EMMA DARCY
W życiu jak w bajce Tytuł oryginału: Their Wedding Day
0
ROZDZIAŁ PIERWSZY Małżeństwo, które trwało siede...
5 downloads
18 Views
633KB Size
EMMA DARCY
W życiu jak w bajce Tytuł oryginału: Their Wedding Day
0
ROZDZIAŁ PIERWSZY Małżeństwo, które trwało siedem lat, nie mogło skończyć się z dnia na dzień. Nie poddam się bez walki, postanowiła Rowena. Wierzyła, że zawsze można znaleźć rozwiązanie i naprawić to, co się stało. Spotka się z kobietą, dla której Phil był gotów zostawić ją i dzieci. Zbliżała się już do Chatswood i czuła, jak opanowuje ją coraz większe zdenerwowanie. Kiedy wjechała do podziemnego garażu,
S R
nerwowo rozejrzała się dookoła. Nie chciała przypadkiem natknąć się na Phila. Na pewno przeszkodziłby jej w spotkaniu z Adrianą Leigh, która pracowała tu razem z nim. Na szczęście nigdzie nie widziała jego czerwonego kabrioletu marki Mazda. Odetchnęła z ulgą i zaparkowała ich rodzinnego forda.
Czy wtedy ją okłamał? Przypomniała sobie dzień, kiedy kupił nowy sportowy samochód. Tłumaczyła sobie, że zrobił to bez namysłu, pod wpływem nagłego impulsu. Może jednak chciał komuś zaimponować? Rowena nie wierzyła, że Phil mógł kochać tę kobietę, bez względu na to, co mówił. Znowu flirtował, i może tym razem posunął się za daleko. Ta Adriana musiała go sprowokować, pocieszała się w duchu, żeby dodać sobie odwagi i nie tracić nadziei. W końcu wszyscy zawsze uważali jej męża za przystojnego mężczyznę. Poza tym dobrze zarabiał ha kierowniczym stanowisku w dziale kupna nieruchomości. Przyciągał uwagę wielu kobiet. Ale to ona była jego 1
żoną i flirty nigdy naprawdę nic nie znaczyły. Zawsze to jej powtarzał. Stawiając na pierwszym miejscu rodzinę, cierpliwie znosiła różne zachowania Phila, ale teraz wydarzyło się coś poważniejszego. Wczoraj w nocy oznajmił jej, że zostawia ją i dzieci dla innej kobiety. Zaskoczona jego nagłą decyzją, nie potrafiła nawet zaprotestować. Nigdy nie podejrzewałaby, że ich małżeństwu grozi rozpad. Ciągle w to nie wierzyła. Wszystko mieli wspólne, tak wiele dzielili. Nie pozwoli zniszczyć całego ich dorobku, na pewno nie podda się bez walki. Zgasiła silnik i zerknęła w lusterko. Po wielu godzinach płaczu
S R
jej oczy, niestety, nadal były lekko zaczerwienione, Umiejętny makijaż pokrył jedynie ciemne kręgi pod oczami, a długie i gęste rzęsy trochę maskowały opuchliznę powiek. Pomalowała usta jaskrawoczerwoną szminką. Ostatnio przeczytała w kobiecym piśmie, że taki kolor pomadki podkreśla jasną karnację. Nie zamierzała wyglądać jak zaniedbana, spłakana kura domowa. Odgarnęła włosy do tyłu. Gęsta grzywką przykrywała jej czoło. Może powinna, zmienić fryzurę, żeby Phil spojrzał na nią uważniej? Ale przecież zawsze lubił jej długie włosy. Poprawiła czerwono-zieloną apaszkę, która miała podkreślać jej jasny kostium. Westchnęła. Dlaczego tak się przejmowała? Wyglądała zupełnie nieźle, zważywszy sytuację, w której się nagle znalazła. Wysiadła z samochodu, zastanawiając się, co Phil opowiedział o niej swojej kochance. Zatrzasnęła drzwiczki forda i zamknęła je na kluczyk. Była gotowa stawić czoło kobiecie, która usiłowała
2
zniszczyć jej życie. Idąc W stronę windy, zerknęła na zegarek. Dochodziło wpół do jedenastej. Miała wystarczająco dużo czasu do przerwy obiadowej. Na parking wjechało BMW i zatrzymało się tuż przed windami. Rowena stanęła. Za kierownicą siedział Keir Delahunty. Był ostatnią osobą, którą pragnęła spotkać, i to jeszcze dzisiaj! Nigdy nie oswoiła się z myślą, że Keir był szefem jej męża. Phil, opowiadając o wydarzeniach w firmie, nigdy nie pomijał jego imienia. Nieraz marzyła, żeby mąż zmienił miejsce pracy. Nieważne, że finansowo stanęli na nogi, odkąd Phil zaczaj pracować dla
S R
Delahunty'ego. Za dużo wspomnień łączyło ją z Keirem. Ciągle pozostawał częścią jej życia. Spotkanie z nim teraz przerastało jej wytrzymałość psychiczną. Ta Adriana.... a teraz on... Wolała wrócić do samochodu i stracić trochę czasu. Nagle usłyszała: - Rowena!
Odwróciła się. Zobaczyła, jak wysiada z samochodu i macha do niej ręką. Zadrżała. Teraz już nie ucieknie. Zauważył ją. Ciekawe, czy wiedział o romansie Phila z jedną z jego pracownic? - Rowena... W zeszłym roku, podczas gwiazdkowego przyjęcia dla pracowników i ich rodzin, też poznał ją natychmiast, mimo że ostatni raz widzieli się prawie jedenaście lat temu. Miała wtedy zaledwie siedemnaście łat. No cóż, nic dziwnego, że nie zapomniał jej, w końcu spędzili przecież razem całe dzieciństwo i szkolne lata. Niestety,
3
łączyło ich też inne, ważne dla niej wydarzenie, o którym on jednak chyba nie pamiętał... - Keir... - Skierowała się w jego stronę. Czekał przy samochodzie, licząc na pogawędkę. - Jak ci się wiedzie? - spytała uprzejmie. - W porządku. A co u ciebie? Zignorowała pytanie, nie chcąc poruszać tematów osobistych. Keir Delahunty był znanym w kraju architektem. Przez ostatnie lata odniósł wiele sukcesów. Jego budynki wznosiły się wzdłuż wybrzeża stolicy, w zatoce Sydney. Ostatnio słyszała, że rozpoczął
S R
prace po drugiej stronie miasta.
- Bardzo mi się podoba twój projekt zabudowy miasteczka Manly - powiedziała z entuzjazmem. -Phil pokazał mi któregoś dnia... Słyszałam, że wszystkie budynki już są sprzedane. - To prawda. Poszły szybko. - Uśmiechnął się. Lubił, kiedy go chwalono, widziała to w jego oczach. -Jesteś bardzo elegancka Świetnie wyglądasz.
- Dziękuję - odparła, nieco zaskoczona komplementem. A więc jednak udało jej się zatuszować zapłakane oczy. Chociaż na pewno powiedział to z grzeczności, gdyż zawsze był szarmancki. Jeszcze teraz, po latach, pamiętała, ile miłych słów jej kiedyś mówił. Ale także to, że odrzucił jej miłość i zniszczył nadzieję na wspólne życie. Za wysoki mur powstał między nimi przez te dziesięć lat, żeby teraz poważnie traktować jego komplementy.
4
Już wtedy był przystojnym dwudziestoczteroletnim mężczyzną, a dziś jeszcze bardziej przyciągał uwagę. Wpłynęło na to zdobyte doświadczenie i nieustanne pasmo sukcesów. Obrażenia, które odniósł w tragicznym wypadku, nie pozostawiły żadnego śladu. Jedynie ona i jej rodzina ponieśli dotkliwą stratę - w tym wypadku zginął przecież jej ukochany brat. Dlaczego Keir ją zatrzymał, dlaczego chciał rozmawiać? myślała w popłochu. A może wiedział, że jej małżeństwu grozi rozpad? Może nie tylko on, ale także wszyscy jego pracownicy wiedzieli o romansie Phila?
S R
- Jeśli przyszłaś zobaczyć się z Philem, to muszę ci powiedzieć, że, niestety, nie wróci do biura przed obiadem. Zostawiłem go na budowie, ma oszacować wartość magazynów w Pyrmont. Nie zmartwiła ją ta wiadomość.
- Przyszłam zobaczyć się z kimś innym. - Starała się mówić spokojnym, ale zdecydowanym tonem.
Keir bacznie się jej przyglądał. Czy domyślał się, z kim chce się zobaczyć? Podeszła do najbliższej windy. Podążył za nią i wcisnął guzik. Drzwi otworzyły się. Poczuła ulgę. Zaraz mu ucieknie. W windzie wisiały gwiazdkowe dekoracje. Pozostało zaledwie dziesięć dni do świąt. Jak Phil mógł tak skrzywdzić ją i dzieci? A ta kobieta... ? Na pewno jest młodą i bezmyślną osobą. A może nie wie o dzieciach?
5
- Już minął rok od naszego ostatniego spotkania - zauważył Keir. - Myślałem, że cię spotkam podczas przyjęcia świątecznego w zeszły piątek. Dzieci chorowały? Więc Phil ją okłamał, mówiąc, że w tym roku przyjęcie zostało ograniczone tylko do pracowników. Oparła się o ścianę. Miała nadzieję, że Keir nie zauważył jej zmieszania. - Miałam w tym czasie inne ważne spotkanie. - Dlaczego musiała kryć swojego męża? - Zastanawiałem się, czy może dlatego nie przyszłaś, bo mnie świadomie unikasz - rzekł spokojnie Keir.
S R
Co za bezczelność. I dlaczego akurat mówi o tym teraz? Nie potrzebowała dodatkowych kłopotów.
- Skąd, do diabła, coś takiego przyszło ci do głowy? - Starała się zachowywać naturalnie.
- Z powodu śmierci Bretta. Może masz do mnie żal, tak jak twoi rodzice.
- Przecież wiesz, że to nieprawda. Odwiedziłam cię w szpitalu. To było tak dawno, nie chcę do tego wracać. - Czy dostałaś wtedy mój list? - zapytał. Spojrzała na niego z zakłopotaniem. Jaki list? Po pogrzebie Bretta, zaraz następnego dnia Keir wyjechał do Stanów, do specjalnej kliniki na operację. Od tamtej pory urwał się między nimi kontakt. - Kiedy? - z trudem wydobyła z siebie. - Napisałem z kliniki, z Kalifornii. Nigdy mi nie odpisałaś. - Nie dostałam żadnego listu. - Potrząsnęła przecząco głową.
6
- Myślałem... doszedłem do wniosku... - zaczął, ale ona szybko ucięła: - Co to teraz za różnica, Keir? Takie gdybania na nic się nie zdadzą. Mógł napisać ponownie, jeśliby mu zależało. Albo mógł spotkać się z nią po powrocie ze Stanów. Po co rozgrzebywać przeszłość? Teraz musiała stawić czoło zupełnie innym sprawom. Keir nie miał z tym nic wspólnego. - Czy możesz wcisnąć guzik recepcji? - poprosiła, wysilając się na uprzejmy uśmiech. Wcisnął guzik, który zamykał drzwi windy.
S R
- Z kim chcesz się spotkać? - spytał. - Znam wszystkich moich pracowników i działy, w których pracują. Nie musisz pytać w recepcji. Mogę ci udzielić informacji, których potrzebujesz, Zabrzmiało to uprzejmie i przyjaźnie, ale wolała, żeby się nie wtrącał. Miała ochotę mu powiedzieć, że to nie jego sprawa. Ale wiedziała, co jej na to odpowie: że wszystko, co dotyczy tej firmy, jest jego sprawą.
Dlaczego musiała się na niego natknąć? Co miała mu odpowiedzieć? Może wszyscy wiedzieli o romansie jej męża? A więc on tym bardziej. Ale przecież miała prawo walczyć o swoje małżeństwo, myślała o dzieciach. Nie martwiła się o to, co inni powiedzą. - Przyszłam porozmawiać z Adrianą Leigh.
7
- Adriana nie ma swojego pokoju, pracuje z innymi zakomunikował uprzejmie, nie spuszczając z niej wzroku. - Jestem pewien, że wolałabyś porozmawiać z nią na osobności. - Oczywiście, ale nie wiem, czy mam jakikolwiek wybór... Muszę się z nią spotkać - dodała z determinacją w głosie, jednak poczuła, że nagle traci całą odwagę. Wyobraziła sobie rozmowę w obecności innych osób. - Mogę coś zaproponować? Poproszę Adrianę do mojego gabinetu i zapewniam, że zostaniecie same, żeby swobodnie porozmawiać.
S R
Zaczerwieniła się. Dlaczego okazywał jej tyle życzliwości? - Czy wszyscy wiedzą? - W końcu musiała zadać to pytanie. - Chodzą różne plotki. - Jak długo to trwa?
- Nie wiem, Rowena... - Zawiesił głos. - Ponad trzy miesiące dodał po chwili.
Zamknęła oczy i chwyciła głęboki oddech. Trzy miesiące temu Phil kupił czerwony kabriolet.. .Nie! Musi ratować to, co nie zostało jeszcze do końca zniszczone. Musi przynajmniej próbować! Otworzyła oczy i spojrzała na Keira. Czekał na jej decyzję. - Chętnie skorzystam z twojej propozycji. To bardzo miło z twojej strony... - powiedziała. Wcisnął guzik. Winda ruszyła. Rowena patrzyła, jak zmieniają się numery pięter na tablicy świetlnej. Jechali na samą górę. - Keir... dlaczego to robisz?
8
Od razu pożałowała tego pytania. Dlaczego tak łatwo się wzruszała czyjąś życzliwością? Na pewno robił to tylko po to, żeby umknąć kolejnych plotek wśród swoich pracowników. Patrzył na nią z powagą. - Byliśmy przyjaciółmi przez wiele lat, Rowena, pamiętam o tym ciągle, mimo że ty już zapomniałaś... Przyjaciółmi... i kochankami. Czy o tym też pamiętał? A może tragiczna śmierć Bretta wymazała z jego pamięci noc poprzedzającą wypadek? Nigdy o tym nie rozmawiali. Nawet wtedy, gdy odwiedziła go w szpitalu. Chyba oboje byli wówczas nadal w szoku.
S R
Zastanawiała się, co napisał w liście, o którym wspomniał przed chwilą, a którego nigdy nie otrzymała. Może nigdy go nie wysłał? Szukała w jego oczach jakiejś odpowiedzi, ale nie znajdowała. Może zupełnie nic nie pamiętał i dlatego nigdy nie próbował się z nią spotkać? A może po prostu pamiętał ją jako młodszą siostrę Bretta, z którą przeżył krótką przygodę... i tyle?
Winda zatrzymała się. Przepuścił ją pierwszą. Keir przez wszystkie szkolne i studenckie lata był najlepszym przyjacielem jej brata, sam był jak brat... dopóki... Ale dlaczego teraz o tym myślała? Powinna skoncentrować się na Philu i spotkaniu z Adrianą Leigh. Keir powiedział, że nadal jest jej przyjacielem... Potrzebowała w tej chwili przyjaciela. Czuła się słaba. Bardzo słaba.
9
ROZDZIAŁ DRUGI Biuro Keira było prawdziwym architektonicznym cudem. Okno przypominało raczej oszkloną ścianę. Naturalne światło wypełniało pomieszczenie. W jednym rogu znajdowało się stanowisko pracy Keira - biurko, komputery, biblioteka, stół kreślarski z regulowaną wysokością, wspierany na metalowych nogach. Brett miał taki sam, przypomniała sobie. Po jego śmierci ojciec wyrzucił ten stół, jak zresztą wszystkie przedmioty, które mogły się w jakiś sposób kojarzyć
S R
z Keirem Delahuntym. Zdjęcia, książki, pocztówki, notatki ze studiów też znalazły się w śmietniku. Wszystkie listy i kartki zostały spalone. Czy taki sam los spotkał list z Kalifornii? Przez wiele miesięcy po śmierci brata nie mogła nawet wspomnieć w rodzinnym domu imienia Keira.
Łzy napłynęły jej do oczu. Odwróciła się. Obok, na półce umieszczonej wzdłuż ściany, stały modele budynków zaprojektowanych przez Keira. Czyżby praca zajmowała w jego życiu najważniejsze miejsce, zastanawiała się. Czy właśnie dlatego się nie ożenił? Małżeństwo nigdy nie cieszyło się powodzeniem wśród osób robiących wielkie kariery zawodowe. Wystarczały im krótkotrwałe związki. Jak potoczyłoby się ich życie, gdyby żył Brett? Na pewno byliby z Brettem wspólnikami, a ona i Keir... Ale stało się inaczej. Marzenia rzadko się spełniają.
10
Po przeciwnej stronie gabinetu stał okrągły stół otoczony skórzanymi fotelami. Keir wskazał jej jeden z nich i poprosił, żeby usiadła, a sam wyszedł porozmawiać z sekretarką. Rowena usiadła z westchnieniem ulgi. Zbierała myśli przed spotkaniem z Adrianą Leigh. Nawet nie wiedziała, kogo miała się spodziewać - silnej, zdecydowanej kobiety czy słodkiej, naiwnej panienki? Jej wzrok zatrzymał się na oszklonej ścianie. Widok był zwyczajny, budynki przedmieścia Chatswood, sznury samochodów wiozących ludzi w różne miejsca, codzienne tempo życia, nie
S R
zburzone czyjąś śmiercią lub zdezorganizowane narodzinami czy ślubem. Ani rozwodem.
Czy to ją właśnie czekało?
Poczuła skurcz w żołądku. Jak poradzi sobie sama z trójką dzieci? Pamiętała trudne miesiące, kiedy Jamie był malutki. Wtedy poznała Phila, który poprosił ją o rękę.
Przez wszystkie lata starała się jak najlepiej wypełniać rolę żony, chociaż nigdy nie potrafiła pokochać Phila tak jak Keira. To był inny rodzaj miłości, bardziej związany z macierzyństwem niż z namiętnością. Phil, mimo że starszy od niej o pięć lat, często zachowywał się jak chłopiec, popisywał się i lubił być w centrum zainteresowania. Spoglądając w przeszłość, przyznawała, że ich pożycie małżeńskie wypełniały rutynowe czynności i niczym nie różniące się od siebie dni. W każdym związku są dobre i złe chwile, ale
11
odpowiedzialność za nie ponoszą obie strony. Nie rozumiała, dlaczego ich małżeństwo tak się potoczyło. Kiedy popełniła błąd? Co źle robiła? Skrzyp otwieranych drzwi przywrócił ją do rzeczywistości. Wszedł Keir. A więc Adriana została już wezwana. Podszedł do niej i stanął tuż obok. Odsunęła się. Nie Chciała, żeby za bardzo się do niej zbliżał. Już raz w życiu zbliżyli się za bardzo... i wystarczy. Ani razu więcej. Keir nigdy się nie dowiedział, że prawie jedenaście lat temu pozostawił ją w ciąży. Nie miał pojęcia, że dziewięć miesięcy po
S R
tragicznym wypadku i jego wyjeździe do Stanów, urodziła ich syna. Od początku, jeszcze zanim wyszła za Phila, miała głębokie przekonanie, że Keir nie chciałby o tym wiedzieć. Bez względu na to, czy się myliła, czy nie, teraz i tak jest za późno, żeby zmienić bieg wydarzeń. Phil zaadoptował Jamie'ego i stał się jego prawnym ojcem. Tak było najlepiej dla wszystkich. Pomimo to szukała podobieństwa między Jamie'm a Keirem. Mieli taki sam kolor i kształt oczu, ale usta Jamie miał po niej. Może w przyszłości bardziej upodobni się do biologicznego ojca? - Rowena... Westchnęła i spojrzała na Keira. - Napiłabyś się kawy? Potrząsnęła przecząco głową. - Czy mógłbym jeszcze coś dla ciebie zrobić? - Nie, dziękuję. Jestem naprawdę wdzięczna, że ułatwiłeś mi to spotkanie. Nie będę sprawiać ci dodatkowych kłopotów.
12
- Rowena, ty nigdy nie sprawiłabyś mi żadnego kłopotu. - Wiesz przecież, co mam na myśli. - Na jej twarzy zarysował się grymas goryczy. - Nie zamierzam urządzać w firmie Delahunty żadnych histerii. - Ale jeśli, mógłbym ci w czymkolwiek pomóc... daj tylko znak, a zrobię, co w mojej mocy - zapewniał ją. Mówił szczerze. Dlaczego dopiero teraz? Gdzie był wtedy, kiedy tak bardzo go potrzebowała? Teraz już za późno, ich drogi dawno się rozeszły. Rozległo się pukanie. Rowena nerwowo odwróciła się od okna i
S R
postąpiła kilka kroków w kierunku fotela. Nie chciała, żeby wyglądało, że szukała w nim oparcia. Keir ruszył w kierunku drzwi. - Dzień dobry, panie Delahunty - zaczęła Adriana Leigh z uśmiechem na twarzy. Robiła wrażenie pewnej siebie kobiety. - Co mogę dla pana zrobić? - spytała.
Rowena uważnie przyglądała się Adrianie. Na pewno należała do kobiet, które wiedzą, jak postępować z mężczyznami, jak przyciągać ich uwagę. W towarzystwie samych kobiet być może czułaby się znudzona. - Adriano, byłbym zobowiązany, jeśli zechciałabyś poświęcić chwilę pani Goodman. - Zabrzmiało to raczej jak prośba niż polecenie. - Rowena, to jest Adriana Leigh. - Miło panią poznać, pani Goodman. - Uśmiechała się, wyciągając rękę. - Czy to Phil chciał, aby pani tu przyszła? Rowena poczuła się dotknięta.
13
- Nie. To jest moja własna decyzja - odparła cicho. - Adriano, chodzi o krótką rozmowę - wtrącił Keir. - To nietypowe polecenie, panie Delahunty. Myślę, że wykracza poza obowiązki pracy. - Ze zdziwieniem wpatrywała się w Keira. - Czasem zdarzają się nietypowe sytuacje - odpowiedział Keir ze spokojem. - Rozumiem twoje zaskoczenie, ale chyba moja prośba nie przekracza twoich możliwości? I chyba mogę liczyć na twoją dyskrecję... - Zawahał się. - Oczywiście, jeśli uważasz, że nie czujesz się na siłach... - Ale skądże, panie Delahunty. Jak słusznie pan zauważył, pana
S R
prośba nie przerasta moich możliwości.
- Właśnie takiej odpowiedzi się spodziewałem - rzekł z lekką ironią.
- Mam nadzieję, że pani Goodman będzie czuła się usatysfakcjonowana - odparła równie ironicznym tonem, stojąc ciągle przy drzwiach.
Rowena bacznie ją obserwowała. Adriana Leigh miała długie bursztynowe włosy, uczesane z zamierzonym artystycznym nieładem. Przez przezroczystą kremową bluzkę prześwitywała biała jedwabna koszulka. Figurą mogła skusić każdego mężczyznę. Bujne piersi uwydatniała szczupła talia. Wąska spódnica sięgała do połowy ud. Długie, zgrabne nogi jeszcze bardziej wydłużały wysokie obcasy. Rowena zaczynała rozumieć, dlaczego Phil nie oparł się aż takiej pokusie. Zastanawiała się, do jakiego stopnia udało się Adrianie
14
zawojować jej męża. Czy to była z jego strony tylko fascynacja seksualna, czy coś więcej? - Rowena, będę w pokoju obok, u mojej sekret tarki. - Keir wziął ją za rękę i mocno uścisnął. - Jeśli tylko będziesz mnie potrzebowała, zawołaj. Ciepły dotyk jego dłoni sprawił jej przyjemność. Nie powinien jej prowokować w ten sposób. - Wszystko będzie w porządku, Keir. Bardzo ci dziękuję powiedziała pewniejszym głosem. Keir jeszcze raz ścisnął jej dłoń.
S R
Adriana z uwagą przyglądała się im, przenosząc spojrzenie z Keira na Rowenę. Kiedy tylko zamknął za sobą drzwi, zwróciła się do Roweny:
- Jak ci się udało oczarować naszego pana Delahunty'ego? Rowena zignorowała pytanie.
- Przejdźmy do rzeczy. Kochasz mojego męża, czy jest on tylko twoją kolejną zdobyczą?
- No cóż, jesteś bardzo bezpośrednia - zauważyła Adriana, nagle zbita z tropu. - I oczekuję bezpośredniej odpowiedzi. - Kocham Phila i on mnie kocha, i nic na to nie poradzisz wyznała, podnosząc dumnie głowę. - Na pewno wiedziałaś, że jest żonaty. - On też wiedział... Niczego ci nie odebrałam siłą. Straciłaś go. Wybrał mnie - rzekła triumfalnie, bez najmniejszego poczucia winy.
15
- Czy jesteś zamężna? -Nie. - Rozwiedziona? - Nie. - Sprawiała wrażenie rozbawionej tymi pytaniami. Doskonały makijaż mógł uczynić cuda, ale kiedy Rowena dokładniej jej się przyjrzała, spostrzegła, że Adriana musiała być sporo starsza od niej, być może też od Phila, który miał teraz trzydzieści trzy lata. Oceniała ją teraz na kobietę w wieku około trzydziestu pięciu lat. - Masz dzieci? Roześmiała się głośno, zanim odpowiedziała.
S R
- Dwie aborcje. - Dziwna zawziętość malowała się teraz w jej oczach. - Ale więcej nie planuję.
Może Adrianę zmusiła do tego trudna sytuacja, może opuścił ją ojciec tych nie narodzonych dzieci? - zastanawiała się Rowena. Sama pamiętała ciężki okres, kiedy spodziewała się dziecka. Była wtedy bardzo samotna... Ale po co teraz szukała dla Adriany wytłumaczenia? Przecież kobieta, która stała przed nią, właśnie starała się zrujnować jej życie. - Czy Phil wspominał kiedykolwiek o naszych dzieciach? - Tak. Wiem, że Emily ma pięć lat, a Sara trzy. - Wzruszyła ramionami. - Są na tyle małe, że nawet nie odczują rozstania, a Jamie jest już duży i poradzi sobie. Poza tym ojciec nie odgrywał dominującej roli w ich życiu. - Takie jest zdanie Phila czy twoje? A może szukasz w ten sposób usprawiedliwienia?
