David Eddings
Strażnicy Zachodu
Księga Pierwsza Malloreonu PROLOG
Czyli relacja o tym, w jaki sposób Belgarion zasiadł na tronie Rivy, a także jak pok...
3 downloads
3 Views
David Eddings
Strażnicy Zachodu
Księga Pierwsza Malloreonu PROLOG
Czyli relacja o tym, w jaki sposób Belgarion zasiadł na tronie Rivy, a także jak pokonał przeklętego boga Toraka.
Ze wstępu do Legend Alory
Powiadają, iż kiedy już siedmiu bogów stworzyło świat, zamieszkali oni wraz z wybranymi przez siebie plemionami ludzkimi i żyli w pokoju i harmonii. Lecz UL, ojciec bogów, trzymał się z dala, póki Gorim, przywódca tych, którzy nie mieli własnego boga, nie wspiął się na wysoką górę i nie przebłagał go. Wtedy serce ULa zmiękło i rozkazał, by Gorim wstał z klęczek; przysiągł mu też, że zostanie bogiem jego i jego ludu, Ulgosów.
Bóg Aldur pozostawał na uboczu, wprowadzając Belgaratha i innych uczniów w tajniki sztuki Woli i Słowa. I nadszedł czas, gdy Aldur ujął w dłoń krągły kamień, nie większy niż serce dziecka. Ludzie nazwali ten kamień Klejnotem Aldura, wypełniała go bowiem potężna moc, jako że był narzędziem Konieczności, która istniała od zarania dziejów.
Torak, bóg narodu Angaraków, pożądał władzy i panowania nad wszystkim, co istnieje, w niego bowiem wcieliła się druga Konieczność, przeciwna pierwszej. Kiedy usłyszał o Klejnocie, zaniepokoił się bardzo, iż przeszkodzi on w spełnieniu jego zamierzeń. Udał się zatem do Aldura, by prosić, aby tamten odrzucił kamień. Kiedy Aldur odmówił, Torak powalił go i umknął z Klejnotem.
Wtedy Aldur wezwał swych braci i wraz z potężną armią stronników wyruszyli razem przeciw Angarakom. Lecz Torak widząc, iż jego lud musi zostać pokonany, podniósł Klejnot i posłużywszy się jego mocą tak rozłamał świat, by Wschodnie Morze oddzieliło go od nieprzyjaciół.
Klejnot jednak, zagniewany, że Torak taki z niego zrobił użytek, poraził go ogniem, którego nic nie mogło ugasić. Lewa ręka Toraka spłonęła, lewa część twarzy została poraniona i zwęglona, lewe oko zaś zajęło się ogniem i zawsze odtąd jaśniał w nim płomień gniewu kamienia.
Cierpiąc męczarnie, Torak poprowadził lud na pustkowia Mallorei, gdzie jego naród zbudował miasto, Cthol Mishrak, zwane Miastem Nocy, Torak bowiem ukrył je pod wieczną chmurą. Tam, w żelaznej wieży, Torak zmagał się z Klejnotem, bezskutecznie próbując pokonać jego nienawiść.
I tak upłynęło dwa tysiące lat. Wtedy to Cherek o Niedźwiedzich Barach, król Alornów, udał się do Doliny Aldura, aby powiedzieć Belgarathowi Czarodziejowi, że droga na północ jest wolna. Opuścili więc Dolinę wraz z trzema mocarnymi synami Chereka: Drasem o Byczym Karku, Algarem o Chyżych Stopach i Rivą o Żelaznej Dłoni. Przemknęli się przez mokradła, prowadzeni przez Belgaratha, który przybrał postać wilka, i tak przeprawili się do Mallorei. Nocą zakradli się do żelaznej wieży Toraka i podczas gdy okaleczony bóg rzucał się we śnie, nękany wiecznym bólem, dotarli do komnaty, w której trzymał Klejnot, zamknięty w żelaznej szkatule. Riva o Żelaznej Dłoni, którego serce było czyste i wolne od zła, zabrał Klejnot, po czym ruszyli na Zachód.
Torak obudziwszy się odkrył, że Klejnot zniknął, i natychmiast wyruszył w pościg. Lecz Riva wzniósł Klejnot, a jego gniewny blask wzbudził strach w sercu Toraka. Tak tedy drużyna opuściła Malloreę i wróciła do swej ojczystej krainy.
