Barbara Beckam One Love One Direction Przekład Błażen Niedziński Prolog Jak to, kurczę, działa? Gdzie się wgrywa plik? Widzisz? – Spróbuj kliknąć tuta...
7 downloads
27 Views
748KB Size
Barbara Beckam
One Love One Direction Przekład Błażen Niedziński
Prolog Jak to, kurczę, działa? Gdzie się wgrywa plik? Widzisz? – Spróbuj kliknąć tutaj. – Megan wskazała ikonę po prawej. – Nooo!!! Wreszcie się udało – krzyknęła przeszczęśliwa Mapy. Na ekranie pojawiła się klepsydra. Megan i Mapy obserwowały ją w nabożnym skupieniu, podczas gdy system wgrywał plik. 20% 46% 63% 78% 89% 100% „Twój plik został zapisany w naszym archiwum. Dziękujemy za udział i życzymy powodzenia!” Przyjaciółki się uścisnęły. – Teraz możemy już tylko trzymać kciuki – powiedziała podekscytowana Mapy, z nadzieją w oczach i z marzeniem w sercu. „Guardian”, z 30 września:
ROZPAD ONE DIRECTION. MILIONY FANEK WE ŁZACH Londyn. To już oficjalne. Rozpadł się zespół, który sprzedał miliony płyt. Taką informację w lakonicznym komunikacie przekazał agencjom menedżer One Direction. Oświadczył, że na decyzję wpłynęły niedające się pogodzić różnice artystyczne. Po ogłoszeniu „rozwodu” miliony fanów na całym świecie zablokowały serwery obsługujące oficjalną stronę pięciu młodych Anglików, ich profil na Facebooku oraz konta na Twitterze milionami wiadomości z prośbami, by ich idole zmienili zdanie. Nie ujawniono nic poza suchym i enigmatycznym komunikatem, ale jak można się było spodziewać, po sieci krążą już różne teorie na temat prawdziwych powodów rozpadu. Niektórzy dobrze poinformowani twierdzą, że kryzys w zespole zaczął się około półtora miesiąca temu, w czasie końcowej fazy nagrywania nowego albumu, który ukazał się właśnie dzisiaj i już dotarł na pierwsze miejsce światowych list sprzedaży. Wszystkie zobowiązania i zaplanowana trasa koncertowa zostały odwołane, a tymczasem zrozpaczonym fanom pozostaje jedynie modlić się i liczyć na zmianę kierunku. Oby tylko był właściwy!
Niecałe dwa miesiące wcześniej Halo, Mapy. Słyszysz mnie? Mapy, odezwij się! Co to za hałasy? – Ila. Aekaj! – Co ty robisz? – Aekaj! E oge eaz! – Mapy! Co tam się dzieje? Gdzie jesteś? Mapy, odezwij się. – W słuchawce rozległ się jakiś straszny rumor. – Pospiesz się, muszę ci coś opowiedzieć. Aż mnie rozsadza. Muszę komuś o tym powiedzieć! – Już jestem, Megan. Słyszysz mnie? Przepraszam, w zębach trzymałam trzepaczkę, w jednej ręce pojemnik z jajkami, a drugą próbowałam sobie włożyć słuchawkę do ucha i nie upuścić przy tym misek. Jestem w pracowni i zaraz oszaleję! Mama pojechała do pracy za miasto i wraca dopiero w przyszłym tygodniu, wujek John poszedł na ślub Billy’ego Five’a, a… – Billy’ego Five’a? Tego prezentera z telewizji? – Taaak. Żeni się dzisiaj, a my dostarczamy mu słodycze i tort weselny. Mówię ci, ale kicz! Państwo młodzi sami projektowali. Nigdy jeszcze nie widziałam czarno–biało–różowego tortu w panterkę. – Dobra, później mi opiszesz, teraz muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego! Nie wytrzymam! Nie mogę w to uwierzyć! – Ja też nie mogę w to uwierzyć! Krem się
przypala. Czekaj! – Mapy znów wyciągnęła słuchawkę i pobiegła ratować sytuację. – Mapy? Mapy? – Megan usłyszała straszny łomot i przeklinającą przyjaciółkę. Po paru minutach Mapy wróciła, żeby dokończyć rozmowę. – Kurde, całkiem go spaliłam. Jestem strasznie spóźniona. Gdzie ten chłopak z agencji? – O czym ty mówisz? Mapy, słuchasz mnie? – Pamiętasz Nigela? – Zastępca tego pracownika, który wyjechał do Ameryki? – spytała Megan. – Właśnie. Ten sam. Akurat dostał uczulenia. Niezłe, co? Początkujący cukiernik z uczuleniem na jajka! Tylko mnie się to mogło przytrafić. A dzisiaj sobota, w sklepie pełno ludzi, a ja jestem sama i robię, co mogę, ale wszystko idzie nie tak. Krem się przypalił, słodki majonez się zsiadł, piekarnik wyczynia jakieś cuda, a bliźniaczki Wiston są jeszcze bardziej upierdliwe niż zwykle. Ciągle tu przyłażą i pytają: „A to gotowe? A tamto gotowe?” Megan uśmiechnęła się, słysząc, jak przyjaciółka idealnie naśladuje nosowy głos „panien” Wiston, dwóch identycznych bliźniaczek w średnim wieku, które od przeszło dwudziestu lat pracowały w cukierni Sweet Cream należącej do rodziny Mapy. – Brakuje tylko, żeby jeszcze przyszła Alana i zaczęła mi ględzić.
Alana była siostrzenicą panien Wiston, bardzo niesympatyczną siedemnastolatką o figurze modelki, która miała to szczęście, że nie przybierała na wadze nawet o gram, mimo że bez przerwy się obżerała, głównie słodyczami. Była naprawdę okropna. Zgryźliwa plotkara, która przy każdej okazji tryska na innych jadem. Kiedy wstępowała do cukierni przywitać się z ciotkami, zawsze przychodziła na zaplecze, żeby pogadać. A ściślej rzecz biorąc, to ona gadała. Mapy z kolei nie mogła się doczekać, aż Alana wreszcie sobie pójdzie; zwyczajowo na odchodne rzucała pytanie: „O, przytyłaś?”. Mapy nieustannie walczyła z wagą, nie mówiąc o trądziku, podczas gdy Alana, która objadała się słodyczami bez opamiętania, miała skórę jak jedwab i ciało bez grama tłuszczu. Ponieważ jednak sprawiedliwość istnieje, miała za to paskudny nos, którego nie mógł zamaskować żaden puder ani makijaż. – Mam kiepski dzień, a nawet nie wiesz, co mi się wczoraj przydarzyło – narzekała Mapy. – Nie. To ty nie wiesz, co mi się wczoraj przydarzyło. Próbowałam do ciebie dzwonić, ale ciągle włączała się poczta. – Komórka mi padła. Była rocznica ślubu dziadków i wróciłam późno przez durnego faceta, który… – Mapy!!! – krzyknęła Megan. – Przymknij się. Muszę ci opowiedzieć coś bardzo ważnego.
– Okej, okej. Zaczekaj chwilę, włożę tylko lepiej słuchawkę, żebym mogła pracować. Mam nadzieję, że ten nowy praktykant z agencji zaraz się zjawi, bo inaczej będę miała naprawdę przechlapane. – Znowu zaczynasz? Dasz mi dojść do słowa? Co cię dziś napadło? Gadasz i gadasz. – No fakt. Przepraszam. Mów. Megan, która w wakacje pracowała na pół etatu w pralni, zaczęła opowiadać drżącym z emocji głosem. Poprzedniego dnia po zamknięciu skończyła liczyć utarg i szykowała się do wyjścia, gdy usłyszała natarczywe pukanie w szybę w drzwiach. – Zwykle jestem bardzo miła dla klientów i wpuszczam ich nawet po zamknięciu, ale byłam sama i trochę się spieszyłam; umówiłam się do kina z Jessem White’em. – Z Jessem? Jak to? W końcu cię zaprosił? – zdziwiła się Mapy. Jess White był chłopakiem równie nieśmiałym co ślicznym, który, według Mapy, od dawna kochał się w Megan; jednak, być może, bojąc się odtrącenia przez jedną z najładniejszych dziewczyn w szkole, nigdy nie wykonał żadnego ruchu, mimo że ewidentnie był w niej zadurzony. – Wstąpił przez przypadek do pralni, zapytał, czy chcę iść do kina, i się zgodziłam. – Taak, jasne, przez przypadek. Moim zdaniem cię śledził. A jak cię zaprosił? Pewnie zrobił się
czerwony jak burak. – No trochę się zarumienił… ale nie o nim chciałam ci opowiedzieć. Dasz mi dokończyć? – Ach, nie? A o kim? – O Niallu! I co ty na to? – Megan milczała przez parę sekund w oczekiwaniu na entuzjastyczną reakcję przyjaciółki. – A co to za Niall? Skąd się wziął? – Jak to: co to za Niall? – zawołała Megan rozpaczliwym tonem. – Nie musisz krzyczeć. Zrozumiałam, że się nazywa Niall. Ale ja nie znam żadnego Nialla. To takie straszne? – No proszę cię; nie znasz żadnego Nialla? Przecież bez przerwy ci o nim mówię. – Megan? To ja, Mapy. Twoja podobno najlepsza przyjaciółka. Chyba jednak tak nie jest, skoro nie mam zielonego pojęcia, o czym mówisz. Co to za Niall? – Naprawdę nie kapujesz? – Megan wydawała się zdumiona. – No naprawdę! Co to za Niall? – upierała się Mapy. – Trzymaj się mocno: to Niall Horan – oznajmiła entuzjastycznie Megan. Cisza. – No i co? – Jak to: no i co? Mapy, czy ty mnie w ogóle
słuchałaś przez ostatnie pół roku? – Megan wydawała się poirytowana. – Czy ty prowadzisz podwójne życie? O kim ty mówisz? Kto to ten Horam? – Horan, Niall Horan – poprawiła Megan. – Ten Niall Horan! – podkreśliła. Cisza. – Mapy! Niall Horan z O–n–e D–i–r–e–c–t–i–o–n!!! – obwieściła w końcu triumfalnie. Cisza. Megan od paru miesięcy miała fioła na punkcie tego zespołu, a w szczególności jednego z chłopaków, ślicznego blondyna, którego Mapy pamiętała jak przez mgłę. Nie podzielała tej obsesji przyjaciółki i nigdy nie miała ochoty oglądać zdjęć, klipów ani niczego, co wiązało się z tymi angielskimi piosenkarzami, którzy byli, zdaje się, bardzo znani. W gruncie rzeczy nigdy nie podążała za modą i zawsze zachowywała się nietypowo. Podczas gdy inne dziewczyny tańczyły w różowych sukienkach, ona wolała sztuki walki. Inne słuchały One Direction i Justina Biebera. Ona uwielbiała muzykę z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych – jej rodzice zebrali całą kolekcję. Mapy zajmowała się tylko tym, co sprawiało jej przyjemność: uczyła się japońskiego, chodziła na kurs kroju i szycia, który określała jako dressing art, kochała sztukę, kolory, ale przede wszystkim uwielbiała piec ciastka. Jej rodzina od dziesięcioleci prowadziła najsłynniejszą cukiernię w hrabstwie i gdy Mapy tylko miała trochę wolnego
czasu, rzucała się na jaja, mąkę i cukier i starała się zgłębić tajniki sztuki cukierniczej. Prawdę mówiąc, daleko jej było jeszcze do zawodowca, ale była na dobrej drodze. – Halo? Mapy? Dotarło do ciebie? – dopytywała zbita z tropu Megan. Milczenie. – Mapy? Jesteś tam? Telefon ci nie działa? – Telefon działa bardzo dobrze. Raczej twój mózg nie działa. Megan, nie mam czasu. Ja tu nie wiem, w co ręce włożyć, a ty mi zawracasz głowę takimi głupotami? – Przysięgam! To wszystko prawda. Posłuchaj, wczoraj spędziłam wieczór z Niallem Horanem. – Przecież umówiłaś się z Jessem. A w ogóle to przestań zmyślać. To nie jest normalne. – Mapy!!! Proszę, musisz mi uwierzyć. Nie zmyślam. Byłam z Niallem. – Taak, jasne. A ja byłam na kolacji z Robbiem Williamsem – odparowała. – Oj weź, przestań się nabijać. Posłuchaj mnie przez chwilę. – Megan wydawała się rozdrażniona, a w jej głosie znów pojawiła się histeryczna nuta. – No dobra, dawaj… – odezwała się Mapy protekcjonalnym tonem, chociaż tak naprawdę była zaniepokojona. Megan gadała od rzeczy, a przecież nie była kłamczuchą; Mapy znała przyjaciółkę od zawsze i nigdy jej tak nie odbijało. Musiała dostać udaru
słonecznego albo mieć halucynacje. – No więc mówiłam ci: ktoś zapukał w szybę, ale spieszyło mi się, więc poszłam tylko powiedzieć, że już zamknięte. Przed drzwiami stał chłopak, niezbyt wysoki, szczupły, w beżowych biodrówkach i białym T–shircie. Miał potargane blond włosy i czarne okulary przeciwsłoneczne. Uśmiechnął się do mnie zniewalająco i wyglądał na tak zdesperowanego, że mu otworzyłam. A potem był taki miły! Wszedł i powiedział: „Dzięki, dzięki, sorry, wiem, że już zamknięte, ale mam nóż na gardle. Nagrabiłem sobie i jeśli mi nie pomożesz, to mnie zabiją. Dosłownie”. Powiedział to w taki sposób, że się uśmiechnęłam. I zauważyłam, że chociaż światła były zgaszone, to nie zdjął okularów przeciwsłonecznych. Musisz mi uwierzyć, Mapy. W pierwszej chwili nie załapałam, kto to jest, ale było w nim coś znajomego i jak tak na niego patrzyłam, to nie mogłam przestać się uśmiechać. On ciągle nawijał, opowiadał o jakimś żarcie, który się źle skończył, o zniszczonych ciuchach… i cały czas wyjmował coś z torby, ale ja nie mogłam oderwać od niego oczu. Taki słodziak, skąd ja go znam, myślałam, a on dalej coś tam opowiadał. Już nawet go nie słuchałam. Przysięgam ci, już nawet jak o tym wspominam, to mi się zbiera na płacz! – Głos jej się łamał, była wyraźnie wzruszona. Naprawdę nieźle ją wzięło. Mapy przerwała
pracę i zaczęła słuchać uważnie. Miała już całkowitą pewność, że przyjaciółka nie ściemnia. – Bo zaraz dostaniesz zawału. Oddychaj głęboko, uspokój się i mów dalej – powiedziała. – Jak wczoraj wieczorem nie dostałem zawału, to już nie dostanę. No dobra… więc on ciągle coś gadał… pamiętam tylko pojedyncze słowa: „dowcip”, „krew” czy „sos pomidorowy”, bo mój mózg przełączył się na autopilota. Cały czas się do kolesia szczerzyłam i kiwałam głową, chyba nawet śmiałam się z jego żartu, tak jakbym go słuchała, ale tak naprawdę to wpatrywałam się w każdy centymetr skóry, każdy detal i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To było niemożliwe. Totalny absurd. Ta sama jasna cera, ten sam pryszcz na brodzie, którego nie może się pozbyć, ten sam nos, te same usta, te same włosy, uszy, kształt twarzy… wszystko. Wyglądał identycznie jak Niall! Pomyślałam, że może to sobowtór, ktoś niesamowicie podobny do niego, kto specjalnie walnął sobie identyko fryzurę. W końcu są ludzie, którzy robią sobie nawet operacje plastyczne, żeby upodobnić się do swoich idoli. Cały czas sobie powtarzałam w głowie: to sobowtór, to sobowtór, dopóki ich nie zobaczyłam i, słowo daję, aż przestałam oddychać. Można odtworzyć fryzurę, kształt brwi, styl ubierania i chodzenia, można powiększyć sobie usta, zoperować kości policzkowe, ale nie możesz sobie zrobić pieprzyków tam, gdzie
chcesz. Pieprzyki albo są, albo ich nie ma. A on miał identyczne trzy na szyi, w takim samym kształcie, w tym samym miejscu. Tak jak Niall. Więc to nie sobowtór. To on! To Niall! Niall Horan we własnej osobie stał przede mną! – Megan zrobiła przerwę, żeby nabrać tchu, potem ciągnęła dalej: – Aż mnie zamurowało. Poczułam ściskanie w żołądku, a serce waliło mi jak młotem… Mapy, zaczęłam się trząść, a uśmiech zniknął mi z twarzy. Byłam jak zahipnotyzowana. Musiałam koniecznie zdjąć mu okulary. On patrzył na mnie z ciekawością i przestał mówić. Zrobiłam krok do przodu i wyciągnęłam rękę do jego twarzy. Złapałam te okulary i je zdjęłam… Cisza. Wciąż cisza. Potem szloch. – Megan, Megan. Nie płacz, bo zaczynam się martwić. – Po prostu… jestem taka… szczęśliwa… ciągle mi się wydaje… że to był sen… – Rozumiem, ale już się opanuj… napij się wody. – Mapy starała się uspokoić przyjaciółkę, która w tym momencie totalnie się rozkleiła. Adrenalina wzbierająca w Megan przez ostatnie godziny nagle przerwała tamę. To wszystko brzmiało tak bez sensu, ale Megan nie mogła wymyślić czegoś podobnego, nie mogłaby udawać takich emocji. To była prawda. Niewiarygodna, ale prawda. Ale co robiła światowa gwiazda muzyki w Sun Place? To spokojne nadmorskie miasteczko, przytulne, czyste,
uporządkowane, ale nie ma nic do zaoferowania w porównaniu z popularnymi wśród turystów kurortami, oddalonymi zaledwie parę kilometrów. Więc to bardzo dziwne, że trafił tu taki słynny piosenkarz. Musiał być incognito; inaczej pan Bredford, szef lokalnej gazety „Sun Place News”, rozgłosiłby to wszem i wobec w niedzielnym wydaniu i na swoim blogu, który codziennie aktualizował. Ten facet wiedział wszystko o wszystkich. Był ciągle w ruchu, wiecznie spocony, w śmiesznym tupeciku na głowie, który wyglądał jak martwe zwierzę. Obserwował, szpiegował, wypytywał, we wszystko się wtrącał. Nie było w mieście rzeczy, wydarzenia czy plotki, o której by nie wiedział i w którą nie wetknąłby nosa. Jego niedzielne artykuły i wpisy na blogu obfitowały w takie wyrażenia jak: „wydaje się”, „podobno” czy „nieoficjalnie wiadomo”. Chodziło o zwykłe plotki, które on ubierał w słowa. Po prostu straszny plotkarz, a co gorsza spokrewniony z Alaną i bliźniaczkami Wiston – mieszanka wybuchowa… lepiej było ściszyć głos. – Jak tylko zdjęłam mu okulary, byłam pewna. To on. Miałam przed sobą Nialla Horana. Patrzył na mnie i się uśmiechał. Pewnie myślał, że się na niego rzucę, zacznę krzyczeć, wyrywać sobie włosy z głowy, i wierz mi, Mapy, miałam na to ochotę… nie wiem, co mnie powstrzymało. Tak jakby jedna część
mojego mózgu mówiła: To on. To on. Rzuć się na niego. Pocałuj go. Może już nigdy więcej go nie zobaczysz. Zrób mu zdjęcie. Poproś o autograf. Dotknij go. Przytul. Porwij. Zamknij na cały dzień w prasowalni, przywiąż do deski do prasowania i rób z nim, co chcesz. A druga upominała: Zachowaj spokój. Oddychaj. To twoja jedyna szansa. Nie zachowuj się jak idiotka. Nie bądź jak stuknięta fanka, bo zaraz ucieknie. Spokojnie, porozmawiaj z nim. Porozmawiaj! I w końcu, nie wiem, jakim cudem, wzięłam się w garść. Mapy! Serce ciągle biło mi jak szalone, miałam sucho w gardle i sztywny język, ale jakoś udało mi się powiedzieć w miarę naturalnie: „Ty jesteś Niall z One Direction, prawda?”, a on pokiwał głową. Chyba się zastanawiał, czy jestem wariatką, która zaraz zacznie go zasypywać najdziwniejszymi prośbami, czy normalną dziewczyną, tylko trochę zaskoczoną widokiem kogoś sławnego. Nagle mnie olśniło i otrząsnęłam się, tak jakbym się właśnie obudziła. „A więc w czym problem?”, spytałam profesjonalnym tonem. Wzięłam marynarki, które trzymał w rękach, i położyłam na ladzie, a on odetchnął z ulgą. Dopiero parę godzin później wyznał mi, że przez chwilę myślał, że jestem jedną z tych wariatek, które go ścigały. – Megan, ale jesteś pewna, że to był on? Może jednak jakiś sobowtór, który chciał cię nabrać?
– Nie! On! Na bank! Miał nawet ten sam wisiorek z koniczyną, który zawsze nosi, i głos też miał taki sam! Oglądałam wszystkie filmy z nim na YouTubie, i znam jego głos. Uwierz mi. To był on. – Wierzę ci, wierzę, ale jestem w szoku. To nie do wiary… ale co on robi w Sun Place? – Jest tu z zespołem, nie w samym mieście, tylko w prywatnej willi na wybrzeżu, w jednym z tych luksusowych pałaców. Opowiadał mi, że kończyli nagrywać w Londynie nową płytę, ale przed studiem koczowało tyle fanek, że nie dało się wejść ani wyjść, więc ich producent znalazł tę niesamowitą willę z wypasionym studiem nagraniowym i przenieśli się tutaj. Już ponad miesiąc są tam praktycznie uwięzieni, chociaż dom jest ogromny, ma wielki ogród z basenem, stajnie i kort tenisowy. – Zabrał cię tam? Poznałaś też innych? – Nie. Siedzieliśmy do późna w pralni. – Jak to: w pralni? I co robiliście? – Cisza. – Megan? – Szloch. – Megan? Przestań płakać. – To ze szczęścia. To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. – Tak, tak, mówiłaś to już co najmniej z dziesięć razy. No i? – W końcu zapytałam go, czego potrzebuje, a on pokazał mi trzy białe marynarki z czerwonymi plamami; to wyglądało na krew, ale tak naprawdę to był sos pomidorowy. Chciał zrobić kawał kolegom,
nabrać ich, że jakiś świr zakradł się do willi i go zranił, no to poplamił kostiumy, które miały być użyte w przyszłym tygodniu do kręcenia teledysku. Tylko że zaraz potem producent powiedział im, że będą nagrywać klip w niedzielę rano, czyli jutro, no i wtedy zorientował się, że nie zdąży uprać kostiumów, bo w sobotę pralnie są zamknięte, więc wrzucił wszystko do torby i poszedł szukać kogoś, kto mógłby mu pomóc… – …i znalazł ciebie… – Taaak. – I co potem? – ponagliła ją zaciekawiona już teraz Mapy. – Błagał, żebym mu pomogła. Powiedział, że będzie mi wdzięczny do końca życia. Odpowiedziałam, że mogę zaraz uprać marynarki i za parę godzin będą jak nowe. – A on? – Przytulił mnie. Zaczął mi dziękować, ściskać mnie. „Dzięki, dzięki, ratujesz mi życie, proś, o co chcesz”, powtarzał w kółko, tak że miałam ochotę wypalić: „Ożeń się ze mną!”, ale odpowiedziałam: „Postaw mi chociaż pizzę. Możemy zjeść w tym czasie, jak marynarki będą w praniu”. – Super! Świetnie zrobiłaś. Megan była jak wezbrana rzeka, a szczęście i entuzjazm biły z każdego jej słowa. Zjedli kolację, pizzę z coca–colą, siedząc na podłodze za ladą pralni.
Niall ułożył tam w kącie kołdry i poduszki, podczas gdy ona nastawiała pranie, wybierając oczywiście najdłuższy cykl. – Mówię ci, czad. Siedzieliśmy tak co najmniej dwie godziny, śmialiśmy się i żartowaliśmy. Opowiadał mi trochę o zespole, o swoim życiu, o tym, jak się zmieniło, o swoim bracie i rodzinie, o szkole… a potem zadawał mi mnóstwo pytań. Pierwsze było: „Masz chłopaka?” Jak chłopak cię pyta, czy masz chłopaka, to dobry znak, każdy to wie, pomyślała Mapy. – Naprawdę o to najpierw cię zapytał? – Taaak. Jak tylko usiedliśmy na podłodze. Ale to nie wszystko; w pewnym momencie, a minęły już co najmniej dwie godziny, mówi do mnie: „Jak to możliwe, że nie masz chłopaka? Jesteś bardzo ładna”. Myślałam, że umrę! Zrobiłam się czerwona jak burak i odpowiedziałam: „Dzięki, ty też jesteś bardzo ładny”, i jeszcze bardziej zjarałam cegłę. – Megan, ale do rzeczy: całowaliście się? – zapytała Mapy zniecierpliwiona. Megan wybuchła śmiechem. – Zaczekaj! Moment. Na czym skończyłam? A, tak. Marynarki już się uprały i trzeba je było tylko wyprasować; poszłam do prasowalni, a on za mną. Stanął naprzeciwko mnie i przyglądał mi się w milczeniu. Serce zaczęło mi walić jak szalone i chyba znowu się zaczerwieniłam. Podszedł bliżej, wyjął mi
żelazko z ręki i mnie obrócił. Cisza. – …i co dalej? – Pocałował mnie… – Rany. Wielki Niall! – To było fantastyczne, cudowne, niesamowite, jak z bajki. Spełniały się wszystkie moje marzenia i nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Stałam jak sparaliżowana i nie mogłam wydusić z siebie słowa. On się cofnął na chwilę i powiedział: „Podobasz mi się”, a potem znowu zaczął mnie delikatnie całować. Myślałam, że zemdleję. W pewnej chwili z żelazka buchnęła para i ocknęliśmy się jakby ze snu. Popatrzyliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać. Niall też był zdenerwowany, na sto procent, widziałam to w jego oczach. Megan skończyła potem prasować marynarki i pozamykała wszystko, szykując się do wyjścia. Przed drzwiami pralni podała Niallowi marynarki. Popatrzył na nią w ciemności, potem znów ją pocałował, a ona po raz pierwszy go przytuliła. – Staliśmy tak jeszcze co najmniej z dziesięć minut i całowaliśmy się przed pralnią. Potem odwiózł mnie do domu. Zanim wysiadłam z samochodu, zaproponował: „Jak chcesz, możemy się umówić któregoś dnia”. Och! Nie wiem… muszę się zastanowić… mam tyle spraw… – Chyba mu tak nie odpowiedziałaś?
– No pewnie, że nie! Powiedziałam: „Jasne, chętnie”, i dałam mu swój numer. Wysiadłam, ale ledwie uszłam dwa kroki, Niall mnie dogonił. „Nawet nie wiem, jak masz na imię”, powiedział. Ja mu na to: „Megan, bardzo mi miło”. Uśmiechnęłam się i podałam mu rękę. „To był zaszczyt spędzić z panią wieczór. Mam nadzieję, że zechce pani się ze mną umówić… może jutro wieczorem?” Byłam taka szczęśliwa, że tylko pokiwałam głową, bo mnie normalnie zatkało. A potem odwróciłam się i poszłam. Krzyknął jeszcze: „Przyjadę po ciebie o ósmej”, wsiadł do samochodu i odjechał. To wszystko. Cisza. A potem Megan i Mapy zaczęły wrzeszczeć. – Aaaaaaaaaa! Super! Ekstra! – Nooooo! Aaaaa! Muszę się wykrzyczeć, bo inaczej wybuchnę! – Bardzo się cieszę, Megan, naprawdę. Ale w co się ubierzesz wieczorem? – Nie wiem. Teraz muszę koniecznie iść do fryzjera i do kosmetyczki. Rozmawiały o Niallu jeszcze dziesięć minut, potem Megan zapytała Mapy, jak było na rocznicy dziadków. – Strasznie się spóźniłam przez jednego durnia. Pokłóciłam się z nim i straciłam kupę czasu… ale później ci opowiem. Teraz nie mogę, mam mnóstwo
roboty. – Pomogłabym ci, ale… – Nawet tak nie żartuj. Idź do fryzjera i zrób się na bóstwo: wieczorem musisz wyglądać szałowo. Tak żeby Niallowi szczęka opadła. Pogadamy później. – Mapy, proszę cię, tylko nikomu ani słowa, nawet Hugo – powiedziała Megan zaniepokojona. – Spoko, będę milczeć jak grób. Niall Horan… One Direction… To naprawdę jak sen, pomyślała Mapy, kręcąc głową. Miała nadzieję, że będzie trwał jak najdłużej, a przede wszystkim, że ten chłopak nie złamie jej przyjaciółce serca. Wzięła się do pracy, żeby nadrobić stracony czas, stracony nie tylko z powodu telefonu. Już dzień wcześniej wszystko zaczęło się chrzanić: najpierw uczulenie praktykanta; potem zajęty wujek, który przyprowadził ze sobą Marka, innego pracownika; matka za miastem; wreszcie koszmarny lukier na torcie i popołudniowe spotkanie, od którego wciąż na samą myśl kipiała ze złości. Poprzedni dzień był zwariowany. Pracowała od rana bez chwili wytchnienia. O piątej postanowiła zrobić sobie przerwę i uciec na małą plażę, położoną trochę na uboczu. Padała ze zmęczenia i chciała odpocząć w samotności. Potrzebowała paru godzin na słońcu, nad morzem. Zaraz po zmierzchu miała wrócić do domu, żeby wziąć prysznic i przygotować się na imprezę dziadków. Czasu było niewiele, bo
musiała być w restauracji na ósmą, ale powinna zdążyć. Z drugiej strony nie mogła sobie odmówić widoku zachodzącego słońca. Uwielbiała ten moment, kiedy niebo robiło się czerwone, a woda wyglądała jak płynne złoto. Razem z Megan często marzyły o romantycznym spotkaniu w takich okolicznościach z księciem z bajki, który pojawiłby się przed nimi w magiczny sposób i w którym natychmiast by się zakochały. Tak naprawdę Mapy sobie z tego żartowała, wydawało jej się to strasznie banalne i oklepane, ale lubiła słuchać przesłodzonych opowieści przyjaciółki, która wyobrażała sobie te sceny w zwolnionym tempie. Były w nich merdające ogonami psy i zwiewne suknie, wiatr targał włosy, a opaleni i umięśnieni chłopcy zjawiali się nie wiadomo skąd i zbliżali do nich z uśmiechem. Ta scena była powtarzana w setkach wariantów i Mapy też lubiła opowiadać swoją wersję… Przepiękny zachód słońca, wzburzone morze, ona idzie plażą w długiej sukni – koniecznie białej i własnoręcznie uszytej – jej długie czarne włosy opadają na ramiona, nieodłączny pies biega wokół niej, w uszach słuchawki, z których leci Baba O’Riley, lekko melancholijne spojrzenie utkwione w horyzoncie, fale rozbijają się u jej stóp, a biała piana moczy brzeg sukienki. Z daleka widać początkowo rozmytą, później coraz bardziej wyraźną postać. Mapy zaciekawiona zatrzymuje się, żeby popatrzeć: to
wysoki chłopak w białych spodniach z podwiniętymi nogawkami, w rozpiętej białej lnianej koszuli, z półdługimi kasztanowymi włosami i pięknymi zielonymi oczami, które widać już z daleka. Chłopak jest śliczny i też bawi się z wesołym psiakiem, aż w końcu i on ją zauważa. Nagle zwalnia i zaczyna wpatrywać się w nią intensywnie, zauroczony jej jedwabistą bursztynową skórą, długimi czarnymi włosami – wiatr je rozwiewa i uwalnia lekki aromat drzewa sandałowego i cynamonu – jej twarzą w kształcie serca, z wysokim czołem i wyraźnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi, pełnymi czerwonymi ustami, a przede wszystkim jej dużymi czarnymi oczami w kształcie migdałów. Nieznajomy zbliża się do niej powoli, z takim wyrazem twarzy, jakby właśnie dostał najpiękniejszy prezent na świecie. Mapy dostrzega, że chłopak ma naprawdę cudne oczy i piękne usta; wpatruje się w niego jak urzeczona, gdy on uśmiecha się, ukazując nie tylko nieskazitelnie białe zęby, ale przede wszystkim dwa urocze dołeczki w policzkach – to sprawia, że dziewczyna z miejsca i bez reszty się w nim zakochuje. W tym momencie Mapy wplatała w swoją opowieść coś takiego, że jej przyjaciółka pękała ze śmiechu, na przykład: „Ona robi krok w jego stronę, potyka się i wywala” albo obdarzała nieznajomego cienkim, piskliwym głosikiem, lub też kazała któremuś z nich dwojga zrobić coś okropnie i
śmiesznego, i głupiego. To były tylko marzenia. Dobrze wiedziała, że trudno spotkać idealnego chłopaka, a tym bardziej na opuszczonej plaży o zachodzie słońca. Siedząc na piasku, Mapy zdała sobie sprawę, że już późno, ale chciała zobaczyć, jak ostatni skrawek słońca znika za horyzontem, podczas gdy w słuchawkach grała na cały regulator jej ulubiona piosenka. Plaża była pusta; ostatni kąpiący się – dwaj panowie w średnim wieku, którzy mieszkali niedaleko jej domu – poszli jakiś czas temu. Zresztą mało kto znał tę plażę, a prowadzącą do niej ścieżkę trudno było dostrzec z głównej ulicy. Mapy pozbierała swoje rzeczy i włożyła krótką białą sukienkę z delikatnej bawełny, którą sama uszyła. Wpatrując się w morze, kątem oka dostrzegła, że ktoś się zbliża od strony ścieżki. Odwróciła się zaciekawiona i zobaczyła wysokiego śniadego chłopaka – szedł ku niej raźnym krokiem. Zdaje się, że coś mówił, ale nie słyszała go przez głośną muzykę w uszach. Akurat w tej chwili dudniło Save a Prayer Duran Duran, bardzo romantyczna piosenka, i w jednej chwili Mapy przypomniała sobie wszystkie marzenia, które snuła wraz z Megan. To nie działo się naprawdę! To niemożliwe! A jednak wszystko się zgadzało: zachód słońca, lekko wzburzone morze, muzyka, bryza, która mierzwi włosy… nawet biała sukienka. Mapy uśmiechnęła się odruchowo,
przyglądając uważniej chłopakowi. Nadal szedł w jej stronę. Czyżby to ona była w centrum jego uwagi? Rozejrzała się, ale wkoło nikogo. Zupełnie pusto. Chłopak był wysoki i dobrze zbudowany, miał krótkie ciemne włosy z nieco dłuższą grzywką, która – pewnie z powodu soli – lekko sterczała. Bardzo opalony, gęste ciemne brwi i niemal czarny zarost. Miał na sobie dżinsowe szorty i kraciastą koszulę z krótkim rękawem. Mapy zauważyła też na jego prawym przedramieniu bardzo kolorowy tatuaż, jakby napis z komiksu, ale nie mogła go rozczytać. To było jakieś słowo w rodzaju „zupa”, „zad”, „żak”, i duży wykrzyknik. Dostrzegła jeszcze jeden na lewej nodze. Ten przedstawiał wilka. Jej wymarzony książę z bajki nie miał tatuaży i uśmiechał się łagodnie, idąc ku niej. Ten gość natomiast wcale się nie uśmiechał, tylko coś mówił, gestykulując groźnie. Mapy nie widziała jego oczu, bo miał okulary przeciwsłoneczne w grubej fioletowej oprawce. Kiedy był już blisko, zdjął je zdecydowanym ruchem, odsłaniając ciemne oczy o bardzo długich rzęsach. Był naprawdę przystojny, ale ona tego nie zarejestrowała. Przyglądała mu się, wciąż słuchając muzyki na cały regulator, on natomiast nawijał dalej, pokazując w kierunku ulicy. Wydawał się zły na nią, ale Mapy nigdy wcześniej kolesia nie widziała. Nagle się zatrzymał. Przechylił głowę z wyrazem niezadowolenia na twarzy.
– Możesz mi odpowiedzieć? – krzyknął. Mapy wyczytała to z ruchu jego warg. Kiedy chłopak zorientował się w końcu, że ona go nie słyszy, wyrwał jej jedną słuchawkę z ucha – ten gwałtowny gest ją zaskoczył. Na chwilę zapadła cisza. On stał z wyzywającą miną, tymczasem ona czuła, jak wzbiera w niej niepohamowany gniew. – Hej! Co ty sobie myślisz? – warknęła, czerwieniąc się. – To twój samochód, tam, na placu? – krzyknął jeszcze głośniej. – Czekam już prawie godzinę! – Był naprawdę wpieniony. Mapy się przestraszyła. Ale czego on od niej chce? Kto to taki? – Wariat. Daj mi spokój. – Odwróciła się z impetem, zabrała torbę i ruszyła w stronę ścieżki. On sadził susy za nią, praktycznie krzycząc jej do ucha. – Możesz mi odpowiedzieć? To twój samochód? Tego już za wiele. Mapy zatrzymała się nagle i stanęła z nim twarzą w twarz. – Ale o co ci chodzi? Odbiło ci? – Po prostu odpowiedz – odparł zirytowany. Głupi, niewychowany buc. – Z której jaskini wyszedłeś? Nie tak się rozmawia z dziewczyną. Dupek! – Odwróciła się, żeby odejść, ale on złapał ją za ramię ze sztucznym, wymuszonym uśmiechem. – Przepraszam panią. A może mam się ukłonić,
bo pani chyba należy do rodziny królewskiej? Byłbym wdzięczny, gdyby była pani tak miła i łaskawa odpowiedzieć… To twój samochód? Tak czy nie? – wrzasnął znowu. – Hej! Zostaw mnie. Nie pozwalaj sobie. Chamidło. Daj mi spokój. Mapy wyrwała mu się i wystartowała szybkim krokiem. Chłopak deptał jej po piętach, cały czas jej wymyślając. Doszli do placyku przy głównej ulicy, gdzie Mapy zaparkowała swój mały samochód. Chłopak stanął przed nią ze skrzyżowanymi na piersi rękami i patrzył arogancko. – No więc, to twój rzęch? Tak czy nie? Mapy wytrzymała jego spojrzenie. – Tak, no i co? – Wiedziałem, że twój! – zawołał. – Taki może mieć tylko baba. I według ciebie dobrze zaparkowałaś, laluniu? – zapytał gniewnie. – Hej! Uważaj! Prymitywny gbur. Parkuję tam, gdzie mi się podoba, i nie musisz mi dawać lekcji. Zachowujesz się jak rozpieszczony bachor. Myślisz, że kim jesteś? I jak ty w ogóle wyglądasz? Obetnij lepiej włosy – napadła na niego wściekła Mapy. – Powinni zabrać ci prawo jazdy! Stwarzasz zagrożenie na drodze – odparował. – Nie mam prawa jazdy. – To widać! – odparł z sarkazmem. – Idiota. Mam szesnaście lat, a samochód jest
małolitrażowy. Nie muszę mieć prawa jazdy, ale skąd ktoś taki jak ty, nieokrzesany jaskiniowiec, miałby o tym wiedzieć – powiedziała z nieskrywaną pogardą. – Te, „okrzesana panna”, a co w twoim cywilizowanym świecie mówi się o ludziach, którzy parkują gdzie popadnie i na przykład blokują wyjazd? Hę? Mądrala! Zastawiłaś mnie! Od godziny trąbię, żebyś przestawiła tego gruchota, ale ty byłaś zbyt zajęta zgrywaniem hollywoodzkiej gwiazdy na plaży. Obudź się! Niektórzy nie mają czasu. – Początkowo silił się na spokój, potem przybierał coraz bardziej wzburzony i kłótliwy ton, aż w końcu zaczął znów krzyczeć. – Co za chamstwo. Jesteś zarozumiały i arogancki. Co ty o mnie wiesz? Może trochę grzeczniej? Nie widziałam żadnego znaku ani bramy, ani wyjazdu. – Ach… no tak… a ulicy nie widziałaś? Nie przyszło ci do głowy, że ktoś może tędy jechać, a twój samochód blokuje przejazd? Nie, oczywiście że nie, bo pewnie akurat wybierałaś lakier do paznokci. – Rzucił pogardliwe spojrzenie na jej zielonkawe paznokcie. – I kto to mówi! Masz tupet! Może lepiej porozmawiamy o tych bazgrołach, które masz na ręce? Ale czego można się spodziewać po kimś, kto wytatuował sobie słowo „zad”. To nawet do ciebie pasuje. – Chłopak był naprawdę okropny i miała
ochotę mu przyłożyć. – Musisz koniecznie iść do okulisty – powiedział z udawaną troską. – Nie tylko nie zauważyłaś uliczki, ale jeszcze nie możesz czytać. Panna wszystkowiedząca nie odróżnia słowa „Zap” od „zad”! Śmieszna jesteś! – Idź do diabła! – Mapy straciła cierpliwość. – Nie będę się zniżała do rozmowy z takim tępym, zacofanym prostakiem jak ty. A teraz się przesuń, odjadę, żebyś mógł się wozić swoją piękną luksusową gablotą i zgrywać ważniaka. – Rzuciła mu ostatnie pogardliwe spojrzenie i wsiadła do autka. Chłopak wrócił do swojego samochodu, dużego sportowego kabrioletu, którym faktycznie nie mógł wyjechać. Mapy specjalnie się ociągała, żeby zrobić kolesiowi na złość; najpierw szukała w torebce telefonu, potem słuchawek. Wreszcie założyła je, tak jakby chciała do kogoś dzwonić. Przez chwilę udawała, że nie może zapiąć pasów – cała seria drobnych ruchów tylko po to, żeby grać na zwłokę i jeszcze bardziej wkurzyć nieznajomego. Na jego reakcję nie trzeba było długo czekać. Odpalił silnik i wcisnął gaz, tak że buzujące koła wzbijały tumany kurzu. Mapy odwróciła się i popatrzyła mu w oczy; on wciąż przyspieszał w miejscu, bębniąc palcami o kierownicę i wytrzymując jej wzrok. Spoglądali tak na siebie gniewnie przez parę sekund, potem ona pokazała mu język i szybko odjechała. Usłyszała
warkot samochodu chłopaka, który nagle przyspieszył i wyprzedził ją, pędząc główną ulicą. Mapy rzuciła jeszcze za nim parę wyzwisk i skręciła w stronę domu. Słońce było wysoko na niebie i Harry’emu robiło się gorąco. Miał wolny dzień i chciał kupić parę T– shirtów i jakieś kompakty, wybrał się więc do tego miasteczka położonego niedaleko od willi; celowo unikał bardziej obleganych kurortów. Starał się nie zwracać na siebie uwagi; miał nadzieję, że dżinsy, biała koszulka, duże okulary przeciwsłoneczne i czapka bejsbolowa zapewnią mu anonimowość, chociaż w Londynie to nie zawsze działało i czasem jakaś dziewczyna go rozpoznała – wtedy robiła mnóstwo hałasu, przyciągając uwagę ludzi wokoło. Kończyło się tak, że musiał uciekać ile sił w nogach, a tłum rozwrzeszczanych dziewczyn gonił go z płaczem. Początkowo nie rozumiał, o co ten płacz. A zwłaszcza krzyk. Przecież nie jest głuchy. Wciąż zaskakiwała go reakcja fanek, kiedy go rozpoznawały: najpierw nieśmiałe, ale uporczywe spojrzenie; potem otwierają się usta; wyraz zdumienia w oczach; zdumienie przeradza się w coś przypominającego szaleństwo, a z ust, otwartych już od kilku sekund, zaczyna wydobywać się dźwięk – najpierw stłumiony, potem coraz ostrzejszy i coraz bardziej piskliwy, który przeradza się w krzyk, takiej mniej więcej treści: „Ty jesteś Harry? O mój Boże.”
O mój Boże. O mój Boże! A potem nic. Nagle odejmowało im mowę. Parę słów udawało im się czasem wydukać, chociaż dość bezładnie i chaotycznie. Coś w rodzaju: „Nie mogę uwierzyć! Kocham cię! Chyba umrę!” i zawsze: „O mój Boże! O mój Boże!”, ewentualnie „O matko! O matko!”. Po tej pierwszej fazie zdumienia przychodziły dreszcze połączone z rozległym rumieńcem, a potem – punktualnie jak herbatka o piątej w pałacu Buckingham – pojawiały się łzy. Obfite, niepowstrzymane. Wreszcie w ostatnim odruchu dziewczyny wyciągały trzęsące się ręce niczym ośmiornica macki, żeby go dotknąć, tak jakby chciały sprawdzić, czy to naprawdę on, a nie jakiś hologram. Najpierw go dotykały, potem obejmowały, aż w końcu dosłownie uczepiały się go w sposób, który bardziej przypominał próbę porwania niż czuły uścisk. Jeśli trafił na jedną czy nawet dwie albo trzy dziewczyny, był w stanie wyjść z tego bez szwanku, ale gdy wrzeszczących panien robiły się dziesiątki, to już go przerastało. I tak, powoli, oblężenie po oblężeniu, zaczął prowadzić sekretne życie i pożegnał się z normalnością. Jak chciał gdzieś wyjść, musiał się kamuflować, zakładał okulary, czapki, szaliki, a czasem nawet peruki, sztuczne wąsy i brodę. Mimo to zawsze zachowywał czujność. Jego życie, podobnie jak życie pozostałych członków zespołu, nie było już takie samo. Nigdy, nawet w
najśmielszych snach, Harry nie przypuszczał, jaki oszałamiający sukces odniosą, biorąc udział w programie X Factor. One Direction sprzedali miliony płyt, wszędzie widniały ich podobizny, mieli niezliczonych fanów rozsianych po całym świecie, zrobiono nawet lalki z ich twarzami. Kto by pomyślał, że zostanę chłopakiem Barbie, mówił sobie Harry. Ceną sławy było całkowite i nieuchronne wyrzeczenie się normalnego życia, jednak byli szczęśliwi i gotowi zrobić wszystko, żeby trwało to jak najdłużej. Oczywiście ich życie nie było samym pasmem przyjemności. Zdarzały się w nim chwile wielkiego zmęczenia, stresu; chwile, kiedy pragnęli zwyczajnie skądś wyjść, nie narażając się na koszmar osaczenia. Ale wszystkie złe myśli znikały, kiedy wychodzili na scenę i słyszeli, jak publiczność szaleje na ich widok. To było bezcenne uczucie, które podnosiło poziom adrenaliny i sprawiało, że Harry zawsze chciał dawać z siebie wszystko dla swoich fanów. Z czasem zrozumiał, że może chodzić spokojnie po ulicy, wystarczy się przebrać, tak by móc wtopić się w tłum, i wyglądać jak najbardziej naturalnie. Kiedy nie chciał, żeby ktoś go rozpoznał, wkładał ubrania w neutralnych kolorach, kupowane w centrach handlowych, okulary zerówki albo przeciwsłoneczne w dużych oprawkach, nosił czapeczki z daszkiem i przechadzał się powoli, starając się nie rzucać w oczy, właśnie tak jak tego
ranka. Parę tygodni wcześniej przenieśli się z całym zespołem do willi w pobliżu Sun Place, żeby dokończyć nagrywanie płyty, która miała się ukazać we wrześniu. Teraz już prawie skończyli, zostało tylko parę detali, więc mieli dużo wolnego czasu w porównaniu z poprzednimi tygodniami, kiedy całymi dniami siedzieli zamknięci w studiu nagraniowym. Przez ten czas rzadko gdzieś wychodzili, a przede wszystkim nigdy razem, bo wtedy za bardzo rzucaliby się w oczy. Łączyła ich prawdziwa przyjaźń i udawało im się utrzymywać idealną równowagę w grupie, więc mogli przebywać razem długi czas, nawet w warunkach ogromnego stresu. To nie było łatwe, ale wspólny cel i dojrzałość, z jaką podchodzili do swojej pracy, załatwiały sprawę. No i mieli absolutną świadomość, że są wybrańcami, szczęśliwcami; że zrealizowali marzenie o karierze piosenkarzy, że stali się gwiazdami muzyki pop, sławnymi na cały świat. Harry za swojego najlepszego przyjaciela uważał Louisa, ale dobrze dogadywał się ze wszystkimi. Bardzo lubił Nialla, który codziennie rozśmieszał ich swoimi żartami. Poprzedniego wieczoru Niall nagle wyszedł. Początkowo myśleli, że zaraz wykręci jakiś kolejny numer, ale potem, kiedy nie wracał, zaczęli się niepokoić. Przez jakiś czas nie odbierał komórki i dopiero po kolejnym telefonie od kumpli wysłał
wiadomość przez WhatsApp, że jest z jakąś dziewczyną i wróci późno. Co on znów wymyślił? Gdzie znalazł dziewczynę? W tych dniach nie opuszczali willi na tyle długo, żeby kogoś poznać, więc była to prawdziwa zagadka. Razem z Liamem i Zaynem snuli najdziwniejsze domysły, jak Niall spędza wieczór. Harry był pogrążony w tych myślach, gdy nagle w jego głowie odezwał się dzwonek alarmowy. Szedł dalej spokojnie, choć odnosił wrażenie, że jest obserwowany. Miał do tego szósty zmysł i rzadko się mylił. Rozejrzał się i mimo ciemnych okularów wypatrzył, skąd padają spojrzenia. Przed kwiaciarnią po drugiej stronie ulicy zobaczył dwie dziewczyny. Przyglądały mu się z uśmiechem, a niski i lekko otyły mężczyzna w dziwacznej peruce podsłuchiwał je z ukrycia; widać było, że nie jest z nimi. Dziewczyny zaczęły się cicho śmiać, gdy tylko zorientowały się, że je zauważył. Dzwonek w jego głowie zaczął dzwonić jeszcze głośniej – nawet jeśli chichotały tylko dlatego, że zobaczyły ładnego chłopaka, a nie słynnego piosenkarza, lepiej było unikać ich natrętnych spojrzeń. Skręcił w pierwszą przecznicę, ale w szybie wystawy zobaczył, że panny idą za nim – wyglądało na to, że mają zamiar go śledzić, i wcale mu się to nie podobało. Musiał zniknąć na dobre; skręcił w kolejną uliczkę. Zobaczył kilka bardzo schludnych podwórek z tylnymi drzwiami. Tylko
dwoje z nich były otwarte. Słysząc stłumiony chichot tuż za rogiem, bez namysłu wszedł przez jedne z nich. Miał nadzieję, że nie trafi z deszczu pod rynnę… Mimo że klimatyzacja pracowała na pełnych obrotach, w pracowni było gorąco z powodu włączonych piekarników. Mapy zebrała włosy z tyłu, przytrzymując je ołówkiem, i spięła je gumką w kolorze cytrynowym, pasującym do jej spodenek i koszulki z krótkim rękawem. Miała mnóstwo pracy. Wszystkie zadania wypisała sobie na samoprzylepnych karteczkach, które ułożyła według ważności. Ze słuchawką w uchu – bo ręce miała zajęte – rozmawiała z Hugo, swoim najlepszym przyjacielem. Korciło ją, żeby opowiedzieć mu o Megan i Niallu, ale to absolutnie nie wchodziło w grę. Sytuacja była bardzo delikatna, a poza tym to nie jej sprawa. Zrelacjonowała mu za to wczorajsze burzliwe spotkanie. – I nigdy wcześniej go nie widziałaś? – Na pewno nie. I mam nadzieję, że nigdy więcej nie zobaczę. To pewnie jeden z tych rozpuszczonych synalków, którym się wydaje, że są nie wiadomo kim, tylko dlatego, że mają kupę kasy. – A jaki miał samochód? Może widziałem go w myjni. Hugo pracował na pół etatu w myjni samochodowej i pasjonował się motoryzacją, w
przeciwieństwie do Mapy, która nie odróżniała coupè od sedana. – Nie wiem. Czarny, duży, ze składanym dachem. – Rozumiem, ale to było bmw? Porsche? Audi? – Hugo! Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi. Koniec dyskusji. – Dobra, dobra… A rozmawiałaś z Megan? Od wczoraj nie mogę się do niej dodzwonić. Chciałem się dowiedzieć, jak jej poszło z Jessem. – Tak, rozmawiałam z nią dzisiaj rano, ale tylko chwilę, bo mam masę roboty. – Musiała koniecznie zmienić temat. – Już po prostu nie wyrabiam – dodała z nutą desperacji. W gruncie rzeczy faktycznie była zdesperowana. – Pewnie wykleiłaś całą ścianę karteczkami, co? – No… – Mapy się uśmiechnęła. Przyjaciele dobrze ją znali. – A ten zastępca zastępcy jeszcze nie przyszedł? – Gdzie tam! Czekam od wczoraj, jest prawie pierwsza; straciłam nadzieję… Hej, zaraz… – Tylnymi drzwiami pracowni wszedł chłopak w czapce i okularach przeciwsłonecznych. Miał na sobie dżinsy i tani T–shirt. No! Wreszcie nadciągnęła pomoc. – Hugo, przyszedł! Zadzwonię później. – Mapy zamknęła telefon, wyjęła z ucha słuchawkę i podeszła do chłopaka, szczerząc zęby w uśmiechu. Musiała być dla niego supermiła, żeby tylko podpisał
umowę. – Cześć. Nareszcie. Czekałam na ciebie od wczoraj, ale rozumiem, jest sierpień i na pewno miałeś swoje powody, że nie przyszedłeś wcześniej. Proszę, wejdź. Chłopak zdjął czapkę. Wyglądał na trochę zdezorientowanego. Może był cudzoziemcem i nie znał dobrze języka. – Ty mnie rozumieć? Tak? – Mapy mówiła powoli, jak do dziecka. Pokiwał głową, ale dalej stał nieruchomo. – Dobrze. Ty się nie bać, praca nietrudna. My podpisać umowa i dać ci pieniądze, zgodnie z prawem. Ty mieć pozwolenie na pobyt? – Musiał być z jakiegoś kraju z Europy Wschodniej. Tak wyglądał: jasna karnacja, kasztanowe włosy, trochę zaniedbany. Mapy podeszła bliżej, wzięła go pod łokieć i pociągnęła do stołu w głębi pracowni, objaśniając warunki umowy: – …więc ty podpisać tutaj i od razu zaczynać, bo my mieć dużo pracy i bardzo mało czasu. Chłopak się zawahał. Rozejrzał dookoła, a Mapy zaczęła się obawiać, że koleś może odmówić. Musiała go koniecznie przekonać. – Ty mnie słuchać. Jak ty zostać z nami, ja porozmawiać z szefem, żeby ci dać podwyżka. Zdjął okulary i jeszcze raz rozejrzał się wokoło. – Ale… wy robicie słodycze? – spytał zmieszany.
