Believe in me – J. Lynn
Wybrana nowela z anatologii: "Fifty First Times"
Tłumaczenie nieoficjalne: sylwiaz97
Jeśli gdzieś kiedykolwiek istniałaby inst...
10 downloads
8 Views
Believe in me – J. Lynn
Wybrana nowela z anatologii: "Fifty First Times"
Tłumaczenie nieoficjalne: sylwiaz97
Jeśli gdzieś kiedykolwiek istniałaby instrukcja obsługi – coś jak
Zdobycie Dziewczyny dla Ułomów – mógłbym edytować lub napisać taki
mamuci tom w nanosekundę. Odkąd tylko skończyłem dwanaście lat,
miałem talent do pozyskiwania uwagi rodzaju żeńskiego.
Do diabła. Kiedy umrę na nagrobku napiszą pewnie coś jak: Tu leży
Oliver (Ollie) Ryan. Bez wątpienia za życia, dzięki swojemu urokowi
nieźle się zabawiał.
No i nie dyskryminowałem.
Kocice. Koteczki. Czarne. Białe i wszystkie z każdym odcieniem
skóry pomiędzy. O krągłych kształtach i grubsze, czy chude jak patyk, nie
miało to dla mnie różnicy. Ja po prostu kochałem kobiety, a one kochały
mnie.
Z wyjątkiem jednej dziewczyny.
Brittany Simmons nigdy nie była fanką mojego zabawnego – i
całkiem pysznego – tyłka. Moja szkoła medyczna byłaby opłacona
gdybym dostawał dolara za każdym razem, gdy przewróciła oczami na
moją sugestię byśmy poznali się bliżej, albo kiedy odchodziła ode mnie
gdy byłem w środku mówienia jej czegoś ekstremalnie ważnego.
Przykładowo jak to świetnie wyglądalibyśmy razem w moim łóżku.
To nie poszło tak jak planowałem.
Kiedy raz powiedziałem to do niej na imprezie, wyglądała jakby
dzieliło ją kilka sekund od zdzielenia mnie w jaja. A ja lubiłem mojej jaja
dokładnie takie jakie były, z dala od niej tej nocy.
I jeśli pamiętałem poprawnie, podszedłem po tym do tej uroczej
małej brunetki, która chciała porobić inne rzeczy z moimi jajami, w które
nie był zaangażowany ból.
Między mną a Britt, przez cały mój zeszły studencki rok rozwijał się
jakby antagonistyczny flirt. Była najlepszą przyjaciółką dziewczyny
mojego współlokatora, więc na kampusie i poza nim wpadaliśmy na siebie
dosyć często. Nie było rozmowy, która nie zawierałaby silnych
podtekstów seksualnych, czy nie kończyłaby się jakąś obelgą skierowaną
w moją stronę.
Może powinienem kupić jej żółwia. To wydawało się działać w
przypadku Cama.
Ale po namyśle, Britt rzuciłaby mi pewnie żółwiem w twarz, co nie
byłoby zabawne, ale robiąc to wyglądałaby gorąco.
Brit... cóż, Brit była innym typem dziewczyny od tych, z którymi
spędzałem czas. Tak samo seksowna jak każda inna dziewczyna ze swoimi
blond włosami do ramion i brązowymi oczami. I tyle jej krągłych bioder i
kształtnych nóg ile widziałem wystarczyło, bym zaczął się ślinić na
zawołanie. Ale chodziło o coś więcej niż to. Dziewczyna była mądra i nie
cofała się przed żadnym gównem. Z jej przemądrzałymi odpowiedziami i
nuklearnym poziomem siły w opieraniu się mojej osobie, zawsze
przedstawiała rodzaj wyzwania, którego podjął by się każdy facet.
Ale miesiąc czy coś takiego do tyłu, wieczoru przed wyjazdem do
szkoły medycznej, kiedy wpadliśmy na siebie na parkingu przed blokiem
Cama i Avery, coś się w niej zmieniło.
