NA WSTĘPIE
KATARZYNA SROCZYŃSKA
OKŁADKA: PROJEKT – ŁUKASZ KAMIENIAK, ZDJĘCIE – GETTY IMAGES | PROJEKT MAKIETY – ŁUKASZ KAMIENIAK | RYSUNKI PORTRETÓW AUTORÓW – MARCIN BONDAROWICZ
Redaktorka naczelna
B
„Boimy się obcych, utraty pracy, a nawet tak miłych rzeczy jak nadchodzące święta” – pisze Anita Szarlik w tekście „Leki na lęki” otwierającym nasz raport. Katalog tych lęków można by oczywiście rozwijać, co pewnie wielu z nas robi przy rozmaitych okazjach towarzyskich. Opowiadamy sobie o tym, jak budzimy się o trzeciej w nocy przerażeni wizją choroby, oblanego egzaminu, rozmowy z szefem, starości bez emerytury, prezentacji dla nowego klienta. Drżą nam dłonie, oddychać trudno, o porządnym wyspaniu się nie ma mowy. Nic więc dziwnego, że staramy się coś zrobić, żeby poczuć się lepiej. Żeby przestać się bać. To przecież lepsze niż znieruchomieć ze strachu na wiele miesięcy czy nawet lat. Psycholog i psychoterapeutka Joanna Żewakowska radzi jednak, by zanim zaczniemy działać, dać sobie trochę czasu na pomyślenie. „Ważne, żeby działania były adekwatne do sytuacji i poprzedzone zastanowieniem się, o co w moim lęku chodzi – tak, żeby »robienie czegoś« nie zastąpiło refleksji. Działając bez zastanowienia, możemy odciąć ważne informacje o naszym stanie psychicznym” – przestrzega. Brzmi prosto, ale potrzeba odwagi, żeby spojrzeć w oczy przerażeniu i jeszcze zadawać mu pytania. Z doświadczenia wiem, że warto wtedy pamiętać, żeby oddychać. Kilka razy głęboko nabrać powietrza. Gdy mózg jest dotleniony, a ciało i umysł spokojniejsze, da się zauważyć jeszcze coś. Czy my się nie za bardzo staramy, żeby lęku nie czuć w ogóle? Czy nie za bardzo się na nim skupiamy? Czy nie troszczymy się o niego zbyt czule? „Kiedy zwalczanie lęku staje się synonimem sensownego życia, my sami stajemy się zakładnikami lęku. Uzależniamy się od lęku. Potrzebujemy codziennej dawki lęku – i jak w przypadku każdego nałogu, godnego tego miana – potrzebujemy coraz większych dawek” – pisał Zygmunt Bauman. Świat się chwieje, czasy są burzliwe, niczego nie można być pewnym – tłumaczymy sobie to drżenie dłoni i trudności z oddychaniem. Ale czy ta sytuacja nie pozwala wyraźniej dostrzec tego, co zawsze było podstawową cechą życia: zmienności, przemijalności, niestałości?
3
LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2016
39
SPIS
TREŚCI 6 5 NAUKOWYCH SPOSOBÓW NA…
TWÓRCZE MYŚLENIE
7
PSYCHOPEDIA 14 RAPORT
10 PSYCHOARCHIWUM
GENDER Z BRODĄ
Zaglądamy do starych poradników 12 METAFIZYKA DLA NEUROTYKA
SMUTEK GRECJI
MARCIN FABJAŃSKI
o tym, co z nas wysysa resztki energii 4
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
MĄDRE SPOSOBY NA LĘKI ISprawdzamy, STRES jak zachować spokój ciała i umysłu, gdy wyobraźnia podsuwa czarne scenariusze
16 ŻYCIE
24 ŻYCIE
DRŻYJ NA ZDROWIE
O gimnastyce, która uwalnia ciało od napięć i stresu Z JOANNĄ OLCHOWIK ROZMAWIA EWA PĄGOWSKA 28 ŻYCIE
UWAŻNIE ZE STRESEM Proste ćwiczenia medytacyjne
30 ŻYCIE
WSZĘDZIE DOBRZE, GDZIE NAS NIE MA?
Jak radzić sobie z lękiem w pracy, w związku, w codziennym życiu
Ciągłe porównywanie się z innymi tylko dokłada nam stresu. Kluczem do spokoju jest bycie tu i teraz
ANITA SZARLIK
JOWITA KIWNIK PARGANA
LEKI NA LĘKI
50 JAK SOBIE RADZIĆ W BURZLIWYCH CZASACH
SMUGA CIENIA
Smutek i melancholia mają swoją jasną stronę ADAM ADUSZKIEWICZ 52 ŻYCIE
DUŃSKI PRZEPIS NA SZCZĘŚCIE
Umiejętność fajnego spędzania czasu z bliskimi uszczęśliwia nie tylko Duńczyków 34 WARSZTATY
JAK ŻYĆ Z KOMPLEKSAMI
Kiedy warto stawić im czoła, a kiedy spróbować się z nimi zaprzyjaźnić ANNA WITKIEWICZ 40 ŻYCIE
KIM JEST PRAWDZIWY NARCYZ? Odrobina narcyzmu nie szkodzi, ale nadmiar może zniszczyć życie REBECCA WEBBER
44 NIE DO POWIEDZENIA
O UZALEŻNIENIU OD LĘKU
JESSICA ALEXANDER
70 PRACA
DAJ SIĘ ZNALEŹĆ PRACODAWCY
Co zrobić, żeby to pracodawca szukał nas, a nie my jego ALEKSANDRA BOĆKOWSKA
I IBEN SANDAHL 74 LEKCJE DLA START-UPOWCÓW 56 APPENDIX
UMYSŁ OTWARTY CZY ZAMKNIĘTY? JACEK SANTORSKI
o tym, dlaczego tak łatwo ulegamy schematom 58 PRACA
TRZY KROKI DO SUKCESU
Bierz, dawaj i działaj – tego trzeba, żeby osiągnąć to, co sobie zaplanowaliśmy MAŁGORZATA KOWALCZEWSKA
KASA NA START
Skąd wziąć pieniądze na własny biznes MAJA GAWROŃSKA 78 PRACA
WYSTARCZY TO, CO MASZ
Ego jest jak pies. Nie pozwól mu się prowadzić – mówi RICK JARROW 82 CO PANI CZYTA
ROZWIĄZANIE ZAGADKI
IWONA RADZISZEWSKA
o swoich lekturach
o tym, że przeciwieństwem lęku jest miłość ROBERT RIENT
83 EXLIBRIS 86 MIĘDZY SŁOWAMI
O DNIU ZE ZDJĘCIA Łatwiej nam cenić to, co już straciliśmy NATALIA
46 ŻYCIE
ZABAWY Z LAOZI
Starożytnej filozofii wcale nie trzeba traktować śmiertelnie serio MARCIN FABJAŃSKI
64 ŻYCIE
KOSMICZNY NAPĘD Chris Hadfield dzięki podróżom w kosmos nauczył się żyć na Ziemi JOANNA NIKODEMSKA
E-WYDANIE COACHINGU JEST DOSTĘPNE NA:
DE BARBARO 90 HALO ZIEMIA
BRUDNY RÓŻ
KONRAD KRUCZKOWSKI
zmaga się ze stereotypami 5
5 N A U KOW YC H S P O S O B ÓW N A …
TWÓRCZE MYŚLENIE
BEZ WZGLĘDU NA TO, CZY UWAŻASZ SIĘ ZA OSOBĘ WYJĄTKOWO KREATYWNĄ CZY TAKĄ, KTÓRA NIE POTRAFI SYPAĆ POMYSŁAMI JAK Z RĘKAWA, WYPRÓBUJ PONIŻSZE TRIKI
I
stnieje przekonanie, że geniuszem trzeba się urodzić. Że nie da się wyuczyć świeżości spojrzenia na problem, błyskotliwości, umiejętności kojarzenia odległych faktów i zjawisk. Po części jest to prawda, ale jednocześnie wiele badań naukowych dowodzi, że umiejętności te można znacznie rozwinąć, bo jedynie 30 proc. talentu jest zdeterminowane genetycznie. Naukowo udowodnionych sposobów rozwijania kreatywności jest bardzo dużo. Poniżej przedstawiamy takie, które z jednej strony są banalnie proste, a z drugiej prawdopodobnie nigdy nie przyszłyby nam do głowy.
3.
Zaciśnij lewą pięść. Profesor psychologii Nicola Baumann zaaranżowała eksperyment, w którym jedna grupa osób ściskała piłeczkę lewą ręką, a druga grupa – prawą. Okazało się, że prosta czynność zaciskania lewej dłoni aktywuje układ mózgu związany z myśleniem syntetycznym i intuicyjnym. Zatem zawsze, gdy dostaniesz zadanie poszukania kreatywnych rozwiązań, zaciśnij lewą pięść, a przyjdzie ci to łatwiej.
4.
2.
Popatrz na dziwny obrazek. Prostą metodą na podwyższenie swojego potencjału tworzenia nowych, oryginalnych rozwiązań jest wpatrywanie się przez kilka minut w obrazek. Nie jest jednak obojętne, co on przedstawia. Obrazek musi być „inny”: ekscentryczny, kuriozalny, dziwaczny, surrealistyczny. W jednym z badań udowodniono, że osoby oglądające tego typu wizerunki – w porównaniu z tymi, które oglądały tradycyjne, realistyczne, kojące obrazki – wyraźnie wykazały się większą liczbą nowych pomysłów i w dodatku te pomysły zostały ocenione jako 25 proc. bardziej twórcze.
6
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
5.
Pomyśl o tym jutro. O tym, czy osiągniemy sukces czy nie, decyduje przede wszystkim jakość podejmowanych przez nas decyzji. Badania wykazują, że najlepsze podejmujemy w godzinach porannych, kiedy nasze procesy poznawcze, w tym przetwarzanie informacji i myślenie logiczne, osiągają szczyt możliwości. Pogarszają się one natomiast z każdą godziną w ciągu dnia. Instynktownie zdawała sobie z tego sprawę Scarlett O’Hara, mówiąc „Pomyślę o tym jutro”, a także każdy z nas, gdy decyduje się przespać z problemem.
SHUTTERSTOCK
1.
Podkręć poziom dźwięku. Powszechnie uważa się, że idealne warunki do pracy są wówczas, gdy wokół panuje niezmącona cisza. Jeśli chodzi o myślenie kreatywne, innowacyjne, naukowcy z University of British Columbia odkryli, że wręcz przeciwnie – optymalne warunki stwarza hałas na poziomie 70 decybeli (odgłosy ruchliwej kawiarni lub ulicy). Nasz umysł jest wówczas pobudzany w sposób, który sprzyja twórczej pracy.
Unieś brwi. Naukowcy z University of Maryland wysnuli teorię, że mimika twarzy, która powoduje poszerzenie lub zawężenie naszej percepcji wzrokowej, ma ogromny wpływ na kreatywność. Poszerzając swoje pole widzenia, np. poprzez podniesienie brwi, możemy zwiększyć możliwości zmierzenia się z twórczymi zadaniami. Natomiast marszcząc brwi i zawężając w ten sposób pole percepcji, uzyskujemy efekt odwrotny. Uczestnicy badania zostali poproszeni o to, by podczas wykonywania zadania co najmniej przez dwie minuty zachowywali jeden z tych dwóch wyrazów twarzy. Grupa osób unoszących brwi wygenerowała bardziej oryginalne pomysły i większą ich liczbę.
P SYC H O P E D I A
WYSPANI MAŁŻONKOWIE Badania zostały przeprowadzone przez profesora psychologii Jima McNulty’ego i jego współpracowniczkę Heather Maranges. Autorzy tłumaczą, że cechami decydującymi o udanej relacji są zdolność do samokontroli i samoregulacji. Partnerzy, którzy potrafią kontrolować i przewidywać swoje reakcje, są mniej egoistyczni, mniej impulsywni, a także dbają o potrzeby swojego ukochanego. Samokontrola wymaga energii. Pula naszych energetycznych zasobów dość szybko się wyczerpuje, ale może być uzupełniana, kiedy nasze ciała są w spoczynku. Sen ma więc szczególne znaczenie nie tylko dla naszego zdrowia, ale również dla naszych związków. Wpływa na sposób, w jaki małżonkowie zachowują się względem siebie, jak się ze sobą czują i w jaki sposób myślą o swoim partnerze. W badaniu uczestniczyło 68 małżeństw. Przez siedem dni pary rejestrowały liczbę godzin snu, a następnie odpowiadały na dwa zestawy pytań. Pierwszy zestaw mierzył poczucie ogólnej satysfakcji ze związku w danym dniu, drugi dotyczył różnych aspektów relacji małżonków:
podziału obowiązków, ilości czasu spędzanego razem i umiejętności rozwiązywania konfliktów. Okazało się, że im dłużej danego dnia spali małżonkowie, tym większe odczuwali zadowolenie. Co ciekawe, w przypadku mężów dłuższy sen sprawiał, że oceniali związek pozytywnie nawet wtedy, gdy w danym dniu obowiązki okazywały się uciążliwe, a relacje niesatysfakcjonujące. Inne badania dotyczące snu wykazały, że nawet niewielki jego deficyt może mieć szkodliwy wpływ na procesy, które wymagają samoregulacji, takie jak ocena partnera, zdolność pójścia na kompromis i w konsekwencji – zadowolenie z relacji. Autorzy piszą, że według jednej trzeciej par problemy ze snem znacząco obniżają ich radość ze związku. „Nasze wyniki są uniwersalne – twierdzi współautorka badania Heather Maranges. – Wszyscy ludzie potrzebują snu. Niezależnie od etapu, na jakim znajduje się związek, oraz kultury, w której wychowywali się partnerzy, mała ilość snu może mieć negatywny wpływ na ich relacje” – twierdzą autorzy z Florida State University. (Małgorzata Osowiecka)
Problemy ze snem znacząco obniżają radość ze związku
GETTY IMAGES (2), SHUTTERSTOCK (2)
IM DŁUŻEJ ŚPIĄ MAŁŻONKOWIE, TYM BARDZIEJ SĄ ZADOWOLENI ZE ZWIĄZKU – POKAZUJĄ BADANIA OPUBLIKOWANE W „JOURNAL OF FAMILY PSYCHOLOGY”.
7
P SYC H O P E D I A
we współpracy z badania.net
Poglądy polityczne wpływają na to, jak oceniamy dane uzyskane przez naukowców
TWÓJ PIES CIĘ ROZUMIE
Najnowsze badanie naukowców z Uniwersytetu im. Loránda Eötvösa w Budapeszcie wykazało, że psy nie tylko rozumieją znaczenie słów, ale także intonację, z jaką są wypowiadane.
Dzięki analizie aktywności mózgu doktor Attila Andics i jego zespół odkrył, że psy przetwarzają znane im słowa za pomocą lewej półkuli. W tym samym czasie prawa półkula odpowiedzialna jest za analizę tonu oraz ładunku emocjonalnego wypowiedzi. Oznacza to, że mózgi psów i ludzi przetwarzają język za pomocą tych samych regionów. Naukowcy opublikowali wyniki swojego odkrycia na łamach czasopisma „Science”. (Konrad Bocian)
KONSERWATYŚCI I LIBERAŁOWIE
Okazuje się, że poglądy polityczne różnicują to, jak patrzymy na dane uzyskane przez naukowców i w które z nich bardziej wierzymy!
MÓZG NA WAGARACH
Twój umysł lubi wędrować, gdy się uczysz? Prawdopodobnie materiał, który przerabiasz, jest za trudny.
Judy Xu i Janet Metcalfe z Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku wykazały w trzech eksperymentach, że „wędrówka myśli”, która często obniża skuteczność uczenia się, zależy od tego, czy studiowany materiał jest w zasięgu możliwości uczącej się osoby. Innymi słowy: nie może być za łatwy ani za trudny! Wyniki zostały opublikowane na łamach czasopisma „Memory & Cognition”. (Konrad Bocian)
8
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
Wyniki badania przeprowadzonego przez dr Alexę Tullett z Uniwersytetu Alabamy pokazały, że osoby o konserwatywnych poglądach społeczno-ekonomicznych w porównaniu z osobami o poglądach liberalnych są mniej zainteresowane danymi statystycznymi. Zdecydowanie bardziej interesują je emocjonalne aspekty związane z wynikami badań naukowych i te właśnie uznają za bardziej wiarygodne. Wyniki badania opublikowanego na łamach najnowszego „Journal of Research and Personality” mogą tłumaczyć, dlaczego tak często osoby o spolaryzowanych poglądach nie mogą dojść do porozumienia – po prostu przekonują ich inne fakty – tłumaczą autorzy. (Natalia Frankowska)
PROMOCJA
MNIEJ SLAJDÓW,
WIĘCEJ SENSU Chaos na slajdzie zawsze wywołuje wątpliwości co do poprawności analizy prezentującego, a tym samym stawia pod znakiem zapytania jego kompetencje. Jak zrobić dobry slajd – radzi Mirosław Pawełko, autor książki „Mniej slajdów – więcej sensu” Tekst: Krystyna Romanowska. Mogłoby się wydawać, że slajdy to prosta forma komunikacji: kilka tabelek, mądrych słów, parę grafik i koniec. W książce udowadnia Pan, że jest to bardziej skomplikowana forma… Osoby, które uważają, że prezentacja slajdów jest prosta i można do niej wrzucić byle co, dosyć mocno się mylą . Prezentacja w biznesie służy najczęściej temu, aby ktoś po zapoznaniu się z nią – podjął decyzję. To jest bardzo ważne. Prezentacja musi być jasna, klarowna i skierowana do odpowiedniej grupy. Wymaga przygotowania. Napisał Pan tę książkę, bo zdenerwowało Pana oglądanie niedobrych slajdów? Nie do końca tak było. Po prostu przez ostanie 12 lat wykorzystuję slajdy w pracy biznesowej jako konsultant i menadżer. Wiem, jaką ścieżkę edukacyjną muszę przejść z każdym pracownikiem, kiedy zaczynamy tworzyć slajdy. Przez te lata prowadziłem też szkolenia, podczas których uczyłem czemu prezentacja ma służyć. Postanowiłem te dobre, moim zdaniem, wskazówki przekazać w formie książki. Po czym poznać dobry slajd? Po czytelnym przesłaniu. Od pierwszej chwili wiemy, co chce powiedzieć autor, nie musimy się tego domyślać. Slajd powinien być uporządkowany, a autor powinien umieć dobrze zdefiniować grupy logiczne. O tym, czym są grupy logiczne – piszę w książce. Graficzna strona slajdu także powinna być estetyczna i nie budząca zastrzeżeń, co do jakości analizy. Bałagan na slajdzie zawsze wywołuje wątpliwości wobec poprawności analizy mówiącego, a tym samym stawia pod znakiem zapytania jego kompetencje. Jaki jest zły slajd? Nie dowiemy się z niego, co autor chce powiedzieć, widzimy duży chaos i brak logiki wywodu. W przypadku slajdu w biznesie dobrze jest podsumować czytelne przesłanie jakimś obrazem. Natomiast sporo ludzi najpierw wrzuca do slajdu tabelki, a potem zastanawia się, co z nich wynika. To bardzo typowy błąd, który jest popełniany w wielu miejscach. Czyli najpierw odpowiadamy sobie na pytanie, co chcę powiedzieć na slajdzie, a potem dokładamy ilustrację? Dlaczego ludzie tego nie potrafią? Z powodu nadmiaru informacji?
Bo to jest trudne. Na pierwszy rzut oka można zapytać, co właściwie w tym takiego ciężkiego? Nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiej analizy. Często ludzie nie wiedzą, jaki powinien być cel slajdu: dostają polecenie służbowe – „proszę zrobić jakąś prezentację” i często w tym momencie zaczyna się tworzenie „kopiuj – wklej” z tego, co już kiedyś przygotowano. Można mieć również kłopot ze zrobieniem dobrego slajdu, bo nikt tego nie naucza. Są szkolenia z umiejętności miękkich w biznesie, z obsługi PowerPointa, ale o tym, jak logicznie ułożyć prezentację i czemu ona ma służyć – takich szkoleń jest niewiele. To, co jest pozytywne, to fakt, że istnieją narzędzia, których można użyć, aby prezentacja była zgodna z obowiązującymi regułami gry, jasna i przejrzysta. O tym wspominam w książce. Dużo jest potocznej wiedzy i narzekania na stosunki panujące w korporacji, np. na niejasność poleceń. Mniej zastanawiamy się, co sami możemy zrobić w uporządkowany sposób, w obszarze, na jaki mamy realny wpływ. Czasami krótkie posty z sieci typu: „Jak prezentować?” nie wystarczą – to bardziej złożona wiedza. Trzeba połączyć co najmniej dwie umiejętności: merytoryczne analizowanie zagadnienia i klarowne przedstawienie fabuły. Proszę podać cztery kroki, jakie należy wykonać, żeby zrobić dobrą prezentację. 1. Ustal sobie cel i adresata: do kogo i co mówić? 2. Zrób analizę i ustal, co chcesz powiedzieć. 3. Zaplanuj fabułę prezentacji. 4. Dopiero wtedy zacznij tworzyć slajdy i pomyśl nad graficzną stroną prezentacji. Czy możemy podczas prezentacji, nawet niezwykle poważnej, uciec się do swojego poczucia humoru? I włożyć jakiś śmieszny slajd? Jak każda interakcja z ludźmi, prezentacja także wymaga poczucia humoru i dystansu. Najczęściej jednak powinna być prezentacją naszej profesjonalnej rekomendacji biznesowej, a nie show. Wobec tego, jeżeli ktoś zastanawia się czy skoncentrować się na treści, czy żeby było wesoło i błyskotliwie, to proponuje wybrać to pierwsze. Pamięta Pan najlepszy slajd, który Pan widział? Mam parę układów slajdów, tj. sposobu przedstawiania pewnych zagadnień, do których wracam. Widzę też, że inne osoby w organizacji korzystają z moich pomysłów. Jeżeli slajd żyje w organizacji i wiele osób z niego korzysta, to znaczy, że jest to dobry slajd.
PSYCHOARCHIWUM
przygotował Marcin Dzierżanowski
GENDER Z BRODĄ KOBIETY SĄ POŁOWICĄ RODU LUDZKIEGO, DO ŻYWOTA WIECZNEGO PRZEZNACZONĄ – TAK PRZED DWUSTU LATY UZASADNIANO REWOLUCYJNY POSTULAT UPOWSZECHNIENIA EDUKACJI DZIEWCZĄT. CO PRAWDA NAWET POSTĘPOWI MYŚLICIELE DODAWALI, ŻE „NALEŻY WYŁĄCZYĆ Z NAUK DZIEWCZĘCYCH WIADOMOŚCI ZBYT OBSZERNE, WRODZONEJ SŁABOŚCI KOBIET NIEDOSTĘPNE”
10
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
D
zieci płci obojej zbliżają się do siebie znacznym podobieństwem, gdyż też same w nich słabości. Ich wychowanie wymaga tych samych starań, niemało jest przecież obowiązków wspólnych wszystkim członkom społeczności. Co do wykształcenia umysłów należy wyłączyć z nauk dziewczęcych jedynie wiadomości zbyt obszerne, wrodzonej słabości kobiet niedostępne – pisał na początku XIX w. polski pedagog Modest Wit Kosicki. W 1823 r. postanowił przetłumaczyć na polski rewolucyjne dzieło „O wychowaniu młodzieży płci żeńskiej”. Książka, która kilkadziesiąt lat wcześniej wyszła spod pióra francuskiego wychowawcy François Fenelona, miała charakter przełomowy. Postulowała bowiem upowszechnienie edukacji dziewcząt. Gdyby szukać współczesnych praźródeł sporów o teorię gender, dzieło Fenelona musiałoby bez wątpienia znaleźć się na liście lektur obowiązkowych. Autor był wychowawcą na królewskim dworze, a jednocześnie księdzem, dzieło swoje oparł głównie na doświadczeniach spowiednika. Propagował pogodny i ciepły stosunek do dziecka, co w ówczesnym świecie było nowością. Treść jego podręcznika wychowania dziewcząt brzmi dziś archaicznie i seksistowsko, trzeba jednak pamiętać, że biorąc
KOBIETY SŁABSZY UMYSŁ, A WIĘKSZĄ CIEKAWOŚĆ MAJĄ. NIE WYPADA ICH ZATEM ĆWICZYĆ W PEWNYCH NAUKACH” – PISAŁ FENELON i do objawiania ich sposobem zwięzłym, a na koniec do zachowania milczenia”. Na poparcie powyższych tez w książce przywołane są przykłady historyczne. „Spartanki biegłe były we wszelakich sprawach wojskowych, same dzieci swoich na bohaterów kształciły. U Scytów przyzwyczajano dziewice do trudów i prac wojskowych aż do ich zamęścia, a nawet nie były one władnymi dobierać sobie małżonków, dopóki nie dały one pokazu siły w kilku potyczkach”. Wniosek z tego był prosty: kobiety trzeba wszechstronnie kształcić – prawie tak samo jak mężczyzn. Niestety, właśnie to słowo „prawie” robiło różnicę. „Kobiety słabszy umysł, a większą ciekawość mają. Nie wypada ich zatem ćwiczyć w pewnych naukach. Nie jest ich przeznaczeniem ani rządzenie, ani wojowanie, ani rzeczy boskich badać tajemnice. Mogą się przeto obejść bez niektórych obszernych wiadomości, które do polityki, sztuki wojennej, prawodawstwa, filozofii i teologii należą”. Polacy, którzy już w 1823 r. zapoznali się z pracą Fenelona, do dziś nie wyzbyli się powielonych przez niego stereotypów. Kilka lat temu Instytut Badania Opinii RMF FM przeprowadził sondaż dotyczący postrzegania różnic między płciami. 36 proc. badanych uznało, że kobiety są gorszymi kierowcami, 81 proc. uważało, że są większymi gadułami, a 95 proc. zgodziło się z tradycyjnym stwierdzeniem, że „kobieta zmienną jest”. Jedno w tym wszystkim pocieszające: Polki należą do najlepiej wykształconych kobiet w Unii Europejskiej. Znacznie częściej niż mężczyźni kończą też studia. Na szczęście zatem refleksje Fenelona na coś się przydały.
ALAMY/BE & W
pod uwagę współczesne mu czasy, autor próbował walczyć ze stereotypem kobiety postrzeganej wówczas jako istota głupia, niezdolna do zdobywania wiedzy i przesadnie emocjonalna. Sprzeciwiał się takiemu wychowywaniu młodych kobiet, które je w tych cechach wzmacniają. Co nie zmienia faktu, że sam bardzo wiele z nich głosił i upowszechniał. Pisał: „Nic bardziej jak wychowanie dziewcząt nie jest zaniedbane. Dziwactwo matek wszystko w tym przedmiocie najczęściej stanowi. Wielu jest tego zdania, iż oświecenie płci żeńskiej należy pozostawić na niskim stopniu. Wychowanie chłopców poczytane jest za jedną z najważniejszych spraw dobra powszechnego. Każdy jest przeświadczony, że osiągnięcie pomyślnego skutku w edukacji męskiej wymaga niepospolitego światła. Dlatego najznakomitsi mężowie pracowali nad ustanowieniem w tym przedmiocie prawideł. Co do dziewcząt natomiast mówią, iż nie potrzeba, żeby uczonymi były. Ciekawość podobno próżnymi je czyni, dosyć ażeby kiedyś gospodyniami dobrymi i żonami uległymi były. Liczni dowieść usiłują, że nauka wiele kobiet uczyniła śmiesznemi, a stąd wyprowadzają wniosek, że dziewczęta opiece tylko matek pozostawić wypada. A przecież nie ulega wątpliwości, że złe wychowanie i edukacja kobiet więcej niżeli złe wychowanie mężczyzn nieszczęść wydaje. Mężczyźni sami bowiem nic dobrego nie potrafią zdziałać, jeżeli im w wykonaniu przedsięwziętych zamiarów kobiety pomocnej nie podadzą dłoni. Cnota bowiem nie mniej dla kobiet jak dla mężczyzn staje się potrzebną. (…) Starać się należy, żeby zachować dziewczęta od przywar ich płci. Bywają one chowane w miękkości i bojaźliwości, która do stałego postępowania niezdolne ich czyni. Wiele jest przesady w tej bezzasadnej bojaźliwości i w łzach, które ronić tak są skore. Poskramiać w nich należy zatem zbyt czułe emocje, czułości, okazywanie zbytecznej grzeczności, pochlebstwa. Wszystko to psuje dziewczęta. Starać się trzeba je wprawić w tłumaczenie sposobem zwięzłym i dokładnym, ażeby w mówieniu nie używały próżnych wyrazów. Największa część kobiet w wielu słowach mówi bowiem mało. Łatwość mówienia poczytują one za rozum. Pomiędzy myślami swoimi żadnego nie czynią wyboru. To namiętność rodzi wielomówstwo. A przecież niczego dobrego po kobiecie spodziewać się nie można, jeżeli się jej nie przyzwyczai do ciągłego rozważania myśli swoich
11
M E TA F I Z Y K A D L A N E U R O T Y K A
Smutek jest to nierozumne ściśnięcie się umysłu. Rodzaje jego są następujące: litość, zazdrość, zawiść, rywalizacja, przygnębienie, utrudzenie, zniechęcenie, udręka, roztargnienie. Litość ogarnia nas wtedy, gdy patrzymy na niezasłużone cierpienie… Diogenes Laertios (streszczając doktrynę stoików)
SMUTEK GRECJI TAM, GDZIE CO ROKU WE WRZEŚNIU JEŻDŻĘ Z GRUPĄ NA WARSZTATY FILOZOFICZNE, WYCZUWAM SMUTEK, KTÓRY WYSYSA Z CZŁOWIEKA RESZTKI ENERGII
MARCIN FABJAŃSKI
R
olnik z Nea Makri w greckiej Attyce, z pochodzenia Egipcjanin, u którego kupujemy trzy kilogramy pomidorów, dorzuca jeszcze kilka zielonych papryk gratis. I prośbę, żeby przychodzić do niego jak najczęściej. Taksówkarz, którego znamy z ubiegłego roku, w tym liczy sobie mniej za dowóz na lotnisko, a po drodze kilka razy dziękuje, że to do niego zadzwoniliśmy. Opowiada, że nie rozumie tych nowych podatków narzucanych przez Unię na wszystko. I nie wie, jak będzie z nimi dalej żył. Właściciele domu, który wynajęliśmy, choć wydają się ludźmi zamożnymi, dopytują kilka razy, czy za rok też przyjedziemy. Mają drugi dom, na wyspie, ale już do niego nie jeżdżą. Przepłynięcie tam promem z autem dla dwuosobowej rodziny to koszt stu euro, odkąd obowiązują nowe europejskie podatki. I rolnik, i taksówkarz, i właściciele domu oprócz smutku mają w oczach jeszcze coś, co nazwać można chyba tylko jednym słowem – pokora. Nie jest to pokora filozofa, która wynika z mądrości, świadomości ograniczeń i fałszów ego oraz zgody na bieg rzeczy we wszechświecie. To raczej pokora człowieka złamanego. Grzesznika, który został za coś ukarany i nawet jeśli czuje się winny, nie rozumie jednak, za co ta kara i czemu ma służyć. Smutek Greków dzisiaj jest taki, że trudno im współczuć, łatwiej się nad nimi litować. Na lotnisku w Atenach natykam się na książkę amerykańskiego pisarza Daniela Kleina „Podróże z Epikurem. Podróż na greckie wyspy w poszukiwaniu spełnienia”. Klein postanowił zamieszkać w Grecji w wieku 73 lat, bo popatrzył na swoich amerykańskich rówieśników i uznał, że nie zgadza się, żeby jego starość zamieniała się w wypieranie samego siebie pod dyktat kultu młodości. Chciał, żeby jego starość rozkwitła tak, jak sugerują antyczni filozofowie. I to
12
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
Filozof, pisarz, trener. Twórca projektu Selfoff. www.selfoff.com / facebook: Stoicyzm uliczny
w Grecji – twierdzi – znalazł sens spowolnienia życia w miarę zbliżania się do śmierci. Wspomina, jak kilkanaście lat wcześniej, gdy podróżował po Peloponezie z żoną i córką, wsiedli przez pomyłkę do pociągu jadącego w przeciwną stronę, niż zamierzali. Powiedział o tym konduktorowi, a ten gdzieś zadzwonił. Potem pociąg stanął na maleńkiej stacji i pisarz razem z rodziną przesiedli się do pociągu jadącego w przeciwną stronę, który nieśpiesznie ruszył przed siebie. Pasażerowie tego ostatniego musieli czekać pół godziny na stacyjce, żeby rodzina Kleinów mogła zawrócić, co skrzętnie wykorzystali na piknik z serami, figami i winem w roli głównej. Przywitali Kleinów przyjaznymi uśmiechami, choć ich pociąg na pewno przez nich się opóźnił. Czas Greków jest inny niż czas finansistów z północy, którzy nakładają na nich niezrozumiałe podatki – toczy się wokół prostych przyjemności życia, a nie kumulowania pieniędzy. Gdy pewnego razu poprosiłem ekspedienta w poznańskim markecie o pomoc w poszukiwaniu greckich serów i wydało się, że upieram się przy nich dlatego, że chcę wspomóc grecką gospodarkę, usłyszałem od niego, że te greckie nieroby, które żyją z naszej pracy, powinny w końcu zbankrutować i wylecieć z Unii. Rozumiem rozgoryczenie ekspedienta, który ciężko pracuje za nędzną pensję. Ale on też jest ofiarą wiary w jeden możliwy świat i jeden możliwy czas – taki świat i taki czas, w których centrum jest pieniądz i liczy się tylko ciągłe wykonywanie zadań. Nie ma sensu porównywać dwóch światów – greckiego i północnego – i kłócić się, który z nich jest lepszy. Ale warto wiedzieć, że model życia, w którym biegamy z wywieszonym językiem za dobrami materialnymi dlatego, że rządzi nami chciwość albo po prostu żeby przeżyć, na służbie cudzej chciwości, nie jest jedynym możliwym.
PROMOCJA
HARMONII MOC Prawdziwy sukces to zdrowa praca i zdrowy relaks, zdrowe ciało i zdrowa dusza, a także zdrowy rozwój osobisty. Dobre, szczęśliwe, zdrowe życie to życie w równowadze. A gdzie najlepiej przywrócić wewnętrzną harmonię, odpocząć i odstresować się po pracy? Najlepiej tam, gdzie zwalnia czas, niewymuszony luksus łączy się z historią, a wszystko w otoczeniu przepięknej przyrody i pozytywnych energii natury. Urokliwy kompleks hotelowy Manor House SPA to prawdziwa enklawa spokoju i dobrego samopoczucia. Można tu nie tylko oddać się błogiemu relaksowi, ale też pobudzić siły witalne, poznać holistyczne terapie poprawiające zdrowie i urodę oraz zainspirować się mało znanymi dziedzinami wiedzy o człowieku. Manor House SPA to prawdziwy azyl dla dorosłych (hotel bez dzieci), przyjazny weganom i alergikom, oraz najlepsze holistyczne SPA w kraju. Konsekwentne zgłębianie idei holizmu zaowocowało stworzeniem unikatowej Akademii Holistycznej „Alchemia Zdrowia”. Jej innowacyjny program odmładzający opiera się na metodach pobudzających procesy samouzdrawiania, skutecznie oczyszczające i odblokowujące przepływ energii w organizmie. Usuwanie zmarszczek zaczyna się tu od diagnozy stanu kręgosłupa. Warto wspomnieć o pierwszych w Polsce kąpielach żywicznych, wpływającej na cały organizm refleksologii stóp i twarzy, wielowymiarowej terapii czaszkowo-krzyżowej „oddech życia”, rewitalizacji mięśni głowy i szyi z monojowym złotem oraz terapiach
wykorzystujących fale milimetrowe i biomechaniczną stymulację mięśni (BMS), czy też zabiegi z użyciem baniek HACI i masaże twarzy bańką próżniową. Autorski program Manor House SPA jest naturalną alternatywą dla botoksu i inwazyjnych zabiegów chirurgii estetycznej. Można oddać się tu Ceremoniom i Rytuałom w Łaźniach Rzymskich z gorącymi kąpielami i nocnym saunowaniem. Można wybrać pobyt Relaks lub Energia, ofertę dla przyjaciółek lub SPA dla włosów, czy też idealne dla dwojga pobyty romantyczne ze wspólnymi zmysłowymi masażami i kąpielami we własnym pokoju hotelowym. Z myślą o osobach zapracowanych stworzono pobyt w SPA z „Alchemią Zdrowia” obejmujący terapie „Dla Zdrowia Duszy i Ciała”. Godne polecenia są także weekendowe warsztaty edukacyjne, pomagające osiągnąć wewnętrzny dobrostan oraz wyciszające koncerty na misy i gongi tybetańskie. Warto dodać do tego wprowadzające w dobry nastrój słowiańskie rytuały zdrowia w Witalnej Wiosce®SPA, własną stadninę koni z krytą ujeżdżalnią, bezchlorowy basen ożywiony wodą Grandera, która jest używana w całym kompleksie. Również w kuchni, gdzie powstają bogate w smaki natury, zdrowe dania polskiej kuchni i przepyszne menu wegańskie. Poszukujących zdrowych pomysłów kulinarnych zachwyca oparta na diecie niełączenia autorska „Dieta Życia”.
