2 3 - Szkocka rządzi. - Powiedziałem barmanowi zanim odwróciłem się w stronę imprezy. Szybko rozejrzałem się po pomieszczeniu. Widziałem wszystkie bzd...
12 downloads
20 Views
2MB Size
2
- Szkocka rządzi. - Powiedziałem barmanowi zanim odwróciłem się w stronę imprezy. Szybko rozejrzałem się po pomieszczeniu. Widziałem wszystkie bzdety, które zwisały z sufitu, serpentyny, papierowe dzwonki i gówniane ptaki. Konfetti i kieliszki szampana były porozrzucane na każdej powierzchni. Wyglądało to tak jakby kupidyn przechodził i zwymiotował na to miejsce. Romantyczne gówno dla gołąbeczków. Mój wzrok padł na Mace'a i Scarlett przytulających się na parkiecie. Scarlett patrzyła w górę na Mace'a jakby był obwieszony gwiazdami i księżycem, Mace patrzył w dół na nią jakby była darem Bożym, stworzonym dla niego. Sposób w jaki byli razem sprawiał, że chciałem wydłubać sobie oczy widelcem. Nie zrozumcie mnie źle, cieszyłem się razem z nimi. Byli dwójką ludzi, którzy zasłużyli, aby być tak szczęśliwymi jak są, ale myśl o byciu z jedną osobą do końca mojego życia wywoływała we mnie nudności i klaustrofobię. Odwróciłem się do baru, podniosłem szklankę i wypiłem na raz. Potrzebuję dużo dobrej gorzały, aby przejść przez dzisiejszy wieczór, aby dać sobie radę z tym słodkim - słodziutkim gównem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i mój wzrok wylądował na Teeny siedzącej cicho, samej w kącie. Uśmiechała się smutno do szczęśliwych narzeczonych. Mimo, że wyglądała ponuro, nadal była wkurwiona i nadal się do mnie nie odzywała. Nie ładnie tak. Jedna noc z głupią pijacką
3
decyzją i po królewsku spierdolona starannie budowana przez lata przyjaźń. Byłem dupkiem, ale ostrzegałem ją, że jestem. Aby być uczciwym, ostrzegłem o mojej jednonocnej zasadzie zanim popędziłem do monopolowego, aby napędzić sytuację. Jednak nadal czułem się jakbym spierdolił sprawę. Teen patrzyła na mnie jakby chciała mnie trwale uszkodzić. W niepamięć poszedł jej codzienny szczęśliwy, słodki uśmiech. Mace i Scar odkleili się od swoich ust, gdy Teeny wstała i skierowała się w moją stronę do baru. Nie mogłem odkleić wzroku od jej dużego dekoltu i okrągłych bioder. Nigdy w życiu nie chciałem przelecieć laski więcej niż raz, to było dziwne. Z jednej strony, stwierdziłem, że to dlatego, bo było jej tak dużo w moim życiu. To znaczy, oczywiście, że chcę więcej, bez wątpienia była moim najlepszym bzykankiem, nie wspominając o tym, że była świetną dziewczyną. Z drugiej strony może po prostu zaczynam być cipką. Głos Mace'a wyrwał mnie z moich myśli. - Będziesz się japił całą noc czy coś z tym zrobisz? - Zapytał, gdy klepnął mnie w ramię. Oparł się o ladę i zamówił piwo. Moje oczy nadal były uczepione Teeny w jej krótkiej, zielonej sukience. Buty, które miała na sobie, sprawiały, że jej nogi były niewyobrażalnie długie. Wzruszenie ramion było jedyną odpowiedzią jaką dałem Mace'owi. Nie mogłem zdecydować co chciałem zrobić z tą całą chujową sytuacją. - Wyglądasz na naprawdę szczęśliwego. Masz cholernie wielkie szczęście draniu, że kobieta powiedziała tak twojej głupiej dupie. Powiedziałem mu z uśmiechem. - Mimo to nadal nie rozumiem czemu chcesz wejść w tę żeniaczkę. - Szczęście nawet odrobinę tego nie opisuje, Scar jest wszystkim czego potrzebuję. Zrozumiesz to pewnego dnia braciszku. - Gdy mówił o Scar jego twarz zmieniła się z miękkiego wyrazu do małego uśmiechu. Prawdopodobnie wtedy gdy zapomnisz o swoim fiucie na pięć minut i zobaczysz co jest przed tobą. - Powiedział, kiwając głową na nadchodzącą Teeny. - Tylko też kurwa nie zaczynaj, brzmisz jak mam. Teeny nie może mnie znieść. Poza tym lubię mojego kutasa poza moimi spodniami, jest z tym wiele zabawy.
4
Mace poprawił rękę w swoim temblaku, stanął bokiem opierając się o bar i obserwując imprezę. Bez wątpienia szukał Scar, ta dwójka była jak bliźniaki syjamskie. Zamówiłem kolejną szkocką i wódkę z tonikiem, popychając ją przed Teen, gdy podeszła do baru. Spojrzała na nią i powąchała. Wyraz obrzydzenia pojawił się na jej ślicznej twarzyczce, gdy ją odsunęła. - Mogę prosić piwo imbirowe? - Zapytała barmana. Chory od jej zgryźliwej postawy, zapytałem ją o to. - Co ja do kurwy ci zrobiłem? Odwróciła się do mnie, jej wyraz twarzy stwardniał i zaszydziła. Zrobiłeś wystarczająco dużo! - Och księżniczko, nawet nie zacząłem tego, co chciałbym z tobą zrobić. - Powiedziałem jej. Szczera odpowiedź wyszła ze mnie, zanim zdążyłem ją przemyśleć. Jej twarz się wykrzywiła, odwróciła się i pobiegła w stronę toalet. Pierdolę to gówno. Mam zamiar dowiedzieć się o co chodzi, nawet jeśli będzie miało mnie to zabić. Wypiłem drinka i odepchnąłem się od baru. - Czekaj chłopie, pójdę z tobą. Scar jest tam za długo. Pokiwałem i poszliśmy przez zatłoczony tłum, unikając uścisków ciotek, gdy szliśmy. W chwili, gdy wyszedłem zza rogu w długi korytarz nagle się zatrzymałem. Mieszanina emocji uderzyła we mnie. Zazdrość, złość, opiekuńczość i coś, co sprawiło, że moja pierś mocno się zacisnęła. Głos Scar podryfował do moich uszu. - Stres nie jest dobry dla dziecka kochanie, musisz mu powiedzieć. Teeny stała tyłem do nas, Scarlett trzymała ją za ramiona. W chwili, gdy wzrok Scar się prześlizgnął i jej oczy przeleciały przez nas szepnęła. O kurwa! Teeny odwróciła się, łzy znaczyły jej twarz, jej dłoń powędrowała do brzucha wraz z moim wzrokiem. CO DO KURWY!
5
Wahałem się czy zbliżyć się do niej, wściekły, że nie czuła, iż może mi powiedzieć. Wiem, że z nikim się nie spotykała, ale koleś który ją zapłodnił niech lepiej się pospieszy i pomoże jej, lub skopię mu dupę. Cień złości zawładnął mną na myśl o kimś innym w jej łóżku, ktoś inny miał dłonie na jej ciele, te usta na kimś innym... Pokręciłem głową, aby oczyścić ten gówniany tok myślenia. Przeszedłem kilka dużych kroków i stanąłem przed jej małą posturą pytając. - Czyje to? Ciało Teeny zesztywniało, jej twarz była pozbawiona emocji. Jej dłoń przycisnęła się mocniej do brzucha. Odwróciła się, aby odejść, ale złapałem jej wolną rękę powstrzymując ucieczkę. - Czyje to dziecko? - Dłoń Mace palnęła mnie w tył głowy. - Co do cholery stary? - Debil! - Mruknął idąc do Scar i Teen. Jego obraza spłynęła po mnie, nie obchodzi mnie czy jestem dupkiem. Chciałem się upewnić, że facet Teeny zajmie się nią. - Pierdol się! - Szepnęła nie patrząc na mnie. - Nigdy nie sądziłam, że jesteś taki głupi Trip. - To od Scar. - Ja głupi? Czemu? Czekaj... - Zakręciło mi się w głowie jakbym wypił całą butelkę tequili. Powietrze, które nabierałem nie dochodziło do moich płuc. - Masz na myśli...? Moje ręka wystrzeliła do ściany, aby się podtrzymać. Pomieszczenie zaczęło się kurczyć, gdy sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Serce waliło mi w piersi. - To niemożliwe. - Wyszeptałem. Milion myśli przebiegło mi przez głowę, kiedy moje oczy powoli spotkały Teeny. Niewylane łzy błyszczały w jej oczach, piersi ciężko falowały. Słowa Scarlett odbijały mi się w głowie. Dziecko. Teeny jest w ciąży. W ciąży z dzieckiem, dzieckiem, które może być moje. To moje dziecko? Jak to się kurwa mogło stać? Spojrzałem na jej dłonie przyciśnięte mocno do brzucha, jej bardzo płaskiego brzucha gdzie... nie. Po prostu nie.
6
- Jesteś pewna? - Zapytałem cicho, moje oczy wciąż były wlepione w jej dłonie. W powietrzu panowała ogłuszająca cisza i spojrzałem na jej twarz, aby zobaczyć, że maska trudnej dziewczyny wróciła na miejsce. - Nie, Trip. Wcale nie jestem pewna. Nie kłuli mnie igłą w ramię, nie sikałam na paseczek i spędziłam większość dni przez ostatnie kilka tygodni rzygając dla jaj i żartów. - Warknęła na mnie. Kurwa! Kurwa! Kurwa! - Nie mogę... To znaczy, nie wiem co powiedzieć. - Powiedziałem jej starając się zapanować nad sprzecznymi emocjami. Jestem za młody, aby być rodzicem. Nawet nie wiem co robić. Na pewno zrobiłbym więcej złego niż dobrego. Czy ona nawet jest pewna, że to moje? Nigdy nie zapominałem się zabezpieczyć, nigdy, więc nie mogłem też zapomnieć tamtej nocy. Od razu zdałem sobie sprawę, że spierdoliłem bardziej niż myślałem. Teeny otworzyła usta i powiedziała chłodno. - Nie musisz kurwa nic mówić ani robić. To nie twój problem. - Przechodząc obok mnie, Teeny poleciała w stronę drzwi nawet się nie oglądając. Scar pocałowała Mace'a i przeszła obok mnie, waląc mnie po drodze w ramię. Opadłem na ścianę i przejechałam palcami przez włosy, gdy Mace podszedł i oparł się koło mnie. - Ktoś zapomniał dać ci pogadankę "owiń zanim wsuniesz"? To jest... to jest duże. O czym myślałeś? - Zapytał Mace. - Nie mam pierdolonego pojęcia co teraz myśleć. Nigdy nie pominąłem tego kroku, jest zakorzeniony, ale Teen nie jest puszczalska. Nigdy nie była. - Pozostaje jeden wniosek. Gratki stary. Będziesz tatusiem. - Cholera. - Wychrypiałem zjeżdżając po ścianie. Wylądowałem na tyłku i moja głowa znowu zaczęła wirować. Ojciec.
7
Głośne walenie w drzwi wejściowe wyciągnęło mnie z niespokojnego snu. Sturlałem się z łóżka i staczając się po schodach potknąłem się, mrużąc oczy od jasnego słońca. Otworzyłem drzwi. - Czego? - Podniosłem rękę, aby zakryć moje zmęczone oczy. - Kurwa, obudź się koleś. Jest południe i przyniosłem piwo. Za 30 minut zacznie się mecz. - Mace odchylił się z rozbawieniem na twarzy. Zabieraj dupę pod prysznic. Śmierdzisz jak gówno. Skuliłem się na jego dobór słów. Nie tak dawno temu sam mu powiedziałem coś podobnego, gdy spierdolił swój związek ze Scarlett. Stwierdziłem, że zachowywanie się jak dupek jest najlepszą metodą, w końcu to ja będę za wszystko płacił. - Pierdol się. - Zaskrzeczałem. - Gdzie Scar? Niesamowite jest zobaczyć, że wasza dwójka pozwoliła na trochę świeżego powietrza miedzy wami. - Mruknąłem, trzaskając drzwiami, gdy przecisnął się koło mnie. Mace wyprowadził się i zamieszkał na przeciwko, ze Scarlett, jego narzeczoną, po tym jak został postrzelony w ramię przez zwariowaną sukę, jego byłą dziewczynę. Został wypisany ze szpitala, aby trafić na całe gówno, które zafundował dookoła jej domu. Dzięki mojej uprzejmości, albo raczej z rozkazu bardzo zdeterminowanej i wkurzonej Scarlett. - Zrzędliwa suka ci nie pasuje. - Zakpił. - Jakieś wieści od niej? Wiedziałem dokładnie o kogo pyta przez co poziom mojej irytacji wzrósł.
8
- Nie. Żadnego, jebanego słowa. Nie odpowiada na moje telefony, smsy ani nagrania na poczcie głosowej. - Odpowiedziałem, przejeżdżając palcami przez moje tłuste, nieumyte włosy. - Jasne, cóż, to tylko tydzień. Daj jej czas, aby się uspokoiła. Scar rozmawiała z nią rano i wszystko u niej w porządku. Jest po prostu na ciebie wkurzona. - Poinformował mnie kiedy podniósł pilota, opadł na kanapę i rzucił sześciopak piwa na stolik. - Weź prysznic i obejrzymy mecz. Scar niedługo będzie. Właśnie skończyła zmianę. Odwróciłem się bez słowa i wszedłem na schody, zastanawiając się co będę musiał zrobić, aby Teeny ze mną porozmawiała. Muszę ją przeprosić za bycie dupkiem. Powinienem być bardziej ostrożny w tym co do niej mówiłem. Sposób w jaki się dowiedziałem był do bani i tak jakby mnie to przygniotło. Co niby miałem zrobić? Skakać dookoła ze słodkim uśmiechem, rozdawać cukierki podczas gdy tęcza tryskałaby mi z tyłka? To nie jest coś o czym myślałem. Cholera, nigdy nie chciałem być ojcem, to ogromna odpowiedzialność, więcej ludzi to schrzania niż daje sobie radę. Jeszcze kilka tygodni temu nawet nie myślałem, że będę spał dwa razy z tą samą laską. Kurwa, nigdy nawet nie spałem z dziewczyną w tym samym łóżku, aż do tamtej nocy. To nie było coś, co robiłem. Miłość zmienia ludzi. Sprawia, że robią głupie rzeczy. Zmieniają to kim są, widziałem to na własne oczy. Moja rodzina była kochana i opuszczona, była złamana i uszkodzona. Zmienili ważne rzeczy u siebie i we własnych życiach. I po co? Dla pomysłu połączenia dusz, co moim zdaniem nie istnieje. To po prostu wymysł miłości, której pragnęli, bzdury, którymi mnie karmiono gdy dorastałem.
Wytarłem się szybko i założyłem szare, dresowe spodnie zanim zszedłem na dół. W chwili gdy zszedłem ze schodów przewróciłem oczami. Mace i Scarlett byli w trakcie obściskiwania się na sofie. - Znajdźcie sobie pokój. - Mruknąłem, kiedy opadłem na jedyny fotel. - Wasza dwójka przyprawia mnie o mdłości. - Narzekałem, mój zły humor sączył się ze mnie, gdy położyłem nogi na stoliku.
9
Mace uśmiechnął się, gdy Scarlett zeszła z jego kolan i usiadła obok niego. Spojrzała na mnie i rzuciła mi moim gównem. - Przestań być suką. Potrzebuje trochę czasu, aby się pozbierać. Jest wystraszona. Powiedziała, wyglądając na niepewną i trochę winną. To nie wróży dla mnie nic dobrego. - Wiesz coś, czego ja nie wiem? - Spytałem, wyraz jej twarzy tylko potwierdził moje przypuszczenia. - Wyrzuć to Scarlett. - Moje dłonie zaczęły się pocić, a pusty żołądek przewracał się w nieprzyjemny sposób. - Cóż, to nie jest coś co ja powinnam powiedzieć. Musisz z nią wkrótce porozmawiać. Po prostu emm... jest coś ważnego o czym powinniście pomówić. - Powiedziała mi spokojnie, unikając kontaktu wzrokowego. To było tak niepodobne do Scarlett, że nie mogłem być spokojny. Najczęściej wypala tyradę jak zwariowana laska. Moje ciało zesztywniało na możliwości czym to owo coś jest. Szybko uderzyła we mnie zazdrość. Pierwszą myślą było, co jeśli Teeny kogoś poznała? Nie, zachowuję się jak fiut. Minął tydzień od kiedy dowiedziałem się, że ją zapłodniłem. Tydzień nie wystarczy... Kurwa! Ile razy zdarzało mi się działać więcej niż raz przez cały nudny tydzień? Tydzień to za długo, aby z nią nie porozmawiać o tym bagnie. Pokręciłem głową, aby rozwiać pomieszane myśli. Przez większość czasu byłem dziwką, ale ona nie była mną. Nie była puszczalska, była w ciąży z moim dzieckiem. Moim dzieckiem. I robiła mi mętlik w głowie. To nie jest normalne. Mój umysł był jak nieustające tornado od myśli, obaw i zmieszanych jak cholera uczuć. Nie byłem zazdrośnikiem, to słowo nigdy nie było w moim cholernym słowniku i nigdy wcześniej tak się nie czułem. Łokcie na moich kolanach i głowa w moich dłoniach, myśli pędziły tysiąc kilometrów na godzinę powodując u mniej ból karku. Pomyślałem, że już czas wyprostować ten szajs. Nie mam kurwa pojęcia co zrobić, ale musiałem coś zrobić. Wiem, że nie jest w porządku wobec Teen, aby zostawić ją samą. To był tak samo mój problem jak i jej. Jestem pewien jak cholera, że nie byłem gotowy aby być ojcem, ale wygląda na to, że nie mam wyjścia. I jeśli mam mieć dziecko, to nie chcę, aby dorastało nie wiedząc kim jestem, żeby nie było mnie w jego życiu. Każde dziecko potrzebuje taty, prawda? Wziąłem ze stolika komórkę i wybrałem numer Teen, chyba po raz tysięczny, tylko po to, aby nagrany głos powiedział mi, że skrzynka jest pełna. Odsunąłem telefon od ucha i zacząłem uderzać nim o rękę, podczas
10
gdy bałem się o moje wargi między zębami. - Idę tam. - Powiedziałem do nikogo i wstałem, zdeterminowany aby porozmawiać z nią, w ten czy inny sposób. - Dzisiaj pracuje. - Ostrzegła Scar. Moje kroki zamarły. - Dobrze. Więc tam pójdę. Muszę się upewnić... - Tylko bardziej ją wkurzysz, gdy się tam zjawisz i ją zawstydzisz. Wiesz o tym. - Przypomniała mi. - Cóż, nie mogę pozwolić, aby dalej tak było, prawda? Wiem, że jest zła o to jak zareagowałem, ale musi zrozumieć, że jestem cholernie zdezorientowany. - Odpowiedziałem przejeżdżając palcami przez włosy. - Siadaj, zamknij się kurwa i poczekaj do juta. Chcesz z nią wygrać? Musisz zagrać według jej zasad. Nie twoich. - Scarlett najwyraźniej wiedziała o czym mówi, podczas gdy Mace siedział tam i myślałem tylko o tym, aby zedrzeć z jego gęby ten uśmieszek. Zarozumiały dupek. Moje stopy były wryte w ziemię. - Nie chcę i nie potrzebuję z nią wygrać. Muszę z nią tylko porozmawiać. - Dokończyłem rycząc. - Jasna sprawa. - Scar uśmiechnęła się zadowolona podając mi piwo i kiwając głową na opuszczone miejsce. Nadąsany wziąłem butelkę i osunąłem się na poduszkę, ściskając w dłoni telefon i ignorując mecz w telewizji. Scarlett pewnie ma rację. Poza tym są najlepszymi przyjaciółkami od dziecka, ja znam ją tylko 3 lata. Tylko ją wkurzę, gdy wparuję do baru w którym pracuje domagając się, aby ze mną porozmawiała. Scar zdecydowanie miała rację. Musiałem poczekać. - Wasza dwójka niech z tym skończy. - Narzekałem na nich w trakcie meczu. Za każdym razem, gdy szedłem po kolejne piwo, zastawałem ich w różnych etapach obściskiwania się. - Jeżeli skończę oglądając twój brzydki, biały tyłek kołyszący się na mojej kanapie, zostaniesz oznaczony na całe życie. - Bujaj się. Jakbym nie musiał znosić przez lata ciebie i twojego brudnego tyłka próbującego wyskoczyć na bzykanko zanim jeszcze mogłeś dosięgnąć cholernych drzwi. - Mace parsknął. Zmienił się przez ostatnie miesiące. Był, cóż, był szczęśliwy. Szczęśliwszy niż przez długi czas. Mimo tego, że byli osłabiający, to dobrze dla niego. Mace na to zasługuje, Scar
11
też. Kiedy się kłócili było zabawnie jak cholera. Mace był apodyktycznym kutasem, a Scar nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Obydwoje mieli ogromnego pecha w życiu, ale wyszli z tego wygrani. Scarlett była moim szefem. Zajmowałem się tatuażami i piercingiem w jej salonie tatuażu Needle's Kiss. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi aż mój starszy brat Mace wszedł do jej salonu po zakończeniu swojej ostatniej misji w Siłach Specjalnych. Od tego czasu staliśmy się rodziną. Lub raczej, tak bliscy rodzinie jak tylko mogliśmy być. Scar i Mace mają się pobrać i to kolejny przykład jak słowo na k zmienia ludzi. Mace robi teraz jakieś prywatne dochodzenie dla kumpla, a Scarlett, kurna, mówi o sukienkach, kwiatach i innym gównie. Coś o co nigdy bym jej nie posądzał, ale to jest dowód na to, że przez miłość zapominasz kim jesteś. Mace często się uśmiecha, co sprawia, że wszyscy dookoła, w tym ja, cieszą się jego szczęściem. Nie widziałem uśmiechu na jego twarzy od kiedy stracił swoją dziecinkę, moją bratanicę. Tak było dopóki nie spotkał Scar. Gra się skończyła i Mace krzyknął, gdy szli do drzwi. - Ogarnij się trochę zanim się z nią zobaczysz lub powiesz coś z dupy. Scarlett klepnęła go w tyłek i zaśmiała się. - Wiesz wszystko o ustach i dupie prawda? - Kiedy Mace ją podniósł i przerzucił przez ramię, zaczęła krzyczeć. - Puść mnie dupo wołowa! - Skinął do mnie głową i wyszedł z głupkowatym uśmiechem na twarzy. Znudzony własnymi myślami, po prostu siedziałem przez jakiś czas, grałem w gry na telefonie i próbowałem stworzyć coś nowego dla klienta. Nic nie było w stanie mnie zająć, byłem nerwowy i znowu za dużo myślałem. Normalnie bym znalazł rozrywkę w butelce Burbona i chętnym, kobiecym ciele, ale nie byłem pewien co do tej rutyny, od czasu gdy zaczęło się to wszystko z Teeny. Może zachorowałem na grypę... To ma sens, to grypa i zdecydowanie zignorowałem fakt, że nie chorowałem od kiedy byłem dzieckiem. Przez chwilę wystukiwałem melodię na kolanach i pograłem na kolczyku w brwi. Bezmyślnie przelatywałem przez strony nowego numeru Harley Davidson Magazine. Pierdolę to. Spojrzałem na zegarek w telefonie i uświadomiłem sobie, że to co trwało jak wieczność, było tylko dwiema, długimi godzinami. Nie mogłem usiedzieć w miejscu. Nie mogłem spać. Musiałem z nią pogadać. Wyciągnąłem pierwsze lepsze czarne dżinsy, szarą, bawełnianą koszulkę, czapeczkę i buty. Zgarnąłem telefon, portfel i kluczę upychając wszystko
12
po kieszeniach. Wskoczyłem na Harleya i pojechałem do mieszkania Teeny. Piękny, czarny, matowy metal mojej dziewczyny, dudnienie między moimi nogami, moc w moich rękach nie pomogło nic, aby ukoić moje nerwy. Jazda na mojej Fatboy Lo zawsze mnie uspokajała. W drodze do Teeny mój stres rozwalał mnie całego. Dlaczego kurwa jestem zdenerwowany? Zatrzymałem się na uboczu jej budynku i wyłączyłem silnik. Motor zamilkł, metal był jeszcze ciepły pod moimi udami. Wziąłem głęboki oddech, przygotowałem się, wszedłem cicho po schodach na drugie piętro, gdzie mieszkała Teeny i zapukałem w kiepsko pomalowane drzwi. Było ciemno. Przed budynkiem nie było jej rozpadającej się Hondy. Byłej już zmęczony tą grą "ukrywająca się matka dziecka", więc postanowiłem poczekać aż wróci do domu. To wyglądałoby trochę strasznie, gdybym stał pod jej drzwiami, więc zszedłem na dół i usiadłem na motorze, który stał poza drogą w cieniu. Taa, to wcale nie było straszne. Nie musiałem długo czekać. Mniej niż pół godziny później, usłyszałem ten kawał gówna, zwany dalej samochodem, na długo przed tym gdy zobaczyłam, jak staje na parkingu przed budynkiem. Przerzuciłem nogę nad motorem i skierowałem się w stronę bloku. Latarnia na podwórku była zepsuta przez co miejsce było ciemniejsze niż zazwyczaj. Jednak było wystarczająco jasno, abym idąc za nią, mógł patrzeć na jej seksowny, mały tyłeczek ukryty pod dżinsami, które zawsze nosiła. Złapałem ją za ramię przed schodami, zanim mogła na nie wejść. Następna rzecz, którą zarejestrowałem, to Tenn która się odwróciła, a jej pięść poleciała prosto do mojego nosa. W tym samym czasie jej kolano walnęło mnie w krocze, rzucając na ziemię jak worek gówna. - Kuuurwaaaaa. - Jęknąłem ściskając moje jaja, gdy zwinąłem się na kolanach, próbując złapać oddech. Ból strzelał do brzucha z każdą próbą. Upadłem na cztery łapy. Moje jądra musiały być w moim gardle, czułem jak duszą. - Och, to tylko ty. - Teeny oddychała ciężko. Spojrzałem na nią ze zmrużonymi oczami. - Och to tylko... kurwa. Księżniczko, za co to kurwa zrobiłaś? - Cóż, należało ci się. Nie powinieneś skradać się za dziewczyną i oczekiwać, że nie dostaniesz kopa. Teraz wstawaj gnoju. Robisz scenę. Syknęła, rozglądając się dookoła.
13
- Powaliłaś mnie na tyłek. Jak niby to ja jestem tym który robi scenę? - Warknąłem kiedy wstałem na nogi, ból przeszedł w głębokie pulsowanie. - Cholera, Teen. Prawie złamałaś mi nos i jestem prawie kurwa pewny, że moje jaja są trwale uszkodzone. - Chęć rzygania nadchodziła falami. - Co tutaj robisz? - Spytała wchodząc na schody. Robiłem za nią małe kroczki. - Musimy pogadać. To nie odejdzie i musisz ze mną porozmawiać. - Powiedziałem jej zanim niepewnie wszedłem na schody. - Słuchaj, całkiem wyraźnie ci powiedziałam, że to nie jest twój problem. - Przetoczyłem się przez drzwi, gdy je otworzyła i ostrożnie opadłem na kanapę. - Słuchaj, pomogłem wpakować się nam w ten bałagan i ja... cóż... Po prostu chciałem przeprosić za to jak się zachowałem, kiedy się dowiedziałem. To było z zaskoczenia, ale nadal nie było w porządku. Nigdy się nie spodziewałem, że coś takiego się stanie. To znaczy, użyliśmy zabezpieczenia i założyłem, że też czegoś używasz. Czasami laski używają. Pigułki lub inne gówno. Kalendarzyk. Nie jesteś na pigułkach? Super. Pierdoliłem od rzeczy. Teeny ignorowała moje słowne wywody wychodząc z małej kuchni, gdzie była, kiedy mówiłem. - Auć Kurwa. - Przysięgam, że gdy rzuciła opakowaniem mrożonego groszku, wylądowało trochę zbyt mocno na moim kroczu. - Nie wiedziałem, że jesteś w stanie to zrobić. - Mruknąłem, poprawiając prowizoryczny zimny okład. - Co? - Westchnęła, gdy zdejmowała swoje czarne, długie kozaki i oparła się o ścianę po drugiej stronie pokoju. - Zranić tak kolesia. Nawet nie wiem, czy ja bym potrafił. - Skinąłem w dół na uciskane miejsce. - Musiałam się nauczyć. Słuchaj Trip, wiem, że chcesz postąpić słusznie, ale mówiłam ci, że to nie jest twój problem. Zajmę się sobą, więc musisz już iść. - Teeny wyrzuciła z siebie słowa patrząc na podłogę.
14
- Nie wyjdę póki nie porozmawiamy Księżniczko. - Zimno przenikające przez spodnie pozwoliło uśmierzyć ból z mojego ulubionego miejsca. - Chcę tylko wziąć gorący prysznic i paść na łóżko. Miałam długi dzień. Bolą mnie stopy i nie mamy sobie nic do powiedzenia. Mieliśmy coś, to była jedna noc, ja to wiem i ty to wiesz. Byliśmy pijani. Byłam głupia, więc zapomnij, że to się w ogóle stało. - Zamknęła oczy i oplotła się ramionami. Wyglądała na wyczerpaną. - Kilka rzeczy mi nie pasuje w tej wypowiedzi. Po pierwsze nie zapomnę o tym. Po drugie, gdyby to ode mnie zależało, to by nie była rzecz na jedną noc i na koniec, będziemy mieli razem dziecko. Zamierzam być często w pobliżu. W zasadzie, powinniśmy tego spróbować. Wskazałem między nami. - Nas. Nie wiem jak to się robi, ale to będzie najlepsze dla dziecka. - Wyrwało mi się, nawet nie myślałem, póki tego nie powiedziałem. Najwyraźniej było to coś głupiego, bo jej zmęczona twarz stwardniała. Jej oczy rozbłysły i odepchnęła się od ściany podchodząc do mnie. - Po pierwsze, nie możesz pojawiać się w moim życiu i mówić mi jak to będzie. Nigdy nie będziemy w tym samym pokoju chyba, że to będzie pogrzeb, ślub lub piekło zamarznie. - Zaznaczała wszystko wystawiając palce. - Nawet wtedy mogę się na ciebie wkurwić. Po drugie, nie bądź zarozumiałym fiutem i na koniec nawet nie wiem czy je zachowam! Krzyknęła ostatnią rzecz prosto w moją twarz. Mój brzuch opadł i krew zawrzała w uszach. Zacisnąłem pięści i gapiłem się. - Jeszcze raz? - Zapytałem śmiertelnie spokojnym głosem, jednak wcale się tak nie czułem.
15
Wiedziałam, że przesadziłam w chwili gdy zamienił się w posąg. Zrobiłam krok w tył, gdy jego twarz zmieniła się ze zdezorientowanej we wściekłą i to wszystko w sekundę. Wstał z kanapy, świdrował mnie spojrzeniem. - Powiedz to jeszcze raz. - Wypluł. - Nie pierdol się ze mną Teeny. Och, był zły, naprawdę wściekły. Zanim chciałam się odezwać i przeprosić, plasnęłam się mentalnie w policzek. Co go to obchodzi. Nie może być na mnie zły. Pierdolę go. - Nic nie wiem o dzieciach. Rozejrzyj się, myślisz, że dziecko może żyć w takim małym mieszkaniu jak to? Z kimś takim jak ja? - Wskazałam na moją pierś, aby podkreślić to co mówiłam. - Nigdy nie planowałam mieć dziecka, szczególnie nie z kimś takim jak ty. - Wyjaśniłam. Zrobił duży krok do przodu, prosto w moją przestrzeń osobistą i wysyczał. - To też moje dziecko. Nie zdawałem sobie z tego wcześniej sprawy, ale to też moje dziecko. Mam coś tutaj do powiedzenia. Może nie jestem wzorem do naśladowania, ale dla dobrego powodu, mogę to kurwa zmienić. - Wziął głęboki oddech i zamknął oczy. Potrząsnął głową, a jego ton złagodniał. - Księżniczko, nie ma w tobie nic złego, nigdy nie było. Nikt nie mógłby być bardziej szczęśliwy mając cię w swoim życiu, mimo twojego temperamentu i mądrej buzi.
16
Taa jasne, wszystkim czym byłam to jednonocna przygoda. Mógł czarować swoimi bzdurami gdzie indziej. - Możesz po prostu wyjść? Jestem za bardzo zmęczona na to gówno. Jeszcze nie zdecydowałam. Dam ci znać, kiedy coś wykombinuję. - Nie. - Jego oczy znowu rozbłysły, jego piękna twarz stwardniała od złości. - Jestem częścią tego tak samo jak ty. Kiedy idziesz do lekarza lub cokolwiek co trzeba zrobić? - Dam ci znać. Po prostu daj mi spokój Trip. Nie prosiłam, abyś był przy mnie. Nie potrzebuję twojej pomocy i nie chcę jej. - Odetchnęłam z irytacją. - Nie bądź taka Teeny. Chcę zrobić to co powinienem. - Powiedział, jego ciało nadal wysyłało sygnały "wkurwiony jak cholera". Pierdolę go. Nie potrzebowałam pomocy charytatywnej. - Wiesz gdzie są drzwi. Dam ci znać o tym lub tamtym. - Wywaliłam go nim poszłam do łazienki. Moje stopy bolały po dwunastogodzinnej zmianie, którą właśnie skończyłam. Byłam głodna, zmęczona i po prostu miałam wszystkiego dosyć. Nie przejmowałam się tym, aby obejrzeć się na niego i gdy byłam w sypialni, aby zabrać piżamę, usłyszałam jak drzwi trzasnęły powodując drżenie zdjęć na ścianach. Zsunęłam się po ścianie, aby usiąść na tyłku. Czekałam póki nie usłyszałam ryku jego motoru, po czym przysunęłam kolana do piersi i zmieniłam się w wielką, obrzydliwą, łkającą dziewuchę. Jeżeli to była wina hormonów, to ja podziękuję za tę część. Płakałam na każde skinienie, ciągle byłam zmęczona i stałam się suką klasy A. Jednak Trip nie mógł sobie tutaj przyjeżdżać, żądając swoich praw i całego gówna. Nie chciał mnie, chciał zrobić coś dla dziecka, które jeszcze nawet nie istniało. Chciał zrobić "szlachetną rzecz" i poświęcić swoje i moje szczęście po co? Dla kłamstwa? To wszystko co będziemy mogli mieć, kłamstwo. Nie sądzę, abym mogła żyć jako laska, która wpadła i została, ponieważ ta opcja była najlepsza. Poza tym Trip jest moim najmniejszym problemem. Miałam wielką decyzję do podjęcia. Nigdy nie planowałam mieć dzieci. Depresja przewodziła w mojej rodzinie. Moja matka przedawkowała gdy miałam osiem lat. Jakoś udało jej się z tego wyjść. Jednak, gdy jako ośmioletnie dziecko weszłam do pokoju rodziców, aby poprosić o śniadanie, znalazłam mamę dławiącą się swoimi wymiocinami i to wystarczyłoby, aby uszkodzić każdego do końca życia. Zdiagnozowali u niej depresję poporodową zaraz po tym jak się
17
urodziłam. Mój ojciec zdecydował, że za ciężko mu się z tym pogodzić, więc uciekł prosto do łóżek połowy żeńskiej populacji w naszym stanie. Był dziwką, nie ma innego słowa aby to nazwać. Skończyłam z dziewiątką braci i sióstr, z którymi nie mam nic wspólnego. Więc podsumowując pochodzę ze spierdolonej rodziny, której już nie widuję. Jeżeli o mnie chodzi, byli dla mnie martwi. Moją rodziną była teraz Scarlett, tylko Scarlett. Dużo pracowałam, późnymi godzinami w barze. Żyłam w małym mieszkaniu z jedną sypialnią, w którym odpadała farba i był gówniany, wytarty dywan. Jeździłam pułapką śmieci jako samochodem. Wydawałam głupią część pieniędzy na markowe ciuchy, które wynajdywałam w okazyjnych cenach, mając nadzieję, że dzięki temu poczuję się wyjątkowa lub jakoś tak. Pozostałam z trudną decyzją czy mogę wydać dziecko na taki świat, świat jakiego nawet nie lubiłam. Świat, w którym mogę być matką, jaką była moja. Głęboki wdech, głęboki wydech, wdech i wydech, powtarzałam moją uspokajającą mantrę, gdy moje ciało się trzęsło i ocierałam łzy lecące po twarzy. Stanęłam na drżących nogach, skierowałam się do łazienki i wbiegłam pod gorący prysznic. Powstrzymując ochotę, aby znowu się wyrzygać, myślałam jak długo jeszcze będę musiała to znosić. Czy zamierzam być tą kobietą, która puszcza pawia przez całe 40 tygodni, czy jest tam jakaś granica? Ktokolwiek był takim kretynem mówiąc, że ciąża jest piękna, kłamał jak z nut, ponieważ wszystko co robiłam to rzygałam, spałam i płakałam. Nic z tego nawet nie leżało blisko zabawy. Po krótkim i głównie ciepłym prysznicu, wieczornej rutynie wymiotowania, mycia zębów, opłukania i powtórzenia, zjadłam kilka krakersów oraz wypiłam pół szklanki napoju imbirowego. Rzucałam się i przewracałam zanim zapadłam w niespokojny sen, w którym miałam idealne, amerykańskie życie, takie, które wmawiałam sobie, że nie chciałam ani nie potrzebowałam. Nigdy.
Podjęłam decyzję i ona była dla mnie najlepsza. Wiedziałam, że tak było.