Ubrana w dresy i prostą koszulkę, z włosami upiętymi z tyłu w kucyk
i bez grama makijażu, nadal wyglądała seksownie jak nikt inny.
Wyszczerzyłem się, kiedy stanęła między pierwszymi dwoma
rzędami, czekając aż podszedłem do niej spacerkiem.
– Już za mną tęsknisz?
Przekrzywiła głowę na bok i uniosła brew.
– Wjeżdżasz jutro prawda? Na UZV?1
– Tak jest.
– Szkoła medyczna? - kiedy przytaknąłem, zaśmiała się miękko. -
Będziesz musiał przystopować z imprezowaniem.
– Cokolwiek. Jestem świetnym wielozadaniowcem.
1 Uniwersytet Zachodniej Virigini.
Brit wpatrywała się we mnie, a skóra wokół jeJ pełnych ust – ust dla
których oddałbym wszystkie palce, by wiedzieć jak smakują i je poczuć –
napięła się.
– Nie będziesz imprezował tak jak to robiłeś, kiedy będziesz w szkole
medycznej.
Nie będę. Byłbym głupi robiąc tak, ale ona nie musiała tego
wiedzieć.
– Dlaczego nie?
Przewróciła oczami.
– Bo z tego co wiem, szkoła medyczna jest całkiem ciężka.
– Wierz lub nie... - Pochyliłem się do dołu i pacnąłem jej nosek. -
Jestem mądrzejszy niż sądzi większość ludzi.
Zmarszczyła nos i odsunęła się.
– Wiem o tym.
To stwierdzenie zbiło mnie z tropu i nie powiedziałem niczego, gdy
delikatny uśmiech rozświetlił jej twarz.
– To jedna z rzeczy, które w tobie lubię Ollie. Jesteś mądry.
Otrząsnąłem się z tego.
– Jedyna rzecz, którą we mnie lubisz?
– To nie jedyna rzecz, - odpowiedziała. - Masz niezły tyłek.
Wybuchnąłem śmiechem i jej uśmiech się poszerzył.
– Zawsze wiedziałem, że przez cały ten czas mnie obczajałaś.
Brit wzruszyła ramieniem, gdy przeniosła ciężar ciała z jednej nogi
na drugą.
– I czekasz by mi to powiedzieć do nocy przed moim wyjazdem? To
jest po prostu złe.
Zaśmiała się delikatnie, ale uśmiech szybko zniknął z jej twarzy.
– Będziesz się zachowywał?
Do dziś dnia nie mam pojęcia dlaczego powiedziałem to, co
powiedziałem ani nie przewidziałem jaki to będzie miało na mnie wpływ.
– Oczywiście, - powiedziałem. A następne słowa musiały wyjść mi z
tyłka. - Dla ciebie.
Nabrała płytkiego oddechu, a następnie wyciągnęła się. Pocałowała
mnie w policzek i pieprzcie mnie jeśli moje serce nie szarpnęło się jak
szalone w mojej piersi.
– Proszę cię, dbaj o siebie, - wyszeptała, ustami muskając mój
policzek.
Patrzyłem jak stanęła całkowicie na stopach i mały smutny uśmiech
wypłynął na jej pulchne usta, zanim kiwnęła raz głową i odwróciła się idąc
do bloku.
Cholera, ale chciałem za nią pobiec.
To było prawie dwa miesiące temu i ten niewinny słodki całus w
policzek, był wtedy jedyną akcją.
Czułem się jakbym znów był cholernym prawiczkiem.
Ale wróciłem do tej małej mieściny Wschodniego Panhandlu na
weekend. Byłem tu, siedząc w samochodzie jak jeden z tych dziwnych
facetów, którzy bujali się w pobliżu colledgowych imprez w vanach,
rozpamiętując stare dobre czasy.
