MoreThanBooks 1 | S t r o n a MoreThanBooks 2 | S t r o n a Anna Banks Utracone dziedzictwo 3 | S t r o n a Tytuł oryginału: Legacy lost Copyright © 2...
2 downloads
24 Views
1MB Size
MoreThanBooks
1|Strona
MoreThanBooks
Anna Banks
Utracone dziedzictwo
2|Strona
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym,łamie prawo.
Tytuł oryginału: Legacy lost
Copyright © 2011 by Anna Banks
Wydanie I
Tłumaczenie nieoficjalne
3|Strona
Płetwa Groma okazjonalnie uderza w wodę, tak naprawdę odruchowo, aby utrzymać ruch do przodu, nawet jeśli tylko z szybkością dryfującego drewna. Ale porównywanie siebie do dryfującego drewna byłoby niesprawiedliwe – dla drewna. Przynajmniej drewno nie musi połączyć się w parę z ohydną dziedziczką Posejdona 1. Płynął zwrócony plecami do otchłani poniżej i twarzą do sufitu z lodu nad nim. Sufit dla syren, podłoże dla ludzi, ale co najważniejsze, rozdzielacz światów. Nawet wtedy, kiedy ludzie zaczęli zanurzać swoje metalowe okręty śmierci – długie, brzydkie rzeczy wyrzucające ogień w wodzie i ciskające w siebie kawałkami metalu – żaden z nich nie odważył się zapuścić tak daleko na północ jak sięgał Wielki Lód. Jak na razie. Co było szczęśliwym trafem dla niego, ponieważ syreny ukryły wszystkie ważne dla siebie rzeczy pod zamarzniętą tarczą, w głębi Jaskini Przeznaczenia – celu Groma. Wewnątrz jaskini znajdzie Komnatę Ceremonii i ewentualną drogę wyjścia z jego własnej, zbliżającej się uroczystości – tej, która zwiąże go z domem Posejdona na resztę jego 1
Posejdon – w mitologii greckiej bóg mórz, trzęsień ziemi, żeglarzy, rybaków.
4|Strona
nędznego życia. Będącej karą za bycie pierworodnym, z trzeciego pokolenia królewskiej rodziny Trytona2. W drodze do jaskini Grom dostrzega przypadkowy kawałek lodu wybrzuszający się ponad resztę, na tyle, aby przypominać bulwiasty nos. Jeśli pozwoli swoim oczom wystarczająco się zrelaksować, otaczające go szczeliny i sople mogłyby się rozmyć w surową twarz jego ojca, króla Trytonów – lub, przynajmniej, wyraz twarzy jego ojca, jaki zrobił, gdy Grom powiedział mu, że jakoś szczególnie to nie ma chęci na sparowanie z księżniczką Posejdona. Jednak, by oddać wściekłość króla, Grom musiałby dodać z dziesięć odcieni plamistej czerwieni do lodu – jeden odcień za każdy raz, gdy jego ojciec powiedział: – Ale jesteś pierworodnym, z trzeciego pokolenia Trytona. Musisz unieść prawo Darów. Albo po namyśle, może jeszcze jeden odcień, za każdy raz, gdy Grom mówił: – Prawo jest przestarzałe! Tego czy prawo jest przestarzałe, czy nie, Grom nie mógł stwierdzić. Prawo darów weszło w życie dawno temu przez wielkich generałów, Trytona i Posejdona, aby zapewnić przetrwanie syren. Przynajmniej tak mówi Archiwum. Jednakże Dar Posejdona nie wystąpił przez wiele pokoleń. Nie to, że syreny głodowały, w żadnym sensie. Ale im coraz Tryton – w mitologii greckiej bóg morski. Uchodził za syna boga Posejdona i bogini Amfitryty oraz za brata nimfy Rode, a także za ojca Tritei, Trytonid, trytonów i Pallas. 2
5|Strona
więcej ludzi najeżdżało oceany, tym ważniejszy stał się Dar Posejdona, zwłaszcza odkąd wszyscy dzielą wspólne źródło żywności: ryby. Ludzie mają swoje sieci. Syreny mają Dar Posejdona. Jeśli chodzi o Dar Trytona, nawet archiwa nie pamiętają ostatniego razu, gdy ktoś widział dowód na jego istnienie. W rzeczywistości trwa ciągła debata na temat, czym jest Dar Trytona. Nawet Archiwum – najstarsze z syren, którym powierzono pamiętanie takich rzeczy – stale debatowało nad Darem Trytona. Niektórzy mówią, że to szybkość. Inni, że siła. Ale skoro nawet archiwum nie pamięta, kto może twierdzić, że on stale istnieje? Jednak Grom jest pewny jednej rzeczy – że przetrwanie darów nie mogło zależeć od sparowania go z brzydką księżniczką Posejdona. Archiwum musiało pomylić się w tej kwestii. Nalia, Nalia, Nalia. Nawet myślenie o jej imieniu sprawiało, że warczy. Spotkał ją raz, lata temu, gdy zmarła jej matka. Etykieta zmusiła rodzinę królewską Trytona do oddania hołdu przeżywającemu żałobę domowi Posejdona. No cóż, etykieta i bliska przyjaźń między ojcem Groma i królem Posejdona, Antonisem. Jednak dla Groma to była ścisła etykieta. Szczególnie biorąc pod uwagę jak Nalia go potraktowała. A ja tylko wyrażałem swoje kondolencje! W tym czasie mając trzynaście sezonów godowych, był już przygotowany do rządzenia terytorium Trytona, już otrzymywał szacunek na rzecz przyszłego króla. Ale Nalia była wyniosłym małym bałaganem, 6|Strona
mając zaledwie dziewięć sezonów. Pamięta, jak bardzo uważny był podczas recytowania każdego słowa z dającej otuchę mowy jego matki, mówiąc szlachetne rzeczy o śmierci, stracie i miłości, nawet gdy Nalia uśmiechnęła się do niego z widocznym obrzydzeniem. Przede wszystkim pamiętał te czerwone oczy, wyglądające jak wynik tego, co się dzieje, gdy rozdymka3 spotka się z kamieniem. Powiedziała: – Jak ty w ogóle możesz zrozumieć moją stratę? Nawet nie znałeś mojej matki! Co oczywiście nie było prawdą. Rodzice Groma przyjaźnili się z królewską rodziną Posejdona od wielu lat. Oznacza to, już wcześniej, zanim cenna księżniczka przyszła na świat. Po urodzeniu rozkapryszonego żarłacza tępogłowego4, królowa Posejdona nigdy nie wróciła do pełnej sprawności i bardziej wolała zostawać w jaskiniach królewskich, niż ryzykować pełnienie wszelkich funkcji społecznych. Szczerze mówiąc – lub przynajmniej próbując udawać szczerego – Nalia nie może być obwiniania o śmierć królowej, bez względu na to, jak jej nagłe pogorszenie przypadkowo wiązało się z narodzinami Twarzy Rozdymki. Lub może jest bardziej jak rekin młot, skoro jej oczy są tak mocno rozstawione. W tym momencie Grom uśmiechnął się do siebie, mijając lodową taflę z dwoma głęboko osadzonymi otworami rozmieszczonymi na odległość przedramienia.
3
Rozdymka – gatunek ryby.
4
Żarłacz tępogłowy – gatunek rekina.
7|Strona
– Nalia – zwraca się do prowizorycznej, wykrzywionej twarzy. – Wciąż jesteś taka lodowata po tych wszystkich latach? Nawet pozwolił sobie na chichot jej kosztem. A dlaczego nie? Po naszym sparowaniu wszystko będzie moim kosztem. Po długich rozmyślaniach Grom wyczuł dwóch tropicieli strzegących wejścia do Jaskini Pamięci. Nie ulega wątpliwości, że wyczuli go, zanim on wyczuł ich, bardzo możliwe, że tak szybko, jak wyruszył w drogę. Co zawsze go dziwiło. Wszystkie syreny mogą wyczuć się nawzajem w bliskiej odległości, ale tropiciele mają specjalną zdolność wykrywania innych. Ci, którzy zaimponowali mu najbardziej, są elitą tropicieli, którzy mogą wyczuć swój rodzaj nawet z przeciwnej strony świata. Tylko elita mogła stać na straży Jaskini Pamięci. Tylko elicie można powierzyć tak cenne zabytki. A dla Groma w tym momencie żaden z tych zabytków nie jest bardziej wartościowy niż odpowiedź leżąca w Komnacie Ceremonii, w miejscu, gdzie udokumentowana jest cała historia syren. Małżeństwa, narodziny, unieważnienia, śmierci. Mając trochę szczęścia, Grom znajdzie dowody na to, że nie jest z trzeciego pokolenia. Albo nie jest pierworodny. Albo jeszcze lepiej, że nie pochodzi nawet od Trytona. Przyjmie każdą z tych możliwości nad ostatnią: jest wszystkim w powyższych i musi zostać sparowany z Nalią i jej oczami rekina młota. Gdy Grom wyczuwa tropicieli bezpośrednio pod nim, nurkuje i zbliża się do wejścia. Obaj – każdy będący przedstawicielem jednego rodu królewskiego – odsuwają się na boki. 8|Strona
– Czy są dzisiaj jakieś królewskie obowiązki, mój książę? – pyta tropiciel Trytona. Grom zatrzymuje się, zanim ich mija. – Nie. Dlaczego pytasz? – I wtedy ją wyczuwa. Nalia. Dlaczego ona tutaj jest? Tropiciele kiwają głowami, gdy widzą, że Grom rozpoznaje puls Nalii. – Jej Wysokość przybyła niedawno, mój książę. Po prostu myśleliśmy… Tropiciel wzrusza ramionami, nie będąc w stanie lub nie chcąc teoretyzować dalej. Grom ściska swoje wargi w wąską kreskę. – Powiedziała dlaczego? Tym razem to tropiciel Posejdona kręci głową. – Nie, mój książę. Grom potakuje. – W takim razie wróćcie do swoich obowiązków. Ostrożny, by ukryć grymas, dopóki ich nie mija, zmierza do pierwszej nieprzeciętnej komnaty, ogromnej jaskini z długimi kamieniami, wyglądającymi jak sople zwisające z góry i wystającymi z dna. Przypominające Gromowi usta piranii.