18
- Nie planowałaś mi o tym powiedzieć, prawda? - Zaskoczona spojrzałam w górę prosto w kamienno zimne, niebieskie oczy. Zamierzałaś wykluczyć mnie z tego. Chcę tu być Teeny. Powinnaś mi powiedzieć, że to jest to na co się zdecydowałaś. - Silny zapach antyseptyczny zaatakował mnie, gdy inna kobieta została wezwana z poczekalni. Przejechałam spoconymi dłońmi po dżinsach zanim spojrzałam w kierunku gdzie stał, na przeciwko mnie. Wyglądał niesamowicie w zdartych, czarnych butach, wyblakłych, czarnych dżinsach i niebieskiej koszulce. Jego całe wytatuowane ramiona były na widoku, a włosy miał zasłonięte przez czapeczkę z daszkiem, którą ostatnio często nosił. Przygryzłam wnętrze ust, aby powstrzymać się przed powiedzeniem czegoś nieodpowiedniego, w końcu byliśmy w poczekalni kliniki i cóż, to był Trip. Nie musiał wiedzieć co zrobił z moim libido. Prawdą było, że nie powinien wiedzieć, że byłam zapisana, więc wyciągnęłam się do niego na twardym, plastikowym krzesełku i zapytałam prawie szepcząc. - Skąd wiedziałeś, że tutaj jestem? Śledziłeś mnie? - Unikając kontaktu wzrokowego odchrząknęłam. - Nie, nie śledziłem cię kurwa. Nie jestem jakiś wariatem. - Syknął cicho. - Powinnaś mi powiedzieć, że dzisiaj tu będziesz. Czemu nie chcesz mojej pomocy? Mogę trzymać cię za rękę lub coś. - Popełniłam błąd spoglądają na niego. Widziałam jak ból przemknął przez jego twarz zanim mogłam wznieść mury i powiedzieć mu, aby wyszedł. Sięgnęłam i położyłam delikatnie dłoń na jego ramieniu. Kontrast jego kolorowej skóry z moją bladą dłonią wcale nie pomógł mojej determinacji. Historia wytatuowana na jego skórze zawsze mnie interesowała. Chociaż zawsze chciałam, nigdy nie miałam okazji, aby się naprawdę przyjrzeć. Miały coś wspólnego z nim, każdy wskazywał na coś znaczącego, co zdarzyło się w jego życiu, tak istotnego, że umieścił ten moment na swojej skórze. To był jakby album fotograficzny, taki, który świat mógł zobaczyć. Jego burzliwe niebieskie oczy spotkały moje. Przez chwilę straciłam zdolność do oddychania, zawsze miał na mnie taki wpływ, ale teraz jakby patrzył na mnie, a nie przeze mnie. Pochylił się lekko do przodu, jego wzrok opadł na moje usta. Dreszcz wstrząsnął moim ciałem na myśl o jego wargach na moich. Przejechał zębami po dwóch kawałkach metalu, które miał w obu kącikach ust, składających się na jego piercing
19
ukąszenie węża1. Gęsia skórka pokryła moje ciało, gdy pochylił się bliżej. Zamknęłam oczy, mój oddech przyspieszył, a ciało stanęło w płomieniach. Zapach jego wody kolońskiej zaatakował mój mózg, wyłączając wszystkie funkcje. Oszalałam od ciepła uciekającego z jego ust, tylko centymetry od moich, moje piersi unosiły się i opadały w szybkich oddechach odsyłając moją wcześniejszą reakcję. Pochyliłam się bliżej, aby zapełnić lukę. - Pani Garret? - Męski głos przedarł się jak przez mgłę. Odskoczyliśmy od siebie z Tripem. Zdając sobie sprawę z tego co się właśnie o mało nie stało, zbeształam się mentalnie i przenosiłam drżące ręce na torebkę, gdy Trip wstał. Podążyłam za lekarzem i zwolniłam, kiedy zobaczyłam, że depcze mi po piętach. - Co robisz? - Zapytałam, kładąc rękę na jego klacie, aby go powstrzymać. - Idę z tobą. - Powiedział mi, stwierdzając fakt. Zanim mogłam zacząć się kłócić, wziął moją dłoń w swoją znacznie większą i pociągnął mnie w kierunku lekarza. - Dzień dobry panie i pani Garret. Miło was poznać. Nazywam się doktor Stanza i będę się dzisiaj wami zajmował. - Lekarz podał mi złożony, niebieski kawałek tkaniny. - Wyjdę, kiedy będzie się pani przebierała w tę koszulę i proszę wskoczyć na tamte łóżko. Gdy będzie pani gotowa zaczniemy. Zamarłam. Jedyne co z tego wyszło to założenie, że z Tripem jesteśmy małżeństwem. Zaczęłam się jąkać, aby go poprawić. - Emm... my nie... to znaczy on nie... my nie... - Dzięki doktorku. Będzie gotowa za sekundę. Prawda droga żono? Gdybym mogła, to wyciągnęłabym rękę i wytrzepała ten jego zarozumiały uśmieszek z twarzy. - Usiądę tutaj jeśli będziesz potrzebowała pomocy lub coś. - Stałam ściskając niebieską koszulę, piorunując go wzrokiem i modląc się, aby jakimś cudem pojawił się statek kosmiczny i zabrał go w kosmos. W tym czasie Trip uśmiechnął się, uścisnął dłoń lekarza i usiadł na plastikowym krześle w rogu małego pokoju.
1
google mi powiedziało, że to coś takiego ;)
20
Czekałam, aż wyjdzie lekarz i warknęłam na niego. - Co do cholery Trip? Powinieneś go poprawić zamiast kłamać. Do jasnej cholery teraz myśli, że jesteśmy małżeństwem! - Uspokój swoje cycuszki Księżniczko. Nie ma znaczenia co on myśli, będzie łatwiej, jeżeli będzie przekonany, że jesteśmy. - To nie ma sensu. I wkurwiasz mnie. - Dodałam po namyśle. - Nie możesz tu zostać gdy będę się przebierała. - Syknęłam patrząc na niego, gdy siedział i bawił się kolczykiem w brwi. - Martwisz się, że nie będziesz mogła się powstrzymać i skoczysz na mój wzwód? Muszę powiedzieć, że nie będę z tobą walczył kotku. Powiedział przygryzając wargę i poprawiając swoje krocze. - W twoich snach malutki. - Zanim mogłam powiedzieć coś jeszcze byłam przyszpilona do ściany. Twarde ciało Tripa dociskało mnie. Jedna jego dłoń leżała płasko na ścianie za moją głową, a jego twarz była centymetry od mojej. Druga dłoń ściskała moje biodro, gdy przyciskał do mnie swoją erekcję. Moje ciało się zwarło i położyłam dłonie płasko na jego piersiach, nie odpychając go ani nie przyciągając. Jego oddech owiewał ciepłem moje rozchylone usta. - Nie ma ani jednej malutkiej rzeczy we mnie Księżniczko i wiesz o tym. Jestem pewien, że o tym nie zapomniałaś, ale zawsze jestem szczęśliwy mogąc ci odświeżyć pamięć. - Przycisnął mocno do mnie biodra i zakręcił nimi, gdy ryk uciekł z jego gardła. Byłam tak podniecona, że zajęło mi chwilę, aby uświadomić sobie gdzie byłam i dlaczego. - To urocze kiedy myślisz, że byłeś godny zapamiętania, ale kochanie, mam więcej niezapomnianych chwil z moim wibratorem. Teraz, odejdź ode mnie zanim stracisz to malutkie, co już nieco leci w dół. - Pchnęłam go w pierś, mając nadzieję, że mój ciężki oddech mnie nie zdradzi. Gdy się wymknęłam, błysk w jego oczach powiedział mi, że rozpaliłam ogień, którego nie miałam szansy ugasić. Cholera!
21
Gra rozpoczęta. Teeny chciała rozegrać to w ten sposób. Byłem bardziej niż szczęśliwy mogąc utrzymać to przekomarzanie, aż w końcu pęknie i wpadnie do mojego łóżka, lub jej. Stałem w tym samym miejscu, ręką podpierałem ścianę, podczas gdy w głowie recytowałem każdy rozmiar i kolor igły w kasetach z atramentem w salonie, próbując zwalczyć mój szalejący wzwód zanim wróci lekarz. Wiedza, że była naga w tym samym pomieszczeniu wcale nie pomagała w tej sytuacji. - Skończyłaś, czy może muszę ci pomóc się rozebrać. Jestem całkiem niezłym profesjonalistą w tej dziedzinie. - Powiedziałem, gdy odwróciłem głowę, aby rzucić okiem. Pochylająca się Teeny to było widowisko. Długie nogi, porcelanowa skóra, jej blond włosy, które najczęściej spływały w dół pleców, teraz były związane w coś na czubku głowy. Dzięki temu jej nagie plecy były odkryte, idealne płótno. Miałem szkicownik pełen tatuaży, które narysowałem z myślą o jej wolnych od tatuażów plecach. Szybko odwróciłem wzrok, gdy się wyprostowała, żeby nie dać się przyłapać i nie skończyć z podbitym okiem. - Jestem gotowa. Możesz się odwrócić. Odwróciłem się i zobaczyłem, że siedzi na łóżku pokrytym papierem. Jej dłonie były mocno ściśnięte na kolanach i wyglądała jakby miała zaraz uciec. - Jesteś zdenerwowana. Zamknij oczy i weź głęboki oddech. - To było moje zadanie. Mogłem to załatwić, zdenerwowane lub przestraszone
22
laski na stole mogłem udźwignąć. Radzę sobie z tym na co dzień w salonie, to część mojej pracy. Spojrzała na mnie przez chwilę, po czym niechętnie zrobiła to co jej powiedziałem. - Dobrze, oddychaj, wielki, powolny wdech i wydech. Poruszaj palcami u stóp i na tym się skup. Ilość ludzi, które prawie mdleją na fotelu jest ogromna, więc już na początku kariery nauczyłem się jak ich rozproszyć. Po chwili jej całe ciało się zrelaksowało. - Widzisz, o wiele lepiej. Tak sobie pomyślałem, że skoro zdecydowałaś się zachować dziecko to może jak tutaj skończymy... Teeny przerwała mi zanim mogłem skończyć mówić ze spojrzeniem, które mówiło mi, że źle zrozumiałem. - Trip, nie mam... Nie, to znaczy. Podjęłam decyzję, która jest najlepsza dla mnie. Mój żołądek opadł. Znajome uczucie bezużyteczności wkradło się we mnie. - Więc po co tu jesteś robiąc to coś USG? Po co się męczyć skoro możesz iść na przód i to zrobić, dlaczego? - Skończyłem z zaciśniętymi zębami. Spojrzała w dół na dłonie i spokojnie odpowiedziała. - To część procesu. Muszę mieć USG aby się dowiedzieć czy jest na tyle wcześnie, żebym mogła to zrobić. - Zanim mogłem coś powiedzieć przyszedł lekarz z pielęgniarką w różowym wdzianku. Lekarz powiedział, abym stanął po drugiej stronie łóżka, po czym przysunął maszynę, która wyglądała trochę jak telewizor. Pielęgniarka w tym czasie odkryła brzuch Teeny i nałożyła na niego stertę lubrykantu. Przez cały czas stałem tam i zastanawiałem się co ja tu kurwa jeszcze robię. Już wiedziała co zrobi, było to wyraźnie wypisane na jej pięknej twarzy. Zrobiłem mały krok w tył, moje oczy przeszukiwały pokój by znaleźć najlepszą drogę ucieczki. - Proszę, widzicie tę małą plamkę w kształcie fasolki? To wasze dziecko. Mój wzrok wystrzelił na słowa lekarza. Moje dziecko. Skupiłem się na ekranie przed sobą, doktor wskazał na ciemnoszarą ruszającą się plamę na monitorze. Teeny westchnęła i moje oczy natychmiast przeskoczyły na jej twarz. Mieszanka szoku i przerażenia wypełniała jej oblicze. Moje gardło ścisnęło się, patrzyłem na Teeny, lekarza, znowu na ekran. Mój nos zaczął drżeć. Odchrząknąłem delikatnie i wyjąkałem. - Wow. Ja... ja...to, to? Tam? - Doktor pokiwał i wcisnął następny guzik. Kolejne co pamiętam to pokój wypełniony dźwiękiem bum bum bum bum. - Boże. To coś innego. To jest... - Sięgnąłem i ścisnąłem mocno dłoń Teeny. Mój głos drżał, gdy starałem się trzymać kupy. - Stworzyliśmy to.
23
To nasze dziecko Księżniczko. - Pojedyncza łza spłynęła na mój policzek, gdy przeniosłem wzrok z ekranu, na brzuch Teeny po czym spojrzałem na jej twarz. Przytłaczające emocje ściskały mnie, moje serce było zaciśnięte, a stado słoni biegało w moich jelitach. Pochyliłem się i delikatnie przycisnąłem usta do jej ust. Spoglądając jej w oczy odsłoniłem się cały. - Spieprzyłem całe moje życie... ale przysięgam. Teeny jeśli mi pozwolisz, zrobię to dobrze. Tę jedną rzecz zrobię dobrze. - Odwróciła ode mnie wzrok. Łzy spływały po jej policzkach, spoglądała z ekranu na mnie. - Teen błagam nie zabieraj mi tego. Nie zabieraj naszego dziecka. Odchrząknęła i odwróciła się do lekarza. - Jak... jak... emm... - Około 11 tydzień. Tutaj, pulsowanie, to bicie serca waszego dziecka. - Lekarz wskazał migającą szarość na czarnym ekranie. - Miłe i silne. Wygląda na zdrowy płód. Proszę. - Nacisnął guzik, podał jej papier i wyłączył maszynę, odcinając mi jedyny czas kiedy być może widziałem swoje dziecko. Pielęgniarka posłała mi sympatyczne spojrzenie, gdy czyściła brzuch Teeny. - Damy wam kilka minut zanim wrócę i porozmawiam z wami o możliwościach i jak to wszystko będzie wyglądało. Mijały sekundy, gdy modliłem się cicho, aby zmieniła zdanie. - Ja nie... Nie mogę tego zrobić. - Właśnie w tej chwili, przysięgam, poczułem jak moje serce rozpada się pękając na kawałki, a ból przeszył moje płuca. Cztery małe słowa pocięły mnie na plasterki. - Nie mogę zabić naszego dziecka. - Kilka sekund zajęło mi przetworzenie jej słów i poczułem tak wielką ulgę, że kolana się pode mną ugięły i wylądowałem twardo na ziemi. Brałem głębokie oddechy, aby emocje wróciły do wielkiej, czarnej dziury, gdzie należały. Mogła minąć chwila lub godziny, kiedy podniosłem się na nogi, potknąłem o biurko i usiadłem na krześle po drugiej stronie pokoju. Siedziałem z głową ukrytą w dłoniach, dopóki nie poskładałem się na tyle, aby móc tworzyć spójne myśli. Lekarz wrócił do pokoju, usiadł i wyjaśnił nam rzeczy o których nie miałem pojęcia. Następnie wręczył nam ogromną, grubą kopertę z ulotkami i informacjami zanim wyszliśmy i odprowadziłem Teeny do samochodu. - Przepraszam za to wszystko tam. Naprawdę nie musiałeś tutaj być. Od teraz jestem pewna, że mogę robić to na własną rękę. - Była całkiem
24
słodka, gdy mamrotała, myślę, że lubię zdenerwowaną Teeny prawie tak samo mocno, jak zadziorną. Zatrzymała się i zaczęła przeszukiwać gigantyczną torbę. Wyciągnęła klucze i oparła się tyłkiem o drzwi. Patrzyłem jak opiera się o ten kawałek gówna który nazywała samochodem, wyglądając tak niepewnie i wrażliwie. Objęła się mocno ramionami i jak szalona skubała swoje usta. Zdawałem sobie sprawę, że nawet mała część mojego życia miała szansę pójść w odpowiednim kierunku, jeżeli dostanę taką możliwość. Nie ma znaczenia jak bardzo się sprzeciwiała, w pewnym momencie będzie mnie potrzebowała i musiałem być na to przygotowany. - Słuchaj Księżniczko, wiem, że ci się to nie podoba, ale będziesz musiała to przełknąć. Będę na następnej wizycie i kolejnej i kolejnej. Moje dziecko rośnie w tobie. Muszę się upewnić, że wszystko będzie dobrze. Muszę wiedzieć czego ode mnie chcesz i co chcesz abym zrobił. - Teeny nie lubiła bzdur, więc pomyślałem, że szczerość będzie najlepszym rozwiązaniem. Jeszcze mocniej przygryzała swoje wargi, jej oczy zabłyszczały od wilgoci, spojrzała na mnie i szepnęła. - Niczego od ciebie nie chcę. Zanim mogłem powiedzieć kolejne słowo, odwróciła się, wskoczyła do samochodu i ruszyła w chmurze czarnego dymu i grzechocie z rur. Dlatego nigdy się nie angażowałem, suki były uparte. Co gorsza, Teeny była uparta i gorąca, zabójcza kombinacja w mojej książce. Musiałem się zastanowić co dalej, ponieważ jestem pewien jak cholera, że nie wiem co się robi z dzieckiem, ale nie chciałem być niedzielnym tatusiem. Musiałem się lepiej przygotować. Po prostu musiałem zapisać się na jakieś zajęcia, przeczytać książkę lub coś. Taa, to jest to czego potrzebuję. Zakodowałem sobie, aby zatrzymać się przy sklepie dla dzieci w drodze do domu.
- Co do kurwy? Byłem sfrustrowany. Czemu do kurwy instrukcje były zawsze napisane jak jeden wielki bełkot. Spędziłem ostatnich 5 godzin malując
25
ściany, pokazując dostawcom gdzie poustawiać pudła, kiedy ja próbowałem składać meble dla dzieci. Nigdy bym się nie spodziewał, że dzieci potrzebują tyle bzdur. Myślałem, że to będzie szybki wypad do sklepu dla dzieci, ale zmieniło się to w dwie godziny wybierania idealnego łóżeczka, krzesełka, kołyski, fotelika, kocyków i stu innych rzeczy, o których byłem pewien, że nikomu nie były potrzebne. Nienawidziłem zakupów i teraz mój portfel był znacznie lżejszy. Moje cierpliwość została usmażona, a obrzydliwe, przytłaczające perfumy, apodyktycznego sprzedawcy, który chodził za mną z miną szczeniaka i pomagał znaleźć idealne rzeczy, były wszędzie. Aż mnie dusiły. Obracałem instrukcję do góry nogami i z powrotem, nadal nie miało to żadnego sensu. Potrzebowałem pomocy, nawet jeśli nie chciałem o nią prosić i nie znałem ani jednej osoby, która wiedziałaby jak złożyć to gówno razem. Mam była w mieście z dziewczynami i nie znałem żadnego innego kretyna, który byłby na tyle głupi aby zapłodnić swoją laskę. Nie, nie laskę, swoją przyjaciółkę, z którą stało się to w trakcie jednonocnej, pierdolonej przygodzie. - Weź się w garść dupku, dasz radę. - To było zaledwie kilka śrub i trochę drewna. Jestem mężczyzną i mogę to zrobić. - Prawda? - Rzuciłem instrukcją przez ramię, podniosłem porzuconą wiertarkę i wziąłem jedną część łóżeczka. Zrobię pokój, w którym Teeny będzie podekscytowana mogąc położyć dziecko spać. Kto potrzebuje jebanej instrukcji? Pochyliłem się i wsadziłem materac do gotowego łóżeczka. Podziwiając moją ręczną robótkę, wziąłem wypchanego szczeniaczka i włożyłem go do środka, kiedy wszystko się rozpadło. - KURWA! Kopnąłem metalową skrzynkę leżącą na podłodze. Ból przeleciał przez moją bosą stopę. - Skurwysyn. - To gówno było wkurwiające. - Przeklinanie ci nie pomoże. - Odwróciłem się, zaplątałem nogę między stosami siatek i wylądowałem na tyłku. Leżałem na podłodze w otoczeniu koców, zabawek i plastikowych siatek. Niemal natychmiast, Mace pochylił się nade mną, próbując powstrzymywać śmiech. - Co tu kurwa robisz? - Wpatrywałem się w świeżo pomalowany sufit mając nadzieję, że to co wbija mi się w plecy nie było zniszczone. - Widziałem kilka godzin temu samochód dostawczy. To i twój wrzask było tak urodziwe, że nie mogłem się oprzeć. - Zachichotał wyciągając do mnie dłoń, aby mi pomóc, ale od razu ją odtrąciłem.
26
- Mogłeś przyjść mi pomóc wcześniej durniu. Rozwaliłem sobie ręce. Musiałem wszystko to kurwa pomalować i jestem gotowy wziąć siekierę i rozpierdolić to gówniane łóżeczko. - Mruknąłem podnosząc się do pozycji siedzącej i wyciągając piszczącą zabawkę spod tyłka. - Uznaj to za zapłatę, za to, że nie chciałeś mi pomóc z kwiatami w ogródku Scar. - Uśmiechnął się, gdy podszedł do mojej góry gratów, które już mogłyby zapełnić przedszkole. - To było ciotowate posunięcie. - Mruknąłem. Ciągle nie mogłem uwierzyć, że posunął się do takich ekstremalnych rzeczy, aby ją odzyskać. Jego plan drażnienia jej dopóki mu nie wybaczy, okazał się większym sukcesem, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. - Tak ją wkurzyłem, że przyjęła mnie z powrotem, więc mogę powiedzieć, że moje ciotowate posunięcie zadziałało. - Powiedział zadowolony z siebie krzyżując ręce na piersiach. - Pomożesz mi czy będziesz tak stał Romeo? - Wymruczałem zbierając się z podłogi i wyjątkowo uważając, aby znowu się na niej nie znaleźć. Mamrocząc pod nosem, wziął kilka narzędzi i zabrał się do roboty, przez cały uśmiechając sie jak głupi do sera. To tylko sprawiło, że chciałem go przetrzepać. Zawsze znajdował za dużo rozrywki w moim nieszczęściu. Scar wparowała godzinę później z pizzą i piwem, twierdząc, że chce nas nakarmić. Jestem pewien, że chciała się ślinić na mojego brata bez koszulki, układać dziecięce rzeczy i śmiać się z mojej głupiej dupy. - Muszę odwiedzić mam. Chcesz iść? - Spytałem powstrzymując się przed jeżdżeniem językiem miedzy moimi kolczykami w wardze. Gdybym miał się bać komuś powiedzieć, to właśnie mam. - Nie bierzesz Tenny? - Zapytał patrząc zdezorientowany. Znowu przejechałem po metalu, gdy przetwarzałem jego pytanie. Właściwie to zabranie jej mogło być dobrym pomysłem. Mam była słodką kobietą, ale wiem, jaka potrafiła być, gdy coś przeskrobałem. Jako nastolatek byłem wystarczająco wiele razy zapoznawany z końcem jej drewnianej łyżki. Jeżeli wezmę Teeny, może dzięki temu mniej mi się oberwie. Chamskie posunięcie? Może. Ale wiem, że mam nie dotknie jej nawet palcem, więc jak długo Teeny tam będzie, wszystko będzie w porządku.
27
- Jesteś pieprzonym geniuszem. - Uśmiechnąłem się. Przekopując pieluchy, puszyste zabawki i kremy dla dzieci, wreszcie zauważyłem moją komórkę i napisałem szybki sms. Trip: Kolacja u mam we wtorek wieczorem. Kilka sekund później mój telefon zawibrował. Teeny: Co! Dlaczego? Trip: Powiemy jej, że jesteś w ciąży. Teeny: Jesteś dupkiem. Trip: Wiem. Teeny. - Pieprz się. Trip: Jestem na to gotowy. Powiedz tylko gdzie i kiedy Księżniczko. Cisza. Uśmiechnąłem się, wiedząc, że zagrałem jej na nerwach. Tak łatwo było ją wyprowadzić z równowagi i zdenerwowana Teeny od razu powodowała mój wzwód. Coś w widzeniu jej wkurwionej na mnie, podniecało mnie. Miała taki wyraz twarzy, który był bardzo podobny do tego, gdy dochodziła na moich ustach. To było blisko cholernego nieba. - Co się tak uśmiechasz? - Spytała Scarlett przerywając moje myśli. Słusznie. Byłem dwie sekundy od paradowania z namiotem. - Nic. - Chrząknąłem i odwróciłem się od niej, ukrywając lekkie dowody. - Wracaj do roboty, jeżeli chcesz, abyśmy dzisiaj skończyli. Podniosła pluszową żabę i rzuciła w tył mojej głowy. - Jeszcze musisz poukładać te wszystkie zabawki. - Patrząc pod stopy widziałem jak jeszcze wiele pracy było do zrobienia. Westchnąłem i wróciłem do roboty.
28
- Musisz w końcu wyjść tego wieczoru z samochodu Księżniczko. Powiedziałem do Teeny, oparty o otwarte drzwi pasażera. - Nie mogę uwierzyć, że to robię. - Syknęła, zabijając mnie wzrokiem. Miała to dopracowane do perfekcji i całe szczęście, że się nie bałem. - Nie karz mi przerzucić cię przez ramię. Chodź. - Ostrzegałem. Pochyliłem się, aby odpiąć jej pas i walnęła moją dłoń z grymasem. - Tak w ogóle o co chodzi z tą ciężarówką? - Zapytała. Powiedziałeś, że nigdy nie będziesz miał czegoś takiego i cytuję bo nie będę mógł ostro jeździć. - Nie przegapiłem sukowatego tonu, jakiego użyła. - Masz w sobie dziecko. Nie mogę wozić Karzełka z tyłu mojego Harleya. - Po dwóch dniach układania rzeczy dla dziecka, składania ubranek i pościeli, otworzyłem ostatni karton z zawieszkami do fotelika samochodowego tylko po to, aby zdać sobie sprawę, że potrzebuję coś większego niż mój motor, aby umieścić tam fotelik. Więc nadszedł czas, abym kupił samochód, a jeśli już miałem go kupić, to taki, który się nadaje. - Karzełek? - Zapytała ze zdziwieniem odmalowanym na twarzy. - Jep, od teraz tak nazywam dziecko. - Wyjaśniłem. Nie byłem pewien dlaczego wybrałem taki przydomek, ale brzmiał o wiele bardziej męsko niż fasolka. Jej twarz złagodniała i przekształciła się. Próbowałem coś z tego odczytać, zanim znowu wzniosłaby ściany. - Mogłeś zdobyć zwykły samochód wiesz? To coś jest przeogromne. Jak ktoś ma się z niego wydostać, bez zerwania sobie czegoś? - Nie mogła pominąć skrytykowania mojego wyboru samochodu. Gdyby pozwoliła mi kupić sobie nowy samochód bez napadu furii, zrobiłbym to. Albo może i tak to zrobię. Dwadzieścia minut później skończyła mi się cierpliwość, szybko sięgnąłem, odpiąłem jej pas i podniosłem ją. Zignorowałem jej pisk zaskoczenia, przyciągnąłem ją prosto do mnie, jedna dłoń na jej pełnym, bujnym tyłku, druga dookoła biodra. Zniżyłem głowę do jej szyi i wziąłem głęboki wdech zbierając delikatny zapach wanilii z blond włosów. Wziąłem tak dużo jak mogłem. Delikatnie ugryzłem jej ucho po czym przejechałem ustami w tym samym miejscu.
29
- Nie igraj ze mną Księżniczko. Jestem bliski pieprzenia i mój kutas jest tak twardy, że mogę wbijać nim gwoździe. Zabieraj ten słodki tyłek zanim cię zegnę i będę pieprzył bez opamiętania. - Warknąłem jej do ucha odwracając w stronę domu z szybkim klapsem w tyłek. Upewniając się, że jej nogi były na ziemi, puściłem ją i ruszyłem do domu, poprawiając teraz bardzo ciasne w kroku dżinsy. Nie przegapiłem delikatnego jęknięcia Teeny, zanim odchrząknęła i wymamrotała coś o dupkach i przedłużaniu męskości. Cholera, ta dziewczyna sprawia, że się uśmiecham.
30
- Przestań się na mnie japić. - Wymamrotał Trip, gdy podeszliśmy do drzwi domu jego mamy. - Nie japię się. Czerpię wielką przyjemność z zadawania ci bólu w mojej głowie zardzewiałym widelcem. - Syknęłam. Trip miał swoje sposoby aby mnie wkurzać. Zalazł mi za skórę jak nikt inny. Miał nawet czelność zaciągnąć mnie, abyśmy razem powiedzieli jego mamie, że zapłodnił mnie w czasie jednonocnej pijackiej przygody. W takich chwilach cieszę się, że nie mam rodziny. Nie wydobył z siebie nawet słowa, zanim jego mama, Marcy, pojawiła się przed nami witając i tuląc. - Prawie wcale nie bywasz w domu Javerio. - Marcy objęła jego twarz dłońmi i stanęła na palcach, aby zostawić pocałunek na jego czole. Hę? Wiedziałam, że posługuje się przezwiskiem, ale nigdy nikomu nie chciał zdradzić prawdziwego imienia, nie ważne jak bardzo prosiliśmy. Dalej byłam w szoku, gdy Marcy objęła mnie z uśmiechem. - Tak się cieszę, że tu jesteś kochana Teeny. - Mama Tripa jest mamą dla każdego, nie możesz przyjść do jej domu i nie mówić do niej mam, tak było od kiedy znam Tripa. Gdy spotkałam ją po raz pierwszy nalegała, abym mówiła do niej mam. Była najsłodszą, najmilszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam, ale
31
nadal czułam się zdenerwowana przed powiedzeniem jej, że noszę jej wnuka z przypadku. - Wyglądasz świetnie mam. Tęskniłam. - To była prawda. Tęskniłam za nią. Była tak ciepła, że czułaś się kochana, nawet jeśli nie byłaś jej własnym dzieckiem. - Cichutko kochanie. Usiądź. Obiad jest gotowy. - Powiedziała obejmując mnie ramieniem i prowadząc do jadalni. Trip był tuż za nami. Po rundzie uścisków i wymienieniu typowych pytań z dwiema, młodszymi siostrami Tripa, Haven i Millą, usiedliśmy do stołu. Krzyżując dłonie na kolanach rozejrzałam się lękliwie. - Więc chciałem ci coś ważnego powiedzieć mam. – Odezwał się Trip skupiając na nas uwagę innych, gdy siedzieliśmy obok siebie. Sięgnął pod stół, chwycił mnie za dłoń i z podnieceniem wypalił. - Teeny i ja będziemy mieli dziecko. - Uśmiechnął się jak dzieciak, który został zamknięty w sklepie ze słodyczami, podczas gdy ja zamknęłam oczy i powstrzymywałam chęć wyrwania dłoni z jego uścisku po tym jakże mało urodziwym ogłoszeniu. Mógł to powiedzieć trochę inaczej... nie tak prosto z mostu? Otaczająca nas ogłuszająca cisza przebiła moje bębenki. Wszystkie oczy spoczęły na nas i zaczęłam się niespokojnie kręcić. Moje obawy o ich reakcje się potwierdziły, a Trip wyglądał jakby wygrał World Series i Nagrodę Nobla. Metalowa łyżka, którą mam trzymała w dłoni spadła z brzękiem na stół. Nie mogłam odczytać jej reakcji, przez co zaczęłam się zastanawiać czy to nie jest dobry moment, aby zabrać nogi za pas i uciec do drzwi. Powoli obeszła stół podchodząc do mnie, jej oczy spoczywały na moim brzuchu. Wstałam niepewna co powiedzieć lub zrobić. Gdy tylko stałam pewnie na nogach, otuliła mnie swoimi miękkimi ramionami i zaczęła szlochać. Sztywna jak deska rzucałam spojrzeniem z Tripa na Marcy i z powrotem, nie byłam pewna czego oczekiwać, ale to na pewno nie było to. Oplotłam ręce wokół niej i pogłaskałam po plecach. - Wnuk? Jestem taka szczęśliwa, Nena2. - Pociągnęła nosem. Odsuwając się, walnęła Tripa przez głowę, po czym pochyliła się i pocałowała go w policzek. Marcy zawsze wplatała hiszpańskie słowa, gdy emocje brały górę. - Za co to? - Jęknął pocierając głowę.
2
Po hiszpańsku mała, ale tu bym ostawiała maleńka lub coś w ten deseń ;)
32
- Eres un tonto, hacer una chica honesta de ella3. - Powiedziała z uśmiechem. Nie miałam pojęcia co właśnie powiedziała, ale jego spojrzenie było zakłopotane i może z nutką sprzeciwu. Zanim mogłam zapytać co powiedziała po hiszpańsku, dziewczyny zalały mnie gradem pytań.
- Javiero? - Spytałam ściszonym głosem, gdy szliśmy do jego samochodu. - Nie rób tego. Tylko rodzina mnie tak nazywa. - Warknął. Jego szorstkie słowa wywołały ostry ból w mojej piersi i złość, tak że musiałam się postarać, aby nic nie zdradzić. Miał całkowitą rację, nie byłam jego rodziną. Nie byłam nikogo rodziną. - Co twoja mama powiedziała po hiszpańsku? - Spytałam odnosząc się do tego co usłyszałam podczas obiadu i czego nie miałam szansy zrozumieć. Z niechęcią wymamrotał. - Powiedziała, że jestem głupi i muszę zrobić z ciebie uczciwą dziewczynę. - Potrząsnął głową, co byłam pewna, było objawem obrzydzenia i rozdrażnienia. Wiedziałam, że pomysł, aby Trip osiadł i uczynił dziewczynę uczciwą był śmieszny, więc ugryzłam się w język i spojrzałam przez okno. Droga do domu była bardziej niż trochę napięta, ale kiedy zatrzymał się przed moim mieszkaniem postanowiłam, że nie zamierzam pozwolić mu być dupkiem lub zranić moich uczuć. Miałam też niepohamowaną ochotę, aby wkurzyć go i wyzwać za całe gówno, które pokazywał częściej niż tego nie robił. Więc kiedy otworzyłam usta, dźwięk sam się wymknął. - Wiesz co? Pierdol się. Nie potrzebuję abyś traktował mnie jak jedną z twoich dziwek. - To było moje założenie na to, że nie chciał, aby kobiety, które z nim spały znały jego prawdziwe imię, poznały jego prawdziwe oblicze.
3
tł. - Jesteś głupkiem, zrób z niej uczciwą dziewczynę.
33
Zeskoczyłam z samochodu i zaczęłam iść chodnikiem, zatrzymując się, gdy usłyszałam jego głos. - Nie jesteś jedną z moich dziwek. Nigdy nie byłaś Księżniczko. Jego ciepła dłoń na moim ramieniu odwróciła mnie do niego twarzą. Przygryzając wargę i patrząc na mnie tymi jasnoniebieskimi oczami wyglądał na niepewnego. To nie było spojrzenie jakie wcześniej widziałam i sam pomysł, że Trip z tych wszystkich ludzi wyglądał na niepewnego zatrzymał moją mądrą odpowiedzieć. - Nie myśl, że nie jesteś dla mnie wyjątkowa Teeny. Nawet przed tym, - wskazał na mój brzuch, - przed tym wszystkim. Nawet jeśli nic nie będzie się działo między nami, będziemy dzielili coś cholernie specjalnego. - Jego dłonie objęły moją twarz i delikatnie położył usta na moim czole, zostawiając pocałunek, delikatny jak muśnięcie motyla. Z długim westchnieniem, odwrócił się i wskoczył do samochodu znikając na końcu drogi. Weszłam do mojego obskurnego mieszkania zamykając zasuwkę za mną. Sąsiedzi nie byli świetni i zdecydowanie daleko im do bezpiecznych. Jak na zawołanie, walenie i krzyki uciekały z mieszkania obok przedstawiając normalne dramaty w blokach. Naprawdę musiałam znaleźć większe i bezpieczniejsze miejsce, ale z tymi żałosnymi zmianami jakie miałam w barze, w którym pracowałam, szanse na to były marne. Po mojej wieczornej rutynie w postaci kąpieli, rzygania i przebrania się w piżamę, skupiłam się na kanapie z filmem i kocem. Czułam się samotna. Nie chciałam wiele, tylko trochę towarzystwa, nawet kogoś kto zwinąłby się ze mną i przytulił. Takie rzeczy zazwyczaj mi nie przeszkadzały, więc zrzuciłam to na hormony i wtuliłam się w poduszkę. Przyzwyczaiłam się do bycia samotną. Żyłam na własną rękę od kiedy skończyłam 16 lat. Nigdy nikogo nie potrzebowałam i przysięgłam sobie, że nigdy nikogo nie będę potrzebowała. Byłam dużą dziewczynką. Mogłam zrobić wszystko na własną rękę. Taa i twoja duma nie ma z tym nic wspólnego, zaszydził denerwujący głos w mojej głowie. Odpłynęłam już na początkowych napisach. Cały wieczór rozgrywał się w mojej głowie i zostałam z nieskończoną ilością pytań i scenariuszy, które tylko spowodowały ucisk w żołądku. Podczas gdy Trip wydawał się być dumny i podekscytowany, moja niepewność siebie wkradła się do umysłu i zaczęłam gdybać i
34
przypuszczać. Nie chciałam, aby ktoś był ze mną tylko dlatego, że byłam w ciąży. Była też mam i dziewczyny, Milla i Haven. Co jeśli mam pomyślała, że zrobiłam to specjalnie? Oh nie! Może to powiedziała po hiszpańsku. Nie mówię po hiszpańsku. Cholera co ona powiedziała? Trip nie wyglądał na zdenerwowanego, gdy to mówiła, więc nie mogło to być takie złe, ale nie byłam pewna. Może przesadzałam? Prawdopodobnie, ale nie mogłam pozbyć się tych wszystkich wątpliwości. Bezużyteczne łzy napłynęły mi do oczu, bez innego powodu niż dlatego, że mogły. Te bzdury podczas ciąży doprowadzały mnie do szaleństwa. Nigdy nie miałam uruchamianych tak wielu emocji w przeciągu 5 minut. Kiedy nie byłam paskudnym, wrednym bachorem, płakałam bez powodu. Nawet dupki, które zaczepiały szczeniaki powodowały potok łez z moich oczu. Gdzie do diabła poszła moja zadziorność. Pociągając nosem otarłam łzy, które powoli spływały po moich policzkach i poszłam do kuchni. Moje zachcianki były poza kontrolą. Czekoladowe lody i ogórki. Taa to było obrzydliwe, ale chciałam ich, więc musiałam je mieć. Otworzyłam niemal pustą lodówkę w poszukiwaniu moich szlachetnych marynat i znalazłam trzy puste słoiki, tylko z wodą na dnie. - Nie! - Zawyłam. - Nie, nie, nie. nie! - Sięgnęłam do zamrażalki, z nadzieją, że może pełna szuflada lodów magicznie się pojawi, ale znowu nic. - Dlaczego ja? - Wybuchnęłam łzami, znowu. Moje piersi falowały, usiadłam na zimnym, poobijanym linoleum i zaczęłam płakać przez dobre 10 minut jak dziecko, któremu właśnie zdechł królik. Wiedziałam dokładnie jak nierozsądne były moje łzy, ale w tym momencie to było całkowicie poza moją kontrolą. Poczłapałam do stolika i wzięłam komórkę. Cholera, było późno, Scarlett mogła już spać, poza tym nie miałam w zwyczaju przeszkadzać jej i Mace'owi. Została mi tylko jedna opcja. Trip. Patrząc między kuchnią a telefonem, rozważałam moje opcje. Ośmielę się do niego zadzwonić? Czy moje ogórki i lody były takie ważne? Tak, tak były.
35
Moja komórka zawibrowała na piersi wyrywając mnie z doskonałego snu, w którym Teeny ujeżdżała mnie i krzyczała moja imię. Mój kutas był twardy jak skała i przysięgam, że byłem 10 sekund od sprawienia, że ten sen będzie zapamiętany jako mokry. - Cholera. - Wymamrotałem przekręcając się gdy wróciłem do rzeczywistości. Bez patrzenia na ekran wcisnąłem guzik i przyłożyłem telefon do ucha. - Ta. - Mruknąłem, myśląc, że lepiej aby dom się palił lub była apokalipsa zombie, skoro obudzili mnie z tego snu. - Trip. - Głos po drugiej stronie telefonu zwrócił moją uwagę. Pociąganie nosem, które usłyszałem sprawiło, że wyprostowałem się na łóżku, a mój żołądek się przewrócił. - Co się dzieje? Co się stało? - Wyskoczyłem w górę i ubrałem się najszybciej jak mogłem. Moja adrenalina dała mi porządnego kopa, telefon o 2 w nocy od mamuśki mojego dziecka nie może wróżyć nic dobrego. Modląc się po cichu skupiłem się na pociąganiu nosem i czkających słowach dobiegających z głośnika. - Chciałam... - Więcej pociągania nosem. - Chciałam trochę. Yh. Ale nie miałam. Yh. I wtedy właśnie zaczęłam. Yh.. - Pomiędzy jej czkaniem i
36
szlochaniem to było wszystko co dostałem zanim znowu wybuchnęła płaczem. Założyłem czapkę, zatrzasnąłem drzwiami i pobiegłem do samochodu. Musiałem do niej pojechać. - Dobrze Księżniczko. Musisz się uspokoić. Powiedz mi co się dzieje. Coś złego z dzieckiem? - Zapytałem tak spokojnie jak mogłem, zagłuszany warkotem silnika i piszczeniem opon. - Nie. Yf chciałam ogó... ogórki yh nie mam ogórków! - Jęknęła i zaczęła zabawę od początku. Co do kurwy? Teraz byłem bardzo zdezorientowany. Zaparkowałem samochód na poboczu i osunąłem się z ulgi jaka mnie zalała. - Dzwonisz do mnie o 2, płacząc, bo nie masz ogórków? Wyjaśniłem, moje usta nieznacznie się podniosły. - T...ta...tak! - Zawyła mi do ucha. Roześmiałem się z całej tej sytuacji. Zadzwoniła do mnie. O 2 w nocy. Teeny zadzwoniła do mnie. Z chichotem zapytałem. - Powiedz mi co chcesz i przywiozę. Wyciągnąłem długopis i kartkę ze schowka i czekałem. - Nie... nie wiem, - pociągnęła nosem. - Chcę ogórki i... inne. - Załapałem Księżniczko. Naprawdę chcesz ogórki. Przywiozę ci ogórki. Czy jeszcze coś chcesz skoro będę w sklepie, abyś nie musiała znowu się dzisiaj zezłościć? - Na górze kartki napisałem OGÓRKI wielkimi literami. Spierdolę jeśli ich zapomnę. - Lody. Lu...lubię czekoladowe lody z moimi ogórkami. Zmarszczyłem nos na jej dziwne życzenia jedzeniowe, zapisując je niżej. - Dobrze, to wszystko? - Narysowałem kilka grubych linii pod dwoma słowami na kartce przede mną. - T...tak, - wymamrotała i wydmuchała nos. - Dobrze Księżniczko, trzymaj się mocno. Niedługo będę. - Rzuciłem kartkę i długopis na siedzenie pasażera. Wróciłem na drogę w poszukiwaniu sklepu otwartego całą dobę, abym mógł wjechać jak na białym koniu z ogórkami i lodami. Pokręciłem głową na tę niedorzeczną sytuację i wymamrotałem. - Ryczeć z powodu jebanych ogórków.
