Dla Davida, Petera i Lindy. Rodziny Dobbsów Że kiedyś umrze – wie każdy; jedynie Pytania „kiedy?” i „jak odwlec śmierć?” Są tym, czym człowiek może si...
4 downloads
22 Views
2MB Size
Dla Dav id a, Petera i Lin d y . Ro d zin y Do b b s ó w
Że k ied y ś u mrze – wie k ażd y ; jed y n ie Py tan ia „k ied y ?” i „jak o d wlec ś mierć?” Są ty m, czy m czło wiek mo że s ię p rzejmo wać. William Sh ak es p eare, Juliusz Cezar, tłu m. Stan is ław Barań czak
Od autora Ostatnie rozdanie n ap is ałem w 1 9 9 4 ro k u . Dwad zieś cia lat p ó źn iej Bry ty jczy cy wciąż s p ierają s ię o Eu ro p ę, Cy p ry jczy cy o d k ry li n iep rzeb ran y o cean węg lo wo d o ro weg o b o g actwa p o d M o rzem Śró d ziemn y m, a Grecy i Tu rcy n ad al k łó cą s ię o p rzy s zło ś ć p o d zielo n ej, n ies tety , wy s p y . M am n ad zieję, że p o n ad czas o wa o k aże s ię d la czy teln ik ó w tak że n iezmien n a p erfid ia i n ik czemn o ś ć F.U.
Prolog
Gó ry Tro o d o s, Cy p r – 1 9 5 6 By ło p ó źn e p o p o łu d n ie w maju , n ajp rzy jemn iejs za p o ra w Tro o d o s , k ied y g ó ry n ie s ą ju ż o p atu lo n e p ierzy n ą ś n ieg u , ale n ie s tały s ię jes zcze k o wad łem, w k tó re b ije lewan ty ń s k ie s ło ń ce. Wio s en n e p o wietrze wy p ełn iał ciężk i zap ach ży wicy i s zu m wiatru w g ałęziach wielk ich p in ii, p rzy p o min ający p lu s k mo rs k ich fal n a k amien is ty m wy b rzeżu . Do M o rza Śró d ziemn eg o b y ło s tąd jed n ak wiele mil – tru d n o s ię o d n ieg o b ard ziej o d d alić n a n iewielk iej wy s p ie Cy p r. Trwała p o ra o b fito ś ci, n awet w g ó rach . Przez k ilk a wio s en n y ch ty g o d n i p y ł z k ru s zący ch s ię s k aln y ch o d łamk ó w, k tó ry u ch o d zi tu za g leb ę, p o k ry wa s ię b o g actwem p o ln y ch k wiató w – wy try s k u ją z n ieg o k ęp y fio leto wy ch mieczy k ó w, k rwawe mak i o raz s mag liczk i, z k tó ry ch liś ci i zło ty ch g łó wek w d awn y ch czas ach s p o rząd zan o mik s tu rę mającą leczy ć o b łęd . Nic jed n ak n ie zarad ziło s zaleń s twu , k tó re miało s ię za ch wilę ro zp ętać n a zb o czu g ó ry . J o rg o s , lat p iętn aś cie i p rawie trzy czwarte, p o p ęd ził o s ła d alej g ó rs k ą ś cieżk ą, n ie zwracając u wag i n a p ięk n o p rzy ro d y . J eg o my ś li zn ó w k rąży ły wo k ó ł p iers i. Temat ten zajmo wał mu o s tatn io więk s zo ś ć czas u , p o zb awiał s n u , s p rawiał, że n ie s ły s zał an i s ło wa z teg o , co mó wiła matk a, i że ru mien ił s ię za k ażd y m razem, k ied y s p o jrzał n a k o b ietę, zaws ze k ieru jąc wzro k wp ro s t międ zy jej p iers i. M iały włas n e źró d ło en erg ii, k tó re p rzy ciąg ało jeg o o czy jak mag n es , n ieważn e, jak b ard zo s tarał s ię b y ć u p rzejmy . Nig d y n ie p amiętał, jak wy g ląd ały twarze ty ch k o b iet, jeg o wzro k rzad k o zap u s zczał s ię tak d alek o – jes zcze s ię k tó reg o ś d n ia o żen i z jak ąś b ezzęb n ą s tarą wied źmą. O ile ty lk o b ęd zie miała p iers i. J eś li miał u n ik n ąć o b łęd u alb o , co g o rs za, k las zto ru , b ęd zie mu s iał jak o ś to zro b ić, s twierd ził. Zro b ić TO. Zan im s tu k n ie mu p iętn aś cie lat i trzy czwarte. Za d wa ty g o d n ie. By ł też g ło d n y … Po d ro d ze w g ó rę J o rg o s i jeg o mło d s zy b rat Eu ry p id es , lat trzy n aś cie i właś ciwie p ó ł, zatrzy mali s ię, żeb y p o d eb rać tro ch ę mio d u z u li tej
s taru ch y Ch lo rid es , k tó ra miała zło ś liwe p tas ie o czk a i o k ro p n ie s ęk ate p alce – zaws ze o s k arżała ich o zło d ziejs two , czy s ię g o d o p u ś cili, czy n ie, więc p o p rzez tę małą k rad zież ty lk o wy k o rzy s tali częś ć s wo jeg o p o k aźn eg o k red y tu . Lo k aln a s p rawied liwo ś ć. J o rg o s u s p o k o ił p s zczo ły za p o mo cą d y mu z p ap iero s a, k tó reg o wziął z s o b ą s p ecjaln ie w ty m celu . Omal s ię n ie zak rztu s ił – jes zcze n ie p rzek o n ał s ię d o p alen ia, ale s ię p rzek o n a, o b iecał s o b ie. Wk ró tce. Kied y ty lk o TO zro b i. Wted y mo że b ęd zie mó g ł s p ać w n o cy . J u ż n ied alek o . Zo s tawili za s o b ą taras o we p ó łk i s k aln e z k ilk o ma p rzy więd ły mi d rzewk ami o liwn y mi wczep io n y mi w s k aln ą ś cian ę. By li ju ż d wa k ilo metry p o n ad wio s k ą, a d o p rzejś cia mieli jes zcze n iecałe d wa. Światło zaczęło łag o d n ieć, za d wie g o d zin y zro b i s ię ciemn o , a J o rg o s ch ciał zd ąży ć d o d o mu p rzed zmro k iem. Po p ęd ził o s ła k o lejn y m o s try m s ztu rch n ięciem. Zwierzę, u g in ające s ię p o d ciężarem g ru b o cio s an eg o d rewn ian eg o s io d ła i wy p ch an y ch ju k ó w, miało tru d n o ś ci z p o s u wan iem s ię zawalo n ą k amien iami ś cieżk ą, a tak a zach ęta b y n ajmn iej mu s ię n ie s p o d o b ała. Wy raziło s wó j s p rzeciw w trad y cy jn y s p o s ó b . – Nie n a mó j s zk o ln y mu n d u rek , ty ś win io ! – Eu ry p id es o d s k o czy ł w p o p ło ch u , za p ó źn o , i zak lął. Czek ało g o lan ie, jeś li n ie p rzy s zed ł d o s zk o ły w mu n d u rk u . Nawet w b ied n ej g ó rs k iej wio s ce mieli s wo je zas ad y . M ieli też b ro ń . Na p rzy k ład d wa s ten y n a d n ie jed n eg o z ju k ó w, o win ięte w ju to wą tk an in ę, k tó re właś n ie wieźli, razem z res ztą zao p atrzen ia, s wo jemu s tars zemu b ratu . J o rg o s mu zazd ro ś cił, że s ied zi z p ięcio ma in n y mi p arty zan tami EOKA w g ó rs k iej k ry jó wce. EOKA. Eth n ik i Org an o s is Kip rijo n Ag o n is to n – Naro d o wa Org an izacja Cy p ry js k ich Bo jo wn ik ó w – o d ro k u p ró b o wała s ztu rmem o two rzy ć zamk n ięte k o lo n ialn e u my s ły s wo ich b ry ty js k ich wład có w i zmu s ić ich d o p rzy zn an ia wy s p ie n iep o d leg ło ś ci. Dla jed n y ch b y li terro ry s tami, d la in n y ch – b o jo wn ik ami o wo ln o ś ć. Dla J o rg o s a – wielk imi p atrio tami. Cały m s o b ą, a p rzy n ajmn iej tą częś cią, k tó ra n ie k o n cen tro wała s ię n a s ek s ie, ch ciał s ię d o n ich p rzy łączy ć, żeb y walczy ć z wro g ami s wo jeg o k raju . Naczeln e d o wó d ztwo b y ło jed n ak s tan o wcze: n ik t p o n iżej o s iemn as teg o ro k u ży cia n ie mó g ł ch wy cić za b ro ń . By ł g o tó w s k łamać, ale n ie miało to s en s u w wio s ce, g d zie ws zy s cy zn ali n awet d atę jeg o p o częcia, tu ż p rzed Bo ży m Naro d zen iem 1 9 3 9 ro k u . Wo jn a z Niemcami trwała d o p iero o d k ilk u mies ięcy , a b rat jeg o o jca, też J o rg o s , zaciąg n ął s ię n a o ch o tn ik a d o Cy p ry js k ieg o Reg imen tu Armii Bry ty js k iej. J ak wielu mło d y ch Cy p ry jczy k ó w ch ciał s ię włączy ć d o walk i o wo ln o ś ć w Eu ro p ie, b o p rzecież zwy cięs two w tej b atalii tak że im p rzy n ies ie n iep o d leg ło ś ć. Tak p rzy n ajmn iej my ś leli. Po żeg n aln e p rzy jęcie jeg o
s try ja s tało s ię n o cą u czto wan ia i miło ś ci, i właś n ie wted y zo s tał p o częty . Stry j J o rg o s n ig d y n ie wró cił. M ło d s zy J o rg o s miał wy s o k o zawies zo n ą p o p rzeczk ę. Wielb ił s try ja, k tó reg o n ig d y n ie zn ał, ale miał d o p iero p iętn aś cie lat i p rawie trzy czwarte, więc zamias t iś ć w jeg o b o h aters k ie ś lad y , d o s tarczał wiad o mo ś ci i zao p atrzen ie. – Nap rawd ę to zro b iliś cie z Was ą? Ale tak n a s erio , J o rg o s . – No jas n e, g łu p k u . Kilk a razy ! – s k łamał s tars zy b rat. – J ak b y ło ? – J ak peponia, ciało jak mięk k ie melo n y ! – wy k rzy k n ął J o rg o s , wy k o n u jąc k o lis ty ru ch d ło ń mi w celu d emo n s tracji. Ch ciał ro zwin ąć temat, ale n ie p o trafił. Was a n ie p o zwo liła mu p o s u n ąć s ię d alej n iż d o ro zp ięcia g u zik ó w jej b lu zk i, g d zie zn alazł n ie mięk k ie o wo ce, jak ich s ię s p o d ziewał, lecz małe, tward e p iers i z s u tk ami jak p es tk i ś liwk i. Eu ry p id es zach ich o tał, ale n ie u wierzy ł b ratu . – Wcale teg o n ie zro b iliś cie, n o n ie? – rzu cił o s k arży ciels k im to n em. J o rg o s p o czu ł, że mis tern ie s k o n s tru o wan y g mach k łams twa s ię ch wieje. – Właś n ie, że tak . – Właś n ie, że n ie. – Psefti. – Malaka! Eu ry p id es rzu cił k amien iem, a J o rg o s o d s k o czy ł, p o tk n ął s ię n a o b lu zo wan y m wy s tęp ie s k aln y m i u p ad ł, ląd u jąc n a ty łk u , z p o ro zrzu can y mi wo k ó ł frag men tami s wo jeg o marzen ia. Śmiech Eu ry p id es a, n a zmian ę to d ziecin n ie wy s o k i, to n as to letn io ch ro p awy , wy p ełn ił d o lin ę i p o d ziałał n a d u mę jeg o b rata jak żrący k was . J o rg o s p o czu ł s ię u p o k o rzo n y , mu s iał jak o ś o d zy s k ać s łab n ący s zacu n ek . Nag le ju ż wied ział jak . Po lu zo wał s zn u rek ś ciąg ający jed en z ju k ó w i s ięg n ął g łęb o k o d o ś ro d k a, p o d p o marań cze, o b o k węd zo n ej wiep rzo win y , aż jeg o p alce n atrafiły n a cy lin d ry czn y p ak u n ek o win ięty w ju to wy wo rek . Wy jął g o o s tro żn ie, a za n im d ru g i, n ieco mn iejs zy to b o łek . W cien iu d u żeg o k amien ia p o ło ży ł o b a zawin iątk a n a d y wan ie mięk k ich p in io wy ch ig ieł i d elik atn ie o d p ak o wał. Eu ry p id es a aż zatk ało z wrażen ia. To b y ł jeg o p ierws zy k u rs z zao p atrzen iem, n ie p o wied zian o mu , co wio zą. Z ju to wej tk an in y wy zierał mato wo s zary metal lek k ieg o p is to letu mas zy n o weg o Sten , n ieco zmo d y fik o wan eg o , b o ze s k ład an ą k o lb ą, d zięk i czemu mo żn a g o b y ło łatwiej
s zmu g lo wać. Ob o k leżały trzy mag azy n k i z amu n icją. J o rg o s b y ł zach wy co n y wy wo łan y m efek tem. W ciąg u k ilk u s ek u n d p rzy g o to wał s ten a, tak jak p rzed ty g o d n iem n au czy ł g o s tars zy b rat: ro zło ży ł i zamo co wał metalo wą k o lb ę s zk ieleto wą, wło ży ł jed en z mag azy n k ó w. Ws u n ął p ierws zy p o cis k d o k o mo ry . Bro ń b y ła g o to wa. – Nie wied ziałeś , że u miem tak ieg o u ży wać, co ? Po czu ł s ię zn aczn ie lep iej, o d zy s k ał au to ry tet. Op arł s ten a w zg ięciu ło k cia i p rzy jął b o jo wą p o s tawę, n a n ib y o miatając d o lin ę o g n iem z p is to letu i załatwiając ty s iąc ró żn y ch wro g ó w. Nas tęp n ie wziął n a mu s zk ę o s ła, k tó reg o zlik wid o wał s alwą p rzy ak o mp an iamen cie ś wis zczący ch efek tó w d źwięk o wy ch . Nieś wiad o me s wo jeg o lo s u zwierzę d alej s k u b ało k ęp ę tward ej trawy . – Daj mi p o trzy mać, J o rg o s . Teraz ja – b łag ał jeg o b rat. J o rg o s d o wó d ca p o k ręcił g ło wą. – Bo p o wiem ws zy s tk im o Was ie – targ o wał s ię Eu ry p id es . J o rg o s s p lu n ął. Lu b ił s wo jeg o mło d s zeg o b rata, k tó ry , ch o ciaż miał d o p iero trzy n aś cie i p rawie p ó ł ro k u , ju ż u miał b ieg ać s zy b ciej i b ek ać g ło ś n iej o d więk s zo ś ci mies zk ań có w wio s k i. Eu ry p id es b y ł też s p ry tn iejs zy o d s wo ich ró wieś n ik ó w i zd ecy d o wan ie zd o ln y d o małeg o s zan tażu . J o rg o s n ie miał p o jęcia, co d o k ład n ie Eu ry p id es zamierzał ws zy s tk im p o wied zieć o n im i Was ie, ale u zn ał, że w jeg o k iep s k im s tan ie emo cjo n aln y m n awet s trzęp in fo rmacji to i tak b y ło b y za d u żo . Po d ał b ratu b ro ń . Kied y d ło ń Eu ry p id es a zacis n ęła s ię wo k ó ł g u mo wan eg o u ch wy tu , a p alec wy ciąg n ął s ię, żeb y d o tk n ąć s p u s tu , p is to let zaterk o tał p ięć razy , zan im p rzerażo n y ch ło p iec u p u ś cił g o n a ziemię. – Bezp ieczn ik ! – jęk n ął J o rg o s , za p ó źn o . Zap o mn iał. Os io ł p ry ch n ął g ło ś n o z n ies mak iem i p o cwało wał d wad zieś cia jard ó w ś cieżk ą w p o s zu k iwan iu s p o k o jn iejs zeg o p as twis k a. Głó wn y mi zaletami p is to letu mas zy n o weg o Sten k alib ru 9 mm s ą jeg o lek k o ś ć o raz zd o ln o ś ć d o s trzelan ia d o ś ć s zy b k imi s eriami. Nie ma an i s zczeg ó ln ie wielk iej mo cy , an i celn o ś ci, ma za to h ałaś liwy o d rzu t. W k ry s taliczn y m p o wietrzu Tro o d o s , g d zie g ó rs k ie g rzb iety ciąg n ą s ię o d g ó ry Ch io n is tra aż p o zamg lo n y h o ry zo n t, d źwięk n ies ie s ię jak s zy b u jący p etrel. Nic więc d ziwn eg o , że b ry ty js k i p atro l wo js k o wy u s ły s zał s zczek n ięcie s ten a. Bard ziej zas k ak u jące b y ło to , że p atro l zd o łał p o d ejś ć tak b lis k o , n ie zwracając u wag i J o rg o s a i Eu ry p id es a. Z d wó ch s tro n ro zleg ły s ię k rzy k i. J o rg o s rzu cił s ię p o o s ła, ale b y ło ju ż za
p ó źn o . Sto jard ó w p o d s o b ą d o s trzeg li żo łn ierza w mu n d u rze k h ak i i s zk o ck im b erecie. Cały czas s ię d o n ich zb liżał i mach ał w ich k ieru n k u k arab in em .3 0 3 . Eu ry p id es ju ż u ciek ał. J o rg o s zo s tał w ty le ty lk o p o to , żeb y zg arn ąć s ten a i d wa p o zo s tałe mag azy n k i. Po b ieg li w g ó rę, w s tro n ę g ęs ts zy ch d rzew, k rzak i jeży n s mag ały ich p o n o g ach , a tłu k ące s ię w p iers i s erca i ś wis zczące o d d ech y tłu miły o d g ło s y p o g o n i. W k o ń cu n ie mo g li ju ż d alej b iec. Pad li n a jak iś k amień , p o p atrzy li n a s ieb ie d zik im wzro k iem, w k tó ry m czaił s ię s trach , p o czu li k łu cie w p łu cach . Eu ry p id es p ierws zy o d zy s k ał o d d ech . – M ama n as zab ije za zg u b ien ie o s ła – wy d y s zał. Po b ieg li jes zcze k awałek , aż n atrafili n a p ły tk ie zag łęb ien ie w ziemi d o b rze o s ło n ięte g łazami i p o s tan o wili s ię w n im u k ry ć. Po ło ży li s ię n a b rzu ch u n a ś ro d k u s k aln ej mis y , o b jęli s ię i zaczęli n as łu ch iwać. – Co n am zro b ią, jak n as złap ią, J o rg o s ? Wy ch ło s zczą? Eu ry p id es s ły s zał mro żące k rew w ży łach o p o wieś ci o ty m, jak Bry ty jczy cy leją ch ło p có w, k tó ry ch p o d ejrzewają o p o mag an ie EOKA: k ażd ą k o ń czy n ę d elik wen ta p rzy trzy mu je jed en żo łn ierz, a p iąty wy mierza ch ło s tę cien k im, tn ący m s k ó rę b amb u s o wy m p rętem. Zu p ełn ie co in n eg o n iż b aty , k tó re d o s tawali w s zk o le, k ied y p o ws zy s tk im mo żn a b y ło ws tać i wy jś ć. Po lan iu o d Bry to li miałeś s zczęś cie, jeś li mo g łeś s ię czo łg ać. – Będ ą n as to rtu ro wać, żeb y s ię d o wied zieć, d o k ąd n ies iemy b ro ń , g d zie s ię u k ry wają n as i – wy s zep tał J o rg o s s u ch y mi warg ami. Ob aj wied zieli, co to o zn aczało . Tu ż p rzed n ad ejś ciem zimo wy ch ś n ieg ó w o d k ry to k ry jó wk ę EOKA w p o b liżu s ąs ied n iej wio s k i. Oś miu lu d zi p o leg ło w atak u . Dziewiąteg o , jed y n eg o , k tó ry p rzeży ł, n ies p ełn a d wu d zies to letn ieg o , w zes zły m ty g o d n iu p o wies zo n o w więzien iu w Nik o zji. Ob aj p o my ś leli o s wo im s tars zy m b racie. – Nie mo żemy d ać s ię złap ać, J o rg o s . Nie mo żemy ich ws y p ać. Eu ry p id es b rzmiał s p o k o jn ie i rzeczo wo . Zaws ze b y ł mn iej n arwan y n iż J o rg o s , n azy wan o g o n ajtężs zą g ło wą w ro d zin ie, to o n miał p ers p ek ty wy . M ó wiło s ię n awet, że p o wak acjach zo s tan ie jes zcze w s zk o le, p ó jd zie d o Gimn azju m Pan cy p ry js k ieg o w s to licy , a p ó źn iej zo s tan ie n au czy cielem, mo że wręcz u rzęd n ik iem w ad min is tracji k o lo n ialn ej. J eś li jes zcze b ęd zie jak aś ad min is tracja k o lo n ialn a. Leżeli jak n ajcis zej mo g li, ig n o ru jąc mró wk i i mu ch y , u s iłu jąc wto p ić s ię w n ag rzan e k amien ie. M in ęło d wan aś cie min u t, zan im u s ły s zeli g ło s y .
