wywołanego przeprowadzką przez pół kraju, zmianą szkoły i opuszczeniem wszystkich moich przyjaciół. To znaczy, każdy musi mieć jakiś czas na przystosowanie się, tak? Ale teraz wiem, że to więcej niż stres. Oprócz siniaków i bólu z braku snu pod moimi oczyma pojawiły się worki. Czułam, że są coraz większe. - Brenda? - zapytała mama, stając w drzwiach mojego pokoju. - Co ty robisz? Schowałam mój nadgarstek pod kołdrę, czując jego niezwykły zapach – zapach pieczonego jabłka, który pozostał na moim prześcieradle. - Krzyczałaś przez sen – kontynuowała dalej. Jarzące się, jasnoczerwone cyfry pokazywały na moim zegarku 4:05 rano. Translate_Team
Love is Hell - Zły sen – powiedziałam, wzruszając ramionami. Potaknęła, bawiąc się paskiem swojego szlafroka. Zwlekając, podeszła do drzwi. - Nie słyszysz znowu głosów, prawda? - odważyła się w końcu zapytać. Patrzyłam na jej pełną zdumienia twarz. Gdyby chciała, nacisnęłaby klamkę, otwierając drzwi, ale zdecydowała się tego nie robić. Więc potrząsnęłam głową, obserwując jak wyraz jej twarzy zmienia się z zaniepokojonego na pełen ulgi. Wypuściła oddech i, ciągle bawiąc się paskiem szlafroka, szeroko się uśmiechnęła. Prawdopodobnie nie wierzyła w moje zdrowie psychiczne. Ale jest dobrze. Ponieważ, nie wierzę w to zbytnio. To nie jest pierwszy raz, kiedy moi rodzice znaleźli mnie obudzoną o tak wczesnej godzinie. To nie był pierwszy raz, kiedy narzekali, że krzyczę lub widzieli mnie przerażoną. Raz powiedzieli mi, że wyglądam jakbym zwariowała. Lub zauważyli wszystkie moje siniaki. Pierwszy raz były wokół mojej kostki - ogromna purpurowa plama, pokryta kilkoma zadrapaniami. W nocy, kiedy to się wydarzyło, poszłam do ich sypialni, żeby zapytać, czy słyszeli jakieś głosy. Byłam przerażona, że ktoś mógł włamać się do naszego domu. Zastanawiałam się też, czy to możliwe, że głosy były częścią mojego snu. Ale rodzice powiedzieli, że nic nie słyszeli. Spojrzeli bardzo zaniepokojeni, po czym tata ze względu na mój upór w tej kwestii, sprawdził wszystko dokładnie. Chyba wystraszyli się bardziej dla mnie, niż przeze mnie. - Chcesz ciepłego mleka?- zapytała mnie teraz mama. - Nie, dziękuję - powiedziałam, wciąż słysząc głosy z moich snów. Wyraźnie pojawiający się w moich myślach wolny i rytmiczny oddech, głos wymawiający dwie sylaby mojego imienia znowu i znowu i tak w kółko: Brenda, Bren-da, Bren-da. - Chcę już pójść spać – skłamałam i zerknęłam przelotnie w lustro na mojej szafie. Zwykle jasnozielone oczy teraz wyglądały na przekrwione. Moje włosy były w nieładzie - niesforna plątanina kasztanowych loków związana była w niechlujną kitkę. Ponieważ naprawdę nie przejmowałam się teraz układaniem włosów.
Translate_Team
Love is Hell Ponieważ nie przespałam spokojnie ani jednej nocy, odkąd się tutaj przeprowadziliśmy. - Dobranoc mamo - szepnęłam i położyłam się na moją poduszkę. Chciałam ją uspokoić, żeby wróciła do łóżka. Podciągnęłam kołdrę na uszy, aby zagłuszyć ciche brzęczenie melodii w mojej głowie. W nadziei, że się uspokoję. W nadziei, że zatopię się w jego głosie.
Translate_Team
Love is Hell Rozdział 2 Następnego dnia w szkole pan DuBois, mój nauczyciel francuskiego, do wykonania ćwiczenia podzielił nas w pary. Nazwałam siebie Isabell, a moja partnerka, Raina, była Marie-Claire. Zaczęłyśmy rozmowę o naszym hobby i planie lekcji. Kiedy pan DuBois wydawał się pochłonięty wieszaniem na ścianie obrazków różnych rodzajów francuskiego sera, Raina i ja wyczerpałyśmy limit naszego francuskiego słownictwa. Powiedziała mi (po angielsku), że w zeszłym roku, w połowie grudnia, gdy uczyła się na drugim roku, też była nowa. - Poważna sprawa; opuścić całe swoje życie - powiedziała, robiąc ze swoich ciemnobrązowych włosów gruby warkocz u nasady głowy. Przytaknęłam, myśląc o moich przyjaciołach, powrocie do domu i zastanawiając się, co robią w tej chwili. I czy oni również za mną tęsknią. - Zauważyłam, że nie masz z kim się trzymać - kontynuowała Raina. – Któregoś dnia widziałam cię siedzącą samą w kafeterii. To towarzyskie samobójstwo, wiesz. Jeśli nie wyleczysz tego, to może zaprowadzić cię na drogę towarzyskiego samobójstwa. - Drogę samobójstwa? Potaknęła, próbując nadal zapleść wszystkie warstwy swoich włosów w warkocz i ozdabiając go klamerkami na szczycie swojej głowy. - To towarzyskie samobójstwo. Weź pod uwagę, że przez całą naukę w liceum, zwłaszcza w środku roku, wiesz, każdy ma już swoją bandę. - Bandę? - Nooo – powiedziała. Jej brązowe, trochę wyłupiaste oczy były pełne szoku, że nie rozumiałam jej slangu - szczególnie teraz, odkąd obie rzekomo rozmawiamy w naszym ojczystym języku. - Każdy już zaadaptował się w swojej bandzie - wytłumaczyła. - Ludzie widzą cię jako samotnika. Tak sądzę. Chyba, że chcesz być sama… - Nie zastanawiałam się nad tym. - Cóż, powinnaś - powiedziała. - Ponieważ nie mamy dużo czasu. Czułam, że moja twarz stężała, nie mając pojęcia tak o jej filozofii, jak i słownictwie. - Chcesz znać moją opinię? – zapytała. Otworzyłam usta, żeby zmienić temat na kolejną część pracy domowej, ale Raina i tak wyraziła swoją opinię. Translate_Team
Love is Hell - Dlaczego dąsasz się z powodu niechcianej przeprowadzki na wschodnie zadupie, Massachusetts, całą godzinę i dwanaście minut jazdy z Bostonu… To jest, przy dobrym dniu. Właściwie powinnaś trzymać się z Craigiem i ze mną. W tym samym momencie chłopak z brązowymi włosami ułożonymi w kolce i piegowatą twarzą, który musiał być Craigiem, obrócił się na swoim siedzeniu. - Ktoś mnie wzywał? - Craig, Brenda; Brenda, Craig – powiedziała, przedstawiając nas sobie. -Enchanté - powiedział Craig z pieprzonym francuskim akcentem. - Ale mam na imię Jean-Claude, aż do końca dzwonka. Raina wywróciła oczami, przekazując najważniejsze informacje o mojej „sytuacji” i poddając mój status nowego dzieciaka w szkole socjologicznej diagnozie. Według niej mam jedynie tydzień, aby stać się popularną, odciąć się od mojego statusu ,,samotnika” i uratować się przed stałą plakietką ,,kujona”. - Nieważne Raina - powiedział Craig, wyraźnie odczytując mój dyskomfort. - Ona daje się trochę ponieść swoim skłonnościom politycznym. - Nieważne… - powiedziała Raina, obwijając w końcu swój warkocz wstążką. - Wiesz, że mam całkowitą rację. Craig wzruszył ramionami i skoncentrował się na mnie . - Więc, co powiesz? Stolik dla trois, zaczynamy od jutra? - Jesteś takim kretynem- powiedziała do niego Raina. - Brzmi świetnie - uśmiechnęłam się, po raz pierwszy od przyjazdu czując się dość normalnie.
Translate_Team
Love is Hell Rozdział 3 Siedzę w swoim pokoju, kiedy zegar na dole wybija jedenastą. Nie chcę zasnąć. Przejeżdżam palcami po nadgarstku. Zauważam, że czerwony ślad zmienił barwę na głęboką purpurę. Czuję, jak przy każdym uderzeniu zegara, żołądek zaciska mi się coraz bardziej. Odrobiłam całą pracę domową, wzięłam prysznic i przeliterowałam nazwy wszystkich książek na półce, starając się nie zasnąć. Ale po obejrzeniu reklamy o gaciach podnoszących pośladki, mini-maratonie Glin i ponad godzinnej prezentacji biżuterii, czuję, że odpływam. Z drzemki wyrwało mnie pukanie do drzwi. - Wejdź! - wołam, zakładając, że to moja mama. Często do mnie zagląda wieczorami. Drzwi się jednak nie otwierają. Siadam na łóżku i włączam lampkę nocną. - Mamo? To ty? Brak odpowiedzi. Wzdycham, wstaję z łóżka i kieruję się w stronę drzwi. Staram się przekręcić gałkę, ale ta ani drgnie, jakby ktoś mnie zamknął od zewnątrz. - Mamo?- wciąż siłuję się z gałką, zaczynam walić w drzwi, żeby zwrócić uwagę rodziców. Nikt jednak nie przychodzi. Gałka nadal ani drgnie. - Brenda - wyszeptał głos, gdzieś za moimi plecami. Jego głos. Głos z moich snów. Odwracam się, serce wali mi jak oszalałe. - Jesteś gotowa na rozmowę? - znowu jego głos. Rozglądam się po pokoju, jednak nigdzie go nie dostrzegam. Wszystko zdaje się wyglądać inaczej. Moje łóżko jest zasłane granatową pościelą, nie różową jak kilka chwil temu. A odznaki za pływanie i hokej na trawie, te same, które wygrałam w przeciągu ostatnich pięciu lat, zostały zastąpione pamiątkami po drużynie hokejowej, Niedźwiadkach Bostonu: flagami, kijami hokejowymi i plakatami. Kręcę głową z niedowierzaniem. Zastanawiam się, gdzie jestem, wiedząc, że to nie jest mój pokój. Wiedząc, że nie powinno mnie tu być. - Musimy porozmawiać - szepcze jego głos. Czuję jego oddech na szyi. Odkręcam się i próbuję się na niego zamachnąć, jednak nikt za mną nie stoi. Wtedy lampka przy moim łóżku gaśnie, pozostawiając mnie pogrążoną w zupełnej ciemności. Translate_Team
Love is Hell Chwilę później, księżyc rzuca blade światło przez moje okno. Oświetla narożnik mojego pokoju, gdzie przy ścianie zdaje się poruszać jakiś cień. Ponownie podchodzę do drzwi. Walę w nie i kopię z całych sił, szarpię się z gałką. Nic się jednak nie dzieje. - Nie bój się - mówi, wchodząc w księżycową poświatę. Pozwalając mi siebie ujrzeć. Jego jasnobłękitne oczy i zarys ust. Musi być w moim wieku, góra siedemnaście, może osiemnaście lat. Jest ode mnie wyższy o jakieś trzynaście centymetrów, ma włosy w kolorze nerkowca. Kiedy podchodzi bliżej, dostrzegam rozcięcie na czole, jakby ktoś go czymś uderzył. Rana jest świeża i głęboka. - Mam na imię Travis - przedstawia się. - Czekałem bardzo długo na kogoś takiego jak ty. Ubrany jest całkowicie na czarno, od koszulki otulającej jego klatkę piersiową po buty. Wpatruje się we mnie intensywnie, nawet nie mrugając. - Kogoś takiego jak ja? - pytam. Przytakuje i podchodzi bliżej. - Kogoś, kto by mnie widział i słyszał. Tak bardzo chciałem, żeby ktoś mnie wreszcie usłyszał. Staram się cofnąć choćby o krok, jestem uwięziona pomiędzy nim a drzwiami. - Przykro mi z powodu twojego nadgarstka - wyciąga rękę, żeby go dotknąć. Jestem jednak szybsza. Cofam rękę. - Nie chciałem cię skrzywdzić - ciągnął dalej.- Chciałem cię tylko zatrzymać. Chciałem, żebyś została we śnie. - Zbliża się o kolejny krok, jest zaledwie parę centymetrów ode mnie. - To trudne dla nas, duchów. Nie zdajemy sobie sprawy z własnej siły, zwłaszcza wtedy, kiedy chcemy dotknąć tych, którzy nie śpią albo są na krawędzi przebudzenia. Wszystko zależy od częstotliwości i energii. Bardzo skomplikowana sprawa - uśmiecha się. Potrząsam głową, staram się obudzić. Chyba to wyczuł, bo chwilę później łapie mnie za przedramię. - Proszę! - nalega z poważną miną. - Nie zostawiaj mnie tej nocy. - Nie! - krzyczę, wyrywając się. Próbuje ponownie mnie złapać, ale mój własny krzyk mnie budzi. Translate_Team
Love is Hell - Brenda? - tata wbiega do pokoju. Siadam na łóżku, usilnie starając się złapać oddech. Wszystko w moim pokoju wygląda normalnie: moja różowa pościel i odznaki na ścianie. - Wszystko O.K ? - tata rozgląda się po pokoju. Starałam się przytaknąć, ale nic nie było O.K. Wciąż czułam tlące się na przedramieniu ciepło.
Translate_Team
Love is Hell Rozdział 4 Podczas lunchu następnego dnia, zamiast siedzieć samej, zostałam przygarnięta przez Raine i Craiga, co było zdecydowanym błogosławieństwem. Społeczne odtrącenie musiało poczekać, jestem w poważnej potrzebie dywersji. Po prostu nie mogę przestać myśleć o moim ostatnim śnie. Chciałabym być gdzieś, gdzie mogłabym z kimś porozmawiać o wszystkim, jak wtedy, gdy umarła moja siostra. Starałam się wyjaśnić, co wtedy czułam - co wiedziałam na temat tego, co się stało - ale nikt nie zrozumiał. A jak mogli zrozumieć? Jak ktoś może zrozumieć coś tak bezsensownego: widok mojej siostry, Emmy w jej uniformie skautki. Zawsze nalegała, aby go nosić przy okazji sprzedaży ciastek, spotkaniach oddziałów skautów albo koło domu. Była w śpiączce przez sześć pełnych miesięcy. Ale ja nadal widziałam ją tak, jak tego ostatniego dnia. Otworzyła frontowe drzwi naszego domu, przeszła przez salon, by dać mi buziaka na pożegnanie, a następnie zniknęła bez słowa. Wiedziałam, że to jej duch mnie nawiedził. Wiedziałam, że umarła. Kiedy próbowałam powiedzieć mojej matce, nie chciała się ugiąć, nie uwierzyła, mówiąc mi, że jestem okrutna i nieczuła skoro wygaduję takie okropne kłamstwa. Ale wtedy, nawet nie całe pięć minut później, mój ojciec zadzwonił do nas ze szpitala i powiedział nam ,,Emma odeszła." Craig przesunął pełną miskę crinkle firiesi ranczo sos w moją stronę. – Jak leci? - zapytał. zmarszczyła brwi na to pytanie - Naprawdę chcesz tę dziewczynę przyprawić o mdłości podczas jej pierwszego obiadu z nami? - Właściwie – powiedziałam - To świetnie. Widać było, że Craigowi spodobała się odpowiedź. Uśmiechnął się szeroko, pokazując małe, ale urocze luki między dwoma przednimi zębami. - Wiedziałem, że ta dziewczyna ma gust. Kończyliśmy handlować lunchem jak w gimnazjum. Kilka jego frytek za moje masło orzechowe, nadziewane selerowymi pałeczkami. A potem Craig zasugerował, abyśmy wszyscy razem spędzili ten weekend. Raina i ja moglibyśmy oprowadzić cię po mieście - powiedział. - To wszystko nam zajmie jakieś pięć minut. - zażartowała Raina, spoglądając na siniaki na moim nadgarstku. Ściągnęłam rękaw w dół, aby je zakryć, a potem uniosłam kciuk w górę na pomysł naszej wycieczki. Skończyliśmy planować naszą sobotnią wycieczkę, Translate_Team
Love is Hell punktualnie na 7:00 wieczorem. Craig zaoferował, że przyjdzie po mnie, jeśli podam mu mój adres . - Żartujesz? - Raina łapała powietrze z trudem, prawie parsknęła swoim truskawkowym mlekiem. - W domu krwawej łaźni? -O czym ty mówisz? – wstrzymałam przełykanie jedzenia. - Nic wielkiego - powiedział Craig, starając się to bagatelizować. – Po prostu typowy przyjazny sąsiad. - Krwawa łaźnia- Raina wybuchnęła, kończąc za niego. - Czy agent nieruchomościami nie opowiedział wam o historii waszego domu? Pokręciłam głową, a on podał mi szczegóły: siedemnastoletni chłopiec został tam zamordowany, policja znalazła jego ciało w łazience, a zrobił to chłopak jego matki. - Prawdopodobnie od uderzenia w głowę - wyjaśnił Craig.- Chłopak matki uderzył go łomem i wylądował twardo w żeliwnej wannie. - Stąd ta kąpiel we krwi - wyjaśniła Raina. - Uroczo - powiedziałam, myśląc o tym, że chłopak w moim śnie miał bliznę na czole. - Poważnie – kontynuowała Raina - nawet sobie nie wyobrażam, jak możesz spać w nocy. Ludzie mówią, że to miejsce jest nawiedzone. - Nie mogę spać w nocy - powiedziałam, czując żołądkowe rewolucje. – To znaczy, zazwyczaj nie mogę. - Cóż, to wszystko wyjaśnia - powiedziała. - Chodzi mi o to, nienawidzę być niegrzeczna, ale dźwigasz poważny bagaż pod okiem podglądaczy, i nie mówię tu dokładnie o Louis Vitton. - Skądże, wcale nie jesteś niegrzeczna - westchnął Craig. Raina dała mi tuszujący korektor, wyjaśniając mi, że jest to ,,coś dobrego", używane tylko po jej wieczornych maratonach nauki. - Co jest i tak nigdy nieprzydatne – wyjaśnił Craig. Kiedy kontynuowali sprzeczkę, wśliznęłam się z powrotem na krzesło, walcząc z pragnieniem podrzucenia mojej francuskiej frytki bezpośrednio na miejscu. - Dobrze się czujesz? - zapytał Craig, prawdopodobnie widząc chore spojrzenie na mojej twarzy. - Taa - zażartowała Raina. - Twoja głowa nie ma zamiaru zrobić „trzy sześćdziesiąt” na nas, prawda? To co teraz jest mi potrzebne to paw lądujący w moim sosie z kaczki.
Translate_Team
Love is Hell - Muszę iść. - powiedziałam, wstając od stołu. Złapałam swoje książki i wykręciłam się z kawiarni, uprzednio chowając korektor od Rainy. Niestety potrzeba będzie o wiele więcej makijażu, aby ustalić, co się dzieje w moim domu. I w moich snach.
Translate_Team
Love is Hell Rozdział 5 Gdy tylko wróciłam ze szkoły do domu, rzuciłam książki na podłogę i poszłam prosto do komputera. Zaczęłam od sprawdzenia w przeglądarce obecnego adresu naszego domu. Od razu pojawił się artykuł z Addison Gazetce. Było tam wszystko o naszym domu. O tym, jak został ostatecznie kupiony przez moich rodziców po roku bycia na rynku. Najwyraźniej nie byliśmy pierwszą rodziną mieszkającą tutaj od czasu masakry. Dwie inne rodziny mieszkały w tym miejscu, ale nie minęło dużo czasu zanim stąd uciekli- sześć miesięcy dla pierwszej rodziny, sześć lat dla drugiej. Obydwie skarżyły się, że w nocy przedmioty poruszały się z łoskotem. Artykuł zawierał historię domu i tego, co zdarzyło się tutaj dwadzieścia lat temu. Raina i Craig byli tutaj. Siedemnastoletni chłopak został zamordowany. Jego ciało znaleziono w wannie, po tym jak został uderzony w głowę łomem. - Travis Slather - szepnęłam głośno, czytając nazwisko ofiary. Poczułam żółć napływającą mi do gardła. Zamknęłam oczy, próbując objąć to wszystko razem i pamiętając chłopaka z mojego ostatniego snu. Powiedział mi, że nazywa się Travis. Zgodnie z artykułem, Jocelyn, matka Travisa była w domu, gdy to się wydarzyło, ale była mocno pobita. Policja znalazła jej ciało w schowku pod schodami, znajdującymi się w holu wejściowym. Była ledwie żywa. Znalazłam kilka informacji o zabójcy – tak naprawdę, był on chłopakiem matki Travisa. Otrzymał wyrok za zabójstwo i spędzi resztę swojego życia w więzieniu. Spojrzałam przez ramię na mój pokój i wyczarowałam obraz z mojego snuupolowany niedźwiedź i niebieska narzuta marynarki wojennej. Z jakiegoś powodu wiedziałam, że to był jego pokój, co zachęciło mnie, by poszukać czegoś więcej. Na koniec znalazłam stronę „Najbardziej nawiedzony dom w Nowej Anglii”. Przewinęłam stronę do zdjęcia mojego domu. Zasadniczo wyglądał tak samo jak teraz - taki sam brązowy kolor, drewniane schodki, czarna, metalowa skrzynka na listy - z wyjątkiem klonu z przodu domu, teraz był o wiele większy. I okno na drugim piętrze- jedno z tych w moim pokoju- nie było zabite deskami. Naprawdę przyprawiło mnie to o dreszcze. Spróbowałam znaleźć inne strony, szukałam informacji o duchach i nawiedzeniach, przekopałam się przez wszystkie pojedyncze posty - od tych, których autorzy twierdzili, że Elvis, Marilyn Monroe i Kurt Cobain przejęli ich ciała - aż znalazłam coś wartego zachodu. Translate_Team
Love is Hell Strona ta mówiła głównie o nawiedzeniach. Zaznaczała, że duchy, które mają skłonność do straszenia i to robią, nie przechodzą dalej, ponieważ mają jakąś niezałatwioną sprawę. One trzymają się kurczowo ludzi, którzy mają raczej jakąś nadprzyrodzoną intuicję, wiążąc się z nimi do czasu, kiedy nie są całkowicie wolne. Więc w końcu zaznają wiecznego spokoju. Moja klatka piersiowa skurczyła się, gdy o tym pomyślałam. To znaczy, poza jednym razem z Emmą, nigdy nie sądziłam, że jestem, albo mam coś, extra-coś. Nigdy nie myślałam, że posiadam nadprzyrodzone moce. - Brenda?- powiedział mój tata, stojąc w futrynie moich otwartych drzwi. - Wszystko porządku? Siedzisz tutaj całe popołudnie. Może moglibyśmy obejrzeć razem mecz? - Dlaczego pytasz mnie, a nie chłopaków?- mówiłam, próbując nie hiperwentylować. - Co ci jest?- zapytał, szeroko otwierając drzwi. - To miejsce jest nawiedzone. Dwadzieścia lat temu został tu zamordowany chłopak. - Od kiedy wierzysz w duchy? - Od kiedy Emma nie żyje - mówiąc to, czułam, że moja szczęka sztywnieje. Spojrzał w dół na holl wejściowy, upewniając się, czy moja mama tego nie słyszała - Obiad za pół godziny- powiedział słabo, starając się mnie zignorować. To jest niepisana zasada naszej rodziny: nigdy nie rozmawialiśmy o Emmie. Odkąd umarła pięć lat temu, to tak jakby nigdy nie istniała. Moi rodzice wynajęli kogoś do posprzątania i przerobienia jej pokoju na gabinet - gabinet, który nigdy nie był używany. Tymczasem moja mama zakopała się w pracy, biorąc wszystkie zmiany, jakie tylko mogła, żeby nie musieć o tym myśleć. Lub spędzając czas w domu. Więc wszystko jest takie drętwe. Jest lepiej niż przed rokiem, ale moja mama nigdy nie będzie już taka sama. Sądzę, że ja też nie będę taka jak kiedyś. Po części wypadek Emmy jest moją winą. Tamtego dnia zapytała się mnie, czy może pożyczyć ode mnie rolki, żeby poćwiczyć obroty na jezdni. Nie zgodziłam się, więc Emma poszła pojeździć rowerem. Jeździła po parku i na skrzyżowaniu nie rozejrzała się dwa razy. Nigdy nie wróciła do domu. Translate_Team
Love is Hell - Zadałam Ci pytanie - powiedziałam, wpatrując się twardo w jego twarz. Mój tata uciekał przed moimi wzrokiem. - To dobry dom, z dobrymi ludźmi w nim- powiedział do ściany. – Koniec historii. - To nie jest koniec historii - potrząsnęłam głową. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? Nie myślałeś, że się tego dowiem? - Nie wierzymy w duchy - powiedział szybko. - Nie - powiedziałam zgryźliwie. - Ty nie wierzysz. - Obiad za pół godzin y- powtórzył, zatrzaskując za sobą drzwi. Powiedziałam mu, że nie jestem głodna, ale mnie nie usłyszał, ponieważ już wyszedł z pokoju.
Translate_Team
Love is Hell Rozdział 6 Ostatniej nocy, starając się nie zasnąć, spędziłam wiele godzin szperając w internecie i dowiadując się coraz to nowszych rzeczy o Travisie. O jego zamiłowaniu do hokeja i Niedźwiadków Bostonu. O tym, jak bardzo kochał obozować, nawet w brzydką pogodę. I o wielkiej stracie, jakiej doświadczył. Travis stracił ojca, gdy miał zaledwie siedem lat. Zmarł na niewydolność serca pozostawiając syna w kompletnym załamaniu. Wrażenie, jakie wywarły na mnie te artykuły, dzięki którym Travis wydawał się być tak bardzo ludzki, artykuły które uświadomiły mi, że mieliśmy ze sobą wiele wspólnego - nie pozwalało mi zasnąć podczas trwania wszystkich lekcji. W mojej głowie namnażały się pytania. Ale teraz, kiedy kończę lekcje jestem więcej niż wykończona. Nawet popękane, winylowe krzesła w autobusie wydają się być przytulne. Moszczę się na jednym z nich, blisko końca autobusu, wyglądam przez okno wyczekując chwili, kiedy kierowca zatrzyma się na moim przystanku. I wtedy czuję, jak coś ociera się o moje ramię. Odwracam się. To on, siedzi dokładnie za mną - Travis. - Cześć Brenda - wpatruje się we mnie swymi błękitnymi oczami. Nie ma już rozcięcia na czole. Z drżącymi, otwartymi ustami nie mogłam wyjść z podziwu jak dobrze wygląda, jak bardzo ma szerokie ramiona i jak uparcie się we mnie wpatruje. Odwracam się, zastanawiając się, czy ktoś inny też go widzi. Okazuje się jednak, że jesteśmy sami, wszystkie inne dzieciaki już wysiadły na swoich przystankach. Przechyla się do przodu, kładąc rękę na oparciu mojego siedzenia, odsłaniając umięśnione przedramię i bliznę na kciuku. - Sprawdzałaś mnie w Internecie - mówi. Zdołałam jedynie przytaknąć i odsunąć rękę w obawie, że znowu mnie chwyci, jak w moich snach. - Znalazłaś to czego szukałaś? - kontynuował. Pokiwałam przecząco głową, wiedząc, że nie znalazłam. Kiedy Emma pokazała mi się tamtego dnia, miała tylko jeden cel: pożegnać się. Nie miałam pojęcia, jaki cel miał Travis. - Czego chcesz? - pytam, zastanawiając się jak to jest możliwe, że tu teraz siedzi. Uśmiecha się, widocznie rozbawiony moim zakłopotaniem.
Translate_Team
Love is Hell - Po pierwsze - mówi, pochylając się w moją stronę jeszcze bardziej - to czego absolutnie nie chce, to cię skrzywdzić. Ale potrzebuję twojej pomocy. – przesuwa rękę po oparciu mojego siedzenia. Zatrzymuje ją zaledwie kilkanaście centymetrów od mojej. - Nie mogę cię zmusić, żebyś została ze mną w swoich snach, jestem głupi, że kiedykolwiek próbowałem - rzuca spojrzenie na mój nadgarstek. – Prawda jest taka, że musisz sama chcieć ze mną zostać, chcieć wysłuchać i mi pomóc. Nie zaznam spokoju, dopóki tak się nie stanie. Biorę głęboki wdech, myśląc o mojej siostrze, Emmie. W pewnym sensie, ja również nie mogę zaznać spokoju. Travis głośno przełyka ślinę, wciąż bacznie mi się przyglądając – Też mógłbym tobie pomóc. - Nie potrzebuję żadnej pomocy. - odpowiadam roztrzęsionym głosem. - Żadnej? Odwracam wzrok, starając się uniknąć pytania, czując ciepło jego oddechu na mojej brodzie. Pachnie jak pieczone jabłka. Chwilę później, autobus zatrzymuje się na moim przystanku. Travis kładzie swoją dłoń na mojej, przyśpieszając bicie mojego serca. - Pomożesz mi? - pyta. Usta mi drżą, kiedy zdaję sobie sprawę z jego naciskającego tonu. Część mnie chce powiedzieć tak, inna część chce się obudzić z tego snu i już nigdy nie zasnąć. - Wysiadasz? - pyta kierowca. Spojrzenia moje i Travisa spotykają się, potem spuszczam wzrok na jego blade usta. Zauważam, że ma zaciśniętą szczękę. - Haaalooooo? - krzyczy kierowca. Chwilę potem ktoś potrząsa moim ciałem. Powoli otwieram oczy i dostrzegam blondynkę, z zielonymi okularami na nosie, starającą się mnie dobudzić. Wszyscy w autobusie patrzą się na mnie. Jest tu przynajmniej ze dwadzieścia osób. Kierowca spogląda na moje odbicie w lusterku – Wysiadasz? - pyta ponownie. Przytakuję, łapię książki i pospiesznie wysiadam.
Translate_Team
Love is Hell Rozdział 7 Później w domu, usilnie starałam się zasnąć. Chciałam wrócić do momentu snu, w którym ostatnio się zakończył, ale wizyta Travisa rozbudziła mnie psychicznie. Mimo iż fizycznie byłam wyczerpana. Następnego ranka, matka serwuje mi talerz po brzegi naładowany naleśnikami, nalegając, że muszę zacząć jeść. Moja blada cera i sińce pod oczami niepokoją ją i mojego tatę. Ale po nocy, może dwóch godzin snu, nie mam apetytu. Kreślę widelcem zygzaki w basenie syropu na moim talerzu, nie mogąc przestać myśleć o Travisie. Niezdolna nie zasnąć. Ostatecznie, po trzech gryzach i po piętnastu minutach kreślenia zygzaków w syropie, wstałam od stołu i udałam się do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi na zasuwę, czując chłód na ramieniu. To nie tak, że nigdy wcześniej tutaj nie byłam, tylko po tym jak się dowiedziałam co się wydarzyło w tym domu, unikałam tego miejsca niczym przekleństwa, korzystając z łazienki na dole. Rozglądam się, zastanawiając się, jak to miejsce wyglądało dwadzieścia lat temu. Czy ściany były w kolorze masła, tak jak teraz? Czy podłoga była wyłożona tymi samymi płytkami? Czy była tu ta sama chromowana umywalka? A co z wanną? Zerkam na nią, serce wali mi głośno, tak głośno, że uderzenia niemal odbijają się echem w moich uszach. Obrazy sprzed dwudziestu lat przelatują mi przed oczami - mimo że mnie tutaj wówczas nie było. Nie było mnie nawet na świecie. Mogę sobie wyobrazić minę Travisa i jego zdziwienie, kiedy łom leciał w jego kierunku. Widzę, jak upada, uderzając głową o dno żelaznej wanny. Odwracam się, starając się ze wszystkich sił powstrzymać mdłości. Zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo jest mi zimno. Temperatura w łazience musiała spaść co najmniej o dziesięć stopni. - Brenda? - mówi moja matka, pukając w drzwi - Wszystko w porządku? -Tak - odpowiadam, zerkając na kaloryfer pod oknem, zastanawiając się czy działa. - Chcesz więcej naleśników? - pyta. Odpowiadam, że nie, dość zdziwiona że o to pyta. Nie zauważyła, że prawie niczego nie ruszyłam? Translate_Team
Love is Hell Przechodzę przez pokój żeby sprawdzić ogrzewanie, trzymam ręce nad kaloryferem. Jedyne co czuję to zimno - ostry penetrujący chłód, który wspina się po moich kościach i przyprawia mnie o gęsią skórkę. W tej samej chwili coś dotyka moich pleców i pełznie po moim kręgosłupie. Przerażona, odwracam się. Nikogo jednak tam nie ma, nikt nie stoi przy wannie, ani obok umywalki, choć mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. - Mamo? - wołam, zastanawiając się, czy nadal stoi przy drzwiach. Nie odpowiada. Znowu się odwracam, wmawiając sobie, że to tylko moja wyobraźnia i że muszę wziąć się w garść. Kaloryfer jest tak samo lodowaty jak powietrze w łazience. Kucam i przystawiam ucho do niego, chcąc sprawdzić czy płynie w nim gorąca woda. Słyszę jedynie ciszę. Chwilę później, zauważam coś błyszczącego za kaloryferem. Zdaje się, że to łańcuszek, może naszyjnik. Staram się go dosięgnąć, brakuje jedynie kilku centymetrów. - Brenda. - głos mojej mamy dochodzi zza drzwi. Biorę głęboki wdech. Zapach pieczonych jabłek unosi się w powietrzu. - Travis? - szepczę. - Brenda? - powtarza moja mama. - Obudź się natychmiast! - uderza czymś ciężkim blisko mojej głowy. Nasilenie dźwięku budzi mnie. Nie jestem już w łazience. Jestem w kuchni, przy stole, z głową ułożoną wygodnie na stosie serwetek. Przede mną stoi talerz po brzegi wypełniony naleśnikami. - Przepraszam - mówię, siadając prosto. Matka stoi nade mną z patelnią w ręku - najwidoczniej to właśnie nią mnie obudziła. - Musiałam przysnąć. - Martwimy się o ciebie z tatą.- mówi. - Przepraszam - powtarzam. - Bierzesz narkotyki? - jej usta układają się w prostą linię. Kręcę przecząco głową, nie mając siły na obalanie jej głupich teorii. Biorę do ręki nóż do masła, tym razem naprawdę wstaję od stołu i kieruje się po schodach do łazienki. Dokładnie tak jak w moim śnie, kaloryfer ma barwę srebra, jednak gdzieniegdzie widać bladozielony odcień, w miejscach, gdzie
Translate_Team
Love is Hell zaczęła się wykruszać farba. Powoli się do niego zbliżam, zdając sobie sprawę z zimna. Mam gęsią skórkę na przedramionach. Kucam i zaglądam za kaloryfer. I wtedy to dostrzegam, naszyjnik ze snu. - Brenda? - pyta moja matka, szeroko otwierając drzwi. - Co się stało? Usta mi się trzęsą, jednak nie wydobywają się z nich żadne słowa. Jej wzrok skupia się na nożu w mojej ręce. - Co ty wyprawiasz? - Upuściłam naszyjnik. - w końcu odpowiadam. Przytakuje, ale widzę, że do końca mi nie wierzy. Zostawia mnie jednak w spokoju, komentując chłód w łazience, mówiąc że musi sprawdzić termostat na dole. Zabiera mi trochę czasu, zanim jestem w stanie wydobyć naszyjnik zza kaloryfera. To srebrny łańcuszek, z przywieszką w kształcie serca. Przejeżdżam po nim palcami, zauważam, że choć zapięcie jest całe, to sam łańcuszek jest przerwany. Inicjały J.A.S. są wygrawerowane na przywieszce, dość dużymi literami. Serce mi przyspiesza, gdy sobie przypominam te wszystkie internetowe artykuły. Pani Slather ma na imię Jocelyn. Naszyjnik musi być jej własnością.
Translate_Team
Love is Hell Rozdział 8 W sobotę wieczorem Craig i Raina wzięli mnie na przejażdżkę do miasta, która składała się z pójścia na pizzę i lody na Main Street, do salonu fryzjerskiego, gdzie Craig ściął swoje włosy i do sklepu spożywczego, żeby kupić wszystko od grabek, do warzyw. Naszym ostatnim przystankiem była kawiarnia, która według Rainy, jest najmniej kiepskim miejscem w mieście. Kiedy w końcu zamówiłam sobie podwójne espresso z extra dawką kofeiny... - Żartujesz? - pisnęła Raina - Znak na drzwiach mówi Stanley, nie Starbuck. To jedyna kawa ziarnista nadająca się do czegoś tutaj. Zapłaciliśmy, a raina zaprowadziła nas do stolika w rogu sali. - Więc, co się dzieje z Tobą panno-potrzebuję-dostać-kopa? - Słucham? - Podwójne espresso z extra dawką kofeiny? - unosi z zaciekawieniem brew, w której ma kolczyk. - Myślę, że za wszelką cenę chcesz nie spać w nocy. Prawdopodobnie z taką rakietą paliwa, mogłabym skakać jak piłeczka dookoła mojego pokoju przez całą noc. - Teraz to Brenda jest na celowniku. - żartuje Craig. Biorę łyk z kubka mojej już mniej smacznej kawy, doskonale wiedząc, że będę mogła zasnąć, ale część mnie wciąż obawia się tego co zobaczę, wiedząc, co to znaczy. I jeszcze mój sen z poprzedniego dnia, z autobusu. Od tego czasu przeszukuję wszystko i uczę się wszystkiego o Travisie. Wiem, że nie mogę mu pomóc, ale mam nadzieję, że znowu go zobaczę. Gdy chwyci moją rękę. I bicie mojego serca przyspieszy. - Staje się coraz łatwiejsze? - pyta Craig. - To znaczy spanie w nowym miejscu. Wzruszam ramionami, myśląc o naszyjniku, który znalazłam. Ukryłam go w środku moich trampek, za moją szafą, tuż obok rolek - tych, które chciała pożyczyć ode mnie Emma. Chociaż są teraz za małe o jakieś trzy rozmiary. Trzymam je od tego dnia, żeby nie zapomnieć o tym, co się wydarzyło. - Rozmawiałem z moją rodziną o twoim domu. - kontynuował Craig. – Mieszkańcy mówią, że… moi rodzice mieszkali tutaj przed moimi narodzinami. Ale całość tej zabójczej historii… jest faktycznie o wiele bardziej smutna niż myślałem. Translate_Team
Love is Hell - Smutniejsza niż krwawa rzeź? - pyta Raina. Craig potwierdza. - Okazuje się, że tamtego dnia Travis naprawdę próbował pomóc swojej poważnie pobitej matce. Prawdopodobnie przyszedł do domu wcześniej i zobaczył jak jej chłopak okłada ją pięścią. Travis próbował zareagować, zwracając jego uwagę na siebie jako przynęty. Kiedy jego matka zadzwoniła na 911, nie mogła wydobyć z siebie ani słowa. Sądzę, że była zbyt przerażona, o czym wiedział jej chłopak. W końcu schowała się w szafie pod schodami, ponieważ nie mogła znieść tego, że jej syn był bity. - To chyba miła pani. - mówi Raina. Craig wzrusza ramionami. - Myślę, że zbyt wiele straciła. Obwinia się. Przynajmniej tak mówią ludzie. - Gdzie ona teraz jest? – pytam. - To miastowa. – oznajmia. - Mieszka w jednym z domków jednorodzinnych nad jeziorem. Tak mi powiedzieli rodzice. - Uważaj. - uśmiecha się Raina. - Zaczynasz brzmieć podobnie jak twoje mieszczuchy. - Lepiej brzmieć podobnie, niż wyglądać jak jeden z nich. - mówi, gestykulując do jej bluzy. Jest na niej gigantyczny rekin, szkolna maskotka, przepływająca ponad słowami „Addison średnie ugryzienie.” - Śniłam o nim. - przyznałam się, kończąc ich przekomarzanie. - Śniłaś o kim? - pyta Raina. - O Travisie Slatherze. - O czym ty mówisz?. - docieka Craig Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam im wszystko; jak zaczęłam słyszeć jego głos; jak budziły mnie niewyjaśnione siniaki; i w końcu jak pojawił się ostatnio, pytając się mnie czy mu pomogę. - Mówiłam ci, że to miejsce jest totalnie nawiedzone. - przypomina Raina. - Ale może śniło ci się przez to wszystko o czym usłyszałaś. - mówi Craig. – To znaczy, prawdopodobnie właśnie to mogło spowodować koszmary. - To niemożliwe. – zaprzeczam. - Zaczęłam o nim śnić zanim dowiedziałam się o morderstwie, przed tym nie wiedziałam, że dom jest najprawdopodobniej nawiedzony. - Więc jak masz zamiar mu pomóc? - pyta mnie. - Nie wiem. - potrząsam głową. - Cóż, jest przynajmniej gorący? - wzdycha Raina. - Bo słyszałam, że był przystojniakiem. Translate_Team
Love is Hell - No to teraz się zaczyna. - Craig wywrócił swoimi oczami. Nie mogłam nie uśmiechnąć się na ten komentarz. Próbowałam przestać, ale szczerzyłam się, a ciepło ogarnęło moje policzki. Ponieważ ten chłopak jest gorący. Ponieważ część mnie nie może się doczekać, aż znowu go zobaczę.
