Corazón oscuro Mroczne serce author: Isis Janet translate Ana-K beta marika oryginał: http://www.fanfiction.net/s/6438648/1/Corazon_oscuro PROLOG Osta...
11 downloads
20 Views
103KB Size
Corazón oscuro Mroczne serce author: Isis Janet translate Ana-K beta marika oryginał: http://www.fanfiction.net/s/6438648/1/Corazon_oscuro
PROLOG Ostatecznie będzie moja, wiedziałem, że w końcu tak będzie. Znajdę na to jakiś inny sposób. Żałuję tylko i czuję to na własnej skórze, że jeśli jej ojciec by nie odmówił.... wszystko wyglądałoby inaczej. Jeśli tylko jego słowa byłyby inne…
.-.-.-.-.-.-.-.-.
– Nigdy nie pozwolę ci zbliżyć się do mojej córki – stał przede mną, ze wzrokiem skupionym na mojej osobie. Były to te same oczy, przez które nie mogę w nocy spać. – Panie Swan… moje uczucia są naprawdę szczere wobec pańskiej córki – jak on śmiał zaprzeczać temu, co czuję. Mimo wszystko mnie nie znał. – Nie chłopcze, nie masz racji. Wiem, że to twoje uczucie nie jest miłością. Poza tym, ona jest jeszcze bardzo młoda– kolejna wymówka, usprawiedliwiał się jak zawsze. – Panie Swan, dlaczego nie pozwoli jej pan zdecydować samej?– moja cierpliwość wyczerpywała się. Przeszkadzało mi również to, że decydował o jej życiu.
.-.-.-.-.-.-.-.-.
Wystarczy powiedzieć, przed sędzią i społeczeństwem, że będzie moja, chociaż… jej serce nie jest moje, ale wkrótce będzie. Zawsze dostaję to, czego chcę.
Capitulo 1. Deseo. / Rozdział 1. Pragnienie Światło księżyca przebijało się przez okno, oświetlając jej nagie ciało. Było niesamowite, tak doskonałe i przepełnione pożądaniem, a co najważniejsze, tylko moje. Jej piękne oczy patrzyły bezpośrednio na mnie, z pożądaniem i namiętnością zbliżała się do mnie. Spowodowała ból w pachwinie i to było nie do zniesienia, a w połączeniu z jej ciałem ta męka wzrastała. – Edward – wymówił nieziemski głos. Zmniejszała się odległość między nami, mogłem wziąć sprawy w swoje ręce, moje usta odszukały jej. Jedwabiste, ciepłe, gładkie i słodkie. Nie czekałem, położyłem ją na łóżku. Mała ilość zdrowego rozsądku krzyczała z tyłu głowy, że nie miałem do tego prawa, nie przed ślubem, ale pragnienie i ból w dole mówił, co innego. Jęk wydobył się z jej słodkich ust, a to jeszcze bardziej mnie do tego zachęciło. "Ona tego chce" powtarzał głos w mojej głowie, choć to było błędne. Ciepło ogarnęło nasze ciała, odczuwaliśmy to skóra przy skórze. Moje ręce zaczęły wędrować po jej ciele. "Moja" głos zaczął krzyczeń w głowie, "moja, tylko moja" uzupełniał raz na jakiś czas. – Edward – westchnęła, szepcząc moje imię. To wystarczyło, bym rozłożył nogi i do niej dołączył. Moje imię nie mogło przestać wydobywać się z jej ust. Cieszyłem się, mając jej skórę na wyciągniecie ręki, czułem ją naprzeciw siebie, aż nagle myśli zaczęły krążyć. Obudziłem się po raz kolejny sfrustrowany. Śniłem. To stawało się dla mnie niemożliwe, jak ta dziewczyna