– Zn ik n ęli za ty mi s k ałami, p an ie k ap ralu . Po tem s traciłem ich z o czu . J o rg o s ze ws zy s tk ich s ił p ró b o wał o p an o wać s trach , k tó ry zacis n ął s zczęk i wo k ó ł jeg o p ęch erza. Czu ł ws tręt, b ał s ię, że s ię zmo czy . Eu ry p id es p atrzy ł n a n ieg o p y tający m wzro k iem. Po d o ch o d zący ch zza s k ał o d g ło s ach zo rien to wali s ię, że d o p ierws zeg o żo łn ierza i k ap rala, s to jący ch w o d leg ło ś ci jak ich ś trzy d zies tu jard ó w, d o łączy ło jes zcze d wó ch , mo że trzech . – Dzieciak i, mó wis z, M acPh ers o n ? – Dwó jk a. J ed en jes zcze w s zk o ln y m mu n d u rk u , p an ie k ap ralu , w k ró tk ich p o rtk ach i w o g ó le. Krzy wd y n am n ie zro b ią. – Sąd ząc z to waru , k tó ry zn aleźliś my n a mu le, zamierzali k o mu ś zro b ić całk iem s p o rą k rzy wd ę. Bro ń , d eto n ato ry . M ieli n awet g ran aty zro b io n e z k awałk ó w ru r. Po trzeb u jemy ty ch d zieciak ó w, M acPh ers o n . I to b ard zo . – Szczen iak i ju ż p ewn ie zwiały , p an ie k ap ralu . – Szu ran ie b u tó w. – Rzu cę o k iem. Kro k i zb liżały s ię d o n ich , s ły ch ać b y ło ich ch rzęs t n a g ru b y m d y wan ie s o s n o wy ch ig ieł. Eu ry p id es wb ił zęb y g łęb o k o w mięk k ą d o ln ą warg ę. Ch wy cił J o rg o s a za ręk ę, ch cąc zaczerp n ąć o d n ieg o s iły , a k ied y s p lo tły s ię ich lo d o wate p alce, J o rg o s zaczął zn ajd o wać w s o b ie o d wag ę za n ich o b u . By ł s tars zy , n a n im s p o czy wała o d p o wied zialn o ś ć. To b y ł jeg o o b o wiązek . I, miał teg o ś wiad o mo ś ć, jeg o win a. M u s iał co ś zro b ić. Us zczy p n ął b rata w p o liczek . – Kied y wró cimy , p o k ażę ci, jak u ży wać mo jej b rzy twy – p o wied ział z u ś miech em. – A p o tem p ó jd ziemy d o Was y , razem. Co ? Przeczo łg ał s ię n a g ó rę s k aln ej mis y , trzy mając g ło wę n is k o p rzy ziemi, wy celo wał s ten a n ad k rawęd zią i zamk n ął o czy . Pó źn iej n acis n ął s p u s t i s trzelał, aż o p ró żn ił mag azy n ek . J o rg o s n ig d y jes zcze n ie b y ł ś wiad o my tak iej cis zy . To b y ła cis za, k tó ra zaleg a w ś ro d k u , k ied y s erce n a ch wilę s ię zatrzy mu je i k rew p rzes taje p u ls o wać w ży łach . Nag le n ie b y ło ś p iewu p tak ó w, p o d mu ch u b ry zy , s zep tu p in ii, o d g ło s u zb liżający ch s ię k ro k ó w. Niczeg o , aż o d ezwał s ię k ap ral, o to n g łęb s zy m g ło s em. – O Bo że. Teraz b ęd zie n am p o trzeb n y ch o lern y o ficer. Oficerem, o k tó ry m mo wa, b y ł Fran cis Ewan Urq u h art. Po d p o ru czn ik . Lat d wad zieś cia d wa. Od b y wał właś n ie o b o wiązk o wą s łu żb ę wo js k o wą p o o d ro czen iu ze wzg lęd u n a s tu d ia u n iwers y teck ie, u o s ab iając triu mf wy k s ztałcen ia n ad d o ś wiad czen iem, i jak s ię mó wiło w żarg o n ie k as y n a o ficers k ieg o , d u żo s ię n ie n awalczy ł. Właś ciwie w ciąg u ty ch k ilk u mies ięcy s tacjo n o wan ia n a Cy p rze n ie walczy ł p rawie wcale. Rwał s ię d o ak cji, w p ełn i ś wiad o my , jak im jes t żó łto d zio b em,
ro zp aczliwie p rag n ął o k azji, żeb y s ię s p rawd zić, ale jak d o tąd s p o tk ała g o ty lk o fru s tracja. J eg o d o wó d ca, majo r, o k azał s ię czło wiek iem cierp iący m n a ch ro n iczn e zap arcie, k tó reg o o s tro żn o ś ć o d b ierała k o mp an ii s zan s e n a ro zwin ięcie s k rzy d eł. Terro ry ś ci z EOKA wy s ad zali w p o wietrze, zarzy n ali, a n awet p alili ży wcem tak zwan y ch zd rajcó w, p u s zczając tak ie ży we p o ch o d n ie u licami ich wio s ek jak o p rzes tro g ę d la in n y ch , ale k o mp an ia Urq u h arta więcej s ię n ap o ciła, k o p iąc latry n y , n iż wy ciąg ając terro ry s tó w z ich n o r. Tak b y ło jes zcze w zes zły m ty g o d n iu . A w ty m majo r b y ł n a u rlo p ie, Urq u h art d o wo d ził i zmien ił tak ty k ę. Teg o p o p o łu d n ia jeg o lu d zie ws p in ali s ię p rzez cztery g o d zin y w g ó rę, żeb y u n ik n ąć wy k ry cia p rzez n iep rzy jaciela, i to d ziałan ie p rzez zas k o czen ie n ajwy raźn iej o k azało s ię s k u teczn e. Kied y ty lk o u s ły s zał p ierws ze s trzały , k rew zaczęła mu ży wiej k rąży ć w ży łach . Po czu ł, że to jeg o s zan s a. Czek ał w s wo im au s tin ie ch amp ie o d wie mile d alej w d o lin ie i p rzy jech ał n a miejs ce p o n iecały ch p iętn as tu min u tach , o s tatn ie k ilk as et jard ó w p o k o n u jąc s zy b k im, s p ręży s ty m k ro k iem. – M eld o wać, k ap ralu Ro s s . Nad zak rwawio n y m ciałem M acPh ers o n a ju ż zaczy n ały s ię zb ierać mu ch y . – Dwó ch ch ło p có w i o s io ł? Ch y b a n ie mó wicie p o ważn ie – s twierd ził z n ied o wierzan iem Urq u h art. – Ku la wid ać n ie ro zu miała, że wy s trzelił ją tak i p ęd rak . Sir. Ty m d wó m, Ro s s o wi i Urq u h arto wi, k o n flik t b y ł p is an y : p ierws zy p rzy s zed ł n a ś wiat w czy n s zó wce w ro b o tn iczy m o k ręg u Cly d es id e, d ru g i w ro d zin ie p atriarch ó w w p ó łn o cn ej Szk o cji. Ro s s g rzeb ał to warzy s zy z p laż No rman d ii, k ied y Urq u h arto wi n ian ia n ad al p o p rawiała k rawat. Ro k wcześ n iej Urq u h art b y ł ty m n ad g o rliwy m mło d s zy m o ficerk iem, k tó ry zd eg rad o wał Ro s s a z s ierżan ta d o s zereg o weg o p o ty m, jak z k as y n a o ficers k ieg o w Tel-el-Keb ir zn ik n ęły p ien iąd ze n a mies ięczn y d o d atek n a alk o h o l, a Urq u h arto wi k azan o zn aleźć p o d ejrzan y ch . Ro s s d o p iero co o d zy s k ał d ru g ą b elk ę i n ad al o d rab iał u traco n ą p o zy cję. Oraz u traco n y żo łd . Urq u h art wied ział, że mu s i u ważać, ale n a razie zig n o ro wał b ezczeln o ś ć k ap rala. M iał d o s to czen ia ważn iejs zą b itwę. Dzieciak i p rzy p ad k o wo wy b rały s o b ie wy jątk o wo d o b rą n atu raln ą red u tę. Zag łęb ien ie w g ó rs k im zb o czu miało jak ieś d wad zieś cia s tó p s zero k o ś ci i b y ło wzmo cn io n e o d ty łu k o rd o n em g łazó w, co s k u teczn ie b lo k o wało zaró wn o lin ię wzro k u , jak i o g n ia, n ato mias t p rzed n im o d s tro n y d o lin y teren lek k o s ię o b n iżał, p rzez co tru d n o b y ło zaatak o wać in aczej n iż fro n taln ie i p o d g ó rę, a ta tak ty k a, jak
ju ż s ię p rzek o n an o , b y ła o b arczo n a ry zy k iem ś mierteln eg o b łęd u . Na o b rzeżach ro s ły k ęp y k rzak ó w d ające ch ło p co m d o d atk o wą o s ło n ę. – J ak ieś s u g es tie, k ap ralu Ro s s ? – Urq u h art k lep n ął o ficers k ieg o b ro wn in g a p rzy p as ie. Kap ral p o s s ał mały p alec, jak b y ch ciał u s u n ąć z n ieg o d rzazg ę. – M o g lib y ś my o d razu s ię p o d d ać, tak b y b y ło n ajs zy b ciej. Alb o wy s ad zić g ó wn iarzy w p o wietrze, jeś li teg o właś n ie p an ch ce, p an ie p o d p o ru czn ik u . J ed en g ran at p o win ien wy s tarczy ć. – M u s imy ich mieć ży wy ch . Do wied zieć s ię, d o k ąd s zli z tą b ro n ią. – To s mark acze. Do ś n iad an ia tak zg ło d n ieją, że wy jd ą, mach ając b iałą flag ą i wid elcem. – Teraz, mu s imy ich mieć teraz, k ap ralu . Ran o b ęd zie ju ż za p ó źn o . Ob aj ro zu mieli, z czeg o wy n ik ał p o ś p iech . Zao p atrzen ie d o s tarczan o o d d ziało m EOKA w o k reś lo n y ch p o rach : p o n ad s ześ ć g o d zin s p ó źn ien ia i k ry jó wk ę ewak u o wan o . M u s ieli iś ć n a s k ró ty . Dlateg o wczes n e p o ch wy cen ie k u rieró w b y ło k lu czo wą k wes tią, a w tech n ik ach p rzes łu ch ań czas em b rak o wało cierp liwo ś ci. – W ży ciu , Ro s s , liczy s ię wy czu cie czas u . – W ś mierci i w o g ó le – o d p arł Ro s s , ws k azu jąc M acPh ers o n a. – O co wam, d o ch o lery , ch o d zi, k ap ralu ? – Szczerze mó wiąc, p an ie Urq u h art, n ie b ard zo mam o ch o tę zab ijać tak ie k ajtk i. – M acPh ers o n miał s y n a n iewiele mło d s zeg o o d u k ry wający ch s ię wś ró d s k ał ch ło p có w. – Zro b ię to , jeś li b ęd ę mu s iał. J eś li mi p an ro zk aże. Ale n ijak mn ie to n ie cies zy . M ed al mo że p an zatrzy mać d la s ieb ie. – Będ ę p amiętał, żeb y zawrzeć tę was zą małą h o milię w liś cie d o ro d zicó w M acPh ers o n a. J es tem p ewien , że b ęd ą wzru s zen i. Sło ń ce o b arwie man d ary n k i g n ało p o n ieb ie, zalewając s cen ę zwo d n iczo ciep ły m b las k iem. Zwło k a o zn aczała zap ad n ięcie ciemn o ś ci i p o rażk ę Urq u h arta, a o n b y ł mło d y i n ie to lero wał n iep o wo d zeń an i u s ieb ie, an i u in n y ch . Zd jął s ten a z ramien ia jed n eg o ze s wo ich lu d zi i mo cn o zap ierając s ię n o g ami w leś n y m p o s zy ciu , zas y p ał g rad em k u l amfiteatr g łazó w zamy k ający s k aln ą mis ę o d ty łu . Po p ierws zy m mag azy n k u wy s trzelał d ru g i. Z p o marań czo wo żó łty ch s k ał s y p ał s ię p y ł i is k ry . Hałas b y ł p o two rn y . – Wy tam, ch ło p cy – k rzy k n ął. – Nie u d a wam s ię u ciec. Wy ch o d źcie, o b iecu ję, że n ik o mu n ie s tan ie s ię k rzy wd a.
Od p o wied ziała mu cis za. Ro zk azał d wó m in n y m czło n k o m s ek cji o p ró żn ić mag azy n k i, s trzelając d o s k ał, i n ag le ro zleg ł s ię mło d zień czy k rzy k b ó lu . Któ raś z k u l o d b iła s ię ry k o s zetem i d ras n ęła jed n eg o z ch ło p có w. Żad n y ch s zk ó d , ty lk o zas k o czen ie i b ó l. – M ó wicie p o an g iels k u ? Wy ch o d źcie, i to ju ż, zan im k to ś o b erwie. Cis za. – Niech ich d iab li! Ch cą zg in ąć czy co ? Urq u h art z fru s tracją u d erzy ł d ło ń mi o s ieb ie. Ale Ro s s g o n ie s łu ch ał, k lęczał n a ziemi i majs tro wał p rzy g ran acie M ills a. – Co n a lito ś ć… ? – zap y tał Urq u h art, lecz n ie p o trafił s ię p o ws trzy mać p rzed o d ru ch o wy m co fn ięciem s ię o k ro k . Kap ral zg iął zawleczk ę tak , że n ie mo g ła wy p aś ć, a n as tęp n ie w p ełn y m s k u p ien iu zaczął o d k ręcać wierzch g ran atu , jak o k lu cza u ży wając k o lb y s ten a. Wy jął z mato wej metalo wej o b u d o wy ś ro d ek razem z d eto n ato rem. Sp ro s zk o wan y materiał wy b u ch o wy wy s y p ał s ię z łatwo ś cią n a k u p k ę n a s k ale k o ło jeg o b u ta. Ro s s zło ży ł z p o wro tem n ies zk o d liwą b o mb ę i p o d ał ją Urq u h arto wi. – J eś li to n ie wy k u rzy ty ch k ró lik ó w z n o ry , to n ic n ie p o s k u tk u je. Urq u h art k iwn ął ze zro zu mien iem g ło wą. – To was za o s tatn ia s zan s a – k rzy k n ął w k ieru n k u s k ał. – Wy ch o d źcie alb o u ży jemy g ran ató w. – Eleftheria i thanatos! – p ad ła o d p o wied ź. – Ok rzy k b o jo wy EOKA. „Wo ln o ś ć alb o ś mierć!” – wy jaś n ił Ro s s . – Przecież to ty lk o d zieci! – jęk n ął z ro zp aczą Urq u h art. – Od ważn e g n o jk i. Urq u h art ze zło ś cią wy s zarp n ął zawleczk ę, p o zwalając, b y o d g ło s wy s k ak u jącej n a s p ręży n ie ig licy o d b ił s ię ech em wś ró d s k ał. Po czy m wrzu cił g ran at d o mis y . Niecałe d wie s ek u n d y p ó źn iej g ran at wy leciał z p o wro tem. Urq u h art zareag o wał o d ru ch o wo , in s ty n k t s amo zach o wawczy p o k o n ał ws zy s tk o in n e. Rzu cił s ię n a ziemię, ch o wając g ło wę międ zy s o s n o we ig ły i s zy s zk i, u s iłu jąc liczy ć s ek u n d y . Ro zleg ł s ię s tłu mio n y trzas k d eto n ato ra, ale n ic więcej. Żad n eg o wy b u ch u , żad n eg o p o ro zd zieran eg o metalu an i p o ro zry wan eg o ciała. W k o ń cu p o d n ió s ł wzro k i zo b aczy ł g ó ru jącą n ad n im s y lwetk ę Ro s s a, ry s u jącą s ię g ro źn ie n a tle wieczo rn eg o n ieb a. – Po mo g ę p an u ws tać. Sir. – Każd a s y lab a o ciek ała d rwin ą.
Urq u h art o d trącił p o d an ą mu d ło ń i p o d n ió s ł s ię, p ieczo ło wicie o trzep u jąc s wó j mu n d u r k h ak i, ab y u k ry ć p o czu cie u p o k o rzen ia. Wied ział, że k ażd y Szk o t w s ek cji ju ż z n ieg o k p i, a d o ran a b ęd zie o ty m mó wić całe k as y n o o ficers k ie. Ro s s wziął s wó j o d wet. W Urq u h arcie wezb rała wś ciek ło ś ć. Nie ś lep a fu ria, k tó ra zaciemn ia o b raz s y tu acji, ty lk o p ło n ący g n iew, k tó reg o ś wiatło d awało p rzerażającą jas n o ś ć. – Przy n ieś ć z s amo ch o d u d wa k an is try b en zy n y – p o lecił. J ed en z żo łn ierzy p o g n ał d o au ta. – Co p an zamierza zro b ić, p an ie Urq u h art? – zap y tał Ro s s , a triu mf zn ik n ął z jeg o g ło s u . – Po trzeb n e n am s ą in fo rmacje alb o p rzy k ład . Ci terro ry ś ci mo g ą d ać n am jed n o lu b d ru g ie. Zmian a w s tatu s ie ch ło p có w n ie u s zła u wad ze Ro s s a. – Przy k ład ? Czeg o ? Urq u h art p o d ch wy cił s p o jrzen ie k ap rala: zo b aczy ł w n im s trach . Od zy s k ał p rzewag ę. A p o tem p rzy n ies io n o k an is try . – Kap ralu , n iech ich p an zajd zie o d ty łu . Po d o s ło n ą tamty ch s k ał. Nas tęp n ie n iech p an wy leje b en zy n ę d o ich k ry jó wk i. – I co d alej? – To ju ż b ęd zie zależało o d n ich . – To ty lk o d zieciak i… – Niech p an to p o wie M acPh ers o n o wi. To wo jn a, n ie h erb atk a u cio ci. M o g ą wy jś ć w jed n y m k awałk u alb o z p rzy p alo n y mi p ió rami w o g o n ie. Ich wy b ó r. – Nie ch ce p an ich ch y b a wy p ło s zy ć o g n iem. – Dam im zn aczn ie więk s ze s zan s e, n iż d ałab y EOKA. – By li ś wiad o mi k rwawej p rawd y zawartej w ty m zd an iu , o b aj wid zieli zwęg lo n e zwło k i, z ręk ami wy ciąg n ięty mi w ag o n ii jak s zp o n y , o jcó w i s y n ó w wy wlek an y ch z k o ś cio ła alb o ze zro zp aczo n y ch o b jęć ro d zin y , s p alo n y ch , zmas ak ro wan y ch . Żeb y d ać p rzy k ład . – Wieś ci s ię ro zejd ą, p o s łu żą za o s trzeżen ie. Ułatwią n am s p rawę n as tęp n y m razem. – Ale, s ir… Urq u h art p rzerwał mu , wręczając k an is ter. – Będ ziemy was o s łan iać o g n iem. Ro s s co fn ął s ię o k ro k , k ręcąc g ło wą. – Nie p o d p alę ich . Nie b ęd ę tak walczy ć. Z d ziećmi. Wś ró d p o zo s tały ch czło n k ó w s ek cji d ało s ię s ły s zeć p o mru k i p o p arcia. Ro s s b y ł
k o mp eten tn y , d o ś wiad czo n y , n iek tó rzy z n ich zawd zięczali mu ży cie. – Kap ralu , wy d aję wam ro zk az. Niep o s łu ch an ie g o g ro zi s ąd em wo js k o wy m. – Sam mam s y n ó w. – I jeś li n ie wy k o n acie mo ich ro zk azó w, d o p iln u ję, żeb y ś cie p o s zli s ied zieć n a tak d łu g o , że zan im n as tęp n y m razem ich zo b aczy cie, b ęd ą ju ż d o ro ś li. Na twarzy Ro s s a o d b ił s ię b ó l, ale k ap ral n ad al n ie ch ciał wziąć k an is tra. – Wo lę to , n iż n ig d y ju ż n ie mó c s p o jrzeć mo im ch ło p co m w o czy . – To n ie ja wy d aję wam ten ro zk az, Ro s s , ty lk o was z k raj. – W tak im razie n iech p an s am to zro b i. J eś li d a p an rad ę. Ręk awica zo s tała rzu co n a. Urq u h art p o p atrzy ł p o twarzach p o zo s tały ch , w s u mie p ięciu lu d zi, zo b aczy ł, że trzy mają s tro n ę Ro s s a. Wied ział, że n ie mo że o d d ać p o d s ąd wo js k o wy całej s ek cji, zro b iłb y z s ieb ie p o ś miewis k o . Ro s s miał rację. J eś li k to ś miał to zro b ić, to o n s am. – Dajcie mi o s ło n ę o g n io wą, k ied y b ęd ę za n imi. – Po p atrzy ł n a k ap rala. – Nie, n ie wy , Ro s s . Wy jes teś cie ares zto wan i. I ru s zy ł. Nis k o s ch y lo n y p rzed arł s ię p ręd k o za d rzewami, n io s ąc k an is ter w k ażd ej ręce, aż zn alazł s ię d o b ry k awałek za k ry jó wk ą ch ło p có w. Dał zn ak , a wted y jed en , p o tem zaś d ru g i z żo łn ierzy o two rzy ł o g ień i wś ró d s k ał ro zleg ła s ię k an o n ad a. Szy b k o i jak n ajcis zej Urq u h art p rzy s u n ął s ię d o jed n eg o z wy żs zy ch g łazó w, p rawie wy s o k o ś ci czło wiek a, b ezp o ś red n io za miejs cem, w k tó ry m u k ry wali s ię ch ło p cy . Od k ręcił jed en k an is ter, wy ciąg n ął ręk ę i wy lał całe cztery i p ó ł g alo n u ś mierd ząceg o p aliwa n a s k aln ą ś cian ę, tak że s p ły n ęło d o mis y . Od razu p o p rawił n as tęp n y mi czterema i p ó ł g alo n ami. Po czy m s ię wy co fał. – M acie trzy d zieś ci s ek u n d n a wy jś cie, zan im p o d p alimy b en zy n ę! Na twarzach p rzy cu p n ięty ch w k ry jó wce J o rg o s a i Eu ry p id es a o d malo wało s ię p rzerażen ie. Kied y ty lk o u s iło wali o d czo łg ać s ię o d zalewająceg o ich p aliwa, o d razu b y li zmu s zen i k ry ć s ię z p o wro tem p rzed g rad em o d b ijający ch s ię ry k o s zetem k u l. Co g o rs za, o b lan e b en zy n ą ś cian k i s k aln ej mis y zro b iły s ię ś lis k ie, a ich p o d b ite g wo źd ziami b u ty n ie zn ajd o wały o p arcia n a g ład k im k amien iu . W rezu ltacie, jak mo żn a s ię b y ło s p o d ziewać w tak o g ran iczo n ej p rzes trzen i, u b ran ia p rzes iąk ły im cu ch n ący m p aliwem. Zaczęło im s ię zb ierać n a wy mio ty . – Piętn aś cie s ek u n d ! – Nie zro b ią teg o , b racis zk u – J o rg o s u s iło wał p rzek o n ać s ameg o s ieb ie. – Ale jeś li zro b ią, wy s k ak u j p ierws zy .