Kogo oni przysłali z tej agencji? On nawet nie wie, co to za praca! Już po mnie! Ale potrzebna mi pomoc. Muszę go zatrzymać za wszelką cenę, pomyślała Mapy. – Mówisz po naszemu! Dobrze! – powiedziała z uśmiechem. Zaraz dostanę skurczu, jak się będę tak ciągle uśmiechać, dodała w myślach. – Ale ja jestem Anglikiem, z Cheshire. – Przepraszam. Nie chciałam cię obrazić, po prostu wyglądałeś na trochę zagubionego i myślałam, że jesteś cudzoziemcem. Mamy dużo pracowników tymczasowych z zagranicy. – Aha… – No i jak? Podoba ci się pracownia? Chodź, oprowadzę cię. Chłopak poszedł za Mapy, która pokazała mu wszystkie najważniejsze miejsca. – To blaty kuchenne, tu są piekarniki, tam kuchenki, chłodziarki, miksery, a tutaj jest spiżarnia z chłodnią. A tam są lodówki, w których układamy gotowe produkty. Chłopak wciąż nic nie mówił. Trochę rozglądał się dookoła, a trochę przyglądał Mapy. Czuła, że nieznajomy ma ochotę sobie pójść, ale w żadnym razie nie mogła mu na to pozwolić. Spojrzała mu prosto w oczy i spróbowała innej taktyki. – To co? Zgadzasz się? – Nigdy wcześniej nie pracowałem w cukierni…
kilka lat temu pomagałem w piekarni, ale to chyba nie to samo… Muszę powiedzieć tym idiotom z agencji, że jak mówimy „z doświadczeniem”, to chodzi nam o doświadczenie w tej branży! – zżymała się w duchu Mapy. Na co mi piekarz? – Mhm. To co innego… nie licząc mąki. Chłopak się uśmiechnął. Mapy ciągnęła poważnym głosem: – Potrzebna mi pomoc. Do końca przyszłego tygodnia jestem praktycznie sama. Nieważne, że nic nie umiesz, na razie nauczę cię podstaw, a potem zobaczymy, ale pomóż mi chociaż przez te kilka dni… jesteś moją ostatnią nadzieją… – Postanowiła powiedzieć prawdę. Lepiej, żeby wiedział, jak wygląda sytuacja. Chłopak wpatrywał się w nią oniemiały. Mapy zarumieniła się trochę – był naprawdę przystojny i miał niesamowite zielone oczy. – Będę z tobą tak samo szczery, jak ty ze mną: mam inną pracę, nie dam rady przychodzić wcześniej niż na ósmą, wpół do dziewiątej i nie mogę zostawać cały dzień… Powiedzmy że rano wykroję trochę czasu, ale po południu będziesz musiała sobie jakoś radzić sama. – Dobra, zgoda. – Mapy wolałaby, żeby pobył chociaż do piątej, ale lepsze to niż nic. – Poza tym wątpię, czy będę mógł zostać cały
miesiąc, ale obiecuję, że pomogę ci przynajmniej do końca przyszłego tygodnia, później nie wiem. – Dzięki! Wielkie dzięki. – Mapy odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się do chłopaka, który odwzajemnił uśmiech, prezentując urocze dołeczki w policzkach. W jej głowie zadźwięczał przenikliwy dzwonek. Alarm! Alarm! Ryzyko zakochania. Uwaga, ciacho na horyzoncie. Zachować ostrożność. – Jak to się stało, że jesteś sama? – zapytał. – Cukiernia należy do mojej rodziny, ale matka pojechała w interesach do Londynu, wujek też ma jakieś ważne sprawy za miastem i wychodzi wcześnie rano, a wraca około piątej albo szóstej po południu. Jeden z dwóch pracowników jeździ z nim, a drugi jest chory i właśnie jego masz zastąpić. Nie mówili ci w agencji? – Musimy ich koniecznie zmienić, pomyślała zirytowana. Wzięła do ręki umowę. Na dokumencie był już podpis wujka Johna, teraz trzeba tylko wpisać dane chłopaka. – Jestem Mapy. Mapy Marple – przedstawiła się, wyciągając rękę. Uścisnął ją i odpowiedział z uśmiechem: – A ja Harry. Harry Styles. – Hej, Harry, gdzie ty się podziewasz, do cholery? – Już jadę… miałem coś do roboty… – Co takiego? Nie ma cię od rana. Martwiliśmy się. Co się dzieje z wami wszystkimi? – Louis był
rozdrażniony. W ciągu ostatnich dwóch dni ulubionym zajęciem jego kolegów była najwyraźniej zabawa w chowanego. Najpierw Zayn wyszedł, mówiąc: „Idę wykąpać się w morzu, wrócę za pół godziny”, a wrócił grubo po dwóch godzinach. Opowiadał coś o parkowaniu i jakiejś potwornej kłótni, ale tak, że nikt nic z tego nie zrozumiał. Potem Niall zniknął na cały wieczór i pojawił się z błędnym wzrokiem i uśmiechem przyklejonym do twarzy, powtarzając tylko: „Zakochałem się!” W kim? Nie wiadomo. Nie zdołał wydusić z siebie nic sensownego ani zrozumiałego, ciągle tylko chichotał i wzdychał, a w międzyczasie SMS–ował z tą tajemniczą dziewczyną. A teraz jeszcze Harry – wyszedł „przejść się” w ten sobotni poranek i nie dał znaku życia do późnego popołudnia. – Poznałem dziewczynę. – Dziewczynę? Jaką dziewczynę? Gdzie? – W Sun Place. – A co ty robiłeś w Sun Place? – Spacerowałem, ale takie dwie za mną łaziły, więc wszedłem w jakieś otwarte drzwi i wzięli mnie za praktykanta… – Harry! Czekaj! Nic nie rozumiem. Kto za tobą łaził? Jakie drzwi? Jakiego praktykanta? – Louis był coraz bardziej skołowany. – Znalazłem pracę. Zostałem praktykantem w cukierni.
– Przecież ty masz już pracę. Zapomniałeś? Chyba coś musi być w tej wodzie, którą dają nam tu do picia. Wszystkim wam odbija! Praktykant w cukierni? Ty? Przecież ty nie odróżniasz mąki od cukru! – Wiem! Ale ona była taka zdesperowana, a potem popatrzyła tak czule… Nie mogłem jej odmówić. Chyba się w niej zakochałem. – Ty też? Co te dziewczyny z Sun Place w sobie mają, że lecicie do nich jak ćmy do światła? – Ona jest cudowna… Louis, nigdy nie znałem takiej dziewczyny. – Harry, skup się przez chwilę. Jaka ona? Gdzie? Jak? Harry opowiedział Louisowi o swoim spotkaniu z Mapy. – Zobaczyłem ją, jak tylko wszedłem do środka; mówię ci: prześliczna. Wysoka, fantastyczne nogi, śródziemnomorskie rysy, wyglądała bardziej na Włoszkę niż Angielkę, opalona, czarne włosy, duże usta i oczy pełne wyrazu. W pierwszej chwili pomyślałem, że to wariatka, bo gadała sama do siebie, dopiero potem zauważyłem, że ma w uchu słuchawkę. A jak tylko mnie zobaczyła, zamknęła telefon i podeszła z taką miną, że myślałem, że mnie poznała. Cały czas się do mnie uśmiechała i mówiła coś o agencji, umowie, podwyżce… totalnie nie łapałem, o co jej chodzi. I nie mogłem oderwać od
niej oczu, miała taki zniewalający uśmiech… Domyśliłem się tylko, że musiała mnie z kimś pomylić. – Ale jesteś pewien, że cię nie rozpoznała? Może tylko udawała? Już nieraz tak było, że dziewczyny ściemniały, że nie wiedzą, kim jesteśmy, żeby zwrócić na siebie uwagę. – Nie, Louis. Mówię ci. Nie ma zielonego pojęcia, kim jestem, chyba nawet nie zna One Direction. Rzuciłem okiem na płyty, które miała w pracowni, i pytałem ją, jaką lubi muzę. Słucha głównie popu z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Naprawdę świetnie go zna. – Rany. Kawałki z lat osiemdziesiątych są super. – Ona jest super. Nie ma w niej nic banalnego ani oczywistego. Wesoła, inteligentna, dowcipna… świetnie się bawiłem, chociaż pracowaliśmy naprawdę ciężko i muszę teraz wziąć prysznic. – Ale przecież ty nie masz pojęcia o pichceniu! – Nauczyła mnie obsługiwać mikser i wałkować ciasto… A potem zmywałem naczynia i urządzenia… – Zmywałeś naczynia? Nie wierzę! Harry Styles, gwiazda popu uwielbiana przez miliony fanów na całym świecie pracuje na zmywaku w cukierni. Niewiarygodne. – I jutro też tam idę. Za nic w świecie bym tego nie odpuścił. – Jak to: jutro też? Zapomniałeś, że jutro
kręcimy teledysk? – Nie, jasne, że pamiętam. Zapytałem ją, czy da mi wolne rano, a po południu mogę nie przychodzić do studia… Niall też mówił, że jest zajęty. – Harry zawiesił głos. Louis sapnął zirytowany. – Proszę! – jęczał dalej Harry. – Siedzimy tu zamknięci od tygodni. Już prawie skończyliśmy. Sam wiesz, że wystarczą dwie, trzy godziny dziennie w sali nagraniowej. Dam radę. Muszę tylko wcześnie wstawać. – No, bardzo ciekawe, czy będziesz się tak zrywał o świcie. – Żeby być z nią, mógłbym w ogóle nie spać! – odpowiedział z uśmiechem Harry. W weekendy panował wzmożony ruch na ulicach i niełatwo było znaleźć miejsce do zaparkowania, zwłaszcza w centrum. Na dodatek na Carlton Square, tuż obok domu Megan, trwały roboty drogowe. Minęła już szósta po południu, a Mapy robiła trzecie kółko w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogłaby zostawić swoje autko. Jej przyjaciółka przeżywała wieczorne spotkanie z Niallem. Mapy wciąż nie mogła w to uwierzyć i nawet nie miała czasu dłużej się nad tym zastanowić. To był bardzo pracowity i męczący dzień, ale dawno już się tak nie ubawiła. Nowy praktykant okazał się naprawdę beznadziejny. Nie miał pojęcia, jak mieszać ciasto, i
widziała, że kiepsko mu idzie nawet mycie naczyń, ale starał się i uczciwie pracował. Na szczęście był na tyle bystry, że wystarczyło mu raz coś wytłumaczyć – inaczej musiałaby poszukać innego pomocnika, a z tym za bardzo nie chciała się rozstawać. Harry był miły i zabawny, a kiedy pokazywała, jak się obsługuje różne sprzęty, przyjrzała mu się z bliska: był naprawdę przystojny, miał piękne oczy i cudowny uśmiech. Musiała bardzo uważać, żeby się w nim nie zabujać. Chociaż może już za późno… Bardzo jej się podobał, dlatego jadąc samochodem, zadzwoniła do Hugo, żeby mu o nim opowiedzieć. – Strasznie fajny! A żebyś widział, jaki przystojny. I miły. Ciągle mnie rozśmiesza, zawsze ma gotową odpowiedź, ale rozmawialiśmy też o poważnych rzeczach i podobało mi się to, co mówi. Wygląda na takiego, który potrafi się poświęcać i wie, co znaczy praca, a nie na takiego typowego maminsynka, pięknego i rozpuszczonego, który uważa, że wszystko mu się należy. Nawet na chwilę nie odpuszczał, dopiero około trzeciej zrobiliśmy sobie przerwę na mrożoną herbatę i kanapkę. Nie mogę się już doczekać jutra. Szkoda, że pracuje tylko na pół etatu. – A dlaczego na pół? Nie przydałaby ci się pomoc na cały dzień? – Po południu ma inne zajęcia. – Jakie?
– Jest chyba pomocą domową, bo mówił mi, że pracuje w willi, że po południu jest zwykle zajęty i że dużo zależy od innych osób, które mieszkają w domu… Pewnie nie może się wyrwać, kiedy są właściciele albo jacyś goście, a przynajmniej tak zrozumiałam. – Mapy, uważaj. – Na co? – Nie znasz go, to może być przestępca, który uciekł z więzienia, seryjny zabójca, bezdomny, nie wiadomo! – Ale przysłali go z agencji, a znasz ich zasady. Jak nie masz referencji, to cię nie wezmą. A poza tym wygląda bardziej na gwiazdę Hollywood niż na bezdomnego. Ma niesamowicie zadbane ręce i przepięknie pachnie. – Martwię się o ciebie. Od dwudziestu minut nawijasz wyłącznie o tym Harrym, o którym praktycznie nic nie wiesz. Proszę cię tylko, żebyś była trochę ostrożniejsza. – Okej, okej. Gadasz jak mój ojciec. – Po prostu mi na tobie zależy i nie chcę, żeby ci było przykro jak się okaże, że on jest kimś innym, niż myślałaś. Więc jedynie przyhamuj odrobinę, dobra? – Łatwo powiedzieć! Teraz na samą myśl o jutrzejszym popołudniu zaczynam się denerwować. – A nie miał się pokazać rano? – Wypadła mu jakaś ważna sprawa i nie mógł jej
przełożyć, ale przyjdzie, jak tylko będzie wolny… Czekaj! Znalazłam w końcu miejsce do zaparkowania! Megan wyglądała bajecznie. Jej kręcone blond włosy opadały łagodnymi falami na ramiona i miała lekki makijaż w różanym odcieniu, który podkreślał piękne zielone oczy. Włożyła wzorzystą zwiewną sukienkę w różnych odcieniach żółci i różu, a do tego dżinsową kurtkę. Wyglądała prosto, ale cudnie, miała roziskrzone z emocji oczy i promienny uśmiech na twarzy. Mapy przyszła jej z pomocą, kiedy do niej zadzwoniła – Megan była zdesperowana, bo nie mogła się zdecydować, w co się ubrać, a przede wszystkim wariowała ze strachu i bredziła coś, że chłopak na pewno się spóźni albo w ogóle się nie pojawi. Takie czarne scenariusze były zupełnie nieuzasadnione, ponieważ Niall wysyłał jej dziesiątki SMS–ów, odliczając godziny, a nawet minuty do ósmej. Dokładnie minutę przed tym, jak podjechał pod dom, telefon Megan znowu zapikał. „Jeszcze minuta”, głosiła wiadomość, a zaraz potem przyszła następna: „Jestem”. Megan uścisnęła przyjaciółkę, dziękując jej za wsparcie, i wyszła z domu wyraźnie przejęta. Po chwili Mapy zobaczyła ją na podjeździe. Z zaparkowanego samochodu wysiadł jasnowłosy chłopak i ruszył jej naprzeciw z bukietem kwiatów w ręce. Ukryta za zasłoną w kuchni, Mapy
obserwowała całą scenę, ciesząc się szczęściem swojej najlepszej przyjaciółki. Potem wróciła do swojego autka zaparkowanego niedaleko. Gdy doszła na miejsce, pod wycieraczką zobaczyła kartkę złożoną na pół. Rozłożyła ją – w środku znalazła pięćdziesiąt funtów i wiadomość. Gdy tylko ją przeczytała, zrobiła się czerwona ze złości i podarła zarówno kartkę, jak i banknot. W pierwszej chwili miała ochotę je wyrzucić, ale się powstrzymała i włożyła do torebki. Usiadła za kierownicą, wetknęła do ucha słuchawkę i zadzwoniła do Hugo. – Halo? – Nie uwierzysz! Co za kretyn! Jak go spotkam, to mu przyłożę! Przysięgam! Co za wredny typ! Zostawił mi liścik i pięćdziesiąt funtów! Idiota! Jak on śmiał? Co za chamstwo! – Mapy! Mapy! Co się stało? Uspokój się. Ale ona w ogóle go nie słuchała. Była zbyt wściekła i wyładowywała teraz całą złość, którą wcześniej musiała w sobie tłumić, żeby dodatkowo nie denerwować Megan. – Na pewno go jeszcze spotkam, nie? Do trzech razy sztuka, tak się mówi. Następnym razem go walnę, przysięgam. Nie wytrzymam. – Mapy! O kim ty mówisz? Możesz mi powiedzieć? – O tym troglodycie z plaży wczoraj.
– Którym? Tym z parkingu? – Tak, o nim. Nienawidzę go. – A gdzie go widziałaś? – Niedaleko domu Megan. Zajął mi miejsce parkingowe. – Jesteś pewna, że to właśnie on? – Oczywiście! Co za pytanie? Ale powiedziałam mu parę słów do słuchu. – Znowu się pokłóciliście? Nie wierzę! Ale teraz już się opanuj, bo jesteś trochę zdenerwowana… – Trochę? Trochę? Zaraz pęknę ze złości! Wiesz, co on zrobił? Napisał mi liścik i dał pięćdziesiąt funtów. Co za chamszczak! – Pięćdziesiąt funtów? Dlaczego? – Na kurs prawa jazdy. – Nic nie kapuję. Możesz mi to wytłumaczyć? Mapy, siedząc we wciąż zaparkowanym samochodzie, opowiedziała Hugo o tym, co zdarzyło się, zanim dotarła do domu przyjaciółki. – Zrobiłam już kilka kółek i nie znalazłam żadnego miejsca, a musiałam jak najszybciej iść do Megan. – Wiem, akurat rozmawiałaś ze mną. À propos Megan, ciągle nie mogę się do niej dodzwonić. Gdzie ona się podziewa, że nie odbiera telefonu. – Eee… umówiła się z takim jednym… – Mapy usiłowała szybko znaleźć jakieś wiarygodne wyjaśnienie. Nie mogła powiedzieć o Niallu, chociaż
ufała Hugo bezgranicznie, to jednak Megan kazała jej trzymać buzię na kłódkę. Ale nie chciała też go okłamywać. – Z Jessem White’em? – Eee… nie… z innym… – Z kim? – zapytał zdziwiony. – Ma na imię… James. – To był przebłysk geniuszu. Tego popołudnia Megan mówiła tylko o Niallu i pokazywała jego fotkę, którą później schowała w dolnej szufladzie szafki. Tego ranka przede wszystkim pochowała wszelkie materiały, zdjęcia, książki i plakaty, jakie miała w pokoju, żeby Niall ich nie zobaczył, w razie gdyby z jakiegoś powodu wszedł do środka. Nie chciała, żeby wziął ją za jakąś zwariowaną fankę. Mówiła mu, że go zna, że podobają jej się ich piosenki, ale nic więcej… Oczywiście nie wspomniała o setkach zdjęć i teledysków, które zapisała na pendrivie, a potem skasowała z komputera, a także dziesiątkach plakatów porozwieszanych w całym pokoju. Spośród wielu rzeczy, jakie Megan opowiadała jej tego popołudnia, Mapy przypomniała sobie, że Niall na drugie imię ma James. – James? Jaki James? – Nie znamy go. Przyjechał tutaj do pracy. Irlandczyk, zdaje się. – A gdzie go poznała? – W pralni. Poprosił ją o przysługę, potem
zaczęli rozmawiać, a dziś wieczorem się umówili. – Nie okłamała go, pominęła tylko nieistotny szczegół, że to jeden z członków One Direction! – No dobra. Później do niej zadzwonię. No więc? Co mówiłaś? Całe szczęście, że zmienił temat, pomyślała. – No więc szukałam miejsca do zaparkowania, ale jak sam wiesz, w tej okolicy trzeba cudu, żeby jakieś znaleźć, więc robiłam już trzecie kółko. Skręciłam w Queen Elizabeth Street i przed sklepem muzycznym zobaczyłam wolne miejsce. Przyspieszyłam, wrzuciłam kierunkowskaz, żeby nikt mnie nie uprzedził, a tu nagle duży biały SUV wepchnął się tuż przede mnie. Zatrąbiłam na niego, ale tamten parkował dalej, jakby nigdy nic. Kiedy się zorientowałam, że nie ma zamiaru się wycofać, wysiadłam z samochodu w tej samej chwili, gdy tamten kierowca wysiadł ze swojego. I to był… on! Nie mogłam w to uwierzyć! – Mapy zaczęła opowiadać z przejęciem o kłótni z chłopakiem z plaży, który oczywiście od razu ją rozpoznał. „Ej, wepchnąłeś się na moje miejsce” – krzyknęłam. A on: „To znowu ty? Śledzisz mnie czy co?” „Nie udawaj głupiego. Od dwudziestu minut szukałam miejsca do zaparkowania, a ty mi je sprzątnąłeś, chociaż mnie widziałeś”. To mi odpowiedział: „Myślałem, że chcesz zawrócić”. Żebyś widział wtedy jego minę. Jeszcze bardziej mnie wkurzył. Stał sobie taki
czyściutki i wypachniony, w swoich pięknych dżinsach i koszuli w kratę, z włosami na żel, oparty o maskę samochodu, z rękami skrzyżowanymi na piersi i patrzył na mnie z taką arogancją, że miałam ochotę mu dokopać. I tylko uśmiechał się jak ta hiena. Więc znów wyjechałam do niego: „Jak zawrócić? Przecież włączyłam kierunkowskaz! Po prostu jesteś zwyczajnym dupkiem. Znam takich jak ty. Rozpuszczonych zarozumialców. Nadęty buc, któremu się wydaje, że wszystko mu wolno, i nie szanuje nikogo. Tylko dlatego, że zgrywasz ważniaka w wielkiej bryce uważasz, że inni powinni padać ci do stóp? Myślisz, że kim ty jesteś?” – O, kurde, ale mu pocisnęłaś – sapnął Hugo. – Bo mnie tak zapienił. – I co ci odpowiedział? – Nic! Stał nieruchomo i patrzył mi prosto w oczy z tym bezczelnym uśmieszkiem! A potem, jak przerwałam, zapytał, czy już skończyłam. „Nie! Nie skończyłam. I nie gap się tak na mnie. Ciebie to bawi? Wiesz co? Żal mi ciebie! Żyjesz zamknięty w swoim małym świecie, pewnie przyzwyczajony do dziewczyn, które mają trzy szare komórki na krzyż. Każda zdrowa psychicznie i z odrobiną mózgu trzymałaby się od ciebie z daleka”. I wtedy on wypalił: „A ja myślałem, że się we mnie zakochałaś i że to twoja metoda na podryw. Przyznaj się: podobam ci się, co?” „Ty, mnie? Nie umówiłabym się
z tobą, nawet jakby ktoś mi zapłacił!” A on: „ Są takie, które byłyby gotowe za to zapłacić… tego jestem pewien”. „Jakieś biedne wariatki. Naprawdę nie wiem, co miałabym robić z takim prostakiem jak ty. Zarozumiałym, aroganckim, niewychowanym troglodytą, sympatycznym jak wysypka. Uważam, że nie tylko powinieneś mnie przeprosić, i to przekonująco, ale też oddać miejsce parkingowe, gdybyś był normalny i w miarę okrzesany”. „ A ja uważam, że nie tylko powinnaś iść do okulisty, jak ci radziłem ostatnio, ale przede wszystkim zrobić kurs na prawo jazdy, i to jak najszybciej. Czy jaśnie pani zdawała sobie sprawę, że jechała pod prąd?” Przyznam, trochę mnie zatkało. „Jak to: pod prąd? Żartujesz sobie? Chyba brakuje ci argumentów. Rozumiem, że nawet od prostego rozumowania zaczyna boleć cię głowa, a myśli uciekają z niej, jak tylko otworzysz usta, ale żeby uczyć mnie, jak jeździć wokół własnego domu, to już naprawdę przeginka! Zatrzymaj sobie to miejsce. Mam tylko nadzieję, że dostaniesz rozwolnienia i nie będziesz mógł nawet wrócić do swojego pięknego samochodu”. Odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do samochodu. – A on? – Słyszałam, jak się śmieje i mówi: „Wariatka, ale ładne nogi”. – Ładne nogi? Co miałaś na sobie?
– Dżinsową mini, tenisówki i czerwone polo, nic specjalnego. – Naprawdę masz świetne nogi, a w tej dżinsowej kiecce wyglądasz bosko, ale o co chodzi z tymi pięćdziesięcioma funtami? – Kiedy wyszłam od Megan, znalazłam na szybie liścik, a w środku kasę. – I co tam było napisane? – Zaczekaj, przeczytam ci: „Szanowna pani, chciałbym opłacić pani kurs prawa jazdy, na który radzę się bezzwłocznie zapisać. Jeśli pani zechce, mogę też udzielić pani kilku prywatnych lekcji i/lub zabrać na przejażdżkę, żeby pokazać ulice jednokierunkowe w pani mieście. Czekam na pani odpowiedź i życzę miłego wieczoru”. I podpisane „Z”. Pod spodem jest numer telefonu i jeszcze „ PS: Swoją drogą, sprawdziłem: jechała pani pod prąd… Jeśli by pani chciała, mam także numer dobrego okulisty…” Idiota. – A skąd skręciłaś w Elizabeth Street? – Hugo! Nie zaczynaj jeszcze ty. Z Lord Byron Street, a co? – Eee… eee… ale ona jest jednokierunkowa… od paru dni… nie wiedziałaś? To przez roboty na Carlton Square… Koleś chyba miał rację. – Żartujesz? Chcesz powiedzieć, że nie zauważyłam zakazu wjazdu? – Mapy, przykro mi, ale na to wygląda…
Mapy uruchomiła samochód i wyjechała na ulicę. Miejsce, które wcześniej znalazła, było jeszcze na Elizabeth Street, ale pięćdziesiąt metrów dalej. Wyjeżdżając na główną ulicę, zatrzymała się, żeby spojrzeć na znaki na rogu. Rzeczywiście, wskazywały jeden kierunek ruchu. – Cholera. Faktycznie wpakowałam się pod prąd! Ale to nie zmienia faktu, że on jest niewychowanym gburem i troglodytą. – Prawdę mówiąc, to ty na niego napadłaś… On chyba nie powiedział niczego obraźliwego… Zwrócił ci tylko uwagę, że źle pojechałaś… – Ale nie widziałeś, jaką miał minę, kiedy się kłóciliśmy. Zasłużył sobie na wszystkie obelgi, nawet jeśli teoretycznie miał rację. – Wczoraj też miał rację… Faktycznie zastawiłaś jego samochód… Mapy… Może powinnaś go przeprosić… – Nigdy! Był dla mnie bardzo niemiły! Wyślę mu lepiej SMS–a, że nie chcę jego pieniędzy. Zadzwonię później. Rozłączyła się i zaczęła gorączkowo pisać wiadomość. „Szanowny panie, wprawdzie miał pan teoretycznie rację odnośnie TYMCZASOWO jednokierunkowej ulicy, jednak nie zmienia to faktu, że jest pan źle wychowany, co być może da się naprawić jedynie poprzez intensywny kurs dobrych
manier. Zapraszam więc po odbiór pańskich pieniędzy, żeby mógł pan zrobić z nich dobry użytek: bardziej się panu przyda kurs savoir–vivre niż mnie kurs prawa jazdy! Mapy Marple” Wysłała wiadomość, nawet jej nie czytając, i ruszyła w stronę domu. Była bardzo zmęczona, to był ciężki dzień i nie miała ochoty już nigdzie wychodzić. Jak tylko wróciła do domu, wzięła prysznic, włożyła ogromny T–shirt, którego używała jako koszuli nocnej, nalała sobie szklankę mleka i poszła do swojego pokoju. W tym momencie zapikał jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz i zobaczyła, że ma dwie wiadomości wysłane z nieznanego numeru. „jeśli to mają być przeprosiny… w porządku… przyjęte…” Otrzymane 21.15 „a jednak to nie ja nie potrafię się zachować…” Otrzymane 21.16 Mapy napisała odpowiedź. „ale ja przynajmniej się podpisałam imieniem i nazwiskiem, podczas gdy PAN cały czas ukrywa swoją tożsamość… jakby był gwiazdą pop… ale jak widać pańskie ego jest większe niż rozum. Co więcej, to nie były przeprosiny i nie mam zamiaru pana przepraszać! chcę tylko oddać panu pieniądze: jestem przyzwyczajona do zarabiania na siebie, a nie do wydawania pieniędzy tatusia, zatem zapraszam po
odbiór pod tym adresem: cukiernia sweet cream, king’s cross road 31” Wysłane 21.35 Bip „a skąd wiesz? może i jestem sławnym piosenkarzem albo gwiazdą kina… może jutro się przekonasz i będzie ci głupio” Otrzymane 21.37 „będzie mi głupio? chciałby pan!!! jak dla mnie może pan być nawet sekretnym bratem księcia williama i nic by to nie zmieniło: jest pan i pozostanie kretynem” Wysłane 21.38 „…a gdyby faktycznie był pan gwiazdą hollywood, to żal by mi było tylko tych biednych idiotek, które pana uwielbiają! każdy ma takich fanów, na jakich zasługuje!” Wysłane 21.39 „wpadnę jutro… będziesz? mogłabyś mnie wtedy jeszcze trochę poobrażać, skoro to sprawia ci taką radochę… jesteś bardzo zabawna” Otrzymane 21.40 „pieniądze znajdzie pan w kopercie… mnie za to wcale to nie bawi! dobranoc” Wysłane 21.41 „ale czemu tak się złościsz? mogłabyś być bardzo fajna, gdybyś tylko chciała i przestała tak pyskować. wyluzuj”.
Otrzymane 21.42 „najwyraźniej nie jest pan przyzwyczajony do kontaktów z myślącymi dziewczynami, ale mam dla pana szokującą wiadomość: istnieją dziewczyny, u których szare komórki nie cierpią z samotności w pustej głowie… to, że się panu stawiam, oznacza po prostu, że nie podoba mi się pańska arogancja i nie mam zamiaru jej tolerować… i dlatego też nic mnie nie obchodzi, czy jestem dla pana fajna. nie przyszło panu do głowy, że pańskie magnetyczne spojrzenie może na kogoś nie działać???” Wysłane 21.44 „mapy marple, podobasz mi się! a jeśli chcesz wiedzieć, to nie byłaś wcale daleka od prawdy: jest mnóstwo dziewczyn, które wiele by dały, żeby znaleźć się na twoim miejscu” Otrzymane 21.45 „współczuję im” Wysłane 21.46 „…ale z ciebie dupek. dla mnie jesteś nikim!!!” Wysłane 21.47 „przyjadę po ciebie jutro o 13.00 i pójdziemy razem coś zjeść” Otrzymane 21.48 „żegnam!” Wysłane 21.49 „raczej do zobaczenia…” Otrzymane 21.50
„nie! właśnie żegnam! nie mam zamiaru nigdzie z tobą wychodzić. niby po co? o czym mielibyśmy rozmawiać? nie znam się na piłce, nie interesują mnie markowe ciuchy ani samochody… a na tym kończą się pewnie TWOJE tematy rozmów” Wysłane 21.52 „…ach, zapomniałabym! nie interesują mnie też mięśnie, siłownia ani żel do włosów. widzisz? nie mamy ze sobą nic wspólnego. koniec rozmowy” Wysłane 21.53 „muszę już kończyć, chociaż świetnie się bawię… spotkamy się jutro. jak cię nie będzie, to jakoś cię znajdę. nie mogę się doczekać, żeby cię zobaczyć” Otrzymane 21.54 Zayn z uśmiechem wyłączył telefon. Musiał przećwiczyć z Liamem pewne aranżacje, ale wcześniej chciał koniecznie skontaktować się z dziewczyną z plaży, panną Marple. Była naprawdę ładna, ale podobał mu się nie tylko jej wygląd, doceniał też to, co mówiła… Fakt, ciągle go obrażała, ale była też wyjątkowo bystra i błyskotliwa. Żadna dziewczyna dawno mu się tak nie opierała. To go kręciło. Pociągała go i musiał za wszelką cenę wykorzystać szansę. Nie mógł jej wypuścić z rąk. Założył się o to sam ze sobą. – Zayn! Co ty robisz? Rusz się. Mieliśmy pracować nad pierwszym kawałkiem.
– Idę, Liam. Kto jest? – Ty, Louis i ja. Harry mówi, że jest zmęczony i położy spać, a Niall wyszedł. – Dobra. Chodźmy przyjacielu. – Zayn objął kolegę ramieniem. – Świat na nas czeka. Mapy zeszła do pracowni bardzo wcześnie. – Jak ten nowy pracownik? – spytał ją wujek. Razem z Markiem byli już na miejscu i zaczęli najważniejsze przygotowania. Bardzo fajny, pomyślała Mapy, ale w żadnym wypadku nie mogła tego powiedzieć wujkowi. – Niedoświadczony, ale ciężko pracuje. Wczoraj bardzo mi pomógł. – Ale dasz sobie radę, Mapy? Jeśli nie czujesz się na siłach, możemy to jakoś inaczej zorganizować. Nie chcę, żebyś się przemęczała. – Spokojnie, wujku. Wiesz, że to lubię i jakoś wszystko ogarnę, zresztą to tylko jeden tydzień. Nie martw się, w razie czego będę dzwonić. – Jesteś uparta jak twoja matka i idę o zakład, że do mnie nie zadzwonisz. – Wujek uścisnął ją i potargał jej włosy. – Proszę proszę, a co ty dziś na siebie włożyłaś? Sama to uszyłaś? – To na górze tak – odpowiedziała Mapy z uśmiechem. Miała na sobie dżinsy, koronkową bluzkę w biało–niebieskie pasy i szydełkowy szal. Wyglądała bardzo ładnie; włosy starannie związała i upięła
białymi i niebieskimi spinkami. Wujek i Mark poszli około wpół do dziewiątej, a Mapy natychmiast zadzwoniła do Megan. – No i? Jak było z Niallem? – Fantastycznie. Jak w bajce! Niesamowicie romantycznie! Myślałam, że zabierze mnie do jakiegoś modnego lokalu pełnego VIP–ów, a pojechaliśmy tuż za Sun Place, do domku na skale nad brzegiem morza. Wszystko było przystrojone lampionami i rzędami łagodnych światełek. Na środku patio stał elegancko nakryty stół ze świecami. Niall powiedział mi, że kolację przygotował sam szef kuchni z Nando’s, jego ulubionej restauracji. W tle grała muzyka, a my tańczyliśmy same wolne. Cudowny wieczór. Jak we śnie, uwierz mi. Niall był taki miły i słodki. Zakochałam się. – Ale co konkretnie ci mówił? – Że bardzo mu się podobam, że myślał o mnie cały dzień i nie mógł się doczekać, aż mnie zobaczy. Dziś rano mieli kręcić teledysk, ale po południu wybieramy się razem nad morze… – A! Teledysk. Ten z białymi marynarkami, tak? – Właśnie. Bogu dzięki za te marynarki. – Ale co będziecie robić? – Nie wiem, pewnie pójdziemy na łódkę. On ma obsesję na punkcie anonimowości i nie chce, żeby ktoś się dowiedział o tym, że One Direction tu jest, a zwłaszcza o nas. Mówił, że nie mam pojęcia, jakie
namolne potrafią być angielskie gazety. Tropią ich, prześladują, żeby tylko zrobić zdjęcie… nie mówiąc o chmarach dziewczyn, które nie dają im spokoju. Zwykle takie rzeczy sprawiają im przyjemność, zwłaszcza uwielbienie fanek, podchodzą do tego spokojnie, traktują jako część swojej pracy, ale Niall woli, żebym nie brała w tym udziału. Bo nawet nie zdaję sobie sprawy, co by się stało z moim życiem, gdyby wiadomości o nas wyszły na jaw… Dodał, że bardzo mu na mnie zależy, więc to nie tak, że zamierza mnie jakoś ukrywać. Po prostu chce mnie chronić przed niszczycielską lawiną. – I ma rację, Megan. – Wiem i staram się być jak najbardziej dyskretna. Powiedziałam tylko tobie. – Hugo już dwa razy mnie zagadywał, co się z tobą dzieje… – A ty? – spytała zaniepokojona. – Nic. Powiedziałam, że poznałaś w pralni jakiegoś Jamesa i umówiłaś się z nim. – A… dobrze, może sama do niego zadzwonię. Chciałabym mu powiedzieć… ale na razie sobie daruję… im mniej ludzi wie, tym lepiej. – Też tak uważam… pomyśl, co by było, gdyby ten plotkarz Bredford się dowiedział! – O mój Boże! À propos: wczoraj widziałam Alanę. Zatrzymaliśmy się na światłach na Oxford Street i zobaczylam, jak stoi na chodniku, chociaż nie
od razu ją poznałam. Zoperowała sobie nos! – Co? – Jestem pewna. Zauważyłam ją, bo miała białe ciuchy, legginsy i bluzkę, które bardzo się odcinały od opalenizny. Nie znoszę jej, ale trzeba przyznać, że ma ciało jak modelka. Stała sobie przy przejściu i patrzyła na nasz samochód, taki sportowy, bardzo drogi… Znasz ją, nie? Dla niej liczą się tylko pieniądze i wygląd. A potem spojrzała na Nialla. – A on na nią patrzył? – Chyba nie. Miał okulary przeciwsłoneczne, ale nie widziałam, żeby odwrócił głowę w jej stronę… Na pewno jest przyzwyczajony do ładnych dziewczyn… nawet nie zwraca na nie uwagi… – A myślisz, że Alana go rozpoznała? – Nie sądzę… W każdym razie ona gapiła się na niego, a ja patrzyłam na nią… po prostu, fajna laska… Potem przyjrzałam się lepiej i zorientowałam się, że to ona! Zmieniła fryzurę i nie ma już takiego wielkiego nochala. – W sumie nie widziałam jej prawie dwa miesiące. I jak wygląda? – Obłędnie, Mapy, naprawdę. Pamiętasz tę jej blond grzywę? Już jej nie ma! Teraz ma równo przycięte włosy, sięgające za uszy i bardzo jej w nich do twarzy… Podkreślają jej błękitne oczy i kości policzkowe… – A ona cię rozpoznała?
– Nie wiem… Była wpatrzona w niego i dopiero jak odjeżdżaliśmy, przeniosła wzrok w moją stronę, ale ja szybko schyliłam głowę. – Już wcześniej była nie do wytrzymania, a co dopiero teraz… Będzie się chyba unosić dziesięć metrów nad ziemią… – A co u ciebie? Cały czas taka zarobiona? – Nic mi nie mów. Dobrze chociaż, że zjawił się ten zastępca z agencji… Bardzo przystojny, ale straszna ciamajda. Nic nie umie, chociaż się stara. Dzisiaj będzie po pierwszej, a na razie jestem sama, więc lepiej już kończę i biorę się do pracy… Mam masę roboty. – Okej. Pogadamy później. Trzymaj się. – Ty też, Megan. Wujek zostawił jej dużo do zrobienia. Mapy włożyła fartuch i zakasała rękawy. Wcześniej jednak przygotowała kopertę z pieniędzmi dla tego idioty z białego SUV–a. Nie chciała psuć sobie całego dnia i wolała jak najszybciej wyrzucić to z głowy. Przed południem zjawiła się Alana. O wilku mowa… pomyślała Mapy, ale udawała, że jej nie poznaje. Przyglądała się dziewczynie przez kilka sekund, po czym zrobiła zaskoczoną minę. – Alana! Ślicznie wyglądasz. Co zrobiłaś? – Cześć, Mapy. Przyszłam do ciotek i wpadłam się przywitać… Przytyłaś, czy mi się wydaje? – spytała jak zawsze.
Mapy nie odpowiedziała. Panny Wiston zjawiły się z rozanielonymi minami. – Widziałaś, jaka piękna jest nasza siostrzenica? Prawdziwa modelka. – Świetnie wyglądasz… Skróciłaś… – …nos? – …włosy? – Tak. Nie uważasz, że ta fryzura dodaje mi uroku? – Alana pokręciła głową, żeby pokazać włosy i twarz. Raczej chirurg dodał jej uroku, pomyślała Mapy. To musiało kosztować fortunę. – Bardzo ładna i do twarzy ci w niej. – Pojechałam do Londynu… do fryzjera sław! Wyobraź sobie, że siedziałam tuż obok Kate Middleton. – Byłaś w Londynie… O rany! I tylko po to, żeby pójść do fryzjera? – Czy głównie po to, żeby ci odrąbali tego kulfona? – dodała w myślach. – Nie… tak naprawdę zrobiłam coś, co całkowicie odmieni moje życie… Czyżby ta żmija miała zamiar przyznać, że zoperowała sobie nos, tak jakby to nie było zupełnie oczywiste? – Co ty powiesz? A co takiego? – Wzięłam udział w castingu do programu Top Model of the Year. Wiesz, spełniam wszystkie kryteria: wzrost, figura, twarz, włosy, nawet chód…
Byłam najładniejsza… No i mnie wybrali… Jasne… Mogłabym ją zapytać: byłaś tam z nosem czy bez? – pomyślała Mapy. A swoją drogą, gdzie go zostawiłaś? – Wybacz, Alana, ale muszę wracać do pracy. Może któregoś dnia gdzieś wyskoczymy i wszystko mi opowiesz. – No jasne! – Jeszcze tego mi brakowało, skomentowała w duchu. – Bardzo chętnie. Pokażę ci swoje portfolio. Ale będzie ubaw! Alana zgrywająca gwiazdę i ja śmiertelnie znudzona. W życiu! – Nie mogę się doczekać. – Może zabierzemy też Megan… À propos: wydawało mi się, że widziałam ją wczoraj wieczorem na Oxford Street, w samochodzie z jakimś baaardzo przystojnym facetem. Ale kto to był? Chyba nikt z Sun Place… Nigdy wcześniej go nie spotkałam, chociaż twarz wydawała mi się znajoma. Cholera. Rozpoznała Megan. Trzeba ją wyprowadzić w pole. – Megan z jakimś facetem wczoraj wieczorem? Niemożliwe. Przez całe popołudnie i wieczór siedziałyśmy u niej w domu i oglądałyśmy film. Znaleźć tam miejsce do zaparkowania to jakiś koszmar. – Byłyście u Megan… w sobotę wieczorem? – Ja padałam ze zmęczenia, a ona miała lekką gorączkę.
– Aha. Może mi się przywidziało… chociaż wyglądała identycznie. Pójdę już. To zadzwonię któregoś dnia. Nie mogę się doczekać, pomyślała Mapy. Jak tylko Alana wyszła z pracowni, Mapy zadzwoniła do przyjaciółki, żeby ją uprzedzić, co naopowiadała tej żmii. Alana sobie nie poszła; stanęła przed drzwiami pracowni, informując ciotki, że musi iść do łazienki. Była pewna, że widziała Megan, ale z jakiegoś powodu Mapy ją okłamała. Nie miała pojęcia, co to za chłopak, ale wyglądał jak niezłe ciacho i miał fantastyczny samochód. Musiał być bardzo bogaty. Ukryta za drzwiami, podsłuchała rozmowę Mapy z Megan. Coś tu było nie tak i zamierzała dowiedzieć się, o co chodzi. Miała teraz wszystko, co trzeba, żeby znaleźć chłopaka, którego zazdrościłyby jej koleżanki, i jeśli jest jakiś dobry towar do wzięcia, to ani jej się śni zostawić go Megan! Owszem, to niebrzydka laska, ale nijaka, więc nie stanowi żadnej konkurencji. Ten przystojniak na pewno wolałby ją, Alanę, bo jest po prostu ładniejsza. Mapy wzięła się z powrotem do pracy. Chciała zrobić jak najwięcej, tak żeby po południu mogła skupić się na szkoleniu Harry’ego. Harry. Na samą myśl o nim na jej twarzy pojawił się uśmiech. Około pierwszej do pracowni weszła jedna z panien Wiston, kto wie która, skoro wyglądają identycznie i tak samo
się ubierają? – Mapy, jakiś młodzieniec cię szuka. Bardzo ładny, dobrze ubrany, zadbany… Kto to? Twój nowy chłopak? Mapy od razu się domyśliła. To ten idiota z białej fury. Z. – W żadnym wypadku! I w ogóle mnie nie interesuje. Chyba mu pani nie powiedziała, że tu jestem? – Nie, powiedziałam, że muszę sprawdzić, czy nie wyszłaś… Ale… ale… jeśli nie jesteś nim zainteresowana, mogę przedstawić go Alanie? Wygląda na bardzo porządnego kawalera i jest taki elegancki w tym białym garniturze. Biały garnitur? Elegancki? O tej porze? Może to syn jakiegoś szefa mafii? – zastanawiała się Mapy. – Pewnie. Nic mi do tego. Może mu pani dać tę kopertę? A gdyby pytał, gdzie mnie znaleźć, niech mu pani przekaże, że wyjechałam do Ameryki i będę za trzy miesiące. Panna Wiston podreptała z powrotem do sklepu ze słodkim uśmiechem na twarzy. Mapy zza przymkniętych drzwi obserwowała, co się dzieje. – Drogi młodzieńcze, panna Marple wyjechała do Ameryki i wróci dopiero za trzy miesiące – oznajmiła Wiston. – Zostawiła to dla pana. – Wręczyła mu kopertę, którą on natychmiast otworzył i wyciągnął z niej banknot pięćdziesięciofuntowy
sklejony taśmą oraz liścik. Szanowny Z. Zabieraj swoją forsę i zostaw mnie w spokoju! Nie podobasz mi się! Nie interesujesz mnie i nie umówiłabym się z Tobą, nawet gdybyś był ostatnim facetem na świecie. A poza tym jestem zakochana w kimś innym. Dzisiaj wyjeżdżam do Ameryki, żeby wziąć ślub w Las Vegas. Żegnam. M.M. Z. wybuchnął śmiechem. Panna Wiston tymczasem przyniosła szklankę świeżej lemoniady i ciasteczka i podała mu je z uśmiechem. – Młodzieńcze, jest bardzo gorąco. Niech pan się napije dla orzeźwienia. Czy ona zwariowała? Co ona wyprawia? Chce go tu zatrzymać? Niech on sobie stąd idzie! – modliła się w duchu Mapy. – Dziękuję, bardzo pani miła. Chętnie skorzystam. Będzie okazja zamienić dwa słowa. Zawsze lubię porozmawiać z takimi miłymi damami. A to sukin… Idź w cholerę! – klęła w duchu Mapy. Panna Wiston posadziła Z. i podała mu poczęstunek. Gdy tylko skosztował ciasteczek, zaczął zasypywać ją komplementami, od których pęczniała z dumy. – Proszę powiedzieć, cukiernia należy do pani? – spytał niedbale.