Pocierając szczękę wyłączyłem silnik i spojrzałem na trzypiętrowy
dom. Z garażu wylewało się światło. Miejsce nie było zbytnio
zapakowane. Do diabła, nie byłem pewny dlaczego tu przyszedłem. No
dobra. To było kłamstwo. Planowałem zajechać odwiedzić przyjaciół, ale
nie planowałem pójścia na imprezę. Ale Cam szedł. Avery też.
I powiedzieli mi, że Brit tu będzie.
Więc ja też tu byłem. Z celem, który nie obejmował bycia w dupę
pijanym. Przynajmniej nie od razu. Potrzebowałem wszystkich
funkcjonujących komórek mózgowych, bo musiałem porozmawiać z Brit.
Musiałem wiedzieć czy między nami było coś, po roku flirtowania i
pyskówek. Jeśli tak to do diabła musieliśmy coś z tym zrobić, żebym mógł
ją w końcu wyrzucić z głowy.
Celem bycia tu dziś było wrócenie do normalności, a normalność dla
mnie to nie pożądanie żadnej szczególnej dziewczyny, zwłaszcza tej która
pocałowała mnie tylko w policzek, w mordę jeża.
Szarpiąc gumkę z nadgarstka ściągnąłem włosy do tyłu z dala od
twarzy i sięgnąłem po butelkę...
Puknięcie w moje okno sprawiło, że prawie zrobiłem w majty i
odwróciłem się w tę stronę. Serce mi podskoczyło. Żadnego w tym
zaskoczenia. Zaskoczenie byłoby lepsze.
Brit wpatrywała się we mnie. Te jej duże, śliczne brązowe oczy były
podkreślone czernią. Szeroki uśmiech wygiął jej usta, gdy obniżyła gęste
rzęsy.
– Przestraszyłam?
Przez chwilę, nie zrobiłem nic poza gapieniem się na nią jak idiota.
Boże, minęło tylko jakieś dwa miesiące odkąd ostatnio ją widziałem, ale
przysięgam że nadal mogłem poczuć jej całus na policzku.
– Ollie? - uśmiech zaczął znikać.
Otrząsając się z tego, sięgnąłem do klamki i wyszedłem z
samochodu. Brit cofnęła się, oczami podążając za mną, gdy
wyprostowałem się do pełnego wzrostu. Byłem wysokim facetem, mierząc
dobrze ponad sześć stóp, ale Brit nie była taka niska. Ustami sięgała mi do
brody.
– Czekałaś tu na mnie? - zapytałem, szczerząc się gdy przewróciła
oczami. - Przyznaj się. Czekałaś.
Miała na sobie jedną z tych swetrowych tunik, a ja usiłowałem jak
cholera nie spuszczać wzroku na te jej śliczne nogi, kiedy skrzyżowała
ramiona na piersi.
– Tak naprawdę to dopiero tu dotarłam i zobaczyłam, że siedziałeś w
samochodzie. Miałam nadzieję, że jeszcze nie odpadłeś.
– Oj daj spokój, wiesz przecież lepiej. To na końcu imprezy zazwyczaj
odpadam w samochodzie.
– Też prawda. - Roześmiała się miękko kiedy spojrzała na dom
bractwa i z powrotem na mnie. - Wyglądasz.... wyglądasz dobrze.
– Ty też.
Otworzyła oczy trochę szerzej na nagłe pogłębienie się mojego
głosu.
– Niech mnie piorun strzeli, Brit, nie wyglądasz dobrze, -
sprostowałem. - Wyglądasz gorąco jak cholera.
Bit spojrzała na siebie.
– Zacząłeś już pić?
– Nie wypiłem ani kropelki niczego innego jak wody. - Podszedłem
bliżej, a ona przygryzła dolną wargę kiedy byłem na tyle blisko by
oddychać tym samym powietrzem co ona. Zdławiłem jęk kiedy
przeszyło mnie ukłucie czystego pożądania.