– Nie mo żemy n ic p o wied zieć. Co k o lwiek s ię s tan ie, n ie mo żemy s y p ać. – Eu ry p id es zaczął s ię k rztu s ić. – Pięć! M in ęło więcej n iż p ięć s ek u n d . Zd ecy d o wan ie więcej. Blef Urq u h arta n ie wy p alił. Nie b y ło o d wro tu . M iał s zmatę zamo czo n ą w b en zy n ie. Ob wiązał ją teraz wo k ó ł k amien ia, tak że n as ączo n e p aliwem k o ń ce zwis ały lu źn o . Wy jął zap aln iczk ę, p s try k n ął i p rzy ło ży ł d o tk an in y . Od teg o mo men tu wy d arzen ia p o to czy ły s ię b ły s k awiczn ie. Szmata s trzeliła p ło mien iem, k tó ry o mal n ie o g arn ął ręk i Urq u h arta, p rzy p alając mu wło s k i n a p rzed ramien iu . M u s iał o d razu ją rzu cić. Wy k o n ała wy s o k i łu k p o n ad s k ałami, zn acząc n ieb o s mu g ą d y mu , zan im s p ad ła n a ziemię. Ro s s k rzy k n ął. Co ś trzas n ęło . Go rące o p ary zatań czy ły n ad k ry jó wk ą, two rząc jak b y p iek ieln y k o min . Po ch wili d o b ieg ł ich wrzas k , p rzerażo n y , ro zd zierający , ch ło p ięcy k rzy k p ro tes tu . Nad mis ą p o k azały s ię d wie g ło wy , a p o tem g ó rn e częś ci d wó ch mło d y ch ciał, wd rap u jący ch s ię p o zb o czu . J ed n ak n a o czach żo łn ierzy mn iejs za z p o s taci jak b y s traciła ró wn o wag ę, p o ś lizg n ęła s ię, p o tk n ęła i zn ik ła. Stars zy z ch ło p có w zamarł, o b ejrzał s ię n a s zalejące w d o le p ło mien ie, wy k rzy czał imię b rata i s k o czy ł za n im. Nie wiad o mo , co d o k ład n ie d ziało s ię w s k aln ej mis ie, ale s ły ch ać b y ło d wa wrzes zczące g ło s y , złączo n e w ch ó rze p rzed łu żająceg o s ię cierp ien ia i ś mierci. – Ty żało s n y s k u rwielu – zas zlo ch ał Ro s s . – Nie b ęd ę p atrzy ł, jak p alą s ię ży wcem. – I ju ż rzu co n y p rzez n ieg o g ran at p o s zy b o wał w k ieru n k u mo rza o g n ia. Ek s p lo zja zd u s iła p ło mien ie. Oraz k rzy k i. W cis zy , k tó ra zap ad ła, Urq u h art u ś wiad o mił s o b ie, że trzęs ą mu s ię ręce. Po raz p ierws zy k o g o ś zab ił – w in teres ie n aro d o wy m, z cały m majes tatem d o b ra p u b liczn eg o , lecz wied ział, że w o czach wielu n ie b ęd zie to żad n y m u s p rawied liwien iem. Nie b y ło tu n ic d o zy s k an ia. Ro s s s tał p rzed n im, z tru d em p an u jąc n ad s o b ą, z d ło ń mi zaciś n ięty mi w p ięś ci, k tó re mo g ły w k ażd ej ch wili u d erzy ć. Po zo s tali tło czy li s ię wo k ó ł, p o s ęp n i, p ełn i o d razy . – Kap ralu Ro s s , n ie ch ciałem teg o , co s ię s tało – zaczął p o wo li Urq u h art – ale s ami d o teg o d o p ro wad zili. Wo jn a wy mag a o fiar, lep iej, że p ad ło n a terro ry s tó w n iż n a więcej n as zy ch , tak ich jak M acPh ers o n . Nie ch cę też was zej zg u b y an i żeb y ś cie p o s zli s ied zieć p o wy ro k u s ąd u wo js k o weg o . M acie za s o b ą d łu g ą s łu żb ę, z k tó rej mo żecie b y ć d u mn i. – Sło wa p ły n ęły ju ż s wo b o d n iej, ręce p rzes tały mu s ię trząś ć, a jeg o lu d zie s łu ch ali. – M y ś lę, że w in teres ie ws zy s tk ich b ęd zie zap o mn ieć o ty m in cy d en cie. Nie ch cemy więcej męczen n ik ó w EOKA. A ja n ie ch cę, żeb y was ze n iezd y s cy p lin o wan ie p rzy s p o rzy ło ro b o ty żan d armerii p o lo wej. – Od ch rząk n ął, s k ręp o wan y . – M ó j rap o rt s y tu acy jn y o d zwiercied li fak t, że s p o tk aliś my d wó ch n iezid en ty fik o wan y ch i s iln ie u zb ro jo n y ch terro ry s tó w. Zo s tali zab ici w p o ty czce, k tó ra wy wiązała s ię p o ś mierci s zereg o weg o M acPh ers o n a. Zak o p iemy ciała w les ie,
w tajemn icy , n ie zo s tawimy ś lad ó w. Po zb awimy miejs co wy ch p retek s tu d o o d wetu . Ch y b a że ch cecie, ab y m zło ży ł p ełn iejs zy rap o rt, k ap ralu Ro s s ? Ro s s , d u ży , o ciężały żo łn ierz i tro s k liwy o jciec, zd awał s o b ie s p rawę, że p ełn y rap o rt mo że zas zk o d zić Urq u h arto wi, ale jeg o s ameg o z całą p ewn o ś cią zn is zczy . Tak to ju ż b y ło w armii: im n iżej w h ierarch ii, ty m więk s zy b ó l. Dla Urq u h arta wo js k o o zn aczało ty lk o d wa lata o b o wiązk o wej s łu żb y , d la Ro s s a b y ło cały m ży ciem. Ch ciał k rzy czeć, p ro tes to wać, że to , co s ię s tało , b y ło b arb arzy ń s twem, lecz zamias t teg o o p u ś cił b ark i i zwies ił g ło wę w g eś cie k ap itu lacji. Kied y żo łn ierze zaczęli s zu k ać miejs ca n a p o ch ó wek w cien k iej leś n ej g leb ie, Urq u h art p o s zed ł zb ad ać s k aln ą mis ę. Po czu ł wd zięczn o ś ć, wid ząc, że ciemn a s k ó ra twarzy ch ło p có w zo s tała zas k ak u jąco mało u s zk o d zo n a, ale s ło d k o -k waś n y o d ó r s p alen izn y i o p aró w b en zy n y s p rawił, że ro zp aczliwie ch ciało mu s ię rzy g ać. Nie mieli w k ies zen iach n iczeg o warto ś cio weg o z wo js k o weg o p u n k tu wid zen ia, lecz n a s zy i k ażd eg o z n ich n a cien k im łań cu s zk u wis iał k rzy ży k z wy g rawero wan y m imien iem. Zerwał je; n ik t n ig d y n ie p o win ien o d k ry ć to żs amo ś ci tej d wó jk i. Zap ad ł ju ż zmierzch , k ied y zaczęli zjeżd żać z g ó ry z ciałem M acPh ers o n a p rzy p ięty m z ty łu p as ami. Urq u h art o d wró cił s ię, żeb y o s tatn i raz s p o jrzeć n a p o le b itwy . Nag le w g ęs tn iejący ch ciemn o ś ciach d o s trzeg ł ś wiatło . Uch o wał s ię jak iś ro zżarzo n y węg ielek , k tó ry ro zd mu ch ała wieczo rn a b ry za, i o g ień z p o wro tem o ży ł. M ło d a s o s en k a ro s n ąca p o ś ro d k u s k aln ej mis y s tan ęła w p ło mien iach , o ś wietlając to miejs ce jak latarn ia mo rs k a, wid o czn a z o d leg ło ś ci wielu mil. Nig d y więcej n ie mó wił o ty m in cy d en cie, ale p ó źn iej, w ch wilach , k ied y p rzeży wał k ry zy s lu b mu s iał p o d jąć p o ważn e d ecy zje, zaws ze g d y zamy k ał o czy , a czas ami we ś n ie, wracał d o n ieg o ten o b raz i ws p o mn ien ie teg o d n ia, p o częś ci k o s zmar, p o częś ci in s p iracja. To wted y n aro d ził s ię Fran cis Urq u h art.
Rozdział 1 Wo lę p s y o d lu d zi. Ps y łatwiej wy tres o wać.
Harry Grime u ch y lił d rzwi b u d k i in s p icjen ta i wy jrzał n a wid o wn ię. – No i n ie p rzy s zed ł – b u rk n ął. Harry , cen io n y g ard ero b ian y w Ro y al Sh ak es p eare Co mp an y , n ie lu b ił Fran cis a Urq u h arta. Właś ciwie to g o ś cia n ie zn o s ił. Harry p o ch o d ził z Yo rk s h ire, b y ł s zczery m d o b ó lu , n ieco zan ied b an y m, zn iewieś ciały m g ejem, k tó ry d zielił ws zech ś wiat n a s wo ich i n ie s wo ich . A Urq u h art, n ies k o mp lik o wan y m i n ies k ro mn y m zd an iem Harry ’eg o , n ależał d o ty ch d ru g ich . – Niech mi d u p a o d p ad n ie, jeś li ten b y d lak wró ci n a s tan o wis k o – o g ło s ił p rzed cały m zes p o łem w o s tatn i wieczó r wy b o rczy . J ed n ak Urq u h art wy g rał i Harry b y ł n iep o cies zo n y . Trzy lata temu Harry zmien ił k o lo r wło s ó w z ży weg o o d cien ia k as ztan u n a p rzed wcześ n ie p o b lak łą p o marań czę i p o rzu cił o b cis łą s k ó rzan ą g ard ero b ę n a rzecz u b rań , w k tó ry ch mó g ł o d d y ch ać i w k tó ry ch b rzu ch b ard ziej n atu raln ie mu o p ad ał, ale w s wo ich o p in iach p o lity czn y ch p o zo s tał n iewzru s zo n y . Czek ał teraz n a p rzy b y cie p remiera n iczy m ro s y js k i żo łn ierz o k o p u jący s ię p rzed b itwą p o d Stalin g rad em. J u ż s am fak t, że Urq u h art miał s ię p o jawić, s p rawiał, iż czu ł s ię zb ru k an y . – Sp ad aj, Harry , n ie p lącz mi s ię p o d n o g ami – wark n ął in s p icjen t ze s wo jeg o miejs ca p rzy p ajęczy n ie k ab li łączący ch mo n ito ry i mik ro fo n y , za p o mo cą k tó ry ch miał k o n tro lo wać s p ek tak l. – Id ź s p rawd zić, czy ws zy s cy mają d o b ry ro zmiar s aczk a alb o co ś . Harry s ię zjeży ł i ju ż miał s ię o d g ry źć, ale w k o ń cu mach n ął ręk ą. Do wejś cia p ierws zy ch ak to ró w n a s cen ę zo s tało mn iej n iż p ó ł g o d zin y , p ers o n el tech n iczn y zajął ju ż s tan o wis k a za k u lis ami i zaraz miała wy b u ch n ąć wo jn a o zag in io n e rek wizy ty i u rwan e g u zik i. Nik o g o n ie trzeb a b y ło d o d atk o wo d en erwo wać, n ie d zis iaj. Harry wy co fał s ię p o cich u , żeb y p o n o wn ie s p rawd zić p eru k i p rzy g o to wan e n a zap leczu s cen y .