Przepełniona niezapomnianym klimatem i pozytywną energią ARKADIA PRAWDZIWA niesie błogi relaks i luksus intymności o każdej porze roku. Jeśli pomyśleć, że mieści się tu elitarny Klub Biznesowy i najlepsze SPA dla kobiet biznesu, a całość otacza zabytkowy park z 300-letnim starodrzewem i energetycznym Ogrodem Medytacji, jest to idealne miejsce na wyciszenie się i przywrócenie wewnętrznej harmonii.
www.manorhouse.pl
14
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
Czujesz ucisk w żołądku, serce bije mocniej, trudno opanować drżenie dłoni. Jeśli to reakcja na realne zagrożenie, najpewniej szybko minie. Tyle że często nie mija – boimy się stale, najczęściej tego, co na szczęście nigdy się nie wydarzy. JAK ZACHOWAĆ SPOKÓJ CIAŁA I UMYSŁU, gdy wyobraźnia podsuwa przerażające scenariusze?
RAPORT
LEKI NA LĘKI Boimy się obcych, utraty pracy, a nawet tak miłych rzeczy jak nadchodzące święta. Jak sobie z lękiem radzić? Jak go opanować, by nie podgryzał nas w pracy, w związku, w codziennym życiu? ŻYCIE
TEKST: ANITA SZARLIK
Julia przepracowała w swojej poprzedniej firmie 12 lat. Pewnie w ogóle by z niej nie odchodziła, gdyby spółka nie upadła. A upadała długo, wyciskając przez ten czas z pracowników ostatnie soki. – To dogorywanie było strasznie męczące, taka przedłużająca się z miesiąca na miesiąc niepewność. Wydawało nam się, że się uda, że po prostu musimy dać z siebie wszystko. Siedzieliśmy po nocach, śledziliśmy miny szefa, odgadywaliśmy, jak naprawdę wygląda sytuacja materialna firmy, ile nas jeszcze czeka – wspomina Julia. W końcu wszyscy dostali wypowiedzenia. Dzięki znajomym Julia dość szybko znalazła nową pracę. Co prawda w innej branży, ale „do nauczenia”, jak zapewnił ją nowy szef. Nowe miejsce okazało się w porządku, koledzy i przełożony życzliwi. – Ale ja cały czas się boję, że moje doświadczenie jest niewystarczające, że zaraz odkryją, że się nie nadaję – mówi Julia. Woli więc przyznać się do niezawinionych błędów sama, zanim odkryje je szef. Przesiaduje w pracy do wieczora, żeby czasem spędzonym przy komputerze nadrobić swoją – według niej – niekompetencję. Bierze na siebie więcej, niż powinna, zawalając przez to wiele spraw. – Obawa, że i tę pracę stracę, że się skompromituję, bywa paraliżująca – przyznaje. Do tego dochodzi lęk, że i nowa firma zaraz się zamknie – jeśli nie
J
16
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
ILUSTRACJE W RAPORCIE: KATARZYNA BOGDAŃSKA
cała, to może jej departament. Tak przynajmniej odszyfrowuje korytarzowe plotki. – Podpytywałam kolegów, czy coś wiedzą. Czy nie powinnam szukać dla siebie czegoś nowego. Mówią: „Julia, wyluzuj… Nic się nie dzieje”. Czego tak naprawdę się boi – bankructwa firmy, utraty bezpieczeństwa finansowego czy może zniszczenia własnego wizerunku? – W tym cały kłopot, że nie do końca wiem, trudno mi wskazać główną przyczynę moich obaw. W poprzedniej firmie byłam tak długo, że odzwyczaiłam się od zmian – przyznaje Julia. Uspokoiła się dopiero wtedy, gdy szef – w uznaniu jej zapału – awansował ją na kluczowe w firmie stanowisko. Taki lęk związany z utratą pracy jest coraz częstszy. Nie tylko przez ostatni kryzys, czyli realne zagrożenia utraty miejsc pracy, np. gdy firma chyli się ku upadkowi lub są ogłaszane redukcje, ale też z powodu zarażania się tym lękiem jednych od drugich. Innymi słowy – choć nic nie wskazuje, że grozi nam zwolnienie, zaczynamy się go bać – bo inni też się boją. Ten sam proces potęgowania obaw przez zarażanie się lękiem widać przy doniesieniach o uchodźcach i terroryzmie. Choć nas bezpośrednio nie dotyczy, wpływa na nasze zachowania czy decyzje. Lękamy się obcych, choć ich nie widzieliśmy i mamy o nich mgliste pojęcie. A może właśnie dlatego. Ale lęk może dotyczyć także, wydawałoby się, cudownych rzeczy, jak nadchodzących świąt Bożego Narodzenia, przed którymi nie wiedzieć czemu wszyscy chodzą lekko podminowani. Boimy się, że nie będzie tak wspaniale, jak być powinno. Jak sobie z lękiem radzić? Jak go opanować, by nie podgryzał nas
JAK UCIEKAMY OD LĘKU
1.
RACJONALIZACJA
Swój niepokój staramy się uzasadnić racjonalnie. Tłu-
maczymy sobie więc, że wśród uchodźców mogą znaleźć się terroryści, że na wiele chorób wciąż nie wymyślono skutecznych leków… Podpieramy się naukowcami i informacjami z mediów. Znajdujemy uzasadnienie, dlaczego czujemy niepokój, choć tak naprawdę nie znamy jego źródła.
2.
ZAPRZECZANIE
Zgrywamy przed sobą bohatera, sami siebie okłamujemy, że nie odczuwamy żadnego niepokoju. Ale i tak cierpimy, bo nasze ciało wie lepiej. Mamy bóle głowy, ściśnięty żołądek i inne objawy na poziomie ciała.
3.
ODURZANIE SIĘ
Alkoholem, narkotykami, zakupami czy hazardem. Skuteczny sposób, ale na krótką metę, ponieważ używka przestaje działać. Potem lęk powraca, często wzmożony.
4.
ZAHAMOWANIA
Od zaprzeczania różni się tym, że wolimy wycofać się z jakiegoś działania, nie czerpać z niego przyjemności.
w pracy, w związku, w codziennym życiu? A najlepiej jak przekuć jego obezwładniającą moc w siłę?
CO MI ZROBISZ, JAK MNIE ZŁAPIESZ
– Lęk jest jednym z najbardziej pierwotnych uczuć człowieka. Bierze się z wczesnego dzieciństwa, z poczucia bezradności i przerażenia, kiedy dziecko, całkowicie zależne od matki, zostaje samo i czuje się opuszczone – mówi Joanna Żewakowska, psycholog i psychoterapeuta z kliniki Psychomedic. I dodaje: – Lęk, czy raczej strach, pozwolił naszemu gatunkowi przetrwać – ustrzec się niebezpieczeństw, na czas zareagować. Sam w sobie nie jest niczym złym. Gorzej, jeśli lęk jest nieadekwatny do sytuacji, utrudnia nam życie, nie pozwala pójść naprzód. 17
RAPORT
ŻYCIE
LEKI NA LĘKI
Czym się różni lęk od strachu? Strach ma obiekt, boimy się konkretnej rzeczy – węża, który się nagle pojawił, mężczyzny, który idzie za nami w ciemnej ulicy. Strach spowodowany jest przez zewnętrzny impuls, konkretne zagrożenie. Jest na zewnątrz. Lęk natomiast obiektu nie ma. Jest wewnętrzny. To stan wzmożonej czujności, często długotrwały, kiedy to „skanuje się” otoczenie w poszukiwaniu wroga czy zagrożenia. Oba stany – i strachu, i lęku – są nieprzyjemne. Dlatego niechętnie się im przyglądamy i przyznajemy się do nich. Gdy strach mija, znika obiekt strachu. Lęk pozostaje z nami na długo. – Przeżywamy go znacznie częściej, niż zdajemy sobie z tego sprawę – podkreśla prof. Romana Kadzikowska-Wrzosek z Uniwersytetu SWPS w Sopocie. I wymienia cztery najpopularniejsze sposoby ucieczki od niego: racjonalizowanie, zaprzeczanie, ucieczkę w używki i wycofywanie się z rozmaitych aktywności (patrz ramka: Jak uciekamy od lęku s. 17). – Stosuję wszystkie cztery sposoby, czasem naraz – śmieje się Małgorzata. Choć tak naprawdę wcale jej nie do śmiechu. Od dzieciństwa potwornie boi się zostawać sama w domu na noc. Choć ma 40 lat, jest prawniczką i ma dwoje dzieci, wciąż czuje obezwładniający lęk przed
ciemnością i zostawaniem samej w domu. Na tyle, że gdy jej mąż wyjeżdża w delegację, prosi znajomych, żeby u niej przenocowali. – Najgorzej jest, gdy dowiaduję się z dużym wyprzedzeniem, że taka noc nastąpi za jakiś czas. Zaczynam się bać, że zacznę się bać. Że ten lęk mnie obezwładni. Zaczęła chodzić na terapię. – Czego się boję? Chyba najbardziej tego, że sobie nie poradzę, że nie mam na nic wpływu, czyli... samej siebie – mówi Małgorzata. Nauczyłam się nie wchodzić za bardzo w tę spiralę lęku. – Wiem, że on tam jest, niech będzie i tyle. Nie zaczepiam go. Staram się za to medytować, czyli być tu i teraz – opowiada. Udaje się, ma za sobą dwie pierwsze noce. Trzęsła się jak galareta, ale wytrwała do rana bez wina. Przypadek Małgorzaty jest pewnie skrajny, ale skoro każdy z nas odczuwa lęk, sam mechanizm radzenia sobie z nim i przekuwania w siłę może być przydatny. – Przede wszystkim należy zaakceptować to, że się boimy. Potraktować lęk nie jak wroga, ale informatora, który mówi nam, że nasze poczucie bezpieczeństwa zostało zachwiane. Lęk jest integralną częścią każdego z nas – mówi Michał Pasterski, coach i bloger, autor książki „Insight. Droga do mentalnej dojrzałości”. Jak twierdzi, już sama akceptacja tego, że się boimy, daje ulgę.
10 SPOSOBÓW NA TO, ABY BYĆ UWAŻNIEJSZYM (I SPOKOJNIEJSZYM)
1.
4.
ZWRACAJ UWAGĘ
KIEDY
7.
9.
nawet jeśli miałoby
na ludzi, a w szczególności
PRZYDARZAJĄ
STRESU
to trwać tylko
na tych, których kochasz
CI SIĘ DOBRE RZECZY,
weź trzy głębokie
zatrzymuj się i obserwuj,
oddechy
MEDYTUJ,
kilka minut
2.
5.
ZANIM
ZWOLNIJ
PÓJDZIESZ SPAĆ,
i wsłuchaj się
pomyśl o rzeczy, za którą
w ciało i zmysły
jesteś wdzięczny
3.
6.
8.
RAZ DZIENNIE zafunduj sobie
CI SIĘ NIEZBYT
kontakt z przyrodą
DOBRE RZECZY, zatrzymaj się i obserwuj,
PRZED SIEBIE
jak się czujesz
– jest, jak jest
i bądź dla siebie dobry,
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
CO NAJMNIEJ
PRZYDARZĄ
SPOKOJNIE PODĄŻAJ
nawet jak coś schrzanisz
10.
KIEDY
z tym, co cię otacza
NIE WALCZ
18
jak się czujesz
W CHWILI
Źródło: „Jestem tu i teraz. The Mindfulness Project”
Przykład? Nieśmiałą lub zdenerwowaną osobę ośmiela lub uspokaja to, że się do swojego stanu przyzna innym. Następny krok to konfrontacja z lękiem. Niekoniecznie od razu trzeba go wyzywać na pojedynek i się z nim bić, tym bardziej że nie do końca wiemy, czego lęk tak naprawdę dotyczy. Nasze mechanizmy obronne zrobią wszystko, żebyśmy uchronili integralność własnej osoby. Na przykład w towarzystwie płci przeciwnej odczuwamy lęk. Pierwszym odruchem jest obarczanie jej za ten stan, choć tak naprawdę boimy się, że jesteśmy nieatrakcyjni. W konfrontacji z lękiem warto mu nadać konkretny kształt – np. ciężkiego kamienia. Następnie należy zastanowić się, jak się od niego uwolnić, co zrobić, by go nie było. Najlepszą odpowiedź znamy my sami. Można wejść w rolę policyjnego śledczego czy dociekliwego dziennikarza – zrobić z lękiem wywiad. Zapytać go: „po co tu jesteś?”, „o co ci chodzi?”. To pozwoli przyjrzeć się lękowi bez zbytniego wchodzenia z nim w relację, dowiedzieć się czegoś o nim, a przez to oswoić.
PRZEJRZYJ SIĘ W OCZACH INNYCH LUDZI
Małgorzata, ta, która obawia się zostawać nocą sama w domu, na co dzień funkcjonuje bardzo dobrze.
LĘK TO STAN WZMOŻONEJ CZUJNOŚCI. POD JEGO WPŁYWEM STALE SKANUJEMY OTOCZENIE W POSZUKIWANIU ZAGROŻENIA I z większością naprawdę trudnych spraw radzi sobie jak najodważniejsza osoba na świecie – i w pracy, jako prawnik, i jako matka. Jak to się dzieje? – Chyba po prostu wiem, co mam robić. I że temu podołam – przyznaje. Nawet wtedy, gdy trzy lata temu okazało się, że jej młodszy syn ma autyzm. 19
RAPORT
ŻYCIE
LEKI NA LĘKI
– Po pierwszej diagnozie się rozkleiłam, ręce zaczęły mi się trząść, nie byłam w stanie zapiąć mu kurtki – wspomina. Lekarka zadzwoniła do niej kilka godzin później i powiedziała: „proszę tego nie ignorować, jak robi to wielu rodziców, proszę do mnie wrócić”. Małgorzata nie miała wątpliwości, że trzeba działać. Że lęk o przyszłość syna trzeba przekuć w konkretne czyny. – Przyjęłam bez zastrzeżeń, że mój syn ma autyzm. I od razu zaczęłam zbierać odpowiednie zaświadczenia, żeby dostał się do najlepszego przedszkola dla autystów. W przypadku autyzmu czas jest kluczowy, żeby nauczyć dziecko odpowiednich rzeczy – wspomina. W tym przypadku lęk był silny, prawdopodobnie silniejszy niż ten dotyczący ciemności. Ale Małgorzata wiedziała, że stawka jest ogromna. I że wiele od niej zależy. – To dało mi ogromną siłę do działania. Przestałam się tak strasznie bać – przyznaje. 20
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
Joanna Żewakowska, psycholog i psychoterapeutka, podkreśla, że poczucie wpływu jest dla radzenia sobie z lękiem kluczowe. W przypadku Małgorzaty było to staranie się (i to skuteczne) o miejsce w przedszkolu i jak najlepszą edukację dla syna z zaburzeniami. W przypadku lęku o pracę może to być na przykład doszkolenie się, zaś w przypadku lęku o własne bezpieczeństwo – pójście na kurs samoobrony. – Nie wpadamy w letarg, nie dajemy się lękowi zahipnotyzować jak królik tańczącej kobrze. Robimy coś. Ważne jednak, żeby działania były adekwatne do sytuacji i poprzedzone zastanowieniem się, o co w lęku chodzi – tak, żeby robienie czegoś nie zastąpiło refleksji. Działając bez zastanowienia, możemu odciąć ważne informacje o swoim stanie psychicznym lub przyjąć poczucie omnipotencji – że wszystko mogę, że wszystko ode mnie zależy. Zdrowy balans to możliwość wyboru: działam czy nie działam, poprzedzona zastanowieniem się nad sobą.
JAK ZACHOWAĆ ZDROWIE DUCHA Rozumiem to, co się dzieje, wierzę, że
bardziej elastyczni i dopuścimy więcej
mają wiele obaw i z podziwem patrzą
dam radę, i czuję, że życie ma sens
możliwych i zrozumiałych rozwiązań.
na swoje matki, które sprawnie prze-
– takiego nastawienia potrzebujemy,
Paradoksalnie to właśnie przez
wijają czy karmią ich dzieci. A prze-
by zachować zdrowie psychiczne.
poczucie zrozumiałości dobre wia-
cież i tamte musiały się kiedyś tych
Naukowcy nazywają tę postawę po-
domości też mogą niepokoić. Wtedy
wszystkich rzeczy nauczyć, nabyć te
czuciem koherencji. Składa się ono ze
gdy spodziewamy się złego i nagle
umiejętności – mówi prof. Kadzikow-
zdolności zrozumienia wydarzeń, po-
dostajemy dobro. Gdy spodziewamy
ska-Wrzosek. Nie umiem, to prawda,
czucia zaradności i poczucia sensow-
się kiepskich ocen, a dostajemy naj-
ale mogę się nauczyć.
ności podejmowania zaangażowania
wyższe noty. Gdy zakładamy, że wy-
Jak wyjść z kolein „nie potrafię”?
i kreowania własnego życia.
rzucą nas z pracy, a nagle awansujemy.
Na przykład pomyśleć o kimś podob-
Psycholodzy nazywają to chorobą ze
nym do nas, komu się udało. Przypo-
szczęścia.
mnieć sobie zbliżoną sytuację, w której
Poczucie zrozumiałości – dzięki niemu spostrzegamy napływające in-
nam się powiodło. Na tym opierają się
formacje jako uporządkowane, spójne
Poczucie zaradności – czyli włas-
zresztą mowy motywacyjne. Mówcy
i dające się zrozumieć. Rozumiemy,
nej skuteczności. – Wiara, że skoro po-
pokazują swoim słuchaczom: „ja dzi-
że świat jest wielowymiarowy, że są
radziłem sobie kiedyś w trudnej sytu-
siaj jestem tutaj, wy też możecie”.
w nim rzeczy złe, ale są i dobre.
acji, poradzę sobie i teraz. Że mam za-
Każdy z nas ma system przekonań, które pozwalają mu przewidywać zda-
soby, do których mogę sięgnąć – mówi prof. Kadzikowska-Wrzosek.
Poczucie sensowności i wartościowości – czyli przekonanie, że
rzenia i zachowania innych. Jak coś
Ważne jest to, jak oceniamy własne
życie jest ładne. Że są rzeczy war-
do niego nie pasuje, budzi to lęk. –
możliwości i kompetencje. Kluczowe
te przeżycia – miłość, przyjaźń, bli-
Dobrze jest ten system przekonań
jest jednak, czy dopuszczamy zmianę
skość, wdzięczność, czułość, duma.
rozszerzać, dać sobie prawo do nie-
tego stanu rzeczy, np. że się w czymś
Umiejętność angażowania się i czer-
pewności – mówi prof. Kadzikowska-
podciągniemy, czegoś nauczymy, sta-
pania radości – podkreśla prof. Ka-
-Wrzosek. Wtedy bowiem będziemy
niemy się specjalistą. – Młode matki
dzikowska-Wrzosek.
Być może lęk o własne bezpieczeństwo jest związany z trudną sytuacją życiową, a nie z realnym zagrożeniem zewnętrznym? Ważne jest dopuszczenie myśli, że coś wyjdzie, a coś nie. Mamy na różne swoje sprawy wpływ, ale nie 100-procentowy – podkreśla Joanna Żewakowska. Kolejnym krokiem w radzeniu sobie z lękiem jest przejrzenie się w lustrze społecznym. Czy u innych też to wywołuje aż tak dużą obawę? A może to tylko mnie się wydaje, że np. ten samolot zaraz spadnie? Bo skoro inni sobie w najlepsze drzemią… Jak inni poradzili sobie z tym lękiem? To doskonale działa w grupach wsparcia, w których ludzie opowiadają o różnego rodzaju traumach. Przekonała się o tym Małgorzata, kiedy odkryła, jak dużo jest rodziców dzieci autystycznych. I że może warto to wykorzystać, na przykład robiąc dla nich szkołę idealną. Pół roku temu wysłała syna do szkoły, którą sama założyła. – Wspólne doświadczenie daje siłę, by nad lękiem
zapanować. Nie tylko dlatego, że widzimy, że nie jesteśmy w podobnej sytuacji sami. Ale także dlatego, że inni podsuwają nam nowe rozwiązania – mówi Michał Pasterski. I sam podpowiada jeszcze jeden, chyba najprostszy sposób na zmniejszenie lęku. Na skróty, a dokładnie przez mięśnie. – Gdy odczuwamy lęk, nasze ciało się napina. Warto ten proces odwrócić – rozluźnić ciało przez sport czy trening relaksacyjny, a podziała to rozluźniająco też na umysł – mówi Pasterski i poleca zarówno ćwiczenia fizyczne, jak i trening TRE (wywiad o tej metodzie znajdziesz na s. 24) czy Mindfulness-Based Stress Reduction MBSR.
POCZUCIE SENSU I ZARADNOŚCI
Po II wojnie światowej Aaron Antonovsky, amerykański socjolog żydowskiego pochodzenia, zaczął się zastanawiać, co sprawiło, że część Żydów ocalała z Holocaustu – nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. 21
RAPORT
ŻYCIE
LEKI NA LĘKI
Że mimo tak wielkiej traumy byli w stanie zakładać rodziny, cieszyć się małymi i wielkimi sprawami. – Doszedł do wniosku, że zawdzięczali to poczuciu koherencji – mówi prof. Romana Kadzikowska-Wrzosek. Składają się na nie trzy rzeczy: poczucie zrozumiałości tego, co się wokół nas dzieje (comprehensibility), zaradności (manageability) oraz sensowności (meaningfulness). Marcin o poczuciu koherencji przed swoim coming outem nie słyszał. Dziś, rok po tym, gdy publicznie wyznał, że jest gejem, potwierdza, że podobne poczucie pomogło mu zrobić ten krok. Po pierwsze zrozumienie. Tego, jak do tej pory żył i z czym się tak naprawdę jako wyoutowany gej będzie musiał zmierzyć. – Najgorszy jest potwór w ciemnym pomieszczeniu. Nie wiadomo jak jest duży, jak wygląda, jakie ma zęby i pazury. Zapalenie światła powoduje, że przynajmniej widać, jaki ma kształt i rozmiary. Brak informacji jest gorszy niż zła informacja. Lęk życia w ukryciu polega przede wszystkim na tym, że nie wiadomo, co nastąpi, gdy się „wyda”. To dlatego przyznanie się innym, że jest się gejem lub lesbijką, jest ogromnym wyzwaniem, ale daje tak dużo siły. Zresztą podobnie jest z innymi intymnymi, ważnymi dla nas wyzwaniami. Aktorka Stanisława Celińska do alkoholizmu przyznała się w wywiadzie. Nie planowała tego, ale dziennikarz był otwarty, więc i ona się otworzyła. Gdy dostała tekst do autoryzacji, przeraziła się. Zobaczyła czarno na białym to, z czym się przez lata zmagała i czego się tak potwornie bała. Odłożyła wywiad na kilka dni. Przeczytała drugi raz. I trzeci. I doszła do wniosku, że jednak chce pokazać to ludziom. Odzew był bardzo pozytywny. Celińska nie tylko nie została przez widzów odrzucona – tak naprawdę zdobyła ich szacunek. Wkrótce wróciła do aktorskiej pierwszej ligi. – Ja też, za namową psychologa, napisałem takie wyznanie, list do najbliższych na papierze. Nazwałem to, przyjrzałem się swoim lękom, oswoiłem je – przyznaje Marcin. Listu nie wysłał, z bliskimi postanowił porozmawiać. Co prawda wiedział, że większość znajomych gejów i lesbijek ma pozytywne doświadczenia z coming outem, ale chciał się przygotować na najgorsze. No właśnie, tylko co by to miało być? – Zacząłem wypisywać najgorsze, nawet absurdalne scenariusze. Brat, do którego jechałem na wakacje do Stanów, wyrzuci mnie z domu? Pójdę do hotelu, zadzwonię do znajomego w Nowym Jorku. Wyrzucą mnie z pracy? Pójdę pracować do knajpy… I tak dalej – przypomina sobie. I nazywa to właśnie zaradnością, sięganiem po własne zasoby. 22
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
ĆWICZENIE
TRENING AUTOGENNY SCHULTZA
Ć
wiczenia opracowane i opublikowane w 1932 roku przez Johannesa Schulza, który korzystał z metod stosowanych w jodze oraz medytacji zen, bez ich mistyczno-religijnego aspektu. To wewnętrzna me-
dytacja, nakierowana na leczenie dolegliwości psychosomatycznych, nerwic i nadpobudliwości. Ten trening polega na wyobrażaniu sobie pewnych stanów – uczucia ciepła i ciężkości – w określonych miejscach w ciele i w określonej kolejności. Usiądź lub połóż się wygodnie, zamknij oczy i pomyśl: → moje prawe ramię jest ciężkie; → moje ręce i nogi są ciężkie i ciepłe (powtórz trzykrotnie); → moje serce bije powoli i regularnie (powtórz trzykrotnie); → czuję ciepło w okolicy splotu słonecznego (powtórz trzykrotnie);
→ moje czoło jest chłodne; → moja szyja i ramiona są ciężkie (powtórz trzykrotnie). Cały trening autogenny powinien trwać 15–20 minut, ale warto zacząć od 3–5 minut (tylko z uczuciem ciężaru). Po kilku treningach można rozszerzyć zakres elementów i wyobrażać sobie uczucie ciężaru oraz ciepła przez 10 minut.
Nic złego się nie stało. Rodzina przyjęła wiadomość z pełnym zrozumieniem, w pracy w końcu mógł mówić o swoim chłopaku bez udawania, że to kumpel. Najważniejszy jednak dla niego był sens tego wyznania. Że dzięki niemu mógł żyć bez lęku.
ANITA SZARLIK
Redaktorka i dziennikarka tygodnika „Wprost”
RAPORT
DRŻYJ NA ZDROWIE Ćwiczenia TRE® wykorzystują naszą naturalną zdolność rozluźniania ciała poprzez drżenie, by uwolnić ciało od napięć, stresu i traumy – mówi Joanna Olchowik, psycholog i psychoterapeuta ŻYCIE
24
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
Cieszę się, że przed zajęciami z TRE® nie czytałam zbyt wiele o tych ćwiczeniach, bo chyba nigdy bym na nie nie dotarła. JOANNA OLCHOWIK: Dlaczego? EWA PĄGOWSKA:
Bo trudno uwierzyć, że istnieje osiem prostych ćwiczeń, które mogą pomóc przy różnych dolegliwościach bólowych, depresji, bezsenności i chorobach psychosomatycznych. Dodajmy, że ćwiczenia są proste i może je zrobić niemal każdy już na pierwszych zajęciach. J.O.: Pani pomogło? E.P.:
Rzeczywiście po kilku zajęciach przestało mnie boleć biodro, ale wciąż nie mam pewności, czy to nie jest np. zasługa jeżdżenia na rowerze czy pywania w basenie. Wciąż nie do końca rozumiem, o co właściwie w tym TRE® chodzi. J.O.: Najkrócej mówiąc, o zmęczenie mięśni do tego stopnia, by zaczęły drżeć. Dobroczynny wpływ wibracji ciała został zauważony już kilkadziesiąt lat temu, a amerykański psychiatra i psychoterapeuta Aleksander Lowen uznał to za wyjątkowo ważny dla stworzonej przez siebie analizy bioenergetycznej (nie mylić z bioenergoterapią, bo to dwa zupełnie inne pojęcia! – przyp. red.). Później, w latach 70., na lowenowską terapię z objawami PTSD (zespołu stresu pourazowego) wywołanego wojennymi doświadczeniami trafił David Berceli. Ćwiczenia bioenergetyczne, których się wtedy nauczył, w połączeniu z obserwacjami poczynionymi w schronie podczas kolejnej misji wojennej, zaowocowały powstaniem metody TRE®, czyli Ćwiczeń Uwalniających od Napięcia i Traumy (Tension & Trauma Releasing Excersises). E.P.:
Co David Berceli zobaczył w schronie? J.O.: To, że wszyscy, niezależnie od tego, z jakiej kultury pochodzili, reagowali na dźwięk wybuchu podobnie – kulili się do pozycji płodowej. Jednak już chwilę później reakcje zaczynały się od siebie różnić. Kiedy niebezpieczeństwo mijało, dorośli zwykle starali się trzymać fason, a małe dzieci, zwłaszcza te trzymane na kolanach, trzęsły się. Starsze też trochę drżały, ale mniej niż maluchy. Berceli doszedł do wniosku, że drżenia muszą być w jakiś sposób powiązane z kuleniem. I tak rzeczywiście jest. Kiedy doświadczamy trudnych E.P.:
wydarzeń czy żyjemy w chronicznym stresie, nasze ciało napina się, zmienia się biochemia mózgu, wydzielają się hormony stresu: adrenalina i kortyzol, a zmniejsza się poziom serotoniny. Przeżywając traumę, doświadczamy również dysocjacji – zamieramy, zastygamy, odcinamy się od uczuć i ciała – wszystko po to, by przeżyć. Trochę tak, jakbyśmy spotkali tygrysa i ze strachu nie mogli zrobić ruchu. Ciało wydziela wtedy opioidy uśmierzające ból i umożliwiające przetrwanie. Potem, kiedy niebezpieczeństwo mija czy kończy się kryzys, zaczynamy drżeć. Tak robią i ludzie, i zwierzęta. E.P.: Widziałam na YouTube film o an-
tylopie, która złapana przez geparda zamiera, a potem, gdy cudem uchodzi z życiem, zaczyna głęboko oddychać, potem trząść się, by na koniec wstać i pobiec, jakby nic się nie stało. J.O.: No właśnie. Podobnie reagują kobiety tuż po porodzie, ofiary wypadku samochodowego albo osoby, które chwilę wcześniej śmiertelnie się przestraszyły. W takich sytuacjach drżenie pomaga rozluźnić się, usunąć napięcie z ciała i wrócić do równowagi. Pozwala ponownie skontaktować się z uczuciami, których kiedyś nie można było przeżyć. Niestety, w naszej kulturze nie akceptujemy słabości, a drżenie jest uważane za jej oznakę, za coś nieprawidłowego, z czym należy walczyć. Osobom, które drżą z powodu silnych przeżyć, podaje się więc często leki na uspokojenie, zakłócając tym samym naturalny mechanizm powrotu do równowagi. Dr Berceli, który wierzył, że każdy organizm ma zdolność leczenia urazów psychicznych i wykorzystuje do tego celu drżenie, wybrał z bioenergetyki Lowena ćwiczenia, które pomagają te drgawki wywoływać. Stworzył program leczenia traumy i wprowadza
go od wielu lat, współpracując z organizacjami humanitarnymi, na terenach wojennych i dotkniętych katastrofami. Pomaga głównie w Afryce i na Bliskim Wschodzie, ale wspierał też ofiary tragedii na wyspie Utoya. Mówi się, że TRE® może przynieść korzyści każdemu. Czy to znaczy, że wszyscy doświadczyliśmy traumy, tylko nie wszyscy jesteśmy tego świadomi? J.O.: Może nie wszyscy przeżyliśmy tak silny stres, ale pewnie jednak większość z nas go doświadczyła. Jeśli była to trauma z wczesnego dzieciństwa, możemy nawet nie być jej świadomi, ale ciało ją pamięta. Ono jest rzeźbione przez wszystkie wydarzenia, jakie nas spotykają. Są też osoby tak odcięte od swych uczuć, że nawet nie zdają sobie sprawy z przeżytej traumy. W pogoni za przyjemnościami, z lęku przed bólem, wypierają negatywne emocje i odpychają jakąś trudną historię. Gdyby tylko to działało i dawało szczęście! Ale nie działa. Spychane cierpienie nie znika, tylko odkłada się w ciele i zaczyna pojawiać się napięcie. Dopóki nie dopuścimy do siebie tamtych uczuć, ono w nas pozostanie. TRE®, uwalniając napięcia w ciele, leczy też duszę, bo tak jak ciało odzwierciedla nasze emocje, tak na emocje ma wpływ to, co się dzieje z ciałem. E.P.:
E.P.: Z jakimi problemami, poza traumą, ludzie przychodzą na te ćwiczenia? J.O.: Często są to osoby, które mówią, że nic nie czują, nic ich nie cieszy. Albo wręcz przeciwnie, że boli ich całe ciało albo jakaś jego część. Obeszli już wszystkich specjalistów i nikt nie wie, dlaczego. Kiedy za pomocą TRE® uda im się skontaktować ze swoimi uczuciami, te niewyjaśnione objawy często mijają.
25
RAPORT
ŻYCIE
DRŻYJ NA ZDROWIE
A jeśli przyczyna jest znana, a diagnoza postawiona, i wiadomo np., że kręgosłup boli, bo są zwyrodnienia? Albo ktoś złamał sobie rękę? Czy TRE® rzeczywiście może w tym pomóc? J.O.: Na pewno gipsu nie zastąpi, ale może przyśpieszyć regenerację i zminimalizować negatywne konsekwencje urazu. Bo proszę się zastanowić, co się dzieje, kiedy jedna ręka jest unieruchomiona? Druga zaczyna być bardziej obciążona. Także kiedy gipsu już nie ma, bo wtedy oszczędzamy rękę, która była złamana. Kontuzja jednej części ciała zawsze znajduje odzwierciedlenie w innych. Wszystkie mięśnie i grupy mięśni są ze sobą połączone za pomocą powięzi, więc po złamaniu tworzą się nowe wzorce i zastygamy w innym kształcie. Drżenie pomaga się rozluźnić i powrócić do równowagi. E.P.:
Czy zawsze podczas TRE® dochodzi do drżenia? J.O.: Nie, ale nawet jeśli drżenia nie ma, jest bardzo niewielkie albo zamiast niego pojawia się uczucie ciepła czy mrowienie, to też jest dobrze. To znaczy, że na tyle nasze ciało jest w tym momencie gotowe. Chciałabym to bardzo podkreślić, bo niektórzy, idąc na zajęcia, chcieliby od razu mieć jakiś spektakularny efekt i frustrują się, jeśli nie pojawi się drżenie. Albo wręcz przeciwnie – wstydzą się ich i próbują je zahamować. Zwłaszcza jeśli zaczynają się trząść nie tylko dolne części ciała, ale np. szczęka.
szczękościsku. W takim przypadku podczas ćwiczeń czasem wydobywa się z ust jakiś dźwięk. Jeśli spotkały nas jakieś trudne rzeczy i zostały zamknięte w ciele, to ciało będzie chciało uwolnić tzw. wzorce napięcia, dokańczając ruch, który kiedyś został zatrzymany. Nie oceniajmy go wtedy, tylko obserwujmy je i podążajmy za nim. E.P.: Czy w czasie ćwiczeń mamy kon-
trolę nad tym, co się z nami dzieje? J.O.: Tak, w przeciwieństwie do tego, co się działo podczas traumatycznego doświadczenia, teraz ma-
CIĄGLE POJAWIAJĄ SIĘ NOWE NAPIĘCIA. NIE MOŻNA SIĘ ROZLUŹNIĆ RAZ NA ZAWSZE
E.P.:
Dlaczego tak się może zdarzyć? J.O.: Z różnych powodów, może np. przyzwyczailiśmy się zaciskać zęby, bo mama w dzieciństwie krzyczała, kiedy okazywaliśmy swoje niezadowolenie. Ta niewyrażona złość mogła nawet doprowadzić do E.P.:
26
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
my kontrolę – możemy przerwać ćwiczenia w każdym momencie. Samoregulacja jest bardzo ważna, co podkreślamy na początku zajęć, tak samo jak bycie tu i teraz podczas wykonywania TRE®. Zaraz, zaraz, a ja słyszałam, że ćwicząc, można oglądać telewizję, czytać i rozmawiać. J.O.: David rzeczywiście powiedział kiedyś coś takiego podczas szkolenia. Ale chodziło mu o podkreśE.P.:
lenie genialnej prostoty tej metody, tego, że nasze ciało wchodzi w drżenie instynktownie, nie trzeba tym procesem sterować, to się samo dzieje, nawet jeśli się na tym nie skupimy. Chodziło o to, że się da, a nie, że jest to najlepszy sposób wykonywania ćwiczeń. Zwłaszcza dla osób, które przeżyły traumę. Jeśli będą świadome tego procesu, będą go kontrolować i nie wpadną w dawne przytłaczające uczucia, nie wyłączą się, nie odejdą od siebie, by pogrążyć się w dawnej traumie. W TRE® chodzi o to, by powoli integrować uczucia, które się pojawiają, oswajać je i akceptować. Nagły zalew emocji mógłby być retraumatyzujący. W niektórych przypadkach, np. jeśli osoba jest w depresji, dobrze by było, gdyby mogła też przepracować w terapii to, czego doświadczyła podczas ćwiczeń. E.P.: Czy rzeczywiście można podczas
jednej sesji uwolnić się od traumy? J.O.: Tak. Pod warunkiem, że wydarzyła się w dorosłym życiu i wywołało ją jakieś pojedyncze wydarzenie, np. wypadek samochodowy. Gorzej jeśli trauma była doświadczana wielokrotnie, np. dziecko żyło w toksycznej rodzinie i długie lata było ofiarą przemocy. Żeby się z tego uwolnić, potrzeba długiego czasu i bezpiecznego otoczenia. Długotrwały stres też wymaga dłuższego dochodzenia do siebie. Tak jak stopniowo ubieraliśmy ciało w tę zbroję, tak teraz stopniowo musimy się z niej rozbierać. A co dzieje się po zakończeniu ćwiczeń? J.O.: Czasem nawet po powrocie do domu możemy jeszcze czuć delikatne drżenie. Często też mamy wrażenie, że jest w nas więcej emocji. Dzieje się tak dlatego, że ciało, które otrzymało informację „możesz E.P.:
się rozluźnić”, stopniowo oswaja się z uczuciami i przestaje bronić się przed nimi. Kolejne ćwiczenia za kilka dni będą kolejnym impulsem. I tak stopniowo będziemy się wyciszać i wracać do równowagi. Nasz sposób myślenia czy podejście np. do pracy też mogą się zmienić. Zdarza się, że w jakiejś sferze życia zaczynamy lepiej funkcjonować. Jak to możliwe? J.O.: Wyobraźmy sobie, że wcześniej długo nie dopuszczaliśmy do siebie jakiegoś uczucia, np. gniewu czy smutku. A takie trzymanie go gdzieś głęboko, pilnowanie, żeby nikt go nie zobaczył, kosztuje ogromnie dużo energii, więc wszelkie skomplikowane sytuacje w pracy czy w domu były dla nas wyjątkowo trudne do udźwignięcia. Kiedy się z nimi mierzyliśmy, już byliśmy wyczerpani. Jeśli uwolnimy to uczucie, ono przestanie nami rządzić, nie będziemy musieli wkładać energii w jego ukrywanie. Dzięki temu będziemy spokojniejsi i zdolni stawić czoła innym wyzwaniom. E.P.:
E.P.: Czy z TRE® jest tak jak z psycho-
terapią, która często ma swój jasno określony cel i termin zakończenia? J.O.: Nie. TRE® nie jest terapią i nie ma jej zastępować, tylko raczej uzupełniać. Ćwiczenia można wykonywać przez całe życie. Dobrze, jeśli są stałym elementem higieny psychicznej. Nie można przecież raz na zawsze oczyścić się z napięć. Wciąż pojawiają się nowe. Najlepiej więc pozbywać się ich na bieżąco. Trochę kojarzy mi się to z wieczornym prysznicem. Tyle że zamiast brudu i potu, zmywamy z siebie codzienny stres. J.O.: To dobre porównanie. Dla mnie z kolei jest jak mycie zębów.
