Defiled – Evangeline Anderson Defiled Evangeline Anderson Tłumaczenie: Katherine Carther (zakochana.wariatka) Nieoficjalne tłumaczenie: Katherine Cart...
17 downloads
25 Views
144KB Size
Defiled – Evangeline Anderson
Defiled Evangeline Anderson Tłumaczenie: Katherine Carther (zakochana.wariatka)
Nieoficjalne tłumaczenie: Katherine Carther (zakochana.wariatka)
JEDEN Wieczność jest bardzo długim okresem czasu. Niewyobrażalną długością światła i ciemności, których zwykły śmiertelnik nie mógłby zrozumieć. W rzeczywistości tylko ci, którzy otrzymują dar nieśmiertelności - niekończącego się życia - mogą to pojąć. Są to Cherubini oraz Serafini stojący po prawicy Pana Zastępów. Podobnie jest z demonami pochodzącymi z Piekła, którzy składają pokłon Panu Zła - oni także mają w swych mrocznych umysłach pojęcie o tym, czym jest wieczność. Każda z istot niebieskich jak i demony żyją wiecznie ze świadomością, że w życiu żadnego z nich nigdy nic się nie zmieni. W życiu żadnego z wyjątkiem jednego. Raz na tysiąc lat najmłodsza, najbardziej niewinna anielica w całym Niebie oddaje się najbardziej złemu demonowi z Piekła. Spotkanie się z dziką żądzą istot ciemności jest strasznie przerażające i śmiertelne dla delikatnego anioła. Wielka szkoda, rzeczywiście. Ale jak inaczej utrzymać równowagę między dwoma królestwami nie z tego świata? Jest to ofiara konieczna, aby układało się pomiędzy siłami dobra oraz zła i nie można tego zatrzymać. Jeśli by się tak stało, nastąpiłaby wojna między Niebem, a Piekłem, która rozegrałaby się na Ziemi, siejąc wszędzie spustoszenie i rzeź, i zmyłaby całe życie z zielononiebieskiego globu znajdującego się pomiędzy tymi dwoma światami. Elandra jest najmłodszą i najpiękniejszą anielicą, jaką znano. Jeszcze nie rozumiała, że miała stać się barankiem ofiarnym dla drapieżnych wilków z podziemia. Jakoś nigdy nie przyszło jej to na myśl, choć wkoło wszystko dawało jej jasne znaki i wystarczyło tylko, żeby choć raz na nie spojrzała. Jak na razie jej życie było istną sielanką. Śpiewała w Niebiańskim Chórze, pracowała w swoim ogródku na obłoku, gdzie rosły pięknie pachnące kwiaty. Czasami swój wolny czas spędzała z innymi aniołami, jednak uwielbiała też samotność. Całymi godzinami spoglądała w rozgwieżdżone niebo, marzyła, zastanawiała się, pragnęła. Wszystkie te rzeczy były typowe dla każdego anioła. A jednak Elandra była inna. Mówi się, że gdy Pan Zastępów stworzy nowego anioła to z tej okazji na niebie rozbłyska nowa gwiazda. I żadna gwiazda nie świeciła tak pięknie i mocno jak
Defiled – Evangeline Anderson
ta, należąca do Elandry. Z Ziemi widać ją jest, jako niesamowicie świecące, wyróżniające się od innych ciało niebieskie, znajdujące się wśród innych, dużo mniejszych. Jeśli jej gwiazda różniła się od pozostałych, to także ona także się wyróżniała. Pod czystymi, cienkimi jak pajęczyna i miękkimi jak jedwab szatami, ciała przyjaciół Elandry były proste oraz bezpłciowe. Między nogami zwisały im bezbarwne, nierozwinięte fiuty, a ich posiadacze niegodnie nazywali siebie mężczyznami. Kobiety miały blade, suche szczeliny, niczym lodowe pustynie, a ich piersi były płaskie z małymi kwiatuszkami na środku – jakby imitacjami sutków. Ale Elandra tak nie wyglądała. Jej ciało było smukłe, ale zaokrąglone i pełne. Ciężkie piersi z ciemnoróżowymi końcówkami aż prosiły się o to, aby je possać. A fałdki między jej nogami nie były bezpłciowe, niedawno jej kobiecość wyrosła na głodny przyjemności kwiat. Elandra nie miała pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Wargi