Wy s tawiali Juliusza Cezara, a wid o wn ia Swan Th eatre ju ż zaczy n ała s ię zap ełn iać, ch o ciaż wo ln iej n iż zwy k le. Wy k o ń czo n y s o s n o wy m d rewn em Swan , k tó ry s to i o b o k g łó wn eg o teatru Ro y al Sh ak es p eare Co mp an y w Stratfo rd -u p o n -Av o n i zo s tał zb u d o wan y n a p lan ie p ó łk o la, z g aleriami d la p u b liczn o ś ci, w h o łd zie d la s ty lu elżb ietań s k ieg o , ma k ameraln ą, s wo b o d n ą atmo s ferę, a wid o wn ia mo że p o mieś cić mak s y maln ie cztery s ta trzy d zieś ci d wie o s o b y . Wrażen ia arty s ty czn e zap ewn ia ws p an iałe, ale z p u n k tu wid zen ia o ch ro n y p remiera s tan o wi p rawd ziwy k o s zmar. A co jeś li jak iś wid z, k tó ry s zczerze u wielb iał Szek s p ira, ale jes zcze b ard ziej p o tęp iał Fran cis a Urq u h arta, b ard ziej n awet n iż Harry Grimes , wy k o rzy s tałb y o k azję, żeb y … Żeb y co ? Nik t n ie b y ł p ewn y . Pu b liczn o ś ć b ard a ze Stratfo rd u n ie jes t zn an a z teg o , że p o d ró żu je z u k ry tą w k ies zen i czy to reb ce b ro n ią – fan i Ib s en a mo że i o ws zem, ewen tu aln ie Czech o wa, ale p rzecież n ie Szek s p ira? Nik t jed n ak n ie ch ciał wziąć n a s ieb ie o d p o wied zialn o ś ci, g d y o b ecn o ś ć zap o wied ziała więk s zo ś ć g ab in etu , k ilk u p o d s ek retarzy s tan u , ró żn i red ak to rzy n aczeln i z żo n ami o raz p rzed s tawiciele ro zmaity ch in n y ch wład z w k ró les twie, k tó rzy zeb rali s ię, b y u czes tn iczy ć w o b ch o d ach trzy d zies tej d ru g iej ro czn icy ś lu b u Fran cis a i M o rtimy Urq u h artó w. Org an izato rem
teg o
s p ęd u
był
Geo ffrey
Bo o za-Pitt:
min is ter tran s p o rtu ,
n ajmło d s zy czło n ek g ab in etu Urq u h arta i czło wiek mający wy jątk o weg o n o s a d o wy s zu k iwan ia o k azji. A tak że ro zry wek w n ajró żn iejs zy ch fo rmach . A có ż lep iej mo g ło b y ro zerwać zn u d zo n eg o min is terialn ą ru ty n ą n iż zarezerwo wan ie s tu b iletó w, b y u h o n o ro wać ro czn icę p an a i wład cy , o raz zap ro s zen ie n ajb ard ziej wp ły wo wy ch lu d zi w k raju , ab y p u b liczn ie zło ży li mu h o łd ? Dwa ty s iące fu n tó w wy d an e n a b ilety zwracało s ię ze s tu k ro tn y m p rzeb iciem w fo rmie s zu mu wo k ó ł włas n ej o s o b y i p rzy s łu g d o o d eb ran ia w cały m Wes tmin s terze, z Do wn in g Street włączn ie. Właś n ie tak to Geo ffrey p rzed s tawił M atas u y o , g ig an to wi s amo ch o d o wemu i s p o n s o ro wi Ro y al Sh ak es p eare Co mp an y , k tó ry p o cich u zg o d ził s ię za ws zy s tk o zap łacić. Geo ffrey a n ie k o s zto wało to an i g ro s za. Zres ztą n ie miał zamiaru s ię ty m ch walić. Przy s zli s p ó źn ien i, a wejś cie mieli n iemal k ró lews k ie. Co jak co , ale to n a p ewn o p o trafili p o jed en as tu latach s p ęd zo n y ch n a Do wn in g Street. M o rtima, zaws ze d b ająca o p rezen cję, p rzes zła s amą s ieb ie, p o jawiając s ię w wieczo ro wej s u k n i z czarn eg o ak s amitu z wy s o k im k o łn ierzem o raz n as zy jn ik iem z d iamen tó w i s zmarag d ó w, w k tó ry ch o d b ijały s ię teatraln e ś wiatła, o lś n iewając ws zy s tk ie k o b iety wo k ó ł. Zajęczały d rewn ian e p o d ło g i i g alerie, k ied y wid zo wie p o ch y lili s ię i wy ciąg n ęli s zy je, b y ich d o s trzec, a w g ru p ce amery k ań s k ich tu ry s tó w zerwała s ię fala o k las k ó w, k tó ra p rzeto czy ła s ię miaro wo , ch o ć z p ewn y m o p o rem, p rzez
wid o wn ię, k u ewid en tn emu zażen o wan iu wielu zg ro mad zo n y ch . – Le roi est arrivé. – To n ie fair, Bry an – zb es ztał wy p o wiad ająceg o te s ło wa jed en z d wó jk i jeg o to warzy s zy , p rzy g ląd ający ch s ię całej s cen ie z p u n k tu o b s erwacy jn eg o n a p ierws zej g alerii, p o wy żej i n a p rawo o d miejs c, k tó re właś n ie zajmo wali Urq u h arto wie. – Fair? Czy mó wimy o ty m s amy m Fran cis ie Urq u h arcie, To m? Czło wiek u , k tó ry wy n ió s ł fau l tak ty czn y d o ran g i s ztu k i, czeg o ś w ro d zaju mu zy k i s y mfo n iczn ej? Th o mas M ak ep eace u ś miech n ął s ię ty lk o z wy rzu tem. Wied ział, że Bry n fo rd J o n es , n aczeln y „Times a”, ma rację. Nie miał też wątp liwo ś ci, iż Bry n fo rd -J o n es wie, że o n wie. Nieo ficjaln e, an o n imo we k o n tak ty d zien n ik arza z p o lity k iem. By ły jed n ak p ewn e g ran ice teg o , co min is ter s p raw zag ran iczn y ch mo że p o wied zieć w miejs cu p u b liczn y m o s wo im p remierze. Po za ty m Urq u h art b y ł jeg o p rzy jacielem, k tó ry za tę p rzy jaźń zap łacił k o lejn y mi, co raz wy żs zy mi awan s ami. – M imo ws zy s tk o trzeb a p o d ziwiać jeg o p racę n ó g , to p rawd ziwy zawo d o wiec – ciąg n ął Bry n fo rd -J o n es , p o czy m p o mach ał i p o s łał u ś miech w k ieru n k u Urq u h artó w, k tó rzy o d wracali s ię, żeb y s k in ien iem g ło wy p rzy witać s ię z s ied zący mi wo k ó ł n ich . – Nie ma n a tej s ali czło wiek a n ien o s ząceg o g d zieś n a ciele ś lad ó w p iłk ars k ich k o rk ó w two jeg o p remiera. Stary d o b ry F.U. – W ży ciu ch y b a ch o d zi o co ś więcej n iż d o s tarczan ie ci materiału n a arty k u ły , Bry an . – Trzeci mężczy zn a, s ied zący z d ru g iej s tro n y M ak ep eace’a, włączy ł s ię d o ro zmo wy . Qu en tin Dig b y b y ł lo b b y s tą, i to d o b ry m. Zajmo wał s ię n ie ty lk o zawo d o wą p o lity k ą, ale tak że b ez ro zg ło s u d ziałał jak o k to ś w ro d zaju ak ty wis ty , rep rezen tu jąc wiele o rg an izacji d o b ro czy n n y ch i p o d n o s ząc k wes tie o ch ro n y ś ro d o wis k a. M ak ep eace n ie zn ał g o za d o b rze, ale raczej lu b ił. – Tak s ię zas tan awiałem, k tó ry z n as trzech b ęd zie d ziś o d g ry wał ro lę mo ralizato rs k iej ro p u ch y – zak p ił min is ter. Światła n a wid o wn i p rzy g as ły , a n a d es k i ws zed ł d y rek to r g en eraln y firmy M atas u y o , ab y zap rezen to wać s ię p u b liczn o ś ci i wy g ło s ić p o witaln e p rzemó wien ie. W o d b las k u o ś wietlająceg o s cen ę reflek to ra twarze M ak ep eace’a i jeg o to warzy s zy wy g ląd ały mro czn ie, k o n s p iracy jn ie, u p o d ab n iając ich d o wied źm p o ch y lający ch s ię n ad k o tłem. – Serio , To m – ciąg n ął Bry n fo rd -J o n es , k o n ieczn ie ch cąc wy k o rzy s tać o b ecn o ś ć min is tra – p o win ien b y ł o d ejś ć p rzy s wo jej d zies iątej ro czn icy . Dzies ięć ch o lern y ch lat n a ś wieczn ik u k ażd emu wy s tarczy , n ie? M ak ep eace n ie s k o men to wał, u d ając, że k o n cen tru je s ię n a p rzemó wien iu
jap o ń s k ieg o d y rek to ra, k tó ry u s iło wał d o wieś ć is tn ien ia jak ieg o ś d u ch o weg o związk u międ zy k u ltu rą a częś ciami s amo ch o d o wy mi. – Ch ce u s tan o wić rek o rd . Przeb ić Th atch er – p o d s u n ął Dig b y . – Nie miałb y m n ic p rzeciwk o , ale właś ciwie p o co mu to ? Co p ró b u je o s iąg n ąć? Po ło wa ś mietn ik ó w w k raju jes t wy p ch an a p ap ierem p ak u n k o wy m o d Harro d s a, n a k tó reg o wy wo żen ie n ie s tać lo k aln y ch s amo rząd ó w, a d ru g a p o ło wa żeb rze o jed zen ie. – Wy lo b b y ś ci zaws ze p rzes ad zacie, to wam p s u je arg u men tację – wy tk n ął M ak ep eace. – Zab awn e, my ś lałem, że to p rzy wilej p o lity k ó w – o d p aro wał n aczeln y . M ak ep eace zaczy n ał s ię czu ć o s aczo n y . To u czu cie częs to mu to warzy s zy ło w o s tatn ich mies iącach , k ied y s ied ział k o ło red ak to ró w n aczeln y ch alb o s tał p rzed s wo imi wy b o rcami, u d ając en tu zjazm, p o d czas g d y w g łęb i d u s zy p o zo s tało mu ty lk o zn u żen ie i ro zczaro wan ie. Co ś s ię wy p aliło . Kto ś s ię wy p alił. Fran cis Urq u h art. A M ak ep eace miałb y wiele d o p o wied zen ia, ale n iewiele b y ło mu wo ln o . – Do b rze mu s zło , To m, k raj jes t mu wd zięczn y i tak d alej, ale n ap rawd ę p o ra n a tro ch ę ś wieżej k rwi. – J eg o k rwi. – No wy s tart d la rząd u . – Dla cieb ie, To m. – Ws zy s cy wiemy , co jes t ci d ro g ie, jak ich s p raw b ro n is z. – Ch cielib y ś my p o mó c. – Wies z, że ten k raj n ie jes t ju ż ty m, czy m b y ł k ied y ś . Alb o czy m mó g łb y b y ć. M a zb y t wielk ie s erce, żeb y b y ć tak d łu g o zo b o wiązan y m wo b ec jed n eg o czło wiek a. – Do d iab ła, n awet n ieleg aln i imig ran ci wy jeżd żają. – Ster p o win ien b y ć twó j, To m. M ak ep eace n ie g o rs zy o d Urq u h arta. Ch wila wy tch n ien ia. Przed s tawiciel M atas u y o ju ż u s iad ł i lad a mo men t miał s ię zacząć s p ek tak l. M ak ep eace p rzy jął to z wd zięczn o ś cią. Kręciło mu s ię w g ło wie. Ch ciał zak wes tio n o wać ich s twierd zen ia, zag rać lo jaln eg o p s a, ale n ie p o trafił zn aleźć s łó w. M o że mieli rację co d o Urq u h arta. Bez wątp ien ia n ie my lili s ię co d o n ieg o , M ak ep eace’a. Wied zieli, że ch ce wład zy n a ty le, iż czas ami zas y ch ało mu w u s tach jak zab łąk an emu n a p u s ty n i czło wiek o wi, k tó ry d o s trzeg a o azę, p o czy m o d k ry wa, że to miraż. Wład za. Ale n ie d la n iej s amej, n ie p o to , b y trafić d o p o d ręczn ik ó w h is to rii, jak teg o ch ciał Urq u h art, lecz p o to , b y d ziałać teraz. Dziś . By wp ro wad zić tak ro zp aczliwie p o trzeb n e zmian y .
Zaró wn o Bry n fo rd -J o n es , jak i Dig b y b y li ży wo zain teres o wan i zmian ami, jak o red ak to r i lo b b y s ta, p ro fes jo n aln i rewo lu cjo n iś ci. Świat s to jący w miejs cu n ie o d p o wiad ał im tak s amo jak jemu , p o my ś lał M ak ep eace. M o że mo g lib y zo s tać s o ju s zn ik ami, k ied y ś , p ewn eg o d n ia, g d y b y d o s zło d o wo jn y . Kied y jeg o p rzy jaciel Fran cis ju ż zejd zie z p o la b itwy . A mo że ws zy s tk ich razem p iek ło p o ch ło n ie, g d zie zn ajd ą miejs ce wś ró d łajd ak ó w i d ran i. Na wid o wn i ro zleg ł s ię ś miech . Na s cen ie p o raz p ierws zy p o jawił s ię Cezar z mo cn ą ch arak tery zacją, n ies amo wicie u p o d ab n iającą g o d o Fran cis a Urq u h arta. Ten s am wy d łu żo n y p ro fil. Przen ik liwe s p o jrzen ie. Rzed n ące s reb rn e wło s y . Twarz p rzecięta p ro s tą k res k ą u s t. M as k a, k tó ra n ie wy rażała an i ro zb awien ia, an i lito ś ci. Za k u lis ami wy b u ch ły d łu g ie, zażarte k łó tn ie, k ied y zes p ó ł d o wied ział s ię o p lan o wan ej o b ecn o ś ci Urq u h arta. Harry g ło ś n o n awo ły wał d o b o jk o tu i o d g rażał s ię, że włas n y m ciałem zas ili n ajró żn iejs ze fo rmy p ik iet i p ro tes tó w, ale rek wizy to r wy p ers wad o wał mu to celn y m arg u men tem: – Daj s p o k ó j, k o ch an ień k i. J u ż o d lat two ja d o ln a p o ło wa n ie s p ełn ia o b ietn ic g ó rn ej. Zało żę s ię, że o d lat n awet tej d o ln ej p o ło wy n ie wid ziałeś . Ws zy s tk o mu s is z ro b ić z p amięci. Po s zli więc n a k o mp ro mis . W zg o d zie z teatraln ą trad y cją p rzed s tawien ie b ęd zie trwać, z n iewielk im d o d atk iem id eo lo g iczn eg o b ag ażu . Harry ’eg o , k tó ry raz jes zcze wy jrzał zza lewej k u lis y , żeb y s p rawd zić s iłę rażen ia s wo jeg o p ro tes tu , czek ało jed n ak ro zczaro wan ie. M as k a s ię zs u n ęła. Ze s wo jeg o h o n o ro weg o miejs ca o b o k Bo o zy -Pitta, tu ż p rzed s cen ą, Urq u h art, d o ś wiad czo n y s tary wy g a n a k ażd ej aren ie p u b liczn ej, d o s trzeg ł n ieb ezp ieczeń s two i zareag o wał. Nie ty lk o zaczął s ię ś miać p ierws zy , ale tak że zad b ał o to , b y ws zy s cy o ty m wied zieli: wy jął b iałą jed wab n ą ch u s tk ę i p o mach ał n ią en erg iczn ie d o s wo jeg o p ro teg o wan eg o . Sp ek tak l to czy ł s ię d alej, a M ak ep eace b ił s ię z my ś lami. Lo jaln o ś ć wiele d la n ieg o zn aczy ła, s ama w s o b ie b y ła p o lity czn ą cn o tą. Od p ewn eg o czas u jed n ak źle s y p iał, n iep o k ó j w u my ś le i s ercu p o zb awiał g o o d p o czy n k u , w s n y zaczęły wk rad ać s ię wątp liwo ś ci. Wied ział, że jeś li n ic n ie zro b i, jeś li p o p ro s tu p rześ liźn ie s ię p o n ad ty mi wątp liwo ś ciami, s traci też s n y . „Po tęd ze b lis k o d o zb ro d n i, g d y n ie zn a lito ś ci… ” [1 ] Lo jaln o ś ć. Ale wo b ec czeg o ? Nie ty lk o wo b ec jed n eg o czło wiek a. Wielcy lu d zie mają s wo ją s zan s ę, a p o tem p rzek o n u ją s ię, że ich rep u tacja mu s i s p aś ć z p o d n ieb n y ch wy ży n jak liś cie z d rzew p rzed jes ien n ą b u rzą. „Trzeb a w n im wid zieć jajo żmii: g d y b y wy ląg ł s ię z n ieg o g ad , g ro ziłb y jad em
ws zy s tk im… ” Każd y p remier, k tó reg o zn ał, żąd ał zb y t wiele i zo s tał załatwio n y . Zło żo n y w o fierze. Zru jn o wan y . Przez s wo ich k o leg ó w. Aż wres zcie czy n s ię d o k o n ał. „I ty , Bru tu s ie?” Wy jątk o wo b ezlito s n e p rzed s tawien ie zamach u , a ch u s tk a Urq u h arta p rzez cały czas p o wiewała. – Sk u b an y ! – wark n ął Grime, k rzątając s ię n a zap leczu s cen y i p o mag ając n ieży jącemu Cezaro wi p rzeb rać s ię w s tró j d u ch a. – Two ja in try g a s ię n ie u d ała, s ło n k o – k p ił J u liu s z. – Nie wid ziałeś , jak s ię ś mieje? Bo k i z n as zry wał. – Nie ru s zaj s ię, J u lciu , b o ci wb iję tę s zp ilk ę w ty łek – b u rk n ął Harry . – Co ty w o g ó le wies z o in try g ach ? Os tatn i żało s n y s cen ariu s z, k tó ry wy p o ciłeś , n ie d o tarł n awet d o mas zy n is tk i. – By ł n ieco n ied o ro b io n y – p rzy zn ał J u liu s z. – Trzy mał s ię k u p y jak k o ń d u p czący jeża. – Przy n ajmn iej jes tem ak to rem. Ty n ie p o trafiłb y ś zag rać n awet czas zk i w Hamlecie, i to mając d o b ry d zień . – Su k a – n ad ął s ię Harry i zamilk ł. Na wid o wn i zap aliły
s ię ś wiatła, o b wies zczając p rzerwę. Gro mk ie b rawa
o d zwiercied lały u zn an ie p u b liczn o ś ci d la s p ek tak lu imp o n u jąceg o n iezwy k le ś wieży m u jęciem tematu : n ik t ju ż o d d awn a tak s ię n ie ś miał n a trag ed ii. J ed n ak n a p ierws zej g alerii Dig b y wy d awał s ię zap rzątn ięty czy mś in n y m. M ak ep eace zaczął d rąży ć. – Przep ras zam. Tro ch ę s ię n iep o k o ję o s wó j n o wy s amo ch ó d – wy jaś n ił lo b b y s ta. – Ch o d zi o p rzeb ieg ? O to , czy jes t p rzy jazn y d la ś ro d o wis k a? Ek o lo g iczn y ? – By n ajmn iej. To cztery litry tes to s tero n u u k ry te p o d n ajs mu k lejs zą i n ajb ard ziej b ezczeln ie wło s k ą s y lwetk ą, jak ą mo żn a d o s tać w ty m k raju b ez n arażen ia s ię n a ares zto wan ie. Ferrari. Klas y czn a czerwień . M o ja jed y n a s łab o ś ć. W d o d atk u zap ark o wałem n a zewn ątrz. – I martwi s ię p an , że jes zcze p rzed k o ń cem ty g o d n ia wy g rzeb ią p an u ze ś mietn ik a cały p ap ier p ak u n k o wy – zad rwił M ak ep eace. – Bard ziej s ię martwię, że w ty m n as zy m n o wy m ws p an iały m ś wiecie jes zcze p rzed k o ń cem p rzed s tawien ia rąb n ą mi rad io z au ta. J ak p an my ś li, p an ie min is trze? – Op an u j s ię, s tary – wtrącił Bry n fo rd -J o n es . – Nic n ie trwa wieczn ie. Naczeln y i lo b b y s ta z p rzy jemn o ś cią ciąg n ęli te p rzek o marzan k i, ale M ak ep eace
o d p ły n ął my ś lami g d zie in d ziej. Patrzy ł w d ó ł, n a p arter wid o wn i, g d zie Urq u h art, o to czo n y ro zen tu zjazmo wan y mi ak o litami, w b lis k iej as y ś cie Geo ffrey a Bo o zy Pitta, ch o wał s wo ją ch u s tk ę. – Ws zy s tk o g ra, To m? – zap y tał Bry n fo rd -J o n es . – Tak , o czy wiś cie. Właś n ie my ś lałem o ty m, że miałeś rację. No wies z. Co d o teg o , że n ic n ie trwa wieczn ie. ♦♦♦ Czerwo n a s k ó rzan a teczk a leżała o twarta n a ty ln y m s ied zen iu , p ap iery b y ły n ietk n ięte. M in is ter zas n ął, k ied y ty lk o wjech ali n a au to s trad ę – s taru s zek miał za s o b ą ciężk ą s łu żb o wą k o lację, a wy trzy mało ś ć ju ż n ie tę, co k ied y ś . Po ch rap y wał z lek k o u ch y lo n y mi u s tami, p rzech y lo n y n iezg rab n ie n a jed en b o k . Po win ien b y ł zap iąć p as y . Kiero wca p rzez p ewien czas p rzy g ląd ał mu s ię u ważn ie we ws teczn y m lu s terk u , zan im u zn ał, że mo że zary zy k o wać. Os tro żn ie, d b ając o to , żeb y s iln ik jag u ara u trzy mał miaro wy , k o jący ry tm p rzy s tałej p ręd k o ś ci o s iemd zies ięciu trzech mil n a g o d zin ę, s ięg n ął d o p o k rętła g ło ś n o ś ci w rad iu . Na s tad io n ie Up to n Park właś n ie miał zab rzmieć p ierws zy g wizd ek , a n as tęp n e d ziewięćd zies iąt min u t zad ecy d o wać o warto ś ci całeg o s ezo n u Wes t Hamu . Nie ch ciał teg o p rzeg ap ić. Zawah ał s ię, k ied y w mżawce p rzed mas k ą zamajaczy ły ty ln e ś wiatła s tareg o fo rd a es co rta, u s iłu jąceg o u d o wo d n ić, że jes t w p ełn i s p rawn y , a n ie d o s zczętn ie zarżn ięty . M ło d y k iero wca teg o g rata zak lął. Sp arciała g u ma jeg o wy cieraczek zmien iła au to s trad ę w ro zmazan ą s mu g ę, p ełn ą n iejas n y ch s y g n ałó w. Wy tężał wzro k , żeb y ro zp o zn ać, co d zieje s ię p rzed n im. Na to , co zn ajd o wało s ię z ty łu , n ie s tarczało mu ju ż u wag i. Szo fer min is tra p o s tan o wił n ie ry zy k o wać, że p as ażer o b u d zi s ię ws k u tek n ag łeg o h amo wan ia, n ie teraz, k ied y za ch wilę miał s ię zacząć mecz. Zjech ał n a ś ro d k o wy p as , b y wy p rzed zić es co rta z lewej. Niek tó re wy d arzen ia w ży ciu – i ś mierci – wy my k ają s ię racjo n aln y m wy jaś n ien io m. Pó źn iej mo g ą s ię zeb rać u czen i lu d zie o d u ży m d o ś wiad czen iu , b ieg li w k ry min alis ty ce, i p rzed s tawić s wo je o p in ie, jed n ak aż n azb y t częs to s łu żą o n e n ie ty le za wy jaś n ien ie, ile za wy mó wk ę. Czas ami ró wn ie łatwo p rzy jąć, że s ą ch wile, g d y lo s b u d zi s ię z p o p o łu d n io wej d rzemk i i, z p o wiek ami wciąż ciężk imi o d s n u , ws k azu je co ś k ap ry ś n ie p alcem, z zamiarem wy wo łan ia ch ao s u . Bo wiem właś n ie w mo men cie, k ied y s zo fer min is tra p o ch y lał s ię p o n o wn ie d o p o k rętła w rad iu , zn ajd u jąc s ię n iecałe s ześ ć s tó p za wy p rzed zan y m g ru ch o tem, n a lewo o d n ieg o , p ęk ła lewa ty ln a o p o n a es co rta. Lo s . Samo ch ó d g wałto wn ie s k ręcił tu ż p rzed
min is terialn ą limu zy n ą, k tó rej s zo fer jed n ą ręk ą ś cis n ął mo cn o k iero wn icę. J ag u ar u d erzy ł w p as ro zd zielczy i wy k o n ał p ełn y , eleg an ck i o b ró t n a mo k rej jezd n i, p o czy m p rzeciął u tward zo n e p o b o cze i s to czy ł s ię z n as y p u . Zatrzy mał s ię n a p n iu wiązu . Kied y k iero wca o trząs n ął s ię z s zo k u , zo b aczy ł, że min is terialn a teczk a leży w s trzęp ach n a p rzed n im s ied zen iu k o ło n ieg o . Po d o b n ie jak s am min is ter.
[1 ] Ten i p o zo s tałe cy taty z Juliusza Cezara za: William Sh ak es p eare, Tragedie i kroniki, tłu m. Stan is ław Barań czak , Krak ó w 2 0 1 3 (p rzy p . tłu m.).
Rozdział 2 Nie zn o s zę n iep o trzeb n y ch wy b u ch ó w p rzemo cy . Od zierają o n e z p rzy jemn o ś ci tę p rzemo c, k tó ra jes t k o n ieczn a.