Translate_Team
Love is Hell Rozdział 9 W pokoju, przebieram się w piżamę: w za dużą bluzkę z herbem Niedźwiadków Bostonu i flanelowe szorty. Wypijam duszkiem ciepłe mleko, które ma mi pomóc zasnąć. Zanim kładę się do łóżka, otwieram szeroko okno, pozwalając chłodnemu powietrzu wypełnić pokój. Tej nocy niebo wygląda nieziemsko, prezentując duży, spuchnięty wręcz księżyc i posypkę z gwiazd. Rozsuwam zasłony, starając się zrelaksować, myśląc jedynie o prostych rzeczach: o jutrzejszym meczu hokeja, o cynamonowych naleśnikach na śniadanie, ale moje tętno przyśpiesza, kręci mi się w głowie. Jedyne o czym tak naprawdę mogę myśleć to Travis. Biorę głęboki wdech, potem robię, trwający pięć sekund wydech, starając się uspokoić, ale gdy się odwracam, on siedzi na krawędzi mojego łóżka. - Cześć Brenda. – mówi. - Czekałaś na mnie, nieprawdaż? Przytakuję. Czuję, że robię się czerwona. - To dobrze, bo ja czekałem na ciebie. - Wstaje i wyciąga rękę w moim kierunku. Biorę ją w swoją dłoń, stoimy tak wpatrując się w siebie nawzajem. - Chcę ci pomóc. - mówię, zauważając ciepło jego dłoni. - Jesteś tego pewna? Potwierdzam, zerkając na jego czoło, w miejsce gdzie kiedyś było rozcięcie. - Nadal tam jest. - mówi pocierając czoło. - Ale nie wygląda to za ładnie, więc postanowiłem je ukryć. Jedna z dobrych stron bycia duchem. - uśmiecha się, starając się zażartować. - Czy to cię nadal boli? Przytakuje, kładąc drugą dłoń na mojej, przyprawiając mnie o skok temperatury. - Nie zagoi się, dopóki nie zaznam spokoju - Poczekaj chwilkę. - mówię, mając zamiar pokazać mu naszyjnik. Podchodzę do szafy i szeroko otwieram drzwi. Są tam moje rolki. Cofam się, ręce mi się trzęsą. Robi mi się sucho w ustach. Na co dzień, trzymam rolki w brązowej, papierowej torbie, na samym końcu szafy. - Jak one się tu znalazły? - szepczę. - Brenda? - mówi - Wszystko gra? Translate_Team
Love is Hell Kiwam głową, zastanawiając się, jak to możliwe. Czyżby moja mama zrobiła małe przemeblowanie w szafie kiedy mnie nie było w domu? A może mój tata tu szperał? Travis podchodzi i kładzie rękę na moim ramieniu. - To tylko rolki. - mówi. - Nie. - Czuję, jak moje oczy stają się wilgotne. - Niczego nie rozumiesz. - Rozumiem. - szepcze. - Rozumiem znacznie więcej, niż może ci się wydawać. To tylko rolki. Nie są nią. Nie powinny ci jej uosabiać. - Czy to twoja sprawka? - pytam, odwracając się do niego. - Nie gniewaj się. - ociera moje łzy rękawem. - Chciałem, żebyś była szczęśliwa. Twoja siostra też by tego chciała. Ale nie możesz być szczęśliwa, chowając przeszłość do papierowej torby. Pomyśl o dobrych chwilach spędzonych ze swoją siostrą, o tym co jest warte zapamiętania. Nie myśl o rolkach. - Skąd możesz wiedzieć, czego pragnie moja siostra? - Mówię z doświadczenia. - odpowiada. Chcę się na niego gniewać, ale nie potrafię. I jakby to nie zabrzmiało, cieszę się że mogę się wypłakać. Po śmierci Emmy, nie mogłam pokazać ani cienia emocji, ale teraz nie mogę nad nimi zapanować. Travis przytula mnie dłużej, niż kiedykolwiek ktokolwiek mnie przytulał. Aż do momentu, kiedy wyschły wszystkie łzy. - Dzięki. - mówię trąc oczy. - Nie ma sprawy. - uśmiecha się, ściska moją dłoń, po czym podchodzi do szafy. Wyciąga naszyjnik z mojej starej tenisówki. - Patrzyłem jak go tu chowałaś. - mówi. - Dałem go mojej mamie na dzień matki. Nadal pamiętam ten poranek. Próbowałem zrobić francuskie tosty, ale wyszły mi raczej rozmiękłe obwarzanki. Skończyło się na tym, że jedliśmy płatki śniadaniowe. - Śmieje się, przejeżdżając palcami po przywieszce w kształcie serca. - W każdym razie, dałem jej to wraz z bukietem dzikich kwiatów. W dniu mojego morderstwa, ten drań zerwał jej go z szyi i cisnął nim przez całą łazienkę. Naszyjnik wylądował za kaloryferem, ale ona nigdy go nie znalazła. - Bardzo mi przykro, z powodu tego co się stało.
Translate_Team
Love is Hell Wzrusza ramionami - Takie jest życie. Nic nie jest pewne. To tak jak z moim tatą, wszyscy myśleli, że jest okazem zdrowia. Ale któregoś dnia, po prostu nie wrócił do domu. Przytakuję, przypominając sobie, że dokładnie tak samo było z Emmą. - Byłeś chociaż zadowolony ze swojego życia? - Było kilka dobrych chwil. - uśmiecha się, skupiając wzrok na mnie. – Żałuje tylko jednego. - Tak? - Żałuję, że nie żyłem wystarczająco długo, żeby móc powiedzieć mamie, że to co się stało nie było jej winą. Wtrąciłem się po to, żeby odciągnąć uwagę tego dupka. Żeby jej już nie bił. To była wyłącznie moja decyzja. - Ale miałeś tylko siedemnaście lat. - Wiem. - I nie jesteś ani trochę zły? Znowu wzrusza ramionami - Co by mi to dało? Moja mama starała się jak mogła, ale nie była silną kobietą. Wiedziałem o tym. Jej facet też o tym wiedział. Dlatego tak bardzo ją bił. Na dodatek potrafił zrzucić winę na mnie. Skoro moja mama nie miała dość siły, może to ja powinienem był na niego donieść, zanim doszło do nieszczęścia. - Możliwe. - odpowiadam, dziwiąc się, że umie to wszystko wybaczyć. - Poza tym - ciągnie dalej - życie jest za krótkie, żeby żyć w poczuciu winy. Moja matka, właśnie tak żyje. Nawet na dwadzieścia lat od tamtego zdarzenia. Ty też tak żyjesz, nieprawdaż? Wzruszam ramionami i przestaję na niego patrzeć. - Skąd tyle o mnie wiesz? - Pojawiam się w twoich snach, pamiętasz? Wiem o tobie wszystko. Przytakuję, lekko zawiedziona, że to tylko sen, że muszę się obudzić. - Więc pomożesz mi? - pyta, kładąc naszyjnik na mojej dłoni. - Zaniesiesz jej go? Powiesz, że nie winię jej za moją śmierć? - A co się potem stanie? - pytam. Travis przygryza wargę i dotyka mojej twarzy. Jego palce są delikatne jak aksamit. - Będę mógł przejść dalej. - Tak też myślałam. - odpowiadam z nutką zawodu w głosie. - Ale najpierw, chcę spędzić z tobą trochę czasu. - gładzi mój podbródek. Chcę cię widzieć, tak często jak to tylko możliwe, zanim to się stanie. Translate_Team
Love is Hell - A kiedy to się stanie? Odgarnia włosy z mojej twarzy i podchodzi troszeczkę bliżej, jego usta są kilka centymetrów od moich. - Cokolwiek zamierzasz zrobić... - szepcze, ignorując moje pytanie.- ...nie próbuj się teraz obudzić. Chwilę później czuję jego pocałunek. Jego usta dotykają moich, przyjemne ciarki przebiegają po moim ciele. - Nie mamy zbyt wiele czasu. - mówi, odrywając usta.- Niedługo się obudzisz. Wyczuwam to. -I co teraz? - Teraz, będę cię trzymał w objęciach tak długo, jak tylko będę mógł. Kładziemy się na łóżku, Travis obejmuje mnie. Staram się nie obudzić, chcąc by ta chwila trwała jak najdłużej, ale śpiew ptaków za oknem wyrywa mnie ze snu. Rozglądam się po łóżku, w poszukiwaniu Travisa. Naszyjnik jego matki, leży na poduszce obok mnie, ale po Travisie nie ma ani śladu.
Translate_Team
Love is Hell Rozdział 10 Kilka następnych dni spędziłam śpiąc, kiedy tylko mogłam - piłam dużo ciepłego mleka, unikałam kofeiny, zredukowałam cukier, węglowodany oraz wszystko co mogło spowodować, że się obudzę. Raina mówi mi, że widzi różnicę, ale to raczej nie dzięki jej świetnym kosmetykom i wskazówkom, dzięki temu, że chodzę każdego wieczoru wcześnie spać, robię drzemki w ciągu dnia. I widzę Travisa. W moich snach Travis i ja rozmawiamy o wszystkim - o naszych ulubionych filmach z lat 80 ( Powrót do przyszłości i Wolny dzień Ferrisa Buellera ), jak chciałabym znowu pływać i jak on tęskni za smakiem lodów toffi. Mówimy o muzyce, którą lubimy i o miejscach w których byliśmy. I których on nigdy nie będzie mógł zobaczyć. Rozmawiamy nawet o Emmie. Podczas, gdy moi rodzice nie pozwalają mi wymówić jej imienia, Travis słucha, gdy opowiadam o dniu jej wypadku, sześciu miesiącach w których leżała w śpiączce i o dniu jej śmierci - kiedy jej duch ukazał mi się. - Myślę o niej cały czas. - powiedziałam mu naszej ostatniej nocy. – Zastanawiam się, jaka byłaby teraz, czy byłybyśmy ze sobą blisko i czy uczyłabym ją jak robić karmelowe cukierki - moją kulinarną specjalność - lub jakbyśmy grały w hokeja. Mam nadzieję, że jest szczęśliwa… gdziekolwiek jest. - Jest. – zapewnia, przyciągając mnie bliżej. - Teraz nie musi się martwić o cokolwiek. - Jesteś pewny? Odsuwa mnie od siebie i patrzy na mnie. Kładzie swoje ręce na mojej twarzy i spogląda w moje oczy. - Więcej niż pewien. - Nie chcę cię stracić. - szepczę, walcząc z chęcią rzucenia się na niego. - Jesteś teraz tutaj. – mówi. – Więc nie budź się. To najlepsze, co mogę zrobić. Kiedy kończymy rozmawiać, idziemy nad jezioro, gdzie on i jego tata przychodzili łowić ryby. Travis podchodzi blisko wody i rozkłada gruby koc. Usiedliśmy na nim naprzeciwko siebie, trzymając się za dłonie, splątując ze sobą nogi. - Chciałabym tu zostać. – szepczę. Travis owinął pasmo moich włosów przez swoje palce, wysłał ciepło, które wysłało mocne ciarki prosto w dół moich pleców. Translate_Team
Love is Hell - Zawsze będę z Tobą. - zapewnia. - Ale nie tak jak teraz. Nie będę mogła cię widzieć. - Nie byłoby sprawiedliwe, gdybym tu pozostał. Masz swoje życie do przeżycia. - Cóż, a może ja chcę spędzić je z Tobą? Uśmiecha się i przysuwa swoje czoło do mojego, żeby mnie pocałować i w moich ustach smakuje jak gorący jabłecznik. - Zawsze będę z Tobą - powtarza, mrucząc do mojego ucha. – Tylko nie mów dowidzenia. Kładę głowę na jego piersi i łzy płyną po mojej twarzy. Obejmowaliśmy się i całowaliśmy, aż do wschodu słońca, malującego się na złoto przez pasmo wody…i obudziłam się.
Translate_Team
Love is Hell Rozdział 11 Słońce przebija się przez okna mojego pokoju. Mrużę oczy i przewracam się na drugi bok, zastanawiając się, dlaczego mój budzik nie zadzwonił. Nie zadziałał w tak ważnym dniu. W dniu, w którym planowałam spotkać się z matką Travisa. Koło dziesiątej, przyjeżdża po mnie Craig. Sam zaproponował, że zabierze mnie do mieszkania pani Slather. Kilka dni wcześniej opowiedziałam jemu i Rainie całą historię: o naszyjniku, o mojej siostrze Emmie i o tym jak moje relacje z Travisem, skoczyły od zera do sześćdziesięciu w mniej niż tydzień. - Denerwujesz się? - zapytał Craig, wjeżdżając w ulicę na której mieszka mama Travisa. Dookoła nas stoją idealne domki, z idealnymi ogródkami i idealnie przyciętymi żywopłotami. Dom Pani Slather jest na samym końcu. Na jej podjeździe stoi zabrudzony samochód. Kilka zwiniętych gazet leży na wycieraczce pod drzwiami. - Mam tam wejść z tobą? - pyta Craig. Kręcę przecząco głową i wysiadam, ściskam w dłoni naszyjnik. Dziesięć schodków prowadzi do drzwi wejściowych. Wspinam się po nich powoli, starając się uspokoić, zwolnić bicie serca. Gdy docieram na ósmy schodek, spoglądam na samochód Craiga. Pokazuje mi kciuk do góry, robię to samo, wdzięczna że tu ze mną przyjechał. I że dotarłam tak daleko. Lekko roztrzęsiona, biorę głęboki wdech i wspinam się na kolejne schodki. W końcu, dzwonię do drzwi. Słyszę kogoś wewnątrz. Drzwi otwierają się kilka sekund później. - W czym mogę pomóc? - pyta kobieta. Jest starsza niż ją sobie wyobrażałam, dobiega siedemdziesiątki. Ma siwe włosy i pomarszczoną twarz. - Czy mam przyjemność z Jocelyn Slather? - pytam, słysząc jednocześnie drżenie własnego głosu. - Kim jesteś? - jej małe niebieskie oczy skupiają się na mnie. Zmarszczki je otaczające pogłębiają się. - Chyba coś dla pani mam. - mówię, ignorując pytanie. Wykrzywia twarz w grymasie. - Chyba rozmawiasz z niewłaściwą osobą.- Chce zamknąć drzwi, ale ja jestem szybsza. Wkładam nogę między drzwi a framugę. Macham jej przed oczami naszyjnikiem. - Skąd to masz? - zerka za mnie, żeby sprawdzić czy przyszłam sama. Translate_Team
Love is Hell - Travis chciał, żeby go pani miała. - Kim jesteś? - pyta ponownie. - Jestem przyjaciółką pani syna. - Cóż, mój syn nie żyje. - Ponownie próbuje zamknąć drzwi, nie zwracając uwagi na moją stopę. - Proszę. – mówię. - Ja miałam na myśli... wiem, że to brzmi niewiarygodnie, ale śnię o pani synu. Kręci głową, zostawiając mnie w drzwiach ostrzega, że wezwie policję. - Proszę chwilę poczekać. - otwieram szeroko drzwi. Matka Travisa podnosi słuchawkę i zaczyna wykręcać numer. Bez zastanowienia zaczynam opowiadać ze wszystkimi szczegółami, o wszystkim co powiedział mi Travis: o Dniu Matki, rozmiękłych francuskich tostach, o tym jak Travis dał jej dzikie kwiaty i jak zerwano naszyjnik z jej szyi. - Rzucono nim przez całą łazienkę. - mówię jej. - Szukała go pani wszędzie, ale nigdzie nie mogła go znaleźć. Był za kaloryferem. Pani Slather przestaje wykręcać numer i upuszcza słuchawkę. Roztrzęsioną ręką zakrywa usta. - Travis chce, żeby pani wiedziała, że nie obwinia pani za swoją śmierć.kontynuuję. - Skąd to wszystko wiesz? - pyta, zbliżając się do mnie. - On mi się śni. - powtarzam, wyciągając rękę z naszyjnikiem w jej stronę. Bierze go i próbuje coś powiedzieć. Porusza ustami, ale nie wypowiada ani słowa. - Wiem, że to nie ma sensu... – mówię - ...ale może sens jest tu zbędny. Może jedyną sensowną rzeczą, jaką można w tej sprawie zrobić, jest zaprzestanie życia w poczuciu winy. I może ja też powinnam tak zrobić.
Translate_Team
Love is Hell Rozdział 12 Jest sobotnie popołudnie, całe trzy tygodnie od odwiedzin pani Slather. Całe trzy tygodnie odkąd widziałam Travisa. Siedzę z Craigiem i Rainą w Stanley’s coffee . Ogromny kubek stoi na stole, naprzeciwko mnie, od pewnego czasu mieszając dziwnie mdłą kawę, która właśnie się przede mną pojawiła. - Więc jak się trzymasz?- zapytał Craig Wzruszyłam ramionami, próbując utrzymać moją najbardziej optymistyczną minę. Tak naprawdę podczas nieobecności Travisa w moich snach, moje życie stało się bardziej do przełknięcia- nie tak jak kawa w Stanleys. To dziwne, ale przeprowadzka przez połowę kraju - daleko od wszystkich rzeczy. Emmy przeniosła ją bliżej. Właśnie wczoraj, kiedy robiłam porcję karmelowego puddingu, przypadkowo powiedziałam imię Emmy do moich rodziców odkąd Emma i ja kończyłyśmy masę, którą wylizywałyśmy z łyżki, miski aż do ostatniej jej kropli - i żadne nie warknęło na mnie. Wymienili tylko spojrzenia i myślę, że postawiłabym moje życie na to i jestem całkowicie pewna, że widziałam malutki uśmiech drgający w kąciku ust mojej mamy. Dla niej – i dla nich - to było dużo. Później, jakieś dwa i pół tygodnia później, otworzyłam szafkę i zobaczyłam rolki, tak naprawdę widziałam je po raz pierwszy od pięciu lat - białe w czerwone paski biegnące w dół, błyszczące, różowe sznurówki i gigantyczna rysa z przodu, która powstała, kiedy robiłam obrót i się wywróciłam. Potem wyjęłam je i postawiłam przy moim biurku. Będę widziała je cały czas. Parę dni po tym, niepokój zniknął, ponieważ teraz to były tylko rolki. Niczym więcej. I na końcu ofiarowując im dobrą wolę, pamiętając moją siostrę, myśląc o wszystkich naszych karmelowych cukierkach jakie sporządziłyśmy i o czasie kiedy robiłyśmy namioty z koca, pod stołem w jadalni. - Wyglądasz o wiele lepiej - powiedziała Raina, wyjmując jedną z wielu spinek ozdabiających jej włosy - To znaczy, to jest ważne dla szkieletu bandy włączając w to Ciebie. - Cóż, dzięki - powiedziałam, spoglądając moje odbicie w lustrze na ścianie za nią. W końcu się wysypiam, nie chodzę jak zombie. Trąc moje czerwone żyłki, przebiegające przez już inaczej błyszczące zielone oczy. Więc jak dawniej moja zmęczona i blada cera wydaje się, powiedzmy prowokująco, Translate_Team
Love is Hell promieniująca w porównaniu do zeszłego miesiąca. I moje włosy - nie są to już długie i ciemnobrązowe fale opadające wzdłuż mojej twarzy. Są teraz całkowicie zmierzwione. - Więc przyjmujemy, że twój dom jest teraz bezpieczny, strefa wolna od duchów?- uśmiechnął się Craig, pokazując swoją uroczą szczerbę pomiędzy przednimi zębami. - Cóż, nie wyjeżdżam daleko - powiedziałam, patrząc w dół na mój nadgarstek, gdzie siniaki były w końcu wyleczone. - To znaczy, czasami, kiedy najmniej się spodziewam, dostaję od niego wskazówki - wibracje, uczucie, podmuch jego ostrego zapachu - Jednego dnia, kiedy się obudziłam, przysięgam, że poczułam uścisk na mojej dłoni. Kilka dni przedtem, kiedy się ubierałam, myślałam, że zobaczyłam kij hokejowy oparty o ścianę naprzeciwko, ale kiedy spojrzałam jeszcze raz, zniknęło. - Więc wciąż powraca - powiedział jasno Craig - Sądzę, że w jakiś sposób, jest zawsze przy mnie. - To kompletnie gorące - Raina chwyciła opakowanie cukru i próbowała się nim wachlować. - Żadnej szansy na nabycie nieżywego przyjaciela? Zaśmiałam się, czując, że jeśli Travis mnie teraz obserwuje to jest szczęśliwy, gdziekolwiek jest. I jeśli jego serce też boli. - Powinnaś pójść do jednego z tych programów o łowcach duchów.powiedziała. - Wiesz… rodzaj, gdzie pomoc psychiczna może rozwiązać zbrodnie i coś. - Jestem silna psychicznie. - Cóż, co jeszcze mówiłaś? Ostatnio słyszałam, że nie jest modne kontaktowanie się z umarłymi.- lepiej wypisz się z tego. Jak to było, przy okazji? Uśmiechnęłam się szeroko, myśląc o tym. O nim. O naszym ostatnim pocałunku nad jeziorem, palcach złączonych razem i ustach stopionych razem. - To dobrze, huh?- spytała Raina, mrugając do mnie.- Potrzebuję jakiegoś ducha, szybko. - Racja - powiedział Craig - ponieważ, prawdopodobnie nikt z pulsem nie umówi się z Tobą. Podczas, gdy oni się kłócili, przechyliłam się do tyłu na moim siedzeniu, odczuwając nagle ciepło na mojej dłoni. I poczułam zapach pieczonego jabłka wokół siebie. Translate_Team
Love is Hell
Westerfeld Scott
Love is Hell
Głupi idealny świat
Tłumaczenie: Translate_Team Tłumacz: Stela15 Beta: Sasha1981, saphira_m, mejaczek
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ I Podobnie jak zazwyczaj, byłam ledwie na czas w klasie Niedoboru. To nie był prawdziwy kurs z ocenami i wszystkim innym, więc tylko najbardziej żałosni ciężko na to pracowali. Reszta z nas po prostu pojawiała się i starła się nie zasnąć. Nikt nie chciał oblać, oczywiście, bo to oznaczało, powtarzanie: kolejny długi semestr oglądania tych wszystkich dawnych dni, głodujących i chorych. Przynajmniej historia miała bitwy; Niedobór był tylko przygnębiający. Więc kiedy weszłam i zobaczyłam, co Pan Salomon pisał na antycznej tablicy, jęknęłam głośno. Final Project Proposals Due Today. – “Zapomniałaś czegoś, Kieran? - To była Maria Borsotti z biurka obok mojego, jej stary papierowy zeszyt, gotowy do pisania w nim. – “To nie sprawiedliwe,- powiedziałam, siadając na moim miejscu. Zadania miały pojawić się automatycznie w myślach. Ale jedną z zasad w klasie Niedoboru było, że cała technologia była wyłączona. Tak jak nasi nędzni chorzy przodkowie, musieliśmy polegać na własnych mózgach, lub jak Maria Borsotti, pisać na masie martwego drewna Uczyć się pisać ręką? Dla zdania lub oblania klasy? Co za skromność. Chciałabym umieścić w sobie przypominajkę. Projekt został po raz pierwszy zgłoszony, pierwsza zmora(humor Niedoboru = zabawa), więc większość ludzi miała prawo strzelać do myśli klasy skończyło się w piątek, wyścigi, by zobaczyć do najprostsze choroby ktoś nie zneutralizował ich. Mieliśmy ucieleśniać jakiejś starożytne kalectwo, spędzając następne dwa tygodnie będąc niewidomymi lub z innym kalectwem. To miało nauczyć nas, jak żyło się w dawnych czasach, jakby siedzenie przez godzinę w klasie Niedoboru było nie dość przygnębiające. Ale byłam rozproszona przez Barefoot Tillman, która przejdzie się po klasie, chcąc pomóc z wycieczką na Antarktykę. Trudno powiedzieć nie do, Barefoot, która ma dwa metry wzrostu i jest najpiękniejszą dziewczyną w szkole. Po rozmowie zastępcy i pingwiny z nią, teleportowałabym się prosto do mojej fakultatywnej wspinaczki w Alpach. Która rozpoczęła pracowity weekend bez zarazy, wojny lub chęci: zakupów z mamą na księżycu, przyłożyć się do mojej gry(moja klasa wystawia Hamleta), i spędzania całej niedzieli w budynku na biegunie południowym dla zaawansowanej inżynierii. Jedyny czas odpoczynku w Niedoborze był, kiedy mój kumpel Sho i ja toczyliśmy jakieś
Translate_Team
Love is Hell
– – –
–
–
–
–
–
bitwy, lubiłam to Whoa, wiele osób wtedy zginęło, ale następnie ten samolot zbombardował mnie, więc zapomniałam ponownie. Więc tu był poniedziałek, zbyt późno, aby zrobić jakieś badania. Kiedy zajęcia rozpoczęły się oficjalnie, myśli wyblakły -mój harmonogram, zerog league scores, nawet pora dnia, wszystko zniknęło. Świat stał się dziwny, Niedobór składał się z: jednej warstwy widzenia, nic nie widziałam, ale Maria Borsotti uśmiechała się do siebie. “Biedna Kieran,- powiedziała. “Pomóż mi,- wyszeptałam. Spojrzała w bok. “Cóż, może mam kilka pomysłów...Pan Solomon, zaczął od chrząknięcia. Powiedział, jak ludzie w dawnych czasach przyciągali twoją uwagę, bo zawsze byli chorzy. “No, ludzie, mam nadzieję, że jesteście gotowi na doświadczenie zmiany życia. Niski poziom huczał przez jęki klasie. Salomon podniósł ręce by nas uciszyć. “Perspektywa jest kluczem do następnych dwóch tygodni. Ten projekt nie powinien was przerażać. W rzeczywistości, lepiej zrozumiecie rzeczy dawne czasy, będziecie cieszyć się waszym obecnym życiem.I to był prawdziwy cel klasy Niedoboru: docenić życie, w którym, nigdy nie narzekaliśmy, nawet na bardzo irytujące rzeczy, jak, powiedzmy, klasa Niedoboru. Maria przesunęła się bliżej i szepnęła, “Ach, szkoda. Nie mogę znaleźć moich notatek. Ale Pan Solomon powiedział, że ma kilka extra pomysłów. Przełknęłam. Nasz nauczyciel groził poważnie koszmarnym projektem dla każdego, kto nie przyszedł z własnym. Plaga dżumy, może. Lub grzybicy strup, która brzmiała jak rzecz, którą dobrze mieć, ale nie jest. Czułam się jak jedna z tych głupich dzieci, które nie może znaleźć znajomych w klasie i musi działać okrężnie, zamiast grać w zero-g. “Kto chce iść pierwszy?- Zapytał pan Solomon. Ręce wystrzeliły w górę, każdy chętny, aby zgłosić swój projekt. Siedziałem tam zamrożona, bez pomocy mojego bezsilnego. Salomon wezwał Barefoot Tillman pierwszą. “Mogę zrobić przeziębienie?- Zapytała.
Translate_Team
Love is Hell
–
–
–
– –
–
–
Spojrzałam na nią. To był błąd Barefoot zapomniałem tego zadania i wybrała przeziębienie? Po tym całym głodzie i epidemiach, które będziemy oglądali w tym semestrze? Nawet w dzisiejszych czasach ludzie mają czasami przeziębienie. I przeziębienie brzmiało dużo lżej niż biegun zimna. Uśmiech pojawił się na twarzy pana Salomona. “Czy na pewno chcesz spróbować czegoś tak... nieprzyjemnego? To zdawało się zaskoczyć Barefoot, a ja widziałam uśmiech Marii, że ktoś wziął przeziębienie, a Maria nie chciała tego, Barefoot była w dużych kłopotach. “Poradzę sobie, powiedziała, blefując. Jej kciuki drgały nieświadomie, starając się, by sprawdzić bliżej. Znając Barefoot, nie dostała przeszłej nazwy. To ten rodzaj leniwej pracy, że Niedobór ma uczyć nie można polegać na nich, bo ludzie umierają, kiedy są leniwi. Oczywiście Barefoot była jeszcze przede mną. “A więc,- powiedział pan Solomon, “przeziębienie jest twoje, pani Tillman. Ciesz się.Więcej rąk wystrzeliło w górę. Solomon błądził po klasie. Ta cała sprawa z podnoszeniem twojej ręki była inny brak technologii, to sprawiało, że Niedobór był takie frustrujący. Trzeba było czekać na swoją kolej, zamiast argumentować, na wielu poziomach audio lub wysyłając SMS na jeden wielki wątek. Nic dziwnego, że zawsze wtedy, walki dyskusji nic skomplikowanego z jednego poziomu dźwięku była jak smoła, którą próbujesz ssać przez słomkę. Lao Wrigley miała rękę wyżej niż ktokolwiek inny. “Chciałabym zrobić fizyczny transport. Nie teleportację. Machnęła włosami. “Mój tata wysłał mnie do szkoły. “Jesteś bardzo ambitna, powiedział Solomon, z sadystyczną radością na twarzy, na co mój żołądek wywrócił się. “Ale co z twoimi klasami na innych kontynentach? Lao próżnie tasuje papieru w ręce. Ona nie była Marią Borsotti łagodniejszy poziom, ale zawsze przerzucała jej notatki z myśli do masy drewna przed klasą. “Cóż, moje kursy w Azji są w myślach w tym półroczu, więc nie muszę się teleportować. Moje nurkowanie na Bahamach jest fakultatywne, ale jest to prom towarowy, który działa dwa razy dziennie, i ma kilka starych miejsc pasażerskich. Pan Solomon skinął. “Doskonałe badania, Lao, ale myślę, że te łodzie są zaskakująco powolne. Czy wiesz, jak długo to trwa? Translate_Team
Love is Hell
– –
–
–
Lao skinęła głową uroczyście. “Całe dwa godzin, panie S. Ale poradzę sobie, jeśli nasi przodkowie mogli. “I co z twoim życiem społecznym, panno Wrigley? Oznacza to, żadnych imprez na Lunie przez dwa tygodnie. Ciągle mając poważną minę, Lao złożyła ręce. “Cóż, Niedobór nie znaczy wiele, chyba, że trzeba coś dać. Przewróciłam oczami, jakby Lao Wrigley miała planethopping życia społecznego. Nawet Maria podniosła brwi, tak jakby, wysłała mi wiadomość w myślach. (To był jedna ze świetnych rzeczy w Niedoborze: pokazuje, jak wiele można pokazać tylko za pomocą twarzy.) Próbowałyśmy głośno nie chichotać. Pan Solomon skinął i zaczął rozglądać się za następną ofiarą. Teraz mój mózg był naprawdę wyścigów. Nie przyszło mi do głowy, że można zrezygnować z teleportacji. Chciałabym koncentrować się na klasyce: choroby, głód lub sparaliżowane kończyny. Może brak technologii był bezpieczniejszy niż niektóre bakterie w moim ciele. Starałam się zapamiętać wszystkie dawnych kłopoty. Zero teleportacji (wzięte). Brak telepatii (tak, tak). Bez stałej temperatury (żebym zamarzła na śmierć na Polu?). Zero gwarantowanego poziomu kredytowego (i co to oznacza - znalezienie pracy?). Każdy pomysł brzmiał koszmarne. Myślę, że to było punktem Niedoboru: wciągnąć w nieuniknione. “Co myślisz o tych pomysłach, Kieran?- Maria wyszeptała. Zacisnęłam zęby, mając świadomość, że moi nadąsani przodkowie potrzebowali mnóstwo wysiłku by dowiedzieć się, jak nie cierpią z powodu głodu, ataków lwa i bakterii rosnących w nich. Cenieni, starożytni przodkowie, ale dlaczego muszę ponownie uruchamiać tą rękawicę? Jednak myśl o lwach była cool. Zastanawiałam się, czy mogłem zrobić drapieżnictwo i fałszować budowanie jakiegoś wielkiego zwierzęcia ścigającego mnie, co jakiś czas. Ale to będzie prawdopodobnie wkurzało mojego nauczyciela, wyskakującego niedźwiedzia z jaskini podczas próby Szekspira. Salomon przeszedł obok moich kolegów z klasy, jeden po drugim, pętla zaciskała się jak ręce opadały. Mój kumpel, Sho wziął głód, mówiąc, że byłoby śmieszne, być chudym. Jego bioframe nie pozwolił mu umrzeć, po wszystkim, i ludzie używają go szybko od dwóch tygodni cały czas. Solomon powiedział, w porządku, ale kazał mu obiecać, że będzie pić dużo wody.
Translate_Team
Love is Hell
– – – – – – –
–
– –
–
Judy Watson wybrała analfabetyzm, co oznaczało, że mogła używać ikon i poleceń słownych tylko w myślach. To był doskonały unik, biorąc pod uwagę jak wiele osób nigdy nie czyta. Starałam się wymyślić kilka wariacji na ten pomysł, ale nic nie działało i musiałam umieć czytać i pisać, aby uczyć się tekstu do Hamleta. Większość ludzi wybrała choroby: raka lub infekcje, nawet kilka pasożytów. Dan Stratovaria wziął ślepotę rzeczną, więc jego oczy mogą zostać zjedzone w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Salomon pozwolił zachować mu wzrok w myślach do odrabiania zadań domowych, i Dan miał w planach zdobycie nowych oczu, więc ocena będzie łatwe. Jedyne choroby, jakie pamiętałam miały dziwny nazwy, jak koklusz. Ale dwa tygodnie kokluszu nie brzmią zabawnie. “Jesteś słodka, gdy się denerwujesz, - Maria wyszeptała. Pan Solomon przesunął wzrok po nas. “Maria i Kieran, co tak wściekle omawiałyście od początku zajęć? “Cóż, Kieran ma znakomity pomysł, panie Solomon,- powiedziała Maria, a ja stłumiłam chęć kopnięcia jej. “Niewątpliwie, Mario, - powiedział. -“Ale na razie usłyszymy ciebie. Maria tylko się uśmiechała. “Chciałabym zawiesić moje hormonalną równowagę. Salomon skinął powoli - widać te słowa miały dla niego sens. “Trochę ryzykowne, w wieku lat szesnastu, nie sądzisz? “To będzie zabawne, dowiedzieć się jak to było wtedy być nastolatkiem. Wzruszyła ramionami. - “Brzmi naprawdę interesująco, gdy z nią się zapoznać. “Rzeczywiście robi. Niech hormony będą wolne. I co z twoim wybitnym pomysłem, Kieran? Zignorowałam rozbawienie Marii. “Cóż, myślałem o spróbowaniu czegoś... innego. “Cudowne. A co to? Co rzeczywiście? Co? Próbowałem wymyślić coś, co pomoże mi ze wspinaczką górską, jak lęk wysokości. Lub zmotywować moje Antarktyczne umiejętności, jak możliwość odmrożenia. Lub lepiej pomóc mi zrozumieć Hamleta, bo te czasy elżbietańskie były bardzo ciężkim niedoborem... I z tą myślą, William Szekspir przyszedł mi z pomocą. “Sen,- powiedziałam.
Translate_Team
Love is Hell –
“Ah. - Pan Solomon łamał palce, patrząc z zadowoleniem. -“Bardzo oryginalnie. – “Oczywiście nie mam na myśli ton snu,- dodałam szybko. -“Ale niektóre każdej nocy, jak dawniej. Um, prawda? – “Cóż, nie sądzę, że uda umieścić się w nim na osiem godzin,- powiedział. -“Tak długo, jak wejdziesz do REM. Skinęłam głową, udając, że miałam pewne pojęcie, czym jest REM, kiedy myślałam, osiem godzin na dobę? Jak ludzie robili wszystko dawniej? Przez większość miesięcy opuszczałam na jedną godzinę z brainsmoothing. Ślad paniki musiał wkraść się na moją twarz, bo Solomon powiedział, – “Uważam, że niektóry starożytni spali zaledwie trzy lub cztery godziny w nocy. Być może można zrobić jakieś badania w tej sprawie.Uśmiechnęłam się głupkowato, po prostu, wdzięczna, że uciekłam od dżumy.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ II To nie tak, że Kieran Black był ładny, czy coś. Jego sportowa mania miała pewien urok, sposób, w jaki przeniósł się do klasy prosto z Antarktydy, sople czepiały się jego włosów, świeżo spierzchnięte usta przez zimny wiatr. I on ma już atrakcyjnie ciemny tego dnia, nie zdając sobie sprawy, że przesiadywanie na biegunie południowym, jest lepsze niż projekt Niedoboru. Chodzi mi o to, kto wychodzi na zewnątrz w tak zimny dzień? Więc kiedy lekcja się skończyła, postanowiłem mu pomóc. – “Potrzebujesz pomocy?- Zaoferowałam. -“W mojej Bio jednostce, mamy chomika, który śpi.Kieran spojrzał na mnie jakby myślał, że drażni go ponownie, ale potem dał mały ukłon. Nasze projekty miały zacząć się od razu, a on nie wiedział, prawdopodobnie pierwszą rzeczy, o zaśnięciu. Sho Walters przeszedł obok nas i walnął Kierana w ramię. – “Niezły projekt, kolego. Leżysz i nic nie robisz.– “Bardzo dobry, huh? Powiedział Kieran, cofając się. -“Ale to nie jest jak zapominając zjeść, to jest trudne. – “Hej, lubię jeść! -Powiedział Sho, a następnie posłał mi zabawne spojrzenie jak on wysunął się do przedpokoju. Przewróciłam oczami, zastanawiając się, czy program był bezcelowy. Sho żył według zasady, że praca w szkole była głupia, zrozumienie był przereklamowany i wysiłek był dla potulnych. Jeśli Kieran było taki sam, nie ma czasu na pozowanie. Ale potem mruknął, – “Nie lubię leżeć. Mam zbudować śnieżne siedlisko. Uśmiechnęłam się. Śnieżne siedlisko? Może ten chłopak był wart mojego wysiłku. Jak kilku ostatnich uczniów wymakających się z sali, otumaniony gościło na twarzy Kierana. – “Więc to wszystko, co robisz, kiedy śpisz? Leżysz nic nie robiąc?– “To, robi chomik Mikey, - powiedziałam. - “Oddycha, ale to wszystko. – “Tak, ale on jest chomikiem. Ludzie nie nudzą się wtedy?– “Nie można się nudzić, gdy jesteś nieprzytomny, głupie. – “No tak, nieprzytomny. Tak jak na poważnej operacji chirurgicznej. – “Nie, to jak.. Potrząsnęłam głową. - “Kieran, nie zrobiłeś żadnych badań na ten temat, prawda? – “Nie do końca. Byłem zajęty przez cały weekend.– “W jaki sposób udało się nawet wymyślić sen? – “Dobrze, robimy to w tej sztuce. Ten psycho książę myśli o samobójstwie, mówiąc, że śmierć nie może być taka zła, bo wygląda jak sen. Translate_Team
Love is Hell Wzruszył ramionami. -“Więc wyobrażam sobie, że nie może być całkiem do bani. -“Czytałeś Hamleta?- Powiedziałam zmieszana. Kieran Black może posiadać ukryte głębie? Jasne, on po prostu nazywa największe postaci w literaturze ten psycho książę, ale jednak. – “Tak, umiem czytać,- powiedział. -“Nie miałem zamiaru cię zaszokować. Może myślisz, że biegałem w małym kole cały dzień? – “Oh, to byłoby urocze. Przewrócił oczami na mnie, potem spojrzał w myślach i westchnął. – “Powinniśmy zacząć zabawę. Przez następne dwa tygodnie, będę tracić trzy godziny dziennie. Wzięłam Kierana prosto do mojej klasy Bio, która miała zarówno chomika i dosłowne bioframy. Miałam właśnie program, który zamknie moją równowagą hormonalną - te małe wzory, które utrzymują nas spokojnymi, opanowanymi i nudnymi cały czas. Nastoletni lęk, tu przyszłam. Kilka innych osób z Niedoboru już tam było, wyłączając obronę immunologiczną i odbudowę organów. Maszyny AI zawsze były włączone, sprawdzały zrazy i prowadziły symulacje, aby upewnić się nikt nie zmienił ich biofarm w sposób śmiertelny lub niezgodne z prawem. I, oczywiście, Barefoot Tillman udało się być w pierwszej linii. Kieran błąkał się do siedliska Mike’go i spojrzał na jego małe formy drżenie. – “Śpi właśnie? Wsadziłam palec między druty klatki i Mikey wąchał. – “Nie. Po prostu odpoczywa. Zobacz, jak jego małe oczka są otwarte? Kieran sięgnął przez druty ostrożnie i pogłaskał futerko chomika. Mikey zmieszał się, potem znów się położył. – “Hej, jego oczy właśnie się zamknęły! Więc teraz śpi? – Westchnęłam – “Myślę, że trwa to dłużej niż dwie sekundy, Kieran. W starych opowieściach, czasem ludzie nie mogą w ogóle zasnąć, tak jak gdyby pracowali emocjonalnie. Nazywamy to wierceniem i obracaniem się. Spojrzał na mnie. – “Skąd wiesz, te wszystkie rzeczy? – “Z historycznych książek. To niesamowite, jak wtedy pracował ich emocje. Oni musieli znosić te małe ataki obłędu cały czas. -Patrzyłam jak jego palec spływa z powrotem w kierunku Mike’go. – “Tylko spotkanie miłego chłopaka lub dziewczyny może ich doprowadzić do szaleństwa. – “To się nadal zdarza,- powiedział. -“Zapomniałem o tym projekcie tylko, dlatego, że Barefoot Tillman mówiła do mnie. Translate_Team
Love is Hell – “To nie to miałam na myśli, -warknęłam. -“ Barefoot prostu cię rozpraszała. Wtedy to był krzyk walki i płaczu przez godzinę. Ciągnąc twoje włosy. Wierciła się całą noc. Zaśmiał się. – “Brzmi jak ból. – “Nie zwracasz uwagi na Niedobór? Ból jest dobry. Dlatego nigdy go nie wyleczymy. – “A, tak. Przysłowie mówi ‘Wyjmij rękę z ognia, głupcze!’ Kiedy mówił, Kieran podniósł delikatnie palce z zamknięcia. Mikey wyglądał jakby mógł rzeczywiście teraz spać. Myślę, że Kieran mógłby być całkiem przyzwoitym chomikiem – ma spore umiejętności. Pozwoliłam sobie na uśmiech, mój kłopot w sprawie Barefoot Tillman rozwiązał się. – “Czy dlatego, chcesz zrobić hormony?- Kieran zapytał. -“Bo to jest szalone? – “Więc... nie całkiem szalony. Ale nie zastanawiałeś się, co by było, gdybyś poczuł się jak w dawnych czasach? Szczególnie ludzie naszych czasów. To było ekstremalne, bardziej... dramatyczne. Chodzi mi o to, dlaczego wyszedłeś na biegun południowy i znosisz mróz? Ponieważ to jest intensywny, prawda? Kieran patrzył w dół na drzemiącego chomika. – “Yeah. Ale zimno nie pozwala mi stracić mojego umysłu. – “Mimo to, jest coś, czego nikt inny nie czuje. Nie w tych czasach.– “Tak mi się wydaje. -Wzruszył ramionami i uśmiechnął się. – “Tylko nie bądź zbyt szalona i nie utop się, Maria. Lub pisz poezję. Musiałam się zaśmiać. – “Nie martw się, spróbuję nie stać się całkowicie Ophelią. Tak długo, jak nie spełniają żadnego psycho księcia w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Linia do silnika opadła w dół. Ludzie wychodzili odpocząć po swoich popołudniowych zajęciach, część śmiała się nerwowo. Dan Stratovaria przecierał oczy, jakby chciał poczuć, że rośnie w nich dawno wymarłe robaki. Byłam trochę niespokojna, teraz, jest mój moment na zachwianie równowagi hormonalnej. Następne dwa tygodnie będą prawdopodobnie żenujące. Choć moja bioframa nie pozwoli mi się zabić, to było ostateczne niebezpieczeństwo poezji.... – “No dalej, zróbmy kilka badań - Śmigałam do myśli w całości, pokój Bio i siedlisko Mike’go blakło w moich oczach. – “Jeśli nie dowiedziemy się, jak działa sen, masz zamiar wiercić się i przewracać całą noc.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ III
Pierwszym problemem było znalezienie odpowiedniego mebla. Kiedy wróciłem do domu, zapytałem taty czy mogę przenieść łóżko do mojego pokoju. Od razu przybrał poważną minę i kazał mi usiąść. –Szesnaście lat to za mało, by mieć łóżko w swoim pokoju, Kieran. Pamiętam, kiedy rozmawialiśmy o tym, jak podkręcić trochę bioframę tak by uczucia były mniej... Trwałe?” Jęknąłem. –To nie o to chodzi, tato!” –Kim była ta dziewczyna na punkcie, której miałeś obsesję zeszłego latem? Chrissy?”–Christine,”- powiedziałem. I to nie ma nic wspólnego z dziewczynami. To szkolny projekt.” Śmiał się zbyt mocno w naprawdę przykry sposób, uderzając się w uda. –Niezła próba, kolego.” –Nie, naprawdę. To dla Niedoboru!”Zacząłem wyjaśniać mój projekt, ale jak zwykle mózg mojego taty był wyłączony. Nie było żadnych zajęć Niedoboru w jego czasach, a on nigdy nie rozumiał, jak mogłem dostać się na niesklasyfikowanych kurs. W czasie mojego wyjaśniania, jego twarz ponownie stała się poważna. –Więc, Kieran. Jest ktoś wyjątkowy, o kim chcesz mi powiedzieć?”Jęknąłem ponownie. To było bezcelowe. Przynajmniej mamy nie było w pobliżu, byłoby to dwa razy bardziej kłopotliwe. –Po prostu zapomnij o tym.” –Jesteś pewien, synu? Wiesz, że jestem tutaj, jakbyś mnie potrzebował.” Przewróciłem oczami i udałem się do mojego pokoju. Około północy dałem z siebie wszystko. Góra kurtek nie była strasznym łóżkiem. To było o wiele bardziej komfortowe niż meble, które robiłem ze śniegu. Zatopiłem się w termicznych włóknach, zamykając oczy i starając się poczuć zmiany we mnie. To było około ośmiu godzin, ponieważ Maria miała wyłączoną metabolikę, która utrzymuje moje ciało na nogach przez dwadzieścia cztery godziny dziennie. Przez następne dwa tygodnie, moje komórki będą dzielić swój czas w staromodny sposób: niszczenie złożonych Translate_Team
Love is Hell cząsteczek, kiedy nie będę spał, i tworzenie nowych, kiedy śpię. Nie jest to tak skuteczne jak robienie tego w tym samym czasie, ale nic nie muszę świadomie kontrolować. Nawet chomik Mikey, mógł to zrobić. Zaciemniłem pokój, aby wyglądał jak w nocy, potem leżałem z zamkniętymi oczami, czekając na jakieś zmiany. Według myśli, było pięć faz snu. Etap 1 było nic wielkiego, podobnie jak uczucie po wygładzającej mózg sesji, gdy wszystko jest rozmyte przez kilka minut. Etapem 2 był dokładnie taki jak sen w starych filmach: wylegiwanie się nieprzytomnie, jak po operacji lub trafieniu w głowę. Zasadniczo średnia strata czasu, chyba nie można się nudzić, kiedy jest bonus. Nie czekałem na Etap 3, którą cechowały takie rzeczy jak chodzenie we śnie, mówienie przez sen, koszmary, i coś, co nazywa się „nocnym moczeniem”. (Nie pytajcie). Na szczęście, ta część zwykle szybko minął, a następnie przychodziły etapy 4 i 5, ale nie zbadałem ich jeszcze. Mam tylko nadzieję, dostać się do 1etapu dzisiejszej nocy. Więc poczekam jeszcze trochę. I czekam... Nie powiem, że nic się nie stało. Myślałem, o wielu rzeczach: mojej roli w Hamlecie, kalectwie taty, Barefoot Tillman w strój kąpielowy, chomiku Mikey’u, sposób, w jaki Maria Borsotti może być urocza gdyby nie była taka łagodna. Ale to nie był dokładnie sen. Tak wiele myśli, że to było przeciwieństwo utraty przytomności; I nagle świadomość, każdy dźwięk w moim pokoju, każde zmartwienie, a zwłaszcza grzybica i skurcz w każdym ruchu ciała. Nie wolno mi było się poruszać, ale moje mięśnie wymagały losowych zmian. Pod koniec pierwszej godziny, byłem zaplątany w bluzy i skończyłem rzucając połowę z nich przez mój pokój. (To jest wiercenie i obracanie?) Nie zauważyłem żadnej utraty przytomności, ale potem zacząłem się zastanawiać, jak można zauważyć, że jesteś nieprzytomny, bo nie będziesz niczego świadomy, kiedy moje myśli zaczęły płynąć, myśli i myśli więcej. Wreszcie usiadłem, nie troszcząc się, że obleję Niedobór, nie ucieknę skruszony, spocony z powodu nie spania. I tak oto minęły trzy godziny. Ale to nie wydawało się, trwać tak długo. Czy to, dlatego, że nigdy tak długo tego nie robiłem, więc nie mam porównania? Lub chyba zabrakło trochę czasu na wszystko, wiercenie i obracanie - malutki okruch snu?