jej cipki były nabrzmiałe z potrzeby, a wnętrze jej płci miało ciemnoczerwony kolor, zapraszając do środka, choć tak naprawdę Elandra nie wiedziała, czego potrzebowała. Czasem przypadkowy nacisk na jej fałdki powodował dreszcz bólu, a z wnętrza jej kobiecości wypływał śliski miód, jakby płacz jej cipki. Następnie Elandra czuła w całym ciele mrowienie - niczym oczekiwanie, oczekiwanie na coś, czego nie umiała zrozumieć ani zdefiniować. Nie raz myślała o poproszenie przyjaciół - innych aniołów - o pomoc, chciała ich zapytać czy kiedykolwiek czuli to, co ona. Ale opisanie tego było dla niej niezwykle żenujące. Po za tym, przez ich cienkie szaty Elandra dostrzegała smukłość ich ciał, bezpłciowość, podczas gdy ona… ona taka nie była. Więc uciekała do swojego chmurzanego ogrodu i spoglądała w gwiazdy, starając się myśleć o czymś innym, aż ból między nogami ustępował. Elandra wiedziała, że czas złożenia tysiącletniej ofiary się zbliża. Wiedziała nawet co to oznacza. Jeden z aniołów - być może nawet wiedziała kto - zostanie zrzucony w otchłań Piekła, by zaspokoić demoniczny apetyt przerażającego Osgiloth’a. Gdyż to właśnie On był demonem władającym Piekłem i jako Pan Ciemności chodził nieraz po Ziemi w poszukiwaniu kogoś, kogo mógłby pożreć. Czasami aniołowie szeptali między sobą, co taki demon robi z nieszczęśnikiem, który ma zapewnić całej reszcie bezpieczeństwo na najbliższe tysiąc lat.
Nieoficjalne tłumaczenie: Katherine Carther (zakochana.wariatka)
- Osgiloth podobno rozkazuje, aby jego podwładni trzymali cię mocno i zdzierali z ciebie suknię – powiedział do Elandry jej najlepszy przyjaciel, Alar, gdy rozmawiali o tym pewnego dnia. – I wtedy liżą i ssą twoje najbardziej intymne części ciała aż błagasz ich o litość, ale oni nie słuchają, bo to przecież demony. - Oczywiście, że nie – mruknęła Elandra. Może jednak ktoś słyszał o miłosiernym demonie? Przecież nie mogła sobie pomóc, prosząc przyjaciela o zerwanie jej kwiatu w ogródku na obłoku. – Jakie intymne części masz na myśli? Srebrne oczy Alara, takie jak Elandry, rozszerzyły się. - Punkty na klatce piersiowej i miejsce między nogami. Wiesz przecież co mam na myśli. Elandra bardzo dobrze wiedziała, co miał na myśli. Założyła złote pasma swych długich włosów za ucho i skinęła głową. Przed oczami pojawił jej się obraz potężnego Osgiloth’a i jego sług zrywających szaty z bezradnego anioła. Osgiloth ssący jej nabrzmiałe sutki, ich gorące języki przeplatające się, ogień płonący wewnątrz niej. Jego Róg rozwierający fałdki jej płci i wchodzący w jej śliskie ciało. - Mówią, że demony mają dwa koguty, wiesz? – głos Alar’a był cichy, jak zawsze, kiedy anioły rozmawiały o takich rzeczach. – Mogą wejść w obydwie dziurki, jeśli chcą. - Nie słyszałam o tym. Myślisz, że to prawda? – Elandra zadrżała. Alar wzruszył ramionami. - Nie wiem i mam nadzieję, że nigdy się nie dowiem. - Uważam, że jeden – Elandra zgodziła się gorąco, jednak w głębi siebie zastanawiała się nad tym. Zaledwie mówienie o takich rzeczach powodowało różne reakcje w jej ciele. Jej sutki były twarde, nawet cienki materiał jej szaty zdawał się je drażnić. Jej cipka była gorąca i wilgotna, zupełnie jakby była gotowa przyjąć w siebie demona. Ale było to oczywiście niemożliwe. Bez względu na to jak jej kobiecość była wilgotna, to jednak wciąż była mała i delikatna, a mówiono, że demony miały naprawdę potężne koguty, znacznie większe od tych przykurczonych okazów Niebieskich Posłańców. Do tego wiedzieli jak ich używać w sposób, w który anioł nigdy by sobie nie pozwolił.
