|DDDDiabeiabeiabeiabeł za to zapza to zapza to zapza to zapłaci –aci –aci –aci – tłumaczenie: Niiko ROZDZIAŁ SZÓSTY Elise nie widziała swojego Pana od...
3 downloads
18 Views
83KB Size
iabe za to zapłaci zap aci – tłumaczenie: Niiko |Diabeł
ROZDZIAŁ SZÓSTY Elise nie widziała swojego Pana od miesięcy. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Z wyjątkiem tej sprawy, Mencheres większość czasu trzymał się na uboczu i nie afiszował się ze swoją osobą. Jeden rzut oka powiedział jej, że wina ostatniej wojny, w wyniku której zginęła jego żona, nadal nad nim wisi. Fizycznie wyglądał jak zawsze. Czarne pasma jego długich włosów nadal były lśniące, kremowa skóra wciąż miała bursztynowy ton, wynikający z egipskiego pochodzenia, a rysy twarzy w dalszym ciągu wyglądały przystojnie i królewsko. Ale smutek towarzyszył mu w namacalny sposób sprawiając, że znajome, wygięte linie jego ust wyglądały bardziej jak grymas niż uśmiech. Przytuliła go, nie czując swoich zwyczajnych awersji do bliskiego kontaktu z drugą osobą. Dotyk jego ramion oplatających ją w uścisku, pozwolił jej znowu poczuć ten sam spokój jaki Mencheres zawsze rozniecał. Ojcze, tęskniłam za tobą. Kiedy wypuścił ją z objęć, Elise dotknęła jego twarzy. -Wyglądasz paskudnie. Uśmiechnął się wymuszenie. -To prawda, ale z czasem mi minie. Czas leczy rany, powiedział jej zwięźle, zaraz po tym jak przemienił ją w wampira. Nadal nie była pewna czy w to wierzyła. Na pewno z czasem rzeczy obojętnieją. -Opowiedz mi o tym mężczyźnie. - odezwał się jej stwórca. Blake'a nie było z nimi; Bones zabrał go prosto do piwnicy, gdzie znajdowały się wampirze cele. Każda stała wampirza rezydencja miała wzmocniony pokój do przetrzymywania nowo przemienionego wampira, żeby nie zabijał wszystkiego co
iabe za to zapłaci zap aci – tłumaczenie: Niiko |Diabeł
napotka na swojej drodze w pierwszych dniach krwiożerczego szału. Jeżeli nowonarodzony wampir nie mógł się stamtąd wydostać, zdaniem Bonesa, demonowi także by się to nie udało. -Wrócił już do siebie. – odpowiedziała, wzdrygając się na wspomnienie kilkugodzinnej podróży samochodem. Demon nadal dręczył Cat, naśladując głosy jej dziadków, które – najwyraźniej – pochodziły ze sceny ich śmierci zadanej im przez wampiry. Bones nie mógł trzymać dłoni na jego ustach cały ten czas. Nie kiedy demon gryzł go i próbował pić wampirzą krew z jego ran. Albo dławił się, kiedy Bones go zakneblował. Kilka razy Elise wystraszyła się, że gniew Bonesa sprawi, że przestanie się kontrolować - uderzy i zabije Blake'a, ale dotarli na miejsce w jednym kawałku, mimo że Cat była bardzo rozbita. Mencheres przyglądał jej się uważnie. Odwróciła wzrok od jego badawczego spojrzenia. Wreszcie westchnął ciężko. -Zaczęłaś troszczyć się o człowieka. To nie jego umiejętności czytania w myślach ją zdradziły. Działały tylko na ludzi, nie na innych wampiry. Jej pan po prostu znał ją za dobrze. -To nie ma sensu... - przyznała. - On w ogóle nie ma znaczenia dla tego świata, nie ma żadnego powodu, żeby przejmować się jego istnieniem. W dodatku chce umrzeć. Ale ja też byłam raz w takiej sytuacji. No dobra, może więcej niż raz... Cisza zawisła między nimi, wypełniając powietrze niewypowiedzianymi wspomnieniami ich wspólnej historii. Mencheresowi nie trzeba było przypominać, że Elise także była zdesperowana do tego stopnia, żeby chcieć umrzeć, kiedy była człowiekiem. W końcu to tak się poznali. -Spróbuję. - powiedział wreszcie. - Ale możliwe, że nic nie da się zrobić. Elise położyła mu dłoń na ramieniu. -Panie... ojcze... dziękuję. Ciemne spojrzenie jej stwórcy było ponure.