ĆWICZENIE
W
POCZUJ GRUNT
ramach TRE® wykonuje się między innymi tzw. ćwiczenia ugruntowujące, czyli takie, które pomagają stanąć mocno na nogach, swobodnie przypływać emocjom, zyskać kontakt z własnym ciałem i zwiększyć swoje poczucie bezpieczeństwa. Robiąc je, można
poczuć drżenie uwalniające napięcie.
1.
NA UGIĘTYCH KOLANACH Ustaw stopy na szerokość bioder, palce stóp pozostaw skierowane lekko do środka. Pochyl się do przodu i pozwól dłoniom luźno zwisać. Kolana lekko ugnij. Niech ciężar ciała spoczywa na nogach. Dłonie mają być całkowicie rozluźnione. Opuść głowę luźno w dół, tak nisko, jak to możliwe. Oddychaj spokojnie i głęboko. W tej samej pozycji przenieś ciężar ciała na przednią część stóp, nie odrywając jednak pięt od podłoża. Powoli prostuj nogi w kolanach, aż poczujesz, jak napinają się mięśnie w tylnej części nóg. Nie doprowadzaj jednak do pełnego wyprostu i blokady kolan. Pozostań w tej pozycji kilka minut. Jeśli pojawią się drżenia, nie próbuj ich zatrzymać.
2. ŁUK
Rozstaw stopy na szerokość bioder, palce stóp skieruj lekko do środka. Dłonie zaciśnij w pięści i połóż w okolicy krzyża tak, by kciuki były skierowane do góry. Zegnij lekko nogi w kolanach, nie odrywając pięt od podłoża. Odchyl się do tyłu, wysuwając miednicę i uda do przodu. Niech twoje ciało przyjmie kształt delikatnego łuku. Opieraj się na pięściach, jednocześnie utrzymując ciężar ciała na palcach stóp. Oddychaj głęboko, wdychając powietrze do brzucha. Jeśli pojawią się drżenia, pozwól im na swobodny przepływ. Więcej ćwiczeń TRE® w książce dr. Davida Bercelego „Zaufaj ciału”.
WIEDZIEĆ WIĘCEJ DAVID BERCELI
„ZAUFAJ CIAŁU. ĆWICZENIA, KTÓRE UWALNIAJĄ TRAUMĘ, STRES I EMOCJE (TRE)”
WYDAWNICTWO CENTRUM PRACY Z CIAŁEM JOANNA OLCHOWIK, KOSZALIN 2011
ALEXANDER LOWEN
„DROGA DO ZDROWIA I WITALNOŚCI. PODRĘCZNIK ĆWICZEŃ BIOENERGETYCZNYCH" WYDAWNICTWO CENTRUM PRACY Z CIAŁEM JOANNA OLCHOWIK, KOSZALIN 2011
E.P.:
JOANNA OLCHOWIK
Jest psychologiem, psychoterapeutą terapii w analizie bioenergetycznej i licencjonowanym nauczycielem metody TRE®, którą wprowadziła do Polski w 2011 r. Pomaga wyjść z kryzysu osobom, które doświadczyły traumy lub cierpią z powodu chronicznego stresu.
ROZMAWIAŁA: EWA PĄGOWSKA
27
RAPORT
UWAŻNIE ZE STRESEM Dzięki ćwiczeniom redukcji stresu opartym na uważności obniża się napięcie, które odczuwamy, zwiększa zdolność samoakceptacji i koncentracji uwagi ŻYCIE
1 2
Obserwacja oddechu
Usiądź wygodnie, z plecami wyprostowanymi, lecz nie napiętymi. Poczuj swoje ciało, jego pozycję i ciężar, a następnie łagodnie skieruj uwagę na oddech. Nie zmieniaj niczego w jego rytmie i głębokości – po prostu obserwuj. Zauważ, w którym miejscu ciała najwyraźniej go czujesz.
Skanowanie ciała
5
Umyj zęby lewą ręką
Działanie nawykowe usypia
uważność. Ciało funkcjonuje na autopilocie, pozwalając
Połóż się na plecach, dbając o komfort i temperaturę ciała. Kończyny
umysłowi zabrać uwagę w daleką
ułóż swobodnie na podłożu tak, by nie stykały się ze sobą. Zwróć
podróż. By wyłamać się z trybu
uwagę ogólnie na całe ciało i sygnały, jakie do ciebie wysyła.
automatycznego, utrudnij sobie
Włącz w sobie ciekawość i akceptację na to wszystko, co odbierasz z ciała. Niczego nie zmieniaj, nie staraj się odczuwać czegoś wyjątkowego. Zacznij obserwację poszczególnych elementów ciała: od palców u stóp aż po czubek głowy.
zadanie albo zrób je inaczej niż zwykle. W przypadku zębów wystarczy zmienić rękę trzymającą szczoteczkę,
Gdy poczujesz, że odpływasz myślami, na chwilę wróć do obserwacji oddechu, kontynuując następnie
by przykuć
obserwację ciała.
uwagę do tej
3 4
czynności.
Uważny spacer
Zwolnij tempo, w którym idziesz, i zdaj sobie sprawę z tego, że jesteś właśnie w tej chwili. Że oddychasz, że twoje ciało się porusza, że czujesz wiatr/słońce/deszcz na skórze. Pozwól sobie na pełne doświadczenie teraźniejszości.
Uważne jedzenie
Zjedzenie przekąski potraktuj jako okazję do medytacji. Zaangażuj do tego ćwiczenia wszystkie zmysły. Zacznij od uświadomienia sobie ciężaru, struktury i temperatury jedzenia. Dokładnie je obejrzyj, powąchaj. Ugryź kawałek i nie rozgryzając go, poczuj, jak dotyka języka, podniebienia, zębów, jak powoli w ustach rozchodzi się jego smak. Na koniec uważnie rozgryź kęs, który masz w ustach, czując jego konsystencję i zmianę w intensywności odczuwanego smaku, aż po moment przełykania.
28
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
Ćwiczenia przygotowane przez Agnieszkę Pawłowską (1-4) i Zuzannę Ziomecką (5), nauczycielki MBSR
RAPORT
30
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
WSZĘDZIE DOBRZE, GDZIE NAS NIE MA? Ciągłe myślenie, że inni poradzili sobie w życiu lepiej niż my, na krótką chwilę może nas nawet zmobilizować do działania, ale na dłuższą przynosi tylko niezadowolenie i niepokój ŻYCIE
TEKST: JOWITA KIWNIK PARGANA
Anglicy mówią, że trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie płotu. Polacy mają własną wersję tego przysłowia: wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Ale i w jednym, i w drugim przypadku chodzi o to samo: o nieznośne poczucie, że czegoś nam brakuje, że coś nam umyka, że lepiej jest gdzie indziej – w innej pracy, innym mieszkaniu, innym mieście czy państwie. Często towarzyszy temu także przekonanie, że inni mają lepiej i są większymi szczęściarzami niż my. Od czasu do czasu taka myśl kiełkuje zapewne w głowie każdego z nas. I nie ma w tym nic złego. Przynajmniej dopóki nie zaczniemy w ten sposób postrzegać świata na co dzień. Psychoterapeutka Melanie Klein uważała, że zadaniem człowieka jest „zaakceptowanie rzeczywistości”, i tylko jeśli to zrobimy, będziemy mogli mówić o pełnym zdrowiu psychicznym, zadowoleniu, wewnętrznym poczuciu bezpieczeństwa i spokoju umysłu. To niełatwe zadanie, zwłaszcza dla osób ciągle za czymś goniących.
A
ŚWIAT W NASZEJ GŁOWIE
Jak to się dzieje, że patrzymy na świat w taki, a nie inny sposób? Amerykańscy psychologowie społeczni Elliot Aronson, Timothy Wilson i Robin Akert mówią o poznawaniu
społecznym, czyli sposobie, w jaki ludzie myślą o sobie i innych. Podejmując decyzje lub wydając sądy, kierujemy się zwykle określonymi oczekiwaniami. Jeśli uważamy, że nasze życie jest niesatysfakcjonujące, to jest duże ryzyko, że będziemy szukać informacji, które utwierdzą nas w tym przekonaniu, i zachowywać się tak, żeby utrzymać status quo. I oto mamy zjawisko samospełniającego się proroctwa. Pojawia się ono, kiedy ludzie bezwiednie działają w taki sposób, że schematy, jakimi się posługują, stają się prawdą. Jeśli w myśl przekonania „lepiej jest gdzie indziej” uważamy, że nasza praca jest nudna, to najprawdopodobniej nie będziemy robili nic, co zmieni ten stan rzeczy. Nie będziemy się angażowali w nowe projekty ani szukali wyzwań. I co się okaże? Nasza praca faktycznie będzie mało ekscytująca. Mechanizm samospełniającego się proroctwa stosujemy także często (zbyt często) w odniesieniu do innych ludzi. Aronson pisze, że „ludzie mają określone oczekiwania dotyczące innej osoby, co wpływa na ich postępowanie względem tej osoby, które powoduje, że zachowuje się ona w sposób zgodny z ich wyjściowymi oczekiwaniami”. Przykład? Jeśli wbijemy sobie do głowy, że nasz współmałżonek zrobił się ostatnio kłótliwy, to jest duże prawdopodobieństwo, że każde jego słowo będziemy traktować jako wstęp do awantury i reagować co najmniej opryskliwie. Jak to się skończy? Zapewne kłótnią… Psychologowie twierdzą, że człowiek ma tendencję do kierowania się w myśleniu schematami. Dzięki nim ułatwiamy sobie poruszanie się w świecie i szybko wyrabiamy sobie opinię na temat miejsc, ludzi lub sytuacji. Zauważył to choćby Daniel Kahneman, psycholog poznawczy, kiedy pewnego dnia zastanawiał się z żoną nad przeprowadzką z Kalifornii do New Jersey. 31
RAPORT
ŻYCIE
WSZĘDZIE DOBRZE, GDZIE NAS NIE MA?
Zwrócił uwagę na to, że jego żona uważa, że ludzie w New Jersey są mniej szczęśliwi niż ci w Kalifornii. Kiedy postanowił to zbadać, okazało się, że inni mają podobną opinię. Kahneman nazwał to zjawisko „efektem skupienia”. Polegało ono na tym, że jedna cecha (w tym wypadku słoneczna pogoda w Kalifornii) rzutowała na ogólną opinię o miejscu (jeśli pogoda jest ładna, to ludzie muszą być szczęśliwsi). W dalszych badaniach, prowadzonych już z Amosem Tverskym, Kahneman dowiódł m.in., że ludzie wcale nie podejmują racjonalnych decyzji na podstawie logicznej analizy, tylko kierują się tzw. heurystyką dostępności. Polega ona na tym, że wydają sądy na podstawie informacji, które mają pod ręką. Aronson podaje w swojej książce taki przykład: „Częste jest przekonanie, że więcej osób traci życie w płomieniach niż wskutek utonięcia. Ta ocena bierze się stąd, że wypadki śmierci w wyniku pożaru mają większe szanse znalezienia się w relacjach środków przekazu i tym samym są bardziej dostępne w pamięci ludzi. W rzeczywistości ludzie znacznie częściej toną, niż giną w pożarach”. I tak, oglądając uśmiechnięte zdjęcia naszych przyjaciół w mediach społecznościowych, możemy nabrać przekonania, że wszyscy oni są bardziej szczęśliwi niż my, wszyscy są aktualnie na wakacjach i wszystkim się lepiej powodzi, tylko nie nam. Zresztą do mediów społecznościowych jeszcze wrócimy. Wszystkie te procesy społeczne odgrywają rolę w kształtowaniu się myślenia, że „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”. Jedna sprawa wiedzieć o tym, inna – umieć tak zmodyfikować schematy myślowe, którymi się posługujemy, żeby przestać się stresować porównaniami i zacząć cieszyć się życiem. W przeciwnym razie zamiast satysfakcji z tego, co mamy, będziemy odczuwać tęsknotę za tym, czego nam brakuje. I dodatkowo się spinać. A badania wykazały, że myślenie kategoriami „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma” prowadzi do stanów depresyjnych.
ZIELONOOKIE MONSTRUM
Na krótszą metę przekonanie, że koleżanka ma lepszą pracę, siostra ładniejsze mieszkanie, a kolega wyjechał na atrakcyjniejsze wakacje, może nas zmobilizować do zmiany. Może pomyślimy o interesującym wyjeździe, przejrzymy oferty pracy i kupimy kwiaty do udekorowania salonu? Ale ciągłe porównywanie się do otoczenia, połączone z przekonaniem o tym, że my mamy najgorzej, może doprowadzić tylko do pogorszenia naszego samopoczucia i do zazdrości. Co prawda, jak twierdził psycholog społeczny Leon Festinger, przez porównywanie się z innymi poznajemy 32
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
siebie. Zdaniem Festingera każdy człowiek dąży do tego, żeby uzyskać trafny obraz siebie. Kiedy brakuje nam obiektywnych kryteriów oceny, obserwujemy innych i porównujemy się z nimi. Dla naszej samooceny ważne jest jednak to, kogo wybierzemy za obiekt porównawczy. Oczywiście najlepiej jest się porównywać z kimś do nas podobnym. Tyle że nie zawsze się tak dzieje. Dlatego badacze społeczni mówią o tzw. porównaniach w górę i porównaniach w dół. W pierwszym przypadku porównujemy się z ludźmi, którzy są do nas podobni, ale mają większe osiągnięcia, w drugim – z osobami, których położenie jest znacznie gorsze. Porównania w dół sprawdzają się świetnie, kiedy chcemy podbudować swoje ego. „Jeśli porównujesz się z ludźmi, którzy są mniej bystrzy, utalentowani czy mniej uprzejmi niż ty, czujesz się z siebie bardzo zadowolony. Podobnie możesz porównywać swoje zdrowie ze zdrowiem ludzi, którzy czują się gorzej od ciebie, i w ten sposób podbudowywać swoją samoocenę” – piszą w książce „Psychologia społeczna” Aronson, Wilson i Akert.
PUŁAPKI NIEZADOWOLENIA Osoby, które dają się złapać w pułapkę wiecznego niezadowolenia, mają problem z zaangażowaniem się w życie zawodowe, towarzyskie czy rodzinne. Ponieważ wciąż im się wydaje, że życie przelatuje im koło nosa, to zamiast stabilizacji, bezpieczeństwa i satysfakcji z bycia „tu i teraz”, odczuwają niepokój i brak. Amerykański psychoterapeuta Nathan Feiles mówi o syndromie „bardziej zielonej trawy”, który charakteryzują: → Powtarzalność – ciągła tęsknota za czymś lepszym i ciągła chęć zmiany, w tym zmiany pracy, środowiska czy partnera. → Dążenie do perfekcji – poczucie, że wszystko, co robimy, jest niesatysfakcjonujące (nie wyłączając związków), fantazjowanie o ideale. → Chęć „posiadania ciastka i zjedzenia ciastka” – i nieumiejętność pójścia na kompromisy. → Chęć ucieczki – niemożność bycia zadowolonym z bycia w jednym miejscu, wieczne marzenia o przeprowadzce, a nawet emigracji. → Wieczny brak satysfakcji.
Porównania w górę dostarczają przykładu tego, ku czemu możemy zmierzać. Jak pisał psycholog prof. Jan Strelau, „dostarczają one przykładu ambitnego, ale możliwego do osiągnięcia celu (pobudzając przy tym naszą motywację), a zarazem informują o tym, w jaki konkretnie sposób można ten cel osiągnąć (ułatwiając programowanie własnej aktywności)”. Problem pojawia się wówczas, kiedy porównania z osobami lepszymi od nas kończą się nie tyle chęcią dorównania im, ile zazdrością. Szekspir nazywał zazdrość „zielonookim monstrum”. Aronson przypomina, że ludzie skłonni są do zazdrości, gdy czują się zagrożeni w dziedzinach szczególnie ważnych dla ich dobrej samooceny. Może się to wydawać paradoksalne, biorąc pod uwagę, że równocześnie wiele badań pokazuje, że mamy tendencję do postrzegania siebie jako lepszych od innych. Uważamy się za inteligentniejszych, atrakcyjniejszych i w dodatku za lepszych kierowców. Skąd więc ta zawiść, skoro w głębi duszy wiemy, że jesteśmy lepsi? Ludzki umysł potrafi sobie poradzić i z takim dysonansem. Własne porażki możemy tłumaczyć
niesprzyjającymi warunkami (nie zdałem egzaminu, bo pytania były źle skonstruowane, a egzaminator się na mnie uwziął), a sukcesy innych – ich wewnętrznymi dyspozycjami (dostał pracę, bo ma naturę lizusa). Im bardziej komuś zazdrościmy sukcesów, tym większą mamy skłonność to przypisywania mu krzywdzących dyspozycji. Psychologowie mówią, że tak rodzą się stereotypy i dyskryminacja. A już na pewno zawiść jest niezłą pożywką dla naszego myślenia o tym, że inni mają lepiej.
PODLEWAJ SWÓJ TRAWNIK
Wróćmy do mediów społecznościowych. Łatwo ulec złudzeniu, że większość użytkowników Facebooka wiedzie beztroskie i szczęśliwe życie. I chociaż internauci deklarują, że darzą informacje pojawiające się w mediach społecznościowych ograniczonym zaufaniem, to badacze z uniwersytetu w Utah dowiedli, że im dłużej korzystamy z Facebooka, tym bardziej nam się wydaje, że inni prowadzą życie szczęśliwsze niż my. Tymczasem trzeba sobie uświadomić, że to, co obserwujemy w sieci, to tylko wycinek czyjegoś życia, utrwalony na zdjęciach. Jak poradzić sobie z niepokojem wywołanym pogonią za lepszym i zacząć cieszyć się z tego, co mamy? Na początek warto sobie uświadomić, że nasze przekonania co do atrakcyjności cudzego życia są najczęściej przesadzone. Nie możemy zakładać, że w Hiszpanii ludzie są szczęśliwsi, skoro nigdy tam nie mieszkaliśmy. Nie powinniśmy też zakładać, że koleżanka jest od nas szczęśliwsza, jeśli tak naprawdę nic nie wiemy o jej problemach. Nawet jeśli uda nam się osiągnąć wymarzony cel, to wcale nie znaczy, że będziemy już zawsze szczęśliwi. Przeciwnie, jest duże prawdopodobieństwo, że po krótkim „miesiącu miodowym” wpadniemy w dawne koleiny i znowu będziemy niezadowoleni. Dlatego warto przeformułować sposób myślenia i dotrzeć do przyczyn, które leżą u podstaw naszych problemów. Można zacząć od treningu uważności i próbować przeanalizować własne postępowanie. Kahneman radzi zastosować tzw. spojrzenie z zewnątrz i spróbować ocenić siebie i swoje postępowanie tak, jakby to uczynił ktoś inny, a w razie konieczności zmienić je. Warto to zrobić, w przeciwnym razie nigdy nie odnajdziemy spokoju i zadowolenia. Bo trawa – jak mówią specjaliści – jest zawsze na tyle zielona, na ile ją podlewamy.
JOWITA KIWNIK PARGANA
Dziennikarka, absolwentka socjologii i psychologii. Skończyła też podyplomowe studia z psychologii klinicznej. Mieszka i pracuje w Brukseli.
33
34
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
WA R S Z TAT Y
ANNA WITKIEWICZ
Coach, specjalizuje się w coachingu kariery. Dobrze rozumie potrzebę zmian zawodowych, bo sama ich doświadczyła.
JAK ŻYĆ
Z KOMPLEKSAMI
K
Kiedy czytam wywiady z aktorami, zaskakuje mnie, jak wielu z nich w młodości było nieśmiałych. Być nieśmiałym i zdawać do szkoły aktorskiej – to się wydaje szaleństwem. Niektórzy mówią jednak, że zrobili to, by pokonać nieśmiałość, inni, że gdy zaczynali grać, zapominali o nieśmiałości. To pokazuje, że wobec swoich ograniczeń można przyjąć różne postawy: unikać sytuacji, które przypominają o kompleksach, podejść do nich z przekorą i robić to, czego się boimy, albo nie zwracać na nie uwagi i skupić się na tym, co kochamy robić. Paradoksalnie najwięcej kosztuje nas unikanie i wypieranie się tego, że jesteśmy jacyś, np. niezbyt pewni siebie. Dlaczego? Bo wymaga nieustającej czujności, by nie wplątać się w sytuacje, które pokażą, jak jest naprawdę, i nas zawstydzą.
Unikanie stresujących sytuacji na dłuższą metę obróci się przeciwko tobie, nie pozwalając na realizację ambicji i dobre czucie się z samym sobą. Jak pisał psycholog Kenneth W. Christian: „Żadna forma samoograniczania nie uchodzi nam bezkarnie, jeżeli wziąć pod uwagę nasze samopoczucie. Wszystkie zaś formy samorealizacji płynące z ciekawości świata, ze zdolności czy z prawdziwych zainteresowań głęboko nas zaspokajają”. Do zyskania jest więc naprawdę wiele. Gdy z czegoś rezygnujesz, czujesz ulgę. Ale tak z ręką na sercu – czy pod tą ulgą nie ma jednak trochę smutku i żalu, że coś cię omija? A jeśli tak, to czy myślałeś o tym, jakie będą konsekwencje tego unikania? Czy nie odbierzesz sobie szansy, by dowiedzieć się, na co cię tak naprawdę stać?
GETTY IMAGES
Brać się z nimi za bary, odpuścić sobie czy próbować się z nimi zaprzyjaźnić? Masz już swój sposób?
35
WA R S Z TAT Y
JAK ŻYĆ Z KOMPLEKSAMI
ĆWICZENIE 1
CO MI W SOBIE PRZESZKADZA?
N
2.
5.
PRZESZKADZA?
Pozbyć się swoich ograniczeń? Zaprzy-
rzewania, związanych zwłaszcza z wy-
Jak często się to zdarza: często, czasa-
jaźnić się z nimi?
glądem. Może to było również twoim
mi, rzadko? Jaka częstotliwość jest dla
doświadczeniem i dziś zupełnie nie ro-
ciebie do zaakceptowania? A może tylko
Jeśli na podstawie tych kilku pytań
zumiesz, czym się wtedy przejmowałeś.
obawiasz się, że pewnego dnia tak się
doszedłeś do wniosku, że twoje ogra-
Jeśli tak, to sam widzisz, że kompleksy
stanie?
niczenia realnie utrudniają ci bycie
a początek dobra wiadomość – część kompleksów po prostu mija, jak choćby te, których doświadczamy w okresie doj-
można zostawić za sobą. Jak podejść do tych, które z nami zostały? Zadaj sobie kilka pytań:
1.
CO MI WE MNIE PRZESZKADZA?
W JAKICH SYTUACJACH TO MI
3.
CO CHCĘ Z TYM ZROBIĆ?
szczęśliwym albo powstrzymują rozwój (np. zawodowy), warto coś z tym zrobić.
JAK TO NA MNIE WPŁYWA?
Jeśli np. ogranicza cię nieśmiałość, lęk
Co mi to utrudnia? Na co mnie zamyka?
przed wystąpieniami publicznymi czy
4.
nadwaga – warto potraktować je jako wyzwanie i znaleźć sposób, by zmini-
NA ILE WAŻNE SĄ DLA MNIE
malizować ich wpływ. Wysiłek na pewno
ważnych dla ciebie celów, czy tak ci się
CELE, KTÓRYCH NIE OSIĄGAM
warto podjąć też wtedy, gdy widzisz, że
wydaje – to raczej twoje domysły niż fak-
ZE WZGLĘDU NA SWOJE
brakuje ci twardych kompetencji.
ty? Kiedy mówisz innym o swoich kom-
KOMPLEKSY?
pleksach, oni też je w tobie dostrzegają,
Posłuż się skalą od 1 do 10 (1 – mało
czy są zdziwieni tym, jak siebie widzisz?
ważne, 10 – bardzo ważne).
Czy to realna przeszkoda w osiąganiu
ĆWICZENIE 2
W
STAWIĆ CZOŁO CZY UNIKAĆ? każdej sytuacji możesz
się w krytycznej opinii na swój temat.
czegoś nie dasz rady zrobić, że cię to
wybrać między postawą
Postawa aktywna pozwala ci ją zwery-
przerasta, tymczasem okazało sie, że
czynną a bierną. Bier-
fikować i przede wszystkim przełamać.
to jednak jest możliwe. Zaczynasz po-
na powoduje, że stoisz
Bo dowiadujesz się wówczas o sobie
znawać swoją sprawczość i siłę – a to
w miejscu i coraz bardziej utwierdzasz
nowych rzeczy. Być może myślałeś, że
zmienia twoje postrzeganie siebie.
Zastanów się, w jaki sposób sam siebie ograniczasz: → kiedy rezygnujesz? → kiedy pozwalasz, aby coś cię zniechęcało? → czy godzisz się na to, aby coś cię pokonywało? → czemu lub komu pozwalasz przejąć władzę nad tobą? → w jakich okolicznościach unikasz podejmowania rozsądnego ryzyka? Warto pamiętać, że zarówno dążenie do zmiany, jak i tłamszenie swojego potencjału wymaga wytrwałości. Jak by się zmieniło twoje życie, gdybyś postanowił przynajmniej połowę swojego uporu wykorzystać do osiągnięcia ważnych dla ciebie celów? Co stałoby się możliwe? Podaj konkretne odpowiedzi. Źródło: Na podstawie Kenneth W. Christian „Ty jako swój największy wróg. Jak pokonać kompleksy”
36
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
ĆWICZENIE 3
W
WZMOCNIJ SAMOAKCEPTACJĘ
alcząc z kompleksami,
wieloletnie doświadczenie terapeutycz-
to, że na szacunek zasługuje każdy. Co
warto zadbać o akcep-
ne w pracy z osobami, które chciały stać
szczególnie ważne: szanuj siebie za de-
tację siebie. To nie zna-
się bardziej pewne siebie, przekonuje, że
cyzje, podejmowane działania i starania,
czy, że musisz być sobą
– paradoksalnie – to pozwoli ci ruszyć
a nie wyłącznie za efekty. Efekt to twoja
zachwycony. Terapeuta Nathaniel Bran-
z miejsca i zacząć się zmieniać. Dlaczego?
wisienka na torcie, a na największy sza-
den w książce „6 filarów poczucia włas-
Bo „jeżeli w pełni doświadczymy i zaak-
cunek zasługują te małe codzienne dzia-
nej wartości” określił ją tak: „Akcepto-
ceptujemy negatywne uczucia, często
łania, które cię do efektów przybliżają.
wać siebie to być po swojej stronie, być
będziemy w stanie się ich pozbyć. Uzys-
swoim sprzymierzeńcem. W znaczeniu
kawszy prawo istnienia, odchodzą z cen-
najbardziej podstawowym samoakcep-
tralnej pozycji” – wyjaśnia terapeuta. Czyli
tacja odnosi się do poszanowania i troski
przestają być dla nas tak ważne jak dotąd.
o siebie, które wynikają z faktu, że jestem żywą i świadomą istotą”. Jak wzmacniać samoakceptację? Oto kilka podpowiedzi:
1.
2.
4.
OTACZAJ SIĘ DOBRYMI MYŚLAMI I UCZUCIAMI. Szukaj towarzystwa osób, które akceptują cię i lubią takim, jakim jesteś.
UWAŻAJ NA TO, CO MÓWISZ DO SIEBIE W MYŚLACH. Ucinaj połajanki i słowa, które psują ci
5.
ZGODNIE Z ZASADĄ,
JEŚLI JESTEŚ Z CZEGOŚ W SOBIE
nastrój. Jeśli masz zwyczaj powtarzać
ŻE SAMOAKCEPTACJA
NIEZADOWOLONY I WIESZ, ŻE NIGDY
sobie: nie umiem tego, nie jestem w tym
TO DECYZJA, ŻE CHCESZ
SIĘ Z TYM NIE POGODZISZ – ZAAK-
wystarczająco dobry, to nie dla mnie –
BYĆ SWOIM SPRZYMIERZEŃCEM,
CEPTUJ SWOJĄ NIEZGODĘ NA TO.
dodaj do nich: „jeszcze”, „na razie” albo
A NIE WROGIEM, ZDECYDUJ:
To najbardziej zaskakująca, ale też chy-
zapytaj: „a kto tak powiedział?”. Czujesz
→ czego możesz robić więcej
ba najważniejsza rada, jaką znalazłam
różnicę?
→ czego możesz zacząć robić mniej
u Brandena. Spróbuj do siebie powiedzieć na głos: akceptuję to, że nie zgadzam się na to, że jestem…. – tu wstaw
3.
→ co możesz zacząć robić → co możesz przestać robić
MYŚL O SOBIE Z SZACUNKIEM.
→ co możesz robić inaczej
odpowiednie słowo. Zauważ, co się wte-
Na pytanie, ale jak, skoro nie jestem
aby lepiej siebie traktować
dy dzieje, co czujesz. Branden, mający
z siebie zadowolony, odpowiedzią jest
w codziennym życiu.
ĆWICZENIE 4
Z
AKCEPTACJA RAZ JESZCZE
aakceptować warto te cechy, któ-
i dostrzegli w nim wartość. Znaleźli swoje
swojej odpowiedzi, zapytaj o to
rych w sobie nie zmienimy, bo
sposoby na funkcjonowanie w różnych sy-
kogoś, kto cię dobrze zna.
nie zależą od nas, np. małomów-
tuacjach i budowanie autorytetu w pracy
ność, introwertyzm. Co jakiś czas
– nie walcząc z naturą, ale jej słuchając.
→ czy potrafisz z tego świadomie korzystać? W jakich sytuacjach ta
na sesjach coachingowych spotykam
Odpowiedz sobie na pytania:
introwertyków, którzy mówią: wiem, że
→ czy wiesz, co jest zaletą tego, jaki
gdyby nie mój introwertyzm, odnosiłbym
jesteś? Osoba małomówna może
cie, gdybyś to, co uważasz za
większe sukcesy, byłbym bardziej przebo-
mieć celne uwagi, błyskotliwe
swoje ograniczenie, zaczął trak-
jowy. A jednak najszczęśliwsi introwertycy
pointy albo oryginalne poczucie
tować jako swoją siłę? Do czego
to ci, którzy polubili swój introwertyzm
humoru. Jeśli nie jesteś pewien
miałbyś więcej odwagi?
cecha szczególnie się sprawdza? → jak mogłoby wyglądać twoje ży-
37
WA R S Z TAT Y
JAK ŻYĆ Z KOMPLEKSAMI
ĆWICZENIE 5
POPRZECZKA NA WŁAŚCIWYM POZIOMIE
W
alkę z kompleksami może
towarzystwa nie do końca do ciebie
z nas nie jest maszyną, która każ-
utrudniać to, co leży u ich
pasuje, pomyśl, jaka pozwoli ci się
dego dnia może działać tak samo.
podstaw – wysokie ocze-
czuć najbardziej naturalnie: prawa
→ Daj sobie czas – zmiana w sposo-
kiwania wobec siebie.
ręka szefa? organizator? doradca?
bie zachowania i myślenia o sobie
Chcemy za dużo, zbyt szybko. Z jednej
wymaga czasu, raczej miesięcy niż
→ Podziel swoją drogę do celu na
skrajności chcemy wskoczyć w drugą –
etapy – to będą twoje znaki dro-
np. ktoś, kto ma problem z publicznym
gowe informujące, że jesteś na
zabieraniem głosu, chce od razu zmie-
właściwym szlaku.
tygodni. → Weź kartkę i ołówek i narysuj własną poprzeczkę, na takiej wysokości, na jakiej dziś jest
nić się w kogoś niezwykle błyskotliwego
→ Zaakceptuj to, że podczas wpro-
w takich sytuacjach. I przy pierwszym
wadzania zmian na początku raz
dla ciebie OK – niech to będzie
niepowodzeniu spala się i wraca do
ci może to wychodzić lepiej, raz
wyzwaniem, ale możliwym do
punktu wyjścia. Jak tego uniknąć? → Określ, co rzeczywiście będzie dla
osiągnięcia.
gorzej – to w porządku.
→ Określ i zanotuj, co dla ciebie
→ Zauważaj, kiedy ci wychodzi,
ciebie satysfakcjonujące i możli-
choćby była to najmniejsza rzecz
oznacza poprzeczka zawieszona
we do osiągnięcia – jeśli nie je-
– doceniaj siebie za to.
na tej wysokości.
steś pewien, czy sam potrafisz
→ Nie porównuj się z innymi – niech
→ Osiągnięcie jakiego celu? Jak się
to określić, skorzystaj z pomocy
punktem odniesienia będzie dla
będziesz wtedy czuć? Zachowy-
specjalisty.
ciebie twój punkt wyjścia, za-
wać? Z jakich umiejętności bę-
uważaj, ile cię już od niego dzieli
dziesz wtedy w większym stopniu
→ Znajdź dla siebie odpowiednią rolę bazującą na twoich mocnych stronach – np. jeśli dojdziesz do wniosku, że rola lidera czy duszy
korzystać?
i ciesz się tym. → Bądź konsekwentny w działaniu i wyrozumiały wobec siebie – nikt
Jeśli chcesz, możesz zapisać przy poprzeczce konkretną datę.
ĆWICZENIE 6
S
TRZECIE WYJŚCIE
iłą kompleksów jest to, że poświęcamy im dużo uwagi. Im częściej o nich myślisz, tym bardziej rosną w siłę. By odebrać im siłę
WIEDZIEĆ WIĘCEJ
– skoncentruj się na czymś, co sprawia ci
przyjemność i w czym jesteś dobry. Czyli ani się na swój kompleks nie zgadzaj, ani z nim nie walcz
NATHANIEL BRANDEN
„6 FILARÓW POCZUCIA WŁASNEJ WARTOŚCI”
WYDAWNICTWO FEERIA 2008
„TY JAKO SWÓJ NAJWIĘKSZY WRÓG. JAK POKONAĆ KOMPLEKSY” ŚWIAT KSIĄŻKI 2004
38
swój temat? → w jakich sytuacjach inni proszą cię o radę, traktują jak eksperta? → jakie cele stawiasz sobie w związku ze swoimi talentami?
– tylko go zignoruj.
→ czemu są one dla ciebie ważne?
Zapomnieć o kompleksach pomaga świadomość
→ czy poświęcasz swoim celom wystarczają-
swoich mocnych stron i koncentracja na ważnych dla siebie celach. Sprawdź, jak jest w twoim
KENNETH W. CHRISTIAN
→ w jakich sytuacjach słyszysz pochwały na
co dużo czasu i uwagi? → co się stanie możliwe, jeśli przestaniesz
przypadku.
myśleć o swoich niedoskonałościach i sku-
Czy wiesz:
pisz się wyłącznie na tym, co jest dla ciebie
→ jakie są twoje talenty?
ważne?
→ robienie czego sprawia ci szczególną radość?
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
ZABIERZ BIURO ZE SOBĄ TRYB PRACY CZŁOWIEKA W XXI WIEKU ZMIENIŁ SIĘ NIE DO POZNANIA. PRAWDOPODOBNIE NA ZAWSZE ROZSTALIŚMY SIĘ ZE STAŁYMI MIEJSCAMI PRACY I WYŁĄCZANIEM SŁUŻBOWEGO KOMPUTERA PUNKTUALNIE O SZESNASTEJ. CORAZ CZĘŚCIEJ PRACUJEMY ZDALNIE, NOSZĄC W PODRĘCZNEJ TORBIE CAŁE SWOJE BIURO. NIESTETY ZŁOŚLIWOŚĆ „RZECZY MARTWYCH” POTRAFI BARDZO UPRZYKRZYĆ CODZIENNE ŻYCIE. TRUDNO KONCENTROWAĆ SIĘ NA WYDAJNEJ I EFEKTYWNEJ PRACY, GDY CO CHWILĘ TRZEBA ZMAGAĆ SIĘ Z KOLEJNYMI WADAMI LAPTOPA CZY TABLETU. CZY NIE LEPIEJ MĄDRZE WYBRAĆ URZĄDZENIA I NIE MARTWIĆ SIĘ O STRES SPOWODOWANY USTERKAMI?