może przejmować nade mną taką kontrolę. Przesunąłem się pomiędzy pościelą i poczułem coś zimnego na wysokości mojego krocza. Warknąłem ponieważ stało się to po raz kolejny, nie mogłem uwierzyć, że właśnie zachowałem się jak napalony nastolatek. Wstałem jeszcze bardziej wkurzony i zły na siebie, że ponownie muszę zmienić poszewki. Już suchy i czysty usiadłem na łóżko. Wszystko było przeciwko mnie, wciąż pamiętam rozmowę Charlie'm Swan'em. Rozmówiłem się z nim raz na dobre, był nieugięty. Teraz musiałem przekupywać innych pieniędzmi, jedynie to mi pozostało. Gdy się przebudziłem, wiedziałem, że już nie zasnę. Założyłem na siebie więcej ubrań i udałem się w stronę biurka. Zapaliłem małą lampę i zacząłem sprawdzać stan swoich kont. -.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.Dzwonek przy drzwiach rozbrzmiał po raz kolejny, ale nie powstrzymywało mnie to przed dalszym koncentrowaniem się na swojej pracy. Usłyszałem kroki osoby wchodzącej do mojego biura. – Panie Cullen – głos Phila Dwyer's rozniósł się po pomieszczeniu. Nie fatygowałem się z podsieniem twarzy, nie zasługiwał na to. – Panie…
– Słucham cię Dwyer, czego chcesz? – mój głos przepełniała irytacja. – Pożyczka, to pilne, ja… – Nawet ostatnio nie jesteś płynny finansowo, a zdecydowanie wszyscy wiedzą o co chodzi – ostatnią rzecz powiedziałem z pogardą. Znałem jego słabość do hazardu, więc postanowiłem nie dawać mu więcej pieniędzy. – Edward, wybacz – poczułem jego rękę na ramieniu. Ten facet albo naprawdę był głupi, albo opóźniony w rozwoju. Uniosłem oczy, a jego twarz nieco mnie zaskoczyła. Miał podbite i nabrzmiałe oko. – To ostatni raz kiedy chcę pieniędzy. Dziś rano odwiedził mnie Rand, chcąc uregulować mój dług, wiesz jak to jest. – Muszę mieć jakąś gwarancję Dwyer – przestałem na niego patrzeć i przeglądałem dalej rachunki. – Edward, jesteśmy przyjaciółmi, nie… – Nie jesteśmy przyjaciółmi Dwyer. Ja nie mam przyjaciół, a to, że dorastaliśmy razem to, co innego. Jesteśmy po prostu znajomymi, nie zapominaj się Dwyer. Słyszałem jak się poruszył: – Edward, nie widziałeś tego, to było ultimatum. Zrób, co chcesz. Ja mogę być twoim niewolnikiem, zrobię wszystko, będę twoim windykatorem. – Dasz mi akt notarialny domu swojej siostry. – Co? – Chcę mieć na to gwarancję poprzez akt notarialny domu twojej siostry. – A… ale… – Muszę mieć gwarancję twojej wypłacalności. Przyjmij to lub zostaw mnie w spokoju – usłyszałem jego westchnienie i przeniesienie ciężaru ciała z jednej nogi na drugą. – W porządku, mogę go przynieść popołudniu. Roześmiałem się zanim uniosłem oczy: – Nie Dwyer, dostarcz mi akt, a dam ci kredyt, jest jak jest. – Ale… – Dwyer, Dwyer. Jak mała jest wartość twojego życia? Naprawdę wolisz śmierć, oddać się w ręce kata, niż zostawić mi dom swojej siostry? Obserwowałem jego twarz rozważającą to i w końcu reflektującą: – Niech tak będzie, wrócę za jakiś czas – odwrócił się i wyszedł. Muszę powiedzieć, że prowadzenie banku i pracowanie jako prawnik nie jest łatwe, teraz rozumiałem dlaczego mój… ojciec spędzał tak mało czasu w domu. Najlepiej będzie jak zacznę myśleć o innych rzeczach, a nie o przeszłości, to nic nie da. Kontynuowałem swoją pracę, wkrótce
