1
Prolog 1.Rose 2.Edward 3.Zakład 4.Grillowanie 5.Lekcja 1 6.Co za dramat 7.Lekcja 2: Postęp 8.Dancing Queen 9.Pozwól...
36 downloads
60 Views
4MB Size
1
Prolog 1.Rose 2.Edward 3.Zakład 4.Grillowanie 5.Lekcja 1 6.Co za dramat 7.Lekcja 2: Postęp 8.Dancing Queen 9.Pozwól mi dopuścić cie do tajemnicy 10. Poczucie własnej wartości 11.Powrót do normalności 12. Szpilki i fioletowe majtki 13.To nie jest kolejna komedia dla kretynów 14.Operacja: Upiekszyć Bellę 15.To skomplikowane 16.Ustawiona randka 17.Między wierszami 18. Swiety Grall odnaleziony 19.Prawda o Angeli 20.Kontrakt 21W umyśle Edwarda 22.Dwoje dla czegoś wyjątkowego 23.Wątpliwości i niedociągnięcia 24.Pomoc dla bezradnych? 25.Zbawiona 26.im jest Edward? 27.Rozdarty 28.Prawda czy wyzwanie 29. Czy prawdziwy Slim Shady moze wstac?
2
3 5 11 16 26 33 41 47 55 65 74 82 90 97 107 117 129 137 152 160 168 177 186 194 206 218 231 241 256 285
Prolog EPOV Kim teraz jestem? W jaki sposób stałem się taki pokręcony? Jak, tak w ogóle, się tu znalazłem? Rzeczy, które były dla mnie ważne, nie mają obecnie znaczenia. Już nawet się nie poznaję. Co zrobiłem? Co stworzyłem? Wszystko to moja wina, ale teraz wykreowałem innego siebie. Jak udało mi się tego dokonać? Byłem nikim, tylko żartem. Teraz to widzę. Czy jest za późno na zmianę? Czy mogę się zmienić? Próbowałem to zrobić przez długi czas, ale myślę, że nie potrafię. Jestem durniem. Jestem dupkiem i wiem o tym. Czy cokolwiek może wrócić na swoje stare miejsce? Po prostu chcę, żeby wszystko było po staremu. To niemożliwe. Zasługuję na to, co otrzymałem. Wiem o tym. Kurwa.
Ponieważ to jest słodko-gorzka symfonia, to życie Spróbuj związać koniec z końcem Jesteś niewolnikiem pieniędzy, zanim zginiesz Zabiorę cię na dno, tylko tą drogą, którą zawsze spadałem Znasz tego, który cię zabrał do tych miejsc Gdzie spotykają się wszystkie myśli Bez zmian, Mogę się zmienić Mogę się zmienić, Mogę się zmienić Ale jestem tutaj sobą Jestem tutaj w swojej formie Ale jestem milionem różnych osób z dnia na dzień Nie mogę zmienić swojej formy Nie, Nie, Nie, Nie, Nie Wiesz, nigdy się nie modlę Ale dzisiejszej nocy jestem na kolanach Potrzebuję usłyszeć parę dźwięków, to rozpoznaje we mnie ból, tak Pozwalam melodii płynąć, pozwalam jej oczyścić mój umysł, czuję się teraz wolny Ale drogi powietrzne są czyste, i teraz nikt nie śpiewa do mnie
3
Bez zmian, Mogę się zmienić Mogę się zmienić, Mogę się zmienić Ale jestem tutaj sobą Jestem tutaj w swojej formie Ale jestem milionem różnych osób z dnia na dzień Nie mogę zmienić swojej formy Nie, Nie, Nie, Nie, Nie Nie mogę się zmienić Nie mogę się zmienić Ponieważ to jest słodko-gorzka symfonia, to życie Spróbuj związać koniec z końcem Spróbuj znaleźć kogoś, zanim zginiesz Zabiorę cie na dno, tylko tą drogą, którą zawsze spadałem Znasz tego, który cię zabrał do tych miejsc Gdzie spotykają się wszystkie myśli Wiesz, że mogę się zmienić, mogę się zmienić mogę się zmienić, mogę się zmienić Ale jestem tutaj sobą Jestem tutaj w swojej formie I jestem milionem różnych osób z dnia na dzień Nie mogę zmienić swojej formy Nie, Nie, Nie, Nie, Nie Nie mogę zmienić swojej formy Nie, Nie, Nie, Nie, Nie Nie mogę Nie mogę zmienić swojego ciała, Nie, nie, nie Zabiorę cię na dno, tylko tą drogą, którą zawsze spadałem Zabiorę cię na dno, tylko tą drogą, którą zawsze spadałem Spadałem Spadałem Spadałem Spadałem Spadałem Spadłaś kiedyś ? Spadłaś kiedyś ?
4
1.Rose RPOV Ponieważ to jest słodko-gorzka symfonia, to życie Spróbuj związać koniec z końcem Jesteś niewolnikiem pieniędzy, zanim zginiesz - Rosalie! Rosalie! Obudź się! Nie chcemy się przecież spóźnić pierwszego dnia szkoły, już jako Seniorki! Usłyszałam wrzaski Alice dochodzące z oddali, jednak przybliżające się do mnie. To nie może być sen, pomyślałam, to musi być jakiś koszmar. Następnie przypomniałam sobie o pierwszym dniu szkoły. Powoli otworzyłam oczy, żeby zobaczyć dwoje piwnych gapiących się na mnie. Alice. - Dlaczego, do diabła, musisz być taka cholernie pełna energii przez cały czas? Czy jesteś świadoma tego, iż jest siódma rano? Jak ty to robisz, że wstajesz taka rześka? - Nie mogłam jej znieść tak wczesnym rankiem. Alice przechyliła głowę na bok i powiedziała: - Jasper, głuptasie. W tym momencie Jasper wszedł do mojego pokoju. - Przyszedłem zobaczyć, czy mogę uratować Emmetta przed, czego jestem pewny, bardzo aktywnym porankiem. Emmett podniósł głowę ze swojej strony łóżka i powiedział – Jazz, jesteś moim wybawcą. Chodźmy. Pochylił się nade mną i dał mi szybkiego buziaka w usta, podczas gdy gramolił się, by wyjść z łóżka. Ziewnęłam i przeciągnęłam się, próbując zmusić się, aby opuścić łóżko. Poszłam do łazienki, a wraz ze mną Alice, która chciała się umalować. Najwyraźniej zdążyła się już wykąpać. Zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic. - A więc, Ali, jakie zajęcia według planu mamy dziś w szkole? - Dzisiaj idziemy oprowadzić Bellę po szkole i opowiemy jej wszystko, tak, aby orientowała się w czym rzecz. Myślę, że mamy wszystkie razem kilka zajęć, a jeśli nie, cóż, możemy je pozamieniać, tak, że będziemy miały – odpowiedziała z powagą. Isabella Swan, lub Bella, jak lubiła być nazywana, była naszą nową sąsiadką z naprzeciwka. Tak jak my była obrzydliwie bogata – jej tata pracuje jako CEO1 lub coś w tym stylu, a jej mama Renée Swan jest wspaniałą aktorką. Różnica między nami jest taka, iż dziewczyna nie ma zielonego pojęcia o modzie. Jej włosy są zawsze związane w kucyk, a jej garderoba składa się z samych Tshirtów i dżinsów, i zero makijażu. Mimo to była wystarczająco miła, abyśmy natychmiast to dostrzegły. Od tamtej pory trzymamy się razem jak para złodziei.2 Nawet Emmet i Jasper pokochali ją. Choć Edward... cóż, ten skurwysyn to inna 1 2
CEO – ang. Chief Executive Officer – Dyrektor Generalny “We were as thick as thieves” - angielskie przysłowie
5
historia. Zmrużyłam oczy na samą myśl o nim. - Alice, musimy mieć oko na Bellę, gdy będziemy w szkole. Wiesz o tym, że te wszystkie nadęte dziewczyny będą pożerać ją wzrokiem. - Wiedziałam aż za dobrze, jakimi sukami mogą być dziewczyny ze szkoły. - Tak długo, jak będzie trzymała się z nami, będzie bezpieczna. Rosalie, przecież wiesz, że nikt nam nie podskoczy. Zadeklarujemy, że Bella jest członkinią Gangu Cullenów. Zastanowiłam się nad jej słowami, gdy wychodziłam z kabiny prysznicowej i wycierałam się ręcznikiem. Nikt nie zadziera z Gangiem Cullenów. Nienawidziłam tego, że byliśmy nazwani nazwiskiem Edwarda. I chociaż jest dwóch braci Cullen, to nazwisko oczywiście reprezentowało Edwarda. Jak zdołał tak bardzo się zmienić w tak krótkim czasie? Stary Edward, kochany żartowniś, którego znaliśmy, zniknął. Teraz mamy do czynienia z jego arogancką, snobistyczną i egoistyczną imitacją. I dzięki temu byliśmy wyżej niż reszta w drabinie społecznej w prywatnej szkole, do której uczęszczaliśmy. Zamierzaliśmy przyłączyć do nas Bellę, tak jak wcześniej do Gangu dołączyła Alice, Japer i ja. Problemem było jednak to, iż Bella nie pasowała do wyznaczonych tutaj norm. Była zupełnie inna. Co nie jest takie złe, tylko sprawia, że twój niewinny tyłek jest zauważany i ludzie czepiają się ciebie, a wiedziałam, że Bella tego nie chce. Próby Alice na nic się zdały, gdyż Bella odmówiła zmiany stylu. - Spotkamy się z nią gdzieś? - spytałam, podczas gdy poprawiałam sobie makijaż. - Nie, przyjdzie tu, powinna się za chwilę pojawić. Zadzwonił dzwonek do drzwi i Jasper wprowadził Bellę do mojego pokoju. Alice rzuciła jej spojrzenie i zaczęła krzyczeć. Wiedziałam, co zaraz nastąpi. - NIE PÓJDZIESZ TAK UBRANA PIERWSZEGO DNIA W KLASIE MATURALNEJ, BELLO – Alice wrzasnęła. - Co jest złego w tym co mam na sobie? Ubieram się tak cały czas. Biedna Bella wyglądała na zmieszaną. Było mi jej żal, ale zgadzałam się z Alice. - Dokładnie! Dlatego nie możesz tak pójść. Naprawdę, t-shirt AC/DC, dżinsy i tenisówki? Alice praktycznie wybuchła, podczas wypowiadania tych ostatnich słów. - Cóż, nie jest to firmowe, to prawda, ale nie dbam o to. I nie, nie założę spódnicy, więc nawet nie pytaj. Nie zamierzam zakładać niczego, co tu leży, więc nie kłopocz się. - Chodziłyśmy do szkoły w stałych ubraniach, ale kupiłyśmy także mundurkowe bluzy i spódnice. Oczekiwano od nas, iż założymy je jutro. Malowałam rzęsy i parsknęłam, gdy spojrzałam na Alice w lustrze. Mały chochlik chyba w końcu napotkał lepszego od siebie, pomyślałam. - Poczekaj, Bello Swan. Nadejdzie czas, gdy będziesz potrzebowała zmiany garderoby i przypomnisz sobie o mnie. Zapamiętaj moje słowa – powiedziała Alice. Bella wywróciłam oczami. - Och, zanim zapomnę, twój brat/kochanek jest na zewnątrz i mówi, żebyś ruszyła natychmiast swój mały, śliczny tyłeczek, bo się spóźnimy. Teraz nadeszła moja kolej, aby wywrócić oczami. Emmett kochał używać słowa brat wobec mnie, chociaż, technicznie rzecz biorąc, był jedynie moim przyrodnim bratem. Osobiście myślę, że jest stuknięty. Nigdy nie zapomina powiedzieć ludziom, że jesteśmy rodzeństwem, po czym , gdy nikt się tego nie spodziewa, zaczyna mnie namiętnie całować. Nowe dzieciaki w szkole zawsze były oniemiałe i każdy myślał, że jesteśmy w związku kazirodczym. A co tam. Znałam prawdę. Ale musiałam przyznać, iż reakcje oglądających to ludzi były
6
bardzo zabawne. Zwłaszcza na imprezach naszych rodziców zastępczych. Oczywiście Esme i tata nie byli tym rozbawieni. Alice i ja zebrałyśmy swoje rzeczy i wyszłyśmy z pokoju. Emmett i Jasper siedzieli już w jeepie i czekali na nas. - Gdzie jest Edward? - spytała Bella. - On zawsze jeździ własnym samochodem. Nie rozumie znaczenia terminu „więzi rodzinne” - odpowiedziałam. - Myślę, że dwie z was były z nim wystarczająco związane, dziękuję bardzo – powiedział Emmett, patrząc na mnie i na Alice. - Amen, bracie. Amen – odpowiedział Jasper. Alice, Bella i ja parsknęłyśmy śmiechem. Nie mogłyśmy przestać. Chłopcy byli tacy słodcy, gdy byli zazdrośni. Ale wiedzieli, że nie muszą być zazdrośni o Edwarda. Alice i ja naprawdę znalazłyśmy swoje bratnie dusze. Teraz nadszedł czas, aby pomóc znaleźć Belli jej własną. Edward nigdy nie znalazł swojej. To była przegrana sprawa. Dotarliśmy do szkoły po dłuższym czasie i poszliśmy do swoich szafek. Wszystkie nasze szafki znajdowały się w tym samym miejscu, i po niedługim przekonywaniu, Bella także dostała swoją obok naszych. W takich chwilach uświadamialiśmy sobie, że pieniądze rządzą światem. - A więc, jak wygląda nasz harmonogram?- spytała Alice. Wszyscy wyjęliśmy i spojrzeliśmy na nasze plany zajęć. Wyglądało na to, że każdy z nas ma jakieś zajęcia z Bellą. Jasper historię, Emmett matematykę, Alice gimnastykę, a ja angielski. Świetnie! Każdy z nas będzie mógł mieć na nią oko, pomyślałam. - Na co wszyscy patrzymy? - powiedział Edward, podchodząc do naszej małej grupki. Zmrużyłam oczy. Jupi, nie kto inny jak sam Bóg Seksu postanowił zaszczycić nas swoją osobą. - Hej Edward – powiedział Emmett. -Patrzymy na nasze harmonogramy, żeby zobaczyć kto ma zajęcia z Bellą. Wiesz, żeby pomóc jej się zadomowić. - Och, więc kto ma z nią zajęcia? - Wszyscy – powiedziała Alice. - Sprawdź swój plan, Edwardzie. Wyrwaliśmy mu harmonogram i spojrzeliśmy na niego. -Trzymaj się Bello – powiedziałam, - masz biologię z Edwardem. Bella nic nie odpowiedziała. Po prostu tak stała, zupełnie cicho. Wiedziała, dlaczego Edward za bardzo mnie nie obchodzi. - Rosalie jest zazdrosna? - Edward uśmiechnął się zjadliwie. - Chciałbyś, dupku – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się szyderczo. - Łamiesz moje serce, Rosalie. A tak w ogóle, wziąłbym to do siebie, gdybym wiedział, że naprawdę tak myślisz. Ale wiem, że mnie kochasz. - Och, to ty masz serce? Nie żartuj sobie ze mnie – powiedziałam. - Rose... odpuść, proszę. Nie teraz – wyszeptał Emmett. Westchnęłam z frustracji. Nie pomagało mi to, iż wszyscy widzieliśmy, jak przechadzał się z Lauren i złapał ją za tyłek. - Wiem Rosalie, ja też tęsknię za starym Edwardem – powiedziała Alice. Wyglądała na bardzo rozczarowaną i smutną. Zwróciłam się do Emmetta. - To twój brat, czy nie możesz mu czegoś powiedzieć? - Co chcesz, abym powiedział, Rosalie? „Koleś, przestań umawiać się z tymi wszystkimi dupami, ponieważ pewnego dnia wszystko się zmieni i dostaniesz po dupie?”
7
- Tak! - odpowiedziałam, już bardzo wkurzona. - To byłoby jasne i przejrzyste. - Rose, ty i Alice już zrobiłyście wystarczająco w tej sprawie. On nie potrzebuje wysłuchiwać tego także od nas – powiedział Jasper. - Taa, poza tym, on nie słucha. Jest bardzo uparty – dodał Emmett. Westchnęłam i uświadomiłam sobie po raz kolejny, że Edward był przegraną sprawą. Pocałowałam szybko Emmetta i wzięłam Bellę pod rękę. - Chodźmy, za jakieś dziesięć minut mamy angielski, a nie chcę się spóźnić już pierwszego dnia. Gdy tak szłyśmy zauważyłam, że Bella się nad czymś zastanawia. Zwróciłam się do niej i powiedziałam – Powiedz o czym myślisz? Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Pokręciła głową i odpowiedziała – O niczym, Rose. - Cóż, jeśli jest coś, o co chcesz zapytać, proszę, nie krępuj się – powiedziałam z szerokim uśmiechem, żeby wiedziała, iż jestem otwarta. - Po prostu nie wiem, jaki Edward był wcześniej, więc nie mogę za nim tęsknić. Ale zastanawiam się, skoro mówicie, że tak bardzo się zmienił, co go tak zmieniło? Musiałam się zatrzymać i pomyśleć przez chwilę nad zadanym mi pytaniem. Nie byłam zupełnie pewna, w jakim sensie Edward się zmienił. - Naprawdę nie wiem, Bello. Nie wiem nawet dlaczego i kiedy to się stało. Jedyne, co wiem to to, że patrzę na zupełnie innego Edwarda, niepodobnego do siebie. Myślę, że sprawiła to ta cała rywalizacja pomiędzy nim a Jamesem. Zainteresowanie jego osobą uderzyło mu do głowy, nie wspominając o jego wyglądzie. Spojrzałam na nią, żeby zobaczyć, czy zrozumiała, ale znów wyglądała na zagubioną. Rany, ta dziewczyna za dużo myśli. - Coś jeszcze, Bello? - To zbyt krępujące. Nieważne. Rzuciłam spojrzenie na jej twarz i już wiedziałam, dokąd to zmierza. - Czy to ma związek ze mną i Alice? Zerknęła na mnie zmieszana. - Nie musisz mi nic mówić, Rose, jeśli nie chcesz. - Ech, to naprawdę nie jest sekretem, Bello. Jasper i Emmett wiedzą o wszystkim, mimo że woleliby nie. Alice i ja wiemy, że czułybyśmy się lepiej, gdyby nic się nie stało. - Cóż, po prostu... czy uprawiałyście seks z nowym czy starym Edwardem? Zaczęłam się śmiać, gdy powiedziała to w taki sposób. Brzmiało to tak dziwnie. Jakby eksperyment naukowy się nie udał. - Hmm, Alice zna Emmetta i Edwarda od bardzo dawna. Wydaje mi się, że od gimnazjum. Tak czy inaczej, byli świeżakami w liceum, kiedy to się stało. Alice właśnie zaczęła być Miss Popularności i umawiała się z Emmettem i Edwardem, jedynie, aby to jeszcze podkreślić. Było to wtedy, gdy chłopcy dowiedzieli się od chłopaków z ostatniej klasy o tytule legendarnego Króla Bzykania i zaczęli pracować nad jego kontynuacją - Westchnęłam i kontynuowałam – Alice w ogóle nie miała pojęcia o byciu na liście Edwarda. Tak naprawdę myślała, że to wyróżnienie. Cóż, mama Edwarda - Esme i mój ojciec - Carlisle spotykali się w tym czasie. Ale mieszkaliśmy jakieś trzy godziny drogi od siebie. Zdecydowali, że latem wezmą ślub, a po pierwszym roku liceum Jasper i ja wprowadziliśmy się do domu Edwarda. Wiedziałam, że ma brata o imieniu Emmett, ale nie było go w pobliżu. Wyjechał z przyjaciółmi na wycieczkę do Anglii. Tamtego lata Edwarda i
8
mnie połączyła jakaś więź. Lub inaczej - ja tak myślałam. Oczywiście Jasper i Alice natychmiast zostali parą. Jakiś tydzień przed przyjazdem Emmetta do domu, Edward i ja zdecydowaliśmy się pójść na całość. Powiedział mi o liście, ale wtedy pomyślałam, co mi tam, prawda? Cóż, następnie wrócił Emmett i poczułam połączenie z nim. Jesteśmy razem od tamtej pory. Emmett był we wszystkim dobry. Nie chował żadnej urazy do Edwarda. Kochał go, a Edward kochał fakt, iż w końcu kogoś sobie znalazłam. Ale pomimo próśb nie wykreślił mnie ze swojej listy. Nie winię go za to. Mam na myśli to, iż wiedziałam, w co się pakuję. Po prostu nie spodziewałam się, że znajdę swoją prawdziwą miłość tak szybko. Bella patrzyła na mnie z uśmiechem. - Dziękuję, Rosalie. Dużo bardziej was teraz rozumiem. Chciałabym znać starego Edwarda. Może byśmy się dogadali. - Taa, może. - Spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że zostały nam tylko dwie minuty. - Chodź, znajdziemy sobie miejsca. Ledwie to powiedziałam, a udało mi się usiąść obok Belli. Czas upłynął nam w miłej atmosferze. Dowiedziałam się, że Bella jest bardzo dobra z angielskiego, co było dla mnie plusem, gdyż jest to mój najgorszy przedmiot. Kiedy lekcja się skończyła, wyszłyśmy razem i podeszłyśmy do Jaspera, opierającego się o ścianę i czekającego na nas. Lub raczej na Bellę. - Hej Bello, jesteś gotowa na swoją następną lekcję? - zapytał. - Oczywiście! Teraz mam historię, prawda? Rany Jazz, mam nadzieję, że jesteś dobry z tego przedmiotu, gdyż jest on moim najmniej ulubionym. To taka nuda – Bella zdołała zdenerwować Jaspera, nawet sobie tego nie uświadamiając. Spojrzał na nią, jakby była potworem. - Żartujesz, prawda Bello? Proszę, powiedz, że żartujesz. Patrzyła na mnie nerwowo, a ja zmrużyłam oczy, patrząc na Jaspera tak, aby wiedziała, iż Jasper jest palantem. - Hmm, a powinnam? - spytała Jaspera niepewnie. - Bella, Bella, Bella, musisz się jeszcze wiele nauczyć, moje dziecko. Rzeczy, których mogę cię nauczyć. Zaczęłam się śmiać z Jaspera i powiedziałam: - Lepiej, żeby Alice nie usłyszała tego co mówiłeś, bo może pomyśleć o czymś złym. - Co? - spytał natychmiast. - W końcu wszystko zostałoby w rodzinie, nie? - Co zostałoby w rodzinie? - Alice ma świetne wyczucie czasu. - Och, uh, nic kochanie. Ja tylko rozmawiałem z Rose. - Musiałam się zaśmiać, gdyż z nerwów pot lał się z niego strumieniami. - Rose, co on mówił? Zerknęłam na Jaspera, który, wymachując rękoma, dawał mi sygnały, abym ucięła ten temat. - Powiedział Belli, że mógłby ją nauczyć wielu rzeczy – powiedziałam jej, uśmiechając się znacząco do Jaspera, który natychmiast spuścił głowę, pokonany. - Och naprawdę? Cóż, Jasper, nie winię cię. Bella jest naprawdę gorącym towarem, pomijając te workowate ciuchy, jedną brew i niesforne włosy. Ja też bym ją z wielką chęcią wiele nauczyła, gdyby mi pozwoliła. Nie mogłam zdecydować, która reakcja była zabawniejsza, Belli czy Jaspera. Bella wyglądała tak, jakby właśnie przeżyła największy szok w życiu, zaś Jasper jakby otworzył najlepszy prezent gwiazdkowy. Oboje powiedzieli w tym samym momencie - Naprawdę?
9
Alice pokiwała żywiołowo głową. - Oczywiście. Już z Rose o tym rozmawiałyśmy. Pomyślałyśmy, że byłoby śmiesznie nabyć z nią lesbijskiego doświadczenia. Każda dziewczyna próbuje czegoś takiego. A my wybrałyśmy Bellę – powiedziała to z powagą, bez mrugnięcia okiem. To dlatego ją kocham. - Um Jasper? Nie powinieneś zabrać Belli na historię? Na pewno się spóźnicie. Odszedł w otępieniu. Przysięgam, że widziałam jak Bella uszczypnęła go w końcu dwa razy, zanim jego nogi naprawdę zaczęły iść. - Alice, jesteś bardzo niegrzeczna, ty mały skrzacie. Alice zaczęła się śmiać. - Taa, ale jestem pewna, że on myśli, iż żartujemy. Nie trzeba go wyprowadzać z błędu. - Oczywiście, że nie. Ale fajnie będzie się z nim drażnić. Rozeszłyśmy się i poszłyśmy na swoje ranne zajęcia. Zanim się zorientowałam była pora lunchu. Nasza grupa miała stolik tylko dla siebie. Idąc do niego zauważyłam, że Bella i Emmett już tam byli. Alice i Jasper weszli jakieś trzy minuty po mnie. - Hej Bello, jak tam twoje zajęcia? - zapytałam, patrząc na jedzenie, które przyniósł dla nas Emmett. Mielona wołowina w ostrym sosie... pycha. - Było naprawdę dobrze. Nie miałam pojęcia, że Emmett jest taki dobry z matematyki – spojrzała na niego z respektem. - Wielu ludzi nie wie, iż mógłby nawet zostać prymusem, gdyby tylko chciał. - Tak, ale nie chcę, więc odpuść. - Cóż, Emmett, jestem pod wrażeniem. Teraz wiem do kogo przyjść, gdy będę potrzebowała pomocy z matematyki i historii – powiedziała Bella. Spojrzałam na drzwi stołówki i zobaczyłam, jak wchodzi przez nie Edward. Jak zresztą wszyscy tu obecni. - Założę się o dziesięć dolarów, że Edward nie usiądzie z nami w czasie lunchu – powiedział Jasper, oczywiście do Emmetta. - Stoi. Według mnie przyjdzie i usiądzie w końcu z nami – odpowiedział Emmett. Mój biedny chłopak zaraz przegra dziesięć dolarów. Za bardzo wierzył w swojego brata. W tym momencie Edward pomachał do nas i podszedł do stolika pełnego dziewczyn. Jasper odwrócił się do Emmetta i powiedział: - Jesteś moim dłużnikiem. - Lunch się jeszcze nie skończył. - Najwyraźniej Emmett nadal miał nadzieję. Jedliśmy i rozmawialiśmy o naszych zajęciach, pracach domowych i różnych innych rzeczach. Już zaczęliśmy się zbierać, gdy powiedziałam: - Hej, Bella, nie czuj się pokrzywdzona, jeśli Edward nie zaprowadzi cię na lekcję, okay? - Nie chciałam, aby myślała, że jest to coś osobistego. - Oczywiście, że nie będę. Jestem pewna, iż zapomni. Poza tym mogę znaleźć klasę sama – posłała mi niepewny uśmiech. - W porządku, dzwonek już dzwonił, a spóźnienie nie leży w moim interesie – powiedziała Alice. Wszyscy wstaliśmy i sprzątnęliśmy ze stołu. Bella pobiegła do swojej przyjaciółki Angeli i towarzyszyła jej w drodze do klasy. Ja skoncentrowałam się na wytrwaniu na moich popołudniowych zajęciach. Nie trzeba wspominać, że Edward do nas nie przyszedł. Jasper wygrał.
10
2.Edward EPOV Obudziłem się, aby rozpocząć pierwszy dzień w szkole. Początek klasy maturalnej. W tym roku zamierzam zdobyć tytuł. Będzie należeć do mnie. A byłbym tego zupełnie pewny, gdyby nie James. Pieprzyć go. Wstałem szybko i poszedłem do łazienki. Muszę pojawić się w szkole wcześniej i zrobić rundkę po wszystkich adorujących mnie fankach. Byłem świadomy tego, iż jestem najbardziej pożądanym chłopakiem w szkole – każdy wie, że wszystkie dziewczyny chciałyby się ze mną przespać. I o to chodzi w LIŚCIE. Jedynie pewne dziewczyny dostają to, czego chcą. I z wdzięcznością podają mi swoje imiona i nazwiska, abym wpisał je na listę, dzięki czemu zostaną zapamiętane w historii szkoły jako dziewczyny wystarczająco wartościowe, aby zostały wymienione na LIŚCIE najlepszych. Niestety, tego roku pojawił się drugi kandydat ubiegający się o tytuł Króla Bzykania i tak się złożyło, że jest nim James. Miał na Liście tyle samo imion, co ja, często nawet tych samych dziewczyn. Ale ja zdołałem zapisać dwa wyjątkowe imiona, których on nigdy nie zdobędzie. Alice Brandon i Rosalie Hale, dwie najbardziej pożądane dziewczyny w historii całej szkoły. Wiedziałem z całą pewnością, że nie było mowy, aby przespały się z Jamesem, gdy mają Emmetta i Jaspera. Byłem szczęściarzem. Zdobyłem je zanim Emmett i Jasper się pojawili. W pośpiechu wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Na miejscu spotkam moją rodzinę. Zacząłem o nich myśleć. Emmett, mój wyjątkowo inteligentny i zwariowany starszy brat, Alice, nasza ekscentryczna, zabawna sąsiadka, Rosalie i Jasper Hale, moja przyrodnia siostra i brat z drugiego małżeństwa mamy, oraz nowy nabytek, Bella Swan, nasza trochę dziwna i inna niż wszyscy sąsiadka. Wszyscy oni byli moją rodziną, mimo że, technicznie rzecz biorąc, pieprzyłem dwóch jej członków. Zgaduję, iż nie brzmi to zbyt dobrze. Pomyślałem o Rosalie. Była taka zgorzkniała. Ale rozumiałem dlaczego. Naprawdę nie chciała, aby jej imię widniało na mojej liście. Od kiedy znalazła prawdziwą miłość, wolałaby nie pamiętać o tej części swojego życia. Nie chciała tego nie tylko dla siebie, ale też dla Alice. Nie rozumiała jednak tego, iż potrzebowałem ich imion, ich wiarygodności. Przecież rozumiały, w co się pakują, gdy zdecydowały się przespać ze mną. Nie mogą się teraz wycofać. To nie byłoby wobec mnie w porządku. Muszę sprawić, aby szybko przyjęły mój tok myślenia. Król jest wybierany i ogłaszany w noc balu maturalnego, po czym zapisuje się to w księgach historii szkoły. Trzymałem swoją listę dobrze schowaną. Nikt nie wiedział, gdzie się znajduje, nawet moja rodzina. Nie ufałem w tej dziedzinie nikomu... takie życie. Gdy masz tak dużo pieniędzy, że możesz na nich spać, jedyne, co daje ci ochronę to twoja duma i reputacja. Bez tego byłbym nikim. Wjechałem na moje miejsce parkingowe i podążyłem do swojej szafki. Na mojej drodze stanęła Jessica ze swoimi kumpelami. Odciągnąłem ją na stronę, żeby pogadać. Oczywiście poszła za mną. - Jak się dziś miewasz, Jess?
11
- Och, teraz dobrze, bo jesteś przy mnie, Edwardzie – odpowiedziała, wpatrując się we mnie swoimi szklistymi, okrągłymi oczami. Rany, kocham reakcje, jakie wywołuję u kobiet. - Więc, jesteśmy umówieni na czwartek, prawda? - powiedziałem, dobrze wiedząc, że nie potrafiłaby mi odmówić. - Oczywiście, Edwardzie. O siódmej, zgadza się? - Tak – odrzekłem, po czym pochyliłem się i pocałowałem ją brutalnie, a następnie powiedziałem jej, że widzimy się w czwartek. Praktycznie pobiegła do swoich koleżanek i zaczęła opowiadać im, że idzie ze mną na randkę. Uśmiechnąłem się do siebie. Dotarłem do mojej szafki i wyjąłem z niej książki, które musiałem mieć ze sobą tego dnia. Nie, żebym tak naprawdę ich potrzebował. Mam na myśli to, że mógłbym skończyć wszystkie klasy celująco. Ale wiedziałem także, iż nauczyciele byliby rozdrażnieni tym, że wiem więcej od nich. Dlatego bezczelnie udawałem. Idąc do klasy zauważyłem całą moją rodzinę stojącą obok siebie. Zastanawiałem się co robią. - Na co wszyscy patrzymy - powiedziałem, gdy do nich podszedłem. Rose wyglądała na najmniej zadowoloną ze wszystkich z mojego przybycia. Zacząłem się zastanawiać, czy chcą się ode mnie odseparować. E tam, niemożliwe. Bo niby dlaczego? Jestem najfajniejszym i najgorętszym facetem w szkole – pomyślałem. Następnie zacząłem rozmyślać o Jamesie. Bękart. Tytuł Króla będzie mój. Potrząsnąłem głową, aby uwolnić się od tych myśli i próbowałem skupić się na tym, co mówił do mnie Emmett. - Wszyscy właśnie patrzyliśmy na nasze harmonogramy, aby sprawdzić kto z nas ma lekcje z Bellą. Wiesz, żeby pomóc jej się odnaleźć w kampusie. - Cóż, to było miłe z ich strony. - Och, więc kto ma z nią zajęcia? - Wszyscy – odpowiedziała Alice. - Sprawdź swój plan, Edwardzie. Zanim zdążyłem się zorientować mój harmonogram został wyrwany z moich rąk i każdy porównywał go z planem Belli. Następnie Rosalie otworzyła usta i powiedziała - Trzymaj się Bello, masz biologię z Edwardem. - Biologia, hę? Zgaduję, że nie jest źle. Jedna lekcja z Bellą będzie upływać bardzo szybko. Nienawidziłam jednak tonu głosu Rosalie, gdy to mówiła. Gdybym nie był święcie przekonany, iż kocha i troszczy się o mnie, naprawdę uderzyłoby mnie to. - Rosalie jest zazdrosna? - powiedziałem, próbując ją sprowokować. Zadziałało. - Chciałbyś, dupku – odpowiedziała, uśmiechając się szyderczo. - Łamiesz moje serce, Rosalie. A tak w ogóle, wziąłbym to do siebie, gdybym wiedział, że naprawdę tak myślisz. Ale wiem, że mnie kochasz. - Och, to ty masz serce? Nie żartuj sobie ze mnie – powiedziała. Wywróciłem oczami i skupiłem uwagę na czymś innym. Och, idzie Lauren. Gdy odchodziłem usłyszałam jeszcze jak Emmett mówi coś do Rosalie. To jednak nie miało znaczenia, gdyż miałem ważniejsze sprawy do załatwienia. - Lauren, kochanie, jak się masz? - Ta laska była jak kit w moich rękach. - Hej Edward. Czuję się świetnie. Jesteś zajęty w piątek wieczorem? Czy ta dziewczyna umie czytać w moich myślach? - Nie, miałem właśnie zapytać cię o to samo. - Cieszę się, że myślimy tak samo. Wpadnij po mnie o 7:30 – powiedziała, cały czas się do mnie szczerząc. Przysunąłem się do niej, ścisnąłem ją za tyłek i powiedziałem –
12
Oczywiście. Reszta poranka była nijaka, aż doczekałem się przerwy na lunch. Wszedłem do stołówki i zobaczyłem całą moją rodzinę, siedzącą przy stoliku. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i zauważyłam Victorię i jej przyjaciółki. Byłem rozdarty. Próbowałem usidlić ją przez całe lato, odkąd dowiedziałem się, że James ma ją na swojej liście. Dołączyła do uczniów naszej szkoły w zeszłym roku i od razu obaj do niej wystartowaliśmy. Tylko, że Jamesowi się udało, a mnie nie. Byłem jednak zdeterminowany, aby dodać ją na moją listę. Musiałem tego dokonać. Właściwym posunięciem byłoby usiąść z moją rodziną pierwszego dnia szkoły. Ale byłbym głupi, gdybym stracił szansę lepszego zapoznania się z nią, gdy Jamesa nie ma w pobliżu. Pomachałem rodzinie i podszedłem do Victorii. - Hej, śliczna – powiedziałem, gdy Victoria spojrzała na mnie znad swojego jedzenia. Posłała mi uwodzicielski uśmiech. - Cześć Edward, rozmawiasz dzisiaj ze wszystkimi swoimi dziewczynami? powiedziała figlarnie. A więc chce pograć sobie ze mną, hę? - Tak, ale to tylko dziewczyny. Wolałbym spędzić trochę czasu z kobietą, która wie, czego chce – powiedziałem, patrząc prosto na nią, moim najbardziej rozpalającym spojrzeniem. Zadziałało. - I którą kobietę masz na myśli? - Oczywiście ciebie, jeśli mnie zechcesz – odpowiedziałem, chcąc, aby myślała, że może mnie odrzucić, mimo iż wiedziałem, że tego nie zrobi. - Hmm... w porządku. Co powiesz na piątek o siódmej? Dam ci mój adres to podjedziesz po mnie? Wspaniale. Będę musiał odwołać randkę z Lauren, ale to nie będzie problem. - Brzmi jak plan. A więc do zobaczenia – powiedziałem i odszedłem. Nie było potrzeby, aby zostawać dłużej, niż musiałem. Dostałem to, czego chciałem. Wyszedłem ze stołówki w poszukiwaniu Lauren, aby przekazać jej złe nowiny. Kurwa! Jestem już dziesięć minut spóźniony i to pierwszego dnia! Pobiegłem do klasy biologicznej tak szybko jak tylko mogłem. Prędko otworzyłem drzwi i przemknąłem do jedynego wolnego miejsca w sali. Obok Belli. Szybko usiadłem na swoim miejscu i położyłem plecak na podłodze. Zobaczyłem, że Bella nabija się ze mnie oraz sytuacji, w jakiej się znalazłem. Miała wyjęty zeszyt, w którym gryzmoliła. Nachyliła się do mnie i wyszeptała – Dzięki za pomoc w znalezieniu klasy i czuwaniu nade mną. O kurwa. Zupełnie zapomniałem. A to oznacza, że Rosalie będzie wrzeszczeć na mnie, gdy wrócę do domu. Świetnie. - Przepraszam, Bello... - Wiem, wiem, zapomniałeś. Szczęśliwie dla ciebie Angela ma z nami biologię. Pomogła mi. Zacząłem rozglądać się po klasie, patrząc na każdego, z kim będę chodził na zajęcia w tym roku. Victoria siedziała z przodu, z Jamesem, jako jego laboratoryjna partnerka. Świetnie. Muszę coś zrobić! Nagle wpadłem na pewien pomysł. - Hej Bello? - wyszeptałem, mając nadzieję, że nie jest na mnie zła. - Co? - Wiem, że jestem dupkiem, gdyż zapomniałem, że miałem ci pomóc, ale czy mógłbym poprosić cię o wyświadczenie mi ogromnej przysługi? - spytałem,
13
próbując ją oczarować, aby mi pomogła. Nie kupiła tego. Jak już wcześniej wspominałem, Bella była dziwnym stworzeniem. Nie była podatna na mój urok osobisty, w przeciwieństwie do większości dziewczyn. Była w stanie wziąć się w garść, gdy doszło do zawarcia umowy ze mną i niespodziewanie zacząłem ją podziwiać. - Powiedz o co prosisz, a ja się nad tym zastanowię. - Cóż, jak myślisz, mogłabyś dla mnie zamienić się miejscami z Victorią? A to oznacza, że zostałabyś partnerką Jamesa. - Nie byłem pewien jak na to zareaguje. Zauważyłem, że trochę się zarumieniła i spojrzała w dół, na swój zeszyt. Następnie spojrzała na mnie. - Tak, okey. Porozmawiam po lekcji z panem Bannerem i zobaczę, czy dam radę się zamienić. - Nie, musisz to zrobić teraz, zanim zostaniemy partnerami na stałe i przydzieli nam zadania. Wtedy utkniemy razem na cały rok. - Och, nie daj Boże, abyś utknął tu ze mną na cały rok, Cullen. Zmrużyłem oczy. - Wiesz co mam na myśli. - Ale Edwardzie, czy masz świadomość tego jak zawstydzające jest gapienie się wszystkich na ciebie, gdy stoisz na środku klasy? Nienawidzę tego! - To nie takie straszne, Bello. Zwracanie na siebie uwagi nie jest zawsze negatywne. Poza tym, Banner spełni twoją prośbę. Po prostu mi by odmówił, jedynie po to, żeby mnie zdenerwować. Gdyby nie to, zrobiłbym to sam. Wzięła głęboki wdech i wypuściła powoli zgromadzone powietrze. - W porządku, ale masz u mnie dług wdzięczności. Uśmiechnąłem się. Podniosła rękę i pan Banner zwrócił się do niej. - Tak, panno Swan? - Umm... Panie Banner, ja... yy... zastanawiałam się, czy mogłabym... yyy... zamienić się z Victorią miejscami? Rany, można by pomyśleć, że pyta króla o pozwolenie na mówienie. Dostrzegłem spojrzenie Jamesa na mnie i zmarszczenie jego brwi. Zmarszczyłem swoje w odwecie, aż odwrócił się, aby powiedzieć coś Victorii. Kurwa. - Naprawdę panno Swan? A co jest powodem tego, iż chcesz zmienić miejsce? - Cholera. Domyślił się, że coś jest nie tak. Bella skurczyła się tak, jakby chciała wejść pod ławkę i spojrzała na mnie przerażonymi oczami. Musiała podać powód, którego nie miała. Boże, ona jest takim beznadziejnym kłamcą. Wtedy zrobiłem jedyną rzecz, jaka przyszła mi do głowy, a która dałaby jej wytłumaczenie. Wstałem ze swojego miejsca tak szybko, że nikt tego nie zauważył i uszczypnąłem ją w sutek. Natychmiast usiadła i zaskomlała. Jej twarz zaczęła przybierać nienaturalny kolor, co wyglądało tak, jakby właśnie przeżyła ciężki szok. Zacząłbym się z tego śmiać, gdybym to nie ja był tym, który poprosił ją wyświadczenie przysługi. Spróbowałem przekazać jej to co chciałem oczami. Podałem jej powód, którego potrzebowała. - A więc, panno Swan? - Och, uh... napastowanie seksualne. - Wykrztusiła to z siebie i zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. Odwróciłem się, aby spojrzeć na pana Bannera, który nie wyglądał na zadowolonego. - Och, a więc o to chodzi, panno Swan? Cóż, jeżeli to wszystko, możesz po
14
szkole pozwać go do sądu, ale ponieważ pan Cullen spóźnił się dziesięć minut na moje zajęcia, naprawdę nic nie mogę z tym faktem zrobić. Gdyby przybył na czas mógłbym zastanowić się nad wyrażeniem zgody na jego prośbę. A teraz, na czym to skończyliśmy? Kurwa. Nie mam szczęścia. Wróciłem na swoje miejsce i zacząłem rozmyślać nad przegraną sprawą. Czas płynął szybko i zanim się zorientowałem zajęcia się skończyły. Całą lekcję słuchałem I-poda. Wstałem i zebrałem moje książki. Nagle poczułem, że ktoś uderzył mnie w ramię. - Ej, za co to, do cholery, było? - spytałem, odwracając się, aby zobaczyć gotującą się ze złości Bellę. - Och, naprawdę, Edwardzie? Żartujesz, prawda? Boże, wystawiłam się na pośmiewisko przed całą klasą, a następnie ty podszedłeś i złapałeś mnie za klatkę piersiową? Wiesz, że to była napaść seksualna, prawda? Podniosłem swój plecak i zawiesiłem na ramieniu. - Och, proszę Bello, to nie było dla zabawy. I jak pamiętam to nie była klatka piersiowa, złapałem cię za cycka i uszczypnąłem w sutka. - Wyraz jej twarzy był bezcenny. Nie miałem pojęcia, dlaczego lubiłem sprawiać, że się rumieniła i szokować ją. Zgaduję, iż dlatego, że wyglądała wtedy tak słodko. - To ten sam obszar ciała Edwardzie. Mówiłam ci, że zrobię to po lekcji, ale nie. Musieliśmy zrobić to po twojemu. I teraz utknęłam z tobą na cały rok. Auć. To zabiło moje ego. - Przepraszam Bello. Muszę iść na zajęcia z pływania, ale zobaczymy się później w domu, okey? - Tak, jasne, wszystko jedno. - Szybko odeszła ode mnie i wyszła przez drzwi. Cóż, pomijając moją dzisiejszą tymczasową komplikację w klasie myślę, że ten dzień minął mi bardzo dobrze. Jeszcze jedna lekcja i będę mógł wrócić do domu. Tak, moje życie jest świetne.
15
3.Zaklad BPOV Zabiorę cię na dno, tylko tą drogą, którą zawsze spadałem Zabiorę cię na dno, tylko tą drogą, którą zawsze spadałem...
Nareszcie jest piątek! Nie mogłam wprost uwierzyć, że przetrwałam już tydzień w tej snobistycznej, dupowatej szkole. Było ciężko, ale mogłam liczyć na pomoc moich wspaniałych przyjaciół. Wbiegłam do domu, aby w końcu zdjąć z siebie ten głupi mundurek. Jak zwykle, moich rodziców nie było. Mój ojciec był ciągle zabiegany, spotkania i co tylko, a z moją mamą było jeszcze gorzej. Ciągle wychodziła gdzieś na sesje zdjęciowe lub kręcenie filmu. Jestem pewna, że ich małżeństwo przetrwało tak długo tylko dlatego, iż nie widywali się nawzajem. Wzięłam czyste ubrania i poszłam do łazienki, aby się wykąpać i przebrać. Byłam świadoma, iż muszę pójść do Rose i dojść tam do siebie. Naprawdę musiałam z nią porozmawiać i usłyszeć jakieś rady, wskazówki. Byłam szczęśliwa, że mieszkała naprzeciwko mnie. To oznaczało, iż nie musiałam używać samochodu, aby do niej dotrzeć. Weszłam pod prysznic, a moje myśli zaczęły się kręcić tylko wokół niego. Myślałam o nim nieustannie i obserwowałam go w klasie, gdy nie patrzył. Na jedynych zajęciach, jakie z nim miałam. Na biologii. Jest taki przystojny, taki wspaniały, że patrzenie na niego aż boli. Nie był jednak świadomy, że podoba mi się tak bardzo. I pewnie nigdy się nie dowie... Nie mam bowiem odwagi, by mu to powiedzieć. A poza tym jest dla mnie zbyt atrakcyjny. On jest idealny, a ja... nie. Spłukałam włosy i ciało gorącą wodą, i szybko wyszłam z kabiny prysznicowej. Spotykamy się w domu Rose każdego dnia po szkole o tej samej godzinie. Odrabiałam tam nawet prace domowe, biorąc pod uwagę, iż wszyscy moi korepetytorzy znajdowali się wtedy pod tym samym dachem. To po prostu miało sens. Wyjęłam z lodówki butelkę wody, wzięłam klucze, wyszłam z domu i zamknęłam za sobą drzwi. Do kieszonki wsadziłam telefon, w razie gdyby moi rodzice zadzwonili, co raczej rzadko się zdarza. Stanęłam pod drzwiami domu Rose z zapasowym kluczem, który mi dała. Alice także taki miała. Mogłyśmy bez przeszkód wchodzić tu i wychodzić, gdy tylko chciałyśmy, a gdyby drzwi były zamknięte, możemy użyć klucza i swobodnie wejść do środka. Na początku byłam tym trochę zaniepokojona, zważywszy na to, iż Rose nie była jedyną osobą mieszkającą w tym domu, ale Emmett, Jasper i Edward zapewnili mnie, że nie mają nic przeciwko temu. Drzwi były otwarte, więc weszłam do środka zamykając je za mną. Nie
16
byłam pewna, czy to Alice weszła przede mną i ich nie zamknęła. Ona praktycznie tu mieszkała. Znalazłam się w gigantycznej klatce schodowej i skierowałam się na drugie piętro, gdzie znajdowały się wszystkie sypialnie. Na trzecim piętrze była siłownia, biura i inne pokoje, co do których nie miałam pojęcia, co się w nich znajduje. Wszystkie dzieci posiadały pokoje na końcu drugiego piętra, po prawej. Sypialnia Carlisle‟a i Esme była ulokowana po lewej stronie, a pokoje gościnne pomiędzy. Przypuszczam, że Carlisle wybrał pokoje dla dzieci daleko od holu wejściowego, aby nie słyszeć ich wrzasków, lub trzymać ich z dala od swoich. Kto to wie. Minęłam pokój Emmetta i zauważyłam, że go tam nie ma. Prawdopodobnie jest z Rose, pomyślałam. Muszę zapamiętać, aby zapukać, zanim do nich wejdę. Szłam dalej, aż usłyszałam odgłosy dochodzące z sypialni Jaspera. Tak. Alice tam jest. Skrzywiłam się w głębi duszy. Pomyślałam, że najwidoczniej musiałam przyjść w złym momencie. Jeżeli obie pary były zajęte, powinnam przyjść później. Tak postanowiłam zrobić, gdy nagle zderzyłam się z czymś, mocno. - Oj, wszystko okej, Bello? To był Edward. Super. - Tak, przepraszam, Edwardzie. Znów nie patrzyłam, gdzie idę. Zaśmiałam się. Następnie zobaczyłam, jak był ubrany. Wychodził gdzieś wieczorem. - Gdzie się wybierasz wieczorem? - Mam randkę z Victorią. Nie powinno mi to zająć zbyt dużo czasu, jeśli wszystko pójdzie tak, jak zaplanowałem. Zmrużyłam oczy. Nie chciałam tego słuchać. - Co to za mina? - Wyglądało na to, iż dostrzegł wyraz mojej twarzy, gdy właśnie myślałam o jego rodzinie. - Cóż, po prostu pomyślałam, że najwyraźniej przyszłam o złej porze. Emmetta nie ma w jego pokoju, więc przypuszczam, iż jest z Rosalie. Właśnie minęłam sypialnię Jaspera i dochodzą z niej dziwne, zwierzęce odgłosy, dlatego sądzę, że jest tam Alice. Nie wiem, co teraz ze sobą zrobić. - Sądzę, że nie zajmie im to dużo czasu. Wiedzą, że masz przyjść. Dlaczego po prostu nie poczekasz na nich w moim pokoju? Usłyszysz stamtąd, gdy otworzą się drzwi do ich pokoi. To byłby świetny pomysł, gdybym nie była świadoma, iż wszyscy ludzie wokół mnie właśnie uprawiają seks. I kto wie, w jaki sposób kochał się w swojej sypialni Edward? Nie chciałabym przez przypadek dotknąć czegoś, czego nie zamierzałam. Uch. Musiał dostrzec wyraz mojej twarzy, ponieważ zaczął się ze mnie śmiać. - Wszystko okej, Bello. Mój pokój jest czysty. W zasadzie uważam, że jestem największym czyściochem z całej mojej rodziny, poza Carlislem i moją mamą, oczywiście. Rose i Emmett mieszkają jak świnie, a Jasper jest porządny, ale nie tak jak ja. Odkładam wszystko na swoje miejsce. A poza tym, nigdy nie zapraszam kobiet do mojej sypialni. Więc to pomieszczenie jest wolne od seksu. Bez obaw. Badałam przez chwilę wyraz jego twarzy, aby zobaczyć, czy mnie przypadkiem nie nabiera. Wyglądał jednak na szczerego, przynajmniej tak mi się wydawało. - W porządku, jeśli nalegasz. Ale lepiej, abym nie złapała żadnych wszy łonowych, chlamydii lub syfilisa od ciebie, Edwardzie. - Spojrzałam na niego, żeby wiedział, iż mówię poważnie. Zaśmiał się i powiedział:
17
- Nie złapiesz. Nie martw się, Bello, nie okłamałbym cię. Obiecuję, że żadna kobieta nie robiła tego w tym pokoju. Włącznie z Alice i Rose. Jesteś całkowicie bezpieczna od zarazków związanych z seksem. Weszłam do jego sypialni i uświadomiłam sobie, że nigdy wcześniej w niej nie byłam. Miał rację, było czysto. Nie było nawet kurzu piętrzącego się w kątach. Wow. Mój pokój może się wstydzić. Ten był piękny, z czarną skórzaną kanapą po jednej stronie i z królewskich rozmiarów łóżkiem z drugiej. Była tam półka cała wypełniona płytami CD oraz, stojący przy ścianie, olbrzymi odtwarzacz stereo, gotowy do użycia. Podeszłam do komody i spojrzałam na zdjęcia, które na niej trzymał. Kilka ukazywało Emmetta i Edwarda, gdy byli mali, a jedno zostało zrobione niedawno. Zaraz obok stała fotografia zrobiona tego lata. Cała nasza szóstka do niego pozowała. Dobrze pamiętam tą chwilę. Było dosyć niezręcznie. - Chodź tu, Bello – powiedziała Rose. - Będzie zabawnie, gdy zrobimy sobie zdjęcie wszyscy razem. - Nie, nie będzie, ponieważ będę stać obok czwórki z was, robiącej sobie zdjęcie jako pary. Będę wyglądać głupio. - Cóż, dlaczego Edward nie miałby przyjść tu i stanąć obok ciebie? powiedziała Alice. - Nie trzeba, jest okej. Ja po prostu zrobię zdjęcie. Nie ma potrzeby wlec tu Edwarda – powiedziałam. - Och, a więc jesteś teraz dla mnie zbyt dobra, tak Bello? - powiedział Edward, patrząc wprost na mnie. Było oczywiste, że nie żartuje. - Oczywiście, że jest i nie zapominaj o tym – odrzekła Rose, spoglądając na niego złym wzrokiem. - Nie, nie, nie, Edwardzie. Nie to miałam na myśli – powiedziałam, próbując załagodzić sytuację. - Więc, dlaczego nie pozwolisz mu stanąć obok siebie? - spytała Alice. Westchnęłam i odpowiedziałam: - Ponieważ nie chcę go zmuszać do czegoś, na co nie ma ochoty. - To nic strasznego, Bello, naprawdę. Myślę, że będzie śmiesznie. Spojrzałam na Edwarda, zapewniającego, że nie ma nic przeciwko. Stanęłam obok Rose, a Edward stanął za mną. Próbował ustawić się tak jak Emmett i Jasper, obejmując swoim ramieniem moją klatkę piersiową i obojczyk, przyciskając mnie do swojej piersi. Gdy tylko Jasper włączył odliczanie w aparacie, Edward wyszeptał mi do ucha – Nie mogę uwierzyć, że myślisz, iż jesteś dla mnie zbyt dobra. - Już miałam zaprotestować, gdy Jasper wrócił na swoje miejsce, a Edward powiedział – To nic, Bello, ponieważ, szczerze mówiąc, to prawda. - Uśmiechnęłam się w tym momencie i właśnie wtedy rozbłysnął flesz. Już wtedy wiedzieliśmy, że to będzie piękna fotografia. I owszem jest. Byłam zaskoczona, że Edward trzyma ją w swoim pokoju. Wszyscy mieliśmy jej kopię i każdy trzymał ją w widocznym miejscu. Ale z jakiegoś powodu nie przypuszczałam, że Edward ją zatrzymał. Oczywiście, że tak – pomyślałam – Przecież to jego rodzina. Czasami bywa nieczuły, ale nadal kocha swoich najbliższych. Nagle usłyszałam jak któreś drzwi się otwierają i wybiegłam z pokoju, by zobaczyć kto z nich wychodzi. Alice. Stała do mnie plecami, więc skoczyłam na nią i krzyknęłam – Boo! Zaczęła wrzeszczeć i skakać tak wysoko, że nigdy czegoś takiego wcześniej
18
u niej nie widziałam. - Bella! Co ty, do diabła, wyprawiasz? - Cóż, spytałabym cię co, do cholery, wy robiliście, ale jestem pewna, że wiem, zważywszy na to, iż słyszałam was z holu! Alice zachichotała zawstydzona. - Sorry Bello. Zajęło nam to trochę dłużej, niż myślałam. - Masz na myśli to, że tobie zajęło to trochę dłużej; nie próbuj zwalać tego na mnie – powiedział Jasper, gdy wychodził z pokoju, zakładając na siebie w międzyczasie koszulkę. Musiałam szybko spojrzeć na niego. Jasper był bardzo dobrze zbudowany, podobnie jak jego przyrodni bracia. Alice i Rose były szczęściarami. Zgarnęły dwóch członków rodziny Cullenów, którzy wiedzieli jak kochać bezwarunkowo. Współczuję kobiecie, która zwiąże się z Edwardem. Nie było nic złego w jego ciele, o nie. Po prostu tracił zdrowy rozsądek, gdy chodziło o kobiety. Nie wiem, czy dostrzegłby, co jest dobre, nawet gdyby to stało na przeciwko niego. Spędzał zbyt dużo czasu z atrakcyjnymi, napalonymi, ale mało inteligentnymi kobietami. - Bello? Bello? - powiedział jakiś dźwięczny głos. Alice. Znów odpłynęłam. Ups. - Przepraszam, Alice. Wyrwałaś mnie z zamyślenia. - Och? O czym? - Spojrzałam na nią i zauważyłam, że Jasper zniknął, a my zmierzamy do pokoju Rose. Sam fakt, że idę i nie jestem tego świadoma był dosyć niepokojący. - Cóż, właśnie myślałam o tym, jakimi szczęściarami jesteście z Rose, że już odnalazłyście swoje bratnie dusze. Ci faceci dbają o was jak o złoto. A wy robicie to samo dla nich. Wydaje się, że was rozumieją i zgaduję, że jestem trochę zazdrosna. Zastanawiałam się także nad tym jak nieszczęśliwa będzie dziewczyna Edwarda. Czeka ją dużo pracy. - Całkowicie się z tobą zgadzam, Bello. Jednak teraz lepiej porozmawiajmy o tobie i tym nowym chłopaku, do którego tak otwarcie wzdychasz. Ale najpierw, sprawdźmy co u Rose. Zapukałyśmy do drzwi jej pokoju, po czym otworzył nam je Emmett, nie miał na sobie niczego oprócz ręcznika zawieszonego na biodrach. Ktoś właśnie wyszedł spod prysznica. - Boże, Em, nie możesz otworzyć drzwi w czymś bardziej przyzwoitym? spytała Alice. - Cóż, jeśli chcesz, następnym razem mogę cię przywitać nago, jedynie w moim urodzinowym kostiumie, wtedy nie będziesz narzekać na ręcznik. - Zaczął sięgać do niego, aby go zdjąć. - NIEEE! - Obie z Alice wrzasnęłyśmy. Oglądanie Emmetta w samym ręczniku całkowicie wystarczało. Wątpiłam, że Rosalie byłaby zadowolona, gdyby jej przyjaciółki skoczyły na niego. - Wchodźcie dziewczęta, nie zwracajcie na niego uwagi – zawołała Rose, leżąca na łóżku. Weszłyśmy i podeszłyśmy do łóżka, zastanawiając się, czy powinnyśmy na nim usiąść, czy może jednak nie. Rosalie zauważyła nasze wahanie i powiedziała – Bez obaw. Nie robiliśmy tego na łóżku, więc jest czyste. Spojrzałyśmy na siebie z Alice, po czym wskoczyłyśmy na łóżko. Nie dowiedziałyśmy się, gdzie to w takim razie zrobili. - Musimy poczekać, aż Emmett wyjdzie i wtedy możemy kontynuować – powiedziała Rosalie. Czekałyśmy, aż opuści łazienkę. - A więc, jak ci minął dzień, Bello? - spytała Alice, chcąc, aby czekanie
19
szybciej nam upłynęło. - Och, było w porządku, tak myślę. Czas płynął bardzo wolno. Nie mogłam się doczekać, żeby wyjść ze szkoły, zwłaszcza, że wiedziałam, iż nie ma zajęć w poniedziałek. - Mieliśmy świętować Dzień Pracy w ten weekend, dlatego byłam bardziej niż zadowolona. - Nie zdecydowaliśmy jeszcze jak chcemy świętować! - krzyknęła Alice. Rose zmrużyła oczy. - Musimy cokolwiek robić? Możemy przecież po prostu posiedzieć tu i się zrelaksować, ciesząc się sobą, basenem i tym podobne. Myślałam, że Alice tego nie kupiła, ale zostałam mile zaskoczona. - To nie taki zły pomysł. Mogłybyśmy zrobić przyjęcie na świeżym powietrzu! Byłoby świetnie. Nasi chłopcy by gotowali, a my byśmy siedziały i się relaksowały. Obijając się. - Wchodzę w to, jeśli Rose się zgadza – powiedziałam. Minęło sporo czasu, odkąd nie musiałam gotować. Dodatkowo byłoby miło popływać ostatni raz, zanim zrobi się na dobre zimno. - Oczywiście Ali, zrobimy tak. Ale powinnaś brać pod uwagę tylko Emmetta i Jaspera. Nie wydaje mi się, że Edward zamierza spędzić swój wolny długi weekend z rodziną – powiedziała Rose. - Wiem o tym. Mimo wszystko dam mu znać, na wypadek, gdyby zdecydował zaszczycić nas swoją obecnością – powiedziała Alice, mrużąc w tym samym momencie oczy. Drzwi od łazienki otworzyły się i wyszedł z niej Emmett. - Cóż, moje panie, skończyłem. Dobrej zabawy z tym, co macie zamiar robić. Jeśli będziecie mnie potrzebować, będę w pokoju telewizyjnym z Jazzem. Wyszedł i trzasnął za sobą drzwiami. Jak tylko drzwi się zamknęły Rose i Alice zwróciły się do mnie. - Okej, gadaj. W kim to się tak bardzo zadurzyłaś? Nagle poczułam się onieśmielona. Nie wyglądałam jak Alice czy Rose, nie mogłam pstryknąć palcami, a każdy facet padłby mi do stóp. Miałam świadomość, że ten chłopak był zbyt pewny siebie, ale to nie miało znaczenia. Dziewczyny mogą marzyć, prawda? I byłam pewna, że Rose nie zaakceptuje mojego wyboru. Bałam się tego, co mi powie, gdyż jej zdanie było dla mnie bardzo ważne. Poza tym nigdy go nie zdobędę, prawda? - Um... nie wiem co powiedzieć... Nie chcę się ośmieszyć. Zdecydowanie nie jestem z jego ligi – zaczęłam. - To nonsens, Bello. Ktokolwiek ci się podoba, Rose i ja jesteśmy pewne, że pomożemy mu cię zauważyć. Możesz nam zaufać, nie martw się. Wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam. - Okej, cóż, chodzi ze mną na biologię, a ja przeważnie spędzam całą lekcję na gapieniu się na niego. Jest taki przystojny... Wiem, że ma złą reputację, ale nie dbam o to. Przyłapałam się na pragnieniu bycia jedną z jego dziewczyn... - Podniosłam wzrok i zobaczyłam rozgrywającą się scenę naprzeciwko mnie. Alice i Rose otworzyły usta i wytrzeszczyły oczy. Wyglądały, jakby zaniemówiły, co nie jest takie łatwe do wykonania. Zaczęłam się zastanawiać, co takiego powiedziałam i co mogły usłyszeć, że spowodowało to taką reakcję. Nagle zrozumiałam, w czym rzecz, jak to wszystko zabrzmiało. - O mój Boże! Dziewczyny, nie, to nie tak jak myślicie – powiedziałam. - Bello, wszystko okej, my nie osądzamy, ale jesteś pewna? - Alice zaczęła, wcinając się Rose, która w tym samym momencie chciała coś powiedzieć.
20
- Cholera mnie weźmie, że nie osądzamy. Bello, czy ty mnie nie słuchałaś przez całe lato, gdy ci o nim opowiadałam? To jest całkowicie nie do zaakceptowania. To nie jest materiał na chłopaka. Po prostu nie możesz być zakochana w Edwardzie. Czułam się tak jakbym wykopała dołek i wpełzła do niego. Musiałam powstrzymać Rose przed dalszą tyradą. - Nie, Rose posłuchaj, to nie Edward. -Co? Ale właśnie powiedziałaś... -Tak, wiem co powiedziałam i wiem także jak to zabrzmiało. Ale nie chodzi o Edwarda. - Wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam – To James. Jeżeli pomyślałam, że ich reakcja, iż może to być Edward była dziwna, to na nowinkę, że to Jamek, stała się jeszcze bardziej komiczna. Alice jako pierwsza przerwała ciszę, gdyż zaczęła się śmiać. - Och, Bello, przez moment byłyśmy naprawdę zmartwione. Ale całkowicie zgadzamy się na Jamesa. Rose jej przytaknęła. - Tak, Bello, James jest bardziej sensowny, biorąc pod uwagę jego i Edwarda. Czy chciałabyś z nim chodzić? - Tym razem brzmiała sceptycznie. - Czekaj. Zatrzymaj się. Jestem wystarczająco dobra dla Jamesa, ale nie dla Edwarda? Co to ma znaczyć? - Byłam trochę wkurzona. To znaczy, wiedziałam, że nie wyglądam zbyt dobrze, ale, do diabła, nie myślałam, że moje przyjaciółki uważają, że jestem dla kogoś niewystarczająco dobra. - Nie, Bello, to nie tak. Po prostu dużo dla nas znaczysz, a Edward jest największym palantem pod słońcem. Zwłaszcza jeśli chodzi o dziewczyny. Nie chcemy, żebyś przez niego została naszą ex przyjaciółką– wyjaśniła Alice. - Dokładnie, a poza tym, faceci tacy jak Edward i James nie chcą być w związku z jakąkolwiek dziewczyną. Jedna noc im całkowicie wystarcza – dokończyła Rose. - Więc, z tego co mówisz, nigdy nie zostanę dziewczyną Jamesa? spytałam, próbując to zrozumieć. - Niestety tak – powiedziała Alice. Pomyślałam nad tym przez minutę i zrozumiałam, że nie ma to dla mnie znaczenia. Chciałam być z Jamesem, nawet jeśli miałabym taką możliwość tylko przez jedną noc. Ale nadal miałam problem. Byłam praktycznie niezauważalna. - Cóż, dziewczęta, nie dbam o to. Jednakże mogę go mieć i będę, nawet jeśli tylko przez jedną noc. Problemem jest raczej to, że on nawet mnie nie kojarzy. Jestem jak pyłek kurzu w tym jego małym świecie – powiedziałam ze smutkiem. Alice i Rose zamyśliły się. - Nie martw się tym, Bello. Alice i ja pomyślimy jak ci pomóc. Jak bardzo tego chcesz? - Bardzo – odpowiedziałam, nie kłopocząc się nawet, aby ukryć swoją desperację. - Na pewno coś wymyślimy. Zdecydowanie będziesz potrzebowała treningu i pomocy w sprawach urody. Jesteś śliczna, ale jeśli udoskonalimy pewne aspekty twojego naturalnego piękna, będziesz nie do pobicia – powiedziała Alice, szczegółowo badając moją twarz. - Wyszkolimy cię tak dobrze, jak tylko będziemy umiały, Bello, ale Alice i ja możemy jedynie coś zdziałać w pewnych kwestiach... Jesteś bowiem zielona w pewnych sprawach. Nie będziesz go taka pociągać. James lubi pewne siebie
21
kobiety, które są świadome swego ciała i swojej seksualności – powiedziała Rose, marszcząc czoło. - A więc, moją inspiracją będziesz ty i Alice – powiedziałam. Zabrzmiało to jednak niemożliwie. Nie było mowy, abym zdobyła pewność siebie i grację Alice oraz seksapil Rosalie. Nie było, kurwa, takiej możliwości. Byłam popieprzona. Musiałam zabrzmieć jak pokonana, ponieważ Rose starała się pocieszyć mnie. - Nie martw się, Bello. Znajdziemy jakiś sposób. Alice i ja nigdy się nie poddajemy. Podziękowałam im i położyłam się na chwilę na łóżku Rosalie. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam było to, że rozmarzyłam się o pięknym blondynie z niebieskimi oczami.
RPOV Co mogłabym zrobić, aby pomóc Belli? Ona naprawdę tego potrzebuje, nieważne, czy jest tego świadoma, czy nie. Chciałabym pomóc mojej przyjaciółce jak tylko się da, ale nie miałam pojęcia, jak się za to wziąć. Musiała uwierzyć w siebie, ale było tak niewiele rzeczy, które Alice i ja mogłyśmy zrobić, szczególnie pracując nad jej seksualnością i doświadczeniem. Westchnęłam z frustracji. Byłam pewna, że jeśli Bella odniosłaby sukces, zaczęłaby dużo bardziej dbać o siebie, wiedząc, iż zdobyła kogoś takiego jak James. Szczerze mówiąc, był bardzo przystojny i zdawałam sobie sprawę, że dałabym mu się wypieprzyć, gdybym nie miała Emmetta. To samo tyczy się Alice. Ale byłyśmy bardziej niż szczęśliwe z naszymi połówkami, dlatego nie widziałam Jamesa w naszej przyszłości. Emmett zdyskwalifikował go. - Wychodzę, żeby przynieść coś do jedzenia, Ali. - Spojrzałam w dół i zobaczyłam, że Bella zasnęła, a Alice malowała jej paznokcie. Może jeżeli stąd wyjdę, wymyślę jakiś plan. Nie wiedziałam nawet, że zrobiło się już tak późno. 22:30, a ja prawie wyszłam z domu po jedzenie. Sięgnęłam do przednich drzwi, kiedy zarejestrowałam jakiś ruch, dochodzący z ciemnego miejsca po prawej. Podeszłam tam i zobaczyłam Edwarda, siedzącego w fotelu, z głową pochyloną do tyłu i z zamkniętymi oczami. Najwyraźniej odpoczywał. - Wróciłeś tak wcześnie? - spytałam, zastanawiając się, czy dobrze mu poszła randka. - Tak, było w porządku, ale nie miałem szczęścia. Wytrwale ze mną pogrywa. Jest inteligentna, ta jedna. - Prawdopodobnie dlatego, iż wie, że gdy znajdzie się na twojej liście nigdy
22
więcej nie zwrócisz na nią uwagi. - To prawda. Ale nie zrobiłem tak z tobą i Alice – zadumał się. - Tylko dlatego, że ci na to nie pozwoliłyśmy. Poza tym byliśmy przyjaciółmi, zanim do tego doszło. Wzruszył ramionami i powiedział - Cóż, będziesz bardzo szanowana, gdyż mnie znasz, gdy zdobędę tytuł. - Och, proszę – powiedziałam. - Nie jesteś taki wspaniały. - Co? Ośmielam się mieć inne zdanie. Zostanę Królem Bzykania. Jestem lepszy, niż wszyscy faceci w szkole. Nienawidziłam faktu, że był taki pewny siebie. W jaki sposób stał się takim napuszonym dupkiem? Nagle wpadłam na pomysł. Nie byłam pewna jak dobry był, ale musiałam spróbować wprowadzić go w życie, dla Belli. - Jesteś tego pewien, Edwardzie? Chciałbyś się o to założyć? Na słowo zakład wyprostował się. To była największa słabość chłopców z rodziny Cullen i Jaspera. Ich miłość do udowodniania sobie czegoś oraz miłość do zakładów. Połącz obydwie rzeczy, a Edward będzie mój. - Słucham – powiedział. - W porządku, oto umowa. Bella zadurzyła się w Jamesie. Teraz, oczywiście, nie jest w jego typie i nie wierzy w siebie na tyle, żeby udowodnić mu swoją wartość. Alice i ja pracujemy nad jej pewnością siebie, ale nie możemy pomóc jej w wierze we własne możliwości seksualne. Nie możemy być jej nauczycielkami. Tylko tyle możemy zrobić. Edward wyglądał na zdezorientowanego. Zdawało się, że nie zrozumiał, co mówiłam. Musiałam powiedzieć to prościej. - Uch, Edwardzie, Alice i ja nie mamy fiutów. Nie możemy dokładnie pokazać jej, jak być pewną siebie, jeżeli nie mamy właściwego sprzętu. Dezorientacja zniknęła, a pojawiła się mieszanka emocji, które odzwierciedlała jego twarz. W końcu zapytał – Jakie są warunki tego zakładu? Uśmiechnęłam się. Miałam go w garści. - Nauczysz Bellę wszystkiego tak, aby wiedziała co robić w łóżku. James nie może dostać kłody. Nie wpłynęłoby to dobrze na Bellę, gdyby James powiedział, że jest do niczego. Musi także zaprosić ją na bal maturalny, traktując to jako randkę, a pod koniec tego wieczoru jej imię ma się znaleźć na jego liście. Wtedy będziesz wiedział, czy dobrze wykonałeś swoją część interesu. - Sam nie wiem, Rosalie, co dostanę za wygraną? To wygląda na jednostronny zakład. - Jeżeli wygrasz, będziesz mógł zostawić imię moje i Alice na swojej liście. Przestaniemy cię irytować. Zostawimy cię w spokoju. Uznamy cię nawet za prawowitego króla. Będziemy chwalić się tobą i tak w kółko – zaczęłam wymachiwać rękoma. - Bardzo mi się to podoba. Ale co się stanie, jeśli przegram? Oczywiście tak się nie stanie, ale powiedzmy, że tak się zdarzy. Co wtedy? - Jeżeli przegrasz usuniesz mnie i Alice ze swojej listy. Tak, jakbyśmy nigdy tam nie były. - Wiedziałam, że to było dla niego zbyt wiele, ale tak mocno wierzył w siebie, że byłam pewna, iż mimo wszystko się na to zgodzi. Po minucie wahania powiedział – Umowa stoi. Jakieś zasady? - Mam dwie reguły, których musisz przestrzegać. Pierwsza: nie możesz namawiać Jamesa, aby umówił się z Bellą. To zasada. Musi to zrobić sam z siebie, jeśli chcesz udowodnić nam, że jesteś królem. I druga: muszę wiedzieć, jakie postępy robi Bella. Jeśli cię spytam, nie możesz mnie okłamać. - W porządku, brzmi nieźle. Oczywiście nie masz na myśli tego, iż miałaby
23
wyjść z kilkoma lalkami, żebyś mogła sprawdzić jak sobie radzi? Pomyślałam nad tym i zastanowiłam się, czy Bella nie miałaby oporów wypróbować to, czego nauczyła się od Edwarda, na nich. Wtedy nie byłoby problemów. - Jak dla mnie może być bez takich, tak długo jak i dla Belli. - Świetnie. Teraz moje zasady. Pierwsza: Nikt nie może się dowiedzieć, co robię z Bellą. Poza mieszkańcami tego domu i Alice nie chcę, aby ktokolwiek się dowiedział. Mam nadal reputację do utrzymania, a Bella nie jest dokładnie takim materiałem na dziewczynę na listę, który bym wybrał. Zmrużyłam oczy na jego nieczułość. - Jaki jest twój drugi warunek? - Okej, drugi: James nie może się zorientować, co robimy. Jeżeli się domyśli, najprawdopodobniej nie zaprosi Belli tylko ze względu na mnie, gdyż będzie chciał, abym przegrał. - Mogę przyjąć te warunki, nie ma problemu. To kiedy zaczynamy? - Mogę odbywać z nią lekcje we wtorki i czwartki. We wszystkie inne dni mam zajęcia na pływalni oraz nadal muszę mieć czas na spotkania towarzyskie. - Tak, tak, jak sobie chcesz. Brzmi nieźle. Życzę szczęścia. Będziesz go potrzebował. - Pff. Tak, racja Rose. Na pewno będę. Daj spokój, przecież to Bella. Jak ciężkie to może być do wykonania? Odeszłam wiedząc, że myślał, iż to będzie proste zadanie. Bella była jednak zielona we wszystkim. Będzie musiał zacząć z nią wszystko od początku. Pokonałam schody i dołączyłam do spotkania w moim pokoju. - Gdzie masz pizzę? Myślałam, że wyszłaś, aby przynieść nam jakieś jedzenie! - Alice prawie krzyknęła. Nie była wesoła, gdy była głodna. - Później, chcę coś ogłosić. Gdzie jest Bella? - Tutaj jestem – powiedziała, wychodząc z mojej ubikacji. W tym samym czasie pojawili się Emmett i Jasper. - Wow Bella. Wychodzisz z toalety? Miło. Jestem zadowolony, że byłem świadkiem takiej okazji – powiedział Emmett. Uderzyłam go lekko w głowę. - To nie czas na żarty. Znalazłam rozwiązanie problemu Belli. Upewniłam się, iż każdy usiadł i przeszłam do streszczenia (Emmettowi i Jasperowi), co Bella powiedziała nam o Jamesie, a następnie do mojego świetnego rozwiązania z Edwardem. Nie trzeba chyba mówić, że Bella była przerażona. - Co? O mój Boże, Rosalie! Ja nie wiem nic, do cholery, na te tematy zapłakała. - I dlatego Edward ci pomoże – powiedział Jasper. - Bello, myślę, że to jeden z najlepszych pomysłów Rose, jak do tej pory. Po prostu pomyśl o tym jak o przejściu do innej klasy. - Tak, Seks 101, będziesz miała tam całe ręce roboty – zaśmiał się Emmet. Nie pomagał. - Nie wiem, Rose. A nie myślisz, że Edward może to olać? - spytała mnie Bella. - Oczywiście, że nie! On zawsze w końcu dostaje to, co chce, zresztą, chce udowodnić jaki jest dobry. Wygra pod każdym względem. - Uważasz, że będzie w stanie sprawić, aby James zaprosił Bellę na bal? spytała Alice. - Nie wiem. Ale znam Edwarda, nie nawali – powiedziałam, wiedząc, że Edward nienawidzi przegrywać. - Ale Rose, zrezygnowałaś praktycznie ze wszystkiego dla mnie. Ty i Alice.
24
Wasze imiona pozostaną na liście – powiedziała Bella, szczerze zmartwiona. - Ech, Bello, nie przejmuj się tym. Wiedziałyśmy, że i tak tam będą, bez względu na wszystko. Nie żywiłyśmy zbyt dużo nadziei, że Edward je wykreśli – powiedziała Alice. - Tak, Bello, nie stresuj się tym. To dla ciebie. Kochamy cię i jeżeli to jest to, czego pragniesz, pomożemy ci to zdobyć – powiedziałam. Przytuliliśmy Bellę na dobranoc i odprowadziłam ją do drzwi. Utwierdziła się w przekonaniu, że wszystko pójdzie źle. Denerwowała się nadchodzącym wtorkiem, ale ja wiedziałam, że Edward zachowa się profesjonalnie. Zależała od tego bowiem jego przyszłość w szkole.
25
4.Grillowanie EPOV W sobotni poranek wstałem późno, czując się świeżo i będąc gotowy, by rozpocząć nowy dzień. Zamrugałem powiekami i zacząłem myśleć o dziwnym śnie, który miałem tej nocy. Usiadłem na łóżku i zastanawiałem się, dlaczego w ogóle przyśniło mi się coś tak niepokojącego. Mam na myśli, czemu Bella? Ze wszystkich ludzi, dlaczego właśnie ona? Może to były tylko rozważania mojej podświadomości. Wyskoczyłem z łóżka, wszedłem do mojej olbrzymiej łazienki i pochyliłem się nad podwójnym zlewem, aby umyć zęby. Prawie kończyłem, gdy zacząłem się dławić, ponieważ wciągnąłem zbyt gwałtownie zapach pasty do zębów. Przypomniałem sobie zeszłą noc. I to nie był sen. Kurwa mać. Czy naprawdę się zgodziłem na to, na co się zgodziłem? Co ja sobie myślałem? Właśnie, kretynie, nie myślałeś. A może jednak? Zacząłem sobie także przypominać co wygram, jeśli mi się powiedzie, a tak na pewno się stanie. Tak, kurwa! Myśl o takiej wygranej wystarczyła, aby odegnać wszystkie wątpliwości z mojego umysłu. W końcu Rosalie przestanie być zjadliwe złośliwa wobec mnie przez to, iż figuruje na mojej liście. Czekałem na taką chwilę bardzo długo, a teraz nadszedł mój czas. Pomyślałem o terminie zakładu... to będzie tak proste, jak zabranie dziecku cukierka. Uczenie Belli nie powinno być zbyt trudne, prawda? To znaczy, po prostu zobaczę, co umie i popracuję nad tym. Z pewnością będzie chciała ukryć przede mną parę rzeczy. Zacząłem się śmiać z perspektywy zostania nauczycielem, gdy się kąpałem. Mogłaby zostać moją protegowaną. Im więcej o tym myślałem, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, iż jest to świetny pomysł. Kiedy pojawi się w szkole jako bogini seksu, będę mógł powiedzieć, że to ja jej wszystko przekazałem i dzięki temu zostanę zapamiętany jako legenda tej szkoły. Chwileczkę. Nie nadaje się tytułu Króla kobietom, prawda? Przemyślałem to i uświadomiłem sobie, z westchnieniem ulgi, iż odpowiedź brzmi: nie. Mogłem bezpiecznie się za to wziąć. Wyszedłem spod prysznica, wytarłem się i odwiesiłem ręcznik na miejsce. Następnie poszedłem do pokoju, aby znaleźć jakieś ubrania, które bym tego dnia założył. Grill na powietrzu, tak? W takim razie powinienem wybrać coś wystarczająco lekkiego, abym mógł w tym wyjść na zewnątrz. Hmm... Myślę, że pójdę popływać, więc założę kąpielówki. Ubrałem się w szorty, t-shirt i klapki, i wyszedłem z pokoju. Gdy tylko znalazłem się za domem, zdałem sobie sprawę, iż do tej pory nie miałem szansy, aby porozmawiać z Bellą. To znaczy, Rose wszystko zaplanowała, ale co jeśli Bella tego nie chce? Jeżeli okazałoby się to prawdą, po prostu
26
przekonałbym ją do tego. Rose zrobi to, co obiecała tylko jeśli ja zrobię to samo z Bellą. Cokolwiek to będzie, muszę sprawić, by Bella czuła się z tym komfortowo. Ja czuję się swobodnie, jeśli chodzi o seks. To w końcu nic takiego. Na pewno ona podchodzi do tego tak samo, prawda? Podszedłem bliżej i zobaczyłem Emmetta i Jaspera nad grillem, kłócących się o to, który ma gotować. Typowe. - Cześć chłopaki, co się dzieje? - Nie musiałem być naukowcem, aby domyślić się, co się działo. Ale postanowiłem udawać, że nic nie wiem. - Jasper nalega, że to on będzie gotował, ale to ja zawsze prowadzę grillowanie na dworze. Założyłem nawet fartuch i czapkę szefa kuchni! Powiedział Emmett. Spojrzałem na to, co miał na klatce piersiowej – czarny fartuch, a na nim, napisane czerwonymi literami: Król Seksu Oralnego oraz Stosunku Płciowego. Nie wierzysz, spytaj moją dziewczynę...3 Rozejrzałem się wokół i odnalazłem spojrzeniem Rosalie, mającą na sobie czarną koszulkę, podobną do fartucha Emmetta z napisem: Tak, on jest prawdziwym Królem Seksu Oralnego i Stosunku Płciowego. Dostrzegła, że się na nią patrzę, zaśmiała się i powiedziała zażenowana - Cóż mogę powiedzieć, jestem idiotką. Zmrużyłem oczy i odwróciłem się do Emmetta i Jaspera. Wtedy odezwał się Jasper. - Emmett zawsze przypala jedzenie, ponieważ jest zbyt zajęty gapieniem się na Rosalie, żeby w ogóle się nim przejmować. Wymyślił ten głupi fartuch...a następnie zobaczył Rosalie, noszącą tę koszulkę i znowu się zaczęło! Myślę, że to ja powinienem dziś gotować. Emmett już chciał odpowiedzieć, kiedy się odezwałem – Chłopaki, dlaczego po prostu nie pozwolicie przyrządzić wszystkiego George'owi? – Można by pomyśleć, że właśnie ich poprosiłem, aby napadli na bank, tak na mnie spojrzeli. Sądziłem, że to byłby świetny pomysł. - Edwardzie, na tym polega właśnie grillowanie na podwórku. Robisz to sam i nikt za ciebie nie gotuje – powiedział Jasper. Następnie wtrącił się Emmett – Koleś, to ulubione zajęcie Amerykanów. Spotykasz się z rodziną podczas gotowania na dworze i przypalania go. Następnie kłócisz się ze wszystkimi, gdyż uważają, że nie powinieneś nigdy więcej gotować. - Westchnąłem. Nadal tego nie pojmowałem. Wyglądało na to, że coś stało się z ich rozumami. Jasper odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie jak na kogoś z innej planety. Teraz wiecie dlaczego nie umawiam się z moją rodziną. - Hej, Edwardzie, dlaczego tu jesteś? To znaczy, nie zrozum mnie źle, gdyż kocham to, iż przyszedłeś do nas, ale zwykle stronisz od takich wydarzeń. - Alice dodała. -Właśnie miałam cię zapytać o to samo, Edwardzie. Dlaczego przyszedłeś? Jezu. Zachowywali się tak, jakby nigdy mnie nie widzieli. Cóż, może faktycznie tak było. Prawdę mówiąc, wszystkie dziewczyny, z którymi zwykle się umawiałem, robiły coś ze swoimi rodzinami w Święto Pracy i nie miałem w ten weekend zajęć z pływania. Nie byłem świadomy tego, iż minie tyle czasu zanim się z kimś umówię. Jednak, zamiast im to wyjaśniać, po prostu wzruszyłem ramionami i powiedziałem - Nie mam nic lepszego do roboty. Alice i Rosalie parsknęły i oddaliły się. Spojrzałem za nimi i zacząłem się zastanawiać, co się właśnie stało. Zadały mi pytanie, a ja na nie odpowiedziałem. 3
„The Cook-Out and Make-Out King” - gra słów; „cook-out” oznacza grillowanie jak i seks oralny
27
Usłyszałem jak Emmett mówi - Edwardzie, tak na przyszłość, lepiej nie mówić dziewczynom, że umówienie się z nimi nie było dla ciebie ważne i nie wybrałeś tego z własnej woli. - Właśnie, koleś, myślę, że Em ma rację. To znaczy, nam na tym nie zależy, ale uważam, że dziewczynom owszem. Nie przywykły do bycia czyjąś drugą opcją, bez względu na długość twojej listy. - Czekajcie, nie to miałem na myśli. Źle mnie zrozumieliście. Do diabła, pieprzyć to. Mogą myśleć co chcą. - Nie byłem tego dnia w nastroju, aby zajmować się Rosalie – suką. Nie miałem pojęcia jak Emmett to znosi. W sumie przeważnie to nie on był odbiorcą jej złośliwych docinek. Jakby tak dłużej się nad tym zastanowić, byłem zwykle ja. Kurwa. Co ja jej takiego zrobiłem? Jasper przywołał mnie do rzeczywistości. - I jak, jesteś gotowy na czwartek, Edwardzie? - Dobrze wiedziałem, do czego zmierza. Miałem nadzieję, że spotkam tu Bellę i będę mógł z nią na ten temat porozmawiać. Ale nigdzie jej nie było. - Tak myślę. Sądziłem, że spotkam tutaj Bellę i poznam jej zdanie na temat całego tego doświadczenia. Jedynie Rose powiedziała mi, że Bella zamierza to zrobić, a poczułbym się lepiej, gdybym był pewien, że faktycznie się na to zgodziła. - Prawdopodobnie pojawi się za chwilę. Myślę, że zatrzymała się w sklepie, żeby kupić napoje i inne takie. Powiedziała, że je przyniesie. A więc, co tak właściwie zaplanowałeś? - Spytał Emmett, kładąc jedzenie na grilla. Jasper nadal wyglądał, jakby został wyeliminowany z gry, gdyż nie mógł gotować. Myślę, że po prostu czekał, aż Emmett odejdzie na chwilę, by poszukać Rosalie i wtedy przejąłby to zajęcie. - Nie jestem jeszcze pewien. Sądzę, że najpierw dowiem się, co dokładnie umie i zacznę nad tym pracować. - Zobaczyłem jak Emmett i Jasper wymieniają szybkie spojrzenie między sobą. Czy oni wiedzą coś, czego ja nie wiem? - To brzmi jak dobry plan, ale musisz uświadomić sobie, że masz sprawić, aby była w tym dobra, a nie tylko znała mechanizmy – powiedział Jasper, upewniając się, że zrozumiałem moją rolę. - Oczywiście. Nie jestem idiotą. Wiem, na czym polega lista. Bella znajdzie się na liście Jamesa, bez obaw. - Wiedziałem, co należy zrobić. - Dlaczego po prostu nie zamieścisz jej na swojej? - spytał Emmett, patrząc na mnie. - Z dwóch powodów. Po pierwsze: jej nazwisko nie jest w ogóle znane. Nie mogę umieścić tam kogoś pospolitego. Jestem Edward! Oczekuję tego, co najlepsze. A po drugie: zakład mówi o liście Jamesa. Nie mojej. To na tej liście chce znaleźć się Bella. A poza tym jej imię nie ma dla mnie znaczenia, ponieważ mam na swojej nazwiska Rose i Alice. To całkowicie pozbawi wartości listę Jamesa. Emmett i Jasper zmrużyli oczy. Moja rodzina była bardzo otwarta, jeśli chodzi o naszą seksualność. To znaczy widziałem nagą Rose i Alice. Tak jak Jasper i Emmett, chociaż on zobaczył Alice przez przypadek. Wpadł na nią, gdy wychodziła spod prysznica. Oczywiście nie odwrócił wzroku, zaś ona nie zasłoniła się. Jednak zdarzyło się to zanim zaczął się dla niej liczyć Jasper. Emmett i Jasper nie mieli także żadnych wątpliwości co do tego, iż imiona ich ukochanych widnieją na mojej liście. Tak naprawdę byli świadomi tego, że cała męska populacja w szkole pragnęła tych dziewczyn, dlatego byli szczęśliwymi głupkami, gdyż to oni je zdobyli. Nie dbali o to dopóki byli
28
jedynymi, którzy mogą je przytulać i kochać. Kto by przypuszczał, że miłość zmieni ich w takie cipki? - Moją sugestią jest upewnienie się czy wie jak dobrze obciągać. Można zdobyć każdego chłopaka dobrym ciągnięciem druta. Popatrzy na chłopaka, uwodzicielsko spojrzy mu w oczy i już po nim – powiedział Emmett, patrząc w przestrzeń. - Poniekąd się z tobą zgadzam – odpowiedział Jasper. - Ale uważam, że dziewczyna, która wie jak efektywnie ujeżdżać swojego faceta zawsze otrzyma dobry wynik. Chłopak patrzy w górę i wszystko, co widzi to poruszająca się na nim dziewczyna i jej dyndające w powietrzu cycki. Myślę, że to najlepszy zakład, na jaki się zgodziłeś. Zastanowiłem się nad tym, co powiedzieli i sam zacząłem rozmyślać, czego powinienem nauczyć Bellę. Co tak naprawdę lubiłem? Co mnie podniecało? Oczywiście Em i Jazz mieli rację. Kurwa, dziewczyny zdobywały mnie mnóstwo razy właśnie takimi posunięciami. Ale czułem się tak, jakbym pominął najważniejszy składnik dobrego seksu. Nagle wpadłem na to, jak będzie wyglądać pierwsza lekcja z Bellą. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na chłopaków. Oni także patrzyli na mnie i się uśmiechali. - Myślę, że wpadł na coś, Jasper. - Oczywiście, że tak, Emmett. Jakżeby inaczej. Odwróciłem się od nich w momencie, gdy Bella wchodziła na podwórko z produktami, które miała przynieść. Nasze spojrzenia na chwilę się spotkały, ale szybko spuściła wzrok, czerwieniąc się przy tym. Tak, pierwsza lekcja będzie bardzo ważna. Mogę to zrobić. Bez problemu.
BPOV Poszłam na podwórze znajdujące się za domem Cullenów/Hale‟ów, szukając dziewczyn. Powiedziałam im, że przyniosłam napoje na to nasze małe przyjęcie. Trochę się denerwowałam tym, co zaszło wczoraj, dlatego tak naprawdę nie miałam zamiaru się tu pokazać. Jednak Alice i Rose zapewniły mnie, że nie spodziewają się tego dnia zobaczyć Edwarda. To byłoby dobre, ponieważ cała ta sytuacja była już wystarczająco niezręczna. Nie miałam pojęcia, co mogłabym mu powiedzieć, gdyby tu był. O kurwa! Zobaczyłam Edwarda stojącego i rozmawiającego z Emmettem i Jasperem. Rozmawiających o niewiadomo czym... Bałam się tego, co Edward może pomyśleć, kiedy mnie zobaczy. Na pewno uważa, że jestem jakąś desperatką,
29
napaloną nastolatką. Cóż, prawdopodobnie jest to niezaprzeczalna prawda. Uch. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam, że patrzy prosto na mnie. Gdy tylko to dostrzegłam, odwróciłam wzrok, czerwieniąc się, jak zwykle. To takie żenujące! Co mam mu powiedzieć? Gdzie są dziewczyny? Powinny być teraz przy mnie! Szybko odłożyłam zakupy, które przyniosłam i znalazłam krzesło, na którym położyłam swoje rzeczy osobiste. Byłam zadowolona z siebie, że kupiłam sobie kostium kąpielowy. Mogłam teraz umknąć gdzieś, zamiast tak po prostu stać i nic nie robić. Alice i Rose przyszły z drugiej strony podwórka. Natychmiast mnie zauważyły i podeszły do mnie; obie wyglądały na skruszone. - Przepraszam, Bello. Nie miałam pojęcia, że Edward tu będzie – wyjaśniła Alice, a Rose jej przytaknęła. - To prawda, Bello. Przepraszamy za nasz błąd w osądzie. Kto mógł wiedzieć, że Edward nie będzie miał nic lepszego do roboty na dziś niż spędzenie czasu z rodziną? - powiedziała Rose, najwyraźniej tym urażona. - Rozmawiałyście z nim rano? Mówił coś na mój temat? Chciałam być pewna, że jeżeli coś powiedział, będę wiedziała co, żeby nie wyglądać przed nim głupio. - Nie, tak właściwie dopiero się zobaczyliśmy. Wstał jako ostatni – powiedziała Alice, przysuwając sobie krzesło, żeby było jej wygodniej. Westchnęłam z ulgą, gdy z nimi usiadłam. Zauważyłam, że Emmett i Rose założyli pasujące do siebie koszulki. Cóż, tak właściwie Emmett założył fartuch. - Umm, Rose? - zaczęłam, spoglądając na jej t-shirt. - Nic nie mów. Jeżeli patrzysz na moje cycki, nie winię cię za to. To znaczy, co mogę powiedzieć? Jeśli zaś chodzi o moją bluzkę, nie chcę tego słyszeć. Już Jasper, Edward i Alice wystarczająco ją skrytykowali. Nie potrzebuję tego jeszcze od ciebie. Drażliwa. Zmrużyłam oczy na komentarz odnośnie jej biustu. Już go widziałam i właściwie miała rację. Ta dziewczyna wiedziała co jest grane. Byłam zazdrosna. Rose miała miseczki C, jeżeli nawet nie D. Byłam zadowolona z moich piersi, ale w porównaniu z jej, nikt nie spojrzałby na moje po raz drugi. Musiałam okazać swoje uczucia, ponieważ Alice objęła mnie ramieniem. - Bello, wiesz, że jesteś piękna, prawda? I nie mówię tego tak sobie. Naprawdę jesteś. Zaśmiałam się z jej próby sprawienia, abym taka się poczuła. Ale kogo ja oszukiwałam? James nigdy nie spojrzałby w moją stronę dwa razy. Ten moment siostrzanego uczucia przerwał głos Emmetta. - Hej Rosie! Kto jest królem stosunku płciowego, dziecinko? - Alice i ja zachichotałyśmy. - Zamknij buzię Emmett! - krzyknęła Rose, zupełnie tym nierozbawiona. - Zamknę, jeżeli ty otworzysz swoją! - odkrzyknął Emmett. Moje oczy zrobiły się wielkie przez szok, którego doznałam, gdy uświadomiłam sobie, co insynuował. Spojrzałam na Rosalie i zobaczyłam, że się śmieje. Co takiego przeoczyłam? Odwróciłam głowę w kolorze dojrzałych pomidorów w inną stronę, ale natknęłam się na spojrzenie Edwarda. Na co się tak gapi? Zastanowiłam się nad tym przez chwilę. Wyglądało na to, że koncentruje się nad czymś, patrząc na mnie. Zgaduję, że dowiem się tego w czwartek.
30
Rosalie wstała z krzesła i ruszyła w stronę domu. Oczywiście Emmett poszedł za nią. Jak tylko zniknął za domem, Jasper szybko podniósł szpachelkę i stanął na jego miejscu przy grillu. Alice zaśmiała się i powiedziała – Spójrzcie, Jasper jest wniebowzięty. Zastanawiam się, co powiedział Emmettowi, żeby sprowokować go, aby poszedł za Rose. Zrobiłam grymas, gdy nad tym pomyślałam. Znając Jaspera to mogło być cokolwiek. Jasper był znany z tego, że zrobi wszystko, aby zdobyć to co chce. Nawet jeżeli to oznaczało poświęcenie własnej siostry bogini seksu, aby zajęła się Emmettem. Zarumieniłam się ponownie, gdy przypomniałam sobie komentarz Emmetta i pomyślałam co, wraz z Rose prawdopodobnie teraz robią. Podniosłam się z krzesła i zdecydowałam, że wejdę do basenu. - Idę popływać, Ali. Chcesz do mnie dołączyć? - Nie, dopiero usiadłam. Mam zamiar chwilę poczytać, a potem ci potowarzyszę, okay? Kiwnęłam głową i weszłam do wody. Była zaskakująco ciepła. Myślałam, że będzie lodowata. Rodzina musiała posiadać jakiś sprzęt do utrzymywania takiej temperatury wody w basenie. Położyłam się na plecach i zaczęłam dryfować bez celu wokoło basenu. Miło było płynąć tam, gdzie poniosła mnie woda, nie myśląc o niczym. Nagle poczułam dwie duże, silne ręce na moim ciele, jedną na plecach, a drugą na nogach. Wiedziałam, że musi to być któryś z chłopaków, więc się nie bałam. Otworzyłam oczy i zaczęłam nierówno oddychać. To był Edward. Patrzył na mnie, śmiejąc się. Szybko zerwałam się z mojej dryfującej pozycji i stanęłam na nogach. Nie dostrzegłam nigdzie wokół Alice i Jaspera. Kurwa. Byliśmy sami. Zabiję swoich przyjaciół... znowu. - Przepraszam, Bello. Przestraszyłem cię? Edward spojrzał na mnie, upewniając się, że się nie trzęsę. - Nie, wszystko w porządku. Dzięki, że pytasz. - To było naprawdę niezręczne. - Um, Bello? Chciałbym porozmawiać z tobą o zakładzie, na który razem z Rosalie się zgodziliśmy, jeżeli masz minutkę. Wiedziałam. Nie miał zamiaru nic z tym zrobić. Zmienił zdanie i mi nie pomoże. Ale czy mogę go za to winić? - Co jest, Edwardzie? - Próbowałam zabrzmieć nonszalancko. - Cóż, chciałem się upewnić, że czujesz się z tym dobrze. Nie wiedziałem, czy Rose powiedziała ci o zakładzie i czy aby na pewno się na to zgodziłaś? Spojrzał na mnie pytająco. - Tak, opowiedziała mi o wszystkim. - Wzięłam głęboki wdech i zdecydowałam, że albo teraz, albo nigdy. - Edwardzie, zrozumiem, jeśli chcesz się wycofać. Jeżeli uważasz, że nie możesz mi pomóc, to w porządku. Tylko powiedz mi to teraz, okay? Edward zaśmiał się i powiedział - Oczywiście, że ci pomogę. Nauczę cię wszystkiego, co musisz umieć. Chcę jedynie uzyskać pewność, że czujesz się z tym dobrze. A jeżeli tak, to jestem gotowy na korepetycje. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam – Zachowujesz się tak, jakbyś miał już opracowany plan zajęć, czy coś w tym stylu. - Zaśmiałam się w duchu na tę myśl. - Bo mam – odpowiedział z powagą.
31
Przestałam się śmiać, a moje oczy zrobiły się ogromne. Nie oczekiwałam takiej odpowiedzi. - Jaki rodzaj zajęć masz w zanadrzu? - Ta sytuacja robiła się coraz bardziej dziwaczna. - Parę rzeczy, nic takiego. Po prostu zaczniemy od tego, co już wiesz i co robiłaś, więc bez obaw. Co już wiem i co robiłam? No to się gorzko rozczaruje. Pomyślałam drwiąco. Myśli, że jak wiele mam doświadczenia? Nagle poczułam się znowu bardzo nerwowo. Na pewno odrzuci mnie, jak tylko uświadomi sobie, że nie umiem nic z tych rzeczy. - Okay, idę do domu. Chciałem się tylko upewnić, czy wszystko gra. Miło się rozmawiało, Bello. - Patrzyłam jak Edward podpływa do ścianki basenu, podciąga się na niej i wychodzi z wody. Podążałam za nim wzrokiem, nadal zmartwiona moim dylematem. Rozejrzałam się po podwórku i zobaczyłam Rose, wychodzącą z domu i obciągającą swoją koszulkę. Zmrużyłam oczy. - Rose! - zawołałam do niej z basenu. Podeszła do mnie i usiadła, aby pomoczyć nogi. - O co chodzi, Bello? - Słuchaj Rose, właśnie zakończyłam rozmowę z Edwardem i uważam, że mamy problem. Zmarszczyła brwi. - Co jest? Wycofał się? - Nie, wręcz przeciwnie. Był bardzo podekscytowany tym zadaniem. Ale, Rose, on oczekuje ode mnie tego, że znam już parę rzeczy. Nie jest świadomy tego, iż nic nie umiem! Co ja mam robić? - Nic – powiedziała. Jej twarz wygładziła się, podczas gdy jej stopy poruszały się w wodzie. Gapiłam się na nią z niedowierzaniem. - Co to znaczy nic? Nie sądzisz, że powinien wiedzieć? Uśmiechnęła się do mnie diabelskim uśmieszkiem. – Słuchaj, Bello. Edward myśli, że jest prezentem ofiarowanym przez Boga dla świata kobiet i seksu. Uważa, że jest materiałem na króla. Nie ma nic złego w tym, że wystawimy jego zdolności na próbę. Będziesz świetną uczennicą i sprawdzisz to. Nie masz pojęcia jak fizycznie zrobić cokolwiek. Oczywiście znasz mechanizmy, ale to nie pomoże ci w zdobyciu Jamesa. Pozwól Edwardowi spróbować wykazać się. Nadal nie byłam tego w stu procentach pewna. Rosalie natychmiast to zauważyła. – Nie przejmuj się tym, Bello. Przejdziesz przez to. Mówię ci, Edwarda to nie zniechęci. Potraktuje to jako większe wyzwanie. - Po chwili dodała – Nie chcesz się wycofać, prawda Bello? Ponieważ jeśli taki masz zamiar, musisz to powiedzieć teraz. Spojrzałam na nią przerażona. Nie było mowy o wycofaniu się. - Nie, oczywiście, że nie, Rose. Naprawdę tego chcę. - To dobrze. Jestem pewna, że będziesz świetnie się bawić z Jamesem. Wyjdzie ci to na dobre, Bello. Uśmiechnęłam się do niej. Miałam kłopot z uwierzeniem w to, ale pozwoliłam sobie na wyobrażenie, jak by to było. Nie mogłam się doczekać, kiedy zacznę.
32
5.Lekcja I BPOV Wiesz, że mogę się zmienić, mogę się zmienić mogę się zmienić, mogę się zmienić Ale jestem tutaj sobą Jestem tutaj w swojej formie I jestem milionem różnych osób z dnia na dzień...
Zanim się zorientowałam, świąteczny weekend się skończył i nastał wtorkowy poranek. Czas na następny dzień w szkole oraz wieczorną lekcję, o której cały czas myślę. Poczułam, że mi słabo, gdyż nie byłam jeszcze przygotowana na ten wieczór. Pojechałam do szkoły z przyjaciółmi i cały ranek zleciał w mgnieniu oka. Nagle zorientowałam się, że nadeszła już pora lunchu. Wzięłam napój i skierowałam się w stronę naszego stolika. Nie byłam za bardzo głodna. Wiedziałam, że nie będę w stanie niczego przełknąć. Zastanawiałam się, co zdarzy się w tę noc. Czy będę musiała od razu się rozebrać? I co z seksem? Czy zdarzy się to na pierwszej lekcji? Czy byłam na to gotowa? Mój mózg pracował na zwiększonych obrotach, myśląc nad niezliczonymi rzeczami, które musiałabym robić. Nie byłam gotowa. Czułam, że żołądek wywraca mi się na drugą stronę. Dzięki Bogu, nie wzięłam sobie niczego do jedzenia. Nie chciałam zwymiotować tego wszystkiego na oczach moich przyjaciół. - Bello? Wszystko okay? - Emmett spojrzał na mnie, marszcząc czoło ze zmartwienia. - Tak, a co? - Nie wiem. Jesteś tak jakby zielona na twarzy. - Martwi się dzisiejszą nocą – powiedział Jasper. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Skąd on to wiedział? Musiał potrafić czytać w myślach, bo następnie dodał - Co? Nie trzeba być geniuszem, aby dodać dwa do dwóch. To znaczy, dziś jest wtorek, prawda? Poczułam jak mój żołądek przekoziołkował. - Zobaczysz, mówię ci – parsknął Jasper. - Och Bello, kochanie, nie musisz się niczym martwić – powiedziała Alice, głaszcząc mnie po plecach. - Wiesz, że Edward nigdy nie zrobiłby niczego, co by cię skrzywdziło. - Tak, jeżeli wie co dla niego dobre – powiedziała Rose, podczas gdy ja
33
wyobrażałam sobie co ona mu robiła, gdy się tego dowiedział. - To nie tak. Nie boję się, że mnie skrzywdzi. To odbiega zbyt daleko. Martwię się tym, że zrobię z siebie głupka. - Nie mogłam tego znieść. Cała piątka dokładnie wiedziała, co robiła. - Słuchaj, Bello – powiedział Emmett. - Czy nie lepiej zrobić z siebie głupka przed nami, niż przed Jamesem? Dobra uwaga. - Masz rację, Em. Wiem o tym. - Ciiii. Idzie Edward. O Boże. Edward podszedł do naszego stolika i poczułam, że stanął za mną. Zaczęłam oddychać szybciej. Zapatrzyłam się na Alice, która siedziała obok mnie. - Hej wam, co słychać? - Cześć Edwardzie, nic takiego. Usiądziesz dzisiaj z nami? - spytał Jasper. - Właściwie to muszę teraz wrócić na angielski. Podpadłem nauczycielce i kazała mi spędzić czas na lunch z nią. - Wow, kolejna wielbicielka? - Emmett wyszczerzył się do niego. - Boże, mam nadzieję, że nie. Ma jakieś sześćdziesiąt lat. Nie potrzebuję takich poświęceń, aby zdać, Em. Emmett zaczął się śmiać i wtedy odezwał się Jasper. - Edwardzie, wychodzimy dziś wieczorem, prawdopodobnie na pizzę, czy coś takiego. Chcesz pójść z nami? O nie. Zapomniał o tym, że byłam z nim dziś umówiona? - Nie, dzisiaj spotykam się z Bellą, ale myślicie, że moglibyście wracając, przynieść nam coś do jedzenia? Nie mogłam w to uwierzyć. Powiedział to tak zwyczajnie, jakby to nic nie znaczyło. - Oczywiście, brachu – powiedział Emmett. - Muszę lecieć, zanim moja nauczycielka tu przyjdzie, szukając mnie. Nie chcę spędzić z nią jeszcze jutrzejszej przerwy na lunch. Nachylił się i zabrał Alice dwa kawałki kurczaka z jej talerza. Podniosła puszkę z colą, którą piła i wręczyła mu ją. - Weź także to. Będziesz miał cokolwiek w żołądku. Mogę zjeść pół porcji Jazza. Chwycił ją z wdzięcznością, patrząc do tyłu, a gdy wychodził ze stołówki krzyknął podziękowania na odchodne. Wypuściłam powietrze z płuc nieświadoma, że wstrzymałam oddech. - Bello, jesteś teraz szczęśliwa? - spytała Rose. - Szczęśliwa? A niby czemu miałabym być? - odpowiedziałam. Nie wiedziałam, że powinnam być szczęśliwa. - Cóż, wygląda na to, że Edward nie traktuje tej sprawy zbyt poważnie, prawda Jasper? - Rose spojrzała na brata, uśmiechając się. - O, wyłapałaś to? - powiedział z diabelskim uśmieszkiem na twarzy. Wyglądało na to, że wszyscy coś zauważyli, tylko nie ja. - Wyłapała co? Nie rozumiem. - Bello, spytałem go, czy wyjdzie z nami dziś wieczorem tylko po to, żeby pokazać ci, że to dla niego nic takiego. Traktuje ten wieczór tak, jakby nic nadzwyczajnego nie miało się wydarzyć. Taki jest Edward. - Och. Nie byłam pewna, czy powinnam być szczęśliwa, słysząc, że 'nic
34
nadzwyczajnego się nie wydarzy'. Ale rozumiałam, co chciał przez to powiedzieć. Poczułam się trochę lepiej. Rozmawialiśmy tak jeszcze ze sobą, aż przerwa na lunch dobiegła końca. Zadzwonił dzwonek i nadeszła pora na moją lekcję biologii. Podeszłam do szafki, wyjęłam z niej swoje rzeczy i skierowałam się w stronę właściwej sali. Uspokoiłam się znacznie od czasu dzisiejszego poranka. Przecież to nic takiego, prawda? Mogłabym to zrobić. Nie, ja MOGĘ to zrobić. Jeżeli Edward potrafi traktować to zadanie jako nic znaczącego, to i ja mogę. Weszłam do klasy i przysunęłam sobie krzesło do stolika laboratoryjnego. Edwarda jeszcze nie było. Dzwonek zadzwonił ponownie, a Edwarda nie było widać. Hmm... Zastanówmy się, co się stało? W końcu nabrałam odwagi, a on się nie pojawił. Typowe. Nauczyciel zaczął pytać kto co wie, kiedy drzwi się otworzyły. Edward wszedł do sali z kawałkiem papieru, który podał nauczycielowi. Pan Banner chrząknął i wskazał na miejsce Edwarda. Przeszedł szybko przez klasę i usadowił się na swoim krześle obok mnie, wyjmując książki. Cóż, na nic moja odwaga. Nachyliłam się nad nim i wyszeptałam – Co ci się stało? - Siedzenie za karę z tą kobietą potrwało trochę dłużej niż myślałem. Okazało się, że nie prowadziła zajęć po lunchu, więc zdecydowała przetrzymać mnie dłużej. Dlatego spóźniłem się na tę lekcję. Pokiwałam głową, aby pokazać mu, że zrozumiałam. - Ominęło mnie coś?- spytał mnie. - Nie, chociaż w sumie nie za bardzo zwracałam uwagę na to, co się działo. Edward odwrócił się do mnie z uśmieszkiem na ustach. Nachylił się nade mną i wyszeptał – Nie martw się, zaraz tu przyjdzie. Zabierał swoje rzeczy z szafki i kierował się w tę stronę. - Nie wiem o czym mówisz? - odrzekłam, udając niewiniątko, chociaż wiedziałam, że wyczytał wszystko z mojej twarzy. - Raaacjaaa – powiedział, odwracając twarz. Drzwi od sali znów się otworzyły i wszedł przez nie James, który wyglądał jak zwykle nieziemsko. Podszedł do pana Bannera i wręczył mu podobną karteczkę, jaką wcześniej miał przy sobie Edward. James skierował się do pierwszej ławki i usiadł obok pięknej Victorii. Westchnęłam, pogrążona w marzeniach o mnie i Jamesie w łóżku. Zarumieniłam się. Usłyszałam chichot obok mnie, dlatego odwróciłam się w stronę Edwarda, mrużąc oczy. Przyłapał mnie na gapieniu się i marzeniu o Jamesie. Kurwa. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnęłam było jego nabijanie się ze mnie. Ale, co było zaskakujące, nie zrobił tego. Byłam gotowa na pojawienie się pewnej siebie, drwiącej odmiany Edwarda, ale takowa nie nadeszła. Zamiast tego spytał mnie - Naprawdę go lubisz, prawda Bello? - Owszem. - Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Rzadko widziałam takiego Edwarda. Pewnie jak każdy. Przysunął się do mnie i złapał mnie za rękę, po czym powiedział – Bez obaw. Nauczę cię wszystkiego, co powinnaś umieć i pomogę ci zdobyć to, czego pragniesz. - Wydajesz się być co do tego przekonany. - Ponieważ wiem co robię. I faktycznie, jestem. Po chwili odnalazłam tyle pewności siebie, żeby pomyśleć, iż możliwe, że zdołam osiągnąć to, o czym marzę. Możliwe.
35
EPOV W porządku, Operacja „Kształcenie Belli‟ rozpoczęta. Było już po szkole i czekałem w domu na dole, aż przybędzie Bella. Musiała pójść do swojego domu i odrobić pracę domową, zanim przyjdzie do mnie. Uważam, że zaplanowałem dobrą lekcję, ale musiałem się upewnić. Miałem zamiar zacząć powoli, a następnie przejść do cięższych rzeczy. Nie chciałem jej wystraszyć. Musiałem wygrać ten zakład. Usiadłem w moim ulubionym fotelu w kącie i zamknąłem oczy. Było to odpowiednie miejsce na czekanie na Bellę. Cała rodzina powiedziała mi „do widzenia”, gdy wychodzili na wieczór. Byłem świadomy tego, że chcieli dać nam trochę prywatności na pierwszą lekcję. Musiałem przyznać, że to było miłe, chociaż wiedziałem, że zrobili to bardziej dla Belli, niż dla czegokolwiek innego. Westchnąłem. Byłem świadomy tego, jak Bella czuje się w związku z całą tą sytuacją. Nie potrzebowałem, aby ktokolwiek mi to powiedział, gdyż dobrze o tym wiedziałem. Była zdenerwowana... bardzo. Ze wszystkich sił starałem się pokazać jej, że to nic takiego i wiem, że Emmett i Jasper próbowali zrobić to samo. Byłem jednak pewny, że przybędzie, prędzej lub później. To, co zaplanowałem na dziś może nie być dla niej zbyt przyjemne. Ale wiedziałem, że musiała to zrobić na początku, aby w ogóle przejść dalej. Lekcja pierwsza będzie ważna, zwłaszcza dla niej. Nie byłem pewien, czego oczekiwała na pierwszych zajęciach, ale wiedziałem, że na pewno nie tego. Uśmiechnąłem się. To będzie dla niej zaskoczenie i jeżeli namówię ją na to, wtedy może naprawdę stanie się prawdziwą seksbombą. To znaczy, nie uważam, że Bella jest brzydka, bo tak nie jest. Prawdę mówiąc, jest piękna, ale brakuje jej pewnej rzeczy, dzięki której uplasowałaby się w tej samej klasie co Rosalie, Alice i Victoria. I to będzie to, czego mam zamiar nauczyć ją dziś wieczorem. Usłyszałem, że drzwi wejściowe się otwierają i odbijają się echem po pustym domu czyjeś kroki. Zawołałem ją. - Jestem tutaj, Bello. Weszła do mojej kryjówki, wyglądając tak, jakby właśnie zobaczyła ducha. Westchnąłem. Zapowiadało się, że przede mną długa noc. - Hej – powiedziałem. Otrzymałem stłumione cześć w odpowiedzi, gdy wstawałem z fotela. Szybko do niej podszedłem i złapałem ją za rękę. - Jesteś gotowa? - Nie miałem zamiaru marnować czasu. Cały czas ściskając ją za dłoń, poprowadziłem ją w górę po schodach. Nie chciałem dać jej wyboru. Gdybym bowiem to zrobił, to byłem pewien, że wycofałaby się. Szliśmy razem w ciszy, aż wprowadziłem ją do swojego pokoju. Usłyszałem głośne zaczerpnięcie powietrza. Odwróciłem się i zmarszczyłem czoło. - Co jest? - Nic. - Powiedz mi, proszę, Bello. O co chodzi? - Cóż, po prostu mówiłeś mi, że nigdy wcześniej nie zabrałeś tu żadnej dziewczyny. - Bo to prawda. I co z tego?