– To twój pierwszy raz. - Doliny w jej policzkach pogłębiły się pod
światłem lampy ulicznej, gdy wędrowała po mnie wzrokiem. - Nie
jest ci zimno?
Zima, wiosna czy lato zawsze byłem w klapkach Nike, szortach i T-
shircie.
– Eee tam, to jest dla mnie idealna pogoda.
Brit powoli rozkrzyżowała ramiona.
– Więc jak tam na UZV?
– Dobrze. Jak można się było spodziewać. - Urwałem i najdziwniejsze
słowa wyszły z moich ust. - Nie imprezowałem. - Nie to, że wisiałem
jej wyjaśnienia, ale moje usta i tak poruszały się dalej. - Chodziłem
tylko na zajęcia i uczyłem się w mieszkaniu, które tam miałem.
– Nie sądziłam, że tak naprawdę olejesz szkołę medyczną imprezując,
- powiedziała, opierając się krągłym biodrem o mój samochód.
Podobało mi się to jak nie spieszyła się na imprezę. Bo ja też tego nie
robiłem. - Nigdy tak na serio nie wierzyłam, że jesteś głupim
imprezowym kolesiem. Nie ważne jak bardzo się w ten sposób
zachowywałeś.
Otworzyłem usta żeby... nie wiem co. Czując jak trochę ciepła
napływa na moją twarz, potarłem ręką brodę.
– Jak zajęcia mijały tobie?
– Tak samo jak wcześniej. Nic naprawdę ekscytującego w dzieleniu się
tym. - Wyciągnęła rękę ciągnąc za brzeg mojej starej, znoszonej
uniwersyteckiej koszulki. - Wiesz, myślę, że to drugi raz w całym
życiu gdzie rozmawiamy i nie obrażamy siebie nawzajem.
Jej małe palce nadal owinięte były wokół brzegu mojej koszulki i
kiedy wygiąłem swoje ciało do jej, zgięła ramię i musnęła nim moje
biodro.
– To źle? - serce mi waliło jak cholera, kiedy potrząsnęła głową. - Też
tak nie sądzę.
Odchyliła głowę do tyłu i napotkałam swoimi oczami moje.
– Tak jakby to lubię.
– Tak jakby? - pochyliłem głowę i jej wargi rozchyliły się w
delikatnym oddechu. Jej oczy stały się zamglone, a cięzkie powieki
przysłoniły je, co poczułem jak kopniak w brzuch. To było teraz albo
nigdy, wyrzucić to gówno z mojego systemu, żebym mógł wrócić do
normalności. - Chcę cię o coś zapytać, Brit. Okej?
– Dobrze.
Przekrzywiłem głowę na bok, a ona zadrżała kiedy mój oddech
zatańczył na jej policzku.
– Dlaczego między nami nigdy niczego nie było?
Brit nie odpowiedziała od razu, ale jej ręka nadal była na mojej
koszulce, a nie bijąc mnie po twarzy.
– Może... może dlatego, że nigdy tego nie zaproponowałeś.
Mięśnie w moim podbrzuszu napięły się, gdy pochyliłem się do niej,
kładąc rękę na dachu samochodu za nią.
– Oj, jestem całkiem pewny, że proponowałem to w praktycznie każdej
naszej rozmowie.
– Nie zapytałeś mnie Ollie. Insynuowałeś tylko około setki
seksualnych czynności podczas naszych rozmów, ale nigdy nie
zapytałeś czy między nami coś było.
Roześmiałem się cicho, kiedy prawdziwość jej słów ugryzła mnie w
tyłek.
– Masz rację. Wcześniej tego nie zrobiłem, ale pytam teraz.
Puściła moją koszulkę i położyła na środku mojej piersi dłoń, której
gorąco przeszło przez materiał i naznaczyło moją skórę.