– Fran cis Urq u h art med iato rem? Bry n fo rd -J o n es n awet n ie p ró b o wał u k ry ć n ied o wierzan ia i wp atry wał s ię u ważn ie w M ak ep eace’a, żeb y o cen ić jeg o reak cję. – Ży jemy w ek s cy tu jący m n o wy m ś wiecie, Bry an . Ws zy s tk o jes t mo żliwe. – Zg o d a. Ale Fran cis Urq u h art? Stali w k o lejce razem z in n y mi g o ś ćmi n a s ch o d ach Do wn in g Street, czek ając, aż zo s tan ą o ficjaln ie p o witan i p rzez Urq u h artó w, a n as tęp n ie p rzed s tawien i p rezy d en to m p o d zielo n y ch cy p ry js k ich s p o łeczn o ś ci. Po p rzed n ieg o d n ia n a n eu traln y m tery to riu m s ali b alo wej Lan cas ter Ho u s e, p o d o k iem b ry ty js k ieg o p remiera, Tu rek i Grek u zg o d n ili waru n k i p o k o ju i zo b o wiązali s ię u s talić ws zy s tk ie p o zo s tałe s zczeg ó ły w ciąg u trzech mies ięcy . Ko n flik t zo s tał zażeg n an y , za ch wilę miały s ię n aro d zić Sk o n fed ero wan e Rep u b lik i Cy p ru , a w ro li ak u s zera wy s tąp ił wielce s zan o wn y p an p o s eł i p remier Fran cis Urq u h art, med iato r. Teraz n ad es zła p o ra n a ś więto wan ie s u k ces u . Czło n k o wie k rajo wej elity zeb rali s ię w s ali recep cy jn ej n a p ierws zy m p iętrze Do wn in g Street, ab y wy razić wd zięczn o ś ć za p o k ó j i wo b ec Fran cis a Urq u h arta. Do ś wiad czen ie to s p ro wad ziło ich n a ziemię, a d la n iek tó ry ch b y ło n iemal p o n iżające. Ws zy s tk ich , n ieważn e jak zamo żn y ch czy s ławn y ch , p o trak to wan o tak s amo . Żad n y ch s amo ch o d ó w, żad n y ch wy ró żn ień , żad n y ch wy jątk ó w. Zo s tali zatrzy man i p rzy b ramie z k u teg o żelaza, zag rad zającej wjazd n a Do wn in g Street o d s tro n y Wh iteh all. Sk o n tro lo wan i p rzez p o licję, zan im p o zwo lo n o im p rzejś ć wraz z żo n ami całą d łu g o ś ć u licy d o s trzeżo n y ch d rzwi fro n to wy ch . Zmu s zen i d o czek an ia, b y o d d ać p łas zcze d o s zatn i w zamian za p o g n iecio n y p ap iero wy n u merek . Pięć min u t w k o lejce, p o s u wając s ię w g ó rę s ch o d ó w w n ab o żn y m s k u p ien iu , n o g a za n o g ą, k ro k za k ro k iem, mijając p o rtrety b y ły ch p rzy wó d có w, Walp o le’ó w, Pittó w, Palmers to n ó w, Dis raelich , Ch u rch illó w
o raz jed y n ej i n iep o wtarzaln ej M arg aret Th atch er. – Za ty ch , k tó ry ch u k rzy żo waliś my – mru k n ął Bry n fo rd -J o n es . Nas tęp n ie o ficjaln a p rezen tacja, d o k o n an a p rzez jak ieg o ś p rzy o d zian eg o w czerwo n y u n ifo rm k o s mitę z in n ej g alak ty k i, k tó ry n ajwy raźn iej n ik o g o n ie p o zn awał i miał p o ważn e p ro b lemy z wy mo wą. „Pan Bimfo rd -J o n es ” n ie b y ł zach wy co n y , ale w zas ad zie rzad k o mu s ię to zd arzało . – Tak to mu s iało wy g ląd ać n a d wo rze w Wers alu – zau waży ł. – Tu ż p rzed ty m, jak d wu k ó łk i o d jech ały w k ieru n k u g ilo ty n . – Bry an , cy n izm cię p o n o s i. Wielk ie zmian y wy mag ają b ezwzg lęd n o ś ci. Sami p rzy zn ajmy – zap ro tes to wał M ak ep eace.
o d ro b in y
– A czy ty jes teś b ezwzg lęd n y , To m? Na ty le b ezwzg lęd n y , b y wy s zarp ać s taremu Fran cis o wi k o ro n ę? Bo o n ci jej n ie o d d a w p rezen cie n a Gwiazd k ę. Będ zies z mu s iał ją wy rwać d la s ieb ie, tak jak o n to zro b ił. J ak o n i ws zy s cy mu s ieli. Czy n ap rawd ę mas z w s o b ie to , czeg o trzeb a? – W p o lity ce p o trzeb n e jes t też s zczęś cie – o d p arł M ak ep eace, p ró b u jąc u ch y lić s ię o d o d p o wied zi, ale n ie zd rad zając wy raźn ej ch ęci zak o ń czen ia tematu an i ro zmo wy z n aczeln y m. – Lu d zie p o win n i b y ć p an ami s wo jeg o lo s u . – Wies z, że b ard zo b y m ch ciał tę fu ch ę, lecz ta k wes tia n ie wy p ły n ęła. Na razie. – Nig d y n ie wy p ły wa wted y , k ied y s ię s p o d ziewas z. Ch ces z o s iąg n ąć co ś wielk ieg o , to łap ies z lo s za jaja i p rzy g o to wu jes z s ię n a o s trą jazd ę. – Bry an , czas ami wy d aje mi s ię, że p ró b u jes z mn ie k u s ić. – Nie, to n ie ja. J a p o p ro s tu p o k azu ję czło wiek o wi amb icję i p atrzę, czy o n a g o k u s i. J es tem ty lk o p o d g ląd aczem, tak i to ju ż p rzy wilej p ras y . Bru d n ą ro b o tę zo s tawiam wam, ch ło p ak i… i d ziewczy n y ! – wy k rzy k n ął, łap iąc za ło k ieć jed n ą z zap ro s zo n y ch k o b iet, p rzecis k ającą s ię właś n ie p rzez tłu m. Claire Carls en o d wró ciła s ię i u ś miech n ęła n a wid o k zn ajo my ch twarzy . By ła p o s łan k ą, trzy d zies to o ś mio letn ią, a więc o k ilk an aś cie lat mło d s zą o d M ak ep eace’a i n aczeln eg o . – Co tak ieg o zro b iłaś , żeb y zas łu ży ć s o b ie n a miejs ce w ty m p ełn y m s p len d o ru g ro n ie? M y ś lałem, że d o teg o k o ry ta n ie d o p u s zczają n ik o g o p o n iżej ran g i h rab ieg o alb o arcy b is k u p a. A ju ż n a p ewn o n ie s zereg o wą p o s łan k ę. – To s ię n azy wa p o lity k a d ro b n y ch g es tó w, Bry an . Najwy raźn iej zawo d o wi mo ralizato rzy w ś red n im wiek u , tacy jak ty , lu b ią, g d y w p o b liżu k ręci s ię tro ch ę
s p ó d n iczek , żeb y im p rzy p o min ały o u traco n ej mło d o ś ci. No wies z, o d ro b in ę s ię p o ś lin ią i p ó jd ą d o d o mu s zczęś liwi. Tak i jes t p lan . – Uś miech miała ciep ły , ale ciemn o n ieb ies k ie o czy p atrzy ły b ad awczo . By ła wy s o k a, p rawie d o ró wn y wała wzro s tem k o rp u len tn emu n aczeln emu , k tó ry z u p o d o b an iem zło wił o d b las k wieczo rn ej p o ś wiaty w jej b lo n d wło s ach . Bry n fo rd -J o n es ro ześ miał s ię g ło ś n o . – Sp ó źn iłaś s ię n a mo ją s p o wied ź. J u ż s ię p rzy zn ałem d o b y cia p o d g ląd aczem, a w two im p rzy p ad k u b io rę n a s ieb ie tę win ę z p rzy jemn o ś cią. J eś li k ied y ś ten twó j mąż wy rzu ci cię z d o mu , n ie miałb y m n ic p rzeciwk o temu , żeb y ś wp ad ła i p rzy rząd ziła mi wieczo rn e k ak ao . – J eś li k ied y ś wy rzu ciłab y m teg o mo jeg o męża z d o mu – p o p rawiła – to miałab y m wieczo rami n ad zieję n a co ś więcej n iż p rzy rząd zan ie k ak ao . No , co tu we d wó ch k n u jecie? Zamó wien ie s trip tizerek d la s y n o d u , czy co ś fry wo ln eg o ? – Właś n ie p y tałem, czy ten o to n as z p rzy jaciel ma to , czeg o trzeb a, ab y o d n ieś ć s u k ces w p o lity ce: tak ie cech y jak en erg ia i amb icja, n iezb ęd n e, b y zo s tać n as tęp n y m p remierem. Po s tawiłab y ś n a n ieg o p ien iąd ze, Claire? Un io s ła b rew – miała b ard zo ży wą mimik ę, a k ied y b y ła o d p rężo n a, jej twarz p rzy b ierała o d ś wieżająco s zelmo ws k i wy raz. Zach ęco n a p rzez Bry n fo rd a-J o n es a, p rzy jrzała s ię M ak ep eace’o wi, jak b y wid ziała g o p o raz p ierws zy , mars zcząc s cep ty czn ie n o s . J u ż s ię wy d awało , że d o s zła d o jak ich ś wn io s k ó w, g d y z ro zmy s łem s k iero wała ich u wag ę w zu p ełn ie in n ą s tro n ę. – Gd y b y wy s tarczy ły en erg ia i amb icja, to n as z n as tęp n y p rzy wó d ca s to i tam, p rzy o k n ie. – Ch y b a n ie n as z Geo ff? Wo lałb y m emig ro wać – zaś miał s ię n aczeln y z lek ceważen iem, ch o ciaż b ez n ied o wierzan ia. Po d ąży li wzro k iem za jej s p o jrzen iem. Przy wielk im g eo rg iań s k im o k n ie wy k u s zo wy m, wy ch o d zący m n a o g ró d , min is ter tran s p o rtu p rzy p arł p rezes a Ban k u An g lii d o eleg an ck iej k o tary . – M ech an ik a p recy zy jn a – ciąg n ęła Claire. – Załatwia to tak s p rawn ie, że p rezes n awet s ię n ie zo rien tu je, k ied y zo s tan ie o d s u n ięty n a b o k , ab y zro b ić miejs ce d la n as tęp n eg o n azwis k a n a liś cie. – Nas z Geo ff ma lis tę? – zap y tał n aczeln y . – No p ewn ie. Wy d ru k o wan ą n a k artce, k tó rą trzy ma w g ó rn ej k ies zen i mary n ark i. Wie, że s p ęd zi tu g o d zin ę, więc p ro s i wcześ n iej o lis tę zap ro s zo n y ch , d ecy d u je, n a ilu o s o b ach ch ce zro b ić wrażen ie, a ilu p aln ąć k azan ie, a p o tem d zieli s wó j czas . Po
s ześ ć min u t n a k ażd eg o . Z zeg armis trzo ws k ą p recy zją. Przy g ląd ali s ię w milczen iu , jak Bo o za-Pitt, n ie p rzery wając p o to k u s łó w d la zaczerp n ięcia tch u an i n ie s p o g ląd ając n a zeg arek , p o d aje p rezes o wi ręk ę i s ię żeg n a. Nas tęp n ie ru s zy ł p rzez s alę, ro zd ając u ś cis k i d ło n i i p o zd rawiając mijan y ch g o ś ci, ale p rzy n ik im s ię n ie zatrzy mał. – Wy g ląd a n a to , że n a zak o ń czen ie p ro g ramu zo s tawił s o b ie czy jąś zn u d zo n ą żo n ę – p o d jęła Claire. – Ro b i tak reg u larn ie, zwłas zcza o d k ąd z włas n ą żo n ą jes t w s ep aracji. – Dru g ą żo n ą – u ś ciś lił M ak ep eace. – Fas cy n u jące. Facet ro ś n ie w mo ich o czach – p rzy zn ał Bry n fo rd -J o n es . – Co jed n ak , jes tem zmu s zo n y p rzy zn ać, wciąż n ie p las u je g o wy s o k o . Ale s k ąd mas z te ws zy s tk ie s mak o wite i g ro źn e in fo rmacje? Przy g ry zła warg i. – Wies z, jak my d ziewczy n y lu b imy p lo tk o wać. I ch y b a n ie s ąd zis z, że s am s o b ie p is ze tę lis tę n a k o mp u terze? Naczeln y wied ział, że Claire k p i n ie ty lk o z Bo o zy -Pitta. Zau waży ł, jak trzeźwe p o zo s tały jej n ieb ies k ie o czy p rzez całą ro zmo wę, jak b ad awczo p atrzy ły , o cen iały . Niewiele u my k ało jej u wad ze. Po d ejrzewał, że zn aczn ie częś ciej to o n a wy k o rzy s ty wała mężczy zn , n iż b y ła p rzez n ich wy k o rzy s ty wan a. No s iła k o s zto wn ie d y s k retn e u b ran ia o d n ajmo d n iejs zy ch p ro jek tan tó w z Kn ig h ts b rid g e, eman o wała n ien ach aln y m, lecz wid o czn y m ero ty zmem, a jeg o p o żąd an ie ro s ło z min u ty n a min u tę. Przy p u s zczał jed n ak , że n ie jes t to k o b ieta, k tó rej mo żn a b y s tan ąć n a d ro d ze an i k tó ra d ałab y s ię złap ać n a jed n o z jeg o zwy czajo wy ch zag rań s p o d zn ak u „mo że ch ciałab y ś p o ro zmawiać p rzy k o lacji o arty k u le n a s wó j temat”. Błęd em b y ło b y p o mijać jej wn ętrze, s k u p iając s ię ty lk o n a o p ak o wan iu . – Ch y b a p o win ien em częś ciej z to b ą ro zmawiać, Claire – s twierd ził. – Ch y b a p o win ien eś . – Nie jes teś p rzy p ad k iem p arlamen tarn ą b liźn iaczk ą Bo o zy ? – ciąg n ął. – Gd zieś o ty m czy tałem. Ob o je wes zliś cie razem d o Izb y Gmin , jak ieś … s ied em lat temu ? J es teś cie w ty m s amy m wiek u . Ob o je zamo żn i, u lu b ień cy k o n g res u p artii. Ob o jg u p rzep o wiad an o , że zajd ą wy s o k o . – Gd y b y m ty lk o miała jeg o talen t. – M in is ter s p raw zag ran iczn y ch w rząd zie M ak ep eace’a, jak my ś lis z? – Od wró cił s ię d o s wo jeg o p ierws zeg o ro zmó wcy .
M ak ep eace n ie o d p o wied ział o d razu , jak b y ch ciał p o d k reś lić wag ę s wo ich s łó w d łu g im n amy s łem. – Nig d y w ży ciu – o d p arł cich o . – Facet n ie ro zp o zn ałb y p o lity czn y ch zas ad an i o ry g in aln eg o p o my s łu , n awet g d y b y p o d an o mu je z o s try g ami en croûte. – No , n ares zcie! Wy ło m w two jej s ły n n ej min is terialn ej lo jaln o ś ci, To m. J es t jes zcze d la cieb ie n ad zieja – u cies zy ł s ię n aczeln y , zach wy co n y , że o d k ry ł o b iek t tak o czy wis tej an ty p atii M ak ep eace’a. Od wró cił s ię d o Claire. – Czu ję, że s zy k u je s ię ws tęp n iak . Ch o ciaż p rawd ę mó wiąc, mo ja d ro g a, tro ch ę s ię n iep o k o ję ty m jeg o g ad an iem o zas ad ach i o ry g in aln y ch p o my s łach . Amb itn emu czło wiek o wi to n ie s łu ży . Będ ziemy mu s ieli n ad n im p o p raco wać. Ro ześ miała s ię, s zczerze, ciep ło , b ły s k ając b iały mi zęb ami. – Wies z, Bry an , ch y b a mas z rację.
Rozdział 3 Wielcy lu d zie zazwy czaj s ą zły mi lu d źmi. J a zamierzam b y ć b ard zo wielk im czło wiek iem.
Teren cy wiln y , b aza wo jsk o wa Dh ek elia, su weren n e tery to riu m b ry ty jsk ie n a Cy p rze – Witaj, mó j g reck i p rzy jacielu , w s k ro mn y m wars ztacie s to larza. J ak imiż to d arami Allah a mo że p o d zielić s ię z to b ą jeg o s łu g a? – Owcami. Sied em s ztu k . W p iątek za ty d zień . I n iech s ię n ie s k ład ają z s ameg o tłu s zczu i ś cięg ien , tak jak two ja żo n a. – Sied em? – zas tan o wił s ię Tu rek . – Po jed n ej n a k ażd y d zień ty g o d n ia, mas z ap ety t, Glafk o s . Dla cieb ie p o s taram s ię zn aleźć n ajp ięk n iejs ze o wce n a cały m tu reck im Cy p rze. – Wielk an o c id zie, ty s k u rczy s y n u Salad y n a – s p lu n ął Glafk o s Hy d rau lik . – I có rk ę za mąż wy d aję. Wielk a feta. – Ty s iąck ro tn e b ło g o s ławień s twa d la có rk i Glafk o s a. Na Grek u , n iewy s o k im, p rzy g arb io n y m mężczy źn ie z min ą, jak b y p rzeżu wał d u s zo n e liś cie win o ro ś li, n ie zro b iło to wrażen ia. – Ud ław s ię s wo imi b ło g o s ławień s twami, Ulu ç. Dlaczeg o w zes zło ty g o d n io wej d o s tawie b rak o wało p ięciu k o s zu lek ? Tu rek , s to larz, o d ło ży ł h eb el, k tó ry m n ap rawiał zep s u te d rzwi, i wy tarł ręce o fartu ch , o p in ający s ię n a jeg o wy s tający m b rzu ch u . Sp o rto we k o s zu lk i ze zręczn ie p o d ro b io n y mi lo g o Laco s te i Ad id as a p ro d u k o wał w tu reck im s ek to rze k u zy n jeg o matk i, k tó ry ewid en tn ie k an to wał ich o b u . Ale Grek zg arn iał o g ro mn ą marżę o d p rzemy can y ch p o d ró b ek , k tó re s p rzed awał za p o ś red n ictwem jed n eg o z liczn y ch s k lep ó w z o d zieżą s p o rto wą w mias teczk u Pila, n ależąceg o d o jeg o s io s trzeń ca. Stać g o b y ło n a n iewielk ie o b cięcie zy s k ó w. Po za ty m Ulu ç n ie ch ciał s ię p rzy zn ać p rzed ch o lern y m Grek iem, że k to ś z włas n ej ro d zin y g o o s zu k u je.
– Ku rczen ie s ię materiału – wy k rzy k n ął wres zcie p o d o ś ć d łu g im n amy ś le. – Ch ces z p o wied zieć, że zn ó w p rzeciąg as z k o łd rę w s wo ją s tro n ę. – Ależ mó j d ro g i g reck i p rzy jacielu , wed łu g n as zy ch p rzy wó d có w wk ró tce mamy b y ć b raćmi. J ed n ą ro d zin ą. – Zacis n ął wielk ie łap s k o n a h eb lu i z n o n s zalan cją wró cił d o o b rab ian ia d rzwi. – Kto wie, mo że two ja có rk a jes zcze b ęd zie d zielić ło że z Tu rk iem. – Pręd zej n ap rawię ciek n ące ru ry w p iek le. Go ły mi ręk ami. Tu rek zaś miał s ię, d emo n s tru jąc czarn e zęb y i zamiło wan ie d o s zo rs tk ieg o h u mo ru . To czy li z Grek iem n ieu s tan n e b o je w b ry ty js k iej b azie, g d zie o b aj p raco wali, a tak że n a ró żn y ch n ieleg aln y ch p rzejś ciach p rzez zmilitary zo wan ą s trefę b u fo ro wą, o d d zielającą g reck ą i tu reck ą częś ć wy s p y . M o g li razem zajmo wać s ię p rzemy tem, razem p rzetrwać, a n awet p ro s p ero wać, ale to n ie zn aczy ło , że mu s zą s ię lu b ić, b ez wzg lęd u n a to , co zarząd zili ci d u rn ie p o lity cy . – M as z, Grek u . Prezen t d la żo n y . – Sięg n ął d o s zu flad y i wy jął z n iej b u teleczk ę z n ap is em „Ch an el”. – Niech n ap ełn i two je n o ce s zczęś ciem. Glafk o s zd jął zak rętk ę i p o wąch ał zawarto ś ć flak o n u , wy lewając o d ro b in ę n a o twartą d ło ń . – Śmierd zi jak s zczy n y wielb łąd a. – To b ard zo au ten ty czn y wielb łąd Ch an el. I b ard zo , b ard zo tan io – o d p arł Ulu ç, wzn o s ząc o czy k u n ieb u . Grek wy tarł d ło ń o k o s zu lę, u s iłu jąc p o zb y ć s ię zap ach u , p o czy m p rzy jrzał s ię u ważn ie b u teleczce. – Wezmę s ześ ć tu zin ó w. Na p ró b ę. I b ez „k u rczen ia s ię materiału ”. Tu rek k iwn ął g ło wą. – An i wy p aro wy wan ia. Ulu ç p o n o wn ie zan ió s ł s ię d o n o ś n y m rech o tem, jed n ak wes o ło ś ć p rzes zła mu ró wn ie s zy b k o , jak g o o g arn ęła, a czo ło mu s ię zach mu rzy ło . Zaczął meto d y czn ie g ład zić wąs y k o n iu s zk iem p o k ry teg o o d cis k ami p alca, p o trzy razy z k ażd ej s tro n y , jak b y ch ciał zlik wid o wać w ten s p o s ó b p ewien n ieład , k tó ry wk rad ł s ię w jeg o ży cie. – Zaleciało ci zap ach ami z k u ch n i two jej żo n y ? – rzu cił Glafk o s Hy d rau lik . Ulu ç Sto larz zig n o ro wał o b elg ę. – Nie, p rzy jacielu , ale jed n a rzecz mn ie martwi. J eś li ws zy s cy mamy s ię k o ch ać, Tu rcy i Grecy , ch wy tać jed en d ru g ieg o w o b jęcia, a n ie za g ard ło , to co , n a Allah a, ty i ja b ęd ziemy ro b ić?