36
- Zastanawiam się, dlaczego ze mną ma być inaczej? Myślałam, że może użyjemy pokoju dla gości. Spojrzałem na nią zagubiony. Dlaczego niby miałbym pójść do pokoju gościnnego? - Nie, w porządku, Bello. Jesteś tak jakby moją przyjaciółką. Poza tym, ta sypialnia będzie nam służyć jako klasa lekcyjna, nic więcej. - Ale zaraz naszła mnie pewna myśl i dodałem. - Dopóki będziesz chciała w niej przebywać. Jak dla mnie wszystko jest okay, naprawdę. - Będę chciała, naprawdę. Pragnęłam tylko się dowiedzieć, czy dobrze się z tym czujesz. - Oczywiście, że tak. Weszliśmy do środka, po czym kazałem jej usiąść na moim łóżku. Zrobiła to, trochę się wahając. Tak. Jest zdecydowanie zdenerwowana. Podszedłem do łóżka i zdjąłem buty. Powiedziałem jej, aby zrobiła to samo. Chciałem, aby było nam wygodnie na pierwszej lekcji. Usiedliśmy po turecku, patrząc na siebie. Nadszedł czas, aby zacząć lekcję pierwszą. - W porządku, a więc, Bello, zaczynamy. Chciałbym rozpocząć zajęcia od tego, abyś opowiedziała mi o swoich seksualnych doświadczeniach. Najwyraźniej nie chciała rozmawiać na ten szczególny temat. W dodatku zbladła. - Umm... Edwardzie...czy to naprawdę konieczne? - Tak, to w pewnym sensie kwalifikacja, Bello. Nie chcę bowiem powtarzać z tobą czegoś, co już wiesz. Pokręciła głową i uświadomiłem sobie, że się rumieni. Złapałem ją za rękę i powiedziałem -Bello, nie martw się. Uwierz mi, wszystko już widziałem. Cokolwiek to jest na pewno mnie nie zaskoczy. Wzięła głęboki wdech i powiedziała – Edwardzie, ja, tak jakby...nie...mam...żadnego doświadczenia. Gapiłem się na nią pustym wzrokiem przez jakąś minutę. Czy ona właśnie powiedziała to, co myślę? - Poczekaj. Masz na myśli, to, że nie masz żadnego typu doświadczenia? Pokręciła przecząco głową. Zaskoczyła mnie. - Jak możesz nie mieć doświadczenia w czymkolwiek? To znaczy, serio, miałaś chłopaka? - Miałam, ale nic nie robiliśmy. Było jedynie całowanie w policzek. Zerwaliśmy ze sobą tydzień później. Co mogłem powiedzieć? Odebrało mi mowę. Odchrząknąłem. - Cóż, to nie stanowi problemu, Bello. Mimo wszystko muszę powiedzieć, że zaskoczyłaś mnie. Myślałem, że do tej pory miałaś kilku chłopaków. - Dlaczego? - Wyglądało na to, że naprawdę nie ma pojęcia. - Ponieważ jesteś mądra, piękna i zabawna. Pomyślałem, że miałaś mnóstwo facetów. Ale to nie ma teraz znaczenia. Skup się. Kiwnęła głową. - Okay – kontynuowałem. - Przypuszczam, że nie masz żadnej wiedzy na temat aktualnie powszechnie wykonywanych pozycji, prawda? To znaczy, jesteś dziewicą? Czy jej twarz może zrobić się jeszcze bardziej czerwona?
37
- Tak – wyszeptała. Musiałem zadać jej pytanie. - Bello, czy jesteś pewna, że tego chcesz? Ja... ja nie chcę cię zmuszać. Nie miałem pojęcia dlaczego pozwalałem jej się wycofać. Przecież od tego zależała moja przyszłość. Kurwa, od tego zależał mój tytuł. Ale była pierdoloną dziewicą. Nie mogłem tak po prostu jej tego zabrać. W końcu inne dziewczyny wiedziały, co robiły. - Tak – odpowiedziała dobitnie. - Jestem tego pewna, Edwardzie. Każda dziewczyna musi się kiedyś tego nauczyć, a wierzę, że będziesz dobrym nauczycielem. - Świetnie – powiedziałem, uśmiechając się do niej. - Okay, lekcja pierwsza: Pewność siebie. - Pewność siebie? - Tak. Musisz podbudować twoją pewność siebie. Widziałem jak zarumieniłaś się, kiedy usłyszałaś wymianę zdań pomiędzy Rosalie i Emmettem podczas grillowania. Musisz się tego nauczyć. Wiesz, że zaczęłabyś należeć do dokładnie tej samej klasy, co Rosalie, Alice, a nawet Victoria, jeżeli nad tym popracujesz? Uwierz w siebie i swoje zdolności. - W twoich ustach brzmi to tak prosto – odpowiedziała, wykręcając sobie w międzyczasie palce. - Widzisz. Poddajesz się. To tak nie działa. Spójrz na mnie. - Zrobiła to, więc powiedziałem - Najpierw jednak popracujemy nad twoim językiem. - Językiem? Co masz na myśli? - Dokładnie to, co powiedziałem. Musisz nauczyć się nieskrępowanie mówić o rzeczach związanych z seksem. Słyszałem, jak przezywałaś Emmetta i Jaspera, używając takich słów jak dupek lub dureń. To wszystko jest w porządku, ale powinnaś zacząć używać seksualnych określeń. Zmarszczyła brwi i powiedziała - Jestem lepsza w mrużeniu oczu i sarkazmie. - Dokładnie. Użyj tej samej pewności siebie, jaką teraz pokazałaś i zamień ją na seksualną pewność. - Okay. Co mam powiedzieć? Pomyślałem nad tym i zdecydowałem się zacząć od czegoś prostego. - Powiedz, Pieprz mnie. Znowu zbladła. Zmrużyłem na nią oczy i spróbowałem ponownie. - Bello, spójrz na mnie i powiedz: Pieprz mnie. - Nie mogę. - Bello, słyszałem jak mówiłaś „Pieprz się”. To to samo. Po prostu zmień się na mnie. Pokręciła przecząco głową. - To nie to samo. Ta wersja jest bardziej osobista. Myślę, że nie potrafię tego powiedzieć. - Posłuchaj Bello, musisz pokazać, że jesteś pewna siebie w każdej sytuacji. James pragnie kobiety z tupetem. Dlatego musisz spróbować. Spojrzała na swoje kolana i szybko powiedziała - Pieprz mnie. - Nie. Nie wyszło to najlepiej. Ważne jest to, że musisz na mnie patrzeć i powiedzieć pewnie, pieprz mnie. Jeśli chcesz, zrobię to jako pierwszy. - Kiwnęła głową i spojrzała mi w oczy. Zacząłem gapić się na nią i powiedziałem - Bello, pieprz mnie. Otworzyła szeroko oczy i powiedziała – Sprawiasz, że to wygląda tak prosto.
38
- Bo tak jest. - Okay, zaczynam. Edwardzie, pieprz mnie. Uśmiechnąłem się. - Nieźle. A teraz trochę głośniej i jeszcze więcej pewności siebie. Znów kiwnęła głową, spojrzała mi w oczy i powiedziała - Edwardzie, pieprz mnie. - Bardzo dobrze, Bello! - Byłem naprawdę zaskoczony. Zrobiła to. Uśmiechnęła się szeroko, gdyż była dumna z siebie. Nadszedł czas, abyśmy przeszli do następnego poziomu. - Teraz Bello poćwiczymy używanie wszystkich słów związanych z seksem w seksualnych zdaniach, w nieuwłaczający sposób. - Na przykład? - Cóż, przykładowo, musisz nauczyć się wyrażać swoje pragnienia, takie jak: Kocham, gdy mnie pieprzysz. Lub, possij moje sutki. A nawet słowa typu kutas, fiut czy cipka. Rozumiesz? Zauważyłem, że znów się wycofywała. Westchnąłem. To nie będzie jednak takie proste jak myślałem. - Okay, co powiesz na to. Wybierz kilka słów kojarzących się z seksem i zbuduj z nich zdania. Zapisz je na kartce. To będzie twoja praca domowa. Wymyśl kilka zdań i przynieś mi je na czwartek. - Mogę to zrobić. Okay. Zabrzmiało to tak, jakby próbowała podnieść się na duchu. Usłyszałem, że moja rodzina właśnie wróciła do domu. Nasz czas dobiegł końca. - Dzięki, Edwardzie. Ta lekcja nie była taka zła. Oczekiwałam czegoś gorszego. - Czego? Myślałaś, że już będziesz musiała się rozebrać? Zobaczyłem po wyrazie jej twarzy, że zgadłem. Uśmiechnąłem się. - Jeszcze nie, Bello. Ale wkrótce to się zmieni. Nie martw się tym. Usłyszeliśmy jak gang wchodzi po schodach i wiedziałem, że byli chorobliwie ciekawi, co tu się działo. Zeskoczyłem z łóżka i podszedłem cichutko do drzwi mojego pokoju. Wskazałem Belli, aby podążyła za mną. Powiedziałem jej, aby była cicho, gdy zacząłem przedstawienie. - Och, Bello. O mój Boże! Jest mi taaaak dobrze. Jesteś taaaaka ciasna i mokra. Bella zaczęła chichotać, po czym zaskoczyła mnie, dołączając do mnie, -Och, Edwardzie. To takie wspaniałe! Mocniej! Szybciej! Wyszczerzyłem się do niej, po czym otworzyłem drzwi. Oczywiście Emmett, Rose, Jasper i Alice stali stłoczeni przed nimi, ze zszokowanymi wyrazami twarzy. Bella i ja nie mogliśmy przestać się śmiać. - Nie mogę uwierzyć, że podsłuchiwaliście! - powiedziała Bella. - To nie moja wina, to był pomysł Alice! - odpowiedziała Rose. - Och, wielkie dzięki Rosalie. Nie zauważyłam, żebyś zrobiła cokolwiek, aby przestać ich podsłuchiwać – odcięła się Alice. - Jezu. Dzięki za zaufanie – powiedziałem. Byłem trochę poirytowany. Dziewczyny zmrużyły oczy i złapały Bellę pod ręce. Wiedziałem, że zamierzają spróbować wydusić z niej wszystko, co się działo dzisiejszego wieczora. Wyszedłem z mojego pokoju, a chłopaki poszli za mną do pokoju medialnego. Najwyraźniej oczekiwali tego samego. Pomyślałem, że zrobiliśmy dziś całkiem sporo rzeczy. Nadal długa droga
39
przed nią, ale przejdzie przez to. Byłem ciekawy, co napisze na swojej liście. Hmm... Przyłapałem się na tym, że byłem podekscytowany nadejściem czwartku. Bella była naprawdę czymś innym, niż wszystko dotąd.
40
6.Co za dramat BPOV Środowy wieczór spędziłam wraz z Alice w pokoju Rose. Dopiero skończyłam opowiadać im, co robiłam we wtorek z Edwardem. Były zaskoczone jego podejściem do całej sprawy. - Bierze swoje obowiązki na poważnie – powiedziała Alice. - To dobrze, Bello. James lada chwila będzie twój. - No nie wiem, dziewczyny. Edward może być świetny, ale czy jest wystarczająco dobry, aby mnie zmienić? Musiałby czynić cuda. - Dlaczego tak mówisz, Bello? Mówiłaś, że był zadowolony z twoich postępów wczoraj wieczorem. - Rose nie miała pojęcia, dlaczego nadal nie byłam pewna swoich możliwości. - Cóż, szczerze mówiąc nie posunęłam się zbyt daleko. Powiedziałam tylko to jedno zdanie. Próbował sprawić, abym powiedziała więcej, ale nie potrafiłam. Stchórzyłam. Moja twarz przybierała czerwony kolor na samą myśl o tym. - Nie rozumiem cię, Bello. Przecież nie jest tak, że nie używasz tych słów w ogóle. To znaczy, pewnego dnia śmiałyśmy się z Lauren i wtedy sama powiedziałaś, że jej cycki wyglądają na obwisłe, ponieważ jest nastoletnią dziwką. - Alice spojrzała na mnie, nadal nie rozumiejąc, w czym problem. - Dokładnie, dziewczyny! Zawsze używałam takich słów w negatywnych kontekstach. Dlatego to mnie nie przeraża. Ale Edward próbuje skłonić mnie do mówienia ich z seksualnej strony, na przykład wyrażając to, co lubię. Ma mi to pomóc zyskać pewność siebie. Ale nie uważam, że potrafię to zrobić. - Hmm... widzę dokąd zmierza i muszę przyznać, że jest dobry – powiedziała Rose, marszcząc czoło w koncentracji. - A więc lekcja pierwsza poszła ci nieźle. Jaki ma plan na lekcję drugą? Zaczęłam rozglądać się po jej pokoju i odpowiedziałam - Cóż, zadał mi pracę domową, a ja jej jeszcze nie zaczęłam. Nie wiem nawet od czego zacząć! Założyłam ręce we frustracji. - Co to jest? Zresztą, cokolwiek to jest, nie może być takie trudne. - Rose była zawsze taka pewna siebie. Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam – Moja praca domowa polega na tym, że mam wymyślić zdania z seksualnymi określeniami i zapisać je na kartce. Ale nie mogę nic wymyślić. Wszystko, co wymyślę wydaje się głupie. Rose i Alice wymieniły między sobą spojrzenia. - Przydałaby ci się z tym mała pomoc, Bello? Spojrzałam na nie nerwowo. - Myślę, że nikt nie powinien mi pomagać. To byłoby chyba oszustwo. Alice objęła mnie ramieniem i powiedziała - To nie oszukiwanie, Bello. Nie, jeżeli nie jesteś świadoma co robisz. Poprowadzimy cię we właściwym kierunku, uważając, że nie wiesz co robisz. Nie byłam pewna, czy to przez to, że byłam zbyt zaskoczona, czy
41
kurewsko się bałam, ale to co powiedziała Alice zaczęło mieć sens. Dlatego wybrałam jedyną dostępną mi opcję. Uśmiechnęłam się szeroko do Rose i Alice. Od razu wzięły kartki papieru i zaczęły pisać swoje własne ulubione wyrażenia. Kiedy skończyły przepisałam te zwroty na własnej kartce. Kilka ze zdań sprawiło, że poczerwieniałam na samą myśl, czego wymagały. Gdy skończyłam, uśmiechnęłam się z wykonanej pracy. Edward będzie zadowolony. Czwartkowy poranek nadszedł zbyt szybko. Na lekcji matematyki spotkałam się z Emmettem. Usiadł dokładnie przede mną, co było bardzo irytujące, zważywszy na to jaki był wielki. Zawsze miałam trudności ze skupieniem się na tym, co mówił nauczyciel, nie mogąc go nawet zobaczyć. Ale świetnie się bawiłam szturchając Emmetta w plecy jedynie po to, aby go rozdrażnić. Tego dnia gapiłam się na mój zeszyt, bazgrząc po nim, kiedy usłyszałam nieznany głos wołający moje imię. Podniosłam wzrok, rozejrzałam się dokoła i uświadomiłam sobie, że był to chłopak nazywający się Tyler, który siedział obok mnie. Na początku byłam zmieszana, to znaczy, czy on naprawdę mówił do mnie? Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam, że nauczycielka była zajęta grzebaniem w jakichś papierach. Zanim zdążyłam odpowiedzieć Tylerowi, drzwi od klasy otworzyły się i stanęła w nich sekretarka, dająca znać, że nasza nauczycielka ma pójść za nią do biura. Oczywiście kazała nam się zachowywać i powiedziała, że zaraz wróci. Jasne. Odwróciłam się do Tylera i powiedziałam - Mówiłeś coś do mnie? - Tak, chciałem się zapytać, czy jesteś dziś wieczorem zajęta. Zajęło mi minutę, aby to zrozumieć. Dopiero co kilkanaście sekund temu myślałam o tym, że nikt w mojej klasie nie wie, jak mam na imię, a Emmett, a teraz Tyler pytali mnie co robię dziś wieczorem. O co chodzi? - Umm... dlaczego? Niezła odpowiedź, Bello. Usłyszałam jak Emmett chichocze. Dupek. - Cóż, chciałbym zabrać cię do kina, dlatego pytam, czy jesteś wolna. Patrzył na mnie tak, jakby tylko on był zmieszany tą sytuacją. - Och, właściwie to jestem dziś zajęta. - A co będziesz robić? - Rany, ale był wścibski. A ponieważ jestem głupia, powiedziałam mu prawdę. Po części. - Jestem umówiona z Edwardem. Posłał mi takie spojrzenie, że można by pomyśleć, iż właśnie powiedziałam mu, że idę coś zjeść z prezydentem Stanów Zjednoczonych. - Masz na myśli Edwarda Cullena? - Tym razem głos nie należał do Tylera, ale do dziewczyny siedzącej naprzeciwko niego, Jessicy Stanley. Uch, och. Myślę, że właśnie nieumyślnie wkroczyłam w świat licealnych dramatów. Emmett natychmiast odwrócił się do mnie i spojrzał mi w oczy. Wiedziałam, że próbował mi powiedzieć, że jeśli go potrzebuję, jest tutaj. Ja jednak delikatnie pokręciłam głową. Jestem dużą dziewczynką. Sama poradzę sobie z Jessicą. Tak myślę. - Tak, chyba że jest tutaj jakiś inny Edward Cullen, przechadzający się po szkole, o którym nic nie wiem. - Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale najwidoczniej moja sarkastyczna natura przejęła nade mną kontrolę. Nie lubiłam
42
całej tej Jessicy. - Co on miałby niby robić z kimś takim jak ty? - Jezu, można by pomyśleć, że jestem jakąś pospolitą kreaturą w porównaniu do niej. W sumie, ona prawdopodobnie tak myślała. - Słucham? Co to miało niby znaczyć? - Cóż, jeżeli nie zauważyłaś, nie jesteś w jego typie. - Teraz wręcz mnie nakręciła. - Hmm...mimo wszystko wygląda na to, że spędzi ten wieczór ze mną, a nie z tobą, hę? - Parsknęłam. Wyraz jej twarzy był bezcenny. Ogarnęła się i uniosła brwi. Nagle przypomniałam sobie, dlaczego zawsze stroniłam od towarzystwa. - Pamiętaj, gdzie jest twoje miejsce, Swan; a nie jest nim także towarzystwo starszych braci. Nie ma mowy, żebyś usidliła kogoś takiego jak Edward. To nie twoja liga. - Po tym monologu odwróciła się do mnie plecami. Moja odwaga i sarkastyczna fasada zachwiały się. Jej słowa uderzyły mnie niczym nóż. I nie dlatego, że dotyczyły Edwarda, ale dlatego, że Edward był w tej samej lidze co James. Miała rację, że mogę nigdy nie dojść do ich poziomu. Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że Emmett gapi się na mnie. Wiedziałam, że chce coś powiedzieć, ale nauczycielka wróciła właśnie w tym momencie. Pogrążyłam się we własnych myślach. Zaraz po tym zgnieciona kartka papieru poleciała na moją ławkę. Wyprostowałam ją i rozpoznałam charakter pisma Emmetta. Bello, Nie pozwól tej głupiej dziwce namieszać sobie w głowie. Jesteś tak samo dobra jak oni. A nawet lepsza. Chłopak, który cię zdobędzie to szczęśliwy sukinsyn i byłby głupi, gdyby pozwolił ci odejść. Nawet nie zaczynaj myśleć nad tym, że coś z tego, co powiedziała, może być prawdą, ponieważ wiesz, że nic. Zdobędziesz Jamesa, tylko kontynuuj swoje 'lekcje'. Kocham cię dzieciaku, Em. Byłam wzruszona jego opiekuńczą naturą. Nie mogłam uwierzyć, że tak bardzo we mnie wierzył. I im więcej o tym myślałam, tym bardziej sobie uświadamiałam, że ma rację. To znaczy, parę minut temu myślałam, że nikt z mojej klasy nie wie, jak mam na imię, a teraz dowiedziałam się, że Tyler nie dość, że wiedział jak się nazywam, to jeszcze zaprosił mnie na randkę. Nie byłam wprawdzie jeszcze na to gotowa, ale wiedziałam, że trochę więcej ćwiczeń i będę. Może nawet pójdę gdzieś z Tylerem, tak dla wprawy. Uśmiechnęłam się do siebie, po przeprowadzeniu takiego rozumowania. Tak, zdecydowanie mogę to zrobić. Zadzwonił dzwonek, po czym Emmett i ja wyszliśmy z klasy rozmawiając ze sobą. Zobaczyłam kątem oka, że Jessica spojrzała na mnie tak, jakby chciała mnie zabić, zanim poszła dalej. Jeden wróg nikogo nie skrzywdzi. Poszliśmy razem na stołówkę i nałożyliśmy sobie jedzenie. Nasz gang był już na miejscu, bez Edwarda. Ale to nie była duża niespodzianka. Prawdę mówiąc większym zaskoczeniem byłaby jego obecność. -A więc, Bello, jak minęła lekcja? - spytała Alice, przygotowując sobie w międzyczasie hamburgera. Szybko odwróciłam się do Emmetta i posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie. Nikt nie musiał wiedzieć, co zdarzyło się na matmie. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowałam było to, żeby Rose i Alice poszły do
43
stukniętej dziwki Jessicy i w ten sposób wyrobiły mi reputację, jakiej nie chciałam mieć. -Och, było w porządku, wiecie, nic specjalnego się nie wydarzyło. A co u was? Alice zmrużyła oczy i powiedziała - Było tak, jak się spodziewałam. To znaczy, to tylko szkoła. Tu nic się nie dzieje. Zaraz potem usłyszałam Emmetta głośno i wyraźnie, jakby na jakiś sygnał: - Och, na miłość boską! Wszyscy spojrzeliśmy na niego, po czym podążyłam za jego spojrzeniem. To była Jessica, idąca w naszą stronę ze zdeterminowanym wyrazem twarzy, wraz ze swoją małą ekipą. Uch. Cóż, wiedziałam, że siedzę po uszy w gównie. Dziewczyny będą wkurzone, że nie powiedziałam im, co się wydarzyło, a chłopacy będą znowu w tym całym braterskim, opiekuńczym gównie. Nie zrozumcie mnie źle, nie bałam się o moje bezpieczeństwo, kurwa, nie. Wiedziałam, że sobie poradzę. Byłam zmartwiona tym dniem, gdyż oficjalnie złamałam swoją zasadę 'nie wychylania się i unikania szkolnych dramatów'. Najwidoczniej miałam talent do przyciągania kłopotów. A problemy z łatwością znajdowały mnie nawet, gdy byłam chroniona przez cztery absolutnie piękne osoby. Jessica podeszła do naszego stolika i spojrzała wprost na mnie. Uniosłam na nią brwi. Naprawdę miałam nadzieję, że ta pinda nie myśli, iż może mnie przestraszyć. Nikt nie mógł wyglądać groźnie ze zbyt dużą ilością makijażu na twarzy oraz nadmiernie uczesanymi włosami. - A więc, Swan, rozmawiałam z Edwardem jakiś czas temu. - Przerwała po tym zdaniu tak, jakby dawała mi chwilę do zastanowienia się nad tym. - I? - Nie miałam pojęcia, dokąd zmierza. - I powiedział, że wcale nie umówił się z tobą na randkę, tylko na korepetycje. Jesteś takim kłamcą. Kłamcą? Jak śmie nazywać mnie kłamcą? Nie robiłam takich rzeczy. W tym momencie wręcz płonęłam. - Wszystko, co powiedziałam to to, że jest z mojego powodu zajęty dziś wieczorem. Ani razu nie powiedziałam, że idę z nim na randkę. To twój mały i słabowity móżdżek podsunął ci takie przypuszczenie. Tak mi przykro, że błędnie mnie zrozumiałaś i zrobiłaś z siebie głupka przed Edwardem. - Wypowiedziałam to ostatnie zdanie z sarkazmem, mając nadzieję, że go wyłapie. Spojrzała na mnie i odrzekła - Nie powiedziałaś tak! Mówiłaś, że idziecie na randkę! W tym momencie Emmett zdecydował zainterweniować. Byłam mu za to wdzięczna, gdyż lada moment zaczęłybyśmy wyrywać sobie włosy. - Jessico, nigdy więcej nie nazywaj Belli kłamcą. Byłem tam i wszystko słyszałem. Ani razu nie powiedziała, że idzie z Edwardem na randkę. Powiedziała jedynie, że są wieczorem zajęci. Dlatego, gdybym był tobą, pomyślałbym dwa razy, zanim podszedłbym do tego stolika ponownie. To wszystko co powiedział, ale spojrzenie, jakie posłał Jessice wyrażało dużo więcej. Rozejrzałam się wokół naszego stolika i uświadomiłam sobie, że Emmett nie był jedyną osobą, posyłającą jej śmiertelne spojrzenie. Gdyby wzrokiem można było zabijać... Po tym wystąpieniu odwróciła się i odeszła ze swoim gangiem, podążającym za nią. Uświadomiłam sobie, że podejście do stolika Gangu
44
Cullenów z takimi zamiarami wymagało mnóstwa odwagi, albo głupoty, ale wiedziałam, że to, co nią kierowało, było furią zazdrości. Gdyby była zdrowa na umyśle, przemyślałaby to lepiej. Nagle usłyszałam wkurzony głos Rosalie. - Emmett! Jak śmiałeś nie powiedzieć mi, co wydarzyło się na zajęciach. Jak mogłeś? Dlaczego ukrywałeś przede mną coś tak ważnego? Szybko się wtrąciłam nie chcąc, aby Emmett wpadł w kłopoty za coś, co ja zrobiłam. - Rose, to moja wina, kazałam mu nic nie mówić. Nie wiedziałam, że zrobi z tego taką aferę. To znaczy, zyskałam wroga i co z tego? Z tego, w jaki sposób na mnie patrzyli wynikało, że coś przegapiłam. - Co? Zaniepokoiłam się. - Bello, nie jednego – powiedział Jasper. -Jestem prawie pewien, że, niespecjalnie, wywołałaś furię wszystkich dziewczyn Edwarda. Jessica bez dwóch zdań będzie milczeć. Taka już jest. Więc przygotuj się na wredne spojrzenia reszty szkoły w tym roku. Świetnie. Tego właśnie potrzebowałam i chciałam. Zrobiłam jedyną rzecz, jaką mogłam w takim momencie. Wzruszyłam ramionami i powiedziałam - W porządku. Pieprzyć ich wszystkich. Wiemy, że nic się nie dzieje między mną a Edwardem. Jeżeli chcą marnować swój czas i energię na nienawiść do mnie, to nie mam z tym problemu. - To moja dziewczynka! - powiedział Emmett. Zabrzmiało to dużo odważniej, niż się czułam. Zadzwonił dzwonek i nadszedł czas na biologię. Westchnęłam. Kolejna lekcja, tym razem z Edwardem. Zastanawiałam się, czy będzie na mnie cholernie zły. Podeszłam do szafki ze świadomością, że zaraz znajdę się twarzą w twarz z Edwardem. Naprawdę nie byłam w nastroju, aby szydził ze mnie, ale cóż. Zadzwonił ostrzegający dzwonek, więc przyśpieszyłam kroku. Tak bardzo, jak nie chciałam tam iść, tak nie chciałam się także spóźnić. Nie potrzebowałam jeszcze wywołać oburzenia pana Bannera. Weszłam do klasy i zobaczyłam Edwarda, siedzącego na swoim miejscu, patrzącego się prosto przed siebie, z zamkniętymi ustami i zaciśniętą szczęką. Nawet na mnie nie spojrzał, gdy podeszłam do naszej ławki i usiadłam. Cóż, zbywa mnie milczeniem. Robił tak czasami, gdy był na kogoś zły. Nie rozmawiał wtedy z nikim, dlatego nie oczekiwałam teraz od niego niczego, poza ciszą. Nigdy jednak nie byłam obiektem jego milczącego zachowania i było to dla mnie nowe doświadczenie. Nie byłam zaskoczona, że patrzył się przed siebie i nie spojrzał nawet w moją stronę. Byłam zdziwiona, że zabrał mi kartkę papieru i zaczął na niej pisać krótki liścik. Cóż, tyle ze zbywania milczeniem. Bello, jak mogłaś powiedzieć Jessice, że się umawiamy? Zajęło mi trochę czasu sprawienie, żeby się uspokoiła i przekonanie jej, że nie jesteś moją dziewczyną! Zmrużyłam oczy. Zdaje się, że Edward martwił się tym, jak to wygląda w oczach wszystkich innych. Odpowiedziałam. Edwardzie, ani razu nie powiedziałam jej, że chodzimy na randki. Tyler spytał mnie, czy jestem zajęta dziś wieczorem. Odpowiedziałam mu, że mam już
45
plany, z tobą. Wtedy Jessica się odwróciła i zaczęła mnie atakować. Przyznaję, że nie zrobiłam nic, aby wytłumaczyć jej, że to nie tak, ale wkurzyła mnie! Pozwoliłam jej myśleć, co chciała. Poważnie, Edwardzie, miałam szczęście, że wyszłam z tego cała. Mógłbyś stracić uczennicę, którą miałeś uczyć dziś wieczorem, gdybym spędziła z nią minutę dłużej. Podałam mu kartkę. Widziałam kątem oka jak czyta i figlarny uśmieszek wstępuje mu na twarz. Wiedziałam, że w tym momencie mi wybaczył. Ponownie coś napisał i oddał mi kartkę. A więc, Tyler, hę? To nie James, muszę przyznać, ale mógłby posłużyć ci jako świetny obiekt ćwiczeń, gdy już cię przygotuję. Jestem dumny z tego, że moja uczennica wyszła cała z tej piekielnej rozmowy, która, jestem pewny, przypominała piekło. Mam nadzieję, że jesteś gotowa na dzisiejszą lekcję, oraz że odrobiłaś pracę domową, panno Swan. Będę bardzo rozczarowany, jeżeli temu nie podołałaś. Zarumieniłam się, gdy czytałam jego słowa. Odpisałam: Oczywiście, że odrobiłam lekcje, panie Cullen. Czy naprawdę masz mnie za takiego lenia? Uśmiechnął się pod nosem i schował kartkę, prawdopodobnie, aby później ją wyrzucić. Ponownie zaczęłam martwić się dzisiejszym wieczorem. Nic nie mogłam poradzić na moje wątpliwości. Po nerwowym poranku, a przed, z pewnością, wyczerpującym wieczorem, nie myślałam jasno. Edward musiał dostrzec wyraz mojej twarzy, ponieważ następną rzeczą, jaką zarejestrowałam było szturchnięcie mnie przez niego łokciem. Spojrzałam na niego, gdy skierował swój wzrok na przód klasy. James. Uśmiechnęłam się i westchnęłam na jego widok, po czym odwróciłam się do Edwarda, żeby podziękować mu za przypomnienie mi, dlaczego to wszystko robiłam. Obdarzył mnie jednym z tych swoich słynnych, skrzywionych uśmieszków, który nie był wcale wymuszony i wyszeptał – Nie ma o czym mówić. Odwróciłam się, aby ponownie spojrzeć na przód klasy i pomyślałam, że wieczór się zbliża i nieważne, co będę robiła. Mogę to przyjąć. Taa, jasne.
46
7.Lekcja II: Postep BPOV Ofiarą jest ciągła niewiedza Czemu nigdy nie odszedłem Czemu tak ze sobą grałem Teraz zrozumiałem, że twoje testy mnie odpychają Czemu nigdy nie odszedłem Czemu tak ze sobą grałem Teraz zrozumiałem, że twoje testy mnie odpychają Odpychają mnie
Weszłam do pokoju Edwarda i czekałam na niego na łóżku z pogniecioną kartką papieru w dłoni. Denerwowałam się. Wiedziałam czego ode mnie oczekiwał i bałam się przez to przebrnąć. Spieprzyłam to wszystko, a co gorsza on o tym wiedział. Był po prostu zbyt miły, żeby cokolwiek powiedzieć na ten temat. Edward wszedł do sypialni i uśmiechnął się do mnie, po czym zamknął drzwi na klucz. - Nie masz nic przeciwko, żebym puścił jakąś muzykę, Bello? - Nie, dlaczego? Czy to pomoże mi się uspokoić lub wprowadzi nastrój? - Nie. Tak właściwie to powstrzyma moją rodzinę od podsłuchiwania pod drzwiami. Posłał mi swój słynny pół-uśmieszek, a ja zmrużyłam oczy. - Cokolwiek ukoi twoją duszę. Odwrócił się i sięgnął po płytę CD. Znajome dźwięki piosenki Linkin Park wypełniły pokój. - Teraz jest wystarczająco głośno, żeby nie byli w stanie usłyszeć, o czym rozmawiamy. - Świetnie. Teraz mogę umrzeć z zażenowania, a ty będziesz tego świadkiem. Podszedł do mnie i usiadł na łóżku. - Nie dramatyzuj, Bello. Usiądź obok mnie. Pozwól mi spojrzeć na swoje zapiski. Szybko zbliżyłam się do niego i podałam mu kartkę. Obserwowałam wyraz jego twarzy, gdy czytał to, co napisałam. Czułam się tak, jakbym miała zaraz umrzeć. W niektórych momentach uśmiechał się znacząco, a nieraz po prostu śmiał się na głos. Zaczęłam się na niego gapić. Ta sytuacja była dla mnie już wystarczająco ciężka, więc nie potrzebowałam jeszcze tego, aby śmiał mi się w twarz. W końcu spojrzał na mnie i powiedział - Kto ci w tym pomagał, Bello? Starałam się zgrywać niewiniątko, ale powstrzymał mnie.
47
- Nie okłamuj mnie, Bello. O cholera. - Czemu uważasz, że nie napisałam tego sama? - Cóż, ciężko jest uwierzyć, że ta sama osoba, która czuje się zażenowana, mówiąc takie proste słowa jak chuj lub pieprzyć się, mogłaby wymyślić zdanie, w którym znajdują się takie wyrażenia jak kutas lub cipa. Ty taka nie jesteś. Uch. Zostałam zdemaskowana. - Alice i Rosalie mi pomogły. - Tak myślałem. To wygląda na ich styl. Ale dobrze ci zrobi nauka od nich. Ćwiczenie wymawiania tych zdań w odpowiedni sposób. Jestem ciekawy, czy napisałaś chociaż jedno zdanie sama? - Owszem. Nie domyśliłeś się? - Czy to zdanie „Lubię, kiedy ściskasz moje piersi”? Uśmiechnęłam się nieśmiało. - Skąd wiedziałeś? Zaczął się śmiać i powiedział - Zgaduję, że miałem szczęście. Odłożył kartkę i powiedział - Posłuchaj, Bello, zamierzam przyśpieszyć tempo. Ułożyłem sobie plan i chcę ci powiedzieć, co będziemy robić w niedalekiej przyszłości. Uch-och. Czy powinnam się bać? - Okay, o co chodzi? - Coroczna Impreza Halloween odbędzie się za parę tygodni, w piątek. To ostateczny termin, który sobie wyznaczyłem, żeby wyszkolić cię wystarczająco, abyś umiała zadowolić faceta. Uważam, że Tyler zaprosi cię na to przyjęcie, więc będziesz mogła wszystkiego na nim spróbować. Przełknęłam ślinę. Nie byłam ani trochę gotowa na coś takiego. Czy on żartuje? - Edwardzie, nie czuję się jeszcze na siłach. Dopiero zaczęłam wymawiać pewne słowa, a co dopiero robić to, o czym mówią. - Dokładnie, Bello. Musimy się sprężyć. Teraz rozumiesz ten pośpiech? Chcę, abyś pamiętała o wyznaczonym terminie. Możesz to zrobić? Kiwnęłam głową. Nagle naszła mnie pewna myśl. - Co masz na myśli, mówiąc „zadowolić faceta”? W jaki sposób? Rozejrzał się po pokoju i odpowiedział - Nie wiem. Jeszcze tego nie przemyślałem. Kłamał. - Powiedz mi, Edwardzie. Naprawdę. Zgodziłam się na to, dlatego mam prawo wiedzieć. Westchnął. - W porządku, Bello, jeżeli chcesz wiedzieć. Nie jestem pewny, ale może składać się to z masturbacji ręcznej, której większość facetów nie lubi, ponieważ jest zbyt sucho, lub robienia loda. To będzie zależeć od tego jak daleko zajdziemy z lekcjami i jakie będziesz robić postępy. Zastanowiłam się nad tym. Jak dziwne to by było, gdybym miała w ustach prawdziwego penisa? Oczywiście myślałam o tym, ale żeby naprawdę to zrobić? To sprawiło, że naszła mnie kolejna myśl. - Mam pytanie. Całkiem mądre. - Edward uśmiechnął się ironicznie. Czego będę używać, aby wszystkiego wypróbować, zanim wypuścisz mnie w ten okrutny świat? Podniósł brwi i spojrzał na mnie tak, jakby to powinno być oczywiste. Gdy
48
nadal nie załapałam rozłożył ramiona, po czym wskazał na siebie. Och. Och. - Edwardzie, jesteś tego pewien? To znaczy, jestem do niczego. Wiesz co mam na myśli. - Byłam podenerwowana. Miałam ćwiczyć na Edwardzie? Zaczął się śmiać z mojej paplaniny. - Posłuchaj Bello, mnie to nie przeszkadza, dopóki tobie także. Jeżeli poczujesz się niekomfortowo podczas naszych lekcji, daj mi znać, a obiecuję, że się zatrzymamy. Hmm... przypuszczam, że może nie być tak źle. - Obiecujesz? - Oczywiście. Naprawdę myślisz, że chciałbym paradować bez mojego kutasa i jajek? Bo to będzie skutek tego, co zrobiliby mi Rose i Emmett, gdybym postąpił źle wobec ciebie. Nigdy nie przypuszczałam, że jego praca może być tak ryzykowna. Ale zgadywałam, że jednak taka była. - Okay, Edwardzie. Jak dużo czasu mi zostało, zanim to się wydarzy? Podszedł do kalendarza i spojrzał na daty. - Mamy pełne dwa miesiące. Myślę, że to wystarczy, ale zobaczymy. Jak dziwaczne było to, że rozmawialiśmy o całej tej sytuacji tak zwyczajnie... jakby to była umowa biznesowa? Co zresztą pewnie nią było. - A więc, jesteś gotowa na tę lekcję? Wzięłam głęboki wdech i odpowiedziałam - Nie, ale zaczynajmy. Edward zaczął się śmiać. - To jest nastawienie. Okay, twoim pierwszym zdaniem będzie: Kocham czuć twojego kutasa w mojej cipce. Jęknęłam. To było ciężkie zdanie. Spojrzałam na niego i powiedziałam „kropka”. - Świetnie Bello, o ile bierzesz udział w wyścigach. Wolniej. Pamiętaj, te słowa nie są twoimi wrogami, a przyjaciółmi. Pomogą ci wyrazić twoje uczucia. A teraz, spróbuj jeszcze raz. Przez następne kilka minut ćwiczyłam w ten sam sposób. Edward podawał mi zdanie, a ja je powtarzałam. Zaczęłam chwytać jak to robić. Wyrażenia te sprawiały, że się rumieniłam, ale parłam na przód. Przebrnęłam przez rzeczy takie jak ssanie mojej cipy (uprzejmość Rosalie) oraz to, że kocham ciągnąć twojego nabrzmiałego, twardego kutasa (Alice). Pojawiło się nawet zdanie, którego nie pamiętałam, żebym napisała. Było to „pieprz moje usta swoim chujem”. Musiałam o nie spytać. - Poczekaj, Edwardzie. Nie napisałam czegoś takiego, prawda? Wyszczerzył się do mnie i pokręcił głową. - Nie, ale ja je dodałem. Zmrużyłam oczy. - Czynność, o którą się starasz? - Tak. - Wyglądał na zadowolonego. Miał czelność nawet się nie zarumienić, albo poczuć zażenowania. - Po prostu próbujesz mnie zabić, prawda? - Nie dramatyzuj, Bello. Powiedz to i będziemy kontynuować. Wypowiedziałam to zdanie, nie chcąc wyobrażać sobie, że to osiągnie, podczas gdy się do mnie szczerzył. W każdym razie nie było tak źle, jak przypuszczałam. Było, dopóki nie zmienił zajęcia i nie kazał mi wyobrazić sobie, że on to James.
49
- Co? Jaki jest tego cel? - Bello, wyobraź sobie, że jesteś z Jamesem. Leżysz w jego łóżku, a on unosi się nad tobą, oboje jesteście nadzy. Spyta cię: „Czego pragniesz, Bello?”. Teraz, powiedz mi, co zamierzasz mu odpowiedzieć? - Cóż... eee... ja...cóż... niech pomyślę... - Nie mogłam uformować spójnej myśli. - Tak jak myślałem. - Nienawidziłam sytuacji, gdy był taki zadowolony z siebie. - Teraz przeprowadzimy eksperyment, aby sprawdzić jakie zrobiłaś postępy. Połóż się na moim łóżku. Rozłożyłam się na jego poduszkach. Zaczęłam się denerwować. - A teraz, zamknij oczy. Mam zamiar nachylać się nad tobą, więc będziesz mnie czuła. Nie panikuj, okay? - Wiem, Edwardzie. Ufam ci całkowicie. - I uświadomiłam sobie, że tak faktycznie jest. - Dzięki, Bello. Skoncentruj się i wyobraź sobie, że jestem Jamesem. Słuchaj moich słów, a nie mojego głosu, zgoda? Kiwnęłam głową. W pewnym sensie byłam podekscytowana. Edward pomagał mi zrealizować moje fantazje. - Och, Bello. Czuję cię tak dobrze. Kocham dotykać twoją cipkę. Mój kutas tak gorąco jej pragnie, dotknąć ją. Żeby być w środku. Całe twoje ciało jest perfekcyjne. Twoje cycki są takie okrągłe i jędrne. Kocham jak wymawiasz moje imię. Powiedz moje imię, Bello. Nie mogłam nic na to poradzić. Zaczęłam się śmiać. I to nie chichotałam, tylko śmiałam się na głos, prosto w jego twarz. Nie był zadowolony. - Bello! - Przepraszam, Edwardzie. Po prosto to było takie zabawne! To znaczy, było żenujące! Nie mogłam się skupić. Próbowałam, ale wszystko, co widziałam, to twoja twarz na przeciw mojej. Nie jesteś na mnie zły, prawda? - Nie, tylko rozczarowany. Staram się ci pomóc, Bello. - I próbujesz wygrać zakład, Edwardzie. Ale wiem, co masz na myśli. Przepraszam. Możemy spróbować jeszcze raz? - W porządku, ale tym razem skup się. To było dziwne, widzieć Edwarda z tego punktu widzenia. Leżałam pod nim, na jego łóżku, a on nachylał się nade mną. Przez krótką chwilę zastanawiałam się, czy tak to wygląda, gdy jest nad tymi wszystkimi swoimi dziewczynami. Czy tak będzie wyglądać moment, gdy James będzie nade mną. Zamknęłam oczy, gdy Edward powtarzał zdania z naszej pierwszej próby, ale zamiast powiedzieć „powiedz moje imię”, rzekł „co chcesz, abym ci zrobił, Bello?”. Przestałam oddychać. Jak wiele razy myślałam o Jamesie zadającym mi to pytanie? Zbyt wiele razy. Odpowiedziałam trzęsącym się głosem - Chcę, abyś mnie dotknął. - Gdzie, Bello? W którym miejscu chcesz mnie poczuć? - Uch... ja... chcę cię poczuć... we mnie. Nie był usatysfakcjonowany. Przestraszyłam się, co by się stało, gdybyśmy podtrzymali tę fantazję. Wiedziałam, że jest parę rzeczy, z którymi Edward nie chciałby mi pomóc. - Bello, co chcesz poczuć i gdzie?
50
- Och... chcę... poczuć twojego kutasa... w mojej mokrej cipce. Usłyszałam, że Edward gwałtownie wypuścił powietrze, więc otworzyłam oczy, myśląc, że zrobiłam coś źle. - Co? Było aż tak źle? Co takiego zrobiłam? - Nie, Bello, dokonałaś tego! Jestem po prostu naprawdę zdziwiony. Oczekiwałem, że ponownie zaczniesz się śmiać. Ale potem twój oddech stał się cięższy i wyglądało na to, że nie możesz jasno myśleć. Wiedziałem, że jesteś skupiona, ale nie byłem pewien, czy podążysz za moimi wskazówkami, czy nie. Muszę przyznać, że jestem mile zaskoczony. Dodałaś nawet słowo „mokra”, imponujące. Zarumieniłam się, gdy siadałam na łóżku. Cóż, teraz byłam napalona, mimo że nie było tego widać. Jupi. Sukces. - Myślę, że dużo zrobiliśmy na dzisiejszej lekcji. Jestem z ciebie naprawdę dumny. - Dziękuję bardzo. Teraz potrafię efektywnie i pewnie używać brzydkich słów. Zaczął się śmiać. - Bello, to coś więcej. Zyskałaś pewność siebie. Jesteś piękna i musisz to częściej pokazywać. Zasługujesz na szczęście i dobry seks, zresztą tak jak każdy. Zaśmiałam się z niego, gdy przedstawił to w taki sposób. - Czy mam jakąś pracę domową? Nie będę miała kolejnej lekcji aż do przyszłego wtorku, nic mi nie zadasz? Nie wierzyłam, żeby to było takie proste. - Nie, tak właściwie będziesz miała do zrobienia pracę domową. Musisz ćwiczyć takie ostre zdania. Wyszczerzył się. - Nie chcę, abyś zapomniała jak ich używać, gdy mnie nie będzie. - Nie będzie? A gdzie wyjeżdżasz? - Nie mówił, że gdzieś jedzie. - Mam spotkanie pływackie poza miastem. Wyjeżdżam w piątek w nocy, a wracam w niedzielę wieczorem. W każdym razie nie będzie mnie na miejscu, aby upewnić się, że robisz coś pożytecznego. Dlatego będziesz bardzo zajęta trzema częściami pracy domowej, jaką dla ciebie zaplanowałem. Zauważył mój zdezorientowany wyraz twarzy. - Pierwszą częścią są zdania. Drugą – będziesz się słuchać Alice i Rosalie. Już z nimi rozmawiałem i chętnie pomogą ci w nauce. - Nie podoba mi się to, Edwardzie. Czego niby miałyby mnie uczyć? Posłał mi chytry uśmieszek. - Nauczą cię tańczyć. Tańca klubowego, ściślej mówiąc. Nauczysz się kręcić i kołysać biodrami oraz, przede wszystkim, schodzić do podłogi, tańcząc z facetem. - Chyba żartujesz sobie ze mnie. Umrę przy czymś takim! - Będziesz tylko z Rose i Alice, Bello. Nie umrzesz. - Nie, nie z zażenowania, to znaczy, dosłownie umrę. Sam wiesz, jaka jestem niezdarna. Złamię nogę, albo kostkę. Cholera, prawdopodobnie zwichnę biodro, próbując wykonać te głupie ruchy. Zaczął się śmiać, po czym spojrzał na mnie. - Wątpię. Masz świetne nauczycielki, które nie pozwolą, aby coś ci się stało. We wtorek, kiedy wrócę, sprawdzimy twoje taneczne ruchy. Będę twoim partnerem i zobaczę, w jakim stopniu Rose i Alice były w stanie zająć się tobą. Świetnie. Teraz wszyscy moi przyjaciele zobaczą, jaka jestem żenująca.
51
Dobry Boże, a co dalej? Czy to może stać się jeszcze gorsze? Najwyraźniej mogło, a raczej było. - Mam także niespodziankę dla ciebie. Coś, co musisz zrobić w ciągu następnych czterech dni. Nie codziennie oczywiście, chyba że będziesz chciała, ale nie jest to konieczne. Musisz użyć tego co najmniej raz. Skrzywiłam twarz. - Co to jest? Wiesz przecież, że nie lubię prezentów. - Och, nie martw się. To nie taki konwencjonalny prezent. Ale nie mogę go już zwrócić, więc jest twój. Wyszedł z pokoju i poszedł do garderoby. Wrócił z pudełkiem w dłoniach i położył mi je na kolanach. Zaczęłam się na nie gapić, zastanawiając się, co w nim może być. - Otwórz go. Zrobiłam tak i nie mogłam uwierzyć, co zobaczyłam. Nie ma. Kurwa. Opcji. - Żartujesz, prawda Edwardzie? Proszę, powiedz, że to po prostu jakiś psikus. Mogłam poczuć, jak moja twarz robi się czerwona. - Nie, Bello, to nie żart. Posłuchaj moich argumentów, zanim całkiem wybuchniesz. Jeżeli mam być twoim królikiem doświadczalnym i zanim zaczniesz ćwiczyć na czymś innym, pomyślałem, że może zechcesz trochę potrenować sama, nim zrobisz to na czymś prawdziwym. Zaczęłam patrzeć na moje kolana. Byłam przerażona. - Ale Edwardzie, to wibrator. Nie wiem, co z nim robić. - To było naprawdę zbyt dziwaczne. - Tak, to wibrator, Bello. Jestem zaskoczony, że w ogóle wiesz, co to jest. Znalazłem idealną imitację męskiego penisa. Musisz nauczyć się patrzeć na niego z bliska. Nie chcę, abyś zemdlała, gdy zobaczysz obok siebie prawdziwego. - Powiedziałeś, że chcesz, abym użyła go przynajmniej raz. Jak? - To zależy od ciebie. To nie musi być nic wielkiego. Ćwicz patrząc na niego, trzymając go. Nie wiem, ale sama zdecyduj. Użyj go z pomysłem. Uświadomiłam sobie, że to, co mówił miało sens, nawet, jeżeli tylko troszeczkę. Ale tak naprawdę nie miałam pojęcia, co mogę z tym sprzętem zrobić. To znaczy, zwykle dziewczyny kupują tego typu urządzenia, ponieważ tego chcą i same sobie je wybrały. Nie dlatego, że ich nauczyciel seksu kupił to im, aby na nim ćwiczyły. Moje życie oficjalnie zmieniało się na gorsze. - Powiedziałeś o tym Rosalie i Alice? - spytałam. Musiałam wiedzieć, czy przygotowywać się na wyśmianie, czy nie. - Nie. Zamówiłem to przez Internet i od razu ci dałem. Nic o tym nie wiedzą i się nie dowiedzą, dopóki sama im nie powiesz lub nie będziesz potrzebować ich pomocy. - Cóż, dzięki Edwardzie, ale dlaczego nic nie powiedziałeś? Zmarszczył czoło, gdy nad tym myślał. - Nie wiem. Jedyne, co mogę powiedzieć to to, że wierzę, iż to, co się dzieje za tymi zamkniętymi drzwiami jest naszą sprawą, nie ich. To zależy od ciebie, jak dużo chcesz im wyjawić. Kiwnęłam głową ze zrozumieniem. Miał rację. Byłam po prostu zaskoczona tym, jak dojrzały jest w związku z całą tą sprawą. Chociaż wiedziałam, że jutro będzie zupełnie inny, gdy pójdzie do szkoły. Nic się nie zmieni. Och, cóż. W końcu
52
jest troskliwy wobec mnie, gdy jesteśmy sami. Przyjęłabym to w każdym miejscu i o każdej porze. - Okay, lekcja skończona, Bello. Proszę, pamiętaj o swojej pracy domowej. Widzimy się we wtorek. Wstałam z łóżka i zaczęłam iść z pudełkiem w dłoniach. Chwila. Jak, do cholery, miałam to zabrać do domu? - Um... Edwardzie? Jak mam to zanieść do domu tak, aby nikt tego nie zauważył? Wiesz, że Alice zaatakuje mnie, gdy tylko zobaczy pudełko. Poszedł do garderoby i wyjął z niej swoją kurtkę. - Proszę, załóż to. Zrobiło się zimno na dworze, gdyż jest już ciemno. Myślę, że idzie w tę stronę zimny front. Przyniesiesz mi ją jutro. Szybko założyłam ją i schowałam nowy przedmiot w kieszeni. Wyszłam z jego pokoju i popędziłam w kierunku drzwi wejściowych. Nie przestałam biec, dopóki nie znalazłam się w swojej sypialni i znalazłam bezpieczne miejsce, aby ukryć ten towar. Sposób, w jaki się zachowywałam mógł przypominać chowanie narkotyków, a nie wibratora. Ostatni raz na niego spojrzałam i pomyślałam Zastanawiam się, czy James to lubi? Nie mogę się doczekać, aż się tego dowiem. Uśmiechnęłam się do siebie i położyłam się do łóżka.
EPOV Uśmiechnąłem się, gdy Bella wychodziła z mojego pokoju. Była taka niewinna wobec tylu rzeczy. Miałem szczerą nadzieję, że nie była urażona prezentem ode mnie. Nie byłem pewien, czy go użyje, ale liczyłem na to, że tak. Odczytałem z wyrazu jej twarzy, że nigdy wcześniej nie widziała czegoś takiego i chodzi o to, że wolałbym nie myśleć jak by się zachowała, gdybym pokazał jej swojego. Czy postąpiłem właściwie? Nie mogłem powstrzymać wątpliwości. Chciałem, a nie musiałem wygrać ten zakład. Muszę pomóc Belli na tyle, ile będę w stanie. Znałem Jamesa i wiedziałem, że nigdy nie spojrzałby dwa razy na obecną Bellę. O to chodzi w całym tym zakładzie. O sprawienie, aby ktoś taki jak James umówił się z nią, lub był z nią. Boże, miałem nadzieję, że wiem co robię. Naprawdę nieźle jej dziś szło. Na początku było dziwnie, usłyszeć wypowiadane przez nią słowa, których starałem się ją nauczyć, ale w dobrym znaczeniu. Miała potencjał, aby brzmieć totalnie seksownie. Tak, bardzo duży potencjał. Gdybym nie wierzył, że naprawdę jest w stanie to zrobić, nie kłopotałbym się tym. Ale wiedziałem od samego początku, że Bella może więcej, niż ktokolwiek przypuszcza. Była wyjątkowa. Nie miałem pojęcia, w jaki sposób, ale była. Spojrzałem na zdjęcie, do którego cała nasza paczka pozowała tego lata.
53
Bella i ja stojący razem. To było ładne zdjęcie, a ona uśmiechała się przepięknie. Pamiętałem, co jej powiedziałem, żeby wywołać ten uśmiech. Zacząłem się śmiać sam do siebie na samą myśl o tym. I to była prawda. Każde słowo, które wtedy wypowiedziałem było prawdą. Westchnąłem, próbując pojąć, co mam teraz zrobić. Było nadal zbyt wcześnie, aby iść spać, a skończyłem już moje prace domowe. Myślałem i myślałem, aż uświadomiłem sobie czego chcę, czego potrzebuję. Wyjąłem swój telefon komórkowy i zadzwoniłem do Lauren. - Hej, jesteś zajęta? Potrzebuję cię dziś wieczorem, chcesz gdzieś wyjść? Oczywiście, że chciała. Nie odmówiła. Żadna nigdy nie odmawia.
54
8. Dancing Queen BPOV Nareszcie nadszedł piątek. Minął kolejny tydzień szkoły. Przebudziłam się, myśląc o mojej ostatniej lekcji. Nadal nie mogłam uwierzyć, co podarował mi Edward. To znaczy, kto daje komuś takiego rodzaju prezenty? Przypuszczam, że tylko Edward. Wyglądał niesamowicie realnie... i był długi, bardzo długi i gruby. Spojrzałam na niego przelotnie, ale to, co widziałam nie mogło przypominać ludzkiej części ciała. Edward powinien kupić mi coś bardziej rzeczywistego. Moje poranne lekcje przebiegły jak zwykle, oprócz historii z Jasperem, kiedy to Lauren posyłała mi obrzydliwe spojrzenia. Najwyraźniej ktoś powiedział coś na mój temat i obecnie stałam się tematem plotek większości zdzir, jak z przyjemnością je nazywałam. Przypuszczam, że nie pomagał mi fakt, iż byłam ubrana w kurtkę Edwarda, ale było mi zimno. Odkąd dostałam tę kurtkę zapomniałam wziąć własną. Jasper odwrócił się do mnie i spytał - Hej, Bello, wszystko w porządku? Wybiegłaś z naszego domu wczoraj wieczorem, jakby ktoś cię gonił. Edward nie... - Urwał pytanie, ale wiedziałam do czego zmierzał. - Och, Boże, nie! Był okay, po prostu musiałam wrócić do domu. Nie czułam się zbyt dobrze i pomyślałam, że najlepiej, jak się położę. - Och, w takim razie w porządku. Czy to nie kurtka Edwarda? - Spojrzał na skórzaną, czarną kurtkę, którą miałam na sobie. Nie rozumiałam, w czym rzecz. To przecież tylko głupia kurtka! - Tak... a co? To samo pytanie zadała mi twoja siostra i dziewczyna. Szczerze, przecież to tylko kurtka. Zaczął się śmiać. - Hmm... przypuszczam, że tak. Jestem po prostu zaskoczony, że nie dał ci jednej z tych tańszych kurtek. Bardzo dba o swoje ubrania i zwykle nikomu ich nie pożycza, nawet nam. Jest dupkiem, jeśli o to chodzi. Uśmiechnęłam się. Czasami myślałam, że są dla niego zbyt surowi. - Cóż, prawdopodobnie dał mi ją, bo mi ufa. - Tak, zgaduję, że masz rację. Historia minęła bez niespodzianek, czego nie mogę powiedzieć o matematyce. Weszłam do sali i usiadłam na swoim miejscu, czekając na Emmetta. Niestety Jessica już tam była. Najwyraźniej nie przejęła się za bardzo groźbą Cullenów, zwłaszcza gdy nie było ich w pobliżu. Odwróciła się i zaczęła się na mnie gapić z niedowierzaniem. - Czy to nie kurtka Edwarda? Świetnie. Zaczyna się. - Owszem. Cieszę się, że zauważyłaś. Tyler spojrzał na mnie i powiedział - A więc ty i Cullen jesteście razem? Nie
55
wiedziałem, że obecnie ma dziewczynę. Jessica była wkurzona. - Tak właściwie, ma kilka, ale Bella nie jest jedną z nich. Powinnam wiedzieć... pytałam Edwarda i powiedział, że nie jesteś w jego typie. Bella jest dla niego niczym młodsza siostra. Tak, młodsza siostra, którą uczy, jak się pieprzyć. Zastanawiam się jak by to na nią wpłynęło. Uch. Naprawdę, zadawałam się z kazirodczą rodziną... - Ona ma rację, Tyler. Nic się nie dzieje pomiędzy mną a Edwardem. Gdybym miała chłopaka, nie chciałabym się nim dzielić z innymi kobietami. Lubię wiedzieć, że jestem wystarczająco kobieca dla faceta, z którym jestem. Aj. To musiało boleć. Zirytowała się, ale nie miała szansy nic odpowiedzieć. Emmett wszedł do klasy i usiadł obok mnie. - Cześć dzieciaku. Jak leci? Wszystko gra? Wyszłaś tak szybko wczoraj wieczorem... Zatrzymałam go zanim powiedział coś więcej i opowiedziałam mu tę samą historyjkę co Jasperowi. Nie powiedzieliśmy nic więcej podczas całych zajęć i wyszłam z klasy bez żadnych nowych incydentów. Usiadłam z gangiem podczas lunchu, zresztą jak zawsze, gdy Rosalie i Alice spytały mnie o moją wczorajszą lekcję. Właściwie chciały wiedzieć, jak mi poszło z pracą domową ze zdaniami. - Nie było za dobrze. Domyślił się, że napisałyście te zdania za mnie. Kazał mi powtarzać te straszliwe wyrażenia, które wymyśliłyście. To znaczy, poważnie, czy wy mówicie w ten sposób, gdy spędzacie razem czas? Emmett wyszczerzył się do mnie. - Rosalie klnie jak marynarz, gdy uprawiamy seks. To znaczy, pomiędzy wypowiadaniem sprośności a tym, co może zrobić swoimi ustami... - Emmett! Wystarczy! - Rosalie wstała ze swojego krzesła i grzmotnęła Emmetta. Usiadł, ogłuszony. - Rany, Rosie, co do kurwy! Ja tylko odpowiadałem na pytanie! Rosalie się zirytowała i skierowała swoją uwagę na mnie. - Tak, używamy takich słów. Możesz nie być tego świadoma, ale w pewnym momencie twoje usta przejmują nad tobą kontrolę i zaczynasz mówić rzeczy, jakich normalnie w życiu byś nie powiedziała. - To nie tyczy się Rosalie, która użyłaby takich słów tak czy inaczej – powiedział Jasper, uśmiechając się złośliwie do siostry. - W każdym razie, prawdopodobnie nie powinniście mi już więcej pomagać. Nie chcę, aby Edward był na mnie zły. - Oprócz tego weekendu, gdyż Edward poprosił nas o pomoc. - Alice była podekscytowana. - Och. Nie mogę się doczekać... - Zmrużyłam oczy i skrzywiłam twarz, aby pokazać, że to był sarkazm. Oczywiście, to prawdopodobnie nie zmartwiło Alice. Dzwonek zadzwonił, gdy schodziłam do sali biologicznej. Edward już siedział na miejscu. Zdjęłam jego kurtkę i powiedziałam - Przepraszam, ale to co jest między nami się nie uda, mam nadzieję, że rozumiesz. - Wyszczerzyłam się do niego figlarnie, podając mu jego kurtkę. - Cóż, nikt mi jeszcze tak nigdy nie powiedział. Jesteś pierwsza. Skrzywiłam się, gdy siadałam. - Jesteś taki arogancki. Jestem zaskoczona, że żadna dziewczyna nie
56
kopnęła cię jeszcze w dupę. To wywołało jego śmiech. Był taki dziwny. - Co jest złego w mojej kurtce? - Zbyt wielu ludzi zatrzymuje mnie i pyta, czy noszę twoją kurtkę, włączając w to twoją rodzinę. Nie potrzebuję takiego rodzaju uwagi, dlatego oddaję ci ją. - Czy wzięłaś jakąś drugą, aby mieć w czym wrócić do domu? - Nie, zapomniałam. - Cóż, w takim razie używaj mojej, dopóki nie znajdziesz się w domu. Potem przyniesiesz mi ją z powrotem. - Uch. Sama nie wiem. Zbyt wiele spojrzeń skupia się na mnie. Nie chcę, aby ludzie myśleli, że jestem twoją dziewczyną. A to może być dowód. Określi mnie jako twoją dziewczynę. - Uważałem, że nie obchodzi cię, co myślą o tobie inni. - Bo tak jest. Ale obchodzi mnie to, jeśli zaczynają się na mnie gapić, co zresztą robią. Edward wziął kurtkę i powiedział – W porządku. Zamarznij na tym zimnie. Nie widzisz, że dbam o ciebie, gdyż ten mróz uderzy w ciebie jak tysiące noży? Pomyślałam nad tym, co powiedział i odpowiedziałam - Okay, Cullen, wygrałeś. Przyniosę ci ją po szkole. Po minucie wahania trąciłam go łokciem. Spojrzał na mnie, więc wyszeptałam „Dziękuję”. - Za co? - Za uważanie na mnie. - Czy to nie było oczywiste? - Nie ma za co.
EPOV Bella potrafiła być czasami bardzo uparta. To znaczy, czy noszenie mojej kurtki to taka duża sprawa? Oczywiście przesadzała. Spojrzałem w bok i zobaczyłam, że bazgrze coś w zeszycie. Mignęło mi przed oczami imię Jamesa, napisane na dole bazgroł. Było źle. Nie wiem czemu wcześniej tego nie zauważyłem. Może dlatego, że tak naprawdę nigdy nie zwracałem na nią uwagi. Ale to było oczywiste. Wykorzystywała każdą okazję, aby gapić się na niego i rozbierać go wzrokiem. Zastanawiałem się jak o nim myśli... jaki rodzaj myśli przychodzi jej do głowy. A James nie był niczego świadomy. Czułem się z tym źle. James i ja byliśmy w wielu aspektach podobni. Wiedzieliśmy, że są tony dziewczyn w szkole, które zerkają na nas i pragną nas... ale my zwracaliśmy uwagę tylko na najwyższej klasy mięsko. Zgaduję, że jest to niedelikatne i obrzydliwe, ale prawdziwe. Nie mogłem zaprzeczać temu, kim byłem, kim jestem. W zasadzie,
57
dlatego Bella przyszła do mnie, bo byłem dobry w tym co robię i jeżeli ktoś może uczyć Bellę Swan jak zachowywać się seksownie i uwodzicielsko, to właśnie ja. Dużo jeszcze przed nami, ale w porządku. Mam czas. Mogę to zrobić. Zrobię to. Szkoda, że wyjeżdżam w ten weekend. Naprawdę chciałbym zobaczyć, co Rose i Alice zaplanowały dla Belli. Te dwie dziewczyny są najlepszymi tancerkami erotycznymi na świecie. Tak, zostawiam Bellę w dobrych rękach. Problemem jest to, czy czegokolwiek się nauczy? Czy otworzy się wystarczająco, aby przyjąć to, czego chcą ją nauczyć? Ze względu na mnie i moje zdrowie psychiczne, lepiej, żeby tak zrobiła. Spojrzałem na Victorię i zacząłem planować zaciągnięcie jej do łóżka. Muszę dodać ją na moją listę. James nie może mieć kogoś, kogo ja nie mam. To po prostu nie w porządku! Znowu żałowałem, że wyjeżdżam na weekend, ale pocieszałem się tym, że Jamesa także nie będzie. Obaj należymy do szkolnej drużyny pływackiej i jesteśmy jej najlepszymi zawodnikami. Cały czas ze sobą rywalizujemy... we wszystkim, co możliwe. Musi istnieć sposób na zaciągnięcie jej do mojego łóżka, ale nie wiedziałem jaki. Była twardym orzechem do zgryzienia. Bardzo twardym. Poczułem kolejne trącenie łokciem, a zaraz potem wylądował przede mną kawałek papieru. Zobaczyłem na nim niedbały charakter pisma Belli. Uśmiechnąłem się. Rozpoznałbym to pismo wszędzie. Nad czym tak intensywnie myślisz? Czy jest to coś, w czym mogłabym ci pomóc? Odpisałem: Nie wydaje mi się. Próbuję dodać Victorię na moją listę, ale ciężko mi idzie... niestety. Podałem jej kartkę i usłyszałem jej chichot. W końcu napisałem coś, co ją rozbawiło. Odpisała: A więc, mówisz, że istnieje kobieta, która potrafi oprzeć się twojemu urokowi? Jestem zaskoczona, Cullen. Tracisz swoje zdolności. Pozwól mi spytać, dlaczego uważasz, że nie mogę ci pomóc, hmm? Spojrzałem na tę notatkę z powątpiewaniem. Żartowała w pierwszej połowie, a czytając drugą wiedziałem, że mówi poważnie. Musiałem odpisać jej ostrożnie, tak, żeby jej nie urazić. Nie, nie tracę swoich zdolności. Jeszcze do mnie przyjdzie i o ile pamięć mnie nie myli, jedyna kobieta, która jest odporna na mój urok siedzi właśnie obok mnie. Mógłbym pomyśleć, że jesteś lesbijką, ale odkąd pomagam ci przy zdobyciu Jamesa, to wytłumaczenie przestało działać. I przepraszam, jeżeli cię uraziłem, mówiąc, że nie możesz mi pomóc. Miałem na myśli jedynie to, że wydaje mi się, iż nigdy wcześniej nie uwodziłaś kobiety, dlatego naprawdę nie byłabyś w stanie powiedzieć mi, co mam robić. To wszystko. Jeszcze raz przeczytałem to, co napisałem i pomyślałem: perfekcyjnie. Teraz na pewno się nie obrazi. Wręczyłem jej kartkę. Miałem rację. Uśmiechnęła się wyrozumiale i odpisała coś, po czym oddała mi papier. Cóż, czego już próbowałeś? Może twoja technika nie działa.
58
Pomyślałem nad tym i uświadomiłem sobie, że może ma rację. Victoria była innym typem kobiety i zwykle działające rzeczy prawdopodobnie nie robiły na niej wrażenia. Możesz mieć rację. Nie mogę uwierzyć, że nigdy wcześniej o tym nie pomyślałem. Próbowałem zaprosić ją do kina, na kolację, czasami nawet chciałem, aby tylko ze mną „porozmawiała” na osobności. Uch. Kończą mi się pomysły. Masz może jakiś? Podsunąłem jej to i zacząłem patrzeć przed siebie. Zauważyłem, że Banner cały czas spogląda w naszą stronę. Muszę bardziej na niego uważać. Był takim typem nauczyciela, który czyta twoją korespondencję na głos, jeżeli złapie cię na pisaniu liścików podczas jego lekcji. A po tym, co napisaliśmy, to nie może się zdarzyć. Notatka do mnie wróciła i zacząłem czytać, co napisała. Cóż, Edwardzie, jeżeli przestałbyś myśleć swoim kutasem, a zacząłbyś głową, uświadomiłbyś sobie wkrótce co robić i możliwe, że byłbyś w stanie dodać ją na swoją listę. Uśmiechnąłem się. Używała swoich mocnych słów. Cóż, to nie było jeszcze dokładnie to, ale próbowała. Napisała coś jeszcze. W każdym razie, wszystko to brzmi w porządku i elegancko, jeżeli chcesz ją zaciągnąć do łóżka, ale jeżeli chcesz być przebiegły, spróbuj zabrać ją w jakieś miejsce, które nie będzie takie sugestywne... na przykład do parku, albo wesołego miasteczka. W jakieś niezwykłe miejsce. Spróbuj. Hmm... dobra myśl. Spróbuję tego i zobaczę, dokąd mnie to zaprowadzi. Nie miałem nic do stracenia, prawda? Myślę, że możesz mieć rację. Zrobię tak na następnej randce z nią. A tak właściwie, skąd to wiesz? Uśmiechnęła się, czytając moją odpowiedź. Gdy tylko napisała to co chciała mi powiedzieć, oddała mi szybko kartkę. To że jestem dziewicą nie znaczy, że jestem jakimś obcym i nie wiem co to romantyzm. Jezu. Możesz napisać jej jakiś liścik i wrzucić jej go do szafki. Kobiety lubią ręcznie pisane notatki. Kochają widzieć listy miłosne, lub, w twoim przypadku, po prostu listy. Napisz cokolwiek. Nawet samo: 'spotkajmy się po szkole'. Dziewczyny kochają coś takiego. Daj mi znać, czy poskutkowało. Przeczytałem, co napisała i uświadomiłem sobie, że Bella ma olbrzymią wiedzę w rękawie. Może nie zna się na seksie, ale kiedy zajmę się tym problemem, stanie się siłą, z którą trzeba będzie się liczyć. Pan Bóg powinien pomóc chłopakowi, który ją usidli. Będzie wiele od niego oczekiwała, oczywiście. Odpisałem: Wielkie dzięki. Myślę, że twój pomysł może zadziałać. Będę informować cię na bieżąco. I nie opuszczaj się w naszych zajęciach, gdy mnie nie będzie. Oczekuję dobrych rezultatów, kiedy wrócę. Zobaczyłem, jak mruży oczy, czytając moją notatkę. Zgięła ją i schowała do zeszytu. Musi wyrzucić ją po zajęciach, aby nikt nie zwrócił na nas uwagi. Zacząłem układać sobie plan w mojej głowie. To może naprawdę zadziałać.
59
Byłem zadowolony, że wyszedłem z Lauren wczoraj w nocy... potrzebowałem czegoś, co pomoże mi przetrwać ten weekend. Zadzwonił dzwonek, więc wstałem i zabrałem swoje rzeczy. Miałem teraz trening i musiałem się śpieszyć, żeby dotrzeć na basen. Porozmawiam z Victorią później.
BPOV W sobotę rano obudziły mnie promienie słoneczne, wpadające przez moje okno. Hmm... to dziwne. Zawsze zasłaniam okno firankami i zasłonkami. Dlaczego teraz są odsunięte? Wtedy ją usłyszałam. - Bello! O Boże. Alice już jest martwa. - Bello, obudź się! Czas na śniadanie i przygotowanie cię na lekcje tańca. Nie mamy czasu do stracenia! Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam Rosalie, wychodzącą z mojej garderoby oraz Alice, skaczącą na moim łóżku. Nie było mowy o wstaniu tak wcześnie w sobotę. Nie ma opcji. - Jak, do cholery, weszłyście do mojego domu? Ostatnio sprawdzałam, że włamanie i wejście do czyjegoś domu jest niezgodne z prawem. - Głupiutka Bella – powiedziała Alice. - Twój ojciec nas wpuścił. Co za zdrajca. Będę musiała sobie z nim porozmawiać. - Ojciec Roku. Pozwala każdemu wchodzić do domu. Rosalie patrzyła na moje koszulki i robiła przy tym miny, jakie tylko ona potrafi. - Bello, szczerze, nie dramatyzuj tak. Wie, kim jesteśmy. Pomachał nam nawet na pożegnanie, gdy odjeżdżał. - Wow, pomachał dwóm pięknym, wspaniałym, młodym kobietom. Co za niespodzianka. Rosalie przestała robić to, co robiła (poddała się, to lepsze określenie) i podeszła do mnie. - Przestań być taką suką, Bello. Musisz wstać. Idziemy. Ziewnęłam i usiadłam, przeciągając się tak bardzo, na ile pozwoliło mi ciało. Wiedziałam, że walczę w przegranej bitwie, dlatego szybko wskoczyłam pod prysznic, aby mnie rozbudził. Kiedy byłam już ubrana i najedzona, poszłyśmy do domu Rosalie. Alice nie miała żadnych zarzutów co do dżinsów i koszulki, które założyłam, a o których myślałam, że są straszne, ale nie miałam zamiaru kwestionować jej wyboru. Lepiej, abym nie podejmowała takiego ryzyka. Jak tylko weszłyśmy do domu, poszłyśmy prosto do pokoju Rosalie, gdzie
60
na łóżku leżał strój dla mnie. O nie. Zaczęłam protestować, ale Rosalie i Alice szybko mnie uciszyły. Nienawidziłam sytuacji, kiedy tworzyły drużynę. - Bello, nie możesz uczyć się tańca w tych poszarpanych dżinsach. Potrzebujesz czegoś, co sprawi, że poczujesz rytm. Dlatego pozwoliłyśmy sobie kupić ci parę rzeczy. Poza tym, nie prosimy cię, abyś nosiła to publicznie, tylko tutaj, wśród przyjaciół. Jeszcze nie. Pomyślałam. Podeszłam do jej łóżka i założyłam to, co mi przygotowały. Były to ciasne dżinsy i krótka koszulka, także bardzo obcisła. Jeżeli bym się pochyliła, moje cycki wypadłyby z niej, nie wspominając o spodniach, które ujawniłyby dużo więcej, niż dół pleców. Dziewczyny powiedziały mi, że wyglądam 'cholernie seksownie'. Cóż, w takim razie nie mogło być tak źle. Poszłyśmy na podwórko z tyłu domu, gdzie stało już radio. Zaczęłam się denerwować, ponieważ musiałam naśladować te boginie w ludzkich postaciach. Nigdy wcześniej nie próbowałam tańczyć, więc byłam trochę zdenerwowana, gdyż miał to być mój pierwszy raz. - Okay, Bello, teraz pokażemy ci parę podstawowych kroków i chcemy, abyś je za nami powtórzyła, okay? - powiedziała Alice. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Nacisnęły przycisk play i zaczęły tańczyć jakieś podstawowe kroki w rytm piosenki Low zespołu Flo Rida. Ich ruchy wydawały się wystarczająco proste, gdyż piosenka prowadziła człowieka tak, jak powinien do niej zatańczyć. Rosalie pomogła mi zejść do podłogi w tańcu, a Alice w poruszaniu się uwodzicielsko, kołysząc efektywnie biodrami. Pokazała mi także, że nie tylko dolna połowa mojego ciała ma tańczyć, ale muszę skoordynować górę, aby poruszała się w rytm muzyki. Wszystko to brzmiało bardzo zagmatwanie, ale bardzo się starałam. Przede wszystkim myślałam wtedy o Jamesie. Po, jak mi się wydawało, godzinach słuchania w kółko tej samej piosenki zdecydowały, że ją wyłączą. Podeszłam chwiejnym krokiem do stołu, gdzie stała woda i szybko zaczęłam ją pić. - Idzie ci bardzo, bardzo dobrze, Bello – powiedziała Rose. - Nie wiedziałam, że masz muzykę w sobie. Szczerze, myślałam, że zajmie ci to cały weekend, ale myślę, że poradzisz sobie! Alice kiwnęła głową na znak potwierdzenia słów Rose. - Ona ma rację, Bello. Edward będzie zaskoczony, kiedy nadejdzie dzień waszej kolejnej lekcji. Puściły kolejną piosenkę, Check On It w wykonaniu Beyonce. Ta była trochę cięższa, zważywszy na to, że wymagała ciągłego ruchu ciała. Tańczyłam pomiędzy Rosalie i Alice, powtarzając ich ruchy i uważnie się im przyglądając. Zaczęłam sobie uświadamiać, że nie było to takie trudne, po prostu musiałam uwierzyć w siebie. Edward jest geniuszem. Okazało się, że naprawdę wiedział, co jest kluczem do mojego sukcesu. Nienawidziłam tego, że musiałam przyznać, iż ubrania, które miałam na sobie bardzo mi pomogły. Naprawdę czułam się w nich seksowna i potężna. Tak, wszechmocna, kiedy tańczyłam. Uwolniło to moją moc, która wypłynęła spod skorupy, za którą się chowałam. Kiedy tak tańczyłyśmy beztrosko, usłyszałam hałas, dochodzący zza drzwi frontowych. Spojrzałam w tamtą stronę i
61
zobaczyłam Emmetta i Jaspera. Co, do cholery?
EMPOV Przechadzałem się wokół domu w poszukiwaniu Rosalie. Wiedziałem, że jest gdzieś w pobliżu, ale nie było jej przy mnie, gdy się obudziłem. Poszedłem do pokoju Jaspera. - Hej, widziałeś naszą siostrę? Skrzywił twarz i powiedział – Jesteś chorym skurwysynem, wiesz o tym? Uśmiechnąłem się do niego. - Wiesz o tym! I właśnie dlatego Rosalie mnie kocha. Przewrócił oczami i powiedział - Cokolwiek. Nie widziałem jej. Ale myślę, że może być z Alice i z tego co zrozumiałem, poszły po Bellę. Powinny być na podwórku z tyłu domu, ćwicząc jakieś taneczne ruchy, jak sądzę. Taneczne ruchy? To musi być interesujące... Wyszedłem z jego pokoju, zszedłem po schodach i skierowałem się w stronę podwórka. Usłyszałem głośną muzykę... brzmiącą jak Beyonce, jak dla mnie. Uchyliłem drzwi i zobaczyłem przede mną piękny widok. Jasna cholera! Pobiegłem do interkomu, który umieszczony był na dole, przy schodach i zadzwoniłem do pokoju Jaspera. - Koleś, znieś swój tyłek natychmiast na dół! Musisz coś zobaczyć! Usłyszałem Jaspera, biegnącego ile sił w nogach, przeskakującego po kilka schodków na raz. - Co? O co chodzi? Ktoś jest ranny? - Nie koleś, spójrz! Pokierowałem go w stronę krainy miodem płynącej... naszego tylnego podwórka. Tańczyły tam uwodzicielsko razem Rosalie, Alice i Bella. Czułem, że mój kutas napręża się w spodniach i robi się coraz twardszy. Odwróciłem się i zobaczyłem, że z Jasperem nie było lepiej. Uśmiechnąłem się do niego szyderczo i powiedziałem - I kto teraz jest chorym skurwysynem? - Cii... psujesz taką chwilę. Zamknij się! - Jasper starał się zobaczyć jak najwięcej. Nagle przyszła mi do głowy pewna myśl. - Jazz, aparaty! Szybko pobiegliśmy i znaleźliśmy to, czego szukaliśmy. Pojawiłem się z powrotem z kamerą video, a Jasper z aparatem cyfrowym. Zaczęliśmy nagrywać i robić zdjęcia. To będzie wspaniałe nagranie i piękne zdjęcia. Musieliśmy zrobić zbyt dużo hałasu, ponieważ Bella zauważyła nas. Nie wyglądała na zbyt szczęśliwą. Kurwa. Zostaliśmy przyłapani. Dziewczyny przestały tańczyć i usłyszałem jak Bella mówi - Chłopaki, możecie przestać? Robię się zmęczona. Rosalie spojrzała w moją stronę i powiedziała - Jeszcze nie, Bello. Musimy
62
poćwiczyć na czymś prawdziwym. - Co masz na myśli? - Bella wyglądała na zmieszaną, gdy patrzyła na Alice i Rosalie. Rose odwróciła się do mnie i krzyknęła - Emmett, odłóż tę głupią kamerę i chodź tutaj. Miałem wrażenie, że wiem do czego zmierza i byłem bardziej niż szczęśliwy takim przebiegiem sytuacji. O tak, kurwa.
BPOV Nie rozumiałam, o czym mówiła Rosalie. Poćwiczyć na czymś prawdziwym? Czym prawdziwym? Wtedy zawołała Emmetta. Kurwa. Teraz zrozumiałam, o co jej chodziło. Czy naprawdę uważała, że jestem na to gotowa? - Rose... teraz? To znaczy, dopiero się uczę... - I idzie ci świetnie, naprawdę wspaniale. Chcę zobaczyć jak się zachowasz, stojąc twarzą w twarz z kimś prawdziwym. Dlatego użyjemy Emmetta jako królika doświadczalnego. Usłyszałam krzyk Jaspera, dochodzący z końca podwórka. - Co? Dlaczego nie Jaspera? Alice próbowała go udobruchać, podczas gdy Rose podeszła do radia i włączyła muzykę. Znajome dźwięki piosenki London Bridge Fergie popłynęły z odtwarzacza. Miała zdecydowanie dobry słuch, co do doboru muzyki. Ten kawałek był jeszcze cięższy, niż poprzednie. - Teraz Bello, skup się. Możesz to zrobić. Pokaż nam, co potrafisz. - Alice była moją małą cheerleaderką. To jednak nie sprawiło, że poczułam się chociaż odrobinę lepiej. Odwróciłam się do Emmetta i powolnym krokiem zbliżyłam się do niego. Położył swoje dłonie na moich biodrach, co trochę mnie przeraziło. To znaczy, to nie była Alice ani Rose. To był Emmett. Facet. Zgaduję, że to wpłynęło na moje taneczne ruchy, gdyż Rose wyłączyła muzykę. - Bello, co się stało? Byłaś już lepsza, niż teraz. Nie pozwól, aby cię przeraził. - Wiem, Rose. Ale to dla mnie trudne. Nie przychodzi mi to tak naturalnie jak przy tobie, czy Alice. - Pierdolenie. - Tym razem była to Alice. - Bello, przestań używać tego jako wymówki. Nie mam pojęcia, czemu poruszasz się w ten sposób. Jedyne czego potrzebujesz to ćwiczenie i więcej pewności siebie. - Znowu to głupie słowo. Jej wzmianka o pewności siebie przypomniała mi o Edwardzie. Tak bardzo mi pomógł
63
w czuciu się pewnie co do mojego ciała i samej siebie, że poczułam nagle, iż się uspokajam. Miała rację. Mogę to zrobić. - Dobrze. Spróbujmy jeszcze raz. Zobaczymy, czego się nauczyłam. Zamknęłam oczy i pomyślałam o Edwardzie. Po prostu wyobraź sobie, że tańczysz z nim, a nie Emmettem. Edward nie jest przerażający... nigdy by cię nie skrzywdził. Ufasz mu. Pomyśl o tym. Usłyszałam, że piosenka zaczyna grać od nowa, ale tym razem byłam gotowa. Poczułam, że moje ciało się rozluźniło, więc ponownie podeszłam do Emmetta. Jak tylko nasze ciała się spotkały zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie po prostu wczuć się w dźwięki. Poruszałam się w rytm muzyki. Musiało nam iść bardzo dobrze, ponieważ piosenka się skończyła i wtedy otworzyłam oczy. Nikt się nie odzywał. Uch-och. - Hmm... jak było? Poszło tak źle? – Nawet Emmett wyglądał na oszołomionego. - Bello, to było niesamowite! Sprawiłaś, że Emmett zaniemówił. - Tym razem odezwał się Jasper. Był na prawdę pod wrażeniem. Byłam taka szczęśliwa. Zrobiłam to. Cóż, w końcu była jakaś rzecz, w której byłam dobra. Mogłam wykreślić ją z listy. Teraz muszę pokazać to Edwardowi. Będzie ze mnie dumny! Skończyłam moją kolejną próbę, tym razem z Jasperem. On także był bardzo zaskoczony. Jeżeli mój weekend upłynie w taki sposób, będę mogła go zaliczyć do najbardziej udanych w moim życiu. Nie często można uświadomić sobie, że umie się zrobić coś, o czym wcześniej się nie wiedziało. Byłam podekscytowana. Jedna rzecz z ciągle rosnącej listy Edwarda mniej, gazylion jeszcze do wykonania.
64
9. Pozwól mnie dopuscic cie do tajemnicy BPOV Weekend minął mi bardzo szybko. Szkoliłam moje taneczne techniki przez całą sobotę i niedzielę. Rosalie i Alice były bezlitosne, a Emmett i Jasper byli na tyle łaskawi, że zgodzili się być królikami doświadczalnymi w Operacji „Kształcenie Belli”, jak to ślicznie nazwali. Czułam się jak obiekt eksperymentu laboratoryjnego... który nie pomógł mi zwiększyć poczucia własnej wartości. Jak każdego nowego tygodnia nadszedł poniedziałek. Tak naprawdę nie bałam się szkoły, tylko głupich ludzi do niej uczęszczających. Poranna lekcja z Rose nie była najgorsza. Żadna z „Dziwek” nie chodziła ze mną na te zajęcia. Naprawdę podobała mi się nazwa, jaką im nadałam. Nawet nasz gang zaczął je tak nazywać, chociaż dla Rosalie nie był to pierwszy raz. Teraz miała przynajmniej kogoś, kto ją popierał. Obecnie był to oficjalnie nadany im tytuł. Rosalie przestała właśnie narzekać, że angielski nie zalicza się do jej ulubionych przedmiotów. Kiedy musiałyśmy napisać eseje na temat pisarstwa Szekspira lub Jane Austen... była zagubiona. Nie miała pojęcia, co autorzy myślą, pisząc o miłości, rozpaczy czy smutku. Według niej nie powinno się łączyć dramatu z miłością. - Wiesz, Bello – powiedziała mi - ci idioci, bohaterowie książek, które tak kochasz, powinni po prostu stanąć i powiedzieć co czują, zamiast całego tego dramatyzmu. To znaczy, jeżeli się kochali, powinni to powiedzieć. Jeżeli się nienawidzili lub byli na siebie źli, powinni to powiedzieć. Kurwa, jeżeli chcieli się ze sobą pieprzyć do nieprzytomności, powinni sobie to po prostu powiedzieć. Dlaczego tego nie robią? Nie rozumiem. Zmrużyłam oczy na jej rozumowanie. - Ale Rosalie, opowieść jest lepsza, jeżeli trudno jest zdobyć miłość swojego życia. Nie ma bólu, nie ma zysku, pamiętasz? Będą dbać o swoją miłość dużo bardziej, jeśli przez długi czas nie mogli jej znaleźć. - Cokolwiek Bello. Sami sprawili, że było im dużo ciężej. Nigdy nie widziałaś Emmetta i mnie, robiących takie głupoty. Miała rację. Nie mogą być tacy głupi, bo to po prostu nie byliby oni. Mówią to, co, do cholery, przyjdzie im do głowy i przestają się kłócić tak szybko, jak zaczęli. Ich życie nie było jak z fikcyjnego dramatu. Szczęściem dla nich. W skutek jej braku rozumienia przekazu świetnych autorów, musiałam uczyć jej wielu rzeczy w domu. Zaczęła rozumieć mój tok myślenia, jednocześnie nadal się do mnie przymilając. Ale to nadal nie znaczyło, że polubiła te lekcje. Wciąż był to jej najgorszy przedmiot. Ciągle dostawałam także obrzydliwe spojrzenia od Jessici na matematyce, a od Lauren na historii, chociaż ona nigdy nie zamieniła ze mną słowa. Może myślała, że jest za dobra, aby ze mną rozmawiać. Mnie to nie przeszkadzało. Jedna dziwka mniej do zmartwień. Lunch minął szybko i zanim się zorientowałam nadszedł czas na biologię. Nie widziałam Edwarda przez cały weekend, ale wiedziałam, że jest w szkole,
65
odkąd zobaczyłam jego volvo zaparkowane na szkolnym parkingu. Miałam nadzieję, że będzie się trzymał z dala od tematu mojej pracy domowej. Podeszłam do ławki i zobaczyłam, że już tam był. Szybko położyłam rzeczy i usiadłam, gdyż nie chciałam być spóźniona. - Hej, nieznajomy – przywitałam go. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się kątem ust. Uniosłam na niego brew. - Nadal próbujesz mnie olśnić, panie Cullen? - A więc nadal nic? - Nic. - Kurwa. To nie była całkowicie prawda. Wyglądał tak przystojnie i czarująco, gdy uśmiechał się w ten sposób. Jestem pewna, że gdyby utrzymał jeszcze chwilę ten uśmiech, zakochałabym się w nim jak wszystkie te dziewczyny...ale na szczęście nie zrobił tego. - Jak poszedł trening pływacki? - Och, wiesz... jak zwykle, jak zwykle. - Czy wygrał jakieś trofea? - Zrozumiałam, że skoro wie o moim zauroczeniu, nie będzie go boleć pytanie o Jamesa. - Tak, swoje indywidualne, po które płynął. Kiwnęłam głową i odwróciłam się w stronę nauczyciela. Nadszedł czas, aby zacząć lekcję. - Och, nie kłopocz się pytaniem jak mi poszło. Nie było najgorzej... poza tym ja także wygrałem trofeum w swojej kategorii. Odwróciłam się do niego z szeroko otwartymi oczami. - Edwardzie, przepraszam... to niegrzecznie z mojej strony. Oczywiście jestem szczęśliwa, że coś wygrałeś. Nie chciałam być nietaktowna. Zmrużył oczy i odwrócił się ode mnie. Nie wyglądał na złego, więc odpuściłam. Podczas gdy pan Banner tłumaczył zasady używania jego mikroskopów na następną lekcję, Edward podał mi liścik. Stawało się to dla nas regularną częścią zajęć. A więc, jak minął ci weekend? Całkiem dobrze, panie Cullen. Rosalie i Alice zajęły się moim tyłkiem, podczas tych tanecznych zajęć. Zdecydowanie mogłyby zostać tańczącymi królowymi, jeżeli tylko by chciały. Mam nadzieję, że wiesz, iż były wobec mnie bardzo surowe i ćwiczyłyśmy całą sobotę i niedzielę. Liczę na to, że nigdy więcej nie poprosisz ich o uczenie mnie czegokolwiek. Podałam mu kartkę. Zobaczyłam, jak się uśmiecha kącikiem ust, gdy coś mi odpisywał. Modliłam się, aby nie poruszył tematu małej zabawki, którą mi dał. Nadal jej nie użyłam. Rozumiem, że potrafisz teraz tańczyć całkiem nieźle, prawda? Będę czekał na demonstrację twoich umiejętności we wtorek... na szczęście te tańczące królowe nauczyły cię kilku rzeczy. Odrobiłaś swoją pozostałą pracę domową, tak jak cię prosiłem? Cholera. Spytał. Mimo to nadal uśmiechałam się do siebie, myśląc o tańcu. Może nie byłam tak dobra jak Rosalie czy Alice, ale dawałam sobie radę. Nie miałam zamiaru nic mu mówić... chciałam go zaskoczyć.
66
Tańczę całkiem dobrze. Nie wspaniale... ale próbowałam, więc nie możesz być na mnie zły. I tak, ćwiczyłam swoje mocne zdania, kiedy cię nie było. Coraz lepiej mi to idzie, dziękuję ci bardzo. Zobaczyłam, jak kręci głową, czytając moją odpowiedź. Najwyraźniej nie pójdzie mi to tak łatwo. To nie to, co miałem na myśli i dobrze o tym wiesz. Chociaż cieszę się, słysząc, że z twoimi słówkami jest coraz lepiej... Muszę to kiedyś sprawdzić. Cholera. Kopałam pod sobą coraz większy dół. Teraz będzie chciał także usłyszeć, jak się wypowiadam. Westchnęłam, po czym napisałam mu swoje kolejne przemyślenia. Edwardzie, szczerze mówiąc nie wiem, co mam robić z tą rzeczą. Potrzebuję jakichś pomysłów, aby nie czuć się z tym głupio. Co mam zrobić? Zmarszczył czoło na moją odpowiedź... Nie pamiętałam, abym napisała coś wartego jego zmarszczenia. Odpisał. Ta rzecz nazywa się wibrator, Bello. Naucz się używać takich słów. Wymów to... w zasadzie, dodaj to do swojej listy słówek. Okay, a więc nie wiesz co z nim robić. Muszę przyznać, że ja także... Jestem szczęśliwy, iż mogę powiedzieć, że nigdy go nie używałem. Sugeruję ci patrzenie na niego i zobaczysz, co ci wtedy przyjdzie do głowy. Poćwicz pociąganie go oraz, może, lizanie. I nie czuj się z tym głupio, gdyż celem tego jest twoja nauka. Osobiście będę się czuł lepiej, gdy spróbujesz takich rzeczy sama, zanim zrobisz to z czymś prawdziwym. Moja praca jest już wystarczająco ryzykowna. Uśmiechnęłam się na jego komentarz i odpisałam. Okay, spróbuję dziś wieczorem. Dzięki. Wziął liścik, zgniótł go i wrzucił do plecaka. Boże, miałam nadzieję, że to wyrzuci.
EPOV Naprawdę nie powinno mnie zaskoczyć, że Bella nie użyła jeszcze tego głupiego wibratora. Wiedziałem, że będzie zażenowana, ale chciałem, aby poszła na przód w naszych zajęciach. Dowiedziałem się dziś, że nawet nie wie, co ma z nim zrobić, dlatego zwróciła się z tym do mnie. To znaczy, nie używałem tego nigdy wcześniej, oczywiście, dlatego skąd miałem wiedzieć, co z nim robić? Byłem zagubiony, próbując poinstruować ją. Myślałem, że dziewczyny automatycznie wiedzą, do czego służy wibrator. Ale ponownie Bella okazała się nie być taka, jak większość dziewczyn.
67
W tym momencie, jak na sygnał, usłyszałem Alice i Rosalie, rozmawiające i śmiejące się, mijające mój pokój korytarzem. Nie słyszałem Emmetta ani Jaspera z nimi, dlatego szybko wyszedłem z pokoju i je zawołałem. - Co jest, Edwardzie? - spytała Alice. - Słuchajcie, chciałbym prosić was o przysługę. Wiem, że dopiero co pomogłyście mi w ten weekend z Bellą, ale naprawdę potrzebuję kolejnej przysługi. - Czy uwzględnia to Bellę? - spytała Rosalie. - Tak. - Spojrzałem na nie, oczekując odmowy. Zostałem jednak mile zaskoczony. - Czego potrzebujesz? - Okay, już mówię. Dałem Belli wibrator, aby poćwiczyła na nim robić...coś. Spytałem ją dzisiaj, jak jej poszło i okazało się, że nic z nim nie zrobiła. Powiedziała, że zamierza użyć go dziś wieczorem, zważywszy na to, że ma jutro ze mną lekcję. Chciałbym wiedzieć, czy mogłybyście zajrzeć do niej i sprawdzić jak jej idzie? Upewnić się, że wie, co robi? Alice i Rose wymieniły spojrzenia i uśmiechy. - Czego dokładnie próbuje nauczyć się robić? - Będę uczył ją niedługo robienia loda. Chcę, aby wcześniej trochę poćwiczyła. - Oczywiście, nie ma problemu... ale czy możemy pokazać jej coś więcej, co może z nim robić? - spytała Rosalie. Obie wyglądały na niezbyt zadowolone. Uniosłem na nie brew i powiedziałem - Upewnijcie się najpierw, że nie ma nic przeciwko. Nie potrzebuję, abyście, wariatki, wystraszyły ją, łapiecie? - Oczywiście, Edwardzie, nie ma problemu! Powiedz tylko Emmettowi i Jasperowi, gdzie poszłyśmy i co robimy. Zmrużyłem na nie oczy, wiedząc, co się stanie. Ale to byłoby dobre, po prostu kolejny krok na przód w moim planie zajęć Belli. Chodziłem po domu, szukając chłopaków. Znalazłem ich w pokoju medialnym i powiedziałem - Jestem tu, aby przekazać wam wiadomość od Rosalie i Alice. Poszły do Belli, aby nauczyć ją używać wibratora, zanim zrobi prawdziwego loda... oraz inne rzeczy. Wiedzieli o co mi chodzi... i jęknęli.
BPOV Zajęcia w szkole dobiegły końca i wróciłam do domu. Nie miałam zadanej pracy domowej, więc zdecydowałam się poświęcić uwagę czynności zadanej mi przez Edwarda. Jak zwykle mojej mamy i taty nie było w domu, z czego byłam
68
zadowolona. Łatwiej mi było to tego przystąpić, bez nich, kręcących się po domu. Wzięłam swoją dużą zabawkę i zaczęłam się na nią gapić. To było trochę przerażające. Nie byłam pewna, czy mogę to zrobić. Nikogo nie było w pobliżu, więc nie będę przynajmniej wyglądać głupio, używając tego. Będę jedynie czuć się głupio. Poczułam mrowienie, gdy tak na niego patrzyłam... był taki długi i gruby. Miał nawet kilka żył, co było dla mnie zarówno trudne, jak łagodne w tym samym momencie... wyobrażenie sobie, jak musi wyglądać taki prawdziwy. Główka była różowa i naprawdę kusiła, by ją polizać. Wzięłam go w obie ręce i delikatnie ścisnęłam, po czym zaczęłam pocierać go dłonią, w górę i w dół, ale było to trochę za trudne. Nie był wystarczająco śliski. Myślałam nad poślinieniem go swoimi ustami, kiedy nagle drzwi od mojego pokoju się otworzyły. Kurwa. Schowałam wibrator za plecami, gdy do sypialni weszły Alice i Rosalie. Och... świetnie... tego właśnie potrzebowałam... publiczności. - Bello, nie przyszłaś wczoraj. Co z tobą? Jesteś chora? Alice ruszyła w moją stronę, żeby sprawdzić, czy dobrze się czuję. Rosalie była bardziej bezpośrednia. - Co chowasz za swoimi plecami? - Nic. - Bello, o co chodzi? To nie narkotyki, prawda? Przyjaciele nie pozwalają przyjaciołom ćpać. Jeżeli jesteś aż tak przygnębiona, pomożemy ci z tego wyjść... - Musiałam zatrzymać Alice, zanim wyśle mnie do lokalnej kliniki. - Nie, dziewczyny, to nie narkotyki... to... umm... cóż... to jest to. - I wyjęłam tę rzecz zza pleców. Zaniemówiły. - Bello, nie miałam pojęcia, że lubisz się bawić sama ze sobą. Nie jesteś takim niewiniątkiem, za jakie cię miałam. - Alice wyszczerzyła się, patrząc na wibrator. - Muszę powiedzieć, że zaszokowałaś nas obie. Kto by pomyślał? powiedziała Rosalie, siadając obok mnie. - Nie, dziewczyny, to nie moje... cóż, to znaczy, teraz jest moje, ale Edward dał mi to, ze względu na moje lekcje. Mam ćwiczyć, patrząc na to i używając go. Nie chce, abym zwariowała, gdy będę ćwiczyć na czymś prawdziwym. Obie kiwnęły głową na znak, że rozumieją. - Okay, pokaż nam, co umiesz – powiedziała Rosalie, czekając. - Co? Jeszcze niczego nie spróbowałam. Dzisiaj jest pierwszy raz, gdy próbuję coś z nim zrobić. - Cóż, a co zamierzasz zrobić? - spytała Alice. Zaczynałam się denerwować. - Miałam zamiar włożyć go do ust, gdyż jest zbyt suchy. - Bardzo dobrze, Bello. Spostrzegawcze. A więc, śmiało. Rosalie i Alice zaczęły się na mnie gapić. - Teraz? Przed wami obiema? Jestem zbyt zażenowana. - Bella, Rosalie i ja robimy to cały czas. Możemy ci pomóc. Tylko pokaż nam, co umiesz. Ponownie poczułam mrowienie pomiędzy moimi nogami, gdy pomyślałam o włożeniu tego dużego kutasa do moich ust, podczas gdy dziewczyny będą się temu przyglądać. Wiem, że nie jestem lesbijką, ale to było bardzo erotyczne,
69
mając je obok siebie. Wzięłam penisa i włożyłam go do ust. Wysunęłam do przodu język i zaczęłam okrążać nim główkę penisa. Lizałam go dookoła, poruszając językiem w górę i dół, długimi, mocnymi ruchami. Zaraz potem włożyłam go całego do buzi; cóż, tak głęboko, jak mogłam. Wsadziłam go za daleko, gdyż następną rzeczą, jaką pamiętam, było moje zakrztuszenie się. - Ostrożnie, Bello. Potrzebujesz złapać wolną ręką podnóże członka, w ten sposób – Rosalie pokazała mi – twoja dłoń powstrzymuje cię od brania go głębiej, niż chcesz i dzięki temu możesz także pocierać penisa w tym samym czasie, co lizać. Spróbuj. Zrobiłam tak, jak mnie poinstruowała i to zadziałało. Zwalczyło całkowicie krztuszenie się. Kontynuowałam lizanie i ssanie, na początku powoli. Zaczerpnęłam trochę powietrza i spytałam - Jak mi idzie? Alice wyglądała na sparaliżowaną widokiem przed nią. - Idzie ci świetnie, Bello... idealnie. Kontynuuj. Usiadły bliżej mnie, przyglądając się. Nie mogłam nic na to poradzić, ale byłam podekscytowana... moje majtki zrobiły się zupełnie mokre. Wiedziałam, że muszę o siebie zadbać dzisiejszej nocy. Rosalie znów mi przerwała i ponownie coś zasugerowała. - Bello, myślę, że będzie ci łatwiej, gdy oprzesz się na rękach i kolanach. Postaw kutasa na łóżku i po prostu pochyl głowę i poruszaj nią w górę i w dół, pozostając w pozycji „na pieska” na łóżku. Zrobiłam, tak jak chciała. Naprawdę uważałam, że chwyciłam, jak to się robi. Ssałam, lizałam i pocierałam go wolną ręką. Rosalie położyła dłoń na tyle mojej głowy, aby pomóc mi utrzymać tempo. Popychała mnie coraz szybciej, następnie zaś wolniej, cały czas trzymając mnie ręką. To naprawdę pomogło. Wstałam po kilku minutach i zaczęłam się gapić na dziewczyny. Obie patrzyły na mnie z tym samym diabelskim uśmieszkiem. - Co? - Czy kiedykolwiek wypróbowywałaś wibratora? - spytała Alice. - Nie... dlaczego? - Cóż, z pewnością zabawiałaś się sama ze sobą, prawda? - spytała Alice, patrząc na mnie. - Tak, owszem... - Cóż, wibrator działa około dziesięć razy lepiej, niż twoje palce... Chciałybyśmy pokazać ci to, jeżeli nie masz nic przeciwko. Spojrzałam na nie. Byłam całkowicie zaciekawiona. - Jak? - Zademonstruję to na Alice. Kiwnęłam głową i zobaczyłam, jak odwracają się do siebie, Rosalie pomaga Alice się rozebrać, zdejmując jej koszulkę i spódnicę. Myślałam, że na tym poprzestaną, ale zdjęły jeszcze jej stanik i majtki. Nie mogłam się odwrócić, więc gapiłam się na nie. - Wszystko okay, Bello? - spytała Alice. Po prostu kiwnęłam głową. Rosalie wzięła wibrator i podała go Alice. Ta leżała na moim łóżku. Usiadłam i obserwowałam je. Wydawało mi się, że już to wcześniej robiły. - Czy widzisz, co Alice z tym robi, Bello? To właśnie musisz zrobić. Poczujesz się naprawdę dobrze, prawda Ali? - Umm... tak, o tak. Alice pocierała w górę i w dół kutasem po swojej cipce, podczas gdy Rosalie ssała jej sutki. Alice jęczała, popychając głowę Rosalie bliżej swoich
70
cycków. - Gryź, Rosalie. Ugryź mnie mocno. Zrobiła to. Widziałam zęby Rosalie, gryzące sutek Alice, która kontynuowała pocieranie kutasem o siebie, po czym włożyła go do swojej dziurki, pieprząc sama siebie, szybko i mocno. Robiłam się bardzo, bardzo napalona, jedynie przyglądając się tym dwóm przepięknym kobietom, robiącym to ze sobą nawzajem. Język Rosalie nadal poruszał się po cyckach Alice, podczas gdy jedną ręką pocierała ona pochwę Alice, gdy ta kontynuowała pieprzenie się. W końcu, po kolejnej chwili przyjemności, Alice doszła. Rosalie szybko włożyła palce do cipki Alice, zamiast penisa. Poruszała nimi mocno, a Alice złapała ją za blond włosy, ciągnąc ją i szarpiąc. Kiedy Alice skończyła, Rose wyjęła z niej palce i zbliżyła je do mnie. - Chcę, abyś spróbowała Alice. Smakuje kurewsko pysznie. Nie wiem co sprawiło, że to zrobiłam. Może ciekawość? Pochyliłam się i zaczęłam ssać palce Rosalie. Jak zwykle miała rację. Alice była dobra. Co właśnie się stało? Nie mogłam przestać pragnąć doświadczyć tego, co Alice. Poczułam koszmarny ból w mojej cipce i pomyślałam, że to by pomogło. - Czy chcesz, abyśmy spróbowały na tobie? Będziemy delikatne, bez obaw. Ale zrobimy to tylko, jeżeli ty tego pragniesz – powiedziała Rosalie. Szybko kiwnęłam głową, na wyraz zgody. To była część nauki, prawda? Rosalie wstała z łóżka i pomogła mi zdjąć buty. - Potrzebuję, abyś zdjęła wszystkie ubrania, Bello. Tym razem moje oczy zrobiły się ogromne. - Co? Przed tobą? Tak jak Alice? - Przecież już cię widziałyśmy... po prostu je zdejmij. Bella, jesteś piękna. Zdecydowanie nie masz się czego wstydzić. Naprawdę sprawiły, że poczułam się lepiej. Zdjęłam najpierw spódnicę, a następnie bluzkę. Zostałam w samym staniku i majtkach. Alice podeszła do mnie i zdjęła mój stanik, podczas gdy Rosalie robiła to samo z moimi majtkami. Była w połowie i uśmiechnęła się, gdy zdjęła je całkowicie. - Pachniesz naprawdę dobrze, Bello. Widzę, że jesteś już gotowa. Twoje majtki są całe mokre. Zarumieniłam się, gdyż nie miałam nic więcej do powiedzenia. Stałam nago przed Rosalie i Alice i musiałam przyznać, że wyglądało na to, iż cieszą się z tego, co widzą. Alice położyła mnie na łóżku i powiedziała – A teraz, leż spokojnie. Pokażemy ci jak używać tej rzeczy, gdyż nauczyłaś się już ją lizać. Rosalie znajdowała się pomiędzy moimi nogami, zaś Alice siedziała obok mojej głowy, bliżej mojej klatki piersiowej. Usłyszałam brzęczenie, pochodzące z kutasa, którego trzymała Rosalie, gdy przykładała go do mojej cipki. Powoli poruszyła nim po mojej dziurce i poczułam dreszcze, przechodzące po całym moim ciele. - Jest ci zimno, Bello? - spytała Rosalie. Zmusiłam się do wysapania „nie” w jej kierunku, po czym kontynuowała. Zabrała wibrator od mojej dziurki i przybliżyła go do mojej łechtaczki. Alice sięgnęła i złapała moje nogi, żeby stopy opierały się o łóżko, a kolana były w górze. Kiedy Rosalie w końcu włożyła go w moją cipkę, uniosłam biodra. To było takie wspaniałe uczucie. Nic nie mogłam poradzić, że zaczęłam jęczeć, gdy wkładała i wyjmowała kutasa z mojej cipki.
71
- O mój Boże... jest mi tak dobrze. Nie przestawaj. - Nie miałam takiego zamiaru, Bello – zagruchała Rosalie. Poczułam jej dwa palce, sunące wokół mojego wejścia. Gapiłam się na nią, gdy włożyła je do ust i zaczęła je ssać. - Smakujesz tak dobrze, jak pachniesz. Jesteś cała mokra. Czy chcesz, abym kontynuowała? - Tak! Nie przestawaj... proszę. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Alice, leżącą na moim łóżku, tyłem do ściany, dzięki czemu miała obie wolne ręce. Bawiła się moimi cyckami, drażniąc moje sutki oraz ściskając całe piersi. Jęknęłam, po prostu patrząc na nią. Uczucie wibracji także mi nie pomagało. Nagle Rosalie skończyła. Spojrzałam na nią i zobaczyłam, że pozbywa się swojej bluzki, stanika, spódnicy oraz majtek. Była przepiękna. Położyła się ponownie na łóżku i zauważyłam, że jej różowe sutki były napięte. Chciałam sięgnąć po nie i uszczypnąć je, nawet wziąć je do ust, ale byłam unieruchomiona. Rosalie wznowiła napaść na moją cipkę wibrującym penisem, podczas gdy Alice ściskała moje piersi. To było wspaniałe uczucie, gdy tak je szczypała i ugniatała swoimi palcami. Moje ciało zaczęło się wić. Czułam, że nadchodzi moje spełnienie, ale nie tak znowu szybko. Dziewczyny zrozumiały mój problem, ponieważ następną rzeczą, jaką pamiętam, było ssanie mojej lewej piersi, a szczypanie prawego sutka przez Alice oraz włożenie dwóch palców we mnie przez Rosalie, która nadal przykładała wibrator do mojej łechtaczki. To doznanie było przytłaczające. Nie mogłam przestać krzyczeć. - O Boże... zaraz dojdę... nie przestawaj... proszę, rób tak dalej. Nie przestawaj, nie kończ. - Po tym poczułam ciepło, rozlewające się po moim ciele. Moje ciało zaczęło się trząść i mogłam czuć usta Alice na mnie oraz palce Rosalie, pracujące wewnątrz mnie. Było cudownie. Przestały, jak tylko moje ciało przestało się ruszać. Otworzyłam oczy i uświadomiłam sobie, że Rosalie nadal potrzebowała swojego spełnienia. - Bello, chcę, abyś teraz ssała tego penisa. - Dlaczego? - Ponieważ cały jest w soku z twojej cipki, a spakujesz wyśmienicie. Spróbuj. Wzięłam kutasa i zaczęłam go lizać i ssać. Miała rację. Był słodki. Wiedziałam, że nadeszła kolej Rosalie. Tym razem to ona położyła się na łóżku, a Alice pomiędzy jej nogami. Myślałam, że Alice zacznie ją pocierać penisem, ale zamiast tego Rose złapała go i włożyła sobie do ust. Ssała go. Spojrzałam w dół i zobaczyłam, że Alice klęczy i ma usta na cipce Rosalie. Słyszałam, jak ssie i liże soki Rosalie. Usiadłam po prostu obok nich i przyglądałam się, jak Alice utrzymuje wolne, miarowe tempo, po czym przyśpiesza. Ssanie Rosalie skoordynowało się z tempem Alice. Rosalie położyła rękę na głowie Alice i zmusiła ją do szybszych i mocniejszych ruchów. Chciałam dotknąć Rosalie, ale nie byłam pewna, czy powinnam. Nagle poczułam jej rękę, łapiącą moją i prowadzącą ją na jej piersi. Z zadowoleniem zaczęłam je ściskać, nie za mocno, nie za lekko. Nie mogłam zmieścić całej piersi w dłoni... były takie duże, a moje dłonie takie małe. Dlatego złapałam ją za różowe, twarde sutki, ugniatałam je i szczypałam. Wyglądało na to, że lubiła to, ponieważ usłyszałam, jak jęczy. Uświadomiłam sobie, że mam na co popatrzeć. Rosalie trzymała penisa w ustach, podczas gdy ja szczypałam i kręciłam jej sutkami, a Alice lizała i ssała jej cipkę. Zaczęła unosić biodra, dlatego wiedziałam, że jest blisko. Użyłam obu rąk,
72
by ściskać jej sutki w tym samym czasie, podczas gdy Alice skoncentrowała się na jej łechtaczce. Gryzła ją, lizała i mocno ssała. Po chwili Rosalie doszła – mocno. Krzyczała, a Alice włożyła swoje palce wewnątrz Rose, aby zdobyć trochę jej soku, który wydobywał się z jej dziurki. Kiedy Rosalie doszła, przestałam ją dotykać, a Alice usiadła. Wyjęła z Rose palce i przybliżyła je do mnie. Wzięłam je do ust bez żadnego wahania. Rosalie smakowała tak samo dobrze, jak Alice. Wyssałam palce Alice do czysta. Wszystko, co powiedziała Rosalie w tym momencie to – Wow. - Wiem – odpowiedziała Alice. Spojrzałam na nie i zapytałam - A więc, jak długo trwa to pomiędzy wami? Spojrzały na siebie i uśmiechnęły się. - Zaczęło się to jakieś kilka miesięcy po wprowadzeniu się tu Rose i Jaspera. Na początku miał to być zwykły eksperyment, ale później odkryłyśmy, że sprawia nam to olbrzymią przyjemność. Rosalie potwierdziła słowa Alice. - Nie robimy tego cały czas... ale czasami potrzebujesz dotyku kobiety. Uśmiechnęłam się do nich. - Cóż, to z pewnością otworzyło mi chociaż jedno oko. Dzięki, dziewczyny. To było cudowne uczucie. - A więc, wchodzisz w to? Kiedykolwiek Rose i ja będziemy chciały zrobić to razem... przyłączysz się do nas? Nawet się nie zawahałam. - Kurwa, jasne że tak! Obie zachichotały. - Dobrze, ponieważ myślałyśmy o tym, jakby to było, gdybyś do nas dołączyła, od jakiegoś czasu. Często fantazjowałyśmy o tobie. - Naprawdę? - Tak. Nagle naszła mnie pewna myśl. - Czekajcie. Czy to nie oszustwo? To znaczy, jesteś dziewczyną Jaspera, a ty jesteś jego siostrą. Czy nie powinien o tym wiedzieć? - Och, on wie. Właściwie, wszyscy trzej chłopcy wiedzą – powiedziała Alice, zgodnie z prawdą. - Co? - Tak, chcą zobaczyć nas w akcji, ale Jasper nie czuje się z tym dobrze, że jedyną kobietą ze mną jest jego siostra Rosalie. Ale, jeżeli będziesz miała więcej odwagi, może pokażemy im, co tracą – kontynuowała Alice. - Emmett umarłby, gdyby zobaczył, jak to wygląda, to samo tyczy się Edwarda. Ale chłopcy nie chcą tego oglądać bez Jaspera... uważają, że to nie w porządku, dopóki jestem z nim w związku. To miało jakiś sens. Teraz dowiedziałam się, że moje najlepsze przyjaciółki to wariatki... ale były dziwne w taki sposób, jaki polubiłam. Nie byłam jeszcze gotowa, ale pozwolić Emmettowi i Jasperowi przyglądać się nam, ale początek miałam za sobą. Zaczęłam powoli myśleć o sobie jak o zboczonej seksualnie – i podobało mi się to! Powiedziałam dobranoc dziewczynom, gdy kładłam się do łóżka. Myślałam o tym, co dziś się wydarzyło i uśmiechnęłam się do siebie. - Zastanawiam się, czy Edward wie, co stało się dziś wieczorem... Miałam śmieszne wrażenie, że owszem, wie.