16
- Wiem, jak dużo Phil pracuje. - Szczególnie od chwili, kiedy pojawiłaś się w jego życiu. Teraz Rowena rozumiała, dlaczego Phil wracał często do domu nad ranem. - Czy to, że twój mąż pragnie pozostać ze mną, nie przekonuje cię wcale? - z uśmiechem spytała Adriana. Jak można tak beztrosko traktować życie? Ta kobieta nie zdawała sobie sprawy z krzywdy, jaką wyrządzała. - Pożądanie zawsze w końcu się kończy. Co potem? Chyba zapomniałaś o odpowiedzialności.
S R
- Niewiele wiesz o mężczyznach, Roweno. Mają dwa rozumy, oba są bardzo ważne, ale jeden umieszczony jest poniżej pasa. Nie jest trudno panować nad mężczyzną.
Jej wyrachowanie nie znało granic przyzwoitości. - Jeśli tak, to dlaczego nie udało ci się do tej pory żadnego mężczyzny zatrzymać przy sobie?
- Bo do tej pory nigdy tego nie chciałam. Teraz jest inaczej. Musisz spojrzeć prawdzie w oczy. Nigdy nie potrafiłaś zaspokoić Phila, a ja daję mu to, czego on potrzebuje. - Spojrzała krytycznie na niebieski kostium Roweny. - Masz w sobie za dużo z damy. Czy rzeczywiście Phil wolał życie z kobietą, która chciała go zdominować? Nie potrafiła w to uwierzyć. - W związku liczy się coś więcej niż tylko seks - rzekła Rowena z przekonaniem. - Na przykład, co?
17
- Partnerstwo, wspólne cele i osiągnięcia, wzajemna troska... zrozumienie. Adriana roześmiała się. - Powiedz to mężczyźnie spragnionemu seksu. Tylko się rozejrzyj i zobacz, jak wielu ich dookoła, a większość z nich to mężczyźni żonaci, ojcowie... Rowena milczała. - Wy, matki, poświęcacie się całkowicie dzieciom! Wasza uwaga jest podzielona między dzieci i męża, z czasem tracicie energię, cierpicie na bóle głowy, jesteście wiecznie zmęczone. W ten
S R
sposób otwieracie drzwi innej kobiecie, która daje mężczyźnie to, co odebrały mu dzieci. On pragnie, by żona była także kochanką, a nie tylko matką jego dzieci.
- Na pewno chciałabyś, aby taka była prawda. Ale mylisz się, nie wszyscy są tacy - powiedziała gorzko Rowena, zastanawiając się, czy Phil żalił się tej kobiecie, że jego żona nie spełnia jego oczekiwań. - To rada na przyszłość. Świat jest pełen nieszczęśliwych żonatych mężczyzn. - Dlaczego akurat Phil? - Był obok. Takiego właśnie mężczyzny potrzebuję. Będzie ze mną szczęśliwy. - Ale przecież Phil nie jest twoim pierwszym wybrankiem? - nie ustępowała Rowena. - Ale z pewnością jest ostatnim - zajadle odparła Adriana. - I tak już pozostanie, nie zniszczysz tego.
18
- To ty niszczysz moje życie! Dlaczego nie wybrałaś Keira Delahunty'ego, jest przecież sam! Czyżby nie połknął przynęty? Adriana podejrzliwie zmrużyła oczy. - Tak ci powiedział? - Prowokowałaś go od chwili wejścia tu, obserwowałam cię uważnie. Jeśli tylko Keir uległby twojemu czarowi, na pewno natychmiast porzuciłabyś Phila. Delahunty byłby przecież cenniejszą zdobyczą, czyż nie? Adriana wzruszyła ramionami. - To człowiek z kamienia. Jego interesuje tylko praca. Nie uda
S R
ci się wmieszać między nas Keira. Phil jest dużo bardziej w moim typie.
Może taka była prawda. Widocznie Keira też nie interesowały kobiety w typie Adriany, a Phil, niestety, okazał się mało odporny na jej wdzięki. A może rzeczywiście Phil czuł się czegoś pozbawiony w ich małżeństwie? Może zawsze i we wszystkim dokonywała wyboru na korzyść dzieci? Gdzie znajdowała się granica między rolą matki i żony? Czy tylko od kobiety zależało powodzenie małżeństwa? Rowena czuła, że wszystkie jej ideały zostały zdeptane. Po co tu przyszła i rozmawia z tą kobietą? Jeśli Phil rzeczywiście chce żyć z Adrianą Leigh, nie może tego zmienić. Ale co będzie z dziećmi? - Jak się domyślam, nie cieszy cię perspektywa niańczenia cudzych dzieci? - To ty zdecydowałaś się na dzieci, nie ja. Ty ponosisz za nie odpowiedzialność.
19
- Uważasz, że Phil będzie szczęśliwy, jeśli ode-tnie się go całkowicie od dzieci? - Nie musisz niepokoić się o to. Nie będę mu utrudniać spotkań z dziećmi. Phil może widywać dziewczynki teraz i później, a ja chętnie będę mu towarzyszyła w tych spotkaniach. - Zapominasz o Jamie'm. - Cóż, on przecież nie jest rodzonym synem Phila. - Wzruszyła ramionami. - Phil jest jedynym ojcem, jakiego Jamie zna. - Czyja to wina?
S R
- Phil zaadoptował go jako własnego syna! Spokojną dotąd Rowenę nagle zaczęła ogarniać złość. - Kiedy Jamie miał cztery lata? - Nie, trzy!
- Co za różnica? Był już wtedy małym chłopcem, a nie niemowlęciem. Zresztą, uczucie do adoptowanego syna nie jest to samo, co do rodzonych dzieci... choćbyś nie wiem jak chciała. Chłopiec jest twój, nie Phila. Poza tym jest już duży, nie będzie z nim kłopotów. Na pewno zrozumie. Roztrzęsiona Rowena wiedziała, że więcej już nie zniesie. - Dziękuję za spotkanie. Obiecuję, że już nigdy więcej nie będę zabierać ci twojego cennego czasu. - Ja również dziękuję - rzekła Adriana. - Miło mi było poznać żonę Phila. - Uśmiechnęła się i wyszła z pokoju.
20
ROZDZIAŁ TRZECI - Pani Goodman powiedziała mi już wszystko, co chciała, panie Delahunty. Keir powstrzymał się od ostrego komentarza. Nie powinien angażować się w tę sprawę. Starał się pozostać bezstronny, ale nie przychodziło mu to łatwo. Próbował skoncentrować się nad raportem, który trzymał przed sobą, ale nie potrafił przeczytać ani jednego zdania. Wolnym ruchem podniósł głowę znad kartki.
S R
- Dziękuję, że przyszłaś, Adriano.
- Cała przyjemność po mojej stronie. -Sprawianie komuś bólu sprawia ci przyjemność? - Spoglądał na nią surowym spojrzeniem. - To nie ja prosiłam o to spotkanie, panie Delahunty. - Pozwól, że powiem ci jedno. Według mego doświadczenia wchodzenie w czyjeś ustabilizowane życie zawsze powoduje złe skutki, nawet jeśli na początku wygląda to niewinnie. - To rodzice Roweny nauczyli go tego. Ale co to mogło znaczyć dla Adriany? Po chwili kłopotliwego milczenia dodał: - Nie chciałbym żadnych dalszych plotek na ten temat, Adriano. W pracy nie powinno być na to czasu. Spotkanie z panią Goodman radzę ci zachować dla siebie. Czy wyrażam się jasno? - Jak najbardziej, panie Delahunty. Doceniam pański takt. Kiedy skinął głową, Adriana wyszła. Keir zwrócił się do sekretarki: 21
- To samo dotyczy ciebie, Fay. Ani słowa. - Buzia na kłódkę - odpowiedziała z poważną miną. Odprężył się. Lubił swoją sekretarkę. Fay Pendleton była w średnim wieku, ale spełniała wszystkie jego wymagania. Starała się odmłodzić, czym go rozśmieszała. Co trzy miesiące zmieniała kolor włosów. Siwe, jak sama przyznawała, były za smutne dla niej. - Sprawdzę to potem - rzekł, odkładając raport na biurko. - Fay, czy mogłabyś zrobić nam kawę i przynieść kanapki, gdy tylko je dostarczą na górę? - Załatwione.
S R
Nie zamierzał wypuścić Roweny bez drugiego śniadania. A może pierwszego? Ciekawe, czy w ogóle coś dzisiaj jadła? Poza tym uważał, że po spotkaniu z Adrianą nie powinna siadać za kierownicą. Na pewno jest zdenerwowana. W takiej chwili nie powinna być sama, potrzebowała oparcia.
Keir podszedł do drzwi i zatrzymał się. Czy Rowena życzyła sobie jego towarzystwa? Przypomniał sobie zeszłoroczne przyjęcie gwiazdkowe w biurze. Pamiętał tę barierę, jaką zbudowała między nimi. Dzisiaj też wyraźnie dała mu do zrozumienia, że nie chce, aby się mieszaj. Mógł jednak spróbować jej pomóc. Tylko spróbować. Wszedł do gabinetu. Zdawał sobie sprawę, że musi postępować bardzo rozważnie. Rowena robiła wszystko, żeby uratować swoje małżeństwo. Zakładał, że kochała Phila. Nie potrzebowała teraz innego mężczyzny, potrzebowała przyjaciela.
22
Siedziała przy stole z głową opartą na łokciach. Nie widział jej twarzy. Płakała? Jak postąpiłby Brett w takiej sytuacji? Na pewno nie pozwoliłby tak skrzywdzić swojej małej siostrzyczki. Szukałby zemsty. Na kim? Na Philu? Na Adrianie? Jednak on nie był jej bratem i nie miał żadnego prawa tak postępować. Poza tym Rowena naprawdę zasługiwała na kogoś lepszego niż ten jej Phil. Porzucił ją dla takiej kobiety jak ta Adriana Leigh. Keir bardzo chciał jej pomóc. Ale jak? Czy powinien ją przytulić, żeby się wypłakała na jego ramieniu? Odwieźć ją do domu? Może w przyszłości zaakceptuje go na nowo jako przyjaciela... lub
S R
może więcej niż przyjaciela? Był świadomy pustki, której nikt nie potrafił wypełnić, odkąd stracił ich oboje, Bretta i Rowenę. Długa przyjaźń i cudowne wzajemne zrozumienie zostały brutalnie przerwane, a ich dom pozostał, jedynie w jego wspomnieniach. Nie mógł wrócić życia Brettowi, ale może mógł pomóc Rowenie? Spojrzała na niego. Jej piękne zielone oczy wypełniały łzy. Nie miał czasu na podejmowanie decyzji, po prostu podszedł, podniósł ją z krzesła i objął. Stało się to tak szybko, że Rowena nawet nie spostrzegła, kiedy znalazła się w objęciach Keira. Dopiero po chwili zaczęło do niej docierać, że chyba źle postępuje, pozwalając mu na to. Żaden mężczyzna oprócz Phila nigdy tak jej nie obejmował. Tyle lat minęło od dnia, kiedy byli z Keirem razem. Nagle wróciły wspomnienia. Czuła bicie jego serca. Dobrze pamiętała, jak jedenaście lat temu leżeli obok siebie, oboje młodzi i nadzy...
23
- Nie potrafiła myśleć logicznie w takiej chwili. Jego dotyk paraliżował ją. Bliskość Keira powodowała w niej bezsilność. Jedną ręką obejmował ją, a drugą gładził po włosach. Czuła intensywny zapach męskiej wody po goleniu. Wspomnienia mieszały się z rzeczywistością. - Nie musisz powstrzymywać płaczu, Rowena szeptał Keir. Czuła jego policzek na swoim czole. - Możesz mi się wyżalić, tak jakby był tu Brett. Czy ciągle czuł się winny za śmierć Bretta? Czuła, że było mu przykro, że chciał ją pocieszyć. Czy pamiętał, że kiedyś pragnął jej i przytulał ją nie jak brat, ale jak mężczyzna?
S R
Teraz już nie była siedemnastolatką. W ramionach Keira znajdowała się dojrzała i doświadczona kobieta, której małżeństwo właśnie rozpadło się, a jej mąż był zakochany w innej kobiecie. Czy Keir myślał, że może namówić ją do czegoś? Dlaczego sam się nie ożenił? Jakim był teraz człowiekiem?
Nie miała najmniejszego pojęcia. Spotkanie z Adrianą zachwiało jej wiarę w mężczyzn.
Czy Keir mógł być dla niej oparciem? Czy mogła na nim polegać? Może był tylko zagrożeniem i nie powinna mu ufać, może nie powinna ufać nikomu? Tak wiele pytań cisnęło się jej do głowy. Na żadne z nich nie znała odpowiedzi... Nagle poczuła jego usta, które przycisnął do jej czoła. Pocałował ją... w czoło!
24
Podniosła gwałtownie głowę i spojrzała na niego. W jego oczach wcale nie odnajdywała braterskiego ciepła. To nie była zwykła sympatia. To było pożądanie. Przypomniały się jej słowa Adriany. Wyrwała się z jego ramion. - Muszę już iść! - krzyknęła. - Rowena... - Adriana miała rację! Seks to jedyne, co interesuje mężczyzn! Nie potrafiła opanować histerii. - Nieprawda! - zaprzeczył gwałtownie. Rowena jednak przebiegła kilka kroków w kierunku szklanej
S R
ściany, zachowując bezpieczną odległość między nimi. Nie wiedziała, jak reagować. Przecież była zamężną kobietą. Nawet jeśli Phil... Nie... Nie widziała wytłumaczenia ani dla siebie, ani dla Keira... Przyszła tutaj, aby ratować swoje małżeństwo. Jak Keir śmiał próbować wykorzystać jej słabość... Jego moralność nie różniła się niczym od moralności Adriany.
- Dlaczego ta kobieta nie wybrała ciebie?! - krzyknęła z rozpaczą. - Dlaczego jej nie uwiodłeś, przecież była taka chętna i tylko czekała na twoją ofertę! Oboje jesteście siebie warci! - Rowena, to ty mnie obchodzisz, a nie Adriana! Zawsze mnie obchodziłaś. Usiłowała się uspokoić. Starała się już nie unosić. - Jeśli tak, to dlaczego nie powstrzymałeś tego, co zaszło między Philem a Adrianą? Działo się to na twoich oczach, w twoim biurze, z twoim błogosławieństwem!
25
Nie odpowiadał. - Nie zaprzeczaj, że nie widziałeś, jak uwodzi mojego męża brnęła dalej. - Albo że nie zauważyłeś, jak uwodzicielsko patrzyła na ciebie dzisiaj, kiedy tu weszła... Zmarszczył brwi i już wyraźnie zniecierpliwiony niesprawiedliwymi oskarżeniami przerwał jej, mówiąc jak do dziecka: - Rowena, zastanów się. Czy ty naprawdę pragniesz powrotu męża, który szuka przygód z inną kobietą? - Starał się ją zmusić do logicznego rozumowania. - Gdyby Phil rzeczywiście troszczył się i dbał o ciebie i dzieci, nigdy by nie odszedł do innej. Adriana nie
S R
miałaby żadnej szansy. On nie jest wart twojej miłości. Nieprawda! Phil troszczył się o nią. Nigdy nie zapomni, jak Phil się nią zaopiekował w czasie, gdy niby dbający o nią Keir zniknął z pola widzenia. Przez siedem długich lat troszczył się o nią... A gdzie wtedy był Keir?
- Za kogo ty się uważasz, żeby cokolwiek osądzać? Może to moja wina. Może nie dałam mu wystarczająco... wystarczająco dużo... - Czego? Seksu? Zaczerwieniła się. To prawda. I to ją gnębiło. Chyba rzeczywiście nie sprawdziła się jako kochanka. Ale nie chciała o tym mówić. Przygryzła wargę. Żałowała, że w ogóle zaczęła tę dyskusję. - Seks nie jest jedynym spoiwem, które trzyma razem mężczyznę i kobietę. Owszem, jest ważną częścią związku, ale nie jedyną, a kiedy tych innych rzeczy brakuje... - Przerwał na chwilę.
26
Przyglądał się jej. - Masz tyle wspaniałych cech. Każdy mężczyzna mógłby uważać się za szczęściarza, mając cię przy sobie. Czy rzeczywiście za taką ją uważał Keir? Skąd mógł wiedzieć, jaka była? Mylił się. Nie da się zwieść jego słowom. - Fakty wskazują na coś zupełnie przeciwnego. Phil wybrał Adrianę. Wszystko, co nas łączyło, okazało się bez znaczenia w porównaniu z tym, co Adriana mu daje. - Adriana celuje w jego słabe punkty - rzekł spokojnie. - Phil lubi być głaskany. Zawsze to lubił, nigdy nie było mu dosyć komplementów. Na pewno wiesz o tym lepiej niż ja.
S R
- To dlaczego go zatrudniłeś? - spytała. Chciała udowodnić, że Keir nie do końca miał rację.
- Bo dobrze wykonuje swoją pracę. - A dlaczego ją zatrudniłeś?
- To Phil ją zatrudnił. Jest upoważniony do wybierania sobie pracowników, którzy bezpośrednio mu podlegają. Zazwyczaj taki system umożliwia dobranie odpowiedniego zespołu ludzi dla poszczególnych działów. Wszystko, co mówił, wydawało się logiczne, ale Rowena nie chciała przyznać mu racji. Zastanawiała się właśnie, co powinna mu jeszcze powiedzieć, kiedy pukanie do drzwi przerwało im rozmowę. Weszła sekretarka, popychając przed sobą barek. Zatrzymała się w progu, spoglądając bacznie to na Keira, to na Rowenę. Widocznie wyczuła napiętą atmosferę między nimi, bo uśmiechnęła się przepraszająco i zaczęła się wycofywać.
27
- W porządku, Fay. Wejdź dalej - polecił. - To jest moja sekretarka, Fay Pendleton. A to jest pani Goodman. - Miło mi panią poznać - uśmiechnęła się szczerze Fay. - Mnie również - odparła Rowena i od razu pomyślała, że ta kobieta w ogóle nie odpowiadała jej wyobrażeniom o sekretarce Keira. Nie była ani młoda, ani piękna, wyglądała na około pięćdziesiąt lat i jedyne, co w niej zwracało uwagę, to płomienno-czerwone włosy z jasnymi pasemkami. Fay uwijała się sprawnie. Nalała i podała kawę, potem mleczko, cukier i kanapki.
S R
- Z wędzonym łososiem, indykiem, szynką i... - Bardzo dziękuję, Fay - przerwał jej z uśmiechem Keir. Możesz już iść.
Spojrzała na Rowenę zatroskanym, matczynym wzrokiem. - Proszę coś zjeść, pani Goodman.
- Fay... - upomniał ją Keir. - Powiedziałem: dziękuję. Kiedy drzwi się zamknęły za sekretarką Keira, Rowena uświadomiła sobie, że też już powinna pójść. Kawa i kanapki niczego nie zmienią. Nie chciała, żeby Keir mieszał się do jej życia. Nie powinna z nim dyskutować o swoim małżeństwie. Bez względu na to, jak zachowywał się Phil, ona ciągle była jego żoną i nie powinna dopuszczać do podobnych sytuacji. Pragnęła uciec od Keira, nie powinna przebywać z nim dłużej sama. To, co ich kiedyś łączyło, przecież już dawno wygasło, razem ze śmiercią Bretta. Po co przywoływać wspomnienia?
28
Nie wiedziała, czy Keir czytał w jej myślach, czy nie, ale nagle zaczął kontynuować rozmowę. - Odpowiadając na twoje pytanie... – zaczął z wahaniem. - Nie interesuje mnie zupełnie Adriana Leigh, nie obchodzą mnie ludzie, którzy czerpią radość z manipulowania innymi. Nigdy nie chciałem być z kobietą, która jest nieczuła i nieszczera. Zupełnie mnie nie pociąga, bez względu na to, jak jest atrakcyjna. - A dlaczego ja nagle okazałam się dla ciebie pociągająca? Zapanowało kłopotliwe milczenie. Rowena poniewczasie ugryzła się w język. Sama go prowokowała, ale naprawdę nie umiała
S R
wszystkiego zebrać w jedną całość. Tyle pytań bez odpowiedzi. Na przykład to: Dlaczego Keir Delahunty okazuje jej po latach tyle zainteresowania i sympatii?
- Nie. Nie nagle - odpowiedział wreszcie po dłuższym milczeniu. - Pierwszej miłości nigdy się nie zapomina.
Spojrzała na niego zdumiona. Zauważyła, że jakaś dziwna tęsknota malowała się w jego oczach. A więc pamiętał o tym, co między nimi zaszło? Może właśnie zastanawiał się czy żyliby teraz razem, gdyby ich losy potoczyły się inaczej? Ale nie miał prawa tak myśleć, przecież to on zniszczył jej ideał pierwszej miłości. Dopiero Phil wzbudził w niej ponownie uczucia. Co prawda, teraz i Phil zawiódł ją, podobnie jak kiedyś Keir. Jeden i drugi podeptał jej miłość. Dlatego Keir nie miał prawa przywoływać teraz przeżyć z przeszłości. - To nic nie znaczy.
29
- Znaczy dla mnie. Nie potrafiła mu wierzyć, nie po kilkunastu latach. Nawet jeśli mu się ciągle podobała, nie mogło to być nic trwałego, jedynie stary sentyment. - Keir, ile lat żyjemy osobnym życiem? - Wciąż jesteśmy tymi samymi ludźmi, Roweno. - Nie, nie jesteśmy, ja już nie jestem taka jak kiedyś. - Mówiła wolno i z wymuszonym przekonaniem. Bała się, tak wiele już w życiu straciła. - Rowena, czy naprawdę chciałabyś, aby Phil do ciebie wrócił?
S R
Teraz, kiedy wiesz o jego związku z Adrianą? - pytał uparcie. - Jest moim mężem. Poślubił mnie. - W przeciwieństwie do ciebie, pomyślała. - Jest ojcem moich dzieci... - Nagle przerwała. Poczuła się winna, widząc spochmurniałą nagle twarz Keira. Kryła przed nim wielką tajemnicę. Jego dziecko... jego syn. Ale Keir utracił wszelkie prawa do tego dziecka. Phil jest jedynym ojcem, jakiego Jamie znał. Zawsze dobrze pełnił swoją rolę. Ale co się stanie teraz? Czy rzeczywiście będzie tak jak Adriana sobie to wyobraża? Czy Phil przestanie się interesować Jamiem? Keir podszedł do stołu. Sięgnął po dzbanek z kawą. - Czy ciągle pijesz z mlekiem i z jedną łyżeczką cukru? - spytał, nie podnosząc na nią wzroku. - Dziękuję za kawę - odparła, wzdychając. Wcale nie chciała, żeby pamiętał o jej przyzwyczajeniach. Każde wspomnienie ją raniło. Dlaczego ciągnęli tę bezsensowną rozmowę?
30
Keir odstawił dzbanek z powrotem na stół. Spojrzał na nią. Podszedł bliżej, jakby próbował odnaleźć coś w jej spojrzeniu. - Czy chcesz, abym spróbował odciągnąć Adrianę od Phila? Rowena zdumiała się. - Przecież nie lubisz manipulować ludźmi. - To prawda. Ale czasem, tylko przez używanie tych samych metod, co przeciwnik, można coś osiągnąć. - Wzruszył ramionami. Jeśli tak bardzo ci zależy, żeby Phil do ciebie wrócił. - Nie, nie w ten sposób... - Jeśli naprawdę uważasz, że twoje szczęście zależy od niego... -
S R
ciągnął, biorąc ją jednocześnie za rękę.
- I tak by się nie udało. Adriana nie jest głupia... Proszę, Keir... Nie powinieneś brać mnie za rękę.
Ręka... Dotyk... Niespokojne myśli krążyły jej po głowie. Dlaczego ciągle tak silnie na nią działał?
- Przepraszam. Nie chcę, abyś się gniewała - powiedział ciepłym tonem. - Powinienem powstrzymywać swoje naturalne odruchy. - Może nie masz złych zamiarów, ale... Nie chcę więcej kłopotów niż już mam, Keir. - Wskazała głową na drzwi. - Twoja sekretarka mogłaby wejść i zobaczyć, jak trzymasz mnie za rękę. Jakby to wyglądało? Przyglądał jej się bacznie. - Ty chcesz, żeby on do ciebie wrócił. - Powiedział to, jakby wnioskując z jej słów.
31
- Nie wiem sama, co robić. - Rzeczywiście nie wiedziała, czy dałoby się naprawić jej małżeństwo. Czy można spróbować być razem wyłącznie ze względu na dzieci... - Chyba że przekonałby się, że wcale nie czekasz na niego z otwartymi ramionami bez względu na jego postępowanie... - Co masz na myśli? - zapytała bez jakiejkolwiek nadziei. - Jestem jego szefem. Wiele osób uważa mnie za kogoś ważnego. Adriana na przykład... - Zawiesił głos. - Jaki to ma związek ze mną? - Nie nadążała za jego tokiem rozumowania.
S R
- Czasem nie doceniamy tego, co mamy, dopóki ktoś nam tego nie odbierze, szczególnie ktoś zajmujący wyższą pozycję... Jeśli ludzie zaczną nas widywać razem, Phil poczuje się zazdrosny, a wtedy na pewno ponownie cię zapragnie.
- Jeśli zakładasz, że będę z tobą romansować po to tylko, żeby... - zaczęła zszokowana. To nie było w jej stylu. Nawet nie umiała pomyśleć o takiej intrydze. I Keir uważał, że ją dobrze zna? - Nie proponuję ci, żebyś poszła ze mną do łóżka. Moglibyśmy się czasem spotykać w publicznych miejscach, przecież byliśmy kiedyś przyjaciółmi. - Uśmiechnął się do niej. Patrzyła na jego uśmiech. Nie, nie mogli być przyjaciółmi. Przekroczyli kiedyś granicę przyjaźni. Przyznał się sam, że pamiętał, jak się kochali. Nie od dziś ją pociągał. Nie. Nie potrzebowała więcej niepokoju.
32
- Nie chcę wzbudzać w Philu zazdrości. Jeśli stracił wiarę w moje uczucia... Czy ty tego nie widzisz? Już wszystko stracone. Uśmiech znikł z jego twarzy. - On na ciebie nie zasługuje. - A ty tak? - Nie mogła dłużej powstrzymać wybuchu emocji. A co ze wszystkimi kobietami, które przeszły przez twoje życie? Dlaczego z żadną z nich nie stworzyłeś trwałego związku? Czy każda znaczyła tyle, co teraz Adriana, jeśli udałoby ci się odciągnąć ją od Phila? - Nie mów tak. - Zaczerwienił się. - Nie dotknąłbym Adriany.