Defiled – Evangeline Anderson
Aniołowie nie mają żadnej seksualnej wiedzy o sobie nawzajem, nie mogą albo nie chcą jej posiadać. Tylko wtedy, kiedy spadną z łaski Boga Jedynego poznają podstawy grzechu i zrozumieją zabronione rzeczy. Dlatego właśnie od momentu stworzenia aż do końca swojego istnienia każdy demon może bezustannie się pierzyć, a każda anielica jest dziewicą. Każda jest dziewicą, a tylko jedna ma zostać ofiarą. Gdy Elandra znalazła się w swoim ogrodzie, zaczęła pielęgnować pachnące kwiaty. Chciała, aby rosły tam inne kolory oprócz bladoniebieskich i różowych niczym niebo o świcie. Intensywnie czerwone mogłyby być ładne, albo w odcieniu głębokiej purpury lub fioletu… Była tak pochłonięta myślami, że szorstkie ręce ciągnące ją za ramiona zmuszając do wstania, całkowicie ją zaskoczyły. Kiedy się odwróciła i zobaczyła kto ją tak wystraszył, omalże serce nie stanęło jej w piersi. Dwa największe anioły, uważane za osobistą straż Gabriela, ciągnęły ją w głąb Nieba. Wydawali się być jakby wykuci z kamienia, a ich twarze były ponure. - Co się dzieje? Gdzie mnie zabieracie? – wysapała Elandra, choć w głębi siebie wiedziała co się dzieje. Zabierali ją do Skoku Otchłani, jedynego miejsca w Niebie, z którego widać było Piekielne Płomienie. Kiedyś ona i Alar tam pojechali, żeby pokazać, że się nie boją. Od tamtego czasu w ciąż w jej głowie przesiadywał obraz zniszczenia i chaosu. Na tę myśl przeszedł ją dreszcz. Pomysł, aby zajrzeć do Skoku Otchłani nie był najlepszym pomysłem. Na myśl o opuszczeniu najbardziej idealnego miejsca we wszechświecie na rzecz krainy zła, w jej srebrnych oczach pojawiły się łzy. Ale ze łzami, czy bez nich - jej oprawcy byli bezwzględni. - Zostałaś tysiącletnią ofiarą, Elandro – powiedział ten po jej prawej stronie. – Gabriel osobiście wydał taki rozkaz, przykro nam, ale nie możemy ci pomóc. - Nie, proszę! Błagam was, nie mnie! Proszę! – Elandra walczyła, ale nie miała najmniejszych szans ze stalowym uchwytem aniołów. Pomimo dzikich protestów Elandry, aniołowie związali jej skrzydła, aby nie mogła uciec od swojego przeznaczenia. Następnie bez słowa, czy choćby ostrzeżenia zrzucili ją w dół… w dół do gorących, czarnych płomieni oznaczających Piekło.
Nieoficjalne tłumaczenie: Katherine Carther (zakochana.wariatka)
Ja, to cały czas miałam być ja, a zdałam sobie z tego sprawę zbyt późno, dopiero gdy zostałam zrzucona w otchłań. Dlaczego nie zauważyłam tego wcześniej? Jestem inna – zbyt inna, aby rościć sobie prawo do przebywania w Niebie. To przez moje ciało – czuję się inna, mam więcej kształtów niż inni. Dlatego mnie wyrzucili. Dlatego jestem ofiarą, która ma utrzymać równowagę. To moja wina, to za to, że chciałam… pragnęłam więcej niż inni. Uświadomiła sobie, że wypełniło ją upokorzenie. Gdy Piekło było coraz bliżej, jej skrzydła rwały się do powrotu, drżały. Kiedy starała się uwolnić i odlecieć, strach pokonał wstyd. Choć nie była w stanie w pełni rozwinąć skrzydeł to przynajmniej ustawiła je pod takim kątem, że utworzyły spadochron, który spowolnił i zamortyzował jej upadek. Ale upadek na ziemię nie był tym, czego Elandra obawiała się najbardziej – bała się tego, co się stanie gdy go przeżyje. Smród siarki dotarł do jej wrażliwych nozdrzy, a śmiech demonów zaatakował jej uszy; Elandra była przerażona. Czy to byli słudzy Osgiloth’a? Czy wyrwą jej pierzaste, białe skrzydła w przypływie zazdrości? Demony nie miały skrzydeł – dostali je, kiedy służyli Panu Najwyższemu, gdy jednak zbuntowali się, ich skrzydła zostały im wyrwane