73
10. Poczucie wlasnej wartosci BPOV Obudziłam się we wtorkowy poranek bardzo zażenowana. Pamiętałam, co stało się poprzedniej nocy i nie mogłam uwierzyć, że brałam udział w czymś takim. Pomyślałam o tym i zastanowiłam się, czy to nie był przypadkiem sen... dobry sen, gdyż miałam w nim wiele zabawy. Nie, nie mogłam o tym śnić, bo nie jestem aż taka pomysłowa. Byłam gotowa do szkoły, więc szłam w stronę domu Rosalie. Byłam w połowie drogi, kiedy zatrzymałam się. Nie mogę tam pójść! CO ja sobie myślę? Będą śmiesznie na mnie patrzeć i dziwnie traktować. I jestem pewna, że Emmett i Jasper już o wszystkim wiedzą... uch. Teraz oni także będą mnie śmiesznie traktować. Nie mogłam wymyślić, co powinnam zrobić. Wrócić do domu i schować się przed całym światem, czy pójść do jej domu jak zwykle i zachowywać się tak, jakby nic się nie stało. Hmm... zważywszy na to, że podwożą mnie do szkoły, ta druga opcja wydawała się mądrzejszym wyborem. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do drzwi frontowych. Wtedy mało brakowało, a zderzyłabym się z Edwardem. Wychodził w wielkim pośpiechu. - Och, hej Bello. Przepraszam za to. Nie chciałem cię skrzywdzić. Do zobaczenia w klasie. I pobiegł. Hmm... nie było w tym nic dziwnego. Mam nadzieję, że reszta grupy także będzie zachowywać się normalnie. Weszłam do domu, zamknęłam drzwi i usłyszałam wołanie Alice: - Jasper, czy to Bella? Zobaczyłam jak Jasper kiwa głową, stojąc u góry schodów, po czym powiedział: - Tak. Oczywiście, że ona. - Czy mógłbyś, proszę, powiedzieć jej, aby tu przyszła? Nie jesteśmy jeszcze całkiem gotowe. - Bella! Alice cię potrzebuje! Weszłam po schodach, powoli, zastanawiając się, czy schowanie się w swoim pokoju było taktycznie takim złym pomysłem. Szłam korytarzem, mijając pokój Jaspera, gdzie wraz z Emmettem oglądali telewizję. Obdarzyli mnie przelotnym spojrzeniem, po czym Emmett powiedział: - Dzień dobry, Bello. - Witaj, Emmett, Jasper. Jak do tej pory jest dobrze. Musiałam przyznać, że denerwowałam się rozmową w pokoju Rosalie. To znaczy, teraz miałam oczy otwarte i co mam robić? Weszłam do pokoju i zobaczyłam, że wszystko odbywa się normalnie. Rosalie nakłada błyszczyk na usta, a Alice rozczesuje włosy, obie starają się zrobić wszystko jak najszybciej, aby Emmett nie zdążył przyjść, wrzeszcząc, że się spóźnimy. - Bella! Dzięki Bogu! Proszę, odłącz mój telefon od ładowarki i włóż mi go
74
do torby. Myślę, że się spóźnimy. - Alice biegała po pokoju i zbierała rzeczy z różnych miejsc. - Tak, nie chciałybyśmy tego, prawda, o wzorowa uczennico. - Rosalie nadal była sarkastyczną sobą. Wszystko zdaje się być normalne. Nie traktują mnie inaczej, a chłopcy są nadal tacy sami. Może przesadnie zareagowałam. Mam zamiar zachowywać się tak, jak zawsze. - Dziewczyny, jesteście już gotowe? Zaraz się spóźnimy! - Ten sam stary Emmett. Po jakichś pięciu minutach wsiedliśmy do jeepa i pojechaliśmy do szkoły. Poranek był idealny. W zasadzie cały ranek minął bez żadnych wypadków. Rosalie i Alice nadal traktowały mnie tak samo, patrzyły na mnie tak samo i zachowywały się wobec mnie tak samo, nawet przy innych ludziach. Wyglądało na to, że mój sekret był bezpieczny przed Emmettem i Jasperem. Uf. Alice i Rose były świetne w zachowywaniu się tak, jakby nic się nie stało, po czymś takim. Ale czego oczekiwałam, skoro robiły to już wcześniej, a ja niczego się nie domyśliłam? Poszłam na lunch, bardziej pewna siebie, niż wcześniej tego dnia. Emmett wszedł na stołówkę razem ze mną, jak zwykle i nie poczułam różnicy. Muszę nauczyć się być opanowaną, nieważne co wydarzy się w moim życiu seksualnym, gdyż to było moją jedyną przeszkodą. I zaczęłam uświadamiać sobie, że mogę to zrobić. Lunch minął w mgnieniu oka, a zaraz po nim siedziałam na biologii z Edwardem. Spojrzał na mnie, kiwnął szybko głową w moim kierunku i zaczął patrzeć przed siebie. O co chodzi z takim krótkim powitaniem? Był normalny rano. I wtedy to zobaczyłam. Victoria. Odwróciła się w jego stronę i puściła mu oczko. Przypuszczałam, że nie chciał, abym krępowała mu ruchy. Ech. Mam tylko nadzieję, że tym razem nie nawali. Upewniłam się, że siedzę w odpowiedniej odległości od niego, dając mu mnóstwo przestrzeni do działania. Nie chciałam, aby pomyślała, że jestem jego dziewczyną. Uważałam, że skoro on pomaga mi uporać się z seksualnymi zahamowaniami, to ja mogę pomóc mu nauczyć się jak być romantycznym. W takiej sytuacji oboje będziemy wygranymi. Pan Banner poprosił o uwagę. Dzielił nas na czteroosobowe grupy. Dwóch partnerów laboratoryjnych z inną dwójką. Dobrze by było, gdybyśmy mogli sami sobie wybrać partnerów... w takim wypadku Edward na pewno podszedłby do Jamesa i Victorii. Jednak pan Banner nie był taki uprzejmy. Skończyliśmy w parze z Angelą i Mikem Newtonem. Edward i ja wstaliśmy i poszliśmy do ich stołu. Usiadłam naprzeciwko Angeli, Edward po mojej prawej, a Mike po mojej lewej. Angela była zadowolona, że może ze mną poplotkować, chociaż wyglądała nieswojo, gdy patrzyła na siedzącego obok Edwarda. Edward odwrócił głowę, uśmiechnął się i powiedział: - Angelo. Zrobiła to samo i odwróciła się do mnie. Wiedziałam, że chciałaby usiąść obok mnie, ale żaden z chłopaków nie chciał zamienić się miejscami. Mieliśmy ustawione na stołach mikroskopy i szklane płytki. Naszym zadaniem było zidentyfikowanie, co widzimy na płytkach, które dał nam pan Banner. Musieliśmy chodzić po kolei wokół stołu, aby zobaczyć wszystko i zdecydować co to jest. Edward poszedł pierwszy. - A więc, Bello, jak mają się rzeczy z Tylerem? - powiedział Mike.
75
- Co masz na myśli? Nic mnie z nim nie łączy. Wyglądał na zagubionego. - Jesteś pewna? Ponieważ mówił, że chcesz wyjść z nim gdzieś niedługo. Robiłam się zła. Jak śmiał sugerować, że jesteśmy parą? Nieoczekiwanie poczułam na swoim kolanie rękę Edwarda. Podskoczyłam na ten dotyk, ponieważ jego ręce były zimne i dotknęły moją gołą skórę, gdyż nie dosięgała tam moja spódnica. - Wszystko okay, Bello? - spytała Angela. Edward przyłożył oko do mikroskopu i szybko zapisał spostrzeżenia prawą ręką, a lewą nadal trzymał na moim kolanie. Zwolnił mikroskop dla Angeli. - Myślę, że tak. - Spojrzałam na Edwarda, który trzymał prawą dłoń na ustach, wpatrując się w Mike‟a, po czym wyszeptał do mnie, uspokój się. Kiwnęłam szybko głową w jego stronę i odwróciłam się do Mike‟a. - Obecnie z nikim się nie spotykam. - Cóż, dlaczego miałbym tego nie zmienić? Możemy umówić się na piątek. Był za bardzo pewny siebie, dlatego musiałam z tym skończyć. - Nie, nie wydaje mi się. Mam już plany na ten wieczór. Angela zwolniła mikroskop dla Mike‟a. - Nie martw się... mamy jeszcze sobotę. Znowu się zdenerwowałam, ale wtedy Edward ścisnął mnie za kolano. To była dla mnie wskazówka, abym się uspokoiła. Wzięłam głęboki wdech i odpowiedziałam: - Jestem zajęta przez cały weekend, przepraszam. Podszedł do mikroskopu, gdyż nadeszła jego kolej, aby zrobić swoją pracę. Powiedziałam bezgłośnie do Edwarda i Angeli, aby mi pomogli. Edward znów ścisnął mnie za kolano, więc odwróciłam się do niego. Patrzył gdzieś w dal, skupiając uwagę na czymś zupełnie innym. Dzięki za pomoc, o nieustraszony. Mike podał mi mikroskop i powiedział: - Co takiego będziesz robić, że będziesz taka zajęta? Angela wtrąciła się i odpowiedziała: - Och, będzie wtedy ze mną. Wiedziałam, że nie bez powodu lubiłam Angelę. Do tego czasu Edward ugniatał moje udo i musiałam przyznać, że było to miłe uczucie. Zrobiłam to, co musiałam zrobić z mikroskopem i podałam go Edwardowi, aby rozpocząć kółko jeszcze raz. Nagle zabrał rękę z mojej nogi i usiadł wyprostowany. Rozejrzałam się dokoła i zauważyłam, że Victoria idzie w kierunku naszego stołu. Podeszła do Edwarda i wyszeptała mu do ucha: - Co ty na to, abyś zostawił tych nieudaczników i poszedł ze mną do łazienki? Nieudaczników? Oczywiście, jak to Edward miał w zwyczaju, wstał i wyszedł. Nie byłam za bardzo zaskoczona... Miałam jedynie nadzieję, że zdobędzie to, czego chciał. Wiedziałam, że jeżeli zamiast mnie byłaby tu teraz Rose lub Alice, zaraz przygadałyby Edwardowi i Victorii. Ale nie było ich. Byłam ja i z jakichś powodów wybaczałam mu więcej, niż ktokolwiek inny. Dziewczyny mówiły, że jest tak dlatego, iż łatwo mnie było przekonać. Chłopcy twierdzili zaś, że to dlatego, iż Edward jest facetem. Cokolwiek. Skończyliśmy zadanie i rozeszliśmy się do naszych stołów. Zaraz potem przyszedł Edward. Wyglądał na zadowolonego.
76
- I jak poszło? - Bardzo, bardzo dobrze. Umówiłem się z nią na randkę na piątek. - To świetnie. Coś jeszcze? - Nie jestem pewien, czy chcesz wiedzieć. Grymas wykrzywił moją twarz. Jak zwykle. - Owszem, chcę. Nie jestem małą dziewczynką Edwardzie. Powiedz mi. - Cóż, obejmowaliśmy się i złapała rękoma za mojego kutasa. To było zaraz po tym, jak zgodziła się ze mną umówić. Pomyślałam nad tym, co powiedział. Dlaczego ona... och. Czy to możliwe? - Chcesz powiedzieć, że próbowała poczuć twoje przyrodzenie, aby sprawdzić, czy jesteś dobrze wyposażony? Zmrużył na mnie oczy. - Bello, przeformułuj swoje zdanie. - Co? - Nie używasz swoich mocnych słów. Użyj ich, wtedy ci powiem. - Nie, jesteś takim dupkiem. - A ty małą dziewczynką. Nie chcesz, abym tak cię traktował to nie zachowuj się tak. Miał rację. Kurna. - W porządku. Chcesz powiedzieć, że próbowała poczuć twojego penisa, aby sprawdzić, czy jest duży lub nie? Zmarszczył czoło, tak jakby nad tym myślał. - Powiedz słowo kutas zamiast penis, a wtedy odpowiem na twoje pytanie. Nie mogłam już go znieść. - Nie, pieprz się. - Nie... sama się pieprz... - Myślał, że jest sprytny. Zaczęłam się z tego śmiać. - A więc, próbowała poczuć twojego kutasa, aby sprawdzić czy jest olbrzymi? - Tak. - Hmm... i co się potem stało? Współczuła ci? Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby Edward był tak zszokowany lub znieważony w całym jego życiu. Zaczęłam się śmiać. - Zapłacisz za to, Swan. - Oczywiście, że tak, Cullen. Oczywiście. Popołudnie minęło jak z bicza strzelił i nadszedł czas na moje starcie z Edwardem. Założyłam swoje 'sexy ciuchy', jak to nazwały Rosalie i Alice. Czarną spódniczkę, która była krótka jak cholera i ciemnoniebieski top bez pleców, ściskający moje piersi razem i wypychający je do przodu. Spojrzałam w lustro i musiałam przyznać, że wyglądałam w tym cholernie seksownie. Poszłam do pokoju Edwarda. Nie zapukałam, tylko po prostu tam weszłam i zobaczyłam, jak wychodzi z garderoby, bez koszulki. Nigdy tak naprawdę nie widziałam go nago, ale byłam pewna, że jest dobrze zbudowany. Musiałam przyznać, że wyglądał niesamowicie. Szybko odwróciłam wzrok w obawie, iż zaraz zacznę sapać, gdy zakładał t-shirt. Skupiłam się na moim nadchodzącym sprawdzianie. - Och, Bello, już jesteś. Świetnie. Zamknij za sobą drzwi. Tak też zrobiłam i podeszłam do łóżka. - A więc, możemy zaczynać? - Oczywiście, panie Cullen.
77
- Super. Powiedz mi jakieś mocne zdanie. Pomyślałam o mojej ciągle rosnącej liście zdań i wybrałam jedno, które, jak myślałam, powinno go zszokować. Odwrócił się ode mnie, włączając odtwarzacz CD, a ja stanęłam za nim i wyszeptałam: -Chcę ssać twojego kutasa do sucha i połknąć twoją spermę do ostatniej kropli. - Stanął tak, jakby zamienił się w kamień. Pomyślałam, że może faktycznie zszokowałam go. W końcu odwrócił się do mnie i uśmiechnął. Odwzajemniłam uśmiech. - Skąd wzięła się u ciebie taka pewność siebie, Bello? Musze przyznać, że jestem pod wrażeniem. Szczerze mówiąc nie myślałem, że tak szybko się tego nauczysz. - Cóż, nie przyzwyczajaj się do tego. Nie jestem taka cały czas. - Hmm... nie ma to nic wspólnego z ostatnią nocą, prawda? - Co... Co masz na myśli? - Bello. Nie możesz wierzyć w to, że nie wiemy. Jesteśmy rodziną, będącą ze sobą bardzo blisko. - Jak dużo ci powiedziały? W jakim stopniu mogę kłamać? - Cóż, to ja je wczoraj wysłałem do ciebie, aby ci pomogły. Nie wróciły o zmierzchu. Nie trzeba być geniuszem, aby dodać dwa do dwóch. - O mój Boże. - Nie wiedziałam co powiedzieć. - Bella, poważnie, czym się martwisz? - One powiedzą to wszystkim! Uniósł brew. - Naprawdę uważasz, że będą paradować dookoła i obwieszczać całemu światu jakie to mają życie seksualne? Proszę, myślałem, że lepiej je znasz. - Masz rację. Zgaduję, że powinnam to wiedzieć. To zostanie między naszą czwórką. - Czwórką? Bello, Emmett i Jasper też o tym wiedzą. Byłam zbyt oniemiała, by powiedzieć na to cokolwiek. Modliłam się jedynie, aby nie zemdleć. - Czy ta rodzina nie uznaje sekretów? Zaśmiał się na to pytanie. - Czy traktowali cię dzisiaj jakoś inaczej, że mogłaś poczuć się z tym niekomfortowo? Zastanowiłam się nad tym. Miał rację. - Nie, tak właściwie to nie. Dopóki mi nie powiedziałeś, nie wiedziałam, że wiedzą. - Widzisz? Więc czym tu się martwić? Cały czas są tacy sami, zresztą tak jak i ty. A moja zasada nadal obowiązuje. Będą wiedzieć tyle, ile będziesz chciała im powiedzieć... oprócz tej całej sprawy z wibratorem. Naprawdę potrzebowałaś z tym pomocy. Nie jesteś na mnie zła? - Nie, przynajmniej tak przypuszczam. Tak właściwie, dobrze się wtedy bawiłam. - Widziałam, że się zarumieniłam, ale dobrze się czułam, rozmawiając z nim o tym. Czułam się przy nim komfortowo, o czym zresztą wiedział. - Dobrze. A teraz, zacznijmy. Włączył radio i znajome dźwięki piosenki Check on it w wykonaniu Beyonce wypełniły pokój. Nadszedł czas, aby pokazać mu, co umiem.
78
EPOV Jasna cholera. Czy Bella wiedziała, jaka może być seksowna? To znaczy, żeby przyznać, iż lubi robić różne rzeczy z Rosalie i Alice? To było bezcenne, naprawdę bezcenne. Zamierzałem przemienić ją w prawdziwą seksualną bestię... a to już coś mówiło. Włączyłem muzykę i czekałem, aż zacznie się ruszać. Bella podeszła powoli do mnie, cały czas patrząc mi w oczy, kołysząc biodrami i poruszając całym swoim ciałem. Odwróciła się do mnie plecami i złapała mnie za biodra, po czym zaczęła wirować wokół mnie, całego mnie. Byłem w szoku. Nie pokładałem wiele nadziei, że Bella będzie w stanie to zrobić. Ale to co zrobiła przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dodała do tego wszystkiego ocieranie się o mnie, przez co zacząłem poruszać się wraz z nią. Zobaczyłem jej wypięty tyłek, gdy wygięła w łuk plecy. Jej długie, brązowe włosy opadały jej na plecy i skupiłem się wtedy tylko na tym, jak seksownie wyglądała. Pewność siebie robi tak wiele dla kobiety... a Bella miała jej dziś pod dostatkiem. Kiedy piosenka się skończyła, uniosłem palec wskazujący do góry, pokazując jej, że ma się nie ruszać. Włączyłem London Bridge Fergie, a ona się uśmiechnęła. W tym momencie w ogóle nie była niewiniątkiem. Przybliżyłem do niej swoją twarz, gdy zarzuciła ręce na moją szyję, poruszając całym swoim ciałem w rytm muzyki. Mogłem poczuć każde zaokrąglenie jej ciała, gdy tańczyła tak blisko i nie mogłem nic poradzić na to, że robiłem się twardy. Zeszła w dół i ukucnęła, po czym powoli się podniosła, przyglądając się każdemu centymetrowi mojego ciała tak, że poczułem się jak kawałek mięsa... i spodobało mi się to. Kontynuowałem tańczenie z nią, trzymając jedną rękę zaraz nad jej tyłkiem, a drugą na jej talii, pod bluzką. Odwróciła się ponownie, więc mogłem spojrzeć na jej tyłek, zanim piosenka się skończy, podczas gdy zaczęła tańczyć wokół mojego zbolałego ciała. Boże, była taka podniecająca. Jak mogłem tego wcześniej nie zauważyć? Następną piosenką było Self-Esteem w wykonaniu The Offspring. Co jest z tą płytą? Bella nie przestała się ruszać... znowu zaczęła ocierać się o mnie, machając wokół swoimi pierdolonymi włosami w rytm muzyki. Tak. Zdecydowanie zaraz eksploduję. Skreśliłem ją dziś dziesiąty raz I przećwiczyłem wszystko to, co chciałbym jej powiedzieć Ale gdy do mnie przyszła, Straciłem panowanie Zabrałem ją i poszliśmy do łóżka. Teraz wiem, jestem oszukiwany, ale to w porządku, bo lubię nadużycia. Wiem, że ona się mną bawi, ale to w porządku, bo i tak się nie cenię. Pochyliłem głowę do jej ucha i zacząłem zostawiać na nim małe pocałunki, zatrzymując się na małżowinie. Possałem ją, gdy Bella kontynuowała ocieranie się o mojego penisa. Wiedziałem, że mnie czuje, gdyż przestała się poruszać. Złapałem ją mocno za biodra i przybliżyłem do siebie, aby uzyskać od niej tak
79
dużo tarcia, jak tylko mogłem. Usłyszałem jej skomlenie, przez co mój kutas o mało nie eksplodował. Planujemy wyskoczyć gdzieś nocą, Czekam do drugiej, następnie gaszę światło. Wszystkie odrzucenia bardzo mnie dołują, Jeśli zrobi to jeszcze raz, to wygarnę jej wszystko. Wyjęczałem jej imię do jej ucha, po czym ona wyjęczała moje. Wiedziałem, że roznosiło jej ciało tak, jak moje. Złapałem ją za rękę i poprowadziłem pod jej spódniczkę. Zrozumiała moje zamiary i zaczęła masować się tam palcami. Nie byłem pewien jak długo jeszcze wytrzymam, ale oglądanie jej, robiącej to samej sobie było warte wszystkich poświęceń. Jej jęki i skomlenie także nie pomagały. A kiedy mówi, że pragnie tylko mnie, zastanawiam się, dlaczego sypia z moimi kumplami. Kiedy mówi, że jestem jak choroba, zastanawiam się jak dużo jeszcze zniosę. Cóż, myślę, że powinienem postawić na swoim, Ale tak serio, myślę że tak jest lepiej. Im więcej cierpisz, Tym bardziej pokazujesz, że naprawdę ci zależy. Racja? Oparła swój tyłek o mnie, upewniając się, że każdym centymetrem ciała dotyka mojego penisa. Włożyłem całą swoją siłę woli w to, aby nie przechylić jej na mój kredens i nie wejść w nią. Gdyby to był ktoś inny... ale to była Bella i jej pierwszy raz nie powinien być jeszcze bardziej bolesny, niż będzie. Objąłem ją jedną ręką w talii, dając jej znać, aby kontynuowała, po czym drugą ręką złapałem ją za piersi. Były jędrne i pełne... oba sutki napięte. Zacząłem je szczypać i ugniatać palcami... Mój Boże, co za cudowne uczucie... Teraz opowiem wam jeszcze o czymś, Dziejącym się częściej niż wypada się przyznać. Późną nocą puka do mych drzwi, znowu pijana, szukająca zdobyczy. Teraz wiem, że powinienem powiedzieć 'nie', ale to takie trudne, kiedy ona jest gotowa na wszystko. Może jestem niemową, ale na pewno nie idiotą. Po prostu jestem frajerem, który się nie ceni. - Bello... Boże, jesteś taka seksowna. Sprawiasz, że zaraz dojdę. - Edwardzie, proszę, nie przestawaj, jestem tak blisko. Złapałem ją jeszcze mocniej, mając świadomość, że prawdopodobnie na jej ciele zostaną ślady po moich palcach i zacząłem szybciej ocierać się o jej tyłek. Jej ręka pracowała tak szybko, jak ruchy bioder. - Pieprz się, Bello. Pieprz. - Edwardzie, dochodzę. Cholera jasna. Doszedłem w tym samym momencie co ona. Oboje opieraliśmy się o siebie, aby ustać na nogach. Zdjąłem ręce z jej bioder i objąłem ją, aby nie
80
upadła. Zajęło nam parę minut, aby zacząć normalnie oddychać. A kiedy mówi, że pragnie tylko mnie, zastanawiam się, dlaczego sypia z moimi kumplami. Kiedy mówi, że jestem jak choroba, zastanawiam się jak dużo jeszcze zniosę. Cóż, myślę, że powinienem postawić na swoim, Ale tak serio, myślę że tak jest lepiej. Im więcej cierpisz, Tym bardziej pokazujesz, że naprawdę ci zależy. Racja? W końcu odwróciła głowę w moją stronę i spytała: – Czy zdałam, panie Cullen? Uśmiechnąłem się do niej. - Tak, panno Swan, zdałaś. Nic więcej nie zostało powiedziane. Podeszła do drzwi od mojej sypialni i uśmiechnęła się do mnie krótko zanim wyszła. Wiedziałem, że znów ją tu zobaczę za dwa dni. Poszedłem do łazienki, aby wziąć prysznic i doprowadzić się do porządku. Muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie miałem tyle zabawy z moimi ubraniami na sobie. Nigdy.
81
11.Powrot do normalnosci EPOV Obudziłem się rano, myśląc o wczorajszym wieczorze. Nadal nie mogłem uwierzyć, że przekroczyłem granicę z Bellą. Miałem być skupiony na właściwych rzeczach. Ale ostatniej nocy myślałem inną częścią ciała, niż głową. Wiedziałem, że muszę to wszystko dziś skontrolować. Bella będzie oczywiście zdenerwowana, jak to teraz będzie między nami. Muszę pokazać jej, że to nic takiego. Bo w zasadzie tak naprawdę było. Musi uświadomić sobie, że nic się nie zmieniło. Niczego od niej nie oczekuję. To znaczy, zapomnieliśmy się i oboje doszliśmy za sprawą dotyku drugiej osoby. To było bardzo erotyczne, tak bardzo, jak daleko się posunęliśmy. Myślałem nad tym, biorąc kąpiel. Nigdy nie byłem tak dojmująco podekscytowany i podniecony za sprawą dziewczyny całkowicie ubranej i jedynie tańczącej obok mnie. Kurwa, znałem dziewczyny, na których musiałem się mocno skoncentrować, aby mi stanął, a były nagie. Bella była w stanie od razu mnie pobudzić, przez co teraz po prostu musiałem zobaczyć ją bez odzieży. Westchnąłem, gdy zakładałem ubrania do szkoły. Musiałem skupić się na zakładzie. To było dla mnie ważne. Nauczę Bellę wszystkiego, co powinna umieć i pozwolę jej odejść. Może to błąd, że daję zrobić z siebie obiekt ćwiczeń. Ale kogo miałaby użyć? Nie ufałem nikomu na tyle, aby powierzyć mu taką robotę. Zgaduję, że to muszę być ja. Dotarłem do szkoły o tej samej porze, co zwykle. Przetrwałem lekcje, nie spotykając Belli ani razu w przerwach między nimi. Nadal miałem swój plan. Zamierzałem zachowywać się na tyle normalnie, na ile byłem w stanie, będąc obok niej. Nie chciałem, aby wycofała się z tego zakładu. Najlepszym sposobem na zapewnienie jej, że to się więcej nie powtórzy, będzie uspokojenie jej obaw. Poranek minął mi gładko. Rozmyślałem o Victorii i naszej piątkowej randce. Naprawdę miałem nadzieję, że dobrze się to skończy. Rozpaczliwie potrzebowałem jej imienia na mojej liście. Nadeszła pora lunchu i zobaczyłem wtedy na korytarzu Jessicę. Wpadł mi do głowy pewien pomysł; Potrzebowałem czegoś, co odwróci moje myśli od zmartwień, jakie miałem przez cały poranek. Jessica była takim rozproszeniem. - Hej, Jess, co będziesz robić w czasie przerwy na lunch? - Posłałem jej mój najlepszy uśmiech. To zawsze działało. - Nic specjalnego. Nie mam planów. A ty? - zatrzepotała swoimi rzęsami. To na mnie nie działało, ale próbowała. - Cóż, chciałbym spędzić trochę wysokiej jakości czasu z tobą, jeżeli wiesz, co mam na myśli. - Spojrzałem głęboko w jej płytkie dołki, które nazywała oczami, próbując wyrazić tym mój przekaz. - Teraz? - Niedowierzanie w jej głosie pozwoliło mi domniemywać, iż nigdy wcześniej nie robiła czegoś takiego. Wiedziałem jednak, jak ją przekonać. - Jeżeli nie chcesz, jestem pewien, że Lauren lub Samantha zgodzą się pójść ze mną...
82
- Nie! Hmm... to znaczy... nie mam nic do roboty. Oczywiście, że pójdę z tobą. Odwróciłem się i uśmiechnąłem się do siebie. To było niesamowite, jak dobrze wiedziałem, jak ją przekonać. Jak je wszystkie przekonać. Nie było to już dla mnie wyzwaniem. Wszystkie te dziewczyny działały tak samo, myślały tak samo i zachowywały się tak samo. Tak naprawdę w Jessice nie było nic nadzwyczajnego. Robiłem to jedynie dlatego, iż była łatwa. Wiedziałem, że mnie pragnie, cholera, wszystkie dziewczyny mnie pragną. Jessica po prostu chciała być ponad innymi, mogąc powiedzieć, że była dziś ze mną. Nie dbałem o to. Zaprowadziłem ją na salę gimnastyczną. Trybuny były puste, więc mogliśmy skierować się pod nie i schować się w środku, z dala od jakiejkolwiek publiki. Nikt tu nigdy nie przychodzi, a jeżeli już, to idą prosto na boisko, dzięki czemu moglibyśmy szybko się wycofać. Dotarłem do miejsca, w którym uważałem, że będę bezpieczny i odwróciłem się do niej. Była już na mnie gotowa. Oparłem się o ścianę i pozwoliłem jej zająć się mną. Dotykała moje ciało, kierując ręce w stronę mojego kutasa, po czym zaczęła go masować przez spodnie. Odrzuciłem głowę do tyłu i zamknąłem oczy. Wszystko o czym myślałem to tarcie z zeszłej nocy, pocieranie i gładzenie, które wtedy czułem. Prawie poprosiłem ją, aby otarła się o mnie, ale zanim wypowiedziałem moją głupią prośbę, uwolniła mnie ze spodni i majtek i wzięła mnie do swoich ust. Jęknąłem, odsuwając od siebie wspomnienia z zeszłej nocy i koncentrując się na oralu, jaki otrzymywałem. Jessica nie była w tym najlepsza, ale było to zawsze coś. Szybko poszedłem w stronę sali biologicznej. Ostatni dzwonek jeszcze nie dzwonił, ale nie chciałem się spóźnić. Wiedziałem, że Bella tam będzie i chciałem zachowywać się normalnie. Zobaczyłem, że już siedziała na swoim miejscu, a gdy podszedłem do niej bliżej zauważyłem, że rzeczywiście wygląda na zdenerwowaną. - Hej, Bello. Podniosła głowę i zarumieniła się lekko. - Cześć, Edwardzie. Usiadłem i zacząłem się zastanawiać, co dalej. Nie byłem pewien, czy chce ze mną rozmawiać, czy jednak nie. Odwlekałem decyzję, czy do niej zagadać, aż Bella odezwała się jako pierwsza. - Jak minął ci lunch? Nie widziałam cię w stołówce. - Och, byłem w pobliżu. Wiesz, robiłem różne rzeczy. A tobie? - Nie wiedziałem, dlaczego tak naprawdę nie powiedziałem jej gdzie byłem. To znaczy, było w końcu powszechnie wiadome, co robię. Nie rozumiałem dlaczego pomyślałem, że lepiej będzie, jeżeli Bella nie będzie o tym wiedzieć. W końcu, prędzej, czy później się dowie. - Spędziłam ten czas z resztą naszej ekipy. Nie działo się nic nadzwyczajnego. - Uśmiechnęła się do mnie i odwróciła, gdy pan Banner kazał nam uważać. Reszta lekcji upłynęła spokojnie. Bella i ja powiedzieliśmy do siebie jeszcze parę słów, dzięki czemu wiedziałem, że nic się z jej strony nie zmieniło. Teraz mogliśmy wrócić do interesów.
83
BPOV Przez cały dzień byłam zdenerwowanym wrakiem. Obudziłam się wczoraj, wspominając mnie, Rosalie i Alice z tamtej nocy, obudziłam się dzisiaj, wspominając mnie i Edwarda, pieprzących się w ubraniach, zeszłej nocy. CO, DO CHOLERY, SIĘ ZE MNĄ DZIAŁO? Szczerze, czy się pogubiłam? Wszystko wokół mnie rosło w szybkim tempie, a nie chciałam, aby Edward pomyślał, że go pragnę. To znaczy, tak jest... Edward jest cudowny. Ale nie myślę o nim w taki sposób. A raczej nie myślałam do momentu, kiedy zaczęliśmy tańczyć poprzedniej nocy. Kto by pomyślał, że potrafi się tak ruszać? Poruszając biodrami w taki sposób? Uch. Znów to robiłam. Muszę natychmiast przestać. Nie próbowałam usidlić Edwarda. Próbowałam usidlić Jamesa, który nadal był dla mnie bardzo atrakcyjny seksualnie. James. Samo jego imię wywoływało na moim ciele dreszcze. Naprawdę miałam nadzieję, że nie wysłałam Edwardowi błędnych sygnałów. Nie chciałam go wystraszyć, zanim w ogóle dojdziemy do bardziej zaawansowanych lekcji. Wiedziałam, że ma całą żeńską populację, leżącą mu u stóp. Kurwa, Rosalie i Alice zrobiły tak samo. Nie byłam taką dziewczyną. Nie byłam taka jak one, prawda? To znaczy, oczywiście pobierałam bardzo ważne lekcje, które pomogą mi w przyszłości, ale nie byłam podobna do tych wszystkich dziewczyn, z którymi się umawiał. Nie zamierzałam rzucić się na niego. To się po prostu stało. I nie zdarzy się ponownie. Będę robić jedynie to, czego wymagają ode mnie lekcje. Nic więcej, nic mniej. Następnie zaczęłam myśleć o czymś jeszcze. Nie powiedział o tym nikomu, prawda? Nie, nie zrobił tego, a może? Nie mógłby... Wiedziałam, że Rosalie i Alice nie spodobałoby się coś takiego. Byłyby wściekłe na Edwarda, na jego brak dyscypliny i myślenie jego kutasem, zamiast mózgiem. Więc, logicznie rzecz biorąc, nie powiedział nic nikomu. Cóż, tak jak i ja. Nie ma powodu, aby się o tym dowiedzieli. Zatrzymamy to dla siebie. Moje zażenowanie zostawiłam za drzwiami sypialni Edwarda. Jeżeli spytają, skłamię. Nigdy nie byłam dobrym łgarzem, ale mogłam to zrobić. Miałam jedynie nadzieję, że Edward nie uważa, iż coś się miedzy nami zmieniło. I naprawdę chciałam, aby nic nikomu nie powiedział. Wszyscy spóźniliśmy się do szkoły, dlatego, całe szczęście, nie mieliśmy szansy pogadać. Spieszyliśmy się do swoich klas, a odkąd weszłam do szkoły, udawałam zajętą, próbując skupić się na zajęciach, także po to, aby Rosalie, Emmett i Jasper nie mieli możliwości podpytania mnie o cokolwiek. Lunch był dla mnie najcięższy. Weszłam do stołówki jako ostatnia, a następnie udałam, że boli mnie brzuch i schowałam się na resztę przerwy w toalecie. Właściwie to nie było kłamstwo, zważywszy na to, że miałam zobaczyć Edwarda na następnej godzinie. Jak będzie się zachowywał? Co powie? Poszłam do sali biologicznej jako pierwsza i usiadłam na swoim miejscu, czekając. Stukałam stopą o podłogę, czekając, aż się pojawi. W końcu wszedł do klasy, a ja nie mogłam spojrzeć mu w twarz. Wiedziałam, że to, co między nami zaszło było dla niego praktycznie powszechne, ale kurwa, ja nie robiłam sobie palcówki przed żadnym innym chłopakiem oraz
84
nie używałam swojego ciała jako pierdolonego narzędzia. To było dla mnie naprawdę żenujące. Jeżeli to jest dla ciebie żenujące, to jak, do cholery, zamierzasz przeżyć, gdy już się przed nim rozbierzesz? Kiedy zrobisz mu loda? Lub gorzej... kiedy już będziesz uprawiać z nim seks? Poczułam, jak mój żołądek skręca się na tę myśl. Jezu, wiedziałam, że zachowuję się jak duże dziecko, ale nic nie mogłam na to poradzić. Powinnam lepiej sobie z tym radzić. Muszę. - Hej, Bello. Wyglądał spokojnie i zwyczajnie. Odwróciłam się do niego i poczułam, że się rumienię. - Cześć, Edwardzie. Nie podobała mi się cisza, jaka między nami nastała. To znaczy, zwykle rozmawiamy po prostu o niczym. Musiałam przerwać tę ciszę. - Jak minął ci lunch? Nie widziałam cię w stołówce. - Właściwie prawie w niej nie byłam. Większość przerwy na lunch udawałam chorą, a później naprawdę poczułam się chora, siedząc w łazience. - Och, byłem w pobliżu. Wiesz, robiłem różne rzeczy. A tobie? – Wyglądało na to, że jego czynności w porze lunchu były podejrzane, ale znając Edwarda, uważałam, że nie chcę o nich wiedzieć. Ale na pewno, po tym, co wydarzyło się ostatniej nocy nie potrzebował kolejnej rundy, prawda? - Spędziłam ten czas z resztą naszej ekipy. Nie działo się nic nadzwyczajnego. - Uśmiechnęłam się do niego i odwróciłam, gdy pan Banner kazał nam uważać. Pod koniec lekcji wszystko wydawało się wrócić do normalności. Z powrotem zaczęliśmy żartować i śmiać się, a całe to zajście nie zostało przez nas wspomniane już ani razu. Och, gdyby tylko reszta dnia upłynęła mi tak wspaniale. Po tym, jak tylko przebrałam się i zostawiłam swoje rzeczy ze szkoły w domu, poszłam do Rosalie. Zdecydowanie, szkolny mundurek do mnie nie pasował. Kiedy weszłam do domu przyjaciółki zostałam zaskoczona, gdyż wszyscy stali w hallu i zakładali płaszcze. - Co tutaj się dzieje? Gdzie wszyscy idziecie? - Spojrzałam na całą piątkę. - Nie powiedziałeś jej? - Emmett spojrzał oskarżycielsko na Jaspera. Jasper posłał mu niewinne spojrzenie. - Nie, myślałem, że ty jej powiesz! Następnie odwrócił się do Rosalie. - Dlaczego jej nie powiedziałaś? Rosalie zmrużyła oczy. - Dlaczego to ja powinnam jej powiedzieć? To był pomysł Alice! Alice położyła dłonie na biodra i rzekła: - Szczerze mówiąc, myślałam, że Edward zamierza jej powiedzieć. Wszyscy zwrócili się do Edwarda, łącznie ze mną. Nie byłam zadowolona z tego, że byłam ostatnią osobą, która się wszystkiego dowiaduje. Edward wyglądał na zmieszanego, kiedy odpowiedział: - Dlaczego to miałem być ja? Dowiedziałem się o tym od Jaspera jakieś piętnaście minut temu. Podążyłam wzrokiem na Jaspera, który wyglądał na trochę przestraszonego. Następnie usłyszałam Alice. - Powiedziałeś mi, że powiedziałeś Edwardowi w porze lunchu, i że się tym zająłeś! - Nie lubiłam widzieć złej Alice, ale cieszyłam się, że nie jest zła na mnie. - Och... cóż... hmm... widzisz... to było tak... - Poczułam współczucie dla Jaspera. Nikt nie powinien znaleźć się w takiej sytuacji.
85
- Okłamałeś mnie? - Cóż, Alice, nie chciałem cię rozczarować, najdroższa! Szczerze mówiąc nie mogłem znaleźć Edwarda! Szukałem go w czasie lunchu, ale kogo bym nie spytał, odpowiadał, że ostatnio widział go, rozmawiającego z Jessicą! Ponownie wszystkie oczy zwróciły się na Edwarda. Najwyraźniej nie przygotował się na taki przebieg rozmowy. Zdecydowałam się pomóc mu trochę. - Och, Edward był nią zajęty przez całą przerwę na lunch. Jestem pewna, że schowali się gdzieś w kącie. Gdybym była tobą, Jasper, uważałabym się za szczęściarę, że go nie znalazłam. Edward spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Co za dupek. Myślał, że zdoła mnie oszukać. Parsknęłam na niego i zmrużyłam oczy. Następnie skupiłam się na pozostałych przyjaciołach. - A więc, co każdy z was zapomniał mi powiedzieć? Zaczynam się martwić. Nikt nie chce mi nic powiedzieć. Alice uśmiechnęła się i powiedziała: - To nic takiego. Zdecydowaliśmy się wyjść z domu i pójść na pizzę do lokalnej pizzerii. Wiesz, jako jedna, duża, szczęśliwa rodzina. Po prostu musiałam to zrobić. Odwróciłam się do Edwarda, unosząc jedną brew i spytałam: - A więc, dlaczego ty idziesz? Zmrużył oczy i odpowiedział: - Touché. Zaśmiałam się, kiedy wszyscy poszliśmy w stronę drzwi. Kiedy zgromadziliśmy się pod nimi poczułam, że ktoś złapał mnie za łokieć i pociągnął do tyłu. To był Edward, - Co jest? - Nie miałam pojęcia, czego ode mnie chciał. Myślałam, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. - Skąd wiedziałaś? - Patrzył mi w oczy. To było tak, jakby doszukiwał się w nich czegoś. - Co masz na myśli? Wiedziałam co? - Naprawdę wprawiał mnie w zakłopotanie. - Skąd wiedziałaś o moich poczynaniach w czasie lunchu? Nie powiedziałem ci o tym. - Teraz to on wyglądał na zmieszanego. Uśmiechnąłem się i odpowiedziałam: – Proszę cię. Myślałeś, że możesz mnie okłamać? Znam cię lepiej, niż myślisz, Edwardzie. Mogłam wyczuć, że kłamiesz. Jakiś rodzaj emocji pojawił się na jego twarzy, gdy to powiedziałam. Nie mogłam go sprecyzować, ale uważałam, że było to zdumienie. Nie wyglądało na to, aby miał coś do powiedzenia po tym, co usłyszał, więc odwróciłam się od niego i podążyłam za resztą grupy. Edward szedł zaraz za mną, po czym wsiedliśmy na tylne siedzenie jeepa Emmetta. Podróż nie zajęła nam dużo czasu. Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy do pizzerii, gdzie znaleźliśmy miejsce na samym końcu, mieszczące nas wszystkich. Teraz musieliśmy tylko jakoś przetrwać ten czas. Rozmawialiśmy o szkole i pracach domowych. Nawet o nauczycielach, których nie znosiliśmy. Okazało się, że pewni nauczyciele pożądają Jaspera i Rosalie. Robili im różne aluzje... oczywiście przyjaciele nie byli tym zainteresowani. To znaczy, Emmett i Alice byli ich drugimi połówkami, więc czy mogliby chcieć kogoś innego? - Wiem, dlaczego mogą was pragnąć. Jasper jest niewątpliwie cudowny, a Rosalie piękna. Nie widziałam nigdy piękniejszej osoby, niż Rosalie, zgodzisz się
86
ze mną Bello? Nagle pomyślałam o wieczorze, kiedy to Alice, Rosalie i ja byłyśmy nagie w moim pokoju i robiłyśmy rzeczy, o których nigdy wcześniej nawet nie marzyłam. Uświadomiłam sobie, że obie były piękne, przez co zarumieniłam się i odpowiedziałam: - Tak, zgadzam się. Myślę, że oboje są niezmiernie piękni. Alice i Jasper zobaczyli mój rumieniec na policzkach i uśmiechnęli się lekko, ale na szczęście nic na ten temat nie powiedzieli. - A co z tobą, Edwardzie? - Alice zwróciła się do niego. - Nie uważasz, że Rosalie jest najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek widziałeś? Nawet się nie zawahał. - Nie. Oczywiście, to nie pozostało bez odzewu Rosalie. Odwróciła się do niego. - Co masz na myśli, mówiąc nie? Jest wiele ludzi, kobiet i mężczyzn, którzy nie zgodziliby się z tobą, Edwardzie! Wyglądało na to, że wcale go to nie zmieszało. - Cóż, nie jestem nimi. - A więc, chcesz mi powiedzieć, że uprawiałeś seks z brzydką osobą? - Nie. Powiedziałem jedynie, że nie uważam cię za najpiękniejszą kobietę na świecie. Alice spojrzała na Edwarda i powiedziała: – A więc kogo uważasz za najpiękniejszą kobietę, Edwardzie? Uniósł brwi i odpowiedział: - Cóż, nie wiem, Alice. Nikt nie przychodzi mi do głowy. Ale myślę, że jesteś tak samo piękna jak Rosalie. - A co z Bellą? - Alice wskazała na mnie. Nie chciałam, aby sprawili, że będę zażenowana. Nie było mowy, abym mogła rywalizować z kimś takim jak Alice czy Rosalie. - Tak, oczywiście, Bella także. - Spojrzałam na Edwarda i nie zauważyłam w jego oczach, że kłamie. Był dobry. Zmrużyłam na niego oczy. - Och, daj spokój Edwardzie. Jest w porządku, nie musisz kłamać. Nie zranisz tym moich uczuć. Zmarszczył na mnie brwi. - Nie widzisz siebie dość wyraźnie, Bello? Nie kłamię. Gdybym uważał inaczej to bym ci to powiedział. Miał rację. Nigdy nie przejmował się czyimiś uczuciami. Nadal jednak nie mogłam uwierzyć, że tak o mnie myślał. To było miłe. Rosalie jednak nadal nie była zbyt szczęśliwa. Zrozumiała, co Edward miał na myśli, ale to i tak podłamało jej ego. W tym momencie dostaliśmy pizze i każdy wziął po kawałku. Umieraliśmy z głodu. Emmett spojrzał w kierunku Edwarda i moim i zapytał: - Hej, mówiąc o Belli, to czy zatańczyła dla ciebie na waszej ostatniej lekcji? O Boże. Edward kiwnął głową i odpowiedział: - Tak. Oczywiście, że tak. Szybko napiłam się wody. Miałam nadzieję, że nie zapytają mnie o nic. - I co o tym myślisz? Robi wrażenie, nie? Uważam, że jej taniec jest wybuchowy! - Jasper uśmiechnął się do mnie szeroko, po słowach Emmetta. Nie mogłam nic na to poradzić, zachłysnęłam się wodą. Moje oczy napełniły się łzami, gdy chciałam przeczyścić gardło. Alice podniosła moje ręce w górę i uderzyła mnie w plecy. Gdy tylko wszyscy upewnili się, że wszystko ze mną w porządku, kontynuowali rozmowę. Spojrzałam na Edwarda, a on jedynie
87
uniósł brwi, podczas gdy popijał swój napój. - A więc? - Rosalie spojrzała na niego. - Co? - Co o tym myślisz? Alice i ja wypruwałyśmy flaki przez cały weekend. Chciałabym wiedzieć, co o tym sądzisz. Edward uśmiechnął się i odpowiedział: - To co powiedział już Jasper. To było wybuchowe. DO DIABŁA Z NIM. Nic nie mogłam poradzić na to, iż się zarumieniłam. Próbował sprawić, aby to wszystko było dla mnie jeszcze cięższe. - O co chodzi, Bello? - Rosalie, która zawsze najwięcej dostrzegała, zmrużyła oczy. -Czy jest coś, o czym nam nie mówicie? Spojrzałam na Edwarda, który obdarzył mnie instruującym spojrzeniem. Chociaż nie powiedział ani słowa wiedziałam, że nie powinniśmy mówić im, co się stało. Miałam przeczucie, że to by wkurzyło dziewczyny. - Nie, po prostu ten taniec był dla mnie żenujący, a teraz muszę jeszcze o nim mówić. Nadal nie czuję się z tym komfortowo. Wszyscy pokiwali głowami ze zrozumieniem i kupili to. Wzięłam głęboki wdech ulgi. Reszta wieczoru minęła nam bardzo miło. Mój temat nie był więcej poruszany, za co byłam wdzięczna. Kiedy skończyliśmy jeść poszliśmy do pasażu, który znajdował się obok. Były tam gry muzyczne, na które spojrzeliśmy i zanim się zorientowałam, Emmett i Jasper zaczęli grać w nie przeciw sobie. - Rosalie, potrzebuję, abyś mnie dopingowała, dziecinko! - Zmrużyła oczy. - Em, czy wiesz, jak śmiesznie teraz wyglądasz? Nie mogę uwierzyć, że zamierzasz to zrobić. - Po prostu patrz na mistrza w tej dziedzinie, kochanie. Zaczęli grać, a my się temu przypatrywaliśmy. Przez całe moje życie nie widziałam dwóch ludzi bardziej rywalizujących ze sobą w głupiej grze. Ciągnęło się to już dosyć długo, a żaden z nich nie chciał ustąpić. Spojrzałam na Rose i Alice i zobaczyłam, że wcale nie gapią się na chłopców, ale na ich tyłki i nogi, poruszające się w rytm muzyki z większym wdziękiem, że myślałam, że to możliwe. Uch. - Hej, chciałabyś pójść i zagrać w coś innego? - Spojrzałam na Edwarda, a on się uśmiechnął. - Myślałam, że nigdy nie zapytasz. Odeszliśmy od reszty grupy i zagraliśmy razem w strzelaninę, w której okazało się, że byłam całkiem niezła. Wygrałam raz z Edwardem, ale on potem cały czas był lepszy. Następnie skierowaliśmy się w stronę toru z samochodzikami. Nie był zbyt duży. Posiadał jedynie pięć samochodów, dlatego musieliśmy czekać na naszą kolej. Kiedy w końcu wsiedliśmy, Edward uderzył zderzakiem w mój samochodzik tak, że zablokował mnie w rogu toru; trwaliśmy tak dopóki jakaś mała dziewczynka zlitowała się nade mną i uderzyła samochód Edwarda, dzięki czemu mogłam się wydostać. Nie bawiłam się tak dobrze od bardzo długiego czasu. Zagraliśmy we wszystkie gry, na które mieliśmy bilety, a kiedy poszliśmy dokupić ich więcej okazało się, że nie zostało nam ich zbyt wiele. Zobaczyliśmy za to, że można tu nabyć bransoletki przyjaźni. - Chciałabyś kupić te bransoletki, Bello? - Edward uniósł brew i posłał mi
88
skrzywiony uśmieszek. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na wystawę. Były wszystkie kolory, nawet takie, o których nie miałam pojęcia, że istnieją. - Okay, Edwardzie. Którą chciałbyś ode mnie dostać? Obejrzał bransoletki i wybrał brązową. - Brązowa? To taki brzydki kolor. Dlaczego nie wybierzesz czegoś ładniejszego, na przykład niebieskiej lub czerwonej? Uśmiechnął się i odpowiedział: – Nie uważam, że brązowy jest brzydki. Naprawdę lubię ten kolor. Jest ciepły i kuszący. Wzruszyłam ramionami, po czym zapytał mnie: – A co z tobą? Jaki kolor byś chciała? - Zielony. - Nawet się nie zawahałam. - Dlaczego zielony? - To mój ulubiony kolor – odpowiedziałam prosto. Tak właściwie, jeżeli miałam nosić tę bransoletkę dla uhonorowania mojej przyjaźni z Edwardem mogła być równie dobrze w kolorze, który będzie mi o nim przypominać. Nie było już brązowych bransoletek, ale były zielone, a ten kolor przypominał mi jego oczy. Jak tylko dokonaliśmy zakupu i założyliśmy swoje prezenty, usłyszeliśmy resztę grupy za nami. - Hej, skończyliście? - Spojrzałam na Emmetta i Jaspera. Wyglądali na totalnie wykończonych. - Tak, skończyliśmy. Edward skinął na nich i spytał: – A więc... kto wygrał? Rosalie parsknęła i powiedziała: - To najlepsza część. Właściciele już zamykali pasaż, dlatego wyłączyli wszystkie gry, podczas gdy był remis. Teraz nigdy się tego nie dowiedzą. Alice dodała: – Tak, spędzili cały czas grając w jedną grę. Nie mieli nawet szansy zagrać w coś innego. Edward i ja nie mogliśmy nic na to poradzić i zaczęliśmy się śmiać. To było do nich podobne. - A więc, jesteście gotowi, aby wracać do domu? - Byłam już naprawdę śpiąca, a jutro musimy iść do szkoły. Pamiętam, jak weszłam do jeepa i oparłam głowę na ramieniu Edwarda. Ale potem wszystko mi się zamgliło. Edward próbował mnie obudzić, ale nie reagowałam. Następną rzeczą, jaką pamiętam było to, iż leżałam na moim łóżku, miałam zdjęte buty i byłam przykryta kocem. Usłyszałam jak drzwi od mojej sypialni się otwierają, więc dźwignęłam powieki wystarczająco, aby zobaczyć nieład brązowych włosów, opuszczających mój pokój.
89
12. Szpilki i fioletowe majtki BPOV Obudziłam się we wtorkowy poranek czując się bardziej wypoczęta niż kiedykolwiek wcześniej. Miło było wiedzieć, że jest się zrelaksowanym i gotowym, aby rozpocząć kolejny dzień. Czas w szkole minął tak samo jak zwykle, spojrzenia posyłane przez dziwki, rozmowa z moim gangiem podczas lunchu oraz pisanie liścików z Edwardem na lekcji biologii. Wiecie, wszystko po staremu. Pod koniec dnia wróciłam do domu i szybko zmieniłam ubrania na coś wygodniejszego, odpowiedniego na dzisiejszą lekcję. Nie miałam pojęcia, czym się dziś zajmiemy. Wszystko co wiedziałam to to, że Edward da mi znać, kiedy nadejdzie odpowiednia pora, abym przyniosła ze sobą moją „zabawkę”. Może powinnam poprosić go o kopię jego planu na nasze zajęcia. Dom Cullenów/Hale‟ów wyglądał na pusty, ale nie dałam się temu zmylić. Wszyscy byli po prostu zajęci. Szybko weszłam po schodach. Zajrzałam przez drzwi do pokoju Edwarda, czując się trochę nerwowo z powodu mojej ostatniej wizyty. Pamiętałam co tu się wydarzyło i nie byłam pewna jak wszystko dzisiaj się potoczy. Sądziłam, iż wszystko między nami jest w porządku, ale kto to może wiedzieć? Powoli weszłam do środka, gdyż zostawił drzwi uchylone. Następnie zobaczyłam Edwarda, przyglądającego się czemuś leżącemu na jego komodzie – wyglądało to na kartkę papieru. Kiedy spostrzegł mnie w lustrze, szybko wepchnął to na co się patrzył do szuflady. - Hej, Bello. Nie słyszałem jak wchodziłaś. - Przepraszam, powinnam zapukać. - Nonsens... zważywszy na to, iż jest to twoja sala lekcyjna, nie ma potrzeby, abyś pukała. Po prostu wchodź. Podeszłam do jego łóżka i usiadłam na brzegu. Bawiłam się szwami mojej koszulki, patrząc w dół. Słyszałam jak przeszedł przez pokój i zamknął drzwi. Myślałam, że je zamknęłam, ale on zrobił to dokładniej. Rzuciłam na niego spojrzenie i zobaczyłam, że ponownie włącza radio. - Prywatność? - spytałam. - Prywatność – odpowiedział. Podszedł do mnie i także usiadł na brzegu łóżka. Spojrzał na swoje stopy, podczas gdy ja szurałam swoimi nerwowo po podłodze. Zwykle nie byliśmy tak cicho, dlatego mogłam zgadnąć, iż zamierzał wspomnieć o naszym incydencie. - Bello? Możemy porozmawiać? Nie czułam nic innego, jak motylki w brzuchu. - Oczywiście. O co chodzi? Przejechał ręką po włosach i spojrzał na mnie. - Posłuchaj, co do naszej ostatniej lekcji... cóż, naprawdę przepraszam. Przekroczyłem granicę. Posunąłem się za daleko, a nie powinienem, dlatego przepraszam cię za to. Obiecuję ci Bello, że to się więcej nie powtórzy.
90
Czy to było wszystko, co myślałam, że chciałabym usłyszeć... teraz? Nie jestem pewna. Ale to mój nauczyciel i tak bardzo, jak był dla mnie atrakcyjny seksualnie i czułam, że zaczynam coś do niego czuć, wiedziałam, że tak nie może być. On też to wiedział. Byłam nierozważna i teraz muszę na to uważać. Nie mogę zostać kolejną zabawką Edwarda, tak jak wiele dziewczyn przede mną. Wszystko musi pozostać na swoim miejscu. - Tak, rozumiem cię doskonale, Edwardzie i zgadzam się z tobą. Wymknęło się to nam spod kontroli, masz rację. Ale więcej to się nie powtórzy. Uśmiechnął się, ale nie wyglądało na to, aby brało w tym udział jego serce. Pokiwał jedynie potakująco głową. - Edwardzie, mogę cię o coś zapytać? - Oczywiście. - Co dokładnie wydarzyło się na naszej ostatniej lekcji? Posłał mi zmieszane spojrzenie i odpowiedział: - Cóż, zasadniczo, Bello, kiedy twoje ciało ocierało się o moje, spowodowało to, iż mój kutas... Przerwałam mu. - To nie to, o co mi chodziło, durniu. Wiem co się wydarzyło. To znaczy, co to spowodowało. Ale czy stało się tak przez mój taniec? Czy dlatego, iż byłeś napalony, a ja byłam jakąś dziewczyną... Nie zdążyłam nawet skończyć. Wyglądał na wkurwionego. - Bello, NIGDY WIĘCEJ nie chcę słyszeć, że mówisz, iż jesteś jakąś dziewczyną, rozumiesz? Podskoczyłam na ton jego głosu. Wiedziałam, że nikt go nie usłyszy przez grającą muzykę, ale ja słyszałam. Kiwnęłam potulnie głową. - Stało się tak przez twój taniec. To wszystko. Nie byłem napalony, a ty nie byłaś jakąś dziewczyną, która znalazła się wtedy w zasięgu mojego wzroku. Nie masz zupełnie pojęcia jak niesamowicie seksowna byłaś, gdy tańczyłaś w taki sposób. A pewność siebie, z jaką to robiłaś! Nie mieściło mi się to w głowie. Nie mogłem nawet uwierzyć, że jesteś tą samą Bellą. Musiałam się uśmiechnąć. A więc to byłam ja. To sprawiło, że poczułam się lepiej. Silniej. - Nie jestem tą samą Bellą, naprawdę. Zmieniłam się, czuję to. Dodajesz mi coraz więcej odwagi Edwardzie, sprawiając, że czuję się coraz piękniejsza i seksowniejsza z biegiem czasu. Dziękuję ci za to. Zaczęliśmy się w siebie wpatrywać. Odwrócił się przodem do mnie, a ja do niego, oboje żarliwie próbując zrozumieć siebie nawzajem. Nie byłam świadoma jak blisko siebie się znajdujemy. Mój oddech stał się płytki, gdy zrozumiałam, że znów to robimy... przekraczamy tę cienką granicę pomiędzy nauczycielem a uczniem. Nie wiedziałam co robić, ani co powiedzieć. Był jedynie centymetry ode mnie, kiedy to usłyszeliśmy. PUK, PUK! Odskoczyłam od niego i wstałam. Byłam zdenerwowana. Nie mogłam uwierzyć, że znów pozwoliliśmy, aby sprawy zaszły tak daleko. To znaczy, co to niby było, gimnazjum? Edward wstał i podszedł do drzwi, spokojny i opanowany, jak zawsze. Czy ja to wszystko sobie jedynie wymyśliłam? Po drugiej stronie drzwi usłyszałam Alice. - Nie mogę dłużej czekać, Edwardzie. Jesteś gotowy? - Tak. Cała należy do ciebie. Nie miałem jednak szansy, aby powiedzieć o jej o naszych dzisiejszych planach.
91
Nie podobał mi się ton jego głosu. Tak jakby wahał się, czy mi to wyjawić. - Co będziemy dzisiaj robić, a o czym zapomnieliście mi powiedzieć? Alice podeszła do mnie z promiennym uśmiechem i błyszczącymi oczami. - Bello, dziś nauczysz się sztuki uwodzenia, używając do tego zarówno ciała jak i twarzy. Co? Co, do diaska, to znaczyło? I dlaczego Alice była tak cholernie podekscytowana? - Rosalie! Chodź tutaj! - krzyknęła Alice. Spojrzałam na Edwarda, który wydawał się być skupiony na swoich butach. Nie potrafił nawet spojrzeć mi w twarz. W takim razie było źle. Rosalie weszła do pokoju, niosąc na rękach jakiś strój oraz parę zabójczych szpilek. Przyniosła także zestaw do makijażu Alice... lub, jak to ślicznie nazwałam, farby wojenne. Zdrajca. - Co, do cholery, się tutaj dzieje? Edwardzie? - Bello, musisz wyglądać odpowiednio. Oczywiście nie zamierzasz iść na imprezę, ani nic podobnego, w tenisówkach? Będziesz miała na sobie pantofle na obcasach, Bello – powiedziała Alice, jakby stwierdzała oczywisty fakt. To było wkurzające. - Nie ma mowy, zwariowaliście! Nie założę tych butów! Złamię sobie przez nie kark! - Próbowałam chwytać się wszystkich sposobów. - To samo mówiłaś o tańczeniu... i nawet Edward potwierdził, że byłaś niesamowita – powiedziała Rose. Chciałam zaprotestować, ale Alice powstrzymała mnie. - Edwardzie, powiedz mi, czy James spojrzy na Bellę ubraną i zachowującą się tak, jak teraz? Spojrzałam na niego, a on na mnie. Bez żadnej widocznej skruchy odpowiedział: - Nie. Alice posłała mi zadowolone z siebie spojrzenie. - Okay, w porządku. Ale nie sądzicie, że szpilki to za wiele? Tym razem, niespodziewanie zabrał głos Edward. - Bello, czy pragniesz Jamesa? Spojrzałam na niego zdezorientowana. - Co? - Spytałem, czy pragniesz Jamesa? Tak lub nie. - Oczywiście, że tak. - A więc staw temu czoła. Dziewczyny mają rację. Nigdy na ciebie nie spojrzy, gdy będziesz ubierać się tak, jak dotychczas. Nie masz zrobionego makijażu, ani fryzury. James należy do facetów, którzy żądają od kobiety fizycznej perfekcji. Jeżeli chcesz go zdobyć, musisz wyglądać i zachowywać się odpowiednio. Jestem tu, aby pomóc ci zachowywać się w taki sposób, ale pozwól Rosalie i Alice sprawić, że będziesz też tak wyglądać. To było trochę surowe. Ale wiedziałam, że ma rację. Wiedziałam także, że zachowywał się tak, gdy inni byli w pobliżu. Dlaczego czuł potrzebę udawać przed innymi ludźmi? Westchnęłam. Musiałam przestać zachowywać się jak dziecko i pozwolić dziewczynom robić swoje. - W porządku. Co mam robić? Obie dziewczyny uśmiechnęły się. - Najpierw musisz zmienić ubranie. Przygotowałyśmy dla ciebie coś, co
92
będzie na tobie świetnie leżało. Zrobię ci makijaż, a Rosalie pomoże ci założyć szpilki. Okay? Kiwnęłam głową i poszłam do łazienki się przebrać. Nie zajęło mi to dużo czasu. Nie było zbyt wiele materiału do założenia. Wymaszerowałam z łazienki i spojrzałam na obie moje, tak zwane przyjaciółki. - Co to, do cholery, ma być? Powiedziałaś, że przyniosłaś mi sukienkę, nie serwetkę! Miałam na sobie ekstremalnie krótką sukienkę, która kończyła się zaraz poniżej mojego tyłka. Ledwo zakrywała przód i tył mojego ciała. Była koloru srebrno-szarego i wykonana z jakiegoś błyszczącego materiału. Rosalie nadal trzymała czarne szpilki w ręce. - Bello, to sukienka! Nie oczekiwałaś długiej sukni, prawda? - zadała to pytanie tak, jakby była to najobrzydliwsza rzecz na świecie. Rosalie podeszła do mnie i złapała za koniec sukienki, po czym uniosła ją. - Jakie majtki nosisz? To nie figi, prawda? Musisz postarać się, aby twoja bielizna się nie odznaczała. Próbowałam odepchnąć jej rękę, ale było za późno. Podciągnęła moją sukienkę, a to co było najbardziej przerażające to fakt, iż Edward miał świetny widok na wszystko. Widziałam jak parsknął w kącie, próbując powstrzymać śmiech. - Zamknij się, Edwardzie! Dupek... - wymamrotałam, próbując ukryć swoje upokorzenie. - Boże. Ona nie nosi stringów – Rosalie powiedziała do Alice. - Dlaczego, do diaska, miałabym nosić stringi? To nawet nie jest bielizna! Rosalie i Alice spojrzały na mnie tak, jakbym wyznała im właśnie najbardziej koszmarny grzech świata. Byłam przeciwna najważniejszej rzeczy z garderoby każdej umiejącej uwodzić kobiety. - Nie bielizna? Nie bielizna? Chyba robisz sobie ze mnie jaja! - Alice była czerwona na twarzy. - Bello, czy ty w ogóle posiadasz jakieś stringi? - spytała Rosalie. - Powinnaś to wiedzieć, szperałaś we wszystkich moich rzeczach. - W takim razie odpowiedź brzmi 'nie'. Zmrużyłam oczy i powiedziałam: - Czy możecie już skończyć tę głupią lekcję? Robię się coraz bardziej zażenowana, stojąc tu w tym czymś na sobie. Alice szybko nałożyła na mnie którąś z farb wojennych, podczas gdy Rose zajęła się moimi włosami, robiąc z nich luźnego koka. Kilka falujących kosmyków moich włosów opadało mi na twarz. Wśliznęłam się w szpilki, przytrzymując się Edwarda i Rose. Byłam tego samego wzrostu co Rosalie, ale Edward nadal był wyższy. Puścili mnie i zaraz po tym zaczęłam chwiać się na boki. Stanęłam prosto, zanim potrzebowałabym ich pomocy. - W porządku, zaczniemy od czegoś prostego. Chcę, abyś przeszła sześć kroków przed siebie i się zatrzymała. - Rosalie spojrzała na mnie, czekając, aż się ruszę. Wzięłam głęboki wdech i uniosłam stopę. Szło mi dobrze do czwartego kroku, kiedy straciłam równowagę. Edward złapał mnie, zanim wylądowałam na podłodze. Teraz rozumiałam dlaczego jest przy tym obecny. - Dzięki. - Nie ma za co. Zachowaj swoje podziękowania na moment, kiedy ta noc już się skończy. Mam przeczucie, iż to był pierwszy z wielu upadków.
93
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Myślę, że chciał być zabawny. Uśmiechnął się kącikiem ust. Spróbowałam ponownie i tym razem pokonałam całą drogę do Rosalie. Pomogła mi się odwrócić, po czym zrobiłam kolejne sześć kroków. Ćwiczyliśmy to, a czas mijał, ale byłam coraz lepsza, chociaż nie tak znowu bardzo. W końcu, po około godzinie chodzenia w tych cholernych szpilkach, Edward wykazał się zdrowym rozsądkiem i przemówił: - Myślę, że to może być zbyt wiele, Rose. Może spróbuj z butami na niższym obcasie. Alice przyniosła kolejną parę czarnych szpilek, ale te wydawały się być trochę bliżej ziemi. Z wdzięcznością założyłam je i spróbowałam przejść mój dystans jeszcze raz. Szło mi o niebo lepiej w tych pantoflach. - Wow. A ja myślałam, że każda kobieta powinna chodzić na dziesięciocentymetrowych obcasach – powiedziała Rosalie. Zmrużyłam oczy. Typowa Rosalie. - Okay Bello. Skoro już nauczyłaś się w nich chodzić, teraz musisz zacząć kołysać przy tym biodrami. Patrz przed siebie, nie na podłogę. Twarz faceta jest przed tobą, nie na ziemi. Oczy skierowane na nagrodę, Bello, oczy na nagrodę. Alice zaczęła wydawać rozkazy, jak jakaś nazistka. Kołysałam biodrami tak bardzo, jak tylko umiałam, idąc i patrząc przed siebie. Zrobiłam kilka rundek, ale za każdym razem upadałam, a Edward mnie łapał. Raz upadłam prosto na podłogę, tylko dlatego, gdyż Rosalie poprosiła Edwarda, aby przyniósł jej coś z drugiego końca pokoju. Runęłam do przodu i wylądowałam na dłoniach. Moja sukienka zadarła się w górę, przez co cała trójka mogła ponownie podziwiać mój tyłek. Ale to nie koniec, Emmett i Jasper zdecydowali się pokazać właśnie w tym momencie, aby zobaczyć jak mi idzie. - Wow, Bello. Fioletowe majtki? Fajny wybór – powiedział Jasper, gdy spostrzegłam, że się na mnie gapi. Emmett ruszał swoimi brwiami w górę i w dół. - Nie miałem pojęcia, że twój tyłek jest taki słodki i wyzywający, Bello. Rose nigdy mi tego nie powiedziała. - Zaczęłam się na niego gapić, ale mądrze zamknął się, zanim powiedział coś jeszcze. Edward podał mi rękę, aby pomóc mi wstać. Opuściłam sukienkę i pokazałam im środkowy palec. Oczywiście w odpowiedzi otrzymałam jedynie śmiech. Em i Jazz wyszli, mówiąc coś o Rosalie i Alice nielubiących jakiegoś pomysłu. Minęło więcej czasu, a ja nadal próbowałam. Robiłam się naprawdę zmęczona. Nie byłam pewna, co bardziej mnie wykańczało. Tańczenie, czy chodzenie w butach na wysokim obcasie w tę i z powrotem. Myślę, że jednak chodzenie. Alice nauczyła mnie jak trzepotać rzęsami, kiedy chłopak, którym byłam zainteresowana, rozmawiał ze mną. Nauczyła mnie także jak utrzymać na sobie jego spojrzenie na dłużej i jak śmiać się z jego żartów, nawet, jeżeli wcale nie były śmieszne. W tym momencie musiałam jednak zapytać o jej zdrowy rozsądek. - Ale Alice, nie rozumiem. Dlaczego miałabym się śmiać z czegoś, co nie jest śmieszne? Czy nie dam mu tym samym pewnego rodzaju fałszywej nadziei? Następnie zacznie mi opowiadać znieważające żarty, a ja będę zmuszona śmiać się także z tego. Alice odpowiedziała: - To wystarczy, abyś została zauważona, Bello. Może nawet sprawi, że ktoś wypieprzy ten twój sztywny tyłek, przysięgam, wyluzujesz, kiedy w końcu zaczniesz uprawiać seks. Wtedy będziesz się śmiać ze
94
wszystkiego, aby tylko zwrócić na siebie uwagę chłopaków, zobaczysz. Zmrużyłam oczy na jej sugestie. Nie byłam sztywna, dlatego jeszcze się z nikim nie pieprzyłam. Po prostu byłam taka. Po tym jak nauczyli mnie jak zainteresować sobą faceta, nawet takiego, którego wcale bym nie chciała, wypróbowałam nabyte umiejętności na Edwardzie. Stanął od niechcenia przy ścianie w rogu pokoju, kiedy byłam już gotowa wypróbować „działanie mojego czaru”. - W porządku, Bello, możesz to zrobić. Pamiętaj tylko, oczy skierowane na nagrodę, okay? A twoja nagroda stoi w rogu tego pokoju, czekając, aż coś zrobisz. Kiwnęłam głową i zebrałam się na odwagę, aby zacząć iść. Stawiałam stopę za stopą, kołysząc uwodzicielsko biodrami i trzymając uniesioną głowę. Spojrzałam na Edwarda, który gapił się na mnie. Każde z nas walczyło o przewagę. Zaczęłam zaloty od zatrzepotania rzęsami. Nagle poczułam się głupio, ale zaraz odpędziłam tę myśl z umysłu. Ważna była pewność siebie. Utrzymywałam spojrzenie na mojej nagrodzie, którą był Edward. - Cześć – powiedział, dalej się na mnie gapiąc. - Cześć. - Kontynuowałam wpatrywanie się w jego zielone oczy. - Zobaczyłem cię po drugiej stronie ulicy i nic nie mogłem poradzić na to, iż zauważyłem, jaka jesteś piękna. - Dziękuję. Cieszę się, że mnie dostrzegłeś – powiedziałam. Naprawdę, co powinnam powiedzieć? Cholera, spieprzyłam to. - Zastanawiałem się, czy chciałabyś pójść ze mną na spacer? Wiesz, aby lepiej się poznać? - Tym razem oczy Edwarda zaiskrzyły. Zszokowało mnie to. - Sama nie wiem... - Zaczynałam się denerwować. - Będziemy się świetnie bawić, Bello. Isabello... - wyszeptał tę ostatnią część, będąc zaledwie centymetry od mojej twarzy. Wtedy zamknęłam oczy, a on nagle odsunął się ode mnie. - Zdała – powiedział zwyczajnie. - Co to miało być? - krzyknęła Rosalie. - Dlaczego jej nie pocałowałeś, Edwardzie? Wzruszył ramionami, tak jakby nie było to nic wielkiego i odpowiedział: Nie nauczyłem jej jeszcze tego. Zrobię to na następnej lekcji. Następnej lekcji? - Och, zatem w porządku. Bello, dobrze ci poszło. Zaczęłaś się gubić pod koniec, dlatego musisz upewnić się, iż potrafisz utrzymać swoją pewność siebie i urok do końca. Musisz doprowadzić to do końca, rozumiesz? - Rosalie próbowała zabrzmieć stanowczo. - Tak, oczywiście – odpowiedziałam. - W porządku, drogie panie. Skończyliśmy na dzisiaj. Dziękuję za waszą pomoc – powiedział Edward. - Okay, ale Bello, muszę coś powiedzieć. Nie planuj sobie niczego na weekend – powiedziała Alice. - Dlaczego? - Ponieważ zabieramy cię na zakupy. Nadszedł czas, abyś zmieniła swoją garderobę. I nie chcę słuchać twoich narzekań. Nie każ mi powtórzyć, co powiedział na ten temat wcześniej Edward. Wiedziałam, że nie mam wyjścia. Nie mogłam się z nią kłócić. Miała rację. Mimo, iż przerażało mnie to, miałam iść na zakupy. Dziewczyny wyszły, a ja zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Odwróciłam się do
95
Edwarda, zanim opuściłam pokój. - Dziękuję za lekcję, panie Cullen. Nie mogę powiedzieć, że dobrze się bawiłam, ale zajęcia te zawierały dużo informacji. Uśmiechnął się i powiedział: - Dobrze ci poszło, panno Swan, bardzo dobrze. Odwróciłam się, aby wyjść, kiedy dodał: - Och, i Bello? - Tak? - Tak dla twojej wiadomości, twój wibrator jest wodoodporny. Miłej zabawy. - Puścił mi oczko i odwrócił się. Gdy wychodziłam, poczułam, że moja twarz robi się gorąca. Następnie pomyślałam o tym, co powiedział i zrozumiałam, że mogę wziąć wspaniałą kąpiel, zanim pójdę spać.
96
13. To nie jest kolejna komedia dla kretynow BPOV Wróciłam do domu po lekcji Edwarda rozmyślając nad tym, co mi powiedział. Nie miałam pojęcia jak użyć mojego wibratora będąc pod prysznicem. Cholera, taki pomysł nie przyszedł mi wcześniej nawet do głowy. Weszłam szybko do swojego pokoju i zdecydowałam, że rzeczywiście wezmę prysznic. To znaczy, w końcu będę sama. Nie miałam pojęcia co robią moi rodzice, ale nigdy nie wchodzili do mojego pokoju, poza tym, mogłam zamknąć drzwi na klucz. Chwyciłam swoją koszulę nocną oraz nową bieliznę, po czym pomaszerowałam do łazienki. Po chwili wróciłam do sypialni po moją zabawkę, która leżała w ukryciu i ponownie pobiegłam do łazienki, zamykając za sobą zamek w drzwiach. Jak tylko sprawdziłam temperaturę wody i uznałam, że jest odpowiednia, wskoczyłam do niej. Gorąca woda spływała po moich plecach sprawiając, że cała łazienka zaparowała. Myślałam o tym, co zamierzałam zrobić i nie byłam pewna, czy powinnam, czy też nie... To znaczy, czy ludzie naprawdę to robili? Najwyraźniej tak, skoro produkowane są wodoodporne wibratory. Sięgnęłam po wibrator i zaczęłam się w niego wpatrywać. Naprawdę był olbrzymi i wyglądał tak realistycznie. Zamoczyłam go w wodzie i zaczęłam pocierać go dłonią w górę i w dół czując jego twardość, a co za tym idzie także mrowienie w mojej cipce. Przybliżyłam go do ust i wysunęłam język, następnie zaczęłam lizać jego główkę, a w końcu wsunęłam go do ust aż po sam trzonek. Zamknęłam oczy i zaczęłam kiwać głową w przód i w tył, cały czas go liżąc, rozkoszując się uczuciem, jakie ta czynność mi dostarczała. Pomyślałam o Jamesie i wszystkich cudownych rzeczach, jakie mógłby mi zrobić... o sposobie, w jaki dotykałby mnie, a ja jego. Jakim doznaniem byłoby trzymanie w ustach jego kutasa, jak twardy i mocny by był. Ta myśl sprawiła, że jęknęłam. Wysunęłam penisa z ust i odwróciłam. Ustawiłam go na mniejszą prędkość i kontynuowałam zabawę. Rozsunęłam nogi, jedną kładąc na krawędzi wanny, zaś drugą opierając na dnie. Musiałam być pewna, że zachowam równowagę. Nie było potrzeby, abym wylądowała na ostrym dyżurze, ponieważ się poślizgnęłam i upadłam, podczas gdy kąpałam się i równocześnie zabawiałam. Zadrżałam na samą myśl o czymś takim. Gdy upewniłam się, że moja pozycja jest stabilna, zbliżyłam kutasa między nogi. Potarłam nim moją cipkę, ubóstwiając doznania, jakich to mi dostarczało. Drugą ręką złapałam za pierś, masując ją palcami, po czym zamknęłam oczy i znów pomyślałam o Jamesie. Wyobraziłam sobie, jak go ujeżdżam, jego ciało pode mną, jego silne ręce łapią moje biodra i narzucają im
97
swoje tempo, jak krzyczy moje imię i mówi, jak kurewsko wspaniała byłam. Potem drapałabym go po klatce piersiowej, z góry na dół, aby zostawić na nim po sobie jakiś znak. Czułam, że moja cipka boli z niedosytu, dlatego przesunęłam wibrator niżej i wsunęłam go w moją dziurkę tak głęboko, jak tylko mogłam. Gdy to zrobiłam, pomyślałam o nocy spędzonej z Rosalie i Alice, o ich pięknych, seksownych ciałach zabawiających się ze sobą. Sięgnęłam ręką do mojego sutka i zaczęłam go mocno szczypać, tak jak podpatrzyłam, gdy dziewczyny to sobie robiły. Pomyślałam o tym, jak Alice ssała i lizała cipkę Rosalie i zastanowiłam się, jakie to musiało być uczucie. Rozmyślałam także nad tym, jak wzięłam cycki Rosalie do ust i jakie to było wspaniałe. Zanim się zorientowałam zaczęłam jęczeć, wiedząc, że jestem blisko spełnienia. Potarłam olbrzymim kutasem o moją spuchniętą pochwę, w tym samym czasie ściskając mój sutek coraz mocniej, wyobrażając sobie usta Alice na moim ciele. Tak bardzo, jak działało to na mnie podniecająco, nie sprawiło, że znalazłam się na krawędzi... robiłam się poirytowana. Zamknęłam oczy, mając nadzieję, że dzięki temu bardziej się skoncentruję, po czym moje myśli podążyły do ostatniej osoby, o której chciałabym myśleć w tej chwili... Edwarda. Pomyślałam o jego przeszywających, zielonych oczach... o sposobie w jaki na mnie patrzyły, iskrząc się pragnieniem. Moje nogi zaczęły się trząść... Wyobraziłam sobie, że musi zachowywać się w łóżku jak zwierzę... po prostu brał to, co chciał. Robiąc to, w czym był świetny... pieprząc się. Pieprzył inne kobiety, ale ja zastanawiałam się, jak to by było, gdyby Edward wziął mnie i wypieprzył do nieprzytomności. Mój brzuch zaczął się zaciskać. Pomyślałam nad tym, jak musi wyglądać jego penis... jak musi być twardy i gruby, według tych wszystkich dziewczyn, które chcą to z nim robić. Pomyślałam jak to by było czuć go w moich ustach, jego ręce wplątane w moje włosy i narzucające przez to moim ustom tempo, biorąc go głęboko... Jak sapałby i jęczałby moje imię... Zaczęłam ciężej oddychać... I wtedy pomyślałam o naszym wspólnym tańcu... jak jego ciało ocierało się o moje. Uczucie jego olbrzymiej, twardej męskości pocierającej mój tyłek i jak nie pozwolił mi odejść, używając mnie jak pieprzonego narzędzia, aby sprawić sobie przyjemność... i jak ja użyłam jego, aby zrobić to samo. To było coś surowego, mocnego i... zwierzęcego. Dźwięk mojego imienia, opuszczający jego usta, gdy dochodził... I wtedy, eksplodowałam. Poczułam, jak całe moje ciało drży, gdy przeszedł przez nie orgazm. Krzyknęłam z czystej przyjemności, gdy myślałam o Edwardzie. Oddychałam ciężko, próbując dojść do siebie po spełnieniu. Po kilku chwilach wyprostowałam się i dokończyłam kąpiel. Uświadomiłam sobie co zrobiłam... o kim myślałam. Kiedy pomyślałam o tym, że to mój przyjaciel, zrozumiałam także, że jestem dla niego bardzo atrakcyjna seksualnie, co mnie przerażało. Jedyną osobą, do której czułam to samo, był James. Ale z Edwardem to wszystko było pewne. Wiedziałam, że niedługo będziemy uprawiali seks i możliwe, że zrobię mu loda. Ale wiedziałam także, że dziewczyny nie przyjęłyby z uśmiechem takiej wiedzy... dla nich Edward był niebezpieczny. Facet, który był świadomy swojej władzy nad kobietami, i który do tej pory jedynie wykorzystywał je dla swoich korzyści. Mogłam zrozumieć ich obawy. Ale nie miałam pojęcia jak to miałoby się odnosić do mnie. To znaczy, chciałam się z nim
98
pieprzyć, a nie wychodzić za niego. Nie żywiłam do niego żadnych romantycznych uczuć, ale byłam pewna, jak cholera, że chcę zasmakować tego tyłeczka. Wiedziałam jednak, że nie mogę tego nikomu powiedzieć... nie chciałam bowiem wysłuchiwać ostrzeżeń, które byłyby skutkiem wyjawienia takich rewelacji. Ubrałam się do snu i wskoczyłam na łóżko. Zdecydowałam, że nie wyjawię nikomu, jakie seksualne uczucia żywię do Edwarda, nawet samemu Edwardowi. Gdyby się o tym dowiedział, wybiłby mi je z głowy, lub co gorsza, wystraszyłby się i niczego więcej mnie nie nauczył... a, na Boga, potrzebowałam tych lekcji. Westchnęłam głęboko i zamknęłam oczy, chcąc szybko zasnąć. Miałam ciężki dzień, dlatego byłam gotowa na sen. Nastał piątkowy poranek i uświadomiłam sobie, że mój tydzień prawie się skończył. Nie byłam dokładnie pewna, dlaczego zaczęłam liczyć moje tygodnie, ale pomyślałam, że ma to coś wspólnego z ostatecznym terminem w dniu Balu. Żadnego nacisku, naprawdę. Oczywiście. Dzień minął jak co dzień. Stałam przy szafce, zabierając rzeczy na biologię. Usłyszałam Jess i Lauren rozmawiające o kapitan i jej zastępcy szkolnej drużyny cheerleaderek. Uch. Właśnie tego potrzebowała ta szkoła. Więcej plotek. - To takie suki... obie. Uważają, że są za dobre, aby się z nami zadawać – Jessica wyjaśniła. - Tak, opowiedz mi o tym. Ja nie zachowywałabym się tak, jakbym była lepsza od reszty, gdybym była kapitanem. Starałabym się zaprzyjaźnić ze wszystkimi dziewczynami ze składu – dodała Lauren. Taa jasne. To znaczy, kogo one oszukiwały, same siebie? Wiedziałam jednak, że to nie pierwszy raz, kiedy one, jak i reszta cheerleaderek, narzekały na liderki zespołu. Najwyraźniej były one znane z niegrzecznego i nadętego zachowania. Zastanawiałam się, dlaczego skład w ogóle się nimi kłopotał, skoro były takie złe. Były prawdopodobnie gorsze niż Lauren i Jessica razem wzięte... uch. Nie ważne. Dowiem się wszystkiego dzisiaj po biologii, gdyż cała szkoła idzie na salę gimnastyczną na zbiórkę kibiców przed rozpoczęciem sezonu footballu. Najwyraźniej mieliśmy pokazać jakiegoś ducha szkoły do walki. Super. Weszłam do sali biologicznej i usiadłam obok Edwarda. Wyglądało na to, że wszystko między nami wróciło do normy. Żadnej więcej niezręczności, czy nieśmiałości. Teraz byliśmy skupieni na naszym zadaniu. Musiałam zostać wypieprzona przez Jamesa, a Edward potrzebował wyruchać Victorię. Tak. Żadnych nieporozumień. Jak tylko dzwonek zadzwonił napisałam liścik do Edwarda. Gotowy na swoją dzisiejszą gorącą randkę, panie Cullen? Zamierzasz mi zdradzić, jak będzie wyglądała? Uśmiechnął się, gdy czytał, co napisałam. Odpowiedział: Oczywiście, że tak, Bello. Nie byłbym Edwardem, gdybym nie miał jakiegoś planu. Zmrużyłam oczy na jego odpowiedź. Czy on musi być zawsze taki nieczuły? Skończ tę farsę, Edwardzie. Nie jesteś taki pewny siebie, jak zawsze
99
chcesz wszystkim udowodnić. Nikt nie mógłby być tak pewny siebie.4 Uśmiechnął się i odpisał: Pewny siebie, panno Swan? Hmm... o czym ty dzisiaj myślisz, tak się zastanawiam? Musiałam się zarumienić. To nie było to, co miałam na myśli, ale Edward zawsze myślał swoją drugą główką... odkąd coś zaszło między nami tamtej nocy. Zamknij się, Edwardzie. Nie o to mi chodziło i dobrze o tym wiesz. Czemu odbierasz wszystko tak dwuznacznie? Pozwolił sobie na cichy śmiech, gdy czytał liścik. Odpisał: Jestem chłopakiem, Bello. Zawsze odbieram wszystko dwuznacznie. A tak w ogóle to czy wypróbowałaś mój wodoodporny pomysł? Co? Boże, czasami Edward nie zważał na czyjąś prywatność. Ja nie chodziłam i nie wypytywałam go, czy zabawiał się sam ze sobą w swoim czasie wolnym. Może powinnam... Tak, wypróbowałam, jeśli musisz wiedzieć. I miałeś rację, jest wodoodporny. A skoro już tak się wszystkim dzielimy, muszę wiedzieć... czy kiedykolwiek robiłeś to sobie? Miałam nadzieję, że nie wyszłam na idiotkę. Ale w końcu chciał, abym stała się bardziej otwarta na temat seksualności... bym była trochę bardziej odważna, niż do tej pory. Zaletą tego wszystkiego było to, iż nie spytałam go o to twarzą w twarz. Po prostu napisałam to na kartce i czekałam na odpowiedź. Nie słyszałam, aby wydawał z siebie jakiekolwiek dźwięki, gdy oddawał mi liścik. Jeżeli przez robienie tego sobie masz na myśli walenia sobie konia to tak. Ale nie często. Jest wiele pań, które z chęcią wykonają tę pracę za mnie, dlatego nie potrzebuję tego. Nic nie mogłam poradzić na to, że zrobiłam grymas na twarzy. Jezu, sposób, w jaki mówił o kobietach, tak jakby naprawdę były dla niego jedynie kawałkiem mięsa. Cieszę się, że szanuje Alice i Rose na tyle, aby zostawić je w spokoju; lub robi tak dlatego, gdyż wie, co w przeciwnym wypadku zrobiliby mu Jasper i Emmett. Jesteś aroganckim kretynem, wiesz o tym? I pomyśleć, że powinnam się od ciebie uczyć. Panie, pomóż mi. Zaczął się śmiać z mojej odpowiedzi, po czym popchnął kartkę z powrotem w moją stronę. Zrobił coś także drugą ręką, ale było to dla mnie za szybkie i nie zdążyłam dokładnie tego zobaczyć. Już chciałam spytać go o to, kiedy usłyszałam: - Panno Swan, czy mogłabyś się z nami podzielić tym, co pani i pan Cullen tak piszecie między sobą? O. MÓJ. BOŻE. Zamarłam na moim krześle. Jak to się stało, do cholery, że nie zauważyłam, iż patrzy na nas? I o czym wtedy pisaliśmy? Waleniu sobie konia i 4 Użyte jest słowo cocky – pewny siebie, ale cock oznacza: kutas; gra słów
100
zabawianiu się samej ze sobą... zaczynało kręcić mi się w głowie. Czułam, że moja twarz robi się wściekle czerwona, gdy spojrzałam na Edwarda. Siedział wyprostowany, z uniesioną głową, zachowując stoicki spokój. Oczywiście niczym się nie zmartwił. Nie miał nic do stracenia. Zawsze taki pewny siebie. Gdy zachowywał się w ten sposób, najbardziej go nienawidziłam. Pan Banner stał naprzeciwko mojej ławki. Podniósł kartkę, która leżała przede mną. Gdybym była mądra podarłabym ją na kawałki, zanim by do nas podszedł lub zrobiłabym to, co robią w filmach. Zgniotłabym ją, włożyła do ust i zaczęłabym ją przeżuwać. Ale nie graliśmy w filmie i nie przyszło mi szybko nic do głowy, dlatego zaraz miałam przeżyć największe upokorzenie w całym moim życiu. A Edward? Nadal miło i ładnie sobie siedział. Nienawidzę Edwarda Cullena. - Spójrzmy na to, panno Swan. Napisane jest: -Edwardzie, czy mógłbyś, proszę, sprawdzić moją pracę domową? Nie jestem pewna, czy zrobiłam ją prawidłowo, a chciałabym dostać z niej dobrą ocenę. Wiesz, że nie jestem najlepsza z biologii. Edward: -Oczywiście, że mogę. Jesteś szczęściarą, ponieważ jestem świetny z biologii, dlatego cieszę się, że mogę ci pomóc. Miej lepiej nadzieję, że wiem co robię, gdyż w przeciwnym razie oboje dostaniemy pały. Pan Banner spojrzał znad liściku na moją zszokowaną i na Edwarda zadowoloną twarz. Co, do cholery się stało? Gdzie się podział liścik, który przed chwilą do siebie pisaliśmy? Ta notatka, którą trzymał nauczyciel była wczorajsza. Nie miałam za dużo czasu na odrobienie lekcji, dlatego poprosiłam Edwarda o pomoc. Nagle wszystko nabrało sensu. Co Edward zrobił, zanim podszedł do nas Banner. Zepchnął liścik do swojego plecaka, tak jak zawsze to robił i zamiast tego szybko podłożył tę kartkę. Uratował nas oboje przed ujawnieniem naszych sekretów... a mnie dodatkowo od czystego upokorzenia. Kocham Edwarda Cullena. - Nie przejmujcie się tym zamieszaniem. Zaszło nieporozumienie. Panno Swan, wygląda na to, że jestem z pani dumny, że chciała się pani upewnić, czy zrobiła pani prawidłowo zadanie domowe. Dobrze pani zrobiła, czyniąc Edwarda swoim korepetytorem... mógłby być świetnym nauczycielem. Czy ja o tym nie wiedziałam? Edward jedynie uśmiechnął się ironicznie kącikiem ust. Dzwonek zadzwonił, więc zebraliśmy swoje rzeczy i poszliśmy w stronę drzwi od sali. Wtedy odwróciłam się do niego. - Skąd wiedziałeś? Nie miałam pojęcia, że w ogóle idzie w naszą stronę. Uśmiechnął się i powiedział: - Cały czas zerkałem na niego. Kiedy zauważyłem, że odwraca się w naszą stronę częściej niż zazwyczaj, wiedziałem, że podejdzie. Szybko podmieniłem kartki, gdy nadchodził. To nie było naprawdę takie trudne. Cóż, ale mogło być. W końcu obserwował nas tak, czy inaczej. - A więc, idziesz na zbiórkę kibiców, Cullen? - Oczywiście. Zawsze na to chodzę. Trzeba pokazać ducha szkoły do walki. Zmrużyłam oczy. - Jasne. Wyszliśmy razem z klasy. Edward śledził mnie w drodze do mojej szafki. - Co się stało? Potrzebujesz czegoś? - Nie mogłam zrozumieć, dlaczego Edward szedł za mną. - Nie, po prostu nie chcę musieć szukać cię, gdy już będziemy na sali
101
gimnastycznej. Byłam trochę zdezorientowana. - Chcesz siedzieć obok mnie? On także wyglądał na zdezorientowanego. - Taa... wszyscy, z którymi zazwyczaj siadam należą do składu cheerleaderek. Muszę obok kogoś usiąść. Mogłam się domyślić. Wszystkie jego dziewczyny są cheerleaderkami i potrzebował kogoś, obok kogo mógłby usiąść. Zadowolony, że mógł mnie wykorzystać. Wzruszyłam ramionami, po czym poszliśmy na salę. Cała jej przestrzeń była zapełniona barwami niebieską i żółtą. Oczywiście, co to by było za spotkanie kibiców przed sezonem footballowym bez muzyki? Było głośno, z każdej strony dobiegały krzyki, a na bannerach widniały napisy, iż zamierzamy dzisiaj komuś dokopać. Szliśmy odkrytymi trybunami, szukając miejsca, z którego dobrze widzielibyśmy boisko. Nigdy nie byłam wielką fanką spotkań kibiców, ale entuzjazm tłumu był zaraźliwy. Przyłapałam się na tym, że się uśmiecham. Tak było, dopóki nie ujrzałam ludzi, którzy się na nas gapili. Rozejrzałam się dokoła, zastanawiając się, dlaczego gapili się na mnie i uświadomiłam sobie, że nie gapili się na mnie, ale na nas. O Boże, czy oni myślą, że jestem jego dziewczyną? Moment, poprawka. Jedną z jego dziewczyn. Szybko odsunęłam się trochę od niego, nie chcąc, aby ludzie mieli mylne wrażenia. To znaczy, oczywiście nie można było powiedzieć, że to co robimy za zamkniętymi drzwiami jest niewinne, ale nie zachowywaliśmy się tak teraz wobec siebie. Westchnęłam. To zaczynało się robić bardziej skomplikowane, niż mogłabym przewidzieć. Odkrył wolne miejsca, dlatego chwycił mnie za rękę, aby mi pomóc iść między krzesłami, tak, żebym się nie potknęła i nie spadła ze schodów, i tym samym nie upokorzyła się. Dostrzegłam, kiedy rękaw jego bluzki uniósł się do góry, że nosi swoją brązową bransoletkę przyjaźni. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Ja nosiłam swoją zieloną. - Tutaj będzie dobrze? - spytał, siadając. - Oczywiście, ale upewnij się, że zajmiesz miejsca reszcie. - Reszcie? - spytał, patrząc na mnie z dezorientacją. - Tak, wiesz, dla Rosalie, Alice, Emmetta i Jaspera. Jego oczy trochę się rozszerzyły, ale później uśmiechnął się. - Oczywiście, Bello. Zostawimy dla nich miejsca, bez obaw. - Następnie spojrzał za mnie i zaczął machać. Odwróciłam się i dostrzegłam Jaspera, kierującego się w naszą stronę. - Cześć wam, gotowi na nasze pierwsze spotkanie kibiców w tym roku? Uśmiechnęłam się do niego. Można było dostrzec, jaki był podekscytowany. - Jasne. Nie dbam o tego typu widowiska, ale wszyscy wydają się być tym bardzo podekscytowani. Kiwnął głową, gdy coraz więcej ludzi gromadziło się wokół nas. - Hej Jazz, nie pozwól pozajmować miejsc obok nas. Musimy zając je dla Alice, Rose i Emmetta. Spojrzał na mnie z rozbawieniem i już miał coś powiedzieć, gdy spojrzał przez moje ramię. Coś innego przykuło jego uwagę. Spojrzał z powrotem na mnie i z uśmiechem powiedział: – Oczywiście, Bello. Nie ma problemu. Spojrzałam za moje ramię i zobaczyłam Edwarda, wpatrującego się niewinnie w tłum.
102
Zbyt niewinnie. - Co ukrywasz, Edwardzie? - Co? - Spojrzał na mnie, tymi swoimi wielkimi zielonymi oczami, odzwierciedlającymi niewinność. Szkoda, że Edward stracił swoją niewinność dawno temu, tak że jego wzrok nie działał na mnie. - Ty wiesz co. Ukrywasz coś przede mną. O co chodzi? - O nic, Bello. Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Zanim mogłam rozwinąć rozmowę, spotkanie kibiców się rozpoczęło. Spojrzałam przed siebie, gdy usłyszałam rozpoczęcie: - Jesteście na to gotowi? Zaczynamy. Cheerleaderki pojawiły się w swojej niebiesko-żółtej chwale, wymachując pomponami w powietrzu jak szalone. Ich stroje były całe żółte z ciemnoniebieskimi wstawkami i białymi kropeczkami. Patrzyły w stronę drzwi, z których wyszły machając pomponami w tym konkretnym kierunku. - Co one robią? - spytałam Edwarda. - Za chwilę pojawi się kapitan i vice-kapitan składu. W końcu. Drzwi się otworzyły. Weszły przez nie najpiękniejsze dziewczyny, jakie kiedykolwiek widziałam, w tych swoich cheerleaderskich strojach całych niebieskich z wstawkami żółtego i białego. Odwrotnie, niż reszta dziewczyn z drużyny. Wyglądały olśniewająco. Rosalie i Alice. Powinnam się domyślić. Moje usta się otworzyły, gdy wszystkie dziewczyny zgromadziły się wokół nich, robiąc mały pokaz w rytm muzyki. Rose i Alice poruszały się z taką precyzją, że zostawiały resztę dziewczyn daleko za sobą. Reszta nie miała nawet nadziei, że kiedykolwiek będą się ruszać z takim wdziękiem i było to widać. Oniemiałam. Jak mogłam się tego nie domyślić? Nigdy nie wspominały, że idą na trening cheerleaderek, a ja nigdy nie widziałam ich z innymi dziewczynami ze składu. Co było zresztą przyczyną, dlaczego tak źle o nich mówiły. Odwróciłam się, aby spojrzeć na Edwarda. Uśmiechał się, gdy oglądał przedstawienie dziewczyn. Uderzyłam go w ramię. - Auć! - Wiedziałeś o tym! - Oczywiście, że wiedziałem, Bello – powiedział, masując ramię. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? Do cholery, dlaczego one mi nie powiedziały? I dlaczego nigdy nie zauważyłam, że moje najlepsze przyjaciółki są częścią składu cheerleaderek? Odwrócił się do mnie, nadal uśmiechając się szeroko. - Nie powiedziałem ci, bo nie było okazji. Dlatego też prawdopodobnie dziewczyny ci nie powiedziały. Dopóki tego nie odkryłaś, nikt o tym nie myślał. Nie chodzą na treningi zbyt często. Cholera, one tego nie potrzebują. Reszta dziewczyn musi ćwiczyć, aby być w stanie je dogonić. Miał rację. Alice i Rose mogły biegać w kółko wokół reszty. Oglądałam, zaintrygowana tym, co działo się przede mną. Następni mieli wystąpić zawodnicy drużyny footballowej, którzy wybiegli z innych drzwi, ubrani w swoje koszulki piłkarskie. Wyglądali całkiem seksownie w dżinsach i tych koszulkach... Błądziłam po nich wzrokiem, aż dostrzegłam znajomą postać przebiegającą przez salę gimnastyczną. Emmett. Co do cholery? Kolejny?
103
Spojrzałam na Edwarda i powiedziałam: - Pozwól mi zgadnąć, Emmett jest kapitanem drużyny footballowej, prawda? Edward spojrzał na mnie tak, jakbym była głupia. - Nie, dlaczego miałby nim być? Wtedy musiałby dowodzić tymi wszystkimi dupkami. Myślisz, że co to jest? Jakaś kolejna komedia dla kretynów? Hmm... sposób, w jaki przebiegało moje życie przypominał raczej te przerażające filmy dla nastolatków. Nie byłabym za bardzo zdziwiona, gdyby pojawił się tu kamerzysta i oznajmił mi, że moje życie zostało zaplanowane na potrzeby filmu. Zwróciłam moją uwagę z powrotem na boisko i obejrzałam resztę spotkania kibiców w ciszy. Naprawdę całkiem dobrze się bawiłam. Zostały wygłoszone przemówienia, a cheerleaderki wykonały pokazowy taniec, po czym nastał czas, aby wyjść. Wstałam i przeciągnęłam się, gdyż siedziałam dosyć długi czas. Gdy to zrobiłam, straciłam równowagę i zaczęłam spadać. Wszystko, o czym mogłam w tamtej chwili myśleć, to złamana ręka lub noga. Ale nigdy nie upadłam. Para dużych, silnych ramion objęła mnie, a gdy spojrzałam w górę, stanęłam twarzą w twarz z Edwardem. Jego przeszywające, zielone oczy iskrzyły się. Nie mogłam oddychać, gdy patrzył na mnie w ten sposób i robiło mi się mokro w majtkach. Obserwując go w takiej chwili zrozumiałam, dlaczego wszystkie te dziewczyny nie potrafią mu odmówić. Jak mogłyby? Kiedy Edward Cullen patrzy na ciebie tak, jakby chciał spustoszyć cię, jak, do cholery, mogłabyś powiedzieć mu 'nie'? Staliśmy tak, wydawałoby się, przez lata, kiedy zobaczyłam, że jego spojrzenie przygasa. Znowu patrzyłam na normalnego Edwarda. Pewnego siebie Edwarda. Aroganckiego dupka, Edwarda. - Zamierzasz przykleić się do mnie, Bello? Nie mam nic przeciwko, ale myślę, że ludzie mogą zacząć się zastanawiać, co jest między nami... Uśmiechnął się tym swoim półuśmieszkiem. Parsknęłam na niego i odsunęłam się. - Chciałbyś, Cullen. Jeżeli dobrze pamiętam to ty mnie objąłeś, a nie na odwrót. - Taa, to prawda. Ale zrobiłem to po to, aby uratować cię od spadnięcia z trybun. Do tego czasu Rose, Alice i Emmett dołączyli do nas. Odwróciłam się od Edwarda i jego zawiłych zmian nastroju, po czym zaczęłam się gapić na moje tak zwane przyjaciółki. - Bella! Podobało ci się spotkanie kibiców? - spytała Alice, nadal nakręcona tym, iż występowała przed całą szkołą i była w centrum uwagi. - O tak, oczywiście. Podobał mi się także fakt, że nie byłam świadoma, iż moje najlepsze przyjaciółki są w składzie cheerleaderek. Och, i Emmett jest zawodnikiem drużyny footballowej. Zastanawiam się, kiedy mieliście zamiar mnie oświecić? Spojrzeli na mnie szeroko otwartymi oczami. - Przepraszam, Bello. Zapomnieliśmy. To nie jest dla nas nic wielkiego – powiedziała Rose. Alice kiwnęła na znak zgody. - W porządku, wybaczam wam. Zważywszy na to, że byłyście wspaniałe. To znaczy, serio, gdzie nauczyłyście się takich rzeczy? Rosalie uśmiechnęła się. - Byłam cheerleaderką w mojej poprzedniej szkole, zanim się tu
104
przeprowadziłam. Pokazałam Alice kilka kroków i uświadomiłam sobie, że jest w tym dobra. Poszłyśmy na przesłuchania i wkrótce zaczęłyśmy dowodzić składem. Reszta dziewczyn nie ma takiego talentu. Co za szkoda. Wyszliśmy z hali i skierowaliśmy się w stronę parkingu. Pamiętałam moją poprzednią szkołę i życie w tamtym miejscu. Samotne powroty do domu, samotne posiłki, samotne odrabianie prac domowych. Nie było tak, że ludzie mnie nienawidzili. Ludzie po prostu mnie nie zauważali. W ogóle. A teraz, tutaj, wychodziłam z sali gimnastycznej z kapitanem i vicekapitanem składu cheerleaderek, zawodnikiem drużyny footballowej oraz najlepszym pływakiem, jakiego ta szkoła widziała, nie wspominając o jego reputacji playboya. Czy Edward był pewny, że to nie kiepska komedia dla kretynów? Mógł mnie nabrać.
EPOV Siedziałem obok Belli i przypatrywałem się, jak cieszy się widowiskami, rozgrywającymi się na sali. Naprawdę nie miała pojęcia, że dziewczyny są cheerleaderkami. Myślałem, że powiedziały jej, ale to dla nich naprawdę nie było nic wielkiego. W końcu to były Rose i Alice. Kiedy na boisko wbiegali zawodnicy drużyny footballowej, Bella przypatrywała się im. Musiałem ukryć uśmiech. Świadomość, że James nie jest jedynym facetem, którym Bella była zainteresowana, ale jedynym, z którym wiązała jakieś nadzieje. Podświadomie przygryzała wargę, gdy wpatrywała się w muskularnych chłopaków, biegnących przez boisko. Tak było, dopóki nie zobaczyła Emmetta. Cóż, w końcu nie miało sensu wpatrywać się w niego z innego powodu, jak z niedowierzania. Rosalie nie lubiła dzielić się jej mężczyzną. Po odpowiedzeniu na pytania Belli, powróciliśmy do oglądania końcówki spotkania. Byłem na takich imprezach wiele razy, dlatego nie za bardzo byłem tym zainteresowany. Szkolna rywalizacja nie była dla mnie niczym wielkim. Zawody były. Co było prawdopodobnie przyczyną tego, iż moje życie było nimi wypełnione. Zawsze musiałem być pierwszy, najlepszy we wszystkim. Wiem, że coś jest ze mną nie tak, ale nie dbam o to. Taki po prostu jestem. Kiedy przedstawienie się skończyło, Bella zaczęła się przeciągać. Omyłkowo spojrzałem na nią i natychmiast tego pożałowałem. Wygięła w łuk plecy i wypięła tyłek w taki sposób, że chciałem go złapać i ścisnąć. Kurwa, może nawet dać mu klapsa. Jej ręce znajdowały się nad jej głową, co sprawiło, że jej cycki uwydatniły się. Moje ręce świerzbiły, aby złapać ją za nie i poczuć je. Wtedy, aby było jeszcze gorzej, jej usta uchyliły się, gdy chciała ziewnąć. Boże, co ja bym zrobił z jej ustami...
105
Mój kutas twardniał i drgał z niecierpliwości. Wtedy Bella, jak to Bella, straciła równowagę i zaczęła spadać. Szybko chwyciłem ją i objąłem, przyciskając jej plecy do mojego ciała. Kolejny duży błąd. Nic nie mogłem poradzić na to, że czułem każde zaokrąglenie jej ciała na moim. Tego ciała, które chciałem złapać, ścisnąć i zlać. Odwróciłem ją do siebie i spojrzałem w jej piękne, brązowe oczy, odurzony tym, że ona patrzyła na mnie w ten sam sposób. Boże, gdybym tylko znalazł pustą salę, mógłbym ją tam zabrać i przełożyć... Chwila. Nie mogłem tego zrobić. Rosalie i Alice zaufały mi, co do niej. Mam ją uczyć, opiekować się nią. Nie wykorzystywać ją jak jakąś dziwkę, aby pieprzyć ją kiedykolwiek będę miał na to ochotę. Poza tym była nadal dziewicą... myśl ta chodziła za mną jak jakaś zaraza, gdyż martwiłem się, jak minie nam ta noc, kiedy w końcu ją posiądę. Uspokoiłem moje ciało, chcąc aby jakoś się zachowywało. To znaczy, to była Bella. Nie Jessica, Lauren, czy Victoria. Szanowałem ją, tak jak Rosalie i Alice. Musiałem jej to pokazać; a najlepszym na to sposobem było nie traktowanie jej jak jednej z moich wielu dziewczyn. Westchnąłem, po czym przyjąłem jedyną linię obrony, jaką znałem. Moją arogancję. To odrzuci Bellę, ale i tak wróci, silniejsza i dowcipniejsza, niż wcześniej. Uśmiechnąłem się, gdy wyszliśmy z sali i zmierzaliśmy na parking. To znaczy, nie było tak, że nie cieszyłem się na coś. Miałem mieć dzisiaj gorącą randkę i musiałem skupić wszystkie moje myśli na Victorii. Miałem zamiar posłuchać rady Belli i zabrać ją do miejscowego parku rozrywki. Może jej się spodobać. W przeciwnym razie i tak nie miałem nic do stracenia, prawda? Gang wsiadł do jeepa Emmetta, a ja do mojego volvo, po czym pojechałem do domu. Zaplanowałem już cały ten wieczór. Miałem nadzieję, że tym razem złamię ją, i jeśli mi się uda, w końcu dodam ją do mojej ciągle rosnącej listy. A wszystko dzięki Belli.
106
14. Operacja: Upiekszyc Belle BPOV W sobotni poranek wybrałam się do domu Rosalie. Mój sobotni czas został już dokładnie zaplanowany przez dziewczyny, które zdecydowały, że muszę nabyć nową garderobę, farby wojenne oraz zrobić coś z włosami. Szczerze mówiąc, bałam się o swoje życie. Nie było jednak mowy, abym im odmówiła. To było niemożliwe. Gdy dotarłam pod dom zobaczyłam, że wszyscy są już gotowi do wyjścia i stoją na schodach. - Bella! - wszyscy krzyknęli na raz, zapraszając mnie, abym weszła do środka. Poczułam dziwne uczucie, kiedy nagle przypomniałam sobie o programie telewizyjnym, w którym także zapraszali ludzi do środka. Dziwne. - Cześć wszystkim. Gotowi, aby się z tym uporać? - Nic nie mogłam poradzić na mój brak entuzjazmu. - Uporać się z tym? Czyś ty zwariowała, Bello? - spytała Alice. Zwariowałam? Cholera, o tak, zwariowałam. Miałam zaraz iść na zakupy z despotycznymi Alice i Rose, dla których będzie to świetna zabawa. Oczywiście, że zwariowałam. Zadowoliłam się jednak jedynie zmrużeniem oczu. - Na co zatem czekamy? - spytałam. - Na Edwarda. - Na Edwarda? Dlaczego wybiera się z nami? - Właściwie to wszyscy się wybieramy – odpowiedział mi Jasper. Będziecie potrzebowały kogoś do noszenia tych wszystkich toreb z zakupami, a Edward potrzebuje uwolnić w jakiś sposób swoją rozpierającą energię. Edward. Zapomniałam o jego randce z Victorią, która miała się odbyć zeszłego wieczoru. O nie. To oznaczało, że nie poszło mu zbyt dobrze, jeżeli musiał wyjść z domu, aby uwolnić pokłady energii. Byłam pewna, że mój plan nie zadziałał. Będę musiała go później przeprosić. Nagle usłyszałam głośny huk u góry schodów. - Wspaniałego, cudownego sobotniego poranka życzę wam wszystkim! Co za piękny dzień! - powiedział pogodnie Edward. Cóż, to była zmiana. Nagle poczułam, że się myliłam. Jednak wczoraj się pieprzył, mimo wszystko. - Edwardzie? - spytałam niezobowiązująco. Nie miałam pojęcia, jak zachowywać się wobec tego nowego Edwarda. Hmm... więc tak zachowywał się dzień po dokonaniu jakiegoś podboju. - Bella! Moja kochana Bella! Jak dobrze cię widzieć! - Posłał mi olśniewający tysiącem watów uśmiech, który zignorowałam. Sądzę, że dużo bardziej wolę napawającego lękiem, aroganckiego Edwarda. Wtedy przynajmniej wiem, czego po nim oczekiwać. - Hej, co się stało? - Co się stało? Co się stało? Wszystko! Włączając w to moją listę! Dodałem na nią kolejne imię!
107
O tak... pieprzył się. - To świetnie, Edwardzie. Naprawdę. - A to wszystko dzięki Belli! Serio, jesteś geniuszem. Skuliłam się. Super. Teraz byłam po części odpowiedzialna za zaliczenie jakiejś dziewczyny. Nie, żebym sama nie była tego częścią. Rany, moje życie było do bani. - Bello? Brałaś w tym udział? Jak? - spytała Rosalie, gapiąc się na mnie. Cholera. Zgaduję, że zapomniał powiedzieć im, że dałam mu parę wskazówek. - Och, cóż, nie pomogłam mu za bardzo. Wszystko co zrobiłam, to powiedziałam Edwardowi, gdzie powinien zaprosić Victorię. - I gdzie dokładnie miał ją zabrać? - spytała Alice. - Do parku rozrywki – odpowiedziałam. - Tak, i udało się, pokochała to miejsce! Najwyraźniej roller coastery bardzo ją podniecają. BARDZO! Ledwo wróciliśmy na czas. Skrzywiłam się. To było obrzydliwe. - Ledwo zdążyliście pójść do twojego samochodu? Teraz to on się skrzywił, podczas gdy reszta zaczęła się śmiać. - Nie, nie robię takich rzeczy w moim samochodzie, Bello. Nie chcę mieć zarazków, ani innego gówna w miejscach, w których ciągle przebywam. Mój samochód to mój pałac. Mam na myśli to, że ledwo zdążyliśmy zajechać do jej domu. - Ochhh... pozwól mi to wyprostować. Nie pieprzysz się w swojej sypialni, ani w samochodzie. - Tak. - Jesteś popieprzony, Edwardzie. Uśmiechnął się. - Wiem o tym. Emmett klasnął w dłonie i powiedział: - W porządku, czas ruszać. Operację „Upiększanie Belli” czas zacząć! Nie miałam pojęcia, dlaczego notorycznie nazywali różne rzeczy w sposób, który mnie drażnił. Bo tak było. A to sprawiało, że Emmett robił to nawet częściej. Jechaliśmy w kierunku sklepów, podczas gdy radio grało tak głośno, jakby miało zaraz wybuchnąć. Słuchaliśmy wszystkich typów muzyki, od Britney Spears po Linkin Park. Byliśmy już prawie na miejscu, gdy zaczęła się piosenka „It's gonna be me” zespołu N‟Sync. - O nie... - mruknął Emmett. - Tak! - krzyknęły Rose i Alice. - Czy to? - zaczęłam mówić. - Tak, to to! Och Bello, musisz posłuchać chłopaków, śpiewających tę piosenkę – zaskomlała Alice. - Nie Ali, nie zrobimy tego! - powiedział Jasper. - Proszę? - Alice zrobiła kwaśną minę. Oooo, nawet ja nabierałam się na tę minę. - W porządku – wydyszał. - Ale to zdarzenie nie opuszcza tego jeepa, zrozumiano? - Tak! - odpowiedziałyśmy wszystkie trzy. Emmett zwrócił się do Edwarda: - Nie możemy tego zrobić bez ciebie, koleś.
108
Edward spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. - Okay – powiedział znudzonym tonem. My, dziewczyny, usiadłyśmy wygodnie i po prostu obserwowałyśmy chłopców w akcji. Emmett: To będę ja Edward: Ooch tak Jasper: Mogłaś zostać zraniona, kochanie To nie kłamstwo Ale widziałaś ich wszystkich, przychodzących i odchodzących, och Pamiętam jak mówiłaś mi, Że nie wierzysz w żadnego mężczyznę, w żaden płacz Może dlatego Brzmieli niesamowicie, gdy śpiewali... nie miałam pojęcia, że w ogóle to potrafią! Jasper otworzył się i odegrał wspaniałą parodię Justina. Zobaczyłam, że Alice patrzy na nich tak, jakby oglądała prawdziwych N‟Sync na koncercie. Każda moja mała myśl Nigdy nie wydawała się wystarczająca dla Ciebie I nie chcesz znowu tego stracić Ale nie jestem nimi Skarbie, kiedy w końcu Kogoś pokochasz Wiesz co? To będę ja... Refren śpiewali wszyscy razem, a ja byłam zbyt podekscytowana, aby oderwać od nich wzrok. Wymachiwali rękoma w rytm muzyki i patrzyli się na siebie, podczas śpiewania, tak jakby pokazywali sobie, kiedy kto ma wejść. Edward: Nie masz wyboru kochanie Musisz iść na przód I wiesz, że nie ma czasu do stracenia Przyszłość widać tak jasno Ale i tak wiesz, że to będę ja I nie możesz zaprzeczać Więc powiedz mi tylko dlaczego? Edward włożył całe swoje serce w zaśpiewanie tej zwrotki, a ja byłam tym tak oczarowana, że nie mogłam się przestać do niego uśmiechać. To znaczy, jego głos był anielski. Patrzył na mnie podczas śpiewania, próbując naśladować rozpacz chłopaków z N‟Sync, którą pokazywali, gdy śpiewali tę piosenkę. To było komiczne, a on śpiewał dokładnie do mnie. Z całych sił starałam się nie zaśmiać. Każda moja mała myśl Nigdy nie wydawała się wystarczająca dla Ciebie I nie chcesz znowu tego stracić Ale nie jestem nimi Skarbie, kiedy w końcu Kogoś pokochasz Wiesz co? To będę ja... Emmett: To będę ja
109
Edward: Ooch taaaakkk... Jasper: Nadejdzie taki dzień Kiedy ja będę tym jedynym, zobaczysz... To będę, będę, będę, będę, będę Edward: To będę ja Edward odwrócił się do mnie i wypowiedział to ostatnie zdanie. Zabrakło mi na moment powietrza... dlaczego? Tego nie byłam pewna. Puścił mi oczko i odwrócił się do Emmetta i Jaspera, aby dokończyć piosenkę. Wszystko co robię Nigdy nie jest dla Ciebie wystarczające I nie chcesz znowu tego stracić Ale nie jestem taki Kiedy w końcu Kogoś pokochasz Wiesz co? Każda moja mała myśl Nigdy nie wydawała się wystarczająca dla Ciebie I nie chcesz znowu tego stracić Ale nie jestem nimi Skarbie, kiedy w końcu Kogoś pokochasz Wiesz co? Edward: To będę ja... Byli tacy zabawni. Nie mogłam przestać się śmiać. Rose i Alice także. Chłopcy naprawdę próbowali zachowywać się jak N‟Sync, odgrywając układ choreograficzny tej grupy, robiąc miny, wyrażające złość oraz będąc przesadnie dramatyczni. Byli królowymi dramatu. Zaparkowaliśmy jeepa i wyszliśmy z niego, zabierając nasze rzeczy, po czym zamknęliśmy go. Miałam umówionego fryzjera na drugą, dlatego zdecydowaliśmy się najpierw pochodzić po sklepach. Weszliśmy do sklepu wyglądającego na bardzo drogi, do którego nigdy sama bym nie weszła, co, jak myślę, było wskazówką, że powinnam tam wejść. Wszystkie ciuchy i style cuchnęły Alice i Rosalie. To nie było dla mnie. Nie na dłuższą metę. - Dziewczyny... - zaczęłam. - Możesz to zrobić, Bello – powiedziała Alice. - Ale to nie dla mnie – jęknęłam, patrząc na bluzki w kolorze jasnoniebieskim, wyglądające tak, jakby zabrakło w nich górnego guzika. Wtedy uświadomiłam sobie, że wszystko tu takie było. Najwyraźniej panowała taka moda. - Edwardzie – zaczęła Rose. - Bello, proszę, współpracuj z nimi. Wiesz, co chcą mi powiedzieć, a ja nie chcę tego mówić. - Wiem, wiem. Nie jestem taka, jaką chciałby mnie James. Załapałam. Okay. Postaram się. Edward zmarszczył brwi i odszedł, szukając czegoś w dziale dla mężczyzn.