9|Strona
Nie musisz się z nią zobaczyć. Znajdź to, po co przyszedłeś, i odejdź. Ale im bardziej krąży po labiryncie jaskini, tym bardziej jest rozczarowany. Mija Komnatę Zwojów, pełną zabytków ludzi i syren, przy czym żadne z nich nie jest zwojami; wszystkie prawdziwe zwoje, pisane na papirusie i korze brzozy wieki temu rozpadły się na kawałki nicości, by zostać skradzione przez prąd. Dalej jest Komnata Grobowa, miejsce ostatecznego spoczynku wszystkich zmarłych syren, zakonserwowanych lodowatą wodą i, co najważniejsze, zatrzymane przed wyrzuceniem na ludzkie plaże. Odpręża się, mijając Komnatę Społeczeństw, pełną zabytków z wielu ludzkich cywilizacji. Każdy tunel, każda komnata, przybliżała go coraz bliżej do Komnaty Ceremonii – i bliżej niej. W końcu dociera do wejścia i tropicielka na straży spotyka się z nim ze zdziwieniem. – Wasza Wysokość – mówi, skłaniając głowę z szacunkiem. Grom krzywi się. Puls Nalii uderza w jego piersi, jego głowie, jego całym ciele. Nie pamięta, by jej puls był tak silny, tak uciążliwy. Jest w Komnacie Ceremonii. Dlaczego, dlaczego, dlaczego? – Wróć do swoich obowiązków –niemal warczy Grom, podróżując przez wydłużone wejście. Komnata Ceremonii jest niczym innym jak zapisem historii syren wyrytej i wyrzeźbionych w sędziwej skale – znacznie bardziej praktyczny materiał, niż ludzki papirus, czego Grom jest pewny – ułożone jedna na drugiej, utrzymane przez wieczność przez Archiwum, tropicieli i lodowatą wodę. Grom zawsze był pod wrażeniem tej komnaty, nawet zanim zaczęła 10 | S t r o n a
osobiście coś dla niego znaczyć. Zanim oznaczała możliwą ucieczkę przed prawem. Zawsze czuł, że gdy mijało życie, doświadczenia z przeszłości wołały do niego z kamiennych tablic, tak jakby to miejsce kryło odpowiedzi na pytania z przeszłości, które mógłby mieć pewnego dnia jako król Trytona. Ale teraz wydaje się, jakby to miejsce zamknęło dostęp do siebie, zastąpione jej duszącym pulsem. Decyzja na spotkanie jest nieunikniona – wie, że ona wyczuwa go tak wyraźnie jak on ją – wybiera przebieg dyplomatyczny i podąża za jej tętnem, dopóki nie znajduje jej nad umieszczoną w kącie jaskini kamienną tablicą. Nalia jest dorosła. Od głowy do koniuszka płetwy ma długość tablicy i jeszcze trochę. Zaplotła swoje długie czarne włosy w warkocz i zawiązała węzeł na końcu, aby utrzymać go w miejscu. Chociaż pasmo wodorostów jest owinięte ciasno wokół jej tułowia w tradycyjnym stroju kobiecym, nie całkiem kryje krągłość jej piersi. Nie patrząc w górę, mówi: – Co ty tutaj robisz? Chociaż jej głos jej pełen pogardy, nie jest nieprzyjemny. W rzeczywistości ma bogatą barwę, aksamitny jak płetwa, i wypełnia jaskinię jej obecnością. Nie lubi tego. Wcale nie. Grom odchrząkuje. – Mógłbym zapytać ciebie o to samo, księżniczko. Gniewnie prychnęła, ale nadal na niego nie patrzyła, co z całą 11 | S t r o n a
pewnością doprowadzało go do szaleństwa. – Tak, mógłbyś. Dociera do Groma, że naprawdę chce wiedzieć, dlaczego tutaj jest. Czy jest tutaj z tego samego powodu co on? Czy również szuka sposobu na uniknięcie tego układu? Nadzieja liże jego wnętrzności, ale wtedy poczucie odrzucenia natychmiast je stłumia. Po tych wszystkich latach wciąż śmie z nim zadzierać. Nie, nie znowu. Nie przy tych wszystkich kobietach rzucających się na mnie przy każdej zmianie prądu. Co czyni ją tak wyjątkową? Wtedy Nalia, pierworodna spadkobierczyni trzeciego pokolenia Posejdona, patrzy w górę. A Grom prawie słabnie. – Ty… ty zmieniłaś się, księżniczko. Tak, to ten sam puls, który pamięta z wcześniejszych lat. Ale to nie ta sama twarz. Nie twarz rozdymki z tendencjami upodabniającymi do rekina młota. Nie, ta twarz, ta nowa Nalia, ta dorosła Nalia, zapiera dech w piersiach. Jej oczy wciąż są duże, tak, ale w sposób, który wprawia, że czujesz suchość w ustach mimo otaczającego cię oceanu. I ich kolor! Czy nie pamiętał ich jako nudnych i bezbarwnych? Czy one mogły być zawsze takie intensywne, tak krystalicznie fioletowe? I jej usta? Tak pełne. Tak intrygujące. Tak kapryśne. Tak przekorne. – W ogóle się nie zmieniłeś – odpowiada, krzyżując ramiona. – Z 12 | S t r o n a
jednym wyjątkiem, twoje usta są rozdziawione bardziej niż pamiętam. Grom zamyka usta. – I wciąż nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Co ty tutaj robisz? – pyta ponownie. Grom posyła swój najbardziej czarujący uśmiech, ale po wyrazie jej twarz widać, że wysiłek idzie na marne. – Z pewnością wiesz. Jestem tutaj, aby upewnić się, że nie ma żadnego błędu w zapisach. Że jestem jedynym syrenem mającym to szczęście, by być twoim przyszłym partnerem. Jej oczy obiecują mu łajno wielorybów. – Kłamca – mówi na głos Nalia. – Przysięgam na trójząb Trytona. – Kładzie trzy palce na swoim królewskim znamieniu, małym znaku trójzębu widniejącym na jego skórze, zaraz zanim brzuch zmienia się w ogon. – Musiałem się upewnić, że jesteś moja. Opuściła ręce. – Ty i ja nie lubimy się. – Naprawdę? Nie zdawałem sobie sprawy. Jeśli Nalia zwęziłaby oczy jeszcze bardziej, zamknęłyby się. – Byłeś dla mnie wredny, kiedy przyszedłeś na ceremonię pogrzebową mojej matki.
13 | S t r o n a
Piękna, ale głupia jak małż. Jaka szkoda. Grom przekrzywia głowę. – To było zanim czy po tym, jak mnie zaatakowałaś? – Zaatakowała mnie, potem ugryzła, gdy spróbowałem ją powstrzymać. Jak dogodnie, że tego nie pamięta. Ich rodzice znaleźli ich splątanych ze sobą, ją w jego najsilniejszym uścisku za szyję, a jego próbującego wyciągnąć złośliwe małe zęby z brzucha. Wtedy pojawiła się śmieszna pogłoska, że się lubią. Kompletny nonsens. – Powiedziałeś mi, że zabiłam matkę. – Nie powiedziałem tego. Nie całkiem. – Chociaż całkiem blisko, jak sobie przypomina. – Możemy zacząć od nowa, wiesz. Zapomnieć o przeszłości. Po mojej nieruchomej płetwie5. Nalia musi dostrzec, że przybliża się do niej, bo przyciska się do tablicy. Grom może przysiąc, że przełyka ze znajomą podatnością oniemiałej kobiety. – Dlaczego mielibyśmy to zrobić? – pyta. Grom zatrzymuje się na odległość płetwy od niej. – Dlaczego tak na mnie patrzysz? – znów pyta, jej ręka zmierza do gardła. Ale może powiedzieć po wyrazie jej twarzy, że czuje ten sam element obawy, co on – i to nie ma nic wspólnego z niebezpieczeństwem. Również jej oczy są pełne tego samego rodzaju tornada, które on czuje w ściskającej się piersi. I nie lubi tego. Wcale. Grom podpływa bliżej, stając się szczęśliwszy, gdy pozwala mu 5
Po mojej nieruchomej płetwie – odpowiednik: „Po moim trupie.”.