i wyrzucone wraz z nimi do Piekła. Albo zrobią tak, jak powiedział Alar – zerwą z niej szaty, aby lepiej splugawić jej niewinne ciało. Elandra nie miała zbyt dużo czasu, aby rozmyślać o swoim losie, gdyż ziemia była coraz bliżej. Tuż przez tym, jak jej smukłe ciało niemal nie roztrzaskało się na twardej gorącej podłodze, czyjeś silne ręce w skórzanych rękawiczkach, złapały ją i uchroniły przed upadkiem - były to dwa demoniczne skrzaty, najmniejsze ze wszystkich demonów. W tym momencie Elandra zdała sobie sprawę, że musieli czekać na ofiarę tysiąclecia i teraz zamierzali ją zaprowadzić do Osgiloth’a, aby się z nią zabawił. Elandra dosyć szybko zdążyła im się przyjrzeć. Zauważyła, że te stworzenia były nieco powyginane, o połowę mniejsze od człowieka, a z ich głów wystawały zakrzywione twarde rogi niczym u barana. Mieli ciemnoczerwoną skórę, przez to wyglądali dokładnie tak, jak je opisywano, jednak w rzeczywistości byli jeszcze bardziej przerażający niż Elandra kiedykolwiek sobie to wyobrażała. Wtedy jeden z nich zawiązał jej oczy brudną szmatą, a następnie unieruchomił za plecami ręce i związał kostki. Unieśli jej wysoko ręce i szczypali, głaskali oraz szturchali ją. Elandra zadrżała, gdy ich brudne łapska dotknęły jej skóry, a łzy powoli zaczęły spływać po jej
Defiled – Evangeline Anderson
gładkich policzkach. Musiała to wytrzymać, ale jak? Silne ręce trzymały ją w mocnym uścisku, a ona nie miała jak uciec, ponieważ była całkowicie unieruchomiona. - Ładniutka, prawda? – piskliwy głos drażnił jej uszy. – Jesteś gotowa, aby zostać posiłkiem dla demona, mój piękny aniołku? - Zostaw ją Blox – powiedział inny demon ze złością w głosie. – Znasz rozkaz. Nie możesz jej nic zrobić, więc po prostu ją zostaw. - Cóż, nie jesteśmy przecież w stanie zaprowadzić ją do Pana nie dotykając jej – zaprotestował pierwszy skrzat. – Więc mówię, że możemy coś z nią zrobić – palce na jej ciele stały się bardziej zaborcze. Elandra krzyknęła, gdy znalazły szparkę między jej nogami. W tym momencie była całkowicie sucha, zbyt przepełniona lękiem, aby jej ciało mogło pragnąć; była w tym momencie jak reszta anielic. Ale sprytne palce skrzata poruszały się między jej udami, chcąc ją rozdziewiczyć jeszcze zanim przedstawią ją swojemu panu. - Proszę, nie! – krzyknęła dziko i zaczęła się wykręcać, aby uciec. Ten koszmar nawet w połowie nie przypominał jej pragnień, o których rozmyślała będąc w swoim ogrodzie. To było straszne, zbyt straszne, aby mogło być prawdziwe, a mimo trwało dalej i dalej. Przeraźliwy, demoniczny śmiech wypełnił powietrze, gdy szarpała się i płakała. Prawdopodobnie skrzat o imieniu Blox cieszył się z jej cierpienia oraz strachu, gdy jego ciężkie łapska dotykały jej ciała. – Proszę – błagała ponownie. – Proszę… proszę nie we mnie… Jej słowa zdały się ocucić innego skrzata, ponieważ łapska Blox’a zostały strzepnięte z jej ciała. - Powiedziałem puść ją – krzyknął ponownie drugi głos. – Znasz rozkaz Czarnego Pana, nikt nie może jej mieć przed nim. Nawet poznać jej smaku. Elandra została bezlitośnie zrzucona na ziemię, gdy drugi demon uderzył tego o imieniu Blox. Spod krawędzi szmaty zakrywającej jej oczy widziała jak białe pióra spadające z jej skrzydeł rozpadają się w zetknięciu z ziemią z Piekła. - Dobra, później – wyskrzeczał ponuro Blox. – Bądź co bądź, nie możesz mnie winić za próbowanie. Tylko spójrz na nią, na to co ma na sobie. Przez tę przeźroczystą suknię widać jej duże, dojrzałe cycki oraz miękką i ciepłą cipkę. Nigdy wcześniej nie miałem cipki anioła.