110
Zanim się zorientowałam, moje ręce trzymały mnóstwo ciuchów i maszerowałam do przebieralni. Położyłam stos ubrań obok siebie, a Alice i Rose usiadły na krzesłach i obserwowały. Nagle stałam się niepewna siebie. - Och, dawaj Bello. Po prostu się przebierz. Widziałyśmy dużo mniej, niż stanik i majtki na tobie – powiedziała Rose. Zarumieniłam się na to wspomnienie. Miały rację. Jestem głupia. Po tym, co zrobiłyśmy, zmiana ciuchów nie jest niczym wielkim. Szybko zdjęłam swoje ubrania i przymierzyłam pierwszy strój. Zauważyłam, że przyjaciółki patrzą uważnie na moją bransoletkę przyjaźni. Widziałam, jak ciągle na nią zerkają, ale nic na ten temat nie powiedziały, za co byłam im ogromnie wdzięczna. Wiedziałam, że gdybym powiedziała im, że to od Edwarda, otrzymałabym długą, wyczerpującą przemowę. Kochały Edwarda, jako przyjaciela... kochały bardzo mocno. Ale nie ufały mu w sprawie kobiet, odkąd mogły go rzucić... co było nie w porządku. Zwłaszcza w stosunku do najlepszego przyjaciela. To w pewnym sensie nie dawało mi spokoju. To znaczy, byłam człowiekiem o własnej woli. Powinnam sama móc zdecydować z kim mogę, a z kim nie, się zaprzyjaźnić. Poza tym, nie sądzę, aby dały Edwardowi wystarczająco duży kredyt zaufania. W innym wypadku nie zachowywałby się w taki sposób... to znaczy, natura ciągnie wilka do lasu, prawda? Odrzuciłam te myśli, kręcąc głową, gdy przymierzałam strój za strojem. Nie mogłam nic kupić, dopóki dziewczyny nie zaaprobowały danego ubrania. Po jakimś dwudziestym piątym stroju zaczęłam błagać o litość. - Proszę, dziewczyny! Jestem kurewsko zmęczona! Czy możemy usiąść i odpocząć przez minutkę? Alice pokręciła głową. - Nie, nie możemy. Mamy jeszcze wstąpić do sklepu z bielizną, zanim pójdziemy na lunch, a następnie zajmiemy się twoimi włosami. Po tym wszystkim będziemy mogły wrócić do domu. Głupia, sukowata, niedobra nazistka. Szybko zapłaciłyśmy za nasze nowe ubrania i wyszłyśmy ze sklepu. Zostawiłyśmy tam tak nieprzyzwoitą ilość pieniędzy, że byłam pewna, iż pomogłyśmy paniom, które tam pracują uzyskać prowizję, która starczy im na nowy samochód. No cóż... przynajmniej pomogłam dziś komuś. Weszłyśmy do sklepu z bielizną i dziewczyny szybko zabrały się do pracy. Uświadomiłam sobie, że przydałoby mi się kilka par nowych staników i majtek, więc zaczęłam poszukiwania czegoś ładnego. Po jakichś czterdziestu pięciu minutach podeszłam do Rose i Alice, które miały pełne ręce. Jednak gdy przyjrzałam się stosowi, jaki miały w rękach, prawie umarłam ze wstydu. Nie szukały nowych staników, ani majtek, szukały prawdziwej bielizny... seksownej. Miały wszystkie rodzaje... niektóre z podwiązką, niektóre z otworem na wzgórek łonowy5, zupełnie prześwitujące oraz takie, w których praktycznie wcale nie było materiału. - Co, do cholery, robicie? - Nic nie mogłam poradzić na to, że zaczęłam się na nie wydzierać. One zwariowały! 5 http://www.teddygirl.com/panty-crotchless1.html
111
- Bello! A na co to wygląda? Wybrałyśmy ci kilka nowych, seksownych wdzianek – powiedziała Alice. - Okay, ale twoje wyobrażenie seksownych ciuszków i moje są zupełnie różne! To znaczy, kurwa, szukałam czegoś takiego! - Pokazałam im moje staniki i majtki, które wypadły bardzo blado w porównaniu z tym, co trzymały w rękach. - Och Bello, są słodkie! - powiedziała Rosalie. - Możesz je też kupić. Ale naprawdę musisz przymierzyć te, które dla ciebie wybrałyśmy. - Czekaj, czekaj, czekaj! Dlaczego niby miałabym potrzebować takiej bielizny? Szczerze, nie chcę wyglądać jak jakaś prostytutka! - Bello, to po to, abyś zdobyła i podnieciła swojego faceta... wtedy, kiedy już nadejdzie na to czas. Nie martw się... sama zrozumiesz, kiedy to założysz – powiedziała Alice, tak jakby zakładanie czegoś takiego było najnormalniejszą rzeczą na świecie. Wzięłam stertę bielizny i powlokłam się do przymierzalni. Przejrzałam co wybrały i zdecydowałam się przymierzyć śliczny niebieski komplet. Był obcisły i uwydatniał wszystkie właściwe części mojego ciała. Moje cycki wyglądały tak, jakby miały zaraz wylać się ze stanika, a kolor pięknie kontrastował się z moją bladą skórą. Trochę szamotałam się z podwiązką, ale w końcu udało mi się ją założyć. Zobaczyłam swoje odbicie w lustrze i byłam zadowolona z tego, co zobaczyłam. Wyszłam z przymierzalni, aby zaprezentować się Alice i Rosalie, gdzie znalazłam Edwarda, rozmawiającego z nimi o następnych punktach naszego dnia. Stanęłam w szoku, gdy cała trójka na mnie spojrzała. Rosalie i Alice uśmiechnęły się szeroko i zaczęły promienieć, zapewniając mnie, jaka piękna i seksowna byłam. Edward wyglądał tak, jakby próbował otrząsnąć się z szoku, gdyż widział mnie prawie nagą. Miał problemy z oddychaniem i zauważyłam, że potrząsnął głową, aby się skupić. - Ja... umm... wyjdę stąd na chwilę. Nigdy dotąd nie widziałam go takiego podenerwowanego. Cholera... musiałam wyglądać naprawdę dobrze. - Wow, Bello, nigdy nie widziałam cię jeszcze takiej GORĄCEJ! powiedziała Alice, podchodząc do mnie. - Tak, szczęśliwy drań, który będzie mógł cię oglądać, a potem zdjąć z ciebie ten mały komplet, będzie najszczęśliwszym skurwysynem – Rosalie wyszczerzyła się. Naprawdę sprawiały, że czułam się dużo lepiej. Przymierzyłam jeszcze kilka kompletów, biorąc wszystko, co mogłam i poszłam do kasy. Zastałam tam chłopców, czekających na nas. Zobaczyłam, że chłopcy spoglądają na ciuszki, które położyłam na ladzie. To był zakup, którego nie spodziewałam się, że dokonam. - Łoł, Bello, planujesz otworzyć swój własny klub ze striptizem? - spytał Emmett, patrząc na bieliznę, którą kasowała sprzedawczyni. -Możliwe... ale tylko, jeżeli pozwolisz Rosalie i Alice dołączyć się do zabawy... - powiedziałam, parskając na niego. - Zabawy z tobą? Umowa stoi! - powiedział Jasper. Pamiętałam, co mówiły mi dziewczyny, że Jasper nie chce oglądać Alice i Rose w akcji, gdyż Rose jest jego siostrą. Ale ze mną byłoby to co innego i może byłoby to warte obejrzenia. Hmm... mogłam to mimo wszystko zrobić dla Jaspera... Myślę, że byłoby zabawnie. Czy ja właśnie się nad tym zastanawiałam? Zgaduję, że tak. Cóż, mówią,
112
że dowiadujesz się czegoś nowego o sobie każdego dnia i okazało się, że mogę być ekshibicjonistką... czego w życiu bym się nie spodziewała. W tym momencie zobaczyłam, że Edward wpatruje się w coś z mojego stosu. Podążyłam za jego spojrzeniem i uświadomiłam sobie, że gapi się na niebieski komplet, w którym widział mnie wcześniej. Uśmiechnęłam się do siebie. Jeżeli tak wpłynął na Edwarda, mogłam sobie jedynie wyobrazić, co zrobi z Jamesem, gdy zobaczy mnie w nim. Wyszliśmy ze sklepu i znaleźliśmy miłe miejsce na szybki lunch. Nie wiedziałam, że zrobiło się już tak późno i że za trzydzieści minut mam spotkanie z fryzjerem. - Hej Ali, za ile będziemy w domu? - spytał Emmett, jedząc swojego hamburgera. - Mówiłam wam, że zajmie to nam cały dzień. Prawdopodobnie o siedemnastej. Poza tym i tak nie masz nic lepszego do roboty w domu, prawda? Miała rację. To znaczy, mieli tam jedynie gry video i filmy do oglądania. Dobrze zrobi chłopakom, jeżeli czasami wyjdą gdzieś na chwilę. Wyczyściliśmy nasze talerze z jedzenia i ruszyliśmy w kierunku salonu, gdyż zostało nam tylko parę minut. Alice podeszła do lady i powiedziała: – Tak, jestem do Stacy. Proszę jej powiedzieć, że przyszła Alice, aby rozpocząć Operację „Seksowne Włosy”. O. MÓJ. BOŻE... Alice zamierzała zawstydzić mnie na śmierć. Słyszałam, jak wszyscy parskają za mną. Odwróciłam się i spojrzałam na nich, sprawiając, że mieli ze mnie jeszcze więcej ubawu. Zwróciłam uwagę z powrotem na Alice i spytałam: -Co oni mają zamiar mi zrobić, Alice? Spojrzała na czasopismo leżące na stoliku w poczekalni. - Och, zamierzają zrobić parę rzeczy. Nie martw się Bello. Rose i ja będziemy przy tobie. Jakby to miało sprawić, że poczuję się lepiej. Stacy przyszła i zaprowadziła mnie na krzesło. - A więc, to musi być Bella. Muszę przyznać, Alice, że miałaś rację. Jak zwykle. - Rację? W czym? - Czego oczekujesz po pannie Swan? Alice złapała się za podbródek, z wyrazem koncentracji. - Myślę, że krótszych włosów, może pazurków i zmiany koloru włosów. Jak uważasz, Rose? Rose już miała odpowiedzieć, gdy wtrącił się Edward. - Robisz błąd. - Co masz na myśli, mówiąc, że popełniam błąd? - spytała Alice. - Oczywiście chcesz zrobić z niej seks-bombę, prawda? - spytał Edward. - Tak... - Okay więc. W jaką wersję sexy laski chcesz ją zamienić. Swoją czy Jamesa? To zmieszało Alice. - Co masz na myśli? - Cóż, Bella będzie wyglądać pięknie, nieważne, co jej zrobisz. Ale jeżeli próbujemy usidlić Jamesa powinnaś sprawić, aby wyglądała tak, że James padnie. A ja znam Jamesa. To, jak chcesz, aby wyglądała, jest pomyłką.
113
Alice zmarszczyła brwi i zaczęła się w niego wpatrywać, a Edward odwzajemnił spojrzenie. Alice nigdy się nie myliła, nigdy; ale Edward poruszył ważną kwestię. To znaczy, dobrze znał Jamesa. Myślę, że powinniśmy posłuchać Edwarda. - W porządku, Edwardzie. Co powinniśmy zrobić? - spytała Alice, wycofując się. Uśmiechnął się. - Na początek, pazurki będą w porządku. Ale nie skracajcie włosów. James kocha długie włosy. I nie zmieniajcie ich koloru. Brąz, który ma, jest piękny. Zostawcie je naturalne. Prawdopodobnie potrzebują jakichś odżywek, ale to wszystko. Alice zrobiła kwaśną minę. - A co powiesz o refleksach na jej włosach? Nie będzie ich dużo, obiecuję. Jedynie kilka, aby wydobyć ich kolor. Edward kiwnął głową. - Oczywiście. Ale nie za dużo, okay? Alice uśmiechnęła się szeroko. - Okay chłopcy, pochodźcie po sklepach, czy coś innego, ale zostawcie nas same na następne trzy godziny. Zadzwonimy do was jak skończymy! Zobaczyłam, że chłopcy wychodzą, gdy Stacy rozpuszczała mi włosy. Wtedy usłyszałam Rosalie, wołającą Edwarda. - Edwardzie, szybkie pytanie, zanim znikniesz. - Strzelaj. - To salon full service... - puściła do niego oczko. - Tak, no i? - Cóż, wiesz, czy James lubi wydepilowaną? To może być trochę za wcześnie, ale musi przyzwyczaić się do takich sensacji. Edward uśmiechnął się nieznacznie i powiedział: - Nie pytam Jamesa o tego typu prywatne sprawy. Nie jestem pewien. - Cóż, wydajesz się być do niego bardzo podobny. Jak ty lubisz? Zobaczyłam, że Edward wpatruje się w moją zmieszaną twarz, gdy zastanawiałam się, o czym, do cholery, rozmawiają. Odwrócił się do Rosalie. - Zostaw ją taką, jaka jest. Jeżeli chcesz ją przyciąć, śmiało... ale nie na łyso. Po prostu... zostaw tak jak jest. Po tym odwrócił się i wyszedł. Hmm... komunikowali się za pomocą jakichś kodów. Bardzo irytujące. Usiadłam na krześle i pozwoliłam Stacy czarować. Dwie godziny później siedziałam, wpatrując się w moje odbicie w lustrze. Musiałam przyznać, że wyglądałam pięknie. Zostawiła moją długość włosów i naturalny kolor, ale wyprostowała je, więc zrobiły się nawet dłuższe. Nigdy wcześniej nie widziałam się w zupełnie prostych włosach... ale lubiłam je takie. - W porządku, Bello, kochanie, teraz zajmiemy się twarzą, a następnie bardziej wrażliwymi miejscami. - Wrażliwymi miejscami? Alice, Rose? - Nie martw się, Bello... - Jak cholera, nie będę się martwić. Co ona ma na myśli? Rosalie westchnęła. - Nie zamierzamy zastosować depilacji brazylijskiej, jak na początku planowałyśmy. Edward powiedział, że najlepiej będzie zostawić wszystko
114
naturalne. ALE Stacy musi przyciąć okolice bikini. Upewnić się, że wszystko będzie zrobione jak najlepiej. - Przyciąć? Nie jestem jakimś zwierzęciem, Rose! Poza tym nikt nie zbliży się tak do mnie w najbliższym czasie. Jest okay! Potem dotarło to do mnie... Edward to zrobi. Cholera, on będzie pierwszym mężczyzną, który zobaczy mnie zupełnie nagą... każdą niedoskonałość, wgłębienie, plamkę... Nagle nie czułam się już tak atrakcyjna. - Wygląda na to, że dotarło coś do niej, Rose – powiedziała Alice, kładąc rękę na moich plecach. - Spójrz, Bello, Edward o to nie dba. Ma po prostu pracę do wykonania i zrobi to. - Nie, Rose. Co, jeżeli nie spodobam mu się? I co z Jamesem? Jeżeli Edwardowi spodoba się to, co zobaczy, to Jamesowi na pewno także. Nie mam takiego ciała jak Alice... Jestem beznadziejna. Cała pewność siebie, jaką do tej pory miałam, zniknęła. - Bello, spójrz na mnie – rozkazała Rose. - Jesteś piękna. Każda dziewczyna się rozpieszcza. Robią to po to, aby poczuć się jeszcze piękniejszymi, nie po to, aby poprawić swoje niedoskonałości. Nie masz się czym martwić. Zwalisz Jamesa z nóg. Wiesz o tym? Kiwnęłam głową. Miały rację. Oczywiście, że miały. Uśmiechnęłam się i powiedziałam: - Cóż, drogie panie. Zaczynajmy! - Tak! - krzyknęła Alice. Następną godzinę później wyszłyśmy z salonu i poszłyśmy do chłopaków. - Łoł, Bello, nigdy wcześniej nie widziałem twojego ciała tak czerwonego – skomentował Jasper, widząc czerwone plamy na moim ciele. - To dlatego, że nigdy wcześniej nie byłam torturowana woskiem! odpowiedziałam. - Ale kocham twoje włosy – dodał Emmett. -Wyglądają ślicznie. Mogę je dotknąć? Czułam się jak jakiś eksperyment... którym, jak pamiętam, byłam ja. - Oczywiście, zgaduję, że wszyscy możecie je dotknąć. Emmett włożył dłonie w moje włosy, a Jasper zrobił to samo zaraz po nim. - Miiiiiiłłłłłoooo – skomentował Jasper. Alice i Rose zaczęły się śmiać. - A co z tobą, Edwardzie? Musisz je dotknąć, inaczej Bella będzie urażona – powiedziała Alice. Edward podszedł do mnie i położył dłonie nad moją szyją. Złapał palcami kosmyki moich włosów i owinął je sobie. Dostałam gęsiej skórki... był taki delikatny. - Są takie miękkie... - powiedział drżącym głosem. - Tak, dokładnie takie jak Rosalie i Alice – dodał Emmett. Zmrużyłam na nich wszystkich oczy. Zachowywali się tak, jakby moje włosy były wcześniej stogiem siana. Jednak pomyślawszy o tym... Poszliśmy na parking i wsiadaliśmy do jeepa Emmetta, kiedy odwróciłam się do Edwarda. - Dzięki – wyszeptałam, aby nikt inny nie mógł mnie usłyszeć. - Za co? - Za oszczędzenie mi depilacji brazylijskiej... mogę sobie jedynie wyobrazić, jak to musi boleć.
115
Edward skrzywił się i powiedział: - Nie myśl o tym. Od czego w końcu są przyjaciele? Uśmiechnęłam się i odwróciłam się, aby wsiąść do samochodu. - Och, i Bello. - Tak? - Wyglądasz pięknie. Nic nie mogłam poradzić na to, że jego komplement wywołał u mnie rumieniec. Wiedziałam, że prawdopodobnie mówi to każdej ze „swoich dziewczyn”, ale miałam nadzieję, że naprawdę tak uważa. Niedziela minęła szybko i zanim się zorientowałam nadszedł poniedziałek. Obudziłam się i założyłam swój szkolny mundurek, wdzięczna, że Alice poprawiła jego rozmiar, tak, że bluzka ściskała moje zaokrąglenia. Skróciła także spódniczkę. Poprawiłam włosy i szybko poszłam w stronę domu Rose. - Gotowa, aby skopać komuś tyłek, Bello? - spytał Jasper. - Oczywiście, że tak! Emmett uśmiechnął się i objął mnie ramionami, mówiąc: – To moja dziewczynka! Dojechaliśmy do szkoły, a ja byłam gotowa, aby zrobić wrażenie na chłopcach z niższych klas. Szkoła wydawała się obracać wokół gatunków z łańcucha pokarmowego. Dziewczyny były na samym jego szczycie, ale niestety, trzeba było zacząć od chłopców z niższych klas. A więc, to była moja szansa na to, aby mnie zauważyli. Poszłam w stronę sali do angielskiego z Rose i zauważyłam, że zyskałam uwagę Erica, który siedział naprzeciwko Rose. Uśmiechnęłam się, pewna siebie, idąc między rzędami ławek, kiedy nagle potknęłam się i prawie spotkałam z cholerną podłogą. Rozejrzałam się i zobaczyłam Lauren, siedzącą obok z zadowolonym z siebie wyrazem twarzy, która zakpiła: - Patrz, gdzie łazisz, niezdaro. Czasami jesteś taka żenująca. Zanim mogłam odpowiedzieć, Rosalie stanęła przed nią i złapała ją za włosy, ciągnąc jej głowę w dół tak, aby musiała patrzeć w pełne nienawiści oczy Rosalie Hale. - Lepiej trzymaj się z daleka od mojej przyjaciółki, ty suko. Czy wyrażam się jasno? Lauren nie odpowiedziała. - A więc? - spytała ponownie, ciągnąc ją mocniej za włosy. - Tak! - Dobrze – powiedziała Rosalie, po czym puściła ją. Zajęłyśmy swoje miejsca, gdy odtwarzałam sobie, co przed chwilą się stało. Musiałam przypomnieć sobie, jaką byłam szczęściarą, że należałam do przyjaciół Rosalie. Pan pomaga ludziom, którzy schodzą na złą drogę. Reszta czasu minęła szybko. Dostawałam mnóstwo spojrzeń od Erica, Tylera i Mike'a. Zwłaszcza od Mike'a na biologii. Znowu zapytał, czy bym gdzieś z nim nie wyszła, ale nie byłam na to jeszcze gotowa. Ale będę, wkrótce. Na razie musiałam nauczyć się, jak się całować; efektywnie. Wróciłam do domu i poszłam do łóżka, czekając, aż nadejdzie wtorek.
116
15. To skomplikowane BPOV We wtorkowe popołudnie ponownie wymienialiśmy liściki z Edwardem. Albo już mieliśmy to zrobić, gdy zobaczyłam Victorię machającą do Edwarda i mówiącą: – Cześć Edwardzie. Uśmiechnął się do niej i kiwnął głową. - Cześć Victoria. Jak się masz? - Och, świetnie. A ty? - Ja też świetnie. Kiwnęła głową i położyła dłoń na jego ramieniu. Ja po prostu tak tam siedziałam i ich oglądałam, i żałowałam, że nie mam ze sobą popcornu. Byłam świadoma tego, że nie powinnam się na nich gapić, ale nic nie mogłam na to poradzić. Chciałam być świadkiem tej wymiany zdań. -A więc, Edwardzie. Zastanawiałam się, czy moglibyśmy się znów umówić w najbliższym czasie? Zauważyłam, że puścił jej oczko i odpowiedział: - Oczywiście, zadzwonię do ciebie. Na razie mam już umówionych kilka spotkań, a do tego dochodzą treningi pływackie. Ale zdecydowanie zobaczymy się wkrótce. - A co powiesz na dzisiejszy wieczór? - wymruczała. Uch. O mało się nie zakrztusiłam. - Nie mogę. Muszę być dziś w pewnym miejscu, ale niedługo się umówimy. Zmarszczyła brwi, ale zgodziła się na to, wracając do swojej ławki. Wow. Przez sekundę myślałam, że odwoła nasze spotkanie. Ale odkąd ja stuknął, prawdopodobnie nie ma już tak wielkiej chcicy. Taki był Edward. Jak tylko ponownie zamierzałam podać mu swój liścik, do sali wszedł James. Nie mogłam oddychać. Ten facet szedł w naszą stronę i nagle poczułam się tak, jakbym miała stracić przytomność. Nie widziałam go z tak bliska od sama nie wiem jak długiego czasu. Zobaczyłam, jak Edward uśmiecha się drwiąco, gdy złapał mnie mocno za udo i ścisnął je. Słusznie. Muszę się uspokoić. To nic wielkiego, prawda? - Edwardzie. - Jego głos był głęboki i mocny. Przez to brzmienie przeszedł mnie dreszcz. - James. - Słyszałem, że wyszedłeś z Victorią w piątek. - Owszem. A co ci do tego? -Nie przejmujesz się tym, że miałem ją jako pierwszy? - powiedział James, patrząc Edwardowi prosto w oczy. Nie mogłam przestać się w niego wpatrywać. - Nie, a czy ty nie przejmujesz się tym, że chce spędzić ze mną kolejną noc? Zesztywniał. Najwyraźniej nie był tego świadomy.
117
- Hmm... nie przejmujesz się tym, że przyszła się ze mną zobaczyć po waszej randce? Tym razem Edward zesztywniał. Cholera... to było tak, jakbyś utknął w operze mydlanej po ślubowaniu, że nigdy, przenigdy nie będziesz oglądał takich głupich programów. Oglądałam jak dwóch najgorętszych facetów w szkole walczy ze sobą. Nigdy tak naprawdę ze sobą nie walczyli, tylko opierali się na spojrzeniach i walce słownej, która właśnie zmierzała do końca. - Nieważne, James. Mam jej imię na mojej liście i nic nie możesz na to poradzić. - Zobaczymy, Cullen, zobaczymy. Nie bądź zbyt zadowolony z siebie... - Och, wierz mi, nie będę. Po tym odwrócił się i odszedł. Siedziałam i wpatrywałam się w jego oddalające się plecy oraz jak siadał obok Icky Vicky6. Westchnęłam. - Och, proszę cię, Bello. Zszokowana spojrzałam na Edwarda. Był zły. - Co, do cholery, jest z tobą nie tak? To nie moja wina, że macie takie problemy. - Wiem, przepraszam. Nie powinienem wyżywać się na tobie. Gap się na niego dalej, jeżeli sprawia ci to przyjemność. - Tak zrobię – odpowiedziałam i odwróciłam się od niego, aby dalej wpatrywać się w to ciacho. Nagle przypomniałam sobie o moim liściku i uświadomiłam sobie, że nie muszę już mu go dawać. Dotyczył Victorii, ale już uzyskałam odpowiedź na swoje pytanie. Zamierzał znowu się z nią spotkać. I to nie raz, jak przypuszczam. W końcu była piękna. Odwróciłam się, aby spojrzeć na pana Bannera, podczas gdy myślałam o mojej lekcji dziś wieczorem. Zapowiadał się długi dzień, zanim zacznę dotykać się z Edwardem. A co z tańczeniem? Tam nie było dotykania? Cóż, pomijając taniec, to będzie pierwszy raz, gdy będę go dotykać. Byłam tym naprawdę podekscytowana. Miałam jedynie nadzieję, że był gotowy, aby mnie uczyć, ponieważ ja byłam gotowa na naukę.
EPOV Oczekiwałem, że Bella będzie w moim pokoju lada chwila. Nie chciałem się do tego przyznać, ale byłem zdenerwowany. Totalnie i zupełnie ześwirowany. A smutną rzeczą było to, że nawet nie wiem, dlaczego tak się działo. Cóż, to było kłamstwo. 6 Mdła, lepka, ckliwa, ohydna Vicky ;)
118
Wiedziałem. Stawałem się coraz bardziej pobudzony seksualnie przez Bellę i jej ciało. Tak bardzo, jak nie chciałem przyznać się co do tego sam przed sobą, potrzeba pieprzenia jej była we mnie i stale dawała o sobie znać. Dzisiaj miałem nauczyć ją całowania, czegoś, co myślałem, że nie będzie niczym wielkim, ale jak się okazało, myliłem się. Znowu. Miałem zamiar trzymać się wyznaczonego planu na dzisiejszą lekcję i nie odbiegać od niego. Poprzestaniemy na delikatnym całowaniu i nie pójdziemy dalej. Nie ma mowy, żebym stracił nad sobą kontrolę. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowałem, to Rose i Alice walące w moje drzwi, ponieważ przekroczyłbym granicę pomiędzy nauczycielem a kochankiem. Och, chłopcze. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi i uświadomiłem sobie, że to musi być ona. Każdy inny po prostu waliłby w te drzwi. Nadszedł czas.
BPOV Co ja wyprawiam? Co ja, do cholery, wyprawiam? Podeszłam do pokoju Edwarda cicho przeklinając siebie, że w ogóle tu jestem. To znaczy, miałam dzisiaj obściskiwać się i całować z Edwardem. Cóż, obściskiwanie się to może zbyt mocne słowo; to była właściwie jedynie lekcja. To nie była jego wina, że tak bardzo mnie pociągał. Cholera, prawdopodobnie do tej pory już się do tego przyzwyczaił. Zastanawiam się jak wiele dziewczyn dotychczas rzuciło się na niego. Z pewnością jestem numerem 101. Westchnęłam stojąc przed drzwiami, karcąc się za chęć pieprzenia się z dwoma facetami. Chwila, to jest normalne, prawda? Chcieć więcej, niż na początku myślałeś. W dodatku słyszałam, że zdrowo jest uprawiać dużo dobrego seksu... Cóż, cholera, w takim razie Edward musi być najzdrowszym ze wszystkich żyjących mężczyzn. Delikatnie zapukałam w drzwi i czekałam na odpowiedź. Nic nie mogłam poradzić na to, że bawiłam się rąbkiem mojej bluzki, gdy tak czekałam, aż mnie wpuści. Usłyszałam miękkie „wejdź” i otworzyłam drzwi, aby zobaczyć Edwarda, stojącego po środku pokoju, uśmiechającego się do mnie. - Cześć, Bello. Wejdź i rozluźnij się na moim łóżku. Muszę się upewnić, że drzwi są zamknięte i gra muzyka. Kiwnęłam głową i usiadłam, czekając, aż podejdzie do mnie. Nie miałam
119
pojęcia, jak przez to przebrniemy, skoro nie miałam żadnego doświadczenia w rzeczach tego typu. Żałosne. Podszedł do mnie i usiadł na łóżku, dokładnie naprzeciwko mnie. Patrzyliśmy na siebie przez jakąś minutę. Nie wiedziałam czego szukał, ale byłam pewna, że wyglądałam jak jagnię idące na rzeź. Pomyślałam tak w momencie, kiedy zdecydował się odezwać. - Denerwujesz się, Bello? Oczywiście, kurwa, że tak. Wszystko, co zrobiłam, to kiwnęłam głową. Uśmiechnął się do mnie, nie ironicznie lub z satysfakcją, ale delikatnie, tak jakby rozumiał, dlaczego byłam zdenerwowana. Wątpię, żeby pamiętał, jak to było nie wiedzieć co się robi, odkąd stracił swoje dziewictwo w przedszkolu prawdopodobnie, ale przynajmniej się starał. - W porządku, cóż, zaczniemy dzisiejszą lekcję od tego, że ty zaczniesz. Słucham? Spojrzałam na niego zmieszana. - Co masz na myśli, mówiąc, że ja zacznę? - Mam na myśli to, że chcę, abyś mnie pocałowała. Pokaż mi, co umiesz. To musiały być żarty. - Żartujesz, prawda? - Nie. Chcę zobaczyć, co potrafisz, aby wiedzieć, nad czym popracować. A teraz pocałuj mnie. Usiadł wygodniej i cierpliwie czekał, aż wykonam jakiś ruch. Jeżeli w ogóle to zrobię. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam się powoli pochylać nad nim, patrząc mu w oczy. Wpatrywał się we mnie, ale bez żadnych emocji na twarzy. Nie umiałam stwierdzić, czy robiłam to dobrze, czy nie. Byłam już tak blisko niego, że czułam jego ciepły oddech na moich wargach, wydobywający się z lekko uchylonych ust, czekających na mnie. Zamknęłam oczy w ostatnim momencie, zanim złączyłam moje usta z jego, dając mu najlepszy pocałunek, jaki mogłam dać. Odsunęłam się od niego, jak tylko to zrobiłam i czekałam, aż coś powie. On jednak nic nie mówił, tylko się we mnie wpatrywał. Zaczynałam się martwić. To znaczy, czy byłam aż tak zła? Na jego twarzy nie widać było żadnych emocji. Wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo nienawidzę pokerowej twarzy Edwarda. Już miałam coś powiedzieć, kiedy wybuchnął śmiechem. -Co? - Nie byłam pewna, czy powinnam być zirytowana, czy odczuwać ulgę. -Czy to było wszystko? -Umm... tak. -Gdzie podział się twój język? -Język? Dlaczego miałabym go używać w takim momencie? Dopiero zaczęliśmy. Przewrócił oczami i powiedział: - Może powinienem bardziej to wyjaśnić. Chcę, abyś pocałowała mnie tak, jakbyś całowała Jamesa po raz pierwszy. A teraz, spróbuj jeszcze raz. Cholera. Właściwie to nie miałam pojęcia, co mam robić językiem. To znaczy, czy on chciał mnie sprawdzić i wprawić w zakłopotanie? Miałam nadzieję, że nauczy mnie tego typu rzeczy. Wzięłam ponownie głęboki wdech i przybliżyłam się do niego. Nacisnęłam
120
wargami na jego usta, ale nic się nie zmieniło. Wiedziałam, że w tym momencie powinnam otworzyć usta i wysunąć język, ale nie mogłam. Nie miałam pojęcia, co mam dokładnie zrobić. To znaczy, przypuszczam, że powinnam polizać jego wargi, lub wsunąć język w jego usta. Jeżeli już włożyłabym tam język, czy powinnam poruszać nim, czy trzymać go nieruchomo i czekać, aż on coś zrobi? Miałam mętlik w głowie. Po tych rozmyślaniach szybko odsunęłam się od niego. Kurwa. Myślę, że właśnie oblałam pierwszy test. - Co się stało, Bello? Nadal nie czułem żadnego języka. - Wiem, ale, umm... to po prostu... ummm... Przechylił głowę na jedną stronę i uniósł brew. Wyglądało na to, że próbuje zwalczyć śmiech. Pierdolony skurwysyn. On wiedział. Wiedział, co mi robi. Zawstydzał mnie. Uch! - Wykrztuś to z siebie, Bello. Co jest? - Nie mogę w to uwierzyć, Edwardzie! Wiesz, co robię źle, a siedzisz tu i najzwyczajniej w świecie nabijasz się z mojego wstydu. Myślałam, że jesteś moim przyjacielem! - Bo nim jestem, Bello. To dlatego zgodziłem się ci pomóc. Tym razem to ja uniosłam brew. Oczywiście nie sądził, że jestem głupia. Przewrócił oczami. - Okay, pozwól mi sprostować to, co powiedziałem. To część powodów. - Kontynuuj. - Cóż, chciałem zobaczyć jak bardzo doświadczona jesteś w takich rzeczach. I widzę, że nie jesteś doświadczona w ogóle. Ta, poczułam się teraz dużo lepiej. - Dziękuję, Sherlocku Holmesie. Odkryłeś coś jeszcze? Złapał palcami podbródek i pokazywał, że właśnie myśli. - Właściwie to odkryłem coś jeszcze. Zauważyłem, że uczenie cię będzie całkiem proste. - Dlaczego? Ponieważ jesteś Edwardem Cullenem i jesteś dobry we wszystkim? Uśmiechnął się na mój sarkazm. Najwyraźniej jednak nie dostrzegł tego. - Okay, mniejsza z tym. To jest oczywiste. To znaczy, ponieważ nie masz żadnego doświadczenia, będziesz w stanie szybko załapać, czego cię będę uczył. Nie będę musiał oduczać cię jakichś złych nawyków. Nienawidziłam tego przyznać, ale taka metoda miała sens. Sprytne. - Więc teraz, po tych wyjaśnieniach, czas zacząć naukę. Pocałunek jaki mi złożyłaś mógłby zostać uznany jako przyjacielski. Nie kryło się za nim nic więcej... nie było języka, pasji... niczego. To był rodzaj pocałunku, jaki dałabyś bratu. - Boże, lepiej, żebyś nie był moim bratem – zażartowałam. - Bez gówien – powiedział, tak cicho, że nie byłam pewna, czy naprawdę to usłyszałam. - Tak czy owak, wyglądało to tak, jakbyś chciała po prostu mieć ten pocałunek już za sobą. Pochyliłaś się jedynie i dotknęłaś moich warg. Jak mówiłem, żadnego języka, usta zamknięte. - Ale to nie rodzaj pocałunku, który złożyłabym komuś takiemu jak James, prawda? - Prawda. Musisz użyć innego pocałunku wobec kogoś, z kim się umawiasz,
121
takiego jak chłopak lub coś w tym stylu. Kiwnęłam głową. Edward kontynuował. - Zwykle chłopak robi pierwszy ruch. Ale często to dziewczyny przejmują inicjatywę. Jeżeli to będzie twój pierwszy raz, chłopak na pewno włoży ci język jako pierwszy, ale to nie oznacza, że nie możesz go uprzedzić. To zależy od twoich preferencji. Pomyślałam nad tym i zdecydowanie wolałam, aby to chłopak zaatakował jako pierwszy. Nie było potrzeby, abym się ośmieszyła, w razie, gdyby chłopak nie odwzajemnił pocałunku. - Chłopak pierwszy, zdecydowanie. Uśmiechnął się. - Tak myślałem, że tak zdecydujesz. W takim razie w porządku. Chcę, abyś usiadła i zamknęła oczy. Mam zamiar cię pocałować i pragnę, abyś robiła to, co uważasz za naturalne. Okay? - Czekaj. Jak zamierzasz mnie pocałować? Muszę się przygotować. Robiłam się coraz bardziej zdenerwowana. - Tak, jakbym był twoim chłopakiem. Ale nie martw się, zrobię to powoli. Możemy to przerwać w każdym momencie, jeśli tylko będziesz chciała. Wszystko, co w takim wypadku musisz zrobić, to cofnąć się, okay? Kiwnęłam głową i zamknęłam oczy. Kazał mi zachowywać się naturalnie. Czy ja w ogóle wiedziałam jak to zrobić? Czekałam, wstrzymując oddech i próbując domyślić się, od czego Edward zacznie. Poczułam jego ręce, głaszczące moje policzki, kciuki zarysowywały moje wargi tak, jakby przygotowywał je na siebie. Musiałam przyznać, że podobało mi się to uczucie. Było wspaniałe. Usłyszałam skrzypienie łóżka, dlatego wiedziałam, że przybliża się do mnie. Poczułam, że moje usta uchylają się delikatnie, tak jakby wiedziały, że Edward nadchodzi, aby je pochłonąć i zdobyć. Nagle poczułam coś miękkiego i ciepłego na moich wargach, po czym uświadomiłam sobie, że to były jego usta. Nie miałam pojęcia, czego mogłam oczekiwać, ale na pewno nie tego. Moje usta rozgrzał jakby ogień, a ja pragnęłam więcej, dużo więcej Edwarda. Jego wargi rozchyliły się i poczułam na sobie jego gorący oddech. Coś wilgotnego dotknęło moich ust i uświadomiłam sobie, że to jego język. Pieścił moją dolną wargę, przesuwając językiem w górę i w dół, powoli, wydłużając przesadnie te ruchy. Nie wiedziałam, co robić, więc po prostu tak tam siedziałam. Nie wyglądało na to, żeby to przeszkadza Edwardowi, i że to on wszystko kontroluje. Zaczął ssać moją dolną wargę, smakując ją. To była dla mnie tortura. Chciałam, potrzebowałam sama spróbować Edwarda. On cały czas próbował mnie. Kazał mi robić to, co uważam za naturalne. Więc tak zrobiłam. Uniosłam ręce i zarzuciłam je wokół jego szyi, przyciągając go bliżej do mnie. Nie odsunął się, więc przyjęłam, że nie ma nic przeciwko temu. Otworzyłam usta i wysunęłam język, po czym z chęcią wdarłam się do jego ust, chcąc wybadać ich wnętrze. Nie umiem wytłumaczyć, jak Edward smakował. To było połączenie wszystkiego na raz. Był słodki, ale także silny. To było coś, czego wiedziałam, że nigdy nie będę miała dosyć. Zastanawiałam się, czy wszyscy faceci smakują tak jak Edward. Odpędziłam jednak szybko tę myśl. Miałam inne, niecierpiące zwłoki sprawy, w których miałam brać udział. Edward po raz kolejny przejął kontrolę, gdy jego język spotkał mój, kręcąc
122
nim kółka i ssąc w tym samym czasie. Próbowałam za nim nadążyć, ale uświadomiłam sobie, że jestem na straconej pozycji. Zresztą było dużo lepiej, gdy to on dowodził. Jak tylko zaczęłam pogłębiać pocałunek, Edward przerwał go. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego. Uśmiechał się. - Co? - Byłam zirytowana. Zapomniałam, że to nie jest prawdziwe. On jedynie próbował poinstruować mnie, a ja pozwoliłam moim seksualnym pragnieniom przejąć nade mną kontrolę. - Widzisz? Łatwizna. Załapałaś wszystko migiem. Wygląda na to, że umiesz więcej, niż myślałaś. - Oglądałam wiele filmów. - Lub umiesz świetnie całować z natury. Ale powiedzmy, że po prostu cię tego nauczyłem. Wywróciłam oczami, gdy zastanawiałam się, co będziemy robić dalej. - Co teraz? Skończyliśmy? Zmarszczył brwi. - Nie, a chcesz już wyjść? - Nie, po prostu zastanawiałam się, co będziemy teraz robić. - Tylko dlatego, że pogłębiłaś jeden pocałunek, nie znaczy, że skończyliśmy. Spróbujemy jeszcze raz, ale tym razem ty zaczynasz. Chciał, abym to ja to zainicjowała? Czy on oszalał? Dzięki Bogu psiknęłam się dezodorantem. Jeżeli nie spociłam się wcześniej, jestem pewna, że teraz pocę się jak cholera. Edward usiadł na łóżku z zamkniętymi oczami, czekając, aż zbliżę się do niego. Nie miałam pojęcia, co mam robić, więc naśladowałam go. Położyłam delikatnie dłonie na jego twarzy i uświadomiłam sobie, że to był pierwszy raz, gdy dotykałam twarzy Edwarda. Był taki miękki, a jego policzki gorące. Jego skóra była blada, tak jak moja. To jedna z kilku rzeczy, które mieliśmy ze sobą wspólne. Z zamkniętymi oczami wyglądał jak piękny anioł. To był ten rzadki moment, w którym nie patrzyłam na Edwarda i nie myślałam jedynie o seksie, i jak cudownym facetem był. Myślałam jaki był piękny. I jaką byłam szczęściarą, że zaraz miałam go pocałować. Przysunęłam się bliżej i przywarłam do niego ustami. Szybko wysunęłam język i polizałam jego dolną wargę. Nie miałam pojęcia, czy to w porządku, ale kiedy poczułam, jak jego usta uchylają się, aby mnie wpuścić, domyśliłam się, że to było jednak dobre posunięcie. Nawet się nie zawahał, gdy naparł swoim językiem na mój, walcząc o dominację. Poczułam jak ramiona Edwarda oplatają mnie, jedna ręka spoczęła na moim karku, a druga na biodrze. Przyciągnęłam go bliżej siebie, chcąc więcej, gdyż cały czas nie było to dla mnie wystarczające. Już miałam usiąść mu na kolanach, kiedy oderwał się od moich ust. - Hej, Bello. Zwolnij. Mam zamiar nauczyć cię czegoś jeszcze. - Ale myślałam, że się całowaliśmy? - Tak było. Ale istnieje jeszcze inny rodzaj pocałunku, którym chcę się z tobą podzielić. - Och, okay. Nie miałam pojęcia, jaki pocałunek chciał mi pokazać. To znaczy, jak wiele rodzajów ich było? - Zamknij oczy i po prostu czekaj, okay? Kiwnęłam głową i ponownie zamknęłam oczy. Poczułam jego dłoń na moim
123
karku, ale jego druga ręka spoczęła na mojej talii pod koszulką. Nie czułam nic innego jak to, że pomiędzy moimi nogami zrobiło się mokro. Nie mogłam uwierzyć, jak bardzo się podnieciłam. Edward zbliżył się do mnie, całując miękko kącik moich ust. To było takie delikatne, że nie byłam pewna, czy naprawdę się wydarzyło. Ale zaraz po tym poczułam to ponownie. I znowu. Pomijam to, że nie czułam tego w tym samym miejscu. Torował sobie drogę od mojej twarzy do szyi. O tak. Zdecydowanie będę musiała zmienić majtki jak tylko skończymy. -Czy wiesz, co właśnie robię, Bello? -Nie... - Nie mogłam wydobyć z siebie nic więcej. Mój oddech był za bardzo przerywany, abym mogła kontynuować. - Daję ci motylkowe całusy. Upewniam się, że wiesz, jak bardzo cię pragnę. Czy rozumiesz tego typu pocałunki? Mogłam jedynie kiwnąć głową. - Tego rodzaju pocałunki są dawane przez kochanków, Bello. Przez osobę, którą wybierzesz, aby rozpaliła twoje ciało i sprawiła, że dojdziesz. Taki facet zwykle całuje w ten sposób, podczas gdy jego kutas marzy o byciu wewnątrz ciebie, pulsując z bólu, chcąc poczuć twoją słodką cipkę wokół niego. O mój Boże. Zaczęłam oddychać szybko i głęboko. Uświadomiłam sobie, że ściskałam rękoma jego bicepsy, mocno. Myślę, że próbowałam powstrzymać się przed rzuceniem na niego, ale kto to wie? Nie miałam pojęcia, co we mnie wstąpiło i nie było mowy, abym o moje zachowanie mogła winić Edwarda, ale złapałam jego twarz w dłonie jednym szybkim ruchem i przycisnęłam usta do jego ust. W jakiś sposób przekroczyłam dozwolone granice na dzisiejszej lekcji. Wiedziałam, że nie próbował być moim kochankiem, ale nie dbałam o to. Wyciągnęłam z niego korzyści, ponieważ moje głupie hormony nie rozróżniały lekcji od rzeczywistości. Całe szczęście, że Edward mnie nie odepchnął. Wręcz przeciwnie, przyciągnął mnie do siebie, gdy dzieliliśmy ten gwałtowny pocałunek. Byłam zdesperowana, aby poczuć wyzwolenie, dlatego zaczęłam ciągnąć i mierzwić jego włosy. Uświadomiłam sobie, że jęczę, ale nie obchodziło mnie to. Zaskoczyło mnie tylko, że jego też nie. Byłam szczęśliwa, że muzyka, którą włączył Edward, nadal grała, gdyż w innym wypadku, wszyscy w domu usłyszeliby co robimy. Edward lekko naparł na moje ciało, po czym położył mnie na łóżku. Był nade mną i kontynuowaliśmy naszą sesję migdalenia się. Odsunął się ode mnie tylko po to, aby zacząć dawać mi motylkowe całusy wzdłuż mojej szyi. - Och Boże, Bello. Jesteś wspaniała, wiesz o tym? Wszystko, co mogłam zrobić to jęk. Powinniśmy przestać. Naprawdę powinniśmy. Ale nie mogłam, gdyż chciałam tego. - Edwardzie, proszę. - Nie wiedziałam co więcej powiedzieć. - Prosisz o co, Bello? Czego potrzebujesz? - Ciebie Edwardzie. Potrzebuję ulgi. Poczułam jak uśmiecha się, kontynuując całowanie drugiej strony mojej szyi. - Czy sprawiam, że jesteś napalona, Bello? Czy tego dokonałem? - Boże, tak! - To w porządku, Bello. Zajmę się tobą. Nie martw się... zajmę się tobą. Zaczęłam skomleć, gdy nasza lekcja całowania zmieniła się w zdecydowanie coś więcej. Czułam, jak przebiega palcami po moim brzuchu, aż
124
dosięgnął moich piersi, po czym złapał jedną i zaczął ją ugniatać, drażniąc mój sterczący sutek i szczypiąc go. - Bello, chcę, abyś zabawiła się sama ze sobą, okay? Nie mogę cię teraz wziąć. Nie jestem jeszcze na to gotowy. Ale mogę sprawić, że doznasz ulgi. Pobaw się swoją łechtaczką dla mnie, okay? Możesz to zrobić? Kiwnęłam głową i włożyłam ręce pod spódnicę, podczas gdy Edward kontynuował ugniatanie moich sutków. Cudowna była świadomość, że to właśnie on to robi. I tak bardzo, jak chciałam dojść, nie mogłam tego zrobić bez niego. Wyjęłam jedną dłoń spod ubrania i po raz pierwszy złapałam jego twardego kutasa przez spodnie. - BELLA! - Tak, Edwardzie? Jęknął głośno, po czym powiedział: - Boże, nie przestawaj. Szybko rozpięłam suwak w jego spodniach i włożyłam tam rękę, aby wyjąć jego penisa. Nie byłam jednak przygotowana na to, co zobaczyłam. Był olbrzymi! O mój Boże! Myślałam, że wibrator, który mi podarował był przesadą, jak na kobiecą część ciała, ale okazało się, że w rzeczywistości kutas Edwarda był większy, niż uważałam, że to możliwe. Dotykałam go delikatnie, nie będąc pewna, czy wiem, co robię. Zobaczyłam, że na jego główce znajduje się trochę ejakulatu, więc rozprowadziłam go po całym napiętym, różowym penisie. Syknął. - Bello, przestań. Proszę. Nie chcę jeszcze dochodzić. Baw się swoją łechtaczką dla mnie, proszę. Zaraz eksploduję, jeśli będziesz to kontynuowała. Zrobiłam to, o co mnie prosił, wkładając rękę pod spódnicę i zdejmując bieliznę. Rozszerzyłam nogi i złapałam łechtaczkę palcami i ścisnęłam ją. Szok przeszedł przez moje ciało, gdy poczułam jak Edward drażni i wykręca moje sutki. Uniosłam koszulkę i zdjęłam stanik. Musiałam poczuć jego usta na moich piersiach. Gdy to zrobiłam i leżałam przed Edwardem naga, usłyszałam, że jęknął. - Bello, jesteś taka piękna. Pochylił się niżej i wziął mój sutek w usta, a moje ciało zaczęło wić się na łóżku, chcąc więcej. Moja ręka nadal drażniła łechtaczkę i zauważyłam, że Edward robi to samo ze swoim penisem, podczas ssania moich cycków. - Edwardzie... jestem blisko. O mój Boże, zaraz dojdę... - Bello, powiedz mi, gdy będziesz dochodzić. Chcę widzieć twoje spełnienie. Kiwnęłam słabo głową, podczas gdy zanurzyłam trzy palce w mojej pragnącej cipce. Zerknęłam jak język Edwarda drażni moje sterczące sutki, gdy w tym samym momencie jego ręka coraz szybciej poruszała się na jego kutasie. Nie mogłam tego dłużej znieść. Musiałam to poczuć. - Dochodzę. Edwardzie, dochodzę. - KURWA! - krzyknął Edward, gdy zobaczyłam, że jego ciało przeszył orgazm. Wystrzelił mlecznobiałym nasieniem, które próbował złapać, ale większość wylądowała na mojej nodze, co sprawiło, że przeszłam swój własny orgazm. - O KURWA! - krzyknęłam naprawdę głośno. Edward przycisnął swoje usta do moich, tłumiąc moje jęki, żeby nasi przyjaciele nie usłyszeli nas. To zdecydowanie nie znajdowało się na „liście rzeczy do nauczenia Belli”.
125
Kiedy skończyliśmy, położyliśmy się na jego łóżku, dysząc i próbując złapać oddech. Po kilku chwilach Edward wstał i poszedł do łazienki, aby doprowadzić się do porządku, zostawiając mnie samą z moimi myślami. O cholera. Co ja zrobiłam? Przekroczyłam granice. Granice, których miałam nie przekroczyć, tylko dlatego, że Edward jest gorącym ciachem. Boże, jak mogłam być taka głupia! Teraz pomyśli sobie, że pragnę go tak, jak wszystkie dziewczyny. Co jest prawdą, ale nie chcę być jego dziewczyną. To byłoby takie żenujące. Nie wiedziałam, co robić lub co myśleć. Nie miałam pojęcia, co powie na to Edward. Szybko wstałam, założyłam majtki, poprawiłam stanik i koszulkę. Wzięłam chusteczkę, którą zauważyłam na komodzie i starłam jego nasienie z mojej nogi, wdzięczna, że ją znalazłam i nie musiałam go o to prosić. Gdy miałam już wyjść, Edward wyszedł z łazienki całkowicie ubrany. - Bello? Posłuchaj, o tym, co właśnie się stało. Przerwałam mu. - Przepraszam, Edwardzie. Przekroczyłam granicę. Nie powinnam tego robić. Ale nie martw się, jestem pewna, że to się więcej nie powtórzy. Uśmiechnął się i powiedział: - To nie tylko twoja wina, Bello. Mogłem cię zatrzymać, ale tego nie zrobiłem. To jest w takim samym stopniu moja wina, jak i twoja. A prawdopodobnie nawet większa. Chciałem jedynie powiedzieć, że nie masz się czym martwić. To nic nie znaczyło. Po prostu pomyśl o tym jak o kolejnym doświadczeniu, okay? Czy naprawdę mogliśmy wrócić do normalności? Wyglądało na to, że coraz bardziej w to brniemy. Ale kurwa, Edward miał mnie i tak w bliższej przyszłości pieprzyć, prawda? Więc co niby takiego się stało? Wiele. Mój zdradziecki umysł podpowiedział. Zignorowałam go. - W porządku. Zostawmy to za nami. Nie ma problemu, ani żadnej niezręczności, prawda? - Prawda. Poza tym, że nadszedł czas, abym wyszła, a to było niezręczne. Cholera. Musiałam wyjść i zrujnować moją przyjaźń z Edwardem. Już miałam odwrócić się do niego plecami i wyjść, kiedy zbliżył się do mnie i wyszeptał: -Dobranoc, Bello. Zanim mogłam odpowiedzieć, znów pocałował mnie w usta, otwierając je i błagając, abym go wpuściła. Dostosowałam się do jego żądań i po chwili pogrążyliśmy się w kolejnym pocałunku. Ale ten nie był natarczywy i nie wyrażał żadnej potrzeby. Był miękki, ciepły i delikatny. Dawał mi znać, że Edward nadal dba o mnie. W końcu okazało się, że nasza przyjaźń została nienaruszona. Nasz pocałunek zakończył się tak gwałtownie, jak zaczął. Edward odsunął się i uśmiechnął do mnie. - Widzisz, jesteś naturalna, Bello. To wygląda tak, jakbyś całowała się przez całe swoje życie. Ale nie martw się, ten pocałunek był tylko powtórzeniem lekcji. Musiałam się uśmiechnąć. - Cóż więc, musisz być cholernie dobrym nauczycielem w takim razie. I przypuszczam, że cały czas będziemy powtarzać to, co robiliśmy na lekcjach, hę? Uśmiechnął się krzywo. Uch. Znam to spojrzenie.
126
- Też tak przypuszczam. A co do bycia dobrym nauczycielem, cóż, wszystkie tak mi mówiły. Arogancki dupek. Przewróciłam oczami i powiedziałam: - Dobranoc, Edwardzie. - Dobranoc, Bello. Wyszłam szybko z pokoju i poszłam do domu. Moje myśli dryfowały po głupiej strefie, wracając do tego, co przed chwilą miało miejsce. Ale oczywiście mój umysł nie mógł długo opierać się, aby nie powracać myślami do Edwarda... Wkrótce już śniłam o nim. Marzyłam o wszystkich seksualnych pozycjach, w jakich moglibyśmy razem się znaleźć.
EPOV CHOLERA. CO JA ZROBIŁEM? Patrzyłem jak Bella opuszcza moją sypialnię, po czym zamknąłem drzwi od pokoju i osunąłem się po nich na podłogę chcąc, aby dały mi oparcie. Zachowywałem się zimno, spokojnie i opanowanie, kiedy była tu Bella, ale gdyby zobaczyła mnie teraz, ujrzałaby zmianę mojego zachowania o 180 stopni. Byłem niezaprzeczalnie zdezorientowany i popieprzony. Bella była moją przyjaciółką i ufała mi. Nie powinienem nigdy przekroczyć granicy pomiędzy nauczycielem a kochankiem. Ale to zrobiłem. Kiedy ją pocałowałem, nie mogłem się od niej oderwać. Smakowała tak słodko, a zapach jej skóry był tak wspaniały... po prostu musiałem ją mieć. Tak powiedział mi mój głupi kutas w majtkach. A teraz możliwe, że zrujnowałem naszą przyjaźń. Zamknąłem oczy, gdy pomyślałem o uczuciu jej ust na moich. O sposobie, w jaki mnie całowała, wyrażając jej natychmiastową potrzebę. Cholera, teraz już sam nie wiem, co było lekcją, a co nie. To znaczy, nie chciałem, aby Bella została moją dziewczyną... zasługiwała na kogoś, kto będzie traktował ją odpowiednio i nie będzie pieprzył jej tak, jak ja wiem, że będę. Ale chciałem ją pieprzyć... mocno. Pragnąłem sprawić, że będzie krzyczeć moje imię, kiedy będzie dochodzić wokół mojego kutasa. Chciałem być tym jednym, który odbierze jej niewinność i pokaże jej, jaką lisicą może być... a to było złe. Mój umysł ponownie odtworzył obraz jej ciała... Boże, była taka piękna. Miała idealne cycki, jej sutki były ciemno różowe i sterczały perfekcyjnie, gdy była podniecona. A dźwięki, jakie z siebie wydobywała, gdy dochodziła... Musiałem przestać. To zaszło za daleko. Ona nie jest twoją dziewczyną... nie jest koleżanką od pieprzenia. To Bella, a jeżeli Rose lub Alice dowiedzą się o tym, możesz założyć się, że Emmett i Jasper nie obejdą się z tobą tak przyjemnie. Lubiłem to czy nie, użyłem jej, aby sobie ulżyć. A to nie przeszłoby u
127
innych. Cholera, dlatego właśnie miałem swoje dziewczyny... żebym zawsze miał co robić. Ale w końcu mogłem pocieszyć się tym, że tak właściwie to jej nie wziąłem. Jeszcze nie. Jednak opanowałem się. Westchnąłem, kiedy zerknąłem na łóżko, wiedząc doskonale, że nie będę w stanie w nim usnąć. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do pokoju medialnego, gdzie byli pozostali członkowie rodziny. - Hej, Edwardzie, jak poszła lekcja? - spytał Jasper, zerkając na telewizor. Grał przeciwko Emmettowi. - Och, było odjazdowo. - Nie dodałem nic więcej. Rose to zauważyła. - I? - I co? - Jak jej poszło całowanie? - spytała Alice, zniecierpliwiona. - Dobrze. A właściwie to świetnie, ale czego innego oczekiwałyście, skoro jestem jej nauczycielem. Nauczyłem ją wszystkiego. To sprawiło, że wszyscy przewrócili oczami. Wiedziałem, że nie rozwiążę w najbliższym czasie mojego problemu, więc zrobiłem jedyną rzecz, w jakiej byłem dobry, poza pieprzeniem się. Powróciłem do bycia aroganckim Edwardem. I to zadziałało. Odwalili się od mojego tyłka. Westchnąłem wiedząc, że będę musiał znaleźć rozwiązanie na naprawienie przerwanej linii, którą pomogłem stworzyć Belli. Jutro wrócę do normalności.
128
16. Ustawiona randka BPOV Nadszedł środowy poranek i ubierałam się do szkoły, próbując zablokować wspomnienia wczorajszej nocy. Ale to było trudne... jak tylko zobaczyłam nagiego Edwarda, nie mogłam przestać o tym myśleć. W końcu dotarłam do pokoju Rose i zostałam przywitana dziwacznymi westchnieniami. W środku zastałam, siedzących na łóżku Rosalie, Emmetta i Jaspera, patrzących na Alice i Rosalie z radością wypisaną na twarzy. Rosalie i Alice po drugiej stronie siedziały na przeciwko siebie, a odległość między ich twarzami była tak niewielka, że można by pomyśleć, że zamierzają się pocałować... chociaż, po ich rozwścieczonych spojrzeniach widać było, że wolałyby raczej się pozabijać. Z drugiej strony, wyglądały w tym momencie cholernie seksownie. Poczułam rosnące swędzenie w mojej cipce. - Co tu się dzieje? - spytałam, próbując rozproszyć myśli. - Dziewczyny rywalizują ze sobą, aby zobaczyć, która z nich szybciej sprawi, że jej chłopak dojdzie... Rosalie powiedziała, że ona, a Jasper zasugerował, że Alice mogłaby się z nią założyć - odpowiedział Emmett, wyraźnie ciesząc się z tej małej kłótni. Jasper kontynuował: - Dlatego teraz zamierzają sprawdzić, która jest lepsza. Założyły się o to. Zasady są takie, że musi to być robota ręczna. Nie robienie loda lub zwykły seks. I muszą zacząć w tym samym czasie. Zmarszczyłam brwi. Byłam zaintrygowana, dlatego podzieliłam się z nimi moimi wątpliwościami. - Ale skąd będziecie wiedzieć, kto wygrał? - To proste. Zakład odbędzie się w tym samym pokoju, w tym samym czasie. Myślę, że nastąpi to dzisiaj. - Emmett był zdecydowanie szczęśliwy z tego powodu. Cały czas starałam się myśleć o czymś innym, ale uświadomiłam sobie, że ich wyjaśnienia wcale mi w tym nie pomagają. - Och, zdecydowanie to ja wygram tę rundę – sapnęła Rose. - Pokaż na co cię stać, suko. Pokaż. Na. Co. Cię. Stać. - Alice może i jest niska, ale to kobieta z ikrą. - W porządku dziewczęta, myślę, że powinniśmy iść już do szkoły i na razie zapomnieć o zakładzie. Wszyscy się zgodzili i podążyli za mną schodami. Zapowiadało się na jeden z tych dni... Ranek mijał mi wolno. Stałam właśnie przy szafce, próbując wyjąć książki na następną lekcję, jaką była matematyka z Emmettem. Starałam się nie myśleć o tym, jak bardzo nie chciałam na nią iść. Nienawidziłam tych zajęć, nauczyciel był niezwykle nudny i musiałam siedzieć zaraz obok Jessici. Czas spędzony na tej lekcji był wprost cudowny. - Cześć, Bello. Prawie wyskoczyłam z własnej skóry. Rozpoznawałam ten głos... nawet
129
trochę za dobrze. Nagle powróciły do mnie wspomnienia Edwarda, wypowiadającego ochrypłym głosem moje imię, gdy drżałam na skraju nadchodzącego orgazmu, podczas gdy on zaspokajał się ręką, cały czas na mnie patrząc. Chrząknęłam. - Edward? Co ty tu robisz? Zgubiłeś się? Uśmiechnął się krzywo, gdy na niego spojrzałam. Jego spojrzenie było trochę odległe, tak jakby próbował utrzymać ścianę pomiędzy nami. To mi pasowało. To znaczy, znałam zasady. Byliśmy w szkole, na widoku wszystkich. Nie żeby mnie to kłopotało. Zrobiłabym to samo, co on. Nie chciałam po prostu być zbyt kojarzona z Edwardem. Może i mógłby być dla mnie dobrym facetem, ale, kurwa, nawet go za dobrze nie znam. Wiem za to, że ktoś taki jak on naprawdę potrafi złamać kilka serc... I nie mam zamiaru przekonać się o tym na własnej skórze. - Nie, panno Swan, nie zgubiłem się. Właściwie to jestem tu, aby pogadać z tobą o czwartkowej lekcji. O nie. Chciał ją odwołać. Mój umysł zwariował ostatniej nocy. A tak naprawdę to skupiał się tylko i wyłącznie na jego olbrzymim kutasie. Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, że ktokolwiek może mieć go tak wielkiego. Słyszałam o Emmettcie i Jasperze od Rose i Alice, ale myślałam, że przesadzają. Miło by było mieć przed sobą tych trzech chłopaków, całych nagich, ze stojącymi fiutami i czekających na nas, dziewczyny... - W każdym razie, muszę odwołać czwartkową lekcję. To szybko zwróciło moją uwagę ponownie na niego. Boże, jestem taką idiotką. Teraz nawet nie chce dalej mnie uczyć. Po prostu świetnie, ponieważ, jeżeli nie będę miała Edwarda, nie będę miała także Jamesa. Już miał coś dodać, kiedy usłyszałam znowu swoje imię. Ale tym razem tego głosu nie rozpoznałam. - Bello? Czy mogę z tobą porozmawiać? To był Tyler. Trzasnęłam drzwiczkami od szafki tak, że aż podskoczył. Odwrócił głowę i uświadomił sobie, że nie byliśmy sami. Edward stał obok mnie, ale Tyler musiał go nie zauważać, dopóki miałam otwartą szafkę. - Och! Umm... kurwa... nie wiedziałem, że jesteś zajęta. Wyglądał na bardzo zakłopotanego. Nie miałam pojęcia, że Edward może wysyłać tego typu sygnały. To znaczy, Emmett i Jasper byli przerażający, ale każdy czuł się niekomfortowo przy Edwardzie. Każdy oprócz mnie. - Nie jestem zajęta. Co jest? Zarumienił się i spojrzał w dół, szurając stopami. Wiedziałam, że chciał ze mną porozmawiać, ale Edward nawet się nie poruszył, aby odejść. Kiedy tak gapiłam się na niego, dostrzegłam, że wygląda na bardzo rozbawionego, tak jakby mógł wyczytać o czym właśnie myśli Tyler. Trąciłam go łokciem, aby przestał. Tyler spojrzał ponownie na mnie i powiedział: - Przepraszam, ale czy wy jesteście parą? Przysięgam, nie wiedziałem o tym... O kurwa. Wiedziałam, że moje oczy zrobiły się olbrzymie, kiedy to powiedział. To było dokładnie to, czego nie chciałam. Nie chciałam, aby ktokolwiek myślał, że jesteśmy razem. Nie było mowy, abym chciała być uważana za jedną z dziwek Edwarda. - NIEE! - krzyknęłam na niego. Śmieszne było to, że Edward krzyknął to w
130
tym samym momencie. To było połączone nie. Spojrzałam na Edwarda, ale nie wyglądał na zbyt szczęśliwego. Patrzył gniewnie na Tylera. - Bella nie jest dla mnie nikim więcej, jak przyjaciółką. Jest przyjacielem rodziny. Więc o cokolwiek chcesz ją zapytać, zrób to teraz. Jak dla mnie w porządku. Poczułam ulgę, gdy usłyszałam słowa Edwarda. To znaczy, nie chciałam być dla niego nieatrakcyjna, ale, cholera, jeżeli ktokolwiek dowiedziałby się, co dzieje się pomiędzy nami, przyklejono by mi etykietę największej szkolnej dziwki już na zawsze. Nie, dzięki. Następnie wyglądało na to, że Tyler prosił o pozwolenie Edwarda na to, co chce zrobić. A Edward się na to zgodził. O co, do cholery, chodziło? Edward nie posiada na własność wszystkich dziewczyn w szkole, prawda? Prawda? Nie, nie posiada. Była jeszcze jedna osoba, która zaliczyła tyle cipek, co Edward i tą osobą był James. Piękny i cudownie przystojny James. Westchnęłam wewnętrznie. Jestem taką dziwaczką. Tyler odchrząknął. - Okay, tak jak chciałem powiedzieć wcześniej. Chciałbym wiedzieć, czy poszłabyś ze mną na randkę, Bello. Może w piątek wieczorem? Czegokolwiek oczekiwałam, o co mógłby spytać, nie było tym. Cholera, sam fakt, że chciał ze mną wyjść powinien sprawić, że będę podekscytowana, ale teraz byłam jedynie zdenerwowana jak diabli. Nie byłam gotowa. Wzięłam głęboki wdech i odpowiedziałam: - Dzięki, Tyler. To bardzo miłe z twojej strony, ale nie sądzę, abym miała wtedy czas. Biedny Tyler. Wyglądał jak dziecko, którego lód właśnie spadł na podłogę. Ale nie było mowy, żebym to zrobiła. To znaczy, nie będę miała już nawet więcej lekcji. Edward skończył ze mną. - Bella ma na myśli to, że nie ma czasu w ten piątek. Ale jest wolna w kolejny piątek, więc jeżeli chcesz, poczekaj i wtedy ją gdzieś zaproś. - Edward spojrzał na Tylera, zupełnie mnie ignorując. CO. DO. CHOLERY? Nie był moim ojcem! Wzdrygnęłam się na tą myśl. Gdzie go doprowadzi to, że powiedział Tylerowi, że z nim wyjdę? - Okay, w takim razie! - powiedział Tyler, wyraźnie ciesząc się z tak nagłego zwrotu akcji. - A więc, podjadę po ciebie w następny piątek o siódmej? spytał. Pomijam to, że nie pytał mnie. Pytanie to skierował do Edwarda; Ojca Chrzestnego wszystkich cipek. Wywróciłam oczami. - Tak, siódma brzmi dobrze. I nie zapomnij o kwiatach – powiedział Edward, uśmiechając się do Tylera. Teraz praktycznie ślinił się do mnie. Jak tylko Tyler oddalił się na tyle, że nie mógł nic usłyszeć odwróciłam się do Edwarda. Z tym, że jego już nie było. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że jest już w połowie korytarza, gdy krzyknął do mnie: - Spóźnię się na zajęcia, Bello. Gdybym był tobą, pośpieszyłbym się. Nie chcesz się chyba spóźnić! Dupek. Nigdy nie dbał o to, czy się spóźni na lekcję. Jak wygodne dla niego było pójście tam wcześniej, jeden jedyny raz.
131
Szybko skierowałam się w stronę sali od matematyki, bardziej niż wkurzona na to, co zrobił Edward. To znaczy, co on, do cholery, sobie myślał? Emmett spojrzał na mnie pytająco, gdy usiadłam za nim. Odwrócił się do mnie i powiedział: - Co cię tak rozzłościło? - Edward – odpowiedziałam automatycznie. Żałowałam tej odpowiedzi. Przypomniałam sobie zeszłą noc, gdy podnosiłam moje matki, które zostały w pośpiechu ze mnie zdjęte, z podłogi... Moja odpowiedź oczywiście wywołała kolejne dziwne spojrzenie Emmetta i poruszenie brwiami w górę i w dół. - Mogę się założyć – odpowiedział. Zmrużyłam oczy i powiedziałam: - To nie tak, Em. - Chociaż był dosyć blisko prawdy. - To znaczy, wrobił mnie z nim! - wyszeptałam ostatnią część, zerkając na Tylera, siedzącego obok mnie. Odwrócił się, aby spojrzeć na Tylera, siedzącego z olbrzymim uśmiechem na twarzy. Kiedy zauważył, że się na niego gapimy, jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył i zaczął patrzeć wprost na mnie. - Cóż, może Edward chce cię sprawdzić. Wiesz, dowiedzieć się, jak sobie radzisz. To nie będzie takie złe, Bello. I jestem pewien, że jeśli poprosiłabyś Edwarda, poszedłby z tobą. Oczywiście nie jako eskorta, czy coś, ale jestem przekonany, że chętnie poszedłby was śledzić, aby upewnić się, że nie spanikowałaś, czy coś. To był pomysł. Nie byłam szczęśliwa, że miałam iść na randkę, ale jeżeli Edward mógłby trzymać rękę na pulsie, może wszystko byłoby dobrze. Może. Lekcja trwała, więc skoncentrowałam się na zajęciach. Hmm... to wydawało się takie przyziemne w porównaniu z moją operą mydlaną, którą było życie. Szybko nadeszła pora lunchu i zanim się zorientowałam, siedziałam z naszym gangiem. - Cześć, Bello! - powiedział Jasper, przesuwając się tak, abym mogła obok niego usiąść. - Hej, Jazz, cześć wszystkim. - Dlaczego tak ponuro? - spytała Alice, głaszcząc Jaspera po udzie. Nie wydawało się, aby mu to przeszkadzało. - Edwardowi wydawało się, że będzie w porządku, jeśli umówi mnie z Tylerem na randkę w następny piątek. To znaczy, nawet mnie o to nie zapytał! Czy tak się robi? - Och yeah... oczywiście, że nie. - Rosalie odpowiedziała mi w taki sposób, że uświadomiłam sobie, iż nie poświęca mi zbyt wiele uwagi. Przyjrzałam się wszystkim przy stole i zobaczyłam dlaczego. Rose i Alice wpatrywały się w siebie, podczas gdy ich ręce znajdowały się pod stołem. Spojrzałam w bok i zobaczyłam, że ręka Alice pociera sztywnego kutasa Jaspera. Oczywiste było to, że Rose robiła to samo Emmettowi i obaj chłopcy próbują powstrzymać jęki przyjemności. Kurwa. To się nie dzieje naprawdę. Nagle Alice zaczęła rozpinać jege spodnie i włożyła tam rękę, pocierając się i sprawiając, że fiut Jaspera jeszcze bardziej się naprężył. O tak... robili to właśnie tu i teraz. Nie mogłam nic na to poradzić, ale zerknęłam na kutasa Jaspera ponownie. Okazuje się, że Edward nie był jedynym hojnie obdarzonym członkiem rodziny. Alice była szczęśliwą suką. Nadal... nie
132
byłam jednak przekonana co do tego pomysłu. - Co, do kurwy? Ludzie! Jesteśmy w stołówce! - Wpadłam w histerię. Nazwijcie mnie wariatką, ale myślę, że możecie mieć problemy za masturbację w miejscu publicznym. - To idealne miejsce, Bello. Jesteśmy tu odosobnieni. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że Rose rzeczywiście miała rację. Mieliśmy stolik dla siebie i siedzieliśmy na końcu stołówki. Nikt nie przyjdzie nas kłopotać , chyba że będzie to ostatnie życzenie. Byliśmy całkiem dobrze ukryci. - Jesteś gotowa, Hale? - spytała Alice, gapiąc się wprost na Rosalie. - Dawaj, Brandon. Zaczynamy pociąganie za 3, 2, 1... już! Chociaż wiedziałam, że nie powinnam, gapiłam się na to, jak Alice zajmuje się Jasperem. Jej malutka dłoń poruszała się w górę i w dół wokół jego kutasa, który wydawał się pulsować. Boże, ile bym dała za to, żeby móc spojrzeć w inną stronę... ale do cholery, nie chciałam. Spojrzałam na Jaspera i uświadomiłam sobie, że przechodzi piekło, nie mogąc się odezwać. Z Emmettem nie było lepiej. Próbował brać głębokie, uspokajające oddechy, ale nie szło mu to za dobrze. Rosalie szeptała mu do ucha. - Och, skarbie, twój kutas jest taki twardy... pragniesz mnie, prawda? Chcesz poczuć moją ciasną cipkę wokół siebie? Czy wolisz oral? Lubisz, kiedy ci ssę, prawda? Kiedy zlizuję twoją spermę, gdy tryskasz nią na moje usta? Mmm... mogę cię teraz spróbować, Em. Dojdź dla mnie, dziecinko. Skończ na moje ręce, abym mogła je wylizać do sucha... Cholera, Rosalie miała gorące usta. Nawet moje majtki zrobiły się przez to mokre. Miałam wrażenie, że Rose wygra tę konkurencję. Ponownie skupiłam się na Alice i zauważyłam, że ona także szepcze coś do ucha Jasperowi. To co mówiła było podobne do zachęt Rose. Kiedy spojrzałam w dół zobaczyłam preejakulat na główce jego penisa. Spływał po niej i muszę przyznać, że wyglądał apetycznie. Mój boże. Co ja właśnie powiedziałam? Jeszcze nawet nie całowałam się z chłopakiem, a już chcę połykać wydzieliny penisa Jaspera. Alice zerknęła na mnie i powiedziała: - Dobrze wygląda, prawda Bello? Chcesz tego? Chcesz sprawdzić jak smakuje kutas Jaspera? Usłyszałam jęk i Jaspera, i Emmetta na raz. Wszystko, co mogłam zrobić to przygryźć wargę. - Możesz go dotknąć, Bello, jeśli chcesz. Śmiało, dotknij jego główki. Właściwie to zastanawiałam się nad tym, kiedy Rosalie powiedziała: - Nie ma szans, suko. To jest tylko pomiędzy tobą a mną. Bello, nie dotykaj go! Miała rację. Alice próbowała użyć mnie dla swoich korzyści. Nie mogłam go dotknąć, ale nadal mogłam oglądać. Chwilę później Alice wpadła na kolejny pomysł. - Hej, Jazz? Czy chcesz wiedzieć jakie są cycki Belli? Takie jędrne, ze sterczącymi, różowymi sutkami. Powinieneś zobaczyć jaka jest gorąca, gdy jest zupełnie naga, a ja się z nią zabawiam, sprawiając, że wije się i w końcu dochodzi... mmm... smakuje taaaakkk wspaniale, Jazz. Moje oczy zrobiły się ogromne. Rany, kiedy powiedziała to w ten sposób, zabrzmiało to cholernie seksownie. Nawet ja zaczęłam oddychać ciężej. Ale wyglądało na to, że to była zachęta, jakiej Jasper potrzebował. Zobaczyłam, że wykrzywił twarz, którą zakrył rękoma i jęknął. Ponownie spojrzałam w dół. Jego kutas drgał i wypuszczał nasienie na
133
dłonie Alice. Próbowała złapać tyle, ile mogła, kiedy usłyszałam kolejne chrząknięcie. Spojrzałam w bok i zauważyłam, że Emmett ściska stół, tryskając nasieniem w ręce Rosalie. Rany, widok min Emmetta i Jaspera, kiedy dochodzili był niewiarygodny. Byli cholernie seksowni. Tak jak Rosalie i Alice. Tak jak Edward. Rozejrzałam się po stołówce, mając nadzieję, że byliśmy dyskretni. Wszyscy zachowywali się tak jak zwykle w czasie lunchu. Wszyscy, oprócz Edwarda. Zauważyłam go po przeciwnej stronie sali, patrzącego w stronę naszego stolika. Zmrużył oczy, po czym odwrócił wzrok. Pokręcił głową, jakby wybryki jego przyjaciół były dla niego normalnością. Odwrócił się, aby porozmawiać z Samanthą, jego kolejną fanką. Cóż, oczywiście, że to nie było dla Edwarda niespodzianką. Czy ta grupa kiedyś przestanie mnie zaskakiwać? Prawdopodobnie nie. - Jesteś takim oszustką, Alice! - krzyknęła Rosalie. Alice jedynie uśmiechnęła się z wyrazem triumfu na twarzy. - Nie robię takich rzeczy! Przestrzegałam wszystkich zasad. Jako pierwsza zaspokoiłam chłopaka, więc przyjmij to z pokorą i przyznaj, że jestem najlepsza! - Nie! - Rosalie zripostowała. - Użyłaś sekretnej broni, a to nie było w porządku! - Och, przestań! Kiedy jej użyłam, widać było, że na Emmetta także podziałała. Więc, tak naprawdę obie odniosłyśmy z tego korzyści. - Czekajcie. Jaka sekretna broń? - spytałam ich. Alice uśmiechnęła się do mnie i powiedziała: - Ty, Bello. Pamiętasz, jak mówiłam, że chłopcy marzą o zobaczeniu nas trzech w akcji? Czasami używamy tych wizji, aby dostać to, czego chcemy. I muszę przyznać, że Rose i ja nie wyobrażamy sobie kolejnej takiej zabawy bez ciebie. Cóż... co powiecie na to? Nie można powiedzieć dziękuję. I jestem pewna, że Hallmark nie produkuje pocztówek z napisem „Wiem, że masz mnóstwo kandydatów, kiedy przychodzi czas na wybranie partnera do twojej orgii. Dlatego chciałabym po prostu powiedzieć... dziękuję. Yeah... nie ma zbyt wielu ludzi z problemem takim jak mój. Więc zrobiłam jedyną rzecz, jaka przyszła mi do głowy. Nie powiedziałam nic. - Spójrzcie, zszokowaliście tę biedną dziewczynę – powiedział Emmett, gapiąc się na mnie. Uśmiechnął się i co było trochę dziwne, to dodało mi otuchy. Zadzwonił dzwonek, sygnalizując czas, abyśmy stąd wyszli. Westchnęłam, ponieważ uświadomiłam sobie, że to także czas na lekcję, na którą chodzę z Edwardem. Pomachałam trochę niezręcznie do moich przyjaciół i skierowałam się w stronę szafki. Jezu, co robicie, jeżeli dowiadujecie się, że wasi przyjaciele fantazjują o was, a wy o nich? Potrząsnęłam głową i pomyślałam „pewnego dnia... zrobię to. Pewnego dnia...” Pierwsza dotarłam od naszego stolika. Wyjęłam zeszyt i zaczęłam w nim rysować. Zastanawiałam się, czy powinnam przeprosić go za ten mały wybryk zeszłej nocy. To znaczy, to było popieprzone i było pomyłką, ale kurwa, myślałam, że to była lekcja. Usłyszałam przesuwanie krzesła i zobaczyłam Edwarda, siadającego obok mnie. Próbowałam zachowywać się spokojnie i chłodno. Nie podejrzewałam
134
zresztą, żebym odwaliła dobrą robotę. - Cześć, Bello. - Cześć, Edwardzie. Nie powiedziałam nic więcej. Jedynie siedziałam i wpatrywałam się w zeszyt. To znaczy, co mogłabym powiedzieć? Hej, przepraszam za pragnienie pieprzenia cię bez opamiętania? Mam nadzieję, że będziesz kontynuował uczenie mnie wszystkiego związanego z seksem? Czy dziś naprawdę potrzebowałam pocztówki od Hallmark? - Nadal jesteś na mnie zła za umówienie cię z Tylerem? Tyler? O tak! Powinnam być wściekła na jego dupę za zrobienie mi czegoś takiego! Zupełnie o tym zapomniałam... cóż, muszę przyznać uczciwie, że całą przerwę na lunch mój umysł był zajęty czymś zupełnie innym. - Tak, co do tego Cullen. Jaki, do cholery, masz problem? Nie mam pojęcia, co robić! Rzuciłeś mnie wilkom na pożarcie! Zmrużył oczy. - Prawie. Przestań być taką królową dramatu. Mówimy o Tylerze. Wszystko będzie w porządku. Poza tym, nie dojdzie do żadnego poważnego migdalenia. Po prostu nie pozwól temu zajść zbyt daleko. Westchnęłam. Sprawiał, że brzmiało to tak prosto. Oczywiście, prawdopodobnie dla niego takie było, zważywszy na to, że stracił dziewictwo dawno, dawno temu. Jak proste wszystko było dla niego. - Ale jak nauczę się wszystkiego? To znaczy, przecież nie będę miała już lekcji z tobą. Spojrzał na mnie, a zmieszanie pojawiło się na jego twarzy. Wtedy do sali wszedł pan Banner. Zaczął swój mały wykład o tym, że powinniśmy skupić swoją uwagę na nim. Wyglądało na to, że mnóstwo ludzi oblało jego test. Oczywiście nie dotyczyło to mnie i Edwarda. Więc ta przemowa nie była skierowana do nas. Już miałam napisać Edwardowi liścik, kiedy położył przede mną swoją kartkę. Co masz na myśli, mówiąc, że nie będziemy mieli już lekcji? Chcesz to zakończyć, czy co? Hmm... to wyglądało na jakieś nieporozumienie. Wydawało się, że myślał, iż byłam jedyną osobą, która chce zakończyć nasze spotkania. Nie... ale powiedziałeś mi, że chcesz odwołać naszą czwartkową lekcję. Zgadywałam, że to oznacza, iż chcesz to w ogóle przerwać. Zobaczyłam jak lekko kręci głową i odpisuje: Głupia Bello. Wszystko, co zrobiłem to odwołałem jedne zajęcia. Nie miałem szansy wytłumaczyć ci dlaczego, ponieważ przyszedł Tyler i przerwał nam. To, co próbowałem powiedzieć to to, że po prostu chcę przenieść czwartkową lekcję na piątek. I nieważne jak bardzo będziesz się starała, nie wycofasz się ze swojej piątkowej randki. Och... pewnie szedł na randkę. Rozumiem. Cóż, teraz czuję się głupio. Ale wygląda na to, że Edward jest nieugięty w związku z moim wyjściem z Tylerem. Westchnęłam i odpisałam: W porządku, zgaduję, że pójdę z Tylerem. Nie jest w końcu taki zły. To nie James, ale przypuszczam, że mogłabym go sobie wyobrazić. Ale chciałabym cię
135
prosić o wielką przysługę. Uśmiechnął się lekko na to co napisałam i napisał: Przysługę? Opowiadaj. I jeżeli mogę to zrobić, pomogę ci. Ale pamiętaj, że w weekendy mam treningi pływackie. Dzięki Bogu Edward był chętny. Na szczęście powiedział, że mi pomoże. Okay, cóż, ponieważ jest to mój pierwszy sprawdzian, zastanawiałam się, czy nie rozważyłbyś pójścia ze mną na tę randkę. Nie mam na myśli tego, żebyś chodził za nami jak cień. Ale może mógłbyś trzymać się blisko nas, w razie gdybym cię z jakiegoś powodu potrzebował. Znasz mnie, mogę zacząć się dusić i zemdleć. Wątpię, żeby Tyler wiedział, co robić w takim wypadku. Wyrzuciłam to z siebie. Zaczęłam patrzeć przed siebie, zbyt zdenerwowana, aby spojrzeć mu w twarz, gdy przeczytał notatkę. Poczułam, że kartka ponownie ląduje przy moich dłoniach. Więc chcesz, abym miał na was oko? Zgaduję, że to nie problem. Chociaż wątpię, aby próbował robić jakieś śmieszne rzeczy. Ale tak, pójdę z tobą. Ale nie polegaj za bardzo na mnie. Chcę, aby to było tylko i wyłącznie twoje przedstawienie na tyle, na ile to możliwe. Poczułam ulgę, rozlewającą się po moim ciele. To było dobre. Mój nauczyciel będzie ze mną i jeżeli wpadnę w kłopoty, w które prawdopodobnie wpadnę, będzie przy mnie, aby mnie z nich wyciągnąć. Okazało się, że następny piątek został już dla mnie zaplanowany. Ale zastanawiałam się, co będziemy robić w ten piątek. Nie powiedział mi tego. Hej, dlaczego zamieniłeś dzień ze specjalnego w ten piątek?
mną? Czy
będziemy robić coś
Zobaczyłam jak jego eleganckie pismo pokrywa kartkę obok moich bazgrołów. Kiedy skończył szybko wzięłam liścik. Tak, miałem powód, aby zamienić dni. Pozwolę ci samej się domyślić, o co chodzi. Wychodzimy w piątek... będziesz musiała się wystroić... cały gang idzie z nami... co jeszcze? O tak... mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko używaniu sfałszowanych dowodów osobistych? Ponieważ załatwiłem takie dla nas. To nie brzmiało dobrze. Wyjście w piątek, strojenie się, cała grupa z nami i jeszcze sfałszowane dowody? O Boże... to mogło oznaczać tylko jedną rzecz... Kurwa! Idziemy do klubu.
136
17. Miedzy wierszami BPOV Nie mogę zmienić swojej formy Nie, Nie, Nie, Nie, Nie Nie mogę Nie mogę zmienić swojego ciała, Nie, nie, nie Zabiorę cię na dno, tylko tą drogą, którą zawsze spadałem Zabiorę cię na dno, tylko tą drogą, którą zawsze spadałem
W końcu nadszedł piątkowy wieczór, a ja byłam beznadziejnie przerażona. To wszystko było dla mnie nowe i nie miałam pojęcia, co robić. Oczywiście mogłam skłamać mówiąc, że ze mną wszystko w porządku, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Nigdy nie byłam dobrym kłamcą i wszyscy by mnie przejrzeli. Zapowiadała się przede mną długa noc. Usiadłam na łóżku w moim pokoju i rozmyślałam nad różnymi scenariuszami tego, co może się dziś wydarzyć – wszystkie z nich były złe. Już miałam zejść na dół domu, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju. Zabawne, nikt nigdy tutaj nie przychodzi... Zastanawiałam się kto to może być, kiedy krzyknęłam: - Wejść! To był Edward. Wystawił głowę przez drzwi i uśmiechnął się do mnie. - Cześć, Bello, mogę wejść na chwilę? Nie jesteś zajęta, prawda? - Zajęta? Taa, myślę, że jestem. Zajęta wariowaniem z powodu nadchodzącej nocy. Szczerze Edwardzie, nie uważam, abym była w stanie nie ponieść dziś porażki. Usiadł obok mnie na łóżku i wziął moją zimną dłoń w swoją. - Posłuchaj, Bello. Wszystko będzie w porządku. Gdybym w to nie wierzył, nie pozwoliłbym ci tam pójść i zrobić z siebie głupka przed wszystkimi. Spojrzałam na niego i uświadomiłam sobie, że wygląda na szczerego. Nie mogłam w niego wątpić, gdy wyglądał w ten sposób. Ale w końcu był także dobrym kłamcą. Sam tak o sobie powiedział. Wszystko, co zrobiłam to kiwnęłam głową i zakończyłam ten temat. Nie było potrzeby wałkować tego w kółko. - Nie jesteś nawet trochę ciekawa, dlaczego jestem w twoim domu? Przecież nigdy wcześniej do ciebie nie przyszedłem. Och faktycznie. Nigdy wcześniej nie odwiedzał mojego domu, zwłaszcza mojego pokoju. Z wyjątkiem tego razu, kiedy usnęłam w jeepie i przyniósł mnie do mojej sypialni, i położył do łóżka; ale w innych okolicznościach? Ani razu. - Co tutaj robisz? - spytałam, zupełnie zmieszana. Uśmiechnął się i odpowiedział: - Cóż, przyszedłem, aby zabrać cię do mojego domu i udowodnić, że w zasadzie jesteś gotowa poznać wspaniały świat
137
randek... klubów... czy też uwodzenia. Jakkolwiek, do cholery, masz ochotę to nazwać. Zmarszczyłam brwi. - Jak zamierzasz to zrobić? Powiedziałeś, że jestem gotowa, więc co jeszcze mam zrobić? - Dokładnie. Powiedziałem, że jesteś gotowa. Ale chcę, abyś zobaczyła, że przeszłaś długą drogę, i że wiesz więcej, niż przypuszczasz. Dlatego przeprowadzimy pewien eksperyment, zanim wyjdziemy wieczorem. Rusz się i chodź ze mną. Nie byłam przekonana co do jego pomysłu, ale nie miałam wyboru. Wstałam i złapałam oferowaną mi dłoń, po czym zaprowadził mnie na dół i wyprowadził z domu. Gdy dotarliśmy do jego domu wniósł mnie po schodach, aż do pokoju Rosalie – gdzie Rose i Alice siedziały na łóżku i czekały. - Co się dzieje? Czy wy, dziewczyny, też jesteście w to zamieszane? Rosalie zmrużyła oczy. - Zachowujesz się tak, jakbyśmy robiły coś złego. Alice i ja jesteśmy tu tylko po to, aby być świadkami tego, co stanie się niebawem, to wszystko. Świadkami? O Boże... - Co masz na myśli, mówiąc o świadkach? Edwardzie, co się dzieje? - Lepiej jej powiedz, Edwardzie, zanim wpadnie w histerię i zemdleje. To zdecydowanie sprawiłoby, że ten wieczór byłby bardzo miły – powiedziała Alice. Edward uśmiechnął się i powiedział: – Posłuchaj, mamy już wszystko przećwiczone. Musisz jedynie przetestować swoje ruchy, zanim wyjdziemy z tego domu, okay? Kiwnęłam głową i odpowiedziałam: -Okay, ale jak? - Sprawdzimy cię na dwóch niczego niepodejrzewających osobach zastępczych! – krzyknęła radośnie Alice. Dwóch niczego niepodejrzewających osobach zastępczych? O nie. - Uchhh. Nie zrobię tego. Nie ma mowy. Pomyślą, że zwariowałam! To zbyt żenujące! Rosalie jedynie pokręciła głową. - Och, okay. W takim razie wolisz wypróbować swoje dziewicze ruchy na jakimś starszym facecie w klubie i być może zostać wyśmiana, niż na swoich najlepszych przyjaciołach i uzyskać od nich jakieś wskazówki? Cóż, jeśli tak na to spojrzeć... - Co mam zrobić? Obie dziewczyny uściskały się. Edward przemówił pierwszy. - Okay, oto plan. Nasza trójka będzie obserwować z boku twoje poczynania z chłopakami. W tym momencie Jasper przegląda w swoim pokoju jakieś książki, a gdy niedawno sprawdzałem, Emmett kręcił się po kuchni. Najpierw zajmiemy się Jasperem, bo jest bliżej. Wszystko co musisz zrobić, to wypróbować na nim parę sztuczek, zasygnalizować mu, że lecisz na niego. - Ale czy on się nie zdenerwuje? To znaczy, to może go zszokować. - To dobrze – powiedziała Alice. - W ten sposób zobaczymy jak dobra jesteś. Nie bój się przećwiczyć na nim czegokolwiek, Bello. Cokolwiek zrobisz, a co go zszokuje, będzie dobre. Nie mam zamiaru być zazdrosna, obiecuję. - Taa, prawdopodobnie zakończy to pieprząc się z nim przed nami wszystkimi, jeżeli szybko się za to nie weźmiesz – powiedziała Rosalie.
138
- To nadal mnie przeraża, jak ty i Jasper możecie być tak szczerzy, co do życia intymnego... to znaczy, jesteście bratem i siostrą! - wpatrywałam się w Rosalie, zastanawiając się, jak, do cholery, to robią. Wzruszyła ramionami. - Zawsze byliśmy otwarci i szczerzy ze sobą, od dziecka. To dla nas nic wielkiego. Cholera, nadal nie zwracam uwagi na to, czy jest w moim pokoju, gdy akurat się przebieram. Ciekawość wzięła nade mną górę i zamiast skończyć ten temat zapytałam: - Więc, czy on widział cię... - Jaką? Nagą? Kiwnęłam nieśmiało głową. - Tak, oczywiście. Ale nie zatrzymywał się i nie gapił na mnie, jeżeli tak myślisz. Cały czas jest tak, jak wtedy, gdy byliśmy dziećmi; to dla nas nic wielkiego. Nie mając żadnego brata lub siostry uważałam tę koncepcję za trudną do przyjęcia, ale przypuszczam, że oni czuli się z tym dobrze. - W porządku, Bello, wystarczy tego zwodzenia. Idziemy. Alice wyjrzała za drzwi i po chwili wszyscy skradaliśmy się korytarzem. Zajrzałam do pokoju Jaspera, czym upewniłam się tylko, że siedzi na kanapie i przegląda swoją kolekcję. Cofnęłam się i wyszeptałam: - Nie mogę tego zrobić! - Oczywiście, że możesz, Bello – powiedział Edward. - Dobrze cię wyszkoliłem. Jesteś moją protegowaną... A teraz idź tam i spraw, żebym był z ciebie dumny, do cholery! Po tych słowach poczułam, jak wepchnął mnie do pokoju Jaspera. Potknęłam się trochę, co sprawiło, że chłopak podniósł głowę. - Och, cześć Bello! Potrzebujesz czegoś? Cała się trzęsłam. Byłam tak zdenerwowana, że myślałam, że zaraz wybuchnę. Wzięłam głęboki wdech, aby się uspokoić i pomyślałam: A co mi tam, do cholery, prawda? Teraz albo nigdy. Podeszłam powoli bliżej i usiadłam obok niego. - Potrzebuję tylko ciebie, Jasper. To wszystko. Następnie wycofałam się i powiedziałam: - Chciałam tylko sprawdzić, co porabiasz. Kiwnął głową i kontynuował przeglądanie swoich książek. Cholera. Prawie go miałam. Spojrzałam w górę i zauważyłam trzy głowy zaglądające zza drzwi, oglądające moje przedstawienie. Cholerni podglądacze. Alice pokazała mi gestykulując, abym spróbowała jeszcze raz. Ponownie zwróciłam swoją uwagę na Jaspera. Postanowiłam wypróbować bardziej zuchwałą taktykę. - Łał, Jasper, te książki są piękne. Nie miałam pojęcia, że posiadasz tak duży zbiór. Jest olbrzymi i szeroki. Uśmiechnął się do mnie. - Dziękuję, Bello! Jestem taki szczęśliwy, że w tym domu jest ktoś, kto potrafi docenić małe kawałki historii, gdy je ujrzy. Alice nie rozumie mojej fascynacji niektórymi z tych przedmiotów, dlatego miło widzieć, że ty jesteś inna. Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam: - Och, widzę coś bardzo fascynującego dokładnie na przeciwko mnie, Jasperze. - Zarzuciłam ramię na
139
oparcie kanapy, na której siedzieliśmy i opuściłam dłoń na jego szyję, po czym zaczęłam bawić się jego włosami. Były bardzo miękkie. Zadrżał odrobinę, ale się nie ruszył. Mogłam zobaczyć trybiki pracujące w jego mózgu, gdy próbował zgadnąć, do czego zmierzam. - Och? I co jest dla ciebie takie fascynujące? - Jego głos trząsł się, gdy starał się zachowywać normalnie. Przysunęłam się do niego trochę bliżej, opierając o niego całe swoje ciało tak, że czuliśmy swoje oddechy. Spojrzałam za niego i zobaczyłam, że oglądają mnie ci adwokaci diabła, a Alice pokazuje mi kciuka, na znak, że wszystko okay. Tak długo, jak to jej nie przeszkadza... - Jasper – wyszeptałam mu do ucha. Spojrzał na mnie, gdy wpatrywałam się w jego niebieskie oczy. - Myślę, że ty jesteś fascynujący... Jesteś piękny, czarujący i dobrze zbudowany. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej, po czym zaczęłam go po niej głaskać, przestając trzymać w tajemnicy, czego od niego „chcę”. - Bello... nie uważam, aby to był dobry pomysł. To znaczy, jesteś piękna, ale, no wiesz, Alice... - Ciiii – powiedziałam, przykładając palec do jego ust. – Jeśli się nie dowie, to jej nie zaboli. Nie wiem, co sprawiło, że to zrobiłam, może to, że widziałam Alice, oglądającą zza drzwi to gówno, ale pochyliłam się i pocałowałam Jaspera w usta. Upewniłam się, że mam zamkniętą buzię, nie chcąc przekroczyć granic, ale odkryłam, iż podczas pocałunku w dół ciała przeszły mnie ciarki. Nadal nie równało się to z tym, jak czułam się przy Edwardzie, ale Jasper stał zaraz za nim. W tym momencie Alice postanowiła wejść do pokoju. - Co, do cholery, się tutaj dzieje? Nigdy do tej pory nie widziałam Jaspera tak beznadziejnie przerażonego. Poczułabym się źle z jego powodu, ale wiedziałam, że Alice zamierza pieprzyć go do nieprzytomności, jak tylko wyjdę. - Alice! To nie tak, jak mogło wyglądać! - Och? Czy właśnie nie weszłam do twojego pokoju i nie zobaczyłam rąk Belli na tobie, podczas gdy ją namiętnie całowałeś? Próbujesz wmówić mi, że tego nie widziałam? Wyglądał zdecydowanie jak chory. Starał się nie zaśmiać... Wiedziałam, że to nie jest śmieszne dla niego. - Cóż... zgaduję, że jeśli tak to przedstawiasz, masz na myśli to, iż było tak, jak widziałam, ale możesz to wytłumaczyć, prawda? Alice odwróciła się do mnie i powiedziała; - Bello, możesz, proszę, wyjść stąd na chwilę? Myślę, że powinnam porozmawiać z Jasperem na osobności. Zajmę się tobą później. Odwrócona plecami do Jaspera puściła mi oczko i uśmiechnęła się. Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Rose, Edward i ja nie powiedzieliśmy nic, dopóki nie wróciliśmy do jej pokoju. Wtedy wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. - O mój Boże! Widzieliście jego minę? To było bezcenne – powiedziała Rose. - Ta, wszystko, co mogę powiedzieć, to że Jasper powinien mi później podziękować. Widziałam ten błysk w oczach Alice. - Spojrzałam na Edwarda i zobaczyłam, że na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
140
- W porządku... Chodźmy zobaczyć ofiarę numer dwa – powiedział. Odetchnęłam głęboko i spytałam: - Jakieś wskazówki, Rosalie? Zastanowiła się przez chwilę i powiedziała: - Właściwie, to tak. Emmett nie jest zbyt gadatliwy. Dla niego czyny mówią więcej, niż słowa... I uwielbia rozmowy o seksie. Teraz nadszedł odpowiedni moment, abyś użyła poznanych słów. Kiwnęłam głową i znowu poczułam zdenerwowanie. Co mam powiedzieć? Co on sobie pomyśli? Zdecydowałam się nie analizować tej sytuacji. Zrobię jedynie to, co wyda mi się naturalne. Zobaczymy, gdzie mnie to zaprowadzi. Zeszliśmy po cichu schodami, skradając się bliżej i bliżej, aż znaleźliśmy go w kuchni. Emmett był zajęty przygotowywaniem sobie wielkiej kanapki, wkładając do niej wszystkie potrzebne składniki. Był odwrócony do nas plecami, dzięki czemu mogłam zobaczyć jego masywne ramiona przygotowujące kolację. Spojrzałam na dwójkę przyjaciół i wyszeptałam: – Życzcie mi szczęścia. Będę go potrzebować. Zanim ruszyłam przed siebie, Rosalie złapała mnie za rękę. Odwróciłam się do niej, a wtedy powiedziała: - Używaj dużo języka. Jestem pewna, że na mojej twarzy widać było zmieszanie, gdyż to dominowało w moim umyśle. - Że co? - Kiedy będziesz go całować, upewnij się, że wsuniesz mu język do ust... I spraw, aby było to bardzo zauważalne. Chcę tak właściwie to zobaczyć. Chcę, aby oddał pocałunek, więc zrób cokolwiek chcesz, żeby zareagował na to. Ooookkkkaaaayyyy. - Dlaczego? - Ponieważ jeżeli mam być na niego zła, muszę mieć solidny powód, a takim będzie całowanie ciebie... A także dlatego, iż uważam, że to będzie podniecające. Cholera, robię się mokra jedynie o tym myśląc. A teraz idź i pośpiesz się! Kiwnęłam głową i rzuciłam ostatnie spojrzenie na Edwarda. Kiwnął w moją stronę, pokazując, abym się streszczała i już zaczynała. Weszłam do kuchni, próbując kołysać biodrami najlepiej jak potrafię, cały czas patrząc na Emmetta, mój cel. - Hej, Em, co tam? - spytałam nonszalancko. - O, hej Bello. Próbuję zrobić sobie kanapkę, zanim wyjdziemy. Chcesz jedną? - Nie, nie teraz, ale dzięki, Emmett. - W tym momencie poczułam motylki poruszające się z całą siłą w moim brzuchu. Musiałam sprawić, aby coś zaczęło się dziać, i to szybko. - To dobrze, ponieważ zużyłem już całe mięso. - Och, łoł. Widzę, że masz mnóstwo mięska. Czy kiedykolwiek mówiłam ci, jak bardzo kocham mięso? Uśmiechnął się odrobinę i kontynuował przygotowanie kolacji. - Nie, nie mówiłaś. Nie załapał. Musiałam spróbować jeszcze raz. - A więc tak. Kocham smakować i przeżuwać je w moich ustach, a czasami uwielbiam po prostu mieć je w ustach, aby delektować się jego smakiem. To w mgnieniu oka zwróciło jego uwagę. Dostrzegłam jak przełyka ślinę, biorąc butelkę z majonezem, po czym ścisnął ją i wylał trochę na kanapkę.
141
- Wiesz, kocham także sposób, w jaki majonez wyciekł z tej butelki, gdy ją ścisnąłeś. Jest taki kremowy i biały. Po ściśnięciu dostajesz nagrodę w postaci kremowego, białego sosu, lądującego tam, gdzie chcesz... gdziekolwiek miałoby to być. Odłożył butelkę i odwrócił się całkowicie w moją stronę. W jego oczach zdecydowanie widać było pożądanie, ale także ostrożność, gdyż wiedział, co mogłoby się stać, gdyby go poniosło. - Bello, co ty robisz? - Jego głos się trząsł, gdy próbował zwalczyć swoje naturalne pragnienia i wziąć się w garść. - Ja? Nic, Emmett. Zupełnie nic. - Podeszłam do niego bliżej, zaś on się cofnął, chcąc uciec ode mnie. Jego plecy uderzyły o ścianę kuchni, gdy przysunęłam się do niego, aby go dobić. Zaczęłam znowu ciężko oddychać i przygotowywałam się na moje następne słowa. - Oprócz tego, że kurewsko chciałabym ssać twojego kutasa. Zakładam, że jest całkiem duży, prawda Em? Wiem, że jestem w stanie sprawić, abyś doszedł, gdy wezmę go w usta, będę go lizać i wyssę najmniejszą kropelkę ciebie, delektując się nią. Zamknął oczy i powiedział: – O Boże... Bello, wiesz, że nie możemy... Nie pozwoliłam mu skończyć. Cały czas miał zamknięte oczy, więc przysunęłam się bliżej do niego i wspięłam na palce, aby dosięgnąć go i pocałować. Nie było to tak delikatne jak z Jasperem. Ten pocałunek był dziki z pożądania i pragnienia... Co zaskakujące, nie było złe. Otworzyłam usta i wcisnęłam swój język w jego usta, poszukując jego języka. Znalazłam go w tym krótkim momencie, kiedy nie wiedział, co się dzieje i jęknęłam, gdy nasze języki zaczęły się ze sobą mocować. Upewniłam się, że wciągnęłam jego język ustami do mojej buzi tak, aby Rosalie dobrze widziała, co się dzieje. To znaczy, cokolwiek, co ją podnieca, prawda? Mówiąc o diable. Miała wyczucie czasu. - CO TU, DO KURWY NĘDZY, SIĘ DZIEJE? Cholera, była głośna. Odsunęłam się od Emmetta i próbowałam wyglądać na zszokowaną. Emmett, tak jak wcześniej Jasper, był beznadziejnie przerażony i próbował zasłonić widoczną na pierwszy rzut oka erekcję, pociągając w dół swoją koszulkę. - Rosie! Dziecinko! Rosalie wyglądała na wściekłą. Łoł, była w tym naprawdę dobra. - Nie Rosie dziecinkuj mi tu, Emmecie Cullenie! Jak mogłeś całować Bellę w ten sposób? Jestem twoją jedyną kobietą i nigdy o tym nie zapominaj! Pokiwał gorączkowo głową i powiedział: – Tak, Rosalie. Wiem o tym. Przepraszam, wiem, że masz rację. Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Stałam tam tak i oglądałam tę dwójkę w akcji. Nie miałam pojęcia, czy powinnam wyjść, czy zostać... W pewnym sensie czekałam na jakąś wskazówkę od Rose. - Kto to zaczął? Kto pocałował kogo? Już miałam się odezwać, kiedy Emmett cholernie mnie zaskoczył. - Ja zacząłem. Przepraszam Rose. Błędnie odebrałem pewne komentarze Belli i poniosło mnie. Pocałowałem ją. Cóż, mówiąc o niespodziankach. Dlaczego, do cholery, to robił?
142
Rosalie wiedziała, że to kłamstwo, gdyż widziała całe zajście z ukrycia. Ale i tak dobrze bawiła się jego kosztem. Odwróciła się do mnie i powiedziała: - Czy to prawda, Bello? Czy mój głupi skurwiel – chłopak zaczął to? Spojrzałam na Emmetta i zobaczyłam, że błaga mnie oczami. Z nieznanych mi powodów chciał wziąć na siebie całą winę. - Tak, to prawda. Emmett pierwszy mnie pocałował. Kiwnęła głową i powiedziała: - Emmett, do mojego pokoju – natychmiast! Zamierzam porządnie cię ukarać za twój brak samokontroli, mój bracie. Szybko opuścił kuchnię i wbiegł po schodach. Rosalie odwróciła się do mnie z ogromnym uśmiechem na twarzy. - To było świetne, Bello! Naprawdę, naprawdę wspaniałe. Łał, muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Uśmiechnęłam się do niej i powiedziałam: - Cieszę się, że podobał ci się psikus, jaki zrobiłam twojemu bratu. Zaśmiała się i powiedziała: -Ta, cóż, teraz muszę iść i sprawić, aby zapłacił za swoje błędy. Nie masz pojęcia, jak bardzo mnie tym podnieciłaś. Wróciłam myślami do chwil, które spędziłam z Rose i Alice. Rose smakowała tak słodko i była taka miękka. Ale nawet ja wiedziałam, że tak naprawdę była lwem w klatce. Podeszła do mnie bliżej i powiedziała: - Chcę dać ci coś na twoje kłopoty, Bello. Proszę. Zobaczyłam, że jej ręka poruszała się pod spódnicą i mogłam jedynie sobie wyobrazić, co tam robiła. Poczułam jak moje nogi zaczęły się lekko trząść, gdy uświadomiłam sobie, że wkłada palce do swojej cipki. Wyjęła rękę i podsunęła dwa palce do moich ust. - Otwórz buzię, Bello. Posłuchałam jej natychmiast, po czym włożyła mi swoje palce do ust. Zaczęłam okrążać je językiem, upewniając się, że wyssałam i wylizałam każdą kroplę jej soku. Kiedy skończyłam, wyjęła palce i powiedziała: - Dziękuję, Bello. Jesteś dobrą przyjaciółką. - Pochyliła się nade mną i pocałowała w szyję, delikatnie ją ssąc. Następnie odsunęła się i pobiegła po schodach do czekającego na nią Emmetta. Patrzyłam jak odchodzi, czując, że robię się cała mokra. Rosalie była bardzo zmysłową kobietą i dobrze o tym wiedziała. Musiałam pójść do domu i znaleźć sposób, aby sobie ulżyć, zanim pójdziemy do klubu.
EPOV Jedyne co mogłem zrobić to siedzieć i obserwować Rose i Bellę razem. Cholera, wyglądały gorąco. Mogłem tylko sobie wyobrazić, jak wyglądałyby na sobie... nagie, ssące i liżące.
143
Moja erekcja zaczęła pulsować. Rose wyszła z kuchni, myśląc tylko i wyłącznie o jednej rzeczy. Pieprzeniu Emmetta. Zobaczyłem, że Bella nadal stoi w tym samym miejscu i zacząłem zastanawiać się, jak smakuje połączenie Rose i Belli. Ciekawość wzięła nade mną górę i podszedłem do dziewczyny. Oczy Belli przyciągnęły moje spojrzenie, gdy powiedziała: - Widziałeś to? - Co? Ciebie i Emmetta, czy ciebie i Rose? Uśmiechnęła się. - Mnie i Rose. - Tak, widziałem. I muszę przyznać, że to było kurewsko gorące. Kto by pomyślał, że jesteś taką niegrzeczną dziewczynką, co? Uśmiechnęła się ponownie, a ja w tym momencie mogłem jedynie gapić się na jej usta. Boże, tak chciałbym ich spróbować. Zauważyła to i spytała: – Chciałbyś też spróbować? Myślę, że kiwnąłem głową, gdyż następną rzeczą, jaką pamiętam, było całowanie jej. Mój język szybko wtargnął do jej ust, a mieszanka Belli i Rose owładnęła moje zmysły. Popchnąłem ją na ścianę i przycisnąłem ciało do jej. Wiedziałem, że czuje jak twardy zrobił się mój kutas, i że pulsuje, pragnąc uwolnienia. Bella jęknęła w moje usta, gdy owinęła ręce wokół mojej szyi, przyciągając mnie bliżej siebie. Traciłem panowanie nad sobą. Jeżeli bym tego nie zakończył, Bella nie byłaby od tej chwili dziewicą i nie poszlibyśmy do klubu, a do tego mieszkałbym z czterema wkurwionymi członkami rodziny, zastanawiających się, dlaczego nie mogłem utrzymać fiuta w spodnich. Przynajmniej dla Belli. Boże, zasługiwała na coś lepszego, niż to. Lepszego, niż ja. Cholera, nadal przypominam sobie o wszystkich moich dziewczynach, gdy uczę Bellę coraz nowych seksualnych ruchów. Nie potrzebuje kogoś takiego, jak ja, pieprzącego jej życie. Wystarczająco złe było to, że zamierzałem ją rozdziewiczyć... I byłem zbyt samolubny, aby zrezygnować z tytułu bycia jej pierwszym. Odsunąłem się od niej i zdjąłem jej ręce z mojej szyi. Oboje ciężko oddychaliśmy i wiedziałem, że jest podniecona jak cholera. Ale nie mogłem tego zrobić. Nienawidziłbym się za to i ona by mnie znienawidziła, gdybym to zrobił. - Myślę, że powinniśmy prawdopodobnie przygotować się na wieczór, nie uważasz? Zobaczyłem zmieszanie, wymalowane na jej twarzy, zmieniające się na zażenowanie. Spojrzała w dół na swoje stopy, a kiedy po chwili spojrzała w górę, zauważyłem, że zamaskowała te uczucia i próbowała wyglądać w porządku. Gdybym nie znał jej lepiej, pomyślałbym, że ją to nie obeszło. - Ta, myślę, że masz rację. Lepiej, jak pójdę do siebie i przygotuję się na wieczór. Widzimy się wkrótce. Szybko odwróciła się i pobiegła do domu. Miałem świadomość, że byłem dupkiem, ale naprawdę, jeszcze mi za to podziękuje. Z trudem wspiąłem się po schodach i zdecydowałem, że przed przebraniem się wezmę zimny prysznic. Klub wyglądał dokładnie tak, jak się spodziewałem. Ciemny, cuchnący i głośny. Zwykle nie jestem zbyt wielkim fanem dyskotek, ale Bella musiała czegoś się nauczyć i wiedziałem, że zrobi to przy pomocy małej perswazji.
144
Weszliśmy bez żadnych komplikacji, mimo że Bella rozglądała się cały czas wokół nerwowo. Sprawiała wrażenie cholernego przestępcy. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy drinki. Alice, Jasper, Emmett i Rosalie wyglądali na bardzo zadowolonych i szczęśliwych, gdy usiedli przy barze i zaczęli wesoło rozmawiać. Po chwili przyłączyła się do nich Bella, a ja byłem zbyt sfrustrowany seksualnie, aby udzielił mi się ten ich pieprzony nastrój. - Nadal nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś, Bello. - Głos Emmetta przebił się przez głośną muzykę. Bella wyszczerzyła się do niego, niezmiernie szczęśliwa, że była w stanie omamić Emmetta. - Wiem. Ja także nie mogę uwierzyć, że to zrobiłam. Ale nie było to tak trudne, jak myślałam. Wiesz, ty i Jasper powinniście mi podziękować. Z tego, co zrozumiałam, otrzymaliście dobre bzykanie za swoje flirty. Emmett i Jasper wyszczerzyli się, po czym Jasper powiedział: - Ta, było wspaniale. Ludzie, Alice w łóżku jest jak fajerwerki, mówię wam. Oczywiście miał rację. Pamiętam, jaka była Alice. Cholera, ta dziewczyna potrafi się ruszać. - I tak to nie to, co moja Rosalie. Rose jest jak dzikie zwierzę. Nie potrafi przestać się ruszać i te jej usta... Hmm... On także miał rację. Rosalie była bardzo ruchliwa i zawsze lubiła mocno i na ostro. A jej usta... cóż, mogły dosłownie wysysać z ciebie nasienie. Zastanawiałem się, jaka okaże się Bella, kiedy... Nie. Muszę przestać. Wszystko w odpowiednim czasie. Nie teraz. Obecnie jesteśmy tu w ramach lekcji, nie dla mojej przyjemności. Bella nie była moją dziwką. Była moją przyjaciółką i, do cholery, przyjaciele nie pieprzą przyjaciół jak jakieś dziwki. Wróciłem do ich rozmowy. - Ale nie rozumiem, Emmett. Dlaczego skłamałeś Rosalie i powiedziałeś, że to ty mnie pocałowałeś? Zastanawiałem się nad tym samym. - Cóż, Bello, bo widzisz, pomyślałem, że może jesteś po prostu zdezorientowana co do uczuć do mnie. Powiedziałem jej, że to była moja wina, ponieważ nie chciałem, aby straciła cię, jako najlepszą przyjaciółkę. To by ją załamało. Szczęście Rosalie znaczy dla mnie wszystko i nie pozwoliłbym jednemu małemu wyskokowi tego zrujnować. Cholera... nie miałem pojęcia, że Emmett potrafi być taki dobry i szczery, jeśli chodzi o Rose. Wiedziałem, że coś do niej czuje, ale ludzie, on wpadł po uszy. I przypuszczam, że na dobre. Tworzą wyśmienitą parę. Tylko ona była w stanie wytrzymać z takim popaprańcem, jak Emmett. Dostaliśmy nasze drinki i kontynuowaliśmy przekomarzanie się. Cholera, po kilku shotach ja także zacząłem się rozluźniać. To był dobry pomysł, by przyjść tu z rodziną i po prostu zrelaksować się i dobrze się bawić. Nie miałem pojęcia, dlaczego nie robiłem tego częściej. - Bella, już czas. Spojrzałem w górę i zobaczyłem, że Alice wstała i podniosła Bellę z jej siedzenia. - Chodźmy, Rose. Mamy zamiar uderzyć na parkiet z Bellą i pomóc jej wczuć się w rytm muzyki. Dajcie nam jakieś dziesięć minut, a potem Jasper i Emmett, przyjdźcie do nas. Bella powinna mieć mnóstwo facetów do wyboru po czymś takim.
145
Bella wzięła jeszcze dużego łyka swojego drinka, zanim podążyła za dziewczynami. Klubowy parkiet był przepełniony, ale nie wchodziły zbyt głęboko. Zostały w miejscu, które mogliśmy widzieć, za co byłem wdzięczny, gdyż nie chciałbym przeciskać się przez ten tłum, próbując znaleźć Bellę. Zabrzmiały dźwięki „Disturbia” Rihanny, gdy dziewczyny zaczęły pokazywać swoje taneczne umiejętności. Byłem zauroczony chwilą, kiedy dziewczyny wiły się wokół Belli, robiąc coś na wzór kanapki. - Jasna cholera... - wyszeptał Jasper. - Pieprz mnie... - dodał Emmett. - Kurwa, to jest gorące – powiedziałem. Dziewczyny poruszały się i wirowały biodrami, ocierając się o Bellę, tańczącą pomiędzy nimi. Rosalie zwrócona była do Belli plecami, ręce Belli spoczywały na biodrach Rosalie, a jej cycki zostały przyciśnięte do pleców blondynki. Alice patrzyła na plecy Belli, trzymała ręce na jej biodrach, przyciskając i odsuwając swoje ciało do jej. Wszystkie dłonie wędrowały po własnych ciałach, po czym przechodziły na ciała przyjaciółek... Nigdy nie dotykając żadnych oczywistych części ciała, mimo, że były blisko. Bella odwróciła się, po czym Rose i Alice przycisnęły się do niej, pocierając ciałami ciało Belli, w górę i w dół. Bella odrzuciła głowę do tyłu, eksponując tę swoja piękną szyję, a ręce wzbiła w górę, dając dziewczynom pole do popisu. Spora grupa zebrała się wokół nich, zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Rozejrzałem się i zobaczyłem, że wyrazy twarzy Emmetta i Jaspera były podobne do mojego. Pełne pożądania i pragnienia. - Cholera, sorry chłopcy, ale muszę się poprawić. Kurwa, myślę, że wszyscy musimy. Ręka Emmetta zniknęła w jego majtkach, po czym każdy z nas próbował ogarnąć nasze pulsujące kutasy. W momencie, kiedy dotknąłem mojego fiuta, syknąłem. Byłem niezmiernie wrażliwy i gotowy, by eksplodować w majtkach. Na szczęście Jasper i Emmett byli w takich samych tarapatach. - Kto wiedział, że nasze dziewczynki mogą wyglądać tak gorąco? powiedział Jasper, oglądając ich taniec. Spojrzałem na nie i dostrzegłem, że Rosalie wypina tyłek w stronę Belli, a ta tańczy wokół niego. - Wystarczy, idę do niej, teraz – wyjęczał Emmet. Cierpliwość nigdy nie była jego mocną stroną. - Ja też – Jasper czmychnął zaraz po nim. Obserwowałem, jak obaj złapali swoje kobiety i zaczęli prowadzić je w przeciwnym kierunku, niż przyszli prawdopodobnie, aby pieprzyć się jak zwierzęta. Patrzyłem, jak Bella wybiera sobie następnego faceta do tańca. Ich ciała przywierały do siebie i widać było, że daje mu to, co najlepsze. Nie miałem pojęcia jak dobrą tancerką jest Bella, ale była świetna. Ruszała swoim ciałem tak, jakby robiła to przez całe swoje życie. Oglądałem jak tańczy z coraz to innym kolesiem, dając każdemu szansę na taniec z nią. Mój fiut nadal pulsował, gdy na nią patrzyłem, pragnąc zaznać ulgi. Pomyślałem o masturbacji podczas patrzenia na jej popis, ale w ostatniej chwili się rozmyśliłem. Nie chciałem zwracać na siebie uwagi. W tym momencie do mojego stolika podeszła piękna kobieta z zamiarem przywitania się. Miała włosy koloru blond i była dosyć wysoka i zmysłowa we wszystkich właściwych miejscach.