14 | S t r o n a
skrócić dystans między nimi. Kto jest teraz oniemiały, idiotko? – Ale co? – pyta cicho, jego nos prawie dotyka jej. Przesądza, że Nalia jest całkowitym przeciwieństwem brzydoty. Ma te same cechy jak każda inna syrena. Gładką oliwkową skórę, ciemne czarne włosy, fioletowe oczy. Ale jej cechy są zebrane w tak odpowiedni sposób, że czyni to ją olśniewającą. Nalia gwałtownie oddycha, zwilżając wargi. Jej oczy są zablokowane na nim. – Jak… jak… – Jak znalazłem to, czego szukałem? – podpowiada. Odpowiada z ostrym dźgnięciem na gardle. – Jak szukasz sposobu na śmierć – wyszeptuje, przyciskając jakąkolwiek broń ma do miękkiego ciała pod jego szczęką. – To kolec skrzydlicy6. Jeśli tylko poruszysz płetwą, wpuszczę ci jej jad. Jego oczy są zablokowane na jej, cicha bitwa rozgrywa się między nimi. – Nie zrobisz tego. – Nie znasz mnie. – Chcę poznać. Naprawdę. Zaraz po tym jak cię zamorduję.
6
Skrzydlica/Ognica – gatunek ryby.
15 | S t r o n a
Drwi z niego: – Teraz odpływam. Ty zostaniesz tutaj. Okręca ich jednym płynnym ruchem i odpływa od niego w kierunku wejścia. Drwiący uśmieszek wykrzywia jej wargi. – Musiałeś uderzyć się w głowę w drodze tutaj – mówi, chowając kieł za sobą, prawdopodobnie w swój warkocz. – By myśleć, że to na mnie zadziała. Grom nie odwraca od niej wzroku. – A co myślisz zadziała, modlitwa? Wzrusza ramionami. – Nie sądzę, by to miało wielkie znaczenie. – Nalia spogląda na kamienną tablicę, którą czytała. – Odkąd nie mam możliwości wyboru takiej czy innej ścieżki. – Wtedy szybko odpływa z taką mocą, która wzburza wodę, w wyniku czego uderza go w twarz. Gdy cała długość jej eleganckiej płetwy znika za zakrętem jaskini, Grom spogląda na tablicę. Mógłby ją dogonić. Mógłby nawet wyśmiać jej blef z jadem skrzydlicy – nie trzymałaby czegoś tak śmiercionośnego, zatkniętego przy jej odkrytym ciele. Lub mógłby pozwolić jej upajać się tym małym zwycięstwem. Pozwolić jej myśleć, że jest słaby. Jego oczy przeszukują tablicę, ale jego uwaga wciąż jest przejęta przez wspomnienie o niej. Jeśli nie znalazła tego, czego szukała, wtedy prawdopodobnie on również nie znajdzie. Kierunek ich przyszłości jest wyznaczony. Pewnego dnia zostaną sparowani. To walka, której żadne z 16 | S t r o n a
nich nie może wygrać. On to wie. Ona to wie. Ale dzisiaj Nalia rozpoczęła nową walkę. Taką, którą on zamierza wygrać. Taką o jej serce.
Tłumaczenie: darkangelofrevolution Korekta: Thebesciaczuczek
17 | S t r o n a
Grom znajduje swoją matkę w jej prywatnych komnatach, w środku zwyczajowych zajęć opiekowania się zabytkami człowieka. Używa swoich palców
do
łagodnego
wycierania
warstwy
osadu
z
wysokiego
przezroczystego cylindra. Matka twierdzi, że ludzie używają go do przechowywania ognia, który daje światło. Po tym jak jest nieskazitelnie czysty, przesuwa się do małego białego pudełka, jej ulubionego ze wszystkich. – Nie mogę już tego dotykać – mówi bez patrzenia w górę. Marszczy się, potem wdmuchuje delikatny prąd przez delikatne kwiaty wyrzeźbione na wieku. Niewielka chmura ciemnych drobinek unosi się w górę, zanim otaczająca woda je zaabsorbuje. – Ostatnim razem ułamałam jeden z małych zielonych kawałków, widzisz? Grom podpływa bliżej i mruży oczy bardziej, aby okazać zainteresowanie niż właściwe być zainteresowanym. – Jesteś pewna, że to już takie nie było? Przecież wydobyłaś to z wraku. Przygryzła wargę. – Jestem pewna. Płakałam, gdy to zrobiłam. 18 | S t r o n a
– Ty i te twoje ludzkie skarby – mówi, nie niemiło. – Och, tylko nie ty – mówi, machając dłonią. – Czy nie dostaję wystarczających skarg od twojego ojca? Czy chęć uratowania piękna jest czymś złym, nawet jeśli zostało ono wykonane rękami człowieka? – Oczywiście, że nie. – Grom się uśmiecha. – Inaczej Jaskinia Pamięci byłaby wyjęta spod prawa. Poza tym nie przybyłem tutaj się uskarżać. – Doskonale! Zaczyna mnie nużyć to ciągłe bronienie się. Co mogę dla ciebie zrobić, synu? – Chodzi o Nalię. Królowa jęczy. – Och, Grom. Wiesz przecież, że jest to jedna z tych rzeczy, których nie mogę… – Chcę, by została moją partnerką – zdradza. – Ja… Ty chcesz? – Przytrzymuje razem swoje ręce. – Bo byłam przekonana, że raczej wolałbyś zostać sparowany ze skorpeną 7. Właściwie mówiłeś przez kilka… – Wszystko się zmieniło. Ona się zmieniła. Ale chcę, by ona także mnie chciała. – Tak jakby. Chce, by ona także go chciała, by mógł ją odrzucić w taki sam sposób, w jaki ona odrzuciła jego. Ale takie wyjaśnienie nie przekona królowej do pomocy mu.
7
Skorpena – gatunek drapieżnej ryby.
19 | S t r o n a
– Naprawdę? Więc czy ty… czy ty ją kochasz? – Nie – mówi, nawet jeśli tętno Nalii bije w nim. Już od momentu ich spotkania w Komnacie Ceremonii, nie może się go pozbyć. Czasami jest ono lekkie, prawie jak ledwie wyczuwalne swędzenie, łatwe do odsunięcia na bok. Innymi razy jest przyprawiające do szaleństwa, silne i niepożądane w taki sposób, że nie może myśleć o czymkolwiek innym poza nią. I widocznie rozmawianie o niej, rozpoczyna szaleństwo. Nie lubi tego. Wcale. – W takim razie dlaczego? – Usta jego matki ściskają się w jedną linię. Grom tłumi śmiech, mając nadzieję, że nie brzmi to tak fałszywie jak jest. – Czy widziałaś ostatnio Nalię, matko? Królowa gwałtownie łapie powietrze. – Jesteś tak płytki jak basen małży, chłopcze? – Na trójząb Trytona! Już odkąd się urodziła, ty i ojciec wykręcaliście mi o to płetwę 8, bym ją zaakceptował. Teraz jesteś rozczarowana, że chcę zostać z nią sparowany. Chciałbym, abyście się zdecydowali. Jego matka robi grymas pełen oczywistego wstydu. – Prawdę powiedziawszy – mówi, prawie dławiąc się słowami – myślę, że to coś więcej niż miłość. Myślę, że to przyciąganie. 8
Wykręcać płetwę o coś – w sensie jak: „Wiercić dziurę w brzuchu o coś”.
20 | S t r o n a
– Przyciąganie! – powtarza za nim, podpływając do niego. – Grom, jesteś pewien? Dlaczego tak myślisz? Grom wzrusza ramionami. Powinien wcześniej spojrzeć na całą tę nieprawdopodobną legendę, zanim rozpowie wszędzie o „przyciąganiu”. Nie ma pojęcia o zakładanych symptomach. I symptomy są, odkąd Grom zawsze rozważał w najlepszym przypadku, jakimś umysłowym defektem. Pomysł, że natura może zmusić parę do bycia razem dla spłodzenia silniejszego potomka, zawsze była dla niego bezsensowna. – Czy myślisz o niej cały czas? – Oczy królowej jaśnieją. – Czy zawsze możesz ją wyczuć, nieważne jak jest daleko? Nie było nic sztucznego w jego grymasie, gdy zdał sobie sprawę, że tak. Niemożliwe. To niemożliwe, że w rzeczywistości czuję przyciąganie do Nalii. Odchrząkuje. – Ech… tak. – Słowa smakują w jego ustach jak tusz kałamarnicy. – Och, to wspaniale. Nie mogę się doczekać, by powiedzieć twojemu ojcu. – Nie! Musimy komukolwiek mówić? Mam na myśli, że to nie ma znaczenia, czy to przyciąganie czy nie, prawda? Wciąż zostalibyśmy sparowani, nawet gdyby go nie było. – Ale zaczekaj. Jeśli czujesz przyciąganie do Nalii, czy Nalia nie powinna czuć przyciągania do ciebie? Czy tak to nie działa? Na trójząb Trytona, co za głupia legenda. – Jestem pewien, że to odwzajemnia, matko. Jednak mając w 21 | S t r o n a
pamięci naszą historię, może być wystarczająco uparta, by z tym walczyć. – Znów puls Nalii przechodzi błyskawicznie przez jego żyły. Zaciska zęby. – I dlatego potrzebuję twojej pomocy. Chcę ją oczarować. Zdobyć ją. Grom przysiągłby, że słyszy litość w śmiechu królowej Trytona. – Och, mój drogi chłopcze. Któż może oprzeć się twojemu urokowi? Jestem pewna, że nie powinieneś mieć problemu w skradzeniu jej serca. Nie potrzebujesz mojej pomocy. Mała księżniczka nie ma pojęcia, co się jej przydarzy. – Z tymi słowami, jego matka wymyka się z jaskini w fali kobiecej niewinności. I Grom jest pewien tego, że właśnie ma problem.