WŁAŚNIE NIEZAWODNOŚCIĄ I WYGODĄ UŻYTKOWANIA kierowali się inżynierowie firmy ASUS projektując serię urządzeń inspirowanych filozofią Zen, do której zalicza się laptop ZenBook Flip UX360. Urządzenie posiada niezwykle smukły profil i waży zaledwie 1,3 kilograma. Wyposażone zostało w matrycę o rozdzielczości Full HD i zawiasy z możliwością obrotu ekranu o 360 stopni, dzięki którym w kilka sekund można przekształcić je do funkcji tabletu. ASUS ZenBook Flip jest modelem dla osób ceniących sobie wydajność każdego dnia. Procesor Intel Core M szóstej generacji i szybka pamięć masowa podołają każdemu zadaniu.
DLA WIELU OSÓB SMARTFON JEST WSPÓŁCZEŚNIE PODSTAWOWYM NARZĘDZIEM PRACY, dlatego nie mogą pozwolić sobie na jego utratę. ASUS postanowił do minimum ograniczyć ryzyko usterek po upadku, „opakowując” nowego ZenFone’a 3 w niezwykle wytrzymałe szkło Corning Gorilla Glass. Poza tym, że zabezpiecza to również pięknie wygląda. Telefon charakteryzuje wyświetlacz Super IPS (1920x1080) i 16 megapikselowy aparat fotograficzny, gwarantujący idealne utrwalanie najważniejszych życiowych momentów. Z tyłu obudowy umieszczono czytnik linii papilarnych do szybkiego odblokowywania urządzenia.
ASUS ZENBEAM to sposób na to, by bez monitora czy telewizora, móc wyświetlić prezentację na spotkaniu lub pokazać bliskim zdjęcia z wakacji. Ten podręczny projektor o jasności 150 lumenów i rozdzielczości WVGA może pracować nawet do 5 godzin na wbudowanej baterii, a podłączenie go do zewnętrznego źródła jest bardzo proste dzięki portowi HDMI. Co ciekawe współpracuje także ze smartfonami.
PRZY INTENSYWNYM KORZYSTANIU Z NOWOCZESNYCH SMARTFONÓW, potrafią się one rozładować w najmniej oczekiwanym momencie i w miejscu, w którym naładowanie urządzenia z gniazdka nie jest możliwe. Rozwiązaniem tego problemu są powerbanki czyli przenośne akumulatory, którymi w każdej chwili można zasilić wyczerpujący się telefon. Przykładem takiego gadżetu jest ASUS ZenPower, który wyróżnia się nie tylko bardzo dużą pojemnością (10050 mAh) pozwalająca dwukrotnie naładować baterię smartfona, ale też unikalnym wzornictwem i niewielkim rozmiarem. Dzięki formatowi karty kredytowej akumulator jest bardzo poręczny i stanowi idealne uzupełnienie kobiecej torebki.
PROMOCJA
URZĄDZENIA Z SERII ASUS ZEN STWORZONE ZOSTAŁY Z MYŚLĄ O PRZENOŚNYM BIURZE. KAŻDA ICH FUNKCJA ZAPROJEKTOWANA ZOSTAŁA TAK, BY TWOJA PRACA BYŁA JESZCZE SZYBSZA I SKUTECZNIEJSZA, A ZAOSZCZĘDZONY W TEN SPOSÓB CZAS MOŻNA BYŁO POŚWIĘCIĆ NA RELAKS I PRZYJEMNOŚCI. DO TEGO WYRÓŻNIAJĄ SIĘ ELEGANCKIM WZORNICTWEM I ZOSTAŁY WYKONANE Z WYSOKIEJ JAKOŚCI MATERIAŁÓW.
ŻYCIE
KIM JEST
PRAWDZIWY NARCYZ? Odrobina narcyzmu nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Ale nadmiar samouwielbienia jest już poważnym zaburzeniem, które potrafi zniszczyć całe życie TEKST: REBECCA WEBBER Nowojorska dziennikarka i reporterka
edna z moich przyjaciółek wyznała mi ostatnio, że zastanawia się nad rozwodem. „Mój mąż to zwykły narcyz!” – powiedziała. Inny znajomy z kolei opowiedział mi, jakie relacje panują w jego rodzinie: „Moja ciotka jest strasznym narcyzem, zupełnie nie rozumiem, jak wujek z nią wytrzymuje”. Określenie „narcyz” weszło do powszechnego użycia, określamy tym mianem nie tylko trudnych krewnych i godnych pożałowania byłych, ale również kandydatów na prezydenta oraz całe pokolenie nazywane milenialsami. Czy rzeczywiście narcyzm jest tak powszechny? Psychologowie przychylają się do opinii, że patologiczny narcyzm to rzadkie zjawisko. Dotyka około jednego procenta populacji i liczba ta nie wzrosła znacząco od czasu, gdy badacze kliniczni zaczęli ją odnotowywać. Większość (choć nie wszyscy) domniemani współcześni narcyzowie są niewinnymi ofiarami nadużywania tej etykietki. To normalne jednostki ze zdrowym ego, które czasami pozwalają sobie na selfie i ze swadą rozprawiają 40
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
o swoich dokonaniach. Co najwyżej nie grzeszą skromnością. Z drugiej strony „diagnozując” przyjaciół, krewnych czy kolegów z pracy, możemy łatwo przeoczyć patologicznych narcyzów, ponieważ większość z nas nie potrafi odczytać rzeczywistych objawów.
CZYM JEST NARCYZM (A CZYM NIE JEST)
Cechę tę przejawia w mniejszym lub większym stopniu każdy z nas. Ponieważ jest to cecha ostatnio silnie piętnowana, należy wyjaśnić, że mówimy tu o „zdrowym narcyzmie”, czyli o jego postaci społecznie akceptowanej. „To umiejętność postrzegania siebie i innych przez różowe okulary” – mówi psycholog Craig Malkin, wykładowca w Harvard Medical School i autor książki „Rethinking Narcissism”. Tego rodzaju narcyzm jest dla nas korzystny, ponieważ pomaga nam czuć się kimś wyjątkowym. Wzmacnia pewność siebie, a to z kolei ułatwia podejmowanie ryzyka, pomaga starać się o awans lub zaprosić na randkę atrakcyjną nieznajomą. Ale poczucie, że jesteśmy szczególnie wyjątkowi, może być już źródłem problemów.
DWIE TWARZE NARCYZMU
Błędem byłoby zakładać, że każdy z osobowością narcystyczną jest stroszącym piórka kogucikiem. „Nie każdy z nich troszczy się o wygląd, sławę lub pieniądze – mówi Malkin. – Skupiając się zbytnio na stereotypach, możemy przeoczyć ważne znaki ostrzegawcze, które nie mają nic wspólnego z próżnością czy zachłannością”.
Wbrew tym stereotypom ci, którzy cierpią na „społeczną” odmianę narcyzmu, całe swoje życie poświęcają na pomaganie innym. Mówią o sobie: „Jestem najbardziej pomocną osobą, jaką znam” albo „Stanę się sławny dzięki dobrym uczynkom, których dokonałem”. „Na pewno każdy z nas spotkał kiedyś w swoim życiu takiego pompatycznego altruistycznego męczennika, poświęcającego się do tego stopnia, że nie można było z nim wytrzymać w jednym pokoju” – mówi Malkin. Są to osoby, które uważają, że są o wiele bardziej wrażliwe niż inni. Reagują negatywnie na jakąkolwiek krytykę i domagają się ciągłego podnoszenia na duchu. Jedni uważają się za najbardziej niezrozumianych geniuszy na świecie, inni wręcz przeciwnie – za najbrzydszą osobę na imprezie. To, co mają ze sobą wspólnego, mówi Malkin, to „samowzmacnianie”. Ich myśli, zachowania i stwierdzenia separują ich od innych i to poczucie inności działa na nich uspokajająco, ponieważ w przeciwnym razie musieliby walczyć z brakiem pewności siebie. „Narcyz czuje się lepszy od innych – mówi Brummelman – ale nie jest koniecznie z siebie zadowolony.”
GNIEW I DEPRESJA
Walka z brakiem pewności siebie, która jest podstawowym kryterium nowej definicji narcyzmu, skutkuje z jednej strony manią wielkości, a z drugiej – depresją. Narcyz wciąż weryfikuje swój status. W przypadku ewidentnego kryzysu, takiego jak utrata pracy albo rozwód, a nawet wtedy, gdy nie powiedzie mu się jakiś plan, nadszarpnięte zostaje jego drobiazgowo wypielęgnowane ego. „To prawdziwy atak na to, kim jest – mówi Steven Huprich, profesor University of Detroit Mercy. – Ktoś, kto mu ufał, nagle przestaje darzyć go sympatią i nie chce mieć z nim więcej do czynienia. Nic dziwnego, że go to dołuje”.
GETTY IMAGES
Najpopularniejszą metodą mierzenia tej cechy jest Wskaźnik Osobowości Narcystycznej (NPI), zdefiniowany przez Roberta Raskina i Calvina S. Halla w 1979 roku. Badany proszony jest o wypełnienie ankiety, w której wskazuje zdania pasujące do swojej osobowości. Określają one poziom skromności, asertywności, skłonności do przywództwa i chęci manipulowania innymi. Wyniki wahają się pomiędzy 0 a 40, przy czym osiągany średnio wynik wynosi kilkanaście punktów. Osoby, których wynik znacznie przekracza średnią, można nazywać narcyzami. Na diagnozę patologicznego narcyzmu składają się różne elementy. „O narcystycznym zaburzeniu osobowości możemy mówić, gdy dochodzi do skrajnej manifestacji tej cechy” – mówi psycholog rozwojowy Eddie Brummelman. Zdiagnozować je można jedynie na podstawie badań wykonanych przez specjalistów – są one zlecane w sytuacji, gdy narcystyczne cechy wpływają negatywnie na codzienne funkcjonowanie. Dysfunkcja ta może być związana ze skrajnym ukierunkowaniem na siebie lub wywoływać kłopoty w związku na tle empatii i intymności. „Zaburzenia osobowości polegają na upośledzeniu umiejętności zarządzania emocjami, utrzymania stabilnego poczucia własnej tożsamości a także utrzymania zdrowych relacji w pracy, przyjaźni i miłości – mówi Malkin. – To kwestia braku elastyczności”.
41
ŻYCIE
KIM JEST PRAWDZIWY NARCYZ?
Oczywiście nawet ludzie nieprzejawiający tej cechy muszą radzić sobie z dramatycznymi zwrotami w życiu, ale, jak mówi Huprich, „dla narcyza każda strata jest bardzo trudna, ponieważ sugeruje bezbronność i słabość. Dowodzi, że nie jest on uodporniony na wyzwania, które niesie życie, oraz na związane z nimi wzloty i upadki”. Narcyz może w takich momentach zachowywać się defensywnie i reagować złością. Dopiero gdy rozczarowanie przebije się przez grubą warstwę manii wielkości i dotrze do jego najgłębszych uczuć, boleśnie odczuwany gniew lub depresja mogą motywować go do szukania pomocy. Ale rzadko po to, by zmierzyć się ze swoim narcyzmem. „Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś podejrzewał siebie o osobowość narcystyczną” – mówi Huprich. To nie oznacza, że osoby te są nieświadome swoich cech. Badania z 2011 roku opublikowane na łamach „Journal of Personality and Social Psychology” i zatytułowane żartobliwie „Prawdopodobnie myślisz, że ten artykuł jest o tobie” („You Probably Think This Paper’s About You”) dowodzą, że narcyz postrzega swoją osobowość w sposób obiektywny. Opisuje siebie jako aroganta i zdaje sobie sprawę z tego, że otoczenie ocenia go negatywnie. Ale nie postrzega tego jako problemu. Można dyskutować, czy mania wielkości daje mu niezmąconą wiarę we własną wyższość czy też maskuje głęboko ukrytą pewność siebie.
WRODZONY CZY NABYTY?
Doświadczenia z dzieciństwa mogą odgrywać pewną rolę, ale coraz więcej ekspertów zgadza się z opinią, że wysoki poziom cech narcystycznych ma swój początek w biologii i czynnikach środowiskowych, które z kolei znajdują swe uwarunkowania w genach. Otoczenie jednostki może osłabiać lub wzmacniać te cechy, „chociaż jest wiele osób, które zdają się nie reagować na swoje otoczenie, są na nie odporni” – mówi Kali Trzesniewski, psycholog rozwoju społecznego z Uniwersytetu Kalifornii w Davis. Przeprowadzone badania wykazały, że narcyzm jest cechą silnie dziedziczną i może objawiać się już we wczesnych latach życia. Impulsywne, agresywne i szukające uwagi przedszkolaki są w większym stopniu zagrożone tym, że w dorosłym życiu przejawiać będą cechy narcystyczne, choć niewątpliwie sposób wychowania, relacje, a także środowisko społeczno-kulturalne mogą wzmacniać lub hamować rozwój tych cech. Ważne jest, by wysokiego poziomu narcyzmu nie utożsamiać z wysoką samooceną. „Te cechy są ze sobą 42
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
JEŻELI NASZ POTENCJALNY PARTNER TWIERDZI, ŻE JEST „ŚWIETNY WE WSZYSTKIM – POZA ZWIĄZKAMI”, TO ZNACZY, ŻE NALEŻY SZUKAĆ GDZIE INDZIEJ luźno powiązane” – mówi Brummelman, którego badania dowiodły, że uczuciowi i ciepli rodzice spędzający czas ze swoimi dziećmi i okazujący zainteresowanie ich aktywnościami „zaszczepiają u dzieci wysokie poczucie wartości, pewność siebie – co nie ma żadnego związku z narcyzmem”. Z drugiej strony przesadna wiara rodziców w dzieci, stawianie ich na piedestale, promuje cechy narcystyczne. Aby nie wychowywać zastępów narcyzów, rodzice powinni mówić dzieciom: „Wykonałeś kawał dobrej roboty”, a nie: „Zasługujesz na wygraną”. Zbyt wczesne zainteresowanie sukcesem może nadwątlić więzi pomiędzy rodzicami a dziećmi, zwłaszcza kiedy syn albo córka dowiaduje się, że miłość i uwaga rodzica jest dostępna jedynie wtedy, gdy spełnione są ich wielkie oczekiwania. Dzieci takie mogą wejść w dorosłość z przewrażliwionym ego, pielęgnować narcystyczne myśli oraz zachowania, aby mieć poczucie wsparcia.
NIESŁUSZNIE OSKARŻENI
Młodzi ludzie polerują swoje CV, poprawiają profile na LinkedIn, i zalewają media społecznościowe starannie upozowanymi selfie. „Mamy o wiele więcej możliwości, by ujawniać swoje narcystyczne skłonności niż kiedyś” – mówi Ludden. Wiele osób, które w innych okolicznościach i czasie uchodziłyby za skromne, stara się dziś dotrzymać reszcie kroku i jest to całkowicie zrozumiałe.
„Zmieniły się nasze normy – mówi Trzesniewski. – Ale gdybyśmy przenieśli kogoś z lat 60. do teraźniejszości, czy bardzo by się różnił? Jestem w stanie udowodnić, że wcale nie”. O wiele ważniejszym pytaniem według niej jest: „Skąd bierze się taka silna tendencja do atakowania kolejnych generacji?”. Młode pokolenia krytykowano już w czasach Sokratesa – według Kali Trzesniewski powód jest prosty: „Starsze pokolenie zaczyna odczuwać lęk, kiedy młodzi robią rzeczy, których oni nie rozumieją”. Czy zatem narcyzm, cecha w końcu dysfunkcyjna – rzeczywiście wymaga podjęcia szerszej debaty przez naukowców? Chociaż przeciętny poziom NPI wzrósł na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci, to wcale nie tak bardzo, jak się powszechnie uważa. Eksperci nie zgadzają się również co do tego, czy powinno się zestawiać w takich badaniach różne pokolenia. Czy pokolenie II wojny światowej, które uchodziło za niezwykle powściągliwe w głoszeniu swoich zasług, byłoby takie również wówczas, gdyby żołnierze mieli szansę tweetować z wojennych frontów? Poza tym, co absolutnie zrozumiałe, ludzie przejawiają największy poziom narcyzmu, gdy są młodzi. „Każdy w wieku 18, 19 czy 20 lat jest większym narcyzem niż w wieku lat 40” – mówi Trzesniewski. Wydaje się to logiczne: młodych dorosłych zazwyczaj nie obciążają jakiekolwiek zobowiązania – ani wobec rodzinnego gniazda, ani wobec tego, które uwiją w przyszłości. „To etap życia, podczas którego zajmujemy się przede wszystkim sobą, kiedy staramy się zrozumieć, kim jesteśmy na poziomie osobistym i zawodowym” – mówi Emily Bianchi, profesor współpracująca z Uniwersytetem Emory w Atlancie. Jej badania dowiodły, że pokolenia, którym przychodzi żyć w ciężkich czasach, na przykład podczas recesji, w mniejszym stopniu rozwijają postawy narcystyczne. „Kryzys gospodarczy odciska w psychice ludzi, którzy doświadczają go w latach młodości, niezatarty ślad” – mówi. Pokolenie milenialsów, które wciąż walczy o swoje miejsce w powolnie dochodzącej do siebie gospodarce, może okazać się o wiele mniej narcystyczne niż prognozowały to dane sprzed 2008 roku. Jak zatem zorientować się, że mamy do czynienia z narcyzem? Jeżeli nasz potencjalny partner twierdzi, że jest „świetny we wszystkim – poza związkami”, to znaczy, że należy szukać gdzie indziej. Narcyz często deklaruje, że nikt nie jest mu potrzebny. Nie kryje, że zależy mu nie tyle na prawdziwej miłości, ile na tym, by partner był jego wizytówką. I jest niezdolny do jakiejkolwiek pracy nad związkiem. Przedruk z „PSYCHOLOGY TODAY” (skróty pochodzą od redakcji). COPYRIGHT 2016, SUSSEX PUBLISHERS LLC. Dystrybucja Tribune Content Agency, LLC.
Kim jest współczesny mężczyzna, a kim chciałby być? Jak postrzegają samych siebie, a jak widzą ich kobiety? Jaki wpływ na bycie mężczyzną mają ojcowie, a jaki matki? Czym jest „długa, ciemna noc penisa”?
N I E D O P OW I E D Z E N I A
O UZALEŻNIENIU OD LĘKU INTERESUJE MNIE MIŁOŚĆ, ALE ZAMIAST IŚĆ W JEJ KIERUNKU, ZATRZYMUJĘ SIĘ PRZY MOICH DEMONACH
ROBERT RIENT
Z
awsze myślałem, że aby lęk zniknął, trzeba o nim rozmawiać, znaleźć jego źródło, a później wyrazić go w bezpiecznej przestrzeni, przy zaufanej osobie. Lata pracy w pracowni psychologicznej i te spędzone na własnej terapii nauczyły mnie, że lęk, obok smutku, złości i radości, to podstawowa emocja każdego człowieka. Uwierzyłem, że wszystkie są potrzebne, byle tylko nie przekroczyły tak zwanej normy. Wtedy destabilizują życie, utrudniają stworzenie bliskiej relacji, a w skrajnych sytuacjach wyjście z domu. Myliłem się. Przeciwieństwem lęku jest miłość, a nie spokój – ten jest wyłącznie stanem pośrednim. Jeśli miłość byłaby niebem, a lęk piekłem, wtedy spokój byłby czyśćcem. Lęk zasłania miłość. Chcę się pozbyć lęku, całkowicie. Nie mam na myśli strachu, tej krótkiej emocji wywołanej czynnikami zewnętrznymi, np. wyskakującym zza rogu złodziejem. Mam na myśli powracający, irracjonalny i wewnętrzny stan obawy o życie, zdrowie, istnienie. To przekonanie, że coś jest nie tak ze światem, że coś jest nie tak ze mną. Lęk jest drżeniem, silną wibracją zasłaniającą to, co jest tutaj cały czas i nazywa się miłością. Kto zdecydował o tym, czego się boisz? Kto zarządza twoim lękiem? Znasz jego źródło? Z pewnością jest ich kilka, złączonych w jednym ciele. Po pewnym czasie umysł wytrenowany ostrzeżeniami, które dostajemy od samego początku, generuje lęk jako jedną z funkcji życia (chociaż on powiedziałby, że przetrwania). A kto decyduje o tym, co wiesz? Zanim pośpiesznie odpowiesz, że ty, pomyśl o swoim początku. Nauczono cię chodzić, jeść sztućcami, używać języka. Przygotowano dla ciebie stroje i zabawki w określonych kolorach. Później przyszedł czas na szkołę, sprawdziany, podręczniki z wyselekcjonowanymi informacjami. Żyjesz w świecie informacji
44
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
Dziennikarz i pisarz (www.erient.info)
płynących z książek, gazet, internetu, telewizji, od znajomych. Większość z nich skonstruowana jest w ten sam sposób – to opowieści o złu, cierpieniu, zagrożeniu, tragediach i wojnach. Dlaczego? Zanim odpowiesz, że to przecież prawda, że to wszystko wydarza się na świecie, a czasami tuż obok ciebie, daj sobie chwilę, by sprawdzić, jakich informacji o tym, co również się wydarza, nie otrzymujesz. W 2009 r. założyłem profil na Facebooku, kilka miesięcy temu sprawdziłem, że lubię ponad tysiąc stron, mam kilkaset avatarów udających moich znajomych – każdego dnia dostaję od nich informacje i wiadomości. Długo mówiłem sobie, że dzięki temu jestem na bieżąco, bo nie chciałem przyznać się do uzależnienia od lęku. Płynął w moich żyłach od dziecka, zostałem wytrenowany, by się bać. Postanowiłem pokazać samemu sobie inny świat. Przejrzałem wszystkie strony, które obserwuję i przestałem lubić ponad pięćset z nich. Wyjechałem na miesiąc do lasu, drewnianego domku, w którym nie korzystam z internetu i wiadomości. Telefon pozostaje prawie cały czas w trybie samolotowym. Niedawno – gdy nabierałem wody z górskiego źródełka – obserwowałem po raz pierwszy w życiu, jak pająk tka swoją sieć. Wiesz, że w Europie Środkowej rośnie około 3000 gatunków roślin kwiatowych? Spędziłem swoje życie, umiejąc wymienić i rozpoznać kilka z nich. Tak bardzo byłem zajęty reagowaniem na wiadomości, na strach. Interesuje mnie miłość i zamiast iść w jej kierunku, zatrzymuję się przy moich demonach, podszeptach umysłu, toczę realne i urojone walki. To wszystko wyczerpuje. Ostatnio obrałem nową strategię: mijam lęk i idę w kierunku miłości. Pokazuję mojemu umysłowi to, co przeoczył. Proste sprawy, jak wysokie buki o srebrnej korze, krzewy wilczej jagody, czerwonopurpurowe koszyczki chabru driakiewnika, kropelki rosy zebrane na pajęczynie.
SKUTECZNE PROJEKTY TWOJEGO BIZNESU “WIELCY SPECJALIŚCI NIE RODZĄ SIĘ WIELCY, ONI SIĘ NA TAKICH SZKOLĄ” Jay Conrad Levinson Firma jest członkiem:
NAJBLIŻSZE SZKOLENIA OTWARTE EDYCJA WARSZAWA • Kurs Trenera Biznesu: start 18.XI • Negocjacje. Jak skutecznie negocjować korzystne kontrakty: 7–8.XII • Jak zarządzać ryzykiem w biznesie (ERM): 23–24.XI • Know How. Jak uniknąć kryzysu w firmie wobec zmian prawnych i finansowych na rok 2017: 6–7.XII EDYCJA GDAŃSK • NLP w sprzedaży i negocjacjach: 23–24.XI • Odwaga menedżerska. Jak przeprowadzić trudne zmiany w zespole i ustalić relacje z pracownikami: 23–24.XI • Negocjacje. Jak skutecznie negocjować korzystne kontrakty: 28–29.XI • Sprzedaż doradcza. Jak skutecznie prowadzić rozmowy handlowe: 19–20.XII • Jak zarządzać ryzykiem w biznesie (ERM): 28–29.XI • Know How. Jak uniknąć kryzysu w firmie wobec zmian prawnych i finansowych na rok 2017: 12–13.XII.
DORADZTWO BIZNESOWE
SZKOLENIA DLA FIRM
Gdańska Akademia Umiejętności Menedżerskich ul. Derdowskiego 9/4, 80-319 Gdańsk tel. (58) 351 44 81, tel. kom. 608 414 802 e-mail:
[email protected]
COACHING
SZKOLENIA OTWARTE
KURSY TRENERSKIE
www.gaum.pl
ŻYCIE
MARCIN FABJAŃSKI
Filozof, pisarz i trener. Twórca projektu Selfoff.
ZABAWY
Z LAOZI Studiowanie antycznego tekstu nie musi być śmiertelnie poważne. Weźmy „Księgę drogi i cnoty” Laozi. Możemy czytać ją jako źródło mądrości, ale możemy się też nią pobawić i mieć z tego poznawczy zysk. Albo nie mieć
P
osłuchajcie o coachingu Tao... To taki żarcik. Z wszelkich coachingowych mutacji marketingowych propozycje coachingu Tao albo Zen najszybciej wprowadzają mnie w dobry nastrój. Ich autorzy sugerują taką ofertą, że opanowali mądrość Tao albo Zen, albo przynajmniej mają z nią jakąś styczność. Odważna deklaracja, na którą nieczęsto zdobywają się nawet buddyjscy mistrzowie po 30 latach medytacji w jaskini. Jeśli szukacie porad eksperta, to przestańcie czytać ten tekst – nie mam pojęcia, czym jest Tao. Mogę się tylko domyślać. Mogę też zaprosić was do krótkiej gry wstępnej z „Księgą drogi i cnoty” – takiej, jaką uprawiamy
46
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
w Szkole Filozofii Dostrojenia do Procesu Życia. „Księga” (Daodejing) nie jest długą lekturą – składa się z 81 króciutkich rozdziałów – ale w czasach popularności błyskotek słownych i niskiej tolerancji czytelników na konieczność uruchamiania głębokich procesów myślowych dociera do nas zwykle nie w całości, lecz w postaci efektownego aforyzmu. Kto nie zna słynnego „Tysiącmilowa podróż zaczyna się od pierwszego kroku”? Tak, to z tej księgi. Jeśli już „Daodejing” musi błysnąć, żeby nas uwieść, to możemy wykorzystać do tego znacznie mniej oczywiste fragmenty. Na przykład ten: „Jestem nieporuszony, nie objawiam nic – jak niemowlę, które dopiero ma się po raz pierwszy uśmiechnąć”. „Daodejing” w pigułce. Niby to niewinny opis uwarunkowanego świata, którego przedmioty (niemowlę, uśmiech) dobrze znamy i którego reguły, jak sądzimy, dobrze rozumiemy (bezruch; istnienie; rzeczy, które dopiero mają się zdarzyć). Ale też skuteczna katapulta z tego świata w stronę tego, czym być może jest Tao – pełnią, wszystkimi możliwościami. Niemowlę, które dopiero ma się po raz pierwszy uśmiechnąć, ma w sobie pełną tego możliwość. Pozostając w stanie przed uśmiechem, jest doskonałe. Uśmiechając się, wciąż jest doskonałe, ale tym
PRZYPOMNIENIE I NAKIEROWANIE
Zanim zostaniemy taoistycznymi mędrcami, możemy mieć pożytek z dzieła Laozi na ulicy, w domu albo w sali konferencyjnej. Nie chodzi o to, żeby je czytać pod stołem po kryjomu, gdy inni prezentują opracowane w najnowszym programie do prezentacji, ale śmiertelnie nudne wykresy. Możemy użyć „Daodejing” jako źródła tego, co nazywam szybkimi interwencjami kognitywnymi i co znane jest doskonale praktyce filozoficznej Wschodu i Zachodu. Takie interwencje służą natychmiastowemu wyrwaniu nas z przesądów, które zasysamy ze środowiska kulturowego i postawieniu w obliczu tego, co w życiu istotne. Służą powrotowi do odczuwania rytmu życia.
WIKIPEDIA
razem jego doskonałość przejawia się w działaniu. Może się uśmiechać lub nie. Decyzja nie należy do niego, tylko do całego wszechświata. A że wszechświat nie uśmiecha się po to, żeby wyłudzić ciastko (bo co mu po nim?) – co może zrobić dziecko, które weszło już w konwencję wymiany handlowej z opiekunami – nie ma tu mowy o wolnej woli ani tym bardziej o jej braku. Taki właśnie ma być mędrzec. Jak dzieciak, który dopiero pojawił się na tym świecie.
Kiedy zdaje nam się, że oto wali się nasz świat (bo na przykład szef spojrzał na nas złym okiem), możemy powtórzyć sobie taki wers z „Daodejing”: „Mam tylko trzy cenne rzeczy, których strzegę niczym skarbu: pierwszą z trzech jest współczucie, drugą – nieposiadanie, a trzecią – odmowa starania się o to, by być kimś ważnym”. Czy któraś z tych istotnych rzeczy jest zagrożona? Czy w ogóle może być zagrożona, skoro zależy tylko od nas? Żeby taka interwencja była skuteczna, musi poprzedzić ją jednak trening filozoficzny, który polega na rozsmakowaniu się w wolności wynikłej z cnót współodczuwania, nieposiadania i nieulegania powszechnej iluzji szukania satysfakcji w tym, że jest się kimś ważnym. Inny rodzaj interwencji kognitywnej z „Daodejing” to odwołanie się do wzorca za pomocą prostego porównania jakiegoś dobrze znanego nam przedmiotu ze stanem umysłu, jaki powinien przejawiać mędrzec: „Mędrcy są jak lustro, nie odrzucają rzeczy ani nie wychodzą im naprzeciw. Reagują na wszystko, ale niczego nie kolekcjonują. Dlatego ciągła zmiana nie może ich zranić”. Takie odwołanie może przydać się na przykład, gdy za bardzo damy wkręcić się w jakieś myślenie lub działanie, w którego wyniku odczuwamy lęk. Pod warunkiem że aspirujemy do bycia raczej mędrcem niż milionerem. W życiu zdarzają się momenty, gdy nie dzieje się nic szczególnie dramatycznego i pojawia się przestrzeń do refleksji. W takiej sytuacji przydają się kognitywne interwencje nakierowujące, które otwarcie mówią, do czego dążyć, a czego unikać. Na przykład taka: „Lepiej dbać o to, co masz w środku, niż uczyć się całej masy niepotrzebnych rzeczy”. Warto z niej skorzystać przy planowaniu kolejnych szkoleń z rozwoju osobistego. Czy naprawdę trzeba mnożyć techniki coachingowe albo wypychać bez umiaru słynną „skrzynkę z narzędziami”, żeby lepiej rozumieć innych ludzi i skuteczniej im pomagać? Gdy nasze ciało i umysł znajdują się w stanie relaksu, a jednocześnie czujności, najlepszym do tego, by robić postępy w sztuce życia, możemy ćwiczyć się w bezstronnym patrzeniu na rzeczywistość. To zaś – zapewniają filozofowie Wschodu i Zachodu – uwolni nas od niepotrzebnych podrażnień psychicznych. Do ćwiczenia takiego spojrzenia idealnie nadaje się taki rodzaj interwencji myślowej z „Daodejing”: „Bez żądzy – oto jak powinno się obserwować cudowność wszystkich rzeczy. Żądza sprawia, że widzimy tylko granice rzeczy”. Tego, co proponuje „Księga drogi i cnoty”, nie da się nauczyć na weekendowym kursie. Mądrość trzeba ćwiczyć bez przerwy, w każdej sekundzie, bo jest ona sposobem bycia w świecie, a nie najbardziej nawet genialną konkluzją.
47
ŻYCIE
ZABAWY Z LAOZI
Możemy być mądrzy w jednej chwili, by już w następnej wpaść w chmurę pospolitych myśli, które odrywają nas od procesu życia i wpuszczają w świat fikcji. Laozi był bez wątpienia typem człowieka, który oszczędza słowa, i gdyby uznał, że wystarczy jeden aforyzm, na jednym by poprzestał. Zwłaszcza że śpieszył się, by opuścić świat doczesnych uciech i zacząć medytację na pustyni. Legenda mówi, że „Księgę” spisał tylko dlatego, żeby królewski pogranicznik pozwolił mu przejść przez granicę. Być może chodziło mu o różnorodność. Wiedział o tendencji ludzkiego mózgu do pogoni za tym, co nowe i świeże. Wiedział, że najbardziej nawet inspirujące słowa, gdy obracać je w umyśle zbyt często, tracą swoją moc. Przeczuwał, że mózg ludzki ma wielką zdolność adaptacji. Zostawił więc po sobie niezbyt grubą, lecz jednak książkę. W „Daodejing” można znaleźć wiele innych rodzajów kognitywnych interwencji. Oto kilka przykładów. Interwencja, którą nazywam kinestetyczną, polega na tym, że treść słów łatwo daje się odczuć całym ciałem, bo zawarte w nich porównanie niemal fizycznie odczuwa się jako ruch. Pisze Laozi: „Kto wspiął się na palce, nie może stać. Kto robi wielkie kroki, nie może chodzić. Kto sam siebie wystawia na światło, nie błyszczy. Kto sam siebie wychwala, ten nie zdobędzie sławy. Kto napada, nie osiąga sukcesu. Kto sam siebie wywyższa, nie może być starszym pośród innych”. Czytamy te słowa i w myślach stajemy na palcach, czujemy chwiejność tej pozycji i konieczność nieprzerwanych starań, by ją zachować. Mózg wierzy być może nawet, że oto na palcach stoimy. Ten ciągły brak równowagi, teraz doskonale zrozumiały, naturalnie łączy się z rozważeniem naszych starań o zdobycie sławy. Staje się jasne: sława ma swoją cenę i to dużą. To dobry punkt wyjścia do dalszych dociekań: „Co jest najbardziej istotne – sława czy życie? Co jest droższe – życie czy bogactwo? Co jest trudniej przeżyć – zysk czy utratę? Kto wiele oszczędza, ten poniesie duże straty. Kto wiele gromadzi, ten poniesie duże straty. Kto zna miarę, ten nie dozna niepowodzenia. Kto zna granicę, ten nie będzie w niebezpieczeństwie”. A gdybyśmy wciąż stawiali opór prawdom „Księgi”, możemy zastosować interwencję paradoksem, taką jak ta: „Szczęście zaczyna się od jego braku, w szczęściu kryje się jak w zasadzce nieszczęście. Gdzie jest koniec tego wszystkiego?”.
TECHNIKI ZAAWANSOWANE
Roger T. Ames oraz David L. Hall, najlepsi znani mi tłumacze Laozi na angielski, tak piszą o „Księdze drogi i cnoty”: „Nie ma w niej opisów historycznych, doktryn ani list 48
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
nakazów moralnych. Jest za to zbiór aforyzmów, z którymi czytelnik wchodzi w osobistą relację. Te aforyzmy wymuszają uprawianie filozofii. Czytelnik nie ma wyjścia – projektuje na tekst księgi scenariusze ze swojego życia”. Ale nie jest to tylko ćwiczenie intelektu albo wyobraźni. Na podstawie filozofii taoizmu powstało w Chinach wiele rozbudowanych systemów treningu ciała i umysłu. Jedną z takich praktyk ćwiczyłem kiedyś przez miesiąc na wyspie Hajnan (co opisałem w „Coachingu” w roku 2012 w tekście „Wsłuchując się w czi”). Ta forma czi-gongu wymagała nie tylko opanowania pewnej sekwencji ruchów, ale też serii słów i obrazów, które miały pojawiać się w umyśle. Dzisiaj widzę, w jak ścisłym związku pozostawały one z „Daodejing”. Składały się na pakiet, który można by nazwać „rozbudowaną interwencją kognitywną”. Oto ona: Głowa do nieba, stopy głęboko pod ziemię. Ciało rozluźnia się, umysł poszerza. Szacunek na zewnątrz, spokój w środku. Umysł klarowny, sposób bycia skromny. Bez rozpraszających myśli, jasny umysł wypełnia wszechświat. Umysł oświetla całe ciało. Całe ciało (jest) w harmonii z czi. Musieliśmy wykuć to słowo po słowie. Nauczyć się śpiewać ten tekst po chińsku (niestety głośno, a nie w myślach), a potem skoordynować z ruchami ciała i wewnętrznymi doznaniami. Po dwóch tygodniach praktyki odbiór rzeczywistości, przynajmniej w trakcie ćwiczeń, zmieniał się radykalnie. Przestawała ona być zbiorem kanciastych przedmiotów. Zacząłem odczuwać ją jako proces. Centralne miejsce w polu uwagi zajął ruch, a poczucie, że jest się osobną istotą w zewnętrznym wobec niej środowisku, osłabło. Niestety, ten ekscytujący proces uciął, jak to w opowieściach o Tao bywa, chiński pogranicznik. A dokładniej jego stempel w moim paszporcie, który informował o dacie wygaśnięcia wizy. WIEDZIEĆ WIĘCEJ NAJLEPSZE TŁUMACZENIE NA JĘZYK ANGIELSKI „KSIĘGI DROGI I CNOTY”(ZDANIEM AUTORA TEKSTU): ROGER T. AMES, DAVID L. HALL,
„DAO DE JING. MAKING THIS LIFE SIGNIFICANT”, A PHILOSOPHICAL TRANSLATION, BALLANTINE BOOK, NEW YORK 2004.