– Nie zaprosiłeś mnie też na randkę, - kontynuowała i uśmiechnęła się,
gdy ja otworzyłem szeroko oczy. - Nie zaprosiłeś mnie nawet do
siebie bez rzucania różnych podtekstów. I nie poprosiłeś mnie nawet
o pocałunek.
– Randkę? - zawiesiłem się na tej części. - Nie wiedziałem gdzie to
wpleść między ciebie grożącą że kopniesz mnie w jaja i odchodzącą
ode mnie.
Brit zaśmiała się i ten dźwięk robił dziwne rzeczy z moją piersią.
– Może gdybyś próbował to gdzieś wpasować, nie groziłabym że
zrobię coś złego z twoimi jajami i bym nie odeszła.
– Więc robiłabyś miłe rzeczy z moimi jajami?
– Oj nie bądź obrzyd...
Gwałtownie pochyliłem głowę i pocałowałem ją. Ta, nie poprosiłem,
ale gdzieś pomiędzy tym jak mówiła o umawianiu się i o moich jajach, po
prostu przestałem myśleć. Więc pocałowałem ją i w chwili gdy moje usta
dotknęły jej, zalała mnie adrenalina. Jak przy zdobyciu gola na koniec
meczu, albo bycie blisko eksplozji, moje całe ciało napięło się, a potem
stwardniało.
Jej usta były miękkie jak najwyborniejsza satyna i absolutnie idealne.
Mój mozg działał na autopilocie, gdy przejechałem językiem po jej
wargach. Kiedy je rozchyliła głęboki dźwięk zawibrował w mojej piersi.
Na jej języku posmakowałem nikłego śladu po truskawkach.
Wydała mały, całkowicie kobiecy dźwięk, gdy do mnie przylgnęła.
Żądza wzrosła, gdy pocałunek pogłębił się, a ja ująłem dłońmi jej twarz,
odchylając jej głowę do tyłu. Przycisnąłem ją do samochodu i nie było
mowy, że nie czuła tego co ze mną robiła. Ręka trzęsła mi się trochę, gdy
zjechałem nią na jej kark, zaplątując palce w miękkich końcówkach blond
włosów.
Pulsowałem we wszystkich głównych częściach ciała, ale tu chodziło
o coś więcej niż tylko fizyczną reakcję. Było coś w całowaniu jej, co
wydawało się jak pierwszy raz, a pewne jak cholera nie było pierwszym
razem, ale wydawało się tak właściwe, że chciałem uciec od niej tak
szybko jak to możliwe i w jakiś sposób być jeszcze bliżej.
Rękami sunęła w górę mojej klaty, palce wbijając mi w ramiona
kiedy oddała pocałunek. Dziewczyna oddawała tak dobrze to co
otrzymywała. Ale to mnie nie zaskoczyło. Zawsze wyobrażałem sobie, że
Brit taka będzie. Ślicznie zapakowany ogień.
Śmiech z niedużej odległości pociągnął za krawędzie mojej
świadomości. Przerwałem pocałunek, łapiąc jej słodką dolną wargę, gdy
się odsunąłem zanim zrobiłbym jakieś szalone rzeczy. Jak na przykład
uniesienie jej sukienki i zatopienie się w jej miękkości dokładnie tutaj na
poboczu.
– Nie zapytałeś, - wyszeptała, ciężko oddychając.
– Nie, nie zapytałem. - Pocałowałem jeden kącik jej ust a potem drugi,
niepewny dlaczego. - Mogę cię pocałować?
Zaśmiała się ochryple, powodując nawet bolesne napięcie się kilku
części mojego ciała.
– Właśnie mnie pocałowałeś, Ollie.
– Ale znowu chcę cię pocałować. - Musnąłem kciukiem jej policzek,
zaskoczony jak prawdziwe było to stwierdzenie. - Nigdy nie paliłem
się do całowania, Brit. Jaki w tym sens? Ale z tobą, ciebie mógłbym
całować kurwa całą noc. I przez cały jutrzejszy dzień też. - By tego
dowieść, pochyliłem głowę i złapałem jej wargi. - Mógłbym całować
cię cały weekend.