Tłumaczenie: darkangelofrevolution Korekta: Thebesciaczuczek
22 | S t r o n a
Podąża za pulsem Nalii na płytkie wody granicy Starego Świata, na terytorium Trytona. Co ona robi na Ludzkim Przejściu? Czy jest głupia? Ludzkie Przejście jest zgodnie z nazwą – odcinkiem jałowych wód, gdzie ludzie przemierzają wody swoimi podwodnymi okrętami śmierci. Tak bardzo jak Grom może to sobie wyobrazić, ci ludzie uważają je za swoje terytorium i starają się patrolować je regularnie. To niebezpieczne miejsce dla jakiejkolwiek syreny i bezmyślne miejsce dla członka rodziny królewskiej Posejdona. Dlatego nie jest zaskoczony, że ją tam znajduje. W ciągu tygodni po ich
spotkaniu
w
Jaskini
Pamięci,
znalazł
ją
w
różnych
nieprawdopodobnych miejscach. Nieprzewidywalność wydawała się jej specjalnością. Gdy zbliżył się do jej pulsu, wyczuł kolejny – tropicielki, którą poznał po raz pierwszy przy wejściu do Komnaty Ceremonii. Freya, wspólniczka Nalii we wszystkich wyskokach. Znajduje je obie w maskującej formie na dole przejścia, ich ciała naśladują i odbijają kolor i fakturę kamienistego błota. Nie kłopocząc się zamaskowaniem siebie, płynie w dół do ledwie zauważalnych kształtów.
23 | S t r o n a
– Dlaczego się ukrywamy? – pyta głośno. Nalia pojawia się przed nim i przewraca oczami. – Co ty tutaj robisz? – syczy. Grom krzyżuje ramiona. – Jestem tutaj, aby cię uratować. Byłem bardzo zaniepokojony, że moja przyszła partnerka jest na niebezpiecznych wodach. Przybyłem pomóc. Znów się maskuje i dąsa się. – Możesz pomóc maskując się i zamykając usta. – Co robisz? – pyta, doprowadzony do rozpaczy. – Nie odpowiem ci. Grom musi sobie wyobrazić wyniosły wyraz twarzy na tej ślicznej twarzy. – Nie, ale ona powie. – Podnosi brew na przezroczystą sylwetkę obok Nalii. Pojawia się Freya. – Czekamy, aż jedna z tych długich łodzi będzie przepływać, byśmy mogły na niej podpłynąć. – Freya! –syczy Nalia. – No co? – dopytuje Freya, jej głos jest pełen winy. – Muszę mu odpowiedzieć. Jest członkiem rodziny królewskiej Trytona. 24 | S t r o n a
Nalia znów się pojawia i robi do Groma gniewną minę. – Popatrz, jeśli nie zamierzasz ruszyć się stąd w najbliższym czasie, mógłbyś przybrać maskowanie, byś nie zdradził naszej kryjówki? – Straciłyście rozum? Czy nie wiecie, jak niebezpieczne… – Cii! Oni mogą w jakiś sposób słyszeć dźwięku tu na dole. Przybędą i zaczną sprawdzać – wyszeptuje Nalia. Grom nawet nie chce wiedzieć, skąd ona to wie. Maskuje się i przykuca obok niej, chowając swoją płetwę pod sobą. – Więc taki jest twój plan? Dać się zabić, byś nie musiała zostać ze mną sparowana? Jest wdzięczny temu, że ona nie widzi przygnębienia, które maluje się na całej jego twarzy. Drwi z niego. – Nie wszystko kręci się wokół ciebie. Jeśli musisz wiedzieć, przypływamy tutaj cały czas. A skoro już tutaj jesteś, miałam zamiar zaprosić cię do pójścia z nami, ale jeśli jesteś zbyt przestraszony… – Nie jestem – mówi, chociaż nie jest pewien, czy sam w to wierzy. Złapanie okazji na jedną z ludzkich łodzi jest niebezpieczne, ale złapanie okazji na ludzki okręt śmierci jest jawnym szaleństwem. Istnieją głównie po to, na ile może to stwierdzić, aby zaczynać walki ze statkami śmierci innych ludzi, co czyni ich wszystkich ruchomymi celami. Jednak niechętnie przyznaje, że jest lekko podekscytowany, że pomyślała o zaproszeniu go tym razem. Z rozkoszą odrzuciłby to 25 | S t r o n a
zaproszenie, ale jeśliby to zrobił, wyglądałoby to na akt strachu, zamiast czegoś w rodzaju odrzucenia. Nalia wydaje się zadowolona. – Dobrze. Jedna powinna być tutaj za niedługo. Masz, weź to. Potrzebujesz tego do utrzymania się. – Podaje mu odciętą mackę, która była kiedyś ogromną kałamarnicą; z przyssawkami tak dużymi jak jego twarz. Chce wierzyć, że była martwa, zanim ją znalazła. Jednak tego nie robi. Głośno przełyka, obracając mackę w swoich dłoniach. – Nie mówisz poważnie. – Zmieniłeś zdanie? – grucha do niego. Freya chichocze. Grom oczyszcza gardło. – Nie. – Cii! Już jest. Wszystkie trzy syreny zamierają, są prawie niewidoczne w tym nurcie. W oddali pojawia się cień, wolny i skradający się, jak ostrożny rekin. Wielki, ostrożny rekin. Prześlizguje się przez wodę, wyglądając coraz bardziej jak drapieżnik, którym jest. Gdy jest nad głowami, Nalia i Freya wystrzelają w górę z dużą wprawą, zostawiając Groma za sobą, w chmurze wirującej ziemi. Patrzy jak ledwie dostrzegalna forma Nalii uczepia się metalowego kadłuba za pomocą macki ośmiornicy. Zwisając jedną ręką, materializuje się na tyle, by uśmiechnąć się do niego. Głupio odpowiada uśmiechem. I jest wdzięczny, że wciąż jest w 26 | S t r o n a
formie maskującej. W przeciwnym razie mogłaby pomyśleć, że z nią flirtuje. Czy ja z nią flirtuję? W następnej sekundzie wyskakuje i przyczepia swoją własną mackę do kadłuba, część jego jest pełna niedowierzania i emocji. Z bliska okręt nie wygląda na tak gładki. Tam, gdzie metal jest przytwierdzany na miejscu, pojawiają się pierścienie rdzy, a nawet kilka wąsonogów9 zamieszkuje w sporadycznych kępach wzdłuż całej długości. Jednakże Grom podejrzewa, że ludzie nie są zainteresowani jego pięknem, a zdolnościami niesienia śmierci. A ten okręt jest śmiertelnie niebezpieczny. Ma oko na Nalię, która teraz skrada się na szczyt statku. On kopiuje jej ruchy, gdy ona przytwierdza i odczepia swoją mackę, uważając, by nie robić przy tym hałasu. Jest to powód, dla którego jego serce niemal zamiera, kiedy Nalia zaczyna uderzać kamieniem w metal. – Co robisz? – pyta, czując się głupio za próby szeptania. Ona chichocze i znów puka w wyraźnym rytmie. Staje się widoczna na krótko i przyciska ucho do kadłuba, pokazując Gromowi, by zrobił to samo. – Naprawdę jest szalona – mruczy do siebie pod nosem, robiąc, co mu powiedziano. Wewnątrz okrętu słyszy gwar ludzkiego zamieszania. Za każdym razem, gdy Nalia puka, ludzie rozmawiają w zaalarmowanym tonie, w języku, którego Grom nie rozumie. Potem pukaniem odpowiadają na pukanie. 9
Wąsonogi – podgromada wyłącznie morskich skorupiaków.