LISTA KILKUDZIESIĘCIU INNYCH TŁUMACZEŃ „KSIĘGI DROGI I CNOTY” NA ANGIELSKI:
HTTP://TEREBESS.HU/ENGLISH/TAO/_INDEX.HTML, WWW.SELFOFF.COM
POMAGAMY WEJŚĆ NA WYŻSZY POZIOM
www.galaktyka.com.pl
ŻYCIE
JAK SOBIE RADZIĆ W BURZLIWYCH CZASACH Świat się chwieje, a my zmagamy się z gniewem, smutkiem i strachem. Zastanawiamy się, w co można dziś wierzyć, a na co mieć nadzieję. O tym w cyklu „Jak sobie radzić w burzliwych czasach” pisze
ADAM ADUSZKIEWICZ,
trener, coach i doradca, filozof, doktor nauk humanistycznych.
SMUGA
POCZUCIE STRATY
Gdy mówimy o smutku, odnosimy się do doświadczeń o różnym natężeniu, od chwil melancholijnej zadumy do rozpaczy i depresji, która może przybrać postać ciężkiej choroby, 50
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
wymagającej zdecydowanej interwencji. Łączy je wspólna nić – smutek mówi o stracie. O rozwianych marzeniach, zrujnowanych planach, utracie bliskich. Poczucie straty załamuje podstawową dynamikę życia. Kępiński w „Melancholii” pisze o dwóch rytmach tej dynamiki: rytmie dnia i nocy. Rytm dnia to aktywność zmierzająca do poprawy własnej sytuacji. „Subiektywnym jej przejawem są myśli, plany, marzenia, akty woli. W stosunku do nich [człowiek] ma poczucie zdolności kierowania, mieszczą się one w jasnym polu świadomości”. Ale w smutku wydaje się, że wszystko się wali, że przyszłość, która wydawała się w zasięgu ręki, pogrąża się w mroku. Przewagę zyskuje rytm nocy. „Gdy w depresji zamyka się przyszłość ciemną ścianą i nie można już widzieć własnej przyszłości, bo wszystko stało się ciemne, godzi to w podstawowe prawo życia, że życie to nie tylko teraźniejszość i przeszłość, ale przede wszystkim przyszłość, i to naruszenie prawa życia jest chyba źródłem lęku”. William Styron tak pisał o swojej depresji: „rozpacz (…) zaczyna przypominać diaboliczną mękę uwięzienia w jakimś potwornie przegrzanym ciasnym pomieszczeniu. A ponieważ do wnętrza tego kotła nie dociera nawet
najlżejszy powiew powietrza i ponieważ z tego dusznego więzienia, w którym nie daje się oddychać, nie ma żadnej możliwości ucieczki, jest jak najbardziej naturalne, że w pewnej chwili udręczona ofiara zaczyna obsesyjnie myśleć o samobójstwie”. Starożytni tłumaczyli ten stan złowrogim wpływem Saturna, który powoduje wydzielanie w organizmie złych soków, czarnej żółci, pod których wpływem duszę ogarnia mrok. W IV wieku Ewagriusz z Pontu pisał o smutku jako jednym z ośmiu duchów zła, że „bierze się czasem z niespełnionych pragnień, czasem zaś jest następstwem gniewu”. Jego komentator o. Szymon Hiżycki OSB rozwija tę myśl następująco: najpierw pojawia się gniew z powodu niespełnionych pragnień, marzeń i nadziei
GETTY IMAGES (2)
G
dy kilka lat temu spacerowaliśmy z żoną po rynku w Kazimierzu, podeszła do nas Cyganka z talią kart, mówiąc: o, pani taka ładna i się uśmiecha, ale w sercu ma smutek… Czy można odrzucić zaproszenie do rozmowy od osoby tak przenikliwej? Bo przecież, jak pisze Antoni Kępiński w „Melancholii”, „smutek jest dolą człowieka. I nawet najpogodniejszemu trafiają się okresy depresji”. Literatura dotycząca smutku ma długą historię. Od Księgi Hioba, przez rozważania starożytnych lekarzy i filozofów na temat „czarnej żółci” jako przyczyny melancholii i chrześcijańskich ascetów, po współczesne opracowania na temat depresji, przynosi ona przejmujące obrazy smutku i rozpaczy. Smutek nie jest tym, czego chcemy doświadczać i o czym chcemy pamiętać. Nie warto się smucić? A może plamka smutku w głębi duszy ma wartość? Zastanówmy się.
CIENIA
Z dawnych i nowych rozważań nad melancholią płynie nauka, że nie ma co odpędzać smutku, ale i nie warto się w nim bez reszty pogrążać
(bywa, że jeszcze dziecięcych), a gdy energia gniewu się wypali, przychodzi smutek, „czyli powoli narastająca, pogłębiająca się frustracja, rezygnacja”. Demon smutku jako jedyny nie daje żadnej przyjemności i pokazuje świat „jako pewnego rodzaju beznadzieję”.
BIEGUNY MELANCHOLII
Cenimy jasną stronę życia. Rozpanoszony we współczesnej popkulturze kult sukcesu i dobrostanu (wellness) to najnowsza odsłona tego nastawienia. A przecież Kępiński podkreśla rzecz dość oczywistą, że „utrwalenie postawy wyłącznie pozytywnej okazałoby się również szkodliwe (…) istota taka nie potrafiłaby unikać urazów i niebezpieczeństw”. Już Arystoteles zauważył niejednoznaczność melancholii, bo
wszyscy ludzie wybitni, twierdził, przejawiają melancholijny nastrój. A więc, wnioskował, nie zawsze wzbudzona przez Saturna „czarna żółć” wciąga w otchłań rozpaczy, lecz w jakiś sposób sprawia, że ludzie, którzy mają jej więcej niż inni, stają się zdolni do myśli i czynów niepospolitych. Nie bez racji mówi się o mądrości smutku. Rytm nocy to nie tylko wycofanie się z aktywności dnia. W rytmie nocy zwracamy się w głąb siebie: „w mroku – pisze Kępiński – zaciera się perspektywa, bliskie staje się dalekie i na odwrót, horyzont staje się nieskończony. Człowiek zadaje sobie pytania, które normalnie są przesłonięte sprawami bliskimi. Zastanawia się, po co żyje, jaki sens ma życie itp. Są to pytania, które sięgają do końca horyzontu życia ludzkiego; wyłaniają się one wówczas, gdy świat przeżyć staje się szary, wtedy bowiem nie widzi się wyraźnie tego, co bliskie. Spojrzenie „sub specie aeternitatis” – pod kątem wieczności – jest dość typowe dla depresji”. Melancholia, na tym polega odkrycie Arystotelesa, ma dwa bieguny. Nie jest to bezpieczna sytuacja: „genialny melancholik wciąż balansuje między dwiema przepaściami i jeśli zachowa się nieostrożnie, łatwo dotknąć go może jedna z melancholijnych chorób: ciężka depresja, stan
lękowy albo maniakalny” (Klinansky, Panofsky, Saxl, „Saturn i Melancholia”). Jeśli jednak zachowa dynamiczną równowagę, zyskuje wgląd w sfery niedostępne dla ludzi pochłoniętych zabiegami o codzienne sprawy. Doświadczenie straty i wycofania jest ceną za szerszy i głębszy wgląd w bieg spraw tego świata. Dzieci Saturna może i nie są zbyt rozrywkowym towarzystwem, ale widzą dalej i głębiej. Z rozważań nad melancholią płynie nauka, że nie ma co odpędzać smutku, ale i nie warto się w nim bez reszty pogrążać. Gdy ciemna mgła zasnuwa przyszłość, stajemy jakby na krawędzi, między jasnym światłem dnia, które wydaje się odległe i słabe, a otchłanią rozpaczy. Smutek mówi, jak ważne dla nas jest to, co straciliśmy albo to, czego utraty się boimy. Ale chwila zatrzymania, doświadczenia siebie, spojrzenia na własne sprawy „sub specie aeternitatis” pozwala również uporządkować i przecedzić przez gęste sito cele i zamierzenia. Dostrzec, jak wiele warte jest życie, które mamy przed sobą. Tylko ten, kto przeszedł przez „smugę cienia”, poczuje smak i dostrzeże barwę życia. Styron, kończąc opowieść o swojej depresji, cytuje ostatnie zdanie z „Piekła” Dantego: „[I oto] wyszliśmy znów zobaczyć gwiazdy”. 51
ŻYCIE JESSICA ALEXANDER I IBEN SANDAHL
Jessica to Amerykanka, która kilkanaście lat temu poślubiła Duńczyka. Interesuje się psychologią i różnicami kulturowymi. Iben jest psychoterapeutką, pracuje z dziećmi i rodzinami.
DUŃSKI PRZEPIS
NA SZCZĘŚCIE Czy umiejętność wspólnego, rodzinnego spędzania czasu jest jednym z powodów, dla których Duńczycy zostali okrzyknięci najszczęśliwszymi ludźmi na świecie? Odpowiedź brzmi: absolutnie tak!
G
dy przed trzynastu laty Jessica po raz pierwszy spotkała rodzinę męża w Danii i pobyła z nimi jakiś czas, była co najmniej pod wielkim wrażeniem. Ich styl życia nazywał się at hygge sig albo hygge (wymawiane „huga”), co dosłownie znaczy „miło pobyć razem”. Miłe spędzanie czasu to zapalanie świec, wspólne granie w gry, wspólne posiłki, herbatka z ciastkami. Ta wielka rodzina spotyka się na wiele dni, żeby po prostu pobyć razem. Nie potrzebują od siebie odpoczywać. Jessica z początku odbierała ich rodzinne spotkania jako nieco dziwne, ale to się zmieniło. Po trzynastu latach obserwowania tego zjawiska odkryła wreszcie tajemnicę hygge. Amerykańska rodzina Jessiki jest zupełnie inna. Jej członkowie zazwyczaj mogą być razem tylko przez ograniczony czas, a potem potrzebują od siebie odpocząć. Szanują siebie, ale też wiedzą, że przerwy i zajmowanie się własnymi sprawami to normalna część ich stylu życia. Potrzeba spędzania razem nieprzerwanie tak wiele czasu wydawałaby się im łamaniem ich praw osobistych. Brzmiałoby to również jak przepis na wywołanie konfliktów i sporów. Jessica nie mogła pojąć, jak duńskie rodziny są w stanie przebywać tak długo ze sobą i się nie pokłócić. Z pewnością wśród krewnych były osoby z jakimiś problemami, kłopotami osobistymi czy choćby z neurotyczną
52
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
skłonnością do plotkowania. Było tam bardzo mało negatywizmu i żadnego narzekania. Mimo tak dużej liczby zebranych ludzi funkcjonowali jak dobrze naoliwiona maszyna. Jak to się działo? Czy umiejętność wspólnego spędzania czasu jest jednym z powodów, dla których Duńczycy zostali okrzyknięci najszczęśliwszymi ludźmi na świecie? Odpowiedź brzmi: absolutnie tak! Z badań wynika, że na czele czynników rokujących dobrostan i szczęście plasuje się czas mądrze spędzony z przyjaciółmi i rodziną. Współczesny świat nie zawsze nam na to pozwala, lecz w duńskim stylu życia miłe bycie razem – hygge – jest nieodłącznym elementem codzienności.
SKĄD SIĘ BIERZE ZADOWOLENIE
Słowo hygge pochodzi z XIX wieku i zostało utworzone z germańskiego słowa hyggja, co znaczy „odczuwać zadowolenie”. Jest to zaleta, powód do dumy i nastrój, stan umysłu. Hygge dla Duńczyków wiąże się zarówno z działaniem, jak i z byciem, to element ich fundamentów kulturowych. Na przykład w Boże Narodzenie przygotowują wszystko razem, by zapewnić sobie maksymalny komfort. Taka praca zespołowa. Obejmuje ona stworzenie ciepłej atmosfery przy świecach i dobrym jedzeniu, ale też sposób bycia. Pomagają sobie, aby żadna pojedyncza osoba nie czuła, że na niej spoczywa cały
Hygge, czyli miłe bycie razem, jest jednym z fundamentów duńskiej kultury. „My” liczy się tam bardziej niż „ja”.
celem, wspaniałym przykładem do przekazania dzieciom. Cenią także i jednostkę, ale bez współdziałania oraz wsparcia innych nikt nie będzie prawdziwie szczęśliwy jako pełna istota.
„JA” WAŻNIEJSZE NIŻ „MY”
Taka idea wspólnoty jest czymś zupełnie odmiennym od indywidualistycznej natury, jaka w ogromnej mierze tworzy amerykańską tożsamość. Stany Zjednoczone zbudowano zgodnie z filozofią samowystarczalności. Rzeczywiście, jeśli jesteśmy dość silni, by samodzielnie odnieść sukces, nie potrzebujemy innych ludzi.
GETTY IMAGES
ciężar przygotowań. Starsze dzieci zachęca się do zabawy i pomagania młodszym. Urządzają gry, w których mogą wziąć udział wszyscy, i wszyscy się do nich przyłączają, nawet jeśli im się specjalnie nie chce. Nieprzyłączenie się do gry nie byłoby hyggeligt, byłoby niesympatyczne. Starają się pozostawić swoje osobiste problemy za drzwiami, być pozytywnie nastawieni i nie wdawać się w żadne spory, bo wspólny czas cenią najbardziej i chcą, żeby taki pozostał. Zostawiają na później martwienie się o sprawy życiowe i stresy. Odłożenie ich na bok, by być tu i teraz z kochanymi ludźmi, jest źródłem szczęścia. Dla Duńczyków wspólne doświadczanie jest najwyższym
53
ŻYCIE
DUŃSKI PRZEPIS NA SZCZĘŚCIE
Dlaczego mielibyśmy się uzależniać od czyjegoś wsparcia, jeśli możemy to zrobić sami? Gloryfikujemy indywidualne osiągnięcia i samospełnienie, używając takich określeń jak samorozwój, autokreacja i we wszystkich dziedzinach życia, od polityki przez życie towarzyskie po sport, wielbimy pojedynczych bohaterów. W sporcie rzadko występuje praca zespołowa; zawsze raczej wybijają się jednostki – słynni napastnicy czy miotacze. Gwiazdy wyróżniające się spośród reszty. Ludzie wspierający takie gwiazdy często stają się jedynie nic nieznaczącym tłem dla nich. Najbardziej podziwiamy ciężką pracę i przetrwanie najsilniejszych. Jesteśmy więc tak wychowywani, by dążyć do zostania gwiazdą, zwycięzcą. Geert Hofstede, znany w świecie psycholog kultury, w pracy na temat różnic kulturowych stwierdził, że USA cechuje najwyższy poziom indywidualizmu na świecie. Jesteśmy tak zaprogramowani na myślenie o „ja”, że najprawdopodobniej nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Absolutnie nie twierdzę, że w USA nie mają wprost niewiarygodnie silnego ducha wspólnoty. Wskazuję tylko, że jesteśmy bardziej zaprogramowani na myślenie jednostkowe. Podczas spotkań rodzinnych na przykład dużo bardziej naturalne jest myślenie o tym, jak „ja” się czuję, niż jak „my” się czujemy. Rozmawiamy głównie o tym, jak „ja” spędzam czas, jakie „ja” mam potrzeby. Ponadto trzeba uczciwie przyznać, że większość z nas chciałaby bardzo zostać „zwycięzcą”. Chcielibyśmy, żeby nasze dzieci były w czymś najlepsze, żeby się wyróżniały. To całkiem normalne. Kto by tego nie chciał? Wystarczy policzyć nagrody rozdawane dziś w szkołach za twórcze dokonania. Czy chodzi o najgłupszy dowcip, najsłodszy uśmiech czy mistrzostwo klasy w skakaniu na skakance, wszyscy staramy się zyskać w czymś uznanie. Jak wielu z nas pomyślałoby jako o czymś naturalnym, żeby oddać zwycięskie trofeum dla harmonii w grupie? Ilu mierzyłoby sukces swojego dziecka nie tym, jak dobrze ono grało, lecz tym, jak pomagało grać innym, czy tym, jak dzieci grały „razem”?
NIEBIAŃSKA SZTUKA DZIELENIA SIĘ
Koncepcja wspólnoty i hygge ma wiele odniesień, lecz u jej podstaw leży odłożenie na bok siebie na rzecz wszystkich. To pozostawienie na zewnątrz stresów i poświęcenie indywidualnych potrzeb i pragnień po to, by spotkanie grupy ludzi uczynić przyjemniejszym. W ten sposób przekazujemy swoim dzieciom dużo lepsze doświadczenia. 54
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
Dzieci nie lubią uczestniczyć w dramatach dorosłych. Są szczęśliwe, gdy są razem i jest miło. Jeśli nauczą się hygge, kiedyś będą mogły to przekazać własnym dzieciom. Dobrze ilustruje tę koncepcję słynna bajka o niebie i piekle. W piekle długi stół zastawiony obficie jadłem i napitkiem, świece, ale nastrój minorowy. Zgromadzeni wokół stołu są bladzi i wychudzeni. Salę wypełnia kakofonia ich jęków i krzyków. Zamiast rąk mają bardzo długie kije, którymi nie są w stanie nałożyć jedzenia do ust. Próbują i próbują, i nie dają rady. Mimo obfitości jedzenia na stole umierają z głodu. W niebie podobna scena. Taki sam długi stół, tak samo zastawiony, ze świecami, ale wokół siedzą roześmiani radośnie ludzie. Jedzą, śpiewają. Nastrój jest ciepły, ożywiony, każdy rozkoszuje się jedzeniem i winem oraz wesołym towarzystwem. Jak na ironię, oni też mają
FAJNIE BYĆ RAZEM (NIE TYLKO W ŚWIĘTA), CZYLI DUŃSKIE SPOSOBY NA RODZINNE SPĘDZANIE CZASU BĄDŹCIE RAZEM Każdy powinien zgodzić się na to, że zostawia za drzwiami codzienne stresy. Nie skupiajcie się na złych rzeczach w życiu waszym lub innych ludzi. BAWCIE SIĘ RAZEM Gdy cała rodzina spędza wspólnie czas, grajcie w pomieszczeniu i na zewnątrz w gry, w których każdy może wziąć udział. Odłóż na bok swoje preferencje. MA BYĆ MIŁO Stwórz miły nastrój ciepłym oświetleniem, przedmiotami i dekoracjami wykonanymi samodzielnie w domu, a także wspólnie przygotowanym jedzeniem i piciem. NIE NARZEKAJ Gdy czujesz, że chce ci się ponarzekać na coś, zamiast tego pomyśl, jak mógłbyś to coś naprawić. BĄDŹ OBECNY Używaj mniej zabawek, TV, iPhone’ów i iPadów. Na spotkaniach rodzinnych też ich unikaj. ŚPIEWAJ! To głupie? Ale działa! Dostarcza radości i jest bardzo hyggeligt. Dlaczego mamy ograniczać śpiewanie tylko do wakacji? Dzieci je przecież uwielbiają, dorośli zresztą też.
zamiast rąk długie kije. Jednak zamiast usiłować nabierać jedzenie do własnych ust, karmią siebie nawzajem. Ta prosta metafora obrazuje, jak zmiana w podejściu – zastąpienie „ja” przez „my” – zamienia piekło w niebo.
RODZINA TO DRUŻYNA
W Danii od najwcześniejszych lat dzieci pracują nad projektami w grupach. Ma je to zachęcić do pomagania innym i angażowania się w działalność zespołową. Duńczycy uczą skromności nawet dzieci wyróżniające się. I one są więc empatyczne i troszczą się o bliźnich. (…) Grupy społeczne zajmują bardzo ważne miejsce w życiu Duńczyków. Nazywa się to foreningsliv, czyli „życie stowarzyszone” i polega na dzieleniu ze sobą hobby i zainteresowań. Cel może być ekonomiczny, polityczny, akademicki lub kulturalny. Funkcja takiej grupy może polegać na zmienianiu czegoś w społeczeństwie, jak w przypadku stowarzyszenia politycznego, czy na wyrażaniu siebie w pewien sposób, jednakowy dla wszystkich członków, np. w stowarzyszeniu chórzystów czy klubie brydżowym. Statystyki mówią, że 79 proc. znanych biznesmenów w Danii aktywnie działało w stowarzyszeniach przed 30. rokiem życia. Wśród menedżerów z doświadczeniem w stowarzyszeniach około 90 proc. uważa, że tamte lata zaangażowania zwiększyły ich umiejętności społeczne, poprawiły relacje z ludźmi i zapewniły liczne kontakty. 99 proc. duńskich dyrektorów sądzi, iż społeczny udział w stowarzyszeniach rozwija zawodowe umiejętności młodych ludzi. Duch pracy zespołowej widoczny jest we wszystkich aspektach duńskiego życia – od szkoły przez miejsce pracy po życie rodzinne. Postrzeganie rodziny jako zespołu pogłębia w Duńczykach poczucie przynależności. Wspólne gotowanie, sprzątanie, znajdowanie czasu na cieszenie się wzajemnym towarzystwem to codzienne sposoby duńskich rodzin na poprawianie swego dobrostanu.
ŚPIEWANIE ŁĄCZY LUDZI
Ciekawym sposobem tworzenia hygge przez Duńczyków jest śpiewanie. Czy to obiad w Boże Narodzenie, urodziny, chrzest czy wesele, korzystają z okazji, aby pośpiewać. Śpiewają zwykle piosenki napisane specjalnie na tę okazję do znanych melodii, rozdają wszystkim słowa i wykonują je razem. Takie ułożone samodzielnie teksty są często komiczne i wszyscy bawią się świetnie, poznając je w trakcie śpiewania. Poza tym śpiewają też piosenki zebrane w narodowym śpiewniku Højskolesangbogen.
Duńska tradycja śpiewania sięga późnośredniowiecznych uczt szlachty i arystokracji. Była potem wciąż kultywowana i obecnie jest bardziej powszechna niż kiedykolwiek. Nick Stewart z Oxford Brookes University przeprowadził badania nad chórzystami i odkrył, że śpiewanie nie tylko czyni ludzi bardziej szczęśliwymi, ale również pozwala im poczuć się częścią grupy o pewnym znaczeniu. Synchronizacja ruchów i oddychania podczas wspólnego śpiewu wywołuje poczucie silnej łączności. Badania te wykazały ponadto, że w grupie śpiewających razem następowała synchronizacja bicia serca. Wspólne śpiewanie powoduje wydzielanie się oksytocyny, hormonu szczęścia, który obniża poziom stresu, a zwiększa poczucie więzi i zaufania. Wystarczy tylko pozbyć się wstydu i spróbować śpiewania w grupie, by odczuć niezwykłe efekty. (…)
JAK DZIAŁA DUŃSKIE HYGGE
Był piękny, słoneczny dzień. Jessica z mężem leżeli na hamaku pod ogromną śliwą w ogródku siostry męża. Razem z nimi wcisnęli się na hamak ich synek i córeczka. Wszyscy razem zawinięci w koc. Jessica jedną nogą wystającą z hamaka leniwie wprawiała go w ruch. Wiatr szeleścił liśćmi, przez które przeświecały migotliwe promienie słońca. Czuła dotyk bliskich, miłe odgłosy przyrody, zapach puszystych włosów synka i bicie jego serca. Czuła ciepło dotyku mężowskiej nogi, a sama trzymała stópkę wtulonej w niego córeczki. Byli tak naprawdę razem. „O, widzę, że zażywacie tu nieco rodzinnego hygge” – powiedziała siostra męża, która przyszła zaprosić ich na lunch. I to, pomyślała Jessica, po trzynastu latach z mężem, jest hygge w pigułce. Jest to pewne uczucie i zarazem sposób bycia. To przede wszystkim wyeliminowanie wszelkiego nieporządku i histerii. To świadomy wybór, by cieszyć się najważniejszymi, znaczącymi chwilami w życiu – tymi, które spędzamy z dziećmi, rodziną i przyjaciółmi – oraz docenianie ich znaczenia. To dbanie o prostotę i pozytywną atmosferę oraz pozostawianie swoich problemów za sobą. To chęć bycia tam z własnego wyboru i przyczynianie się do tego, by miło spędzić czas. Przy dużej rodzinie wymaga to nieco wysiłku, bo – jak we wszystkich projektach zespołowych – trzeba razem zrealizować wspólny cel. To przeciwieństwo życia w pojedynkę i wyróżniania się z tłumu. Fragment książki „Duński przepis na szczęście” Jessiki Alexander i Iben Sandahl, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Muza. Tytuł, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji.
55
PRACA
A P P E N D I X
JACEK SANTORSKI
Dla absolwentów i słuchaczy Akademii Psychologii Przywództwa i Szkoły Mentorów powstała platforma, dzięki której będą udostępniane materiały dodatkowe, prezentujące zarówno najnowszą wiedzę dotyczącą przywództwa, jak i klasykę, rekomendowane przez Jacka Santorskiego i jego zespół (appx.pl). „Coaching” przyłącza się do tej platformy.
D
laczego w tak wielu rodzinach, zespołach, firmach, tak wielu z nas utyka w jednej z ról dramatycznego trójkąta: ofiary, wybawiciela lub prześladowcy, podczas gdy są osoby skłonne i zdolne postrzegać relacje, nawet konfliktowe, jako bardziej złożone? Dlaczego większość naszych sporów zmierza do wykazania, kto ma rację, choć są środowiska, w których dyskutujemy o kryteriach i poszukujemy wspólnych punktów widzenia, wychodząc poza czarno-biały obraz świata? Dlaczego tak wielu z nas trzyma się raz ustalonego obrazu siebie, choć są osoby otwarte na odkrywanie wewnętrznych przeciwieństw i dopełniających się cech? Dlaczego gdy rozstajemy się z pracownikiem, wspólnikiem czy partnerem, tak wielu z nas skupia się na wadach i złych doświadczeniach, choć są
i takie osoby, które doświadczają bólu i poczucia straty, a nawet wdzięczności, mimo że same inicjują rozstanie? Dlaczego ciągle tak wielu kierowników i pracowników trzyma się anachronicznych, hierarchicznych korpo-folwarcznych wzorców, podczas gdy niektórzy już rozwijają, także w Polsce, „turkusowe organizacje” (czyli, według teorii Frederica Laloux, oparte na samozarządzaniu i samorealizacji)? Kluczem do odpowiedzi na te pytania są konsekwencje odkryć noblisty Daniela Kahnemana: otóż wielu ludzi trzyma się emocjonalnych i stereotypowych założeń, używając inteligencji i wiedzy, żeby je podtrzymywać i potwierdzać. Przeświadczenia te mogą pochodzić z programów pierwotnego, gadziego mózgu: ukierunkowują percepcję ku podziałom typu „swój-dobry/obcy-zły”, ku poczuciu zagrożenia różnorodnością czy zamykaniu się w homogenicznych grupach. Świadomość tego pozwala nam rezygnować z nadziei na łatwą zmianę postaw. Skłania raczej do poszukiwania dróg porozumienia i wpływu, które doprowadzą do „tak”
UMYSŁ OTWARTY
CZY ZAMKNIĘTY? Dlaczego tak wielu ludzi bez oporu daje się wkręcić w populistyczne podziały na „swoich” i „obcych”, a jednocześnie są tacy, którzy temu nie ulegają?
56
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
mimo różnic. Tym ważniejsze staje się w tym kontekście pytanie, kto będzie bardziej podatny na doświadczenia i argumenty, kto przyjmie feedback albo odkryje w sobie nowe zasoby, a kto będzie stawiał opór.
MAGDA STAROWIEYSKA
PUŁAPKI MYŚLENIA
Wszyscy w jakimś stopniu podlegamy mechanizmom opisywanym przez Kahnemana, różnimy się tylko stopniem podatności na „pułapki myślenia”. Różny jest poziom elastyczności, otwartości naszych umysłów. Moim zdaniem przydatny jest tu model opracowany przez Miltona Rokeacha, psychologa działającego w latach 60. i 70. XX wieku. Badacz ten, urodzony w Polsce w roku 1918, zasłynął ze studiów przypominających eksperymenty Zimbardo i Milgrama. Obserwował przez kilka lat trzech mężczyzn chorych na psychozę, którzy przebywając w jednej klinice i spotykając się na co dzień, mieli podobny system urojeń – każdy uważał się za Jezusa. Rokeach opisał ich reakcje i sposoby utrzymywania urojeń i na tej podstawie rozwinął studia na temat dogmatyzmu jako rdzennej cechy „zamkniętego umysłu”. Dziś w życiu publicznym, w korporacjach i niektórych rodzinach nierzadko spotykamy autorytarnych i aroganckich liderów, którzy uważają się za bogów (jest nawet dowcip, że problem par zaczyna się wtedy, gdy on uznaje, że jest bogiem, a ona jest niewierząca). Zamknięte i dogmatyczne umysły mogą cechować też podwładnych – w czasach PRL-u mówiliśmy o partyjnym betonie, dziś o pachołkach populistycznego autokraty w państwie lub w firmie. Dogmatyzm może cechować też specjalistę – nawet ekonomistę czy lekarza, który zaczyna uprawiać swój zawód w sposób „wyznaniowy”, zamknięty na argumenty i wrogi wobec prezentujących inne niż on teorie i wartości.
CECHY ZAMKNIĘTEGO UMYSŁU
→ silne odrzucanie przekonań niezgodnych z przyjętymi (niezdolność utrzymania w świadomości dwóch sprzecznych/różnych opinii)
→ izolacja między strukturami przyjętymi a odrzuconymi (metaforycznie: nie ma miejsca na oczy/kropki w „rybkach” yin i yang)
→ poszukiwanie i przyjmowanie czarno-białych rozwiązań
→ przedwczesne formułowanie wartościujących opinii, etykietowanie
→ negowanie rzeczywistości niezgodnej z przekonaniami
→ poszukiwanie jednoznacznej, całościowej akceptacji – odrzucanie ludzi, którzy za jedno nas cenią, a za coś innego krytykują
→ małe wewnętrzne zróżnicowanie opinii odrzuconych
→ preferowanie negatywnego, zagrażającego obrazu świata
→ uznawanie tylko jednoznacznych autorytetów, odrzucanie tych, którzy nie uznają tego autorytetu
→ izolacja struktur – zmiany w jednej szufladce (np. moja pracownica świetnie liczy) nie wpływają na zmiany w sąsiedniej (np. kobiety nie nadają się do analiz matematycznych)
→ brak tolerancji na to, że jedno zjawisko może być i pozytywne, i negatywne w różnych aspektach
→ traktowanie sytuacji wieloznacznych, sprzecznych informacji lub deficytu informacji jako zagrożenia Na podstawie artykułu ZOFII MILSKIEJ-WRZOSIŃSKIEJ „Dogmatyzm, sztywność, nietolerancja na wieloznaczność”, w opracowaniu „Osobowość jako przedmiot diagnozy psychologicznej” pod red. Teresy Szustrowej, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego 1974
Otwartość i zamkniętość umysłów to nie właściwość zero-jedynkowa, cechy te mogą mieć różne natężenie. Wiążą się ze sztywnością myślenia i nietolerancją na wieloznaczność.
ROZLUŹNIĆ ZESZTYWNIAŁE
W tym roku przy okazji VII edycji Akademii Psychologii Przywództwa we współpracy z Laboratorium Psychoedukacji powrócimy do modelu „zamkniętego i otwartego umysłu” i jego zastosowań w wyjaśnianiu relacji biznesowych. Przed nami kilka pytań, na które można znaleźć bardziej kompletne odpowiedzi niż 40 lat temu, bo więcej dziś wiemy o mózgu, wpływie genów, o rozwoju osobowości. W jakim stopniu sztywność i dogmatyzm to stałe elementy w profilu osobliwości i doświadczenia jednostki, a w jakim podlegają zmianie? Skąd się biorą – są wrodzone, nabyte w dzieciństwie czy później uwarunkowane? Czy
zależnie od okoliczności i doświadczeń ludzie mogą stawać się bardziej otwarci? W jakim stopniu lider może być wolny od swoich skłonności? Czy jeśli je rozpoznamy i uznamy w sobie, możemy je przekraczać w myśl zasady „to ja mam ego, a nie ono ma mnie”? Mam nadzieję, że z naszych studiów skorzystają liderzy społeczni, którzy chcą budować alternatywę dla politycznych sekt i populistycznych rządów. Może się okazać, że model „zamkniętego i otwartego umysłu” jest najlepszą drogą zrozumienia współczesnych linii podziałów społecznych, zważywszy, że spotkać możemy zarówno twardogłowych liberałów, jak i otwarte na nowe doświadczenia i zmiany osoby bardziej konserwatywne. Zastanowimy się po raz kolejny nad spostrzeżeniem Andrzeja Wajdy, że Polacy wolą się leczyć u znachora niż u lekarzy. Warto nad tym pracować, zaczynając od siebie. 57
PRACA
MAŁGORZATA KOWALCZEWSKA
Coach, socjolog, specjalista ds. PR, autorka bloga o efektywnym działaniu (www.insade.pl)
TRZY KROKI
DO SUKCESU
Sukces dodaje nam skrzydeł. Porażka sprowadza na ziemię, ale tylko po to, żebyśmy lepiej nauczyli się latać
P
ewnego dnia zaczęłam się zastanawiać, co udało mi się osiągnąć w ciągu ostatniego roku. Odniosłam wrażenie, że wszyscy moi znajomi dokonali w tym czasie przełomu w swoim życiu, porobili kariery, tylko nie ja. Nie udało mi się zrealizować głównego celu, który przed sobą postawiłam mniej więcej w połowie 2015 r. Porażka – stwierdziłam. Ale chwilę później w mojej głowie pojawiły się obrazy moich innych
osiągnięć z tego okresu – mniejszych i większych. Pomyślałam, że może nie jest tak źle, bo zrobiłam wiele małych kroków na drodze do wielkiego celu. Rozmyślając o tych kilku znaczących dla mnie sukcesach, odkryłam, że każdy z nich opierał się na tym samym schemacie składającym się z trzech elementów: bierz – dawaj – działaj. Nic jednak nie jest tak proste, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Skuteczność działania powyższego schematu obwarowana jest kilkoma warunkami. Nie wystarczy go poznać. Trzeba go jeszcze zrozumieć.
BIERZ
Branie jest przyjemne. Od dziecka jesteśmy przyzwyczajeni do brania. Od rodziców dostajemy wychowanie, od nauczycieli wiedzę, od kolegów i koleżanek styl zachowania, od cioć i wujków prezenty. Potem idziemy na studia, do pracy i dostajemy kolejną dawkę wiedzy, umiejętności, szkolenia, czytamy książki. Bierzemy wszystko „jak leci”, nie zastanawiając się zbytnio nad sensem gromadzonych zasobów. Często jesteśmy zachwyceni jakimś tematem i od razu biegniemy do księgarni po książkę albo zapisujemy się na warsztat. I nawet gdy temu doświadczeniu towarzyszy „efekt wow!”, to rzadko zdarza się, aby efekty (np. wiedza, umiejętności, postawa) towarzyszyły nam dłużej niż przez dwa tygodnie. W firmach jest podobnie. Pracownicy są wysyłani na różnego rodzaju kursy i treningi. „Większość obecnie realizowanych szkoleń to szkolenia przyzwoicie przeprowadzone – dobrze zaprojektowane, dopasowane do specyfiki klienta, dynamiczne, angażujące uczestników – stwierdza Katarzyna Gorhover, konsultant w firmie szkoleniowej 58
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
ĆWICZENIE 1
C
CO MI SIĘ PRZYDA?
zy pracujesz teraz nad jakimś konkretnym projektem? A może chcesz poprawić relacje z dziećmi (małżonkiem, przyjaciółmi)? Zapisując plan działania, zwiększasz szanse powodzenia tego przedsięwzięcia.
Wiesz, co wziąć i w jakim celu. → Twój cel: (np. codzienna zabawa z dziećmi) ..........................................................................................................
→ Co mi się przyda? (np. pomysły na zabawy, zarezerwowanie konkretnej godziny)
→ Skąd to mogę wziąć? (np. zapytać dzieci, przeczytać książkę o zabawach z dziećmi, zapisać godzinę w terminarzu i ustawić wydarzenie cykliczne, wyłączyć telefon) ..........................................................................................................
ĆWICZENIE 2
P
KIERUNEK BRANIA
omyśl o książce (artykule), którą ostatnio przeczytałeś, lub szkoleniu (wykładzie), w którym uczestniczyłeś. Zastanów się, a następnie zapisz odpowiedzi na następujące pytania:
→ Co było dla mnie najistotniejsze? ..........................................................................................................
→ W jaki sposób treść książki (szkolenia) pomoże mi w realizacji mojego celu? ..........................................................................................................
→ Co się zmieni, gdy przełożę zdobytą wiedzę na praktykę? ..........................................................................................................