Nieoficjalne tłumaczenie: Katherine Carther (zakochana.wariatka)
- Teraz nie będziesz miał już nic – padła krótka odpowiedź. – Ona jest dla Pana Ciemności, a nie dla takich jak ty czy ja. - Jak dla mnie to jest to nie sprawiedliwe, że my także nie możemy jej mieć. Po za tym, dlaczego to właśnie my musimy nadwyrężać swoje kręgosłupy i nieść ją Panu? Pójdźmy lepiej obok Jeziora Ognia, wtedy jej piękne nóżki nie powinny się poparzyć od siarki – mruknął Blox. - Rozkaz to rozkaz – powtórzył nieubłaganie drugi skrzat. – Po za tym nie jest wcale taka ciężka, nie waży więcej niż dusza. - Bo jest w większości z piór – powiedział Blox. Uszczypnął Elandrę w wewnętrzną stronę uda, jakby mszcząc się za to, że nie może jej mieć. Krzyknęła ponownie, ale tym razem ten drugi skrzat milczał. Najwidoczniej ból nie był zakazany, co najwyżej obnażenie - przynajmniej póki nie dotrą do Osgiloth’a. Jezioro Ognia, gdzie zagubione dusze i demony w niełasce są topione, jest tak duże, że obejście go w połowie zajęłoby więcej niż jedno człowiecze życie. Ale pałac Osgiloth’a, gdzie zabierali Elandrę, nie był tak daleko od miejsca, w którym spadła z Nieba. Droga jednak zdawała się nie mieć końca, a zapach siarki drażnił nos Elandry. Skrzaty przestały mówić i teraz słychać było tylko odgłos ich pazurów drapiących ziemię oraz wycie i wołanie dusz skazanych na wieczne cierpienie w jeziorze ognistych otchłani. Umrę. Idę na spotkanie ze śmiercią, pomyślała Elandra i wiedziała, że to prawda. Anioł w Niebie nie mógł zostać zabity ani ranny. Ale anioł w Piekle to zupełnie co innego. Niebiańskie ciało jest zbyt czyste, aby przebywać długo w smrodzie i brudzie z podziemia. Już czuła te nieczystości na skórze i swędzenie w miejscach, gdzie jej dotykano. Czuła się brudna i wiedziała, że będzie jeszcze gorzej. Gdy tylko potężny demon Osligoth skończy z nią, ona z pewnością roztopi się niczym płatek śniegu w jałowych odłogach pustyni. Nie było szans, aby długo wytrzymała taki horror ani też tego nie chciała. Od momentu, w którym trafiła do Piekła, wiedziała, że śmierć byłaby dla niej najlepszym rozwiązaniem.
*****
Defiled – Evangeline Anderson
Była najpiękniejszą istotą, jaką Razjel kiedykolwiek widział. Jej obecność zdała mu się wnieść światło do tego pomieszczenia wypełnionego regałami z książkami o czarnej magii i zaklęciach, których Razjel uczył się bez krzty przyjemności. Skrzaty położyły ją przed nim na kanapie. Była związana skórzanymi pasami. Demony z pochylonymi głowami cofnęły się i stanęły przy drzwiach. Anielica leżała, cała drżąc. Miała na oczach przepaskę, a jej związane skrzydła ściśle przylgnęły do jej smukłego ciała tak blisko, że zdawała się znikać. Światło padało na jej długie blond włosy, opadające na szyję niczym szal, oraz przeźroczystą szatę, przez którą widział jej pełne piersi zwieńczone różowymi sutkami i jej płeć, która wkrótce miała być wypełniona jego nasieniem. Zbyt piękna. Tak jak powiedział Ojciec, pomyślał Razjel studiując leżącą przed nim, idealną anielicę. Nie było w niej żadnej niedoskonałości, żadnej skazy, tylko piękno w czystej postaci. Jego ojca nie było, co oznaczało, że to on miał prawo do tego niewinnego stworzenia. Nie zostawiaj ani jednej części nienaruszonej – powiedział mu Osgiloth wychodząc z Piekła i zostawiając odpowiedzialność za wszystko swojemu jedynemu synowi. – Ma zostać zniszczona, masz wziąć z niej zarówno ból jak i przyjemność, do której masz prawo jako, że