Bitwa pod San Jacinto – starcie zbrojne, które miało miejsce 21 kwietnia 1836 roku w dzisiejszym Harris County w Teksasie w trakcie powstania teksańsk...
4 downloads
0 Views
4MB Size
HISTORYCZNE BITWY
JAROSŁAW M. WOJTCZAK
ALAMO - SAN JACINTO 1836
Wydawnictwo Bellona Warszawa 1996
WSTĘP
W 1845 r. dziennikarz nowojorskiej gazety „Morning News" John L. Sullivan napisał artykuł redakcyjny na temat stałej ekspansji terytorialnej Stanów Zjednoczonych Ameryki. Tak narodziła się idea przeznaczenia dziejowego (Manifest Des tiny) przyznająca USA historyczne i opatrznościowe prawo do opanowania i ucywilizowania całego kontynentu północnoamerykańskiego od Atlantyku do Pacyfiku. W rzeczywistości Stany Zjednoczone rozpoczęły gwałtowną ekspansję terytorialną na długo przed narodzinami Manifesto Destiny. Stało się ono jednak popularnym sloganem i hasłem przewodnim ideologii amerykańskiej ekspansji, potwierdzającym dotychczasowe sukcesy nowego ustroju, i dyrektywą dalszej polityki Stanów Zjednoczonych. Już w 1803 r. za prezydentury Thomasa Jeffersona (1801 -1809) sfinalizowano zakup francuskiej Luizjany. Młode państwo amerykańskie niewielkim kosztem (15 milionów dolarów i spłata roszczeń obywateli amerykańskich wobec Francji) powiększyło się z dnia na dzień o ogromne terytorium rozciągające się na zachód od Missisippi aż do Gór Skalistych. W przyszłości z terytorium tego miało powstać piętnaście nowych stanów Unii. Zakończona pokojem w Gandawie wojna amerykańsko-brytyjska (1812-1815) ułatwiła Amerykanom osiągnięcie dalszych sukcesów terytorialnych. Do 1819 r. Stany Zjednoczone uzyskały kontrolę nad wybrzeżem Zatoki Meksykańskiej aż do
4 bezpośredniego sąsiedztwa Nowego Orleanu i nad hiszpańską Florydą. Zajęcie Luizjany po raz pierwszy zwróciło uwagę Amerykanów na terytorium graniczącego z nią hiszpańskiego Teksasu. Przez krótki okres Stany Zjednoczone utrzymywały nawet, że Teksas mieści się w obrębie obszarów objętych zakupem Luizjany, ale po zawarciu z Hiszpanią traktatu regulującego sprawę Florydy w 1819 r. wycofały swe roszczenia i zaakceptowały granicę Luizjany bez Teksasu. W praktyce jego granice były określone bardzo niedokładnie. Południowe rubieże wyznaczała rzeka Rio Grande, na zachodzie stanowiły je tereny Nowego Meksyku, a na północy ginęły w bezkresnych przestrzeniach Wielkich Równin. Granica z amerykańską Luizjaną była także nieokreślona, z czasem przebiegała ona przez ziemie leżące pomiędzy rzekami Red River i Sabinę. Ta ostatnia stała się w końcu umowną granicą Teksasu oddzielającą go od posiadłości amerykańskich. Terytorium Teksasu było niezwykle słabo zaludnione i tylko formalnie związane z Nową Hiszpanią, a później Meksykiem. W praktyce, podobnie jak Kalifornia i Nowy Meksyk, rządziło się samo, gdyż władze centralne w Mexico City mało interesowały się północnymi kresami swoich posiadłości. W miarę rozwoju kolonizacji i napływu amerykańskich osadników do Teksasu naturalne powiązania ściślej łączyły go z obszarem kolonizacji anglo-amerykańskiej niż hiszpańskiej. Pod koniec lat dwudziestych XIX w. amerykańscy osadnicy w Teksasie, których wcześniej rząd meksykański sam zachęcał do kolonizowania północno-wschodnich kresów, podjęli próby uniezależnienia się od Meksyku. Wraz z upływem lat, ufni w swoją siłę i protekcję Stanów Zjednoczonych, nabierali pewności siebie i jawnie ignorowali prawa i interesy Meksyku. Początkowo próbowali uzyskać szeroką autonomię w ramach Republiki Meksyku, później dążyli do utworzenia niepodległego państwa. Bezpośrednim skutkiem tych usiłowań był narastający konflikt amerykańskich Teksańczyków z
5 władzami meksykańskimi, który spowodował wybuch wojny o niepodległość Teksasu w latach 1835-1836 (zwanej także Rewolucją Teksaską). Jednym z najbardziej dramatycznych i znamiennych w skutkach wydarzeń tej krótkiej, lecz niezwykle krwawej wojny było oblężenie ufortyfikowanej misji Alamo w San Antonio. Bitwa ta, w której zginęli prawie wszyscy teksascy obrońcy, wśród nich słynni bohaterowie amerykańskiego pogranicza Davy Crockett i Jim Bowie, stała się niemal natychmiast legendą. Odegrała istotną rolę mobilizującą amerykańską opinię publicznaprzeciwko Meksykowi i ułatwiła Teksańczykom decydujące o losach wojny i Teksasu zwycięstwo nad wojskami meksykańskimi na równinie San Jacinto 21 kwietnia 1836 roku.
PRZYJDŹCIE I WEŹCIE !
Nie mogą ani nie chcą wydać tego działa [...] i myślą, że tylko siłą można zmusić nas do ustąpstw. (Joseph D. Clements, 30 września 1835 r.)
29 września 1835 r. por. Francisco Castaneda na czele oddziału dragonów z meksykańskiego garnizonu w San Antonio de Bexar stanął na wschodnim brzegu rzeki Guadelupe naprzeciwko miejscowości Gonzales. Z rozkazu wojskowego komendanta San Antonio płk. Domingo de Ugartechei przybył tu, aby skonfiskować 6-funtowe działo amerykańskim kolonistom z Gonzales. Gonzales założono w sierpniu 1825 r. jako centrum kolonii osiedleńczej impresario1 z Missouri, Greena De Witta. Leżała ona u zbiegu rzek San Marcos i Guadelupe i od wschodu graniczyła z kolonią Stephena Austina, terenem najstarszej anglo-amerykańskiej akcji osiedleńczej w Teksasie. Projekt miejscowości Gonzales opracował doświadczony mierniczy mjr James Kerr, a jego nazwa pochodziła od nazwiska ówczesnego meksykańskiego gubernatora połączonych stanów Coahuila- Teksas Rafaela Gonzalesa, którego życzliwy stosunek do amerykańskich osadników miał znaczący wpływ na utworzenie kolonii De Witta. W momencie swojego powstania Gonzales było najbardziej wysuniętym na zachód osiedlem amery1
Impresario (hiszp. empresarió) - agent ziemski, organizator akcji osiedleńczej na mocy przywileju kolonizacyjnego przyznawanego przez władze hiszpańskie i meksykańskie.
7 kańskim, co niosło ze sobą poważne zagrożenie ze strony wrogich Indian. W lipcu 1826 r. napadli na nie Indianie Tawakoni, łupiąc i częściowo je paląc. W następnych latach cała kolonia De Witta była zagrożona nieustannymi atakami Indian Tawakoni i Tonkawa, którzy wypierani z północy przez silniejsze plemiona Komanczów i Wichita, stali się uciążliwymi sąsiadami kolonistów znad rzeki Guadelupe. Mieszkańcy Gonzales, zabiegając o zapewnienie sobie większego bezpieczeństwa przed wrogimi Indianami, otrzymali w 1831 r. od lokalnych władz meksykańskich w San Antonio stare, 6-funtowe działo pozostałe „w spadku" po Hiszpanach. Sytuacja sprawiła, że nigdy nie zostało użyte przeciwko Indianom, służyło natomiast mieszkańcom Gonzales do oddawania strzałów na wiwat. W roku 1835 w Teksasie narastało napięcie i niepokoje wśród amerykańskich osadników. Władze meksykańskie poważnie zaniepokojone eskalacją rozruchów zbrojnych podjęły działania prewencyjne, zmierzające do spacyfikowania buntowniczych nastrojów i rozbrojenia kolonistów. Pułkownik Ugartechea, działając zgodnie z wytycznymi gen. Cosa, wojskowego dowódcy północnych prowincji Republiki Meksyku, zażądał od Amerykanów z Gonzales zwrotu działa i odstawienia go do meksykańskiego arsenału Cesas Reales w San Antonio. W końcu września przybył do Gonzales kpr. Casimir de Leon z pięcioma żołnierzami i wozem do transportu działa. Ku zdziwieniu Meksykanów, którzy nie spodziewali się żadnych problemów, koloniści odmówili wydania działa. Rozgniewany odmową płk Ugartechea niezwłocznie wysłał do Gonzales por. Castanedę z oddziałem 150 dragonów. Castaneda dotarł na miejsce 29 września i z zaskoczeniem stwierdził, że jedyny bród na Guadelupe został zablokowany przez uzbrojonych kolonistów. Kapitan Albert Martin, który na czele 18-osobowego oddziału lokalnej milicji obsadził przeprawę, odmówił przepuszczenia kawalerzystów przez bród. Porucznik Castaneda, rezygnując ze zbrojnego forsowania
8 przeprawy wycofał swych dragonów i rozpoczął pertraktacje z Amerykanami. Za radą alkada2 Gonzales, Andrew Pontona, koloniści zażądali odłożenia rozmów, motywując to rzekomą nieobecnością w mieście alkada, bez którego nie chcieli podejmować żadnych decyzji. W czasie gdy dowódca meksykański bezczynnie oczekiwał na wznowienie negocjacji, milicjanci kpt. Martina umacniali swoje pozycje przy brodzie, a konni posłańcy Amerykanów wyruszyli do sąsiednich osiedli z wiadomościami o sytuacji w Gonzales. Wieści te w ciągu kilkunastu godzin dotarły do wszystkich anglo-amerykańskich osad położonych nad Guadelupe oraz w dorzeczu rzek Brazos i Colorado 3. Już następnego dnia do Gonzales zaczęli ściągać uzbrojeni koloniści z okolicznych miejscowości. W ciągu dwóch dni zebrało się ich przeszło 160, wielu zaś było jeszcze w drodze bądź szykowało się do wymarszu. Spór o działo z Gonzales urósł do rangi symbolu wolności i niezależności amerykańskich osadników w Teksasie. Taktyka wyczekiwania i natychmiastowa akcja ściągania do Gonzales posiłków z bliższego i dalszego sąsiedztwa pozwoliły kolonistom w krótkim czasie zebrać siły zdolne do przeciwstawienia się oddziałowi por. Castanedy. 30 września na wschodnim brzegu Guadelupe Joseph Clements, wyrażając wolę wszystkich zebranych Amerykanów, w krótkim oświadczeniu zdecydowanie odrzucił meksykańskie żądania i odmówił wydania działa. W celu uzasadnienia odmowy stwierdził, że działo zostało przekazane mieszkańcom Gonzales przez lokalne władze meksykańskie wierne postanowieniom konstytucji z 1824 r., a płk Ugartechea reprezentuje dyktatorski rząd prezydenta Santa Anny, który nie ma 2
Alkad - starszy urzędnik gminny w Hiszpanii i jej koloniach amerykańskich; wójt, burmistrz. 3
Colorado - rzeka w Teksasie, dł.1438 km, uchodzi do Zatoki Meksykańskiej, w środkowym biegu stolica Teksasu Austin. Nie mylić z rzeką Colorado w USA i Meksyku, dł. 2330 km, uchodzącą do Zatoki Kalifornijskiej, w środkowym biegu Wielki Kanion Kolorado.
9 prawa podejmować jednostronnych decyzji godzących w wolność obywateli. Odpowiedź Clementsa, poparta zbrojną demonstracją siły obsadzających bród milicjantów, nie pozostawiała Castanedzie cienia wątpliwości co do intencji kolonistów. Mimo to zdecydował się wykonać otrzymane rozkazy. Wycofał swoich żołnierzy w górę rzeki z zamiarem odnalezienia innej przeprawy i obejścia miasta od tyłu. Noc z 30 września na 1 października Meksykanie spędzili w umocnionym obozie na wzgórzu De Witta w pobliżu Gonzales. Tej samej nocy osadnicy z Gonzales wydobyli zakopane w sadzie śliwkowym George'a Davisa działo i osadzili je na lawecie wykonanej z wozu do transportu bawełny. W tym samym czasie dwie mieszkanki Gonzales Sarah Seely i Eveline De Witt uszyły ze ślubnej sukni flagę bojową i wręczyły ją zebranym kolonistom. Flaga, wykonana według pomysłu Johna H. Moora z La Grange, przedstawiała czarną lufę armatnią na białym tle, nad którą widniała samotna, pięcioramienna gwiazda, symbol Teksasu. Pod lufą dużymi, czarnymi literami wyszyto napis: COME AND TAKE IT (PRZYJDŹCIE I WEŹCIE JE ). 1 października rano por. Castaneda opuścił wzgórze DeWitta i poszukując dogodnej przeprawy przesunął swój oddział dalej w górę rzeki. Ponieważ Meksykanom nie udało się znaleźć odpowiedniego brodu, pod wieczór rozbili obóz na terenie rancza amerykańskiego osadnika Ezekiela Williamsa, w odległości 7 mil (11 km) od Gonzales. Tego samego dnia około godz. 7.00 wieczorem grupa 168 uzbrojonych kolonistów zebranych w Gonzales przeprawiła się przez rzekę tocząc ze sobą przygotowane do strzału działo. Na wschodnim brzegu Guadelupe zorganizowali naradę, w trakcie której wybrali w demokratycznym głosowaniu swoich dowódców. Komendę nad zebranymi ochotnikami powierzono mającemu doświadczenie z walk z Indianami Johnowi Moorowi, którego mianowano pułkownikiem. Jego zastępcą w stopniu podpułkownika został James W. E. Wallace. Naradę zakończyło patriotyczne kazanie pastora Smitha z Gonzales.
10 Wczesnym rankiem 2 października, pod osłoną gęstej mgły spowijającej oba brzegi rzeki, Teksańczycy wyruszyli w kierunku obozowiska meksykańskich dragonów. Kiedy mgła opadła zaskoczeni Meksykanie ujrzeli naprzeciw swojego obozu tyralierę uzbrojonych kolonistów gotowych do ataku. Pośrodku linii Teksańczyków znajdowało się stanowisko bojowe działa, nad którym powiewała flaga COME AND TAKE IT. Porucznik Castaneda próbował uformować swoich żołnierzy do obrony, ale teksaskie działo, z braku odpowiedniej amunicji, załadowane kawałkami łańcucha i żelaznymi siekańcami, dobrze wymierzonym strzałem rozproszyło meksykańskich dragonów. Salwa ze strzelb Teksańczyków spotęgowała zamieszanie w szeregach Meksykanów. Pozostawili oni na polu walki jednego zabitego i unosząc ze sobą kilku rannych wycofali się pośpiesznie w kierunku San Antonio ścigani bojowymi okrzykami podochoconych sukcesem Amerykanów. Zaraz po potyczce płk Moore poprowadził swoich ludzi z powrotem do Gonzales, a wieść o zwycięskim starciu z Meksykanami błyskawicznie obiegła wszystkie kolonie amerykańskie w Teksasie. Mało kto zdawał sobie zapewne sprawę z tego, że działo z Gonzales oddało pierwszy strzał w krwawej wojnie o niepodległość Teksasu. Samo Gonzales zaś uważane będzie od tej pory za Lexington 4 Teksasu. Paradoks historii sprawił, że działo z Gonzales, które stało się bezpośrednią przyczyną wojny, oddało w niej tylko jeden, jedyny strzał. Po potyczce z oddziałem Castanedy zabrano je do Gonzales. Tam zostało umieszczone w miejscowej kuźni, gdzie 3 października zdolny kowal i rusznikarz Noah Smithwick oczyścił starą lufę i umieścił ją na specjalnie przygotowanym, czterokołowym wozie ciągnionym przez parę wołów. 4
Lexington - miasto w Massachusetts (USA), 19 kwietnia 1775 r. pod Lexington Amerykanie stoczyli zwycięską walkę z wojskami brytyjskimi, która zapoczątkowała amerykańską wojnę o niepodległość w latach 1775-1782.
11 Kiedy 12 października teksascy ochotnicy wyruszyli na wojnę, zabrali je ze sobą jako zaczątek swojej artylerii. Słaba konstrukcja wozu nie wytrzymała trudów wędrówki po bezdrożach i przepraw przez liczne strumienie na drodze do San Antonio. Koloniści, mając nadzieje na zdobycie nowych dział na Meksykanach, zakopali lufę armatnią na starym indiańskim cmentarzu nad brzegiem strumienia Sandies Creek. Zapomniana przez wszystkich przeleżała tam przez następne 101 lat. Wielka powódź w czerwcu 1936 r. odsłoniła znalezisko, ale jego tożsamość ustalono dopiero w 1980 r. za pomocą specjalistycznych badań naukowych. Dziś historyczne działo jest jednym z najcenniejszych reliktów historii Teksasu i stanowi główną atrakcję Memorial Museum w Gonzales.
SZEŚĆ FLAG NAD TEKSASEM. Niepodobna przecenić wspaniałego charakteru, piękna i żyznosci ziemi prowincji Teksas [...] (ojciec Antonio Olivares, 1716)
W roku 1519, w tym samym czasie, kiedy Hemando Cortes na czele kilkuset hiszpańskich awanturników zbliżał się do Meksyku, aby dopełnić losu państwa Azteków, inny poddany króla Karola V postawił stopę na nowym lądzie znanym dziś pod nazwą Teksas. Alonso Alvarez de Pineda, kapitan w służbie hiszpańskiego gubernatora Jamajki Francisco Garaya, otrzymał zadanie odnalezienia północno-zachodniego przejścia łączącego Atlantyk z Oceanem Spokojnym oraz przechwycenia wyprawy Cortesa w Veracruz. Drogi do Pacyfiku nie odnalazł, gdyż taka nie istniała, Cortes natomiast uwięził ludzi de Pinedy, którzy wylądowali w Veracruz i zmusił niefortunnego kapitana do odpłynięcia. Przypadek sprawił, że w drodze powrotnej na Jamajkę statek de Pinedy dotarł do wybrzeży Teksasu u ujścia Rio Grande, umożliwiając Hiszpanom zbadanie jej dolnego biegu. INDIANIE W TEKSASIE
Alonso de Pineda był pierwszym Europejczykiem, który postawił stopę na teksaskim lądzie, ale nie był pierwszym człowiekiem na tej ziemi. Pierwsi ludzie żyli na terenie dzisiejszego Teksasu już około 12 000 lat temu i byli potomkami łow-
13 ców, którzy w epoce lodowcowej przybywali z Syberii na kontynent północnoamerykański w pogoni za wielkimi zwierzętami przekraczającymi korytarz w miejscu obecnej Cieśniny Beringa. Ich rozwój cywilizacyjny trwał wiele tysięcy lat i zależał głównie od zmian klimatycznych zachodzących na obszarach ich osadnictwa. Początkowo przybysze z Syberii wędrowali wzdłuż wybrzeży oceanu, później rozprzestrzenili się po całym kontynencie dając początek ludom indiańskim. Rozwój tych plemion odbywał się w niejednakowym stopniu. Jedne, jak Indianie Caddo ze wschodniego Teksasu, osiągnęły stosunkowo wysoki stopień cywilizacji jeszcze przed przybyciem na te ziemie białych ludzi. Dla odmiany Indianie Karankawa, znad Zatoki Meksykańskiej, pozostawali na tym samym poziomie rozwoju co ich przodkowie sprzed 5000-6000 lat. Jeszcze inne plemiona zmieniały swój sposób życia osiągając wysoki stopień cywilizacyjny lub cofały się w rozwoju ze względu na zmiany klimatu i środowiska. W ciągu trzystu lat, od momentu pojawienia się w Teksasie pierwszych Europejczyków, aż do początków XIX w., kiedy to ostatecznie ukształtował się skład etniczny plemion indiańskich na obszarze Teksasu, cały czas zmieniała się struktura ludności tubylczej. Specyfika tych przemian, na które ogromny wpływ miała obecność i działalność białego człowieka, sprawiła, że Teksas stał się etnicznym i kulturowym tyglem rdzennych mieszkańców Ameryki. Na początku XIX w. na terenie Teksasu zamieszkiwały co najmniej dwadzieścia trzy różne plemiona Indian. Niektóre z nich stały się integralną częścią historii i kultury Teksasu, inne stanęły w obliczu fizycznej zagłady, przymusowych przesiedleń lub życia na granicy wegetacji. Wybrzeże Zatoki Meksykańskiej zamieszkiwało nadmorskie plemię Karankawa. Wysocy, odważni, świetni pływacy byli pierwszymi Indianami, z którymi przyszło spotkać się Europejczykom przybywającym do Teksasu drogą morską. Mimo że stali na niskim poziomie cywilizacyjnym przez dłu-
14 gie lata byli groźnym przeciwnikiem dla białych. Dopiero epidemie ospy, które zdziesiątkowały ich na przełomie XVIII i XIX w., złamały ich siłę bojową i doprowadziły do niemal całkowitego unicestwienia. Wschodnie obszary Teksasu pokryte rozległymi lasami zamieszkiwały plemiona leśne skupione w dwóch dużych konfederacjach, w których dominującą rolę odgrywali Indianie Caddo. Plemiona te żyły w kilku osadach w rejonie dzisiejszego jeziora Caddo oraz rzek Neches i Angelina. Ich osiedla składały się ze stożkowatych, słomianych chat otoczonych polami kukurydzy. Caddo i pokrewne im szczepy Eyish, Anadarko, Abadoche i Nabedache byli zdolnymi rolnikami i myśliwymi i już na długo przed przybyciem białych osiągnęli wysoki stopień rozwoju cywilizacyjnego. Niestety, podobnie jak wiele innych plemion, stali się ofiarami szalejących epidemii chorób przywleczonych przez Europejczyków. W latach trzydziestych XIX w. ze świetnych związków plemiennych leśnych Indian pozostały tylko żałosne resztki. Zachodnie rejony Teksasu i dorzecze środkowej Rio Grandę zamieszkiwały rolnicze plemiona Tigua, Suma, Jumano i Coahuiltecan. Spokojni rolnicy i kupcy szybko dostali się pod wpływy kolonizacji hiszpańskiej. Ich osiedla od dawna były też obiektem napadów wojowniczych plemion z północy. Trawiaste prerie środkowego Teksasu były ojczyzną Indian Waco, Wichita i Tonkawa. Prowadzili półosiadłe życie uprawiając kukurydzę, fasolę i dynie. Swoją dietę uzupełniali mięsem bizonów. Podczas myśliwskich wypraw chętnie posługiwali się charakterystycznymi dla typowych plemion prerii stożkowatymi namiotami tipi (ang. tepee) wykonanymi z drewnianego rusztowania pokrytego skórami bizonów. Nie gardzili także napadami na rolniczych sąsiadów. Szczególnie wojowniczą naturę przejawiali Tonkawowie, którzy walczyli ze wszystkimi sąsiednimi szczepami i byli znani z tego, że praktykowali rytualny kanibalizm. Po przybyciu Amerykanów do Teksasu stali się ich sojusznikami i
15 odegrali dużą rolę jako zwiadowcy i przewodnicy w walkach z Komańczami i Kiowami. Północno-zachodni Teksas był domeną łowców bizonów z Wielkich Równin. Tutaj rozciągały się tereny łowieckie Indian Kiowa, południowych Czejenów, Arapahów, Apaczów Lipan i Komanczów. W przeciwieństwie do innych plemion, które dosyć szybko padły ofiarą postępującej cywilizacji białych, koczownicze szczepy z Wielkich Równin długo zachowywały swoją niezależność i przez wiele dziesięcioleci stanowiły barierę skutecznie powstrzymującą ekspansję białych osadników w głąb kontynentu. Momentem zwrotnym w dziejach Indian z Wielkich Równin było zdobycie koni. Pierwsze konie z hiszpańskich hodowli w północnym Meksyku trafiły w ręce Indian w XVII wieku. Szybko stały się przedmiotem handlu lub kradzieży. Pewna liczba koni zbiegła na prerię, gdzie dały początek zdziczałym mustangom1. Jako pierwsi oswoili konie sąsiadujący z posiadłościami hiszpańskimi Apacze. Około roku 1700 konie pojawiły się także u Komanczów i Kiowów. Wraz z oswojeniem konia zakończył się też proces transformacji pieszych nomadów w konnych myśliwych i wojowników. Koń zmienił całkowicie dotychczasowy sposób życia i kulturę Indian z Wielkich Równin. Dał im nowe możliwości transportu, polowania i prowadzenia wojny. Jego użycie pozwoliło na szybsze wędrówki, budowanie większych namiotów, gromadzenie większej ilości zapasów i rozszerzenie terenów łowieckich. Wykradanie koni obcym szczepom oraz białym osadnikom i hodowcom stało się ulubionym zajęciem Indian i główną przyczyną prowadzonych przez nich wojen. Żadne inne plemię nie osiągnęło takiej biegłości w posługiwaniu się koniem co Komańcze. Uznawani za najlepszych jeźdźców spo1 Mustangi - zdziczałe konie północnoamerykańskich prerii. W 1850 r. ich liczbę obliczano na 2 000 000 sztuk. Obecnie prawie całkowicie wytępione.
16 śród wszystkich Indian, słynęli ze swych łupieżczych wypraw przeciwko wrogim szczepom i białym w Meksyku i Teksasie. Nikogo nie nienawidzili bardziej niż Hiszpanów i Meksykanów. Przez długie lata rywalizowali z Apaczami, których pokonali ostatecznie w latach 1725-1750, obejmując kontrolę nad południowymi preriami. Jak na warunki północnoamerykańskie Komańcze byli plemieniem dość licznym. Na przełomie XVIII i XIX w. liczyli około 15 000 głów i posiadali przeszło 200 000 koni. Dzięki swej liczebności, wojowniczości i mistrzowskiej taktyce walki konnej przez ponad sto lat stanowili zaporę dla rozwoju kolonizacji białych w Teksasie. Począwszy od końca XVIII w. Teksas stał się terenem migracji niektórych plemion indiańskich ze wschodu, wypieranych z ich tradycyjnych siedzib przez Amerykanów. Osadnictwu tych plemion sprzyjała polityka władz hiszpańskich, które po zajęciu francuskiej Luizjany w 1763 r. zachęcały „cywilizowanych" Indian ze wschodu do osiedlania się w swoich północnych prowincjach. Mieli oni stanowić tam barierę przed niszczycielskimi rajdami Apaczów i Komanczów na posiadłości hiszpańskie w Meksyku. W ten sposób na obszarze Teksasu znalazły się obce plemiona Alabama, Coushatta, Szaunisi, Delawarowie, Kickapoo i Czirokezi. Pod koniec istnienia Republiki Teksasu większość tych Indian została zmuszona do opuszczenia Teksasu i osiedlenia się na tzw. Terytorium Indiańskim (Indian Territory) w dzisiejszej Oklahomie. KONKWISTADORZY I MISJONARZE
Hiszpański gubernator Jamajki, już rok po odkryciu przez Alonso de Pinedę wybrzeży Teksasu, wysłał ekspedycję kierowaną przez Diego de Camargo w celu dokładnego zbadania i skolonizowania ujścia Rio Grande. Zdecydowanie wroga postawa mieszkających tam Karankawów uniemożliwiła Hiszpanom osiągnięcie tego celu. Z tego czasu datuje się jednak pierwsza nazwa planowanego obszaru kolonizacji, Amichel,
17 pochodząca z przywileju kolonizacyjnego nadanego Francisco Garayowi przez króla Hiszpanii Karola V. Pierwsza udokumentowana relacja z eksploracji ziem dzisiejszego Teksasu wiąże się z osobą Alvara Nuneza Cabeza de Vacy. Był on jednym z członków wyprawy gubernatora Florydy Panfilo de Narvaeza, która znalazła swój tragiczny koniec wśród sztormów Zatoki Meksykańskiej i dzikich pustkowi wybrzeża Teksasu. W 1528 r. część rozbitków wylądowała na brzegu w rejonie dzisiejszej wyspy Galveston. Większość z nich padła ofiarą dzikich zwierząt i Indian. Cabeza de Vaca zdołał zachować życie, a z czasem zyskał nawet szacunek tubylców dzięki pewnej znajomości medycyny. Po kilku latach pobytu wśród Indian, z którymi przemierzał tereny w dorzeczu Rio Grande i Guadelupe, udało mu się odszukać trzech innych rozbitków ocalałych z nieszczęsnej wyprawy Narvaeza. Wspólnie zdołali pokonać pieszo kilka tysięcy kilometrów i po przebyciu Rio Grande oraz gór północnego Meksyku dotarli w marcu 1536 r. do osiedla Culiacan w Nowej Hiszpanii. W trakcie swojej kilkuletniej podróży de Vaca i jego towarzysze słyszeli dziwne opowieści miejscowych Indian o leżących na północy wielkich i bogatych miastach tajemniczego królestwa Ciboli. W 1542 r. ukazała się w Hiszpanii książka de Vacy pt. „Relacion", zwięźle opisująca przygody i wydarzenia, których uczestnikiem był autor. Jak wynika z jej treści, de Vaca unikał fantastycznych opisów dotyczących królestwa Ciboli, ograniczając się jedynie do powtórzenia informacji uzyskanych na ten temat od Indian. Jednak plotki i rozbudzona wyobraźnia hiszpańskich konkwistadorów uczyniły z relacji de Vacy legendę. Wicekról2 Nowej Hiszpanii Antonio de Mendoza dostał na tym tle obsesji i postanowił zorganizować wyprawę po skarby Ciboli. 2
Wicekról - namiestnik sprawujący w imieniu króla władzę w koloniach.
18 W 1540 r. wyruszyła z Meksyku na północ liczna i dobrze wyekwipowana wyprawa, na której czele stanął młody gubernator Nowej Galicji i zaufany wicekróla Francisco Vasquez de Coronado (1510-1554). Dowódca ekspedycji, mając do swojej dyspozycji blisko 1500 żołnierzy hiszpańskich i posiłkowych Indian meksykańskich, przez wiele miesięcy bezskutecznie poszukiwał legendarnego królestwa Ciboli. Zamiast złotych miast i skarbów odnalazł jedynie surowe puebla3 Indian zamieszkujących dzisiejszą Arizonę i Nowy Meksyk. Wyobraźnia i podszepty miejscowych Indian, pragnących odciągnąć groźnych przybyszów od swoich siedzib, pognały Hiszpanów dalej na północ. Miało tam leżeć inne bogate królestwo indiańskie zwane Quivira. Ekspedycja Coronady, szukając mitycznej Quiviry, przemierzyła bezkresne przestrzenie Wielkich Równin w obrębie Teksasu, Oklahomy i Kansas. Jednym z niezamierzonych efektów poszukiwania Quiviry było odkrycie przez Hiszpanów Wielkiego Kanionu Kolorado, który pędzeni żądzą bogactw konkwistadorzy bezskutecznie próbowali sforsować w drodze na północ. Coronado, widząc bezskuteczność swych poszukiwań, pozostawił większość swoich ludzi nad rzeką Brazos, sam zaś ruszył z oddziałem jeźdźców na poszukiwanie drogi powrotnej do Meksyku. Wreszcie w 1542 r. pozbawieni złudzeń Hiszpanie zrezygnowali z dalszych poszukiwań i rozpoczęli odwrót. W Teksasie pozostało jedynie kilku misjonarzy z ojcem Juanem de Padilla, pragnących prowadzić pracę misyjną wśród miejscowych plemion indiańskich. Po dwóch latach pracy misyjnej Padilla i jego towarzysze wyruszyli na północ, gdzie w listopadzie 1544 r. padli ofiarą wrogich Indian. Latem 1542 r., mniej więcej w tym samym czasie, kiedy ekspedycja Coronady obozowała nad górnym biegiem Bra3
Pueblo (od indiańskiego plemienia Pueblo) - indiańskie domy o charakterze obronnym, piętrowe, budowane z kamienia, cegieł lub wykuwane w skale, zwykle zamieszkiwane przez jedną wspólnotę rodzinną.
19 zos, szykując się do drogi powrotnej do Meksyku, we wschodnim Teksasie pojawiła się inna grupa hiszpańskich konkwistadorów. Byli to uczestnicy wyprawy Hemando de Soto, która w maju 1539 r. wylądowała na wybrzeżu Florydy z zamiarem zbadania tamtejszych ziem. Po trzech latach eksploracji terenów głębokiego południa dzisiejszych Stanów Zjednoczonych de Soto zmarł w maju 1542 r. w pobliżu Missisippi. Jego następca Luis de Moscoso zdecydował się wracać do Meksyku drogą lądową przez nieznany sobie Teksas. Po dojściu do Brazos Moscoso przestraszył się dzikiego i niezamieszkanego kraju, który się przed nim rozciągał i nakazał odwrót do Missisippi. Tamjego ludzie wybudowali łodzie i płynąc wzdłuż wybrzeża Zatoki Meksykańskiej dotarli do Meksyku. Po drodze przeżyli przymusowe lądowanie przy ujściu rzeki Sabinę, gdzie po raz pierwszy zetknęli się z ropą naftową, używając jej niczym smoły do uszczelnienia swoich łodzi. Wiosną 1554 r. z portu Veracruz w Nowej Hiszpanii wyruszyła do metropolii flotylla czterech statków z 400 ludźmi na pokładach, wioząca liczne skarby przeznaczone dla dworu Karola V. Wiosenne sztormy zmusiły załogi statków do zawrócenia z drogi, ale tylko jednemu z nich udało się ujść żywiołowi. Pozostałe zostały wyrzucone na teksaski brzeg w pobliżu wyspy Padre Island. Z blisko trzystu rozbitków wielu padło ofiarą Indian, pozostali rozproszyli się w poszukiwaniu dróg powrotu do Meksyku. Jedynym szczęśliwcem, który dzięki pomocy przyjaznych Indian zdołał dotrzeć do Tampico, był zakonnik Marcos de Mena. Jego relacje pozwoliły zorganizować w 1555 r. wyprawę ratunkową pod dowództwem kapitana Angela de Villafane. Nie tylko odszukał on rozbite statki i odzyskał część ładunku, ale uratował jeszcze jednego pozostałego przy życiu rozbitka, który wegetował przez cały czas w rejonie katastrofy. Rozczarowanie niepowodzeniem wyprawy Coronado i nieprzychylne dla tych ziem relacje innych konkwistadorów na blisko czterdzieści lat osłabiły zainteresowanie Hiszpanów
20 Teksasem. W tym czasie zmieniła się dotychczasowa polityka Hiszpanii wobec kolonii w Nowym Świecie. Czas konkwisty i pogoni za skarbami zaczął przemijać. Coraz większą uwagę zaczęto przywiązywać do działalności misyjnej kościoła i kolonizacji nowoodkrytych ziem. Po wielu latach przerwy, w 1581 r. wyruszyła z Meksyku do Teksasu pierwsza wyprawa o charakterze czysto religijnym, którą powiedli hiszpańscy misjonarze Augustin Rodriguez i Francisco Chamuscado. Po przekroczeniu Rio Grande skierowali się na północny zachód i dotarli w rejon dzisiejszego El Paso. Tutaj ojciec Rodriguez zginął wkrótce z rąk Indian, próbując nawracać ich na nową wiarę. W następnym roku śladami Rodrigueza wyruszyła ekspedycja ratunkowa Antonio de Espejo. Hiszpanom udało się dotrzeć do siedzib Indian Pueblo nad górną Pecos, gdzie dowiedzieli się o fiasku pierwszej próby chrystianizacji teksaskich indian. Dużo donioślejsze znaczenie miała wyprawa Juana de Onate w 1598 roku. Pozwoliła ona zbadać ziemie Nowego Meksyku i uczyniła zeń nową prowincję hiszpańską. Od tej chwili, przez blisko sto lat, wszystkie hiszpańskie ekspedycje kierowane do Teksasu brały swój początek w Nowym Meksyku. Juan de Onate wytyczył szlak przez pustynie i góry północnego Meksyku do Rio Grande, który przez następne dwieście lat służył jako główna droga zaopatrzeniowa dla północnych prowincji Nowej Hiszpanii. W ten sposób stworzono warunki do rozpoczęcia zorganizowanej akcji kolonizacyjnej. Jako pierwsi w Nowym Meksyku pojawili się misjonarze z zakonu franciszkanów. W 1629 r. opat franciszkanów w Nowym Meksyku Alonso de Benavides wysłał dwóch misjonarzy na ziemie plemienia Jumano nad rzeką Colorado. W ten sposób Hiszpanie rozpoczęli zorganizowaną działalność misyjną także wśród Indian w Teksasie. W 1650 r. z rejonu Santa Fe wyruszyła do krainy Jumano ekspedycja kierowana przez Hernando Martina i Diego de Castillo, którym towarzyszył liczny zastęp franciszkanów.
21 Hiszpanie, idąc w dół Colorado, już poza granicami ziem plemienia Jumano, napotkali nieznanych sobie Indian, którzy witali ich okrzykami „techias". Było to prawdopodobnie jedno z plemion Caddo, w którego języku słowo to znaczyło „przyjaciel". W raporcie z wyprawy zanotowano, że „osiągnięto zewnętrzne granice kraju zamieszkałego przez naród zwany Tejas" 4 i była to pierwsza udokumentowana wzmianka o pochodzeniu słowa, od którego wzięła się nazwa Teksasu. W sierpniu 1680 r. wybuchło w Nowym Meksyku wielkie powstanie Indian Pueblo. W ciągu kilku dni z rąk powstańców zginęło ponad 400 Hiszpanów. Ci, którym udało się ujść pogromowi schronili się w Santa Fe. We wrześniu resztki Hiszpanów z Nowego Meksyku opuściły oblegane przez Indian miasto i uciekły na południe do El Paso. Tam, nad rzeką Rio Grande, Hiszpanie i towarzyszący im chrześcijańscy Indianie Tigua wybudowali dwie nowe misje, Ysleta del Sur i Soccoro del Sur. Początkowo obie misje leżały na południowym brzegu, jednak późniejsze zmiany koryta Rio Grande sprawiły, że ostatecznie znalazły się one po północnej, teksaskiej stronie rzeki. W takich okolicznościach okolice El Paso stały się najstarszym rejonem stałego osadnictwa europejskiego w Teksasie. W 1683 r. w misji franciszkanów w Juarez w północnym Meksyku, dokąd ewakuowano centrum misyjne zakonu po rebelii Indian Pueblo, przybył wódz plemienia Jumano z Teksasu. Pojawił się z niecodzienną prośbą o wybudowanie na ziemiach jego ludu misji i przysłania tam misjonarzy hiszpańskich. W rzeczywistości był to sprytny wybieg Indian Jumano, którym chodziło o uzyskanie pomocy Hiszpanów do obrony przed najazdami Apaczów. W odpowiedzi na prośbę plemienia Jumano Hiszpanie wysłali do Teksasu wyprawę kierowaną przez ojca Francisco Lopeza i Juana Domingueza de Mendozę. Hiszpanie, idąc w dół Rio Grande aż do ujścia rzeki 4 S. P. Nesmith, The Spanish Texas, The University of Texas, San Antonio 1981, s. 12.
22 Rio Conchos, wybudowali nad jej brzegami cztery nowe misje. Stąd ekspedycja wyruszyła do kraju Indian Jumano nad rzeki Colorado i San Saba. Uczestnicy ekspedycji, zamiast spotkania z sojuszniczymi Jumano, przez kilka tygodni musieli odpierać ataki wrogich Apaczów, którzy zmusili ich w końcu do odwrotu. Uchodząc przed Apaczami ekspedycja wróciła szlakiem wiodącym bardziej na południe przechodząc przez ziemie leżące obecnie w geograficznym centrum Teksasu. Wrażenia ze swojej wyprawy Lopez i Mendoza przedstawili samemu wicekrólowi Nowej Hiszpanii, zachwalając obfitość zwierzyny i niezwykłą żyzność ziem Teksasu. Mendoza oceniał, że „mogą one zapewnić utrzymanie 20 000, a nawet 200 000 ludzi" 5. Relacje te nie wzbudziły większego zainteresowania wicekróla. Jego uwagę przyciągały teraz sprawy dużo ważniejsze dla strategicznych interesów Hiszpanii w tym rejonie świata. Niepokój wicekróla zaczęło budzić zainteresowanie Francji hiszpańskimi posiadłościami nad Zatoką Meksykańską. WYPRAWA LA SALLEA
Wiosną 1685 r. do pałacu wicekróla Nowej Hiszpanii, w Mexico City, markiza de Laguny dotarły pierwsze wieści o dużej francuskiej wyprawie penetrującej wybrzeża Zatoki Meksykańskiej od ujścia Missisippi do ujścia Rio Grande. Wiadomości te, powtarzane zarówno przez schwytanych francuskich piratów z Morza Karaibskiego, jak i miejscowych Indian, skłoniły władze hiszpańskie do rozpoczęcia intensywnych poszukiwań na lądzie i na morzu. W lutym 1865 r. w Zatoce Matagorda na wybrzeżu Teksasu wylądowało 400 Francuzów pod wodzą śmiałego żołnierza i doświadczonego odkrywcy Rene Roberta Cavafiera de La Salle (1643-1687). 5
Ibidem, s. 13.
23 La Salle pochodził ze szlacheckiej rodziny z Rouen we Francji. W poszukiwaniu przygód i fortuny wyruszył do kolonizowanej przez Francuzów Kanady, gdzie zasłynął jako odważny podróżnik i odkrywca. Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XVIII w. badał ziemie leżące u źródeł Missisippi i wniósł wiele nowych informacji na temat żyjących tam plemion indiańskich. W 1862 r. wyprawił się w dół Missisippi i dotarł do jej ujścia do Zatoki Meksykańskiej. Doprowadził do wybudowania kilku placówek francuskich w dobnie Missisippi i wziął nowoodkryte ziemie w posiadanie Francji, nadając im na cześć króla Ludwika XIV nazwę Luizjana. W ten sposób rozcięte zostały na dwie części hiszpańskie posiadłości nad Zatoką Meksykańską, Floryda na wschodzie i Teksas na zachodzie. W 1684 r. La Salle udał się do Francji, aby na dworze królewskim szukać protekcji dla swoich planów. Jego zabiegi o zorganizowanie nowej wyprawy, która miałaby utrwalić francuską hegemonię w dobnie Missisippi, spotkały się z życzliwością Ludwika XIV. Propozycjom La Salle'a sprzyjały wojenne plany króla wobec Hiszpanii i zainteresowanie, jakie wyraził bogatymi kopalniami srebra w północnym Meksyku. Na początku 1685 r. niewielka flotylla francuska składająca się z czterech statków z 400 ludźmi na pokładach dotarła do Zatoki Matagorda na wybrzeżu Teksasu. Nie ma całkowitej pewności, czy lądowanie w tym miejscu było wynikiem świadomego działania, czy też skutkiem sztormów szalejących w Zatoce Meksykańskiej, które nie pozwoliły Francuzom odszukać ujścia Missisippi. Mimo niesprzyjającej pogody i utraty dwóch statków z częścią zaopatrzenia La Salle wybudował nad strumieniem Garcitas Creek w Zatoce Matagorda umocnione osiedle nazwane Fortem Saint Louis (Fort Świętego Ludwika). Trudne warunki klimatyczne, choroby i starcia z Indianami zredukowały poważnie liczbę francuskich kolonistów. Mimo to La Salle zdołał w ciągu dwóch lat zorganizować trzy wyprawy badawcze w głąb Teksasu. Jednym z ich
24 rezultatów były francuskie próby zgłaszania pretensji do hiszpańskiego Teksasu i ustanowienia granicy Luizjany na rzece Rio Grande. W czasie pierwszej ze swoich wypraw La Salle spenetrował obszary leżące na południe i zachód od Fortu Saint Louis. Mogłoby to sugerować, że obiektem jego zainteresowań były rzeczywiście hiszpańskie kopalnie srebra w Meksyku, a nie ujście Missisippi. Druga wyprawa La Salle'a dotarła nad górną Trinity River, gdzie Francuzi zetknęli się po raz pierwszy z plemionami indiańskiej konfederacji Caddo. Celem trzeciej ekspedycji było dotarcie drogą lądową do francuskich posterunków w dolinie Missisippi i ustanowienie komunikacji pomiędzy Luizjanąa Teksasem. W trakcie tej wyprawy, 20 marca 1687 r., La Salle został zdradziecko zamordowany przez jednego ze swoich ludzi w pobliżu dzisiejszej Navasoty w Teksasie. Motywy zbrodni nie zostały wyjaśnione, podobnie jak nigdy nie udało się odnaleźć grobu dzielnego odkrywcy. Wraz ze śmiercią La Salle'a francuskie próby kolonizacji Teksasu spotkał żałosny koniec. W wyniku wewnętrznych waśni i walk z Indianami większość mieszkańców kolonii wyginęła. Fort Saint Louis został spalony i obrócony w popiół. Hiszpanie zaniepokojeni informacjami o lądowaniu Francuzów w Teksasie podjęli szeroko zakrojone działania w celu odszukania i zlikwidowania intruzów. Pięć ekspedycji morskich przeczesało wody Zatoki Meksykańskiej i jej brzegi, a sześć wypraw lądowych spenetrowało obszary w głębi lądu. Dopiero jednak gubernator Coahuili Alonso de Leon w czasie swojej drugiej wyprawy odkrył ślady Francuzów. Po przekroczeniu Rio Grande ruszył na wschód i 22 kwietnia 1689 r. natrafił w Zatoce Matagorda na pozostałości kolonii La Salle, biorąc przy okazji do niewoli nielicznych, pozostałych przy życiu Francuzów.
25 KOLONIZACJA HISZPAŃSKA W TEKSASIE
W poszukiwaniu Fortu Saint Louis Alonso de Leonowi towarzyszył franciszkański mnich Damian Massanet. Jego wyobraźnię rozpalały wcześniejsze opowieści o Indianach „Tejas" zamieszkujących te tereny. Kiedy Hiszpanie dotarli do wschodniego Teksasu i natrafili na pokojowo nastawionych Indian Hasinai, Massanet natychmiast ochrzcił ich mianem „Tejas" i wyraził chęć prowadzenia wśród nich pracy misyjnej. Indianie ci wchodzili w skład konfederacji Caddo. Mieli dobrze rozwinięte rolnictwo, własny system prawny i pokojowy sposób rozwiązywania sporów, które stawiały ich na najwyższym stopniu rozwoju spośród wszystkich Indian zamieszkujących Teksas. Ponieważ, ku zaskoczeniu Hiszpanów, wyznawali religię monoteistyczną (wiara w jednego boga), Massanet uznał ich za doskonały materiał do chrystianizacji. Na szczęście dla Hiszpanów plany te spotkały się z przychylną reakcją samych Indian. Z reguły plemię Caddo i jego pobratymcy nie wpuszczali obcych na swoje terytorium. Wymiana handlowa odbywała się na corocznych targach organizowanych poza obszarem ich siedzib. Handel Francuzów z wrogami Caddo, a zwłaszcza zaopatrywanie ich w broń palną, zmusiły plemiona konfederacji do szukania pomocy u Hiszpanów. Wynikiem zawartego sojuszu było powstanie misji San Francisco de los Tejas, którą wzniesiono w czerwcu 1690 r. w pobliżu dzisiejszego Weches. Nieco później w pobliżu powstała druga misja, Santissimo Nombre de Maria. Jej żywot okazał sięjednak krótki, gdyż niedługo potem padła ofiarą powodzi. Po wybudowaniu misji los Tejas Massanet wrócił do Meksyku i udał się na dwór wicekróla. Wykorzystał on doświadczenia wyprawy de Leona i zręcznie manipulując zagrożeniem ze strony Francuzów uzyskał zgodę wicekróla na wybudowanie kilku dalszych misji we wschodnim Teksasie. W sierpniu 1691 r. Massanet wrócił do Teksasu z wyprawą nowego gubernatora prowincji Coahuila Domingo Terana do los Rios.
26 Tym razem szczęście odwróciło się od Hiszpanów. Przywleczone przez nich choroby wywołały epidemię, która kosztowała życie jednego z zakonników i 3000 okolicznych Indian. Zabobonni tubylcy winą za pomór obciążyli misjonarzy i używaną przez nich wodę święconą. Massanet obawiając się rewolty zażądał od władz pomocy wojskowej. Kiedy mu odmówiono, skłócony z Teranem, porzucił działalność misyjną w Teksasie i jesienią 1693 r. powrócił do Meksyku. Bunty Indian, waśnie wśród samych Hiszpanów, rozciągnięte i niepewne linie komunikacyjne z Meksyku oraz ciągłe zagrożenie ze strony Francuzów z Luizjany odwróciły zainteresowanie władz hiszpańskich tą częścią kolonii. W 1693 r. z Meksyku nadszedł rozkaz opuszczenia wysuniętych posterunków. Po odejściu Hiszpanów wschodni Teksas i zamieszkujący go Indianie na ponad 20 lat dostali się pod wpływy Francuzów z sąsiedniej Luizjany. Jednym z misjonarzy, który wraz z Massanetem prowadził pracę misyjną wśród Indian „Tejas", był ojciec Francisco Hidalgo. Pozostał on w bezpośrednim sąsiedztwie Teksasu i w 1700 r. doprowadził do wybudowania nad Rio Grande misji San Juan Batista. W następnym roku w jej pobliżu powstał posterunek wojskowy, strzegący przeprawy przez rzekę, znany jako Presidio del Rio Grande (obecnie w rejonie miejscowości Eagle Pass). W ciągu następnych 150 lat będzie on służył jako jedna z głównych bram wejściowych z północnego Meksyku do Teksasu. Ojciec Hidalgo przez kilkanaście lat próbował bezskutecznie nakłonić władze Nowej Hiszpanii do powrotu do wschodniego Teksasu i wznowienia działalności misyjnej wśród tamtejszych Indian. Nie mogąc uzyskać pomocy od władz w Mexico City zwrócił się do gubernatora francuskiej Luizjany z ofertą współpracy w chrystianizacji Indian na pograniczu hiszpańsko-francuskim. W odpowiedzi na propozycję Hidalgo, w 1714 r. Francuzi wysłali do Teksasu handlarza i podróżnika Louisa Juchereau de Saint Denis. Saint Denis, badając możliwości współpracy z hiszpańskimi misjo-
27 narzami, odbył interesującą podróż z francuskiego fortu Natchitoches w Luizjanie do Presidio del Rio Grande. Tam został aresztowany przez Hiszpanów, którzy podejrzewali go o szpiegostwo i odesłany do miasta Meksyk. Sprytny Francuz zdołał przekonać wicekróla o pokojowym charakterze swojej misji i zyskać jego zaufanie. Po powrocie nad Rio Grande wziął udział w przygotowaniach do nowej wyprawy hiszpańskiej do Teksasu. W 1716 r. z Presidio del Rio Grande wyruszyła wyprawa, kierowana przez komendanta fortu kpt. Domingo Ramona, która miała odbudować sieć hiszpańskich misji we wschodnim Teksasie. W lipcu tego samego roku ekspedycja Ramona, której towarzyszył niezmordowany Hidalgo oraz grupa misjonarzy z Queretaro i Zacatecas, wybudowała cztery nowe misje i strzegące je presidio w miejscu przyszłego Nacogdoches. Wkrótce potem Hiszpanie wznieśli dwie dalsze misje w Los Adaes (obecnie Luizjana) i Los Ais (San Augustine). Dobrze znany tutejszym Indianom Saint Denis próbował zorganizować na tym terenie ośrodek handlowy, ale podejrzliwi Hiszpanie zmusili go do opuszczenia Teksasu. Wywołało to niechęć ze strony Indian, którzy odmówili pomocy żywnościowej dla hiszpańskich posterunków. Trudności zaopatrzeniowe po raz kolejny uświadomiły Hiszpanom konieczność zorganizowania punktów etapowych pomiędzy Rio Grande a wschodnim Teksasem. Realizacja tego pomysłu opóźniała się z powodu napięć, jakie znowu pojawiły się na granicy z Luizjana. W 1719 r. żołnierze z francuskiego garnizonu w Natchitoches zaatakowali i zajęli Los Adaes. Wywołało to popłoch wśród Hiszpanów. W obawie przed francuską inwazją misjonarze i hiszpańskie załogi wojskowe wycofały się w rejon rzeki San Antonio. Kiedy w końcu lat osiemdziesiątych XVII w. Hiszpanie przybyli do doliny rzeki San Antonio, zastali ją zamieszkałą przez pokojowe plemię Indian Payaya. Dolina obfitowała w wodę, roślinność i budulec na domy. Już gubernator Teran i ojciec Massanet podczas swej wyprawy w 1691 r. zwrócili
28 uwagę na zalety tego miejsca. Nazwę San Antonio de Padua nadali rzece dwaj franciszkańscy misjonarze Antonio Olivares i Isidoro Espinoza, którzy w 1709 r. dotarli tu podczas jednej ze swoich podróży misyjnych. Espinoza bawiąc ponownie w tym rejonie, w 1716 r., stwierdził, że dolina rzeki nadaje się doskonale na lokalizację nowej misji. Wraz z wiekowym, ale pełnym energii, Olivaresem otrzymali zgodę na wzniesienie misji, której budowę rozpoczęto 1 maja 1718 roku. Na cześć wicekróla Nowej Hiszpanii nadano jej nazwę San Antonio de Valero. Kilka dni później obok misji rozpoczęto budowę cywilnego osiedla i fortu wojskowego, mającego strzec misji przed atakami wrogich Indian. Osiedle i presidio nazwano imieniem brata wicekróla, zasłużonego dla Hiszpanii, księcia de Bexar. Od tej chwili osada miała nosić nazwę Villa de Bexar, a fort Presidio San Antonio de Bexar. Z czasem dały one początek miastu San Antonio, pierwszemu stałemu osiedlu hiszpańskiemu w Teksasie. Na początku lat dwudziestych XVII w. misja, osada i presidio zmieniły swoją pierwotną lokalizację. Na obecnym miejscu znalazły się po 1724 roku. W 1727 r. wokół misji zamieszkiwało 273 Indian, a pobliskie presidio obsadzała załoga 50 żołnierzy hiszpańskich. Od samego początku nowe osiedle stało się obiektem ataków ze strony Apaczów. Odwetowe wyprawy Hiszpanów wzmagały tylko wzajemną wrogość i skłaniały Indian do kolejnych napadów, których celem były przede wszystkim stada koni i bydła należące do Hiszpanów. Zagrożenie ze strony Apaczów osłabło nieco po 1731 r., ale dopiero w 1749 r. udało się zawrzeć z nimi traktat pokojowy. Naciskani od północy przez silniejszych Komanczów Apacze 19 sierpnia 1749 r. podpisali układ pokojowy z Hiszpanami i sprzymierzyli się z nimi w walce przeciwko Komańczom. Władze hiszpańskie, od czasu francuskiej inwazji na wschodni Teksas w 1719 r., niecierpliwie wyczekiwały na dogodny moment do odzyskania utraconych posiadłości.