Translate_Team
Love is Hell Jeśli tak, to było cool - prawie jak jakiś kulawy na podróży w czasie. Czułem się trochę niewyraźne, ale wiedziałem o mocnym Antarktycznym wietrze. Spadłem na podłogę i skierowałem się do teleportu, po raz pierwszy myśląc, że ten projekt może nie być całkiem do bani. Dopiero później tego dnia, zacząłem się czuć naprawdę dziwnie.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ IV
–
–
–
–
– –
Kieran Black wyglądał jak gówno. Gówno pokryte soplami. Wszystko w porządku? Przebiegł go dreszcz. - Tak, dobrze, Maria. Właśnie byłem na stacji Amundsen-Scott. To na biegunie południowym. Um, Kieran? Nie żartuj. Przecięłam przestrzeń między naszymi biurkami i zdjęłam mały sopel trzymający się jego włosów. To wywołało zimny pocałunek na opuszku mojego palca, następnie stopił się w mojej dłoni. To się zdarzyło. - Powiedział. Wyrównywałem moje siedlisko z zewnątrz lampą lutowniczą i zacząłem czuć się zabawne. Więc usiadłem na śniegu, czego nie zrobiłabyś w zimie. Siedziałem tam i chyba straciłem poczucie czasu... Kiedy moja biofarma dała mi ostrzeżenie o odmrożeniach…Moja szczęka opadła. - To znaczy, że zasnąłeś? Już? Pokiwał głową, a ja westchnęłam. Nawet Kieran Black był przede mną. Nic nie jeszcze czułam, może za wyjątkiem tego, że byłam bardziej kłopotliwa przy matce, kto by nalegał na krytykę każdego elementu ubrania, które nosiłam. Jakbym nigdy wcześniej nie była w całości ubrana na czarno Nie jestem do końca pewien.- Powiedział Kieran. Błyszczące srebrne taśmy wystawały z jego koszulki, promieniując ciepło jakby zapomniał je wyłączyć. Sople szybko topniały. - Na pewno nie było tego wiele zeszłej nocy.Ale było go trochę? Jak było? Nie wiem.- Zamrugał. - Myślę, że kiedy śpisz nie wiesz tego. Więc... nie jest to do niczego podobne. – Zmarszczyłam brwi. Oczekiwałam, że ten projekt uczyni Kierana Blacka bardziej interesującym. Ale widocznie spowolniło go to. Zaczęłam sprawdzać czy to było normalne, ale myśli wyblakły do płaskiej rzeczywistości. Zaczął się Niedobór. ***
– –
Więc jak minął wasz pierwszy dzień? - Zapytał Pan Solomon. Muszę zmienić mój projekt, Panie Solomon. - Zaczęła Lao Wrigley - To nie jest bezpieczne.Ona mówiła bez podniesienia ręki, co Pan Solomon zwykle poprawiał. Ale dziś spokojnie splótł palce, jakby oczekiwał na kilka skarg. - Nie jest bezpieczne? – Nie! - Lao chwyciła obie strony biurka. - Wzięłam łódź dziś rano, a ocean był całkowicie brudny!– Może odnosisz się do fal, Panno Wrigley? Translate_Team
Love is Hell
–
– –
– – – –
– –
Barefoot Tillman, która zawsze chwaliła się swoimi trofeami z surfingu, stłumiłam śmiech, i uśmiechnęłam się do Kierana. Nie odpowiedział. Jego ekspresja była dziwnie spokojna, nie ruszał się jak ostatni sopel na jego włosach, krople płynęły w dół jego szyi i na koszuli. Oglądając to, czułam strużkę potu na moich plecach, gorący zamiast zimnego. To było interesujące uczycie. Tak, ocean ma fale. - Pan Salomon cierpliwie wyjaśniał. - Ale statki są przeznaczone dla fal. Jestem pewien, że jest to całkowicie bezpieczne.Lao potrząsnęła głową. - Och, tak? Cóż, jeśli statki są tak bezpieczne, to, dlaczego jest dla nich słowo, które oznacza bycie do góry nogami?Przepraszam? Wywrócenie, Panie Solomon! - Powiedziała Lao. –To specjalne słowo tylko dla statków wywróconych do góry nogami. Sprawdziłam w myślach, i nie mogłam znaleźć ani jednego słowa dla pociągów wywróconych do góry nogami! Czy samochodów lub poduszkowców, tylko statki. Pomyśl o tym!Panno Wrigley, wątpię czy twój statek może zostać wywrócony.Ale to jest straszne! Głowa opadła na ręce. - Ja także źle wyliczyłam.Wyliczyłam? Okazuje się, że zajmuje to dwie godziny w każdą stronę!Uśmiech migotał na twarzy Salomona. “Ale oczywiście, panno Wrigley. Czy zapomniałaś, że masz wrócić?” Uniosłam brew. Te kolejne dwie godziny przeszły mi koło nosa. To nie tak jak zawsze, zwykle zajmowało to nie dłużej niż pięć sekund, aby znaleźć w dowolnym miejscu. Nawet dotarcie na Marsa zajmowało tylko trzy minuty. Lao spojrzała ponad rękami, przełykając, i zauważyłam, że jej skóra była bledsza niż zwykle. Cztery godziny każdego dnia! A kiedy starałam się czytać dziś rano, fale sprawiły, że czułam się bardzo dziwne! Ah...Pan Solomon pokiwał głową. -Wierzę, że masz coś nazywanego chorobą morską. Jeśli sprawdzisz.. - Później myśli, prawdopodobnie znajdziesz kilka starych biofram poprawiających to. Twój projekt Niedoboru nie ma medycznych ograniczeń.- Zaśmiał się. - Ale nie ma konieczności odbywania dwóch stron w podróży. Obawiam się, że jesteś skazana na to. Jak reszta?Coraz więcej rąk podniosło się, przyjrzałam się bliżej Lao. Teraz, zauważyłam, że na pewno ma dziwny kolor. Niebiesko-zielona na twarzy, jak morze. Czy dlatego nazywają to chorobą morską? Barefoot podniosła rękę. “Moje przeziębienie idzie świetnie. Podoba mi się sposób, w jaki, brzmi mój głos.” Zmarszczyłam brwi. Jej głos był jakby słabszy, jak miękki ryk. Pozostawić Barefoot z projektem, który uczynił ją jeszcze bardziej seksowną. Przynajmniej Kieran nie patrzył na nią dzisiaj. Jego wzrok tonął w tablicy.
Translate_Team
Love is Hell
– –
– –
–
Podniosłam rękę. - Panie Solomon? Myślę, że coś jest nie tak z Kieranem.Na dźwięk swojego imienia, Kieran porzucił śpiączkę i obrócił się do mnie. - Nie, wszystko w porządku.Tylko sprawdzam.- Uśmiechnęłam się słodko. Jestem pewien, że Kieran po prostu czuje się trochę nietypowo. – Powiedział Pan Solomon.- Uważam, że technicznym terminem jest ‘spanie’. Ale będziesz czuć się coraz dziwniej im dłużej będziesz robił ten projekt. Dzisiaj to dopiero początek, więc na przestań gryźć swój rękaw, Sho.Mój rękaw nie jest jedzeniem!Nie, ale to jest irytujące.- Pan Solomon westchnął, patrząc ponownie na Lao Wrigley. Zaczęła wydawać dziwne dźwięki z tyłu swojego gardła, a jej twarz była zdecydowanie zielona jak płytkie morze. Spojrzałam na mój pusty zeszyt, bawiąc się moim piórem. Zieleń jak płytkie morze, napisałam. Słowa wyglądały wątło i krucho w moich patykowatych rękach. Cały ten czas poświęciłam na naukę pisania, i niemal nie zrobiłam żadnych notatek w tym semestrze. Nagle, chciałam naciąć białą powierzchnię papieru. Lao wydała wyraźny i zagłuszony dźwięk. Hmm, być może skończymy dziś wcześniej zajęcia. – Powiedział pan Solomon. - Ze względu na chorobę morską. Ty i ja, możemy udać się prosto na Wydział Biologii, Lao. A pozostali, spróbuj spędzić te kilka godzin wolności na myśleniu o swoim projekcie. Zwróćcie uwagę na zmiany w sobie.Uśmiechnęłam się na te słowa, zapisałam, Zmiany we mnie... Miałam mnóstwo notatek do napisania.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ V Ten projekt był do dupy. Oprócz utraty trzech godzin dziennie, byłem nieprzytomny kolejne dwadzieścia jeden. Cały tydzień będę włóczył się od klasy do klasy, jak zombie w jednej z gier Sho. Nagle wszystkie moje kwestie z Hamleta zniknęły z mojej głowy. Próbowałem wyjaśnić Pani Parker, że to wszystko wina Pana Solomona, ale powiedziała, że to żadne usprawiedliwienie, ponieważ aktorzy w dawnych czasach spali, co noc. Tak… ale wiedzieli jak! Tak, więc o północy byłem tam ponownie, patrząc na moje prowizoryczne łóżko ze splątanymi emocjami. Z jednej strony, patrząc na tą zmiętą kupę mam ochotę udusić Solomona. Ale w tym samym czasie, w jakiś sposób, stos wyglądał uroczo. Nie chciałem nic więcej niż położyć się na nim. Fale zawrotów głowy uderzyły we mnie. Może dziś to będzie koniec pracy. Rzuciłem się na stos, moja twarz wylądowała w kołnierzu z imitacji skóry. Włosy drażniły moje usta jak oddychałem. Powiedziałem by zaciemnić pokój i cisza zaczęła rozprzestrzeniać się wokół mnie… Odezwał się komunikat, przerywając czar. - Tak? - Westchnąłem. - To ja,- powiedział głos Marii. - Mogę wejść? - Hm, to nie jest dobry moment. - Hej, mówisz jak… O cholera! Nie pamiętam, która godzina. Spałeś? - Jeszcze nie, - Mruknąłem. - No, może Poziom Pierwszy. - Oh, przepraszam, - szepnęła, ale nie rozłączyła się. Jej oddech płynął niewidocznie w powietrzu wokół mnie, łagodząc ciemności. To było dziwne, stać tak w milczeniu, więc powiedziałem: - Myślę, że dzisiaj pójdzie lepiej. Oczywiście, myślałem, że ostatniej nocy też. - Hmm. Twoje łóżko jest wygodne? - Więc… - Nie chciałem mówić o całej sprawie z łóżkiem, Marii. - Nie załatwiłem sobie jeszcze łóżka. Śpię na stosie bluz z kapturami. - Nie masz łóżka?- Jej chichot rozniósł się po pokoju - Mam nadzieję że masz chociaż piżamę. - Pi - co? Znów się zaśmiała. - Nie powinieneś nosić zwykłych ubrań w łóżku, głuptasie. Dawniej ludzie mieli te specjalne ubranie do spania. Mieli senne zdjęcia na nich. Nic dziwnego, że nie działa. - Nie wydaje mi się żeby to był problem,- Wymamrotałem. - Ale nie sądzę, żeby każdy miał piżamę. Niektórzy ludzie nakrywają się i śpią nadzy pod spodem. Translate_Team
Love is Hell - Teraz to ma sens. - Ściągnąłem moją koszulkę przez głowę. Tak było o wiele lepiej, więc ściągnąłem moje buty i zrzuciłem spodnie. - Tak, dużo lepiej. - Czy ty właśnie - zaczęła, ale jej oddech urwał się. - Mm-hmm. Dzięki za tą sugestię. - Usiadłem na stosie, kurtek i miękkich włókien termicznych przeciwko mojej skórze. - Czuję się dziwnie tu w ciemności. Jakbym nic nie ważył. - Nic nie ważył w ciemności, - powtórzyła powoli. Pustka za moimi powiekami wrosła głębiej, ociężałość opadła na mnie, w końcu zabierając szybkość z moich myśli. - Tak, to jest dziwne. Jakby świat zaczął znikać. - Świat znika… . - Co robisz? - Och, tylko kopiuję kilka kartek, - powiedziała. - To w pewnym sensie… dziennik mojego projektu. - Solomonowi spodoba się to, - Wyszeptałem. - To nie dla niego. To tylko dla mnie… Chcesz posłuchać? Musiałem chrząknąć, bo Maria zaczęła czytać. To było bardziej przypadkowe niż pamiętnik, raczej zwroty wyrwane z rozmowy, powtarzane słowa i plątanina bez znaczenia. Kojąco bezsensowne, jak dryfujące chmury języka. Ale cokolwiek napisała, dźwięk jej głosu był cudowny. Urok padł na mnie, ciemność niosła mnie szybko w kierunku Poziomu drugiego, świat zaczął wyparowywać. Nie ulega wątpliwości, przeszedłem przez Poziom 3, na 4 dość szybko. Później, tej nocy, bardzo zdecydowanie, spadałem w dół do Poziomu 5… gdzie marzyłem.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ VI Po tym jak zasnął, słuchałam jego oddechu przez długi czas. Moja skóra poczuła się źle, nadwrażliwa na moje ubrania reagujące na każdą zmianę powietrza. Podczas naszej rozmowy, przyciemniłam światła aby pasowały do mojego wyobrażenia pokoju Kieran’a, a teraz ciemność wydawała się zauważalna, fizyczne rzeczy napierały na moją głodną skórę. Białe strony mojego zeszytu płonęły w moich rękach, wciąż wymagających uwagi. To tak, jakby papier był spragniony słów, które czytałam z niego. Zwłaszcza, gdy czytam na głos do nagiego, prawie śpiącego chłopca. Mogłam go wyobrazić sobie na jego stosie swetrów, wrażliwego i nadal doskonałego. Zirytowało mnie to, że jest daleko, poza zasięgiem bólu mojej skóry. Ale było też coś intensywnego w odcieleśnieniu, jakby odległość wzmocniła nasze połączenie. Moje hormony wariowały w stu procentach, prężąc swoje muskuły. Ale wypadnięcie z balansu nie było tym, czego oczekiwałam, nie było nagłego napadu szaleństwa, żadnego święta. Moje pożądanie opadało i wznosiło się wraz z oddechem Kierana. Zaczęłam ponownie bazgrać, starając się rozlewać powoli ciśnienie wewnątrz mnie na papier. Gdy słowa popłynęły, dudnienie stopniowo wzmocniło się wokół mnie. Po chwili zdałam sobie sprawę, że dźwięk nie był w mojej głowie, pochodził z okna. Deszcz bębnił o nie, rozmywając światła innych wieżowców. Zerwałam się i przyłożyłam rękę do szkła, poczułam zimno i kondensację, nagle chciałam być na zewnątrz w deszczu. To właśnie porzucone bohaterki zawsze robiły w dawnych opowieści: wybiegły na zewnątrz i krzyczały z frustracji! (A potem chorowały i prawie umierały, ale mogę pominąć tę część). Wpatrywałam się w ulewę, wypuszczając jęk… Apartament mamy nie był jak dom w starym stylu który mieliśmy, gdy żył tata. Wieżowiec nie ma drzwi na zewnątrz, wchodzisz i wychodzisz przez teleport. Ogrody i trawniki wokół nas były tylko do oglądania, góry w oddali wszystkich parków narodowych, zabronione i chronione. Głupi Idealny Świat. Moje paznokcie jeździły po krawędzi okna, ale nie było przycisków, nie ma zatrzasków lub zamków. Chciałam poczuć deszcz na moich rękach! Ale okna, które się otwierają są zbyt niebezpieczne. Wrzenie pod moją skórą było teraz o wiele gorsze, moje hormony poczuły wolność. Moja krew poczuła się uwięziona wewnątrz mnie. A na szczycie tego wszystkiego, słyszałam oddech Kierana Blacka - ciągle byliśmy połączeni. To było tak jakby był we mnie, jego powolny rytm utkwił mi w głowie, coś niewidzialnego i starożytnego łączy nas. Usiadłam na podłodze z moim notesem, chwyciłam za pióro, przecięłam papier szybkim uderzeniem. Translate_Team
Love is Hell In this tower with no doors, My skin hunger pulses, Like his breathing in my ears, So near and yet…
W tej wieży bez drzwi, Głód mojej skóry pulsuje, Jak jego oddech w moich uszach
Tak blisko a jednak…
Translate_Team
Love is Hell “Oh, cholera,” Płakałam, wpatrując się w zróżnicowaną linię pisma. Nie prowadziłam dziennika… . Pisałam poezję. Musiałam się stąd wydostać, na deszcz i powietrze. Chwyciłam kurtkę i wybiegłam ku teleportowi, sprawdziłam myślami gdzie, gdziekolwiek, gdzie padał deszcz. Straż pogodowa poinformowała mnie, że lało w Paryżu, mżyło w Delhi, a monsun był w Madras - pięć sekund stąd. Ale wahałam się wewnątrz teleportu, zdawało się być złe przenieść się dziesięć tysięcy kilometrów. Chciałam tego deszczu tam, po drugiej stronie mojego okna. Potem zobaczyłam, naklejki ewakuacji na ścianie - mapy i procedury - gdy teleport nawali - uśmiechnęłam się. “Piętro powietrzne,” Powiedziałam teleportowi, nie chcąc wspinać się jednym z trzydziestu wejść awaryjnych. Ogromny pokój migotał w widoku. Był pusty, oczywiście. Nic, do zobaczenia w nocy przez podłogę okna, smugi deszczu ukrywały mroczne góry w oddali. Gwiazdy na niebie były rozmyte, nawet księżyc stał się niewyraźną plamą… . Księżyc stał się niewyraźną plamą? Argh. Myślałam poezją! Spojrzałam na przyjemny czerwony puls wyjścia ewakuacyjnego, wciągając kurtkę na moje ramiona podczas biegu. Burza była tutaj ogłuszająca, deszcz napędzany przez wiatr na dużych wysokościach. Drzwi ostrzegały tylko Ewakuacja, mniej niż poetycko. Położyłam dłoń płasko na zimnej powierzchni metalu, miałam ostatnią chwilę wahania, bałam się złamać zasady. “Łagodniej,” Syknęłam na siebie. To, co Kieran Black myśli o mnie, moim notatniku i piórze, bazgrząc aby zaimponować Panu Solomonowi. Cóż, to były drzwi do mojego głupiego idealnego świata, drzwi do katastrof i pożarów, a gdy wszystko było w ogniu… . Popchnęłam je ciężko, i wrzask wypełnił moje uszy. Obskurne schody prowadziły w górę, migotało szorstkie światło. Puszkowy głos przeszedł w alarm, zwracając się do charakteru sytuacji kryzysowej, ale zignorowałam go i rzuciłam się w kierunku dachu. Dwa piętra wyżej były inne drzwi, oblepione nalepkami ostrzegającymi przed silnymi wiatrami i niskimi temperaturami, krawędzi bez relingów, niefiltrowanego, rakotwórczego działania promieni słonecznych - wszystkie niekontrolowane niebezpieczeństwa na zewnątrz. Pchnęłam ostrożnie drzwi, ale wiatr wtargnął do środka i szarpnięciem otworzył je. Deszcz wpadł do środka, ochlapując mnie. Przez moment byłam zamrożona przerażeniem, w pośpiechu czerń wydaje się zbyt rozległa. Ale to spokojny, irytujący głos pytał, gdzie jest ogień, który doprowadził mnie na zewnątrz. Wiatr rósł w siłę z każdym krokiem, który postawiłam. Kilka metrów od drzwi, moja kurtka spadła z moich barków, ginąc w ciemności. Pół zamrożone Translate_Team
Love is Hell krople spadały z ciemnego nieba, uderzając w moją twarz i nagie ramiona, karmiąc moją głodną skórę. Otworzyłam moje ręce, aby poczuć deszcz bębniący w dłonie, i otworzyłam usta, żeby napić się zimnej wody, śmiejąc się i chcąc, by Kieran Black był przy mnie. Dwie minuty później, pojawiła się ochrona i zabrała mnie do domu.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ VII - Więcej aktorstwa, ludzie! - krzyknęła Pani Parker. Każdy tylko patrzył na nią, opuszczając miecz. Ćwiczyliśmy tą scenę przez wiele godzin, próbując przyswoić sobie umiejętność blokowania. Większość to wina Williama Szekspira, jest to dość trudne, aby wymienić się przez przypadek dwoma mieczami w środku walki. No proszę was. Tak zwana armia czeka poza sceną, rósł niepokój. Za każdym razem, gdy przygotowywali się do wojowniczego marszu, Pani Parker przerywała, narzekają na brak aktorstwa. Szkoda, że nikt nie doprowadził się do śmierci po zażyciu trucizny za projekt Niedoboru – mogliby pokazać nam jak… - Okay, przerwa, - powiedziała zdegustowana pani Parker. Każdy udał się do zielonego pokoju lub do teleportów, ale ja osłoniłem mój miecz i zszedłem z krawędzi sceny, wspinając się do pustych miejsc. Cisza była ulgą: dla zapomnianych linijek tekstu, niewiarygodnego blokowania, oraz zapotrzebowania Pani Parker na aktorstwo. Usiadłem w ostatnim rzędzie, kilka miejsc od przejścia, i odchyliłem głowę do tyłu. Moje oczy zamknęły się automatycznie, i czułem, kojącą ciemność wokół mnie. Sen, okazał się, niesamowity. Naliczyłem sześć godzin do teraz, plus drzemki. Stracony czas pogorszył moje oceny, ale kochałem wymykać się w zapomnienie i spełnienie. I psychoksiążę nie miał racji mówiąc: Etap 5 snu nie jest tarciem. Miał cały dramat którego brakowało naszej grze, a ja uzależniłem się od niego. Od tego pierwszego prawdziwego snu, Maria czytała mi, co noc. To była tradycja dawnych czasów nazywana "Bajki do poduszek", według Marii. I choć jej dziennik był tylko przypadkowymi zdaniami, snuła historie w mojej głowie. Dźwięk jej głosu tworzył marzenia mogące się zdarzyć. Czułem się jakbym mówił w starym szekspirowskim języku, używając wyrazu "marzenie" jako oznaczenia dla Etapu 5. Ta stara definicja zniknęła wraz ze snem. W dzisiejszych czasach ludzie tylko "marzą" o większych domach i byciu coraz bardziej znanymi. Ale ciągle zastanawiałem się jak blisko były te dwa znaczenia. Czy naprawdę chcę wszystkiego, co widziałem w fazie REM snu? Czy mam zaryzykować robienie tego, co robiłem tam, albo czy mam trzymać to ukryte w moich snach? Powinienem zaryzykować zrobienie tego, co tam zrobiłem, czy mam trzymać to bezpiecznie ukryte w snach? - Kieran, - rozległ się szept z prawej strony. Podskoczyłem, moje oczy się otworzyły - Nic ci nie jest? - Maria zapytała miękko. - Oh, wybacz. - Mrugnąłem zastanawiając się, czy to było prawdziwe czy nie. - Tylko się zdrzemnąłem. Translate_Team
Love is Hell - Niesamowite. - Jej uśmiech błyszczał się jak flesz. - Jak idzie gra? - Nie wystarczająco dramatycznie dla Pani Parker. - Westchnąłem - Nie jestem pewien, co będzie, może z wyjątkiem huraganu wiejącego na dachu… . - Oh… - szepnęła cicho. “Huragan mógłby być zabawny.” Uśmiechnąłem się. Powiedziała mi o swojej wycieczce na dach, dzikim tańcu i swojej głodnej skórze — to wszystko było na drodze do moich marzeń… Pochyliła się bliżej, szepcząc mi do ucha. - Mam pytanie. - Nie musimy szeptać, - Powiedziałem. - Mamy przerwę. - Ale ja lubię szeptać. To sprawia że wszystko jest bardziej… dramatyczne. Przeszedł mnie dreszcz. - Skoro o tym mowa. - Maria wróciła na pustą scenę, gdzie światło przesiąkało między paletami, z czerwonego koloru walki do niebieskiego koloru monologu. - Dziś gdy ci czytałam… może lepiej byłoby osobiście. To znaczy, bardziej dramatycznie, obok twojego łóżka.” Wiedziałem, o co prosiła, oczywiście. Sam siebie o to pytałem przed chwilą. Ale nie byłem pewien, jak przeszedłem z marzeń do rzeczywistości bez ujawniania magii - lub stały się zbyt dzikie i potężne. To prawda, byłem nieco przestraszony o Marię w tamtych dniach. Jej spojrzenie stawało się coraz bardziej intensywne z każdym dniem trwania tego projektu. Tu, w ciemnej sali patrzyła gotowa na jeden z jej ulubionych napadów szaleństwa. Szczególnie jeśli powiedziałem coś niewłaściwego. - Maria, to było niesamowite kiedy mi czytałaś. Kocham twój głos, Nie wydaje mi się, żebym mógł bez niego zasnąć. Ale wydaje mi się, że… . - Jedyne co lubisz to mój głos? - zapytała. - Nie! - Moje marzenia wykraczały daleko poza głos Marii. Obrazy błyskały w moim umyśle, tak żywe, jak wspomnienia o prawdziwych wydarzeniach. Ale jak mogę powiedzieć to na głos? - Po prostu… sny mogą być dziwne. Jej oddech przeciął ciemność. - Zacząłeś spać? Od kiedy? - Od kiedy czytałaś mi po raz pierwszy, - powiedziałem. - I nie powiedziałeś mi? - Więc, to trochę niezręczne. Pochyliła się bliżej, jej szalone oczy zaczęły błyszczeć. - Co jest niezręczne? Zakręciłem się na drewnianym krześle, mój mózg odrzucał zderzenie marzeń sennych z rzeczywistością. Myślałem, jak Etap 5 snu sprawia, że twoje powieki drgają, twoje ręce drżą i jak obudziłem się rano ze śliną na mojej twarzy. Może to było coś, co ona rozumie? Tu, w drugim tygodniu, wszystkie projekty były coraz dziwniejsze. Przeziębienie Barefoot Tillman zmieniało się kapryśnie, jej oczy były spuchnięte i czerwone. Dziwne kolory wydzieliny z jej nosa, no i musiała nosić ręczniki papierowe by to zbierać. Nawet Dan Stratovaria – jego oczy były Translate_Team
Love is Hell mleczno-białe, a jego skóra usiana białymi żyłkami - trzymał się z dala od niej. Oślepł w weekend, ale nauczył się rozpoznawać odgłosy jakie wydaje Barefoot. - Okay, powiem ci. Ale to jest dziwne. - Jak dziwne? Przełknąłem ślinę. Czy naprawdę chcę powiedzieć Marii o moim ślinieniu? - Cóż, wiesz jak Barefoot - Barefoot Tillman! - syknęła. - Śniłeś o niej! - Nie! Ja tylko… . - Tylko wykorzystałeś mnie! - wrzasnęła. - To mój głos słyszałeś kładąc się spać każdej nocy! - Krzyk rozlał się z jej ust i przeciął audytorium - Czy ja jestem, jakiś Cyrano de Bergerac dla dzieci? - Nie! Um… Cyrano kto? - Jesteś analfabetą, żałosne usprawiedliwienia dla łobuza! Nie wierzę ci. Wyskoczyła ze swojego miejsca i wybiegła w kierunku przejścia. - Maria, zaczekaj! - zawołałem. -To nie to, co… - Do zobaczenia, Kieran… I dobrej nocy! - krzyknęła przy wyjściu. Drzwi zatrzasnęły się za nią, i ogromne echo przeszło przez ciche audytorium. Jak tylko opadłem z powrotem na moje miejsce, zrozumiałem, że scena i widownia zostały odwrócone: montażyści i obsada patrzyli na mnie, z szeroko otwartymi oczami i otwartymi ustami. Opuściłem głowę, modląc się, żeby to też był sen. Cisza zalegała przez moment, a następnie jedna para rąk zaczęła klaskać powoli. To była Pani Parker siedząca na brzegu sceny, bijąc brawo z szerokim uśmiechem na twarzy. - Przypatrzcie się, ludzie, - powiedziała. - Ponieważ to była gra!
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ VIII Była już prawie północ, a Kieran jeszcze nie dzwonił. Woda pluskała tuż pod moim nosem, a jej ciepło otaczało mnie, trzymając głód mojej skóry zaledwie w ryzach. Zamknęłam oczy i zanurzyłam się dopóki huk wody nie wypełnił moich uszu, cisza dzwoniła w moich uszach. Wciąż nie mogę uwierzyć w to co zrobił, ukradł moją poezję by marzyć o Barefoot. I dodał do tego jeszcze tchórzostwo, zdradę, ukrywając to wewnątrz własnej podświadomości. I wciąż nie zadzwonił. Może pozostała tylko cisza między nami. Byłam pod wodą, wstrzymując oddech, wyobrażając sobie twarz, Kierana, kiedy moja tragiczna śmierć w wyniku utonięcia zostanie ogłoszona. Po moim wybuchu na widowni, każdy mógł sobie wyobrazić, że zabiłby mnie swoimi brudnymi snami. Wizualizowałam sobie cały świat znający, moje odnalezione wiersze i pośmiertnie nadawane przez myśli, wraz z okrutnym porównaniem mojej anielskiej pośmiertnej maski z opuchniętą, zasmarkaną Barefoot Tillman. W fantastyczny sposób, zabrakło tlenu w moich płucach, mój mózg rozmywa się, moje serce dudni coraz ciężej w mojej klatce piersiowej… . … aż moja bioframa posłała mi bańkę powietrza, zmuszając do oddechu. - Nie chciałam tego zrobić naprawdę! - Mruknęłam między wdechami. Głupi Idealny Świat. Zanurzyłam się z powrotem na wysokość barków, na wspomnienie mojego wybuchu w audytorium skręcało mnie w brzuchu. Cały ten czas wyobrażałam sobie jak szaleją emocje z dawnych dni, szaleństwo znalazło się na szkockich bagnach, na wysokim balkonie lub bogato zdobionym buduarze, nigdy przed publicznością. Wydaje mi się, że hormony szły w parze z upokorzeniem. Próbowałam sobie przypomnieć, co się stało w trakcie walki, dokładnie, kiedy i jak wszystko poszło tak źle. Jak próbowałam się powstrzymać, on próbował przemówić do mnie, ale mój mózg był zbyt zaćmiony by usłyszeć jego słowa. Myślałam, że we wszystkich książkach, które czytałam, historie, w których listy ginęły lub dostarczano je zbyt późno lub do niewłaściwej osoby, gdzie duma, uprzedzenie i przypadek stawiały przeszkody na drodze kochanków. Więc co on mówił? Warto byłoby coś po prostu wiedzieć, że Kieran chciał zrobić to dobrze, jeśli tylko rzucę wyjaśnienia mu w twarz. Północ dzwoniła tutaj w czasie jego oficjalnego snu. Chciałabym ustawić przypomnienie pierwszej nocy, której zasnął, podczas mojego tańca w burzy. Dlaczego nie zadzwonił? Jęknęłam z frustracją zagłębiając się w wodzie. Chciałabym przysiąc, że nie chcę zadzwonić do niego. Przysięgam na moje życie, które nagle zapadło tak potężnie, jak dyktuje mi moja bioframa we mnie. Umarłabym na pewno, gdybym złamała tą przysięgę. Translate_Team
Love is Hell Minuty mijały. Czy rzeczywiście zasnął dziś bez słuchania mego głosu? Leżałam wściekła, wyobrażając sobie, że wzywa Barefoot i prosi ją o kichanie i zabranie go do krainy marzeń. Akurat. Potrzebował mnie… Ale nie ma mowy, żebym do niego zadzwoniła. Prawdziwa bohaterka nigdy nie łamie przysięgi. Jego ojciec spojrzał na mnie zdziwiony. - Pan Black? Jestem Maria, koleżanka Kierana. - Oh? - Spojrzał na moją długą czarną suknię, która przylgnęła do wilgotnej skóry, woda kapała z moich włosów. - Jesteśmy razem w klasie Niedoboru. Muszę z nim porozmawiać. Osobiście. - Klasa Niedoboru… ? - Światło zgasło w starych oczach i się uśmiechnął . - Oh, tak. Wierzę, że wspominał o tobie. - Naprawdę? - Cóż, nie z imienia.- zachichotał. - Ale ojciec zauważa takie rzeczy. - Rzeczy? - Zapytałam. Jego oczy rozszerzyły się trochę i wpłynęły na moje zaparcie. - Hm, Wiem, że może spać, ale gdybym mogła się z nim zobaczyć tylko na minutę… - Śpi? - wypowiedział to słowo jakby pochodziło z innego języka. -Aktualnie nie ma go tutaj. Zmarszczyłam brwi. Ale to była północ… i nagle mnie olśniło. Był zbyt zdenerwowany! Nie zdolny do zaśnięcia! - Wiercenie i przekręcanie, - Wymruczałam. - Przepraszam? - zapytał jego ojciec. - Gdzie on jest? - zażądałam, moje postanowienie przeciwko intensywności osłabło. - Prawdopodobnie powinniśmy odbyć krótką rozmowę o Kieranie. Jesteście bardzo młodzie I — - Gdzie… on … jest?” Nie odpowiedział, strach zaczął pojawiać się na jego twarzy. - Hm, Myślę, że powinnaś wrócić do domu i sprawdzić swoją biofarmę, panienko. Warknęłam i zacisnęłam pięści, a starzec zrobił krok do tyłu, prosto na płaszcze wiszące wzdłuż korytarza. Grube, białe, puszyste z kapturem, i z futerkiem… Uśmiechnęłam się. - Jest na biegunie południowym, prawda? - Teraz, panienko… Złapałam jedną z kapturem i pociągnęłam ją. Potem wsadziłam stopy do wysokich butów czekających przy teleporterze. - Nie możesz tam iść! - krzyknął. - To nie jest bezpieczne! - Bezpiecznie! - Zaśmiałam się. - Mówi pan do dziewczyny, która spacerowała w środku huraganu, panie Black. - W za ciężkich butach, weszłam do teleportera. - Biegun Południowy, proszę! Translate_Team
Love is Hell - Stacja Amundsen-Scott? - zapytała maszyna. - Tak, właśnie tam! - Zaczekaj! - powiedział ojciec Kierana, podnosząc drżącą rękę jakby chciał mnie zatrzymać. Ale przyszedł z miękkiego, uporządkowanego świata, który zostawiłam za sobą, i można spodziewać się, że jakaś szalona, w połowie zatopiona dziewczyna zaszła do jego domu, a teraz została przeniesiona prosto na biegun południowy. Zarzuciło nim jak tylko zniknęłam. Słabe słońce było nisko nad horyzontem. Było ciemno, zimno, i biało. Wciągnęłam mocniej kaptur, zakrywając moją twarz futrzanym kapturem. Na tym końcu teleporter wewnątrz został oznaczony wszelkiego rodzaju ostrzeżeniami: ekstremalny klimat, ekspozycja, odmrożenia, śmierć. Ale naklejki były stare i niewyraźne, a spokojny, automatyczny głos nie pytał, co tutaj robię. Wydawało się, że nikt nie przyszedł na koniec świata nieprzygotowany. Zeszłam schodami w dół; budynki były na palach, jakby w obawie, że dotkną śniegu. Wiatr wirował pod moją sukienką, uderzając moje nagie kolana, jakby coś się paliło. Kobieta brnąca w zastępczym ubraniu i kurtce, zatrzymując się na chwilę, gapiła się na mnie z wytrzeszczonymi oczami. - Gdzie jest Kieran Black? - Zażądałam, mój język zamarzał w ustach, jak mówiłam. - Uczennica? - przerwała na chwilę, po czym wskazała wielką rękawiczką na igloo kilkaset metrów stąd. - Ale nie wydaje mi się, że— Warknęłam i odwróciłam się od niej, rozpoczynając ponury marsz wzdłuż rzędu flag wsadzonych w lód, resztki krajów, które już nie istnieją. Moja sukienka pokryła się kryształkami lodu jak kropelkami wody. Gdy zimno ogarnęło moje ciało, w końcu uwierzyłam w te książki, gdzie bohaterki umierały w czasie wędrówki po świecie zewnętrznym. Może to był tylko zimny deszcz, który mógł zabić, ale antarktyczny wiatr sprawił, że stało się to o wiele bardziej wiarygodne. Każdy oddech ranił moje płuca, moje mokre włosy, trzeszczały schowane pod kapturem. Moja bioframa groziła, że wezwie po mnie lekarza, ale zignorowałam ją Kieran zawsze przechwalał się, że pomoc dociera tutaj po dłuższej chwili. Brnęłam dalej, oczy skupiłam na odległym igloo. Zbity śnieg blokował mi drogę do kolan, a śnieg zagłębiał się w moje buty, drętwiały mi nogi. Potknęłam się i byłam zmuszona wyjąć moje ręce z ciepłych kieszeni, aby utrzymać równowagę. Jeśli upadłabym, to rozbiłabym się jak sopel lodu. Mój mózg stawał się coraz bardzie ociężały, moje serce biło powoli, świat się kurczył do małego tunelu ograniczanego futrzanym kapturem. Następnie jaskrawe gwiazdy paliły się przede mną. Translate_Team
Love is Hell Ludzki kształt pojawił się na tle igloo, wachlując na ogień palący się na zakrzywionej powierzchni lodu. Mój liofilizowany1 mózg pamiętał, że Kieran mówił coś o lampie lutowniczej. Próbowałem go zawołać, ale moje płuca mogły tylko połykać najmniejsze powiewy powietrza, jak oddychanie kostkami lodu. Moje ciało było ciągle w ruchu, brnąc do przodu dzięki obietnicy świecącego niedopałka w rękach Kierana. Ogień był gorący – przypomniałam sobie ten fakt dzięki pamięci o istnieniu niektórych pre - antarktycznych egzystencji. Brnęłam aż byłam wystarczająco, blisko, aby poczuć ciepło. Wyciągnęłam moje zmarznięte ręce do ognia, moje palce były lekko niebieskie. Kieran w końcu usłyszał skrzypienie moich butów na śniegu i odwrócił się do mnie, pozwalając sobie na okrzyk zaskoczenia. - Maria! Co ty… ? - Znicz wypadł mu z rąk na śnieg, gdzie zgasł. Upadłam na kolana obok niego, jęcząc z rozczarowaniem. Sięgnęłam po wciąż świecący metal… a następnie ręce Kierana zacisnęły się wokół moich ramion, chciałam go zabić za zgaszenie tej resztki ciepła. Przez dziurę w kapturze kurtki, patrzyłam na moje buty ślizgające się w śniegu aż do bladego światła zachodzącego słońca. Nagle poczułam ciepło, cudownie gorące! Mój kaptur został zepchnięty, Kieran był zainteresowany i wytrzeszczał na mnie oczy, wewnątrz igloo mieniły się w sztucznym świetle. - Co ty tu robisz? - Zdjął okulary i kaptur, usunął swój kostium przede mną. - Jesteś szalona? Półnagi, owinął srebrny kostium wokół mnie, jego elementy palą moją skórę jak rozżarzone węgle. Mogę tylko kiwać głową i wzrokiem. To było jakby moje oczy mogły się rozbić, jeśli mrugnę. - Przyszłam cię zobaczyć, - powiedziałam. - Przepraszam, - powiedział. - Nigdy nie marzyłem o Barefoot, ani razu! To byłaś ty już od pierwszej nocy! - Przełknął. - Ale to było tak dziwne i nieprawdopodobne, a każdy zawsze mówił, że sny nie są prawdziwe. Ale czasami są… . Wiesz co mam na myśli? - Tak, - zapewniłam go przez popękane usta. Było o wiele więcej do powiedzenia niż w niebie i ziemi i to wszystko…. Ale wtedy, moja szaleńcza bioframa zdała sobie sprawę, że jestem w ciepłym i bezpiecznym miejscu, więc powiadomiła mnie, nie chcąc ryzykować ponownych odmrożeń. Głupi idealny świat.