S R
Próbuję tylko zrozumieć, czego chcesz, Rowena. - A co z innymi? - naciskała, bo chciała wiedzieć, jak traktował kobiety, z którymi się kochał.
- Nie uwierzę, że nie umawiałeś się z kobietami przez te wszystkie lata.
- Oczywiście, że się umawiałem, nikt nie lubi być samotny przyznał otwarcie. - Próbowałem. Próbowałem - powtórzył z naciskiem i pokręcił głową ze zrezygnowaniem - ale zawsze czegoś brakowało. - Więc je wymazałeś ze swojego życia. - Nie. Z niektórymi nadal się przyjaźnię. Ale mnie wymazałeś, pomyślała Rowena. - Ja nie będę twoją przyjaciółką, Keir. Nigdy nie będę twoją przyjaciółką - powtórzyła stanowczo.
33
Jej smutek się pogłębiał, Co znaczyła w jego życiu, skoro ani razu nie skontaktował się z nią przez te wszystkie lata? Z nią nie chciał zbudować przyjaźni. - Rowena, proszę cię. - Postąpił krok w jej kierunku. Wyciągnął rękę. - Nie podchodź bliżej, Keir - ostrzegła: - Nie dotykaj mnie. Nigdy więcej. - Chcę ci pomóc. Chcę. - Nie. Oczywiście to przyjemne dla mnie, że ciągle ci się podobam. Ale to tylko seks, Keir. Nic innego nas w życiu nie łączyło.
S R
Ty nie wiesz, co oznacza miłość.
- To nieprawda! - wybuchnął oburzony. - Czy to moja wina, że kobieta, którą kochałem, poślubiła innego mężczyznę? A dzieci, które chciałem z nią mieć, są dziećmi Phila Goodmana! Nie wiedziała, jak ma zareagować. Nigdy nie spodziewała się usłyszeć takich słów od niego. Jak miała to rozumieć? Chwyciła głęboki oddech i postanowiła powiedzieć mu prawdę w oczy. - Czekałam na ciebie prawie cztery lata. Wierzyłam, że możemy być razem, z czasem moja nadzieja słabła, aż w końcu zrozumiałam, że to, co między nami się wydarzyło, nie miało dla ciebie znaczenia. Czekałam prawie cztery lata, Keir, zanim wyszłam za Phila powtórzyła. - Phil dał mi to wszystko, czego ty mi nie dałeś. Keir stał jak zamurowany.
34
Rowena podeszła do stołu, wzięła torebkę z krzesła, spojrzała jeszcze raz na mężczyznę, który był jej pierwszą miłością i skierowała się do drzwi. - Rowena, stój! Na Boga, to nie ma sensu! Była już w drzwiach. Odwróciła się. - Kłamca! Kłamca! - krzyknęła na pożegnanie. Już nie zareagował. Zatrzasnęła drzwi za sobą. Nie potrzebowała mężczyzny, któremu nie ufała. Co teraz będzie z jej dziećmi? - zaczęła się zastanawiać, wolno idąc korytarzem.
S R 35
ROZDZIAŁ CZWARTY - Mama, kiedy przyjdzie tata? Nie umiała odpowiedzieć. - Nie wiem, Emily - szepnęła Rowena, całując córeczkę na dobranoc. Phil nie odezwał się, odkąd wczoraj wyszedł. Potwierdzał w ten sposób swoją decyzję, że ich małżeństwo przestało istnieć i że odszedł od niej do Adriany Leigh. - Ale jeśli przyjdzie, to będę mogła wstać? Chcę pokazać tacie, co dziś namalowałam.
S R
Emily była ukochaną córeczką tatusia, była pierwszym dzieckiem Phila. Miała jasne, długie włosy, które tatuś uwielbiał. Teraz błagalnie wpatrywała się swoimi niebieskimi oczami w Rowenę.
- Kochanie, przecież powiesiłyśmy twój obrazek na tablicy w kuchni i gdy tatuś przyjdzie, to na pewno go obejrzy. Teraz pora spać. Jak Emily zniesie nieobecność ojca? Dawał jej tyle miłości, tak bardzo lubili razem przebywać. Emily objęła Rowenę za szyję i mocno ją przytuliła. - Kocham cię, mamusiu. Rowena poczuła silne wzruszenie. Może sobie poradzi. Przecież w dzisiejszych czasach tyle samotnych matek wychowuje dzieci, dlaczego ona miałaby nie podołać? - Ja też cię kocham, córeczko - wyszeptała czule. - Dobranoc.
36
Emily wtuliła się w poduszkę. Rowena naciągnęła na nią kołdrę. Przeszła na drugą stronę pokoju zajrzeć do śpiącej już młodszej córeczki. Sara miała zaledwie trzy lata, ale była bardzo rozgarniętą dziewczynką jak na swój wiek. Rowena dwa razy w tygodniu prowadziła ją do pobliskiego przedszkola, gdzie bawiła się z dziećmi. Dzisiaj Sara, zmęczona po zabawach, spała spokojnie z palcem w buzi: Ciekawe, czy będzie tęskniła za tatą, a może nie odczuje tak bardzo jego nieobecności jak Emily? Adrianie łatwo było mówić, że dziewczynki są na tyle małe, że nie powinny ciężko przeżywać braku ojca w domu. Ale przecież Phil
S R
też potrzebował swoich dzieci. W końcu był dobrym ojcem. Rozstał się z nią, a nie z córeczkami. Jeszcze raz zerknęła na dziewczynki. Na razie nie ma sensu im cokolwiek mówić o rozstaniu rodziców. Może Phil zmieni zdanie? Za dwa dni kończyła się szkoła, zbliżała się Gwiazdka. Niewiele czasu zostało Philowi na przemyślenia. Jak wytłumaczy dzieciom swoją nieobecność w czasie świąt? Zamknęła drzwi do pokoju dziewczynek. Chwyciła głęboki oddech, musiała się uspokoić, zanim pójdzie do syna. Jamie miał już dziesięć lat i jakby wyczuwał, że dzieje się coś niedobrego, bo w czasie dzisiejszej kolacji zachowywał się wyjątkowo spokojnie. Tak bardzo dziś przypominał jej Keira. Nie, nie powinna myśleć teraz o Keirze. Jeśli nie kłamał... Na pewno kłamał. Nie mogła mu wybaczyć tak fałszywych deklaracji. Nie wolno jej się oszukiwać, ulegać złudzeniom, teraz musi być silną kobietą.
37
Idąc do dziewczynek, zostawiła Jamie'ego w salonie przed telewizorem, ale nie dochodził stamtąd żaden dźwięk. Czyżby Jamie zrezygnował z oglądania filmu i poszedł do siebie czytać książkę? Weszła do kuchni i ze zdziwieniem zobaczyła syna siedzącego przy barze na wysokim stołku. Miał rozłożoną książkę, ale wcale jej nie czytał. Wpatrywał się w Rowenę. Czyżby czekał tu na nią? - Mamo, co się dzieje? Poczuła, że jej serce zaczyna szybciej bić. - Właśnie położyłam dziewczynki... - Mówię o tacie.
S R
Wydawało się jej, że doskonale ukrywała przed synem wydarzenia ostatnich dwóch nocy. Jak Jamie zgadł, że działo się coś niedobrego?
- Co byś chciał wiedzieć, Jamie? - spytała i żeby uniknąć jego badawczego wzroku, odwróciła się i zaczęła robić sobie kawę. - Wczoraj w nocy słyszałem, jak płakałaś. Myślałem, że tata jest z tobą i że pewnie pokłóciliście się, więc wolałem się nie wtrącać. Jednak dzisiaj rano zobaczyłem, że go nie było. Zrozumiała, że już teraz niczego nie ukryje przed synem. Dlaczego wydawało się jej, że Jamie nic nie zauważy? Miał dziesięć lat i był spostrzegawczym, inteligentnym i wrażliwym chłopcem. Musiał się dziś martwić przez cały dzień, a ona nawet tego nie zauważyła. Ale czy powinna powiedzieć mu całą prawdę? Nie mogła przecież stawiać Phila w złym świetle. - Mamo? - nalegał Jamie, chciał znać odpowiedź.
38
Rowena nalała sobie kawy. Dlaczego zawsze najbardziej niewinni muszą stawać się ofiarami cudzych win i grzechów? - Przykro mi, że się przejąłeś moim płaczem, Jamie. Pokłóciliśmy się z tatą. Rodzice czasem się kłócą, to normalne. Skinął głową bez przekonania. - Nigdy przedtem nie słyszałem, żebyś aż tak płakała... to trwało bardzo długo. Wyobraziła sobie synka leżącego w łóżku i nasłuchującego. Przez moment straciła grunt pod nogami, ale szybko wzięła się w garść. Nie podda się, bez względu na to, czy Phil wróci, czy nie, ona
S R
na pewno poradzi sobie, postanowiła.
- Jamie, czasami różne rzeczy w życiu zmieniają się powiedziała smutnym głosem. - A my nie chcemy zgodzić się na te zmiany. Zmarszczył brwi.
- Czy tata odszedł do innej kobiety?
Nie. Takiego pytania nie mógł zadać jej mały synek. Skąd mu podobne myśli przychodziły do głowy? Czyżby słyszał ich rozmowę tamtej nocy? - Dlaczego tak myślisz? - spytała. - Połowa dzieci z mojej klasy ma rozwiedzionych rodziców. Różne rzeczy słyszałem od nich... - Teraz wyraźnie zaczął się mądrzyć, udawał dorosłego, dobrze poinformowanego. - Tata ostatnio bardzo późno wracał do domu, czasem nie było go w soboty i w niedzielę.. .
39
- Pracował. Ma bardzo dużo pracy. Tak zawsze tłumaczył się Phil. - Dlaczego i dziś nie ma go w domu? - Ponieważ... chciał... musiał być gdzie indziej. - Nie wiedziała, jak wybrnąć, co mu powiedzieć, a co przemilczeć. - Czy wróci? - Chyba nie... Nie wiem, Jamie... Być może... - Plątała się. Nie mogła nadal kłamać. - Jamie, nie chcę teraz o tym rozmawiać. Myślę, że ja, jak i twój tata, potrzebujemy trochę
S R
czasu, żeby wszystko przemyśleć i uporządkować. - W porządku, mamo. - Wydawał się być teraz dorosłym mężczyzną. - Chcę tylko, żebyś wiedziała, że bez względu na to, czy tata wróci, czy nie, ja zawsze będę przy tobie. - Och, Jamie!
Przytuliła go mocno do siebie. Był taki dobry, opiekuńczy. Nie potrafiła opanować wzruszenia. Jej syn... i syn Keira... Żeby chociaż Keir był go wart! - Nie chcę, żebyś tak płakała. Nigdy więcej. - Nie będę. Przyrzekam ci. Czułam się wtedy, w nocy, tak bardzo samotna. Ale przecież nie jestem sama, prawda? - Tak. Masz mnie. - Nigdy więcej o tym nie zapomnę. Dziękuję ci, że mi o tym przypomniałeś. - Nie ma sprawy.
40
Ile w nim było powagi. Duma rozpierała Rowenę, że miała takiego syna. - Co czytasz? - spytała. - To taka książka o zającu. - Dlaczego nie położysz się i nie poczytasz w łóżku? - Mamo? Czy na pewno mogę zostawić cię teraz samą? - Tak, czuję się dużo lepiej - zapewniła go stanowczym tonem i dodała ciepło: - Wiesz, pooglądałabym teraz z chęcią telewizję... Zgaś światło o dziewiątej, żebym nie musiała sprawdzać. - Pogroziła mu żartobliwie palcem.
S R
Wziął książkę pod pachę i wyszedł do swojego pokoju, dumny, że załatwił po męsku sprawę.
Och, gdyby dało się tak po prostu rozwiązać wszystkie problemy. Usiadła przed telewizorem i przerzucała kanały. Zatrzymała się na programie podróżniczym. Jednak nie potrafiła skupić się na oglądaniu.
Ciągle myślała o swoim małżeństwie, rozważała jego złe i dobre strony. Analizowała słowa Phila, Adriany i Keira. Czy rzeczywiście potrzebowała męża, który szukał zaspokojenia seksualnego u innej kobiety? Nie. Potrzebowała mężczyzny, który ją stawiałby na pierwszym miejscu... który byłby jej wierny i tylko jej by pragnął... a ona jego... Może rzeczywiście za dużo uwagi poświęcała dzieciom? Ale przecież były to też dzieci Phila.
41
Czy naprawdę chciała powrotu Phila? Przecież nie umiałaby traktować go tak, jak kiedyś, na pewno nie umiałaby wybaczyć mu tak od razu... i rodziłyby się coraz to nowe konflikty między nimi. Zastygła. Usłyszała zgrzyt klucza przekręcanego w zamku drzwi wejściowych.
S R 42
ROZDZIAŁ PIĄTY Rowena wyłączyła telewizor i nasłuchiwała. Mógł to być tylko Phil. Słyszała kroki w przedpokoju. Spojrzała na zegarek. Dochodziła dziesiąta. Czekał, aż usną dzieci, pomyślała z goryczą. Chciał uniknąć widowni. Może zamierzał przyznać się do błędu? Wstała i cichutko, na palcach, pobiegła do kuchni. Stanęła przy barku i nagle ogarnął ją strach. Dlaczego zachowywała się tak, jakby to ona musiała się bronić? To przecież on zdradził ją, porzucił swoją
S R
rodzinę i zniszczył ich małżeństwo. Nie chciała, żeby ją dotykał, stanęła więc za barem, by zachować odpowiedni dystans. Jeśli przychodził prosto od Adriany... Nie, nawet nie mogła o tym myśleć. Kiedy go ujrzała, od razu odgadła, że wcale nie przyszedł, żeby przepraszać. W jego oczach widziała tylko złość. - Co ty sobie wyobrażasz? Co miała oznaczać twoją wizyta u Delahunty'ego? - pytał wściekłym, podniesionym głosem. Poczuła się tak, jakby wymierzył jej policzek. Czy nie zdawał sobie sprawy, jak trudno przyszło jej stawić czoło kobiecie, która chce rozbić ich małżeństwo? Czy nie rozumiał, że zależało jej na nim? - Chciałam zobaczyć, dla kogo zostawiłeś mnie i dzieci. - Starała się odpowiadać spokojnie. Nie wydawał się rozumieć. - Jak mogłaś pójść do mojego szefa? Do diabła, Rowena! Stawiasz mnie w bardzo niezręcznej sytuacji, mieszając w to Keira!
43
No tak! Nie przyszedł tutaj ze względu na nią czy na dzieci. Wypadł źle w oczach szefa. A bardzo się starał, by wyglądać jak najlepiej w oczach innych ludzi. Dbał o siebie i stroił się też z myślą o tym, aby się podobać. Zawsze był próżny pod tym względem. Przyjrzała mu się. Był, jak zwykle, dokładnie ogolony, włosy gładko zaczesane. Koszula zapięta pod szyją, elegancki jedwabny krawat, modna dwurzędowa marynarka. Tak, Phil zawsze czuł się dumny ze swojego wyglądu i ze swoich zawodowych umiejętności. Opinia w pracy znaczyła dla niego więcej niż własna rodzina, pomyślała gorzko.
S R
- Emily bardzo chciała ci dziś pokazać swój ostatni rysunek. Wiedziała, że mówi nie na temat, że to jest bez sensu, ale bezradnym gestem wskazała na obrazek przyszpilony do korkowej tablicy. Ledwo rzucił okiem na tablicę.
- Nie mieszaj w to dzieci. Chcę wiedzieć, co zaszło między tobą a Keirem Delahuntym!
Czyżby Keir miał rację? Czy Phil poczuł się zazdrosny? Co za koszmar! - Byłaś u niego przed i po spotkaniu z Adrianą. - Mówił oskarżycielskim tonem. Rowena uznała, że musi mu wszystko po kolei wytłumaczyć. - Natknęłam się na Keira na parkingu. Było to zupełnie przypadkowe spotkanie. Powiedział mi, że nie ma ciebie w biurze, a ja wyjaśniłam, że przyszłam się spotkać z kimś innym... Widocznie wiedział o tobie i twojej przyjaciółce, bo od razu domyślił się, do kogo
44
przyszłam i zaproponował mi, że mogę skorzystać z jego gabinetu, aby tam porozmawiać z Adrianą. - Dlaczego? - Chciał uniknąć dalszych plotek. Miała to być dyskretna rozmowa. - Adriana mówiła, że trzymał cię za rękę, był dla ciebie bardzo miły i oferował ci pomoc. Jestem jednym z wielu jego pracowników, a ciebie ledwo zna. Dlaczego miałby się martwić o moją żonę? Wyjaśnij mi to! Czy rzeczywiście Keir martwił się o nią? - zastanawiała się. Jeśli rzeczywiście...
S R
- Znamy się od dawna - odpowiedziała spokojnie. - Kiedyś nasze rodziny się przyjaźniły.
Zaczerwienił się ze złości.
- Pracuję dla Delahunty'ego prawie dwa lata, ale nigdy mi nie wspominałaś, że się znacie. Ani on! Wzruszyła ramionami.
- Myślę, że oboje staraliśmy się zapomnieć o naszej przyjaźni, która skończyła się tragiczną śmiercią mojego brata. Zginął w samochodzie Keira... Moi rodzice oskarżali go o śmierć Bretta. - Czy był winien? - Nie, to był wypadek - odpowiedziała spokojnym, stanowczym głosem. - Niestety, moi rodzice wmówili sobie, że to była wina Keira... ale on wtedy nie prowadził. - Musiałaś to bardzo przeżyć. Ile miałaś lat? Siedemnaście?
45
- Tak... Powiedziałam ci już, że to było dawno temu. Patrzył na nią podejrzliwie. Nie lubiła takiego wzroku Phila. - Kiedy dokładnie to się zdarzyło? - W Nowy Rok... Przypomniała sobie tamten dzień. Wszyscy byli w szoku... A kiedy rodzice dowiedzieli się, że Keir przeżył wypadek, zaczęli go obwiniać. Tylko ona jedna go broniła, ale miała potem przez niego same kłopoty. A teraz znowu... Źle zrobiła, że zgodziła się skorzystać z jego pomocy i poszła do jego gabinetu... W ogóle niepotrzebnie z nim rozmawiała.
S R
- To on jest ojcem Jamie'ego! - wykrzyknął nagle Phil. Nie wiedziała, co powiedzieć, jak reagować. Milczała, przerażona. A Phil, patrząc na nią z zimną złością w oczach, mówił jakby do siebie:
- No tak... Wszystko by się zgadzało... Jamie urodził się we wrześniu... dziewięć miesięcy po śmierci Bretta... No tak, to by się zgadzało... Aha, to dlatego ojciec Jamie'ego nie został z tobą. Twoi rodzice obwiniali Keira Delahunty'ego i wysłali cię do ciotki, do Queensland. Urwał i nagle zaczął chodzić w kółko po kuchni. W pewnym momencie zacisnął rękę w pięść i podniósł ją, wygrażając jej i krzycząc: - Jak mogłaś pozwolić mi pracować dla ojca Jamie'ego? Rowena rozpłakała się i szlochając, też zaczęła krzyczeć:
46
- Jamie jest twoim synem! Twoim! Jesteś jedynym, jakiego on zna! Proszę, przestań już. To nie ma nic wspólnego z... - Nic?! - przerwał jej, nadal krzycząc. - Nic wspólnego? Dla ciebie to jest nic?! Zrzucenie odpowiedzialności za syna Keira na mnie, to według ciebie nic?! - Przestań! - Ciągle płacząc, odpierała jego ataki. - Jamie jest moim synem, a ty go zaadoptowałeś jako swoje dziecko... - Jamie już nie jest moim synem! Nie mogła uwierzyć w to, co w tej chwili powiedział. - To bardzo wygodne, prawda? Może zaraz stwierdzisz, że dziewczynki też nie są twoje?
S R
- Dziewczynki zostaw w spokoju.
- Tylko tak mówisz, ale na pewno też chciałbyś mieć je z głowy. Przeszkadzają ci w romansowaniu. Znalazłeś sobie wymówkę, żeby nie martwić się o Jamie'ego. Czego ty naprawdę chcesz? Wymazać sobie twoją rodzinę z pamięci?
- Przez tyle lat trzymałaś to wszystko w sekrecie przede mną... - A ty przez te wszystkie lata nigdy nie byłeś ciekawy, kto jest biologicznym ojcem Jamie'ego. Zajmowałeś się nim, kochałeś go, byłeś dumny ze swojego syna. A teraz... - Ale dlaczego nie powiedziałaś mi tego w chwili, gdy podejmowałem decyzję podjęcia pracy u Keira? - Chciałeś tam pracować, myśl o tej pracy bardzo cię cieszyła. Gdybym wiedziała, że spotkasz tam Adrianę i zostawisz nas dla niej, na pewno nie dopuściłabym do tego, żebyś zaczął pracować dla Keira.
47
- Mam nadzieję, że nadal będę dobrym ojcem dla Emily i Sary. Chociaż jedno rozsądne zdanie, pomyślała Rowena. Ale co z synem? - To znaczy, że tylko Jamie'ego chcesz wykreślić ze swojego życia... - powiedziała, starając się podążać za jego tokiem rozumowania. - Czy to Adriana nie życzy sobie zajmować się nim? Boi się, że może być niegrzeczny dla niej? Pewnie uważa, że dziewczynki będą jej sprawiały mniej kłopotów. A może ty jesteś takim tchórzem, że nie chcesz odpowiadać na kłopotliwe pytania Jamie'ego?
S R
- Nie zaprzeczyłaś, że Jamie jest synem Keira. - Przestań! Niczemu nie muszę zaprzeczać ani niczego potwierdzać! Zaadoptowałeś go z własnej woli. On nigdy nie będzie usprawiedliwieniem twojej zdrady. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla ciebie, zapamiętaj to sobie! Żadnego! Walnął pięścią w blat baru.
- Rowena, czy jesteś w stanie spojrzeć mi w oczy i przyznać, że Keir Delahunty nigdy nie był twoim kochankiem i nie jest ojcem Jamie'ego? Odpowiadaj! Patrzyła na niego z przerażeniem. Nie poznawała swojego męża. Był zupełnie innym człowiekiem. Dlaczego nalegał, żeby rozgrzebywać historię, która skończyła się przed ich poznaniem? A z drugiej strony, nie zamierzała kłamać. W jakiś sposób czuła się dumna z tego, że to Keir jest ojcem jej syna.
48
- Keir o niczym nie wie. Naprawdę nie wie - powtórzyła z naciskiem. - To może najwyższy czas, żeby się dowiedział i zaczął interesować się swoim synem? W końcu to ja spełniałem jego obowiązki przez tyle lat. Chyba powinno się to wreszcie zmienić? - Nie chcę, żeby wiedział. - Wolała nawet sobie tego nie wyobrażać. - Nie życzę sobie, żebyś przychodziła do biura. To jest moje terytorium... i Adriany! Nie twoje! Trzymaj się z daleka! - To znaczy, że ciągle chcesz pracować dla Keira? - Już nic nie rozumiała.
S R
- Skoro on nic nie wie, a ty nie chcesz, żeby się dowiedział, nie widzę przeszkód. - Znowu znajdował się na wygranej pozycji. -I nie mieszaj do tego Adriany, trzymaj się z dala od naszego życia. Jak już ci wczoraj powiedziałem, dom jest twój. Więc masz dach nad głową, a to więcej, niż ci się prawnie należy, nie powinnaś czuć się pokrzywdzona.
Może powinnam jeszcze czuć się wdzięczna? -zadawała sobie w duchu gorzkie pytanie. - Jutro mam spotkanie z prawnikiem. Nie chcę, abyś mi w jakikolwiek sposób utrudniała dostęp do moich córek. Wzruszyła ramionami. Oczywiście, że nie będzie utrudniała. Ale co z chłopcem? Niczym nie zasłużył sobie na takie niesprawiedliwe traktowanie. Westchnęła głęboko, zanim zapytała:
49
- I to wszystko, Phil? Wszystko, co razem przeżyliśmy, nagle się skończyło, czy tak, Phil? Zauważyła w jego oczach jakby cień zakłopotania. - Rowena... zrozum, po prostu nie jesteś odpowiednią kobietą dla mnie. - Niestety, ale nie rozumiem. Kiedy się ze mną żeniłeś, uważałeś, że nadaję się na żonę dla ciebie. Chciałeś mnie i mojego syna. Wytłumacz mi, proszę, mam chyba prawo wiedzieć, dlaczego tak nagle ode mnie odchodzisz? - Kiedy cię poznałem, byłaś dla mnie ideałem kobiety, o jakim
S R
wówczas marzyłem. Zgadzałaś się,abym to ja pracował na utrzymanie rodziny. Nie myślałaś o własnej karierze, chciałaś cieszyć się prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci. Pragnąłem właśnie takiej żony. Dopiero po latach zorientowałem się, że nie takiej kobiety potrzebuję. - Czy się zmieniłam?
- Nie. Wiesz dobrze, że nie. To ja się zmieniłem. Moi rodzice byli rozwiedzeni, nigdy nie miałem prawdziwej rodziny... Siedem lat temu byłem jeszcze bardzo młody i pragnąłem ożenić się z tobą, bo mogłaś dać mi to, czego nie zaznałem w dzieciństwie... Chciałem mieć rodzinę... - A teraz własne dzieci pozbawiasz rodziny! Czy zdajesz sobie z tego sprawę? - Nie mogę żyć w niezgodzie ze swoimi potrzebami. Pragnę zaznać trochę szczęścia, spontaniczności, radości...
50
- Czy to właśnie daje ci twoja niewierność? Czy Adriana da ci prawdziwe szczęście, czy tylko przelotną przyjemność? - Zawsze wymagałaś ode mnie za dużo. Ciągle musiałem dorastać do twoich ideałów. Jestem tym już zmęczony. Potrzebuję zmiany. Chcę odpocząć, pragnę się bawić. Czy to jest jasne dla ciebie? - Tak, teraz całkiem jasne. A więc przez cały czas była tylko jego fantazją, która okazała się nie taka, jak to sobie wyobrażał na początku. Żeniąc się z nią, nie znał ani siebie, ani swoich prawdziwych potrzeb. Ale konsekwencje jego
S R
pomyłki musiała teraz ponieść ona i dzieci. Nie mogła tego pojąć i dlatego ze zdumieniem zapytała:
- Więc odchodzisz i zostawiasz mnie teraz samą, bo po prostu pomyliłeś się w ocenie swoich potrzeb?