ma złożyć mi wizytę Billy Black, a jestem pewien, że nie będzie szczęśliwy, gdy usłyszy, iż jego syn jest zadłużony na czternaście lat. Po zakończeniu harmonogramu wizyt, zdecydowałem, że nadszedł czas na zjedzenie czegoś. Miałem nadzieję, że odwróci to trochę mnie od tych wszystkich numerków. Wziąłem płaszcz i wyszedłem, zamykając starannie drzwi. Oczywiście udałem się do mojej ulubionej restauracji, przekonany, że mój stół będzie gotowy jak zwykle, gdyż nie lubiłem czekać. Idąc byłem bardzo skupiony na tym, co muszę zrobić po powrocie do biura. Wtedy usłyszałem jej głos, który niemal mnie sparaliżował. To była ona, uniosłem oczy i ją zobaczyłem. Piękna jak zawsze, w prostej sukience, ale równie stylowej. Niosła kosz i uśmiechała się, a ja czułem się dość dziwnie. Chciałem się do niej zbliżyć i właśnie wtedy Dwyer pojawił się przede mną. – Edward! – powiedział zdyszany, trzymał przede mną kopertę. Nie mogłem się pohamować i jęknąłem, co sprawiło, że Dwyer się cofnął. – Możesz powiedzieć, co to jest? – domagałem się, był to jeden z nonsensów. Tym razem udawałem, że nie wiem, o co mu chodzi. Popatrzył w obie strony zanim coś powiedział – To… akt notarialny – spojrzałem na kopertę i cofnąłem się z dala od niego. Wyczuł to, zatrzymał się i odwrócił, znalazł go. – Co? – powtórzyłem pytanie. – Daję ci to, o co pytałeś, potrzebuję pożyczki – jego twarz napięła się nieznacznie. – Wiesz o tym. Uśmiechnąłem się złośliwie, czas do zabrania aktu. – Będziesz musiał poczekać do mojego powrotu – powiedziałem i poszedłem swoją drogą. Wiedziałem, że jestem okrutny, ale nie obchodziło mnie to. Przecież życie nigdy nie było takie jakie się chce. Spojrzałem tam gdzie ją wcześniej widziałem, ale jej już nie było. W środku siebie przeklinałem Dwyera za jego ingerencję. Musiał to zniszczyć, więc nieszczęśliwy kontynuowałem drogę do restauracji, ale musiałem z nią szybko porozmawiać. Po prostu musiałem znaleźć sposób, aby przekonać jej ojca. -.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.Po zakończeniu z Dwyerem, byłem pewny, że wszystko na czym mógł złożyć podpis podpisał, dając mi tym samym prawo do tego. Byłem zmęczony tym wszystkim, wiedziałem, że to
było okrutne, ale zarobię na tym. Już po miesiącu lub jakoś tak, ta nieruchomość będzie moja. Uporządkowałem rzeczy przed zamknięciem biura, wyszedłem i poszedłem na stację. Wiedziałem, gdzie będzie Charlie Swan. Słońce jeszcze nie zaszło, skinąłem kilka razy głową, pozdrawiając innych. Wszyscy ludzie wiedzieli, co oznacza ten gest, słowa były zbędne. Dotarłem do wejścia na komisariat i uderzyłem w drzwi, Mark pojawił się po ich drugiej