1
Liofilizacja – suszenie sublimacyjne zamrożonych substancji
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ IX - Więc w końcu jesteśmy na końcu naszej małej przygody, - zaczął pan Solomon. Barefoot Tillman kichnęła w swoim rogu objętym kwarantanną. Radziła sobie o wiele lepiej w ciągu ostatnich dni, przypadłości zaczęły zanikać począwszy od nosa. Ale wszyscy nadal trzymali się na odległość. - Gesundheit2, - powiedziała Maria, patrząc w górę na Barefoot. Uśmiechnęłyśmy się do siebie. - Ale zanim wszyscy wrócimy do współczesnego świata, to może powinniśmy podzielić się naszymi doświadczeniami. - Rozłożył ręce. - Kto? Lao Wrigley podniosła rękę. - Cóż, wydaje mi się, że zbliżyłam sie do mojego ojca. - Hmm, - powiedział pan Solomon. - Bo kazałaś mu latać na Bahamy, co dzień? - Potrzeba jest matką wynalazków. - Lao przeczesała włosy rękami. - Sprawdź te mięśnie brzucha! - krzyknął Sho, wstając w pierwszym rzędzie, obracając się wokół i podnosząc koszulę. - Może już nigdy nie będę jadł. - Wątpię, - powiedział pan Solomon. - I wierzę, że to są żebra, panie Walters, a nie mięśnie. Ktoś jeszcze chce się podzielić swoimi przemyśleniami? Tak, panie Stratovaria? - Cóż, - powiedział Dan, - Odkryłem, że nie ma nic śmiesznego w pasożytach. - Ach, wyobrażenia niewidomego. Ktoś wreszcie docenił powagę braków. Być może w tym semestrze potencjał nie został całkowicie zmarnowany. - Nie żartuj, - powiedział Dan, wymachując żyłkowatą dłonią. - Moja mama jest tak przerażona, że odlicza czas wymiany. Te nowe oczy dadzą mi w kość! Pan Solomon westchnął. - W rzeczy samej. A czy jest jakaś wielka mądrość ukryta tam z tyłu? Oddaliliśmy się, każdy odwrócił się, ciągle patrzono zagadkowo na naszą dwójkę. Moi znajomi winili Williama Szekspira za to, że stałem się łagodniejszy. Kręcili oczami na dźwięk starej mowy, wychodzącej czasem z moich ust. Jednak zmiany pochodzą z miejsc bardziej pierwotnych niż myśleli. Bard nic nie ma do mojej podświadomości. - Więc, panie Solomon, - powiedziała Maria, “Dowiedziałam się, że dawne bohaterki nie były tak miękkie jak myślałam. Okazuje się, że naprawdę można umrzeć od biegania na dworze w strasznym zimnie. Zwłaszcza, jeśli jest się 2
„Na zdrowie” po niemiecku
Translate_Team
Love is Hell mokrym. - Wolną ręką, wskazała na ciemną plamę odmrożenia na swoim lewym policzku, która świeciła jak podbite oko. Matka obiecała Marii szybki przeszczep skóry, ale w międzyczasie goiło się. - Fascynujące, - powiedział Solomon. - Choć może nie jest to tak oryginalny projekt jak ktoś mógł myśleć. - Och, zapewniam, panie Salomon, - powiedziała Maria. – nie zbalansowanie hormonów i zagrożenia Antarktyki idą w parze. - Interesujące obserwacje. A pan, panie Black? Co pan może nam opowiedzieć o śnie? Co rzeczywiście? Wziąłem głęboki oddech, zastanawiając się, co będę robić po dzisiejszych zajęciach. Teraz, kiedy ostatecznie skończył się projekt, mogę zresetować moją bioframę, włączyć wszystkie te nano, żeby moje procesy anaboliczne i kataboliczne raz jeszcze nie potrzebowały snu. Czy nadal chcę moje sny? Nie różniły się od prawdziwego życia, teraz, Maria i ja podłączyliśmy się tu w budzącym świecie. Ale ciągle zastanawiam się, co jeszcze mogą mi pokazać, jaka magia zostanie utracona, jeśli nigdy nie zetknęła się z moją drogą w czasie Etapu 5. - Jestem szczęśliwy, że spróbowałem panie Solomon. - Udało ci się dojść do fazy REM snu? - Pewnie,” powiedziałem. - Marzenia, szybki ruch oczu, ślinienie, i cała reszta. Maria posłała mi chytre spojrzenie. Postanowiliśmy nie wspominać, że ona też kiedyś zasnęła, dzięki uprzejmości ostrej hipotermii, w połączeniu z odrobiną soku z zniszczonej bioframy. Albo powiedzieć, Salomonowi, że moje hormony wyprowadziły jej z równowagi, ponieważ współczesne kombinacje nie zostały skalibrowane dla kogoś, śpiącego sześć godzin w nocy. Zdenerwowałem się wystarczająco przenosząc się do potopu w Danii nocą, tylko po to, żeby potrzymać Marię za rękę w marznącym deszczu. Nasze projekty były równoległe na różne ciekawe sposoby. - O czym dokładnie śniłeś, panie Black? - zapytał Solomon. Maria ścisnęła rękę jeszcze raz, cicho gryząc paznokcie. - Niedobór, Panie. Solomon, - Powiedziałam. - Wojny, zarazy, głód. Wszystkie proce i strzały zawistnego losu, na które ten świat nie pozwala. - Naprawdę? - podniósł brew. - Koszmary nocne to stary termin, jak sądzę. Więc musisz być zadowolony, że to już koniec. - Z całą pewnością, - powiedziałem, słysząc jak Maria bazgra w zeszycie, plątaninę słów i obrazów inspirowanych przez moje kłamstwa. I postanowiłem: nie dostosowywać mojej bioframy po południu, jeszcze nie. Co najmniej jeszcze jedna noc ze snami.
Translate_Team
Love is Hell
Justine Larbalestier Love is Hell
Cięższy od wody
Tłumaczenie by: Translate_Team Tłumacz: Stela15, kerofajfajf Korekta: kerofajfajf
Translate_Team
Love is Hell
Chciałam uciec, gdy zobaczyłam Robbiego kąpiącego się w rzece. Było kilka godzin po północy. Wieś spała. Wymknęłam się i poszłam na spacer, myśląc jak stąd uciec, dokąd pójść. Wybrałam drogę w dół do rzeki, uchylając się przed pajęczynami świecącymi w świetle pełni księżyca, zastanawiając się, jak długo zajmie spacer do miasta. Ile jedzenia będę potrzebowała. Ile par butów. Sowa pohukując wystartowała tuż nad moją głową. Byłam zaskoczona, potknęłam się, a kiedy się odwróciłam, ujrzałam Robbiego rozchlapującego ramionami wodę nad głową. Jego skóra świeciła. To były tylko krople wody skrzące w świetle księżyca i kontrast blasku z jego ciemną skórą, ale uważam, że to z tego powodu zapomniałam oddychać. Pierwszy raz spojrzałam na kogoś pragnąc go dotknąć. Wyciągnęłam w jego kierunku rękę. - Jean! - zawołał odwracając się do mnie, uśmiechał się - Jeannie. Moja ręka opadła a skóra na mojej twarzy napięła się i zrobiła ciepła. Nie byłam oszołomiona, ale wciąż zastanawiałam się, czy przypadkiem nie zemdleję. Nie sądzę, bym kiedykolwiek słyszała, by wymówił moje imię. - Robbie - powiedziałam, podchodząc bliżej brzegu. - Będziesz jutro na wzgórzu? Skinęłam głową nie wierząc, że mnie pyta. Był taki. ... nie piękny lub przystojny, ale coś w nim sprawiało, że chciałam go dotknąć. Słyszałam jak inne dziewczyny rozmawiają o nim. Robbie prosi mnie o spotkanie. Mnie, z którą nigdy nie rozmawiał. Drgnęłam. Wiem, że brzmi to jak urojenie, ale czułam moją lewą i prawą komorę pompującą krew z serca do moich tkanek, czułam moje oddychające płuca. Słowa Robbiego sprawiły, iż moje serce biło szybciej. Spotkanie? Nasze? Jutro był Dzień Lammas. Dzień święcenia pierwszego chleba z nowych zbiorów. Bierzesz dwa świeże bochenki do kościoła jako ofiarę - jeden niesiesz do środka dla Jezusa a drugi zostawiasz na zewnątrz dla wróżek - jeśli ktoś jest młody, wolny, może się zaręczyć. Wziąć próbny ślub, zawrzeć związek. Jeśli się uda, to w przyszłym Dniu Lammas można go usankcjonować. Jeśli nie, to nie. Dziewczyny siedzą na górze i czekają, czy chłopcy przyjdą je spytać. Zgodzę się siedzieć i czekać, ale tylko na Robbiego.
Translate_Team
Love is Hell Nie można zaręczyć się gdziekolwiek, tylko tu we wsi. Turyści przyjeżdżają, aby to obejrzeć i sfotografować parę młodych z chusteczką związującą ich dłonie. Oni myślą, że to ciekawe i godne podziwu. Myślą, że jesteśmy cisi i uroczy. Nie myślałam, żeby Robbie był ciekawy i godny podziwu. Sądziłam, że był niebezpieczny i dziki, nie tylko dlatego, że moi rodzice go nie lubili, ale z powodu tego czegoś, co było w powietrzu wokół niego, czegoś, co przyprawiało mnie o dreszcze. Dreszcze, które były jednocześnie zimne i gorące. Lammas był dniem, w którym zdecydowałam się działać. Bo moi rodzice uznali, że to może być dobry czas na to, bym się związała. Dali mi na to cały wolny dzień. Dużo czasu, bym mogła uciec. - Zobaczę cię tam? - zapytał Robbie. Oglądałam sposób w jaki poruszały się jego usta, jego wargi, język. - Tak - powiedziałam - na wzgórzu. Zdecydowałam się zostać. *** W dzień Lammas ogony bydła są obwiązane czerwonymi i niebieskimi wstążkami, by uchronić je przed kradzieżą przez wróżki. Aby trzymać je z daleka od naszych domów, nad drzwiami i oknami zostawiano skrzyżowane wstążki. W dniu Lammas wróżki lubią przychodzić na wezwanie. Nasza piekarnia nie różniła się, skrzyżowane wstążki przybite były do wszystkich nadproży. Mieszkałam tam z ma i pa, moimi dwoma braćmi, Angusem i Fergusem i ich żonami, Sheilą i Maggie. Wszyscy, z pobrudzonymi mąką, czerwonymi i spoconymi twarzami, od północy do białego rana robimy i wypiekamy chleb. Przed dniem Lammas praca jest dłuższa i trudniejsza, bo upieczony chleb musi wypełnić każdy zakątek tego piekła. To było straszne życie. Turyści kochali to. Kochali nas, zostawiali monety i banknoty w puszce stojącej z przodu stoiska, dużo z nich było zagranicznych. Moją rolą było zebranie ich, posortowanie i zaniesienie do banku w celu wymiany na prawdziwe pieniądze. Ale nie umieszczenie ich w banku. O nie. Moi rodzice nie wierzyli w banki. Ani w obce kraje. Ani w nic oprócz naszej małej turystycznej miejscowości, dlatego też zwali to „tradycyjnym” i naszym sposobem „oszczędzania”. Nasze pieniądze były trzymane pod wypełnionym słomą materacem moich rodziców. Mój był taki sam. Słoma drapała. Translate_Team
Love is Hell Z frontu naszego domu była piekarnia a pomieszczenia mieszkalne z tyłu. Sypialnie były u szczytu chwiejnych schodów. Nie ma telewizji, radia ani elektryczności. W piecach palimy węglem i drewnem. By widzieć w ciemnościach używamy świec i ognia z pieca. W lecie chodzimy spać wcześnie, przed zachodem słońca a w zimie zaraz po. Zaś latem czy zimą wstajemy zawsze przed świtem. Moi rodzice mieli obsesję na punkcie zachowania starych zwyczajów a ja przeczytałam w jakiejś książce, że w dawnych czasach każdy samodzielnie robił żywność. Nie było piekarni. Nie było żadnych turystów do naciągania. Wtedy najwyżej częstowali sąsiadów przychodzących z wizytą. Wizja przeszłości moich rodziców rzadko odpowiadała temu co mówili nauczyciele lub zawierały informacje przeczytane w książkach. Wierzyli w ludowe baśnie, wróżki, zielone ludziki i że historie ze starych ballad były prawdą, nie baśnią. Wierzyli w świat pozostający takim samym, z dnia na dzień, z roku na rok, z wieku na wiek. Zaś turyści przychodzą oglądać ich takimi samymi dzień po dniu, tydzień po tygodniu, nie zastanawiając się nad tym, jakie to osobliwe. - Czy turyści istnieli wiek temu? Dwa wieki? - zapytałam. Moja mama powiedziała mi, że jestem bezczelna, mój pa zignorował mnie. Angus zagroził, że mnie uderzy, jeśli znów powiem coś takiego a Maggie zachichotała. Nie kontynuowaliśmy tej rozmowy, ani moi bracia, ich żony ani ja. Chciałam uciec odkąd tylko pamiętam. Nie kocham mojej rodziny. Nawet ich nie lubię. Chciałam żyć w prawdziwej rodzinie. Takiej, która pozwoliłaby mi zostać w szkole do ukończenia piętnastu lat. Rodzinie, która pozwoliłaby iść mi na studia, uczyć się, by zostać lekarzem. Rodzinie, która pozwoliłaby mi żyć normalnie w prawdziwym świecie. Rodzinie, która nie przeszkadzałaby mi opuścić ich. Moi bracia nie myślą o życiu. Zwłaszcza Angus. Lubi to, co ma i nie może doczekać się przejęcia piekarni Pa. On i Fergus nie widzieli niczego złego w braku wykształcenia, małżeństwie szesnastolatków, posiadaniu dzieci w wieku osiemnastu lat, przebywaniu w domu, w którym nie ma nic oprócz rodziny i piekarni, tylko mszy w niedzielę i bardzo rzadko, wizycie w Tawernie Green Man, gdzie mogli krzyczeć i śpiewać z kolegami. Oni lubią dostarczać towary w wozie zaprzężonym w dwa stare konie. Nie sądzę by wiadomość, że moi rodzice nie mają samochodu była szokiem. Translate_Team
Love is Hell Nie utrzymują kontaktów z obcymi. Szczególnie z Robbiem. Rodzina Robbiego nie mieszkała w naszej wsi przez niezliczone pokolenia, ponieważ Robbie nie miał rodziny. Znaleziono go, gdy był maleńki w łodzi kołyszącej się przy brzegu. Wszyscy mówili, że to zaczarowana łódka, wysłana przez wróżki ale młynarz wziął go mimo wszystko. Nie miał własnego syna. Ale w ciągu pięciu lat urodziło mu się trzech i Robbie już nie był synem tylko dalekim kuzynem. Mieszkał z młynarzem, jego żoną, synami i córkami. W czasie zbiorów zginał plecy w polu razem ze wszystkimi. Ale nie pracował w młynie. Robbie pracował dorywczo w okolicy wioski. Dlatego rodzice nie uważali go za dobry materiał na męża. Moi rodzice nie pozwalali mi odejść. Nie pozwolili mi uczyć się. Niechętnie pozwalali mi czytać. Moja „Anatomia & Psychologia” Goldsteina zaginęła, a kiedy narzekałam, mama chciała wiedzieć, co zamierzam teraz robić. Mówiła, że mam prawie szesnaście lat i nie chodzę już do szkoły (zwolnili mnie) i jestem akurat w odpowiednim wieku do zaręczenia się. Znałam książkę prawie na pamięć, nie o to chodziło. Chciałam nadal analizować wykresy i schematy wszystkich układów: krążenia, pokarmowy, dokrewny, wydalniczy, odpornościowy, pokrywający, mięśniowy, nerwowy, rozrodczy, oddechowy, kostny, mruczeć ich nazwy… Ta książka była przyszłością, której tak bardzo pragnęłam. Przyszłością, którą moi rodzice mi odebrali. Dlaczego więc nie związać się z Robbiem? Przecież chcieli mnie związać z kimś ze wsi, prawda? Czy ma znaczenie, że nie będzie to McPherson, Cavendish, czy też Macilduy? Miałam nadzieję, że nie będą bardzo źli. A nawet jeśli, związek taki nie jest jeszcze małżeństwem. To tylko zwyczaj. Jedno z nas może odejść, jeśli zechce. I może udałoby się przekonać Robbiego do ucieczki ze mną do miasta. On studiowałby muzykę i grał w tawernie. Mogłabym pracować w sklepie lub pubie, a nawet w piekarni i uczyć się, kiedy tylko bym mogła. Będę pracowała ciężko i długo, dopóki nie pozwolą mi uczyć się na uczelni, bym mogła dowiedzieć się wszystkiego o medycynie, o tajemnicach ludzkiego ciała. O tym wszystkim, czego nie było w Anatomii & Psychologii Goldsteina. *** Wróciłam do domu przed północą i wlazłam do łóżka. Myślałam, że nie będę w stanie spać, myśląc o związku moim i Robbiego, ale zasnęłam, gdy tylko Translate_Team
Love is Hell zamknęłam oczy. Nie obudziłam się nawet wtedy, gdy inni już wstali i zaczęli pracę. Obudziło mnie słońce. Leżałam chwilę na skrzypiącym łóżku, delektując się ciepłem wchłanianym przez moją skórę. Dzień Lammas. Wyciągnęłam mój najlepszy strój: z własnoręcznie utkanego materiału, z krzywymi ściegami. Tkanina co prawda nie trzeszczała jak słoma, ale nie była też miękka jak bawełna. Któregoś dnia, powiedziałem sobie, chciałabym założyć sukienkę, którą wykonał ktoś inny. - Obudziłaś się, Jeannie? - spytała moja ma. Pobiegłam do niej schodami na dół. - Ładnie wyglądasz - powiedziała, wręczając mi worek i prostując mój fartuch - to jest chleb z serem i wianek dla ciebie. - Dziękuję, Ma - odpowiedziałam. - Czy będziesz z nas dumna? - Będę. Wzięłam worek i udałam się na wzgórze, by spotkać się z Fioną i zaczekać na Robbiego. Dzień był jasny, nie zapowiadało się na deszcz. *** Fiona zaśmiała się, kiedy mnie zobaczyła i pomachała mi ręką. Stała na szczycie wzgórza. Poszłam drogą, która utkała przeszłość wielu innych dziewczyn, kiwając głową, uśmiechając się i wymieniając powitania, unikając oczu nachalnych turystów robiących zdjęcia. Usiadłam obok Fi pod największym jesionem na wzniesieniu, rozgrzana i trochę zdyszana. - Znając ciebie powinnam się domyśleć, że wejdziesz na sam szczyt! narzekałam. - Ale spójrz - powiedziała Fi - widać wyraźnie ocean. I te mgliste kształty, myślę, że są to wyspy. Zerknęłam tam, gdzie wskazywała. Wszystko lśniło, zwłaszcza bezkresne niebieskie morze, przechodzące na horyzoncie w błękitne niebo. - Może być - mruknęłam. Wolę widok z drogi, która prowadziła do miasta. Lub do Robbiego. - Możemy także zobaczyć, kto z kim rozmawia. Zobacz plotkarskie oko. - Prawda.
Translate_Team
Love is Hell Właśnie dlatego chciałybyśmy tu przychodzić co roku. Połamałam chleb na pół. - Przyniosłaś nóż? Skinęła głową i podała mi go. - Mam także marynaty. Storebought. - Yum! Pokroiłam ser w plasterki i rozłożyłam je równomiernie na połowę, a Fi dodała pikle. Gdy jadłyśmy, kilka dziewczyn zatrzymało się obok i zamieniło wianki z wymarzonym chłopakiem. Zastanawiałam się, co powie Fiona, kiedy Robbie przyjdzie mnie spytać. - Wygląda na to, że Dougie i Susan są znów są razem. - Kto wie, może? - powiedziałam rozważnie, choć nie wiedziałam nic o tym, ponieważ rodzice zabrali mnie ze szkoły. Nie wiedziałam, że byli tematem plotek. Fi zawsze obiecywała opowiadać mi wszystko na bieżąco, ale rzadko widywałyśmy się poza kościołem. - Dougie właśnie kupił samochód. Tylko cztero- lub pięcioletni. Założę się, że dlatego Susan postanowiła do niego wrócić. Poczułem gorący impuls zazdrości. Gdybym miała samochód, mogłabym stąd uciec szybciej niż ptak, z nadzieją, że Robbie będzie u mego boku. Lub choćby sama, gdyby tylko ktoś nauczył mnie prowadzić. - Gdzie on go trzyma? - zapytałam. Samochody osobowe, ciężarowe i tym podobne nie są akceptowane we wsi. Autobusy zatrzymują się na obrzeżach miasta i turyści muszą tu dochodzić, narzekając na to na przy każdym kroku. - Na padoku, razem ze wszystkimi innymi samochodami i autobusami. Gdzież by indziej? Skinęłam głową, czując się głupio. Nie ukrywałby tego, nieprawdaż? Dougie nie ma nic do ukrycia. Jego rodzice nie chcieli, by tkwił we wsi na zawsze. - Co z tobą? - zapytałam, wycierając ręce w moją spódnicę - czy… Ktoś zakaszlał. Spojrzałam w górę i musiałam zamaskować mój jęk. Zamiast Robbiego zobaczyłam Sholto McPherson. Ten nieznośny chłopak myśli, że każda dziewczyna na świecie jest w nim zakochana, tylko dlatego, że jest niebieskookim, jasnoskórym i wysokim blondynem. Może jakieś by się znalazły, ale wystarczyłoby parę chwil rozmowy, by się odkochały. - Gdzie jest twój wianek? - zapytał.
Translate_Team
Love is Hell - Moje co? - zapytałam, ciągnąc w dół moją spódnicę i mając nadzieję, że zrozumie podpowiedź i odejdzie. Fi zachichotała. - Jeśli mamy się związać, musimy najpierw wymienić się wiankami. - Nie będziemy się wiązać. - Że co? - Nie chcę się wiązać z tobą, Sholto. Nie interesujesz mnie. Sholto patrzył, jakbym nagle przemówiła obcym językiem. Chodziliśmy do razem szkoły (dopóki nie musiałam jej opuścić), a przez ten cały czas nigdy nie powiedziałam do niego żadnego miłego słowa. Był zarozumiały, złośliwy i bez poczucia humoru. - Dlaczego nie? - Nie lubię cię, Sholto. Nigdy nie lubiłam. Nie jesteś Robbiem, pomyślałam. - Dobrze - powiedział, wyraźnie zastanawiając się, czy przypadkiem wróżki mnie nie opętały. Sholto nie wierzył, by jakakolwiek dziewczyna mogła go nie chcieć. - Nawet jeśli byłbyś turystą. Bogatszym od królowej. - Ale… - Nawet jeśli miałabym wybierać między związkiem z tobą lub śmiercią. Uśmiechnęłam się do Fiony. Byłam rozczarowana, kiedy pokręcił głową i powiedział, że jestem opętana. - Nie masz racji - powiedział, odchodząc. W połowie drogi w dół wzgórza zatrzymał się i zapytał jakąś nie znaną mi dziewczynę. Ona chyba była z innej wsi, ale nie miałam pewności. Fi roześmiała się i uszczypnęła mnie w rękę. - Dobra robota. - On jest idiotą. - Jest. Oh, spójrz. To brat Sholto, Charlie. - Co on tu robi? - zapytałam. - Jego ojciec powiedział, że go zabije, jeśli szybko nie znajdzie dziewczyny - odpowiedziała Fiona. - Ale on nie lubi dziewczyn. - Myślisz, że jego ojciec weźmie to pod uwagę? Nie wierzyłam. Nie bardziej niż w to, że moi rodzice pozwolą mi wrócić do szkoły. - Biedny Charlie. Fiona pokiwała głową. Translate_Team
Love is Hell - Biedny Charlie. - Więc z kim planujesz się związać? - przekomarzam się. Fi tylko się uśmiecha. - Jestem tutaj, tylko by patrzeć. Jak zawsze. Możesz sobie wyobrazić, co zrobiliby moi rodzice? Rodzice Fiony nie lubili mnie. Mieli samochód, radio i telewizję. Kiedy byłam mała, używałam podstępów, by oglądać czasami jakiś program. Historie z życia dziewczyn, tak innych ode mnie. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam, kim jest lekarz i pomyślałam, że chciałabym zostać jednym z nich. A raczej mogłabym, gdybym tylko urodziła się gdzieś indziej i miała innych rodziców. Rodzice Fiony chcieli, by poszła na uczelnię w mieście, gdzie mieszkali rodzice jej mamy. Uważali, że piętnaście lat to zbyt młody wiek na związek lub małżeństwo. A nawet szesnaście, siedemnaście czy osiemnaście lat. Jej tata wychował się we wsi, ale wyjechał a potem powrócił z żoną i planami doprowadzenia tu większej ilości turystów, przekonany, że nie pasuje już do moich rodziców. Oni byli inni niż ci, którzy po prostu pragnęli pieniędzy turystów. Podobała im się sama idea tradycji, nie zaś ich przestrzeganie. W przeciwieństwie do moich rodziców, rodziny takie jak Fiony nie wierzyły we wróżki lub w próbne związki małżeńskie zawierane przez ludzi zbyt młodych, by mogli wiedzieć, czego chcą od życia. Ale nie było ich wystarczająco dużo; zwyczaje moich rodziców były nadal przestrzegane przez większość mieszkańców wsi. To się zmienia, ale nie wystarczająco szybko jak na moje potrzeby. - Jesteś szczęściarą - powiedziałam do niej. Fiona nie powiedziała nic. Cóż mogła powiedzieć? Wiedziała o tym. - Mój wianek więdnie. Wyciągnęłam go spod spódnicy i upuściłam na jej kolana. - To ty go masz? Czy to oznacza, że jesteś tutaj, aby się zaręczyć? Jej głos brzmiał niezdecydowanie, tak jakby starała się by wyglądać na szczęśliwą, choć naprawdę napawało ją to smutkiem. Chciałam, by Robbie w końcu tu przybył. Fiona obawiała się, że zostanę oblubienicą jako dziecko. Mnóstwo turystów też uważało, że to za wcześnie. Raz jedna z nich zapytała mnie, jak mogę to wytrzymać. Powiedziałam jej kłamstwa o tym, jaka jestem szczęśliwa, jakie nasze zwyczaje są wspaniałe, słuszne, czyste i pełne tradycji i że nie chciałabym innego życia. Translate_Team
Love is Hell Ta młoda turystka miała krótkie włosy a nie ciężki warkocz sięgający jej do tyłka. Nie była ubrana w zbyt długa spódnicę i szorstką koszulę. Chciałam ją uderzyć lub jakimś sposobem ukraść jej życie. Fiona patrzyła teraz na mnie tak samo, jak turyści. Litowała się nade mną. Gdzie był Robbie? On na pewno nie będzie się nade mną litował. - Może się zaręczę - powiedziałam a kiedy Fi pokręciła głową, dodałam - a może nie. - Powinnyśmy zrobić inny wianek? - zapytała - jest wystarczająco dużo stokrotek. - A jak długo możesz tu być? - Do kolacji - powiedziała Fiona, kręcąc głową - powiedziałam, że potem pomogę w sklepie. Możesz przyjść, jeśli chcesz. Mam cały stos nowych magazynów. - Brzmi nieźle - powiedziałam. Zerwałyśmy wszystkie stokrotki dookoła i uplotłyśmy z nich wianki. Sok z łodyżek zabarwił nasze palce i nadał im nieco lepki, słodki zapach lata. - To nie jest tak złe jak myślisz - odpowiedziałam myśląc o Robbim, o jego ciemnej skórze i zielonych oczach, mając nadzieję, że on zechce tu przyjść. - Nie - mruknęła Fiona, wyrywając i zgniatając stokrotki. Ale było już za późno. Między nami powstała przepaść, kiedy odeszłam ze szkoły, a ona nadal mogła się uczyć; czułam, jak ona powiększa się z każdym dodanym do wianka kwiatkiem. Fiona spakowała swoje ogórki i nóż i pożegnałyśmy się, choć jeszcze nie minęło południe. Patrzyłam jak odchodzi, a potem spojrzałam na tętniącą życiem wieś, świeżo zaręczoną młodzież i turystów. Ale gdzie był Robbie? Wróciłam do stokrotek, powyrywanych i posplatanych ze sobą w leżący obok mnie wianek. Czyżby on drażnił się ze mną ostatniej nocy? Choć na to nie wyglądało. Czyżbym miała stracić szansę na ucieczkę? Byłam o włos od rozpaczy, gdy zaskoczył mnie głos Robbiego. - Sporo tych wianków ze stokrotek. - Tak - odpowiedziałam, patrząc do góry w jego niesamowicie zielone oczy. - Chcę pobić rekord świata. Jak myślisz, ile ich już mam? - Nie mam ochoty zgadywać, bo taka zwinna dziewczyna jak ty mogłaby zrobić i tuzin, podczas gdy tu stałem oślepiony przez słońce. - Ach tak? Tuzin w ciągu sekundy? Zatem nie mam ich wystarczająco dużo a byłam tutaj cały ranek. Translate_Team
Love is Hell Robbie usiadł obok mnie. Patrzyłam na niego z boku, nie widząc jego oczu. Skrzypce miał przewieszone przez plecy, czarne kręcone włosy były związane z tyłu. Siedział tak blisko mnie, że prawie czułam zapach jego potu. - Siedzisz rozleniwiona bawiąc się kwiatami. Jak wiele jest takich dni? Nie byłam w stanie odpowiedzieć, kiedy tak na mnie patrzył. Nachylałam się nad wiankiem ze stokrotek splatając go i łącząc. - Oh, za mało. Ten dzień to więcej niż było ich w ciągu połowy mojego życia. A jutro z powrotem do piekarni. Powietrze uszło ze mnie, gdy westchnęłam. Zamierzał mnie zapytać, czy nie? - To nie tak źle, prawda? Wziął garść uplecionych wianków. Odpowiedziałam, że to mi nie odpowiada. Było to powiedziane najdelikatniej, jak tylko mogłam. Nie piekarnia, nie ta wieś, nie to życie. Chciałam być gdziekolwiek indziej. Uczyć się, żyć, rozwijać. Nie zaś być pokrytą mąką osobliwością dla turystów. - Kocham wszystko w tym miejscu - powiedział miękko, ciągle się uśmiechając. Moje serce zamarło, gdy usłyszałam te słowa. Miałam bowiem nadzieję, że był tak samo zdesperowany by uciec, jak ja. - Naprawdę? Ale oni są tak... Większość ludzi ze wsi unikała go, mówili, że jego zielone oczy wyglądają jak oczy wróżek. Nieważne było, że połowa mieszkańców wsi ma również zielone oczy. Czasami, w odpowiednim świetle moje są również zielone. Wzruszył ramionami, po czym odwrócił się do mnie. Teraz. Patrzyliśmy na siebie nawzajem. Wstrzymałam oddech. Zamierzał mnie teraz zapytać. Nie odwracał wzroku. Zauważyłam garb na jego nosie. Musiał być co najmniej raz złamany. Miał także bliznę poniżej lewego oka. Nigdy jeszcze nie patrzyłam na niego z tak bliska. Odetchnęłam. - Gdzie byłeś, panie Robbie? Czekałam na ciebie przez całą wieczność! Roześmiał się. - Budowałem dom. Teraz ja się zaśmiałam. - No co ty! - Musimy gdzieś mieszkać. W młynie jest tłoczno. Pochylił się trochę bliżej. Warstwa potu lśniła nad jego górna wargą.
Translate_Team
Love is Hell - Cieszę się, że ostatnia noc była prawdziwa. Bałem się, że to mi się przyśniło. Choć nawet wcale nie spałem. - To nie był sen. To ja pierwsza odwróciłam wzrok, patrząc na moje pobrudzone na zielono przez stokrotki ręce. - Lubię twoją bladą skórę, nawet jeśli tedy widać wyraźniej twoje piegi. Robbie odłożył kłąb kwiatów i sięgnął po moją rękę. - Zaręczysz się ze mną? Powiedział w końcu słowa, które krążyły mi w uszach i w sercu przez cały dzień. Spojrzałam mu w oczy, zielone i ostre jak zazdrość i nie mogłam myśleć o niczym poza nim. Pochylił się ku mnie, nasze usta zetknęły się a ręce skrzyżowały. Czułam go całego, jego zapach, smak, myślałem, że wybuchnę. Nigdy nie powiedziałam tak głośno - tak - i poszliśmy stąd trzymając się za ręce. Tego wieczoru połączono nas - jego i mnie - w domowe ognisko, chusteczka związała nasze ręce i rozpoczął się wspólny rok naszego życia. Uśmiech nie zagościł ani na twarzy mojej matki ani ojca ani Angusa czy Fergusa ani ich żon. Ich twarze były nieruchome jak kamień. Ale nas nie zatrzymali. *** Oto, co mówiono na temat Robbiego we wsi: ludzie mówili, że jest dobrym muzykiem. I to była prawda. Kiedy grał, zmieniał się wygląd jego twarzy a jego oczy wyglądały jakby były z innego, dalekiego świata. Mamy jednego z najlepszych skrzypków na ziemi, ale nie takiego jak Robbie, zupełnie innego niż on. To było prawie tak, jakby jego dusza znajdowała się w palcach, kiedy grał. Nie można było powstrzymać się od łez, kiedy grał ballady; nie można było nie tańczyć w rytm granej prze niego gigi. Był najlepszy ze wszystkich, których słyszałam. Zbyt dobry, mówili. Mamrotali, że tylko w niedziele obcina paznokcie. Stary Nick tak go ukształtował i, jak mówili, na pewno stąd ma tak zręczne palce. I czy ktokolwiek widział kiedyś tak zielone oczy przy tak ciemnej skórze? Mówili, że nie zostaniemy razem na zawsze. Nie wytrzymamy nawet jednego roku. ***
Translate_Team
Love is Hell Nasza pierwsza wspólna noc była trudna. Nie dlatego, że dom był niedokończony. W ciągu dwunastu godzin zbudował chatę z dachem, czterema ścianami, podłogą, zostawił tylko otwory na okna i drzwi. Zrobił nawet prymitywne palenisko. Zastanawiałam się, czy przypadkiem nie pomagały mu wróżki. Nasz materac wcale nie był gorszy od tego, którego dotychczas używałam. To był nie tylko dom; to oznaczało dzieci. Nie chciałam mieć ani jednego. Przechodziliśmy przez drzwi całując się. Moje usta na jego, nasze języki, wargi i zęby dotykały się. Czułam podniecenie - jego, nasze - falami przechodzące przez moje ciało. Moje ręce poprzez koszulę czuły zarys mięśni jego pleców, a potem koszuli już nie było i dotykałam jego skóry. Robbie szarpnął moją sukienkę, podciągnął ją do góry, jego ręce były na moich udach; uczucie było tak intensywne, aż jęknęłam a potem chwyciłam go za nadgarstki. - Robbie, nie - powiedziałam z trudem. Popatrzył na mnie. - Nie? Ale przecież jesteśmy już związani. - Wiem. Tak. Puściłam go, usiadłam na materacu, bo nigdzie indziej nie było miejsca. Nie było krzeseł, tylko drewniane pudło z jego rzeczami i worek z moimi. Usiadł obok mnie. Za blisko. Serce biło mi szybciej niż kiedykolwiek, oddychałam z trudem. Zastanawiałam się, czy tak zawsze się dzieje. Czy pożądanie zawsze sprawia, że twoje serce pęka? - Nie mogę mieć dzieci. - Nie możesz? Naprawdę? Popatrzył na mnie smutno. - Ja zawsze chciałem mieć dzieci. Wzięłam głęboki oddech. Jego udo było obok mojego. Czułam jego ciepło przez warstwy ręcznie tkanej sukienki i spodni. Jego koszula leżała na podłodze. - To znaczy, że nie chcę mieć dzieci. - Nigdy? - odparł zszokowany. - Nie, teraz. Jestem za młoda. I nie chcę tu zostać. - Ale jesteśmy już związani! Dlaczego powiedziałaś tak, jeśli tego nie chcesz?