Bip. Mapy dostała SMS–a. „las vegas? mało prawdopodobne… nawet nie jesteś pełnoletnia” Otrzymane 12.53 – Nie, do rodziny Marple, ja i moja siostra pracujemy tu od lat – odparła bliźniaczka. – A więc Mapy jest właścicielką? – W trakcie rozmowy Z. cały czas bawił się telefonem. – To córka Lisy Marple, najlepszego mistrza cukiernictwa w hrabstwie. – A Mapy co robi? – Do niedawna… wszystko knociła, ale ostatnio poczyniła duże postępy i wychodzą jej prawdziwe delicje. Zauważyłaś, Wiston! Nie sądziłam, że docenisz moje wypieki, pomyślała Mapy. Bip. „a więc robisz delicje… kiedy dasz mi spróbować?” Otrzymane 12.55 – Mmh… a nie chodzi do szkoły? – ciągnął troglodyta. – Oczywiście, że chodzi. I świetnie sobie radzi. Wpada do pracowni, kiedy ma czas. Teraz są wakacje, więc jest tu codziennie, żeby pomóc w pracy. Mogłaby się lenić z przyjaciółmi na plaży, ale ona woli pomagać matce… Naprawdę dobra dziewczyna. Charakterek ma, ale jest bardzo
pracowita. To przyjaciółka mojej siostrzenicy Alany. Zna ją pan? Bip. „twój charakterek dał się już zauważyć” Otrzymane 12.58 – Alanę? Nie. Nie znam żadnej Alany. – Właśnie zakwalifikowała się do konkursu Top Model of the Year! – oznajmiła z dumą kobieta. Wyciągnęła zdjęcie dziewczyny i pokazała je Z. Oczywiście zdjęcie po operacji, pomyślała Mapy. Z. z uwagą przyjrzał się fotografii. Bip. „ładna ta twoja przyjaciółka alana… ale wolę ciebie, bez dwóch zdań” Otrzymane 13.01 – Zupełnie jak pani! Urodę ma po ciotce. Wiston zarumieniła się lekko i spuściła wzrok. – Dziękuję, ale mogę pana zapewnić, że na żywo moja siostrzenica jest jeszcze śliczniejsza. I jaki charakter! Uosobienie wdzięku! Kto? Alana??? Hahahahaha. Musisz koniecznie poznać Alanę, pomyślała Mapy. Pasowalibyście do siebie! „laska w twoim typie! jesteście dla siebie stworzeni!” Wysłane 13.02 „jesteś już w las vegas czy jeszcze w samolocie?”
Otrzymane 13.04 „jestem w trakcie odprawy” Wysłane 13.05 „zaczekam tu na ciebie” Otrzymane 13.06 „nie ma mnie. idź sobie! nie chcę cię widzieć! nienawidzę cię!” Wysłane 13.07 „jak nie wyjdziesz, ja pójdę po ciebie, muszę z tobą porozmawiać!” Otrzymane 13.08 „mam to gdzieś!” Wysłane 13.08 „ok, teraz żegnam się z panią Wiston i idę wyciągnąć cię siłą” Otrzymane 13.09 – Bardzo miło mi się rozmawiało, pani Wiston. Proszę zapisać numer telefonu pani pięknej siostrzenicy, chętnie zaproszę ją na kolację. Wiston spijała słowa z ust Z., który cały czas SMS–ował do Mapy. Wziął zdjęcie Alany z zapisanym numerem jej telefonu i wstał. – Mogę jeszcze skorzystać z łazienki? – Oczywiście, młodzieńcze. – Wiston wskazała drzwi, za którymi schowała się Mapy. – Za tymi drzwiami są następne. Nie te na wprost, bo one prowadzą do pracowni, tylko te po lewej.
– Dziękuję, bardzo pani uprzejma. Zayn ruszył w stronę drzwi, a Mapy uciekła do pracowni i ukryła się w spiżarni. – No wyłaź. Wiem, że tam jesteś. I tak cię znajdę. Gdzie się zbunkrowałaś? – zawołał. Mapy zamknęła się w dużym chłodnym pomieszczeniu. Nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać z Z., więc nasłuchiwała i czekała, aż chłopak sobie pójdzie. On rozglądał się dookoła, zastanawiając się, gdzie może być Mapy: uchylił drzwiczki paru mebli, zajrzał za regały, a potem otworzył także drzwi spiżarni. – Młodzieńcze, nie zgubił się pan przypadkiem? – Panna Wiston weszła do pracowni i uśmiechnęła się do niego. – Rzeczywiście, chyba pomyliłem drogę. – Proszę, zaprowadzę pana, tędy. Mapy została jeszcze parę minut w chłodni. Kiedy zaczęło jej się robić zimno, zdecydowała się wyjść. Z. na pewno już się zmył. Zajrzała do sklepu. Panna Wiston rozmawiała z klientką; po troglodycie nie było śladu. Wreszcie. Mapy strasznie przemarzła w chłodni; musiała się teraz koniecznie rozgrzać i pozbyć osadzonej na skórze wilgoci. Wyszła na zalane słońcem podwórze, rozpuściła włosy, oparła się o ciepłą ścianę sklepu i zamknęła oczy, pozwalając, żeby obmywały ją promienie słońca. Tak przyjemnie wygrzewać się na słońcu… W końcu zaczęła się odprężać, kiedy nagle poczuła lekki
zapach wody po goleniu i delikatne muśnięcie na ustach. Trwało to raptem parę sekund, a potem w jej głowie pojawił się obraz Harry’ego. Jak ładnie pachnie… i jakie ma miękkie, delikatne wargi, pomyślała. Harry mnie całuje? Oby! Nie, to niemożliwe. Zaraz, co tu się dzieje? Otworzyła oczy… To nie Harry. To Z. Czy on ją właśnie pocałował? Może niezupełnie pocałował, ale wyraźnie otarł się ustami o jej usta. Nie, nie! Naprawdę ja pocałował! Przelotny całus to też pocałunek! Była oszołomiona. Zaskoczył ją. Gapiła się na niego ze zdumieniem, nie mogąc wydusić z siebie słowa, podczas gdy on uśmiechał się do niej. – Cześć, Mapy Marple – zagadnął. Nie było w nim arogancji czy buty, wydawał się wręcz niemal onieśmielony. Wyciągnął zza pleców rękę, w której trzymał małą białą stokrotkę, zerwaną pewnie z jednej z donic przed sklepem. Podał jej kwiatek. – Rozejm? Mapy otrząsnęła się; próbowała zrozumieć, co się stało. – Pocałowałeś mnie? – Nie mogła uwierzyć w to, co mówi. – Tak. – Naprawdę mnie pocałowałeś? – Tak. Nie wiedziała, czy powinna być oburzona, zirytowana… czy zadowolona. Nie! Na pewno nie
zadowolona! Oburzona. Oczywiście. Wykorzystał ją. Co on sobie myśli? Jaskiniowiec jeden! Chociaż… Żadne chociaż! Trzeba dać mu nauczkę. Wyrwała chłopakowi z ręki stokrotkę i ze złością rzuciła mu ją w twarz. – Taki jesteś? Całujesz mnie podstępem? Bo wiesz, że z własnej woli nigdy bym cię nie pocałowała. Brawo! Czekasz na oklaski? Proszę. – Zaczęła klaskać. – Dobra, miałeś swoją chwilę triumfu, teraz możesz już sobie iść. Przedstawienie skończone. – Można wiedzieć, co ja ci zrobiłem? Za każdym razem, jak rozmawiamy, napadasz na mnie! – Ja? Przypominam ci, że w piątek na plaży omal mnie nie pobiłeś. Nawrzeszczałeś na mnie, wyrwałeś mi słuchawkę z ucha, śmiertelnie mnie wystraszyłeś, a jak by tego było mało, wczoraj wpakowałeś się na moje miejsce parkingowe… – Naprawdę jechałaś pod prąd… – Pod prąd czy nie, zachowałeś się po chamsku. A poza tym nie muszę ci się tłumaczyć, chociaż to zrobię: Nie lubię cię! Wystarczy? – Mapy odwróciła się, żeby odejść, ale Z. złapał ją za rękę. – Hej! Puszczaj! – Ale wcześniej wydawało mi się, że masz na to ochotę… Nie opierałaś się… Więc podejrzewam, że ci się podobam… Tylko że nie chcesz się do tego przyznać, bo jesteś zbyt dumna. – Z. uśmiechał się
ironicznie. Wróciła jego arogancja, a wraz z nią wściekłość Mapy. – Chyba śnisz! Chcesz poznać prawdę? Myślałam, że to ktoś inny. Puść mnie. – Mapy mocno szarpnęła ręką i wyrwała się chłopakowi. Weszła do pracowni i zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Była spocona, rozpalona, a serce waliło jej jak szalone. Naprawdę ją wkurzył. Poszła obmyć twarz i napić się wody, a kiedy wróciła, Z. niewzruszony stukał uparcie w drzwi pracowni. – Wynocha! – krzyknęła. On jednak się nie poddawał. Mapy otworzyła nagle drzwi, żeby go zwymyślać. – Mówiłam ci, żebyś dał mi spok… ooo… cześć, Harry. – Bach! Cios w brzuch. Harry przyglądał jej się zmieszany. – Sorki, wejdź, proszę… – Odwróciła się szybko. Była zaczerwieniona i nie chciała, żeby to zauważył. – Z kim się kłóciłaś? – Z nikim… – Jak to: z nikim? Przecież wrzeszczałaś… – Taki jeden nie daje mi spokoju. Wyraz twarzy Harry’ego się zmienił. – To znaczy? Chce ci coś zrobić? – Nie… chyba nie… po prostu nie może pogodzić się z faktem, że nie jestem nim zainteresowana. – To twój były? – W życiu! Nawet go nie znam… widziałam go parę razy… Ale to długa historia i nie chcę się
denerwować… Chodź, miałam właśnie zjeść kanapkę. Ty już po obiedzie? – Właściwie nie… Spieszyłem się, żeby przyjść jak najwcześniej… I chciałem ci podziękować, że dziś rano dałaś mi wolne… Harry był na nogach od świtu. Cały poranek z chłopakami nagrywał na pustej plaży teledysk do nowego singla. Strasznie męczące – było bardzo gorąco, a oni mieli na sobie białe bawełniane garnitury, grube i ciężkie. Skończyli tuż przed pierwszą; wtedy pobiegł do willi się przebrać, a potem poszedł do pracowni. Od wczoraj nawet na chwilę nie przestał myśleć o Mapy. Teraz wydawała się bardzo wkurzona, najwyraźniej ktoś się do niej przystawiał. Poczuł ukłucie zazdrości, które go zaskoczyło. Nigdy nie był zazdrosny, ale też nigdy wcześniej nie był cukiernikiem! Mapy szybko ucięła dyskusję, ale zamierzał spróbować dowiedzieć się czegoś więcej przy najbliższej okazji. Dopiero w tej chwili uświadomił sobie, że Mapy może mieć chłopaka. Nie, mam nadzieję, że jest wolna, pomyślał. To naprawdę śliczna dziewczyna, ale jakby nie zdawała sobie z tego sprawy: nie zadziera nosa, nie jest próżna, raczej prostolinijna i spontaniczna. Na pewno ma masę wielbicieli. Absolutnie nie można wykluczyć, że jest zajęta. Muszę się tego koniecznie dowiedzieć, postanowił. – Masz chłopaka?
Mapy układała kanapki na stoliku w głębi pracowni, gdy nagle Harry, stojąc za nią, zadał to pytanie. Odwróciła się i popatrzyła na niego poważnie. W głowie pojawił się obraz Z. Och, Mapy! Ogarnij się! Kiedy jesteś z Z., widzisz Harry’ego; kiedy jesteś z Harrym, widzisz Z. Co z tobą? Weź się w garść. Uśmiechnęła się. – Nie. Nie mam chłopaka. A ty? – Ja też nie mam chłopaka. Wybuchnęli śmiechem. – Nie, nie jestem zajęty – dodał Harry, odgryzając kęs kanapki. Ale może być w kimś zakochana, nie pomyślałeś o tym? Zapytaj ją, nakazywał sobie w duchu. – A jesteś kimś zainteresowana? Pokręciła głową, lekko się rumieniąc i spuściła wzrok. – Do wczoraj nie… Harry uśmiechnął się zadowolony. Praca z Harrym była bardzo przyjemna. Mapy nauczyła go zwijać ciasto francuskie i robić ciasto na biszkopt. Kiedy ciasta rosły w piekarniku, cieszył się jak dziecko. Wybiła już piąta. – Na dzisiaj koniec. Musimy jeszcze tylko posprzątać i jesteś wolny. – A… a… co robisz potem? – Harry spuścił wzrok, wydawał się zakłopotany. – Chciałam przejść się na plażę… Chcesz iść ze
mną? – Jeśli nie będę ci przeszkadzał, chętnie bym się wykąpał, a poza tym nie muszę dziś po południu wracać do willi. – A wziąłeś kąpielówki? – Eee… nie. – Mieszkam tutaj na górze, jak chcesz, pożyczę ci kąpielówki swojego ojca. Mogą być trochę za duże na ciebie, ale to chyba nie szkodzi, co? – Pewnie, że nie. Mapy pobiegła do domu schodami przy drzwiach do łazienki. Przebrała się w rekordowym tempie i wzięła kąpielówki. Harry w tym czasie kończył sprzątać. Kiedy wróciła na dół, właśnie wychodził ze spiżarni. – To twój? Znalazłem go w środku. – Podał jej telefon. Mapy zupełnie o nim zapomniała. Zostawiła go w spiżarni, kiedy się tam schowała. Miała teraz dwanaście nieprzeczytanych wiadomości. Wszystkie od Z. „kiedy się złościsz, podobasz mi się jeszcze bardziej” Otrzymane 13.32 „w każdym razie nie zamierzam się poddać!” Otrzymane 13.33 „co mam zrobić? powiedz mi, zrobię to” Otrzymane 13.35 „mapy marple, odpowiesz mi???”
Otrzymane 13.40 „ok. jesteś teraz zła” Otrzymane 13.41 „…myślę o tobie…” Otrzymane 14.00 „…myślę o tobie…” Otrzymane 14.45 „myślę o tobie” Otrzymane 15.00 „powinienem pracować, ale nie mogę się skupić. przez ciebie!” Otrzymane 15.23 „…możesz mnie nawet obrażać, tylko mi odpisz!” Otrzymane 16.13 „nie mogę znaleźć sobie miejsca. jadę do ciebie” Otrzymane 16.50 „jestem przy twoim samochodzie. wcześniej czy później wyjdziesz, a ja się stąd nie ruszę” Otrzymane 17.20 Harry poszedł się przebrać do łazienki, a kiedy wrócił, akurat czytała SMS–y. Wyglądała na zdenerwowaną. – Wszystko okej? – zapytał. – Tak, tak – odpowiedziała w roztargnieniu, ale on wyczuwał, że coś nie gra. Widział, jak dziewczyna wyłącza telefon i chowa go do dużej słomkowej torby, którą miała ze sobą. Wyglądała fantastycznie.
Miała na sobie krótką zieloną sukienkę z rękawkami i kołnierzykiem z dżinsu. Włosy związała w koński ogon i założyła okulary przeciwsłoneczne. – Przyjechałeś samochodem? – spytała go w zamyśleniu. – Tak, zaparkowałem na podwórzu, a co? Całe szczęście! Mój stoi przed sklepem, pomyślała. – Możemy pojechać twoim? Z moim jest mały problem. Jutro odstawiam go do warsztatu, ale dzisiaj lepiej nim nie jeździć. – Jasne, pojedziemy moim. – Dobrze, że wziąłem smarta, pomyślał Harry. Trudno byłoby wytłumaczyć, jakim cudem praktykant w cukierni może sobie pozwolić na bmw lub jakieś inne z luksusowych aut stojących na parkingu przed willą. Mieli do dyspozycji sportowe bmw cabrio, audi A8, białego SUV–a i amarta, ale tego popołudnia został tylko ten ostatni, bo z samochodów korzystali nie tylko oni, ale też producenci i ekipa techniczna. On zwykle używał auta do spółki z Zaynem albo Liamem. – Idziemy? – Mapy znów się uśmiechnęła i podała Harry’emu ramię. On wziął ją pod rękę i wyszli z pracowni, śmiejąc się beztrosko. Mapy spała niewiele. Wstała o świcie, bo już nie mogła wytrzymać w łóżku, i wysłała wiadomość do Hugo, żeby do niej zadzwonił, jak tylko przeczyta
SMS–a. Miała mu mnóstwo do opowiedzenia – tyle się wydarzyło w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin! Poprzedniego popołudnia ona i Harry poszli na mało uczęszczaną plażę. Bawili się w wodzie jak dzieci, a kiedy wyszli, rzucili się na ręczniki bez tchu, ale co raz parskali śmiechem. Czuła się szczęśliwa, że z nim jest w tej chwili, i nie chciałaby być w żadnym innym miejscu na świecie. Obróciła się na bok, żeby na niego popatrzeć. Leżał na plecach, a krople wody ciągle spływały mu po piersi. Oczy miał zamknięte. Mapy poczuła przypływ czułości. – Dlaczego mi się tak przyglądasz? – Harry wciąż nie otwierał oczu, ale się uśmiechał. – Skąd wiesz? Może patrzę na plażę albo na zachód słońca. – Nie, patrzysz na mnie. Mam szósty zmysł, jeśli chodzi o takie rzeczy – wyszeptał. Mapy nie odpowiedziała, tylko dalej mu się przyglądała. Był naprawdę przystojny i dobrze zbudowany. Na pewno uprawiał jakiś sport. – No więc? Czemu mi się przyglądasz? – Wcale ci się nie przyglądam! – Mapy wzięła kamyczek i rzuciła nim w Harry’ego. – Nie próbuj odwrócić mojej uwagi. Odpowiedz. – Nie! – Rzuciła w niego kolejnym kamykiem, a potem jeszcze jednym, śmiejąc się cicho. Harry podniósł się nagle, chcąc ją złapać z zaskoczenia, ale Mapy była szybsza; zerwała się na równe nogi,
uskakując przed nim. – Wcale na ciebie nie patrzyłam! – zawołała ze śmiechem, uciekając. Ganiali się przez kilka minut, potem w końcu ją złapał. Stała nieruchomo, a kiedy rozluźnił chwyt, wykorzystała okazję i znów mu uciekła. Harry podstawił jej nogę. Runęła jak długa na ziemię, ale wcześniej złapała się go i pociągnęła za sobą. Leżeli na gorącym piasku, śmiejąc się i z trudem łapiąc oddech. Harry unieruchomił Mapy ręce. – Jesteś piękna. – Przestał się śmiać i tylko na nią patrzył. Powiedział to tak po prostu, a ona się zaczerwieniła. Miał ochotę ją pocałować, wystarczyłoby, żeby pochylił głowę o kilka centymetrów, a musnąłby jej usta, ale nie zrobił tego. Bał się, że wszystko zepsuje. Wstał nagle i pobiegł w kierunku morza. – Chodź. Ostatnia kąpiel. Mapy natychmiast do niego dołączyła i zanurzyła się w falach, podczas gdy słońce zachodziło nad złocistym morzem. Po wyjściu na brzeg szybko się wytarli i Harry zaproponował, żeby poszli coś zjeść do pobliskiej budki, gdzie sprzedawano świetne hamburgery. Mapy nie marzyła o niczym innym, jak tylko żeby zostać z nim jeszcze trochę. Wkrótce znaleźli się przed budką – małym, odosobnionym budyneczkiem w pobliżu tarasu widokowego, z kilkoma stolikami od strony morza. Harry poszedł po kanapki i napoje; Mapy usiadła
okrakiem na jednej z ławek. Zjedli z apetytem, rozmawiając o gotowaniu i swoich ulubionych potrawach. Mapy opowiadała o swojej miłości do włoskich deserów, gdy nagle Harry zaczął pocierać prawe oko. Coś mu do niego wpadło. – Pokaż. – Mapy przysunęła się. Przysiadła na jednej nodze, tak żeby być wyżej od niego, szeroko rozchyliła mu powieki dwoma palcami i zaczęła delikatnie dmuchać. – Już dobrze, wystarczy Mapy, dzięki – przerwał jej. Był zdenerwowany, ale ona tego nie zauważyła. Zaczęła znów mówić, podczas gdy on myślał tylko o niej i o tym, że jest tak blisko. Czuł jej zapach, a od tych emocji kręciło mu się w głowie. – Słuchasz mnie? – Mapy przechyliła głowę i przyglądała mu się uważnie. – Hę? Tak, przepraszam, co mówiłaś? – Halo, gdzie ty jesteś? – Tutaj… i nie chciałbym być nigdzie indziej. – Spoglądał na nią długą chwilę, po czym dodał: – To kiedy robimy te sycylijskie rurki? Siedzieli na tarasie jeszcze godzinę, potem odwiózł ją do domu. Zatrzymał się przed drzwiami, a ona zanim wysiadła z samochodu, obróciła się, żeby się z nim pożegnać. – Świetnie się z tobą bawiłam. Dziękuję, Harry. – Ja też się dobrze bawiłem. Bardzo dobrze.
Popatrzyli sobie w oczy. Serce Mapy zaczęło bić szybciej, gdy Harry powoli wyciągnął rękę i dotknął jej policzka. Podobała mu się ta dziewczyna, ale nie chciał się za bardzo spieszyć. – Widzimy się jutro rano, dobranoc. – Dobranoc. Mapy wróciła do domu. Ale nie doszła nawet na półpiętro, gdy usłyszała delikatne pukanie. – Mapy, otwórz. – Było późno, więc Harry wołał ją półgłosem, żeby nie robić hałasu. Kiedy otworzyła drzwi, uśmiech zamarł jej na ustach. – Co ty tu robisz? To był Z. Chciała zamknąć drzwi, ale on ja ubiegł; szybko zrobił krok do przodu. – Czekałem na ciebie. Kto to był? – Nie twój interes. Idź stąd! Z. wszedł do środka. Wyglądał na wściekłego i zmęczonego. Mapy skrzyżowała ręce na piersi, uniosła podbródek i groźnie popatrzyła na intruza: ona też była zmęczona i wściekła. – Jestem tutaj od wpół do szóstej! Minęła dziesiąta! Gdzieś ty się podziewała? Mapy wpatrywała się w niego w osłupieniu. – Może nie wyraziłam się jasno: nie muszę ci się tłumaczyć! A poza tym wcale nie prosiłam, żebyś tu przyłaził. Dobranoc! – Rozmawiałem z paniami Wiston, z twoim
wujkiem Johnem… wszyscy mnie uwielbiają. Tylko ty się ciągle opierasz. – Zarozumialec. Dasz mi wreszcie spokój? Nie interesujesz mnie. – Ale ty interesujesz mnie. – Jesteś jak rozpieszczony bachor, któremu ktoś zabrał zabawkę. Wkurza cię tylko to, że ci odmawiam, i dlatego udajesz, że jesteś mną zainteresowany. Co ty myślisz, że trafiłeś na idiotkę? – Z góry nastawiasz się na „nie”. Nie masz pojęcia, kim jestem, nic o mnie nie wiesz, a mimo to nie chcesz ze mną rozmawiać, chociaż tak naprawdę nic ci nie zrobiłem. – Nie podobasz mi się! – Bo? – Bo tak! I już. – Za to ty mi się bardzo podobasz. – Zayn szybko złapał ją wpół i przytknął usta do ust Mapy, która dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, co się dzieje. Z. ją całuje. Znowu? Niedopuszczalne! Stała tak nieruchomo przez parę sekund, z otwartymi oczami i rozchylonymi ustami, wdychając jego zapach, podczas gdy on całował ją zapamiętale. Doznała jakiegoś dziwnego uczucia, zanim ogarnęła ją ślepa furia. Odepchnęła go od siebie i wymierzyła mu mocny policzek. Przez kilka sekund patrzyli na siebie bez słowa. Oboje bez tchu i z łomotem serca. – Jak się zaraz stąd nie wyniesiesz, zacznę
krzyczeć i postawię na nogi całą okolicę! – Mapy mówiła ostrym tonem, a łzy wściekłości napływały jej do oczu. Zayn nie chciał doprowadzić jej do płaczu. – Mapy… Mapy… ja… Wypchnęła go za drzwi i zatrzasnęła je, a on wciąż wołał ją cicho. Mapy weszła na górę. Na ustach czuła jeszcze smak Z., a łzy wściekłości wciąż spływały jej po policzkach. Była na niego zapieniona. Nie znosiła go. Ale była też zła na siebie… Nie chciała się do tego przyznać, przez chwilę jednak miała ochotę odwzajemnić ten pocałunek – i to ją wprawiło w zakłopotanie. On był arogancki, zarozumiały, rozpuszczony i chamski i nigdy, przenigdy nie brałaby go pod uwagę! – Ile? – Czterdzieści sześć. – Nie do wiary… – Moim zdaniem jest szalony. – No, szaleje za tobą… – Nie, jego wkurza to, że nie może dostać tego, czego chce. – Rozumiem, ale to chyba lekka przesada. Hugo zadzwonił do niej około wpół do ósmej. Mapy jednym tchem opowiedziała mu o Z. i niespodziance w pracowni, o Harrym i cudownym popołudniu, jakie spędzili na plaży, i kolacji w budce z hamburgerami, a w końcu znów o Z., który prawie
pięć godzin czekał na nią pod domem i tak ją zdenerwował. – Ale czy ty to rozumiesz, Hugo? Jemu się wydaje, że może mnie całować, kiedy tylko ma na to ochotę. Idiota. – Z. wysłał jej czterdzieści sześć wiadomości. Przyszły, jak tylko włączyła telefon, bo był wyłączony od zeszłego popołudnia. – Nienawidzę go! Ciągle siedzi mi na karku, bo koniecznie chce postawić na swoim. – Może nie… nie pomyślałaś o tym? Może naprawdę mu się podobasz… – Ktoś, komu na tobie zależy, tak się nie zachowuje. Totalny prostak. Nie mogę przez niego spać. – I nic ci to nie mówi? – spytał otwarcie Hugo. – Przestań! Nie rozumiem, o co ci chodzi. – O to, że czasami nie chcesz spojrzeć prawdzie w oczy. – A jaka niby jest ta prawda? No, słucham! – Taka, że wpadłaś mu w oko i być może, podkreślam: być może, nie jest ci zupełnie obojętny… inaczej dlaczego byś się tak złościła? Jak o nim mówisz, zaraz dostajesz fioła. Zupełnie jak z Harrym, tylko w drugą stronę. Mapy przez chwilę milczała. – Idź do diabła, Hugo! Ty i te twoje dziwaczne teorie. On mi się nie podoba, nie interesuje mnie i nie chcę go widzieć ani słyszeć, ani o nim rozmawiać…
Może mi wysyłać milion SMS–ów. Nic to nie zmieni. – A co ci napisał w tych czterdziestu sześciu SMS–ach? Jestem po prostu ciekaw! Czy temat Z. jest zakazany? – Czekaj, przeczytam ci kilka. Hugo uśmiechnął się po drugiej stronie. Mapy, dumna i uparta, stanowczo odcinała się od tego tajemniczego Z., ale był pewien, że chłopak nie jest jej tak obojętny, jak twierdziła. Inaczej dawno by już skasowała jego wiadomości i mówiłaby o nim nie dłużej niż dwie minuty. Hugo znał ją od przedszkola i się nie mylił. Wielu chłopaków kręciło się koło Mapy, ale jeśli jakiś jej nie interesował, to w ogóle nie zawracała sobie nim głowy, nawet jeśli wyczyniał dla niej cuda. Teraz jednak od trzech dni mówiła tylko o Harrym i Z. – Zaczekaj, założę słuchawkę, żebym mogła przeglądać SMS–y. Słyszysz mnie? – Tak… dawaj… – No więc jest co najmniej z dziesięć, w których pisze, że czeka ciągle przy moim samochodzie, i drugie tyle z różnymi emotikonami. Potem, o 18.45: „jestem w pracowni, rozmawiałem z twoim ojcem: sympatyczny”; godzina 19.04: „to nie był twój ojciec, tylko wujek john! ucięliśmy sobie miłą pogawędkę… właściwie zrobił mi prawdziwe przesłuchanie!”; godzina 19.08: „a więc mieszkasz nad cukiernią. świetnie! już się stąd nie ruszę. wcześniej czy później
wrócisz do domu”; godzina 19.30: „myślę o tobie. gdzie jesteś, mapy?”; godzina 19.46: „idę do cukierni coś zjeść. przez ciebie umrę z głodu”; 20.07: „pani wiston ma lekką sklerozę? chyba mnie nie poznała”; godzina 21.00: „jest 21.00: ze zmęczenia już mi się dwoi w oczach. widziałem DWIE panie wiston wychodzące ze sklepu”; 21.01: „nie dwoi mi się w oczach! są dwie! i identyczne! dlatego mnie nie poznała”; godzina 21.15: „gdzie ty się podziewasz?”; 21.30: „twój wujek zamknął sklep”. – Mapy zrobiła krótką pauzę, potem czytała dalej: – Posłuchaj tego, Hugo, co za bufon. Godzina 21.45: „ uparciuch z ciebie, ale ja jestem bardziej zawzięty. jeśli myślisz, że możesz mnie powstrzymać albo że dam sobie spokój, to się grubo mylisz”. Jak on mnie wkurza! – Porozmawiaj z nim, daj mu szansę. – Nie i koniec. – Dobra, dobra. Czytaj dalej. Co jeszcze ci napisał? – Godzina 21.53: „jestem pewien, że całkowicie się mylisz co do mnie”; 22.03: „przed cukiernią zatrzymał się samochód z dwiema osobami w środku, nic więcej nie widzę”; 22.04: „rozmawiają? nie wiem i nie obchodzi mnie to… może dzwonią po policję, bo myślą, że jestem podglądaczem. przez ciebie wsadzą mnie do więzienia. nie masz wyrzutów sumienia?”; 22.05: „czy to nie ty jesteś w tym samochodzie? cholera, nic nie widzę!!!”; godzina
22.06: „to ty!!! z kim jesteś???”; 22.06: „nie podoba mi się to!!! wysiadaj z tego samochodu!!! natychmiast!” – Mapy zrobiła kolejną przerwę. – Później są te, które mi wysłał po tym, jak mnie pocałował. Słuchaj. Godzina 22.15: „przepraszam, mapy! naprawdę! nie chciałem doprowadzić cię do płaczu! przykro mi”; 22.16: „jestem ciągle tutaj na dole. proszę, odpisz! czuję się okropnie !” – Jak to, rozpłakałaś się przy nim? – przerwał jej Hugo. – Niezupełnie… To znaczy tak. Byłam wściekła i zdenerwowana, łzy same mi popłynęły… i on to zobaczył. Poczuł się winny. I dobrze. Słuchaj, co mi potem napisał. Godzina 22.53: „jestem w domu. obraź mnie, nakrzycz na mnie, tylko odezwij się!”; godzina 00.34: „nie mogę spać! mam obsesję na twoim punkcie”; 1.17: „zrobię wszystko, żebyś mi wybaczyła, obiecuję”; godzina 2.50: „przykro mi. naprawdę”; 3.56: nie zmrużyłem oka. idę katować się w siłowni, może chociaż przez chwilę nie będę myślał o tobie”; godzina 5.30: „wstaje słońce. jestem na tarasie. mapy, dla mnie to już nie jest zabawa… zdałem sobie sprawę, że zależy mi na tobie bardziej, niż sam myślałem… teraz jesteś zła i ja to rozumiem, ale daj mi jedną szansę, żebym mógł ci pokazać, że nie jestem tym, kim myślisz”. I to był ostatni. Cisza. – Kurczę… jak dla mnie, to mówi szczerze.
– A według mnie to tylko jego urażona duma. – Mapy spojrzała na zegarek. – Cholera! Już po wpół do dziewiątej. Hugo, muszę schodzić do pracowni… Zadzwonię później. Nie zdawała sobie sprawy, że jest już tak późno; lada chwila przyjdzie Harry. Na samą myśl o nim czuła motyle w brzuchu. Zbiegła po schodach prowadzących do pracowni, otworzyła drzwi i weszła do środka z promiennym uśmiechem na twarzy. – Dzień dobry – powiedziała pogodnie. Wujek stał do niej plecami. Rozmawiał z kimś, ale Mapy widziała jedynie szare spodnie dresowe i białe tenisówki tej osoby. A więc Harry już przyszedł. – Dzień dobry. Właśnie o tobie rozmawiałem z twoim kolegą – powiedział wujek, kiedy ją usłyszał. To nie Harry. To Z. Stał przed wujkiem, trzymając w dłoni babeczkę. Popatrzył Mapy w oczy. Widać było, że nie spał całą noc. Coś w jego spojrzeniu ją uderzyło – niepewność? To do niego nie pasowało, ale wydawał się onieśmielony. Co za palant, pomyślała Mapy. – Co ty tu robisz? – spytała oschle. – Twój kolega był u nas też wczoraj wieczorem, szukał cię… Pogadaliśmy sobie miło, prawda, Zayn? – To nie jest mój kolega – sprostowała Mapy, posyłając wymuszony uśmiech wujkowi. Wujek skinął na Marka. Obaj wycofali się na zaplecze. Mapy zaczekała, aż wyjdą, po czym zwróciła się do
intruza możliwie najbardziej lodowatym tonem. – W końcu dowiedziałam się, jak masz na imię. Myślałam, że może Donald, tak jak Trump, albo John Davison, tak jak Rockefeller… a tymczasem po prostu Zayn… – Zayn Malik – Wyciągnął rękę. Mapy ją uścisnęła. – Żegnam, Zaynie Maliku. – Rozluźniła uścisk, po czym podeszła do stołu. Zayn ruszył za nią. – Mapy! Wysłuchaj mnie! Wiem, że uważasz mnie za idiotę… – Załapałeś? Brawo! Więc jednak nie jesteś taki głupi, na jakiego wyglądasz. Zayn się uśmiechnął. – Kiedy mnie obrażasz, podobasz mi się jeszcze bardziej. – Już to mówiłeś. Jesteś nudny. Zmień płytę. Roześmiał i miał wrażenie, że Mapy też chce się śmiać, ale powstrzymuje się, żeby nie dać mu satysfakcji. Starała się być zimna jak lód i ignorować go, ale przychodziło jej to z trudem, co jeszcze bardziej ją irytowało. Wysypała mąkę na blat. Zayn stał obok i przyglądał się jej. Podniosła wzrok i przerwała swoje zajęcie. – Nie masz własnego życia? Pracy? Rodziny? Po co tu steczysz? Ja muszę pra–co–wać! Włożył palec w mąkę i dotknął jej nosa, po czym nachylił się błyskawicznie i pocałował ją w policzek.
To już trzy pocałunki! Właściwie dwa i pół… Ale co za bezczelny, zarozumiały typ! Chwyciła garść mąki i rzuciła w niego, wzbijając biały obłok, który rozproszył się w powietrzu. Zayn próbował się uchylić, ale dostał prosto w pierś. Oczywiście odpowiedział na atak – sam wziął garść mąki, którą rzucił w stronę dziewczyny. Zaczęli się obrzucać, zasypując wszystko dookoła. Zayn śmiał się, a Mapy była coraz bardziej wściekła na niego… i na siebie samą… bo dobrze się przy tym bawiła. Oboje byli cali biali, a pracownia wyglądała jak pobojowisko. – I co narobiłeś? Kto to teraz posprząta? – Mapy siliła się na poważny i surowy ton. – Ale to ty zaczęłaś. – Zayn podszedł do niej i dmuchnął jej w twarz. – Wyglądasz jak wata cukrowa – powiedział łagodnie i znów się nad nią nachylił. Był o centymetr od niej i patrzył jej w oczy; Mapy ogarnęła fala emocji. I to nie była złość… Co się z tobą dzieje? Opanuj się! – napominała się w duchu. Odsunęła się od niego z walącym sercem. – Dasz mi wreszcie spokój? – powiedziała, siląc się na gniewny ton. – Nie! – odparł z uśmiechem. Dupek, pomyślała. – Zmiataj stąd! Idź sobie. Zniknij z mojego życia. Nie chcę cię więcej widzieć! – Okej, okej. Pójdę sobie… ale wrócę… Teraz, dziwne, ale prawdziwe, mam robotę…
– No tak! Robotę! Musisz iść robić z siebie kretyna gdzie indziej. Zresztą nic mnie to nie obchodzi. Trzymaj się ode mnie z daleka. Rozumiesz? – Boisz się, że mogę ci się spodobać? – Mam ci to narysować? Zaynie Maliku, nie jestem tobą zainteresowana. Na co mi taki nadęty, arogancki, zarozumiały, niedojrzały, rozpuszczony bachor jak ty? A teraz wynocha! Wyszedł, śmiejąc się, a ona, czerwona ze złości, zaczęła sprzątać. W głowie kłębiły jej się myśli. Głupia jesteś! Co się z tobą dzieje? Nie możesz mu się oprzeć? Stałaś i patrzyłaś mu w oczy, a on omal cię znów nie pocałował. Ale przecież wczoraj go uderzyłam… Zastanów się! Jeden policzek kontra dwa i pół pocałunku, a teraz niewiele brakowało, żebyś rzuciła mu się w ramiona. Nieprawda! Po prostu on mnie zawsze zaskakuje. Jesteś pewna? Bo wydawało mi się, że podoba ci się jego zachowanie. Nie. To nieprawda. Nie podoba mi się. Zaynie Maliku, chcesz wojny? Będzie wojna. Od teraz będę jak głaz. Nie lubię cię i nigdy nie polubię! Ledwie skończyła sprzątać, do pracowni wszedł Harry. – Cześć, Mapy… Co się stało? – Cześć, Harry. – Przywitała go uśmiechem i przejrzała się w oknie: było jeszcze pokryte cienką warstwą mąki. – Nic – próbowała to zbagatelizować.
– Mały wypadek w trakcie kłótni z jednym… – powiedziała i natychmiast tego pożałowała. – Kłótni? Z tym, co wczoraj rano? Znowu tu przyszedł? Kto to jest i czego od ciebie chce? – Nikt i wolę o tym nie mówić. – Ucięła dyskusję i zmieniła temat. – A więc dzisiaj robimy crème chantilly i przygotowujemy kilka tortów. Znów się uśmiechnęła, ale Harry wyczuł, że coś jest nie tak. Co to za chłopak? Mówiła, że go nie zna, a jednak spotykała go już drugi dzień z rzędu. Setki pytań kłębiły mu się w głowie. Musiał się tego dowiedzieć. – Zawsze zmieniasz temat, jak rozmowa schodzi na tego kolesia. Dlaczego? – spytał bez ogródek. Nie odpowiedziała, tylko wsypywała dalej składniki do miksera. Harry podszedł do niej i chwycił ją za ramię, zmuszając, żeby na niego spojrzała. – Dlaczego? Dlaczego nie chcesz ze mną o tym rozmawiać? – Już ci mówiłam, ledwie go znam, to tylko rozpuszczony dzieciak, któremu wydaje się, że może mieć wszystko, co chce, a teraz uwziął się na mnie i wszelkimi sposobami próbuje mnie… – Co? Co zrobić? Całować. Ale tego nie mogła mu powiedzieć. – Poderwać… chyba… ale w najgorszy możliwy sposób. Wkurza mnie. Nie mogę go znieść! Sam jego
widok działa mi na nerwy, ale on jest uparty i nie odpuszcza. Harry zrobił groźną minę. – Powiedz mi, jak się nazywa, a już ja z nim pogadam… Zobaczysz, że więcej nie będzie ci zawracał głowy. – Nie wiem, jak się nazywa. – Mapy nie chciała kłamać, ale nie chciała też, żeby Harry się w to mieszał. – Możemy brać się do pracy? – powiedziała pogodnie, żeby rozładować atmosferę. Harry przyglądał jej się przez dłuższą chwilę. Stała przed nim, z delikatną powłoką mąki na ubraniu i włosach, piękna i uśmiechnięta. Czuł, jak coś się w nim topi niczym śnieg na słońcu. – Wedle rozkazu, kapitanie! – Stanął na baczność. Mapy poczuła przypływ szczęścia, podeszła do niego, pocałowała go szybko w policzek i natychmiast uciekła do spiżarni. To był tylko niewinny buziak, ale wzbudził w niej takie emocje, że nie mogła wydobyć z siebie słowa. Harry popatrzył na nią, zaskoczony, a potem zabrał się do pracy. Mapy po paru minutach wróciła do pracowni i wzięli się raźno do przygotowywania tortów. Pokazała mu, jak się ubija śmietanę i robi krem cukierniczy, potem połączyła oba składniki, tworząc chantilly, dodała różne aromaty i wiórki czekoladowe. Harry obserwował ją uważnie. Chciał
się jak najwięcej nauczyć. – Trzeba ubijać składniki dużą trzepaczką, idąc od dołu do góry, tak żeby dostało się do środka powietrze. W ten sposób krem będzie lżejszy i bardziej spieniony. Kiedy chantilly było gotowe, Mapy wzięła łyżeczkę i spróbowała, potem podała ją Harry’emu. – I jak? – spytała. Popatrzył na nią. – Rewelacja – odparł. Patrzyli sobie w oczy, a wszystko naokoło jakby się zatrzymało. Ich twarze powoli zbliżyły się do siebie. Dzieliły ich centymetry, ich usta niemal się dotykały… – Mapy! Te piękne kwiaty są dla ciebie. – Panna Wiston, jedna z nich dwóch, trzymała w ręce wspaniały bukiet czerwonych róż. Była wyraźnie poruszona, jakby sama je dostała. Mapy i Harry błyskawicznie się od siebie odsunęli, oboje zarumienieni. Spojrzeli z konsternacją na pannę Wiston. – Kwiaty. Dla ciebie. Zobacz, jakie śliczne. Ciekawie, kto przysłał. O, jest karteczka – poinformowała. – Dziękuję, może je pani zostawić tutaj – odparła Mapy. Wiston rozdrażniona tym, że jej ciekawość nie została zaspokojona, odwróciła się i wróciła do
sklepu. Harry zesztywniał. Zerknął na kwiaty, potem na Mapy. – Nie jesteś ciekawa od kogo? – Tak naprawdę to sam był ciekaw. – Chyba wiem – odparła niemal szeptem. Ja też, pomyślał Harry. Mapy stała nieruchomo, wpatrując się w dal. O czym myśli? O tym podrywaczu? – zastanawiał się Harry. Cholera, nie! Mapy wzięła bilecik. Przepraszam. Za miejsce parkingowe. Za plażę. Za skradziony pocałunek… pierwszy, drugi, trzeci… chociaż całowanie cię to jedyna rzecz, którą mógłbym robić setki razy… Z. Uśmiechnęła się mimowolnie, ale zaraz potem odzyskała nad sobą kontrolę, tak jakby sam Zayn ją obserwował, a ona nie chciała dać mu tej satysfakcji. Przeczytała bilecik jeszcze dwa razy. Harry przyglądał jej się w milczeniu. Za „Sun Place News online” VIP W SUN PLACE? Ostatnio kilka dziewczyn widziało na ulicach centrum młodego, przystojnego mężczyznę, który bardzo przypomina sławnego piosenkarza – nazwiska nie możemy na razie zdradzić. Czy to sobowtór, czy faktycznie słynne gwiazdy odwiedzają incognito nasze urokliwe miasteczko? Dowiecie się wkrótce, w kolejnych numerach „Sun Place News”!
W POWIETRZU CZUĆ MIŁOŚĆ! To, że dziewczyny z Sun Place są najładniejsze w całej Anglii, to wiadomo, ale dzisiaj jedna z naszych pereł została uhonorowana wspaniałym bukietem kwiatów… czerwonych róż… Dobrze poinformowane źródła donoszą, że ofiarodawcą był przystojny młody brunet, którego prawdopodobnie ujęła jej „słodycz”. Kim jest nasza adorowana mieszkanka? MODELKA ROKU Panna Alana Wiston z powodzeniem wzięła udział w eliminacjach do programu Top Model of the Year. Urocza dziewczyna, która niedawno zmieniła fryzurę, zajęła jedno z czołowych miejsc w londyńskim castingu, dzięki czemu zapewniła sobie udział w konkursie krajowym. Powodzenia, Alano! Przynieś chlubę Sun Place! – Mapy! Czytałaś artykuł Bredforda? – Przegapiłam najnowszą plotkę o nowych paznokciach żony burmistrza? – Niee! Pisze o Niallu! – Jak to, o Niallu? – spytała zaniepokojona Mapy. – Tak, Bredford napisał parę zdań na swoim blogu na temat VIP–a, który przebywa incognito w Sun Place. Bardzo znanego piosenkarza. To sprawka Alany. Jestem pewna. – Megan, nie denerwuj się. Nie sądzę, żeby
Alana go poznała. Taka plotkara jak ona już by narobiła szumu… Nie, ona go nie poznała, na sto procent. Może ktoś inny go widział i zauważył podobieństwo. Tak czy inaczej musimy być bardzo ostrożne. – W notce jest mowa o kilku dziewczynach… Czytam ją właśnie jeszcze raz… – Ja też otwieram na iPadzie. Dobra, już mam. – Mapy przeleciała wzrokiem najświeższe wiadomości opublikowane przez Bredforda. – Cholera, jak to możliwe? – wyjąkała skonsternowana. – Nie wiem, Mapy. Nie mam pojęcia kto mnie widział… – Nie mówię o tobie, tylko o sobie! – O sobie? A co ty masz z tym wspólnego? – Ta notka „W powietrzu czuć miłość”… to o mnie! Ale jakim cudem? Skąd się dowiedział? To było dziś rano i już jest na jego blogu. Panny Wiston mu coś nagadały, to pewne. Megan przeczytała parę linijek, o których mówiła Mapy. – To ty dostałaś te róże? – Tak. – No co ty? Kto ci je przysłał? Nic mi nie mówiłaś. – Nie było kiedy. – Ale kto je przysłał? Ładny? Znam go? Jak się nazywa?