stronie. – Panie Cullen czy się coś stało, czy jakiś z pańskich dłużników nie płaci należnego? Kilka dni w więzieniu zawsze może przekonać każdego do spłacenia swoich długów. – Czy jest szef Swan? – chciałem się dowiedzieć. – Tak – powiedział Mark, przesuwając się w bok, żeby mnie przepuścić. – Na swoim stałym miejscu – podziękowałem mu i przeszedłem na tyły komisariatu. – Panie Swan – wyżej wymieniony natychmiast mi się ukazał. – Panie Cullen – odwzajemnił pozdrowienie. – Czemu zawdzięczam pańską wizytę tym razem? – nie mogłem się powstrzymać przed lekkim uśmiechem, nie byłem pewny jak to powiedzieć. – Tym razem nie przyszedłem do pana jako do komendanta, nie mam nikogo do zatrzymania – chciałem spróbować w łatwy sposób, mając przy tym nadzieję, że po naszej rozmowie przed kilkoma tygodniami przemyślał to, co może zrobić. – Panie Swan, przychodzę do pana z moją ofertą wobec pańskiej córki – kiedy usłyszał te słowa jego głowa natychmiast się uniosła. – Przeprowadziliśmy na ten temat rozmowę, panie Cullen – jego głos stał się szorstki. Utrzymaliśmy swoje spojrzenia przez kilka sekund zanim powiedziałem: – Miałem nadzieję, że ponownie ją pan rozpatrzy. Wie pan, że Isabella będzie miała przy mnie wszystko i niczego jej nie zabraknie. – Ona jest jeszcze bardzo młoda – bronił się. – Żałuję, że muszę omawiać to z panem, ale ona jest w wieku do zamążpójścia. Wiele dziewcząt w jej wieku jest już w związku małżeńskim, nawet rodzą dzieci – jego brwi zmarszczyły się. Obserwowałem jak kolor jego skóry zmienia się stopniowo, powróciła w nim chęć do walki. – Ona jest dziewczynką. A to, że jej rówieśniczki są już mężatkami i mają dzieci, nie oznacza, że ona też musi – jego oddech zaczął przyspieszać. Próbowałem utrzymać pogodę i spokój ducha, ale wiedziałem, że nie na długo. - Charlie, powiem ci jedno. Wyjdzie na to, że przeminie jej wiek małżeński i nikt nie zechce z nią być, a ona zostanie starą panną. Lub – to był mój ostatni argument – zostanie jej poślubić wdowca, lub starego mężczyznę, chcesz tego? Wstał gwałtownie, stał naprzeciwko mnie: – Nie zmienię zdania. To nie jest coś czego chcę dla mojej córki, ale jak powiedziałem Bella jest jeszcze bardzo młoda, a co najważniejsze, wolę by była sama niż z tobą, rozumiesz? Myślę, że jednak nie. Wystarczy pomyśleć, panie Cullen. Nie pozwolę, aby moja córka była w pobliżu ciebie. Teraz proszę odejść, mam dużo pracy, a czeka na mnie moja rodzina. MARK – krzyknął, a jego pomocnik się pojawił – odprowadź do wyjścia pana Cullena – powiedział, odwrócił się i odszedł.
Czułem budującą się we mnie złość, ale wiedziałem, że nie mogłem nic powiedzieć lub zrobić cokolwiek, ponieważ to tylko pogorszyłoby sytuację. Wystarcz dać mu jeszcze jedną szansę albo zmienić postać rzeczy na moją korzyść.