37
Rzuciłem cztery torby pełne jedzenia na stolik i opadłem na kanapę. - Ogórki, lody. - Wskazałem na torby. - Wiesz, że istnieje 12 różnych rodzajów lodów czekoladowych? - Pokręciłem głową na dramat, gdy musiałem zdecydować, które były właściwe. - Masz Skittles, choc chip cookies4, czekoladę Harshey, prawie każdy batonik, który mieli, chusteczki, jakiś krem do obrzękniętych stóp i mdląco słodkie książki z jakimś długowłosym facetem jak baba na okładce. Tuląc się pod kocem w rogu kanapy, patrzyła na mnie zaczerwienionymi oczami i z drżącą brodą. Stwierdzając, że powinienem wyjaśnić, wypaliłem. - Powiedziałem lasce w sklepie, że jesteś w ciąży i płaczesz za ogórkami. Pomogła. Natychmiast wybuchnęła płaczem. Z-kurwa-nowu. - Co mam teraz zrobić? - Spytałem, przyciągając ją do siebie. Położyła głowę na mojej piersi i pociągnęła nosem. - Jesteś dla mnie taki miły. Ale ja nie jestem miła, więc też nie powinieneś być miły. Uśmiechnąłem się do siebie, głaszcząc kółka na jej plecach i tuląc mocno. Wziąłbym wszystko co chciała mi dać i może nawet naciskałbym na trochę więcej. Pocierając głową o moją pierś powiedziała. - Oh tak. To miłe uczucie. - Raj dla uszu. Lubiłem kiedy pozwalała mi zrobić coś miłego dla niej. Zazwyczaj była wrzodem na mojej dupie. Mocniej głaskałem ją po plecach, jęknęła i zamruczała minutę przed tym jak zorientowałem, że jestem twardszy od skały. Przesunąłem się, mając nadzieję, że mój wesoły przyjaciel nie będzie na nią naciskał. Rozszerzyłem oczy, gdy mnie zatrzymała i wtuliła we mnie. Szok był odpowiednim słowem, na to co czułem, gdy przysunęła się jeszcze bliżej do mnie, w moją erekcję i powiedziała ochryple. Przeczytałam w moich książkach o ciąży, że kobiety przy nadziei są bardziej napalone niż zwykle. Z szerokimi oczami ucichłem, czekając aby poszła dalej. Przyciskając swoje idealne cycki do mojej klaty wyszeptała. - To nawet nie jest takie 4
Popularne, przepyszne, przecudowne, amerykańskie ciasteczka, które póki co zastąpiły oreo :p
38
zwyczajne napalenie. To szalony rodzaj napalenia. Wiesz? Taki, co czujesz, że jeżeli nic nie dostaniesz, to po prostu umrzesz. Jasna cholera! Byłem w zupełnej kropce. To było takie niepodobne do Teeny. Zamrugałem gwałtownie, upewniając się, że to nie halucynacje. Przełknąłem ciężko, moje ręce nadal głaskały jej plecy, odpowiedziałem najnormalniej jak mogłem. - Czujesz teraz to szaleństwo kochanie? Teeny spojrzała w górę, prosto w moje oczy. Nie musiała nic mówić. Jej oczy błagały. Błagały, abym ją wziął. Błagały, abym nie robił z tego wielkiej sprawy. Błagały, abym nie kazał jej żebrać. Cholera. Kazać jej żebrać? Pierdolę to. Może nigdy już nie dostanę takiej szansy. Nie byłem aż tak głupi, aby pozwolić pójść napalonej Teeny do łóżka i samej się zadowolić. Mimo wszystko, tylko dbałem o mamuśkę mojego dziecka. To mój obowiązek. Albo przynajmniej tak sobie wmawiałem. Mój oddech był teraz serią krótkich wdechów i wydechów. Przejechałem niżej po jej plecach, aż moje dłonie ujęły mocno jej tyłek. Ścisnąłem idealne pośladki i zniżyłem do niej twarz. Sposób w jaki przysunęła do mnie głowę pokazał mi jak bardzo tego potrzebuje i będę przeklęty, jeśli jej tego odmówię. Nasze usta były o włos od siebie. Przejechałem nosem po jej i przyjąłem westchnienie, które wydała. Wyszeptałem. - Pozwól mi zająć się tobą. Nie odpowiedziała. Nie słowami w każdym razie. Jej usta się rozszerzyły, gdy polizała moją górną wargę. Zamknąłem oczy na słodki smak jej języka. Ja pierdolę. Była doskonała. Dłońmi na jej tyłku, pogłaskałem ją ponownie, po czym przeniosłem je na brzuch i do ciepła między jej udami. Jak tylko moje palce zaczęły pocierać jej cipkę, przycisnęła do mnie usta z długim, niskim jękiem. Zabije mnie. To co zaczęło się powoli i niepewnie szybko przerodziło się w coś zupełnie innego. W ciągu kilku minut Teeny wiła się na moich kolanach, jej
39
majtki były przesunięte na bok i moje palce pocierały jej łechtaczkę, gdy przejeżdżała po moim wzwodzie. Nasze oddechy były zsynchronizowane, ciężkie i szalone, jej piersi unosiły się w górę i w dół. Uwolniłem jeden jej obrzęknięty cycek z koronkowego, różowego stanika. Pochyliłem się i przejechałem językiem po twardym sutku, wciągnąłem między usta jej srebrny kolczyk i lekko pociągnąłem. Westchnienie uciekło z jej ust w tym samym momencie gdy zajęczałem w jej skórę. Jej ocieranie się o mnie przeniosło mnie blisko momentu, w którym bym się ośmieszył. Musiałem coś szybko wymyślić. Problem był z Teeny, która straciła panowanie i nie mogłem myśleć o niczym innym jak doprowadzeniu się do końca tak szybko jak to możliwe. Myśląc szybko, złapałem ją za biodra i przerzuciłem na plecy, zdejmując jej majtki. Jej pisk zaskoczenia przemienił się w westchnienie gdy opadłem ustami na jej gorącą kobiecość i zacząłem jeść ją jak wygłodzony mężczyzna. Pocierałem moim językiem z kolczykiem po jej łechtaczce i zacząłem lizać ją długo i powoli, od góry do dołu. - Och Boże, tak. - Krzyknęła łapiąc mnie za głowę i przytrzymując przy jej cieple. - Więcej, potrzebuję więcej. - Jęczała. Była tak mokra, że nie miałem problemu z wsunięciem w nią dwóch palców. Wygięła plecy i wrzasnęła, jej mięśnie zaciskały się na mojej dłoni. Moje dżinsy były już tak ciasne, że jestem pewien, iż do końca życia będę miał odcisk rozporka. Wsuwałem i wysuwałem dalej palce, upewniając się, że za każdym razem trafiam w to słodkie miejsce. Teeny zaczęła łączyć nogi, gdy jej mięśnie się napięły. Doszła tak mocno, że jej podniecenie spływało po mojej ręce. Nie mogąc już dłużej czekać, rozpiąłem pasek i ściągnąłem dżinsy. Nagle dotarło do mnie, że nie mam ze sobą prezerwatywy. - Czekaj, nie mam... Kurwa. Nie mam nic na siebie Księżniczko. - Czy to ma jeszcze jakieś znaczenie? Wsadzaj go natychmiast. Warknęła, jej piersi unosiły się i opadały szybko. Miała rację. Nie miało, ale jednocześnie miało. - Jestem bezpieczny. Nie było nikogo od czasu... Jestem czysty. - Mamrotałem. - Wiem. Teraz się zamknij i mnie pieprz! - Krzyknęła. Cóż, jasno i prosto do punktu, z którego już nie mogłem się wycofać. Przeniosłem się nad nią i wsunąłem do środka z jękiem. Niebo. To było jedyne słowo, jakim można było to opisać. Zatopiłem się w niej i z
40
całej siły próbowałem nie wysunąć się i wbijać w jej słodką cipkę bez opamiętania. - Trip proszę. - Jęknęła przy moim ramieniu przysuwając do mnie biodra. Kawałek srebra na końcu mojego penisa nie tylko sprawiał, że przez całą długość czułem mrowienie, a moje jaja zaciskały się, ale też dotykając jej odpowiednich miejsc, spowodował że znowu zepchnąłem ją na krawędź. Zajebiście uwielbiałem mieć przekutego kutasa w tym momencie. - Cholera kochanie. Zamierzam być szybki. Powiedz mi jak chcesz. Jęknąłem i przesunąłem się trochę i cały byłem przyciśnięty do jej ciała. - Brutalnie. - Ugryzła mnie w ramię i mruknęła. - Pieprz mnie mocno Trip. Proszę, potrzebuję, abyś pieprzył mnie mocno. Spraw, abym krzyczała. - Od jej słów moje jądra się zacisnęły. Zwierzę we mnie zerwało się z kajdan i dałem się ponieść. Z rykiem wysuwałem się i wbijałem w nią bez opamiętania. Nasze biodra obijały się o siebie, a dźwięk zderzania się naszych ciał i naszej przyjemności wypełnił pokój. - Dochodzę Księżniczko. - Próbowałem powstrzymywać się jeszcze trochę. Wciągnąłem jej sutek w usta i possałem mocno, wygięła się pode mną i krzyczała. - Kurwwwwaaaa, O Boże. Boże. Kurwa. - Zaciskała się boleśnie na moim kutasie przez co doprowadziła mnie do szczęścia z głośnym wykrzykiwaniem jej imienia. Drżąc odsunąłem się opierając na łokciach. Teeny leżała pode mną wiotka i zupełnie zaspokojona. Jej cipka nadal co kilka sekund zaciskała się na mnie. Zastanawiając się ile czasu minie zanim znowu zacznie się na mnie drzeć, dalej rozsyłałem mokre pocałunki w dół jej szyi do idealnych piersi i z powrotem. Jak tylko skończyłem okazywać uznanie dla jej perfekcyjnych cycków przyszło mi coś do głowy. - Wiesz, że niedługo będzie trzeba je wyjąć? - Spytałem pocierając językiem metal w jej sutku. - Co? - Spytała, wypuszczając małe jęknięcie. - Kolczyki. Będzie trzeba je niedługo wyjąć. Chcesz abym to zrobił? Wszystko dla zabawy jej melonami. Fakt, że były większe, niż kiedy je przekuwałem, nie przeszło koło mnie niezauważone.
41
Powrót do tego dnia wywołał we mnie uśmiech. Teeny przyszła do salonu, aby to załatwić. Nie chciałem tego zrobić. Sama myśl o jej wyeksponowanych boginiach na zapleczu w salonie powodowała mój wzwód. Scar pouczała mnie na temat Teeny i już wiedziałem, że to będzie zły pomysł. Ale kiedy rozebrała się myśląc, że ma nade mną przewagę, gdy się zarumieniłem... można powiedzieć, że musiałem ją ustawić. - Przestań ze mną grać Księżniczko, - ostrzegłem ją. Jej uśmiech w odpowiedzi powiedział mi, że ostrzegałem ją na próżno. - Oh, uwielbiam z tobą grać Trip. Słyszałam, że wiesz jak zabrać dziewczynę na przejażdżkę jej życia. - Sięgnęła i potarła wybrzuszenie w moich spodniach swoją malutką dłonią. Poruszając się szybko, pocałowałem ją mocno, zostawiając oszołomioną. Skorzystałem z okazji i przesunąłem ręce w dół do jej dżinsów, wsunąłem się, szczypiąc i wkładając place w niezwykle napiętą cipkę. Sprawiłem, że doszła mocno, gdy przekuwałem jej różowe pąki. Gdy skończyliśmy, była zarumieniona jak nastolatka i jednego byłem pewien, już nigdy nie spojrzę tak samo na ten stół. Za każdym razem gdy wchodziłem do pokoju piercingu, wszystko co widziałem to Teeny i sposób w jaki rozpadała się na mojej ręce, gdy szeptałem te wszystkie niegrzeczne rzeczy, jakie chciałbym jej zrobić. Potem ubrała się i szybko wyszła, a ja do końca dnia chodziłem z sinymi jajami i uśmiechem wielkim jak mój wzwód. - Mmm jeśli dalej będziesz tak robił, możesz zrobić co chcesz. - Mój nadal półtwardy kutas drgnął na dźwięk jej zachrypniętego głosu i wyglądu jak zaraz po pieprzeniu. - Musisz przestać napierać biodrami, jeśli chcesz abym z ciebie wyszedł kochanie. Nie mogę się skupić kiedy to robisz. - Od pocierania zaczęła znowu szybko oddychać. Jej przymknięte oczy spotkały się z moimi. Uśmiechnęła się i zacisnęła na mnie sprawiając, że mój złożony maszt znowu był żaglem.
42
Otworzyłam oczy, rozeznając się w terenie. Bardzo ciepłe i bardzo twarde ciało było przyciśnięte do moich pleców. Jego ręka była owinięta wokół mnie i spoczywała na cudownie obolałym łonie. Poprzednia noc nie była zaplanowana, ale w chwili gdy mnie dotknął, moje ciało zapłonęło. Pierdolone, cholerne hormony sieją we mnie spustoszenie. W jednej minucie ryczałam za ogórkami, a w drugiej błagałam aby być nabijaną na jednego. Mówiąc o ogórkach, potrzebowałam ich trochę, nie napchałam się nimi wystarczająco. Byłam rozdarta między przysunięciem bioder do jednego, wbijającego mi się w plecy, lub słoikiem, który Trip wsadził do lodówki, po tym jak wypieprzył mnie do nieprzytomności na podłodze w kuchni. Ciepły oddech na mojej szyi wysłał gęsią skórkę na całe moje ciało. Palce Tripa drgnęły wywołując ze mnie uciekający jęk. Spędziłam tygodnie walcząc z jego słodką gadką i bzdurnymi gestami, ale może, tylko może, mógł być odpowiedni. Przynajmniej miałabym z tego niesamowity seks. Nadzieja wychyliła swoją obrzydliwą głowę i rozejrzała się z uśmiechem po pokoju tymi swoimi paciorkowymi oczami. - Dobry Księżniczko. - Zachrypnięty, poranny głos Tripa wystrzelił przyjemność prosto do mojego krocza. Wsunął we mnie palec i zostawiał mokre pocałunki wzdłuż karku.
43
Właśnie wtedy to się stało, poranne przypomnienie. Zrywając pościel, wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki w samą porę, aby wyrzucić z siebie nocne przekąski. - Kurwa, - usłyszałam mruknięcie za sobą, gdy dalej walczyłam z suchymi wymiotami. Moje włosy zostały zebrane w uchwyt, a kran za mną włączony po czym poczułam mokrą myjkę na karku. - Odejdź. - Mruknęłam między beknięciami. Byłam bardziej niż trochę upokorzona, że był w łazience kiedy siedziałam naga na podłodze i miałam odruchy wymiotne. - Często się to dzieje? - Zapytał szorstkim głosem, gdy szykował mi szczoteczkę do zębów. - Tak - przyznałam niechętnie. - Każdego ranka i przez większość nocy. - Mój żołądek znowu się przekręcił, ale tym razem nic nie wyleciało. Trip bez słowa podał mi szczoteczkę i pomógł wstać z podłogi. Z dziwnym, zamyślonym wyrazem twarzy, włączył prysznic i wyszedł z nagle zbyt wielkiego pomieszczenia. Zatrzasnął drzwi tak mocno, że kiepsko przymocowana toaletka się zatrzęsła. Weszłam do małej kabiny prysznicowej, próbując zmyć stres i zażenowanie, które napierało na moje ramiona. Nie chciałam, aby ktokolwiek widział moją słabość, szczególnie Trip, ale tak właśnie się czułam. Musiałam być silną dziewczyną i zazwyczaj byłam. Nie tylko zadzwoniłam do niego, gdy płakałam, to jeszcze rzuciłam się na niego jak jakaś nimfomanka. Wychodząc z pod prysznica, zracjonalizowałam moją sytuację. Musiałam być z nim klarowna, nigdzie to nie zmierzało i nigdy nie będzie. Będziemy mieli razem dziecko i to w jakiś sposób nas zwiąże, ale tutaj była granica. Nigdy więcej słabości, bezradnego, łzawego gówna. Przemieniałam się z gorącej w zimną sukę i to działało mi na nerwy. Owinęłam się ręcznikiem i postanowiłam, że już czas wyjaśnić sprawę z Tripem. Może był pewnym siebie dupkiem i lepem na baby, ale starał się być pomocny i odpowiedzialny. Nawet jeśli to było tylko dla dziecka. Musiałam zakasać rękawy i spotkać się z nim w połowie drogi. Moje kroki zamarły, gdy zobaczyłam Tripa opartego tyłkiem o ladę, nogi wyciągnięte i skrzyżowane w kostkach, bose stopy i ciemne dżinsy zawisające nisko na jego biodrach. Po chwili zdałam sobie sprawę, że nie wyglądał na zadowolonego. Nie bardzo rozumiałam dlaczego, nic nie zrobiłam, aby go wkurzyć. Chyba, że chodzi o to, że nie dostał swojej
44
porannej chwały przez mój incydent z żołądkiem. Czułam płynącą od niego złość. Jego zwykle jasnoniebieskie oczy były burzliwie szare. Odsunęłam się o krok, gdy podniósł ręce i skrzyżował je na nagich piersiach. Tylko raz widziałam go tak złego, w chwili, gdy dowiedział się, że jestem w ciąży. - To gówno dzisiaj musi się skończyć. - Warknął. Och dobrze, jesteśmy tego samego zdania, pomyślałam sobie mimo jego ostrego tonu. - Dzięki za wczoraj. Nie miałam tego na myśli, aby to tak się potoczyło, ale cieszę się, że nie odniosłeś złego wyobrażenia o nas. Powiedziałam mu, z mieszanką ulgi i małego smutku. Będę musiała wrócić do mojej specjalnej zabawki w szufladzie, mimo, że prawdziwe rzeczy zawsze są lepsze. Jeżeli to możliwe, wyraz jego twarzy był jeszcze bardziej morderczy. - Nawet nie będę rozkminiał tego komentarza w tej chwili. - Hę? Byłam bardzo zdezorientowana. Co on... Przerwał moje myśli, jego słowa zupełnie powaliły mnie na ziemię. Musisz odejść z pracy. Nie możesz pracować, kiedy jesteś tak chora. - Słucham? - Spytałam oniemiała. Moje zdezorientowanie zostało zastąpione irytacją. Jak cholera będzie mi mówił co mam robić lub nie. - Jesteś kurwa za chora. Potrzebujesz pieniędzy, przychodzisz do mnie i nawet nie zaczynam z tą kupą gówna samochodem. Co jeśli będziesz miała wypadek lub się zepsuje? - Odepchnął się od lady i zrobił krok w moim kierunku wypełniając pokój wściekłością. - Proponuję abyś się kurwa zamknął, zanim stracę panowanie dupku. - Dzisiaj kupię ci nowy samochód. Będę tutaj zanim wyjdziesz do pracy. - O kurwa nie! Czułam jak ostatni kawałek powściągliwości odrywa się ode mnie. Musiałam bronić mój zjebany samochód. Może miał rację, ale tylko to mi zostało. - Jasne kurwa! Nie potrzebuję twojej pomocy. Mój samochód jest dobry, dziękuję ci bardzo. - Warknęłam na jego postawę alfa. - Jak masz zamiar dostać się do pracy, gdy wybuchnie? Moje dziecko sprawia, że jestem za to odpowiedzialny. - Warknął. Szybko zmierzałam w kierunku wściekłości, gdy zepchnął mnie z krawędzi gniewu. - Musisz się
45
wydostać z tego pierdolonego mieszkania dla mrówek. To nie jest miejsce dla dziecka, a szczególnie dla mojego dziecka. - Myślisz, że nie wiem, że moje życie nie jest idealne dla dziecka? Myślisz, że tego nie widzę! Nie jestem pierdoloną idiotką. Dojazd do pracy już nie ma znaczenia, bo już nie mam pieprzonej roboty. To mieszkanie musi wystarczyć póki nie znajdę czegoś innego, co nie jest twoją sprawą. Nie potrzebuję dodatkowego stresu przez ciebie i twoje gówno, więc wsadź sobie swoje zaniepokojenie głęboko w dupę! - Krzyczałam, aż mi szumiało w uszach, a mój oddech przyspieszył. Byłam tak wściekła, że wymsknęło mi się, iż zostałam zwolniona. Nie chciałam aby wiedział. Chciałam znaleźć nową pracę i udawać, że to się nie stało. - Straciłaś pracę? Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć? - Warknął naprawdę groźnym głosem. Nie miałam pojęcia, czy to mnie miało przestraszyć, ale nie jestem taką kobietą. Kurwa nie. Zaciskając pięści na moim ręczniku, spojrzałam na niego wyzywając go jeszcze bardziej. - Jak powiedziałam, to nie jest twój interes. A teraz wypierdalaj! - Rzuciłam wskazując na drzwi. Poruszając się szybko, zatrzymał się nagle tuż przy mojej twarzy i uśmiechnął się szyderczo. - Jeszcze nie skończyliśmy. Mam o wiele więcej do powiedzenia, gdy nie będę spóźniony do pracy. Zanim mogłam go przekląć lub uderzyć w szczękę, odwrócił się i wybiegł przez drzwi, zatrzaskując je za sobą. Szybko wracając do rzeczywistości, chodziłam po salonie. Byłam tak zła, że nie mogłam myśleć. Weszłam do małego przedpokoju, zdeterminowana aby się uspokoić i zacząć dzień jeszcze raz. Chwyciłam ubrania, szybko się ubrałam i wpadłam do łazienki zapominając o znajdującej się w niej kałuży. Poślizgnęłam się i poleciałam do przodu. Zanim mogłam się wyprostować lub choćby wyrzucić ręce do przodu, aby zamortyzować upadek, mój brzuch uderzył w róg toaletki. Ciało mi zesztywniało, usta uformowały się w O, gdy krzyknęłam na ostry ból rozdzierający brzuch. Zwinęłam się czekając aż ból ustąpi. Ale tak się nie stało. Po minucie stało się jasne, że miałam kłopoty.
46
Moją pierwszą myślą, gdy dotarłam do telefonu, było dziecko. O Boże! Boże, nie. Proszę! Nie dziecko.
47
Po szybkim zajściu do domu, aby wziąć prysznic, przebrać się i zamienić samochód na Harleya, zaparkowałem obok Cobry Scarlett na moim stałym miejscu. Miałem nadzieję, że nie będzie się czepiała o moje spóźnienie. Tego ranka nie byłem w nastroju, aby sobie z tym poradzić. Czemu nie widzi tego, że staram się zrobić to dobrze. Pomóc jej. Straciła pracę, mieszkała w zrujnowanym mieszkaniu, a jej samochód powinien zostać spalony lata temu. Była tak cholernie uparta. Nie chciałem się tak zezłościć, ale gdy zobaczyłem ją tak chorą, radzącą sobie z tym na własną rękę, z nikim kto by się nią zaopiekował. To mnie po prostu wkurwiło. Powinna poprosić mnie o pomoc lub przynajmniej powiedzieć jakie to dla niej ciężkie. Szybko przeszedłem przez salon z głową spuszczoną w dół. Podszedłem do mojego stanowiska i przygotowałem się na ten dzień. Mój pierwszy klient już czekał w poczekalni, więc musiałem pozbierać się do kupy. Godziny później to gówno dusiło mnie nadal, gdy sprzątałem po kliencie, który właśnie wyszedł. Zerwałem rękawiczki i wrzuciłem do kosza, gdy spanikowana Scar wleciała do pokoju. - Musisz iść. Pospieszyła, przyciskając komórkę do piersi. - Co? O co chodzi? - Zapytałem, zmieszany jej słowami. - To Teeny! - Wzięła głęboki, drżący oddech. - Musisz iść, teraz. Mój żołądek opadł, a uszy zapiekły.
48
- Zwolnij. Co się dzieje? - Zimny pot wystąpił na mojej twarzy. - Dziecko. Teeny i dziecko. Jest ranna. - Scar zapłakała. Podskoczyłem, przewracając tacę z narzędziami i złapałem ją za ramiona. - Jak ranna? Scar powiedz mi co wiesz? - Błagałem potrząsając ją lekko. Czułem jak popadam w jej panikę, spojrzała na mnie załzawionymi oczami. - Upadła. Musisz jechać do szpitala Świętego Józefa. Teraz. Bez namysłu wyleciałem za drzwi i pędziłem samochodem przekraczając prędkość, aby dostać się na pogotowie. Nie miałem pojęcia co tam zastanę jak już dojadę.
- Który pokój? - Krzyknąłem w kierunku grupy pielęgniarek. Moje nerwy były postrzępione i byłem zdyszany. Prawie zostałem zatrzymany przez ochronę, gdy próbowałem dostać się na oddział. I właściwie musiałem im powiedzieć, że jestem jej mężem, aby móc przejść przez wielkie białe drzwi. Kobieta w białym fartuchu podeszła do mnie ostrożnie. - Może będę mogła panu pomóc. Kogo pan szuka? - Zapytała uspokajającym głosem. - Mojej... mojej żo... mojej Teeny. Upadła i... dziecko. Moje dziecko. Nosi moje dziecko. - Wyjąkałem. Mój żołądek był ściśnięty, rozglądałem się dookoła przerażony i bezradny. - Och, bardzo mi przykro. Proszę za mną. - Powiedziała cicho, odwróciła się i poszła przede mną. Przykro? Było jej przykro... Mój umysł przeleciał przez wszystkie złe rzeczy jakie mogły się wydarzyć, gdy zbliżaliśmy się do pokoju na końcu korytarza. - Teraz odpoczywa. Wrócę za jakieś 10 minut i odpowiem na wszystkie pytania jakie państwo będziecie mieli. Pokiwałem i popchnąłem drzwi do ciemnego pokoju. Jedyne światło było widoczne przez szparę pod kurtyną. Szybkimi, celowymi krokami podszedłem do jej łóżka. Teeny spojrzała na mnie dwa razy - Co... co ty
49
tutaj robisz? - Zapytała szczerze zdziwiona. - Scarlett. - Wysyczała oskarżycielsko, gdy połączyła całość. Moje serce nadal waliło w żebra, gdy rzuciłem na nią okiem. Patrzyłem pomiędzy jej brzuchem i twarzą, chyba straciłem zdolność mówienia. Zawładnął mną lodowaty strach. Myśl, że mogliśmy stracić nasze nienarodzone dziecko była jak stanie na potłuczonym szkle. To musiało być wyraźnie widoczne na mojej twarzy ponieważ Teeny wzięła moją wielką, wytatuowaną dłoń w swoją miękką i malutką, szepcząc. - Z dzieckiem w porządku. Wszystko jest w porządku. Jest dobrze Trip. Oddech, o którym nawet nie wiedziałem, że wstrzymuję, uciekł z moich palących płuc, a z ramion opadła większość napięcia. Coś we mnie pękło. Byłem tak cholernie przestraszony, że była ranna. Nawet nie pomyślałem nad faktem, że nie tylko o dziecko się bałem. Pisk wyleciał z jej ust, gdy moje wargi niespodziewanie zmiażdżyły jej. Objąłem dłońmi jej śliczną twarz, włożyłem wszystko czym byłem, wszystko co miałem i wszystko czym chciałem być w ten jeden pocałunek. Odsunąłem się, spojrzałem w jej zaskoczone oczy i powiedziałem. Wystraszyłaś mnie na śmierć. Nigdy więcej tak nie rób. Nigdy. - Wziąłem głęboki oddech starając się uspokoić postrzępione nerwy. - Cholera Księżniczko. Co się kurna stało? Skróciła mi wszystko co się wydarzyło od kiedy wyszedłem aż do mojego przyjścia tutaj. Mdłości nadal mnie nie opuszczały na myśl jak źle mogło się to wszystko skończyć. Nawet nie mogłem być dumny z tego, iż moje przekonanie, że potrzebuje kogoś do opieki, się potwierdziło. - Co teraz? - Zapytałem. - Zbadali cię odpowiednio, prawda? - Taa. Po prostu muszę poczekać na lekarza, aby spojrzał na mnie jeszcze raz, zanim pojadę do domu. - Domu? Spojrzałem na nią, zastanawiając się jak upewnić się, że nie zostanie z tym na własną rękę. Może mógłbym zadzwonić do dziewczyn i mam, aby mi pomogły. By wpadały, aby się upewnić, że z nią wszystko w porządku, gdy ja bym nie mógł. Dźwięk otwieranych drzwi wyrwał mnie z moich myśli. Lekarka, która pomogła mi na korytarzu weszła do środka, pchając ultrasonograf. - Dobrze, będziemy musieli przyjrzeć się trochę płodowi, aby zobaczyć czy wszystko w porządku. Później zrobię szybki test.
50
Po raz kolejny byłem całkowicie powalony przez obraz na ziarnistym ekranie. Malutka iskierka bijącego serduszka zupełnie mnie wchłonęła. - Wszystko wygląda idealnie. Nie ma żadnego problemu. Chcecie wiedzieć jakiej płci jest dziecko, skoro tutaj jesteśmy? - Lekarka spojrzała na nas czekając na odpowiedź. - Jesteś teraz w 18 tygodniu, zazwyczaj czekamy do 20, ale skoro jest okazja aby zobaczyć to pomyślałam, że zapytam. - Och możemy? - Teeny pisnęła patrząc na lekarkę z prośbą o wyjaśnienie i na mnie o pozwolenie. Wnikała we mnie, tak nieświadomie, ale ten gest był o wiele większy niż chciałem. - Lecimy z tym koksem. - Uśmiechnąłem się patrząc znowu w zachwycie na ekran. W przeciwieństwie do ostatniego razu, dziecko już nie było fasolką. Nasze dziecko miało rączki, nóżki, nosek i uszka. To było niesamowite i całkowicie zapierające dech w piersiach. Gula urosła mi w gardle, gdy podziwiałem tę maleńką postać. - Och cholera. Uparta mała rzecz. - Śmiech Teeny zesłał mnie z powrotem do teraźniejszości. - Co? - Zapytałem, wytrząsając zamglenie z głowy. - Wasz maluch ma skrzyżowane nogi. Nie ma szans na sprawdzenie płci przed narodzinami. Przykro mi. - Lekarka wyłączyła maszynę, gdy mówiła i wycierała maź z brzucha Teeny. - Wrócę za chwilę i jeżeli wszystko w badaniach krwi będzie w porządku, możesz iść do domu. - Wyjaśniła doktor Wood, kiedy skończyła wycierać i szturchać brzuch Teeny. - Na pewno? - Naciskałem, nadal nie do końca przekonany. Z niewielkim uśmiechem lekarka odwróciła się do mnie. - Teeny i dziecko mają się dobrze. Oboje mieli wiele szczęścia. - Poklepała mnie po ramieniu, gdy z małym uśmiechem poszła do drzwi, zostawiając nas w cichym pomieszczeniu. Zamiast kręcić się po pokoju, postanowiłem być przydatny. - Masz, napij się trochę tego. - Podsunąłem ponownie kubek w kierunku jej twarzy. - Nie chcę więcej. - Warknęła, najwyraźniej niezadowolona z moich wysiłków. - Przestań mnie rozpieszczać.
51
- Nie rozpieszczam. Jestem pomocny. - Zaoponowałem z dąsem. - Rozpieszczasz mnie i to jest denerwujące. Mówiłam ci, że czuję się dobrze. Lekarz powiedział ci, że jest dobrze. Dziecko i ja mamy się dobrze. Przestań proszę. - Skarciła mnie. - Upadłaś. - Wskazałem. - Tak, upadłam, ale ze mną i dzieckiem jest dobrze. Kątem oka zobaczyłem, że lekarka wróciła do pokoju i usiadła na stołku w nogach łóżka. - Co... Podniosła pościel na kolana Teeny i przysunęła swój stolik trochę bliżej, sięgając po małą rurkę. Usiadła bliżej między jej nogami. Zmarszczyłem brwi. Co? - Czy powinno się to robić? Mam na myśli tam. To bezpieczne? Nie sądzę, aby powinno się tam coś wsadzać. Już coś tam jest. To znaczy, nie zniszcz tego czy coś. Potrzebuję tego. - Ta laska mnie denerwowała. Stąpając z jednej nogi na drugą, pochyliłem się aby zrobić nie wiem kurwa co. Kiedy Teeny złapała mnie za ramię i wysyczała. - Przesuń się dalej w tym kierunku a cię uszkodzę. Złączyłem brwi, ale postanowiłem posłuchać jej ostrzeżenia. Brzmiała dosyć poważnie i spojrzenie na jej twarz, wystarczyło aby każdy się wycofał. Kiedy doktor Wood zaczęła z biznesem na dole, zapytała. - Ile razy w tygodniu masz stosunek seksualny? Moja twarz się rozjaśniła. Szybko odpowiedziałem, stwierdzając, że Teeny nie będzie chciała rozmawiać z laską, która szperała jej w piździe. Dużo! Prawdopodobnie hmm dwadzieścia. - Pokiwałem, skrzyżowałem ręce i dumnie wypiąłem pierś. Teeny wydała bulgoczący dźwięk, gdy przygryzła wargę, aby nie zaśmiać się z mojego wielkiego kłamstwa. Taa, około dwudziestu razy tygodniowo. To brzmi dobrze, nie? Kręcąc głową z uśmiechem lekarka zapytała. - Co robisz?
52
Zastanawiałem sie pół sekundy i odpowiedziałem. - Cóż, czasami jest na górze, a czasami ja, albo biorę ją od tyłu. - Myślałem, że to ma jakiś wpływ na dziecko, aby z nim było w porządku, itd. Śmiejąc się i potrząsając głową, wyjaśniła. - Nie kochanie, miałam na myśli, co robi w życiu? - Co to ma do rzeczy? - Spytałem zupełnie zdezorientowany. O ile dobrze wiem, to nie było dobre pytanie, od kiedy już się miało towar w ręce, że tak powiem. - Nie ma kochanie. To po prostu uprzejma rozmowa. - Doktor Wood się uśmiechnęła, zsunęła pościel i wycofała na swoim taborecie, zdejmując rękawiczki. - Ha! Wszystko co musiałem zrobić aby położyć tam łapy, to było upicie jej. - W sekundzie, gdy te słowa wyszły z moich ust, poczułem sztylety wbijane w moje plecy. Odwróciłem się i mrugnąłem do niej. - Nie dąsaj się Księżniczko. To prawda. - I tak było. Powodem, dla którego leżała na stole, zapłodniona z moim dzieckiem, było kilka drinków zanim dostałem się do jej słodkiej dziureczki. Doktor Wood zaczerwieniła się i pokręciła głową. Odwróciła się do Teeny i powiedziała. - Wszystko w porządku. Dziecko jest w odpowiednim miejscu. Twoje pomiary są idealne. Badania krwi są dobre i nie masz żadnych obrażeń. Mieszkasz sama prawda? - Już nie. Wprowadza się do mnie. - Odezwałem się z zadowolonym uśmieszkiem z decyzji podjętej pod wpływem chwili. Wiedziałem, że zabije mnie wzrokiem za trzy, dwa, jeden... Bum! Oto jest. Teeny spojrzała na mnie, jakby tylko tym wzrokiem mogła zamienić mnie w kupkę popiołu. - Dobrze! Myślę, że to świetny pomysł, aby mieć kogoś przy sobie w tej chwili. - Doktor Wood zmiękła. - Teraz musisz skupić się na tym co jest najlepsze dla ciebie i dziecka. Odpowiedzią Teeny było zwykłe jęknięcie. Wzruszyłem ramionami i ostentacyjnie spojrzałem na nią z uniesionymi brwiami. Jak dla mnie było dobrze, w każdym razie nie zostawiłem jej wyboru.