29 Okazja ku temu nadarzyła się dopiero w 1721 roku. Nowomianowany gubernator Coahuili i Teksasu markiz San Miguel de Aguayo na czele 500 kawalerzystów przekroczył Rio Grande i ruszył do wschodniego Teksasu. Jego wyprawa zbiegła się z krachem finansowym francuskich kolonii w Ameryce Północnej, co uniemożliwiło Francuzom sfinansowanie obrony zagarniętych terytoriów hiszpańskich. Na wieść o pochodzie Hiszpanów posterunki francuskie wycofano do Luizjany. Saint Denis dowodzący Francuzami próbował negocjować z markizem de Aguayo w sprawie podziału Teksasu, ale bez rezultatu. Ostatecznie Francuzi wycofań się za rzeki Sabinei Red River i nigdy więcej nie zgłaszali już pretensji do ziem w Teksasie. Energiczny De Aguayo przywrócił na pograniczu sześć dawnych misji i wybudował nowe presidio w Los Adaes. Jego załoga otrzymała zadanie obrony odtworzonych misji i szachowania francuskiego garnizonu w Natchitoches. W drodze powrotnej do Meksyku de Aguayo wzniósł trzy inne misje w środkowym Teksasie. Jedną z nich była misja Espiritu Santo nad Zatoką Matagorda, niedaleko ruin dawnego fortu La Salle'a. Z jego rozkazu wybudowano także dwa nowe presidia, a pozostałe wzmocniono i obsadzono silniejszymi załogami. Kiedy de Aguayo opuszczał Teksas, garnizony hiszpańskie na północ od Rio Grande zwiększyły liczebność żołnierzy do 269, w porównaniu z 60-70 sprzed 1721 roku. Po powrocie do Meksyku markiz zaproponował władzom Nowej Hiszpanii zintensyfikowanie kolonizacji Teksasu. Przedstawił projekt osiedlenia tam 400 rodzin hiszpańskich oraz rozwoju tamtejszego rolnictwa i hodowli. Już w czasie swojej wyprawy w 1721 r. pozostawił w Teksasie 4000 koni i znaczną liczbę bydła. Naśladował tym samym gubernatora Terana, który podczas pobytu w Teksasie w 1691 r. celowo pozostawił w kilku miejscach niewielkie ilości koni i krów. Z czasem dały one początek stadom mustangów i dzikiego bydła, które stały się jedną z legend Dzikiego Zachodu.
30 Chociaż pomysł markiza de Aguayo nie został w pełni zrealizowany, w 1731 r. przybyło do San Antonio pierwszych 56 nowych kolonistów z Wysp Kanaryjskich. Wkrótce potem dołączyła do nich grupa chrześcijańskich Indian z Ilaxcali w Meksyku. Ci właśnie osadnicy walnie przyczynili się do rozwoju miasta i ustanowili tam pierwsze cywilne władze na terenie hiszpańskiego Teksasu. Dalszy rozwój kolonizacji został niespodziewanie zahamowany przez królewskiego inspektora Pedro de Riverę, który uznał plany rozwinięcia osadnictwa na tym terenie za „zbyt ekstrawaganckie" 6. Co więcej, Rivera zakwestionował także celowość utrzymywania łańcucha misji we wschodnim Teksasie i polecił przeniesienie ich do doliny San Antonio. Zgodnie z jego zaleceniem w 1731 r. trzy misje San Francisco de la Espada, San Juan Capistrano i Concepcion zostały ewakuowane ze wschodniego Teksasu. Wraz z misjami San Antonio de Valero i powstałą w 1720 r. San Jose utworzyły łańcuch misyjny wzdłuż brzegów rzeki San Antonio. W ten sposób władze hiszpańskie próbowały stworzyć zaporę z umocnionych misji i fortów wojskowych, która miała zabezpieczać posiadłości hiszpańskie w północnym Meksyku przed łupieżczymi napadami Apaczów. Efektywność obrony opartej na systemie stacjonarnych posterunków hiszpańskich szybko okazała się niewystarczająca Apacze nie mieli większych problemów z przekradaniem się małymi grupami do Meksyku, gdzie nadal zagrażali ranczom hodowlanym i bogatym kopalniom srebra. Niemal cały wysiłek obronny Hiszpanów skupił się w tej sytuacji na linii Rio Grande. W ten sposób osiedla hiszpańskie w Teksasie znalazły się daleko za główną linią obrony, stając się dogodnym celem ataków Indian. Chociaż w 1749 r. udało się zawrzeć pokój z Apaczami, jednak głównym przeciwnikiem Hiszpanów stali się teraz Komańcze. 6
Ibidem, s. 21.
31 Na początku XVIII w. Komańcze zamieszkiwali jeszcze tereny u podnóża Gór Skalistych w Colorado. Po zdobyciu koni małymi grupami zaczęli opuszczać dotychczasowe siedziby i w pogoni za bizonami dotarli na Wielkie Równiny. W krótkim okresie ci niezgrabni na pozór wojownicy zasłynęli jako najlepsi jeźdźcy na preriach. W ciągu kilkudziesięciu lat, korzystając z posiadania koni i broni palnej otrzymywanej od Francuzów, opanowali południowe obszary Wielkich Równin wypierając z nich słabsze i mniej wojownicze plemiona. W 1723 r. w wielkiej dziewięciodniowej bitwie nad rzeką Wichita pokonali swych największych wrogów Apaczów i zmusili ich do ucieczki na zachód. Wkrótce potem stanęli na granicy posiadłości hiszpańskich w Teksasie. W 1780 r. gubernator Teksasu Domingo Cabello informował hiszpańskiego wicekróla w Mexico City, że „nie ma dnia i nocy, żeby nie docierały do nas raporty o barbarzyństwach i napadach Komanczów na okoliczne rancza…" 7 Taktyka walki z Hiszpanami przyjęta przez Komanczów różniła się znacznie od taktyki innych plemion indiańskich stosowanej wobec białych najeźdźców. Komańcze nie zamierzali wypędzać białych z zajmowanych przez nich ziem. Pozwalali im gospodarować i hodować konie i bydło, które uprowadzali podczas gwałtownych, łupieżczych napadów, po czym wycofywali się do swoich odległych siedzib. Dzięki temu mieli zawsze pewne źródło zdobyczy i łupów wojennych, czemu nie mógł zapobiec stosowany przez Hiszpanów system obrony stacjonarnej. W połowie XVIII w. władze Nowej Hiszpanii zainteresowały się wreszcie rozległymi, niezamieszkanymi terenami wzdłuż wybrzeża Zatoki Meksykańskiej od portu Tampico do ujścia rzeki San Antonio. Obszar ten stanowił azyl dla różnego autoramentu przestępców i uciekinierów, stanowił ponadto dogodne miejsce do ewentualnej obcej inwazji na kopalnie srebra w prowincji Durango. Zadanie oczyszczenia i skoloni7
The Alamo, Daughters of the Republic of Texas, San Antonio 1986, s. 6.
32 zowania tych terenów otrzymał zdolny administrator i doświadczony żołnierz, Jose de Escandon. Z jego inicjatywy w 1747 r. pierwsi koloniści hiszpańscy osiedlili się nad dolną Rio Grandę. W ciągu kilku lat, w dolnym biegu rzeki, powstało sześć nowych osiedli, z których dwa Laredo i Dolores, znalazły się po stronie teksaskiej. Obszar kolonizacji Escandona zyskał status nowej prowincji o nazwie Nowy Santander, której północna granica sięgała rzeki Nueces. W ten sposób ziemie w dolnym biegu Rio Grande znalazły się czasowo poza administracją władz Teksasu. Escandom, stosując system nadań ziemskich i popierając rozwój hodowli, przyczynił się do powstania licznych rancz po obu stronach Rio Grande. Hodowla zwierząt wpływała pozytywnie na gospodarkę kraju, chociaż przyciągała uwagę Indian. W celu ułatwienia kolonizacji wnętrza kraju, Escandon w 1749 r. przeniósł znad Zatoki Matagorda, założone tu jeszcze przez markiza de Aguayo, misję Espiritu Santo i Presidio Santa Maria del Loreto de la Bahia. Najpierw wyznaczono im lokalizację nad rzeką Guadelupe, później nad San Antonio, gdzie dały początek miastu Goliad. Było to drugie po San Antonio stałe osiedle hiszpańskie w Teksasie. Misja Espiritu Santo zasłynęła wkrótce z hodowli dzikiego bydła, którego stada pasły się na nadmorskich równinach i stała się największym ranczem hodowlanym w Teksasie (na początku XIX w. liczba bydła hodowanego w Teksasie wynosiła ponad 100 000 sztuk). Trzecim stałym osiedlem hiszpańskim w Teksasie zostało Laredo. Położone w miejscu, w którym droga ze stolicy Coahuili Monclovy do SanAntonio przecinała Rio Grande, stało się ważną przeprawą i punktem etapowym na granicy Teksasu. Z czasem wyrosło na najważniejsze osiedle hiszpańskie na północnym brzegu rzeki. Hiszpanie, po zawarciu pokoju z Apaczami w 1749 r. postanowili wybudować nową misję w celu prowadzenia akcji chrystianizacyjnej wśród Apaczów Lipan. W 1757 r. nad rzeką San Saba powstała misja San Saba de la Santa Cruz i chro-
33 niące ją presidio o tej samej nazwie. Mimo wysiłków Hiszpanów Apacze nieufnie odnieśli się do ich planów i odmówili osiedlenia się w pobliżu misji. W następnym roku nad rzekę San Saba dotarły pierwsze grupy Komanczów i Indian Wichita, będąc w stanie wojny z Apaczami, słusznie uznali Hiszpanów za ich naturalnych sojuszników. 16 marca silny oddział Komanczów i Wichita napadł na misję paląc ją doszczętnie i mordując jej mieszkańców. Siła ataku była tak wielka, że żołnierze z pobliskiego presidia nie byli w stanie udzielić pomocy napadniętym. Zniszczonej misji nie odbudowano już nigdy, a samotne presidio po kilku latach ewakuowano na linię Rio Grande. Zniszczenie misji San Saba sprowokowało Hiszpanów do zorganizowania wyprawy odwetowej przeciwko Komańczom i ich sojusznikom. W październiku 1759 r. oddział pod dowództwem komendanta Presidio San Saba Diego Ortiza Parilli wyruszył na północ w poszukiwaniu wiosek Komanczów. Hiszpanom towarzyszyły posiłki złożone z meksykańskich Indian i grupa Apaczów Lipan. Nad rzeką Red River, w miejscu zwanym dziś Hiszpańskim Fortem, ekspedycja natrafiła na silnie umocnioną wioskę połączonych plemion Komanczów i Wichita. Ku zaskoczeniu Hiszpanów Indianie nie zamierzali wcale uciekać. Okopali się w silnie ufortyfikowanym obozie, nad którym powiewała flaga francuska i czekali na atak Hiszpanów. Indianie, używając francuskich muszkietów i stosując nową taktykę walki konnej, zmusili do panicznej ucieczki posiłkowe oddziały hiszpańskie, a później rozprawili się z osamotnionymi Hiszpanami. Nieliczni uczestnicy wyprawy Pańki, którzy ocaleli, uciekli na południe. Bitwa przy Hiszpańskim Forcie była najcięższą klęską jaką kiedykolwiek ponieśli kolonizatorzy hiszpańscy w walkach z Indianami w Teksasie. Stała się punktem zwrotnym w wojnie toczonej przez Hiszpanów z teksaskimi Indianami i zahamowała ich terytorialną ekspansję na północ. Przez kolejne 30 lat Komańcze i Wichita bezlitośnie najeżdżali hiszpańskie posiadłości na pół-
34 nocnych kresach powodując olbrzymie szkody, zwłaszcza w hodowli bydła i koni. Rezultaty tej wyniszczającej wojny jeszcze raz potwierdziły nieefektywność misyjno-prezydialnego systemu obrony na północ od San Antonio. W 1767 r. do Teksasu przybył królewski inspektor markiz de Rubi, który w ramach swej długiej podróży inspekcyjnej badał zdolność obronną północnych prowincji Nowej Hiszpanii od Kaliforni do Luizjany. W czasie przeglądu garnizonów hiszpańskich w Teksasie, zwrócił on uwagę na niedostateczne wyekwipowanie i niskie morale żołnierzy. Niemal wszędzie dostrzegł braki w uzbrojeniu, umundurowaniu i zbyt małą liczbę koni przypadającą na każdego żołnierza. Rezultaty inspekcji znalazły swoje odbicie w rozkazie królewskim z 1772 r., w którym sprecyzowano nowe zasady funkcjonowania placówek wojskowych na północnych kresach 8. Zgodnie z rozkazem wszystkie hiszpańskie misje i forty w głębi Teksasu miały być ewakuowane, a ich załogi przeznaczone do wzmocnienia garnizonów na linii Rio Grande. Jedynymi wyjątkami były misje i presidia w San Antonio i La Bahia (Goliad). Dodatkowemu wzmocnieniu miały podlegać garnizony hiszpańskie w rejonie El Paso, które przysparzały Hiszpanom wiele trosk z powodu porażek w walkach z Apaczami na terenie dzisiejszej Arizony i Nowego Meksyku. Niepowodzenia w starciach z Indianami na północ od Rio Grande nie były jedynym powodem zmiany hiszpańskiej strategii obronnej w Teksasie. Po latach wzajemnej rywalizacji i wrogości w połowie XVIII w. doszło do zbliżenia Hiszpanii i Francji w obliczu wspólnego zagrożenia ze strony Anglii. Klęska w wojnie siedmioletniej (1756-1763) spowodowała utratę przez Francję na rzecz Wielkiej Brytanii Kanady. Także francuska Luizjana znalazła się w poważnym niebezpieczeństwie. Nie chcąc dopuścić do zajęcia Luizjany przez Brytyjczyków, król Francji Ludwik XV zdecydował się przekazać ją Hiszpa8
Tytuł ang. New Regulations of the Presidios, S.P. Nesmith, op. cit., s. 24.
35 nii. Na mocy traktatu francusko-hiszpańskiego z 1762 r. Luizjana dostała się pod administrację hiszpańską jako rekompensata za pomoc udzieloną przez Hiszpanię Francji w końcowym okresie wojny siedmioletniej. Przejęcie kontroli nad Luizjana9 stworzyło u władz hiszpańskich fałszywe, choć okresowo uzasadnione, poczucie bezpieczeństwa. Wobec likwidacji wieloletniego zagrożenia ze strony Francuzów z Luizjany uznano, że linia wysuniętych posterunków hiszpańskich we wschodnim Teksasie jest już niepotrzebna. Francuzi oddając Luizjanę Hiszpanii zastrzegli sobie jednak pewne przywileje handlowe, których odmawiano cudzoziemcom w innych posiadłościach hiszpańskich w Ameryce. Co więcej, Luizjanę podporządkowano władzom hiszpańskim na Kubie, podczas gdy Teksas podlegał administracji wicekróla w Mexico City. W ten kuriozalny sposób Teksas i Luizjana, mimo że graniczyły ze sobą, nie mogły utrzymywać bezpośrednich stosunków i prowadzić wzajemnego handlu. Obydwie prowincje toczyły oddzielne życie, co już w niedalekiej przyszłości miało fatalnie zaważyć na interesach Hiszpanii w tym regionie świata. Wraz z ewakuacją posterunków hiszpańskich ze wschodniego Teksasu wzrosła wydatnie rola San Antonio, najważniejszego teraz osiedla na północ od Rio Grande. W 1770 r. nowy gubernator Teksasu, baron de Ripperda, przeniósł tam swoją siedzibę. Dwa lata później oficjalnie uczynił San Antonio stolicą Teksasu, której funkcje przez ostatnie kilkadziesiąt lat pełniło Los Adaes. Wraz z gubernatorem de Ripperda do San Antonio ściągnęli wysiedleńcy ze wschodniego Teksasu, którym obiecano nadania ziemskie w okolicy miasta. Najlepsze ziemie były już jednak zajęte, a nowe tereny zbyt narażone na ataki Indian. W tej sytuacji grupa wysiedleńców z Los 9 Praktycznie Hiszpanie objęli swą administracją tylko tereny w bezpośredniej bliskości wybrzeża, pozostałe zaś były nadal zdominowane przez żywioł francuski i indiański.
36 Adaes, kierowana przez Gila Y'barbo, zwróciła się z petycją do gubernatora o pozwolenie na powrót na wschód. W 1774 r. osiedlili się oni nad rzeką Trinity, w miejscu, gdzie przecinał rzekę szlak wiodący z Luizjany do San Antonio (droga El Camino Real). Pięć lat później, już bez niczyjej zgody, przenieśli się w rejon opuszczonej misji Nuestra Senora dając początek miastu Nacogdoches. W 1788 r. Nacogdoches liczyło 250 mieszkańców, wśród których była pewna liczba Francuzów przybyłych z Luizjany. Władze hiszpańskie z czasem zaaprobowały działalność Gila Y'barbo i mianowały go nawet wicegubernatorem prowincji. Y'barbo, wykorzystując swoją funkcję i sprzyjające okoliczności, doprowadził wkrótce do zacieśnienia współpracy z sąsiednią Luizjaną i nawiązania kontaktów handlowych z kupcami francuskimi, którzy w zamian za konie i bydło chętnie dostarczali najpotrzebniejsze wyroby rzemiosła europejskiego. Rozwojowi współpracy obu kolonii sprzyjała też mądra polityka hiszpańskiego gubernatora Luizjany Bernardo de Galvaeza. W latach 1776-1777 dokonał on przeglądu zdolności obronnych prowincji hiszpańskich nad Zatoką Meksykańską zalecając nawiązanie przez nie ściślejszego współdziałania. Śladem pobytu Galvaeza w Teksasie w 1777 r. jest wyspa Galveston, położona w zatoce o tej samej nazwie. Nieprzeciętne talenty administracyjne i doświadczenie wojskowe umożliwiły Galvezowi objęcie po niedługim czasie urzędu wicekróla Nowej Hiszpanii. Jego dalekowzroczna polityka pozwoliła nie tylko zacieśnić współpracę między koloniami hiszpańskimi w Ameryce Północnej, ale także złagodzić konflikty z Indianami. Na niektórych terenach północnych kresów zapewniło to pokój aż do początków XIX wieku. Zasadą polityki Galvaeza wobec Indian było pozostawienie im wolnego wyboru między wojną i pokojem. Te plemiona, które zawarły z Hiszpanami pokój, mogły odtąd liczyć na coroczne „prezenty", czasami nawet broń palną i amunicję do polowań i obrony przed wrogami. Plemiona wrogie Hiszpa-
37 nom stawały się obiektem ataków specjalnych oddziałów hiszpańskich i zmuszane do zawarcia pokoju lub migracji. Realizowana przez zdolnych administratorów polityka Galvaeza dawała pozytywne rezultaty nawet po jego śmierci w 1786 r. na skutek epidemii cholery. Dopóki władze były w stanie zaopatrywać plemiona indiańskie i dostarczać im przyrzeczone „podarki", dopóty na pograniczu dawało się utrzymać pokój. Każda próba wznowienia działań wojennych przez Indian była likwidowana przez wojska hiszpańskie z całą stanowczością. Tak było w 1791 r., kiedy Apacze Lipan i Mescalero podnieśli bunt na pograniczu z Nowym Meksykiem. Wysłane przeciwko nim wojska pod wodzą Juana de Ugalde zadały im ciężką klęskę nad środkową Rio Grande, zapewniając pokój w tym rejonie na wiele następnych lat. U schyłku lat osiemdziesiątych XVIII stulecia zaczęło chwiać się imperium hiszpańskie w Ameryce. W 1788 r. zmarł zdolny monarcha Karol III. Jego następca Karol IV nie dorównywał talentami i politycznym wyczuciem swojemu poprzednikowi. Po wybuchu Rewolucji Francuskiej udzielił poparcia rojalistom i wdał się w niepotrzebną wojnę z Republiką. W konsekwencji przegranej wojny z Francją (1792-1795) i sojuszu z Anglią Hiszpanię zmuszono kilka lat później do zwrotu Luizjany Francuzom. Już tajny raport francuski z 1796 r. dotyczący Luizjany jasno odzwierciedlał zamiary Republiki wobec dawnej kolonii: „Jeśli dane terytorium znajduje się we władaniu dwóch państw, z których jedno panuje na wybrzeżu, a drugie w głębi lądu, to ostatnie musi uderzyć zbrojnie albo zrezygnować ze swego władztwa"10. W myśl zawartego w 1800 r. tajnego układu francusko-hiszpańskiego z San Ildefonso oddawano na powrót Luizjanę Francji. Hiszpania zastrzegła sobie jednak, aby terytorium to pozostało pod administracją francuską i nie zostało odstąpione żadnemu innemu państwu. W 1803 r. Napoleon 10
M. Johnson, The Real West, Octopus Books Ltd., London 1983, s. 8.
38 Bonaparte złamał postanowienia traktatu i sprzedał Luizjanę Stanom Zjednoczonym. Początkowo Luizjana odgrywała istotną rolę w imperialnych planach Napoleona. W celu ostatecznej rozprawy z Anglią zamierzał wykorzystać ją jako bazę do ataku na posiadłości brytyjskie w Ameryce i odzyskania Kanady. Beznadziejna interwencja na San Domingo w 1802 r., gdzie większość przeznaczonych do wojny z Anglikami żołnierzy francuskich wyginęła w walkach z powstańcami murzyńskimi i z powodu malarii, przekreśliła te plany 11. Ogromne koszty prowadzonych przez napoleońską Francję wojen w Europie i fiasko interwencji na San Domingo przesądziły o rezygnacji Napoleona z kolonii północnoamerykańskich. Jesienią 1803 r. trzeci prezydent USA Thomas Jefferson sfinalizował transakcję zakupu Luizjany zobowiązując się jedocześnie wobec Napoleona do tego, że ziemie te nigdy nie przejdą w ręce brytyjskie. Wraz z zakupem Luizjany przez Stany Zjednoczone słabnąca potęga Hiszpanii stanęła nagle w obliczu silnego, dynamicznie rozwijającego się sąsiada, który już wkrótce pożądliwym wzrokiem zacznie spoglądać na żyzne i bogate ziemie Teksasu. W ciągu niewielu lat dostępne tereny na zachód od Missisippi zostały zagospodarowane przez amerykańskich osadników, a mieszkających tam Indian wyparto ze swoich siedzib. Fala osadników, posuwająca się w głąb obszarów Luizjany, szybko dotarła do granic posiadłości hiszpańskich. Hiszpania i Francja, przez długie lata sąsiedztwa, nigdy nie ustaliły konkretnej granicy pomiędzy Teksasem i Luizjaną. Administracja Jeffersona wykorzystując to próbowała zgłaszać swoje pretensje terytorialne aż po linię Rio Grande, mo11
W składzie wojsk francuskich walczących z powstańcami na San Domingo w latach 1802-1803 byli także żołnierze polscy z dawnej 2 i 3 półbrygady utworzonych z legionów polskich (przemianowanych na 112 i 113 półbrygady francuskie). Z 5100 Polaków do Europy powróciło tylko 350, pozostali zginęli, zmarli na malarię lub dostali się do niewoli brytyjskiej; (część z nich osiedliła się później w Ameryce).
39 tywując to kolonizacyjnymi próbami La Salle'a w Teksasie. Na pewien czas władzom hiszpańskim udało się zneutralizować te próby i ustanowić wspólnie z Amerykanami graniczny pas ziemi niczyjej pomiędzy rzekami Sabine River i Arroyo Hondo. Nie zmieniło to faktu, że Hiszpanie w Teksasie stanęli nagle przed ogromnym problemem, jakim było nie kontrolowane przenikanie osadników amerykańskich na ich terytorium. Od wielu lat Hiszpanie utrzymywali ścisły zakaz osiedlania się obcych kolonistów na terenie swoich posiadłości w Nowym Świecie. Pewne wyjątki uczyniono jedynie dla amerykańskich torysów, którzy opuścili Stany Zjednoczone w czasie wojny o niepodległość. Wraz z pojawieniem się Amerykanów u granic Teksasu zaczęła się mścić nieroztropna polityka markiza de Rubi. Brak posterunków we wschodnim Teksasie uniemożliwił władzom hiszpańskich ochronę swych posiadłości przed napływem kolonistów anglo-amerykanskich. Pierwsi Amerykanie pojawili się w Teksasie już w końcu XVIII w. i stanowili zaledwie ułamek spośród 2819 stałych mieszkańców objętych najwcześniejszym, oficjalnym spisem ludności z 1783 roku. Po oddaniu Luizjany Francji władze hiszpańskie zezwoliły nielicznym Francuzom i Amerykanom, którzy nabyli wcześniej obywatelstwo hiszpańskie, na osiedlenie się za rzeką Sabinę. Przeprowadzony w 1804 r. spis ludności Nacogdoches wykazywał 13 osób pochodzenia anglo-amerykańskiego. Także w SanAntonio odnotowano mieszkańców o rodowodzie anglosaskim, mieszkających tu od około 1790 roku. W 1801 r. pojawił się w Teksasie irlandzki awanturnik Philip Nolan. Kilkakrotnie wyprawiał się w głąb posiadłości hiszpańskich, aby chwytać dzikie konie i sprzedawać je w Luizjanie. Hiszpanie, zapewne nie bez racji, podejrzewali, że przy okazji handlu końmi Nolan prowadzi działalność szpiegowską a być może zmierza nawet do oderwania części ziem od Teksasu. Kiedy Nolan z grupą podobnych sobie awanturni-
40 Hiszpanom, ci wysłali oddział dragonów, który rozbił buntowników w pobliżu dzisiejszego Waco. Niefortunny przywódca rebelii zginął wraz z kilkoma swoimi ludźmi, pozostałych Hiszpanie wzięli do niewoli i zesłali do niewolniczej pracy w kopalniach srebra, w północnym Meksyku. Władze hiszpańskie, chcąc zapobiec dalszym ekscesom ze strony Amerykanów i zapanować nad nielegalną kolonizacją Teksasu, w 1805 r. wydały bezwzględny zakaz osadnictwa anglo-amerykańskiego na kresach Nowej Hiszpanii, którego złamanie zagrożono karą śmierci. Rząd amerykański (w 1806 r.) wysłał ekspedycję badawczą, pod dowództwem porucznika armii Stanów Zjednoczonych Zebulona Pike'a, w celu zbadania ziem nabytych od Francji w ramach zakupu Luizjany. Po eksploracji Gór Skalistych w dzisiejszym Colorado ekspedycja Pike'a dotarła do Santa Fe w Nowym Meksyku, gdzie jej członkowie zostali aresztowani przez podejrzliwych Hiszpanów. Stąd odesłano ich do Meksyku. Tam zostali ostatecznie uwolnieni i pod silną eskortą doprowadzeni przez terytorium Teksasu do granicy amerykańskiej nad Red River. Pike był pierwszym Amerykaninem, który odbył podróż przez cały Teksas i sporządził z niej dokładny raport charakteryzujący warunki geograficzne i potencjał ekonomiczny tych terenów. INSURGENCI I FLIBUSTIERZY
Od początków XIX w. w hiszpańskich koloniach w Ameryce zaczął narastać sprzeciw wobec centralistycznych rządów Madrytu. Liberalne idee amerykańskiej wojny o niepodległość i rewolucji francuskiej zyskiwały coraz większą popularność wśród mieszkańców kolonii, zwłaszcza Kreolów12 mających ambicje niepodległościowe i dążących do obalenia władzy znienawidzonych przybyszów z metropolii (tzw. Pół12 Kreole - biali potomkowie kolonizatorów hiszpańskich, portugalskich i francuskich urodzeni w Ameryce Łacińskiej.
41 wyspiarzy). 16 września 1810 r. wybuchło w Meksyku powstanie zbrojne, które zapoczątkowało dziesięcioletni okres krwawej wojny o niepodległość kraju. Głównym inicjatorem i pierwszym przywódcą powstania został ksiądz Miguel Hidalgo, proboszcz z niewielkiej miejscowości Dolores w środkowym Meksyku. Wybuch powstania poprzedziły dramatyczne wydarzenia na Półwyspie Iberyjskim. W 1808 r. Napoleon zdecydował się na opanowanie Hiszpanii i zmusił swego formalnego sprzymierzeńca, króla Karola IV do abdykacji. Na tronie hiszpańskim początkowo zasiadł jego syn, Ferdynand VII, ale już po dwóch miesiącach Napoleon zdetronizował młodego króla i oddał koronę Królestwa Hiszpanii swemu bratu Józefowi Bonaparte. Okupacja francuska wywołała ogólnonarodowe powstanie przeciwko Francuzom i cały kraj ogarnęła wojna. Mieszkańcy kolonii w większości odmówili uznania Bonapartego na tronie hiszpańskim i coraz głośniej zaczęli domagać się samodzielności. Mnożyły się spiski i tajne sprzysiężenia organizowane przez kreolską inteligencję i wojskowych. Rozbicie jednego z takich spisków i aresztowanie jego przywódców, młodych oficerów Juana Aldamy i Ignacio Allende stało się detonatorem powstania księdza Hidalgo. Jesienią 1810 r. działania powstańcze objęły także Teksas. Na ich czele stanął Jose Bemardo Gutierrez de Lara z Revilli koło Laredo i kpt. Juan Batista de las Casas. Na początku 1811 r. powstańcy opanowali na krótko San Antonio. W imieniu księdza Hidalgo aresztowali gubernatora gen. Manuela de Salcedo i wojskowego komendanta garnizonu płk. Simona de Herrerę. W lutym rewolucjoniści wysłali oddział, który zajął Nacogdoches. Na początku marca siły rojalistyczne przystąpiły do kontrataku i powstanie zostało stłumione. De las Casasa schwytano i rozstrzelano. Gutierrez z garścią swoich zwolenników zbiegł do Stanów Zjednoczonych. Już na samym początku wojny władze rewolucyjne podjęły kroki, aby zapewnić sobie pomoc i uznanie ze strony Stanów
42 Zjednoczonych. Gutierrez został mianowany agentem dyplomatycznym w USA i wysłany do Waszyngtonu. Mimo ciepłego przyjęcia i zapewnień o sympatii dla meksykańskiej rewolucji rząd amerykański nie udzielił mu spodziewanej pomocy finansowej i dostaw uzbrojenia. Rozczarowany Gutierrez udał sie do Luizjany, gdzie zbierali się amerykańscy i latynoscy ochotnicy gotowi udzielić wsparcia powstańcom w Meksyku. 15 października 1811 r. wyruszył do Teksasu 300-osobowy oddział flibustierów 13 dowodzony przez Gutierreza i Miguela Menachę. Zaraz po przekroczeniu granicy flibustierzy natknęli się na hiszpański patrol wojskowy, co wywołało panikę w ich szeregach. Menacha porzucił oddział i przeszedł na stronę Hiszpanów. Pozbawieni dowódcy ochotnicy rozproszyli się i w nieładzie uciekli z powrotem do Luizjany. Nie zniechęcony niepowodzeniem pierwszej inwazji Teksasu Gutierrez wrócił do Nowego Orleanu, gdzie zwerbował 900 nowych ochotników. Na ich czele stanął były oficer armii USA por. Augustus Magee (1789-1813). W sierpniu 1812 r. Gutierrez i Magee przekroczyli rzekę Sabine i zajęli Nacogdoches. Ogłosili tu powstanie niepodległej Republiki Północy (Republic of the North) i rozpoczęli ożywioną działalność propagandową. Utworzono Republikańską Armię Północy, której symbolem stała się zielona flaga. Po miesięcznym pobycie w Nacogdoches i wzmocnieniu sił oddziały Armii Północy ruszyły w kierunku Presidio La Bahia. Fortecę bez trudu zdobyto i obsadzono. W listopadzie zaniepokojone sukcesami rewolucjonistów władze hiszpańskie zgromadziły w San Antonio 2500 żołnierzy, których wysłano do La Bahii. Oblężenie La Bahii trwające cztery miesiące zakończyło się niepowodzeniem i w lutym 1813 r. wojska hiszpańskie wycofały się do 13
Flibustierzy - piraci różnych narodowości grasujący w XVII-XVIII w. u wybrzeży kolonii hiszpańskich w Ameryce. W XIX w. międzynarodowe grupy awanturników, atakujące posiadłości hiszpańskie w Ameryce, często wspomagały ruchy rewolucyjne, które dążyły do oderwania części kolonii i uzyskania niepodległości.
43 San Antonio. Ośmieleni sukcesem flibustierzy pod dowództwem płk. Samuela Kempera, który zastąpił zmarłego w tym czasie Magee, pomaszerowali na SanAntonio. 2 kwietnia, licząca 1500 ludzi, Armia Północy rozbiła w bitwie nad Salado Creek siły hiszpańskie (2500 żołnierzy) dowodzone przez gen. Salcedo i następnego dnia zajęła miasto. Po zdobyciu San Antonio Gutierrez ogłosił Deklarację Niepodległości i konstytucję na wzór amerykańskiej. W tajemnicy przed Amerykanami Gutierrez kazał stracić gubernatora Salcedo i innych jeńców hiszpańskich, co wywołało wzburzenie i ferment wśród amerykańskich ochotników. Większość z nich porzuciła San Antonio i wraz z płk. Kemperem powróciła do Stanów Zjednoczonych. Pozbawiony pomocy Amerykanów Gutierrez ogłosił Teksas niezależnym stanem nieistniejącej Republiki Meksyku i wprowadził na zajętych terenach krwawą dyktaturę rewolucyjną. Zniechęcił tym do siebie wielu dotychczasowych zwolenników. 1 sierpnia Gutierreza pozbawiono władzy i aresztowano. Nowym przywodcą rewolucji w Teksasie został przybyły z Kuby Jose Alvarez de Toledo. Trzy tygodnie później, 18 sierpnia, 3000 armia rewolucyjna została rozbita przez 1800 Hiszpanów pod wodzą gen. Joaquina de Arredondo w bitwie nad rzeką Medina River, na przedpolu San Antonio. W bitwie tej wyróżnił się 19-letni porucznik dragonów hiszpańskich Antonio Lopez de Santa Anna. Generał Arredondo z całą bezwzględnością stłumił powstanie w SanAntonio rozstrzeliwując ponad 300 wziętych do niewoli jeńców i stronników rewolucji. Pozostali powstańcy uszli do Nacogdoches i dalej do Luizjany. Wraz z nimi, w obawie przed represjami rojalistów, uciekła większość mieszkańców Nacogdoches. Następne lata przyniosły dalsze porażki powstańców meksykańskich, których radykalizm zaczął godzić w pozycje własnościowe Kreolów i pozbawił rewolucję ich poparcia. Wiosną 1817 r. wydawało się, że powstanie zostało stłumione i wojna jest już skończona. Właśnie wtedy przybył do
44 USA hiszpański rewolucjonista, uczestnik kampanii antynapoleońskiej w Hiszpanii, Javier Mina. Postanowił, korzystając z pomocy Brytyjczyków i baz na terytorium USA, zorganizować wyprawę zbrojną mającą na celu rozpalenie na nowo gasnącego płomienia rewolucji w Meksyku. Na czele 300 ochotników, wśród których było wielu Amerykanów, wylądował na wybrzeżu Teksasu, a stąd przedostał się do Meksyku. Po początkowych sukcesach oddział Miny, prowadzący walkę partyzancką, został otoczony i rozbity przez wojska rządowe. Jego dowódcę wzięto do niewoli i rozstrzelano 11 listopada 1817 roku. Latem tego samego roku do Teksasu wkroczył z Luizjany 50-osobowy oddział flibustierów dowodzony przez Henry'ego Perry, Amerykanina z Connecticut. Perry brał już wcześniej udział w wyprawie Gutierreza i Magee. Jako jeden z nielicznych Amerykanów pozostał wtedy w Teksasie i wziął udział w bitwie nad Medina River. Po klęsce rewolucjonistów uciekł z SanAntonio i schronił się w Stanach Zjednoczonych. Teraz skorzystał z kolejnej okazji dokonania inwazji Teksasu i ruszył do Meksyku na pomoc oddziałowi Miny. Po drodze flibustierzy zaatakowali La Bahię, ale garnizon hiszpański odparł szturm i rozproszył napastników. W trakcie pościgu oddział Perry'ego został otoczony i niemal w całości wybity. Ranny Perry popełnił samobójstwo. Tylko czterem ludziom udało się uratować i umknąć bezpiecznie do Luizjany. REPUBLIKA DOKTORA LONGA
Ważnym epizodem wojny amerykańsko-brytyjskiej 1812-1815 były walki toczone przez Amerykanów z indiańskim plemieniem Krików w Georgii i Alabamie. To wojownicze plemię w większości poparło zbrojnie Brytyjczyków i zadało szereg porażek wojskom amerykańskim. Dopiero młody, nikomu nieznany gen. Andrew Jackson zdołał okrążyć główne siły Kri-
45 ków nad rzeką Tallapoosa w Alabamie i 24 marca 1814 r. zadać im decydującą klęskę w bitwie koło Horseshoe Bend. Sława pogromcy Krików i Anglików 14 pomoże w przyszłości Jacksonowi w zdobyciu urzędu prezydenta USA (1829-1837), który wykorzysta także do rozbudzenia proamerykańskich nastrojów wśród kolonistów w Teksasie. W wojnie z Krikami sławę zdobyli także, służący jako zwiadowcy w armii, dwaj przyszli herosi amerykańskiego Zachodu i bohaterowie Teksasu, Sam Houston i Davy Crockett. Część Krików, którzy uniknęli niewoli i nie zrezygnowali z dalszej walki z Amerykanami, schroniła się na terytorium hiszpańskiej Florydy. W sojuszu z mieszkającymi tam Seminolami organizowali stąd wyprawy wojenne na przygraniczne tereny Stanów Zjednoczonych. Kiedy nieudolne władze hiszpańskie nie były w stanie zapobiec tym wypadom, Jackson w pogoni za Indianami wkroczył w 1816 r. na Florydę, rozpoczynając w ten sposób tzw. pierwszą wojnę z Seminolami (1816-1818). Po roku walk udało mu się wyprzeć Indian daleko w głąb Florydy i narzucić jej faktyczną okupację amerykańską, której Hiszpanie nie byli w stanie zapobiec. W 1819 r. Stany Zjednoczone wykorzystały trudną sytuację Hiszpanii i odkupiły Florydę za sumę 5 000 000 dolarów. Traktat amerykańsko-hiszpański (tzw. traktat Adams-Onis), podpisany 22 lutego 1819 r., w zamian za korzystną ofertę sprzedaży Florydy Waszyngtonowi, potwierdził hiszpańskie prawa do Teksasu. Rezygnacja z roszczeń do Teksasu spowodowała niezadowolenie kolonistów amerykańskich i niektórych kręgów politycznych w Stanach Zjednoczonych. 14
8 stycznia 1815 r. gen. Jackson pokonał pod Nowym Orleanem armię angielską usiłującą zająć miasto. Bitwa została stoczona dwa tygodnie po podpisaniu traktatu pokojowego w Gandawie (24 grudnia 1814 r.), o czym obie strony nie wiedziały.
46 Najbardziej radykalni przeciwnicy układu z Hiszpanią potraktowali go jako zdradę interesów amerykańskich i postanowili wziąć sprawy Teksasu we własne ręce. Jednym z najaktywniejszych przeciwników układu był dr James Long, lekarz wojskowy z Nowego Orleanu, który ożenił się z siostrzenicą dowódcy amerykańskiego garnizonu w Natchitoches, gen. Wilkinsona. Przekonany o amerykańskich prawach do Teksasu, który traktował jako część ziem objętych zakupem Luizjany, Long od dawna marzył o skolonizowaniu terenów za rzeką Sabine i utworzeniu tam niezależnej republiki związanej ze Stanami Zjednoczonymi. Wiosną 1819 r. James Long zorganizował oddział flibustierów, który uzbroił i wyposażył dzięki wydatnej pomocy gen. Wilkinsona. 21 czerwca na czele 300-600 ludzi wkroczył do Teksasu i zajął Nacogdoches. Proklamował tam powstanie niezależnej Republiki Longa, ustanowił władze tymczasowe i wywiesił własną flagę. Następnie wydał Deklarację Niepodległości Teksasu na wzór amerykańskiej z 1776 r. i oczekiwał na uznanie „republiki" przez Stany Zjednoczone. Władze amerykańskie odmówiły poparcia Republiki Longa i wprowadziły blokadę wspólnej granicy. Mimo to Longa poparło wielu miejscowych kolonistów amerykańskich. Po wzmocnieniu sił nowymi ochotnikami oddział Longa ruszył w głąb Teksasu śladami wyprawy Gutierreza i Magee i we wrześniu obległ La Bahię. Na początku października kłopoty z zaopatrzeniem i groźba hiszpańskiej odsieczy zmusiły Longa do odwrotu. Flibustierzy wycofali się do Nacogdoches, a sam Long udał się do Zatoki Galveston na spotkanie z francuskim piratem Jeanem Lafitte (1781-1853). Próbował pozyskać go do współpracy i przy jego pomocy zorganizować dowóz zaopatrzenia dla swoich oddziałów. Lafitte, znany korsarz i postrach Morza Karaibskiego, który w 1817 r. założył jedną ze swoich baz na wyspie Galveston, odrzucił propozycje Longa i zdradził jego zamiary Hiszpanom. Osamotniony Long uciekł do Nacogdoches. Wkrótce jego śladem dotarły tam wojska hiszpańskie ścigające flibustierów z rozkazu gubernatora Antonio Martineza.