iabe za to zapłaci zap aci – tłumaczenie: Niiko |Diabeł
-Możliwe, że nie będziesz miała mi za co dziękować, kiedy skończę. *** Metalowe kajdanki wpijały się w nadgarstki, kostki i brzuch Blake'a. Bones przykuł go do ściany w taki sposób, żeby zdał sobie sprawę, że wampir nie dba o to, jak bardzo posiniaczy go w czasie tej czynności. Dokładając do tego zielone spojrzenie jego oczu i kły wystające z ust w miejscu, gdzie powinny znajdować się normalne zęby - Blake wiedział, że patrzy śmierci prosto w twarz. -Nikogo tu nie ma. - powiedział cicho. - Mógłbyś powiedzieć, że to był wypadek. Że próbowałem się wydostać. Bones posłał mu znudzone spojrzenie. -Kolego, jeśli zabicie cię byłoby jakimkolwiek wyjściem z sytuacji, poznałbyś Stwórcę kilka godzin temu. Ale nie mam zamiaru dać tej bestii siedzącej w tobie satysfakcji z uwolnienia. Nie, dopóki nie będzie miał gdzie się ukryć. Wejście do pokoju Elise w towarzystwie wysokiego, wyglądającego na obcokrajowca mężczyzny, powstrzymało odpowiedź Blake'a. Trzymała go za rękę, wiec zaczął zastanawiać się, czy nie jest on może jej mężem albo chłopakiem. Dziwne, ale nie spodobała mu się ta myśl. -Próbowałeś przejąć kontrolę nad jego umysłem?- nieznajomy zapytał Bonesa, a w jego głosie dało się słyszeć ślady obcego akcentu. Bones odchrząknął. -Aż nadto. Nie chciał się zamknąć, i z jakiegoś powodu nie przestawał dręczyć mojej żony przez całą cholerna podróż. Nieznajomy wyglądał na zadumanego słysząc tę nowinę. Blake skrzywił się. -Przepraszam.
iabe za to zapłaci zap aci – tłumaczenie: Niiko |Diabeł
Mężczyzna odsunął się na bok. Co dziwne, Blake ujrzał stojącego za nim psa. Elise zamknęła drzwi. W pomieszczeniu była tylko ich czwórka i mastiff. I co teraz? Zastanawiał się. Nieznajomy zmrużył oczy i spojrzał na Blake'a. Potem jego spojrzenie zrobiło się zielone. Tak jasne, że oślepiało jak patrzenie w słońce. Które jakimś cudem miało inny kolor. Patrząc w te oczy Blake czuł, że wiruje, co było nie możliwe ze względu na kajdany przykuwające go do ściany. Jego serce zaczęło głośno walić i czuł narastającą panikę. Elise przysunęła sie do niego bliżej. Nie dotykała go, ale jej obecność była kojąca. -To mój Pan, Mencheres. - powiedziała miękko. - Spróbuje ci pomóc. Nikt nie może mi pomóc, pomyślał i prawie odskoczył, czując nagły atak chwytających go, niewidzialnych obręczy. Co do...? -Coś mnie... rozsadza...- wysapał. Mencheres wciąż wpatrywał się w niego swoimi hipnotyzującymi oczami. - Ja. Nacisk wzrastał, aż oślepiające światło tańczyło mu przed oczami. Ledwie mógł oddychać. To już, pomyślał Blake. Umieram. -Panie... - usłyszał Elise - brzmiała na roztrzęsioną. Nie martw się, chciał ją pocieszyć, ale nie miał wystarczająco dużo powietrza w płucach. Nie boję się. Dziękuję za wszystko co zrobiłaś. To wcale nie jest taki zły sposób na umieranie... Patrząc w twoją piękną twarz... -Jak się nazywasz? - zapytał Mencheres. Jego głos brzmiał z oddali, niósł się echem. Biorąc pod uwagę otaczającą go stopniowo ciemność i niezdolność do oddychania, Blake zastanawiał się, jakim cudem ten facet oczekiwał jego odpowiedzi. -Jak się nazywasz? - pytanie zostało powtórzone z większym naciskiem. Twarz wampira wypełniła pole widzenia Blake'a, a świetliste spojrzenie wwiercało się w niego usilnie. Odsuń się, pomyślał. Pozwól mi zobaczyć Elise jeszcze raz. Jest jedyną osobą w tym pokoju, która mnie teraz interesuje.