53
- Nie zostawiliście żadnej z moich rzeczy? - Mruknęłam, gdy Trip, Mace i Remy przeszli obok mnie z większą ilością kartonów. Wydawało mi się, że ignorowali moje słowa i przynieśli wszystko, co było moje. - Jak wiesz, nie zostanę długo, więc to... - z mojego miejsca na kanapie wskazałam na stos pudeł - jest niepotrzebne i tylko tracicie czas. - Zostawiliśmy meble. - Mace uśmiechnął się do mnie dumnie zanim chwycił Scar za talię, przerzucając ją sobie przez ramię i idąc do drzwi. Scar pomachała z chichotem i powiedziała. - Najwyraźniej wychodzimy. Jutro kolacja. - Pokiwałam i zawołała. - Nie zapomnij! - I drzwi trzasnęły za nimi. Uśmiechnęłam się patrząc za nimi, uwielbiałam to jak szczęśliwa była Scarlett. Minęło dużo czasu i nie było jej łatwo opuścić wszystkie mury, aby zaakceptować to, że Mace jest dla niej. Ukłucie w piersi przypomniało mi, że nie znalazłam tego kogoś i pewnie nigdy nie znajdę. Ta mała osóbka rosnąca we mnie będzie najważniejszą rzeczą w moim życiu i wiem, że randki będą prawie niemożliwe. - Zrobię jakiś obiad. Powiedziałam. Odrzuciłam moje poważne myśli i zaczęłam wstawać z kanapy. - Zejdź z tej kanapy, a nie będę miły. - Trip skrzywił się na drugim końcu sofy, na której spędziłam cały tydzień. Miałam odpoczywać po moim upadku, tak na wszelki wypadek. Trip wziął za odpoczynek nie
54
ruszanie się wcale. Raz jak przyłapał mnie w pralni, z pełnym koszem ubrań przy biodrze, bezceremonialnie podniósł mnie i zaniósł do łóżka, marudząc i przeklinając coś o byciu upartym gównem. Doprowadzał mnie do szaleństwa w takim stopniu, że zaczęłam się dusić. Jakby tego było mało, był chętny aby pomóc mi z prysznicem. Taa... jasne! To się nie dzieje. Mówiłam serio, gdy postanowiłam, że nic więcej między nami nie zdarzy się ponownie. Poza tym, jestem pewna, że miał całą czarną książeczkę wypchaną telefonami do wyboru. Myśl o Tripie z jedną z jego dziwek przewracała mi w żołądku. Musiałam przypominać sobie, że nie jest mój. Nie był tym, kogo... Kurwa, kogo ja oszukuję! Mogłabym zakochać się w nim tak łatwo, gdyby nie przekonanie, że moje serce zostanie rozdarte na strzępy. - Jeżeli zostanę na tej kanapie jeszcze jedną minutę... Powiedziałam, powoli wymawiając każde słowo jakbym mówiła do cudzoziemca. - To.zwariuję.jak.cholera. - Czując lekką satysfakcję, że jego grymas się powiększył, dodałam. - I to będzie skierowane na twoją rządzącą się dupę. - Usłyszałam jak Remy zachichotał. Odwróciłam się, pomachał i szybko wyszedł, najwyraźniej ocenił sytuację, uznając że pora wyjść. Mądry mężczyzna. Uśmiech Tripa został skrócony przez poduszkę rzuconą w jego twarz. Trafiony - zatopiony! Wybuchnęłam śmiechem na niedowierzający wyraz jego twarzy. Mój uśmiech szybko zniknął, gdy jego usta wykrzywiły się w maniakalnym śmiechu. Błysk w jego oczach nie wróżył dla mnie nic dobrego. Automatycznie przeszłam do defensywy. - Nie, nie, nie. Przepraszam. Ja... Trip przestań. Przepraszam! Naprawdę! - Zmierzał w moją stronę i był coraz bliżej. Moje oczy przeszukały pokój w możliwości ucieczki. Zanim mnie dopadł, podskoczyłam i wybiegłam przez frontowe drzwi. Bez namysłu przeleciałam na drugą stronę ulicy, gdzie mieszkała Scar z Mace'em. Trip krzyczał za mną, że muszę wrócić na kanapę. Wbiegłam przez tylną bramkę i szybko się zatrzymałam. Trip chwycił mnie za biodra, kiedy zderzył się z moimi plecami od nagłego zatrzymania się. - Co do... O mój Boże! O mój Boże! - Krzyczałam, zakrywając usta dłonią. - Ja pierdolę, - wymamrotał Trip pod nosem.
55
- O cholera! - Mace krzyknął zaskoczony. - Achh! - Krzyknęła Scarlett. Byliśmy świadkami czegoś, czego nikt nie chciał widzieć. Scarlett miała basen w starodawnym stylu z leżakami po jednej stronie. Na nich, w świetle księżyca o zmierzchu, znajdował się bardzo przyjemny, bardzo jędrny tyłek Mace'a w powietrzu, jego spodenki były zaplątane wokół kostek. Pod nim leżała jęcząca Scar. Przerwaliśmy im seks w ogrodzie! Poczułam jak rumieniec wkradał mi się na twarz i szyję. Scar mówiła, że ma seksowny tyłek, ale cholera jasna... naprawdę miał. Był prawie tak dobry jak Tr... Nie, nie idziemy tam. Pokręciłam głową, aby wymazać nie tylko tok swoich myśli, ale też fakt, że właśnie oglądałam tyłek narzeczonego mojej przyjaciółki. Krzyk i głośny plusk wody wprowadził mnie w panikę. Mace, na szczęście ze spodniami w górze, zanurkował w basenie, gdy Trip mnie minął i zrobił to samo. - Szybko, szybko! - W całym zamieszaniu, Mace tak szybko wyskoczył z leżaka, że sprężyny nie wytrzymały, owinęły się wokół Scar i przesunęły w prawo, w stronę basenu. Obaj pojawili się po obu stronach leżaka. To co widziałam, aż za wyraźnie, to zupełnie naga Scarlett ze swoim białym tyłkiem wystającym pomiędzy plastikowymi listwami. Sięgnęłam po ręcznik i rzuciłam go na jej nagie ciało, podczas gdy chłopcy walczyli z katastrofą jaką była Scarlett, Mace i każda aktywność seksualna w pobliżu wody. Nagle Scar wybuchnęła śmiechem. - Myślę, że następnym razem musimy założyć rękawki i okulary ochronne kochanie. - Spojrzałam na uśmiechniętą twarz Mace'a. - O rany! Jakie to obrzydliwe Norman! Oni znowu to robią! Odwróciliśmy się w stronę damskiego głosu, aby zobaczyć starą, wścibską sąsiadkę Scar i Mace'a, która zaglądała przez płot z obrzydzeniem przyklejonym na twarzy. - Spierdalaj! - Krzyknęła uśmiechnięta Scarlett. To wszystko spowodowało we mnie taki napad śmiechu, że aż miałam łzy w oczach. Scarlett była szczelnie owinięta w ręcznik i bezpiecznie chichotała w ramionach Mace'a.
56
Mój śmiech został zastąpiony westchnieniem, gdy zostałam poderwana z podłoża. Ramionami natychmiast oplotłam szyję Tripa. - Co do cholery? - Zapytałam nieco zdezorientowana. - Mówiłem. Zostań na kanapie Księżniczko. - Jego usta się podniosły i jedyne o czym mogłam myśleć, to jak bardzo chciałabym possać te wargi. Dreszcz, który nie miał nic wspólnego z tym, że był przemoczony, przeleciał przeze mnie i moje sutki natychmiast stanęły pod biustonoszem. Z każdym krokiem który robił, lekko mnie trącał powodując pocieranie, które stało się boleśnie mocne. Odchrząknął, kiedy mały jęk uciekł mi przez usta. Mogłam wyraźnie poczuć jak jego erekcja ociera się o mój tyłek. To mnie nie zdziwiło w najmniejszym stopniu, od kiedy ciągle był twardy. To sprawiło, że ostatnie dni były jeszcze trudniejsze, nie wspominając o jego przyzwyczajeniach do chodzenia w samym ręczniku lub luźnych spodniach, które niebezpiecznie nisko zwisały na jego biodrach. Życie z Tripem szybko stało się moją ulubioną torturą. Dostarczył mi mnóstwo wizualizacji podczas czasu z moim BOBEM. Przypomniałam sobie, że musiałam kupić jakieś dodatkowe baterie. - To pistolet czy cieszysz się, że mnie widzisz? - Nie mogłam się powstrzymać. Wydaje mi się, iż wywołałam wilka z lasu, że tak powiem. Stęknięcie było jedyną odpowiedzią jaką otrzymałam, gdy popchnął wejściowe drzwi i delikatnie opuścił mnie na kanapę. Odwrócił się i poszedł w stronę schodów. Uśmiechając się do siebie, postanowiłam podokuczać mu jeszcze. - Na komodzie jest jakiś balsam, jeśli potrzebujesz się tym zająć. Zatrzymał się w pół kroku, odwrócił, chwycił moją głowę w dłonie i zmiażdżył moje usta swoimi. Całował mnie jak wygłodzony seksualnie maniak, ukradł moje mądre odpowiedzi, które może bym na to miała. Mój mózg zamienił się w papkę, odsunął się dysząc ciężko i warknął. - Nie przeginaj. Mógłbym rozłożyć cię z moim penisem zatopionym głęboko w tobie w każdej chwili. Staram się powstrzymywać, ale moja powściągliwość się wymyka. Szybko. Nie mogłam nawet przetworzyć tego zarozumiałego oświadczenia, skoro zapadłam w śpiączkę pożądania, więc po prostu siedziałam dysząc i obserwując jak się wycofuje. Chwyciłam się kanapy, aby nie pobiec za nim i nie namówić go, aby spełnił swoje groźby.
57
Ja pierdolę kurwa jego mać! Teeny serio naciskała moje guziki. Ciągle miałem kłodę w gaciach, od kiedy się wprowadziła i mam na myśli naprawdę ciągle. Rozebrałem się i wskoczyłem pod prysznic, mamrocząc do siebie "pieprzone kobiety". Gorąca woda obmyła moje obolałe mięśnie, odtwarzałem to co na pewno było celową karą w przeciągu tygodnia. Pierwszego dnia: łaziła w króciutkich spodenkach i koszulce, którą ledwo można było tak nazwać, a która pokazywała jej czerwony stanik pod spodem. Przez to walnąłem się gołym palcem w stolik, kiedy się pochyliła. Drugiego dnia: wróciłem z pracy i zobaczyłem, że spała na kanapie w jeszcze krótszych spodenkach, które równie dobrze mogły uchodzić za majtki i kolejnym dręczącym topie, z którego wyciekały jej cycki. Trzeciego dnia: obudziłem się z mokrego snu. Tak. Pierdolonego, mokrego snu jak jakiś nastolatek, który pierwszy raz rzucił okiem na Playboy'a. Czwartego dnia:... cóż, chodzi o to. Nie marszczyłem tyle Freda od kiedy się dowiedziałem o co w tym chodzi. Byłem w 95% pewien, że zrobiły mi się pęcherze i mogłem wziąć udział w kampanii reklamowej balsamów. Musiałem się w niej znaleźć zanim stracę ukochany umysł. Od czasu kiedy po raz pierwszy miałem Teeny pod sobą, straciłem zainteresowanie innymi kobietami. Jeżeli mój kutas nie byłby cały czas w stanie gotowości, gdy była w pobliżu, to bym pomyślał, że się zepsuł. Rujnowała mnie i to był wreszcie czas, abym położył wszystko na szalę. Jep, będę pierdolonym mężczyzną i zdobędę dziewczynę. Ale najpierw, miałem problem do rozwiązania.
58
Gdy dotarłam do drzwi łazienki, otworzyłam usta, aby powiedzieć mu, że robię obiad, ale się zatrzymałam. Drzwi były lekko uchylone więc mogłam zobaczyć bardzo wyrzeźbione plecy, silne, długie nogi i idealny tyłek. Jednym ramieniem opierał się o ścianę i pochylił na nią głowę, a jego druga ręka poruszała się w przód i tył w powolnym rytmie. Otworzyłam usta, aby wziąć głęboki oddech i zagłuszyłam to językiem. Oh słodkie dzieciątko Jezus! Masturbował się. Zachowując się tak cicho jak mogłam, zrobiłam krok w tył. Moja twarz się zaczerwieniła a sutki stanęły pod koszulką. - Mmmm. - Jego gardłowy dźwięk wysłał basen ciepła w moje zaniedbane rejony. Rozejrzałam się szybko, bo kto wie, może był też jakiś inny kretyn obserwujący mojego współlokatora i tatusia dziecka jak brandzlował się pod prysznicem. Jego syk zwrócił z powrotem moją uwagę na to co robił. Ścisnęłam razem uda, starając się złagodzić ból, gdy się w niego wpatrywałam. Pompował swoją ręką, mięśnie w jego tyłku napinały się z każdym ruchem, wzmacniając mój ból. Mój oddech przyspieszył i zaczęło mnie swędzić ciało. Byłam na skraju samozapłonu. Całe moje ciało wrzało. Zachowując jęki dla siebie, przesunęłam się o krok, obserwując ruch jego ciała pod prysznicem. Cicho i ostrożnie wsunęłam rękę w mój biust, obejmując obolałe piersi i uszczypnęłam bardzo wrażliwą brodawkę. To było takie złe i niegrzeczne, ale byłam tak podniecona, że nie mogłam więcej znieść. Zamknęłam na chwilę oczy. - Lubisz mnie podglądać Księżniczko? Przez jego szorstki, seksowny głos pisnęłam. Moja zajęta dłoń wystrzeliła do moich ust, a moja twarz zapłonęła na jasnoczerwono. Przyłapana. Milimetry przede mną stał zupełnie nagi, ociekający wodą, bardzo twardy i bardzo seksowny Trip.
59
Kładąc swoje usta na moich przyciągnął mnie do swojej mokrej klaty. Wysunął język, aby lizać moją dolną wargę, potem wsunął się lekko w moje rozchylone usta. Dobra, odsuń się. Odsuń się teraz. Odsuń się. Nie, nie przyciskaj się do niego! Rozluźnij pocałunek! Nie pogłębiaj go! Ramionami oplotłam jego szyję. moje dłonie same z siebie chwyciły go za włosy. Tuląc się do niego jakby życie od tego zależało, mój strach i duma odeszły w zapomnienie, a umysł się rozjaśnił. Jeżeli miałabym mieć stosunki seksualne z kimkolwiek, to chyba najlepiej aby był to ojciec mojego dziecka, prawda? I czemu nie mogłam z nim uprawiać seksu? Co jeszcze gorszego mogło się stać? Nie zajdę znowu w ciążę! Prawda? Trip kilka razy otworzył usta, najwyraźniej nie mógł wyrazić tego co chciał powiedzieć. - Chcę cię – wyszeptał wreszcie. Po przyglądaniu się sobie przez dłuższą chwilę, pokiwałam i wyszeptałam. - Dobrze. Podniósł mnie z ziemi i zaniósł do swojego pokoju. Położył mnie łagodnie na łóżku i zaczął pożerać z taką delikatnością, że nawet się nie spodziewałam, że ją posiadał. Po wszystkim, byliśmy spoceni i splątani razem na łóżku, Trip ukrył twarz w mojej szyi i wymamrotał coś niezrozumiale. - Nie słyszę cię, gdy leżysz twarzą w poduszce. Odsunął się i nerwowo zapytał. - Więc... możemy to zrobić? Znaczy znowu? Bo nie wiem jak wytrzymam koło ciebie, nie łażąc z namiotem Księżniczko. Moje jaja niedługo odpadną, są tak niebieskie i chyba mam odciski. - Uniósł rękę, aby mi pokazać, ale wszystko było w porządku z jego dłońmi. Napięcie pękło, zaśmiałam się. - Chyba... chyba tak. To znaczy nikogo nie ranimy prawda? Z wyjątkiem siebie. Mój uśmiech zniknął na myśl o tym jak Trip mnie rozerwie. Ochraniając moje serce, zastrzegłam. - Ale to nie znaczy, że jesteśmy na wyłączność. Całe ciało Tripa zesztywniało jak deska. Gniew promieniował. - Co masz na myśli poprzez nie na wyłączność?
60
od
niego
- Nadal możesz pieprzyć kogo chcesz i ja mogę spać z kimkolwiek będę chciała, ale musimy być bezpieczni. Nic bez zabezpieczenia i nie przyprowadzamy ich do domu. - Wyjaśniałam, dobrze wiedząc, że nie byłam w zgodzie z Tripem pieprzącym kogoś jeszcze i z jego reakcji wiedziałam, że to jest obustronne. Miałam mały komfort z tej wiedzy, ale popchnęłam w tej kwestii za bardzo. Mój plan zakładał, że nie tylko utrzymam własne mury w górze, ale też popchnęłam Tripa do zatracenia się w kimś innym. Byłam pewna, że właśnie podpisałam mu pozwolenie, aby mnie załamać. Miałam tylko nadzieję, że będę mogła się po tym wszystkim pozbierać.
61
Godziny później po tym jak zasnęła wtulona we mnie, w moim łóżku, leżałem i czułem się bardziej zdezorientowany niż myślałem, że to kiedykolwiek będzie możliwe. Nigdy nie czułem czegoś takiego. Nigdy tego nie chciałem. Nawet nie byłem całkowicie pewny co to było. Kilka rzeczy powoli wydobywałem z murów ochronnych Teeny. Myśl o niej leżącej tak jak teraz w ramionach, u kogoś innego, jakiś inny pojeb dotykający jej, nie wróżyła nic dobrego. W zasadzie to oczywiste, że to mnie wkurwiało i jeżeli mam być zupełnie szczery ze sobą, nie mogłem wyobrazić sobie posuwania nikogo innego prócz niej. Nie widziałem nic poza nią. To wszystko zaprowadziło mnie do oczywistego wniosku. Jestem tak dobry jak dobrze pieprzę.
62
Cztery tygodnie później...
- Hej dziwko. - Powiedziała Scarlett, zamykając za sobą drzwi wejściowe. - Tutaj. - Krzyknęłam, dając jej znać, że jestem w kuchni. Popchnęłam skrzydełka barbecue z powrotem do pieca i odwróciłam się aby dać jej buziaka w policzek. - Faceci już wyszli? - Spytałam wyciągając zimne piwo i podając do jej wyciągniętej dłoni. Potem złapałam sok pomarańczowy dla siebie. - Tak, wyszli jakieś 10 minut temu. - Powiedziała, wypijając połowę swojego piwa. Dziewczyna mogła pić. W zasadzie już nie raz opiła facetów, którzy wylądowali pod stołem przy niejednej okazji. - Dziewczyny będą za kilka minut, ale póki mam ciebie dla siebie, chciałam cię o coś spytać. - Pisnęła Scarlett, patrząc trochę niepewnie, co było dziwne i takie nie w stylu Scarlett. Oblizałam usta i Widujemy się razem wszystkie szczegóły, to Powiedziałam i oparłam
przygotowałam się na pytania o Tripa i mnie. od około dwóch tygodni. Choć Scarlett znała czekałam aż wtrąci swoje trzy grosze. - Strzelaj. się o ladę.
63
- Cóż, wychodzę za mąż. - Parsknęłam i nie przeszkadzało mi to, że byłam w pełni świadoma, że została złowiona, skoro dzisiaj był jej wieczór panieński i planowałam to już miesiąc wcześniej. - Jadę również w podróż poślubną. - Grała na zwłokę, co oznacza, że to co miała powiedzieć było dla niej ważne. Pokiwałam i gestykulując zachęcałam ją, aby kontynuowała. - Chciałam cię o coś zapytać, jeśli, to znaczy, możesz powiedzieć nie i się nie obrażę, ale... - Wzięła wielki oddech i wypaliła. możeszzamniepracować? - Jej bełkot wywołał we mnie głośny śmiech. Wcale się nie dziwię, że bała się mnie zapytać. 6 tygodni temu spojrzałabym na nią i powiedziała, że nie chcę jej ochłapów. Powoli pracowałam nad poluzowaniem mojej dumy i akceptowaniu małej pomocy bez poczucia jakby to była pomoc charytatywna. Może stawałam się miękka, albo po prostu zdałam sobie sprawę, że ludzie wokół mnie naprawdę się o mnie troszczyli i chciałam aby mi pomogli. Wesołość z jej ostrożnej miny i sposobu w jaki trzymała butelkę w dłoni, sprawiła, że śmiałam się jeszcze bardziej. Czekała na kłótnię, która wcale nie miała nadejść. - Co chcesz abym robiła? Wiesz, że nie mam licencji na tatuowanie. - A powinnaś! Nie wiem dlaczego nigdy nie wróciłaś. - Powiedziała cicho z żalem świecącym w jej oczach. Miałam dwa miesiące do ukończenia stażu, gdy rzuciłam go, aby zaopiekować się moją matką podczas jej ostatniego załamania. Scarlett wspierała mnie w mojej decyzji, wiedząc jak ciężko jest się opiekować kobietą, która uważała cię za przeszkodę przez większość życia. Jednak zawsze zachęcała mnie, abym wróciła, ale tego nie zrobiłam. Nie pytajcie mnie dlaczego to odkładałam. Może przez słuchanie mojej mamy i jak miliony razy mówiła mi, że jestem niczym, tylko zajmuję miejsce. Nikim. Przyznaję, że jestem cipą. Przestraszoną, małą suką. Odruchowo głaszcząc swój wystający brzuch, uśmiechnęłam się i podjęłam decyzję, którą powinnam była podjąć już rok wcześniej. - Wiesz co, może to zrobię. - Z powodu zwykłego zdania i małego, dokonanego wyboru, poczułam zawroty głowy na możliwości. To była druga najlepsza decyzja jaką ostatnio podjęłam. Pierwszą była ta, kiedy wyszłam z gabinetu lekarskiego wiedząc, że będę mamą, zamiast to zwalczyć.
64
- W samą kurwa porę suko! - Scarlett krzyknęła, uśmiechnęła się i odetchnęła. - Myślałam, że stracę za to łeb. Kiedy możesz zacząć? - Czekaj, jak mam zakończyć praktyki jak ciebie nie będzie? Zapytałam zdezorientowana i wtedy to we mnie uderzyło. - Trip? - Milion wymówek przemknęło przez moją głowę. Mogłabym z nim spędzać czas non stop? Mogłam być przez niego szkolona bez odgryzienia mu głowy? Mało prawdopodobne. Wpadłam na pomysł. - Co z Remym? - Tak to może się udać. - Remy może to zrobić prawda? - Proszę, proszę, proszę, w umyśle skandowałam z nadzieją, że nie będę musiała spędzać tyle czasu z Tripem sam na sam. Już podziurawił moje starannie wzniesione ogrodzenie z drutu kolczastego. Niezależnie od mojego zastrzeżenia nie na wyłączność, które wypaliłam, wracał do domu prosto z pracy i zabierał mnie na weekendy lub kręcił sie w pobliżu, gdy byłam zmęczona. Bardzo szybko staliśmy się czymś bardzo prawdziwym. Jeżeli dalej będę szła tą ścieżką, to mogłam wszystko spieprzyć i zakochać się w tym wielkim idiocie. Wielkim seksownym idiocie, mogę dodać. - Remy odchodzi. - Powiedziała smutno. - Dzień po ślubie odchodzi. - Moja dłoń powędrowała do ust w szoku. Remy był w Needle's Kiss od kiedy Scarlett pierwszy raz otworzyła drzwi. - Co? - Spytałam. - Czemu? Tak mi przykro. To kiepski czas kochanie. - Dlaczego odchodzi wtedy kiedy Scarlett bardziej go potrzebuje niż mnie. - Przykro jest patrzeć jak odchodzi, ale ma jakieś rodzinne problemy do rozwiązania. Nie chciał wiele powiedzieć, ale wiem, że musi odejść i nie ma wiele czasu. - Wzruszyła ramionami kręcąc głową po czym podskoczyła i złapała kolejne piwo z lodówki. Odwróciła się do mnie z proszącymi oczami. - Dlatego naprawdę potrzebuję cię w salonie. Wiem, że nie będziesz mogła pracować na cały etat i możesz sama decydować w jakich godzinach pracujesz, ale naprawdę potrzebuję pomocy i jeśli miałabym wybrać jedną osobę, która mogłaby go zastąpić, - uśmiechnęła się smutno, - to byłabyś ty. Gardło mi się zacisnęło. - Cholera nie rób tego. Wiesz, że będę płakała! A mam już dosyć ryczenia. Głupie łzy. - Zakręciłam się, zajmując przekąskami, które wysypywałam do misek. - Jeszcze jeden dzień kochanie. Jeszcze jeden i będziesz zamężna. - Przypomniałam jej,
65
zmieniając temat, próbując zignorować fakt, że nie tylko będę mieszkała z Tripem, ale też bardzo blisko współpracowała w najbliższej przyszłości. Zaprzeczanie. To najlepszy sposób, aby sobie z tym poradzić. Przynajmniej tak sobie powtarzałam. Wielki uśmiech zza jej butelki był jej jedyną odpowiedzią. Była szczęśliwa, przez co ja byłam bardziej niż zadowolona. Natychmiast zrujnowała moje poczucie radości, otwierając swoje usta. - Więc ty i Trip hę? - Ach kurwa, no to lecimy, pomyślałam przewracając oczami. - Tak jest po prostu wygodniej. Żyjemy pod tym samym dachem i moje hormony sprawiają, że jestem jak napalony szesnastolatek, który zobaczył pierwszego cycka... Cóż... Trip jest szesnastolatkiem uwięzionym w zajebistym, bardzo wyrzeźbionym męskim cukiereczku. - Ślina naleciała mi do ust na myśl o jego bardzo wyrzeźbionym ciele i tym co mi zrobił niecałe dwadzieścia minut przed tym jak przyszła Scar. - To nic. Tylko wzajemna pomoc w zaspokojeniu. - I człowieku, oh człowieku, ten mężczyzna wiedział jak pomagać w zaspokojeniu. - Ty, moja słodka, mała Teeny, rumienisz się jak dziewczynka u spowiedzi. - Zaśmiała się. - Nie możesz okantować kanciarza kochanie. Byłaś zadurzona w tym chłopaku od lat i mówisz mi, że to tylko seks? Nie. Nie kupuję tego. - Pokręciła głową. - Znam ciebie jak znam siebie i widzę jak go pieprzysz wzrokiem. Zalałam się potem i zupełnie bez przekonania powtarzałam, całkowicie świadoma, że starałam się przekonać nas obie. - To tylko seks. Scarlett tylko się uśmiechnęła, wzięła talerz z jedzeniem i poszła do salonu. Całe szczęście dzwonek do drzwi powiadomił mnie, że przyjechały siostry Tripa. - Otworzę. - Zawołała Scar, zostawiając moją kłamiącą dupę, abym przygotowała drinki.
- Co jest kurwa? - W połowie gry nigdy nie, siedziałam na podłodze ze skrzyżowanymi nogami, patrząc z otwartymi ustami na pustą szklankę Haven po tym jak Scarlett wyskoczyła z "Nigdy nie uprawiałam seksu na Harleyu". Nie tylko ja przetwarzałam fakt, że tylko mój sok i szot Haven
66
zniknęły. Nie było wiele osób w mieście, które miały Harleya i wyglądała na bardziej niż trochę winną. - Nigdy nie spałam z... - Moje pytanie zostało przerwane, gdy drzwi się otworzyły i czterech najgorętszych mężczyzn jakich w życiu widziałam wpadło do środka. Każdy z niebezpiecznym poziomem alkoholu w żyłach, poza wyznaczonym kierowcą, Jude'em. - Haven, - szepnęłam odrywając jej uwagę najlepszym przyjacielem twojego brata kochanie. policzkach i spojrzenie na drzwi odpowiedziało mi na jakie mogłam mieć. - Ach cholera - wymamrotałam. wargę i odwróciła wzrok.
od drzwi. - Jest Rumieniec na jej wszystkie pytania Haven przygryzła
- Przyszedłem, aby przyciągnąć cię do mojej jaskini. - Ogłosił bełkocząc Mace, czym wywołał u Scar histeryczny chichot. - Nie śmiej się. Jestem jaskiniowcem. - Dźgnął kciukiem we własną pierś, po czym wskazał na Scarlett. - Ty piękna pani. Jaskinia, teraz. - Mace nie powinieneś się z nią widzieć do jutrzejszego poranka. Przypomniałam mu, gdy Trip usiadł za mną z nogami po moich bokach. - Dobra, przyniosę ją za godzinę. - Uśmiechnął się i wyciągnął ją za drzwi. - W co gramy Księżniczko? - Trip wyszeptał mi do ucha. Jego ciepły oddech rozesłał przyjemny dreszcz po całym moim ciele i rozproszył myśli. - Em... - To było wszystko, co mogłam odpowiedzieć? Em? Jego język się wysunął, gdy pocałował to miejsce na mojej szyi, od którego wiedział, że miękną mi kolana. Z westchnięciem, oddałam się i przechyliłam szyję na bok, dając mu lepszy dostęp. Kogo do cholery oszukiwałam? Oddałam się? Oddałam się już tygodnie temu i to oznaczało, że byłam w wielkich tarapatach. - Zostajecie dziewczyny? - Trip szorstko zapytał siostry. - Wezmę je do domu. - Wyskoczył Jude, odciągając wzrok od Haven. Złapany. - I tak muszę odwieźć Remy'ego. - Nie mogłam się poruszyć, ani nic powiedzieć z Tripem ssącym moją szyję i w pokoju pełnym ludzi. Więc tylko posłałam ostre spojrzenie do Haven, która szybko zabrała torbę i buty, biegnąc do drzwi przed wszystkimi.
67
- Jesteśmy sami. - Trip warknął w moje gardło, gdzie jego usta nadal pracowały na mojej rozgrzanej skórze. - Jestem tak twardy, że mógłbym ciąć szkło i jest tylko jedno miejsce w którym chcę mojego fiuta. - Moje ramiona się zrelaksowały, na jego przyznanie się, że nie spał z nikim tej nocy. Ciągle martwiłam się o to, że moja głupota palnie mnie w twarz. Wiem jak bardzo głupie było powiedzenie mu, że nie jesteśmy na wyłączność, ale tylko w ten sposób mogłam mu pokazać, że nie jestem zainteresowana prawdziwym związkiem. Inaczej, tylko w ten sposób mogłam mu pokazać, aby poszedł dalej i zostawił mnie samą. W między czasie mogliśmy się zaspokajać. Ręce Tripa zakradły się na przód, pod moją spódnicę, wyciągając mnie z własnych myśli. - W porządku Księżniczko? - Będzie za minutę. - Uśmiechnęłam się, gdy jego palce gładziły wnętrze moich ud. - W co grałyście dziewczyny? - Zapytał gryząc moje ucho. Mój oddech wzrastał wraz z moim libido. - W nigdy nie. - Wydyszałam, miałam trudności z koncentracją z jego odnoszącymi sukcesami ustami i palcami. - Hmm. - Dudnienie jego głosu strzeliło prosto do mojego krocza. Twoja szklanka jest pusta. Jakie było pytanie zanim wszedłem? - Co? Mój mózg był tak zamglony, że nie mogłam zrozumieć o co pyta. Byłam zajęta. Kiedy nie odpowiedziałam jego palce zniknęły z mojej obolałej cipki, przejeżdżając powoli po udach. - Czy kiedyś uprawiałaś seks na Harleyu. - Żachnęłam się na stratę jego dłoni. - Podobało ci się jak cię brałem na moim motorze, prawda? Zapytał, zabierając włosy z mojego karku. - Jesteś jedyną laską, która była na mojej dziewczynce. Pieprzona lub w inny sposób. - Zadyszałam, kiedy przebiegł językiem po moim uchu. - Musimy kiedyś zrobić to jeszcze raz. Podobało mi się mieć ciebie rozłożoną, z moim kutasem zakopanym w tobie. - Niegrzeczne słowa Tripa tylko działały na mnie jeszcze bardziej. Przerywając działania, przyciągnął mnie na swoje kolana we władczym geście. - Mmhmm. - Uwielbiałam gdy stawał się takim macho i przejmował kontrolę. To podniecało mnie jak nic innego. Naprawdę kochałam również
68
pijany seks z Tripem. Był dobry jak nie-z-tego-świata i zaraz się wydarzy, jeżeli mam coś do powiedzenia.
- Chcesz tego Księżniczko? - Przycisnąłem do niej moje biodra, jedną ręką trzymając jej biodro a drugą wróciłem pod jej spódnice. Teeny pchnęła tyłkiem w moją stronę i zapiszczała. Czułem ciepło nawet trzymając dłoń centymetry od jej kobiecości. Była zalana i gotowa. Dobrze, bo musiałem się w niej znaleźć tak jak musiałem oddychać. Byłem tak twardy, że mój członek pulsował jak skurwiel. Tak twardy, że aż bolało. - Muszę być teraz w tobie kochanie. - Mój głos był niski i zachrypnięty z głodu. Wciąż byłem skołowany od picia, co oznaczało, że potrzebowałem tego szybko i mocno. - Och tak. - Jęknęła nisko w gardle, gdy przesunąłem jej majtki na bok i wsunąłem dwa palce. Prawie doszedłem w momencie gdy odkryłem jak jest mokra. Zalana było nieporozumieniem, już prawie wybuchła. Cholera, ta kobieta może mnie powalić na kolana. W więcej niż jeden sposób. - Będzie mocno kochanie. - Po kilku pchnięciach palcami, wyciągnąłem je i wylizałem do czysta. Kurwa, kochałem jej smak! Popchnąłem jej plecy, pokazując jak ją chcę i podniosłem jej spódnicę, aby jej dziarski tyłek był na idealnym poziomie. Jedną rękę owinąłem na jej majtkach a drugą uwolniłem penisa, rozsunąłem jej nogi. - Uwielbiam cię na rękach i kolanach. - Mruknąłem puszczając członka, tylko po to aby rozerwać jej koronkę na pół i rzucić za siebie. Wiszę ci kolejną parę. - Wspomniałem roztargniony. Bóg jeden wiedział ile już par rozerwałem. Przejechałem dłonią po jej gładkiej skórze, drugą złapałem mojego fiuta, ruszałem dłonią do czubka i powoli z powrotem.
69
Teeny oddychała jakby przebiegła maraton. Użyłem swoich zębów, języka i ust na jej bujnych pośladkach, kierując się w dół między jej uda. Kurwa była tak bardzo wrażliwa. Potarłem czubkiem penisa między jej mokrymi, gorącymi wargami cipki. Mocno ścisnąłem jej biodro. - Trip, potrzebuję cię we mnie. - Powiedziała ochryple, kołysząc się w przód i tył próbując samej nabić się na mnie. Była rozpaczliwie podniecona. Bez kolejnych myśli, uderzyłem głęboko w środek i odrzuciłem głowę z długim rykiem. Teeny zacisnęła się na mnie i zaczęła mnie ujeżdżać po swój orgazm. Ledwo ją dotknąłem, ale mieliśmy tę dziką namiętność seksualną, której nigdy wcześniej z nikim nie dzieliłem. Nie mogłem się nią nacieszyć. Chciałem zostać zakopany głęboko w niej na resztę mojego pożal się Boże życia. - Kurwa, kurwa, kurwa. O kurwa! - Krzyczała jak się w nią wbijałem. Dywan zaczął ocierać moje kolana, czego nawet nie zarejestrowałem, gdy ścisnąłem mocno jej sutek. Odrzuciła głowę i krzyczała głośno niezrozumiale, gdy chwyciła mojego penisa jak imadło. Uwielbiała ostro. Pot ściekał po moich plecach, zerwałem koszulkę, nie przerywając posuwania. Dłoń którą miałem na jej piersi przesunąłem na tyłek i delikatnie klepnąłem. Krzyczała w rozkoszy, przysunęła do mnie biodra. Och tak, moje dziewczyna lubi niegrzecznie. Szybko się wysunąłem, przerzuciłem ją na plecy z potrzeby właściwego opanowania jej. Dłoń Teeny natychmiast przesunęła się do jej łechtaczki i kręciła małe ósemki, gdy patrzyła na mnie spod przymkniętych powiek. Wziąłem do ręki mojego pulsującego kutasa posuwając po nim w przód i tył, przód i tył, szybciej, machając nadgarstkiem, gdy poczułem jak jądra mi się zaciskają. Pochyliłem się nad nią, wbiłem palce w jej ciepło, gdy się rozpadła. Jak to zrobiła, to nie Trip wyszedł z jej ust. Tylko moje prawdziwe imię. Imię, którego żadna kobieta nie krzyczała podczas seksu. Imię, którego żadna kobieta, prócz niej, nie miała nawet prawa krzyczeć. - Javiero - krzyknęła, wyciągając plecy na podłodze. To na mnie podziałało. Nie mogłem się dłużej powstrzymywać. Z pierwotnym rykiem pompowałem mojego penisa szybciej i mocniej. Przekręcając nadgarstkiem, odpuściłem i doszedłem dookoła jej
70
cipki i cycków, zostawiając ją zupełnie nieświadomą tego, że zrobiłem coś nie do pomyślenia i oznaczyłem moje terytorium. Oznaczyłem co moje. Mam wrażenie, że gdyby wiedziała dlaczego to zrobiłem, byłaby wkurwiona na sposób "wypierdalaj". W zasadzie to wydaje mi się, że nawet nie wiedziała, że wykrzyczała moje prawdziwe imię. Gdyby wiedziała, grałaby jakby nic się nie stało. - Jebany, pijacki seks rządzi. - Sapała ciężko i zamknęła oczy wyglądając na zużytą i całkowicie pokrytą moją spermą. Nie. Nie zdawała sobie sprawy, ale słyszałem ją i nie szybko to zapomnę.
71
- Nie wierć się kurwa, albo stracisz oko. - Rzuciłam w Scar. Kręciła się od 10 minut, podczas których nakładałam jej makijaż. - Pierdol się suko! Jestem zdenerwowana. Co jeśli się przewrócę i skręcę kark? - Podciągnęła swój koronowy top. - Żartujesz sobie ze mnie? - Zaśmiałam się. - Ty? Nieustraszona Scarlett zdenerwowana? Prawdziwa Scar się ukazała, pokazując mi środkowy palec i się uśmiechnęła. - Zamknij się i podaj mi piwo proszę. - Trzymaj. Teraz się nie ruszaj. Jeśli tego nie skończę, nigdy stąd nie wyjdziesz i Mace będzie uważał, że go wystawiłaś. - Podałam jej drinka i przesunęłam się do włosów. Spędziłyśmy miesiące, aby upewnić się, że ten dzień będzie idealny i wreszcie nadszedł jego czas. Miałam oglądać jak moja najlepsza przyjaciółka wychodzi za mąż za mężczyznę z jej mokrych snów. Poważnie, nigdy nie widziałam bardziej dopasowanych do siebie osób jak ta dwójka. Wyzywali siebie codziennie, ale pod przykrywką macho i twardej osobowości, znaleźli to czego wszyscy tak naprawdę szukamy. Znaleźli dla siebie kogoś specjalnego. Ponieważ tata Scarlett zmarł kilka lat temu, postanowiła sama pójść do ołtarza. Miałam przy nim być tylko ja, jako druhna i Trip jako świadek.
72
Tego akurat nie chciałam oglądać. W moim głupim "chronieniu swojego serca" namówiłam go, aby zabrał ze sobą randkę. Głupie prawda? Coś mi mówiło, że wyjdę na tym jak Zabłocki na mydle. To mogła być ta blond pinda, którą widziałam w za ciasnej, czarnej sukience. Kto kurwa zakładał czarną sukienkę na ślub? Czarne zakłada się na pogrzeb, nie na wesele. Powtarzałam sobie, że ta nienawiść nie miała nic wspólnego z tym, że przyszła tu z Tripem. Moim Tripem. - Gotowa aby założyć suknię? - Zapytałam po zapięciu swojej, sięgającej do ziemi, bez ramiączek, która uwypuklała się na moim brzuchu. Scarlett proponowała, że przeniesie ślub na potem, jak już dziecko się urodzi. Kłóciłyśmy się o to przez dwa dni, aż ją przekonałam. Jeżeli weźmie ślub, gdy będę w ciąży, Karzełek też byłby na jej przyjęciu. Tak, przezwisko się przyjęło i tak, to wystarczyło aby Scarlett nie rezygnowała z pierwszej daty ślubu. - Gotowa niespokojną.
tak
jak
mogłabym
być.