47 Podpułkownik Ignacio Perez na czele 550 żołnierzy zajął Nacogdoches 28 października, ale nie udało mu się dopaść flibustierów, którzy zdążyli wycofać się do Luizjany. W odwecie Hiszpanie spalili okoliczne farmy należące do stronników Republiki Longa. Mimo niepowodzenia swojej wyprawy James Long nie zrezygnował z planów zajęcia Teksasu i w 1821 r. zorganizował nową ekspedycję. Wraz z 50 ludźmi wylądował w Zatoce Galveston i ponownie zaatakował La Bahię. Tym razem udało mu się zaskoczyć załogę i zająć fortecę. Kilka dni później odsiecz z San Antonio dowodzona przez płk. Pereza odzyskała presidio. Long i większość jego ludzi trafili do niewoli. Longa odesłano do Meksyku, gdzie po roku odzyskał wolność. W drodze powrotnej do USA zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, prawdopodobnie zastrzelony przez meksykańską eskortę. Wyprawa Longa z 1821 r. była ostatnią zbrojną próbą oderwania Teksasu od posiadłości hiszpańskich przez różnej maści awanturników i idealistów, działających z terenu USA i otrzymujących amerykańską pomoc. Kończyła też okres wypraw flibustierskich z lat 1812-1821, dla których inspiracją były amerykańskie próby skolonizowania Teksasu i meksykańskie dążenia niepodległościowe. Była jednocześnie pierwszą zbrojną inwazją dokonaną na terytorium niepodległego Meksyku. STEPHEN AUSTIN - „OJCIEC TEKSASU"
Ponad stuletni wysiłek kolonizacyjny Hiszpanii w Teksasie przyniósł niezbyt imponujące rezultaty. W 1820 r. mieszkało tu zaledwie 2500 osób pochodzenia europejskiego, skupionych w większości wokół trzech głównych ośrodków Nacogdoches, Goliad i San Antonio. Największym problemem Teksasu była izolacja i oddalenie od centrów administracyjnych i handlowych w Meksyku. Misyjny system kolonizacji okazał się nieefektywny i władze hiszpańskie zrozumiały w końcu, że tylko zorganizowana akcja kolonizacyjna na dużą
48 skalę i zasiedlenie północnych kresów może zapobiec ich utracie. W Teksasie potrzebne było stworzenie strefy buforowej, która mogłaby powstrzymać niszczycielskie najazdy Indian i flibustierów oraz niekontrolowaną imigrację ze Stanów Zjednoczonych. Liberalna konstytucja hiszpańska z 1812 r. przyznawała koloniom ograniczone prawo do samorządu. W 1813 r. hiszpański parlament (Kortezy) uchwalił na jej podstawie nowe prawo kolonizacyjne. Jednakże chaos, spowodowany wojną z Francją powstania niepodległościowe w amerykańskich koloniach i centralistyczne ciągoty Ferdynanda VII, który po odzyskaniu korony w 1814 r. rozwiązał postępowy parlament, zahamowały reformy. Dopiero zwycięstwo rewolucji burżuazyjnej w Hiszpanii i przywrócenie działalności Kortezów w 1820 r. pozwoliły na wprowadzenie w życie prawa kolonizacyjnego, zezwalającego na sprowadzanie do hiszpańskich kolonii w Ameryce zagranicznych osadników. Zmiany w hiszpańskiej polityce kolonialnej zbiegły się w czasie z kryzysem ekonomicznym i wprowadzeniem nowych zasad regulujących handel ziemią w Stanach Zjednoczonych. W 1819 r. USA zostały dotknięte pierwszym w swej historii poważnym kryzysem gospodarczym. Załamanie na rynku finansowym i spadek cen produktów rolnych zrujnowały wielu biznesmenów i farmerów, szczególnie na terenach pogranicznych. Wprowadzono nowe przepisy zakazujące darmowego zajmowania ziemi i ustalono cenę sprzedaży gruntów. Początkowo wynosiła ona 2 dolary w gotówce za 1 akr, przy wymogu nabycia minimum 640 akrów. Później obniżono ją do 1,25 i dolara przy minimalnym zakupie 80 akrów, przy stałym jednak braku gotówki na pograniczu i bankructwie banków, kredytujących do tej pory nowych osadników, dla wielu ludzi ziemia w USA była wciąż niedostępna. Niestabilna sytuacja ekonomiczna kraju zwróciła uwagę dotkniętych kryzysem Amerykanów na nowe możliwości, jakie stwarzały ziemie sąsiedniego Teksasu. Nieokreślone gra-
49 nice rozległego i bogatego Teksasu nie stanowiły żadnej bariery dla zdecydowanych i energicznych pionierów amerykańskich. Już przed 1819 r. niektórzy z nich przybywali do wschodniego Teksasu z Arkansas przez graniczną rzekę Red River. Założyli tam trzy osady Pecan Point, Clear Creek i Jonesborough, o których Hiszpanie w Teksasie mogli nawet nie wiedzieć. Pierwszą zorganizowaną grupą osadników z USA byli jednak nie Amerykanie, ale Indianie z plemienia Czirokezów, wypędzeni przez białych ze swych tradycyjnych siedzib w południowo-wschodnich Stanach Zjednoczonych. Na początku 1818 r. kilkuset Czirokezów osiedliło się na żyznych ziemiach na północ od Nacogdoches, szukając tam azylu przed prześladowaniami Amerykanów. Wkrótce po nich przybyły do Teksasu plemiona Coushatta i Alabama, a w ślad za nimi Szaunisi, Delawarowie i Indianie Kickapoo. Ich obecności sprzyjała polityka władz hiszpańskich, które od dawna zachęcały „cywilizowane" plemiona indiańskie do osiedlania się na swoich północnych kresach w zamian za ich obronę przed „dzikimi" plemionami koczowników z południowych prerii. W latach późniejszych obecność Indian z „cywilizowanych" plemion w Teksasie stała się przyczyną napięć w stosunkach kolonistów anglo-amerykańskich z władzami meksykańskimi, które chętnie wykorzystywały wzajemną niechęć obu społeczności do własnych celów. Jedyną grupą imigrantów z tego okresu osadnictwa w Teksasie, którą Hiszpanie potraktowali z otwartą wrogością byli weterani armii napoleońskiej. Na początku 1818 r. 400 byłych żołnierzy napoleońskich, pod dowództwem gen. Charlesa Lellemanda, przybyło z Missisippi i założyło kolonię w dolnym biegu rzeki Trinity, w pobliżu dzisiejszego Liberty. Koloniści francuscy, z których większość trafiła do Ameryki z angielskich obozów jenieckich, wybudowali tu umocnioną osadę nazwaną Champ d'Asile. Planowali zorganizowanie stąd wyprawy na Wyspę Świętej Heleny i uwolnienie więzionego tam
50 Napoleona. Brak żywności i groźba hiszpańskiego ataku zmusiły Francuzów do porzucenia Champ d'Asile zaledwie po ośmiu miesiącach istnienia kolonii. Większość niefortunnych bonapartystów uciekła do amerykańskiej Luizjany lub powróciła do Francji. Hiszpańskie prawo kolonialne z 1813 r. opierało się na systemie tzw. impresariatów, czyli przywilejów kolonizacyjnych przyznawanych organizatorom akcji osiedleńczych zwanych impresariami. W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, gdzie ziemię sprzedawano bezpośrednio osadnikom lub spekulantom ziemskim, władze hiszpańskie (a później meksykańskie) zachowywały prawo własności ziemi aż do czasu spełnienia przez impresariów warunków wstępnych zawartych w kontrakcie. Należało do nich przede wszystkim sprowadzenie do kolonii określonej w przywileju liczby osadników. Dopiero wtedy impresario otrzymywał tytuł własności ziem przeznaczonych do zasiedlenia, które mógł rozdzielić pomiędzy kolonistów. Każda rodzina sprowadzona do nowej kolonii miała prawo do nabycia działki rolniczej o powierzchni 177 akrów (ponad 70 ha) oraz pastwisk o powierzchni 4428 akrów (około 1800 ha) za symboliczną cenę obejmującą koszty pomiarów gruntu i opłatę administracyjną wnoszoną do kieszeni impresaria. W porównaniu z USA ziemia w Teksasie wydawała się być niepowtarzalną okazją i stała się główną atrakcją przyciągającą nowych osadników. Żeby zapobiegać przemytowi, który kwitł na granicach z powodu braku legalnych portów i urzędów celnych, nowe kolonie w Teksasie nie mogły leżeć bliżej niż 26 mil od wybrzeża. Kolonistom amerykańskim nie wolno było także osiedlać się bliżej niż 52 mile od granicy z USA (ten ostatni zakaz był często ignorowany). Intencją władz hiszpańskich i meksykańskich było skolonizowannie wnętrza terytorium Teksasu przy pomocy osadników amerykańskich, podczas gdy wybrzeże i pas nadgraniczny miały być zasiedlone przez kolonistów meksykańskich i europejskich. Mieli oni rozrzedzić populację Amerykanów, którzy
51 znaleźli się w Teksasie i ograniczyć ich kontakty ze Stanami Zjednoczonymi. Ci Amerykanie, którzy wcześniej osiedlili się w Teksasie nielegalnie, mogli zalegalizować swój pobyt przez nabycie aktów własności zajętej ziemi i wniesienie stosownych opłat administracyjnych. W 1820 r. w pałacu gubernatora Martineza w SanAntonio pojawił się były hiszpański poddany Moses Austin (1761-1821), ubiegający się o pierwszy przywilej kolonizacyjny dla Amerykanów w Teksasie. Ten, pochodzący z Wirginii pionier, handlarz i górnik ołowiu, w 1798 r. przeniósł się wraz z rodziną do hiszpańskiego wówczas Missouri, gdzie wybudował kopalnie ołowiu. Wojna 1812 roku odcięła mu dostęp do rynku amerykańskiego i zrujnowała jego interesy. Bankructwa dopełnił kryzys z 1819 r., po którym Moses Austin wyruszył do Teksasu, aby odbudować swoją fortunę. Mimo początkowych kłopotów, 17 stycznia 1821 r., otrzymał przywilej na 200 000 akrów ziemi, przeznaczonych na założenie kolonii dla 300 rodzin amerykańskich (tzw. Stara Trzechsetka). Lokalizację kolonii wyznaczono w pasie pomiędzy rzekami Colorado i Brazos. Jej północną granicę miał stanowić stary hiszpański trakt El Camino Real z Nacogdoches do San Antonio, a południową, wyjątkowo, wybrzeże Zatoki Meksykańskiej. W trakcie organizowania kolonii Moses Austin zmarł niespodziewanie 10 czerwca 1821 r., pozostawiając dokończenie rozpoczętej pracy swemu dwudziestoośmioletniemu synowi Stephenowi. Stephen Fuller Austin (1793-1836) nie był wcale entuzjastą kolonizacyjnych planów ojca. Wykształcony, dobrze znający zasady działania administracji hiszpańskiej, miał duże doświadczenie z pracy w legislaturze Missouri i z okresu sprawowania funkcji sędziego na Terytorium Arkansas. Do Teksasu przybył w czerwcu 1821 r. na wieść o śmierci ojca i bez wahania podjął się kontynuacji jego dzieła. Zaraz po przyjeździe napotkał pierwsze trudności. Od sierpnia 1821 r., Meksyk stał się niepodległym państwem i nowe władze odmówi-
52
ły uznania dotychczasowych hiszpańskich przywilejów kolonizacyjnych. Nie zrażony tym Austin udał się do Mexico City, gdzie spędził ponad rok zabiegając o uznanie impresariatu ojca i obserwując proces tworzenia nowych struktur władzy w Meksyku. Dopiero w styczniu 1823 r. udało mu się uzyskać zgodę rządu cesarza Augustina Iturbide na kontynuowanie akcji kolonizacyjnej w wyznaczonym wcześniej miejscu. Pierwsi koloniści Austina przybyli do portu Quintana, u ujścia Brazos, już w grudniu 1821 roku. W 1822 r. w kolonii było 150 osadników z USA (Luizjany, Georgii i innych stanów amerykańskiego południa). Przybywali tu trzema drogami. Pierwsza prowadziła z Natchitoches w Luizjanie do Nacogdoches i dalej traktem Camino Real do środkowego biegu Brazos, gdzie po powrocie z Meksyku Austin założył stolicę swojej kolonii, San Felipe. Druga droga wiodła z dolnej Luizjany przez rzekę Sabine szlakiem Atascosita Road łączącym Goliad z Nowym Orleanem. Trzecią była droga morska do portu Quintana. Do listopada 1824 r. wszystkimi trzema drogami przybyły do Teksasu 272 rodziny, a w 1825 r. w całej kolonii Austina zamieszkiwało już 1800 osób, w tym 443 murzyńskich niewolników. Kiedy na podstawie nowej konstytucji meksykańskiej 1824 r. Meksyk stał się republiką związkową, Teksas połączono z Coahuilą w jeden wspólny stan o nazwie Coahuila-Teksas ze stolicą w Saltillo. Konstytucja dawała dużą swobodę samorządową władzom lokalnym i przekazywała do ich wyłącznej kompetencji wszystkie sprawy imigracyjne. Zapewniała kolonistom ziemię i zwolnienie od podatków na okres pierwszych 6 lat w zamian za lojalność wobec Meksyku i przejście na wiarę katolicką. W 1824 r. władze nowo powstałego stanu Coahuila-Teksas potwierdziły dotychczasowy impresariat Austina, a w 1825 r. wydały mu zezwolenie na sprowadzenie do Teksasu dalszych 900 rodzin amerykańskich. W krótkim czasie Austin zorganizował cywilne i wojskowe władze swojej kolonii. W porozumieniu z lokalną
53 administracją meksykańską ustalił wysokie kryteria doboru kolonistów, wymagając od nich rekomendacji i zaświadczeń z dotychczasowego miejsca zamieszkania, potwierdzających ich uczciwość, prawy charakter i zamiłowanie do pracy. W kilku wypadkach nie zawahał się użyć siły, aby usunąć ze swojej kolonii tych, którzy zakłócali jej spokój i nie chcieli podporządkować się panującym w niej rygorom. Austin, znając podejrzliwość władz meksykańskich wobec Amerykanów, starał się skrupulatnie przestrzegać zasad lojalności i nie dawać Meksykanom żadnych podstaw do podejrzeń. Jako jeden z pierwszych przeszedł na katolicyzm i przyjął nowe, hiszpańskie imię Estevan. W 1831 r. władze meksykańskie, doceniając dobrą wolę Austina, przyznały mu następny przywilej na sprowadzenie 800 nowych rodzin osadników z Meksyku i Europy. Dzięki olbrzymiemu wysiłkowi organizacyjnemu, w ciągu 10 lat Austin uzyskał 1540 tytułów prawnych do ziemi w swojej kolonii, którą w 1831 r. zamieszkiwało już 5665 osób. Położył w ten sposób podwaliny pod amerykańską kolonizację tych ziem, co już u współczesnych przyniosło mu miano „Ojca Teksasu". Polityka kolonizacyjna władz Coahuili-Teksasu okazała się dużo bardziej liberalna niż innych stanów Meksyku. Władze te, administrując najbiedniejszym i najsłabiej zaludnionym z meksykańskich stanów, starały się wykorzystać ogromny potencjał ekonomiczny Teksasu przez zintensyfikowanie osadnictwa oraz rozwój rolnictwa i hodowli. Lokalne prawo kolonizacyjne z 1825 r. umożliwiło gwałtowny rozwój kolonizacji Teksasu i stało się podstawą do wydania 25 nowych impresariatów. Drugim po Austinie agentem ziemskim, który przyczynił się do sukcesów akcji osiedleńczej, był Green DeWitt. W kwietniu 1825 r. uzyskał przywilej na osiedlenie 400 rodzin amerykańskich na ziemiach leżących na zachód od kolonii Austina. Dzikość terenów przyszłej kolonii i zagrożenie napadami Indian sprawiły, że z zakontraktowanej liczby DeWitt zdołał osiedlić w Teksasie jedynie 166 rodzin. Stolicą kolonii
54 De Witta zostało osiedle Gonzales nad rzeką Guadelupe, chociaż wielu kolonistów z obawy przed Indianami pozostało w pobliżu wybrzeża, gdzie założyli osadę o nazwie Old Station. Na południowy zachód od kolonii De Witta powstała mała kolonia zorganizowana przez Mertina de Leon, ranczera z Meksyku, który upatrzył sobie tam tereny doskonale nadające się do hodowli bydła. W 1824 r. w dolnym biegu Guadelupe założył miasto Guadelupe Victoria (nazwane tak na cześć pierwszego prezydenta Meksyku), wokół którego osiedliło się 41 rodzin meksykańskich. Podczas gdy podstawą rozwoju kolonii de Leona stała się hodowla bydła, a kolonii De Witta uprawa kukurydzy, kolonia Austina rozkwitała dzięki uprawie bawełny. Dziką bawełnę odkrył Cabeza de Vaca podczas swych wędrówek po Teksasie w 1528 roku. Hiszpańscy misjonarze próbowali ją uprawiać już przed 1745 r., uprawę na skalę przemysłową rozpoczęli jednak dopiero osadnicy amerykańscy po 1822 roku. Pierwszym „królem bawełny" został jeden z wczesnych kolonistów Austina Jared E. Groce II, który założył 100-akrową plantację nad rzeką Brazos, a w 1825 r. wybudował pierwszą w Teksasie oczyszczalnię bawełny. Do 1826 r. były tu już cztery przemysłowe oczyszczalnie, a w 1828 r. tylko w samej kolonii Austina produkowano rocznie 500 bel bawełny. Jej uprawa była ciężka, ale bardzo opłacalna, chociaż początkowo ograniczały ją możliwości zbytu. Liberalna polityka kolonialna pozwoliła podnieść populację Teksasu do 15 000 osób w 1830 r., przy czym stosunek ludności anglo-amerykańskiej do ludności meksykańskiej wynosił 4 do 1. Miała jednak tę słabą stronę, że nie stwarzała bodźców dla gospodarki rynkowej. Powstawaniu miast i rozwojowi produkcji nie towarzyszył rozwój polityki kredytowej, banków i infrastruktury komunikacyjnej. Wybudowano wprawdzie dwa nowe porty w zatokach Galveston i Matagorda ale okazało się to niewystarczające dla prężnie rozwijającej się gospodarki Teksasu. Brakowało zwłaszcza dogodnego
55 portu u ujścia Brazos, który zapewniłby sprawny wywóz bawełny z kolonii Austina. Istotnym ograniczeniem były też niewielkie możliwości meksykańskiej floty handlowej i zakaz obsługiwania handlu z Teksasem przez statki obcych bander. REBELIA FREDONII
Osadnicy amerykańscy, mimo licznych skarg na działalność administracji meksykańskiej i braku rozwiązań sprzyjających rozwojowi gospodarki, koncentrowali wysiłki na umacnianiu swojej obecności na zajmowanych terenach. Początkowo największy problem budziła nieznajomość języka hiszpańskiego i wynikające z tego nieporozumienia związane z niewłaściwym rozumieniem instrukcji i rozporządzeń wydawanych przez władze meksykańskie. Mimo oczywistych różnic mentalności obu stron i nieufności jaką się nawzajem obdarzały, dzięki ludziom takim jak Stephen Austin, nieporozumienia te udawało się łagodzić środkami pokojowymi. Pierwszy poważny konflikt między władzami meksykańskimi a kolonistami amerykańskimi wybuchł w 1826 r. i od razu przybrał formę zbrojnej rebelii. Rok wcześniej impresario Hayden Edwards otrzymał przywilej kolonizacyjny na osiedlenie 800 rodzin w rejonie Nacogdoches. Wywołało to zaniepokojenie starych osadników, z których wielu nie posiadało formalnych tytułów prawnych do zajmowanych gruntów. Edwards zobowiązał się początkowo do poszanowania praw starych kolonistów, później jednak ogłosił się wojskowym komendantem okręgu Nacogdoches i podjął działania zmierzające do odebrania ziemi tym, którzy nie mogli dowieść swoich praw do niej. Zaalarmowane skargami starych osadników, z których wielu wywodziło się z dawnej kolonii Gila Y'barbo, władze meksykańskie zinterpretowały działalność Edwardsa jako przygotowania do buntu. W listopadzie 1826 r. Hayden Edwards udał się w podróż służbową do Stanów Zjednoczonych. Wykorzystali
56 to jego radykalni wspólnicy, brat Benjamin Edwards i Martin Palmer. 22 listopada na czele grupy uzbrojonych ludzi aresztowali głównych przeciwników Edwardsa. W obronie uwięzionych stanęła większość okolicznych osadników, którzy zmusili buntowników do ich uwolnienia. Na początku grudnia do rebeliantów dołączył Hayden Edwards. Wspólnie ze swoimi zwolennikami opanował Nacogdoches i usunął stamtąd garnizon meksykański. W zajętym mieście proklamował powstanie niezależnej Republiki Fredonii pod hasłem „Niepodległość, Wolność, Sprawiedliwość". Ponieważ większość kolonistów z Nacogdoches nie poparła rebelii, Edwards zwrócił się o pomoc do żyjących nieopodal Czirokezów. W zamian za zbrojną pomoc dla Fredonii obiecał Indianom podział Teksasu i oddanie im jego północnej części. Jako przejaw dobrej woli buntownicy ustanowili biało-czerwona flagę Fredonii, która miała symbolizować sojusz białych z Indianami. Jednakże nieufni Czirokezi, pod wpływem agitacji agenta do spraw Indian z Nacogdoches Petera E. Beana, odrzucili propozycje Edwardsa i nie poparli Fredonii. Wieści o rebelii w Nacogdoches zaniepokoiły władze meksykańskie. 11 grudnia z San Antonio wyruszył przeciwko buntownikom ppłk Ahumada na czele 100 kawalerzystów. Po drodze przyłączył się do niego oddział ochotniczej milicji z kolonii Stephena Austina. Na wieść o marszu wojsk meksykańskich rebelianci opuścili Nacogdoches. Połączone siły Ahumady i Austina zajęły miasto w końcu grudnia i natychmiast ruszyły w pościg za buntownikami. Większość z nich została ujęta w okolicy San Augustine. Martin Palmer zdołał uciec na Zachód, a bracia Edwards schronili się w amerykańskiej Luizjanie. MISJA GENERAŁA TERANA
Chociaż rebelia Fredonii została łatwo stłumiona, pogłębiła i tak dużą nieufność władz meksykańskich do amerykańskich kolonistów. W pamięci Meksykanów wciąż pozostawa-
57 ły fatalne skutki sąsiedztwa posiadłości hiszpańskich ze Stanami Zjednoczonymi, które doprowadziły do utraty Florydy. Nie ziściły się dotychczasowe meksykańskie plany sprowadzenia do Teksasu większej liczby osadników z Europy. Niestabilność polityczna, słabość gospodarcza i nietolerancja religijna panujące w Meksyku nie przyciągały europejskich imigrantów, dla których wciąż bardziej atrakcyjne pozostawały Stany Zjednoczone. Wyjątek stanowiły dwie niewielkie kolonie osadników z Wielkiej Brytanii i Irlandii, które powstały w południowym Teksasie. Pierwszą z nich, liczącą około 200 osób, założyli w pobliżu starej hiszpańskiej misji w Refugio nad Mission River James Power i James Hewetson. Drugą, liczącą 84 kolonistów z Irlandii, założyli wokół San Patricio nad rzeką Nueces John McMullen i James McGloin. W końcu 1827 r. prezydent Victoria wysłał z misją do Teksasu gen. Manuela Miera'y Terana. Teran, żołnierz, polityk i zdolny administrator, otrzymał zadanie wytyczenia dokładnej linii granicznej pomiędzy Meksykiem i USA oraz zbadania nastrojów panujących wśród kolonistów amerykańskich po rebelii Fredonii. Chociaż Teran nie dostrzegł objawów buntu wśród Amerykanów, jego niepokój wzbudziły aż nadto widoczne wpływy amerykańskie w Teksasie. Im dalej na wschód, tym ślady kultury meksykańskiej były mniejsze. We wschodnim Teksasie pozostali nieliczni Meksykanie, którzy tworzyli najuboższą warstwę miejscowej ludności. Wnioski z wyprawy do Teksasu gen. Teran przedstawił w specjalnym raporcie, w którym postulował podjęcie trzech rodzajów działań zaradczych. Po pierwsze, wzmocnienie garnizonów meksykańskich w Teksasie do ochrony przed Indianami i izolowania kolonii amerykańskich. Po drugie, zasiedlanie Teksasu kolonistami meksykańskimi, w tym dezerterami i skazańcami z armii meksykańskiej i ich rodzinami. Po trzecie wreszcie, szersze otwarcie wybrzeża Teksasu dla handlu, który pozwoliłby zacieśnić więzi gospodarcze Teksasu z centralnym Meksykiem.
58 W 1829 r. gen. Teran został mianowany komendantem generalnym wschodnich prowincji Meksyku i przystąpił do realizowania swojego programu. Jego podstawą stał się dekret z 6 kwietnia 1830 r., który wprowadzał nowe regulacje prawne dotyczące osadnictwa w Teksasie. Głównym celem nowego prawa było powstrzymanie „pokojowej inwazji" Amerykanów i niewolniczej kolonizacji Teksasu. W przepisach dekretu zalecano rozwój rodzimego osadnictwa przy użyciu skazańców z armii meksykańskiej, zakazywano niewolnictwa i sprowadzania do Teksasu niewolników murzyńskich, otwierano handel na wybrzeżu dla cudzoziemców na okres 4 lat i anulowano dotychczasowe przywileje kolonizacyjne. Generał Teran wykorzystując swoje uprawnienia wzmocnił garnizony meksykańskie w SanAntonio, La Bahii, Nacogdoches i Velasco. Z jego rozkazu wzniesiono pięć nowych fortów, z których trzy nosiły nazwy pochodzące z języka Azteków, co miało podkreślać ich meksykański charakter: Anahuac nad Zatoką Galveston, Tenoxtitlan nad środkową Brazos, Lipantitlan nad Nueces River oraz Teran nad rzeką Neches i Lavaca nad rzeką o tej samej nazwie. Mimo wprowadzonych ograniczeń imigracyjnych i barier celnych osadnicy z USA i władze amerykańskie niewiele sobie robiły z decyzji rządu meksykańskiego. W tej sytuacji Meksyk zdecydował się na zablokowanie granicy ze Stanami Zjednoczonymi i wojskową okupację Teksasu. Zarządzenie o zamknięciu granic Teksasu dla nowych osadników z USA powierzono wojsku.
PRZYGRYWKA DO WOJNY Jedynym ratunkiem dla nas jest wojna. Nie ma innego sposobu, tylko stanąć z bronią w ręku w obronie naszych praw, naszego kraju i nas samych. (Stephen F. Austin, 1835)
Kiedy 1 stycznia 1820 r. ppłk de Riegoy Nunez, w imieniu grapy liberalnych oficerów hiszpańskich, ogłosił w Kadyksie powrót do konstytucji z 1812 r., nikt nie wiedział jeszcze, że wypadki te przesądzą ostatecznie o utracie przez Hiszpanię większości jej amerykańskich kolonii. Wieści o wybuchu rewolucji burżuazyjnej w Hiszpanii (1820-1823), skierowanej przeciwko absolutnym rządom Ferdynanda VII, ożywiły sprawę niepodległości Meksyku. Konserwatywne koła kreolskiej burżuazji zdecydowały się bronić swoich przywilejów w obawie przed ograniczeniem władzy rojalistów w Nowym Świecie przez liberalne reformy w Hiszpanii, i stanęły na czele rewolty przeciwko metropolii. 24 lutego 1821 r. dowódca rojalistycznej armii gen. Augustin de Iturbide przeszedł wraz z wojskiem na stronę rewolucji i ogłosił plan pokojowej transformacji Meksyku w niepodległe państwo (tzw. Plan Igualański). Meksyk miał zostać niezależną monarchią na czele z królem pochodzącym z dynastii hiszpańskich Burbonów. Do czasu objęcia tronu przez nowego władcę rządy miała sprawować rada regencyjna z gen. Iturbide na czele i nowy parlament (Kongres). Wicekról Meksyku Juan O'Donojú zaakceptował dokument z Iguah. Później został on
60 włączony do traktatu kordobańskiego z 24 sierpnia 1821 r., na którego mocy Kreole wymusili uznanie samodzielności Meksyku przez Hiszpanię. Kiedy rewolucja burżuazyjna w Hiszpanii została stłumiona przez interwencyjne wojska francuskie, działające na rzecz obalonego Ferdynanda VII, traktat z Kordoby został anulowany. Ugrupowania konserwatywne, które ponownie objęły władzę w Hiszpanii, odmówiły uznania niepodległości Meksyku i nadal rościły sobie prawa do dawnej kolonii. Z chwilą uzyskania niepodległości klasą panującą w Meksyku stali się Kreole. Do tej pory wszystkie kluczowe stanowiska we władzach, armii i kościele zajmowali przybyli z Hiszpanii „Półwyspiarze". Po ogłoszeniu niepodległości większość z nich została pozbawiona stanowisk i zmuszona do opuszczenia Meksyku. Ich miejsce zajęli teraz przedstawiciele konserwatywnych kół wielkiej burżuazji kreolskiej i kleru. Jedną z pierwszych decyzji zdominowanego przez nich Kongresu była zapowiedź redukcji nadmiernie rozbudowanej armii i zakaz sprawowania dowództwa wojskowego przez członków rady regencyjnej. Wywołało to niezadowolenie kadry oficerskiej, która obawiała się o swoje przywileje wyniesione jeszcze z czasów kolonialnych. 18 maja 1822 r. podburzone przez oficerów wojska garnizonu stołecznego, przy poparciu części mieszkańców miasta, obwołały Iturbidego cesarzem pod imieniem Augustyna I. Następnego dnia sterroryzowany przez wojsko i zwolenników cesarstwa Kongres zatwierdził „wolę" społeczeństwa. Większość Kreolów nic nie zyskała na cesarstwie, a kosztowny przepych dworu cesarskiego doprowadził do katastrofy finansowej państwa. Przymusowe pożyczki, ucisk podatkowy i szalejąca inflacja szybko pozbawiły Augustyna I społecznego poparcia. Spowodowały też aktywizację sił republikańskich i postępowych. W nieprzychylnym od początku cesarzowi Kongresie ujawniła się nowa opozycja, co doprowadziło do jego rozwiązania. Katastrofalny stan gospodarki
61 i pusty skarb odbiły się również na stanie faworyzowanej dotąd armii. Kiedy zabrakło pieniędzy na opłacenie potrzeb wojska, szybko ogarnął je ferment. Jako pierwszy decyzję o wystąpieniu przeciwko cesarzowi podjął młody generał brygady Antonio Lopez de Santa Anna (generałem mianował go Iturbide). W grudniu 1822 r. zaatakował Veracruz i proklamował powstanie republiki, chociaż przy swoich zdecydowanie rojalistycznych poglądach nie bardzo rozumiał znaczenie tego słowa. Stopniowo do zbuntowanych wojsk Santa Anny przyłączyły się inne oddziały cesarskie i przedstawiciele opozycji republikańskiej z Vicente Guerrero, Guadelupe Victorią i Nicolasem Bravo na czele. Pozbawiony poparcia Iturbide abdykował 19 marca 1823 r. i udał się na wygnanie do Włoch. Zdetronizowany cesarz nie chciał się jednak pogodzić z utratą korony i już w następnym roku podjął próbę odzyskania tronu. Wraz z niewielką grupą swoich zwolenników wylądował w Meksyku i rozpoczął walkę o powrót do władzy. Nie tylko nie uzyskał żadnego poparcia, ale uprzedzeni o jego wyprawie republikanie szybko schwytali go i rozstrzelali 19 lipca 1824 roku. Po obaleniu cesarstwa władzę w państwie objęli tymczasem dawni bojownicy wojny o niepodległość, przeciwni monarchii i skłaniający się ku republikańskiej formie rządów. Uzyskali oni większość w zwołanym w listopadzie 1823 r. Kongresie. W nowym parlamencie od początku starły się dwie koncepcje ustrojowe, koncepcja centralistyczna i federalistyczna. Centraliści dążyli do utworzenia silnego rządu centralnego, któremu mieli podlegać mianowani urzędnicy na szczeblu stanowym i lokalnym. Federaliści popierali wybór przedstawicieli władz lokalnych, którym chcieli powierzyć pełnię administracji na własnym terenie. Ponieważ większość Meksykanów nie miała pojęcia o samorządności i była przyzwyczajona do tradycyjnej, scentralizowanej administracji kolonialnej, Meksyk rozpoczął trudną drogę niepodległego bytu od kompromisu.
62 Po długich dyskusjach politycznych, wzorując się na doświadczeniach Stanów Zjednoczonych i hiszpańskiej ustawie zasadniczej z 1812 r., Kongres uchwalił 4 października 1824 r. nową konstytucję. Powoływała ona do życia nowe państwo pod nazwą Stany Zjednoczone Meksyku. Meksyk został republiką federalną (składającą się z 19 stanów i 4 terytoriów, które w większości odzwierciedlały dawny, hiszpański podział terytorialny) na czele z prezydentem (który de facto zastąpił wicekróla) i wiceprezydentem o czteroletniej kadencji oraz dwuizbowym Kongresem. Jedyną dozwoloną przez prawo religią został katolicyzm. Był to ukłon w stronę Kościoła, który chociaż utracił wielu zwolenników po ekskomunikowaniu przywódców rewolucji, księży Hidalgo i Morelosa, zachował swoje wpływy i pozostał obok armii najpotężniejszą instytucją w państwie. Pierwszym prezydentem został weteran wojny o niepodległość gen. Guadelupe Victoria, a wiceprezydentem Nicolas Bravo. Przyjęcie konstytucji kończyło ostatecznie wieloletni okres walki o niepodległość Meksyku. Po 300-letnim okresie panowania Hiszpanów Meksyk odziedziczył scentralizowaną i nieefektywną administrację, słabo rozwiniętą gospodarkę, katastrofalny stan finansów oraz liczne i drogie wojsko z nadmiernie rozbudowanym, i zachłannym na przywileje, korpusem oficerskim. Dziesięcioletnia wojna o niepodległość poczyniła w kraju ogromne zniszczenia. Zginęło lub zostało zamordowanych około 600 000 ludzi, czyli 10% populacji kraju z 1810 roku. Produkcja rolna zmniejszyła się o połowę, a handel międzynarodowy, w wyniku zerwania więzów z Hiszpanią, zamarł prawie całkowicie. System fiskalny był niesprawny, podatki pobierane przez władze stanowe i wojsko (w praktyce odprowadzały do skarbu państwa tyle, ile uważały za stosowne) tylko w niewielkim stopniu docierały do rządu centralnego. Właściwie jedynym źródłem dochodów państwa były wysokie opłaty celne pobierane w portach, co miało i ten skutek, że sprzyjało rozwojowi przemytu. Jednakże i one nie wystar-
63 czały nawet na utrzymanie armii. Podejmowane przez kolejne rządy próby zmniejszenia jej liczebności zawsze kończyły się niepowodzeniem wobec oporu uprzywilejowanej kadry oficerskiej. Chroniczny brak pieniędzy zmuszał Meksyk do zaciągania pożyczek za granicą, co na długie lata uzależniło kraj od obcych mocarstw (zwłaszcza od Wielkiej Brytanii, a później także od Stanów Zjednoczonych). Niestabilność ekonomiczna szła w parze z brakiem stabilizacji na scenie politycznej. Po względnie spokojnej prezydenturze gen. Victorii (1824-1829) w Meksyku zapanował blisko 30-letni okres chaosu politycznego. Na tle rywalizacji o władzę nastąpiły liczne przewroty i walki wewnętrzne, anarchia i dalszy upadek gospodarczy kraju. Tylko w latach 1821-1836 Meksykiem rządzili cesarz i jedenastu prezydentów, w tym dwóch sprawujących ją w sposób dyktatorski. Niektórzy z nich utrzymali się u steru rządów kilka lub kilkanaście dni, inni powracali do władzy parę razy w tym samym roku. Od 1829 r. zbrojny zamach stanu stał się normalnym sposobem przejmowania władzy, co pozostało w tradycji meksykańskiej przez następne 100 lat. Tylko dwóch prezydentów w sposób konstytucyjny przekazało swój urząd następcy. Jeden, Vicente Guerrero, został rozstrzelany po przewrocie dokonanym przez swojego własnego wiceprezydenta (1831). Władza polityczna i administracyjna w Meksyku znalazła się w rękach ograniczonej grupy ludzi. Stanowili ją kreolscy (częściowo hiszpańscy) posiadacze ziemscy, nieliczna burżuazja miejska, wyższa hierarchia kościelna, generalicja i część klasy średniej, składającej się w coraz większym stopniu z Metysów. Podstawowa masa ludności, zamieszkali w 90 % na wsi Indianie i Metysi, pozostawała poza polityką, bierna i odsunięta od jakiegokolwiek wpływu na bieg spraw państwowych. Do aktywności pobudzały ją jedynie sprzeczności rasowo-kulturowe i konflikty społeczne przeradzające się często w bunty i rebelie różnych warstw ludowych.
64 Grapy sprawujące władzę nie były jednolite, ulegały podziałowi na różne tendencje i prądy polityczne o odmiennych programach i zapleczu społecznym. Dzieliły się na dwa główne stronnictwa: konserwatystów i liberałów. Pierwsi (rojaliści i klerykałowie) zasadniczo reprezentowali interesy oligarchii, a drudzy inteligencji i klasy średniej. Oba nurty nie zdołały wykształcić systemu partyjnego i działały na zasadzie grup zwolenników skupiających się wokół uznanych przywódców. Konserwatyści stali na gruncie kontynuacji systemu kolonialnego i związków z Hiszpanią, popierali przywileje kleru i armii, byli zwolennikami centralizmu państwowego. Liberałowie, wśród których była frakcja umiarkowana (z Valentinem Gomezem Fariasem na czele), skłonna do kompromisów z konserwatystami i radykalna ( której przewodził Lorenzo de Zavala) przeciwstawiająca się przywilejom oligarchii, dążyli do reform i pośrednio działali w interesie niższych warstw społecznych. Dość bezkrytycznie zapatrzeni w Stany Zjednoczone opowiadali się za federalizmem i rozbudową samorządu stanowego. Uprawianiu polityki i zarządzaniu państwem nie sprzyjała też sytuacja międzynarodowa. Nowa republika nie została uznana ani przez Hiszpanię i Francję, ani przez Stolicę Apostolską. Hiszpania przez długi czas nie chciała się pogodzić z utratą Meksyku. Aż do 1825 r. utrzymywała swój garnizon wojskowy w twierdzy San Juan de Ulua koło Veracruz, który praktycznie paraliżował funkcjonowanie tego największego portu meksykańskiego. W 1829 r., przy pomocy rojalistycznych spiskowców, Hiszpanie podjęli zbrojną próbę przywrócenia swojej władzy kolonialnej, wysyłając do Meksyku korpus ekspedycyjny gen. Isidoro Barradasa. W sierpniu wojska hiszpańskie wylądowały w Tampico, ale nie uzyskały żadnego poparcia społecznego, na które liczył Barradas. Generał Santa Anna, dowodzący wojskami meksykańskimi w tym rejonie, na własną rękę zorganizował opór przeciwko Hiszpanom, zmuszając ich w końcu do kapitulacji i opuszczenia kraju. Po
Cabeza de Vaca
Franciszkański misjonarz na czele osadników hiszpańskich w Nowym Świecie
Rene Robert de la Salle
Żołnierze hiszpańscy w Teksasie w 1718 r
Cesarz Augustyn Iturbide
Stephen F. Austin ze zbiorów San Jacinto Museum of History Association
Generał Antonio Santa Anna
Bitwa pod Gonzales (rekonstrukcja)
Lopez
de
Działo „Come and take it"
William Barret Travis w 1835 r.
James Bowie
Nóż Bowie
Sam Houston jako agent indiański
William B. Travis w mundurze ppłk, regularnej kawalerii Teksasu
Crockett jako Davy Kongresmen
Davy Crockett 1786-1836, Frontiersman, Statesman and a hero of the Alamo
Mapa Alamo i San Antonio
65 tych wydarzeniach umiejętnie rozgłosił swoje zwycięstwo, i kreując się na „Napoleona Zachodu", zaczął poważnie wpływać na losy państwa meksykańskiego. Armia tradycyjnie już odgrywała ogromną rolę społeczną i polityczną. Mocno rozbudowana, od czasów walk wyzwoleńczych, stanowiła decydującą siłę i klucz do sprawowania władzy w państwie. Znaczną jej część stanowili kreolscy oficerowie o niskim poziomie fachowości, za to pięknie wystrojeni i skłonni do poparcia każdego, kto gwarantował im pieniądze i przywileje. Szeregowi żołnierze, prawie zawsze Metysi lub Indianie, służyli w wojsku jako ochotnicy na okres ośmiu lat, częściej jako poborowi przez dziesięć lat. Ci ostatni nienawidzili służby w armii i do wojska szli niechętnie, robiąc wszystko, żeby przy okazji zdezerterować. Przeciętny żołnierz meksykański był źle wyćwiczony i umundurowany, często głodny i prawie zawsze skłonny do rabunku. Dowódcy darzyli go pogardą i traktowali jak zwykłe „mięso armatnie". Pasożytnicza kadra oficerska niechętnie odnosiła się do swoich obowiązków i podnoszenia kwalifikacji wojskowych, za to z entuzjazmem oddawała się polityce i zbijaniu majątku. Wielu oficerów nie było zawodowymi wojskowymi i pochodziło z rozdania politycznego. Wojsko ich nie interesowało, często natomiast kręcili się wokół sfer rządowych domagając się pieniędzy i stanowisk. Był to element łatwy do wykorzystania w rozgrywkach politycznych. Sytuację w armii tak scharakteryzował ówczesny meksykański sekretarz stanu, który skarżył się w 1834 r.: „Nadmierne szafowanie stanowiskami i odznaczeniami prowadzi w rezultacie do bałaganu i stwarza sytuację, w której oddani i dobrze wyszkoleni oficerowie odchodzą ze służby [...]1. Organizacja wojska opierała się na odziedziczonych po kolonizatorach wzorach hiszpańskich, częściowo także bry1
P. Haythornthwaite, The Alamo and the War of Texan Independence 1835-36, Osprey Publishing Ltd, London 1986, s. 33-34.
66 tyjskich i portugalskich, sprawdzonych w czasie wojen napoleońskich. Za to umundurowanie wzorowano na uniformie francuskim. Armia składała się z kilku rodzajów broni, wchodzących w skład wojsk regularnych i milicji terytorialnych (te ostatnie były często lepiej wyszkolone i opłacane niż oddziały regularne). Liczyła przeciętnie dwadzieścia kilka tysięcy żołnierzy regularnych i czterdzieści kilka tysięcy milicjantów. Na przykład w latach 1826-1827 wojsko regularne (Ęjercito permanente) liczyło etatowo 22 270 ludzi i składało się z: 12 batalionów piechoty, 13 pułków kawalerii, 13 brygad artylerii, 31 kompanii garnizonowych i 12 pomocniczych kompanii piechoty i kawalerii. Milicje terytorialne (Milicia activa) liczyły 42 037 ludzi i dzieliły się na: - wewnętrzne (20 batalionów piechoty, 8 pułków kawalerii, 12 samodzielnych kompanii artylerii), - nadbrzeżne (13 batalionów piechoty), - północnego pogranicza (9 kompanii piechoty i 10 szwadronów kawalerii, tzw. wojsk prezydialnych). Stałe walki wewnętrzne, przewroty i bunty uniemożliwiały prawidłowy rozwój wojska i czyniły je niezdolnym do efektywnego działania według standardów europejskich. Punktem zwrotnym w historii młodej republiki meksykańskiej stały się wybory prezydenckie w 1828 roku. Legalnie wybrana administracja prezydenta Manuela Gomeza Pedrazy została obalona przez zwolenników Vicente Guerrero. W 1831 r. on sam padł ofiarą zamachu stanu dokonanego przez swojego wiceprezydenta gen. Anastasio Bustamante, który ogłosił się dyktatorem. Częste zmiany rządów i rebelie zbrojne podważyły wiarę wielu Meksykanów w republikański eksperyment. Znaczna część mieszkańców Meksyku odczuwała spadek poziomu życia i zaczęła tęsknić do scentralizowanego, dobrze zorganizowanego systemu administracji kolonialnej. Amerykanie w Teksasie z radością powitali powstanie republiki i uchwalenie nowej konstytucji. Byli przecież zadeklarowanymi republikanami. Nie bez powodu gen. Teran pod-
67 kreślał w swym raporcie z podróży do Teksasu w 1827-1828 zdecydowanie republikańskie nastroje amerykańskich kolonistów pisząc, że „każdy z nich ma konstytucję w swojej kieszeni" 2. Ich zaniepokojenie wzbudziło tylko ustanowienie katolicyzmu jedyną religią państwową. Większość Amerykanów była protestantami, przyzwyczajonymi do swobód religijnych panujących w Stanach Zjednoczonych. Chociaż konstytucyjne wymogi uzależniały prawo do osiedlenia się w Meksyku od przejścia na katolicyzm, tylko jedna czwarta z nich zdecydowała się na ten krok. Mimo to większość osadników zamierzała dotrzymać swoich zobowiązań wobec nowej ojczyzny i pozostać lojalnymi obywatelami Meksyku. Zaniepokojenie amerykańskich osadników wzrosło, kiedy w 1829 r. prezydent Guerrero zniósł formalnie niewolnictwo na całym terytorium Meksyku, a więc także na obszarze Teksasu. W samym Meksyku Murzynów było niewielu i od czasu ogłoszenia niepodległości byli oni ludźmi wolnymi. Nie odgrywali zresztą większej roli ekonomicznej. Zupełnie inaczej sprawa ta wyglądała w Teksasie. Większość kolonistów, nawet jeśli nie posiadała niewolników, pochodziła z południa Stanów Zjednoczonych, gdzie niewolnictwo było zagwarantowaną prawem i zwyczajem instytucją. Nie chcieli się pogodzić z decyzją o abolicji ponieważ uważali, że godzi ona w podstawy ich systemu społeczno-gospodarczego. Skłonny do kompromisu Austin podjął szereg kroków zmierzających do obejścia przepisów o abolicji. Udało mu się nawet przekonać władze stanowe do uznania kontraktów o pracę, które formalnie czyniły niewolników ludźmi wolnymi, w praktyce jednak wiązały ich z dotychczasowymi właścicielami do końca życia. Po uchwaleniu konstytucji z 1824 r. Teksas wszedł w skład nowego, połączonego stanu Coahuila-Teksas. Jako jedyna z 2
M. Kingston, Concise History of Texas, Gulf Publishing Company, Houston 1988, s. 58
68 dotychczasowych prowincji Meksyku nie zyskał statusu samodzielnego stanu. Nową stolicą stanową zostało Saltillo, położone w odległości 365 mil od SanAntonio. W nowo powstałych władzach stanowych Teksas uzyskał jedynie dwa miejsca przedstawicielskie, w porównaniu z jedenastoma przyznanymi Coahuili. Przeniesienie instytucji stanowych i archiwów z SanAntonio do Saltillo skomplikowało dodatkowo procedury prawne i administracyjne. Wzrosły koszty i wydłużył się czas oczekiwania na zatwierdzenie tytułów prawnych do ziemi i wyrokowania w sprawach sądowych. Stephen Austin, jako jeden z reprezentantów Teksasu w parlamencie stanowym, jak tylko potrafił dbał o interesy kolonistów i prowadził mediacje między osadnikami a władzami meksykańskimi. Jednakże i on nie zdołał się oprzeć niepokojowi i wzrostowi napięcia, jakie wywołał dekret z 6 kwietnia 1830 roku. Gwałtownie zaprotestował przeciwko wprowadzeniu zakazu dalszej kolonizacji amerykańskiej i wzmacnianiu przez gen. Terana garnizonów meksykańskich w Teksasie. Przestrzegał, że żadne zakazy nie zahamują nielegalnej imigracji z USA i powstrzymają tylko napływ statecznych, przedsiębiorczych osadników na rzecz niedoświadczonych, krewkich awanturników i ludzi pogranicza, nienawykłych do żadnich praw i nie uznających żadnej władzy. Przewidywania Austina sprawdziły się szybko. Chociaż zakaz imigracji ze Stanów Zjednoczonych został powtórzony w 1834 r., liczba Amerykanów i ich niewolników sięgnęła w tym roku 20 700, a w 1836 r. doszła do 35 000 w porównaniu z 4000 Meksykanów. W miarę wzrastania populacji Amerykanów w Teksasie zupełnie naturalnie podejmowali oni próby ustanowienia amerykańskich standardów wolności w swoich koloniach. Jednocześnie rósł ich krytycyzm wobec meksykańskiego porządku prawnego i systemu sprawowania władzy. Z kolei obawy władz meksykańskich wzbudzała nie tylko nielegalna imigracja Amerykanów, ale i oficjalna retoryka polityczna administracji prezydenta Jacksona. Nie krył on zresztą swo-
69 ich zaborczych planów wobec Teksasu. W rozmowie z jednym z meksykańskich dyplomatów akredytowanych w Waszyngtonie miał się nawet wyrazić, że „Stany Zjednoczone nigdy nie powinny rezygnować z okazji zajęcia Teksasu, a najlepszym sposobem uzyskania tego terytorium będzie jego faktyczna okupacja, po której powinny nastąpić negocjacje w sprawie jego sprzedaży, tak jak to miało miejsce w przypadku Florydy" 3. Rzeczywiście w okresie prezydentury Jacksona pojawiło się kilka nieformalnych propozycji zakupu Teksasu, które tylko rozzłościły Meksykanów i zwiększyły ich antypatię do Amerykanów. W Meksyku po obaleniu prezydenta Guerrero, rozgorzała otwarta wałka między konserwatystami i liberałami. W styczniu 1832 r. przeciwko dyktaturze gen. Bustamante zbuntowały się wojska garnizonu Veracruz dowodzone przez gen. Santa Annę. Ten sprytny demagog i oportunista ogłosił się obrońcą republiki i zyskał poparcie liberalnie nastawionej części społeczeństwa. Amerykańscy koloniści w Teksasie powitali gen. Santa Annę jako gwaranta konstytucji z 1824 r. i wykorzystali wznieconą przez niego rebelię do przeciwstawienia się postanowieniom dekretu z 6 kwietnia. Pierwszy poważny konflikt z władzami meksykańskimi wiernymi prezydentowi Bustamante wybuchł w Fort Anahuac, niewielkim porcie u ujścia rzeki Trinity do Zatoki Galveston. Fort Anahuac, znany jeszcze przed 1825 r. jako Perry's Point, był jednym z wielu osiedli utworzonych przez nielegalnych osadników ze Stanów Zjednoczonych. Z powodu swojego strategicznego położenia nad Zatoką Galveston, przy starej drodze Atascosita z Luizjany do La Bahii, został wybrany przez gen. Terana jako miejsce na nowy fort meksykański. Otoczono go ponad dwumetrowym kamiennym murem o szerokości 12 m i wyposażono w dwa 18-funtowe działa. Strzeżono z niego żeglugi po wodach zatoki i kontrolowano dostęp do 3
Ibidem, s. 57.
70 wschodniego Teksasu. Jego budowniczym i pierwszym dowódcą został płk John (Juan) D. Bradbum. Bradburn, amerykański awanturnik z Kentucky, przybył do Teksasu w 1817 r. z oddziałem Javiera Miny. Po uzyskaniu przez Meksyk niepodległości służył w armii republiki meksykańskiej. W 1830 r. gen. Teran w celu pobierania ceł i realizowania postanowień dekretu z 6 kwietnia oddelegował go do budowy fortu i komory celnej w Anahuac. Swoją gorliwością w służbie meksykańskiej od początku wzbudził niechęć amerykańskich kolonistów. Kiedy w 1831 r. władze stanowe obiecały osadnikom z Anahuac zalegalizowanie ich praw do ziemi, Bradburn aresztował specjalnego komisarza ziemskiego Francisco Madero, który miał wydać kolonistom tytuły prawne i zakwestionował legalność jego misji. Ostatecznie Madero został zwolniony a tytuły prawne wydane, koloniści jednak nie przestali skarżyć się na działalność Bradburna. Wiosną 1832 r. konflikt w Anahuac przybrał znamiona otwartego buntu. Powodem zaostrzenia stosunków Bradburna z kolonistami stały się nieporozumienia na tle prac przy budowie umocnień fortu. Koloniści oskarżyli komendanta o odmowę zapłaty za pracę murzyńskich niewolników wykorzystywanych przy budowie fortu i nakłanianie ich do ucieczki. Skarżyli się też na samowolę i szykany ze strony żołnierzy meksykańskich, wśród których było wielu skazańców i pospolitych przestępców odpracowujących tu swoje winy. Kiedy wzburzeni koloniści zaprotestowali przeciwko praktykom stosowanym przez Bradburna, ten wprowadził w Anahuac stan wojenny i aresztował ich przywódców. Trzech głównych opozycjonistów, Patrick H. Jack, William B. Travis i Monroe Edwards, stanęło przed sądem wojskowym i zostało skazanych na 50 dni aresztu. W obronie aresztowanych wystąpili pozostali Amerykanie z Anahuac, kierowani przez prawnika Roberta McAlpin Williamsona, zwanego od noszonej protezy Trzynogim Willim. Kiedy Bradburn odmówił uwolnienia zatrzyma-
71 nych, koloniści odpowiedzieli utworzeniem milicji obywatelskiej pod dowództwem płk. Francisa W. Johnsona. Zatrzymali część żołnierzy Bradburna w charakterze zakładników i oblegli fort ogłaszając się zwolennikami gen. Santa Anny. Zagrożony zbrojną rebelią Bradburn zgodził się wypuścić więźniów w zamian za swoich żołnierzy, ale po zwolnieniu zakładników odmówił wydania aresztowanych. Wprawiło to kolonistów we wściekłość. Rozlewowi krwi zapobiegło w ostatniej chwili przybycie do Anahuac płk. Jose de las Piedrasa, dowódcy meksykańskiego garnizonu w Nacogdoches. Piedras, zaniepokojony możliwością wybuchu walk, w geście dobrej woli, kazał zwolnić zatrzymanych Amerykanów i rozpoczął negocjacje z kolonistami. W wyniku ugody zwanej Turtle Bayou Resolution płk Bradburn został odwołany ze stanowiska, a garnizon meksykański opuścił Fort Anahuac. 13 lipca 1832 r. Bradbum wymknął się z Anahuac i ścigany przez kolonistów uciekł za rzekę Sabinę. Do Teksasu wrócił dopiero w 1836 r. idąc w straży tylnej inwazyjnej armii gen. Santa Anny. Czerwcowe wydarzenia w Anahuac wywołały wrzenie w pozostałych koloniach amerykańskich w Teksasie. Osadnicy z kolonii Austina na wieść o oblężeniu załogi meksykańskiej przez milicjantów Johnsona zorganizowali zbrojny oddział i wyruszyli z pomocą do Anahuac. 25 czerwca, w drodze do Zatoki Galveston, Teksańczycy pod dowództwem kpt. Johna Austina i Henry Smitha dotarli do ujścia Brazos koło Velasco, gdzie zamierzali przeprawić się przez rzekę. Drogę do przeprawy zagrodził im meksykański garnizon Fortu Velasco pod dowództwem ppłk. Domingo de Ugartechey. W nocy na 26 czerwca 112 Teksańczyków zaatakowało fort przy wsparciu jedynego działa i po kilku godzinach walki zmusiło 125 osobową załogę meksykańską do kapitulacji. Bitwa pod Velasco była pierwszym starciem amerykańskich osadników z wojskiem meksykańskim w Teksasie, w którym polała się krew. Została stoczona już po pokojowym rozwiązaniu przez płk. Piedrasa konfliktu w Anahuac.
72 Sukcesy w Anahuac i Velasco zbiegły się ze zwycięską kampanią wojsk gen. Santa Anny w Meksyku. Wzmocniło to determinację kolonistów, którzy podjęli dalsze działania zmierzające do usunięcia wojsk meksykańskich wiernych prezydentowi Bustamante z Teksasu. Po powrocie do Nacogdoches w lipcu 1832 r. płk Piedras, chcąc zapobiec niepokojom na swoim terenie, wydał rozkaz zdania broni i amunicji mieszkańcom miasta i okolicznym kolonistom. Osadnicy odmówili, a ich reakcją było natychmiastowe powołanie milicji obywatelskiej. Jej dowództwo powierzono płk. Jamesowi W. Bullockowi. Podobnie jak w Anahuac koloniści z Nacogdoches obwołali się stronnikami gen. Santa Anny i zwrócili się do płk. Piedrasa z petycją o poparcie idei konstytucji z 1824 roku. Kiedy ten odmówił, 2 sierpnia milicjanci Bullocka wkroczyli do Nacogdoches i po walkach ulicznych zajęli Old Stone Fort i większość miasta. Piedras z 300 żołnierzami bronił się wokół murowanego budynku swojej kwatery przy centralnym placu Nacogdoches, a w nocy na 3 sierpnia wycofał się w kierunku San Antonio. Koło miejscowości Linwood nad strumieniem Loco Creek Meksykanie zostali doścignięci i zaatakowani przez 17 osobowy konny patrol milicjantów. Zdemoralizowani porażką mimo zdecydowanej przewagi liczebnej, skapitulowali. W dwudniowych walkach stracili łącznie 47 żołnierzy. Po stronie Teksańczyków padło tylko 4 zabitych. 6 sierpnia Piedras i Bullock podpisali rozejm, na którego mocy wszystkie wojska meksykańskie wycofały się ze wschodniego Teksasu. Żołnierzy Piedrasa pod konwojem odesłano do San Antonio, chociaż wielu z nich chciało wracać do Meksyku, żeby wziąć udział w walce z oddziałami republikańskimi gen. Santa Anny. Jesienią 1832 r. szala zwycięstwa w wojnie w Meksyku przechyliła się na stronę Santa Anny i popierających go liberałów. Nowy rząd zaniepokojony wiadomościami o walkach w Teksasie wysłał tam dodatkowe wojska gotowe spacyfikować zbrojną rebelię Amerykanów. Na początku października
73 w Velasco wylądował gen. Jose Antonio Mexia na czele 400 żołnierzy. Jako zwolennik Santa Anny został radośnie powitany przez Teksańczyków i zapewniony o ich oddaniu sprawie republiki. Nie widząc żadnych oznak buntu przeciwko nowym władzom uspokojony powrócił do Meksyku. Zachęceni sukcesami federalistów Teksańczycy zwołali w październiku 1832 r. w stolicy kolonii Austina San Felipe konwencję delegatów. Poprzedziła ją kampania Austina na rzecz utworzenia samodzielnego stanu. Niezmordowany Austin odwiedził szereg miejscowości, w tym wiele skupisk ludności meksykańskiej, przekonując o konieczności oddzielenia Teksasu od Coahuili. Pod jego przewodnictwem na konwencji opracowano szereg postulatów pod adresem rządu. Poza żądaniem, ustanowienia Teksasu samodzielnym stanem, domagano się ostatecznego uregulowania sprawy własności ziemi we wschodnim Teksasie, zgody na utworzenie milicji do obrony przed atakami Indian i pomocy rządowej przy tworzeniu szkół. Domagano się też odwołania postanowień dekretu z 6 kwietnia. Władze Coahuli potępiły konwencję i zakwestionowały legalność podjętych decyzji. Uznały, że konwencja w stylu amerykańskim nie jest właściwym sposobem wyrażania opinii przez obywateli Meksyku. Na tej podstawie odmówiły przekazania żądań Teksańczyków rządowi centralnemu. Mimo obiekcji władz meksykańskich w kwietniu 1833 r. Teksańczycy zwołali w San Felipe kolejną konwencję, na której powtórzono żądania oddzielenia Teksasu od Coahuili i zniesienia zakazu imigracji ze Stanów Zjednoczonych. Po raz pierwszy wśród delegatów ujawniły się dwie frakcje. Frakcja pokojowa ze S. Austinem na czele reprezentowała starych osadników amerykańskich i Meksykanów, którzy domagali się rozwiązań pokojowych, nie chcąc ryzykować utraty majątków i rodzin. Frakcja radykalna z Williamem H. Whartonem i Branchem T. Archerem wyrażała interesy przybyłych niedawno osadników, spekulantów i różnych , „jastrzę-
74 bi" nie kryjących swojej niechęci do zwierzchności Meksyku nad Teksasem. Pod wpływem radykałów opracowano projekt nowej konstytucji przyszłego stanu Teksas. Jego przygotowanie zlecono komisji pod przewodnictwem delegata z Nacogdoches, Sama Houstona, byłego gubernatora Tennessee i kongresmana Stanów Zjednoczonych. Wzorem dla projektu stała się konstytucja, amerykańskiego stanu Massachussetts, w niewielkim tylko stopniu wzbogacona o rozwiązania znajdujące się zwykle w ustawach zasadniczych innych stanów meksykańskich. Konwencja zobowiązała Austina i dwóch innych delegatów do przedłożenia postulatów Teksańczyków nowym władzom Meksyku. Zaniepokojone rezultatami obu konwencji w San Felipe władze Coahuili, w 1833 i 1834 r., zaakceptowały część żądań Teksańczyków, możliwych do załatwienia na szczeblu stanowym. Język angielski został uznany jako oficjalny w sprawach urzędowych, zaaprobowano zasady tolerancji religijnej i zreformowano system sądowniczy, wprowadzając sądy apelacyjne i ławę przysięgłych na wzór amerykański. Dla usprawnienia administracji Teksas podzielono na trzy departamenty: Bexar, Nacogdoches i Brazos. 16 maja 1833 r. prezydentem Meksyku został po raz pierwszy gen. Antonio Lopez de Santa Anna (w sumie w latach 1833-1855 pełnił tę funkcję 11 razy). Stanowisko wiceprezydenta objął czołowy działacz i teoretyk liberalizmu Valentin Gomez Farias. Za zgodą prezydenta przejął rządzenie państwem i postanowił przeprowadzić podstawowe reformy proponowane przez liberałów. Santa Anna „dyskretnie" usunął się do swojej posiadłości pod Veracruz i stamtąd obserwował rozwój wydarzeń w kraju. Stephen Austin, w pojedynkę, przybył do Mexico City w październiku 1833 r. i złożył petycję Teksańczyków urzędującemu wiceprezydentowi Fariasowi. Epidemia cholery, jaka nawiedziła w tym czasie Meksyk, i prace nad reformą państwa opóźniały odpowiedź rządu na postulaty Teksańczyków.
75 Długie oczekiwanie na odpowiedź i dająca się zauważyć niechęć władz do planów usamodzielnienia się Teksasu poirytowały Austina. Rozdrażniony, wystosował do lokalnej legislatury w San Antonio pismo, w którym zalecał ogłoszenie Teksasu samodzielnym stanem i powołanie władz stanowych nawet bez zgody rządu centralnego. Tymczasem Kongres meksykański, pod wpływem Fariasa i innych czołowych liberałów Jose Marii Luisa Mory i Lorenzo de Zavali, przyjął kilka ustaw ograniczających wpływy Kościoła i armii (m.in. podjęto decyzję o zmniejszeniu jej liczebności). Wywołało to energiczne protesty konserwatystów i oficerów, którzy wzniecali liczne bunty antyrządowe pod hasłem „religia i przywileje". Santa Anna, widząc siłę i opór klas uprzywilejowanych, w końcu 1833 r. powrócił do stolicy i włączył się do rządzenia krajem. Niespodziewanie dla samego siebie Austin, wciąż czekający w Mexico City na odpowiedź rządu, uzyskał audiencję u prezydenta i przedstawił mu swoje propozycje. Santa Anna zgodził się z większością postulatów Teksańczyków z wyjątkiem planów oddzielenia Teksasu od Coahuili. W końcu grudnia Austin wyruszył w drogę powrotną do Teksasu. 3 stycznia, podczas postoju w Saltillo, został aresztowany przez policję meksykańską i odesłany z powrotem do stolicy. Powodem aresztowania okazał się wysłany wcześniej list Austina, który dostał się w ręce władz. Podejrzliwi Meksykanie zinterpretowali jego treść jako nawoływanie do buntu i oderwania Teksasu od Republiki Meksykańskiej. Austina postawiono przed sądem i osadzono w więzieniu, gdzie w trudnych do wytrzymania warunkach przetrzymywano go do lipca 1835 roku. Wiadomości o aresztowaniu Austina wywołały wzburzenie wśród Teksańczyków. Na początku 1834 r., Farias zaniepokojony nie na żarty możliwością buntu w Teksasie, wysłał tam z misją płk. Juana Nepomuceno Almonte. Miał on uspokoić wzburzonych Teksańczyków i zbadać ich rzeczywiste nastroje. Almonte zapewnił mieszkańców Teksasu o pracach rządu
76 nad reformą państwa i obiecał uwzględnienie większości ich żądań. Zapewnienia te chwilowo uspokoiły kolonistów i Almonte zadowolony z wyników swojej misji powrócił do Meksyku, gdzie rzeczywiście poparł niektóre z proponowanych przez Teksańczyków rozwiązań. Z zadowoleniem odnotował też, że Teksas, mimo wybuchających od czasu do czasu niepokojów, należy do najdynamiczniej rozwijających się regionów Meksyku. Tylko w 1834 r. produkcja bawełny pozwoliła wyeksportować do Stanów Zjednoczonych 7000 bel bawełny wartości 315 000 dolarów. Cały eksport Teksasu, obejmujący głównie bawełnę i skóry zwierzęce, osiągnął wartość 500 000 dolarów. Jednocześnie jednak importowano towary o wartości 630 000 dolarów. Brak gotówki w Teksasie przesądzał o tym, że 90 % handlu miało charakter wymiany barterowej lub była kredytowana. Jak zauważył płk Almonte, „w kategoriach handlowych nadawało to Teksasowi cechy nieustającego targowiska" 4. W kwietniu 1834 r. sytuacja polityczna w Meksyku uległa całkowitej zmianie. Pod wpływem konserwatystów i wojska Santa Anna przejął pełnię władzy i niespodziewanie zmienił front. Odsunął od rządów liberałów i skazał na banicję Fariasa, Morę i de Zavalę. Następnie zawiesił konstytucję, odwołał zapowiedziane reformy i rozpoczął demontaż federalizmu. Do października 1835 r. rządy federalistyczne zastąpiono systemem centralistycznym, a Kongres podporządkowano prezydentowi. Rządy konserwatystów i centralizacja władzy, utrzymanie kosztownych przywilejów wojska i Kościoła pogłębiły kryzys finansowy państwa. Wywołały też bunty w niektórych stanach Meksyku. Jeszcze w marcu 1833 r. stolica Coahuili i Teksasu została przeniesiona z Saltillo do Monclovy. W roku następnym władze stanowe potępiły dyktaturę Santa Anny i opowiedziały się za ideą federalizmu. Konserwatyści z Saltillo, widząc szansę 4
Ibidem, s. 63.