Belgarath podzielił Alorię na cztery królestwa. Władcami trzech z nich ustanowił Chereka o Niedźwiedzich Barach, Drasa o Byczym Karku i Algara o Chyżych Stopach. Rivie o Żelaznej Dłoni i jego potomkom powierzył Klejnot Aldura i oddał we władanie Wyspę Wiatrów.
Belar, bóg Alornów, strącił na ziemię dwie gwiazdy, z których Riva wykuł wielki miecz i osadził Klejnot w jego rękojeści. Miecz ten powiesił na ścianie sali tronowej Cytadeli, aby na zawsze strzegł Zachodu przed Torakiem.
Kiedy Belgarath powrócił do domu, dowiedział się, iż jego żona Poledra powiła dwie bliźniacze córki, po czym umarła. Pełen żalu, nazwał dziewczynki Polgara i Beldaran. Kiedy zaś osiągnęły wiek dojrzały, wyprawił Beldaran do Rivy Żelaznopalcego, aby była mu żoną i matką rivańskiej dynastii. Polgarę jednak zatrzymał przy sobie i nauczył sztuki czarodziejskiej.
W gniewie po utracie Klejnotu Torak zniszczył Miasto Nocy i podzielił naród Angaraków. Murgom, Nadrakom i Thullom polecił zamieszkać na jałowych ziemiach u zachodnich wybrzeży Morza Wschodniego. Malloreanom rozkazał objąć we władanie cały kontynent. Nad wszystkimi ustanowił swych kapłanów, Grolimów, którzy mieli obserwować współbraci, karać niewiernych i składać mu ludzkie ofiary.
Po wielu stuleciach Zedar Odstępca, sługa Toraka, zaczął spiskować z Salmissrą, królową ludzi-węży, aby ta wysłała na Wyspę Wiatrów emisariuszy, którzy mieli zamordować Goreka, potomka Rivy, i całą jego rodzinę. Tak też się stało, choć krążyły pogłoski, że jednemu z dzieci udało się uciec; nikt jednak nie wiedział nic pewnego.
Ośmielony tym, że śmierć zabrała strażników Klejnotu, Torak zgromadził swe hufce i najechał Zachód, aby podbić jego mieszkańców i odzyskać kamień Aldura. Pod Vo Mimbre, na równinach Arendii, hordy Angaraków starły się z armiami Zachodu w straszliwej, krwawej bitwie. Tam też Brand, Strażnik Rivy, noszący Klejnot na swej tarczy, spotkał Toraka i w pojedynku powalił kalekiego boga. Na ten widok Angarakowie stracili ducha i wkrótce zostali pokonani i zniszczeni. Lecz nocą, kiedy królowie Zachodu świętowali zwycięstwo, Zedar Odstepca wykradł ciało Toraka i uniósł je ze sobą. Wtedy Najwyższy Kapłan Ulgosów, podobnie jak wszyscy jego poprzednicy zwany Gorimem, wyjawił, że Torak nie zginał, lecz jedynie zapadł w sen aż do dnia, gdy monarcha z rodu Rivy zasiądzie znów na tronie we Dworze Rivańskiego Króla.
Królowie Zachodu byli przekonani, że nie nastąpi to nigdy, sądzono bowiem, iż ród Rivy wygasł bezpowrotnie. Ale Belgarath i jego córka Polgara znali prawdę. Jedno z dzieci rzeczywiście ocalało z rzezi, w której zginęła cała rodzina Goreka. Para czarodziejów przez wieki ukrywała chłopca i jego potomków pośród ludu. Starożytne przepowiednie głosiły jednak, iż wciąż jeszcze nie nastał czas powrotu Rivańskiego Króla.
Mijały stulecia. Wreszcie w bezimiennym mieście na krańcu świata Zedar Odstepca natknął się na niewinne dziecko i postanowił zabrać je z sobą na Wyspę Wiatrów. Uczynił to w nadziei, że niewinność dziecka umożliwi mu zabranie Klejnotu Aldura tkwiącego w rękojeści miecza Rivańskiego Króla. Stało się zgodnie z jego życzeniem i Zedar wraz z dzieckiem i Klejnotem umknął na Wschód.
Polgara Czarodziejka mieszkała w tym czasie na farmie w Sendarii z młodym chłopcem, który nazywał ją ciotką Pol. Chłopcem tym był Garion, osierocony przez rodziców ostatni potomek rodu Rivy, nieświadomy swego pochodzenia.