146
- Cześć. Zobaczyłam, że siedzisz tutaj sam i zastanawiałam się, czy nie potrzebujesz towarzystwa. Wiedziałem, o jakim towarzystwie mówiła. Zerkała na mojego nabrzmiałego fiuta. - Dzięki, ale tak właściwie jestem tutaj z przyjaciółką. - Przyjaciółką? Uniosła brew. - Jestem pewien, że była szczęśliwa, że nie powiedziałem: z dziewczyną. Kiwnąłem głową, mając nadzieję, że załapie aluzję. Byłem napalony jak cholera, ale chciałem mieć na oku Bellę, a nie porzucić ją, aby pieprzyć tę kobietę. - W porządku zatem, jeśli zmienisz zdanie, będę przy barze. Oto mój numer. Podała mi karteczkę ze swoim numerem telefonu, którą po chwili włożyłem do kieszeni. Odeszła, a ja z powrotem spojrzałem na parkiet. Zajmę się nią później. Bella tańczyła właśnie z wysokim, ciemnym i, muszę przyznać, przystojnym facetem. Zupełne przeciwieństwo mnie, a co najlepsze, Bella wydawała się cieszyć tymi chwilami. Poczułem dziwne ukłucie w brzuchu i zrozumiałem, że nie podoba mi się to. Ten koleś macał Bellę po całym ciele i miałem już wstać i pokazać mu co o tym myślę, ale powstrzymałem się. To był jej wybór. Ja byłem tutaj tylko jako jej instruktor, a ona sama świetnie sobie radziła. Chłopak nadal był za blisko niej, aby można było poczuć się komfortowo, ale Bella nie odsuwała się. W zasadzie wyglądało na to, że podoba jej się ta sytuacja. Wziąłem głęboki wdech i skupiłem się na innych rzeczach, dziejących się w klubie. Zauważyłem, że nie widzę reszty paczki już od jakiegoś czasu, ale to było normalne. Kto wie, co do cholery teraz robią. Spojrzałem przez ramię na bar za mną i spostrzegłem, że blondynka nadal tam siedzi i czeka na mnie. Westchnąłem i spojrzałem z powrotem na parkiet. Wyglądało na to, że nie było nawet maleńkiej szczeliny między Bellą a jej nowym 'przyjacielem'. Jego ręce teraz zdecydowanie wędrowały wszędzie i nie byłem pewien, jak dużo jeszcze Bella chce przeżyć. Nie umiała jeszcze wszystkiego i dzisiejsza noc nie była dobrą chwilą na uprawianie seksu lub oralu. Powinna służyć do tańczenia i może jakichś niewinnych pocałunków. Ale ten facet zdecydowanie miał na myśli więcej, niż całowanie. Po uświadomieniu sobie tego, wstałem i podszedłem do nich, chcąc odbić Bellę i mając nadzieję, że mi na to pozwoli. Dalszy rozwój sytuacji z tym chłopakiem źle by się dla niej skończył. - Odbijany? - spytałem, patrząc na Bellę. Uśmiechnęła się do mnie i kiwnęła głową, posyłając uśmiech także temu matołowi, z którym tańczyła. Koleś zaczął wpatrywać się we mnie, gdy jego brązowe oczy spotkały moje zielone. Nie chciałem tego przyznać, ale był przystojnym skurwysynem i to sprawiało, że cała ta sytuacja była dla mnie jeszcze gorsza. Był moim zupełnym przeciwieństwem i, niestety, los sprawił, że dobrze wyglądał i miał świetne ciało. Musiałem szybko zabrać od niego Bellę. - Znajdę cię później, okay Bello? - Dziewczyna uśmiechnęła się do niego promiennie i odpowiedziała: - Oczywiście, Jacobie, nie ma problemu. Jacob. Samo brzmienie tego imienia sprawiło, że przeszły mnie ciarki po karku. - Hej, Edwardzie. Jak mi idzie?
147
Musiałem wymusić uśmiech, aby nie pomyślała, że coś było źle. - Ta, Bello, byłaś świetna. Mówiłem ci, że jesteś naturalna, racja? - Racja i jestem wdzięczna za twoją pomoc. Dzięki, Edwardzie... jesteś dobrym przyjacielem. Oczywiście, że jestem. A moim pierwszym przyjacielskim obowiązkiem jest trzymanie cię z daleka od Jacoba. - Nie ma problemu, Bello. A co do tego chłopaka, z którym przed chwilą byłaś... Wygląda na bardzo doświadczonego. Uważam, że powinnaś go olać. Zmrużyła oczy i wiedziałem, że muszę to wyjaśnić. - Na razie, oczywiście. Jedynie dopóki nie nauczysz się więcej sztuczek. Wyglądało na to, że to ją trochę udobruchało, gdyż kiwnęła głową. - Okay, przypuszczam, że masz rację. Wyglądał na raczej doświadczonego w temacie kobiet. Ale z drugiej strony mam jego numer, więc mogę być z nim w kontakcie. Jest piękny, zgodzisz się ze mną? Przewróciłem oczami na jej zachwyt. - Muszę przyznać, że ten facet jest piękny, Bello. Chodźmy. Uśmiechnęła się i powiedziała: – Cóż, jednak ta noc nie okazała się zupełną klapą... Wychodzę z jego numerem. A jak tobie poszło? - Widzisz tę blondynkę przy barze? Spojrzała zza mnie i z powrotem popatrzyła na mnie. - Ta super zgrabna? - Ta, to ona. Mam jej numer. - Hmmm... wysoka, blondynka i bardzo, bardzo kształtna. Moje zupełne przeciwieństwo – rozmyślała. -Wygląda na taką, która świetnie się pieprzy. - Ta, taka się okaże. - Słowa wyszły z moich ust zanim mogłem nawet pomyśleć, co mówię. Bella zamarła na moment, ale zaraz kontynuowała już taniec. - Tak? Wygląda na to, że masz już w głowie plan, hm? To był moment, w którym musiałem jej udowodnić, że tacy faceci jak ja się nie zmieniają. Cholera, sam fakt, że w tej chwili wyobrażałem sobie, jak rżnę tyłek tej blondyny to udowadniał. - Ta, zgaduję, że mam. Kiwnęła głową i obróciła się tak, że znalazła się do mnie plecami. - Cóż, przypuszczam, że jest dobry. Jak tylko nauczysz mnie jak się dobrze pieprzyć, zainteresuję się z powrotem tym chłopakiem – Jacobem. Nic nie mogłem na to poradzić, ale zawarczałem. Myśl o niej pieprzącej jego sprawiła, że pobladłem. - A co stało się z Jamesem? - Och, nadal jest na mojej liście rzeczy-do-zrobienia. Ale myślę, że mogę wypróbować moje umiejętności najpierw na Jacobie. W klubie zabrzmiały dźwięki piosenki „Paralyzer” i jedyne, o czym mogłem myśleć to: Chce pogrywać sobie w taki sposób? W porządku, ja też mogę w to zagrać. Trzymam się nerwowo. Siebie i mojego drinka. Chciałbym, by mnie to ochłodziło. Ale jak dotąd, nie jest dobrze. Jest gównianie. I czuję się niewygodnie, jakbym coś powinien.
148
Ten klub miał być najbardziej pretensjonalną rzeczą odkąd pomyślałem 'ty i ja'. Więc wyobrażam sobie ciemno oświetlone miejsce albo twoje miejsce, albo moje miejsce. Złapałem ją gwałtownie i przycisnąłem do mojego ciała, obejmując ręką jej talię, a drugą złapałem za jej podbródek i przybliżyłem jej twarz do mojej. - Więc chcesz po prostu przelecieć wszystkich tych chłopaków, tak? Czy o to chodzi, Bello? Lubisz myśl, że wszyscy ci faceci będą o tobie myśleć, jak o dziwce? - Dlaczego nie? Wygląda na to, że u ciebie to całkiem dobrze działa. - Bella spojrzała na mnie złośliwie i do był cios poniżej pasa. Nie jestem sparaliżowany. Ale wygląda na to, że poraziłaś mnie. Chcę sprawić, byś się ruszyła, bo ty cały czas stoisz. Jeśli twoje ciało pasuje do tego, co mogą robić oczy, prawdopodobnie podejdziesz do mnie, podczas mojej drogi do ciebie. Pozwoliłem jej odejść, ale nie była jeszcze gotowa, aby mnie zostawić. Jej ramiona objęły moją szyję, a plecy przycisnęły się do mojej klatki piersiowej. W takiej pozycji miałem doskonały widok na jej cycki, falujące w skąpej kiecce, którą dziewczyny kazały jej założyć. Wypięła tyłek, naciskając na moje czarne dżinsy, dokładnie wiedząc, gdzie jest mój penis. - Lubisz to, Edwardzie? To świetne uczucie, czuć moją pupę pocierającą cię, prawda? Wszystko, co mogłem zrobić, to złapać ja za biodra i przycisnąć ją mocniej do mnie. To było zbyt wspaniałe doznanie, aby ją odepchnąć, mimo, iż powinienem. Oboje byliśmy na siebie cholernie wkurzeni, a skoro nie mogliśmy uprawiać seksu z nienawiści, wyglądało na to, że musimy się zadowolić nienawistnym tańcem. Trzymam się dla jeszcze jednego drinka. Zanim pomyślę, że wyglądam zbyt desperacko. Ale jak dotąd nie jest zabawnie. Powinienem po prostu zostać w domu. Jeśli jedna rzecz naprawdę oznaczą tą jedną ten klub, miejmy nadzieję, zostanie zamknięty za trzy tygodnie. Dla mnie byłoby to świetne. Więc wyobrażam sobie ciemno oświetlone miejsce albo twoje miejsce, albo moje miejsce. Boże, drażniła się ze mną i odkryłem, że nie potrafię tego przerwać. Prawą dłonią zjechałem po jej ciele niżej, aż dotarłem do krawędzi jej krótkiej sukienki. Następnie powoli przebiegłem palcami w górę, aż do jej wąskiej talii, upewniając
149
się, że robię to naprawdę wolno, aby mogła poczuć moje ciało i to, co robią z nią moje ręce. Poczułem jak drży pod moim dotykiem i wiedziałem, że mam ją. Pochyliłem się i wyszeptałem jej do ucha: Nie jestem sparaliżowany. Ale wygląda na to, że poraziłaś mnie. Chcę sprawić, byś się ruszyła, bo ty cały czas stoisz. Jeśli twoje ciało pasuje do tego, co mogą robić oczy, prawdopodobnie podejdziesz do mnie, podczas mojej drogi do ciebie. Zakręciłem nią i wyglądała na zupełnie oszołomioną. Przyciągnąłem ją bliżej mnie, a moje ręce z powrotem powędrowały do rąbka jej sukienki, tym razem wślizgując się pod nią i kierując się w stronę jej tyłka. Moje palce zaczęły bawić się krawędzią jej majtek, igrając z pomysłem włożenia ich w jej cipkę. Nie jestem sparaliżowany. Ale wygląda na to, że poraziłaś mnie. Chcę sprawić, byś się ruszyła, bo ty cały czas stoisz. Jeśli twoje ciało pasuje do tego, co mogą robić oczy, prawdopodobnie podejdziesz do mnie, podczas mojej drogi do ciebie. Pocierała swoim ciałem moje, jej mokra cipka uśmiechała się do mojego twardego kutasa. Wiedziałem, że dłużej tego nie wytrzymam. Bella sprawiała, że wariowałem, dlatego musiałem sprawić, aby przestała mnie kusić. Położyłem ręce na jej biodrach, aby pokierować jej ruchami. Czułem, jak jej sutki twardnieją pod sukienką, napierając na moją klatkę piersiową. Cholerna Alice, która nie pozwoliła jej założyć na ten wieczór stanika. Nie jestem sparaliżowany. Ale wygląda na to, że poraziłaś mnie. Chcę sprawić, byś się ruszyła, bo ty cały czas stoisz. Jeśli twoje ciało pasuje do tego, co mogą robić oczy, prawdopodobnie podejdziesz do mnie, podczas mojej drogi do ciebie. - Nie wiesz, z kim, do cholery, będziesz miała do czynienia, Bello – powiedziałem chrapliwie. Wyglądało na to, że to ją otrząsnęło. - Myślę, że wiem. Jesteś bardzo dobry w tym co robisz, Edwardzie. Zapewniam cię. Ale zrozum, że nie jesteś tu po to, by być moim ojcem, tylko moim nauczycielem. Więc jeśli zechcę pieprzyć jednego, czy pięćdziesięciu chłopaków, to i tak nie twój interes. Prawdopodobnie podejdziesz do mnie, podczas mojej drogi do ciebie. Prawdopodobnie podejdziesz do mnie, podczas mojej drogi do ciebie.
150
Jak tylko piosenka się skończyła, gwałtownie odsunąłem się od niej. To stawało się coraz bardziej skomplikowane i musiałem oddalić się teraz, kiedy nadal miałem na to szansę. - Masz rację, Bello, nie jestem twoim ojcem. Nie jestem dla ciebie nikim, tylko przyjacielem/nauczycielem. Więc przepraszam za wtykanie nosa w nie swoje sprawy. Czuj się wolna i pieprz kogokolwiek tylko chcesz. Nie dbam o to. Wydawało się, że Bella chce coś powiedzieć, ale szybko zamknęła usta. Wyglądała na złą i wkurzoną, ale nie miałem zamiaru robić z nią nic więcej. Jak tylko się zaangażowałem, powiedziała mi, gdzie moje miejsce i byłem zadowolony, że to zrobiła. Odwróciłem się do niej plecami i odszedłem, gdy krzyknęła do mnie: – Dokąd idziesz? Spojrzałem na nią i odpowiedziałem: - Idę robić to, co potrafię najlepiej. Odszedłem szybko, rozglądając się po barze. W końcu znalazłem zniewalającą blondynkę, popijającą kurewsko wykwintnego drinka. Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała: - Zmieniłeś zdanie, przystojniaku? Spojrzałem przez ramię za siebie i zauważyłem, że Bella już przyssała się do twarzy tamtego bękarta. Jacob macał ją po całym ciele... a ona mu na to pozwalała. - Ta, zmieniłem zdanie. - Świetnie. Tak w ogóle to mam na imię Tanya. A jak ty się nazywasz? Wziąłem głęboki wdech i zacząłem zachowywać się tak, jak zawsze w takich sytuacjach. - Edward. Mam na imię Edward. Chodźmy, nie lubię za dużo rozmawiać. Szybko zeskoczyła ze stołka i złapała mnie za rękę. Wyszedłem z nią bez oglądania się nawet raz za siebie.
151
18. Swiety Grall odnaleziony RPOV Co za zarozumiały, myślący fiutem, skurwysyn... Obudziłam się w niedzielę rano z zamiarem zemsty. Dzisiaj Edward będzie w domu i nie mogę się doczekać, aż pokażę mu, co o tym wszystkim myślę. W sobotę był na treningu pływackim i miał szczęście, że dał mi dzień na uspokojenie tych nieczystych i nienawistnych myśli, siedzących mi w głowie. Ale teraz jest niedziela i wrócił... I sam Bóg powinien mu pomóc, gdy już go dopadnę. Nie mogłam nic na to poradzić, ale wracałam myślami do Belli i tego, co się stało w piątkowy wieczór, gdy brałam prysznic i się ubierałam, aby rozpocząć dzień. Emmett i ja wróciliśmy z jednego z pokoi, które mieli w klubie na zapleczu, po czym zostałam sama, gdyż Em poszedł po drinki dla nas. Bella wyglądała na rozpromienioną, gdy tak tańczyła z jednym facetem za drugim i bardzo jej się to podobało. Był tam jeden chłopak, który, jak myślę, wzbudził jej zainteresowanie. Był wysoki, mroczny i przystojny, i całkowicie pasował do Belli. Nie wyglądał także na dużo starszego od niej... mógł mieć jakieś dwadzieścia jeden lat. I wtedy wszystko się schrzaniło. Do Belli podszedł Edward i zaczęli tańczyć ze sobą tak, jakby byli parą próbującą zdjąć sobie nawzajem ubrania. Jego ręce były wszędzie na jej ciele i wyglądało na to, że zachęcał ją, aby także go dotykała. Nagle szybko się od siebie odsunęli i zdecydowanie nastąpiło to przez coś złego. Edward skierował się w stronę blond kaszalota, który był dokładnie w typie jego call girl, zaś Bella poszła prosto w ramiona ciemnowłosego ciacha – szykowała się między nimi sesja migdalenia. Po chwili Edwarda i jego blond panieneczki nie było już nigdzie widać. To rozwścieczyło mnie do reszty. Oczywiście coś wydarzyło się pomiędzy Bellą i Edwardem, że zrobili to, co zrobili. I nawet nie stało to obok rzeczy dobrych. Edward nie powinien wpływać tak na Bellę, a ona na niego. Ostrzegałam ją co do niego, a on wręcz udowodnił, że miałam rację. Próbowałam porozmawiać z nią w sobotę, kiedy znalazłam ją wędrującą po korytarzu w naszym domu. Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała, że wszystko z nią w porządku, ale wiedziałam, że tak nie jest. Zakochała się w nim... I tak bardzo, jak próbowała się tego wyprzeć, nie potrafiła. Pieprzyć go i jego kurewskie zwyczaje. Mogę stracić przyjaciółkę, jeżeli nie zaprzestanie tego gówna; i to dlatego czekam, aż zaszczyci nas swoją obecnością. Wyszłam ze swojego pokoju, znajdującego się na końcu korytarza i jak tylko mijałam pokój Edwarda, diabeł we własnej osobie wyszedł, aby mnie powitać. - Dzień dobry, Rose, jak miło widzieć, że masz się dobrze. Och, wiedział, że jestem wściekła. - Edwardzie, mój ukochany bracie... Mogę zamienić z tobą słówko, proszę?
152
- Właściwie, to nie możesz. Mam coś, czym muszę się teraz zająć... Odwrócił się i próbował szybko przejść obok mnie. Bękart. Byłam jednak szybsza i złapałam go za ramię, aby go zatrzymać. - Coś mi się nie wydaje, Edwardzie. Przyprowadź natychmiast tu swój tyłek. Otworzyłam pokój gościnny i wepchnęłam go do niego, a następnie trzasnęłam drzwiami. Zapowiadało się, że zrobi się paskudnie. - Co, do cholery, jest grane? Miał pusty wyraz twarzy. Jednak w tym momencie żadne jego wysiłki na mnie nie podziałają. - Co masz na myśli? Nic nie jest grane. Mój trening pływacki poszedł dobrze i byłem świetny, dzięki, że spytałaś. Próbowałam z całych sił nie ochrzanić go. Sprawdzał moją cierpliwość. - Z Bellą. Co jest grane z Bellą? Dostrzegłam cień emocji, pojawiający się na jego twarzy, ale tak szybko, jak się pojawił, tak znikł. - A co z Bellą? Czy coś z nią nie tak? Wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam. - Spójrz, Edwardzie, nie pieprz mi, ani moim przyjaciołom. Wysłałam ją do ciebie, ponieważ myślałam, że możesz jej pomóc. Wyraziłam się jasno na samym początku, że nie wolno ci się z nią pieprzyć! - Mój głos stawał się stopniowo coraz głośniejszy, aż zaczęłam na niego krzyczeć. Wkurzył się i także zaczął wrzeszczeć. - Rosalie, to właśnie mam robić! Powinienem ją pieprzyć, nie pamiętasz, na czym polega nasza umowa? - Masz być jej nauczycielem, Edwardzie. NIE PRÓBUJ NĘCIĆ BELLI CZYMŚ ZWIĄZANYM Z TOBĄ, SKORO NIE POTRAFISZ DOTRZYMAĆ ZŁOŻONEJ OBIETNICY. Jego nozdrza rozszerzyły się i przybliżył się do mnie, krzycząc. - Właśnie dlatego w piątek wyszedłem, Rose! Ona musi się przygotować, by poradzić sobie z takimi facetami jak ja czy James. Naprawdę uważasz, że James będzie nią zaślepiony i nazwie ją swoją? Kolesie tacy jak my nie działają w ten sposób i im szybciej się tego nauczy, tym lepiej dla niej! - Nie pierdol, Sherlocku! Dokładnie rozumiem, że istnieją typy chłopaków, z którymi musi nauczyć się obchodzić i tak zrobi! Usłyszeliśmy otwieranie drzwi i oboje odwróciliśmy się w kierunku, z którego dochodziły dźwięki. Emmett wszedł do pokoju gościnnego i spojrzał na nas z otwartymi ustami, zastanawiając się, co, do cholery, się dzieje. Nie byłam świadoma tego, jak blisko siebie znaleźliśmy się z Edwardem po rozgrywce krzyków, ale była to wystarczająca odległość, że nasze czoła prawie się dotykały. - Co, do kurwy, jest tutaj grane? - Emmett patrzył to na mnie, to na Edwarda, próbując nas przejrzeć. Jedno spojrzenie na moją twarz i zrozumiał, że nie zdradzałam go z Edwardem, ale że byłam wściekła na jego głupiego, egoistycznego brata. - Emmett, proszę, dasz mi minutkę? - Nie mogłam nic poradzić na to, że posłałam mu piorunujące spojrzenie, mimo, że nie byłam na niego zła. Kiwnął głową i szybko wyszedł z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. Odwróciłam się ponownie do Edwarda, próbując wymyślić sposób na to, aby mógł dostrzec i zrozumieć mój punkt widzenia. Zobaczyłam coś na jego nadgarstku i uświadomiłam sobie, że Bella ma coś podobnego... Ale w innym kolorze.
153
- Edwardzie, co masz na ręce? Próbował schować rękę za siebie, abym nie mogła się temu lepiej przyjrzeć. Co za idiota. - To bransoletka przyjaźni, czyż nie? A kto nosi tę drugą? Hmm? Spojrzał przed siebie i dostrzegłam, że zacisnął szczękę... Wiedział, dokąd zmierzam. - Wiem, że Bella ją nosi i żadne z was jej nie zdejmuje. Edwardzie, gdybyś naprawdę był jej przyjacielem, traktowałbyś ją jak przyjaciela. Ona nie jest głupia. Jest świadoma, czego może się spodziewać po kimś takim jak James. Ale ty, Edwardzie, jesteś inny. Jesteś jej przyjacielem i ona oczekuje od ciebie czegoś lepszego. Traktuj ją jak przyjaciółkę, nie jak swoją uczennicę, która musi nauczyć się bardzo trudnych rzeczy. To znaczy, zależy ci na niej, prawda? Spojrzał w podłogę, podczas gdy ręką bawił się bransoletką. - Tak, zależy. Chcę tylko upewnić się, że to jest to, czego naprawdę pragnie, to wszystko. - Tak jest, Edwardzie. Mówi o Jamesie bez przerwy i naprawdę, naprawdę go lubi. Wyświadczasz jej ogromną przysługę, robiąc dla niej to wszystko. Nie niszcz przez coś takiego waszej przyjaźni. To znaczy, daj spokój, Edwardzie, wyszedłeś z tą panienką w piątkowy wieczór i zostawiłeś Bellę samą sobie. Masz szczęście, że miałam ją na oku, gdyż w przeciwnym razie podałabym twoje jaja na półmisku. - Skrzywił się z bólu, gdy przypomniał sobie zarys piątkowej nocy. Kontynuowałam. - Naprawdę ranisz jej uczucia, Edwardzie. Nie mówiła zbyt wiele w sobotę, gdy była u nas i nie przyszła tu dzisiaj... Zgaduję, że wie, że jesteś w domu. Czy możesz, proszę, pójść do niej, porozmawiać z nią i powiedzieć jej, że jest ci przykro, że zostawiłeś ją samą i za to, że byłeś wobec niej takim dupkiem? Wiem, że to do ciebie nie podobne, ale zrób to dla swojej przyjaciółki. To właściwa rzecz, którą musisz zrobić. Edward kiwnął głową i posłał mi długie spojrzenie. Nie wiem, co odkrył, ale to wystarczyło, aby zachęciło go do działania. - Powodzenia, Edwardzie. Odwrócił się do mnie i wyszeptał: – Dzięki, będę tego potrzebować.
BPOV Nadeszła niedziela, a ja nie czułam się ani trochę lepiej. Nie mogłam po prostu zrozumieć, dlaczego Edward oddziaływał na mnie w taki sposób. Jego słowa nie powinny mnie tak ranić i dobijać. W sobotę poszłam do jego domu i Rosalie próbowała ze mną porozmawiać, ale nie byłam w nastroju. Zrobiłam za to coś, czego nigdy wcześniej nie robiłam. Szperałam po pokoju Edwarda. Pamiętam jak na początku roku szkolnego wszyscy dyskutowaliśmy o liście imion zaliczonych przez Edwarda panienek i gdzie może ją trzymać. Najwyraźniej powiedział rodzinie, że dwie najważniejsze dla niego rzeczy trzyma razem, ale
154
nikt nie wiedział, co to może znaczyć. Alice przyznała, że przeszukiwała jego pokój, ale nic nie znalazła. Nie miałam pojęcia, dlaczego mi miałoby się udać, ale i tak spróbowałam. Myszkowałam, mając nadzieję, że natknę się na jakąś wskazówkę, podczas gdy Edwarda nie będzie, ale nie chciałam, aby jego rodzina mnie widziała. Oczywiście pomogliby mi szukać, gdybym im powiedziała, po co tu jestem, ale chciałam to zrobić sama. Spędziłam tam prawie godzinę przeglądając jego majtki, buty, szukając pod materacem i w jego garderobie, ale to było nic nie warte. Już miałam się poddać, kiedy zajrzałam jeszcze raz do jego komody i zauważyłam zdjęcie, które wszyscy razem sobie zrobiliśmy. Nagle słowa Rose uderzyły we mnie. Powiedział nam, że dwie najważniejsze dla niego rzeczy trzyma razem. To nie mogło być to, prawda? Zdjęcie było zbyt małe, aby zasłonić jakąkolwiek kartkę, ale wyciągnęłam rękę i wyjęłam je z ramki. Kiedy to zrobiłam, mały zatrzask otworzył się i pojawiło się niewielkie rzeźbione miejsce. Moje serce zaczęło bić w zawrotnym tempie i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Znalazłam. Jego listę. Miałam ją w rękach. Otworzyłam ją, patrząc przez ramię, czy nikt nie idzie. Moje ręce trochę się trzęsły, gdy uświadomiłam sobie, że Edward wpadłby w szał, gdyby wiedział, co właśnie robię. Ale biorąc pod uwagę to jak mnie potraktował w piątek, uważałam to za rekompensatę... A przynajmniej tak sobie wmawiałam. Przejrzałam listę, na której były zapisane imiona dziewczyn i daty ich podbojów. Ostatnią pozycję zajmowała oczywiście Victoria. Kontynuowałam czytanie w górę, jedna dziewczyna po drugiej. Zrobiło mi się trochę niedobrze od ilości panienek, z którymi był i jeszcze bardziej od tego, iż uświadomiłam sobie, że lista Jamesa jest prawdopodobnie tak samo długa. Samolubnie myślałam o tym, czy James naprawdę zechce mnie, gdy zdobył już tyle dziewczyn. Imiona Rosalie i Alice nadal widniały na liście i poczułam się z tego powodu okropnie, ale wiedziałam, że nic nie mogę z tym zrobić. To należało do Edwarda i jedynie on mógł te imiona wykreślić. Poza tym nie miałam pojęcia, czy istnieje jakiś rytuał, który należy przeprowadzić, aby skreślić imiona dziewczyn i czy James, jako inny kandydat do tytułu, nie powinien być przy tym obecny. Westchnęłam i już miałam złożyć listę i odłożyć ją na miejsce, kiedy zobaczyłam znajome mi imię. Wyróżniało się, ponieważ nie było mowy, abym kiedykolwiek widziała ją z nim. Nie była w jego typie, ale jej imię przyozdobiło listę rok temu, czyli była w drugiej klasie, kiedy to się stało. Nie ma mowy... Nie ma, kurwa, mowy. Wróciłam myślami od wspomnień z soboty, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi mojej sypialni. Nie oczekiwałam żadnych gości, ale to nie miało znaczenia. Wiedziałam tylko, że w poniedziałek pójdę do niej i spróbuję z nią wyjaśnić, w jaki sposób jej imię znalazło się na jego liście. Angela Weber.
155
EPOV Dlaczego, do cholery, Rosalie musi mieć rację? Nienawidzę, gdy ma rację... Poszedłem do domu Belli, nie będąc nawet pewnym, czy się ze mną zobaczy. Wiedziałem, że jestem dupkiem. Wiedziałem to już w momencie, gdy odwróciłem się do niej plecami i odszedłem. Szczerze mówiąc, nie miałem pojęcia, co jest ze mną nie tak. Wiedziałem jedynie, że muszę szybko wszystko naprawić. Nie było mowy, żebym, do cholery, przegrał ten zakład przez kogoś takiego jak Bella i James. Rose powiedziała, że Bella rozumie typ faceta, jakim jest James i jeżeli pragnie dać temu skurwielowi szansę, to kim ja jestem, aby stawać im na drodze? Problemem było to, że pozwoliliśmy temu zajść tak daleko. Tym uczuciom między uczennicą a nauczycielem. Wiem, że przerażająco potrzebuję Belli. Byłem sfrustrowany seksualnie przez zabawianie się z nią i chciałem po prostu już ją pieprzyć. Miewałem fantazje, w których rzucałem ją na stół, moje łóżko, pralkę, kanapę... gdziekolwiek i po prostu pierdoliłem ją do utraty tchu. Pieprzyłem ją dotąd, aż nie mogła się ruszać. Cholera, pieprzyłem ją dotąd, aż zaczynała krzyczeć z całych sił moje imię. Cholerna Rosalie. Jeżeli to zrobię, będę w jeszcze większym gównie. Ponieważ wiedziałem, co potem by się stało. Moje zadurzenie w niej spowodowałoby, że porzuciłbym ją tak szybko, jak bym ją wziął. Byłem obecnie zadowolony, że Rosalie nie wie, jak daleko zaszły moje relacje z Bellą. Nigdy by mi tego nie wybaczyła. Całym sercem wiedziałem, że Bella nie była podobna do dziewczyn, z którymi byłem. Pożałowałem nazwania jej dziwką, jak tylko to powiedziałem. Ale nie mogłem tego cofnąć... Nadal byłem zbyt wściekły. Była inna, chociaż nie miałem pojęcia w jaki sposób. Westchnąłem, gdy podszedłem do drzwi frontowych jej domu i wszedłem. Nie wiedziałem, czy będzie chciała mnie w ogóle zobaczyć, ale Rose miała rację. Musiałem spróbować, nawet jeżeli skończy się to zatrzaśnięciem drzwiami przed moim nosem. Wziąłem głęboki wdech i zapukałem w drzwi sypialni Belli nie bardzo wiedząc, czego oczekiwać po dzisiejszym dniu. Usłyszałem jej ciche wołanie „wejść” i wszedłem do środka. Leżała na plecach oparta o zagłówek łóżka, czytając książkę. Nie wyglądała na zbytnio zadowoloną, że do niej przyszedłem. - Bello? Możemy chwilę porozmawiać? Uniosła brwi i uświadomiłem sobie, że to nie będzie łatwe. - Dlaczego, do cholery, chcesz rozmawiać z dziwką? Nie boisz się, że ukrywam jakiegoś faceta pod łóżkiem lub w garderobie? Auć. To gówno rani. - Spójrz, dokładnie dlatego chcę z tobą pogadać. Nie powinienem powiedzieć tego, co powiedziałem, Bello i bardzo cię za to przepraszam. Odłożyła książkę i usiadła na rogu łóżka, patrząc w podłogę. - To, co powiedziałeś było okropnie krzywdzące, Edwardzie. Nie możesz nawet sobie wyobrazić, jak się czułam, gdy powiedziałeś coś takiego, a następnie odwróciłeś się i odszedłeś ode mnie. Potrafisz być takim dupkiem, Edwardzie,
156
wiesz o tym? Wyraz jej twarzy przedstawiał tyle cierpienia, że nic nie mogłem na to poradzić, ale ponownie kopnąłem się w myślach. Cholera... Jak mogę być dla niej dobrym przyjacielem, kiedy cały czas popełniam takie głupie błędy? - Tak, wiem, że nim jestem. Nie mam pojęcia, co wydarzyło się w piątek, naprawdę. - Tańczyłam z wieloma kolesiami, ale nie podszedłeś do nich i nie zacząłeś małpować. Ale szybko to zmieniłeś, gdy zaczęłam tańczyć z Jacobem. Co to, do cholery, miało znaczyć? Sama wzmianka jego imienia sprawiła, że ponownie po moim kręgosłupie przeszły ciarki. Zgaduję, że może być miłym facetem, który udziela się charytatywnie i pomaga bezdomnym lub jest wolontariuszem w Armii Zbawienia... Ale to nie ma znaczenia, kiedy ma swoje łapy na ciele Belli, a usta na jej ustach. Hmm... Dziwne. - Posłuchaj Bello, czy mogę usiąść i poważnie z tobą porozmawiać? Kiwnęła głową i poklepała miejsce obok niej. Podziwiałem różnicę między Bellą a Rosalie, kiedy się denerwują. Bella nadal się kontrolowała, była wkurwiona, ale nie straciła panowania nad sobą, podczas gdy Rosalie najchętniej pobiłaby mnie już w chwili, w której wsunąłem głowę przez drzwi do pokoju. Włożyłem rękę w moje włosy, nie wiedząc dokładnie, gdzie z tym wszystkim zmierzam. Zdecydowałem być szczery. - Okay, cóż, chodzi o to.... Myślę, że jesteś świadoma, jak bardzo atrakcyjny seksualnie dla ciebie jestem, mam rację? To znaczy, musiałabyś być idiotką, by tego nie zauważyć. Zaczęła się na mnie gapić przez to, jak przypuszczam, że nieumyślnie nazwałem ją idiotką. Uups. - Wiesz, co mam na myśli. Kiwnęła głową i pokazała, abym kontynuował. - Cóż, jesteś moją przyjaciółką, jak myślę, i nie mogę dać się ponieść emocjom z tobą. Rosalie zabiłaby mnie, gdybym to zrobił i obawiam się, że moja skurwysyńska natura dałaby ze mnie wszystko, co najlepsze i traktowałaby cię jak gówno, gdy skończyłbym już z tobą. Rozumiesz? Zmarszczyła brwi, gdy przetwarzała to, co powiedziałem. - A więc, chcesz powiedzieć, że sądzisz, iż możesz potraktować mnie jak jedną ze swoich prostytutek, jeżeli pozwolę ci zająć się mną i że Rosalie dorwałaby cię wtedy w swoje pazury? Nic nie mogłem na to poradzić, ale uśmiechnąłem się. - Tak, o to właśnie mi chodziło. Musisz zrozumieć jak ciężko jest mi się powstrzymywać. Mówisz o kimś, kto nauczył się wszystkich tych rzeczy związanych z seksualnością w bardzo młodym wieku, przyjął je i podążył za nimi. Nie masz pojęcia jak łatwo jest mi przyjąć robienie mi loda lub bycie pieprzonym. To nie problem dla kogoś takiego jak ja. Skrzywiła się, gdy wypowiedziałem ostatnie zdanie, ale byłem zdeterminowany, aby jej nie okłamać. - Patrzenie na ciebie i Jacoba po prostu sprawiło, że poczułem, iż wykorzystałby każdą szansę, jaką by od ciebie otrzymał, a ty byś mu na to pozwoliła. Nie chcę, abyś stała się taka jak Jessica, Lauren, czy Samantha... cholera, nawet jak Victoria. Dla mnie jesteś lepsza niż one. Oczywiście szkolę cię dla Jamesa, ale przede wszystkim dla twojej elitarności. Nie potrafię wyobrazić sobie ciebie próbującej porozmawiać z kimś podczas robienia loda lub proszącej o
157
pieprzenie. Rozumiesz, co mam na myśli? Bella kiwnęła głową i lekko się uśmiechnęła. - Myślisz o mnie całkiem dobrze, Edwardzie. Jestem naprawdę szczęśliwa, że nie uważasz mnie za dziwkę. Mój żołądek ponownie wywrócił się na te słowa. - Zdecydowanie tak nie uważam, Bello i naprawdę przepraszam za to, co powiedziałem. - Wziąłem głęboki wdech, aby kontynuować moją przemowę. Jeżeli naprawdę chcesz umówić się z Jacobem, to tak zrób. Jesteś dużą dziewczynką i nie mam zamiaru cię powstrzymywać. - Dzięki, Edwardzie. Nie masz pojęcia, jak wiele to dla mnie znaczy. Chcę, abyś wiedział, że mogę podejmować dobre decyzje samodzielnie. Nie martw się o mnie. Ze mną wszystko jest w porządku. Kiwnąłem głową mimo, że nie byłem tak naprawdę przekonany co do tego. Bella nie znała świata, w który miała zamiar wejść. Mój świat, moje zwyczaje nie były jej i naprawdę mam nadzieję, że to zrozumie... Ale miałem przeczucie, że poczułaby się przytłoczona, gdyby uświadomiła sobie tę podstawową informację. Miałem tylko nadzieję, że będę wtedy przy niej. Rozpostarłem ramiona i przytuliła mnie. Przycisnąłem ją do siebie, jej głowa znajdowała się pod moim podbródkiem, dzięki czemu mogłem powąchać zapach jej truskawkowego szamponu do włosów. Żałowałem, że nie możemy zostać tak na zawsze, ale rzeczywistość wróciła do mnie i ponownie powiedziała mi 'cześć'. - Edwardzie, co dokładnie wydarzyło się pomiędzy tobą i tą blondynką? Wyszedłeś z nią i poszliście do jej mieszkania? Wróciłem myślami do piątkowego wieczoru i Belli, jej twarzy na twarzy Jacoba i natychmiast odgoniłem je od siebie. - Po prostu odprowadziłem ją do domu. Byłem bardzo wkurzony, kiedy opuszczałem klub. Wyglądało na to, że się uspokoiła, ale zastanawiałem się czy wie, że nadal widuję się na boku z resztą moich dziewczyn. Boże, miałem nadzieję, że nie myślała, iż potrafię być monogamistą. To po prostu nie byłem ja. - Wiem, że widujesz się z resztą swoich dziewczyn, Edwardzie. Nie martw się, nie oczekuję, abyś zmienił swój styl życia. Co do cholery? - Skąd wiedziałaś... - Zrobiłeś się spięty, gdy odpowiadałeś na moje pytanie, dlatego zgadywałam w ciemno. Okazało się, że miałam rację. Przewróciłem oczami trochę wytrącony z równowagi tym, jak dobrze mnie zna. Więc, oddałem atak. - A co z tobą i Jacobem? Jak poszło? Spojrzała w podłogę i odpowiedziała: - Nic się nie wydarzyło. Przyszła Rosalie i szybko czmychnęłyśmy, ale dałam mu swój numer i dostałam jego. Nie zaszło nic więcej, niż całowanie. - Czy on wie, ile ty masz lat? - Edwardzie... - To tylko zwykłe pytanie, Bello. - Tak, powiedziałam mu, że mam osiemnaście. Wiedział, że nie mogę mieć dwudziestu jeden, ponieważ nie wyglądam na tyle, ale po tym, jak zapewniłam go, że przeze mnie nie wisi nad nim paragraf, wydawało się, że nie ma nic przeciwko.
158
Pedofil... - Okay więc, tak długo, jak wszystko będzie między wami w porządku, to dla mnie też. Posłuchaj, myślę, że powinienem już iść. Wróciłem dopiero z wyjazdu i mam sporo rzeczy do zrobienia przed szkołą. Kiwnęła głową, po czym podszedłem do drzwi, aby wyjść. - Edwardzie? Wiem, że to może zabrzmieć samolubnie, ale czy nadal planujesz udzielanie mi lekcji? Uśmiechnąłem się do siebie, zanim odwróciłem się do niej. - Oczywiście, Bello. Nie pozostawię cię samej sobie. Zaangażowałem się w uczenie jako twój przyjaciel. - I by wygrać zakład – dodała. Kiwnąłem głową i odpowiedziałem: -I by wygrać zakład. - Więc, co masz w planach na następną lekcję? Zastanowiłem się nad tym, co zaplanowałem na nasze następne zajęcia i uśmiechnąłem się do niej. - Czy kiedykolwiek wspominałem, że gram na fortepianie? - Naprawdę? Musisz kiedyś mi to pokazać. Nie miałam pojęcia, że jesteś taki utalentowany. To było zbyt proste. - Jestem bardzo utalentowany. Istnieje także wiele różnych rzeczy, które potrafię robić moimi palcami i do których mam talent. Mam zamiar pokazać ci je na następnej lekcji. Wycofałem się z jej pokoju zaraz po tym, jak na jej twarzy pojawiło się zrozumienie. Kochałem momenty, kiedy krew gromadziła się zaraz pod jej policzkami sprawiając, że się różowiły. Zamierzałem upewnić się, że dokładnie zapamięta, jak bardzo utalentowany jestem.
159
19. Prawda o Angeli RPOV Poniedziałek nadszedł i się skończył. Byłam trochę rozczarowana, ponieważ Angela nie pojawiła się tego dnia w szkole. Z zapałem przeszukiwałam zatłoczone korytarze, gdy mijała połowa lekcji. Nadal nie miałam pojęcia, co miałabym jej powiedzieć, ale będę się tym martwić później. Najpierw musiałam ja znaleźć. - Szukasz mnie? Odwróciłam się szybko, uderzając ramieniem w moją otwartą szafkę. - Kurwa. - Auć. Wiesz, powinnaś być bardziej ostrożna, Bello. Posłałam Edwardowi moje najlepsze spojrzenie i rozmasowałam sobie ramię. Oparł się o sąsiednią szafkę i wyszczerzył do mnie. - Więc? - Więc, co? Przewrócił oczami. - Więc, szukałaś mnie? Ponownie zwróciłam swoją uwagę na szafkę. Znowu stał się gówniany. - Nie, nie szukałam. - Och... Wyglądał na trochę rozczarowanego. Boże. W ten sposób może nauczy się, że cały świat nie kręci się tylko wokół niego. - Cóż, w takim razie, kogo szukałaś? Westchnęłam i odpowiedziałam: -Angeli. Uniósł brew. - Angeli Weber? - Tak – odpowiedziałam, akcentując „k” na końcu. - W jakim celu? - Bez powodu. Chciałam po prostu się z nią zobaczyć. - Cóż, oto ona, jest tuż za tobą. Obróciłam się szybko i spojrzałam przed siebie w głębokiej koncentracji. Zatrzymałam ją i dałam znać, aby dołączyła do mnie przy szafce. Zawahała się, gdy zobaczyła Edwarda. Dowód numer jeden. - Cześć, Bello, co tam? Spojrzałam na Edwarda – przebierał palcami po włosach i patrzył w przeciwnym kierunku. Coś zdecydowało oczywiście, że zainteresował się tym bardziej, niż moją konwersacją z Angelą. Dowód numer dwa. - Chciałam jedynie wiedzieć, czy wszystko w porządku. Nie było cię wczoraj w szkole. - Och, tak, nie czułam się zbyt dobrze. Teraz już jest lepiej, ale wczoraj nie mogłam przestać wymiotować. Myślę, że to była grypa żołądkowa.
160
Nie mogłam nic na to poradzić, ale zauważyłam, że Edward napiął się trochę na jej wyjaśnienie. Nadal jednak nie patrzył na nas. - Cóż, cieszę się, że dziś wróciłaś do szkoły. Posłuchaj, mogłybyśmy spotkać się w porze lunchu? Naprawdę potrzebuję pomocy w kilku pracach domowych. Jej spojrzenie skierowało się na Edwarda, oczywiście zastanawiając się, czy on także ze mną będzie. Musiałam zainterweniować, i to szybko. - Nie zajmie nam to długo. Będę tylko ja, więc... ta... nie powinno nam to zająć dużo czasu. Kiwnęła głową i się uśmiechnęła. - Oczywiście, Bello. Spotkamy się w bibliotece. Dowód numer trzy. Punkt dla mnie. Zaczęła oddalać się od nas, kiedy odwróciła się i spytała: - Jaki to przedmiot? - Angielski. Kurwa. Czy ja właśnie powiedziałam: angielski? Tak. Edward i Angela spojrzeli na mnie tak, jakby urosła mi druga głowa. Cholera. Angielski był moim konikiem. Musiałam zapanować nad sytuacją, i to szybko. - Chciałam po prostu, abyś przeczytała coś, co napisałam, wiesz, aby upewnić się, że dobrze brzmi. - Okay... Spotkamy się za jakąś godzinę. Po tych słowach odwróciła się i odeszła. Szybko zamknęłam szafkę i skierowałam się w przeciwną stronę, do klasy matematycznej. - Co to było? - Co? - Angielski? Proszę cię, Bello. Nie potrzebujesz żadnej pomocy z tej dziedziny...i muszę ci przypomnieć, że jesteś okropnym kłamcą. - Cokolwiek. Pieprz się, Cullen. Byłam zmęczona jego wygłupami. Przysięgam, czasami uważam, że Edward jest dwubiegunowy. Zaraz potem zostałam ponownie uderzona w ramię, ale tym razem przez coś ciepłego i wspaniale pachnącego. Spojrzałam w górę i zobaczyłam najpiękniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam. Jamesa. Uderzył mnie plecakiem, gdy mijał mnie w korytarzu. Ołówek, który trzymałam w ręce upadł mi na podłogę z trzaskiem, ale byłam zbyt oszołomiona, aby się ruszyć. Podążyłam za nim wzrokiem i zobaczyłam, jak odwraca się, aby spojrzeć na mnie przez tych kilka krótkich chwil. - Och, przepraszam za to. Nie zauważyłem cię. To było to. Odwrócił się i odszedł. O nie. W końcu miałam szansę, aby z nim porozmawiać i co zrobiłam? Stałam na środku korytarza i gapiłam się na niego z otwartymi ustami. Nie potrafiłam nawet powiedzieć: „Nic się nie stało”, albo: „Nie martw się tym”, lub nawet: „Kocham cię! Ożeń się ze mną i miejmy razem dzieci!”. Zamknęłam buzię i westchnęłam, pragnąc jeszcze jednej szansy, abym mogła cokolwiek powiedzieć. - Och, proszę. Naprawdę? Ty tak poważnie?
161
Zaczęłam gapić się na Edwarda. Czy to było za wiele, aby poprosić go, aby zostawił mnie samą? - Co? - Bello, on wpadł na ciebie i sprawił, że upuściłaś ołówek... a tobie się to podobało? Uśmiechnęłam się. - Owszem, tak. Przewrócił oczami, po czym schylił się, aby podać mi ołówek. - Cóż, w końcu to ja podniosłem go dla ciebie. Prawdziwy gentleman robi takie rzeczy. - Och? I jesteś większym gentlemanem, niż on? - Zdecydowanie. Jestem dziesięć razy lepszy we wszystkim od niego. Nie przeoczyłam podwójnego znaczenia w tym zdaniu. - Cóż, dzięki, Edwardzie. Muszę iść już na lekcję. Delikatnie kiwnął głową i odszedł. Nadal wyglądał na całkiem rozbawionego moimi uczuciami do Jamesa. Westchnęłam i weszłam do klasy. Musiałam spędzić kolejną godzinę na próbowaniu odkrycia jak zamierzam porozmawiać z Angelą. Miałam zamiar poznać dzisiaj prawdę... bez względu na to, jak okropna będzie. Siedziałam nerwowo, czekając w bibliotece na Angelę. Śpieszyłam się tu, szukając stolika w najdalszym zakątku pomieszczenia... W miejscu, gdzie nikt nie przychodzi. Znalazła mnie raczej szybko, po czym położyła swoje rzeczy. - Cześć, Bello. - Hej, Ang. Posłuchaj, możemy porozmawiać? Popatrzyła na mnie z niepokojem, ale kiwnęła głową. - Czy coś jest nie tak? Wyglądasz na zdenerwowaną. Prawdopodobnie zrobiłam się zielona. Ale zaszłam tak daleko i jeżeli ciekawość rzeczywiście może zabić kota, w takim razie nie ma cudu, aby miał on dziewięć żyć. Pokazałam jej, aby usiadła obok mnie, tak, abyśmy mogły być najciszej, jak się da. Rozejrzałam się wokoło i przeszłam do rzeczy. - Chodzi o Edwarda, Ang. Na te słowa natychmiast wszystkie kolory zniknęły z jej twarzy. Próbowała się pozbierać, ale z marnym skutkiem. - Co z nim? Coś się stało? Przygryzłam wargę, gdy zastanawiałam się nad tym, jak najlepiej to ująć. Naprawdę powinnam wymyślić to wcześniej, zanim to zaczęłam. Postanowiłam, że najlepiej będzie postawić na szczerość. Albo przynajmniej na część prawdy. - Znalazłam jego listę. Jeżeli myślałam, że przed chwilą była blada, teraz była biała jak duch. - Wszystko okay? Kiwnęła głową i spojrzała na swoje dłonie. - Co chcesz wiedzieć? Zastanowiłam się nad tym i próbowałam sformułować prawidłowo pytanie. Nie chciałam jej obrazić, żeby nie zamknęła się przede mną. - Cóż, jestem ciekawa, dlaczego ktoś taki jak ty jest na jego liście. Jest tam wiele imion dziewczyn, po których się tego spodziewałam, ale twoje nie było jednym z nich. Nie musisz odpowiadać, jeśli nie chcesz... całkowicie to zrozumiem.
162
Zastanawiała się przez kilka minut, nadal wpatrując się w swoje dłonie. Nagle spojrzała na mnie i spytała: – Czy wy jesteście razem? Moje oczy rozszerzyły się na jej przypuszczenie. - Nie! O nie, to nie tak. Jestem przyjaciółką ich wszystkich. Całej rodziny. Jak powiedziałam wcześniej, znalazłam jego listę i zżerała mnie ciekawość, dlaczego na niej jesteś. Przysięgam, nic poza tym. Kiwnęła głową i się uśmiechnęła. - Wiem o tym, Bello. Ufam ci, naprawdę. To po prostu nie jest temat, o którym lubię rozmawiać. - Więc, czy ty i Edward byliście... - Nie, nigdy nie umawialiśmy się, jak chłopak i dziewczyna. Ale byliśmy razem, co jest powodem pojawienia się mojego imienia na jego liście. Ale nie chodzisz z kimś tylko dlatego, że z nim sypiasz. Widzisz, Bello, zanim tu przyjechałaś, byłam zupełnie inną osobą niż teraz. Próbowałam wyobrazić sobie inną Angelę, niż tę cichą kujonkę, która stała na przeciwko mnie, ale nie potrafiłam. To była jedyna Angela, jaką znałam. - Jak to inna? Uśmiechnęła się ponuro, gdy zaczęła opowiadać. - Wiesz jakie są Lauren, Jessica i Samantha? Byłam jedną z nich, w pierwszej i drugiej klasie. Byłam nieokiełznana, Bello, kompletnie i całkowicie odjechana. Imprezowałam, piłam, umawiałam się z niewłaściwymi ludźmi i robiłam głupie rzeczy. Gdy byłam w pierwszej klasie moi rodzice się rozwodzili, przez co rzeczy się jeszcze bardziej pogorszyły. Użyłam szkoły i przyjaciół jako ucieczki od bólu, jaki czułam. To był dla mnie bardzo, bardzo ciężki czas. Spójrz na to. Przysunęła do mnie ramię i odsunęła bluzkę. Na jej łopatce widniało wytatuowane złamane, czerwone serce, jedna jego połówka wyglądała jakby miała upaść. Nad sercem znajdowała się żółta gwiazda. Na porcelanowej skórze Angeli ten kolor był piękny i lśniący. - Co to jest? Dlaczego masz wytatuowane złamane serce? Czy to przez twoich rodziców? - Zrobiłam to przez wszystko, co działo się w moim życiu. Widzisz, druga klasa była dla mnie najcięższa. Była także najpoważniejsza. To wtedy tak naprawdę zbliżyłam się do Edwarda. Kiwnęłam głową, gdy zaczęła zmierzać do właściwej części. Zastanawiałam się, co Edward zrobił, aby ją zdobyć i zaciągnąć do łóżka. - Widzisz, był wtedy dla mnie, wysłuchiwał wszystkich moich problemów związanych z rodzicami. Czułam się tak, jakby naprawdę mnie rozumiał i cieszyłam się z jego towarzystwa. Nie kochałam go, ale bardzo dużo dla mnie znaczył. Dlatego przespałam się z nim. - Więc, zapisał twoje imię na liście zaraz po tym? - Nie, oczywiście, że nie. Spytał mnie, czy nie mam nic przeciwko, a ja się na to zgodziłam. Tak bardzo mi pomógł, że czułam, iż w ten sposób mogę się jakoś odwdzięczyć. Nie dbałam o to, że moje imię znajdzie się na jego głupiej liście, więc mu na to pozwoliłam. Pomyślałam o tym, co powiedziała. Byli przyjaciółmi, zanim między nimi pojawił się seks. Hm. Nigdy bym nie pomyślała i nie przypuszczała. Może jest jeszcze dla niego jakaś nadzieja... Ale to nadal nie wyjaśniło jednej rzeczy.
163
- Rozumiem... więc dlaczego teraz ze sobą nie rozmawiacie? Nie wyglądasz nawet na swobodną, gdy znajdziesz się gdzieś w jego pobliżu. Co on zrobił? Zagapiła się na mnie, tak, jakby próbowała zrozumieć co mówię. - Bello, odwrotnie, niż reszta szkoły, nie myślę, że Edward z natury jest draniem. Należę do tej niewielkiej grupy ludzi, którzy wiedzą kim on naprawdę jest i jak się zachowuje. Nadal zależy mi na nim i życzę mu wszystkiego, co najlepsze. Mam nadzieję, że znajdzie kogoś, kogo będzie mógł pokochać i to uczucie zostanie także odwzajemnione, tak jak ja. Myślę, że to jego największy problem. Za bardzo się boi dopuścić kogoś do siebie... zwłaszcza kobietę. Angela naprawdę dobrze go znała. Dokładnie wiedziała, o czym mówi. Powinnam była wiedzieć... Uświadomiłam sobie to samo. Kontynuowała. -W każdym bądź razie, na koniec odepchnęłam go. Widzisz... umm... Zaczęła się denerwować. Było to widać. - Mów dalej, Angelo. Obiecuję, że cokolwiek to jest, zabiorę tę informację ze sobą do grobu. Kiwnęła głową i kontynuowała. - Edward i ja spaliśmy ze sobą kilka razy... tak jak już mówiłam wcześniej. Jednego razu nie zabezpieczyliśmy się. Skończyło się to moją ciążą. Wydawało mi się, że w tej chwili zabrakło mi powietrza. Edward nigdy nie powiedział mi, że jest ojcem... Chwila… Angela nie ma dziecka, prawda? - Masz dziecko? Ponownie spojrzała na dłonie. - Nie, nie mam. Straciłam je. Miałam wypadek samochodowy z pewnym kolesiem, z którym się spotykałam. Był pijany, a ja próbowałam skłonić go, żeby pozwolił mi prowadzić. Miał odwieźć mnie do domu. W każdym razie, ten idiota przejechał bez zatrzymywania się przed znakiem stopu i prawie zderzyliśmy się z jadącym z drugiej strony samochodem. Złapałam wtedy szybko za kierownicę i skręciłam... po czym uderzyliśmy w drzewo. Trafiłam do szpitala, gdzie po jakimś czasie straciłam dziecko. Wytatuowana gwiazda reprezentuje stracone dziecko. O mój Boże. Nie miałam pojęcia, że moja cicha przyjaciółka miała takie ciężkie, bolesne życie. Zgaduję, że wy także, prawda? - Czy Edward o tym wie? Kiwnęła głową. - Tak, wiedział, że byłam w ciąży i wiedział, że to jego dziecko. Widzisz, uprawiałam wtedy seks tylko z nim, więc zdecydowanie to on był ojcem. Uwierzył mi, dzięki Bogu, i zapewnił mnie, że będzie przy mnie. Wyjaśniłam mu, że wiem, iż jestem młoda, ale naprawdę chciałam zatrzymać tę istotę, którą będziemy mieli. Edward był taki słodki. Chciał mnie wspierać, na każdym kroku. Był załamany tym, że poroniłam. Ja przyjęłam to jeszcze gorzej. Powiedziałam mu, że to moja wina. Nie powinnam była wsiadać do samochodu z tym skurwielem. Edward zapewniał mnie, że nie wini mnie za to, ale ja się obwiniałam. Od tego czasu odsunęłam się od niego i wszystkich pozostałych. Moje życie zmieniło się drastycznie, gdy uświadomiłam sobie, że nie jestem taką osobą, jaką chciałabym być. Edward w końcu odnalazł swoją własną ucieczkę... bycie dupkiem wobec wszystkich ludzi dokoła niego, szczególnie wobec dziewczyn. Po mnie nie zbliżył się do nikogo innego. Angela? To ona była powodem tego, że jest jaki jest? To niemożliwe. A z drugiej strony, jednak to mogło być to. Zależało mu na niej, a ona go odtrąciła, gdy za bardzo ją to wszystko bolało. To było także jego dziecko, a teraz... Cóż,
164
teraz był załamany i w rozsypce. Ktokolwiek będzie z nim na dłużej będzie musiał poskładać go w całość. - Łoł... Przepraszam, Angelo. Powiedziałaś o tym Benowi? - Tak. Jest dla mnie ogromnym wsparciem i zachęca mnie, abym porozmawiała z Edwardem. Uważa, że powinnam spróbować odnowić z nim kontakt. Może nawet okazać mu jakąś bliskość... Ale wątpię, żeby Edward chciał mieć ze mną cokolwiek do czynienia. Minęły już dwa lata. - Nonsens. Myślę, że Ben ma rację. Naprawdę powinnaś porozmawiać z Edwardem. To znaczy, był wtedy dla ciebie, a przynajmniej starał się być. Musisz także postarać się być dla niego. Wzięła głęboki wdech. - Nie wiem nawet, czy będzie chciał ze mną rozmawiać o tym wszystkim, co się stało. - Cóż, nigdy się nie dowiesz, dopóki nie spróbujesz. Zwróć się do niego, gdy już będziesz na to gotowa. Ostrzegający dzwonek zadzwonił w tym momencie, sygnalizując, że mam jedynie dwie minuty, aby dotrzeć na moje następne zajęcia – biologię. Czas zbierać dupę w troki. - Ang... chcę, abyś wiedziała, że nic nikomu nie powiem. Proszę, zaufaj mi. - Ufam, dlatego ci o tym powiedziałam. Bello, nie sądzę, aby jego rodzina wiedziała o czymkolwiek. Zamierzaliśmy poczekać, zanim powiemy o tym ludziom, aż będę w piątym miesiącu... ale nigdy do tego nie doszło. Myślę, że ludzie przypuszczają, iż wykorzystał mnie, a potem rzucił, zważywszy na to, że unikałam go jak jakiejś plagi. Zgaduję, że schrzaniłam to po całości, co? Przytuliłam ją. - Nie martw się o nic, Angelo. Każdy popełnia głupie błędy... Edward nie będzie ci miał tego za złe. Po prostu powiedz mu, że potrzebowałaś czasu... Kiwnęła głową i uśmiechnęła się do mnie. - Lepiej chodźmy już na zajęcia. Pan Banner utnie nam głowy, jeśli się spóźnimy. Zebrałyśmy nasze rzeczy i skierowałyśmy się do sali. Weszłyśmy do niej zaledwie na sekundy przed dzwonkiem. Zobaczyłam, jak Edward patrzy na nas dwie, gdy wchodziłyśmy i jak zwykle, Angela nie spojrzała nawet na tę stronę sali. Zajęłam swoje miejsce obok niego, próbując nie myśleć o tym, czego dowiedziałam się w czasie przerwy na lunch. Nie mogłam nic na to poradzić, ale spojrzałam na Edwarda i próbowałam sobie wyobrazić, jak inne byłoby jego życie, gdyby Angela urodziła to dziecko. Byłby ojcem. Miałam przeczucie, że nie byłby wtedy zarozumiałym, aroganckim dupkiem, jakim jest dzisiaj. Pomyślałam także, że wycofałby się wtedy z tego głupiego konkursu, w którym brał udział z Jamesem. Jakim ojcem byłby Edward? Tak naprawdę nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Obecnie bowiem nie dba o nikogo, poza sobą. Nie. To nie prawda. Zachowywał się tak, jakby nie dbał o nikogo poza sobą. A prawda jest taka, że naprawdę dbał. Uświadomiłam sobie, że pytał każdą dziewczynę, czy może umieścić ich imiona na swojej liście, więc żadna z nich nie będzie zaskoczona, że ich imiona na niej widnieją. To się w jakimś stopniu liczyło, prawda? - Co?
165
Odgoniłam swoje myśli i uświadomiłam sobie, że gapię się na Edwarda... i to nie w sposób, do jakiego był przyzwyczajony. Kurwa. - Co, co? - Co się dzieje? Dlaczego gapisz się na mnie w taki sposób? - Jaki? Miałam zamiar przeciągać to najdłużej, jak się da. Może wtedy odpuści. Przewrócił oczami. - Nie wiem. Tak jakbyś była pogrążona w myślach o czymś związanym ze mną. Myślisz o dzisiejszym wieczorze? Zarumieniłam się. Obecnie mój umysł nie pamiętał o seksie, ani niczym z nim zbliżonym. - Nie, nie myślałam o tym. Nie jestem tobą. - A więc o czym? Mój umysł myślał intensywnie. Byłam naprawdę okropnym kłamcą, więc to nie wchodziło w grę. Mogłam powiedzieć jedynie jakąś część prawdy... Nie sądzę, abym w tym także była taka zła. Nie mogłam zrobić nic innego, więc spróbowałam. - Myślałam jedynie o ludzkim losie... Jak wyglądałoby życie, gdyby różne rzeczy przebiegły by w nim inaczej. Wiesz, jeżeli ludzkie życie przybrałoby inny kurs. Zmarszczył brwi. - To zabawne. Dlaczego myślisz o tym, patrząc na mnie? Piszesz jakieś wypracowanie na angielski o przeznaczeniu, czy coś w tym stylu? Moje spojrzenie nieumyślnie podążyło do Angeli i szybko z powrotem do Edwarda. Ale to wystarczyło, aby to zauważył. Odwrócił głowę i spojrzał na cel mojego zerknięcia. Kiedy ponownie odwrócił się do mnie wyglądał na zmieszanego. - Czy Angela mówiła coś na temat twojego wypracowania? Ponieważ naprawdę uważam, że to całkiem fascynujące, iż wybrałaś na temat wypracowania ludzkie życie i los... Nagle cała krew odeszła mu z twarzy. Jego oczy się rozszerzyły, a usta otwarły. Ponownie spojrzał na Angelę, a następnie znowu na mnie. Byłam przerażona tym, co zaraz powie. Naprawdę nie chciałam go zranić lub sprawić mu ból. - Ty wiesz. Wyszeptał to tak delikatnie, że nie byłam pewna, czy dobrze go usłyszałam. Kiwnęłam lekko głową, potwierdzając jego stwierdzenie. Zanim mogłam powiedzieć cokolwiek, odwrócił się ode mnie i podniósł rękę w górę. - O co chodzi, panie Cullen – zapytał pan Banner, wyraźnie znudzony przerywaniem sobie. - Nie czuję się zbyt dobrze. Czy mógłbym pójść do pielęgniarki? - Idź. Prawdopodobnie i tak już umiesz ten materiał. Edward nie tracił czasu. Złapał plecak i zarzucił na ramię, po czym wziął swoją książkę i wyszedł. Nawet na mnie nie spojrzał... tak naprawdę na nic nie spojrzał. Angela gapiła się na jego wycofującą się postać i mogłam stwierdzić, że ona także rozważa opuszczenie sali. Spojrzała ponownie na mnie, a ja pokazałam jej, aby wyszła. To był odpowiedni czas. - Panie Banner, ja także nie czuję się zbyt dobrze. Czy mogłabym wyjść? - Panno Weber... czy nie masz już chłopaka?
166
- Mam. Westchnął. - Ta szkoła przypomina operę mydlaną, przysięgam. Idź, panno Weber i zabierz swoje rzeczy. Przypuszczam, że już nie wrócisz na tę lekcję. Szybko zabrała swoje rzeczy i wyszła z sali. Nagle każdy w klasie zaczął szeptać między sobą. To będzie największa plotka przez następne dwa dni – tym bardziej, że Angela ma chłopaka. Westchnęłam ciężko. Co ja zrobiłam? Miałam jedynie nadzieję, że cokolwiek się okaże, tylko polepszy sprawy. Sam Bóg wie, że Edward potrzebuje każdej pomocy, jaką może otrzymać.
167
20. Kontakt BPOV Siedziałam w swoim pokoju i czekałam. Nie miałam pojęcia, czy Edward będzie chciał w ogóle zobaczyć się ze mną dziś wieczorem. Nie widziałam go odkąd opuścił szkołę, a jego rodzinie powiedziano, że jest chory i poszedł do domu. Nikt nie kwestionował mojej historyjki i nie pomyślał, że to mogło mieć jakikolwiek związek ze mną. Pamiętam, jak mówiłam im, że idę do domu się położyć. Skoro dzisiaj nie miałam lekcji z Edwardem, mogłam położyć się wcześniej. Co za bałagan. Jak mogłam za jednym zamachem spieprzyć ponownie życie dwojga ludzi? Ale naprawdę, jak mogłam nie być zszokowana takimi rewelacjami? Nie było opcji, abym potrafiła wejść do klasy i traktować Edwarda tak samo. A on szybko to odkrył. Spieprzyłam wszystko, próbując ukryć fakt, że wiem o wszystkim. Więc teraz wiedział, że znam jego największy sekret. Nawet jego rodzina go nie zna... Nie byłam pewna, jak się z tym czuł. Edward i Angela. Mojemu umysłowi nadal ciężko było zaakceptować taką dziwną parę. Nie potrafiłam sobie wyobrazić stylu życia, jaki opisała mi Angela. Życie, jakie wiodła, było totalnym przeciwieństwem tego, jak jest obecnie... i Edwarda... W końcu to tłumaczyło jego dramatyczną zmianę w zachowaniu. Rosalie i Alice zawsze zastanawiały się, co go zmieniło. Najwyraźniej był dobrym i przyzwoitym facetem, kiedy Rose go poznała... Ale to było jeszcze przed tym, jak się zmienił. Dzwoniący telefon otrząsnął mnie z zamyślenia. Sięgnęłam po komórkę i odebrałam. - Halo? - Bello posłuchaj, Edward zastanawia się, czy masz zamiar pojawić się na dzisiejszej lekcji. Czeka na ciebie. Wydawało się, że Alice mówi normalnie... i najwyraźniej Edward zamierzał zachowywać się tak, jakby nic dzisiaj się nie stało. Nie było dobrze. - Cóż, wiem, że nie czuł się zbyt dobrze. Czy jest pewien, że da radę? - Tak. Teraz wygląda w porządku. Cokolwiek to było, minęło. Wygłupia się z Emmettem i Jasperem czekając na ciebie. Więc... przyjdziesz? - Oczywiście. Już wychodzę. Odłożyłam telefon, szybko wyszłam z domu i skierowałam się do niego. Jeżeli miał zamiar udawać, że wszystko jest takie samo, to cóż, ja też mogę spróbować... Przynajmniej przed jego rodziną. - Cześć, Bello – powiedziała Alice radośnie. Usiadła na kanapie z Rosalie, która oglądała zabawę chłopców przy stole bilardowym. - Usiądź z nami i pooglądaj. Myślę, że Emmett wygrywa. - Nie na długo... frajer. - Jasper rzucił nam intensywne spojrzenie, próbując wymyślić następny dobry ruch. Edward stał oparty o ścianę, obserwując
168
go. Miał na twarzy swój firmowy uśmieszek. Tak. Powrót do normalności. - Więc, Bello, jak było w szkole? Nie mówiłaś za wiele w drodze powrotnej do domu. - Rosalie malowała paznokcie, najwyraźniej znudzona wygłupami chłopców. - Och, było w porządku. Wiesz, to samo, co zwykle. - Nie widziałyśmy cię na lunchu. Wszystko okay? Zobaczyłam, jak Edward zacisnął usta i spojrzał w moim kierunku. Wiedziałam, że zastanawia się, czy zamierzam powiedzieć coś jego rodzinie... I prawdopodobnie rzuciłby się na mnie, gdybym powiedziała coś niestosownego. - Ze mną wszystko w porządku. Spotkałam się z Angelą w bibliotece w porze lunchu, aby porozmawiać o pracy domowej, którą miałyśmy zadaną. - Angelą Weber? - Twarz Alice wyrażała głęboką zadumę. - O czym była ta praca domowa? Nie mogę sobie wyobrazić żadnej z was potrzebującej pomocy z jakiegokolwiek przedmiotu. Cóż, może u ciebie matematykę, ale masz Emmetta, który może ci z nią pomóc. - Po prostu porównywałyśmy nasze notatki, dotyczące eseju, to wszystko. - Angela Weber... - kontynuowała, z niewidzącym wzrokiem. - Dlaczego jej imię brzmi tak znajomo? Spojrzałam na Edwarda, który pochylał się nad stołem, gdyż nadeszła jego kolej. Miał zmrużone oczy i napiętą szczękę. Zapewne zaciskał zęby. - Och! Teraz pamiętam! Była twoją przyjaciółką, prawda Edwardzie? Czy wy nie umawialiście się w drugiej klasie? Edward uderzył w kulę z numerem osiem i wbił ją w dziurę w narożniku. Wyprostował się i uniósł brew na Jaspera i Emmetta, uśmiechając się szyderczo, a następnie posyłając obojgu całusa. - Kurwa – powiedział Jasper, odwracając się od niego i podchodząc do ściany, aby odwiesić kij. - O cholera – zawtórował mu Emmett, rzucając kijem bilardowym w ścianę. Obaj chłopcy wyjęli swoje portfele i wyjęli z nich po sto dolarów dla Edwarda. - Skurwysyn... To dlatego z nim nie gramy. Przypomnij mi to następnym razem, Jasper. Jasper jedynie kiwnął głową na zgodę. - Cóż, Edwardzie? Czy Angela nie jest tą dziką dziewczyną, z którą umawiałeś się w drugiej klasie? Edward stał przy ścianie, odwieszając swój i Emmetta kij bilardowy. Nie mogłam dostrzec jego twarzy, ale mogłam powiedzieć, że to temat, na który nie chce rozmawiać. - Ta, to ona. - Hmm... nie rozmawiasz już z nią. Co się stało? Zawsze myślałam, że się lubicie. - Nic się nie stało. Zdecydowała, że woli lepsze towarzystwo i poszła naprzód; więc ja też tak zrobiłem. To był jeden z tych kilku momentów, kiedy cierpiałam za niego. Jego rodzina nie wiedziała, co stało się z jego drugą wersją przyszłości... A on nadal nad tym rozpaczał. - Bello... Jesteś gotowa? Kiwnęłam i wstałam, podążając za nim po schodach. Szliśmy obok siebie korytarzem do jego pokoju.
169
- Byłbym wdzięczny, gdybyś przestała patrzeć na mnie w ten sposób. - Co? W jaki sposób? Weszliśmy do pokoju i zatrzasnął za nami drzwi. - Tak, jakby było ci przykro z mojego powodu. To mam na myśli; nie patrz tak na mnie. - Przepraszam, nie to miałam na myśli... - I doceniam to, że nikomu nie powiedziałaś o tym, co dziś odkryłaś. To już skończone. Kiwnęłam głową. - Rozmawiałeś z Angelą? Głośno westchnął. - Tak, rozmawiałem. Wyjaśniła mi jak bardzo jest jej przykro i że nie chciała mnie zranić. Powiedziałem jej, żeby się tym nie martwiła. Przejechał dłonią po rozczochranych włosach. - Powiedziałem jej także, że nie mam nic przeciwko byciu znowu jej przyjacielem, jeśli Ben nie ma nic przeciwko. Twierdziła, że nie ma. Mówię ci, Ben jest większym mężczyzną, niż ja. Nie wiem, czy pozwoliłbym miłości mojego życia przyjaźnić się z dawnym kochankiem. Kiwnęłam głową. - Powiedziała, że chce ponownie się z tobą przyjaźnić? Uśmiechnął się. - Ta, tak powiedziała. Mocno mnie przytuliła i powiedziała, że od teraz wszystko będzie lepsze. Muszę przyznać, że miło było znowu móc ją przytulić... niezależnie od wszystkiego, mimo że jej nie kochałem, zależało mi na niej. Była jedną z tych kilku dziewczyn, które nie mają żadnej złośliwości i nienawiści w sercu. Ona jest autentycznie miłą i opiekuńczą osobą. - Wiem, dlatego tak bardzo ją kocham. Jest świetną przyjaciółką. Ponownie na mnie spojrzał. - Posłuchaj, nie chcę więcej o tym mówić. Tak długo, jak mam twoją gwarancję, że nic nikomu nie powiesz, naprawdę nie chcę o tym napomykać. Nie rozumiałam go. Widziałam, że nadal cierpi z tego powodu, ale kogo nie boli utrata drugiej osoby? Nadal uważam, że rozmawianie o tym mogłoby pomóc. - Edwardzie... Czy kiedykolwiek rozmawiałeś z kimś na ten temat? Zakpił z tego pomysłu. - Czy rozmawiałem z kimkolwiek? Oczywiście, że nie. Dlaczego miałbym chcieć to zrobić? Wszystko ze mną w porządku, Bello, naprawdę. A teraz, czy możesz, proszę, już odpuścić? Kiwnęłam głową, nie chcąc go zezłościć. Miałam jedynie nadzieję, że uświadomi sobie, że zawsze będę przy nim, jeśli będzie mnie potrzebował. - Hej, jak tak właściwie się o tym dowiedziałaś? Kurwa. Odwróciłam się od niego i usiadłam na łóżku. - Spytałam ją czy coś się między wami stało, ponieważ nie wygląda swobodnie będąc obok ciebie. Zwykle wywierasz na kobiety przeciwny efekt. Nie odpowiadał, więc spojrzałam w górę. Wyglądało na to, że pogrążył się we własnych myślach, wpatrując się w podłogę. - Edwardzie? - Przepraszam, myślałem jedynie o tym, że niewiarygodnie łatwo przyszło ci wydobyć z niej prawdę. Ze mną musiałabyś dużo bardziej się postarać. Ale uważam, że to jest właśnie różnica między nami. Ona bardzo ci ufa. - A ty nie?
170
- Mnie zaufanie komuś nie przychodzi łatwo, Bello. Nie mówię, że ci nie ufam... Ale po prostu jestem inny, niż Angela. Próbowałam nie bronić się przed tym, co powiedział i zdecydowałam, że teraz nadszedł dobry czas, aby skończyć ten temat. - Więc, czujesz się na siłach na dzisiejszą lekcję. To znaczy, możemy po prostu to przełożyć. - Wszystko w porządku, Bello – powiedział, przechadzając się wokół łóżka. - Cieszę się, że zostałaś w swojej spódniczce... To sprawi, że wszystko będzie dużo, dużo łatwiejsze. Przełknęłam ślinę. Nie miałam możliwości przebrania się, kiedy wróciłam do domu. Byłam zbyt roztargniona tym, co zrobiłam. - Łatwiejsze? Co masz na myśli, mówiąc łatwiejsze? - Cóż, jeżeli mam popracować na tobie moimi palcami, potrzebuję szybkiego i łatwego dostępu. - Och. - Nie miałam nic lepszego do powiedzenia... I fakt, że już robiłam się mokra od samego myślenia, że jest obok mnie sprawiało, że robiłam się oniemiała. - A teraz, Bello, przeszliśmy długą drogę od momentu, kiedy po raz pierwszy ruszyliśmy z tymi lekcjami... I powoli zbliżamy się do końca. Chcę się upewnić, że uczysz się i zachowujesz w pamięci wszystkie informacje, jakie ci przekazałem. - Owszem. - Kopnęłam się mentalnie w tyłek, ponieważ kiedy się odezwałam, nadal byłam pozbawiona tchu. Nie chciałam, aby wiedział, że oczekuję tego. Uśmiechnął się. - Dobrze. A teraz chcę, abyś podeszła i mnie pocałowała. - Słucham? - Powiedziałem, żebyś podeszła i mnie pocałowała. Wzięłam głęboki wdech i szybko zbliżyłam się do niego. To nie była wielka rzecz... Całowałam go wcześniej mnóstwo razy. Właściwie to on całował mnie. Nie zainicjowałam większości naszych pocałunków, co, podejrzewam, musiało być problemem. Zatrzymałam moją twarz centymetry od jego, patrząc się na jego usta. Były lekko uchylone i mogłam poczuć jego ciepły oddech na moich ustach. Spojrzałam w górę, w jego oczy i uświadomiłam sobie, że on także patrzy się na moje wargi. Przysunęłam się i nawiązałam kontakt fizyczny, moje usta musnęły jego. Nie poruszył się – pozwolił mi po prostu zrobić to po swojemu. Liznęłam jego dolną wargę, prosząc go, aby wpuścił mnie do środka, a on się zgodził. Jak tylko otworzył usta, pogłębiłam nasz pocałunek, wsuwając swój język w jego usta i szukając jego języka. Po chwili odkryłam, że walczymy o dominację. Nic nie mogłam na to poradzić, że jęknęłam na uczucie jego języka w moich ustach. Delikatnie przygryzł moją wargę, a następnie zaczął ją ssać swoimi ustami. Jego usta, mój język, jego wargi – to wszystko było cudownym uczuciem. Chciałam więcej, dlatego zaatakowałam jego usta, błagając go o więcej tego, czego potrzebowałam. Moje ręce oplotły jego szyję i złapały za włosy. Przyciągnęłam go bliżej siebie, chcąc poczuć go tak dużo, jak to tylko możliwe. Jego ramiona oplotły moją talię i poczułam, jak jedną rękę włożył w moje włosy i przysunął mnie tak
171
blisko siebie, jak to tylko było możliwe. To było wspaniałe uczucie, być owiniętą jego ramionami. Oboje jęknęliśmy, gdy przerwałam nasz pocałunek, potrzebując oddechu. Zaczął całować mnie wzdłuż szyi, delikatnie ssąc i kąsając miejsca, przy których się zatrzymał. Jego ramiona, ręce, usta... Wszystko było takie cudowne. - Edwardzie... Nic nie mogłam na to poradzić, ale jęknęłam jego imię. Nie byłam pewna, czy to było częścią naszej lekcji, czy już nie... Ale miałam nadzieję, że było. Nie potrzebowałam jeszcze więcej komplikacji. Odsunął mnie do tyłu swoim ciałem, kładąc mnie na plecach, a sam położył się na mnie. Czułam każdy zarys jego ciała, każde wcięcie i jak bardzo był pobudzony. Uniosłam trochę swoje ciało i potarłam go sobą, gdy kontynuowałam atak na moją szyję. - Bello... Czego potrzebujesz? - Uch... ja... chcę... - Tak? - Ciebie... - Nie, Bello. Powiedz mi, co chcesz, abym dla ciebie zrobił. - Chcę, abyś mnie dotknął. - Mmm... Gdzie chcesz, abym cię dotykał? Sprawiał, że stawało się to dla mnie dużo trudniejsze. Ledwo mogłam myśleć. Jego wyszeptywane w moje ucho słowa sprawiały, że z każdą sekundą robiłam się bardziej mokra i napalona. - Gdzie, Bello? - Umm... Moją cipkę... Zaczął ssać moje ucho i delikatnie je przygryzać. Skomlałam, podczas ściskania i wbijania paznokci w jego ramiona. Bezwstydnie potarłam sobą jego wzniesienie, gdy przysunął się bliżej mnie. Nie byłam pewna, jak dużo takiego drażnienia mogę przyjąć. Musiałam poczuć jakiejś jego części w sobie. - Czy chcesz, abym zadziałał palcami, Bello? Wszystko, co mogłam zrobić, to zaskomleć. Edward zszedł ze mnie i położył się obok. Kontynuował całowanie mnie, zanurzając język głęboko w moich ustach. Jego ręka zmierzała w dół mojej szyi, aż zatrzymała się na cyckach, po czym złapała sutek i zaczęła ściskać i szczypać go palcami. - Edwardzie... - Lubisz to, prawda? Nie byłam nawet pewna, czy kiwnęłam głową. Wszystko, o czym mogłam myśleć, to ręce Edwarda na mnie, sposób, w jaki mnie badały, wygłodniale. Jego dłoń zeszła niżej, aż dotarła do krawędzi mojej spódnicy. Powoli zaczęła gładzić moje udo, delikatnie przesuwając palcami wzdłuż ciała. To uczucie było wspaniałe i okropne w tym samym czasie, spowodowane drażnieniem się ze mną aż za bardzo. - Jesteś gotowa na swoją następną lekcję? - Tak... proszę, pokaż mi. Odsunął głowę do tyłu. - Spójrz na mnie, Bello. Chcę, abyś patrzyła na mnie, gdy do ciebie mówię. Posłuchałam się go i spojrzałam w jego zielone oczy. Były takie ciemne i pełne niepowstrzymanej żądzy. Prawie doszłam od samego widoku jego pożądliwego spojrzenia. - Czujesz moje palce? Dotykam cię nimi zaraz obok twojego wejścia.
172
Chciałbym wejść w ciebie... Czy mogę zdjąć ci majtki? - Tak... - powiedziałam bez tchu. Poczułam jego palce łapiące krawędź moich majtek, a następnie jak pocierały moje udo, gdy je zdejmował. Cudownie się bez nich czułam. Poczułam, jak delikatnie rozdziela moje nogi rękoma. Współpracowałam z nim, gdy jego palce ponownie znalazły się blisko mojego wejścia. Pocierał nimi w górę i dół moich warg sromowych i byłam zaskoczona jak mokra już byłam. Rozsmarował moje soki po mnie, a kiedy delikatnie dotknął mojej łechtaczki, głośno jęknęłam. - Mmm... Jesteś bardzo wrażliwa w tym miejscu, prawda? To dobrze, ponieważ to sprawi, że będziesz się czuła wspaniale. Poczułam jak włożył jeden palec we mnie, a moje biodra uniosły się mimowolnie. Zaczęłam poruszać się razem z nim, wychodząc mu na spotkanie, gdy wkładał swój palec we mnie. - Więcej... - sapnęłam, niezawstydzona tym, jak poruszało się moje ciało, jak reagowałam na jego dotyk. - Przyjemność po mojej stronie. Poczułam jak wkłada we mnie kolejny palec, wsuwając go tak samo łatwo, jak pierwszy. To było takie cudowne uczucie, poruszać się w tym samym tempie, co on. Moje nogi rozszerzyły się bardziej, zapraszając więcej Edwarda do mnie. Edward zniżył głowę i złapał mój sutek w usta, delikatnie go ssąc. Czułam, jak jego język wsuwa się pod mój stanik, dlatego wypięłam piersi w jego stronę. Chciałam poczuć na sobie jego usta. Zaczął używać także zębów i, jak tylko mój sutek został uwolniony z biustonosza, wziął go całego w usta. Jęknęłam głośno, gdy zaczął go ssać, pociągając i pocierając, podczas gdy kontynuował wchodzenie we mnie palcami. Wszystkie te doznania przechodziły przez moje ciało i zaczynały sprawiać, że poczułam się niewiarygodnie dobrze i uświadomiłam sobie, że nie minie dużo czasu, zanim dojdę. - Edwardzie... Nie przestawaj... - Czuję, że jesteś już blisko, Bello. Nie walcz z tym... Pozwól poczuć mi siebie wokół moich palców... Przyjmij mnie w sobie. Zaczęłam pojękiwać, nie chcąc, aby przestał. Jego palce zaczęły kręcić się we mnie, dotykając miejsc, których nigdy wcześniej nie czułam. Jego kciuk robił kółka wokół mojej łechtaczki i nie mogłam się powstrzymać od wypychania bioder w jego stronę. Pompował mnie coraz szybciej, jego palce pracowały we mnie zręcznie. Poczułam, jak zebrało się we mnie ciśnienie i wiedziałam, że niedługo poczuję spełnienie. - Zaraz... dojdę... - Dobrze, Bello. Dojdź dla mnie... Pozwól mi poczuć twoje soki spływające po moich palcach. Chcę cię spróbować i całą z nich oczyścić. Dojdź... Jego ręka poruszała się pod moją spódnicą, jego usta pracowały wokół moich sutków, podczas gdy w tym samym czasie pojękiwał i mówił do mnie, i to była moja zguba. Jego palce mocno pracowały w moim wnętrzu i z ostatnim potarciem kciuka o moją łechtaczkę, krzyknęłam w ekstazie. Czułam, jak całe moje ciało się trzęsie, a moje soki wylewają się na Edwarda. Otworzyłam oczy, jak tylko uspokoiłam się po orgazmie i zobaczyłam, że patrzy na dół mojego ciała. Po chwili pocierania mojej cipki palcami jego ręka uniosła się i zbliżyła do jego ust.
173
- Zobaczmy, czy smakujesz tak dobrze, jak pachniesz, mogę? Zanim zdążyłam zaprotestować, miał już oba palce w swoich ustach. Zamknął oczy i wyglądał tak, jakby naprawdę był teraz w niebie. Dostrzegłam, jak wysuwa język, aby oblizać palce dokładnie. Poczułam drgnięcie jego penisa w spodniach, więc wiedziałam, co sądzi o tym jego dolna połowa ciała. - Edwardzie... To było... Nawet nie wiem, czy są słowa, które by to wyraziły. Uśmiechnął się do mnie arogancko. - Cieszę się, że ci się podobało. Mam jednak nadzieję, że żadna z twoich przyszłych randek nie będzie wiedzieć, co, do cholery, robi. Jestem całkiem pewny, że ciężko jest żyć zgodnie z moimi standardami. Arogancki dupek. Przewróciłam oczami i wyprostowałam się. Czułam, że moje włosy są w nieładzie, a moja spódnica zaplątała się wokół mojej talii... Nie wspominając, że moja bluzka była rozpięta dla całego świata. Łóżko ugięło się obok mnie, gdy usiadł na nim Edward. Jedno spojrzenie na niego i wiedziałam, że nie potrzebuje żadnych poprawek. Nadal wyglądał idealnie. Jak, do cholery, zdołał to zrobić, było mi nie wiadome. Szybko zapięłam swoją bluzkę i przeczesałam włosy ręką. Potrzebowałam szczotki, aby je poskromić, ale nie pomyślałam o wzięciu jej, gdy tu szłam. Nazwijcie mnie głupią, ale nie sądziłam, że będę jej potrzebować po dzisiejszej lekcji. Jeżeli nasze zajęcia od tej pory będą wyglądać podobnie jak dzisiejsze, mogę potrzebować zabierać ze sobą zestaw rzeczy osobistych. Poczułam jak coś wylądowało na moim kolanie, otrząsając mnie od moich myśli. Moje majtki. Świetnie. - Pomyślałem, że może chciałabyś je odzyskać. Mógłbym je jednak zatrzymać, jeżeli nie jesteś zainteresowana wzięciem ich ze sobą. - Edward posłał mi diabelski uśmiech, na który jedynie przewróciłam oczami. Nie zostawiłabym ich u niego. Wciągnęłam je na siebie i z powrotem usiadłam na jego łóżku. Byłam ciekawa jednej rzeczy i pomyślałam, że to dobry czas, aby zadać nurtujące mnie pytanie. - Czy faceci naprawdę robią to na randkach? Uniósł głowę znad komody i zaczął wpatrywać się we mnie w lustrze. - Ale co dokładnie? - No wiesz... Te rzeczy z palcami. Uśmiechnął się i zaśmiał trochę, jestem pewna, że z mojego naiwnego toku myślenia. Poczułam, że moje policzki robią się czerwone, ale gdybym naprawdę nie chciała wiedzieć, nie kłopotałabym się z zadawaniem tego pytania. W końcu, jeżeli nie mogłabym spytać mojego nauczyciela seksu, to kogo innego, prawda? - Tak, to się zdarza. Całkiem często. Ale ważnym jest, abyś zrozumiała, Bello, że to zależy od ciebie. Możesz dyktować, jak daleko chcesz, aby zaszły te sprawy. Jeżeli będziesz chciała, aby chłopak cię obmacał, otwórz się i pozwól mu skorzystać z okazji. Jeżeli nie, nie pozwól mu na to. Wybór należy do ciebie. Kiwnęłam głową, rozmyślając, czy muszę to zrobić z Tylerem. Nie chciałabym, aby to się zdarzyło, ale zgaduję, że nigdy nie wiadomo. To będzie moja pierwsza randka i zdecydowanie to nie byłoby na miejscu... Tak myślę. - Ile randek musi się zaliczyć, aby to było dopuszczalne?
174
- Co? Chodzi ci o palcówkę? Kiwnęłam głową. Zastanowił się przez minutę zanim odpowiedział. - To naprawdę zależy od ciebie, Bello. Zwykle to dziewczyna narzuca tempo, w jakim ma się rozwinąć relacja. - Okay... w takim razie pozwól, że ujmę pytanie inaczej. Jak szybko ty do tego przechodzisz? Uśmiechnął się. - Okay, cóż, jeżeli chodzi o moje standardy, jakieś rodzaje akcji z palcami przynajmniej na trzeciej lub czwartej randce. Jeżeli tak się nie stanie, uznaję ją za oziębłą i niewartą mojego czasu. Wzdrygnęłam się na surowość jego słów. Jak ktoś mógł być taki zimny? - A co, jeśli chodzi o Jamesa? Spojrzał z powrotem na komodę, zanim odpowiedział. - Jest taki, jak ja, Bello. Musisz zrozumieć, że działamy szybko. Jeżeli chcesz go całego, musisz być otwarta i wszystko przyjmować szybko. Wzięłam głęboki wdech. Okay, myślę, że mogę to zrobić. To znaczy, ten facet był gorący. Uważam, że mogę bez trudu się mu oddać... Ale inni faceci? To wymagałoby przyzwyczajenia się. Oczywiście. Nie muszę robić tego z innymi chłopakami, prawda? Zakręciło mi się w głowie od myślenia o tych wszystkich rzeczach. Zostało mi tak wiele do nauki, a czas kończył się nieubłaganie. Nadal potrzebowałam praktyki z kimś innym niż Edward. Co ja mam robić? - Wyglądasz, jakbyś musiała się przespać. - Taa, zgaduję, że masz rację. Posłuchaj, dzięki, Edwardzie, naprawdę. Kolejna rzecz za mną. Kiwnął głową i odprowadził mnie do drzwi. Odwróciłam się w jego stronę, aby powiedzieć mu 'dobranoc', ale zatrzymałam się, kiedy zostałam zaatakowana jego ustami na moich ustach. Na początku byłam oszołomiona, ale bez wahania to przyjęłam. Jęknęłam, gdy otworzyłam usta, aby go wpuścić, prosząc, aby wszedł głębiej. Złapałam palcami za jego bluzkę, przyciągając go bliżej siebie, podczas gdy on osaczył mnie swoimi ramionami. Uczucie jego ust, napierających na moje, było cudowne. Gdy tylko miałam przyciągnąć go po więcej, odsunął się ode mnie. Jedyne, co mogłam zrobić, to gapić się na niego z nadal lekko otwartymi ustami. Uśmiechnął się krzywo do mnie. - Robisz się dużo lepsza w tym całowaniu, Bello. Mimo wszystko musisz bardziej wychodzić z inicjatywą. Nigdy nie będziesz całowana, jeżeli będziesz czekała, aż facet będzie to kontynuował sam. Kiwnęłam głową, zataczając się trochę do tyłu, szukając klamki. Jak tylko ją znalazłam, otworzyłam drzwi. - Dobranoc, Edwardzie. - Dobranoc, Bello. Widzimy się jutro w szkole. Usłyszałam jak jego drzwi zatrzaskują się za mną, gdy schodziłam po schodach, nadal oszołomiona. Wyglądało na to, że Edward wiedział, jak robić wszystko we właściwy sposób, ale poza tym, na pewno wiedział jak całować. Zapomniałam spytać Edwarda, co będziemy robić na naszej kolejnej lekcji. Miałam jedynie nadzieję, że nie będzie ona tak zawracająca w głowie, jak ta dzisiejsza. Odpłynęłam w sen wiedząc, że moje lekcje z Edwardem niedługo się skończą. Niepokoiło mnie to bardziej, niż mogłabym pomyśleć, że to możliwe. To
175
znaczy, Edward to tylko facet, prawda?
176
21. W umysle Edwarda EPOV Edward Anthony. Lub Esme Elizabeth. Takie imiona otrzyma moje dziecko. Któreś z nich oczywiście, zważywszy na to, że w tym momencie nie wiem, jaką będzie miało płeć. Boże... Jak bardzo żałosne to jest? Wybrałem już nawet imiona dla mojego nienarodzonego dziecka. Dziecka, którego żaden nastolatek przy zdrowych zmysłach nie chciałby mieć w moim wieku. Ale ja chciałem. Nazwijcie mnie wariatem, ale dorosłem do myśli o posiadaniu dziecka. Cholera, poszedłbym nawet i kupił mu jakieś ubrania. Nie dużo... ale kilka. Dzięki Bogu, że nie powiedziałem tego nikomu. Nie mógłbym znieść ich współczujących spojrzeń, gdyby się dowiedzieli, co się stało. Jestem kurewsko zadowolony, że nikt o tym nie wie... że mieliśmy wystarczająco zdrowego rozsądku, aby nikomu nie mówić o tym, co nam się przydarzyło. Z wyjątkiem Belli. Teraz ona wie. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak się z tym czuć. Z jednej strony cieszę się, że ktoś jest świadomy tej nędznej sprawy, ponieważ w rzeczywistości, radząc sobie z tym samemu, czuję się trochę samotny. Z drugiej zaś strony jest do kitu, ponieważ naprawdę nie chcę w końcu otrzymać od niej współczującego spojrzenia. Jedynie jedna osoba mogła tak patrzeć. Zastanawiałem się jak dokładnie się o tym dowiedziała. Nie wierzę, że Angela tak chętnie wyjawiłaby Belli swój największy sekret, ale w końcu, co ja tam wiem? Mogły być świetnymi przyjaciółkami, na tyle, na ile zwróciłem na to uwagę. Prawdą jest też, że Ang stawała się... niepewna w moim otoczeniu; i miała ku temu dobry powód. Dzieliliśmy wiele emocji między sobą; znaliśmy siebie na wylot, choć uważałem, że to niemożliwe. Na przykład, drażniło ją bez końca, kiedy jakaś piosenka utkwiła jej w głowie i nie mogła przypomnieć sobie nazwiska jej wykonawcy... albo kiedy Lauren lub Jessica przychodziły do niej pod pretekstem bycia jej przyjaciółkami, a tak naprawdę chciały dzięki temu poznać mnie bliżej. Wiem, że przygryza długopis, gdy się koncentruje na czymś bardzo mocno, albo że bębni palcami o stół, gdy jest niezmiernie znudzona. Poza tym wiem, że ma pieprzyk na lewej piersi i jeden na biodrze... Że nie lubiła depilować całych okolic bikini, wolała je tylko przycinać. Wiedziałem, że nienawidziła mieć związanych włosów, gdy uprawiała seks, ponieważ to sprawiało, że czuła się jak zakonnica (nigdy tego nie zrozumiałem) i znałem wszystkie dźwięki, jakie z siebie wydobywała, gdy dochodziła i odnajdywała przyjemność ze swojego uwolnienia. Przez te wszystkie rzeczy mogłem zrozumieć, dlaczego były przy mnie
177
niepewna. Ciężko było zapomnieć... i nie uważam, aby Bella całkowicie to zrozumiała, tak samo Ben. Szczerze mówiąc, gdyby była moją dziewczyną, trzymałbym ją z dala od siebie. Nie żebym coś czuł do Angeli. Daleko mi do tego. Kochałem ją jako przyjaciółkę, bardzo dobrą przyjaciółkę. Ale nie byłem w niej zakochany. Nigdy nie byłem... a ona o tym wiedziała i nie przeszkadzało jej to. Prawdopodobnie dlatego, że ona także nie była we mnie zakochana. Była pierwszą dziewczyną, do której pozwoliłem sobie tak się zbliżyć, nie wliczając w to Alice i Rosalie. Była najbliższą przyjaciółką, jaką miałem... Była, dopóki... Zmiana tematu. Położyłem się na łóżku, gapiąc się w sufit. Nigdy nie zauważyłem, jaki jest zwyczajny. Cały biały z małymi strzępami na krawędziach, schodzącej farby. Tak nieznacząca rzecz, że nigdy jej nie widziałem. Prawdopodobnie dlatego, że nie była warta spostrzeżenia. Zdecydowałem skupić się na czymś innym, czymkolwiek, abym tylko nie musiał rozwodzić się nad tym, co mi umyka. Pomyślałem o szkole i jak minął mi dzień. Naprawdę nieźle, zważywszy na to, że to była jedynie kolejna środa do dodania do mojego monotonnego życia. Zostało jeszcze pięć tygodni roku szkolnego, ale czas, jak dla mnie, bardzo się wlekł. Jak, do cholery, miałem zdobyć tytuł do końca roku? Jedyne co wiedziałem to, że James nie sprawi, że będzie to dla mnie lepsze lub łatwiejsze. Ten skurwiel przeszedł dzisiaj obok mnie z Victorią wiszącą mu na ramieniu, tak jakby była jakąś nagrodą. Nieważne. Już z nią byłem i zrobiłem co trzeba i uwierzcie mi, nie była kimś, kim mógłbym się chwalić; ale może James gustował w byle jakich towarach drugiej jakości. Kto wie? Boże, jak długo dzieje się tak między nami? Od pierwszej klasy, jak sądzę. Byliśmy takimi idiotami. Myśleliśmy, że życie będzie takie proste... Bo niby dlaczego miałoby nie być? Nasi rodzice byli nadziani, więc mogliśmy odetchnąć po szkole, mieć każdą cholerną dziewczynę, jaką akurat chcieliśmy i nie musieliśmy przepracować ani jednego dnia w naszym życiu, jeżeli nie chcieliśmy. Pomyślałem, że mam wszystko i niczego mi nie brakuje, dopóki... Nie. To był powód całego tego rozproszenia. Spróbujmy czegoś innego, możemy? Bella. Znowu. Z jakichś dziwnych przyczyn wyglądało na to, że ta dziewczyna zawsze mnie rozprasza. Nie wiem, czym dokładnie jest to spowodowane, że podoba mi się to, ale tak łatwo się z nią rozmawia i współpracuje... A także nie przejmuje się bzdurami, które wygaduję. W zasadzie krzyczy na mnie, gdy uświadomi sobie, że kłamię lub jestem dupkiem. Muszę pilnować tego, jak bardzo się do niej zbliżę. Nie chcę, aby odniosła mylne wrażenie i, poważnie, nie potrzebuję w tym momencie nikogo blisko mnie. Poza tym, nie mam się czym martwić, ponieważ zauroczyła się w Jamesie bez opamiętania. Nawet po czterech tygodniach lekcji nadal nie mogę uwierzyć, jak daleko zaszliśmy. Naprawdę pozwoliła sobie wyjść ze swojej skorupy i szczerze się cieszę, że w jakiś mały sposób zawsze będę przy niej. Wczorajsza lekcja była gorąca jak cholera. Nadal pamiętam moment, kiedy moje palce zanurzyły się w jej dziurce i jaka była ciasna. Jej zapach był
178
zniewalający i jedyne co chciałem zrobić, to posiąść ją od razu, na moim łóżku... lub spróbować jej. Kurwa, samo posmakowanie jej byłoby dobre. To było w jakiś sposób erotyczne, myśl, że byłem pierwszym facetem, który dawał jej tego typu przyjemności. Chcę być pewny, że spojrzę w jej oczy i zobaczę jej reakcję, gdy po raz pierwszy włożę język do jej cipki i powoli poliżę ją... Cholera. To nie pomaga. Zszedłem z łóżka i zdecydowałem, że dobrze mi zrobi spacer wokół domu. Nie miałem za bardzo co robić, odkąd Jasper, Alice, Emmett i Rosalie pozamykali się w swoich pokojach. Może powinienem po prostu zejść na dół i zobaczyć, co George przygotowuje na obiad. Mój umysł był tak zaprzątany różnymi myślami, gdy tak szedłem korytarzem i kierowałem się w stronę schodów, że wpadłem na coś wysokiego i masywnego. Co do cholery? Spojrzałem w górę i stanąłem twarzą w twarz z... - Carlisle?
CPOV Cztery i pół tygodnia. Cztery i pół tygodnia czystej rozkoszy z moją żoną Esme. Właśnie wróciliśmy z naszej wycieczki do Cabo i czułem się świetnie. Nie każdego dnia możesz wraz ze swoją piękną żoną zostawić dzieci same w domu i wybrać się na długo wyczekiwane wakacje. Dużo czasu zajęło mi przekonanie Esme, aby pojechała, ale w końcu się zgodziła. Nadal nie mogę uwierzyć, jakim szczęściarzem byłem w dniu, gdy ją poznałem. Jej włosy koloru karmelu, piękne zielone oczy, pełny, jędrny tyłeczek... Nie wspominając o tym, że ma złote serce. Według mnie to była naprawdę miłość od pierwszego wejrzenia. Wiedziałem, że to się nigdy nie zmieni. Ona była moja, a ja byłem jej i tak pozostanie po wsze czasy. Naszą jedyną nadzieją było to, że nasze dzieci też odnajdą to uczucie. Esme i ja wierzymy, że troje z czworga naszych pociech już odnalazło to, czego szukało. Rose i Emmett wspaniale się dobrali, chociaż muszę przyznać, że kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłem, pomyślałem, że będzie z Edwardem... Nie wiem, jak dla mnie po prostu wyglądali dobrze ze sobą. Ale to było zanim do akcji wkroczył Emmett. Oczywiście Rose i Edward byli dobrymi przyjaciółmi i nawet uprawiali ze sobą seks, ale to Emmett skradł jej serce i nie mógłbym być z tego powodu bardziej szczęśliwy. Jasper, moje kolejne dziecko, zakochał się w Alice Brandon, naszej ekscentrycznej sąsiadce. Jest ona
179
niezwykle sprytna i energiczna, i widzę dokładnie, dlaczego oszalał na jej punkcie. Idealnie się równoważyli. Jestem szczęśliwy z powodu mojego syna i córki, którzy w końcu odnaleźli kogoś, na kogo mogli liczyć. I nie było wielkim sekretem, że wzorowali się na nas. Byli dumni z możliwości pokazania swoich drugich połówek, a poza tym, w naszej rodzinie nie było tajemnic. I dochodzimy do Edwarda... humorzastego syna mojej żony. Tak naprawdę jeszcze go nie rozgryzłem. Moja żona i ja dzwoniliśmy wiele razy do domu podczas naszych wakacji, aby dowiedzieć się, co się tutaj dzieje, ale jak zwykle nikt nie powiedział nam prawdy. Oczywiście odpowiadali, że wszystko w porządku, że w szkole świetnie i w ogóle, ale nie wyjawili niczego więcej. Dlatego zaczęliśmy dzwonić do George'a. Przysięgam, ten mężczyzna zna tak wiele sekretów naszej rodziny, że obawiam się, iż będę zmuszony nakarmić nim rybki, jeżeli kiedykolwiek postanowi od nas odejść. Oczywiście to jest także powodem tego, że płacimy mu tak duże pieniądze... Pozwala nam nadążyć za naszymi dziećmi. A więc, wszyscy wiemy o Edwardzie i Belli. O zakładzie, jaki zawarli Rose i Edward, który przewiduje pobieranie przez Bellę lekcji seksu od Edwarda. Przysięgam, jeszcze nigdy, odkąd znam Esme, nie widziałem, aby była tak oszołomiona jak była, gdy się o tym dowiedziała... Cóż, może z wyjątkiem sytuacji, gdy podsłuchała Rose mówiącą Alice jakie to „olbrzymie fiuty” mieli obaj jej faceci... To było najlepsze. Przypuszczam, że dobry rodzic powstrzymałby Bellę i Edwarda i cały ten nonsens, dziejący się między nimi, ale postanowiłem pozwolić im, aby poradzili sobie z tym sami. Edward wie, że może przyjść do mnie z każdą sprawą i jestem szczęśliwy, że mamy takie otwarte relacje. Nie jestem pewien jak daleko zaszedł z Bellą do tej pory, ale mam zamiar się dzisiaj tego dowiedzieć. - Carlisle? - Edward! Jak się rzeczy mają po naszym wyjeździe? - W porządku... Hej, a tak właściwie, to kiedy wróciliście? - Dzisiaj, gdy byliście w szkole. Twoja mama i ja próbowaliśmy rozpakować rzeczy, zanim wyjdziemy z pokoju. Spostrzegawczy skurczybyk uniósł na mnie brew. - Rzeczy? Jakie? - Edwardzie, czy naprawdę chcesz to wiedzieć? Skrzywił się, schodząc dalej po schodach. - Może jednak nie. - Tak myślałem... A teraz powiedz mi, o co chodzi z tymi lekcjami seksu pomiędzy tobą a Bellą? Zatrzymał się gwałtownie. - Ech, Carlisle... Jak się o tym dowiedziałeś? - Yoda ma swoje sposoby, synu. A teraz chodź ze mną do kuchni i opowiedz mi o tym. Dwadzieścia minut później siedzieliśmy przy kuchennym stole, przegryzając chipsy. - ...A więc, w dużym skrócie tak to wygląda. Jutro mam z nią kolejną lekcję. - Mmhhmm... I czego będziesz ją uczył? - Niezła próba, ale nic nie powiem. To zostanie między mną a Bellą. - Bardzo dobrze. Ale wiesz, Edwardzie, Bella jest bardzo ładna. Założę się,
180
że wasza dwójka... - Edward przerwał mi, zanim mogłem skończyć wyrażać moją opinię. - Nie, Carlisle. Zapomnij o tym, nie jestem zainteresowany. Ona jest tylko moją przyjaciółką i jedyne co robię, to jej pomagam. Nie jestem nią zainteresowany w inny sposób. Heh. Pomyślałem o tym przez chwilę, ale nie miało to dla mnie żadnego sensu. - Jesteś gejem? Musiałem złapać go tym pytaniem, gdy przeżuwał swojego chipsa Lay's, ponieważ następną rzeczą, jaką pamiętam było jego dławienie się. Parę sekund później musiałem zademonstrować na nim manewr Heimlicha, co nie spodobałoby się Esme. Kiedy już się uspokoił, zwrócił się do mnie, krzycząc. - CO? Nie, oczywiście, że nie jestem gejem! Dlaczego, do cholery, to zasugerowałeś? - Przepraszam, Edwardzie; chodzi jedynie o to, że naprawdę nie wydajesz się być zainteresowany Bellą i nie mogę znaleźć powodu dlaczego. Wstał od stołu i podszedł do zlewu, aby umyć ręce. - Cóż, po pierwsze, naprawdę nie chcę mieć dziewczyny na stałe, po drugie, ona nie chce mnie, tylko Jamesa, po trzecie, Rose odcięłaby mi jaja, gdybym wystartował do Belli i po czwarte, ona nie chce mnie, tylko Jamesa. A i wspomniałem już, że twoja córka odcięłaby mi jaja, gdybym do niej wystartował? Okay... Oczywiście mówił już o tym wcześniej. - Przepraszam, naprawdę nie rozumiałem tej sytuacji. Odpuszczę już sobie. Ale nie zapomnę. - Dziękuję za twoją troskę, Carlisle, ale naprawdę, nie możesz grać swatki dla każdego. Jasper, Rose i Emmett są szczęśliwi i tylko to się liczy. Nie martw się o mnie, poradzę sobie. - Wiem synu, ale nie masz pojęcia, co to znaczy mieć dzieci. Pewnego dnia otrzymasz wspaniałą możliwość zostania ojcem, a kiedy tak się stanie, będziesz tak samo zatroskany o swoje dziecko, jak ja jestem o ciebie. Widziałem jego napięcie nawet, gdy stał tyłem do mnie. Nie byłem pewien, co takiego powiedziałem, że go zasmuciłem. Może fakt, że nazwałem go synem? - Edwardzie... Posłuchaj, przepraszam, wiem, że nie jesteś moim synem... - Nie, wszystko w porządku, Carlisle. Posłuchaj, pójdę się położyć na trochę. Nie czuję się najlepiej. Powiedz mamie, że przyjdę do niej później, okay? Wystrzelił przed siebie jak błyskawica, po czym wbiegł po schodach, ale zdołałem wcześniej dostrzec jego twarz, która przepełniona była bólem. Nie miałem pojęcia, co takiego zrobiłem, ale tak jak mówiłem, dowiem się tego niedługo.
181
EPOV Rzuciłem się na łóżko i położyłem twarzą na poduszce. Bardzo się starałem wymazać obrazy z mojego umysłu, ukazujące ten pamiętny dzień, ale nie potrafiłem. Jedyne co mogłem usłyszeć, to słowa Carlisle, odbijające się echem w mojej głowie... Pewnego dnia zostanę ojcem... Troska o własne dziecko... Próbując ochronić moją naiwność, ale nie byłem w stanie. Z dużym żalem pozwoliłem moim myślom powrócić do tamtego dnia. - Wspomnienie -
Nie mogę uwierzyć, że to się stało. To nie mogło się wydarzyć. To tylko zły sen. - Edwardzie? Dzięki Bogu. Angela pyta o ciebie, odkąd się obudziła. - Jest już przytomna? Co z nią? Carlisle spojrzał na mnie, w jego głosie słychać było niepokój. - Tak, nie śpi od jakiegoś czasu. Już z nią rozmawiałem, aby upewnić się, że powróciła jej świadomość. Pamięta wypadek i wszystko, co się stało. Policja przyjedzie tu i wysłucha jej zeznań za parę minut. Pytała o ciebie, Edwardzie. Wygląda na przestraszoną i bardzo przejętą. Odrętwiale pokiwałem głową, czując ulgę, że wszystko z nią w porządku. Nie miałem pojęcia, czy doznała jakichś poważnych obrażeń ciała, ale musiałem się dowiedzieć, czy wszystko w porządku z dzieckiem, czy mojemu dziecku nic się nie stało. Carlisle nie wiedział, kto jest ojcem dziecka, ale widząc, że Angela i ja byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, pomyślał, że mam prawo wiedzieć. - Hmm... Powiedziała mi, że jest w ciąży... co z... no wiesz... dzieckiem? Spojrzałem w podłogę, nie wiedząc, czy mój żołądek przetrawi odpowiedzieć, czy też nie. Miałem olbrzymią nadzieję, że z dzieckiem wszystko dobrze. - Edwardzie... Ten ton. Znałem to brzmienie. Używał go zawsze, gdy miał przekazać ludziom złe wieści na jakiś temat. Myślę, że w tym momencie mój żołądek upadł na podłogę, ale nie miałem pewności. Na razie nic nie wiedziałem. - Dziecko nie przeżyło. Straciła je pod wpływem uderzenia. Siła wypadku, wraz z miażdżącym i mocnym koziołkowaniem samochodu były przyczyną poronienia. Przed chwilą przekazałem jej te smutne wieści, widząc, że od razu chciała się dowiedzieć. Spytałem ją, czy chce, abym powiadomił o tym ojca dziecka, ale powiedziała, że to nie będzie konieczne, ponieważ i tak nie ma go w pobliżu. Kiwnąłem głową, wiedząc, że powiedziała to jedynie po to, aby mnie oszczędzić. To nie był sposób, w jaki chciałem, aby Carlisle i Esme dowiedzieli się, że straciłem dziecko. To mogło być głupie i nieodpowiedzialne, ale postanowiłem im nie mówić. Zbyt wiele ludzi wtedy by ucierpiało. - Ona cię teraz potrzebuje. Proszę, postaraj się jak najlepiej i bądź przy niej. - Oczywiście. Następnie poszedłem do jej pokoju szpitalnego. Poczułem, że moje serce jeszcze bardziej pęka, gdy zobaczyłem, w jakim Angela jest stanie. Wyglądała na załamaną i taką słabą... Każda część jej ciała była potłuczona lub podłączona do
182
jakichś kabli. Mogłem zauważyć, w które miejsce na twarzy uderzyła ją poduszka powietrzna oraz ślad po pasie bezpieczeństwa, który odbił się na jej ciele. - Edwardzie, tak mi przykro... Zadziałałem instynktownie i szybko podszedłem do niej. - Nie, nie, nie przepraszaj, Ang. Nie zrobiłaś nic złego. - Tak, zrobiłam. Wsiadłam do samochodu z tym głupim bękartem i spójrz, co się stało! O Boże... Straciłam je, Edwardzie. Straciłam je... Zalała się łzami, dlatego przytuliłem jej twarz do swojej piersi. Nie wiedziałem, co powiedzieć i co czuć. W tym momencie ona mnie potrzebowała, a ja będę musiał poradzić sobie z tym później. -Cii... To nie twoja wina, Angela. Słyszysz mnie? Nie winię cię za to. Tak po prostu się stało. Proszę, nie płacz... Carlisle wszedł zaraz po tym, pragnąc sprawdzić stan jej narządów. Najwyraźniej jej serce biło zbyt wolno, co nie było dobrym zjawiskiem. - Edwardzie, muszę cię poprosić, abyś teraz wyszedł. Możesz wrócić później, gdy Angela będzie w stanie przyjmować odwiedzających. Kiwnąłem głową i wyszedłem z pokoju, czekałem, aż Angela zawoła mnie z powrotem, mówiąc Carlisle’owi, że mnie potrzebuje. Ale nie usłyszałem takiej prośby. Chciała być sama i rozpaczać w samotności. A ja? Nie byłem pewien, czy chciałem ponownie być z kimś tak blisko... - Koniec wspomnienia -
Zrozumiałem, że mój pokój nie jest miejscem, w którym w tym momencie chciałem być i postanowiłem, że najlepiej będzie, jak pójdę zobaczyć się z mamą. Zawsze potrafiła sprawić, że czułem się lepiej. Zapukałem do drzwi i zostałem powitany słowami: „Wchodź mój tygrysie. Nie ma potrzeby abyś pukał w swoje własne drzwi...” - Mamo! To ja, Edward. Usłyszałem chwilową ciszę, przerwaną słowem „cholera”. - Umm, mamo, czy chcesz abym wrócił później? Drzwi otworzyły się, ujawniając moją matkę w czerwonym, jedwabnym szlafroku. - Przepraszam, synu, nie miałam pojęcia, że to ty. To takie żenujące. Wszedłem obok niej do jej sypialni. - Nie, mamo, zawstydzenie opuściło ciebie i Carlisle dawno temu. Pamiętasz dlaczego przenieśliście się na tę stronę domu? Usiadła na łóżku, rumieniąc się. - Edwardzie, nie jesteśmy już tacy okropni. - Och, naprawdę? Błagam o jakąś różnicę. Wyjaśnij mi, dlaczego służba nie przychodzi do tego skrzydła domu, dopóki nie zostaną specjalnie wezwani? Brak odpowiedzi. Westchnąłem. Tak bardzo jak cieszyłem się ze zdrowego i szczęśliwego seksualnego apetytu mojej matki i Carlisle, tłumiło to mój apetyt, kiedy o tym pomyślałem. Naprawdę trudno było o tym nie myśleć, kiedy można było usłyszeć ich w akcji z korytarza na parterze... Lub kiedy wychodzili z sypialni niestarannie ubrani... Albo kiedy przyłapywało się ich na podszczypywaniu siebie nawzajem lub dawanie sobie klapsów w miejsca, które nie powinny być dotykane przy publiczności. Ale chyba ją to uszczęśliwia, tak przypuszczam. - Co cię do mnie sprowadza, Edwardzie?