– Nikt ważny. Poznałam go przypadkiem, a raczej pokłóciłam się z nim przypadkiem, w sobotę po południu, zanim przyszłam do ciebie. – Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? – Bo miałaś wtedy pełno własnych zmartwień. Jeszcze tylko brakowało, żebym ci nagadała o kłótni z tym kolesiem. – Dobra. Ale teraz mów ze szczegółami. Mapy niechętnie opowiedziała jej pokrótce o scysji z Zaynem na plaży i o tym, jak spotkała go przypadkiem pod jej domem. Wspomniała o liściku i wymianie SMS–ów. Mówiła zwięźle i celowo pogardliwym tonem. – Nie interesuje mnie. Jest niesympatyczny i arogancki. – Opowiedziała o spotkaniu w cukierni i o tym, jak ją podstępem pocałował, i o innych razach, kiedy to zrobił. – Mapy, jednej rzeczy nie rozumiem: jak mógł cię pocałować trzy razy, jeśli tego nie chciałaś? To trochę dziwne… – Właściwie dwa i pół… Nie zaczynaj, dobra? Wymusił te pocałunki. Sama w życiu bym nawet nie dotknęła takiego jaskiniowca. – Ale to miło, że przysłał kwiaty, a bilecik był naprawdę słodki… Przecież przeprosił, możesz chyba dać mu szansę… czy nie? – Ale czemu ty i Hugo tak się upieracie? Powiedziałam „nie” i koniec. A poza tym podoba mi
się inny. – Inny? Jak to: inny? A skąd się wziął? Jeszcze w piątek nie było nikogo nowego na horyzoncie. Wystarczy jeden weekend, a ty znajdujesz sobie nie tylko faceta, który ci się podoba, ale jeszcze takiego, który traci dla ciebie głowę. Nie można zostawić cię samej! Mapy się uśmiechnęła. – Ma na imię Harry i jest zastępcą przysłanym z agencji, pamiętasz? Ten praktykant… – No to jaki on jest? – Naprawdę super… – Ale?… Czuję, że jest jakieś „ale”. – Nie ma żadnego „ale”! – Niepotrzebnie się złościsz. Znam cię, Mapy Marple. Mnie nie oszukasz. Jest jakieś „ale”, tylko nie chcesz tego przyznać… Może to ma jakiś związek z tym od kwiatów? – Mapy nie odpowiedziała. – No więc? – nie ustępowała przyjaciółka. – Co: więc? Megan, podoba mi się praktykant, a nie ten troglodyta. – Dobra, spoko. Zostawmy to… ale jeszcze do tego wrócimy. Teraz muszę się zastanowić, co robić. Według ciebie powinnam powiedzieć Niallowi o tym artykule Bredforda? – Tak. Powiedz mu, żeby bardziej uważał i może jakoś się przebierał. A jak było wczoraj. Gdzie
byliście? – Pływaliśmy motorówką. Ja i on na motorówce, która wyglądała jak jacht. Było nieziemsko. – Megan opowiedziała przyjaciółce o wspaniałej niedzieli spędzonej z Niallem, w którym już zakochała się po uszy. – A dziś wieczorem znowu się umówiliśmy. Musimy między innymi zdecydować za co się przebierzemy w piątek. A ty już wiesz? – Szczerze mówiąc, nie… Wymyślę coś w ostatniej chwili. Więc Niall przyjdzie? – Obiecał, że tak! Założy maskę. Fajnie będzie chodzić z nim za rękę między ludźmi, obejmować się i całować, tak jakby był zwyczajnym chłopakiem. Nie mogę się doczekać. Noc świętojańska była najważniejszym wydarzeniem lata w miasteczku: uliczna impreza ze straganami, muzyką i spektaklami, która trwała cały weekend, a zaczynała się w piątkowy wieczór paradą na ulicach centrum. Zgodnie z tradycją wszyscy bez wyjątku powinni być przebrani tak, żeby nie dało się ich rozpoznać, jednak wiele osób ograniczało się do prostej maski lub jaskrawego makijażu. Przed rokiem Mapy przebrała się w strój Czerwonego Kapturka, który sama uszyła, ale teraz zostały zaledwie cztery dni i ciągle nie miała pojęcia, co na siebie włożyć. Mapy rozmawiała z przyjaciółką jeszcze przez kilka minut, potem wróciła do pracy. Harry już poszedł i znów była sama w pracowni. Kiedy po tej
magicznej chwili tego ranka dostała kwiaty, między nimi jakby się zachmurzyło. Rozmawiali i pracowali jak zwykle, ale wyczuła, że coś się w nim zmieniło. Myślała o tym i myślała, aż w końcu go zapytała. – Harry, wszystko okej? – A co? – odparł niby swobodnie. – Nie… nic… Po prostu… mam wrażenie, jakbyś był gdzieś daleko. – Daleko od czego? Mapy nie odpowiedziała. – Albo od kogo? – dodał jakby do siebie, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Zrobił to celowo. Nadal pracował normalnie i gadał z nią o wszystkim i o niczym, ale już bez wcześniejszego entuzjazmu. – Nic… nic… – zbagatelizowała to Mapy i zmieniła temat. Była skołowana. Ciągle myślała o tej chwili, kiedy ich usta omal się nie zetknęły. Gdyby nie kwiaty od Zayna, pocałowaliby się, bez dwóch zdań. Potem jednak on zrobił się jakiś oschły, czym wprawił ją w jeszcze większe zakłopotanie. Na domiar złego wciąż dręczyło ją wspomnienie Zayna i tej chwili, gdy wpatrywał się w nią intensywnie, a ich twarze ocierały się o siebie… Z nim też była o krok od… od czego? No czego? Zayn ci się nie podoba! Ani trochę, powtarzała w kółko. Rozumiesz? Wbij to sobie do głowy. Jest tylko Harry. On i koniec. Harry jest fantastyczny. Za każdym razem, kiedy go
widziała, motyle w jej brzuchu zrywały się do lotu. Ale kiedy zobaczyła tego ranka Zayna, też poczuła coś dziwnego… W jej myślach i w jej sercu panował chaos. Najlepiej ugnieść trochę ciasta i upiec ciasteczka. – Przepraszam, Mapy, ale nic nie rozumiem. Możesz powtórzyć? – Całowałam się z Zaynem. – Jak to? Myślałem, że podoba ci się Harry. A poza tym zdawało mi się, że tego Zayna nie znosisz. Jeszcze dziś rano twierdziłaś, że go nienawidzisz. Wiedziałem! Wiedziałem! – zawołał triumfalnie Hugo. – To nie tak, jak myślisz… Miałam tylko chwilę słabości. – Ty? Kogo ty chcesz oszukać? Całowałaś się z nim, bo cię kręci. – Nieprawda! – Dalej się upierasz, że ci się nie podoba? – Tak. Nie podoba mi się. – A od kiedy całujesz się z chłopakami, których masz w nosie? Odkąd cię znam, czyli od jakichś szesnastu lat, nigdy ci się to nie zdarzyło. Mapy zadzwoniła do Hugo, jak tylko wróciła do domu; musiała koniecznie z kimś porozmawiać, a Megan umówiła się z Niallem. Po piątej pojechała nad morze, na tę plażę co zwykle, tuż za Sun Place. Słońce już prawie zachodziło. Leżała wyciągnięta na
piasku i patrzyła, jak niebo zmienia barwę, gdy nagle ktoś dosłownie rzucił się obok niej, sypiąc dokoła piaskiem i drobnymi kamyczkami, czym nieźle ją wystraszył. – Hej! Co jest, kurde! – Poderwała się z ziemi i znalazła się twarzą w twarz z Zaynem, który też się podniósł. Uśmiech rozjaśniał mu twarz. – Księżniczko, wyglądasz pięknie. – Co ty tu robisz, do cholery? – burknęła zirytowana. – Twój wujek John powiedział, że poszłaś na plażę, więc przyjechałem prosto tutaj. Nie mogłem się doczekać, żeby cię zobaczyć… – No to mnie zobaczyłeś. Zadowolony? Świetnie. Możesz już sobie iść. Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. – A dokąd mam iść? – Do diabła. – Ale to plaża publiczna, nie? Popatrzyła na niego pogardliwie. – Dobra. Jak chcesz. Ja się przeniosę. – Wzięła swoje rzeczy i odeszła kilka metrów, podczas gdy on obserwował ją z rozbawieniem. Rozłożyła ręcznik na piasku i położyła się na brzuchu, odwracając głowę w drugą stronę. Zayn odczekał parę sekund, po czym podszedł do Mapy, ułożył swój ręcznik obok jej – uważał przy tym, żeby się nie dotykały – i też się na nim wyciągnął.
Mapy lekko obróciła głowę w jego stronę. – Bawi cię to? Wkurzanie mnie sprawia ci radochę? – Tak. – Idiota. – Postanowiła nie zwracać na niego uwagi i znów odwróciła głowę w drugą stronę. Słyszała, jak on wstaje i wskakuje do wody, a wkrótce potem wychodzi i układa się znowu obok niej. Dochodziły do niej różne drobne odgłosy, ale nie wiedziała, co on robi, dopóki nie poczuła dymu. Zerknęła na niego z niesmakiem. – Jak chcesz się truć, rób to przynajmniej z dala ode mnie. – Przeszkadza ci? – Wskazał papierosa, którego trzymał między palcami. – Tak. – Już gaszę. – Nie! Nie trzeba. Ja stąd idę. Wiem, że i tak nie dasz mi spokoju. Lepiej wrócę do domu. Zayn zgasił papierosa, wrzucił niedopałek do pudełka, które wyjął z dżinsów, i popatrzył na nią przebiegle. – A idź… idź… I tak nigdzie nie pojedziesz… – Niby dlaczego? – spytała, gwałtownie unosząc głowę. – Bo zastawiłem twój samochód… Póki nie przestawię swojego, nigdzie się nie ruszysz. – Spoglądał na nią triumfalnie.
Mapy skoczyła na równe nogi. – Zaraz cię zdzielę, tak mnie wkurzasz! – krzyknęła ze złością. – Zrób to… no, dawaj… wal! Może dzięki temu się wyładujesz i wtedy będziesz chciała ze mną normalnie porozmawiać. – On też się podniósł i stał przed nią z podniesionymi rękami na znak kapitulacji. Mapy nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zaczęła okładać go pięściami po piersi i kopać po nogach. Jej ciosy nie robiły jednak na nim najmniejszego wrażenia. Tłukła go tak przez kilkanaście sekund, rozładowując całą swoją frustrację. Skóra Zayna zaczerwieniła się od jej uderzeń. Mapy była przekonana, że zadała mu ból, ale on nawet nie mrugnął. Stał nieruchomo, z uniesionymi rękami, pozwalając jej wyładować złość. Wreszcie się poddała. Opuściła pięści. Cały gniew wyparował. Do oczu napłynęły jej łzy. Zayn podniósł palcem jej podbródek i popatrzył na nią czule. Nigdy wcześniej tak na nią nie patrzył. Nie była w stanie nic powiedzieć ani zrobić. Potem on nachylił się i ją pocałował, przyciągając do siebie, a ona odwzajemniła ten słodki pocałunek, który wymazywał jej z głowy wszystkie myśli. – A potem? Co się stało? – Hugo wychodził ze skóry z ciekawości. Miał wrażenie, jakby śledził serial, pełny wydarzeń i zwrotów akcji. Ale to nie
była fikcja. To było życie jego najlepszej przyjaciółki. – Nic. Całowaliśmy się, dopóki nie zaszło słońce. – A co ci mówił? Co ty jemu mówiłaś? – Nie wiem! Totalnie odjechałam. On bosko całuje!!! Ale kanał! Nieźle się wpakowałam. Już sama nie wiem, co myśleć. Nawet nie wiem, czy on faktycznie mi się podoba. – O tym się przekonasz, tylko jak będziecie razem: może czar pryśnie, a może to będzie twój książę z bajki. – Nazwał mnie księżniczką… Kiedy skończyliśmy się całować, powiedział: „Naprawdę mi się podobasz, księżniczko”. – A ty co na to? – Nic! Sterczałam jak zamurowana. Kiedy się ściemniło, powiedziałam, że muszę wracać do domu i poszliśmy do samochodów na placu. Znowu się pocałowaliśmy, a potem uciekłam. – Nie powiedział nic w rodzaju: chciałbym się jeszcze z tobą zobaczyć, zadzwonię, wyjdź za mnie? – Nie. Ale pewnie zasypie mnie SMS–ami. – A cukiernik? Harry. Zupełnie o nim zapomniała, ale na samą myśl o nim czuła ściskanie w żołądku. – On mi się bardzo podoba. Tego jestem pewna. Dziś rano prawie się pocałowaliśmy, Wiston nam
przeszkodziła. Jestem pewna, że ja też mu się podobam… Dał mi to do zrozumienia, tylko później zaczął się inaczej zachowywać. – W jakim sensie? – Wydawał się jakiś chłodny, obojętny… nie wiem! – Może po prostu się zamyślił. – Nie… był wręcz niemiły, tak jakby już mu na mnie nie zależało. Rozmawialiśmy dalej przez cały ranek, ale już nie było tak jak wcześniej. Nie rozumiem. Muszę się z tym przespać, Hugo. Jestem naprawdę skołowana. Harry niesamowicie mi się podoba, tylko teraz muszę jeszcze załatwić jakoś tę sprawę z Zaynem… To znaczy nie w tym momencie, jestem za bardzo zmęczona. Idę spać. Mapy wzięła prysznic, zrobiła sobie kanapkę i wskoczyła do łóżka; zanim jednak zasnęłą, sprawdziła komórkę. Żadnej wiadomości. Spała krótko i źle. Wstała o świcie, przygotowała się i zeszła do pracowni. Po drodze włączyła telefon. Zatrzymała się na schodach, czekając, aż skończy się konfigurować i, przede wszystkim, aż nadejdą powiadomienia o SMS–ach. Żadnej wiadomości. Była rozczarowana. Głosik w jej głowie mówił: Wiedziałaś, prawda? – ale nie chciała go słuchać. Nie chciała myśleć o tym, co znaczy ta cisza ze strony Zayna. Lepiej skupić się na swoich obowiązkach. W pracowni zastała wujka, który jak zwykle przyszedł
pierwszy. Od razu się zorientował, że nad jego siostrzenicą zawisły czarne chmury. – Hej, skarbie. Co jest? – Mhm. – To znaczy: „Zostaw mnie w spokoju, mam problemy sercowe i nie chcę o tym rozmawiać”? – Tylko uśmiechnęła się blado, więc dodał: – Niech zgadnę. Chodzi o Zayna? – Odruchowo pokiwała głową, jej serce zareagowało szybciej niż mózg. Chmury nad jej głową robiły się coraz cięższe. Postanowiła wyrzucić Zayna ze swoich myśli. Jego milczenie bardzo ją zabolało. Zayn zranił też jej dumę. Zaczęła rozbijać jajka w metalowej misce. – I nie chcesz o tym rozmawiać… – ciągnął wujek. – Nie. – W porządku. Ale o pracy możemy pomówić? – Podszedł do Mapy, objął ją i zmierzwił jej włosy. Nie zadawał więcej pytań. Porozmawiali o tym, co jest do zrobienia, a Mapy jak zwykle poprzyklejała mnóstwo karteczek na ścianie nad stołami. Wujek poinformował ją, że ma spotkanie w sprawie ważnego zlecenia. – Co to za zlecenie? – Urodziny. Desery i tort dla stu osób… chyba na przyszłą sobotę. Niedługo jadę ustalić szczegóły, a potem się tym zajmiemy. W każdym razie w piątek wraca też Lisa.
– Wreszcie. Nie mogę się doczekać… Brakuje mi mamy. Wkrótce zjawił się też Mark, a niedługo po ósmej obaj wyszli. Harry nadciągnął parę minut później. Mapy nie słyszała, jak wchodził. Obgryzając ołówek, czytała książkę kucharską. Obserwował ją przez jakiś czas w milczeniu. Odkąd jako zespół odnieśli sukces, miał dziesiątki dziewczyn, a nawet wcześniej, zanim stał się znany, zawsze bez problemu umawiał się na randki. Nigdy jednak nie czuł się naprawdę zaangażowany. Ale teraz, z Mapy, było inaczej. Ciągle o niej myślał i z trudem nad sobą panował: cały czas miał ochotę ją pocałować, chociaż do tej pory się powstrzymywał. Najpierw wydawało mu się, że jest jeszcze na to za wcześnie, i obawiał się odtrącenia, potem we wszystko wmieszał się ten chłopak z różami, o którym Mapy nie chciała za bardzo rozmawiać. Harry wciąż nie wiedział, co między tymi dwojgiem zaszło i co tamten koleś dla niej znaczy. Intuicja podpowiadała mu, że coś było na rzeczy, ale zdawał sobie też sprawę, że Mapy odwzajemnia jego zainteresowanie. Wiele razy to potwierdzała: na plaży, przy budce z hamburgerami, wtedy gdy mieli się pocałować, ale przeszkodziła im panna Wiston z kwiatami. Harry czuł, że łączy ich coś szczególnego, dręczyło go jednak mnóstwo wątpliwości. Zwierzył się z tego Louisowi. – Skoro tak ci się podoba, to do dzieła!
– A jak mnie odtrąci? Nie wiem… wydaje mi się, że to za wcześnie… Chociaż jak na nią patrzę, to mam ochotę przycisnąć ją do siebie, wsunąć dłonie w jej włosy, poczuć jej zapach… – No, no! Czekaj, zacznę notować… Możemy z tego zrobić piosenkę! – Przestań, Louis! Mapy naprawdę mi się podoba. Przyjaciel słuchał go z uwagą – nigdy wcześniej nie słyszał, żeby Harry mówił tak o jakiejś dziewczynie. Sprawa była poważna. – To coś więcej niż tylko fizyczne zauroczenie. Wszystko mi się w niej podoba. To jak mówi, jak się rusza, to co mówi, jak pracuje… Nigdy wcześniej tak nie miałem… Trzęsę się na jej widok, dosłownie: mam dreszcze, ale mógłbym patrzeć na nią godzinami. – Ogarnij się, Harry. Przecież znasz ją raptem od trzech dni. – Wiem mnie też się to wydaje głupie, ale mam wrażenie, jakbym znał ją od zawsze. Czuję to w środku. I boję się, że sobie z tym nie poradzę. Normalnie szok. Harry się zakochał. Louis nie wiedział, czy kumpel sam zdaje sobie z tego sprawę. – Ale czego ty się boisz? Jesteś przystojny, sympatyczny, a do tego bogaty i sławny… Dlaczego miałaby cię odtrącić? – Ona nie ma pojęcia, kim jestem, a to, że jestem
bogaty i sławny, nic dla niej nie znaczy, na pewno. Jak ją poznasz, to sam zrozumiesz. Ona jest zupełnie inna od wszystkich dziewczyn, jakie znałem do tej pory. Louis przyglądał mu się z niepokojem. – Harry, musisz jej powiedzieć, kim jesteś. Wcześniej czy później zobaczy twoje zdjęcie w jakiejś gazecie. Jesteśmy wszędzie. – Teraz absolutnie nie mogę. Najpierw muszę zrozumieć, co jest grane. – A co tu rozumieć? Ona ci się podoba, ty podobasz się jej. Kropka. Harry przez chwilę się nie odzywał. – Wydaje mi się, że jest ktoś inny… – Ma chłopaka? – Nie. Powiedziała, że nie, ale wspomniała o kimś, kto cały czas za nią łazi. W ciągu trzech dni widziała się z nim co najmniej dwa razy i za każdym razem wydawała się zdenerwowana… Wczoraj przysłał jej bukiet róż i kilka SMS–ów… Nie chciała o tym mówić, ale daję sobie głowę uciąć, że były od tego drugiego. Nie wiem, jakim cudem się opanowałem. Miałem ochotę rozszarpać te badyle na strzępy i wyrwać jej z ręki komórkę. – Przerwał na chwilę, szukając słów. – Widziałem, jak się uśmiecha, jak czytała bilecik, i strasznie mnie to wkurzało. – To normalne, jak ci na kimś zależy… To się
nazywa zazdrość. Harry popatrzył na przyjaciela. Czy jestem zazdrosny? – zastanowił się. Tak. Bez dwóch zdań. – To co masz zamiar zrobić? Stać i patrzeć, jak tamten zabiera ci ją sprzed nosa? – podjudzał go Louis. – Nie bądź głupi! Walcz! Harry, jeśli jesteś naprawdę przekonany, że to ta jedyna, nie trać czasu. No, przecież wiesz, jak się zdobywa dziewczynę. Te słowa ciągle jeszcze rozbrzmiewały Harry’emu w głowie. Louis miał rację. Musiał zdobyć Mapy za wszelką cenę. – Cześć – powiedział prawie szeptem. Podniosła wzrok. – Cześć, Harry. Promień słońca. Stali naprzeciwko siebie i patrzyli sobie w oczy, a w powietrzu panowało dziwne napięcie. Mapy znów poczuła to silne ściskanie w żołądku, które dokuczało jej za każdym razem, kiedy widziała Harry’ego. – Wyglądasz na zmęczoną. – Pogładził ją po twarzy. Nie zdołała wydusić z siebie ani słowa. Ledwie ją dotknął, a już zakręciło się jej w głowie. Tak bardzo jej się podobał, że gdyby dotknął jej jeszcze raz, sama by go pocałowała. Była tego pewna. Lepiej się odsunąć. – Faktycznie, mało spałam… – odparła, po czym odwróciła się do niego plecami i wzięła miskę.
– A o czym myślałaś? O tobie, a potem o Zaynie… a potem znowu o tobie, odparła w duchu. – O ciastkach, które musimy dziś zrobić – powiedziała wesoło na głos. Znowu się rozpogadzało. Odwróciła się z uśmiechem, a ołówek, który podtrzymywał z tyłu jej koczek, wypadł i włosy rozsypały jej się na ramiona. Harry zrobił krok w jej stronę. Znów znaleźli się tuż obok siebie. – Nie możesz tak robić. – Poważnie patrzył jej w oczy. – To znaczy jak? – zapytała Mapy zmieszana. – Tak się do mnie uśmiechać. To mnie peszy… i potem nie mogę się skupić… Chcesz, żeby mnie zwolnili? Serce Mapy zaczęło bić jak szalone. – Nie, skąd, broń Boże. – Spuściła wzrok. – Czemu? Brakowałoby ci mnie? – Tak – przyznała, spoglądając na niego. – Znów to robisz… – Harry wsunął rękę w jej włosy i pogładził ją delikatnie po szyi. – Co? – spytała szeptem Mapy, podczas gdy on nachylił się ku niej. Była jak sparaliżowana. – Peszysz mnie i za chwilę przestanę za siebie odpowiadać… – wyszeptał, a jego usta już ocierały się o jej usta. Potem ją pocałował. – Jak to, całowałaś się z Harrym?
– Chyba się w nim zakochałam. – Mapy była tak szczęśliwa jak jeszcze nigdy. Poprzedniego dnia musieli przerwać swój pierwszy cudowny pocałunek, ponieważ usłyszeli, jak do pracowni wchodzi jedna z panien Wiston, ale gdy tylko sobie poszła, na nowo rzucili się sobie w ramiona. Około dziesiątej wrócił wujek John i nie mogli już otwarcie wymieniać czułości, cały czas musieli się pilnować, kradnąc pocałunki w spiżarni, za regałem lub drzwiami lodówki. Chichotali szczęśliwi, każde z nich zawalone robotą, ale z jedną myślą w głowie: wykorzystać nawet najmniejszą nadarzającą się okazję do kolejnego pocałunku. Mieli dużo pracy i poranek szybko zleciał. Harry wyszedł około trzeciej. Mapy odprowadziła go do samochodu zaparkowanego na podwórzu. Jak tylko wyszli, on chwycił ją z tyłu i czule pocałował w szyję. – Nie mogłem się doczekać! Spotkali się ponownie około siódmej wieczorem. Kiedy Mapy wybiegła z domu i zobaczyła Harry’ego, serce podeszło jej do gardła. Wyglądał prześlicznie: miał na sobie białą koszulę z krótkimi rękawami i wąskim kołnierzykiem, a do tego dżinsy. Założył też wielkie okulary, zasłaniające znaczną część twarzy, i szalik, którym owinął szyję. Popatrzyła na niego z zaciekawieniem, a on wyjaśnił, że trochę boli go gardło. Poszli najpierw do kina, a później na pizzę. Wieczór ten był wspaniały. Oglądali Titanica – oboje
lubili ten film – a kiedy wychodzili z kina, Harry zatopił twarz w szyi Mapy, zaczął podgryzać jej ucho i szeptać czułe słówka. – Lubię twoje ucho, jest pyszne… Szyja też świetnie smakuje. Zatrzymała się i popatrzyła mu w oczy. – Ufasz mi? – spytała, cytując słynną kwestię z filmu. – Tak. A ty? Ty mi ufasz? – Tak – szepnęła. Ich usta się złączyły. – Zakochałem się w tobie, Mapy Marple. – Harry był przejęty. Nie miał w zwyczaju ujawniać się ze swoimi uczuciami, ale chciał, żeby wiedziała, jak bardzo mu na niej zależy. – A ja zakochałam się w tobie, Harry Styles. – Jak to: zakochałaś się w nim? A Zayn? – Hugo był zaskoczony. Dwa dni wcześniej stawiałby raczej na Zayna, a teraz Mapy najwyraźniej miała w głowie tylko Harry’ego. – Nie odezwał się więcej… to już zamknięty rozdział. – Nie odezwał się? – Hugo, przestań powtarzać wszystko, co mówię. To mi działa na nerwy. – Przepraszam, masz rację. Więc Zayn do ciebie nie dzwonił? Nie wysłał nawet SMS–a? – Nie – odparła chłodno.
– Może coś jest nie tak z twoim telefonem? – Hugo… nie bądź śmieszny… – Dzisiaj do ciebie zadzwoni, zobaczysz. No dobra, minął dzień, ale może był zajęty, może miał jakieś ważne sprawy albo wylądował w szpitalu… – A może został porwany przez kosmitów… Kto wie? Wszystko jest możliwe. – Ale to jednak dziwne. Zadał sobie tyle trudu, a teraz nic? Moim zdaniem musi być jakieś wytłumaczenie. – Pewnie, że jest. Według mnie zupełnie oczywiste – powiedziała z sarkazmem. – To p–a–l–a– n–t! – Mapy, nie śpiesz się tak, daj mu jeszcze chociaż jeden dzień, może zadzwoni albo przyśle ci kolejny bukiet róż… – Hugo, proszę cię: nic go nie usprawiedliwia. Jest środa, ósma trzydzieści pięć, a on nie przysłał mi nawet SMS–a, podczas gdy w poniedziałek, jak pamiętasz, zapchał mi skrzynkę w komórce. Co za problem napisać: „Cześć. Jestem zajęty, zadzwonię, jak będę mógł”? Chyba że mu obcięli palce. Prawda jest inna i, uwierz, wcale mi się ona nie podoba: bawił się ze mną, aż dostał to, czego chciał. – To wszystko dla jednego pocałunku? – Hugo nie był przekonany. – Nie, nie chodzi o sam pocałunek, ale o to, co on symbolizował: moją kapitulację. Na chwilę mu
uwierzyłam. Ale ze mnie idiotka! Nie spałam całą noc i byłam przekonana, że coś do niego czuję. Nie masz pojęcia, jak mi zamącił w głowie. Ale wczoraj rano, jak zobaczyłam, że nie przysłał mi nawet SMS– a, wszystko zrozumiałam. – Pewnie jesteś zła. – Nie. Jestem wściekła. Na niego, ale przede wszystkim na samą siebie. Chciał mnie upokorzyć, a ja mu na to pozwoliłam. Dałam się nabrać na to jego bezczelne spojrzenie. – Które ci się jednak podobało… – Oszukał mnie… to prawda… dostałam nauczkę. – A gdybyś go jeszcze spotkała? – Zignoruję go. – Szkoda. Myślałem, że naprawdę coś z tego będzie. Przykro mi. – Mnie też było przykro, i to bardzo, nawet teraz na samą myśl czuję złość, ale muszę się z tym pogodzić: zakpił sobie ze mnie i pewnie miał niezły ubaw. To mnie jeszcze bardziej dobija. – Mimo wszystko może jest jakieś inne wytłumaczenie. Ja bym poczekał przynajmniej do wieczora z wyciąganiem wniosków. – Jasne! Będę czekać, aż mój książę z bajki wróci na białym koniu. Obudź się, Hugo! Nie chcę go więcej widzieć, a już na pewno nigdy nie zaryzykowałabym wszystkiego, co łączy mnie z
Harrym, dla tego… – Masz rację, Mapy… nie warto. Ach, zapomniałbym! Mam ci coś ważnego do powiedzenia. – No, dawaj. – Wczoraj w myjni była Alana. – Alana? Żeby umyć samochód? – Nie. Powiedziała, że akurat tamtędy przechodziła i chciała się przywitać. – Przecież nigdy cię nie lubiła. – No właśnie! W każdym razie teraz, jak już nie ma tego kulfona, to naprawdę niezła z niej laska. – Podoba ci się? To się z nią umów! Może nawet się z nią ożenisz… – Daj spokój. Zadawała mi dziesiątki pytań o Megan… Mapy aż podskoczyła. W jej głowie zabrzęczał dzwonek alarmowy. Dlaczego Alana wtrąca się w sprawy Megan? – A ty co jej powiedziałeś? – Nic szczególnego, choćby dlatego, że nic nie wiem. Obie jesteście bardzo tajemnicze. Alana była coraz bardziej przekonana, że Megan ma jakąś tajemnicę. Musiała ją odkryć za wszelką cenę. W poniedziałek wieczorem widziała Megan znowu z tym samym chłopakiem. Koleś wyglądał znajomo, chociaż nie mogła sobie przypomnieć, kto to jest. Potem znalazła się, nie całkiem przypadkowo,
pod domem Megan. Stała ukryta za drzewem po drugiej stronie ulicy. Miała stamtąd idealny widok, a w cieniu rzucanym przez gałęzie była niewidoczna. Poszła tam około szóstej po południu pewna, że jeśli Megan umówiła się z tym tajemniczym chłopakiem, to on z pewnością przyjdzie po nią między siódmą a ósmą. Jest wpół do ósmej… Bingo!!! Kolejny luksusowy samochód z przyciemnianymi szybami – inny niż ten w ostatnią sobotę – zatrzymał się przed domem i wysiadł z niego jasnowłosy chłopak, którego pamiętała. Naprawdę przystojny i świetnie ubrany. Musiała koniecznie dowiedzieć się, kto to jest. Megan wyszła z domu, a on dał jej różę i delikatnie pocałował ją w usta. Po chwili wsiedli do samochodu i zniknęli pośród ruchu ulicznego. Alana zastanawiała się nad tym, co widziała. Od chłopaka – już na pierwszy rzut oka – aż biło bogactwem: był ubrany w markowe ciuchy, miał buty, które na pewno kosztowały kilkaset funtów, ale przyciemniane szyby w samochodzie wzbudziły jeszcze większe jej podejrzenia. Poza tym to jego zachowanie, kiedy wsiadał do auta. Rozejrzał się czujnie, tak jakby chciał się upewnić, że nikt ich nie obserwuje, aż Alana cofnęła się, żeby jej nie zauważył. Ale kim on jest? Skąd ja go znam? – zastanawiała się. Następnego ranka poszła do pralni pod pretekstem odebrania kilku ubrań. Najpierw zajrzała przez okno. Megan miała w ręku telefon i najwyraźniej SMS–
owała. Uśmiechała się radośnie. Na pewno pisała do tego ciacha z luksusowego samochodu. Alana nie miała wątpliwości. Weszła z uśmiechem do pralni, udając zaskoczoną, że zastała tam Megan. – O, cześć, kopę lat! Megan przywitała ją uprzejmie, ale chłodno. Alana powiedziała jej, że przyszła odebrać parę rzeczy i podała kwitki. Przy okazji dodała, że powinna być jeszcze długa czarna suknia wieczorowa, tylko że zgubiła od niej kwitek. W rzeczywistości takiej sukni nie było, ale chciała, żeby Megan poszła poszukać w prasowalni – wtedy zajrzy do jej telefonu. Megan, zgodnie z przewidywaniami, zniknęła na zapleczu, a tymczasem Alana błyskawicznie chwyciła jej komórkę zostawioną obok komputera. Megan była w trakcie rozmowy na WhatsApp z jakimś Niallem. Alana przebiegła wzrokiem kilka wiadomości. Typowe gruchanie zakochanych. Alana się nie myliła. Czytała szybko, szukając jakichś przydatnych informacji, aż w końcu coś przykuło jej uwagę – wiadomość wysłana o dziesiątej czterdzieści tego ranka. „wszystko już ustalone. w sobotę jest prezentacja na żywo. będzie też prasa, a potem impreza. chciałbym, żebyś była przy mnie”. I odpowiedź: „nie przegapiłabym tego za nic w świecie”. Alana usłyszała, jak Megan wraca. Odłożyła telefon na miejsce i udała, że przegląda cennik.
– Wybacz, Alana, ale nie mogę znaleźć tej sukni. Jesteś pewna, że jej nie odbierałaś? Albo twoja mama? – Ach! Głupia jestem. Faktycznie. Mama ją odebrała. Zupełnie zapomniałam. Przepraszam, Megan, niepotrzebnie zabrałam ci trochę czasu. Alana zapłaciła, wzięła czyste ubrania i poszła. Musiała dowiedzieć się czegoś więcej. Kto to jest ten Niall? Gdzie odbywa się impreza i, przede wszystkim, dlaczego mają tam być dziennikarze? W poszukiwaniu informacji udała się do myjni samochodowej, żeby porozmawiać z Hugo. – No tak, ale o co dokładnie cię pytała? – dociekała Mapy. – Powiedziała: „Spotkałam Megan i Nialla. Ładnie razem wyglądają i tacy są zakochani”. Mapy ogarnął strach, a alarm w jej głowie dzwonił coraz głośniej. Jakim cudem Alana dowiedziała się o Niallu? I przede wszystkim: czy go rozpoznała? Pozwoliła Hugo dokończyć opowieść. – Więc ja jej na to: „James, on się nazywa James”. A ona: „Ach, tak, głupia jestem, James. Wiesz, nie wiedziałam go nigdy wcześniej w Sun Place. Kim on jest?” Powiedziałem, że go nie znam i że spotykają się od niedawna. Uff, Alana go nie rozpoznała… przynajmniej na razie. – A potem? – ponagliła przyjaciela Mapy.
– Hm, niech pomyślę… Potem powiedziała: „Musi być bogaty, z taką wypasioną bryką”, a ja na to: „Jaką bryką?”, ale ona zmieniła temat, chwilę jeszcze pogadała i sobie poszła. – No tak! Zobaczyła, że nic nie wiesz. To żmija. Muszę szybko zadzwonić do Megan! Skontaktujemy się później. – Nie. Zaczekaj, Mapy. Co się dzieje? Możesz mi wyjaśnić? – Przykro mi, Hugo. To sprawa Megan, ale wierz mi, ona ci powie, jak tylko będzie mogła. Harry przyjechał do pracowni jakiś czas temu, nie wszedł jednak do środka, tylko stanął przed drzwiami. Miał prezent dla Mapy: białą koszulkę z czerwonym sercem na środku i napisem „Jestem zajęta”. Chciał zrobić jej niespodziankę i czekał na dobry moment, żeby wejść. Mapy rozmawiała przez telefon. Wyglądała na poruszoną. Domyślił się, że dziewczyna rozmawia ze swoją przyjaciółką Megan. Mówiła szeptem. Najwyraźniej nie chciała, żeby ktoś ją usłyszał. Ale co miała do ukrycia? Mimowolnie zaczął podsłuchiwać i wychwycił kilka słów. – …chcę… więcej widzieć… nie znoszę… tej sytuacji… Problem… nie mogę mu o tym powiedzieć… boję się, że go stracę… nie… widziałam… Te urywki nic Harry’emu nie mówiły. A może? A jeśli ona opowiadała o tym drugim? Jeśli znowu go
spotkała? Ale kogo bała się stracić? Jego czy tego drugiego? I o czym nie może powiedzieć? Nagle usłyszał wyraźnie: – Całowałam się z nim pod domem, na środku ulicy. Nigdy nie całowali się pod jej domem ani na środku ulicy z obawy, że sąsiedzi mogliby ich zobaczyć i zacząć wypytywać. Harry był bardzo wyczulony na tym punkcie. Nie chciał, żeby ktoś go rozpoznał. Bardzo mało pokazywali się wśród ludzi, poszli tylko do kina i na pizzę dzień wcześniej. A nawet wtedy stosował pewne środki ostrożności: szedł zawsze z głową spuszczoną lub schowaną w jej szyi, w pizzerii wybrał stolik na uboczu i usiadł tyłem do sali, a przodem do ściany. Natomiast jak wyszli z pizzerii – kiedy wydawało mu się, że jakieś dwie dziewczyny gapią się na niego uporczywie – natychmiast przeszedł z Mapy na drugą stronę ulicy, udając, że chce obejrzeć wystawę, a potem zaciągnął ją w zaułek i pocałował. Tak, był pewien: nie całowali się nigdy pod jej domem. A zatem? Z kim całowała się Mapy? I, przede wszystkim, kiedy? Poczuł ściskanie w dołku. Postanowił zmierzyć się z problemem. Musiał to wiedzieć. Mapy podskoczyła na jego widok. Natychmiast się rozłączyła. – Cześć, przestraszyłeś mnie. Harry się nie uśmiechał, miał wręcz srogi wyraz twarzy.
– Z kim rozmawiałaś? – Z Megan… Nie dasz mi buziaka? – Nie wystarczy ci ten, którego dostałaś pod domem, na środku ulicy? – zapytał sarkastycznie. Mapy popatrzyła na niego jak na kosmitę. – O co ci chodzi? Jaki buziak? – Słyszałem! Opowiadałaś o nim swojej przyjaciółce! Kto to jest? Ten od róż, prawda? W co ty pogrywasz, Mapy? – Harry, przestań! Wszystko ci się pomyliło. Nie całowałam się z nikim poza tobą. – Słyszałem na własne uszy! – Zupełnie stracił nad sobą panowanie. Kłamała mu w żywe oczy, miał na to dowód. Sam przed chwilą słyszał. Mapy była w szoku. Harry stawiał jej absurdalne zarzuty. Przeinaczył całą jej rozmowę z Megan. Najwyraźniej dotarły do niego tylko fragmenty, bo jej słowa brzmiały dokładnie: „Jak to: całowałam się z nim pod domem, na środku ulicy? Oszalałaś? A gdyby ktoś was zobaczył?” Mapy po prostu powtórzyła zdanie Megan, ale Harry źle ją zrozumiał i najwyraźniej miał napad zazdrości. Powiedziała mu to, starając się wyjaśnić nieporozumienie. – To się nie trzyma kupy. Dlaczego twoja przyjaciółka nie może się całować z chłopakiem pod swoim domem? W czym problem? Mapy nie wiedziała, co mu odpowiedzieć. Nie mogła przecież wyjawić tajemnicy, że Megan
spotyka się z gwiazdą popu. Poza tym Harry nie uwierzyłby jej. Ale nie chciała też, żeby myślał, że to ona całowała się z innym. – Moja… moja przyjaciółka ma chłopaka, ale całowała się pod domem z innym – wymamrotała szeptem. Wybacz, Megan! – pomyślała. Od razu poczuła wyrzuty sumienia. Obiecała sobie, że wyzna Harry’emu prawdę, jak tylko to będzie możliwe. Na razie nie przychodziło jej do głowy lepsze wytłumaczenie. – Ach… więc ma chłopaka, ale spotyka się z innym? – Mniej więcej. – Nieładnie… – Jest strasznie skołowana. Nie potrafi wybrać między nimi dwoma… Obaj jej się podobają… Bardzo źle się z tym czuje… – O kim ty mówisz, Mapy? O Megan czy o sobie samej? – zastanawiała się. O Megan! Ja nie muszę wybierać. Dla mnie istnieje tylko Harry. Na pewno? Mapy potrząsnęła głową, żeby rozproszyć te myśli. Harry popatrzył na nią sceptycznie. Potem odwrócił się i poszedł wziąć pierwszą z brzegu żółtą karteczkę na ścianie, żeby przeczytać, co jest do zrobienia. Mapy przyglądała mu się. Chodził po pracowni, nie zwracając na nią uwagi. Szlag ją trafiał. Harry był na nią zły za coś, czego nie zrobiła. Przecież faktycznie całowałaś się z Zaynem… Ot,
chwila słabości. A zresztą to było przed Harrym, tłumaczyła sobie. Na marmurowym blacie Harry zostawił błyszczącą torebkę z czerwoną wstążką. Mapy ją otworzyła. Była pewna, że to prezent dla niej. W środku znajdował się biały T–shirt z wielkim sercem i napisem: „Jestem zajęta”. Mapy od razu zrozumiała przesłanie. Harry wciąż pracował w milczeniu. Mapy poszła do łazienki i włożyła koszulkę. Kiedy wróciła, on uruchamiał mikser. – Harry… – zawołała. Odwrócił się. Miał nieodgadniony wyraz twarzy. – Dziękuję… Śliczna… – Podeszła i go objęła. Najpierw stał sztywno, ale potem też ją przytulił. – Nie ma nikogo innego – szepnęła. – Jestem w tobie zakochana i liczysz się tylko ty. – Mapy popatrzyła mu w oczy i pocałowała go. – Tylko ty – powtórzyła czule, a on pozbył się resztek wątpliwości i odwzajemnił pocałunek. Za „Sun Place News online” ZNOWU WIDZIANO GWIAZDĘ! Wszystko wskazuje na to, że młody mężczyzna widziany przed paroma dniami przez kilka dziewczyn, który przypomina światową gwiazdę muzyki pop, znów został namierzony wczoraj wieczorem z piękną panną z Sun Place. Jeśli ten młodzieniec jest sobowtórem, niech się ujawni, w innym wypadku nie pozostaje nam nic innego, jak tylko uznać, że faktycznie nasze urocze miasteczko
gości słynną gwiazdę, za którą szaleją czytelniczki „Sun Place News”! Wkrótce więcej szczegółów! Harry wyszedł około drugiej. Umówili się na wieczór; Mapy nie mogła się doczekać, aż będzie siódma. Miała chwilę spokoju. Uprzątała stare karteczki ze ściany, czekając, aż upiecze się ciasto biszkoptowe. Nie zauważyła, że ktoś wszedł do pracowni. Zorientowała się dopiero w chwili, gdy objął ją wpół i pocałował w szyję. Mapy aż podskoczyła. W pierwszej chwili pomyślała o Harrym, ale to nie był jego zapach. Zatkało ją. To Zayn. Wiedziała to, zanim jeszcze go zobaczyła. – Hej, księżniczko… stęskniłem się za tobą – wyszeptał jej do ucha. Mapy stała jak wryta. Nie drgnął jej ani jeden mięsień. Zayn natychmiast zauważył jej chłód. – Zanim się rozgniewasz, musisz wiedzieć, że zgubiłem telefon. – Stał za nią. Mapy wciąż tkwiła bez ruchu, z zamkniętymi oczami. Starała się zapanować nad oddechem i oszalałym sercem. Nie mogła uwierzyć, że on tak na nią wpływa. Zayn nadal obejmował ją w pasie i szeptał do ucha. – Zgubiłem go w poniedziałek na plaży, kiedy byliśmy razem, i nie mogłem nawet wysłać SMS–a, żeby ci powiedzieć, że muszę jechać nagle do Londynu. Ale już wróciłem. Nie wierzyła mu. To była wymówka. Gdyby
chciał, mógł zadzwonić do cukierni, mógł wysłać kwiaty, telegram albo gołębia pocztowego. Gdyby mu na niej zależało, jak ciągle powtarzał, nie zniknąłby na dwa dni. – Bez przerwy o tobie myślałem i nie mogłem się doczekać, aż cię zobaczę… Mapy zacisnęła pięści; miała ochotę odwrócić się i mu przyłożyć, nawrzeszczeć na niego, że jest draniem, ale nie zrobiła zupełnie nic. – Wściekła, co? Daj spokój, Mapy! Nie znam na pamięć twojego numeru. Jak niby miałem do ciebie zadzwonić? – Przestał ją obejmować. Westchnął ciężko. – Ledwo zrobiliśmy krok naprzód… a teraz robimy trzy kroki do tyłu. Powiesz coś? Odwróć się chociaż i popatrz na mnie. – Wciąż się nie ruszała. – Jak ja mam z tobą rozmawiać? Jesteś uparta jak osioł. Teraz muszę już iść. Wpadłem tylko, żeby dać ci buziaka… ale widzę, że nie chcesz zamienić ze mną nawet jednego słowa. Obrażaj mnie. Krzycz. Cokolwiek, tylko nie to! – Zayn wydawał się sfrustrowany. – Okej. Idę sobie. Jesteś teraz wściekła. Ale wiedz, że naprawdę zgubiłem telefon i miałem przez to masę problemów. Straciłem wszystkie numery. Cały czas czekam, żeby mi przysłali billing z rozmowami z ostatniego miesiące, wtedy odzyskam przynajmniej te najważniejsze… w tym twój. No proszę, Mapy… Spójrz na mnie… – Zadzwonił jego nowy telefon. Chłopak odebrał. – Tak, tak, już jadę –
rzucił i zakończył rozmowę. – Naprawdę muszę lecieć, ale wpadnę później… Spojrzysz na mnie? – Stał jeszcze kilka sekund za Mapy, potem odwrócił się i wyszedł z pracowni. Wrócił do samochodu zaparkowanego na podwórzu. W aucie ktoś czekał na niego niecierpliwie. – Jest trzecia! Gorąco jak diabli, a ty mnie zostawiasz w samochodzie? – Weź wyluzuj. Już jedziemy. – Wrzucił wsteczny i wyjechał na ulicę. – Nie powiedziałaś mu ani słowa? – Nie, ani słowa. Zamknęłam oczy, zacisnęłam pięści i nie ruszyłam nawet jednym palcem. – Mapy zadzwoniła do Hugo parę minut po wyjściu Zayna. Musiała z kimś porozmawiać, żeby uporządkować własne myśli. Czuła coś do tego chłopaka i chciała przekonać samą siebie, że to gniew, ale Hugo podejrzewał, że to coś więcej i coś innego. – Mapy, może to prawda. Jak dla mnie to całkiem prawdopodobne, że zgubił komórkę, ale nie w tym rzecz: on działa na ciebie w sposób, w jaki nie chcesz, żeby działał… Zwłaszcza teraz, kiedy w twoim życiu jest Harry. – To złość, Hugo, tylko i wyłącznie złość! – Ale dlaczego nie spojrzysz prawdzie w oczy? – Hugo był poirytowany. Mapy uparcie obstawała przy swoim. – Widać, że coś do niego czujesz. Przyprawia
cię o dreszcze, chociaż nie chcesz się do tego przyznać. Nie twierdzę, że nie jesteś zakochana w Harrym. Jesteś i to bardzo, ale wydaje mi się, że Zayn też cię kręci i że czujesz nie tylko złość, urażoną dumę czy co tam chcesz. Moim zdaniem on cię pociąga i nie ma sensu chować głowy w piasek. – Nie. To nie tak. On mnie po prostu zranił. Uraził moją dumę – upierała się. – Serio? Nie słyszałem jeszcze, żeby ktoś czuł motyle w brzuchu z powodu urażonej dumy… Mapy nie odzywała się i Hugo wiedział, że jej granitowa pewność zaczyna się kruszyć. – A gdybym ja ci powiedział, że za każdym razem, kiedy spotykam pewną dziewczynę, denerwuję się, a serce wali mi jak szalone, to co byś powiedziała? – Że się zakochałeś – mruknęła. – A skoro ty właśnie tak się czujesz, sama mi to powiedziałaś trzy minuty temu, to czemu nie chcesz przyznać, że się zakochałaś? – odparł łagodnie. – Ja… ja… nie wiem! No, nie wiem! – Hugo miał rację. Mapy z ciężkim sercem to przyznała, ale nie mogła okłamywać samej siebie. – To prawda: kiedy mnie objął i zdałam sobie sprawę, że to on, poczułam silne emocje. Nie mam pojęcia, co robić, co myśleć. Czy on nie może zniknąć raz na zawsze? Nie może zostawić mnie w spokoju? Strasznie mi zależy na Harrym, ale boję się spotkać znowu z
Zaynem, bo nie jestem pewna, co może się zdarzyć… Nie panuję nad tym… boję się własnych uczuć. Wpadam przez nie w panikę. – Nie uciekaj, Mapy, nie uciekaj ani przed nim, ani przed sobą. Wiem, że to trudne, ale musisz stawić czoło tej sytuacji. Tylko wtedy będziesz mogła się z niej jakoś wyplątać. – Wiesz, co mnie najbardziej denerwuje? To, że Zaynowi wydaje się, że ma prawo przychodzić tutaj, jakby nigdy nic, i że ja będę czekała na niego z otwartymi ramionami. Nie mogę tego zaakceptować. – Nie powiedziałem, że masz to zaakceptować… Kłóć się z nim, krzycz, uderz go, przecież już to wszystko robiłaś, prawda? Daj mu do zrozumienia, że nie może z tobą robić wszystkiego, na co ma ochotę. Zatruwaj mu życie, ale nie zamykaj mu drzwi przed nosem tylko dlatego, że się boisz własnych uczuć. Moim zdaniem jesteś wyraźnie zagubiona. Jeśli chcesz się przekonać, który z nich jest dla ciebie odpowiedni, musisz poznać ich obu, a nie z jednym spędzać czas, a przed drugim uciekać. Mapy w milczeniu rozważała słowa Hugo. – Czuję się winna wobec Harry’ego. Nie zasłużył na to, jest taki kochany i taki szczery. Jak mogę spotykać się z Zaynem, skoro jestem z Harrym, co? – To nie tak, że masz się umawiać z Zaynem w tajemnicy przed Harrym.
– Nigdy bym tego nie zrobiła! – Wiem. Ja ci jedynie radzę, żebyś porozmawiała z Zaynem. Masz z nim porozmawiać, Mapy, porozmawiać! Do tej pory tego nie robiłaś. Tylko się z nim kłóciłaś albo całowałaś. – A jeśli znów będzie chciał mnie pocałować? Znasz go. Bezczelny, arogancki typ, przed niczym się nie cofnie. – Jak nie chcesz, żeby cię całował, to nie daj się całować. Nie szukaj wymówek. Powiedz mu prawdę: jest ktoś inny, na kim ci zależy, i możecie być tylko przyjaciółmi. – Ale kanał, Hugo! Nagle zadźwięczał minutnik w piekarniku. Mapy rozłączyła się i dokończyła pracę. Było już późno. Musiała się przygotować do randki z Harrym. Nie chciała myśleć o niczym innym, musiała skupić się na nim. Była przekonana, że spędzi fantastyczny wieczór. – Zayn, jesteś tam? Moim zdaniem w tej części piosenki możemy… – Liam starał się zwrócić jego uwagę na kilka dodatkowych dźwięków, które chciał wstawić w jednym z utworów na nowej płycie, ale Zayn był gdzieś daleko, zatopiony w myślach. W ostatnich dniach jego koledzy zachowywali się jak wariaci: zamiast dopieszczać ostatnie detale przed wydaniem albumu, wprowadzali chaos. Harry znikał na całe ranki i był ciągle rozkojarzony, Niall
ciągle nawijał o poznanej przez przypadek dziewczynie, a kiedy nie był z nią, bez przerwy SMS–ował, chochocząc do siebie. A teraz jeszcze Zayn, który nie tylko musiał wrócić na parę dni do Londynu z powodu problemów rodzinnych, ale jeszcze był nieustannie pogrążony w myślach, tak jak w tej chwili. Liam przerwał. To nie miało sensu. – Więc jak ona się nazywa? Zayn patrzył na niego przez dłuższą chwilę, wciąż nieobecnym wzrokiem. – To tak bardzo widać? – Błagam! W ogóle mnie nie słuchasz. Siedzimy tu od dwudziestu minut, a ty nie słyszałeś chyba ani jednej nuty. – Fakt – przyznał szczerze. – No więc? Znam ją? – Nie… chyba nie… To dziewczyna z Sun Place. – A jak ją poznałeś? – Przypadkiem… na plaży… Właściwie, to nieźle się pokłóciliśmy. – To ta laska z parkingu sprzed paru dni? Ta, która cię zastawiła? – Mhm. Ona. Spotkałem ją jeszcze raz przypadkiem i była kolejna awantura… potem zostawiłem jej liścik za wycieraczką, ona przysłała mi kilka SMS–ów, od słowa do słowa i poszedłem do niej do pracy. Na początku nie chciała mnie w ogóle znać… obrażała mnie, jak tylko mogła.