-
Mruknęła,
brzmiąc
na
- Kto by pomyślał, że kiedyś to powiesz? - Szepnęłam i pocałowałam ją w policzek. - Na pewno nie ja. - Odetchnęła Scarlett z drżącym głosem. - Nie płacz. Zniszczysz dzieło, które stworzyłam. - Powiedziałam jej, kiedy się odwróciłam i zobaczyłam jej błyszczące oczy. Potrząsnęła głową, objęła moją dłoń i ścisnęła mocno. Szybko zmieniła minę na odważną i się ożywiła. - Daj, ja to zrobię. Twój gruby tyłek nie może się odpowiednio wyginać. - Pokazałam jej język jak prawdziwa dama. Włożyłam białe szpilki na stopy i próbowałam ukoić własne nerwy. - Och kurwa. - Szepnęłam niewyraźnie, gdy spojrzałam na nią. Przełknęłam gulę w gardle i wychrypiałam. - Teraz będę płakać. - Dodałam bez tchu. - Wyglądasz oszałamiająco kochanie. Nigdy nie dowie się jak bardzo mam na myśli to co mówiłam. Wyglądała jak anioł, błyszczący, piękny, niesamowity i co najważniejsze szczęśliwy. - Jak zaczniesz płakać, to i ja zacznę i wtedy obie będziemy wyglądały tragicznie i będziemy musiały tam pójść wyglądając jak para
73
szopów, które grzebały w śmieciach! - Powiedziała Scarlett wygładzając swoją piękną suknię ślubną. Delikatny odcień kości słoniowej pasował do jej zapierających loków. Satyna została zwieńczona skomplikowaną koronką, która łączyła się z pięknym diamentem na jej plecach, ukazując jej jedwabną skórę i tatuaże. Tatuaże były jej częścią. Tatuaże były jej dumą do pokazania. - Odwróć się. - Wyszeptałam przez ucisk w gardle. Odwróciła się i widok z tyłu był równie niesamowity. Tren kończył się większą ilością skomplikowanej koronki i był pofalowany na końcu. Kryształy Swarovskiego były delikatnie rozsypane na dekoracyjnym pasie w talii. W skrócie jej suknia była oszałamiająca. Ale myślę, że sama Scarlett i to jak lśniła, było za to odpowiedzialne. - Możesz to zrobić. Będzie dobrze. Tylko pójdź do końca korytarza i tam stój. - Wzięłam szybki oddech. - Taa, jestem pewna, że wiem jak to zrobić Teen. - Scar się uśmiechnęła i wzięła ode mnie bukiet z białych i czarnych róż. - Nie mówiłam do ciebie. To znaczy, jeste... zresztą nieważne, zróbmy to. - Odwróciłam się, wzięłam głęboki oddech i czekałam aż otworzą się podwójne drzwi i zacznie lecieć muzyka. - Wiesz, pamiętam jak bardzo mądra suka powiedziała mi, abym wyciągnęła głowę z tyłka i skorzystała z tego pojebanego programu. Może już czas, abyś trochę skorzystała ze swojej rady. - Scarlett skończyła delikatnie, gdy muzyka zaczęła lecieć i drzwi się otworzyły. - Nie jestem pewna czy on jest kogokolwiek rycerzem w białej zbroi. - Wyszeptałam do siebie, przypominając sobie, gdy powiedziałam Scarlett te słowa. Szłam powolnym, ostrożnym krokiem, byłam w połowie drogi, gdy spojrzałam na Tripa. Mój oddech ugrzązł w płucach, serce biło mocno pod żebrami. Stał obok Mace'a z rękoma złączonymi przed sobą, w czarnym garniturze i białej koszuli rozpiętej na górze. Widać było tatuaże wystające spod niej. Jego oczy mierzyły mnie, gdy starałam się nie wywalić. Uśmiechnął się żując kolczyki na ustach. Idiota był tak pewny siebie. Mogłam się założyć, że dokładnie wiedział jak dobrze wyglądał. Dziesięć kroków. Zaledwie dziesięć kroków.
74
Była tylko jedna idealna piosenka dla Scar idącej do ołtarza. Nie było wątpliwości. Tak naprawdę wszystko się dla nich zaczęło przy słowach Daughtry, które leciały w tle. Mace stał z przodu sali, wyglądając tak przystojnie w garniturze, czekając na swoją dziewczynę. Leciało " I Know There's No Life After You". Muzyka stała się bardziej intensywna i po sali rozeszło się zbiorowe westchnienie, gdy pojawiła się Scarlett. Łzy zebrały się w moich oczach, gdy widziałam jak moja najlepsza przyjaciółka idzie do ołtarza w kierunku Mace'a, który patrzył na nią jakby była jedyna na świecie. Miłość między tą dwójką, była tym co każdy miał nadzieję kiedyś znaleźć. Serce ścisnęło mi się w piersi na ich miłość. Boże jak ja tego chciałam, ale równocześnie to mnie przerażało. Zostały mi cztery kroki i znowu spojrzałam na Tripa. Jego spojrzenie było bez zmian i jego uśmiech opadł, gdy coś innego zaświeciło w jego oczach. Kurwa mać. Nie wiedziałam co znaczyło to spojrzenie, ale wysłało przypływ tęsknoty do mojego brzucha i kobiecych części. Rozpaczliwie próbowałam oderwać od niego wzrok, gdy zbliżałam się do końca drogi, ale jak zwykle, moje zdradzieckie ciało nie chciało mnie posłuchać. Musiałam pamiętać, że był tu z kimś innym. Po chwili stałam już przy ołtarzu z oczami utkwionymi w Tripie. Jego spojrzenie się nie zachwiało. Coś białego zaćmiło mój wzrok, gdy Scarlett wreszcie dotarła do Mace'a. Dzięki kurwa! Byłam w stanie odciągnąć oczy od Tripa do panny młodej i pana młodego. Wyglądali razem niesamowicie. W pełni widoczna sztuka Scar, seksowna jak cholera współpracowała z jej zajebistą sukienką i błyszczącymi czerwonymi szpilkami. Mace patrzyła na nią z tak niezachwianą miłością, że nie mogłam powstrzymać łzy, która spłynęła po moim policzku. Kurna. Nie płacz. Nie płacz! Przejechałam wierzchem dłoni po oczach, udając, że coś mnie zaswędziało. Jeżeli będzie coraz gorzej, mogłam powiedzieć, że randka Tripa na mnie kichnęła i mnie czymś zaraziła. Wysysający krew troll. Oparłam się pokusie, aby zobaczyć czy Trip na mnie patrzył. Kapłan przyszedł i zaczął ceremonię, wszystkie oczy nadal były skupione na Scarlett i Mace, którzy wyglądali zupełnie olśniewająco razem.
75
Przeniosłam skupienie ze Scarlett na Mace'a i ugryzłam język, aby powstrzymać się od szlochu. Czy to łza czai się w kącie jego oka? Starał się ją wstrzymać, robiąc te pociągające nosem sprawy, jakie to zawsze robią, kiedy udają, że nie potrafią płakać. Ale oto była, spływała po jego policzku jak spadająca gwiazda. Przysięgam, że światła się w niej odbiły i pięknie błysnęła na cały świat. Ta pojedyncza łza tylko potwierdziła jak bardzo kocha moją najlepszą przyjaciółkę. I wiedziałam całym sercem, że właśnie trwało przekształcanie mojej Scarlett w Scarlett Mace'a. To było słodko gorzkie i było wszystkim o czym sekretnie marzyłam. - Tak. - Słowa Scarlett przyciągnęły mnie do obecnej chwili. Uśmiechnęłam się przez łzy i wyciągnęłam chusteczkę, którą schowałam w staniku, aby wytrzeć oczy. - Czy ty Mace bierzesz Scarlett... - Cholera tak! - Mace przerwał kapłanowi. Cała sala wybuchnęła śmiechem na jego chętną odpowiedź. - Bardzo dobrze, ogłaszam was mężem i żoną. - Na tym etapie łkałam już tak bardzo, że prawie nie słyszałam dalszej części. - Możesz teraz po... - Biedny facet nawet nie zdążył dokończyć, zanim Mace przyszpilił się do ciała Scarlett, dając jej pocałunek, od którego pokój prawie uległ samozapłonowi. Okrzyki, gwizdy i głośne klaskanie odbiło się od ścian. Pociągając nosem, otarłam resztkę łez i chrząknęłam. Byłam gotowa aby dokończyć moje obowiązki drużby. Byłam tak dumna w tym momencie, że mało nie wybuchnęłam. Podążając za młodymi, Trip podszedł do mnie, kładąc dłoń na moich odsłoniętych plecach i pochylił się bliżej. Jego gorący oddech dotknął mojego ucha, wyszeptał. - Wyglądałaś tak zajebiście pięknie Księżniczko. Zostawił mały pocałunek na moim policzku, odsunął się i szedł obok mnie, aż wyszliśmy na zewnątrz, aby pojechać do baru Boba na wesele. Tak, baru Boba. Tam Mace zabrał Scarlett na pierwszą randkę, więc nie było wątpliwości i to była jedyna rzecz o jaką prosił Mace.
Cholera. Moje stopy cierpią.
76
Byłam pewna, że są całkowicie opuchnięte i utknęły mi w butach. Poruszałam palcami, próbując złagodzić trochę ucisk. Umierałam z głodu, bo dziecku najwyraźniej nie podobała się godzina bez czegoś w ustach i potrzebowałam drzemki. Zanim dotarliśmy na miejsce wesela zrobiono setki zdjęć. Był pierwszy taniec Scar i Mace'a, a Tripa nigdzie nie było widać. Gdybym nie miała na oku jego głupiej randki, to pomyślałabym, że ją posuwa. Przewróciło mi się w brzuchu na samą myśl. Pomyślałam, że powinnam wprowadzić brak pind do naszej reguły nie na wyłączność. Mogłam to zrobić? O czym ja myślałam? Celem zasady nie na wyłączność było to , aby znalazł kogoś innego, bez próbowania ze mną, by oszczędzić moje serce przed zmiażdżeniem. - Dobry. - Moja głowa podskoczyła na głos z głośników. Co do cholery? - Zostałem poproszony przez mojego brata, aby zrobić coś cholernie specjalnego, więc chyba nie mogłem odmówić. - Stał na scenie, wyglądając bardziej seksownie od samego diabła. Nie miał marynarki, jego biała koszula była odpięta u góry, ukazując jego tatuaże na klacie. Rękawy miał podwinięte do łokci, a jego włosy wyglądały jakby nerwowo przeczesywał je dłońmi, co sprawiło, że wyglądał niezwykle apetycznie. - Zanim zacznę, chciałem powiedzieć ci bracie, że jesteś szczęśliwym skurwielem i w razie jakbyś przegapiła notatkę, Scar, witaj w rodzinie kochanie. - Mój Boże, jego głos rozpalał we mnie ogień i nie miałam szansy na wybawienie. Był chrapliwy i głęboki. Był uosobieniem brudnego seksu co sprawiło, że usiadłam i zwróciłam na niego całą uwagę. Odchrząknął, cofnął się i pokiwał do zespołu, którego wcześniej nie widziałam na scenie. O ja pierdolę! Zamierza śpiewać? Byłam tak rozpieprzona. Zanim skończy będę kałużą na podłodze. Muzyka zaczęła grać, a światła lekko przygasły. Gitara zaczęła szeptać do tłumu, całując nasze uszy słodkim dźwiękiem. Każde dotknięcie struny sprawiało, że moje serce biło szybciej, więc gdy doszły bębny, moje ciało juz wibrowało z każdym uderzeniem pałeczek. Kiedy to się stało? Trip otworzył usta i zaczął śpiewać. To było jakby ziemia mnie wciągnęła, a jego głos był jedyną rzeczą, która mnie trzymała.
77
"Angel Without Wings" Saving Abel płynęła z jego ust jakby to było jego przedłużenie. Jego oczy były mocno zaciśnięte, jego twarz odzwierciedlała każde słowo, które wylatywało z jego płuc. Kurwa był wspaniały. Poczułam lekki pot na mojej skórze, gdy się nieznacznie pochylił, wyrzucając z siebie słowa, jakby naprawdę je czuł. Nie tylko je śpiewał, ale naprawdę tak czuł, co było śmieszne. To znaczy mówimy tutaj o Tripie. Nigdy by nie mógł poczuć czegoś takiego do kogoś innego. Ale Boże, chciałam aby to czuł. Chciałam aby czuł to do mnie, nawet jeśli na końcu miałoby mnie to załamać. Kapał seksem i złymi decyzjami. Mogłam posunąć się nawet do tego, aby powiedzieć, że mógłby zostać gwiazdą rocka. Był tak dobry. Miał nawet tę zarozumiałą postawę i oczywiście osobowość podrywacza. Chciałam tam pobiec i wylizać go od stóp do głów. W każdym razie, musiałam się powstrzymać i przypomnieć sobie, że nie jest mój do zatrzymania.
78
Bas uderzał w podeszwy moich butów, pot leciał ciurkiem po plecach, sprawiając, że koszula przykleiła mi się do ciała, a adrenalina płynęła przez żyły. Słowa brzmiały tak cholernie prawdziwie. Teeny była wszystkim o czym myślałem, że nigdy nie będę chciał, ale potrzebowałem w tym samym czasie. Miałem nadzieję, że zmądrzeje i usłyszy, że śpiewam dla niej. Nie było nikogo prócz niej. Mace i Scar podsunęli mi ten pomysł, choć nie śpiewałem od kiedy 5 lat temu rozpadł sie mój zespół. Nerwy to za mało, aby opisać co czułem zanim wszedłem na scenę. Byłem pewien, że się porzygam, ale chwilę później muzyka dała mi kopa i opanowała mnie. Byłem w swoim świecie, jedyną rzeczą o której mogłem myśleć była ona. Aniołem, tym w skrócie była Teeny. Była moim aniołem. Chodziła z podniesioną barierą, ale widziałem światło prześwitujące z maleńkich pęknięć w jej zbroi. Po prostu musiałem dostać się wystarczająco blisko, aby mnie wpuściła. Poruszyła we mnie coś, czego istnienia nawet się nie domyślałem. Sprawiła, że chciałem wyczyścić moją historię i zacząć od nowa. Zacząć od nowa dla niej. Wreszcie zrozumiałem, co Mace miał na myśli mówiąc, że dla Scarlett chciałby być lepszą osobą. Przez cały czas przekonywałem siebie,
79
że ci ludzie stracili swoją nadzieję i marzenia, zmieniali siebie, aby troszczyć się o innych. Myliłem się. Dbałem o nią. Dbałem o nią i zależało mi tak bardzo, iż wiedziałem, że chcę... czegoś więcej. Muzyka się skończyła i spojrzałem w tłum mając nadzieję, że odnajdę jej twarz i dowiem się czy słyszała co mówiłem, ale nie było jej w zasięgu wzroku. Czując się przybity i zgaszony, odłożyłem mikrofon na najbliższy głośnik, otarłem pot z twarzy koszulą. Powiedziałem sobie, że to nie miało znaczenia. Pierdolę to, jeżeli do tej pory tego nie zrozumiała to jaki do cholery był tego cel.
80
Szłam w stronę, gdzie zszedł ze sceny. Zostałam uprzedzona przez ręce jego randki, oplatające go jak ośmiornica, kiedy wiła się dookoła niego, achała i ochała, wspinała na niego ze swoim uwielbieniem, cyckami i brakiem klasy. Kręciła lokiem jego włosów dookoła palca, a drugą ręką jeździła po piersi Tripa. Parsknęła na mnie, jej zdzirowate, czerwone paznokcie były na śnieżnobiałej koszuli Tripa. - To ta laska, którą zaciążyłeś? - Złośliwie zapytała Barbie striptizerka, gdy do nich dotarłam. Oniemiała spojrzałam z Tripa na nią i z powrotem. Nigdy nie miałam problemu z pewnością siebie, ale od tego małego zdania poczułam się zmiażdżona. To bolało. Dokładnie tym byłam... tylko laską, którą zaciążył. Cisza, która płynęła od Tripa sprawiła, że poczułam się zdradzona. Nie mogłam nic na to odpowiedzieć, a on najwyraźniej nie zamierzał mnie bronić. Bez słowa odwróciłam się na pięcie i wybiegłam. Zatrzymałam się tylko po to, aby zerwać z siebie buty. Wydostając się tak szybko jak tylko mogłam, ignorując dziwne spojrzenia, wyleciałam przez drzwi. Byłam pod otwartym niebem i mokre krople spadały z ciemnych chmur. Błyskawica rozświetliła niebo, a za nią był grzmot. Gęsia skóra
81
pojawiła się na mojej skórze. Zazdrość, złość i ból promieniowały z mojego ciała. Byłam wkurwiona. Wkurwiona na niego i jego kurewską randkę. Wkurwiona, że poszedł na przód. I wkurwiona podwójnie na siebie za to, że go namawiałam i że nic nie zrobiłam, gdy miałam okazję. Nie mogąc tego powstrzymać, rzuciłam moimi głupimi szpilkami, chcąc po prostu coś rozwalić. Wylądowały z hukiem na mokrej ziemi. Stałam w ulewnym deszczu myśląc o tym jak udało mi się wszystko tak po królewsku spierdolić. Sukienka przykleiła mi się do ciała i zaczęłam się trząść. Prawdopodobnie od deszczu, choć może to był gniew. - Co kurwa jest z tobą nie tak? - Głos Tripa przemknął przez deszcz. Słyszałam odgłos jego kroków w deszczu. - Spierdalaj! - Krzyknęłam, odwracając się do niego twarzą. Trip całkowicie mnie zignorował i podszedł bliżej, woda spływała mu strumieniami po twarzy. - Musisz mieć głowę na karku. To bzdura! - Huknął szorstko. - Nie waż się przyłazić i mówić mi o bzdurach! Nie waż się kurwa jego mać! - Nie mogłam stwierdzić co było głośniejsze, burza czy krew, która szumiała mi w uszach. - Nie masz powodu aby być na mnie wściekłą. Nie masz Teeny. Stawałem na głowie dla ciebie, dla naszego dziecka, dla nas i nadal tego nie łapiesz. - Głośny trzask pioruna zabrzmiał gdzieś niedaleko nas. - Och łapię! Głośno i wyraźnie. Po raz kolejny rzucasz mi jakąś kurwą w twarz. Po prostu nie możesz zrezygnować z pind, które na zawołanie będą ssały twojego kutasa! Jego już zły wyraz twarzy przeistoczył się we wściekły. - Czego kurwa chcesz ode mnie? Chcesz abym padł do twych nóg i błagał o okruchy? O to chodzi? Chcesz abym czekał aż znowu popełnisz błąd lub dasz się ponieść chwili? Prosiłaś o to i teraz jesteś wkurwiona gdy to zrobiłem. Chcesz abym był kimś, kim nie mogę Teeny. Nie jestem pierdolonym sługusem! Nie mógł być dalszy od prawdy. Był tym kogo chciałam. Nie chciałam po prostu skończyć załamana i uszkodzona, gdy mu się znudzę razem z moim gównem.
82
Zabolał mnie brzuch, gdy zobaczyłam go na parkiecie z chętną Barbie. Nie chciałam aby to bolało. Nie chciałam, aby moje ciało tak na niego reagowało. Nie chciałam chcieć go tak bardzo jak chcę. - Nic od ciebie nie chcę! Nie chcę cię! Po prostu odejdź! - Krzyczałam podczas gdy błyskawica rozświetliła niebo nad nami. - Odwróć się kurwa i spieprzaj do swojej kurwy Trip. - Wiesz co? Chyba tak zrobię. Nie rozumiem cię. Myślałem, że jest mi dobrze z tym co było między nami. Myślałem, że może uda mi się sprawić, że zobaczysz i zmienisz zdanie. - Wskazał ręką między nami. Nie jest dobrze. Nic z tego nie jest dobre. Nadal będziesz w pobliżu, podważając moje słowa Teeny. Ja będę blisko, bo to też moje dziecko, ale moje błaganie się kurwa skończyło. - Z tym odwrócił się i zostawił mnie stojącą na deszczu. Mój brzuch znowu opadł i znowu przeklinałam siebie za to że przejmuję sie tym co zrobi, komu zrobi i ogólnie nim. - Kurwa! - Wykrzyczałam w deszcz myśląc jak było idealnie. Stałam w środku jebanej burzy. Nie ważne gdzie spojrzałam, kryło się niebezpieczeństwo. Odwróciłam się, aby wrócić do budynku, zobaczyłam znajomy cień poruszający się szybko w ciemności w towarzystwie szczupłej sylwetki. Trip, wychodził. Z nią. Łzy frustracji spływały mi po twarzy, wbijałam paznokcie w dłonie prawie rozrywając skórę. Deszcz padał mocniej, chłodząc moją skórę w strumieniach. - Teeny, słonko, chodź do środka proszę. - Remy zawołał. - Po prostu zejdź z deszczu kochanie. Przeziębisz się. - Nawoływał, gdy się nie ruszałam. Poszłam do wejścia, gdzie czekał z wyciągniętą ręką, deszcz maskował moje łzy, które wcale nie zwolniły. - Będzie dobrze maleńka. Po prostu jest zły. Oboje jesteście teraz źli. Daj mu ochłonąć. - Zagrzmiał w moje włosy, gdy przytulił mnie do swojego boku. Pokiwałam, trzymając się mocno jego marynarki, próbując powstrzymać pociąganie nosem. - Byłam paskudna dla niego. Boże, Remy, byłam tak paskudna. Popchnęłam go do tego. - Poruszył się trochę zanim moje ciało zostało przykryte czymś suchym i miękkim. - Ciiii, jest dobrze. Tylko niech ochłonie. - Uspokajał.
83
Wzięłam głęboki oddech i zostałam zaatakowana jego zapachem. Mrugałam, aby powstrzymać więcej łez, spojrzałam na ramiona, aby się przekonać, że to marynarka Tripa mnie otulała. Z jakiegoś niewiadomego dla mnie powodu to uruchomiło kolejne łzy. - Chodź. Zabiorę cię do domu. - Domu? Domem było miejsce zamieszkania Tripa i nie byłam pewna czy chcę być świadkiem tego co tam się bez wątpienia dzieje. Nie wiedziałam, czy będę mogła sobie z tym poradzić, ale nie miałam dokąd pójść. Pomysł uderzył we mnie . Wstąpię tam, zabiorę trochę ciuchów i wrócę do mieszkania. Może z nim mieszkałam, ale zostawiłam swoje mieszkanie, tylko nie miałam tam ubrań. Tak, to właśnie zrobię. Najpierw ubrania, a później dom. Chciałabym mieć kogoś kto by jutro odebrał moje graty od Tripa. Cholera, zapłacę komuś aby to zrobił. Dosyć tego. Życie z nim pod jedynym dachem przyniesie tylko jeszcze więcej zmyłki dla mojego zmęczonego serca i skonfliktowanego umysłu. Już czas aby wrócić do domu, zbudować życie, które będzie dobre dla dziecka, dla mnie i pozwolić mu... odejść. Było na to jakieś dobre słowo? - Dobrze. - Zaskomliłam pozwalając aby Remy poprowadził mnie do swojego samochodu, zatrzymując się na chwilę, aby podnieść moje zniszczone, satynowe szpilki. Jazda do domu była cicha jeśli nie liczyć mojego pociągania nosem i drżenia. Podjechaliśmy pod dom i otuliłam sie mocniej marynarką wokół mojego zimnego ciała. - Odzywaj się czasem, dobrze? - Uśmiechnęłam się niepewnie, wiedząc, że następnego dnia wyjeżdża. - Oczywiście słonko. Poradzisz sobie? - Zapytał, patrząc niepewnie. - Taa, nic mi nie będzie. Jedź bezpiecznie. - Pochyliłam się przytulając go i całując w policzek, zanim otworzyłam drzwi i wyszłam na deszcz. Miałam czas aby zastanowić się nad powrotem do domu i szybko zdecydowałam, że miałam wszelkie prawo być wściekłą. Nie powiedział ani jednego jebanego słowa, gdy ta kurwa była dla mnie okrutna i to mi pokazało co dokładnie dla niego znaczyłam. Włożyłam klucz do zamka we frontowych drzwiach i je otworzyłam. Wpadłam prosto w ramiona Tripa. Szybko się wyprostowałam i przepchnęłam obok niego. - Wezmę kilka rzeczy i wrócę na swoją ścieżkę.
84
- Przestań. - Zagrzmiał, ściskał po bokach ręce w pięści. Zignorowałam jego żądanie, poszłam do mojego pokoju, aby zgarnąć najwięcej rzeczy ile mogłam, tak szybko jak mogłam i modląc się do Boga, abym nie wpadła na jego cizię po drodze. Nie byłam pewna czy sobie z tym poradzę. - Teeny! - Krzyknął ze schodów. - Możesz się kurwa na chwilę zatrzymać? - Odgłos bosych stóp uderzających w stopnie nakłaniał mnie do zamknięcia drzwi na klucz i zerwania ubrań z wieszaków. Sekundę później, drzwi trzasnęły o ścianę i pojawił się w nich Trip. - Tylko wezmę moje rzeczy. Proszę zostaw mnie. - Powiedziałam mu ściszonym głosem. Byłam mokra, zmęczona, wściekła i zraniona. Nie zostało mi już wcale energii. - Nie odejdziesz. - Powiedział, gdy owinął mnie miękkim, puszystym ręcznikiem. - Jesteś przemarznięta i mokra. Będziesz chora. Naprawdę? Ten komentarz mnie trochę ożywił, bo moje następne słowa ociekały sarkazmem. - Cóż, co ty kurwa nie powiesz Trip. Kto by pomyślał, że zmarznę stojąc na deszczu. Zostawiona.Sama. - Kurwa. Przepraszam! - Pocierał ręcznikiem po moich ramionach, próbując mnie ogrzać. - Byłem dupkiem i przepraszam dobra. Tak bardzo kurwa przepraszam. - Wyszeptał ostatnią część przeprosin. - To świetnie, ale nie chciałabym trzymać cię z dala od twojej randki i jak cholera jestem pewna, że nie chcę tu być, więc sobie pójdę. Zrobiłam krok do przodu i wyciągnęłam walizkę z szafy rzucając ją na łóżko. - Odwiozłem ją do domu. Nigdy z nią nie spałem. Chciałem tylko, kurwa, chciałem abyś widziała. - Przejechał dłońmi po włosach. - Chciałeś abym widziała co, Trip? Chciałeś mnie ustawić na właściwym miejscu? Chciałeś widzieć mnie upokorzoną przed naszymi przyjaciółmi? Miała rację wiesz? Jestem tylko laską, którą zaciążyłeś i kurna słyszałam twoje głośne milczenie jasno jak cholera. - Kurwa. Byłam zmęczona. Musiałam się pospieszyć i stąd wydostać. Złość zaczęła ze mnie uciekać i wszystko co zostało to głęboki ból aż do kości, który mógł być wyleczony tylko dniami snu i wiadrami Ben & Jerry's.
85
- Nie możesz odejść - wyszeptał. - Ja... cóż, nie chciałem abyś wróciła do tej meliny, więc przekonałem właściciela do zerwania umowy najmu - wyrzucił, brzmiąc na zmartwionego. - Ty co? - Krzyknęłam. - Lepiej abyś ze mną tylko pogrywał. Powiedz, że ze mną pogrywasz Trip. - Nie mógłby. Nie... kurwa, totalnie by mógł. Wyraz jego twarzy tylko to potwierdzał. Zamknęłam oczy i mocno potarłam skronie, początek morderczego bólu głowy uderzył we mnie. - To była melina. Nie możesz tam mieszkać. Ani ty ani dziecko. Po prostu nie możesz. - Martwił się, że stracę panowanie, ale nie miałam na to siły. Chciałam ewentualnie się przenieść, ale to należało do mnie, nie do niego. Nadal miałam trochę oszczędności i mam nadzieję, że był w stanie zdobyć z powrotem moją zaliczkę. Musiałam znaleźć pracę... Kurwa... miałam z nim pracować. Nie mogłam zawieść Scarlett. Nie mogłam jej tego zrobić, ani sobie. Chciałam tej pracy, to mogło zapewnić lepsze życie dziecku. Z tego powodu i tylko tego, musiałam przełknąć moją dumę, znowu, i zostać z Tripem. Mogłam chociaż postawić ostatniego dolara na to, że znowu nie znajdę sie z nim w łóżku. - Możesz mnie zostawić samą? Jest mi zimno i potrzebuję wziąć prysznic. I zdecydowanie potrzebuję snu. - Nie dając mu wyboru, wzięłam piżamę i poszłam do łazienki zamykając i blokując drzwi za sobą. Zsunęłam się po ścianie prysznica z gorącą wodą padającą na mnie. Patrzyłam na stos czerwonego, zrujnowanego jedwabiu, który był moją suknią druhny i zastanawiałam się jak do cholery miałam naprawić to co zepsułam. Z perspektywy czasu, mogłam tego wszystkiego uniknąć, gdybym nie namawiała go i nie napierała aby przyprowadził randkę. To było głupie, ale potrzebowałam się zdystansować póki by mnie nie zranił bardziej. Zanim zraniłam siebie. Nadszedł czas by zrezygnować z Tripa. Jeżeli uda mi się to cofnąć i zachować uczucia dla siebie, może uda mi się to przetrwać. Nienawidzę tego, że zmieniłam się w królową dramatu i nie za wszystko mogę obwiniać szalejące hormony. Nie. W dużej mierze musiałam obwiniać moje uczucia do niego. Uczucia, które próbowałam ignorować, którymi dmuchnął mi w twarz. Alternatywa była jeszcze gorsza. Zakochać się w nim i mieć z powrotem jego styl podrywacza lub
86
co gorsza depresję poporodową i skończyć jak moja matka bo Trip odejdzie... jak mój ojciec. Nie. Nadszedł czas by stać się dużą dziewczyną, zapiąć buty i kopnąć się w tyłek. Najpierw jednak muszę się wypłakać. Dokładnie to zrobiłam. Siedziałam w brodziku prysznica i wypłakiwałam serce, pozwalając aby wszystko odeszło. Dopiero gdy wyszłam spod prysznica z zaczerwienionymi oczami, irracjonalnie zdecydowałam jaki będzie następny krok. Sięgnęłam do szafki i wyciągnęłam pudełko farby do włosów, którą znalazłam gdy rozpakowywałam kosmetyki. Trip gustował w blond pindach, cóż, ta laska już nie będzie dla niego atrakcyjna.
87
Stąpałam po schodach idąc do jego śmiesznej ciężarówki przedłużającej fiuta, po tym jak zgarnęłam płaszcz, torebkę i zatrzasnęłam za sobą drzwi do domu. - Pieprzony dupek. - Mruknęłam do siebie, mocno wkładając klucz do zamka i wspinając się do tego monstrum. Wreszcie zasnęłam po wyczerpującym dniu choroby, bólu pleców i podrażnienia, tylko po to aby być brutalnie obudzoną przez dzwonek telefonu. Odebrałam połączenie od bełkoczącego Tripa o maśle orzechowym, kanapkach z galaretką, Dzwoneczku i ogórkach. - Powinnam po prostu zostawić tam jego dupę. - Mruknęłam wyjeżdżając z podjazdu. Nie minęło 10 minut gdy podjechałam pod wskazany adres i zaparkowałam na krawężniku. Muzyka i hałaśliwe głosy płynęły z okien, gdy szłam do sypiącego się domu. Drzwi były szeroko otwarte. Weszłam i zaczęłam szukać wzrokiem Tripa. Każdy by pomyślał, że cofnął się do czasów liceum, biorąc pod uwagę jak ci idioci hulali. Dziewczyny na kolanach facetów, ludzie pieszczący się po kątach, czerwone kubki porozwalane na stołach i grupa ludzi grających w piwnego ponga 5 i palących coś co śmierdziało jak pot.
5
Gra polegająca na ustawieniu kubeczków na stole i jak trafisz do kubka przeciwnika piłeczką to przeciwnik pije.
88
Przechodząc przez ciało na podłodze, przeciskałam się przez tłum idąc do kuchni zanim dostrzegłam Tripa. - O ja pierdolę! - Powiedziałam do nikogo. Mój temperament natychmiast zapłonął. Siedział na stołku z czterema zdzirami lecącymi na niego. To nawet nie był żart. Cztery tragicznie wyglądające dziwki praktycznie wiły się na jego kolanach jeżdżąc rękami po jego klacie i ramionach. Kręciły się na nim jak suki w rui. A on po prostu tam siedział, nie zatrzymywał ich. Wyglądał jakby się nie przejmował tym, że ocierają się swoimi zainfekowanymi chorobami wenerycznymi kroczami. Podskoczyłam do niego, łapiąc w garść źle ufarbowane na rudo włosy najbliższej ze zdzir. Wydała z siebie pisk protestu, kiedy odciągnęłam ją z drogi. Oczy Tripa rozszerzyły się i opadła mu kopara. Zadzwoniłeś do mnie o 3 w nocy po co? Abym zabrała cię na badania na chlamydię6? - Warknęłam na niego, bardziej niż trochę zmęczona i wkurwiona jak cholera, że musiałam jechać, aby zobaczyć takie gówno. Jeżeli miałam być szczera, to trochę zabolało mnie bycie świadkiem jego ekscesów. Powinnam była przewidzieć, że się nie zmieni. - Księżniczko poczekaj! - Zawołał Trip, gdy odwróciłam się i wybiegłam z domu. Pierdolę go. Może znaleźć inny sposób, aby dostać się do domu. Dotarłam do skrzynki pocztowej, gdy wielka dłoń opadła na moje ramię. - Zostaw mnie Trip! - Krzyknęłam odwracając się, aby zobaczyć, że to nie był Trip, tylko jakiś pijany facet z przerażającym, drapieżnym uśmiechem góruje nade mną. Żołądek mi podskoczył na ostry zapach tequili i rzygów z jego oddechu. Włoski na karku mi stanęły i miałam dziwne przeczucie. Dłonią automatycznie zasłoniłam brzuch w geście obronnym. Było coś nie tak z tym kolesiem. Źrenice w jego oczach były rozszerzone, a połysk potu pokrywał jego twarz. - Czemu pani się tak spieszy? - Wybełkotał mi w twarz. Zemdliło mnie na intensywność jego zgniłej śliny, która pokryła moją twarz. - Powinieneś dać mi odejść. Teraz. - Spojrzałam znacząco na jego uścisk na moim ramieniu. Ten facet był pomylony a ja byłam sama w ciemności i w ciąży.
6
najważniejszy epidemiologicznie i klinicznie gatunek bakterii. Do zakażenia dochodzi najczęściej drogą płciową.
89
- Lubię zadziornie. Chodźmy... - Jego słowa zostały przerwane. Zanim zdążyłam mrugnąć był na ziemi i bardzo wkurwiony Trip okładał jego twarz pięściami. Patrzyłam na to w zwolnionym tempie. Nie mogłam go powstrzymać. Po pierwsze dlatego, że byłam w ciąży a walka nie była miejscem dla ciążowego brzucha, a po drugie ten koleś potrzebował lekcji. Może też dlatego, że prawie rycersko oderwał się od swoich dziwek i bronił mnie. Trip wyciągnął rękę do tyłu i umieścił ją na nosie obrzydliwca z przerażającym chrupnięciem. - Zostaw go! Już odpłynął. Przestań! - Ogromny, umięśniony facet złapał Tripa i odciągnął go od nieprzytomnego kretyna. Sapiąc i dysząc Trip wycharczał. - Zostaw mnie kurwa. Skończyłem. - Zrzucając z siebie jego ramiona, podszedł do mnie z rozerwaną koszulką i spocony. Krew leciała z jego brwi. Trip zatrzymał się tuż przede mną, nadal dymiący. Spojrzał na mnie od góry do dołu, przejeżdżając dłońmi gdzie tylko mógł i oplótł mnie ramionami, miażdżąc w swoim uścisku. - Wszystko w porządku? Skrzywdził cię? - Odtrąciłam go pamiętając jak pozwalał się dotykać zdzirom. Moja złość wzrastała. Miałam prawo być wkurzoną z tylu różnych powodów. Żaden z nich nie był zaadresowany do bandy pijanych imprezowiczów. - W porządku. Zabieraj swój głupi tyłek do samochodu. Odjeżdżam. - Rzuciłam, drepcząc tam gdzie zaparkowałam. Trip podążył za mną i wskoczył na siedzenia pasażera. Ledwie zamknął drzwi, gdy odjechałam z krawężnika z lekkim piskiem opon. Hamując na podjeździe, wyszłam z samochodu i wbiegłam do domu. Cała nasza podróż była cicha. Skupiłam się na drodze a Trip siedział sztywny jak deska obok mnie nie wypowiadając ani słowa i ledwo się poruszając, z wyjątkiem wycierania krwi nawilżonymi chusteczkami, które trzymałam w schowku. Nie byłam w nastroju na rozmowę o tym jakim jest królewskim dupkiem. Walenie butów na schodach zaalarmowało mnie, że Trip był za mną. Dotarłam do łazienki, gdy przemówił. - Teraz ze mną nie rozmawiasz? - Nie. - Zwykłe i proste. Mój "obchodzi mnie to" guzik został zepsuty i tak będzie przez przynajmniej 6 godzin. - Jaki masz kurwa problem? - Warknął. - Dlaczego musisz być królową wszystkich suk? Za każdym razem gdy jesteś wkurwiona odbija się to na mnie.
90
- Słucham? - Moje ciało zesztywniało. Złość to było nieporozumienie. O mało nie wykipiałam. - Jak kurwa śmiesz! - Odwróciłam się i spojrzałam na niego. - Ja? Łazisz dookoła jakbym zrobił ci jakąś straszną kurwa rzecz i przez większość czasu nie mam cholernego pojęcia co cię ugryzło w dupę! - Jesteś najgłupszym skurwysynem jakiego spotkałam! Wzywając mnie o śmiesznej godzinie w nocy, abym przyjechała zabrać twój zapity tyłek. Bardzo zmęczona wylazłam z łóżka i zrobiłam to, abyś mógł być kutasem. Wracaj do swoich zdzir Trip. Mam do-kurwa-syć tego gówna. Wskazałam na jego w połowie wyeksponowaną pierś. - Wezwałeś mnie na jebaną imprezę z brudnymi dziwakami. Jego oczy rozbłysły i zrobił krok do przodu naruszając moją przestrzeń osobistą. - To nie o to chodziło. Zadzwoniłem, aby zobaczyć czy przyjedziesz i to zrobiłaś. - Co? - Och do kurwy nie! - Plecy mnie bolą. Stopy mnie bolą. Jestem cholernie blisko wyczerpania a ty co robisz? Próbujesz udowodnić czy po ciebie przybiegnę? - Krzyknęłam. - Chciałem coś udowodnić. Ciągle powtarzasz, że nie obchodzę cię bardziej niż zeszłoroczny śnieg, ale oto jesteś. Przyjeżdżasz z pomocą na każde skinienie. - Uśmiechnął się i musiałam zwalczyć ochotę, aby go spoliczkować. - Och pierdol się dupku. Myślisz, że to wszystko wyjaśnia co? Krzyknęłam jeszcze głośniej. - Chcesz mnie Księżniczko i nic nie możesz na to poradzić. - Kąciki jego ust podniosły się, gdy kontynuował. - Przyjechałaś i zobaczyłaś te dziwki dookoła mnie i nie mogłaś nic na to poradzić. Jesteś.Zazdrosna. - Z każdym słowem robił krok do przodu, aż uwięził mnie przy ścianie. - Nie pochlebiaj sobie. Byłam zdegustowana. Nie zazdrosna. Uśmiechnęłam się szyderczo mu w twarz. Wciągnął dolną wargę między zęby, wciągając też bliźniacze kolczyki. - Księżniczko, chcesz tego tak bardzo jak ja. - Jeszcze jeden krok, jedną dłoń położył na ścianie za mną a drugą na moim biodrze, przyciągając do siebie. - Nie myśl, że nie wiem dlaczego ufarbowałaś swoje włosy. Wyglądasz zajebiście gorąco jako brunetka. I to wcale mnie nie odtrąca. Twój plan zawiódł. - Pochylił się do przodu z błyskiem w oku,
91
który wyzywał mnie abym mu zaprzeczyła, dlaczego to zrobiłam. Przestań z tym walczyć. - Nienawidzę cię. - Rzuciłam z bardzo małą ilością jadu i bez prawdy kryjącej się za tym. - Przestań się uśmiechać. - Pchnęłam w jego klatę, ale się nie przesunął ani o centymetr. Tylko przez sekundę studiował moją twarz zanim uderzył swoimi ustami w moje, całując mnie mocno. Metal na jego ustach przycisnął się do mnie, a jego twarda długość docisnęła się do mojego brzucha, drgając pod jego dżinsami. Westchnienie opuściło moje usta, pozwalając aby jego język zanurkował do środka. Moje hormony oszalały. W mózgu miałam zwarcie i zanim się zorientowałam, zdarłam z niego resztki koszuli i rzuciłam na podłogę. Trip warknął w moje usta, schylił się, złapał mnie za tyłek i podniósł z podłogi. Moje nogi natychmiast oplotły go w talii. Poszedł w stronę sypialni, wywołując we mnie łzawy jęk, gdy pocierał swoją twardością o moją łechtaczkę i czułam przyjemność strzelającą przez moje ciało. - Mam nadzieję, do diabła, że jesteś gotowa Księżniczko. - Rzucił mnie na łóżko, podciągając spódnicę i pozbywając się damskich bokserek szybkim ruchem. Moje już twarde sutki naciskały na miękką koszulkę i zanim się zorientowałam jego usta były na mnie. - O cholera! - Zawołałam na intensywne uczucie jego języka z małą, metalową kuleczką, który pocierał moją łechtaczkę. - Ohhhhhh tak, kurwa tak! - Krzyczałam, gdy wepchnął szybko i mocno dwa grube palce. Zacisnęłam pięści na prześcieradle i trzymałam mocno. Zanim mogłam złapać kolejny oddech, delikatnie ugryzł moją łechtaczkę, ssąc ją w ustach wysyłając mnie do pędzącego orgazmu, który drżał i krzyczał na szczycie moich płuc. - Cholera Trip! Nie przestawaj! Pompował swoimi palcami mocniej i szybciej, gryząc, liżąc i ssąc póki nie byłam papką bez kości. - Smakuje tak dobrze jak pamiętam. - Patrzyłam jak wylizał swoje palce do czysta gdy przesuwał dłonią po swoim twardym jak kamień członku. Oblizałam usta, prawie się obśliniłam na jego widok z rozpiętymi spodniami zwisającymi na biodrach. Srebrna sztanga, która prowadziła przez czubek jego wściekle wyglądającego kutasa sprawiła, że moja cipka zacisnęła się tylko na wspomnienie jak dobrze było go czuć.