Rozdział 4 J eś li n iewied za jes t b ło g o s ławień s twem, to p arlamen t mu s i b y ć p ełen lu d zi, k tó rzy d o s tąp ili łas k i.
J ak o jed n o s tk i b y li w więk s zo ś ci s k ro mn y mi p rzed s tawicielami k las y ś red n iej, częs to n ieciek awy mi. Co zres ztą s tan o wiło p o wó d d o d u my . Kied y jed n ak zeb rali s ię razem, o g arn iała ich zwierzęca żąd za k rwi, k tó ra zn ajd o wała wy raz w falach man ifes to wan eg o k rzy k iem en tu zjazmu , p rzetaczający ch s ię z h u k iem p rzez k o rt. – Tro ch ę s ię tu zmien iło , p rawd a? – zamy ś lił s ię s ir Hen ry Po n s o n b y . Szczu p łą twarz s k ry wał cień d u żeg o ro n d a p an amy . Nie mu s iał d o d awać, że jeg o zd an iem b y n ajmn iej n ie b y ła to zmian a n a lep s ze. J ak o s zefa s łu żb y cy wiln ej trzeb a g o b y ło d łu g o p rzek o n y wać, że zmian a n ie ró wn a s ię d es tru k cji. – Ch ces z p o wied zieć, że p amiętas z, jak my , An g licy , wy g ry waliś my ? – Nies tety , to tak g łęb o k a p reh is to ria, że ju ż jej n awet n ie o b ejmu je s zk o ln e min imu m p ro g ramo we. – Po ciąg n ął n o s em. – Nie. M iałem n a my ś li, że k ażd y as p ek t ży cia n ajwy raźn iej s tał s ię k rwawy m s p o rtem. Po lity k a. Dzien n ik ars two . Nau k a. Han d el. Nawet Wimb led o n . Na k o rcie p ierws zemu o d p o n ad d wu d zies tu lat An g lik o wi zak walifik o wan emu d o mis trzo s tw An g lii w ten is ie właś n ie u d ało s ię zd o b y ć k o lejn y p u n k t w tie-b reak u . J es zcze d wa i b ęd zie mó g ł p o walczy ć w d ecy d u jący m s ecie. Kib ice, k tó rzy p rzez p ierws ze p ó łto rej g o d zin y z p o s ęp n y mi min ami o b s erwo wali b ezn amiętn e u p o k arzan ie s wo jeg o b o h atera n aro d o weg o , o ck n ęli s ię i zo rien to wali, że ten ma jes zcze s zan s ę. Na wy d ep tan y m trawn ik u p rzed n imi ro d ziła s ię leg en d a. By ć mo że. W d o d atk u p o ten cjaln a o fiara b y ła Fran cu zem. – M o że jes tem n au k o wcem, Hen ry . A n awet s p ecjalis tą p rawa międ zy n aro d o weg o . Ale g d zieś w g łęb i d u s zy czu ję, że o d d ałb y m ws zy s tk o , b y s ię tam teraz zn aleźć. Sir Hen ry d rg n ął, zas k o czo n y tą d emo n s tracją emo cji. Po ch o d zący z p rzeciętn ej ro d zin y z Yo rk s h ire Cliv e Watlin g zo s tał wy b itn y m zn awcą p rawa, z ty tu łem ad wo k ata k ró lews k ieg o , liczn y mi s to p n iami n au k o wy mi i h o n o ro wy mi wy ró żn ien iami, s o lid n y m jak d ziewiętn as to wieczn y u n iwers y tet, czło wiek iem
o au to ry tecie d o ró wn u jący m s wo jemu p o k aźn emu o b wo d o wi w p as ie. Fizy czn e wy b u ch y en tu zjazmu n ie p as o wały d o fo rmu larza. No ale w k o ń cu k ażd emu wo ln o p o zwo lić s o b ie n a o d ro b in ę n amiętn o ś ci, a lep iej, żeb y jej o b iek tem b y ły p iłk i ten is o we n iż mali ch ło p cy . – Có ż, n iezu p ełn ie o to n am ch o d ziło , k ied y my ś leliś my o to b ie, s tary – p o d jął n a n o wo s ir Hen ry . – Ch ciałem cię wy b ad ać. Wies z, wy ro b iłeś s o b ie p o tężn ą p o zy cję s wo ją p racą w M ięd zy n aro d o wy m Try b u n ale Sp rawied liwo ś ci, s tałeś s ię p o ws zech n ie s zan o wan y i tak d alej. Ten is is ta zd o b y ł k o lejn y p u n k t n a p o czet h o n o ru n aro d o weg o , a Watlin g n ie mó g ł s ię p o ws trzy mać o d mimo wo ln eg o zaciś n ięcia p ięś ci. Wąs k ie czerwo n e k res k i warg s ir Hen ry ’eg o zacis n ęły s ię w zwarty m s zy k u . Po łączen ie n ap ięcia i u p ału n a k o rcie n u mer 1 zd u s iło ws zelk ie d als ze p ró b y p o d trzy man ia ro zmo wy , b o o to zn ó w d o s zło d o remis u . Ud erzen ie. Wś ró d wid zó w g wałto wn e mach an ie ręk ami i g o rączk o we o k rzy k i. Ru ch p iłk i tak s zy b k i, że n iewiele p ar o czu zd o łało ją ś led zić, za to p o fru n ęły za n ią ws zy s tk ie s erca. Ch mu ra an g iels k ieg o k red o weg o p y łu , fran cu s k i k rzy k ro zp aczy i wy b u ch rad o ś ci n a try b u n ach . Set b y ł wy g ran y . Z p rzeciwleg łeg o k o ń ca k o rtu d o b ieg ł ch ó r o ch ry p ły ch g ło s ó w ś p iewający ch Rule, Britannia. Sir Hen ry z n ies mak iem p rzewró cił o czami, n ie d o s trzeg ając s zero k ieg o u ś miech u s wo jeg o to warzy s za. Sir Hen ry b y ł trad y cjo n alis tą, s amemu n iep rzy wy k ły m d o wy rażan ia emo cji i p atrzący m z d ezap ro b atą n a o k azy wan ie ich p rzez in n y ch . J ak miał k ilk a d n i p ó źn iej o zn ajmić n a fo ru m w s wo im k lu b ie, b y n ajmn iej n ie czu ł s ię tu n a miejs cu . M u s ieli p o czek ać, aż p rzeto czy s ię p rzez n ich o b o wiązk o wa mek s y k ań s k a fala (d o b ry Bo że, czy Watlin g n ap rawd ę p ręży ł mięś n ie u d , jak b y zamierzał ws tać?), zan im mo g li zn ó w zeb rać my ś li. – Tak , miałem to s zczęś cie, Hen ry , zd o b y łem s p o re u zn an ie. Głó wn ie za g ran icą, o czy wiś cie. Tu , u n as , n ies zczeg ó ln ie. Pro ro k we włas n y m k raju i tak d alej. – I zd o ln y u czeń p ań s two weg o liceu m, k tó ry włas n ą p racą d o s tał s ię n a s tu d ia, w s y s temie p rawn y m wciąż zd o min o wan y m p rzez elitary s ty czn y ch ab s o lwen tó w Ok s fo rd u i Camb rid g e. Tak ich jak Po n s o n b y . – By n ajmn iej, mó j d ro g i. J es teś d arzo n y n ajwy żs zy m s zacu n k iem. M y An g licy jes teś my p o p ro s tu n ieco b ard ziej p o wś ciąg liwi w wy rażan iu u zn an ia. Sło wo m s ir Hen ry ’eg o n iemal n aty ch mias t zap rzeczy ł wy b u ch k o b iecej h is terii g d zieś za ich p lecami, k ied y zawo d n icy wró cili n a k o rt, b y s tan ąć d o o s tatn ieg o s eta. Dało s ię zau waży ć, że wiele wy razó w p atrio ty czn eg o ferwo ru n a try b u n ach zaczy n a
mies zać s ię z ewid en tn ą fran k o fo b ią. Po n s o n b y czu ł s ię n ies wo jo wś ró d tak ich o b n ażo n y ch n amiętn o ś ci. – Po zwó l, że p rzejd ę o d razu d o rzeczy , Cliv e. Cy p ry jczy cy ch cą ro zs trzy g n ąć s wo je wewn ętrzn e s p o ry . Po ro zu mien ie p o win n o b y ć w zas ięg u ręk i, zaró wn o u Grek ó w, jak i u Tu rk ó w n ag le n as tąp ił n ies p o ty k an y wy b u ch d o b rej wo li i zd ro weg o ro zs ąd k u . M o że s k o ń czy ły im s ię g ard ła d o p o d rzy n an ia alb o , co b ard ziej p rawd o p o d o b n e, s k u s iły ich o fero wan e p ak iety p o mo cy zag ran iczn ej. W k ażd y m razie ro związu ją właś n ie więk s zo ś ć p ro b lemó w, n awet k wes tie g ran ic. I jed n i, i d ru d zy wied zą, że mu s zą wy k o n ać jak iś g es t, z czeg o ś zrezy g n o wać. – Ró żn ice p o g ląd ó w s ą d u że? – Niep rzes ad n ie. Ob ie s tro n y ch cą u s u n ięcia d ru tó w k o lczas ty ch , a więk s zo ś ć p ro p o n o wan ej g ran icy b ieg n ie p rzez g ó ry , k tó re s ą n iewiele warte d la ws zy s tk ich o p ró cz p u s teln ik ó w i p as terzy k ó z. – Gran ica mo rs k a p ro wad zi p rzez s zelf k o n ty n en taln y . – Brawa za p rzen ik liwo ś ć! To właś n ie p o ten cjaln a p rzes zk o d a. Szczerze mó wiąc, żad n a ze s tro n n ie ma d o ś wiad czen ia w zak res ie g ran ic mo rs k ich , więc ch cą, żeb y s p rawę załatwił za n ich międ zy n aro d o wy try b u n ał. No wies z, żeb y u s an k cjo n o wać p o ro zu mien ie i p o zwo lić o b u s tro n o m u n ik n ąć u traty twarzy . J u ż p rzep ro wad zają p o miary wó d i u zg o d n ili, że zb ierze s ię międ zy n aro d o wa k o mis ja arb itrażo wa zło żo n a z p ięciu s ęd zió w, p o d p rzewo d n ictwem Wielk iej Bry tan ii. – Dlaczeg o Wielk iej Bry tan ii, n a lito ś ć b o s k ą? Po n s o n b y s ię u ś miech n ął. – A k to zn a wy s p ę lep iej n iż d awn y k o lo n ialn y wład ca, k raj, k tó remu n a ró wn i n ie u fają i Grecy , i Tu rcy ? Wy b io rą p o d wó ch s ęd zió w k ażd y , a p iąty m, n iezależn y m arb itrem b ęd zie p rzed s tawiciel Wielk iej Bry tan ii. I ch cemy , żeb y ś to b y ł ty . Watlin g wziął g łęb o k i wd ech , d elek tu jąc s ię ty m wy razem u zn an ia. – Ale zależy n am, ab y ws zy s tk o p o d p is ać i p rzy p ieczęto wać jak n ajs zy b ciej – k o n ty n u o wał Po n s o n b y – w ciąg u n as tęp n y ch d wó ch mies ięcy , g d y b y s ię u d ało . Zan im ta cała zg raja zmien i zd an ie. – A, i tu p o jawia s ię p ro b lem. – Tak , wiem. M as z s p ęd zić lato , wy k ład ając w Kalifo rn ii, w n ielich y ch lu k s u s ach . Ale my ch cemy cię mieć tu taj. W s łu żb ie p o k o ju i in teres u p u b liczn eg o . I p o wiem ci, s tary , że rząd J eg o Kró lews k iej M o ś ci b y łb y ci n iezmiern ie wd zięczn y . – To mi b rzmi jak p rzek u p s two .
Po d wó jn y b łąd s erwis o wy , tłu m jęk n ął. Po n s o n b y p rzy s u n ął s ię b liżej. – J u ż d awn o n ależały ci s ię d o wo d y u zn an ia, Cliv e. J es t ty lk o jed n o miejs ce d la czło wiek a z two im d o ś wiad czen iem… – Zawies ił k u s ząco g ło s . – Wn ió s łb y ś n ieo cen io n y wk ład w d ziałan ia Izb y Lo rd ó w. Po n s o n b y u ś miech n ął s ię s zelmo ws k o . Lu b ił ro zd awać p rzy wileje. Watlin g n ato mias t u s iln ie s tarał s ię u k ry ć d rg an ie, k tó re p o jawiło mu s ię w k ącik u u s t. W d zieciń s twie marzy ł, żeb y b y ć p ierws zy m o d b ijający m w rep rezen tacji Yo rk s h ire w k ry k ieta. Lo rd o ws k i ty tu ł b y ł zaraz n a d ru g im miejs cu . – Kto jes zcze b ęd zie zas iad ał w k o mis ji? – Tu rcy n o min o wali M alezy jczy k a i jak ieg o ś eg ip s k ieg o p ro fes o ra z Kairu … – Pewn ie Os man a. Po rząd n y czło wiek . – Tak . M u zu łmań s k a mafia. – To p o rząd n y czło wiek – p o wtó rzy ł z n acis k iem Watlin g . – Oczy wiś cie, o n i ws zy s cy s ą p o rząd n i. Grecy tak s amo . Wy b rali Ro s p o v icia z Serb ii, co w o g ó le n ie ma n ic ws p ó ln eg o z ty m, że jes t p rawo s ławn y , ś p ies zę d o d ać. Przecież tak a my ś l n ie p o ws tałab y w g ło wie żad n eg o Grek a. – A ten czwarty ? – Zap ewn io n y p rzez n ajs iln iejs zeg o s o ju s zn ik a Grecji w Eu ro p ie, Fran cu zó w. Twó j s tary k u mp el z M ięd zy n aro d o weg o Try b u n ału Sp rawied liwo ś ci, Ro d in . – Ten … ! – Watlin g n ie p o trafił u k ry ć ro zczaro wan ia. – M iałem z n im więcej s cy s ji, n iż ch ciałb y m p amiętać. Zmien ia zd an ie ró wn ie częs to , co d ziwk a z Av en u e Fo ch p artn eró w. Nie zn o s zę d ziad a. – Po k ręcił g ło wą. – Pers p ek ty wa b lis k ich k o n tak tó w z n im wcale mn ie n ie cies zy . – Ale p o my ś l, Cliv e. Ko mis ja jes t p o d zielo n a n a p ó ł, d wa n a d wa, z zało żen ia. Będ zies z mieć d ecy d u jący g ło s . Ro d in an i żad en z p o zo s tały ch n i ch o lery s ię n ie liczą, mo żes z zab rać s ię d o d zieła i zro b ić to , co u ważas z za s łu s zn e. – Nie jes tem p ewien , Harry . To ju ż zaczy n a b rzmieć jak p o lity czn y p o k er. Czy to b y b y ła n o rmaln a p raca? Bez n acis k ó w? Nie b ęd ę b rał u d ziału w żad n y ch b ru d n y ch zak u lis o wy ch u k ład ach – o s trzeg ł p rawn ik , d emo n s tru jąc właś ciwy mies zk ań co m Pó łn o cy u p ó r i d u mn ie u n o s ząc p o d b ró d k i. – J eś li miałb y m zająć s ię tą s p rawą, mu s iałab y zo s tać ro zp atrzo n a mery to ry czn ie. – I d lateg o to mu s is z b y ć ty , właś n ie z p o wo d u tej s wo jej iry tu jącej b ezs tro n n o ś ci. Będ ę z to b ą s zczery . Zależy n am n a to b ie ze wzg lęd u n a two ją rep u tację. Przy two im u d ziale n ie b ęd zie wątp liwo ś ci, że ws zy s tk o jes t fair. Zas y p ich
k o n wen cjami h as k imi i p o k o jo wy mi p reced en s ami. Z p o lity czn eg o p u n k tu wid zen ia fig ę s ię liczy , co zd ecy d u jecie, w p rak ty ce b ęd zie to ty lk o lin ia n ary s o wan a n a s k ałach . Pó ł mili więcej czy mn iej ziemi, n a k tó rej n ie wy h o d u jes z n awet wo rk a fas o li. Ale cy p ry js k im p o lity k o m u mo żliwi to zawarcie u mo wy , k tó rej b ard zo p o trzeb u ją. M o żes z więc p rzejech ać s ię p o jed n y ch alb o p o d ru g ich , jak ci s ię p o d o b a, z n as zej s tro n y n ie b ęd zie n acis k ó w. Ch cemy ty lk o , żeb y d o s zło d o p o ro zu mien ia. Umilk li. W tłu mie p o n o wn ie zawrzało , b o s y tu acja w d ecy d u jący m s ecie zaczy n ała s ię k laro wać. Watlin g n ad al s ię wah ał, p rzy s zła p o ra n a o s tateczn e p o p ch n ięcie w p o żąd an y m k ieru n k u . – Po d ejrzewam, że n ie o d rzeczy b y ło b y p rzy ś p ies zy ć s p rawy też p o n as zej s tro n ie. Nie ma p o trzeb y , żeb y ś czek ał w d łu g iej k o lejce, my ś lę, że mo g lib y ś my zag waran to wać, b y two je n azwis k o p o jawiło s ię ju ż n a n as tęp n ej liś cie wy ró żn io n y ch h o n o ro wy mi ty tu łami, n a No wy Ro k . Nie ch ciałb y m, żeb y jak ieś wątp liwo ś ci mąciły ci o b raz s p rawy . – Po n s o n b y s ię zaś miał. – Przep ras zam za ten p o ś p iech . I że p rzep ad n ie ci Kalifo rn ia. Ale rzecz jes t p iln a. Cy p ry jczy cy walczą z s o b ą o d ćwierć wiek u . Po ra zak o ń czy ć tę ich małą trag ed ię. – Zak ład as z, że s ię zg o d zę? Ze wzg lęd u n a p aro s two ? – M ó j d ro g i, ze wzg lęd u n a b ry ty js k ą zas ad ę fair p lay . Dals za ro zmo wa s tała s ię n iemo żliwa, u to n ęła we wzb ierający m zg iełk u . Fran cu s k i zawo d n ik rzu cił s ię w s tro n ę p iłk i, p o tk n ął i zap lątał w s iatk ę, u s iłu jąc w d es p eracji u rato wać k lu czo wą wy mian ę. Break p o in t. Tłu m, zerwaws zy s ię z miejs c, w zach wy cie zawy ł jed n y m g ło s em. ♦♦♦ Kap itan s tatk u s ejs miczn eg o „Hap p y Valley ” p s try k n ął n ied o p ałk iem p ap iero s a wy s o k o n ad g ło wą i o b s erwo wał u ważn ie, jak p et zawis a n a ch wilę w ciężk im p o wietrzu , a p o tem s p ad a i zn ik a mu z o czu za k ad łu b em trawlera. W p łu cach g o p aliło . Us iło wał zd u s ić k as zel, co mu s ię n ie u d ało , zad rżał g wałto wn ie, s p lu n ął. Ob iecał żo n ie, że rzu ci to ś wiń s two , i n awet p ró b o wał, ale tu taj, g d y d zień p o d n iu s p ęd zał p o d b ezd u s zn y m n ieb em, p rzecin ając wzd łu ż i ws zerz mo n o to n n e wo d y ws ch o d n ieg o M o rza Śró d ziemn eg o , mo d lił s ię o s zto rmy , o b u n t n a p o k ład zie, o jak iek o lwiek u ro zmaicen ie. Ale żad n eg o n ie b y ło . Prawd o p o d o b n ie u marłb y z n u d ó w n a d łu g o p rzed ty m, jak wy k o ń czy łb y g o ty to ń . Tęs k n ił za s tary mi czas ami, k ied y p rzemy cał częś ci zamien n e d o czo łg ó w d o
Ch ile alb o k rad zio n e częś ci s amo ch o d o we d o Nig erii. W man ifes tach ład u n k o wy ch miał tak i mętlik , że p rześ lizg iwał s ię z k o n trab an d ą wład zo m międ zy n o g ami, tak jak d zieck o wy my k a s ię n ied o łężn emu d ziad k o wi. Teraz jed n ak wy k o n y wał całk o wicie leg aln ą p racę. Bał s ię, że z n u d ó w p ęk n ą mu jaja. Te b izan ty js k ie s u k in s y n y n a Cy p rze zg o d ziły s ię u wo ln ić o d d emo n ó w p rzes zło ś ci i o s iąg n ęły k o mp ro mis . Po k ó j ws zy s tk im lu d zio m, czy s ą Grek ami, czy Tu rk ami, i n ieważn e, k to k o mu g wałcił có rk i i k rad ł k o zy . Czy mo że n a o d wró t? Do d iab ła, b y ł fran cu s k o języ czn y m Kan ad y jczy k iem i n ie trawił tej całej zg rai, ale ch cieli, żeb y im zro b ić h y d ro g rafię wó d p rzy b rzeżn y ch , tak b y mo g li p o lu b o wn ie u zg o d n ić p rzeb ieg g ran ic. A b izn es p rzemy tn iczy n ie k ręcił s ię ju ż tak jak k ied y ś , b o ws zęd zie wy b u ch ał p o k ó j i zn o s zo n o emb arg a. Po miary s ejs miczn e to p rzy n ajmn iej jak aś ro b o ta. Do n as tęp n ej wo jn y . Z mo rza za jeg o p lecami d o b ieg ł p rzy tłu mio n y o d g ło s wy s trzału z d ziałk a p n eu maty czn eg o . Kied y ś , p rzy p o mn iał s o b ie, s ły s zał ś wis t k u l i wy b u ch y min . Nig d y b y n ie p o my ś lał, że u mrze z n u d ó w. M ru żąc o czy , s p o jrzał p o d zach o d zące s ło ń ce n a rzęd y p ław i h y d ro fo n ó w, k tó re ciąg n ęły s ię trzy ty s iące metró w za „Hap p y Valley ”, p rzemierzający m mo rze p o p recy zy jn ie wy zn aczo n ej s iatce k o n tro lo wan ej p rzez s atelitę, ab y o d b ijać fale u d erzen io we o d b ło ta i łu p k ó w ilas ty ch p o d d n em, p o czy m wp y ch ać d an e d o g ard eł k o mp u tero m. Ch o lern e k o mp u tery jak o jed y n e n a s tatk u miały k limaty zację, p o d czas g d y lu d zie s maży li jajeczn icę w s amy ch g aciach . Ale, jak b ezu s tan n ie p rzy p o min ali mu s zefo wie z Seis mic In tern atio n al, to p rzed s ięwzięcie p o ch łan iało trzy d zieś ci ty s ięcy d o laró w n a d o b ę, a k ap itan z zało g ą s tan o wili jeg o n ajtań s zą częś ć, zd ecy d o wan ie n ajłatwiejs zą d o zas tąp ien ia. Sp lu n ął w k ieru n k u mewy , k tó ra p rzy s iad ła o b o k n ieg o n a relin g u . Ptak wzb ił s ię len iwie w p o wietrze za ru fą s tatk u , p o p atrzy ł w k remo wy k ilwater, s p rawd zając, czy n ie ma tam ry b , a k ied y żad n ej n ie zn alazł, k rzy k n ął z p o g ard ą i o d leciał w p o s zu k iwan iu trawlera z p rawd ziweg o zd arzen ia. J ezu , n awet p iep rzo n e p tak i n ie mo g ą zn ieś ć teg o s tatk u . I p o co to w o g ó le? Ws zy s cy wied zieli, że p o d wo d ą n ie ma n ic p o za k u p ą zło mu i s tary mi s k o ru p ami. Nawet o ry b ach n ie ma co mó wić, o d k ąd ro zwalili b o g aty k ied y ś p o d mo rs k i ś wiat s tary mi g ran atami i in n y mi fo rmami mas o wy ch p o ło wó w. Nie trawił teg o wy b u ch u p o k o ju n a ś wiecie. Ch ciał k o lejn ej wo jn y . I k o lejn eg o p ap iero s a. Zak as łał i zaczął p rzes zu k iwać k ies zen ie.