27 | S t r o n a
Nalia zmierza w dół w kierunku Groma na środek okrętu śmierci, podczas gdy Freya manewruje do długiej drabiny na jednym boku. Patrzy jak tropicielka owija swój ogon w szczeble, aby dać odpocząć ramionom. – Zawsze odpukują – mówi pełna dumy Nalia. – Nie tylko ten jeden, ale wszystkie z nich. Grom uśmiecha się na emocje w jej głosie. – Co to znaczy? – Nie jestem pewna. Moje pukanie nic nie znaczy, ale myślę, że ich odpowiedź coś dla nich oznacza. Grom rozgląda się wokół. – Zmierzamy na głębokie wody. Jak długo planujesz ryzykować nasze życie? Robię się głodny. Nalia się śmieje, jest to prawdziwy, łaskoczący uszy dźwięk, i Grom zdaje sobie sprawę, że to może być jego nowy ulubiony dźwięk w całym oceanie. Uspokój się, idioto. To twoja gra. Graj w nią. – Czasami doprowadzamy ich do szaleństwa na tyle, by wrócili na powierzchnię – mówi. – Wtedy Freya lubi robić miny w ich małym otworze na górze. To naprawdę doprowadza ich do szaleństwa. – Na trójząb Trytona. Nigdy nie zostałyście złapane? Nalia staje się widoczna. – Kto mówi, że nie? – Zostałyście złapane przez ludzi? Czy twój ojciec wie? 28 | S t r o n a
– Och tak, oczywiście, że wie. Bo mówię mu o wszystkich nielegalnych rzeczach, które robię. – Przewraca oczami. – Nie, nigdy nie zostałyśmy złapane. Chociaż Freya była temu bliska. Czasami gubi gdzieś swój rozum. Freya materializuje się na tyle, aby wytknąć na nich język. Nalia się śmieje, a on traci wszelkie wątpliwości, że jest to jego ulubiony dźwięk. Wtedy straszy go głośny, obcy odgłos, który wydaje się obiecywać zbliżającą się zagładę. Przypadkowo puszcza swoją mackę i w ułamku sekundy, zostaje z tyłu statku. – Co to za dźwięk? – krzyczy do Nalii, starając się nadążyć, nie dbając o ludzi na pokładzie mogących go usłyszeć. – Oznacza to, że inny okręt jest gdzieś w pobliżu. Wrogi. – Jej twarz jest pełna lęku. Jego wnętrzności się skręcają. – Odpłyń. Nie bądź głupia. Proszę! – Nie mogę. Freya utknęła w drabinie. Istotnie, Freya wierci się między szczeblami drabiny, tak jakby to żywa istota wciąż ją więziła. Nalia ma rację. Freya naprawdę gubi czasem rozum. Gdyby się uspokoiła na tyle, żeby to przemyśleć, z łatwością by się uwolniła. Ale on dostrzega w jej oczach pojawiającą się panikę, która szybko zastępuje wcześniejszy spokój. Samotnie pracuje nad swoim instynktem przetrwania. Wtedy Grom to widzi. Z oddali wielki cień zmierza w ich kierunku. 29 | S t r o n a
Nie, w kierunku ludzkiego okrętu śmierci. Z szybkością, z pewnością siebie, z celem, tak jakby dwa statki były połączone liną, i ich spotkanie się było tak naturalne jak przypływ. Tylko że drugi statek jest o wiele, wiele większy – i nie ma nic naturalnego w tym rażącym braku równowagi. Freya również widzi cień – i traci wszelkie resztki samokontroli, które pozostały. Krzyczy, a jej kręcenie staje się bardziej szalone, służąc jedynie temu, że blokuje się coraz bardziej. W końcu Nalia dociera do niej, gdy dźwięk alarmu z drugiego okrętu dociera do nich za pośrednictwem wodnego prądu. Jednym zamaszystym ruchem Nalia wyciąga płetwę Freyi przez ostatni szczebel drabiny, wyginając końcówkę pod bolesnym kątem. Jednak nawet Freya uznaje konieczność tego posunięcia i dziękuje przyjaciółce, gdy odpływa od metalowego potwora. Wtedy drugi dźwięk, metalu trącego o metal, rozchodzi się w wodzie. Nasz okręt śmierci strzela. Grom patrzy z przerażeniem jak chmura ognia zapala się na przedzie, potem znika, pozostawiając tylko ślad cienia ciągnącego się od statku. Nie mogąc oderwać wzroku, trzyma wodę w płucach, nie oddychając, dopóki nie widzi, jak pocisk omija drugi okręt. Co jest najgorszym scenariuszem. – Będą odpowiadać ogniem! –krzyczy do Nalii i Freyi, które wciąż są za blisko statku. – Musimy stąd uciekać! – Krzyczenie na mnie nic nie pomoże! – Nalia wskazuje w dół. Wygięta płetwa Freyi uniemożliwia jej zachowanie stałego kierunku. Nalia 30 | S t r o n a
przygryza wargę. – Zostaw nas, Grom. To nie powód, dla którego wszyscy musimy umierać. Przewraca oczami i płynie w ich kierunku. Chwytając drugą rękę Freyi, szarpie ją do przodu i posyła Nalii twarde spojrzenie. – No. Dalej. Nalia kiwa głową. Grom ukrywa poczucie podziwu, gdy jej wyraz twarzy zmienia się z beznadziei na determinację. Razem holują Freyę, każde trzymając pod jedno ramię, ale ruch ten wydaje się być jakby w zwolnionym tempie, jakby woda zgęstniała, jakby sam ocean działał przeciwko ich ucieczce. Głuchy łoskot w oddali pozwala im wiedzieć, że drugi okręt wystrzelił. A oni są nadal za blisko. Freya krzyczy i wije się w uścisku Groma, by się odwrócić, aby zobaczyć pocisk mknący ku nim ze śmiercionośną prędkością. Grom rozważa pozbawienie jej przytomności. Ale nie ma na to czasu. Uderzenie. Ciepło. Nagle cały świat wydaje się wypchnięty do przodu. Nawet Nalia krzyczy. Grom postanawia, że nie chce usłyszeć tego dźwięku ponownie. Zaciskając zęby, popycha je obie ku dnu morskiemu. – Padnijcie! – każe. – Leżcie płasko. Robią to, co im każe. Szczątki okrętu, ostre i ciężkie, opadają na nich jak fragmenty zmarłej ofiary. Fala ciepła przepływa ponad nimi, między nimi, znajdując nawet najmniejszą przestrzeń do wypełnienia. Czyjaś ręka chwyta jego dłoń. Nie musi nawet patrzeć w dół, by wiedzieć, że to Nalia. 31 | S t r o n a
Kiedy hałas się kończy i cisza zastępuje jego miejsce, Grom patrzy w górę. Okręt zniknął. Wymazany. Jakby nigdy nie istniał. Ściska dłoń Nalii. – Wszystko w porządku? Ona podnosi się, zrzucając z siebie muł, jak ośmiornica wychodząca ze swojej kryjówki. Jej warga drży i wskazuje na tył swojej głowy. Grom próbuje przełknąć serce podchodzące mu do gardła. – Jesteś ranna. Kręci głową i wyciąga przed siebie plątaninę włosów. – Moje włosy – mówi, jej oczy są większe niż kiedykolwiek widział. – Są nadpalone. Grom przechyla głowę, flirtując z pomysłem uduszenia jej. – Poważnie? Przygnębiona wzrusza ramionami. – Wiem jak to małostkowo brzmi. Chodzi o to… cóż, naprawdę kochałam swoje włosy. – Macha nimi przed sobą, jakby były chrupiącym, martwym węgorzem. Oboje przypominają sobie o istnieniu Freyi, gdy zaczyna jęczeć – widocznie coś innego pozbawiło ją przytomności bez pomocy Groma. Nalia otrząsa się pierwsza i pomaga przyjaciółce, która z trudem łapie powietrze na jej widok. – Och, twoje włosy! Co powie na to twój ojciec?
32 | S t r o n a
Grom uciska grzbiet nosa. Czy cały świat zwariował? – To tylko włosy – wydusza przez zaciśnięte zęby. – Odrosną z powrotem. Freya beszta go spojrzeniem. – To nie tylko włosy, Wasza Wysokość. – Nie – Nalia mówi cicho. – On ma rację. Nadszedł czas, bym pozwoliła temu odejść. – Przerzucając ramię Freyi przez swoje i podnosząc ją, patrzy na Groma. – Mój ojciec zawsze powtarzał, że moje włosy są dokładnie takiego samego koloru jak matki. Czułam się, jakbym zachowywała jakąś część niej ze sobą, tak myślę. Grom patrzy na nią oszołomiony. – Przepraszam. Nie chciałem… – Freya, po prostu musisz je dla mnie obciąć – mówi Nalia, wysuwając podbródek. Jej przyjaciółka cofa się z szeroko otwartymi oczami. – Och nie. Nie ja. Nie zrobię tego. Twój ojciec mnie aresztuje. Nalia zatrzymuje swój wzrok na Gromie. – Zrobisz to? Próbuje odwrócić wzrok, ale błaganie w jej oczach zmiękcza go. Kiwa głową. Ona rozgląda się po podłożu, podnosząc kawałki statku i 33 | S t r o n a
sprawdzając je, prawdopodobnie szukając czegoś z wystarczająco ostrą krawędzią. Grom i Freya nie mogą się zmusić do pomocy. Przynajmniej Freya może zrzucić to na uraz, myśli do siebie. Ale jak mogę obciąć jej włosy, które tyle dla niej znaczą? Wreszcie Nalia znajduje to, czego szuka. Podpływa do Groma i podaje mu cienki kawałek metalu, zniekształcony i spalony, ale wystarczająco ostry z jednej strony, aby podołać zadaniu. Trzyma go w dłoni, oceniając jego zdolność do strzyżenia włosów i wątpiąc w swoją własną. – Jesteś pewna? – pyta, nie mogąc jeszcze na nią spojrzeć. – Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? – Ktoś się zbliża – mówi Freya, sztywniejąc w klasycznej pozie tropiciela. – Lepiej się z tym pospieszcie. Nalia przytakuje. – Zrób to – mówi do niego. – Zanim ktokolwiek mnie taką zobaczy. – Odwraca się do niego plecami i przytrzymuje spalone loki. Obraca metalowy odłamek w dłoni. – Jesteś pewna? – Na brodę Posejdona, zrób to wreszcie! Zanim skończyła krzyczeć, trzymał jej odcięte włosy w swoich dłoniach. Wstrzymała oddech i obróciła się. Podaje je jej. – Przepraszam. 34 | S t r o n a
Ona tuli je w dłoniach, tak jak jego matka ludzkie relikty. Potem, ze wszystkich rzeczy, śmieje się. – Możesz uwierzyć w to, co się właśnie stało? I że to przeżyliśmy? Gdy nie odpowiada od razu, potrząsa poplątanymi lokami przed jego twarzą. – Przyznaj to, książę Trytona. To najbardziej ekscytująca rzecz, która ci się przydarzyła. I nie ma za co. Grom przygryza wnętrze ust, walcząc z uśmiechem, i odpycha jej rękę, ale ona nie ustępuje, dopóki nie jest zmuszony chwycić ją za nadgarstek i przytrzymać go za jej plecami. Teraz on również wyczuwa Yudora, trenera tropicieli, zbliżając się z innymi, których nie rozpoznaje. – Uratowałem ci życie, a następnie obciąłem włosy – mówi, puszczając ją. – Nie ma za co. Uśmiech znika z jej twarzy. Patrzy za siebie, z całą pewnością wyczuwając grupę przybywającą zbadać wybuch. Niezdecydowana odwraca się do Groma. – Wracając do tego – mówi, przybliżając się. Woda między nimi wydaje się nagrzewać, ale to nie mogło się dziać, prawda? Gdy jej nos prawie dotyka jego, dodaje: – Dziękuję, że nas nie zostawiłeś. Potem przyciska swoje usta do jego, miękko i powoli, a on czuje eksplozję, taką jak przy okręcie śmierci, tylko że ta pochodzi z jego wnętrza i wydaje się, jakby setki węgorzy elektrycznych ślizgało się przez niego, przez każdą część jego ciała, przywracając go porażeniem do życia. 35 | S t r o n a
Nie ma powodu do myślenia o przyciągnięciu jej bliżej; jego ręce robią to wszystko z własnej woli. Nie ma powodu przejmować się tym, kto widzi; nie mogłoby go to mniej obchodzić. Nie ma powodu myśleć o jego planie rozkochania jej, a potem odrzucenia; teraz wie, że nigdy nie nadejdzie czas, kiedy odrzuci te usta. Te usta, ten pocałunek, są wszystkim, czego on nigdy nie wiedział, że pragnie. Nalia odsuwa się nagle, wyglądając na tak samo zdumioną, jak on się czuł. Oczyszcza gardło. – Lepiej już odpłynę. – Jednak jej mina mówi, że może wolałaby zostać, że może wolałaby się dalej całować. Grom kiwa głową, zgadzając się na to wszystko. Lepiej żeby odpłynęła. Chce, by została. Chce się dalej całować. Ona pozwala kaskadzie swoich włosów opaść na muł pod nimi i przez dłuższą chwilę patrzy tylko na nią, nie szukając jego oczu. Grupa tropicieli jest blisko, według wiedzy Groma, w zasięgu wzroku, ale ona wciąż zostaje na miejscu, nieruchoma i niezdecydowana i oszołomiona. Potem bez słowa, nie patrząc mu w oczy, odwraca się i odpływa.