Gdy Belgarath dowiedział się o kradzieży, pospieszył do córki do Sendarii, pragnąc, aby przyłączyła się do poszukiwań Zedara i Klejnotu. Polgara nalegała, by chłopiec towarzyszył im w wyprawie, toteż Garion wyruszył w drogę wraz ze swoją ciotką Pol i Belgarathem, którego znał jako odwiedzającego czasami farmę bajarza i nazywał dziadkiem.
Durnik, kowal z farmy, uparł się, by im towarzyszyć. Wkrótce też przyłączyli się do nich Barak z Cherek i Kheldar z Drasni, którego ludzie nazywali Silk. Z czasem do drużyny poszukiwaczy dołączyli inni: Hettar, koński mistrz z Algarii, Mandorallen, mimbrański rycerz, i Relg, ulgoski fanatyk. Pozornie też przypadek sprawił, iż księżniczka Ce’Nedra po kłótni z ojcem, imperatorem Tolnedry Ranem Borunem XXIII, uciekła z pałacu i dołączyła do kompanii, choć nie znała celu, do jakiego zmierzali. W ten sposób powstała drużyna, której skład zapowiedziało proroctwo z Kodeksu Mrin.
Poszukiwania zawiodły ich do Lasu Driad, gdzie spotkali murgoskiego Grolima Asharaka, który od dawna już w sekrecie obserwował Gariona. Wtedy w umyśle chłopca odezwał się głos przepowiedni i Garion uderzył Asharaka dłonią i Wolą. I Grolima pochłonął ogień. Tak Garion dowiedział się, że posiada czarodziejską moc. Polgara uradowała się wielce i oznajmiła, iż odtąd powinien zwać się Belgarion, jak przystało czarodziejowi. Wiedziała bowiem, że stulecia wyczekiwania dobiegły kresu i że to Garionowi przeznaczone jest zasiąść na tronie Rivy, jak zostało to przepowiedziane.
Zedar Odstępca w pośpiechu umykał przed Belgarathem. Okazał się jednak na tyle nieroztropny, że wkroczył na ziemie Ctuchika, Najwyższego Kapłana zachodnich Grolimów. Podobnie jak Zedar, Ctuchik był uczniem Toraka, ale od wieków dzieliła ich nienawiść. Gdy tylko Zedar przekroczył posępne góry Cthol Murgos, Ctuchik schwytał go w zasadzkę i odebrał mu Klejnot oraz dziecko, którego niewinność pozwalała mu bez obawy dotknąć kamienia Aldura.
Belgarath nadal podążał tropem Zedara, kiedy Beltira, inny z uczniów Aldura, przekazał mu wieść, że Klejnot i dziecko znaleźli się w rękach Ctuchika. Reszta drużyny wyruszyła do Nyissy, gdzie Salmissra, królowa miłującego węże ludu, poleciła porwać Gariona i przywieźć do jej pałacu. Lecz Polgara uwolniła chłopca i zamieniła Salmissrę w węża, by w tej postaci na wieki władała swym plemieniem.
Kiedy Belgarath dołączył do innych, poprowadził kompanię w pełną trudów podróż do mrocznego miasta Rak Cthol, zbudowanego na szczycie góry pośród pustyni Murgów. Po pełnej trudów wspinaczce stanęli oko w oko z Ctuchikiem, który wiedział o ich nadejściu i czekał wraz z dzieckiem i Klejnotem. Wtedy Belgarath wyzwał Ctuchika na pojedynek czarodziejów. Ctuchik w rozpaczliwym momencie użył niedozwolonego zaklęcia, które unicestwiło go całkowicie i bez śladu.
Wstrząs towarzyszący jego śmierci zwalił Rak Cthol ze szczytu góry. Podczas gdy miasto Grolimów obróciło się w gruzy, Garion chwycił ufne dziecko, dzierżące Klejnot, i uniósł je w bezpieczne miejsce. Wraz z towarzyszami uciekli na Zachód, ścigani przez kohorty Taura Urgasa, króla Murgów. Kiedy jednak przekroczyli granicę Algarii, armie Algarów natarły na Murgów i zmusiły ich do odwrotu. Belgarath mógł wreszcie skierować się na Wyspę Wiatrów i umieścić Klejnot na należnym mu miejscu.