Translate_Team
Love is Hell - Chcę! Naprawdę chcę być z tobą. Możemy odejść stąd razem. Chcę wrócić do szkoły, chcę się dalej uczyć, iść na studia w mieście. Chcę być lekarzem. - Lekarzem? - Robbie powiedział to tak, jakby właśnie usłyszał, że chcę gwiazdki z nieba. - Tak, ale jeśli my, no wiesz co… jeśli… Dlaczego wstydzę się powiedzieć słowa „w ciąży” lub „sex”? Gdybym została lekarzem, bym musiała mówić to przez cały czas. Poczerwieniałam. Mogłabym wyjaśnić, co spowodowało rumieniec: rozszerzenie drobnych naczyń krwionośnych na twarzy, prowadzące do zwiększonego przepływu krwi, ale nie byłam w stanie tego powstrzymać. - Nie chcesz tego zrobić, ponieważ sadzisz, że z tego powodu nie uda ci się zostać lekarzem? Czy to, masz na myśli? - spytał, uśmiechając się krzywo. Pokiwałam głową. - Wiesz, że istnieją sposoby? - Tak - odpowiedziałam, mając wciąż rozpaloną twarz - ale one nie są pewne. A takich tu u nas nie dostaniemy. O ile mi wiadomo, nikt we wsi nie stosował pigułek. Większość ludzi prawdopodobnie nie wiedziała, że coś takiego w ogóle istnieje. Chemik mieszkał trzy wsie dalej, ale nie chciał przypisywać czegoś, w co nie wierzy. - Więc co ty mówisz, Jeannie? Nie chcesz mnie całować? Pochylił się, położył swoje wargi na moich a moje serce zabiło mocniej. - Tak - westchnęłam, naciskając na jego usta. Na wargach jest więcej zakończeń nerwowych niż w innych częściach ludzkiego ciała. - Tak, nie pocałujesz, czy tak, pocałujesz? - Tak, pocałuję cię, - powiedziałam, całując jego górną wargę, potem dolną. Rozchylił trochę usta. Poczułam jego język dotykający mojego. Całowaliśmy się mocniej. Jego ręce dotykały mojej twarzy, włosów, pieściły dół pleców. Czułam je obie, tam gdzie były i wiedziałam, gdzie zaraz będą. - Oh - powiedziałam. Nigdy się tak nie czułam. Taka rozgrzana. Taka uległa. Taka niepełna. Zaczął przesuwać moją sukienkę do góry. - Robbie - wyszeptałam. - Tylko dotknę - powiedział. Pochylił się i pocałował mnie w nagie udo, po czym spojrzał na mnie, uśmiechając się. - Żadne nasienie nie wyda roślin tylko przez dotknięcie. Translate_Team
Love is Hell Ale może sprawić, że tego zechcesz. Całą noc dotkaliśmy się, przyciągając i odpychając, aż do wyczerpania.. Świtało, gdy w końcu zasnęliśmy. *** Następnego ranka Robbie powiedział mi, że zaczeka. - Nigdy nie zrobię ci nic, czego nie będziesz chciała - Obiecujesz? - Obiecuję - powiedział, wodząc palcami po moim policzku. Drgnęłam. - Ale nie mogę obiecać, że nie będę na to narzekał - uśmiechnął się. - Mówisz poważnie? Tego chcesz? - Chcę zostać lekarzem. Tak. Nigdy nie chciałam niczego innego. Poza nim, ale on był całkiem nową sprawą. - Wyjechać? - Tak! Mogę sobie wyobrazić wolność w mieście. To miejsce, w którym nie każdy wie, gdzie mieszkasz, gdzie pracujesz, kim są twoi rodzice i wszyscy inni krewni. - Więc będę musiał pojechać z tobą - powiedział powoli - wszystko czego chciałem, to grać na skrzypcach i znaleźć miłą dziewczynę. Teraz znalazłem ją. Przypuszczam, że mogę tam grać równie dobrze, jak tutaj. - W mieście jest dużo muzyki, Robbie, ale mogę się założyć, że nie tak dobrej jak twoja. Zaśmiał się. - Jak to możliwe? Żaden z nich nie ma Starego Nicka w tylnej kieszeni! *** W nocy trzymaliśmy się w swoich ramionach. Całowaliśmy się, dotykaliśmy, oplataliśmy się, ale nic więcej, choć bardzo tego pragnęliśmy. W ciągu dnia Robbie pracował: sprzedawał bilety dla turystów, grał dla nich, naprawiał ogrodzenie McKenzi’ch, reperował drzwi kościoła, wykonywał każdą oferowana pracę. Nie pozwolili mi wrócić do mojej starej klasy, więc nie siedziałam obok Fiony. Usadzili mnie z dziećmi o rok młodszymi ode mnie. Nie dbałam o to. Pracowałam ciężej od nich. Mój stary nauczyciel zaczął ponownie pożyczać mi książki, choć teraz nie musiałam ich ukrywać. Dał mi kolejną kopię Anatomii &Psychologii Goldsteina - książki zabranej przez ma. Drugi raz już jej nie stracę. Translate_Team
Love is Hell Niedługo miałam ukończyć szkołę. Chciałam iść na uniwersytet. Nie obchodziło mnie to, że w historii naszej szkoły tylko dwóch uczniów dostało się na uniwersytet i żaden z nich nie uzyskał dyplomu. Chciałabym być inna, tak jak i Fiona. Robbie powiedział, że nigdy nie spotkał kogoś takiego jak ja. Kiedy mówiłam o uczelni, o mieście, on patrzył tak, jak gdyby nie mógł sobie tego wyobrazić. Raz powiedział - gdy zostaniesz lekarzem, wrócisz tu, prawda? To była nasza pierwsza walka. Nie mogłam zrozumieć, jak można kochać to miejsce, on zaś nie mógł zrozumieć mojej nienawiści. - Brzydzą się tobą - mówiłam. Któregoś ranka, w drodze powrotnej z kościoła, chłopcy Macilduych splunęli pod nogi Robbiego. Szedł tak, jak gdyby nic się nie stało. - Nie wszyscy. - Oni myślą, że należysz do wróżek. - Są tylko zazdrośni. - Spójrz, co zrobili z twoją twarzą, - powiedziałam, dotykając jego nosa i blizny pod okiem. Tylko się tego domyślałam, choć Robbie się cofnął. - Nikt w mieście nie będzie cię tak traktować. - Nie wiesz tego - odpowiedział Robbie, biorąc skrzypce i wychodząc za drzwi. *** W Kościele nie siedzieliśmy z moją rodziną. Nie zostaliśmy zaproszeni do ich ławki. Minął miesiąc, zanim Ma przyszła z wizytą, upewniając się najpierw, czy Robbie wyszedł. - Popatrz jak mały jest twój dom - powiedziała, siadając na krześle zrobionym przez Robbiego. Usiadłam na materacu. - Mogłabyś mieć lepszy. - Podoba mi się. Robbie pracował nad innym krzesłami i szafą, więc będziemy mieli gdzie postawić zakupione talerze oraz sztućce, które dała nam rodzina Fiony. Miały małą naklejkę “Made in China”. Nigdy nie miałam niczego z tak daleka. - On nie jest wystarczająco dobry dla ciebie. - Lubię go. Z każdym dniem lubiłam go coraz bardziej. Sprawiał, że nie tylko przechodziły mnie ciarki, również mnie rozśmieszał. - Będzie cię bił. Translate_Team
Love is Hell Parsknęłam a następnie cofnęłam się, czekając aż mnie uderzy. Wtedy zdałam sobie sprawę, że to mój dom a ona nie ma prawa mnie dotknąć. - To nie Robbie jest brutalny. Pomyślałam o jego nosie, policzku. - Tylko poczekaj a zobaczysz. - Chcesz herbaty? Nie mieliśmy co prawda jeszcze pieca, ale paliło się w kominku. - To nie zajmie dużo czasu. Ma potrząsnęła głową. - Dlaczego wróciłaś do szkoły? - Bo lubię szkołę. - I on ci pozwolił? Zauważyłam, że, Ma nie powiedziała imienia Robbiego. Ani razu. - Słyszałaś, że krowa McKenzich jest chora?” - Słyszałam - jak też i Cowansów. - Czy on nie pracuje dla McKenziech? Mocuje chyba ich ogrodzenia?” - No i co z tego? - zapytałam, ciesząc się moim buntem. Czułam się silna, stojąc przed nią w moim własnym domu - Krowy czasami chorują. - Ludzie gadają - powiedziała Ma, po raz pierwszy się uśmiechając. Nie było trudno ustalić, kto gadał - z moją rodziną na czele. - To jest to co ludzie robią. Czasem to, co mówią nie jest złośliwe. - Miej nadzieję, że nie zginą. - Ludzie? - zapytałam. - Nie, krowy. - Krowy umierają cały czas. Ma zasyczała przez zęby. - Co zrobisz, jeśli będziesz mieć dziecko? - zapytała wyciągając wiązkę ziół z kieszeni i dając ją mnie - to utrzyma cię wolną. Po jej wyjściu zakopałam je obok dzikich pierwiosnków w uprawianym przeze mnie ogrodzie warzywnym. Dwa dni później pierwiosnki były martwe. *** Następnym razem moja matka przyszła z bochenkiem jęczmiennego chleba. Wyglądała na zmęczoną bardziej, niż zwykle. Odsunęłam moje książki na bok, by mogła położyć bochenek na stole, dopiero co skończonym przez Robbiego. Westchnęła, gdy opadła na krzesło. - Zamierzasz zostać z nim cały rok? Translate_Team
Love is Hell Przysunęłam sobie drugie krzesło. - Oczywiście - odpowiedziałam. Byłam szczęśliwa. Miałam Robbiego, w przyszłości moje studia, a poprzedniego dnia zostałam przesunięta o klasę wyżej. Siedziałam z powrotem w ławce obok Fiony. Ma zaczęła płakać. Nigdy nie widziałam wcześniej, aby moja matka płakała. Pogłaskałam ja po ramieniu. - Kocham cię - powiedziała. Nigdy wcześniej tego nie słyszałam. W domu Fiony widziałam telewizyjny show, w którym rodzice mówią dzieciom, że je kochają, ale nigdy nie widziałam tego w prawdziwym życiu. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. - Co jest, Ma? - Tylko obiecaj mi, że ten związek nie zakończy się prawdziwym małżeństwem. - Nie mogę tego obiecać. Kocham go. Zdałam sobie sprawę, że to była prawda, choć nie powiedziałam tego jeszcze Robbiemu. - Nie jesteś w ciąży, prawda? Potrząsnęłam głową, ale nie powiedziałam jej, że nie daliśmy temu szansy. Nie chciałam, by wiedziała cokolwiek, co się działo - lub nie - między tymi ścianami. - Cóż, próbowałam - powiedziała i wstała, ocierając oczy. - Co masz na myśli mówiąc ‘próbowałam’? - Powiedzieć, że będzie ci lepiej bez niego. - Ale lepiej jest mi z nim. Jestem zadowolona. Nigdy wcześniej nie byłam szczęśliwa. Ma patrzyła na mnie czerwonymi od łez oczami. - On należy do wróżek, wiesz o tym, prawda? Nie jest taki, jak trzeba. - Oh, Ma - westchnęłam. Jak mogła w to wierzyć? - Zielone oczy nic nie znaczą. Ty też masz takie. - Nie takie jak on - odpowiedziała, potrząsając głową. - Nie wierzysz choć powinnaś. Spójrz na to miejsce. Nawet pachnie wróżkami. Twój ojciec chce mieć cię w domu. On poczeka do końca tego związku, ale tylko wtedy gdy, to obiecasz. - Obiecam co? - Że nie dojdzie do prawdziwego małżeństwa. Translate_Team
Love is Hell Wciąż nie powiedziała imienia Robbiego. - Nie, nie obiecam. Po roku wyjdę za Robbiego. To jest to, czego chcę. I oczywiście opuścić tą koszmarną wioskę. - To jest błąd. Nic nie powiedziałam. - Jesteś pewna? - Tak - odpowiedziałam. - Będę się zbierać - powiedziała Ma, wstając. - Tak szybko? Nie chcesz herbaty? Bułeczek? Sama je zrobiłam - spytałam, wskazując na piec, który razem postawiliśmy. Pokręciła głową. - Nie, nie. Muszę wrócić do piekarni. Jest tam tylko Pa. I cztery autobusy gapiów. Podniosła rękę i dotknęła mojego policzka. To było coś, czego nigdy jeszcze nie zrobiła. *** Później dowiedziałam się, że Fiona chciała nas ostrzec, ale było za późno. Moja rodzina wraz z tłumem ludzi za nimi dotarli do naszego domku przed nią. Całowaliśmy się. Moje ręce były pod jego koszulką, jego na mojej talii. Pragnęłam, by znaleźć sposób na to, by jednocześnie mieć dzieci i móc skończyć szkołę, pójść na studia i zostać lekarzem. Robbie szeptał mi coś do ucha, jego słowa rozmywały się, więc słyszałam to, co chciałam. - Kocham cię - powiedziałam mu. Cieszyłam się z tego później. - I ja cię kocham, Jeannie - odpowiedział, patrząc mi prosto w oczy. - Zawsze. Wtedy zaczęli walić w drzwi. Zerwaliśmy się, Robbie przyciągnął mnie blisko. Mój ojciec, Angus i Fergus weszli przez drzwi. Za nimi widziałam moją matkę, Maggie, Sheilę i ponad połowę wsi. Kilku niosło pochodnie. Mój ojciec miał siekierę. - Co? - spytaliśmy razem. Przysunęłam się bliżej niego. - To spotkanie - powiedział mój pa - chcielibyśmy, abyś poszedł z nami. Patrzył na Robbiego, nie na mnie. - Serdecznie dziękuję za zaproszenie - powiedział Robbie, trzymając mnie mocniej - ale na dziś mamy inne plany. Skinęłam głową, wiedząc, że jeśli się odezwę, mój głos się załamie. Translate_Team
Love is Hell - Pójdziesz z nami - powiedział Pa. - Pa-a-a? - jęknęłam - chcę żeby został. Mój głos skrzypiał. - No dalej, Jeannie - powiedział Angus, bardziej święty niż papież - puść go. Robimy to dla ciebie. - Co dokładnie chcecie zrobić? - Robbie zapytał spokojnym głosem - nie widzę potrzeby wychodzenia z domu. - Po prostu weźcie go - powiedział Fergus. Trzech z nich wyszło do przodu. Cofnęliśmy się, trzymając się mocno. - Nie - powiedziałam. Chciałam krzyczeć, ale miałam zbyt ściśnięte gardło. Angus mnie chwycił. Puściłam Robbiego i zaczęłam wymachiwać rękami. Próbowałem użyć pięści, ale byłam zbyt spanikowana. Myślę, że kopnęłam raz czy dwa w golenie Angusa. Cieszyłam się, że nosiłam buty. Teraz w pokoju było więcej ludzi. Widziałam Sholto McPherson’a i jego ojca, chłopców Macilduy’ego, McAndrews’ów, Cavendish’ów i McKenzi’ch. Odciągali nas, Robbiego i mnie, od siebie. On uderzał rękami i kopał, ale ich było zbyt wielu. - Puśćcie go! - krzyknęłam, ale nie słyszałam moich słów. Zbyt wielu ludzi krzyczało, chwytało nas, przeklinało. Porozbijano naczynia. Połamano drewno. Wyciągnęli go na zewnątrz, plując na niego, kopiąc. Bronił się, oddając ciosy wet za wet. Widziałam krew na jego twarzy. - Robbie! Moje ręce związano z tyłu. Sholto McPherson i Fergus próbowali chwycić moje nogi. Przywaliłam Sholto w sam środek twarzy. Moje palce bolały jak cholera, ale było warto. Miałam nadzieję, że złamałam mu nos. - Robbie! - już nie go widziałam. - Spokojnie, dziewczyny - powiedziała moja ma. Sheila i Maggie były obok niej. - Idźże już, Angus, Fergus, Sholto. Mamy ją. Jak tylko wyszli, pobiegłam do drzwi, ale Ma miała rację. Ona i teściowie braci zwalili mnie na podłogę i tam mnie przytrzymali. - Puść mnie, Ma. Pozwólcie mi iść do niego - próbowałam ich odepchnąć, ale Maggie siedziała na moich nogach uśmiechając się. - Nie powinno się wiązać z demonem, prawda? - On nie jest demonem. - Nie uśmiechaj się, Maggie - powiedziała Ma - to nie czas na śmiech.
Translate_Team
Love is Hell Maggie nic nie powiedziała, ale jej oczy śmiały się. Gdyby Sheila i Ma nie trzymały moich ramion, wydrapałabym jej te oczy. - Co oni z nim zrobią? - powoli zapytałam. Trudno mi było mówić z powodu łez. Nie chciałam jednak płakać przy nich. - Osądzą - powiedziała Ma - to będzie zrobione uczciwie. Wątpiłam w to. Zamknęłam oczy i ugryzłam wnętrze policzka. - Co się z nim stanie? - To, co mu się należy. - I co to będzie? Zasługiwał, by być ze mną, daleko stąd, ale nie pozwolą mu na to. - Możecie przytrzymać ją, dziewczyny? Myślę, że zrobię nam herbatę. *** Nie wiem jak długo trwało, nim Fergus przyszedł i poszeptał coś do Ma. Wydawało mi się, że godziny, miesiące. Puściły mnie. Leżałam zwinięta w kłębek na materacu, wpatrując się w szafę pełną połamanych płyt. Słyszałam szept, ale nie rozumiałam słów. Próbowałam nie myśleć, nic sobie nie wyobrażać. Bałam się nawet myśleć, co mogli mu zrobić. - Jest coś co muszę ci pokazać - zwróciła się do mnie Ma. Wstałam, czując każdy siniak. Naciągnęłam mój szal na ramiona, ale nie zrobiło mi się cieplej. Zabrali mnie w dół do rzeki: moja Ma, Sheila, Maggie i Fergus, ręka w rękę, tak jakbyśmy szli na wycieczkę znaleźć nocny kwiat muchołapki. Miałam wrażenie, że zaraz zaczną podskakiwać. Gdybym mogła ich zabić, zrobiłabym to bez wahania. - Tuż przed tobą - powiedział Fergus. - Nie możesz się awanturować - powiedziała moja mama, odwracając się do mnie - bo oni zrobią to samo tobie. Zobaczyłam jakby stos szmat, do połowy zanurzony w rzece. Ale to nie były szmaty. Moje gardło zaciskało się coraz bardziej. Uklęknęłam obok niego. Jego głowa i ramiona zanurzone były w wodzie. Nie ruszał się. - Ale Robbie nikogo nie skrzywdził - powiedziałam cicho. Węzły na jego związanych z tyłu rękach były mokre. Palce były spuchnięte i połamane. Ręce też. Z trudem je rozplątałam. Pchałam jego ciało, próbując je odwrócić. Byłam przemoczona i ciężko dyszałam. Nie wyglądał jak Robbie. Jego zmiażdżony nos był rozmazany na jego twarzy. Jego oczy nie były zielone, były mętne. Jego skóra była blada jak nigdy, Translate_Team
Love is Hell jakby nigdy nie krążyła w nim krew. Nie pachniał jak Robbie. Oni zabrali mi mojego Robbiego. - On był diabłem - powiedziała Ma - wróżem. - Był moim mężem. Moją miłością. - Byliście tylko w związku - powiedziała - nie był prawdziwym mężem. Urzekł cię, to wszystko. Przesunęła pode mnie rękę i wyciągnęła mnie z wody. Byłam zbyt otępiała, by wyrywać się. Nie mogłam płakać. Nie mogłam krzyczeć. Czułam, jakby wszystko we mnie było zamrożone. - Miał zielone oczy - kontynuowała - a sposób w jaki grał. To nie było normalne. Nikt nie wie, kim był jego ojciec ani jego matka. Czy wiesz, że krowy McKenzi’ch zdechły? Zaraz po zbudowaniu tych ogrodzeń. To nie mogło być prawdziwe. Nic podobnego nigdy nie widziałam ani w telewizji u Fiony, ani w książkach i czasopismach, które razem czytałyśmy. Nie teraz. Nie w naszym świecie. W tym kraju. Wszyscy byli szaleni. Dlatego urodziłam się w tej wsi? Około stu mil od miasta, ale ponad sto lat od niego. *** Zabrali mnie do kościoła i zanurzyli w wodzie święconej. Woda nie zaczęła wrzeć w zetknięciu z moją skórą i myślę, że niektórzy byli zawiedzeni, nie słysząc syku pary. - Bidne dziecko związało się z demonem. Szczęśliwie dziewczyna została uwolniona i nie jest splugawiona. Gdybym miała dość siły, oplułabym ich, kopiąc, bijąc i krzycząc. Nie miałam siły. Jedyne, co mogłam zrobić, to prosić ich, by pozwolili mi pogrzebać mojego Robbie. Moja Ma włączyła się, więc pozwolili, ale nie na poświęconej ziemi i bez krzyża. *** Fiona, jej matka, ojciec i ja trzymaliśmy w rękach łopaty. Fiona płakała. Jej matka również. Chciałam, by przestały. Piekły mnie oczy. Mówili coś do mnie a ja słuchałam, ale nic do mnie nie docierało. Słowa płynęły przeze mnie.
Translate_Team
Love is Hell Patrzyłam w dół, widząc brud na piersi Robbiego, jego nogi, ramiona, zmasakrowaną twarz. Ale najgorsze było, kiedy już go pochowaliśmy: już go nie było, została tylko ziemia. Potem Fiona i jej rodzice pociągnęli mnie przez las, do padoku. Nie pytałam, gdzie idziemy. Ledwo cokolwiek widziałam. Mój umysł zatrzymał się na widoku twarzy Robbiego w rzece, Robbiego przysypanego ziemią. Starałam się przypomnieć sobie jaki był wesoły, jak wyglądał uśmiech w jego zielonych oczach, ale widziałam tylko jego zmiażdżony nos, połamane palce, otarcia od lin wokół jego nadgarstków. - Cholera! - zaklął ojciec Fiony. Byłam w samochodzie, Fiona siedziała obok mnie. Jej matka z przodu przekręciła kluczyk, ale nic się nie działo. Na zewnątrz wstawało słońce. Z którejś strony widziałam pola. - Co? - zapytałam. - Samochód jest zepsuty - powiedziała Fiona wysiadając. Ja wysiadłam za nią. Jej ojciec przeklinając pochylił się nad silnikiem. - Spróbuj jeszcze raz! - powiedział. - Bardzo mi przykro - powiedziała Fiona. Nie byłam pewna, za co przeprasza. Za Robbiego? Samochód? Wieś? - Mnie również - odpowiedziałam. Jej ojciec zatrzasnął klapę. Skinął na mnie. - Przykro mi, Jeannie, będziemy musieli wrócić z powrotem, zanim znów wybierzemy się do miasta. Dougie musi na to spojrzeć. On jest czarodziejem silników. Zabierzemy cię stąd, gdy wszystko będzie gotowe - powiedział. - Obiecuję. Nie zapomnimy o tobie. *** - Chciałabym byś mogła zostać z nami - powiedziała Fiona. - Wiesz, do czasu naprawienia samochodu. Skinęłam głową. To było niemożliwe. Było za dużo złej krwi między jej bliskimi i moimi rodzicami. - Zostanę w domku - powiedziałam, starając się nie myśleć o tym, co się tam działo. - Myślę, że mam wystarczająco dużo pieniędzy do końca roku szkolnego. Nigdy nie mieszkałam sama, ale domek był mój. Każda deska została dotknięta przez Robbiego. Muszę tam zostać.
Translate_Team
Love is Hell - Oh - powiedziała Fiona, patrząc na podłogę w kuchni. Jej rodzice poszli otworzyć sklep. Miałyśmy jeszcze godzinę do rozpoczęcia szkoły. - Oh - Chatka. Oni… - Co zrobili? - Nie ma jej, Jeannie. Zburzyli ją. Tym razem, płakałam widząc, że chatkę zniszczono tak jak Robbiego. *** Moja mama przyszła po mnie w połowie pierwszej lekcji. Syn Sheili i Angusa, mały Tommy miał kolkę i nie było nikogo, kto by mógł się nim opiekować. Zostałam zwolniona. Szłam obok niej nic nie mówiąc. Nie dotkałam jej. Obiecałam sobie nie dotykać ich ani nie rozmawiać z nimi. Moja Ma nic nie mówiła o moim powrocie do ich domu, do piekarni, ale na moim starym łóżku zobaczyłam worek z moimi rzeczami. Brakowało książek, pieniędzy, wszystkiego, co dał mi Robbie, były tylko ubrania. Obudzili mnie o północy, abym pomogła w piekarni. A kiedy nadszedł czas na szkołę, musiałam znów pilnować małego Tommy’ego. Pracowałam ciężko nad ciastem, wyrabiałam je, formowałam bochenki. Pod koniec tygodnia poszłam do Fiony. Samochód ciągle jeszcze nie był naprawiony. Dougie nie wiedział, co się w nim zepsuło. Zamówił kilka nowych części, więc może wymyśli coś w przyszłym tygodniu. Nie mogłam czekać tak długo. Fiona dała mi pieniądze, adres swojej ciotki w mieście, żywność, wodę i swój rower. Niecałą milę od wsi przebiła się dętka. Położyłam go na poboczu i odczepiłam bagaż i przełożyłam przez ramię. Zrobiłam dwa kroki i upadłam czując straszny bólem w boku. Mój ojciec znalazł mnie i zaprowadził do piekarni. Przyszła akuszerka i powiedziała, że jestem wysuszona i spragniona (prawdziwy lekarz powiedziałby, że wyczerpana i odwodniona). Resztę dnia przeleżałam w łóżku pijąc wodę, sikając do garnka, nienawidząc mojej rodziny i wioski. *** Rodzice Fiony kupili nowy samochód. Tym razem mój ojciec, Angus i Fergus znaleźli mnie, zanim zdążyliśmy opuścić padok. Nie spytali, gdzie Translate_Team
Love is Hell jedziemy. Oni po prostu stanęli przed samochodem jak dęby. Ich twarze nie poruszały się. Nie reagowali na słowa ojca Fiony. Poszłam do domu w milczeniu. Potem nastało lato i jeszcze raz dzień Lammas. Miałam prawie siedemnaście lat, już byłam wdową, równie daleką od możliwości opuszczenia tego miejsca jak kiedyś. Rok temu Fiona już wiedziała, że pójdzie na uniwersytet, że będzie mogła żyć w mieście. A ja wciąż będę musiała tu tkwić. Zgodziłam się na związek z Charliem McPherson, bo nie mogłam już znieść kolejnych nocy w domu moich rodziców. Poza tym, on nie chciał dotkać mnie tak samo, jak ja jego. Nie lubił dziewczyn a ja nie chciałam nikogo poza Robbim. Charlie był dobrym, miłym człowiekiem. Nasz związek był bezpieczny dla nas obojga. Mieszkaliśmy blisko jego rodziny, ale nie razem. Jego ojciec był tak szczęśliwy, widząc Charliego z dziewczyną, że pomógł mu zbudować domek. Nie wyglądał, jak moja poprzednia chatka. Były cztery pokoje a nie jeden, ale nie było tu przytulnie. Jednak był lepszy niż piekarnia, nawet mimo tego, iż każdego ranka kłóciłam się przy dzieleniu chleba z tym próżnym idiotą, jego bratem Sholto. *** Ból z czasem łagodnieje i życie idzie dalej. Charlie i ja oszczędzaliśmy wszystkie zarobione dzięki turystom pieniądze. Okazało się, że był tak samo chętny do wyjazdu jak ja. Gdy tylko dotrzemy do miasta, zaczniemy pracować gdziekolwiek, gdzie tylko uda nam się znaleźć pracę i wrócimy do szkoły. Charlie był dobry w liczeniu i chciał robić coś z tym związanego - może uczyć matematyki. Nie był troskliwy. Nie był Robbim, nawet Fioną ale go lubiłam. I wiedziałam, że nie brał udziału w zamordowaniu Robbiego. Nie jak jego brat czy ojciec i połowa ludzi z wioski. Cały mój smutek powoli zaczął słabnąć. Tylko trochę. Jak łatwo obliczyć w ten dzień Lammas kończyłam siedemnaście lat. Już dwa lata minęło od tego fatalnego letniego dnia, kiedy Robbie, siedząc na wzgórzu obok mnie, poprosił, bym się z nim zaręczyła. Tego dnia mój Robbie wrócił do wsi. *** Wracałam od studni, trzymałam dzbanek z wodą a Bonnie, pierworodna Maggie i Fergusa, spoczywała na moim biodrze. Wtedy go zobaczyłam. Szedł ku mnie, wyższy niż pamiętałam, ubrany dużo lepiej. Nie mogłam złapać tchu.
Translate_Team
Love is Hell Otworzyłam usta. Zamknęłam je. Moje oczy go widziały, ale mózg nie przyjmował tego do wiadomości. - Robbie? Jego nos był prosty, blizna na policzku zniknęła. Bonnie kręciła się na mnie, próbując paluszkami pociągnąć mnie za włosy. Jak cudem to może być Robbie? Szedł prosto na mnie. Wyższy prawie o stopę ode mnie. Nikt nie krzyknął, nie starał się go powstrzymać, rzucić kamieniem. Nikogo nie zatchnęło z wrażenia. Nikt nie patrzył w jego stronę. Był duchem. Cisza jak mgła zstąpiła na wieś. Wszyscy zwolnili, a następnie zatrzymali się. Bonnie zamarła sięgając po moje włosy. Ślina zwisała z jej ust, ale nie spadała. - Ty jesteś... - zaczęłam, nie wiedząc, jak postawić moje pytanie. Chciałam odłożyć dziecko, rzucić się w jego ramiona. Robbie patrzył na mnie. Miał zielonkawą skórę, jakby był chory. Postawiłam dzban na ziemi i posadziłam obok nieruchome dziecko mojego brata. - Twoje ciało jest zdradzieckie - powiedział - choć twarz prawa. Nie zabrało ci wiele czasu znalezienie kogoś innego? I dziecko też masz. - Dziecko? - zapytałam zmieszana - to nie jest moje dziecko, Robbie. Ona jest mojego brata. Dlaczego tak dziwnie mówisz? Kim jesteś? - Tam gdzie byłem, Jeannie, mogłem wziąć szlachetną panią, królową za żonę. Ale nie mogłem zapomnieć mojej Jeannie i naszych ślubów. - Gdzie byłeś, Robbie? Jesteś - byłeś - martwy. Widziałam twoje ciało. Pochowałam Cię. Oczy mnie kłuły. Nadal pamiętałam go leżącego w grobie. Jego rozbitą twarz i palce. Ale on jednocześnie tu był, choć nawet bez garbka na nosie. Chciałam go dotknąć, zbliżyć się, poczuć, zobaczyć czy to był mój Robbie. - Wzgardziłem jej bogactwem, perłami, futrami, jej blaskiem. Wzgardziłem jej słodkością, ponieważ w moim sercu nie było nic oprócz chęci powrotu do ciebie. Ale nie jesteś teraz panną, co? - Jestem. - Jesteś? - powiedział ostro, niewierząco - znów wyszłaś za mąż. Powiedzieli mi. - Z Charliem McPherson’em. Pamiętasz go? - Chcesz powiedzieć, że czekałeś na mnie? Pozostałaś nietknięta? Był rozgniewany. Translate_Team
Love is Hell - Nigdy nie zgrzeszyłam - odpowiedziałam mu - byłeś martwy. Pochowałam cię sześć stóp pod ziemią, bez kwiatów na górze. - Pod ziemią, gdzie jest również ścieżka do podziemnego królestwa? Usiadłam a raczej nogi ugięły się pode mną. - Podziemnego królestwa? - Tam gdzie są wróżki. Gdzie rządzą nimi król i królowa. To właśnie ich królowa mnie chciała. Istoty. Zielone. Wróżki. Faerie. Wszystko to, w co wierzyli moi rodzice a o czym ja chciałam zapomnieć, ucząc się gdzieś daleko stąd. - One są pod ziemią? Wróżki? Położyłam rękę na ziemi, wpijając w nią moje paznokcie i czekałam, aż coś sięgnie po mnie. Robbie przykucnął bliżej mnie. Pachniał ziemią. Jego oczy były większe i bardziej zielone niż kiedyś... Wyciągnęłam rękę, aby go dotknąć. Była ciepła, jakby krew nadal krążyła pod jego skórą. Spodziewałam się, że będzie zimna. Jego skóra przy mojej - to spowodowało, że poczułam się tak, jak wtedy, gdy żył - chciałam go. Przysunął się jeszcze bliżej. Jego usta prawie dotykały moich. Jego oddech miał zapach ziemi. Chciałam go pocałować. - Mógłbym cię zabić - powiedział. Położył ręce po obu stronach mojej głowy. - Jestem teraz silniejszy. Mógłbym zmiażdżyć twoją czaszkę. - Kocham cię - powiedziałam, ciesząc się, że mój głos nie drżał. - To była ostatnia rzecz, jaka powiedziałaś, zanim mnie wywlekli. Ale nie to było ostatnie. To jego imię wykrzyczałam ostatnie tak głośno, jak tylko mogłam. - Czy wtedy było to prawdziwsze niż teraz? - zapytał a jego ręce zwiększyły nacisk na moją głowę. - To zawsze była prawda, Robbie i zawsze będzie. Ponad dwa lata byłeś pod ziemią. Łza zsunęła mi się po policzku. - Dla mnie to trwało cztery tygodnie. Miesiąc temu byłaś ze mną. - Cztery tygodnie? - powiedziałam. Miał osiemnaście lat, gdy go zabili, teraz też ma osiemnaście. A ja jestem starsza. - Wzięłaś sobie innego męża. Pokiwałam głową. Translate_Team
Love is Hell - Charlie McPherson! Nie jest prawdziwym mężem. - Zapomniałaś o mnie. - To nie… - Nie co, kochanie? Nie prawda? Dziecko na trawie nie jest twoje? Pierścień na twoim palcu należy do innej dziewczyny? - Bonnie nie jest moja. Dlaczego nie słuchasz? A mój mąż. . . Charlie! Pamiętasz, go? Nie interesował się dziewczynami. Jestem tak samo nietknięta. . . - zamilkłam na moment - jak w dniu w którym cię zabili. - Nasze śluby zostały złamane i zapomniane? - powiedział cicho. On przemawiał, nie słuchał mnie. Uśmiechał się, choć to bardziej wyglądało na grymas - wzięłaś innego. Masz teraz dziecko. - Nie! Nie. Popatrz na nią! Popatrz na jej włosy i zezowate oczka! Ona wygląda jak jej matka, Maggie. Moje dziecko nie mogłoby tak wyglądać. - Dlaczego nie mogłaś zaczekać? - zacisnął mocno ręce wokół mojej głowy. Zastanawiałam się, co pierwsze pęknie, gdy zacznie ją ściskać. Jak szybko bym zginęła? - Czekałam! Byłeś martwy, Robbie. Trzymałam cię w ramionach. Twój nos był zmiażdżony, krew rozmazana na całej twarzy, oczy puste. Mój ojciec, moi bracia, Sholto McPherson, jego ojciec, nawet kapłan - oni wszyscy cię zabili! - Zabili - przynajmniej się zgodził - przeklinali i pluli na moje umierające ciało, sponiewierali nogami, rękami i kamieniami. - To dlaczego jesteś teraz ciepły? Czy przysięgasz na swoją duszę, że dostałeś nowe życie? - Nie - odpowiedział Robbie - po śmierci wnikałem w glebę, aż zsunąłem się do ich królestwa. Wszystkie moje kości zrosły się, moja skóra była bez skazy. - Zniknęły stare blizny, garb na nosie. Dotknąłem palcami naprostowany nos. Czułam siłę jego rąk. Nie potrzebował dużego wysiłku, by mnie zmiażdżyć. - Tam na dole wszyscy mają zielone oczy. - Czy to twoi krewni? Skinął głową. - To prawda, co mówili: jestem wróżem. Jestem czarodziejem, elfem, krewnym wróżek. - Ponieważ oni są martwi tak jak ty, być może jesteś z ich rodu. Więc kiedy mnie zabijesz? - rzekłam jemu odważnie, choć byłam przerażona, że moja śmiałość zostanie ukarana - wtedy ja też będę twoją krewną. Translate_Team
Love is Hell Na chwilę ucisk jego rąk na moją głowę wzrósł. Zdusiłam krzyk. Potem roześmiał się i przysunął lewą rękę do mojego policzka. - Jestem ciepły, jak ty. Westchnęłam. Nie chciał mnie jeszcze zabić. - Nie pachniesz jak dawniej - powiedziałam mu. - Zmyje się. - Służyłem królowej przez cztery tygodnie i każdego dnia pytała mnie czy będę jej i każdego dnia odpowiadałem, że nie. Potem pozwoliła mi odejść. Powiedzieli mi, że nie pozostałaś mi wierną. - Mylą się. - Powiedziano mi, że wrócę do ciebie a ty będziesz z innym mężczyzną, będziesz trzymać dziecko. Powiedziano mi, że zapomniałaś o mnie. Śmiałem się z nich, ale nie tak mocno jak oni ze mnie - jego głos ucichł. - Nie kłamią, widzisz. Nie potrafią kłamać. Tak mówią ballady choć jemu powiedzieli tylko kłamstwa. - Mówili kłamstwa. Nie zapomniałam twojego imienia, Robbie. Nie ma dnia, żebym nie myślała o tobie. Nie mam dzieci a związałam się z mężczyzną, który nigdy mnie nie dotknie. Nigdy nie byłam z nikim prócz ciebie. - Nie czekałaś. - Nigdy nie będę z nikim innym. Uciekałam z tego miejsca tak często, jak tylko mogłam. Wszystko, czego chcę, to uciec od nich i od tego co ci zrobili. Próbowałam stąd uciec. To miejsce nie pozwala mi odejść. - Tak - odpowiedział - nałożyli na ciebie klątwę. Nie możesz stąd odejść, bez względu na to, którędy ani jak szybko byś chciała uciekać. Taka droga dla ciebie nie istnieje. - Co? Klątwę? Znałam to słowo. Dlaczego nie pamiętam, co oznacza? - To twoi rodzice. Użyli mojej krwi, by zatrzymać cię tutaj. Nie będziesz mogła stąd odejść, póki będę tu leżał pochowany. Robbie wstał, podnosząc mnie przy tym i ponownie uśmiechnął się surowo. Trzymaliśmy się za ręce. - Chodź ze mną. Szłam obok niego otępiała. Moi rodzice użyli magii - krwi Robbiego - aby mnie zatrzymać. Sądziłam dotąd, że moja nienawiść do nich nie może być już większa. Zepsuty samochód rodziców Fiony, rower, ból w boku. Wszystko to było zawinione przez moich rodziców.
Translate_Team
Love is Hell Wyszliśmy z wioski, minęliśmy padok i autobusy turystyczne. Tłum stał jak zamrożony, niektórzy trzymali kamery skierowane na wieś, inni na morze. Zaprowadził mnie do krawędzi urwiska. Ocean huczał poniżej. Nie było wiatru. Mewy zawisły nieruchomo w powietrzu. - Zabili cię, aby zatrzymać mnie tutaj - powiedziałam. Robbie zaśmiał się. - Oh nie. Chcieli mnie zabić ze względu na mnie. Klątwa była dla nich dodatkową korzyścią. Dlaczego by mieli zmarnować krew wróżek? - Zabiję ich. Uśmiechnął się. - Pomogę ci. Położyłam rękę na jego piersi i nie poczułam bicia jego serca. Dotknęłam jego szyi i nie wyczułam tętna. - Jesteś ciepły - powiedziałam. - I zielony. I martwy dla tego świata. Pochyliłam się do przodu, moje usta były blisko jego. Powietrze między nami stało się jak naelektryzowane. Czułam ciepło jego ust, ale nie czułam jego oddechu. Pachniał tylko ziemią. A jednak go chciałam. - Czy teraz wierzysz mi w sprawie Bonnie? Charliego? - zapytałam, patrząc w te zbyt zielone oczy. Pierwszy raz uśmiechnął się tak, jak uśmiechał się kiedyś mój Robbie. - Nie ma wiele z ciebie. I pamiętam Charliego. Lubiłem go za to, że był prawie takim samym wyrzutkiem, jak ja... - Dobrze - odpowiedziałam - wróżki to kłamcy. - One nie mogą kłamać. - Ale mogą przeinaczać, prawda? Mogą gmatwać. Czy nie w taki sposób nabierają bohaterów ballad? Powiedzieli coś, co nie jest kłamstwem ale nie jest też prawdą, coś zbliżonego do prawdy. Nie powiedzieli, że mam swoje dziecko, tylko, że znajdziesz mnie z jednym… Robbie pokiwał głową. - Nigdy cię nie okłamałam, nigdy nie powiedziałam niczego, co nie byłoby prawdą. - Nie - odpowiedział dotykając mojego policzka - zapomniałem o tym. Wróżki mogą sprawić, że zapomnisz… - Nie zrobiliśmy wiele razem - powiedziałam w końcu, podchodząc bliżej niego.
Translate_Team
Love is Hell - Całowaliśmy się, tuliliśmy - odpowiedział, jego usta zbliżyły się do moich - dotkaliśmy się wszędzie. Pokiwałam głową. - Myślałam, że wybuchnę. Zaśmiał się. - Oboje wybuchaliśmy. W kółko. Doprowadzałaś mnie do szału. - Musiałam. Nie mogłam zostać żoną i matką bez zniszczenia moich marzeń. Nigdy nie chciałam niczego innego. Z wyjątkiem ciebie. - Ale powiedziałaś, że później będziesz, po tym jak zostaniesz lekarzem. - Tak, ale później rozłączyli nas, nieprawdaż? - Niezupełnie, Jeannie, moja miłości. Tam, gdzie byłem, były perły, jedwab, aksamit i złoto. Więcej książek, niż kiedykolwiek widziałem. Wszystkie będą twoje, jeśli pójdziesz ze mną. Jeśli pamiętasz nasze śluby. Wszystko, co musisz zrobić, to pójść ze mną. Patrzył na morze, postąpił krok bliżej do krawędzi, ciągnąc mnie ze sobą. - Chcesz bym umarła i odeszła z tego świata jak ty? - Tak - uśmiechnął się szerzej, dziko. - Chcemy być razem. Tam jest piękniej niż na tym świecie. Jego wargi dotknęły moich. Czułam jakby przebiegał po mnie prąd. Większy niż przy naszych dawnych pocałunkach. Jego serce nie biło, nie czułam jego tętna ale chciałem go tak samo, jak wtedy gdy pierwszy raz zobaczyłam go kąpiącego się w rzece. - Dlaczego chcesz tu zostać, Jeannie? Zostaw rodzinę. Nigdy ich nie kochałaś, oni nigdy cię nie kochali. Chodź ze mną. Ucz się od wróżek. Mają więcej wiedzy, niż ktokolwiek na tym świecie. Będą cię uczyć, wszystkiego czego zechcesz. Można być tam lekarzem łatwiej niż tutaj. Ich świat jest równie ogromny, jak ten. Będziemy badać go razem. - Ja nie jestem wróżką, Robbie. Skąd wiesz, że wskażą mi drogę, tak jak tobie? - Ależ jesteś wróżką - powiedział. - Trochę więcej od jednych i mniej od innych. Wiesz, że nie ma osoby w tej wsi, ani w okolicy, która by nie miała kropli krwi wróżek. Chciałam spierać się ale to przecież moi rodzice rzucili klątwę. Czułam słuszność jego słów. Fiona i jej rodzina nigdy nie sprzeciwili się bezpośrednio moim rodzicom. Nigdy nie oddychali powietrzem ze świata poza wsią. Wiedzieli. Wiedziałam. Zasady we wsi nie były takie same, jak w otaczającym
Translate_Team
Love is Hell świecie. Ponieważ majaą w sobie krew wróżek. Jesteśmy wróżkami. Jestem wróżką. - W niektórym oświetleniu twoje oczy są zielone - powiedział Robbie - one już wcześniej miały wygląd wskazujący, dokąd powinny podążać. - Chodź ze mną, Jeannie. Przyciągnął mnie bliżej do siebie. Czułam jego miłość, wiedziałam, czego potrzebuje. Chciałam tego samego. Zrobił kolejny krok bliżej urwiska. - Ty i ja, Jeannie. Małe kamienie przesuwały się pod moimi stopami. Spadały do szalejącej w dole wody. - Jeszcze nie - powiedziałam. Moje serce biło mocno. - Oszczędziłam tyle pieniędzy, ile mogłam. Ja i Charlie chcemy wyjechać do miasta. Teraz już możemy, prawda? Jesteś na powierzchni, więc… - Klątwa została złamana - pokiwał głową. - Dlaczego nie chcesz stąd wyjechać, Robbie? Pojedź ze mną do miasta. Moglibyśmy się pobrać naprawdę. Mógłbyś grać. Ludzie w mieście by za to zapłacili. Jesteś najlepszym skrzypkiem, jakiego słyszałam. Byłbyś bogaty! Kopnął w ziemię, zrzucając jeszcze więcej gleby i skał poza krawędź urwiska. - Tam na dole już jestem bogaty. - Chodź ze mną, Robbie! Spróbowałam wyobrazić go sobie w mieście, tam gdzie są wysokie budynki, samochody, prawie nie ma drzew i kwiatów. Nie udało mi się - tu było jego miejsce. W tej małej wsi z odrobiną zieleni, z otaczającymi ją wzgórzami, jesionami, rzekami. Trudno byłoby wyobrazić sobie coś innego. Pokręcił głową. - Miasto jest ze stali, żelaza i chromu. Samochody, ciężarówki i stacje benzynowe, spaliny i zanieczyszczenia. Wszystko to parzy. Nie Jeannie, ty musisz pójść ze mną. Byliśmy tak blisko krawędzi, tylko jeden mały krok dzielił nas od upadku. - Nie chcę umierać. - To nie śmierć, Jeannie - powiedział całując moje usta - to lepsze życie. Większy świat. - Chcę żyć z tobą, Robbie. Naprawdę. Z dala od mojej rodziny i tej wsi. Ale chcę, by twoje serce biło. Chcę dawnego Robbiego, takiego, jakim byłeś przed zejściem do podziemnego świata. Proszę Robbie, proszę odejdź ze mną. Translate_Team
Love is Hell Owinął ręce mocniej wokół mnie. Czułam jego pocałunki na czubku głowy. Moje gardło było zaciśnięte a oczy płonęły do płaczu. - Nie mogę – powiedział - kiedy słońce zajdzie, moje ubrania obrócą się w pióra a ciało w popiół. Dla tego świata jestem martwy, Jeannie. Ściskałam go obejmując. Całowałam znów jego usta, policzki, oczy, szyję. - Ale czy nie zatrzymałeś czasu? Zaśmiał się. - Nie. Słońce nadal się rusza, ocean też. Mogę być wróżem, ale nie jestem bogiem. - Ile mamy czasu? – wyszeptałam - godzinę? Dwie? - Godzinę. Najwyżej. Zaczęliśmy zapadać się w ziemię. - Lub możesz pójść ze mną, Jeannie. Tam jest pięknie. . . . - A co twoja królowa zrobi ze mną? Czy nie rozdzielą nas? Nie możemy im zaufać. Zobacz, jak zwrócili cię przeciwko mnie. - Ale to my wygraliśmy, Jeannie. Oni szanują zwycięzców. Możesz uczyć się tam, aby zostać lekarzem. To potężny świat. Rozleglejszy niż ten. - Nie wierzę w ten świat, Robbie. Wystarczająco trudno wierzyć w istnienie miasta. - Będziemy tam szczęśliwi. - A gdybym zmieniła zdanie? Pozwolą mi wrócić do tego świata? - Możesz być wróżką, Jeannie. - Żelazo będzie mnie palić. Potrząsałam głową, rozpinając jego koszulę. Ściągnął marynarkę, rzucił ją. - Nigdy cię nie zapomnę. Ściągnął mi koszulkę przez głowę, pocałował mnie w brzuch. Poczułem ciepło na policzkach. - Nadal jesteś sobą, Robbie. Nawet bez bijącego serca. - Tak. Splataliśmy się, wiliśmy. Każdy kawałek naszych skór pokryliśmy pocałunkami. Potem wokół nas świat pociemniał na chwilę. - Muszę iść - powiedział później, trzymając mnie mocno. - Pójdziesz ze mną? Część mnie chciała iść. Chciałam być z nim na zawsze. Poprzez śmierć, w innym świecie. Ale . . . - Kocham cię - powiedziałam - zawsze będę. Nikogo poza tobą. - To obietnica? Translate_Team
Love is Hell - Tak - odpowiedziałam, a słowo „obietnica” odbiło się we mnie. Pocałował mnie znów, mocno, ciągnąc w kierunku krawędzi urwiska. Czułam, że staje się cięższy, jego ciało sunęło ku urwisku - w stronę oceanu i królestwa pod ziemią. Pociągał mnie za sobą. - Robbie, nie - powiedziałam tak szybko, jak potrafiłam. - Obiecałeś mi kiedyś, pamiętasz? Powiedziałeś, że nigdy nie zrobisz mi niczego, czego nie będę chciała. Nie chcę tego, Robbie.” Spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Nie wiedziałam, że wróżki mogą płakać. - Obiecałeś. - Kocham cię - powiedział. A potem mnie puścił. Upadłam w tył, na ziemię, on spadł w dół. - Do zobaczenia, Robbie. Obok mnie jego ubranie zmieniło się pióra. Wiatr uniósł je w powietrze i zakręcił moimi włosami wokół mnie. Zeszłam z urwiska, chwytając moje ubrania, chroniąc je przed zwianiem, trzymając je za plecami. Potem wróciłam do wioski, idąc obok ciekawskich turystów i ich nieustannych kamer, obok ograniczonych wieśniaków, którzy nie mogli zerwać z przeszłością. Maggie podbiegła do mnie, aby zbesztać mnie za zaniedbanie jej córki. Zignorowałam ją, podniosłam dzban i wróciłam do domu Charliego. *** Tydzień później byliśmy już w mieście, mieszkaliśmy w tanim pensjonacie. Znalazłam pracę w piekarni, Charlie w jakimś kiosku. Mogliśmy wrócić z powrotem do szkoły. W mieście była bezpłatna. Dziecko urodziło się w maju: nazwałam je Fay Greene. Oba imiona na cześć mojego Robbiego.