– Obrażała? To znaczy? Zayn opowiedział Liamowi o tym, co zaszło między nim a Mapy, o tym jak początkowo kręciły go ostre i cięte riposty dziewczyny, i to, jak mu się opierała. – To było jakby wyzwanie. Koniecznie musiałem nad nią zapanować. – Ale potem wpadłeś we własne sidła, zgadza się? – Mniej więcej. Byłem u niej jeszcze kilka razy i skradłem jej parę niewinnych pocałunków, ale pewnego wieczoru doprowadziłem ją do płaczu i od tej chwili wszystko się zmieniło… Ona coś we mnie poruszyła, nie umiem tego wytłumaczyć, wiem tylko, że nie potrafię przestać o niej myśleć. Nie przejmowałem się, że mnie obraża, nie obchodziło mnie, czy ją zdobędę, chciałem tylko, żeby mnie naprawdę poznała, bo myli się co do mnie: uważa mnie za jakiegoś aroganckiego, rozpieszczonego bachora. Zaynowi bardzo zależało, żeby Mapy go dobrze poznała, za wszelką cenę chciał jej dać taką możliwość i tamtego popołudnia na plaży był przekonany, że mu się udało. Nie rozmawiali, tylko się całowali, ale wiedział, że to początek czegoś ważnego. Jednak tego dnia nie tylko zgubił telefon, ale jeszcze musiał jechać do Londynu i nie mógł wrócić na plażę, żeby go poszukać. Potem nie miał
czasu nawet do niej zadzwonić, choćby do cukierni. Wiedział, że będzie zła, ale nie sądził, że aż tak. Mylił się. Teraz zdał sobie z tego sprawę. Myślał, że Mapy na niego napadnie, zwymyśla go jak zwykle, i przygotował się na burzę, ale nie spodziewał się takiego absolutnego chłodu. Mapy była jak kamień. Za każdym razem, kiedy ją widział, przeczuwał, że za jej agresją i wyzwiskami kryje się jednak ciekawość. Była nim zainteresowana, miał wiele dowodów, które to potwierdzały. Teraz jednak nie dostrzegał nawet promyka nadziei. – Boli mnie to, że nie chce mnie więcej widzieć i że nie mogę nic zrobić. – To nieprawda, Zayn. – Myślisz? – O ile znam dziewczyny, twoja panna zachowuje się tak dlatego, że czuje się zawiedziona i zraniona. Pewnie myśli, że zrobiłeś ją w konia, ale jeśli ciągle jest zła, to znaczy, że coś do ciebie czuje. Gdybyś był jej obojętny, porozmawiałaby z tobą spokojnie, nawet by cię nie obrażała. Byłoby gorzej, gdyby odnosiła się do ciebie z chłodną uprzejmością, nie sądzisz? – Więc co teraz? – Spróbuj ją odzyskać, postaraj się, żeby zrozumiała, że naprawdę ci na niej zależy. Przeproś ją. Zrób dla niej coś specjalnego. Według mnie nie wszystko jeszcze stracone, a w każdym razie próbuj.
Co ci szkodzi? Zayn uścisnął przyjaciela, który wlał nową nadzieję w jego serce. Oby Liam miał rację. Zerwał się na równe nogi i wybiegł ze studia. – Hej, Zayn, gdzie lecisz? – Muszę coś załatwić. Zobaczymy się później! Może lepiej, jakbym siedział cicho? – pomyślał z uśmiechem Liam. Wieczór z Harrym był bez dwóch zdań najpiękniejszy w jej życiu. Harry przyszedł po nią o wpół do ósmej i wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle: miał na sobie dżinsy, biały T–shirt i niebieską bawełnianą marynarkę. Przyniósł piękny bukiet czerwonych róż, ozdobiony małym pluszowym sercem. Mapy objęła go i pocałowała czule, a on z radością pozwalał jej na pieszczoty. – Puść mnie już! – powiedział w końcu ze śmiechem. – Musimy iść. – Dokąd? Popatrzył na nią przebiegle i nic nie powiedział. Po drodze rozmawiali o nocy świętojańskiej, wymyślając najbardziej zwariowane przebrania, jakie przyszły im do głowy. Mapy aż popłakała się ze śmiechu, kiedy Harry zawołał: „Wiem! Przebierzemy się za śniadanie: ty za jajka sadzone, a ja za bekon!” Dojechali na parking ogrodzony płotem. Tam Harry pomógł jej wysiąść z samochodu. Mapy nie miała pojęcia, gdzie są. Słyszała odgłosy fal, ale dookoła
było ciemno. Przeszli kawałek boczną uliczką i znaleźli się na brukowanej ścieżce. Mapy zatrzymała się zdziwiona. Byli przy starej latarni morskiej. Podniosła wzrok i zobaczyła snop światła, który w równych odstępach czasu wysyłał sygnały w ciemność. Harry wziął ją za rękę i zaprowadził do środka. – Można tu wchodzić? – Strażnik to mój przyjaciel. Tak naprawdę Harry sporo zapłacił, żeby móc przygotować wszystko w najdrobniejszych szczegółach. Weszli po długich schodach i znaleźli się na tarasie wychodzącym na morze, stał tam stół nakryty dla dwojga. Nie było żadnego światła poza blaskiem księżyca i światłem samej latarni, które co chwila gasło i zapalało się znowu. To wszystko wyglądało niesamowicie romantycznie. Mapy była zachwycona atmosferą i Harrym. Czuła się przy nim tak szczęśliwa jak nigdy. W trakcie kolacji nawet na chwilę nie przestawał patrzeć jej w oczy i często brał ją za rękę. Kiedy skończyli jeść, weszli na sam szczyt latarni, na maleńki balkonik nad ogromnym reflektorem, na który wchodziło się po wąskiej drabince. Widać było stamtąd światła Sun Place i całego wybrzeża. Widok zapierał dech w piersi. Mapy jak urzeczona podziwiała panoramę. – Jak tu pięknie, Harry. On objął ją z tyłu i przyciągnął do siebie.
– Ty jesteś piękna. Odwróciła się i popatrzyła na niego. – Jestem przy tobie szczęśliwa – wyznała. Harry przycisnął ją jeszcze mocniej i spojrzał jej w oczy. – Kocham cię, Mapy. Mapy była oszołomiona ze wzruszenia; chciała, żeby ta magiczna chwila trwała wiecznie. – No i? Jak się udała randka? Dochodziła już północ, a Harry dopiero co wrócił. Louis był w ogrodzie. To on pomógł kumplowi zorganizować kolację w latarni morskiej. Po minie przyjaciela domyślił się, że było wspaniale. – Gdzie reszta? – spytał Harry. – Bo ja wiem? Niall umówił się z tą tajemniczą dziewczyną, której imienia nawet nie chce zdradzić, Liam i Zayn wyszli po południu i do tej pory się nie pojawili. Kolacja smakowała? Harry rzucił się na kanapę. Uśmiechał się szczęśliwy. – Kocham ją… – Spokojnie, Harry! – Powiedziałem jej to. – Powiedziałeś jej, że ją kochasz? – Louis nie dowierzał. Czy jego przyjaciel nie za bardzo się pospieszył? Harry pokiwał głową. – Ale na pewno ją kochasz? – dopytywał Louis.
– Nie mówi się takich rzeczy, jeśli nie ma się stuprocentowej pewności. – Kocham Mapy Marple. Jestem tego pewien tak jak tego, że nazywam się Harry Styles. Pierwszy raz zakochałem się na serio. Louis się zaniepokoił. – Powiedziałeś jej, kim jesteś? – Nie, jeszcze nie, ale mam taki zamiar, chociaż sam nie wiem, jak to rozegrać. – Harry! Harry! Powiedz jej i już! – Ale jak? „Aha, tak przy okazji, śpiewam w One Direction i jestem sławny na cały świat”? Nie, w żadnym wypadku! Muszę znaleźć odpowiedni sposób i moment. – Ale jak duże? I przede wszystkim, co tam jest napisane? – Hugo po raz kolejny był zaszokowany. Życie Mapy z każdym dniem coraz bardziej przypominało brazylijski serial. W ten czwartkowy poranek, kiedy przeczytał wiadomość na WhatsApp: „ dryndnij, jak tylko się obudzisz”, wiedział, że znów coś się wydarzyło. Zadzwonił do niej około siódmej. Mapy była cała w skowronkach. – Harry powiedział, że mnie kocha – brzmiały jej pierwsze słowa. Hugo wyskoczył z łóżka. – Jak to? – wykrzyknął z niedowierzaniem. – Powiedział, że mnie kocha – powtórzyła i
zaczęła z entuzjazmem opowiadać o wspaniałym wieczorze w latarni morskiej. Nagle zaczęła rozmawiać z ojcem, który mówił coś do niej rozgorączkowanym tonem. „Jesteś pewien?” – dał się słyszeć głos Mapy. „Sama zobacz! Są tutaj, przed domem. Wystarczy, że wyjrzysz”. Hugo wołał ją parę razy, ale ona nie odpowiadała. Usłyszał odgłos pospiesznie odsłanianych żaluzji, a potem zapadła cisza. „Widzisz? To do ciebie. Zdaje się, że masz jakiegoś adoratora, który chce cię prosić o przebaczenie”. Hugo wyraźnie słyszał słowa ojca Mapy i jego śmiech. A potem już nic. – Mapy! Mapy! Co się dzieje? – wołał. Zaczynał się niepokoić. Wreszcie się odezwała, wyraźnie poruszona. – Nie masz pojęcia, co tam jest – powiedziała. – No co? Co? – Dwa ogromne banery. Hugo zapytał ją o rozmiary i treść. – Nie wiem, ale są ogromne. Co najmniej pięć metrów na cztery. I są od Zayna. – Zayna? A co Zayn ma z nimi wspólnego? – Jeszcze nie rozumiesz? – rzuciła niecierpliwie. – Nic nie rozumiem! Co Zayn ma z tym wspólnego? – nie ustępował Hugo. – Na ulicy, przed moim domem, stoją dwie ciężarówki, a na nich wiszą dwa ogromne banery. –
Mapy była oszołomiona. – Na jednym jest napisane: „Wybacz mi i pozwól się jeszcze pocałować”, a na drugim: „Tej nocy pod tymi światłami skradłaś mi serce… zakochałem się w tobie”. – Uhh, piękne, ale skąd wiesz, że to od Zayna. Może być też od tego drugiego. – Harry nie ma mnie za co przepraszać, poza tym są podpisane: „Z”. – Mapy przerwała na chwilę. – Nie wiem, co myśleć, Hugo, nie spodziewałam się tego, brak mi słów. – A ja się spodziewałem… Nigdy nie wierzyłem, że robi cię w konia. Mówiłem ci, że musi być jakieś wytłumaczenie, i teraz chyba widać wyraźnie, że naprawdę mu na tobie zależy. – Tak jak mnie zależy na Harrym. On mnie kocha i ja też coś do niego czuję. Zayn miał swoją szansę, ale teraz już po ptakach. Hugo nic nie odpowiedział, ale miał wrażenie, że Mapy stara się przekonać bardziej samą siebie niż jego, i obawiał się, że wkrótce jego przyjaciółkę porwie prawdziwe emocjonalne tsunami. Miał całkowitą rację. Za „Sun Place News online”
ROMANTYCZNE PRZEBUDZENIE Jedna z naszych pięknych mieszkanek obudziła się dziś rano w cieniu dwóch olbrzymich banerów, na których jakiś wylewny adorator prosił ją o wybaczenie i wyznawał miłość… Czy może być coś bardziej romantycznego? Trzymamy kciuki za tajemniczego Z.! Nie poddawaj się, ona nie może się wiecznie opierać! – A wiadomo, kim jest ten Z.? – Już ci mówiłam! To ten z parkingu, z którym parę razy się pokłóciłam. – I z którym z pięć razy się całowałaś, dobrze pamiętam? – Co was napadło razem z Hugo? Będziecie mi wyliczać pocałunki? Tak naprawdę to całowałam się z nim tylko raz, zresztą z nim już skończone, a właściwie to nawet się nie zaczęło. Jestem coraz bardziej zakochana w Harrym. – Praktykantem z cukierni… – Tak, i nie mam nic więcej do powiedzenia na ten temat. – Ale ten Z. jest powalająco romantyczny, no nie? – Przestań! On mnie nie obchodzi i nie chcę o nim mówić – odparła stanowczo Mapy. – Opowiedz
mi lepiej o Niallu. Megan westchnęła. – Kocham go na zabój i nie wiem, co bym bez niego zrobiła. – Mówiłaś mu, żeby uważał? – Tak, byliśmy bardzo ostrożni: wczoraj, jak po mnie przyjechał, nie zatrzymał się pod moim domem, tylko kilkadziesiąt metrów dalej, i nie wysiadał z samochodu. Potem zabrał mnie do Maksa. – Do Maksa? Przecież to najdroższa i najbardziej popularna restauracja na wybrzeżu. Świetny sposób, żeby nie zwracać na siebie uwagi. – To samo mu powiedziałam, ale on się z tego podśmiewał. Wjechaliśmy bocznym wjazdem na podziemny parking, potem windą prosto na taras. – Zrobiła przerwę. Z trudem panowała nad emocjami. – I byliśmy tam sami! Zarezerwował wszystkie stoliki, tak żeby nikt nas nie zobaczył. Było cudownie. – Megan ze szczegółami opowiedziała o wieczorze z Niallem: od dań, które serwował sam szef kuchni, po grający w tle zespół; od czerwonych róż, które od niego dostała, po przyćmione światła. Najważniejsze zostawiła jednak na koniec. – W pewnej chwili podchodzi kelner i stawia przede mną talerz ze stalową pokrywą. Myślałam, że to deser, ale podnoszę pokrywę, a tam pudełeczko zapakowane w niebieski jedwab z czerwoną różą i bilecikiem. Miałam łzy w oczach, jak to zobaczyłam. On cieszył
się jak dziecko, kiedy czytałam bilecik… – Megan! No przestań, nie płacz! – To z emocji. – Ale co tam było napisane? – Mapy omal nie pękła z ciekawości. – Zaczekaj, przeczytam ci: „Moje serce należy do ciebie. Na zawsze. Niall” – załkała Megan. – Słodkie, a co było w pudełeczku? – Naszyjnik z wisiorkiem w kształcie serca, wysadzany diamentami. Mam go na szyi i już nigdy nie zdejmę. – Bardzo się cieszę, Megan, to wszystko brzmi jak bajka. – No, czasami boję się, że się obudzę i okaże się, że to tylko sen. Albo że coś się stanie. – Nic się nie stanie – zapewniła stanowczo Mapy. – Musisz tylko uważać i unikać Alany jak ognia. – À propos: już wiem, jak się dowiedziała o Niallu. – No, jak? Po ich rozmowie dzień wcześniej Megan zaczęła się zastanawiać, skąd Alana mogła wiedzieć o Niallu. Wątpliwe, żeby go rozpoznała, bo wtedy na bank powiedziałaby o tym wujkowi Bredfordowi. Pozostawała więc jedna możliwość: grzebała w jej komórce. – To musiało być wtedy, jak poszłam do prasowalni szukać sukni. Rozmawiałam z nim przez
WhatsApp i pewnie Alana zajrzała i zobaczyła jego imię. – Dlaczego ona nie może zająć się swoimi sprawami? – Bo jest zazdrosna. Bo teraz, jak sobie zoperowała nos, chciałaby, żeby wszyscy za nią się uganiali. Jest zapatrzona w siebie. – Uważaj, Megan, Alana może być niebezpieczna i podejrzewam, że za wszelką cenę chce się dowiedzieć, kim jest Niall, bo wyniuchała, że jest nadziany. Gdyby to był zwykły chłopak ze skromnym autem, taki jak mój Harry na przykład, ładny, ale bez grosza przy duszy, nawet by na niego nie spojrzała. Pamiętasz te jej gadki o bogatym narzeczonym, który powinien zapewnić jej wygodne życie? Jeszcze przed operacją nosa wygadywała takie głupoty, a co dopiero teraz, kiedy, obiektywnie rzecz biorąc, jest piękna. Będzie chciała wyjść za samego księcia Williama. – On już jest żonaty. Obie wybuchły śmiechem. – W każdym razie uważałam na nią i nigdzie jej nie widziałam, może dała sobie spokój. – Miejmy nadzieję – powiedziała Mapy, ale w głębi serca czuła, że Alana coś knuje. I nie myliła się. Alana koniecznie chciała się dowiedzieć, kim jest ten chłopak, z którym spotyka się Megan. Z
rozmowy z Hugo wywnioskowała jedynie, że on nic nie wie, a wręcz Megan podała mu fałszywe imię: James. Pytanie tylko: dlaczego? Dlaczego okłamała swojego najlepszego przyjaciela? Wszyscy wiedzieli, że Megan, Hugo i Mapy są jak rodzeństwo, więc co oznaczają te tajemnice? Coś się za tym kryło i Alana była coraz bardziej zdeterminowana, żeby to odkryć. W środę wieczorem zaczaiła się pod domem Megan. Widziała, jak Niall podjeżdża czarnym sportowym autem i zatrzymuje się nie przed samymi drzwiami, ale kilkanaście metrów dalej, a potem jak Megan wychodzi z domu, rozgląda się nerwowo i wsiada szybko do samochodu. Alana śledziła ich z bezpiecznej odległości i zobaczyła, jak wjeżdżają na podziemny parking pod budynkiem, w którym na ostatnim piętrze mieści się najsłynniejsza restauracja na całym wybrzeżu. Chłopak nie tylko jest bardzo bogaty, skoro mógł sobie pozwolić na takie luksusy, pomyślała. Przede wszystkim musi być synem jakiejś grubej ryby, bo na stolik u Maksa czeka się miesiącami. Alana śledziła ich także w drodze powrotnej. Zatrzymali się przy tarasie widokowym nad brzegiem oceanu. Wysiedli z samochodu, a ona musiała pojechać dalej, żeby nie rzucać się w oczy. Po chwili zatrzymała się i wróciła piechotą w nadziei, że zdoła zrobić jakieś zdjęcia profesjonalnym aparatem, który pożyczyła od wujka Bredforda. Megan i Niall całowali się, pstryknęła kilkadziesiąt
fotek, zanim wsiedli z powrotem do auta i odjechali. Przykucnęła, żeby jej nie zobaczyli, kiedy przejeżdżali obok, a potem pobiegła do samochodu, żeby dalej ich śledzić. Niall odwiózł Megan do domu, potem wrócił na drogę krajową prowadzącą na południe. Alana cały czas jechała za nim. Zobaczyła, jak chłopak zatrzymuje się przed automatycznie otwieraną bramą, taką przez którą nie da rady zajrzeć do środka, i wjeżdża na rozległy teren. Posiadłość była otoczona wysokim murem, wszędzie pełno kamer, a przy domofonie żadnego nazwiska. Alana wróciła do samochodu i obejrzała zdjęcia. Pożyczenie aparatu od wujka to był świetny pomysł – zdjęcia wyszły ostre mimo słabego oświetlenia. Ale kto to jest? – zastanawiała się Alana, spoglądając na zbliżenie Nialla. I tak mi nie uciekniesz. Nie zostawię cię tej zdzirze Megan. Coś wymyślę, żeby was rozdzielić i żebyś zakochał się we mnie. Uśmiechnęła się do własnego odbicia we wstecznym lusterku i wróciła do domu. Harry przyszedł około wpół do dziewiątej. Jak tylko zobaczył Mapy, wziął ją w ramiona. – Pomocy. Mam objawy głodu narkotycznego. Szybko potrzebne pocałunki. Możesz mi pomóc? – Mapy nie trzeba było dwa razy powtarzać – zasypała go pocałunkami, dopóki panna Wiston nie weszła do pracowni, przerywając te czułości. – Mapy!!! To do ciebie są adresowane te
transparenty na zewnątrz? Założę się, że to ten uroczy ciemnowłosy młodzieniec je przysłał – zakomunikowała z entuzjazmem. Mapy w ramionach Harry’ego zupełnie o nich zapomniała. Jego wyraz twarzy nagle się zmienił. Odwrócił się w stronę panny Wiston z pytającym spojrzeniem. – Jakie transparenty? O czym pani mówi? – O tych tam! Ślepy jesteś? Całe miasto je widziało – odparła oschłym tonem Wiston. Już wcześniej zauważyła, że między Mapy a tym praktykantem coś jest na rzeczy; to nie pierwszy raz, kiedy nakryła ich na pocałunkach i pieszczotach, ale nie mogła zrozumieć, jak córka właścicielki może zadawać się z takim prostym chłopakiem. Powinna spotykać się z kimś na swoim poziomie. Całe szczęście, że jej Alana nie raczy nawet spoglądać na takie indywidua. A ta głupiutka Mapy, córka najsłynniejszej pani cukiernik w hrabstwie i cenionego chirurga, flirtuje z łachmytą bez perspektyw, odrzucając zaloty młodzieńca przystojnego, eleganckiego i prawdopodobnie bogatego, który zwariował na jej punkcie. Do czego to doszło? Mapy spiorunowała ją wzrokiem. – Nic mnie to nie obchodzi! – ucięła ostro dyskusję. Harry wyszedł szybko z cukierni, żeby zobaczyć,
o czym mówią. Mapy dołączyła do niego. Patrzył z niedowierzaniem na ogromne banery, które stały po drugiej stronie ulicy. Odwrócił się, żeby spojrzeć na Mapy. – Co to jest? – Nic, Harry. Absolutnie nic takiego. – Nic? – odparł ironicznie. – Dla ciebie „pozwól się jeszcze pocałować” to nic takiego? – prychnął z niedowierzaniem. – Spadam – oznajmił zdecydowanie i ruszył do pracowni. Mapy biegła za nim, próbując przytrzymać go za rękę. – Harry! To nic nie znaczy. Proszę cię, uwierz mi. – Całowałaś się z nim? – zapytał oschle. Łzy napłynęły jej do oczu. – Odpowiedz! Całowałaś się z nim czy nie? – Harry, to nie tak. – A jak? No słucham? Myślisz, że jestem głupi? Napisał ci: „Wybacz mi i pozwól się jeszcze pocałować!” Jeszcze! Czyli już cię kiedyś całował! – To się zdarzyło parę razy, przed tobą. Przysięgam. – Przecież mówiłaś mi, że nawet go nie znasz. Że to jakiś koleś, który ma fioła na twoim punkcie. A teraz okazuje się, że całowałaś się z nim kilka razy. Czego jeszcze mi nie powiedziałaś? – Pozwól mi wytłumaczyć, proszę. – Mapy
zaczęła płakać. Była zrozpaczona. Harry odwrócił się od niej, ale nie potrafił odejść. – Okłamałaś mnie, Mapy, a związek powinien opierać się na zaufaniu. – Nie okłamałam cię. – Objęła go od tyłu. Stał nieruchomo, podczas gdy ona opowiadała mu o tym, jak ten chłopak ją ciągle nachodził, a ona za każdym razem go odtrącała, ale powiedziała też o dwóch skradzionych pocałunkach. – Wiem, co myślisz, Harry: gdybym nie chciała, to nie pozwoliłabym mu się pocałować; fakt, w pewnym momencie czułam się zagubiona, ty mi się strasznie podobałeś, a tamten nie był mi całkiem obojętny; nie wiedziałam, co robić, ale nigdy go nie zachęcałam. Tak naprawdę całowaliśmy się tylko raz, pewnego popołudnia nad morzem, jeszcze przed tobą, i na tym koniec. To wszystko. Harry stał przez chwilę w milczeniu. – I potem już się z nim nie widziałaś? – Przyszedł tu wczoraj po południu, ale nawet na niego nie spojrzałam. Nie odezwałam się do niego ani słowem. Chciałam tylko, żeby sobie poszedł i dał mi spokój. – A on? – Poszedł sobie, a dziś rano pojawiły się te banery. Harry wciąż się nie odwracał. Był zły i czuł się
zraniony. Mapy znów zaczęła płakać, przytulając się do niego. – Muszę pobyć trochę sam – powiedział. Uwolnił się z jej uścisku i odszedł. Zatrzymał się na podwórzu. Słyszał szloch Mapy, ale nie mógł zawrócić. Miał mętlik w głowie. Zakochał się w tej dziewczynie, a ona wycięła mu taki numer. Było mu przykro. Musiał porozmawiać z Louisem. – Wierzysz jej? – spytał go przyjaciel. – Tak, chyba mówiła szczerze. – No więc? – Ale wcześniej mnie okłamała. – Nie okłamała cię, Harry. Nie powiedziała całej prawdy, a to różnica. Pewnie po prostu bała się ciebie stracić. – Całowała się z nim. – Harry dawał wyraz wszystkim swoim wątpliwościom, natomiast Louis starał się przemówić mu do rozsądku. – Zanim ty wykonałeś w końcu jakiś konkretny ruch. – Kurczę, nie mogę nawet znieść myśli, że ktoś inny mógłby ją podrywać – wypalił. – Harry! Nie bądź głupi! Z tego, co mówisz, jest piękna. – Tak, to prawda. – No więc? To chyba normalne, że kręcą się wokół niej faceci. Nic na to nie poradzisz. Taka
zazdrość jest niebezpieczna. – To silniejsze ode mnie. – Musisz nad tym zapanować. Przecież sam mówiłeś, że jej wierzysz. Możliwe, że nic ci nie powiedziała, żeby nie zepsuć tego, co jest między wami. Nie zrobiła nic złego, całowała się z jakimś gościem, zanim związała się z tobą, a tamten, skoro dostał kosza, stara się ją przekonać wszelkimi sposobami, żeby dała mu jeszcze szansę. I tyle. – Nie powiedziała mi, że mnie kocha… a ja jej powiedziałem – wymamrotał Harry. – Może najpierw chce mieć co do tego pewność. – Ja mam pewność. – Wiem. – A jeśli czuje coś do tego drugiego, ale nie przyznaje się do tego nawet przed samą sobą? To możliwe, Louis, nie można tego wykluczyć. – Dobra. Załóżmy, że jest tak: bardzo jej na tobie zależy, czuje coś do ciebie ale tamten też jej się podoba… Więc? Co zrobisz? Zostawisz ją tamtemu? Poddasz się bez walki? Z tego, co mówisz, twój rywal tak łatwo nie odpuści. Chcesz mu podać Mapy na srebrnej tacy? – Nigdy w życiu! Będę walczyć; wiesz, że jestem wojownikiem. – I takiego Harry’ego Stylesa lubię! – zawołał z zadowoleniem Louis. W pracowni Mapy rzuciła się w wir pracy, żeby
tylko nie myśleć. Harry nie wracał. Czuł się zraniony i zawiedziony; na jego miejscu, zareagowałaby tak samo. – Daj mu czas na rozładowanie złości, Mapy. W przypływie desperacji zadzwoniła do Hugo, a on pozwolił się jej wyżalić. – Nie zrobiłaś nic złego, całowałaś się z Z., jak jeszcze nie byłaś związana z Harrym, i nie okłamałaś go. On sam to w końcu zrozumie. Moim zdaniem prawdziwy problem to zazdrość. Chłopak jest chorobliwie zazdrosny. – Nie wiem… Wiem tylko, że jest mi źle, Hugo. Harry jest dumny. A jeśli do mnie nie wróci? Jeśli mnie zostawi? – Nie sądzę, Mapy. Kocha cię i zrozumie, że byłaś wobec niego szczera. Hugo jak zwykle miał rację: nie zrobiła nic złego i Harry powinien w końcu zdać sobie z tego sprawę… Ale to czekanie było naprawdę ciężkie. Postanowiła wysłać mu wiadomość. „jestem w tobie zakochana… i chciałabym tylko, żebyś dał mi szansę pokazać, ile dla mnie znaczysz… zgódź się…” Wysłane 11.15 Harry nie odpisał. Wujek John przyszedł przed południem, żeby wyznaczyć zadania w związku z sobotnim przyjęciem. Rozdał listy rzeczy do zrobienia – każdy
miał swoją. Mapy zaczęła od placków z kruchego ciasta, które potem miały być wypełniane różnymi kremami. Była pochłonięta pracą, kiedy do pracowni weszła panna Wiston, a za nią wkroczyło dwóch chłopaków – nieśli kwiatową kompozycję w kształcie serca. Totalny odlot. Wszyscy się zatrzymali i patrzyli z zaciekawieniem. – To dla ciebie, Mapy – powiedziała kobieta z uśmiechem. – Założę się, że znowu od Zayna – dodała. – Ten chłopak za tobą szaleje. Powinnaś za niego wyjść. Mapy rzuciła jej gniewne spojrzenie, podpisując pokwitowanie. Kompozycja była przepiękna: same czerwone róże, a na środku bilecik z napisem: Jestem zajęty. Serce zabiło jej mocniej. To od Harry’ego, była o tym przekonana. Wzięła bilecik i wyszła, żeby go przeczytać. Dopóki cię nie poznałem, nie widziałem, co to znaczy kogoś kochać. Teraz już wiem. Jestem zazdrosny. Przepraszam. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że gdybyś miała choć cień wątpliwości, to będę walczył wszelkimi sposobami i nie pozwolę ci odejść. Teraz. Ani nigdy. Harry Mapy czytała ten tekst raz, a potem jeszcze raz, cały czas się uśmiechając. Harry jej uwierzył. Postanowiła, że już nigdy nie pozwoli, żeby Zayn stanął między nią a chłopakiem, w którym była
zakochana po uszy. Za „Sun Place News online” ZAKOCHANE SERCA Nasza piękna mieszkanka wciąż rozpala serce nie jednego, ale dwóch dzielnych młodzieńców, którzy za pomocą transparentów i kompozycji kwiatowych, koniecznie z czerwonych róż, rywalizują o jej względy. Kto wykona następny ruch? Jakim wspaniałym gestem będzie chciał udowodnić swoje uczucie? A przede wszystkim: który z dwóch rywali będzie górą? Czekamy niecierpliwie na rozwój wydarzeń. Harry zadzwonił do niej około pierwszej. Mapy odebrała ze ściśniętym gardłem. On najpierw się nie odzywał, ona też nie, a potem zaczęli mówić jednocześnie. – Mapy, wybacz mi, byłem głupi. – Harry, przepraszam! Powinnam ci powiedzieć… Oboje przerwali i na chwilę zapadła cisza, a potem znów zaczęli mówić w tej samej chwili i wybuchli śmiechem, który rozładował całe napięcie. Burza minęła; teraz oboje nie mogli się doczekać, żeby znów się zobaczyć. Harry musiał pilnie zrobić coś w willi, ale umówili się późnym popołudniem. – Przyjadę po ciebie około siódmej. Włóż kostium kąpielowy – powiedział. Mapy o nic nie pytała. I tak nic więcej by jej nie
powiedział. Ale jedno wiedziała na pewno: będzie wspaniale. Wróciła do pracy; chciała skończyć wszystkie rzeczy, o które prosił ją wujek John. Bardzo dużo już zrobiła i zostało jej jeszcze tylko ciasto francuskie, które wymagało dłuższej obróbki. Kończyła właśnie przedostatnią rundkę zagniatania ciasta i masła, kiedy ktoś zapukał do drzwi – zamknęła je, żeby utrzymać stałą temperaturę. – Już idę – krzyknęła. Odłożyła ciasto do lodówki i poszła otworzyć. Zayn. Spodziewała się tego. Nie spodziewała się natomiast, że na jego widok zadrży jej serce. Stanął w progu z miną dziecka, które właśnie dostało niezłą burę. W ręku trzymał tablet. Na czarnym ekranie widniało czerwone serce z napisem „Play”. Mapy gwałtownie zamknęła mu drzwi przed nosem. On zaczął uporczywie łomotać. Mapy musiała chwilę pomyśleć. Co czuje? Dlaczego serce tak jej wali? Niepokój. To tylko niepokój. Obawiała się, że Zayn może skomplikować jej życie i zagrozić jej związkowi z Harrym. Musiała skończyć z nim raz na zawsze i to był dobry moment. Postanowiła porozmawiać z nim szczerze. Powie mu, że jest zakochana w innym, że tamta chwila słabości zupełnie nic nie znaczyła i że jest jej przykro, jeśli narobiła mu nadziei. Tak. Tak właśnie powie. On będzie próbował ją przekonać, ale ona się nie ugnie: nic do niego nie czuje i nie ma żadnej możliwości,
żeby między nimi mogło zrodzić się uczucie. Koniec dyskusji. Do widzenia i buziaczki. Nie, lepiej bez buziaczków, po prostu do widzenia. A ściślej rzecz biorąc: żegnam. Wzięła głęboki wdech i otworzyła drzwi. Już miała coś powiedzieć, ale on podsunął jej pod nos ten tablet, tyle że teraz na ekranie przesuwał się długi rząd smutnych buziek i napis: „ZACZEKAJ!!!!?? NIC NIE MÓW!?? wciśnij Play i obejrzyj!?? Proszę!???” Słowa uwięzły jej w gardle. Postanowiła, że spełni jego prośbę, a potem szczerze z nim pogada. Uśmiechnął się nieśmiało, gdy Mapy wzięła tablet do ręki i wcisnęła „Play”. To było coś w rodzaju amatorskiego czarno–białego filmu. Zayn w czarnym garniturze, co najmniej dwa numery za dużym, bez butów i z potarganymi włosami poruszał się sztywno jak na niemym filmie z lat dwudziestych. Towarzyszyła temu prosta melodia grana na fortepianie. W pierwszej scenie Zayn stoi w ogrodzie, przy grządce róż: zrywa jedną i wyciąga ją w stronę obiektywu. Na ekranie pojawia się nałożony na obraz biały napis na czarnym tle: „zakochałem się w tobie”. Gdy to przeczytała, serce zabiło jej mocniej. W następnej scenie Zayn patrzy prosto w kamerę, z miną skrzywdzonego szczeniaka. Mapy poczuła przypływ czułości. Spojrzała na niego. On też na nią patrzył. Był spięty. Mapy spuściła wzrok i wróciła do oglądania filmu. Kamera oddaliła się; teraz
ukazywała całego Zayna, który unosi palec wskazujący prawej ręki. I kolejny napis. „nigdy nie byłem tak poważny i jestem gotowy na WSZYSTKO, żeby tylko dostać jeszcze JEDNĄ szansę”. Kolejna scena. Zayn nie był już w ogrodzie, ale w pokoju – z gniewną miną klepie sam siebie po twarzy, wpatrując się w telefon leżący na stoliku. „wszystko zepsułem, wiem. popełniłem błąd, że nie zadzwoniłem do ciebie, i żałuję tego”. Mapy uśmiechnęła się mimowolnie. Widok policzkującego się Zayna był całkiem zabawny. Znów on na pierwszym planie i ten słodki wyraz twarzy… ale… On, z rękami złożonymi jak do modlitwy, pada na kolana.… „proszę”… Zayn zbliża się do kamery z błędnym wzrokiem, zamyka oczy i całuje obiektyw.… „proszę cię tylko, żebyś pozwoliła mi po raz ostatni się pocałować”… Znów scena w ogrodzie. Zayn patrzy smutno, wzruszając ramionami, kręci się i przechadza, oddalając się od kamery. „Jeśli nie poczujesz zupełnie nic, odejdę i zniknę na zawsze”. Z dala od kamery odwrócił się nagle. „Ale jeśli”… Pada na ziemię z rozmarzonym wzrokiem, a na ekranie setki kolorowych motyli.… „tak jak ja czujesz setki motyli w brzuchu”… On na ziemi, naśladuje bicie serca, spazmatycznie macha rękami.… walące serce… On, ciągle na ziemi, robi głupią minę, zezując.… „i nie możesz trzeźwo myśleć”… Kolejne ujęcie: on nad brzegiem morza patrzy z powagą w obiektyw.… „więc jeśli będziesz
szczera, przede wszystkim z samą sobą, przyznasz, że między nami jest coś wyjątkowego”. To samo ujęcie, ale jego spojrzenie staje się czułe i pełne miłości. „Ja to już wiem, a jeśli posłuchasz swojego serca, też to odkryjesz”. „KONIEC” Mapy zamurowało. Cały czas ściskała w ręce tablet, nie miała siły spojrzeć na Zayna. On wciąż stał na progu i czekał z nadzieją, że Mapy wpuści go do swojego życia, ale ona nie była w stanie nawet pomyśleć. Podniosła wzrok zmieszana. Dzielił ich tylko krok i Zayn go zrobił. Był tuż obok, czuła jego oddech na swoim policzku. Zamknęła oczy. Poddała się. Zayn to zrozumiał i pocałował ją, przyciągając do siebie. Czuła się dokładnie tak jak to opisał: nie potrafiła trzeźwo myśleć, motyle latały jej w brzuchu, a serce waliło jak młotem. Miał rację… To początek trzęsienia ziemi, które zburzy jej życie. Zayn wypuścił ją z objęć i zrobił krok do tyłu. Był przejęty. Teraz ona musiała wykonać jakiś ruch – wpuścić go za próg swojego serca albo powiedzieć, że nic do niego nie czuje. Gdyby tak zrobiła, odszedłby i więcej nie wrócił. Ale musiała powiedzieć mu to prosto w oczy. – Zayn… ja… ja… – Mapy miała w głowie tysiące myśli, targały nią tysiące emocji i nie wiedziała, od czego zacząć. – Spójrz na mnie, Mapy. I powiedz tylko, co
poczułaś – wyszeptał. Stała ze wzrokiem wbitym w ziemię. – Ja… ja… nie… – Spójrz mi w oczy – powtórzył. – Powiedz, że nic nie poczułaś, a sobie pójdę. – Był zdeterminowany jak nigdy wcześniej. – To nie o to chodzi! – odparła zirytowana. – Właśnie, że o to. Chcę tylko, żebyś była ze mną szczera. – Tak? Proszę bardzo: jestem zakochana w innym – wypaliła podniesionym głosem, odsuwając się od Zayna. Dla niego to było jak policzek. Nigdy nie brał pod uwagę, że może być ktoś inny. Nie spodziewał się tego. Kto to? Jak długo byli ze sobą? Dziesiątki pytań przebiegały mu przez głowę. To komplikuje sprawę, ale zasadniczo niczego nie zmienia, pomyślał, bo nie wyklucza, że ona może coś do niego czuć. I wciąż mu jeszcze nie odpowiedziała. – Nie odpowiedziałaś mi na pytanie. Chcę wiedzieć, co wcześniej poczułaś. – Wszedł za nią do pracowni. Mapy stała przy stole z rękami opartymi na chłodnym marmurze, a Zayn tuż za nią – blokował jej drogę ucieczki. Musiała mu odpowiedzieć. – Nie zdajesz sobie sprawy, jaki mam w życiu bajzel! – zawołała coraz bardziej zdenerwowana. – Odpowiedz mi. Bez owijania w bawełnę. – Położył jej rękę na ramieniu i obrócił ją ku sobie. –
Powiedz mi, że nic nie poczułaś, a więcej mnie nie zobaczysz. Powiedz, że nie mam racji… No, powiedz mi, Mapy… ale prosto w twarz, prosto w oczy. – Przysunął się jeszcze o krok, żeby na pewno nie uciekła. – Tak… – szepnęła. – Co: tak? – Tak… wydaje… mi się… że… – Wydaje ci się że…? – ponaglił ją. – Wydaje mi się, że coś do ciebie czuję. – Przyznała się. Odetchnęła głęboko. Zayn ją objął. Nie mylił się i mógł ciągle mieć nadzieję, że między nimi zrodzi się coś poważnego. Nigdy nie zależało mu na żadnej dziewczynie tak bardzo jak na niej. Mapy miała oczy pełne łez. Czuła się słaba i bezbronna, przerażona sama sobą i tym, co się stało. Ogarnęła ją panika; była zakochana w Harrym, ale też w Zaynie – po co temu zaprzeczać. Teraz zupełnie nie wiedziała, co robić. Zayn cały czas ją obejmował, głaskał jej włosy i szeptał czułe słówka. Wyrwała się z jego uścisku i wytarła oczy. – Czuję się zagubiona… myślałam, że nie mam żadnych wątpliwości… Jestem zakochana w innym, Zayn… ale… ale… sama już nie wiem, czego chcę… Poczuł przypływ zazdrości, ale wolał nie denerwować jej kolejnymi pytaniami. Zapytał tylko, kto to jest i od jak dawna są ze sobą. – To praktykant, pomaga w cukierni, spotykamy
się dopiero od kilku dni. – Mapy, nie chcę cię pospieszać ani wywierać presji. Proszę tylko, żebyś dała mi szansę, tak jak dałaś jemu, a potem zdecydujesz, ale na razie mnie nie skreślaj… – Pragnął tylko, żeby go lepiej poznała, potem wszystko potoczy się naturalnie; między nimi było coś magicznego, wyjątkowego, przyciągali się jak magnes i metal, więc nie wątpił, że pokona swojego rywala. Jednak to nie był wyścig, to jego życie, chodziło o jedyną dziewczynę, która zdołała podbić jego serce. Kochał Mapy i zrobiłby wszystko, żeby ją zdobyć, ale ona musiała mu na to pozwolić, nie mogła uciekać przed nim, tak jak do tej pory. – Będę czekał, aż zrozumiesz, że jesteśmy dla siebie stworzeni, ale jeśli nie będziesz chciała mnie więcej widzieć, zaakceptuję twoją decyzję, jednak pod warunkiem, że dasz mi prawdziwą szansę – wyszeptał, trzymając ją w ramionach. Bał się, że Mapy może odmówić. Podniosła wzrok, spojrzała na niego i pokiwała głową. Zayn miał ochotę skakać, krzyczeć z radości. Wreszcie otwierała przed nim drzwi. Nie mógł zmarnować tej okazji. Ale, jak wiadomo, licho nie śpi… Dręczył ją niepokój. Była już prawie siódma, Harry powinien przyjść lada chwila. Mapy postanowiła być z nim całkowicie szczera. Powie mu wszystko. Bała się, ale nie mogła tego unikać. Po południu rozmawiała z
Hugo. Dzwoniła też do Megan, ale jej przyjaciółka była zaaferowana pracą, Niallem, z którym układało jej się bardzo dobrze, i wyborem kostiumów na maskaradę w noc świętojańską. Mapy jeszcze nie obmyśliła stroju i wyglądało na to, że pozostanie jej wypożyczenie kostiumu. Rozmawiały bardzo krótko i nie zdążyła opowiedzieć Megan o Zaynie. Za to w czasie długiej rozmowy z Hugo kilka razy się popłakała i wyraziła wszystkie swoje obawy. – Niczego już nie jestem pewna. Jak można się zakochać w dwóch chłopakach naraz? Naprawdę nie wiem, co robić, ale już dłużej tak nie wytrzymam. Muszę któregoś wybrać, tyle że obaj mi się podobają tak samo. – Na pewno coś wykombinujesz, Mapy, musisz tylko być szczera z nimi i z samą sobą. – Zaynowi już to powiedziałam. – I co on na to? – Oznajmił, że zaczeka, aż wybiorę. Prosił tylko, żebym go nie skreślała. – Mapy roześmiała się przez łzy. – Z czego rżysz? – spytał zaskoczony Hugo. – Bo jak mu powiedziałam, że jeśli chce mieć szanse, musi przestać mnie całować, popatrzył na mnie zdziwiony i stwierdził: „Niemożliwe”. – A ty co na to? – Ja? Że ten warunek nie podlega dyskusji, więc się zgodził.
– A co powiesz Harry’emu? On też będzie musiał przestać cię całować? – Tak… on też. Nie mam pojęcia, co mu powiem, wiem tylko, że się boję i że ten strach mnie wykończy. – Zapiszczał jej telefon. Wiadomość od Harry’ego. „jestem w pracowni, czekam na ciebie”. Dlaczego tam? Najwyraźniej czegoś zapomniał. Mapy zeszła z ciężkim sercem. Nie wiedziała, jak mu powiedzieć o Zaynie. Światła w pracowni były zgaszone. Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły, rozbłysł błękitny neon. Mapy gapiła się zaskoczona – wyglądało to tak, jakby był zawieszony w próżni; tylko ta świetlista linia na środku pomieszczenia, a dookoła ciemność. Jednak gdy światło zaświeciło trochę jaśniej, na ścianach zaczęły pojawiać się coraz wyraźniejsze znaki. Mapy rozejrzała się ze zdumieniem: były ich dziesiątki, setki. Nie potrafiła ich jeszcze rozpoznać, ale kontury stawały się coraz bardziej widoczne. Były wszędzie; zdawało się, że wyłaniają się nie tylko ze ścian, ale ze wszystkich zakamarków pomieszczenia… To serca… i dwa słowa powtarzane setki razy: „Kocham cię”. Mapy była w szoku. Dosłownie szczęka jej opadła. Wyglądało to niesamowicie: tak jakby tysiące świetlików tworzyły w ciemności napis „Kocham cię”. Nagle nie wiadomo skąd pojawiły się ręce, które ją objęły. Harry stał tuż za nią. I ten jego zapach, który mącił jej w głowie. Mapy zamknęła oczy.
Zaczęła płakać, nie potrafiła zapanować nad emocjami, a tymczasem on pocałował ją w policzek. – Podoba ci się? – zapytał. Odwróciła się i mocno przytuliła do niego, łzy ciurkiem płynęły jej z oczu. – Hej! – pocałował ją w czubek nosa. – Nie chciałem, żebyś płakała. – Nie mogła się powstrzymać. Ryczała coraz bardziej; chłopak, zmieszany tą niespodziewaną reakcją, starał się ją uspokoić. – Harry… proszę cię… wybacz mi – chlipała, a Harry domyślił się, że nie są to tylko łzy szczęścia z powodu niespodzianki. – Nie… chciałam… nigdy… cię… skrzywdzić… Czuję… się… okropnie… na… samą… myśl… Harry’emu odebrało dech. W ciemności rozświetlanej przez neon poszukał jej oczu. – O czym ty mówisz? – Nie dowierzał własnym uszom. – Nie… chcę… cię… okłamywać… ale… naprawdę… się… pogubiłam… – Pogubiłaś? W czym się pogubiłaś? Nie potrafiła mu tego powiedzieć. Wiedziała, że wbije mu nóż w serce, ale nie mogła już się wycofać. Uwolniła się z jego objęć, próbując się uspokoić. Podeszła do zlewu i obmyła twarz. Oddech miała ciągle nierówny, ale musiała odzyskać panowanie nad sobą i wytłumaczyć się przed nim, zanim będzie
za późno. Harry stał nieruchomo, czuł narastający niepokój. Podeszła do niego i spojrzała mu w oczy. – On był tu dzisiaj. Wzrok Harry’ego stał się zimny. – Poprosił mnie, żebym dała mu szansę – ciągnęła Mapy. – Jest we mnie zakochany i chce tylko, żebym nie zamykała przed nim drzwi. Harry patrzył na nią bez mrugnięcia okiem. – A ty czego chcesz? – spytał ją lodowatym tonem. – Nie wiem. – Nie wiesz? – Zaśmiał się gorzko. – Myślałem, że jesteś zakochana we mnie… Widocznie się pomyliłem. – Odwrócił się, żeby odejść, ale Mapy go zatrzymała. – Zaczekaj! Nie pomyliłeś się. Jestem w tobie zakochana! – zapewniła łamiącym się głosem. – Skoro tak, to wyjaśnij mi, do cholery, w czym problem? – On… nie jest mi obojętny. Starałam się wszelkimi sposobami stłumić w sobie to, co czuję, ale nic z tego. Nie mogę się tego wypierać, Harry; nie mogę udawać przed sobą, przed tobą, przed nami. – Przed „nami”? Jest jeszcze jakieś „my”? – Gorycz w jego głosie była coraz bardziej wyraźna. Czuł się zraniony i nie starał się tego ukryć. – Tak… jeśli chcesz. – Przecież to ty tego nie chcesz, Mapy. Ja cię
kocham! Rozumiesz? A teraz mówisz mi, że czujesz coś do innego? Chociaż do tej pory wypierałaś się tego… Co według ciebie mam zrobić? Myślisz, że jak ja się czuję? Powiem ci, jak się czuję: koszmarnie! Mapy znów zaczęła płakać po cichu. Łzy płynęły jej po twarzy, ale próbowała się opanować. – Jeśli chcesz odejść, nie mogę cię zatrzymać i zrozumiem to, ale pozwól mi coś powiedzieć: nie oszukałam cię nigdy. Starałam się za wszelką cenę wyrzucić go ze swojego życia, ale nie udało mi się i dzisiaj zdałam sobie sprawę, że coś do niego czuję. – Przerwała, próbowała opanować płacz. – Ale czuję też coś do ciebie, bardzo mocno, i naprawdę oszukiwałabym ciebie i siebie, gdybym twierdziła, że jest inaczej. Jestem po prostu szczera właśnie dlatego, że strasznie mi na tobie zależy. Mówię ci całą prawdę o swoich emocjach. Mnie też jest z tym źle, szczególnie jak pomyślę, że cię zraniłam i że mogę cię więcej nie zobaczyć, ale musiałam ci to powiedzieć, mimo ryzyka, że cię stracę. Harry popatrzył na nią. – Co mam ci powiedzieć, Mapy? – Powiedz, że mnie kochasz… – Rzuciła mu się w ramiona. Przytulił ją mocno. – Wiesz, co do ciebie czuję… jest napisane wszędzie dookoła…
Pocałowali się, otoczeni fosforyzującymi sercami. Po chwili Harry się odsunął. – Nie chcę z nikim się tobą dzielić: wszystko albo nic. Musisz wybrać, z kim zostaniesz, ze mną czy z nim. – Ja też nie zamierzam być z tobą na pół gwizdka, ale muszę wiedzieć, co naprawdę czuję. – Spróbowała znów się do niego zbliżyć, ale powstrzymał ją gestem. – A ja co mam robić? Patrzeć, jak spotykasz się z tamtym, może jeszcze jak się z nim namiętnie całujesz? – Nie, no proszę cię… – Więc nie spotykałaś się z nim? Nie całowałaś, tak jak teraz ze mną? – Był wściekły. Zazdrość brała w nim górę. – Potrzebuję czasu, żeby dojść do ładu z samą sobą. Mam nadzieję, że to zrozumiesz, Harry; mam nadzieję, że zechcesz dać nam szansę. Otworzyłam się przed tobą właśnie dlatego, żeby niczego nie udawać. – Mapy odwróciła się, wzięła kluczyki od samochodu i wyszła. Potrzebowała świeżego powietrza. Harry, kiedy został sam w pracowni, zgasił neon i zapalił światła. Popatrzył na setki czarnych kartek z białym napisami, które poprzyklejał do ścian. Pozdejmował wszystkie, wyrzucił do śmieci i wyszedł. W głowie miał pustkę, czuł tylko tępy ból.
Mapy krążyła trochę samochodem, próbując poukładać myśli, aż w końcu znalazła się pod domem Hugo. Było trochę po ósmej. Zadzwoniła do niego, a gdy tylko odebrał, wybuchła płaczem. – Mapy! Mapy! Co się stało? Nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa. Wysiadła z samochodu i zapukała do drzwi z telefonem wciąż przy uchu. Hugo otworzył, a kiedy ją zobaczył, natychmiast ją objął, wypuszczając z ręki telefon. Przyciągnął przyjaciółkę do siebie i przytulił. Domyślił się, że rozmawiała z Harrym, a on najwyraźniej nie zrozumiał sytuacji. Mapy w końcu się trochę uspokoiła, ale wciąż miała zapuchnięte oczy i była wyraźnie roztrzęsiona. – Wyjdźmy – poprosiła. Kiedy doszli do samochodu, podała mu kluczyki. – Ty prowadź. Jeździli przez dłuższy czas, aż w końcu zatrzymali się przy tarasie widokowym w pobliżu budki z hamburgerami, gdzie parę dni wcześniej spędziła cudowny wieczór z Harrym. Mapy mówiła, a Hugo słuchał, nie przerywając jej. Myśli Mapy tworzyły potok wątpliwości, obaw i sprzeczności. Sprawa wydawała się prosta: podobali jej się obaj i potrzebowała czasu, żeby uświadomić sobie, którego naprawdę kocha. Zayn to zrozumiał i, uzbrojony po zęby, postanowił stanąć do walki. Harry’emu było przykro, ale – według Hugo – postąpi tak samo, doceniając szczerość Mapy.