- Masz swój ukochany dom i masz swoje dzieci. A poza tym na pewno spotkasz kogoś... Przecież ciągle jesteś młoda i atrakcyjna. Wolno skierował się do wyjścia.
Nie! Nie pozwoli mu tak spokojnie odejść. - A co będzie, jeśli tym kimś będzie Keir Delahunty? Zatrzymał się i odwrócił z gniewnym wyrazem twarzy. - Tylko spróbuj, a wtedy sprzedam nasz dom i połowa pieniędzy będzie moja. A więc szantażował ją. Wiedział, że ze względu na dzieci nie będzie chciała stracić domu. Poza tym wcale nie zamierzała wiązać się z Keirem.
51
Phil wyszedł. Nie odprowadziła go do drzwi. To był już naprawdę koniec.
S R 52
ROZDZIAŁ SZÓSTY Keir Delahunty nie potrafił się skoncentrować na obowiązkach. Powtarzał sobie na okrągło, że nie powinien się mieszać w życie Roweny, ale to nie pomagało. Odsunął się od biurka i wstał z krzesła. Chodził po gabinecie, aż w końcu zatrzymał się przed oknem, w miejscu, gdzie wczoraj stała Rowena. Obserwował przejeżdżające samochody na ulicach Chatswood. Zastanawiał się, czy słusznie postąpił, że powiedział wczoraj
S R
Philowi o wizycie jego żony. Jednak byłoby tchórzostwem nie wspomnieć o tym nawet słowem, kiedy Goodman przyszedł zdać mu sprawozdanie z budowy magazynów na Pyrmont. Wiedział, że Adriana przecież nie oszczędzi mu tej informacji. Miał wyrzuty ze względu na Rowenę. Domyślał się, że Phil musiał ją wczoraj wieczorem odwiedzić. Pewnie znowu przeżyła piekło... Keir westchnął. Czuł się bezradny, a tak bardzo chciał jej pomóc. Jak miał jej uzmysłowić, że nie powinna dłużej czuć się zobowiązana wobec Phila, który pozostawił ją dla innej kobiety. Nie zasługiwała na to, żeby cierpieć. Czy rzeczywiście ciągle kochała Phila? Czy bała się samotności? Odnawiał w pamięci wrażenia z wczorajszego spotkania. Wymiana spojrzeń, napięcie, chwila, w której trzymał ją za rękę... To wszystko wywoływało w nim wiele emocji, zupełnie jak przed laty. Rowena odpychała go na każdym kroku, odbierając mu nadzieję na... Ale chyba nadal jej się podobał. Widział to w jej spojrzeniu. Dlaczego 53
nazwała go kłamcą? Czy rzeczy wiście to, co łączyło ich w przeszłości, nie mogło już wrócić? Ciągle pamiętał żal, jaki czuł, kiedy matka Roweny pokazała mu zdjęcie. Na fotografii Rowena stała w objęciach mężczyzny i trzymała na rękach dziecko. Jej rodzice chcieli mu udowodnić, że jego rola się skończyła, że ich córka jest już szczęśliwą matką i żoną. Miejsce Keira Delahunty'ego zajął ktoś inny. To ona kłamała, mówiąc, że czekała na niego latami. Nie wierzył jej, Ale dlaczego z takim przekonaniem go oskarżała, że uczynił dokładnie to samo, co teraz Phil Goodman, zdradzając ją i porzucając?
S R
Chyba że jej rodzice specjalnie wymyślili historię o jej małżeństwie, żeby go oszukać. Zastanawiał się, dlaczego to zrobili? Z zemsty... To on powinien zginąć w wypadku, a nie Brett. Był tylko ranny, ale przecież też cierpiał. Lekarze nie dawali mu szans, że ponownie zacznie chodzić i... jeszcze odebrano mu Rowenę. Gdyby ten pies nie wyskoczył wtedy na ulicę... Zaniknął oczy. Jak w koszmarnym śnie ciągle widział scenę wypadku. Chciał wymazać ją z pamięci, ale nie potrafił. Kłamca! Kłamca! Znowu zabrzmiały mu w uszach oskarżenia Roweny. Czyżby nie wierzyła, że wysłał do niej list? A może tylko udaje, że go nie dostała? Dobrze, że przynajmniej ona nigdy go nie oskarżała o śmierć Bretta. Rozległ się dzwonek telefonu. Przecież powiedział rano Fay, że nie chce z nikim rozmawiać. Dlaczego nie respektuje jego poleceń? Rozdrażniony podniósł słuchawkę.
54
- O co chodzi? - Ma pan gościa. - Powiedziałem, żadnych spotkań. - Keir, pamięta pan wczoraj, kiedy przyniosłam panu kawę i kanapki... - Do czego zmierzasz, Fay? - Mam dziwne przeczucie, że powinien pan się spotkać ze swoim gościem. - Kto to? - Syn pani Goodman. Przyszedł się z panem zobaczyć i
S R
powiedział, że nie wyjdzie, dopóki pan go nie wysłucha. Zaskoczony Keir szybko zaczął się zastanawiać. Dlaczego syn Roweny jest tutaj? Czy coś się stało?
- Przyprowadź go, Fay - polecił i odłożył słuchawkę. Fay otworzyła drzwi i Keir ujrzał chłopca w wieku dziewięciu, może dziesięciu lat. Nie mógł być młodszy. Miał jasne włosy i brązowe oczy. Ubrany był w szkolny mundurek, w ręku trzymał tornister. No tak, pomyślał Keir, jego rodzice są przekonani, że ich syn jest w szkole, a on tymczasem... Nie zauważył w jego oczach niepokoju. Chłopiec przyglądał mu się uważnie. - Pan pozwoli, że was przedstawię - powiedziała Fay. - Jamie, to jest pan Delahunty... Keir, to jest Jamie Goodman. - Miło mi. - Keir wyciągnął rękę.
55
Chłopiec nie uśmiechnął się nawet. Podał rękę, nie spuszczając z niego wzroku. - Bardzo mi przyjemnie pana poznać, panie Delahunty odpowiedział grzecznie. Keir skinął na Fay. - Fay, dopilnuj, żeby nikt nam nie przeszkadzał. - Oczywiście rzekła i zniknęła za drzwiami. Jamie wyciągnął rękę i pokazał dookoła. - Czy to wszystko jest pana? - Tak. Sam to zaprojektowałem. Czy chciałbyś obejrzeć? - Z przyjemnością.
S R
Keir zastanawiał się, na ile pytań będzie musiał odpowiedzieć, zanim się dowie, jaki jest powód wizyty chłopca. Po kolei tłumaczył mu proces powstawania budynków, jak kreśli się plany, jak potem dobiera się materiały. Chłopiec zadawał wiele inteligentnych pytań.
- Ile masz lat, Jamie? - spytał w końcu. Ale Jamie odpowiedział kolejnym pytaniem. - A ile pan ma lat? Keir uśmiechnął się. - Trzydzieści pięć. - Hm... to znaczy, że jest pan starszy niż... -Nie dokończył zdania i przez chwilę milczał, jakby się nad czymś zastanawiał. Keir też zaczął liczyć. Jeśli Rowena twierdzi, że czekała na niego prawie cztery lata, to chłopiec musiałby mieć teraz około
56
sześciu lat. Ale wyglądał na więcej, osiem, dziewięć lat... Nie mógł mieć mniej. - Widziałem to. To buduje się w Manly. - Jamie wskazał na makietę. - Tak. Twojej mamie bardzo się podobał ten projekt - odrzekł, przypominając sobie, że wspominali o tym wczoraj. - Aha. A czy pan lubi moją mamę? Pytanie to zaskoczyło Keira. - Tak, lubię ją. Kiedyś byliśmy bliskimi przyjaciółmi. Niestety, brat twojej mamy zginął w wypadku samochodowym, a ja doznałem ciężkich obrażeń. Moi rodzice wysłali mnie do Stanów na specjalną
S R
kurację i potem bardzo długo nie widziałem twojej mamy. Chłopiec patrzył na niego.
- Na co pan chorował? - zapytał z powagą. - Miałem pękniętą miednicę i złamane nogi w wielu miejscach. Była niewielka szansa, że znowu zacznę chodzić. Jamie spojrzał na nogi Keira.
- Jak długo był pan w szpitalu? - Osiemnaście miesięcy.
Jamie znowu coś obliczał po cichu. - To musiał być niełatwy czas dla pana. - Najtrudniejszy w moim życiu - z powagą przyznał Keir. - Domyślam się. - Jeszcze raz zlustrował Keira wzrokiem od góry do dołu. - Ale teraz jest pan już w dobrej formie? - Jak najbardziej.
57
- Czy mogę zobaczyć, jaki jest widok z tamtego okna? Chłopiec nagle zmienił temat, wskazując ręką na przeciwległą ścianę gabinetu. - Oczywiście. Chłopiec podszedł do okna. - Widać stąd całe miasto - rzekł z uznaniem. - Dzięki tej oszklonej ścianie mogę dość długo pracować przy naturalnym świetle - wyjaśnił Keir. - Czy ciągle przyjaźnicie się, pan i moja mama? Keir zupełnie nie był przygotowany na takie pytania. Co się za tym kryło? Czyżby wczoraj Jamie słyszał, jak Phil kłócił się z Roweną
S R
i wspominał moje imię? - zastanawiał się gorączkowo. Chyba najlepiej będzie odpowiadać szczerze.
- Bardzo bym chciał, Jamie... - zaczął. - Ale nie sądzę, żeby twoja mama myślała tak samo. - Dlaczego nie?
Keir poczuł się jak na przesłuchaniu. - Ze względu na twojego tatę.
- On nie jest moim tatą! - przerwał gwałtownie Jamie. Jak to? Keir starał się zebrać myśli. To znaczy, że Rowena miała dziecko jeszcze z kimś innym? Jamie odwrócił się od okna i popatrzył na Keira surowo. - Mam dziesięć lat. - Dziesięć? - powtórzył Keir, nie potrafiąc ukryć zdumienia. - Urodziłem się dwudziestego ósmego września. - Jamie mówił coraz donośniejszym głosem.
58
Keir zaczaj sięgać myślą w przeszłość. - I pan jest moim ojcem!
S R 59
ROZDZIAŁ SIÓDMY Najlepszym sposobem na zapomnienie była praca. Zbliżała się Gwiazdka. Rowena nie chciała, żeby nieobecność Phila popsuła jej dzieciom święta. Postara się, aby wszystko wyglądało tak jak zawsze. - Mamo, mogę wziąć trochę rodzynek? Spojrzała z uśmiechem na małą Sarę, która siedziała na wysokim stołku i przyglądała się, jak Rowena przygotowywała świąteczne ciasto.
S R
- Za chwileczkę, kochanie. Najpierw muszę zważyć, ile mi potrzeba, a jak coś zostanie, to będzie dla ciebie, dobrze? - Dobrze, mamusiu - grzecznie odpowiedziała dziewczynka. Sara potrafiła cieszyć się ze wszystkiego. Rowena miała nadzieję, że nieobecność ojca nie zniszczy jej pogody ducha. Bardziej martwiła się o starszą córkę, o Emily. Kiedy rano nie zastała w sypialni taty, przestała się odzywać. Tak bardzo potrzebowała ciągłego zapewniania ją, że jest bardzo kochaną córeczką. Narzekała ostatnio, że taty nigdy nie ma. - Przestań marudzić jak dzidziuś i lepiej szybko szykuj się do szkoły, bo się spóźnimy - strofował ją Jamie, który poczuwał się teraz do roli jedynego mężczyzny w domu. Jak on zareaguje, kiedy dowie się, że Phil nie chce dłużej być jego ojcem, zastanawiała się Rowena ze smutkiem. Zważyła rodzynki, wsypała je do salaterki, a te, które zostały, dała córeczce. Zaczęła drelować czereśnie. 60
Postanowiła, że dzisiaj jeszcze nic dzieciom nie powie. Poczeka do jutra, kiedy Jamie i Emily wrócą ze szkoły. Nie chciała, żeby Emily miała już dziś zły dzień. Pojutrze zaczynały się ferie, wszyscy troje będą w domu i może łatwiej im będzie oswoić się z myślą, że ich rodzice już nie mieszkają razem. Nagle rozległ się dzwonek u drzwi. Sara zeskoczyła ze stołka. - Mamo, ja otworzę. - Poczekaj, najpierw umyj rączki. Ja sama otworzę powiedziała, zastanawiając się, kto to mógł być o tak nietypowej
S R
porze? Zerknęła na zegarek, zbliżała się pora obiadu. Może dzieci skończyły wcześniej lekcje?
Dzwonek rozległ się ponownie. Skierowała się do drzwi wejściowych.
Przez szybę zauważyła dwie sylwetki. Jedna odpowiadała wzrostowi Jamie'ego, a druga była dużo wyższa. Rowena otworzyła i... zamurowało ją.
Przed nią stał Keir Delahunty, trzymając jej syna za rękę. Jamie, który powinien być teraz w szkole, patrzył na nią ze zwycięską miną. - Mamo, on już wszystko wie, powiedziałem mu - oznajmił z zadowoleniem. - On ci pomoże... Rowena poczuła, jak nagle robi jej się słabo. Sara wepchnęła się przed nią. - Kto to? - To jest Keir Delahunty, mój prawdziwy ojciec - powiedział z dumą Jamie.
61
Tego było za wiele. Rowena zachwiała się i byłaby upadła, gdyby nie Keir, który złapał ją i podprowadził do najbliższego fotela. - Co się stało mamie? - spytał zaniepokojony chłopiec. - To nic poważnego, mama trochę zasłabła. Czy jadła dzisiaj śniadanie? - Nie pamiętam, żeby coś miała w ustach oprócz kawy - odparł poważnie Jamie. - Czy zrobisz kawę i przyniesiesz jakieś herbatniki albo kawałek ciasta dla mamy? - Oczywiście.
S R
- Ja też chcę herbatniki! - pisnęła Sara i pobiegła za bratem. - Rowena, oddychaj głęboko, a ja tylko zamknę drzwi i zaraz wracam. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze, już jesteś bezpieczna mówił Keir gorączkowym szeptem.
Bezpieczna? Rowena już wiedziała, co się stało. Wczoraj w nocy Jamie musiał podsłuchać całą jej rozmowę z Philem. Boże! On wszystko słyszał! Postanowił więc odszukać Keira, swojego ojca, który według Jamie'ego powinien rozwiązać wszystkie jej kłopoty. Biedny chłopiec, nie zdawał sobie sprawy, w jakie kłopoty teraz ją wpędzał. Keir znowu był przy niej. Chwycił ją za ręce. - Czuję się już dobrze-burknęła. - Przepraszam za tak nagłe wtargnięcie, ale nie widziałem innego wyjścia... Jamie nalegał... Rowena spostrzegła, że miał bardzo zatroskany wyraz twarzy. Nic dziwnego. Przecież dopiero przed chwilą poznał swojego syna.
62
Właściwie to powinien być dumny z takiego chłopca... No tak, ale z drugiej strony, jest to dla niego obce dziesięcioletnie dziecko, którego zupełnie nie zna... - Jamie nie powinien... - Myślał o tobie, chciał ci pomóc. Popatrzyła na Keira ze złością, ale po chwili westchnęła zrezygnowana. - Beznadziejnie się pomylił. - Daj mi szansę, a przekonam cię, że postąpił słusznie. - Keir, Phil zagroził, że jeśli tylko spróbuję cokolwiek mieć z tobą wspólnego, to on natychmiast sprzeda dom. Nie stać mnie na to...
S R
- Spokojnie, Rowena, kupię ci dom, którego nikt nie będzie mógł sprzedać, będzie twój.
Co on mówi? Czy znowu chciał zrobić na niej wrażenie, znowu kłamał? Kręciło jej się w głowie.
- Dlaczego miałbyś to robić, Keir? Uśmiechnął się. - Jeśli nie byłoby innych powodów, to chociażby dlatego, że jestem to winny tobie i Jamie'emu.
No tak, to mogła zrozumieć. Czuł, że ma dług do spłacenia. Ale obiecywał za dużo, nie zastanawiał się, co mówi. Na pewno był jeszcze w szoku... Taka wiadomość każdego by oszołomiła. - Keir, ja wiem, że dzisiaj dowiedziałeś się o swoim synu i dlatego... Ale co będzie jutro, pojutrze, za miesiąc? Jak długo będziesz czuł się odpowiedzialny? W końcu mogłeś się nigdy nie dowiedzieć... - Chcę być odpowiedzialny za Jamie'ego do końca mojego życia - odpowiedział bez wahania.
63
Bardzo chciała wierzyć w jego słowa, ale nie potrafiła. Dlaczego ciągle trzymał ją za ręce? Uwolniła się z jego dłoni. Westchnęła. - Słyszałam już w życiu wiele obietnic. Jednak nie można nimi żyć. Raczej powinnam poradzić sobie sama, a nie liczyć na oparcie, które może stać się kolejną iluzją. - Pamiętaj o Jamie'm, Rowena. - A ty o moich dwóch córeczkach! - wybuchnęła nagle. - Nie chcę, aby moje dzieci zostały rozdzielone, żeby ich ojcowie podzielili je między siebie! Każdy z was chce się opiekować tylko swoimi dziećmi!
S R
- Rowena, uspokój się. Nie zamierzam zapominać o twoich córkach. Chcę być ojcem dla całej trójki... - Co?
- Pragnę cię, Rowena, i pragnę Jamie'ego, ale nie chcę tracić ani jednej cząsteczki z ciebie, chcę uczestniczyć w twoim życiu w całej pełni, a nie tylko jako ojciec Jamie'ego, i dlatego chcę być również ojcem dla sióstr Jamie'ego.
Nie, to niemożliwe. Nie potrafiła mu uwierzyć, nawet bała się próbować... To brzmiało zbyt pięknie, aby mogło być prawdziwe. On opowiada jej jakąś bajkę... - Keir, Phil też składał podobne deklaracje, i co się teraz stało? Tak po prostu odrzucił Jamie'ego, z dnia na dzień oświadczył, że już nie jest jego ojcem. - Słowa przychodziły jej z trudnością. - To bardzo boli, kiedy traktuje się mnie i moje dzieci jak bagaż, który można przenosić z miejsca na miejsce.
64
- Ale ja nie jestem Philem. Oczywiście, że nie. Nie wątpiła, że stać go było na kupno nie tylko jednego domu. Na pewno miał więcej pieniędzy niż Phil. Tylko co z tego? Przecież to nie oznaczało, że do końca życia będzie się opiekował nią i jej dziećmi. Może mu się znudzić tak jak Philowi... - Wyobrażasz sobie, że po prostu przyjdziesz tu i pewnego dnia zabierzesz nas do swojego domu, jak jakieś rzeczy? Na pewien czas? Dopóki ci się nie znudzimy? - Wcale nie, Rowena, wierzę, że mogę zapracować i zasłużyć na wasze zaufanie, na waszą miłość...
S R
- Czy zdajesz sobie sprawę, jak dużego wysiłku wymagałoby to od ciebie?
Keir uśmiechnął się do niej ciepło.
- Mam trzydzieści pięć lat, a to jest dostatecznie dużo, aby zrozumieć, co jest dla mnie w życiu najważniejsze. Nie jestem małym chłopcem, który działa pod wpływem impulsu.
Westchnęła zrezygnowana i zagubiona w swoich myślach. Czy nie oceniała Keira zbyt surowo? Nie wiedziała przecież, kim się stał w ciągu tych dziesięciu lat. Jaki jest teraz? Dlaczego nie przyjmowała go z otwartymi rękami? W końcu był ojcem Jamie'ego. Jeśli Phil nie zamierzał dalej sprawować opieki nad jej synem, czego innego można pragnąć? Ale jeśli Keir zawiedzie Jamie'ego? Skąd on to może wiedzieć, mając świadomość bycia ojcem dopiero od paru godzin? Znowu ciężko westchnęła i znużonym głosem zapytała:
65
- Czy zdajesz sobie sprawę, że nie wystarczy obiecywać? To, co ty proponujesz, wymaga nie tylko finansowego wsparcia, ale twojej stałej obecności, zainteresowania i uczuć. - Wiem, Rowena. Cokolwiek miałoby to oznaczać, chcę stawić temu czoło. Nie wiedziała, czy to nie są tylko słowa. Wszystko jej się mieszało w głowie. Dlaczego to działo się tak szybko? Zaledwie przedwczoraj Phil ją opuścił, a już dzisiaj Keir chce wkroczyć w jej życie. Nie, to był jakiś nonsens. Musi położyć temu kres. Musi być czujna i rozsądna. A przede wszystkim powinna myśleć o dzieciach.
S R
- W porządku, jeśli rzeczywiście wiesz, co postanawiasz, to, żeby mnie przekonać, może najpierw powinieneś zabezpieczyć Jamie'ego? - Oczywiście.
- Proponuję, abyś na początek otworzył mu konto, z którego pokryje się koszty jego nauki. - Powiedziała to chyba zbyt twardym tonem. - Jeśli przekonasz mnie, że ci zależy na jego wykształceniu, wówczas pozwolę ci spotykać się z Jamie'm. - A co powinienem zrobić dla ciebie, Rowena? Keir wydawał się lekko zmieszany, ale ona postanowiła być twarda. Już nigdy nie będzie ufną i łatwowierna. Na myśl o tym, że utraciła wszystkie swoje młodzieńcze ideały, westchnęła z bólem, ale odezwała się opanowanym, chłodnym tonem. - Moja cena jest znacznie wyższa, Keir. Zostałam pozbawiona miłości i poczucia bezpieczeństwa o jeden raz za dużo. Nie ufam już
66
żadnemu mężczyźnie. Musiałbyś kupić dom dla mnie samej, zanim zacznę choćby myśleć o jakichkolwiek osobistych związkach z tobą. Patrzył na nią zdumiony. Spostrzegł w jej oczach mieszaninę złości i bólu. - Rowena, czy wtedy rzeczywiście zaczniesz o mnie poważnie myśleć, czy tylko teraz tak mówisz, bo pragniesz zemsty za twoje cierpienie? - Myśl, co chcesz, Keir. Może się zmieniłam. Ale tym razem nie dam się ogłupić. Najważniejsze dla mnie są moje dzieci. - Dlaczego mi nie ufasz? Sprawiasz mi ogromną przykrość swoimi słowami.
S R
Czy powinna teraz odczuwać wyrzuty sumienia? Przecież to nie ona porzuciła go i zdradziła jego młodzieńcze ideały. Czy chciał, żeby się czuła winna?
- Wcale nie prosiłam cię, żebyś tu przychodził, więc nie miej teraz do mnie żalu. Nie masz prawa.
- Jamie się o ciebie martwił, on mnie prosił. I miał rację, że powinienem tu przyjść. - Keir, nie jestem z cukru, nie rozpuszczę się. Poradzę sobie. Nie pierwszy raz zostaję skazana na siebie. Musi sobie poradzić. Pójdzie na kurs komputerowy, żeby podnieść swoje kwalifikacje, i poszuka pracy. Nie wiedziała jeszcze, jakiej wysokości alimenty jej przysługiwały. Spotka się z adwokatem i zajmie się uporządkowaniem swojej sytuacji finansowej.
67
- Rowena, tym razem nie musisz radzić sobie sama. - Patrzył jej w oczy, starając się ją przekonać. - Pozwól mi pomóc ci. Chcę być dla ciebie oparciem. Samotnej kobiecie z trojgiem dzieci jest bardzo trudno żyć. Skąd mógł wiedzieć, że sobie nie poradzi? - Oczywiście, Keir, nie mogę zabronić ci spróbować. Ale kiedy staniesz przed prawdziwymi trudnościami, możesz zmienić zdanie. Wolałabym przekonać się, że nie zniechęcisz się zbyt szybko. A słowa. .. to zawsze tylko słowa. Nic nie kosztują. Przez dłuższą chwilę zapanowało kłopotliwe milczenie. Nagle Keir wybuchnął:
S R
- Czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy powiadomić mnie o tym, że mamy dziecko, że byłaś w ciąży? Dlaczego tego nie zrobiłaś? - pytał z bólem w głosie. - Jeślibyś mi tylko o tym powiedziała... Urwał i zasępił się.
Rowena popatrzyła na niego ze współczuciem. Pewnie teraz wyobrażał sobie, ile wspaniałych lat stracił. Mógł wychowywać swojego syna od małego, bawić się z nim, obserwować, jak się wspaniale rozwija. Zastanawia się na pewno, dlaczego zostało mu to odebrane. Tyle radości... Czy rzeczywiście słusznie obwiniała go za swój los? Przecież ona też ponosiła winę. Nawet nie próbowała go odszukać. Jedyne, co zrobiła, to czekała. Musi się przed nim jakoś wytłumaczyć. Powinien wiedzieć, jak ciężko jej wtedy było. - Keir, posłuchaj. Miałam zaledwie siedemnaście lat, to naprawdę niewiele. Byłam całkowicie uzależniona od rodziców.
68
Sytuacja, w której się znalazłam, przerażała mnie. - Starała się przypomnieć sobie tamte chwile. - Ty do mnie nie napisałeś. Nie wiedziałam, co zamierzasz... - Napisałem, Rowena - przerwał jej. - Musisz mi uwierzyć, że napisałem. To nie moja wina, że nie dostałaś tego listu. Nie wiem, co się z nim stało. Mówił to już wczoraj. Może rzeczywiście napisał, ale co z tego, jeśli ona nigdy nie otrzymała tego listu? Dla niej to było tak, jakby nie napisał. - Gdybym otrzymała ten list, być może wszystko potoczyłoby
S R
się inaczej... Widzisz, wtedy... wszystko, co miało związek z tobą, zostało zniszczone. Moi rodzice... - Nie, nie będzie ich oskarżać przed nim. Oni naprawdę dość wycierpieli. - Kiedy moja mama dowiedziała się, że jestem w ciąży z tobą, przestała się do mnie odzywać... To był dla niej szok.