77 na odbudowanie pozycji swojego miasta, poparli Santa Annę i utworzyli konkurencyjny rząd stanowy. Pod wpływem tych wydarzeń w Teksasie doszło do zwołania lokalnych konwencji w San Antonio (13 października) i San Felipe (20 października), na których jawnie zaczęto się dopominać uniezależnienia Teksasu od Coahuili. Wzrost napięcia w niektórych stanach skłonił Santa Annę do wydania zarządzenia o zmniejszeniu liczebności milicji stanowych do poziomu - jeden milicjant na pięciuset mieszkańców. Ograniczeniu temu jako pierwszy przeciwstawił się sąsiadujący z Coahuilastan Zacatecas w środkowym Meksyku. W styczniu 1835 r. w Mexico City zebrał się Kongres, na którym delegaci Zacatecas zadeklarowali wierność zasadom federalizmu i konstytucji z 1824 roku. Zdominowany przez zwolenników Santa Anny parlament ogłosił Zacatecas zrewoltowanym stanem i zagroził mu interwencją zbrojną. W kwietniu 1835 r. gen. Santa Anna osobiście poprowadził wojska rządowe do Zacatecas. 10 maja na czele 3400 żołnierzy pokonał 5000 armię rebeliantów pod dowództwem gen. Francisco Garcii i zajął miasto Zacatecas. Dla przykładu wydał je na pastwę swoich żołnierzy. Przez dwa dni wojska Santa Anny grabiły stolicę Zacatecas i łupiły jej mieszkańców. Jednocześnie gen. Martin Perfecto de Cos, szwagier Santa Anny i dowódca wojskowy północnych prowincji, otrzymał rozkaz udania się do Coahuili i rozpędzenia legislatury stanowej w Monclovie. Brutalne stłumienie liberalnych buntów w Zacatecas i Monclovie przeraziło Teksańczyków i podzieliło ich opinie na temat dalszego sposobu działania. Odżył wcześniejszy podział na partię pokojową i wojenną. Ugodowo nastawieni koloniści zalecali uspokojenie nastrojów i rozwiązanie konfliktu metodami pokojowymi. Wielu osadników nie miało wyrobionego zdania, a ich poparcie dla ewentualnej zbrojnej rebelii było na ogół proporcjonalne do stanu posiadania. Mimo to, wydawało się, że w czerwcu wojna jest już nieunikniona. Podobnie, jak to miało miejsce w 1832 r., w Ana-
78 huac doszło do zbrojnej konfrontacji kolonistów z wojskiem meksykańskim. Jeszcze w styczniu 1835 r. na rozkaz Santa Anny do Fort Anahuac przybył garnizon meksykański kpt. Antonio Tenorio, mający za zadanie ochronę tamtejszego urzędu celnego i zapobieganie przemytowi. Wielu Teksańczyków uznało to za prowokację i wstęp do wojskowej okupacji Teksasu. W czerwcu grupa 25 uzbrojonych kolonistów pod dowództwem Williama B. Travisa zaatakowała fort i bez walki zmusiła załogę meksykańską do kapitulacji. Jeńców odesłano do kwatery gen. Cosa w Matamoros. Niektórzy działacze frakcji pokojowej wystosowali do gen. Cosa list z wyrazami ubolewania, określający akcję Travisa jako odosobniony incydent. Poirytowany Cos odrzucił usprawiedliwienia Teksańczyków. Twardo zażądał aresztowania odpowiedzialnych za wydarzenia w Anahuac i wydania ich w jego ręce. Jego żądanie pozostało bez echa. Wzrost napięcia i groźba meksykańskiej inwazji skłoniła Teksańczyków do zwołania w październiku nowego spotkania delegatów, tym razem w Washington-on-the-Brazos. Ponieważ określenie „konwencja" w oczach Meksykanów zbytnio kojarzyło się z rewolucją nazwano je „konsultacją". Zupełnie niespodziewanie we wrześniu powrócił do Teksasu zwolniony z więzienia Stephen Austin. Po 18 miesiącach więziennej izolacji był to już zupełnie inny człowiek. Natychmiast włączył się do agitacji na rzecz zwołania „konwencji wszystkich Teksańczyków". 19 września opublikował list otwarty do wszystkich kolonii, w którym jednoznacznie opowiedział się za wojną w obronie praw Teksasu w ramach federacji meksykańskiej, gwarantowanych przez konstytucję z 1824 roku. Austin, określając Santa Annę jako „nikczemnego, pozbawionego skrupułów, krwawego potwora", otwarcie nawoływał: „żadnych półśrodków, tylko wojna na całego!" 5. Zaskoczyło to wielu dawnych kolonistów, uważających go za swojego nie5
Haythornthwaite, op. cit., s. 6.
79 kwestionowanego przywódcę, którzy teraz opowiadali się za utrzymaniem status quo. We wrześniu rozgniewany odmową wydania Travisa i jego ludzi gen. Cos wylądował z 500 żołnierzami w Zatoce Copano, koło Corpus Christi, i pomaszerował do San Antonio. Marszowi jego wojsk towarzyszyły wiadomości o planach usunięcia z Teksasu wszystkich Amerykanów przybyłych tu po 1830 r., rozbrojenia kolonistów i aresztowania wszystkich przeciwników dyktatury gen. Santa Anny. 9 października 1835 r. gen. Cos wkroczył do San Antonio. Tu dowiedział się o stoczonej tydzień wcześniej potyczce pod Gonzales.
REWOLUCJA TEKSASKA
Nieprzyjaciel zażądał bezwarunkowej kapitulacji i zagroził, Że w razie zdobycia fortu garnizon zostanie wycięty do nogi. Odpowiedziałem na to wystrzałem armatnim. Nasza flaga wciąż dumnie powiewa nad murami. Nigdy się nie poddam ani nie wycofam [...] (ppłk William Barret Travis, Alamo 1836)
BITWA O SAN ANTONIO
Jeszcze przez wiele dni, po rozpuszczeniu wici, do Gonzales, pojedynczo i grupami, codziennie przybywali uzbrojeni ochotnicy z różnych kolonii w Teksasie. W ciągu dwóch tygodni zebrało się ich tutaj przeszło 500. Zupełnie niezorganizowani, przypominali bardziej uzbrojony tłum niż regularne wojsko. Tylko niewielu miało doświadczenie wojskowe, jak Sam Houston, dowodzący ochotnikami z San Augustine i Nacogdoches, czy James W. Fannin, który na czele zorganizowanego przez siebie oddziału wziął udział w potyczce pod Gonzales. Większość stanowili niewyćwiczeni farmerzy i rzemieślnicy, ale było też trochę myśliwych i ludzi pogranicza, którzy ze swoimi długimi strzelbami nadawali całemu zbiorowisku charakterystyczny wygląd. 9 października 1835 r., w tym samym czasie, kiedy wojska gen. Cosa wkraczały do San Antonio, 40-osobowy oddział teksaskich ochotników pod dowództwem kpt. George'a M. Collinswortha zaatakował Goliad. Zaskoczona meksykańska załoga La Bahii dowodzona przez płk Candelle poddała presidio prawie bez walki. W ręce Teksańczyków wpadły duże zapasy
81 broni i materiałów wojennych zgromadzone w magazynach La Bahii. Była to pierwsza ofensywna akcja Teksańczyków w tej wojnie. 5 listopada ochotnicy z Goliad zdobyli fort Lipantitlan nad rzeką Nueces. W ten sposób przerwano ostatnią drogę komunikacyjną pomiędzy meksykańskimi garnizonami w Matamoros i San Antonio. 10 października do Gonzales przybył Stephen Austin. Za jego namową przegłosowano decyzję o przesunięciu terminu Konsultacji w Washington-on-the-Brazos i usunięciu do tego czasu wszystkich wojsk meksykańskich z Teksasu. Mimo braku kwalifikacji wojskowych Austin został wybrany generałem i naczelnym dowódcą teksaskiej armii ochotniczej. 12 października 500 pełnych entuzjazmu, choć niezorganizowanych i niekarnych ochotników, nad którymi nawet Austin nie był w stanie zapanować, wyruszyło bezładną gromadą w kierunku San Antonio. W tym samym czasie, kiedy „armia" Austina zbliżała się do San Antonio, w San Felipe powołano namiastkę rządu tymczasowego, jak na ironię nazwanego Stałą Radą (Permanent Council). Na jej czele, jako tymczasowy gubernator, stanął przedstawiciel frakcji wojennej Henry Smith. Rada zatwierdziła wybór Austina na naczelnego dowódcę i rozpoczęła organizowanie zaopatrzenia oraz zaplecza dla wojska (na początek oddziałom teksaskim oblegającym San Antonio wysłano jako zaopatrzenie zapasy meksykańskie zdobyte w La Bahii). Podjęto też decyzję o utworzeniu systemu pocztowego z centrum w San Felipe mającego usprawnić łączność w okresie wojny. Rada wydała też patenty kaperskie uprawniające do atakowania statków meksykańskich i mianowała Thomasa F. McKinneya specjalnym komisarzem do negocjowania pożyczki z USA w wysokości 100 000 dolarów. Przede wszystkim jednak wystosowała apel do Amerykanów w USA, wzywający do udzielenia pomocy sprawie Teksasu. Na polecenie Rady zarekwirowano pieniądze z opłat ziemskich i ceł, przeznacza-
82 jąc je na żołd dla ochotników oraz zakup broni, amunicji i zaopatrzenia dla wojska. 28 października 90 ochotników teksaskich pod dowództwem charyzmatycznego awanturnika, słynnego pogromcy Indian i mistrza pojedynków Jima Bowie oraz Jamesa Fannina, zaatakowało wysuniętą placówkę gen. Cosa w misji Concepcion, położonej dwie mile od SanAntonio. Załoga meksykańska straciła w bitwie 67 zabitych i drugie tyle rannych, głównie od ognia teksaskich strzelców wyborowych posługujących się swoimi długimi strzelbami myśliwskimi. 26 listopada, w odległości mili od San Antonio, ochotnicy Bowiego i Fannina ostrzelali duży oddział meksykański wracający do miasta z zapasami paszy dla koni. Meksykanie z trudem wycofali się pod osłonę własnej artylerii. Posiłki wysłane przez gen. Cosa na pomoc zaatakowanym zostały odparte przez główne siły Teksańczyków. Dalekonośne karabiny Amerykanów znowu zebrały krwawe żniwo. Zginęło około 50 żołnierzy meksykańskich, kilkudziesięciu było rannych. Po stronie teksaskiej zostało rannych 2 ludzi a jeden zaginął. W czasie potyczki, która przeszła do historii pod nazwą „Bitwy o trawę" (The Grass Fight), w ręce zwycięzców wpadło 70 meksykańskich koni. 3 listopada w Washington-on-the-Brazos zebrała się długo oczekiwana Konsultacja, na którą przybyło 55 delegatów reprezentujących 12 rad municypalnych (Austin, Bevil, Columbia, Gonzales, Harrisburg, Liberty, Matagorda, Mina, Nacogdoches, San Augustine, Viesca i Washington-on-the-Brazos) i dwa z trzech departamentów Teksasu (Brazos i Nacogdoches). Nie było tylko przedstawicieli San Antonio, okupowanego przez wojska gen. Cosa. 7 listopada opublikowano „Deklarację przyczyn" (Declaration of the Causes), oficjalny dokument wyjaśniający powody zbrojnej rewolty w Teksasie. Mimo nacisków niektórych delegatów, domagających się natychmiastowego ogłoszenia niepodległości Teksasu, większość odrzuciła te sugestie i przegłosowała decyzję o podjęciu walki z dyktaturą gen. Santa Anny w ramach
83 istniejącego państwa meksykańskiego. W Deklaracji delegaci zażądali przywrócenia konstytucji z 1824 r. i systemu federalistycznego, domagali się ustanowienia Teksasu samodzielnym stanem i przyznali sobie prawo użycia siły do zapewnienia realizacji ogłoszonych żądań. Zadeklarowali też gotowość udzielenia zbrojnej pomocy innym stanom Meksyku sprzeciwiającym się władzy gen. Santa Anny. Najważniejsze fragmenty Deklaracji brzmiały następująco: „W związku z tym, że generał Antonio Lopez de Santa Anna i inni dowódcy wojskowi obalili siłą federalne instytucje Meksyku i unieważnili tym samym umowę społeczną istniejącą pomiędzy mieszkańcami Teksasu a innymi członkami konfederacji meksykańskiej, dobrzy mieszkańcy Teksasu, korzystając ze swoich naturalnych praw, uroczyście oświadczają, że: - Podnieśli broń w obronie swoich praw i wolności zagrożonych despotyzmem wojskowym i w obronie zasad republikańskich gwarantowanych przez federalistyczną konstytucję z 1824 r., - Teksas nie jest już dłużej, ani moralnie, ani politycznie, związany umową o unii; co więcej, kierując się solidarnością i wspólnotą przekonań ze wszystkimi ludźmi miłującymi wolność, oferuje swoją pomoc i poparcie tym stanom konfederacji Meksyku, które powstaną zbrójnie przeciwko władzy wojskowych despotów, - w związku z dezorganizacją systemu federalistycznego i wprowadzeniem wojskowej dyktatury przyznają sobie prawo do wycofania się z unii meksykańskiej i ustanowienia niezależnego rządu [...]" 1. 12 listopada Konsultacja zastąpiła Stałą Radę nowym rządem tymczasowym o nazwie Rada Generalna (General Council). Na stanowisku gubernatora pozostał Henry Smith, wicegubematorem wybrano Jamesa W. Robinsona. W skład nowego rządu weszli, po jednym, przedstawiciele każdej z 12 1
M. A. Noonan, The Alamo, The Alamo Press, San Antonio 1983, s. 4.
84 reprezentowanych na Konsultacji rad municypalnych Teksasu. Jedną z pierwszych decyzji rządu, próbującego wprowadzić porządek w wojsku, było mianowanie dowódcą nieistniejącej jeszcze regularnej armii Teksasu gen. Sama Houstona. Stephen Austin oraz William Wharton i Branch Archer zostali wybrani specjalnymi pełnomocnikami rządu i wysłani do Stanów Zjednoczonych w celu uzyskania pomocy finansowej i militarnej oraz rekrutacji ochotników do walk w obronie Teksasu. Po mianowaniu Austina wysłannikiem do USA ochotnicy teksascy oblegający San Antonio wybrali na swojego dowódcę, doświadczonego w walkach z Indianami, gen. Edwarda Burlestona. Już na przełomie listopada i grudnia do obozu pod San Antonio zaczęli napływać pierwsi ochotnicy ze Stanów Zjednoczonych. Niektórzy przybywali pojedynczo, inni w zorganizowanych grupach. Pierwszy zorganizowany i jednolicie umundurowany oddział stanowiły dwie kompanie ochotników z Nowego Orleanu tworzące batalion New Orleans Greys (nazwa wywodziła się od szarych mundurów wojskowych, pochodzących ze składów armii amerykańskiej w Nowym Orleanie). W jego skład wchodziło ponad 100 ochotników z 12 stanów USA i sześciu krajów europejskich, którzy już 13 października zebrali się w Nowym Orleanie odpowiadając na apel o pomoc dla Teksasu. Pierwsza kompania pod dowództwem kpt. Roberta C. Morrisa przybyła drogą morską i po wylądowaniu w Velasco dotarła do San Antonio w połowie listopada. Druga kompania, dowodzona przez kpt. Thomasa H. Breece'a, doszła pod San Antonio lądem drogą Camino Real przez Nacogdoches i połączyła się z oddziałem Morrisa pod koniec listopada. W ślad za nimi do Teksasu nadciągali inni, inteligenci - idealiści z Północy, awanturnicy z Południa, półdzicy myśliwi z doliny Missisippi, farmerzy z Alabamy, Pennsylwanii, Virginii i Karoliny Południowej, marynarze i mechanicy z Nowego Orleanu, nie brakowało też niedawnych imigrantów
85 z Europy: Irlandczyków, Anglików, Szkotów, Niemców, Francuzów i Polaków. Jedni odpowiadali z entuzjazmem na apele Teksańczyków o pomoc „w obronie zasad drogich sercu każdego Amerykanina: wolności, sprawiedliwości i niepodległości" 2, innych skłoniło do tego pragnienie przeżycia męskiej przygody, nędza czy okazja zdobycia łupów. Najcenniejszą nagrodą dla wszystkich miała być jednak ziemia, którą obiecywano ochotnikom z USA we wszystkich apelach o pomoc, od poważnych i racjonalnych do najbardziej nawet histerycznych. W jednym ze swoich apeli gen. Sam Houston nawoływał: „Wojna w obronie naszych praw, przysięgi którą złożyliśmy i naszej konstytucji jest nieuchronna [...], jeśli ochotnicy ze Stanów Zjednoczonych dołączą do swych braci w Teksasie, otrzymają w nagrodę hojny dar w postaci ziemi [...], niech każdy prawdziwy mężczyzna przyjdzie tu z dobrą strzelbą i setką kul i [...] niech przyjdzie jak najszybciej! Naszym okrzykiem wojennym jest »Wolność albo Smierć«!" 3 Odpowiedzią na ten i podobne apele były powstające w całych Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza na Południu, punkty werbunkowe oraz płynące do Teksasu transporty broni i amunicji. W Nowym Jorku i Bostonie zebrały się tłumy potępiające rząd Meksyku i domagające się udzielenia Teksańczykom natychmiastowej pomocy w walce z „tyranią Santa Anny". W Filadelfii demonstranci spalili kukłę prezydenta Meksyku. W miejscowości Newport w Kentucky młody przemysłowiec Sidney Sherman sprzedał swój majątek, żeby wyekwipować i uzbroić 55-osobową kompanię ochotników, z którą osobiście wyruszył do Teksasu. W Tennessee, słynny heros Dzikiego Zachodu, Davy Crockett, przybity poraźką w wyborach do Kongresu, porzucił dom i rozpoczynając nowe życie ruszył do Teksasu na czele kilkunastu podob2 B. H. Procter, The Battle of the Alamo, Texas State Historical Association, SanAntonio 1986, s. 2 3
Haythornthwaite, op. cit., s. 7
86 nych do siebie straceńców, którzy przejdą do historii jako „Konni Ochotnicy z Tennessee". Sytuacja, jaką zastali pierwsi ochotnicy amerykańscy w obozie pod SanAntonio, nie napawała optymizmem. Lokalne oddziały teksaskie nadal przypominały luźną zbieraninę, w której każdy praktycznie sam decydował o tym, czy chce brać udział w walce, czy wrócić do domu. Posunięta do granic normalności „demokracja" i brak jednolitego dowództwa powodowały całkowity brak porządku i dyscypliny. Wszystkie decyzje w sprawach wojskowych podejmowane były przez głosowanie wśród oficerów. Rola dowódców była symboliczna, ochotnicy wybierali ich sobie według uznania i w taki sam sposób mogli ich zmieniać. Jedynymi niekwestionowanymi przywódcami byli Jim Bowie, James Fannin i darzony powszechnym zaufaniem czarnoskóry zwiadowca Hendrick Arnold, wolny Murzyn określany jako jeden z najstarszych i najdzielniejszych pionierów Zachodu" 4. Mimo trwającego od dwóch miesięcy oblężenia i stoczenia kilku zwycięskich potyczek z Meksykanami Teksańczycy nie mieli żadnej koncepcji prowadzenia dalszych działań. Nadchodziła zima, nie było ciepłych okryć i dawały się już odczuć braki w zaopatrzeniu. Wielu Teksańczyków odchodziło do domu. Na początku grudnia w obozie pod San Antonio pozostało niespełna 400 ludzi, z czego prawie połowę stanowili nowo przybyli ochotnicy ze Stanów Zjednoczonych. Polowa rada oficerów przegłosowała Burlestona i podjęła decyzję o przerwaniu oblężenia. Spotkało się to ze sprzeciwem ochotników amerykańskich. Kapitan Cooke z batalionu New Orleans Greys stwierdził, że „nie przybyli tutaj, żeby przez trzy lub cztery miesiące wypoczywać w koloniach" 5. W imieniu swoich ludzi domagał się podjęcia zdecydowanej akcji przeciwko garnizonowi San Antonio jeszcze przed nadejściem zimy. 4 The Alamo, Long Barrack Museum, Taylor Publishing Co., Dallas 1986, s. 20 5
Haythornthwaite, op. cit., s. 8
87 Nie było to wcale takie proste. Mimo poniesionych strat gen. Cos miał jeszcze pod swoimi rozkazami ponad 1200 ludzi, zajmujących umocnione pozycje w mieście i położonej obok, ufortyfikowanej misji Alamo. Jego wojska składały się z jednego regularnego batalionu piechoty (Morelos) i pięciu kompanii prezydialnych z silną artylerią, liczącą co najmniej 24 działa. 3 grudnia do obozu Teksańczyków przekradło się trzech kolonistów z San Antonio, przetrzymywanych przez Meksykanów w areszcie od czasów wydarzeń w Gonzales. Z przekazanych przez nich informacji wynikało, że siły meksykańskie są przesadzone, a wielu żołnierzy gen. Cosa to byli skazańcy, niezdyscyplinowani i słabo wyćwiczeni. Następnego dnia w ręce Teksańczyków wpadł meksykański dezerter z załogi San Antonio, por. Vuavis. W czasie przesłuchania wyznał, że umocnienia w mieście mają charakter prowizoryczny, wojsku i mieszkańcom miasta zaczyna brakować żywności a morale żołnierzy jest bardzo niskie. Potwierdził też informację, że znaczną część garnizonu (500 ludzi) stanowią byli skazańcy i dezerterzy przyprowadzeni wcześniej do San Antonio przez płk. Ugartecheę w łańcuchach i pod konwojem regularnego wojska. 4 grudnia powrócili z misji zwiadowczej nad Rio Grande teksascy zwiadowcy Hendrick Arnold, Erastus „Deaf Smith ("Głuchy" Smith) i Ben Milam. Milam, widząc większość Teksańczyków gotujących się do opuszczenia obozu, krzyknął: „Chłopcy, kto pójdzie ze starym Benem Milamem do San Antonio?" To wystarczyło. Okrzyk Milama podziałał na ochotników jak iskra. Przeszło 300 ludzi wyraziło chęć do walki. Cały dzień poświęcono na przygotowania do szturmu miasta. Słynny okrzyk w obozie pod San Antonio uczynił Milama pierwszym bohaterem wojny o niepodległość Teksasu. Benjamin Rusk Milam (1788-1835), awanturnik, handlarz ziemią i eksplorer pochodził z Kentucky. W 1812 r. uciekł z domu, żeby wziąć udział w wojnie z Anglią. Do Teksasu przybył w
88 1818 r. z zamiarem dorobienia się na handlu z Indianami. W szeregach armii rewolucyjnej walczył o niepodległość Meksyku, a potem przeciwko cesarstwu. Później handlował ziemią w Teksasie i zarządzał kopalniami srebra w północnym Meksyku. W 1835 r. został aresztowany przez żołnierzy gen. Cosa za zbytnie okazywanie republikańskich poglądów, których nie ukrywał od czasów Iturbide. Uciekł i dołączył do kolonistów z Goliad, z którymi wziął udział w zdobyciu La Bahii. Po zwycięskiej walce został dowódcą kompanii zwiadowców w ochotniczej armii Teksasu. 4 grudnia wieczorem w kwaterze gen. Burlestona rada wojenna opracowała plan walki. W bezpośrednim natarciu na miasto miało wziąć udział 301 ludzi podzielonych na dwie kolumny szturmowe. W skład pierwszej, dowodzonej przez Bena Milama, weszły cztery kompanie (kpt. Dickinsona, kpt. Englisha, kpt. Warda i kpt. Yorka), wspierane przez jedno działo 12-funtowe. Zastępcą Milama został mjr Morris z batalionu New Orlean Greys. Na przewodników kolumny Milama wyznaczono Arnolda i Johna Mavericka, jednego z trzech kolonistów, którzy poprzedniego dnia uciekli z niewoli gen. Cosa. Dowództwo drugiej kolumny objął płk Francis W. Johnson. Jego zastępcami zostali dr James Grant i mjr William T. Austin. W skład kolumny Johnsona weszło pięć kompanii (kpt. Breece, kpt. Cookie, kpt. Edwardsa, kpt. Peackoka i kpt. Swishera). Na przewodników wyznaczono „Głuchego" Smitha i jednego ze współtowarzyszy Mavericka, Johna W. Smitha. Trzeci oddział pod dowództwem ppłk Jamesa C. Neilla (kompanie kpt. Crane'a i kpt. Llewellyna) miał odwrócić uwagę Meksykanów od rzeczywistego kierunku natarcia, demonstracyjnym atakiem na misję Alamo. W nocy na 5 grudnia kolumny szturmowe zajęły pozycje wyjściowe w starym młynie, kilkaset metrów za północnymi krańcami miasta. Przed świtem oddział Neilla ostrzelał Alamo rozpoczynając bitwę o San Antonio. Kolumny Milama i Johnsona, z kompaniami New Orlean Greys na czele, podeszły do
89 wylotów ulic biegnących równolegle od północy do głównego placu miasta, gdzie znajdowały się meksykańskie barykady wzmocnione działami. Wartownik, który jako pierwszy dostrzegł nadchodzące kolumny został zastrzelony przez „Głuchego" Smitha. W teksaskich działach po oddaniu kilku strzałów rozpadły się łoża, mimo to atakującym udało się zdobyć dwa kluczowe domy strzegące dostępu do głównego placu. W nocy Meksykanie obsadzili dachy budynków i wybili otwory strzelnicze w murach okalających domy. Przez cały następny dzień trwały zacięte walki uliczne. Główny wysiłek Teksańczyków skupił się na likwidowaniu meksykańskich artylerzystów. Celny ogień z dalekonośnych karabinów pozwolił na uciszenie wszystkich meksykańskich baterii w zasięgu strzału. Grupy szturmowe przebijały cienkie ściany budynków wypierając z nich obrońców i zdobywając w ten sposób dom po domu. 7 grudnia na zapleczu zdobytego pałacu gubernatora (Veramendi House) zginął Ben Milam, trafiony w głowę przez meksykańskiego strzelca wyborowego. Następnego dnia Teksańczycy wyparli Meksykanów z głównego placu i w nocy opanowali całe miasto. Generał Cos zorganizował wycieczkę z Alamo wysyłając 50 żołnierzy w kierunku teksaskiego obozu. Została ona odparta przez osłonę obozu wspieraną ogniem 6-funtowego działa. Rankiem 8 grudnia oddziały meksykańskie opuściły w popłochu ostatnie pozycje w San Antonio i wycofały się do Alamo. 9 grudnia, po pięciu dniach walk ulicznych, gen. Cos uznał swoje położenie za beznadziejne i kazał wywiesić nad Alamo białą flagę. 10 grudnia podpisano umowę kapitulacyjną. Garnizonowi meksykańskiemu zagwarantowano prawo swobodnego odejścia za Rio Grande pod warunkiem wydania broni, pieniędzy i całego mienia rządowego. W imieniu swoich żołnierzy gen. Cos złożył przyrzeczenie, że nigdy więcej nie będą walczyć przeciwko Teksańczykom i sprzeciwiać się przywróceniu konstytucji z 1824 roku. 14 grudnia gen. Cos i płk Ugartechea na czele ponad 1000 żołnierzy odeszli w kierunku Laredo. Pozwolono im zakupić żywność
90 na drogę i zatrzymać trochę broni palnej do obrony przed Indianami. W pięciodniowych walkach o San Antonio poległo około 150 żołnierzy meksykańskich. Ranni i chorzy pozostali wmieście pod opieką ludności meksykańskiej. Straty Teksańczyków wyniosły 3 zabitych i dwudziestu kilku rannych. W ręce zwycięzców wpadł bogaty arsenał, w tym 21 dział oraz magazyny z dużą ilością prochu, amunicji i zimowych ubrań. 24 grudnia oddziały gen. Cosa dotarły do Laredo i przekroczyły Rio Grande. W pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia 1835 r. w Teksasie nie było już ani jednego uzbrojonego żołnierza meksykańskiego. ARMIA TEKSASKA
Szybkie i łatwe wyparcie sił meksykańskich poza linię Rio Grande wywołało u większości Teksańczyków nastroje zbytniej pewności siebie i samouspokojenia. Po błyskotliwym zwycięstwie w bitwie o SanAntonio wielu starych kolonistów uważało, że wojna jest już skończona i wróciło do domów, żeby rozpocząć przygotowania do wiosennych siewów. Ich miejsce zajęli amerykańscy ochotnicy, którzy przybywali do Teksasu, aby walczyć z Meksykanami i teraz nalegali na kontynuowanie działań wojennych. W końcu grudnia armia teksaska liczyła około 750 ludzi, z czego 400 w SanAntonio, 70 w Washington-on-the-Brazos, 80 w Goliad i 200 nowo przybyłych w Velasco. Zaledwie część stanowiły lokalne milicje zorganizowane w kompanie o różnej liczebności i dowodzone przez oficerów wybieranych przez ogół żołnierzy. Podstawową siłę armii tworzyły teraz oddziały ochotników z USA sformowane w samodzielne kompanie (nazywane od nazwisk dowódców np. kompania kpt. Cookie) lub bataliony (oddziały o liczebności od jednej do kilku kompanii, których nazwy wywodziły się od miejsca, gdzie zostały sformowane np. Georgia Battalion lub od charakterystycznego wyglądu np. New Orlean Greys czy Alabama Red Rovers). Wielu ochotników amerykańskich, w przeciwieństwie do osa-
91 dników teksaskich, miało doświadczenie wyniesione ze służby w oddziałach milicji lub nawet ze służby wojskowej (wśród ochotników było wielu dezerterów z armii amerykańskiej). Generał Houston, mianowany przez Radę Generalną naczelnym dowódcą regularnej armii Teksasu, już w listopadzie przystąpił do organizowania wojska i opracowania regulaminu szkolenia. Za podstawę przyjął regulamin armii USA z 1821 r. i taktykę walki opartą na, wzorowanym na systemie francuskim, Regulaminie Taktyki Wojskowej (Military Tactics Manual), wprowadzonym przez gen. Winfielda Scotta. Żołnierze mieli być rekrutowani na okres 2 lat lub do końca wojny. Żołd, racje żywnościowe i umundurowanie miały być takie same, jak podczas ostatniej wojny Stanów Zjednoczonych z Wielką Brytanią. Dekret o organizacji regularnej armii Teksasu z listopada 1835 r. zakładał utworzenie jednego pułku piechoty i jednego pułku artylerii, każdy w składzie dwóch batalionów po pięć kompanii, o liczebności 560 oficerów i żołnierzy. W piechocie dowództwo batalionu miało się składać z pułkownika, podpułkownika i majora. Na czele każdej kompanii liczącej 56 ludzi stał kapitan, mający do pomocy podporucznika, czterech sierżantów i czterech kaprali. W skład dowództwa batalionu artylerii wchodziło dwóch podpułkowników i dwóch majorów. Kompanią dowodził kapitan, któremu pomagali porucznik i podporucznik. Żołnierze artylerii mieli być szkoleni także do walki w charakterze piechoty. Cały etat armii ustalono na 1120 ludzi. Mimo wysiłków Houstona i kolejnych rządów, w czasie trwania wojny, nigdy nie udało się zorganizować więcej niż 100 żołnierzy regularnych. Oprócz armii regularnej przewidywano istnienie formacji ochotniczych. Kompanie ochotnicze miały mieć podobną strukturę organizacyjną co wojska regularne, każda w składzie dwóch plutonów po 28 ludzi, z kapitanem, podporucznikiem, czterema sierżantami, czterema kapralami i dwoma grajkami. W praktyce nawet kompanie ochotnicze z trudem osiągały wyznaczone stany (np. kompania kpt. Benneta w marcu 1836 r.
92 liczyła tylko 12 ludzi). Brak jednolitego dowództwa, dyscypliny i należytej organizacji były zresztą typowe dla wojsk teksaskich przez cały okres wojny. Kiedy jednak dochodziło do walki ochotnicy teksascy stawali się groźnym przeciwnikiem, potrafiącym skutecznie walczyć nawet przeciwko dużo liczniejszym oddziałom regularnej armii meksykańskiej. Jeden z żołnierzy batalionu New Orleans Greys tak wspominał oblężenie San Antonio: „Nigdy nie słyszałem żadnego rozkazu [...], porządek i dyscyplinę w naszych szeregach utrzymywała świadomość, że jesteśmy tu po to, żeby walczyć przeciwko despotyzmowi [,..]" 6. Niejednokrotnie podejmowano wysiłki, żeby wzmocnić dyscyplinę i nauczyć żołnierzy przynajmniej podstawowych zasad musztry i manewrów na polu walki. Instruktorami byli przeważnie dawni oficerowie i podoficerowie mający za sobą służbę w armii amerykańskiej, czasami także weterani z niektórych armii europejskich (pełniejsze wykorzystanie ich umiejętności ograniczała słaba znajomość języka). W oddziałach Fannina na przykład musztrą i szkoleniem kierowali Joseph M. Chadwick, wychowanek West Point i były doradca wojskowy gubernatora stanu Illinois oraz były podoficer piechoty morskiej z okrętu USS Constitution, John S. Brooks. Początkowo każdy milicjant stawiał się z własną bronią i amunicją. Wśród kolonistów teksaskich przeważały cywilne muszkiety skałkowe, jak np. amerykański Tennessee Mountain Rifle kal. 0,50 cala, oraz najróżniejsze strzelby, dubeltówki i śrutówki, a nawet staromodne garłacze dobre tylko do walki na bliską odległość. Ochotnicy amerykańscy byli z reguły wyposażeni w broń lepszej jakości. Przeważały drogie, długolufowe sztucery myśliwskie typu Pennsylwania kal. 0,44 (niesłusznie zwane karabinami z Kentucky), wojskowe muszkiety wz. M 1816 US Harpers Ferry Contract kal. 0,54, czy stare, ale nadal popularne brytyjskie Brown Bess kal. 0,75. Dobry 6
Ibidem, s. 37.
93 strzelec, a takich wśród Teksańczyków nie brakowało, potrafił ze swojego długolufowego karabinu „z odległości stu jardów (90 m) wpakować trzy spośród pięciu wystrzelonych kul w kawałek papieru nie większy od srebrnej dolarówki" 7. W walce ogniowej długie karabiny Teksańczyków stanowiły morderczą broń i powodowały ogromne ofiary wśród Meksykanów. Przewyższały swym zasięgiem trzy lub czterokrotnie zasięg zwykłego muszkietu i potrafiły celnie razić na odległość nawet do 300 metrów. Braki w uzbrojeniu uzupełniano zdobyczną bronią meksykańską lub zakupami w Stanach Zjednoczonych. Broń zdobyczna była często podłej jakości i nie znajdowała wielu chętnych. Za to uzbrojenie sprowadzone z USA stanowiło istotne wzmocnienie dla armii. W styczniu 1836 r. zakupiono w USA znaczne ilości broni, prochu, amunicji i innego wyposażenia wojskowego. Było wśród nich 440 muszkietów, 100 karabinków kawaleryjskich, 200 pistoletów, 150 szabli, 432 manierki, 200 ładownic i pasów amunicyjnych, trąbki, bębny, piszczałki i podręczniki do szkolenia wojskowego. Pozwoliło to wiosną 1836 r. jednolicie uzbroić i wyekwipować niektóre oddziały teksaskie. Większość artylerii teksaskiej pochodziła ze zdobyczy na Meksykanach. Na przykład po zajęciu San Antonio w ręce Teksańczyków dostało się 21 różnych dział, w tym dziewięć 4-funtowych, dwa 6-funtowe, dwa 3-funtowe, jedna 5-funtowa haubica, pięć większych dział 8-, 12- i 18-funtowych oraz dwa działa okrętowe na obrotowych podstawach razem z amunicją. Jakość tych dział przedstawiała się różnie, jeszcze gorzej wyglądały możliwości ich transportu, co w zasadzie uniemożliwiało wykorzystanie artylerii w warunkach polowych. Jednolite umundurowanie w armii teksaskiej praktycznie nie istniało. Jej wygląd w pierwszym okresie wojny najlepiej charakteryzuje opis dokonany przez Noaha Smithwicka w dro7
Ibidem, s. 40.
94 dze do San Antonio: „Brakuje słów, żeby oddać wrażenie, jakie wywoływał wygląd pierwszej armii Teksasu gotującej się do wymarszu. Naprawdę niewiele przypominała mi wojsko z moich dziecięcych marzeń. Tylko skórzane bryczesy miały cokolwiek z munduru wojskowego [...]. Obuwie nieznanego pochodzenia, od cywilnych butów do indiańskich mokasynów. Tu szerokoskrzydłe sombrero zasłaniające wojskową czapkę sąsiada, tam znowu wysoki cylinder obok czapki z szopa [...]. Wypłowiała skóra bizonia kontrastująca z kolorową kapą i zwiniętą w rulon watowaną kołdrą [...]. Tu wielki amerykański koń górujący nad zwinnym hiszpańskim kucem, tam półkrwi mustang obok powolnego, równo kroczącego muła [...]. Dla zwykłego obserwatora gromada fantastycznych, uzbrojonych typów ludzkich, ale cel, który im przyświeca, w naszych oczach okrywa każde serce mundurem doskonalszym niż przywdziewany na paradę przez regularne wojsko" 8. W późniejszym okresie wojny zakupiono w Nowym Orleanie wiele elementów żołnierskiego wyposażenia, w tym 2000 par spodni, 400 par butów, 360 kurtek, 850 koszul i 570 par skarpet, ale nigdy nie były to kompletne mundury. Właściwie jedynymi oddziałami, które były w miarę jednolicie umundurowane pozostały od początku bataliony New Orleans Greys i Alabama Red Rovers (nazwa pochodziła od zabarwionych na czerwono koszul myśliwskich, pełniących funkcję mundurów). Także część dezerterów z armii amerykańskiej zachowała swoje mundury, dodając do nich jedynie dystynkcje obowiązujące w armii teksaskiej. Wyposażenie osobiste zależało od własnego wyboru i możliwości, chociaż ideałem było posiadanie „dobrego karabinu z Kentucky, ładownicy, rogu z prochem, tomahawka, noża Bowie i plecaka" 9. 8
Ibidem,
9 38. s. Ibidem,
s. 40.
95 EKSPEDYCJA MATAMOROS
Ogólny chaos, jaki niespodziewanie ogarnął zwycięskie oddziały teksaskie po bitwie o San Antonio, spotęgowały jeszcze kłótnie i spory kompetencyjne pomiędzy członkami rządu i dowódcami wojskowymi. Gubernator Smith od samego początku wszedł w konflikt ze swoimi współpracownikami, co było po części winą Konsultacji, która nie sprecyzowała nawet zakresu obowiązków rządu tymczasowego. Smith był zadeklarowanym zwolennikiem całkowitej niepodległości Teksasu. Pod jego wpływem 92 kolonistów z Goliad proklamowało 20 grudnia pierwszą deklarację niepodległości Teksasu. W przeciwieństwie do Smitha pozostali członkowie rządu skłaniali się do utrzymania Teksasu w ramach Republiki Meksyku i prowadzenia walki o przywrócenie konstytucji z 1824 roku. Domagali się nawiązania współpracy z liberałami meksykańskimi i udzielenia pomocy rebelii niedawnego współpracownika Santa Anny gen. Jose Mexii, który w końcu 1835 r. podniósł bunt w Tampico. Taki był zresztą sens Deklaracji z 7 listopada. W końcu grudnia Rada Generalna pod przewodnictwem wicegubernatora Robinsona zatwierdziła plan kontynuowania działań wojennych i przeniesienie ich na terytorium Meksyku. Jako cel ataku wybrano miasto Matamoros w pobliżu ujścia Rio Grande, które po zajęciu przez Teksańczyków miało stać się bazą do wspólnych działań z powstańcami gen Mexii. Głównym promotorem tego planu stał się dr James Grant. Był on właścicielem licznych gruntów i kopalń w północnym Meksyku, które po wybuchu rebelii w Teksasie zostały skonfiskowane przez władze wojskowe. Liczył na to, że w razie obalenia Santa Anny będzie mógł odzyskać swoją własność. Wielu ochotników z USA, widząc możliwość splądrowania Matamoros i zdobycia łupów, popierało jego plany i żądało kontynuowania walki. Dowództwo ekspedycji do Matamoros powierzono płk. Francisowi Johnsonowi, ten jednak wkrótce zrezygnował z udziału w wyprawie i kierowanie
96 dalszymi przygotowaniami przejął Grant. Bez niczyjej zgody zagarnął zapasy ciepłych ubrań, amunicji i żywności zgromadzone w San Antonio i rozpoczął werbunek ochotników. Planom ekspedycji sprzeciwił się gubernator Smith. Uznał decyzje Rady Generalnej za nielegalne i zawiesił jej działalność do czasu zwołania nowej konwencji, której datę wyznaczono na 1 marca. W odpowiedzi na to Rada, choć nie miała do tego formalnych uprawnień, zdymisjonowała Smitha i powierzyła pełnienie obowiązków gubernatora Robinsonowi. Ten 6 stycznia mianował płk. Fannina dowódcą wszystkich oddziałów ochotniczych z USA i polecił mu poprowadzenie ekspedycji do Meksyku. 9 stycznia Fannin zakończył werbunek ochotników w San Antonio i na czele 300 ludzi wyruszył do San Patricio, które miało być jego bazą do ataku na Matamoros. W SanAntonio pozostał tylko ppłk Neill ze 104 ludźmi, pozbawionymi niemal zupełnie ciepłych ubrań i zapasów żywności. Tymczasem płk Johnson zmienił zdanie i zażądał przywrócenia mu dowództwa nad wyprawą do Matamoros. Robinson, niezależnie od nominacji Fannina, przychylił się do jego prośby. Johnson wraz z dr. Grantem dołączył do ochotników Fannina w obozie pod Refugio. Generał Sam Houston zajęty organizowaniem oddziałów regularnych nie był o tych nominacjach informowany. Kiedy tylko dowiedział się od gubernatora Smitha o wymarszu ochotników Fannina z San Antonio, ruszył w ślad za nimi i doścignął ich pod Refugio. Tam wszyscy trzej dowódcy Fannin, Johnston i Houston zgłosili swoje pretensje do dowodzenia wojskiem. W popularnym referendum, powszechnym zwyczajowo wśród wojsk ochotniczych, żołnierze wybrali na swojego dowódcę płk. Fannina. Houston natychmiast zgłosił swój sprzeciw i wykorzystując swoją nietuzinkową osobowość zaczął namawiać żołnierzy do rezygnacji z wyprawy. Samuel Houston (1793-1863) był postacią wyróżniającą się nawet w tak różnorodnym zbiorowisku, jakie tworzyli Teksańczycy i ochotnicy ze Stanów Zjednoczonych. Pochodził z Vir-
97 ginii, ale wychował się pod opieką owdowiałej matki w Tennessee. Jako młody chłopak uciekł z domu i przez kilka lat mieszkał wśród Czirokezów. W 1813 r. wstąpił jako zwiadowca do armii gen. Jacksona i wziął udział w wojnie z Krikami. Przyjaźń osobista i wspólne poglądy polityczne z Jacksonem pozwoliły mu osiągnąć pozycję kongresmana, stopień generała milicji stanowej i wreszcie stanowisko gubernatora Tennessee. Karierę polityczną złamało mu w 1829 r. nieudane małżeństwo, po którym opuścił Tennessee i popadł w alkoholizm. Przez kilka lat znowu mieszkał wśród Czirokezów i bronił ich praw przed nieuczciwością agentów do spraw Indian. W 1832 r. przybył do Teksasu i osiedlił się w Nacogdoches. Po wydarzeniach w Gonzales koloniści z San Augustine i Nacogdoches powierzyli mu dowództwo lokalnej milicji, a Konsultacja w Washington-on-the-Brazos wybrała go na dowódcę przyszłej, regularnej armii Teksasu. Houston słusznie przewidywał, że Santa Anna nie zrezygnuje z odzyskania panowania nad Teksasem i zechce zgnieść rebelię siłą. Jako jeden z nielicznych doceniał prawdziwe niebezpieczeństwo meksykańskiej kontrofensywy i spodziewał się jej jeszcze przed nastaniem wiosny. Początkowo zamierzał zorganizować obronę opartą na linii rzeki San Antonio, umocnionej pozycjami w Goliad i San Antonio. Później uznał, że najlepszym terenem do walki będą zalesione obszary wschodniego Teksasu, dające w razie czego możliwość wycofania się na terytorium Stanów Zjednoczonych. Dlatego sprzeciwiał się rozdzielaniu oddziałów teksaskich i domagał się od dowódców podporządkowania się jego rozkazom. Zamierzał ponadto skoncentrować wszystkie posiadane siły w pobliżu naturalnych przeszkód terenowych, a następnie, unikając otwartej bitwy, wciągnąć wojska meksykańskie w głąb Teksasu i rozciągnąć ich linie zaopatrzeniowe. Dopiero wtedy, czekając na odpowiedni moment, chciał zaatakować i walczyć o zwycięstwo. Dzięki osobowości i rzeczowej argumentacji Houstonowi udało się powstrzymać większość ochotników przed wymar-
98 szem do Matamoros. Tylko Johnson i Grant z około 70 ludźmi nie zrezygnowali ze swoich planów i wyruszyli w kierunku San Patricio. Pozostali żołnierze, wierni Fanninowi, postanowili zaczekać i przyglądać się rozwojowi sytuacji. Tymczasem Fannin odmówił podporządkowania się rozkazom Houstona i udał się nad Zatokę Copano po nowych ochotników przybyłych do Velasco. 12 lutego, w drodze powrotnej do Refugio, otrzymał rozkaz wicegubernatora Robinsona nakazujący mu obsadzenie La Bahii i „utrzymanie fortu w Goliad za wszelką cenę". Houston, sprawujący tylko formalnie dowództwo nad wojskiem, wrócił do Washington-on-the-Brazos. 17 stycznia przed wyjazdem z Refugio wysłał do San Antonio Jima Bowie na czele 30 ludzi z rozkazem zburzenia fortyfikacji Alamo oraz ewakuowania załogi i artylerii do bezpieczniejszych miejsc w rejonie Gonzales i Zatoki Copano. Kiedy 19 stycznia Bowie przybył do San Antonio, zastał tam ppłk. Neilla z zaledwie 80 ludźmi, wśród których nie było ani jednego Teksańczyka. Znaczna część garnizonu zdezerterowała, a ci co pozostali byli głodni, nieopłaceni i pozbawieni ciepłych okryć. Słyszeli już o marszu wojsk gen. Santa Anny i zdawali sobie sprawę z tego, że San Antonio, leżące przy najkrótszej drodze z Meksyku do serca Teksasu, będzie pierwszym celem ataku inwazyjnej armii meksykańskiej. Mimo to Neill i jego ludzie byli gotowi zostać i walczyć za murami Alamo. Na decyzję Neilla istotny wpływ miało to, że nie dysponował żadnymi środkami transportu umożliwiającymi ewakuację posiadanej artylerii, a nie chciał porzucać zdobytych z takim trudem dział. Po naradzie z Neillem Bowie przychylił się do jego decyzji i postanowił nie wykonywać rozkazu Houstona o opuszczeniu SanAntonio. Być może jego wiarę w skuteczną obronę wzmacniała pamięć o październikowej bitwie o misję Concepcion? Przecież nie tak dawno kilkudziesięciu ochotników pod jego dowództwem, bez wsparcia artylerii i nieosłoniętych murem, zdołało pobić dużo liczniejsze oddzia-
99 ły gen. Cosa. Niewątpliwy wpływ na jego decyzję miała też świadomość moralnego znaczenia SanAntonio dla Teksasu i to, że Alamo było jedyną fortecą oddzielającą wojska Santa Anny od kolonii amerykańskich w Teksasie, zupełnie nie przygotowanych przecież do walki z nadciągającym wrogiem. Żeby lepiej zrozumieć postępowanie Jima Bowie, trzeba przyjrzeć się bliżej jego biografii. James Bowie urodził się w 1795 r. w hrabstwie Logan w Kentucky (według innych źródeł w hrabstwie Burke w Georgii). Jego awanturnicza natura sprawiła, że jako flibustier wyprawiał się z dr. Longiem do Teksasu. Później w Luizjanie handlował ziemią i zrobił majątek na handlu niewolnikami, których kupował od pirata Jeana Lafitte. Do Teksasu przybył w 1828 r. i osiedlił się w SanAntonio. Przystojny, bogaty, jak na owe czasy nieźle wykształcony i władający płynnie trzema językami (mówił także po francusku i hiszpańsku) Amerykanin stał się wkrótce jednym z najbardziej szanowanych obywateli miasta. Na początku lat 30-tych zasłynął ze zwycięskich walk z Indianami, co pozwoliło mu uzyskać stopień pułkownika lokalnej milicji. Jego sławę umacniało mistrzostwo w pojedynkach, w których posługiwał się zaprojektowanym przez siebie ogromnym nożem (tzw. Bowie Knife). Wynaleziony przez Bowiego nóż jeszcze za jego życia stał się ulubioną bronią ludzi pogranicza i jedną z legend Dzikiego Zachodu10. W 1831 r. Bowie jako naturalizowany obywatel Meksyku ożenił się z córką wicegubernatora Teksasu i Coahuili Juana Martina de Veramendi. Dwa lata później żona, dwoje dzieci i teściowie Bowiego zmarli podczas epidemii cholery, co załamało go psychicznie i wpędziło w alkoholizm. W 1836 r. Bowie, 10
Nóż Bowie - nóż, którego projekt Jim Bowie opracował w grudniu 1830 roku. Miał ostrze o dł. 25-37 cm i szerokości 5 cm. Sześciocentymetrowy odcinek klingi od czubka był obosieczny. Przypominający swym wyglądem krótki miecz, nóż Bowie był powszechnie używany na Dzikim Zachodzie do pojedynków, polowania, ścinania drzew, kopania ziemi w poszukiwaniu wody, a nawet do golenia.
100 wycieńczony alkoholem i gruźlicą, niewiele już dbał o własne życie. Mimo to półlegendarna sława, jaka go otaczała i niedawne zasługi w bitwach o misję Concepcion i w „Walce o trawę" czyniły go nadal ulubieńcem wielu Teksańczyków i jednym z najpopularniejszych dowódców teksaskich. 2 lutego Bowie wysłał do gubernatora Smitha list, w którym charakteryzował San Antonio jako „żywotny przyczółek dla Teksasu, którego utrzymanie jest sprawą wielkiej wagi". Na koniec pisał: „Pułkownik Neill i ja doszliśmy do wspólnego wniosku, że raczej umrzemy za tymi murami, niż oddamy je wrogowi" 11. Zaraz potem zlecił przyspieszenie prac nad umocnieniem fortyfikacji Alamo mjr. Greenowi B. Jamesonowi. Sam wykorzystał swoje kontakty z mieszkańcami San Antonio do gromadzenia żywności, koni i pomocy finansowej dla załogi fortu. Decyzja Bowiego o pozostaniu w SanAntonio obróciła w gruzy strategiczne plany Houstona. Bez wojska, zlekceważony najpierw przez Fannina i Johnsona, a teraz przez Bowiego i Neilla, złożył na ręce gubernatora Smitha dymisję z dowodzenia armią. Smith nie przyjął dymisji naczelnego dowódcy, ale udzielił mu urlopu do 1 marca. Zniechęcony Houston udał się na północ do Czirokezów, żeby negocjować z nimi traktat pokojowy i zapewnić Teksasowi ich neutralność w obliczu meksykańskiej inwazji. Już we wrześniu 1835 r. dowódcy meksykańscy spotkali się w San Antonio z wodzami niektórych plemion indiańskich usiłując zawrzeć z nimi sojusz przeciwko Teksańczykom. Przestraszeni możliwością walki na dwa fronty delegaci na Konsultację wydali oświadczenie gwarantujące Czirokezom prawo do ziemi na północ od drogi El Camino Real i pomiędzy rzekami Sabine i Angelina. Houston wykorzystał swoje wpływy wśród Czirokezów i zawarł z nimi w Nacogdoches traktat pokojowy. Potwierdził w nim zobowiązania przyjęte przez 11
Procter, op. cit., s. 10.