Tłumaczenie: darkangelofrevolution Korekta: Thebesciaczuczek
36 | S t r o n a
Znajduje ją siedzącą z Freyą na najdalszych kamieniach Grani, głębokiej otchłani wrytej w dno morskie, gdzie możesz płynąć w dół godzinami i nigdy nie dotknąć dna. Obie spoglądają w dół urwiska, jakby rzeczywiście myślały o popłynięciu tam. – Nawet o tym nie myśl – mówi Grom. – Twój kolec skrzydlicy nie zadziała na wielką ośmiornicę. – Jest zdumiony jak naturalnym stało się dla niego zajęcie miejsca obok Nalii i przewieszenie swojej płetwy przez skalny występ. Szczerzy się do niego. – Czekałyśmy na ciebie. Jesteś powolny. On się śmieje. Freya wyczuła go jakiś czas przed tym jak przypłynął, ale czy Nalia również? Czy może mnie wyczuć tak mocno, jak ja ją wyczuwam? – Niektóre rzeczy są warte poczekania. – Jesteś powolny i pełen złudzeń – mówi bez przechwałek. Spogląda w dół Grani. – Chcę ząb żabnicy10. 10
Żabnica – gatunek ryby głębinowej.
37 | S t r o n a
Grom
kręci
swoją
głową.
Żabnica
żyje
w
najgłębszej,
najciemniejszej części oceanu, gdzie kusi swoim światłem przed sobą jak przynętą, która wabi niczego niepodejrzewającą ofiarę. Ich zęby są tak długie jak jego dłoń. Grań jest dobrym miejscem do polowania na żabnicę. – Do czego mogłabyś go potrzebować? Zaciska mięśnie szczęki. Grom podnosi brew na Freyę, która wzdycha w geście porażki. Przyzwyczaiła się do tej gry. – Chciała zrobić ci prezent. Na wasze sparowanie... Auć! Na ząb Posejdona, Nalia, on jest z rodziny królewskiej. Nalia trzyma palec przed twarzą Groma, prawie przy jego lewym nozdrzu. – Musisz przestać ją tyranizować. Czasami to nie twój interes. Grom łapie jej dłoń i używa jej, aby przyciągnąć ją bliżej. Jej oczy rozszerzają się, gdy spogląda na jego usta, ale nie wyrywa się, nie próbuje ruszyć. On rozpływa się trochę pod jej dotykiem. Jego kości wydają się być jak otaczająca go woda. – Robiłaś mi prezent? – Patrzy na Freyę. – Freyo, jak wrednym by było, gdybym poprosił cię… Freya wzrusza ramionami, potem wznosi się w górę i nad nich. – Jacyś tropiciele Trytona znaleźli nową ludzką minę – mówi, puszczając oko do Nalii, która wzdryga się, gdy przepływa obok. – Wydaje mi się, że powinnam pomóc im ją rozbroić. 38 | S t r o n a
Freya powiedziała Gromowi, że kiedykolwiek tropiciele znajdą minę, wywołują eksplozję z oddali, używając kamieni, które zrzucają z powierzchni wody. Powiedziała, że jeśli jedna z unoszących się metalowych kul wybuchnie, wszystkie to robią. – To brzmi niezwykle zabawnie – woła za nią Grom. Gdy jej już nie ma, szczerzy się do Nalii. – Nie mów mi, że tak nagle stałaś się nieśmiała, księżniczko. Widzieliśmy się codziennie przez miniony miesiąc. Nalia unosi podbródek. – Słyszałam, że czujesz do mnie przyciąganie. To nieoczekiwane. Po tonie głosu mógł wyczuć, że nie podoba jej się ten pomysł. A dla niego to niczym niewielki atak na siebie. Nagle mała perła w jego dłoni, wydaje się być gorącym kamieniem z rozgrzanego dna. – Czy to źle, że chcę być twoim partnerem? – O to właśnie chodzi. Przyciąganie jest bezmyślne. Oszukuje twoje uczucia. Nie jest tym, czego chcesz, a tym, co chce przyciąganie. By spłodzić silniejszych potomków. Ale ja chcę czegoś prawdziwego. Wir ulgi wiruje wokół niego. Ona chce czegoś prawdziwego – ode mnie. – Ale musisz zostać ze mną sparowana, z przyciąganiem czy bez. Czy to ma znaczenie, że uczucia są prawdziwe? Mogłoby nie być żadnych uczuć w ogóle, a musielibyśmy być ze sobą. – Wolałabym, żeby nie było żadnych uczuć w ogóle, niż zostać oszukaną przez przyciąganie. – Krzyżuje ramiona. Spędził z nią na tyle 39 | S t r o n a
dużo czasu, aby wiedzieć, że robi tak, gdy jest niepewna. – A jeśli nie czuję do ciebie przyciągania? Pieści jej usta swoimi oczami. Ona przełyka. – Nie czujesz? – Hmm – mówi. – Nie jestem pewien. Czy nie czułabyś przyciągania do mnie, jeśli ja czułbym je do ciebie? Ma nadzieję, że jego matka wie, o czym mówi, że nie zrobiła sobie tylko żartu. Rozważa to. – Tak mi się wydaje. Przynajmniej tak powinno to działać. – I? – Przyciąganie między nami wydaje się mieć sens. – Zakłada drobny kosmyk swoich włosów za ucho. – Pierworodni, z trzeciego pokolenia rodzin królewskich, prawda? Aby przekazać Dary Generałów naszym potomkom. Jeśli ktokolwiek byłby przyciągany to właśnie my. – I? – I co? – Czy ty czujesz do mnie przyciąganie?
40 | S t r o n a
Jeży się jak ukwiał11. – Och, zapomnij o tym! – krzyczy. Odwraca się, ale on łapie jej rękę i okręca ją całą wokoło. – Nie wierzę w przyciąganie – zdradza Grom. – Myślę, że to masa przesądnych banialuk. Poza tym uważam, że przyciąganie wypadałoby blado na tle tego, co do ciebie czuję. Ona gwałtownie łapie powietrze, wzburzając wodę przed sobą i strasząc przepływające obok ryby. Grom przyciąga ją bliżej, chcąc, by ten moment był właściwy, chcąc, by odpowiednie słowa pojawiły się w jego ustach, chcąc, by słowa przeciwko niemu, zniknęły w jej. – Jeśli to byłoby przyciąganie, z pewnością połączyłoby nas wcześniej niż teraz. Byłem na tyle dorosły, by szukać partnerki już od trzech sezonów. Czy nie uważasz, że jeśli działałoby przyciąganie, to już bym cię odszukał? – Nie pomyślałam o tym. – Cóż, ja dużo o tym ostatnio myślałem. O tobie i o mnie. I… nie tak dawno temu w Jaskini Pamięci – mówi – powiedziałaś mi, że byłem dla ciebie wredny, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy na ceremonii pogrzebowej twojej matki. Pamiętasz to? Przygryza wargę.
11
Ukwiał – rząd bezszkieletowych, osiadłych lub półosiadłych koralowców.