Capitulo 2. Planeando. / Planowanie Odpuściłem Charlie'mu Swan na kilka tygodni. Nasze ostatnie spotkanie było nieudane. Wiedziałem, że będzie ciężko. On mi po prostu nie wierzył, a ja musiałem znaleźć sposób, aby go przekonać. Obiecałem sobie, że wkrótce moje marzenia o niej staną się częstsze i bardziej żywe. Skierowałem się zdecydowanym krokiem do domu Blacka. Byłem zadowolony, bo wiedziałem, że bachora nie będę musiał oglądać, nie będzie go w domu. Biedny Billy, będzie mieć niespodziankę w swoim życiu. Zastukałem kilka razy i odpowiedziałem kim jestem, kiedy głos po drugiej stronie o to zapytał. – Pan Cullen. – Black przybrał ostrożny wyraz twarzy, najwyraźniej nie był przygotowany na mój przyjazd. – Proszę wejść. – Usunął się na bok, aby pozwolić mi przekroczyć próg… jego domu. – Panie Black – pozdrowiłem go poprzez ściągnięcie kapelusza z głowy, wciąż miałem w sobie maniery wpojone przez… przez moją matkę. Oboje staliśmy patrząc na siebie. Miałem coś powiedzieć, ale Black mnie uprzedził: – Panie Cullen, popraw mnie jeśli się mylę. Czy jesteś tu, aby rozstrzygnąć dług czy nie? – Dokładnie, panie Black. Twój… syn był w moim biurze prawie sześć miesięcy temu i ponieważ… – A dług rośnie – przerwał Black. – Polityka ma to do siebie, że odsetki nalicza się i… – Panie Cullen, do rzeczy. Proszę tylko powiedzieć mi, ile się należy – ponownie mi przerwał. Miał na to odwagę, bardzo dobrze. – Piętnaście złotych monet. – Zaskoczenie pojawiło się na jego twarzy na kilka sekund, po czym zniknęło. Odwrócił się w jedną stronę i z małego stolika ściągnął pudełeczko. – Precz z tym facetem – mruknął do siebie przed umieszczeniem tego przede mną. – Wierzę, że możemy to jakoś rozstrzygnąć, skoro nie chcesz czekać na pieniądze. – Podał mi to, co wydawało się być złotym medalionem. Uważnie się mu przyglądałem. – Jest złoty, nie jestem pewien jego wartości. Był w mojej rodzinie od pokoleń. W rzeczywistości myślę, że powinien wystarczyć na pokrycie długu. Spojrzałem na niego z rozbawieniem. – Panie Black, pracuję w bankowości, nie jestem rzemieślnikiem. Czy wie pan, jak długo będzie trwać sprzedaż? I ile może to mnie kosztować? – W rzeczywistości wiedziałem, że ten „produkt” będzie można łatwo sprzedać. Ostatnio Francuzi okazali duże zainteresowanie rzemiosłem nowego świata.
– Ale to jest unikalne – zaprotestował. – Niech będzie, dług odwleczony. – Ale… – Panie Black, powtarzam, nie jestem w stanie sprzedawać rękodzieł. – Patrzyłem jak wzdycha, opuszcza głowę i spogląda na ziemię. Odwróciłem się i wyszedłem. Zawsze miło było dyrygować wszystkim.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Skoncentrowałem się na swoich myślach, które opuściły mnie, gdy podszedł Dwyer. Już na początku uderzył mnie jego zapach, więc wiedziałem, że od kilku dni jest pod wpływem alkoholu. – E..war dla..ego oona jestt z nimm? Wiesz... możee? – Stanął przede mną i spojrzał na mnie smutnym spojrzeniem. Próbowałem go ominąć, ale ponownie interweniował. – Dla...czego jestt takaa pięknaa i najgorszee ma – mówił, spacerując tam i z powrotem. Miał czkawkę, ale udało mi się go ustabilizować.