Tam, we Dworze Rivańskiego Króla, w Dzień Zarania chłopiec zwany przez nich Podarkiem złożył Klejnot Aldura w dłoni Gariona, który stając obok tronu wsunął kamień na jego miejsce w rękojeści wielkiego miecza. A kiedy to uczynił, Klejnot zalśnił żywym ogniem, a miecz stał się jęzorem zimnego, błękitnego płomienia. Po tych znakach wszyscy poznali, że Garion jest rzeczywiście prawowitym następcą tronu Rivy. Obwołano go zatem królem Rivy, Władcą Zachodu i Powiernikiem Klejnotu.
Wkrótce, zgodnie z Traktatami podpisanymi po bitwie pod Vo Mimbre, chłopiec, który przebył długą drogę ze skromnej farmy w Sendarii na tron Rivańskiego Króla, przyjął ofiarowaną mu rękę księżniczki Ce’Nedry. Zanim jednak zdążył odbyć się ślub, głos proroctwa, stale obecny w jego umyśle, polecił mu udać się do komnaty, w której przechowywano dokumenty, i zajrzeć do Kodeksu Mrin.
Starożytny zbiór przepowiedni zdradził Garionowi, iż przeznaczone mu jest ująć miecz Rivy i wyruszyć z nim przeciw kalekiemu bogowi Torakowi, aby go zabić lub zginąć samemu i w ten sposób przesądzić o losach świata. Od chwili koronacji Gariona Torak bowiem zaczynał już budzić się ze swego długiego snu, a ich spotkanie miało rozstrzygnąć, która z dwóch przeciwstawnych Konieczności czy też które z proroctw zwycięży.
Garion wiedział, że mógłby zebrać armię i na jej czele najechać Wschód. Ale choć jego serce przepełniał strach, chłopiec postanowił, iż samotnie wyruszy na niebezpieczną wyprawę. Towarzyszyli mu jedynie Belgarath i Silk. O świcie wymknęli się z Cytadeli w Rivie, rozpoczynając długą podróż do mrocznych ruin Miasta Nocy, gdzie spoczywał Torak.
Lecz księżniczka Ce’Nedra udała się do królów Zachodu i przekonała ich, by dołączyli do niej, próbując odwrócić uwagę wojsk Angaraków, tak by ułatwić Garionowi dotarcie do celu. Z pomocą Polgary odwiedziła Sendarię, Arendię i Tolnedrę, zbierając wokół siebie ogromną armię, która miała związać siły Wschodu. Do spotkania doszło na równinie otaczającej miasto Thull Mardu. Pochwycona pomiędzy hufce imperatora Mallorei ‘Zakatha i wojska szalonego króla Murgów Taura Urgasa armia Ce’Nedry ledwie uniknęła całkowitej zagłady. Ale Cho-Hag, Wódz Wodzów Klanów Algarii, zabił Taura Urgasa, król Nadraków Drosta lek Thun zaś przeszedł na stronę Zachodu, umożliwiając oddziałom Ce’Nedry odwrót.
Tymczasem jednak Ce’Nedra, Polgara, Durnik i chłopiec Podarek trafili do niewoli i stanęli przed obliczem ‘Zakatha, który wysłał ich do zrujnowanego miasta Cthol Mishrak, aby tam osądził ich Zedar. Zedar zabił Durnika i Garion przybył na miejsce w chwili, gdy Polgara łkała nad jego ciałem.
W pojedynku czarodziejów Belgarath uwięził Zedara wewnątrz skały głęboko pod ziemią. Wtedy jednak Torak ostatecznie ocknął się ze snu. Dwa przeznaczenia, które zmagały się z sobą od zarania dziejów, stanęły do walki w ruinach Miasta Nocy. I tam, pośród ciemności, Garion, Dziecię Światła, zabił Toraka, Dziecię Mroku, płonącym mieczem Rivańskiego Króla, a mroczne proroctwo z jękiem zapadło w otchłań.
UL i sześciu żywych bogów przybyło po ciało Toraka. Polgara zaczęła ich błagać, by ożywili Durnika, co też, z niejakim wahaniem, uczynili. Ponieważ jednak nie przystało, by Polgara tak dalece przewyższała go swą potęgą, bogowie obdarzyli Durnika mocą czarodziejską.