183
- Niewiele, chcę jedynie zobaczyć się z własną matką. Trochę minęło odkąd ostatnio się widzieliśmy. - Tak, cztery i pół tygodnia to długi czas, prawda? - Przynajmniej dzwoniłaś. - Codziennie. Wyglądała na zamyśloną, gdy wpatrywała się w przestrzeń i to był jeden z tych momentów, w których uświadamiałem sobie, jaka była piękna. Ludzie wzdychali i czuli respekt, gdy widzieli dzieci Cullenów razem, ale rzucali się na Esme i Carlisle i dosłownie gapili się na nich. Byłem przekonany, że nasza matka była najpiękniejszą kobietą na świecie. Już przygotowałem się, co mam jej powiedzieć, kiedy drzwi od sypialni otworzyły się z hukiem. - Twój sługa miłości wrócił z twoim daniem, najdroższa... Może kiedy skończysz ucztować, będziesz zainteresowana jakimś deserem, pokrytym kremem? Jedyne, co mogłem zrobić, to gapić się na Carlisle, który w końcu wszedł do pokoju i zobaczył mnie, siedzącego na ich łóżku, lub inaczej, na miłosnym gniazdku, jak lubił to nazywać. Myślę, że miałem grymas na twarzy, ale nie potrafię powiedzieć na pewno, gdyż cała krew odpłynęła mi z twarzy. - E... Edward... Co ty tu robisz? - Mądrze, Carlisle. Bardzo mądrze. - Tak mi przykro, że musiałeś tego słuchać... Uniosłem rękę w jego stronę. - To właściwie moja wina. Powinienem wiedzieć lepiej i nie przechodzić przez linię ognia. Popełniłem błąd, nie stosując się do zasady numer dwa, panującej w tym domu. - Która brzmi? - moja mama zasugerowała. - Nigdy nie przechodź na stronę domu rodziców. - A co mówi numer jeden? -Nigdy nie wchodź do sypialni, która ma zamknięte drzwi, bez pukania. Nie wiesz bowiem, co możesz tam zobaczyć. Oboje kiwnęli głowami na znak zgody. Ta pierwsza zasada była na miejscu przez nalegania Rose i Emmetta, Jaspera i Alice oraz Carlisle i Esme. Najwyraźniej wszystkie trzy pary poczuły potrzebę całkowitego odseparowania się. - Zostawię was teraz samych. Szybko wyszedłem i skierowałem się do pokoju medialnego. Cały gang tam był, włączając Bellę. - Zgadnijcie, na kogo właśnie wpadłem? - Na mamę i tatę? Takie zdarzenie nie było niespodzianką dla kogoś takiego jak Alice. - Skąd wiedziałaś? - Widziałam tatę w kuchni. Myślał, że cię obraził. - Nie, w żadnym wypadku. W każdym razie, poszedłem zobaczyć się z mamą i powiedziała, że wycieczka była świetna. - Założę się, że była, ale cieszę się, że wrócili już do domu. Miło czuć ich obecność w domu. - Jasper był zawsze najbardziej wrażliwy na temat rodziców. Zająłem miejsce obok Belli i oglądałem Rose i Emmetta, grających w „Cztery w rzędzie”. - Dlaczego, do cholery, oni w to grają?
184
- Wiesz, jacy oni są. Emmett założył się z Rose, że jest mądrzejszy od niej, a ona zaprzeczyła... więc zdecydowali zmierzyć się przeciwko sobie w grze „Cztery w rzędzie” - wyjaśniła Alice. - Czyj to był pomysł? - Emmetta – odpowiedzieli na raz Jasper, Alice i Bella. Powinienem wiedzieć. Mogli wybrać szachy, warcaby... Cholera, nawet Scrabble nie byłoby złe, ale zostaw wybór Emmettowi, to będziesz grać w „Cztery w rzędzie”. - A więc, Edwardzie, czujesz się już dobrze? - Wiem, że Bella chciała dobrze, ale poważnie zaczynałem się irytować przez pytanie mnie o to przez każdego. - Taa, oczywiście, że tak. Jesteś gotowa na jutro? - A co ma być jutro? - Twoja lekcja, oczywiście. - WYGRAŁAM! Oboje spojrzeliśmy na Rose, skaczącą w powietrze i tańczącą z Alice krótki, zwycięski taniec. Oczywiście nikt nie był pokrzywdzony, ponieważ spojrzenie Emmetta było wlepione w tańczące wokół siebie dziewczyny. - Tak, Rosalie, moje kochanie... wygrałaś. Ale uważam, że w ostatecznym rozrachunku oboje wygraliśmy. Rosalie, rozumiejąc o co chodzi Emmettowi, przestała podskakiwać i pacnęła go po głowie. - Przestań, Em! Przewróciłem oczami i spojrzałem ponownie na Bellę. Uniosła brew i nie byłem pewien, czy była zmartwiona, czy zakłopotana. Prawdopodobnie zmartwiona, tak jak powinna. - Czego będę się jutro uczyć? Próbowałem z całych sił sformułować zdanie w taki sposób, aby mogła dowiedzieć się, co jutro nastąpi, ale tak, aby nie mówić tego wprost. - Zamierzam uczyć cię w kółko alfabetu, używając swojego języka i twoich warg. Jej oczy rozszerzyły się, a dłoń powędrowała, aby dotknąć ust. Uśmiechnąłem się. - Nie tych warg, Bello. Wyraz totalnego szoku na jej twarzy był bezcenny... Przysięgam, nigdy się nie znudzę obserwowaniem, jak się rumieni, gdy ją czymś zaskoczę. Jutro będzie wspaniały dzień.
185
22. Dwoje dla czegos wyjatkowego BPOV - Bello! Jak dobrze cię widzieć! Wchodź, wchodź. Zostałam wprowadzona do domu przez szaleńczo przystojnego właściciela, Carlisle‟a. Z tak bliska nadal zapierało mi dech w piersiach na jego widok, mimo że widziałam go już tak wiele razy. Mówię wam, wszyscy mężczyźni w tej rodzinie urodzili się ze świetnymi genami i muszę przyznać, że kobiety także nie były gorsze. Boże, czułam się tutaj taka nie na miejscu i nie na ich poziomie. Edward stał obok Carlisle‟a i widok ich obu koło siebie zdecydowanie odbierał mowę. Ich wzrost i budowa ciała były podobne i kiedy rozmawiali ze sobą, mogłam studiować ich profile. Fantazje o nich dwóch przepłynęły przez mój umysł i kiedy nie mogły już być bardziej niegrzeczne, dołączył do nich Jasper. Przyłączył się do rozmowy, a ja obserwowałam ich poruszające się usta, co wywołało dreszcz, który przeszedł w dół mojego ciała, zatrzymując się dokładnie przy moim wejściu. O Boże... Pójdę za to do piekła. - To sprawia, że chciałabyś zobaczyć ich wszystkich w swoim łóżku, prawda? Aby poczuć ich mocne dłonie na twoim ciele, które będą cię ściskać i pieścić? - szept Alice nie został przeze mnie zignorowany, gdyż poczułam, jak moje policzki się rumienią, po czym spojrzałam w podłogę. Czy byłam aż tak oczywista? - Alice, o czym rozmawiacie? - spytał Carlisle, zwracając się do nas. - Och, właśnie mówiłam Belli, że założę się, iż myślała o wa... - Myślałam, że lepiej będzie jak Edward i ja już pójdziemy, ponieważ nadal mam do odrobienia pracę domową i nie mam wiele czasu. - Sięgnęłam za siebie i uszczypnęłam Alice w brzuch. Nie mogłam w to uwierzyć! - Au! Za co to było? - Czy możesz chociaż raz się zamknąć? W odróżnieniu od ciebie, wierzę w zachowanie jakichś granic w tym domu! Przeszłam obok niej i złapałam Edwarda za rękę, i poprowadziłam go w stronę schodów, mijając Carlisle‟a i Jaspera. - Zgaduję, że porozmawiamy później – krzyknął za nimi Edward. - Bawcie się dobrze, dzieciaki – usłyszałam chichot Carlise‟a. Nie zatrzymałam się, dopóki nie dotarliśmy do pokoju Edwarda, nie wepchnęłam nas do środka i nie zamknęłam drzwi. - Jesteśmy spragnieni, czyż nie? - spytał Edward z rozbawionym uśmieszkiem. Przewróciłam oczami. - Nie, byłam jedynie spragniona ucieczki od wszystkowiedzącej Alice. - Ta, brzmi to prawdopodobnie. Hmmmm... chwileczkę. - Czy Carlisle wie, co my tu robimy? Zobaczyłam jedynie plecy Edwarda, który w tym momencie włączał radio,
186
aby zagłuszało dźwięki, które na pewno będę z siebie wydawać. W ciągu naszego kursu dowiedziałam się, że jestem bardzo głośna, kiedy dochodzę – lub, jak skomentował to bardzo elokwentnie Edward: - Cholera... Uwolniłem z ciebie krzykaczkę. Zrozumiałam wszystko, gdy od razu mi nie odpowiedział. - Nie kłam, Edwardzie. Nie ma niczego, czego bardziej nienawidzę od kłamstwa. Po prostu podejdź do mnie i odpowiedz mi na pytanie. - Tak, wie o tym. - Co! Jak może wiedzieć? Dlaczego mu o tym powiedziałeś? - Byłam cholernie zażenowana. Jak będę w stanie spojrzeć mu ponownie w twarz, gdy wie, że pobieram lekcje seksu od jego przyrodniego syna pod jego własnym dachem? - Posłuchaj, Bello, to dlatego ci o tym nie mówiłem. Nie chciałem cię stresować i abyś zbyt ostro reagowała... - Zbyt ostro reagowała? Edwardzie, to twój ojciec... - Ojczym i w ogóle mu to nie przeszkadza. Trzyma swój nos z dala od tej sprawy. - To nieważne. Wiesz, jakie to dla mnie żenujące? To znaczy, co on może sobie teraz myśleć? Edward podszedł i usiadł na łóżku obok mnie. Wziął mnie za rękę i zaczął pocierać swoją ciepłą dłonią moją zimną. Krew odeszła z całego mojego ciała, gdy dowiedziałam się, że dr Carlisle „pieprz mnie” Cullen wie o moich niewłaściwych relacjach z jego przyrodnim synem. Co za wstyd. - Właściwie, to zastanawia się, czy jestem wystarczająco dobrym nauczycielem. Chciał nawet zapytać cię, jak byś mnie oceniła, gdy o tym rozmawialiśmy. Powiedziałem mu, że w ogóle nie uznałabyś tego za zabawne. Siedziałam tam oszołomiona. Tak się cieszę, że Carlisle był tak wyrozumiały w tej sprawie. Tak bardzo, że pragnął przyjść do mnie i porozmawiać o tym ze mną. Potarłam oczy wierzchami dłoni. - I tak dla sprostowania, Bello, to nie ja mu powiedziałem. Już wcześniej o tym wiedział i przyszedł do mnie jedynie, aby się o to dopytać. Zmrużyłam oczy. - A skąd się dowiedział? Jeżeli ty mu nie powiedziałeś myślisz, że zrobił to ktoś z reszty gangu? Pokręcił przecząco głową. - Nie, nie uważam, aby to któreś z nich. Wszyscy wyglądali na zaskoczonych, że nasi rodzice wiedzą, co tu się dzieje. Cóż, może nie zaskoczonych, że wiedzą, co się dzieje, ale że dowiedzieli się tego nawet w sytuacji, gdy byli tak daleko domu przez kilka tygodni. Mówię ci, nie możemy nic przed nimi ukryć. Jak dziwnie. Zastanawiałam się, kto dostarcza im tych wszystkich informacji. - Czy Carlisle wie dokładnie, co będziemy dzisiaj tutaj robić? Edward spojrzał mi prosto w oczy i bez mrugnięcia oka powiedział: - Co? Że zamierzam dzisiaj lizać twoją cipkę? Nie, nie wie tego. Odmówiłem podzielenia się z nim informacją, co robimy i jak daleko zaszliśmy. Nie musi tego wiedzieć. Uśmiechnął się do mnie krzywo i musiałam przypomnieć sobie, że powinnam oddychać, aby nie zemdleć. Mam na myśli, jak on to robi? Poczułam, jak moje ciało zaczyna drżeć i pragnąć go całego, chcąc, aby mnie dotknął i
187
sprawił, żebym znalazła się na krawędzi... O Boże... Stawałam się uzależniona od seksu... A jeszcze nawet go nie uprawiałam! - A więc, co powiesz, Bello? Jesteś gotowa na kolejną lekcję, w której dowiesz się jak cieszyć się z bycia pieprzoną językiem? Zamknęłam oczy, gdy pozwoliłam jego słowom wryć się w moją pamięć. Bycie pieprzoną językiem przez Edwarda nie było jedną z tych rzeczy, które mogłam przyjąć ze spokojem. W zasadzie, to było czymś, o czym myślałam całą zeszłą noc i cały dzisiejszy dzień w szkole. Nie chciałam tego przyznać, ale, jeżeli pocałuje mnie tam na dole w taki sposób, jak całował mnie po twarzy, to byłam pewna, że długo dzisiaj nie wytrwam. - Otwórz oczy, Bello. Chcę zobaczyć, co czujesz. Jak tylko je otworzyłam i spojrzałam na Edwarda, cała krew zaczęła wrzeć w moim ciele i poczułam, jak wypełnia je adrenalina. To zaćmiło moje osądy i zanim mogłam się powstrzymać, rzuciłam się na niego i przywarłam ustami do jego ust. Boże, Edward smakował tak dobrze. Wszystko w nim krzyczało o seks i kiedy usłyszałam, jak pode mną jęknął, to tylko podsyciło mój ogień i zapragnęłam go jeszcze bardziej. Objęłam jego język, gdy wsunął się do moich ust i zaczęłam go ssać, rozkoszując się tym uczuciem. - Uch... Bello... - Dłonie Edwarda objęły moją twarz, a następnie wplotły się w moje włosy, przysuwając mnie bliżej niego. Nigdy nie miałam dosyć tego mężczyzny i dobrze wiedziałam, że stałam się od niego seksualnie uzależniona. Zaczął całować mnie w dół szyi i zatrzymał się na obojczyku, kąsając i liżąc go dookoła. Jęknęłam, gdy uklęknęłam na jego łóżku, dając mu większy dostęp do mojego ciała. Szybko rozpięłam trzy górne guziki mojej koszuli i rozpięłam stanik, aby mógł wziąć moje piersi w usta. - Co chcesz, abym zrobił, Bello? - wymruczał w moją skórę, posuwając się boleśnie wolno w stronę moich bolących, sterczących sutków. - Potrzebuję cię... twoich ust, twojego języka... proszę, Edwardzie. Gdy tylko wypowiedziałam moją prośbę, poczułam jego język na mnie, na moich coraz twardszych sutkach. Złapałam za tył jego głowy i przyciągnęłam go bliżej siebie, chcąc, aby wziął do ust więcej mnie. Otworzył usta i wziął do nich tak dużo, jak tylko mógł, jęcząc i ssąc, podczas gdy drugą ręką masował moją drugą pierś. Boże, był wspaniały i czułam się coraz bardziej napalona. Powtórzył swoje czynności na drugiej połowie mojego ciała, zanim wypuścił mnie i wrócił z powrotem do moich ust, całując mnie, ssąc moje wargi i przygryzając je delikatnie zębami. Położył mnie na łóżku, plecami do materaca, nie odrywając ode mnie swoich ust. Czułam, jak moje wargi puchną i zobaczyłam, że jego własne są niezwykle czerwone i tak samo nabrzmiałe. Co zaskoczyło mnie najbardziej, to potrzeba mojej osoby, widoczna w jego oczach i wiedziałam, że w moim spojrzeniu widać to samo. Poczułam, jak jego ręce wędrują pod moją spódnicę, po czym szybko zdjęły moje majtki i rzuciły je na podłogę. - Czy tego chcesz, Bello? Czy chcesz mnie poczuć? Mój umysł odpływał. Nigdy wcześniej nie pragnęłam Edwarda tak bardzo jak dzisiaj. Uświadomiłam sobie, że im więcej lekcji za mną, tym coraz trudniej zatrzymać mi się w wyznaczonym momencie. Moje ciało przyzwyczaiło się do spełnienia, jakie daje mi Edward... i pragnie więcej.
188
- O Boże, tak... Muszę poczuć twoje ręce na mnie. Dotknij mnie, Edwardzie, proszę. - Nie potrafiłam nawet czuć się zażenowana tym, o co go proszę. Rose miała rację... Kiedy nadchodzi taki moment, wszystkie zahamowania przestają istnieć i nie obchodzi cię, co mówisz tak długo, jak dostajesz to, czego chcesz – a w tej chwili chcę Edwarda. Bez sekundy wahania poczułam, jak jego palce zanurzają się głęboko w moim wnętrzu. Wiedziałam, że byłam już mokra, ale to, że czułam jego palce we mnie, a jego usta na moich sprawiło, że zrobiłam się jeszcze bardziej wilgotna. Wiłam się pod jego dotykiem, pragnąc więcej. - Edwardzie... - to było wszystko, co mogłam powiedzieć, resztę wyrażało moje ciało. - Cii... bez obaw; zamierzam sprawić, że będziesz czuć się bardzo dobrze. Jeżeli mi pozwolisz, umieszczę w twoim wejściu mój język, okej? - Zaczął całować mnie wzdłuż całego ciała, aż dotarł pomiędzy moje rozwarte nogi, po czym jedną zarzucił sobie na ramię. Spojrzałam w dół i wtedy jego zielone oczy spotkały moje, jego włosy w kolorze brązu opadły na czoło. Wyglądał tak, jakby był gotowy mnie zjeść... i nie mogłam się tego doczekać. Kiwnęłam głową gotowa, aby go poczuć. Złapałam dwie poduszki i podłożyłam je sobie pod głowę, chcąc obserwować, co będzie robił. Otworzył usta i gdy tylko miał dotknąć językiem mojej łechtaczki, spojrzał mi w oczy, po czym raz, bardzo powoli, polizał ją. Wciągnęłam powietrze nie wiedząc, czego po nim oczekiwać, ale w ogóle nie spodziewając się czegoś takiego. Moje całe ciało zapłonęło ogniem i poczułam, jak moje biodra unoszą się w stronę twarzy Edwarda, chcąc więcej. Objął moją talię ramionami, aby przytrzymać mnie w miejscu. - A teraz, Bello, nie ruszaj się. Nie mogę wykonywać mojej pracy poprawnie, jeżeli moja studentka odmawia powstrzymania swojego ciała od jakichkolwiek reakcji. Wiedziałam, że ma ze mnie ubaw, ale nie dbałam o to. Gdybym nie zobaczyła takiej samej potrzeby w jego oczach, jak w moich, byłabym zażenowana. Umieścił z powrotem swój język na mnie i kontynuował poruszanie nim wokół mojej łechtaczki, odkrywając moje najbardziej prywatne miejsce. Czułam, jak robię się mokra, gdy tak głaskał mnie językiem, ale szybko zlizywał całą moją wilgoć w swoje oczekujące na to usta. - Mmm... Bello... Smakujesz tak dobrze. Czy wiesz, jaka jesteś słodka? Muszę cię całą wylizać... Nie mogę uronić ani jednej kropli twoich soków... Byłam blisko. Cały czas mówił do mnie, a słuchanie jego głosu i czucie jego języka na mnie to było zbyt wiele, abym sobie z tym poradziła. Złapałam go za tył głowy i wplotłam palce w jego włosy, po czym przysunęłam go jeszcze bliżej siebie. Jęknął, po czym położył dłonie na moich biodrach, uniósł je i przysunął do swojej twarzy, cały czas wirując językiem wokół mojego wejścia. - Uch... jestem... tak blisko... I wtedy poczułam to. Edward złapał moją łechtaczkę zębami i przygryzł ją delikatnie, po czym zaczął ją ssać, biorąc ją całą w usta. To byłoby dla mnie na tyle... - KURWA! - Poczułam jak moje ciało trzęsie się pod jego ustami, a moje soki wylewają się ze mnie. Usłyszałam jak Edward je zlizuje, nie pozwalając im się zmarnować. Spojrzałam w dół i zobaczyłam, jak jego język wędruje wokół moich warg sromowych i wylizuje mój środek. Moje ciało zrelaksowało się, gdy pocałował obie wewnętrzne strony moich ud i usiadł obok mnie.
189
- Łał, jesteś upojona. Wyglądasz tak, jakbyś właśnie odbyła trening. - Miał tupet ironicznie się uśmiechnąć, patrząc na mnie i zatrzymując spojrzenie na moich cyckach. Widziałam, że nadal nie zaznał ulgi i, szczerze mówiąc, byłam świadoma, że tak naprawdę nigdy jej przy mnie nie zaznał. Nie chciałam nawet myśleć, jak to znosił przez ten cały czas. Sięgnęłam do niego rękoma i złapałam go za koszulkę, przyciągając go do siebie. - Myślę, że ktoś potrzebuje uwolnić swoje stresy, czyż nie? - Nigdy wcześniej nie byłam zbyt śmiała, aby starać się zdobyć to, czego chciałam... Ale odkryłam, że byłam zupełnie inną osobą, kiedy byłam z Edwardem. Byłam wszystkim, czym myślałam, że nie jestem i lubiłam to. Sięgnęłam w dół, pomiędzy nas, i wzięłam w dłonie jego kutasa, czując go przez dżinsy. Usłyszałam syk Edwarda, gdy zaczęłam pocierać jego penisa wiedząc, że prawdopodobnie boli go, chcąc uwolnić ze spodni. - Bello, nie musisz... Zakryłam jego usta własnymi i dałam mu wygłodniałego całusa, popychając go na łóżko, plecami na materac. - Edwardzie... ale ja chcę. Chcę poczuć twojego fiuta w moich dłoniach, gdy będę go pocierać w górę i w dół. Powiedz mi po prostu, co mam robić, jak lubisz. Kiwnął głową, po czym rozpiął dżinsy i odsunął zamek. Pomogłam mu pozbyć się spodni i bokserek i, zanim się zorientowałam, leżał na łóżku nagi od pasa w dół, wystawiony na moje spojrzenie. Złapałam jego kutasa w dłonie i powoli zaczęłam za niego pociągać, gdy nagle poczułam, że się napiął. - Wszystko w porządku? Zrobiłam coś źle? Edward zamknął oczy i wziął głęboki wdech. - Nie, tak właściwie to wręcz przeciwnie. Nie chcę po prostu dojść tak szybko. - Jego uśmiech był zmieszany i jestem pewna, że mój własny pokazywał podniecenie. Nie mogłam uwierzyć, że miałam możliwość zrobienia tego z nim. - Bello, sięgnij do mojej szuflady i wyjmij z niej znajdującą się tam butelkę. Szybko przysunęłam się do komody i otworzyłam szufladę, gdzie znalazłam butelkę, o której mówił. To był specjalny, rozgrzewający olejek, którego, jak przypuszczam, Edward używał, aby uwolnić swoje własne przyjemności. Jak erotycznie. - Co mam robić? Uśmiechnął się nieznacznie, przypuszczam, że z mojej naiwności i odpowiedział mi: - Nalej trochę na swoją dłoń, a następnie posmaruj nim mojego kutasa tak, aby był nim cały pokryty. - Och. Okej. Głuptas ze mnie, zamierzałam rozlać to na ciebie jak syrop czekoladowy na deser lodowy. - Wyszczerzył się, a ja się uśmiechnęłam w odpowiedzi. Jak tylko upewniłam się, że jego fiut jest cały naoliwiony i gotowy, dostałam od Edwarda pozwolenie na rozpoczęcie moich działań. Objęłam dłonią jego trzonek i zaczęłam pociągać za niego, w górę i w dół, na początku delikatnie i stopniowo pracując nad złapaniem mocniejszego i pewniejszego rytmu. - Złap mnie mocniej, Bello. Poczuj mnie. - Klęknęłam bliżej niego, obserwując, jak moja ręka pracuje na tym pięknym mięśniu mężczyzny i usłyszałam, że Edward zaczął szybciej oddychać. Wpatrywał się w moją małą
190
dłoń zwiniętą wokół jego przyrodzenia i uświadomiłam sobie, że widok tego, co robię, pomaga mu osiągnąć szczyt. Jedną rękę ścisnął na kołdrze, co pomagało mu utrzymać kontrolę, gdy poprowadziłam jego drugą dłoń na mojego cycka. Wyeksponowałam dla niego moje piersi, aby miał jeszcze lepszy widok, a on zaczął dotykać i szczypać moje sutki palcami. Czułam, że robię się ponownie mokra dla niego i jęknęłam, odrzucając głowę do tyłu, czując jego kutasa w mojej ręce i jego dłonie na mnie. - Pocałuj mnie, Bello. Proszę, zbliż się do mnie i pocałuj mnie. Bez najmniejszego zastanowienia przysunęłam się do niego i nasze usta się złączyły. Szybko zaczął mnie pochłaniać, a nasze języki zaczęły ze sobą walczyć. Ręka, którą zaciskał na kołdrze teraz znalazła się z tyłu mojej głowy, przyciągając mnie bliżej niego, zaś druga odnalazła ponownie moją cipkę i włożyła do niej dwa palce. Nic nie mogłam poradzić, że jęknęłam z powodu sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Jego palce pracowały w tym samym tempie, w jakim pompowałam jego kutasa i to sprawiło, że straciłam nad sobą panowanie. Czułam, że unoszę się coraz wyżej i wiedziałam, że nie wytrzymam już długo. - Edwardzie... zaraz dojdę... proszę, dojdź ze mną. Gdy tylko wypowiedziałam moją prośbę, zaczęłam trząść się z przyjemności. Krzyknęłam jego imię, gdy moje ciało zacisnęło się wokół jego palców. To było cudowne. - Bella! O kurwa... Spojrzałam w dół w samą porę, aby zobaczyć, jak fiut Edwarda napina się i zaczyna drgać, po czym wystrzela z niego mlecznobiałe nasienie i ląduje na klatce piersiowej chłopaka. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego z tak bliska i byłam zafascynowana tym, co właśnie zobaczyłam. Kontynuowałam pociąganie go, dopóki reszta spermy nie wyleciała na jego podbrzusze i moją rękę. - Mmm... okej, Bello. Możesz już przestać. Pozwoliłam mu uwolnić się z mojego uchwytu, po czym usiadł, aby się oczyścić. Obserwowałam go, podczas gdy w głowie odtwarzałam sobie ponownie to, co właśnie zrobiliśmy. Wiedziałam, że zaczynam być chorobliwie uzależniona od Edwarda. To nie była jedynie chęć zaspokojenia, ponieważ potrafiłam tego dokonać sama w domu. To było uczucie jego rąk na mnie, wyraz jego oczu, gdy patrzył na mnie, a nawet to, jak krzyczał moje imię. To nie było dobre. Tak bardzo, jak tego nie chciałam, czułam to elektryzujące, seksualne przyciąganie do Edwarda. Wiedziałam, że ciągnie mnie jedynie do seksu i miałam nadzieję, że niedługo się od tego odzwyczaję. Nie potrzebowałam go w swoim życiu w żadnym kontekście, aby nie komplikować spraw. Mężczyźni tacy jak Edward się nie zmieniają... Nawet jeżeli już wiem, dlaczego taki jest. Dopóki nie doprowadzi się do porządku, nigdy nie zbuduje przyszłości z kimkolwiek, włączając w to mnie. - Bella? Beeeeellllllaaaaa? - Ujrzałam jego ręce wymachujące mi przed twarzą, co oderwało mnie od moich rozmyślań. - Przepraszam, byłam trochę rozkojarzona. - Nie żartuj. Właśnie ci dziękowałem za zrobienie tego dzisiaj. Nie musiałaś, wiesz o tym. - Och, wiem. Ale to i tak była kolejna lekcja do zaliczenia, prawda? A zresztą, nigdy nic nie wiadomo, może przyda mi się to jutro.
191
Oboje zmarszczyliśmy brwi w tym samym momencie, myśląc o mnie, Tylerze i ręcznej robótce. - Ta... może nie. Edward zaśmiał się w odpowiedzi. Właśnie zakładałam majtki, kiedy spytał: - A więc, jaki jest twój cudowny plan, co do Tylera? - Hmm... dobre pytanie. Nie posiadam takiego, tak naprawdę. Mam zamiar improwizować. - Cóż, a masz jakieś wytyczone granice? Co będziesz chciała robić, a czego nie? Kolejne dobre pytanie. Nie pomyślałam o tym. - Zdecydowanie żadnego dotykania pod ubraniem. W zasadzie, żadnego dotykania miejsc intymnych, kropka. To znaczy, to dopiero pierwsza randka, racja? - Racja – odpowiedział, wkładając dłonie w tylne kieszenie dżinsów. - Okej, może delikatny pocałunek i trzymanie się za ręce. Nie chcę być także pruderyjna. Chcę być nieco przystępna dla Jamesa. Uśmiechnął się do mnie w sposób, do jakiego nie byłam przyzwyczajona. Nie byłam pewna, co on oznaczał, ale wiedziałam, że nie sięgnął jego oczu. - Czy nadal potrzebujesz mnie jako swojego cienia, czy poradzisz sobie sama? Westchnęłam. -Jeszcze nie wiem. Mogę ci odpowiedzieć jutro? - Oczywiście. Wyszliśmy z jego pokoju i odprowadził mnie do drzwi. - Tym razem zajęło wam to wszystko trochę dłużej, niż zazwyczaj... z jakiego to powodu? - Alice zaśmiała się. - Pierdol się, Alice. - Nie byłam w nastroju. Jasper szturchnął nosem jej szyję. - To jest pomysł. Przewróciłam oczami i przeszłam za drzwi. - Okej, więc widzimy się jutro, Edwardzie? - Tak, jutro. Uśmiechnęłam się do niego i skierowałam w stronę własnego domu. Moje życie stawało się trochę bardziej skomplikowane. A co gorsza nikt nie ostrzegł mnie, jak bardzo skomplikowane stanie się niedługo...
EPOV - Nie przywiązujesz się, prawda Edwardzie? Alice potrafiła być bardzo irytująca. - Nie, oczywiście, że nie. Dlaczego tak mówisz? - Chcę się jedynie upewnić. Nie chcę, abyś ją zranił. - Ta, cóż, dołączam się do klubu. Nikt nie chce skrzywdzić Belli, włączając w to mnie. Trzymam się na dystans, bez obaw.
192
- Okej, upewnij się tylko, że ona o tym wie. Odwróciłem się, aby spojrzeć na Alice. - Co masz na myśli? - Nic. Chcę tylko mieć pewność, że nie schodzisz na złą ścieżkę, jeśli o nią chodzi. - Oczywiście, że nie. Jeszcze minutę temu wspominała Jamesa. Alice kiwnęła głową i wróciła do przytulania się z Jasperem. Spojrzałem w stronę schodów i ujrzałem wpatrującego się we mnie Carlisle‟a. Podszedłem do niego i stanąłem przed nim. - Co? - Zabrzmiało to bardziej defensywnie, niż chciałem, aby brzmiało. - Nic. - O czym myślisz, Carlisle? - O niczym takim. O niczym. Zirytowany przeszedłem obok niego po schodach. Czasami chciałbym, aby moja rodzina zostawiła mnie, kurwa, samego. Nie potrzebowałem przypominania mi, że nie jestem odpowiedni dla Belli. Myślę, że nadszedł czas, abym powoli zaczął się od niej oddalać. - W jaki sposób moje życie stało się tak skomplikowane?
193
23. Watpliwosci i niedociagniecia BPOV Edward. Język. Cipka. Edward. Ręka. Masturbacja. W świetle ostatnich wydarzeń, nie mogłam zmusić się, aby tego pięknego, piątkowego ranka pójść na biologię. Cały czas odtwarzałam sobie w głowie wczorajsze zdarzenia i bardzo trudno było mi myśleć trzeźwo. Kiedy rozmyślałam o tym dziś rano, musiałam ulżyć bólowi dokuczającemu w moim kobiecym miejscu, mając nadzieję, że ta ulga pomoże mi nie myśleć o takich rzeczach przez cały dzień. Oczywiście to tylko pogorszyło sprawę. Pieprzone szczęście. To, czym tak naprawdę byłam zaniepokojona, to nie była lekcja. To znaczy, to było w terminarzu, prawda? To było zaplanowane. Na to się przygotowaliśmy. Nie liczyłam jedynie na to, że przejmę inicjatywę... i zrobię Edwardowi dobrze ręką. W świetle nowego dnia to wyglądało... po prostu źle. Dziwnie. Nieswojo. A teraz czuję się naprawdę niezręcznie. To znaczy, co ja mam mu powiedzieć? „Cześć Edwardzie! Jak się miewasz? Mam nadzieję, że świetnie i że Edward Junior ma się w porządku. Możesz, proszę, dać mu znać, że nie mogę przestać o nim myśleć i że mam nadzieję, iż nic go nie boli i nie jest zraniony przez moje niezdarne próby jego masturbacji? Powiedz mu, żeby do mnie zadzwonił!” Taa, jasne. Stałam właśnie przed salą biologiczną, zaglądając przez drzwi i zobaczyłam, że Edward się jeszcze w niej nie pojawił. Wzięłam głęboki wdech i szybko podeszłam do naszego stolika. Wyjęłam swoje rzeczy w pośpiechu i wzięłam zeszyt, aby w nim pogryzmolić. Muszę być czymś zajęta, gdy przyjdzie. Kiedy namazałam coś, co wyglądało trochę jak męskie przyrodzenie, pospiesznie to zamalowałam i spojrzałam w górę. Ujrzałam Jamesa, siedzącego naprzeciwko mnie i Victorię, przytulającą się do niego. Musiałam przyznać, że nadal był bardzo przystojnym mężczyzną. Mężczyzną. Tak... mężczyzną. Było niewielu, naprawdę niewielu chłopaków w tej szkole, których zaliczyłabym do mężczyzn, ale James był jednym z nich. Innym byłby Edward, a z nim także Emmett i Jasper. Nie potrafiłam wymienić nikogo więcej. Był naprawdę przystojny i zastanawiałam się jak wyglądałby seks z nim.
194
Czy posiadał takie ręce jak Edward? Czy jego ciało sprawiałoby, że w moim własnym zapalałby się ogień? Czy jego usta łączyłyby się z moimi tak, jakbyśmy byli połączeni jakąś więzią? Czy wiedziałby, co zrobić, abym krzyczała jego imię? Zastanawiałam się nad tymi wszystkimi pytaniami, dlatego byłam zaskoczona, gdy ktoś krzyknął mi do ucha: „Boo!”. Będąc taką niezdarą, jaką jestem, oczywiście podskoczyłam i krzyknęłam, mimo że wiedziałam, do kogo należał ten aksamitny głos. Zaśmiał się i usiadł obok mnie. - Jezu, Bello, przestraszyłem cię? Nie mów mi, że jestem dla ciebie tak przerażający, iż boisz się najmniejszych moich ruchów. Prawdopodobnie wyglądałam jak totalny głupek, ponieważ, gdy tylko na niego spojrzałam, mogłam myśleć jedynie o tym, jak wygląda nago. Jak wygląda, gdy jest podniecony. Jego głowa pomiędzy moimi nogami. Ogień w jego oczach, gdy obserwował, jak wiłam się pod nim. I najważniejsze... Sposób, w jaki jego penis stanął, dumny ze zwróconej na niego uwagi, gdy złapałam go w dłonie na całej jego długości... pociągając go... czując go... patrząc, jak jego kutas napina się pod moimi dłońmi, uwalniając swój mlecznobiały płyn na moje ręce... Edward Cullen nago. I w tym momencie nie mogłam nic na to poradzić, ale się zarumieniłam. Odeszła ta odważna dziewczyna z wczorajszej nocy, która mogła zrobić cokolwiek chciała, a jej miejsce zajęła beznadziejnie nieśmiała Bella. Boże, jestem do dupy. -Hej, Bella? Czy ty się rumienisz? Pozwoliłam moim włosom opaść, aby stworzyły pomiędzy nami ścianę. To było żenujące. Nie chciałam, aby pomyślał, że jestem puszczalską, ale jestem pewna, że teraz już tak myśli. To znaczy, jaka dziewczyna rzuca się na niego w taki sposób? Taka dziewczyna, która jest napalona i podniecona, i chce mu się odwdzięczyć za to, co robił dla niej przez cały ten czas. To nadal nie pomaga. Nie potrafiłam na niego spojrzeć, ale poczułam, jak dotyka mojego ramienia. - Bello, posłuchaj, nie martw się wczorajszym wieczorem. Nie ma dla ciebie nic do... Banner mu przerwał. Nie byłam pewna, czy śpiewać pieśni na jego cześć, czy prosić o jego rzeź. - Proszę, aby wszyscy otworzyli swoje książki na stronie 153. i prześledzili ją. Wyjmijcie także jakieś kartki i zapiszcie na nich informacje, które będę pisał na tablicy. Będziecie ich potrzebować na test, który odbędzie się w przyszłym tygodniu. Skupiłam się na zadaniu przede mną, mając nadzieję, że Edward odpuści mi i pozwoli oddać się tej czynności w spokoju. Nie ma niestety takiego szczęścia. Kartka wślizgnęła się pod moją książkę, więc niechętnie po nią sięgnęłam. To znaczy, to nie jego wina, że jestem dziwką. Bello, proszę, nie bądź zakłopotana ostatnią nocą. Nie zrobiłaś nic złego i wszystko jest w porządku. Cieszę się, że przejęłaś inicjatywę. To oznacza, że dojrzewasz podczas naszych lekcji, a o to w tym wszystkim chodzi. Musisz
195
nauczyć się nie odczuwać zakłopotania, gdy widzimy się następnego dnia po czymś ważnym, co zdarzyło się między nami wcześniej. Wiedziałam, że miał rację, i cudowne było to, jak to ujął. Zamiast powiedzieć „ogarnij się”, próbował być wobec tego wszystkiego łagodny. Ale miał rację. Jak, do cholery, miałam zamiar spojrzeć mu w oczy, gdy w końcu wezmę jego kutasa w swoje usta? Lub kiedy wreszcie pójdziemy na całość? Albo gdy zrobimy to w każdym pokoju jego domu, ponieważ rzucimy się na siebie jak szalone, rozwścieczone psy? Okej, wprawdzie to prawdopodobnie się nie wydarzy, ale to nie znaczy, że o tym nie myślę. Odpisałam mu. Przepraszam Edwardzie. To po prostu tak wiele do przyjęcia. To znaczy to, co zrobiliśmy wczoraj było wspaniałe... naprawdę. Ale teraz jest mi dziwnie, widzieć cię w świetle dnia, gdy masz na sobie slipy... a twoja głowa nie jest pomiędzy moimi nogami. To powinno wszystko podsumować. Popchnęłam kartkę w jego stronę i chwilę po tym usłyszałam jego śmiech. Spojrzałam na niego, gdy próbował zamaskować swój wybuch kasłaniem. Wyszeptał do mnie przeprosiny i zaczął odpisywać na liścik. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, poza przygryzaniem dolnej wargi i czekaniem na jego odpowiedź. Nie musiałam jednak długo czekać. Rozumiem... naprawdę. Ale aby zostać skuteczną lisicą seksu, pewność siebie musi przechodzić z sypialni do codziennego życia. Co z tego, że widziałaś mnie nago? Co z tego, że sprawiłaś, iż doszedłem? Co z tego, że lubimy spędzać ze sobą czas na naszych ponadobowiązkowych zajęciach? Ten sam charakterek, który pokazałaś mi wczoraj, powinien być widoczny także tu i teraz. To jest cecha seksownej kobiety, Bello. A ty masz w sobie seks... On promieniuje od ciebie. Po prostu go pokaż. Łał. To niesamowite jak kilka słów od Edwarda mogą podziałać na twoje poczucie własnej wartości. Poczułam nawet, że wyprostowałam się na krześle, po czym odrzuciłam włosy do tyłu i uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił uśmiech; wyraźnie dumny z tego, że był w stanie mi pomóc. W takich chwilach mogłam zobaczyć, że Edward to nie taki zły chłopak. Dzięki, twoja przemowa podnosząca na duchu sprawiła, że poczułam się dużo lepiej. Postaram się bardziej, żeby być pewniejsza siebie i śmielsza. Musisz mieć olbrzymie pokłady cierpliwości, żeby zajmować się kimś takim jak ja. Nie jestem do tego przyzwyczajona. Uśmiechnął się do mnie, kiedy przeczytał, co napisałam i szybko odpisał. Nie ma problemu, Bello. Od tego jestem. A teraz, co z dzisiejszą randką z Tylerem? Potrzebujesz mnie, czy nie? Tyler. Westchnęłam ciężko. Nie wiem, co mnie opętało, aby pomyśleć, że jestem gotowa na prawdziwą randkę. To znaczy, co ja mam niby robić? Czego się ode mnie oczekuje? Nie uważam, abym była gotowa, ale Edward zapewnił mnie, że to będzie tak, jakby dwójka przyjaciół wyszła gdzieś razem. Nic dziwnego lub złego. I z takim obrotem spraw wiązałam nadzieje. Zdecydowałam, że chcę, abyś poszedł ze mną. Nie dla ochrony, czy coś w
196
tym stylu, ale po to, abyś powiedział mi, czy robię coś źle. Czy działam zbyt szybko? Za wolno? Czy wystarczająco dużo flirtuję? Czy powinnam pokazać mu dupę, aby się mną bardziej zainteresował? Wiesz, takie rzeczy... Takie, jak typ dziewczyn, na które się rzucasz. Zachichotałam na swój mały żarcik na końcu. Spodoba mu się. Spojrzałam na niego kątem oka, gdy zmarszczył brwi i szybko coś pisał. Mam nadzieję, że nie wziął tego na poważnie. Ja tylko sobie z nim pogrywałam. Cha, cha. Bardzo śmieszne, Bello. W niczym nie przypominasz typu dziewczyn, na które się rzucam (w dobrym sensie) i żadnego pokazywania dupy... Przynajmniej nie na tej randce. W każdym razie, będę was śledził, utrzymując dystans. Jedyne, co musisz zrobić, to meldować mi się co jakiś czas tak, abym mógł powiedzieć ci, czego potrzebujesz, aby sprawić, żeby twoja randka z Crowley’em była efektowna. I nie martw się tym za bardzo. Wszystko pójdzie dobrze. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową, pokazując mu, że się zgadzam. Wyjął kartkę z moich dłoni, pogniótł ją i wrzucił do plecaka. Wiedziałam, że porozmawiamy o tym więcej po szkole, i że Rose i Alice spróbują wystroić mnie tak, abym wyglądała „cholernie seksownie”. Przypuszczam, że nastąpi to zaraz po przekroczeniu progu ich domu. Tyler zdążył już podejść do mnie i był bardzo podekscytowany dzisiejszym wieczorem. Byłam pewna, że powiedział mi, co mielibyśmy dzisiaj robić i o której się spotykamy, ale mój mózg nie zapamiętał żadnej z tych informacji. Jedynie kiwnęłam do niego głową i się uśmiechnęłam... W końcu tego chciał, prawda? Na szczęście Edward zwrócił na to uwagę i powiedział, że muszę przywlec swój tyłek do jego domu jak tylko skończę odrabiać prace domowe. Zapowiadała się bardzo interesująca noc. O Boże... zabij mnie. Wieczór nastał dużo szybciej, niż bym chciała. Tyler został poinstruowany, aby odebrać mnie z domu Rose, który oczywiście, był domem Edwarda. Zaczęłam się zastanawiać, czy może to wyglądać tak, jakby Edward był moim alfonsem. Hmm... Umówił mnie na randkę... Powiedział Tylerowi, o której godzinie ma po mnie przyjechać... Wytłumaczył mu, skąd ma mnie zabrać... Powiedział mu, kiedy ma mnie odwieźć do domu... Szykuję się w domu Edwarda... Uczę się tu zgorszenia... Taa. Poważne sprawy alfonsa. Z tego powodu upewniłam się, że Edward będzie na górze, daleko ode mnie, gdy Tyler po mnie przyjedzie. Nie było powodu, aby potwierdzać takie sugestie. Musiałam przyznać, po swoich oględzinach, że nie wyglądałam źle. Uparłam się, aby założyć parę ciemnych, przyjemnych dżinsów i czarnych butów. Alice dała mi także koszmarny, bardzo opięty top, z dekoltem wyciętym w literę „v”. Cóż, przynajmniej dolną połowę ciała odziałam po swojemu. Tyler pojawił się na schodach wejściowych przed domem Cullenów o 18:10. Bałam się, że mnie wystawił, gdyż pomyślał sobie, że powinien się lepiej zastanowić, zanim przyjdzie do Casa de Cullen7. Zamiast tego okazało się, że zaraz przed przyjazdem tutaj musiał pójść do sklepu spożywczego, zrobić zakupy dla mamy. 7
Z jęz. Włoskiego „Dom Cullenów” - myślę, że kojarzy się z mafią ;)
197
Przypuszczam, że to było słodkie. Po ostatnim spojrzeniu na resztę gangu, schodząc po schodach potknęłam się na ostatnim stopniu. Upadłam na chodnik, podpierając się rękoma. Tyler był już kilka kroków przede mną. Odwrócił się i zapytał: - Idziesz, Bello? Czy potrzebujesz pomocy przy wstawaniu? Hmm... Delikatny to on nie był. Przewróciłam oczami i otworzyłam drzwi od samochodu po stronie pasażera, po czym wsiadłam do niego. W tym momencie mogłam z pewnością powiedzieć, że zapowiadała się długa noc. - Więc, mimo wszystko kierujemy się na obiad do La Italiana? Pokręcił głową. - Nie, nie mogłem zrobić tam rezerwacji. - Co? Dlaczego nie? Nie miałeś wystarczająco dużo czasu, aby to zrobić? - Taa, ale zupełnie zapomniałem o zrobieniu tej rezerwacji aż do dzisiaj, a dziś nie mieli już wolnych stolików. Możesz w to uwierzyć? - Mmm... Mam w to uwierzyć? Nie ma wolnych stolików w piątkowy wieczór. Dokąd zmierza ten świat? - Prawda! Okeeej, oczywiście Tyler nie jest fanem sarkazmu. - Cóż, a więc co będziemy robić? - Jedziemy do Chili's. Mam nadzieję, że to ci odpowiada? Właściwie to poczułam ulgę. Przez chwilę pomyślałam, że zamierza zabrać mnie do McDonalda lub Chuck E. Cheese. Jestem pewna, że wziął to pod uwagę. Szybko napisałam Edwardowi smsa o zmianie planów, a on odpisał, że przyjął to do wiadomości. Poczułam się trochę lepiej, że moja lina ratownicza spotka się z nami na miejscu. Siedziałam w samochodzie w ciszy, podczas gdy Tyler gadał i gadał o swojej pracy dorywczej w lokalnym sklepie ogrodniczym. Było to interesujące, ale nic, czym mogłabym naprawdę się zainteresować. Jak miałabym powiedzieć mu, że powodem, dlaczego nie miałam u siebie żadnych roślin była obawa, że je zabiję? Ja i rośliny nie współgramy ze sobą. Kiedy w końcu dojechaliśmy na miejsce, wyskoczyłam z samochodu wdzięczna, że mogę złapać trochę świeżego powietrza. Czekaliśmy na nasz stolik zaledwie piętnaście minut od naszego przyjazdu. Zauważyłam, że Tyler pocierał rękoma o spodnie tak, jakby chciał je wytrzeć. Och. Wyglądało na to, że się denerwował. Ale dlaczego? To znaczy, niby czym miałby się denerwować? Przecież nie będę go oceniać. Tak właściwie to nie on dostanie ocenę pod koniec tej randki, tylko ja. Cholera. Teraz to ja się zdenerwowałam. Usiadłam przy stoliku, dokładnie naprzeciwko Tylera. Ten jednak wstał i zdecydował, że usiądzie obok mnie. Uch. Naprawdę nienawidzę siedzieć obok kogoś, gdy dzielimy stolik i jest nas tylko dwoje. To znaczy, czy nie powinieneś być w stanie patrzeć swojej randce na twarz, gdy rozmawiacie? Najwyraźniej Crowley tak nie uważał. W tym momencie spojrzałam przed siebie i zauważyłam Edwarda, wchodzącego do restauracji. Nie trzeba mówić, że nie musiał czekać na stolik ORAZ był w stanie zarezerwować akurat ten za nami. Próbował zachować anonimowość, dlatego ubrał się w obrzydliwy t-shirt, dżinsy i czapkę baseballową.
198
Myślę, że się zaśliniłam. Jak tylko podszedł do nas kelner, Chris, zamówiliśmy nasze drinki. Po wręczeniu nam menu zaczęłam przeglądać wybór, gdy ponownie odezwał się Tyler. - Hej, Bello? Czy możesz zamówić coś, co kosztuje poniżej ośmiu dolarów? Muszę się upewnić, że mam wystarczającą ilość pieniędzy na kino. Na początku pomyślałam, że to żart, ale wyraz jego twarzy mówił co innego. Jedyne, co mogłam zrobić, to kiwnąć głową. Parsknięcie, dobiegające zza mnie przypomniało mi, że Edward wszystko słyszał. Może nie powinnam kazać mu tu przychodzić. Zostałam wystarczająco upokorzona i bez niego. Chris przyniósł po chwili nasze drinki i szybko wypiłam swojego. Nie byłam pewna, czy to z nerwów, czy czegoś innego, ale nie mogłam skoncentrować się na Tylerze i na tym, co mówił. Na pewno gadał dużo, ale przypisuję to także jego nerwom. Zerknęłam za siebie, podczas gdy Tyler był roztargniony i zauważyłam, że Edward pisze smsa. Zastanawiałam się z kim rozmawia... Mój telefon zawibrował. Szybko odczytałam wiadomość: Idź do łazienki. Tak, Sir. - Umm, Tyler? Mogę cię na chwilę zostawić? Muszę odwiedzić toaletę. - Och, oczywiście, nie ma sprawy. Na szczęście toaleta znajdowała się po przeciwnej stronie Tylera, w zupełnie innej części sali. Stałam tam jakieś trzydzieści sekund, czekając na Edwarda. Cholera, ta czapka baseballowa. - Hej, jak się trzymasz? - Oj, nie wiem. Jestem w Chili ze zdartymi rękoma i limitem cenowym ośmiu dolarów za posiłek. Jak myślisz? Zaśmiał się. - Ta, widziałem jak się potknęłaś przed domem. Byłem naprawdę zaskoczony, że Tyler się nie odwrócił i cię nie podniósł. Co za idiota. Westchnęłam i pomasowałam sobie skronie. Cała ta randka nie szła tak, jak planowałam. - Chodź tutaj. Przysunęłam się do Edwarda, który uniósł ręce i zaczął masować moje ramiona. Boże, to było takie wspaniałe uczucie. Nic nie mogłam na to poradzić, ale jęknęłam. Oczywiście nie mogłabym mieć szczęścia chociaż raz, ponieważ nasz kelner Chris akurat wtedy przeszedł obok mnie i Edwarda i słyszał naszą konwersację. I wyglądaliśmy trochę spoufale. Kurwa. Cholera, jeżeli będzie trzymał gębę na kłódkę przy Tylerze, dam mu dodatkowy napiwek. Moje życie już i tak jest popieprzone, więc dlaczego nie miałabym przekupić kelnera? - Nie denerwuj się za bardzo, okej? To twoja pierwsza randka. Nie może wszystko wypaść świetnie. Podążaj za intuicją. Tego potrzebujesz, aby nabrać doświadczenia. Bądź elastyczna i miła. Nie musisz go lubić... Po prostu upewnij się, że on lubi ciebie, a kiedy ta randka się skończy, odśpiewaj modlitwy dziękczynne. - Okej, rozumiem. Nie martw się, będzie w porządku. - Wiem, że będzie.
199
Zaczęłam odchodzić, gdy złapał mnie za ramię i przyciągnął z powrotem do siebie. - Hej, jeszcze jedna sugestia. Dlaczego siedzisz obok niego? Czy nie miałoby więcej sensu usiąść na przeciwko niego tak, abyś mogła na niego patrzeć, gdy rozmawiacie? Otworzyłam szeroko oczy. W końcu ktoś mnie rozumiał. - Wiem o tym! Też tak myślę! Zaśmiał się i pokręcił głową, gdy odchodziłam. Minęłam Chrisa i nic nie mogłam na to poradzić, że spojrzałam na niego. On jedynie się do mnie uśmiechnął i uniósł brwi. Świetnie. Teraz jestem zdradzającą dziwką. Cóż, przynajmniej według Chrisa. - Hej Bello, podano nam dania, gdy cię nie było. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, iż zacząłem jeść bez ciebie. Musimy stąd wyjść tak szybko, jak to możliwe, aby zdążyć na film. - Ta, w porządku. Zobaczyłam, jak Edward uśmiecha się ironicznie, gdy zerknęłam w jego stronę. Popatrzyłam na niego i pokazałam mu swój ulubiony, środkowy palec, podczas gdy Tyler próbował połknąć swoje jedzenie w całości. Zanim odwróciłam głowę odczytałam z ruchu warg Edwarda: „Obiecujesz?” Mogłam przysiąc, że zrobiłam się mokra. Odwróciłam się i szybko zaczęłam jeść. Byłam znana z tego, że jadłam powoli, dlatego starałam się przyśpieszyć tempo konsumpcji mojej kanapki z indykiem. Niestety, nie byłam wystarczająco szybka. Po chwili od rozpoczęcia posiłku, Tyler zaczął się na mnie gapić i chciał dokończyć moje jedzenie. - Hej, zamierzasz zjeść wszystkie swoje frytki? - Um, nie? - Koniec tego zdania zabrzmiał jak pytanie. - Świetnie! Wsyp ich trochę tutaj. Szybko dokończyłam kanapkę i jak tylko to zrobiłam, Tyler odciągnął mnie od stolika. Jak to zwykle Bella ma w zwyczaju, moja ręka uderzyła w jego kubek, przez co wszystko się rozlało na jego nogawkę. - O kurwa! Przepraszam, Tyler! Nie chciałam, żebyś był mokry. - Nic się nie stało, naprawdę. Ciecz spłynęła z górnej części jego uda aż do kolana. Był dość blisko stołu, gdy przewróciłam to głupie naczynie. Bez zastanowienia, jak normalnie postępuję, złapałam jakieś chusteczki i zaczęłam wycierać jego nogę. - Podejdź bliżej, tak bardzo przepraszam. Wycierałam górną część jego uda, gdy jego spodnie zaczęły się podnosić w nienaturalny sposób. - Coś nie tak? - Bello, myślę, że sam to zrobię, okej? Idę do łazienki, zaraz wracam. Patrzyłam jak się oddalał i jak tylko zniknął mi z oczu, usłyszałam głośny śmiech, dochodzący z mojej lewej strony. - O mój Boże! Jego wyraz twarzy był bezcenny! Widziałaś to? Zmarszczyłam brwi, gdy spojrzałam na Edwarda. - Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Czy masz na myśli moment, kiedy wylałam na niego wodę? - Nie, kiedy próbowałaś go wytrzeć! To nadal nie rozjaśniło mi tej sprawy. Gdy Edward dostrzegł zmieszanie na mojej twarzy westchnął i powiedział: - Bello, naprawdę nie wiesz, o co mi chodzi? - Nie, Edwardzie, nie wiem. Może możesz mnie oświecić?
200
- Okej. Cóż, w słowach, jakie zrozumiesz, spowodowałaś u niego erekcję. - Co? - Musiałam się przesłyszeć. - Sprawiłaś, że stanął. Myślę, że to nastąpiło, gdy zaczęłaś wycierać go za blisko jego małego Tylerka, dlatego zaczął mieć różne myśli o tym, co jeszcze mogłabyś osuszyć. - Kłamiesz. Ja nic nie zauważyłam! - Ta, cóż, to nie świadczy o nim zbyt dobrze, prawda? Ale uwierz mi, tak było. - O Boże, co za upokorzenie. Nie wiem, czy cokolwiek jeszcze może pójść źle. - Hmm... Nie bądź tego taka pewna. Spojrzałam przed siebie i zauważyłam, że Chris idzie w naszą stronę. - Przepraszam, przez przypadek wylałam wodę na kolegę. - Nie martw się, posprzątam to. To zdarza się cały czas. Uśmiechnęłam się do niego, wdzięczna, że znalazł się ktoś, kto nie sprawia, że czuję się jak półgłówek. Tyler dołączył do nas po chwili i wyglądał już dużo lepiej, niż wtedy, gdy poszedł do łazienki, a jego spodnie były już bardziej suche. Odwróciliśmy się, aby wyjść, gdy Chris złapał mnie za rękę, a gdy na niego spojrzałam, puścił mi oczko. Włożył mi do ręki serwetkę ze swoim numerem telefonu. Świetnie. Cudowna dziwka ponownie atakuje. Usłyszałam za sobą cichy śmiech Edwarda, gdy wychodziliśmy. Po jakiejś półtorej godziny siedziałam już w kinie. Byłam znudzona ponad miarę. Film, na który zabrał mnie Tyler, był przeznaczony dla tych facetów, którzy chleją piwo bez umiaru, uganiają się za kobietami i mają trójkę lub czwórkę kumpli, którzy robią to wszystko razem z nimi. Im mógł wydawać się zabawny. Ja nie byłam rozbawiona. Edward usiadł dwa rzędy za nami i próbował ponownie nie rzucać się w oczy. Zamiast czapki baseballowej założył wełnianą. Teraz wyglądał jak skater... Boże, zabij mnie teraz. Rozproszyłam się ponownie, kiedy poczułam coś uderzającego w tył mojej szyi. Spojrzałam w prawo i zobaczyłam zarzucone ramię Tylera i jego palce, bawiące się rękawami mojej koszulki. Co do cholery? Odwróciłam się w lewo, aby coś mu powiedzieć, kiedy zauważyłam, że jest niezwykle blisko mojej twarzy. Instynktownie odepchnęłam go ręką i odsunęłam się od niego. - Co ty robisz? - wyszeptałam wściekła. - Ja? Nic, jedynie próbowałem poprzytulać się z tobą. Zmrużyłam oczy, ponieważ po pierwsze: to nie wyglądało na przytulanie i po drugie: nie znałam go na tyle dobrze, żeby mógł przymilać się do mnie w taki sposób. - Tyler, proszę, obejrzyjmy po prostu ten film. Wyglądał na rozczarowanego, gdy zdjął ze mnie rękę i odwrócił głowę w stronę dużego ekranu. Wyraz jego twarzy sprawił, że poczułam się trochę źle. To znaczy, on po prostu starał się okazać mi jakieś uczucie. Ponownie mój telefon zawibrował. Przerwa na toaletę. Okej, myślę, że musiałam zrobić coś źle. - Tyler, zaraz wracam. Muszę znowu pójść do łazienki.
201
Kiwnął głową beznamiętnie, gdy wstawałam. Wyglądało na to, że nadal był rozczarowany. Tym razem to Edward czekał na mnie. - Bello, co tam się stało? - Nic, a co? - Ponieważ wyglądało na to, że Tyler przysunął się do ciebie, aby cię pocałować, a ty się odsunęłaś. - Oczywiście, że się odsunęłam! To moja pierwsza randka z nim, kretynie! Nie mam zamiaru łączyć swoich ust z ustami kogokolwiek! Edward przewrócił oczami i kontynuował. - Spójrz, nie mówię, że masz iść na całość i całować go po francusku, wsadzając mu język do gardła, jak na jakimś filmie porno. Ale pozwól mu chociaż pocałować się w policzek, gdy podwiezie cię pod dom i odprowadzi pod drzwi. - Muszę? - Tak, musisz. To jedno z wymagań. Musisz pochować tą wstydliwą Bellę i powołać do życia tę odważną, zepsutą. Wiem, że ona jest w tobie... Musisz jedynie pozwolić jej wyjść na światło dzienne i zacząć działać. Parsknęłam. - Sprawiasz, że czuję się jak jakiś dwubiegunowy wybryk natury. - Nie wiem... Może tak jest. - Żartowałam, Edwardzie! Uśmiechnął się. - Wiem, ale powiedz mi, jak możesz zachowywać się inaczej przy mnie i przy naszych przyjaciołach, a zupełnie inaczej przy chłopakach takich jak Tyler? Po prostu bądź sobą. Bądź rozluźniona, ale pewna siebie. Trochę nieśmiała, ale towarzyska. Możesz to zrobić. Zmieszanie musiało być wypisane na całej mojej twarzy. - Czy ty siebie słyszysz, Edwardzie? Jak, do cholery, mam to wszystko zrobić? Wzruszył ramionami. - Nie wiem, po prostu to zrób. Będę siedział z tyłu, gdybyś mnie potrzebowała. Odwrócił się, aby odejść, gdy zatrzymałam go. - Poczekaj. Jesteś pewien, że mogę to zrobić? To znaczy, pocałunek w policzek? Uśmiechnął się do mnie uspokajająco i objął moją twarz dłońmi. - Jestem pewien. Po prostu oddychaj i bądź dzielna. I pamiętaj, masz zrobić tylko to. Nie idź z nim na całość; pozwól mu tylko na jeden pocałunek w policzek na dobranoc. - Okej, zrozumiałam. Uśmiechnął się ponownie, pochylił się nade mną i obdarzył niewinnym całusem w usta. Zrobił to tak szybko i swobodnie, jakbyśmy robili to cały czas. Podobało mi się to. - Widzisz? Nie umarłaś. A teraz idź tam i pokaż mu, kto tu rządzi. Mogłam jedynie kiwnąć głową, po czym wróciłam do sali kinowej. Cholerny Edward i jego zdolność sprawiania, że omdlewam. Usiadłam obok Tylera i zajęłam swoją wcześniejszą, znudzoną pozycję. Kiedy film zbliżał się do końca, spróbował ponownie zarzucić na mnie ramię, ale jego rękaw zaczepił w połowie drogi o fotel. Dlatego w ciągu kolejnych dziesięciu minut próbowaliśmy wyjąć jego koszulę spomiędzy foteli bez podarcia jej.
202
Najwyraźniej to była jego najlepsza koszula i nie chciał zrobić w niej żadnych dziur. Tak ludzie, bądźcie zazdrośni, oto moje życie. W drodze do domu rozmyślałam o moim wieczorze w towarzystwie Tylera i o wszystkim, co się wydarzyło. Podsumowując tę randkę myślę, że powinnam zdać ten test. To znaczy, szłam za instynktem, gdy wszystko szło źle. Nie skarżyłam się, a Tyler nawet wyszedł z tej randki żywy i stosunkowo nieuszkodzony. Uważam, że byłam cholernie dobra! Potem pomyślałam jakim nie-Romeem jest Tyler. Mam na myśli, naprawdę, czy to tak wiele prosić o Romea? Każda dziewczyna marzy o byciu traktowaną jak księżniczka, tak jakby była jedyną dziewczyną, której chłopak nigdy nie będzie miał dosyć. Dziewczyny ciągle marzą o znalezieniu takiej miłości. A ja dostałam Tylera. Pewnego dnia... Pewnego dnia mój książę przybędzie. A kiedy to zrobi, będę o tym wiedziała. I nie będę musiała nigdy więcej przechodzić przez takie okropne randki. Kto wie... Tym księciem może być James. Muszę jedynie sprawić, aby mnie zauważył. - Bella? Bella! - Co? - Jesteśmy na miejscu. Wszystko w porządku? Wyglądało na to, że bardzo mocno nad czymś rozmyślasz. - Och, nie, wszystko okej. - Cóż, w porządku, zatem chodźmy. Wysiądź to odprowadzę cię pod drzwi. Kiwnęłam głową i skierowałam się w stronę mojego domu. Poprosiłam go, aby przywiózł mnie tutaj zamiast pod rezydencję Cullenów. Nie potrzebowałam Alice i Rosalie pytających mnie o tę, jakże szczególną randkę. Jestem pewna, że nie ma czego porównywać z tymi, na których one bywały. - Posłuchaj, Bello, dobrze się bawiłem. Mam nadzieję, że ty także? Cóż, nie mogłam za bardzo zranić jego uczuć, więc odpowiedziałam: - Ta, było miło. Wyglądało na to, że to go zadowoliło, gdyż w tym momencie wypuścił wstrzymywane powietrze. Po chwili niezręcznej ciszy, w końcu przemówił. - Cóż, dobranoc, Bello. - Dobranoc, Tyler. I wtedy pochylił się nade mną. To jest to. Zamierza mnie pocałować. Możesz to zrobić, Bello. Pamiętaj, po prostu przysuń się i daj mu buziaka, aby wiedział, że dziękujesz mu za ryzykowanie życia, spowodowanego wyjściem dziś z tobą. I wiecie co? Zrobiłam to. Naprawdę zrobiłam. Uświadomiłam sobie, że to nie było nawet takie ciężkie. Po prostu przysunęłam się do niego i naparłam ustami na jego usta. Właściwie to było całkiem miło. Bez otwartych ust, bez języka. Po prostu pocałunek, który wyrażał to, że przyjemnie spędziłam z tobą czas. Odsunęliśmy się od siebie, po czym Tyler posłał mi szeroki uśmiech. - Hej, Bello, myślisz, że moglibyśmy któregoś dnia ponownie się spotkać? Edward mówił mi, że Tyler może mnie o to zapytać. Więc przygotował, co mam na to odpowiedzieć. - Nie wiem, Tyler. Spędziłam miły wieczór, ale tak naprawdę obecnie nie szukam stałego chłopaka. Zadziałało. - Och, okej, Bello. Nie ma problemu. Jeśli poczujesz chęć umówienia się ze
203
mną ponownie, daj mi znać. Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do niego, gdy otwierałam drzwi od domu. Szybko je za sobą zamknęłam, nie chcąc zostawać z nim ani minuty dłużej. Edward powiedział mi, że jeśli tak nie zrobię, będzie to oznaczało, że może chcę, aby wszedł do środka. A to byłoby wielkim, cholernym nieporozumieniem. Skierowałam się do swojego pokoju i przygotowałam się do łóżka. Myślę, że miałam więcej, niż wystarczająco przygód na dzisiaj. Chciałam jedynie iść spać. Jak tylko miałam się w nim położyć, zadzwonił mój telefon. - Halo? - Cześć, Bello. - Edwardzie. Co się stało? - Nic, chciałem tylko dać ci znać, że odwaliłaś kawał dobrej roboty podczas dzisiejszej randki. Byłem naprawdę zaskoczony, że przebrnęłaś przez pocałunek z Tylerem. - Ta, sama siebie zaskoczyłam. Ale pomyślałam, że mogłabym równie dobrze po prostu to zrobić, racja? Muszę i tak do tego przywyknąć. Szczególnie, jeśli on był tylko jednym z wielu facetów, z którymi muszę się sprawdzić. - Cóż, podoba mi się twój optymizm. Nieźle ci dziś poszło i nie świrowałaś, kiedy plany się zmieniły, czy coś złego się stało. Jedyny raz, kiedy zaczęłaś świrować, to wtedy, gdy Tyler wkroczył w twoją osobistą przestrzeń, ale wyluzowałaś… tak mi się wydaje. – Zaśmiał się z ostatniej części swojej wypowiedzi. - Cha, cha. Jesteś bardzo zabawny, Edwardzie. W każdym razie, jakie masz plany na jutro? - Mam kilka spraw do załatwienia w związku z treningami pływackimi i kilka innych rzeczy, które muszę zrobić. A ty? - Myślę, że spędzę dzień unikając Rose i Alice. Choć to bardziej niż pewne, że one znajdą mnie. Śmiał się. Nigdy nie uświadomiłam sobie, jak bardzo lubię śmiech Edwarda. To nie była ta arogancka, dupkowata strona jego natury. Ten śmiech był autentyczny i z dobrego serca. To było miłe. A teraz świruję przyłapując się na takich myślach. Mam na myśli, że to Edward. Największa męska dziwka w szkole. Ten, który nie przejmuje się uczuciami kogokolwiek. Samiec o zimnym sercu, którego poznałam. Właściwie, to nie była cała prawda. Dla mnie był w porządku. I nigdy nie był bardziej okej ze mną, niż odkąd rozpoczęliśmy lekcje. Odważę się powiedzieć, że trochę się ocieplił. Ale wciąż, lepiej było zakończyć tę rozmowę teraz, niż żałować później. - Dobrze, więc dobranoc, Edwardzie. - Branoc, Bello. Nie pozwól roztoczom się pogryźć8. - Nie ma cię tutaj, więc to nie powinien być problem. Zakrztusił się ze śmiechu. Rozłączyliśmy się, a ja ułożyłam się w swoim łóżku. Zasnęłam od razu, śniąc dziwne sny o Edwardzie i Jamesie. Przenikali się do momentu, gdy stali się dwiema osobami, które ciągnęły mnie za ramiona, jakby chcieli mnie rozerwać. Obudziłam się cała spocona o pół do czwartej nad 8
org. Don‟t let the bed bugs bite; to słodkie powiedzenie, które rodzice mówią dzieciom przed snem. Użyte dokładne tłumaczenie, żeby cały dialog miał sens.
204
ranem. Wyczerpana obróciłam się na drugi bok, chcąc ponownie zasnąć. W końcu, to był tylko sen, prawda?
205
24. Pomoc dla bezradnych? BPOV Następnych kilka dni minęło w mgnieniu oka. Miałam mnóstwo czasu na przemyślenie mojej randki z Tylerem, która, jak powiedział mi Edward, poszła naprawdę dobrze. W zasadzie Tyler rozpowiedział wszystkim, że jego randka ze mną była perfekcyjna. Jasne. Osobiście, nie chcę ponownie doświadczyć czegoś takiego, jak to... ale Edward twierdzi, że nie każdy chłopak jest taki jak Tyler. Powiedział, że są tacy, którzy traktują kobiety takie jak ja w sposób, na jaki zasługują... z różami i wykwintnymi kolacjami oraz romantycznymi wieczorami. Zabrzmiało to dla mnie zbyt dobrze, aby mogło być prawdą, ale w jakimkolwiek fantastycznym świecie żył Edward, nie będę go z niego zabierać. Po prostu nie rozumiem, jak może mówić takie rzeczy, kiedy nigdy sam tak się nie zachowywał. To znaczy, oczywiście robił takie rzeczy, ale zawsze miał związany z tym jakiś ukryty motyw... jak na przykład dobranie się do majtek dziewczyny pod koniec randki. Hmmm. To sprawiło, że stałam się sceptyczna co do tego, czy po tym świecie stąpa jakikolwiek mężczyzna, który pragnąłby mnie w taki sposób... bez chęci natychmiastowego zaciągnięcia mnie do łóżka. Co jest w końcu ironią, ponieważ pobieram lekcje, które mają mnie nauczyć jak sprawić, aby facet zaciągnął mnie do łóżka. Rozmawiamy o jakimś zwariowanym, popieprzonym gównie. A to nie świadczy dobrze o mojej sprawności umysłowej. Zdecydowałam się zaprzestać takich rozważań i wsłuchać się w szkolne plotki, które w poniedziałek dotyczyły mnie i tego, jak cudowna była moja randka z Tylerem. Myślę, że Edward miał swój udział w rozpowszechnianiu takich rewelacji i to sprawiło, że byłam pod jeszcze większą presją. Pomogło jednak to, że Tyler potwierdził wszystko, co zostało powiedziane, bo gdyby tak nie zrobił, cóż, prawda o naszej randce wyszłaby na jaw i nie byłoby to dla niego nic pochlebnego. We wtorek weszłam do stołówki, aby znaleźć przerażającą czwórkę siedzącą już przy naszym stoliku. Jak tylko usiadłam i zaczęłam jeść, zwróciła się do mnie Alice. - A więc, Bello, jesteś ostatnio gorącym tematem szkoły... jak to się stało? Przewróciłam na nią oczami. - Wiesz dokładnie jak to się stało. Osławiony Edward Cullen chodzi po całej szkole i rozpowszechnia cudowne wieści o mojej randce z Tylerem. Które, tak przy okazji, ani trochę nie przypominają prawdy. Rosalie parsknęła. - Och, a więc nie zaliczyłaś z nim drugiej bazy? Ponieważ z tego, co słyszałam, spędził z tobą wspaniale czas. Westchnęłam.
206
- Nie, nie zaliczyłam. Ale według Edwarda nikogo nie skrzywdzi ogłoszenie wszem i wobec czegoś takiego. A Tyler byłby głupkiem, gdyby zaprzeczył jego słowom. - Nienawidzę tego mówić, ale Edward ma rację, wiesz? - powiedział Emmett, przeżuwając w buzi... cóż, sama nie wiem co. Starałam się z całych sił patrzeć mu w oczy a nie na jego otwartą buzię. - Rację? Jak to? - Pomyśl o tym, Bello. Jeżeli James słyszał, że jesteś cudowna i że Tyler spędził z tobą wspaniale czas, docierając do drugiej bazy, będzie tylko bardziej pragnął umówić się z tobą i sam zabrać cię na randkę. To ma sens... poza... - Czekaj, to ma sens, poza tym, że nie doszłam do drugiej bazy z Tylerem. - Nie musi o tym wiedzieć, głupiutka Bello. Nikt nigdy nie dowie się o tym małym fakcie. - Ta, ale jak niby mam się zachowywać tak, jak on będzie chciał, jeżeli nigdy wcześniej tego nie robiłam? Tyler ma mi wystarczyć za przykład? Tym razem wtrąciła się Rosalie. - Poczekaj, do cholery. Chcesz powiedzieć, że Edward nigdy nie doszedł z tobą do drugiej bazy? Co wy, do cholery, robicie przez cały ten czas na swoich lekcjach? Jedno spojrzenie na moją twarz i uświadomiła sobie, że osiągnęłam drugą bazę z Edwardem. Cholera, mogą nawet pomyśleć, że trzecią także. Jasper zaczął się śmiać z mojego rumieńca. - Cóż, zgaduję, że mamy naszą odpowiedź. Zmrużyłam na niego oczy. - Zamknij się, kurwa. Nie mówię o sobie. Wiem, jak to jest dla chłopaka osiągnąć ze mną drugą i trzecią bazę. Tym razem Jasper zmrużył oczy na mnie. - Czekaj. Chcesz powiedzieć, że nigdy nie zrobiłaś Edwardowi loda? O Boże. O czym my, do cholery, właśnie rozmawiamy? Chciałabym, aby dobry Bóg zesłał na nas trzęsienie ziemi, które sprawi, że ziemia się otworzy i całą mnie pochłonie. Czułam, że cała moja twarz płonie, gdy wszyscy na mnie patrzyli. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam: – Nie chcę o tym rozmawiać. To takie żenujące! Alice wzięła moją dłoń w swoje ręce i delikatnie zaczęła ją głaskać. - Spójrz, Bello, to proste pytanie, na które odpowiedź brzmi tak lub nie. Po prostu nam odpowiedz, a wtedy nie powiemy na ten temat nic więcej. Spojrzałam w dół na moją tacę z jedzeniem, czując się zawstydzona, ale wiedząc, że nie ma opcji, aby Alice lub Rose dały mi z tym spokój. Więc szybko pokręciłam przecząco głową. - O cholera! - krzyknął Emmett. -Kurwa... - wyszeptał Jasper. - Co? - krzyknęła Rose z oburzeniem. Nic nie usłyszałam jedynie Alice, która jednak smutno kręciła głową. - Nie martw się, Bello. Zamierzam wszystko naprawić tak, abyś nie musiała się martwić o to nigdy więcej. To przykuło moją uwagę. Nie było mowy, żebym ufała Rosalie, która chce naprawić coś dla mnie. - Nie! Nie rób tego. Poradzę sobie sama, okej? Pogadam z Edwardem. Nie
207
ma problemu. Spojrzała na mnie z powątpiewaniem wymalowanym na twarzy. - Obiecuję. Nic nie odpowiedziała, jedynie wzruszyła ramionami i spojrzała z powrotem na tacę z jedzeniem. To naprawdę nie dało mi żadnego zapewnienia. W końcu, to jest Rosalie. Zadzwonił dzwonek, który oznajmił mi, że nadszedł czas, abym poszła na biologię. Nie byłam w nastroju, aby stawić czoła Edwardowi, ponieważ wiedziałam, że będzie w stanie odkryć, że coś jest na rzeczy – a ja nie byłam w stanie na lekcji biologii porozmawiać z nim o tym, że chcę nauczyć się jak robić facetowi porządnego loda. To po prostu nie jest coś, co kiedykolwiek bym pomyślała, że będę musiała powiedzieć. Usiadłam na miejscu i czekałam, aż mój partner laboratoryjny zjawi się w klasie. Zaczęłam zastanawiać się, czy może coś mu się stało w ciągu tego dnia, gdy w końcu przyszedł. Nie miał usprawiedliwienia i nie wyglądał na chorego. Banner po prostu machnął, aby zajął miejsce, oczywiście nie dbając o usłyszenie wymówek Edwarda. Jak tylko minął przednie ławki, usłyszałam, jak James zakpił z niego. Edward jednak tylko parsknął. Typowe zachowanie dla tej dwójki. Jak tylko Edward usiadł, spojrzałam na niego pytająco. Jedynie uśmiechnął się do mnie, nic nie mówiąc. To tylko mnie zdenerwowało, chociaż nie miałam powodu, aby go o cokolwiek pytać. To nie jest tak, że my się umawiamy, czy coś. Nie jest mi winien żadnych usprawiedliwień, ale nadal byłam zdenerwowana. Lekcja minęła szybko, nie dając mi szansy na porozmawianie z Edwardem. Banner kazał nam robić quiz, a następnie kazał kilku osobom przyjść do tablicy, a jedną z nich byłam ja. Nienawidziłam stać tam, ale zauważyłam, że James ogląda mnie od góry do dołu. A przynajmniej tak myślę... Mogę się tylko modlić, abym nie miała niczego na moich ubraniach lub twarzy... w końcu ta lekcja odbywała się zaraz po lunchu. Jak tylko zadzwonił dzwonek kończący lekcję, Edward postanowił odezwać się do mnie. Szybko zarzucił na ramię swój plecak i stanął obok mnie. Stałam dokładnie na wprost niego, ale nadal musiałam patrzeć się mu na twarz, aby domyślić się, czego chciał. - Posłuchaj, chcę coś ci powiedzieć na temat naszej dzisiejszej lekcji – wyszeptał mi do ucha. Kiwnęłam głową, zachęcając go, aby kontynuował. - Chcę, abyś przyszła do mojego pokoju o zwykłej porze, ale weź ze sobą swój wibrator. Zaraz po tym, tak po prostu, poszedł sobie. Nie dał mi nawet szansy, abym o cokolwiek go zapytała. To znaczy, czy ja go dobrze usłyszałam? Chciał, abym przyniosła wibrator? I wtedy coś się stało. Zaczęłam czuć podekscytowanie... z niewiadomej przyczyny. Właściwie to jednak miało to swoją przyczynę. Miałam nadzieję, że mam przynieść wibrator, abyśmy mogli poćwiczyć coś, co może będzie chciał, abym mu zrobiła. Nie miałam pojęcia, czy mam rację, czy nie, ale miałam nadzieję, że dobrze zgaduję. Ponieważ tak bardzo, jak byłam zażenowana przyznaniem tego, nawet przed samą sobą, naprawdę, naprawdę, naprawdę chciałam poczuć, jak smakuje Edward... i niecierpliwiłam się, aby to odkryć.
208
EPOV Ta... okej, to ja jestem tym, który rozprzestrzenia plotki na temat Belli i Tylera. To znaczy, dajcie spokój, ktoś musiał to zrobić, a ten osioł Tyler nie wie, jak się zachować wśród tych soczystych newsów krążących dookoła niego. Jezu, ten nieudacznik zniszczył randkę z Bellą. Może powinienem poświęcić trochę czasu na danie mu odpowiedniej lekcji jak zabiegać o dziewczynę, ale jakoś nie sądzę, aby to pomogło. A Tyler... kiedy usłyszał plotki, krążące wokół niego, o nim i o Belli, i o tym jak świetnie się razem bawili, ten idiota wyglądał tak, jakby miał zaraz wszystkiemu zaprzeczyć. Jak w ogóle mógł rozważać taki zamiar choćby przez minutę? Dzięki temu poprawił swoją reputację, a Belli zrobił reklamę. Mogłem mieć jedynie nadzieję, że to działa... Już usłyszałem od Jamesa kilka słów o Belli. Musiałem także zastanowić nad swoimi uczuciami. O co zapytałby James? Czy naprawdę chciałby z nią być? Czy ona chciałaby być z nim? Czy ja bym jej na to pozwolił? Czekaj... Co? Dlaczego miałbym jej nie pozwolić? W końcu to jej wybór. Postawiła sprawę jasno, kogo pragnie, a ja szanuję jej decyzję, mimo że się z nią nie zgadzam. Myślę, że Bella zasługuje na kogoś lepszego... Kogoś, kto będzie traktował ją z szacunkiem i godnością. Kogoś, kto nie zawahałby się postawić ją na piedestale i naprawdę podziwiać kobietę, jaką jest... Jej poczucie humoru, jej uśmiech, jej oczy... Tak. Bella zasługuje na faceta, który mógłby to wszystko dla niej zrobić, a James taki nie jest. Cholera, nikt w tej zwariowanej szkole nie jest wystarczająco dobry dla Belli. Ale to nie jest zależne ode mnie. Wszystko zależy od niej. A ona wybrała Jamesa. Westchnąłem ciężko, gdy spojrzałem na morze beznamiętnych twarzy, tłoczących się na szkolnych korytarzach. Nadszedł czas lunchu i musiałem przyznać, że zrobiłem się strasznie głodny. Wychodzenie codziennie z domu bez śniadania może być przyczyną czegoś takiego. - Co to za surowa mina, Cullen? Zostałem zaskoczony przez samego diabła. - Czego chcesz, James? - Ponownie ciężko westchnąłem, odsuwając się od swojej szafki. Miałem nadzieję, że jeżeli odejdę, załapie aluzję. Najwyraźniej jednak nie. - Nic specjalnego. Chciałem tylko pogadać z tobą i sprawdzić, co wiesz o Belli Swan? Zatrzymałem się, oszołomiony. Kurwa, to działa. On naprawdę pyta o Bellę. Nie byłem pewien, czy chcę zwymiotować, czy też zatańczyć z radości, że mój plan zadziałał. Rosalie i Alice przegrają... jaka szkoda. Uspokoiłem się, gdyż nie chciałem wyjść na jakiegoś zdesperowanego i go nie przestraszyć. Oczywiście, jeżeli dowiedziałby się o moim zakładzie z dziewczynami... zawróciłby swój głupi tyłek i zostawiłby mnie z zadaniem samego. Muszę być ostrożny...
209
- Co z nią? Nie wiem dokładnie, czego chcesz? - Cóż, słyszałem, że była na randce z Tylerem i dobrze się bawili. Wygląda na przyzwoitą dziewczynę... ładną na swój sposób, chociaż jeszcze z nią nie rozmawiałem. Ale słyszałem, że posiada pewne umiejętności związane z chłopakami. Och koleś... jeżeli tylko byś wiedział jaki typ umiejętności posiada... Skup się! Skup się, Edwardzie! - I czemu uważasz, że cokolwiek o niej wiem? Zmrużył na mnie oczy. - Nie jestem głupi, Edwardzie, mimo tego, co możesz sobie myśleć. Umawia się z tymi oziębłymi sukami, które praktycznie żyją w twoim domu i siedzi obok ciebie na biologii. Nie wspominając o tym, że jest twoją sąsiadką. Więc tak, zakładam, że wiesz o niej co nieco. Kurwa. Stąpam po cienkim lodzie. Nie mogę wiedzieć zbyt dużo, bo inaczej stanie się podejrzliwy. I nie mogę wiedzieć także za mało, ponieważ, cóż, tak bardzo, jak nie chcę tego przyznać, on faktycznie nie jest głupi. Cuchnie od niego zasadzką na kilometr. Przybrałem pokerową minę i zacząłem iść przed siebie tak, aby nie mógł patrzeć na mnie, gdy będę mówił. - Ta, wiedziałem, że wychodzi z Tylerem, ale nie jestem pewien, jak im poszła randka. Nie było mnie w domu, kiedy z niej wróciła. Słyszałem o wszystkim tyle, co i ty... i najwyraźniej całkiem dobrze radzi sobie z facetami. Wróciłem myślami do naszej ostatniej lekcji i kontroli, jaką miała nade mną. Jak objęła tymi pięknymi dłońmi mojego kutasa i pocierała go, podczas gdy ja całowałem jej cudowne usta... Facet, opanuj się... - W życiu byś wcześniej tak o niej nie pomyślał, prawda? Zawsze była taką cichą dziewczyną... Nadal byłem zamyślony, gdy on coś do mnie mówił i jedyne co mogłem wymyślić w odpowiedzi to: nie masz zielonego pojęcia... - Wiesz, założę się, że Bella jest petardą w łóżku. Dziewczyny takie jak ona zwykle takie są. Ciche, skromne, pracowite... ale z odrobiną zaufania i zachęty... Koleś, one mogą się stać tygrysicami w łóżku. Widziałem wcześniej, jak coś takiego może się wydarzyć. O Boże... On naprawdę nie pomagał. Wszystko, co mogłem sobie wyobrazić, to Bella będąca dokładnie taka, jak ją określił James. I ten skurwysyn miał rację. Jedyne, czego potrzebowała, to odrobina zachęty, skierowana w odpowiednią stronę i BUM! Tworzy się tygrysica... Chwileczkę. - Co ty tak właściwie chcesz odkryć, James? Nie rozumiem, co zamierzasz zrobić. - Och, po prostu zastanawiam się, czy Bella jest warta mojego czasu. Przyszedłem do ciebie, ponieważ pomyślałem, że mógłbyś z nią pogadać, lub zobaczyć się z nią po szkole. Wiesz, potem powiedziałbyś mi, jaka ona jest. - I dlaczego miałbym to zrobić? Dlaczego, do cholery, miałbym ci pomóc? - Ponieważ nie chcesz jej pieprzyć. Słyszałem, jak kiedyś mówiłeś, że nie myślisz o Belli w ten sposób. Że ona jest dla ciebie bardziej jak siostra, nic więcej. Dbasz o nią, nie chcesz, aby była zraniona i czujesz, że jest częścią rodziny, ale nie wyruchałbyś jej. Kurwa. Powiedziałem coś takiego, prawda? O koleś, jak niektóre sprawy mogą się zmienić. Teraz nie mogę się doczekać, aż dobiorę się do jej majtek i
210
sprawię, że będzie krzyczeć z przyjemności moje imię... SKUP SIĘ! Musiałem być trochę za długo cicho, ponieważ trącił mnie łokciem i spytał: -Prawda? - Och... Ta, oczywiście, prawda. Bez pieprzenia. Ale to nie znaczy, że aprobuję cię, parówo. Zaśmiał się z rozbawieniem. - Cóż, musimy zobaczyć, czego chce Bella, prawda? Dam jej trochę więcej czasu... wiesz, aby się upewnić, że nie jest jakąś flądrą czy coś takiego. Nie chcę tracić swojego czasu i energii, jeżeli nie jest gotowa... Wiesz, co mam na myśli? Nic nie mogłem na to poradzić. Przed oczami widziałem jedynie czerwień. On mówił o Belli. I chociaż nie powinienem być zły na to, co mówił, ponieważ zawsze tak ze sobą rozmawiamy, sprawiło to, że zrobiłem się wściekły, gdyż w taki sposób się o niej wypowiadał. Złapałem jego koszulkę pięściami i rzuciłem go na ścianę. - Nie mów o niej w taki sposób, słyszysz mnie? Ona zasługuje na dużo więcej szacunku, niż ty jej okazujesz i modlę się do pierdolonego Boga, aby zdecydowała się odrzucić cię, ty gówniany robaku! („kawałek gówna” brzmi dziwnie ;) James stał się wściekły i odepchnął mnie od siebie. - Strasznie bronisz ją przed kimś, kto tak naprawdę nigdy z nią nie rozmawiał i nie żąda nic od niej, nie uważasz? Cholera... Musiałem ugryźć się w język, aby nie powiedzieć mu tego, co chciałem. Że zależy mi na niej... że znaczy dla mnie więcej, niż można to sobie wyobrazić... że zasługuje na więcej, niż na niego. Zamiast tego, skłamałem. - Oczywiście, że jej bronię. Jest dla mnie jak siostra, pamiętasz? Parsknął w odpowiedzi. - Ta, pamiętam... Ale upewnię się, że tak jest w istocie. Widzimy się później, Cullen. I tak po prostu poszedł sobie. Niezmiernie zadowolony z siebie. Zamknąłem oczy i oparłem się o ścianę. Cholera jasna! Dlaczego nic nie poszło właściwie? Za nic w świecie nie mogłem wymyślić, dlaczego tak agresywnie stanąłem w obronie Belli. To nie było do mnie podobne, abym nadstawiał za kogoś karku. Zamknąłem te drzwi dawno temu. Nie potrzebuję tego typu gówna, aby powróciło do mnie i prześladowało mnie... aby potem ugryźć mnie w tyłek. Nie chciałem się o nią troszczyć... lub traktować ją lepiej, niż kiedykolwiek traktowałem kogokolwiek. Nie chciałem zapraszać jej do mojego pokoju, mojego sanktuarium i czuć w nim unoszący się jej zapach... Widzieć we wspomnieniach to, co robiliśmy w nim razem. Nie chciałem złamać wszystkich moich zasad dla niej... Ale to zrobiłem. Zrobiłem i wiem, że dalej będę to robić, ciągle i w kółko, ponieważ jestem masochistą. I głupkiem. Nie mogę jednak tego zrobić sobie lub jej. Ona naprawdę zasługuje na dużo więcej i wiem, że skoro James nie jest dla niej odpowiedni, ja także, do cholery, nie jestem. Jeżeli szybko bym z nią skończył i zostawiłbym ją Jamesowi, przeszłaby jej fascynacja nim i znalazłaby kogoś odpowiedniego. Ale muszę działać szybko. Ponieważ James zamierza ją upolować. Już na nią zerka i to będzie tylko kwestia czasu, zanim wykona pierwszy ruch. Muszę
211
sprawić, że Bella będzie gotowa... szybciej. Dziś wieczorem będzie się uczyć, jak zrobić dobrego loda. W pewnym sensie unikałem tego do tej pory, ponieważ, cóż, jeżeli się zacznie, nie ma odwrotu. Ale teraz uświadomiłem sobie, że muszę działać trochę szybciej jeżeli chcę, aby umiała wszystko, żeby mogła wyjść na randkę bez mojej pomocy. Naprawdę, tak będzie najlepiej. Dla niej... i dla mnie. Na lunchu wszyscy mówili monotonnym głosem, w zwykły, nudny sposób, a jedna lub dwie poczwary śledziły mnie wzrokiem, ale naprawdę nie byłem w nastroju, aby się nimi zająć. Właściwie nie potrzebowałem żadnych ich usług, odkąd spełniłem się z Bellą... A dziś wieczorem... Cholera, naprawdę muszę przestać tyle myśleć o naszych lekcjach. Nie wiem co, do cholery, te dziewczyny i Bella myślały, gdy pokładały we mnie swoje zaufanie. Usłyszałem dzwonek, sygnalizujący, że musimy iść na zajęcia, gdy zostałem otoczony przez niebezpieczną dwójkę. - Edwardzie, musimy z tobą porozmawiać. -Rose, czy to nie może zaczekać? Sprawisz, że spóźnię się na lekcję. Alice parsknęła. - Och, ale się tym przejmujesz. Używasz tej wymówki tylko wtedy, gdy jest to dla ciebie wygodne. - Dokładnie tak. A teraz wybaczcie. - Nie wydaje mi się, Eddie. Rose wiedziała, że NIENAWIDZĘ, gdy tak mnie nazywa. - Dlaczego, do cholery, nalegasz przy nazywaniu mnie Eddie? Teraz naprawdę nie zamierzam tutaj zostać. Widzimy się później. - Edward! - zawołała za mną Rose. - Chodzi o Bellę! - krzyknęła Alice zaraz po niej. To sprawiło, że się zatrzymałem. O czym mogły chcieć porozmawiać, co dotyczyłoby Belli? Odwróciłem się i zacząłem się na nie gapić. - Mówcie. Macie trzy minuty. Alice się uśmiechnęła i pozwoliła przejąć dowodzenie Rose. - Spójrz, mówiąc w skrócie, Bella powiedziała nam, że nie umie jeszcze zrobić facetowi loda. - Skąd o tym wiecie... - Właściwie – urwała Alice, - w pewnym sensie wyciągnęłyśmy to z niej siłą. Najwyraźniej wie, jak to jest otrzymać przyjemność, ale nie wie, jak dawać. - Hmm... i co powiedziała na temat moich umiejętności dawania? Powinienem był wiedzieć, że zostanę za to pacnięty przez Rose w ramię. - To nie jest ważne, kretynie. Skup się! James będzie chciał podejść naszą małą pannę niewinność, a ona będzie zbyt niewinna i nie będzie wiedziała co, do cholery, ma robić, kiedy przyjdzie właściwy czas! - Ta, nie wspominając o tym, że wystraszy się na śmierć, gdy James wystawi swojego złego chłopca w całej jego zdumiewającej okazałości. Uch. Alice bezspornie nie ma taktu. - Spójrzcie, doceniam waszą troskę o Bellę, ale mam wszystko pod kontrolą. Właściwie to planuję przyśpieszyć te sprawy tak, że będzie się ich wkrótce uczyć. - Jak bardzo wkrótce?
212
- Bardzo wkrótce. - Dzisiaj? Westchnąłem ze złością. - Tak, okej? Dzisiaj. Jednak nie mówcie o tym Belli. Nie chcę, aby obawiała się lekcji. Ma skłonności do przesadnego zamartwiania się nimi. - Wiem, naprawdę musisz z nią nad tym popracować – Alice zaświergotała na odchodne. Rosalie parsknęła na nią, po czym weszły do swojej sali lekcyjnej. - Nie wydaje mi się. To wasza robota! - krzyknąłem za nimi. Szybko pobiegłem na biologię. Cholera, byłem spóźniony i nie miałem żadnej wymówki, która uratowałaby mi tyłek. Biologia zleciała mi tak, jak można się było spodziewać. Czułem, że Bella chciała zapytać mnie, dlaczego się spóźniłem, ale musiałem uchylić się od takich pocisków. Wiem, że nie przyjęłaby tego zbyt dobrze, gdyby dowiedziała się, że Rosalie rozmawiała o niej za jej plecami... i to w dodatku o robieniu loda, nie mniej, nie więcej. Prawie się zaśmiałem z miny, jaką wtedy by przybrała. Wtedy, oczywiście, zauważyłem Jamesa, zerkającego na nią. Już zaczął działać. Myślę, że Bella także to dostrzegła, ponieważ zaczęła się rumienić, stojąc przed całą klasą. Ale mogło być to spowodowane także dlatego, że stała przed całą klasą. Stawiam na drugie przypuszczenie. Muszę przyznać, że najbardziej bezcennym momentem była chwila, gdy powiedziałem jej, aby wzięła swoją zabawkę na dzisiejszą lekcję. Wyglądała na zszokowaną, zaskoczoną i... podekscytowaną? A może to była jedynie moja wyobraźnia? Ponownie zdam się na moją intuicję i postawię na podekscytowanie. Nie zaboli połechtać moje ego od czasu do czasu. Tak bardzo, jak chciałem, aby ten dzień zwolnił, ponieważ denerwowałem się wieczorem, on i tak w końcu nadejdzie. Byłem zdenerwowany jak jasna cholera i nie dlatego, że miałem otrzymać seks oralny. Było to spowodowane tym, że zrobi mi loda Bella... i nie mam pojęcia jak ona to przyjmie. Wziąłem prysznic przed jej przyjściem ponieważ pomyślałem, cholera, że nie chcę, aby jej pierwsze takie doświadczenie było jednym z tych złych, po czym cierpliwie czekałem, aż się pojawi. Och, kogo ja oszukuję? Wywierciłem dziurę w podłodze. Właściwie to podskoczyłem, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Bella zaczęła rozglądać się po moim pokoju w niepokojący sposób. Tak bardzo, jak zdenerwowany byłem całą tą próbą, musiałem także uspokoić i ją. Będzie z nią wszystko w porządku... prawda? - Hej, Bello, wchodź. Czy wzięłaś ze sobą wibrator, tak jak cię prosiłem? Nieśmiało kiwnęła głową. - Tak, przyniosłam. Jest w kieszonce mojej bluzy. - Jak tylko to powiedziała, wyjęła go. Mój umysł zaczął wyobrażać sobie wszystkie te rzeczy, które prawdopodobnie z nim robiła, gdy była sama... Cholera jasna! Skup się! - W porządku, cóż, dlaczego nie podejdziesz i nie usiądziesz na łóżku i nie rozluźnisz się trochę? Czy wiesz, co będziesz dzisiaj robić? Zaprzeczyła głową, ale mogłem dostrzec blask w jej oczach, który widziałem już dzisiaj wcześniej – i pieprzcie mnie, ale wyglądała na podekscytowaną. Może jednak pójdzie nam wszystko dobrze. - Okej, cóż, dzisiaj zamierzam nauczyć cię, jak zrobić odpowiedniego loda. - Tak jak oczekiwałem, jej oczy rozszerzyły się, ale ich blask stał się jeszcze
213
silniejszy. - A więc, jesteś gotowa na naukę? - Tak... hmm... ta, tak myślę. Nerwy. Zachichotałem z niej. Nic nie mogłem na to poradzić. Wyglądała, do cholery, zbyt słodko. - Powiedz to, Bello. Poproś mnie, abym nauczył cię robić dobrze loda. Prowadziła wewnętrzną dyskusję sama ze sobą, po czym usiadła obok mnie i wiedziałem, że też tego chce. Ale nieważne czy zobaczę tą samą, rozkazującą mi Bellę, co na ostatniej lekcji. Mam jedynie nadzieję, że spowodowałem u niej jakieś postępy. Gdy tylko straciłem nadzieję, że odpowie mi, uklękła na kolanach i przysunęła się do mojej twarzy, po czym wyszeptała: - Proszę, Edwardzie, pokaż mi jak dać wspaniały seks oralny facetowi. Proszę... naucz mnie. O. Rzesz. Kurwa. Bella zmieniła się w seks na nogach. Muszę zmusić się, aby ponownie się skupić. To było coś, co miała w zwyczaju mi robić, kiedy nie byłem na to przygotowany. Przeczyściłem gardło. - W porządku, cóż... - znowu odchrząknąłem. Mój głos zrobił się trochę bardziej napięty, niż to planowałem. - Racja. Cóż, sztuka robienia loda wymaga ćwiczeń, dlatego też poprosiłem cię, abyś przyniosła ze sobą swojego małego przyjaciela. Uniosła na mnie brwi. - Sztuka? - Cóż, tak... A przynajmniej dla Rose i Alice jest to sztuka. Nie możesz po prostu otworzyć ust i siedzieć tu sztywno jak kłoda. Musisz używać swoich ust, warg, języka i okazjonalnie także swoich zębów – ale bardzo delikatnie oczywiście. Najwyraźniej sprawiłem, że jeszcze bardziej się zdenerwowała. Wychodzi na to, że ona naprawdę planowała po prostu otworzyć szeroko buzię i pozwolić mojemu kutasowi zanurzyć się w jej wnętrzu. Uśmiechnąłem się do niej, co, miałem nadzieję, zachęci ją, po czym kontynuowałem: - A teraz chciałbym, abyś spróbowała wziąć tego sztucznego kutasa do swoich ust i pokazała mi, co planujesz mi zrobić, gdy mój fiut znajdzie się w twojej buzi. Czekałem, aż weźmie zabawkę, kiedy nagle spojrzała na mnie. - Masz na myśli teraz? Z całych sił się powstrzymywałem, aby nie przewrócić na nią oczami. - Tak, teraz byłoby doskonale. Bella wzięła głęboki wdech i ustawiła sztywnego kutasa na przeciwko siebie. Spoglądała na tę rzecz w taki sposób, jakby to był ostatni obowiązek, jaki musi spełnić, po czym od razu ucieknie. Patrzyłem z fascynacją, jak jej wargi rozchylają się i powoli wsuwa w nie penisa. Polizała główkę, aby była miła w dotyku i śliska, po czym zaczęła pociągać ręką za jego podstawę, tam, gdzie nie mogła dosięgnąć ustami. Po chwili wyjęła fiuta z ust z głośnym mlaśnięciem i zaczęła lizać główkę swoim pięknym, różowym języczkiem. Potem zaczęła cały proces od początku, poruszając głową to w tył to w przód tak, aby złapać kutasa pod różnymi kątami. Umarłem i poszedłem do nieba. Obserwowałem ją jeszcze chwilę, zanim mój własny penis zaczął błagać, że chce uwolnić się z majtek. Wyglądało na to, że Bella wiedziała, co robi i
214
zastanawiałem się skąd. Może już ćwiczyła wcześniej z tą zabawką. - Bello, idzie ci niesamowicie dobrze. Jestem pod wrażeniem. Gdzie nauczyłaś się jak ssać kutasa w taki sposób? Uśmiechnęła się szeroko, zadowolona, że zrobiła coś poprawnie już przy pierwszej próbie. - Właściwie to ćwiczyłam to już wcześniej z Rose i Alice. To one nauczyły mnie kilku rzeczy. Achhh... Powinienem był wiedzieć, że te diabelskie harpie miały z tym coś wspólnego. Uczyły Bellę czegoś, na co nie była jeszcze gotowa. Ale... Pozwoliłem jej pobawić się ze sztucznym kutasem jeszcze przez chwilę, chociaż mój fiut krzyczał na mnie przez cały czas, gdy to robiła. Pokierowałem jej głowę ręką, aby wiedziała, kiedy przyśpieszyć, a kiedy zwolnić ruchy i powiedziałem jej, że nie każdy penis jest tej samej długości i ma taki sam obwód... tak samo, jeśli o chodzi o kobiece piersi. Wyglądało na to, że zrozumiała, ale to, co powiedziała potem sprawiło, że chciałem ją przytulić, podziękować jej i nagrać jej słowa, a wszystko w tym samym czasie. - Masz na myśli to, że nie każdy jest tak duży jak twój? To znaczy, jesteś jednym z większych chłopców w okolicy, racja? Jak mały właściwie może być? - Po pierwsze, dziękuję. Powiedziałaś mi komplement, nie będąc nawet tego świadoma. Po drugie, większość facetów nie ma tak dużych fiutów jak ja...W zasadzie, większość chłopaków w naszej szkole ma przeciętną długość. Poza Emmettem i Jasperem, którzy mają podobny rozmiar, co ja. - Nie ma potrzeby mówić jej skąd to wiem... - Co to znaczy przeciętna długość? Wskazałem sztucznego kutasa, którego nadal trzymała na wszelki wypadek w dłoniach. Spojrzała na mnie i powiedziała: - Więc jeżeli będę mogła wziąć twojego penisa do buzi, poradzę już sobie ze wszystkim, prawda? Musiałem się zaśmiać ze sposobu, w jaki jej umysł doszedł do takich spostrzeżeń. - Tak, można tak powiedzieć. A teraz, czy jesteś gotowa, aby spróbować? Znowu wyglądała na zdenerwowaną, ale zaufanie przeważyło. Wiem, że była w stanie to zrobić, jeśli tylko będzie się czuła komfortowo. Kiwnęła głową, wyrażając tym samym swoją zgodę, po czym przysunąłem się do niej i pocałowałem ją mocno w usta. Zauważyłem, że rozluźniłem ją tym trochę i sprawiłem, że z większą swobodą sięgnęła do mojego paska. Całowaliśmy się jeszcze przez chwilę, rozkoszując się uczuciem naszych języków i ust, kiedy w końcu zrobiła pierwszy krok. Szybko złapała palcami za mój guzik od spodni i rozpięła suwak, zanim mogłem ją powstrzymać. Nie tego chciałem, to znaczy, to miało być dla niej. Albo przynajmniej tak sobie wmawiałem. W końcu byłem w stanie pomóc jej ściągnąć moje dżinsy i bokserki poniżej kolan, przez co leżałem przed nią nago. Odsunęła się od moich żarliwych pocałunków i pośpiesznie stanęła przede mną. Pochyliła się i zaczęła całować moją szyję, wędrując w dół mojej klatki piersiowej, w dół brzucha, mijając pępek, aż dotarła do mojego napiętego kutasa. Ten głupi zdrajca drgnął na przeciwko jej twarzy tak, jakby chciał powiedzieć, jak podekscytowany i zadowolony jest, że w końcu się z nią spotkał twarzą w twarz. Spojrzała na mnie spod rzęs, jakby pytając o pozwolenie na zajęcie się nim. Pokazałem jej moim spojrzeniem, aby kontynuowała, więc pierwsze, co zrobiła, to uklęknęła przede mną na podłodze. Oparłem się na
215
łokciach na łóżku i patrzyłem na nią, czekając, aż wykona pierwszy krok... chcąc, aby robiła to, co przychodzi jej tak naturalnie. Wzięła mojego kutasa w dłonie i powoli, delikatnie zaczęła pociągać za niego, w górę i w dół. Widziała jak moja główka napina się, błagając o więcej kontaktu i musiałem utrzymać swoją wewnętrzną bestię, aby jej nie zaatakowała. Bella spojrzała na mnie jeszcze raz, zanim otworzyła usta i przyjęła mnie w nie. Jedyne, co mogłem zrobić, to gapić się na nią... obserwować ją w całej jej chwale, gdy jej wargi obejmowały mnie. Jej głowa poruszała się w górę i w dół, powoli, wstępnie, a jej usta sprawiały, że robiłem się mokry, a do tego jej ręka... pociągała za mnie. Ssała mnie delikatnie, upewniając się, że mnie nie rani i próbując otworzyć na tyle szeroko buzię, aby całego mnie do niej wpuścić. Poczułem, jak jej wargi zaciskają się delikatnie wokół mnie, gdy wsuwała mnie coraz głębiej, używając do tego tylko ust. Widziałem, jak wysunęła swój różowy język, aby zacząć lizać mojego kutasa po całej długości, kreśląc kółka wokół jego główki, a następnie ponownie wsunęła go do buzi. Zauważyłem, że zamknęła oczy, ale nagle spojrzała wprost na mnie, kiedy najmniej się tego spodziewałem... i to spojrzenie było przepełnione pożądaniem... żądzą... i pragnieniem. Kontynuowałem gapienie się na nią, ale to stawało się zbyt dużym wyzwaniem dla mnie. Ścisnąłem poduszkę w dłoniach, gdy spróbowałem coś jej powiedzieć... zapewnić ją, że świetnie jej idzie... a wręcz wspaniale. - Świetnie sobie radzisz, Bello. Wywierasz właściwą ilość nacisku na moją główkę i pocierasz mojego fiuta tak... Myślę, że to było wszystko, co byłem w stanie z siebie wydobyć. Próbowałem z całych sił kontrolować się, aby nie wcisnąć swojego kutasa głębiej w jej gardło. Wiem, że nie była na to gotowa. Ale wtedy zrobiła dwie rzeczy, które oznaczały moją klęskę. Złapała moje jaja wolną dłonią i zaczęła je delikatnie pieścić... jednocześnie mrucząc i jęcząc wokół mojego fiuta... tak, jakby to wszystko się jej podobało. Mój chwilowy brak kontroli będzie mnie drogo kosztować. Złapałem ręką za tył jej głowy, uniosłem biodra i próbowałem wypieprzyć jej usta. Tak, jak powiedziałem, próbowałem z całych sił nie stracić nad sobą kontroli. Niestety, sztuczny penis nie ruszał się i nie wychodził ci na przeciw, dlatego Bella nie była przygotowana na moją reakcję. Zrobiła jedyną rzecz, która przyszła naturalnie do niej, jako do początkującej, która miała w ustach wpychającego się coraz głębiej penisa. Na początku się zadławiła... a następnie mnie ugryzła. MOCNO. Natychmiast pozwoliłem odsunąć się jej, gdy zaczęła się ze mną szamotać. Zamknąłem oczy chcąc, aby ból odszedł... albo przynajmniej umarł ze swojej intensywności. Po kilku chwilach, kiedy znów mogłem oddychać, otworzyłem oczy, aby znaleźć Bellę. Nadal klęczała przy łóżku, ale tym razem, była bliżej mnie, patrzyła na mnie zaniepokojonym wzrokiem. Wytarła łzy, które wypłynęły jej po zakrztuszeniu, ale nadal wyglądała na przerażoną. Musiałem spróbować ją jakoś udobruchać... pokazać jej, że to nie była jej wina. - Bello... - Tak jak myślałem, to było jedyne, co byłem w stanie z siebie wydusić.
216
- Edwardzie, tak bardzo, bardzo, bardzo mi przykro! Nie chciałam, żeby coś takiego się stało. Czuję się okropnie. To znaczy, ugryzłam cię... mocno. Uświadomiłam to sobie, jak już to zrobiłam i wiem, że to było złe, ale nie podejrzewałam, że aż tak. Spojrzałem w dół na mojego penisa i zauważyłem, że jest czerwony i trochę krwawi w miejscu, gdzie przebiły go jej zęby. Nadal mnie bolał. Wziąłem głęboki wdech, po czym zacząłem do niej mówić. - Nie, Bello. Spójrz, musisz zrozumieć, że to wszystko była moja wina. Nie ostrzegłem cię, co może się stać, gdy facet zrobi się naprawdę podekscytowany z powodu tego, co robi mu dziewczyna. Mamy tendencję do odpowiadania na symulacje, które nam dajecie i to właśnie zrobiłem. Poza tym, nie przygotowałem cię. To całkowicie moja wina. Ona jedynie pokręciła głową. - Nie, nie, nie. Każdy przy zdrowych zmysłach wiedziałby, że coś takiego się wydarzy. Powinnam była wiedzieć. Nie powinnam była wariować. Naprawdę przepraszam. Westchnąłem. Nie było opcji, abym sprawił, żeby nie czuła się winna, więc jedynie wzruszyłem ramionami i przytuliłem ją. - Zgódźmy się po prostu, aby się z tym nie zgadzać. Pójdzie nam lepiej następnym razem. Odepchnęła mnie od siebie. - Następnym razem? Następnym razem? Naprawdę zamierzasz pozwolić mi majstrować przy twoim fiucie po tym, co ci dziś zrobiłam? Musiałem przyznać, że tak bardzo, jak obawiałem się, co może się wydarzyć następnym razem, kiedy spróbujemy ponownie to zrobić, wiedziałem, że nie mogę zostawić tego tak, jak jest. Chcę sprawić, aby była gotowa to robić... robić to ze mną. - Tak, pozwolę ci spróbować ponownie... i znowu i znowu, aż się nauczysz. Oczywiście, jeżeli tego chcesz. Bella pokręciła głową. - Jesteś bardzo odważny, że pozwalasz mi ponownie zbliżyć się do swoich południowych regionów. Ale chcę się nauczyć... - Świetnie. Spróbujemy ponownie następnym razem, chociaż chyba będziemy musieli poczekać z tydzień, abym odzyskał czucie w penisie. Zaśmiała się z tego. - W porządku, poczekamy. I Edwardzie? Dziękuję. Pogłaskałem ją po twarzy, całując oczy, nos i w końcu usta. - To nic takiego, Bello. Cokolwiek zechcesz, ja to zrobię. I nienawidziłem tego przyznać sam przed sobą, a tym bardziej jej, jak prawdziwe było to oświadczenie.
217
25. Zbawiona BPOV Tydzień. Dokładnie jeden tydzień minął od tego okropnego incydentu z Edwardem. Dziś ponownie jest wtorek, ale nie czuję żadnej radości ani zadowolenia tego dnia. Jedyne, co czuję, to zdenerwowanie z domieszką mdłości – moja ulubiona kombinacja. Edward chciał spróbować ponownie tego całego oralu. Próbowałam przemówić mu do rozsądku, powiedzieć mu, że nie jestem gotowa na powtórzenie czegoś takiego, ale mnie nie słuchał. Powiedział, że im dłużej będę czekać, tym bardziej nieprzygotowana będę się czuła. To znaczy, było dużo do nauczenia słownie, ale w końcu muszę przejść do praktyki. A ja przeszłam mnóstwo lekcji słownych przez ostatni tydzień; od Edwarda, Rose, Alice, Jaspera i tak, nawet od Emmetta. Powinnam powiedzieć, że zwłaszcza od Emmetta. Najwyraźniej robienie loda to mocna strona Rose i Em‟a… Nie wiedziałam nawet, że to może być czyjaś mocna strona. Alice skarżyła się, że gdyby ktokolwiek wiedział, co robią w tej dziedzinie, nikt nie robiłby tego oprócz tej dwójki. Tak, oni wiedzą. WSZYSCY wiedzą. A co jest w tym wszystkim najgorsze, dowiedzieli się o wszystkim tamtej nocy. Pamiętam to nawet zbyt wyraźnie… - Początek wspomnieniaWyszliśmy z pokoju Edwarda i poczułam się przygnębiona. Przyszłam tu z myślą, że naprawdę mogę to zrobić, a wychodziłam z nauczycielem, któremu zrobiły się siniaki po ugryzieniu jego interesu. Przysięgam, takie rzeczy zdarzają się tylko mnie... Zeszliśmy na dół, gdzie spotkaliśmy grupę naszych ”przyjaciół”. - Jak wam poszło? – spytała Rosalie, wpatrując mi się w oczy. Jej oczekująca mina szybko zmieniła się w zakłopotaną. - O mój Boże, co się stało? Co poszło źle? – Alice szybko zauważyła, że wyraz mojej twarzy nie świadczył o niczym przyjemnym. Pomyślałam, że poczeka z tą rozmową, aż zostaniemy same, ale chciała wiedzieć natychmiast, przy wszystkich. - Alice, Rose, czy możemy porozmawiać o tym później? - Popierdolone suki. Nawet moje błaganie nie zmiękczyło ich twardych, zimnych serc. - Bello, wszyscy jesteśmy praktycznie rodziną! Nie ma nic, czego nie mogłabyś powiedzieć przy Emie i Jazzie, wiesz o tym. Kochają cię tak samo jak my. - Tak, Bello, chcemy dla ciebie wszystkiego, co najlepsze – wtrącił Jasper. Szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego dałam się złamać na ich psie oczy i kłamstwa, ale to zrobiłam, poddałam się. - Okej… cóż, lekcja nie przebiegła dokładnie tak, jak to było zaplanowane… Edward zatrzymał mnie.
218
– Bello, wiesz, że nie musisz nic mówić. Będzie całkowicie w porządku, jeśli pozostawisz ich w niewiedzy. - Przepraszam; nie chcesz, abym cokolwiek im powiedziała? Pokręcił głową. –Nie dbam o to. Ale nie chcę, abyś czuła się przez to niekomfortowo. - Bello, jak możemy ci pomóc, skoro nie chcesz nam powiedzieć, w czym rzecz? Boże, naprawdę brzmią na szczerych. Wzięłam głęboki wdech i wyszeptałam: – Ugryzłam go. Rose przysunęła się do mnie bliżej i powiedziała: – Przepraszam? Czy ty właśnie powiedziałaś… - UGRYZŁAŚ GO? - Oczy Emmetta wyglądały tak, jakby miały zaraz wyjść z orbit. Twarz Jaspera była zmarszczona z bólu, zaś nogi złączył razem. Westchnęłam niecierpliwie. – Tak, okej? Tak, ugryzłam go, ale to był wypadek! - Cóż, co się stało? Czy był dla ciebie za duży? - Alice wyglądała na jedyną, która naprawdę stara się pomóc; reszta nadal wyglądała tak, jakby była w jakimś szoku. - Nie… tak… nie wiem! To znaczy, czy ty lub Rose miałyście z nim podobny problem? Emmett i Jasper wyglądali tak, jakby właśnie połknęli coś obrzydliwego i usłyszałam jak Edward, stojący za mną, chrząknął. - Hm… może nie powinnam o tym mówić… Rose pokręciła głową. – Oczywiście, że powinnaś. Edward jest całkiem duży, ale Emmett także nie jest mały. Ale wracając do rzeczy, posiadałam trochę więcej doświadczenia niż ty, więc to mi na pewno pomogło. Edward nigdy nie komentował moich umiejętności w obciąganiu, ale Em mówi, że jestem boginią na kolanach, więc… Alice kiwnęła w wyrazie zgody. – Ja także nigdy nie miałam takich problemów z Edwardem. Jasper jest tak samo duży jak Edward i Emmett. Ja mogę być wąska, ale mogę go zmieścić w buzi, prawda kochanie? - Odwróciła głowę w stronę Jaspera, który nie wyglądał, aby miał zamiar odpowiadać na zadane mu pytanie, ani brać udział w tej konwersacji. – W każdym bądź razie, muszę zgodzić się z Rose. Im więcej doświadczenia zdobędziesz, tym lepiej. Musisz jedynie ponownie osiodłać konia i pojechać na nim. Prawie zaczęłam się śmiać ze słów Alice, ale byłam na to zbyt przygnębiona. Spojrzałam na Edwarda, który wyglądał na cierpiącego, po czym pokręciłam głową. – Nie mogę narazić Edwarda ponownie na coś takiego, to nie w porządku. - Bez obrazy, Bello, ale ja, gdyby mnie to dotyczyło, nie pozwoliłbym ci ponownie zająć się moim interesem. Całkowicie rozumiem, dlaczego nie chce ponownie spróbować tej szczególnej czynności. - Emmett wyglądał na całkowicie poważnego, gdy przemawiał, co, mimo tego, że było dziwne, sprawiło, że poczułam się lepiej. Przynajmniej nie nabijają się ze mnie. - Właściwie to powiedział, że chciałby spróbować ponownie, żebym się nauczyła. Oboje Emmett i Jasper spojrzeli na Edwarda pytającym wzrokiem. Najwyraźniej nie rozumieli jego toku myślenia, mentalności. Myślałam, że będą zafascynowani jego odwagą… zamiast tego wyglądali na zmartwionych.