– Burkowategoo, cholernegoo Chwanaa. – Swan – powtórzyłem, a on skinął głową na potwierdzenie. – Ree… Reen… Renee, nie ważne czyy ma córkę, kocham ją mimo tego... Podszedłem do niego: – Phil… dlaczego nie pójdziesz ze mną? – złapałem za tył jego garnituru i praktycznie pociągnąłem go za sobą. Być może będę mógł go wykorzystać na własną korzyść… Musiałem odczekać około godziny, aby Dwyer mógł mówić w miarę spójnie. Musiałem dowiedzieć się jak wielką miłością darzył Renee Swan. Informacja ta była dla mnie bardzo korzystna, mogłem porozmawiać jeszcze z Charlie'm Swan'em. Dać mu ultimatum, a jeśli się nie zgodzi… byłbym „zmuszony” do realizacji planu, który pomału kiełkował w mojej głowie. On zagwarantowałby mi, że Isabella będzie w końcu moja, ale Phil musiałby być z Renee. Spojrzałem z niecierpliwością na zegarek w kieszenie, jak mówił mi Demetrii, Charlie poszedł ustalić porozumienie pomiędzy rodzicami Mike Newtona i Jessici Stanley. Najwyraźniej młodzi chcieli wcześniej przejść noc poślubną. Skierowałem się tam, gdzie byłem pewien, że Charlie będzie przechodził, aby wrócić na komisariat. Miejsce było odludne, co mi tylko pomagało. Nie było nikogo, kto mógłby przerwać mi i Swan'owi, który musiał usłyszeć każde słowo. Minuty mijały, wyostrzyłem swój słuch, aby wyłapać dźwięk uderzeń nóg lub kopyt konia o ziemię. Byłem zniecierpliwiony, by go usłyszeć. Kiedy myślałem, że wyobraźnia zaczyna mi płatać figle, zobaczyłem go. Zatrzymał się przede mną, a wyraz jego twarzy wydawał się bardzo ostrożny: – Cullen –
skłonił się, a ja zrobiłem to samo. – Charlie, myślę, że dałem ci wystarczająco dużo czasu, abyś zobaczył rzeczy takimi, jakie są. – Dostrzegłem, jak się skrzywił. – Charlie, chcę wiedzieć czy zaakceptujesz mnie jako partnera swojej córki? Widziałem uważnie jak zacisnął pięści, a jego twarz stężała i zmieniła kolor na ciemnoczerwony. – Edward Cullen, a raczej Edward Masen, wiesz lepiej niż ktokolwiek inny, że jesteś bez serca, okrutny, ambitny i samolubny. Tylko tym się kierujesz – powiedział ironicznie. – Naprawdę tak pan o mnie myśli? Więc mnie nie znasz, Charlie – odparłem, a on spojrzał na mnie skoncentrowany przed odetchnięciem. – Słuchaj synu. Nigdy nie byłeś blisko ze swoją rodziną ani z nikim innym. A te kilka słów, które do mnie dotarły, utwierdziły mnie w przekonaniu, że wiem jaki jesteś. – Czy ty myślisz tak poważnie? Uważasz, że wiesz wszystko, tylko dzięki paru słowom? – Uśmiechnąłem się z ironią do niego. – Charlie, jak już wspominałem przy poprzedniej rozmowie, musisz przyznać, że zadbam o twoją córkę. Będzie mieć wszystko czego zapragnie, niczego jej nie zabraknie, ona... – Nie, chłopcze, nie wszystko. Nie wszystko da się kupić za pieniądze, a w szczególności miłość rodzinną. Nawet nie wiesz, co znaczą te słowa, a twoje czyny tylko mnie w tym utwierdzają. Nie masz nic, co mógłbyś tak po prostu dać rodzinie, poza swoimi pieniędzmi. Co taki człowiek jest wart? Nie masz uczuć, nie możesz ich okazać mojej córce, a ona tego tylko tak naprawdę potrzebuje. Więc o to chodziło. Myślał, że jestem oziębły i twardy jak kamień. On, który w rzeczywistości był starym, upartym głupcem. – Mylisz się, kocham twoją córkę. Kocham od pierwszej chwili, w której ją zobaczyłam. Zaprzeczył i spojrzał na mnie: – To nie miłość, to nie jest żadna miłość. Naucz się, co znaczy to uczucie i wtedy spytaj mnie o to raz jeszcze. W międzyczasie trzymaj się od niej z daleka – ostanie słowa powiedział, podkreślając je mocniej swoim głosem, który był bardziej poważnie, co oczywiście nie spodobało mi się za bardzo. Kolejny krok należał do mnie, zamknąłem oczy i skoncentrowałem się na uspokojeniu siebie. Moja cierpliwość była już na wyczerpaniu. Próbowałem się uspokoić. – Panie Swan, dlaczego nie pozwolisz mi, dowiedzieć się czy twoja córka chce tego, czy nie. Przerwał mi i odwrócił się do mnie, a jego oczy błyszczały jak rozżarzone węgla: – Nigdy nie pozwolę ci się zbliżyć do mojej córki. – Stał przede mną, ze wzrokiem skupionym na mojej osobie. Były to te same oczy, przez które nie mogę w nocy spać. – Panie Swan… naprawdę, moje uczucia do pańskie córki są szczere. – Jak śmiał zaprzeczać temu, co czuję. Mimo wszystko mnie nie znał.