jest to ofiara tysiąclecia. Rób z nią co chcesz i ile chcesz, a następnie oddaj skrzatom. Najlepiej będzie, jeśli zrobisz tak, jak ja zawsze robię. - Tak Ojcze. To, co zawsze robisz – szepnął Razjel, nie wiedząc, że mówi na głos. – Zawsze tylko raz. Ale ja jestem tym, który zrobi wyjątek. Patrząc na jej piękne, prawie nagie ciało, postanowił zmienić nieco rozkazy ojca. Pragnął zerwać z niej szatę i odrzucić w najdalszy kąt, aby móc podziwiać jej jedwabiste ciało, które jakby było stworzone dla jego rąk. Chciał ssać te dojrzałe sutki, skręcać je, aby wiła się pod nim i jęczała. Miał przemożoną ochotę wedrzeć się w ten jej dziewiczy tyłek swoimi obydwoma kogutami. Pragnął rozdzielić jej nogi i wbijać się w nią raz po raz aż do samego końca, żeby jego czarna sperma wypełniała ją od środka, żeby jęczała, żeby drżała z rozkoszy i bólu. Dopóki całkowicie nie zbrudziłby jej pięknego ciała. Ale to nie leżało w naturze Razjel’a – w tej stronie jego natury, której nie posiadał żaden inny demon w Piekle. I ta właśnie jego strona czuła litość do istoty trzęsącej się na jego kanapie. Wyglądała żałośnie, a on pragnął ją
Nieoficjalne tłumaczenie: Katherine Carther (zakochana.wariatka)
pocieszyć. Chciał wziąć ją na ręce i głaskać po włosach oraz delikatnych piórach i uspokajać. Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale to byłoby kłamstwo. Nic nie będzie dobrze. Nigdy już nie będzie dla niej dobrze. Nie, jeśli będę posłuszny woli ojca. Muszę być posłuszny. Razjel utwardzał swoje serce przeciwko jej pięknu. On nigdy nie będzie panem Piekła, skoro jego ojciec szkolił go tak długo, a on nie mógłby zwyczajnie splugawić tej anielicy. - Otwórz oczy aniele – warknął pochylając się nad nią i zrywając z jej oczu opaskę. Zagryzła dolną wargę i odwróciła się w jego stronę. Następnie, co wydawało się trwać całą wieczność, jej powieki zadrgały i jasne srebrne oczy spojrzały na niego. Te oczy - oczy anioła - przypomniały kogoś Razjel’owi. Kogoś, o kim dawno już zapomniał. Więc zamiast dalej wpatrywać się w jej oczy i pozwolić sobie przypomnieć tę osobę, prześlizgnął wzrokiem po reszcie jej ciała. - Widzę, że przyszłaś ubrana specjalnie na tę okazję – zaszydził. Złapał za krawędź sukni i pociągnął pozostawiając jej ciało nagie. Anielica dalej uparcie milczała, a jej oczy rozszerzały się coraz bardziej i bardziej, kiedy Razjel skierował się do jej piersi i złapał jej sutki, które jakby pragnęły, aby je possał. Bogowie, jej ciało było niezwykle pełne - nie tak jak reszty bezpłciowych aniołów, które widział, kiedy odważył się wyjść poza granice Piekła. Gdyby nie jej srebrne oczy i białe skrzydła, zastanawiałby się pewnie, czy aniołowie nie przysłali mu jakiejś ziemskiej kobiety, a nie anielskiej ofiary. - Czujesz to? Moje ręce na tobie? Jesteś gotowa na spotkanie swojego losu? – drażnił jej sutki, aż nie jęknęła niechętnie. Zachęcony przez ten delikatny dźwięk, pozwolił rękom wędrować dalej. Gdyby z nim walczyła, nic by nie przeszkodziło jego demonicznej naturze wziąć ją siłą. Ale nawet nie krzyknęła ani nie zawołała cicho na jego szorstki dotyk, jego piękny anioł nie próbował mu jeszcze odmówić, czy bronić się. W rzeczywistości to dopiero, gdy doszedł go jej płci, straciła całkowicie spokój. - Proszę – jej głos był cichy i melodyjny, niczym skubanie strun harfy. – Proszę, nie… nie dotykaj mnie tam ponownie… – prosiła rozpaczliwie błagalnym tonem, choć wiedziała, że nic nie może go powstrzymać.