101 Konsultację, dzięki czemu udało się zapobiec sojuszowi Indian z Meksykanami (po wojnie traktat z Nacogdoches został unieważniony przez senat Republiki Teksasu i Czirokezów wygnano z ich ziemi na Terytorium Indiańskie). ARMIA DO OPERACJI W TEKSASIE GEN. SANTA ANNY
Podczas gdy rząd i dowódcy wojskowi pogrążali się w sporach, powiększających chaos i anarchię w wojsku, większość Teksańczyków nie odczuwała niepokoju. Znaczna część z nich wierzyła, że po zwycięstwie nad wojskami gen. Cosa Meksykanie nie zdecydują się już nigdy na powrót do Teksasu. Ci, którzy tak nie myśleli, uważali, że ofensywy meksykańskiej nie należy się spodziewać wcześniej niż na wiosnę. Ich przewidywania, nawet jeśli błędne, wydawały się logiczne. Meksyk cierpiał na ustawiczne kłopoty finansowe, jego armię osłabiały ciągłe walki wewnętrzne, a rząd był zdezorganizowany i ledwo radził sobie z utrzymaniem porządku w buntujących się stanach południowego i środkowego Meksyku. Nawet bujne trawy teksaskiej prerii zimą nie były w stanie dostarczyć armii meksykańskiej wystarczającej ilości paszy dla koni i bydła. Ani jedni, ani drudzy nie docenili ogromnej energii i determinacji gen. Santa Anny. Zgniecenie rebelii w Teksasie stało się dla niego nie tylko sprawą honoru, ale i koniecznością polityczną, obliczoną na wzmocnienie jego prestiżu w społeczeństwie i zapewnienie mu sprawowanie władzy w Meksyku. Już w sierpniu 1835 r. Santa Anna ogłosił zamiar usunięcia siłą z Teksasu wszystkich popierających rebelię osadników amerykańskich. Zagroził też egzekucją wszystkim cudzoziemcom i obcym ochotnikom schwytanym z bronią w ręku na terytorium Teksasu. Przygotowania do odbicia Teksasu gen. Santa Anna rozpoczął wczesną jesienią w San Luis Potosi, gdzie nakazał koncentrację oddziałów mających wejść w skład Armii do Opera-
102 cji w Teksasie. Przerwał je na krótko zbrojny bunt gen. Mexii w Tampico i indiańska rebelia w stanie Jukatan. Santa Anna szybko uzyskał niezbędne fundusze na sfinansowanie kampanii sprzedając skonfiskowane dobra buntowników i zaciągając pożyczki na wysoki procent od Kościoła i lichwiarzy. Chociaż administracja meksykańska była tradycyjnie nieefektywna i skorumpowana, a system zaopatrzenia zupełnie niewydolny, Santa Anna wydał ogromne sumy pieniędzy, żeby należycie zorganizować i przygotować swoje wojska do działań w Teksasie. Szeregi armii uzupełnił przymusowymi poborowymi, głównie wyzwolonymi skazańcami i Indianami ze spacyfikowanych stanów Zacatecas i Jukatan. Swoim dowódcom, generałom Vicente Filisoli, Eugenio Tolsie i Antonio Gaonie rozkazał zakupienia 50 ton sucharów, 500 koni dla kawalerii oraz kilku tysięcy jucznych mułów i wołów do ciągnięcia wozów taborowych. W grudniu 1835 r. jego siły zgromadzone w San Luis Potosi wynosiły około 4000 żołnierzy, z braku czasu tylko częściowo wyćwiczonych i wyekwipowanych. Jesienią 1835 r. armię meksykańską, w której skład jak dawniej wchodziły wojska regularne i milicje terytorialne, poddano całkowitej reorganizacji. W piechocie regularnej, w miejsce dotychczasowych 13 numerowanych batalionów, powołano 10 nowych nazwanych imionami zasłużonych bohaterów wojny o niepodległość Meksyku: Hidalgo (sformowany z dawnych 1 i 2 batalionów), Allende (z 3 batalionu), Morelos (z 4 batalionu), Guerrero (z 5 batalionu), Aldama (z 6 batalionu), Jimenez (z 7 i 12 batalionów), Landero (z 8 i 9 batalionów), Matamoros (z 10 batalionu), Abasolo (z 11 batalionu) i Galeana (z 13 batalionu). Każdy batalion składał się z sześciu kompanii piechoty liniowej (fizylierzy) i po jednej kompanii grenadierów i strzelców lub lekkiej piechoty (tzw. kompanie wyborcze). W zależności od potrzeb kompanie wyborcze mogły być wydzielane ze składu macierzystych jednostek i formowane ad hoc w bataliony gre-
103 nadierów lub strzelców. Liczebność batalionów, tak wojsk regularnych jak i milicji, była różna. W grudniu 1835 r. w San Luis Potosi najliczniejszy z dziewięciu skoncentrowanych tam batalionów liczył 452 ludzi, najsłabszy zaledwie 189. Liczebność kompanii wahała się od 58 do 34 żołnierzy. Organizacja batalionów milicji była taka sama jak wojsk regularnych. Nosiły one nazwy miejscowości, w których zostały sformowane. Poza batalionami wojsk regularnych i milicji istniało osiem kompanii garnizonowych, stanowiących załogi głównych twierdz nadmorskich: Acapulco, pierwsza i druga Bacalar, wyspy Carmen, San Blas, pierwsza i druga Tabasco i kompania Tampico. Dekret o organizacji wojska z 1835 r. przewidywał także przekształcenie części oddziałów regularnych i milicji w bataliony lekkiej piechoty. Miały być organizowane na wzór francuski z przeznaczeniem do szybkich przemarszów i prowadzenia walki ogniowej w szyku luźnym, każdy w składzie ośmiu kompanii, w tym jednej kompanii strzelców wyborowych. W kompaniach grenadierskich służyli zwykle najbardziej doświadczeni żołnierze, najlepsi strzelcy wchodzili w skład kompanii strzeleckich, a najsprawniejsi fizycznie w skład kompanii lekkiej piechoty. Podstawową masę piechoty liniowej tworzyli fizylierzy. Organizacja wojska, wyszkolenie i ekwipunek były początkowo oparte na wzorach hiszpańskich. Generał Santa Anna, który od czasu zwycięstwa nad Hiszpanami w Tampico nadał sobie miano „Napoleona Zachodu", wprowadził jednak wiele rozwiązań przejętych z armii francuskiej. Mimo przyswajania wzorów europejskich dyscyplina i wyszkolenie żołnierzy były niskie (np. dopiero w 1847 r. wprowadzono obowiązek salutowania wyższym stopniem). Teoretycznie wszystkie manewry wykonywano na rozkaz sygnalizowany dźwiękiem trąbki. W praktyce szkolenie meksykańskiego piechura ograniczało się jedynie do marszu i posługiwania się bronią. Kawaleria meksykańska składała się z jednostek regularnych i milicji zorganizowanych w pułki. W 1835 r. w miejsce
104 13 dotychczasowych pułków kawalerii regularnej zorganizowano 6 nowych. Nosiły one nazwy najważniejszych pól bitewnych wojny o niepodległość: Cuautla (sformowany z dawnych 11 i 12 pułków kawalerii), Dolores (z 3 i 6 pułków kawalerii), Iguala (z 4 i 10 pułków kawalerii), Palamar (z 2, 7 i 13 pułków kawalerii), Tampico (z 1 i 8 pułków kawalerii) i Veracruz (z 5 i 9 pułków kawalerii). Każdy pułk składał się z czterech szwadronów po dwie kompanie i dysponował oddziałem saperów podlegających bezpośrednio dowódcy pułku. Oprócz pułków kawalerii regularnej istniały także dwa samodzielne szwadrony Jukatan i Tabasco. Podobnie jak w piechocie, w 1835 r. część jazdy przekształcono w lekką kawalerię, pozbawiając ją lanc i wzmacniając jej siłę ogniową. Za najlepsze oddziały w armii meksykańskiej uchodziły wojska inżynieryjne i artyleria. W San Luis Potosi samodzielny batalion saperów (Zapadores) liczył zaledwie 185 ludzi i był traktowany jako rezerwa armii. Artyleria, chociaż formalnie zorganizowana w brygady, nie stanowiła jednej całości i była porozdzielana poszczególnymi bateriami lub nawet pojedynczymi działami po różnych jednostkach piechoty i kawalerii. Uzupełnieniem wojsk regularnych i milicji stanowych były kompanie prezydialne, stacjonujące w fortach na północnym pograniczu. Składały się z oddziałów piechoty, jazdy i kawalerii, a ich żołnierze rekrutowali się głównie z miejscowych mieszkańców pochodzenia hiszpańskiego. Po wybuchu wojny w Teksasie większość z nich pozostała wierna rządowi Santa Anny i wzięła udział w walkach z Teksańczykami. Największą słabością armii meksykańskiej był brak zorganizowanego transportu, systemu zaopatrzenia i opieki medycznej. Wojsku towarzyszyły zwykle gromady drobnych kupców, markietanek i prostytutek (soldaderas), które powodowały dezorganizację przemarszów, ale okazywały się niezbędne dla normalnego funkcjonowania armii. W sierpniu 1836 r. utworzono wojskową służbę zdrowia (podczas wojny w Teksasie korzystano często z pomocy amerykańskich jeńców-lekarzy).
105 Nawet osobisty lekarz gen. Santa Anny był tylko wiejskim chirurgiem zwerbowanym do służby w wojsku. Umundurowanie wojsk meksykańskich wzorowane było początkowo na kolonialnej armii hiszpańskiej. Podczas gdy oficerowie meksykańscy należeli do najpiękniej ubranych na świecie, zwykłym żołnierzom często brakowało kompletnego ubrania. W 1832 r. podjęto próbę ujednolicenia umundurowania przez zakup we Francji dużej liczby mundurów pozostałych jeszcze po różnych armiach napoleońskich. Pozwoliło to na wyposażenie w nowe uniformy wojsk regularnych i części milicji stanowych. O ile w zakresie organizacji, szkolenia i umundurowania wojska przeważały wpływy hiszpańskie i francuskie, o tyle uzbrojenie armii meksykańskiej pochodziło głównie z dostaw brytyjskich. Piechota meksykańska uzbrojona była w różne rodzaje gładkolufowych muszkietów skałkowych, wśród których najpopularniejszy był stary, brytyjski Brown Bess kal. 0,75 cala (19 mm). Ważył on 5,3 kg i był długi na 116 cm (plus 43 cm bagnet kłujący). Z muszkietu Brown Bess wystrzeliwano kule o wadze 28 g na odległość do 90 m. Jego szybkostrzelność wynosiła 1-2 strzały na minutę, przy czym średnio co szósty pocisk nie trafiał do celu. W latach trzydziestych XIX w. była to już broń od dawna przestarzała. Niektóre jej partie, jak te wzoru India Pattems, zostały wcześniej odrzucone i uznane za nienadające się do uzbrojenia armii brytyjskiej. Lekka piechota i część kawalerii były wyposażone w krótszą odmianę muszkietu Brown Bess o długości 96 cm. Kompanie strzeleckie i strzelcy wyborowi byli uzbrojeni w nowsze, gwintowane karabiny Hakera wz. 1800 kal. 0,60. Razem z długim sieczno-kłującym bagnetem karabin liczył sobie 175 cm długości i ważył 5 kg. Raził skutecznie na odległość do 275 m, a jego szybkostrzelność wynosiła przeciętnie dwa strzały na minutę. Uzbrojenie kawalerii stanowiły szable wzorowane na hiszpańskiej szabli kawaleryjskiej z 1825 r., pistolety i karabin-
106 ki (dragoni) lub krótkie muszkiety (lekka kawaleria i jazda prezydialna). Większość kawalerii uzbrojona była także w długie na 225 cm lance z proporczykiem, zakończone trójkątnym lub czworokątnym ostrzem o długości 22 cm. Wyposażenie artylerii stanowiły różne działa żelazne i mosiężne 4, 6- i 8-funtowe oraz 5- i 7-funtowe haubice. Cięższe armaty 12- i 18-funtowe wykorzystywano do działań pozycyjnych i używano do obrony lub ostrzeliwania twierdz i umocnionych pozycji przeciwnika. Przy zdecydowanie gorszym niż w armiach europejskich wyszkoleniu meksykańskich artylerzystow celny ogień z dział można było prowadzić na odległość 500-600 metrów. Żelazne kule wystrzeliwane z tej odległości mogły zabić nawet 40 ludzi stojących lub maszerujących w zwartym szyku. Strzelano także kartaczami, których skuteczny zasięg wynosił do 400 m. Ogromną bolączką meksykańskiej artylerii była niedostateczna jakość sprzętu i brak wystarczającej liczby środków transportu. W 1833 r. z powodu złego stanu sprzętu rozformowano jedyną w armii meksykańskiej brygadę artylerii konnej, a niektóre forty na północnych kresach z braku odpowiednich armat były wyposażone w stare działa okrętowe (kilka dział tego typu Teksańczycy zdobyli w Goliad po zajęciu La Bahii). Chociaż w kategoriach europejskich armia meksykańska była słabo wyposażona i niedostatecznie wyszkolona, nie brakowało w niej zdolnych i doświadczonych oficerów. Niektórzy z nich, jak wykształcony w USA płk Juan Almonte czy ppłk Jose de la Pena z batalionu Zapadores, byli prawdziwymi zawodowcami. Wiele stanowisk dowódczych sprawowali doświadczeni oficerowie z armii europejskich, wśród których wyróżniali się zastępca Santa Anny, pochodzący z Włoch, gen. Vicente Filisola, były napoleoński oficer gen. Adrian Woli czy polski artylerzysta gen. Konstanty Malczewski. Ogólnie jednak armia gen. Santa Anny skoncentrowana w San Luis Potosi nie prezentowała się najlepiej. Nawet jeśli jej trzon stanowili bitni i doświadczeni weterani, nie starczyło czasu, aby należy-
107 cie wyposażyć i wyszkolić tysiące nowych rekrutów. Najgorszym elementem okazali się Indianie z plemienia Majów naprędce wcieleni do wojska po spacyfikowaniu rebelii na Jukatanie, których ppłk de la Pena scharakteryzował jako „aborygenów, nie znających języka i ledwie umiejących trzymać w ręku muszkiet" 12. 28 listopada gen. Santa Anna opuścił stolicę i wyruszył do wojsk zbierających się w San Luis Potosi. Pod koniec grudnia dotarły do niego wiadomości o upadku San Antonio. O ile przedtem był zdecydowany poświęcić więcej czasu na przygotowanie armii i poczekać z ukaraniem Teksańczyków, o tyle wiadomość o klęsce gen. Cosa wywołała w nim furię i przyśpieszyła decyzję wymarszu. W połowie grudnia 1835 r. armia meksykańska przeznaczona do działań w Teksasie liczyła około 5000 żołnierzy i składała się z trzech brygad piechoty i brygady kawalerii. W skład pierwszej brygady, dowodzonej przez gen. Joaquina Ramireza y Sesme, weszły: regularne bataliony Matamoros (272 ludzi) i Jimenez (274), batalion milicji San Luis Potosi (452), regularny pułk kawalerii Dolores (290) oraz 62 artylerzystow z siedmioma działami (dwa 8-funtowe, dwa 6-funtowe, dwa 4-funtowe i 7-funtowa haubica). Brygada Sesmy liczyła 1350 doświadczonych żołnierzy i stanowiła straż przednią armii Santa Anny. W skład drugiej brygady gen. Antonio Gaony weszły: regularny batalion Aldama (393), bataliony milicji Toluca (324), Queretaro (375) i Guanajuato (391) oraz 63 artylerzystów z sześcioma działami (dwa 12-funtowe, dwa 6-funtowe i dwa 4funtowe), razem około 1550 żołnierzy. Trzecią brygadę dowodzoną przez gen. Eugenio Tolsę tworzyły: regularny batalion Guerrero (403), bataliony milicji Mexico City (363) i Guadalajara (428) oraz 60-osobowy oddział artylerii z sześcioma działami ( dwa 8-funtowe, dwa 4-funto12
Haythornthwaite, op. cit., s.23.
108 we i dwie 7-funtowe haubice). Brygada Tolsy liczyła około 1250 ludzi. W skład brygady kawalerii gen. Juana Jose de Andrade wchodziło około 700 żołnierzy z regularnych pułków Tampico (250) i Cuautla (180), pułku milicji Guanajuato (180) oraz elementy pułków San Luis Potosi (40) i Bajio (30). W końcu grudnia armia Santa Anny opuściła San Luis Potosi i 7 stycznia dotarła do Saltillo. Stąd, jako pierwsza, ruszyła w stronę Rio Grande brygada gen. Sesmy, która miała połączyć się z wojskami z Coahuili i przygotować przeprawę przez rzekę na wysokości Presidio de Rio Grande. Jednocześnie Santa Anna wysłał rozkazy gen. Cosowi stojącemu nadal z niedobitkami swoich wojsk w Laredo. Nakazał mu zignorowanie przyrzeczenia danego Teksańczykom po kapitulacji San Antonio i przygotowanie podległych mu oddziałów do inwazji Teksasu. Główne siły armii pozostały w Saltillo do 26 stycznia. Tu dołączyły do nich nowe oddziały przybywające z głębi kraju (w tym bataliony milicji Yucatan i Tres Villas sformowane z Indian). 26 stycznia, po generalnym przeglądzie wojsk, armia ruszyła na północ. Wydzielony oddział gen. Jose Francisco Umey (pułk Cuautla, oddziały kawalerii z pułków San Luis Potosi i Bajio oraz batalion Yucatan, razem około 600 żołnierzy) wymaszerował do Matamoros, skąd miał zaatakować osiedla amerykańskie leżące wzdłuż wybrzeża Zatoki Meksykańskiej. 1 lutego armia Santa Anny dotarła do Monclovy. Towarzyszył jej ogromny tabor składający się z 233 wozów ciągniętych przez woły oraz 1800 jucznych mułów. Jak zwykle, za wojskiem podążały tłumy handlarzy i kobiet, dezorganizujące porządek marszu. Dalsza droga w kierunku Rio Grande odbywała się w okropnych warunkach terenowych i pogodowych. Najpierw pustynne obszary Coahuili, a później góry północnego Meksyku dały się porządnie we znaki nienawykłym do takich warunków żołnierzom meksykańskim. Głód, śnieg i przenikliwy wiatr z północy zbierały śmiertelne żniwo, szczególnie wśród Indian z Jukatanu wychowanych w tropikach.
109 Szlak przemarszu znaczyły połamane wozy taborowe, trupy padłych zwierząt i ciała zmarłych żołnierzy. Brak wody i zmniejszone o połowę racje żywnościowe zmuszały ludzi do jedzenia dzikich orzeszków, kaktusów i innej roślinności. To z kolei wywołało epidemię dezynterii, która powiększyła jeszcze liczbę ofiar. W oficjalnym raporcie gen. Filisola napisał: „Marsz był wyjątkowo trudny z powodu zimna, niedostatecznej ilości wody, braku paszy dla zwierząt i odpowiedniego schronienia dla ludzi [...]" 13. Głodna, wyczerpana i wstrząśnięta stratami armia Santa Anny z trudem posuwała się naprzód. Wreszcie 12 lutego dotarła do brzegów Rio Grande, gdzie czekał już gen. Sesma ze swoją brygadą. Przed wkroczeniem do Teksasu gen. Santa Anna znowu zreorganizował swoje siły. Po dokonaniu zmian skład jego armii wyglądał następująco: - brygada gen. Sesmy (wzmocniona do 1541 ludzi przez oddziały milicji stanowej z Coahuili), - brygada gen. Gaony (bataliony Aldama, Toluca, Queretaro i Guanajuato, batalion saperów Zapadores, kilka kompanii prezydialnych i 6 dział z obsługą), - brygada gen. Tolsy (bataliony Morelos, Guerrero, Mexico City, Guadalajara i Tres Villas oraz 6 dział z obsługą), - brygada kawalerii gen. Andrade (pułki Tampico i Guanajuato). 16 lutego Santa Anna z brygadą gen. Sesmy przekroczył Rio Grande i ruszył starym szlakiem El Camino Real w kierunku SanAntonio, odległego o niecałe 120 mil. Pozostałe siły armii miały wyruszyć w drogę po kilkudniowym odpoczynku, i połączyć się z żołnierzami gen. Cosa za rzeką Frio w miejscu, gdzie schodziły się drogi z Presidio de Rio Grande i Laredo. Warunki marszu do San Antonio okazały się równie trudne jak w północnym Meksyku. W dzień marsz opóźniały silne wiatry unoszące tumany kurzu i piasku. W nocy północny wiatr 13
The Alamo, Long Barrack Museum, op. cit., s. 22.
110 przyganiał chmury gradowe i ścinał wodę warstwą lodu, ograniczając dostęp do wody. Po kilku dniach ociepliło się, ale sytuacja wcale się nie poprawiła, bo strumienie zaczęły wysychać, a teksascy zwiadowcy palili przed sobą całe połacie prerii. W ciągu dwóch dni tylko w brygadzie gen. Gaony padło 100 wołów, a kawalerzyści gen. Andrade musieli zejść z koni i maszerować pieszo obok wyczerpanych wierzchowców. W końcu lutego zaczęły padać ulewne deszcze, które zamieniły strumienie w rwące potoki, a drogi w rzeki błota. Wreszcie, 21 lutego, czołowe oddziały brygady gen. Sesmy dotarły do rzeki Medina w odległości 25 mil od San Antonio. Dwa dni później, po opadnięciu wody, wojska meksykańskie przekroczyły rzekę i podeszły do miasta pod osłoną pasma wzgórz Desidero, rozciągającego się półtorej mili na południe od San Antonio. Przebycie 365 mil z Saltillo zabrało im 29 dni. OBLĘŻENIE ALAMO
Misja San Antonio de Valero została założona przez hiszpańskich franciszkanów w 1718 r. jako centrum misyjne dla Indian z doliny rzeki SanAntonio. Kiedy w latach 1762-63 choroby przywleczone przez przybyłych z Meksyku żołnierzy zdziesiątkowały okolicznych Indian, jej znaczenie podupadło. Ostatecznie około 1793 r. misja przestała być wykorzystywana do celów religijnych i stała się tylko miejscem zamieszkania nielicznych, żyjących tu jeszcze Indian. Pod koniec XVIII w. otoczone kamiennym murem budynki misji zaczęto wykorzystywać jako fort i schronienie przed napadami Komanczów i innych wrogich plemion. Od 1801 do 1825 r. załogę misji stanowiła konna kompania hiszpańskich wojsk prezydialnych sformowana w mieście Alamo de Parras w Coahuili. Garnizon, znany jako kompania Alamo, dał nazwę fortecy i pod taką nazwą stała się ona znana wśród mieszkańców Teksasu. Misja Alamo, chociaż wykorzystywana przez lata jako fort, nie była budowana z myślą o przeznaczeniu wojskowym. Zaraz
111 po swoim przybyciu do San Antonio Jim Bowie przy pomocy ppłk. Neilla dokonał inspekcji Alamo i zbadał jej możliwości obronne. Powierzchnia misji wynosiła około 3 akrów (1,2 ha). Najbardziej charakterystycznym obiektem na jej terenie był kościół pochodzący z 1758 r., z częściowo zawalonym dachem, którego nigdy nie odbudowano. Centralny punkt misji stanowił duży, prostokątny plac o długości 140 i szerokości 50 metrów, przecięty rowem doprowadzającym wodę. Plac otaczał kamienny mur o wysokości od 2,7 do 3,6 m i grubości 90-120 cm. Po wschodniej stronie placu wznosił się długi na 70 m, piętrowy budynek dawnego konwentu zwany „długimi koszarami", którego liczne drzwi i okna skryte pod arkadami wychodziły na podwórze. Na piętrze, w południowym skrzydle „długich koszar", graniczącym z kaplicą znajdował się szpital polowy, zorganizowany przez 33-letniego lekarza z Nowego Jorku dr. Amosa Pollarda i pięciu innych lekarzy, jacy znaleźli się w załodze Alamo. Od północy i wschodu do muru przylegał rząd murowanych pomieszczeń gospodarczych, a od strony południowej wzmacniał go parterowy budynek mieszkalny zwany „niskimi koszarami". W jego bezpośrednim sąsiedztwie znajdowała się główna brama wjazdowa o szerokości koło 3 m, osłonięta ziemno-drewnianą lunetą. Za „długimi koszarami" rozciągały się otoczone murem zagrody dla koni i bydła. Najsłabszym punktem systemu obronnego misji była 25-metrowa dziura w południowo-wschodniej części muru, pomiędzy kościołem a „niskimi koszarami", częściowo zabarykadowana gruzem i kłodami drzewa przez żołnierzy meksykańskich podczas oblężenia San Antonio w grudniu 1835 roku. Podobna kilkumetrowa wyrwa zatarasowana ziemnym nasypem wzmocnionym palisadą znajdowała się po przeciwnej stronie muru, koło północno-zachodniego narożnika. Cały obwód murów otaczających Alamo wynosił ponad 400 metrów i, jak obliczył to Bowie, do ich obsadzenia potrzeba było 1000 ludzi. Jako zaimprowizowana forteca Alamo miało zatem więcej słabych
112 punktów niż zalet. Nic dziwnego, że niektórzy spośród załogi proponowali zajęcie misji Concepcion, mniej zniszczonej i łatwiejszej do obrony przez tak szczupłe siły, jakie zgromadzono w SanAntonio. Jeszcze przed przyjazdem Jima Bowie w Alamo wykonano trochę prac nad umocnieniem fortu. Kierował nimi zastępca Neilla mjr Green Jameson, prawnik z Kentucky, który okazał się całkiem zdolnym inżynierem. Za jego radą przebudowano barykadę w dziurze koło kościoła i wzmocniono ją drewnianą palisadą. Przy murach wzniesiono ziemne platformy służące jako stanowiska dla artylerii. Z pomocą kpt. Almarona Dickinsona, kowala z Gonzales, Jameson umieścił na strategicznych pozycjach 18 z 21 posiadanych dział. Dzięki Jimowi Bowie i jego kontaktom wśród mieszkańców miasta gromadzono żywność i amunicję. Na początku lutego arsenał Alamo liczył, oprócz armat, 368 muszkietów i karabinów, 451 bagnetów, 19 300 ładunków karabinowych, 7 lanc i 45 kul armatnich. Brak dostatecznej ilości amunicji do dział uzupełniono dużą ilością siekańców zrobionych z końskich podków. 3 lutego, w trakcie gorączkowych prac nad umocnieniem fortyfikacji, do Alamo przybył, mianowany przez gubernatora Smitha nowym dowódcą fortu, ppłk William Travis na czele około 30 żołnierzy regularnej armii Teksasu. Dwudziestosześcioletni William Barrett Travis był już wtedy postacią dobrze znaną w Teksasie. Urodził się w 1809 r. w Południowej Karolinie; od 1818 r. mieszkał w Alabamie, gdzie rozpoczął praktykę prawniczą. Do Teksasu przybył w 1831 r. i osiedlił się w Anahuac. Travis, będąc zwolennikiem partii wojennej, dał się poznać, jako przywódca kolonistów w starciach z Meksykanami w Anahuac w 1832 i 1835 roku. Dumny, nadmiernie ambitny i przeświadczony o swojej misji dziejowej nie cieszył się sympatią ludzi, chociaż powszechnie podziwiano jego odwagę, pomysłowość i zdolności przywódcze. Gubernator Smith szybko poznał się na jego talentach i mianował go podpułkownikiem regularnej kawalerii teksaskiej. Kiedy dowie-
Sztucer myśliwski wykonany przez Jacoba Dickerta, słynnego rusznikarza z Pennsylwanii. Karabinów tego typu (tzw. Kentucky Rifle) używali obrońcy Alamo
Oryginalny sztucer Davy Crocketta zwany „Old Betsy"
Działa z Alamo
Najcięższe działo 18-funtowe użyte w obronie Alamo
Travis rysujący szablą linię na dziedzińcu Alamo
Szturm Alamo
„Świt w Alamo"
Travis broniący murów Alamo
Upadek Alamo
Śmierć Jima Bowie
Upadek Alamo, rekonstrukcja
Susannah Dickinson z dzieckiem opuszcza ruiny Alamo Wnętrze chaty, w której podpisano Deklarację Niepodległości Teksasu (rekonstrukcja)
Presidio La Bahia w Goliad (stan obecny)
Meksykański żołnierz z załogi Presidio La Bahia (rekonstrukcja)
Płk James Walker Fannin
Ochotnik teksaski
113 dział się o zignorowaniu przez Bowiego i Neilla rozkazu gen. Houstona o ewakuowaniu Alamo, wysłał tam Travisa mianując go komendantem fortu na miejsce ppłk. Neilla. Przed przyjazdem do San Antonio Travis podzielał opinię Smitha i Houstona o konieczności opuszczenia Alamo, uważając, że leży ono zbyt daleko na zachód, żeby mogło stanowić skuteczną zaporę dla armii Santa Anny. Przy którejś okazji określił nawet San Antonio jako miasto leżące „we wrogim kraju". Po przybyciu do Alamo zmienił zdanie, do czego przyczyniły się nastroje załogi, widok grubych murów i licznej artylerii. 13 lutego w liście do Smitha napisał, że Alamo Jest ważniejsze niż wyobrażałem to sobie wcześniej. To klucz do Teksasu"14 i prosił o przysłanie mu posiłków. Wysłał również gońca do odległego o 90 mil Goliad, domagając się od stacjonującego tam z 450 ludźmi płk. Fannina natychmiastowego przybycia do SanAntonio. 8 lutego załoga Alamo doznała kolejnego wzmocnienia. Zupełnie niespodziewanie, bez wcześniejszej zapowiedzi do fortu wjechał słynny traper i pionier Dzikiego Zachodu, Davy Crockett. Wraz z nim przybył 12-osobowy oddział konnych ochotników z Tennessee. Pięćdziesięcioletni Crockett, najsławniejszy obok Daniela Boona heros amerykańskiego Zachodu, był już wtedy postacią niemal legendarną i znaną wszystkim Amerykanom. Urodził się w 1786 r. w hrabstwie Green w Tennessee. Sławę zdobył nie tylko jako niezrównany myśliwy i zwiadowca w armii gen. Jacksona walczącej z Krikami i Seminolami, ale i nieprawdopodobny łgarz. Wymyślane przez niego przygody były tak popularne, że jeszcze za jego życia stały się treścią brukowej literatury amerykańskiej. Po wojnie z Krikami, jako jeden z pionierów, promował osadnictwo w dzikich terenach Tennessee i Kentucky. Mimo braku wykształcenia i znajomości prawa stał się jednym z rzeczników i przywódców osadników 14
P r o c t e r, op. cit., s. 17.
114 z pogranicza. Dwukrotnie w latach 1821-1825 wybierano go do parlamentu stanowego Tennessee. W latach 1827-1831 i 1833-1835 trzykrotnie był członkiem Kongresu, dwa razy z ramienia Partii Demokratycznej i raz opozycyjnej Partii Wigów. Mimo początkowej przyjaźni z prezydentem Jacksonem później sprzeciwiał się jego polityce eksterminacji Indian i wszedł z nim w konflikt, określając go jako „większego tyrana niż Cezar, Cromwell i Bonaparte" 15. W 1835 r. przegrał kolejne wybory do Kongresu i zniechęcony intrygami politycznymi wyjechał do Teksasu. Przybycie Crocketta podniosło na duchu załogę Alamo. Mimo, że deklarował chęć walki jako zwykły szeregowiec, natychmiast obwołano go jednym z dowódców i nadano mu honorowy stopień pułkownika ochotników. Po przyjeździe Crocketta i jego myśliwych stan liczebny załogi Alamo wzrósł do około 155 ludzi (80 ochotników ppłk. Neilla, w tym 33 z batalionu New Orleans Greys, którzy nie poszli na wyprawę do Matamoros, 30 ochotników Bowiego, 30 żołnierzy regularnych Travisa i 13 ochotników Crocketta). Kilka dni później przyłączyło się do nich około 20 Meksykanów z San Antonio pod dowództwem kpt. Juana Nepomuceno Seguina (1806-1890). Seguin, syn bogatego ranczera i polityczny szef dystryktu San Antonio, jako liberał i przeciwnik Santa Anny, jeszcze jesienią zorganizował własny oddział, na którego czele odznaczył się w bitwie o misję Concepcion i podczas grudniowego szturmu na SanAntonio. 11 lutego ppłk Neill rozczarowany rozkazem Smitha odbierającym mu komendę nad garnizonem Alamo przekazał oficjalnie dowództwo Travisowi, jako najstarszemu stopniem oficerowi wojsk regularnych. Zaraz potem wziął 20-dniowy urlop motywowany względami prywatnymi i opuścił Alamo w towarzystwie „Głuchego" Smitha. Po jego wyjeździe Travis i Bowie przez kilka dni toczyli spór o dowództwo. Zwoła15
Ibidem, s. 15.
115 ny przez Travisa wiec załogi zdecydowanie opowiedział się za popularnym Jimem Bowie. Travis odmówił podporządkowania się woli ochotników i spór rozgorzał na nowo. Rozwiązało go dopiero samo życie. 14 lutego osłabiony chorobą i pijatykami Bowie doszedł do wniosku, że sam nie podoła obowiązkom dowódcy i zgodził się podzielić komendą z Travisem. Oficjalnie Travis pozostał dowódcą żołnierzy regularnych, a Bowie ochotników, mieli jednak wspólnie sprawować dowództwo i współpracować ze sobą na równych prawach. Po wyjeździe „Głuchego" Smitha garnizon Alamo pozostał bez najbardziej doświadczonego ze swoich zwiadowców. 18 lutego jeden z siostrzeńców Seguina przywiózł wiadomość, że armia Santa Anny przekroczyła Rio Grande i maszeruje prosto na SanAntonio. Dowódcy Alamo uznali te informacje za przesadzone i określili je jako „meksykańskie plotki". Wobec trudnych warunków pogodowych i ciężkiego stanu dróg spodziewali się nadejścia Meksykanów nie wcześniej niż 15 marca. Prawdziwe niebezpieczeństwo uświadomili sobie dopiero 23 lutego rano. Meksykanów z San Antonio ogarnęło podniecenie. Po mieście rozeszły się pogłoski, że wojska Santa Anny znajdują się już nad strumieniem Leon w odległości zaledwie 8 mil na południowy-zachód od miasta. Wielu mieszkańców pakowało dobytek na wozy i w popłochu opuszczało swoje domy. Około 13.30 zaniepokojony Travis wysłał dwóch zwiadowców w kierunku pasma wzgórz Desidero, przesłaniającego widok na drogę z Presidio de Rio Grande i Laredo. Kiedy teksascy zwiadowcy, dr John Sutherland i John Smith wjechali na grzbiet Desidero, zupełnie niespodziewanie ujrzeli w dole maszerującą w szyku bojowym kolumnę kawalerii gen. Sesmy. Prawdopodobnie Sesma już dzień wcześniej planował niespodziewanym atakiem jazdy wtargnąć do miasta, ale na przeszkodzie stanęły mu wzburzone nocnymi deszczami wody rzeki Medina. Zaalarmowany przez zwiadowców i obserwatora bijącego na trwogę w dzwon na wieży kościoła San Fernando, garnizon
116 w ogromnym pośpiechu opuścił miasto i zamknął się za murami Alamo. Po drodze, na rozkaz Bowiego, grupy Teksańczyków przeszukiwały opuszczone domy na przedmieściach San Antonio w poszukiwaniu zapasów żywności (jednej z nich udało się zagarnąć stado 30 sztuk bydła, które zapędzono do zagrody w forcie). Razem z załogą w Alamo znalazło się około 15 osób cywilnych, w tym dwie szwagierki Bowiego i rodziny obrońców, Almarona Dickinsona i Gregorio Esparzy. Podniecony Travis pisał w swojej kwaterze nowe listy z prośbą o posiłki. Jeszce przed wkroczeniem Meksykanów do San Antonio wysłał kolejnego posłańca z żądaniem pomocy do Fannina w Goliad a Sutherlanda i Smitha do odległego o 60 mil Gonzales. Około godz. 15.00 do SanAntonio wkroczyli meksykańscy szperacze. W ślad za nimi, z orkiestrą wojskową i pocztami sztandarowymi na czele, nadeszła reszta brygady gen. Sesmy. Niedługo potem na wieży kościoła San Fernando wywieszono dobrze widoczną czerwoną flagę, tradycyjny znak mający oznajmić obrońcom Alamo, że w nadchodzącej bitwie Meksykanie nie zamierzają brać jeńców. W odpowiedzi Travis kazał wystrzelić ze swojego najcięższego 18-funtowego działa ustawionego na przeciwko miasta. Późnym popołudniem ze strony meksykańskiej niespodziewanie pojawili się parlamentariusze. Pułkownik Juan Almonte w imieniu gen. Santa Anny zaproponował załodze bezwarunkową kapitulację i obiecał, że jeśli Teksańczycy w ciągu godziny złożą broń, to garnizon Alamo zostanie oszczędzony. Odpowiedzią Travisa był następny wystrzał z działa. Oblężenie Alamo stało się faktem. Rano 24 lutego oddziały meksykańskie przeprawiły się przez rzekę poniżej miasta i zaczęły zajmować pozycje wokół fortu. Jako pierwsze od północy i wschodu zajęły stanowiska oddziały kawalerii płk. Mory, aby uniemożliwić ewentualną ucieczkę obrońców. Pod osłoną starego młyna, 700 metrów na północ od misji, ustawiono pierwszą baterię artylerii, której działa zaczęły natychmiastowy ostrzał Alamo.
117 Poprzedniej nocy powrócił z Goliad kurier Travisa por. James B. Bonham z wiadomością, że Fannin nie będzie mógł przybyć z natychmiastową pomocą. Tego dnia pogorszył się też dramatycznie stan zdrowia Jima Bowie. Przekazał całe dowództwo Travisowi i osłabiony chorobą legł na prowizorycznym posłaniu w swojej kwaterze w „niskich koszarach". Travis, przy pomocy adiutanta kpt. Johna J. Baugha, rozmieścił ludzi na stanowiskach. Barykadę w wyłomie przy kaplicy obsadził Crockett ze swoimi strzelcami z Tennessee. Wspierały ich cztery działa, umieszczone za osłoną barykady, dwa z lunety przy bramie i trzy na dachu kaplicy, pod bezpośrednią komendą kpt. Dickinsona. Z pozostałych dziewięciu dział, jedno znalazło się w północno-wschodnim rogu zagrody dla bydła, dwa zajmowały stanowiska przy północnym murze, dwa w jego północno-zachodnim rogu, jedno przy murze wschodnim, najcięższe 18-funtowe w południowo-zachodnim rogu, a dwa pozostałe okopano na placu z lufami wymierzonymi w bramę wjazdową. Wieczorem Travis napisał swój słynny apel „Do mieszkańca Teksasu i wszystkich Amerykanów na całym świecie", z którym wyprawił kpt. Alberta Martina, dawnego dowódcę ochotników z Gonzales. W nieco teatralnym stylu pisał w nim: „Rodacy i współtowarzysze walki! Jestem otoczony przez tysiąc lub więcej Meksykanów pod dowództwem samego Santa Anny. Przez ostatnie 24 godziny byłem pod nieprzerwanym ostrzałem z dział, ale nie straciłem ani jednego człowieka. Wróg zażądał bezwarunkowej kapitulacji i zagroził, że jeśli fort padnie, garnizon zostanie wycięty do nogi. Odpowiedziałem na to wystrzałem armatnim. Nasza flaga wciąż dumnie powiewa na murach. Nigdy się nie poddam ani nie wycofam. Wzywam Was, w imię wolności, patriotyzmu, i wszystkiego co jest drogie sercu każdego Amerykanina, przybądźcie nam z pomocą! Nieprzyjaciel codziennie otrzymuje posiłki i nie wątpię, że za kilka dni zostanie wzmocniony do 3-4 tysięcy ludzi. Jeśli moje wezwanie nie zostanie wysłuchane, jestem zdecydowany utrzy-
118 mać się tak długo, jak to jest możliwe i umrzeć jak żołnierz, który dobrze wie, co znaczy honor jego i ojczyzny. Zwycięstwo albo Śmierć! [...]" 16. 25 lutego Meksykanie rozpoczęli prace ziemne wokół Alamo i ustawili dwie nowe baterie. Pozycje jednej z nich znalazły się tuż za rzeką na przedmościu SanAntonio, drugą ustawiono pod osłoną leżącej na wschodnim brzegu rzeki osady La Villita, obie nie dalej jak 300 m od murów misji. Niedługo potem myśliwi Crocketta stoczyli zwycięski pojedynek ogniowy z meksykańskimi strzelcami wyborowymi ukrytymi w zabudowaniach La Villity, a w nocy wycieczka ochotników z fortu podpaliła domy osłaniające stanowiska meksykańskie. Travis, wykorzystując spowodowany pożarem zamęt i nowe powiewy przenikliwie zimnego wiatru z północy, wysłał kpt. Seguina z kolejnym dramatycznym listem o pomoc do gen. Houstona: „Przybywajcie mi na pomoc, tak szybko, jak to jest możliwe [...] bo rosnąca liczba nieprzyjaciół nie pozwoli nam dłużej powstrzymać ich przed atakiem. Jeśli wezmą nad nami górę, złożymy nasze życia w ofierze na ołtarzu ojczyzny i mamy nadzieję, że potomność i ojczyzna zachowają nas w pamięci. Pomóż mi, o pomóż mój Kraju!" 17. Od 26 lutego Travis zakazał ostrzeliwania pozycji meksykańskich i wydał rozkaz oszczędzania amunicji. Wśród obrońców dały się zauważyć pierwsze oznaki zmęczenia wywołane meksykańską wojną na wyczerpanie. Nocne dźwięki trąbek, nagła kanonada z dział i próbne ataki meksykańskiej piechoty zmuszały załogę Alamo do ciągłego czuwania na murach i nie pozwalały na odpoczynek. Mimo zmęczenia, zimna i nieurozmaiconego jedzenia (wołowina i kukurydza) morale obrońców nie osłabło. 27 lutego Travis jeszcze raz wysłał do Goliad swego przyjaciela Bonhama z ostatnim apelem o pomoc. Nie wiedział, że 16 17
Kingston, op. cit., s. 73. P r o c t e r, op. cit., s. 27.
119 dzień wcześniej Fannin podjął próbę przyjścia z odsieczą obrońcom Alamo. Kiedy jednak jeden z jego wozów z zaopatrzeniem zepsuł się przy przeprawie przez najbliższy strumień, zaledwie milę od Goliad, wstrzymał pochód, a następnego ranka zawrócił kolumnę z powrotem do fortu. Żeby podtrzymać ducha wśród załogi Alamo, Travis zorganizował co najmniej dwie nocne wycieczki na pozycje meksykańskie koło La Villity. Nawet beznadziejnie chory Bowie kazał wystawiać swoje nosze na plac i osobiście zachęcał ludzi do wytrwania. 28 lutego Meksykanie podjęli próbę odcięcia wody do misji zasypując rów nawadniający. Na szczęście obrońcom pozostało ujęcie wody w dwóch starych studniach w obrębie misji. Północny wiatr ustąpił miejsca ponurej mżawce, która miała padać nieprzerwanie przez następne pięć dni. 1 marca około 3.00 w nocy, po całym dniu ostrzału artyleryjskiego, do fortu przekradła się 32-osobowa kompania ochotników z Gonzales dowodzona przez kpt. Martina i por. George'a Kimballa. Przyprowadzeni przez Johna Smitha ochotnicy z Gonzales byli jedynymi, jak się miało okazać, którzy odpowiedzieli na apel Travisa o pomoc dla oblężonej misji. Po ich przybyciu siły obrońców wzrosły do około 200 ludzi. Wraz z nadejściem milicjantów z Gonzales w oblężonym Alamo rozeszła się pogłoska o rychłej odsieczy ze strony Fannina. Nadzieje na jego pomoc rozwiał dopiero dzielny Jim Bonham, który 3 marca przedarł się galopem przez linie meksykańskich straży przywożąc ostatecznie wiadomość, że Fannin nie przybędzie. Poirytowany ciągłym ruchem kurierów i nadejściem ochotników z Gonzales gen. Santa Anna kazał zacieśnić pierścień oblężenia i przybliżyć stanowiska swoich wojsk do misji. Nastroje Meksykanów poprawiło przybycie 3 marca części brygady gen. Gaony, w tym batalionów Aldama i Toluca z kilkoma nowymi działami. Siły wojsk meksykańskich oblegających Alamo wzrosły tym samym do około 2500 żołnierzy i Santa Anna mógł rozpocząć przygotowania do ostatecznego szturmu.
120 W nocy, po powrocie Bonhama z Goliad, niezmordowany kurier Travisa John Smith wywiózł z oblężonej fortecy prywatne listy obrońców i pismo dowódcy do „Prezydenta Konwencji", która 1 marca rozpoczęła swoje obrady w Washington-on-the-Brazos. W pełnym rezygnacji, ale jak zwykle górnolotnym liście Travis napisał:" [...] jeśli pomoc szybko nie nadejdzie, będę musiał walczyć z nieprzyjacielem na warunkach narzuconych przez niego [...] zwycięstwo będzie kosztować wroga tak dużo, że okaże się dla niego gorsze niż porażka [,..]" 18. Travis pisząc ten list nie wiedział, że poprzedniego dnia Konwencja przyjęła „Deklarację Niepodległości" i ogłosiła Teksas niepodległą republiką. Na murach Alamo do końca powiewać będzie trójkolorowa flaga Meksyku z widniejącą pośrodku datą 1824, symbol meksykańskiej konstytucji, w której obronie Teksańczycy wszczęli swoją rewolucję. Po przybyciu wojsk gen. Gaony przygotowania do szturmu Alamo nabrały tempa. Od 4 marca fort był już ostrzeliwany przez sześć baterii artylerii meksykańskiej. 350 m na zachód znajdowały się haubice gen. Sesmy mające w zasięgu ostrzału wszystkie miejsca na terenie misji, dwie dalsze baterie ostrzeliwały Alamo z odległości 300 m z pozycji na przedmościu San Antonio i w La Villicie, czwartą baterię ustawiono 900 m na południowy wschód, w zabudowaniach prochowni przy drodze do Gonzales, piąta znajdowała się pod osłoną rowu 700 m na północny wschód, a ostatnia, szósta, przy starym młynie 700 m na północ od misji. Działa baterii północnej podciągnięto wkrótce na odległość około 250 m od pozycji Teksańczyków, skąd ogniem na wprost meksykańscy artylerzyści próbowali zniszczyć mur i uczynić w nim wyłom, mający ułatwić atakującej piechocie wdarcie się do wnętrza fortecy. W ostatnim liście do Fannina, wysłanym 5 marca, Travis napisał: „[...] mury są już tak słabe, że nie 18
Ibidem, s. 30.
121 stanowią żadnej osłony przed kulami meksykańskich dział [...]" 19. Na tyłach meksykańskiej artylerii widać było żołnierzy Santa Anny przygotowujących drabiny oblężnicze, wiązki faszyny i inny sprzęt oblężniczy, widomy znak zbliżającego się nieuchronnie szturmu generalnego. Zgodnie z legendą 3 lub 5 marca Travis wykorzystał chwilową przerwę w meksykańskim ostrzale i zwołał na placu wiec załogi. W krótkim przemówieniu wyjaśnił żołnierzom beznadziejność położenia i przeprosił ich za podtrzymywanie do końca nadziei na odsiecz. W obliczu meksykańskiego szturmu dał ludziom wolną rękę i pozwolił każdemu zdecydować o tym, czy chce się poddać, próbować ucieczki, czy pozostać na miejscu i walczyć do końca. Następnie zaznaczył szablą na ziemi linię i kazał ją przekroczyć wszystkim tym, którzy gotowi byli pozostać w murach Alamo aż do śmierci. Jak głosi tradycja, pierwszy przeszedł przez nią ochotnik z Ohio, Tapley Holland. Po nim linię przekroczyli wszyscy pozostali, nawet Jim Bowie kazał przenieść przez nią swoje nosze. Tylko jeden człowiek, francuski weteran wojen napoleońskich, Louis Rose, nie zdecydował się pozostać z innymi. Jeszcze tej samej nocy przekradł się przez meksykańskie linie i uszedł szczęśliwie aż do Nacogdoches. W ślad za nim prześlizgnęło się przez mur kilku Meksykanów z kompanii kpt. Seguina, którzy znaleźli schronienie u swoich rodzin w San Antonio. Davy Crockett, przyzwyczajony do lasów i przestrzeni zaproponował, żeby wyjść z fortu i walczyć na otwartym polu. - Nie lubię walczyć jak osaczony w matni - powiedział Lepiej wyjdźmy i umrzyjmy na otwartej przestrzeni. 4 marca w kwaterze gen. Santa Anny w SanAntonio odbyła się narada wojenna. Przedłużające się oblężenie Alamo raziło dumę meksykańskiego wodza i opóźniało dalszą ofensywę przeciwko Teksańczykom. Ufny w odwagę i wyszkolenie 19
Haythotnthwaite. op. cit. s. 14.
122 swoich żołnierzy Santa Anna opowiadał się za natychmiastowym szturmem, popierany przez gen. Sesmę i płk. Almonte. Inni dowódcy, wśród nich gen. Cos, gen. Castrillon i płk Romero, uważali, że szturm jest niepotrzebny i musi się zakończyć dużymi stratami20. Proponowali zmusić załogę Alamo do kapitulacji głodem lub przynajmniej zaczekać na nadejście ciężkich dział 12-funtowych prowadzonych przez gen. Tolsę, które miały dotrzeć na miejsce 7 marca. Następnego dnia o godz. 14.00 gen. Santa Anna przygotował plan bitwy i wydał rozkazy swoim dowódcom. 6 marca przed świtem cztery kolumny wojsk meksykańskich, w sile około 1800 żołnierzy, miały zająć pozycje wyjściowe do szturmu i w celu uzyskania zaskoczenia, zaatakować Alamo bez uprzedniego przygotowania artyleryjskiego. W skład pierwszej kolumny, dowodzonej przez gen. Cosa, wszedł batalion Aldama (bez kompanii grenadierskiej) i 3 kompanie fizylierów z baonu San Luis Potosi. Kolumna Cosa miała zaatakować fortecę od północnego zachodu. Od północnego wschodu miała nacierać kolumna płk. Francisco Duque (jej atak nadzorował gen. Francisco Castrillon) w składzie kompanii fizylierskich z baonu Toluca i trzech pozostałych kompanii fizylierów z baonu San Luis Potosi. Trzecią kolumną, atakującą od wschodu, dowodził płk Jose Maria Romero. Tworzyły ją kompanie fizylierów z batalionów Matamoros i Jimenez. Od południa miała zaatakować czwarta kolumna dowodzona przez płk. Juana Moralesa, stojącego na czele kombinowanego batalionu złożonego z kompanii strzeleckich z batalionów Matamoros, Jimenez i San Luis Potosi. Odwód nacierających wojsk, dowodzony tymczasowo przez płk. Augustina Amata, stanowił batalion saperów Zapadores i kompanie grenadierskie z batalionów Aldama, Jimenez, Matamoros i San 20
Ówczesne instrukcje armii brytyjskiej oparte na doświadczeniach wojen angielsko-amerykańskich ostrzegały, że frontalny atak wojsk regularnych na pozycje ochotników, ukrytych za osłoną barykady lub palisady, może być przeprowadzony tylko za cenę olbrzymich strat.
123 Luis Potosi. W momencie rozpoczęcia szturmu dowództwo nad odwodem miał przejąć sam Santa Anna. Kawaleria gen. Sesmy (pułk dragonów Dolores) otrzymała zadanie otoczenia obozu i niedopuszczenia do dezercji przed bitwą, a podczas natarcia miała stanowić straż tylną atakujących oddziałów. Do szturmu Alamo gen. Santa Anna kazał wyznaczyć samych najlepszych żołnierzy. Niedoświadczeni rekruci mieli pozostać na miejscu jako osłona obozu. Wszystkim żołnierzom rozdano dodatkowe ładunki, kazano doprowadzić do porządku broń i przygotować bagnety. Do 3.00 w nocy 6 marca oddziały meksykańskie zajęły wyznaczone stanowiska tuż przed linią własnych fortyfikacji, każda kolumna wyposażona w drabiny oblężnicze, łomy i siekiery. Zgodnie z rozkazem Santa Anny wszyscy żołnierze pozostawili w obozie cały zbędny ekwipunek, który mógłby ograniczać ich ruchy. O 5.00 nad ranem trębacz z północnej baterii dał sygnał do ataku. Z okrzykiem „Viva Santa Anna!" zwarte kolumny meksykańskie ruszyły do natarcia na uśpiony fort. Kapitan John Baugh, dyżurujący na murach Alamo, zarządził alarm i pobiegł do kwatery Travisa krzycząc: „Pułkowniku Travis! Meksykanie nadchodzą!" Travis chwycił strzelbę i pobiegł na swoje stanowisko na północnym murze. Po drodze zachęcał zajmujących pozycje strzeleckie żołnierzy okrzykami: „Hurra, chłopcy! Meksykanie atakują. Poślijmy ich do piekła!" a do nielicznych pozostałych ludzi Seguina krzyczał po hiszpańsku „No rendrise muchachos!" („Nie poddawajcie się chłopcy!") Na tyłach atakujących kolumn meksykańskich rozległy się dźwięki orkiestry grającej stary hiszpański marsz „Deguello" („Pieśń o podrzynaniu gardeł"). Jego złowieszcza melodia, pochodząca jeszcze z czasów wojen z Maurami, tradycyjnie zapowiadała walkę bez pardonu i bezlitosną śmierć wroga. Kolumny Meksykanów podchodzące do murów Alamo zostały ostrzelane z dział Teksańczyków. Dobrze wymierzona
124 kula armatnia zabiła idącego na czele swoich oddziałów płk. Duque i zmiotła połowę kompanii strzeleckiej z batalionu Toluca. Reszta nacierających z pogardą śmierci podeszła do murów i przystawiła drabiny oblężnicze. Mordercze salwy z broni Teksańczyków powaliły pierwsze szeregi atakujących. Niektórzy z obrońców mieli pod ręką po kilka naładowanych muszkietów, z których strzelali teraz wprost w twarze wspinających się na mury żołnierzy meksykańskich. Rażone ogniem nacierające kolumny dwukrotnie odstępowały od murów Alamo, żeby po przegrupowaniu zaatakować po raz trzeci. Generał Santa Anna szybko zorientował się, że najsłabiej broniony jest północny odcinek muru i barykada w jego wyrwie, osłabione wielodniowym ostrzałem artyleryjskim. Wszystkie oddziały, z wyjątkiem kolumny płk. Moralesa, skupiły się teraz naprzeciwko północnego muru misji. Ich atak poprzedziła krótkotrwała nawała artyleryjska meksykańskich dział. Po jej ustaniu przegrupowane kolumny Cosa, Castrillona i Romero biegiem przebyły odległość dzielącą je od muru i dopadły go ze stosunkowo niewielkimi stratami. Żołnierze meksykańscy, strzelając i krzycząc, zaczęli wdzierać się na mur, na którym pozostało już niewielu obrońców. Jeszcze podczas odpierania pierwszego ataku padł ppłk Travis rażony kulą w głowę, w momencie kiedy wychylił się zza muru przy stanowisku ustawionego tam działa. Na dziedziniec misji, jako pierwsi wdarli się, żołnierze z grupy szturmowej gen. Juana Amadora, którym udało się sforsować barykadę w wyłomie muru. Ich sukces gen. Santa Anna wsparł natychmiast odwodem, oczekującym na odpowiedni moment do ataku za plecami nacierających żołnierzy Castrillona i Romero. Podczas gdy fala atakujących wlewała się do Alamo przez północny mur niczym „stado owiec", jak określił to później murzyński służący Travisa Joe, oddziałom płk. Moralesa udało się wedrzeć na dziedziniec misji przez południowo-wschodnią część muru, gdzie znajdowało się stanowisko teksaskiej 18-funtówki.