Translate_Team
Love is Hell
Gabrielle Zevin Love is Hell
Fan Fictions Translate by: Translate_Team Tłumacz: dark-night, kama_1997 Beta: MissNothing...x3, Justyna_119
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ 1 Znacie tą dziewczynę. Jej włosy nie są ani długie, ani krótkie, ani jasne, ani ciemne. Jest zupełnie zwyczajna. Siedzi dokładnie pośrodku klasy, a kiedy jedzie autobusem do szkoły, również zajmuje miejsce dokładnie na środku. Przyłącza się do klubów, ale nigdy im nie przewodzi. Czasami jest sekretarką, ale przeważnie jest tylko członkinią. Gdyby zapytać, jest znana z malowania szkolnych zestawów gry. Zawsze ma partnerów do tańca, ale nigdy nie wybierają jej jako pierwszej. W rzeczywistości, nikt jej nie chce jako pierwszej. Jej najlepsza przyjaciółka, została nią, kiedy poprzednia odeszła. Ma kilka koleżanek, z którymi je lunch każdego dnia, ale na Boga, jak one ją nudzą. Czasem, kiedy nie może już tego wytrzymać, idzie zjeść do biblioteki. Prawdę mówiąc, wydaje się woleć towarzystwo książek od ludzi, a bibliotekarz jest zawsze szczęśliwy, mogąc się z nią zobaczyć. Wie, że są ludzie, którzy mają gorzej od niej – nie jest biedna, brzydka, bez przyjaciół, poniżana. Oczywiście, ma również świadomość, że nikt jej nie dokucza, ponieważ jest dla nich niewidzialna. To nie znaczy, że nie ma cech. Jest ładna, może, dopóki nie znajdzie się ktoś, kto na nią spojrzy. Ma wystarczająco dobre stopnie. Kiedy wypije to nie prowadzi. Mówi zdecydowane „NIE” narkotykom. Zawsze dotrzymuje obietnic. Dzwoni, kiedy ma się spóźnić. I czuje się trochę, ale tylko odrobinę, martwa w środku. Myśli: „Wydaje Ci się, że mnie znasz, ale tak nie jest.” Myśli: „Nikt z Was nie ma pojęcia, co się dzieje w moim sercu”. Myśli: „Żadne z Was nie wie, jak prawdziwie i naprawdę jestem piękna”. Myśli: „Zobacz mnie. Zobacz mnie. Zobacz”. Czasami myśli, że zacznie krzyczeć. Czasami wyobraża sobie swoją głowę w piekarniku. Ale nie poddaje się. Po prostu zapisuje wszystko w swoim pamiętniku i czeka. Czeka by kogoś zobaczyć.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ 2 Bibliotekarka jest nowa w tym roku i jest niewiele starsza od studentów. Nosi obcisłe ołówkowe spódniczki, a do tego kaszmirowe swetry i lakierowane skóry Mary Janes. Wygląda jakby była z okładki Playboy’a. Studenci pierwszego roku przechodzą samych siebie w wymyślaniu zadań specjalnych dla bibliotekarki, byleby tylko dojrzeć jej piersi. Jej dzień wypełniają pomysły, sugestie i książki i co Peige – wspominałam, że ma na imię Paige? To beż znaczenia, ważne jest to, co się stało przed, jak nazywa to Paige, wyczerpującym entuzjazmem. Paige woli starszą bibliotekarkę, (która jest naprawdę starszą bibliotekarką szkoły), która ma skórę szarą niczym ściany. - Cześć Paige. - Bibliotekarka pin-up-girl1 3szepcze konspiracyjnie. - Może to ci się spodoba. Jest nowa - Mówi pokazując na książkę leżącą przed Paige. Jej okładka jest czarna i lśniąca. Żadnych obrazów, jedynie srebrny tytuł: ,,Nieśmiertelni”. Paige ma wątpliwości. - O czym to jest? - To jest powieść fantasy - Mówi bibliotekarka. - Ale, tak jakby, nienawidzę fantasy. - Paige uważa, że fantastyka jest dla ludzi przegranych, niemających własnego życia. Bibliotekarka śmieje się. - To również romans. Dziewczyna uważa, że nowoczesny romans jest niczym, ale nie chce rozerwać pinup’s buble.4 - No… Bibliotekarka znów wybucha śmiechem. Jest typem osoby, która zawsze i wszędzie znajdzie jakiś powód do śmiechu. - Nie musisz się z nią żenić. Wystarczy, że dasz jej szanse. Jeżeli to nie twój styl, zawsze możesz odłożyć na półkę z nowościami. Powoli Paige zaczyna czytać pierwszy paragraf: Na świecie istnieją dwa rodzaje ludzi. Tacy, którzy wierzą w miłość i tacy, którzy w nią nie wierzą. Ja wierzę. Powoli zamyka książkę. Rzeczywiście to nie jej styl. W tym przypadku stawia się w kategorii niewierzących.
1 Pin-up (z ang. pin-up - przypiąć, powiesić) - określenie używane wobec trendu wywodzącego się z głównie z lat 40. i 50. XX wieku. Pin-up girl (dziewczyny pin-up) były piękne i uśmiechnięte, ubrane w rozkloszowane sukienki lub skąpe stroje/bieliznę. Pojawiały się głównie na plakatach, które mężczyźni przypinali na ścianach (stąd ich nazwa).
Współczesne pin-up girl wzorują sie przede wszystkim na modzie tamtych lat, ich charakterystyczną cechą są mocne czarne kreski nad górnymi powiekami, długie rzęsy (często sztuczne), mocno pomalowane na czerwono usta oraz "zarumienione" policzki. 4
http://www.polyvore.com/pleated_bow_pin_up_bubble/thing?id=6872026
Tak do końca nawet nie wiem, o co w tym zdaniu chodzi..xD
Translate_Team
Love is Hell Paige brnie z książką w stronę działu nowości. Nazwisko autora zaczyna się na literę R. W końcu znajduje pasującą lukę, czekającą na powrót ,,Nieśmiertelnych”. Już ma wziąć rękę z półki, kiedy czuje, że jest podglądana. Zwleka jeszcze chwilę, delektując się uczuciem bycia obserwowaną. Wreszcie, powoli się odwraca… Na pewno nigdy wcześniej nie widziała tego chłopaka. Takiej barwy oczu jeszcze nie spotkała. Ciemnofioletowe z drobinami srebra i szarości w głębi. Wygląda jakby korzystał z każdej chwili by spać. Jego kurtka jest czarna i lśniąca, zupełnie jak książka, która wróciła na miejsce. Jest w nim coś staroświeckiego, ale nie wie jeszcze co. Na oko jest, bynajmniej dla niej, nieprzeciętnie przystojny. - To jest dobre? - Pyta patrząc na książkę. - Ktoś myślał, że mi się spodoba, ale nie przypadła mi do gustu. – Mówi. Wolę starsze. Chyba klasykę. - Szkoda. Miałem nadzieję, że polecisz. - Wuthering Heights. - Już czytałem. - Blaszany bębenek. - Tak, to też. - Paige podaje jeszcze kilka tytułów, ale okazuje się, że wszystkie przeczytał. - Chyba, że to nowe. - Mówi wreszcie - Prawdopodobnie też czytałem. Przeczytałem wszystko. Jest kłamcą, myśli. Albo bufonem. Albo obie wersje są prawdziwe. Ale taki chłopak, który decyduje się chwalić, (lub kłamać), jaki to jest oczytany, wzbudził jej zainteresowanie. - Jesteś nowy? - pyta Paige. Chłopak uśmiecha się, ale to smutny uśmiech. - Tak przypuszczam. To moja już chyba milionowa szkoła. W tym momencie dzwoni dzwonek, a on przez chwilę na nią patrzy. - Wstydź się Paige. Miałem nadzieję, że znajdę tu kogoś do interesującej dyskusji. - Spogląda jej w oczy, a ona pierwszy raz w życiu czuje, że komuś sprawia jej widok przyjemność. - Mogę być bardzo samotny, będąc nowym w szkole. - Ostatnie zdanie wypowiada szybko, jakby wolał nic nie mówić, ale nie może nic na to poradzić. A potem znika. Wiele księżyców później, kiedy odtwarza tą rozmowę w głowie, po raz miliardowy, zastanawia się jak poznał jej imię bez pytania. Akurat w tym momencie myślała nad tym, że w szkole każde dziecko może być samotne. Wyjmuje pióro z kieszeni i pisze na dłoni: Każdy jest samotny. To przesłanie do niej. Od zawsze była sama i ciągle starała się ukryć własną samotność, w taki sam sposób jak chce się ukryć paskudne blizny. Sięga na półkę po ,,Nieśmiertelnych”. Jeszcze raz czyta pierwszy akapit: Translate_Team
Love is Hell Na świecie istnieją dwa rodzaje ludzi. Tacy, którzy wierzą w miłość i tacy, którzy w nią nie wierzą. Ja wierzę. Teraz wydaje się inny, lepszy, przynajmniej tym razem.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ 3 Tej nocy starała się uczyć, ale nie mogła się skoncentrować. Mimo, że przyniosła książki z biblioteki, nie chciała ich czytać. Nie wiedziała, czemu.. A może, po prostu przypominało jej to pewne fiołkowe oczy? Nie wie, jak ma o nim myśleć, ani czymkolwiek innym. Większość ludzi wydaje się być rozczarowująca, kiedy się je bliżej pozna, a Paige wiele razy doznała tego uczucia. Wie, że nic znaczącego między nimi się nie wydarzyło. Ani nic ważnego nie zostało powiedziane. A jednak….. Odrzuciła książkę na bok. Nie może się skupić, więc zerka w lustro, zastanawiając się, czy wygląda jakoś inaczej niż rano. Nagle ojciec puka do drzwi, mówiąc, że jej mama jest na linii i chciałaby z nią mówić. - Czytam. - Odkrzykuje Paige. - Oddzwonię później. Jeszcze raz spogląda w lustro i postanawia, że od tej pory będzie zaczesywać włosy na lewą stronę.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ 4 Od zawsze była inna, co znaczyło, że nigdy nie robi rzeczy, których można by się spodziewać. Tak było i tym razem. Następnego dnia nie poszła do biblioteki, by spróbować go odnaleźć. Wręcz przeciwnie. Postanowiła zwolnić. Uznała, że to jak czytanie naprawdę dobrej książki. Dobre książki to takie, które chcesz przeczytać szybko, niecierpliwiąc się, by poznać koniec, ale te naprawdę genialne, chcesz czytać powoli delektując się każdą przeczytaną stroną, opóźniając moment dotarcia do końca. Przeciągając każde zdanie słowo, by trwało jak najdłużej. Wierzy, nie, ona wie, że znowu go spotka. Albo on ją zobaczy. Po prostu musi być cierpliwa. Nie zapytała koleżanek o tego „nowego”. Jeżeli by się zwierzyła o nim, jej koleżanki mogłyby o niego wypytywać, a tego nie chciała. A już na pewno nie zamierzała się nim dzielić. Pragnęła, aby był jej sekretem. Jak to pięknie mieć tajemnice, pomyślała. - Wyglądasz inaczej - W czasie lunchu powiedziała Polly, jedna z jej przyjaciółek. - To przez włosy. - Wtrąciła inna. - Zaczęła je czesać na lewą stronę. Tak, naprawdę super posiadać tajemnicę.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ 5 Wytrwała trzy dni przed powrotem do biblioteki. Na powitanie Pani Penn wcisnęła Paige naręcze ulotek. - Rozkręcam klub książki tylko dla dziewczyn. - powiedziała - Powiedz swoim znajomym, żeby przyszły. Ok, Paige? Zapytana pokiwała głową, rozważając czy nie zapytać niby przypadkiem, czy on nie jest w bibliotece. Koniec końców przypomniała sobie jednak, że nawet nie zna jego imienia. - Pierwsza książka będzie opowiadać o Nieśmiertelnych. Pomyślałam, że fajnie byłoby zacząć od czegoś nowego. Wiem, że nie jesteś jakoś specjalnie za fantastyką, ale pomyśl Paige, nawet ja nie mogłam się od tego oderwać w weekend. Nawet, kiedy jadłam lub prowadziłam. To jest BOSKIE. I ten chłopak w to…” - Ms. Penn ja już naprawdę muszę iść. - Emm, dobrze. Tylko weź kilka ulotek do rozdania, dobrze? Paige schowała ulotki do torebki i skierowała się w stronę rzędu pełnego książek. Nagle poczuła przypływ nerwów. A co, jeśli go tam nie ma? Albo, gorzej, jeżeli jest i jej nie pamięta? Och, to byłoby nawet gorsze niż gdyby nie zobaczyła go już nigdy więcej. I dlaczego czekała trzy dni, dając mu czas by zniknął? Idiotka, nawet nie dała mu swojego numeru tamtego dnia.5 Oprócz książek, nie ma nikogo w alejce. Kucając, udaje, że sprawdza najnowsze wydania, lecz tak naprawdę płacze. Jestem totalną idiotką, pomyślała. Nawet nie wiem jak on się nazywa. Zabawne, że o tym myślała, kiedy poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. - Chciałem już porzucić nadzieję. Byłem tu codziennie od dnia naszego spotkania. Dziewczyna powolutku się odwraca. O mój Boże, jest jeszcze przystojniejszy, niż ostatnim razem, o ile to w ogóle możliwe. Paige zagryza wargi by nie wymknął się jej chichot. Chłopak skojarzył się jej, bowiem z księciem z bajki.:) Delikatnie wyciągnął rękę by pomóc jej wstać. - Tak przy okazji. Mam na imię Aaron. I tak to się zaczęło. Gadali bez przerwy aż do obiadu. Z początku poruszali tylko temat książek, lecz z każdą chwilą poszerzali to o inne wstawki. Zwierza mu się z tego, o czym nie słyszał nikt inny. Porusza nawet temat swojej matki. - Odeszła od mojego taty w zeszłym roku. Powiedziała, że zakochała się w kimś innym, ale nie mogę w to uwierzyć. Czuję, że po prostu przestała jej wystarczać miłość taty. Sądzę, że to zburzyło trochę moje spojrzenie na relacje w rzeczywistości. - Powiedziała śmiejąc się. - Wszyscy zawiedli. 5
Swoją drogą, naprawdę jest idiotką.:)
Translate_Team
Love is Hell - Bardzo? - Tak, bardzo. Tak właściwe, to przysięgłam sobie, że nigdy nikogo nie pokocham, jeżeli chcesz znać prawdę. W międzyczasie zastanawiała się, jaka jest jego historia i co tak właściwie robi z nią. Albo, jeżeli ma być już kompletnie szczera, to co robi bez niej. Akurat w tym momencie Aaron powiedział najbardziej zaskakujące słowa. - Jestem tu z tobą, bo jesteś najbardziej interesującą osobą w całym tym cholernym miejscu. Jestem tu, bo mimo wszystko, ciągle wierzę. Nie powiedział, w co wierzy, a ona nie pytała. Dzwonek zadzwonił, a Paige wstała instynktownie. - Założę się, że jeśli będziemy bardzo cicho, to nawet nas nie zauważą. Właściwie Paige uważa, że on ma racje. Przecież nikt jej wcześniej nie zauważał. Właściwie to tak, jakby Aaron czytając w jej myślach, właśnie zupełnie rozwiał jej obawy. - Oni po prostu nie patrzą wystarczająco uważnie. - Jestem taka łatwa w odczytaniu? - Tak, ale to tylko dlatego, że dokładnie Ci się przyglądam. Ponownie rozległ się dźwięk dzwonka, lecz tym razem nie zwróciła już na niego uwagi. - Cieszę się, że tu przyjechałeś - powiedziała. - Taa, ja też się cieszę. Aaron wziął jej rękę. To, co miała tam napisane jest już prawie całkowicie nieczytelne. Przez resztę dnia razem ukrywali się w bibliotece, pomimo że Paige nie jest rodzajem dziewczyny, którą można minąć. Ms. Penn również ich nie widziała, a przynajmniej tak udawała. Dlaczego? Cóż, po prostu lubi tą dziewczynę. Jakimś cudem wylądowali później w domu Paige. W jej pokoju. Oczywiście pierwszą rzeczą, jaką zrobił było podejście do półek z książkami. - Naprawdę lubisz czytać- Powiedział zadowolony. Paige się zarumieniła – nie miała w życiu niczego ekscytującego, no oprócz zadowolenia w życiu… chyba. A już z pewnością nigdy nie miała chłopaka. - Czasem wolę towarzystwo książek niż ludzi - przyznaje. - Ja to samo. Kiedy jej tata wrócił do domu, Paige zwraca się do Aaron czy ma ochotę spotkać się z jej ojcem. Aaron kręci głową. - Może innym razem. Nie zbyt dobrych kontaktów rodzinami. Własną lub cudzą. - Następnie, wymyka się prze okno, mimo że było widać, iż ona pragnie czegoś innego.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ 6 Nikt nie jest doskonały. Na przykład, są rzeczy, o których nie mówi. Jego rodzina. Jego przeszłość. Dlaczego wyjechał z tych innych szkół. Inne miejsca, które odwiedził. Inne dziewczyny, które kochał. A tak, to co o nim wie, nie jest wystarczające. Ma 17 lat, lubi czytać, dobrze się uczy, ale nie planuje iść na studia. Nigdy nie je. Rzadko chodzi do szkoły. Na dodatek, nigdy nie widziała jego domu. Lub kogoś z jego rodziny. Ale przecież każdy ma problemy, pomyślała. Nikt nie jest doskonały, jest pewna, tego że jest piękny i na dodatek pozwala jej się, też tak poczuć. A kiedy rozmawiają, on słucha. Gdy na nią patrzy, to naprawdę widzi. I… Paige jest w klasie, gdy ktoś ją klepie po ramieniu. - Nie było cię dzisiaj na lunchu - Mówi April, jedna z przyjaciółek Paige. - Co się stało? - Byłam w bibliotece. Pomagam przy tym klubie książki czy jakoś tak – gładko skłamała Paige. A nawet nie wie, dlaczego to zrobiła. To się stało od tak, bez udziału woli. Wyciąga jedną z tych pogniecionych ulotek klubu książki, które zaśmiecają dno w jej torbie od około dwóch tygodni. Minęły dwa tygodnie od spotkania? Dziwne, ponieważ czuje się, jakby znała go od zawsze. Daje ulotkę koleżance. - Super - Mówi April, nawet nie patrząc na nią. - Panna Penn już dała mi jedną. Chodzi o to, że muszę z tobą o czymś porozmawiać. Pamiętasz, że w przyszłym miesiącu jest Homecoming ?- Paige zapomniała. Została rozproszona z oczywistych powodów. - No tak. - Mój brat chciał wiedzieć, czy zechcesz iść z nim Brat April jest - z braku lepszego słowa - frajerem. Po pierwsze, jest o klasę niżej niż Paige. Po drugie ma nadwagę. Po trzecie uwielbia role-playing. Paige podejrzewa, że prawdopodobnie chciał grać z nią w tańcu. Paige śmieje się na tą myśl. - Dlaczego się śmiejesz? - Zapytała April. - To znaczy, z czego.
Translate_Team
Love is Hell Paige nie chce być złośliwa. - Przykro mi. Myślałam o czymś innym… Szczerze mówiąc. Coś zabawnego wydarzyło się wcześniej. - Co to było? - April patrzy na Paige twardym wzrokiem. - To był żart. Było to coś. To było. . . To było... - Paige nie może wymyślić nic śmiesznego, że nie obejmują role-playing, więc wraca do tej kwestii od innej strony. - Chodzi o to, nie śmieję się z twojego brata. Po prostu. . . gdyby chciał iść ze mną, dlaczego nie zapytał sam? - Oczy April trochę się rozpogodziły. Na razie, Paige jest uratowana. - On jest nieśmiały, Paige! To, co pójdziesz z nim? - Jestem z kimś umówiona. - Mówi. - Nigdy się z nikim nie spotykałaś. – Zauważyła chłodno April. - Najwyższy czas. - Tak, więc będzie u ciebie podczas Homecomingu? - Nie rozmawiałam z nim jeszcze o tym. – Przyznaje Paige. - To nie może być tak poważne, jeśli nie rozmawialiście o tym. Paige nic na to nie odpowiada. Dobrze wie jak jest pomiędzy nią a Aaronem, a reszta nic ją nie obchodzi. - Cóż, nie wspominaj o tym nikomu, dobrze? - Mówi April. - Nie byłaś pierwszym wyborem mojego brata. Był ktoś, kto mu doradził cię zaprosić. Myślałam, że powiesz tak. *** Pomimo faktu, że Paige utrzymuje jej obietnice i nie mówi o kłopotliwym incydencie z bratem April (jakby to!), ona rozpowiedziała każdemu, że Paige się z kimś spotyka. Tej nocy, Paige odbiera telefon od Polly. - Kiedy będziemy mogły się z nim spotkać? - Jeszcze za wcześnie - Paige powtarza. - Nie jesteśmy na tym etapie. Dziewczyna obiecuje, że gdy nadejdzie czas, przyjaciółka dowie się pierwsza. - Daj mi tylko małą podpowiedź, dobrze? - Nalega Polly. - Powiedz mi jego imię. Nawet nie musi być nazwisko.Tylko imię. - Aaron - Mówi ochryple. - Czy on chodzi z nami do szkoły? Dziewczyna przyznaje się, że jeszcze nie jest gotowa o tym mówić. - Musisz zaprosić go na Homecoming, Paige! Może wszyscy razem, ja i Łukasz, ty i Aaron. - To nie jest tak - Mówi. - On nie jest taki jak inni chłopcy. Translate_Team
Love is Hell - Wow, Paige to brzmi poważnie. Paige przyznaje, że tak w pewnym sensie jest. Choć wie, że prawdopodobnie nie jest to dobry moment, poruszania tematu powrotu z nim do domu i tym, co wy-darzyło się u niej w pokoju. - Wiem, że to nie jest idealne, ale czy przypuszczasz, że to może się udać? On nie. Mówi, że było sto Homecoming przed tańcami. - Oh. - Paige próbuje maskować swoje rozczarowanie przez ciche czyta-nie tytułów z półki. Heights, Jane Eyre, Frankenstein. . . - Dlaczego musisz iść na te głupie tańce? Nie wiesz, czego chcesz? W rzeczywistości, nie. Tak na prawdę, Paige to bardzo chciałby zobaczyć lub jeszcze lepiej przeżyć taniec, z kimś takim przystojnym jak Aaron. - Spójrz, Paige. – Mówi. - Chcę, żebyście byli razem, ale on nie może robić rzeczy, które mogą inni chłopcy. - Rozumiesz?- Pyta. Paige mówi, że nie, ale naprawdę nie ma pojęcia. *** - Czy. . . Czy masz inną dziewczynę czy coś? - Chłopak pochyla się nieco nad dziewczyną, słowem: piękny gość z niego. Aaron wzdycha. Bierze jej dłonie w swoje ręce. -Oczywiście, że nie. - Odpycha się od niego. - Nie mówisz mi nic o sobie, naprawdę. - Chcę ci powiedzieć wszystko, ale nie mogę. . . . To może zaboleć innych ludzi, tak bardzo jak mnie. - Twoja rodzina? Kiwa głową. - Jeśli powiem, a ty nie powtórzysz tego nikomu, będę musiał tu zostawać. Aż to mnie zabije, wyjdę i nie będę nawet w stanie powiedzieć do widzenia. - Możesz mi zaufać. - Mówi. - I. . . ja naprawdę nie lubię mówić o tych rzeczach. - Nie trzeba, nie musisz. - Mówi. - Ja tylko chcę żebyś wiedział, że możesz mi zaufać. Patrzy na nią i kiwa głową powoli. - Myślę, że może ja… może… Paige słyszy z dołu ojca. - Kolacja! - Zostanę. - mówi Aaron.
Translate_Team
Love is Hell Paige nie wie, czy to oznacza na stałe lub tylko na kilka godzin. Łapie go za ręce. Są suche, prawie papierowe. - Obiecaj mi, że wrócisz. Chcę poznać twoją historię. Chcę wiedzieć wszystko o tobie. - Postaram się. - Wymyka się z domu przez okno. - Kolacja! - Ojcem Paige wzywa ponownie. - No już idę. Idę. – mówi Paige. Paige schodzi do kuchni. Jedzą z ojcem makaron z serem, co oznacza, że jest wtorek. Tata Paige ma danie na każdy z sześciu dni tygodnia. W niedziele mają pizze. - Był telefon około dziesięciu minut temu. Słuchasz mnie? – Pyta ojciec. - To tylko odczyt. – Mówi Paige z roztargnieniem. - Musi być jakaś książka. – Zauważa kąśliwie. Jak tylko obiad się skończył, Paige popędziła z powrotem do pokoju, ale Aarona w nim nie ma. Poczekała jeszcze kilka godzin, ale bez powodzenia. W końcu decyduje się, rozkłada się z powieścią w łóżku, ale zanim jeszcze przeczytała rozdział, zasypia. Jeszcze spała, gdy zorientowała się, że ktoś szepcze jej do ucha. Sięga do światła, aby je zapalić. - Nie. - mówi Aaron. - Niektóre historie są łatwiejsze do opowiedzenia w ciemności. Kiedy miałem siedemnaście lat, był wybuch gruźlicy w swoim rodzinnym mieście. Ojciec był pierwszy i mniej niż sześć tygodni później, zmarł. - Mimo wszystko, zastanawia się, Paige, ludzie wciąż umierają na gruźlicę? Cała jego rodzina - ojciec, jego siostra i matka zmarli. - Szczerze mówiąc, nie można tego opisać - mówi. - To było okropne. Zobaczyć jak kogoś, kogo kochasz umiera powoli i boleśnie i wiedzieć, że wkrótce umrzesz w ten sam sposób. Jego siostra zmarła około tygodnia po ojcu. Jego matka wiedziała, że nie będzie długo czekać na swoją kolej. - Byłą dziwnie cicho, kiedy umierała. - mówi. - To tak jakbyś w pokoju były szkła, a ściany wciąż coraz grubsze i grubsze. Paige stara się wziąć go za rękę. Chce go dotknąć, pocieszyć. Przezwyciężyła senność i ciemność, ale nie może go odnaleźć. Nie mając innych możliwości, jego matka poszła do gypsy w mieście. Gypsy? Gdzie na świecie został jakiś mieście? Średniowieczna Europa? - Cygan? - pyta cicho Paige. - Moja matka nie czuła się najlepiej. - mówi Aaron. – To wydarzyło się w innym miejscu. Innym czasie. Translate_Team
Love is Hell Gypsy dał jej niebieskie szkła w kształcie dzbanka jak kałamarz. Twierdził, że w środku był eliksir, ze źródła w Meksyku i że ich uzdrowi. Czy mają wybór? Przeszli się i (kiedy je dostali) wypili. - Nasze płuca zostały wyczyszczone natychmiast. - mówi. - Szklane ściany zostały zniszczone. Ale nie tylko ich uzdrowił. Oni mieszkali w pięćdziesięciu różnych miastach. Jego matka była w związku małżeńskim dwanaście razy. Ma nowego męża za każdym razem, gdy stary za-czyna coś podejrzewać. Aaron miał dziewczyny. – Wiele. - Mówi, co sprawia, że Paige zaczyna wariować. Aaron miał wiele dziewczyn, ale wszystkie one ostatecznie „wyrastały” z niego. Urodził się w 1876 roku. Będzie miał siedemnaście lat do końca jego życia. Paige mówi mu, że nie wierzy w opowieści fantasy, że jeśli nie chce iść z powrotem do domu z nią, powinien był po prostu tak powiedzieć. - Nigdy nie kłamię. - Odnajduje jej rękę. Jej oczy są coraz bardziej przyzwyczajone do światła księżyca. Pomaga jej wstać z łóżka i przenosi ją tak, że siedzą obok siebie przed lustrem w jej pokoju. - Widzisz? Ona kręci głową. Nie wie, co to ma być, poza tym, że nie potrafiła oderwać od niego wzroku. - Spójrz w lustro. Nie mam refleksji. Nie jestem tam. Słucha go. Jej oczy przenoszą się na lustro i z powrotem. Prowadzi ją za rękę przed, jego twarz. Jej dłoń jest odzwierciedlona, a jego twarz nie. Przeraża ją ten obraz. Wygląda jak ona sama. Wygląda na samotnego, a to jest coś, na co Paige próbuje nie pa-trzeć. - Dlaczego? - Pyta. - Nie wiem. To po prostu tak jest, taki jestem. - Stara się przekształcić to wszystko w coś na kształt żartu. - Sprawia, że trochę trudno przygotować się w godzinach porannych, ale dokładam wszelkich starań. Potem bawi się szwajcarskim scyzorykiem z kieszeni. -Co to za nóż? - Piszczy Paige. Jej gardło zawsze się ściska, kiedy panikuje. Aaron odwraca otwarty nóż i rusza w kierunku ramienia. Przebija ciało ostrzem. Przez sekundę Paige jest sparaliżowana i nie może nic zrobić, ale po chwili otrząsa się. Translate_Team
Love is Hell - Nie! - krzyczy Paige. - Proszę, nie! Wierzę w Ciebie. Nie musisz niczego udowodnić mnie. - Próbuje go zatrzymać, ale odepchnął ją z powrotem. - Dlaczego to sobie zrobiłeś? - Płacze Paige. Sekundę później, cięcie zaczyna się leczyć na jej oczach. Prowadzi palce wzdłuż jego zimnego, idealnego ramienia, a następnie dociska swoje usta do niego. - Chciałbym znaleźć się na tych tańcach z Tobą, ale nie mogę. - mówi. Byłem na nich zbyt wiele razy wcześniej." Ale nie ze mną, myśli. - Jesteś inna - mówi - Ale tańce. . . są one zawsze takie same. Paige kiwa głową. Jest nieco rozczarowana, ale nadal ma zaufanie do niego i jego historii. - Kocham Cię. - mówi. - Ja Ciebie też. Leżą w łóżku i po chwili Paige zapada z powrotem w sen. Kiedy budzi się rano, nie ma go. Gdyby nie była tak wyczerpana, pewnie pomyślałaby, że cała noc była snem. Paige nie zadecydowała, czy w ogóle pójdzie na tańce, ale Aaron przekonuje ją, by poszła. - Mam tylko jeden raz Homecoming. - Nie prawda w twoim przypadku. - wskazuje. - Albo moim. Są one, co roku, wiem. Śmieje się trochę. – Idź - mówi. - Nie chcę, abyś się spóźniła przeze mnie. Prawda jest taka, że jest więcej niż chętna na miss spóźnienia ze względu na niego, ale nie można powiedzieć, że chce się spóźnić. Wydaje jęk potrzebujących, przylegający, żałosny. Paige nie lubi takich ludzi. - Może jeszcze przyjdziesz. - Paige przypomina mu zamiast namawiać. Aaron tylko kręci głową. Ojciec Paige puka do drzwi, jest już gotowa. - Wejdź. – mówi Paige. Aaron schował się obok jej półki. Paige nie powinna mieć chłopców w sypialni. - Wyglądasz naprawdę piękne - mówi jej ojciec. - Kto jest tym szczęśliwcem? - Nikt. – Mówi Paige, mile połechtana komplementem. - Chłopak, z którym chciałam iść nie mógł przyjść, a ja nie zgodzę się na kogoś innego. - Mruga do Aarona w lustrze. Nie może go zobaczyć, ale wyobraża sobie, że on może ją. Translate_Team
Love is Hell
*** Taniec jest tańcem, to znaczy, to jest jak każdy inny. Dla Paige taniec nigdy nie był czymś więcej od zabawy, niż teoria egzekucji. Nogi ją bolą od butów, a jej pragnienie to spędzenie nocy w domu zwinięta z Aaronem w łóżku. Pod koniec wieczoru, Paige biegnie do April. - Co się stało z twoim chłopakiem? - Nie mógł przyjechać. - Zgadnij, kto przyszedł z moim bratem. Paige mruży oczy. Wie, że nie powinna powiedzieć nic do April, ale nie może się oprzeć. - Szczerze mówiąc, April, to nigdy nie miało się zdarzyć, więc przestań ośmieszać nas za każdym razem poprzez to. Kiedy Paige wraca do domu tej nocy, Aaron czeka na nią w sypialni. Ma na so-bie smoking. Wygląda tak przystojnie, że mogłaby umrzeć teraz szczęśliwa. - Myślałem, że może urządzimy własny Homecoming, tutaj. - mówi. Całuje ją i przyciąga ją bliżej. Jej ciało drży. - Czasami trudno uwierzyć, że jesteś prawdziwa. - mówi. - Czasami trudno uwierzyć, że jesteś moja. - Myślę o tobie to samo. - mówi. - Nie. Mam na myśli, naprawdę. Jesteś tak doskonały. - Aaron kręci głową. - Nie jestem. Zaufaj mi, nie jestem. Paige patrzy przez ramię i Aaron widzi, co odbija się w lustrze. Widok ten przeszkadza jej. Aaron, oczywiście, nie ma odbicia i wygląda na to, że jej ramiona są owinięte wokół powietrza.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ 7 - April sądzi, że ty tak naprawdę nie masz chłopaka – Polly zdała raport Paige w poniedziałek po tańcach. Aaron jest nieobecny tego dnia, więc Polly odwozi Paige do domu. - Ona po prostu się upiła, ponieważ nie poszłam na imprezę z jej dziwnym bratem – zaśmiała się Paige. Polly też się uśmiechnęła. - Ale poważnie, Paige, jesteś teraz taka skryta. Dlaczego to wszystko jest taką wielką tajemnicą? - Po prostu. Polly pokręciła głową. - Moja starsza siostra miała kiedyś chłopaka jak ten. - Co masz na myśli? - Nie chciał przedstawiać jej przyjaciołom, ani pokazywać się z nią w miejscach publicznych. Zranił ją tym. - Aaron nie jest taki. - Ten chłopak na początku też nie wyglądał na takiego. - Polly, posłuchaj. Nie wiesz o czym mówisz. - To pozwól mi zrozumieć. Szczerze, martwię się o ciebie. To dziwne, ale troska Polly pochlebia Paige. Nikt nie był tak zainteresowany jej życiem. Paige konała gdy miała rozmawiać o swoim chłopaku z kimkolwiek. Poprosiła Polly o dyskrecję i opowiedziała historię Aaarona. Polly długo milczała i zrobiła coś okropnego: zaczęła się śmiać. - Och Paige! – powiedziała. – On się tobą bawi! - Co masz na myśli? - Poważnie! Poważnie! Cygan? Brzmi jak ktoś z książki. Sądzę, że opowiada ci bajki. Prawdopodobnie mówi to każdej dziewczynie, którą spotka. Myślę, że jest… - Zamknij się! Nic o tym nie wiesz! Ani o nim! Po prostu nie chcesz żebym była szczęśliwa! - Paige, nie obrażaj się… Dziewczyna zatrzymała samochód kilka bloków wcześniej przed domem Polly. - Wysiadaj.
Translate_Team
Love is Hell Po pewnym czasie Paige z trudem dojeżdża na swój podjazd. Dziewczyna dyszy, drżą jej ręce. Natychmiast musi zobaczyć Aarona i go dotknąć, przypomnieć sobie, że jest prawdziwy. Kiedy dostała się do domu, czekał już na nią w jej sypialni. Patrzył przez okno. - Co to było? – zapytał. - Pokłóciłam się z przyjaciółką. - Przykro mi – powiedział, mierzwiąc włosy Paige. - Dlaczego nie było cię dziś w szkole? – zapytała. - Moja mama zachorowała. - Myślałam, że WY nie możecie chorować. - Fizycznie, nie – westchnął. – Psychicznie, jednak… - Chcę ci pomóc – powiedziała Paige. - Pomagasz mi… Paige spojrzała na jego fioletowo-srebrzyste oczy. Zdecydowała, że nie obchodzi ją, czy ją okłamuje. To piękne kłamstwo. On jest pięknym kłamstwem. W nocy Paige miała koszmar: Jest w szkolnej bibliotece. Stoi przy półce z nowymi książkami. Przechodząc przez pokój widzi jak ktoś całuje Aarona – to pani Penn! A potem całuje go Polly. Później April zdejmuje z niego koszulkę. Jeszcze później wszystkie dziewczyny jedzą z nim lunch i trzymają na nim ręce. Nawet własna matka Paige całuje Aarona, co jest równie obrzydliwe na jakie wygląda. Paige wypowiedziała jego imię, ale na początku nic nie usłyszał. Odkręca się na bok by sprawdzić kto mówi, ale Paige zauważa, że to wcale nie jest Aaron. To jego kartonowa wersja. Jest płaski i błyszczący – zupełnie jak lalka.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ 8 Następny dzień w szkole. Gdziekolwiek pójdzie, nie jest pewna, ale myśli, że usłyszy ludzi (a zwłaszcza dziewczyny) rozmawiających o Aaronie i patrzących na nią. Wyłapuje różne słowa typu: nowy chłopak… biblioteka… Aaron… nieśmiertelny… Paige… Paige ledwo może oddychać albo mówić lub iść. Myśli tylko o jednej rzeczy: Polly opowiedziała wszystkim o sekrecie Aarona. Ona nie pomyślała co przez to może się stać. Poszła go szukać w ich ulubionym miejscu w bibliotece. Nie ma go tam, ale pani Penn jest. - Nie zapomnij o jutrzejszym spotkaniu klubu książki. Ma przyjść mnóstwo ludzi, masz jeszcze trochę czasu żeby skończyć „The Im- Nie będę opowiadać bzdur w twoim głupim klubie książki! - Coś jest nie tak? Paige popycha panią Penn i wybiega z biblioteki. Wymyka się ze szkoły i wraca samochodem do domu. Ma nadzieje, że on czeka na nią w sypialni, ale nie ma go tam. Paige klęka na kolana i modli się: - Proszę, Boże, pozwól mi go zobaczyć… Proszę, pozwól mi go zobaczyć… Pozwól mi… Wie, że nie była jego godna (i możliwe, że nigdy nie będzie) ale chce przeprosić.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ 9 Paige w ogóle nie spała. Nie powinna iść do szkoły, ale poszła ponieważ była to jedyna szansa na jego spotkanie. W czasie lunchu podążyła do biblioteki by go znaleźć. Było tam niezwykle tłoczno i głośno. „No tak!” pomyślała Paige, „Bzdurny klub książki pani Penn”. Spotkała Polly, April i wszystkie dziewczyny z jej stolika na lunchu. Widząc je, na chwilę zapomina o Aaronie. Trzymają tam tą głupią czarną książkę na ich głupich chuderlawych kolanach. Gdy na nie patrzyła, wzrastał w niej gniew. Nie znosiła kiedy były w bibliotece. Ale dowcip! Żadna z nich nie czytała czegokolwiek, co nie było do szkoły. Biblioteka była jej miejscem. I nienawidziła tej jebanej pani Penn z jej jebanymi, obcisłymi sweterkami, które aktualnie wyszły z mody. Pani Penn pomachała do Paige jak gdyby wczoraj nic się nie wydarzyło. - Paige, jestem tak zadowolona, że przyszłaś… Dziewczyna powiedziała bibliotekarce, że nie jest tutaj dla spotkania klubu książki, ale raczej, by kogoś spotkać. - Przykro mi. Postaram się zrobić to na końcu, jeśli mi się uda – powiedziała Paige. Kątem oka dostrzegła April szepczącą do Polly. Nie chciała usłyszeć, że rozmawiają o niej i o Aaronie. Paige poszła do regału z nowościami. Był pusty, jak dzień wcześniej. Oparła rękę na półce gdzie odłożyła „Nieśmiertelni”, by pierwszy raz go spotkała. Była przekonana, że jeśli zrobi dokładnie to co tamtego dnia, uda jej się wyczarować go ponownie. Ale nie udało się. Nie mogła zrobić tego samego, ponieważ nie było tam tej książki. Paige opada na podłogę i opiera głowę na kolanach. Jedyny dźwięk w bibliotece dochodził oczywiście, ze spotkania klubu książki pani Penn. Pragnie by oni wszyscy wyszli. Paige próbuje się przyzwyczaić, ale to niemożliwe. Są tak cholernie głośno. - O, wiem – usłyszała co mówią. – Najsmutniejsza część gdy on opowiada o ojcu, który dostał zapalenia płuc. - Nie, najsmutniejsza część to, gdy odchodzi, bo wszyscy znają jego sekret. - Nie, najsmutniejsze jest to, jaka jest samotna po jego odejściu. - Taa, ale nie uważasz, że to było trochę żałosne? Chodzi mi o to, dlaczego wybrał akurat ją. Przecież nikt nawet jej nie zauważał. Translate_Team
Love is Hell - I o to chodzi, myślę że… Paige ledwo mogła oddychać; przyśpieszył jej puls, czuje się jakby jej serce miało zaraz pęknąć. Albo przestać bić. Wkurzyła się – nie dyskutowały o książce. Plotkowały o niej! Paige wstała z podłogi i pobiegła gdzie było spotkanie klubu książki. Pani Penn zobaczyła ją jako pierwsza. - Paige, przyłącz się – powiedziała. - Przestańcie o mnie rozmawiać! – krzyknęła. Pani Penn zamilkła i stanęła. - Nikt nie mówił o tobie, Paige. - Owszem, mówiliście. Słyszałam! Nie jestem głucha! Bibliotekarka podchodzi do dziewczyny. - Nie. Rozmawiałyśmy o książce. Trzyma ona „Nieśmiertelnych” by Paige mogła zobaczyć. - Mówiłyśmy tylko o zaletach głównego bohatera, Aarona. Paige rozgląda się wokół klubu książki. Wszystkie dziewczyny znów na nią patrzą. W końcu Polly mówi: - Sądzę, że Paige nie zrozumiała naszej rozmowy, gdyż jej chłopak również ma na imię Aaron. - Oh… - westchnęła bibliotekarka, a potem, już spokojna, zaczęła się śmiać. – To ma sens! Oczywiście, szczerzę wątpię, że twój Aaron jest fioletowo-zielonookim sto pięćdziesiąt latkiem w ciele siedemnastolatka, prawda, Paige? Dziewczyny śmieją się. - Koniec – szepcze Paige. Ale nikt jej nie usłyszał. - KONIEC! Tym razem wszyscy usłyszeli. - Przestańcie ze mnie żartować! Wszyscy zamilkli. Przestraszyli się. Paige właśnie przekroczyła granicę z śmiesznej dziwaczki na osobę potencjalnie niebezpieczną, a jej to nawet nie obchodziło. Polly mówi delikatnie: - Czekaj, rozumiem. Myślę, że… Ja tylko zaczęłam czytać w nocy i jeszcze nie skończyłam. Przepraszam pani Penn. Ale sądzę, że wystarczy złożyć to
Translate_Team
Love is Hell razem. Ten facet, którego widziałaś… On pożyczył swoją historię z tej książki, nie? - Nie – powiedziała Paige. – Nie, nigdy by tego nie zrobił! - Tak, zrobił. Jestem tego pewna. Nawet użył imienia! - Zamknij się!!! Z twojego powodu on odszedł pierwszy raz! Polly stwierdziła, że nie wie o czym mówi Paige. - Kłamiesz! Wiem, że powiedziałaś wszystkim! Ty i twój wielki, głupi pysk! - Paige – powiedziała. – Uspokój się. Nie powiedziałam. Przysięgam, że nie. Pani Penn wciąż trzyma książkę przed Paige. Dziewczyna bez zastanowienia wyrywa ją jej. Bibliotekarka przewraca się do tyłu. Może uderzyła głową w krzesło za nią? Może się czegoś złapała. Paige nie wiedziała. Nie czekała by się dowiedzieć. Wybiega, przyciskając do piersi egzemplarz „Nieśmiertelni”. Wsiadła do samochodu. Na szczęście brama była otwarta dla maturzystów jadących na obiad. Nie wróciła do domu. Nie wiedziała, czy będzie miała kłopoty, czy nie. Jechała, jechała i myślała. Czy to możliwe, że Polly ma dobre zamiary, a Aaron pożyczył swoją historię z książki? Jechała. Nie, to nie możliwe. W końcu decyduje się i parkuje przed kinem w następnym mieście. Ale co jeśli…? Bierze egzemplarz „Nieśmiertelni” z fotela pasażera i zaczyna czytać.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ 10 Znasz tę historię. Czyta okładkę: „Nieśmiertelni” Annabelle Reve. Przewraca na pierwszą stronę. „Na świecie są dwa rodzaje ludzi: ci którzy wierzą w miłość i ci, którzy nie. Ja wierzę…” Kiedy przegląda strony ma ochotę szybko to powycinać. „…samotne nowe dziecko w szkole…” „…bo jesteś najciekawszą osobą w tej cholernej okolicy…” „Oni po prostu nie szukali wystarczająco blisko.” „Zabije mnie, odejdę, Jane i nawet nie będę mógł się pożegnać.” Dziewczyna nie może skończyć czytać. Czuje się pogwałcona. To tak, jakby ktoś podsłuchał jej każdą rozmowę z Aaronem i spisał ją, dając do przeczytania całemu światu. Przeczytaj! Nawet najbardziej prywatne informacje. Rzeczy, których nikt na świecie nie powinien usłyszeć. Jedyną zmianą jest imię Paige. W książce nazywana jest Jane. Czytając to dziewczyna czuje się spalona. Albo skasowana. Obraca książkę. „Anebelle Reve” czyta, „mieszka w Nowym Jorku wraz ze swoim synem, Nieśmiertelni jest jej pierwszą powieścią”. Jest też jej kolorowa fotografia. Wygląda jak ze wczesnych lat trzydziestych. Jest ładna, postanawia Paige. Jak ktoś ze starego obrazu. Potem zauważa jej oczy. Szaro-fioletowe jak u… Dziewczyna czyta biografię. Nie wspominają nic o mężu. Tylko syn. Najważniejsze nie jest napisane, ale Paige wie jedno – musi znaleźć Annabelle Reve. Dziewczyna błaga by były jakieś dane kontaktowe. Są. Nie ma tam numeru telefonu, ale adres jest i to nawet nie tak daleko od Paige. Liczy, że wystarczy około dziesięciu minut, by tam się dostać, o ile nie będzie korków.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ 11 Kiedy Paige była małą dziewczynką, nie będąc jeszcze w szkole, wybierała się z matką na Środowe Poranki na Broadwayu. Znaczy to, że odwiedziła Nowy Jork wiele razy i łatwo znalazła mieszkanie Annabelle Reve. To miły, stary budynek z imponującym hollem i na nieszczęście dla Paige, portierem. - Jestem tu by spotkać się z Annabelle Reve – Paige stara mówić się najwiarygodniej jak to możliwe. Portier poinformował dziewczynę, że pani Reve nie ma w domu. - Hm… Może mogłabym poczekać na nią tutaj, aż wróci. Jestem jej siostrzenica, a ona moją ciotką. Spodziewała się mnie. – Kłamstwa łatwo wychodzą z jej ust. – Przyjechałam tu spoza miasta. - Słuchaj, dziecko, chciałbym ci pomóc – niesympatycznie odezwał się portier. – Ale pani Reve nie mówiła nic o odwiedzinach siostrzenicy. Możesz poczekać na dole. Niestety to jedyne co mogę zrobić. Więc Paige siada na aksamitnej, zielonej kanapie w hollu i czeka. Nie mija wiele czasu i zasypia. Gdy się budzi Annabelle Reve patrzy na nią tak dobrze jej znanymi fioletowo-szarymi oczyma. - Powiedziano mi, że moja siostrzenica czeka na mnie w hollu. Przypuszczam, że to ty nią jesteś. – Annabelle ma uśmiech na twarzy. Powoduje on, że jej ręka zaczyna się trząść. - Annabelle. - Paige. - Chcesz na trochę wejść na górę? Paige kiwa głową i idzie za kobietą do windy. W mieszkaniu Annabelle włącza czajnik. - Dostaje listy i maile, ale ty pierwsza pojawiłaś się tutaj osobiście – Annabelle woła z kuchni. – Książka wyszła dopiero miesiąc temu, więc będę musiała usunąć moje dane kontaktowe. Paige milczy. - To dlatego tutaj jesteś, prawda? – pyta. – „Nieśmiertelni”. - Tak. - Więc przebyłaś całą tę drogę… powtórz, skąd jesteś?