Rozdział 5 Do b rzy lu d zie n ig d y s k u teczn ie n ie o b ro n ili d u my n aro d o wej. Do b rzy lu d zie n ie s ą w s tan ie d o s ięg n ąć k o n ieczn y ch g łęb in .
Kied y wes zła, s tał w k o s zu li frak o wej, z mu s zk ą zd jętą i rzu co n ą n a b o k , g ap iąc s ię p rzez p rzy s ło n ięte firan k ami o k n o s y p ialn i n a St. J ames ’s Park . Po k ó j b y ł p o g rążo n y w ciemn o ś ci, a w o d b las k u ś wiateł latarn i b ijący ch s p o d p ark o wy ch d rzew jeg o twarz wy g ląd ała jak wo s k o wa mas k a. Fran cis Urq u h art, ze zwies zo n y mi b ark ami i ręk ami wb ity mi g łęb o k o w k ies zen ie frak o wy ch s p o d n i, wy g ląd ał jak n ies zczęś cie. – Od łączy li s tareg o Fred d ieg o – s zep n ął. – Ko ch an ie? – Stary Fred d ie Warb u rto n . Ten wy p ad ek s amo ch o d o wy , p amiętas z? By ł w s zp italu p o d res p irato rem. Stwierd zili, że to n ie ma s en s u , M o rtimo . Więc g o o d łączy li. – Ale p rzecież ch y b a mó wiłeś , że jes t b ezn ad ziejn y . Urq u h art o d wró cił s ię twarzą d o żo n y . – Oczy wiś cie, że b y ł b ezn ad ziejn y . Całk o wicie i w zu p ełn o ś ci d o n iczeg o . Dziwię s ię, że w o g ó le b y li w s tan ie s twierd zić, k ied y mó zg p rzes tał mu fu n k cjo n o wać. Ale to n ie w ty m rzecz, p rawd a? – W tak im razie w czy m, Fran cis ? – Rzecz w ty m, M o rtimo , że b y ł jed y n y m ży jący m czło n k iem mo jeg o p ierws zeg o rząd u s p rzed lat. Będ ą mó wić, że to k o n iec p ewn ej ep o k i. M o jej ep o k i. Nie ro zu mies z? M o rtima zaczęła zd ejmo wać b iżu terię, meto d y czn ie s zy k u jąc s ię w p ó łmro k u d o s p an ia, my ś ląc jed n o cześ n ie o marn y m n as tro ju męża. – Nie s ąd zis z, że tro ch ę p rzes ad zas z? – rzu ciła. – Oczy wiś cie, że p rzes ad zam – o d p arł. – Ale p rzek lęte med ia też b ęd ą p rzes ad zać,
jak zaws ze. Wies z, że jad ju ż zaczął s ię s ączy ć. Po win ien b y ł o d ejś ć p rzy d zies iątej ro czn icy . Starzejąca s ię ad min is tracja, k tó rej p o trzeb a n o wy ch id ei i ś wieżej k rwi. Ep o k a, k tó ra mija. A teraz, k ied y ch o lern y Fred d ie wy k ito wał, p o wied zą, że ju ż min ęła. – Us iad ł n a s k raju łó żk a. – Czu ję s ię p rzez to tak i… s amo tn y . Gd y b y n ie ty … Uk lęk ła n a jeg o łó żk u i zaczęła ro zmas o wy wać mu n ap ięte b ark i. – Fran cis , jes teś n ajs k u teczn iejs zy m p remierem, jak ieg o miał ten k raj. Nik t n ie wy g rał wy b o ró w więcej razy n iż ty , a za trzy mies iące p o b ijes z rek o rd M arg aret Th atch er w d łu g o ś ci s p rawo wan ia wład zy . M as z ju ż zap ewn io n e miejs ce w p o d ręczn ik ach h is to rii. Od wró cił s ię. Wid ziała, jak zacis k a s zczęk i i jak p u ls u ją mu ży ły n a s k ro n iach . – Właś n ie, M o rtimo . Czu ję s ię tak , jak b y m ju ż b y ł h is to rią. Należał d o teg o , co wczo raj, ju ż n ie teg o , co d zis iaj. I n ie ju tro . Zn ó w o g arn ął g o ten p o n u ry n as tró j, k ied y wś ciek ał s ię n a b ezs en s o wn o ś ć s wo jeg o ży cia o raz n iewd zięczn o ś ć i n iek o mp eten cję o taczająceg o g o ś wiata. Ta czarn a ro zp acz n ig d y n ie trwała d łu g o , ale n iewątp liwie o s tatn io s ię wy d łu żała. Wy zwan ie s traciło ś wieżo ś ć, p o trzeb o wał s mo k ó w, k tó re mó g łb y zab ijać, lecz o n e o d p ełzły i s ch o wały s ię międ zy k lau zu lami n iek o ń czący ch s ię d o k u men tó w s trateg iczn y ch o raz eu ro reg u lacji. Urzęd n icza to g a ciąży ła mu n a ramio n ach , ceremo n ialn e s zaty zas tąp iły zb ro ję. Gó ro wał jak o lb rzy m n ad s cen ą p arlamen tarn ą, właś ciwie p o za zas ięg iem s wo ich wro g ó w, ale co ś s ię zmien iło , mo że w n im s amy m, a n a p ewn o w in n y ch . Otwarcie s p ek u lo wali n a temat teg o , ile jes zcze wy trwa, zan im u s tąp i ze s tan o wis k a, i k to b y łb y n ajb ard ziej p rawd o p o d o b n y m n as tęp cą. On ieś mielał rep u tacją czło wiek a p o d cin ająceg o p ęcin y mło d y m p reten d en to m, teraz jed n ak o k rążali jeg o o g n is k o , czając s ię w mro k u , tu ż p o za jeg o zas ięg iem, i czu jąc s ię b ezp ieczn i, b o b y ło ich co raz więcej, g d y tak czek ali n a s wó j mo men t, b y wejś ć w k rąg ś wiatła. Kilk a ty g o d n i temu zjawił s ię w Izb ie Gmin n a s es ji p y tań d o p remiera, jak zaws ze g o to wy b ro n ić s ię p rzed ich s trzałami, n io s ąc z d u mą tarczę p o zn aczo n ą ry s ami i b lizn ami tak wielu wy g ran y ch p arlamen tarn y ch b atalii. J ak iś mło d y s zereg o wy p o s eł o p o zy cji, k tó reg o Urq u h art led wie ro zp o zn ał, zerwał s ię z miejs ca. – Czy p an p remier zn a n ajn o ws ze s taty s ty k i b ezro b o cia w ty m k raju ? I u s iad ł. Bezczeln o ś ć! Nie: „Czy p an p remier s k o men tu je… ?” alb o „J ak p an wy tłu maczy … ?”, ty lk o „Czy p an zn a… ?”. Oczy wiś cie Urq u h art wied ział, że to mn iej
więcej d wa milio n y , ale zd awał s o b ie s p rawę, że p o trzeb u je n ie p rzy b liżen ia, lecz d o k ład n ej liczb y , więc zaczął s zu k ać w n o tatk ach z b riefin g u . Nie p o win ien b y ć zmu s zo n y s zu k ać. Po win ien wied zieć. Ale ta ch o lern a liczb a co mies iąc s ię zmien iała! A k ied y tak s zu k ał, o k u lary zs u n ęły mu s ię z n o s a, zaczął je p o p rawiać, a wted y ławy o p o zy cji wy b u ch ły . „Nie wie, n ic g o to n ie o b ch o d zi!” – k rzy czeli. Zn alazł o d p o wied ź, lecz b y ło ju ż za p ó źn o . Celn y s trzał. By ło to n iep o d o b n e d o Fran cis a Urq u h arta. Krwawił, p o k azał, że jes t ś mierteln y . Częs to tliwo ś ć p o n u ry ch n as tro jó w wzro s ła. – Czas em zas tan awiam s ię, p o co to ws zy s tk o b y ło , M o rtimo . Na co jes zcze ty i ja mo żemy czek ać. Pewn eg o d n ia wy jd ziemy p rzez te d rzwi p o raz o s tatn i i… co p o tem? Picie h o rlick s d o p o d u s zk i i wy jazd y d o ch o lern eg o Bo g n o r? – Zad rżał, k ied y jej p alce d o tk n ęły s p ięty ch mięś n i n a jeg o k ark u . – Głu p s twa p lecies z – zb es ztała g o . – Do czeg o ś tak ieg o jes zcze d alek o , a p o za ty m ju ż wiele razy o ty m ro zmawialiś my . M amy d o zało żen ia Bib lio tek ę Urq u h arta. I Kated rę Sto s u n k ó w M ięd zy n aro d o wy ch imien ia Urq u h arta w Ok s fo rd zie. Będ ziemy jes zcze mieć mn ó s two d o ro b o ty . A d ziś wieczo rem n a p rzy jęciu p o zn ałam p ewn eg o wy d awcę. Z en tu zjazmem mó wił o p u b lik acji two ich ws p o mn ień . Stwierd ził, że p amiętn ik i Th atch er p o s zły za jak ieś trzy milio n y fu n tó w, a two je b ęd ą warte zn aczn ie więcej. To n iezły s p o s ó b , żeb y zacząć zb ierać fu n d u s ze, k tó ry ch p o trzeb u jemy n a b ib lio tek ę. Po d b ró d ek zn ó w o p ad ł mu n a p iers i. Zo rien to wała s ię, że z p amiętn ik ami n ie trafiła. – Nie jes tem p ewien . Nie, ws p o mn ien ia n ie, ch y b a n ie p o trafię, M o rtimo . – Będ ą n am p o trzeb n e p ien iąd ze, Fran cis . Tak jak b ęd ziemy p o trzeb o wać s ieb ie n awzajem. Od wró cił s ię g wałto wn ie i zaczął z u wag ą s ię w n ią wp atry wać. W mro k u n ie mo g ła ro zp o zn ać, czy jeg o s p o jrzen ie zd rad za wes o ło ś ć, czy jes zcze g łęb s zą melan ch o lię. – Żad n y ch p amiętn ik ó w – p o wtó rzy ł. – Ozn aczało b y to zap is y wan ie s tary ch k łams tw i wy my ś lan ie n o wy ch . Nie mó g łb y m p is ać w tak i s p o s ó b o mo ich k o leg ach , tak źle mó wić o zmarły ch . Bó g mi ś wiad k iem, że wy p o wied ziałem ju ż wy s tarczająco d u żo k łams tw, b y ich p o ch o wać, n ie mó g łb y m ich p rześ lad o wać, g d y s p o czy wają n a cmen tarzu . Nig d y . Nawet za b ajo ń s k ie s u my . – Urwał. – Bo czy ż mó g łb y m, M o rtimo ?
♦♦♦ Hak im b y ł zły . Kawa mu wy s ty g ła, wąs y s iwiały , talen tó w n ik t n ie d o cen iał, b an k n ie o k azy wał mu zro zu mien ia, a ws zy s cy zn ali g o p o p ro s tu jak o Hak ima. Nie Air Hak ima, n ie yamana Hak ima, n ie starego przyjaciela i kolegę Hak ima. M ó g łb y mieć tak ą tab liczk ę n a d rzwiach s wo jeg o b iu ro weg o p o k o ju , tak i n ap is wy ry ją mu n a tru mn ie: „HAKIM ZAPOM NIANY”. A p o tem o n im zap o mn ą, żo n a, d zieci, s zefo wie, k iero wn ik jeg o o d d ziału b an k u . Ws zy s cy . Zwłas zcza k iero wn ik b an k u . Up ił ły k letn iej b rei w filiżan ce d o k awy i zacis n ął z n ies mak iem u s ta. Całe ży cie s u mien n ie p raco wał, ale k ied y p rzy jd zie n a n ieg o czas , b ęd zie mó g ł zab rać z s o b ą ty lk o s wo je n ies p ełn io n e marzen ia. Zas tan o wił s ię p rzez ch wilę. Co n ajb ard ziej ch ciałb y zab rać w zaś wiaty ? M ło d e d ziewczy n y ? Zło to ? M erced es a z k limaty zacją? Win n icę, k tó rą zaws ze p rag n ął mieć? Pewn ie mło d e d ziewczy n y , zd ecy d o wał. Ch o ciaż n ie, s twierd ził p o n amy ś le, wziąłb y z s o b ą k iero wn ik a b an k u . Wted y razem s maży lib y s ię w p iek le. Uś miech n ął s ię d o s ieb ie, a p o tem zan ió s ł s ię b o les n y m k as zlem. Ch o lern y s mo g zn ó w d awał mu s ię we zn ak i. To b y ł jed en z wielu p ro b lemó w związan y ch ze zb u d o wan iem s to licy w tej d ziu rze w An ato lii, g d zie p alili o h y d n y m węg lem b ru n atn y m, a u lice d u s iły s ię o d s p alin . Te ś wiń s twa p o wo li, b ezlito ś n ie zap y ch ały mu p łu ca. Lata s łu żb y ty lk o p o to , żeb y s ię zad ławił n a ś mierć. I zo s tał zap o mn ian y . Gd y b y zamk n ął d rzwi o d ś ro d k a n a k lu cz i zg n ił tu , czy k to ś b y zau waży ł? Biu ro miał n ęd zn e, n awet jak n a marn e s tan d ard y TNOC – Tu rk is h Natio n al Oil Co rp o ratio n , Tu reck iej Naro d o wej Ko rp o racji Nafto wej: p ó łk i u g in ały s ię o d s tary ch in s tru k cji i rap o rtó w, ś cian y b y ły o b k lejo n e map ami p o k ry ty mi d ziwn y mi wzo rami, b iu rk o zn aczy ły p lamy p o k awie i p o p ió ł z p ap iero s ó w, to warzy s zący ch mu w p racy g eo fizy k a. Właś ciwie p o p rzed n i u ży tk o wn ik teg o p o k o ju mó g ł n ad al u k ry wać s ię w zak amark ach s zafk i n a d o k u men ty s to jącej w ro g u – mimo że Hak im u rzęd o wał tu o d cztern as tu lat. Od wró cił s ię z p o wro tem d o k o mp u tero weg o mo n ito ra i p o n o wn ie p rzy jrzał s ię p rzek ro jo m s ejs miczn y m, k tó re zaczęły n ap ły wać z p o miaró w. Nic ciek aweg o , ws zy s cy wied zieli, że w mo rzu wo k ó ł Cy p ru n ic n ie ma – TNOC n ie zawracałab y s o b ie g ło wy k u p o wan iem b ad ań s ejs miczn y ch , g d y b y cy p ry js k ie wo d y n ie g ran iczy ły z tu reck imi. Ws zy s tk ie in n e częś ci ws ch o d n ieg o b as en u M o rza Śró d ziemn eg o miały ro p ę. Nie ty lk o Tu rcy , ale tak że Lib ijczy cy , Sy ry jczy cy , Eg ip cjan ie, n awet ch o lern i Grecy – ws zy s cy o p ró cz małeg o Cy p ru , k tó ry mo że p o trzeb o wał jej n ajb ard ziej. A tu p o s u ch a. Tajemn ica b o s k a. Pu s ty n ia p o ś ró d mo rza
czarn eg o zło ta. Tak i to ju ż jes t n afto wy b izn es . Sp o jrzał jes zcze raz. Ws zy s cy s ię z n ieg o ś miali, s tareg o Hak ima Zap o mn ian eg o , ale o n miał cierp liwo ś ć d o żmu d n ej an alizy , n ie to co ci mło d zi, k tó ry ch in teres u je ty lk o p iłk a n o żn a i ru … Zamarł. Po czu ł d ziwn e mro wien ie w p alcach zawies zo n y ch n ad k lawiatu rą, miał wrażen ie, że ju ż co ś tak ieg o wid ział alb o co ś b ard zo p o d o b n eg o . Dawn o temu . Gd zie to mo g ło b y ć? Przetarł o k u lary , d ając s o b ie czas n a p rzy p o mn ien ie. To b y ły s k ały o s ad o we, to n a p ewn o , ale ro p o n o ś n e o s ad o wce s ą jak Grecy n io s ący p o d ark i: rzad k o mo żn a im wierzy ć. Co to mo że b y ć za ty p ? A p o tem zro zu miał. Nie ty lk o wid ział co ś tak ieg o w d o k u men tacji g eo lo g iczn ej, lecz n awet wło ży ł ręk ę w to ch o lern e b ło to . Trzy d zieś ci lat temu , jak o s tu d en t In s ty tu tu Nafto weg o , k ied y o g ląd ali s zy b ek s p lo racy jn y wierco n y w p o b liżu g ran icy mo rs k iej z Cy p rem. W p o b ran y ch p ró b k ach s twierd zo n o ws zy s tk ie fo rmacje g eo lo g iczn e, co trzeb a, p rzek ład an iec g ąb czas ty ch p ias k o wcó w, k tó ry teo rety czn ie mó g ł zawierać miliard y b ary łek ro p y , ale n ie d ał an i jed n ej k ro p li. Teraz Hak im ch y b a wied ział d laczeg o . J ed n a z lin ii s ejs miczn y ch z o s tatn ich p o miaró w zo s tała p o ciąg n ięta d o miejs ca, g d zie zn ajd o wał s ię ó w s u ch y s zy b , a p ó źn iej n ajwy raźn iej p rzes zła p ro s to p rzez p łas zczy zn ę u s k o k u , p rzes u n ięcia s k o ru p y ziems k iej, k tó re zd ro wo mies zało w g eo lo g ii. Zn ó w zaczął k as łać, ty m razem z n erwó w. Gd zieś ch y b a n ad al miał eg zemp larz s wo jeg o rap o rtu d la In s ty tu tu Nafto weg o ze s zczeg ó ło wy mi wy n ik ami b ad ań p ró b ek z teg o s tareg o s zy b u . Szafk a n a d o k u men ty . M etalo we d rzwiczk i zap is zczały n a zn ak p ro tes tu , g d y d rżący mi p alcami zaczął p rzetrząs ać jej zawarto ś ć – n ie n atk n ął s ię n a żad en s zk ielet s trzeg ący p irack ich d u b lo n ó w, ale i tak zn alazł p rad awn y s k arb . Trzy mał g o w ręk ach , cien k i d o k u men t wp ięty w s eg reg ato r, d rżący jak liś cie n a jes ien n y m wietrze, k ied y p rzewracał s tro n y . Ws zy s tk o tu b y ło . Od p o wied n ie s tru k tu ry . Ślad y ro p y w zwiercin ach . Ale żad n ej ak u mu lacji, zas o b y s u ro wca o s u s zo n e p rzez jak ąś n iezn an ą s iłę. A mo n ito r k rzy czał d o n ieg o : „Us k o k !”. Bez d an y ch s ejs miczn y ch p o k azu jący ch p łas zczy zn ę u s k o k u n ie d ało s ię trzy d zieś ci lat temu zro zu mieć, d laczeg o tak o d p o wied n ie p ias k o wce b y ły s u ch e jak p iep rz. A b ez s zczeg ó ło wej wied zy o p ias k o wcach , zd o b y tej d zięk i wiercen io m, z s amy ch b ad ań s ejs miczn y ch n ie d ało s ię wy wn io s k o wać, co mo g ą wró ży ć te s tru k tu ry . Ale Hak im Geo fizy k wied ział i b y ł jed y n ą o s o b ą n a ś wiecie, k tó ra mo g ła wied zieć.