Potem zaś wszyscy wrócili do Rivy. Belgarion poślubił Ce’Nedrę, a Polgara została żoną Durnika. Klejnot znów znalazł się na właściwym miejscu, by odtąd strzec Zachodu. A trwająca od siedmiu tysięcy lat wojna bogów, królów i ludzi wreszcie się zakończyła.
A przynajmniej tak sądzono. CZĘŚĆ PIERWSZA
Dolina Aldura ROZDZIAŁ 1
Była późna wiosna. Deszcze nadeszły i minęły, mróz na dobre już opuścił ziemię. Rozgrzane delikatnymi muśnięciami słońca wilgotne brązowe pola otworzyły się na przyjęcie ciepłych promieni, okryte jedynie delikatnym zielonym puchem pierwszych kiełków, budzących się z zimowego snu. Pewnego pięknego poranka, dość wcześnie, kiedy powietrze wciąż było chłodne, lecz czyste niebo obiecywało złocisty, pogodny dzień, chłopiec Podarek wraz ze swą rodziną opuścił gospodę położoną w jednej ze spokojniejszych dzielnic ruchliwego portu Camaar na południowym wybrzeżu królestwa Sendarii. Podarek nigdy przedtem nie miał żadnych krewnych i poczucie rodzinnej przynależności było dla niego czymś nowym. Wszystko wokół wydawało się inne, jakby mało ważne, w zestawieniu z faktem, że oto stał się częścią niewielkiej, bliskiej sobie grupki ludzi, których łączyła miłość. Cel podróży, rozpoczętej tego wiosennego poranka, był bardzo prozaiczny, a jednocześnie niezwykle doniosły. Wracali do domu. Podobnie jak rodziny, Podarek nie miał też nigdy domu i choć dotąd nie widział jeszcze chaty w Dolinie Aldura, do której zmierzali, to jednak tęsknił już do tego miejsca, jakby każdy tamtejszy kamień, drzewo czy krzak tkwił w jego pamięci od dnia narodzin.
Tuż przed północą znad Morza Wiatrów nadciągnął przelotny deszcz, który ustał równie szybko, jak się pojawił, pozostawiając szare brukowane uliczki i wysokie, kryte dachówką domy Camaar odświeżone na powitanie porannego słońca. Kiedy solidny wóz, kupiony przez kowala Durnika dwa dni wcześniej po długich i dokładnych oględzinach, toczył się wolno ulicami miasta, Podarek, przycupnięty pośród worków z prowiantem i ekwipunkiem wypełniających wnętrze pojazdu, czuł w powietrzu gorzkawy posmak morza. Czerwone dachy domów, które mijali, rzucały błękitne, jasne cienie. Powoził, rzecz jasna, Durnik. Jego silne, opalone ręce fachowo dzierżyły lejce, za ich pośrednictwem przesyłając zaprzęgowi uspokajającą wiadomość, że oto ktoś nad nim panuje i dokładnie wie, co robi.
Silna, flegmatyczna klacz, niosąca na grzbiecie Belgaratha Czarodzieja, najwyraźniej nie podzielała jednak miłego spokoju koni pociągowych. Belgarath, jak to miał czasem w zwyczaju, zasiedział się poprzedniego wieczoru przy szynkwasie w gospodzie, toteż tego ranka garbił się w siodle, nie zwracając najmniejszej uwagi na to, dokąd właściwie jedzie. Klacz, również niedawno nabyta, nie zdążyła jeszcze przywyknąć do zwyczajów nowego właściciela i jego niemal agresywny brak zainteresowania drażnił ją. Często wywracała oczami, jakby starała się ustalić, czy ten nieruchomy kloc na jej grzbiecie naprawdę chce, aby biegła obok wozu.
Córka Belgaratha, znana całemu światu jako Polgara Czarodziejka, poważnym wzrokiem obserwowała półsenną wędrówkę ojca ulicami Camaar, komentarze zachowując na później. Siedziała obok Durnika, od kilku tygodni jej męża, odziana w płaszcz z kapturem i prostą sukienkę z szarej wełny. Odłożyła na bok błękitne aksamitne suknie, klejnoty i strojne, oblamowane futrem płaszcze, które nosiła w Rivie i niemal z ulgą przyjęła obecny niewyszukany przyodziewek. Polgara nie miała nic przeciw wykwintnym sukniom, jeśli tego wymagała okazja. W takich strojach wyglądała niczym królowa, zaćmiewając wszystkie władczynie na świecie. Odznaczała się jednak niezwykłym wyczuciem sytuacji, toteż z radością przywdziała skromne ubranie, ponieważ pasowało ono do sytuacji, o której marzyła przez niezliczone stulecia.