Translate_Team
Love is Hell - Z New Jersey – mówi Paige. Myśli, że ona wszystko o niej wie. Aaron jej wszystko powiedział. - Cóż, to nie tak daleko, ale pewnie wymagało cię to sporo wysiłku. Więc, co chcesz wiedzieć? Paige ma tak wiele pytań, ale może wypowiedzieć tylko jedno: - Czy Aaron jest tutaj? Annabelle wychodzi z kuchni niosąc czajniczek i dwie filiżanki. - Wpadniesz jeszcze kiedyś? - Chcę wiedzieć, czy Aaron jest tutaj. Annabelle kiwa głową i nalewa herbaty. - Jeśli chodzi ci o książkową postać Aarona, jest tutaj, tu w mojej głowie. Całą powieść pisałam w tym mieszkaniu. - Lecz jeśli chodzi ci o mojego syna Aarona, to naprawdę nie wiem, czemu chcesz o tym coś wiedzieć, ale ten tydzień spędza z ojcem. - Sądziłam, że jego ojciec umarł – mówi dziewczyna. - W książce, tak. A naprawdę jesteśmy rozwiedzieni. Myślałam, że był mądry. Mój były mąż, ale jednak chyba niezbyt. - Ale… ale… Reszta jest prawdziwa? – jąka się Paige. – Chodzi mi o to, że Aaron jest prawdziwą osobą. To znaczy, ja go znam. - Paige… - Annabelle patrzy w jej oczy. Są takie jak Aarona. Chce jej się płakać, z tęsknoty za nim. – Aaron, postać z książki, nie jest prawdziwą osobą, ale nazwałam go imieniem prawdziwego człowieka. Mojego syna. Ma cztery lata. – Annabelle słodko się śmieje. – Pewnie zabije mnie za to, gdy będzie starszy. - Kłamiesz. To musi być kłamstwo – Paige wstaje i przechodzi obok półek z książkami Annabelle. – Bo jeśli nie kłamiesz, to skąd to wszystkie wiesz? Jakim cudem udało ci się umieścić moje całe życie w tej książce? Kobieta podchodzi do Paige i bierze ją za rękę. - Jestem szczęśliwa, że postacie w mojej książce są dla czecie tak… hm… żywe. Ale sądzę, że robisz błąd. - Puść mnie!!! Powiedz mi gdzie jest Aaron! – krzyczy. – Wiem, że gdzieś tu jest! Mówił o tobie! Swojej szalonej matce, która zawsze każe mu się przenosić! - Ja… Paige zaczyna płakać. - Wiem, że cię denerwuję. Że jestem zła. Ale ja go kocham. I nie mogę bez niego żyć. Proszę, nie zabieraj mi go. Kocham go. Wierzę w miłość. Translate_Team
Love is Hell Dziewczyna siada na podłodze i chowa głowę w kolanach. - Wierzę w miłość – płacze. – Wierzę w miłość… wierzę… Annabelle najpierw idzie do portiera, potem wzywa policję.
Translate_Team
Love is Hell ROZDZIAŁ 12 Przez cały pierwszy tydzień ona tam jest, nawet nie dali jej ołówka, czuła się tak jakby już zwariowała. Rzeczy, które się wydarzyły, wydają się dla niej nierealne, dopóki nie może ich zapisać. Oczywiście chce napisać do Aarona, mimo że nie ma jak się z nim skontaktować, nawet jeśli do końca nie wie gdzie on jest. Lekarz pyta, czy wie dlaczego tu jest, a ona odpowiada: - Ponieważ moi rodzice nie lubią mojego chłopaka i chcą nas odizolować. Lekarz kiwa głową, ale nic nie mówi. - Są cyniczni – mówi Paige. – Wiesz, że są rozwiedzieni, prawda? - Chyba wcześniej coś wspominałaś. - Chodzi o to, że… że… oboje są tak sztywni… to obrzydliwe. - Faktycznie, brzmi to niezbyt miło. - To JEST niezbyt miłe… nigdy nie byłam taka jak oni… i nie zamierzam być. – obniża głos. – Jestem tutaj, ponieważ myślą, że oszalałam. Ale każdy, kto spotkał swoją druga połówkę jest szalony, prawda? To sprawia mnie normalną. A wiesz, co według mnie jest naprawdę szalone? - Nie. - To co jest naprawdę szalone, nie jest miłością. Lekarz kiwa głową, ale dziewczyna nie jest pewna, czy się z nią zgadza. - Chciałbym ci coś pokazać – mówi. Bierze egzemplarz „Nieśmiertelnych” ze swojego biurka. Kiedy Paige ją widzi, zaczyna bębnić palcami. - Czy ta książka cię denerwuje? Paige milczy. - Walczysz – kontynuuje. – Czy autorka, Annabelle Reve, napisała książkę na podstawie twoich relacji z jej synem, Aaronem? Paige kiwa głową. - A co jeśli powiem ci, że Annabelle napisała tę książkę zanim jeszcze poznałaś Aarona? Czy to zmieni twoją opinię? Paige nie odpowiada. - A co jeśli powiem ci, że bibliotekarka z twojej szkoły widziała cię czytającą tę książkę? - Ta kobieta to kurwa – mówi. – Powinieneś zauważyć jak się ubiera. - Więc kłamała? Dziewczyna nie odpowiada. Translate_Team
Love is Hell - Czy kiedykolwiek słyszałaś o brzytwie Occama? - Tak – mówi. – Uczyliśmy się o tym na fizyce. To teoria mówiąca o tym, że zazwyczaj najprostsze rozwiązanie jest prawidłowe. - Dobrze. Więc możesz mi powiedzieć co jest bardziej prawdopodobne? Annabelle Reve pożycza historię twoją i twojego nieśmiertelnego chłopaka i teraz go ukrywa, że nikt go nie widział, ani przyjaciele, ani rodzice. Czy może po prostu przeczytałaś książkę Annabelle Reve i się z nią zidentyfikowałaś tak mocno, że uważasz to za własną historię? - Wiem, co wiem – mówi. – Każdy wie, co wie. Wszyscy wiemy co wiemy, panie doktorze. Paige idzie przez pokój. Podnosi egzemplarz „Nieśmiertelnych” i rzuca nim w lekarza tak mocno, jak to tylko możliwe. - Wiem tylko, że miłość jest szalona – mówi dziewczyna. Minęło kilka tygodni od czasu, kiedy dali Paige ołówek. Drogi Aaronie, jest… - pisze, a potem zgniata tę kartkę. Nie ma jak się z nim skontaktować i nie wie, czy kiedykolwiek jej się to uda. Martwi się, że może on próbuje się z nią skontaktować. Nie ma tutaj prywatności. Cały czas przeszukują jej rzeczy. Mówią, że to dla jej dobra. Muszą zapewnić jej bezpieczeństwo. Więc po prostu wyobraża sobie jego imię na górze strony i w głębi serca wie, że wszystko jest czyste i prawdziwe, i pisze do niego. Pisanie do niego, że jest. Wyjmuje pustą kartkę papieru. Drogi Aaronie – szepcze do siebie, a potem pisze. – Na świecie są dwa rodzaje ludzi: ci co nie wierzą w miłość i ci co wierzą. Ja wierzę…
Translate_Team
Love is Hell
Melisa Marr
Love is Hell
Love Struck
Tłumaczenie: Translate_Team Tłumacz: vievcia1 Beta: saphira_m
Translate_Team
Love is Hell Pomimo, że odbywała się na plaży impreza była słaba. Kilka osób próbowało przekrzyczeć muzykę. Gdyby Alana była naćpana lub pijana, mogłoby to być znośne. Ale była trzeźwa - i zdenerwowana. Zazwyczaj, plaża była miejscem, gdzie znajdowała spokój i przyjemność. To było jedno z wyjątkowych miejsc, gdzie czuła jakby świat był poza wszelkimi zasadami. Ale dzisiejszej nocy, czuła się niespokojnie. Jakiś facet usiadł za nią, wyciągał w jej stronę kubek. - Wyglądasz na spragnioną. - Nie jestem spragniona. - spojrzała na niego i odwróciła wzrok najszybciej jak mogła. - nie zainteresowana. - Słodkie oczy. Nie umawiała się z takimi. Patrzyła jak jej matka robi to przez lata. To nie było w stylu Alany. Nigdy. Zamiast tego, zagapiła się na wokalistę. Był normalny, nie-ponętny, nie-podniecający. Był uroczy i słodki, ale nie zniewalający. To był typ faceta, którego Alana wybierała na randki bezpieczny, tymczasowy i łatwy do zostawienia. Uśmiechnęła się do wokalisty. Zła wersja piosenki Beatlesów zmieniona na jeszcze gorszą próbę poezji... albo może przykrywka czegoś nowego i emo. To na prawdę nie było ważne, co to było: Alana zamierzała słuchać tego i nie zwracać uwagi na gorącego dredziarza, który siedział zbyt blisko za nią. Dredziarz, jednak, nie pojął aluzji. - Zimno ci? Masz - rzucił długi brązowy skórzany płaszcz na miejsce przed nią. To wyglądało kompletnie nie na miejscu dla tłumu na imprezie. - Nie, dzięki. - Alana przesunęła się trochę dalej od niego, bliżej ogniska. Spalone żarzące się węgielki wirowały i unosiły się, jak świetliki lecące z dymem. - Złapiesz katar wracając do domu i... - Idź stąd. Proszę. - Alana wciąż na niego nie patrzyła. Uprzejmość nie zadziałała. - Nie jestem zainteresowana, proste, albo idź się opij wystarczająco, żeby być jednym z nich. Poważnie. Roześmiał się, nie wyglądając na obrażonego, ale szczerze rozbawionego. Jesteś pewna? - Odejdź. - Łatwiej będzie w ten sposób... Przysunął się bliżej, wciskając się między nią a ognisko, dokładnie na linii jej widoku. I musiała popatrzeć, nie tylko rzucić spojrzenie, ale na prawdę patrzeć. Oświetlony przez połączony blask ogniska i księżyca, był nawet bardziej Translate_Team
Love is Hell oszałamiający, niż się obawiała: blond włosy posklejane w dredy sięgające do pasa; kilka z nich było koloru morskiej zieleni; jego obszarpany T-shirt miał dziury, które pozwalały spojrzeć na najlepsze mięśnie brzucha, jakie kiedykolwiek widziała. Przykucnął, balansując na stopach. – Nawet, jeśli to nie zdenerwuje Murrina, byłoby kuszące zdobyć cię. Dredziarz sięgnął tak, jakby chciał ująć jej twarz w swoje dłonie. Alana cofnęła się tyłem, czołgając się po piasku, aż była poza jego zasięgiem. Wgramoliła się na nogi i wsunęła rękę na dno swojej torebki, omijając swoje buty i pęk kluczy. Chwyciła swój gaz pieprzowy i odbezpieczyła go, ale nie wyciągała go jeszcze ze swojej torebki. Logika mówiła jej, że przesadza: Wokół było mnóstwo innych ludzi; była tu bezpieczna. Ale czuła w nim coś złego. - Cofnij się. - powiedziała. Nie poruszył się. - Jesteś pewna? Poważnie, będzie prościej dla ciebie w ten sposób... Wyciągnęła gaz pieprzowy. - To twój wybór, kochanie. Będzie gorzej, kiedy on cię znajdzie. Dredziarz przerwał, jakby chciała coś powiedzieć lub zmienić zdanie. Nie mogła odpowiedzieć na komentarze, które nie miały przecież sensu na pewno nie miała zamiaru zmienić zdania, co do zbliżenia się do niego. Westchnął. - Wrócę, kiedy już cię złamie. Wtedy poszedł, kierując się ku przeważnie pustemu parkingowi. Patrzyła, dopóki nie była pewna, że zniknął. Zmaganie się z pijanymi, naćpanymi czy jakim tam byli facetami nie było w jej planach. Brała lekcje samoobrony i street-defens, słuchała niezliczonych wykładów na temat bezpieczeństwa i trzymała swój gaz pieprzowy pod ręką - jej mama była bardzo dobra w tej połowie rodzicielstwa. Żadna z tych rzeczy nie świadczy o tym, że chciała wykorzystać te lekcje. Rozejrzała się dookoła plaży. Było kilku obcych na imprezie, ale większość tutejszych ludzi widziała w szkole lub podczas spaceru po rafie. W tym momencie nikt z nich nie zwracał na nią żadnej uwagi. Nikt nawet nie patrzył w jej stronę. Kilku pojrzało, kiedy cofała się przed Dredziarzem, ale przestali, kiedy sobie poszedł. Alana nie była pewna czy po prostu się z niej nabijał, albo czy ktoś tam na prawdę stanowi zagrożenie... albo czy powiedział to, żeby przestraszyć ją, żeby Translate_Team
Love is Hell opuściła imprezę tak, żeby była sama i bezbronna. Zazwyczaj, kiedy wracała do domu, szła w tym samym kierunku, w którym on poszedł, ale tak na wszelki wypadek, gdyby przyczaił się na parkingu, zdecydowała się iść dłuższą drogą w dół plaży i przez Coast Highway. Było kilka bloków na uboczu, ale on szedł za nią. Od jakiegoś czasu. Sprawiał, że czuła się osaczona, jak ofiara. Kiedy odeszła wystarczająco daleko tak, że ognisko płonęło w oddali, a szum fal był wszystkim co mogła usłyszeć, węzeł napięcia w jej szyi rozluźnił się. Poszła w kierunku przeciwnym do niebezpieczeństwa i stała w jednym z miejsc, gdzie czuła się bezpieczna i bardziej spokojna - na oświetlonej rafie. Dno morza pod jej stopami zmieniało się z plażowego piasku w półkę skalną. Fale przypływu sięgały księżyca. To było doskonałe, tyko ona i morze. Potrzebowała tego, spokoju, który tu znajdowała. Szła przez półkę skalną rafy, o którą fale rozbijały się i rozpryskiwały w górę. Muszle sterczały jak tępe czarne zęby. Sprytna sałata i trawa morska ukrywały kraby i niestabilne podłoże. Była boso, balansując na krawędzi rafy, z wrażeniem pośpiechu z jakimi zbliżają się fale, uczucie to wypełniało ją spokojem, skradzionym jej przez Dredziarza. Wtedy go zobaczyła, stojącego wśród fal przed nią, patrzącego się na nią, niezważającego na fale, które rozbijały się wokół niego. - Jak dotarł tu pierwszy? Zadrżała, ale wtedy uświadomiła sobie, że to nie był on. Facet wyglądał jak Dredziarz, ale miał długie, rozpuszczone, ciemne włosy. To tylko surfer. Albo kumpel Dredziarza. Surfer nie miał na sobie piankowego kombinezonu. Wyglądał, jakby był... nagi. Trudno powiedzieć z tymi falami rozbijającymi się dookoła niego; w najgorszym wypadku, był toples w lodowatej wodzie. Podniósł rękę w geście, aby się zbliżyła i wydawało jej się, że słyszała jak mówi, "Jestem wystarczająco bezpieczny. Porozmawiaj ze mną." To była jej wyobraźnią, na pewno. Musiała być. Bo prostu zwariowała przez Dredziarza. Nie było sposobu, żeby ten facet usłyszał ją przez fale ani, żeby ona usłyszała jego. Ale to nie zmieniło jej podejrzeń, że jakoś rozmawiali. Wcześniejszy strach skręcił ją w brzuchu i drugi raz tej nocy odwróciła się bez patrzenia. Rozcięła piętę na krawędzi muszli. Pieczenie słonej wody wywoływało grymas bólu na jej twarzy, kiedy szła dalej, niezdolna do ignorowania paniki ani impulsu, żeby biec. Spojrzała za siebie i zobaczyła, ze on się nie poruszył i nie przestał patrzeć na nią tym uporczywym wzrokiem. I jej Translate_Team
Love is Hell strach zamienił się w furię. Wtedy zobaczyła długi, czarny skórzany płaszcz, niedbale rzucony na piasku; wyglądało to, jak ciemniejsza wersja płaszcza Dredziarza, który jej oferował. Weszła na niego i oparła na nim swoją zakrwawioną i oblepioną piaskiem stopę. Nie był tak gładki, jak powinna być skóra. Zamiast tego, materiał pod jej stopą był jedwabnie-miękką skórą, zwierzęcą skórą, foczą skórą. To była skóra. Odwróciła wzrok od tej ciemnej skóry i spojrzała na niego. Wciąż stał wśród fal. Fale zwijały się wokół niego, jakby morze ukształtowało z siebie ręce, ukrywając go, trzymając go. Uśmiechnął się ponownie i powiedział - Weź to. Teraz jest twoje. I była pewna, że słyszała jego glos tym razem; czuła te słowa na swojej skórze, jak wiatr, który porusza wodą. Nie chciała sięgać w dół, nie chciała brać skóry do rąk, ale nie miała wyboru. Jej krwawiąca stopa zniszczyła jego urok, kończąc jego manipulowanie jej myślami i rozpoznała, czym tak na prawdę był: selchie. Był stworzeniem z legend, człowiekiem foką i nie powinien istnieć. Może to było zabawne wierzyć w to, kiedy była małą dziewczynką, dzielącą się jej historiami z Nonny, ale Alana wiedziała, że jej babcia upierała się, że selchies były prawdziwe, były tylko inną formą wiary. Foki nie chodzą po lądzie wśród ludzi, nie wychodzą ze swojej Drugiej-Skóry. Były tyko cudownym mitem. Wiedziała to - z wyjątkiem tego, że patrzyła na selchie, który mówił jej, żeby wzięła jego Drugą-Skórę. Jak ten przy ognisku. Stała nieruchomo, jakby próbowała pojąć ogrom tego, co się stało, co się działo teraz. Dwie selchies. Spotkałam dwie pieprzone selchies..., które próbowały mnie złapać. I w tym momencie zrozumiała: wszystkie bajki się myliły. To nie była wina śmiertelników. Alana nie chciała stać tam patrząc na niego, ale nie panowała już nad własną wolą. Jestem w pułapce. Ten rybak w starych historiach, który zabrał skórę selchie, nie zostawał omotany przez niewinną baśniową istotę. Zostawał omotany przez kobietę selchie. Może to było zbyt trudne dla rybaka, aby przyznać się, że został złapany, ale Alana nagle zrozumiała prawdę, że żadną z tych historii się nie podzielił. Śmiertelnik mógł nigdy więcej nie oprzeć się przyciąganiu skóry, wtedy morze mogło odmówić posłuszeństwa przyciąganiu księżyca. Kiedy raz Translate_Team
Love is Hell wzięła skórę i podniosła ją na jej śmiertelne ramiona, była z nim powiązana. Wiedziała, czym był, wiedziała, że pułapka była tłumiona, ale ona nie różniła się od śmiertelników w historiach, których słuchając dorastała. Nie mogła się oprzeć. Zabrała skórę i uciekła w nadziei, że będzie mogła zarzucić ją na kogoś innego, zanim on ją znajdzie, zanim Murrin dotrze do jej domu - bo on musiał być Murrinem, tym, o którym mówił Dredziarz, ten, o którym przerażający selchie mówił, że był gorszy. Murrin patrzył jak ucieka, czując nieodpartą potrzebę, aby za nią pobiec. Zabrała jego skórę ze sobą, nie miał innego wyboru, poza pójściem za nią. Byłoby lepiej, gdyby nie biegła. Mamrotając epitety nad jej ucieczką, wyszedł z fal i udał się do maleńkiej jaskini, którą woda wydrążyła w piaskowcu. Wewnątrz, miał swoje lądowe ubrania: tkane sandały, znoszone dżinsy, kilka koszul i zegarek. Kiedy jego brat, Veikko, dotarł do brzegu wcześniej, pożyczył wygodna koszulę Murrina, którą tak lubił. Zamiast niej, Murrin musiał założyć jedną z tych, które zapina się na wiele małych guziczków. Nienawidził guzików. Większość jego rodziny nie wychodziła na brzeg wystarczająco często, żeby potrzebowali wielu ubrań, ale Murrin był na lądzie wystarczająco często, żeby brak porządnej koszuli był nieprzyjemny. Ledwie zapiął koszulę, przeciskając kilka maleńkich dysków przez równie maleńkie dziury i udał się ją znaleźć - dziewczynę, którą wybrał nad morzem. Nie chciał, żeby znalazła jego Drugą-Skórę w ten sposób, jeszcze nie, nie teraz. Zamierzał z nią porozmawiać, ale kiedy wychodził z wody, zobaczył ją tutaj, a nie na imprezie. Przyglądał się jej, próbując wymyślić, jak wyjść z wody bez przestraszenia jej, ale wtedy to poczuł: dotyk jej skóry na jego. Jego skóra nie powinna tam być. To nie powinno się stać w ten sposób. Miał plan. Selchie nie mogły mieć obu tych rzeczy: partnera i wody, więc Murrin czekał dopóki nie znalazł dziewczyny wystarczająco intrygującej, żeby zatrzymać jego uwagę. Po życiu w otoczeniu i atmosferze morza, znalezienie osoby wartej opuszczenia dla niej fal, nie było łatwym zadaniem. Ale ja znalazłem. Więc on zamierzał rozwiać jej obawy, spróbować ją uwieść zamiast jej łapać, ale kiedy stanęła na jego Drugiej-Skórze, wszystkie te postanowienia znikły. To było to: byli połączeni. Teraz odchodził, robiąc to samo, co jego ojciec kiedyś zrobił, próbując przekonać śmiertelnika do zaufania mu po tym, jak ją złapał. Fakt, że on nie zostawił tej skóry tam, gdzie ona ją znalazła, Translate_Team
Love is Hell niczego nie zmieniał. Odchodził próbując, przeczekać jej obawy, znaleźć sposób na przekonanie jej, żeby mu zaufała, z nadzieją na sposób przekonania jej do wybaczenia mu: wszystkie te rzeczy, których chciał uniknąć. Śmiertelnicy nie byli wystarczająco silni, aby odeprzeć zaklęcie, które go do niej przywiązało. To nie sprawiało, że go kochała, ale selchie dorastały z przekonaniem, że miłość nie była czymś, co zwykli posiadać. Tradycja miała większe znaczenie. Znalezienie partnera, stworzenie rodziny, to miało większe znaczenie. A plan Murrina, żeby odejść od tradycji przez pozwolenie jej najpierw poznać jego zamiary, okropnie zboczył z kursu. Przez Veikko. W brudnych łazienkach na parkingu przy plaży, Alana zobaczyła dziewczynę ubraną jedynie w cienki top i poszarpane szorty. Dziewczyna trzęsła się, nie przez to, że było zimno, ale przez coś, do czego strzelała - albo nie była zdolna by strzelić. Zazwyczaj, narkomani i włóczędzy byli skupieni w małych grupkach, ale ta była sama. Skóra zadźwięczała i zmieniła się, wyglądając z powrotem jak piękna skórzana kurtka, kiedy tylko Alana zobaczyła dziewczynę. Idealnie. Alana podeszła i spróbowała podać ją dziewczynie. - Masz. Możesz się ogrzać... Ale dziewczyna odwróciła się z wyrazem przerażenia na twarzy. Wodziła wzrokiem od płaszcza do twarzy Alany, po czym odwróciła się z powrotem do pustego parkingu. - Nie będę mówić, ani nic. Proszę? Tylko... - Zakryła usta dłonią krztusząc się i odwróciła się. Alana spojrzała w dół. Skóra, wciąż wyglądająca jak płaszcz, była pokryta krwią. Była na jej rękach i dłoniach. Wszędzie gdzie była morska woda teraz była czarno-czerwona w blasku latarni. Przez jedno uderzenie serca, Alana myślała, że popełniła błąd, że zraniła selchie. Popatrzyła przez ramię: niemal idealny szlak kropel w kształcie łez ciągnął się za nią. Wtedy, kiedy się przyglądała, krople zmieniły się w srebrzysto-białe, jakby ktoś rozlał rtęć na piasku. Nie wsiąkały. Bilansowały na powierzchni piasku, nie zmieniając swojego kształtu. Alana spojrzała w dół i zobaczyła, że krew na płaszczu również jest teraz srebrna. Translate_Team
Love is Hell - Widzisz? Jest w porządku. Po prostu weź. Będzie... Trzęsącej się dziewczyny już nie było. - ...dobrze. - skończyła Alana. Zamrugała, odpędzając łzy frustracji, cisnące się jej do oczu. – Wszystko, czego chce to ktoś, kto wyciągnie swoje ręce, żebym mogła się tego pozbyć! Z tą samą pewnością, która powiedziała jej, czym był Murrin, czym był Dredziarz, zdała sobie sprawę, że nie może wyrzucić skóry, ale jeśli ktoś po nią sięgnie, mogła ją oddać. Mogłaby spaść na ziemie i wtedy nikt nie będzie w pułapce. Musiała tylko znaleźć kogoś, kto to weźmie. Próbowała dwa razy, kiedy wracała do domu. Za każdym razem było tak samo: ludzie patrzyli na nią z terrorem lub obrzydzeniem wypisanym na twarzy, jakby trzymała coś, co wyglądało jak krwawy płaszcz. Dopiero, kiedy się odwracali, wilgoć na płaszczu wracała do wygładu grubych, słonych łez. Nieważne, jakie zaklęcie sprawiło, że nie mogła się oprzeć przed wzięciem skóry, sprawiło też niemożliwym pozbycie się jej. Alana myślała o tym, co wie o selchie; jej babcia opowiadała jej historie o ludziach fokach, kiedy Alana była małą dziewczynką: selchies, kobiety foki, wychodziły na brzeg. Wychodziły ze swojej Drugiej-Skóry, a czasami, jeśli nie były ostrożne, rybak lub jakiś przypadkowy, niezamężny facet znajdował skórę i kradł ją. Nowy mąż ukrył Drugą-Skórę selchie, żeby złapać swoją żonę w pułapkę. Ale Nonny nie mówiła nic o męskich selchie; nie mówiła też, że kobiety foki łapały mężczyzn. Historie Nonny pokazywały selchie, jako bardzo smutne, z ich wolnością do zmiany ich foczego kształtu ukradzioną, kiedy ich DrugieSkóry były ukrywane. W tych historiach selchie były ofiarami; ludzie byli czarnym charakterem - wyrywając bezradne focze żony z morza, oszukiwanie ich, mając nad nimi władzę. Wszystkie historie były jasne: selchie były więzione... ale w prawdziwym świecie, Alana była uwięziona. W tym czasie dotarła do swojego mieszkania, życząc sobie - jeszcze raz żeby Nonny była przy niej. Czuła się jak małe dziecko, któremu bardzo brakuje babci, ale Nonny była dorosła, jedyna osoba, która mogła sprawić, że wszystko będzie dobrze, podczas gdy jej mama nie miała pojęcia, jak Alana czuła się przez większość dni. Na zewnątrz budynku, zatrzymała się. Ich samochód był zaparkowany na ulicy obok budynku. Alana otwarła bagażnik. Ostrożnie, złożyła płaszcz-skórę. Po ukradkowym rozglądnięciu się, potarła swoją twarz o miękkie, ciemne futro. Wtedy, z czułością, której nie mogła kontrolować, chowała je pod zapasowym Translate_Team
Love is Hell kocem jej matki, który trzymała w bagażniku - część zestawu awaryjnego, kiedy go zepsuły. Czuła się tak, jakby nie miała innego wyjścia: musiała to chronić, trzymać poza jego zasięgiem - i trzymać poza zasięgiem innych. Chronić mojego partnera. Słowa przyszły nieproszone - i bardzo niepożądane - do jej umysłu. Zatrzasnęła bagażnik i przeszła przed samochód. I jak robiła często, kiedy chciała być nocą na zewnątrz, założyła kaptur. Wciąż było zbyt gorąco, żeby wrócić samochodem z jakiegokolwiek przyjęcia, na którym jej matka była dziś w nocy. Alana spojrzała na księżyc i wyszeptała - Och Nonny, jestem taka stuknięta. Potem, Alana czekała. Przyszedł. Wiedziała, że przyjdzie. A musząc rozmawiać z nim przy jej matce czającej się niedaleko, ucieszonej, że Alana przyprowadziła do domu jakiegoś faceta... sprawiłoby to, że zła scena stałaby się gorsza. Lepiej zrobić to na zewnątrz. Murrin zobaczył ją opartą o samochód przypominający ten, który widział zaparkowany przy plaży kilka dni temu. Był nieestetyczny - miejscami pokryty rdzą, bez jednej klamki. Krótkie brązowe włosy okalały jej twarz o ostrych rysach. Kiedy widział ją na plaży kilka dobrych pływów temu, wiedział, że to ta jedyna: dziewczyna, która kochała rafę i księżyc, była skarbem. Czekanie było okropne, ale poznawał jej zwyczaje i planował jak się do niej zbliżyć. Nic nie szło po jego myśli, oczywiście, ale znalazł sposób, żeby to zadziałało. - Żona?- Jego serce przyspieszyło, kiedy to powiedział, do niej, w końcu mówiąc coś do niej. Podszedł bliżej samochodu, ale nie wystarczająco blisko, aby jej dotknąć, ale i tak blisko. Po tak wielu latach marzeń o znalezieniu żony, to było ekscytujące stać tak blisko niej. Może nie było tak, jak sobie to wyobrażał, ale wciąż było. Usiadła, opierając stopę o maskę samochodu. - Jak mnie nazwałeś? - Żona. - Podszedł do niej powoli, trzymając dłonie po bokach. Nie ważne jak wielu śmiertelników widział, jak wielu spotkał, wciąż był niepewny. Oczywiście, nazywanie ją "żoną" nie było dobrą taktyką. Spróbował ponownie. - Nie znam jeszcze twojego innego imienia. - Alana. Moje jedyne imię to Alana. - Przesunęła się, więc siedziała z nogami założonymi na bok, w pozycji typowej dla dziewczyny selchie. To było miłe. Jednak gdyby nie jej słowa. Translate_Team
Love is Hell - Nie jestem twoja żoną. - Jestem Murrin. Czy ty... - Nie jestem twoją żoną. - powtórzyła, nieco głośniej. - Przejdziesz się ze mną, Alano? - uwielbiał czuć jej imię - Alana, moja skała, moja przystań, moja Alana - na swoim języku. Ale kiedy podszedł bliżej, spięła się i patrzyła na niego z takim samym wyrazem ostrożności w oczach, z jakim patrzyła na plaży. Podobało mu się to, jej wahanie. Niektórzy śmiertelnicy, których spotkał na plaży, kiedy był w tej formie, chciało się z nim położyć po wymianie jedynie kilku słów. To było zabawne, ale to nie było to, czego szukał u żony. Brak zrozumienia, zasmucał go: naturalnie pragnął każdego dotyku, każdej pieszczoty i westchnienia. - Przejdziesz się ze mną, Alano? - przechylił głowę, sprawiając, że jego włosy opadły do przodu, okazując jej postawę tak łagodną, jak mógł, starając się pokazać, że nie jest dla niej zagrożeniem. - Chciałbym porozmawiać z tobą o nas, abyśmy mogli się nawzajem zrozumieć. - Lanie? - starsza wersja jego partnerki, oczywiście mama Alany, stała ze światłem za nią. - Kim jest twój przyjaciel? - uśmiechnęła się do niego. - Jestem Susanne Murrin podszedł do matki Alany. - Jestem Murrin. Ja... - Właśnie ruszaliśmy. - powiedziała Alana. Złapała go za rękę i pociągła. Na herbatę. - Herbatę? O tej godzinie? - Mama Alany uśmiechnęła się. Słychać było śmiech w jej pytaniach. - Oczywiście, kochanie. Tylko przyjdź do domu po wschodzie słońca. Wszyscy śpimy jutro do późna. Kiedy szli, Alana próbowała wymyślić co powiedzieć, ale nie znalazła żadnych słów, aby zacząć konwersację. Nie chciała go pytać, dlaczego ją tak do niego ciągnie - ani, czy będzie jeszcze gorzej. Podejrzewała, to z powodu zaklęcia nie była w stanie oddać jego skóry. Byli ze sobą związani. Miała tę cześć. Nie chciała wiedzieć, czy on czuje ten sam przymus, aby wyciągnąć rękę i jej dotknąć. Ale wiedziała, że opieranie się temu, kosztowało ją najwyższy wysiłek. To nie jest prawdzie. Spojrzała na niego, a jej puls przyspieszył. Ale to nie jest na zawsze. Muszę się go pozbyć. Mogę. I chcę. Wsunęła ręce do kieszeni i nadal szła w milczeniu obok niego. Zazwyczaj, w nocy czuła się zbyt blisko, kiedy ludzie - cóż, właściwie, tylko faceci - byli w Translate_Team
Love is Hell jej przestrzeni. Nie chciała włączyć w to swojej mamy: wierzącej w następne marzenie, że uganianie się za iluzją pożądania lub niedostatku, może przekształcić się w coś realnego. Nie może. Nigdy. Zamiast tego, lekkomyślny początkowy pośpiech przemienił się w dramat i łzy za każdym razem. Bardziej sensowne jest skończyć to przed tym nieuniknionym i kłopotliwym drugim etapem. Krótkoterminowe randkowanie było fajne, ale Alana zawsze przestrzegała zasady Sześciu-Tygodni: nikt, z kim nie mogłaby zerwać w ciągu lub po sześciu tygodniach. To oznaczało, że musiała znaleźć sposób na wyzwolenie się od Murrina w ciągu sześciu tygodni, a jedyną osobą, która mogłaby jej w tym pomóc był on sam. Zatrzymała się przy starym budynku, w którym mieściła się kawiarnia. Murrin spojrzał na nią. - Czy tu jest dobrze? - Jest w porządku. - Bez sensu, wyciągnęła ręce z kieszeni i zaczęła je wyciągać. Skrzywiła się i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. - To nie jest randka. Po prostu nie chcę, żebyś się zbliżał do mojej matki. W ciszy, sięgnął, żeby otworzyć drzwi. - Co? - wiedziała, że jest niemiła, usłyszała swoje myśli. A dlaczego nie powinnam? Nie prosiłam o to. Westchnął. - Wolałbym zranić siebie, niż zrobić krzywdę twojej matce, Alano. - skinął, aby weszła do środka. - Twoje szczęście, twoje życie, twoja rodzina... oto, co jest dla mnie teraz ważne. - Nie znasz mnie. Wzruszył ramionami. - To łatwe, jak się sprawy mają. - Ale... - gapiła się na niego, próbując znaleźć słowo, aby utwierdzić go w... czym? Argumentować przeciwko jego próbom uszczęśliwienia mnie? - To nie ma sensu. - Chodź usiądź. Pogadamy. - Przeszedł na drugą stronę sklepu, z dala od dobrze oświetlonego środka. - Tu jest wolny stolik. Były inne wolne stoliki, ale nie wytknęła mu tego. Potrzebowała prywatności do ich rozmowy. Proszenie go, jak złamać jakiś baśniowy urok było wystarczająco dziwne; robienie tego przy ludziach, którzy mogliby ją usłyszeć, to zbyt wiele. Murrin zatrzymał się i odsunął jej krzesło. Usiadła, starając się nie zostać dotkniętą przez jego dżentelmeńską postawę lub pozorny brak poszanowania dla dziewczyny - i kilku facetów - którzy gapili się na niego z jawnym zainteresowaniem. Wydawało się, że on tego nie zauważa, nawet kiedy przestali rozmawiać w połowie zdania, żeby uśmiechnąć Translate_Team
Love is Hell się do niego, kiedy przechodził koło ich stolików. A kto może ich winić za patrzenie? Alana mogła być nieszczęśliwie złapana w tej dziwnej sytuacji, ale to nie znaczyło, że nie była trochę oszołomiona tym, jak bardzo był pociągający - nie tak bardzo, żeby chciała z nim zostać, oczywiście, ale jej serce przyspieszało za każdym razem, kiedy na niego patrzyła. Ładne opakowanie nic nie znaczyło. Żadna z tych spraw. On mnie złapał. Murrin usiadł na krześle naprzeciwko niej, patrząc na nią z taką intensywnością, że przeszył ją dreszcz. - Czego chcesz? - zapytała. Sięgnął i dotknął jej dłoni. - Nie chcesz tu być? - Nie. Nie chcę tu być z tobą. Jego głos był kojący, kiedy zapytał - Więc jak mogę cię zadowolić? Jak sprawić, żebyś chciała być przy mnie? - Nie możesz. Chcę, żebyś odszedł. Seria nieodgadnionych uczuć przemknęła przez jego twarz, zbyt ulotne by je rozróżnić, ale nie odpowiedział. Zamiast tego, wskazał na olbrzymią tablice, która służyła jako menu i odczytał wybory - Moccha? Americano? Macchiato? Herbata? Mleko? Myślała o przymuszeniu go do odpowiedzi, ale nie zrobiła tego. Wrogość nie zadziała. Jeszcze nie. Walka nie pomoże w zdobyciu odpowiedzi, więc zdecydowała spróbować w inny sposób: powód. Wzięła uspokajający oddech. - Jasne. Moccha. Podwójna. - Wstała, żeby wyciągnąć pieniądze z kieszeni dżinsów. Podskoczył, robiąc to z większą gracją, niż ktokolwiek, kogo wcześniej spotkała. - Coś do tego? - Nie. - rozwinęła piątkę z paragonów z kieszeni i wyciągnęła do niego. Zamiast wziąć pieniądze, skrzywił się i odsunął od stolika. - Czekaj. - potrząsnęła banknotem i wyciągnęła rękę jeszcze dalej. - Weź to. Rzucił jej jeszcze jedno krótkie, groźne spojrzenie i pokręcił głową. - Nie mogę. - Świetnie. Sama dla siebie zamówię. - Stanęła obok niego. Z prędkością, która nie powinna być możliwa, zablokował jej drogę; potknęła się wpadając na niego i zatrzymała z ręką na jego piersi. Wzdychając cicho, położył swoją rękę na jej. - Czy mogę kupić ci kawę, Alano? Proszę? To nie zobowiązuje cię do niczego wobec mnie. Translate_Team
Love is Hell Powód, przypomniała sobie. Odmowa filiżanki kawy nie jest rozsądna. Niemo skinęła głową i została nagrodzona ciepłym spojrzeniem. Gdy odszedł, usiadła i przyglądała mu się przez tłum ludzi. Nie wydawał się speszony przez ludzi popychających go lub zatłoczone stoliki. Ruszył przez salę lekko, tak nienaturalnie. Kilka razy spojrzał na nią i na ludzi siedzących wokół niej - uprzejmie, bez zaborczości. Dlaczego to jest ważne? Spojrzała na niego z nieznaną tęsknotą, wiedząc, że nie był na prawdę jej, wiedząc, że nie chce być przywiązana do niego, ale wciąż czuła dziwną zadumę. Czy to przez selchie? Zmusiła wzrok do odwrócenia się i znów zaczęła myśleć, co powiedzieć, które pytanie zadać, jak cofnąć bałagan, w którym się znaleźli. Kilka minut później i znów bez widocznego wysiłku, Murrin przeciskał się przez tłum, aż dotarł do niej, balansując z dwoma kubkami i talerzykiem na każdym. Na pierwszym talerzu była gruba kanapka; na drugim był stos ciastek i kostki czekolady. Podał jej mocche. - Dziękuję. - wymamrotała. Skinął głową, usiadł i przesunął talerzyki na środek stołu, między nimi. Pomyślałem, że będziesz chciała coś zjeść. Popatrzyła na talerz z deserem i kanapką. - To wszystko dla mnie? - Nie wiedziałem, co chciałabyś najbardziej. - Żebyś wyszedł. - powiedziała. Jego odpowiedź była poważna. - Nie mogę tego zrobić. Proszę, Alano, musisz zrozumieć. Tak było przez wieki. Nie zamierzałem cię złapać, ale nie mogę odejść. Nie jestem fizycznie w stanie, żeby to zrobić. - Możesz zabrać to z powrotem? Twoją, umm, skórę? - wstrzymała oddech. Ponownie spojrzał na nią smutno; jego oczy wydawały się tak wilgotnoczarne, jak morze nocą. - Jeżeli znajdę ją tam, gdzie ją ukryłaś bez twojej pomocy. Czysty zbieg okoliczności. Lub, jeśli będę wystarczająco zły, żeby szukać po tym, jak uderzysz mnie trzy razy. Tak, są sposoby, ale to nie jest miłe. Nie możesz pomóc w ukryciu jej, a ja nie mogę jej szukać bez przyczyny. Alana podejrzewała, wiedziała - że to nie było coś, od czego mogła łatwo uciec, ale wciąż musiała spytać, aby usłyszeć, jak on o mówi. Czuła łzy napływające jej do oczu. - Więc, co zrobimy? - Poznajmy się. Mam nadzieję, że odkryjesz, że chcesz być blisko mnie. Masz nadzieję, ze powiem coś, co pomoże ci znaleźć sposób, aby się mnie Translate_Team