41 | S t r o n a
– Byłam tylko dzieckiem, gdy zmarła. Dziewięć sezonów godowych. Nie chodziło o to, co powiedziałeś, tylko jak to powiedziałeś. Jakby było nieważne. Jakby bycie tam było dla ciebie problemem. Grom kiwa głową, kuląc się w środku. Dokładnie tak się czuł, gdy musiał pojawić się na ceremonii – zmuszony. – Tak mi przykro. Pociera jej policzek palcami i dociera do niego, że żałuje, że nie zrobił tego wtedy. Że nie zrobił czegoś, co by ją pocieszyło, a nie doprowadziło do gniewu, jak to zrobił. Jeśli nie byłby taki egocentryczny, może nie unikaliby się przez ten cały czas, nie marnowaliby czasu, który był im dany. Może już byliby sparowani. Ta myśl przygniata go z ciężarem wielkiego wieloryba. – Nie mam żadnego usprawiedliwienia – mówi cicho. – Ale wtedy zatkało mnie coś, co powiedziałaś. Pamiętasz, co mi powiedziałaś? Kiedy składałem swoje kondolencje? Nalia kręci głową. Potem wysyła mu dreszcz tysiąca promieni elektrycznych biegnących przez niego, gdy kładzie swoją dłoń na jego. – Nie. – Zapytałaś, jak mogę zrozumieć twoją stratę, gdy nawet nie znałem twojej matki. Jednak myliłaś się. Znałem ją, zanim się urodziłaś. I lubiłem ją. – Kładzie swoją pięść między nimi, potem otwiera ją. Gdy podnosi czarną perłę, jej oczy robią okrągłe i miękkie, wabiąc go bliżej jak światło żabnicy, którą chciała upolować. – Pamiętam, że miała perłę taką jak ta – mówi jej. – Pamiętam, jak była szczęśliwa, kiedy moja matka dała jej 42 | S t r o n a
ludzki łańcuszek do niej. Przewlekła go przez perłę i nosiła ją wokół szyi, zawsze. Nalia przyjmuje ją na dłoń, przewracając między palcami. – Została z nią pochowana – szepcze. – Chciałam ja zatrzymać, ale pomyślałam, że byłabym wtedy zbyt samolubna, więc nie poprosiłam o to ojca. – Podnosi swoje badawcze spojrzenie z perły na jego twarz. – Ta wygląda dokładnie jak jej. Musiało zabrać ci wieczność, znalezienie właśnie takiej. – Przygryza wargę. – To robiłeś na płyciznach każdego dnia, zanim przypływałeś do mnie i Freyi. Kiwa głową. Każdego dnia, odkąd został zmuszony obciąć jej włosy, zajmował się zbieraniem w ławicy ostryg. Pewnie Freya mogłaby użyć swoich zdolności tropicielki, by go zlokalizować. Ale po wyrazie twarzy Nalii, Grom wie, że to nie ten przypadek. – W takim razie możesz mnie wyczuć. W sposób, w jaki ja wyczuwam ciebie. – Czy to jest przyciąganie? Szczerzy się do niej, drapiąc się po karku. – Myślałem, że zgodziliśmy się, co do tego, że przyciąganie nie istnieje? – To dlaczego czujemy w ten sposób? – Nazwałbym to „miłością”. Oczywiście, nie mogę mówić za ciebie… – Reszta słów zostaje przerwana przez jej usta na jego, ciało napiera na niego, ręce owijają się wokół jego szyi. Ten pocałunek jest 43 | S t r o n a
lepszy niż pierwszy. Ten pocałunek rozchodzi się ciepłem wokół nich, między nimi, przechodzi przez nich. Sprawia, że ocean wydaje się błahy, księżyc nieważny, a wszystko inne nie istnieje. To wypełnia w nim wszystkie puste przestrzenie, te, o których nawet nie wiedział, i te, o których myślał, że już są wypełnione. I przyszłość rozciąga się przed nim. Ich przyszłość.
Tłumaczenie: darkangelofrevolution Korekta: Thebesciaczuczek
44 | S t r o n a
– Jesteśmy prawie na miejscu – chichocze Nalia, trzymając swoje ręce mocno przyciśnięte na jego oczach, gdy on płynie niezdarnie do przodu. Dla efektu lekko piszczy. Ona ponownie chichocze. Grom się uśmiecha. – W takim razie wybrałaś najodleglejszą wyspę od naszych rodziców? Zgodnie ze zwyczajem to zwykle rolą mężczyzny jest wybranie wyspy do sparowania, aby znaleźć prywatne, niezamieszkałe miejsce do skonsumowania swoich ślubów – co mogą zrobić tylko w ludzkiej postaci. Jednakże Nalia poprosiła – nie, błagała – go, by pozwolił jej wybrać wyspę i przygotować na ich pobyt. – Tak jakby. Ale niespodzianka nie polega na tym, od kogo jesteśmy najdalej – tylko, do kogo jesteśmy najbliżej. W końcu, po tym, co wydawało się całym sezonem, jego płetwa muska ziemię. – Jesteśmy już na miejscu? Odkrywa jego oczy, a jemu ukazuje się podwodny krajobraz powoli 45 | S t r o n a
wznoszącego się dna oceanu, pokrytego rafą koralową, skałami i kolorowymi rybami. Nie mogą być więcej niż na głębokości trzydziestu płetw, co oznacza, że linia brzegowa jest blisko. Nalia wyskakuje na powierzchnię i pokazuje mu, by zrobił to samo. Wskazuje na ich cel i Grom upaja się małą wyspą, wiatr tańczy w bujnym zielonym baldachimie, leniwe fale liżą brzeg. Podnosi rękę, by osłonić się przed promieniami słonecznymi odbijającymi się od jasnego piasku, prawie oślepiającego go, gdy jego oczy wystawione są na suche powietrze. Wtedy to widzi. – Nalia – mówi, jego usta nagle są suche. – Można zobaczyć stąd Wielki Ląd. Klaszcze dłońmi jak foka. – Zauważyłeś! Nie jesteś podekscytowany? Ale to nie jest cała niespodzianka. Chodźmy na brzeg. – Ciągnie go za rękę, ale on ją powstrzymuje. – Lepiej powiedz mi resztę. Ponieważ nie wyjdziemy na brzeg tak blisko lądu człowieka. Wygląda na rozczarowaną. – Ale to niespodzianka. Grom uciska grzbiet nosa. Jedną z rzeczy, które uwielbia w Nalii jest to, że jest śmiała, nieustraszona. Nigdy nie będzie nudna. Ale to trochę za dużo. To nie jest mała zasada do złamania. Ta jest największa. Dodaje przez zaciśnięte zęby: 46 | S t r o n a
– Dlaczego chcemy pójść na Wielki Ląd? Teraz nie patrzy mu w oczy, znajdując coś strasznie ciekawego w wodzie między nimi. – Cóż, to jest zabawne. – Proszę, nie mów, że to oznacza, że już to robiłaś. Przygryza wargę. – Jak? – Mam to, co ludzie nazywają łodzią. Czuję się źle, że musiałam ją ukraść, ale potrzebowałam jej, aby zabrała mnie na brzeg po tym, jak założę suche ludzkie ubrania na wyspie. Czuję się źle także po ich kradzieży… – Jak długo to robisz? – Jego głos brzmi bardziej burkliwie niż chce. Teraz ona krzyżuje ramiona, najwyraźniej w drobnym dopływie wstydu. – Dlaczego nie zapytasz swojej matki? – Mojej matki? – Zapytaj ją, skąd bierze te wszystkie ludzkie skarby. Nie możesz naprawdę wierzyć, że sama je wygrzebuje. Właściwie w to wierzył. Pomysł, by jego matka wiedziała o – nie, zachęcała – eskapadach Nalii, sprawia, że jego wnętrzności płoną. – To musi się skończyć – mówi, zanim może to powstrzymać. Zanim 47 | S t r o n a
może zmienić słowa w coś bardziej dyplomatycznego. Sposób, w jaki jej oczy wylewają ogromne krople wody na jej twarz. Sposób, w jaki jej usta wyginają się w lekki grymas. Sposób, w jaki jej skrzyżowane ramiona wydają się relaksować w swoim własnym uścisku, jakby próbowała zatrzymać coś w sobie i pocieszyć w tym samym czasie. Jest nim rozczarowana. Bez słowa znika pod powierzchnią wody. I wtedy uczy się czegoś nowego o Nalii. Jest bardzo szybka. Nie może za nią nadążyć, ale stwierdza, że najlepsze, co może zrobić, to nie dać się w ogóle zostawić z tyłu. Porusza się coraz bardziej i bardziej przed siebie, omijając próby tych, którzy próbowali ją pozdrowić. Rzucają zdezorientowane spojrzenie w jego kierunku, jakby zdawali sobie sprawę, że rzeczywiście ją goni, wołając do niej. A ona go ignoruje. Nie wyobraża sobie rozmiaru widowiska, jakie robią, ale teraz go to nie obchodzi. Wiedział, że w końcu będą mieli swoją pierwszą kłótnię. Na trójząb Trytona, zaczęli od walki, prawda? Wiedział, że nie mogą żyć w euforii przez następne dwieście lat razem. Ale spodziewał się kłócenia najpierw o głupie rzeczy, jak kto lepiej całuje lub jak nazwać pierwszego potomka. Rzeczy, w których był bardziej chętny do poddania się. Jednak pierwsza kłótnia jest duża. Nie jest tylko o jej zainteresowania ludźmi i on to wie. Chodzi o jej wolność. I o to, jak wiele kontroli będzie nad nią miał, gdy zostaną sparowani. To nie jest walka, którą przewidział. Zawsze wiedział, że jest bardzo niezależna, ale myślał, że będzie mógł z nią podyskutować, przekonać do zobaczenia, że w każdej 48 | S t r o n a