92
Trip się pochylił, więc położyłam się na łóżku zanim chwycił obie moje kostki przyciągając mnie do przodu. Zaczepił moje kolana o swoje ramiona i wparował do środka. Mój długi jęk dopasował się do jego głębokiego, gardłowego stęknięcia, gdy chwycił mocno moje biodra. Wycofał się i znowu wparował po same jaja. Przybierając brutalne tempo, rozbijał się za każdym razem uderzając miednicą w moją łechtaczkę. - Boże, o Boże. - Piszczałam zaciskając paznokcie na jego umięśnionym tyłku. Jego odpowiedzią był ryk, którego potrzebowałam aby odpuścić. Moje ciało się zacisnęło, fale przepływały przeze mnie jak nigdy wcześniej. - Dojdę w tobie Księżniczko. Dojdę mocno. - Jego kutas drgnął i z kolejnym mocnym i szybkim posunięciem, odrzucił głowę i krzyknął z uwolnienia. Rozluźniłam mój uścisk wokół niego, gdy orgazmiczna mgła zaczęła się podnosić. Leżał na mnie, opierając swój ciężar na ramionach i w tym momencie powaga chwili zaczęła we mnie wsiąkać. Co my właśnie zrobiliśmy? Jak mogłam pozwolić aby to się stało? Znowu. Ponieważ jesteś w nim zakochana idiotko. Och to jest zły pomysł. Bardzo zły pomysł.
93
- Nie rób tego. Nie rozmyślaj nad tym. Po prostu tego nie rób. Wyszeptałem. Jej ciało nadal było nieruchome i wiedziałem, że wyskoczy ze swoimi bzdurnymi powodami dlaczego jesteśmy złym pomysłem... dlaczego nie jestem wystarczająco dobry. - Nie rób z tego nic wielkiego. - Powiedziała, gdy wstałem, podciągnąłem dżinsy z powrotem na biodra i poszedłem do łazienki, aby się wyczyścić. - To jest kurwa coś wielkiego. - Odwarknąłem. Miałem dosyć jej powtarzającej się rutyny. Wpadłem z powrotem do sypialni aby zobaczyć jak zakłada jedną z moich koszulek przez głowę. - Nie musi tak być. Po prostu odpuść. - Mruknęła, rozglądając się za swoimi porozrzucanymi ubraniami. - To prawdopodobnie tylko szalejące hormony i poddanie się chwili. Zapomnij o tym. Czy ona kurwa żartuje sobie ze mnie? To samo gówno tylko innego dnia. Teeny uciekała od wszystkiego co mogło dostać się pod jej twardą powierzchowność jaką nosiła jak zbroję. Łaziłem po pokoju próbując wykombinować jak jej przemówić do rozsądku. Założyłem świeżą koszulkę i czapkę. Zapomniałem o uspokajaniu się. W tym momencie byłem daleko poza tym.
94
Zablokowałem drzwi, aby zapobiec jej pospiesznej ucieczce, złapałem ją za ramiona i pochyliłem się. - Przestań uciekać! Choć raz zachowaj się jak jebany dorosły. - Zażądałem. - Nie waż się mówić mi co mam robić! Nie pouczaj mnie. I zejdź mi do cholery z drogi! - Wrzeszczała popychając mnie w pierś. - Przestań! - Warknąłem. - Wysłuchaj mnie. - Po co do cholery Trip? - Biorąc głęboki oddech spojrzała na mnie. Abyś mógł mieć łatwy dostęp? Zdumiało mnie to, że nawet tak pomyślała po tym gównie które przeszedłem aby pokazać jej, że ją chcę... tylko ją... muszę działać. Może skończę z dupą zamiast twarzy, ale nie pozostawiła mi wyboru, zrobię wszystko aby zareagowała. - Czego ode mnie chcesz? - Krzyczała, najwyraźniej też straciła zimną krew. - Och na litość boską Teeny, jestem w tobie kurwa zakochany! Krzyknąłem ściągając czapeczkę i ściskając ją w pięści. Moje gardło płonęło na niewygodne i obce uczucie. Mój głos złagodniał gdy spojrzałem w jej niedowierzające oczy. - Jestem w tobie zakochany i nie wiem co z tym zrobić. Dwie łzy wypłynęły jej z oczu i potoczyły się po policzkach. Szybko odwróciła wzrok. Oddech ugrzązł mi w płucach. Kurwa. Miała to w dupie. Wyłożyłem wszystko przed nią i nic ją to nie obchodziło. Miałem swoją odpowiedź. Wyciągnąłem z kieszeni kluczyki i wyszedłem, cicho zamykając za sobą drzwi. Nie spojrzałem za siebie. Czułem się całkowicie załamany i zwyczajnie zmęczony. Mocny deszcz zaczął padać w idealnym momencie. Wyciągnąłem serce z piersi i podałem jej na srebrnej tacy. Deszcz zacinał w moją twarz gdy jechałem przez miasto. Było miejsce do którego zawsze przyjeżdżałem, gdy potrzebowałem czasu aby pomyśleć, odetchnąć lub gdy wszystko się pierdoliło. I teraz wszystko się popierdoliło.
95
Zatrzymałem się na poboczu, wyłączyłem motor, przerzuciłem nogę i chwyciłem butelkę whiskey po którą się zatrzymałem. Zerwałem kask z głowy i rzuciłem na bok. Na szczęście zostawiłem kurtkę na motorze po tym jak ostatnim razem jeździłem, w przeciwnym razie odmroziłbym swój tyłek. Mimo wszystko czarna skóra nie zapewnia tak wiele schronienia od deszczu jak bym chciał. Ale to nie miało znaczenia. Byłem otępiały. Usiadłem na brzegu patrząc na ciemność i światła miasta. Więc to takie uczucie być odrzuconym. Nie doświadczyłem tego wcześniej. Ucisk w klacie, mdłości w żołądku, gula w gardle, to wszystko było dla mnie nowe. Odkręciłem nakrętkę mojej wybranej trucizny, podniosłem butelkę do ust, przechyliłem do tyłu i przełknąłem. Ogień przeleciał przez moje gardło i ogrzał żołądek, ale nic nie zrobił aby ulżyć bólowi po stracie jedynej kobiety, którą kochałem. Miłość jest kurwa do dupy. Spojrzałem w dół na wciąż prawie pełną butelkę w ręce, zastanawiając się co robić dalej. Odrzuciła mnie. Spojrzała mi w twarz, sięgnęła do piersi i wyrwała serce. Wyciągnąłem rękę i rzuciłem butelkę na skały pode mną. Rozbiła się na milion kawałeczków, czułem to samo w moim wnętrzu. Nie wiem jak długo siedziałem w zimną noc wpatrując się w ciemność. Tysiące słów wirowało w mojej głowie, niezliczone emocje, o które nawet bym siebie nie posądzał, rozdzierały moją duszę. Musiało minąć trochę czasu, ponieważ ciemną noc zastąpiła łuna na wschodzie. Moje ciało było nadal znieczulone od zimnego deszczu, który na mnie padał. Byłem przemoczony i bez wątpienia wyglądałem tak gównianie jak się czułem. Wspiąłem się na motor, uruchomiłem go i poczekałem chwilę aby trochę stłumić ból serca. Skierowałem się w stronę domu, by wziąć szybki prysznic. Zatrzymałem się na światłach i położyłem nogę na ziemi dla równowagi. Światła uderzyły w moją zmęczoną twarz chwilę przed piskiem opon i dźwięk uderzenia metalu o metal przebił moje zmysły. Jakby w zwolnionym tempie moje palce puściły kierownicę i poleciałem w powietrze lądując na mokrym asfalcie z obrzydliwym trzaskiem. Wzrok mi się rozmył
96
i nie czułem nic prócz rozdzierającego bólu promieniującego z mojej głowy. Starałem się podnieść do niej rękę, ale wszystko było jak za mgłą, a moje kończyny były niesamowicie ciężkie. Jasna wizja Teeny z jej wystającym brzuchem przemknęła mi przez umysł zanim wszystko stało się czarne.
97
Chodząc po salonie spojrzałam ponownie na zegarek. Żołądek mi się zacisnął, pewnie po raz setny dzisiejszego dnia. 1:49 w nocy. Nie ma go już od prawie 24 godzin. To nie było w stylu Tripa. Ale zakładał, że został odrzucony. Widziałam jak ból świecił w jego oczach. Niechcący wyrwałam mu serce. Po tym jak minął mój szok było już za późno. Trip odjechał na motorze. Myślałam, że potrzebuje trochę czasu aby się uspokoić zanim wróci do domu. Więc czekałam i czekałam, aż w końcu zasnęłam z komórką przy piersi, zwinięta w kłębek na kanapie. Rano się okazało, że to nie trochę czasu potrzebował. W ogóle wróci do domu, czy popchnęłam go za daleko? Martwiłam się. Martwiłam się, że wszystko spieprzyłam. Kocha mnie. Mnie z tych wszystkich ludzi i cisza... nikt nie odpowiada... w najważniejszym momencie mojego życia... dostaję szaloną ciszę. Zadzwoniłam do każdego jego kumpla, którego znałam z jego telefonu, włączając w to mamę i siostry. Nikt nic nie słyszał ani nie wiedział o Tripie. Właśnie dlatego teraz wydeptuje dziurę w podłodze w salonie.
98
Wziął motor, gdy wyszedł. Była wtedy burza. I to przerażało mnie na śmierć. Mógł być ranny i nie wiedziałam o tym. Spędziłam około 30 sekund zastanawiając się czy nie wepchnęłam go w ramiona jakiejś zdziry, ale zdecydowałam, że nie chcę tamtędy iść. Może poszedł na drinka i został aresztowany. Tak było, poszedł na drinka, wdał się w bójkę i go zamknęli. Poza tym, że musiał być chyba aresztowany po drugiej stronie kraju, bo już dzwoniłam na komendę i nie było go tam. Dzwoniłam też do salonu Scarlett mając nadzieję, że tam zasnął i sięgnęłam po ostatnią deskę ratunku, zadzwoniłam do lokalnych szpitali. I nic. Nikt nie odpowiada.
12 godzin później....
Kołysałam się tam i z powrotem z telefonem przyciśniętym do piersi. Czarne sińce były widoczne pod moimi oczami i czułam się jakbym nie mogła oddychać. Zadzwonił telefon i podskoczyłam nie patrząc na numer. Szybko odebrałam mając nadzieję na jakieś wiadomości, jakiekolwiek wiadomości. Wszystko co dostałam to siostrę Tripa, Haven, sprawdzającą czy coś wiem. Rozpaczliwie szukają, ale bez skutku. Wszystko o czym mogłam myśleć, kiedy mój wzrok stał się niewyraźny od niewylanych łez, co ja zrobiłam?
24 godziny później....
Łzy spływały mi po twarzy, powoli poszłam do drzwi. Wyciągnęłam rękę i sięgnęłam do klamki. Nie było wiele powodów, aby dzwonił dzwonek do drzwi o 2 w nocy. Powoli je otworzyłam, aby zobaczyć dwóch umundurowanych policjantów wyglądających ponuro i z przepraszającym
99
wyrazem twarzy. Starszy opuścił wzrok na mój brzuch, gdzie obronnie trzymałam dłoń i się skrzywił. Skrzywił się. - Proszę Pani, - młodszy pokiwał do mnie głową. - Przepraszamy za najście tak późno, ale czy to miejsce zamieszkania Javiero "Tripa" Torres? Odrętwienie mnie ogarnęło, gdy moje ciało zatrzęsło się od cichego szlochu. Moje mokre łzy zalazły mi twarz spadając na ramię, które trzymałam na brzuchu. Jednak czułam jak moje serce spadło na podłogę chwilę przez tym jak upadłam na kolana i zaczęłam płaczliwie lamentować.
100
- Wow! Wszystko w porządku proszę pani? - Młodszy policjant uklęknął na jedno kolano i obserwował mnie ostrożnie. Serce mnie boli. To absolutnie nie może się dziać. To się nie dzieje. Co... ja... Trip? - Wyplułam z siebie czując nadchodzący atak paniki. - Obawiam się, że był wypadek z udziałem pana Torres i zostaliśmy wysłani aby Panią poinformować. - Starszy policjant zrobił krok do przodu i zaczął mówić. - Ma się dobrze proszę pani. Był nieprzytomny jakiś czas. Nie miał dokumentów, gdy go przywieźli, więc trochę czasu zajęło ustalenie kim jest. Zniżyłam brodę, łzy ulgi przyszły łatwo, gdy w swojej głowie skandowałam nigdy więcej kłótni, nigdy więcej. Wtedy myśl uderzyła w mój umysł. Dlaczego nie powiedział im kim jest? Mój brzuch opadł. Milion możliwych złych scenariuszy przeleciał przez mój umysł. Teraz oddychałam szybko i płytko próbując to ogarnąć. - Nic mu nie jest? Naprawdę nic? - Spytałam cicho, przerażona odpowiedzią jaką mogę dostać, ale w tej chwili zrozumiałam co to znaczy kochać kogoś bezwarunkowo. Policjant pokiwał z sympatią w oczach.
101
Nie ważne jak źle może być, zostanę z nim. Zebrałam się z podłogi, nadal w piżamie wyszłam przez drzwi i udałam się do samochodu. - Proszę poczekać panienko. Chce pani, abyśmy ją zabrali do szpitala, do którego go przyjęli? - Och emm. - Cholera! Nawet nie wiedziałam gdzie jest. Patrzyłam z samochodu Tripa na radiowóz i z powrotem. - Tak będzie najlepiej. Nie sądzę, aby była pani w stanie prowadzić. Nalegam. – Starszy, przyprószony siwizną policjant poprowadził mnie delikatnie na tylne siedzenie. Przez całą drogę patrzyłam w dal, przerażona tym co mogę zastać.
- Tędy proszę. - Pulchna pielęgniarka szła obok mnie. - Jesteś jego Teeny prawda? - Zapytała lekko rozbawiona. Byłam zaskoczona i zmarszczyłam czoło. - Słucham? - Spytałam. Zaśmiała się słodko. - Od kiedy się obudził, prosił aby zadzwonić do jego Teeny. Założyłam, że to ty, po tym jak opisywał, każdemu kto słuchał, jaka wspaniała jesteś. - Nic mu nie jest? To znaczy... ma... - Położyłam rękę na jej ramieniu, aby zwolniła. Musiałam wiedzieć co się dzieje zanim tam wejdę. Na co mam się przygotować. Może uderzył się w głowę i miał uszkodzenie mózgu czy coś. Uśmiechnęła się uprzejmie. - Wszystko z nim dobrze kochanie. Tylko jest trochę na lekach. Ma kilka guzów i zadrapań, złamany mały palec oraz kilka szwów na głowie. Lekarz dał mu trochę silnych leków przeciwbólowych więc jest nieco na haju. - Zachichotała, gdy poszła dalej. Co w tym śmiesznego? Popchnęła drzwi i ostrożnie weszła do środka. Wtedy go zobaczyłam.
102
- O mój Boże. - Jęknęłam i ruszyłam do niego, ale po chwili zatrzymałam się. Trip stał przed oknem. Z gołą dupą. W otwartym, odsłoniętym oknie mogę dodać. Spojrzałam na śmiejącą się pielęgniarkę otwierając i zamykając usta jak ryba wyciągnięta z wody. - Nie chce nosić koszuli. Powiedział, że jest kolesiem a kolesie nie noszą tego gó... - Zakasłała. - ... stroju. Rano trzy razy była tu ochrona aby go zabrać od okna i okryć. Muszę powiedzieć, że nie przeszkadza mi widok. Twój chłopak ma ładną pupę. - Stała w drzwiach nawet nie próbując czegoś z tym zrobić. Ciągle byłam w szoku. Zobaczyłam siniaki i skaleczenia, które ozdabiały jego ciało i moje serce znowu przyspieszyło. Podeszłam krok do przodu, ale pielęgniarka zatrzymała mnie łapiąc za ramię. - Zaczekaj. - Spojrzała na mnie i pokiwała na Tripa. Zanim mogłam spytać o co do cholery chodzi, zrobił najzabawniejszą rzecz jaką kiedykolwiek widziałam. Rozkładając ręce po bokach, zachwiał się trochę zanim wziął głęboki oddech i wyśpiewał. - Jestem mały czajniczek... Gapiłam się. Przechyliłam głowę na bok i wybuchnęłam śmiechem na to jak zabawne to było. Przygotowałam się na najgorsze a znalazłam Tripa na haju śpiewającego kołysanki. Nawet tańczył odpowiednio stojąc twarzą do okna, po prostu nagi. Nagi i śpiewający o czajniczku. Było z nim w porządku. Widziałam to na własne oczy więc wiedziałam, że z nim wszystko dobrze. - ... Krótki i gruby! - Kontynuował. Wyciągnęłam telefon i wysłałam grupową wiadomość dając znać jego rodzinie, że wszystko z nim w porządku i zadzwonię niedługo ze szczegółami. Wtedy wpadł mi do głowy pomysł. To było za dobra okazja, aby ją odpuścić. Więc poszłam dalej i zrobiłam to, co każda normalna osoba w takiej sytuacji. Wcisnęłam nagrywaj na kamerze w telefonie i dostosowałam ją, biorąc w kadr przedstawienie Tripa i jego spektakularny tyłek. To było za dobre, aby to przegapić. Każdy musiał to zobaczyć. Powiedziałam sobie, że to na dowód, że wszystko z nim w porządku. Ale mój mózg nazwał to bzdurą.
103
-... Tutaj jest mój uchwyt. Tutaj jest mój dziobek... - Na to słowo, Trip otwarcie i bardzo wyraźnie wskazał na swojego penisa. Śmiałam się tak bardzo, że aż potrząsałam telefonem. Patrzyłam jak działał dalej, nawet nie zauważając, że jestem w pokoju. Za mną była grupa pielęgniarek skupiona razem, kiedy zdały sobie sprawę, że go nagrywam. Młody lekarz wszedł do pokoju, gdy Trip skończył piosenkę o czajniczku i chrząknął, przez co pielęgniarki się rozproszyły. Schowałam telefon dalej patrząc na Tripa, który próbował kręcić się jak baletnica, ale bardziej wyglądało to na małpę w podskokach. - Musisz być tą sławną Teeny? - Uśmiechnął sie i wyciągnął dłoń. Miał tysiąc watowy uśmiech i uroczy dołeczek. Jego dłonie były silne i mocne. Miałam coś z męskimi dłońmi. Doskonale też zdawałam sobie sprawę, że stoję przed zabójczo przystojnym facetem, w piżamie, bez stanika i ze szczurzym gniazdem na głowie. Poczułam rumieniec skradający się na moją szyję i to jak sutki mi stają pod koszulką. - Jestem rezydentem. Możesz mi mówić Alex. - Jego kciuk delikatnie pocierał wierzch mojej dłoni, którą nadal trzymał. - Tak myślę. To znaczy... nie jestem sławna. Jestem Teeny. To znaczy... to tylko ja. - Zarumieniłam się i potrząsnęłam głową patrząc na stopy w bamboszach. Przewyższał mnie o głowę a patrzenie na jego klatę nie pomagało, biorąc pod uwagę fakt, że miał ciało jak Bóg. Nie był tak gorący jak Trip, ale miał w sobie coś co przyciągało starsze panie, zdesperowane kobiety lub po prostu napalone dziewczyny. Najwyraźniej zaliczałam się do którejś kategorii. Prawie zemdlałam, gdy położył dłoń na moim ramieniu i uśmiechnął się. - Jesteś tak ładna jak myślałem, że będziesz. - Lekarz chrząknął, aby ukryć swoją pomyłkę. - To znaczy jak powiedział, że będziesz. Dobry Boże, czy on ze mną flirtował? Nie byłam pewna, skoro minęło sporo czasu od kiedy to się ostatnio działo. - Oh - pisk był wszystkim co udało mi się wydać, gdy Trip chrząknął za nami. - Chcesz usiąść? - Z przypomnieniem Tripa otrząsnęłam się. Cholera, jak mogę stać w jednym pokoju z Tripem, mężczyzną, którego kocham i rumienić się do innego faceta? Jestem dupkiem, proste i klarowne. Moje hormony kontrolowały wszystkie moje reakcje i to nie było fajne.
104
- Najpierw zajmę się Tripem. Jest... em bardzo nieubrany. Odwróciłam się i poszłam do Tripa, który z rękami na biodrach i bardzo imponującą erekcją mierzył wzrokiem lekarza. Srebrna sztanga, która była teraz widoczna łapała światło i skupiała dodatkową uwagę. Najwyraźniej leki przestają działać i zostałam z bardzo nagim, bardzo napalonym i raczej wkurzonym Tripem. - Trip kochanie może założysz teraz na siebie jakieś ubranie? Zapytałam, stając przed nim aby ukryć jego brak skromności. - Nie wiem. Czy ten kretyn nadal będzie do ciebie uderzał? - Fuknął i dalej rzucał piorunami w doktora. O mamo, jego szczęka drgała i uśmiechnięty, wesoły Trip przepadł. Teraz zaciskał dłonie w pięści. - Jednak masz kłopot. Taki, który musisz zakryć. - Syknęłam całkowicie nieczuła na jego problem z lekarzem. Trip przyciągnął mnie mocno do swojego ciała i ciężko pocałował w usta. - Mam problem ponieważ tutaj jesteś. Nie mogę cię widzieć i nie być twardym. Pogódź się z tym. - Powiedział mi szczerze, przyglądając się lekarzowi ponad moim ramieniem. Tuląc mnie zaborczo podkreślał swój punkt widzenia. Parsknęłam. - Następnym razem po prostu na mnie nasikaj. Wyjdzie na to samo i pewnie oszczędzisz sobie otwarcia rany na ustach. Zauważyłam, że jego rozcięcie na wardze otworzyło się od jego zachowania jak jaskiniowiec. Mruknął, przesunął mnie za siebie i poczłapał do łóżka pod kołdrę. Sięgnął po moją dłoń, gdy był już przykryty. - Dawaj Kutasie. To znaczy doktorku. Jaki jest werdykt? - Wbiłam mu paznokcie w dłoń w ostrzeżeniu. - Cóż wyglądasz na zdrowego. Wszystko wydaje się być w porządku. Miałeś jednak uraz głowy i przez dłuższy czas byłeś nieprzytomny. Powiedział Alex skupiając wzrok na karcie w rękach. - Moja głowa ma się dobrze. Pamiętam wszystko co muszę i chcę iść do domu. - Powiedział cicho Trip puszczając moją dłoń i nakrywając się bardziej. Serce mi zamarło. Naprawdę myśli, że go nie kocham. Najwyraźniej oboje byliśmy ślepi albo głupi. Nie zdawałam sobie sprawy, że mnie kocha, ponieważ nie myślałam, że to jest możliwe. Wziął
105
moje milczenie za znak, że nie czuję tego samego. Musiałam powiedzieć mu co czuję, ale bałam się, że może być już za późno. Pokaz, który przed chwilą odstawił, był tylko pokazem i to dla lekarza. Mimo, że mnie wkurzał, nie miałam ochoty startować w konkursie obsikiwania drzew. Byłam jego. Wreszcie nadszedł czas, aby zatrzymać gierki i gówniane omijanie. - Czuł bym się lepiej, gdybyś został na noc, abym mógł mieć na ciebie oko i sprawdzić, czy nie będzie problemów neurologicznych. Jest to środek zapobiegawczy, który bym nalegał, abyś zaakceptował. - Doktor Alex spojrzał na Tripa, który krzywiąc się pokiwał głową. - Dobrze, dam znać pielęgniarce aby dała ci więcej leków przeciwbólowych. Głowa powinna przestać cię boleć w przeciągu kilku godzin. W między czasie trzeba ten ból załagodzić. - Trip spojrzał w okno wyraźnie nas olewając. Lekarz zapisał coś, odwrócił się i wyszedł, zostawiając nas w niezręcznej ciszy. - Dzięki, że przyszłaś, ale wszystko w porządku prawdopodobnie możesz iść. - Wyszeptał Trip nie patrząc na mnie.
więc
Czułam jak nos mi się zapycha, a łzy zbierają w oczach. Nie chce mnie tutaj. Spieprzyłam to, ale musiałam wydorośleć i to naprawić. - Nie! - Wybuchnęłam. - Nie, nigdzie nie idę. Zostaję tutaj. Musisz dać mi szansę na wyjaśnienie. Jego głowa odskoczyła do tyłu jakbym uderzyła go w twarz. Spojrzał na mnie, ale nie powiedział ani słowa, więc kontynuowałam. - Nie dałeś mi czasu na odpowiedź zanim wyszedłeś z domu jak rozpieszczony dzieciak. Położyłam dłoń na jego ustach, gdy je otworzył, aby mi przerwać. Miałam ci coś do powiedzenia, ale mi nie dałeś. - Jego grymas zatrzymał moją przemowę. Zaszydził. - Płakałaś. Oddałem ci moje serce a ty się kurwa rozpłakałaś. Nie czujesz tego samego. Łapię, ale nie siedź tak i nie zachowuj się jakbym to nie wiem jak wyolbrzymił i zrobił coś złego. Przepraszam, jeśli chciałaś pogadać o wszystkich powodach dla których mnie nie chcesz. - Warknął, maska gniewu na jego twarzy nie ukryła bólu, który czuł. - To prawda. Tylko jest taka sprawa. Kocham cię. Tylko nie mogłam mówić. Nigdy nie myślałam, że to możliwe, abyś czuł do mnie coś takiego. Poza tym jesteśmy tak niepasujący do siebie. Cholera Trip. Szalenie cię
106
kocham. - Pouczyłam go. Łzy płynęły mi po twarzy i jestem pewna, że wyglądałam jak gówno. Oczy Tripa obserwowały moją twarz, gdy dalej paplałam. - Ja... po prostu nie dałeś mi chwili, abym mogła to powiedzieć. Płakałam ponieważ, cóż, płaczę! To jest to co robię! Nie wcześniej, ale teraz, płaczę cały cholerny czas. Kurna, płaczę gdy oglądam reklamę płynu do tkanin! Płaczę, gdy kończą mi się ogórki! Po prostu płaczę i ja... - Moja tyrada została przerwana, gdy Trip przyciągnął mnie do siebie i wycałował słowa z moich ust. Wysunął język na moją dolną wargę i delikatnie ugryzł, wyrywając ze mnie małe westchnienie. Zanim się zorientowałam jego dłonie były w moich włosach i mnie pożerał. Odsunął się na tyle aby warknąć mi do ust. - Kochasz mnie. Oświadczenie. Fakt. Przyciągnął mnie do siebie na łóżko. Leżeliśmy twarzą w twarz, tak mocno przytuleni jak pozwalał na to mój ciążowy brzuch. Pokiwałam i położyłam czoło na jego. Zamknęłam oczy i skupiłam się na unormowaniu mojego postrzępionego oddechu. - Wystraszyłeś mnie. Nie mogliśmy cię znaleźć. - Wymamrotałam, relaksując się, gdy jego ręka powoli głaskała moje biodro. - Byłam przerażona. Policja przyjechała pod drzwi i myślałam... - Zamknęłam oczy i wyszeptałam. - Myślałam, że już cię nie ma. Łzy zaczęły mi znowu lecieć na wspomnienie nocnych gości. - Ciii Księżniczko. Ze mną wszystko dobrze. - Odsunął moje włosy z twarzy i pocałował delikatnie w czoło. - Nigdzie się nie wybieram. Jestem tutaj. Nie mogłam czuć się źle, płacząc w jego ramionach bo były takie ciepłe i bezpieczne. Niosły obietnicę, na którą nie wierzyłam, że zasługuję. Obietnicę, której łaknęłam od kiedy byłam małym, samotnym dzieckiem. - Co się stało? - Pociągnęłam nosem na jego szyi, gdzie ukryłam twarz. - Nie jestem do końca pewny, ale policja mi powiedziała, że kierowca zahaczył o przednie koło mojego motoru. Padał deszcz i dopiero świtało. Nie pamiętam za wiele, ale pamiętam jak leciałem w powietrzu, następne co wiem to, że obudziłem się tutaj. - Potarł delikatnie kciukiem w górę i dół mojego ramienia. - Znalazłem się tutaj, ale nie miałem ani portfela ani telefonu, nic do identyfikacji, więc nie mogli stwierdzić kim jestem póki się nie obudziłem i mogłem mówić. Jedyne co mogli ode mnie
107
wyciągnąć to twoje imię zanim znowu zemdlałem. Myślę, że wytropili cię i tyle. To wszystko co wiem. Zamilkłam zastanawiając się, gdzie był całą noc. Zdobyłam się na odwagę, aby zapytać, kiedy pielęgniarka zajrzała przez drzwi i uśmiechnęła się. - Muszę sprawdzić kilka rzeczy zanim ci ulżę w bólu. Przysunęła się, zmierzyła Tripowi temperaturę i ciśnienie. Podniosłam się aby zejść z łóżka, ale Trip zacisnął uścisk i wyszeptał. - Byłem na punkcie widokowym, sam. Całą noc. Po prostu myśląc. - Jego wspaniałe oczy błagały mnie abym go wysłuchała i zrozumiała. Był poobijany i poraniony w szpitalnym łóżku, jednak nadal mnie pocieszał. - Muszę wrócić do domu i się przebrać. Przez ciebie wyszłam z domu w piżamie, bez stanika i w kapciach. Wyglądam jak gówno. - Przytuliłam się do jego boku, nawet nie zbierając się do wyjścia. Po raz pierwszy od długiego czasu czuję się bezpieczna i chciana. Ironią jest, że osoba, która początkowo sprawiała, że czułam się zagubiona i niechciana, teraz sprawiła, że po raz pierwszy w życiu czułam się jak w domu. Pielęgniarka poinstruowała cicho Tripa zanim wcisnęła strzykawkę w jego kroplówkę. Zacisnął ręce i pocałował mnie w czubek głowy nim wymamrotał. - Kocham Cię. - Zanim się zorientowałam jego oddech wyrównał się, a ramiona opadły. Zsunęłam się z łóżka i wezwałam taksówkę do domu. Wyglądał tak spokojnie śpiąc, jedno ramię założył za głowę, kołdra zsunęła się nisko na jego biodrach. Poczułam ciepło jakiego nigdy wcześniej nie czułam i uśmiech rozjaśnił moją twarz na możliwości. Nasz związek nie zapowiada się na łatwy, ale niech mnie cholera jeśli nie upewnię się, że był wart każdej sekundy.
108
Dwa tygodnie później...
- Daj mi to, ja poniosę - powiedziałem jej po raz kolejny. Spędziliśmy ostatnie dwadzieścia minut tocząc wojnę i kłócąc się o to kto będzie niósł jej bzdety. W rezultacie spóźniliśmy się na zajęcia do szkoły rodzenia. - Dawaj to. Jesteś za wielka aby nosić to całe gówno. - Czy właśnie nazwałeś mnie grubą? - Oczy Teeny zabłysły. Jej dolna warga drżała. Kurwa! Będzie płakać. Znowu. - Nie Księżniczko. Chodziło mi tylko o to, że wyglądasz jakby było ci niewygodnie i jestem pewien, że bolą cię plecy od noszenia dziecka przed sobą. - Wyjaśniłem łagodnym głosem, próbując zapobiec włączeniu się wodospadu. - Nazwałeś mnie grubasem! - Pociągnęła nosem ze łzami w oczach. Nie ma znaczenia co powiem, zawsze źle to odbierze i zacznie płakać lub się rzucać. Byłem zmęczony radzeniem sobie z jej zmiennymi humorami. 29 tygodni i gryzłem język prawie tak samo często jak pięść. Cholera wie jak to przeinaczyć. Coś tak niewinnego jak chęć noszenia jej torby i poduszki skończyła się załamką.
109
- Cholera. Nie nazwałem cię grubą. Staram się pomóc. - Pochyliłem się w stronę miejsca pasażera, przytuliłem twarz do jej szyi zostawiając małe pocałunki i skubiąc. - Nie nazwałem cię tłustą Księżniczko. Nosisz dziecko przez cały czas. Chciałem ponosić twoje rzeczy, aby nie czuć się opuszczonym. - Wymamrotałem do jej szyi, gadając totalne głupoty. Zawsze działało. - Och - szepnęła. - Cóż, Nie chcę abyś się tak czuł. - Położyła dłoń na boku mojej twarzy. Przyciągnęła moje usta do swoich. - Stoisz mi na drodze i znowu się przez ciebie spóźnimy. - I znowu, przełączyła się z płaczliwej na wkurwioną w ułamek sekundy. - Przeze mnie? Miałaś po prostu... Natychmiast mi przerwała odsuwając się i wychodząc z samochodu. - Tak, przez ciebie. Teraz chodź. - Zamknąłem drzwi, wziąłem jej poduszkę pod pachę i przerzuciłem jej torbę w głupie kwiatki przez ramię zanim poszedłem za kaczkowatą dupą Teeny. - Robisz wielką sprawę z niczego. Jestem pewna, że już niedługo nie będziesz czuł się opuszczony. - Zachichotała idąc tak szybko jak mogła. - Co masz na myśli? - Błysk w jej oku i sposób w jaki to powiedziała mówił mi, że do czegoś pije. - Teeny? - O patrz, toalety. Muszę siku. Zaraz wracam. - Teen kiwając się poszła do drzwi, zostawiając mnie stojącego jak idiota na chodniku z jej babskim workiem i wściekle różową poduszką. Oparłem się o ścianę pocierając rękę gdy czekałem. Kilka minut później drzwi się otworzyły. Uśmiechnięta Teeny wytoczyła się, zatrzymała i pocałowała gorąco po czym sie odsunęła. Uśmiechnięta poszła w kierunku sali zostawiając mnie podążającego za nią z erekcją przyciskającą się do guzików w moich dżinsach. - Zrobisz coś z tym? - Teeny syknęła cicho. Pracowałem nad opanowaniem mojej twardości zanim głupia nauczycielka nie kazała Teeny uklęknąć opierając się na rękach i robić jakiegoś ćwiczenia oddechowego. Trzy sekundy później byłem na początku mojej pracy. Kto do cholery wyskakuje z czymś takim? Powiedziała nam, 'Partnerzy, proszę uklęknijcie za swoimi paniami i delikatnie pocierajcie ich plecy w powolnych, kolistych ruchach. To pomoże zredukować trochę napięcia i generalnie zrelaksuje mamusię podczas porodu'. Teen siedziała między moimi nogami, oparta na mnie, gdy czekaliśmy aż nauczycielka pokaże nam inne sposoby oddychania, pocierania pleców lub jak rozmawiać z laską podczas porodu.
110
- Nie mogę nic z tym zrobić, ponieważ lubię cię na czworaka, gdy poruszasz swoim tyłkiem w powietrzu. - Wyszeptałem jej w ucho, skubiąc jej szyję. Jeżeli ja byłem podniecony, ona też musiała być. Tylko tak będzie sprawiedliwie. Wsunąłem dłoń pod poduszkę, którą ściskała przed sobą i szybko potarłem sutek, powodując jej jęknięcie i zarabiając cios łokciem prosto w brzuch. - Auć - uśmiechnąłem się, ugryzłem ją w ramię wyszeptałem w skórę. - Wiesz, że lubię gdy jesteś brutalna.
i
znowu
- Kto by chciał najpierw spróbować z brzuchem? - Powiedziała nauczycielka, psując to co było między nami. Stała tam trzymając jakieś gówno i próbując nawiązać kontakt wzrokowy z jakimś biednym dupkiem. - Trip chciałby pójść pierwszy. Prawda kochanie? - Teeny odwróciła się na tyle, abym mógł dostrzec jej słodki jak ciasto uśmiech. Taki, który mówił, że znowu mnie ma. - Nie mogę teraz wstać Księżniczko. Chyba, że chcesz aby wszyscy mieli dobry widok na to co ciągle wkładasz w siebie. - Mruknąłem cicho, tak aby tylko ona słyszała. - Jak miło! Chodź tutaj Trip i pokażę ci wszystko Jesteś tak dobrze wysportowany! - Nauczycielka uśmiechnęła się, patrząc prosto na mnie, uniemożliwiając powiedzenie nie. - Zapłacisz za to Teeny. To obietnica. - Warknąłem do ucha Teeny, gdy wstałem licząc od stu wstecz. - Dobrze klaso, to jest symulator brzucha. Pozwoli wam poczuć jak to jest być w ciąży! To nakładka, która pokazuje wam jaki ciężar wasza partnerka musi nosić dzień w dzień. Jest ciężki i bardzo niewygodny. Wsunęła na mnie kamizelkę zapinaną z tyłu, z ogromnym brzuchem z przodu. - Auć. Cholera jasna. - Pokój zaśmiał się jak próbowałem dojść do siebie. Ciężar prawie przechylił mnie do przodu i zaryłbym gębą w ziemię. - To jest bardzo przydatne narzędzie abyście nauczyli się empatii dla swojej partnerki. Pamiętajcie, macie szczęście, że możecie je zdjąć w kilka sekund. Z drugiej strony ciężarna kobieta... nie ma tyle szczęścia.