W przyciemnionym świetle, jej oczy przeszukiwały moje gdy
wypełniły się rezerwą.
– I ilu dziewczynom coś takiego powiedziałeś?
Oparłem czoło o jej.
– Żadnej. Przysięgam na Boga, nigdy nie powiedziałem tego innej
dziewczynie.
Jej dłonie wróciły na moją pierś i zostały tam płasko ułożone.
Spodziewałem się, że mnie odepchnie, ale nie zrobiła tego.
– Dlaczego ja? - spytała. - Dlaczego teraz?
Cholera, to było dobre pytanie. Zamknąłem oczy i przez chwilę po
prostu cieszyłem się uczuciem jej będącej blisko mnie, jej rąk na mnie,
naszych ust tylko cale od siebie i mieszających się oddechów. Kiedy
otworzyłem oczy, uniosłem głowę.
– Tęskniłem za tobą. - Do diabła. Po prostu z tym wypaliłem. Jej oczy
rozszerzyły się. Równie dobrze mogę iść z tym dalej. - Tęskniłem za
tobą bardziej niż za Camem i Jasem. I nie wiem do końca dlaczego.
Ale tęsknię za twoimi przemądrzałymi ustami. Tęsknię za tym jak
nigdy mi nie ulegasz. Tęsknię za przygotowywaniem się by cię
zobaczyć. I kiedy wyjadę w niedzielę, teraz kiedy wiem jak
smakujesz i jak cię czuję, wiem że będę za tobą tęsknił jeszcze
bardziej.
Klatka piersiowa Brit uniosła się przy mojej, gdy mi się przyglądała.
Nie odpowiedziała od razu i mogłem poczuć jak ciepło wkrada mi się na
policzki. Może powiedziałem za dużo, bo nagle poczułem, że powinien
czytać poezję i zjednoczyć się z moją wrażliwą stroną.
– W środku jesteś romantykiem, Ollie. Nigdy bym na to nie wpadła, -
powiedziała w końcu a mój mózg na serio aż się wzdrygnął. -
Zawsze wiedziałam, że jesteś mądrzejszy niż się zachowujesz. -
Obniżyła rzęsy, gdy ręką zjechała na moje podbrzusze. - Zawsze
wiedziałam, że jest w tobie więcej niż tylko imprezowanie i
zaliczanie lasek.
To czyniło Brit pewnie jedyną żyjącą osobą na ziemi, oprócz moich
rodziców i małego braciszka, która to wiedziała.
– I nie mówię, że imprezowanie i wygłupianie się to tylko gra. Wiem,
że tak nie jest, - powiedziała, podnosząc wzrok. - Jesteś po prostu nie
angażującym się facetem, który chce się zabawić. Zawsze to w tobie
lubiłam, ale...
Serce waliło mi jakbym biegał po trybunach.
– Ale co?
– Ale tę stronę ciebie lubię bardziej, - wyszeptała, jej oczy znów
przeszukiwały moje. - Po prostu chciałabym mieć możliwość
zobaczyć ją wcześniej.
– Ja też, - przyznałem głosem dziwnie ściśniętym, gdy założyłem
kosmyk jej włosów za ucho. - Jest już za późno?
Nie wiedziałem o czym myślała w tym momencie, gdy wpatrywała
się we mnie w ciszy, ale moja pierś eksplodowała od jej następnych słów.
– Mamy jeszcze dziś, prawda?
***
Mamy jeszcze dziś.
To mogło oznaczać tylko jedną rzecz – rzecz na którą byłem bardziej
niż chętny się zgodzić.
To w końcu się stanie.