- Wyobrażam sobie, bardzo ci współczuję. Nie sądziła, żeby mógł sobie to rzeczywiście wyobrazić, sama po latach zastanawiała się, jak mogła to wszystko znosić. - Rodzice chcieli, żebym się pozbyła ciąży. Nie zgodziłam się, więc wysłali mnie do Queensland, do ciotki. Nawet wtedy nie pomyślałam, żeby cię zawiadomić. Czekałam, aż sam się odezwiesz. Skąd mogłam wiedzieć, jak zareagujesz? Bałam się... Wszystkiego i wszystkich się bałam. Wszyscy mnie potępiali... - Wszyscy? Moi rodzice na pewno by nam pomogli...
69
- Gdybym skontaktowała się z twoimi rodzicami, wtedy moi nie chcieliby mnie znać. Pokiwał ze zrozumieniem głową. - Mieszkałam u ciotki i czekałam na poród, ale ciągle wierzyłam, że wrócisz do mnie... że mnie odszukasz i... Marzyłam o tym każdej nocy... Często nie mogłam zasnąć... To był koszmar. Zamilkła. Już dłużej nie mogła mówić. Keir też milczał. Jego oczy były pełne współczucia dla niej. Po chwili głęboko westchnął i powiedział z ogromnym smutkiem w głosie: - Rowena, wierz mi, miałem powody, dla których nie
S R
próbowałem cię odszukać. Ale gdybym wiedział, że to moje dziecko, nie wahałbym się nawet przez chwilę. Uwierz mi. Nie pozwoliłbym ci być samej. Zrobiłbym dla ciebie i Jamie'ego wszystko. Czy mówił prawdę? Może rzeczy wiście nigdy nie dała mu nawet szansy?
- Keir, nie ma sensu rozważać teraz tego, co jest już nieodwracalne. Już za późno...
- Nigdy nie jest za późno, Rowena -gwałtownie zaprzeczył Keir. - Udowodnię ci, jak mi zależy na tobie i na Jamie'm. Przyglądała mu się uważnie. Ciągle był taki przystojny... Ale nie popełni tym razem błędu, nie da się ponieść emocjom. Teraz będzie się kierować wyłącznie rozumem. Do pokoju wszedł Jamie, niosąc filiżankę kawy, a za nim dreptała Sara z herbatnikami. Nie mogli ciągnąc tej rozmowy przy dzieciach.
70
- Mamo, czy czujesz się lepiej? - zapytał Jamie, wyraźnie zatroskany. - Tak, synku, dziękuję. Mamo, to są pyszne ciasteczka - wołała już od progu Sara. Bardzo mi smakowały. Masz, jedz! - Dziękuję, córeczko. Keir usiadł w fotelu naprzeciwko niej, a Sara i Jamie na kanapie. Keir i Jamie wpatrywali się w Rowenę, jak je i pije kawę. Natomiast Sara z zaciekawieniem przyglądała się Keirowi. Przynajmniej ona nie przejmowała się zaistniałą sytuacją. Bez
S R
słowa sprzeciwu zaakceptowała nowego ojca Jamie'ego. Ale jak zareaguje Emily? Jak jej wytłumaczyć, że jest dwóch tatusiów, że jeden sobie poszedł, a drugi wrócił? Jamie mógłby na razie nic jej nie mówić, gdyby go o to poprosiła, ale Sara wypapla wszystko, jak tylko Emily przekroczy próg domu.
Zjadła dwa herbatniki i popiła kawą.
- Czy teraz ty i mama jesteście znowu przyjaciółmi? - zwrócił się Jamie do Keira. Rowena aż się zakrztusiła. Zdumiona spojrzała na syna. - Twoja mama musi mieć czas, aby pomyśleć nad tym, co jej powiedziałem - odpowiedział Keir spokojnie. - To na pewno trochę potrwa, Jamie. - Ale nie odejdziesz? - Nie, nic nie jest w stanie zmienić mojego postanowienia. Chłopiec odetchnął z ulgą.
71
- A widzisz? Mówiłem ci. - Jamie zwrócił się tym razem do Sary. - Tak, tak - potwierdziła Sara z zadowoleniem. - Prawdziwy książę nigdy się nie poddaje! - Książę? - Rowena z hałasem odstawiła filiżankę kawy. - Co ty pleciesz, córeczko? Sara spojrzała na mamę lekko wystraszona. - Jamie mi powiedział, że to jest tak jak w bajce. Naszego tatusia porwała zła czarownica i przyjechał książę i będzie się nami opiekować i on nas zabierze do zamku i nic złego się nam nie stanie
S R
i,..
- O nie! - Rowena przerwała córce tę wyliczankę i po kolejnym „i" surowo spojrzała na Jamie'ego.
Keir szybko zorientował się, że Rowena lada moment wybuchnie i z ciepłym uśmiechem na twarzy zwrócił się do Sary: - Widzisz, Saro, najpierw muszę waszej mamie pokazać, że zamek naprawdę istnieje i że będzie jej własnością. Ale to potrwa tylko kilka dni, a potem... - Koniec tych bajek! - przerwała mu ostrym tonem. - Bardzo proszę, Jamie, zabierz swoją siostrę. Idźcie się pobawić do twojego pokoju. Muszę porozmawiać z... z twoim ojcem! I więcej żadnych bajek! To rozkaz! Jamie popatrzył na matkę zawiedziony, westchnął, ale posłusznie wstał z kanapy i wziął siostrę za rękę.
72
- Mamo, ale ja lubię bajki... - poskarżyła się Sara, wyrywając rękę z dłoni brata. - Na dzisiaj wystarczy. - Rowena była naprawdę zła. - Chodź, Sara, sami zbudujemy sobie zamek... z twoich klocków - powiedział Jamie obrażonym tonem. Mała od razu poderwała się z kanapy. - Zamek? Hura! - pisnęła radośnie i wybiegła z pokoju. - Ja też lubię bajki - szepnął Keir, kiedy zamknęły się drzwi za dziećmi. - Dziękuję, że nazwałaś mnie ojcem, Miło to zabrzmiało. Rowena nie wytrzymała.
S R
-Jak możesz jeszcze ją umacniać w jej fantazjach, przecież wiesz, że to wszystko nieprawda...
- Bardzo mi się podoba twoja córeczka i jej fantazje - przerwał Rowenie i podszedł bliżej.
- Stwarzasz same kłopoty - mówiła, nadal wzburzona. - Rowena. - Objął ją delikatnie. - Pragnę dla nas wszystkich szczęśliwego zakończenia. Dlaczego chcesz temu przeszkodzić? Prosiłem cię o szansę. - Oszukujesz sam siebie. - Przekonajmy się. - Życie nie jest bajką. To zupełnie. Pochylił głowę. Poczuła jego usta na swoich wargach. Nie potrafiła się opierać. Zapomniała, co chciała powiedzieć. Całował ją delikatnie, ale coraz namiętniej. Przypomniała sobie ich pierwszy
73
pocałunek w dniu jej szesnastych urodzin. Wtedy tak czekała, żeby Keir ją wreszcie pocałował. Teraz, po prawie jedenastu latach, znowu ją całował. Jej podniecenie wzrastało... Nie powinna mu na to pozwalać. Nie będzie rozbudzał w niej dawno uśpionych zmysłów! Nie miała szesnastu lat! Keir podniósł głowę i uśmiechnął się do niej. - To na nasz nowy początek, Rowena - wyszeptał, gładząc ją po twarzy. - Keir, nie możemy cofnąć czasu. Nie chcę cofać czasu, chcę iść z tobą do przodu. Interesuje mnie
S R
przyszłość, a nie przeszłość. Pozwól mi to udowodnić. Zacznę od zaraz, natychmiast... - Mówiąc to, skierował się do przedpokoju. - Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jakie to będzie trudne. Jest jeszcze Emily. Keir skinął głową.
- Wiem. Bardzo bym chciał jak najszybciej ją poznać. - Jest starsza od Sary. Nie uwierzy w bajkę o księciu i czarownicy. - Wiem, Jamie mi o niej opowiadał. - W jego oczach pojawił się błysk. - Pokonam wszystkie przeszkody. Nie boję się. Wyszedł, pozostawiając Rowenę zupełnie skołowaną. Jak miała dyskutować z mężczyzną, dla którego nie istniały żadne trudności?
74
ROZDZIAŁ ÓSMY - Jak się nazywa ta czarownica? - ponownie dopytywała się Emily. Rowena już nie wiedziała, jak ma jej to wszystko tłumaczyć. Emily po wysłuchaniu opowieści Sary, cały czas domagała się więcej informacji. - Emily, już ci mówiłam, nazywa się Adriana i wcale nie jest czarownicą - odpowiedziała znużonym głosem, całując córkę na dobranoc.
S R
- Właśnie, że jest! Rzuciła na tatę zaklęcie - zaprotestowała Sara. - Robią to wszystkie złe czarownice.
Tak, to była ładnie wytłumaczona prawda, pomyślała Rowena. Ale przecież nie chodziło tu o Adrianę, ale o Phila. Wcześniej czy później i tak by się to skończyło. Ta czarownica, czy inna... - Czy można odczarować to zaklęcie? - spytała z nadzieją Emily. Rowena pogłaskała ją po głowie.
- Obawiam się, córeczko, że nie. Ale tata powiedział, że przyjdzie was zobaczyć. - Kiedy? - Jak tylko będzie mógł... - Na Gwiazdkę? Rowena bezradnie wzruszyła ramionami. - Może na Gwiazdkę.
75
- Jak nie przyjdzie, to będzie oznaczało, że został zaczarowany przez złą czarownicę. Rowena jeszcze raz pocałowała Emily w czoło i zgasiła światło. - Pamiętaj, Emily, że mamy teraz księcia, który nas obroni pocieszyła ją szeptem Sara. Tak, to było większe pocieszenie, niż Rowena mogła im dać. Jeśli jednak księciu nie uda się zwalczyć wszystkich przeszkód i się wycofa, to - obawiała się - konsekwencje będą jeszcze poważniejsze. Nie mogła dopuścić, żeby dzieci ponownie czuły się skrzywdzone i opuszczone. Już jeden raz zostały zawiedzione... przez Phila. A teraz jeszcze ten książę z bajki...
S R
Poszła do kuchni. Czekał tam na nią Jamie. - Mamo, czy ty się na mnie gniewasz? - spytał zaniepokojony. Co mogła odpowiedzieć? Co się stało, to się nie odstanie. Teraz nie mogła już nic zrobić.
- Nie, Jamie, nie gniewam się, choć nie ukrywam, że zaskoczyłeś mnie swoim pomysłem, żeby sprowadzić tutaj Keira. Jamie przez chwilę zastanawiał się. - Tak, ale on powiedział, że zostaliście rozdzieleni przypadkiem. Więc pomyślałem, że teraz przypadkiem możecie się znowu spotkać. - No, chyba tym razem nie był to taki przypadek. - Ale teraz wiesz, że nie musisz się już bać taty. Keir powiedział, że da ci wszystko, czego będziesz potrzebowała. On naprawdę się o ciebie martwi.
76
Rowena spojrzała na kwiaty, które stały na stole. Odczytała ponownie wizytówkę: „Chcę, żebyś się uśmiechnęła. Keir". Oczywiście cieszyło ją to, że Jamie tak spontanicznie zaakceptował nowo poznanego ojca. Reakcja mogła być wręcz odwrotna, pełna agresji, pretensji. Zastanawiała się, czym Keir tak szybko zasłużył sobie na zaufanie syna. Chciałaby też wreszcie dowiedzieć się, jakie Keir miął powody, że nie odszukał jej po powrocie z Kalifornii do Australii. - Jamie, nie wiem, czy to dobrze, że zwracasz się do Keira po imieniu.
S R
- Powiedział, że tak będzie lepiej ze względu na dziewczynki, żeby im nie mieszać w głowie - odpowiedział z powagą. Keir pomyślał o dziewczynkach, zanim je poznał. To znaczy, że naprawdę mu zależało.
- A ty, czy chciałbyś do niego mówić tato? - Nie. Jeszcze nie teraz.
Oczywiście, że za wcześnie. Właściwie to niepotrzebnie zadaje takie pytania. Przecież obaj znali się zaledwie jeden dzień. To poważna zmiana w ich życiu. Potrzeba dużo czasu i cierpliwości, żeby się oswoić z myślą, że teraz są ojcem i synem. Jeszcze wczoraj nic o sobie nawzajem nie wiedzieli. - A co myślisz o swoim nowym ojcu? Zastanowił się chwilę, zanim z powagą odpowiedział: - No cóż... przeszedł wszystkie moje testy. Testy na prawdziwego tatę... I nie wiem, czy mógłbym trafić lepiej.
77
Rowena roześmiała się. Czasem jej syn wyrażał się jak dorosły człowiek. - Mam nadzieję, że to się nie zmieni i nadal będzie zbierał punkty. - Jak na razie dobrze mu idzie. - Czas pokaże, Jamie. Zastanawiała się, czy Keir przejdzie także jej testy. Najważniejsze, żeby postępowała zgodnie z własnym rozsądkiem. Musi być bardzo ostrożna, żeby nagle na jej rodzinę nie spadły jeszcze większe kłopoty. Nie umiała uwolnić się od niepokoju. Obietnice
S R
Keira były zbyt wspaniałomyślne, aby mogły być prawdziwe. Pierwsza odpowiedź na jej pełne niepokoju wątpliwości przyszła już następnego ranka.
Listonosz, razem ze świątecznymi kartkami, przyniósł jej list z banku w Chatswood. Z wielkim zainteresowaniem otwierała zaadresowaną do niej kopertę. Bank informował ją o otworzeniu trzech kont dla jej trojga dzieci. Wzywali ją w celu uzupełnienia formalności. Zaskoczona, przeczytała jeszcze raz. To by oznaczało, że Keir już wczoraj po południu zaczął realizować swoje obietnice. I zrobił więcej, niż prosiła. Otworzył konto nie tylko dla Jamie'ego, ale także dla jej dwóch córeczek. Nie mogła w to uwierzyć. Żeby przekonać się, czy to prawda, trzeba wybrać się do banku, pomyślała rezolutnie. Jamie i Emily byli ostatni dzień w szkole przed feriami świątecznymi, więc nie spodziewała się ich przed trzecią. Spokojnie
78
zdąży pojechać i wrócić na czas. Włożyła swój najbardziej elegancki kostium, żeby wyglądać godnie. Sara podskakiwała radośnie, bo Rowena ubrała ją w jej najładniejszą sukienkę. Po piętnastu minutach zatrzymała samochód przed bankiem. Weszły do środka. Rowena podeszła do okienka i pokazała list. - Przyszłam w sprawie tego zawiadomienia. Urzędniczka przeczytała list i uśmiechnęła się. - Bardzo proszę usiąść, sprawdzę, czy dyrektor banku jest wolny, żeby z panią porozmawiać. Czy teraz przy otwarciu konta trzeba spotykać się z dyrektorem
S R
banku? - zastanawiała się zaskoczona Rowena. Pamiętała, że kiedy Phil spłacał kredyt za dom też musiał spotykać się z dyrektorem. Ale to była sprawa kredytu, a nie otwarcia konta. Nie wie-działa, co o tym myśleć. Czuła się coraz bardziej speszona.
Po chwili otworzyły się drzwi jakiegoś gabinetu i stanął w nich elegancki starszy mężczyzna.
- Pani Goodman, bardzo miło mi panią poznać, nazywam się Harvey Ellis, jestem dyrektorem tego banku. - Mężczyzna wyciągnął do niej rękę na powitanie. - Miło mi, panie Ellis. - Podała mu rękę i lekko zdenerwowana dodała; - A to moja córka, Sara. - Witaj, Saro - uśmiechnął się ciepło do małej. - Cześć - odpowiedziała dziewczynka, przyglądając się wszystkiemu z ciekawością.
79
- Bardzo proszę tędy, pani Goodman. - Wskazał ręką na swój gabinet. - U mnie będziemy mieli odpowiednie warunki do dopełnienia formalności. Mam nadzieję; że ma pani przy sobie dowód osobisty. - Tak, mam - odpowiedziała i już chciała dodać, że przyszła tu tylko po to, żeby się dowiedzieć, o jaką sumę chodzi, ale w porę się powstrzymała. I tak nie zamierzała dopełniać jakichkolwiek formalności bez zastanowienia. Gabinet był bardzo elegancki. Rowena i Sara usiadły na
S R
wygodnych krzesłach, a pan Ellis naprzeciwko za swoim potężnym biurkiem.
Na biurku leżała tylko jedna teczka.
- Więc, jak z pewnością pani wie, pan Delahunty umieścił na każdym z trzech kont po sto tysięcy dolarów. Na koncie Jamie'ego, Emily... i oczywiście Sary. - Uśmiechnął się do dziewczynki.. - Sto... - Rowenie zakręciło się w głowie od wymienionej sumy. Nie, na pewno się przesłyszała. - Przepraszam, czy mógłby pan powtórzyć? - Pan Delahunty przekazał na konto każdego pani dziecka po sto tysięcy dolarów. Rowena siedziała jak ogłuszona. Nic z tego, co mówił pan Ellis, nie docierało do niej. Dyrektor tłumaczył jej procedurę, odwracając co chwila różne dokumenty w jej stronę. Podał jej długopis, pokazując, w których miejscach miała złożyć podpis.
80
Stanowczym ruchem odłożyła długopis na biurko. Suma przerastała wszelkie jej oczekiwania. Nie może przyjąć takiego prezentu od Keira. - Przepraszam pana, ale muszę najpierw porozmawiać z panem Delahuntym. To nie jest dokładnie tak, jak się spodziewałam powiedziała. Harvey Ellis, zaskoczony, podsunął jej telefon. - Dziękuję bardzo, ale myślę... - zawahała się - że powinnam z nim porozmawiać bez świadków. - Oczywiście. Zostawię panią samą. Czy dziesięć minut wystarczy?
S R
- Tak, dziękuję. Wykręciła numer.
- Biuro Keira Delahunty'ego, dzień dobry -usłyszała miły głos w słuchawce.
- Dzień dobry pani, nazywam się Rowena Goodman i chciałabym pilnie rozmawiać z panem Delahuntym. - Oczywiście, już łączę. Na pewno się ucieszy z pani telefonu. Czy już wszyscy w biurze wiedzą o niej i o Jamie'm? pomyślała zdenerwowana. - Rowena, w czym mogę ci pomóc? - Dzień dobry, Keir. Czy Phil wie, że Jamie był wczoraj u ciebie? - Nie, nic mu nie powiedziałem. Dlaczego tak myślisz? - No, bo twoja sekretarka... - Nie martw się, jest dyskretna.
81
- Keir, jestem w banku. - Przeszła .do rzeczy. - Mam nadzieję, że Harvey Ellis traktuje cię jak należy. - Nie o to chodzi, Keir. Chodzi o wysokość tej kwoty... - Edukacja w dzisiejszych czasach jest bardzo kosztowna... - Keir, nie mogę przyjąć tych pieniędzy! - Ale to tylko zabezpieczenie na przyszłość. - Ale to aż trzysta... - Ugryzła się w język, przypominając sobie, że Sara siedzi obok. Zapamięta kwotę i wypaple. - To dużo, za dużo. - Wczoraj zmieniłem mój testament. Teraz ty i twoje dzieci jesteście moimi jedynymi spadkobiercami. Na wypadek gdyby coś się ze mną stało... - Przestań, Keir!
S R
- Rowena, to tylko zabezpieczenie do chwili, kiedy się pobierzemy. Tego było już za wiele.
- Keir, skąd wiesz, że się pobierzemy? Zastanów się, co mówisz! Trzy dni temu porzucił mnie mąż i nie zamierzam pozwolić się wpędzać natychmiast w kolejne małżeństwo! - Nie zamierzam cię w nic wpędzać. Chciałaś dowodów ode mnie... - Cały czas mówił bardzo cierpliwie i spokojnie. - Pragnę tylko dać ci to, czego teraz potrzebujesz, Rowena. A potrzebujesz poczucia bezpieczeństwa, prawda? Po prostu pozwól sobie pomóc i daj mi szansę. - To nie takie proste.
82
- Bardzo proste. Wystarczy, że podpiszesz tam, gdzie Ellis ci wskaże. - Nie podpiszę. - Czy jesteście jutro wolni? - Keir nagle zmienił temat. Rowena zastanawiała się. Jutro jest sobota, a jeśli zadzwoni Phil? - Tak, chyba że... Nie. Przecież chciał mieć oddzielne życie, dlaczego miałby dzwonić? - Chyba że co?
S R
- Nic. Jesteśmy wolni, a co masz na myśli? - Zamek..,
O nie. Rowena wyobraziła sobie wieżyczki, komnaty i kolumny. - Chyba się przesłyszałam.
- Oczywiście, mam na myśli zwykły dom, ale możemy nazywać go zamkiem... tak jak dzieci. Chciałbym, żebyś go zobaczyła. Uśmiech przemknął przez twarz Roweny. Magiczna brama czarodziejskiego Sezamu nagle otworzyła się i przed nią. - Dobrze, jutro o dziesiątej czekamy na ciebie. - Do zobaczenia, a teraz idź i zrób to, o co Harvey Ellis cię poprosi. Odłożyła słuchawkę. Oczywiście, że nie podpisze. To za wiele. Jej rodzina nie jest do kupienia za żadne pieniądze. Poza tym, nie chciała, żeby Keir myślał, że to pieniądze są dla niej najważniejsze. - Mamo, czy rozmawiałaś z księciem? - spytała Sara.
83
- Tak, córeczko. Książę chce nam pokazać jutro zamek. - Prawdziwy zamek? - No.. .właściwie to dom. - Cudownie! - pisnęła. - A jak spodoba nam się ten zamek, to weźmiesz ślub z księciem? Rowena pokręciła głową. Dzieciom wszystko wydaje się takie proste. - Zobaczymy, co będzie dalej. Chodź, Saro, pora na nas. Zaraz Jamie i Emily wrócą do domu. Kiedy już była przy drzwiach, wszedł dyrektor banku.
S R
- Panie Ellis, bardzo mi przykro, ale nie mogę dzisiaj podpisać tych dokumentów. Pan Delahunty skontaktuje się z panem w sprawie następnego spotkania.
- Miło mi było panią poznać, pani Goodman. Do widzenia. Podał jej rękę. Nie ukrywał zdziwienia:
Rowena nagle uświadomiła sobie, że po raz pierwszy od wielu dni odczuwała radość. Wiedziała, że nie może działać wbrew własnemu sumieniu, ale przynajmniej teraz była pewna, że może dać Keirowi szansę.
84
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY Keir Delahunty kończył podpisywanie listów, które sekretarka mu podsunęła. - Wszystko w porządku? Spojrzał na Fay, zaskoczony pytaniem. - Czy uważasz, że któryś z listów powinienem dokładniej przeczytać, masz do któregoś jakieś zastrzeżenia? - Nie. Chodzi mi o ciebie, wyglądasz na zatroskanego.
S R
Zastanawiałam się... - Przerwała i uśmiechnęła się. - Pani Goodman była zaniepokojona, kiedy dzwoniła dzisiaj do ciebie. Westchnął i rozparł się leniwie w fotelu. Też o niej myślał. Dlaczego chciała wiedzieć, czy rozmawiał z Philem o Jamie'm? Czy bała się, że straci dom, a wiążąc się ze mną, ostatecznie zatrzaśnie drzwi przed Philem? Czy ciągle wierzyła, że do niej wróci? - Przeżywa teraz ciężkie chwile - odparł.
- Keir, powstała niezdrowa sytuacja, Phil pracuje dla ciebie... zatroskanym głosem powiedziała Fay. - Myślisz, że mnie to nie gnębi? Zastanawiałem się cały dzień, co powiedzieć Philowi. - Nie będzie to łatwe, chyba nie obejdzie się bez konfliktu między wami - westchnęła Fay. - Może masz rację. Wiem jedno, nie chcę, aby Rowena się bała. Nie pozwolę, żeby Phil jej groził. - Masz słuszność. 85
- Widzę, Fay, że niewiele uchodzi twojej uwagi - żartobliwie zauważył Keir. Zaczerwieniła się. - Przecież wiesz, że robię to tylko z troski o ciebie. Staram się być uważna, żeby ci w porę pomóc, ale... nie wiem, czy mam prawo o coś cię spytać... - Proszę, pytaj. - Czy to właśnie z powodu pani Goodman do tej pory się nie ożeniłeś? Kiwnął głową. Nie miał nic przeciwko temu, że Fay
S R
interesowała się jego życiem, w końcu potrzebował porozmawiać z kimś mu życzliwym. I tak sama wszystkiego się domyślała. - Od lat kocham Rowenę - wyznał. - Została bardzo skrzywdzona, cierpiała nie ze swojej winy.
- Niełatwa droga dla kogoś, kto chce dotrzeć do osoby, która już raz straciła zaufanie do ludzi.
Tak, to prawda, pomyślał Keir. Przypomniała mu się wczorajsza rozmowa z Roweną. Była przekonana, że jego pojawienie się w jej życiu może przynieść tylko kolejne kłopoty. - Muszę jakoś to rozwiązać - powiedział zdecydowanym tonem. - Życzę ci, żeby się powiodło. - Uśmiechnęła się. - Jamie jest wspaniałym chłopcem. To twój syn? Znowu go zaskoczyła. - Skąd wiesz?
86
- No, może nie jesteście podobni jak dwie krople wody... Zauważyłam jednak, że czasami jego wyraz twarzy był taki, jakbym ciebie widziała. Szczególnie, kiedy się uparł, że nie odejdzie, dopóki z tobą nie porozmawia... To było zupełnie w twoim stylu. Keir poczuł się nagle bardzo dumny ze swojego syna. Chłopak ma charakter, pomyślał. - Cierpliwość i upór zawsze popłacają. - Teraz powinieneś o tym szczególnie pamiętać. Ważne, że chłopiec jest po twojej stronie. - Niestety, jest jeszcze Emily...
S R
- Kim jest Emily? - spytała zaciekawiona Fay. - To starsza córka Roweny i Phila. Wczoraj poznałem ich najmłodszą córkę, Sarę. Mała ma trzy latka. Nie widziałem Emily, bo była w szkole. Mam nadzieję, że jutro ją poznam. Rowena wahała się, ale w końcu zgodziła się na spotkanie. Mieli razem z dziećmi pojechać, aby obejrzeć dom. Czy dlatego się zawahała, bo liczyła na telefon od Phila? O nie, nie pozwolę na to. Phil, odrzucając Jamie'ego, spalił za sobą wszystkie mosty! - Keir nagle uderzył pięścią w stół, a Fay aż podskoczyła. - Fay, zadzwoń do Phila, porozmawiam z nim jeszcze dziś. Nie ma sensu, żebym to odwlekał. Fay wyprostowała się, jakby miała zaraz zasalutować. - Tak jest, szefie! Jesteśmy gotowi do podjęcia walki. - Jej poczucie humoru zawsze dobrze wpływało na Keira w chwilach stresu.