125 Kapitan John Baugh, dowodzący po śmierci Travisa obroną na wałach, rozkazał Teksańczykom porzucić dotychczasowe stanowiska i schronić się w „długich koszarach", w których przygotowano drugą linię obrony wzmocnioną workami z piaskiem. Zorganizowany odwrót okazał się jednak niemożliwy. Teksańczycy, mając na plecach tłum napastników, ostrzeliwani przez meksykańskich strzelców ze stanowisk na murach i z rowu nawadniającego, ponieśli ciężkie straty. Ci, którym odcięto odwrót, przeskoczyli przez wschodni mur i próbowali skryć się w zaroślach nad rzeką. Zanim tam dotarli, zostali wycięci przez czekającą w tyle kawalerię gen. Sesmy. W ciągu następnych kilkunastu minut areną najcięższych zmagań stał się plac przed „długimi koszarami". W śmiertelnej walce wręcz, broniący się kolbami karabinów i nożami Bowie Teksańczycy, szybko ulegli furii meksykańskich bagnetów. Po zgnieceniu oporu Teksańczyków na placu żołnierze meksykańscy wdarli się do „długich koszar", gdzie w zupełnych ciemnościach rozgorzały krwawe walki o każde pomieszczenie. Sierżant Becerra z batalionu Matamoros, który po bitwie na San Jacinto dostał się do niewoli teksaskiej, tak wspominał ten fragment walki: „Nasze wojska podniecone sukcesem atakowały śmiało i energicznie. Teksańczycy walczyli jak diabły. W śmiertelnej walce wręcz mieszały się ze sobą lufy karabinów i muszkietów, bagnety i noże Bowie [...]. Huk wystrzałów, krzyki obrońców, jęki umierających i rannych zlewały się w jeden, piekielny zgiełk. Teksańczycy bronili desperacko każdego cala fortu, przytłoczeni ilością naszych żołnierzy wycofywali się z pokoju do pokoju aż do chwili, kiedy dalszy opór stał się niemożliwy" 21. Młody meksykański porucznik z batalionu Zapadores, Jose Maria Torres, jako pierwszy wdarł się na dach „długich koszar" i zerwał powiewającą nad nimi szaro-niebieską flagę New Orlean 21
L. F. M e y e r s, History Battles and Fall of the Alamo, Rwerside Printing Co., Milwaukee 1896, s. 18.
126 Greys. Na jej miejsce zatknął trójkolorowy sztandar meksykański i w tej samej chwili padł trafiony celną kulą jednego z ostatnich, broniących się tu Teksańczyków. Jednocześnie ludzie płk. Moralesa opanowali „niskie koszary", gdzie zakłuli bagnetami śmiertelnie chorego Jima Bowie, ściskającego w rękach parę pistoletów do obrony (według innej wersji Bowie miał umrzeć na kilka godzin przed meksykańskim szturmem). Na podwórzu przed kościołem padł Davy Crockett, wymachując niczym maczugą kolbą karabinu, którym bronił się do ostatka przed bagnetami żołnierzy meksykańskich. Wraz z nim zginęli wszyscy ochotnicy z Tennessee, odcięci od „długich koszar" przez atakujących od tyłu strzelców płk. Moralesa. Ostatnim punktem oporu był już tylko kościół. W jego wnętrzu, za osłoną z worków z piaskiem, broniło się kilkunastu ostatnich obrońców, a na dachu do końca obsługiwali swoje działa Dickinson i Bonham z kilkoma ludźmi. Rozgrzani powodzeniem Meksykanie skierowali teraz zdobyte działa na kaplicę i oddali kilka strzałów w kierunku ostatnich pozycji Teksańczyków. „Oddział pod moim dowództwem zdobył działo [...]" - wspominał dalej sierżant Becerra. „Na dachu kościoła widziałem jedenastu Teksańczyków. Mieli kilka małych armat i strzelali z nich do naszej kawalerii i wojsk wdzierających się na mury [...]. Ustawiliśmy zdobyte działo i ostrzelaliśmy ich stanowiska z takim skutkiem, że przestali strzelać [...]" 22. Jeden z ostatnich pozostałych przy życiu obrońców, irlandzki ochotnik, Robert Evans, próbował jeszcze wysadzić w powietrze zgromadzony w bocznym pomieszczeniu kościoła proch, ale w ostatniej chwili padł pod kulami wdzierających się do środka żołnierzy meksykańskich. Około 6.30 rano, po dziewiędziesięciu minutach walki, nad Alamo zapanowała cisza. Jak napisał później gen. Filisola, „[...] w końcu wszyscy zginęli od ognia kartaczy, muszkietów i bagnetów" 23. Z wnętrza kaplicy zwycięscy Meksykanie 22 23
Ibidem, s. 18. The Alamo, Long Barrack Museum, op. cit., s. 39.
127 wyprowadzili 14 osób cywilnych, które znalazły tam schronienie podczas oblężenia. Była wśród nich żona kpt. Dickinsona Susanna i jej 15-miesięczna córka Angelina, obie szwagierki Jima Bowie, czarnoskóry niewolnik Travisa Joe i kilka meksykańskich kobiet z dziećmi. Tych Meksykanie oszczędzili. Chwilę potem na oczach uratowanych, pluton egzekucyjny rozstrzelał sześciu teksaskich jeńców, którzy dostali się żywcem w ręce Meksykanów (według ppłk, de la Peny, z baonu Zapadores, jednym z nich miał być Davy Crockett). Któryś z objeżdżających pobojowisko oficerów meksykańskich zwrócił się do gen. Santa Anny ze słowami: - To było wielkie zwycięstwo! - To była tylko mała potyczka - odpowiedział Santa Anna, jakby chciał zbagatelizować znaczenie bitwy. Ale jego adiutant, płk Almonte, oceniając rozmiar strat, dodał półgłosem: - Jeszcze jedno takie zwycięstwo, a będziemy skończeni! Trudno dokładnie określić straty obu stron poniesione w bitwie. Zaraz po zakończeniu szturmu gen. Santa Anna kazał spalić ciała wszystkich Teksańczyków, a ich prochy rozrzucić. Według danych amerykańskich podczas szturmu Alamo poległo 189 znanych z nazwiska obrońców (jedyny uratowany, Brigido Guerro, zdołał przekonać żołnierzy meksykańskich, że był więźniem Teksańczyków). Po stronie meksykańskiej zginęło lub odniosło rany około 600 ludzi, informacje mówiące o 1600 czy nawet 2500 poległych są zupełnie nieprawdziwe i stworzone na użytek amerykańskiej propagandy. Dużo groźniejszy w skutkach dla Meksykanów, niż utrata jednej trzeciej atakujących wojsk, okazał się efekt psychologiczny trzynastodniowej obrony Alamo. Wieść o heroicznej śmierci Travisa i jego ludzi obudziła Teksańczyków z letargu i uświadomiła ich przywódcom, że czas odłożyć na bok zazdrość i personalne spory. Amerykańska opinia publiczna, szczególnie wstrząśnięta tragicznym losem swego narodowego bohatera Davy Crocketta, solidarnie poparła sprawę Teksasu. Niedługo potem ze Stanów Zjednoczonych zaczęły napływać setki
128 nowych ochotników oraz większa niż dotychczas pomoc materiałowa i finansowa. MASAKRA W GOLIAD
Po upadku Alamo jedyną realną siłą armii teksaskiej pozostało zgrupowanie płk. Fannina w Goliad. 13 lutego Fannin wykonał rozkaz wicegubernatora Robinsona i obsadził La Bahię, którą buńczucznie przemianował na Fort Defiance (Fort Wyzwanie). W końcu lutego garnizon La Bahii liczył około 450 ludzi, dobrze wyszkolonych i należycie wyposażonych. Byli to w zdecydowanej większości ochotnicy ze Stanów Zjednoczonych, wzmocnieni pewną liczbą amerykańskich kolonistów z okolic Refugio i San Patricio. Pułkownik James Walker Fannin (1805-1836) nie był nowicjuszem w sprawach wojskowych. Pochodził ze znanej i szanowanej rodziny z Georgii. Jako młody chłopiec uciekł z uniwersytetu stanowego i wstąpił do akademii wojskowej w West Point. Po dwóch latach nauki zmuszony został do porzucenia akademii, prawdopodobnie po stoczeniu pojedynku z kolegą, który obraził Południe. Do Teksasu przybył w 1834 r. w poszukiwaniu szczęścia i fortuny. Na początku wojny zorganizował własny oddział nazwany Brazos Guard, na którego czele wziął udział w potyczce pod Gonzales i oblężeniu San Antonio. Jako uczestnik walk pod dowództwem Jima Bowie wyróżnił się w bitwie o misję Concepcion i w „Walce o trawę". 6 stycznia 1836 r. Robinson mianował go pułkownikiem i dowódcą wszystkich oddziałów ochotniczych z USA w Teksasie, które miały uczestniczyć w wyprawie do Matamoros. Po interwencji gen. Houstona zrezygnował z ataku na Matamoros, ale odmówił podporządkowania się Houstonowi, któremu zazdrościł pozycji i jego rozkazy często świadomie sabotował. Fannin, wykorzystując swoją wiedzę z West Point i pomoc kilku ludzi z doświadczeniem wojskowym wyniesionym z ar-
129 mii amerykańskiej i niektórych armii europejskich, wyszkolił swoich ochotników i wzmocnił fortyfikacje La Bahii, tworząc z niej silny punkt oporu. Odpowiedzialny za szkolenie żołnierzy w oddziale Fannina John Brooks, były podoficer amerykańskiej piechoty morskiej, napisał w jednym z listów: „Nic się nie dzieje, tylko ćwiczenia przez cały dzień [...] mam już tego dosyć" 24. Siły Fannina składały się z niezależnych kompanii, które zorganizowano w dwa bataliony piechoty oraz oddziału kawalerii i oddziału artylerii. W skład batalionu Georgia (Georgia Battalion) ppłk. Williama A. Warda weszły m.in. kompanie z Georgii (Macon Volunteers), Tennessee (Nashwille Volunteers) i Kentucky (Paducah Volunteers). Kilka innych, w tym Alabama Red Rovers, Kentucky Mustangs i ta część New Orleans Greys, która wyszła z San Antonio na wyprawę do Matamoros, utworzyły batalion Lafayette (Lafayette Battalion). Oddziałem kawalerii liczącym około 30 ludzi dowodził płk Albert C. Horton, a artylerzystami Franciszek Pietrasiewicz, polski oficer z Powstania Listopadowego (w oddziale Fannina znalazła się też bateria artylerii meksykańskiej z kompanii garnizonowej Tampico, która brała udział w nieudanym buncie gen. Mexii. Po przybyciu wojsk gen. Santa Anny do San Antonio jej żołnierze odmówili walki ze swoimi rodakami i zostali zwolnieni ze służby, później dołączyli do oddziału gen. Urrey pod Refugio). Pułkownik Fannin, kilkakrotnie ponaglany przez ppłk. Travisa do przyjścia na odsiecz załodze Alamo, zwlekał z wymarszem nie chcąc opuszczać silnej pozycji w Goliad. Obawiał się też, że po przybyciu do San Antonio utraci komendę nad swoim zgrupowaniem i zostanie podporządkowany rozkazom Travisa. Z podobnych względów nie zareagował również na rozkaz gen. Houstona, który na początku marca nakazywał ewakuację Goliad i wycofanie garnizonu za linię rzeki Cibo24
Haythornthwaite, op. cit., s. 37.
130 lo, gdzie miało dojść do połączenia z wojskami Houstona przygotowującymi się do odsieczy Alamo. Niezdecydowanie i zwłoka w działaniu były zresztą charakterystyczne dla Fannina przez cały okres jego służby w armii Teksasu. Kiedy 26 lutego wyruszył wreszcie na pomoc Alamo, jeden z jego wozów taborowych zepsuł się po przebyciu zaledwie mili i następnego dnia, korzystając z pretekstu, Fannin zawrócił całą kolumnę z powrotem do La Bahii. W czasie, gdy oddziały płk. Fannina tkwiły bezczynnie w Goliad umożliwiając wojskom gen. Santa Anny rozprawienie się z obrońcami Alamo, od strony Matamoros zbliżała się kolumna najzdolniejszego dowódcy meksykańskiego w tej wojnie gen. Jose Urrey, zwanego przez żołnierzy meksykańskich „Niezwyciężonym". Po przekroczeniu Rio Grande wojska gen. Urrey opanowały południowe wybrzeże Teksasu i ruszyły w kierunku Refugio i Goliad. 28 lutego, przy przeprawie przez rzekę Nueces koło San Patricio, Meksykanie zniszczyli oddział płk. Francisa Johnsona, stanowiący część niefortunnej ekspedycji Matamoros. Większość żołnierzy Johnsona zginęła, 21 dostało się do niewoli i zostało później rozstrzelanych w Goliad. Sam Johnson uratował się z kilkoma ludźmi i dołączył do Fannina, przynosząc mu wiadomość o klęsce swojego oddziału i marszu nowej kolumny meksykańskiej. 3 marca kawaleria gen. Urrey zaskoczyła nad strumieniem Agua Dulce, na południe od San Patricio, drugą część wyprawy Matamoros zabijając w nierównej walce dr. Granta i 15 jego ludzi. Były to pierwsze zwycięstwa Meksykanów nad Teksańczykami od początku wojny i wiadomość o nich znacznie podniosła morale wszystkich wojsk meksykańskich w Teksasie. Fannin, dowiedziawszy się o marszu silnej kolumny gen. Urrey, wysłał kompanię kpt. Am ona B. Kinga z batalionu Georgia, żeby ewakuowała amerykańskich kolonistów z okolic Refugio. Kilka dni później, nie mając żadnych wiadomości od Kinga, wysłał mu na pomoc drugą część batalionu Georgia pod dowództwem ppłk. Warda. 8 marca kurier z Washing-
131 ton-on-the-Brazos dostarczył załodze Goliad oficjalny dokument z treścią „Deklaracji Niepodległości". Na wieść o ogłoszeniu niepodległości Teksasu Fannin kazał podnieść nad La Bahią flagę z napisem „Liberty or Death" („Wolność albo Śmierć"). 11 marca otrzymał kolejny rozkaz gen. Houstona nakazujący natychmiastowe zniszczenie fortyfikacji La Bahii i ewakuowanie załogi Goliad do Victorii. Fannin przez kilka dni opóźniał wymarsz czekając na wiadomości o losach Kinga i Warda. Oficjalnie zwłokę tłumaczył zmęczeniem wołów pociągowych i koniecznością spakowania dużej ilości zapasów i broni (w tym kilku dział i 500 zapasowych muszkietów z magazynów La Bahii). 14 marca gen. Urrea zniszczył w zasadzce pod Refugio oddział kpt. Kinga. Z pogromu uratowało się tylko 5 ludzi. Dowódcę i kilku innych jeńców, którzy poddali się Meksykanom, przywiązano do drzew i rozstrzelano. Dwa dni później Urrea zaskoczył i zmusił do poddania oddział ppłk. Warda przybyły do Refugio w poszukiwaniu kompanii Kinga. Na wieść o klęskach obu swoich dowódców, Fannin kazał zburzyć umocnienia La Bahii i zagwoździć część dział, których nie mógł ze sobą zabrać. Następnie przygotował zredukowane do około 300 piechurów i artylerzystów oraz 30 konnych zgrupowanie do wymarszu. Jak pokazały wypadki następnych dni, była to już decyzja mocno spóźniona. 18 marca pod La Bahią pojawił się silny patrol kawalerii meksykańskiej z oddziału gen. Urrey. Został on zaatakowany przez jazdę płk. Hortona. Potyczkę stoczono na oczach całej załogi pomiędzy fortem a misją Espiritu Santo. Kiedy Fannin wsparł Hortona kompanią Red Rovers dr. Shackelforda, meksykańscy dragoni przerwali walkę i wycofali się bez strat. Następnego dnia rano, pod osłoną gęstej mgły unoszącej się nad rzeką zgrupowanie Fannina opuściło La Bahię i ruszyło w kierunku Victorii. Po przejściu zaledwie 9 mil, w pobliżu strumienia Coleto Creek, niedaleko miejsca, gdzie w 1817 r. Hiszpanie rozbili flibustierów Perry'ego, obciążona kolumna Fannina została doścignięta przez kawalerię gen. Urrey. Zaa-
132 takowani przez jazdę meksykańską na otwartej prerii, w odległości ponad mili od strumienia i drzew, które mogły służyć za osłonę przed szarżującym wrogiem, ochotnicy Fannina zajęli pozycje obronne dookoła wozów taborowych i ambulansu. Kawaleria Hortona, idąca w straży przedniej, na widok przeciwnika porzuciła resztę oddziału i uciekła w popłochu. Piechota sformowała czworobok, ze stanowiskami dział w rogach. Ogniem kartaczy i karabinów ochotnicy Fannina odparli kilka szarż meksykańskich dragonów, które załamywały się „prawie w zasięgu bagnetów". Bitwa trwała od 13.30 aż do zmroku. W walce poległo 10 Teksańczyków, około 60 zostało rannych. Po stronie meksykańskiej zginęło lub zostało rannych 190 żołnierzy, głównie od ognia dalekonośnych karabinów teksaskich strzelców wyborowych. W nocy ludzie Fannina zbudowali prowizoryczne umocnienia ziemne i barykady z bagaży i skrzyń z zapasami. Rano 20 marca na plac boju nadciągnęła meksykańska piechota z dwoma działami. Jej trzon stanowili żołnierze z batalionów Iimenez i San Luis Potosi, dowodzeni przez płk. Moralesa, którzy przybyli tuż przed bitwą na pomoc gen. Urrerze z San Antonio. Wzmocniło to siły gen. Urrey do 1000 żołnierzy. Po krótkiej wymianie strzałów, otoczony ze wszystkich stron, bez wody dla rannych i amunicji do dział, Fannin zdecydował się na podjęcie rozmów kapitulacyjnych. Wprawdzie część jego ludzi, w tym ochotnicy z oddziałów New Orlean Greys i Alabama Red Rovers, nalegali na podjęcie próby przebicia, ale Fannin, sam ranny w biodro, nie chciał porzucać swoich rannych na pastwę wroga. Wokół kapitulacji zgrupowania Fannina po bitwie nad Coleto Creek istnieje wiele kontrowersji. Uratowani żołnierze z oddziału Fannina twierdzili, że była to kapitulacja honorowa i Teksańczykom obiecano status jeńców wojennych oraz prawo zachowania rzeczy osobistych. Dostępne dokumenty nie potwierdzają jednak tej tezy i wskazują że kapitulacja miała charakter bezwarunkowy. Jest bardzo prawdopodobne, że łagodny począt-
133 kowo sposób traktowania wziętych do niewoli ludzi Fannina był jedynie wynikiem dobrej woli i kurtuazji gen. Urrey 25. Po bitwie nad Coleto Creek jeńców odprowadzono z powrotem do Goliad i zamknięto w kaplicy na terenie La Bahii, gdzie byli trzymani pod strażą przez tydzień. Po dołączeniu do nich wziętych do niewoli pod Refugio żołnierzy z batalionu Georgia i kilkudziesięciu nieuzbrojonych ochotników amerykańskich schwytanych przez Meksykanów w Zatoce Copano, w Goliad znalazło się około 400 jeńców z armii teksaskiej. Kilka dni później, mimo interwencji gen. Urrey proszącego o łaskę dla ludzi Fannina, gen. Santa Anna wydał rozkaz rozstrzelania jeńców. Z prawnego punktu widzenia decyzja Santa Anny była zgodna z postanowieniami ustawy parlamentu meksykańskiego z 1835 r, w której przewidywano karę śmierci dla wszystkich cudzoziemców schwytanych z bronią w ręku na terenie zbuntowanego Teksasu. W niedzielę palmową 27 marca większość zdolnych do marszu jeńców podzielono na trzy grupy i wyprowadzono poza Goliad. Niedaleko za miastem nieświadomi sytuacji Amerykanie, którzy sądzili, że zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami oficerów meksykańskich, będą odprowadzeni pod konwojem do granicy amerykańskiej, zostali rozstrzelani przez swoją eskortę. Pułkownika Fannina i pozostałych rannych wyniesiono z lazaretu i rozstrzelano pod murami La Bahii. Doktor Joseph H. Barnard, jeden z uratowanych lekarzy amerykańskich w Goliad, tak opisał w swym pamiętniku ostatnie chwile Fannina: „Z powodu swoich ran pułkownik Fannin nie wyszedł z fortu z innymi jeńcami i pozostał na miejscu. Kiedy powiedziano mu, że zostanie rozstrzelany, pozostał niewzruszony. Wręczył swój zegarek i pieniądze oficerowi kierującemu egzekucją i poprosił, żeby nie strzelano mu w głowę, a jego ciało pochowano zgodnie ze zwyczajem. Strzelono mu w głowę, a zwłoki odarto z odzieży i rzucono na stos wraz z innymi [...]" 26. 25
K i n g s t o n, op. cit., s. 79.
26
The Alamo, Long Barrack Museum, op. cit., s. 47.
134 Według danych amerykańskich w egzekucji w Goliad, którą kierował płk Jose Nicolas de la Portilla, zginęło w sumie 342 ludzi. Ich ciała spalono na stosach, a prochy rozrzucono. Z masakry uratowało się 28 osób, którym udało się uciec z miejsca egzekucji. 16 innych osób, kolonistów z Refugio i San Patricio (byli naturalizowanymi obywatelami meksykańskimi) oraz lekarzy opiekujących się rannymi Meksykanami, oszczędzono (byli wśród nich dr J. Shackelford i dr J. Barnard). Oszczędzono także ochotników zatrzymanych na łodziach w Zatoce Copano (nie byli uzbrojeni). Kilku innych jeńców ukryły i uratowały meksykańskie kobiety z Goliad. W ciągu niespełna miesiąca armia Teksasu straciła w walce i w egzekucjach prawie 700 ludzi. Mniej niż 20% z nich była starymi osadnikami, większość stanowili ochotnicy ze Stanów Zjednoczonych, którzy przybyli do Teksasu już po wybuchu wojny. Kiedy ich zabrakło, los Teksasu znalazł się w rękach garstki ludzi, jaka pozostała jeszcze pod rozkazami gen. Sama Houstona. „ODWRÓT W BŁOCIE" GEN. HOUSTONA
1 marca rozpoczęły się obrady długo oczekiwanej Konwencji w Washington-on-the-Brazos. Czołową postacią pierwszych dni jej trwania był gen. Sam Houston. Uświadomił zebranym powagę sytuacji militarnej, nalegał na szybkie podjęcie decyzji i wybór kompetentnych władz, które miały zająć się zorganizowaniem natychmiastowej pomocy oblężonym w Alamo. Pod jego wpływem przewodniczący obradom Richard Ellis zakazał długich dyskusji i sporów politycznych. 2 marca komisja kierowana przez George'a Childressa przedstawiła projekt „Deklaracji Niepodległości" Teksasu wzorowany na amerykańskiej deklaracji z 1776 roku. Jeszcze tego samego dnia przyjęto go w jednomyślnym głosowaniu. 3 marca 52 delegatów obecnych na Konwencji podpisało sporządzoną w pięciu kopiach Deklarację, przesądzając o formalnym powstaniu niepodległej Repu-
135 bliki Teksasu (7 pozostałych delegatów, nieobecnych w Washington-on-the-Brazos na początku marca, podpisało Deklarację w terminie późniejszym). 4 marca Konwencja jednogłośnie wybrała Sama Houstona na naczelnego wodza armii i powierzyła mu dowództwo nad wszystkimi oddziałami wojsk regularnych, ochotników i milicji w Teksasie. 6 marca, zostawiając pozostałym delegatom pracę nad nową konstytucją i wyborem władz, Houston opuścił konwencję i ruszył do Gonzales, gdzie zbierali się ochotnicy gotowi pójść na odsiecz Alamo. Po drodze, już jako naczelny dowódca całej armii Teksasu, Houston wysłał rozkaz płk. Fanninowi, nakazując mu opuszczenie Goliad i odwrót na zachodni brzeg rzeki Cibolo, skąd połączone siły teksaskie miały ruszyć do SanAntonio. Kiedy 11 marca Sam Houston przybył do Gonzales, zastał tam 374 ochotników, niezorganizowanych i oczekujących na przywódcę, który mógłby poprowadzić ich na pomoc Travisowi w Alamo. Chociaż większość z nich służyła wcześniej pod rozkazami Austina i Burlestona podczas jesiennego oblężenia San Antonio, brakowało im dyscypliny, wielu nie posiadało broni, a ci, co ją mieli, skarżyli się na brak amunicji. Nie lepiej wyglądała sprawa zaopatrzenia. Na miejscu znajdowały się zaledwie dwudniowe zapasy żywności. Zaraz po przyjeździe do Gonzales, Houston został zawiadomiony, że od pięciu dni nie słychać huku dział spod San Antonio. Rozeszły się pogłoski, że Alamo padło. Generał udawał, że nie wierzy w taki obrót sprawy, ale w tajemnicy przed wojskiem posłał kolejnego posłańca do Goliad, rozkazując Fanninowi natychmiastowy odwrót do Victorii. Houston, przeczuwając najgorsze, wysłał swoich zaufanych zwiadowców „Głuchego" Smitha i Henry'ego Karnesa w kierunku SanAntonio, żeby sprawdzili pogłoski o zdobyciu Alamo. 20 mil za miastem, na drodze z San Antonio, zwiadowcy natknęli się na Susannę Dickinson i jej córkę, którym towarzyszyli dwaj czarni służący Travisa, Ben i Joe oraz płk Juan Almonte. Potwierdzona przez panią Dickinson wiadomość o upadku Alamo
136 i śmierci wszystkich obrońców fortu wywołała przerażenie i rozpacz wśród zgromadzonych w Gonzales Teksańczyków. Wielu ludzi natychmiast opuściło obóz i powróciło do domów, żeby zaopiekować się swoimi rodzinami. Dezercje z szeregów wojska i lamenty rodzin milicjantów z Gonzales poległych w Alamo wpłynęły demoralizująco na pozostałych ochotników. Generał Houston, widząc załamanie dyscypliny i upadek morale swoich żołnierzy, zdecydował, że nie jest w stanie przeprowadzić żadnej akcji ofensywnej przeciwko Meksykanom w SanAntonio. Uznał, że tylko szybki odwrót z Gonzales może uratować resztki jego armii przed katastrofą. Tych, którzy przy nim pozostali, zorganizował w pułk, na którego czele stanęli płk Edward Burleston, ppłk Sidney Sherman i mjr Arthur Somervell, i rozpoczął przygotowania do ewakuacji miasta. 13 marca do Gonzales dotarły wiadomości o marszu wojsk meksykańskich z San Antonio. Żołnierzy Houstona i mieszkańców Gonzales ogarnął popłoch. Houston oddał cywilom trzy z czterech swoich wozów taborowych i kazał zatopić w nurtach Guadelupe oba posiadane działa, których i tak nie miał jak ze sobą zabrać. 13 marca około północy wojsko teksaskie i cywilni uchodźcy wyszli z Gonzales i ruszyli w kierunku rzeki Colorado, gdzie Houston spodziewał się posiłków i skąd mógł bezpiecznie obserwować ruchy oddziałów gen. Santa Anny. Niedługo potem Karnes i Smith podpalili miasto i wysadzili w powietrze pozostawione tam zapasy prochu. W takich okolicznościach rozpoczął się masowy exodus Teksańczyków, który przeszedł do historii pod nazwą „Ucieczki w błocie" (Runaway Scrape). 11 marca gen. Santa Anna podzielił swoją armię, skoncentrowaną w SanAntonio, i wznowił ofensywę planując zaatakowanie Teksańczyków koncentrycznym uderzeniem kilku kolumn wojska. Po zdobyciu Alamo i przy biernej postawie Fannina w Goliad był już pewien, że losy wojny zostały przesądzone. Chciał teraz w efektowny sposób wpędzić w pułapkę siły Houstona i zgnieść je w kleszczach swoich kolumn,
137 z których każda wydawała się zdolna do samodzielnego stawienia czoła przeciwnikowi i w razie potrzeby mogła liczyć na wsparcie ze strony pozostałych. Jako pierwsza wyruszyła na północ, w kierunku Nacogdoches, kolumna gen. Gaony licząca 700 żołnierzy (bataliony Queretaro i Guanajuato, trochę kawalerii i artylerii). Miała ona wyjść na tyły Teksańczyków i odciąć ich od zaplecza w Stanach Zjednoczonych. Generał Sesma na czele 725 ludzi (bataliony Aldama, Matamoros i Toluca z kilkoma działami oraz trochę kawalerii z pułku Dolores) pomaszerował prosto na Gonzales, skąd miał ruszyć dalej przez San Felipe do Fort Anahuac. Nieco później, już po zniszczeniu zgrupowania Fannina, gen. Urrea, wzmocniony do 1400 ludzi przysłanymi z San Antonio oddziałami płk. Moralesa (baony Jimenez i San Luis Potosi) oraz płk. Montoy (baon Tres Villas i część baonu Guerrero), opuścił swoją bazę w Goliad (jako garnizon La Bahii pozostali Indianie z batalionów Tres Villas i Yucatan) i ruszył w kierunku na Victorię, Matagordę i Brazorię, żeby odciąć siły teksaskie od wybrzeża. Reszta wojsk meksykańskich, około 2000 żołnierzy z gen. Santa Anną i gen. Filisolą, pozostała na razie w SanAntonio czekając na rozwój sytuacji. 15 marca cofający się w strugach deszczu po zabłoconych drogach oddział Houstona dotarł do rzeki Navidad, skąd Houston wysłał raport do obradujących w Washington-on-the-Brazos delegatów na Konwencję. Po raz pierwszy donosił w nim o upadku Alamo i swoim odwrocie na północ. Informował także o 20 przypadkach dezercji od czasu wyjścia z Gonzales i zapowiadał reorganizację swych wojsk na linii rzeki Colorado. Na koniec pisał: „[...] podzieleni, bez wystarczających zapasów żywności, amunicji i artylerii, z dala od wszelkiej pomocy, bylibyśmy szaleni, wdając się teraz w walkę [...]" 27. 17 marca Houston dotarł do rzeki Colorado koło La 27
P. McDonald, The Trail to San Jacinto, American Press, Boston 1982, s. 15.
138 Grange i rozbił obóz przy przeprawie Burnham's Crossing. Z każdym dniem dołączali do niego nowi ochotnicy i gromady cywilnych uchodźców uciekające w panice przed nadchodzącymi wojskami meksykańskimi. Kiedy dwa dni później przeprawił swoich ludzi przez Colorado i ruszył na południe do brodu Beason's Ford, w pobliżu Columbus, miał w swoim obozie ponad 600 ochotników nie licząc setek uciekających cywilów. Na zachodnim brzegu Colorado, niemal całkowicie opuszczonym już przez kolonistów amerykańskich, pozostali jedynie nieliczni zwiadowcy z Kamesem i „Głuchym" Smithem, obserwujący ruchy wojsk meksykańskich i polujący na dezerterów. Tuż przed opuszczeniem przez siły Houstona Bumham's Crossing, stoczyli oni nad strumieniem Rocky Creek potyczkę z patrolem meksykańskim. Od wziętego wtedy do niewoli jeńca dowiedzieli się o nadciągającej kolumnie gen. Sesmy. Już następnego dnia po wyjściu Houstona z Gonzales gen. Santa Anna wiedział o odwrocie Teksańczyków i rozkazał gen. Sesmie kontynuowanie pościgu za uciekającym przeciwnikiem. 20 marca kolumna gen. Sesmy dotarła do brzegów Colorado, ale nie zdołała dopaść wycofujących się Teksańczyków, którzy odgrodzili się od Meksykanów wzburzonymi opadami deszczu wodami rzeki i obsadzili wszystkie okoliczne brody. Przez kilka dni gen. Sesma bezskutecznie poszukiwał dogodnej przeprawy przez Colorado. Kiedy nie znalazł żadnego odpowiedniego miejsca, wysłał do gen. Santa Anny gońca z prośbą o posiłki i rozpoczął budowę łodzi potrzebnych do pokonania rzeki w przyszłości. Houston pozostał w obozie przy brodzie Beason's Ford przez tydzień wzmacniając swoje siły i bezskutecznie oczekując na nadejście dwóch dział, po które wysłał do Velasco mjr. Williama T. Austina (fatalna pogoda i błotniste drogi uniemożliwiły przetransportowanie dział na czas). Przez pięć dni oba wrogie oddziały obozowały niemal naprzeciwko siebie rozdzielone tylko korytem rzeki. Sesma codziennie otrzymywał drobne posiłki, ale siły Houstona wzrosły w tym czasie do prawie
139 1400 ludzi (była to największa liczba żołnierzy, jaką kiedykolwiek dowodził podczas tej wojny). Kiedy schwytani przez zwiadowców teksaskich jeńcy meksykańscy przyznali, że liczba wojsk gen. Sesmy jest przesadzona i nie przekracza 800 ludzi, wszyscy w obozie teksaskim spodziewali się, że nadeszła wreszcie odpowiednia pora do walki. W tym samym czasie, kiedy oddziały Houstona dotarły do Colorado, Konwencja w Washington-on-the-Brazos zakończyła swoje prace nad nową konstytucją i wyborem tymczasowych władz Republiki Teksasu. 15 marca delegaci otrzymali raport Houstona, z którego po raz pierwszy dowiedzieli się o upadku Alamo i wznowieniu ofensywy przez wojska gen. Santa Anny. Wiadomość „rozniosła się jak ogień po wysokiej trawie" i spowodowała „całkowitą panikę" 28. Przewodniczący Konwencji, Richard Ellis, zaproponował natychmiastowe przerwanie obrad i przeniesienie ich w bezpieczniejsze miejsce, do Bradshaw nad rzeką Neches. Trzeźwiej myślący delegaci uspokoili atmosferę, ale od tej pory dalsze prace nad konstytucją trwały nieprzerwanie dniem i nocą. Zakończono je dopiero 16 marca o północy. Nowa konstytucja Teksasu w zasadzie przypominała konstytucję amerykańską z 1787 r., ale zawierała też pewne elementy zaczerpnięte z federalistycznej konstytucji Meksyku. Od ustawy zasadniczej Stanów Zjednoczonych różniła się głównie tym, że przewidywała istnienie Republiki Teksasu jako jednolitego terytorium nie podzielonego na stany i rządzonego wyłącznie przez władze centralne. Wzorem Meksyku natomiast, wybierany na trzyletnią kadencję prezydent nie mógł sprawować urzędu dwa razy z rzędu, a duchownych pozbawiono prawa piastowania urzędów państwowych. Tymczasowo prezydentem Republiki wybrano ascetycznego Szkota Davida G. Bumetta. Wiceprezydentem został Lorenzo de Zavala (1789-1836), znany 28 Ring-tailed Panthers and Comstalk Lawyers, The Men who Signed the Declaration of Independence, Star of the Republic Museum, Washington-on-the-Brazos 1992, s. 2.
140 meksykański liberał i polityczny przeciwnik Santa Anny, przebywający od 1835 r. na emigracji w Teksasie. Stanowisko Sekretarza Stanu objął Samuel P. Carson, Sekretarza Skarbu Bailey Hardman, Sekretarza Wojny płk Thomas J. Rusk, Sekretarza Marynarki Robert Potter, a Prokuratora Generalnego David Thomas. 17 marca o 4.00 nad ranem nowy rząd został zaprzysiężony. Kilka godzin później odbył swoje pierwsze posiedzenie gabinetowe, na którym podjęto decyzję o natychmiastowej ewakuacji władz nad Zatokę Galveston do Harrisburga (obecnie w granicach Houston) 29. W obozie przy brodzie Beason's Ford gen. Houston przez kilka dni zastanawiał się nad zaatakowaniem sił gen. Sesmy. Wreszcie 26 marca po południu, wbrew oczekiwaniom swoich żołnierzy gotowych do walki z Sesmą, kazał zwinąć obóz i rozpoczął odwrót do San Felipe. Jego decyzja wydawała się wszystkim niezrozumiała i stała się przedmiotem powszechnej krytyki. Houston tłumaczył się później, że miał wystarczające siły, żeby zaatakować gen. Sesmę, ale obawiał się, że sprowokuje tym do pościgu pozostałe kolumny meksykańskie, przed którymi nie zdołałby ewakuować swoich rannych, jakich miałby po bitwie. Były też inne powody takiej decyzji. Houston wiedział już zapewne o porażce zgrupowania Fannina nad Coleto Creek i nie chciał ryzykować utraty ostatnich oddziałów teksaskich, jakie jeszcze pozostały po klęskach w Alamo i Goliad. Miał też wątpliwości, czy jego niewyszkoleni ochotnicy sprostają w otwartym boju regularnym wojskom meksykańskim wspartym jazdą i ogniem artylerii. Krótko mówiąc, czuł, że jego oddziały nie mają ani wystarczającej siły, ani dyscypliny do prowadzenia działań ofensywnych. 29 O pośpiechu i panice, jaka ogarnęła rząd Burnetta, może świadczyć to, że S. Austin i pozostali komisarze teksascy w USA, Wharton i Archer, nie zostali nigdy oficjalnie poinformowani o ogłoszeniu niepodległości Teksasu i powołaniu nowych władz.
141 Houston tak długo, jak trzymał linię Colorado, mógł liczyć na dalsze posiłki z gęściej zaludnionych kolonii anglo-amerykańkich we wschodnim Teksasie oraz zaufanie władz i ludności cywilnej. Kiedy rozeszły się pogłoski o jego odwrocie znad Colorado, wszystkich ogarnęła panika, którą pogłębiły jeszcze wieści o masakrze ludzi Fannina. Niemal wszyscy Amerykanie na wschód od Colorado opuszczali swoje domy i uciekali w stronę granicy ze Stanami Zjednoczonymi. Z czasem exodus miał objąć prawie 20 000 przerażonych ludzi, którzy z mozołem brnęli w strugach deszczu po zabłoconych drogach w poszukiwaniu bezpiecznego schronienia we wschodnim Teksasie i sąsiedniej Luizjanie. Ochotnicy ciągnący na pomoc Houstonowi zawrócili do swych rodzin i wraz z nimi uchodzili w kierunku rzeki Sabine. Rozmokłe i zabłocone drogi zapełniły tłumy uciekinierów, koczujących nieraz przez kilka dni przy przeprawach przez wzburzone strumienie i rzeki. Pobocza dróg zawalał porzucony dobytek, połamane wozy i padłe zwierzęta. Na dodatek w oddziałach Houstona zaczęło narastać niezadowolenie i wielu ochotników zniechęconych strategią naczelnego dowódcy opuściło szeregi. Jedni odchodzili do swoich rodzin, inni w złości zamierzali walczyć na własną rękę. Tylko pierwszego dnia po odwrocie znad Colorado zdezerterowało 200 ludzi. Kiedy 28 marca Houston dotarł do San Felipe, miał ze sobą zaledwie połowę żołnierzy, z którymi dwa dni wcześniej opuścił Beason's Ford. W San Felipe zmęczone wojsko Houstona spędziło tylko jedną noc i następnego dnia rano ruszyło w górę Brazos do odległej o około 15-20 mil plantacji „króla bawełny" Jareda E. Groce'a (Groce's Plantation), koło dzisiejszego Hempstead. Houston, stosując konsekwentnie taktykę „spaloną ziemi", kazał spalić San Felipe, żeby nie mogło zapewnić schronienia ścigającym go oddziałom meksykańskim. Rozkaz spalenia miasta i zmiana kierunku marszu wywołały dalsze niezadowolenie wojska. Ludzie, którzy cofali się ustawicznie z Gonzales i znad Colorado mieli dość dalszego odwrotu i do-
142 magali się walki. Wielu z nich uważało, że należy ruszyć w przeciwnym kierunku, żeby zapewnić ochronę licznym osiedlom amerykańskim leżącym w dolnym biegu Brazos. Marsz w górę rzeki traktowali jako przejaw tchórzostwa i wydanie na pastwę wroga setek pozostałych jeszcze w dole rzeki osadników z dawnej kolonii Austina. Dowódcy dwóch kompanii ochotników, Moseley Baker i Wiły Martin, odmówili dalszego marszu z Houstonem do plantacji Groce'a i wraz ze swoimi ludźmi postanowili walczyć z nadchodzącymi Meksykanami. Wściekły na niesubordynowanych podkomendnych Houston wysłał pozostałą część wojska pod dowództwem ppłk. Shermana w kierunku plantacji Groce'a, a sam został w San Felipe, żeby rozmówić się z Bakerem i Martinem. Nie widząc lepszego wyjścia wyznaczył obu malkontentów na dowódców tylnej straży i wydał im rozkazy, które jak mu się wydawało, spełniały ich oczekiwania. Baker ze swoją 120-osobową kompanią obsadził San Felipe i miał bronić przed nadciągającym nieprzyjacielem brodu na rzece w pobliżu miasta. Martin ze 100 ludźmi ruszył kilkanaście mil w dół Brazos, żeby bronić przeprawy w Fort Bend. Po południu Houston dogonił siły główne koło strumienia Mili Creek, gdzie spędzono noc na 29 marca. Następnego dnia deszcz i błoto pozwoliły na przebycie zaledwie kilku mil i dopiero 31 marca zmęczone wojsko Houstona dotarło do plantacji Groce'a, gdzie rozłożyło się obozem. Tutaj Houston postanowił zatrzymać się na kilka dni, żeby dać odpocząć wyczerpanym ludziom, poprawić dyscyplinę i przeszkolić niewyćwiczonych ochotników przed zbliżającą się walką. W liście wysłanym z plantacji Groce'a do swego przyjaciela Thomasa Ruska informował, że ma pod swoją komendą 700-800 zdemoralizowanych ochotników, którym przywrócić ducha może tylko dłuższy odpoczynek, posiłki i dostawy zaopatrzenia. Wyraził też swoje niezadowolenie z ucieczki rządu do Harrisburga: „Ucieczka rządu będzie miała zły wpływ na
143 morale wojska. Dlaczego gabinet opuścił Washington?" 30. Na koniec krótko opisał swój sposób dowodzenia: „Po moim przybyciu nad Brazos [...] wielu chciało, żebym pomaszerował w dół rzeki, inni kierowali mnie w górę. Nie naradzałem się z nikim. Nie zwołałem żadnej narady wojennej. Jeśli popełnię błąd, cała wina spadnie na mnie!" 31. 4 kwietnia Rusk przybył osobiście do obozu Houstona przywożąc ze sobą nie tylko list od prezydenta Burnetta, ale i ostrzeżenie, że Burnett poważnie rozważa możliwość zastąpienia Houstona innym dowódcą (w rzeczywistości Burnett chciał już wtedy powierzyć dowództwo armii Ruskowi jako ministrowi wojny, ten jednak, będąc lojalnym przyjacielem Houstona, nie wyraził na to zgody). Rozgniewany Burnett, który nigdy nie darzył szczególną sympatią swojego generała (będąc człowiekiem przesadnie religijnym miał niechętny stosunek do alkoholu i uważał Houstona za prymitywnego osiłka i pijaczynę) nie szczędził Houstonowi wymówek, krytykując go za nieustanny odwrót i unikanie walki. „Nieprzyjaciel śmieje się z Pana z pogardą" - pisał złośliwie. „Musi Pan z nim walczyć!" 32. Treść listu i opinia Ruska nie pozostawiały wątpliwości. Houston miał do wyboru, podjąć walkę lub narazić się na dymisję i niesławę. Houston, mimo że prezydent i część wojska kwestionowała jego taktykę i umiejętności dowodzenia armią, ignorował to i trzymał się ściśle swoich planów, czekając aż Meksykanie rozciągną swoje linie komunikacyjne. Żeby przywrócić dyscyplinę w wojsku ogłosił, że każdy kto sprzeciwi się jego rozkazom i będzie nawoływał do buntu zostanie postawiony przed sądem wojennym i rozstrzelany. Nie zawahał się też powiesić czterech maruderów oskarżonych o gwałty i rabunki na ucie30
J. W.P o h 1, The Battle of San Jacinto, Texas State Historical Association, Houston 1989, s. 13-14. 31 Ibidem, s. 16-17. 32 Ibidem, s. 13.
144 kających osadnikach. Te zdecydowane kroki przyniosły zamierzony efekt. Przestraszeni ochotnicy przestali głośno szemrać i okazywać swoje niezadowolenie. Houston wykorzystując sytuację zreorganizował wojsko tworząc obok pułku Burlestona drugi pułk pod dowództwem mianowanego płk. Sidneya Shermana i kompanię zwiadowców pod dowództwem kpt. Henry'ego Karnesa, a potem zmusił wszystkich do intensywnego szkolenia. Ochotnicy chcąc nie chcąc poddali się narzuconemu reżimowi, choć wielu z nich nigdy nie przestało złorzeczyć Houstonowi i knuć za jego plecami intryg. Około 25 marca gen. Santa Anna otrzymał wiadomość od gen. Sesmy o obecności wojsk Houstona nad Colorado. Ponieważ Sesma domagał się posiłków, wysłał mu natychmiast z San Antonio 500 ludzi (baon Mexico City i część baonu Guerrero) pod dowództwem płk. Augustina Amata, a kilka dni później sam wyruszył za nim z resztą wojsk gen. Filisoli. Santa Anna, będąc od wielu miesięcy poza stolicą i obawiając się, że przedłużająca się nieobecność w Meksyku może zagrozić jego władzy, już wtedy rozważał możliwość powrotu do Mexico City i pozostawienie dokończenia kampanii swemu zastępcy, gen. Filisoli. Jego najbliżsi doradcy, gen. Filisola i płk Almonte przekonali go jednak do pozostania. Nie bez racji chyba uważali, że zwycięskie zakończenie wojny z Teksańczykami jak nic innego zapewni prezydentowi większe poparcie społeczne i pozwoli umocnić jego władzę w Meksyku. W ślad za posiłkami dla gen. Sesmy poszły także rozkazy dla generałów Gaony i Urrey. Santa Anna, zamierzając wziąć w kleszcze cofającego się Houstona, skierował kolumnę gen. Gaony z Bastrop na San Felipe, a kolumnie gen. Urrey nakazał wymarsz z Goliad w kierunku Brazorii. Sam 31 marca opuścił wojska Filisoli przeprawiające się przez Guadelupe w Gonzales i wyruszył do gen. Sesmy, który po odejściu Houstona przeszedł Colorado przez nie broniony bród Atasco-
145 sita koło Columbus. 5 kwietnia Santa Anna połączył się z wojskami Sesmy i razem na czele 1400 żołnierzy ruszyli za Houstonem do San Felipe. Następnego dnia, podczas noclegu w gospodzie Elizabeth Powell nad rzeką San Bernard, dotarły do nich pierwsze wiadomości o ucieczce rządu teksaskiego do Harrisburga. 7 kwietnia wojska meksykańskie weszły do ruin San Felipe, które Mosley Baker spalił przedwcześnie 29 marca po otrzymaniu od swych zwiadowców przesadzonej wiadomości o zbliżaniu się oddziałów gen. Sesmy. Od schwytanego w San Felipe Amerykanina gen. Santa Anna dowiedział się, że wojska Houstona zredukowane do około 800 ludzi odpoczywają na plantacji Groce'a. Wywnioskował z tego, że po odpoczynku i reorganizacji zamierzają wycofać się w bezpieczniejsze miejsce za rzekę Trinity. Żeby temu zapobiec postanowił przeprawić swoich ludzi na drugi brzeg Brazos. Na szczęście dla Houstona, tylna straż Bakera mocno ufortyfikowała swoje pozycje przy brodzie na Brazos i uniemożliwiła Meksykanom przeprawę przez wzburzoną rzekę. Generał Santa Anna rozesłał patrole w górę i w dół rzeki z zamiarem znalezienia odpowiedniego miejsca do przeprawy i zaskoczenia ludzi Bakera nocnym atakiem od tyłu. Kiedy okazało się, że przeprawa jest niemożliwa, rozkazał gen. Sesmie budowę dwóch dużych płaskodennych łodzi, a sam na czele 500 grenadierów i 50 dragonów ruszył zniecierpliwiony w dół Brazos w poszukiwaniu innego miejsca nadającego się do przekroczenia rzeki. Po trzech dniach jego zwiadowcom udało się znaleźć łódź pozostawioną na zachodnim brzegu Brazos koło Fort Bend. To pozwoliło na przerzucenie przez rzekę wystarczającej liczby żołnierzy, którzy 10 kwietnia zaskoczyli i zmusili do ucieczki broniącą brodu kompanię Willy Martina. Generał Sesma, zawiadomiony o zdobyciu przeprawy w Fort Bend, zaprzestał dalszej budowy łodzi i, nie czekając na spóźniające się z powodu trudnych warunków na drogach kolumny Gaony i Filisoli, ruszył w ślad za oddziałem gen. Santa
146 Anny, z którym połączył się 13 kwietnia. Od jeńca z oddziału Martina obaj dowódcy dowiedzieli się, że prezydent Burnett, wiceprezydent de Zavala i większość pozostałych członków rządu teksaskiego znajdują się w Harrisburgu, zaledwie 15 mil od meksykańskiego obozu. Wiadomość ta zelektryzowała gen. Santa Annę i uświadomiła mu, że szybkim marszem może zaskoczyć Teksańczyków w Harrisburgu i schwytać Burnetta oraz swojego starego wroga de Zavalę. Trudno powiedzieć, co sprawiło, że nagle Santa Anna zrezygnował ze swojego głównego celu, jakim było zniszczenie wojsk Houstona i zainteresował się najpierw możliwością schwytania członków rządu teksaskiego przebywających w Harrisburgu. Prawdopodobnie wpłynęła na to wiadomość o niespodziewanej śmierci wiceprezydenta Miguela Barragana, sprawującego w Meksyku władzę pod nieobecność Santa Anny. Santa Anna pozbawiony swego lojalnego współpracownika zaczął poważnie obawiać się o stabilność swojej władzy prezydenckiej i uznał, że w jego interesie leży jak najszybszy powrót do Meksyku. Najszybszym sposobem wydawał się powrót drogą morską, ale istniała obawa, że statek Santa Anny mógłby wpaść w ręce Teksańczyków, których flota kaperska złożona z czterech okrętów kontrolowała wybrzeże. Pozostawała zatem dłuższa, ale za to bezpieczniejsza droga lądowa. Nie chcąc tracić czasu uznał, że najszybszym sposobem zakończenia wojny będzie jednoczesne pozbawienie Teksańczyków samozwańczych władz i zmuszenie zdemoralizowanych wojsk Houstona do ucieczki z Teksasu lub rozbicie ich w bitwie, co do wyniku której nie miał żadnych wątpliwości. 15 kwietnia rano gen. Santa Anna opuścił Fort Bend na czele 50 dragonów i 700 wybranych piechurów z jednym działem (prawdopodobnie 12-funtowym) i ruszył szybkim marszem w stronę Harrisburga. Generał Sesma z resztą swoich żołnierzy pozostał na miejscu w oczekiwaniu na przybycie wojsk gen. Filisoli. Wieczorem 15 kwietnia kawaleria
147 gen. Santa Anny wpadła do Harrisburga, ale znalazła osiedle opuszczone przez wszystkich mieszkańców, z wyjątkiem trzech drukarzy drukujących właśnie tekst Deklaracji Niepodległości w redakcji miejscowej gazety „Telegraph and Texas Register". Od nich Meksykanie dowiedzieli się, że rząd teksaski opuścił Harrisburg przed kilkoma godzinami na pokładzie parowca Cayuga, udając się do New Washington (Morgan's Point) nad Zatoką Galveston i że Houston z 800 ludźmi nadal znajduje się na plantacji Groce'a. Santa Anna, rozczarowany zrozumiał, że niepotrzebnie czekał z rozpoczęciem pościgu do rana i gdyby zdecydował się na nocny marsz jego akcja mogłaby się zakończyć sukcesem. 16 kwietnia wysłał przodem płk. Almonte na czele 50 dragonów, mając nadzieję, że uda im się jeszcze dogonić Burnetta w New Washington. Potem skierował gońca do gen. Filisoli, który tymczasem połączył się w Fort Bend z siłami gen. Sesmy, i zażądał natychmiastowego przysłania mu posiłków w postaci 500 doborowych piechurów (infantes escogidos). Zły, że nie udało mu się złapać Burnetta, kazał spalić Harrisburg i ruszył śladem płk. Almonte do New Washington. Kiedy dragoni płk. Almonte dotarli do celu, Burnett z żoną i członkami rządu dopływali właśnie łodzią do zakotwiczonego w zatoce szkunera Fos/z. Wsiedli na statek, będąc cały czas w kontakcie wzrokowym z Meksykanami, i odpłynęli na jego pokładzie do Galveston, skąd Burnett planował dalszą ucieczkę do Nowego Orleanu. Generał Santa Anna z piechotą dotarł do New Washington 18 kwietnia około południa, a przed wieczorem nadciągnął gen. Castrillion z obsługą działa. W New Washington Meksykanie złupili porzucone w magazynach towary i rozbili obóz, w którym pozostali do rana 20 kwietnia. W tym czasie zwiadowcy meksykańscy odkryli obecność kolumny Houstona, która 18 kwietnia dotarła do Harrisburga i rozłożyła się tu obozem. Santa Anna natychmiast zwrócił swoją uwagę na Houstona i doszedł do wniosku, że Teksańczycy usiłują dotrzeć do przeprawy
148 Lynch's Ferry na rzece San Jacinto (około 8-10 mil od New Washington) a później wycofać się za Trinity River. Żeby im w tym przeszkodzić i odciąć odwrót na lewy brzeg San Jacinto, generał Santa Anna wysłał jako straż przednią kompanię dragonów kpt. Barragana, a z resztą wojska około 8.00 rano opuścił obóz w New Washington i marszem ubezpieczonym, ze strzelcami po bokach kolumny, wyruszył w kierunku Lynch's Ferry. Houston nie marnował czasu w obozie na plantacji Groce’a. W ciągu dwóch tygodni jego siły wzrosły do ponad 1000 ludzi, wśród których znalazło się wielu nowych ochotników ze Stanów Zjednoczonych (w tym około 200 umundurowanych dezerterów z armii USA). Wspomagany autorytetem Thomasa Ruska przeszkolił swoich przemoczonych, złych i schorowanych ochotników, ucząc ich podstawowych manewrów i sposobów walki, formowania linii, ataku szybkim krokiem i strzelania salwami. Zorganizował szpital polowy i zaopatrzenie, w czym wielki udział miał właściciel plantacji Jared Groce. Dzięki niemu wojsko Houstona otrzymało znaczne ilości żywność, amunicji i ubrań, których tak bardzo brakowało przemoczonym i zmarzniętym Teksańczykom. Wyjątkowo mokra i zimna wiosna sprawiła, że wielu z nich było przeziębionych, pojawiła się też groźba wybuchu epidemii dezynterii i odry. 11 kwietnia Houston zdecydował się przeprawić swoje oddziały na wschodni brzeg Brazos. Tego samego dnia do jego obozu dotarły dwa oczekiwane działa przyprowadzone przez mjr. Williama Austina z Velasco. Nazwane „Bliźniaczkami" („Twin Sisters") żelazne sześciofuntówki były darem mieszkańców miasta Cincinnati w Ohio. 13 marca statek płynący rzekami Ohio i Missisippi przywiózł je do Nowego Orleanu, a stamtąd zostały przewiezione morzem do Velasco. Ponieważ stan dróg uniemożliwił dostarczenie ich drogą lądową do obozu Houstona w Beason's Ford, przetransportowano je statkiem przez Zatokę Galveston i dalej
149 rzekami San Jacinto i Buffalo Bayou do Harrisburga, skąd przyciągnięto je pożyczonym zaprzęgiem wołów do plantacji Groce'a. Na szczęście Houston miał pod swoimi rozkazami kilku doświadczonych artylerzystów, którym natychmiast powierzył opiekę nad działami. Dowództwo oddziału artylerii objął ppłk James Neill, dawny dowódca garnizonu Alamo, a jego zastępcą został ppłk George W. Hockley, pełniący równocześnie funkcję szefa sztabu Houstona. Każde z dział potrzebowało obsługi liczącej dziewięciu ludzi, ale na wszelki wypadek przydzielono do nich dwa razy tyle ochotników. 13 kwietnia Houston otrzymał nowy list od Burnetta, w którym prezydent znowu domagał się wydania walki Meksykanom: „[...] rząd oczekuje od Pana akcji. Nadszedł czas, żeby się zdecydować, czy oddamy ten kraj bez walki i uciekniemy, czy spotkamy się z wrogiem i podejmiemy chociaż jeden wysiłek w obronie naszej chwalebnej niepodległości" 33. W ciągu dwóch dni Houston przeprawił swoją armię przez Brazos na pokładzie parowca „Yellowstone", który przypłynął do plantacji Groce'a po transport bawełny, i kazał się jej skoncentrować na farmie Donoho, kilka mil na wschód od okazałej siedziby Groce'a zwanej „Bernardo". W tym czasie dotarły już do niego wiadomości o uchwyceniu przez Meksykanów przeprawy w Fort Bend i ucieczce Martina. Kiedy 14 kwietnia Houston przybył do Donoho, zastał tu wszystkie swoje oddziały razem z kompaniami Bakera i Martina. Obydwaj dowódcy, kiedy tylko dowiedzieli się o planach wymarszu na wschód, znowu odmówili podporządkowania się rozkazom Houstona i postanowili działać na własną rękę. Houston nie zdecydował się ich ukarać, gdyż obawiał się fermentu w wojsku, ale postanowił pozbyć się obu kłopotliwych dowódców. Wiły Martin opuścił Donoho i pomaszerował ze swoimi ludźmi do Nacogdoches, żeby bronić tamtejszych osa33
K i n g s t o n, op. cit., s. 84- 85
150 dników przed spodziewanym powstaniem Indian. Mosley Baker udał się natomiast do przeprawy Robbin's Ferry na rzece Trinity, gdzie miał osłaniać cywilnych uchodźców uciekających do Luizjany (na wiadomość o marszu Meksykanów przeciwko Houstonowi kompania Bakera dołączyła do jego wojsk i zdążyła wziąć udział w bitwie na San Jacinto). Po odejściu Martina i Bakera w oddziałach teksaskich znowu rozeszły się pogłoski, że Houston wcale nie zamierza walczyć i szykuje się do dalszego odwrotu w kierunku Nacogdoches. Wielu ochotników było przekonanych, że Houston jest gotów do opuszczenia Teksasu i szukania schronienia pod opiekuńczymi skrzydłami armii amerykańskiej, której silne posterunki rozlokował na granicy teksaskiej wojskowy komendant Luizjany gen. Edmund P. Gaines. 16 kwietnia, po zebraniu wszystkich oddziałów, Houston opuścił Donoho i bez wyznaczenia celu kazał ruszyć wojsku na wschód drogą, która po rozwidleniu mogła prowadzić do Nacogdoches lub do Harrisburga. Jakieś 15 mil za Donoho znajdowało się rozwidlenie dróg, przy którym stał dom farmera Robertsa. Wielu żołnierzy zapowiedziało, że jeśli Houston każę skręcić w prawo do Harrisburga pójdą za nim, ale jeśli skręci w lewo do Nacogdoches, pozbawią go dowództwa i wybiorą nowego wodza, który będzie chciał walczyć z Meksykanami. Czołówka kolumny dotarła do rozwidlenia i zwolniła nie znając kierunku dalszego marszu. Kilku ochotników podeszło do farmera Robertsa stojącego w bramie i zapytało, która droga prowadzi do Harrisburga. Kiedy wskazał im właściwy kierunek, od czoła kolumny rozległy się okrzyki: „Na prawo, chłopcy, na prawo!" i maszerująca w niepewności kolumna skręciła w tę stronę. Houston, jadący obok na koniu, nie powiedział ani słowa i nigdy później nie ustalono, czy to samo wojsko wymusiło na nim właściwy kierunek marszu, czy pozostawał on w zgodzie z jego wcześniejszymi zamierzeniami. Niektórzy twierdzili, że było to psychologiczne za-
151 granie ze strony Houstona. Pozwolił żołnierzom samym zadecydować o swoim losie i zostawiając im wybór między zwycięstwem albo śmiercią, wyzwolił w nich zbiorową determinację, wzmacniającą morale i jedność armii. Sam Houston nigdy nie komentował tego wydarzenia, chociaż w oficjalnym raporcie po bitwie na San Jacinto wspominał, że celem marszu jego wojsk był Harrisburg. Jak było naprawdę nie wiadomo, ale faktem jest, że 18 kwietnia po południu, po dwóch i pół dnia drogi, przy padającym nieustannie deszczu i przebyciu 55 mil z Donoho, wojsko Houstona dotarło do Buffalo Bayou naprzeciwko spalonego przez Meksykanów Harrisburga i rozłożyło się tu obozem.
