Belle & Rick II Tłumaczenie nieoficjalne: Monia i Greeni Dana Marie Bell – ‘Twas A Coyote Christmas – Belle & Rick 2 Tłumaczenie w całości należy do a...
4 downloads
16 Views
69KB Size
Belle & Rick II
Tłumaczenie nieoficjalne:
Monia i Greeni
Dana Marie Bell – ‘Twas A Coyote Christmas – Belle & Rick
Tłumaczenie w całości należy do autorki książek jako jej prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto poniższe tłumaczenie nie służy uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba wykorzystująca treść poniższego tłumaczenia w celu innym niż marketingowym łamie prawo.
2
Dana Marie Bell – ‘Twas A Coyote Christmas – Belle & Rick
- Opowiedz mi bajkę. Rick kopnął swoją bieliznę i, cudownie nagi, wpełzł do łóżka obok niej. To był dla nich obojga długi dzień. Śnieżyca, która nawiedziła Poconos była jedną z najgorszych w historii, a biodro Belle było bolącą masą czystej agonii. Ledwo dała radę przejść przez sypialnię zanim rzuciła się na masywne łóżko. Rick przybył niedługo potem i miękko rozebrał ją zanim przyniósł jej tabletki na ból. Teraz była pod przykryciem, naga i drżąca na wszelkie złe sposoby gdy jej partner próbował nie zazgrzytać materacem i nie sprawić, że wszystko się jeszcze pogorszy.
- Bajkę?
Podarowała mu najbardziej błagające spojrzenie. Chciała by coś zabrało jej umysł z dala od bólu, a jej partner był do tego stworzony. Rick stale ją zadziwiał. - No cóż, są prawie Święta. Co powiesz na historię o wypoczynku?
Belle kiwnęła niecierpliwie. Nie mogła się doczekać. Zamierzał opowiedzieć jej o Grinch’u? Albo o Świątecznym Karolu? Ale Rick znowu ją zaskoczył.
- Tuż przed Bożym Narodzeniem zapadł zmrok, W Rezydencji nikt się nie ruszał, a zwłaszcza nie Rog.
Belle zachichotała. Roger był kelnerem w jej restauracji, Lowell’s. Szczeniak miał zaledwie osiemnastkę i nie miał pojęcia co robi. Wiedziała, że z czasem będzie lepszy. Lepiej żeby tak było albo zrobi z niego gumową zabawkę dla Kojota. – O Boże. Kiedy to wykombinowałeś? - Ćśś. Daj mi opowiedzieć tę historię dobrze? – Belle skinęła i próbowała się rozsiąść, ale ból przeszedł przez jej biodro i spowodował, że syknęła. Nie mogła czekać aż pigułka zadziała. Rick czekał aż przestała się wiercić i wrócił do swojego wierszyka.
- Skarpety na kominie powiesiła Clare, W nadziei, że wkrótce przybędzie tam Belle. 3
Dana Marie Bell – ‘Twas A Coyote Christmas – Belle & Rick
Luna przewróciła oczami. Clare, Wilczyca, która stała za ladą, za bardzo była czuła dla Belle. Tak bardzo, że w jedną zimową noc Belle musiała użyć gwizdka, by wydostać kobietę ze swojego tyłka. Dosłownie. Cholerne psy i ich mokre nosy. Tylko chciała przywitać się z moim tyłkiem.
- Na łóżku Ben i Dave leżeli chętnie Gdy w ich głowach Gerard Butler tańczył im namiętnie. Naprawdę musiała przestać się śmiać. To tylko go zachęcało.
- Luna i Alfa zmęczeni tym gównem, Ułożyli się do drzemki długim, zimowym popołudniem.
Oczko jakie jej puścił dało jej znać co miał na myśli mówiąc „drzemka”. – Jak niedźwiadki? Zimujemy? – Belle drażniła swojego wielkiego złego Wilka przesuwając palcami po jego klacie. Tylko tak mogła się poruszyć i wiedział o tym.