87
Nie przestawał myśleć o Rowenie. Miał przed oczami jej gesty, słyszał jej słowa. Nie była obojętna na jego pocałunek, ale bała się. Wszystko wymagało czasu. Musi kierować się rozwagą, nie powinien jej zrazić. Cieszył się, że Jamie od samego początku go zaakceptował. Sara też była mu przychylna i zadowolona ze wszystkiego, co dzieje się dookoła niej. Obawiał się jedynie reakcji Emily. Dziewczynka miała już pięć lat i swój dziecięcy porządek świata. No cóż, musi wszystko zrobić, żeby go polubiła. Wzruszyło go to, że Rowena nie przyjęła pieniędzy. Oddałby jej wszystko, ale swoją decyzją potwierdziła, że nie do końca jest
S R
pozbawiona wiary w jego słowa. Dotrzymał obietnicy i tylko to dla niej się liczyło, a nie pieniądze. Po raz kolejny przyrzekł sobie, że już nigdy jej nie zawiedzie.
Rozległo się pukanie do drzwi. Wszedł Phil. - Wzywałeś mnie. Czy to coś bardzo pilnego? Wybierałem się właśnie na obiad.
Phil zawsze okazywał pewność siebie.
- Tak, to bardzo pilne. Usiądź. Zastanawiał się, jak zacząć. Zawsze uważał, że należy oddzielać pracę od spraw osobistych. Będzie z nim rozmawiał jak mężczyzna z mężczyzną, a nie jak szef z podwładnym. - Phil, wczoraj odwiedził mnie w biurze twój syn, Jamie. Powiedział mi, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, że to ja jestem jego ojcem. Przedstawił w logicznym porządku wszystkie fakty, tak że nie mogłem mieć wątpliwości.
88
- Jamie był tutaj? - spytał zbity z tropu Phil. - Tak. Po jego wizycie natychmiast odwiedziłem Rowenę. Pojechałem do niej wprost z biura, razem z Jamie'm. Była zszokowana całą tą sytuacją, ale potwierdziła, że jestem ojcem Jamie'ego. Podobno nie chciała, żebym kiedykolwiek o tym się dowiedział. Naprawdę była zaskoczona wizytą Jamie'ego u mnie w biurze. - Ja też jestem w szoku. Sam dowiedziałem się o tym dopiero dwa dni temu. Ale skąd Jamie o tym wiedział? - Tego mi nie powiedział. Wyobraź sobie moje zaskoczenie. Przychodzi do mnie mały chłopiec i mówi, że jestem jego tatą. - Keir
S R
nie lubił manipulować uczuciami, ale tym razem nie potrafił się powstrzymać. - Jamie jest wspaniałym chłopcem, Phil... To w końcu twoja zasługa, że na takiego wyrósł...
- To przede wszystkim zasługa Roweny - przerwał mu Phil. Jest bardzo dobrą matką.
- Ale ty też byłeś przy nim przez te wszystkie lata. Utrzymywałeś go. Nie wiem, jak mam ci podziękować. Rowena i ja zostaliśmy rozdzieleni z powodów, o których nie chciałbym teraz mówić. - Rozumiem - rzekł z udawaną wyrozumiałością Phil. - Ale teraz sytuacja się zmieniła. Wiem, że zdecydowałeś się odejść od swojej żony. No cóż, tak się zdarza... Ludzie dojrzewają do pewnych decyzji, ważnych dla nich, a często zaskakujących dla otoczenia. Postanowiłeś zmienić swoje życie. Odchodzisz do innej kobiety. Czy tak?
89
- Tak, rzeczywiście wiele się ostatnio zmieniło w moim życiu. - W obecnej sytuacji duża część odpowiedzialności za los Roweny i jej dzieci spada na mnie i nie widzę powodów, dla których miałbym jej nie wziąć na siebie. Phil słuchał z coraz większą niepewnością, widoczną w jego oczach. Chyba czuł, że Keir zapędza go w kozi róg. - Przez tyle lat ty byłeś odpowiedzialny za to, za co ja powinienem. Mam nadzieję, że teraz nie masz nic przeciwko temu, żebym przejął twoją rolę i stał się wreszcie prawdziwym ojcem dla Jamie'ego.
S R
- Oczywiście... oczywiście, w końcu to twój syn. - Dziękuję. Tak wiele straciłem przez te lata... Nie uczestniczyłem w jego dorastaniu... Mam wiele zaległości. - To prawda, aż wstyd, że nie... Ale ja naprawdę nie wiedziałem, kto jest ojcem Jamie'ego. Kiedy dwa dni temu Rowena powiedziała mi.. .Nie chciała jednak, żebyś dowiedział się o tym, postanowiłem więc uszanować jej decyzję.
Keir był zadowolony z dotychczasowego przebiegu rozmowy. Nie mógł jednak powstrzymać się od kontynuowania tej męskiej rozgrywki. - Dziesięć lat temu Rowena została sama z dzieckiem powiedział z bólem w głosie. -Wiem, że ją zawiodłem. Dlatego teraz chciałbym to naprawić. Nie mogę cofnąć czasu, ale mogę zacząć odnowa.
90
Phil lekko się zaczerwienił. Był wyraźnie zdenerwowany. Nie wiedział, do czego Keir zmierza. - Co masz na myśli, Keir? - Małżeństwo, oczywiście. Jeśli tylko Rowena mnie zechce rzekł zdecydowanie. Patrzył Philowi prosto w oczy. Phil, zaskoczony, nie zdążył zareagować, ale Keir nie zamierzał teraz dopuścić go do głosu. - Chciałbym uczynić to, co zrobiłbym wtedy, gdybym dowiedział się, że Rowena spodziewa się dziecka. I chcę tego nadal, nawet teraz, kiedy Jamie ma już dziesięć lat...
S R
Phil odkaszlnął nerwowo.
- To bardzo szlachetna decyzja, Keir, ale chciałbym cię ostrzec, jak mężczyzna mężczyznę, że Rowena wymaga od mężczyzny rzeczy niemożliwych.
Keir uśmiechnął się do siebie w myśli. Ciekawe, ile razy Rowena zawiodła się na Philu? A więc nie spełniał jej wymagań? - Znam Rowenę już od wielu lat-odpowiedział spokojnym tonem. - Znać Rowenę, a żyć z nią pod jednym dachem, to dwie różne sprawy rzekł złośliwie Phil. - Nie zmienię moich postanowień. - Twoja sprawa - ironicznie skwitował Phil. Keir z trudnością opanowywał złość. Jak Phil mógł tak oceniać Rowenę? Kiedy już będzie jej mężem, nie pozwoli na obrażanie jej. Dla Phila Goodmana będzie lepiej, jeśli powstrzyma się od uwag na jej temat.
91
- Dziękuję, Phil, za ostrzeżenie. - Postanowił nie okazywać zirytowania. - Oznacza ono dla mnie tylko tyle, że nie masz nic przeciwko naszemu małżeństwu. Phil znowu lekko się zaczerwienił i wybuchnął: - Ale dziewczynki są moje! Pamiętaj o tym! - Oczywiście, Phil - odparł Keir z godnością. - Szanuję twoje prawa do nich. Czy będziesz starał się o opiekę nad nimi? Chcesz je odebrać Rowenie? - Nie. - Zmieszał się. - Lepiej będzie, jeśli zostaną z Roweną. Nie jest najlepszą żoną, ale na pewno jest doskonałą matką.
S R
Kolejna przykra uwaga, pomyślał Keir. - Nigdy w to nie wątpiłem.
- Oczywiście będę płacił na utrzymanie Emily i Sary i oczekuję, że nie będziecie ograniczać moich kontaktów z córkami. Ciekawe, skąd nagle u niego tyle ojcowskich uczuć, zastanawiał się zirytowany Keir.
- Jeśli Rowena zostanie moją żoną, nie mam nic przeciwko temu, żeby utrzymywać również jej córki. Ty łożyłeś na Jamie'ego przez siedem lat, więc ja... - Nie! To są moje córki i sam o nie zadbam! - przerwał Keirowi podniesionym głosem. Po czym dodał już spokojniej: - Poza tym, ty nie wiedziałeś, że masz syna. - Nie mogę pozbyć się uczucia, że jestem ci dużo winien. Doceniam to, co zrobiłeś dla Jamie'ego. Phil od razu poczuł się dużo lepiej.
92
- Jak sam zauważyłeś, takie rzeczy się zdarzają -powiedział z uśmiechem, wyraźnie zadowolony ze słów uznania. - Rzeczywiście. - Jakże łasy był na pochlebstwa i komplementy, pomyślał Keir. Nie zdziwiłby się, gdyby Phil, równie szybko, jak podjął decyzję o płaceniu alimentów na córki, zrezygnował z tego zamiaru. Jeśli Adriana Leigh niezbyt chętnie będzie akceptowała fakt, że pieniądze Phila, zamiast napływać do jej kieszeni, zaczną odpływać do kieszeni Roweny, wówczas Phil na pewno gotów będzie zgodzić się na utrzymywanie córek przez nowego męża Roweny.
S R
- Phil, jesteś bardzo szczodrym człowiekiem - zaczął z ledwo wyczuwalną ironią w głosie. - Jeśli dobrze zrozumiałem, zostawiasz dom Rowenie?
- Tak. Ale jest to dom należący do całej naszej rodziny... Zawahał się przez moment i dodał: -Jeśli jednak Rowena postanowi powtórnie wyjść za mąż, dom powinien zostać sprzedany, a pieniądze sprawiedliwie podzielone między wszystkich członków rodziny. - I tak się z pewnością stanie, kiedy przekonam Rowenę do małżeństwa - zapewnił go Keir. - Oczywiście, jeśli chodzi o mnie, to mógłbyś zatrzymać całą sumę, ale Rowena na pewno czuje się uprawniona do swojej części. Nie możemy jej tego pozbawiać. Phil uśmiechnął się ironicznie. - Życzę ci szczęścia, Keir.
93
- A ja mam nadzieję, że będziesz zadowolony z podjętej decyzji. Myślę, że teraz, kiedy sytuacja jest jasna dla wszystkich, nie będziemy wchodzić sobie w drogę. - Jestem co do tego przekonany. -No cóż, nie zatrzymuję cię dłużej, wybierałeś się na obiad. Keir wstał i wyciągnął rękę. Phil podał mu swoją i bez słowa Wyszedł. Keir odetchnął. Udało się. Nie było to łatwe, ale Chyba Rowena nie powinna teraz już dłużej czuć się zagrożona. Jak mogła tyle lat spędzić z takim mężczyzną jak Phil? Potrzeba opieki, uczucia?
S R
Powiedziała mu, że Phil dał jej to, czego on nigdy nie miał szansy nawet jej zaproponować.
W końcu on też zatrudnił Phila, bo uważał go za dobrego pracownika. Rowena go poślubiła, bo wierzyła, że jest dobrym człowiekiem.
Teraz stało przed nim najważniejsze zadanie. Musiał udowodnić Rowenie, że jest w stanie dać jej wszystko, czego potrzebowała. Jutro będzie ważny dzień. Tym razem nie może jej zawieść. Być może to jego ostatnia szansa.
94
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY - Mamo, już przyszedł! - Jamie krzyczał na cały dom. Rowenę przeszedł dreszcz. Dochodziła dziesiąta. Był pięć minut przed czasem. Gotowa do wyjścia, ciągle się wahała. Różne myśli przelatywały jej przez głowę. Przecież już teraz mogła sama decydować, na co miała ochotę, nie musiała się przed nikim tłumaczyć. Z drugiej strony ogarniał ją strach przed Philem. A jeśli dowie się o jej spotkaniach z Keirem?
S R
Słyszała otwieranie drzwi i radosny głos Jamie'ego. Nie dziwiła się, że tak przeżywał spotkanie z Keirem. W końcu poznał swojego prawdziwego ojca. Sam go odnalazł. Nie mogła nawet próbować odciągać go od Keira.
- Emily, chodź! Książę przyszedł! - wołała do siostry Sara. - Poczekam na mamę. - Podenerwowana Emily stała w kuchni i kurczowo trzymała się blatu.
Rowena podeszła do niej. Emily wpatrywała się w czereśnie ułożone w misce, stojącej na stole kuchennym. Wczoraj Keir przysłał je przez posłańca. To miłe, że pamiętał o jej ulubionych owocach, kwiatach, oferował dom i utrzymanie. On naprawdę troszczył się o nią. Nawet, jeśli nie będzie to trwało wiecznie, teraz sprawiało jej dużo radości. - Emily, Keir jest naprawdę miły, polubisz go. Jestem pewna. Uspokajała córkę.
95
- Ale czy on mnie polubi? - smutnym głosem zapytała dziewczynka. - Na pewno. Zresztą, nie ma innego wyjścia. Jeśli nie, to nie jest prawdziwym księciem. Ugryzła się w język. Może to błąd, że dała się wciągnąć w tę bajkę? Nie wiedziała, czy Emily życzyła sobie, żeby nagle obcy mężczyzna został mianowany księciem, i to akurat w chwili, kiedy jej prawdziwy tatuś zniknął. To Jamie wymyślił tę bajkę o księciu. Sara natychmiast w nią uwierzyła. Może Emily też uwierzy? Keir nie może ich zawieść. Jak
S R
wtedy wytłumaczy dzieciom, że był książę i zniknął? Wzięła córkę za rękę i skierowały się do drzwi. Wszedł Keir i natychmiast podbiegli do niego Jamie i Sara.
Rowena spojrzała na niego i nagle przypomniały jej się dawne lata, kiedy Keir był studentem. Dzisiaj, tak jak wtedy, miał na sobie dżinsy i czerwoną sportową koszulkę. Uśmiechał się też jak dawniej. Zazwyczaj w niedzielę przychodził po Bretta i szli grać w piłkę. Ona zawsze wybiegała mu na spotkanie i czekała, że może chłopcy zaproponują jej, żeby poszła z nimi. Radosne piski Sary przywróciły ją do rzeczywistości. Co odeszło, już nie wróci, pomyślała ze smutkiem i głęboko westchnęła. - Dzień dobry - powiedział ciepło Keir. Popatrzył na Rowenę, ale po chwili spuścił wzrok i spojrzał na dziewczynkę stojącą obok. - Cześć, Keir - przywitała go Rowena. - Poznaj i moją córkę, Emily.
96
- Bardzo się cieszę, że wreszcie mogę cię poznać. - Ukucnął. - Masz śliczne niebieskie oczy. - Takie same jak mój tata - odparła z powagą dziewczynka. - Rzeczywiście. - Znasz mojego tatę? Rowena westchnęła. Wiedziała, że nie unikną ta- i kich sytuacji. - Tak, pracujemy razem. - A ja mam zielone oczy, takie jak moja mama! - Sara starała się zwrócić uwagę Keira na siebie. - Tak, kochanie, ty też masz śliczne oczki - powiedział z uśmiechem do Sary.
S R
- A ty masz włosy jak Jamie. - Emily podeszła bliżej i dotknęła głowy Keira.
-Tak, wszyscy mamy jakieś wspólne cechy. Tak to już jest w rodzinie - ze śmiechem stwierdził Keir.
- Tak. Tak jest w prawdziwej rodzinie -przytaknęła Emily i po raz pierwszy uśmiechnęła się do Keira.
Pierwsze lody zostały przełamane, pomyślała z ulgą Rowena. Keir wyprostował się. - Teraz mam pytanie do was wszystkich. Czy umiecie pływać? - Mama i ja tak, ale dziewczynki nie - poważnym tonem odpowiedział Jamie. - To nie jedziemy do zamku? - zaniepokoiła się Sara. - Jedziemy, jak najbardziej. Ale zamek ma fosę i... - Keir, proszę, nie zaczynaj - upomniała go Rowena.
97
- To znaczy, obok domu jest basen. Ale jak nie umiecie pływać, to nie szkodzi, mam plastikową łódkę. A macie kostiumy kąpielowe? - Tak! - krzyknęli wszyscy troje. - No, to zabierzcie je ze sobą. Natychmiast zniknęli w głębi domu. Emily też pobiegła, podskakując radośnie. - Ładnie ci w zielonym kolorze - powiedział Keir. Rowena zaczerwieniła się. Miała na sobie zieloną spódniczkę i zieloną bluzę narzuconą na białą koszulkę. Odzwyczaiła się od komplementów. Dawno nikt jej nie mówił, że ładnie wygląda. - Myślałam,, że będziemy oglądać jakiś dom - rzekła niepewnie Rowena.
S R
- No tak. Jedziemy przecież do mojego domu. Obejrzycie go i jeśli tylko wam się spodoba, to jest wasz.
- Nie to miałam na myśli, godząc się na tę wycieczkę. Chyba sobie żartujesz... Nie wiedziałam, że zapraszasz nas do swojego domu. - Jestem jak najbardziej poważny.
- Keir, mam wrażenie, że wszystko wymyka mi się spod kontroli. A poza tym Phil... - Nie martw się Philem, rozmawiałem z nim wczoraj. Zaakceptował to, że się spotykam z tobą i twoimi dziećmi. Widzi wiele korzyści dla siebie, jeślibyś za mnie wyszła. - Co? Powiedziałeś Philowi, że zamierzasz się ze mną ożenić? Powiedziałem, że bardzo bym tego chciał. - A co ze mną, czy kogokolwiek obchodzi jeszcze moje zdanie? Czy powiedziałam, czego ja chcę? - Rowena zdenerwowała się. No
98
tak. Phil po prostu zrzucił całą odpowiedzialność na Keira i doszli do porozumienia. - A co z domem? Sprzeda go... - Przecież dam ci dom. Był bardzo poważny. - Niczego nie ma między nami, żadnego związku, a tamte lata minęły. Nie zamierzam podejmować życiowych decyzji w pięć minut. Nawet nie oczekuj tego ode mnie. A poza tym, pamiętaj o dzieciach.., - Rowena, jesteś ze mną związana przez Jamie'ego przypomniał. Miał rację. Ale to nie oznaczało, że z dnia na dzień przeprowadzi się do jego domu. Spojrzała na niego surowo.
S R
- Keir, proszę, tak będzie lepiej dla nas obojga, nie chcę, żebyś się łudził. Nie wiem, co będzie jutro, ale na pewno dziś, teraz zaraz, nie zamierzam wychodzić za mąż. I nie uważaj mnie za swoją własność!
- Nigdy tak nie uważałem, po prostu mam nadzieję, że to jutro będzie należało do nas. - Patrzył na nią tak ciepło, że Rowenie przeszło nagle całe zdenerwowanie.
- Czy zabrać ręczniki?! - krzyczał z głębi domu Jamie. - Nie potrzeba! - odkrzyknął mu Keir. - Rowena, dlaczego po prostu nie możemy cieszyć się dzisiejszą wspólną wycieczką? Możesz się śmiać, to nie jest zabronione. Naprawdę nie zamierzam cię do niczego zmuszać. - Obiecujesz? - spytała jak mała dziewczynka. - Obiecuję. - Uśmiechnął się.
99
Jego uśmiech przywołał w pamięci Roweny ich pierwszą randkę. Teraz, jak dawniej, spotkali się sami, bez Bretta i bez... Phila. Dzieci wpadły do pokoju i rozproszyły jej myśli. Ponaglały ją, żeby szybko poszła po swój kostium. Rowena weszła do swojej sypialni i wyjęła z szafy kostium, a z toaletki zabrała krem do opalania. Rozejrzała się dookoła. To był jej dom. Jak czułaby się w domu Keira? Bała się zależności. Tutaj była u siebie, była panią tego domu, tu czuła się bezpieczna. Jeśli Phil sprzeda dom, zostanie jej tylko połowa pieniędzy. Dlaczego ta czarownica ma zgarniać część jej dorobku, pomyślała ze złością. Tyle
S R
lat pracowali z Philem na ten dom. Ale czy rzeczywiście kochała Phila tak, jak on tego pragnął? Nie powinna nazywać Adriany czarownicą. W końcu, gdyby Phil jej nie chciał, nic by się między nimi nie wydarzyło. Sam przyznał, że Rowena nie była kobietą, jakiej potrzebował...
A co z Keirem? - rozmyślała. Na pewno działał za szybko. Odnosiła wrażenie, że myślał tylko o swojej winie i o tym, jak tę winę jej wynagrodzić, oczywiście dla własnego lepszego samopoczucia. Ale z drugiej strony okazywał jej tyle troski i ciepła, robił tyle miłych gestów. Chciał jej ofiarować bardzo wiele, ale takie poważne decyzje wymagają przecież czasu i przemyślenia. Nie mogła tak po prostu zgodzić się na nowy dom. Pomyślała, że nie będzie jej trudno wymyślić powód, dla którego dom okaże się nieodpowiedni. Powie, że na przykład kuchnia jest za mała albo niedobry rozkład pokoi dla
100
dzieci... Wiedziała już, że Keir jest zdolny do szalonych pomysłów, ale ona, na szczęście, zachowała zdrowy rozsądek. Uspokojona, zeszła na dół, i wyszła przed dom. Dzieci siedziały już w wygodnym BMW. Keir stał i czekał na nią. Otworzył drzwiczki samochodu, Rowena, zamykając drzwi wejściowe domu, pomyślała, że jej rozdział życia z Philem właśnie został zamknięty. Dom Keira zachwycił ich. Położony na niewielkim wzniesieniu, pod którym płynęła wąska rzeczka, wielki dom ze spadzistym dachem zbudowany był w kształcie litery U. Główne wejście podpierały dwie
S R
rzeźbione kolumny. Boczne skrzydła, ustawione pod lekkim skosem, nie zasłaniały dopływu światła słonecznego. Pomyślała, że to na pewno sam Keir zaprojektował ten dom.
- Jaki duży! - z podziwem wykrzyknął Jamie. - Zamki zawsze są duże - przemądrzale zauważyła Sara. - A jak się zgubimy w środku? - zaniepokoiła się Emily. - Nie, to niemożliwe - uspokoił ją Keir. - Tylko z zewnątrz wygląda jak labirynt. Kiedy wejdziemy do środka, przekonasz się, że bardzo łatwo wszędzie trafić. Ściany hallu były wyłożone boazerią z czerwonego cedrowego drewna. Keir najpierw pokazał im olbrzymi salon z kominkiem, gdzie ustawione były wygodne skórzane kanapy i telewizor. Obok znajdowała się oddzielona długim barem jadalnia, która łączyła się z kuchnią.
101
- Widzisz, Emily, trzy pomieszczenia są ze sobą połączone tłumaczył jej Keir. - Obojętne, w którą stronę pójdziesz, wrócisz w to samo miejsce. W drugim skrzydle znajdowany się sypialnie. Obejrzeli aż cztery sypialnie, dwie miały oddzielne łazienki, a dwie jedną wspólną. Dalej znajdowała się pralnia, a w głębi mały gabinet z komputerem, faksem i kopiarką. - Czy grasz na nim? - spytał zaciekawiony Jamie, wskazując na komputer. - Nie, ale możemy zainstalować gry, jeśli je lubisz - odparł
S R
wesoło Keir. - Pogramy sobie.
- Wspaniale! - Jamie był zachwycony.
No tak, pomyślała Rowena, zaczynała się budować więź między synem a ojcem. Dobrze byłoby, gdyby Keir, oprócz gier komputerowych, zechciał nauczyć Jamie'ego obsługi kilku najnowszych programów. W końcu w dzisiejszych czasach trudno sobie nawet wyobrazić życie bez znajomości komputera. Rowena nie znajdowała żadnego powodu do krytyki. „Zamek" był doskonały pod każdym względem, musiała to przyznać. Keir wiedział, jak uwodzić ją i jej dzieci. Zwiedzali lewe skrzydło domu. Przeszli przez pokój gościnny. Dotarli do miejsca, o którym marzyły dzieci. Basen. Znajdował się wewnątrz domu i odgrodzony był od reszty szklanymi ścianami zbudowanymi z luksferów. Po prawej stronie była przebieralnia, w kabinach wisiały ręczniki. Basen otaczała egzotyczna zieleń, było tu bardzo ciepło.
102
Dzieci szybko przebrały się w kąpielówki i od razu chciały rozpocząć zabawę w wodzie. Rowena z podziwem patrzyła na Keira. On też przebrał się w kąpielówki. Był taki, jakiego go pamiętała, chociaż trochę zmężniał przez te lata. Włożyła kostium i nagle ogarnął ją wstyd. Nie wiedziała, czy ciągle będzie się mu podobała. Ale swobodne zachowanie Keira ośmieliło ją. Wyprostowała się, po czym nachyliła i wskoczyła do wody. Ogarnęło ją miłe uczucie chłodu. Starała się odprężyć. Woda zawsze działała na nią uspokajająco. Po chwili usłyszała radosny śmiech obu córek. Chyba były
S R
naprawdę szczęśliwe. Jamie, który chciał okazać odwagę, pływał z jednego brzegu na drugi, nie zwracając uwagi na nikogo. - Czuję się cudownie, Keir - wyznała Rowena, spoglądając na swoje dzieci. - Jak wpadłeś na to, żeby zbudować basen w środku domu? - Usiedli na schodkach. Odwróciła się w jego stronę i uważnie mu się przyglądała.- Nie pamiętam, żebyś kiedykolwiek tak bardzo lubił pływać. Uśmiechnął się. - Stało się to pewnego dnia moim nawykiem. Byłem leczony hydroterapią. To była jedyna szansa, żebym znowu zaczął chodzić. Spędzałem całe dnie w basenie, wykonując wiele ćwiczeń. Widzisz... przez miesiące leżenia w łóżku cierpiałem na zanik mięśni. Rowena zastanawiała się, ile musiał przejść operacji. Patrzyła na jego nogi, zauważyła kilka małych blizn. Cierpiał, pomyślała, nie tylko fizycznie, ale na pewno też psychicznie.