sytuacji zawsze istnieje więcej niż jeden punkt widzenia. I może mógłby, gdyby pierwsze słowa z jego ust nie brzmiały jak niepodważalny rozkaz. Przeklina pod nosem. – Nalia, zatrzymaj się – krzyczy. – Proszę. Nie robi tego. Już minęli centrum społeczności syren i są na dobrej drodze przez Ludzkie Przejście, gdzie prawie zginęli. Jeszcze jedna mierzeja i będą blisko kolejnego brzegu człowieka. Dociera do garbu ostatniej mierzei. I zamiera. Ona także próbuje się zatrzymać, ale jej rozpęd mści się na niej i trafia na ludzką minę. Setki okrągłych metalowych kul unoszą się powyżej długich łańcuchów, czekając, aby zostać dotkniętymi, aby dać się odpalić, aby wybuchnąć. To pułapka przeznaczona do zabijania ludzi, ale teraz Nalia, jego Nalia, jest pośrodku tego bałaganu, najmniejszy ruch jej płetwy sprawia, że łańcuchy kołyszą się chaotycznie. Ledwie wystarcza miejsca, aby zmieściła się między nimi, nie mówiąc już o poruszaniu się z jakąkolwiek szybkością. To cud, że wciąż żyje, że jej wejście nie zderzyło ze sobą dwóch kul. To będzie jeszcze większy cud, aby wydostać ją stamtąd. – Nie ruszaj się – mówi, strach ściska mu gardło jak prawdziwa ręką. To nie może się dziać. Kiwa głową z szeroko otwartymi oczami. – Przepraszam – szepcze. – To moja wina. – Wydostanę cię stamtąd – mówi jej, ale nie ma pomysłu jak to 49 | S t r o n a
zrobić. – Grom. Nie zbliżaj się. Odejdź. Przybliża się. – Nie ruszaj się. – Jeśli się zbliżysz, sama je celowo odpalę. – Nalia. Nie bądź głupia. Mogę pomóc. – Zrobimy tak. Ty popłyniesz w tamtym kierunku, dopóki nie będę mogła cię zobaczyć. Potem mam zamiar się stąd wydostać. Krzyżuje ramiona. – Straciłaś rozum, jeśli myślisz, że cię zostawię. – Nie ma sensu byśmy oboje… Płyń. Mogę się wydostać. Ale nie mogę się skoncentrować z tobą tak blisko – płyń. Proszę. Potem oboje jednocześnie to słyszą. Dwa odrębne pluski na powierzchni. Grom patrzy za Nalię. Dwa metalowe owale, wyraźnie zrobione przez człowieka, z czerwonymi kanciastymi symbolami namalowanymi blisko ogonów. Dwa miniaturowe okręty śmierci opadają, tonąc. Nie nie nie nie. Nie ma czasu. Błysk światła. Raz. Drugi. Niepoliczalne powtórzenia. Ogłuszający grzmot. 50 | S t r o n a
Paraliżujące ciepło. Czerń. Cisza.
Tłumaczenie: darkangelofrevolution Korekta: Thebesciaczuczek
51 | S t r o n a
Najpierw wyczuwa Freyę, jest najbliżej niego. Potem swoją matkę, swojego ojca. Nawet ojca Nalii, króla Antonisa. Jednak tak znany mu puls, który ceni najbardziej, który wyczuwa nawet pół świata stąd, zniknął. Wie. Zanim otworzy oczy. Zanim spojrzy w górę, wie, że będzie tam zastygła twarz Freyi. Zanim poczuje ból własnych oparzeń na całym ciele. Wie. – Ona nie żyje – mówi. Nie ma wątpliwości. – Przykro mi – wykrztusza Freya. – Tak mi przykro, Grom. Otworzenie oczu wymaga od niego wiele wysiłku, odkąd nie widzi sensu, aby znów to zrobić. Upaja się posępnymi twarzami otaczającymi go, syrenami trzymającymi się z dala od niego i każdej w innymi zakątku komnaty. Próbuje podnieść się z dołu, w którym śpi, ale jęczy, gdy ból przechodzi przez niego. Antonis podpływa do niego, ale nie wyciąga ręki do pomocy. Zamiast tego król Posejdona unosi się nad nim. – Co zrobiłeś mojej córce? 52 | S t r o n a
Matka Groma z trudem łapie powietrze. – Antonisie, proszę… Ale król Posejdona podnosi dłoń, uciszając ją. – Nie mówię do ciebie. Mówię do twojego syna. – Wraca wzrokiem do Groma. – Odpowiedz mi. Grom przełyka, nagle świadomy jak to wygląda. Ludzie widzieli ich nieporozumienie, widzieli jego pościg za nią, widzieli jej złość na niego. – Pokłóciliśmy się. Zdenerwowała się i odpłynęła. Popłynąłem za nią. Na minę. Nową. Próbowała się wydostać, ale ludzie wywołali eksplozję. Mówi to tak, jakby opowiadał, co jadł podczas porannego posiłku. Słowa wydają się puste, pozbawione sensu, bezduszne, gdy je mówi, i zastanawia się, czy brzmią tak również dla innych, czy tylko przejmuje go odrętwienie, sączące się z okolic jego serca. Nalia jest martwa. Nalia jest martwa. Nalia jest martwa. – O co się kłóciliście? – pyta Antonis, jego głos jest protekcjonalny. Grom znów zamyka oczy. Co mu powiedzieć? Że Nalia przyznała się do robienia regularnych wypadów na Wielki Ląd? Że jego matka była tego częścią? Że chciała złamać najpoważniejsze z wszystkich praw syren? Nie, nie może tego powiedzieć. Nie pozwoli, aby pamięć o niej 53 | S t r o n a
została zszargana w ten sposób. Nie pozwoli, by wina przeszła na jego matkę. Nie, przejmie odpowiedzialność za to wszystko. Będzie trzymał ją w sobie. Antonis może myśleć, co chce. – Wolałbym nie mówić – odpowiada wreszcie Grom. – Grom – namawia jego matka. – Nie. Wysuwa szczękę. Patrzy na wystający kamienisty sufit jego komnaty. Antonis jest wytrącony z równowagi. – Oczywiście, że wolałbyś nie, ty oślizgły węgorzu. Bo ją zabiłeś! Bo nienawidziłeś jej od momentu, gdy tylko ją zobaczyłeś, i znalazłeś sposób ucieczki od waszej ceremonii zaślubin i wybrałeś go. – Antonisie, stary przyjacielu, nie bądź nierozsądny – wtrąca ojciec Groma. Antonis obraca się do króla Trytona. – Łatwo ci to powiedzieć prawda, stary przyjacielu? Zwłaszcza, gdy wiesz, że nie mogę nic z tego udowodnić. Nie martw się. Twój jedyny spadkobierca jest bezpieczny. – Obraca się z powrotem do Groma, nozdrza mu falują. – Ale przysięgam na trójząb Trytona, nigdy nie zostaniesz sparowany. Na zawsze. Twoje nasienie umrze razem z tobą. Grom ma zamiar powiedzieć, że nigdy nie chce zostać sparowany z nikim innym niż z Nalią, ale wtrąca się jego matka: – Co ty mówisz, Antonisie? Prawo zobowiązuje połączenie twojego 54 | S t r o n a
pierworodnego potomka z nim, aby przekazać Dary Generałów. Twój kolejny spadkobierca musi być sparowany z… Antonis śmieje się wtedy, śmiechem pełnym goryczy, straty i jadu. – Nie będzie żadnego spadkobiercy. Nie wezmę sobie innej partnerki. Dary Generałów znikną na jego pokoleniu. – Antonisie, wiem, że cierpisz – mówi. – Ale to nie jest właściwa droga na opłakiwanie. Jeśli to zrobisz, Dary – nasza przyszłość – zostaną stracone. Oba królestwa będą cierpieć. – Oba królestwa? – warczy. – Jest tylko jedno królestwo. Terytorium Trytona już nie istnieje. – Z tymi słowami odpływa. Freya przyciska plecy do ściany i pochyla głowę, dając mu najgłębszy ukłon, jaki jest możliwy. Matka Groma chwyta go za rękę. – Nie martw się o to wszystko, synu. Antonis zmieni zdanie. Grom wie, że jest w błędzie. Antosi stracił zbyt wiele. Swoją partnerkę. Swoją córkę. Swoje powody do troski. Ale wszystkie te rzeczy, które stracił Antonis, stracił także Grom. Swoją partnerkę. Swoją perspektywę na potomstwo. Swoją zdolność do troski o to, co się wydarzy. Mimo to Grom nie może przestać myśleć o tym, że syreny straciły coś więcej niż oni. Księżniczkę, przyszłą królową, tak. Ale także nadzieję, przekazywaną z pokolenia na pokolenia. Nadzieję na pomyślną przyszłość. Nadzieję na ochronę przed ludźmi, gdy nieuchronnie najadą każdą część oceanu. Nie tylko córkę, partnerkę, księżniczkę, królową. Wszystkie te 55 | S t r o n a
rzeczy, tak. Ale o wiele więcej. Dzisiaj stracili Dary Generałów. Swoje dziedzictwo.
Tłumaczenie: darkangelofrevolution Korekta: Thebesciaczuczek
56 | S t r o n a