– Nie śpiesz się, niech powalczą o twoją miłość. Ty musisz tylko słuchać swojego serca i przekonać się, który z nich jest tym właściwym, a jeśli któryś się wycofa, to będzie znaczyło, że mu tak bardzo nie zależało. Hugo zawsze znalazł odpowiednią radę. – Chodź, pójdziemy coś przegryźć – zaproponowała, wreszcie się uśmiechając. – Mapy, jak byś nie zauważyła, jestem w piżamie! Dopiero teraz uważnie mu się przyjrzała i wybuchła śmiechem. Hugo faktycznie miał na sobie koszulkę z krótkimi rękawami w małe różowe świnki i spodenki z jedną większą świnką z przodu. Mapy sama mu podarowała tę piżamę na urodziny. – Okej, okej. Chociaż uważam, że wyglądasz fantastycznie. To ja pójdę… Hamburger i frytki? – Może być. Wysiadła z auta, zaparkowanego nieco na uboczu, i poszła do budki; tam zamówiła kanapki i napoje. Czekając, rozejrzała się i nagle serce podeszło jej do gardła. W odległości kilkunastu metrów od siebie zobaczyła Zayna. Stał oparty o maskę swojego białego SUV–a. A obok niego dziewczyna. On, trochę zaborczo, obejmował ją w pasie. Ona całowała go w policzek. Zayn uśmiechał się pogodnie. Widać było, że między nimi coś jest, każdy ich gest emanował czułością. Mapy totalnie
zatkało. Zaczęła się trząść. Czuła się zawiedziona i upokorzona, coś w niej pękło. Zapłaciła za kanapki i wzięła napoje. Potem nerwowym krokiem ruszyła w stronę Zayna. Była głupia. Jak mogła mu uwierzyć? Znów odezwał się ten drażniący głosik w jej głowie. W głębi serca wiedziałaś, nie? Naprawdę mu uwierzyłaś? Ale ty jesteś naiwna! Zażartował sobie z ciebie! Zayn ją zobaczył i natychmiast puścił dziewczynę. Och, oczywiście, czuł się przyłapany na gorącym uczynku. Zrobił dwa kroki w kierunku Mapy. Próbował się uśmiechnąć, ale jakoś mu to drętwo wychodziło. – Hej, Mapy, co tu robisz? W odpowiedzi wzięła dużą szklankę coca–coli i chlusnęła mu nią w twarz. Na chwilę zapadła cisza. Dziewczyna obserwowała ich zdumiona, facet z budki też się gapił, natomiast Hugo wysiadł z samochodu i zrobił parę kroków w ich stronę, żeby zobaczyć, co się dzieje. Mapy odwróciła się i ruszyła do swojego auta. Zayn otrząsnął się z szoku, pobiegł za nią i złapał ją za ramię. – Mapy!!! To nie… Nie zdążył nawet dokończyć zdania; Mapy odwróciła się i wymierzyła mu mocny policzek. Zachwiał się lekko, ale nie rozluźnił uchwytu. Mapy zaczęła mu się wyrywać, krzycząc: – Puść mnie! Skończony drań!!! Zayn próbował się tłumaczyć, ale Mapy nie
miała zamiaru słuchać zmyślonych na poczekaniu, banalnych wymówek. Widziała wszystko: ma inną! – Nie pokazuj mi się więcej na oczy! – wrzasnęła, odsuwając się od niego. – Mapy, co się dzieje? – wtrącił się zaniepokojony Hugo. – Jedziemy! Natychmiast! – Spojrzała na Zayna, błagał, żeby nie odjeżdżała. – Mapy, posłuchaj mnie! Proszę! – Wyglądał na zdesperowanego. Hugo wsiadł do samochodu, Mapy otworzyła drzwi. Zayn wszelkimi sposobami starał się ją skłonić, żeby go wysłuchała, ale bez rezultatu. – Mapy, zaczekaj chwilę! – zawołał, ściskając ją mocno za ramię. – To boli! Puszczaj! – Hej, zostaw ją! – Hugo znów wysiadł z auta i spoglądał gniewnie na Zayna. – Posłuchaj mnie! Nie bądź głupia! Mapy zaczęła wydzierać się na cały głos. – Tak! Jestem głupia, bo ci uwierzyłam! Dałam ci się wykiwać. Poddałam w wątpliwość wszystkie swoje decyzje. A ty masz inną. No, co mi teraz powiesz? Że to twoja siostra? Kuzynka? Idź do diabła, Zayn! – Wpadła w histerię. Hugo wkroczył pomiędzy nich. – A ty co za jeden, do cholery? – zwrócił się do niego obcesowo Zayn. – Ciebie to nie dotyczy. To
sprawa między mną a nią. Nie wtrącaj się! – Ona jest moją przyjaciółką, a ty jesteś nikim – odparował mu ostro Hugo. – Ona nie chce z tobą gadać. Spadaj albo ci przyłożę. – Złapał Zayna za kraciastą koszulę i odepchnął od Mapy. Wsiedli szybko do samochodu i ruszyli z piskiem opon. Po kilkuset metrach Hugo wjechał na przydrożny parking i zatrzymał się pod żywopłotem. Mapy siedziała pochylona na fotelu i płakała. Była zrozpaczona. Hugo objął ją, ale nic nie powiedział – nie dało się nic mądrego wymyślić. – Jedźmy – wyszlochała w końcu. W milczeniu dotarli na miejsce. Zanim Hugo wysiadł z auta, uścisnął ją, wciąż nic nie mówił. Mapy jechała jak maszyna, aż znalazła się pod domem. Zaparkowała i wysiadła z samochodu. Pod drzwiami stał Zayn. Wiedziała, że go tam zastanie. Ale nie chciała z nim rozmawiać. Chciała tylko iść spać. Zatrzymała się przed nim. Nie odczuwała żadnych emocji, ani złości, ani niepokoju. – Jestem zmęczona, Zayn, przepuść mnie. – Mówiła spokojnie, nie patrząc na niego. – Chcę ci tylko wyjaśnić, że się pomyliłaś… To nie moja dziewczyna, to… – Siostra? – dokończyła Mapy znużonym głosem. – Tak, moja siostra. Mapy się roześmiała. To był gorzki śmiech…
taki jak śmiech Harry’ego wcześniej, tego samego dnia. Miała wrażenie, że od tamtego czasu minęła cała wieczność, a w rzeczywistości upłynęło zaledwie parę godzin. – Dobrze, Zayn. Już mi powiedziałeś. Mogę iść spać? – Nie wierzysz mi, co? Spojrzała mu prosto w oczy. – Nie. Nie wierzę ci. – Włożyła klucz do dziurki, otworzyła drzwi i weszła do środka. Nie zatrzymywał jej. Za „Sun Place News online” KŁÓTNIA KOCHANKÓW Wygląda na to, że doszło do ostrej sprzeczki między naszą piękną mieszkanką a jednym z jej adoratorów. Nie wiemy, co było powodem takiej furii, ale mówi się, że młodzieniec nie tylko został potraktowany siarczystym policzkiem, ale na dodatek oblany lodowatym napojem. Być może dlatego, że towarzyszyła mu inna kobieta? WKRÓTCE PRAWDZIWA BOMBA! Drodzy czytelnicy, zostańcie z nami, bo już niedługo, bardzo niedługo, ujawnimy sensacyjne informacje, świadczące o tym, że nasze urocze miasteczko upodobały sobie prawdziwe sławy. Nie możemy na razie zdradzić nic więcej, ale czekajcie na bombową wiadomość! Mapy spała mocno i bez żadnych snów. Wstała
bardzo wcześnie, wzięła prysznic i zeszła do pracowni. – Dzień dobry? – przywitał ją niepewnie wujek, widząc nad jej głową chmury jeszcze ciemniejsze niż ostatnio. Jej odpowiedź była taka sama. – Mhm. – Musiała napić się kawy, więc poszła do spiżarni, gdzie stał ekspres. Wchodząc tam, wpadła na kogoś. Harry. Jeszcze nie wybiła siódma, a on już był na miejscu. – Cześć – przywitała go nieśmiało. Nie miała siły spojrzeć mu w oczy. – Cześć – odparł cicho. – Chcesz kawy? Między nimi czuć było dziwne napięcie. – Nie. Zaczęła przygotowywać napój, Harry nie ruszył się z miejsca. – Mapy, dla mnie nic się nie zmieniło i przede wszystkim nie mam zamiaru z ciebie rezygnować. Będę o ciebie walczył… – wychrypiał. Nie mógł wydusić z siebie nic więcej. Stał tak w milczeniu, chociaż chciał jej jeszcze powiedzieć, że ją kocha i że zrobi wszystko, żeby z nią zostać. Odwróciła się i podeszła do niego. Wyciągnęła rękę, pogładziła go po twarzy. Harry ani drgnął, tylko wpatrywał się w Mapy. Miała ochotę przytulić się do niego, ale tego nie zrobiła. Była wściekła na Zayna, zawiedziona, czuła się zraniona i sądziła, że już jej na nim nie zależy, a jednak wyprowadzał ją z
równowagi. Postanowiła, że dopiero kiedy będzie pewna, ujawni swoje uczucia. Teraz jednak rany były zbyt świeże, mogła tylko wyrządzić kolejną krzywdę Harry’emu, a tego nie chciała. – Harry, ja… nie… – Nic nie mów – uciszył ją. – Zaczekam. – Wyszedł ze spiżarni. Udało mu się na nowo nawiązać z nią kontakt i teraz nie mógł już pozwolić jej odejść. Dzień wcześniej, po powrocie do willi rozmawiał z Louisem. – A ten drugi to kto? Co robi? Jak się nazywa? – Nic nie wiem, nie znam nawet imienia; jedno jest pewne: stracił głowę dla Mapy. – Tak jak ty, tyle że on jest sprytniejszy… mało brakowało, a sprzątnąłby ci ją sprzed nosa. – Wiem. – Więc teraz ciśnij. Nie odpuszczaj. Daj jej odczuć, że jesteś, że zależy ci na niej bardziej niż na czymkolwiek innym na świecie. – Ale czy to nie przyniesie odwrotnego skutku? Nie chcę być nachalny. Louis popatrzył na przyjaciela zdumiony. – Myślisz, że tamten zostawi ją w spokoju i da tyle czasu, ile jej potrzeba? Na jakim ty świecie żyjesz? Jeśli chcesz się przyglądać, jak ci ją zabiera, to proszę bardzo. Harry był skołowany. Louis niby ma rację, ale przecież trudno wygrać taką wojnę, siedząc
dziewczynie na karku. Powiedział to kumplowi. – Harry! Harry! Czy ja ci wszystko muszę tłumaczyć? Jakim cudem masz najwięcej kliknięć w Internecie? Gdyby ci ludzie wiedzieli, jaki jesteś głupi! Wielki Harry Styles, uwielbiany przez miliony lasek na całym świecie, zredukowany do roli paprotki! Można by pomyśleć, że to jedno z tych pisanych przez fanki ckliwych opowiadań, które krążą po sieci, gdyby nie chodziło o twoje życie. O mało co bym cię wsypał! – Roześmiali się obaj, po chwili Louis spoważniał. – Działaj dyskretnie: drobne gesty, ciągła obecność, ona musi wiedzieć, że jesteś zawsze przy niej; nie pytaj ciągle, czy już wybrała; o tym drugim nawet nie wspominaj. Dla ciebie on nie istnieje. Bo jeśli istnieje dla ciebie, to dla niej też jest realny. Musisz codziennie zdobywać skrawek terenu. Poza tym masz przewagę i trzeba ją maksymalnie wykorzystać: pracujesz z Mapy, a to oznacza, że w ciągu co najmniej pięciu, sześciu godzin dziennie możesz zrobić mnóstwo, żeby u niej zapunktować. Jasne? – Jak słońce! – odparł Harry z nowym błyskiem w oczach. Zayn też wrócił do willi bardzo późno. Czekała go kolejna bezsenna noc. Poszedł wziąć prysznic, a kiedy wyszedł z łazienki, w pokoju czekał na niego Liam. – Twoja siostra wszystko mi opowiedziała.
– Mam wrażenie, że zamiast robić jakieś postępy, ciągle się cofam. – W jego głosie słychać było zmęczenie. Wydawał się zrezygnowany. – Złapałeś ją pod domem? – Tak. – No i? – Nie wierzy mi. – Uwierzy. Zayn popatrzył na niego smutno. – Nie widziałeś jej wyrazu twarzy: jest zraniona, zawiedziona, a ja czuję się jak gnida. – Ale przecież to nieporozumienie! Zayn, byłeś z siostrą! Mapy to zrozumie! – Nie, to ty nie rozumiesz, Liam. Rzecz w tym, że ona mi nie ufa. Gdyby miała do mnie zufanie, dzisiaj by mnie wysłuchała i, przede wszystkim uwierzyłaby mi. Nie zareagowałaby w ten sposób. Jak może się we mnie zakochać, jeśli mi nie ufa? To tak, jakbyś budował coś na ruchomych piaskach i za każdym razem, jak uda ci się to postawić, to znów się zapada… Już nie wiem, co robić. – Zayn przypominał zwierzę zamknięte w klatce. – Myślałem o tym, Liam, i nie widzę żadnego wyjścia. Oczywiście wyjaśnię to nieporozumienie, ale co to zmieni? Następnym razem będzie to samo. Wystarczy byle głupstwo i wszystko się zawali. – Słuchaj, zaufanie zdobywa się stopniowo, chyba nie myślisz, że obdarzy cię nim tak od razu.
– Ale ja nie mam czasu, Liam! Ten drugi ciągle nam zagraża. Ten w którym ona, jak twierdzi, jest zakochana. I któremu ufa. – A kto to? Widziałeś go? – Nie. To praktykant, pomaga w cukierni. Wiesz, co to znaczy. Ma mnóstwo czasu, żeby ją przekonać, żeby zawrócić jej w głowie. – Zayn! Wszystko w swoim czasie. Najpierw odkręć dzisiejsze nieporozumienie, a potem będziesz się zastanawiał, co zrobić, żeby zakochała się w tobie. – A w tym czasie tamten się z nią ożeni! Wkurza mnie to. I pomyśleć, że są tysiące dziewczyn, które zrobiłyby wszystko, żeby znaleźć się na miejscu Mapy, a ona co? Daje mi kosza. – Ale ona wie, kim jesteś, tak? Zayn popatrzył na niego zakłopotany. – Eee… Nigdy nie poruszałem tej kwestii, zresztą nie wydaje mi się, żeby to wiele zmieniło. A raczej, znając ją, niczego by nie zmieniło. Mapy pracowała ciężko w cukierni. Przerywała tylko, kiedy dzwonili do niej najpierw Hugo, potem Megan. – Megan Frost do ciebie. – Wujek, podał jej słuchawkę bezprzewodową. Tak jak przy telefonie od Hugo wyszła na podwórze, bo nie chciała, żeby Harry ją słyszał. – Masz jakiś niewyraźny głos – zuważyła
Megan. – Nie… wszystko gra… – Nieprawda. Chcesz o tym pogadać? – Wolałabym nie, Megan, nie teraz… nie mogę… – Ale martwię się o ciebie! – Nic mi nie jest. Mam lekki dół, ale wyjdę z tego. – Przepraszam, Mapy, przykro mi, że ci nie pomogłam… – Megan naprawdę się niepokoiła. – Nic mi nie będzie… Zasypałam już Hugo swoimi problemami, nie martw się… Może pogadamy o tym innym razem, ale nie teraz. – Mapy urwała na chwilę, potem zmieniła temat. – A co tam u Nialla, idziecie dzisiaj na paradę? – Tak, nie mogę się doczekać. Mamy już kostiumy, są piękne! Mapy się uśmiechnęła. Megan poprawiła jej humor. – Przebierzemy się za Myszkę Miki i Minnie. – Super!!! Świetny pomysł! – Niall to wymyślił. I wszystko załatwił. Będzie miał też maskę, tak żebyśmy mogli sobie spokojnie łazić i nie martwić się, że ktoś go rozpozna. A ty za co się przebierzesz? – Hugo wypożyczył dzisiaj rano dwa kostiumy: dla siebie Piotrusia Pana, a dla mnie jednej z wróżek, konkretnie Iridessy.
– Która to? – Ta żółta… – Będziesz pięknie wyglądać! Zwłaszcza taka opalona. Zamieniły jeszcze parę słów i umówiły się na później. Megan chciała przedstawić jej swojego chłopaka. – Okej. To do zobaczenia. Buziaki. – Mapy rozłączyła się, uśmiechając się na myśl o Megan i Niallu. Harry popatrzył na nią. Dwa razy wychodziła na podwórze, żeby odebrać telefon; i jedna z tych rozmów z pewnością była z tym drugim, ale nie mógł robić scen ani pytać o szczegóły. Musiał coś wymyślić, żeby zarobić u niej plusa. Z pomocą niechcący przyszedł mu wujek John. – Zrobione? Harry uporał się już ze swoją pracą i upiekł maślane herbatniki, z kolei Mapy zostało bardzo niewiele do zrobienia. – Skończę to za ciebie – zaproponował wujek. – Wy się teraz zajmijcie nadzieniem do babeczek i polewą. Na marmurowym blacie leżały wszystkie składniki; Mapy z Harrym zaczęli pracować ramię w ramię. Ona wypełniała ciastka nadzieniem, on pokrywał je polewą. Roztopiona czekolada wyglądała na gotową.
– Sprawdź, czy da się pisać. – Wskazała na czekoladę, którą, przy odpowiedniej konsystencji, można było tworzyć dowolne wzory. Harry wziął patyczek, zanurzył go w misce, potem wykonywał nim nad stołem drobne ruchy, tak że ściekająca czekolada układała się w napis. Popatrzył na efekt i się uśmiechnął. – Może być? – zapytał. Mapy spojrzała na stół. Jej serce zabiło szybciej. Harry napisał czekoladą „Kocham cię”. – Idealnie. – Popatrzyła mu w oczy. Uśmiechnął się zniewalająco. Potem cały czas zerkał ukradkiem i zauważył, że Mapy często spogląda na napis, a uśmiech rozjaśnia jej twarz. Pracowali dalej, aż w końcu Mapy poprosiła go, żeby poszedł do spiżarni po resztę foremek. Harry nie kazał sobie powtarzać dwa razy. Po chwili wychylił się zza drzwi i ją zawołał. – Nie mogę ich znaleźć – oznajmił. Kiedy do niego podeszła, chwycił ją w ramiona i nogą zamknął drzwi. – Już nie wytrzymuję! Musiałem cię przytulić… chociaż na chwilę! – Uśmiechnęła się, a on przyciągnął ją bliżej do siebie. Miał straszną ochotę ją pocałować, ale uznał, że lepiej tego nie robić. Mapy oparła głowę na piersi Harry’ego, czuła bicie jego serca. Przyspieszone… tak jak jej… Podniosła wzrok.
– Harry… dziękuję… Wiem, że nie jest ci łatwo… Słuchał, głaszcząc ją po włosach. – To mało powiedziane! To męczarnia! Mam ochotę zacałować cię na śmierć – odparł czule. Roześmiała się. Ktoś zapukał do drzwi. – Hej… wszystko w porządku tam w środku? – Tak, tak, wujku, szukamy kilku potrzebnych rzeczy… – odparła Mapy, chichocząc. Wyszli pojedynczo. Wujek popatrzył na nich i się uśmiechnął. – Ah, l’amour – westchnął. Było po pierwszej. Harry już poszedł. Atmosfera między nimi się rozładowała i wspólna praca sprawiała im tyle samo przyjemności co wcześniej. Mapy darzyła go silnym uczuciem, ale wciąż czuła się zagubiona. Wolała nie myśleć o Zaynie, chociaż dobrze wiedziała, że historia z nim jeszcze nie jest zakończona i wcześniej czy później chłopak znów się pojawi. I wtedy właśnie nadciągnęła panna Wiston, poinformowała Mapy, że ktoś o nią pytał. To musiał być Zayn. Była tego pewna. Tymczasem w sklepie zastała tylko dziewczynę, która oglądała wystawione słodycze. Zayna ani śladu. – To właśnie Mapy – obwieściła Wiston. Dziewczyna odwróciła się i Mapy natychmiast ją rozpoznała. To laska Zayna! Pewnie przyszła żądać, żeby Mapy zostawiła go w spokoju. A niech go sobie
bierze! Tamta uśmiechała się jednak do niej przyjaźnie. – Cześć. Możemy chwilę porozmawiać? – zagadnęła nieznajoma. Mapy wyszła z nią ze sklepu. Miała sucho w ustach i czuła rosnący niepokój. – Widziałyśmy się wczoraj wieczorem… Mapy nic nie powiedziała. Dziewczyna odczekała chwilę, potem mówiła dalej: – Zayn jest moim bratem – oświadczyła. Nie dodała nic więcej. Pewnie chciała dać Mapy czas na przetrawienie tej informacji. Mapy wciąż milczała. W głowie miała całkowitą pustkę. – To mój brat… Nie jestem jego dziewczyną… Pojechał po mnie do Londynu i przyjechaliśmy tutaj w środę. – Zrobiła kolejną przerwę. W dłoni trzymała kopertę. Otworzyła ją i wyjęła z niej zdjęcia. – Zobacz, tutaj jesteśmy razem na moich trzynastych urodzinach, a tutaj po jego powrocie do domu po programie, tutaj siedzimy razem z rodzicami, a tu towarzyszę mu na gali UNICEF–u. Mapy patrzyła na to ostatnie zdjęcie, wydrukowane z Internetu. Było zrobione niedawno. On i ta laska, elegancko ubrani, stali objęci, pozując do fotografii na czerwonym dywanie. Pod fotografią podpis: „Zayn Malik z siostrą Doniyą”. – To mój brat… – powtórzyła po raz kolejny dziewczyna. – Nie oszukał cię, nie ma żadnej innej.
– Zayn cię przysłał? – Nie. On nic o tym nie wie. Mój brat nie jest taki. Nigdy by mnie w to nie wmieszał. Ale widzę, co się z nim dzieje. Jest strasznie zdołowany. Wczoraj, jak odjechałaś, normalnie mu odbiło. Zaczął krzyczeć, kopać w samochód. Zachowywał się jak ranne zwierzę. A potem zamknął się w sobie i nie odezwał ani słowem, jak zawsze, kiedy ma doła. Odwiózł mnie do willi i znów wyszedł. Mapy była w szoku. Nie wiedziała, co powiedzieć. Tyle myśli kłębiło jej się w głowie, że żadnej nie potrafiła uchwycić. – Dziś rano, sporo przed siódmą, poszłam do jego pokoju. W ogóle nie spał w łóżku. Zastałam go w ogrodzie, a jak tylko mnie zobaczył, uciekł. Nie mogę na to patrzeć. To mój brat. Chcę dla niego jak najlepiej, a skoro to przeze mnie jest problem, to właśnie próbuję go rozwiązać. – To nie przez ciebie… – szepnęła Mapy. To naprawdę siostra Zayna. Czuła się okropnie. – Nie chcę się mieszać w sprawy brata… Przyjechałam tylko wyjaśnić to nieporozumienie i powiedzieć ci, jak się rzeczy mają. – Dzięki. Doniya poszła sobie, a Mapy wróciła do środka. Nie wstępowała już do pracowni, bo wszystko było zrobione, poszła prosto do domu. Zadzwoniła do Hugo.
– To jego siostra – zaczęła. – On ci to powiedział? – Hugo od razu się zorientował, o czym mowa. – Nie, ona. Przyszła tu i pokazywała mi rodzinne zdjęcia, w tym jedno dosyć świeże, z gali charytatywnej UNICEF–u. Są rodzeństwem… Hugo zastanowił się chwilę. – To zmienia postać rzeczy… – Okropnie się czuję, jak pomyślę o tym, jak go potraktowałam, co mu powiedziałam, jak na niego napadłam… I nawet nie dałam mu szansy cokolwiek wyjaśnić… Wstyd mi za siebie, Hugo. Zachowałam się jak histeryczka. – Jesteś zestresowana, Mapy, nie obwiniaj się. To wszystko dosyć trudne, masz prawo być zdenerwowana. – Może powinnam go przeprosić… Hugo znów nie odzywał się przez chwilę. – Tak, chyba jesteś mu winna przeprosiny… Mapy zakończyła rozmowę i wysłała wiadomość do Zayna. Ręce jej się pociły, a serce podeszło do gardła, kiedy wstukiwała te parę słów. „poznałam twoją siostrę” Wysłane 13.22 „przepraszam…” Wysłane 13.23 Wpatrywała się w telefon, czekając na odpowiedź. Już po minucie rozległo się pikanie.
„zacznij myśleć, jak mnie udobruchać! prawie zniszczyłem przez ciebie samochód!???” Otrzymane 13.24 „przykro mi… naprawdę… zupełnie straciłam panowanie” Wysłane 13.25 „nieważne, mapy… zapomnijmy o tym… nie mogę się doczekać, żeby się z tobą zobaczyć. I cię pocałować. Nie powstrzymasz mnie!” Otrzymane 13.26 Mapy się uśmiechnęła. Zdała sobie sprawę, że ona też miała ochotę się z nim zobaczyć. Pod wpływem impulsu napisała: „dlaczego nie teraz?” Wysłane 13.27 „już jadę” Otrzymane 13.28 „spotkajmy się na naszej plaży” Wysłane 13.29 Mapy przebrała się szybko, włożyła kostium kąpielowy i pomarańczową sukienkę. W biegu złapała torbę plażową i wypadła z domu. Kiedy dotarła na placyk, Zayn już tam był. Przyglądali się sobie przejęci. Dzieliło ich zaledwie parę metrów. W powietrzu czuć było napięcie. Mapy zrobiła pierwszy krok. Stali teraz naprzeciwko siebie i patrzyli na siebie w milczeniu. – Przepraszam…
Zayn uśmiechnął się, przytulił ją i pocałował w czoło. Nie w usta. Mapy wiedziała, że robi to dla niej, i była mu wdzięczna. – Przepraszam, Zayn… źle to wszystko zrozumiałam… Twoja siostra przyszła do cukierni i mi wytłumaczyła… – powiedziała, patrząc mu w oczy. – W porządku, Mapy… Nauczysz się mi ufać, tak jak ja ufam tobie – odparł poważnie. Wziął ją za rękę i ruszyli w stronę plaży. Minęły jakieś dwie godziny od spotkania z Mapy. Zayn jechał powoli, wracając do willi. To były wspaniałe dwie godziny. Był zakochany w Mapy. Po raz pierwszy, odkąd ją poznał, rozmawiali tak długo. Poszli na plażę, wykąpali się, a potem, leżąc obok siebie na słońcu, zaczęli gadać i nie mogli przestać. W ogóle się przy niej nie nudził. Mapy była inteligentna, błyskotliwa, czasem zabawna i niezwykle urocza. Rozmawiali o swoich rodzinach, on opowiadał jej o trzech siostrach i o tym, jak jest do nich przywiązany; ona z kolei mówiła mu, że czasami czuje się samotna i chciałaby mieć siostrę lub brata. Rozmawiali o pracy Mapy, o szkole, muzyce, o swoich ulubionych filmach i książkach. Spędzili te dwie godziny w absolutnej harmonii. Zayn chętnie zostałby tam na zawsze, ale ona musiała wracać do domu. Nie wspomniała ani razu o tamtym, on też tego nie robił, ale wiedział, że ten drugi wciąż
jest. Postanowił, że da jej tyle czasu, ile będzie chciała, ale nie zamierzał czekać z założonymi rękami… Będzie starał się ją zdobywać dzień po dniu, aż w końcu wybierze jego. Był tego pewien. Mapy zjawiła się po wpół do piątej. Hugo czekał na nią pod domem. – Gdzie ty się podziewałaś? Sterczę tu od pół godziny i dzwoniłem do ciebie ze sto razy! Martwiłem się… Mapy zostawiła telefon w domu. Uśmiechnęła się do przyjaciela i pocałowała go w policzek, otwierając drzwi. – Pojechałam nad morze, żeby się wykąpać – wyjaśniła, wbiegając po schodach. – Z Zaynem… – dodała. Hugo zatrzymał się, z trudem łapał oddech. – Z Zaynem? – Szok. Kiedy z nią ostatnio rozmawiał, mówiła tylko, że wyśle Zaynowi SMS–a z przeprosinami, a teraz okazało się, że spędziła z nim romantyczne popołudnie nad morzem… Życie jego przyjaciółki stawało się bardziej burzliwe niż amerykańska opera mydlana. Mapy wzięła szybki prysznic. Kiedy wycierała włosy, opowiedziała Hugo o tym, co zaszło: zarówno rano z Harrym, jak i po południu nad morzem z Zaynem. – No i? Którego z nich wolisz? – Obu. Nie potrafię wybrać. – Wyłączyła telefon
i usiadła obok Hugo na brzegu łóżka. – Jeszcze dziś rano byłam przekonana, że wolę Harry’ego, ale kiedy zobaczyłam znów Zayna, poczułam takie emocje, że teraz sama już nie wiem. Są tacy różni od siebie: Harry, słodki, czuły, przypomina bezpieczną przystań, przy nim czuję się kochana, rozpieszczana i jest mi tak dobrze, że zapominam o całym świecie. Bycie z Zaynem to jak przejażdżka kolejką górską! Nieprzewidywalny, bezczelny, oryginalny i zarozumiały, i… uwielbiam to, Hugo! Nie potrafię zrezygnować z żadnego z nich. – Ale nie możesz tego ciągnąć w nieskończoność, wiesz o tym? – Tak, wiem. Ale dzisiaj nie chcę o tym myśleć. Teraz idziemy na paradę i będziemy się dobrze bawić. Harry przebrał się za Jokera. Po południu kupił w centrum handlowym wszystko, czego potrzebował: spray do zafarbowania włosów na zielono, szminkę aktorską do pokrycia twarzy, czarną kredkę do oczu, czerwoną szminkę do ust, którą nałożył nie tylko na wargi, ale też na policzki, tak że tworzyła uśmiech sięgający niemal do uszu. Włożył czarne spodnie, czarną koszulę i bardzo jaskrawą fioletową marynarkę. Wyglądał świetnie, a przede wszystkim nie do poznania. Wreszcie mógł chodzić z Mapy po ulicy, nie martwiąc się, że ktoś go rozpozna. Kiedy Mapy zapytała go, czy wybiera się na paradę,
odpowiedział wymijająco, że ma coś do roboty w willi. Widział rozczarowanie na jej twarzy, chociaż starała się tego nie okazywać. – A później nie dasz rady? – spytała go po pewnym czasie. – Nie wiem, Mapy – odparł. Zaparkował na tyłach cukierni. Pracownia była zamknięta, więc obszedł budynek, żeby sprawdzić, czy Mapy jeszcze jest w domu. Zadzwonił przez domofon, ale nikt nie odbierał. Zajrzał do sklepu, ale po Mapy ani śladu. Postanowił przejść się po ulicach i jej poszukać. Wiedział, że miała przebrać się za Iridessę i jej żółty strój powinien się wyróżniać wśród innych. Chciał zjawić się przed nią znienacka i zrobić jej niespodziankę. Zayn szukał miejsca do zaparkowania. Dotarł do Sun Place dość późno i policja zamknęła już niektóre ulice. Jechał z Doniyą i Liamem, którzy przebrali się za Braci Be. Trzecim Bratem Be był Louis, z którym mieli spotkać się już w centrum; sam Zayn przebrał się za Zorro. Fajnie wyglądał w tym stroju. Nałożył na włosy żel, miał białą koszulę z prawdziwego jedwabiu i niezwykle efektowną bawełnianą pelerynę. Podobnie jak inni, część twarzy zasłonił maską. W końcu znalazł miejsce parkingowe; wysiedli z samochodu. Wokoło śmiało się i bawiło mnóstwo ludzi. Na rogach ulicy zauważył różne drobne atrakcje: żonglerów, iluzjonistów i jakiś
zespół muzyczny, który zabawiał tłum wesołymi piosenkami do tańca. Porozstawiano też liczne stragany, przede wszystkim ze słodyczami i zimnymi napojami; atmosfera była odświętna i radosna. Zadzwonił do Mapy. Odebrała po czwartym sygnale. – Gdzie jesteś? – Na London Avenue. – Ledwie ją słyszał, więc musiała podnieść głos. – Nie mam pojęcia, gdzie to jest… – odparł. – Powiedz mi, gdzie ty jesteś, to cię znajdziemy. – Znajdziemy? Ty i kto? – Ja i Hugo. – A co to za jeden? – zapytał podejrzliwie. Usłyszał w słuchawce, jak Mapy śmieje się i szepcze coś do kogoś. – Hugo to ten, który chciał ci wczoraj dołożyć – wyjaśniła. – Ach! Już wiem, twój przyjaciel w tych śmiesznych gatkach. – To były spodnie od piżamy. – Jak to: od piżamy? – To długa historia, Zayn, później ci wyjaśnię. Mów, gdzie jesteś. Mapy powiedziała, że niedługo tam dotrze, i rzeczywiście po paru minutach zobaczył ją, jak przeciska się przez tłum. Wyglądała cudownie. Miała na sobie żółtą sukienkę z miękkiej organzy, z górą w kształcie serca, i krótką spódniczkę, która składała się
z nachodzących na siebie płatków ozdobionych brokatem. Na plecach powiewały jej skrzydła zrobione z półprzezroczystego błyszczącego tiulu. Włosy miała upięte w kok i przystrojone wiankiem z żółtych kwiatów. Nie założyła maski, zamiast niej zrobiła sobie piękny makijaż, który przypominał skrzydła i pokrywał część policzków. Zayn patrzył na nią, gdy szła w jego stronę. Aż go zatkało z wrażenia. – Jesteśmy – przywitała go wesoło. – To Hugo. Obok niej stał wysoki, dobrze zbudowany chłopak, przebrany za Piotrusia Pana. Na twarzy miał niedużą zieloną maskę. Hugo podał mu rękę, uśmiechając się serdecznie. Zayn od razu intuicyjnie wyczuł dwie rzeczy: po pierwsze, że Hugo wie o Mapy wszystko, a po drugie, że między tym dwojgiem absolutnie nic nie ma – są jak brat i siostra. Zayn przedstawił resztę towarzystwa. – To moja siostra Doniya, a to Liam. Mapy uśmiechnęła się i zamieniła parę słów z Doniyą. – Śliczna sukienka! To jedna z wróżek, prawda? – Tak, Iridessa. – Świetnie wyglądasz w tym kostiumie, a makijaż pasuje idealnie. Sama go zrobiłaś? Zayn podszedł bliżej. – Gdybym wiedział, że ta sukienka jest taka krótka, nie zgodziłbym się, żebyś ją włożyła – szepnął jej na ucho.
Mapy uśmiechnęła się, odpowiadając jednocześnie siostrze. – Nie. Ja tak nie umiem. Nigdy sama się nie maluję. Poszłam do makijażystki. To trwało prawie dwadzieścia minut. Liam cały czas przyglądał się Mapy. Była naprawdę piękna, ale najbardziej zwracał uwagę jej roziskrzony wzrok i promienny uśmiech. Teraz rozumiał już, dlaczego Zayn stracił dla niej głowę. – Jak nie przestaniesz się na nią gapić, dostaniesz po ryju! – wycedził przez zęby jego przyjaciel. Liam parsknął śmiechem. – Ale jeśli da ci kosza, mogę spróbować? – Daruj sobie! Za duża konkurencja. Ruszyli w kierunku alei, którą miała iść parada. Z przodu byli Doniya i Hugo, którzy rozmawiali zawzięcie; za nimi kroczył Liam i filmował kamerą wszystko naokoło, a dalej szli Zayn i Mapy. On coś jej powiedział, ale wokół panował straszny zamęt. – Co mówiłeś? – Odwróciła do niego głowę. Zayn patrzył wciąż przed siebie z chytrym uśmiechem na twarzy. – Powiedziałem, że cię kocham. Mapy zatrzymała się z walącym sercem. On zrobił jeszcze parę kroków, po czym stanął przed nią i pokazał na migi: „Kocham cię”. Patrzyli na siebie pośrodku ulicy, mijały ich tłumy… ale oni nie widzieli nikogo innego. Zayn przysunął się, złapał
brzeg swojej peleryny i zarzucił ją na Mapy. – Jesteś mi winna całusa. – Popatrzył jej głęboko w oczy. Nie mogła przestać myśleć o tym, co jej powiedział. Kocha ją. Na jej ustach rozkwitł promienny uśmiech. – Proszę, oto twój całus. – Objęła go i głośno cmoknęła w policzek, a zaraz potem odsunęła się i poszła dalej ulicą. Obejrzała się na niego. Wciąż stał. – Nie łudź się! Cały czas masz u mnie dług! – zawołał ze śmiechem, w końcu ją doganiając. Hugo zatrzymał się razem z Doniyą kilka metrów dalej. Kiedy spojrzał przez ramię, zobaczył, jak Mapy uśmiecha się, rozmawiając z Zaynem, który trzyma ją pod rękę. Pomyślał, że nigdy wcześniej nie widział przyjaciółki tak szczęśliwej. Megan także była w siódmym niebie. Niall wysłał jej wiadomość na WhatsApp, że jest pod jej domem. I nie przyszedł sam, tylko razem z Louisem. Megan omal nie pękła z radości, że pozna kolejnego członka One Direction. Kostium Minnie bardzo jej pasował, a nakrycie głowy z uszami i wielką czerwoną kokardą w białe grochy całkowicie zakrywało jej blond loki. Megan mieszkała tuż obok głównej alei, więc przy jej domu kłębiły się tłumy ludzi. Otworzyła drzwi i zobaczyła Nialla, który patrzył na nią z uwielbieniem. Pocałował ją w usta.
– Smakujesz truskawkami – szepnął. Wziął ją za rękę, po czym poprowadził kilka metrów w miejsce, gdzie czekał wysoki chłopak w niebieskich spodniach, czerwonej koszuli, z żółtą tabliczką na piersi, na której widniały cyfry 167 671. Miał wielki wypchany brzuch, na głowie czapeczkę z daszkiem i czarną maskę na oczach. Był nie do poznania. Ale to był on, Louis Tomlinson. – Oto moja Megan – oznajmił Niall, który w kostiumie Myszki Miki też wtapiał się w tłum. – Cześć – powiedział z uśmiechem Louis. – Cześć. Ruszyli w kierunku parady. Megan od razu poczuła się swobodnie w towarzystwie Louisa – rozmawiała z nim i żartowała, jakby był zwyczajnym chłopakiem. Niall przyglądał jej się z zachwytem. Była piękna, a z czarnym czubkiem nosa i czerwoną szminką wyglądała jeszcze bardziej uroczo. – Prezentujecie się fantastycznie, muszę wam koniecznie zrobić zdjęcie. Ustawcie się – poprosił Louis. Nie on jeden fotografował tę parę. Alana wyglądała bosko, przebrana za kobietę– kota. Miała na sobie obcisły kombinezon z czarnej skóry, z wiązanym na plecach gorsetem. Oczywiście do tego ogon i buty do kolan na co najmniej piętnastocentymetrowych szpilach. Na twarzy obowiązkowo maska, także ze skóry, zakrywająca
oczy i głowę, z której wyrastały małe, szpiczaste uszy. Stała pod domem Megan, po drugiej stronie ulicy. Towarzyszył jej wujek Bredford z aparatem fotograficznym; pstrykał dziesiątki zdjęć. Obok niego stał wysoki jasnowłosy chłopak z kamerą w opuszczonej dłoni. – To oni – zawołała. – Za nimi! Parada trwała w najlepsze. Było około dziesięciu platform z grupami tancerzy w strojach tematycznych, którzy prezentowali imponujące układy. Harry szukał w tłumie Mapy, ale jak dotąd jej nie znalazł. Wiedział, że pozostali członkowie zespołu też tu są. W willi widział się przelotnie z Liamem, Louisem i siostrą Zayna – cała trójka przebrała się za Braci Be. Wyglądali rewelacyjnie. Umówili się, że spotkają się w centrum. W razie czego mieli do siebie SMS–ować. Harry ledwie ruszył, gdy przed sobą zobaczył zieloną czapkę i czerwoną koszulę. – Liam – zawołał, doganiając kumpla. Przyjaciel odwrócił się i zawahał chwilę. – Harry! Kurczę, nie poznałem cię! Jako Joker wyglądasz naprawdę przerażająco! – Gdzie reszta? – Nie wiem, pogubiliśmy się, ale poszukam ich, jak się skończy parada, teraz jest za duże zamieszanie. A ty dokąd idziesz? – Dobra, na razie – powiedział Harry i ruszył
dalej przed siebie. – Ale dokąd idziesz? – powtórzył Liam. – Szukać Mapy… – krzyknął Harry, bo był już dość daleko. Mapy stała w pobliżu straganu, podczas gdy Zayn kupował słodycze. Wokoło przewalały się rzesze ludzi, więc stracili z oczu resztę towarzystwa. Nagle po drugiej stronie ulicy Mapy zobaczyła Myszkę Minnie. Zrobiła parę kroków i rozpoznała Megan. Zawołała ją, przyjaciółka jednak nie usłyszała. Wysłała jej szybko SMS–a, ale nie widziała, żeby Megan sięgała po telefon. Pewnie go nie wzięła albo nie słyszała sygnału. Rozmawiała z Myszką Miki… to na pewno Niall, pocałował ją w czubek nosa. Wyglądali uroczo; Mapy postanowiła, że poszuka ich, jak tylko skończy się parada. Zayn przyniósł cukierki i lizaka w kształcie serca. – To moja przyjaciółka Megan – oznajmiła mu. – Gdzie? Pokazała palcem, ale było za dużo ludzi, a tamci już gdzieś przeszli. – Nieważne – powiedziała z nutką zawodu. – Później ich znajdziemy. Jakieś dziesięć metrów od miejsca, gdzie zniknęli Megan i Niall, Mapy zauważyła kilka osób, które poruszały się szybciej od innych i przyciągnęły jej uwagę. Jednej z nich nie znała – to był wysoki,
jasnowłosy chłopak z profesjonalną kamerą w dłoniach; obok niego szedł pan Bredford, spocony, w tupeciku, który wyglądał, jakby za chwilę miał mu się zsunąć. Mapy się uśmiechnęła. Dziennikarz bardzo się spieszył. Za nim podążała wysoka dziewczyna w czarnym kombinezonie i kociej masce. Alana. W głowie Mapy zadźwięczał dzwonek alarmowy. Stanęła na palcach, żeby lepiej widzieć, ale to nic nie dało. Zwróciła się o pomoc do Zayna. – Podsadź mnie – poprosiła. – Muszę popatrzeć ponad tłumem. Wyraz twarzy miała poważny i zaniepokojony, więc Zayn o nic nie pytał. Chwycił ją za uda i uniósł co najmniej metr w górę. Ulica opadała łagodnie, dzięki czemu Mapy widziała dobrze wszystko po prawej stronie, czyli w kierunku, w którym udała się tamta trójka. Zobaczyła ich, jak przeciskają się przez tłum. Chwilami przyspieszali, kiedy indziej zatrzymywali się, ale nie ulegało wątpliwości, że kogoś śledzą. Jakieś dziesięć metrów przed nimi zauważyła dwie pary czarnych uszu i czerwoną kokardę w białe grochy: to Megan i Niall. Obserwowała rozwój wydarzeń z rosnącym przerażeniem: to ich śledzili! – Puść mnie – krzyknęła do Zayna. – Mapy, co się dzieje? – Muszę lecieć, zadzwonię do ciebie. Już miała odejść, ale Zayn przytrzymał ją za
rękę. – Mapy! Dokąd idziesz? Pójdę z tobą. – Nie! Proszę, zostań! – Nie mogła powiedzieć Zaynowi, że Megan spotyka się z gwiazdą popu i że Alana prawdopodobnie coś kombinuje. Ujęła jego głowę w dłonie i popatrzyła mu w oczy. – Zaufaj mi. Zadzwonię później. – Przeszła na drugą stronę ulicy i zniknęła w tłumie. Louis spotkał Harry’ego przypadkiem po tym, jak stracił z oczu Nialla i Megan. Nie spieszyło mu się, żeby ich odnaleźć – nie chciał być piątym kołem u wozu! – Kurczę, niezły bajzel! – zauważył przejęty. Harry był wyraźnie niespokojny. Szukał w tłumie swojej słynnej Mapy. Nagle ruszył szybkim krokiem w kierunku południowym. – Hej, Harry, dokąd tak pędzisz? – Widziałem ją! Lecę za nią! – krzyknął i zniknął w morzu głów. Louis pobiegł za nim. Harry dostrzegł żółtą sukienkę falującą między ludźmi. Widział skrzydła. Próbował zawołać Mapy, ale go nie słyszała, za duży hałas. W pewnej chwili przystanęła, żeby rozejrzeć się dookoła. Pomachał, gdy odwróciła się w jego stronę. Tak samo jak wcześniej Liam zawahała się, ale poczuła znajomy ucisk w dołku… więc to Harry. – A ty skąd się tu wziąłeś? – zapytała zdumiona. – Chciałem zrobić ci niespodziankę – odparł z
uśmiechem. – Nie mogłem się doczekać, żeby cię zobaczyć – dodał. Louis zatrzymał się krok za nim i przyglądał się dziewczynie. Była fantastyczna. Jeszcze piękniejsza, niż kumpel opowiadał, i miała olśniewający uśmiech. – Harry jak zwykle nie umiesz się zachować! – Zrobił krok do przodu i zwrócił się bezpośrednio do Mapy. – Sam się przedstawię, bo on chyba tego nie zrobi… pewnie dlatego, że się mnie boi, bo wie, że dziewczyny nie potrafią mi się oprzeć! – Mapy uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę. – Jestem Mapy. Louis z galanterią podniósł jej dłoń do ust i pocałował delikatnie. – Enchanté, madame – powiedział, kłaniając się. – Jestem Louis i wreszcie rozumiem, dlaczego mój przyjaciel oszalał na twoim punkcie. Mapy zarumieniła się lekko i spuściła wzrok. Harry patrzył na nią jak urzeczony, podczas gdy ona zerkała w stronę miejsca, gdzie zatrzymała się Alana. Widocznie Niall i Megan też gdzieś tam przystanęli, pomyślała. Harry zauważył te spojrzenia i zorientował się, że Mapy jest podenerwowana: rozmawiała z Louisem, uśmiechając się serdecznie, ale cały czas rzucała niespokojne spojrzenia w głąb ulicy. – Wszystko w porządku? – spytał ją, bo wydawała się jakaś taka nakręcona.