Defiled – Evangeline Anderson
Razjel zamarł. - Co oznacza ‘ponownie’? – zażądał. – Czy ktoś prócz mnie cię dotykał? – kątem oka dostrzegł skrzaty, które ją przyniosły i które właśnie odwracały się, aby wyjść. – Wy, stójcie – warknął na nich, a oni zamarli w miejscu. Dolna warga anioła zadrżała, ale uniosła wysoko podbródek, mówiąc: - Oni… gdy jeden z nich mnie niósł… dotknął mnie… dotknął mnie… w środku – szepnęła, jej głos był łamiący, ale wyzywający. – Błagałam go żeby przestał, ale nie mogłam nic zrobić dopóki ten drugi go nie odciągnął. W mgnieniu oka wszystko się zmieniło. Razjel’a wypełniła nagle opiekuńcza wściekłość, której nigdy wcześniej nie czuł. Zapomniał, że po skończeniu z tą anielicą miał oddać ją skrzatom. Oczyma wyobraźni widział ich brudne ręce na jej gładkiej, delikatnej skórze. Jak śmieli… jak śmieli... dotykać tego, co było jego i tylko jego. - Który z was? – powiedział do skrzatów stojących w koncie z podwiniętymi ogonami. – Który z was położył łapska na moim aniele? - Zacząłem… przepraszam Panie – jeden z nich zaczął wysokim, drżącym głosem. – Nie zrobiłem nic złego. - To jest kłamstwo – anioł przemówił ponownie. – Oni nie zrobili mi krzywdy. Zrobił to tylko ten o imieniu Blox, to on mnie dotknął. Chciał mnie skrzywdzić, gdy ten drugi go powstrzymał. - Zranił cię? – Razjel odwrócił się do anioła, a jego wnętrze ponownie napełniła zaborcza wściekłość. – Pokaż mi, aniele. - Mam na imię Elandra – szepnęła, a w jej oczach widać było odwagę. – I oto, gdzie mnie zranił – nieśmiało rozszerzyła swoje nogi, długie piękne uda rozchyliły się, ukazując mu fałdki jej kobiecości. Dobrą chwilę zajęło Razjel’owi uświadomienie sobie, że anielica pokazywała mu ciemnego, brzydkiego siniaka wysoko na wewnętrznej części jej uda. A on był zahipnotyzowany pięknem jej kobiecości. Kiedy wreszcie zmusił się, aby spojrzeć na jej siniaki, gniew zawrzał w nim powtórnie. Myśl o brudnych łapskach skrzatów w pobliżu jej płcii i uszkodzeniu jej oraz zadaniu bólu, spowodowała, że był oszalały z zazdrości i wściekłości.
Nieoficjalne tłumaczenie: Katherine Carther (zakochana.wariatka)
- Straż – powiedział, a w tym samym momencie do pomieszczenia weszły dwa demony o twarzach jak buldogi. - Tak Panie? Czekamy na twoje rozkazy – zaszczekał jeden z nich. - Wrzuć ich do Jeziora Ognia – powiedział Razjel, wskazując na dwa skrzaty chowające się w kącie. – Niech spalają się przez wieczność i myślą o tym, co zrobili. - Panie, proszę, proszę nie! – poprosił większy. – Weź Blox’a, nie mnie. Nigdy nie dotknąłem anioła. Starałem się go powstrzymać, aby nie zadawał jej bólu, ale mnie nie słuchał. - To prawda – powiedział anioł szeptem. – Tylko Blox mnie zranił, ten drugi próbował go zatrzymać. - Nie próbował wystarczająco mocno – Razjel skinął na strażników. – Jak już mówiłem, wyrzućcie ich i zamknijcie za sobą drzwi. Kiedy jego rozkaz został spełniony, odwrócił się powrotem do anioła. Co mówiła, jak się nazywa? Ah, Elandra. Ładne imię. Prawie tak samo piękne jak jej srebrne oczy spoglądające na niego. - Teraz, Elandro – powiedział, chowając jej złoty kosmyk za ucho. – Pokaż mi jeszcze raz, gdzie cię skrzywdzili.
Tłumaczenie: Katherine Carther (zakochana.wariatka)