DAWAJ
Ken Blanchard w książce „Wiesz, możesz, działaj” zwraca uwagę na to, że „przez cały czas stykamy się z nowymi wiadomościami, ale brakuje nam czasu na utrwalenie zdobytej wiedzy i zastosowanie jej w praktyce. Jeżeli będziemy postępować w ten sposób, nasz mózg się zapcha”. To tak jak ze szklanką wody – i nie, nie chodzi o to, czy jest do połowy pusta czy pełna, ale o fakt, że przychodzi taki moment, gdy się z niej ulewa. Przez 10 lat trenowałam aikido. Kilka razy w roku mieliśmy zgrupowania, podczas których treningi prowadził sensei, doświadczony nauczyciel Michele Quaranta. Na jednym z takich zjazdów grupa zaawansowana, w której wtedy ćwiczyłam, dała wyraz swojej frustracji spowodowanej tym, że większą część treningu poświęcamy na znane techniki i pomagamy osobom początkującym. Sensei Michele powiedział nam wtedy ciekawą rzecz: „Przychodzicie na aikido i jesteście jak pusta szklanka. Na początku jest niesamowicie – dostajecie mnóstwo umiejętności, cały czas bierzecie i napełniacie waszą szklankę. Z czasem jest ona pełna. Jeśli nie będziecie z niej po trochu ulewać, czyli przekazywać tych umiejętności dalej, tym, którzy są początkujący, nie będziecie mogli już nic do niej dolać”.
GETTY IMAGES (3)
FOR. – Czy coś się zmienia po szkoleniu, czy ma ono wpływ na rezultaty pracy? Tak naprawdę nie wiadomo, bo najczęściej nie jest to mierzone”. Teoretycznie ewaluację szkolenia można przeprowadzić, korzystając z modelu Kirkpatricka, który analizuje cztery poziomy działania: 1. Reakcja uczestników na szkolenie, 2. Uczenie się, 3. Zachowania, 4. Rezultaty. W praktyce ocena szkolenia ograniczana jest zazwyczaj do pierwszych dwóch poziomów i przybiera formę ankiety badającej zadowolenie uczestników oraz testu wiedzy przed i po szkoleniu. „Jednym z powodów takiego podejścia jest rozpoczynanie ewaluacji po fakcie – diagnozuje Katarzyna Gorhover. – Tymczasem szkolenie powinniśmy traktować jako proces, którego pierwszym elementem jest określenie rezultatów – najpierw tych długoterminowych, a następnie budowanie kaskady mniejszych celów. W takim ujęciu ewaluacja jest ściśle powiązana z projektowaniem szkolenia, a sensem jej prowadzenia nie jest wyłącznie ocena post factum, ale przede wszystkim bieżące monitorowanie efektów i – jeśli to potrzebne – wpływanie na proces w celu osiągnięcia założonego wcześniej rezultatu”. Proces osiągania sukcesów indywidualnych niczym nie różni się od biznesowego. Tu także kluczowym elementem jest planowanie. Jeśli dokładnie określisz swój cel, wówczas treść czytanej właśnie książki, wiedza nabywana podczas studiów podyplomowych czy szkolenia, będą ukierunkowane. Mając wytyczony kierunek, łatwiej będzie ci dostrzegać kolejne pomocne zasoby oraz ludzi, którzy mogą ci ich dostarczyć. Dlatego sięgając po książkę czy idąc na wykład lub szkolenie, określ swoje oczekiwania i zadaj sobie pytanie: „Po co to robię?”.
59
PRACA
TRZY KROKI DO SUKCESU
Wtedy mnie olśniło: nasz rozwój od pewnego momentu jest warunkowany dzieleniem się tym, co kiedyś dostaliśmy. Trzeba dać, żeby znowu móc wziąć. Dawanie ma niesamowitą moc. Przede wszystkim, dzieląc się wcześniej zdobytą wiedzą, utrwalamy ją sobie. Z tego właśnie względu, przygotowując się do egzaminów, warto to robić w grupie. Dawanie może mieć również wymiar strategiczny. Eliot Aronson, amerykański psycholog społeczny, prowadził eksperymenty, które dowiodły, że dzielenie się wiedzą powoduje ugruntowanie w sobie przekonania o słuszności przekazywanych twierdzeń. W latach 80., gdy AIDS stało się poważnym zagrożeniem, a świadomość antykoncepcji była na bardzo niskim poziomie, poprosił seksualnie aktywnych studentów o wygłoszenie prelekcji o konieczności używania prezerwatyw w kontekście zapobiegania rozprzestrzenianiu się AIDS. Okazało się, że uczestnicy eksperymentu zaczęli kupować więcej prezerwatyw niż osoby z grupy kontrolnej, które nie przygotowywały wykładów. Ten, wydawałoby się, zabawny przykład pokazuje, że tłumacząc określone zagadnienia innym, tłumaczymy je również samym sobie. W konsekwencji jesteśmy w stanie lepiej je zrozumieć, wykorzystać i przełożyć na działanie. Dzielenie się wiedzą utrwala ją, dzielenie się pomysłami przyspiesza ich realizację (zwiększamy prawdopodobieństwo, że trafimy akurat na kogoś, kto nam pomoże), a dzielenie się doświadczeniami pozwala na weryfikację
60
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
naszych przekonań w różnych warunkach (jeśli trafimy na kogoś z podobnymi doświadczeniami, może się okazać, że z jego punktu widzenia sytuacja wygląda inaczej). ĆWICZENIE 3
PODAJ DALEJ
W
róć do swoich odpowiedzi z ćwiczenia „Kierunek brania” i opowiedz o nich minimum trzem osobom. Co zauważyłeś? Osoby, którym opowiem o książce (szko-
leniu). Gdzie i kiedy. 1. ............................................................................................................. 2. ............................................................................................................ 3. ............................................................................................................
DZIAŁAJ
Działanie to najtrudniejszy element całej układanki. Często wymaga cierpliwości, wytrwałości, a na efekty trzeba niekiedy czekać miesiącami. Etap działania, podobnie jak etap brania, warto szczegółowo zaplanować, a potem również monitorować. Mając założony wcześniej cel, należy zadać sobie pytanie: jaki sposób działania mnie do niego przybliży? Katarzyna Gorhover zaleca zasadę: maksymalnie trzy nowe zachowania do jednego projektu. Podkreśla, że w ten sposób łatwiej jest obserwować efekty: „Bardzo ważne jest, aby zachowania były opisane w obserwowalny i mierzalny sposób. Przykładowo, obserwować możemy liczbę spotkań, wykorzystywanie systemu informatycznego w pracy, sposób prowadzenia rozmowy zgodnie z przyjętym standardem”. Wiedząc już, które zachowania będą odzwierciedlać zdobytą wiedzę i umiejętności, pora wdrożyć je w życie. Zazwyczaj nasza motywacja do działania na początku jest duża, z czasem stopniowo maleje. Jeśli nie będziemy jej podtrzymywać na dostatecznym poziomie, stracimy z oczu cel i wrócimy na stare utarte ścieżki. Aby uniknąć tego, co popularnie nazywamy słomianym zapałem, przydaje się samokontrola. Możemy ją wzmocnić, spisując plan działania. Naukowcy nieraz udowadniali znaczenie formy pisemnej. Jeśli przelejemy nasze myśli na papier, zyskają na znaczeniu. Roy F. Baumeister, amerykański psycholog społeczny badający mechanizm siły woli, twierdzi, że dopóki nie „usuniemy” naszych planów z umysłu będą tkwić w nieświadomości, nie dając nam spokoju.
PRACA
TRZY KROKI DO SUKCESU
„Musimy przynajmniej zaplanować konkretny następny krok, który powinniśmy wykonać: co zrobić, z kim się skontaktować, w jaki sposób (osobiście? telefonicznie? e-mailem?)”. Realizację planu powinniśmy systematycznie kontrolować i obserwować zachodzące zmiany. „Plan działania warto przygotowywać regularnie, konkretnie i możliwie szczegółowo na krótkie okresy – radzi Sebastian Szenrok, coach i trener w poznańskim centrum psychologiczno-coachingowym Inspeerio. – Jednocześnie trzeba pozostawać elastycznym i na bieżąco go korygować. Konsekwentnie sprawdzać, co działa, i to wzmacniać. Zauważać i cieszyć się z każdego sukcesu, gdyż to podnosi na duchu, a zmiana nigdy nie nastąpi po jednym kroku, zawsze dokonuje się etapami”. Warto zatem pamiętać, że sprawdzając postępy, powinniśmy widzieć poprawę w swoich zachowaniach – bo nie zawsze od razu uda nam się osiągnąć założone rezultaty. Takie podejście dodaje skrzydeł. Pozwala dostrzegać sukcesy w małych krokach, a jednocześnie docenić się za wysiłek włożony w konsekwentne działanie. Pomocna będzie też świadomość możliwości pojawienia się po drodze problemów i sytuacji, które będą nas zniechęcać. „W okresach spadku motywacji warto mieć w zanadrzu wszelkie narzędzia i sposoby wspomagające, jak na przykład aplikacje ułatwiające planowanie, przypominacze w telefonie i komputerze, naklejane na monitor, lustro, lodówkę karteczki – co kto lubi. Zawsze przyda się
również osoba wspierająca, swoisty ambasador zmiany, ktoś z rodziny, grona przyjaciół, coach” – podpowiada Sebastian Szenrok. ĆWICZENIE 4
D
DZIAŁANIE TO ZACHOWANIE
ziałać to znaczy zmierzać w kierunku sprecyzowanego wcześniej celu. Nasze działania są wyrażane poprzez zachowania. Czasami musimy wprowadzić nowe, a czasami zmienić stare, które nam prze-
szkadzają. Wypisz trzy nowe zachowania, które przybliżą cię do realizacji celu i opisz je w taki sposób, abyś potrafił monitorować je w czasie. Innymi słowy, zapisz, czym te zachowania mają się przejawiać. Następnie rozpisz je krok po kroku w swoim kalendarzu i kontroluj co tydzień. Przykład: → Wdrażanie samodyscypliny Zachowanie: codziennie wysyłam minimum trzy oferty → Zabawa z dzieckiem Zachowanie: codziennie, minimum przez godzinę bawię się z dzieckiem → Zwiększenie aktywności fizycznej Zachowanie: tygodniowo przebiegam minimum 20 km i pokonuję 10 km na rowerze
CZEMU SŁUŻY SCHEMAT?
Nasz umysł działa na bazie automatycznych zachowań, nawyków. Schematy ułatwiają codzienne funkcjonowanie i porządkują nasze życie, dają możliwość kontrolowania go. Schemat dochodzenia do sukcesu jest pomocny w realizowaniu celów, określeniu warunków ich osiągnięcia oraz ciągłym motywowaniu siebie samego poprzez branie i dawanie. Jest jak koło napędowe. Branie i dawanie przenikają się wzajemnie i zawsze „dzieją się” równolegle. Np. udział w ciekawym warsztacie może sprawić, że wprowadzimy poprawki do swojego planu. Oczywiście każdy sam powinien ocenić, na ile służą mu schematy, a na ile potrzebuje elastyczności. Niemniej zawsze po przeczytaniu książki, zakończeniu szkolenia, wykładu czy inspirującej rozmowy warto zadać sobie trzy następujące pytania: 1. Co wziąłem z tego dla siebie? 2. Co się zmieni, gdy zacznę to dawać innym? 3. Jakie zachowanie będzie odbiciem tego, co właśnie wziąłem? 62
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
ŻYCIE
JOANNA NIKODEMSKA
Redaktorka miesięcznika „Focus”, dziennikarka, fotografka, podróżniczka, mama.
KOSMICZNY
NAPĘD
Ścieżka kariery Chrisa Hadfielda wygląda idealnie: inżynier, pilot myśliwca, oblatywacz, astronauta. W rzeczywistości jednak była pełna zakrętów. A po drodze w kosmos ten uparty Kanadyjczyk dowiedział się, jak prowadzić lepsze życie na Ziemi ILUSTRACJE: MARCIN BONDAROWICZ
L
ato 1969 roku Chris Hadfield spędzał z matką i rodzeństwem w domku letniskowym na wyspie Stag w Ontario. Nie mieli telewizora, więc wieczorem 21 lipca poszli do sąsiadów. Tam dziewięcioletni Chris zobaczył, jak Neil Armstrong stawia pierwsze kroki na Księżycu. Natychmiast postanowił, że pójdzie w jego ślady: „Z absolutną pewnością wiedziałem, że chcę zostać astronautą. Wiedziałem też, jak każde dziecko w Kanadzie, że to niemożliwe. Astronauci byli Amerykanami. NASA przyjmowała tylko obywateli Stanów Zjednoczonych, a Kanada nie miała [wówczas] nawet swojej agencji kosmicznej”. Nie dość, że Hadfieldowie żyli w niewłaściwym kraju, to jeszcze na farmie kukurydzy. Ojciec był pilotem samolotów pasażerskich i rzadko bywał w domu. Matka zajmowała się piątką dzieci i pracą w polu. „Byli zdecydowanie zbyt zajęci, żeby na nas chuchać i dmuchać. Po prostu oczekiwali, że jeśli będzie nam na czymś naprawdę zależało, odpowiednio się do tego przyłożymy – po uporaniu się z gospodarskimi obowiązkami” – pisze Hadfield w książce
64
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
„Kosmiczny poradnik życia na Ziemi”. Kiedyś niechcący urwał hak w traktorze. Ojciec surowo oświadczył mu, że musi się nauczyć, jak naprawić hak i dokończyć pracę na polu. Tego dnia Chris spawał hak dwa razy i trzy razy jeździł w pole. Miał 12 lat. Dziecięce marzenie o kosmosie, choć wydawało się nieosiągalne, nadało kierunek jego życiu. „Nie było jednak żadnego kursu, na który mógłbym się zapisać, żadnego podręcznika, który mógłbym przeczytać, nawet nikogo, kogo można by zapytać. Doszedłem więc do wniosku, że mam tylko jedno wyjście. Muszę wyobrazić sobie, co zrobiłby dziewięcioletni astronauta, a potem zachowywać się w ten sposób. Zacznę od razu. Czy astronauta zjadłby warzywa podane do obiadu, czy sięgnąłby po chipsy? Spałby do późna czy wstałby wcześnie, żeby poczytać?”. Rzucił się w wir nauki, zapisał się na zajęcia dodatkowe i jeździł na nie autobusem dwie godziny w jedną stronę. By nie marnować czasu, wyrobił w sobie nawyk czytania w podróży. W wieku 13 lat wstąpił do Air Cadets, gdzie uczył się pilotażu. W wieku 15 lat zrobił licencję szybowcową, rok później pilotował samoloty silnikowe.
ŻYCIE
KOSMICZNY NAPĘD
Równie dużą determinację wykazywał w tym, żeby się dobrze bawić. Czytał fantastykę naukową, grał na gitarze, a przed dwudziestką został instruktorem narciarstwa. Zdawał sobie sprawę, że szanse na karierę astronauty były właściwie zerowe i że uzależnianie od niej poczucia własnej wartości byłoby głupotą. Miał raczej takie nastawienie: „Pewnie nic z tego nie wyjdzie, ale na wszelki wypadek powinienem robić to, co popycha mnie we właściwym kierunku – i mieć pewność, że są to rzeczy, które mnie interesują, żebym w każdym wypadku był zadowolony”. Ponieważ droga do NASA wiodła wówczas przez wojsko, po maturze postanowił zdawać do szkoły wojskowej
66
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
(„przynajmniej będę mieć dobre wykształcenie”). Jako specjalizację wybrał inżynierię mechaniczną, na wypadek gdyby nie powiodło mu się w zawodzie pilota wojskowego („zawsze lubiłem dociekać, jak działają różne urządzenia”). Ale i tak twierdzi, że na jego zawodowe losy największy wpływ miała... żona.
NIEZWYKŁE WSPARCIE HELENE
Wspólne początki Hadfieldów były trudne – 18 miesięcy rozłąki w ciągu pierwszych dwóch lat małżeństwa. Dzieci urodziły się jedno po drugim, a oni przenosili się z bazy do bazy. „Nasz związek kwitł m.in. dlatego, że Helene jest entuzjastyczną zwolenniczką idei, by w dążeniu do celu dawać z siebie wszystko. Jest też przerażająco zaradna. Wychowała trójkę dzieci, często wchodząc w rolę samotnego rodzica, bo wiecznie byłem w rozjazdach, a jednocześnie pracowała na wymagających stanowiskach. Jest człowiekiem czynu, dokładnie taką osobą, jaką chce się mieć przy boku, kiedy goni się za wielkim celem, próbując prowadzić normalne życie”. Mimo że Chris złożył na barki Helene 90 proc. obowiązków, czuł się odpowiedzialny za rodzinę. W wojsku stracił wielu kolegów, wiedział, że praca w liniach lotniczych jest bezpieczniejsza, a jej rytm przewidywalny. Postanowił więc zdobyć uprawnienia pilota cywilnego, ale wtedy zainterweniowała Helene: „Przecież tak naprawdę nie chcesz być pilotem liniowym. Nie rezygnuj z marzenia o kosmosie, nie mogę pozwolić, byś zrobił sobie i nam coś takiego. Poczekajmy jeszcze trochę i zobaczymy, jak się wszystko ułoży”. Hadfield został więc w eskadrze i postanowił zostać pilotem-oblatywaczem. Dostał przydział do szkoły pilotów doświadczalnych we Francji (Kanada nie ma własnej), jednak w ostatniej chwili oddano miejsce komuś innemu. Ta katastrofa z perspektywy czasu okazała się szczęśliwym zbiegiem
okoliczności. Chris dostał się do Szkoły Pilotów Doświadczalnych Sił Powietrznych USA w bazie Edwards, znalazł się wśród ludzi, którzy też marzyli, by zostać astronautami, i w szkole, która była bezpośrednią drogą do NASA. Uczył się jak szalony, został najlepszym absolwentem szkoły i kierował zespołem, którego projekt badawczy zebrał najwyższe noty. To dało mu przydział do jednego z najważniejszych centrów lotów doświadczalnych na świecie w Pax River, gdzie oblatywał myśliwce F-18. „W ramach tego programu opracowaliśmy parę dobrych, sprzecznych z intuicją technik odzyskiwania panowania nad maszyną, które w efekcie uratowały niejeden samolot i życie niejednego pilota. Jednocześnie cały czas myślałem o tym, jakich kwalifikacji będę potrzebował, jeśli Kanadyjska Agencja Kosmiczna (CSA) znów kiedyś ogłosi rekrutację. Stopień magistra wydawał się nieodzowny, więc wieczory i weekendy poświęcałem na studia uzupełniające na kierunku systemy lotnicze na Uniwersytecie Tennessee”. W 1991 roku został pilotem doświadczalnym roku Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Za artykuł o badaniach, które nadzorował w Pax River, dostał nagrodę Society of Experimental Test Pilots (w jego branży to odpowiednik Oscara). I wtedy CSA zamieściła ogłoszenie: „Zatrudnimy astronautów”. Konkurencja była olbrzymia – napłynęło 5329 zgłoszeń. Hadfield przesłał oprawione w skórę grube CV w dwóch językach, potem przechodził kolejne etapy selekcji, badania medyczne i psychologiczne, w końcu stanął przed komisją. By rozluźnić atmosferę, żartował podczas odpowiedzi. Ryzyko się opłaciło, podobnie jak cały trud włożony w lata przygotowań. Chris poczuł olbrzymią ulgę („wreszcie pękła wielka tama narzuconej sobie presji”). Szybko okazało się jednak, że bycie astronautą to nie jakiś tytuł czy stopień, który można komuś nadać. Żeby nim zostać, trzeba sporo się nauczyć, rozwinąć swoje możliwości fizyczne i poszerzyć umiejętności techniczne, ale przede wszystkim trzeba nauczyć się myśleć jak astronauta.
TRZY LOTY W KOSMOS
Podczas pierwszego lotu w kosmos na pokładzie promu kosmicznego Atlantis w 1995 roku Hadfield doznał olbrzymiego poczucia spełnienia, choć wszystko poszło nie tak, a sprzęt nawalił w decydującym momencie. Zrozumiał, że astronauta to ktoś, kto potrafi szybko podejmować trafne decyzje, dysponując niepełnymi informacjami, gdy konsekwencje mają ogromne znaczenie. Okazało się też, że astronauci dużo czasu poświęcają rozwiązywaniu problemów technicznych kolegów przebywających
KOSMICZNY PORADNIK ŻYCIA NA ZIEMI RADY OD CHRISA HADFIELDA
1.
DĄŻ DO PERFEKCJI
„Astronautów uczy się, że najlepszym sposobem zmniejszenia
stresu jest przejmowanie się drobiazgami. Szkoli się nas, żebyśmy patrzyli na sprawy pesymistycznie i wyobrażali sobie najgorsze. Uczymy się specjalistycznych rzeczy, ale też zaskakująco przyziemnych. Każdy astronauta potrafi naprawić zepsutą toaletę, wykonać podstawowe zabiegi chirurgiczne i dentystyczne, zaprogramować komputer, wymienić instalację elektryczną, robić profesjonalne zdjęcia, poprowadzić konferencję prasową i świetnie dogadywać się z kolegami 24 godziny na dobę w ograniczonej przestrzeni. W rezultacie stajemy się bardzo kompetentni, co jest najistotniejszą cechą astronauty – czy też, szczerze mówiąc, każdego, kto gdziekolwiek stara się osiągnąć cel. Kompetencja oznacza umiejętność zachowania zimnej krwi w sytuacji kryzysowej”.
2.
DOBRZE SIĘ NASTAW
„Ponieważ nie uzależniałem wszystkiego – poczucia własnej wartości, szczęścia, tożsamości zawodowej – od lotu w kosmos, codziennie przychodziłem do pracy z entuzjazmem, choć przez 11 lat nie latałem, a nawet gdy oznajmiono mi, że już nigdy nie polecę. Takie pesymistyczne spojrzenie na perspektywy mojej kosmicznej podróży pomogło mi kochać to, co robię. Miało wręcz pozytywny wpływ na moją karierę: ponieważ uwielbiam uczyć się nowych rzeczy, zgłosiłem się na ochotnika na wiele dodatkowych zajęć, co podniosło moje kwalifikacje, a to z kolei zwiększyło moje możliwości w NASA. Sukces nigdy nie oznaczał dla mnie startu rakietą (chociaż czułem, że to wielkie osiągnięcie). Sukces to poczucie, że wykonujesz dobrą robotę przez całą długą nienagłaśnianą podróż, która może, ale nie musi, prowadzić na płytę wyrzutni. Na Ziemi jest podobnie. Na zbyt wiele zmiennych nie mam wpływu. Mogę właściwie kontrolować tylko jedną rzecz: swoje nastawienie. Dlatego świadomie je monitoruję i jeśli trzeba, koryguję, bo utrata odpowiedniego nastawienia, byłaby znacznie gorsza niż nieosiągnięcie celu”.
akurat na orbicie. Bez przerwy mają szkolenia, zajęcia i egzaminy. Uczą się wieczorami i w weekendy. Pełnią obsługę naziemną i wspierają misje innych astronautów. „Przez lata pełniłem wiele różnych funkcji: od zasiadania w komisjach po stanowisko dyrektora operacyjnego do spraw Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w Houston. Jednak najdłużej w obsłudze naziemnej pracowałem jako specjalista utrzymujący łączność z załogą statku kosmicznego i w tej roli chyba najlepiej się sprawdzałem. 67
ŻYCIE
3.
KOSMICZNY NAPĘD
NIE BÓJ SIĘ MYŚLEĆ NEGATYWNIE
„Żeby zachować spokój w stresującej sytuacji, gdzie stawka i ryzyko są wysokie, potrzebna jest wiedza. Żeby być naprawdę gotowym, trzeba wiedzieć, co może pójść nie tak – i mieć plan, jak sobie z tym poradzić. (…) Przewidywanie problemów i szukanie sposobów ich rozwiązania jest przeciwieństwem zamartwiania się, jest czymś konstruktywnym. Podobnie i opracowanie planu działania nie jest stratą czasu, jeśli dzięki temu czujemy się spokojni. Nie musisz na każdym kroku wietrzyć katastrofy, przekonany, że niebo zaraz zwali ci się na głowę. Na pewno jednak warto mieć plan na wypadek zaistnienia nieprzyjemnych okoliczności. Dla mnie stało się to odruchową formą dyscypliny umysłowej, nie tylko w pracy, ale w życiu w ogóle. Mój optymizm i pewność siebie nie wynikają z poczucia, że mam więcej szczęścia od innych śmiertelników, a już na pewno nie z wizualizowania sobie zwycięstwa. Są rezultatem spędzenia całego życia na wyobrażaniu sobie klęski i kombinowaniu, jak jej zapobiec”.
4.
DOCENIAJ KRYTYKĘ
„W każdej dziedzinie dobrze jest traktować krytykę jako potencjalnie pomocną radę, a nie osobisty atak. Jednak dla astronauty taka depersonalizacja krytyki to podstawowa umiejętność przetrwania. Gdyby jeżył się za każdym razem, kiedy usłyszy coś negatywnego – albo uparcie nie reagował na zgłaszane uwagi – byłoby po nim. W NASA każdy jest krytykiem. (…) Nie chodzi o stawianie kogoś pod pręgierzem, tylko o zbudowanie pewnej zbiorowej mądrości. Dlatego na błąd nigdy nie reaguje się pobłażliwym: »Nic się nie stało, nie przejmuj się«. Mówimy: »Pociągnijmy to«, bo zakładamy, że błąd jest jak wisząca luźno nitka, za którą powinniśmy mocno szarpnąć, żeby sprawdzić, czy cały materiał nie zacznie się pruć”. Fragmenty książki CHRISA HADFIELDA „KOSMICZNY PORADNIK ŻYCIA NA ZIEMI” (skróty i tytuły pochodzą od redakcji).
Nauczyłem się streszczać i wydobywać esencję ze specjalistycznych dyskusji naszpikowanych akronimami, toczonych między ekspertami z kontroli misji, aby klarownie i z humorem przekazać niezbędne informacje załodze”. Kiedy znów poleciał na orbitę w 2001 roku, lepiej rozumiał całą układankę lotu kosmicznego. To sześcioletnie „uziemienie” zrobiło z niego lepszego astronautę, bardziej przydatnego dla misji. „Podczas kosmicznego spaceru napotkałem nieprzewidziane problemy, z którymi prawdopodobnie bym sobie nie poradził, gdybym przygotował się byle jak”. Kolejne 11 lat znowu spędził na Ziemi. Był dyrektorem operacyjnym NASA w Rosji, dyrektorem robotyki w Biurze Astronautów NASA. I wtedy, w 2003 r. wydarzyła się katastrofa promu Columbia. Wahadłowce 68
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
uziemiono, a budowę MIędzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) wstrzymano. Jego trzeci lot wydawał się niemożliwy, mimo to postanowił się do niego przygotować jak najlepiej – tak na wszelki wypadek. W latach 2006–2008 był dyrektorem operacyjnym do spraw ISS w Biurze Astronautów NASA, odpowiadał za sprawy związane z selekcją, szkoleniem, potwierdzaniem kwalifikacji, wsparciem, rehabilitacją członków załogi ISS. To okazało się dobrym przygotowaniem – został wytypowany do kolejnej i to długoterminowej ekspedycji. W 2012 roku poleciał w kosmos rosyjskim Sojuzem jako dowodzący misją. „Do tego właśnie dążyłem przez całe życie: do takiej kompetencji, która pozwoli mi wziąć odpowiedzialność zarówno za załogę, jak i za samą stację” – wspomina. Spędzili na orbicie 146 dni i przeprowadzili rekordową liczbę badań naukowych. To wtedy Hadfield nagrał cover piosenki Davida Bowie „Space Oddity”, latając z gitarą po stacji, a jego syn umieścił plik na YouTube – do dziś wyświetlono ten teledysk 33 miliony razy! Hadfield był mocno zaskoczony nagłą popularnością, ale postanowił wykorzystać ją, by propagować działania NASA i uświadamiać ludziom, dlaczego należy badać kosmos. Zwłaszcza że dwa miesiące po powrocie z misji przeszedł na emeryturę. Nie poczuł pustki, jak wiele niezwykle aktywnych zawodowo osób. Przepełniło go uczucie wolności. Wreszcie nie podlegał żadnym rozkazom, był panem swojego czasu. Cieszy się tym, robiąc rozmaite rzeczy, na które po prostu ma ochotę. Właśnie wrócił z Arktyki, po której podróżował z grupą pisarzy, fotografów, muzyków, naukowców i artystów. Prowadzi twittowy magazyn „Jak żyją astronauci w kosmosie”, uczestniczy w licznych spotkaniach i konferencjach. Wydał płytę „Space sessions” z piosenkami nagranymi w kosmosie, napisał książkę dla dzieci „The Darkest Dark” o tym, dlaczego nie warto bać się ciemności. Opublikował też swoje wspomnienia – wielokrotnie cytowany tu „Kosmiczny poradnik życia na Ziemi”. To nie tylko biografia spełnionego prywatnie i zawodowo człowieka, który dzięki wyjątkowej pracowitości i silnej determinacji spełnił swoje dziecięce marzenie. Aby zostać dobrym astronautą, musiał wyrobić sobie nowe sposoby myślenia i nawyki. „Po drodze w kosmos dowiedziałem się, jak prowadzić lepsze, szczęśliwsze życie na Ziemi. Z czasem nauczyłem się, jak przewidywać problemy, żeby im zapobiegać, oraz odpowiednio reagować w sytuacjach krytycznych. A również jak neutralizować strach, utrzymać koncentrację i osiągnąć sukces. Wiele z poznanych przeze mnie technik było dość prostych, chociaż sprzecznych z intuicją – w niektórych przypadkach sprowadzały się do odwrotności chwytliwych aforyzmów”.
PRACA ALEKSANDRA BOĆKOWSKA
Redaktorka i dziennikarka, autorka książki „One za tym stoją”, o kobietach, które pracują z pasją.
DAJ SIĘ ZNALEŹĆ
PRACODAWCY Tak jak kampania wyborcza zaczyna się dzień po wyborach, tak szukanie pracy zaczyna się w dniu, gdy pierwszy raz odbijamy kartę w nowym biurze
P
raca uszczęśliwia. Pod warunkiem jednak że jest to dobra praca, a więc wcale niekoniecznie w najbardziej prestiżowej firmie, niekoniecznie za bardzo dużo pieniędzy. Dobra praca to taka, która jest dobra dla nas – pasuje do naszego życia, a my pasujemy do niej. Pierwszy etap jej szukania może wydać się trudny, ale jeśli on się uda, następne będą już łatwiejsze.
PRZEDE WSZYSTKIM MUSISZ WIEDZIEĆ, CZEGO CHCESZ
Dziedzinę, która cię ciekawi, prawdopodobnie znasz. Zanim jednak zabierzesz się za poszukiwanie pracy, powinieneś określić, co wolisz: kreować czy wykonywać, podlegać czy zarządzać, korzystać z umiejętności, które masz, czy zdobywać nowe, w dużej korporacji czy rodzinnej firmie… Zastanów się, czy w drodze do celu możesz cofnąć się o krok – zarabiać mniej, ale przyjemniej popracować przez jakiś czas na niższym niż dotychczas stanowisku, co pozwoli ci na nauczenie się rzeczy, które przydadzą się w przyszłości, zrezygnować z prestiżu na rzecz spokoju. Kiedy już odpowiesz sobie na te wszystkie pytania i sprecyzujesz plan marzeń, wejdź do internetu. Internet jest miejscem, gdzie przyszli pracodawcy spotykają się z przyszłymi pracownikami. Zarejestruj się na LinkedIn i Golden Line. To portale społecznościowe specjalizujące się w sprawach 70
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
zawodowych. Zarejestruj się, ale przede wszystkim stwórz tam swój profesjonalny profil. Wrzuć CV, to oczywiste, ale też bądź aktywny. Uczestnicz w dyskusjach o tym, w czym się specjalizujesz. Na swój profil wrzucaj informacje – linki do ciekawych artykułów, nowe przepisy, kontrowersje. Ważne: nie hurtowo, po dziesięć w ciągu dnia, tylko na przykład raz w tygodniu. To pomoże ci zbudować markę specjalisty zainteresowanego swoją dziedziną. Ludzie będą zaglądać na twój profil, by sprawdzić, czy pojawiło się tam coś nowego. To istotne, bo budowanie marki nie dotyczy tylko osób pracujących w wolnych zawodach. Obecnie dotyczy każdego. Ostrożnie więc korzystaj z innych sieci społecznościowych. Na Twitterze dziel się treściami związanymi z pracą. Na Facebooku zachowuj się jak na służbowym bankiecie – bądź błyskotliwy, ale nie upijaj się. Nawet jeśli masz konto niewidoczne dla obcych, ale pod swoim nazwiskiem, nie wrzucaj zdjęć z imprez, nie przechwalaj się pedicurem z wakacji, widok na morze raczej też ograniczaj. Unikaj identyfikacji politycznej. Pomyśl, zanim dasz lajka. Pamiętaj, że wszystko, co wrzucasz do internetu, może zobaczyć ktoś obcy. A tym obcym może być twój przyszły pracodawca.
BUDUJ SIEĆ KONTAKTÓW
Networking przydaje się nie tylko w sposób oczywisty, czyli kogoś znasz i ten ktoś da ci pracę lub pomoże ją znaleźć. Twoja sieć kontaktów jest też informacją o tobie.
GETTY IMAGES (2)
Pracodawcy amerykańscy, a od nich przecież zaczynają się wszelkie trendy, już sprawdzają, ilu kandydat ma „znajomych”. Bo oni mogą przydać się zupełnie nieoczekiwanie: jeśli są ludźmi sukcesu, budują w pewnym sensie twój prestiż. Jeśli nawet są zupełnie zwyczajni, na pewno wiedzą coś, czego ty nie wiesz. A skoro ich znasz, w kryzysowej sytuacji w firmie będziesz mógł zapytać ich o radę. Co ważne, to działa nie tylko marketingowo. Jeśli masz rozbudowaną sieć kontaktów, masz prawdopodobnie kogo spytać, na czym polega praca na danym stanowisku – bo nie zawsze firmy określają to w ogłoszeniach. Wreszcie
– jeśli gdzieś pracują, mają dostęp do informacji o wewnętrznej rekrutacji i mogą cię polecić. To, jeśli skończy się sukcesem, potrójna korzyść: firma oszczędza na agencji rekrutacyjnej, twój znajomy dostaje premię, a ty pracę. Internet czyni cuda, ale zwykle jednak przychodzi czas czytania ogłoszeń i wysyłania aplikacji.
UWAŻNIE CZYTAJ OGŁOSZENIA
Nie odpowiadaj na wszystkie, które wydają ci się choć trochę ciekawe, tylko na te najbardziej zbieżne z twoimi oczekiwaniami. 71
PRACA
DAJ SIĘ ZNALEŹĆ PRACODAWCY
„Jeśli chcesz szybko kupić ekspres do kawy, nie szukasz go w dziale ogrodniczym” – głosi dewiza rekruterów. A więc jeśli marzysz o pracy w księgowości, nie wysyłaj aplikacji do działów prawnych – marnujesz czas swój i cudzy.
APLIKUJ STARANNIE
DOSTOSUJ CV DO FIRMY, W KTÓREJ STARASZ SIĘ O PRACĘ. PRACODAWCY NIE INTERESUJĄ TWOJE ODZNAKI HARCERSKIE, O ILE NIE SĄ ZWIĄZANE Z TYM, CO MIAŁBYŚ DLA NIEGO ROBIĆ
Dostosuj CV do firmy, w której starasz się o pracę. Pracodawcy nie interesują twoje odznaki z harcerstwa, o ile nie są związane z tym, co miałbyś dla niego robić. Nie licz, że czegoś domyśli się, przeczyta między wierszami – określ jasno: „umiem to i to”. Skorzystaj przy tym z tzw. matrycy HRS. H – jak „hard skills”, czyli umiejętności twarde, tzw. zawodowe (znam biegle pakiet Office, pracowałem w systemie operacyjnym SAP), R – jak „responsibilities”, czyli zadania (mam doświadczenie w zarządzaniu zespołem, zarządzaniu projektami w branży IT czy negocjacjach w środowisku międzynarodowym), S – jak „soft skills”, czyli umiejętności miękkie – społeczne (jestem komunikatywny, mam zdolności adaptacyjne, sprawdzam się w sytuacjach kryzysowych). Swoje umiejętności skonfrontuj z oczekiwaniami pracodawcy i wybierz te, które go interesują. Napisz, czym zajmowałeś się w poprzednich pracach, ale nie sięgaj w przeszłość dalej niż siedem, może dziesięć lat. Wcześniejsze doświadczenia skwituj datami i nazwami firm, nie wdawaj się w szczegóły. Jeśli możesz, skonstruuj „project portfolio”, czyli prezentację projektów, w których uczestniczyłeś. Nie dłużej niż na stronie opisz te projekty, a także umiejętności, które dzięki nim zyskałeś. Ważne: „project portfolio” najlepiej przygotowywać na bieżąco – wtedy, gdy masz pracę. To gwarancja, że nic ważnego ci nie umknie. Napisz też list motywacyjny. Nie używaj jednak wzorów z internetu, tylko określ, dlaczego chcesz pracować w tej firmie, jakie mogłaby mieć korzyści z zatrudnienia akurat ciebie. Jeśli dzięki networkingowi znasz bolączki firmy, przedstaw w tzw. pain letter swoje pomysły na ich rozwikłanie. Zanim wyślesz dokumenty, sprawdź, czy napisałeś je przyzwoitą polszczyzną, popraw przecinki i błędy ortograficzne – niechlujność dyskwalifikuje (szczególnie jeśli twierdzisz, że jesteś dokładny i skrupulatny)!