Alana ruszyła dalej, więc Mapy musiała iść za nią. – Nie teraz, Harry! – rzuciła pospiesznie i pożegnała się z obydwoma. – Mam coś pilnego do załatwienia. Zadzwonię później. – Odwróciła się i zniknęła w tłumie. Harry spojrzał na Louisa osłupiały. – Ja nie mam z tym nic wspólnego! – wykrzyknął jego przyjaciel. – To nie ja ją spłoszyłem! Zwykle dziewczyny na mnie lecą, a nie ode mnie uciekają! Harry uśmiechnął się, ale nie miał pojęcia, co tu się dzieje. Megan i Niall szli w kierunku placu. Zostawili za sobą paradę i szukali czegoś do picia. Trzymali się za ręce i wymieniali czułości, podczas gdy Alana, Bredford i kamerzysta deptali im po piętach. Mapy była kilkadziesiąt metrów za nimi. Nie widziała już Alany i umierała z niepokoju. Próbowała dzwonić do Megan, ale ta nie odbierała. Zadzwoniła do Hugo, też nic z tego. Wysłała mu wiadomość przez WhatsApp: „zadzwoń natychmiast!”, i dołączyła swoje położenie na mapie Google. Wciąż szukała w tłumie Alany lub Megan, kierując się na południe, niestety na próżno. Potem przypomniała sobie, że Megan chciała zaprowadzić Nialla do bardzo znanej lodziarni Quenn Icecream, żeby spróbował ich słynnego sorbetu truskawkowego. Skręciła w boczną uliczkę w
nadziei, że zdąży na czas. Megan i Niall dotarli do Quenn. Lokal był bardzo ładny; znajdował się w bocznej uliczce. W środku było trochę ludzi, ale nie za dużo. Niall wziął dwa sorbety i wyszedł z powrotem na zewnątrz. Megan stała oparta o barierkę otaczającą rabatkę z kwiatami i patrzyła na niego z błogim wyrazem twarzy. Podał jej pucharek, po czym zdjął maskę i czapkę z uszami. – Niall, może lepiej zostaw – zasugerowała Megan. – Ściągnę tylko na chwilę, jak pójdziemy dalej, założę z powrotem – odparł. Pocałował ją w usta, dał łyżeczkę kremu truskawkowego, a zaraz potem jeszcze jednego całusa. Alana obserwowała to z odległości kilku metrów. Wujek Bredford z kolei cykał dziesiątki zdjęć. Potem wyjął mikrofon z kieszeni dżinsów i dał znak operatorowi, żeby włączył kamerę. To była ta chwila, bomba, na którą czekał całe życie. Zaczął mówić do mikrofonu, powoli zbliżając się do Nialla i Megan, którzy stali odwróceni do niego plecami nieświadomi zbliżającego się zagrożenia. – Witajcie, przyjaciele. Na żywo z Sun Place mówi wasz Bredford, na antenie ogólnokrajowej dzięki uprzejmości BBC News. Tak jak zapowiadałem na swojej stronie „Sun Place News online”, ujawnię, kim jest ta światowa gwiazda, która od paru dni krąży po naszym malowniczym
miasteczku. Mowa o słynnym piosenkarzu. Wraz ze swoim zespołem sprzedał miliony płyt, jest uwielbiany przez dziewczęta na całym świecie i może pochwalić się milionami odsłon na swoim profilu na Facebooku. Jest sławny, niedostępny, wyjątkowy. Idol tysięcy nastolatków, którzy wieszają sobie na ścianach plakaty z jego podobizną i dla których stanowi inspirację. Nowe ucieleśnienie brytyjskich snów, niekwestionowany bohater YouTube, jego żarty i gagi zyskują miliony odsłon. Jest chłopakiem z sąsiedztwa, który dzięki programowi X Factor stał się gwiazdą, prawdziwą gwiazdą. – Bredford szedł powoli, ciągnąc swój wywód. Relacja zaczęła się spokojnie, ale powoli stawała się coraz bardziej ożywiona i entuzjastyczna. Był o krok od Nialla i Megan, którzy dopiero w tym momencie się odwrócili i zdali sobie sprawę z tego, co się dzieje. Bredford już prawie krzyczał, a wokół niego zbierały się dziesiątki osób. Dał znak operatorowi, a ten nagle skierował kamerę na Nialla. – Panie i panowie, oto przed wami Niall Horan z One Direction! Po tym obwieszczeniu rozpętało się piekło. Dziesiątki dziewczyn podeszły bliżej, żeby popatrzeć, a kiedy Bredford wypowiedział imię Nialla, jakaś od razu go rozpoznała i zaczęła krzyczeć. Piski dziewczyn przyciągnęły uwagę innych ludzi i w ciągu paru sekund setki osób
spoglądały z zaciekawieniem w ich stronę, zbliżając się coraz bardziej. Bredford podtykał Niallowi mikrofon pod nos i zasypywał chłopaka pytaniami. – A więc, Niall, czy to prawda, że twoja narzeczona pochodzi z Sun Place? Czy to prawda, że zamierzacie się wkrótce pobrać? Planujecie zamieszkać tutaj? Gdzie chcecie urządzić wesele? Co sądzisz o naszym uroczym miasteczku? Czy kupiłeś może dom w okolicy? Myślisz o tym, żeby zatrzymać się tu na dłużej? Gdzie są pozostali członkowie zespołu? Czy naprawdę jest tu także Harry Styles? Kiedy ukaże się wasz nowy album? Ile milionów płyt już sprzedaliście? Jak się czujesz, wiedząc, że jesteś uwielbiany przez miliony fanek? – Bredford praktycznie przyparł Nialla do muru, a dziesiątki innych osób wołały go ze wszystkich stron. – Niall, zdjęcie! Niall, daj mi buziaka. Niall, autograf! Panowała potworna wrzawa, ktoś wyciągał ręce, żeby go dotknąć. Ktoś inny zabrał mu maskę i uszy Myszki Miki, które zawiesił na barierce, chmara rozwrzeszczanych dziewczyn próbowała zbliżyć się do niego, wydzierając się wniebogłosy. – Niall! Niall! Proszę cię!!! Proszę!!! Musiała interweniować wezwana przez kogoś lokalna policja. Niall stał oszołomiony i zaskoczony. Megan natomiast po prostu przeżyła szok. On był przyzwyczajony do podobnych scen, ona nie, nawet
zaczęła obawiać się o ich bezpieczeństwo. Nie mogła uwierzyć w to, jaki chaos rozpętał się w ciągu zaledwie paru sekund ani pojąć, co właściwie się stało. Zostali niemal przyciśnięci do barierki i nie mogli się ruszyć w żadną stronę. Mnóstwo osób z tłumu próbowało zbliżyć się do Nialla. Policjant przepchnął się przez ten cały ścisk i podszedł do Bredforda zapytać go, co się tu dzieje. Dziennikarz, cały czas patrząc w obiektyw kamery, powiedział: – Nic, panie władzo! Jest tu z nami Niall Horan z One Direction! Gwiazda! – Mówiąc to, wzbudził kolejny histeryczny okrzyk. Podczas gdy Bredford rozmawiał z policjantem, kamerzysta podszedł bliżej do Nialla i Megan, żeby nagrać tę scenę. Filmował dziennikarza i funkcjonariusza, gdy nagle skierował na chwilę swoją uwagę na Megan. Mówił głośno, żeby przekrzyczeć panujący wokół tumult. – Gratuluję, Megan! Kurde, bomba! Świetnie się spisałaś! Będziemy mieć z tego kupę kasy! Jutro dostaniesz czek! Będziemy bogaci, Megan! – Znów się odwrócił, żeby lepiej objąć obiektywem Bredforda, który kontynuował swój monolog. Megan zmroziło krew w żyłach, potem niczego już nie czuła. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Widziała, jak ludzie dookoła ruszają się powoli i nie dochodził do niej żaden wyraźny dźwięk, a jedynie odległy głuchy odgłos.
Widziała twarz Nialla, który słuchał tych słów; widziała jego zszokowane i pytające spojrzenie, a potem wyraz zawodu na jego twarzy. Widziała, jak ukochany zamyka oczy, tak jakby chciał przegonić jakąś nieznośną myśl, ale nie mógł. Widziała, jak je otwiera i patrzy na nią z przerażeniem. Był zdegustowany. Nią. Megan otrząsnęła się z tego chwilowego otępienia i znów zaczęła słyszeć hałasy i krzyki. Czerwieniła się i nie mogła wydobyć z siebie ani słowa. Niall przyglądał jej się z niedowierzaniem i pogardą. Uznał, że jest winna, nie dając jej możliwości obrony. Zbierał się, żeby odejść. Megan złapała go za rękę, ciągle nic z tego wszystkiego nie rozumiała. On się wyrwał i odsunął od niej. – Zostaw mnie! Jak mogłaś mi to zrobić? Jak mogłaś tak udawać? Nie chcę cię więcej widzieć! – krzyknął jej w twarz i zniknął w tłumie. Megan została sama. Nie mogła ruszyć nawet palcem. W tym czasie inni dziennikarze, którzy zjawili się nie wiadomo skąd, zaczęli zadawać jej dziesiątki pytań i robić zdjęcia. Łzy popłynęły jej po twarzy. Ktoś zaczął się przeciskać przez otaczający ją kordon. To Mapy. – Przepuśćcie mnie! Przepuśćcie! – krzyczała. Megan, jak tylko zobaczyła przyjaciółkę, pobiegła ku niej. Drżała jak osika i była kredowobiała. Osunęła się w jej ramiona. Mapy przerażona próbowała zabrać ją jak najdalej od tych
wszystkich sępów. Niall był totalnie zbity z tropu. Czuł się oszołomiony i zdezorientowany, gdy tak przeciskał się między ludźmi, którzy chcieli z nim porozmawiać, zrobić mu zdjęcie albo po prostu go dotknąć. Nie wiedział, ani gdzie jest, ani jak się stąd wydostać. Nagle ktoś złapał go za ramię i wyszeptał do ucha: – Chodź ze mną, wyprowadzę cię z tego piekła. Nie miał żadnej alternatywy, więc nie stawiał oporu. Został wciągnięty przez drzwi, które zaraz się za nim zamknęły. Wybawcą okazała się dziewczyna w bardzo seksownym kombinezonie z czarnej skóry. Na twarzy miała maskę, którą po chwili ściągnęła, odsłaniając równo przycięte blond włosy i piękne niebieskie oczy. – Tu jest tylne wyjście, przejdziemy tędy – powiedziała. Kiedy znaleźli się przed drugimi drzwiami, podała mu jakieś zawiniątko. – Masz. Włóż to. Niall rozwinął pakunek. To był czarny płaszcz z kapturem. Włożył go pospiesznie i wyszli. Zrobili ledwie parenaście kroków, gdy zobaczyli kilka dziewczyn, które zatrzymały się przed zamkniętymi drzwiami. – Wcześniej czy później stąd wyjdzie! Przysięgam, że go porwę! Jak ja go kocham!!! – słyszał ich głosy.
Dziewczyna w czarnym kombinezonie odchyliła płaszcz Nialla i objęła chłopaka, ukrywając siebie i jego przed tą grupką oszalałych fanek. Oddalili się pospiesznie, szli na skróty, bocznymi uliczkami i wkrótce hałasy przycichły. Niall nie był w stanie trzeźwo myśleć. Tylko jedna myśl kołatała mu się po głowie: Megan zdradziła go w sposób najbardziej podły i obrzydliwy. Dla pieniędzy! Harry dzwonił do Mapy dziesiątki razy, ale ona wciąż nie odbierała. Martwił się. Parada już się skończyła, ale tłum cały czas krążył po ulicach centrum. Wieczór był piękny, w barach i pubach siedziało pełno ludzi, zewsząd dobiegał wesoły gwar. Harry kręcił się to tu, to tam w nadziei, że ją spotka, cały czas z komórką przy uchu, ale nigdzie ani śladu Mapy. Poszedł nawet pod jej dom: w oknach ciemno, a cukiernia zamknięta. Zupełnie nie wiedział, co o tym myśleć. Zayn przypominał zamkniętego w klatce lwa. Kiedy skończyła się parada, znów spotkał się ze swoją siostrą i Liamem. Brakowało tylko Hugo. Na pytanie, gdzie on jest, odpowiedzieli, że zgubili go w tłumie. Mapy powiedziała mu „zaufaj mi” i chciał jej zaufać, ale dręczył go coraz większy niepokój. Rozglądał się za nią dookoła, niestety przepadła jak kamień w wodę. Martwił się i spróbował zadzwonić jeszcze raz. Nadal nie odbierała. Wysłał jej kolejną
wiadomość. „gdzie jesteś? wszystko w porządku? mapy, odezwij się! martwię się!!!” Wysłane 19.30 Megan płakała jak bóbr. Nie mogła się otrząsnąć z szoku. Hugo tymczasem obserwował przez okno dziennikarzy i gapiów, którzy zebrali się pod domem. Jakąś godzinę wcześniej sięgnął po telefon, żeby zadzwonić do Mapy, i zobaczył, że ma od niej dziesiątki nieodebranych połączeń i dwie wiadomości na WhatsApp. Tę drugą dopiero co dostał: „katastrofa!!! przyjdź jak najszybciej!!!” Do tego lokalizacja na Google Maps. Mapy była w Quenn. Hugo dotarł na miejsce po paru minutach i zobaczył niesamowity tłum, który wpatrywał się w jeden punkt. Błyskały dziesiątki fleszy, ludzie robili zdjęcia telefonami, dziewczyny krzyczały i płakały. Strach ścisnął go za gardło. Może zdarzył się jakiś wypadek albo ktoś się źle poczuł. Mapy! – pomyślał. Rzucił się między ludzi i przepychał, aż dotarł do celu. Mapy siedziała pochylona na ziemi i poklepywała nieprzytomną Megan po twarzy, podczas gdy wysoki blondyn filmował wszystko profesjonalną kamerą. – Megan! Megan! – wołała, ale przyjaciółka nie reagowała. Hugo podszedł bliżej, wydzierając się: – Zróbcie miejsce! Tu się nie da oddychać! Odsuńcie się! – On też przykucnął.
– Mapy, co się stało? Obejrzała się na niego. Dzięki Bogu, już się zjawił. Wyjaśniła, że Megan zemdlała. – Zabierzmy ją stąd – powiedziała zdecydowanie. Hugo nie zadawał więcej pytań. To nie był odpowiedni moment na wnikliwe dociekania. Wziął Megan na ręce i zaczął przedzierać się przez zwartą masę ciał. W końcu zdołali wydostać się z tego kłębowiska ludzi. Szybko się oddalali. Mapy cały czas przemawiała do przyjaciółki. W pewnym momencie za plecami usłyszeli przyspieszone kroki. Śledziło ich dwóch mężczyzn uzbrojonych w aparat fotograficzny, a za nimi podążało jeszcze kilka osób. – Zanieśmy ją do domu – wysapał Hugo. Megan mieszkała niedaleko. Mapy przetrząsnęła kieszenie w jej kostiumie Minnie w poszukiwaniu kluczy. Dziennikarze ich dogonili i na tych kilku metrach, które dzieliły ich od drzwi, zaczęli zadawać pytania. – Jest w ciąży? – Jest pod wpływem narkotyków? – Czy to narzeczona Nialla Horana? – Gdzie się poznali? – To prawda, że potajemnie wzięli ślub? Mapy i Hugo nawet na nich nie spojrzeli. Mapy otworzyła drzwi i weszli do środka. W domu nie było nikogo. Zanieśli Megan do jej pokoju, gdzie Hugo
ułożył ją na łóżku. – Ty zdejmij jej kostium, ja przyniosę wody. Mapy zrobiła, co kazał. Gdy zdejmowała Megan sukienkę, uszy i buty, przyjaciółka zaczęła się poruszać. Wrócił Hugo i zaczął ochlapywać jej twarz zimną wodą, poklepując po policzkach. Mapy poszła do kuchni po ocet. – Użyj tego – poradziła. Hugo odkorkował butelkę, nalał sobie odrobinę żółtawego płynu na dłonie i roztarł, rozsiewając ostry zapach, po czym podetknął Megan ręce pod nos. Dziewczyna ożywiła się i otworzyła oczy. Wyglądała na oszołomioną. Mapy mówiła do przyjaciółki łagodnie, podając jej szklankę wody z cukrem. Megan przebudziła się już całkowicie, ale nadal nic nie ogarniała. Napiła się wody i oparła o wezgłowie łóżka. Jej umysł przetwarzał ostatnie wydarzenia i nagle wszystko sobie przypomniała. Zaczęła płakać z rozpaczy. Mapy ją przytuliła. Zayn odebrał po pierwszym dzwonku. Miał nadzieję, że to Mapy, ale to ich ochroniarz Paul Higgins. – Gdzie wy jesteście, u licha? – W Sun Place – odparł oschle. – Niall jest z tobą? – Nie, a co? – Cholera, dzwonią do mnie z całego świata! Musiał znowu coś przeskrobać. Wiadomości płyną ze
wszystkich stron, z dziesiątek agencji. – Ale co piszą? – spytał Zayn zaniepokojony. – Bzdury! Że ożenił się w wielkim sekrecie i że spodziewa się dziecka z jakąś tajemniczą dziewczyną. W jednej jest nawet mowa o tym, że łazi w jakimś przebraniu. Co się dzieje? – Nie mam zielonego pojęcia, ale to wszystko głupoty! – Odszukaj resztę i wracajcie do willi! – Nie mogę! – Zayn, jutro jest prezentacja nowej płyty i będzie ostra jazda! – Paul, w tej chwili nie mogę! Jak skończę, to wrócę! – Rozłączył się i zaczął dzwonić do innych. Odebrał tylko Harry, z którym Paul już też zdążył się skontaktować. – Nie wiesz, co się stało? – Nie, ale znasz angielskie gazety, nie? Pogadasz z jakąś dziewczyną i już jest twoją narzeczoną; dasz jej buziaka i już jest w ciąży… Pewnie przyłapali Nialla z jakąś i narobili szumu! Wracasz do willi? – spytał. – Mhm, ale trochę później. – Okej. Ludzi pod domem Megan gromadziło się coraz więcej. Wieści rozeszły się szybko i telefon nie przestawał dzwonić, aż ojciec wyłączył go w przypływie irytacji. Megan była w kiepskim stanie,
cały czas płakała i wyglądała jak półtora nieszczęścia. Rodzice przyszli dwadzieścia minut po nich, zaniepokojeni dziesiątkami telefonów od ciekawskich, którzy pytali o ich córkę i jej sławnego narzeczonego. Kiedy ktoś im powiedział, że dziewczyna zemdlała pod Quenn, wpadli w panikę i natychmiast do niej zadzwonili. Odebrała Mapy; uspokoiła ich, mówiąc, że są już w domu. Rodzice wrócili najszybciej, jak się dało, z trudem przedzierając się przez morze gapiów i dziennikarzy. Byli bardzo zaniepokojeni i nie odpowiadali na żadne pytania. Megan w ogóle nie mogła rozmawiać, więc Mapy wyjaśniła jej rodzicom, co się stało. Hugo jeszcze raz wysłuchał całej historii, którą usłyszał kilkanaście minut wcześniej. Wciąż nie mógł w to wszystko uwierzyć. Mapy powiedziała im o Niallu; o tym, jak poznali się z Megan; jak zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia; jak spotykali się praktycznie codziennie i jak uważali, żeby ktoś go przypadkiem nie rozpoznał. Dotąd tylko ona znała prawdę, nawet Hugo był utrzymywany w nieświadomości. Tylko Alana poznała imię chłopaka Megan, ale to, jak połączyła Nialla z jego prawdziwą tożsamością i z One Direction, pozostawało tajemnicą. Jedno nie ulegało wątpliwości: to ona za tym wszystkim stała. Alana uśmiechała się radośnie. Zdobyła zaufanie Nialla, który raz po raz dziękował jej za pomoc. Jak
sam powiedział, spadła mu z nieba. Po tym, jak wymknęli się tylnymi drzwiami, pobiegli do zaparkowanego w pobliżu jej samochodu i pospiesznie uciekli z centrum. Zatrzymali się nieopodal tarasu widokowego przy drodze krajowej. Niall wciąż nie chciał spojrzeć prawdzie w oczy. Nie mógł pojąć, jak Megan mogła go tak oszukać. A on zupełnie niczego nie podejrzewał. Przypominał sobie jej niewinny uśmiech, jej prostolinijność i spontaniczność i nie mógł uwierzyć, że to wszystko ściema. Dziewczyna, która z nim teraz była, patrzyła na niego ze zrozumieniem. – Znam ten ból. Pracuję jako modelka, nie jestem taka sławna jak ty, ale biorę udział w konkursie Top Model of the Year i już dziennikarze nie dają mi spokoju… wyobrażam sobie, jak to jest w przypadku takiej gwiazdy jak ty. – Do dziennikarzy już się przyzwyczaiłem. Tylko nie mogę znieść ludzkiej podłości… – W jego głosie brzmiały nuty goryczy. Starał się zapanować nad emocjami. Nie chciał cierpieć przez Megan! Nie zasługiwała na to. Zraniła go i nigdy jej tego nie wybaczy. – Gdzie chcesz, żeby cię zawieźć? – spytała nieznajoma. – Kilka kilometrów stąd jest willa, jeśli to nie problem. – Żartujesz? Zrobię wszystko, co zechcesz. –
Uśmiechnęła się słodko. Niall właśnie przeszedł przez bramę. Tak się zdenerwował, biedaczek! – myślała Alana. Ale nie przez dziennikarzy czy przez tłum, tylko przez tę zdzirę Megan! On co prawda nic na ten temat nie powiedział, ale sama się domyśliła. Nie będzie o tej jędzy długo pamiętał, obiecała sobie. Na razie zamierzała odgrywać rolę bezinteresownej przyjaciółki, która pociesza złamane serce. Może od czasu do czasu rzuci jakąś uwagę, która stawiałaby Megan w jeszcze gorszym świetle – dokładnie tak, jak zrobiła wcześniej, kiedy zapytała go z niewinną miną, jak to możliwe, że rozpoznali go w przebraniu Myszki Miki, a przede wszystkim, skąd dziennikarze wiedzieli, że będzie akurat w tym miejscu i w tym czasie. – Ktoś im dał cynk, to oczywiste – odparł ironicznie. – A kto wiedział, że to ty i że tam będziesz? – spokojnie drążyła, udając zamyślenie. Nie odpowiedział od razu. A potem wyszeptał: – Tylko jedna osoba. Alana była w ekstazie! Jej plan zadziałał idealnie, nawet lepiej, niż się spodziewała. Niall zaprosił ją nawet na imprezę dzień później. Teraz musiała go tylko uwieść i wreszcie zacznie nosić tę szałową kieckę, którą dopiero co kupiła w Londynie. Obmyśliła plan pozbycia się Megan, jak tylko odkryła, kim on jest. Kilka dni wcześniej śledziła ich
cały wieczór, a potem oglądała zrobione im zdjęcia, ale nie mogła sobie przypomnieć, gdzie już go widziała. Położyła się spać, jednak buzująca w żyłach adrenalina nie pozwalała jej usnąć. Alana włączyła telewizor w nadziei, że uśpią ją odgłosy w tle, i nagle podskoczyła na łóżku na widok jednej reklamy. Była to reklama książki, ilustrowanej biografii One Direction. Na ekranie migały uśmiechnięte twarze członków zespołu, podczas gdy aksamitny głos zachęcał, żeby iść do księgarni i kupić album. Alana aż otworzyła usta z wrażenia. Nie mogła w to uwierzyć! Chyba jej się przywidziało! Wstała, pobiegła do komputera i natychmiast odpaliła Internet. Wpisała w wyszukiwarce „One Direction”, potem otworzyła pierwszą stronę z imieniem „Niall”. Popatrzyła na zdjęcie i porównała je z tymi, które sama zrobiła. To on, nie miała wątpliwości! Chłopakiem Megan był Niall Horan z One Direction! To stąd go znała! Z gazet! I stąd te wszystkie tajemnice. Alana nie mogła zrozumieć, dlaczego Megan spotkało takie szczęście. Ale los wkrótce się odwróci: Niall będzie jej. Po wyjściu od Megan Mapy zadzwoniła do Zayna, ale jego telefon był poza zasięgiem. Spróbowała z Harrym – od razu odebrał. Wokół panował jeszcze duży ruch, choć była już prawie dziesiąta, i musiała przyciskać telefon do ucha, żeby dobrze słyszeć Harry’ego.
– Gdzie ty się podziewasz, do cholery? – napadł na nią. – Jestem już prawie w domu – odparła. – Widzimy się na podwórzu za pracownią – powiedział stanowczo, kończąc rozmowę. Harry z jednej strony poczuł ulgę, że Mapy nic nie jest, ale z drugiej był wściekły, bo zniknęła na ponad trzy godziny, a przede wszystkim, bo podejrzewał, że poszła spotkać się z innym. To jedyne wytłumaczenie, jakie przychodziło mu do głowy, i im dłużej o tym myślał, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że ma rację. Sugerował, że nie wybiera się na paradę, więc umówiła się z tym drugim. Bez mrugnięcia okiem! Dlatego kiedy spotkał ją w centrum, uciekła po paru minutach! Nie chciała, żeby ją zobaczył z tamtym! I dlatego nie odbierała telefonu! Pewnie wyciszyła dzwonek. Kiedy Mapy się zjawiła, zazdrość Harry’ego zagłuszyła głos rozsądku. Starł z twarzy makijaż wilgotną chusteczką, zdjął marynarkę i rozpiął koszulę. Mapy spojrzała na niego i serce podeszło jej do gardła. Wyglądał bosko w tym lekko niechlujnym stroju. Miała ochotę rzucić mu się w ramiona, żeby rozładować ten cały niepokój, który czuła po dramatycznych chwilach z Megan. Gdy ją zobaczył, ruszył w jej stronę. Miał chmurne spojrzenie i nie uśmiechał się jak zwykle.
– Gdzie ty byłaś, co, do diabła? – wydarł się na nią. Mapy zamurowało. Harry nie był zły, był wściekły. – Umówiłaś się z nim, tak? Nie spodziewałaś się, że przyjdę, więc postanowiłaś spędzić z nim romantyczny wieczór! Zgadza się? Była zdruzgotana i nie potrafiła wydobyć z siebie słowa. Harry, całkowicie ogarnięty zazdrością, uznał jej milczenie za przyznanie się do winy i wpadł w jeszcze większy szał. Kopnął kubeł na śmieci, który przewrócił się z hukiem na ziemię. – Ty kłamczucho! Nie pozwolę się tak traktować! Nie masz nawet odwagi powiedzieć mi prawdy prosto w oczy! Mów! Powiedz, że wolałaś spędzić wieczór z nim i już! Przestań mnie zwodzić i okłamywać! Powiedz prawdę! Mapy nie wytrzymała. To był jeden z najgorszych wieczorów w jej życiu, a teraz Harry jeszcze tak na nią najeżdża. Tego już za wiele. – Sam wszystko wiesz najlepiej! Już zadecydowałeś, że spotkałam się z nim, że cię okłamałam, wydałeś na mnie wyrok bez prawa do obrony. Nawet mnie nie zapytałeś, jak się czuję. Chcesz prawdy? Proszę: nie masz do mnie za grosz zaufania! Mówisz, że mnie kochasz, a nie obchodzi cię, gdzie byłam, co się ze mną działo, czy przypadkiem nie stało się coś złego mnie albo komuś
z moich bliskich. Nie! Ja jestem wredna jędza, a ty niewiniątko. – Gadkę to ty masz niezłą – prychnął z sarkazmem. – Ale nie odpowiedziałaś mi na pytanie, Mapy. Widziałaś się z nim czy nie? – Harry był nieprzejednany. – Tak. Widziałam się! – wypaliła. Harry krzyknął ze złości i znów kopnął kubeł, który przeleciał kilka metrów. – Wiedziałem! Wiedziałem! – Nic nie wiesz, Harry! Zupełnie nic! – Mapy wrzeszczała teraz z oczami pełnymi łez. – Nie umawiałam się z nim! Wybrałam się na paradę z Hugo, a tamtego spotkałam na mieście. Był z siostrą i kolegą; przeszliśmy się kawałek z nimi. I jeśli chcesz wiedzieć, on też, tak jak ty, szuka mnie od trzech godzin. Wysłał mi dziesiątki SMS–ów z pytaniami: „Co u ciebie? Wszystko okej?” Widzisz różnicę? Harry oddychał ciężko. – Nie! Nie widzę! Widzę tylko, że spędziłaś z nim cały wieczór! – Nieprawda! – wrzasnęła Mapy zirytowana zazdrością Harry’ego. – Poszłam na paradę z Hugo. – Spróbowała się uspokoić. – Dzisiaj po południu byłam z nim na plaży. – Nie chciała niczego ukrywać. Zapadła cisza. Harry zaśmiał się ironicznie. – Byłaś nad morzem? Super! I wybrałaś? To mi
chcesz powiedzieć? – dopytywał agresywnie. – Nie, Harry. Nie wybrałam, ale nie pogrywam z tobą, tak jak mi zarzucasz. Wcale mnie to nie bawi. Cały czas tylko płaczę i dręczą mnie wyrzuty sumienia. Ale ciebie oczywiście nie obchodzi, co ja czuję. Jesteście tak różni, jak dzień i noc, a ja czuję to samo do was obydwu. Prosiłam cię tylko o trochę czasu, żebym mogła wszystko poukładać w głowie, a ty co? Urządzasz mi scenę zazdrości, pokazujesz swoje lęki i przypisujesz mi winy, których nie popełniłam. Nawet nie wiesz, jak bardzo mijasz się z prawdą. – Mapy była rozgoryczona. Miała nadzieję, że będzie mogła schronić się w ramionach Harry’ego, znaleźć w nich ukojenie, a on zrozumiał wszystko na opak. – Więc chcesz mi powiedzieć, że cały czas jesteś zagubiona? Ale nie przeszkodziło ci to spędzić z nim nie tylko popołudnia, ale też wieczoru. I chcesz, żebym uwierzył, że się z nim nie całowałaś? Masz tupet. – Nie, nie całowałam się, ale ty i tak uwierzysz w to, co ci pasuje. Ciągle powtarzasz, że umówiłam się z nim na paradę, chociaż prawda jest taka, że poszłam z Hugo i widzieliśmy się tam z innymi osobami. – A gdzie, do cholery, zniknęłaś na trzy godziny? – Megan, moja przyjaciółka, miała kłopoty i źle się poczuła.
Harry popatrzył na nią pogardliwie. – Zawsze ta Megan! Za każdym razem, jak nie wiesz, co wymyślić, wciągasz w to tę dziewczynę. – To niesprawiedliwe, Harry. – Mapy była zbulwersowana: nie wierzył jej. – Wiesz, co jest niesprawiedliwe? Niesprawiedliwe jest to, że ja się dla ciebie szarpię, a ty najwyraźniej nie odwzajemniasz moich uczuć. Niesprawiedliwe jest to, że ofiarowałem swoją miłość komuś, kto na to nie zasługuje. Jestem zmęczony. Tracę tylko czas. Żegnaj, Mapy. – Harry odwrócił się i poszedł. Wzburzona Mapy próbowała go zatrzymać, ale wyrwał się i wsiadł do zaparkowanego kilka metrów dalej smarta. Łzy popłynęły jej po twarzy, a w środku poczuła ziejącą pustkę. Jeszcze na parkingu za pracownią zadzwoniła do Hugo. – Powiedział mi „żegnaj”. Jestem pewna, że już nie wróci… Za wszelką cenę starałam się go nie zranić i być z nim szczera, a on mnie tak zjechał, nawet nie chciał mnie słuchać… – szlochała. – A mówiłaś mu, że byłaś ze mną i z Megan? – Taaak, nie wierzył. Tak mi źle! – Mapy, postaw się na jego miejscu… A gdyby to on tak zrobił? Gdyby ci powiedział, że jest inna i nie może się zdecydować między wami dwiema? Jak byś zareagowała? Harry’emu na tobie zależy, tylko poczuł się zraniony. Zobaczysz, przemyśli sobie
wszystko i wróci. Ale chyba już czas, żebyś podjęła decyzję… Mapy zastanowiła się. Otarła łzy wierzchem dłoni. Hugo miał rację. Jak zawsze. Musiała zajrzeć w głąb serca i wybrać między Harrym a Zaynem. Harry zatrzymał się przy tarasie widokowym, gdzie był z Mapy kilka dni wcześniej. Czuł się zraniony i rozgoryczony. Był w niej zakochany, ale nie mógł już zawrócić. Nie mógł dłużej tolerować tej sytuacji. Ona mówiła ciągle, jaka jest zagubiona, podczas gdy tak naprawdę bawiła się z nim, kłamiąc w żywe oczy. Z czasem powinien o niej zapomnieć, teraz jednak czuł się fatalnie. Mapy weszła do domu. Rodziców jeszcze nie było. Ktoś zadzwonił przez domofon. – Tak? – Tu Zayn. – Już schodzę – odpowiedziała. Włożyła sweter i znów wyszła. Zayn stał oparty o zaparkowany przed domem samochód. Zdjął już maskę i płaszcz, a na sobie miał czarną marynarkę. Popatrzył na nią nieprzeniknionym wzrokiem. – Bardzo zmęczona, co? – zauważył. – To był ciężki dzień, Zayn – odparła smutno. – Chcesz o tym pogadać? – Nie… nie teraz… – A co chcesz teraz robić? – ciągnął chytrze.
Mapy się roześmiała. – Spać… – Sama? – spytał bezczelnie. – Tak. – Ale buziaka na dobranoc mogę ci dać? Patrzyła na niego przez dłuższą chwilę. – Uważasz, że sobie z tobą pogrywam, Zayn? – odezwała się poważnym tonem. Domyślił się, że za tym pytaniem musi się coś kryć – pewnie ten drugi koleś jej to zarzucił. Zbliżył się i dotknął jej twarzy. – Nie. Myślę, że jesteś tylko trochę zagubiona, ale zaczekam, aż wybierzesz… mnie – dodał z uśmiechem. – A dlaczego uważasz, że ciebie? – Bo jestem przystojny, czarujący, sympatyczny i zakochany w tobie do szaleństwa. Uśmiechnęła się znowu. – To co z tym buziakiem na dobranoc? – Mogę się zgodzić na uścisk… jeśli chcesz. Ale Zayn już ją tulił czule w ramionach. Ciężko będzie wybrać, pomyślała, naprawdę ciężko. Najtrudniejsza decyzja w jej życiu. Za „Sun Place News online” NIALL HORAN Światowa gwiazda, o której wspominaliśmy w poprzednich wpisach, to Niall Horan. Widziany już parokrotnie na mieście, wczoraj, w trakcie
tradycyjnej parady z okazji nocy świętojańskiej, został przyłapany w towarzystwie pewnej dziewczyny. Razem jedli sorbet truskawkowy. Redaktor Bredford przeprowadził z gwiazdorem rozmowę, a cała scena była filmowana przez naszego operatora i transmitowana przez wszystkie stacje ogólnokrajowe. Pytań jest wiele, począwszy od tego: co taki słynny piosenkarz robi w Sun Place? Wszystkie odpowiedzi oraz ekskluzywną fotorelację znajdziecie jeszcze dzisiaj w kioskach, w specjalnym wydaniu naszej gazety! Nie przegapcie tego! „Guardian”, 16 sierpnia ONE DIRECTION WRACAJĄ Londyn. Najsłynniejszy zespół muzyczny świata wraca z nową płytą, która z pewnością wskoczy na pierwsze miejsca list sprzedaży. Przewidziana data premiery albumu, na który składa się czternaście utworów, to 30 września, a dziś po południu, w miejscu utrzymywanym w ścisłej tajemnicy, zostanie wydane ekskluzywne przyjęcie, na które zaproszono czołowych dziennikarzy; my oczywiście tam będziemy. Paul Higgins, tour manager zespołu, ogłosił, że podczas imprezy odbędzie się światowa premiera nowego singla, który ukaże się w poniedziałek, a także projekcja towarzyszącego mu teledysku. Wydarzenie będzie transmitowane na żywo przez MTV od godziny 17.00. Dziś rano skontaktowaliśmy się telefonicznie z ochroniarzem
One Direction, żeby zapytać, ile prawdy jest w doniesieniach lokalnej gazety z Sun Place, małego miasteczka na południu, wedle których jeden z członków zespołu, Niall Horan, wział potajemnie ślub z miejscową dziewczyną, a para spodziewa się dziecka. Redaktor naczelny gazety, pan David Bredford, potwierdził te informacje, podczas gdy Paul Higgins kategorycznie im zaprzeczył, twierdząc, że są to żałosne plotki rozsiewane przez niektóre angielskie gazety. Prawdą natomiast jest bez wątpienia, że ukazały się niedwuznaczne zdjęcia Nialla Horana z piękną dziewczyną w czułych objęciach i że od wczorajszego wieczoru dom tej szczęśliwej i budzącej zazdrość panny oblegany jest przez gapiów, fanów i dziennikarzy. Wygląda na to, że cały zespół przebywa obecnie we wspaniałej willi w okolicach Sun Place, a rzesze fanów z całej Anglii krążą po okolicy w poszukiwaniu swoich idoli. – A telefon ma wyłączony? – Od wczoraj. Wysłałam mu dziesiątki wiadomości przez WhatsApp, ale nie mogę się z nim skontaktować. Mapy, jestem zrozpaczona! Naprawdę nie wiem, co robić! – Megan znów zaczęła płakać. Czuła się bezsilna, nie wiedziała, jak skontaktować się z Niallem, który pozostawał nieuchwytny. Hugo zadzwonił do Mapy wcześnie rano, żeby powiedzieć jej, że największe portale internetowe i wszystkie krajowe dzienniki relacjonują wczorajsze
wydarzenia i publikują dziesiątki zdjęć Megan z Niallem, nie tylko z parady. Alana musiała ich śledzić od paru dni. Dziennikarze dali się ponieść i wypisywali kompletne bzdury, przedstawiając je jako prawdę: że Megan jest w ciąży, że pobrali się z Niallem, że się pobrali i już zdążyli rozstać, że zdradziła Nialla z Louisem i że świadkowie widzieli wiarołomną parę całującą się na ulicach centrum. Ktoś nawet napisał, że Megan straciła przytomność, bo przedawkowała leki, próbując popełnić samobójstwo. Stek bzdur. Same idiotyzmy. To wszystko było dziełem Alany, ale nie mieli najmniejszego dowodu i nie mogli jej wskazać jako sprawczyni tego całego zamieszania. Było to bardzo niesprawiedliwe, ale mieli związane ręce. Mapy myślała o tym, żeby pójść do Nialla i z nim porozmawiać, jednak nie miała pojęcia, gdzie mieszka ani jak go znaleźć. Inaczej już by to zrobiła. Megan nie mogła pogodzić się z myślą, że może stracić Nialla w taki sposób. Naprawdę go kochała i była gotowa poświęcić dla niego życie, a on myślał, że jest pozbawioną skrupułów intrygantką, która przez cały ten czas udawała tylko po to, żeby sprzedać newsa. Nawet gdyby zdołała z nim porozmawiać, nigdy by jej nie uwierzył. Mapy nie wiedziała, co jeszcze może jej powiedzieć poza tym, że prawda wcześniej czy później wyjdzie na jaw i Niall zrozumie, że Megan była wobec niego
całkowicie uczciwa. Mocno w to wierzyła. Paul dotarł właśnie do Londynu. Wszyscy zebrali się w sali konferencyjnej: Kate i Luke z biura prasowego, radca prawny Edward Scott, koordynator Simon Stand, Mike Owen z ochrony i chłopaki z zespołu. Paul rzucił na owalny stół stertę gazet – wszystkie na pierwszej stronie pisały o Niallu i Megan – po czym zwrócił się bezpośrednio do Horana. – To teraz opowiedz mi wszystko, bo w tych szmatławcach wypisują jakieś niestworzone rzeczy, a ja chciałbym wiedzieć, jak jest naprawdę, żebym mógł ograniczyć szkody. Zacznijmy od niej: kim jest i skąd się wzięła? Następną godzinę słuchali Nialla i jego wersji wydarzeń. Paul i radca prawny zadawali mu różne pytania, żeby przewidzieć, skąd mogą nadejść kolejne medialne ataki. – A więc zasadniczo ta Megan wykorzystała cię, żeby zarobić trochę kasy, sprzedając newsa? Chłopak niechętnie to przyznał, że jednak tak właśnie było. – Ale skąd pewność, że to właśnie ona dała cynk? Ktoś mógł cię rozpoznać i śledzić. – Tylko ona wiedziała… a poza tym ten kamerzysta mówił jednoznacznie. To ona. Razem z personelem przeanalizowali sytuację z każdej możliwej strony, a następnie ustalili strategię
działania: nie mówić absolutnie nic. – Dziś prezentacja nowego singla, a jutro opuszczacie willę. To miejsce już i tak jest spalone. Połączenie na żywo z MTV zacznie się o piątej i potrwa dokładnie dwadzieścia pięć minut, z czego trzynaście będzie faktycznie na żywo, a dwanaście to będzie teledysk, krótki serwis informacyjny i dwie przerwy reklamowe. W trakcie relacji na żywo z willi zostanie przeprowadzony wywiad. Kate i Luke już pracują nad konspektem, scenariuszem i pytaniami, a wy będziecie mieli mnóstwo czasu, żeby je przestudiować. Wszystko pójdzie jak z płatka! Następnie Paul zapytał Mike’a Owena, czy wszystko jest pod kontrolą. – Wzmocniłem straż wokół willi i przygotowałem listę upoważnionych osób. – Podał kartkę z nazwiskami ludzi, którzy mogli z najróżniejszych powodów wchodzić do willi i z niej wychodzić, a także godziny przybycia i czas pobytu. Pamiętał o wszystkich: od personelu rezydencji po obsługę techniczną, od cateringu po statystów biorących udział w relacji na żywo, od akredytowanych dziennikarzy po gości. Przy każdym nazwisku widniały dane osobowe oraz numer dokumentu, który dana osoba powinna okazać. Jeśli kogoś nie było na liście, nie miał prawa wejść. Mapy Marple i Hugo Martin na niej byli. Paul Higgins i Edward Scott rozmawiali z
Niallem; Harry przysłuchiwał się rozmowie, w roztargnieniu przeglądając plotkarskie gazety. Obaj dopytywali, kim jest ta dziewczyna, więc Niall podał nazwisko: Frost. Megan Frost. Harry podniósł nagle wzrok. Tak właśnie nazywa się przyjaciółka Mapy – wymieniała jej nazwisko w rozmowie z wujkiem parę dni wcześniej w pracowni. Posłuchał jeszcze chwilę, żeby dowiedzieć się szczegółów, potem wysłał wiadomość. „ta twoja przyjaciółka Megan Frost to ta sama, o której piszą dzisiaj wszystkie gazety?” Wysłane 10.00 „tak, to o ona…” Odebrane 10.04 „…więc wczoraj byłaś z nią?…” Wysłane 10.05 „już ci mówiłam, tylko mi nie wierzyłeś” Odebrane 10.06 „a to nie ta, co spotykała się z dwoma chłopakami naraz?” Wysłane 10.07 „…to jedyna rzecz, w której trochę naściemniałam… nie mogłam ci powiedzieć, że spotyka się z kimś sławnym… a to zdanie, które źle zrozumiałeś, odnosiło się do niej! to ona całowała się pod domem…!” Odebrane 10.09 Harry zdał sobie sprawę, jakim okazał się
durniem. Zazdrość odebrała mu rozum. Mapy go nie okłamała. Naprawdę była z Megan, która, jak pisały gazety, zemdlała, a potem została zaniesiona do domu przez dwoje przyjaciół – ich zdjęcia, z zasłoniętymi twarzami, widział w gazetach. To była Mapy, nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Co prawda twarz jej wypikselowali, ale rozpoznał skrzydła i włosy. A on tak na nią napadł… Musiał ją przeprosić, ale nie przez telefon. Spotkanie już się kończyło, podszedł więc do Mike’a Owena. – Muszę wyjść – szepnął mu na ucho. – Niemożliwe, Harry! Nie ma mowy! – Albo mi pomożesz, albo będziesz musiał mnie przywiązać do krzesła, żeby mnie tu zatrzymać! Idę, z twoją pomocą albo bez niej! Potrzebuję tylko godziny, więc nie traćmy czasu! W pracowni wrzało jak w ulu. Byli wujek John i matka Mapy, Mark oraz dwóch zaprzyjaźnionych kucharzy, których poprosili o pomoc. Ze względu na wyjątkową sytuację, do zespołu dołączył także ojciec Mapy. Klienci, którzy wydawali przyjęcie tego popołudnia, w ostatniej chwili złożyli dodatkowe zamówienia do bufetu ze słodyczami. Wszyscy uwijali się w pocie czoła, żeby zdążyć na czas. Brakowało tylko Harry’go, który już wcześniej zapowiedział, że w tę sobotę nie da rady przyjść. Nie przysłał już żadnej wiadomości. Mapy nie wiedziała, co o tym myśleć. Około dwunastej trzydzieści
przyszedł SMS: „jestem na podwórzu”. To Harry… Mapy wyszła z duszą na ramieniu i zobaczyła go, jak wysiada z białej furgonetki. Był z nim jakiś mężczyzna, który został w samochodzie. Harry podszedł do niej, strasznie spięty. – Wytłumacz mi – powiedział. – Zobaczyłam paru dziennikarzy, śledzili Megan i jej chłopaka, więc chciałam ich ostrzec. Jak cię spotkałam, to właśnie szłam za nimi. – A ty miałaś z tym coś wspólnego? – Harry chciał się dowiedzieć, czy Mapy była jakoś zamieszana w sprzedanie newsa dziennikarzom. – Nie… nic… zobaczyłam po prostu dziennikarzy i po prostu się zaniepokoiłam… Bo nie wiedziałaś, że twoja przyjaciółka sprzedała materiał na wyłączność! – pomyślał Harry. Ale o tym nigdzie nie pisali, a nie mógł jej powiedzieć, że wie o tym od samego Nialla… na razie lepiej się w to nie mieszać, później będzie czas, żeby wszystko wyjaśnić. – Więc po tym, jak się widzieliśmy, poszłaś do Quenn i… – …i ona mnie zobaczyła, zemdlała mi na rękach, pojawił się Hugo i zanieśliśmy ją do domu… – Ja tak dłużej nie mogę, Mapy. Musisz wybrać… – Jeśli chodzi o mnie i o ciebie, nigdy cię nie okłamałam i nie bawię się twoimi uczuciami…
potrzebuję tylko trochę czasu, ale nie chcę cię do niczego przymuszać ani wodzić cię za nos… Jeśli nie będziesz chciał mnie więcej widzieć… – urwała. Nagle odebrało jej głos. Odwróciła się, żeby nie widział jej łez. – Muszę wracać do pracy – wymamrotała. – Ja też… – Stał za nią i nie potrafił pokonać tego metra, który ich dzielił. – Muszę z tobą porozmawiać, powiedzieć ci o sobie coś, czego nie wiesz… – Pokiwała głową, nie odwracając się. – Pracuję do późna… jako kelnerka na tym przyjęciu urodzinowym, na które szykujemy bufet… – Ja też pracuję do późna. Zadzwonię, jak tylko skończę, i się spotkamy. – Dobrze, Harry, jak chcesz – odparła i wróciła do pracowni. Harry odprowadził ją wzrokiem. Następnego dnia wracał do Londynu i musiał się z nią wcześniej zobaczyć. On też nie wiedział, co robić: z jednej strony z całego serca pragnął, żeby te męczarnie się skończyły, a z drugiej nie chciał z niej zrezygnować. Jednego był pewien: coraz bardziej był zakochany w Mapy. O trzeciej zadzwonił telefon. Zayn. – Hej, księżniczko! – Cześć, Zayn… – A dziś w nocy co robisz? Udało mu się wywołać u niej uśmiech.
– Dziś w nocy? Śpię, mam nadzieję… – odparła. – Nie sądzę! Nie wcześniej, niż zasypię cię pocałunkami. Mapy wciąż się uśmiechała. – A co chcesz mi zaproponować? – A zatem: od północy do pierwszej podgryzanie uszu i szyi, od pierwszej do drugiej pocałunki z języczkiem, a od drugiej do trzeciej bajki na dobranoc i różne pieszczoty. Co ty na to? – Super! Nie mogę się doczekać – odparła ze śmiechem. Zayn nagle spoważniał. – Mapy, mam mnóstwo pracy i chyba bardzo późno będę mógł się wyrwać. Wyślę ci SMS–a, jak tylko skończę. – Zayn, a gdzie ty pracujesz? – spytała zaciekawiona. – Mówiłem ci! Nie pamiętasz? Jestem słynnym piosenkarzem! – No tak! Wyleciało mi z głowy! – Muszę już lecieć. Na razie, księżniczko. Zayn rozłączył się i zamknął oczy. Następnego dnia miał wracać razem z innymi do Londynu. Potem czekały ich wywiady i występy w programach telewizyjnych i radiowych w ramach promocji nowego singla. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, potrwa to przynajmniej tydzień lub dwa. Dopiero wtedy może uda mu się wziąć parę dni
wolnego. Jak wytrzyma tyle czasu bez Mapy? Na samą myśl odbierało mu dech. – Mapy! Mapy! Chodź! – Hugo był zdyszany i rozemocjonowany. Wbiegł do pracowni i teraz wyciągał przyjaciółkę na zewnątrz. Mieli jechać do willi, ale on przyszedł co najmniej pół godziny przed czasem. – Co jest? – spytała Mapy, zdumiona tym pośpiechem. – Chodź! Szybko! Musisz to zobaczyć! Wyszli, a Hugo wskazał jakiś punkt na niebie. W tej właśnie chwili przeleciał nad nimi taki mały dwuosobowy samolot. Mapy z wrażenia otworzyła usta, sparaliżowana emocjami. Samolot ciągnął ogromny transparent z napisem dużymi literami: „MAPY, ZABIERZ MNIE ZE SOBĄ. KOCHAM CIĘ. H.” Wiadomość od Harry’ego! Prosił ją, żeby zabrała go ze sobą… do swojego serca. A więc między nimi jeszcze nie wszystko skończone. Uśmiechnęła się i uścisnęła Hugo. Jej serce przepełniała radość. Zayn stał na balkonie swojego pokoju. Właśnie wziął prysznic, teraz musiał się ubrać na transmisję telewizyjną, a wcześniej krótką sesję zdjęciową w ogrodzie. W tym momencie nad willą przeleciał samolot. Zayn przeczytał słowa na ogromnej płachcie, która powiewała na niebie, i osłupiał. Były adresowane do Mapy. To od tego drugiego, na
pewno. Impreza odbywała się w pięknej prywatnej willi na wybrzeżu. Mapy i Hugo byli pod dużym wrażeniem. Weszli wejściem służbowym, dopiero kiedy jakiś facet sprawdził ich dokumenty. Wszędzie kamery i mnóstwo ochroniarzy. To musiał być dom jakiegoś bogatego biznesmena albo polityka. Wujek John nic im nie powiedział, ponieważ był zobowiązany do zachowania największej dyskrecji. Weszli do jakiegoś magazynu lub pomieszczenia gospodarczego, gdzie kręciło się mnóstwo ludzi, a wśród nich ekipa telewizyjna. Kobieta ze słuchawką w uchu zawołała ich i zaprowadziła w miejsce, gdzie miało odbywać się przyjęcie. Był tam ogromny ogród podzielony na trzy części. Basen, przy którym rozstawiono plan telewizyjny z licznymi kanapami i kamerami. Jakieś dwadzieścia metrów dalej pawilon, w którym znajdował się bufet. W pozostałej części ogrodu rozstawiono sofy i stoliki dla gości. Wszystko było piękne i eleganckie. W pawilonie krzątała się matka Mapy – przyszła co najmniej trzy godziny przed nimi i poustawiała już stoły tworzące bufet. Teraz zajmowała się ostatnimi szczegółami. W głębi pomieszczenia, za prowizoryczną ścianką znajdowała się przenośna kuchnia, gdzie dotarły zarówno słodycze, jak i słone przystawki, Część miała być przyrządzana na miejscu. Lisa Marple zebrała kelnerów i poinstruowała ich, co robić i jak się
zachowywać. Zresztą byli zawodowcami, nie wyłączając Mapy i Hugo, którzy wykonywali tę pracę dziesiątki razy. O wpół do piątej, zgodnie z planem, wszystko było gotowe, musieli się tylko przebrać. Zaprowadzono ich do kilku pokojów w willi przylegających do ogrodu; tam na każdego z nich czekał wieszak z gotowym uniformem. Dla mężczyzn czarne spodnie i biała marynarka, dla kobiet czarna spódniczka z wysoką talią i piękna bluzka z czarnej organzy, zwężana w pasie i z bufiastymi rękawami. Stroje były bardzo piękne i eleganckie, prawdopodobnie szyte na zamówienie. Mapy związała włosy w nieskazitelny koński ogon i umalowała się. Była gotowa. Za dwadzieścia piąta wyszła do ogrodu, rozglądając się wokoło. Zgromadziło się tam już sporo ludzi, w tym kilkunastu dziennikarzy i operatorów z telewizji. Nie ulegało wątpliwości, że nie chodzi o żadne urodziny, ale o jakieś wydarzenie medialne. Dla obsługi strefa wokół basenu była niedostępna, ale mogli poruszać się w dwóch pozostałych. Mapy nie widziała nigdzie Hugo. Straciła go z oczu tuż po odprawie matki; reszta kelnerów czekała na swoich miejscach. Mapy postanowiła się za nim rozejrzeć. Liam i Louis byli gotowi, umalowani i uczesani. Stali przy drzwiach balkonu wychodzącego na ogród, żartując między sobą dla rozładowania rosnącego napięcia.