111
Godzinę później niż planowałem podjechaliśmy pod dom. Teeny prowadziła z wielkim uśmiechem na twarzy. Ja? Dąsałem się. - Przestań się uśmiechać. To nie jest kurwa śmieszne. Teeny wybuchnęła śmiechem, zgasiła samochód i z niego wyszła. Patrzyłem zły na siebie, że nie jestem w stanie jej pomóc. Otworzyłem drzwi od strony pasażera i zeskoczyłem, zanim mogła spróbować mnie niańczyć i jeszcze bardziej podłamać ego. - Wiesz, że lekarz powiedział, że wielu facetów rzyga i mdleje kiedy oglądają ten film, więc nie jesteś jedyny. Głupi film. Kto by chciał zobaczyć co się stanie ze szczęśliwym miejscem. Nic tak traumatycznego nie powinno być pokazywane facetom. To po prostu nie jest w porządku. Wzdrygnąłem się na obraz, który już na zawsze będzie wypalony w moim umyśle. - To nie powinno się tak rozciągać. To nie jest naturalne. - Chodź kochanie. Musisz trochę poleżeć. - Musiała się mądrzyć i śmiać z mojego nieszczęścia. Musiałem być jedynym, który zrobił z siebie głupka na tle całej klasy. - Nie muszę się położyć. Czuję się dobrze. - Mruknąłem drepcząc do domu. - Taa jasne. Chcesz, żebym włączyła ci prysznic? Naprawdę musisz zmyć z siebie zapach wymiocin. - Zapytała, marszcząc nos jakbym się wytarzał ze skunksem. - Uhhh, muszę i tak i tak. Jadę do salonu. Mam klientów na popołudnie. - Mruknąłem drepcząc w stronę schodów. - Oh, emm... nie, nie powiedziałam jej co się stało.
musisz. Już
zadzwoniłam
do
Scar
i
- Że co? Teraz, gdy następnym razem się z nią zobaczę, będę miał przesrane. Kurwa Teeny. Nie będę mógł z tym żyć. - Narzekałem idąc korytarzem i zamknąłem się w łazience biorąc głęboki oddech. Cały poranek był traumatyczny. Gdybym mógł zaoferować przyszłym ojcom jedną radę, to bym im powiedział, aby ominęli ten film. Nikt nie musi na to patrzeć. Nigdy.
112
Teraz miałem jeszcze większą sympatię do Teeny i jej skrajnych wahań nastroju. Miała do tego prawo, biorąc pod uwagę jak jej kobiecość się rozciągnie. Wiem, że gdybym był laską, odmówiłbym kategorycznie aby coś wielkości arbuza wyszło mi tamtędy. Cholera, nie jestem kobietą i nie cieszę się na pomysł, aby mój szczęśliwy zakątek zamienił się w wyjście ewakuacyjne. Czułem potrzebę zrobienia dla niej czegoś specjalnego aby pokazać moje uznanie. Hallmark nie miał kartki z napisem ' Dzięki za zniszczenie swojej cipki przez moje dzieło', więc musiałem wykombinować coś innego. Miałem doskonały pomysł. Mam tylko nadzieję, że ten gest jej się spodoba.
113
- Kochanie wróciłem. - Zawołał Trip zamykając drzwi wejściowe. - Bardzo śmieszne mądralo. Jestem w kuchni. - Zawołałam, śmiejąc się do siebie. To było trochę przerażające jak szybko wpadliśmy w rutynę. Pracowałam dla Scarlett od kilku tygodni i byłam tak cholernie blisko aby zdobyć licencję. Bardzo dobrze nam się pracowało z Tripem. Jeździliśmy razem do Needle's Kiss kiedy pracowałam, póki co były to trzy dni w tygodniu. Wiedziałam, że miałam zapewniony pełen etat w salonie, gdy będę gotowa wrócić do pracy po narodzinach, ale póki co Trip i Scarlett kazali mi się oszczędzać. Najwyraźniej zaważył mój kaczy chód z wielkim 31 tygodniowym brzuchem. - Najlepsza rzecz w życiu. - Odwróciłam się wycierając ręce w ściereczkę. Trip stał oparty o blat, ze skrzyżowanymi, wyciągniętymi przed sobą nogami, jego przenikliwe oczy były przymrużone. Wsadził dolną wargę między zęby i przyszpilił mnie wzrokiem, który każdą kobietę pozostawiłby w ogniu. - Co? - Sapnęłam, moje serce przyspieszyło i sutki stanęły na baczność. Jedna z jego dłoni przeniosła się z blatu na wybrzuszenie w spodniach.
114
- Ty, w kuchni, boso, w ciąży i pochylona. Zajebiście gorące kochanie. - Złapał swoją erekcję i ścisnął. Jego oczy celowo przejechały po mojej sylwetce podnosząc temperaturę w pomieszczeniu o kilka stopni. Moje ciało płonęło. Jak nic pieprzył mnie wzrokiem na środku kuchni. Odepchnął się od lady i zaczął drapieżnie iść w moją stronę. Przypominał mi lwa na polowaniu. - Casserole7. - Wypaliłam odsuwając się o krok, mój mózg miał właśnie zwarcie. Uśmiechnął się pochylając, aby pocałować moje bardzo suche usta. Wywrócił oczy do góry i warknął nisko w gardle. - Trip, obiad się spali. - Patrzyłam jak jego źrenice się rozszerzyły, gdy zrobił kolejny krok w moją stronę. Byłam przyciśnięta między piekarnikiem a bardzo podnieconym kawałkiem mięśni. - Chcesz tego. - Zagrzmiał prosto z szybko unoszącej się piersi. Bardzo tego chciałam. Wszystkiego, w kółko i w kółko. Uśmiechnęłam się nieśmiało i ominęłam go. Nie byłam wystarczająco szybka, złapał mnie i pocałował gorąco jak cholera. W pewnym momencie rozpraszania mojego umysłu swoim utalentowanym językiem w moich ustach, odwrócił nas tak, że byłam oparta o kuchenny stół. Trip przerwał pocałunek, pochylił się obok mnie i zepchnął sztućce, podkładki i serwetki po czym bez problemu podniósł mój tyłek na stół. Zerwał mi sukienkę przez głowę. Objęłam go nogami w pasie jeżdżąc biodrami i czerpiąc przyjemność z jego twardego kutasa. Potarłam idealne miejsce, przez które poczułam przelatujące dreszcze. Zerwał z siebie swoją bawełnianą koszulkę kiedy walczyłam z jego guzikami w dżinsach - nie mogłam go rozebrać tak szybko jak chciałam. Opadł na kolana i zanurzył twarz w moich majtkach odciągając zębami materiał na bok i zasysając łechtaczkę. Opadłam na plecy, niezdolna aby utrzymać się w pionie, gdy pracował nade mną, dopóki jedyne co mogłam robić to wrzeszczeć jego imię. Dobry Boże zmiłuj się. Obraz Tripa stojącego przede mną, oddychającego ciężko i ocierającego moje soki ze swoich ust w rozpiętych dżinsach, butach i niczym więcej prócz tatuaży i skórzanej opaski, sprawił, że byłam gotowa wspiąć się na niego i ujeżdżać, aż nie będę mogła się ruszać.
7
Potrawa robiona w jednym garnku/naczyniu.
115
Z brakiem cierpliwości odsunął moją bieliznę na bok, uwolnił swojego wściekłego penisa ze spodni i wbił się po same jądra. Obydwoje jęczeliśmy gdy zabrał mnie znowu na skraj rozkoszy.
- Uświniłem stół. Kurna, przepraszam. - Mruknął w moją spoconą skórę. Ciągle ciężko oddychałam po wszechogarniającym orgazmie, nie mogłam nawet wypowiedzieć słów, aby dać mu znać, że nic mnie nie obchodzi jebany stół. Byłam bezwładna od stóp do głów i nie miałam zamiaru się ruszyć, nawet jakbym mogła. - Obiad. - Mruknęłam gdy zapiszczał czujnik dający znać, że obiad jest gotowy. - Zajmę się tym Księżniczko. Idź się wyczyść i zjemy w salonie. Pocałował mnie słodko, podniósł się i założył spodnie. Ja z kolei leżałam bezradnie na kuchennym stole, nie przejmując się tym, że to nie było zbytnio higieniczne. - Chyba lubię być domową suką. - Powiedziałam, gdy udało mi się wstać. Trip się zaśmiał i podał mi ubranie. Gdy wyszłam z kuchni, słyszałam jak powiedział. - Kocham tę kobietę. - To oczywiście wywołało we mnie dziewczęcy uśmiech na całej twarzy. Kilka minut później wróciłam na dół i zobaczyłam, że zastawił stolik z naszym obiadem. Nowe sztućce i smutno wyglądające świeczki. Od tego słodkiego gestu poczułam motyle w brzuchu. Powiedział mi kiedyś, że jest kiepski w byciu romantykiem. Kłamał. Był dobry i sprawię, że będzie szczęśliwy przy pierwszej lepszej okazji. - Wybieraj. - Powiedział, podając mi pilota. Lista filmów była wyświetlona na ekranie telewizora. Musiałam patrzeć na niego jakby właśnie przyleciał z Marsa, bo zaśmiał się i wskazał na moją dłoń. - Nie myśl o tym tylko wybierz coś Księżniczko. I pospiesz się albo obiad
116
wystygnie. - To nie koniec. Później podał mi talerz z widelcem, wypełniony gorącą zapiekanką, a potem położył moje nogi na swoich kolanach. Siedziałam jak kretynka gapiąc się jak ryba wyciągnięta z wody. Był niesamowicie słodki. - Jedz, przestań na mnie patrzeć jak na dziwaka. Uśmiechnął się, kiedy wróciłam do rzeczywistości. Miałam zamiar to wykorzystać. Bóg jeden wie kiedy znowu zobaczę tę stronę Tripa. Wybrałam najbardziej tandetny dziewczyński film jaki mogłam znaleźć i czekałam na jego mądraliński komentarz, ale niestety doczekałam się tylko uśmiechu gdy włożył jedzenie do buzi i jęknął. - Myślę, że cię zatrzymam. To jest zajebiste Księżniczko. Wymamrotał z ustami pełnymi zapiekanki. Uśmiechnęłam się do siebie, czułam się wygodnie opierając miskę na moim ogromnym brzuchu i cieszyłam się z tego gdzie jestem. Właśnie tutaj z Tripem, czując to wszystko co czułam. Zamiast zazdrości czułam pełne zadowolenie. Dwadzieścia minut później zaczął zataczać powolne kręgi na moich stopach. Moje oczy uciekły z filmu, aby zobaczyć jak koncentruje się na swoim zadaniu, wyglądając na trochę złego. Zabrałam nogi sygnalizując mu, że nie musi ich masować, myśląc, że był zły z konieczności zabawy moimi grubymi kostkami. Były mniej niż atrakcyjne. - Nie musisz. - Powiedziałam cicho patrząc w dół na monstra, którymi były moje spuchnięte stopy. Trip delikatnie położył je z powrotem na swoje kolana i zaczął je masować. Próbowałam się powstrzymać od przewrócenia oczami na niebiański ucisk na moich stopach, który czułam w mięśniach. - Wyglądają na obolałe. Nie powinnaś być tak długo na nogach. Mruknął. - Powinienem zwrócić na to uwagę abyś nie przesadzała. Nie zająłem się tobą odpowiednio. - Zaśmiałam się na jego wypowiedź. Był zły ponieważ myślał, że mógł powstrzymać opuchnięcie moich nóg. Nie dlatego, że wyglądały ohydnie. Ciepło mnie ogarnęło, gdy siedziałam ignorując film i po prostu patrząc na seksownego mięśniaka bez koszulki, który o mnie dbał. - Kłody - Wyszeptałam pod nosem - Mam kłody. - Moja dolna warga opadła w podkówkę. - Czym kurwa jest kłoda? - Zapytał uśmiechając się do mnie jakbym była szalona. Podniósł ręce mówiąc kłoda i wrócił do swojego ataku.
117
- Kłoda jest wtedy kiedy twoje kostki i łydki tworzą jedność, nie ma na to definicji, po prostu takie są. Kłody. - Skończyłam z jękiem. - Myślę, że muszę częściej być w kuchni, gdy będziesz wracał do domu. - Poczułam jak się przesuwa, gdy pojawiła się wypukłość w jego spodniach. Uwielbiałam go wkręcać, więc specjalnie jęknęłam i odrzuciłam do tyłu głowę, przygryzając wargę aby powstrzymać uśmiech. Otworzyłam oczy, gdy zepchnął moje stopy z kolan. Wstał, poprawił się i podniósł mnie w ślubnym stylu. Nie mogłam powstrzymać parsknięcia, gdy poszedł po schodach do swojego celu, którym było nasze łóżko.
118
Następnego ranka wstałem wcześnie aby zrealizować mój plan. Zadzwoniłem po przysługę do Mace'a i Scarlett, którzy właśnie co wrócili z podróży poślubnej. Mam nadzieję, że to zaskoczy Teeny i pokaże jej, że mogę być tym, kogo potrzebuje. Wysiliłem mój mózg ostatniej nocy, gdy leżałem nie śpiąc i wpadłem na niezawodny pomysł. Zamierzam ją przekonać, że nie potrzebuje nikogo innego. Mogę być wszystkim czego potrzebuje, nie jakiś głupek, który będzie chciał szybkiego pieprzenia. Nikt jej nie dotknie prócz mnie. Zamierzam być słodki. Tak słodki, że aż ją zabolą zęby. - Wstawaj Śpiąca Królewno. - Uśmiechnąłem się, ściągając kołdrę, która otulała jej nadal nagie, ciepłe ciało. Zapach brzoskwini i seksu wypełniał powietrze. Z uroczym narzekaniem, zakopała głowę w poduszkę i próbowała mnie zignorować. - Chodź Księżniczko. - Wyciągnąłem poduszkę z jej uścisku i rzuciłem na ziemię. - Musisz wstać. - Zaśmiałem się na grymas jaki mi rzuciła i usiadłem na brzegu łóżka sięgając po napój imbirowy i zwykłe krakersy, które przyniosłem. Mam powiedziała, że były dobre na rzyganie, więc miałem ich pełne zaopatrzenie w domu. - Teraz ciebie nie lubię - narzekała na mnie. Dziwne ciepło uderzyło mnie prosto w pierś. Nawet rano z łóżkowymi włosami i porannym oddechem, nadal wyglądała cholernie wspaniale.
119
- Przestań się mazać i wstawaj. Mam dzień wolny i musimy się czymś zająć. - Podałem jej szklankę i krakersa. Jej twarz natychmiast złagodniała. - Przyniosłeś mi to. - Jej oczy zaczęły zachodzić mgłą. Cholera, co mam teraz zrobić? - Ja... cóż, Mam powiedziała i... cholera Księżniczko, nie płacz przeze mnie. - Powiedziałem jej delikatnie. Pociągnęła nosem, napiła się napoju i ugryzła krakersa. - Nic nie mogę na to poradzić. Po prostu czasami płaczę. Nie mogę przestać i to przez ciebie. - Trzymała krakersa, opuściła głowę i wymamrotała. - To słodkie, prawdopodobnie najsłodsza rzecz jaką ktokolwiek dla mnie zrobił. Od tego komentarza ukuło mnie w sercu i stało się coś, czego nie potrafiłem nazwać. Ta kobieta zasługuje na słodycz i ją dostanie. Mogę być słodki, lub przynajmniej mam nadzieję, że mogę. Była gorącym problemem przez 90% czasu. Czytaliśmy w tych wszystkich ciążowych rzeczach, że poranne dolegliwości powinny ustąpić miesiąc temu, ale Teeny to Teeny, musi wszystko robić po swojemu. Nadal źle się czuła rano. Jednak udało nam się wywnioskować, że gdy często jadła małe posiłki to miała mniejsze mdłości, ale ranki nadal były kłopotliwe. Trzy godziny później - tak, trzy, ponieważ ubranie się jednej osoby najwyraźniej zajmuje trzy jebane godziny, co zawierało też załamanie, że nie jest w stanie dosięgnąć stóp i coś o ukrywaniu dupy, - podjechaliśmy pod sklep dla dzieci. Nasz pierwszy dzisiejszy przystanek. Wyskoczyłem na zewnątrz, okrążyłem samochód aby otworzyć Teeny drzwi i zaoferować dłoń. - Czemu tu jesteśmy? - Spytała, jej oczy rozglądały się dookoła z mieszanką ekscytacji i podziwu. - Potrzebujemy rzeczy dla Juniora. - Popchnąłem ją do przodu z ręką na jej plecach. Ominąłem zbyt chętną sprzedawczynię i skierowałem się na tyły sklepu. - Junior? - Spytała cicho. - Jep, tak teraz nazywam dzieciaka. Jest za duży na Krzełka. Wskazałem głową na ogromne półki z fotelikami i powiedziałem. - Wybierz jeden.
120
Spojrzała niepewnie, więc popchnąłem ją i powtórzyłem. - Wybierz jeden Księżniczko. Z szeroko otwartymi oczami wyszeptała. - Jeszcze nie mogę. Muszę uzbierać więcej pieniędzy. - Po prostu przewróciłem oczami i wskazałem na sprzedawczynię aby do nas podeszła. - Teen mówiłem, że pomogę. To ja pomagający. - Odwróciłem się do zbliżającej kobiety, efektowanie kończąc rozmowę, zanim mogła zacząć się kłócić. - W czym mogę dzisiaj pomóc? - Spojrzałem na jej plakietkę i włączyłem mój urok. - Kerri, chciałbym zobaczyć najlepszy fotelik jaki jest na rynku. - Z uśmiechem podeszła do półek. - Ten jest... - Cokolwiek chciała powiedzieć, zamarło na jej ustach gdy rzuciłem produktem o ziemię. - Trip! Co ty robisz? - Teeny złapała mnie za rękę i przeprosiła sprzedawczynię. - Bardzo przepraszam. Nie wiem co się z nim dzieje. - Upewniam się, że jest bezpieczny. - Odpowiedziałem, podrzucając fotelik zanim zakopałem głowę w siedzisku. - Jep, jest miękki. Bierzemy, ale chcę nowy. Ten został trochę poobijany. - Kerri, sprzedawczyni, uśmiechnęła się i pokiwała. Odwróciłem się do Teeny, na której twarzy odmalowany był szok. - Więc chcesz wybrać wózek? - Wcale się nie zdziwiłem jak pokiwała i poszła do wystawy. - Kerri - zawołałem do nadal uśmiechniętej sprzedawczyni, możemy potrzebować duży koszyk. - Szybko pokiwała i śmiejąc się pobiegła po jeden. Idąc obok Teeny, objąłem ręką jej zaokrągloną talię. - Który? Malutki, dźwięczny śmiech uciekł jej z ust, gdy wskazała na ten, który by chciała. - Nie jest zbyt męski, - zauważyłem. - Skąd wiesz, że to chłopiec? Możemy mieć dziewczynkę. - Lekko odwróciła się w moich ramionach i spojrzała mi w twarz. Ściągnąłem brwi na pomysł małej dziewczynki. - Moje nasienie jest silne, kobieto. Stworzyło dużego, zdrowego chłopca. Z ogromnym penisem. - Teeny parsknęła na mnie i poklepała po klatce piersiowej. Dziewczyna? Nie mogłem mieć dziewczynki. Poza tym... cóż... możliwość, że mogłem mieć córkę nawet nie przyszła mi do głowy. - Nic
121
nie wiem o małych dziewczynkach. - Powiedziałem, brzmiąc trochę smutno. Teeny będąca Teeny nie pocieszyła mnie, tylko się roześmiała. - Nie przejmuj się kochanie. Jestem pewna, że to rozgryziesz. Zanim mogłem zacząć się kłócić, sprzedawczyni wróciła z załadowanym wózkiem, który Teeny wybrała i fotelikiem. - Czy będzie coś jeszcze? - Pytanie Kerri wyciągnęło mnie z zadumy. - Nosidełko, takie jak to. - Wyciągnąłem złożoną kartkę papieru z tylnej kieszeni i jej podałem. Teeny spojrzała na mnie jakbym właśnie wyszedł z szarej strefy. - Oglądałem kilka rzeczy i wydrukowałem. Stanęła na palcach i pocałowała mnie w policzek. - Dziękuję, wyszeptała. Lubiłem tą stronę Teen, delikatną i słodką. Zaparkowałem przed domem z samochodem pełnym rzeczy dla dziecka, gdy zawibrował mi telefon. Wiadomość od Mace'a potwierdzała, że wszystko ustawione. Dzięki Bogu. Ledwo zdążył, ale zawsze lubił mieszać mi w głowie. Nerwy uderzyły we mnie, gdy podeszliśmy do drzwi i włożyłem klucz do zamka. - Chodź ze mną. - Chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem po schodach, zatrzymując się przed białymi drzwiami sypialni. To była piekielna robota, aby trzymać ją z daleka od tego pokoju przez kilka ostatnich miesięcy. Wszystko było przykryte i zapakowane w pudełka, aby zbić ją z tropu. I oczywiście trzymałem zamknięte drzwi. Pudełka zostały na wypadek gdyby postanowiła spróbować otworzyć drzwi. Ciężarne robią czasami szalone rzeczy. Nie wiedziałam jak jej pokazać to wszystko co kupiłem dziecku przez ostatnie miesiące. Mam nadzieję, że to kurwa jest odpowiedni czas. - Co my... - Uciszyłem jej pytanie szybkim pocałunkiem, wyciągnąłem rękę i otworzyłem drzwi. Jej jęk przerwał ciszę. - Co o tym myślisz? - Spytałem, obawiając się, że jej się nie spodoba. Otwarcie gapiła się na wszystko przed nią. Jej głos był zaciśnięty, gdy powiedziała. - Och jest wspaniały. - Podeszła w stronę mahoniowego łóżeczka. - Ty to zrobiłeś? Duma wypełniła moją pierś. Podobało jej się. Gdy była zajęta, szybko nalałem bezalkoholowego soku winogronowego do dwóch kieliszków. Dzięki Bogu mój brat był cipą i wiedział co zrobić. W innym przypadku pili byśmy piwo z czerwonych, plastikowych kubeczków.
122
- Cieszę się, że ci się podoba. - Wyszeptałem podchodząc z kieliszkami w dłoniach. Słodki, słodki, słodki, wewnętrznie skandowałem. - Myślałam, że ukrywasz tutaj coś dziwnego jak rurę do striptizu albo kolekcję damskiej bielizny. Drzwi były zawsze zamknięte. Uśmiechnąłem się, wiedząc, że irytowało ją to, że trzymałem przed nią ten pokój zamknięty. - Zawsze mogę zainstalować rurę. Nie sprzeciwiałbym się przed zobaczeniem ciebie na niej. – Wymamrotałem, w myślach przeszukując dom aby znaleźć najlepsze miejsce żeby taką zainstalować i szybko zdecydowałem, że nasza sypialnia będzie najlepsza. Muszę wykonać kilka telefonów i wprowadzić to w życie, nic nie będzie lepsze od zobaczenia jak Teen odstawia dla mnie pokaz. Sam pomysł wysłał przypływ krwi do mojego penisa. Oplotłem ją ramionami od tyłu, podałem jej kieliszek i pocałowałem w szyję. Uwielbiam to jaką ma tam miękką skórę. - Wprowadź się do mnie. - Moje usta delikatnie otarły się o jej gardło gdy mówiłem. Gęsia skórka wybuchła na jej skórze, gdy odetchnęła. - Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale już trochę tutaj jestem. - Nie, wprowadź się do mnie, zamieszkaj ze mną na zawsze. Nie, zostań ze mną. Tylko rusz ze mną dalej. - Wyjaśniłem. Nie byłem pewien skąd się wziął ten pomysł, ale w pewnym momencie, myśl, że jej tu nie będzie, gdy będę wracał do domu lub o budzeniu się rano w pustym łóżku, sprawiła, że ścisnęło mnie serce i mój żołądek zapłonął. - Dlaczego? - Oczywiście, że musiała zapytać. - Chcesz abym to powiedział prawda? - Parsknięcie jako jej odpowiedź, wywołało mój uśmiech. Zawsze tak uroczo parskała co było takim czymś dawnym i słodkim. - Dobra. - Mruknąłem ukrywając twarz głęboko w jej szyi. - Chcę cię w moim łóżku abyś zajęła się moim porannym wzwodem. Więcej słodyczy, pomyślałem zanim przeformowałem. - Chcę się budzić każdego dnia przy twojej pięknej twarzy. Chcę zająć się tobą i Juniorem. - Nie byłem zbyt dobry w tych czułościach, ale musiałem się postarać, bo Teeny zasługuje na najlepsze. - Naprawdę chcesz abym się wprowadziła? drgającym głosem. Położyłem dłonie na jej brzuchu. wprowadzili się do mnie. - Dziecko zdecydowało, że aby o sobie przypomnieć i kopnęło. Gula urosła mi w
- Zapytała cicho Chcę abyście oboje to idealny moment gardle, gdy emocje
123
mnie przygniotły. Nigdy nie rozważałem bycia ojcem, ale teraz nie myślałem o niczym innym niż nim być. - Och. - Teeny zajęczała. Przesunąłem sie przed nią, upadłem na kolana podnosząc jej koszulkę i pocałowałem miejsce gdzie Junior wypchnął trochę nóżkę. Podziw i zdumienie zdominowały mnie, gdy patrzyłam jak Junior poruszał się pod jej skórą. Mogę szczerze powiedzieć, że nigdy w swoim życiu nie widziałem czegoś tak magicznego. - Jest silny. - Wymamrotałem całkowicie zafascynowany jego ruchami. - Ona, ona jest silna. Junior może być dziewczynką. Rozmawialiśmy o tym. - Podniosłem głowę, patrząc na jej uśmiechniętą twarz. - Nie, to chłopiec. Tam jest testosteron. Wyczuwam takie rzeczy, wiesz. - Zmarszczyłem brwi. Lepiej aby to był chłopiec. Byłbym całkiem wykiwany, gdyby to była dziewczynka wyglądająca jak jej matka. Zanim bym się zorientował biłbym dziesięcioletnich chłopców i ucinał głowy nastoletnim chłopakom. - Nadal obstawiam dziewczynkę. Musisz być na to przygotowany. Teeny objęła moją twarz dłońmi. Ta przerażająca myśl przebiła się przez moją pierś. - Co jeśli nie będę w tym dobry - Martwiłem się głośno. - Niedobry w czym kochanie? - Zapytała zdezorientowana moim nagłym wybuchem. - Byciu tatą. Co jeśli nie będę dobry i wszystko spieprzę. Co jeśli... Moje oczy się rozszerzyły po czym je zamknąłem. - Co jeśli Junior będzie jak ja? - Trip, posłuchaj mnie teraz. Powiem to tylko raz. Nie ma nic złego w byciu takim jak ty. Jesteś słodki i miły. Jesteś zabawny i lojalny. Nie wstydź się tego kim jesteś. Znam twoją prawdziwą stronę i kocham cię za to. Jeśli nasze dziecko okaże się być takie jak ty, to byłoby błogosławieństwem. - Delikatnie mnie zapewniła. Mój umysł wyparował. Teeny rzadko kiedy była taka głęboka i znacząca, ale teraz, ze mną na kolanach, mówiła poważnie. Widziałem to w jej świecących oczach. Naprawdę miała na myśli każde cholerne słowo, które wypowiedziała.
124
Jeżeli wcześniej nie byłbym pewny, że ją kocham, to w tym momencie wiedziałbym każdą cząstką siebie. Tym była. Była moim wszystkim.
125
- Czuję się jak wieloryb. - Żachnęłam się i opadłam na łóżko. - Nie idę. - Mam ci po raz kolejny pokazać jak cholernie gorąca jesteś? - Trip uśmiechnął się, stojąc w drzwiach łazienki, jedną rękę miał nad głową dotykając framugi. Oblizałam usta. Moje ciało się rozgrzało, gdy obserwowałam kroplę wody spływającą po jego wytatuowanej klacie. Delikatnie płynęła po jego mięśniach brzucha, do niesamowitych mięśni w kształcie litery V i zniknęła w nisko zawieszonym ręczniku, który ledwo się trzymał. - Hę? - Zapytałam kompletnie rozproszona przez jego mięśnie, które były rozciągnięte pod jego tatuażami. Metalowy kolczyk w sutku złapał światło z ostatnich promieni słońca wpadających przez okno. Zaśmiał się i podciągnął trochę na framudze po czym się odepchnął i podszedł do mnie. - Wyglądasz seksownie. Nie wątp w to. - Rumieniec wkradł się na moją twarz gdy jego oczy patrzyły w moje, wyzywając mnie do kłótni. Pochylił się, ujął moją twarz i pocałował mocno. - Jesteś.Cholernie.Gorąca. Usiadłam zarumieniona i oniemiała, podczas gdy on zszedł i ubrał się jakby nic się nie stało. - Hmm. - Mruknęłam, gdy podniosłam się z łóżka i wsunęłam moje słodkie, płaskie sandały. Sukienka szeleściła przy każdym moim kroku. Możesz śmiało przytyć ze mną, poczułabym sie lepiej.
126
- Księżniczko, nie jesteś gruba. Powiedziałbym ci gdybyś była. Twoje cycki są zajebiście niesamowite. Właściwie myślę, że upewnię się, aby utrzymać cię w ciąży. Ci źli chłopcy rządzą. - Zachichotał i uniknął kapcia, którym w nim rzuciłam. Nie przegapiłam sugestii na więcej dzieci, nawet jeśli tylko żartował. Zamiast to analizować, zgarnęłam torebkę i zeszłam na dół, gotowa na naszą pierwszą oficjalną randkę.
- Znowu muszę iść. - Westchnęłam. - To twoja wina, że muszę tak często korzystać z łazienki. Twoje dziecko jest ciężkie i naciska na mój pęcherz. - Byłaś zanim wyszliśmy z domu. - Narzekał Trip gdy otworzył mi drzwi restauracji. Wybrałam zignorowanie jego komentarza. Zamiast tego po prostu podeszłam do stoiska kierownika sali. Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale przerwałam, gdy młoda kobieta, która za nim stała zawiesiła oczy na Tripie. Chciałam ją kopnąć. - Jak mogę ci dzisiaj pomóc? - Wysoka brunetka gruchała do Tripa machając swoimi rzęsami i wysuwając do przodu sztuczny biust. Niewiarygodne, że zupełnie zignorowała moją obecność. - Stolik dla dwójki poproszę. Coś cichego jeśli się da. - Wycedził gładko, gdy spojrzał na zalotną dziewczynę przed sobą. Po czym podszedł, uruchomił znowu słodkiego Tripa i oplótł ramię dookoła mojej talii. Moje usta podniosły się w kącikach. - Oczywiście. - Mruknęła nadąsana jakby właśnie zjadła cytrynę. Jeśli możesz zająć miejsce przy barze, to ktoś przyjdzie gdy stolik będzie gotowy. - Wezmę nam napoje, gdy będziesz w łazience. - Pocałował mnie w czoło i poczłapałam w kierunku damskiej toalety. Wyszłam z łazienki z ogromnym uśmiechem na twarzy. Nasza pierwsza randka dopiero się zaczęła, dosyć późno bo w moim 36 tygodniu ciąży, ale i tak była wspaniała. Trip był miły i uroczy. Nie narzekał na to
127
jak wolno chodziłam na moich ociężałych nogach, otwierał mi drzwi i przepędził kelnerkę. Wiedziałam, że się nie zmieni. Dziesięć kroków dalej i mój uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił. - Chyba sobie jaja robisz. - Mruknęłam, gdy poczułam mdłości. Trip opierał się o bar plecami do mnie, piękna kobieta pochylała się w jego kierunku z ręką na jego ramieniu, chichocząc i flirtując. Powinnam była wiedzieć lepiej, to było zbyt piękne aby mogło być prawdziwe, zdałam sobie sprawę jakim głupkiem byłam. Byłam z nim na randce, a on przy pierwszej możliwej okazji uderzał do innej laski. Ciało mi się napięło, gdy zaczął mówić. Czekałam na ten ostateczny cios, gdy da jej swój numer lub umówi się na bzykanko. - Słuchaj wiem co próbujesz zrobić, wyglądasz na miłą dziewczynę i w ogóle, ale moja kobieta będzie tu za chwilkę. I nie zamieniłbym jej na nikogo innego laleczko. Chwila, co? Spojrzałam jeszcze raz, moja sztywna postura zrelaksowała się. Nie podrywał jej, odepchnął ją. Dla mnie. Jego słowa zalały mnie jak magia. Patrzyłam jak dziewczyna odwróciła się odrzucona i odeszła. Trip po prostu potrząsnął głową i parsknął. Szybko zdecydowałam, że nie chcę aby wiedział, że byłam tego świadkiem lub, że miałam chwilę zwątpienia, więc schowałam się za murkiem i poczekałam chwilę. Wygładziłam sukienkę i patrzyłam jak wyciągnął portfel aby zapłacić za nasze napoje zanim wyszłam zza rogu prosto na niego. Właśnie pokazał mi, że był skupiony tylko na mnie. Jego zwykłe słowa i łatwe gesty uspokoiły moje myśli, jakbym przełączyła włącznik. Zatrzymałam się przed nim. Trip podał mi napój, wyglądał na zrelaksowanego, oczywiście nie zdawał sobie sprawy, że byłam świadkiem jego rozmowy, więc zdecydowałam, że będę się zachowywała jakby to się nie wydarzyło. Inaczej, chciałam po prostu pluskać się w wiedzy, że utwierdził mnie, mimo że nie miał o tym pojęcia. - Wszystko w porządku? - Zapytał zauważając mój wielki uśmiech. - Wszystko idealnie. - Odpowiedziałam, wiedząc, że te słowa znaczą więcej niż myślał.
128
- Trzymaj je zamknięte póki nie powiem. - Szepnąłem jej do ucha posuwając ją do przodu. Nie mogłem się powstrzymać przed pochyleniem się i przejechaniem nosem po jej gardle. - Och - jęknęła. - Będzie seks? Chcę seks. Lubię seks. - Mamrotała, potwierdzając, że była najdoskonalszą kobietą jaka kiedykolwiek się urodziła. W ciągu ostatnich kilku tygodni była nienasycona. Mój penis był bliski wysuszenia i ucieczki, jednak nie narzekałem. Wątpię abym kiedykolwiek mógł się nią nacieszyć. Twierdziła, że to tylko hormony i przestanie jak dziecko się urodzi. Ja miałem nadzieję, że trochę z jej nadmiernego pobudzenia pozostanie. Zaśmiałem się na tor jej myślenia. - Nie, nie będzie seksu. Jeszcze. - Cholera. - Żachnęła się, przez co mój uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył. - Dobra teraz będzie stopień, gotowa? - Zapytałem. - Gdzie idziemy? - Zapytała brzmiąc na rozemocjonowaną z niespodzianki. Byłem tak dyskretny jak to możliwe, poszedłem nawet na tyle daleko, że zasłoniłem jej oczy po tym jak pomogłem dostać się do samochodu. - Zobaczysz za chwilę. Bądź cierpliwa kochanie. - Po tym jak ją poprowadziłem, docisnąłem się do jej pleców i objąłem ramionami jej
129
ciężarny brzuch. Nie mogłem go nie dotykać, to było coś bardzo specjalnego i za każdym razem gdy to robiłem Junior się kręcił lub kopał, jakby wiedział że tam jestem. - Gratulacje! - Krzyknęli wszyscy gdy Teeny weszła do salonu tatuażu. Całe miejsce zostało przyozdobione balonami i serpentyną. Z Mace'em zostawiliśmy dziewczyny na babską nockę i zajęliśmy się dekoracjami. Oczy Teeny napełniły się łzami, gdy uśmiechnęła się niepewnie i położyła rękę na piersi z niedowierzaniem. - Co? Ja nie... kto to zrobił? Za co to? Mam na myśli... Cholera, była urocza, gdy mamrotała. - Ukończyłaś kurs Księżniczko. Jesteś w pełni wykwalifikowaną tatuażystką. - Oparłem brodę na jej ramieniu. - Zrobiłeś to dla mnie? - Zapytała, brzmiąc jakby ją zatkało. Sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem chusteczki, które miałem przeczucie, aby zabrać. Już zaczynałem sobie radzić z tą całą sprawą płakania. Musiałem być tylko cały czas przygotowany. Przekazałem ją Scarlett i wsadziłem chusteczki w dłoń Teeny. Zaraz wracam. Muszę się czymś zająć. - Zapewniłem ją zanim pokiwałem do Mace'a i zniknąłem na zapleczu. - Wszystko gotowe? - Zapytał Mace wchodząc za mną i zamykając drzwi. - Tak, nie. Nie wiem. - Przejechałem dłonią po twarzy i wziąłem głęboki oddech. - Ja pierdolę. - Taa, jesteś gotowy. - Mace się roześmiał i uderzył mnie w plecy. - Masz to? - Spytałem przestępując z nogi na nogę. Mace wyciągnął rękę i podał mi pudełko, po które przyszedłem. - Obedrze cię żywcem ze skóry, gdy dowie się co zrobiłeś. - Mace zaśmiał się gdy pokiwałem. - Wiem, ale to musiało być zrobione. - Schowałem pudełko i wyciągnąłem ciasto które odebrałem rano od Scarlett. - Czuję się trochę chory. - Niefortunnie powiedziałem Mace'owi.
130
Jego odpowiedzią był śmiech i powrót na imprezę ze mną kroczącym kawałek za nim. Jak tylko wstąpiłem w tłum naszej rodziny i bliskich przyjaciół Teeny spojrzała na mnie i doczłapała się. - To nie tylko z powodu mojego kursu. - Najwyraźniej gdy byłem na zapleczu zobaczyła wszystkie dekoracje baby shower. Pokręciłem głową uśmiechnięty, odłożyłem ciasto i objąłem dłońmi jej twarz. Spojrzałem w jej błyszczące oczy i oślepiająco szczęśliwy uśmiech, czułem się prawie jak super bohater. Umieściłem tutaj ten uśmiech. Ja. Ciesz się. Zasługujesz na to. - Pogłaskałem ustami jej i przygryzłem bok jej wargi, po czym powiedziałem do miękkiej, czerwonej skóry na jej ustach. - Chcesz coś do picia lub jedzenia. Mam ogórki dla ciebie. - Jej odpowiedzią było parsknięcie i pokiwanie głową. Kiedy podałem jej słoik ogórków z torby pod stołem, pocałowała mnie w policzek i odeszła tak szybko jak pozwalała jej ciężka postura. Zaśmiałem się, gdy usiadła na kanapie w poczekalni, otworzyła słoik, wyciągnęła ogórka i skierowała do ust. Chyba nawet, przez całe pomieszczenie, słyszałem jej jęknięcie. - Cholerne ogórki. - Mruknąłem. - Nie wiem o czym myślałeś wybierając to ciasto. - Mam skarciła mnie stając obok. - Co jest nie tak z ciastem? - Zapytałem zdezorientowany. To zasugerowała mi pani w cukierni, kiedy zadzwoniłem je zamówić. - Jest niebieskie. - Zauważyła cicho. - Tak, jest niebieski. Ulżyło mi, że jeszcze odróżniasz kolory mam. Od razu się schyliłem, gdy jej ręka wystrzeliła, aby złapać moje ucho. Ała. - Narzekałem, pocierając płatek między palcami. - Nie wiesz czy będziesz miał chłopca kochanie. - Ciepły uśmiech mam uczynił mnie bardziej niż szczęśliwym. - Musi być. Popatrz na geny jakie tutaj decydują. - Wypiąłem dumnie pierś. - I do tego taki skromny. - Wymamrotała pochylając się i całując mnie w policzek, zanim znowu zajęła swoje miejsce. To był prawie cholernie idealny dzień. Teen była uśmiechnięta jak głupek otoczony gównem dla dzieci w każdej możliwej odmianie. Więc dlaczego mam mdłości jak cholera.