W odróżnieniu od swej córki, Belgarath dobierał sobie stroje wyłącznie dla własnej wygody. Fakt, że na nogach miał buty nie od pary, nie wskazywał ani na szczególną biedę, ani na niedbalstwo. Był raczej wynikiem świadomego wyboru: lewy but leżał wygodnie na stopie, podczas gdy jego towarzysz z pary uciskał palce; z kolei prawy but - z innej pary - pasował doskonale, natomiast jego bliźniak obcierał piętę. To samo odnosiło się do reszty stroju Czarodzieja. Nie przeszkadzały mu łaty na kolanach spodni, nie przejmował się tym, iż był jednym z nielicznych ludzi na świecie, którzy przepasywali się kawałkiem sznura, i zadowalał się wygniecioną tuniką, zaplamioną sosem do tego stopnia, że ktoś o choćby umiarkowanej wrażliwości nie użyłby jej nawet jako szmaty do podłogi.
Wielka dębowa brama Camaar była szeroko otwarta, wojna bowiem, szalejąca na równinach Mishrak ac Thull, setki mil na wschód, dobiegła już końca. Ogromna armia, zebrana przez księżniczkę Ce’Nedrę, wróciła do domów i w Królestwach Zachodu raz jeszcze zapanował pokój. Belgarion, król Rivy i Władca Zachodu, zasiadał na tronie we Dworze Rivańskiego Króla, a Klejnot Aldura znów spoczywał na swym właściwym miejscu. Kaleki bóg Angaraków nie żył, a wraz z nim umarła odwieczna groźba, wisząca nad Zachodem.
Wartownicy pełniący straż przy bramie nie zwrócili uwagi na mijającą ich rodzinę Podarka. Tak oto podróżni opuścili Camaar i znaleźli się na szerokim, prostym trakcie imperialnym prowadzącym na wschód, do Muros i dalej, ku zwieńczonym śniegiem pasmom górskim, oddzielającym Sendarię od ziem końskich klanów Algarii.
Liczne ptaki krążyły w przejrzystym powietrzu i śmigały nad głowami zaprzęgu oraz cierpliwej klaczy, wspinających się na łagodne wzniesienie za Camaar. Ptaki śpiewały i ćwierkały, zupełnie jakby pozdrawiały wędrowców, często też zawisały nad wozem na rozedrganych skrzydłach. Polgara uniosła swą piękną twarz ku jasnemu, czystemu niebu, nasłuchując.
- Co one mówią? - spytał Durnik. Uśmiechnęła się łagodnie.
- Paplają - odparła dźwięcznym głosem. - Ptaki często to robią. Ogólnie rzecz biorąc cieszą się, że jest poranek, że słońce świeci, a ich gniazda są już gotowe. Większość z nich pragnie opowiedzieć mi o swych jajkach. Ptaki zawsze chcą mówić o jajkach.
- I oczywiście cieszą się, że cię widzą, prawda?
- Chyba tak.
- Jak sądzisz, czy mogłabyś kiedyś nauczyć mnie ich mowy?
- Jeśli sobie życzysz - odparła z uśmiechem. - Ale nie jest to zbyt praktyczna wiedza.
- Parę niepraktycznych wiadomości jeszcze nikomu nie zaszkodziło - odrzekł z kamienną twarzą.
- Och, mój Durniku - zaśmiała się Polgara, czułym gestem nakrywając ręką jego dłoń. - Jesteś naprawdę cudowny, wiesz o tym?
Podarek, usadowiony tuż za ich plecami pomiędzy torbami, skrzynkami i narzędziami, starannie wybranymi przez Durnika w Camaar, uśmiechnął się, czując, że jego również obejmuje ciepłe, głębokie uczucie, łączące tę parę. Nie przywykł do tego, by ktoś obdarzał go uczuciem. Wychował go - jeśli w ogóle można tu użyć tego słowa - Zedar Odstępca, z wyglądu bardzo przypominający Belgaratha. Zedar po prostu natknął się kiedyś na niego w wąskiej alejce jakiegoś zapomnian...