103
- Keir, powiedz, co było w tym liście, który wysłałeś do mnie, a którego nigdy nie otrzymałam? -zapytała. Chciała wiedzieć, jak czuł się Keir po śmierci Bretta. Na pewno pisał o jej bracie i o wypadku. Spuścił głowę. - Jeśli nie masz ochoty, to nie mów - szybko dodała. Może nie chciał wracać do tych przeżyć? Sama niedawno mu powiedziała, że rozpamiętywanie przeszłości nie ma żadnego sensu. - Chciałem się dowiedzieć, jak sobie radzisz... - zaczął. Słowa nie przychodziły mu łatwo. - Wiedziałem, że śmierć Bretta musiała być dla ciebie wstrząsem. Bałem się, że czułaś pustkę. Nieszczęście,
S R
które spadło nagle na ciebie i twoją rodzinę... Martwiłem się bardzo... Nie wiedziałem, czy sobie poradziłaś...
Czy wyobrażał sobie, jak bardzo za nim tęskniła? - Martwiłem się tą nocą. którą razem spędziliśmy w Nowy Rok. Nie powziąłem żadnych środków ostrożności, stało się to tak całkiem niespodziewanie, spontanicznie. Byłaś cudowna, nie mogłem się oprzeć, nie myślałem o konsekwencjach. W liście pytałem, czy nie zaszłaś w ciążę. Chciałem wiedzieć. Prosiłem, żebyś skontaktowała się ze mną jak najszybciej. - I co byś wtedy zrobił? - Poprosiłbym rodziców, żeby ci pomogli dostać się do Stanów, wtedy moglibyśmy zastanowić się, jakie byłoby najlepsze rozwiązanie. Czy rzeczywiście czuł się odpowiedzialny za tamtą noc? zastanawiała się Rowena.
104
- Nie myślałeś wtedy o małżeństwie ze mną? - odważyła się zapytać. - Nie, Rowena. Bałem się, że zostanę kaleką do końca życia i nie będziesz ze mną szczęśliwa. Byłaś młoda, nie mogłem wymagać od ciebie takiego poświęcenia. - O nie, Keir, proszę! Było jej głupio. A więc myślał o niej, nie o sobie. Chciał, żeby była szczęśliwa. - Jeśli okazałoby się, że nie jesteś w ciąży, chciałem, żebyś poszła na uniwersytet, na kursy plastyczne, żebyś robiła to, o czym
S R
marzyłaś. Chciałem, byś korzystała z młodości, żebyś umawiała się z innymi chłopcami.
- Nie wiedziałeś, że wtedy pragnęłam tylko ciebie? - zapytała, żałując, że w ogóle rozpoczęła tę rozmowę.
- Rowena, po prostu nie chciałem, żebyś marnowała przeze mnie lata młodości. A gdyby okazało się, że nie mógłbym chodzić do końca życia?
- I dlatego wysłałeś mi tylko ten jeden jedyny list? - spytała z żalem. - Chciałeś mnie uwolnić? - Uważałem to za najlepsze rozwiązanie. - Po jakim czasie zacząłeś ponownie chodzić? - Trwało to osiemnaście miesięcy. Pracowałem nad tym ciężko... żeby wrócić do ciebie. - To dlaczego nie wróciłeś? - Nie spuszczała z niego wzroku, chciała odczytać jak najwięcej z jego twarzy.
105
- Rowena... - Zawahał się. - Twoi rodzice... - Proszę, mów - nalegała. Westchnął głęboko i odwrócił od niej głowę. Patrzył przed siebie. Po chwili jednak spojrzał jej w oczy. - Pokazali mi twoje zdjęcie z dzieckiem na ręku. Za tobą stał młody mężczyzna. Powiedzieli mi, że wyszłaś za mąż. Rowena czuła, że słabnie. Jak to możliwe? Czy jej rodzice rzeczywiście byli aż tak okrutni? Na kim chcieli się zemścić? Na Keirze? Na niej? Dlaczego stanęli na drodze do ich szczęścia? Przypomniała sobie zdjęcie, które wysłała rodzicom. Chcieli
S R
zobaczyć, jak wyglądał ich wnuk. Na zdjęciu oprócz niej był syn ciotki Bet, rozśmieszał Jamie'ego, żeby się uśmiechnął. Jak mogli tak postąpić? Nie mieściło jej się to w głowie. To znaczy, że przez wszystkie lata ojciec ją oszukiwał. To nie Keir ją porzucił. Został odrzucony przez jej rodziców, bez jej wiedzy.
- Tak mi przykro, bardzo cię przepraszam - powiedziała ze łzami w oczach.
Nie mogła spojrzeć Keirowi w oczy. Czuła, że zaraz się rozpłacze. Podniosła się i wskoczyła do wody. Płynęła szybko, żeby wyładować wściekłość i żal. Dopłynęła do przeciwległej strony. Po chwili tuż obok niej wynurzył się z wody Keir. - Mama wygrała! - krzyczała Sara. - Keir dał mamie fory, wystartował później, jako drugi zauważył Jamie.
106
- Ale mama wygrała - poparła siostrę Emily. Rowena nie czuła powodu do dumy. Była zupełnie przegrana. - Rowena, to nie twoja wina - powiedział cicho Keir. Spojrzała na niego pełna smutku. - Ale ja zawsze myślałam.... - To nie twoja wina - powtórzył. - Tylko twoich rodziców. Domyślam się, że nawet dzisiaj nie będą zadowoleni, że się odnaleźliśmy. - Oboje już nie żyją. - Jak to? Kiedy? - spytał zaskoczony.
S R
- Mój ojciec powiedział mi, że mama nie mogła przeżyć śmierci Bretta. Umarła, gdy Emily miała roczek, a ojciec zmarł w zeszłym roku. - Tak mi przykro.
- A mnie teraz wcale nie jest przykro! - wybuchnęła, - Gdyby żyli, nigdy bym im nie wybaczyła krzywdy, jaką nam wyrządzili. Nie mieli prawa... - Cierpieli bardzo... Nie rozumiała, jak mógł ich jeszcze bronić, przecież tak go oszukali! - Teraz już nie żyją - podkreślił. - Nie myśl o tym, co było. Nie wszystko stracone. Możemy zacząć jeszcze raz. - Czy rzeczywiście możemy? - Tak, Rowena. Tylko daj nam trochę czasu. Przekonasz się sama.
107
Był pewny swoich słów. Jeśli on potrafił wybaczyć i zapomnieć, może ona też będzie umiała? Nie mogła jednak przestać myśleć o tym, że została tak oszukana przez własnych rodziców. Starała się uśmiechać, nie chciała, żeby dzieci wyczuły cokolwiek. Tak dobrze się bawiły. Po wyjściu z basenu wszyscy nagle stali się bardzo głodni. Przebrali się w suche ubrania. Keir przyrządził kiełbaski na grillu, podawał każdemu z sałatką i chrupiącymi bułeczkami. Doświadczali miłych chwil, jak w najszczęśliwszej rodzinie. Nawet Emily z zachwytem ciągle wpatrywała się w Keira.
S R
To on powinien być ojcem, nie tylko Jamie'ego, ale także dziewczynek, pomyślała Rowena. Przypomniała sobie jego gorzkie słowa: czy to moja wina, że kobieta, którą kochałem, wyszła za innego mężczyznę, że dzieci, które ja chciałem jej dać, są dziećmi Phila Goodmana? Czy będzie potrafił pewnego dnia traktować je jak swoje, zastanawiała się. Był taki dobry dla nich. Ale to zaledwie jeden dzień. Tak bardzo kochała dziewczynki, wiedziała, że Phil nigdy nie był tak do nich przywiązany jak ona. Zastanawiała się, czy tak jak Phil zajmował się Jamie'm, tak Keir może zajmować się jej córkami? Dlaczego ciągle porównywała Keira z Philem, skarciła siebie. Przecież Keir był inny, lepszy, jego uczucie do niej pozostało tak długo nie zmienione. A może on ciągle żył marzeniami sprzed lat? Czas jest najlepszym sprawdzianem, pocieszała się. - A ja chcę pływać tak jak Jamie - powiedziała Emily. - Czy chcesz, żebym cię nauczył? - zapytał Keir.
108
- Mógłbyś? - spytała z nadzieją w głosie. - No cóż, kiedyś nauczyłem twoją mamę, teraz mogę nauczyć ciebie. - Naprawdę, mamusiu, uczył cię? - Tak, Emily. - Rowena przypomniała sobie, że jako mała dziewczynka uwielbiała Keira. Miał do niej dużo więcej cierpliwości niż jej brat, Brett. - A możesz mnie nauczyć jeszcze dzisiaj? - nalegała dalej Emily. - Dziś zrobimy pierwszą lekcję, ale musisz być cierpliwa, trochę to potrwa, zanim zaczniesz pływać jak syrena. Emily zachichotała.
S R
- Syreny mają ogony, Keir.
- Mając nogi, będzie ci łatwiej - odparł ze śmiechem. Nie stracił chęci dawania innym, pomyślała Rowena. Jest taki sam jak dawniej. Posprzątali po obiedzie i wrócili na basen. Rowena z Sarą usiadły na sofie. Postanowiły przyglądać się lekcji pływania. Jamie asystował Keirowi. Najpierw Keir uczył Emily zanurzać się i wstrzymywać oddech. - Mamusiu, nauczyć Emily pływać wcale nie jest łatwo, prawda? - Tak, Saro, to trudne zadanie. - Ale książę potrafi wszystko - stwierdziła bez wahania, po czym zamknęła oczy i zasnęła natychmiast. Po lekcji pływania i drzemce, Keir puścił im film rysunkowy na wideo. Wieczorem, w drodze do domu, zatrzymali się na hamburgery. W domu dziewczynki nalegały, żeby Keir opowiedział im przed snem
109
historię o mamie, kiedy była małą dziewczynką. Jamie zadawał wiele pytań dotyczących gier komputerowych. Rowena była dumna z Keira, że tak świetnie sobie poradził, po jednym dniu dzieci uwielbiały go. Ale czy tak będzie zawsze? Poszła do łazienki przepłukać kostiumy. - Jamie mówi ci dobranoc. Zgasiłem u niego światło - usłyszała. - Dziękuję ci, Keir, za wszystko - powiedziała ze wzruszeniem w głosie, wchodząc do pokoju. - Czy chcesz, żebym już poszedł? - spytał. - Nie... - zaczęła. Nie chciała, żeby szedł, ale Z drugiej strony nie
S R
wiedziała, czy powinna zostawać z nim sama. - Masz ochotę na filiżankę kawy? - spytała szybko.
- Z przyjemnością - odparł z uśmiechem.
Uśmiechał się, jak wtedy, kiedy wyznawał jej miłość. Jak wtedy, kiedy go pokochała. Czy nie igrała z ogniem? Przecież ciągle była żoną Phila. No dobrze, ale Phil był teraz z Adrianą. Nie powinna więc mieć wyrzutów sumienia. Kto się o nią teraz troszczył? Tylko Keir. Rozległ się dzwonek telefonu. Podniosła słuchawkę, wskazując Keirowi fotel stojący naprzeciwko jej fotela. Nie chciała, żeby siedzieli za blisko siebie. - Halo, mówi Rowena Goodman. - To o takiej porze wracasz do domu? - usłyszała głos po drugiej stronie słuchawki. Cała radość nagle prysła. Dzwonił Phil.
110
ROZDZIAŁ JEDENASTY Nagle Rowena poczuła się winna, że cały dzień spędziła poza domem. Ale po chwili zdała sobie sprawę, że nie ma powodu, żeby siedziała w domu i czekała na telefon od Phila. On odszedł, wybrał życie z Adrianą. Nie mógł oczekiwać od porzuconej żony, żeby była gotowa na każde jego kiwnięcie. Jeśli chciał się spotkać, musieli to razem uzgadniać. - Ale teraz jestem w domu, Phil. Słucham - powiedziała po
S R
chwili ciszy zdecydowanym głosem.
Keir znieruchomiał. Spojrzał zaniepokojony na Rowenę. Dlaczego akurat teraz dzwonił? Chciał popsuć im wieczór? - Jak się domyślam, spędziłaś dzień z Keirem Delahuntym? Rowenę powoli ogarniała złość. Czyżby szukał zaczepki? Chciał wzbudzić w niej poczucie winy?
- O czym chcesz ze mną rozmawiać?
- Nie musisz się kryć. - Roześmiał się nieprzyjemnie. - Wiem, co jest grane. Jakim prawem cokolwiek próbował osądzać? Nie wstydziła się tego, co robiła. Nie mógł jej niczego zarzucić. - Po co dzwonisz? - spytała zimnym tonem po raz kolejny. - Byłem dzisiaj w domu, chciałem odwiedzić dziewczynki. Wiedziała, jak Emily tęskniła za ojcem. Dlaczego jednak nie uprzedził jej wcześniej? Nie miał prawa nachodzić jej bez zapowiedzi. - Przykro mi, że nas nie zastałeś. 111
- Skorzystałem z okazji i zabrałem parę moich rzeczy. Sypialnia należy teraz całkowicie do ciebie. Zabrał swoje rzeczy, przekreślił ostatecznie siedem wspólnie przeżytych lat. Może nawet lepiej się stało, że nie była obecna przy pakowaniu. - Rozumiem - odparła obojętnie. - Dziękuję, że mnie informujesz, że nie było włamania. - Chyba nie chciałaś wezwać policji, Rowena! - Nie, nie byłam jeszcze w naszej... mojej sypialni, odkąd wróciłam do domu.
S R
- Tak jesteś zajęta dziećmi? - spytał z ironią. Zignorowała jego pytanie.
- Jutro będziemy W domu, jeśli miałbyś ochotę przyjść do dziewczynek.
- Na jutro mam już inne plany.
Mogła się spodziewać takiej odpowiedzi. Cały Phil. - A więc, żeby uniknąć takich niespodzianek następnym razem, ustalmy teraz termin twojej wizyty. Kiedy zamierzasz odwiedzić dzieci? - Zabiorę dziewczynki w poranek gwiazdkowy, w czasie kiedy będziesz przygotowywała indyka. Nie wspomniał Jamie'ego. Jeśli tak, to ona zaprosi Keira, żeby Jamie też mógł spędzić czas z ojcem. - Jak się domyślam, nie zostaniesz na indyka.
112
- Nie, zarezerwowaliśmy już miejsce w restauracji na świąteczny obiad. No tak, Adriana nie zamierzała przygotowywać świątecznej kolacji. Spędzą Wigilię w hotelu. Żałosne, podsumowała. - O której godzinie przyjdziesz? - O dziesiątej, jedenastej... - Jak zwykle nie określił dokładnej godziny. Chciał, żeby na niego czekały. - Mam wielką nadzieję, że rzeczywiście się pojawisz. Nie chciałabym, żeby dziewczynki czuły się zawiedzione. - Skoro mówię, że przyjdę, to znaczy, że przyjdę, Niech
S R
dziewczynki na mnie czekają. - Mówił rozkazującym tonem. - Aha, zapomniałem wspomnieć, że zabrałem też wieżę i moje ulubione płyty kompaktowe...
Rowena westchnęła. Ciekawe, jak to wszystko zmieścił do swojej dwuosobowej sportowej mazdy.
- ...a Adriana wzięła kilka drobiazgów, które jej się spodobały. - Zaprosiłeś Adrianę do mojego domu? - O nie! Tego było już za wiele. Przyprowadził ją do jej domu! Jak mógł! - No, chwileczkę, po pierwsze, to też jest jeszcze mój dom, a poza tym, mogę się założyć, że Keir też cię odwiedza. - Co zabrała? - Nic, czego ja nie kupiłem, Rowena. Przecież nie wszystko należy się tobie.
113
- Nie, ale mam prawo wiedzieć, co zamierzasz wynieść, powinieneś był wcześniej się porozumieć w tej sprawie. Lepiej miej to na uwadze, bo następnym razem wezwę policję. Odłożyła słuchawkę. Musi się zobaczyć z prawnikiem. Nie wiedziała, jak ma postępować, potrzebowała fachowej porady. - Rowena? - zaczaj łagodnie Keir. - Jeśli mógłbym ci pomóc. Rowena była w szoku. Wstała z fotela i skierowała się do salonu. Zapaliła światło. W rogu pozostało puste miejsce po wieży. Zniknęły kieliszki do wina, figurki ceramiczne. Spojrzała na szafkę. O nie! Zabrał lampkę, którą dał jej w prezencie na ich pierwszą rocznicę ślubu.
S R
Nie potrafiła już dłużej powstrzymywać łez. Keir objął ją ramieniem i przytulił.
- Dlaczego, Keir? Czy musiał wszystko zniszczyć do końca? Dlaczego zabrał moje pamiątki? Dlaczego nie zostawił tego tak, jak było? Czy musiał to robić?
- Nie musiał - wyszeptał.
- Przyprowadził ją tutaj i pozwolił jej zabrać lampkę, którą mi ofiarował, kiedy byłam w ciąży z Emily. Jak mógł to zrobić? - Nie wiem, Rowena. - Zupełnie jak moi rodzice... oni pozbawili mnie szczęścia z tobą, a teraz on zabiera moje dobre wspomnienia... - Ale ja jestem tu. I już nic nigdy nas nie rozdzieli. - Och, Keir. - Wybuchnęła płaczem. Keir gładził ją czule po twarzy.
114
- Gdybym potrafił usunąć wszystkie kłopoty i smutki z twojego życia... - To nie twoja wina, Keir. - Ani twoja, Rowena. Ty nie stajesz się przez to ani trochę gorszą osobą. Zawsze pozostaniesz wspaniała, to Phil okazał się niedojrzały. - Dlaczego mama płacze? Do pokoju wszedł Jamie. Obiecała mu, że nigdy już nie będzie płakać. - Była lampa i nie ma już lampy - odpowiedział krótko Keir.
S R
Jamie rozejrzał się uważnie po pokoju.
- Wieża też zniknęła. - Westchnął. - Czy to tata zabrał? - Tata był tu ze swoją przyjaciółką i pozwolił jej wziąć kilka rzeczy z domu - wyznał prawdę Keir - Jamie, czy mógłbyś przynieść mamie chusteczki'? - Jasne.
Jamie wrócił po chwili z całym pudełkiem chusteczek. - Przepraszam, Jamie. Już możesz wracać do łóżka. Wszystko będzie dobrze. Nie będę już płakała... - Nie sądzę - zdecydował poważnie Keir. - Jamie, czy mógłbyś obudzić dziewczynki i przypilnować, żeby się ubrały. Pojedziemy z powrotem do mojego domu na tę noc. - Nie... nie mogę. - Rowena znowu łkała. - W porządku, mamo. Nie martw się. Tak będzie lepiej. Keir się nami zajmie. Idę po Emily i Sarę.
115
- Keir, proszę, nie komplikujmy sytuacji. - Wręcz przeciwnie, Rowena. Nie zostawię cię tutaj. Wszystko będzie ci przypominało ich obecność i krzywdę, jaką ci wyrządzili. U mnie będziesz miała sypialnię tylko dla siebie, taką, w której nigdy nie było ani Phila, ani Adriany. Czy to możliwe, żeby w sypialni... Nie mogła o tym nawet myśleć. Miał rację. Nie chciała tu dłużej zostać. - Chodź, weźmy tylko to, czego potrzebujesz na tę noc. Rowena przestała się opierać. Kiedy wróciła do pokoju, zobaczyła swoje dzieci, stojące na progu salonu, wpatrujące się w puste miejsca.
S R
- Widzisz, mówiłem ci. - Jamie zwrócił się do Emily. - Mogę się założyć, że to ta wstrętna czarownica wszystko zabrała. - Emily starała się nie obwiniać ojca.
- Czy czarownica może wejść do zamku? - spytała zaniepokojona Sara.
- Nie. Ja będę stał na straży - odparł z powagą Keir. - To dobrze mieć księcia, prawda, mamo? - Tak, córeczko. - Nie miała już siły zaprzeczać tej bajce o dobrym księciu i złej czarownicy. - Chodźmy - popędzał Jamie. Rowena popatrzyła ze smutkiem na dom, zanim wsiadła do samochodu. Keir pozapinał dzieciom pasy bezpieczeństwa. Ruszyli szybko w dół ulicy. Keir wziął Rowenę za rękę i mocno ścisnął. - Zaufaj mi - wyszeptał.
116
Książę, pomyślała. Porywał ją do swojego zamku. Patrzyła na ich splecione dłonie. Czy miała mu zaufać? Sama nie wiedziała, co jest dobre, a co złe. Nie wiedziała, czy słusznie postępuje, pozwalając się wywieźć z własnego domu. Wiedziała jedno, czuła się bezpieczna, kiedy trzymał ją za rękę.
S R 117
ROZDZIAŁ DWUNASTY Keir położył dzieci spać. Wyczerpane wrażeniami całego dnia, szybko zasnęły. Zdał sobie sprawę, że przeżył z nimi bardzo szczęśliwy dzień. Nietrudno było je pokochać. W każdym z nich odnajdywał jakąś charakterystyczną cechę Roweny. Na przykład Emily, która tak bardzo chciała nauczyć się pływać, miała w sobie tyle samozaparcia, co Rowena niegdyś. Postanowił sobie, że musi zapewnić Rowenie poczucie
S R
bezpieczeństwa, które już dwukrotnie w życiu utraciła. Zdał sobie sprawę, jak krótko cieszyła się szczęśliwym życiem rodzinnym. Miała siedemnaście lat, kiedy straciła brata i jednocześnie opuścili ją rodzice. Po śmierci Bretta, rodzice skoncentrowani na bólu po utracie syna, zapomnieli, że ich córka potrzebowała w tym czasie jeszcze więcej ciepła niż dotychczas. Była w ciąży, a oni odesłali ją do ciotki. Zniszczyli w niej radość z macierzyństwa. A Phil, odchodząc od niej teraz, tylko pogłębił jej brak wiary w to, że rodzina stanowi jakieś solidne oparcie w życiu. Keir postanowił odbudować w niej tę wiarę. Zatrzymał się przed drzwiami do jej sypialni i nasłuchiwał. Na pewno nie spała. Niepokoił się o nią. Podejrzewał, że nadal źle się czuła po tym nieprzyjemnym wieczornym telefonie. Czy myślała o Philu i Adrianie? Był wściekły na Phila za to, co zrobił dziś Rowenie. Jak śmiał bez uzgodnienia z żoną przyjść do ich rodzinnego domu z kochanką i zabrać rzeczy? Gdyby teraz Phil był pod ręką, Keir chybaby wyrządził mu krzywdę. 118
Skierował się do kuchni. Pomyślał, że kubek gorącego kakao na pewno pomoże jej zasnąć. Pamiętał, że kiedy była małą dziewczynką, bardzo lubiła wypić kakao przed snem. Wsypał do kubka dwie czubate łyżki i zalał mlekiem. Wstawił do kuchenki mikrofalowej. Zapach kakao przypomniał mu szczęśliwe czasy ich młodości. Dzisiaj też przeżyli kilka dobrych chwil. Pływali razem w basenie i udało im się przełamać wzajemne skrępowanie. Po raz pierwszy od tylu lat widzieli się w kostiumach kąpielowych. Zbliżyli się do siebie, zaczęli wreszcie rozmawiać o nich samych. Wieczorem, kiedy Rowena zaprosiła go na filiżankę kawy, na pewno wyjaśniliby
S R
sobie wszystko do końca... Niestety, telefon Phila zepsuł przyjemnie zapowiadający się wieczór. Z drugiej strony, może dobrze się stało, bo dzięki temu znalazła się u niego w domu. Bardzo się cieszył, że była w pokoju obok. Jak ją przekonać, żeby została na zawsze? Co powinien zrobić, żeby uwierzyła, że naprawdę mogą żyć razem i być szczęśliwi?
Drzwiczki kuchenki mikrofalowej otworzyły się automatycznie. Wyjął gorący kubek. Podszedł cicho do pokoju Roweny i zapukał. - Kto tam? - Keir... Przyniosłem ci gorące kakao. Pomyślałem... - Poczekaj chwilę, muszę zapalić światło. - Słyszał, jak wstawała z łóżka i podchodziła do kontaktu. - Już, wejdź. Siedziała w łóżku, oparta o poduszki. Miała na sobie jego podkoszulek, który dał jej do spania. Ciemne włosy swobodnie opadały jej na ramiona. Uśmiechała się nieśmiało.
119
- Jak się czujesz? - spytał z troską w głosie. - Już lepiej. To miło, że pamiętałeś o moim ulubionym napoju. - Mam nadzieję, że pomoże ci spokojnie zasnąć. Czy potrzebujesz jeszcze czegoś? - Jak dzieci? - Zasnęły natychmiast. - Byłeś dla nich wspaniały dzisiaj. Naprawdę bardzo to doceniam. - To była dla mnie przyjemność. - Naprawdę, Keir?
S R
- Mówię jak najbardziej szczerze.
- Keir... - Spojrzała na niego i spuściła wzrok. - Usiądź koło mnie. - Przesunęła się kawałek, robiąc mu miejsce. Kiedy się przesuwała, podkoszulek lekko obciągnął się i przez chwilę widział jej pełne piersi. Odwrócił wzrok. Bardzo jej pragnął, ale wiedział, że nie może nawet próbować jej dotknąć, bo mógłby wszystko zepsuć. Uważał, że teraz Rowena potrzebowała nie kochanka, ale prawdziwego przyjaciela. - Czy możesz wziąć mnie za rękę? - zapytała szeptem. Spojrzał na nią. Wydawała się bardzo samotna i przestraszona. Miała spuszczoną głowę. Wziął jej dłonie w swoje ręce. Czuł, jak jej tętno przyspiesza. Spojrzał na nią ponownie. O czym myślała w tej chwili? Co dla niej znaczył jego dotyk? - Chcę, żebyś... - Zawiesiła głos. - Chcę, żebyśmy... - Znów na moment zamilkła i dokończyła szeptem: - Żebyśmy się kochali.
120
Zaskoczyła go. Nie wiedział, jak zareagować. Spojrzał na nią, a ona patrzyła mu prosto w oczy. Nie, nie, to nie może być tak. Pragnął tego tak długo, ale teraz nie wiedział. - Rowena, powiedz mi... muszę to wiedzieć... - Zawahał się. Czy chcesz tego, żeby zemścić się na Philu? - Nie, Keir, wcale nie! Bał się. Nie chciał, żeby kobieta, która do niego należy, myślała choć przez chwilę o innym mężczyźnie. Pragnął, żeby nikt nie stał między nimi, kiedy będą się kochali. - Muszę wiedzieć... jak jest z nami, Keir - szepnęła.
S R
Czuł, jak ściska palcami jego dłonie.