131
Gdy już wszystko zostało sprzątnięte i nasi przyjaciele wyszli, Trip uśmiechnął się do mnie i powiedział ze świecącymi oczami. - Mam kolejną niespodziankę. - Zachowywał się słodko i dyskretnie, kazał zamknąć mi oczy. Przeszliśmy przez salon, trzymałam go za rękę i pozwoliłam się prowadzić. Nadal miałam zamknięte oczy, gdy powiedział do mnie. - Połóż się tutaj. Poprowadzę cię. - Trzymał moje biodra aż usiadłam na stole do tatuowania i delikatnie pomógł mi się położyć. Papier pode mną zaszeleścił, gdy układałam się wygodniej. - Pracowałem nad tatuażem na twoje żebra. Chcę ci pokazać. - Trip powiedział ostrożnie. - Czy nie muszę mieć otwartych oczu aby zobaczyć? - Zapytałam uśmiechnięta. Był niepewny i trochę mroczny. Bzzzzzzz Na dźwięk pistoletu do tatuażu otworzyłam oczy i usiadłam. - Co robisz? - Warknęłam. Trip miał pistolet w ręku. - Nie możesz mnie tatuować! Jestem w ciąży! - Pisnęłam. Przyłożyłam dłoń do piersi, gdy moje serce pędziło milion kilometrów na godzinę. Na jego twarzy pojawił się gigantyczny uśmiech i wybuchnął śmiechem. Wtedy zdałam sobie sprawę, że chciał mnie tylko przestraszyć. - Powinnaś była widzieć swoją minę. - Sapnął trzymając się za brzuch z jednej strony. - To było bezcenne. Klepnęłam go w ramię. - Wystraszyłeś mnie na śmierć dupku. Zachichotałam. - Oj tylko sobie z ciebie żartowałem. - Uspokoił się na tyle, że odłożył pistolet i wziął marker. - Mam to w zamian. - Pomachał mazakiem i uniósł brwi.
132
- Dobra, ty tu rządzisz. Zamiast po prostu ściągnąć mi bluzkę, chwycił moje biodra, ścisnął talię i powoli wsunął ręce na żebra, powodując, że bluzka się podniosła i gęsia skórka wybuchła na moim ciele. Jego kciuki musnęły moje żebra w małym, czułym geście. - Może być trochę zimne. - Jego ochrypły głos przebił się przez pożądanie w mojej głowie. Otworzył marker, posadził mnie z nogami zwisającymi po jednej stronie łóżka i przesunął się między moje nogi. - Musisz się nie ruszać Księżniczko. - Wyszeptał Trip na mojej skórze. Mokra końcówka markera połaskotała moją skórę, gdy pochylił się i zaczął rysować linie, kształty i wzory, których nie byłam jeszcze w stanie zobaczyć. Wypuściłam długi oddech i zrelaksowałam się pod jego ciepłymi, twardymi dłońmi. - Och to jest ładne. - Spojrzałam na zawiłe winorośle, które narysował w przeciągu kilku minut na mojej napiętej skórze. - Dopiero zacząłem. - Uśmiechnął się, koncentrując na swoim zadaniu. Byłam uwięziona przez wyraz jego twarzy. Co chwila wysuwał język i oblizywał usta. To nie tylko mój szalony popęd seksualny, ale każda normalna kobieta chciałaby się na niego nabić. Był cholernie seksowny, gdy rysował, zawsze taki był. Zdarzyło się kilka razy, gdy byłam w salonie u Scarlett i szkicował coś, co zaabsorbowało go tak bardzo, że nawet nie widział, że go obserwuję. Sposób w jaki przygryzał wargę i marszczył brwi wystarczył aby mnie spalać od wewnątrz. - To niesamowite. Już skończone? - Zapytałam, starając się zobaczyć co jest pod jego wytatuowanymi rękoma. - Nie, chciałem to zrobić od dłuższego czasu. Teraz się delektuję. Mruknął zupełnie skupiony Trip. - Co masz na myśli mówiąc od dłuższego czasu? - Nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale rysował to wszystko bez szkicu. Powiedział mi, że miał projekt więc to nie było tak, iż bazgrze sobie po mojej skórze, miał to wszystko wyryte w pamięci. - Mówiłem ci. Myślałem o tym od długiego czasu, pewnie od kiedy pierwszy raz weszłaś do salonu. Miałaś na sobie te pieprzone, obcisłe
133
dżinsy, które sprawiają, że twój tyłek wygląda jak niebo i bluzkę z odkrytymi plecami. - Jęknął. Oniemiała spojrzałam na jego twarz, widząc, że był zamyślony. Bezczelny uśmiech powoli wkradł się na jego twarz i pokręcił głową. - Wyjaśnij proszę. - Zażądałam cicho. Marker łaskotał kiedy dalej tworzył swoje dzieło. - Nie wiedziałaś? - Zapytał, patrząc jak pokręciłam głową. Kochanie, za każdym pierdolonym razem jak wchodziłaś do pomieszczenia miałem wzwód jak Statua Wolności. Straciłem rachubę ile razy waliłem sobie konia z tobą w mojej głowie. - Och, nie wiedziałam. Dlaczego nigdy nie...? - Chciałam zapytać, ale bałam się odpowiedzi. Nadal się obawiałam, że zakochał się we mnie bo nosiłam jego dziecko. Zamknął marker i odłożył na bok. - Nigdy nie chciałem zepsuć przyjaźni którą mieliśmy. Gdybym choć przez chwilę pomyślał, że pieprząc cię, będę miał, co mam teraz, to bym się nie wahał. Wtedy nie byłem gotowy, teraz jestem. - W łagodny, prosty sposób powiedział słowa, które roztopiły moje serce. - Utknęłam między chęcią obicia twojej ładnej buźki, a pragnieniem wycałowania jej całej. - Jak to nie chciał zepsuć naszej przyjaźni. - Moja twarz nie jest ładna. - Zanegował z grymasem. - Jest męska i przystojna. Zdecydowałam się zignorować jego niezadowolony komentarz i dodałam. - Nasza przyjaźń nie była za zdrowa. - Myślałem, że wiedziałaś jaki napalony na ciebie byłem, dlatego łaziłaś w swoich obcisłych bzdetach. Specjalnie mnie torturowałaś. - Nie, nie wiedziałam. - Zmarszczyłam brwi na rodzący się pomysł. Mogłam bzykać się z tobą już od dawna. Myślę, że musimy nadrobić stracony czas. Pokręcił głową, podniósł mazak i przeniósł się między moje nogi. - Nie tutaj. Nie będę w stanie tego zobaczyć jeśli to zrobię tutaj. Zachichotałam, gdy marker zostawił czarne linie na moim brzuchu.
134
- Jestem teraz dziwnie podniecony. - Uśmiechnął się złośliwie. - Mogę z tym pomóc. - Natychmiast skorzystałam z okazji. - Bądź cierpliwa Księżniczko. - Nałożył skuwkę na marker i rzucił na stolik obok. Odsunął się trochę, aby ocenić swoją pracę. Uśmiechnął się zanim powoli pochylił się do przodu i przyłożył usta do mojego brzucha, ściskając moje biodra. Oparł na nim czoło i wziął głęboki oddech. Gest był tak słodki, że chciało mi się płakać. Jeśli będę miała szczęście to zostały tylko dwa tygodnie tych cholernych, ciążowych hormonów. Trip został na moim brzuchu jeszcze chwile, zostawiając na nim pocałunki, po czym sięgnął po małe lusterko i przycisnął do piersi. Moje zainteresowanie jeszcze bardziej wzrosło. Zachowywał się trochę dziwnie. Podał mi rękę i pomógł zejść ze stołu. - Stój tutaj. Pokażę ci. Dotknął mojego brzucha i zaczął prowadzić po swoim projekcie. Widziałaś większość, to nasza część. - Na moim brzuchu była pewnego rodzaju historia. - Pączki, ponieważ zawsze przynosiłaś je do salonu i upewniałaś się, abym dostał mój ulubiony. - Wskazał na mały obrazek i przesunął palcem na następny. - Gry planszowe. Z pierwszej nocy gdy mieliśmy przygodę, pamiętasz to? Nie znaliśmy się dobrze. - Pokiwałam. Pamiętałam. Upiliśmy się u Scarlett, wylegiwaliśmy się grając w głupie, dziecięce planszówki. Szybko odpłynęłam i skończyliśmy na obściskiwaniu się jak para nastolatków. Byłam napalona i niecierpliwa, ale coś nam przerwało i się wstrzymaliśmy. Byłam wkurwiona, ale udawałam, że nic mnie to nie obchodzi. Obchodziło. Już wtedy byłam w nim zadurzona. - Tutaj jest drink, który wylałaś na mnie w barze u Boba, kiedy odpędziłem od ciebie tego dupka. - Wskazał na idealny kieliszek, wyglądający dokładnie jak rum z colą, który piłam tamtej nocy. - Pieprzył się z kelnerką w korytarzu pomiędzy tańczeniem z tobą. - Powiedział Trip, jego twarz się zachmurzyła, gdy bez wątpienia wspominał tamtą noc. Jego palec, delikatny jak szept, przesunął się dalej. - To z pierwszego razu, gdy słyszeliśmy bicie serca Karzełka. - Uśmiechnął się łagodnie wskazując na rysunek zygzaka pulsu. - To jego pierwszy miś. Następny jest mikrofon wskazujący na piosenkę, którą ci śpiewałem na weselu.
135
- Dla mnie? - Zapytałam. - Tak, to wszystko dla ciebie. Oto, gdzie to wszystko zmierza. Wskazał na anioła, który trzymał małą kulę światła. Były też inne małe rysunki rozrzucone po moim ciele, wszystkie wskazywały na kawałki naszej historii. Głównym punktem wszystkiego była korona księżniczki, która wywołała mój śmiech. Kiedy zaczął tak na mnie mówić, byłam tak wściekła, że zabijałam go wzrokiem przez kilka dni. Po prostu się zaśmiał i odszedł. Byłam nieco emocjonalna, gdy posunęłam się jak wstał. Jego dłoń na ramieniu powstrzymała mnie i upadł na kolana trzymając lustro przy boku. - To jest naprawdę ważne. - Trzymał lustro więc mogłam zobaczyć co było z boku mojego brzucha. Przeczytałam napis, potem zrobiłam to znowu po czym jęknęłam. Spojrzałam w dół na jego zdenerwowane niebieskie oczy i otworzyłam usta aby coś powiedzieć. Powstrzymał mnie i przeczytał słowa na głos. - Księżniczko, jestem w tobie zakochany, że aż boli. Doprowadzasz mnie do szaleństwa i szewskiej pasji. Znasz mnie jak nikt inny. Chcę być dla ciebie kimś specjalnym do końca mojego życia, a ty zawsze będziesz kimś specjalnym dla mnie. Zostaniesz moją żoną? Wyjdziesz za mnie? - Dokończył niepewnie. Już miałam odpowiedzieć, ale poczułam przypływ ciepła. Spojrzałam w dół i zadyszałam, gdy to we mnie uderzyło. - Trip, wody mi odeszły.
136
- Hę? - Zapytał Trip mrugając szybko, jego ręka była w tylnej kieszeni. - Właśnie odeszły mi wody. - Zapiszczałam, gdy ból rozerwał mój brzuch. Prawie jakby coś się na nim zaciskało. - Ale, ja się tu starałem... KURWA! - Wstał z kolan i pobiegł do drzwi. Stałam tam, patrząc na niego i chwyciłam się stołu cały czas słysząc jego mamrotanie. - Potrzebuję więcej czasu. Mamy więcej czasu! Junior powinien tam siedzieć jeszcze dwa tygodnie! - Trip, myślę, że powinieneś zabrać mnie z sobą. - Spojrzałam w dół na mokrą podłogę i z powrotem na drzwi. - Idealny czas aby się wystraszyć i uciec. - Narzekałam kiedy ból minął. - Masz dziecko. Musisz iść ze mną. - Powiedział Trip, gdy wrócił do pokoju, wyglądając na speszonego. - Uspokój się kochanie. - Ominęłam stół. - Potrzebuję mop. - Pierdolić mop. Wody ci odeszły. - Biedny Trip wyglądał na tak przerażonego. Miałam go uspokoić, ale chwycił mnie kolejny ból. Złapałam go za ramię i oddychałam ładnie i powoli, koncentrując się na punkcie na ścianie za Tripem.
137
- Musimy zadzwonić pod Rozglądał się trochę bezradnie.
112.
Potrzebujemy
sanitariuszy.
-
- Uspokój się do diabła. - Zacisnęłam zęby. Jego wariactwo było zabawne. Ból minął i skierowałam go do drzwi. - Możesz dać mi mój telefon, abym mogła zadzwonić do Scarlett. - Rzeczy, musimy mieć twoje rzeczy. Idź do samochodu. Zabiorę graty. - Dobry Boże mamrotał. Stałam obok monstrualnego samochodu, byłam bliska przeklęcia go. Kiedy wyleciał z salonu z telefonem przyciśniętym do ucha, zmroziłam go wzrokiem. Odsunął telefon i spojrzał na mnie. - Co się dzieje? - Krzyknął patrząc na mnie i na brzuch. - Twój głupi wydłużający penisa samochód się dzieje. - Narzekałam. - Mówiłam ci, że to był głupi pomysł. Nie mówiłam? Kurwa, mówiłam... Jego usta przerwały moją tyradę. Odsunął się i przytrzymał moje ramiona, aż byłam ustabilizowana. Zamknij się. Musimy jechać do szpitala.
138
6 godzin po tym jak przyjechaliśmy do szpitala zacząłem panikować. Nie powinna odczuwać takiego bólu. To nie może być normalne. Kurwa, coś jest nie tak, coś musi być nie tak. Co kilka minut powtarzała te gówniane rzeczy o oddychaniu, których uczyła nas ta nauczycielka ze szkoły rodzenia. Jej twarz była ściśnięta i patrzyła na mnie jakby marzyła aby tysiąc skorpionów zaatakowało moje krocze. Szczerze mówiąc trochę mnie przerażała. Zrobiłem bardzo powolny krok do przodu i podałem Scarlett kubek z kostkami lodu, po czym wymamrotałem. - Trzeba dać znać Mace'owi. Zaraz wracam. - Zabijający wzrok, który posłały mi dziewczyny sprawił tylko, że szybciej wyszedłem z pokoju. - Jak sobie radzi? - Zapytał Mace, gdy wszedłem do poczekalni. Wzdychając, opadłem na krzesło obok niego, ściągnąłem czapkę i przejechałem rękoma po moich poplątanych włosach. - Cierpi i nie mogę zrobić żadnej cholernej rzeczy, aby to zmienić. - Położyłem ręce na kolanach i schowałem głowę w dłoniach. Naprawdę nie chciałem otwierać puszki Pandory Mace'a, ale musiałem wiedzieć. - Czy to też tak długo zajęło... To znaczy, czy też tak długo... - Skuliłem się na głupie słowa, które wypowiadałem, ale nie wiedziałem jak go zapytać bez sprawienia mu bólu. Mace chwycił mnie za ramię i ścisnął. - Belle zajęło 14 godzin aby się wydostać kolego. Dobrze sobie radzisz.
139
- Przepraszam. Trzymasz przywoływało to ból i inne gówna.
się?
-
Zapytałem.
Bez
wątpienia
- W porządku. Teraz zbieraj się do kupy i wracaj tam. - Uśmiechnął się trochę smutno. - Jasne, dzwoniłeś do mam? - Wstałem, zakładając czapkę na miejsce. - Tak, jest w drodze, teraz idź. - Popchnął mnie w kierunku drzwi. Miałem uczucie jakbym miał wejść w otchłań piekielną, albo przynajmniej Teeny miała się zamienić w demona. Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do pokoju, gdzie Teeny leżała na łóżku, wyglądając tak jak zakładałem. Podszedłem bardzo ostrożnie i wziąłem od Scarlett mokrą ściereczkę do przykładania na jej czoło. - Eszzz. Cholernie cię teraz nienawidzę! - Teeny krzyczała na mnie, sapiąc i dysząc. - To wszystko twoja wina! - Warknęła, miażdżąc moją lewą dłoń, gdy kolejny skurcz szarpnął jej ciałem. - Chcesz jeszcze jakieś leki? - Zapytałem, gdy przemieściła mi dwa palce. Chyba sam niedługo będę potrzebował leków. - Minęły godziny Księżniczko. W porządku jeśli chcesz. Może zawołam pielęgniarkę? - Wiem ile minęło! Czuję jak to kurwa długo trwa! - Warknęła. - Nie chcę leków. Chcę aby to dziecko ze mnie wyszło. Już! Właśnie wtedy przyszła doktor Wood i podała mi płaszcz rękawiczki. - Ubieraj się tatusiu. Pomożesz mi. - Uśmiechnęła się.
i
- Co? Nie mogę. Nie wiem co... to znaczy... - Jąkałem się, myśląc co może mnie tam na dole spotkać. Ignorując mnie, powiedziała do Teeny. - Bardzo ładnie to wygląda. Jak się trzymasz Teeny? - Zapytała doktor Wood, pokiwała kilka razy do pielęgniarki i przyszpiliła mnie wzrokiem. Wrzuciłem na siebie rzeczy, które mi dała. Przesunąłem się, gdy pielęgniarka delikatnie mnie popchnęła w stronę lekarza i interesu Teeny. Tacka z metalowymi narzędziami została do nas przysunięta i doktor Wood spojrzała na mnie z poważnym wyrazem twarzy. Ach cholera. Zdenerwowanie sięgnęło zenitu i zacząłem mamrotać. Jest zniszczone? O Boże, jest zniszczone prawda? Ja pierdolę! Wiesz, mama nigdy mi niczego nie dawała jak byłem dzieckiem. Zabawki. Psułem
140
je. Nowe ciuchy. Niszczyłem. Teraz spieprzyłem moją ulubioną część mojej kobiety! Cholera jasna! Powiedz mi doktorze, że będzie dobrze! Mamrotałem, szukając zapewnienia, że moje szczęśliwe miejsce wyjdzie z tego bez szwanku. - O kurwa! - Patrzyłem pomiędzy nogami Teeny a jej spoconą twarzą. - Kochanie, albo wychodzi głowa, albo wcisnęłaś tu jebaną piłkę do baseball'u. Kurwa Teen, to głowa! - Wiem. Kurwa czuję! - Krzyknęła, wyglądając jakby chciała mi urwać łeb, gdyby był w jej zasięgu. Spojrzałem w dół i usłyszałem jej chrząknięcie. Podniecenie mnie wypełniło. - Głowa! Wychodzi! - Moje podniecenie się skończyło, gdy wypłynęła krwawa woda z innymi glutami. Poczułem się zamroczony, przełknąłem ciężko i zacisnąłem usta. - Czy to ma tak być? Mój oddech stał się cięższy. - Nie podoba mi się to. - Odsunąłem się i zachwiałem trochę, przewróciło mi się w żołądku. - Nie. Dzieci mają być miękkie i puszyste. Teen nie może mieć demona zamiast dziecka. Podtrzymałem się ściany, dysząc. - Chyba jestem tutaj przeszkadzajką. Rób co robisz Księżniczko. Będę obok. - Oddychałem głęboko aby nie zemdleć. Scar warknęła na mnie stojąc przy Teeny. - Zbierz się do kupy. Sprowadziłeś ją tu. Teraz weź za to odpowiedzialność i jej pomóż. Teeny chrząknęła i znowu zaczęła przeć. Wziąłem niepewny krok do przodu, aby zobaczyć jak lekarz ciągnie i wypycha ramiona mojego dziecka. Wyglądało jakby miało rozerwać Teeny na pół. Skrzywiłem się. To musiało boleć. Widok jej tak rozciągniętej pochwy sprawił, że miałem ochotę płakać i tupać nogą, aby pokazać moje cierpienie. Być może mam załamanie. Lekarka pociągnęła jeszcze raz. - O Boże, to nie jest gumka recepturka. Nie powinno się tak robić! Włóż to z powrotem! Włóż to z powrotem! - Brzmiałem histerycznie. Wtedy zarówno Scar jak i Teeny wrzasnęły na mnie, abym się zamknął. Zacisnąłem dłonie w rękawiczkach w pięści. Mace był chyba jedynym mądrym, że siedział na zewnątrz. Byłem właśnie świadkiem tego, co można porównać do patrzenia jak twój ulubiony bar się pali.
141
- Dobrze tatusiu, potrzebuję trochę twojej pomocy, jesteś gotowy? Lekarka zapytała mnie spokojnie. - Tak. - Zmusiłem się do powiedzenia, mimo, że mój mózg krzyczał NIE MA KURWA MOWY. Doktor Wood sięgnęła po moje dłonie i przyciągnęła mnie na miejsce. - Dobrze, przygotuj się na wielkie parcie Teeny i jazda. - Przeniosła moje dłonie i gdy Teeny zaczęła przeć, przesunęła swoje dłonie z moimi. Pociągnęliśmy za ramiona dziecka, w ten sposób wyleciało więcej krwi i obrzydliwego świństwa, ale nawet tego nie zauważyłem, bo w rękach trzymałem nasze dziecko. Nasze malutkie dziecko. - Cholera. - Wyszeptałem, gdy emocje zacisnęły mi gardło. Lekarka włożyła mu do buzi i nosa coś plastikowego i wtedy zaczęło wrzeszczeć. Głośno. Mój nos płonął, gardło się ścisnęło i łza spływała po policzku. Tuliłem cząstkę nas. Zrobiłem to. Pomogłem stworzyć tę malutką, doskonałą osobę i może jedyną dobrą rzecz jaką zrobiłem w moim życiu. - Gratuluję tatusiu. Masz syna. Syn. Mój syn. O Boże. Mam syna. Cholera to właśnie stało się prawdziwe. Uśmiechnąłem się do mojego malutkiego chłopca. - Hej mały koleżko, jak masz na imię? Cholera. Spojrzałam na Teeny i zapytałem. - Jak ma na imię kochanie? Ze zmęczonym uśmiechem i schrypniętym głosem wyszeptała. Javier. Javier Hector Torres. - Jest cholernie doskonały. - Mój wzrok się rozmazał, gdy spojrzałem w dół na prawdziwy cud narodzin.
142
Pielęgniarka położyła mi dłoń na ramieniu. - Wezmę go aby oczyścić i owinąć, dobrze. - Moje oczy przeskoczyły z Teeny do pielęgniarki i z powrotem na małego Javiera, zanim niechętnie go oddałem. Poszedłem za nimi, nie spuszczając oczu z mojego syna. Położyli go na jakiejś maszynie i napisali kilka liczb, zmierzyli od stóp do głowy zanim wytarli i owinęli w niebieski kocyk. Włożyli mu na główkę małą czapeczkę i podali mi z powrotem. Od razu mu ją zdjąłem i oddałem pielęgniarce. Sięgnąłem do tylnej kieszeni i wyciągnąłem malutką białą czapkę z nadrukiem, dokładnie taką jaką miałem na sobie i założyłem na jego główkę. - Wiedziałem, że będziesz chłopcem. - Wyszeptałem do mojego małego mężczyzny. - Wygląda jak ty. - powiedziała cicho Scarlett patrząc mi przez ramię. - Udało ci się kochanie. Pójdę powiadomić Mace'a. Dam wam chwilę. - Pocałowała mnie w policzek i zostawiła z moją rodziną. Podszedłem do Teeny robiąc małe, ostrożne kroczki, aby nie trząść małą paczuszką w moich ramionach. Była już nieco oczyszczona i patrzyła na nas ze łzami w oczach. - Nie płacz Księżniczko. Zobacz co zrobiliśmy. Spójrz na niego. Położyłem jej Javiera w ramionach i pochyliłem się całując ją delikatnie w usta. - Dziękuję. Za niego, za ciebie. Dziękuję, że dałeś mi moją własną rodzinę. - Otarłem kciukiem samotną łzę, która płynęła po jej policzku i pocałowałem ją jeszcze raz, po czym odsunąłem się, patrząc na dwie najważniejsze osoby w moim życiu. Dwie osoby, które na zawsze będą moim jestestwem.
143
- Tak. - Szepnęła cicho, jej ciepły oddech łaskotał mi usta. - Hę? - Mruknąłem sennie. Minęło kilka godzin od czasu kiedy przyszedł na świat skarb, najcenniejszy jaki kiedykolwiek trzymałem. Leżeliśmy twarzą w twarz na małym szpitalnym łóżku. Javier spał w łóżeczku obok nas. - Tak, chcę być twoją żoną. - Powiedziała mi, jej oddech podniósł się na ostatnim słowie. Mój świat się zatrzymał. Gapiłem się. Mrugnąłem. - Najlepszy.Dzień.W.Życiu. - Mruknąłem, umieszczając miękkie pocałunki na jej ustach między każdym słowem. Przyciągnąłem jej twarz, zmiażdżyłem swoimi ustami jej i zacząłem całować jakby jutra nie było. - Jesteś pewna? - Spytałem bez tchu i zupełnie przerażony, że to był wielki jebany żart. - Próbujesz mnie przekonać abym zmieniła zdanie? - Ziewnęła. Wypuściłem oddech, który nawet nie wiedziałem, że wstrzymuję i przesunąłem dłoń na jej biodra. - Najlepszy.Dzień.W.Życiu. - To wszystko co mogłem powiedzieć. To była prawda.
144
- Przestań się dąsać. - Parsknęłam idąc chodnikiem i otwierając drzwi. Trip wszedł za mną niosąc Javiera śpiącego w swoim foteliku. Sześć tygodni. Pani doktor powiedziała sześć jebanych tygodni. Co mam robić przez sześć tygodni? - Wzdrygnął się. - Ręką. - Powiedziałam dobitnie i odpięłam pasy w foteliku dziecka. Trip tylko się skrzywił, szybko wyciągnął Javiera z siedzenia i przyłożył do piersi. Odszedł mamrocząc z oburzenia i delikatnie trzymał dłoń na pleckach naszego synka. Moje serce zmiękło, gdy widziałam Tripa szepczącego do Javiera. Obróciłam pierścionek zaręczynowy na palcu i wtedy zdałam sobie z tego sprawę. Miałam rodzinę. Po raz pierwszy w życiu miałam rodzinę, na której mi zależało, której zależało na mnie i czułam się z tym bardzo dobrze. Poszłam powoli za chłopcami wysilając słuch, aby słyszeć słodkie słowa, które Trip szeptał. Nie ma nic bardziej poruszającego niż ojciec opiekujący się dzieckiem. To mogło pozbawić każdego człowieka powietrza z płuc. - Mamusia zrobi sobie drzemkę, a my spędzimy razem czas. Powiedział Trip łagodnym głosem. - Co ty na to, abyśmy obejrzeli mecz? Możesz mieć swoją butelkę. - Trip trzymał butlę z odciągniętym mlekiem. - I ja będę miał swoją butelkę. - Sięgnął i podniósł swoją butelkę piwa. Na mój chichot podniósł głowę, wspaniały uśmiech igrał na jego twarzy. Zniknął i zastąpiła go mała dekoncentracja. - To jest dozwolone? Mogę, prawda? Pokręciłam głową i podeszłam do moich chłopców zostawiając pocałunek na główce Javiera i ustach Tripa. - Piwo, gdy będziecie spędzać z sobą czas nie zaszkodzi. Nie musisz mnie pytać czy wszystko co robisz jest dobre. To też twój syn. Wiesz tak dużo jak ja kochanie. - Jego brwi
145
się złączyły. Światło wpadające przez kuchenne okno odbijało się w jego kolczyku. - A co jeśli zrobię coś, czego tatusiowie nie powinni robić? Jak nie sprawdzę mu pieluchy lub zapomnę go nakarmić albo nie upewnię się, że mu się odbiło? Mogę nauczyć go złych rzeczy i sprowadzić na złą drogę, później mnie znienawidzi za bycie złym ojcem. - To było słodkie gdy tak mamrotał, ale teraz to było godne podziwu. Wszystkie rzeczy, które zakładałam o Tripie były tak dalekie od prawdy, to było śmieszne. Zawsze miałam nadzieję, że pod tą przykrywką podrywacza było coś więcej, ale to? Nie, to nigdy nie przeszło mi przez głowę. - Wtedy zacznie uciekać z domu, omijać szkołę i wpadnie w złe towarzystwo. Powiem mu, aby dorósł a on mi, że mnie nienawidzi. Pewnej nocy opuści miasto. - Wyglądał na przerażonego swoją historią po czym dodał. - Będziemy tymi szlochającymi rodzicami, błagającymi w wiadomościach, aby ich dziecko wróciło do domu. Będziesz pociągała nosem i wycierała łzy, a ja będę ojcem, który będzie próbował spojrzeć prawdzie w oczy ale... - Spojrzał na mnie wielkimi, przerażonymi oczami. - ... mój podbródek będzie się trząsł. Będę kolesiem z podkówką. Ludzie zapamiętają mnie jako faceta z podkówką z wiadomości, który spierdolił z synem nie zmieniając mu pieluszki na czas. Mrugnęłam na mojego przyszłego męża. Co do cholery z nim się stało? - Jesteś dobry. Poradzisz sobie. Jeśli się zmartwisz lub będziesz mnie potrzebował to przyjdź po mnie. - Pochyliłam się i pocałowałam go delikatnie, po czym odwróciłam się i ruszyłam po schodach. Słyszałam jak narzekał. - Sześć jebanych tygodni. Po pierwszym eksploduje. Po prysznicu wsunęłam się do łóżka i odpłynęłam. Kiedy znowu otworzyłam oczy, Trip leżał obok mnie z Javierem między nami, owiniętym w niebieski kocyk z króliczkami. Jego oczy były szeroko otwarte i wszystko obserwował. Nic nie powiedział. Trip po prostu patrzył na naszego małego chłopaczka i oślepiająco szczęśliwy uśmiechnął się do mnie. Pogłaskał kciukiem mój policzek po czym objął go dłonią. Miłość i uwielbienie, które czuł, pochłonęło mnie gdy położyłam dłoń na jego. Byłam tam, gdzie powinnam być i nic nie mogło tego przebić.
146
- Obserwowałeś mnie gdy spałam? - Spytałam, mój głos był nadal schrypnięty od snu. - Tak, śliniłaś się. - Moje oczy rozszerzyły się z przerażenia. Uśmiechnął się. - To było słodkie. Może nie byłam najładniejszą dziewczyną na świecie lub najmądrzejszą, ale byłam dziewczyną, której oddał swoje serce, obiecał swoje nazwisko, ale co najważniejsze, byłam dziewczyną, której oddał cały swój świat. A ja dałam mu swój. Mogłam być żoną na którą zasługuje. Mogłam być matką dla Javiera, którą kochałby bezwarunkowo. Przypomniałam sobie o całej miłości która otaczała mnie codziennie. A w zamian Trip dostanie całe moje serce na zawsze. Bez znaczenia czy o tym wie czy nie. Tak wiele się wydarzyło w taki krótkim czasie. Nie pamiętałam wszystkie szczegóły, ale pamiętałam małe rzeczy.
bardzo
Trip mnie chciał. Trip mnie chronił. Trip walczył o mnie. Uśmiech wkradł się na moje usta i zastanawiałam się jak stałam się taka szczęściarą. Wygrałam chłopaka na loterii. I nie dam mu odejść. Nigdy.
147
- Och daj spokój stary. - Złapałem pieluchę tetrową i wytarłem moje nagie ramię, gdzie mu się ulało. - Teraz oboje śmierdzimy jak wymiociny. - Javier poruszył się w zgięciu mojego ramienia, przez kilka sekund jego powieki zatrzepotały i zasnął. Oparłem się na bujanym fotelu i skorzystałem z okazji aby odpocząć. Zająłem się nim podczas jego pory karmienia o 4 rano, widząc jak wyczerpana jest Teeny. Nasz mały kolega był dość łagodny. Jadł. Spał. Srał. W rzadkich przypadkach decydował, że jak on nie jest zadowolony to nikt nie będzie. Myślę, że w dużej mierze miało to związek z tym, że był jak jego mamusia. Idealny, to jedyne słowo jakie mogło go opisać, po prostu idealny. Zdumiewało mnie to jak jedna noc mogła mieć taki efekt motyla. Poddałem się moim egoistycznym pragnieniom i wziąłem do łóżka przyjaciółkę, choć wiedziałem, że to zupełnie zmieni nasze relacje, ale nie miałem pojęcia, że to będzie najlepsza zmiana w moim życiu. W rezultacie miałem własną rodzinę i milion jeden powodów do uśmiechu. - Sprawię, że z mamusią będziecie bardzo szczęśliwi, mały koleżko. - Wyszeptałem w miękkie, puszyste włoski na główce Javiera. Moja wytatuowana ręka na jego malutkich plecach była kontrastem świadczącym o tym jaki był malutki i kruchy. Zawsze się martwię, że go złamię. Zdecydowanie był zalewany wszechstronną uwagą. W chwili gdy
148
zaczynał hałasować, ktoś go tulił i zaskakująco to Scarlett była najgorsza. Javier nie musiał nawet zapłakać aby być przy niej. Najczęściej widziała go ledwie 3 sekundy i już był w jej ramionach. - Nic tego nie pobije, nic. - Mruknąłem w ciemności, kołysząc się w przód i tył na drewnianym krześle. Zanim się zorientowałem, wzeszło słońce i nadal siedziałem w bujanym fotelu. Javier zaczął poruszać się w swoim łóżeczku, do którego wsadziłem go we wczesnych porannych godzinach. Nie pytajcie co mnie skłoniło, aby spędzić tam całą noc, ale zawsze byłem szczęśliwy gdy tak się działo. Widząc go jak się budzi rano, otwiera swojego słodkie niebieskie oczka i rozgląda sie po świecie dookoła. To była teraz moja ulubiona rozrywka. Przycisnąłem go do piersi i podszedłem do przewijaka. Wziąłem pieluszkę i zacząłem pracować nad poranną rutyną, mając nadzieję, że Teen pośpi trochę dłużej. - Spałeś jak kamień mały człowieczku. Nie było żadnych pisków. Musiałeś być zmęczony co? - Odpiąłem jego śpioszki, pozbyłem się mokrej pieluchy i zacząłem zakładać nową, kiedy bez ostrzeżenia, coś mokrego i ciepłego uderzyło mnie w nagą klatę. - Co do...- Odsunąłem się do tyłu, ale nadal trzymałem dłoń na brzuchu Javiera, aby nie się sturlał ze stołu. Koleś, wyszczałeś się na mnie. - Powiedziałem z niedowierzaniem. Delikatny śmiech zwrócił moją uwagę na drzwi, gdzie stała umyta Teeny i patrzyła na nas. - Weź prysznic. Zajmę się tym. - Uśmiechnęła się i podeszła do nas. - Trip. - Zawołała i położyła rękę na moim ramieniu aby zatrzymać mnie przed wyjściem z pokoju. - Już jestem bardziej niż szczęśliwa kochanie. - Przyszło mi do głowy, że podsłuchiwała jak mamrotałem do Javiera w nocy. - Elektroniczna niania była włączona. Pokiwała głową na urządzenie w kącie pokoju. - Już sprawiłeś, że jestem bardziej niż szczęśliwa. - Pochyliłem się i pocałowałem ją w czubek głowy biorąc głęboki oddech, aby złapać jej delikatny waniliowy zapach, który zawsze ją otaczał. Zapach, który przypominał mi dom.
149
Sześć miesięcy później...
- Co? - Scarlett niemal krzyknęła, jej twarz zmieniła się w ładny odcień czerwieni. - Chłopcy się na to wściekną. - Z przerażeniem dodała. Cholernie się wściekną. Ktoś może zostać uszkodzony lub zabity. - Och wiem. - Westchnęłam. Miała rację. Zarówno Mace jak i Trip stracą rozum w zły sposób. - Wiedziałam już jakiś czas temu co się dzieje, ale nie wiedziałam co z tym zrobić. - Spojrzałam na zegarek, chłopcy powinni być lada chwila, więc musimy to szybko ogarnąć. - Jest dorosła. Może podejmować własne decyzje. - Zwróciłam na to uwagę. Scarlett pokiwała z pustym spojrzeniem. Byłam prawie pewna, że milion scenariuszy przelatywało jej przez głowę, a wszystkie kończyły się urazami. - Może powinnyśmy z nią porozmawiać? Upewnić się, że będzie wiedziała jak się wkurzą? - Mogłam się założyć, że Haven już wiedziała jaki będzie wynik, więc tylko pokręciłam głową i włączyłam nianię. Haven zgłosiła się właśnie, aby położyć spać Javiera i wolałam, na wszelki wypadek, wszystko słyszeć. - Jak długo? - Spytała Scarlett, wciąż zmartwiona. - Pamiętasz swoją noc panieńską, która tutaj była? - Pokiwała więc kontynuowałam. - Cóż, jednym z pytań było o seks na Harley'u... -
150
Urwałam pozwalają jej przyswoić resztę. - Wypiłam. Haven wypiła. Jude ma Harley'a i... - Kurwa! - Wymamrotała Scarlett, gdy poskładała wszystko razem. Gdy miałam powiedzieć coś jeszcze, drzwi się otworzyły i trzech seksownych jak grzech facetów weszło do środka, a za nimi dwóch małych przystojnych chłopców. Oczy Tripa spotkały moje i w chwili gdy to się stało, uśmiech pojawił się na moich ustach. To niesamowite jak mnie uszczęśliwiał i vice versa. Kłóciliśmy się. Och człowieku, ale się kłóciliśmy. To były głupoty o które walczyliśmy. On krzyczał, ja byłam suką. Specjalnie się wkurzaliśmy aby później obściskiwać jakby świat miał się skończyć. To też był mój ulubiony czas. Nic nie pobije seksu na pogodzenie z Tripem. Nic. Mace poszedł prosto do Scar, a bliźniacy Jude'a przebiegli koło nas przez drzwi na ogród, gdzie był ogromny domek na drzewie. Jude cofnął sie aby zamknąć drzwi, jego oczy przeszukiwały pokój. Pokiwał do mnie i Scar po czym wymówił się potrzebą pójścia do łazienki. - Tęskniłem za tobą Księżniczko. - Wyszeptał Trip podchodząc do mnie od tyłu i przejeżdżając nosem po moim gardle. Uśmiechnęłam się do siebie i oparłam o jego ciało. - Gdzie mój maluszek? - Jego usta sunęły po moim ramieniu, gdy mówił. - Twoja siostra zabrała go na górę na drzemkę. - Haven spędzała tyle czasu ile mogła pomiędzy szkołą i pracą, aby rozpieszczać bratanka. - Nadal tu jest? - Zapytał ze śmiechem. Pokiwałam i odwróciłam się, aby go objąć. Mój żołądek opadł i całe ciało Tripa zesztywniało jak skała pod moimi dłońmi. - Co do kurwy nędzy? - Zagrzmiał, jego oczy strzeliły elektronicznej niani na sufit i z powrotem na małe, białe urządzenie. - Nie możemy tutaj tego wzmocniony przez echo w pokoju.
zrobić
słonko.
-
z
Głos Jude'a był
- Łazienka. Potrzebuję cię. Tak bardzo cię potrzebuję Jude. - Twarz Tripa była teraz obrazem wściekłości, kiedy patrzył na elektroniczną nianię. - Twoi bracia są na dole i... kurwa. Nie rób tak. - Jęk Jude'a rozległ się w boleśnie cichym pokoju.
151
- Kurwa. Nie. - Warknął Mace przez zaciśnięte zęby, wyglądając jakby jego głowa miała eksplodować. Chwyciłam Tripa za rękę, ale bezskutecznie. Rzucił się przez pokój i wspinał po schodach, dwa kroki za nim był Mace. - Słodkie dzieciątko Jezus. Lecimy. - Scar wypowiedziała moje myśli. Posłałyśmy sobie zbolałe spojrzenia i ruszyłyśmy za chłopcami. - Jeśli zniszczą mi dom to ja ich zniszczę. - Mruknęłam idąc po schodach w kierunku tego, co zapowiadało się na Trzecią Wojnę Światową.
Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na 3 tom Needle's Kiss o Jude i Haven. Oczekiwany termin to czerwiec 2014.
152