SAN JACINTO Zwycięstwo jest pewne. Ufajcie Bogu i nie bójcie się. Ofiary Alamo i ci, których zamordowano w Goliad, wołają o zemstę. Pamiętajcie o Alamo! Pamiętajcie o Goliad! (gen. Sam Houston, 19 kwietnia 1836 r.)
Kiedy zmęczone forsownym marszem z Donoho wojsko Houstona zaległo nad Buffalo Bayou, zaszło wydarzenie, które prawdopodobnie przesądziło o dalszych losach wojny. 18 kwietnia wieczorem teksascy zwiadowcy pochwycili na drodze do Harrisburga dwóch meksykańskich kurierów wiozących wiadomości od gen. Filisoli do Santa Anny. Ze znalezionych przy nich dokumentów Houston dowiedział się kilku ważnych rzeczy. Po pierwsze, miał przed sobą niewielkie siły meksykańskie liczące około 800 ludzi. Po drugie, wojskami tymi dowodził osobiście gen. Santa Anna. Po trzecie wreszcie, na pomoc Santa Annie maszerowały już z Fort Bend posiłki prowadzone przez gen. Cosa. Po raz pierwszy w tej wojnie przed Houstonem otworzyła się szansa, na jaką czekał od dawna. Oto nadarzała się okazja stoczenia bitwy z przeciwnikiem, któremu dorównywał liczebnie i, przy odrobinie szczęścia, wyeliminowania z dalszej walki samego naczelnego wodza armii meksykańskiej. 19 kwietnia rano Houston i Rusk zebrali swoją małą armię nad brzegiem Buffalo Bayou i wygłosili do niej przemówienia. Pierwszy wystąpił Houston, który na zakończenie powiedział: „Armia przekroczy rzekę i spotka się z nieprzyjacielem.
153 Niektórzy z nas mogą zginąć i muszą zginąć, ale, żołnierze, pamiętajcie o Alamo! Alamo! Alamo!" 1. Starannie przygotowana mowa jeszcze bardziej rozpaliła nastroje Teksańczyków, którzy od dawna czekali na takie słowa swojego wodza. Major Somervell obserwujący reakcje wojska zauważył: „Do diabła! Wiem, że po takim przemówieniu nie będzie wielu jeńców" 2. Rusk przemówił w równie podniosłym nastroju, ale szybko zakończył swoje wystąpienie mówiąc, że dość już powiedziano i że nadszedł czas działania. W obozie koło Harrisburga Houston pozostawił wszystkie bagaże i od 150 do 200 chorych pod strażą 75-osobowego oddziału mjr. McNutta. Początkowo wyznaczył do osłony obozu kompanię kpt. Seguina, która przez większość odwrotu z Gonzales stanowiła tylną straż jego armii. Kiedy jednak Seguin zaprotestował przeciwko próbie wyłączenia jego ludzi z walki, Houston zmienił rozkaz i ostatecznie kompania Seguina wzięła udział w bitwie. Houston przeprawił pozostałe wojsko przez Buffalo Bayou poniżej Harrisburga i wszedł na drogę prowadzącą do przeprawy promowej Lynch's Ferry. W czasie marszu wzdłuż Buffalo Bayou przeszedł drewniany most na strumieniu Vince's Bayou i wkroczył na równinę San Jacinto ciągnącą się aż do odległej o 8-9 mil rzeki o tej samej nazwie. Marsz trwał do północy, dopiero wtedy Houston zarządził kilkugodzinny odpoczynek. Wczesnym świtem 20 kwietnia wojsko Houstona ruszyło w dalszą drogę i około 6.00 rano zatrzymało się na śniadanie. Przygotowania do posiłku przerwali nagle zwiadowcy, którzy przywieźli wiadomość o przednich strażach nieprzyjaciela nadciągających od strony New Washington. Żołnierze Houstona rezygnując ze śniadania zaczęli zaraz strzelać w powietrze z muszkietów i karabinów, chcąc osuszyć broń z nocnej wilgoci. Houston w obawie, że huk wystrzałów może 1 2
M c D o n a 1 d, op. cit., s. 27. Ibidem, s. 27.
154 zaalarmować Meksykanów zakazał strzelania, ale nikt nie chciał go słuchać. W końcu, wiedząc, jakim wojskiem dowodzi, dał sobie spokój i kazał ruszać w dalszą drogę. W czasie marszu od południowego wschodu dostrzeżono chmury dymu. Początkowo wszyscy myśleli, że to pożar prerii, ale wkrótce zwiadowcy odkryli, że płonie podpalony przez Meksykanów New Washington. Po kilku godzinach Teksańczycy dotarli wreszcie do Lynch's Ferry i około południa rozłożyli się na odpoczynek nad brzegiem San Jacinto. O godz. 13.00 powrócił z rekonesansu płk Sidney Sherman, przywożąc wiadomość, że meksykańscy dragoni znajdują się nie dalej jak milę od obozu Teksańczyków. Houston, chcąc ukryć przed nieprzyjacielem liczebność swojej armii i posiadane działa, kazał cofnąć się swoim ludziom około pół mili od wcześniejszej pozycji i ukrył ich w gęstej dębinie porastającej południowy brzeg Buffalo Bayou. Około 14.00 przed linią Teksańczyków pojawili się pierwsi zwiadowcy meksykańscy. Zaskoczeni widokiem teksaskich straży natychmiast skryli się za drzewami jednego z zagajników porastających równinę i czekali na nadejście sił głównych. Równina San Jacinto, na której szykowały się teraz do bitwy oba wrogie wojska, przypominała swym wyglądem duży cypel wrzynający się od północy i północnego wschodu w rozlewiska wodne utworzone z połączenia dwóch rzek San Jacinto i Buffalo Bayou. Od strony północnej, tam gdzie znajdowały się teraz stanowiska Teksańczyków, oblewały ją wody Buffalo Bayou. Przy samym krańcu cypla Buffalo Bayou wpadała do płynącej na południowy wschód rzeki San Jacinto. Ta zaś, od miejsca połączenia z Buffalo Bayou, tworzyła szerokie rozlewisko, które poniżej New Washington łączyło się z wodami Zatoki Galveston. W dolnym biegu San Jacinto znajdowało się kilka małych zbiorników wodnych, z których największy, jezioro Peggy's Lake, swoim wyglądem przypominało małą zatoczkę opływającą równinę od południowego wschodu.
155 Po obu stronach San Jacinto rozciągał się pas bagnistych moczarów, porośniętych krzakami i pojedynczymi kępami drzew. Na zachodnim brzegu moczary odgradzała od równiny niewysoka skarpa, za którą leżała rozległa przestrzeń, ciągnąca się na milę z północy na południe i kilka mil ze wschodu na zachód. Pokryta wysoką do kolan trawą, wśród której tu i ówdzie widać było kilka całkiem dużych zagajników pełnych dębów i innych mniejszych drzew, stanowiła naturalne pastwiska dla leżącego opodal hodowlanego rancha należącego do Peggy McCormick. Od zachodu równinę San Jacinto ograniczał bagnisty strumień Vince's Bayou, wpadający poniżej Harrisburga do Buffalo Bayou. Przerzucony nad nim drewniany most Vince'a (Vince's Bridge)3 stanowił jedyne dogodne przejście na drodze z Harrisburga, która biegła wzdłuż Buffalo Bayou i prowadziła do przeprawy promowej Lynch's Ferry na rzece San Jacinto. W odległości kilkuset metrów od przeprawy, na wysokości dębiny, w której kryli się Teksańczycy Houstona, odchodził szlak prowadzący do New Washington, którym teraz nadchodziła w szyku bojowym kolumna wojsk gen. Santa Anny. Po drugiej stronie rzeki, naprzeciwko Lynch's Ferry, leżała nieduża osada Lynchburg, z której biegła w kierunku Trinity droga do Luizjany i odchodzący od niej trakt do Fort Anahuac. Zaraz za meksykańskimi zwiadowcami nadciągnęli idący w straży przedniej dragoni kpt. Barragana. Nie wiedząc, że mają przed sobą całą armię Houstona śmiało zbliżyli się do pozycji Teksańczyków dodając sobie animuszu dźwiękiem trąbek sygnałowych. Ich krzykliwe tony spowodowały zdenerwowanie wśród ukrytych Teksańczyków. Wielu z nich mówiło potem, że to pierwsze spotkanie z wojskami Santa Anny było najbardziej stresującym epizodem całej kampanii. Hou3
Most Vince'a - nazwany tak od pobliskiej farmy należącej do farmera Vince'a.
156 ston, widząc zbliżającą się kawalerię meksykańską, kazał wytoczyć z ukrycia oba działa i ostrzelać nadjeżdżających dragonów. Kapitan Isaac N. Moreland, dowodzący tego dnia obsługą jednego z dział, zwlekał czekając aż Meksykanie zbliżą się jeszcze bardziej. Zdenerwowany Houston dopadł do działa i wrzasnął podniesionym głosem: "Przygotować działo i strzelać!" Zanim jednak działo zdołało wystrzelić, zaalarmowani donośnym krzykiem Houstona dragoni zatrzymali się, a po chwili, dostrzegając teksaską artylerię, zawrócili do swoich. Ci, którzy stali bliżej, zaczęli szemrać, że Houston celowo zaalarmował wroga i zaraz rozeszła się plotka, że dowódca nadal unika walki. Niedługo po odjeździe dragonów od strony meksykańskiej podciągnięto działo osłaniane przez oddział piechoty i kawalerii. Z odległości kilkuset metrów ostrzelało ono pozycje Houstona, mierząc zapewne w stanowiska „Bliźniaczek". Na szczęście dla Teksańczyków pierwszy strzał poszedł górą i nie wyrządził im żadnej szkody. Zaraz odezwały się oba ich działa i Meksykanie cofnęli się poza zasięg ich skutecznego ognia. Przez kilkadziesiąt minut trwał swoisty pojedynek artyleryjski, w czasie którego żadna ze stron nie poniosła żadnych strat 4. Około 16.00 znudzony tym widokiem płk Sherman zameldował się u gen. Houstona z propozycją zaatakowania meksykańskiego działa na czele konnych ochotników. Houston początkowo odmówił zgody wskazując na niebezpieczeństwo ze strony nieprzyjacielskiej kawalerii, ale ustąpił wobec nalegań Shermana. Zanim jednak Sherman zdążył wyprowadzić atak, Meksykanie ściągnęli działo ze stanowiska i rozpoczęli odwrót. Nie zrażeni tym widokiem jeźdźcy teksascy, w liczbie 85 ludzi, popędzili w kierunku pozycji meksykańskich. Kiedy zbliżyli się do stanowisk Meksykanów wystrzelili i zatrzymali się, żeby ponownie naładować broń. W tym samym momen4
Po bitwie gen. Santa Anna przyznał, że chciał w ten sposób wywabić Teksańczyków z ukrycia i zorientować się co do ich liczebności.
157 cie zostali ostrzelani przez meksykańską piechotę osłaniającą działo i zaatakowani przez dragonów. Pod ich naporem cofnęli się trochę, ale po załadowaniu karabinów odparli meksykański kontratak i ruszyli do następnej szarży. W tym czasie od strony meksykańskiej zaczęły nadciągać nowe oddziały piechoty, a działo ponownie zajęło stanowisko i ostrzelało ludzi Shermana. Na widok meksykańskich posiłków Teksańczycy wstrzymali szarżę i zamiast wycofać się do swoich sił głównych sami zaczęli oglądać się do tyłu w oczekiwaniu na wsparcie. Houston, widząc, że nieprzemyślany atak Shermana może przekształcić się w poważniejsze starcie na warunkach podyktowanych przez Meksykanów, powstrzymał pozostałych ochotników na linii drzew i dał Shermanowi sygnał do odwrotu. Ten, mając trzech ciężko rannych i kilka zabitych koni, niechętnie cofnął swoich ludzi. Był już na to najwyższy czas, bo ośmieleni Meksykanie znowu zaczęli zbliżać się do osamotnionych kawalerzystów teksaskich. W czasie pośpiesznego odwrotu wyróżnił się ochotnik z Georgii Mirabeau B. Lamar, jeden z najostrzejszych krytyków Houstona i jego dotychczasowej strategii. Nie tylko wywiózł z pola walki dwóch rannych kolegów, ale zabił przy tym z pistoletu szarżującego dragona meksykańskiego. Jego czyn wywołał aplauz wśród obserwujących tę scenę Teksańczyków (następnego dnia Houston docenił postawę Lamara mianując go pułkownikiem i dowódcą teksaskiej kawalerii). Nadchodzący zmierzch przerwał dalszą walkę i obie strony wróciły na wcześniejsze pozycje. Meksykanie cofnęli się na odległość trzech czwartych mili i rozbili obóz pod osłoną krzewów porastających południową cześć równiny San Jacinto na wysokości Peggy's Lake. Wieczorem rozpalili ogniska i w ich świetle rozpoczęli stawiać na swoim przedpolu zaimprowizowaną barykadę o wysokości 1,5 m zbudowaną z juków, skrzyń i worków z zapasami, pośrodku której przygotowano stanowisko dla działa.
158 W obozie teksaskim nie wszyscy chcieli się pogodzić z przerwaniem walki tego dnia. Wielu Teksańczyków wiedziało już o posiłkach prowadzonych przez gen. Cosa z Fort Bend na pomoc Santa Annie i wyrażało zdziwienie, że Houston nie chce stoczyć walki przed ich przybyciem. Houston jak zwykle nie radził się nikogo. Uznał, że skoro odpadł element zaskoczenia, nie powinien spieszyć się z rozpoczynaniem walki i wolał zaczekać na inną okazję do ataku lub w ostateczności stoczyć bitwę obronną na umocnionych pozycjach. Chociaż sam nie był zawodowym wojskowym, miał jednak duże doświadczenie wojenne wyniesione z wojny z Krikami w latach 1813-1814. Wyróżnił się wtedy w bitwie na Horseshoe Bend (27 marca 1814 r.), gdzie miał okazję widzieć, jak słabsze liczebnie siły Indian z powodzeniem broniły się przed atakującymi wojskami gen. Jacksona zza dawnych fortyfikacji brytyjskich umocnionych pniami ściętych drzew. Nie będąc pewnym, czy siły Cosa są jedynymi posiłkami wysłanymi na pomoc Santa Annie, postanowił zaczekać, żeby się o tym przekonać i odłożył decyzję o bitwie do dnia następnego. Niektórzy z późniejszych krytyków Houstona zarzucali mu, że rozważał nawet ewentualność przeprawienia się przez San Jacinto i dalszy odwrót za Trinity, w którego trakcie chciał szukać innej okazji do zaatakowania ścigających go wojsk Santa Anny lub nawet uciec z wojskiem do Luizjany. 21 kwietnia około 9.00 rano drogą od Harrisburga nadeszły posiłki meksykańskie dowodzone przez gen. Cosa. Ich przybycie zburzyło dotychczasowy porządek i na kilka godzin wprowadziło zamieszanie w obozie meksykańskim. Generał Santa Anna nie był zadowolony z żołnierzy przyprowadzonych przez gen. Cosa. Zamiast oczekiwanych weteranów w oddziale przysłanym przez gen. Filisolę znalazło się wielu nowych rekrutów. Zmęczeni całonocnym marszem nie nadawali się zupełnie do walki i zaraz po przybyciu do obozu zaczęli szukać miejsca do odpoczynku i przygotowania posiłku. Około południa gen. Santa Anna doszedł do wniosku, że tego
159 dnia nie grozi mu już żadne niebezpieczeństwo ze strony Teksańczyków. Ponieważ zbliżała się tradycyjna pora meksykańskiej sjesty, udał się do swojego namiotu i pozwolił żołnierzom na odpoczynek. Pewny swej przewagi zamierzał dać wojsku odpocząć przez resztę dnia i zaatakować przeciwnika dopiero następnego ranka. Siły meksykańskie wynosiły teraz około 1300 efektywnych żołnierzy (do tego pewna liczba osób cywilnych towarzyszących wojsku). Składały się na nie bataliony Aldama, Guerrero, Matamoros i Toluca, dwie kompanie z baonu Guadalajara i kompanie wyborcze z baonu Mexico City oraz trochę kawalerii i artylerzystów z jednym działem. Jak na ironię, nie było wśród nich ani jednego żołnierza z oddziałów, które dokonały egzekucji ludzi Fannina w Goliad. Zawiadomiony o przybyciu posiłków meksykańskich gen. Houston zareagował we właściwy dla siebie sposób. Nie wychodząc z namiotu stwierdził, że ruch w obozie meksykańskim jest tylko demonstracją wojsk Santa Anny mającą zdezorientować i przestraszyć Teksańczyków. Około godz. 10.00, w tajemnicy przed wojskiem, wezwał jednak do siebie „Głuchego" Smitha i kazał mu przygotować oddział zwiadowców z siekierami potrzebnymi do zniszczenia mostu Vince'a. Wielu sądziło później, że celem misji Smitha miało być odcięcie drogi odwrotu i zmuszenie Teksańczyków do walki „na śmierć i życie". Być może Houston rzeczywiście chciał w ten sposób dodatkowo zmobilizować swoich ludzi i stworzyć wrażenie, że jedynym ratunkiem jest zwycięstwo. Przede wszystkim chodziło mu jednak o odcięcie drogi ewentualnym, dalszym posiłkom meksykańskim, o których wprawdzie nic nie wiedział, ale nie mógł wykluczyć ich nadejścia. Około południa wśród Teksańczyków zaczęło narastać zniecierpliwienie. Wielu żołnierzy i oficerów w rozmowach między sobą obwiniało Houstona o niepotrzebną zwłokę i dopuszczenie do wzmocnienia sił Santa Anny. Coraz głośniej rozlegały się głosy, że należy natychmiast atakować. Nawet adiutant Houstona, John Wharton, włączył się do agitacji i
160 namawiał żołnierzy do walki. Niespodziewanie, wczesnym popołudniem, Houston zwołał jedyną w czasie tej kampanii radę wojenną. Jej przedmiotem stała się dyskusja nad tym, czy należy stoczyć bitwę jeszcze tego samego dnia, czy odłożyć ją do dnia następnego. Przebieg narady usprawiedliwiał dotychczasową niechęć Houstona do radzenia się swoich oficerów. Wszyscy dowódcy chcieli walczyć, ale nie było wśród nich jedności. Ostatecznie większość zebranych oficerów opowiedziała się za przełożeniem bitwy na następny dzień, przy czym przeważała opinia, że powinna to być bitwa obronna. Zaraz po naradzie, podczas której w zasadzie nie podjęto żadnej decyzji, Houston kazał „Głuchemu" Smithowi i jego zwiadowcom zniszczyć most Vince'a i nie informować o tym wojska bez wyraźnego rozkazu. Jednocześnie wysłał zaufanego oficera, płk. Josepha Benneta, żeby zorientował się w nastrojach żołnierzy. Około godz. 15.00 Bennet zakończył obchód obozu i zameldował Houstonowi, że wszyscy są gotowi do walki. Kilka minut później Houston miał już przygotowany plan bitwy. Około 15.30 zaskoczeni Teksańczycy, spośród których wielu jeszcze przed chwilą gotowych było zakładać się o to, że Houston nigdy nie zdecyduje się na walkę, zostali poderwani rozkazem do formowania linii bojowej. Na lewym skrzydle stanął 2 pułk dowodzony przez płk. Sidneya Shermana. W centrum szyku ustawił się 1 pułk pod dowództwem płk. Edwarda Burlestona. Na prawo od niego zajęły pozycje działa „Bliźniaczki". W zastępstwie dowodzącego wcześniej artylerią ppłk. Jamesa Neilla, który odniósł ranę w starciu poprzedniego dnia, dowództwo nad działami objął ppłk George Hockley. Prawe skrzydło wojsk Houstona tworzyły cztery kompanie regularnej piechoty ppłk. Henry'ego Miliarda, która miała osłaniać działa, i oddział kawalerii Mirabeau Lamara liczący 61 ludzi. Za tak sformowanym szykiem bojowym stanął malutki oddziałek grajków, trzech flecistów i dobosz, którzy swoją muzyką mieli wyznaczać rytm marszu. Razem siły Houstona liczyły 783 zdolnych do walki ludzi. Dwie
Broń i wyposażenie ochotników teksaskich ze zbiorów San Jacinto Museum
Pistolet kapiszonowy używany przez kpt Graysona
Sam Houston w mundurze generała armii Teksasu, wg sztychu z 1838 r.
4
Gen. Antonio Lopez de Santa Anna wg. sztychu współczesnego
Płk Sidney Sherman portret nieznanego artysty z 1836 r.
Erastus „Deaf" Smith („Głuchy" Smith)
Płk Juan Almonte z ok. 1860 r.
Juan I. Seguin
Mirabeau Bonaparte Lamar
Gen. Sam Houston
Bitwa na San Jacinto Kapitulacja Santa Anny
Generał Sam Houston
Generał Antonio de SantaAnna
Lopez
Pomnik na polu bitwy na San Jacinto wzniesiony w 1936 r w stulecie bitwy
Chata S Austina w San Felipe (rekonstrukcja)
161 trzecie z nich było starymi osadnikami, którzy mieli w Teksasię rodziny i dorobek wielu lat życia. O godz. 16.30 Houston dosiadł swojego wielkiego, siwego ogiera o imieniu Saracen i wyjechał z lasu, dając szablą znak do natarcia. Teksańczycy wyszli z dębiny w kolumnach z bronią na ramieniu i ruszyli wolnym krokiem w kierunku meksykańskiego obozu. Przed nimi rozciągała się prawie mila trawiastej prerii. Niedaleko przed pozycjami Teksańczyków przecinał ją płytki rów z wodą, biegnący do moczarów na brzegu San Jacinto. Tuż za nim teren podnosił się lekko i mniej więcej w połowie drogi tworzył linię niewielkiego wzniesienia, które teraz częściowo skrywało nadchodzących Teksańczyków przed wzrokiem, obozujących w płytkiej niecce po drugiej stronie wzniesienia, Meksykanów. Po przejściu rowu z wodą kolumny Houstona rozwinęły się w linię o długości około 800 metrów, składającą się z dwóch szeregów żołnierzy. Od tego momentu na czoło wysunęły się oba działa, a idący za linią grajkowie rozpoczęli grać swój „marsz", prostą miłosną balladę „Czy przyjdziesz do altanki, którą dla Ciebie przygotowałem?" („Will you come to the bower I have shaded for You?"). W obozie meksykańskim przez dłuższy czas nie dostrzeżono nacierających Teksańczyków. Było dosyć późno i nikt nie oczekiwał już tego dnia żadnej akcji bojowej. Pewność siebie Meksykanów była tak wielka, że nie wystawili nawet straży, które pilnowałyby obozu od strony przeciwnika. Po bitwie gen. Santa Anna oskarżył o to zaniedbanie gen. Castrillona i innych oficerów, ale nie ma wątpliwości, że odpowiedzialność za ten tragiczny w skutkach błąd w sztuce wojennej spada na niego, jako na naczelnego dowódcę. Większość żołnierzy meksykańskich spała, gotowała posiłek, naprawiała ekwipunek lub po prostu odpoczywała leniwie w ostatnich promieniach zachodzącego słońca. Generał Santa Anna spał w swoim namiocie po zażyciu opium (powszechnie znany był jego zwyczaj zażywania narkotyków) lub, jak twierdzą inni, spę-
162 dzał czas z piękną Mulatką zabraną z plantacji koło Morgan's Point. Zanim jeszcze linia bojowa Teksańczyków zbliżyła się na odległość strzału do stanowisk meksykańskich, któryś z żołnierzy Shermana oddał przypadkowy strzał z karabinu. Huk wystrzału zaalarmował meksykańskiego trębacza, który natychmiast zaczął trąbić na alarm. Pułkownik Pedro Delgado z batalionu Matamoros, biwakującego najbliżej barykady, wskoczył na skrzynię z amunicją i jako jeden z pierwszych dostrzegł nadchodzącego nieprzyjaciela. Chwilę potem wśród zaskoczonych żołnierzy meksykańskich pojawił się gen. Manuel Castrillon, który głośnym krzykiem usiłował poderwać obóz z letargu i zorganizować obronę. Na odgłos alarmu w obozie meksykańskim nacierający Teksańczycy przyśpieszyli kroku i ich linia bojowa zaczęła się załamywać. Żołnierze Shermana wysforowali się naprzód i część z nich otworzyła ogień w kierunku Meksykanów, chociaż odległość przekraczała jeszcze zasięg skutecznego strzału. Houston, który jechał konno dwadzieścia kroków przed linią Teksańczyków, usiłował zachować dyscyplinę wśród żołnierzy i głośno krzyczał: „Wstrzymać ogień! Niech was diabli, wstrzymać ogień!" Około 200 metrów przed linią meksykańskich umocnień działa teksaskie zatrzymały się i oddały pierwszą salwę, wyrywając kartaczami dziurę w barykadzie. W miarę równa do tej pory linia Teksańczyków pękła i wszyscy zaczęli biec przed siebie tworząc jedną bezładną gromadę. Houston robił co mógł, żeby zapanować nad pędzącym tłumem, w końcu udało mu się zatrzymać ludzi przed pozycjami Meksykanów i przygotować ich do oddania salwy. Potężna salwa z odległości pięćdziesięciu, sześćdziesięciu metrów dosłownie zmiotła obsadę meksykańskiej barykady. Część Teksańczyków załadowała broń i wystrzeliła ponownie. Po drugiej stronie barykady gen. Castrillon, wiedząc jak ważną rolę w meksykańskiej obronie może odegrać działo, podbiegł do armaty i próbował po-
163 kierować jego ogniem. Meksykańscy artylerzyści zdążyli oddać trzy strzały zanim działa teksaskie podciągnięte na odległość siedemdziesięciu metrów wstrzelały się w ich pozycję i wybiły większość obsługi. Pozostali przy życiu artylerzyści porzucili załadowane działo i uciekli do tyłu. Na lewym skrzydle pułk Shermana ostrzelał chaotycznym ogniem trzy meksykańskie kompanie wyborcze zamykające odkrytą przestrzeń między barykadą a skarpą nad brzegiem San Jacinto. Z tyłu za nimi odpoczywali zmęczeni żołnierze z oddziału gen. Cosa. Większość z nich obudzona nagle odgłosami walki, zamiast wspomóc linię obrony, uciekła w bieliźnie do tyłu wzniecając panikę i bałagan wśród innych oddziałów meksykańskich. Thomas Rusk, widząc, że porządek prysł i nie da się dłużej utrzymać ludzi w jednej linii, bez porozumienia z Houstonem, wpadł galopem między żołnierzy Shermana i krzyknął: „Nie zatrzymywać się! Jeśli staniecie rozniosą nas na strzępy. Naprzód, poślijcie ich do piekła!" 5. Poderwany okrzykiem Ruska pułk Shermana jako pierwszy dopadł nieprzyjaciela i rozpoczął walkę wręcz. Na prawym skrzydle ukrywająca się do tej pory za drzewami kawaleria Lamara obeszła szerokim łukiem lewą flankę meksykańską i zaatakowała obóz przeciwnika od strony drogi z New Washington. Tuż za jeźdźcami Lamara, na drodze z Harrisburga, pojawił się „Głuchy" Smith na czele kilku zwiadowców. Już z daleka słychać było jak krzyczał do atakujących Teksańczyków: „Walczcie o życie! Most Vince'a jest zniszczony!" 6. Houston znowu wyjechał przed swoich żołnierzy i ruszył w kierunku barykady. Wśród nacierających Teksańczyków rozległy się okrzyki „Pamiętajcie o Alamo! Pamiętajcie o Goliad!" Środkowy pułk Burlestona i prawoskrzydłowe kompa5 6
Pohl, op. cit., s. 39. Haythornthwaite, op. cit., s. 20.
164 nie Miliarda runęły biegiem na barykadę, do której od strony obozu meksykańskiego zbliżały się niemrawo rozproszone grupki żołnierzy Santa Anny. Tuż przed barykadą koń Houstona został trafiony kulą i padł na ziemię razem z jeźdźcem. Houstonowi natychmiast podano nowego wierzchowca. Przejechał na nim przez wyrwę w barykadzie, ale chwilę potem celna kula strzaskała mu prawą nogę tuż powyżej kostki i powaliła konia. Mimo ciężkiej rany odmówił przyjęcia pomocy medycznej. Kilku najbliższych żołnierzy pomogło mu dosiąść nowego konia i nie rezygnując z dowodzenia pojechał dalej. Przez dłuższą chwilę trwała zacięta walka wzdłuż całej linii obronnej Meksykanów. Nie było już czasu na ładowanie broni, a ponieważ większość Teksańczyków nie miała bagnetów, więc w ruch poszły pistolety, kolby karabinów, tomahawki i noże „Bowie". „Głuchy" Smith zabił meksykańskiego żołnierza jego własną szablą, potem ciął innego z taką siłą, że pękło ostrze. Dzielny gen. Castrillon próbował zorganizować kontratak batalionu Matamoros ale furia Teksańczykow była zbyt wielka, żeby się jej oprzeć. Opuszczony przez uciekających żołnierzy wskoczył na skrzynię amunicyjną i przez chwilę bronił się ciosami szpady. Pułkownik Rusk, widząc odważną postawę Castrillona, próbował ocalić mu życie, ale rozjuszeni widokiem generalskiego munduru Teksańczycy rozsiekli Castrillona na kawałki (później okazało się, że wzięli go za samego Santa Annę). W obozie meksykańskim rozbudzony narastającym hałasem gen. Santa Anna wyszedł ze swojego namiotu i dopiero teraz uświadomił sobie grozę sytuacji. Jak sam twierdził po bitwie, próbował rzucić na pomoc żołnierzom broniącym barykady batalion Aldama i pod jego osłoną zorganizować kontratak obozujących w tyle batalionów Guerrero i Toluca oraz kompanii z batalionu Guadalajara. Było już jednak za późno. Teksańczycy zdobyli barykadę i wszyscy Meksykanie, weterani i rekruci, uciekali w panice do tyłu. Kiedy stało się oczywiste, że bitwa jest przegrana i tylko ucieczką można ratować
165 życie, Santa Anna zrzucił generalski mundur i wskoczył na konia. Razem ze swoim osobistym sekretarzem Ramonem Martinezem Caro wyrwał się z otoczonego obozu i, przecinając prerię, pogalopował prosto w kierunku zerwanego mostu Vince'a. Kilka chwil potem ranny Houston dotarł do opuszczonego namiotu Santa Anny i zatrzymał część żołnierzy do ochrony zdobyczy. Dał tym powód niektórym swoim adwersarzom do twierdzenia, że chciał przerwać bitwę przed jej zwycięskim zakończeniem. Po niecałych dwudziestu minutach od rozpoczęcia walki bitwa przerodziła się w rzeź. Przerażeni Meksykanie rozbiegli się po całym obozie szukając miejsca, gdzie mogliby się ukryć przed furią zwycięskich Teksańczyków. Na polu walki rozległy się przeraźliwe okrzyki mordowanych: „Me no Alamo! Me no Goliad!" („Nie byłem w Alamo! Nie byłem w Goliad!"). I chociaż w wielu przypadkach mogła to być prawda, nic nie mogło powstrzymać rozjuszonych Teksańczyków przed krwawą zemstą. Większość uciekających Meksykanów, mając odciętą drogę na otwartą prerię, próbowała skryć się w nadrzecznych zaroślach i moczarach. Wielu wskakiwało do wody i ginęło od kul Teksańczyków strzelających z brzegu skarpy. Wśród nielicznych uratowanych znalazł się płk Delgado, rozpoznany po oficerskim mundurze przez mjr. Johna M. Allena. Houston widząc, że bitwa jest już wygrana a wróg rozproszony, kazał przerwać rzeź. Niektórzy oficerowie próbowali wykonać jego rozkaz, ale nikt ich nie słuchał. Noah Smithwick biorący udział w bitwie wspominał później, że najbardziej „pławili się we krwi" ludzie z oddziału Shermana 7. Jeden z nich odpowiedział oficerowi nawołującemu do przerwania masakry: „Nawet gdyby Jezus Chrystus miał zejść na ziemię z nieba i kazał mi przestać strzelać do ludzi Santa Anny, 7
Pohl, op. cit., s. 42.
166 nie zrobiłbym tego, sir!" 8. Houston, który nadal odmawiał przyjęcia pomocy lekarza, osłabiony upływem krwi jeździł po polu bitwy i krzyczał pełen desperacji: „Panowie! Panowie! Panowie! Doceniam waszą odwagę, ale do diabła z waszymi manierami!" 9. Jego nawoływania zignorowano tak jak poprzednie rozkazy i dopiero zachód słońca przerwał krwawą rzeź, która trwała przeszło godzinę. Jeden duży oddział meksykański, w którym był płk Juan Almonte, poddał się i, dzięki energicznemu wstawiennictwu Thomasa Ruska, uniknął masakry. Był to słynny batalion Guerrero, który w obliczu klęski zachował porządek i nie dał się rozproszyć. Houston zobaczywszy jeńców z tego batalionu, których prowadzono z powrotem do obozu, przeżył dramatyczną chwilę zwątpienia. Kiedy spojrzał na równe szeregi maszerujących żołnierzy meksykańskich, wziął ich początkowo za nadciągające wojska gen. Filisoli i dopiero widok jadącego obok płk. Ruska rozwiał jego niepokój. Późnym wieczorem po bitwie Houston zostawił straż w zdobytym obozie meksykańskim, a sam z resztą ludzi powrócił do swojego obozowiska w lesie nad Buffalo Bayou. Tam okazało się, jak ciężką ranę odniósł i dopiero wtedy pozwolił się opatrzeć lekarzowi. Zaniepokojony cały czas możliwością nadejścia wojsk gen. Filisoli przesłuchał płk. Almonte. Almonte nic nie wiedział o planach Filisoli, ale potwierdził ucieczkę gen. Santa Anny. Wiadomość ta była dla Houstona wielkim ciosem. Jak nikt inny zdawał sobie sprawę, że ucieczka meksykańskiego prezydenta odbiera Teksańczykom największy atut, umożliwiający zwycięskie zakończenie wojny. Nie czekając do rana wezwał do siebie kpt. Karnesa i „Głuchego" Smitha i kazał im wysłać patrole na poszukiwannie Santa Anny. 8
Haythornthwaite, op. cit., s. 22.
9
McDonald, op. cit., s. 40.
167 Tymczasem gen. Santa Anna i Caro szczęśliwie dotarli do zniszczonego mostu Vince'a. Santa Anna przestraszył się jednak przeprawy wpław przez bagnisty strumień i opuścił swojego sekretarza ukrywając się w nadbrzeżnych zaroślach. W nocy dotarł do opuszczonych zabudowań farmy Vince'a i w jednym z baraków dla murzyńskich niewolników znalazł porzucone ubranie robocze. Przebrał się w nie, ale w obawie przed pościgiem opuścił farmę i uszedł na prerię. W ciemnościach stracił orientację i zaczął iść w kierunku obozu Houstona. Noc spędził ukryty w trawie na równinie San Jacinto. Rankiem 22 kwietnia jeden z patroli teksaskich dostrzegł samotną ludzką postać przemykającą się wśród wysokich traw. Kiedy Teksańczycy zobaczyli, że to uciekający Meksykanin, dopędzili go i zabrali ze sobą do obozu. W czasie drogi jeniec przekonywał ich, że jest tylko szeregowcem, a Santa Anna „uciekł już dawno nad Brazos" 10. Kiedy jednak umieszczono go pośród innych jeńców, niektórzy z nich powstali i zdjęli czapki. W tłumie Meksykanów rozległy się głosy: „El Presidente! El Presidente!" Pułkownik Almonte próbował uciszyć swoich ludzi, ale obserwujący tę scenę ppłk Hockley szybko zorientował się, o co chodzi, i złożył meldunek Houstonowi. Rozpoznany Santa Anna przyznał się, kim jest naprawdę, a jego tożsamość potwierdził znajdujący się w obozie teksaskim syn Lorenzo de Zavali. Natychmiast zaprowadzono go przed oblicze Houstona, który leżał na prowizorycznym posłaniu w cieniu wielkiego dębu. Kiedy wiadomość o schwytaniu Santa Anny dotarła do Teksańczyków, wielu z nich zbiegło się pod drzewo, pod którym Houston przesłuchiwał swojego jeńca. Groźny tłum otoczył obu wodzów i oskarżając Santa Annę o masakry w Alamo i Goliad zażądał jego natychmiastowej egzekucji. Houston zdecydowanie odrzucił te żądania, próbując wyjaśnić ludziom, że 10
Ibidem, s. 42.
168 żywy Santa Anna znaczy dla Teksasu dużo więcej niż martwy. Santa Anna przestraszony perspektywą linczu11 zaproponował Houstonowi zawarcie traktatu pokojowego. Houston nie przyjął propozycji, zostawiając sprawę traktatu władzom cywilnym, ale zgodził się na podpisanie zawieszenia broni. Niedługo potem w chacie należącej do dr. George'a M. Patricka, położonej 1,5 mili od pola bitwy nad brzegiem Buffalo Bayou, Houston i Santa Anna zawarli porozumienie o zawieszeniu broni. Na żądanie Houstona Santa Anna napisał list do gen. Filisoli, w którym rozkazywał swemu zastępcy przerwanie działań wojennych i wycofanie wojsk meksykańskich znad Brazos. List ten płk Burleston i „Głuchy" Smith zawieźli do Fort Bend i wręczyli gen. Filisoli. Zdyscyplinowany Filisola wykonał rozkaz Santa Anny i kilka dni później jego wojska rozpoczęły odwrót do SanAntonio. Jednocześnie gen. Urrea wycofał swój oddział do Victorii. Meksykańscy krytycy gen. Filisoli zarzucali mu później, że wykonał wydane pod przymusem rozkazy Santa Anny i nie zaatakował Teksańczyków, mimo że wciąż miał nad nimi zdecydowaną przewagę liczebną. W rzeczywistości Filisola nie miał wielkiego wyboru. Klęska na San Jacinto i utrata naczelnego wodza złamały morale wojsk meksykańskich i osłabiły ich wiarę w szybkie pokonanie Teksańczyków. Na dodatek wojska inwazyjne od dawna odczuwały braki w zaopatrzeniu. Zastosowana przez Houstona taktyka „spalonej ziemi" zaczynała dawać efekty i uniemożliwiała Meksykanom zdobycie żywności na miejscu. Rozciągnięte linie zaopatrzeniowe ograniczały możliwość uzupełnienia zapasów drogą lądową, a flota teksaska panowała całkowicie nad przybrzeżnymi wodami Zatoki Meksykańskiej i nie dopuszczała statków meksykańskich do brzegów Teksasu ( 3 czerwca Teksańczycy przechwycili 11
Lincz (ang. lynch) - rodzaj samosądu, egzekucja dokonana przez tłum na osobie podejrzanej o dokonanie przestępstwa; w Stanach Zjednoczonych stosowany głównie wobec Murzynów.
169 trzy statki wiozące spóźnione zaopatrzenie dla wojsk gen. Filisoli). Nie bez znaczenia była także postawa wojsk amerykańskich rozmieszczonych wzdłuż granicznej rzeki Sabine przez gen. Gainesa. Wprawdzie Stany Zjednoczone oficjalnie zachowywały neutralność wobec konfliktu w Teksasie, ale powszechnie znane były zamiary Gainesa zaangażowania się w walkę po stronie teksaskiej (w lipcu gen. Gaines wysłał do Nacogdoches oddział dragonów i 7 pułk piechoty USA; oddziały te pozostały w Teksasie do grudnia 1836 r.). Kilka dni po bitwie do obozu teksaskiego na San Jacinto przybył prezydent i pozostali członkowie rządu. Burnett, wykorzystując ranę Houstona, odebrał mu dowództwo armii i powierzył je Thomasowi Ruskowi. Rannego odesłano do Galveston, a stamtąd do Nowego Orleanu, gdzie przez kilka miesięcy pozostawał na leczeniu. 14 maja Burnett i Santa Anna podpisali w Velasco traktat pokojowy. W części oficjalnej przewidywał on zakończenie działań wojennych, wycofanie wojsk meksykańskich za Rio Grande, zwolnienie jeńców i możliwie szybkie odesłanie gen. Santa Anny z powrotem do Meksyku. W tajnym protokole do traktatu gen. Santa Anna zobowiązał się do uznania niepodległości Teksasu, wymiany przedstawicieli dyplomatycznych, zawarcia układu handlowego z Teksasem i uznania Rio Grande jako oficjalnej granicy między obydwoma państwami. Chociaż traktat z Velasco został później odrzucony przez Meksyk i nigdy nie został ratyfikowany, zapewniał niepodległość Teksasu „de iure", tak jak „de facto" przesądziła o niej bitwa na San Jacinto. Nie ma wątpliwości, że w sensie taktycznym bitwa na San Jacinto miała charakter decydujący. Jak mało która z bitew w historii przyniosła tak zdecydowane zwycięstwo jednej ze stron, na dodatek słabszej liczebnie, przy tak ogromnej dysproporcji poniesionych strat. Według danych z oficjalnego raportu z bitwy, napisanego przez Houstona do prezydenta Burnetta 25 kwietnia, straty meksykańskie w bitwie na San
170 Jacinto wyniosły 630 zabitych (w tym 1 generał, 4 pułkowników, 2 podpułkowników, 5 kapitanów i 12 poruczników) i 730 jeńców, w tym 208 rannych ( wśród nich 5 pułkowników, 3 podpułkowników, 2 majorów, 7 kapitanów i 1 kadet). Tylko niewielu Meksykanom udało się ujść z pola walki. Większość z nich została w następnych dniach schwytana przez patrole teksaskie (np. gen Cos dostał się do niewoli dopiero 24 kwietnia). W ręce zwycięzców wpadło 600 muszkietów i karabinów, 300 szabel, 200 pistoletów, 700 koni i mułów oraz 12 000 dolarów w srebrnej walucie meksykańskiej. Po stronie teksaskiej zginęło i zmarło z ran zaledwie 9 ludzi a 24 zostało rannych. W sensie strategicznym bitwa nie przesądzała jeszcze o ostatecznym zwycięstwie Teksańczyków. Na polach San Jacinto zniszczono tylko część Armii do Operacji w Teksasie gen. Santa Anny. Pozostałe siły meksykańskie, około 5000 żołnierzy, pod wodzą gen. Filisoli nadal pozostawała w Teksasie, zachowując przynajmniej częściową zdolność bojową. Jak wiadomo, gen. Filisola wykonał jednak rozkaz Santa Anny i w maju 1836 r., po zawarciu traktatu w Velasco, wszystkie oddziały meksykańskie wycofały się za Rio Grande. Był to już ostatni akt wojny o niepodległość Teksasu. Jeśli chodzi o następstwa San Jacinto, najlepiej charakteryzuje je napis wyryty na ścianie wielkiego pomnika wzniesionego w 100 rocznicę bitwy w 1936 r.: „Biorąc pod uwagę jej rezultaty, bitwa na San Jacinto była jedną z decydujących bitew w dziejach świata. Wywalczona tu od Meksyku niepodległość Teksasu doprowadziła do jego aneksji i wywołała wojnę amerykańsko-meksykańską w której wyniku Stany Zjednoczone objęły kontrolę nad Teksasem, Nowym Meksykiem, Arizoną, Nevadą, Kalifornią, Utah, oraz częścią Kolorado, Wyomingu, Kansas i Oklahomy. Prawie jedna trzecia obecnej powierzchni USA, blisko milion mil kwadratowych zmieniło swoją suwerenność".
REPUBLIKA TEKSASU 1836-1845 Teksas uzyskał pełną niepodległość i osiągnął sukces, zapewniając sobie prawo do zajęcia godnego miejsca pośród narodów świata. (Prezydent Sam Houston, 25 listopada 1841 r)
Problemy niepodległego Teksasu nie skończyły się wraz ze zwycięstwem na polach San Jacinto. W czerwcu 1836 r. z Meksyku nadeszły wieści, że Senat meksykański uznał traktat z Velasco za wymuszony i odmówił jego ratyfikacji. Wkrótce potem Meksykanie aresztowali teksaskich posłów wysłanych na negocjacje do Matamoros. Jednocześnie pojawiły się pogłoski o możliwości nowej inwazji wojsk gen. Urrey na Teksas. Jakby tego wszystkiego było mało, nad młodą republiką zawisła groźba buntu w szeregach własnej armii. Po San Jacinto charakter armii teksaskiej zaczął się gwałtownie zmieniać. Starzy koloniści, którzy stanowili w niej dwie trzecie wojska, domagali się zwolnienia do domów, żeby móc wziąć udział w pracach polowych i bronić swoich rodzin przed spodziewanymi napadami Indian. Prawie natychmiast po bitwie wielu z nich opuściło szeregi wojska. Nowy dowódca armii, gen. Thomas Rusk, z ledwością zatrzymał część żołnierzy, na których czele nadzorował wycofanie wojsk meksykańskich z Teksasu (3 czerwca, w drodze powrotnej z nad Rio Grande, uroczyście pochował szczątki ludzi Fannina w Goliad).
172 Na miejsce tych, którzy odchodzili, tak jak w grudniu 1835 r., zaczęli przybywać w większej liczbie ochotnicy ze Stanów Zjednoczonych. Przed nadejściem lipca trzy czwarte liczącej 2500 ludzi armii stanowili już żołnierze, którzy w jej szeregach znaleźli się po San Jacinto. Prawie wszyscy przybyli do Teksasu po to, żeby walczyć z Meksykanami i pomścić ofiary z Alamo i Goliad. Wojna była już jednak skończona i zamiast walki nowi ochotnicy napotkali kłopoty z zaopatrzeniem i brak zainteresowania ze strony władz cywilnych. Podobnie jak większość Teksańczyków domagali się śmierci Santa Anny i wyrażali swoje niezadowolenie ze sposobu traktowania go przez rząd Burnetta. Na początku czerwca Burnett, działając zgodnie z postanowieniami traktatu z Velasco, postanowił zwolnić Santa Annę i odesłać go do Meksyku. Nie zgadzając się z tym, grupa niezadowolonych ochotników porwała meksykańskiego prezydenta z pokładu statku, który miał go odwieźć do Veracruz. Mimo protestów Burnetta Santa Annę osadzono w areszcie wojskowym i zagrożono jego egzekucją. Problemy z armią sprawiły, że Burnett polecił agentom teksaskim w Nowym Orleanie zaprzestanie dalszej rekrutacji ochotników amerykańskich. W odpowiedzi na to część oficerów oskarżyła go o działanie na niekorzyść armii. Na początku lipca płk Henry Miliard podjął nieudaną próbę aresztowania prezydenta i przejęcia archiwów rządowych. Burnett, ostrzeżony w porę, oskarżył niektórych dowódców o przygotowywanie zamachu stanu i próbę wprowadzenia dyktatury wojskowej. Nowe pogłoski o planowanym marszu wojsk gen. Urrey do Teksasu przerwały narastający kryzys. Burnett rozkazał armii podjęcie przygotowań do prewencyjnego uderzenia na Matamoros i to spacyfikowało nastroje wojska. Groźba buntu armii została zażegnana, ale Teksas znalazł się w głębokim kryzysie finansowym, spowodowanym długami wojennymi. Przed końcem sierpnia wyniosły one 1 250 000 dolarów. W tej atmosferze prezydent Burnett rozpisał na wrzesień nowe wybory.