219
- Co? Powiedziałem wam, że muszę wygrać ten zakład. Musze zrobić wszystko, co niezbędne, aby upewnić się, że otrzymam na koniec swoją nagrodę. To było dla mnie dziwne, że Edward brzmiał tak, jakby próbował usprawiedliwić swoje działania. Co do cholery? Chłopcy jedynie wzruszyli ramionami i odpuścili. Zwróciłam swoją uwagę ponownie na dziewczyny. – Co ja mam zrobić? Rose i Alice wymieniły między sobą spojrzenia… diabelskie spojrzenia, którym nie ufałam. Czułam, że nie polubię tego, do czego te spojrzenia mnie powiodą. - Bello, ufasz nam? Co za łatwe pytanie. – Nie. - Pff. Oczywiście, że ufasz, dzieciaku. A teraz nie martw się niczym, pozwól mamie niedźwiedzicy zająć się wszystkim, okej? - Rosalie podeszła do mnie i pacnęła mnie w ramię. Alice prawie wibrowała, stojąc obok niej. Nie miałam dobrego przeczucia na temat tego, co planowały na następny wtorek. - Koniec wspomnienia To był kolejny powód, dlaczego nie byłam zbyt zadowolona z tego, w jakiej sytuacji się znalazłam. Cokolwiek tyczyło się Rose lub Alice było złymi wieściami. Zastanawiałam się, co ukrywają w zanadrzu. Ale to nie wszystko. Emmett i Jasper zaczęli nazywać mnie „Gryzącą Bellą”. Nie trzeba nawet mówić, że nie byłam tym ucieszona. Edward próbował z całych sił sprawić, żeby przestali, ale to zachęciło ich do nadania ksywki także jemu. Był teraz znany jako „Gorliwy Eddie”. Ostatni tydzień nie był dla mnie dobrym czasem. Poszłam na biologię, szurając nogami. Zorientowałam się, że byłam już prawie spóźniona, ale to nie powstrzymało mnie od zawleczenia mojego tyłka na lekcję. Zdążyłam przekroczyć drzwi sali, gdy ktoś wpadł na mnie. Nie spodziewałam się tego, więc prawie się przewróciłam. Nie stało się tak jednak, gdyż para silnych ramion objęła mnie i uchroniła od upadku. Edward. Co za dureń. Przysięgam, wpada na mnie tak samo często, jak przewracam się o własne nogi. Już miałam mu coś powiedzieć, gdy spojrzałam w górę, ale zobaczyłam, że to nie Edward, a James. Zamiast szmaragdowo zielonych oczu zobaczyłam wpatrujące się we mnie niebieskie, w kolorze nieba. Czułam, że moje brązowe oczy rozszerzają się na widok pozycji, w jakiej się znaleźliśmy i przestałam oddychać. - Przepraszam, Bello. Tak się śpieszyłem na lekcję, że wpadłem na ciebie i prawie cię przewróciłem. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Moje cholerne usta nie były w stanie się otworzyć. Było wiele, wiele rzeczy, które chciałam mu odpowiedzieć, ale nic nie chciało się uformować z myśli w głos. To było takie żenujące. - Bello? Nic ci nie jest? Próbując nie wyjść na niedorozwiniętą, kiwnęłam głową w odpowiedzi, więc mnie puścił. Gdy już stanęłam na własnych nogach, nie patrząc na niego
220
usiadłam na swoim miejscu. Wiem, że musiałam zrobić z siebie idiotkę, ale to była jedyna rzecz, jaka przyszła mi do głowy. Łał, Bello, pokazałaś klasę. Uch. Nienawidziłam, gdy Edward stawał się zadowolony z siebie. Był wtedy takim dupkiem. Napisałam do niego: Zamknij się, kurwa. Wiem, co się stało; nie chcę się bawić w twoje gierki, okej? Byłam zahipnotyzowana jego oczami, to wszystko. Widziałam, że Edward zmarszczył czoło na słowa z liściku. Wiedziałam, że nie szczególnie lubi Jamesa, ale nawet on nie mógł zaprzeczyć, że chłopak robi wrażenie na płci przeciwnej. Cholera, Edward działa tak samo. Jego oczy? A co jest z nimi nie tak? Jak dla mnie wyglądają normalnie. Przewróciłam oczami. Czasami bywa taki nieświadomy. Nie ma nic złego w jego oczach, głupku. Po prostu są piękne. Cudowny błękit nieba… Tym razem to on przewrócił oczami i odpisał. Cudowny błękit nieba, co? Sam nie wiem… jak dla mnie ich kolor wygląda na zwykły brudny niebieski. No wiesz, tak samo jak ja mam zwykły zielony. O czym on, do cholery, mówi? Jego oczy w żadnym razie nie były zwykłego koloru. Zanim mogłam się powstrzymać odpisałam mu to, co myślę. Co masz na myśli, mówiąc zwykły zielony? Od zawsze uważam, że twoje oczy są jak przepiękne szmaragdy. Gubię się w nich, gdy za długo na ciebie patrzę. Zobaczyłam jego drwiący uśmieszek i wiedziałam, że nie powinnam była ujawniać mu tych informacji. W końcu i tak był już wystarczająco arogancki. Gubisz się, co? Nie miałem pojęcia, że robię ci coś takiego, Bello. Będę o tym pamiętał, gdy będę tego potrzebował… W każdym razie, dziś, u mnie w domu, o takiej samej porze. Spędzisz u mnie trochę więcej czasu niż zwykle, więc przygotuj się na to. Dziewczyny mają plan, który ma sprawić, abyś wróciła do naszego rytmu. Świetnie. Te dziewczyny urodziły się z planem w rękawie, przysięgam. Westchnęłam i zachowywałam się, jakbym słuchała nauczyciela przez parę minut, po czym odpisałam Edwardowi. Czy wiesz, co one planują? Szybko odpisał. Tak. Okej… Istnieje jakaś szansa, że podzielisz się tą informacją ze swoją ulubioną uczennicą? Parsknął na mnie. Jesteś moją jedyną uczennicą, dlatego jesteś ulubioną; więc nie, nie podzielę się z tobą żadnymi informacjami. Bądź u mnie na czas. Spotykamy się dziś w pokoju medialnym. Pokoju medialnym? Co, do cholery, wymyśliły dla mnie te dziewczyny?
221
EPOV Szybko schowałem kartkę, na której pisaliśmy ze sobą. Bella bywała czasami roztrzepana i sam Bóg wie, w jakie kłopoty moglibyśmy wpaść, gdyby ktoś przeczytał to, o czym pisaliśmy. Ostatni tydzień zdecydowanie nie minął bez problemów. Po pierwsze, miniona lekcja nie poszła tak dobrze, jak miałem nadzieję i jak zaplanowałem. Po dłuższych rozmyślaniach doszedłem do wniosku, że spowodowane to było nerwami. Oczywiście winę ponosiłem ja, ponieważ praktycznie wepchnąłem do końca swojego kutasa w jej małą buzię i udławiłem ją na śmierć, ale tak naprawdę uważam, że gdyby bardziej mi ufała i wiedziała więcej na temat tego, jak to się robi, nie ze świrowałaby tak. I to jest powód, dlaczego zgodziłem się na zwariowany plan Rose i Alice na dzisiejszy wieczór. Nie wiedziałem, czy zadziała, czy też nie, ale nie zaboli spróbować. Emmett i Jasper także będą przy tym obecni, dla moralnego wsparcia. Nie byłem pewien jednak, dla kogo będą tym moralnym wsparciem, dla nas, czy dla ich dziewczyn. To nie jest tak, że Bella jest zupełnie tępa. Powiedziała mi, że wie, czego oczekiwać i co robić, gdy w końcu dojdę. Była trochę urażona, gdy zapytałem ją o to następnego dnia po naszej lekcji. Powiedziała, cytuję: - Nie jestem idiotką. Wiem, że wystrzelisz w moje usta i mam na to plan. Zamierzam to po prostu połknąć, tak jak robią to Alice i Rose. Tak, prawie mnie zabiła tą informacją. Od tamtej pory nie poruszałem tego tematu, co zrobi, gdy spróbujemy ponownie. Nie uważam, aby mój zdrowiejący kutas mógł znieść ciągłe napięcie seksualne. Spojrzałem na Bellę i zauważyłem, że rozwiązuje arkusz, który rozdał nam Banner. Szybko zacząłem robić swój, ale mój umysł nie potrafił się skupić na moim zadaniu zbyt długo, bo ponownie zacząłem rozmyślać. Karteczka, na której korespondowałem wcześniej z Bellą pokazywała wyraźnie, że Bella uważa, iż James ma piękne oczy. Nie byłem pewien, czy się z nią zgadzam. To znaczy, ta, miał niezłe ciało i, na nieszczęście, był całkiem przystojny. Ale nie uważam, aby jego oczy były takie fantastyczne. Oczywiście nie mówię tego z żadnej zazdrości, czy coś. Cholera. Naprawdę muszę zacząć panować nad tymi uczuciami. To nie zrobiłoby dobrze ani mi, ani jej, gdybym w jakimkolwiek stopniu się do niej przywiązał. Naprawdę muszę trochę się od niej odseparować; lub może powinienem całkowicie zerwać z nią kontakt. Ale muszę najpierw skończyć swoją pracę. Westchnąłem, gdy uświadomiłem sobie, że zmierzam do nikąd. Nie mogłem zatrzymać tego, co czułem, a co gorsza teraz Emmett i Jasper zaczęli coś podejrzewać. To znaczy, czy ja naprawdę jestem taki oczywisty? Każdy wydawał się zauważać we mnie coś dziwnego. Nawet Carlisle, który normalnie zachowuje wszystko dla siebie, zaoferował mi rozmowę o miłości i innych takich gównach. Tak, jakbym potrzebował jego rad. Nie byłem zakochany, jako tako… Myślę, że jestem zakochany w tym, co Bella potrafi zrobić z moim ciałem, a to nie było dobre.
222
Bella nie była jakąś dziwką, na którą mogłem pstryknąć palcami i kazać jej mnie obsłużyć. Nie była taka, jak inne dziewczyny, które znałem. Była od nich o wiele lepsza. Ale to, co było najbardziej przerażające w tej całej sytuacji to fakt, że posiadałem zdolność traktowania jej jakby była dla mnie mało ważna… i to było niepokojące. Boże, naprawdę miałem nadzieję, że plan Rose i Alice na dzisiejszą noc zadziała, ponieważ potrzebowałem, aby Bella ruszyła do przodu. Dupek we mnie pragnął, abym mógł zatrzymać ją, jako swoje zwierzątko, którego mógłbym użyć, kiedy tylko bym chciał, ale rozsądna strona mnie, opiekuńcza strona wiedziała, że muszę puścić ją wolno, aby mogła podejmować własne decyzje… te, które nie obejmują mnie. Spojrzałem ponownie na arkusz, który miałem wypełnić. Nie chciałem dłużej tu być, w tej sali, robiąc to zadanie, siedząc obok Belli. Zamknąłem oczy i zacząłem się modlić, aby tych parę następnych tygodni szybko zleciało… przynajmniej ze względu na mnie .
BPOV Przybyłam do domu Edwarda punktualnie o osiemnastej. Drzwi były otwarte, więc postanowiłam, że po prostu wejdę do środka. To znaczy, wszyscy wiedzieli, że mam przyjść, więc nic takiego się nie stało, prawda? Szybko dotarłam do pokoju medialnego i pchnęłam jego drzwi. Był przygotowany na noc filmową… przynajmniej tak to dla mnie wyglądało. Na stole naprzeciwko kanapy stała cola i popcorn w miskach. Było także krzesło miłości9 na lewo od kanapy i, co ciekawe, w pokoju była także ścianka działowa. Była już rozłożona, ale stała w kącie. Dziwne. Nikogo nie było w pokoju. Zastanawiałam się, czy Edward i ja naprawdę dołączymy dzisiaj do reszty przyjaciół, a może zmienił zdanie i zdecydował się zamiast tego na prywatną lekcję ze mną. Miałam cichą nadzieję na to drugie. Podeszłam do odtwarzacza DVD, aby spojrzeć na filmy przygotowane na wieczór, gdy poczułam wielkie ramiona obejmujące mnie i podnoszące w powietrze. Zaczęłam krzyczeć. - Bello! Nie słyszałem jak wchodziłaś! Naprawdę musisz przestać tak się skradać. - Nie skradałam się, Emmett. Boże, to nie moja wina, że wszyscy jesteście tak zajęci sobą nawzajem, że nie słyszycie, gdy do was przychodzę. Jasper uśmiechnął się do mnie, gdy wisiałam przewieszona przez ramię Ema. – Och, myślę, że bardzo dobrze słyszeliśmy, jak przychodziłaś. Uważam, że 9
http://www.alibaba.com/product-gs/259644418/Sex_Chair_love_chair_sex_furniture.html
223
można cię zaliczyć do kategorii krzyku. O mój Boże. Mogli mnie usłyszeć? Naprawdę? Dlaczego żadne z nich nigdy mi o tym nie powiedziało? - Zamknij się! Kłamiesz! - Wiedziałam, że moja twarz naprawdę próbowała przekonać go, aby przynajmniej mi skłamał, jeżeli nie kłamał sam z siebie. - Nie. Nawet przy muzyce włączonej przez Edwarda mogliśmy cię usłyszeć… czasami. Nie dzieje się to zawsze, więc nie martw się. Zgaduję, że dzieje się tak, gdy Edward robi ci coś, co szczególnie lubisz… O koleś. Tym czymś mogło być cokolwiek. Edward jest zdecydowanie bardzo utalentowany, jeżeli chodzi o seks… Aby odwrócić czymś moje myśli od tego tematu, uderzyłam Emmetta w plecy. – Postaw mnie na ziemię, Em! Poważnie, Rose zrobi ci krzywdę, gdy zobaczy mnie, przewieszoną przez twoje ramię w ten sposób. - Dlaczego miałaby to zrobić? - Tym razem zaczął mną lekko kołysać. Nie pomagał fakt, że miałam na sobie spódnicę. - Ponieważ uważam, że może być trochę zazdrosna, że kołyszesz w powietrzu w taki sposób inną dziewczynę, niż ją! Poza tym, mam na sobie spódnicę, a po przeróbkach, jakie zrobiły mi w niej te nieobliczalne, obłąkane dziewczyny jestem całkiem pewna, że nie zasłania ona zbyt wiele! Obrócił mnie w powietrzu tak, że mój tyłek prawie dotykał twarzy Jaspera. – No nie wiem, jak myślisz, Jazz? Czy jej spódnica pokazuje cokolwiek? - Hmmm… nie za bardzo. Nie widzę twoich pośladków, Bello, jeżeli tym się martwiłaś. Och, a co do ładnych czarnych majteczek. Czy twój stanik do nich pasuje? Zaczęłam wrzeszczeć, gdy Emmett zaczął się śmiać i klepnął mnie w tyłek pod spódnicą. Nie byłam przygotowana na to, jak to na mnie wpłynie. Boże, chciałam, aby zrobił to jeszcze raz… Przekręcił mnie przodem do siebie i opuścił mnie wzdłuż swojego wysokiego, umięśnionego ciała. Przysięgam, czułam każdy centymetr ciała Emmetta w tamtym momencie… i nawet jego kutas skupiał na mnie swoją niepodzielną uwagę. Przełknęłam głośno. - Czujesz coś, co lubisz, Bello? Pozwolił mi stanąć na własnych nogach, ale nie byłam gotowa na to, jak moje ciało zareaguje na tę sytuację. Trochę się zachwiałam, ale Jasper złapał mnie, obejmując ramionami moją talię, pod moimi rękoma. Przysunęłam się do niego bliżej, gdy powiedział: – Wszystko w porządku, Bello? Nie pozwól Emmettowi dać się sprowokować, on uwielbia się tak droczyć. Kiwnęłam głową i powiedziałam mu, że wszystko jest dobrze, żeby mógł mnie puścić. Powoli zaczął zdejmować ze mnie ramiona i jak tylko miał je zabrać całkowicie, musnął opuszkami palców moje piersi, zostawiając mnie z uczuciem mrowienia. Nie było dla mnie oczywiste, czy było to działanie zamierzone, czy też nie, ale wystarczyło, abym zaczęła się nad tym zastanawiać. Cholerni Emmett i Jasper. Kochają grać w takie gierki, zwłaszcza ze mną. To było bardzo rozpraszające. - Chłopcy, co robicie naszej biednej Belli? – spytała Alice, gdy weszła do pokoju z kocem pod pachą. Edward obejmował ją w talii i wyglądali ze sobą bardzo słodko. Mogłabym ich widzieć jako parę, chodzącą ze sobą za ręce. Niestety, serce Alice należało do Jaspera, a Edwarda… cóż, jego serce było zagubione gdzieś w jego wspaniałym ciele.
224
- Nic takiego, zabawiamy się trochę z nią. Wiesz, jacy jesteśmy. - Emmett podszedł do kanapy i usiadł na samym końcu, z daleka od krzesła miłości. – Hej, gdzie jest Rose? Edward puścił Alice i pozwolił jej pójść do Jaspera. – Nie wiem, pójdę i jej poszukam. Wiecie jaka ona jest, wszędzie się spóźnia. Wybiegł z pokoju a po kilku minutach wrócił z Rose. Tym razem to ją obejmował i, podczas gdy Alice w porównaniu z nim była jak krasnoludek, Rose wyglądała jak pełna wdzięku statua, idąc obok niego. Była prawie tak samo wysoka i uświadomiłam sobie, że tworzyliby razem perfekcyjną parę modeli. Zastanawiałam się, dlaczego nigdy nie spróbowali; chociaż z Emmettem jest jej dużo lepiej. Mają po prostu ze sobą więcej wspólnego. - Wszyscy już są – powiedział Edward, rozglądając się po pokoju i upewniając się, że mamy wszystko, czego moglibyśmy potrzebować. Usiadł obok mnie, za nim siedział zaś Emmett i Rose. Na krześle miłości, stojącego najbliżej Edwarda rozsiedli się Alice i Jasper. Każda para miała swój własny koc i napoje. Spojrzałam na Edwarda I zapytałam: – A tak właściwie, co będziemy oglądać? Spojrzał na mnie i całkiem ostrożnie powiedział: – Pornosa. Oczywiście nie zrozumiałam go. Nie było mowy, abyśmy oglądali pornosa wszyscy razem. Ale w końcu to był Gang Cullenów i po spotykaniu się z nimi przez ostatnich kilka tygodni wiedziałam, że z nimi nie ma rzeczy niemożliwych. - Co? Żartujesz, prawda? Nie ma opcji, że będziemy oglądać… pornosa. - Jezu, Bello, powiedziałaś to tak, jakby to było jakieś brzydkie słowo! Oglądanie pornosa nie jest złe, ani rażące. Jest bardzo pouczające – uśmiechnęła się do mnie Alice na otuchę. - Ale ja nigdy wcześniej nie oglądałam takiego filmu. Co jeśli mi się nie spodoba? - Tak głupio jak to zabrzmiało, tak poważnie mnie to niepokoiło. Emmett i Rose spojrzeli na mnie tak, jakby wyrosła mi druga głowa. – Nie będziesz wygadywać takich bluźnierstw w tym domu, Bello. Taka pornografia dała nam mnóstwo pomysłów i uratowała Rose i mnie przed staniem się znudzonymi, drętwymi kochankami. Tak, jak powiedziała wcześniej Alice, to bardzo pouczające. - Tak, i poza tym – dodał Jasper. – Wybraliśmy ten specjalnie z myślą o tobie. Westchnęłam i oparłam się o kanapę. Nie byłam zupełnie do tego przekonana, ale przemysł pornograficzny zarabiał na tym tony pieniędzy. To znaczy, w końcu miał on olbrzymią ilość fanów, więc nie mogło to być takie złe. Zastanowiłam się szybko, jak wyglądałoby moje życie, gdybym była gwiazdą porno. Skrzywiłam się na tę myśl. Oczywiście „Gryząca Bella” z pewnością byłoby ksywką, jaką każdy chciałby uświetnić okładkę magazynu, czy filmu video… Alice nacisnęła start i po paru minutach zrozumiałam, o czym będzie film. Był to pornos o relacji między studentem i nauczycielką. Ironia mnie nie opuszczała. - W porządku, które z was, popaprańcy, wybrało ten film? Poważnie, jesteście do bani!10 - Nie, Bello, skarbie – powiedziała słodko Rose. – Pokazujemy ci to, abyś to ty nauczyła się jak prawidłowo ssać, nie my. 10
„you guys suck” – dosłownie – ssiecie, potem nawiązuje do tego Rose, gra słowna.
225
Cała popierdolona czwórka zaczęła się śmiać, więc złapałam za poduszkę, leżącą na kanapie i rzuciłam nią w głowę Rosalie. Wtedy zaczęli się śmiać jeszcze bardziej. Edward zarzucił rękę na moje ramiona i przyciągnął mnie do siebie. Nic nie mogłam poradzić, że spojrzałam na nich spode łba. Popaprańcy, zapłacą mi za to, przysięgam. - Wszystko w porządku, Bello? Nie musisz tego oglądać, jeśli naprawdę nie chcesz. Edward brzmiał naprawdę szczerze i powiedziałabym mu, żebyśmy się stąd wynosili, ale w końcu sam się zgodził na to całe oglądanie, prawda? - Uważasz, że to mi pomoże. - Szczerze mówiąc, tak. Kiwnęłam głową. To mi wystarczyło. Zostałam na miejscu i oglądałam pornosa tak długo, jak Edward. Zwróciłam uwagę na to, że nauczycielka nosiła ekstremalnie ciasną białą koszulę i czarną ołówkową spódnicę. Jacy nauczyciele naprawdę się tak ubierają… proszę was. Student zaś ubrany był po prostu w dżinsy i t-shirt w stylu vintage. Muszę przyznać, że ten chłopak był przystojny, ale nie był Edwardem. Po następnych kilku minutach oglądania nauczycielka zaoferowała uczniowi pomoc w rozwiązaniu jego „problemu”, który pojawił się w jego spodniach. Zdjęła okulary i rozpuściła swoje blond włosy, pozwalając opaść im falami na ramiona. Powoli rozpięła guziki koszuli, ujawniając parę największych, najbardziej sztucznych cycków, jakie kiedykolwiek widziałam. - Czy wam naprawdę podoba się coś takiego? Mam na myśli, sztuczne cycki? - Edward odwrócił się do mnie i powiedział – Mnie nie, ale to jest jedynie dla wizualnej stymulacji. Ja preferuję naturalne dziewczyny. Uśmiechnęłam się na te słowa, ponieważ nie wyobrażam sobie, abym miała kiedyś zdecydować się pójść pod nóż, żeby zrobić sobie coś takiego. Jeżeli Edwardowi podobają się naturalne kobiety, na pewno innym mężczyznom także. Film się rozkręcał i nadszedł moment, gdy fiut chłopaka został uwolniony ze spodni, a kobieta, klęcząc przed nim, pociągała jego wielkiego kutasa swoją ręką. Wysunęła swój język i powoli zaczęła go lizać z góry na dół, aż wzięła go całego do buzi. Oglądałam to z fascynacją, ponieważ było to dokładnie to, czego ode mnie oczekiwano. Nie mogłam zawieść Edwarda, ani dziewczyn, a co najważniejsze, siebie samej. Wiedziałam, że mogę to zrobić… ta umiejętność była we mnie. Po prostu nie rozumiałam, dlaczego tak zesztywniałam ostatnim razem. Zastanawiałam się, jak długo jeszcze Edward będzie czekał, zanim pozwoli spróbować jeszcze raz. Teraz dziewczyna na ekranie przyjmowała kutasa głęboko do gardła. Oglądałam tę scenę bardzo dokładnie, gdyż to był moment, w którym utknęłam. Chłopak kierował nią swoimi rękoma, a także pompował w nią, wypychając biodra. Wyglądała na bardzo z tego zadowoloną i zaczęłam się zastanawiać, czy aby na pewno potrafię to zrobić. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam, że pozostałe dwie pary mają zarzucone na siebie koce i wiercili się pod nimi, i to całkiem gwałtownie. Przyjrzałam się im bardziej i dostrzegłam, że ręce Rose i Alice wykonują stałe ruchy w górę i w dół. O rzesz kurwa… czy oni? - Tak – wyszeptał Edward. -Robią dokładnie to, o czym myślisz, że robią. Z kolei Edward pocierał moje udo, zbliżając się naprawdę blisko do miejsca, które
226
chciałam, nie, potrzebowałam, aby dotknął. - Czy podoba ci się oglądanie ich, Bello? Rzuciłam ponownie szybkie spojrzenie na przyjaciół i zauważyłam, że Jasper i Emmett mają zamknięte oczy, gdyż tak bardzo podobała im się praca ręczna, jaką zaserwowały im ich dziewczyny. - A więc? - Tak. - Nie mogłam zrobić nic, poza wyjawieniem prawdy. Powiedziałam to tak cichym szeptem, że nie byłam pewna, czy Edward mnie usłyszał. - Dobrze. Oglądaj ich, oni lubią być podglądani. Tak też zrobiłam. Najpierw zaczęłam obserwować Rosalie. Jej ręka pracowała gwałtownie na fiucie Emmetta i mimo, że nie mogłam nic zobaczyć, ponieważ działo się to pod kocem, wiedziałam, że jego kutas jest uwolniony ze spodni. Rose całowała szyję Ema, gdy tak pociągała za jego kutasa po całej jego długości. Emmett odchylił się do tyłu, po czym jego ręka powędrowała do Rosalie i zaczęła pieścić jej cycki. Boże, byłam taka mokra. I to w dodatku nie było już spowodowane filmem. To znaczy, po co oglądać pornosa, kiedy to samo dzieje się na żywo zaraz przed tobą? Ręka Edwarda odnalazła moją cipkę i jęknął, gdy uświadomił sobie, jaka byłam mokra. Pochylił nade mną głowę i zaczął ssać delikatnie moją szyję, podczas gdy jego palce dotykały moich teraz przemoczonych majtek. Jęknęłam i spojrzałam w drugą stronę, tym razem na Jaspera i Alice. Alice szybko wstała i poszła do ścianki działowej, po czym postawiła ją za nimi. Znalazła się ona teraz pomiędzy krzesłem miłości i kanapą, efektywnie blokując Rose i Emowi widok na nich, ale nie mnie i Edwardowi. Byliśmy tak blisko siebie, że jedyne, co musiałam zrobić, to odchylić się do tyłu i mogłam ich zobaczyć. Alice spojrzała na mnie i powiedziała: – Nie zrobiłam tego po to, żebyś ty lub Edward nie mogli nas widzieć, tylko Rose i Em. Jazz nie może się skoncentrować, jeżeli musi oglądać coś, czego nie chce. Kiwnęłam głową ze zrozumieniem, ponieważ tyle tylko mogłam zrobić. Straciłam głos… zupełnie. Alice wskoczyła na krzesło, a za nią Jasper i zajęli poprzednią pozycję. - Jesteś taką niegrzeczną dziewczynką, Bello. Wiesz, że podglądanie innych ludzi jest złe, prawda? Zwłaszcza swoich przyjaciół. Ale to jest także seksowne, czyż nie? Wiem, że to lubisz. Ponieważ jesteś tak kurewsko mokra dla mnie, a twoja cipka taka opuchnięta… Mój oddech zrobił się cięższy. Edward naprawdę potrafił mnie rozpalić i gdyby nie przestał, zaraz bym wybuchła z pragnienia. Ponownie spojrzałam na Rose i Emmetta i zauważyłam, że koszulka i stanik Rosalie leżały na podłodze. Była całkowicie naga dla Emmetta, zaś on wykorzystywał w pełni tę zaletę, ssąc i liżąc jej cycki jak oszalały. Jej dłonie były wplecione w jego włosy, gdy tak chrząkała i jęczała do niego, aby kontynuował. Musiałam przyznać, że Rosalie posiadała najseksowniejsze piersi, jakie kiedykolwiek widziałam. Moje spojrzenie było przyklejone do jej cycków, gdy obserwowałam, co robi z nimi Emmett. Palce Edwarda bawiły się brzegiem moich majtek, drażniąc się ze mną, drwiąc ze mnie. - Edwardzie… proszę. - Prosisz, o co, Bello? - Uch… ja… chcę…
227
- Chcesz, abym włożył w ciebie palce? Czy o to chodzi? Chcesz, abym sprawił, że dojdziesz? Kiwnęłam twierdząco głową, pewna, że jeśli tego nie zrobi, to zaraz tutaj umrę. Oparłam się o kanapę i zamknęłam oczy, gdy poczułam jego palce zagłębiające się w mojej oczekującej dziurce. Sapnęłam na intensywność tego uczucia, kochając to, co ze mną robił. - Jesteś taka ciasna, Bello. Taka piękna… Moje biodra poruszały się do przodu i do tyłu, wychodząc bezwstydnie jego ręce naprzeciw. To znaczy, wszyscy pozostali pracowali w swoich rytmach i nikt się niczym nie przejmował. Jak to mówią, jeżeli nie możesz ich pokonać, dołącz do nich. - Spójrz na Alice, Bello. Odwróciłam głowę i zauważyłam, że Jasper wygląda kurewsko wspaniale z głową odrzuconą do tyłu. Ale gdzie była Alice? Wtedy to zobaczyłam. Głowa Alice wystawała zza koca i podskakiwała w górę i w dół, w górę i w dół… Kurwa. Ona robiła mu loda. Nic nie mogłam na to poradzić, że przybliżyłam się bardziej do nich, chcąc zobaczyć więcej. Napotkałam spojrzenie Jaspera i zobaczyłam w nim wielką żądzę, gdy uśmiechnął się do mnie uwodzicielsko. Odkrył trochę koc i ukazał mi więcej tego, co robiła Alice. Wyglądała tak, jakby robiła to całe swoje życie! Nigdy się nie krztusiła i przyjmowała go z łatwością. Część jego kutasa, której nie mogła w sobie zmieścić, pociągała ręką. Poczułam, że robię się coraz bardziej mokra, oglądając ich. Ręka Jaspera była wpleciona w jej włosy i popychała jej głowę na spotkanie jego penisa. – Boże, Ali, jesteś taka wspaniała, kotku. Umm… tak jest… wyssij mnie. Pozwól mi poczuć, jak moje gorące nasienie spływa w twoje usta… Alice jęknęła i przyśpieszyła ruchy. Edward także zaczął poruszać palcami we mnie coraz szybciej i wiedziałam, że nie wytrzymam już dłużej. - Edwardzie… - Co, kochanie? Czego ode mnie potrzebujesz? Nie odpowiedziałam mu. Po prostu złapałam za tył jego głowy i zaatakowałam jego usta swoimi, jak zupełne zwierzę. Edward smakował tak dobrze, tak słodko. Jęknął i pogłębił gwałtownie pocałunek, dając mi znać, że to, co mu robię, mu odpowiada. Poczułam jak mój żołądek się zacieśnia i wiedziałam, że dochodzę. – Edwardzie, ja… ja… - Dojdź, Bello. Tak też zrobiłam. Zaczął mnie całować, aby stłumić moje jęki, gdy kontynuował palcówkę z coraz większą gwałtownością. Jęknął, gdy poczuł spływające ze mnie soki i wiedziałam, że osiągnęłam spełnienie. Po kilku chwilach uspokoiłam się. Jednak nadal słyszałam Rose i Alice, które ciągle pracowały nad swoimi chłopakami. Uświadomiłam sobie wtedy, co muszę zrobić. Złapałam Edwarda za rękę i zeskoczyłam z kanapy. – Chodźmy. Wyglądał na zdezorientowanego, ale i tak podążył za mną. To było to… moja szansa na zrobienie tego ponownie. Chciałam zrobić to bez publiczności, ponieważ, gdybym drugi raz odniosła porażkę… cóż, nie chciałam, jeśli pójdzie mi okropnie, aby znaleźli się przy tym świadkowie. Szybko weszłam do jego pokoju i trzasnęłam za nami drzwiami. Pchnęłam,
228
tak, PCHNĘŁAM Edwarda na łóżko. Miałam tym razem wystarczająco duże jaja, aby to zrobić i nie miałam pojęcia, jak długo taki mój stan będzie trwać. To znaczy, jeżeli Rose i Alice potrafiły to robić, oczywiście ja też będę umiała? - Bello! Co jest… - Edwardzie, cicho bądź, proszę. Chcę… nie, potrzebuję ssać twojego kutasa, a ty mi na to pozwolisz, nieważne czy ci się to podoba, czy nie. Zaskoczenie było jedyną emocją, jaka pokazała się na jego twarzy. Myślę, że wyrażała także pragnienie „pieprz mnie”, ale byłam taka zakręcona, że nie mogłam po prostu przestać o tym myśleć. Złapałam rękoma za jego spodnie i szybko uwolniłam go od ubrań. Leżał na łóżku, z wyeksponowanym fiutem, twardym i drgającym przede mną. Na główce jego penisa czekała na mnie niespodzianka, którą bardzo się podekscytowałam. KOCHAŁAM te rzeczy. Uklęknęłam przed nim, jak to zrobiłam ostatnim razem i zaczęłam go pociągać po całej jego twardej długości. Słyszałam, jak Edward sapie i zobaczyłam, że zacisnął pięści na kołdrze wokół niego. Próbował się dla mnie kontrolować. Cóż, miejmy nadzieję, że nie będzie musiał. Spojrzałam na jego kutasa, wiedząc, że tym razem osiągnę zwycięstwo. Spotykamy się ponownie, suko. Przygotuj się na najlepsze ssanie w całym twoim życiu… Natychmiast wzięłam jego penisa do buzi i zrobiłam dokładnie to, czego mnie uczono. Ale byłam tak zdeterminowana, napalona i uparta, że odmówiłam puszczenia go. Był taki dobry, taki cudowny w moich ustach… tak, jakby należał do mnie. Nie miałam pojęcia jak długo zamierza wytrzymać, ale miałam nadzieję, że będę dla niego wystarczająco dobra. - Uch… Bello… tak… dobrze… nie przestawaj. Wyjęłam go z ust i uśmiechnęłam się do Edwarda, patrząc mu prosto w oczy. – Podoba ci się, Edwardzie? Lubisz uczucie moich ust wokół twojego długiego, twardego kutasa? Czy tak? Kiwnął głową, najwyraźniej brakowało mu słów. Nie miałam pojęcia, że potrafię mu to zrobić, ale cieszyłam się z każdej minuty mojej dominacji nad nim. Czułam, jak drga w mojej buzi i wiedziałam, że nie wytrzyma już długo. - Edwardzie… czy mogę połknąć twoje nasienie, gdy będziesz dochodził? Chcę cię spróbować… całego. Dojdź dla mnie w moich ustach, okej? Jego oczy przewróciły się do tyłu i jedyne, co mogłam od niego usłyszeć to: „Bello…” Wtedy to ponownie się stało. Jego biodra uniosły się i wyszły naprzeciw moim ustom, ale tym razem wiedziałam, czego oczekiwać i byłam na to przygotowana. Otworzyłam trochę szerzej usta, rozluźniając się i wpuszczając go głębiej do środka. Poczułam, jak jego dłonie zaciskają się na moich włosach i musiałam przyznać, że to było kurewsko wspaniałe uczucie. Jęknęłam i zaczęłam głaskać jego jądra. Wtedy poczułam to. Było gorące i trysnęło z niego bardzo szybko. Nie byłam w stanie zbyt dużo posmakować, ponieważ musiałam prędko przełykać wszystko, co mi dawał, gdyż w innym przypadku jego nasienie wypłynęłoby z moich ust. Pompował moje usta na początku szybko, lecz później stopniowo zwalniał. W końcu skończył, więc wyjęłam go z ust, liżąc jego główkę po raz ostatni, aby upewnić się, że przyjęłam wszystko, co mi zaoferował.
229
Położył się na łóżku i zaczął gapić się w sufit. Położyłam się obok niego i przyłączyłam się do tej czynności. Musiałam przyznać, że byłam całkiem zadowolona z siebie. Zrobiłam to. I mogę powiedzieć, że zrobiłam to całkiem nieźle. - Bello, chodź tu. Rozłożył ręce, więc popędziłam do niego, przytulając się do niego i kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Słyszałam bicie jego serca tak jakby nadal walczyło o to, aby się uspokoić. Czułam jego zapach i uświadomiłam sobie, jak uspokajający i rozpoznawalny był dla mnie. Czułam go, gdy na nim leżałam i było to… bardzo przyjemne. - Bello, to było… niesamowite. Jak to zrobiłaś? Uśmiechnęłam się. – Po prostu. Zrozumiałam, że nadszedł czas, aby zlać tę sukę. - Sukę? - Tak, twojego kutasa. Przeprowadziłam ze sobą małą, dopingującą rozmowę, zanim zaczęłam. Myślę, że to mi pomogło. Zachichotał i przysunął mnie do siebie bliżej. – Zgaduję, że podziałało. Mogę to sobie wyobrazić. Cóż, byłaś świetna. Naprawdę, naprawdę świetna. Westchnęłam z wielką ulgą. Byłam taka szczęśliwa, że tak myślał. Była jeszcze tylko jedna rzecz… - Hej, myślisz, że może moglibyśmy spróbować tego ponownie? Wiesz, aby upewnić się, że wszystko na pewno załapałam. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że ma zamyślony wyraz twarzy. – Przypuszczam, że to będzie dla ciebie korzystne, jeśli nadal będziesz ćwiczyć. To znaczy, mówi się, że praktyka czyni mistrza, prawda? - Prawda. Miałam nadzieję, że to powiesz. - Byłbym głupkiem, gdybym odpowiedział inaczej, Bello. I wtedy pocałował mnie.
230
26. Kim jest Edward? BPOV Bez zmian, mogę się zmienić Mogę się zmienić, mogę się zmienić Ale jestem tutaj sobą Jestem tutaj w swojej formie Ale jestem milionem różnych osób z dnia na dzień Nie mogę zmienić swojej formy Nie, Nie, Nie, Nie, Nie…
Nie sądzę, abym mogła kiedykolwiek przywyknąć do sposobu, w jaki Cullenowie zachowywali się po tak dziwnych wspólnych akcjach. To znaczy, wiem, że byłam zażenowana jak cholera, ale oni zawsze zachowywali się spokojnie, naturalnie i z opanowaniem. Prawie tak, jakby to ich w ogóle nie ruszało. Przynajmniej tak zachowywali się przy mnie. Pamiętam, jak następnego dnia w szkole denerwowałam się, jak ja w ogóle spojrzę im w twarz i porozmawiam z nimi, po tym, jak byłam świadkiem tak osobistych aktów między nimi… a oni zachowywali się tak, jakby nic się nie stało. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy jak zwykle. Emmett był jak zwykle dziki i zwariowany… Rosalie i Alice plotkowały o modzie, żeby nie było, zaś Jasper uwiesił się na Alice, gdy słuchał wywodów Emmetta na temat jakiegoś gówna. Wszystko po staremu. I lubiłam taki stan. To sprawiało, że czułam się odprężona i myślę, że do tego zmierzali. Nie miałam zamiaru siedzieć i rozmawiać o uczuciach… lub o tym, co się stało… czy też, co najważniejsze, czy zamierzają to powtórzyć. Niech wszystko toczy się tak jak chce. Oni byli nadal moimi przyjaciółmi… bliższymi przyjaciółmi, niż kiedykolwiek mogłabym pomyśleć, że to możliwe, niemniej jednak przyjaciółmi. Dlatego też rozmyślałam o Edwardzie. Traktowałam go jak przyjaciela… dobrego przyjaciela, o którego bardzo dbałam. I jako dobry przyjaciel, wiedziałam, że Edward mógł sobie pozwolić na dużo więcej, niż sobie pozwalał. Może działo się tak przez fakt, że poznałam go bardziej intymnie, niż jakiegokolwiek innego mężczyznę w moim życiu… lub przez to, że był praktycznie moim pierwszym we wszystkim… lub przez fakt, że miałam jego penisa w swoich ustach zaledwie trzy dni temu… Kto wie? Chodzi o to, że Edward jest mężczyzną, który się zmienia… i wierzę, że pomogę mu przejść przez tę drogę. Przeciskałam się przez tłumy w stołówce, szukając w międzyczasie moich przyjaciół. Jak zwykle siedzieli przy naszym stoliku, dłubiąc w swoim jedzeniu. - Hej wszystkim, co tam? - Bella! Jak minęły ci poranne lekcje? – zapytała Alice, jednocześnie próbując wydłubać rodzynki ze swojego chleba.
231
- Och, poszło nieźle. Twój chłopak pokonał wszystkich w quizie z historii, zaś Emmett pochwalił się swoimi umiejętnościami matematycznymi… ZNOWU… ale hej, ja nie narzekam. Emmett się uśmiechnął, ukazując dołeczki, ozdabiające jego policzki. – Lepiej nie narzekaj, ponieważ kiedy nadejdzie czas, że będziesz potrzebowała pomocy, zgadnij, do kogo z tym przyjdziesz? Przewróciłam oczami, chociaż wiedziałam, że ma rację. Zdecydowanie, pewnego dnia będę potrzebowała ich pomocy. - W każdym razie, zastanawiałam się, czy mogę z wami, Rose i Alice, porozmawiać przez chwilkę. Rosalie uśmiechnęła się lekko i powiedziała: – Żaden problem. Emmett, Jasper, czy możecie być tak dobrzy i kupić nam colę w pokoju nauczycielskim? - Oczywiście. Zawsze lubiłem wypróbowywać moje płynne ruchy przed panią Wesner i panią Hackett. Ich nadąsane miny i mój piękny uśmiech powodujący, że robią mi się dołeczki w policzkach i ujdzie mi na sucho nawet morderstwo. - Psst. Proszę cię. Musisz zobaczyć, jak radzę sobie z panią Miya. Przysięgam, ta kobieta prawdopodobnie robi w majtki, gdy do niej mówię. Mam nadzieję, że zabrała ze sobą zapasową parę. Rosalie i Alice zmarszczyły brwi. – Czy możecie już tam pójść? Naprawdę nie musimy znać całej prawdy o waszych podbojach w pokoju nauczycielskim. Chłopcy szybko wstali i opuścili stołówkę, kierowani misją zaatakowania pokoju nauczycielskiego dla ich ukochanych dziewczyn i przyniesienia im coli. Jestem pewna, że nie będą mieć z tym problemu… zauważyłam, jak nauczycielki patrzą się na nich i jak tylko przekroczą próg pokoju, nauczycielki będą chciały ich schrupać. - Okej, Bello, o co chodzi? Wzięłam głęboki wdech i zdecydowałam, że albo teraz, albo nigdy. - Chodzi o Edwarda. Alice zmarszczyła brwi ze zmartwienia. – Och? Co z nim? Coś się stało? - Tak… cóż, nie, nie bardzo. - Wyduś to z siebie – wysyczała Rosalie. - Okej, już mówię… Chodzi o to, że odkąd spotykam się z Edwardem, wiele się wydarzyło i uważam, że zrobił dużo więcej dobrego, niż wcześniej przez długi czas i… - To znaczy? – zapytała Alice. - Chcę zapytać… czy myślicie, że to możliwe… chociaż troszeczkę możliwe, że Edward się zmienił? Natychmiast zobaczyłam zmianę w postawie Rosalie. Wyglądała surowo, jakby była wściekła. Bałam się wręcz kontynuować. Alice jedynie spojrzała na mnie z współczuciem. - Bello… kochanie, wiem, że myślisz, iż możesz ujarzmić bestię, jaką jest Edward, ale uwierz mi, nie możesz, naprawdę. - Alice klepnęła mnie w dłoń, gdy mówiła. - Ale musisz przyznać, że nie spotyka się z tymi wszystkimi dziewczynami tak często, jak robił to zwykle do tej pory. I jest dużo milszy i słodszy. I zauważyłam, że teraz dużo lepiej dogaduje się z Rose. Tym razem Rosalie westchnęła, zamknęła oczy i zaczęła masować sobie
232
skronie. – Bello… jak mam ci to powiedzieć bez wyjścia na zbyt szczerą? Bałam się tego. - Edward się nie zmienił. Jest taki sam, jak zawsze był. Nie wiem, czy w ogóle jest w stanie się zmienić, Bello. Jedyne co wiem to to, że jest taki już jakiś czas i w głębi duszy dba tylko i wyłącznie o własny interes. Zawsze tak było i zawsze będzie i ani ty, ani ja, ani Alice NIGDY tego nie zmienimy, zrozumiałaś? - Tak, ale… -Nie ma żadnych „ale”, Bello. Posłuchaj mnie… NIE JESTEŚ W STANIE go zmienić. Nikt nie jest. Proszę, nie łudź się i nie myśl, że jest lepszym facetem, lub że jest inny. Jeśli mi nie wierzysz, udowodnię ci to. Czy Rosalie mówiła prawdę? To znaczy, nie byłam ekspertem w odczytywaniu emocji, uczuć i tym podobnych, ale myślałam, że coś nas łączy. Oczywiście, przyjaźń była świetna, ale czy częścią przyjaźni nie jest pomoc osobie, o którą się dba, wyjść z beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znalazła? Alice ponownie nachyliła się w moją stronę i zaczęła głaskać mnie po dłoni. – Bello… - Udowodnij to. Patrzyłam na Rose i Alice, chcąc, aby udowodniły, że się niby mylę. Wiedziałam, że Edward zrobił przy mnie jakiś postęp… po prostu to wiedziałam! Rose wstała od stołu i powiedziała Alice, żeby tu poczekała. Następnie podeszła do mnie i zapytała: - Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz, Bello? Kiwnęłam głową. – Muszę wiedzieć, czy naprawdę nie może się zmienić. Wierzę w niego, Rose. Rosalie kiwnęła szorstko głową i poszła… szukać Edwarda.
RPOV Naprawdę nie chciałam jej tego robić. Naprawdę. Mogłam wyjść na sukę… okej, WYSZŁAM na sukę, ale, kurwa, Bella musiała poznać prawdę. Edward jest i zawsze będzie potężnym graczem. Wiedziałam w sercu, że Bella nie jest świadoma, w co się pakuje. Miałam nadzieję, że Edward zostawi ją w spokoju. Myślałam, że jest na tyle dojrzały, aby podołać zadaniu. Ale nieeeeee, ten idiota poszedł i próbował zgrywać Pana Miłego przed Bellą. To znaczy, co oni, do cholery, robili za zamkniętymi drzwiami? Rozmawiali od serca? Ponieważ Edward najwyraźniej nie ma serca. Nie, jeżeli prowadził Bellę na najlepszą drogę do złamanego serca. Musiałam na chwilę się zatrzymać i złapać oddech. Zauważyłam, że oddycham raczej ciężko i zaczęłam straszyć niektórych uczniów tej szkoły. Opuściłam koszulkę i poprawiłam włosy, powoli licząc do dziesięciu, po czym
233
ruszyłam dalej. Przeszukiwałam korytarze przede mną, aż znalazłam to, czego szukałam. Miedziane włosy Pickwarda11 wystawały nad jego otwartą szafką. Wzięłam jeszcze jeden głęboki wdech, tak dla pewności, i skierowałam się ku niemu. - Edwardzie! Co ty tu robisz? Wystawił głowę zza otwartych drzwiczek i spojrzał na mnie. Nieufnie. - Odkładam swoje książki… a co? Uśmiechnęłam się do niego szeroko. – Och, nic takiego. Przyszłam, żeby ci powiedzieć, że Jessica i Lauren cię szukają. Powiedziały, że nie ma cię „przy” nich ostatnio zbyt często. Jego brwi zmarszczyły się, gdy zastanawiał się nad moimi słowami. - Kiedy tak powiedziały? - Kilka minut temu. Powiedziały to także przed Jamesem. Pomyślałam, że może chcesz coś z tym zrobić, zważywszy na to, że twoja reputacja wisi na włosku. Zamknął swoją szafkę i oparł się o nią. Jeżeli nie byłabym na niego tak wkurwiona za to, że sprawiał, iż moja najlepsza przyjaciółka wierzy, że on tak tylko gra, postrzegłabym go w tym momencie jako całkiem gorące ciacho. - Dlaczego mi to mówisz, Rose? Przecież nie jesteś podekscytowana moim przyszłym tytułem Króla Pieprzenia, ani nic takiego. Dlaczego mi pomagasz? Pomagam ci? Pomagam ci? Ja ci nie pomagam, skurwysynie. Ja udowadniam Belli, jakim nędzarzem jesteś pod swoją powłoką. Odłożyłam swoje myśli na bok i z powrotem uśmiechnęłam się do niego. – Ponieważ, jeśli miałabym wybrać ciebie albo Jamesa, wybrałabym ciebie. Jesteś moją rodziną, czy to lubię, czy nie. Poza tym to z tobą się przespałam, a nie z nim, prawda? Połknij przynętę… połknij przynętę… połknij przynętę… - Mówiłaś, że gdzie one są? - Edward oderwał się od szafki i zaczął iść w stronę stołówki. - W środku. Siedziały po lewej stronie stołówki, wraz z innymi dziuniami, oczywiście na widoku Jamesa. Nie zdołasz ich przegapić. Edward uśmiechnął się do mnie i poszedł w kierunku, jaki mu wskazałam. Mam cię. Pomaszerowałam w kierunku Alice i Belli. Chłopcy nadal nie wrócili z polowania na colę, chociaż nie było to żadną niespodzianką, gdyż musieli być czarujący, aby dostać się do celu, więc wszystko powinno pójść gładko. - Okej, panienki, to przedstawienie jest dla was. Alice, muzykę proszę. Bello, odwróć się i spójrz. Chcę, abyś zobaczyła prawdziwego Edwarda w całej jego chwale. Złapałam ją za ramiona i odwróciłam, upewniając się, że ma świetny widok na dupka, którym był Edward. Nie chciałam być dla niej szorstka, ponieważ wiedziałam, że troszczy się o niego, ale musiała zobaczyć, sama dla siebie, że nie żartowałam i nie byłam zbyt surowa lub sukowata. Próbowałam pokazać jej jak ma ochronić siebie… i swoje serce. Superstar Where you from, hows it going? I know you Gotta clue, what you're doing? You can play brand new to all the other chicks out here But I know what you are, what you are, baby Edward podszedł do stołu, przy którym siedziały „dziunie” i pochylił się nad 11
Kutasward byłoby po polsku ;P
234
nimi. Miał na twarzy swój najjaśniejszy uśmiech i śmiał się z nimi, gdy któraś z nich, przypuszczalnie, powiedziała coś zabawnego. Look at you Gettin more than just re-up Baby, you Got all the puppets with their strings up Faking like a good one, but I call 'em like I see 'em I know what you are, what you are, baby Gdy skierował się, aby z nimi usiąść, wszystkie dziewczyny przesunęły swoje rzeczy z drogi, więc mógł usiąść z gracją, rozkładając ramiona i obejmując nimi tyle dziewczyn, ile tylko zdołał. Jessica pochyliła się do niego i wyszeptała mu coś do ucha, po czym odrzucił głowę do tyłu i zaczął się śmiać… Womanizer, Woman, Womanizer You're a Womanizer, oh Womanizer oh You're a Womanizer, baby You you you are, You you you are Womanizer, Womanizer, Womanizer (Womanizer) Samantha, kolejna jego dziwka, podeszła i zabrała mu colę, którą pił. Odebrał jej ją i posłał jej swój najlepszy zakrzywiony uśmiech, po czym przysunął się do niej i pocałował ją w policzek, blisko jej ust, ale nie w usta. Wystarczająco blisko, aby sprawić, że przyjdzie po więcej… Boy, don't try to front I know just what you are Boy, don't try to front I know just what you are You got me goin' You're oh so charmin' But I can do it Womanizer Boy, don't try to front I know just what you are Boy, don't try to front I know just what you are You say I'm crazy I got your crazy You're nothin' but a Womanizer Naprawdę nie było takiej rzeczy, jakiej te dziewczyny by dla niego nie zrobiły. Zobaczyłam, że dwie z nich zaczęły się popychać o to, która może pogłaskać go po ramionach. Jego pieprzonych ramionach! Pokręciłam głową z niesmakiem, gdy najwyraźniej wygrała silniejsza. Stanęła za nim i zaczęła masować jego ramiona… Jej ręce pozostawały na nim trochę dłużej, niż to konieczne, zaś paznokciami powoli drapałała jego kark. Edwardowi najwyraźniej się to podobało, ponieważ przechylił głowę, aby miała do niego lepsze dojście. Czułam, jak moje własne paznokcie wbijają się w moją skórę, gdy zacisnęłam dłonie w pięści… umierając, aby też go podrapać, chociaż na pewno nie po jego szyi… Daddy-O You got the swagger of champion Too bad for you You just cant find the right companion I guess when you have one too many, makes it hard It could be easy, who you are That's just who you are, baby Och, Edwardzie. Nie byłam pewna, kiedy dokładnie pozbawił się szacunku, jaki do niego miałam, ale to graniczyło z żałosnością. Nie wiedziałam, czy Edward kiedykolwiek się ustatkuje lub znajdzie dla siebie właściwą dziewczynę… Kurwa, nie wiedziałam nawet, czy on jest w stanie być tylko z jedną kobietą na raz. Lollipop Must mistake me, you're a sucker To think that I Would be a victim not another Say it, play it how you wanna But no way I'm ever gonna fall for you, never you, baby W tym momencie wstał od stołu i poszedł, nie, paradował w stronę kolejnego stolika pełnego tych głupich ptasich móżdżków, które musiałam nazywać swoimi cheerleaderkami. Przewróciłam oczami, ponieważ, tak właściwie, to one były bardzo sprytne… Poza momentami, kiedy chodziło o Edwarda lub Jamesa. Dadzą się nabrać na wszystko, co tych dwóch im wmówi i to sprawia, że jestem wściekła. Womanizer, Woman, Womanizer You're a Womanizer, oh Womanizer oh You're a Womanizer, baby You you you are, You you you are Womanizer,
235
Womanizer, Womanizer (Womanizer) Boy, don't try to front I know just what you are Boy, don't try to front I know just what you are You got me goin' You're oh so charmin' But I can do it You Womanizer Boy, don't try to front I know just what you are Boy, don't try to front I know just what you are You say I'm crazy I got your crazy You're nothin' but a Womanizer Alice parsknęła obok mnie, gdy oglądałyśmy, jak podchodzi do Michelle Ii delikatnie głaszcze ją po ramionach. Z miejsca, gdzie siedziała, popatrzyła w górę na niego i posłała mu swoje uwodzicielskie spojrzenie. Uśmiechnął się drwiąco i pokręcił głową, wycofując się od wilgotnego całusa, jakiego chciała mu dać. Zamiast tego nachylił się do jej ucha i wyszeptał jej coś, co sprawiło, że zamknęła oczy i wstrzymała oddech. Wydawał się zadowolony z siebie, gdy się wyprostował i zaczął chodzić wokół stołu, rozmawiając i witając się ze wszystkimi. Byłoby to dla mnie całkiem komiczne, gdyby miało miejsce jakiegokolwiek innego dnia. Ale nie wydarzyło się to innego dnia… tylko w dniu, w którym Bella zdecydowała zacząć się o niego troszczyć. To znaczy, ta dziewczyny otworzyła przed nim swoje serce i chciała otrzymać od niego szansę. Więc dzisiaj się nie śmiałam. Byłam wkurwiona. Edward wiedział więcej, niż to… to była ta doprowadzająca mnie do szaleństwa część. Maybe if we both lived in a different world (Womanizer, Womanizer, Womanizer, Womanizer) It would be all good, and maybe I could be your girl, but I can't cause we don't Spojrzałam na Bellę, aby zobaczyć jak się trzyma i, jak przewidziałam, cierpiała. Wyglądała tak, jakby Edward uderzył ją prosto w twarz, a tak właściwie to w sumie to zrobił. Po prostu jeszcze o tym nie wiedział. Naprawdę miałam nadzieję, że zmieni to cierpienie w złość, ponieważ Edward nie zasługiwał na niczyje złamane serce. Niczyje, tylko na jego własne, oczywiście. Womanizer, Woman, Womanizer You're a Womanizer, oh Womanizer oh You're a Womanizer, baby You you you are, you you you are Womanizer, Womanizer, Womanizer (Womanizer) Boy, don't try to front I know just what you are Boy, don't try to front I know just what you are You got me goin' You're oh so charmin' But I can do it Womanizer Boy, don't try to front I know just what you are Boy, don't try to front I know just what you are You say I'm crazy I got your crazy You're nothin' but a Womanizer Boy, don't try to front I know just what you are Boy, don't try to front I know just what you are Womanizer, Woman, Womanizer You're a Womanizer Oh Womanizer oh You're a Womanizer, baby Kontynuowałyśmy oglądanie go, ale po chwili zaczął wychodzić ze stołówki, trzymając za rękę po jednej dziewczynie w obu dłoniach. Mogłam jedynie zgadywać gdzie idą… Odwróciłam Bellę z powrotem i posadziłam ją tak, żeby zmierzyła się ze mną i Alice. Zrobiła na mnie wrażenie. Nie płakała, ale była cicho. Czekałam, aby to ona zaczęła mówić jako pierwsza, myśląc, że tak będzie lepiej. - Ja po prostu… nie mogę w to uwierzyć – wyszeptała do nas przez stół. – To znaczy, on nie jest taki przy mnie. Dlaczego, do cholery, nie może zachowywać się zawsze tak samo i nie udawać?
236
Bella spojrzała na nas i mimo, że chciała krzyczeć, wrzeszczeć i przeklinać, nie zrobiła tego. Wyglądała po prostu na całkowicie… wkurwioną. Alice odpowiedziała za mnie. – Cóż, taki właśnie jest, Bello. Nic, co zrobisz i tak go nie zmieni. Zawsze dbał tylko o własny interes i mówiąc mu jakieś piękne słowa nie sprawisz, że stanie się inny. Zawsze będzie takim Edwardem… nieważne, co ci mówi, gdy jesteście sami, pamiętaj, co dziś zobaczyłaś. To, co zdecydował się ci pokazać, przed publiką, liczy się najbardziej. Jeżeli nie potrafi mówić prawdy tutaj, przed wszystkimi, to znaczy, że nie można mu ufać… Zrozumiałaś, Bello? Kiwnęła głową i zapatrzyła się w przestrzeń. Nie byłam pewna, co zrobić, aby sprawić, żeby poczuła się lepiej, ale w tym momencie wrócili Emmett i Jasper. - Ludzie! Te kobiety są jak zwierzęta! – powiedział Emmett, całkowicie zdziwiony, że udało im się ujść z życiem. Miał trochę rozmazanej szminki na policzkach, zaś włosy Jaspera wyglądały na trochę przypalone. Chłopcy wrócili z ciężkiej bitwy. Bella szybko wstała i skierowała się ku wyjściu. – Zobaczymy się później… przepraszam. Jasper podążył za nią wzrokiem i zapytał: – Co się z nią dzieje? - Skurcze żołądka – Alice szybko pisnęła. - Och! - Więc, gdzie nasza cola? - Spojrzałam na ich ręce, ale były puste. - Cóż, bo widzisz, to zabawna historia… - zaczął Emmett. Alice i ja po prostu gapiłyśmy się na nich. -Hmm… taa… cóż, okazało się, że nauczycielki pomyślały, że ta cola jest dla nich, więc ją zabrały. Hmm… wszystkie trzy. Przewróciłam oczami. Jasne. -Nie ma coli? – spytała Alice, zwracając swoje smutne, psie oczy w stronę Jaspera. - Ali, przepraszam, po prostu… - Nie, w porządku, naprawdę. Zgaduję, że będę musiała zjeść to jedzenie, leżące przede mną i umrzeć z pragnienia. Jasper westchnął i spojrzał przez stół na Emmetta. – Musimy się wrócić. - Nie! Koleś, nie daj się nabrać na pierdolenie Alice! Daj spokój, jak się napije rozwodnionego, gównianego ponczu, który serwuje szkoła, nie umrze! - Emmett! To jest częściowo także twoja wina. Gdybyś nie był taki rozproszony panią Wesner i panią Hackett, mielibyśmy naszą colę! - Ja? To ty byłeś przesadnie miły i przytulny dla pani Miya! - Miły i przytulny? Ta kobieta próbowała rzucić się z pazurami na mój tył! Próbowałem zatańczyć wokół niej… przysięgam, ona ma gdzieś swój loch… - Emmett! – krzyknęłam na niego. - W porządku! Koleś, idziemy. Prędzej pójdę z powrotem do legowiska lwa, niż zmierzę się z gniewem Rose. - Zgadzam się z tobą. Patrzyłam, jak chłopcy wychodzą ze stołówki. Jak tylko zniknęli, Alice klepnęła mnie w ramię. - Auć! Za co to, do cholery, było? - Musiałaś być taka niegrzeczna wobec Belli, Rose? - Niegrzeczna? Nie byłam niegrzeczna! Byłam wobec niej szczera!
237
Pokazałam jej, jak nisko może upaść Edward. Poważnie, Alice, chcesz, aby rozwinęła jeszcze więcej uczuć do niego? No wiesz, głębszych, niż tylko przyjacielskich? Wiesz, że Edward nie jest dla niej! Alice westchnęła i podparła podbródek na dłoni. – Wiem. Wiem, że masz rację… po prostu naprawdę miałam nadzieję, że Edward uświadomi sobie, że krzywdzi więcej osób, niż tylko siebie. Nadal mnie zdumiewa, jak zblazowany potrafi być, jeśli o to chodzi. Kiwnęłam głową ze zrozumieniem. Nie chciałam już jeść. Spojrzałam na swoje jedzenie i zaczęłam w nim grzebać, rozkładając je na brzegach tacy. - Więc, co mu powiedziałaś? Spojrzałam na Alice, zastanawiając się, o czym ona mówi. – Co? Komu? - Edwardowi… co mu powiedziałaś, żeby zaczął się ponownie zachowywać jak kutas? Parsknęłam. – To zabawna historia. Tak naprawdę nic takiego mu nie powiedziałam. Jedyne co zrobiłam, to zagroziłam jego reputacji. Powiedziałam mu, że dziewczyny zaczynają się zastanawiać, co się stało z jego zaangażowaniem i że James to podsłuchał. To wszystko. Alice kiwnęła głową i wymruczała: – Nie zmienił się ani trochę, prawda? - Nie. - To jedyne słowo, jakie mogłam z siebie wydobyć.
BPOV Nie mogę w to uwierzyć. Czuję się jak kompletna idiotka. Jak mogłam dać się tak zmanipulować, żeby myśleć, iż Edward jest inny, że się zmienił? Wtuliłam twarz w dłonie, mówiąc sobie, żeby się tylko nie rozpłakać. To nie było tego warte. To znaczy, to nie jest tak, że oczekiwałam kompletnej zmiany, ale, jako jego przyjaciółka, oczekiwałam, że chociaż będzie się ZACHOWYWAŁ trochę inaczej. Nie rozumiem, jak mógł zachowywać się przy mnie w jeden sposób, a wokół wszystkich innych w zupełnie inny. Tak bardzo, jak nie chciałam tego przyznać, Alice miała rację. Jeżeli nie potrafił być prawdziwym sobą przede mną lub kimkolwiek innym, to znaczy, że nie jest tego wart. Miałam rację, myśląc, że muszę postawić sobie cel zdobycia kogoś gdzieś indziej. Wyszłam z toalety i skierowałam się do umywalki, aby umyć ręce i wtedy spojrzałam na siebie w lustrze. Może i nie byłam jakąś najpiękniejszą laską i w ogóle, ale byłam kimś. I tak sobie myśląc, uświadomiłam sobie, że muszę zapytać Edwarda, jakie miał powody, żeby zachować się tak na stołówce. Po prostu musiałam to wiedzieć… sama dla siebie. Zadzwonił dzwonek, więc szybko skierowałam się w stronę mojej szafki, a
238
następnie na biologię. Byłam trochę zdenerwowana, ponieważ nie byłam pewna, jak mam go o to zapytać lub jak w ogóle przyjmę jego odpowiedź. Wiedziałam jedynie, że muszę to zrobić. Siedział już na swoim miejscu, gdy usiadłam obok niego. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, a ja to odwzajemniłam… nawet, jeżeli było to z mojej strony pozbawione entuzjazmu. - Czy coś nie tak? – zapytał. Boże, naprawdę wyglądał na zaniepokojonego i pragnącego dowiedzieć się, o co chodzi. Problemem było jednak to, że nie potrafiłam rozgryźć, co było prawdziwe… kto był prawdziwy. Ten Edward, czy ten, którego niedawno miałam okazję oglądać. - Nic. Uniósł brew i wyrwał kawałek kartki ze swojego zeszytu. Następnie zaczął na niej pisać. Nie byłam już pewna, co powinnam zrobić. Czy mam nic nie mówić? Zapytać go? Ale o co dokładnie? Co się dzieje. Wiem, że coś cię martwi. Nie, nic się nie dzieje, naprawdę, Edwardzie. Nie kłam, Bello. Jeżeli mogę ci jakoś pomóc, wiesz, że to zrobię. Zamknęłam oczy, wiedząc, że to jest typ zachowania, jaki sprawia, że przede wszystkim chciałabym się o niego zatroszczyć. Okej, cóż, zastanawiałam się po prostu, dlaczego zachowujesz się tak, a nie inaczej. To znaczy, dlaczego postąpiłeś w taki sposób z tymi wszystkimi dziewczynami na stołówce? Widziałam, jak czyta mój liścik, a następnie marszczy brwi. Nie myślałam, że mi odpisze, ale to zrobił. To po prostu gra, w jaką lubię grać, Bello. To wszystko. To znaczy, takie są po prostu związki. Nie możesz brać ich na poważnie. Ja nie traktuję dziewczyn poważnie. Taki po prostu jestem. Tym razem to ja zmarszczyłam brwi. Nie traktował dziewczyn poważnie? To dla niego jedynie gra? Nie byłam pewna, czy lubię takiego, szczerego wobec mnie aż do bólu Edwarda. Nie, jeśli to była jego wersja prawdy. To dlatego, że nie chcesz kolejny raz cierpieć? Wiesz, dbając tylko o własny interes? Zauważyłam, że zacisnął szczękę, gdy czytał moją odpowiedź. Wiedziałam, że nie spodobało mu się to, co napisałam, ale musiał wiedzieć, że nie powinien tak robić. I jak mógł nie brać żadnych związków na poważnie? Bycie zranionym jest częścią pewnego procesu. Dzięki temu później potrafi się docenić życie… i miłość. Najwyraźniej nie chciał być tego częścią. Stracił już zbyt wiele, jak zgaduję. Dokładnie. MUSZĘ dbać tylko o własny interes, Bello. Nikt inny tego nie zrobi. Poza tym, nie ma tu nikogo wartego mojego czasu i wysiłku. Spojrzałam na niego, gdy przeczytałam jego odpowiedź. Patrzył się prosto na pana Bannera, odmawiając spojrzenia w moją stronę. Powiedzenie, że byłam zraniona byłoby totalnym nieporozumieniem. Moje uczucia sięgały już dalej, niż
239
zranienie… byłam wściekła. Więc to tak sobie pogrywa, co? Martwiąc się tylko o siebie? Zawsze myśląc najpierw o sobie, dopiero później o innych? Okej, w takim razie, będąc jego uczennicą, myślę, że muszę zważać na to, co mój nauczyciel mi przekazuje… i zamierzam pokazać mu, że uczę się od najlepszych…
240
27. Rozdarty EPOV I’m all out of faith, this is how I feel I’m cold and I am shamed lying naked on the floor Illusion never changed into something real I’m wide awake and I can see the perfect sky is torn Youre a little late, I’m already torn12
Nie mogłem przeboleć tego, co zrobiłem Belli… co jej powiedziałem. Dokładnie. MUSZĘ dbać tylko o własny interes, Bello. Nikt inny tego nie zrobi. Poza tym, nie ma tu nikogo wartego mojego czasu i wysiłku. Nawet dla mnie było to ostre… to było podłe. Nie było jednak tak, że nie zgadzałem się z pierwszą połową mojego liściku. Zgadzałem się. MUSZĘ dbać o własny interes… sam o siebie. Uświadomiłem sobie, że jeżeli tego nie zrobię skończę ponownie cierpiąc… czując, że moje życie, mój świat uciekają mi z rąk. Samo myślenie o tamtym okresie mojego życia sprawia, że czuję dławienie w gardle. Ale z drugiej strony… nie powinienem był insynuować Belli, że zaliczam ją do tej kupy dziewczyn. To prawda, że nikt, żadna z dziewczyn, z którymi byłem, nie była warta mojego czasu. Ale powiedzenie jej, że ona także należy do tej grupy… cóż, nie było moim najinteligentniejszym posunięciem. Boże, ale musiałem to zakończyć. Wiedziałem, co robię w chwili, gdy to pisałem i dawałem jej do przeczytania. Musi ode mnie uciec… i to szybko. Miałem nadzieję, że wkurzę ją wystarczająco, żeby albo zrezygnowała z naszych lekcji, albo je przyśpieszyła i w ten sposób zniknęła z mojego życia… odsunęła się od bańki, którą dla siebie stworzyłem. W niej byłem bezpieczny. Z dala od ludzi, z dala od błagających spojrzeń… tutaj mogłem być sam i nikogo nie krzywdzić. Kochałem moją rodzinę, włączając w to Bellę, bardziej, niż cokolwiek na tym zasranym świecie; ale to były typy uczuć, które mnie przerażały. To znaczy, nie możesz zostać zranionym, jeśli ci na nikim nie zależy, prawda? A poza tym… Bella potrzebuje kogoś, kto nie ma tylu problemów… bez tego całego emocjonalnego gówna. Ja nigdy nie będę wystarczająco dobry dla kogoś takiego jak ona. Bella jest prawdziwym aniołem, ponieważ znosi wszystkie moje wybryki. Miałem szaloną chęć znaleźć i ją przeprosić. Powiedzieć jej, że ten okropny komentarz nie był tym, co miałem na myśli. Bella jest inna. Jest nawet inna, niż Rose i Alice; nie wiem, w jaki sposób, ale jest. Ona naprawdę jest… wyjątkowa. 12
Natalie Imbruglia – „Torn”, http://www.youtube.com/watch?v=VV1XWJN3nJo
241
Jeżeli ktokolwiek w tej szkole jest wart dowiedzenia się tego, to właśnie Bella. Walnąłem z frustracji głową o drzwiczki mojej szafki, gdy usłyszałem miękki głos, dochodzący za mną. - Wszystko okej, Edwardzie? Odwróciłem się i zobaczyłem Angelę, stojącą za mną oraz Bena stojącego obok niej. Trzymał jej książki… jak prawdziwy gentleman. Westchnąłem. – Hej, Ang. - Co się dzieje? Wzruszyłem ramionami niepewny, czy chcę o tym rozmawiać, czy nie. Zwłaszcza z Angelą. - Edwardzie, wiesz, że tu jestem, gdybyś chciał pogadać, prawda? Spojrzałem gdzieś w dal długiego, szkolnego korytarza i kiwnąłem głową. Dzisiaj odbywało się spotkanie dopingujące, więc korytarze były przepełnione dzieciakami, odkładającymi swoje rzeczy do szafek i zabierających z nich to, co było im potrzebne na salę gimnastyczną. - Okej, cóż, pójdę już. Mój numer jest nadal taki sam, więc zadzwoń, jeśli będziesz chciał. Ben złapał ją za rękę i odwrócili się, by odejść, gdy krzyknąłem za nimi: – Ang! Poczekaj! Odwróciła się i spojrzała na mnie, na jej ustach igrał mały uśmieszek. – Tak? Boże, nie mogę sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz patrzyłem w te opiekuńcze oczy Angeli. Tak bardzo bolało na nią patrzeć, ale musiałem ją o coś zapytać. - Mogę prosić się o radę? Jeśli nie masz nic przeciwko? Kiwnęła głową. – Oczywiście, o co chodzi? - Cóż, tak jakby wszystko spieprzyłem. To znaczy, naprawdę strasznie spieprzyłem. I teraz nie wiem, jak to naprawić. - Och. Cóż, a co takiego zrobiłeś? Pokręciłem głową, krzywiąc twarz. Nie chciałem powiedzieć jej wszystkiego. Wtedy nie tylko zostałbym pobity za to, co napisałem, ale także za to, komu to napisałem. - Coś powiedziałem. Coś złego, ale nie miałem tego na myśli. Angela zapatrzyła się w przestrzeń, myśląc nad swoją odpowiedzią. Odwróciła się do mnie i zaczęła analizować moją twarz… a następnie oczy. Jeżeli ktokolwiek może mnie przejrzeć, jest to Angela. - W porządku. Widzę, że jest ci przykro. Więc przeproś. - Co? Tylko tyle? - Tak… do pewnego stopnia. Miło jest usłyszeć, że byłeś kutasem I nie myślałeś jasno. Powiedz jej, że nie miałeś na myśli tego, co powiedziałeś, i że jest ci ogromnie przykro. Pomogłoby też, gdybyś patrzył jej prosto w oczy, aby wiedziała, że mówisz prawdę. Następnie zacznij się płaszczyć, jeśli będziesz musiał. Spojrzałem na swój nadgarstek. Podświadomie przekręcałem swoją brązową bransoletkę przyjaźni, którą kupiliśmy z Bellą jakiś czas temu. Spojrzałem na nią i pomyślałem o Belli, i jej rozumiejących i cierpliwych brązowych oczach. Boże, byłem takim sukinsynem. Wyszeptałem: – Nawet, jeśli będę musiał
242
się płaszczyć… Spojrzałem na Angelę i powiedziałem: – Czekaj. Skąd wiedziałaś, że obraziłem akurat dziewczynę? Uśmiechnęła się i odpowiedziała: – Z tobą tak zwykle jest. Po prostu zgadłam. Hmmm… to ma sens. – Cóż, dzięki. Zawsze wiesz, co mi powiedzieć. Szybko mnie przytuliła, pomachała na pożegnanie i odeszła z Benem. Nigdy nie będę potrafił się odwdzięczyć za mądrość Angeli. Szybko odszedłem od szafki i skierowałem się korytarzem w stronę sali gimnastycznej. Miałem teraz nową wizję… wizję znalezienia Belli i powiedzenia jej, że jest mi przykro. I tak… jestem przygotowany na płaszczenie się. Nigdy wcześniej nie musiałem się przed nikim płaszczyć, ale wychodzi na to, że wszystko musi mieć ten swój pierwszy raz. A teraz, gdzie mogę ją znaleźć? Och wiem… prawdopodobnie płacze gdzieś w damskiej łazience. Może znajdę Rose lub Alice i każę im przeszukać dla mnie łazienki, zanim wyjdą i pójdą dopingować… Mówiąc o diable… oto one. - Rose! Alice! Hej, zaczekajcie! Podbiegłem do nich, po czym odwróciły się i spojrzały na mnie… obie ze złością. Miałem przeczucie, że już rozmawiały z Bellą. Cholera. - Och, hej Dickward. Czego ty chcesz? Przewróciłem oczami na ich dziecinność. – Bystrze, Rose. Wymyśliłaś to całkiem sama? - Czego chcesz? - Okej, posłuchaj. Myślę, że powiedziałem coś, co nie było zbyt mądre z mojej strony, aby mówić to Belli. Uważam, że mogłem urazić jej uczucia. Musicie mi pomóc przeszukać damskie łazienki, aby ją znaleźć. Prawdopodobnie właśnie w którejś z nich płacze. - Dlaczego, do cholery, uważasz, że siedzi w łazience i płacze? – Alice wyglądała na zirytowaną. - Cóż, ponieważ zraniłem ją. To znaczy, czy dziewczyny nie robią tak, gdy chłopaki zranią ich uczucia? Rosalie przewróciła na mnie oczami. – Ty, mój drogi bracie, obejrzałeś zbyt wiele naiwnych babskich filmów. My NIE płaczemy. My… mścimy się. Co? - W każdym razie, Bella była z nami. Minąłeś się z nią. Jest tam… widzisz ją? Zaraz obok Mike‟a, Tylera i Erica. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem Bellę dokładnie w tym miejscu, które łaskawie wskazała mi Alice. Osz kurwa… Mogłem usłyszeć śmiech Rose w jej głosie, gdy przemówiła. –Ta, pomogłyśmy jej z garderobą. Okazało się, że chce wyglądać bardziej „aktualnie”… tak jak ja i Alice. Aktualnie NIE było słowem, jakiego bym użył. Bardziej by pasowało dziwkarsko… lub zdzirowato. Ona ma zamiar mnie zabić. Stała w najkrótszej spódniczce, jaką kiedykolwiek widziałem… a to już coś
243
mówi. Kończyła się tam gdzie jej tyłek, a jej koszulka nie była wcale lepsza. Jej dziewczynki praktycznie wyskakiwały z jej topu, w którym dwa pierwsze guziki były rozpięte, co nie pozostawiało nic dla wyobraźni. Jej włosy były w nieładzie. Uformowała z nich luźnego koka za pomocą ołówka. Ale co było najgorsze? Ci gówniarze gromadzili się wokół niej, lustrując ją od góry do dołu swoimi zachłannymi oczami, spijając jej ciało.. jej kobiece kształty. Przełknąłem gulę, jaka utworzyła mi się w gardle. Spojrzałem w bok i zobaczyłem, że diabły machają mi na pożegnanie i odchodzą. - Do zobaczenia później, Edwardzie. Miłej zabawy na dopingu! Zrobiłem jedyną rzecz, o jakiej potrafiłem myśleć. Pokazałem im środkowy palec, gdy odchodziły. Pierdolone suki. Dlaczego, do cholery, ja się z nimi umawiałem? Poszedłem szybko w ich kierunku, przyśpieszając jeszcze bardziej, gdy zbliżałem się do nich. Tym razem była tam duża grupa chłopaków, słuchających Belli z zachwytem. Nie miałem pojęcia, co ona takiego mówi, ale ci wszyscy faceci mieli uśmiech na twarzy cały czas, gdy ona mówiła. Jak tylko znalazłem się wystarczająco, blisko, aby móc wszystko słyszeć, zatrzymałem się. Wiedziałem, że Bella mnie zauważyła… wiedziała, że tu jestem. Stanąłem i skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej i czekałem. To znaczy, mówimy przecież o Belli. Nie ma, KURWA, mowy, aby miała na tyle odwagi, żeby zrobić cokolwiek z kimkolwiek tu zgromadzonym. Nie jest na tyle podniecona. Ona jest inna. Nie zmieniłem jej aż tak bardzo. Więc z taką myślą rzuciłem w jej kierunku ironiczny uśmieszek, prowokując ją, aby mi odpowiedziała. Nie zrobiła tego. Była zablokowana przez tłum, opierała się o szafki i dawała wszystkim tym psom niezłe przedstawienie ze swojej przedniej części ciała. Zdecydowałem się przyłączyć do ich konwersacji, aby upewnić się, że Bella nie wprawi się w zakłopotanie w żaden sposób. Nie, żeby mi zależało, to znaczy, to byłby jej pogrzeb. - Więc, Bello, jak długie są twoje włosy, tak naprawdę? Możemy je zobaczyć? - Eric był najbliżej niej i wiedziałem, że ma ten dziwny fetysz odnośnie dziewczyn z długimi włosami. Co za dziwak. Patrząc na Bellę, stojącą w szkolnym mundurku i z opadającymi włosami z zrobionego ołówkiem koka? Pewnie widziała, że on nie był poważny, że chciał jedynie pożreć ją wzrokiem. Zanim uświadomiłem sobie, co się dzieje, sięgnęła do włosów i wyjęła z nich ołówek, pozwalając falom barwy czekolady opaść w dół, wokół jej twarzy. Nastroszyła je trochę dłonią i pokręciła głową, upewniając się, że rozprzestrzeniły się wszędzie wokół niej. Eric, ta pierdolona chora świnia, pochylił się nad nimi i wciągnął głęboko ich zapach. Skurwysyn… Wiedziałem dokładnie, co właśnie wąchał. To były truskawki… zapach jej szamponu. To był ten sam zapach, który wąchałem, gdy byliśmy razem w moim pokoju. Ten sam zapach, który rozpościerał się na całym moim łóżku… Nie ma sprawy. Jak już mówiłem… to jest Bella. Nie zaszłaby za daleko. Nie mogłaby… nie zrobiłaby tego. Nie zrobiła. Usłyszałem, jak mówi: – Ta, są krótsze, niż wcześniej. Ścięłam je i pofarbowałam niedawno. Chłopcy, co o tym sądzicie?
244
Nastąpiła seria „łał” wokół niej, gdy tak stała i posłała im swój najlepszy uśmiech. Przejechała dłonią po włosach Erica i powiedziała: – Uważam, że ty także masz ładne włosy, Ericu. Nie miałabym nic przeciwko przebraniu przez nie dłońmi… Boże, była tak blisko niego… wyglądało to tak, jakby szeptała mu coś do ucha. Co do cholery? O co tu chodzi? Kontynuowała rozmowę i śmiechy z nimi, posyłając im zalotne spojrzenia i uśmieszki. Nie rozumiałem, jak mogła to robić… jak mogła zachowywać się w taki sposób? Nadal przypominałem sobie, że to wciąż jest Bella. Ona nie przekroczy linii. Co do tego byłem pewien. Więc dlaczego nadal tu stoisz i ją obserwujesz? Ponieważ… ktoś musi się upewnić, że ci chłopcy jej nie wykorzystają. Jestem jedyną osobą z wystarczającą ilością zdrowego rozsądku, aby stać obok i sprawdzać, czy wszystko z nią okej. Jasne, człowieku. To nie ma nic wspólnego z faktem, że możesz być maluteńko, malusio, troszeczkę zazdrosny… prawda? Zazdrosny? Ja? Oczywiście, że nie! Ja nie bywam zazdrosny. Poza tym… Bella NIE zrobi niczego głupiego. Jestem tego pewien. Jestem. Nie zrobi. Ta… wcześniej już się pomyliłeś. Myślałeś, że jest w łazience, wypłakując oczy nad tym, co powiedziałeś… a zamiast tego, ona jest tu. Wziąłem uspokajający wdech i zdecydowałem się przerwać mój wewnętrzny monolog. To nie sprawiało, że poczułbym się choć odrobinę lepiej. Spojrzałem przed siebie i zauważyłem, że James stanął kawałek dalej za tłumem i obserwował. Ta… obserwował z zainteresowaniem i skupieniem. Boże, dlaczego ten skurwiel stąd nie odejdzie? Usłyszałem jak Mike Newton pyta: – Więc, Bello, kiedy możemy pójść razem na randkę? Wiem, że zapewniłbym ci świetne spędzenie czasu. Bella parsknęła i spojrzała mu w oczy. – A niby dlaczego miałabym się z tobą umówić, Mike? Zaśmiał się z niej, niezniechęcony wyzwaniem, jakie mu rzuciła. – Ponieważ wiem, że zapewniłbym ci noc, którą zapamiętałabyś na zawsze… to oraz fakt, że jestem niesamowity w całowaniu. To chyba jakiś żart. Proszę… tak jakby Bella mogła polecieć na takie gów… - Naprawdę? Cóż, dlaczego mam czekać do naszej pierwszej randki, aby się o tym przekonać? Zobaczmy na co cię stać, Mike‟y. I w tym momencie, przed moją twarzą, to się stało. Bella złapała prawą ręką za podbródek Mike‟a i gwałtownie przyciągnęła go do siebie. Przycisnęła swoje usta do jego i w mgnieniu oka zaczęli się całować. Oczekiwałem lekkiego całusa… może małej akcji z ustami. Ale kiedy zobaczyłem, że jej język wsuwa się do jego ust, a jego w jej usta… Cóż, nie wytrzymałem. Podszedłem do nich i odsunąłem Mike‟a od niej. – W porządku, koniec przedstawienia. Myślę, że wszyscy powinniśmy już iść na dopingowanie, prawda? Mike rzucił mi wściekłe spojrzenie. – Co, do kurwy, Cullen? O co ci… Mój wyraz twarzy wystarczył, aby zamknął swoją gębę. Wiedziałem, że ten dzieciak ma coś w rodzaju mózgu gdzieś tam w głowie.
245
Złapałem Bellę za ramię i przyciągnąłem do siebie, szybko odciągając ją od tłumu i wzroku Jamesa. - Co, do cholery, Edwardzie? - Bella była bardziej niż wkurzona… była wściekła. Wiedziałem, że przejdę piekło, ale zanim to nastąpi musiałem znaleźć miejsce, w którym będziemy sami i porozmawiamy… lub zaczniemy krzyczeć, co wydaje się bardziej prawdopodobne w tym przypadku. Zobaczyłem przed sobą pustą salę, daleko od sali gimnastycznej i bardzo daleko od błagających oczu. Znajdowała się na końcu korytarza i było w niej ciemno… idealnie. Szarpnąłem i otworzyłem drzwi, po czym popchnąłem przez nie Bellę, zamknąłem je i zablokowałem za sobą. Oboje oddychaliśmy ciężko i po prostu… próbowaliśmy się uspokoić. Nadal stałem do niej plecami, próbując kupić sobie trochę czasu, aby zebrać myśli. Bella nie dała mi jednak tego czasu. - Co to było, do cholery, Edwardzie? Dlaczego, do kurwy, zachowałeś się wobec mnie jak jakiś jaskiniowiec? Wziąłem ostatni uspokajający wdech i odwróciłem się do niej. Nadal wyglądała tak samo jak w korytarzu… rozpuszczone włosy, rozpięta koszulka, a spódnica… cóż, mogła równie dobrze przyjść jedynie w majtkach. - Co ty, do diaska, myślałaś, że robisz? I co, do kurwy, masz na sobie? Próbujesz zostać największą dziwką szkoły? Zmrużyła oczy i podeszła do mnie o krok bliżej. Wyszeptała: – Nie, to twoja praca. Auć. Jaki, kurwa, jest jej problem? - Bello, nie rozumiem cię. Jaki masz problem z tym co robię? Taki już jestem… taki zawsze byłem. Pokręciła gorliwie głową. – Nie, nie zawsze taki byłeś. Wiem to, ponieważ mam Rosalie, Alice i Angelę, które to potwierdzą. One znały cię… wiedziały jaki byłeś, a teraz stałeś się tą inną osobą… tym czymś. - Więc twoim problemem odnośnie mnie jest sposób, w jaki prowadzę moje życie? Mój sposób życia? To jest twój problem? Oczy Belli rozszerzyły się, jakbym nie zrozumiał czegoś oczywistego. – Tak! Mój Boże, Edwardzie… oczywiście, że to jest mój problem. Uważasz, że ktokolwiek z nas lubi widzieć, jak wykorzystujesz kobiety i je zostawiasz? To nie jest dobre ani dla nich, ani dla ciebie. To znaczy, czy ty nie chcesz, pewnego dnia, znaleźć kogoś wyjątkowego i po prostu być z tą osobą? Dopóki śmierć was nie rozłączy? Tak. Oczywiście, że tak. Ale nigdy bym tego nikomu nie powiedział. Miłość… życie… szczęście… to wszystko jest takie przelotne. Jednego dnia masz to wszystko i jesteś najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, a następnego dnia… nie masz nic. Jest to wyrwane z twoich rąk bez nawet najmniejszego przepraszam. Ta… tak jakbym miał się dać nabrać na to gówno ponownie. - Dlaczego, dziewczyny, nie możecie po prostu zaakceptować faktu, że jestem szczęśliwy z tego, jaki jestem? - Jej brew uniosła się sceptycznie. –Nie, naprawdę, jestem szczęśliwy. A co do tamtych dziewczyn, one wiedzą, w co się pakują. Ja nie wchodzę w związki. Już to robiłem, Bello. Robiłem to i nie podobało mi się. Lubię być wolnym strzelcem.
246
Bella przestała krzyżować ręce na piersi i zaczęła bawić się dolnym guzikiem swojej koszulki. – Edwardzie, nie mówię, że robisz niewłaściwe rzeczy z dziewczynami. Lub że jesteś okropny lub niegrzeczny wobec nich, ponieważ wiem, że tak nie jest. - Naprawdę? - Tak… dziewczyny plotkują. To znaczy, nie zachowujesz się wobec nich jak Romeo, ale one są świadome, czego od nich chcesz. Ja po prostu nie chcę widzieć, jak niszczysz sam siebie. - Niszczę sam siebie? Bello, ze mną wszystko jest jak najbardziej w porządku i jestem szczęśliwy będąc taki, jaki jestem. Nie możesz uratować całego świata, chociaż bardzo tego chcesz. Nigdy nie prosiłem o to, aby się zmienić, Bello. Nigdy nie obiecywałem ci, że będę facetem, jakim myślisz, że jestem. Nie wiem, co sobie myślałaś, ale nie możesz mnie zmienić. Nigdy nie prosiłem, aby mnie zmienić… abym był inny. Jestem jaki jestem. Czy nie możesz po prostu z tym żyć? Nagle jej oczy rozjaśniły się i spojrzała na mnie z nowy odkrytym zrozumieniem. Nie była szczęśliwa, to na pewno, ale wyglądała, jakby coś w końcu zrozumiała. - Co? - Masz rację, Edwardzie. Nie mogę cię zmienić. Byłam głupia, że w ogóle o tym pomyślałam. Rose powiedziała mi… i Alice także. Cholera, nawet Angela powiedziała mi, że nie mogę cię zmienić. I teraz rozumiem dlaczego. Ty nie CHCESZ się zmienić, prawda? Musisz pragnąć zrobić to dla siebie… a tak nie jest. To tak, jakby próbować ruszyć słonia jedynie gołymi rękoma. Nie można tego zrobić… dopóki słoń sam nie będzie CHCIAŁ się ruszyć… wcale nie dla kogoś. W końcu sprawiłem, że zrozumiała. Uświadomiła sobie, że nie mam zamiaru się zmieniać… dla Rose, dla Alice, dla Angeli, ani dla Belli. Ale to bolało, ponieważ zrozumiałem, że opycham ją od siebie. Robię to dla jej własnego dobra ale nadal… ból spowodowany świadomością, że nigdy nie wpuszczę jej do mojego życia… to zawsze będzie mi towarzyszyć. - Nie próbuję zranić cię, ani rozczarować… - Co? Nie ranisz mnie. - Prowokujący wzrok Belli spotkał się z moim. Najwyraźniej jej duma wróciła na swoje miejsce. – Ja jedynie martwię się o ciebie, to wszystko. To nie ma nic wspólnego ze mną. Ale teraz, gdy już wiem, że to jest to, czego chcesz i jaki zawsze będziesz, wycofam się. Może powinna zmienić temat. Oboje stawaliśmy się ponownie trochę złośliwi. – Więc dlaczego ubrałaś się jak Alice i Rose? Spojrzała na siebie i szybko zakryła piersi i pociągnęła spódniczkę trochę w dół. Nie żebym się przyglądał… - Chciałam po prostu, abyś zobaczył jak to jest, obserwować kogoś, kto robi coś głupiego. - Ach. I tym kimś głupim jestem ja? - Tak. Oczywiście otrzymałam swoją odpowiedź, dlaczego zawsze zachowujesz się jak don Juan, więc zamierzam martwić się tylko o siebie i o to, czego chcę. - A czego chcesz, Bello? Bez jakiegokolwiek zachwiania się lub zwątpienia, spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała: – James‟a. Boże… dlaczego poczułem się, jakbym został uderzony w brzuch?
247
Dlaczego, do cholery, ona mi to robi? – A co z Newtonem? Zmarszczyła brwi. – Co z nim? - Cóż, pocałowałaś go. Naprawdę myślisz, że zostawi cię w spokoju po tym, co zrobiłaś? Zwiesiła głowę i potarła twarz. – Och, Boże… dlaczego nie pomyślałam o tym, zanim to zrobiłam? Zachichotałem na jej naiwność. Gdybym to ja był na jej miejscu, po prostu przebrnąłbym przez randkę z nim, ale Bella.. - Będę musiała umówić się z nim. Przynajmniej raz. - Co? Spojrzała na moją zaskoczoną twarz. – Powiedziałam, że będę musiała… - Wiem, co powiedziałaś. Po prostu nie mogę uwierzyć, że to powiedziałaś. - Cóż, oczywiście nie chcę znaleźć się gdzieś z nim sama. Mógł odnieść mylne wrażenie po tym, jak go pocałowałam. Po prostu wezmę go na randkę na imprezę Halloweenową do twojego domu. Będzie idealnie, ponieważ będzie tam mnóstwo ludzi. Dodatkowo ty, Emmett i Jasper tam będziecie. Jeżeli przekroczy linię, wiem, że obronicie mnie. Uśmiechnąłem się na to, co powiedziała. To była prawda. Zrobimy wszystko co trzeba, aby upewnić się, że nasze dziewczyny są bezpieczne i chronione. Urwę jaja chłopakowi, który spróbuje ją zranić… Hm. To sprowadza mnie do tego, iż sam zraniłem ją na biologii. - Myślę, że to świetny pomysł, Bello. Przyprowadź go na imprezę, a my ci pomożemy. Jeżeli będzie na ciebie napierał, a ty tego nie będziesz chciała, my mu pokażemy, gdzie jego miejsce. Uśmiechnęła się lekko i powiedziała: – Dzięki. Cóż, zobaczymy się później. Przegapimy dopingowanie, z tego co słyszę. - Poczekaj! Podszedłem do niej i złapałem ją za ramię, aby nie mogła odejść. – Naprawdę muszę ci jeszcze coś powiedzieć. - Okej. Co? Próbowała zachować spokój i opanowanie. Nic jej nie rani, nic jej nie obchodzi. Ale znałem Bellę trochę więcej, niż to. Zraniłem ją bardzo mocno. Nigdy by się do tego nie przyznała, ponieważ zawsze tłumi w sobie te niezbyt przyjemne uczucia. Ale widziałem to w jej oczach. - Przepraszam. Przepraszam za to, co powiedziałem na biologii. Chcę, abyś wiedziała, że nie to miałem na myśli. Jesteś jednym z moich najlepszych przyjaciół. Jednym z niewielu, tak właściwie. Byłem głupi i durny, gdy napisałem ci to, co napisałem. Spojrzałem w dół i uświadomiłem sobie, że trzymam obie jej dłonie w swoich. Głaskałem je, próbując zapewnić ją, że mówię prawdę. - Więc dlaczego to zrobiłeś, Edwardzie? Jeżeli jestem twoją przyjaciółką, dlaczego próbowałeś tak bardzo mnie zranić? Złapałem za jej zieloną bransoletkę przyjaźni i zacząłem obracać ją wokół nadgarstka Belli. Nigdy nie byłem dobry w przepraszaniu, ponieważ rzadko kiedy to robiłem. - Nie chciałem, abyś ugrzęzła w moim świecie. Nie chciałem, abyś myślała, że mógłbym się zmienić i że mógłbym… Przerwałem i złączyłem nasze palce razem. Nie byłem świadomy tego, jak
248
blisko niej się znalazłem, dopóki nie usłyszałem jej szeptu: – Mógłbyś co? Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, jak blisko siebie jesteśmy. Przypierałem ją do ściany, trzymając jej dłonie w swoich, nasze palce były złączone, a jej twarz, jej oczy, jej usta były zaledwie centymetry od mojej twarzy. - Że pewnego dnia mógłbym być w związku. - Cóż, Edwardzie, to twoja strata, nie moja. Kiwnąłem głową i spojrzałem głęboko w jej czekoladowe oczy. – Wybaczysz mi? Przełknęła i skierowała wzrok na moje usta. – Nie rób tak więcej, Edwardzie. Nie porównuj mnie do nich. Jeśli znaczę dla ciebie więcej, niż one… nie rób tak, kurwa, więcej. - Nigdy – wyszeptałem, a następnie zamknąłem szczelinę pomiędzy naszymi ustami i pocałowałem ją. Nie byłem pewien, czy mi odpowie, ale po odrobinie namawiania jej moimi wargami, otworzyła swoje usta dla mnie. Przycisnąłem do niej swoje ciało, nasze palce nadal były splecione, jakbym próbował przekonać ją, że naprawdę mi przykro. Poczułem jej język w swoich ustach, napierający na mój własny, wypełniający mnie. Ja, z kolei, odpowiedziałem, pozwalając moim ustom domagać się jej, gdy przyjąłem ją głębiej mnie. To, co zaczęło się, jako słodki, przepraszający pocałunek, przemieniło się w taki pełen potrzeby… pragnienia… żądzy. Jej dłonie wyplątały się z moich, po czym zarzuciła je na mój kark i wplątała w moje włosy. Jęknąłem na uczucie jej rąk na mnie, po czym pchnąłem biodrami w jej stronę, chcąc, aby wiedziała, co mi robi. Moje ręce powędrowały pod jej bluzkę i wślizgnęły się pod jej stanik. Czułem, jak jej sutki twardnieją, gdy zacząłem je drażnić. Jej pojękiwanie zachęciło mnie do kontynuowania, więc złapałem je w palce i zacząłem je pocierać. Przerwała pocałunek i powiedziała w moje usta: – Och. Edwardzie, nie możemy tu tego robić. Jesteśmy w szkole. Zaśmiałem się przy jej ustach i ponownie zacząłem pocierać jej sutki. – Naprawdę uważasz, że to mnie zatrzyma? Poza tym… pragniesz mnie, czyż nie? - Achhhh… wiesz, że tak. Pragnę cię… Boże, pragnę cię… Wyjąłem ręce spod jej koszulki i powędrowałem nimi pod spódnicę. Przesunąłem jej majtki na bok i zacząłem głaskać jej łechtaczkę, zbierając soki, jakie już się tam zgromadziły. Wyjąłem rękę spod jej spódnicy i włożyłem palec do ust, upewniając się, że obserwuje, jak go ssę. – Mmmm… czy wiesz, jak dobrze smakujesz, Bello? Nigdy nie będę miał dość twojego smaku… twojego zapachu, gdy jesteś podniecona. Czy pozwolisz mi polizać swoją cipkę? Walczyła ze sobą. Chciała tego, to było bardziej, niż oczywiste, ale coś powstrzymywało ją przed powiedzeniem „tak”. Może to fakt, że nadal jesteście w szkole i możecie wpaść w niezłe tarapaty, jeśli ktoś was przyłapie… - Nie wiem, Edwardzie. Lub może… - Bello, ja nigdy, przenigdy nie obdarowałem dziewczyny niczym w zamian, gdy byliśmy w szkole. To byłby mój pierwszy raz, gdy robię coś takiego. Chciałbym, żeby odbyło się to z tobą, jeśli mi pozwolisz.
249
Wtedy pocałowała mnie, szybko i mocno. Następnie odsunęła się i powiedziała: – Twój pierwszy, hę? Kiwnąłem głową ochoczo. Byłoby cudownie, gdyby chociaż raz to ona była w czymś moją pierwszą. Uśmiechnęła się i w połowie zaśmiała. – Nie mogę uwierzyć, że mam zamiar to zrobić, ale okej. Zróbmy to. Szybko złapałem ją za rękę i zaprowadziłem na tyły klasy, zanim mogłaby zmienić zdanie. Idealnie, biurko nauczyciela byłoby lepsze do tego zadania, ale ponieważ stoi ono zaraz przy drzwiach, lepiej sobie je odpuścić. Zatrzymałem się, gdy dotarliśmy do najdalej położonej od drzwi ławki i pomogłem jej na niej usiąść. Krzesła były zbyt niskie i wiedziałem, że czułaby się na nich niekomfortowo. - Pochyl się powoli do tyłu i połóż się. Twoja głowa nie będzie leżała na ławce, ale przynajmniej będziesz podniesiona. Szybko zdjąłem jej majtki i schowałem je do kieszeni. – Unieś nogi, Bello i obejmij nimi moją szyję. Zrobiła tak, jak jej powiedziałem, po czym pochyliłem głowę między jej nogami i wykonałem jedno długie liźnięcie. Boże, ależ ona dobrze smakowała. Wróciłem do niej językiem i zacząłem lizać jej wszystkie zakamarki, smakując jej wargi, jej dziurkę i spoczywając na jej łechtaczce. - Ooooo, Edwardzie. Tak… dokładnie tu… kontynuuj. Uśmiechnąłem się do siebie, ponieważ Bella była taka energiczna. Kiedy była niezwykle napalona, każdy rodzaj dotyku pobudzał ją. Kontynuowałem pracę nad jej łechtaczką, liżąc ją z góry na dół, upewniając się, że mój język pocierał ją najszybciej, jak się da. Moje ręce pracowały nad jej udami, ściskając je i głaszcząc na przemian. Miała taką miękką skórę. Zmieniłem taktykę i użyłem języka, aby wejść w jej oczekującą dziurkę. Nawet wyłącznie dzięki językowi, mogłem powiedzieć, że była ciasna i szybko zastanowiłem się, jak będzie wyglądał nasz pierwszy raz. Miałem jedynie nadzieję, że będę w stanie sprawić, iż będzie jej dobrze. Zasługiwała na to, aby jej pierwszy raz był czymś, co będzie wspominać z radością… nie z żalem. Poczułem rękę Belli na tyle mojej głowy i zanim się zorientowałem, popchnęła mnie bardziej w głąb siebie. – Głębiej. Proszę, wejdź głębiej… Włożyłem w nią mój język i tak szybko, jak tylko umiałem, zacząłem ją nim pieprzyć. I Boże, uwielbiała to. Jej ręce nadal przysuwały mnie do niej, chcąc, aby wchodził w nią głębiej i mocniej. Złapałem ją za biodra i próbowałem z całych sił utrzymać ją w miejscu. Zaczęła się wić, a to utrudniało mi wkładanie w nią języka. Uniosłem głowę i wysapałem: – Jesteś gotowa? Chcesz dojść? Wiedziałem, że nie jest w stanie wytrzymać dłużej. - Och… kurwa! Tak, tak, spraw, żebym doszła… Po ostatnim spojrzeniu w jej przepełnione żądzą oczy, pochyliłem głowę nad jej opuchniętą łechtaczką i zacząłem ją ssać. Wziąłem jej grudkę w usta i zacząłem delikatnie ssać, następnie wysunąłem język i zacząłem ją lizać. Na to uczucie zaczęła się gwałtownie rzucać, jej biodra próbowały unieść się wyżej, aby być bliżej moich ust. - Edwardzie… kurwa… nie… przestawaj! Kurwa, kurwa, kurwa… Mój język zaczął ją pocierać coraz szybciej, gdyż wiedziałem, że Bella jest bliska uwolnienia. Sam sposób, w jaki do mnie mówiła, zapewnił mnie o tym. Bella klnie więcej, niż zwykle, gdy jest na krawędzi…
250
- O rzesz kurwa! O tym właśnie mówię. Jej ciało zadrżało i poczułem, jak jej gorące soki wypływają z niej. Szybko zlizałem wszystko, co byłem w stanie, mając nadzieję, że nie uroniłem nawet jednej kropli. Ręce Belli nadal zaciskały się na moich włosach, gdy powracała z zatracenia. Gdy upewniłem się, że skończyła, a ja wylizałem wszystko, co mi zaoferowała, wyprostowałem kolana i pochyliłem się nad nią. –Teraz lepiej, kochanie? Uśmiechnęła się leniwym półuśmiechem i powiedziała: – Zdecydowanie teraz lepiej. Złapałem ją za rękę i pomogłem jej zejść z ławki, po czym poprawiła swoją spódnicę. – Hmm… gdzie są moje majtki? Wyszczerzyłem się do niej. - Edwardzie… oddaj mi je. Nie mogę stąd wyjść z niczym pod spódnicą! - Oczywiście, że możesz. Poza tym idziemy już do domu. - Co? Dlaczego? Wskazałem ręką na zegar, wiszący na ścianie. – Ponieważ spędziliśmy tu cały czas dopingowania. Teraz musimy już iść. Jej oczy rozszerzyły się, gdy uświadomiła sobie, że mam rację. – Kurwa! Byliśmy tutaj tak długo? - Ta, a teraz zbieraj się, idziemy. Podałem jej rękę, ale się zawahała. - O co chodzi? - Po prostu… nie miałeś szansy dojść. Uśmiechnąłem się do niej. – W porządku. Nie musimy tego robić teraz. Spojrzała w podłogę i ledwo dosłyszałem, jak mówi: – Och. Podszedłem bliżej niej i uniosłem jej podbródek. – Co jest? Co masz na myśli, mówiąc „och”? Bella spojrzała na drzwi, najwyraźniej pragnąc już po prostu wyjść. – Nie byłam świadoma, że już… że ktoś już… - Co? Westchnęła rozdrażniona. – Że ktoś już dziś sprawił, że doszedłeś. - Co? - Skąd ona wpadła na taki pomysł? - Nie. Nikt nie sprawił, że doszedłem. W zasadzie ostatnią osobą, która to zrobiła, byłaś ty. - Naprawdę? - Ta. I jedynym powodem, dlaczego nie chcę robić tego teraz jest to, iż nie chcę zostać tutaj przyłapany. Mielibyśmy poważne kłopoty. Bella uśmiechnęła się i pokiwała głową, biorąc mnie za rękę i prowadząc nas do wyjścia z sali. Uchyliła drzwi i rozejrzała się. Kiedy okazało się, że droga jest wolna, wyszliśmy z sali i skierowaliśmy się na parking. - Przyjdziesz dzisiaj na grę? - Odwróciłem się do Belli i zapytałem ją o to, gdy zbliżaliśmy się do mojego samochodu. - Oczywiście. Gdzie indziej miałabym pójść? Ale najpierw, czy mógłbyś podrzucić mnie do domu, abym się przebrała? Jestem pewna, że reszta już zaplanowała pojechać razem. Uśmiechnąłem się do niej i otworzyłem dla niej drzwi. – Ta. Zgaduję, że jedziemy na tę grę razem.
251
- Tak myślę. Usiadłem za kierownicą i miałem nadzieję, że po tym, co było między nami, wszystko teraz będzie okej.
BPOV Nadal nie było ze mną w porządku. Edward zawsze będzie… Edwardem. Wyraził się na ten temat jasno. Nie chciał być w związku. Nie miał na to ochoty. Naprawdę lubił być „wolnym strzelcem”, jak to nazwał. Spojrzałam na niego, gdy prowadził volvo w kierunku mojego domu. Wyglądał opanowanie… spokojnie. Odwróciłam się i spojrzałam przez moje okno. Ale czy naprawdę był szczęśliwy z tego, jaki jest? W zasadzie, dlaczego się tak tym przejmuję? Edward zawsze będzie dla mnie po prostu Edwardem. Nigdy nie znałam go takiego, jak opisały mi go dziewczyny. To był Edward, jakiego znałam. Ten, który siedział obok mnie. Ten z niesamowitym językiem… I rękoma… I włosami… Kurwa. Zawsze robiłam się roztrzepana, gdy myślałam o Edwardzie. W każdym razie, wracamy do rzeczy. Dlaczego mi na nim zależy? Ponieważ to mój przyjaciel, dlatego. Pomaga mi być seksowną i dzięki niemu teraz jestem, jaka jestem. Wszystko co wiem pochodzi od niego i po prostu chcę dla niego jak najlepiej. To wszystko. Z wyjątkiem tego, że nic nie poradzę na to, iż mam to dręczące uczucie, że to nie jest tylko to. Nie potrafię sprecyzować tego dokładnie, ale wiem, że jest coś więcej. Wiem, że wpadnę na to. Zrozumiem to już niedługo. Oparłam się o siedzenie i zamknęłam oczy. - Wszystko okej, Bello? - Ta, jestem tylko trochę zmęczona. Ale będzie w porządku, gdy już dotrzemy na miejsce i dołączymy do reszty. Kiwnął głową i kontynuował patrzenie na drogę. Wróciłam myślami do rozmowy, jaką odbyliśmy. Wyglądał na skruszonego tym, że zranił moje uczucia. Jednak, jeśli chodzi o Edwarda, o nie jestem pewna, czy mogę mu ufać. Nie jestem nawet pewna, czy mogę mu wierzyć. Wygląda na szczerego, ale uświadomiłam sobie, że Edward jest świetnym aktorem. Może sprawić, że uwierzysz we wszystko, co chce. Nie wiedziałam dokładnie, czego tak naprawdę od niego chcę. Powiedział przepraszam i tak na serio, czego więcej mogłam od niego oczekiwać? Po prostu, czasami, samo przepraszam nie wystarczy. Ale nie chcę wracać do tej sprawy dłużej, niż to konieczne. Mój czas z nim był teraz ograniczony. Przerobiliśmy już wiele rzeczy i jedyne, co mi zostało, to uprawianie seksu. Zakręciło mi się w głowie na tę możliwość. Czy byłam gotowa? Czy tego właśnie chciałam? Czy chciałam stracić dziewictwo z Edwardem?
252
Wiedziałam, jak będą brzmiały odpowiedzi na wszystkie te pytania. Tak. „Tak” na wszystkie. Ale kiedy? Ponownie spojrzałam na Edwarda, który wyglądał na intensywnie rozmyślającego nad czymś. Przypuszczam, że najlepszym sposobem na osiągnięcie tego, czego chcę, jest rozmowa z nim na ten temat. Wtedy dowiem się, kiedy będzie najlepszy czas na ten wyczyn. Nie. Nie chcę tego planować. To wywołałoby zbyt dużą presję na mnie i na niego. To powinno być spontaniczne. Zgaduję, że będziemy wiedzieć, kiedy nadejdzie na to czas. - Jesteśmy. Spojrzałam w bok i zobaczyłam, że jesteśmy pod moim domem. – Poczekam w samochodzie, a ty leć. Zadzwonię do chłopaków i powiem im, żeby nie zjedli całej pizzy, zanim nie przyjedziemy. - W porządku, brzmi nieźle. Rozpięłam pas bezpieczeństwa i poszłam do mojego domu, a następnie do swojego pokoju. Szybko zdjęłam swój mundurek szkolny, pamiętając, że muszę poprosić Edwarda, aby oddał mi majtki, po czym wrzuciłam go do kosza na pranie. Założyłam swoje najwygodniejsze dżinsy i koszulkę, włożyłam buty i szybko związałam włosy. Ta, pomyślałam, nie jestem najładniejszą dziewczyną w mieście, ale to powinno pasować. Zbiegłam po schodach i zamknęłam za sobą dom. Edward siedział za kierownicą i czekał na mnie, gdy wskoczyłam na siedzenie obok niego. - To było szybkie. Co, nie było strojenia z użyciem prostownicy i nakładaniem makijażu? Parsknęłam. – Edwardzie, mówimy o mnie. Ja nie jestem taka. Uśmiechnął się. – Tak, i dzięki Bogu za to. Poza tym, ty i tak nie potrzebujesz całego tego gówna. Jesteś piękna, będąc sobą. Och, Boże. Teraz się zarumieniłam. – Po prostu już jedź, głupku. Zaśmiał się i ruszył. Odmawiając wrócenia myślami do tematu mojego pierwszego razu, pomyślałam o jego pierwszym razie, gdy zaspokajał dziewczynę w szkole. I że tą dziewczyną byłam ja. Poczułam jakieś niewyjaśnione zawroty głowy na tę myśl. Boże, co jest ze mną nie tak? Zaczęłam patrzeć w okno i rozmyślać o czymś jeszcze. O kolejnym pierwszym, jaki moglibyśmy razem zrobić. I wtedy to do mnie dotarło. - Zjedź na bok. Edward spojrzał na mnie z wymalowanym zmartwieniem na twarzy. – Coś nie tak? - Ta, właściwie to tak. Po prostu zjedź tu na bok, za tymi drzewami. Szybko kiwnął głową, a wyglądał tak, jakby był na skraju ataku paniki. Zaparkował tam, gdzie go poprosiłam, za gęstą ilością drzew, które zasłaniały nas od głównej drogi. - Bello, jeśli nie czujesz się dobrze, musisz dać mi znać… Szybko rozpięłam pas i rzuciłam się na niego. Przestrzeń między nami i tak była niewielka, to oczywiste, ale byłam zdeterminowana.
253
Pocałowałam go gwałtownie, mając nadzieję, że odpowie na pocałunek. Odpowiedział. Jego ramiona objęły mnie w talii i przyciągnęły do siebie, gdy miażdżył moje usta swoimi, coraz mocniej. Całowałam go jeszcze przez chwilę, przygotowując się do tego, co chciałam z nim zrobić. To znaczy, najgorsze, co może mnie spotkać to odmowa, prawda? Odsunęłam się od niego i szybko złapałam rękoma za jego spodnie i zaczęłam rozpinać ich guzik. - Bello, co ty, do cholery, robisz? - Próbuję przeżyć z tobą kolejny pierwszy. Najpierw wyglądał na zmieszanego, najwyraźniej nie rozumiejąc mnie, gdyż seks oralny nie byłby dla nas nowością. Ale zrobienie mu loda w jego ukochanym samochodzie… Kontynuowałam rozpinanie jego spodni, gdy zobaczyłam, że uświadomił sobie, o co mi chodzi. - Bello… Zatrzymałam się. Nie zamierzałam zmuszać go do tego,. Chciałam, aby to było dobre doświadczenie dla nas obojga. – Nie chcesz? - Nie, chodzi po prostu o to… Usiadłam na swoim siedzeniu i powiedziałam: – Edwardzie, w porządku, jeśli nie chcesz. Nie zamierzam tego robić, jeśli to nie jest coś, czego chcesz. Pochylił się nade mną i odpowiedział: – Och, chcę tego. Po prostu zastanawiają mnie dwie rzeczy. Pierwsza, czy to dla ciebie w porządku? Szybko kiwnęłam głową. – Okej, w takim razie, druga rzecz, nie mam nic, czym mógłbym się wyczyścić. Co z tym zrobimy? Tym razem uśmiechnęłam się do niego. – Nie bądź absurdalny, Edwardzie. Połknę to. Usłyszałam jęk, który wymknął się z jego ust, gdy zamknął oczy. To była moja szansa. Popchnęłam go na jego siedzenie i poprawiłam się na swoim tak, abym mogła pochylić się nad nim bez niczego szturchającego mnie w dziwne miejsca. Gdy to zrobiłam, wyjęłam jego twardego kutasa z jego majtek i pociągnęłam za niego ręką kilka razy. Wyglądał tak samo smakowicie, jak go zapamiętałam. Teraz nadszedł czas, aby spróbować, czy smakuje także tak samo, jak zapamiętałam. Pochyliłam się i wzięłam go do ust, pracując wokół niego powoli, aby był cały mokry. - Och, Bello… Najwyraźniej robiłam to prawidłowo. Użyłam języka, aby całego go polizać i zaczęłam nim kręcić wokół jego główki. Spróbowałam mojej ulubionej rzeczy, która pojawiła się dokładnie na jego czubku i wyssałam ją dokładnie. Kolejny jego jęk sprawił, że byłam pewna, iż robię to dobrze. Wsunęłam go w swoje usta najgłębiej, jak mogłam i zaczęłam poruszać się ustami w górę i w dół jego długości. Nie mogłam sięgnąć do jego jajek, ponieważ utknęły w jego spodniach, więc zaczęłam głaskać go po udzie. Jego ręka spoczęła na tyle mojej głowy i pomagała mi złapać rytm, jakiego pragnął. Poczułam, jak jego biodra szarpią się w górę i wiedziałam, że jest blisko. - Ja… zamierzam…
254
Zamruczałam wokół jego fiuta, gdy moja głowa poruszała się nad nim coraz szybciej, w górę i w dół. – Kurwa… Bello, dochodzę. Wsunęłam go najgłębiej w siebie, jak się dało i poczułam to. Gorący płyn zaczął płynąć w dół mojego gardła i połykałam wszystko, co mogłam. Chciałam, aby poczuł się tak samo dobrze, jak ja, gdy doszłam w sali lekcyjnej. Mój rytm zwolnił, gdy jego ręka opuściła moją głowę, opadając bezwładnie na siedzeniu. Po tym, jak upewniłam się, że wylizałam każdą kroplę, uniosłam głowę i usiadłam na swoim miejscu. Odwrócił się do mnie i uśmiechnął się leniwie. – Łał, Bello, to było… - Naprawdę? Kiwnął głową. – Cholera, tak. I dzięki za bycie moją pierwszą w kolejnej rzeczy. Właściwie, prawdopodobnie będziesz jedyna, jeśli o to chodzi. Nie jestem pewien, czy pozwoliłbym innej dziewczynie zrobić to ze mną w moim samochodzie. - Dlaczego nie? - Nie wiem. To musi być ten sam powód, który dotyczy także mojego pokoju, wiesz? To jest po prostu zbyt osobiste. To znaczy, jest moje… moje własne sanktuarium w pewnym sensie. - Heh. Cóż, dziękuje, że pozwoliłeś mi to zrobić, Edwardzie. - Żartujesz? To ja powinienem ci podziękować. To ja otrzymałem tu przyjemność. Zaśmiałam się z niego i z naszego szaleństwa, z tego, co właśnie tu zrobiliśmy. I z faktu, że to był mój pomysł. Szybko wróciliśmy z powrotem na główną drogę i skierowaliśmy się w stronę pizzerii. Wiedziałam, że cały gang będzie tam na nas czekać i cieszyło mnie to… byłam jednak nawet bardziej zachwycona tym, że czekać będzie na nas pizza. Umierałam z głodu. Weszliśmy do środka i znaleźliśmy ich, siedzących wokół stołu. - Hej wam! Gdzie wy, do cholery, byliście? Pizza robi się zimna! Edward i ja zaśmialiśmy się, gdy zrobili dla nas miejsce przy stole. Usiadłam i szybko wzięłam kawałek, nie kłopocząc się, aby poczekać na Edwarda. Zauważyłam, że już miał usiąść, gdy Jasper wyciągnął do niego rękę. - Hej, co to jest? Wyciągnął kawałek tkaniny, wystającej z kieszeni Edwarda i pokazał go wszystkim zgromadzonym. O kurwa! Moje majtki!