AGENCJE DORADZTWA ZAWODOWEGO
Skontaktuj się z nimi, ale nie oczekuj, że zatrudnieni tam rekruterzy zostaną teraz twoimi agentami do spraw poszukiwania pracy. Ich klientami są pracodawcy, ich zadaniem 72
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
– znalezienie najlepszych pracowników. Podpisują umowy, w których za pracowników gwarantują, więc nie leży w ich interesie przepychanie znajomych. Jeśli wysłałeś swoje CV do trzydziestu agencji i żadna się nie odezwała, sprawdź, w czym się specjalizują. Na rynku jest mniej więcej sześć–siedem tysięcy tego rodzaju firm. Jedna działa w logistyce, inna obsługuje jedynie menedżerów, niektóre swoim zakresem obejmują tylko lokalny rynek jednego województwa. Najlepiej sprawdź zakres ich działań, zanim wyślesz dokumenty. Im ułatwisz pracę, a sam unikniesz frustracji. A jeśli nawiążesz z nimi przyjazną współpracę, będziesz mógł liczyć na informacje zwrotne po rozmowach z pracodawcami. Nawet jeśli nie dostaniesz pracy, dowiedz się dlaczego. W następnych rozmowach unikniesz błędów. A te bywają naprawdę banalne.
NIE CZYŃ DRUGIEMU, CO TOBIE NIEMIŁE
Nie lubisz „zbiorowych” maili. Raczej na nie nie odpowiadasz, bo wiesz, że nie są skierowane do ciebie, ponadto może odpowiedzieć ktoś inny z listy odbiorców. Pracodawcy i rekruterzy z agencji doradztwa zawodowego też je ignorują. Ignorują też maile zbyt poufałe w rodzaju: „to moje CV, jeśli macie coś dla mnie, to podeślijcie”. Jeśli przychodzi odpowiedź – zapraszają cię na spotkanie albo umawiacie się na telefon, przygotuj się. Nie odbieraj oczekiwanego telefonu na rowerze albo
w sklepie – to na starcie robi złe wrażenie. Przed spotkaniem przeczytaj wszystko, co możesz, o stanowisku, na które aplikujesz. Nie wypadniesz dobrze, jeśli dopiero podczas spotkania okaże się, że nie znosisz wyjeżdżać, a nowa praca wymagałyby od ciebie spędzania połowy roku w podróżach. Pamiętaj, że rynek pracy jest ograniczony – wystarczy jedna duża wpadka, żebyś przepadł w następnej rekrutacji, akurat twoich marzeń.
ZNAJDŹ SWOJE TALENTY
Rozmowy kwalifikacyjne mają tę przykrą właściwość, że wychodzą poza schemat przechwałek z CV. Krótko mówiąc, pada w nich zazwyczaj pytanie o twoje słabe strony. Każdy jakieś ma. Dlatego dobrze jest, zanim zabierzemy się za szukanie nowych szans, zrobić test talentów Gallupa. Instytut Gallupa przebadał ludzi na całym świecie – od sprzątaczek po prezesów i na tej podstawie zdefiniował 34 talenty. Co więcej – uznał, że pięć ma każdy. Rozmaitych – do działania w konkurencyjnym środowisku albo do bycia ciągle aktywnym. Według badaczy Gallupa rozwijanie naturalnych talentów jest bardziej konstruktywne niż wzmacnianie słabych stron. Bo nawet najwytrwalej pracując nad słabymi stronami, będziemy w nich co najwyżej przeciętni. Rozwijając mocne, możemy dojść do perfekcji. Oczywiście to żadna pociecha, jeśli z braku innych propozycji staramy
się o pracę w zespole, a najlepiej wypadamy indywidualnie. Na szczęście pytanie o słabe strony jest zazwyczaj połączone z mocnymi. Wówczas warto od nich zacząć. Wyliczenie na początek pięciu zalet robi dobrze – i dla nas: sprawiamy dobre wrażenie, i nam. Łatwiej jest przyznać się do zbyt długiego namysłu nad poleceniami czy trudności z porannym wstawaniem, jeśli wcześniej z przekonaniem opowiedzieliśmy, że polecenia wykonujemy efektownie, po południu pracujemy ze zdwojoną siłą albo jesteśmy wybitni w przewidywaniu skutków rozmaitych działań. Lepiej powiedzieć o swoich wadach prawdę, nawet trochę podkoloryzowaną, niż wymyślać na poczekaniu niby żartobliwe odpowiedzi w rodzaju „jestem pracoholikiem”. To już nikogo nie przekona. Jeśli mamy słabe strony dyskwalifikujące nas w ubieganiu się o dane stanowisko, najlepiej niestety nie ubiegać się o nie. Bo, oczywiście, możemy ukryć braki podczas rekrutacji, ale bez wątpienia wypłyną w trakcie pracy. A wtedy żmudny proces szukania nowej pracy za chwilę zaczniemy od nowa. Nawet jeśli pracodawca nie zorientuje się natychmiast, my będziemy tak samo nieszczęśliwi jak wcześniej.
ROZMOWA KWALIFIKACYJNA…
…nie bez powodu nazywa się rozmową, a nie przesłuchaniem. To miejsce i czas, kiedy wprawdzie czujesz się jak na egzaminie, ale masz okazję przeegzaminować pracodawcę. I wtedy może się okazać, że on też ma słabe strony – wprawdzie oferuje ci wymarzone stanowisko za niezłe pieniądze, ale za cenę spędzania dwunastu godzin dziennie według zasad, które ci nie odpowiadają. Wtedy lepiej wrócić do internetu: popracować nad profilem w mediach społecznościowych, poszukać nowych znajomych. Tzw. ukryty rynek pracy, czyli ten, który dzieje się między znajomymi znajomych, to teraz potęga. Tyle że nawet znajomym nie można już pisać: „szukam czegoś, jakbyś słyszał, daj znać”, tylko trzeba mieć dla nich tzw. cover mail, w którym określamy, czego szukamy i co potrafimy. Taki list mogą posłać dalej. A to już tylko krok do tego, by pracodawca nas znalazł. Jeśli nie stanie się to natychmiast, przynajmniej zyskamy czas na wyszlifowanie mocnych stron na brylant, a słabych na dość mocne. KONSULTACJA:
AGNIESZKA I MICHAŁ PIĄTKOWCY,
DORADCY ZAWODOWI, PARTNERZY W FIRMIE READY TO JUMP, HEADHUNTERZY W BIG FISH POLSKA
73
L E KC J E D L A PRACA
START-UPOWCÓW Marzy ci się start-up? Przygotowaliśmy cykl o tym, co powinieneś wiedzieć, zanim rzucisz wszystko i poświęcisz się pracy nad czymś wyjątkowym. Z Kalifornii, mekki przedsiębiorczości, pisze dla nas MAJA GAWROŃSKA, która pracuje ze start-upami nad dobrą komunikacją.
#LOVE MONEY, CZYLI LICZ NA BLISKICH
Wcale nie trzeba się też zadłużać – większość amerykańskich specjalistów od start-upów zdecydowanie to odradza. Mówią, że jeśli żaden inwestor nie wierzy, że się uda, być może warto to wziąć sobie do serca i zająć się czymś innym albo porządnie 74
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
KASA NA START Masz dobry pomysł na biznes? Sprawdź, jak go sfinansować. Źródeł, z których można zaczerpnąć pieniądze, jest całkiem sporo poprawić pomysł, biznesplan czy strategię. Zbieranie pieniędzy zazwyczaj zaczyna się od etapu, który Amerykanie nazywają „love money” albo 3F – od „friends, family and fools”, czyli przyjaciele, rodzina i głupcy. Mam jednak nadzieję, że w twoim przypadku to ostatnie F nie będzie wchodzić w grę i nie będziesz z nikogo robił głupka. Ale i takie rzeczy się zdarzają. Dwa lata temu amerykańskie media obiegła informacja o dwudziestokilkuletnim przedsiębiorcy, który uzbierał kilka milionów dolarów na rozwój obiecującej firmy technologicznej, po czym wszystko przehulał w kasynach Las Vegas. Pieniądze 3F mają podstawową zaletę – to bezpieczna pożyczka albo darowizna i nie musisz w zamian za
zastrzyk gotówki oddawać nikomu udziałów w firmie.
#ANIOŁ STRÓŻ BIZNESU
Czasem inwestycja w twój pomysł może oznaczać nie tylko pieniądze, ale i bonusy: know-how, kontakty i mentoring. To wszystko może ci dać business angel, czyli anioł biznesu. Tak nazywają się ludzie, którzy gotowi są włożyć swoje pieniądze w cudze przedsięwzięcie. Jeśli masz sieć kontaktów, możesz znaleźć takiego anioła na własną ręką. Można też zgłosić się do jednej z wielu organizacji skupiających anioły biznesu lub poszukać chętnych, którzy działają wokół inkubatorów lub akceleratorów przedsiębiorczości. Znajdziesz je w każdym większym mieście i przy większości uniwersytetów.
GETTY IMAGES
M
asz już pomysł na firmę, biznesplan, wiarę w siebie, a nawet prototyp produktu. Oczami wyobraźni widzisz przyszłość: ty na scenie – odbierasz nagrody dla najbardziej innowacyjnej firmy roku. Ty w fotelu prezesa – oglądasz wyniki finansowe za poprzedni kwartał i pękasz z dumy. Ale w rzeczywistości siedzisz przecież przy biurku w swojej starej pracy, a od wymarzonej przyszłości dzieli cię drobna kwestia – pieniądze. Jeśli przez lata nie oszczędzałeś na otworzenie własnego biznesu ani nie urodziłeś się w rodzinie milionerów, to wcale nie znaczy, że wszystko stracone. Masz dobry pomysł na biznes? Są sposoby, żeby go sfinansować. Chociaż na początku może będziesz musiał mocno ograniczyć wydatki. Bo to prawda, że najlepsze start-upy były stworzone tanio i do tego szybko. Często przez ludzi, którym do szczęścia (i przetrwania) wystarczały chińskie zupki i śpiwór pod biurkiem w klitce służącej równocześnie za biuro.
LEKCJA 3
PIENIĄDZE OD INWESTORÓW NIGDY NIE SĄ GRATIS. ZANIM JE WEŹMIESZ, SPRAWDŹ, CO BĘDZIESZ MUSIAŁ DAĆ W ZAMIAN Inna droga, najczęściej dla przedsięwzięć, które już przynoszą jakieś przychody, to firmy seed capital, czyli kapitału początkowego. Za udziały w przedsiębiorstwie dają one pieniądze na rozwój. Jeszcze wyższy szczebel to fundusze venture capital, w skrócie VC. Zazwyczaj zainteresowane są firmami, które już całkiem nieźle się rozwijają, ale chcą osiągnąć wyższy pułap i mają potencjał na podbicie rynku, choć nie jest to oczywiście żelazna reguła.
#NIE MA DARMOWYCH LUNCHÓW
Okazuje się więc, że nawet jeśli jesteś spłukany i żeby rozwinąć pomysł na biznes, postanowiłeś przejść na niskokaloryczną dietę oraz zastosować w swoim życiu reguły recyklingu i minimalizmu, nadal jest szansa na pieniądze. Ale, jak mówią Amerykanie, nie ma czegoś takiego jak darmowy lunch. Pieniądze od inwestorów nie są gratis. Jeśli decydujesz się na inwestora, musisz zdawać sobie sprawę z tego, co to tak naprawdę oznacza. Po pierwsze oddajesz komuś innemu udziały w firmie. 75
2
L E KC J E D L A PRACA
START-UPOWCÓW
I nie ma w tym nic złego, bo lepiej mieć część czegoś, co działa, niż sto procent niczego. Ale oprócz udziałów oddajesz też część kontroli. Inwestor może narzucić ci własny biznesplan, doradców, a zdarza się też, że przemeblowuje zespół albo strategię. Wbrew pozorom może to być najlepsza rzecz, jaka spotka twoją firmę. W końcu cel inwestorów to zmaksymalizować zysk z tego, co
SKĄD WZIĄĆ PIENIĄDZE NAJLEPSZE STRONY CROWDFUNDINGOWE Kickstarter.com Indiegogo.com Crowdfunder.com PolakPotrafi.pl Wspieram.to GDZIE SZUKAĆ INFORMACJI O FINANSOWANIU START-UPÓW startuppoland.org mamstartup.pl startupinsider.pl startupakademia.pl ŹRÓDŁA KAPITAŁU W POLSKICH START-UPACH 59% - tylko środki własne 23% - dotacja UE 20% - anioł biznesu 18% - venture capital 8% - kredyt bankowy 3% - crowdfunding (część badanych firm korzystała z kilku źródeł finansowania) Źródło: Raport Start Up Poland 2015
76
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
LEKCJA 3: KASA NA START
w ciebie wkładają. I często wiedzą, co robią. Problem pojawia się wtedy, gdy macie zupełnie inną wizję biznesu. Wtedy ten wymarzony zastrzyk pieniędzy zaczyna jawić ci się jak pakt z diabłem. Każdy biznes potrzebuje różnych źródeł finansowania i ma inne wydatki. Warto się bardzo dobrze zastanowić, który sposób na rozwój będzie najlepszy dla ciebie.
#JEŚLI NIE INWESTOR, TO CO?
I tu dochodzimy do kluczowego pytania. Jeśli nie inwestor, to co? Rozwiązanie mało trendy, ale za to stabilne, to granty na rozwój firmy – unijne albo z organizacji pozarządowej zajmującej się rozwojem przedsiębiorczości. Często są to mniejsze pieniądze niż te pochodzące z bardziej biznesowych źródeł, choć konkurencja przy ich pozyskiwaniu jest ogromna. Jeśli wolisz rozwiązania z większą dawką fantazji, zorganizuj kampanię crowdfundingową, czyli zbiórkę pieniędzy w internecie. Pomogą ci w tym specjalistyczne portale. Tyle że crowdfunding działa na zasadzie „wszystko albo nic” – jeśli nie uda się zebrać całej kwoty, o którą prosisz, wszyscy darczyńczy otrzymują swoje wpłaty z powrotem, a ty zostajesz z niczym. Ale możesz zebrać też więcej, niż planowałeś, tak jak wrocławscy studenci, którzy zbierali środki na wyjazd do Kalifornii na prezentację swojego projektu statku kosmicznego do podróży na Marsa. Poprosili o 4 tys. zł, ale na PolakPotrafi.pl zebrali ponad 90 tys. zł. Paul Graham, którego przywołuję tutaj w każdej lekcji, bo nie ma chyba na świecie większego autorytetu w sprawie rozkręcania start-upu, poleca jeszcze prostsze rozwiązania. Część tygodnia poświęć na zlecenia i konsulting. W końcu jeśli
decydujesz się na prowadzenie firmy, to pewnie znasz się na czymś, co możesz zmonetyzować. Co prawda odciągnie cię to od najważniejszego, czyli budowania start-upu, ale przynajmniej ty i twoja rodzina, jeśli ją masz, będziecie mieć za co żyć, zanim osiągniesz cel. A najlepsze z możliwych – wedle Grahama – rozwiązanie to zacisnąć pasa i jak najszybciej stworzyć produkt albo chociaż jego okrojoną wersję i zacząć ją sprzedawać. To dowód dla inwestorów, że wiesz, co robisz. Im mniej masz do pokazania inwestorom, tym trudniej ich przekonać. A nawet jeśli się uda, ale zrobisz to szybko, to zabiorą oni większy procent firmy w zamian za włożone pieniądze. Sprawa wygląda dużo lepiej, gdy masz już coś w garści i nie opowiadasz o idei, tylko jesteś w stanie pokazać, że wymyśliłeś coś, co ma fanów, kupujących albo użytkowników. Wtedy możesz łatwiej znaleźć naprawdę dobrego inwestora, skuteczniej negocjować i postawić na swoim. A kto wie, może po prostu nie będziesz potrzebował już żadnych pieniędzy.
#PIENIĄDZE SZCZĘŚCIA NIE DAJĄ
Pamiętaj tylko, że pieniądze to nie wszystko. Nawet jeśli robisz start-up. Bo nie ma takiej sumy, której nie da się wydać bez sensu. Weźmy na przykład zegarek CST-01, na którego produkcję firma Central Standard Timing zebrała milion dolarów. Na Kickstarterze na projekt tego najcieńszego na świecie inteligentnego zegarka zrzuciło się ponad 7 tys. ludzi. Tyle że ten cud techniki nigdy nie powstał. Kilka miesięcy temu firma ogłosiła bankructwo. A ci, którzy uwierzyli w jej misję i postanowili się dorzucić, po prostu wyrzucili pieniądze w błoto.
PRACA
ROZMOWA
WYSTARCZY
TO, CO MASZ
„Ego jest jak pies. Jeśli prowadzisz psa, wszystko jest w porządku. Ale jeśli pies zacznie prowadzić ciebie, masz problem” – mówi Rick Jarow, autor książki „Antykariera – w poszukiwaniu pracy życia” Co to jest obfitość? RICK JAROW: Przejawem obfitości jest brak lęku. Obfitość pozwala być obecnym tu i teraz, czuć i być w kontakcie z faktem, że tu i teraz masz wszystko, co potrzebne. Zawsze masz tyle, ile trzeba. Nie potrzebujesz doktoratu, nie potrzebujesz przemiany, nie potrzebujesz wyjazdu do Indii, nie musisz jeść brązowego ryżu. Tu i teraz masz dokładnie tyle, ile potrzebujesz. Nieporozumieniem, wręcz błędem jest myślenie o obfitości jako o stanie materialnego dobrobytu. Najważniejsze jest zaufanie życiu. MONIKA KUCIA:
Czy wobec tego poczucie deficytu, braku, nie ma związku ze stanem posiadania? R.J.: Wciąż nie mamy dobrego narzędzia do obiektywnego pomiaru szczęścia. Ostatnie prace naukowe wskazują natomiast, że powyżej pewnego poziomu materialnego związek między bogactwem a szczęściem zanika. Jest wiele rodzajów ubóstwa. W mojej opinii materialne ubóstwo to część naszej kulturowej choroby, niepotrzebnego cierpienia, które sami stworzyliśmy. Widzimy jednak również wielu ludzi, którzy nie są ubodzy, a jednak ogromnie cierpią. Wystarczy spojrzeć na statystyki uzależnień od narkotyków wśród klasy średniej i ludzi bogatych. Dla mnie to inne oblicze ubóstwa. Z drugiej strony uważam, że sprawy takie jak wyżywienie czy opieka zdrowotna nie powinny być przywilejem, powinny być dostępne dla wszystkich. I to jest możliwe. M.K.:
78
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
Gdy mowa o duchowości, można popaść w chęć rozpłynięcia się w nicości, porzucenia rzeczy doczesnych i indywidualnych pragnień. Ty dużo mówisz o indywidualności, o jednostce, a także o pieniądzach i seksie. O tym, że nasza sytuacja i nasze nastawienie mają znaczenie, i o tym, że należy traktować swoje ciało jako cenną własność, a nie bezwartościową skorupę, powłokę. R.J.: Od czasu II wojny światowej mamy poważny dylemat społeczny: jak pozostać niezależną jednostką, będąc jednocześnie częścią grupy? Bycie częścią grupy kosztem własnej indywidualności owocuje faszyzmem. A bycie jedynie indywidualnością, bez wspólnoty, daje najgorsze oblicze Kalifornii, narcyzm, marność i samotność. Próbujemy znaleźć złoty środek. Tak wyraża się jedna z cech obfitości – obfitość pozwala bowiem objąć sprzeczności, objąć przeciwieństwa. Nie musimy wybierać między dwiema przeciwnymi drogami. Czy mogę uprawiać jogę i ciągle chodzić do kościoła? A dlaczego nie? M.K.:
Mogę być uduchowiona, a jednocześnie bogata? R.J.: Oczywiście. Ludzie mają wiele traum związanych z pieniędzmi. Traktują je jak tajemnicę. Niektórym łatwiej mówić o swoim życiu erotycznym niż o stanie własnego konta. Większość z nas nie zastanawia się nad tym, czym właściwie są pieniądze. A pieniądze to M.K.:
Lorenzo Bustani, założyciel firmy Mandalah, pracując jako konsultant dla Nike w czasie Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej, zauważył: „Jeżeli po prostu umieścimy logo Nike w każdym możliwym miejscu, ludzie was znienawidzą. Organizacja mistrzostw świata okazała się dużym obciążeniem dla brazylijskiej gospodarki, powodując wiele nędzy. Dlatego może lepiej przeznaczyć środki – zamiast na eksponowanie logo – na rozwój piłki nożnej wśród brazylijskich dzieci, dać społeczeństwu coś na kształt rekompensaty?”. Czasami korporacje czy celebryci wykonują gesty wobec społeczności, inicjują akcje charytatywne, jednak robią to głównie dla poklasku, dla reklamy, dla dobrej prasy. Np. inicjują głośną akcję wprowadzania „zdrowej żywności”, a tak naprawdę ciągle sprzedają jedzenie śmieciowe. Najważniejsza jest intencja. Jak to rozpoznać? R.J.: Demonizowanie nie jest tutaj pomocne. Czy wiesz, kto jest obecnie w skali światowej największym inwestorem w rozwój źródeł energii odnawialnej? Kompanie naftowe! Ponieważ te firmy rozumieją, że wcześniej czy później ropa się skończy. Tak działa ewolucja. Dobrze ujął to Buckminster Fuller: „Nie zmienisz sytuacji, walcząc z nią. Musisz stworzyć nowy model, który uczyni stary model nieaktualnym”. Myślę, że liderami na tym polu nie będą wielkie korporacje. Raczej małe firmy, start-upy, które potrafią działać nowatorsko, wytyczać nowe ścieżki. Jest taka firma nagraniowa Sounds True. W siedzibie firmy wisi schemat organizacji, na którym można zobaczyć prezesa, wiceprezesa, dyrektorów poszczególnych departamentów – a na końcu struktury widnieją psy. Jest tak, ponieważ w firmie wytworzyła się kultura korporacyjna, która pozwala ludziom przyprowadzać swoje psy do biura i zostawiać je pod opieką ludzi, którzy się nimi zajmą, nakarmią, wyprowadzą na spacer. M.K.:
po prostu sposób, w jaki mierzymy wymianę, i jest on idealnie skorelowany z naszym wartościowaniem siebie i innych ludzi. Pieniądze są jak powietrze – oddychasz nim, więc jak możesz być im przeciwny lub obojętny wobec nich? Uważam, że świadomość niedostatku bazuje na nienawiści. To przestarzały wzorzec. Jaka jest różnica między dobrobytem a zyskiem? R.J.:: W dobrobycie wszyscy korzystają. Wszystkim się powodzi. Zysk natomiast oznacza, że jeden korzysta kosztem drugiego. Zysk opiera się na starej idei, że aby osiągnąć sukces, muszę coś odebrać innym. Natomiast idea dobrobytu zakłada, że osiągam sukces, dając innym to, co najlepsze. Wokół widzimy coraz więcej przykładów firm, które to rozumieją. Kilka lat temu w USA była wielka powódź na rzece Missouri. Olbrzymia amerykańska firma browarnicza Anheuser-Busch zorganizowała akcję pomocową – zebrano wszystkie dostępne butelki na piwo, napełniono je wodą i rozdano potrzebującym. Firma zrobiła to, bo poczuła się częścią społeczności. Mój kolega z Brazylii, znakomity M.K.:
M.K.: To jest myślenie o całości, a my najczęściej chcemy
myśleć o sobie, mamy przecież ego, wielki temat współczesności. Mamy się pozbyć ego czy może je okiełznać? R.J.: Ego jest właśnie jak pies. Jeśli prowadzisz psa, wszystko jest w porządku. Ale jeśli pies zacznie prowadzić ciebie, masz problem. A tak się właśnie dzieje. Ludzie zapominają o oczywistym fakcie, że jest coś większego niż ego. Tak więc ego jest potrzebne, ale nie jest kluczowe. A ty i twoje ego? Jak doszedłeś do punktu, w którym obecnie jesteś?
KONRAD KUŚNIERZEWSKI
RICK JAROW
Dr nauk humanistycznych i wykładowca religioznawstwa w Vassar College (USA), antropolog, astrolog, nauczyciel duchowy. Podczas warsztatów Antykariera (w Polsce znanych jako Alterkariera) pomaga tysiącom ludzi zmienić ich życie zawodowe.
M.K.:
79
PRACA
ROZMOWA
WYSTARCZY TO, CO MASZ
R.J.: Mogę ci powiedzieć, ale musisz zrozumieć, że to i tak nie będzie prawda. To będzie tylko narracja mojego ego. Takie jest ego – tworzy narracje. Myślę, że najważniejsze, co mogę ci powiedzieć na ten temat, to to, że miałem dobrych nauczycieli.
Co się takiego zdarzyło? Jak do nich trafiłeś? Wychowałem się w świeckiej rodzinie. W wieku 5 lat usłyszałem o Bogu. I poczułem, że dla mnie to prawda. Nie mając świadomości, żyłem zgodnie z filozofią Manifestacji. Jako student byłem bardzo ambitny, grałem w drużynie koszykarskiej, byłem przewodniczącym klasy, chodziłem z tą jedną jedyną dziewczyną. Mówiłem sobie, że czegoś chcę, a rzeczy po prostu się wydarzały. Na początku mnie to szokowało, ale kiedy już się z tym oswoiłem, pomyślałem: „OK, więc co teraz? Mam już wszystko, czego chciałem, już nie mam się gdzie wspinać, nie potrzebuję już być przewodniczącym, nie potrzebuję więcej pieniędzy, niczego nie potrzebuję”. I wtedy przyszedł czas na prawdziwe pytania: dlaczego tu jesteśmy?, dlaczego niektórzy ludzie cierpią? Zacząłem zadawać sobie te pytania i szukać odpowiedzi, o co tu właściwie chodzi. To był mój proces. I kiedy zacząłem sobie zadawać te pytania, moje uszy się otworzyły. Zacząłem napotykać ludzi, nauczycieli, którzy nie tyle dawali mi swoją wiedzę, ile raczej pomogli mi sięgnąć do wiedzy, która już we mnie była – czułem, że to, co oni mówią, ja już od dawna wiem. Kiedyś usłyszałem słowa Ramdasa: „Myślisz, że jeżeli przestaniesz się martwić o przyszłość, nastanie chaos?”. Warto spróbować. M.K.:
R.J.::
W swojej nauce łączysz Wschód i Zachód, naukę dawną i wiedzę biznesową. Jak to się stało? R.J.: W wieku 18–25 lat chciałem być uduchowiony, osiągnąć oświecenie. Pojechałem do Indii, cały czas medytowałem, stosowałem specjalną dietę itd. I wówczas, zabawne że zdarzyło się to akurat w Indiach, dosłownie nadepnąłem na ulicy na książkę szwajcarskiego psychologa Carla Gustava Junga. I przeczytałem tam: „Aby osiągnąć swoją pełnię, musisz zintegrować w sobie własną kulturę, nie możesz od niej uciec”. Te słowa wzburzyły mnie. To znaczy, że musiały być prawdą. Rok później wróciłem do USA, ponieważ znałem już księgę Bhagavad Gitā, a nie miałem pojęcia o Biblii, Szekspirze, Homerze, czy Jungu. Zacząłem się kształcić. Poszedłem na studia, gdzie zacząłem zgłębiać połączenie Wschodu i Zachodu w literaturze. Poznałem również sanskryt, ponieważ drażniło mnie, że wschodni jogini przywożą na Zachód tylko część informacji. A żeby poznać całą prawdę, potrzebowałem M.K.:
80
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
samodzielnie sięgnąć do źródeł. Ale największym przełomem było dla mnie spotkanie Hildy. Kim była Hilda? Kiedy ją spotkałem, miała prawie 80 lat. Urodziła się w Wielkiej Brytanii, przeniosła się do Salt Lake City w stanie Kalifornia. Od czasów swojej młodości, od 15. roku życia, miała wizje, widziała świętych, była „wtajemniczona”. Spędziła 30 lat w Indiach. Co interesujące, zaczęła udzielać się publicznie dopiero po 62. roku życia. Pokazała mi, że nie wystarczy medytować od rana do nocy, trzeba wnieść jakość do otaczającego świata. Mówiła przykładowo, jak odbierać telefon, jednocześnie utrzymując swoją aurę.
M.K.:
R.J.:
Jak? Kiedy zadzwoni telefon albo kiedy sprawdzasz pocztę elektroniczną, nie zrywaj się do niego w pośpiechu, weź głęboki wdech (Rick bierze wdech) i stwórz aurę wokół siebie. Dopiero wtedy możesz spokojnie odebrać, mając pewność, że nie zostaniesz wybity ze swojego stanu. Takich właśnie rzeczy nas uczyła – jak iść przez świat i pozostać skoncentrowanym, ześrodkowanym. I takie również było jej życie. Jej wielką mądrością, jej nauką dla nas było nie to, jaką mantrę śpiewać, nie to, w jakiego Boga wierzyć – jej wielką nauką było niereagowanie. Opowiedziała nam historię, kiedy jako młoda kobieta co tydzień chodziła do pewnej psychoterapeutki w Santa Barbara. Chodziła do niej tylko dlatego, że nie mogła jej znieść. Wiedziała, że póki doświadcza swojej negatywnej reakcji wobec tej kobiety, póty zawsze ktoś taki będzie się w jej życiu pojawiał. Tak więc co tydzień chodziła do niej, aby pracować nad sobą. I tego mnie nauczyła – bez względu na sytuację, jeżeli reagujesz, problem jest w tobie. To twój temat do przepracowania. A jeśli nie reagujesz – jesteś wolny. To bardzo użyteczna nauka. M.K.:
R.J.:
A ty czego uczysz w swojej pracy w ramach alterkariery? R.J.: Podczas sesji z klientem zadaję mu trzy pytania. Pierwsze pytanie: Kto cię inspiruje? Drugie pytanie: Kto tworzy twoją wspólnotę? Trzecie pytanie to pytanie sięgające głębiej niż religia czy filozofia, pytanie sięgające do twojego rdzenia: po co jesteś na świecie? Odpowiedź na to pytanie wyznacza ramy twojego myślenia o własnych możliwościach. Jeżeli myślisz, że sensem i celem życia jest zarabianie pieniędzy, to właśnie będziesz robił. Jeżeli czujesz, że przyszedłeś na świat, aby rozwijać i pogłębiać swoją miłość i współczucie, to właśnie będziesz robił. M.K.:
PRAKTYKI OBFITOŚCI
to nieprawda. Kiedy moja córka miała półtora roku, a mój syn 8 lat, wyjechaliśmy całą rodziną do Indii na rok. Sprzedaliśmy samochód, wynajęliśmy dom, co dało nam nieco bieżącego dochodu, i doświadczyliśmy niezwykłej podróży.
→ Umieść na lodówce portret kogoś, kto cię inspiruje. Patrz na tę twarz każdego dnia. Niech stanie się częścią twojego życia. Obserwuj, jak zaczyna pojawiać się w twoich snach. Medytuj z tą twarzą. ............................................................................. Przyglądaj się swojemu życiu, szukaj, gdzie możesz pod-
A co ja mogę zrobić, aby budować świat oparty na obfitości? R.J.: Możesz potraktować postawę obfitości w swoim życiu poważnie. Skończ zamartwianie się, porzuć obawy, przestań się złościć i na poważnie weź się za siebie. A najlepszym według mnie sposobem jest budowanie nowych wspólnot. Nie dasz rady zrobić niczego w próżni. Nawet nasze rodziny są zbyt wątłe, aby utrzymać energię. Ja mam wielki stary dom, w którym spontanicznie żyje grupa ludzi. Ludzie przychodzą, wynajmują pokój, bez żadnej pisemnej umowy. Co tydzień urządzamy spotkanie uzdrawiające, przychodzą inni ludzie, śpiewamy pieśni. Co miesiąc zapraszamy rdzennego uzdrawiacza i urządzamy ceremonie uzdrawiające. Zacząłem gotować dla ludzi mieszkających w moim domu, zająłem się ogrodem, pracą fizyczną, wróciłem do ziemi. Zacząłem również przyglądać się mojemu domowi, na wielu poziomach. Dotychczas było to po prostu miejsce, w którym żyłem, teraz zacząłem myśleć o korzeniach, o obfitości domu. Teraz ludzie przychodzą do mojego domu i czują jego energię, czują, że jest tu coś ważnego. Każdy ma swoje zadania na różne momenty swojego życia. I te zadania się zmieniają.
jąć ryzyko. Nie pozostawaj w swojej strefie komfortu, ale
M.K.:
próbuj robić coś nowego, przynajmniej raz w tygodniu, jeżeli nie każdego dnia. Zaskakuj sam siebie. Wyskocz ze swoich przyzwyczajeń, bezpieczeństwa i rutyny. → Wycisz się i wyobraź sobie, że twój kręgosłup to budynek latarni morskiej, zwieńczony światłem płonącym w twojej głowie, promieniującym z twojego czoła. I to światło kręci się wokół, przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, oświetlając miejsca, w których chciałbyś pracować, dotykając serc ludzi, z którymi jest ci pisane pracować, co ważne i powtarzaj to – dla waszego obopólnego dobra. → Przypomnij sobie miejsce ze swojego życia, w którym czułeś się cudownie. Może to była piękna plaża albo miejsce z dzieciństwa, w którym rozwiązałeś ważny problem... W swojej wyobraźni udaj się w to miejsce, wróć do niego. Poczuj wszystko to, co wtedy czułeś. Następnie weź tę całą energię i wróć z nią do „tu i teraz”. I teraz zadaj sobie pytanie: skoro energia tamtego czasu i miejsca jest ze mną tu i teraz, to co ta energia pozwala mi teraz zrobić? Gdzie pozwoli mi pójść? Z kim pozwoli mi być? Powrót do miejsc, które kochamy, wzmacnia naszą duszę. Zamiast fizycznie wracać do tych miejsc, sprowadź stamtąd energię do „tu i teraz”, bo właśnie tu i teraz potrzebujesz jej, aby zrobić to, co masz do zrobienia.
Jak może rozwijać się nasza alter- czy antykariera? R.J.: W swojej pracy wskazuję cztery drogi rozwoju. Pierwsza to samozatrudnienie, założenie własnego biznesu. To nie jest droga dla każdego. Druga to poszukiwanie ludzi i organizacji myślących podobnie jak ty, z którymi ci po drodze, z którymi chciałbyś pracować. Trzecia droga to studiowanie medycyny czy prawa, uzyskiwanie kwalifikacji – ale z własnym poczuciem misji. Tak aby zmienić otoczenie, zanim otoczenie zmieni ciebie. Czwarta droga to nie pracować. Po prostu w pewnym momencie życia przychodzi czas na zatrzymanie się, na inkubację, na podróże. W dawnej kulturze islamu każdy wierzący muzułmanin był zobowiązany do odbycia pielgrzymki do Mekki. Pielgrzymki, która trwała 2 lata. Większość ludzi uważa, że to niewykonalne. Ale M.K.:
M.K.: Czy chodzi o to, jak bardzo jesteśmy gotowi, aby posłuchać swojej intuicji, przyjąć przekaz? R.J.: Tak. Niestety, większość z nas nie jest gotowa, dlatego musi wydarzyć się kryzys. Musisz się rozchorować, stracić pracę, aby zobaczyć, że to jest prawdziwa okazja do zrobienia kolejnego życiowego kroku. W swojej pierwszej książce pisałem o czterech wyzwalaczach transformacji: Śmierć, Rozwód, Choroba oraz Utrata Pracy. Wielu ludzi, chcąc nie chcąc, dostaje którąś z tych szans, aby zmienić swoje życie. Niestety, mało kto potrafi swobodnie wejść w taką transformację.
Narzekasz czasem na siebie samego? Oczywiście. Każdy z nas ma w sobie niedostatek i obfitość, i nieustanny wewnętrzny dialog między nimi. M.K.:
R.J.:
81
CO PA N I C Z Y TA
ROZWIĄZANIE ZAGADKI STALE WRACAM DO „PUŁAPEK MYŚLENIA” KAHNEMANA I SKANDYNAWSKICH KRYMINAŁÓW
3.
Jak to się dzieje, że wie najpierw mózg, a dopiero potem my? Co robimy, ale przede wszystkim dlaczego? Podstawy naukowe coachingu plus odniesienie ich do badań nad funkcjonowaniem mózgu.
Daniel Kahneman „Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym” Media Rodzina 2012
Ray Kurzweil „Nadchodzi osobliwość. Kiedy człowiek przekroczy granice biologii” Kurhaus Publishing 2013
1.
4.
Według Kurzweila „osobliwość” to czas, kiedy tempo zmian technologicznych będzie tak szybkie, a ich wpływ tak głęboki, że nieodwracalnie zmienią ludzkie życie. Wizja człowieka 2.0, w którego krwi krążą nanoroboty zajmujące się usuwaniem szkodliwych toksyn, naprawiające kod genetyczny i zapewniające życie bez chorób i kresu.
Psycholog, który dostał Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii. Odkrył, jak mało jesteśmy racjonalni przy podejmowaniu decyzji i wydawaniu osądów. Pracując z biznesem, bardzo często przypominam, że rządzą nami dwa systemy: szybki - emocjonalny i wolny – racjonalny. Który jest lepszy? A może oba zwodnicze? Do książki Kahnemana warto wracać.
2.
Joseph Campbell „Bohater o tysiącu twarzach” Zysk i S-ka 1997
Fundamentalna praca dla wszystkich, którzy zajmują się storytellingiem albo wykorzystują w treningach jego elementy. Podróż przez wieki i opowieść o tym, co w człowieku niezmienne – potrzebie tworzenia mitów, poszukiwania sensu i tożsamości. Chwilami mam wrażenie, że mieszkam z Campbellem. Czasem z nim podróżuję. W każdym razie to jedna z książek, które zawsze mam pod ręką.