Kolejny test? O nie, nie mógł na to pozwolić. Wypuścił jej dłonie i wstał. Nie mógł znieść jej proszącego wzroku. - Rowena, ja też mam swoje zasady. Odwrócił się, zamierzając jak najszybciej stąd wyjść. Chciał się z nią kochać, ale nie teraz, nie na jej warunkach.
- Keir... zaczekaj, nie odchodź - usłyszał, stojąc już przy drzwiach. Spojrzał na nią i łagodnym tonem powiedział: - Zrozum, nie mogę. Cały czas masz same wątpliwości, słyszę ból w twoim głosie. Czujesz się zraniona przez Phila... Rozumiem twoje obawy, ale... - Czy już mnie nie pragniesz? - Głos Roweny brzmiał jak u małej, rozkapryszonej dziewczynki.
121
- Czy cię nie pragnę?! - krzyknął. - Czy ty sobie choć trochę zdajesz sprawę, co czułem przez ostatnie lata? W zeszłym roku, na przyjęciu gwiazdkowym, kiedy cię widziałem przy boku Phila? Nawet nie miałem odwagi poprosić cię do tańca. Patrzyłem na ciebie i bardzo cię pragnąłem, ale przecież byłaś żoną innego mężczyzny... Patrzyła na niego przestraszona. - I musiałem z nim pracować, wiedząc, że codziennie wracał do ciebie wieczorem. Myślisz, że to było takie łatwe dla mnie? Dałem mu dobrze płatną pracę, bo sądziłem, że może potrzebujecie pieniędzy... Ale przede wszystkim nie chciałem stracić z tobą
S R
kontaktu... - Westchnął.- - Nie mogłem uwierzyć, kiedy Phil zaczął romansować z Adrianą. Na początku byłem na niego zły. Nie rozumiałem, jak on mógł ci to robić... takiej kobiecie jak ty. Później jednak zmieniłem zdanie. - Jak to?
Nie mógł się już teraz powstrzymać od powiedzenia jej całej prawdy.
- Tak, Rowena, chciałem, aby wasze małżeństwo okazało się pomyłką i żeby Phil zniknął z twojego życia na zawsze. Przepraszam, ale nic nie mogłem na to poradzić. Nie odezwała się, tylko patrzyła na niego zdumionym wzrokiem. - A potem przyszłaś do mojego biura, żeby walczyć o tego mężczyznę. O mężczyznę, który tylko cię krzywdził. Kiedy ja... mógłbym zrobić dla ciebie wszystko, byleby tylko cię odzyskać.
122
Zapanowała cisza. Oboje milczeli. Dopiero po chwili Keir znów zaczął mówić. - Pytasz więc, czy cię pragnę? - Głos mu się załamywał. Tęsknię za tobą od ponad dziesięciu lat. Ale kiedy kochaliśmy się pierwszy raz, pragnęłaś mnie tak samo, jak ja ciebie. Nie chcę, żeby teraz było inaczej. Nie chcę się z tobą kochać tylko dlatego, że da ci to lepsze samopoczucie. - To wcale nie jest tak, Keir... Mylisz się! - gorąco zaprotestowała. - Więc chcesz poddać nas kolejnemu testowi? Tak? - Spojrzał na
S R
nią i szybko zaczął zdejmować koszulę i spodnie. - To będziesz miała test. Nie protestowała.
- Rowena, chciałaś, żebyśmy się kochali, to chodź do mnie. Jestem gotowy.
Szybko wyskoczyła z łóżka, podeszła do niego i dotknęła jego ramienia. Objęła go za, szyję.
Nie mógł uwierzyć, że wreszcie nadszedł ten upragniony dzień. Czuł, że stała przed nim jego prawdziwa Rowena. Jednym ruchem ściągnęła z siebie podkoszulek. Była piękna. Mocno przytulił ją do siebie. Zaczął całować jej usta, szyję i piersi. Jej oddech stawał się coraz szybszy. - Pragnę cię, Keir - wyszeptała. - Zawsze cię pragnęłam. Wziął ją na ręce i położył na łóżku. Czuł, że teraz była już tylko jego. Kochali się długo, trudno im było zaspokoić wieloletni głód.
123
Oboje odczuwali to samo. Zrozumieli, że zarówno on, jak i ona czekali na tę chwilę, kiedy znowu będą mogli być razem. Leżeli ciągle przytuleni do siebie. Rowena czuła się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Keir okazał się prawdziwym księciem. Zwalczył wszystkie przeciwności, teraz była bezpieczna w jego ramionach. Zdążyła zapomnieć przez te lata, co naprawdę oznacza być kochanym i kochać. - Keir, dziękuję ci, że jesteś. - Rowena, jesteś cudowna, ta noc przerosła moje marzenia. - Wybacz mi, że nie ufałam ci od początku. Teraz wiem, że powinnam. Byłam taka ślepa.
S R
- Nie mam ci nic do wybaczenia, Rowena. Przeszłaś bardzo ciężkie chwile.., Ja to rozumiem.
- Keir, czy naprawdę chciałbyś się przyłączyć do naszej niemałej rodzinki?
- Tak, Rowena, co jest twoje, stanie się też moje. Zapamiętaj to. Twoje dzieci są wspaniałe, wszystkie, cała trójka. Potrzebowała takich zapewnień, mimo że wie- działa, iż może polegać na nim w zupełności. To był ten sam Keir, którego znała przed wieloma laty. - Rowena, co myślisz o tym, żeby przenieść się do tego domu jeszcze dzisiaj? Uśmiechnęła się do niego. Ona też odczuwała potrzebę bycia z nim razem już teraz. Nie chciała dłużej czekać. - Dobrze. Tak zróbmy.
124
- Czy nie przeraża cię myśl powrotu do domu, żeby zabrać wszystkie rzeczy? - Nie, Keir, teraz już się nie boję - odpowiedziała spokojnie. - Myślę, że powinienem nauczyć pływania również Sarę. I to jak najszybciej. Nie chcę, żebyś się bała, kiedy dzieci będą same bawić się w basenie. - Myślisz o wszystkim. Nie mogła uwierzyć, że teraz Keir zechce przejąć część odpowiedzialności za całą ich rodzinę. Nigdy tego nie doświadczyła z Philem. Zawsze powtarzał, że utrzymuje dom i to powinno w
S R
zupełności wystarczyć. Za całą resztę była odpowiedzialna tylko ona. - Keir, a co ja mogłabym ci dać? Co mogłabym zrobić tylko dla ciebie?
Uśmiechnął się do niej i mruknął:
- Mógłbym wymienić wiele rzeczy...
Pomyśli, co mogłaby mu ofiarować. Chciała, żeby to było coś wyjątkowego, tylko dla niego, jakiś prawdziwy dar miłości.
125
ROZDZIAŁ TRZYNASTY Zbliżała się Gwiazdka. Wydarzenia szybko następowały po sobie. Dzieci nie przeciwstawiały się przeprowadzce do „zamku". Dla Sary był to dalszy ciąg bajki. Emily uznała, że skoro tata się spakował i wyprowadził, im nie pozostawało nic innego, tylko zrobić to samo. Natomiast dla Jamie'ego zaczynało się nowe życie z nowym, ale prawdziwym ojcem. Keir był bardzo opiekuńczy. Dbał o wszystkich w jednakowym
S R
stopniu. Uczył dziewczynki pływać. Kupił gry komputerowe. Niektóre z nich były na tyle proste, że dziewczynki też mogły grać. Oczywiście Jamie odpowiadał za komputer, i tylko w jego obecności Emily lub Sara mogły się bawić w te gry.
Żadne z dzieci nie komentowało, że Keir i Rowena śpią w jednym pokoju. Może zaakceptowały to jako naturalną rzecz. Skoro tworzyli rodzinę, wszystko musiało być jak w rodzinie. Keir poinformował Phila o przeprowadzce. Powiedział mu, że Rowena zabrała tylko osobiste rzeczy, swoje i dzieci, oraz kilka pamiątkowych drobiazgów. Phil może więc sam zdecydować, co zrobić z resztą mebli i wyposażeniem. Keir zapewnił Phila, że przeprowadzka Roweny i dzieci do nowego domu nie będzie miała żadnego wpływu na jego spotkania z córkami. Dziewczynki wiedziały już, że Phil obiecał odwiedzić je w poranek gwiazdkowy.
126
Keir bardzo pragnął, żeby te ich pierwsze wspólne święta udały się jak najlepiej. Jeszcze w dniu przeprowadzki otworzył konto Rowenie, ponieważ chciał, żeby nie czuła się ograniczona w wydatkach na święta. Wspólnie kupili choinkę i Keir razem z dziećmi ją ubierał. Rowena dokupiła jeszcze trochę dodatkowych podarków dla dzieci i zaczęła biegać po sklepach, poszukując odpowiednich prezentów dla Keira. W gwiazdkowy poranek ułożyła stos paczek pod drzewkiem. Ku jej zdziwieniu, Keir dołożył swoje prezenty dla dzieci. - Jak to miło z twojej strony - powiedziała wzruszona.
S R
- Ależ to cudownie mieć dzieci w domu i móc kupować dla nich prezenty pod choinkę. Już nie pamiętam, kiedy miałem tyle przyjemności, robiąc zakupy.
Rowena o takiej właśnie rodzinie zawsze marzyła. Phil nigdy nie robił zakupów świątecznych, prezenty dla dzieci ona zawsze kupowała. Phil nie lubił tłumów w okresie świąt. Dzieci wstały wcześniej niż zwykle. Były bardzo ciekawe, co znajdą pod choinką. Prezenty od Keira bardzo się im podobały. Najwspanialszy był zamek do ułożenia z klocków lego. Trzeba było połączyć wiele części ze sobą, żeby go zbudować według projektu widniejącego na obrazku naklejonym na pudełku. Rowena otrzymała w prezencie od Keira kopertę z dokumentem stwierdzającym, że stała się prawną właścicielką domu. W kopercie
127
znajdował się też króciutki liścik: „Chcę, żebyś się czuła bezpieczna. Z całą miłością, Keir". Niestety, ona nie miała tak wspaniałego prezentu dla Keira. Krzątała się w kuchni, kiedy Jamie, trzymając pod pachą duży album ze swoimi zdjęciami, wszedł razem z Keirem. Usiedli przy stole i Jamie otworzył album. Chciał pokazać ojcu swoje fotografie z dzieciństwa i zaczął zadawać jej wiele pytań, kolejno wskazując na różne zdjęcia. Rowena dostrzegła smutek na twarzy Keira, mimo że starał się go ukryć. Mój Boże, pomyślała, tyle lat stracił! Nie pozwolono mu widzieć, jak Jamie był malutki i jak pięknie się rozwijał, jak dorastał...
S R
No tak! Dziecko! - Rowena aż wstrzymała oddech, kiedy nagle przyszedł jej do głowy ten pomysł. To byłby przecież najpiękniejszy prezent od niej dla Keira. Miała niespełna dwadzieścia osiem lat. Mogła więc dać dziecko Keirowi. Będzie szczęśliwy, wychowując swoje maleństwo od niemowlęcia.
Twarz Roweny rozjaśnił szczęśliwy uśmiech. Postara się, aby ten prezent Keir otrzymał już na następną Gwiazdkę. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Czyżby Phil? Powątpiewała, że przyjdzie. Na dźwięk dzwonka obie dziewczynki przybiegły do kuchni. - To tata? - spytała Emily. Dochodziło wpół do jedenastej. - Chyba tak - odparła Rowena. - Chodźmy sprawdzić.
128
- Ja idę pograć na moim nowym komputerze - oznajmił Jamie, chcąc w ten sposób okazać wobec Keira swoją niezależność od Phila. - Czy idziesz ze mną, Keir? - Oczywiście. Zobaczymy, jak sobie radzisz z nowym sprzętem. Nie było to dobre, że rodzina się dzieliła, pomyślała Rowena. Ale co mogła na to poradzić? Objęła z dwóch stron córeczki, które były dziwnie spokojne, wcale nie biegły do drzwi, tylko wciąż odwracały się za Keirem i Jamie'm idącymi na górę. Poszły wspólnie otworzyć i wszystkie trzy stanęły w drzwiach jak zamurowane.
S R
Phil przyszedł w towarzystwie Adriany. Oboje byli bardzo elegancko ubrani. Rowena od razu pomyślała, że nie wyglądają na ludzi, którzy mają zamiar bawić się z dziećmi w parku. Phil był w jasnoniebieskiej koszuli i eleganckich szarych spodniach. Adriana w krótkiej czerwonozłotej sukience.
Rowena i dziewczynki miały na sobie dżinsy i podkoszulki z gwiazdkowymi motywami.
Ten kontrast w ubraniu zbudował między nimi zaraz na wstępie trudną do pokonania barierę. - Jak się mają moje małe dziewczynki? - zaczął Phil, nawet nie witając się z Roweną. - Kto to jest? - spytała Sara, pokazując palcem na Adrianę i patrząc na nią podejrzliwie. - Bądź uprzejma, Saro - skarciła córeczkę Rowena. - Tatuś na pewno zaraz ci przedstawi tę panią.
129
- To moja przyjaciółka, Adriana. Przyszliśmy zabrać ciebie i Emily do parku, gdzie będziesz mogła się bawić na swoich ulubionych huśtawkach. Rowena spojrzała krytycznie na wysokie obcasy Adriany. Niezbyt nadawały się na spacer po trawie. - Ja nigdzie nie idę z czarownicą! - zadecydowała Sara. - Co? Co ty powiedziałaś? - Phil był oburzony. - Jeszcze rzuci na mnie zły czar - tłumaczyła Sara. - Wracam do zamku, tam mnie nie złapie, bo książę nie pozwoli. Zanim ktokolwiek zdążył ją zatrzymać, już wbiegła na górę.
S R
- Co tu się dzieje, do cholery, Rowena? Czy źle mówiłaś o Adrianie przy dzieciach?
- Nie klnij przy dziecku. Sara ma swój sposób rozumowania, każde z nich musiało sobie znaleźć jakieś wytłumaczenie zaistniałej sytuacji.
- Mogłaś to im jakoś wytłumaczyć i nie pozwolić małej tak nazywać Adriany.
- Próbowałam - odparła, nie czując żadnej winy i nie widząc powodu, dla którego w ogóle miałaby bronić tej kobiety. Phil ukucnął i wyciągnął rękę do Emily. - A jak się ma ukochana córeczka tatusia? Czy tęskniłaś za mną? Emily przylgnęła mocniej do Roweny. - Dlaczego nas zostawiłeś, tato? - spytała odważnie. - Cóż, niełatwo to wytłumaczyć. - Phil westchnął. - Nie byłem szczęśliwy z twoją mamą, Emily.
130
- Nie kochasz już mamusi? - Widzisz... jestem teraz z Adrianą i jest mi z nią bardzo dobrze... - Mówił z lekkim zakłopotaniem w głosie. - Dlatego z nią tu przyszedłem. I jestem pewien, że ją polubisz, kiedy tylko ją bliżej poznasz. Emily spojrzała na Adrianę. Kobieta uśmiechnęła się do małej, ale Emily tylko się skrzywiła. - A co ze mną, tato, czy ze mną też nie byłeś szczęśliwy? Emily, zrozum, że jak jest się dużym, to szuka się drugiej dużej osoby, żeby razem z nią żyć. To nie znaczy, że nie kocham mojej
S R
małej córeczki. A teraz chodź z nami, W samochodzie czekają na ciebie prezenty.
- Czy przywiozłeś mamie jej lampę? Tę z niebieskimi dzwoneczkami?
- Nie, Emily, Chodźmy już, szkoda czasu, bo i tak nie mamy całego dnia dla siebie.
- Zostanę z mamą. - Emily wzięła za rękę Rowenę. - Ale przecież specjalnie przyjechałem, żeby się z wami zobaczyć. - Dziękuję, tatusiu, że przyjechałeś. Ale nie chcę iść z tobą. - Wspaniale! - Phil się wściekł. - A więc wszystkie prezenty, które kupiłem dla was, oddam innym dzieciom. - Phil... - zaczęła Rowena. - Nie możesz ich zmuszać. Nie powinieneś przyjeżdżać z Adrianą, to jeszcze za wcześnie dla nich. - I ty to mówisz! - przerwał jej, głośno krzycząc.
131
- Przecież nie ukrywasz tego, że żyjesz z Keirem Delahuntym! Keir pojawił się w drzwiach. Trzymał za rękę Sarę, a z drugiej jego strony stał Jamie. - Czy są jakieś kłopoty? - spytał uprzejmie, zwracając się do Phila i Adriany. - Nie, wszystko w porządku. - Phil wyraźnie ironizował. Przyszedłem spełnić mój ojcowski obowiązek i to wszystko. Życzę przyjemnych rodzinnych świąt. - Po czym zwrócił się do Adriany: - Chodź, kochanie, zmarnowaliśmy tu już wystarczająco dużo czasu.
S R
- Wesołych świąt - zaszczebiotała Adriana, zadowolona, że przykra wizyta dobiegła końca.
Gdy szli do samochodu, cała piątka stała w milczeniu i patrzyła za nimi. Jamie opiekuńczym gestem objął Emily. - Tata powiedział, że odda wszystkie nasze prezenty jakimś innym dzieciom - powiedziała ponuro Emily.
- I tak nie chcę tych prezentów - oznajmiła Sara bez wahania. Na pewno je dotykała ta okropna czarownica. Sara ma rację, pomyślała Rowena. Z pewnością Phil kazał Adrianie kupić prezenty, bo sam, jak zwykle, nie miał na to czasu ani głowy. - I tata nie przyniósł mamie lampy - skarżyła się nadal Emily. - Emily, pamiętaj, że mamy księcia i on kupi mamie nową lampę - pocieszała starszą siostrę Sara.
132
- Tak, mamy księcia - zgodziła się Emily. Jamie z dumą spojrzał na Keira i powiedział: - I mamy dużo nowych zabawek, chodźcie ze mną, będziemy się teraz bawić. Pokażę wam nową grę komputerową. - Tak! - krzyknęły dziewczynki chórem i wszyscy troje popędzili na górę do pokoju Jamie'ego. Keir zamknął drzwi wejściowe i przytulił czule Rowenę. - Jak się czujesz, kochanie? Czy Phil bardzo popsuł ci humor? - Nie. - Westchnęła, po czym uśmiechnęła się do Keira. Czuła się naprawdę dobrze, choć nie umiała ukryć swojego zdumienia
S R
reakcją córek. - Wiesz, te moje dzieci naprawdę potrafią mnie czasem zaskakiwać.
- Ich logika jest prosta. Są bezpośrednie.
- Keir... - Objęła go za szyję i przyciągnęła do siebie. Patrzyła na niego z miłością i wdzięcznością. Pragnęła dzielić z nim wszystko. Keir... chciałabym, żebyśmy mieli jeszcze jedno dziecko... Zaskoczenie malowało się na jego twarzy. - Poważnie mówisz, Rowena? Chcesz mieć jeszcze jedno dziecko? Roześmiała się. - No, oczywiście, jeśli chcesz, może być więcej. Podobno jestem dobra w roli matki. - Najlepsza... - Uśmiechnął się z wyrazem rozmarzenia na twarzy. - Chciałbym mieć dużą rodzinę... Byłem jedynakiem, nigdy
133
tego nie doświadczyłem. .. Ale przecież mogłabyś teraz pójść na studia lub do szkoły plastycznej... Zawsze o tym marzyłaś. - Mogę to zrobić po trzydziestce albo po czterdziestce. Zamierzam długo żyć. Na wszystko starczy czasu. Pocałował ją z czułością. Nic nie mogło już ich rozdzielić. Nastał nowy początek dla obojga.
S R 134
EPILOG Fay Pendleton, wspaniała pod każdym względem sekretarka Keira, krzątała się w głównej nawie kościoła, upewniając się, że wszyscy wyglądają jak należy do ślubnej ceremonii. Jamie stał na początku ślubnego orszaku, ubrany w elegancki ciemny garnitur, a na atłasowej białej poduszeczce trzymał dwie złote obrączki. Zaraz za nim stały Emily i Sara, obie ubrane w piękne beżowe sukieneczki z jedwabiu, ozdobione perełkami przy dekolcie i
S R
w pasie. Na głowie każda z nich miała wianek z delikatnych różowych kwiatuszków, a w ręku koszyczek, pełny różanych płatków do posypywania pary młodej.
- Doskonale, tylko teraz już nic nie ruszaj - radziła Fay Rowenie, poprawiając jej welon. - Jesteś już gotowa. Zanim usiądę, dam sygnał organiście.
Rowena uśmiechnęła się, bo pomyślała, że organista na pewno od razu zauważy sygnał Fay. Z bardzo daleka była widoczna przez te jej płomienno-czerwone włosy i fioletową suknię. - Nie wiem, jak mam ci dziękować, Fay, tak bardzo mi pomogłaś. - To dla mnie naprawdę przyjemność. Czuję się tak, jakbym wydawała za mąż własną córkę. Sara nie mogła spokojnie ustać. Odwracała się i z podziwem przyglądała się Rowenie. - Mamo, wyglądasz jak prawdziwa księżniczka. 135
- Dziękuję, kochanie. Rowena rzeczywiście czuła się jak księżniczka. Keir chciał, żeby ich ślub był szczęśliwym zakończeniem bajki, którą wymyśliły dzieci. Postanowiła więc zrobić mu niespodziankę i tym razem wyglądać naprawdę wyjątkowo. Wybrała przepiękną suknię, o jakiej nawet nigdy nie marzyła. Cała była z delikatnego jedwabiu w beżowym kolorze, z długimi rozszerzonymi przy dłoniach rękawami. Na głęboko wyciętym dekolcie błyszczał złoty krzyżyk inkrustowany perłami. Dyskretna muzyka organowa ucichła. Wszyscy w napięciu
S R
czekali na rozpoczęcie ceremonii ślubnej. Nagle zabrzmiały takty marsza weselnego. Jamie ruszył pierwszy, szedł wolno i statecznie. Emily i Sara dreptały tuż za nim, rozsypując płatki kwiatów. Rowena nie mogła powstrzymać śmiechu, kiedy patrzyła na Sarę, która sypała płatki nie na dywan, ale na gości, zapewne po to, żeby było weselej. Rowena, idąc do ołtarza, z uśmiechem spoglądała na przybyłych gości. Przeważnie byli to jej nowi przyjaciele, których poznała przez ostatnie półtora roku dzięki Keirowi. Z Queensland przyjechała na ślub także jej ciocia Bet, razem ze swoim synem i jego rodziną. Byli też rodzice Keira, cieszyli się, że ich syn nareszcie poślubia kobietę, która od lat była ich wymarzoną synową. Ceremonia ślubna rozpoczęła się. Rowena z dumą popatrzyła na swojego księcia. Keir w czarnym klasycznym garniturze naprawdę wyglądał imponująco. W jego oczach zobaczyła miłość i podziw dla niej.
136
Przypomniała sobie swój ślub z Philem. Był to skromny cywilny ślub. Czy czuła się wtedy szczęśliwa? Nie pamiętała. Ciekawa była, czy Phil rzeczywiście był teraz szczęśliwy z Adrianą. Życzyła mu tego. Zrezygnował z pracy u Keira. Wyjechał na wybrzeże Queensland i założył tam własną agencję nieruchomości. Nie robił żadnych trudności przy rozwodzie. Ona też bez dyskusji zgodziła się na wszystkie jego warunki. Dzieci mogły swobodnie widywać się z nim, choć teraz nie miały takiej możliwości, ponieważ był setki kilometrów od nich. Phil zniknął z ich życia i miała wrażenie, że nie tęsknił za dziewczynkami.
S R
Keir już od półtora roku spełniał rolę głowy rodziny. Był prawdziwym ojcem, który troszczył się o całą swoją gromadkę. Dla niej i Keira dzisiejszy ślub miał oznaczać ostateczne przypieczętowanie ich związku. Nałożyli sobie obrączki i pocałowali się. Byli mężem i żoną. Na zawsze.
Po ceremonii podeszli do nich rodzice Keira i podali Rowenie malutkie dziecko. Wzięła je na ręce i mocno przytuliła do siebie. Był to Brett Keir Delahunty. Prezent Roweny dla Keira. Owoc ich miłości. Jeszcze dziś miały się odbyć jego chrzciny. Fay była matką chrzestną, a syn ciotki Bet, Darren, ojcem chrzestnym. Darren był także chrzestnym Jamie'ego. Kiedy skończyła się kolejna ceremonia - chrzciny małego Bretta - trójka starszych dzieci podeszła do młodej pary. - No, Jamie, ty zacznij. - Emily szturchała brata.
137
- No, śmiało - zachęcał Keir. - Co chcecie nam powiedzieć? - Czy Brett, jak już będzie mówił, to będzie mówił do ciebie tato? - spytał w końcu Jamie. - Oczywiście - odpowiedziała Rowena. Wiedziała, że Keir na pewno marzył, by usłyszeć to słowo. - To, czy nie uważasz - ciągnął przemądrzałym tonem Jamie, zwracając się do Keira - że może lepiej by było, oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko temu, żebyśmy ja, Emily i Sara też mówili do ciebie „tato"? Keir uśmiechnął się. W jego oczach pojawiły się przez chwilę
S R
łzy wzruszenia. Rowena też poczuła się w tej chwili bardzo szczęśliwa. Jak to dobrze, że miała takie kochane dzieci. - Ja bym wolała mówić „tatusiu" - szepnęła Emily. - Będzie mi bardzo miło, kochanie. - Keir pocałował ją w czoło. - A ja wolę mówić „tata", bo wtedy Brett najszybciej nauczy się ode mnie - przekrzykiwała ją Sara.
- Cudownie, Saro. - Keir mocno przytulił małą do siebie. Tak więc ich bajka dobiegła do szczęśliwego zakończenia, pomyślała Rowena. Książę stał się prawdziwym ojcem także dla dzieci Phila. Zamieszkali w zamku i stworzyli wspaniałą rodzinę. Przyglądała im się z dumą, kiedy wychodzili z kościoła. Przodem szedł Jamie, za nim wesoło podskakiwały dziewczynki, a pochód zamykał Keir z małym Brettem na ręku. Ten dzień pozostanie na zawsze w jej pamięci, jako najszczęśliwszy i wyjątkowy. W końcu nieczęsto się zdarza, by ślub z
138
wymarzonym księciem i chrzciny jego syna odbywały się W tym samym dniu.
S R 139