255
28.1 Prawda czy wyzwanie BPOV O cholera. To były one, wisiały w całej swojej chwale przed wszystkimi tu zgromadzonymi. Poważnie, czy to mogło się wydarzyć komukolwiek innemu? Odpowiedź brzmi: nie. To mogło się zdarzyć tylko mnie. - Czyje to są majtki, Edwardzie? Pytanie Alice sprawiło, że przestałam przeżuwać mój kawałek pizzy. Podniosłam wzrok i zauważyłam, że Rosalie wpatruje się we mnie. - Co? – spytałam, biorąc gryza i przeżuwając powoli, żeby nie odpowiadać na żadne z ich pytań. Oczy Emetta wydawały się wychodzić z orbit. – Kurwa! Są twoje, Bello? Łał, opowiadaj o waszej szybkiej i łatwej sesji migdalenia. Nie uważam, aby Rosalie kiedykolwiek wybaczyła mi taką szybką akcję. Edward wyrwał majtki z ręki Jaspera i schował je z powrotem do kieszeni, po czym usiadł obok mnie. – Zamknij się, Em. Nie wiesz, o czym mówisz. Wzruszył ramionami i kontynuował jedzenie pizzy, jakby go to wszystko nie obchodziło. Jedynie wyraz jego twarzy mówił coś zupełnie innego. - A więc, Bello, czy to twoje majtki? – Alice parsknęła w moją stronę, więc odpowiedziałam – Mam majtki na sobie, Alice. Chcesz zobaczyć? - Tak, proszę! – Jasper i Emmett unieśli ręce w górę w tym samym czasie, patrząc na mnie ochoczo. - Zamknijcie się, nie mówiłam do was. - Spojrzałam ponownie na dziewczyny. – W porządku, spójrzcie. Wstałam od stołu i stanęłam przed nimi, unosząc koszulkę i opuszczając spodnie trochę niżej. Pod nimi widać było moje turkusowe majtki. - Widzicie, mówiłam wam. Mam swoje majtki na sobie. Rose i Alice kiwnęły głową, więc westchnęłam z ulgą. Zerknęłam na Edwarda i zauważyłam, że nadal je, wyglądając nonszalancko przez okno. Cóż, przynajmniej on jest spokojny, opanowany i skupiony. Gdy miałam już wziąć kolejny kawałek pizzy, odezwał się Jasper i kompletnie mnie zaskoczył. - Wiecie, pamiętam jak Ali mówiła coś o kupieniu ci pięknego turkusowego zestawu bielizny. W zasadzie, dziewczyny kupiły ci tego rodzaju nowe rzeczy, prawda? Pokiwałam wolno głową, niepewna dokąd z tym zmierza, ale nie chcąc nawet tego wiedzieć. - Więc, to musi oznaczać, że masz na sobie ten komplet, prawda? Och nie. Poczułam, że krew odpływa mi z twarzy. Jaki on miał, do cholery, problem? Zwykle Jasper mniej dbał o takie gówna, chyba że się założył…
256
Pieprzcie. Mnie. On się, kurwa, założył… i ma zamiar udowodnić, że wygrał. Wiedziałam dokładnie, czego ten zakład dotyczy. Tego, że Edward i ja zaszalejemy, zanim przyjdziemy na pizzę, nie zważając na to, że byłam na niego wkurwiona. Cholera jasna! - Bello? Powinnaś mieć na sobie pasujący stanik, prawda? Westchnęłam i stawiłam czoło dziewczynom. Jedno spojrzenie na ich zadowolone z siebie twarze powiedziało mi, że wiedzą. Odsunęłam bluzkę z ramion i pokazałam im ramiączka od stanika. Nie były turkusowe. Były czarne… jak te cholerne majtki. Nastąpiło wspólne sapnięcie wokół stołu, ale spowodowane było udawanym, kpiącym szokiem. Nikt tak naprawdę nie był zaskoczony. Grupa melodramatycznych durni, przysięgam… Jedyne, co mogłam w tej sytuacji zrobić, to schować twarz w dłoniach i modlić się, żeby złośliwości były szybkie i litościwe. Najpierw zabrał głos Edward. - Po pierwsze, to nie tak, jak myślicie, okej? Nie mieliśmy wczoraj lekcji, ponieważ miałem spotkanie pływackie, dlatego odbyła się ona dzisiaj. Jasne i proste. - Och, hmm… - Emmett odłożył swój kawałek pizzy i spojrzał na Edwarda. – I o czym dokładnie była ta lekcja? Wiesz, że było to tak ważne, że nie mogło zaczekać do wtorku? Edward westchnął i także odłożył pizzę. Oparł się o krzesło i zaczął mówić jak rzecznik prasowy… lub kłamać jak oni, nie jestem pewna. - Posłuchajcie, nie mogę wlec się z lekcjami z nią. James zaczyna zwracać na nią uwagę, dlatego muszę trochę przyśpieszyć sprawy, rozumiecie? Każda lekcja się liczy. Nie możemy nic zrobić dziś wieczorem przez tę grę, a nie lubię spędzać sobót na zajęciach tego typu. Dodatkowo myślę, że Alice chciała, abyśmy porobili coś w sobotę wszyscy razem, prawda? Alice kiwnęła głową, pokazując, że mamy spędzić czas razem i ja także muszę przyjść. Najwyraźniej Charlie i Renée już wiedzą, że będę nocować i nie robili z tym żadnych problemów. Wiedzieli, zanim ja się dowiedziałam. Miło. Rosalie była nadal trochę sceptyczna, gdy spojrzała ponownie na Edwarda. – Więc mówisz, że to była lekcja, a nie jakiś rodzaj czegokolwiek za darmo? Edward przewrócił oczami. – Oczywiście. To znaczy, dajcie spokój. Naprawdę myślicie, że zamierzałem wepchnąć Bellę do jakiejś klasy i dzięki niej sobie ulżyć? Nie, tak nie było. Nie tylko to, ale Bella nigdy nie pozwoliłaby mi zrobić sobie czegoś takiego. Jezu, zresztą myślicie, że jakiego typu dziewczyną jest? Łał. Był dobry. Grał na emocjach moich przyjaciół poprzez mnie i wyglądało na to, że to działa. Rosalie i Alice wyglądały na odpowiednio ukarane. - Cóż, a o czym była ta lekcja? – zapytał Emmett. - Spontaniczność z odrobiną ekshibicjonizmu. Wjechaliśmy w las i spędziliśmy tam trochę czasu. Nic wielkiego. - Łał, Bello. Wygląda na to, że jesteś coraz bliżej sukcesu. Niedługo będziesz profesjonalistką, tak jak Alice i Rosalie! Uśmiechnęłam się. Byłam z siebie nawet trochę dumna, muszę przyznać. To znaczy, przejęłam kontrolę w samochodzie Edwarda. Oczywiście mógł mnie odrzucić, ale czy to zrobił? Nie, a w zasadzie był całkiem chętny do tego.
257
Tak, czułam, że się zmieniam. Wiedziałam, że zaczynam być silniejsza, śmielsza i byłam za to wdzięczna. To prawda, wdzięczna. Wszystkie te okropne lata dokuczania mi, że byłam nieśmiała … lub że miałam dwie lewe nogi. Po latach wysłuchiwania czegoś takiego, człowiek po prostu chce się zmienić. Wiecie, zrobić coś innego. I cholera, ja zdecydowanie zamierzałam zrobić ze sobą coś innego w tym roku. To moja ostatnia klasa i zamierzam opuścić szkołę z wielkim hukiem, tego byłam całkowicie pewna. - Dalej, Bello! Jesteś spóźniona! Alice złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę pokoju medialnego. Był to pokój, w którym miały miejsce ostatnio wszystkie nasze niedyskrecje. Może to dlatego, że to taki duży pokój… lub dlatego, że miał zamek i zasuwę w drzwiach. Kto wie? - Alice! Jestem tylko dwie minuty za wami. Boże pomóż, ale muszę zrobić siku, zanim opuszczę swój dom! Odwróciła się i spojrzała na mnie. – Bo niby my nie mamy łazienki w naszym domu. Mogłabyś skorzystać z naszej. Przewróciłam na nią oczami. – Za bardzo nawiedzona? Alice jedynie pokazała mi na to język. Rozejrzałam się po pokoju, w którym byłyśmy i zauważyłam Esme, rozmawiającą z Rosalie po jednej jego stronie oraz Carlisle‟a z Edwardem, Emmettem i Jasperem po drugiej. Złapałam Alice za ramię, aby zatrzymać ją przed pójściem dalej. - Mamy kłopoty? Spojrzała na mnie ze zmieszaniem. – Dlaczego mielibyśmy mieć kłopoty? Co zrobiłaś? - Nic. Ale dlaczego Carlisle i Esme są w pokoju? - Hmm, nie wiem, ale może ponieważ to jest ich dom, a my jesteśmy ich gośćmi. - Och. Nie wiem, czego oczekiwałam, ale na pewno nie takiej prostej odpowiedzi, jak ta. Nic, co robili Cullenowie, nigdy nie było proste. - Jezu, Bello, nie wyglądaj na taką rozczarowaną. Parsknęłam i przeszłam obok niej, kierując się w stronę Esme i Rosalie. – Witaj, Esme, miło cię znowu widzieć. - Och, cześć Bello, kochanie. Jak się dzisiaj miewasz? - Cóż, jest sobota i nie musimy wracać do szkoły aż do wtorku, więc muszę przyznać, że całkiem nieźle. Esme zaśmiała się na mój entuzjazm. Miała cudowny śmiech… jak dzwoneczki. Nic dziwnego, że Carlisle zakochał się w niej. To oraz to, że miała zabójcze ciało. - Więc, Alice, co dokładnie zaplanowaliście na dzisiejszy wieczór? - Cóż, Esme, planuję zająć nas do późna graniem w gry i po prostu poznaniem siebie lepiej. Wyraz twarzy Esme ujawnił to, że znała Alice zbyt dobrze, aby uwierzyć w gówno, które chciała jej wmówić. – Alice… Alice zaczęła się śmiać.
258
- Okej, okej, jeśli naprawdę musisz wiedzieć, zamierzamy zagrać w „Jeszcze nigdy nie…” oraz „Prawdę czy wyzwanie”. - O mój Boże… - Nie martw się Esme, mam tym razem wszystko pod kontrolą. Przednie i tylne drzwi są pozamykane, aby Emmett nie mógł wyjść na zewnątrz i oświecić sąsiadów… lub przechodniów… lub gliny. Moja szczęka upadła na ziemię, gdy zaczęłam się gapić na Alice. Następnie na Esme. Potem na Rosalie. Żadna z nich nie wyglądała na ani trochę wytrąconą z równowagi. No może poza Esme, której syn był właściwie winowajcą w tych wszystkich scenariuszach. - W porządku, cóż, upewnij się, że wszystko pozostanie w tym domu, okej? Nie chcę ponownie płacić za Emmetta lub Edwarda kaucji za obsceniczne przedstawienia. Moja głowa poderwała się w jej stronę. – Edward także? Kiwnęła głową. – Och, tak. Emmett pomyślał sobie, że byłoby zabawnie, gdyby sprawił, aby Edward uwierzył, że potrafi czytać w myślach. Emmett zgadzał się ze wszystkim, co powiedział Edward, wiesz, aby sprawić, żeby uwierzył. Cóż, gdy Edward był już nawalony w trupa, Emmett zabrał go na zewnątrz, aby sprawdzić, czy może czytać w myślach obcych ludzi. Padło na naszą starą sąsiadkę. W skrócie, Emmett wyszeptał do ucha Edwarda, że starsza pani chce go zobaczyć nagiego. Więc… Edward zrobił striptiz, ta pani wezwała gliny i wylądował w areszcie. Reszta jest historią. O cholera… Nic nie mogłam na to poradzić, że zaczęłam się śmiać. Próbowałam to powstrzymać, ale kiedy Rosalie zaczęła się śmiać razem ze mną, nie mogłam już przestać. Zanim się zorientowałam, wszystkie pękałyśmy ze śmiechu. To zwróciło na nas uwagę chłopców, więc podeszli do nas. Carlisle objął swoimi pięknymi, pełnymi gracji ramionami swoją żonę i powiedział: – A teraz, co was tak rozbawiło? Wyksztusiłam z siebie: – Edward… Emmett… czytanie w myślach… Emmett i Jasper zaczęli się także śmiać, ale Edward nie był zbyt szczęśliwy. – Okej, okej, wyśmiejcie się teraz, ale potem nie mówmy o tym więcej. Byłem pijany, dlaczego, ludzie, nie możecie tego zrozumieć? Rosalie odpowiedziała, uspokajając się: – Och, rozumiemy to. Po prostu nie możemy uwierzyć, że myślałeś, iż naprawdę potrafisz czytać w myślach. To znaczy, naprawdę, Edwardzie. Po chwilowej zadymie z Edwardem, uspokoiliśmy się i powiedzieliśmy mu, że nie będziemy o tym więcej rozmawiać… przynajmniej nie przy nim. Pożegnaliśmy się z Esme i Carlisle‟a, którzy poinformowali nas, że nie będą daleko. Nie planują opuszczać domu, za co byłam im wdzięczna. To znaczy, nigdy nie przebywałam z nimi wszystkimi, gdy byli pijani… Nienawidziłabym, gdybyśmy byli sami, a coś poszłoby nie tak wskutek ich głupoty. Alice rozejrzała się i przyjrzała każdemu z nas, po czym klasnęła w ręce, ogłaszając: – Już czas! Wszyscy skierowaliśmy się do małej ławy, stojącej obok kina domowego. Na jej środku postawiony był Jack Daniels i sześć małych szklaneczek wokół
259
niego. Mój żołądek już zaczęło mdlić od samego widoku, a jeszcze nawet nie zaczęłam. - Usiądźcie, wszyscy. A teraz, na początek naszego wieczoru, zagramy w „Jeszcze nigdy nie…”, aby poznać się trochę lepiej. Poznać się? Znają się od zawsze… więc ta gra musi mieć na celu poznanie lepiej mnie… świetnie. - Hmm… Alice? Czy graliście już kiedyś razem w tę grę? Pokręciła głową. – Nie, nie graliśmy. Nigdy nie czułam potrzeby w to grać, ale teraz czuję. Jak wygodnie. A teraz będę częścią uroczystości. Ale ze mnie szczęściara. - Okej, oto zasady tej gry. Po pierwsze, Emmett będzie trzymał alkohol. Ponieważ potrafi się opanować lepiej niż my, będziemy na nim polegać. Chodzi o to, żebyśmy się nie zalali, ludzie. Mamy się tylko rozluźnić, więc Bello, postaram się przypilnować cię, abyś nie wypiła za dużo. Dobrze. Może, tylko może będę w stanie wyjść stąd wieczorem, nie będąc totalnie pijana. Może. - A teraz, jak gra się w tę grę? Zaczynam od powiedzenia, na przykład: Jeszcze nigdy nie… skłamałam moim rodzicom. Ale ponieważ to zrobiłam, piję. Jeśli wy nie zrobiliście tego, o czym powiedziałam, nie pijecie. Jesteście bezpieczni, jeśli można tak to nazwać. Łapiecie? Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam, że wszyscy kiwają głową. Alice siedziała naprzeciwko mnie, po jej lewej stronie Emmett, potem Rose, następnie ja, Edward, Jasper i koło zamykało się na niej. Pomyślałam, że wyglądamy trochę śmiesznie, stłoczeni na podłodze wokół małej ławy, ale byłam zbyt zdenerwowana, aby cokolwiek powiedzieć. Alice już trzymała drinka w swojej dłoni i pokazała nam, że mamy zrobić to samo. - Okej, ludzie, niech pomyślę… Och, zacznę od czegoś prostego. Jeszcze nigdy nie uprawiałam seksu. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam, że cała piątka wypija swoje drinki. Wszyscy oprócz mnie. Nie byłam pewna, czy czułam ulgę, czy też byłam zła. Edward położył rękę na moim kolanie i ścisnął mnie za nie. – W porządku, Bello, zajmiemy się tym niedługo. Poczułam dreszcz, przechodzący w dół mojego kręgosłupa, gdy wypowiedział te słowa. Wiedziałam, że były prawdziwe, ale słyszeć, jak Edward mówi o tym tak niedyskretnie… podekscytowało mnie. Alice i Rose wymieniły pomiędzy sobą spojrzenia, ale nic nie powiedziały. Miałam przeczucie, że zamierzały spróbować zrobić wszystko, co w ich mocy, aby ta gra wymsknęła się spod kontroli… abym ja przestała się kontrolować. Emmett ponownie napełnił wszystkim szklanki i nadeszła jego kolej, aby coś powiedział. – Moja kolej! Mam coś dobrego. Jeszcze nigdy nie… zrobiłem, ani mi nie zrobił loda w jadącym samochodzie. Ponownie, wszyscy wypili drinki, oprócz mnie. Westchnęłam i zgarbiłam się trochę, zastanawiając się, czy te pytania będą dla mnie zbyt dojrzałe. Nagle poczułam się jak świętoszek… cnotka… a…a… - Bello? Dlaczego nie wypiłaś swojego drinka? Odwróciłam się do Edwarda. – O czym ty mówisz? Ja nigdy… - Owszem, zrobiłaś to. Mi. Jak myślisz, dlaczego wypiłem swoją szklankę?
260
Och… Podczas gdy wszyscy się na nas gapili, wzięłam swojego drinka, przechyliłam go i połknęłam, jednym, dużym haustem… a potem zakrztusiłam się. Edward klepnął mnie po plecach, mówiąc mi, abym oddychała. -KURWA! Jak wy możecie to pić i to tyle razy? Emmett zaśmiał się ze mnie. – Przyzwyczaisz się do tego, ślicznotko. I Bello, po prostu muszę powiedzieć… niezła robota! Kto by pomyślał, że już zaliczyłaś robienie takiego loda? Przewróciłam na niego załzawionymi oczami. Uśmiechnął się i dodał: –Moja mała dziewczynka tak szybko dorasta… - W porządku, w porządku, teraz moja kolej, więc zamknijcie się, do kurwy. - Rosalie wzniosła swojego drinka i powiedziała: -W porządku, popaprańcy, Jeszcze nigdy nie… pociągałam kutasa żadnego faceta. Ach… w końcu! Co do tego nie miałam żadnych wątpliwości. Podniosłam swoją szklankę i szybko wypiłam. Nadal ten trunek mnie palił i musiałam odkaszlnąć, ale nie było już tak źle, jak wcześniej. Rozejrzałam się po stole i… O. ŻESZ. KURWA. Wszystkie szklanki były puste, poza Emmetta… I mimo wszystko nie wyglądał na zbyt podekscytowanego, że to go ominęło. Spojrzałam na Edwarda i Jaspera, ale żaden z nich nie patrzył na drugiego z rozbawieniem… w zasadzie w ogóle na siebie nie patrzyli. Nagle Rosalie wybuchła śmiechem. – O mój Boże! Wiedziałam! Po prostu to wiedziałam! O cholera! Zawsze wiedziałam, że Edward ma małe zboczenie na jego punkcie, nawet, jeśli nigdy tego nie okazywał. Odwróciłam się do niego. – Edwardzie? Pokręcił głową. – Cholera, nie. Nie ma mowy, żebym powiedział cokolwiek na ten temat. Więc nawet nie próbujcie… - Ale… ale Rosalie powiedziała pociągać kutasa faceta. Ty naprawdę… Nie mogłam nawet skończyć mojej myśli, ponieważ spojrzałam na Jaspera. – Ty też, Jasper? Odchrząknął. – Ta… hmm… to nic takiego… nie ma sensu się w to zagłębiać. To było dawno temu… wiecie, odkrywanie siebie i takie tam. Rosalie nadal chichotała, ale cała reszta była zbyt zszokowana, aby cokolwiek powiedzieć. Emmett wyglądał, jakby stracił głos, gdy nie pytał Edwarda ani Jaspera o nic… nawet się z nich nie nabijał. Może był okropnie zdegustowany? Nie chciałam czekać na odpowiedź, więc przemówiłam. – Hmm… okej, więc zgaduję, że teraz moja kolej? Alice uśmiechnęła się do mnie, gdy Emmett ponownie napełnił nasze szklanki. Wypiłam dopiero dwa shoty, ale już czułam się rozluźniona i było mi gorąco. To było bardzo dziwne uczucie… - Okej… więc… hmm… Jeszcze nigdy nie… zrobiłam sobie tatuażu. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam, że wszystkie szklanki są pełne… wszystkie poza jedną.
261
Emmett połknął drinka jednym haustem. Cóż, to nadrabia tego, którego opuścił ostatnim razem. - Masz tatuaż, Em? Gdzie? Uśmiechnął się do mnie, unosząc brwi. – Wiesz co? Nieważne, nie chcę wiedzieć… Rosalie zaśmiała się, po czym pacnęła Emmetta w ramię. – To nic złego, Bello. Emmett tylko cię podpuszcza. - Zwróciła swoją uwagę na Emmetta. –Powiedz jej, co to jest, ty wielki durniu. Podciągnął koszulkę i odwrócił się do mnie plecami. Na jego lewej łopatce widniało jabłko ze słowem „Esme” napisanym w środku. Było naprawdę piękne. - Och, Emmett… jest uroczy. Co to znaczy? - Cóż, odkąd Esme jest moim wzorem i moim oczkiem w głowie, wytatuowałem sobie to jabłko i jej imię na środku. Wiesz, będę jej zawsze wdzięczny, że przyjęła mnie do swojego życia i dała mi dom… nowy początek, rozumiesz? Łał. Nie miałam pojęcia, że Emmett potrafi być taki szczery i poważny. – Co na to powiedziała, gdy to zobaczyła? Przewrócił oczami. – Znasz Esme. Popłakała się. Uściskała mnie i powiedziała, że mnie kocha. Potem poszła poszukać Edwarda i z nim zrobiła to samo. Rosalie pogłaskała go delikatnie i powiedziała: – Nie zachowuj się tak, jakbyś tego nie lubił. Widziałam, jak twoje oczy wypełniły się łzami od tych niezrozumiałych dla ciebie emocji tamtego dnia. - To nie były łzy! Wpadła mi rzęsa do oka i to kurewsko bolało! - Cokolwiek, Em. Sięgnął po Jacka i napełnił szklanki, po czym spojrzał na Edwarda. – Twoja kolej, brachu. Edward wziął oddech i powiedział: – W porządku, niech pomyślę… Jeszcze nigdy nie… Następnie się uśmiechnął. - Nigdy nie miałem fantazji, wiążących się z Carlislem. Oczywiście… Alice i ja podniosłyśmy nasze szklanki i wypiłyśmy. Nie trzeba mówić, że byłyśmy jedyne. Zobaczyłam, że Edward odwrócił się do mnie. - Serio, Bello? Carlisle? - No co?! To znaczy, on jest niesamowicie przystojny! Twoja matka jest wielką szczęściarą. Alice kiwnęła głową. –Muszę się zgodzić z Bellą. Wiem, że Rosalie zrobiłaby to samo, gdyby to nie był jej ojciec. Dwie poduszki z różnych stron uderzyły w Alice. – Auć! Rose! Jasper! - Cóż, to obrzydliwe, Alice. To nasz ojciec. - Na twarzy Jaspera widać było zdegustowanie. Alice odpowiedziała: – Mhm. Nie możesz znieść tego, że jest niesamowicie przystojny. - Oczywiście, że mogę. Jak myślisz, skąd wziął się oszałamiający wygląd Rose i mój? Wszyscy musieliśmy się z tego zaśmiać. Nikt nie powiedział nic więcej na temat mój i fantazji o Carlisle‟u, ale dostrzegłam, że Emmett patrzy na mnie z troską.
262
Ja przecież nawet nie chciałam tu przychodzić. Teraz nadeszła kolej Jaspera, który wyglądał na trochę zamyślonego, próbując wymyślić, co powiedzieć, aby zakończyć tę grę, jak zgaduję. Gapiliśmy się na niego czekając, aż coś powie, ale tylko wzruszył ramionami. - Nie wiem co powiedzieć. Mam pustkę w głowie. Spojrzał na Alice i zaczął się w nią wpatrywać, koncentrując się. Nagle uśmiechnął się i powiedział: – Okej, już mam. Jeszcze nigdy nie… byłem zakochany. Skuliłam się w sobie, czując się trochę zawiedziona. Właściwie to miałam ochotę wypić jeszcze jedną kolejkę alkoholu, zanim przejdziemy do innych gier. Wszyscy poza Edwardem i mną unieśli szklanki i wypili ich zawartość. Gdy to zrobili, Jasper spojrzał na nas. – Naprawdę nigdy, przenigdy nie byliście zakochani? Edward i ja pokręciliśmy głowami. – Nie, nie byłem. A ty, Bello? Ponownie pokręciłam głową. – Nie, ja także nie byłam. Ale mam nadzieję, że pewnego dnia będę. Znajdę tego jedynego, a kiedy to się stanie, po prostu poczuję BAM; uderzy mnie to, jak piorun. - Jakimi fantazjami ty żyjesz? Miłość tak po prostu cię nie uderzy, Bello. - Wybacz, Edwardzie, ale uderzy – Rosalie odparła i spojrzała na Emmetta. – Pamiętasz, kiedy poznałam Emmetta? Edward przewrócił oczami. – Tak, prawdę mówiąc pamiętam. Ty i ja rozmawialiśmy, a po chwili twoja uwaga nie była już skierowana na mnie, ale na mojego brata, który właśnie wszedł do pokoju. Od tamtej pory byłaś u jego boku. Rose i Em zrobili do siebie maślane oczy, co wywołało u Edwarda i mnie grymas. – Nie zapominaj także o Jasperze i mnie, Edwardzie. O sposobie, w jaki się zachowywaliśmy, gdy się zobaczyliśmy. Edward zwrócił swoją skwaszoną twarz w stronę Alice. – Pamiętam. Naprawdę nie chcę zwymiotować alkoholu, który dopiero wypiłem, przypominając sobie waszą dwójkę przytulającą się tamtej nocy. Alice zachichotała. - Mówię jedynie, że trochę to trwa, zanim ktoś się zakocha, wiecie? Wątpię, że to kiedykolwiek mnie spotka. Nie szukam tego, więc się nie martwię. Edward wyciągnął rękę po butelkę, przyłożył ją do ust i wypił resztki Jacka. - I ja muszę powiedzieć, że kiedy nadejdzie właściwy czas i mój Czarujący Książę spojrzy mi w oczy, będę wiedziała. Dokładnie tak, jak Rose i Alice. - Ja, z kolei, wyciągnęłam rękę po moją szklankę i wypiłam jej zawartość do dna. Łał. Zaczynało mi się coraz łatwiej pić. Alice wstała i klasnęła w dłonie. – Cóż, wystarczy tej gry. Nadszedł czas, aby rozpocząć prawdziwe gry. - I co to będzie? Wyjęła butelkę, którą trzymała za plecami i powiedziała: – Czas na moją wersję „Prawdy czy wyzwania”! Emmett odsunął ławę ze środka, po czym ponownie usiedliśmy na podłodze w tej samej kolejności co wcześniej, tylko tym razem z butelką na środku.
263
Denerwowałam się. Chociaż miałam w sobie trochę alkoholu, nadal się denerwowałam. To znaczy, to była pierdolona „Prawda czy wyzwanie” z Cullenami… z EMMETTEM! Nie mam pojęcia, czego się spodziewać… Alice poprosiła nas o uwagę. – Okej, wszyscy, oto, co będziemy robić. Ta butelka będzie leżeć na środku. Osoba, której będzie akurat kolej, zakręci nią i, na kogokolwiek wypadnie, osoby te mają się pocałować. Osoba wylosowana następnie wybiera karteczkę, które włożyłam do takiej oto miski. Na tej karteczce będzie napisane albo prawda, albo wyzwanie. Cokolwiek wymyśli, jest to zadanie do wykonania dla kręcącego butelką. Pamiętajcie, że musicie pocałować tego, kogo wylosowaliście. Jedynym odstępstwem od tej reguły są powiązania rodzinne. Dlatego Rose i Jasper są zwolnieni z tego obowiązku wobec siebie, tak samo Edward i Emmett. Chociaż wy, chłopcy, nie powinniście się liczyć, ponieważ jesteście adoptowani. - To nie ma znaczenia. Domagamy się naszego wyłączenia – zażądał Emmett. Alice przewróciła oczami. – Wszyscy rozumieją? Wzięłam głęboki wdech i wszyscy kiwnęli głowami. Zauważyłam, że chłopcy popijają swoje drinki, więc nachyliłam się blisko Edwarda. – Hej, polejesz mi jeszcze jednego? Spojrzał na mnie z niedowierzaniem. – Naprawdę prosisz o kolejnego drinka? Spojrzałam na niego. – Mam zagrać w pierdoloną „Prawdę czy wyzwanie” z twoją szaloną rodzinką. Więc tak, uważam, że to upoważnia mnie do odrobiny alkoholu od ciebie. Uśmiechnął się do mnie ironicznie i napełnił moją szklankę. – Odpręż się, Bello. Nie będzie tak źle. Zanim mogłam odpowiedzieć, Alice mnie wywołała. – Ty pierwsza, Bello. W końcu jesteś naszym gościem. Wiedziałam, że niczym dobrym byłaby kłótnia z nią, więc po prostu wypiłam to, co podał mi Edward i położyłam rękę na butelce. Przypuszczam, że mogło być gorzej… butelka mogła zamiast tego zatrzymać się na mnie… zakręcona przez Emmetta. Zakręciłam nią i zamknęłam oczy. Nie słyszałam po chwili żadnych odgłosów, więc zerknęłam pomiędzy palcami. Wypadło na Rosalie. - Chodź tu cukiereczku! Zaśmiałam się z entuzjazmu Rose. Nawet, jeśli zrobiła to tylko po to, abym poczuła się lepiej. Przypełzłam do niej i spotkałyśmy się w połowie dzielącej nas poprzednio odległości. – Jesteś gotowa? Kiwnęłam głową, uważając, że jestem na tyle gotowa, na ile jestem w ogóle w stanie. Pochyliła się do mnie i przycisnęła swoje gorące wargi do moich. Mogłam poczuć wyraźny posmak whiskey razem z unikalnym smakiem Rose. To było wspaniałe. Pocałunek trwał dłużej, niż sądziłam. Oczekiwałam szybkiego buziaka z zamkniętymi ustami. Rose miała inne plany. Sięgnęła do mnie i wsunęła swój
264
język w moje usta. Nasze języki wirowały przez kilka minut i zanim się zorientowałam, odsunęła się. Usłyszałam wokół nas omdlewające jęki chłopaków, ale byłam zbyt oszołomiona, aby się tym przejmować. Uśmiechnęła się do mnie, gdy zanurzała rękę w magicznej kuli Alice. Wyciągnęła kawałek papieru i powiedziała: – Bello, na początek dostałaś prawdę. Jesteś gotowa? Przełknęłam ślinę. Nie byłam zupełnie gotowa, ale udałam, że jestem. – Dawaj. - W porządku. Która lekcja do tej pory jest twoją ulubioną i dlaczego? Czułam, że moja twarz robi się czerwona. To nie było to, czego oczekiwałam. Cholera, tak naprawdę nie wiedziałam, czego oczekiwać, ale na pewno nie pytania o moje lekcje seksu. A przynajmniej nie na początku gry. - Bella? Usiadłam na piętach i spojrzałam na swoje kolana. Boże, to było żenujące. Edward siedział obok mnie i czekał na moją odpowiedź. Po prostu powiedz to! Zanim zrozumiałam, co się dzieje, wypaliłam: – Ta, kiedy moja cipka została wylizana. - Zakryłam usta dłońmi i spojrzałam szeroko otwartymi oczami na Rose. Emmett z Jasperem wybuchli głośnym śmiechem. Czułam, że Edward gapi się na mnie, a kiedy na niego spojrzałam, miał szeroko otwarte oczy. Też nie mógł uwierzyć, że to powiedziałam. - O mój Boże… nie miałam na myśli, aby powiedzieć to w taki sposób. To przez ten głupi alkohol… - Boże, Bello, kocham cię, gdy jesteś podpita. Jesteś kurewsko komiczna! Najwyraźniej Emmett zamierzał się znaleźć na mojej liście osób do pobicia. Jasper uspokoił się wystarczająco, aby się odezwać. – Nie powiedziałaś nam dlaczego, Bello. Złapałam za najbliższą poduszkę, leżącą obok mnie i rzuciłam nią w jego głową. – Nie odpowiem na to głupie pytanie. Właśnie odpowiedziałam na jedno i spójrz, co się stało. Śmialiście się ze mnie. Edward nachylił się do mojego ucha i powiedział: – To dlatego, ponieważ mam cudowny język, Bello? - Po tym wysunął język i liznął mnie po uchu. Dobry Boże… Alice uciszyła wszystkich, próbując kontynuować grę. Lub przynajmniej starając się… pomiędzy chichotami. - W porządku, będę następna, skoro wszyscy nadal próbują się uspokoić. Alice zakręciła butelką. Wskazała Emmetta. - W porządku! Chodź tu, Alice, kochanie. Nachyliła się i przycisnęła swoje usta do Emmetta. Tak jak Rose, Emmett uchylił wargi i jego język wsunął się w usta Alice. Otworzyła je, pragnąc go, jej mały języczek był ścigany przez jego większy. Oboje jęknęli i kiedy spojrzałam na Jaspera, sięgał po poduszkę, którą w niego rzuciłam i zakrył nią swoją raczej dużą erekcję. Rose patrzyła na ten pocałunek z desperacją… tak, jakby chciała do nich dołączyć. W końcu całujący oderwali się od siebie i Alice sięgnęła do miski, cała uśmiechnięta. Przeczytała karteczkę i powiedziała: – Prawda, Em. Gotowy?
265
- Oczywiście. - Jaką część kobiecego ciała kochasz… i niech nie będzie to banalne. Nie chcę usłyszeć cycki lub tyłek. - Hmm… a co z cipką? - Emmett! - W porządku, w porządku. Niech pomyślę… - Przechylił głowę, gdy myślał nad swoją odpowiedzią. Po chwili uśmiechnął się. - Wiem. Nogi. - Hę? - Nogi. Za każdym razem, gdy Rose zakłada swoje spódniczki, nie mogę przestać patrzeć na jej nogi. To znaczy, są idealne! Takie szczupłe, takie wyrzeźbione i takie kobiece… - Wydał z siebie ciche mruknięcie, gdy spojrzał na Rose. Musiałam przewrócić oczami. – Nogi, serio? Mówisz poważnie? - Co jest takiego złego w nogach? - Cóż, zgaduję, że nic. Po prostu nie widzę w nich nic specjalnego. - Uważam, że są piękne. Zwłaszcza w szpilkach… rrr… Zaśmiałam się. Emmett był naprawdę słodki, będąc zakochanym w Rosalie. Alice znów zaczęła dyrygować grą. – W porządku, kto następny? Emmett praktycznie wskoczył na środek pokoju. – Ja! Cofnij się, Alice. Usiadła na swoim miejscu, a Emmett sięgnął po butelkę. Mocno nią zakręcił… tak mocno, że butelka podskoczyła do góry. Modliłam się do Matki Boskiej, gdy butelka zaczęła zwalniać… Coraz wolniej… KURWA… MAĆ… - Bello, kochanie! Chodź do tatusia! Moje najgorsze obawy właśnie miały się zrealizować. Zrobiłam grymas, gdy przywlokłam swój tyłek do Emmetta. Moją jedyną nadzieją, moim ratunkiem, będzie to, że nie wylosuje wyzwania. Przysunęłam twarz blisko twarzy Emmetta i po raz pierwszy naprawdę dostrzegłam, jaki jest przystojny. Miał olbrzymi uśmiech na twarzy, a jego oczy się iskrzyły. Jego dołeczki pokazały się w całej ich chwale, a włosy wyglądały na takie miękkie. Chciałam ich dotknąć. Nie miałam jednak okazji, ponieważ nachylił się nade mną i przycisnął swoje usta do moich. Spodziewałam się gwałtownego ataku, ale to, co otrzymałam, zszokowało mnie. Był delikatny, całował mnie powoli i miękko. Byłam tak zszokowana, że jęknęłam. Wziął to za podpowiedź do otwarcia ust, więc mogłam po raz pierwszy skosztować Emmetta. Boże, teraz wiem, dlaczego Rosalie trzyma go zamkniętego w sypialni zawsze tak długo. Jego usta, jego język, jego ręce były wspaniałe. Skończyło się jak dla mnie za szybko. Odsunął się i powoli otworzyłam oczy. Miał na twarzy głupkowaty uśmieszek. - Cieszę się, że ci się podobało, Bello. - Zamknij się, Em i wylosuj tę głupią karteczkę. Zachichotał i wyciągnął kartkę. Wezwałam po raz ostatni Najświętszą Panienkę, gdy czytał. Uśmiechnął się potem jeszcze szerzej.
266
- Wyzwanie. PIERDOLĘ TO. To dlatego ludzie nie chodzą do kościoła, przysięgam… Spojrzałam na karteczkę i faktycznie, widniało na niej słowo wyzwanie. Westchnęłam i powiedziałam: – W porządku, co mam zrobić? Nawet się nie zawahał… nawet nie pomyślał. – Chcę, abyś poflirtowała z Carlislem – właściwie to musisz poczuć się jak jego laska. - CO?! NIE! JESZCZE RAZ NIE, DO CHOLERY NIE! Nie odstraszyło go to. – Och, nie? Okej, w takim razie, będę musiał wymyślić inne wyzwanie, które zastąpi to, które ci wyznaczyłem. Hmm… wiem. Wyzywam cię, abyś nagrała video, na którym się masturbujesz i abyś wysłała je Carlisle‟owi. - CO?! TO JEST JESZCZE GORSZE, NIŻ TO PIERWSZE! - Hej, to ty go nie chciałaś. Mogę jednak przywrócić pierwsze wyzwanie… Westchnęłam, gdy uświadomiłam sobie, że nie mam wyboru. Mogę ośmieszyć się teraz, bez kamery… lub ośmieszyć się później z kamerą, która na zawsze uwieczni mój wstyd. Wybrałam pierwszą opcję. - Jak długo chcesz mnie torturować, robieniem tego? - Dopóki zauważę, że myślisz o Carlisle‟u w seksualny sposób. - Ale tak myśli Alice! - Ta, ale ty jesteś zabawniejsza, gdy się z tobą drażnię… Nie mogłam się kłócić z tą logiką. Z rezygnacją wstałam i spojrzałam w oczy Emmettowi. – Ponownie, co muszę zrobić? - Pokokietuj Carlisle‟a, włączając w to poczucie jego kutasa. Jęknęłam. Naprawdę dobrze, że byłam trochę podchmielona, gdyż w innym wypadku mogłabym nie być w stanie tego zrobić. - Kto idzie ze mną? Wszyscy wstali. Oczywiście… Skierowałam się do drzwi i otworzyłam je, po czym wszyscy wyszliśmy na korytarz. Carlisle siedział przed telewizorem w salonie, sam. Zwróciłam się do grupy, podążającej za mną. – Co jeśli dowie się o tym Esme? Co, jeśli się wścieknie? Co, jeśli się wścieknie i wyrzuci mnie z tego domu? Alice przewróciła oczami. – Proszę cię, Bello. On nie jest taki. Uświadomi sobie, że to tylko dobra zabawa i nic sobie o tym nie pomyśli. - A Esme? - Ona także. Uwierz mi, oni są bardzo wyluzowanymi ludźmi. Kiwnęłam głową, całkowicie ufając im w tej kwestii. Postawiłam krok w stronę salonu, gdy nagle zostałam do niego wepchnięta od tyłu. Głupia Alice. Podeszłam do kanapy i usiadłam. Boże, to przypominało mi bardzo to, co zrobiłam z Jasperem. Można już równie dobrze nazywać mnie rodzinną dziwką… Niezależnie od tego, było to także ekscytujące. Nigdy, przenigdy nie miałam odwagi do czegoś takiego. Oraz szansy. Właściwie to zamierzałam wykorzystać szansę do obmacania Carlisle‟a… Odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się. – Bello, co tutaj robisz? Dlaczego nie jesteś z resztą dzieciaków?
267
Ponieważ jestem tu, aby cię uwieść… - Jestem tu przez wyzwanie… - Och? I na czym ono polega? Musiałam myśleć szybko. Nie mogłam go obmacać, siedząc tak po prostu na kanapie. Gang nie mógł nic zobaczyć z miejsca, w którym stali. Musiałam sprawić, żeby wstał, aby mogli wszystko dokładnie zobaczyć… - Taniec. A raczej sprawienie, że zatańczysz ze mną wolny taniec… Uśmiechnął się. – To proste. Oczywiście, że to zrobię. Chodźmy. Wyłączył telewizor i wstał, oferując mi dłoń. Wstałam zaraz za nim i zachwiałam się, ale złapał mnie. Poszliśmy za kanapę, gdy włączył radio. Znalazł miłą, wolną piosenkę i wyciągnął do mnie rękę. - Mogę prosić, Bello? Nie potrafiłam odpowiedzieć, gdyż byłam śmiertelnie przerażona tym, co zamierzałam zrobić. Kiwnęłam jedynie głową i przyciągnął mnie do siebie. Kołysaliśmy się w przód i w tył, mój lewy policzek leżał na jego ramieniu tak, że mogłam spoglądać na wszystkich. Rose i Jasper zakryli oczy dłońmi, ale raz po raz spoglądali pomiędzy palcami. Edward oglądał mnie z zainteresowaniem, i jestem pewna, że zastanawiał się czy zdobędę się na odwagę, aby to zrobić. Alice i Emmett szczerzyli się jak idioci. Tańczyliśmy jeszcze chwilę, gdy Carlisle powiedział: – Wiesz, Bello, nie jesteś w tym taka zła, a właściwie to jesteś bardzo dobrą tancerką. Spojrzałam na niego i nie mogłam już oderwać wzroku. Miał piękne, niebieskie oczy, które po prostu potrafiły zahipnotyzować. – Dziękuję. Jesteś bardzo miły. Uśmiechnął się do mnie, nie przerywając kontaktu wzrokowego. – Nie, ja po prostu powiedziałem ci prawdę. Piękna, młoda kobieta jak ty wie, jak wspaniała jest, prawda? Nagle zrobiło się wokół mnie naprawdę gorąco. Nie starczało mi tlenu. Uświadomiłam sobie, że już nie tańczymy, a jego ramiona obejmują mnie w talii, dzięki czemu znalazłam się tak blisko niego, jak to było w ogóle możliwe. Czułam każdy centymetr jego ciała… i mam na myśli KAŻDY CENTYMETR. Drętwo pokręciłam głową, gdy zaczął głaskać mnie po plecach. Jego duże, zręczne dłonie były cudowne, dlatego zamknęłam oczy i po prostu cieszyłam się ich dotykiem. Poczułam, jak moje dłonie ześlizgują się z jego klatki piersiowej na swoją własną zgodę, w końcu kierując się w dół jego brzucha. Zatrzymałam je. Nie mogłam tego zrobić. Nie jemu. Powiedział tyle miłych, uprzejmych słów o mnie, że nie mogłam go tak wykorzystać… Wyszeptał mi do ucha – Po prostu zrób, co masz zrobić, Bello. Miej już to za sobą. I bez zastanawiania się nad tym dwa razy, sięgnęłam w dół i nakryłam go całego swoją dłonią. Jeżeli i tak pójdę do piekła, mogę równie dobrze zrobić to dokładnie. Złapałam za jego twardniejącego kutasa przez cienki, bawełniany materiał jego spodni od pidżamy i ścisnęłam go. Zaczęłam pocierać go w górę i w dół, czując go doskonale. Nie miałam pojęcia, jaki jest olbrzymi. Mój Boże, pomyśleć by można, że on naprawdę jest ojcem Edwarda. Ci dranie lepiej, żeby wszystko widzieli, bo inaczej przysięgam…
268
Usłyszałam jak jęknął i wyszeptał: – Bello… Jeszcze raz za niego pociągnęłam. - Bello… Bello… proszę, przestań. - Jego głos zabrzmiał tak, jakby czuł ból. Przyjemny ból. Puściłam go szybko i odsunęłam się. Zajęło mu kilka chwil, aby znów zacząć normalnie oddychać, po czym powiedział: – Czy to było wszystko, co musiałaś zrobić, Bello? Co do cholery? Spojrzałam na niego. – Co? Uśmiechnął się. – Nie myślałaś chyba, że kupiłem tę bajeczkę o tańczeniu, prawda? Zaufaj mi… znam te dzieciaki. To musiało być coś gorszego, niż taniec. Zarumieniłam się ciemną czerwienią i kiwnęłam głową. Więc wiedział… - Przepraszam, jeśli cię zakłopotałam, Carlisle‟u. - Nie, nie zrobiłaś tego. Jestem jedynie zaskoczony, że wykonałaś zadanie. Prawdopodobnie straszyli cię czymś jeszcze gorszym, hę? Zaśmiałam się i kiwnęłam głową. Uniósł mój podbródek palcami i powiedział: – Nie bądź zakłopotana. To było wyzwanie. Zapomnij o tym. - A co z Esme? - Co z nią? Wszystko widziała. Odsunęłam się od niego, starając się zachować pomiędzy nami większy dystans. – Co? Gdzie? - Jestem tutaj, Bello. Spojrzałam w róg pokoju, gdzie trzymali barek i zauważyłam, że stoi po środku ustawionych tam butelek z alkoholem. Nie byłam w stanie na nią spojrzeć. - Esme, tak mi przykro… - Niech ci nie będzie przykro. To było tak właściwie całkiem miłe… Poza tym wiem, jak atrakcyjny jest mój mąż, Carlisle i wiem także, że nigdy nie zrobiłby niczego beze mnie. Ufam mu. Kiwnęłam głową i szybko powiedziałam im dobranoc, gdy wybiegałam z pokoju. Wszyscy już byli w pokoju naszych gier, więc musiałam udać się do niego sama. Skurwysyny. - Co do cholery! Tak po prostu mnie tam zostawiliście! Wszyscy się śmiali. - Przepraszam, Bello, ale jak tylko zobaczyliśmy, że go dotknęłaś, nie czuliśmy potrzeby, aby nadal tam stać. - Emmett ledwie mówił, tak bardzo się śmiał. Usiadłam i spojrzałam na wszystkich. Poczułam, jak Edward głaszcze mnie po plecach, starając się mnie rozluźnić. – No dalej, Bello. Rozluźnij się. Przynajmniej to zrobiłaś, prawda? Westchnęłam i kiwnęłam głową. Miał rację. Zrobiłam coś, czego nigdy, przenigdy wcześniej nie robiłam. I to było dobre dla mojego doświadczenia. - Okej, możemy już skończyć ten temat? Zrobiłam to, już koniec. Grajmy dalej, proszę?
269
Alice kiwnęła głową i przybrała ponownie na twarz minę gracza. Zanim przeszła jednak do gry, rzuciła mi spojrzenie. Spojrzenie, które mówiło: – Pogadamy o tym innym razem. O Boże… będzie chciała poznać szczegóły. - W porządku, jeszcze ani razu nie wypadło na Jaspera ani na Edwarda. Pozwólmy teraz zakręcić Jasperowi, co o tym myślisz Edwardzie? Wzruszył ramionami. – Nie mogłoby mnie to mniej obchodzić, Ali. Jasper kiwnął głową i pochylił się w stronę butelki. Dobrze nią zakręcił i obserwowaliśmy jej ruch z wstrzymanym oddechem. Edward. Jasper gapił się na butelkę w niedowierzaniu. –O ja… - … pierdolę – dokończył Edward.
270
28.2 Prawda czy wyzwanie BPOV Nic nie mogłam poradzić. Zaczęłam się śmiać. Och, to będzie dobre. Alice, Rose i ja patrzyłyśmy ochoczo na Emmetta, który wyglądał na trochę skrępowanego. Wiedziałam, że nie chciał patrzeć na dwóch chłopaków, robiących to, co mieli zrobić, ale cóż. To była gra i ja musiałam pocałować Rose, więc to było sprawiedliwe. - Dalej chłopcy, popatrzmy na was. - Popchnęłam Edwarda bliżej Jaspera, a Alice zrobiła to samo ze swoim chłopakiem. Jasper spojrzał na Edwarda. – Cóż, jesteś gotowy? - Nie, w ogóle i zwłaszcza nie, gdy wszyscy nas obserwują. - Cóż, bądźcie twardzi. Bierzcie się do roboty. - Rosalie zaśmiała się do nich złowieszczo, dobrze wiedząc, że czuli się niekomfortowo wobec tego, co miało między nimi zaraz nastąpić. Jasper przejął inicjatywę, przybliżając się powoli i niepewnie do Edwarda. Edward nie poruszył się nawet na milimetr, jak gdyby zamarzł na swoim miejscu. Jasper cofnął się. - Wiesz, dupku, ogromnie by mi pomogło, gdybyś spotkał się ze mną w połowie drogi. Edward zmarszczył brwi. – Hej, staram się. To nie tak, że chodzę i całuję się z chłopakami każdego dnia. Jasper parsknął. – Cóż, może nie wypiłeś wystarczająco dużo alkoholu, ponieważ doskonale pamiętam… Edward przerwał mu. – Po prostu zamknij mordę i spróbuj ponownie. Teraz jestem gotowy. Jasper przewrócił oczami. – Boże, jaka z ciebie dziewczyna, no przysięgam. Pochylił się znowu nad Edwardem, lecz tym razem Edward zbliżył się do niego. Oboje robili to powoli, badając grunt, aż w końcu spotkali się po środku. Obaj oddychali ciężkawo, gdy zatrzymali się w takiej pozycji na chwilę. Wszyscy obecni w pokoju obserwowali ich i czekali, aż zrobią jakiś ruch. W końcu zrobił to Edward. Usłyszałam, jak wyszeptał: – Nie ruszaj się gdy zbliżył swoje usta do Jaspera. Odpowiedział od razu, po czym ich usta zaczęły na siebie naciskać. Przysunęłam się do nich, chcąc patrzeć, jak się całują. Jasper otworzył usta i wysunął język, liżąc dolną wargę Edwarda, chcąc wejść w jego usta. Edward w końcu otworzył je i zaakceptował to, co oferował mu Jasper, aż w końcu naprawdę zaczęli prawdziwy pocałunek. Żaden z nich nie otworzył oczu, gdy naciskali na siebie wargami. W końcu Edward odsunął się i przerwał ten kontakt.
271
Obaj byli zaczerwienieni i oddychali ciężej, niż wcześniej. O Boże… to była najseksowniejsza rzecz, jakiej miałam okazję być świadkiem. Zaczęłam się wiercić na swoim siedzeniu, wiedząc, że zrobiłam się w tej chwili mokra. Westchnęłam, uświadamiając sobie, że w tym momencie nic z tym nie mogłam zrobić. Jasper włożył rękę do kuli i wyjął karteczkę. Uśmiechnął się, pokazując nam ją. Prawda. - W porządku, Edwardzie, oto pytanie: Z kim przeżyłeś swój pierwszy raz? - Masz na myśli seks? - Tak. Edward odwrócił wzrok od reszty i spojrzał w podłogę. Przysunęłam się bliżej niego, gdyż chciałam usłyszeć jego odpowiedź. Spojrzałam w górę i zauważyłam, że każdy się przybliżył, pragnąc usłyszeć to, co powie. Po głębokim wdechu powiedział: – Alice. Łał. Byłam w szoku. Spojrzałam na Alice i okazało się, że ona także była w szoku. Otwarte usta, wybałuszone oczy, puste spojrzenie…tak, szok. - Co? Mówisz o mnie? Edward odsunął się do tyłu i westchnął. – Tak. To byłaś ty, Alice. - Jak mogłeś nic mi nie powiedzieć? To znaczy, powinieneś był coś powiedzieć… przynajmniej spróbowałabym sprawić, żeby to przeżycie było dla ciebie bardziej niezapomniane. Cholera, myślałam, że to było po prostu zwyczajne pieprzenie. Jasper wywrócił oczami. – Ej, Alice, mogłabyś być trochę delikatniejsza. - Co? To prawda. Jak mogłeś nigdy mi tego nie powiedzieć? Edward podrapał się niezręcznie po głowie. – Cóż, nie chciałem, abyś wiedziała. Chciałem, abyś myślała, że jestem doświadczony w tego typu gównie, rozumiesz? - Boże… naprawdę mam nadzieję, że nie było tak źle. Edward uśmiechnął się i spojrzał na Alice. – Nie było źle… w ogóle. Nie mógłbym prosić o lepszy pierwszy raz, niż ten z tobą. Poważnie. Alice uśmiechnęła się szeroko. –Łał… odebrałam temu Edwardowi Cullenowi dziewictwo. I o co chodzi w tym, że codziennie uczymy się czegoś nowego? Wszyscy się zaśmialiśmy, po czym Emmett zapytał: – Więc… jaka pozycja to była? - Emmett, nie zamierzam ci na to odpowiedzieć. To sprawa prywatna pomiędzy mną i Alice. Em jedynie przewrócił oczami i zwrócił się do Alice. – Więc jaka to była pozycja? Alice podskakiwała na swoim siedzeniu, praktycznie przy tym wibrując. Tak bardzo chciała puścić farbę. Posłała Edwardowi błagające spojrzenie. Westchnął. - Proszę bardzo.
272
Zakwiczała i powiedziała: – To było na pieska. Nie za bardzo typowa pozycja na pierwszy raz, ale cóż. Zrobiłabym to w pozycji misjonarskiej, gdybym wiedziała, że to jego pierwszy raz. Ta… to była pozycja, której nie zamierzałam zastosować, jeśli chodzi o mój pierwszy raz. Nazwijcie mnie staromodną i tandetną… ale zawsze wyobrażałam sobie mój pierwszy raz jako klasyczną pozycję misjonarską. Wiecie… patrzenie sobie w oczy, mówienie do siebie słodkich rzeczy, delikatne głaskanie siebie nawzajem, dodające pewności siebie… Ale zamiast tego dostałam Edwarda pieprzonego Cullena. Na szczęście mogę mu powiedzieć, czego chcę, a on będzie w stanie to urzeczywistnić. Boże… o czym ja myślę? Mówię o przebiciu mojej błony dziewiczej, jakbym mogła to zamówić jak jedzenie w Burger Kingu. Pieprzenie komiczne. Odsunęłam od siebie tę myśl i zaczęłam słuchać Alice. Starała się właśnie ponownie usadzić wszystkich w prawidłowej kolejności, aby zacząć kolejną rundę. - W porządku, kto następny? Zobaczmy… kogo jeszcze nie było? - Edward? Czy chciałbyś zakręcić? Brzmiało to jak pytanie, ale, znając Alice, wcale nie pytała. Edward pochylił się nad butelką i zakręcił… a ta wskazała na Emmetta. - Cholera, nie! – krzyknął Emmett. – Domagam się braterskiego zwolnienia od całowania, tu i teraz! Edward westchnął. – Ta, ja także żądam zwolnienia. Nie ma potrzeby robić takiego wielkiego zamieszania, Em. - Okej… chcę po prostu, aby każdy wiedział, zrozumiał i zapamiętał, że NIE będę całować się ze swoim bratem. - Adoptowanym bratem. - Cokolwiek… to nadal mój brat. - Więc, Alice, mam zakręcić jeszcze raz? - Nie, wyciągnij od razu kartkę. Emmett po prostu wykona zadanie. Edward wyciągnął karteczkę… - Wyzwanie. - Słodko! W samą, kurwa, porę. Co chcesz, abym zrobił? Edward zastanawiał się przez chwilę, po czym uśmiechnął się… złośliwie. - Emmett, masz zdjąć swoje ubrania i przebiec się nago po domu… upewniając się, że zobaczą cię Carlisle i Esme. Wstał z podłogi i natychmiast zaczął zrzucać z siebie ciuchy. - Uch. Emmett! Nie miałem na myśli, że masz się rozebrać przed nami. - Och, zamknij się. Nie jest przecież tak, że żadne z was nie widziało mnie wcześniej całego nagiego. Cóż, może poza Bellą i Alice… ale wiecie, że chcecie to zobaczyć. Spojrzałam na Alice i zobaczyłam, że wzrusza ramionami i kiwa głową na zgodę. Skupiłam ponownie moją uwagę na Emmecie, gdy zrobił przed nami wszystkimi striptiz. Gdy skończył się rozbierać, stanął przed nami w całej swojej okazałości… i nie było niczego, naprawdę niczego małego u Emmetta. - Podoba ci się to, co widzisz, Bello? - Podniósł brwi, przez co się zarumieniłam. - Zamknij się, Em. - Okej, cóż, zmykam. Życzcie mi szczęścia. - Tak, jakbyś go potrzebował…
273
Zobaczyliśmy, jak jego goły tyłek znika z pokoju i szybko pobiegliśmy na górę schodów. Nie zeszliśmy za nim na dół… po prostu czekaliśmy na to, co wiedzieliśmy, że nastąpi. Oczywiście chwilę później usłyszeliśmy Esme: – Emmettcie Cullen! Dlaczego, do diaska, chodzisz nago? A potem: – O cholera, Emmett! Rosalie nie żartowała, gdy mówiła, że jesteś Chojnie obdarzony… To był Carlisle… zawsze bezpośredni. Emmett stał tam jeszcze dłuższą chwilę, rozmawiając z nimi o pierdołach, gdy w końcu zobaczyliśmy, jak wchodzi po schodach. Wbiegał po nich, przeskakując po dwa schodki na raz, a gdy to robił mogłam zobaczyć, jak jego kutas i jajka skaczą w górę i w dół. Łał… to była wizualizacja, jakiej nie będę miała nic przeciwko, żeby odtwarzać sobie w głowie przez dłuższy czas… Ponownie usiedliśmy na podłodze w pokoju, podczas gdy Emmett się ubierał. Jaka szkoda… - Więc, to było proste, Edwardzie. Na pewno mógłbyś wymyślić coś bardziej wyzywającego dla mnie. Edward przewrócił oczami. – Przepraszam, ale pomyślałem, błędnie, że będziesz miał jakieś poczucie przyzwoitości, jeśli chodzi o naszych rodziców. Emmett się zaśmiał. – Cóż, źle myślałeś… głupku! Nic nie mogliśmy na to poradzić, ale zaczęliśmy się śmiać razem z nim. To było coś w Emmettcie, co przyciągało cię do niego. - W porządku, dzieciaki. Zadanie wykonane… zobaczmy, kto następny? - Bello, zakręć, proszę. Wypuściłam powietrze z płuc i sięgnęłam do butelki. Cóż, przynajmniej to nie ja zostałam wybrana do robienia czegokolwiek… - I wylądowała na… Edwardzie! Och, dobrze. Coś normalnego… Podpełzłam bliżej do Edwarda, a on zrobił to samo w moją stronę. Uśmiechnął się do mnie i powiedział: – Cóż, w końcu, to będzie proste… Kiwnęłam głową w zgodzie i tak naturalnie, jak całowanie było dla nas, oplotłam rękoma jego szyję, a jego ręka powędrowała do moich włosów, po czym pocałowałam go. Jego usta były takie wspaniałe… znajome. I wydawało się, że polubiłam to, co znajome. Całowaliśmy się już jakiś czas, gdy odsunął się ode mnie, ale cmoknął mnie po chwili w usta jeszcze raz. Odsunęłam się z uśmiechem na twarzy, nie przejmując się nawet resztą przyjaciół w pokoju. Poza tym, gdybym na nich spojrzała, wiedziałam, co bym zobaczyła… mnóstwo potępiających spojrzeń. - Cóż, co ciekawego wiesz, Edwardzie? Prawda. Parsknął. – Dawaj, Swan. Nie ma nic, co bym ukrywał. - Naprawdę? Okej, w takim razie… Hmm… niech pomyślę… Usiadł przed kanapą z opanowaniem, czekając, aż zadam mu pytanie. - Edwardzie… skąd tak naprawdę znasz rozmiary penisów Emmetta i Jaspera? Można było usłyszeć w pokoju zbiorowe sapnięcie, zwłaszcza od Jaspera i Emmetta.
274
- O czym ty mówisz? Mieszkam z Emmettem już jakiś czas, a odkąd Jasper do nas dołączył, to była tylko kwestia czasu, zanim zobaczyłem go bez ubrań. Pokręciłam na niego głową. – Gówno prawda. Myślałam, że gramy w prawdę czy wyzwanie, a nie unik i oszustwo. Edward otworzył ponownie usta i zaraz je zamknął. – Zapomnij o tym. Odpowiesz na pytanie zgodnie z prawdą, albo będziesz cierpiał od konsekwencji. Powiedziałam prawdę, nie miałam pojęcia, jakie to będą konsekwencje, ale byłam pewna, że z pomocą Rosalie i Alice wymyślimy coś dobrego. Edward westchnął i i ucisnął sobie nos kciukiem i palcem wskazującym. – W porządku, zgoda. Szokując wszystkich odezwał się Jasper – Edwardzie, nie! - Zamknij się! – Rose, Alice i ja krzyknęłyśmy. - Parę miesięcy temu, zanim się tu przeprowadziłaś, Bello, Jasper, Emmett i ja wybraliśmy się razem na „męski wieczór”. Cóż, wypiliśmy trochę za dużo alkoholu i skończyłem śpiąc zaraz obok Jaspera. Gdy się obudziłem, zauważyłem, że obaj z Jasperem mamy ten sam problem. Nasze kutasy były w pełnej erekcji, a obok nas nie było żadnych kobiet. Byliśmy wystarczająco pijani, żeby spróbować to olać, ale nic takiego nie zrobiliśmy. W każdym razie, zanim się zorientowałem, kutas Jaspera wystawał z jego majtek, a jego ręce była na mnie… i to wszystko, co usłyszycie. Pieprzcie. Mnie. - Zaczekaj, to wszystko? Musimy wiedzieć, co się stało potem! Musisz nam powiedzieć! - Nie, sprecyzowałaś pytanie do tego, skąd wiedziałem. I odpowiedziałem na nie. Nie powiem nic więcej. Poza tym, to wszystko, co się tak naprawdę stało. - Czy ty lub Jasper doszliście? - Powiedziałem już, że nic więcej nie powiem. Skrzyżowałam ręce na piersi i usiadłam, całkowicie rozczarowana. Naprawdę chciałam wiedzieć, co jeszcze stało się tamtego dnia… - Poczekaj. A co z Emmettem? Edward parsknął. – Czy nie zobaczyłaś właśnie jego braku przyzwoitości? Natykam się na nagiego Emmetta przynajmniej dwa razy w tygodniu… to żadna nowość. Kiwnęłam głową, wiedząc, że mówi prawdę. Ale zastanawiała mnie jeszcze jedna rzecz… - Em, czy ty i Jasper robiliście coś razem? - Uch-uch. Nie ma takiej opcji. To nie ja jestem teraz przesłuchiwany, więc bujajcie się, dziewczęta. Cóż, warto było spróbować. Alice odezwała się pierwsza. – Cóż… to była niezła rewelacja. Nadal staram się otrząsnąć… Wachlowała się rękoma, gdy próbowała się pozbierać. W końcu sięgnęła do butelki. – Ja teraz.
275
Zakręciła i na szczęście dla każdego, wypadło na Jaspera. – Och, jak dooobrze! Zaśmialiśmy się, gdy ta dwójka rzuciła się na siebie. Nic nie mogłam na to poradzić, że dostrzegłam, jak dużo miłości zostało między nimi wymienionej w ciągu tego pięciosekundowego pocałunku. Ich miłość była z tego rodzaju, którą można poczuć, głęboko w sobie… i byłam o to zazdrosna. Odwróciłam od nich wzrok, chcąc, aby mogli dzielić tę prywatną chwilę tylko ze sobą. Jak tylko skończyli, Alice sięgnęła po karteczkę. – Oooo, jak miło! Wyzwanie! Jasper rozsiadł się na swoim miejscu, najwyraźniej w ogóle się tym nie przejmując. Najwidoczniej miał dużo wiary w to, że Alice nie każe mu zrobić czegoś dziwnego, głupiego lub żenującego. Jaka szkoda, że pokładał swoją wiarę w niewłaściwej osobie. - Jasper. Odkąd jesteś jedyną niespokrewnioną osobą wśród grupy chłopaków, musisz zatańczyć Lap Dance13 przed Emmettem lub Edwardem. I zrób to seksownie… suko! - Co? Zgłupiałaś, Alice? Chyba sobie ze mnie żartujesz. Powiedz, że sobie ze mnie żartujesz! Parsknęła na niego. – Och, nie, kochanie… mam zamiar wydoić z tego wyzwania wszystko, gdyż jest tego warte. Westchnął, przygnębiony, i wstał z podłogi. Popatrzył to na Emmetta, to na Edwarda, a żaden z nich nie patrzył na Jaspera. Rose wyjęła swojego I-poda, żeby nastawić dla nich właściwą piosenkę. - Czekamy, Jasper. Ponownie westchnął, zamknął oczy i powiedział: – Edward. Nie robiąc z tego zbędnej afery, Edward wstał ze swojego miejsca i usiadł na krześle, które przyniosła dla niego Alice. Nagle Edward, nie wiadomo z jakiego powodu, zaczął się śmiać. - Co? - Nic… to po prostu jest zabawne, ta cała sytuacja. To znaczy, zaraz mam otrzymać Lap Dance od chłopaka… i po tym, co wam powiedziałem, to tak jakby Przeznaczenie przyszło, aby ugryźć nas w tyłki. 13
Jest to taniec, w którym kobieta zazwyczaj tańczy na kolanach mężczyzny, ocierając się do niego i wykonując seksowne ruchy.
276
Alice jedynie wzruszyła ramionami, oczywiście nie dbając o nic, tylko o to, co miało zaraz nastąpić, gdy Rosalie puściła piosenkę. Zaczął pobrzmiewać utwór Pour Some Sugar On Me, autorstwa Def Leppard. Jasper podszedł i spojrzał Edwardowi w oczy, gdy powoli zaczął kołysać swoim ciałem. Edward starał się zachować spokój i opanowanie poprzez śmianie się z niego. Jasper przewrócił oczami, po czym odwrócił się do niego plecami i pokręcił przed nim tyłkiem. Edward zapytał: – Czy dotykanie jest dozwolone? Wiesz, żebym mógł dać ci klapsa? - Nie, dotykanie nie – odpowiedział Jasper. Rzucili sobie spojrzenie zrozumienia, ale nic więcej nie zostało powiedziane. Jasper stanął twarzą w twarz z Edwardem i powoli zaczął rozpinać koszulę, przy tym nadal kręcąc tyłkiem i pocierając ciałem o nogi Edwarda. Jak tylko ją rozpiął, zdjął ją zmysłowo i zaczął potrząsać klatką piersiową przed twarzą Edwarda, podobnie, jak robią to kobiety piersiami. To sprawiło, że oboje zaczęli się śmiać. Emmett krzyknął: – Kręć dalej, dziecinko! - Jasper zdjętą koszulę okręcił wokół szyi Edwarda i zaczął ciągnąć ją do przodu i do tyłu, jak piłą. Zaczęliśmy wyć i gwizdać przez muzykę, co tylko rozkręciło Jaspera na dobre. Edward miał uśmiech przyklejony do twarzy, gdy jego przyjaciel zaczął ocierać się o jego kolana. - Czy jest ci teraz tak dobrze, jak mi, kochanie? – zapytał Jasper. - Och, taa… nawet lepiej – odpowiedział Edward, co wywołało u obojga śmiech. Jasper usiadł na nim i zaczął autentycznie pocierać swoim ciałem o niego, upewniając się, że ich ciała przylegają całkowicie do siebie. Następnie powoli z niego wstał i przeciągnął swoim tyłkiem po klatce piersiowej Edwarda, aż w końcu zaczął nim kręcić przed jego twarzą. - Koleś, co ty robisz? Machasz mi tyłkiem prosto przed oczami. - Co? Nie powinienem tego robić? Kocham, gdy Alice mi tak robi. - Ta, ale ona jest dziewczyną… OLBRZYMIA różnica. Jasper wzruszył ramionami i zszedł w dół. Następnie wstał i odwrócił się do Edwarda, powoli rozpinając swoje spodnie. -To wszystko dla ciebie, kochanie… Edward zaczął się śmiać. – W porządku, daj mi to. Obserwowaliśmy, jak Jasper rozpiął swoje spodnie i opuścił je odrobinę, ukazując górę swoich bokserek. Następnie zaczął wypinać w rytm muzyki swoje
277
biodra przed twarzą Edwarda. Chłopak odsunął się trochę od tego, ale Jasper był po prostu zbyt blisko niego. - O co chodzi, skarbie? Nie lubisz, jak mój kutas dotyka twojej twarzy? Edward ponownie się zaśmiał i odsunął od siebie biodra Jaspera. – Właściwie to nie, więc przestań machać mi tą rzeczą po twarzy. - Nie, dopóki nie nazwiesz go prawidłowo. - Czyli? - Mój kutas. Myślę, że Alice i ja zajęczałyśmy w tym samym czasie. Chociaż chłopcy nie wyglądali zbyt poważnie i oczywiście chcieli tylko zapewnić nam dobre show, to i tak sprawiło, że krew się w nas zagotowała. - W porządku… przestań machać swoim kutasem przed moją twarzą, Jasper. Ten zaś uśmiechnął się i cofnął się, podciągając spodnie i zapinając je z powrotem. – W porządku, Alice. Skończyłem, zadowolona? Dostałaś swoje małe show. Alice uśmiechnęła się promiennie. – Mmmm… tak, Jasper, jestem bardzo zadowolona. I zostaniesz za to nagrodzony później wieczorem… Edward i ja przewróciliśmy oczami, gdy wrócił, by zająć miejsce obok mnie. - Łał, to było dopiero przedstawienie. Chociaż tak właściwie nic nie zrobiłeś, nadal wyglądałeś całkiem dobrze, uczestnicząc w tym. Parsknął do mnie. – Taa, wiem o tym. Och, Boże… - Żartuję. Cieszę się, że ci się podobało. Było całkiem zabawnie, prawda? - Zabawnie? Raczej oszałamiająco. Zmarszczył brwi. – Ale przecież my nawet się nie staraliśmy. Było głównie zabawnie. - To nie ma znaczenia. Wasza dwójka, razem w taki sposób była… Nie potrafiłam dokończyć zdania. On jedynie uśmiechnął się do mnie krzywo samym kącikiem ust i wymruczał: – Hmm… Jak tylko Alice skończyła obmacywać Jaspera, PONOWNIE, wróciliśmy do gry. - Okej, zostały nam jeszcze trzy karteczki. Zobaczmy… Rose, jesteś następna. Rose szybko pochyliła się i zakręciła butelką, która zatrzymała się na… Alice. - Hurra! To będzie zabawa. Wiesz, jak bardzo kocham cię całować, Rose. - Oczywiście, że wiem. A teraz podejdź tutaj… TERAZ. O mój Boże… Rosalie wydała rozkaz, odnośnie pocałunku. Złapała Alice za ramiona i przyciągnęła ją do siebie, po czym pocałowała ją mocno i namiętnie. Usłyszałam, że Alice jęknęła, gdy pozwoliła Rose przejąć kontrolę, aby mogła poczuć każdy milimetr jej ust. Edward i Emmett patrzyli na nie całkowicie pobudzeni, z otwartymi ustami i szczękami na ziemi. Jasper patrzył w inną stronę, odmawiając patrzenia na swoją partnerkę, idącą na całość. Nie wyglądał jednak na wytrąconego z równowagi… tylko tak, jakby chciał to przeczekać.
278
Ponownie zwróciłam swoją uwagę na dziewczyny i zauważyłam, że ich pocałunek zbliżał się ku końcowi. Rose złapała Alice, która dyszała tak, jakby przebiegła co najmniej maraton, za włosy i ciągnąc za nie, odsunęła ją od siebie. - Mmm… pyszne, jak zawsze. Alice westchnęła i sięgnęła po kulę z karteczkami. Nawet, jeśli była totalnie pobudzona, nadal potrafiła znaleźć energię, aby powiedzieć nam, co robić. Rose włożyła rękę do kuli i powiedziała: – Prawda. – Nie wyglądała na zbyt podekscytowaną. Zgaduję, że miała nadzieję, iż wylosuje dla niej wyzwanie. - W porządku, Alice. Oto twoje pytanie. Jaka jest twoja największa fantazja? - Och, to proste! Zawsze chciałam mieć dwóch facetów w tym samym czasie. Jasper się wyprostował. – Naprawdę? Alice kiwnęła energicznie głową. – Tak. To coś, o czym ciągle marzę, gdy jestem sama. - Och… cóż, kim są ci dwaj faceci? Widziałam, że Jasper stara się zachować spokój, ale jego stopa, drgająca tysiąc razy na minutę powiedziała mi coś innego. - Cóż, ty, oczywiście, a drugi facet nie jest określony. To po prostu ktoś z mojej wyobraźni. Mam nadzieję, że kiedyś moja fantazja stanie się rzeczywistością… - Hmm… jak to się stało, że nigdy wcześniej mi o tym nie powiedziałaś? - Nigdy nie zapytałeś, głuptasie. Przysunęłam się bliżej Jaspera. – A więc zamierzasz spełnić jej życzenie? Zmarszczył brwi. – Nie wiem… Alice potarła jego ramię. – W porządku, jeśli nie chcesz. Ja i tak nadal będę cię kochać. Edward westchnął i wyprostował się. – W porządku, wystarczy tych bzdur. Gra dobiega końca i zostały jeszcze tylko dwie karteczki. Kto chce zakręcić? Przypomniałam sobie, jakich karteczek użyliśmy do tej pory i uświadomiłam sobie coś wspaniałego. Ostatnie dwie karteczki były… WYZWANIAMI! O mój Boże… jeżeli tylko mogłabym zakręcić i butelka wylądowałaby na… - Ja chcę! - Wstałam i sięgnęłam po butelkę, zaklepując ją tym samym. Wszyscy byli zaskoczeni, że zaoferowałam się z własnej, nieprzymuszonej woli. - Bella? Czy z tobą wszystko w porządku? - Alice spojrzała na mnie z obawą. - To prawdopodobnie zasługa alkoholu, który w nią wlaliśmy – zaśmiał się Emmett. Przewróciłam oczami i zmówiłam kolejną zdrowaśkę… na szczęście ta zadziałała. Wypadło na Emmetta. - Tak! W porządku! - Podskoczyłam ze swojej pozycji, całkowicie dumna z siebie. Wiedziałam dokładnie, co zamierzam zrobić. - Łał, Bello. Tak bardzo chcesz mnie ponownie pocałować? Okej, chodź tutaj!
279
Otworzył ramiona, gdy przewróciłam oczami i skierowałam się do niego. Oczywiście, całowanie się z nim będzie dla mnie bonusem. Jego pocałunek był bardziej dziki, niż poprzednio. Składał się on z pragnienia nas obojga, ale w tym momencie za bardzo się bałam, na co skierowane było to pragnienie… chociaż miałam przeczucie, że dobrze to wiedziałam. Odsunęłam się i uśmiechnęłam do niego słodko, gdy wyciągnęłam karteczkę. - WYZWANIE! – krzyknęłam do niego. Na początku wyglądał na trochę zmieszanego, nie rozumiejąc, dlaczego jestem taka szczęśliwa, aż uświadomił to sobie. - Bello… - Och nie, Emmett. Usiądź i się zrelaksuj. Chyba nie boisz się małego wyzwania, prawda? Rozejrzał się po pokoju, prawie jak zwierzę zamknięte w klatce. - Co chcesz, abym zrobił? - Cóż, znasz to stare powiedzenie, Emmett? - Miałam przy tym zbyt wiele zabawy. – No wiesz… ZEMSTA JEST SUKĄ. Nie ruszył się nawet z miejsca, gapiąc się na mnie. – Co muszę zrobić? - Nic wielkiego. Musisz jedynie wybrać jednego z chłopaków i obmacywać jego skarby, pociągając za jego penisa… przez dziesięć sekund. - Do kurwy nędzy… Zaśmiałam się z jego wyrazu twarzy. Kiedy odwróciłam się, aby spojrzeć na resztę, dziewczyny wyglądały na bardzo zadowolone, a Edward na niezbyt przejętego. Przypuszczam, że bycie bratem Emmetta w tym momencie przyniosło mu jakieś korzyści. Jasper jednak nie wyglądał na zbyt radosnego. - Cóż? Jesteś gotowy? Emmett zabijał mnie wzrokiem, gdy podchodził do Jaspera. Jasper po prostu zamknął mocno oczy, starając się oddychać. Otworzył je po chwili i zaczął wpatrywać się w Emmetta. – Nie możesz po prostu użyć Edwarda? - Co? Nie! Nie mogę tego zrobić. To jak… kazirodztwo czy inne gówno. - Kazirodztwo? Och, teraz obawiasz się kazirodztwa? A jak, do cholery, uważasz, że kim Rosalie i ja jesteśmy dla ciebie, ty pierdolony kretynie? - To nie to samo. Nie znam was tak długo, poza tym dziesięć sekund minie bardzo szybko. - Kurwa, nie. Po prostu powiedz im, że odmawiasz wyzwania. Łał. Em NIGDY, i mam na myśli NIGDY, nie odmówiłby wyzwania. To nie leży w jego naturze. Męczyłoby go to przez resztę jego życia. - Zrobię to, do cholery. A z resztą, ty nie musisz nic robić. Siedź tu po prostu, podczas gdy ja odwalę całą robotę. A teraz przestań jęczeć, jak jakaś cholerna cipka i rozsuń dla mnie uda. …Przenigdy nie pomyślałabym, że usłyszę, jak Emmett mówi coś takiego. Jasper westchnął i rozchylił nogi, wystawiając swoje krocze. Nasza reszta obserwowała, jak Em rozciąga dłoń, przygotowując się. - Powiedz mi, kiedy zacząć. Rose nastawiła stoper i gdy wszystko było gotowe krzyknęła: – Teraz!
280
Ręka Emmetta szybko spoczęła na kutasie Jaspera, po czym go ścisnęła. Jasper zamknął oczy i starał się wyglądać na roztargnionego, gdy był molestowany przez Emmetta. Ten widok był bardzo zabawny. Jasper leżał, oparty o kanapę i Emmett pomiędzy jego nogami, na kolanach. Widział, jak dłoń Emmetta porusza się w górę i w dół, czasami ściskając przyrodzenie Jaspera. Rosalie krzyknęła: – Pięć sekund! Emmett zaczął poruszać ręką szybciej i mocniej, a następnie pochylił się nad Jasperem. - Koleś! Robisz się kurewsko twardy! Co do cholery? - Staram się nic nie czuć, naprawdę. Ale ty, do kurwy, masujesz mojego kutasa, Em! Co, do kurwy, sobie myślałeś, że się stanie? Kilka pociągnięć później Rosalie krzyknęła: – Koniec! -Och, dziękuję, kurwa. - Bez żartów – odpowiedział Jasper. Alice przytuliła się do niego, próbując łagodnie go uspokoić i złagodzić inwazję, którą musiał wytrzymać. - Cha! I co ty na to, Swan? Mówiłem ci, że to zrobię. Pokręciłam na niego głową. – Nigdy bym nie pomyślała, że byś mógł. -Hę? - Oczywiście, że wiedziałam, że to zrobisz. Kazałam ci to zrobić tylko dlatego, ponieważ chciałam, abyś opuścił swoją bezpieczną strefę, to wszystko. Nigdy nie pociągałeś kutasa innego chłopaka… chciałam, abyś zobaczył, jakie to uczucie. Emmett skrzywił się na to. – Cóż, to było jedno z doświadczeń, bez których mógłbym żyć. Edward ziewnął obok mnie, najwyraźniej zmęczony i powiedział: – Skupcie się, pozostała ostatnia karteczka. Kto ją chce? Nikt nie podniósł ręki, wszyscy bowiem byli już zmęczeni, więc Edward powiedział: – W porządku. Ja ją wezmę. Zakręcił butelką, a ta wylądowała na Rose. - Hmm… Rosalie. W porządku, chodź tutaj. - To nie jest śmieszne, Edwardzie. Przewrócił oczami. – Oczywiście, że nie, Em. Przysunęli się do siebie i pocałowali. Oczywiście był to pocałunek przepełniony żądzą, który sprawił, że moje majtki zrobiły się jeszcze bardziej mokre, niż wcześniej. Naprawdę muszę wrócić do domu i zająć się moim problemem. Łał… oni naprawdę wspaniale razem wyglądali, prawda? Najwyraźniej Emmett myślał tak samo, ponieważ zaczął chrząkać. Edward odsunął się i powiedział: – Jezu, uspokój się Em. Ona wybrała ciebie. Emmett uśmiechnął się z zadowoleniem i odpowiedział: – I nie zapominaj o tym! Edward wyciągnął ostatnie wyzwanie i parsknął, zerkając na Rose. – Mam dla ciebie coś idealnego. - Naprawdę? Mów. - Chcę, abyś sprawiła, żeby Bella miała orgazm… tutaj i teraz. Co! Spojrzałam na Edwarda, najwyraźniej nie zrozumiawszy go.
281
– Ty żartujesz, prawda? - Boże, mój głos zabrzmiał, jakbym właśnie panikowała. - Nie, nie żartuję. Chyba nie myślisz, że nie zauważyłem, jak cały czas wiercisz się na swoim miejscu? Jesteś całkowicie nakręcona i chcę, aby Rose ci pomogła. - A co ze mną? – zajęczała w odpowiedzi Alice. - Okej, ty też. Uśmiechnęła się, gdy obie z Rosalie zaczęły zbliżać się do mnie. O cholera… my naprawdę mamy to zrobić, prawda? Tak, to prawda. Rose uśmiechnęła się do mnie, zanim pochyliła się nade mną i pocałowała mnie. Mimowolnie jęknęłam, sprawiając, że Rosalie zaczęła całować mnie mocniej i gwałtowniej. Poczułam, jak popycha mnie do tyłu, abym mogła się położyć, przy czym rozejrzałam się dookoła. Chłopcy obserwowali mnie, wiedząc, że to będzie mój pierwszy raz, kiedy pozwalam, aby coś takiego wydarzyło się na ich oczach. Alice przejęła pocałunek, starając się rozproszyć moje gapienie się na chłopaków, podczas gdy ręce Rose zaczęły wędrować po moim ciele. Gdy język Alice masował mój, poczułam, jak Rose złapała za moje piersi i ścisnęła je, pocierając kciukami moje sutki. - Alice, kochanie, myślę, że stanik Belli powinien z niej zniknąć. Kiwnęła głową, kontynuując pocałunek i wsunęła swoje małe dłonie pod moje plecy. Podniosłam się odrobinę ku niej, aby mogła rozpiąć mój stanik. Przerwała nasz pocałunek, spojrzała mi w oczy i wyszeptała: – Zdejmę jedynie twój biustonosz, nie koszulkę, okej? Kiwnęłam głową, wdzięczna, że nie zamierza obnażyć mnie na widoku wszystkich tu zgromadzonych. Usiadłam na chwilę, aby mogła zdjąć mi stanik pod bluzką. Szybko odrzuciła go na bok i ponownie przycisnęła swoje usta do moich, kładąc mnie z powrotem. Poczułam dłonie Rose na mojej talii, gdy wsuwała palce pod pasek od moich spodni od pidżamy. Uświadomiłam sobie, że nie zamierza zdejmować mi majtek, więc uniosłam tyłek nad podłogę. Po chwili zostałam jedynie w koszulce i majtkach. Usłyszałam, jak jeden z chłopaków jęknął, ale nie potrafiłam rozpoznać, który. Alice oderwała się od moich ust i zaczęła całować mnie po szyi, masując moje sutki pomiędzy swoimi palcami. – Och… Bello, smakujesz tak dobrze, wiesz o tym? Czułam jej oddech na moim uchu i usłyszałam swój własny jęk. Moje nogi zostały rozpostarte i jak przypuszczam, pomiędzy nimi znajdowała się Rosalie. Poczułam delikatne pocieranie na moich majtkach, a następnie paznokcie, łagodnie drapiące moją spuchniętą łechtaczkę. Uczucie jej paznokci i bawełny prawie wysłały mnie na krawędź. - Mmmm… czy jesteś świadoma tego, jak mokra jesteś, Bello? Aż cała ociekasz. Wypchnęłam biodra w jej stronę, błagając ją, aby zrobiła następny ruch. Nienawidziłam całego tego ich drażnienia się ze mną i nie mogłam w tym momencie dbać mniej o to, kto był z nami w tym pokoju. Alice pochyliła się nad moją klatką piersiową i powoli zaczęła podnosić moją bluzkę. Przerwała, gdy dotarła do moich cycków, bezgłośnie pytając o moje przyzwolenie. – Kurwa, Alice, proszę, po prostu zacznij już ssać moje cycki.
282
Usłyszałam warknięcie Alice, gdy podciągnęła moją bluzkę do końca do góry i zaatakowała moje sutki. Kręciła językiem i przygryzała zębami mój czuły guziczek, a te doznania rozpaliły mnie dokładnie tam, gdzie była Rose… u mojego wejścia. Drugą ręką Alice ściskała moją drugą pierś, która wypełniła jej całą małą dłoń. Usłyszałam więcej jęków, tym razem od więcej, niż jednej osoby, więc otworzyłam oczy, aby się rozejrzeć. Chłopcy byli cali napięci, gdy próbowali pociągać za swoje kutasy przez ubrania. Wszyscy wyglądali tak, jakby mieli zaraz wybuchnąć z pożądania. Zachęcona wypchnęłam biodra w stronę Rose, mając nadzieję, że załapie, o co mi chodzi i w końcu mnie dotknie. Widziałam, jak uśmiechnęła się drwiąco, gdy przesunęła moje majtki na bok, ukazując moje mokre, ociekające wargi. Uklękła i pochyliła się, po czym bardzo długo i powoli polizała moją łechtaczkę. - KURWA! Och, Boże… proszę! - Nic nie mogłam na to poradzić. Prawie na nią nakrzyczałam. - Co, Bello? Co chcesz, abym ci zrobiła? - Proszę, wyliż moją cipkę. - Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? - Tak… proszę! - Okej… Ponownie pochyliła się, ale tym razem przycisnęła usta do mojej łechtaczki i zaczęła ją lizać i ssać najlepiej, jak potrafiła. Ciągle zamieniała te dwie czynności, aż poczułam, że szybko ogarnie mnie orgazm. Rose jednak zwolniła i odsunęła się, nie chcąc, abym już doszła. Zaskomlałam w powietrze, gdy poczułam, że nie ma jej na mnie. Przyczołgała się do Alice i złapała ją gwałtownie za włosy, przyciągając ją do swoich ust. Obserwowałam z czcią jak się całują, całkowicie ciesząc się tym widokiem. Rose oderwała się na chwilę od Alice, po czym zassała jej dolną wargę, smakując jej. - Czujesz ją, Alice? Możesz posmakować na mnie Belli? Alice kiwnęła głową i ponownie polizała usta Rose. – Tak, i smakuje przepysznie. Jęknęłam, potrzebowałam poczuć je z powrotem na mnie. Zaczęłam wędrować dłonią w dół mojego ciała, aż dotarłam do majtek. Wsunęłam pod nie rękę i zaczęłam krążyć palcami wokół mojej łechtaczki, chcąc poczuć mój orgazm. Alice oderwała się od Rose i spojrzała na chłopaków. – Och, wygląda na to, że mamy wspaniałą publiczność. Podążyłam wzrokiem w miejsce, na które patrzyła i zobaczyłam, że wszyscy chłopcy… tak, wszyscy z nich, wyciągnęli z majtek swoje kutasy. Edward obserwował, jak pocierałam swoją cipkę pod majtkami, i tak samo Jasper. Spojrzenie Emmetta było przyklejone do Rose i Alice. Zwróciłam swoją uwagę ponownie na Edwarda i zauważyłam, że oblizuje wargi, zerkając na moją cipkę. W przypływie odwagi, przesunęłam majtki na bok tak, aby zapewnić Jasperowi i Edwardowi lepszy widok na to, co robi moja ręka. Usłyszałam jęk Jaspera i zobaczyłam, że jego oczy wywróciły się w tył głowy, gdy zaczął pompować swojego fiuta jeszcze szybciej i mocniej. Spojrzałam w drugą stronę i zauważyłam, że Rose i Alice były połączone w pocałunku, a ręce każdej z nich były w majtkach tej drugiej.
283
O rzesz kurwa… one robią sobie nawzajem palcówkę. Poczułam jak strumyk wilgoci wyciekł ze mnie, dlatego zaczęłam pocierać moją łechtaczkę jeszcze mocniej. Alice oderwała swoją twarz od Rose i szybko podciągnęła jej koszulkę, eksponując jej piersi. Alice przycisnęła się natychmiast do tych pięknych różowych sutków i zaczęła je ssać… mocno. Rose odrzuciła głowę do tyłu z czystej przyjemności i uświadomiłam sobie, że jestem blisko. Nie miałam pojęcia, dlaczego oglądanie Rose i Alice będzie dla mnie takie nakręcające, ale takie było. Spojrzenie Rose powędrowało ponownie do mnie, po czym zaczęła obserwować jak dogadzam sobie palcami. - Kontynuuj, Bello. Spraw, abyś doszła… dla nas. Kiwnęłam głową, moje palce pracowały coraz szybciej. Rose wolną ręką złapała za moje cycki i zaczęła je ugniatać. To dodatkowe doznanie było tym, czego było mi trzeba. - O KURWA… Cała zaczęłam się trząść, gdy przechodził przeze mnie orgazm. Alice i Rose spoglądały na mnie w tej chwili, a gdy mnie usłyszały, obie pozwoliły sobie także dojść. Głowa Alice spoczęła na ramieniu Rose, gdy obie zaczęły dygotać, nadal pieprząc palcami siebie nawzajem, dopóki nie doszły. Zatrzymałam się na chwilę, aby złapać oddech, ale moje palce nadal pocierały łechtaczkę. To takie wspaniałe uczucie, gdy się dochodzi. Rozejrzałam się i dostrzegłam, że chłopcy byli już na krawędzi. Wszyscy pompowali swoje penisy bardzo mocno i gwałtownie, dwie pary oczu przy tym były skierowane na mnie, jedna na dziewczyny. Przygryzłam wargę, gdy spojrzałam prosto w oczy Edwarda i powiedziałam: – Dojdź dla mnie… proszę. Wtedy zamknął oczy, odrzucił głowę do tyłu i pozwolił jego spermie wypłynąć z niego. Spojrzałam na Jaspera, który także zamknął oczy, a jego eksplozja wylądowała na jego ręce. Usłyszałam także przekleństwo Emmetta, którego orgazm bardzo mocno przeszedł przez jego ciało. Ziewnęłam, wyjmując ręce z moich majtek i uświadomiłam sobie, że, mimo, iż to dziwne, podłoga była niesamowicie wygodna. Starałam się utrzymać moje oczy otwarte, gdy zauważyłam, że ludzie wokół mnie zaczynają się rozmazywać. Usłyszałam miękki szept i jakieś mamrotanie, a następnie ledwo pamiętam, jak zostałam podniesiona w górę. Sen przyszedł do mnie tak szybko… i uśmiechałam się, gdy to nastąpiło. To była dobra noc… bardzo, bardzo dobra noc.
284
29.1 Czy prawdziwy Slim Shady moze wstac? EPOV Powoli schodziłem po schodach, będąc wciąż oszołomionym po ostatniej nocy. Pamiętam, że patrzyłem na budzik, stojący na nocnym stoliku obok mojego łóżka, który pokazywał 10:30. Spałem dłużej, niż zazwyczaj tego niedzielnego poranka, ale zastanawiałem się, jak późno się położyliśmy i jak dużo wypiliśmy, gdyż nie było wątpliwości, że wszyscy jeszcze spali. Cóż, prawie wszyscy… Schodząc ze schodów, usłyszałem głosy dochodzące z kuchni. - Moja bogini, Esme, jeśli twój syn wciąż będzie paradował po tym domu nago, ktoś będzie zobowiązany, by trzymać go z daleka od Ciebie i Rosalie. Słyszałem, jak mama zakrztusiła się ze śmiechu. - Tak, cóż, myślę, że paraduje tak dumnie wiedząc, że nie ma się czego wstydzić… Podobnie jak pewien jasnowłosy bóg, którego znam. - Och, naprawdę? - Mhm… Wydaje mi się, że z ostatniej nocy pamiętam coś długiego i grubego w mojej ci… Odchrząknąłem, wchodząc do kuchni. Poważnie, nie chciałem usłyszeć, jak moja mama i Carlisle streszczając przygody ostatniej nocy. - Edwardzie! - Mamo, poważnie, musimy przestać się spotykać w takich okolicznościach. Proszę, abyś pamiętała, że pod tym dachem wciąż mieszkają wasze dzieci, które nie są zainteresowane waszymi seksualnymi wybrykami. Twarz mojej matki poczerwieniała, gdy opuściła głowę zawstydzona. Carlisle podniósł rękę i pogłaskał ją po zaczerwienionym policzku. - Daj spokój, Esme, nie bądź zawstydzona. Jestem pewien, że nie jesteś jedyną osobą, która wkłada różne rzeczy do ust. - CARLISLE‟U! – W tej samej chwili oboje krzyknęliśmy na niego. On natomiast zaczął się śmiać na całe gardło. - Och, tak łatwo was rozdrażnić, wiecie? Parsknąłem śmiechem. - Och, nie martw się, nie jesteśmy jedynymi. Ostatniej nocy słyszałem stłumione jęki Rose, dochodzące z końca korytarza. Emmett musiał jej nieźle dogadzać. Jego twarz natychmiast zmieniła wyraz, gdy się na mnie gapił. - Co ty gadasz? - To, co słyszysz. Nie mogłem usłyszeć stłumionej odpowiedzi Rose, gdyż jej usta sprawiały wrażenie czymś zajętych. - OKEJ, OKEJ! PUNKT DLA CIEBIE, TYLKO PROSZĘ, ZAMKNIJ SIĘ!
285
Zaśmiałem się, pokręciłem głową i poszedłem do George‟a, który był zajęty przygotowaniem śniadania. - Nie baw się w kuchni, jeśli nie potrafisz znieść gorąca, Carlisle‟u. - Zapamiętam to, Edwardzie. Spojrzałem z powrotem na George‟a, który robił jajecznicę, bekon, kiełbaski i naleśniki. - George‟u, czy mógłbyś przygotować dla mnie dwa talerze? Chcę zabrać jedzenie na górę, do swojego pokoju. -Dwa talerze? Czy to nie trochę za dużo dla ciebie, kochany? Potrząsnąłem głową, zerkając w stronę rodziców. - Bella jest na górze. Brwi Carlisle‟a uniosły się, kiedy brał kolejnego łyka kawy. Moja matka odwróciła głowę, więc nie mogłem zobaczyć jej reakcji. - Co? - Nic, absolutnie nic. Więc, Bella spała w twoim pokoju? Przestępowałem z nogi na nogę, gdyż nie podobał mi się sposób, w jaki Carlisle mi się przyglądał. - Tak. Czy jest w tym coś złego? - Nie, ale nigdy wcześniej nie pozwoliłeś dziewczynie spać w twoim pokoju. - Masz rację, ale było już późno, a ona była nieprzytomna po grach ostatniej nocy. Nie mogłem jej obudzić i wysłać do domu. - Cóż, jak wiesz, mamy pokoje dla gości. Westchnąłem, gdy zobaczyłem, że moje talerze „na wynos” są prawie gotowe. - Wiem. Ale pomyślałem, że chciałaby się obudzić w pokoju, który zna, wiecie? Ostatnią rzeczą, jakiej bym chciał, to przestraszyć tę biedną dziewczynę, gdy nie będzie pamiętała, gdzie się budzi. - Brzmisz, jakbyś mówił to z własnego doświadczenia, Edwardzie. – Moja matka popatrzyła na mnie, marszcząc brwi. - Nie, ja zawsze docierałem do domu, bez względu na okoliczności. Nigdy nie spędziłem nocy w domu dziewczyny, mamo. Nie chciałem, by coś źle zrozumiała. Carlisle podniósł głowę. - Ach, tak… Nie chciałeś, by pomyślała, że ma szanse, by związać się z tobą. Zmarszczyłem brwi, kiedy brałem przygotowaną dla nas tacę z jedzeniem i picie. - Ta, okej, cokolwiek. Ta rozmowa zaczyna się dla mnie robić dziwna. Widzicie, właśnie dlatego zbyt często z wami nie rozmawiam. Albo zaskakujecie mnie jakąś zboczoną gadką, albo zachowujecie się wobec mnie jak jakiś Mistrz Yoda. Ja spadam. Moja mama zawołała za mną: - Powiedz Belli „dzień dobry” w moim imieniu, kochanie! Ostrożnie poszedłem na górę, nie chcąc rozlać soku, który stał na tacy. Pamiętałem ostatnią noc, po wszystkich tych „uroczystościach”, Bella zasnęła, albo raczej straciła przytomność. Poprzednia noc
286
Po tym, jak wszyscy otrząsnęli się z szoku po swoich orgazmach i się oczyścili, Bella leżała nieprzytomna na podłodze, likier i zmęczenia w końcu zadziałały. Rose i Alice wcale nie były lepsze, żadna z nich nie wyrażała chęci powstania z plątaniny kończyn na podłodze. - Cóż, myślę, że lepiej nazwijmy to nocą, patrząc, jak nasze dziewczyny są bezwolne. – Kasper wstał i podszedł do Alice i wziął ją na ręce. Emmett zrobił to samo z Rose, a ponieważ nie chciałem zostawiać tu Belli na pastwę losu, podniosłem jej małe ciałko. Boże, ona prawie nic nie waży. Muszę zadbać, żeby więcej jadła… Usłyszałem głoś Alice, dochodzący z ramienia Jaspera. - Przygotowałam da niej pokój gościnny naprzeciw twojego, Edwardzie. Możesz ją tam położyć. - Dobra, dzięki Ali. Pokiwała zaspana, gdy przechodzili obok mnie. Spojrzałem na Bellę śpiącą w moich ramionach. Musiałem przyznać, nawet sam przed sobą, że miło było mieć ją w swoich ramionach. Jakby czytała mi w myślach, owinęła swoje ramiona wokół mojej szyi, przyciągając się bliżej mnie. - Edward? - Cii… wszystko w porządku. Mam cię. Położyła swoją głowę w zgięciu mojej szyi, jej ciepły oddech uderzył mnie sprawiając, że czułem się dobrze patrząc na nią. - Wiem, Edwardzie. Zakrztusiłem się ze śmiechu, gdyż wiedziałem, że mówi przez sen. Nie sprawiała wrażenia zbyt komunikatywnej. - Tak? - Mhm… Nie boję się, gdy jesteś ze mną. Wiem, że zawsze mnie ochronisz. Zatrzymałem się zmrożony. Dokładnie przed drzwiami pokoju, gdzie miała spać. Ponownie spojrzałem na śpiącą w moich ramionach i miewałem, że ma zbyt wielką wiarę we mnie. To znaczy, jakiego rodzaju ochronę miała na myśli? Nie potrafiłem ochronić nikogo, nawet Angeli ani mojego dziecka, a ona teraz myśli, że mogę ochronić ją? Wiedziałem, że muszę zrobić coś szybko i zdecydowałem, że położę ją do łóżka w pokoju gościnnym, który Alice dla niej przygotowała. Im szybciej pozbędę się jej z moich ramion, tym lepiej. Ale, gdy otworzyłem drzwi, pokój wyglądał chłodno i nieprzyjaźnie. Obudzi się zdezorientowana i prawdopodobnie przestraszona, gdyż nie będzie pamiętała, co się dziś wydarzyło… i czy naprawdę chcę, by to wszystko przeżywała? Nie… Chcę… być przy niej. Chcę być jej obrońcą, nawet jeśli to potrwa tylko jedną noc… Ostatecznie zdecydowałem, że nie zostawię jej w pokoju gościnnym i poszedłem prosto do swojego pokoju, układając ją na łóżku. Wciąż miała na sobie jedynie koszulkę, ale przyniosłem ze sobą resztę jej ubrań, więc mogła je założyć, kiedy tylko chciała. Przyglądałem się jej śpiącej kilka chwil aż do momentu, gdy poczułem się jak prześladowca. Położyłem się na kanapie i okryłem kocem. Zaczynałem być dżentelmenem w każdym calu. Zadrwiłem wewnętrznie. Ta, to dopiero będzie dzień. Koniec poprzedniej nocy.
287
Wszedłem do mojego pokoju i zobaczyłem Bellę przeciągającą się na moim łóżku, ramiona miała wyciągnięte ponad głową i plecy wygięte w łuk. Mój Boże… Ona nie była jedyną, która tego poranka się obudziła. Oczyściłem gardło, by dać jej znać, że jestem w pokoju. Jej głowa odwróciła się w moim kierunku i szybko usiadła. - Edward? Uśmiechnąłem się, kładąc tacę i podchodząc do niej. - Ta, jak ci się spało? Przetarła oczy ziewając, potem zaczęła masować skronie. - Ciągle czuję zmęczenie, a moja głowa boli. - To, droga Bello, dlatego, że wczoraj wypiłaś odrobinę za dużo. - Tak? Pokiwałem głową i dałem jej kilka chwil na zebranie myśli. Nagle jej buzia się otwarła, a twarz poczerwieniała. - O mój Boże… Proszę, powiedz, że ja nie… Zaśmiałem się i odpowiedziałem: - Czego nie zrobiłaś? Było wiele rzeczy, które robiłaś ostatniej nocy. Potrząsnęła głową i uderzyła otwartą dłonią w czoło. - Kurwa… Twój tata musi mnie teraz mieć za jakąś dziwkę. - Nie, nie wspominał o tobie jako dziwce, gdy go widziałem dziś rano. - O mój Boże! On nie śpi? Och, proszę, proszę, proszę, byś mi pomógł dziś na niego nie wpaść. - Bello, bierzesz to zbyt poważnie. Uwierz mi, on się tym w ogóle nie przejmuje. Podobnie jak moja mama. Najwidoczniej Bella zapomniała w tej sprawie o mojej mamie, gdyż w tej chwili wyglądała na przerażoną. - Och, Edwardzie… Zabij mnie, proszę. Obszedłem łóżko i usiadłem obok niej, uważając, by siedzieć na kołdrze. Nie było mowy, żebym, znalazłszy się pod kołdrą, nie zaatakował. - Bello, poważnie, nie martw się tym. Wiesz, jaka jest moja rodzina. Carlisle i Esme są tacy sami. To są bardzo wyluzowani ludzie, przekonasz się. - Nie chcę się przekonywać. NIE chcę ich widzieć przez długi, długi czas. - Cóż, nie myślmy o tym w tej chwili. Jeśli to pomoże, przyniosłem śniadanie, żebyś nie musiała schodzić na dół i widzieć się ze wszystkimi. Spojrzała na tacę i usłyszałem burczenie, dochodzące z jej brzucha. - Łał! Ktoś jest głodny. Zarumieniła się i spuściła wzrok. - Hmm… Jestem trochę głodna. - Cóż, powinnaś być… Ostatniej nocy byłaś bardzo zajętą dziewczynką. Bella podniosła poduszkę ponad głowę i uderzyła mnie. Zaśmiałem się, podszedłem do niej, upewniając się, że poduszka jest poza jej zasięgiem. Piszczała i śmiała się, próbując odepchnąć mnie od siebie, kopiąc wokoło. Przygniotłem ją górną częścią ciała, a oba nadgarstki chwyciłem jedną ręką i uniosłem ponad jej głową., podczas, gdy moje nogi przytrzymywały jej. Zanim się zorientowałam, byłem na niej, a moja erekcja była w miejscu, w którym powinna być. - Poddajesz się, Bello? Oddychała ciężko, kiedy leżałem na niej. Miała czerwone policzki, a jej brązowe oczy błyszczały. - Nie.
288
- Och, naprawdę? Cóż, zobaczmy, co mogę ci zrobić. – Sięgnąłem głową do jej cycków, zauważając, że sutki odznaczają się na jej koszulce. – Panno Swan, nie masz na sobie stanika, prawda? - Nie – sapnęła do mnie. - Hmm… Nie jest zimno, ale twoja twarz jest czerwona, więc to oznacza, że musisz być podekscytowana. Czy jesteś podekscytowana, panno Swan? Usłyszałem jęk uchodzący z jej ust, kiedy zamknęła oczy i wygięła ciało w moim kierunku. - Odpowiedz… - Tak… tak, jestem podekscytowana… Przyłożyłem mojego fiuta do niej, upewniając się, że mnie poczuła. - Tak, jesteś podekscytowana, co? Otworzyła oczy i patrząc na mnie zakwiliła: - Tak, jestem podekscytowana, panie Cullen. Uśmiechnąłem się, kiedy opuściłem głowę i zobaczyłem jej twardniejący sutek prześwitujący przez koszulkę. Pozwoliłem mojemu językowi wyjść i uszczypnąć ją wiedząc, że to doprowadza ją do szaleństwa. Jej biodra wciąż unosiły się, by spotkać się z moimi. Przyłożyłem usta do jej ucha i wyszeptałem: - Byłaś złą dziewczynką ostatniej nocy, panno Swan. Widziałem, jak się bawisz swoją cipką dokładnie przede mną i, prawdę mówiąc, sprawiłaś, że ja i Jasper mieliśmy orgazm… Jej jęk był głośny i wypełnił cały pokój. Przejechałem wolną ręką w dół jej ciała, dopóki nie odnalazłem nagiej cipki, czekającej na mnie, - Mmm… Jesteś morka, kochana. Wiesz o tym? Czy jesteś mokra dla mnie? Odpowiedz. - Tak… tak, jestem mokra dla ciebie, panie Cullen. - Czy podnieca cię wiedza, że byłaś w stanie doprowadzić dwóch facetów do orgazmu, jedynie poprzez zabawianie się samej ze sobą palcami? Jej biodra ponownie uniosły się, znajdując moje palce, kiedy próbowała się przysunąć bliżej mnie. - Tak, uwielbiam doprowadzać cię do orgazmu, Edwardzie. Tym razem przyszła pora na mój jęk, kiedy usłyszałem jej deklaracje i sposób, w jaki moje imię opuszczało jej usta… Taki chrapliwy i pożądliwy… Moje palce odnalazły jej łechtaczkę i upewniłem się, że złapałem ją kciukiem i palcem, by dobrze ją ścisnąć. Ponownie wypchnęła biodra, sprawiając, że prawidłowe robienie jej palcówka stało się bardzo trudne. - Teraz, Bello, bądź grzeczną dziewczynką i nie ruszaj się dla mnie. Chcesz chyba, bym pocierał tę twoją śliczną, małą pizdeczkę? Nie chcesz dojść? Szybko przestała się kręcić, kiedy wsunąłem swoje palce do środka. Była taka ciasna, taka mokra… Mój fiut pobudził się na samą myśl o tym, co miało się w przyszłości wydarzyć. Walczyłem z moją chęcią wzięcia jej i wsunąłem w nią dwa palce, upewniając się, że robię to najdelikatniej, jak to możliwe. Moje biodra poruszały się w tym samym rytmie, co palce, więc mój fiut ocierał się dobrze i mocno o jej udo. Kontynuowałem napaść a jej usta, by wiedziała, jak napalonym mnie uczyniła.. Wraz z pracą moich palców, ona stawała się coraz bardziej mokra, aż mogłem poczuć, że skręca się pode mnie, a jej oddech staje się coraz płytszy. Jęknąłem wiedząc, że mój fiut wykonał robotę. Wkrótce miałem szczytować i wiedziałem o tym. Jeszcze tylko kilka pchnięć.
289
- Edwardzie… Och… Boże… Ja… - Och… KURWA! Zaraz dojdę… Jęczała i rzucała głową w tył i przód na mojej poduszce. Jej nogi rozwarły się dla mnie szeroko. Spojrzałem w dół na swoją rękę i zobaczyłem jej lśniące soki, spływające po palcach… Jasna cholera, to było dla mnie. - Bello… Uch… Jasna… Poczułem, że jej ręce uwalniają się z mojego uścisku, oplatając moją szyję i przyciągając mnie bliżej niej tak, że jedynym, co mogłem wąchać, to jej włosy. - Dojdź dla mnie, Edwardzie… I doszedłem… mocno… Mój fiut pulsował przy udzie Belli i mogłem poczuć, że mój orgazm wystrzelił i wylądował na całym mnie i moich spodniach. Złapałem się desperacko jej ciała, kiedy mój orgazm dobiegł końca. Dysząc, próbując odzyskać oddech, przyłożyłem swoje czoło do jej, kiedy oboje walczyliśmy, by dojść do siebie. Byłem pierwszym, który przerwał ciszę śmiechem. - Cóż, to nie było dokładnie to, co miałem na myśli mówiąc o śniadaniu dzisiejszego poranka, ale nim było. Uśmiechnęła się i przyciągnęła mnie do siebie, by musnąć moje usta. - Ja też tego nie planowałam, ale masz rację. Było tym. Pocałowałem ją raz jeszcze i wstałem szybko, by upewnić się, że dokładnie się wyczyściliśmy. Gdy tylko Bella założyła swoje spodnie, ktoś zapukał do drzwi. - Kto tam, do kurwy nędzy? - To ja, natychmiast otwieraj, wiem, że Bella tam jest! Wywróciłem oczami, a potem popatrzyłem na Bellę. Ona spojrzała na siebie i gdy upewniła się, że wszystko zostało wyczyszczone, otworzyłem drzwi. - Czego, Alice? – Specjalnie zablokowałem jej drogę, by nie mogła niczego zobaczyć. - Wpuść mnie! - Nie, to mój pokój… i nie chcę cię tu. - Edwardzie, zejdź mi z drogi, albo przysięgam… Parsknąłem i usunąłem się z drogi. Alice oczyściła swoją drogę i rozpoczęła bieg do mojego łóżka. Odwróciłem się dokładnie w momencie, gdy wskakiwała na łóżko. - Hej! Uważaj, nie chcę, by moje łóżko się zawaliło. - Błagam! To łóżko aż się prosi o jakąś akcję. Bóg wie, że nie widziało wiele… A więc tak myślisz… Ale zatrzymałem tę myśl dla siebie. - Bry, Alice – odpowiedziała Bella nieśmiało. - Dzień dobry, słoneczko! Jak ci się spało? - Prawdę mówiąc, to naprawdę dobrze. Odleciałam po… Alice pokiwała głową. - Wiem, widzieliśmy. Twarz Belli zaczerwieniła się, gdy wszyscy pomyśleliśmy o ostatniej nocy. Była śmiałą dziewczyną… kto wie, co jeszcze w niej siedzi? To dobrze, prawda? Tak bardzo jak uważałem, że wyciąganie jej z muszli było dobre, tak bardzo nie potrafiłem się pozbyć przeczucia, że jednak nie było to tak genialny plan, jak kiedyś myślałem…
290
Potrząsnąłem głową, by pozbyć jest tych myśli. Alice rozmawiała z Bellą na temat warunków, w jakich przyszło jej spać. - Przygotowałam ci łóżko w pokoju gościnnym, ale najwidoczniej Edward miał inne plany. Mam nadzieję, że był dżentelmenem, gdy dzieliliście pokój? Oczekiwałem, że Czerwieniąca się Bella pojawi się i mnie zdemaskuje, ale, niespodziewanie, tak się nie stało. Z kamienna twarzą, patrząc wprost na Alice… skłamała. - Edward był rewelacyjny. Niczego nie zrobił. Właściwie, to tak, jak na to wygląda, spał na kanapie. Właśnie się obudziłam. Alice odwróciła się, by spojrzeć na moją sofę, upewniając się, że moja poduszka I kołdra tam były. Oczywiście, ta część nie była kłamstwem. Właściwie spałem na kanapie. Ale Bella utrzymała w tajemnicy sprawy, które się między nami wydarzyły… sprawy, które wydarzyły się poza naszym czasem, przeznaczonym na lekcje. Gapiłem się na nią, a ona rzuciła mi szybki uśmiech, zanim Alice mogła ją na tym przyłapać. Nieźle, Bello. Jeśli ona nie zamierzała niczego mówić, to ja też. To mógł być nasz mały sekret… Godzinę później wszyscy byliśmy na dole, a Carlisle czekał, by zobaczyć się z Bellą, zanim wyjdzie, aby rozpocząć swój dzień. Powiedzieliśmy Belli, że już wyszedł, więc, kiedy go zobaczyła, posyłała nam mordercze spojrzenia. No cóż… - Cz… cześć, Carlisle‟u. - Bello! posłuchaj, chciałem się z tobą zobaczyć i rozprawić się z tym, zanim wyjdę. Nie chcę, byś czuła się zakłopotana, albo żałowała czegokolwiek, okej? Znam moje dzieci i wiem, jakie potrafią być. Wierz mi, nic nie było twoją winą i nie sądzę, abyś zrobiła cokolwiek, gdybyś nie została nakłoniona do tego, czy mam rację? Przytaknęła i w końcu popatrzyła w górę na niego i posłała mu niewielki uśmiech. - Tak i dziękuję ci. Naprawdę. Wiem, że niewielu jest ojców, którzy by tak do tej sprawy podeszli, więc cieszę się, że nie jesteś mną zniesmaczony, albo coś. Z błyskiem w oku popatrzył na nią i odpowiedział: - Teraz Bello, czy to wyglądało, jakbym był w ogóle tobą zniesmaczony? Fuj… Nie chciałem myśleć o Carlisle‟u z kimkolwiek innym, ledwie potrafiłem sobie wyobrazić jego z mamą bez przewrotu w moim żołądku. Widocznie Rose i Kasper poczuli to samo. - TATO! - Okej, okej. Chciałem, by było jasne, że nie winię jej, ani nie czuję się wobec niej inaczej. Wszyscy pokiwaliśmy głowami, a kiedy on już był przy drzwiach, odwrócił się i zapytał: - Przy okazji, kto dał Ci to wyzwanie? Bella przygryzła dolną wargę, a jej wzrok powędrował w stronę Emmetta. Carlisle uśmiechnął się. - Och, wiedzę. Możesz mi powiedzieć dlaczego, Emmett? Nie zrobi tego… To Emmett. On może. - Och, ta. Widzisz, Bella miała pewną fan… Bella poruszyła się szybciej, niż widziałem kiedykolwiek wcześniej. Wbiegła na Emmeta raczej jak atakujący wbiegłby na innego gracza. Emmett przewrócił się.
291
- Zamknij dziób, albo, przysięgam na Boga… Emmet zaczął się śmiać, gdy tylko wyszedł z szoku po znokautowaniu przez Bellę. Ona siedziała na nim okrakiem, piorunowała go wzrokiem, kiedy chwyciła jego t – shirt. Rozejrzałem się i zauważyłem, że Carlisle wygląda na zdziwionego. Ale wiedziałem też, że Bella trochę się spóźniła, Wszyscy wiedzieliśmy, co Emmett chciał powiedzieć. - Okej, Bello, proszę, nie zabij jednego z moich dzieci. Zobaczymy się, gdy wrócę z pracy. I proszę, zachowujcie się. Kiedy drzwi się zamknęły, Bella wrzasnęła na Emmetta: - Co ty, do cholery, sobie myślałeś? I mówię poważnie, Emmett! Naprawdę, nie chcę, by twój ojciec wiedział, że o nim fantazjuję! - Co? Nie wiedziałem, że to tajemnica! Naprawdę! Roześmiałem się z nich. Emmett oczywiście wyglądał zabawnie, będąc ofiarą dokładnie pod Bellą. On się śmiał… ona nie. Bella westchnęła, schodząc z niego. Nagle, ręce Emmetta złapały jej biodra i wytrzeszczając na nią oczy, zaczął unosić swoje biodra. - Wiem, że mogę zrobić ci dobrze, Bello. Jestem przekonany, że będzie dziesięć razy lepiej, niż z tym staruszkiem, Eddiem. Zwęziłem oczy, podchodząc do nich i szarpnąłem Bellę za ramiona. - Och, naprawdę? Nie sądzę, aby Bella chciała być z taką męską dziwką, prawda? Uśmiechnęła się, ściskając moją rękę i powiedziała: - Nie, nie specjalnie. A przy okazji, jestem całkiem zadowolona z nauczania przez Edwarda. Nie ma nic, czego on nie mógłby mnie nauczyć. Wbrew sobie, uśmiechnąłem się, dopóki nie usłyszałem odpowiedzi Emmetta. - Nie byłbym tego taki pewny… Rose wywróciła oczami i powiedziała: - Okej, wystarczy tego konkursu cipek. Zabierzmy stąd swoje tyłki, co? Wszyscy pokiwaliśmy głowami i wpakowaliśmy się do jeepa Emmetta. Zdecydowaliśmy, albo raczej Alice zdecydowała, że pojedziemy do parku i spędzimy miłe niedzielne popołudnie na zewnątrz. Myślałem, że to dobry pomysł. Niestety, byłem w błędzie.
292
293