Złapał za jej palce i pocałował w opuszki. – Cicho. Kto mówi, ja czy ty?
Machnęła na niego po królewsku wolną ręką, ignorując najlepiej jak umiała ból w swoim biodrze. Pigułka powinna niedługo zadziałać, daj Boże, a przespałaby resztę burzy. – Proszę, kontynuuj. Wiedziała, że go nie nabrała;
troska na jego twarzy nie znikła tak szybko. Ale
kontynuował, wtulając ją delikatnie w siebie, utrzymując jej ciepło.
- Gdy coś na podwórzu się kroiło, Potknąłem się o łóżko by się dowiedzieć o co kurwa chodziło. Z daleka od okna w świetle świeczki Potknąłem się podczas domowej wycieczki. Do diabła. Znowu się śmiała jak idiotka. Może pigułki zaczęły działać. Czasami czuła że przez nie naprawdę bzikowała. 4
Dana Marie Bell – ‘Twas A Coyote Christmas – Belle & Rick
- Tracąc nieco na swoim honorze, Dałem niezłe show rozbawionej Wilczej Sforze Gdy chciałem się im przyjrzeć ku swemu zdumieniu Dałem wiarę kolejnemu upokorzeniu Vanowi pełnemu Kojotów na ganku parkującemu.
Belle założyła ręce na piersi. Ochoczy wstręt w jego głosie dopasował urażony uśmieszek na jego twarzy. – Co ty masz do tych Kojotów? Rick spojrzał na nią pustym wzrokiem. – Są Kojotami. - No cóż, właśnie zrobiłeś z nich swoich bohaterów. Rick wyszczerzył się. – To słuchaj dalej.
- Kierowca, Alfa, wkurwiający pryk, Pomachał przez okno. – Co u ciebie Dick?
Rick spojrzał na nią gniewnie i nie mogła się powstrzymać. Ah do jasnej cholery. Musi przestać chichotać. Ostatnim razem Nathan Consiglione, Alfa Kojot, podsłuchał jak przezywa go Rick Dick. Dalej adresuje do niego maile „Dick Lowell” i oczywiście wkurwia tym Ricka.
- Przekleństw miałem w swojej głowie tyle, że dawałem im upust swym językiem co chwile „Prancer, ty jędzo! Cioty kretyni Są Święta wy durnie przestańcie się kłócić Tu trzeba radosne Kolendy nucić Włazić tu zaraz ! Tylko nie zaliczyć gleby, I tak już burzycie mój spokój bez potrzeby Zanim śnieg zniknie z wielkim huraganem!” Wspinał się na ganek gałgan za gałganem Schody okazały się być nie do zdobycia Spadli idioci z naręczem zabawek i St Pauli Girl do picia.
5
Dana Marie Bell – ‘Twas A Coyote Christmas – Belle & Rick
Bardziej rozbawione obrzydzenie. Alfa Kojotów uwielbiał St. Pauli Girl Beer podczas gdy Rick wolał pić Honey Brown.
- W tą chwilę na fali rozmachu, Usłyszałem czyjeś „oof” dobiegające z dachu Pobiegłem po schodach i w oka mgnieniu, uległem kolejnemu zniecierpliwieniu Tam Nathan w futrze, śniegu i sadzy, Z workiem prezentów w swojej władzy. - Masz na myśli, - Oh, zajarzyła. Belle zanosiła się śmiechem cała szczęśliwa. Ziewnęła prosto w twarz Ricka ukazując delikatnie kły. - No ładnie. – Rick pocałował ją w czoło. – Prawie koniec moja Luno. - Mmm. – Przejechała ustami po jego brodzie, jedynym miejscu który mogła dotknąć bez poruszania się. - Śnieg pozostałość po ostatniej zamieci, spadł na dół ku uciesze dorosłych i dzieci Śniegowa wróżka widok niebywały, Aż wszystkim nawieszcz powychodziły gały.