82
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
IWONA RADZISZEWSKA
Trenerka i dziennikarka. Autorka książki „Skazani na sukces. Jak wytrenować swój mózg i zdobyć pracę marzeń”. Skończyła Szkołę Nauk Społecznych przy Instytucie Socjologii i Filozofii PAN. Jest współzałożycielką Brain Institute, firmy szkoleniowej, której programy koncentrują się na podnoszeniu potencjału mózgu w budowaniu komunikacji, motywacji, oraz zarządzaniu zmianą.
Jo Nesbø „ Wybawiciel” Wydawnictwo Dolnośląskie 2010
5.
Skandynawskie kryminały czytam od zawsze. Po Stiegu Larssonie wiernie sięgam po Nesbø i jego mroczne opowieści o komisarzu Harrym Hole, ścigającym coraz groźniejszych przestępców. Dynamiczne, z dużą porcją ciekawych spostrzeżeń psychologicznych i socjologicznych. Odpoczywam, rozwiązując z Nesbø skomplikowane zagadki.
WYSŁUCHAŁA: ALEKSANDRA BOĆKOWSKA
ZBIGNIEW FURMAN / „SKAZANI NA SUKCES. JAK WYTRENOWAĆ SWÓJ MÓZG I ZDOBYĆ PRACĘ MARZEŃ”, THE FACTO 2016, MATERIAŁY PRASOWE
W
książkach jest wszystko. Rozwikłanie tajemnic ludzkiego mózgu i odpowiedzi na pytania, dlaczego tak dziwnie czasem postępujemy. Co więcej, przypominają, że wszystko już było. Choć zapowiada się, że teraz będzie już zupełnie inaczej. Czytam, bo myślę.
David Rock, Linda J. Page „Fundamenty coachingu. Neurobiologia a skuteczna praktyka” Co&Me Publishing 2014
EXLIBRIS WIĘCEJ NIE ZNACZY LEPIEJ
Z
awarte w tytule słowo „mądrzej” jest kluczowe dla tej książki. Bowiem Duhigg, ucząc nas efektywności, wcale nie namawia do tego, by pracy poświęcić całe swoje życie, ale by znaleźć w nim czas na wszystko, zwłaszcza dla rodziny i na przyjemności. Bo liczy się nie liczba godzin spędzonych za biurkiem, ale dokonywanie właściwych wyborów. Po przeprowadzeniu dziesiątków rozmów z ludźmi – pokerzystami, pilotami, generałami, dyrektorami – autor stworzył przewodnik po metodologii i technikach, które mogą odmienić nasze życie w różnych jego aspektach. Charles Duhigg Mądrzej, szybciej, lepiej. Sekret efektywności PWN, Warszawa 2016
SZUKAJ SWOJEJ PRAWDY
Jacek Walkiewicz Pełna moc życia Wydawnictwo Helion, Gliwice 2016
MĘŻCZYŹNI O SOBIE
K
siążka, której pomysł narodził się podczas audycji radiowych Tomasza Kwaśniewskiego (reporter „Dużego Formatu”) zatytułowanych „Bez laski”, w których „prowadzący ośmielał się narzekać na męski los”. Jego rozmówcą jest Jacek Masłowski, psychoterapeuta i coach. Książka napisana przez mężczyzn dla mężczyzn – pojawiają się w niej tematy zwykle przez nich ignorowane bądź spychane na margines: słabość, zdrowie, relacje z dziećmi, stosunek do rodziców, emocjonalna agresja ze strony kobiet. Rozmówcy nie silą się na polityczną poprawność i lojalnie uprzedzają, że kobietom, potencjalnym czytelniczkom, wiele się w tej wymianie zdań może nie spodobać. I rzeczywiście. Między wierszami daje się wyczuć niepokój wobec zmieniających się układów i potrzebę odreagowania. Z drugiej jednak strony, czyż nie jest tak, że tylko szczere wyznania umożliwiają szukanie porozumienia? Tomek Kwaśniewski, Jacek Masłowski Czasem czuły, czasem barbarzyńca Wydawnictwo Agora, Warszawa 2016
MATERIAŁY PRASOWE
K
iedy w księgarniach pojawiło się pierwsze wydanie książki Jacka Walkiewicza – siedem lat temu – inna była nasza rzeczywistość i kim innym był autor. Kryzys gospodarczy jeszcze nie zdołał przygasić ogólnego optymizmu, a autor, przeciwnie, największe sukcesy miał dopiero przed sobą. W 2013 r. jego poradnik „Pełna moc możliwości” zdobył nagrodę miesięcznika „Charaktery” w kategorii najpopularniejsza książka psychologiczna, a zamieszczony przez TEDx na YouTube wykład pod tym samym tytułem bił rekordy oglądalności. Do dziś obejrzało go i wysłuchało niemal 2 mln osób. Ponieważ zmieniło się tak wiele, Jacek Walkiewicz zdecydował się wydać „Pełną moc życia” ponownie. Jest to ta sama książka, a zarazem całkiem nowa. Inna, bo jak deklaruje autor, dziś jest innym człowiekiem i wiele jego prawd się zmieniło. Nowe wydanie zostało zmienione, uaktualnione i wzbogacone o nowe przemyślenia. Nadal jednak jest to książka bardzo osobista, inspirująca do spełniania marzeń. „Znajdź swoją prawdę i trzymaj się jej mocno dopóty, dopóki pozwoli Ci na mądre, szczęśliwe, spełnione, dobre i ciekawe życie – zachęca Walkiewicz. – A jeżeli Twoja prawda nie wspiera Cię na drodze przez życie – poszukaj innej”.
83
DROGA DO SUKCESU
P
hil Knight za garść dolarów pożyczonych od ojca stworzył przed ponad 50 laty firmę Nike produkującą odzież i obuwie sportowe, której roczna sprzedaż wynosi dziś 30 miliardów dolarów. Początki były wręcz anegdotyczne: młody człowiek po dyplomie, który nie bardzo wiedział, co zrobić ze swoim życiem, wpadł na pomysł, żeby sprowadzać z Japonii buty sportowe. Bo lubił biegać. Wsiadł w samolot, poleciał do Kobe i umówił się na spotkanie z menedżerami tamtejszej renomowanej firmy. Nazwę swojej firmy wymyślił ad hoc podczas spotkania, gdy Japończycy zapytali, kogo reprezentuje (nie było to jeszcze Nike). Po latach Knight wspomina swoją drogę w biznesie z taką świeżością, energią i humorem, jakby wszystko wydarzyło się zaledwie wczoraj. Phil Knight Sztuka zwycięstwa. Wspomnienia twórcy Nike Rebis, Poznań 2016
JAK ZOSTAĆ PSYCHOPATĄ?
K
evin Dutton, naukowiec specjalizujący się w badaniach zachowań psychopatycznych, i Andy McNab, zdiagnozowany psychopata, były żołnierz sił specjalnych, odsłaniają przed czytelnikiem tajemnice swojego „gatunku”. Kto czytał „Mądrość psychopatów”, wie, że Dutton przypisuje to zaburzenie osobom mającym określony zestaw cech: „bezwzględność, brak lęku, odporność na stres, skupienie na celu, urok osobisty, niedobór lub brak empatii”. I wyrokuje: „Najwięcej psychopatów znajdziemy wśród pracowników wyższej kadry zarządzającej, prawników, pracowników mediów, dziennikarzy, policjantów, kapłanów, kucharzy i urzędników administracji państwowej”. W kolejnej książce na ten temat radzi, jak cechy te – również te powszechnie uważane za kontrowersyjne – wykorzystać w dążeniu do wyznaczonych celów i osiągnięcia życiowego sukcesu. Kevin Dutton, Andy McNab Odkryj w sobie psychopatę i osiągnij sukces Muza S.A., Warszawa 2016
84
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
STRATEGIA CIASTECZEK
A
utor światowego bestselleru „Wywieranie wpływu na ludzi” tym razem prezentuje jego „prequel”, znacząco zatytułowany „Pre-swazja”. Słynny psycholog społeczny dzieli się z nami efektami swoich najnowszych badań: sukces gwarantuje nam nie przekaz jako taki – kluczowy jest moment poprzedzający jego dostarczenie. To, jak przygotujemy odbiorcę, jak wpłyniemy na jego stan umysłu, jak otworzymy go na gotowość przyjęcia komunikatu. Techniki są proste: obudzić w kimś ciepłe uczucia do nas, dając coś ciepłego do picia, albo wzmocnić czyjeś nastawienie na sukces, pokazując mu zdjęcie biegacza wygrywającego zawody. Niemożliwe? Zbyt proste? Abu Jandal, były szef ochrony Osamy bin Ladena, był przesłuchiwany w więzieniu w Jemenie po zamachach z 11 września 2001 r. Bezskutecznie. Milczał jak zaklęty lub wygłaszał tyrady na temat świata Zachodu. W pewnym momencie przesłuchujący zauważyli, że nigdy nie próbuje podawanych mu ciasteczek – okazało się, że choruje na cukrzycę. Następnym razem podano Abu Jandalowi bezcukrowe ciastka dla diabetyków. Terrorysta podał nazwiska siedmiu porywaczy samolotów uprowadzonych 11 września. I to jest chyba najlepsza recenzja książki i pracy naukowej Cialdiniego. Robert B. Cialdini Pre-swazja Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2016
EXLIBRIS
NIE DLA JO-JO
A
ngelika Chimkowska jest trenerką, mentorem i blogerką. Zarządzanie zmianą leży w centrum jej zainteresowań, a „Psychologia zmiany w życiu i biznesie” jest naturalną konsekwencją tych zainteresowań. Autorka, podkreślając z jednej strony, jak wielką rolę odgrywa zmiana w naszym życiu, z drugiej zdaje sobie sprawę z tego, że „dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane”. Dlatego tym razem zwraca się przede wszystkim do tych, którzy próbowali zmiany, ale się poddali, doświadczyli w tym zakresie efektu jo-jo niczym po tabletkach odchudzających, wolą motywować się naukowymi badaniami zamiast złotymi myślami. Wiedza o tym, jak funkcjonuje mózg, jak tworzą się dobre i złe nawyki, skąd bierze się silna wola i dlaczego czasem słabnie, ma pozwolić nam na kolejną, tym razem udaną próbę skierowania swojego życia na właściwe tory. Angelika Chimkowska Psychologia zmiany w życiu i biznesie MT Biznes, Warszawa 2016
SZKOŁA ŻYCIA
T
a książka to zasady gry – pisze autor – w której, chcesz czy nie chcesz, bierzesz udział każdego dnia. Tę grę zainstalowano na początku każdemu bez pytania, bez koła ratunkowego i bez instrukcji obsługi, jak się poruszać pomiędzy kolejnymi poziomami. (…) Najważniejsze, aby w tej grze podjąć decyzję: czy chcesz być graczem czy pionkiem”. Michał Zawadka swój podręcznik skierował do ludzi młodych, którzy dopiero stają u progu dorosłości i nie bardzo wiedzą, w którą stronę ruszyć. Dlatego posługuje się ich językiem, odnosi do ich rzeczywistości i przedstawiane zagadnienia ubiera zarówno w słowa, jak i graficzne wizualizacje. Zaleca wiarę w siebie, samodyscyplinę i pielęgnowanie swojej indywidualności, czyli w gruncie rzeczy to, co każdy powinien wynieść z rodzinnego domu lub ze szkoły. Michał Zawadka Chcę być kimś, czyli jak osiągać cele w czasach, gdy wszyscy dookoła mają wywalone Mind&Dream, Warszawa 2016
M I Ę D ZY
NATALIA DE BARBARO
Psycholożka i trenerka. Prowadzi warsztaty dla kobiet „Własny pokój” oraz szkolenia z komunikacji i przywództwa dla firmy House of Skills. Pisze wiersze.
S ŁOWA M I
[email protected]
O DNIU ZE ZDJĘCIA
ILUSTRACJA: IGOR MORSKI
DLACZEGO CZAS TAK PRZEMIENIA NASZĄ CODZIENNOŚĆ, ŻE NABIERA BLASKU DOPIERO WTEDY, KIEDY ZOSTANIE UTRACONA?
P
ierwsze trzy lata życia spędziłam w Konstancinie pod Warszawą, miasteczku, którego duża część znajduje się w środku lasu – moi bardzo młodzi wtedy rodzice wynajmowali tam skromny pokój w jednym z domów stojącym pośród wysokich sosen. Kilka lat temu okazało się, że właśnie w Konstancinie będę prowadzić szkolenie. Postanowiłam odnaleźć mój pierwszy dom. Dostałam od mamy adres, z zastrzeżeniem, że nazwy ulic zostały chyba zmienione. Kupiłam trzy lilie w małej kwiaciarni i ruszyłam w drogę. Coś, co miało być krótkim spacerem między miejscem szkolenia a domem z mojego wczesnego dzieciństwa, zamieniło się w wyprawę po labiryncie – nazwy ulic zostały rzeczywiście zmienione, nieliczni przechodnie, których łapałam za poły płaszczy, żeby wydobyć z nich jakąś informację, różnili się w ocenie tego, która ulica zamieniła się w którą. Wkrótce stało się boleśnie oczywiste, że poza nazwami ulic zmieniły się też numery i jeśli mam znaleźć mój pierwszy dom, stoję właściwie przed zadaniem przemierzenia wszerz i wzdłuż dobrych kilku kilometrów poprzecinanego asfaltem lasu z idiotycznym bukietem lilii w dłoni. Kiedy to zrozumiałam, zupełnie straciłam impet i zdecydowałam, że pora (którędy?) wracać. I właśnie wtedy zobaczyłam budynek, który widywałam na zdjęciach w rodzinnych albumach. Byłam na miejscu. Do tego momentu nie byłam szczególnie przejęta. Kiedy jednak jako dorosła kobieta stanęłam przed domem, który opuściłam kilkadziesiąt lat wcześniej, ledwo umiejąc chodzić, poczułam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Pomyśl o miejscu, w którym mieszkałeś tuż po urodzeniu. Wyobraź sobie, że stajesz na jego progu. Nacisnęłam dzwonek. Po chwili w drzwiach stanęła kobieta w wieku mojej mamy. Zaczęłam niezbornie tłumaczyć, kim jestem. Na początku nie rozumiała. Wreszcie jednak oczy jej rozbłysły, chwyciła mnie za rękę, wciągnęła do domu i prawie wbiegłyśmy na pierwsze piętro. „Mamo! Przyszła Natalia, córka Mitki!” – zawołała do swojej siedzącej w fotelu, całkiem starej już matki. Rzuciła moje lilie na kredens.
86
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
Ledwo weszłam, musiałam iść. Spędziłam tyle czasu na szukaniu domu, że nie zostało mi go na wizytę – musiałam wracać na szkolenie. Gospodyni odprowadziła mnie do furtki. Popatrzyłyśmy sobie w oczy. Obie płakałyśmy. „Nie ma rajów innych niż raj utracony” – napisał Jorge Luis Borges, argentyński pisarz i poeta. Jego rajem utraconym był dziewiętnastowieczny dom w Buenos Aires, z wysoką fasadą i wewnętrznym patio, ze zbiornikiem na wodę, w którym trzymano żółwie dla ochrony przed larwami owadów. Na drzwiach wejściowych była kołatka; w ostatnim roku XIX w., kiedy rodził się Borges, nie było jeszcze elektrycznych dzwonków, takich jak ten, który nacisnęłam, stając przed furtką w Konstancinie. Do czego kołaczemy i co znajdujemy za progiem, kiedy, na jawie lub w wyobraźni, stajemy na progu naszego pierwszego domu? Co się w nas przemienia, kiedy otwieramy album ze starymi zdjęciami, pudełko na strychu, Wiem, że straciłem tyle, iż trudno z którego wypada list od kogoś, kogo od lat nie widzieliby zliczyć te wszystkie utraty; teraz śmy? Dlaczego czas tak przemienia naszą codzienność, że są czymś, co jest moje. Wiem, że kiedy patrzymy na nią po latach, nabiera blasku, dopiero straciłem żółcie i czernie, i myślę wtedy kiedy zostanie utracona? o tych niedostępnych dla mnie Znajdź stare zdjęcie i popatrz na nie – prawie na pewno kolorach, jak nie potrafią myśleć uśmiechniesz się i poczujesz wzruszenie. A jednak kiedy o nich ludzie, którzy widzą. Mój ojciec budziłaś się w dniu, kiedy ktoś to zdjęcie zrobił, prawdoumarł i zawsze jest przy mnie. Ilekroć podobnie nie budziłaś się wzruszona, a może i wcale się chcę recytować wiersze Swinburne’a, nie uśmiechałaś. „Cholera, znowu do szkoły!” – mogłaś odzywam się, jak mówią, głosem myśleć. Albo: „Przyjęcie na dwanaście osób! Matka od rana mego ojca. Jedynie ten, co umarł, zagoni mnie do roboty w kuchni”. Może budziłeś się w tanaprawdę jest nasz; nasze jest tylko kim nastroju jak dzisiaj. Bo dzisiaj też jest dzień ze zdjęcia. to, co utracone. Ilion był dawno temu, Był taki film „About Time” (tytuł średnio zgrabnie przelecz Ilion trwa nadal w heksametrach, tłumaczono jako „Czas na miłość”). Film niewybitny, a zaraktóre go opłakują. Izrael istniał, zem niegłupi i jeden z tych, po których zobaczeniu czujesz kiedy był sięgającą w głąb wieków się lepiej niż wcześniej. W tym filmie – uwaga, spoiler – bonostalgią. Każdy wiersz, z czasem, hater dziedziczy po swoim ojcu umiejętność przenoszenia staje się elegią. Do nas należą kobiety, się w czasie i używa jej do poprawiania rzeczywistości. Wrate, które nas porzuciły, wyzwolonych ca do dnia, w którym popełnił błąd i naprawia go, zmienia odtąd od życia w przededniu, które bieg wydarzeń, wiedząc to, co wiemy dopiero z punktu jest udręką, od grozy i terroru nadziei. w przyszłości. Potem jednak, za radą ojca, zaczyna inaczej Nie ma raju innego niż raj utracony. używać swojego daru. „Tata kazał mi przeżyć każdy dzień dwukrotnie, niemal tak samo. Raz – z nerwami i lękami, JORGE LUIS BORGES które nie pozwalają dostrzec urody świata. Za to drugi Władza nad wczorajszym – uważnie”. Na koniec bohater filmu posunął się jeszcze przekład: Krystyna Rodowska dalej. „Przestałem się cofać w czasie. Nawet o jeden dzień. Staram się żyć tak, jakby każdy dzień był celem podróży. I cieszyć się nim, jakby był ostatnim dniem mojego niezwykłego zwykłego życia”. Ostrzegałam, że film nie jest wybitny, więc jeśli chcesz poczytać coś wybitnego, to przeczytaj tekst Borgesa (powyżej), mniej więcej o tym samym. Nasza codzienność często nie ma urody literatury, a przynajmniej nie potrafimy jej zobaczyć. Ostatnie kadry jednego z moich ulubionych niewybitnych filmów to obrazki też z mojej i twojej codzienności. Kawałek naleśnika na widelcu. Tosty wyskakujące z tostera. Córka machająca na pożegnanie pod szkołą. Facet na ławce w parku śmiejący się w głos nad książką. Para wychodząca z kawą na balkon. Jeśli myślisz, że umiem żyć tak, jak postuluję, grubo się mylisz. No, proszę cię. Nie umiem. A potem umiem. A potem znowu nie umiem. Czasem się jednak udaje żyć w dniu ze zdjęcia – wtedy patrzę na tych, których kocham, siedzących przy stole, a mój syn, który odziedziczył po mamusi dar rozpoznawania po minach tego, co się dzieje w środku, mówi do mnie: „No nie, mamo. Znowu?”. 87
NASTĘPNY NUMER MAGAZYNU COACHING 12 STYCZNIA W KOLEJNYCH NUMERACH MIĘDZY INNYMI:
COACHING
COACHING EXTRA
ZAGRAJ O SZCZĘŚCIE!
AKCJA RELACJE Pytamy ekspertów, jak układać sobie relacje z innymi ludźmi, jak o nie dbać, które podtrzymywać, a z których lepiej zrezygnować.
Chcesz znaleźć nową pracę, schudnąć, zaoszczędzić pieniądze,
Zapraszamy do lektury kolejnego numeru „Coachingu Extra”.
wyrobić zdrowe nawyki? Stwórz grę, która ci w tym pomoże.
„Coaching Extra” w kioskach od 24 listopada 2016!
WYDARZENIE
CZY DA SIĘ ZAROBIĆ NA SWOJEJ PASJI osób, które myślą o założeniu własnego
gą edycję projektu Wyższa Szkoła Sukcesu,
biznesu. Uczestnicy zajęć dowiedzą się
tym razem pod hasłem: „Kreuj pomysły,
m.in., jak rozwijać kreatywność i projek-
zarabiaj na pasji, zbuduj Biznes Web 2.0”
tować strategię komunikacyjną.
(26–27 listopada w Warszawie). Ten week-
Szczegóły i zapisy na
endowy cykl szkoleń skierowany jest do
www.kobietyisukces.pl
tel +48 22 360 37 38 fax +48 22 360 39 90 www focus pl e-mail: focus@burdamedia pl REDAKTOR NACZELNA Katarzyna Sroczyńska DYREKTOR ARTYSTYCZNY Łukasz Kamieniak ZASTĘPCA DYR. ARTYSTYCZNEGO Michał Janicki REDAKCJA GRUPY FOCUS Kazimierz Pasek (redaktor naczelny) Artur Górski Łukasz Załuski (zastępcy red nacz ) Joanna Nikodemska (cywilizacja) Jan Stradowski (nauka) Adam Węgłowski SEKRETARZE REDAKCJI Elżbieta Płużyczka-Krześlak Magdalena Salik Agnieszka Ucińska FOTOEDYCJA Aleksandra Bajer Tomasz Nowak Roman Turos
88
STUDIO GRAFICZNE Robert Bany (szef) Marcin Sobczak Kasper Tomaszewski-Rytka SEKRETARIAT Monika Klimczuk Elżbieta Madejczyk WWW.FOCUS.PL Marta Mrugacz PRODUKCJA & PREPRESS QUALITY Tomasz Gajda (dyr ) Stanisław Siemiński Magazyn Focus został wydrukowany na papierze Firmy Leipa Georg Leinfelder GmbH Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść reklam
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
WYDAWCA: Burda Pub ishing Polska Sp z o o Członek Izby Wydawców Prasy ul Marynarska 15 02 674 Warszawa tel (22) 360 38 00; www burdamedia pl ZARZĄD BRAND MANAGER Anna Piszczadowska CHIEF EXECUTIVE OFFICER Alexander Sorg CHIEF DIGITAL OFFICER Anna Podkowińska-Tretyn DIGITAL SALES DIRECTOR CHIEF FINANCIAL OFFICER Katarzyna Cieś ik Dobrosława Snarska-Pe ka DYREKTOR DYSTRYBUCJI DORADCA ZARZĄDU I OBSŁUGI KLIENTA DS. EDYTORSKICH Jerzy Janczak Krystyna Kaszuba DYREKTOR DS. PRENUMERATY DYREKTOR WYDAWNICZY I SPRZEDAŻY WYSYŁKOWEJ I PROMOCJI Agata Linek Edyta Pudłowska ZESPÓŁ PRENUMERATY DYREKTOR DS. STRATEGII ORAZ SPRZEDAŻY Małgorzata Teodorowicz WYSYŁKOWEJ SALES DIRECTOR Piotr Jaworski Danuta Kustra MEN & SPECIAL INTEREST Agnieszka Przybysz Robert Zalewski Katarzyna Nowakowska DYREKTOR DZIAŁU NEW BUSINESS INFOLINIA BIURA OBSŁUGI KLIENTA & CORPORATE MEDIA +48 22 360 37 77 Małgorzata Nocuń-Zygmuntowicz
INTERNATIONAL AD SALES REPRESENTATIVES BURDA INTERNATIONAL ITALY Mariolina Siclari T +39 02 91 32 34 66 mario ina siclari@burda-vsg it GERMANY Julia Mund T +49 89 9250 3197 Ju ia Mund@burda com Michael Neuwirth T +49 89 9250 3629 michael neuwirth@burda com SWITZERLAND Goran Vukota T +41 44 81 02 146 goran vukota@burda com FRANCE/LUXEMBOURG Marion Badolle-Feick T +33 1 72 71 25 24 marion badolle-feick@burda com AUSTRIA Christina Bresler T +43 1 230 60 30 50 Christina Bresler@burda com UK/IRELAND Jeannine Soeldner T +44 20 3440 5832 jeannine soeldner@burda com USA/CANADA/MEXICO Salvatore Zammuto T +1 212 884 48 24 salvatore zammuto@burda com REKLAMA: Burda Media Polska Sp z o o SEKRETARIAT BIURA REKLAMY 22 360 36 03 fax +48 22 360 39 80 e-ma l: reklama@burdamedia pl SZEF ZESPOŁU SPRZEDAŻY Jacek Dąbrowski Edyta Słowińska-Fabisiak
KONSULTANT DS. URODY, ZDROWIA I ESTETYKI Magdalena Groszewska KOORDYNACJA SPRZEDAŻY Małgorzata Antoniewicz PRENUMERATA KRAJOWA RUCH S A: www prenumerata ruch com pl tel 801 800 803 lub 22 717 59 59 koszt połączenia wg taryfy operatora W urzędach pocztowych u listonoszy i na stronie internetowej: www poczta-polska pl/prenumerata PRENUMERATA ZAGRANICZNA: Verlag-Hübsch & Matuszczyk KG: www prenumerata de Lowell International Co : www po ishmagazines com RUCH S A : www prenumerata ruch com pl FOCUS G+J International Magazines GmbH International Brands and Licenses Am Baumwall 11 20459 Hamburg / Germany Phone: +49 40 3703 6331 Fax: +49 40 3703 5867 Websites: www guj de and www guj-international-brands com MANAGING DIRECTOR Rolf Heinz Dr Christian Bosse HEAD OF INTERNATIONAL BRANDS AND LICENSES Daniela Zimmer DEPUTY Daniel Gesse This Focus” is published under license from G+J International Magazines are intellectual property of G+J GmbH FOCUS” and International Magazines GmbH
SHUTTERSTOCK (3)
Akademia Kobiet Sukcesu zaprasza na dru-
BIBLIOTEKA MENEDŻERA Jeff Goins Poznaj siebie i znajdź własną drogę
David Brooks Kształtuj swój charakter
Josh Davis Dwie niezwykłe godziny
Stewart D. Friedman Żyj tak, jak chcesz
240 stron oprawa twarda cena 44,90 zł Wydawnictwo Laurum www.laurum.pl
340 stron oprawa miękka cena 49,90 zł Wydawnictwo Laurum www.laurum.pl
160 stron oprawa miękka cena 34,90 zł Wydawnictwo MT Biznes www.mtbiznes.pl
340 stron oprawa miękka cena 44,90 zł Wydawnictwo MT Biznes www.mtbiznes.pl
Nie zadowalaj się status quo. Każdy z nas może wykonywać pracę, która wypełni jego życie sensem. Trzeba tylko znaleźć w sobie odwagę, aby to powołanie odkryć. Jeff Goins dokonał rzeczy niemal niemożliwej: przedstawił zbiór jasnych, konkretnych i praktycznych rad dotyczących twórczego poszukiwania własnej drogi i powołania. Z jego książką powinien się zapoznać każdy, kto się zastanawia, co zrobić ze swoim życiem. Jacek Rozenek Prezentuj z pasją
300 stron oprawa miękka cena 39,90 zł Wydawnictwo MT Biznes www.mtbiznes.pl
Do poziomu, w którym słucha cię kilkadziesiąt, a nawet kilkaset osób, jest w stanie dojść 98 osób na 100. Wbrew obiegowej opinii, do tego, aby zainteresować audytorium, nie jest potrzebna magnetyczna osobowość, talent aktorski czy kilkanaście lat pracy na scenie. Jacek Rozenek, aktor i coach, przedstawia sprawdzone sposoby jak prezentować z pasją oraz zdradza elementy własnego know how, które były dostępne wcześniej wyłącznie dla uczestników jego warsztatów.
Ta książka to połączenie mądrości, humoru, ciekawości i trafnych spostrzeżeń, które przyciąga miliony czytelników do kolumny prowadzonejprzez Davida Brooksa w „New York Timesie”. Łącząc psychologię, politykę, duchowość i elementy autobiograficzne, Brooks dostarcza nam okazję do zastanowienia się nad własnymi priorytetami i podjęcia próby wzbogacenia swojego życia wewnętrznego. Karolina Jóźwik Szymon Zwoliński Myślenie wizualne w biznesie 176 stron oprawa kartonowa na spirali cena 54,00 zł Wydawnictwo MT Biznes www.mtbiznes.pl
Często występujesz publicznie, robisz dużo prezentacji, nierzadko prowadzisz spotkania biznesowe? Jesteś coachem lub mówcą? Dzięki tej książce uchwycisz swoje myślenie wizualnie oraz nauczysz się jaśniej przedstawiać najważniejsze informacje. Autorzy krok po kroku pokazują, jak włączyć techniki wizualizacji rysunkowej w proces tworzenia notatek i prezentacji – niezależnie od twoich umiejętności artystycznych.
Josh Davis proponuje cokolwiek sprzeczne z intuicją rozwiązanie problemu, który nęka nas wszystkich: nie jesteśmy już w stanie uporać się z całą listą zadań – nie jesteśmy w stanie nawet zbliżyć się do jej końca. Davis ujawnia pięć niepozornych strategii, dzięki którym możesz stworzyć warunki sprzyjające niezwykłej produktywności, a także odzyskać zdrowie psychiczne i przywrócić życiu równowagę.
Książka zawiera dziesiątki ćwiczeń opracowanych na podstawie wyników badań w zakresie psychologii organizacji i dziedzin pokrewnych, które dowodzą, że wszyscy ludzie – od menedżerów zespołów handlowych, przez dyrektorów urzędów państwowych, informatyków i kwiaciarzy, aż po trenerów – mogą osiągnąć sukces zawodowy bez konieczności rezygnowania z wszystkiego tego, co jest dla nich ważne w sferze osobistej.
Joseph A. Maciariello Rok coachingu z Peterem Druckerem
Steven Krupp Paul J.H. Schoemaker Zwycięskie strategie
408 stron oprawa twarda cena 69,90 zł Wydawnictwo MT Biznes www.mtbiznes.pl
340 stron oprawa twarda cena 67,90 zł Wydawnictwo MT Biznes www.mtbiznes.pl
Zapoznanie się z całym dorobkiem Petera Druckera byłoby niezwykle czasochłonnym przedsięwzięciem. Dzięki tej książce możesz z łatwością przyswoić sobie jego najważniejsze idee. Joseph A. Maciariello, wieloletni współpracownik Mistrza, stworzył kompletny 52-tygodniowy kurs przedstawiający istotę programu mentorskiego Druckera, który zawiera cenne spostrzeżenia na temat przywództwa, osobistej efektywności i strategii opartej na misji.
To mistrzowska synteza oparta na realnych przykładach, która ułatwia rozwijanie nawyków myślowych i odruchów będących podstawą wizjonerskiego przywództwa. Kanwą dla książki stały się trwające ponad 20 lat badania nad stosowaniem strategicznych technik zarządzania. Autorzy prezentują osiągnięcia takich osób jak Elon Musk, Richard Branson, a także takich światowych sław jak papież Franciszek, Oprah Winfrey i Nelson Mandela.
H A LO Z I E M I A
BRUDNY RÓŻ UZNAŁEM, ŻE NIE BĘDĘ PODAWAŁ MU RĘKI I W TEN SPOSÓB WYLECZĘ GO Z HOMOSEKSUALIZMU. MIŁOŚĆ MUSI BYĆ TWARDA
KONRAD KRUCZKOWSKI
1. Miały niebieskie oprawki i różowy połysk na szkłach. Podobne nosił John Lennon z The Beatles. – Tato, spójrz, dostałem okulary! Najpierw zgiął je w pół, później wdeptał w asfalt. – Nie będziesz wyglądał jak pedał. 2. Był siedem lat młodszy i patrzył, jak radzę sobie na boisku. Piłka przekroczyła linię boczną, wymieniliśmy spojrzenia. Powiedziałem: „Nie siedź jak pedał”, a on w ciągu sekundy stał się wklęsły. Wieczorem napisał na kartce: „Nie jesteś już moim bratem”. 3. Przyznał się (dlaczego nie napisałem „powiedział” albo „wyznał”?), że jest gejem. Studiowaliśmy teologię, czyli naukę o Bogu, czyli o miłości. Postanowiłem, że wyleczę go z homoseksualizmu, a zacznę od tego, że nie będę podawał mu ręki. Myślałem: „Jeśli wszyscy go odrzucą, to w końcu zrozumie, że robi źle. Miłość musi być twarda”. Pół roku później obudził się w środku nocy i płakał. Zapytał, czy po śmierci pójdzie do piekła. 4. W liście napisał, że jest zerem; podzielił rówieśników na kolegów, przyjaciół i wrogów. Tym ostatnim zaszedł za skórę, bo nosił obcisłe spodnie. Później powiesił się na sznurówkach. Odcięła go mama, położyła na łóżku i przytuliła. Miał 14 lat. Internet zareagował: „Jednego pedała w rurkach mniej”, „Dobrze, że zdechł”. 5. Na moim przystanku ktoś nakleił ilustrację z napisem „Zakaz pedałowania”. Zdrapałem. 6. Robert Rient pokłócił się publicznie z Wojciechem Tochmanem. Ten pierwszy w liście otwartym 90
LISTOPAD–GRUDZIEŃ 2016
Bloger, który tworzy treści o długim terminie ważności (haloziemia.pl). Mąż i tata. Niedoszły teolog.
zaapelował do znanych homoseksualistów o wyjście z szafy. Drugi uznał, że to szantaż. Chciałem napisać, że rozumiem obu, ale przegrałem z własnym strachem. „Moi konserwatywni znajomi uznają, że do reszty postradałem zmysły”. I jeszcze: „A co, jeśli ktoś nie poda mi ręki?”. Jestem białym heteroseksualnym mężczyzną, katolikiem, a to jak wygrać szóstkę w lotto. Jeśli ja boję się reakcji innych, to co czują ci, którym życie skreśliło trójkę? 7. Swoją książką „Halo człowiek”próbowałem udowodnić, że warto rozmawiać; że obok siebie mogą usiąść o. Leon Knabit i Tomasz Raczek, a więc ludzie, których dzieli przepaść. Na okładce wydrukowano zdanie o mnie: „Z uporem twierdzi, że szacunek nie wymaga uzasadnień”. Zdanie – wyrzut sumienia. 8. Na Festiwalu Non-Fiction w Krakowie poznałem Kingę Kosińską, autorkę książki „Brudny róż”. Wydawca tak ją opisał: „Kinga zawsze była inna niż reszta chłopców. Sztuczną wyniosłością maskowała ból. Kryjąc pudrem podstępny zarost. Samotnie błądziła w poszukiwaniu akceptacji, której nie dała jej nawet operacja korekty płci. Po latach odrzucenia i pogardy mogłaby napisać encyklopedię ludzkiej podłości”. Szacunek nie wymaga uzasadnień, więc w rozmowie użyłem formy żeńskiej, wymieniliśmy uścisk dłoni. Kiedy przestałem się bać, zauważyłem, że nosi ładne kolczyki. 9. Odebrał mnie z lotniska, drogę zajechał nam pudrowy mini cooper. Kierowca nie mógł się zdecydować, w którą stronę skręcić. – Strasznie pedalski kolor. – Nie, tato, różowy.
ROCZNA PRENUMERATA HIT OFERTA
+ TORBA W PREZENCIE
5a5ni% ej
69 zł
t
152 zł
Torba na ramię o wymiarach 41,5 cm x 37,5 cm, długość paska mierzona po łuku 70 cm. Wykonana z dobrej jakości, wytrzymałego i wodoodpornego materiału Kodura 600D. Wartość prezentu 80 zł. Wyprodukowana w Polsce.
JAK ZAMÓWIĆ? www
prenumerata.burdamedia.pl 22 360 37 77
@
[email protected]
mBank 32 1140 1977 0000 4186 6900 1017 w tytule pełne dane adresowe + kod oferty COT69
ASUS zaleca system Windows.
UX310 Smukły notebook do zadań specjalnych. Wielokrotnie nagradzana seria laptopów ZenBook powiększa się o wydajny model UX310, w którym nie zabrakło wyjątkowego, a jednocześnie charakterystycznego dla całej linii wzornictwa. Ten niezwykle smukły, 13,3-calowy notebook wyposażono w najnowsze procesory Intel® Core™, kartę graficzną najnowszej generacji i wysokiej jakości wyświetlacz. UX310 sprawdzi się we wszystkich wymagających zadaniach, a do tego zachwyci wyglądem. Intel Inside®. Intel zapewnia nadzwyczajną wydajność. UX310 z procesorami Intel® CoreTM i7 szóstej generacji już od 3999zł.
Procesor
System
Matowa matryca
Dysk
Pamięć
Intel® Core™ i7
Windows 10 Home
13,3” FullHD
1TB SATA
8GB DDR4
Oferta może się różnić w zależności od modelu i kraju.
Intel, Logo Intel, Intel Inside, Intel Core i Core Inside sa znakami towarowymi firmy Intel Corporation w U.S.A. i w innych krajach.