173 Sam Houston zdążył powrócić z leczenia w Stanach Zjednoczonych i łatwo pokonał w wyborach prezydenckich Stephena Austina i Henry'ego Smitha. Żeby zachować jedność i zadowolić oponentów Houstona, stanowisko wiceprezydenta powierzono innemu bohaterowi z San Jacinto, Mirabeau Lamarowi. Teksańczycy zatwierdzili w referendum nową konstytucję i ogromną większością głosów poparli sprawę przyłączenia Teksasu do Stanów Zjednoczonych. Inauguracja prezydentury Houstona nastąpiła 22 października w Columbii, która stała się w ten sposób nową stolicą Republiki Teksasu (była nią do grudnia 1836 r.). Główne stanowiska w nowym rządzie Houstona objęli jego lojalni współpracownicy: S. Austin - Sekretarz Stanu, T. Rusk - Sekretarz Wojny, H. Smith - Sekretarz Skarbu i J. Pinckney Henderson - Prokurator Generalny. Najtrudniejszym problemem, przed którym od razu stanął rząd Houstona, była sprawa gen. Santa Anny. Większość Teksańczyków nadal domagała się jego egzekucji. Houston zdecydowanie odrzucał wszelkie naciski na stracenie Santa Anny uważając, że jego śmierć sprowokuje Meksykanów do natychmiastowej inwazji zbrojnej. Poza tym cały czas miał nadzieję, że Santa Anna dotrzyma swoich zobowiązań z Velasco i po powrocie do Meksyku będzie działał na rzecz uznania niepodległości Teksasu. Plany te skomplikował zamach stanu w Meksyku, w którego wyniku odsunięto od władzy stronników gen. Santa Anny, a jego samego pozbawiono stanowiska prezydenta. W listopadzie 1836 r. rząd Houstona uwolnił Santa Annę i wysłał go do Waszyngtonu. Houston decydując się na ten krok miał nadzieję, że Santa Anna przekona tam prezydenta Jacksona do uznania Teksasu i przyłączenia go do Stanów Zjednoczonych. Jackson odmówił jednak przyjęcia Santa Anny i odesłał go do Nowego Orleanu. Skąd obalony dyktator powrócił wreszcie do Meksyku, gdzie wkrótce udało mu się odzyskać utraconą władzę. W końcu 1836 r. Republika Teksasu poniosła bolesną stratę. 15 listopada zmarł niespodziewanie Lorenzo de Zavala, a
174 27 grudnia Stephen Austin, dwaj najbardziej szanowani ludzie w Teksasie. Wkrótce potem rząd Houstona otrzymał poważny cios w polityce zagranicznej. W Stanach Zjednoczonych sprawa Teksasu wzbudziła bardzo podzielone reakcje. O ile amerykańska opinia publiczna z radością przyjęła oderwanie Teksasu od Meksyku i proklamowanie niepodległej republiki, o tyle plany aneksji spotkały się ze sprzeciwem znacznej części społeczeństwa. W USA od pewnego czasu trwał ostry spór na tle problemu niewolnictwa. Niewolnicze Południe szybko dostrzegło wielkie znaczenie Teksasu jako terytorium pozwalającego na dalszą ekspansję niewolnictwa. Co więcej, ogromny obszar Teksasu umożliwiał nawet utworzenie kilku nowych stanów niewolniczych i umocnienie wpływów Południa w Unii. Było to o tyle istotne, że na Południu zaczęła narastać świadomość powiększającej się dysproporcji między stanami niewolniczymi a szybko rozwijającą się terytorialnie, ludnościowo i przemysłowo Północą. Ponieważ w Kongresie utrzymywała się względna równowaga polityczna (13 stanów niewolniczych do 13 wolnych), plany Południowców spotkały się ze zdecydowanie wrogą reakcją Północy, szczególnie mieszkańców purytańskich stanów Nowej Anglii. Prezydent Jackson, popierający aneksję Teksasu, spotkał się z silną opozycją w Kongresie, gdzie wielu deputowanych z niechęcią patrzyło na przyłączenie jeszcze jednego stanu niewolniczego i zwiększenie znaczenia Południa. W czerwcu i lipcu 1837 r. jeden z liderów opozycji, John Quincy Adams, przeprowadził szeroką kampanię przeciwko aneksji Teksasu, określając ją jako spisek właścicieli niewolników. Jego kampanię poparło wielu członków Kongresu, obawiających się nowej wojny z Meksykiem, który po odrzuceniu traktatu z Velasco nie zrezygnował ze swoich praw do Teksasu. W tej sytuacji rząd Stanów Zjednoczonych odmówił aneksji Teksasu, a amerykański Sekretarz Stanu John Forsyth zalecił nawet, żeby z oficjalnym uznaniem Republiki Teksasu poczekać do
175 czasu uznania jej przez inne kraje. Tego było już za wiele dla Jacksona. W marcu 1837 r. uznał on niepodległość Teksasu ostatnim oficjalnym aktem swojej prezydentury i wysłał tam amerykańskiego rezydenta. Następca Jacksona, Martin Van Buren, stanął jednak po stronie abolicjonistów z Północy i we wrześniu 1837 r. zdecydowanie odrzucił prośbę o włączenie Teksasu do Unii. W końcu 1837 r. rozczarowany Houston wycofał oficjalną prośbę o aneksję, traktując to jako ciężki cios dla swojej dumy i sprawy Teksasu. Ponieważ utrzymywanie stałej armii obciążało i tak trudną sytuację ekonomiczną kraju, Houston zredukował wojsko i starał się utrzymywać pokojowe stosunki zarówno z Indianami jak i Meksykiem. W tym celu spotkał się osobiście z wodzami różnych plemion indiańskich, dokładając wysiłków, aby zachować pokój. Teksaski Senat odmówił jednak ratyfikowania układu zawartego przez Houstona z Indianami w Nacogdoches w lutym 1836 r., co było dużym ciosem dla jego pokojowej polityki indiańskiej. Relacje z Meksykiem pozostały na razie niezmienione. Niepokoje wewnętrzne i walka o władzę w Meksyku po powrocie Santa Anny (rewolucja federalistyczna 1837-1840) oraz interwencja francuska w Meksyku (1838-1839) odsuwały na razie zainteresowanie Meksykanów Teksasem. Nie przeszkadzało to jednak Meksykanom konsekwentnie odmawiać uznania niepodległości Teksasu i nowej granicy na Rio Grande. Obronę granic Houston powierzył lokalnym milicjom i konnym kompaniom zwiadowców z nowej formacji Strażników Teksasu (Texas Rangers)1. W kwietniu 1837 r. stolicę Teksasu przeniesiono z prowincjonalnej Columbii do nowego miasta, powstałego nad brzegami Buffalo Bayou koło spalonego 1
Początek Strażnikom Teksasu dał 10-osobowy oddział utworzony przez S. Austina w 1823 r. do obrony jego kolonii przed Indianami. Oficjalnie formację „Texas Rangers" powołano do życia 15 stycznia 1839 roku.
176 przez Meksykanów Harrisburga. Na cześć zwycięzcy z San Jacinto nadano mu nazwę Houston. Zgodnie z konstytucją pierwsza prezydentura Houstona trwała zaledwie dwa lata i nie mógł on ponownie kandydować na to stanowisko. Ponieważ zarówno sam Houston jak i prowadzona przez niego polityka wzbudzały wiele kontrowersji wśród Teksańczyków (przeciwnicy głośno podkreślali jego skłonność do alkoholu), wybory w 1838 r. wygrał Mirabeau Lamar. Jako nowy prezydent Republiki Teksasu był on całkowitym przeciwstawieństwem Houstona. Marzyciel i wizjoner, pragnął stworzyć z Teksasu imperium, które miało w przyszłości kontrolować całe terytorium do wybrzeży Pacyfiku i rywalizować ze Stanami Zjednoczonymi o prymat na kontynencie północnoamerykańskim. Podczas gdy Houston wykazywał daleko posuniętą pasywność w kontaktach z Indianami i Meksykiem, Lamar okazał się w tej dziedzinie dużo bardziej aktywny. Jako zdecydowany wróg Indian odmawiał im praw do ziemi i był zwolennikiem ich eksterminacji. W stosunku do Meksyku wyrażał przekonanie, że tylko siłą można zmusić ten kraj do uznania niepodległości Teksasu i nowych granic. Jego polityka okazała się bardzo kosztowna 2, ale skuteczna. W 1839 r., kiedy niepokoje wśród Czirokezów zagroziły wybuchem powstania Indian, Lamar zażądał od nich opuszczenia zajmowanych ziem i przeniesienia się na Terytorium Indiańskie. Po fiasku negocjacji, w lipcu 1839 r. Lamar wysłał przeciwko Czirokezom wojsko, które pokonało Indian w bitwie nad rzeką Neches i zmusiło ich do opuszczenia Teksasu. Najbardziej tragicznym epizodem indiańskiej polityki Lamara były wydarzenia, do których doszło w San Antonio w marcu 1840 roku. 19 marca, na zaproszenie władz teksaskich, 2
Koszty prezydentury Lamara wyniosły 5 mln dolarów, podczas gdy koszty prezydentury Houstona tylko 500 000 dolarów.
177 przybyła do San Antonio grupa Komanczów z wodzem Maguarą w celu przeprowadzenia negocjacji w sprawie wymiany jeńców. Niezadowoleni z postawy Indian komisarze teksascy postanowili zatrzymać Maguarę i 12 innych wodzów jako zakładników, do czasu wydania wszystkich białych znajdujących się w rękach Komanczów. Podczas próby aresztowania Indian doszło do walki, znanej jako Council House Fight. Podczas walki zabito 35 Indian, w tym Maguarę i wszystkich wodzów. Kilkadziesiąt kobiet i dzieci, które towarzyszyły wojownikom, wzięto do niewoli. Latem 1840 r. rozzłoszczeni zdradzieckim postępkiem białych Komańcze podjęli wyprawę odwetową. Ponad 600 Indian przeprowadziło niszczycielski rajd, podczas którego spustoszyli miasta Linnville i Victorię, docierając aż do brzegów Zatoki Meksykańskiej. W drodze powrotnej obciążeni łupami Komańcze zostali zaatakowani przez 200-osobowy oddział milicji i Strażników Teksasu pod dowództwem gen. Feliksa Hustona nad strumieniem Plum Creek, koło dzisiejszego Lockhart. Bitwa stoczona 19 sierpnia zakończyła się zwycięstwem Teksańczyków, którzy rozproszyli Indian i odzyskali część łupów. W końcu roku płk John H. Moore przeprowadził zwycięską kampanię przeciwko Komańczom obozującym na prerii w górnym biegu rzeki Colorado. Powstrzymało to na długi czas napady Komanczów na osiedla w Teksasie, chociaż pozostali oni nieprzejednanymi wrogami Teksańczyków aż do 1875 r., kiedy to zostali ostatecznie pokonani przez białych. W 1839 r. Lamar próbował wznowić negocjacje z południowym sąsiadem, ale rząd meksykański odmówił przyjęcia jego wysłanników. Żeby skłonić władze meksykańskie do rozmów, Lamar wysłał ku wybrzeżom Meksyku okręty kaperskie. Atakowały one meksykańskie statki i porty, a nawet przez jakiś czas wspomagały republikańskich rebeliantów, którzy wzniecili nowe powstanie na Jukatanie. W styczniu 1840 r. federaliści meksykańscy z Antonio Canalesem na czele ogłosili secesję północnych stanów Meksy-
178 ku, Tamaulipas, Coahuilii i Nuevo Leon i proklamowali powstanie Republiki Rio Grande ze stolicą w Laredo. Po kilku miesiącach jej istnienia wojska rządowe pokonały powstańców, a władze w Mexico City oskarżyły administrację Lamara o czynne wspomaganie rebeliantów. W rzeczywistości Teksas nie poparł oficjalnie wysiłków Canalesa, który rościł pretensje do ziem aż po rzekę Nueces, ale wielu Teksańczyków wzięło udział w walkach po stronie powstańców. Żeby zademonstrować intencje rozszerzenia granic Teksasu, w październiku 1839 r. Lamar przeniósł stolicę Republiki z Houston do nowo powstałego miasta Austin, nad rzeką Colorado. Sam Houston i jego zwolennicy ostro skrytykowali tę decyzję uważając, że położenie nowej stolicy zbytnio naraża ją na ataki ze strony Indian i wojsk meksykańskich. Za prezydentury Lamara przyszły także pierwsze sukcesy w polityce zagranicznej Republiki Teksasu. W 1839 r. Francja, jako drugie państwo po Stanach Zjednoczonych, uznała Teksas i nawiązała z nim stosunki dyplomatyczne. W 1840 r. uczyniły to Wielka Brytania i Holandia, a w 1841 r. Belgia. W zamian za teksaską obietnicę powstrzymania importu niewolników, Anglicy zgodzili się też na podpisanie układu handlowego z Teksasem. Mimo sukcesów w polityce wewnętrznej i zagranicznej prezydentura Lamara okazała się katastrofalna w dziedzinie ekonomicznej. Kryzys gospodarczy i finansowy, który dotknął Stany Zjednoczone w 1837 r., szybko dotarł do Teksasu, powodując ogromną inflację i załamanie gospodarki. W tej sytuacji zawiódł plan ściągnięcia większej liczby nowych osadników, w których upatrywano szansę na poprawę sytuacji ekonomicznej. Nie doszła do skutku negocjowana z Francją pożyczka w wysokości 5 milionów dolarów. Nie powiodły się również podejmowane przez Lamara próby rozszerzenia handlu przygranicznego z Meksykiem. W 1839 r. Kongres teksaski wyraził zgodę na otwarcie handlu z meksykańskimi kupcami wzdłuż Rio Grande. Wkrótce jednak Teksańczycy za-
179 częli podejrzewać, że umożliwi to działalność agentom meksykańskim, próbującym wzniecać niepokoje wśród teksaskich Meksykanów i Indian więc kontakty handlowe zawieszono. W czerwcu 1841 r. Lamar podjął kolejną próbę rozszerzenia wpływów Republiki Teksasu i otwarcia drogi handlowej na zachód, do Nowego Meksyku i Kaliforni, organizując ekspedycję wojskowo-handlową do Santa Fe. Władze meksykańskie potraktowały ją jako inwazję na swoje terytorium. Po dotarciu do Nowego Meksyku część uczestników wyprawy zginęła lub została zmuszona do ucieczki. Pozostań wpadli w ręce Meksykanów i zostali odesłani do Mexico City, gdzie osadzono ich w więzieniu. W wyborach prezydenckich w 1841 r. Houston pokonał Davida Burnetta, który nie był w stanie przeprowadzić skutecznej kampanii przeciwko bohaterowi z San Jacinto. Jego drugą prezydenturę zdominowały dwie sprawy: nowe walki z Meksykiem i problem aneksji Teksasu. W odwecie za ekspedycję Santa Fe Meksykanie dokonali kilku ataków na terytorium Teksasu. W marcu 1842 r. gen. Rafael Vasquez na czele 700 żołnierzy przeprowadził rajd na San Antonio, Victorię i Goliad. 5 marca zajął i złupił SanAntonio. 7 marca, zagrożony atakiem 350 ochotników teksaskich i „Rangersów" pod dowództwem kpt. Jacka C. Hayesa, opuścił miasto i wycofał się za Rio Grande. Sposób potraktowania uczestników ekspedycji Santa Fe i rajd Vasqueza wywołały wśród Teksańczyków nastroje rewanżyzmu. Administracja Houstona znalazła się pod presją opinii publicznej, która domagała się zdecydowanych kroków odwetowych wobec Meksyku. We wrześniu 1842 r. do Teksasu wkroczyła nowa armia meksykańska pod dowództwem gen. Adriana Wolla. 11 września Woli na czele 1400 żołnierzy zajął SanAntonio i ogłosił odzyskanie Teksasu przez Meksyk. 18 września doszło do bitwy nad strumieniem Salado Creek, w której Meksykanie zdecydowanie pokonali dużo słabsze siły teksaskie pod dowództwem
180 kpt. Nicholasa M. Dawsona. 20 września wojska gen. Wolla opuściły San Antonio. Ścigane przez 600 ochotników teksaskich rozpoczęły odwrót i 1 października przekroczyły Rio Grande. W odpowiedzi na inwazję gen. Wolla, jesienią 1842 r., Houston zorganizował wyprawę odwetową. W końcu listopada gen. Aleksander Somervell na czele 700 ludzi wyruszył z San Antonio w kierunku granicy z Meksykiem. 8 grudnia Teksańczycy zajęli i złupili Laredo. Siły teksaskie idąc w dół Rio Grande przekraczały co jakiś czas rzekę w poszukiwaniu celów wojskowych. 19 grudnia z powodu braku żywności gen. Somervell zrezygnował z inwazji i rozpuścił ludzi do domów. 308 ochotników pod dowództwem kpt. Williama S. Fishera, niezadowolonych z decyzji Somervella, odmówiło przerwania walki. 25 grudnia oddział Fishera przeprawił sie przez rzekę i zaatakował meksykańskie miasteczko Mier, bronione przez 1700 żołnierzy meksykańskich pod dowództwem gen. Pedro de Ampudii. Bitwa o Mier zakończyła się całkowitą klęską Teksańczyków, którzy, wprowadzeni w błąd przez meksykańskiego jeńca, spodziewali się co najwyżej 350 obrońców. 16 Teksańczyków poległo, 250 dostało się do niewoli. Część z nich zginęła podczas próby ucieczki w czasie marszu do Mexico City, część rozstrzelano z rozkazu gen. Santa Anny. Resztę dołączono do innych jeńców teksaskich przetrzymywanych w więzieniu Perote (dopiero we wrześniu 1844 r., 76 pozostałych przy życiu jeńców z oddziału Fishera zostało zwolnionych i 10 listopada przybyło do portu Galveston via Nowy Orlean). Wyprawa na Mier zakończyła się całkowitą katastrofą. Dwa zwycięskie rajdy Meksykanów do Teksasu i klęska wyprawy na Mier upokorzyły administrację Houstona i postawiły ją pod ogniem krytyki. W rzeczywistości zwycięstwa Meksykanów nie miały jutra. Mimo ogólnej słabości państwa, dzięki pomocy z USA, Republika Teksasu zdołała się zorganizować i uzbroić, a Meksyk nie miał wystarczających fundu-
181 szy na ciągnącą się wojnę. Od 1843 r. na granicy teksasko-meksykańskiej zapanował względny spokój. Podczas prezydentury Lamara sprawa aneksji zeszła na dalszy plan. Teksas wykorzystał ten czas na nawiązanie ściślejszych stosunków z Wielką Brytanią i Francją. Anglia, która utrzymywała dobre stosunki zarówno z Teksasem jak i Meksykiem, podjęła szereg wysiłków na rzecz nakłonienia Meksyku do uznania niepodległości Teksasu. Flirt Teksasu z Wielką Brytanią, ugruntowany jeszcze zawarciem traktatu handlowego, wywołał zaniepokojenie w Stanach Zjednoczonych. Niektórzy Amerykanie obawiali się, że jego konsekwencją może być nawet włączenie Teksasu do brytyjskiego imperium. Obawy te sprawiły, że w USA zmieniło się nastawienie do Teksasu i sprawa aneksji zaczęła budzić coraz większe zainteresowanie. W październiku 1843 r. amerykański Sekretarz Stanu Abel P. Upshur próbował wznowić negocjacje w sprawie aneksji Teksasu, ale Houston, który liczył na szybkie uregulowanie stosunków z Meksykiem, nie wyraził tym zainteresowania. W styczniu 1844 r. następcy Upshura, Johnowi C. Calhounowi udało się wznowić rozmowy i ostatecznie 11 kwietnia Teksas i Stany Zjednoczone zawarły traktat o aneksji. Jego podpisanie zaktywizowało opozycję i abolicjonistów, którzy gwałtownie zaprotestowali przeciwko aneksji i dalszej ekspansji na Zachód umożliwiającej rozwój niewolnictwa. 8 czerwca Senat amerykański odmówił ratyfikacji zawartego układu. W tej sytuacji sprawa aneksji Teksasu stała się kluczowym tematem politycznym kampanii prezydenckiej w USA w 1844 roku. Kandydat demokratów James K. Polk, zdecydowany zwolennik ekspansji terytorialnej, uczynił z aneksji główne hasło swojej kampanii wyborczej, co umożliwiło mu zwycięstwo w wyborach. Wybór Polka na prezydenta odebrany został jako poparcie opinii publicznej dla ekspansji. W grudniu 1844 r., na miesiąc przed oficjalnym objęciem urzędu przez nowego prezydenta, jego poprzednik John Tyler przeprowadził przez
182 Kongres rezolucję o przyjęciu Teksasu do Unii. Teksas zobowiązany został do opracowania nowej konstytucji stanowej i przedstawienia jej do zatwierdzenia Kongresowi przed 1 stycznia 1846 roku. Wydarzenia wokół aneksji wzmogły naciski Wielkiej Brytanii i Francji na rząd Meksyku, aby ten uznał niepodległość Teksasu. Oba kraje miały jeszcze nadzieję, że niepodległość Republiki może okazać się atrakcyjniejsza dla Teksasu niż włączenie do Stanów Zjednoczonych. Po przyjęciu rezolucji w sprawie aneksji przez Kongres amerykański, przedstawiciele rządu brytyjskiego zwrócili się do władz Teksasu o 3-miesięczną zwłokę przed podjęciem ostatecznych decyzji, w celu uzyskania zgody Meksyku na uznanie Republiki. 16 czerwca 1845 r. ostatni prezydent Teksasu Anson Jones zwołał specjalną sesję teksaskiego Kongresu w celu opracowania nowej konstytucji. W lipcu Meksyk wyraził wreszcie zgodę na uznanie niepodległości Teksasu, ale nie miało to już większego znaczenia. Wyborcy teksascy zdecydowaną większością głosów zaakceptowali propozycję aneksji i przyjęli w referendum nową konstytucję. 29 grudnia 1845 r. została ona zaakceptowana przez Kongres amerykański i z tą chwilą Teksas stał się oficjalnie częścią Stanów Zjednoczonych jako 28 stan Unii. 19 lutego 1846 r. podczas uroczystości w Austin J. Pickney Henderson został zaprzysiężony na pierwszego gubernatora Teksasu. Flaga Republiki Teksasu została opuszczona z masztu i zastąpiona gwiaździstym sztandarem amerykańskim. Ostatni akt wielkiego dramatu został odegrany. Republika Teksasu przestała istnieć.
POLACY W TEKSASIE Pierwsze wzmianki o Polakach w Teksasie pochodzą z końcowego okresu wojen napoleońskich. W 1812 r. hiszpański konsul w Nowym Orleanie, don Diego Morfi, zgłosił rządowi w Madrycie projekt osiedlenia w Teksasie polskich jeńców i dezerterów z armii napoleońskiej walczącej w Hiszpanii. Morfii zalecał przeprowadzenie na froncie hiszpańskim szerokiej akcji propagandowej, mającej nakłonić Polaków do porzucenia służby francuskiej, a następnie osadzenie ich na pograniczu Teksasu z Luizjaną. Pas osadnictwa polskiego, powstały w ten sposób, miał stworzyć barierę odgradzającą posiadłości hiszpańskie od Stanów Zjednoczonych. Projekt Morfiego został odrzucony. Władze hiszpańskie nie wierzyły w szansę odciągnięcia Polaków od Napoleona. Ich zaniepokojenie budziła także możliwość przeniesienia przez Polaków na grunt amerykański idei wolnościowych i rewolucyjnych, które mogłyby zagrozić władzy Hiszpanii w jej zamorskich koloniach. W 1818 r. wielu byłych żołnierzy polskich, w większości dawnych jeńców z San Domingo (Haiti)1, było mieszkańcami francuskiej kolonii Champ d'Asile założonej przez gen. Charlesa Lellemanda. Jednym z twórców fortyfikacji kolonii był 1
Byli to żołnierze ze 113 i 114 półbrygad francuskich (dawne polskie 3 półbrygada, utworzona z Legii Naddunajskiej, i 2 półbrygada powstała z Legii Włoskiej dowodzone przez gen. Jabłonowskiego i ppłk. Zagórskiego), którzy w latach 1802-1803 brali udział w tłumieniu antyfrancuskiego powstania Murzynów.
184 polski artylerzysta Konstanty Paweł Malczewski, brat znanego poety Antoniego Malczewskiego. W pracy pomagało mu kilku innych Polaków: Skierdo, Boril i Sałanow, o których jednak nie wiemy nic bliższego. Po opuszczeniu kolonii większość Polaków uciekła wraz z Francuzami do Luizjany lub powróciła do Europy. Malczewski wyemigrował do Meksyku i wstąpił do armii meksykańskiej. W 1834 r. został generałem artylerii. Brał później udział w wojnie ze Stanami Zjednoczonymi 1846-1848, a po jej zakończeniu uczestniczył w pracach nad wytyczeniem nowej granicy amerykańsko-meksykańskiej. Razem z Malczewskim w Meksyku znalazł się inny Polak, Karol Beneski, który został nawet adiutantem cesarza Augustina Iturbide. Wraz z nim brał udział w nieudanym powrocie z Włoch w 1824 roku. Osadzono go początkowo w areszcie, a następnie udał się na banicję, z której powrócił dopiero w 1829 roku. Służył w armii meksykańskiej do 1836 r., kiedy to z bliżej nie wyjaśnionych przyczyn popełnił samobójstwo. Jednym z uczestników wyprawy dr. Jamesa Longa do Teksasu w 1821 r. był osiadły w Luizjanie Polak, kpt. Józef Aleksander Czyczerin. Po klęsce Longa w La Bahii zdołał się uratować i uciekł z niedobitkami flibustierów do Stanów Zjednoczonych. W 1826 r. przybył do USA polski Żyd z Lublina, Szymon Weiss (1800-1868). Kupiec, mason i obieżyświat, przez kilka lat wędrował po świecie docierając do Turcji, Indii Zachodnich i Ameryki Południowej. W 1833 r. przybył do Teksasu i osiedlił się w Galveston. Z ramienia rządu meksykańskiego pełnił tam funkcję zastępcy komendanta urzędu celnego. Po powstaniu Republiki Teksasu prezydent Houston mianował go szefem urzędu celnego w porcie Sabine Pass. W końcowych latach życia Weiss zajął się handlem i zmarł jako zamożny i szanowany obywatel w Nacogdoches. Po upadku Powstania Listopadowego wielu jego uczestników, internowanych na terenie Austrii i Prus, zostało deportowanych do Stanów Zjednoczonych. Pierwszą grupę Polaków
185 liczącą około 230 osób zaokrętowano w Trieście. Dwoma statkami, przez Maltę i Gibraltar przewieziono ich do Nowego Jorku, dokąd dotarli 28 marca 1834 roku. Wkrótce potem przypłynęło na 4 statkach około 300 dalszych Polaków internowanych w Prusach. Polacy, nieznający języka i zupełnie nieprzystosowani do nowych warunków życia, z trudem radzili sobie w Ameryce. Dużą pomoc okazał im specjalnie powołany komitet społeczny, któremu przewodniczył słynny amerykański pisarz James Fenimore Cooper. Działalność komitetu miała znaczny wpływ na decyzję Kongresu, który nadał deportowanym Polakom ziemię w stanie Illinois. Zawodowym żołnierzom praca na roli w trudnych warunkach pogranicza nie szła najlepiej, dlatego wielu z nich na wieść o rekrutacji ochotników do walk w Teksasie sprzedało swoje działki i zaciągnęło się do wojska. Nieznana bliżej liczba Polaków przybyła do Teksasu zimą 1835/ 1836 roku. Jako doświadczeni żołnierze, wśród których było trochę artylerzystów i saperów, stanowili cenny nabytek dla armii teksaskiej. Wraz z większością ochotników amerykańskich znaleźli się w oddziale płk. Fannina w Goliad. Były mjr WP Michał Dębicki od 27 stycznia 1836 r. służył w kompanii ochotników kpt. Chenowetha. Miesiąc później wstąpił do kompanii saperów kpt. Peytona S. Wyatta. Wraz z innymi jeńcami z oddziału Fannina zginął w masakrze w Goliad 27 marca 1836 roku. Dowódcą artylerii w zgrupowaniu Fannina był polski oficer Franciszek Pietrasiewicz, który poległ w bitwie nad Coleto Creek 19 marca 1836 roku. Oprócz niego w oddziale Fannina służyli inni artylerzyści polscy: brat Franciszka, Adolf Pietrasiewicz, Jan Karnicki i Józef Skrzynicki. Wszyscy przybyli do Teksasu z Nowego Orleanu w oddziale ochotników Alabama Red Rovers dr. Johna Shackelforda. Nie wiemy, jakie pełnili funkcje, wiadomo jedynie, że Skrzynicki znajdował się w obsłudze jedynej haubicy płk. Fannina. Podobnie, jak Dębicki, zginęli w niedzielę palmową 27 marca w egzekucji przeprowadzonej na rozkaz gen. Santa Anny.
186 Najbardziej znanym Polakiem, uczestnikiem wojny o niepodległość Teksasu, był Feliks Andrzej Wardziński (1801-1848). Jako porucznik, słynnego 4 pułku piechoty („Czwartaków"), walczył w Powstaniu Listopadowym pod Olszynką Grochowską. W USA znalazł się wraz z innymi internowanymi w Austrii w marcu 1834 roku. Do Teksasu przybył w styczniu 1836 r., a w lutym wstąpił jako szeregowiec do kompanii kpt. Amasy Turnera. W jej składzie wziął udział w bitwie na San Jacinto. Po zakończeniu wojny otrzymał od władz Republiki 320-akrową działkę i osiedlił się w hrabstwie Harris, koło dzisiejszego Houston. Walczył później w wojnie z Meksykiem, wyróżniając się m.in. w bitwie o Monterrey stoczonej w dniach 21-23 września 1846 roku. Oprócz Wardzińskiego w bitwie na San Jacinto walczyło co najmniej dwóch innych Polaków, Fryderyk Lemski i Ryszard Roman. Nie wiadomo jednak jak potoczyły się ich dalsze losy. Do historii Teksasu wpisał się także William Sandusky (Sadowski). Ten, urodzony w 1813 r. w Wirginii potomek Jakuba Sadowskiego 2, przybył do Teksasu już po zakończeniu wojny o niepodległość. W 1839 r. brał udział w pracach nad wyborem lokalizacji i opracowaniu map pod przyszłą stolicę Teksasu, Austin. W 1840 r. został osobistym sekretarzem prezydenta Lamara. Zrezygnował z tej funkcji w 1841 r. ze względów zdrowotnych i osiedlił się w Galveston, gdzie zmarł w 1846 r. Nazwisko innego Polaka, szeregowego Kamińskiego, figuruje na liście żołnierzy teksaskich poległych 19 marca 1840 r., w walce z Komańczami, w Council House w San Antonio. Z kolei Alfons Pisareński był uczestnikiem wyprawy do Santa Few 1841 roku. 25 sierpnia stanął przed sądem wojskowym 2 Polak, Jan Antoni Sadowski, zbudował w 1735 r. faktorię handlową nad Jeziorem Erie (Fort Sandusky). Jego synowie, Jakub i Józef, w latach 1773-1775 zbadali nieznane tereny Kentucky i założyli tam miejscowość Harrodsburg.
187 niesłusznie oskarżony o kradzież szabli. Uwolniono go wkrótce od zarzutu po wykryciu właściwego sprawcy. Po uwięzieniu przez Meksykanów w Santa Fe wraz z innymi Teksańczykami został przewieziony do Mexico City i osadzony w więzieniu Perote. Opuścił je bardzo chory w kwietniu 1842 roku. Ostatni raz był widziany w stolicy Meksyku w sierpniu 1842 roku. Około 200 Polaków wzięło udział po stronie amerykańskiej w wojnie z Meksykiem 1846-1848 roku. Najsłynniejszym z nich był kpt. Jakub W. Zabriske, który poległ w bitwie pod Buena Vista 23 lutego 1847 r., jako oficer 1 pułku piechoty z Illinois. Najważniejszy rozdział w historii osadnictwa polskiego w Teksasie został zapisany w 1854 roku. Latem tego roku w porcie Galveston wylądowało ponad 100 polskich rodzin z Górnego Śląska i okolic Krakowa (razem około 800 osób), prowadzonych przez księdza Leopolda Moczygębę (1824-1891). Wielki głód, jaki zapanował na Śląsku w poł. XIX w., oraz prześladowania pruskie i nietolerancja religijna ze strony władz zaborczych sprawiły, że porzucili swoje domy w starym kraju i po zaokrętowaniu się w Hamburgu wyruszyli szukać szczęścia w Ameryce. Jak głosi przekazywana z pokolenia na pokolenie legenda, wśród wiezionych przez nich bagaży znajdował się krzyż z kościoła parafialnego i tradycyjne śląskie pierzyny. 24 grudnia 1854 r. oficjalnie założono pierwszą w Teksasie i całych Stanach Zjednoczonych polską osadę o nazwie Panna Maria. Początki kolonii nie były łatwe. Choroby, odmienny klimat i bandyckie grabieże dały się mocno we znaki nienawykłym do nowego otoczenia imigrantom. Nie pomagało także sąsiedztwo okolicznych ranczerów i osadników amerykańskich, którzy z dużą nieufnością odnosili się do dziwnych przybyszów nie znających języka angielskiego i hołdujących nieznanym obyczajom. Za swoich uznano ich dopiero po wybuchu wojny secesyjnej, kiedy Polacy z Panny Marii, z których wielu miało
188 za sobą służbę w armii pruskiej, zorganizowali kompanię kawalerii pod dowództwem kpt. Piotra Kiołbasy. W następnych latach w Pannie Marii założono pierwszą w USA polską szkołę i wybudowano murowany kościół, w którym nadal znajduje się stary krzyż przywieziony do Teksasu przez parafian księdza Moczygęby. W najbliższym sąsiedztwie wyrosły inne miejscowości o swojsko brzmiących nazwach: Cestohowa, Kosciusko i Pawelekville. Dziś w szkole w Pannie Marii nie wykłada się już po polsku, ale starsze pokolenie wciąż mówi starym, trudnym do zrozumienia dla współczesnych Polaków, dialektem śląskim 3. 3
Autor mógł się o tym przekonać osobiście podczas pobytu w Pannie Marii i Cestohowie w 1991 r., rozmawiając tam z mieszkańcami, których przodkowie przybyli do Teksasu w połowie XIX wieku.
189
ZAKOŃCZENIE
Wśród historyków amerykańskich bitwa na równinie San Jacinto uznawana jest za jedną z tych, które zadecydowały o historii świata. W istocie trudno nie docenić jej rezultatów. Przesądziła o losach ogromnego obszaru rozciągającego się od Luizjany do wybrzeża Oceanu Spokojnego i dalej na północ do Oregonu. Jej bezpośrednim skutkiem była niepodległość Teksasu i późniejsza wojna amerykańsko-meksykańska 1846-1848, której konsekwencją było wydarcie Meksykowi ponad połowy jego ówczesnego terytorium. W wyniku zwycięskiej wojny z Meksykiem Stany Zjednoczone powiększyły swój obszar o jedną trzecią i rozciągnęły swoją suwerenność na tereny o powierzchni 1,5 mln km2, od Zatoki Meksykańskiej po Pacyfik. W przyszłości na tym terytorium powstały stany: Teksas, Nowy Meksyk, Arizona, Kalifornia, Nevada, Utah oraz częściowo Kolorado, Kansas, Oklahoma i Wyoming. Gdyby bitwa na San Jacinto została przez Teksańczyków przegrana, osiedla amerykańskie i anglo-amerykańska cywilizacja w Teksasie zostałyby zlikwidowane, a Meksyk utrwaliłby swoje władztwo nad ziemiami na północ od Rio Grande. Utrzymanie przez Meksyk dominacji nad Teksasem i wybrzeżem Pacyfiku do wybuchu wojny secesyjnej uniemożliwiłoby zapewne Stanom Zjednoczonym opanowanie kiedykolwiek tego ogromnego terytorium. W celu uświadomienia sobie, jak wielkie znaczenie dla dzisiejszych Stanów Zjednoczonych mają
190 ziemie wydarte Meksykowi, wystarczy przykład samego Teksasu. Teksas jest największym, po Alasce, stanem USA. Liczy 262 015 mil2 (692 000 km2) i stanowi 7,5% ogólnej powierzchni oraz 7% zasobów wodnych kraju. Na jego obszarze leży 3100 miast i osiedli, z czwartą co do wielkości aglomeracją miejską Stanów Zjednoczonych, Houston. Teksas to również potęga gospodarcza, kulturalna i naukowa. Zajmuje pierwsze miejsce w kraju pod względem hodowli bydła (w przeszłości wyeksportowano stąd do innych części USA przeszło 4 mln sztuk bydła) i uprawy bawełny (30% produkcji krajowej). To także 40% amerykańskiego wydobycia ropy naftowej i 75% zasobów gazu ziemnego. Do tego dochodzi czołowa rola w amerykańskim procesie badań kosmicznych. Przeszło 17 mln ludzi, spośród których zaledwie 60% to rodowici Teksańczycy (w tym 20% stanowi ludność pochodzenia hiszpańskiego), tworzy niespotykany nigdzie indziej tygiel kulturowy i narodowościowy. Długa i bogata historia Teksasu, której może mu pozazdrościć większość pozostałych stanów USA, stanowi przedmiot niezwykłej dumy i troski wszystkich Teksańczyków. Szczególną czcią otaczane są miejsca związane z wojną o niepodległość Teksasu. Historyczna misja Alamo, zwana Ołtarzem Teksasu (Shrine of Texas), należy do najsłynniejszych obiektów historycznych w całych Stanach Zjednoczonych i jest miejscem pielgrzymek niezliczonej liczby Amerykanów i zagranicznych turystów. Stała się także ulubionym tematem filmowym i literackim 1. 1
W 1959 r. John Wayne zrealizował swój słynny western pt., Alamo". Specjalnie na potrzeby filmu, koło miejscowości Bracketville przy granicy z Meksykiem, zbudowano replikę oryginalnej misji Alamo i zabudowań SanAntonio de Bexar. Obiekt ten stanowi dziś atrakcję turystyczną i plener zdjęciowy dla wielu westernów i wszystkich filmów poświęconych wojnie o niepodległość Teksasu.
191 Dawne pole bitwy na San Jacinto stanowi dziś centrum 1000-akrowego parku historycznego San Jacinto Battleground. Dominuje nad nim monumentalny pomnik z białego piaskowca o wysokości blisko 180 metrów, upamiętniający zwycięstwo Teksańczyków gen. Houstona nad wojskami gen. Santa Anny. Na ścianach pomnika znajdują się także akcenty polskie. Wśród nazw 11 krajów, z których pochodzili ochotnicy walczący na San Jacinto po stronie teksaskiej, widnieje także nazwa Polski. Na pamiątkowej zaś tablicy, na której wyryto personalia blisko 800 uczestniczących w bitwie żołnierzy gen. Houstona, odszukać można nazwiska jej polskich uczestników, Feliksa Wardzińskiego, Fryderyka Lemskiego i Ryszarda Romana.
ANEKS Notki biograficzne: GEN. SAMUEL HOUSTON Urodził się 2 marca 1793 r. w hrabstwie Rockbridge w Wirginii. Po śmierci ojca w 1807 r. przeniósł się wraz z matką do Tennessee. W wieku 15 lat uciekł z domu i przez trzy lata żył wśród Indian z plemienia Czirokezów. W 1813 r. zaciągnął się jako zwiadowca do armii gen. Andrew Jacksona, z którym połączyła go przyjaźń osobista i polityczna. W 1814 r. został porucznikiem ochotników w armii Stanów Zjednoczonych. Pod rozkazami Jacksona walczył w wojnie z Krikami (1813-1814) i Seminolami (1817-1818). Po wojnie osiadł w Tennessee, gdzie przez pewien czas prowadził działalność handlową i uczył się prawa. W 1818 r. rozpoczął praktykę prawniczą. W latach 1823-1827 deputowany do Izby Reprezentantów Kongresu Stanów Zjednoczonych. W latach 1827-1829 był gubernatorem Tennessee. Generał milicji stanowej. Po krótkim, nieudanym małżeństwie wycofał się z życia politycznego i wyjechał na Zachód. Przyjęty do plemienia Czirokezów pod imieniem Kruk. Reprezentował interesy Czirokezów w Waszyngtonie, gdzie walczył przed Kongresem o prawa Indian. W 1832 r. prezydent Jackson mianował go specjalnym agentem do negocjacji z Indianami na pograniczu Teksasu. W 1833 r. osiedlił się w Nacogdoches. W 1835 r. wybrany dowódcą
193 ochotników z Nacogdoches i San Augustine. Przewodniczył komisji przygotowującej projekt pierwszej konstytucji Teksasu. Od listopada 1835 r. był dowódcą wojsk regularnych Teksasu. 23 lutego 1836 r. podpisał w Nacogdoches traktat pokojowy z Czirokezami (tzw. Houston-Forbes Treaty). 4 marca 1836 r. wybrany naczelnym wodzem armii Teksasu. 21 kwietnia zwyciężył wojska gen. Santa Anny w bitwie na San Jacinto. Ranny, przez kilka miesięcy przebywał na leczeniu w Nowym Orleanie. Był pierwszym prezydentem Republiki Teksasu 1836-1838. Ponownie pełnił ten urząd w latach 1841-1844. Po aneksji Teksasu został senatorem (1846-1859). W 1849 r. zawarł traktat pokojowy z Indianami w Grapevine. W latach 1859-61 gubernator Teksasu. Po secesji Teksasu w 1861 r. trzykrotnie odmówił złożenia przysięgi na wierność Konfederacji, zwolniony ze stanowiska gubernatora. Zmarł 26 lipca 1863 r. w Huntsville w Teksasie. GEN. ANTONIO DE PADUA SEVERINO LOPEZ DE SANTA ANNA PEREZ DE LEBRON Urodził się 21 lutego 1794 r. w Jalapie koło Veracruz w rodzinie hiszpańskiej. Od 1810 r. był kadetem w pułku piechoty hiszpańskiej pilnującym spokoju wśród Indian. W 1813 r. otrzymał stopień porucznika dragonów. Służył w armii gen. Arredondo walczącej z rewolucjonistami w Teksasie. Wyróżnił się w bitwie nad rzeką Medina koło San Antonio. Do 1821 r. służył w armii hiszpańskiej walczącej z powstańcami. Wraz z gen. Iturbide przeszedł na stronę rewolucjonistów. W 1822 r. został generałem brygady. W grudniu 1822 r. wystąpił przeciwko cesarzowi Augustinowi Iturbide. Gubernator stanu Yucatan i szef wojsk inżynieryjnych. W 1829 r. pokonał ekspedycyjne wojska hiszpańskie w Tampico. Od tego czasu uważany za męża opatrznościowego i bohatera narodowego Meksyku. W 1833 r. wybrany po raz pierwszy prezydentem (łącznie w latach 1833-1847 pełnił funkcje prezydenta i wiceprezydenta Meksyku 11 razy). Dwu-
194 krotny dyktator w latach 1835-1836 i 1853-1855. W 1834 r. stłumił bunt liberałów w Zacatecas, a w 1835 r. powstanie w stanie Yucatan. Podczas wojny o niepodległość Teksasu zajął SanAntonio (zdobycie Alamo 6 kwietnia 1836 r.). 21 kwietnia 1836 r. poniósł decydującą klęskę w starciu z wojskami gen. Houstona na równinie San Jacinto. Do listopada 1836 r. przebywał w niewoli teksaskiej, z której odesłano go do Stanów Zjednoczonych. Z USA wrócił do Meksyku w 1837 r. i odzyskał utraconą władzę. Jako dowódca wojsk meksykańskich został pokonany w bitwie o Veracruz podczas francuskiej interwencji w Meksyku 1838-1839 roku. W 1845 r., odsunięty od władzy, udał się na emigrację, na Kubę. W 1847 r. wezwali go do kraju liberałowie powierzając mu dowództwo armii meksykańskiej w wojnie ze Stanami Zjednoczonymi (1846-1848). 22-23 lutego 1847 r. stoczył nierozstrzygniętą bitwę z Amerykanami pod Buena Vista. 17-18 kwietnia 1847 r. poniósł klęskę w bitwie pod Cerro Gordo. 14 września oddał stolicę. Po przegranej, ponownie odsunięty od władzy, udał się na emigrację na Jamajkę. W 1853 r. znowu wrócił do kraju, wezwany przez konserwatystów, i objął rządy dyktatorskie zamierzając przywrócić monarchię. W 1855 r., po sprzedaży Amerykanom doliny Mesilla (tzw. Gadsden Purchase), został obalony przez liberałów i udał się na wygnanie do Kolumbii. Wrócił z emigracji w 1874 r. Zmarł 22 czerwca 1876 r. w Mexico City.
BIBLIOGRAFIA Barr Alwyn, Texas in Rexolt, The Battle of San Antonio 1835, University of Texas Press, Austin 1990. D ay W.C., History of the San Jacinto Campaign, San Jacinto State Park, Houston 1926. Friend Llerena B., Sam Houston the Great Designer, University of Texas Press, Austin 1954. Haythornthwaite Philip, The Alamo and the War of Texan Independence 1835-36, Osprey Publishing Ltd, London 1986. History Battles and Fall of the Alamo, Copyrighted by L.F. M e y ers, SanAntonio 1896. Johnson Michael, The Real West, Octopus Books Ltd., London 1983. Kingston Mike, A Concise History of Texas, Gulf Publishing Company, Houston 1988. Łepkowski Tadeusz, Historia Meksyku, Ossolineum, Wrocław 1986. M c C o m b David G., Texas, A Modem History, University of Texas Press, Austin 1989. M c D onald Archie P., The Trail to San Jacinto, American Press, Boston 1982. M u r r a y Ellen N., Native Americans and the Republic, Star of the Republic Museum, Washington, Texas 1992. Nesmith Samuel P., The Spanish Texas, The University of Texas, Institute of Texan Cultures, San Antonio 1972. N e w c o m b W. W. Jr., The Indians of Texas, University of Texas Press, Austin 1990.
196 N o o n a n Mary Ann, The Alamo, The Alamo Press, San Antonio 1983. Pohl James W., The Battle of San Jacinto, Texas State Historical Assiociation, Austin 1989. Procter Ben H., The Battle of the Alamo, Texas State Historical Association, Austin 1986. Ramsdell Charles, San Antonio, A Historical and Pictorial Guide, University of Texas Press, Austin 1959. R i c h s t e i n Andreas V., The Making of Texas, University of Texas Press, Austin 1989. Ring-Tailed Panthers and Cornstalk Lawyers, The Men Who Signed the Declaration of lndependence, Star of the Republic Museum,
Washington, Texas 1991. R o z b i c k i Michał, Narodziny Narodu, Historia Stanów Zjednoczonych do 1861 r., Oficyna Wydawnicza Interim, Warszawa 1991. The Alamo, Long Barrack Museum, Daughters of the Republic of Texas, SanAntonio 1983. Zaremba Paweł, Historia Stanów Zjednoczonych, Bellona, Warszawa 1992. Z a v a 1 a de Adina, The Story of the Siege and Fall of The Alamo, Adina de Zavala, SanAntonio 1911.
SPIS ILUSTRACJI Cabeza de Vaca, mai. Frederic Remington, repr. z Samuel P.Nesmith, The Spanish Texans. Franciszkański misjonarz na czele osadników hiszpańskich w Nowym Świecie, rys. Jose Cisneros, z N e s m i t h, op. cit. Renę Robert Cevelier Sieur de La Salle, repr. z Nesmith, op. cit. Żołnierze hiszpańscy w Teksasie w 1718 r., repr. z Nesmith, op. cit. Cesarz Augustin Iturbide, repr. z N e s m i t h, op. cit. Stephen Fuller Austin - „Ojciec Teksasu", ze zbiorów San Jacinto Museum of History, repr. z Archie McDonald, The Trail to San Jacinto
Gen. Antonio Lopez de Santa Anna, repr. z Mary Ann N o o n a n, TheAlamo
Bitwa pod Gonzales (rekonstrukcja), repr. z Texas Guide - Texas Highways
Działo „Come and take it", repr. z James W. Pohl, The Battle of San Jacinto
William Barret Travis w 1835 r., rys. Wiley Martin, ze zbiorów Daughters of the Republic of Texas w SanAntonio James Bowie, mai. John Smith Adams, ze zbiorów Institute of Texan Cultures w San Antonio Nóż Bowie, repr. z The Alamo, Long Barrack Museum Sam Houston jako agent indiański, repr. z Ellen N. M u r r y, Native Americans and the Republic
William B. Travis w mundurze ppłk, regularnej kawalerii Teksasu, mai. Henry McArdle, repr. z N o o n a n. op. cit. Crockett jako Davy kongresmen
198 Davy Crockett 1786-1836 Mapa Alamo i SanAntonio, rys. płk Ignacio de Labistida, marzec 1836 r., repr. z N o o n a n, op. cit. Sztucer myśliwski wykonany przez Jacoba Dickerta, słynnego rusznikarza z Pennsylwanii (tzw. Kentucky Rifle). Broni tego typu używali obrońcy Alamo, repr. z The Alamo, Long Barrack Museum Oryginalny sztucer Davy Crocketta, zwany „Old Betsy", repr. z The Alamo, Long Barrack Museum Działa użyte w obronie Alamo, repr. z Philip Haythornthwait e, The Alamo and the War of Texan Independence 1835—36 Najcięższe działo 18-funtowe z Alamo, repr. z The Alamo, Long Barrack Museum Travis, rysujący szablą linię na dziedzińcu Alamo, mai. Louis Eyth, repr. z N o o n a n, op. cit. Szturm Alamo, mai. nieznany autor, ze zbiorów Texas Institute of Texan Cultures, repr. z N o o n a n, op. cit. Świt w Alamo, mai. Henry McArdle, repr. z N o o n a n, op. cit. Travis broniący murów Alamo, mai. Ruth Conerly Zacharisson, repr. z The Alamo, Long Barrack Museum Upadek Alamo, mai. Robert J. Onderdonk, repr. z Ben H. P r o c e r, The Bat the of Alamo
Śmierć Jima Bowie, mai. Louis Eyth, repr. z Procter, op . cit. Upadek Alamo, rekonstrukcja Susannah Dickinson z dzieckiem opuszcza ruiny Alamo, mai. H.A. De Young, repr. z H a y t h o r n t h w a i t e, op. cit. Wnętrze chaty, w której podpisano Deklaracją Niepodległości Teksasu (rekonstrukcja), fot. ze zbiorów autora Presidio La Bahia (stan obecny), fot. ze zbiorów autora Żołnierz meksykański z załogi Presidio La Bahia (rekonstrukcja), fot. ze zbiorów autora Płk James Walker Fannin, ze zbiorów Dallas Historical Society, repr. z The Alamo, Long Barrack Museum Ochotnik teksaski, repr. z The Alamo, Long Barrack Museum Broń i wyposażenie ochotników teksaskich, ze zbiorów San Jacinto Museum of History, fot. ze zbiorów autora Pistolet kapiszonowy używany przez kpt. Graysona, repr. z The
199 Alamo, Long Barrack Museum Sam Houston w mundurze generała armii Teksasu, wg sztychu z 1838 r., repr. z Haythornthwaite. op. cit. Gen. Antonio Lopez de Santa Anna, wg sztychu współczesnego, repr. M c D o n a 1 d, op. cit. Płk Sidney Sherman, portret nieznanego artysty z 1836 r., repr. z P o h l, op. cit. Erastus „Deaf Smith ("Głuchy" Smith), mai. Thomas J. Wright, portret ze zbiorów San Jacinto Museum of History, repr. z M c D o n a 1 d, op. cit. Płk Juan Almonte, fot. z ok. 1860 r., ze zbiorów Benson Latin American Collection, repr. z P o h l, op. cit. Kpt. Juan N. Seguin, mai. Thomas J. Wright, repr. z P o h 1, op. cit. Mirabeau Bonaparte l.arnar, repr. z M u r ry, op. cit. Gen. Sam Houston, mai. Stephen S. Thomas, ze zbiorów San Jacinto Museum of History, repr. z P o h 1, op. cit. Bitwa na San Jacinto, mai. Henry McArdle, z P o h 1, op. cit. Kapitulacja gen. Santa Anny, mai. William H. Huddle, repr. z The Alamo, Long Barrack Museum Gen. Sam Houston jako prezydent Republiki Teksasu Gen. Antonio Lopez de Santa Anna jako prezydent Meksyku Pomnik na San Jacinto wzniesiony w 1936 r. w setną rocznicę bitwy, repr. z Texas Guide - Texas Highways Chata S. Austina w San Felipe (rekonstrukcja), fot. ze zbiorów autora
SPIS MAP Podział administracyjno-polityczny Meksyku w 1824 r Teksas w 1836 r. Szturm Alamo 6 marca 1836 Kampania San Jacinto 1836 Bitwa na San Jacinto 1836
Podział administracyjno-polityczny Meksyku w 1824 r.
tona Meksyku, T. Łepkowski
Teksas uu mofi r
Źródło: Philip HAYTHOHNTHWAITE. Th.
Alamo
SPIS TREŚCI
Wstęp ............................................................................................. 3 Przyjdźcie i weźcie ......................................................................... 6 Sześć flag nad Teksasem ...............................................................12 Indianie w Teksasie ............................................................12 Konkwistadorzy i misjonarze. ............................................16 Wyprawa La Salle'a ............................................................22 Kolonizacja hiszpańska w Teksasie....................................25 Insurgenci i flibustierzy…… ............................................40 Republika doktora Longa ...................................................44 Stephen Austin - „Ojciec Teksasu" ....................................47 Rebeba Fredonii..................................................................55 Misja generała Terana ........................................................56 Przygrywka do wojny....................................................................59 Rewolucja teksaska .......................................................................80 Bitwa o SanAntonio ...........................................................80 Armia teksaska ...................................................................90 Ekspedycja Matamoros ......................................................95 Armia do Operacji w Teksasie gen. SantaAnny. . …… . .101 Oblężenie Alamo ..............................................................110 Masakra w Gobad .............................................................128 „Odwrót w błocie" gen. Houstona ....................................134 San Jacinto ..................................................................................152
Republika Teksasu 1836-1845 .................................................. 171 Polacy w Teksasie ..................................................................... 183 Zakończenie .............................................................................. 189 Aneks - notki biograficzne gen. Houstona i gen. Santa Anny. ..................................................... 192 Bibliografia ............................................................................... 195 Wykaz ilustracji......................................................................... 197 Spis map .................................................................................... 200