- A ponoć to koty są wredne. Rick wyszczerzył się złośliwie i kontynuował.
-Bzdura, oszuście – Krzyknął - niech szlag tą wichurę I zaczął ze śniegu ocierać swoją posturę Kiedy kojot spostrzegł przy czym się zatrzymał Krzyknął po Keith’a by mu towarzystwa dotrzymał Brzuszek okrąglutki, broda na pół twarzy. Śniegowy elf o jakim każde dziecko marzy. - Teraz widzę, jedynej części jakiej nie zmieniasz to, że obrażasz Nate’a. – Znowu ziewnęła; Nie była już w stanie wytrzymać. Już powieki jej opadały.
6
Dana Marie Bell – ‘Twas A Coyote Christmas – Belle & Rick
- Nazywaj go dalej Nate’em a nie tylko będę go obrażał. – Warczał Rick, dźwięk ten był groźny dla wszystkich oprócz jej. – Był tłusty i obleśny… - Rick. – Nathan Consiglione był daleki od tłustego i obleśnego. Facet był pieprzonym Adonisem i Rick dobrze o tym wiedział. Westchnął urażony. – No dobra.
Na mrugniecie oka, na jeden ruch głowy, zaroiło się od Kojotów w czas ten wyjątkowy Z małym uśmiechem z oczu błyskiem, Wyszedł z pełnym czekoladowych ciasteczek pyskiem Dorzucił ho-ho-ho do pustego talerza Wreszcie pogoniłem z mego domu zwierza.
Miała zamknięte oczy. Miała zbyt dużo kłopotów z utrzymaniem ich otwartych.
- Wskoczył do swojego vana, gwizdnął do swej Sfory, I pognali jak z procy do swojej nory Gdy znikali z oczu jeszcze usłyszałem. „Wesołych Świąt wszystkim ogarniętych szałem”. Belle już zawinięta w koc, I Całus na dobrą noc. Rick wyślizgnął się z łóżka gdy był pewien, że Belle nie jest zimno. Założył jeansy i koszulę tak cicho jak to tylko możliwe. Ostatnią rzeczą jakiej chciał to obudzić biedną Belle. Kiedyś, kiedy nawałnica się zaczęła, miała poważne bóle, lecz była zbyt dumna by mu o tym powiedzieć. Do czasu gdy wiedziała, że impreza już się dla niej skończyła gdy zdołał przekonać ją by poszła już do łóżka. Łapiąc za swój telefon skierował się z powrotem na trwające przyjęcie Bożonarodzeniowe. Grupka kojotów zbombardowała go śniegiem podczas gdy jego Wilki stały dookoła i wyły ze śmiechu. Rick przetarł czoło ze śniegu. – A ona zastanawia się czemu nienawidzę Kojotów. Nate, śmiejąc się najgłośniej, spławił go tekstem. - Wal się i swoje ciasteczka. Kto jest teraz cholerną śniegową wróżką, dupku?
7
Dana Marie Bell – ‘Twas A Coyote Christmas – Belle & Rick
- Słyszałeś, co? – Rick nie był zaskoczony. Przyjęcie było zorganizowane w jego prywatnej części Rezydencji, wyłącznie dla jego Wilków i Kojotów z Nowego Jorku. Było to końcowe przypieczętowanie wreszcie podpisanej przez nich umowy. - Poza tym, to ty wyglądasz jak ten gruby święty, debilu. - Tobie też Wesołych Świąt kretynie. – Rick sięgnął po śnieg i rzucił Nate’a kulką. Do diabła. Mówiąc już o bożonarodzeniowych cudach. Kto by pomyślał, że właściwie to polubi towarzystwo Kojota? Belle uśmiechnęła się przytulając poduszkę gdy usłyszała kombinację śmiechów Kojota i Wilka. – Wam też życzę dobrej nocy.
Koniec
8