Byłem jak piętnastolatek, który właśnie po raz pierwszy miał
zobaczyć cycki. Do diabła, chcieć kogoś tak bardzo jak ja chciałem przez
tak długi czas to, było jak wzięcie wszystkich świąt Bożego Narodzenia z
okresu dzieciństwa i złączenie ich w jedno.
Więc byłem w szoku.
Nie w swojej lidze.
Britt weszła do środka by przywitać się ze swoimi przyjaciółmi i ja
zrobiłem to samo, gdy obserwowałem jak przytulała Avery i młodszą
siostrę Cama.
– Widząc twoją siostrę całą taką dorosłą i na imprezie studenckiej,
czuję się stary, - powiedziałem jej bratu.
Cam prychnął, gdy pociągnął łyka ze swojej butelki.
– Ty i ja stary. - Zesztywniał gdy podążył za moim wzrokiem do
miejsca gdzie gnieździły się dziewczyny, a potem przyszpilił mnie
spojrzeniem od którego uschłyby mi jaja. - Nie wpadaj na żaden
pomysł z moja siostrą.
Roześmiałem się kiedy skrzyżowałem ramiona na piersi.
– Twoja siostra jest gorąca, ale to nie na nią patrzę.
Gdy zrozumiał, po jego twarzy przemknął cień ulgi.
– Aa, Brit?
Nie odpowiedziałem, co było dziwne, bo nigdy wcześniej nie miałem
problemu rozmawiać szczegółowo o obiekcie mojego zainteresowania. To
nie dlatego, że byłem zażenowany nią ani żadne takie gówno. Z Brit
wszystko było inne. Gdybym zaczął mówić Camowi o rzeczach jakie
planowałem z nią zrobić, czułbym się jakbym ją obrażał.
– Chcesz piwo? - spytał, wskazując lodówkę w rogu garażu, która była
całkowicie zapakowana piwami.
– Spasuję.
Cam spojrzał na mnie, jakbym mu właśnie powiedział że
planowałem wstąpić do seminarium i kpiący uśmiech wykrzywił mi usta.
– Dziś nie zabawię tu za długo.
Rzucił okiem na miejsce gdzie stała Brit z dziewczynami i siostrą, a
potem zakrztusił się śmiechem.
– Zakładam, że Brit też nie?
Kark zamrowił mnie w dziwny sposób.
– Nie-e.
– Okej, łapię, - odpowiedział, biorąc łyka piwa gdy podniósł piłeczkę
ping-pongową.
– Gdzie jest Jase? - spytałem, zmieniając temat.
Cam wzruszył ramieniem.
– Nie mam pojęcia. Jest gdzieś tutaj. Steph go szukała, więc jestem
pewien że gdzieś go dopadła.
Miałem nadzieję, że niedługo to ja dopadnę Brit. Ociągając się
jeszcze kilka minut, powiedziałem Camowi że wpadnę do niego jutro
popołudniu. Kiedy skończyłem szkołę i poszedłem na studia doktoranckie,
dużo gówna związanego z imprezowaniem zostawiłem z tyłu. Byłem
gotowy się stąd wynosić.
Przechodząc przez garaż, dołączyłem do Brit.
– Witaj Avery i panienko Tereso, jak się miewacie tego cudownego
wieczora?
Teresa zachichotała i po bliskiej inspekcji, zobaczyłem że jej oczy
miały w sobie to szczęśliwe, zamglone spojrzenie. Zastanawiałem się czy
Cam zdawał sobie sprawę, że jego siostra była bliska uchlania się.
– Miewamy się dobrze.
– Świetnie. - Pochwyciłem kucyk Brit. - Muszę cię na chwilkę
pożyczyć, si?
Oczy Brit skierowały się do nieba, ale policzki zarumieniły się na
śliczny odcień różu.
– Zaraz wrócę. Senior Przygłup nie może chcieć mnie na długo.
– To zajmie trochę czasu, - poprawiłem ją, a jej rumieniec p...