Love is Hell pozbyć. - brzmiał tak smutno, kiedy to mówił, że poczuła się winna. - Tak też było przez wieki. Następna godzina minęła na sporadycznej rozmowie. Chwilowo, Alana się rozluźniła. Murrin widział, że dobrze się bawiła, ale za każdym razem, kiedy to zauważyła, widział cień irytacji prześlizgujący się przez jej twarz i z powrotem stawiała ściany. Schylała się do niego, ale wtedy szybko się cofała. Miała silną wolę i tak bardzo, jako to szanował, rozpaczał, że ta siła powstała przeciwko niemu. Patrzył jak nachyla głowę, kiedy słuchała, słyszał rytm jej słów, kiedy mówiła o swoim życiu na lądzie. Wiedział, że to była świadoma intryga - że ona oceniała sytuację w celu uwolnienia się od niego. Ale nauczył się cierpliwości i elastyczności w morzu. Były to umiejętności, niezbędne każdej selchie do przetrwania. Ojciec Murrina ostrzegał, że są równie potrzebne w związkach i choć Murrin nie pomyślał, że podążał tą drogą, co jego ojciec, słuchał. Dziś był zadowolony, że je ma. W końcu, sklep opustoszał z wszystkich z wyjątkiem nich, a Alana ziewała. - Potrzebujesz odpoczynku, Alano. - wstał i zaczekał na nią. Jej powieki były ciężkie ze zmęczenia. Może dobrze przespana noc pomoże im obu. Nie popatrzyła na niego, ale jej osłona była wystarczająco niska, żeby przyjęła jego dłoń - i westchnęła cicho, kiedy to zrobiła. Murrin zamarł, czekając co teraz. Nie miał odpowiedzi, nie miał pojęcia jak zareagować. Nikt nie ostrzegł go, że sam dotyk jej dłoni budzić będzie takie uczucie. Walczyłby do ostatniego tchu, aby zatrzymać ją przy sobie, aby była bezpieczna, aby była szczęśliwa. To było podobne do morza, to uczucie go wypełniało. Tonął pod ciężarem, ogromu tego uczucia i nie sprzeciwiał się temu. Alana starała się nie reagować na uczucie jego dłoni w swojej, ale było coś właściwego w tym uczuciu; to było jak uczucie wszechświata wyrwanego z ładu. Spokój, zawsze nieuchwytne uczucie, wypełniało ją. Znajdowała to na rafie, przy pełni księżyca, ale to nie było uczucie, którego doświadczała przy ludziach. Puściła jego rękę krótko - nie protestował - i to uczucie odeszło. Ale to było, jak patrzenie na morze uciekające od niej, patrzenie na wodę, która ucieka, Translate_Team
Love is Hell gdzieś gdzie ona nie może za nią podążać. Woda uciekłaby nawet, kiedy by ją próbowała złapać, ale w przeciwieństwie do morza, to było jak coś namacalnego. Chwyciła go za rękę i spojrzała na ich splecione palce. On był prawdziwy. I z morza... Zastanawiała się, czy to dlatego czuje się w ten sposób - dotykanie go było, jak dotykanie morza. Przebiegła kciukiem po wierzchu jego dłoni. Jego skóra niczym nie różniła się od jej. Przynajmniej teraz. Myśl o tym, że zmienia się w coś innego, coś nie-ludzkiego, prawie wystarczyła, aby go znów puściła. Prawie. - Nie skrzywdzę cię, Alano. - Mówił potem, mamrocząc słowa w ten rytmiczny sposób, który był tak bardzo nie-ludzki. Zadrżała. Jej imię nigdy nie brzmiało tak cudownie. - Ludzie nie używają imion w każdym zdaniu. Skinął głową, ale wyraz jego twarzy był ostrożny, starannie pusty. Wolałabyś, żebym tego nie robił? Lubię twoje imię, ale mogę... - Nie ważne. Po prostu... nie wiem... nie lubię tego. - wskazała na ich ręce, na niego i z powrotem na siebie, ale trzymała się go, gdy opuszczali kawiarnię. Była tak zmęczona, tak zmieszana, a jedyny moment, kiedy czuła spokój, to kiedy dotykała jego skóry. Kiedy byli na zewnątrz, ponownie zmieniła temat. - Gdzie się zatrzymasz? - Z tobą? Zaśmiała się, zanim się powstrzymała. - Umm, nie sadzę. - Nie mogę być teraz zbyt daleko od ciebie, Alano. Potraktuj to jak smycz. Mój zasięg nie obejmuje zbyt daleko. Mogę spać na zewnątrz. Wzruszyła ramionami. - Właściwie nie spędzamy w domach większości czasu. Moja mama tak, ale ona jest... jak ty. Zostaję przy niej przez jakiś czas. To miłe, ale nie konieczne. Alana zastanowiła się nad tym. Wiedziała, że jej mama nie miała by nic przeciwko: Susanne była znana z tego, co nazywała "zawieszenie się", ale to jak przyznanie się do porażki, pozwalając mu spać na kanapie. Więc powiem mu, żeby spał na zewnątrz, jak zwierzę? Przecież on jest zwierzęciem, prawda? Zatrzymała się, on też przestał iść. O czym ja myślę nawet rozważając, czy może zostać u mnie w domu? Nie był człowiekiem, tylko zwierzęciem. Kto wie, jakimi zasadami się kieruje albo, czy Translate_Team
Love is Hell w ogóle ma zasady i prawa. Niczym się nie różniła od swojej matki. Przekonana przez puste słowa, pozwalając obcemu mężczyźnie zostać w jej domu. Ale on ją uwięził. I nie był jedynym, który tego próbował. Działo się coś dziwnego, a jej się to nie podobało. Puściła jego dłonie i odwróciła się do niego. - Kim był facet przy ognisku, próbujący dać mi swoją skórę? Dlaczego oboje... On powiedział, że byłeś gorszy i... - popatrzyła na niego, na jego twarz. - I dlaczego ja? Murrin nie potrafił wydobyć słów, nie mógł przetworzyć niczego poza tym, że jego brat próbował zwabić do siebie przeznaczoną mu partnerkę. Zrozumiał tak szybko, jak to się stało, że Veikko zabrał Drugą-Skórę Murrina i położył tam, gdzie znalazła ją Alana, ale nie myślał o tym, że Veikko też się do niej zbliżył. Dlaczego to zrobił? Veikko wciąż miewał rzadkie wybuchy rozdrażnienia po odejściu Zoe, ale rozmawiali o tym. Powiedział, że rozumie... więc dlaczego rozmawiał z moją Alaną? Murrin zastanawiał się, czy powinien zapewnić Veikko, że Alana będzie bezpieczna, że nie była jak Zoe, że nie zatraci się w potencjalnej zgubnej depresji. Może próbował chronić Alanę? I mnie? To miało by dla Murrina więcej sensu, ale było prawie pewne, że Veikko był odpowiedzialny za położenie Drugiej-Skóry Murrina na ścieżce Alany. Żadnej innej selchie nie było na brzegu. Nic z tego nie ma sensu... ale to nie jest coś, czym chciał się teraz podzielić. To było dużo bardziej skomplikowane, niż Alana potrzebowała, żeby stawić temu czoła, więc Murrin stłumił swoje podejrzenia i powiedział - Veikko jest moim bratem. - Twoim bratem? Murrin skinął głową. - Przestraszył mnie. - zarumieniła się, kiedy to powiedziała, jakby strach był czymś wstydliwym, ale otwarty wstęp był tylko mignięciem. Alana wciąż była zła. Jej postawa była napięta: zaciśnięte dłonie, wyprostowane plecy, zwężone oczy. - Powiedział, że byłeś gorszy, i że wróci. On... - Veikko - Vic - jest trochę przestarzały w jego kontaktach z... ludźmi. Murrin nienawidził używać tego słowa, ale to było nieuniknione. Nie był tym, czym ona, mógł nigdy nie być taki jak ona. To było coś, co musieli przyznać. Podszedł do niej bliżej. Pomimo swojej złości, potrzebowała pocieszenia. - Dlaczego powiedział, ze byłeś gorszy? - Ponieważ chciałem cię poznać zanim powiem ci czym jestem. Nic z tego nie było celowe. Moja Druga-Skóra była... - przerwał, przemyślając Translate_Team
Love is Hell powiedzenie jej, że podejrzewa, że to Veikko ją uwięził i postanowił, ze tego nie zrobi. Było wiele lat, w których Alana i Veikko będą zmuszeni być blisko siebie: ze zwykłego przeoczenia, walka z jej niechęcią do niego była do uniknięcia. - Nie powinna tam być. Ty nie powinnaś tam być. Szedłem na spotkanie z tobą, aby spróbować się z tobą umówić, jak człowiek. - Och - skrzyżowała ręce na piersi. - Ale... - Vic myśli, że jestem "gorszy" od reszty rodziny, bo chciałem złamać tradycję... lub spodziewał się tego. - posłał jej zakłopotany uśmiech. - On myśli, że jestem gorszy, bo chciałem spróbować zalecać się do ciebie, a następnie ujawnić się. Nie, żeby nie miało to teraz znaczenia... - Dlaczego to jest gorsze? - Zadaję to pytanie od lat - wyciągnął swoją dłoń. - To nie jest coś, czego chciałbym uczyć swoje dzieci... pewnego dnia, kiedy będę ojcem. To nie jest coś czego chciałem, ale teraz jesteśmy razem. Dogadamy się. Wzięła jego wyciągniętą dłoń w swoją. - Nie musimy zostawać razem. Nie odpowiedział, nie potrafił odpowiedzieć przez chwile. Wtedy powiedział. - Przykro mi. - Mnie też. Nie wiąże się z nikim, Murrin. - głaskała jego rękę z roztargnieniem. Nie chciałem cię łapać, ale nie jestem skory do opuszczenia cię. - spodziewał się kłótni, wzrostu złości, ale jak morze, jej nastroje nie były zupełnie takie, jak przewidywał. Uśmiechnęła się, nie nieszczęśliwie, ale niebezpiecznie. - Sądzę więc, że w takim razie, muszę cię do tego przekonać. Ona na prawdę jest dla mnie idealna. Przez następne trzy tygodnie, stopniowo, wątpliwości Alany zostały zastąpione przez próbę przyjaźni. Nic się nie stanie, jeśli będzie dla niego miła. To nie jego wina. Zaczęła sobie wmawiać, że mogą być przyjaciółmi. Nawet, jeśli nie mogła się go pozbyć, nie było konieczne, żeby się z nim umawiała i zdecydowanie się z nim nie ożeni. Jednej nocy, obudziła się w środku nocy, trzęsąc się i myśląc o Murrinie. Byli przyjaciółmi. Dobra, spał na jej sofie i jedli wspólne posiłki, ale to ich nie zobowiązywało do niczego. To było praktyczne. Nie miał gdzie pójść. Nie mógł spać na plaży. I robił zakupy, więc nie plątał się bezczynnie. Był po prostu... dobrym przyjacielem, który zawsze przy niej był. Translate_Team
Love is Hell I sprawiał, że byłam szczęśliwa. Weszła do salonu. Murrin stal przy oknie z zamkniętymi oczami i odwróconą twarzą. Jego twarz wyrażała ból. Była za nim, nim dwa razy to przemyślała. - Murrin? Odwrócił się i spojrzał na nią. Tęsknota w jego oczach ściskała jej serce, ale zamrugał i zniknęła. - Przykro ci? - Nie. - wzięła jego dłonie i odprowadziła go od okna. - A tobie? - Oczywiście, że nie. - uśmiechnął się i mogłoby to być pocieszające, gdyby nie widziała smutku tęsknoty w jego oczach. - Więc, co jest? - Nic. - wskazał na drzwi jej sypialni. - Idź. W porządku. Zastanowiła się nad tym, nad nim będącym z dala od swojej rodziny, swojego domu, wszystkiego, co rodzinne. Wszystko o czym rozmawiali to to, czego ona pragnie, co ją uszczęśliwia, jak się czuje. Miał tyle samo do niepokoju, nawet więcej. - Porozmawiaj ze mną. Próbujemy być przyjaciółmi, racja? - Przyjaciółmi. - powtórzył. - To właśnie nimi będziemy? Zatrzymała się. Mimo tajemniczości, nie czuła się niekomfortowo. Dotknęła jego policzka i zatrzymała tam rękę. Był dobrą osobą. Powiedziała - Nie próbuje być trudna. - Ja też nie. - oparł twarz o jej dłoń. - Ale... staram się być ostrożny. Położyła dłonie na jego ramionach i wspięła się na palce. Dotyk jej dłoni na jego skórze był wystarczający, żeby uczynić świat miejscem w tym cudownym poczuciu zakończenia tego czym był. Przez ostatnie kilka dni, pozwalała opuszkom jej palców, wędrować po jego ręce, ocierała się o niego przypadkiem - niewielki dotyk, aby sprawdzić czy zawsze był tak doskonały. Był. Jej serce przyspieszyło. Nie poruszył się. - Żadnych obietnic. - wyszeptała, a wtedy pocałowała go - a uczucie rozkoszy, przez które rumieniła się z każdym dotykiem jego skóry, zalało ją. Nie mogła oddychać, ruszyć się, nic poza czuciem. Murrin ostrożnie przyglądał się Alanie następnego dnia. Nie był pewny co się stało, czy to coś znaczyło, lub czy ona czuła po prostu sympatię. Kiedy byli przyjaciółmi jej intencje były jasne, tylko przyjaciele i przyjaciele to wszystko kim mogli dla siebie kiedykolwiek być. Czekał, ale nie wspominała nic o Translate_Team
Love is Hell pocałunku - i nie powtórzyła go. Może to dobrze. Przez dwa dni, zachowywała się tak, jak przed Pocałunkiem: była miła, przyjazna, a czasami ocierała się o niego, jakby to był przypadek. Nigdy nie był; wiedział to. Wciąż nie robiła nic poza tym, co zawsze. Trzeciego dnia, usiadła obok niego na kanapie. Susuanne wyszła na zajęcia z jogi - nie, żeby to było ważne. Susanne wydawała się przesadnie zadowolona, gdy Alana chciała, żeby on z nimi został; Murrin podejrzewał, że Susanne nie miałaby nic przeciwko temu, żeby spał w sypialni Alany. To Alana wyznaczała granice - ta sama Alana, która obecnie siedziała bardzo blisko, patrząc na niego z głupim uśmieszkiem. - Myślałam, ze podobało ci się całowanie mnie tamtej nocy. - powiedziała. - Bo to prawda. - Więc... - Nie wiem, czy rozumiem. - Możemy udawać, że jesteśmy przyjaciółmi... ale umawiamy się. Prawda? - bawiła się krawędzią swojej koszuli. Czekał przez kilka oddechów, ale nic nie powiedziała. Więc zapytał - Co z twoimi planami przekonania mnie do odejścia? - Nie jestem już pewna. - popatrzyła nieśmiało. - Nie mogę obiecać na zawsze, czy zgodnie z prawdą, w przyszłym miesiącu, ale myślę o tobie cały czas. Przy tobie jestem szczęśliwsza, niż kiedykolwiek w życiu. To jest coś... magicznego, kiedy się dotykamy. Wiem, że to nie jest prawdziwe, ale... - Nie jest prawdziwe? - powtórzył. - To przez selchie, prawda? Podobnie jak chęć podniesienia Drugiej-Skóry. - przerwała. Kolejne słowa wypowiedziała w pośpiechu. - Czy to działa w obie strony? Była wystarczająco blisko, aby wzięcie jej rąk w swoje było naturalne. Więc zrobił to. Wziął ją na kolana i przeczesał palcami jej włosy. Pozwolił, aby kosmyki włosów, oplotły jego palce. - To nie zupełnie przez selchie. - powiedział - ale to działa w obie strony. Zaczęła się wycofywać. - Myślałam, że to tylko... no wiesz... magia. Ujął jej twarz w swoje dłonie, przyciągając ją bliżej i powiedział. - To jest magia. Odnalezienie partnerki, zakochanie się, patrzenie jak odwzajemnią miłość? To prawdziwa magia. A jego Alana, jego partnerka, jego idealna para nie odsunęła się. Pochyliła się wystarczająco blisko do pocałunku... nie z sympatii albo zagubionych Translate_Team
Love is Hell emocjach, ale z miłości. Wszystko jest idealne. Otoczył ją ciaśniej ramionami i wiedział, ze pomimo jego niezdolności do zalecania się do niej zanim zostali zawiązani, wszystko będzie dobrze. Nie powiedziała tego, ale go kochała. Moja Alana, moja partnerka... Następnego wieczoru, Murrin wziął worek pereł do jubilera, do którego chodziła jego rodzina. Davis Jevels był zamknięty od kilku minut, ale człowiek od biżuterii i jego żona nigdy nie mieli nic przeciwko wizytom Murrina. Pan Davis uśmiechnął się, kiedy Murrin wszedł do środka. - Pozwól, że zadzwonię do Madeleine i powiem, że się spóźnię. Pan Davis podszedł do drzwi, zamknął je i włączył alarm. Kiedy Murrin zamknął oczy, mógł zobaczyć starszego mężczyznę idącego w jego wspomnieniach i nie różnił się niczym od tego, który stał przed nim. Kiedy Pan Davis poszedł zadzwonić do żony, Murrin czekał przy ladzie. Rozłożył materiał, który nosił na takie wycieczki i wysypał zawartość torby na gładki materiał. Pan Davis skończył telefonować i otworzył usta, ale cokolwiek chciał powiedzieć uciekło, kiedy spojrzał na ladę. Podszedł spojrzawszy krótko na Murrina z uwagą skupioną na perłach. - Nigdy nie przyniosłeś tylu... - Muszę dokonać zakupu, tym razem. - Murrin machnął ręką na gabloty w sklepie. - Ja... się żenię. - Dlatego naszyjnik. Zastanawiałem się nad tym. - Pan Davis uśmiechnął się, jego twarz była poznaczona labiryntem zmarszczek tak grubych jak wodorost, piękny w jego starzejącej się skórze. To był mężczyzna, który rozumiał miłość: Pan Davis i jego żona nadal patrzyli na siebie z ty blaskiem w oczach. Przeszedł na tył sklepu i przyniósł saszetkę z perłowym naszyjnikiem. Był zrobiony z pereł, które Murrin wybierał przez wiele lat. Dla Alany. Murrin otworzył to i przebiegł opuszkami palców po naszyjniku. Idealne. Pan Davis uśmiechnął się ponownie, następnie wziął perły z materiału i przeniósł na swój stół, aby je sprawdzić. Po latach kupowania pereł od rodziny Murrina, sprawdzanie pereł - sprawdzał ich rozmiar, kształt, kolor i połysk Translate_Team
Love is Hell było pobieżne, ale wciąż częścią procesu. Kolejność czynności jubilera była Murrinowi równie znana, jak prądy morskie. Zazwyczaj, czekał nieruchomo, kiedy mężczyzna przechodził do rutynowych zajęć. Tym razem, wpatrywał się w gabloty. Kiedy Pan Davis wrócił, Murrin wskazał na rzędy pojedynczych kamieni na półce. - Pomożesz mi wybrać jeden z nich? Jubiler powiedział Murrinowi ile zapłaci za perły i dodał - Nie wiem ile jeszcze chcesz wydać. Murrin wzruszył ramionami. - Chce sprawić żonie przyjemność. Tylko to się liczy. Alana nie była zaskoczona widząc Dredziarza - Vica - opartego o ścianę kawiarenki, w której czekała, podczas gdy Murrin był na swojej tajnej wyprawie. Wydawało jej się, że widziała Vica kilka razy ostatnio. Nie zatrzymała się jednak. Nie była pewna czy wie, co mu powiedzieć. Kiedy widziała go patrzącego, zastanawiała się nad spytaniem o niego Murrina, ale nie była pewna co powiedzieć, ani o co zapytać. Vic dostosował swoje tempo do niej i szedł obok. - Chcesz usłyszeć co mam do powiedzenia, Alano? - A co? - Ponieważ jesteś z moim bratem, a ja martwię się o niego. - Nie wygląda na to, żeby Murrin był z tobą blisko... i jest w porządku. Szczęśliwy. - Poczuła ucisk paniki w klatce piersiowej. To było przeciwieństwo tego, co czuła, kiedy była z Murrinem. - Więc nie widziałaś go, patrzącego na morze? Nie tęskni za nim? - Wyraz twarzy Vica mówił, że zna już odpowiedź. - Nie może tego przyznać. To część... uroku. Uwięziłaś go tu, kiedy ukryłaś jego Drugą-Skórę. Nie może ci powiedzieć, że jest nieszczęśliwy, ale zauważysz to z czasem. Dorasta nieszczęśliwy, nienawidząc cię. Pewnego dnia zobaczysz go zapatrzonego w morze... może nie teraz, ale możemy temu zapobiec. Alana zastanowiła się nad tym. Widziała Murrina późno w nocy, kiedy myślał, że ona śpi. Wpatrywał się w przestrzeń, twarzą w kierunku wody, nawet jeśli nie mógł zobaczyć morza z mieszkania. Wygląd tęsknoty na jego twarzy ściskał ją za serce. - Zamierza porzucić cię z czasem. Zawsze tak robimy. - usta Vica wykrzywił sardoniczny uśmiech. - Tylko jeśli porzucisz nas... - Nie zostawię Murrina. - zaczęła. Translate_Team
Love is Hell - Może nie teraz. Ale to zrobisz. - Vic bawił się długim zielonym dredem. Zostawisz go za złapanie cię. To okrutny los, być uwięzionym. Moja partnerka też mnie zostawiła. Zoe... tak miała na imię. Moja Zoe... - Miała? - Podejrzewam, ze wciąż ma. - przerwał z zamyślonym wyrazem twarzy. Ale po jakimś czasie, zostawiamy was. Wy odciągacie nas od tego, na co zasługujemy: wolności. Nie chciałem się kłócić z moją Zoe... Alana pomyślała o Murrinie złapanym przez nią, złego na nią, zostawiającego ją odciągającą go od ziemskiej pary. Gorycz w oczach Vica nie była czymś, co chciała zobaczyć u Murrina. - Wiec co powinnam zrobić? - wyszeptała. - Śmiertelnik nie może być połączony z dwoma selchie... po prostu podnieś moją skórę. Wtedy Murrin będzie wolny. - Dlaczego miałbyś to zrobić? Bylibyśmy... - Alana próbowała nie zadrżeć na myśl, że byłaby powiązana z Viciem. - Nie chce być twoim... niczym. - Nie twój typ? - podszedł bliżej, tak drapieżny i piękny, jak wyglądał na plaży na imprezie, kiedy spotkali się pierwszy raz. – Ach, Alano, czuje się źle, że spartaczyłem to, kiedy się spotkaliśmy. Chce pomóc Murrinowi tak, jak mój brat pomógł mi. Gdyby nie on, Zoe i ja wciąż bylibyśmy... uwięzieni. Chciałem wrócić do morza. Murrin rozwiązał nas. - Fajnie, że chcesz mu pomóc, ale ja nie chcę być z tobą. - Przeszedł ją kolejny dreszcz na tę myśl, ale tylko nieznacznie. Vic skinął głową. - Możemy obejść niektóre szczegóły. Nie będę pytał za kogo Murrin cię ma... ja nie szukam żony. Chce tylko wszystko naprawić. Może nie znałem odpowiednich słów, kiedy cię spotkałem. Nie mogę powiedzieć, że mam takie doświadczenie ze śmiertelnymi kobietami, jak Murrin, ale... Alana zamarła. - Co masz na myśli? - Daj spokój, Alano. Nie jesteśmy zbudowani z wierności. Spójrz na nas. Veikko wskazał na siebie. Jego pewność siebie wróciła. - Śmiertelnicy właściwie nam nie odmawiają. To co czujesz, kiedy nas widzisz... setki dziewczyn... nie, żeby był z każdą z nich... To co czujesz to instynkt. To nie jest prawdziwa miłość; to tylko reakcja na feromony. Alana walczyła między zazdrością, a akceptacją. Vic nie powiedział jej nic, czego by już nie wiedziała. W pewnym sensie, to była tylko ekstremalna wersja logiki z Zasady Sześciu-Tygodni. Translate_Team
Love is Hell - Zawdzięczam mu to - mówił Vic - Chyba nie myślałaś, że na prawdę go kochasz, prawda? Nie płakała, chociaż bardzo chciała. Nie powiedziała tych słów Murrinowi, jeszcze nie, ale myślała o tym. Czuła to. Jestem głupia? Czy cokolwiek z tego jest prawdziwe? Pytała Murrina, ale czy mówił prawdę? Czy to w ogóle ważne? Jeśli Murrin ją znienawidzi, powinna pozwolić mu odejść teraz. Nie chciała tego miedzy nimi. Jeśli Vic mówił prawdę, nie było powodu, żeby Murrin był z nią, ale wiele powodów, żeby pozwolić mu odejść. Wkrótce. Nie należał do niej. Nie był na prawdę jej. To jest sztuczka. On należy do morza i z nowych związków, przelotnych związków, z innymi dziewczynami. Czy w jakiś sposób czuję kłamstwo, czy Vic kłamie? Więcej sensu miało to, że Vic mówił prawdę: ludzie nie zakochują się tak szybko; nie łamią wszystkich swoich zasad tak łatwo. To po prostu przez selchie. Zmusiła się do odwrócenia myśli od kotłujących się w niej emocji i wzięła kilka uspokajających oddechów. - Więc jak to zrobimy? Murrin znalazł Alanę siedzącą na rafie, ale nie była szczęśliwa. Wyglądała, jakby płakała. - Hej. - rzuciła mu tylko krótkie spojrzenie. - W porządku? - Nie chciał się wtrącać zbytnio, jej akceptacja go w swoim życiu była wciąż wątpliwa. Zamiast odpowiedzi, wyciągnęła do niego rękę. Usiadł za nią, i ułożyła się w jego objęciach. Fale zawijały się na wystawionej rafie i w górę na występie skalnym, gdzie siedzieli. Westchnął pod dotykiem słonej wody. Dom. Nie mógł sobie wyobrazić, bycia tą istotą, jego Alana i jego woda, obie, na jego skórze. Perfekcja... z wyjątkiem tego, że Alana wydawała się być smutna. - Nie spodziewałam się... troski, zwłaszcza tak szybko. Chcę, żebyś był szczęśliwy. - powiedziała. - Nawet, jeśli to nie jest prawdziwe... - To jest prawdziwe. - wyciągnął naszyjnik z pereł i założył wokół gardła Alany. - I jestem szczęśliwy. Zaparło jej dech ze zdziwienia i przejechała opuszkami palców po perłach. - Nie mogę... - potrząsnęła głową. -Tęsknisz za tym? - Morzem? Jest tutaj. - Ale czy tęsknisz za... zmianą i odejściem stąd? Poznać innych ludzi? Translate_Team
Love is Hell napięła się w jego ramionach. - Nie opuszczę cię. - pocieszał ją. Jego matka zawsze patrzyła na morze, jakby było wrogiem, który ukradł jej rodzinę, gdy była nieostrożna. Nie tego pragnął. Ponownie otoczył ją ramionami. - Jestem tam, gdzie chcę być. Skinęła głową, ale mógł poczuć jej łzy spadające na jego dłonie. Alana zastanowiła się nad tym i zdecydowała, że była głupia, całkowicie ufając Vicowi. Miał rację: musiała pozwolić Murrinowi odejść, zanim zostawi ją za trzymanie go z dala od morza. Murrin nie myślał jasno. Jakikolwiek urok sprawiał, że musiał być blisko niej, odciągał go od przyznania się, że tęskni za morzem. Kiedy on odejdzie... będą selchie, które może spotkać. Nic z tego nie znaczyło, że chciała zaryzykować związek z Vickiem - więc postanowiła wypróbować plan, który wymyśliła wcześniej, ale odrzuciła, jako zbyt niebezpieczny. I niepotrzebnie, bo miłość przewyższyła. Spał, kiedy opuściła mieszkanie. Myślała o pocałowaniu go na dowidzenia, ale wiedziała, ze to może go obudzić. Zamknęła za sobą drzwi; po czym poszła cicho na ulicę i otworzyła bagażnik samochodu. Była tam, jego skóra. To była tak ważna część jego, jak widoczna ludzka skóra, którą pieściła, kiedy siedział przy niej późno w nocy, oglądając stary film z przyciszonym dźwiękiem. Delikatnie, przygarnęła skórę do siebie, próbując się nie zastanawiać jak ciepła jest i pobiegła. Nie było łez w jej oczach. Jeszcze. Będzie miała na nie wystarczająco dużo czasu później. Najpierw musiała skupić się na dotarciu do plaży, zanim on zda sobie sprawę, co robi. Biegła przez uliczki przy jeszcze nie dziennym świetle. Świt nie był zbyt daleko, ale było na tyle wcześnie, ze surferzy nie zaczęli się jeszcze schodzić. Wiedziała, że on wkrótce się pojawi. Musiał podążać za swoją skórą, kiedy miała ją w rękach, ale wiedza o tym, nie sprawiała, że pośpiech był łatwiejszy. Czuła potrzebę skończenia z tym, zanim on przyjdzie, ale jednocześnie czuła rozpacz. To dla najlepszych. Weszła w fale. Fale szarpały nią, jak dziwne stwory trącające ją w kolana, aby wciągnąć ją pod powierzchnię; wodorosty ślizgały się po jej nagiej skórze, pośliznęła się sprawiając, że jej puls przyspieszył. Tak będzie lepiej dla nas obojga. Był tam. Słyszała jak Murrin krzyczy jej imię. - Alana! Zatrzymaj się! W końcu, oboje będziemy nieszczęśliwi, jeśli tego nie zrobię. Translate_Team
Love is Hell Skóra w jej dłoniach była ciężka; zacisnęła na niej palce. Był przy niej. - Nie... Nie usłyszała reszty. Pozwoliła, aby fale zabrały jej nogi spod niej. Zamknęła oczy i czekała. Instynkt przetrwania przewyższał wszystkie czary, jej ramiona uwolniły skórę, więc mogła pływać. Koło siebie, czuła go, jego jedwabnie miękkie futro, ocierające się o jej, jakby jego skóra selchie zmieniła jego ludzkie ciało w gładką skórę foki. Przesunęła ręką po jego skórze, a wtedy odpłynęła od niego, od szerokiego morza w kierunku, którego płynął. Żegnaj. Nie była pewna, czy to morze czy jej łzy, ale mogła poczuć smak soli na ustach, kiedy wypłynęła na powierzchnię. Kiedy ponownie stanęła na plaży, mogła go zobaczyć w oddali, zbyt daleko, żeby usłyszał jej głos, gdyby się poddała i poprosiła, aby został. Nie mogłaby. Związek oparty na uroku był fatalny od samego początku. Nie tego chciała dla nich obojga. Wiedziała, że była tego pewna, ale to nie ulżyło czuciu bólu po jego stracie. Nie kochała go na prawdę. To tylko resztki magii. Widziała Vica przyglądającego się jej z brzegu. Powiedział coś, czego nie mogła usłyszeć przez fale i również odszedł. Oboje odeszli i ona również przypominając sobie, że to był lepszy sposób, że to co czuła nie było prawdziwe. Więc dlaczego to tak bardzo boli? Przez kilka tygodni, Murrin przyglądał się jej, jego Alanie, jego już nie partnerce, na brzegu, który nie będzie nigdy więcej jego domem. Nie wiedział, co zrobić. Odrzuciła go, odesłała go z powrotem do morza, ale zdawała się go opłakiwać. Jeśli mnie nie kochała, dlaczego płacze? I pewnego dnia, zobaczył, że trzyma perły, które jej dał. Usiadła na piasku, przebiegła naszyjnikiem po palcach, ostrożnie, z miłością. Cały czas płakała. Wyszedł na brzeg, na rafę, na której pierwszy raz ją wybrał, gdzie przyglądał się jej przyzwyczajeniom, próbując znaleźć najlepszy sposób, aby zabiegać o nią. To było dużo trudniejsze tym razem, z wiedzą, że ona wie tak wiele o jego sekretach i znalazła jego braki. Na krawędzi rafy, wyśliznął się ze swojej Drugiej-Skóry, wpuścił ją w zagłębienie pod krawędzią rafy, gdzie mogła być ukryta przed wzrokiem innych. Olbrzymia rozgwiazda przylgnęła do spodu krawędzi rafy Translate_Team
Love is Hell i zastanawiał się czy ona to widziała. Jego pierwsze myśli nadal były zajęte nią, jej zainteresowania, jej śmiech, jej miękka skóra. Nie słyszała jak podszedł. Podszedł na miejsce obok niej i zadał pytanie, które go dręczyło. - Dlaczego jesteś smutna? - Murrin? - wsunęła naszyjnik do kieszeni i odwróciła się, ostrożnie, patrząc gdzie stąpa, niewątpliwie szukając jego Drugiej-Skóry, następnie spojrzała na niego, po kolejnym kroku. - Uwolniłam cię. Odejdź. No dalej. - Nie. - marzył o byciu tak blisko niej, odkąd był zmuszony od niej odejść. Nie mógł się powstrzymać; uśmiechnął się. - Gdzie to jest? - spytała, jej wzrok nadal gorączkowo rozglądał się wokół wystawionych miejsc przypływu. - Chcesz, żebym pokazał... - Nie. - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i skrzywiła się. - Nie chcę robić tego ponownie. - Jest ukryta. Nie dotkniesz jej chyba, że dasz mi się do niej zaprowadzić. podszedł bliżej i tym razem się nie cofnęła - ani też nie podeszła do niego, jak oczekiwał. - Jesteś, umm, nagi. - zarumieniła się i odwróciła. Wzięła swój plecak i wyciągnęła jedną z ciepłych bluz i dżinsy, które znalazła w trzecim sklepie, kiedy robili zakupy w tym pierwszym tygodniu. Popchnęła to w jego stronę. Masz. Niezmiernie zadowolony, że nosiła jego ubrania przy sobie - to chyba znaczyło, że miała nadzieję, ze on wróci - ubrał się. - Przejdziesz się ze mną? Skinęła głową. Przeszli kilka kroków i powiedziała - Nie masz żadnych powodów, żeby tu być. Złamałam zaklęcie czy cokolwiek. Nie musisz... - Jakie zaklęcie? - Które sprawiało, że musiałeś ze mną być. Vic mi to wyjaśnił. Możesz teraz być z dziewczyną selchie... tak będzie lepiej. - Vic to wyjaśnił? - powtórzył. Veikko przekonał Alanę do zaryzykowania życia, żeby pozbyć się Murrina. To sprawiło, ze jego puls łoskotał tak, jak kiedy płynął przez fale podczas sztormu. - A ty mu uwierzyłaś ponieważ? Jej policzki zaczerwieniły się ponownie. - Co ci powiedział? - Że chowasz do mnie urazę, ponieważ straciłeś morze, i że nie możesz mi powiedzieć, i że to co czułam to tylko feromony... jak setki innych dziewczyn... Translate_Team
Love is Hell - zarumieniła się jaśniej. - I widziałam cię w nocy, Murrin. Wyglądałeś tak smutno. - Teraz jestem smutny obserwując cię. - przyciągnął ją bliżej, biorąc ją w swoje ramiona i całując ją tak, jakby wcześniej całowali się tylko kilka razy. - Nie rozumiem. - dotknęła jego ust opuszkami palców, jakby było coś dziwnego w tym, ze ja pocałował. - Dlaczego? Nawet tętniąca życiem rafa nie była tak oszałamiająco piękna, jak ona, kiedy stała tu z opuchniętymi od pocałunku ustami i szeroko otwartymi oczami. Trzymał ją w ramionach, gdzie należała, gdzie chciał ją mieć już zawsze i powiedział Ponieważ cię kocham. W ten sposób wyrażamy... - Nie. Znaczy, nie musisz mnie już kochać. Uwolniłam cię. - Jej głos był miękki, jak szept unoszący się na wietrze nad wodą. - Nigdy nie musiałem cię kochać. Musiałem tylko zostać z tobą, dopóki nie odzyskam skóry. Gdybym chciał odejść, znalazłbym ją. Alana przyglądała się mu ze znajomą ostrożnością, ale tym razem to było nowe uczucie - nadzieja. - Vic skłamał, ponieważ pomogłem jego partnerce odejść od niego. Była chora. Stale umawiał się ze śmiertelnymi dziewczynami... a ona była uwięziona i nieszczęśliwa. - Murrin spojrzał w dal, wyglądając na zakłopotanego. - Nasza rodzina nie wie. Cóż, może podejrzewają, ale Veikko nigdy im nie powiedział ponieważ musiałby się przyznać również do okrucieństwa. Myślałem, że mi wybaczył. Powiedział... - Co? - Jest moim bratem. Ufałem mu... - Ja też. - przysunęła się bliżej i objęła go ramionami. - Przykro mi. - Prędzej czy później, musimy sobie z nim poradzić. - Murrin brzmiał zarówno smutno i niechętnie. - Ale w miedzy czasie, jeśli będzie z tobą rozmawiał... - Powiem ci. - Żadnych więcej sekretów. - powiedział. Potem ją pocałował. Jego usta smakowały jak morze. Zamknęła oczy i cieszyła się uczuciem jego rąk na jej skórze, poddając się pokusie, aby przebiec dłońmi po jego klatce piersiowej. Było to, to samo mocne uczucie, o którym śniła przez większość nocy, odkąd odszedł. Jej puls przyspieszył, jak fale rozbijające się za nią, kiedy Translate_Team
Love is Hell zaczął całować jej szyję. Jest Moj. Kocha mnie. Możemy... - Moja piękna żona. - wyszeptał w jej skórę. Bardziej niż trochę niechętnie, odsunęła się od niego. - Możemy spróbować trochę inaczej tym razem, no wiesz. Wolniej. Chcę, żebyś tu był, ale związek małżeński w moim wieku nie jest dobry. Planowałam... - Spotkać innych ludzi? - Nie. Nie do końca. - Usiadła na piasku. Kiedy się nie poruszył, wyciągnęła dłoń i trzymała, aż usiadł obok niej. Wtedy powiedziała. - Nie chcę spotykać się z innymi, ale nie jestem gotowa na małżeństwo. Nawet nie skończyłam liceum. Spojrzała na niego. - Tęskniłam za tobą przez cały czas, ale nie chcę stracić siebie, bo mam ciebie. I chcę, żebyś ty również był sobą... Czy żałujesz zmiany? - Tak, ale tak będzie łatwiej. Tak właśnie jest. Murrin brzmiał tak spokojnie, a kiedy Alana zrozumiała, że Vic kłamał w wielu sprawach, zrozumiała też, ze było coś w czym nie musiał kłamać. Nie wyobraziła sobie smutku na twarzy Murrina, widziała go, kiedy zobaczyła go wpatrzonego w kierunku wody. Zapytała - Ale co jeśli mógłbyś wciąż mieć morze? Moglibyśmy... umawiać się. Mógłbyś wciąż być sobą. Mogłabym wciąż chodzić do szkoły i, umm, collegu. - Byłabyś tylko moja? Ale mógłbym zatrzymać morze? Zaśmiała się z jego podejrzliwego tonu. - Wiesz, że morze to nie to samo co bycie z inna dziewczyną, prawda? - Gdzie jest haczyk? - Nie ma. Jest cierpliwość, zaufanie i nie rezygnujemy z tego, kim jesteśmy. - położyła się w jego objęciach, gdzie mogła znaleźć ten sam spokój i przyjemność, które morze zawsze jej oferowało. Jak mogłam pomyśleć, ze lepiej będzie być osobno? Uśmiechnął się. -Mamy siebie. Ja mam morze, a ty musisz iść do szkoły? To brzmi, jakbym ja miał wszystko, a ty... - Ja też. Ciebie i czas na robienie rzeczy, których potrzebuję, wiec może kiedyś zrobię karierę. Złamała Zasadę Sześciu Tygodni, ale bycie w związku, nie musiało oznaczać rezygnacji z przyszłości. Z Murrinem, mogła mieć obie te rzeczy. Translate_Team
Love is Hell Sięgnął i wyciągnął perły z jej kieszeni. Z poważnym spojrzeniem, zapiął je na jej szyi. - Kocham cię. Pocałowała go, tylko muskając jego usta swoimi i odpowiedziała. - Też cię kocham. - Bez Drugiej-Skóry, bez uroku. - przypomniał jej. - Tylko my. - powiedziała. I to był najlepszy typ magii.
Translate_Team