– I jak, Liam, pamiętasz wszystko? – spytał Louis. – Szczerze mówiąc, nic nie pamiętam! Ale będzie prompter? – Chyba nie… – No cóż, jakbyś miał jeszcze coś do zapomnienia, polecam się! Louis już go nie słuchał, wyglądał przez drzwi balkonowe, skupiając wzrok w jednym punkcie ogrodu. Między sofami i stolikami krążyła dziewczyna z końskim ogonem, tak jakby kogoś szukała. – Czy to nie jest dziewczyna Zayna? Nie wiedziałem, że ma tu być – powiedział Liam, który też ją zauważył. – Chciałeś powiedzieć: Harry’ego – Louis wytężył wzrok, żeby zobaczyć, czy to faktycznie ona. – Nie, nie. Zayna. To Mapy. Ta laska z cukierni – dodał Liam, ale Louisa już tam nie było. Alana wyglądała wspaniale w turkusowym stroju. To była jedwabna sukienka koktajlowa do kolan, która podkreślała harmonijną budowę ciała. Alana przyszła o wpół do piątej i zobaczyła, że na miejscu jest już sporo ludzi, ale Nialla ani śladu. Ale to nie miało większego znaczenia. Członków One Direction było pięciu, a wszyscy przystojni, sławni i obrzydliwie bogaci. Z pewnością któryś z nich zwróci uwagę na jej urodę. Wystarczy tylko zarzucić
haczyk, i kogoś na pewno da się złapać. Hugo w ustronnej części ogrodu stał oparty o murek i swobodnie gawędziłz wysokim blondynem, z którym podawali sobie skręta. Fakt, że nigdy w życiu nie palił, w niczym mu nie przeszkadzał, a tamten, którego dopiero co poznał, wcale tego nie zauważył. Harry właśnie skończył rozmawiać ze swoją matką; powiadomił ją, że za parę dni wraca do Londynu. Wyszedł porozmawiać do ogrodu, bo w domu było za dużo ludzi i nic by nie słyszał. Postanowił wysłać wiadomość do Mapy. „jest 16.45 i myślę o tobie… prawdopodobnie będę też myślał o tobie o 16.46, o 16.47, o 16.48, o 16.49 i o 16.50. potem będę musiał przerwać, bo mam robotę… a potem znowu zacznę… kocham cię”. Usłyszał, jak ktoś go woła. – Harry? Harry? A ty skąd się tu wziąłeś? – To Mapy. Stała kilka metrów dalej i patrzyła na niego zdumiona. Ogarnęła go panika. Co ona tu robi? Zayn nie mógł się doczekać, aż to wszystko się skończy i będzie mógł zobaczyć się z Mapy. Próbował do niej dzwonić, ale miała wyłączony telefon. Wysłał jej kilka wiadomości. „chyba jeszcze ci nie mówiłem, że za każdym razem, jak cię widzę, odbiera mi dech” Wysłane 16.55 „chyba jeszcze ci nie mówiłem, że za każdym
razem, jak patrzę ci w oczy, gubię się w tobie” Wysłane 16.56 „chyba już ci mówiłem, co najmniej raz, że CIĘ KOCHAM, ale chyba nie wiesz, jak bardzo: do szaleństwa” Wysłane 16.57 Wyłączył komórkę i schował do kieszeni; szybkim krokiem pomaszerował w stronę basenu. Wkrótce zaczynała się transmisja, a musieli mu jeszcze podłączyć mikrofon. Na planie panował chaos. Zostało już tylko parę minut do wejścia na wizję, a ciągle nie było Harry’ego ani Zayna. Louis zjawił się dopiero co i rozmawiał ożywionym tonem z Liamem, podczas gdy zakładali mu mikrofon. – Jesteś pewien, Louis? – spytał go lekko przerażony Liam. – Jasne! – Cholera, ale pasztet! I co teraz? – Nie mam zielonego pojęcia – odparł Louis. – Wiem tylko, że obaj totalnie stracili dla niej głowę… i że to katastrofa! – dodał w zamyśleniu. Lisa Marple wszystko jeszcze raz sprawdzała. Organizatorzy przyjęcia zażyczyli sobie, żeby w trakcie transmisji telewizyjnej nikt z jej personelu nie ruszał się z pawilonu i nie hałasował. Byli dość daleko od basenu, a widok zasłaniało kilka palm, ale taki postawiono wymóg. Musieli zachować absolutną
ciszę. Brakowało Mapy i Hugo, ale im ufała i wiedziała, że nie narobią żadnych głupot. – Okej, kolego, do zobaczenia. – Na razie, przystojniaku! – odparł chłopak i szybko odszedł. Za parę minut miała rozpocząć się transmisja na żywo. Hugo zaczekał, aż Nick się oddali, po czym pełen obaw wziął z murku telefon. Modlił się do wszystkich świętych, żeby film nadawał się do użytku. Obejrzał go z niepokojem, a potem jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Mapy szukała Hugo, a tymczasem znalazła Harry’ego. Dostrzegła go w rogu ogrodu po drugiej stronie willi. W ręku trzymał komórkę i wyglądał, jakby coś pisał. Miał na sobie białe spodnie i marynarkę z gładkiego, lekko błyszczącego materiału. Wyglądał wyjątkowo pięknie. Podeszła do niego z drżącym sercem. Zawołała go zdumiona, a on odwrócił się i nagle zbladł. Zaskoczyła ją ta reakcja. Spodziewała się innej. Spytała go, skąd się tu wziął, a po chwili sama się domyśliła. – To jest ta słynna willa, w której pracujesz? Przepiękna – dodała z uśmiechem. Bardzo się ucieszyła. Pewnie będą pracować razem i może uda im się znaleźć parę minut, żeby pobyć we dwoje i porozmawiać. – Co ty tu robisz, Mapy? – spytał on nerwowo. – Urodziny, Harry! Już ci mówiłam… pracuję
jako kelnerka. Chociaż wątpię, czy to faktycznie urodziny… Harry patrzył na nią z rosnącym niepokojem w oczach. Podeszła bliżej. – Harry… dziękuję… to było wspaniałe. Rozejrzał się niespokojnie. – Co takiego? – spytał zbity z tropu. Popatrzyła na niego ze zdumieniem. – Transparent! Cudowny. – Ach! Tak, jasne! Posłuchaj… – zaczął dukać. Mapy gładziła go po twarzy, patrząc na niego pytająco. – To podkład? – Coraz bardziej zaskoczona mocniej przejechała palcem po jego skórze. – Mapy, ja… musimy porozmawiać… ale nie teraz. Nagle przerwał im mężczyzna z teczką w ręku i słuchawkach na głowie. – Harry! Harry! – wołał głośno. – Rusz się! Zaraz zaczynamy! Harry popatrzył na nią. Nagle przytulił ją mocno i pocałował w usta. – Wszystko ci wytłumaczę… – rzucił i poszedł. Mapy była zdezorientowana. Nie wiedziała, co o tym myśleć. W ogóle nie rozumiała zachowania Harry’ego – był najwyraźniej przestraszony. A raczej: przerażony. Ale czym? Zerknęła na zegarek – do piątej zostały dwie minuty. Musiała koniecznie
wracać do pawilonu. Gdy tylko Hugo ją zobaczył, wyszedł jej naprzeciw. On też był zdenerwowany, w jego oczach błyszczało napięcie. – Mapy, muszę z tobą pogadać – powiedział półgłosem, po czym chwycił ją za łokieć i zaprowadził w głąb pawilonu. Co ich wszystkich napadło? – Harry tu jest – poinformowała go. – To właśnie ta słynna willa, w której pracuje. – Tak? Dobrze… – Hugo jej nie słuchał. W dłoni trzymał smartfon i stukał w klawiaturę na ekranie. – Hugo? Dotarło do ciebie? Harry tu jest. – Rozumiem! Cukiernik. Ale teraz mamy ważniejsze rzeczy na głowie. Musimy pomóc Megan. – Megan? A co Megan ma z tym wspólnego? Mapy była coraz bardziej zdezorientowana. Harry dotarł na plan minutę przed początkiem transmisji. Podłączyli mu mikrofon w rekordowym tempie i posadzili na kanapie razem z resztą chłopaków. Siedział między Liamem a Niallem, dalej był Louis, a na końcu Zayn. Alan Stars z MTV zaczął mówić, jak tylko zapaliło się czerwone światełko na kamerze. Złożona ze statystów publiczność biła brawo i pokrzykiwała. Alan rozmawiał z prowadzącymi w studiu, podczas gdy chłopcy uśmiechali się do kamery, która pokazywała ich po kolei.
Mapy i Hugo stali w głębi pawilonu i nawet się nie zorientowali, że program już się rozpoczął. Hugo mówił do niej rozgorączkowanym tonem. – To nie są żadne urodziny. – Tyle to i ja się domyśliłam, ale co to zmienia? – Niall tu jest! Mapy podniosła nagle wzrok. – Niall? Tu? Jak to? – Razem z zespołem! Wszyscy z One Direction tu są! To prezentacja na żywo ich nowego singla. Teraz! Mapy zastanowiła się chwilę. Tak, to idealna okazja, żeby pomóc Megan. W jej głowie pojawiły się jednak wątpliwości. – Ale jesteś pewien? Skąd o tym wiesz? – Od Nicka. Mojego nowego kumpla. – Stary, nie nadążam za tobą! Hugo przez przypadek natknął się na wysokiego blondyna. Od razu go rozpoznał – to kamerzysta, który poprzedniego wieczoru filmował Nialla i Megan. Hugo podszedł do niego i zapytał, czy ma papierosa. Koleś popatrzył na niego z błyskiem nadziei w oczach. – A tu można palić? Strasznie mi się chce jarać, ale myślałem, że… – Chodź ze mną, zaprowadzę cię tam, gdzie nikt nas nie zobaczy – powiedział Hugo poufnym tonem. Poszli na tyły willi i schowali się za małą szopą
na narzędzia. – Jestem Hugo, pracuję tu jako kelner, a ty? – spytał go, podczas gdy tamten skręcał papierosa. – Jestem Nick, kamerzysta w BBC. – Ja cię kręcę! – zawołał Hugo. – A co to za program? – Muzyczny, z tym słynnym zespołem, One Direction… Promują swoją płytę czy coś w tym stylu. – Ach… myślałem, że może będą jakieś laski, celebrytki albo modelki… Wtedy byłoby na co popatrzeć! – Starał się wzbudzić sympatię. Nick roześmiał się rozbawiony jego uwagą. Hugo sprawdził godzinę w komórce i położył ją na murku. – A wczoraj nie przyłapali czasem któregoś z tych piosenkarzy z jakąś panną w Sun Place? – rzucił niedbałym tonem, gdy tamten podawał mu papierosa. – Tak, tego blondyna z niebieskimi oczami. – Oni wszyscy mają blond włosy i niebieskie oczy! Nick znowu się roześmiał. – Dziś wszędzie to pokazywali – ciągnął Hugo. – Kurde, taka bomba! – To ja ich nagrałem – oświadczył Nick, pęczniejąc z dumy. Hugo udał zdziwienie. – Pewnie zarobiłeś na tym kupę kasy, farciarzu.
– No, w sumie… coś ci powiem… to wszystko było zaaranżowane. – Nachylił się ku niemu i zniżył głos. – Jak wszystkie takie materiały – podpuszczał go Hugo. – Gwiazdy specjalnie to robią, żeby się o nich mówiło – dodał. – Nie, ten chłopak nic nie wiedział, ani on, ani dziewczyna, która z nim była… to Bredford wszystko zorganizował… taki lokalny pismak… ale kopsnął mi niezłą sumkę! To za mało, pomyślał Hugo, musi powiedzieć więcej. – Słyszałem, że zleciało się tam mnóstwo ludzi i że przyjechała policja. – Tak, stary… oni ją wezwali… – Jacy oni? – Bredford i ta jego siostrzenica… jak jej tam? Alana! Miała taki kostium kobiety–kota, że oczy by ci wyszły z orbit. Powinni zabronić seksownym laskom ubierać się tak prowokacyjnie. To przestępstwo. Hugo zaśmiał się głośno. – To dlaczego się z nią nie umówiłeś? Niezłe z ciebie ciacho, na pewno by się zgodziła. – Kto? Ona? Stary, jak nie masz wypchanego portfela, to nawet na ciebie nie spojrzy. Ze mną rozmawiała tylko dwie minuty, powiedziała, co mam mówić i… dała kasę… – Uśmiechnął się chciwie.
– A co miałeś mówić? Wiersz? Nick parsknął śmiechem i poklepał nowego kumpla go plecach. – Jesteś równy gość, musimy wyskoczyć kiedyś na piwo. – Bardzo chętnie. Więc co to był za wiersz? – „Gratuluję, Megan! Bomba! Świetnie się spisałaś! Będziemy mieć z tego kupę kasy! Jutro dostaniesz czek! Będziemy bogaci, Megan!!!” Ta kocica kazała mi to powtarzać dziesiątki razy i zażądała, żebym powiedział to przy tym blondynie, bo inaczej nic nie dostanę! Hugo miał ochotę szaleć radości, ale nie ruszył nawet palcem. – I zrobiłeś to? – No pewnie, stary! Za trzysta funtów powiedziałbym nawet, że jestem gejem! Mapy ze zdumieniem obejrzała film. Uścisnęła Hugo, a potem zaczęła skakać podeksytowana. – Niall musi to zobaczyć. Koniecznie! – Rozglądałem się za nim, ale nie ma szans, żeby dostać się w strefę basenu. Jest otoczony kordonem ochroniarzy i nawet potem wątpię, żeby udało nam się do niego zbliżyć. – To co robimy? Niall musi to zobaczyć – powtórzyła. Hugo popatrzył na nią z niepokojem. – Mam… pewien pomysł, ale ryzykowny,
Mapy… bardzo ryzykowny. Harry siedział jak na szpilkach. Jak tylko znalazł się poza kadrem, wykorzystał to i spojrzał w kierunku pawilonu, szukając wzrokiem Mapy. Kiedy zaczęła się pierwsza przerwa reklamowa, wstali z kanapy i natychmiast doskoczyły do nich makijażystki, żeby poprawić im podkład. Było bardzo gorąco. Louis podszedł do Harry’ego, żeby z nim porozmawiać, ale Paul okazał się szybszy. Asystent kierownika produkcji zaczął odliczanie. Usiedli z powrotem, Louis nachylił się za plecami Nialla i gestem zwrócił na siebie uwagę Harry’ego. Mówił do niego szeptem i w tempie karabinu maszynowego. – Harry, muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego. – Mapy tu jest, wiem! Kurde, ale wtopa! Przy aplauzie publiczności zaczęła się kolejna część programu. Mapy i Hugo szybko ustalili, co robić. Ich plan był ryzykowny i może nawet musieliby złamać prawo, ale byli gotowi na wszystko. Zresztą mało prawdopodobne, że ktoś ich wytropi. Mimo to oboje czuli potworne ściskanie w żołądku, gdy Hugo przygotowywał się do akcji. Mapy obejrzała film, który szybko zmontowali z najważniejszych fragmentów; trwał niecałą minutę. Popatrzyli sobie w oczy. Teraz do akcji przystępował Hugo – wziął butelkę wody, szklanki i ruszył w
stronę reżyserki ustawionej za basenem. Ominął ochroniarzy, którzy przepuścili go bez słowa. Jedna trzecia planu poszła jak z płatka, teraz jednak zaczynały się schody. Megan oglądała transmisję na MTV. Poprosiła rodziców, żeby zostawili ją samą, więc wymknęli się do kuchni. Siedziała na łóżku i patrzyła w ekran, ściskając poduszkę, a po policzkach ciurkiem płynęły jej łzy. Przed domem koczowały dziesiątki dziennikarzy. Ktoś nawet ustawił ekran, żeby reporterzy mogli śledzić relację, a ktoś inny zawiesił transparent z napisem: „Megan: ukochana dziewczyna Anglii! Jesteś jedną z nas! Jesteś naszym marzeniem”. Gdyby tylko wiedzieli… Zostało już tylko parę minut do drugiej przerwy reklamowej, a potem miał być puszczony teledysk, który skończyli nagrywać w zeszłym tygodniu. W sumie pozostało jeszcze jakieś siedem, osiem minut. Liam i Louis postanowili powiedzieć Harry’emu i Zaynowi, że ci zakochali się w tej samej dziewczynie, zanim sami to odkryją… I niech niebiosa mają ich w opiece! Prezenterzy ze studia zadali pytanie Niallowi. – Zechcesz nam powiedzieć, ile jest prawdy w tych informacjach, które ukazały się ostatnio na twój temat? Niall uśmiechnął się sztucznie. Wiedział, co musi odpowiedzieć.
– To wszystko bujdy… plotki całkowicie zmyślone po to, żeby sprzedać trochę więcej gazet. – Ale dziewczyna, którą widać na zdjęciach, jest prawdziwa i pocałunki też na takie wyglądają. – To był tylko flirt… nic wielkiego… było, minęło… już o tym zapomniałem… ale wiadomo, niektóre gazety albo zmyślają, albo mają nieaktualne informacje. Prezenterzy roześmiali się, po czym zmienili temat i zapowiedzieli teledysk – jego światową premierę. W tej samej chwili Megan zatopiła twarz w poduszce, z rozpaczy zalewając się łzami. Alana z kolei uśmiechała się z zadowoleniem. Siedziała w pierwszym rzędzie widowni i rzucała wymowne spojrzenia w kierunku Nialla. „…A teraz krótka przerwa reklamowa, a po niej chwila, na którą czekają miliony fanów na całym świecie: nowy teledysk One Direction!” Kamera się wyłączyła i wszyscy wstali z kanapy. Harry chciał iść do części bufetowej, żeby porozmawiać z Mapy, ale Louis przytrzymał go za ramię. – Harry, muszę z tobą porozmawiać! To ważne. – Ważniejsze niż Mapy raczej nie – odparł, zbierając się do odejścia. – Właśnie o nią chodzi! Harry zatrzymał się i spojrzał przyjacielowi w
oczy. Dobrze go znał i widział, że jest zdenerwowany, bardzo zdenerwowany. Zobaczył, jak kumpel rzuca porozumiewawcze spojrzenie Liamowi. – Wyłącz mikrofon – powiedział Louis, odciągając go od reszty. Harry zrobił to z rosnącym niepokojem. W tej samej chwili Liam podszedł do Zayna. – Muszę z tobą porozmawiać o Mapy – szepnął mu do ucha i natychmiast przykuł jego uwagę. – O Mapy? Co takiego masz mi do powiedzenia? Liam zaprowadził go kilka metrów dalej i poprosił, żeby wyłączył mikrofon – on już swój wyłączył. Zayn zrobił, o co prosił przyjaciel. Liam był zdenerwowany jak nigdy, nie potrafił spojrzeć mu w oczy. – No, mów. O co chodzi z Mapy? – Jest tutaj – w końcu wydusił z siebie. – Tutaj? Na pewno? Gdzie? – Pracuje chyba przy cateringu… Zayn ruszył w kierunku pawilonu, ale Liam złapał go za klapę marynarki. – Zaczekaj, Zayn! Jeszcze nie skończyłem! – No gadaj, Liam! Co, do cholery, masz mi do powiedzenia? Louis patrzył przyjacielowi prosto w oczy. – Stary… wiem, kim jest ten drugi – powiedział. Harry od razu zrozumiał, o czym mówi Louis, i
czekał z niepokojem na ciąg dalszy – …on tu jest – dodał Louis. Harry otworzył szeroko oczy, trzęsąc się z zazdrości. – Kto to? Mów! Louis zrobił długą pauzę. – To Zayn. – Jest tu dziewczyna Harry’ego, rozmawiał kiedyś z tobą o niej? – Liam, co, do cholery, ma z tym wspólnego Harry? Gdzie jest Mapy? – Czy Harry rozmawiał kiedyś z tobą o dziewczynie, w której się zakochał? Odpowiedz mi, Zayn! Liam zachowywał się agresywnie, to do niego niepodobne. – Wspominał raz, że poznał jakąś laskę, która mu się podoba, ale to było kilkanaście dni temu… później już do tego nie wracaliśmy, zresztą rzadko się widywaliśmy. Powiesz mi teraz, gdzie jest Mapy? – Jeszcze nie! A ty rozmawiałeś z nim kiedyś o niej? – Liam! Przestań! Gadaj wreszcie, gdzie jest Mapy! – Nie, to ty przestań. Mapy nie ucieknie, a to bardzo ważne – powiedział. – A więc rozmawiałeś z Harrym o Mapy? Zayn był zaskoczony zachowaniem przyjaciela.
– Nie… chyba nie… nie wydaje mi się… nie wiem… Liam popatrzył na niego. – To Mapy. – Wreszcie to z siebie wydusił. Zayn nie zrozumiał. – Co? – Dziewczyna, w której zakochał się Harry, to Mapy. Twoja Mapy. Zayn, ty i Harry zabujaliście się w tej samej dziewczynie. Kolejna część programu zaczęła się od emisji nowego teledysku One Direction. W ogrodzie rozbrzmiewała muzyka, a na kilku ekranach rozstawionych na planie leciały sceny nagrane na opuszczonej plaży. Chłopcy mieli na sobie te same białe garnitury, w których występowali w czasie programu, a na okładce płyty znajdowało się zdjęcie zrobione na plaży w trakcie kręcenia klipu. Tylko Niall został na kanapie. Wzrok miał utkwiony gdzieś w oddali. Myślał o Megan i o tym, jak mogła go tak oszukać. Dziewczyna, którą poznał dzień wcześniej, siedziała w pierwszym rzędzie. Była naprawdę piękna i rzucała mu bardzo znaczące spojrzenia, ale on nie miał ochoty z nią rozmawiać ani pakować się w coś nowego. Chciał tylko, żeby wszyscy zostawili go w spokoju i pozwolili mu zaczekać, aż rany się zagoją. – Nie opowiadaj głupot, Louis! Co Zayn ma wspólnego z Mapy?
– Ten drugi, ten od kwiatów i banerów, ten z którym o nią walczyłeś, a ona nie wiedziała, którego z was wybrać… to Zayn. Harry popatrzył na Louisa. Przyjaciel mówił poważnie. Jak najbardziej poważnie. Harry nie mógł uwierzyć w to, co słyszał, wydawało mu się to absurdalne. – To prawda, Harry. Chodzi o Mapy. Poznał ją przypadkiem na parkingu. Pamiętasz, jak przyjechał spóźniony i mówił, że ktoś go zastawił? To właśnie Mapy. Harry był w szoku. Nie potrafił przyswoić sobie tej informacji. Miał jeszcze cichą nadzieję, że może to jakieś straszne nieporozumienie. – On ci to powiedział? – On nic nie wie. Też nie zdawał sobie sprawy, że to ty jesteś tym drugim. Ja pierwszy się zorientowałem, kiedy zobaczyłem ją w ogrodzie, a Liam powiedział, że to dziewczyna, w której zakochał się Zayn. Poznał ją wczoraj na paradzie w centrum. Spacerowali trochę razem z Doniyą. Harry przypomniał sobie nagle, co Mapy mówiła mu na podwórzu, kiedy się kłócili. Wszystko się zgadzało: spotkała tamtego w centrum i byli z nim jego siostra i kumpel: Doniya i Liam. – Liam mi powiedział, że Zayn zwierzał mu się parę razy, opowiadał o tej dziewczynie, z którą ciągle się kłócił, bo nie chciała przyznać, że coś do niego
czuje. Mówił też, że Zayn stawał na głowie, żeby tylko ją przekonać, żeby dała mu szansę. – Louis przekazywał informacje stopniowo, żeby kumplowi łatwiej było je sobie przyswoić. Harry przyjmował kolejne ciosy, coraz bardziej blady. Twarz miał ściągniętą; zaczynał rozumieć, że teraz wszystko się zmieni. – Te słynne banery… poszedł zamówić je z Liamem i razem je stworzyli. – Louis widział, że chłopak cierpi. Chciał mu jakoś pomóc, ale czuł się bezsilny. – Słuchaj, stary… – Zostaw mnie samego. – Harry odwrócił się. Nerwowo przeczesywał włosy, oddychając głośno. Próbował się uspokoić. – Harry, program… – Nic mnie to nie obchodzi! Zostaw mnie! – zawołał, zmierzając się w głąb ogrodu. Zayn zaśmiał się gorzko. – Dobra. Wystarczy już, Liam. Jak chcesz mi coś powiedzieć na serio, to mów, a jak nie, to daj mi spokój. – Zayn, czy ja wyglądam, jakbym żartował? Zresztą znasz mnie, wiesz, że nie okłamałbym cię w tak ważnej sprawie. Zayn zmrużył oczy i popatrzył na niego gniewnie. – Ale to absurd. Ten drugi jest zwykłym praktykantem w cukierni, a nie sławnym
piosenkarzem. Pracuje razem z nią przy ciastkach! Mylisz się, Liam. – A jak myślisz, gdzie Harry się podziewał rano w ostatnich dniach? W ogóle widziałeś go w zeszłym tygodniu? Nie zauważyłeś, że po południu wracał skonany i zaraz szedł spać? Zayn popatrzył na niego z powątpiewaniem. Nie wierzył mu. Z jakiegoś niezrozumiałego powodu Liam wciskał mu stek bzdur. Pewnie robił to w dobrej wierze, ale się mylił. Mapy nic z Harrym nie łączy, absolutnie nic. Zrobił kilka kroków, już miał sobie iść, gdy Liam rzucił: – Nie wierzysz mi? Spytaj Louisa! On ją wczoraj poznał i powie ci, że nie kłamię. Mapy jest dziewczyną, w której zakochał się Harry. Zayn zatrzymał się, żeby go wysłuchać, ale nawet się nie odwrócił. Nie miał zamiaru o nic pytać Louisa, tylko iść prosto do Harry’ego. Zegar na planie wskazywał, że pozostało półtorej minuty do końca teledysku, a po nim miała zacząć się ostatnia część relacji na żywo. Niemal wszyscy w ogrodzie wpatrywali się w obrazy na dwóch ekranach, gdy tymczasem Mapy została zatrzymana w pawilonie przez swoją matkę. Nie słuchała jej jednak. Stała cała skupiona na piosence, do której był teledysk, i miała nadzieję, że zostanie nagle przerwany. Po około dwóch minutach muzyka faktycznie ustała. Mapy miała nerwy napięte jak
postronki. Odczekała parę sekund, a potem pobiegła jak błyskawica w stronę basenu, gdzie znajdowały się dwa ekrany. Była bardzo podekscytowana, oddychała szybko. Na planie był Niall – wpatrywał się w dal; osoby obok niego rozglądały się dookoła z niepokojem. – Mamy problemy techniczne! – usłyszała czyjś głos. Na ekranach nie było żadnego obrazu, a potem nagle włączył się film. Ale już nie teledysk One Direction. Wokoło zapadła zupełna cisza i wszyscy odwrócili się, żeby zobaczyć to dziwne nagranie. Niall także się zaciekawił; ekipa techniczna totalnie zdębiała. Mapy uśmiechnęła się radośnie, myśląc o przyjaciółce. Megan patrzyła na uśmiechniętą twarz Nialla, który przechadzał się po plaży, śpiewając nową piosenkę. Nagle klip został przerwany, a po paru sekundach ciemności rozpoczął się jakiś inny film. Nagrany telefonem, kadr był nieruchomy; na ekranie jakiś jasnowłosy chłopak palił papierosa i rozmawiał z kimś, kto stał poza kadrem. Megan poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła. To ten kamerzysta, który sfilmował ją i Nialla poprzedniego dnia i oskarżył ją o sprzedanie newsa do gazet! Od razu rozpoznała też drugi głos: to Hugo! Niall też rozpoznał kamerzystę. Poderwał się z kanapy i podszedł bliżej ekranu. Wokół panowała
cisza, wszyscy wpatrywali się w tę nieznajomą postać. Alana zobaczyła na ekranie Nicka i wytrzeszczyła oczy. Co, do cholery, ten idiota robi w telewizji? Zaczęła mieć złe przeczucia; nachyliła się, żeby lepiej słyszeć, co mówi. – „Dziś wszędzie to pokazywali. Kurde, taka bomba! – To ja ich nagrałem. – Pewnie zarobiłeś na tym kupę kasy, farciarzu. – No, w sumie… coś ci powiem… to wszystko było zaaranżowane. – Jak wszystkie takie materiały. Gwiazdy specjalnie to robią, żeby się o nich mówiło. – Nie, ten chłopak nic nie wiedział, ani on, ani dziewczyna, która z nim była… to Bredford wszystko zorganizował… taki lokalny pismak… ale kopsnął mi niezłą sumkę! – Słyszałem, że zleciało się tam mnóstwo ludzi i że przyjechała policja. – Tak, stary… oni ją wezwali… – Jacy oni? – Bredford i ta jego siostrzenica… jak jej tam? Alana! – A co miałeś mówić? – »Gratuluję, Megan! Bomba! Świetnie się spisałaś! Będziemy mieć z tego kupę kasy! Jutro dostaniesz czek! Będziemy bogaci, Megan!!!« Ta kocica kazała mi to powtarzać dziesiątki razy i
zażądała, żebym powiedział to przy tym blondynie, bo inaczej nic nie dostanę!” Film się skończył i ekran znów zrobił się czarny. Na parę sekund zapadła grobowa cisza, potem rozpętało się piekło. Ludzie bili brawo, członkowi ekipy telewizyjnej coś wywrzaskiwali, osłupiały prowadzący łączył się ze studiem i domagał wyjaśnień, przekrzykując innych. Wszyscy byli zszokowani nagraniem i wielu z obecnych dziennikarzy dosłownie rzuciło się na Nialla, zasypując go pytaniami. On sprawiał wrażenie oszołomionego. Rozglądał się, starając się zrozumieć, co przed chwilą zobaczył. Potem napotkał wzrokiem spojrzenie Alany, dziewczyny, która poprzedniego dnia wyprowadziła go z tłumu. To o niej mówił kamerzysta? Aż zsiniała z wściekłości i miała błędny wzrok. Niall podszedł do niej i spojrzał jej w oczy. – To ty! – To nie było pytanie, nie musiał jej o nic pytać, czuł, jaka jest prawda. – Niall, no co ty? O co ci chodzi – próbowała się bronić. – Nie kłam! Widzę to w twoich oczach. To ty wszystko zaaranżowałaś. Dlaczego? Dlaczego? Nie odpowiedziała. Jej wina była ewidentna. Niall popatrzył na nią z pogardą. – Wynoś się! – Potem do ochroniarzy: – Wyprowadźcie ją! Ludzie w ogrodzie zaczęli wiwatować, a Mapy
rozpłakała się ze szczęścia. Zobaczyła Hugo, który, spocony, szedł szybkim krokiem w jej stronę. – Widać było? Widać było? – dopytywał gorączkowo. – Hugo, jesteś wielki! Jesteś wielki! – Mapy przytuliła go mocno. – Gdzie jest Harry? – Zayn był wściekły. Jeśli to żart, to strasznie kiepski. – Zayn, wyluzuj. Zastanów się. Przecież Harry nie wiedział, że to ty jesteś tym drugim. – Nie wtrącaj się, Louis! Powiedz mi tylko, gdzie on jest. Louis popatrzył mu w oczy i głową wskazał miejsce w głębi ogrodu. Zayn ruszył tam żwawym krokiem. Do Louisa podszedł Liam. Obaj obawiali się tego, co może się zdarzyć, ale lepiej było zostawić ich samych. Dotarli do planu akurat, kiedy skończył się film Hugo. – Gdzie się wszyscy podziali? – Paul Higgins wrzeszczał jak opętany. Na planie nie było nikogo z zespołu! Wszyscy byli w stanie najwyższego pogotowia. Musieli przerwać transmisję, tłumacząc się problemami technicznymi. Prowadzący w studiu trochę zdębieli, ale próbowali obrócić wszystko w żart. – No dobrze, Alan! Jak zwykle One Direction ma w zanadrzu mnóstwo niespodzianek. Połącz się z nami, jak tylko rozwiążecie swoje problemy
„techniczne” – powiedział jeden z nich, puszczając oko do kamery, po czym zapowiedział przerwę reklamową. Paul podszedł do Nialla, który odpinał mikrofon i słuchawkę. – Spadam – oznajmił chłopak stanowczo. – Nie możesz, Niall. – Oczywiście, że mogę! Spróbuj mnie zatrzymać! Idę do Megan! Paul bezradnie rozłożył ręce i pozwolił mu odejść. Dobrze znał Nialla i wiedział, że nie ma sensu go zatrzymywać. Producent programu podszedł do Paula i wyszeptał mu coś do ucha… mogli jeszcze obrócić ten cały bajzel na swoją korzyść. Paul wysłuchał uważnie i się uśmiechnął. Megan była w szoku. Płakała ze szczęścia, a jej matka próbowała ją uspokoić. Dziewczyna nie miała pojęcia, jak Hugo zdołał nagrać ten film ani, tym bardziej, jakim cudem go wyemitował, ale była mu dozgonnie wdzięczna. Próbowała się z nim skontaktować, ale miał wyłączony telefon. Zadzwoniła więc do Mapy, ale ona też nie odbierała. Tłum pod jej domem się powiększał, przybywały dziesiątki dziennikarzy. Harry stał pod starym dębem, gdzie często chodzili z resztą zespołu w ostatnich tygodniach. Spojrzał na inicjały, które wyrył w korze, i uśmiechnął się na to wspomnienie. Miał wrażenie, że
minęła cała wieczność, a nie parę dni. Tyle się zmieniło od tego czasu. On się zmienił. I wiele jeszcze się zmieni. Zobaczył idącego ku niemu Zayna. Kumpel był równie zdenerwowany jak on. Zatrzymał się parę metrów od niego i popatrzył mu w oczy. Stawka była wysoka. Ich przyjaźń, zespół, ich życie, a przede wszystkim Mapy. – I co? Zostałeś praktykantem w cukierni? – zapytał ironicznie. – Tak. I to normalnie na umowę – odparł Harry. – Jestem zakochany w Mapy. – Ja też jestem w niej zakochany. Stali przez parę sekund w milczeniu. – Świetny pomysł z tymi banerami. Gratulacje – odezwał się w końcu Harry. – Dzięki. Ten samolot dzisiaj też był niezły – odparł Zayn. – Nie myśl, że ustąpię tylko dlatego, że to ty jesteś tym drugim. – Ja też nie mam zamiaru się wycofać, Harry, nie boję się ciebie! – No i? Co zrobimy? – Bijemy się. Ten, kto wygra, zostaje z Mapy – zaproponował bojowo usposobiony Zayn. – Dobra. Jestem za. – Harry rozpiął marynarkę. – Mapy, cześć! Mapy stała razem z Hugo w pobliżu planu. On opowiadał jej, jak udało mu się wgrać film w
komputer obsługujący transmisję, gdy usłyszała, że ktoś ją woła. To Doniya, siostra Zayna. Dziewczyna uśmiechała się serdecznie. – Cześć – odparła Mapy, zaskoczona jej widokiem. – Zayn mi nie mówił, że będziesz – powiedziała Doniya. – A co, Zayn tu jest? – spytała zaskoczona Mapy. – No pewnie! A gdzie miałby być? Siedzi na planie. Odwróciły się obie w stronę planu telewizyjnego, ale nikogo tam nie było. – Jeszcze przed chwilą go widziałam. W tym momencie na ekranach pojawił się nowy teledysk zespołu, nadawany ponownie przez MTV. Mapy odwróciła się zaciekawieniem, żeby popatrzeć. Był kręcony na plaży, która wydawała jej się znajoma. – O, teraz będzie Zayn… – zapowiedziała z dumą Doniya i właśnie w tym momencie na ekranie pojawił się on, ubrany w ten sam biały garnitur, który miał na sobie, kiedy po raz pierwszy przyszedł do cukierni. Mapy totalnie zatkało. Obrazy na ekranie zmieniały się, gdy nagle pojawił się na nim Harry. Jej Harry. Ogarnęła ją gwałtowna fala emocji. Podeszła do ekranu i przetarła oczy. Obejrzała się na Hugo, a ten patrzył na nią zszokowany. Nie mogła wydusić z
siebie ani słowa. Ekran wypełniło kolejne zbliżenie. Mapy zobaczyła je i zdołała jedynie wykrztusić: – Harry. Doniya uśmiechnęła się do niej trochę zaniepokojona. – Tak, to Harry. Harry Styles. Jego też poznałaś? Oczywiście, jest praktykantem u mnie w pracowni, chciała powiedzieć, ale język odmówił posłuszeństwa. Mapy zrobiło się słabo i gdyby Hugo jej nie podtrzymał, runęłaby jak długa. – Źle się czujesz? Szybko, wody – poprosił Doniyę zaniepokojonym tonem. Liam akurat wchodził na plan i widział tę całą scenę. Postanowił natychmiast interweniować. – Chodź, Hugo, zabierzmy ją stąd. Hugo popatrzył na niego. To chłopak, który poprzedniego dnia był z Zaynem i jego siostrą… a teraz śpiewał fragment piosenki, biegając boso po plaży! Kolejny członek najsłynniejszego zespołu na świecie. Mnie też przydałoby się trochę wody i cukru, pomyślał. Mapy czuła się fatalnie. Trzęsły jej się nogi i nie mogła mówić. Szok zupełnie ją paraliżował. Umysł zafiksował się na dwóch obrazach, które pojawiały się na przemian w jej głowie. Zayn i Harry śpiewają na plaży, ubrani na biało. Tych dwóch chłopaków, w których się zakochała, doskonale się znało. Byli przyjaciółmi i piosenkarzami, w dodatku sławnymi. A ona nie miała
o niczym pojęcia! Nagle jej myśli się uwolniły i zaczęły wylewać się wszystkie naraz jak szampan po odkorkowaniu wstrząśniętej butelki. Przypomniało jej się, co mówiła Doniya, kiedy przyszła do cukierni: „…a tutaj po jego powrocie do domu po programie”. Po X Factorze… tam zostali wypromowani. Wtedy Mapy nie zwróciła na to uwagi. Przypomniała też sobie, co mówił Zayn, kiedy zapytała go, czym się zajmuje. Ze śmiechem odpowiedział, że jest słynnym piosenkarzem. To nie żart, to prawda. I to chciał jej powiedzieć Harry… Dlatego był taki przestraszony… Ciągle nie mogła w to uwierzyć. Harry i Zayn, chłopcy, którzy rywalizują o jej miłość, są członkami One Direction. Powinna być na nich wściekła, ale była zbyt wstrząśnięta, przede wszystkim konsekwencjami. I co teraz? Kręciło jej się w głowie. Liam i Hugo zaprowadzili ją do ustronnej części ogrodu na tyłach basenu. Nagle Mapy zrobiło się niedobrze. Ledwie zdążyła oprzeć się o drzewo i zaczęła wymiotować. Miała zupełnie pusty żołądek, przez co skurcze były jeszcze bardziej bolesne. Hugo wziął od Liama butelkę wody i ją odkręcił. On też wyglądał na zaniepokojonego. – Już mi przechodzi. – Mapy chciała uspokoić przyjaciela, ale kolejny skurcz odebrał jej pewność siebie. Hugo podtrzymywał jej czoło i obejmował ją w pasie. Po paru minutach mdłości zaczęły mijać. Mapy
była blada i miała podkrążone oczy. Obmyła sobie twarz wodą z butelki, a Liam, który właśnie wrócił z kolejnymi zapasami, podał jej otwartą butelkę i serwetkę. Napiła się i oparła się o drzewo. Nie mogła jasno myśleć. Byli z nią Hugo i Liam, a potem dołączył do nich jeszcze jeden chłopak – Louis, przyjaciel Harry’ego, który poprzedniego dnia pocałował ją w rękę. Obaj byli ubrani tak samo jak Harry tego popołudnia i jak Zayn na teledysku. – Wy też jesteście z One Direction. – Popatrzyła Louisowi i Liamowi w oczy. To nie było pytanie, tylko stwierdzenie. Zaśmiała się gorzko. Ale ze mnie idiotka! – pomyślała. Cały świat ich zna, tylko ja o niczym nie miałam pojęcia! Nadeszła pora, żeby z nimi porozmawiać i rozplątać te wszystkie sprawy. – Gdzie Harry i Zayn? Louis odezwał się pierwszy. – Może lepiej najpierw coś ci wyjaśnię. – Nie, nic mi nie wyjaśniaj! Chcę się tylko dowiedzieć, gdzie oni są! – odparła szorstko. Liam i Louis popatrzyli po sobie. Wskazali na ścieżkę, która znikała za pochyłością terenu. – Idę sama – oznajmiła stanowczo. Szła ścieżką z całkowitą pustką w głowie. Nie miała ochoty myśleć. Niall jechał na granicy przepisów drogowych i dotarł do domu Megan w rekordowym czasie. Zostawił samochód na środku ulicy i popatrzył na
policjanta, który próbował zaprowadzić porządek. Ten od razu go rozpoznał i uśmiechnął się tylko. – Leć, chłopcze, leć… – powiedział, a tłum zaczął wiwatować. Dziesiątki kamer skierowały się na chłopaka, a ludzie rozstępowali się, żeby przepuścić go do drzwi. Megan siedziała w swoim pokoju. Telewizor był cały czas włączony na MTV, ale transmisja została przerwana z powodów technicznych. Słyszała, że tłum pod domem zaczął nagle krzyczeć i bić brawo. Matka z kolei wołała ją rozentuzjazmowanym tonem. – Megan! Megan! Telewizja! Telewizja! – Wpadła do jej pokoju, wzięła pilota i przełączyła na BBC. Na ekranie falowało morze ludzi – krzyczeli i klaskali; dziewczyny płakały i śmiały się ze szczęścia albo obejmowały się, podczas gdy przez tłum przeciskał się chłopak. Niall. A to przecież podjazd przed ich domem. Usłyszała pukanie, kątem oka przeczytała na ekranie: „na żywo”. Serce biło jej jak oszalałe, kiedy biegła otworzyć drzwi. Zatrzymała się i wzięła głęboki wdech. Tłum nagle ucichł. Niall stał przed nią, ubrany na biało. Śliczny i tak przejęty, że nie mógł wydusić z siebie słowa. Patrzyła na niego oczami pełnymi łez. Parę razy z trudem przełknął ślinę. Wziął jej rękę i położył sobie na sercu. Waliło jak młotem. Skądś dobiegł pojedynczy głos, który przerwał ciszę.
– Pocałuj ją! Niall uśmiechnął się i nie kazał sobie dwa razy powtarzać. Wziął Megan w ramiona i pocałował ją namiętnie. Tłum eksplodował radością, krzyczał i klaskał – Megan i Niall, przed kamerami, znów się połączyli. Mapy w końcu ich zobaczyła. Pod dębem. Bili się. O nią. Zrzucili marynarki i koszule i z gołymi klatami tłukli się na całego. Mapy puściła się biegiem. – Przestańcie! – wrzasnęła. – Dosyć tego! Uspokójcie się! Ale tamci dalej się naparzali. Wpadła pomiędzy nich, próbując ich rozdzielić, i w końcu przerwali. Obaj dyszeli ciężko, Zayn miał rozcięty łuk brwiowy, a Harry’emu leciała krew z nosa. Byli spoceni, ubrudzeni trawą i krwią. Patrzyli na siebie złowrogo. Mapy, stojąc między nimi z rozpostartymi rękami, starała się ich trzymać z dala od siebie nawzajem. Harry wykonał gwałtowny ruch, chciał znów rąbnąć Zayna, ale ten zdołał się uchylić. – Dosyć tego! – krzyczała Mapy. – Przestańcie!!! Oni jednak zaczęli na nowo. Mapy chwyciła Zayna, żeby po raz drugi ustawić się między nimi. Prawie jej się udało, gdy jeden z nich walnął ją niechcący łokciem w policzek. Zatoczyła się do tyłu, zachwiała i runęła na ziemię. Zayn i Harry nagle przerwali i rzucili się ku ukochanej.
– Mapy! Mapy! Co ci jest? Jedną ręką trzymała się za policzek, drugą ocierała oko, które mocno łzawiło. – Harry, leć po lód – powiedział Zayn z niepokojem. Harry pobiegł pędem w stronę willi; w tym czasie Mapy próbowała się zorientować, czy nie ma nic złamanego. – Zabierz rękę, Mapy, zobaczę, co ci się stało. Posłuchała, a on pomacał okolice kości policzkowej i nosa. – Au! Boli! Zayn delikatnie badał dalej. Potem popatrzył jej w oczy. – Nic nie jest złamane. Trochę poboli i przestanie. – Krew ci leci, Zayn. Dotknął rozcięcia nad okiem i wzruszył ramionami. – To nic takiego. Harry przybiegł z powrotem. Przyniósł lód i kilka chusteczek dla Mapy, a dla siebie i Zayna środek dezynfekujący, plastry i watę. Mapy popatrzyła na nich, najpierw na jednego, potem na drugiego. Środkiem dezynfekującym obmyła rozcięcie nad okiem Zayna i przykleiła tam plaster, Harry’emu opatrzyła zakrwawiony nos, zatykając dziurki watą. Żadne z nich nie odezwało się
słowem. Siedzieli na ziemi pod dębem – brudni, spoceni, poobijani. Mapy pośrodku, między nimi dwoma. Pierwszy zareagował Zayn. Zacisnął usta, starając się powstrzymać śmiech, ale spojrzał na Harry’ego i Mapy, i nie mógł już dłużej wytrzymać. Zaczął śmiać się na głos, aż do oczu napłynęły mu łzy. Pozostała dwójka przyglądała mu się z konsternacją. – Ale z nas głupki – wykrztusił w końcu. I jak na zawołanie cała trójka wybuchnęła śmiechem.
Epilog W tunelu oświetlonym neonami dźwięk był przytłumiony, ale w miarę jak się zbliżały, stawał się coraz głośniejszy, dudniący. Wspięły się po metalowej drabince i przeszły przez drzwi przeciwpożarowe, które otworzył ochroniarz w dżinsach i czarnej koszulce. Szły raźnym krokiem, nie mówiąc ani słowa. Znalazły się w korytarzu. Przeszły prawie cały, aż dotarły do kolejnych dużych drzwi przeciwpożarowych. Towarzyszący im mężczyzna otworzył je. Znalazły się za kulisami. Tutaj hałas był już bardzo duży, chociaż kurtyna trochę go tłumiła. Powietrze wypełniała czysta energia, niewidzialna, ale realna moc, która przyprawiała o gęsią skórkę. Mapy zrobiła parę kroków w stronę czarnej zasłony i uchyliła ją lekko. Po plecach przeszedł jej gwałtowny dreszcz. Stadion wimbledoński był pełen. Bilety na pierwszy koncert światowej trasy rozeszły się w ciągu paru godzin, już kilka miesięcy wcześniej. Dochodziła dziewiąta wieczorem. Potężne jupitery, które jeszcze parę chwil wcześniej oświetlały cały stadion, teraz przygasły, dzięki czemu poziom adrenaliny i entuzjazm wzrosły, by wkrótce eksplodować. Mapy i Megan były bardzo podekscytowane. Nigdy nie były na tak dużym
koncercie, a tym bardziej nie za kulisami. Wyjątkowe i niepowtarzalne uczucie. Uważały, że są najszczęśliwszymi dziewczynami w całej Anglii. Spełniły swoje największe marzenie i miały zobaczyć koncert z bliska… z bardzo bliska. Udzieliły dziesiątek wywiadów, a ich zdjęcia ukazywały się dosłownie wszędzie. Na widok nagłego poruszenia domyśliły się, że oni już tu są. Dźwiękowcy, oświetleniowcy i reszta obsługi technicznej wymieniali najświeższe informacje, gorączkowo rozmawiając przez słuchawki, nastrój wyczekiwania rósł coraz bardziej. Dziewczyny popatrzyły sobie w oczy, a po skórze przebiegł im kolejny dreszcz – te emocje zapamiętają do końca życia. Serce waliło jak młotem, oddech przyspieszał, w ustach robiło się sucho, ręce zaczynały drżeć. W drzwiach przeciwpożarowych, przez które weszły parę minut wcześniej, pojawiła się grupka osób. Mapy i Megan patrzyły jak zahipnotyzowane. Na widok Harry’ego, Nialla, Zayna, Liama i Louisa odebrało im dech. Obu świeciły się oczy, a bezgraniczna radość rozjaśniała dziewczynom twarze i serca. To była najpiękniejsza chwila w ich życiu, marzyły o niej dziesiątki razy. Jeden z członków obsługi technicznej zwrócił się do chłopaków i coś im powiedział. Wszyscy równocześnie spojrzeli na Mapy i Megan. Potem podeszli z uśmiechem, a one stały nieruchomo, osłupiałe z emocji.
– Cześć – odezwał się Harry. – A więc to wy wygrałyście konkurs! Mapy i Megan pokiwały głowami. Podały mu ręce i nachyliły się, żeby pocałować go w policzek. Pozostali też podeszli i witali się z nimi kolejno, zamieniając parę słów. Przy okazji pozowali z fankami do zdjęć i podpisywali nową płytę, którą dziewczyny wygrały razem z biletami na koncert i wejściem za kulisy. Ich opowiadanie zostało wybrane spośród tysięcy innych i dlatego stały teraz przed swoimi idolami, którzy uśmiechali się do nich serdecznie. – Czytałem wasze opowiadanie! – powiedział Zayn. – Która z was to Mapy? – Ja – odparła Mapy prawie szeptem i zrobiła się czerwona jak burak. Zayn uśmiechnął się i puścił do niej oko, składając autograf. Wreszcie nadszedł czas. Pożegnali się, całując dziewczyny w policzki i przytulając. Poszli w stronę kurtyny. Kilku technicznych poprawiało im jeszcze słuchawki. Z głośników dobiegał odgłos bijącego serca – przybierał na sile, a scenę oświetlały migające, hipnotyczne światła, które pulsowały w tym samym rytmie. Nagle światła zatrzymały się i zaświeciły mocniej. Chłopcy z One Direction śpiewając, wyszli na scenę. I zaczęło się wielkie szaleństwo.