iabe za to zapłaci zap aci – tłumaczenie: Niiko |Diabeł
-Jak się nazywasz? - Z jeszcze większym naciskiem. Wszyscy, z wyjątkiem Mencheresa, zniknęli z widoku Blake'a. Płuca go paliły, a pierś gwałtownie falowała próbując namówić powietrze do ukojenia bólu. -Xaphan. - syknął czyjś głos. Zaskakujący był fakt, że Blake słyszał go bardzo wyraźnie. Umierając, powinien chyba nie być w stanie nic słyszeć... -Xaphanie. - powtórzył Mencheres. Zatrzęsło nim jeszcze więcej mocy, przez którą wzrok przesłoniła mu czerń i nie czuł już więcej bólu w płucach. - Opuść go. Obrzydliwy śmiech przebił się echem przez umysł Blake'a. -Nie, mały Mankaure. Nie masz wystarczającej mocy, by mnie wyrzucić. Kolejny ciężki nacisk. Minęło tyle czasu od ostatniego oddechu, iż nie wiedział nawet jak to możliwe, że jest w stanie go zauważyć. -Opuść ciało człowieka. To okropne brzęczenie znowu wypełniło jego głowę, dając znać, że demon zamierza przejąć kontrolę. Blake chciał krzyczeć, ale nie mógł się ruszać, nic nie widział i nie potrafił wypowiedzieć słowa. Co jeśli już był w piekle? Czy już umarł i właśnie spłacał dług za wszystkie okropieństwa, których dokonał? Ciąg wyrazów w języku, którego Blake nigdy wcześniej nie słyszał, w jakiś sposób przeniknął jego świadomość. Najdziwniejsze, że wypowiadał je damski głos, ale nie była to Elise. Mencheres warknął. W każdym razie tak to zabrzmiało. I wtedy jakaś ciężka, mocna fala naparła na niego z taką siłą, że zaczął błagać o litość. Proszę, nie... To za dużo, więcej nie zniosę. Przestań, przestań! -Wyłaź z niego! - to był ryk, który Blake odczuł w kościach. Wtedy też zaczął spadać w przepaść oślepiającego światła. Przez kilka niesamowitych sekund poczuł się wolny. Nawet dźwięk zniknął w milczeniu, pozostawiając błogą, spokojną, przyjemną ciszę.
iabe za to zapłaci zap aci – tłumaczenie: Niiko |Diabeł
Nareszcie... Nagle świadomość powróciła w gorączce bólu cisnącego jak imadło jego pierś, a płuca znowu paliły go tak, jakby oddychał ogniem. Tym razem, kiedy otworzył oczy ujrzał twarz Elise tuż przy swojej. Jej usta opadły ku niemu – nie żeby go pocałować, ale by wpompować w niego powietrze. Blake zakaszlał odchylając głowę, by zaczerpnąć nagłe hausty powietrza. Ręce Elise – blade, chłodne i miękkie – dotknęły jego czoła. -Nic ci nie jest? Blake nie był w stanie jej odpowiedzieć, zbyt zajęty zaczerpywaniem powietrza, żeby sformułować zrozumiałą wypowiedź. Ciemna głowa pochyliła się nad nim, a długie czarne włosy opadły wokół jego ramion. -Nie mogę go uratować. - Mencheres stwierdził stanowczo. -Demon, który go opętał jest zbyt potężny.