– Nie chłopcze, nie masz racji. Wiem, że twoje uczucie nie jest miłością. Poza tym, ona jest jeszcze bardzo młoda. – Kolejna wymówka, usprawiedliwiał się jak zawsze. – Panie Swan, dlaczego nie pozwoli jej pan zdecydować samej? – moja cierpliwość wyczerpywała się. Przeszkadzało mi również to, że decydował o jej życiu. – To moja córka, więc decyduję za nią. Radzę, abyś zachował wobec niej dystans, Cullen. Inaczej potraktuję cię jak złoczyńce. – Spojrzał na mnie, a następnie odwrócił się, by pójść swoją drogą. Czułem napływający do mojego ciała gniew. Jak on śmiał mi grozić? Naprawdę był idiotą Złapałem palcami grzbiet nosa. Musiałem się uspokoić przed powrotem do tej sprawy, wiedziałem, że będę musiał zagrać wysoką kartą. Swan musi zdecydować czy odda mi córkę po dobroci, czy też nie wróci już do domu. Przebiegłem palcami przez włosy, aby uspokoić się do końca. Miałem zamiar odwrócić się i zmierzyć z nim raz jeszcze, ale wtedy usłyszałem strzał. Nie traciłem czasu i po prostu skierowałem się do miejsca, skąd doszedł dźwięk. Scena jaką tam zastałem zaskoczyła mnie: Dwyer i Swan obejmowali się, a przynajmniej tak myślałem przez kilka chwil. Następnie ciało Charlie'go Swan'a opadło na ziemię, z ręki Dwyer'a wypadła broń. – Ona musi być moja, powinna, jest moja – szepnął, a jego wzrok zmętniał. Ostrożnie podszedłem do Charliego, który ciężko dyszał. Ręką złapał się za klatkę piersiową, na której utworzyła się czerwona plama. Jego oczy skupiły się na mnie, spoglądały z wyzwaniem zanim powróciły na Dwyer'a, który teraz śmiał się histerycznie. – Wygrałem Swan, WYGRAŁEM! – Nadal płakał i śmiał się równocześnie. Pochyliłem się nad Swan'em. Widziałem, że tego nie przeżyje. Jego oczy zaczęły się przymykać, krew wypływała z ciała. Wziął kilka wdechów, aby mógł wydyszeć – Cu… Cullen. – Tak, Charlie? –zwróciłem się niewinnie do niego. Powoli pokręcił głową zanim wydobył z siebie ostatnie tchnienie. Spojrzałem na chwilę na Dwyer'a, który śmiał się i krzyczał o tym, co zrobił. Później ponownie skupiłem obojętny wzrok na ciele Charlie'go Swan. Pochyliłem się nad nim i szepnąłem: – Isabella wkrótce będzie moja. Nie ma cię. Nie powstrzymasz mnie. – Zamknąłem jego oczy. Wstałem i podszedłem do Dwyer'a, który wyglądał jakby oszalał. – Zabierz mu wszelkie przedmioty wartościowe – nakazałem – Więc jeśli nie żyje... – Roześmiał się. –Musi wyglądać to jak atak, przydaj się do czegoś albo oskarżę cię o morderstwo. – Zatrzymał się i spojrzał na mnie zanim mu rozkazałem. – Teraz masz czystą drogę do Renee - "a ja do Isabelli” – pomyślałem sobie. – Ale lepiej miej nadzieję, że ona zostanie wkrótce twoją żoną, Dwyer, jeśli nie chcesz, aby wszyscy dowiedzieli się, że go zabiłeś.
– A… ale… Edward, poczekaj, Edward… - Zignorowałem jego słowa. Udałem się do siebie, miałem nadzieję, iż teraz sprawy przybiorą dla mnie korzystny obrót.