Płas zczy zn a u s k o k u ws zy s tk o p o g matwała. Sk o p ała całą lo g ik ę. Przes u n ęła s tru k tu ry g eo lo g iczn e. Wy s u s zy ła p ias k o wce. A Hak im s ąd ził, że wie, g d zie p o d ział s ię miliard b ary łek ro p y .
Rozdział 6 Nazwan ie mn ie h ip o k ry tą u ważam za s wo is ty k o mp lemen t. To zn aczy , że p o trafię d o s trzec o b ie s tro n y med alu .
– Nie zn o s zę n ab o żeń s tw żało b n y ch . Ta o b łu d a. Ten fałs z. Te p u s te s ło wa i p o ch wały . Nien awid zę n ab o żeń s tw żało b n y ch . Urq u h art zn ó w b y ł n ie w h u mo rze. Przy tu p y wał n iecierp liwie, czek ając p rzy ws ch o d n im wejś ciu d o k o ś cio ła Świętej M ałg o rzaty n a p ro b o s zcza, k tó ry miał zap ro wad zić g o d o wy zn aczo n ej ławk i. Urq u h art z k amien n y m o b liczem mijał p o tak u jące p o tu ln ie g ło wy , twarze p rzy o b leczo n e w u ś miech y s p an iela i s ztu czn e ws p ó łczu cie p o n ad czarn y mi k rawatami i s zalami. M y ś leli, że jeg o min a wy raża s mu tek , b ó l z p o wo d u s traty tak d o b reg o p rzy jaciela i ws p ó łp raco wn ik a jak Fred d ie, b aro n Warb u rto n . Emo cje rzeczy wiś cie w n im b u zo wały , ale n ie z p o wo d u u żalan ia s ię n ad lo s em in n y ch . Po n u ry n as tró j zaczął s ię p o p rzed n ieg o wieczo ru , k ied y Urq u h art o two rzy ł s wo ją czerwo n ą rząd o wą teczk ę i s twierd ził, że jeg o rzeczn ik p ras o wy , my ś ląc, iż tak b ęd zie s to s o wn ie, załączy ł d o d o k u men tó w k ilk a n ek ro lo g ó w s tareg o Fred d ieg o . Ch o lern y id io ta. Czy tan ie o ty m, że o d ejś cie Warb u rto n a s tan o wi „k o n iec p ewn ej ep o k i” i że b y ł o n „o s tatn im z p ars zy wej d wu n as tk i F.U.” b y n ajmn iej n ie wzmo g ło en tu zjazmu p remiera an i d o p ras y , an i d o s ameg o rzeczn ik a. – Nie mo g ę teg o zn ieś ć, M o rtimo . Zas zczu wają czło wiek a, wp ęd zając g o d o g ro b u , a p o tem, k ied y ty lk o u mrze, o cierają wilg o tn e o czy ch u s teczk ą i u s iłu ją u d o wo d n ić, jak im to b y ł wielk im mężem s tan u , jak to jeg o o d ejś cie zag raża k u ltu rze, k rajo wi, cy wilizacji w o g ó le. Trzy małem Fred d ieg o ty lk o d lateg o , że ro b ił to , co k azałem, p o tu ln ie jak b aran ek . Ws zy s cy o ty m wied zieli. Teraz jed n ak , k ied y b aran ek jes t martwy , mó wią o n im, jak b y b y ł lwem. Nig d zie n awet wzmian k i o ty m, że ży ły miał d o ś ć d o k ład n ie wy p łu k an e z k rwi p rzez alk o h o l. An i o tej małej p rzy g o d zie n a Sh ep h erd M ark et, g d y d wie p an ie lek k iej k o n d u ity zo s tawiły g o b ez s p o d n i, p o rtfela i p rzep u s tk i n a Do wn in g Street. – By ł lo jaln y , Fran cis .
– Ścis k ałem mu jaja w imad le, M o rtimo , o czy wiś cie, że b y ł lo jaln y ! – Urq u h art n ag le u rwał, zamy k ając o czy . Po s u n ął s ię za d alek o . Po win ien b y ć p rzy zwy czajo n y d o o d d awan ia h o n o ró w zmarły m w Wes tmin s terze, ty le b y ło p o g rzeb ó w p rzez te ws zy s tk ie lata, ale tak ie ws p o mn ien ia ty lk o wy d o b y wały z n ieg o n ajg o rs ze cech y . – Wy b acz mi. To b y ło n ie n a miejs cu . – Wy b aczam. – Ty lk o że… co p o wied zą o mn ie, M o rtimo ? Kied y o d ejd ę? – Że b y łeś n ajwięk s zy m p remierem s tu lecia. Że n ap is ałeś n a n o wo zaró wn o k s ięg i rek o rd ó w, jak i k o d ek s y p raw. I ży łeś d łu g o i s zczęś liwie n a emery tu rze. – W to ak u rat wątp ię. Ilu wielk ich p rzy wó d có w n ap rawd ę zn alazło s zczęś cie n a emery tu rze? Szu k ała w p amięci jak ieg o ś n azwis k a, ale żad n e n ie p rzy s zło jej d o g ło wy . – Nie ch cę s ię zmien ić w zg o rzk n iałeg o s tarca, k ied y to ws zy s tk o s ię s k o ń czy . Po p ro s tu n ie wid zę s ieb ie o d ch o d ząceg o w s tan s p o czy n k u , zas tąp io n eg o k imś in n y m. Nig d y . – Zamach ał ręk ą. – Tak , wiem, że jes tem żało s n y , ale… d la mn ie emery tu ra to n ie d łu g ie letn ie wieczo ry , ty lk o n iek o ń czące s ię n o ce tań czen ia z d u ch ami. Du ch ami teg o , co mo g ło b y ć. I co k ied y ś b y ło . – Ro zu miem. – Tak , wiem, że ro zu mies z. Ty jed n a jed y n a. Tak wiele ci zawd zięczam. Sied ziała teraz o b o k n ieg o w k o ś ciele Świętej M ałg o rzaty w Wes tmin s terze, s to jący m w cien iu wielk ieg o o p actwa, i o b o je s łu ch ali ch ó rzy s tó w ś p iewający ch tęs k n y h y mn . M o rtima u tk wiła wzro k w s o liś cie s o p ran iś cie, ch ło p cu mo że d wu n as to letn im, o jas n y ch , o p ad ający ch n a czo ło wło s ach i d elik atn y m g ło s ie an io ła, wy p ełn iający m k o ś ció ł n iczy m p ro mien ie ws ch o d ząceg o s ło ń ca. J ak wiele b y to zmien iło , my ś lał Urq u h art, g d y b y mo g li mieć d zieci. M o g ły b y n ad ać ich ży ciu p o czu cie n ieś mierteln o ś ci i s tać s ię mu zy k ą d la ich d u s zy . J ed n ak n ie b y ło im to d an e. M o rtima o p atry wała ran ę tak d łu g o , aż ta s ię zab liźn iła, a s k ó ra s tward n iała. Nig d y s ię n ie s k arży ła, ch o ciaż wied ział, że b ó l czas em ją ro zd zierał. Całą s wo ją en erg ię emo cjo n aln ą zain wes to wała w n ieg o i jeg o k arierę. Ich k arierę, p rawd ę mó wiąc, b o b ez n iej n ie o d n ió s łb y s u k ces u an i n ie wy trwał. Dla M o rtimy b y ła to jało wa k o ro n a, p o ś więcen ie p o d wielo ma wzg lęd ami zn aczn ie g łęb s ze n iż ś mierć, i zro b iła to d la n ieg o . Zawd zięczał jej ws zy s tk o . Ch ó r s k o ń czy ł, o d wró ciła s ię i s p o jrzała w jeg o s tro n ę, w jej o czach , p ełn y ch żalu , mig n ęła tk liwo ś ć. O ileż łatwiej b y ło b y ro zważać emery tu rę, g d y b y mieli d zieci. A tak zo s tawią p o s o b ie ty lk o jak ąś b ib lio tek ę i k ap ry ś n y o s ąd h is to rii. Après
moi, rien. Kied y ś my ś lał, że to wy s tarczy , ale w miarę jak mijały lata i ś mierteln o ś ć p u k ała d o d rzwi, n ie b y ł ju ż p ewien . – Rad u jcie s ię zaws ze w Pan u ; jes zcze raz p o wtarzam: rad u jcie s ię! Niech b ęd zie zn an a ws zy s tk im lu d zio m was za wy ro zu miała łag o d n o ś ć… Klery k aln a h ip erb o la i p ó łp rawd a, ch wilo we zawies zen ie ży cia p o lity czn eg o w ławk ach za jeg o p lecami, zajmo wan y ch p rzez lu d zi, k tó rzy n ab o żn ie o d d awali h o n o ry ś mierci i n iczy m d rap ieżn e p tak i k n u li k o lejn e zg o n y . – W k o ń cu , b racia, ws zy s tk o , co jes t p rawd ziwe, co g o d n e, co s p rawied liwe, co czy s te… Lu d zie ś p iewali tak ie p ieś n i w s en n y m ry tu ale, a p o tem b u d zili s ię i jak że b eztro s k o je ig n o ro wali. Co jed n ak b ęd zie z n im s amy m w d n iu Sąd u Os tateczn eg o ? Po czu ł u k łu cie zwątp ien ia, w zak amark ach jeg o u my s łu zaczęły zb ierać s ię d u ch y , ale p o ch wili wid ział ju ż wy raźn ie, miał jas n o ś ć, jak zaws ze. Że to , co zro b ił, u czy n ił n ie d la s ieb ie, lecz d la in n y ch , d la k raju . Że lu d zk ie s p rawy wy mag ają p o ś więceń , a te, k tó ry ch o n d o k o n ał, zaws ze b y ły u mo ty wo wan e in teres em p u b liczn y m i n aro d o wy m. Po ś więcał też in n y ch , o czy wiś cie, czas em k rwawo , ale czy ż o n i M o rtima s ami n ie p o ś więcili wiele, d wa ży cia o d d an e jed n ej s p rawie w s łu żb ie in n y ch ? – … b y p o p rzez ich s taran ia ws zy s tk ie s p rawy zo s tały tak u p o rząd k o wan e i ro zs trzy g n ięte, o p arte n a n ajlep s zy ch i n ajp ewn iejs zy ch p o d s tawach , b y p o k ó j i s zczęś cie, p rawd a i s p rawied liwo ś ć, wiara i p o b o żn o ś ć zap an o wały wś ró d n as p rzez ws zy s tk ie p o k o len ia. Bred n ie. Ży cie b y ło jak wy p ły wan ie d u rs zlak iem n a s p ien io n e, b u rzliwe mo rze. Więk s zo ś ć lu d zi d o p ad ała ch o ro b a mo rs k a, a wielu to n ęło . – Ch wilą cis zy u czcijmy p amięć Fred erick a Arch ib ald a St. J o h n a Warb u rto n a. Tak n ajlep iej g o ws p o min ać. W zu p ełn ej ch o lern ej cis zy . Ale Urq u h art n ie tak zamierzał o d ejś ć. – Bąd ź wo la Two ja, jak o w n ieb ie, tak i n a ziemi… Na ziemi. Tu b y p o s tawił g ran icę. Nie, to n ie wy s tarcza, n ig d y n ie wy s tarczało Urq u h arto wi. Niek tó rzy wy k o rzy s ty wali ś mierteln o ś ć jak o p o d p o rę, wy mó wk ę – zaws ze b y li to ci, k tó rzy p o n ieś li k lęs k ę i n ic n ie o s iąg n ęli. Śmierteln o ś ć n ie b y ła d ro g ą p ro wad zącą p rzez b ag n o , ale s amy m b ag n em, czek ający m, żeb y cię u s id lić, związać ręce i n o g i, p o ciąg n ąć n a d n o . Wielk ich imp erió w n ie zb u d o wan o n a tak n iep ewn y ch p o d s tawach , i to n ie mo d litwa u ch ro n iła Bry ty jczy k ó w p rzed k n o wan iami zazd ro s n y ch cu d zo ziemcó w. W k o ń cu ci, k tó rzy s zan o wali s łab o ś ć,
s ami b y li s łab i. Wielk ieg o czło wiek a o cen ia s ię p o ty m, jak wy s o k o s ię ws p iął, n ie p o ty m, jak d łu g o p o trafił wy trwać n a k o lan ach . Kied y p rzy jd zie n a n ieg o p o ra, n ie o d ejd zie w milczen iu , ale z tak im p rzy tu p em, że ech o teg o zg iełk u b ęd zie ro zb rzmiewać p rzez wiek i. Fran cis Urq u h art b ęd zie p an em włas n eg o lo s u . – Amen . ♦♦♦ Geo ffrey Bo o za-Pitt p rezen to wał wy jątk o we s k ręp o wan ie, k ied y u s iad ł n ap rzeciwk o p remiera p rzy b iu rk u w g ab in ecie n a Do wn in g Street, ze s p lecio n y mi d ło ń mi, zb ielały mi k n y k ciami i p rzy k lejo n y m u ś miech em. Pro s zen ie o tak ą p ry watn ą au d ien cję n ie b y ło d la n ieg o n iczy m n iezwy k ły m, a Urq u h art, w p ewn y ch g ran icach , wręcz d o teg o zach ęcał. Geo ffrey b y ł n o to ry czn y m p lo tk arzem i mis trzem w p o d k rad an iu in n y m p o my s łó w, k tó re alb o p rzed s tawiał jak o s wo je, alb o p o rzu cał, o b ś miewając, w zależn o ś ci o d p rzy jęcia zg o to wan eg o im p rzez jeg o p an a. Bez wątp ien ia i b ez wah an ia n ależało g o u zn ać za czło n k a rząd u p o trafiąceg o n ajceln iej k o p ać p o k o s tk ach . Pu b liczn ie d emo n s tro wał n iemal fan aty czn ą lo jaln o ś ć wo b ec d ru ży n y , a jed n o cześ n ie zręczn ie p o d cin ał k o leg ó w, tak że p rzewracali s ię jak d łu d zy tu ż p rzed b ramk ą. Zach o d ził ich o d s tro n y , z k tó rej g o n ie wid zieli, i k o s ił z min ą zb o lałą i n iewin n ą. Dla Urq u h arta, lu b u jąceg o s ię w ty m s p o rcie, s tan o wił p o ży teczn e źró d ło in fo rmacji i ro zry wk i. Premier zak ład ał, że Bo o za-Pitt b ęd zie p rzy g o to wy wał g ru n t p o d zmian ę s tan o wis k a p rzy n as tęp n y m p rzetas o wan iu rząd u . Geo ffrey b y ł mło d y m mężczy zn ą w ciąg ły m ru ch u . Od k ąd o two rzy ł s o b ie d rzwi k o p n iak iem, a właś ciwie s erią b ły s k o tliwy ch p o k azó w fajerwerk ó w n a k o n g res ie p artii, o k azał s ię jed n o s tk ą, k tó rej n ie d ało s ię p rzy p is ać d o jed n ej k o n k retn ej fu n k cji an i, jeś li k to ś jes zcze p amiętał o tak ich rzeczach , d o żad n ej p rzewo d n iej zas ad y p o lity czn ej. Nie b y ł w ty m jed n ak o d o s o b n io n y , a jeg o n ies p o ży ta en erg ia, b ęd ąca ch arak tery s ty czn ą cech ą n iek tó ry ch n iewy s o k ich mężczy zn , w o czach więk s zo ś ci o b s erwato ró w z n awiązk ą wy n ag rad zała ó w b rak g łęb i. Geo ffrey ro b ił k arierę – n ie d awał w to wątp ić żad n emu ze s wo ich s łu ch aczy , a d la wielu tak i en tu zjazm jes t zaraźliwy . Nie b y ło też w Wes tmin s terze tajemn icą, że Geo ffrey z ch ęcią p rzy jąłb y n o wą p o s ad ę. J ak o min is ter tran s p o rtu , p ełn iący tę fu n k cję p rzez o s tatn ie d wa lata, ju ż d awn o p o czu ł s ię s fru s tro wan y d aremn o ś cią p ró b u p ch n ięcia d wu d zies to wieczn y ch s amo ch o d ó w w d ziewiętn as to wieczn y m s y s temie d ro g o wy m Lo n d y n u i ro zp aczliwie p rag n ął u ciec
z teg o zato ru , b y p o d jąć s ię jak ieg o ś n o weg o wy zwan ia – jak ieg o k o lwiek , o ile miało b y fo rmę zau ważaln eg o awan s u . „Ru s z s ię, zan im zap u ś cis z k o rzen ie, a in n i s ię to b ą zn u d zą” – b rzmiała d ewiza Bo o zy -Pitta, k tó rą s to s o wał zaró wn o w p o lity ce, jak i w miło ś ci. J u ż zaliczy ł d wa n ieu d an e małżeń s twa, a zb ereźn i i zazd ro ś n i k o led zy n azy wali jeg o d o m w Wes tmin s terze „Klu b em Wejd ź i Wy jd ź”. W o d p o wied zi Geo ffrey p o s tan o wił zmien ić k o n ieczn o ś ć w wątp liwą cn o tę i wy s trzeg ać s ię d als zy ch u wik łań w małżeń s k ie więzy , a zamias t teg o zaczął wy b ierać s o b ie to warzy s zk i à la carte z o b fiteg o men u k o b iet Wes tmin s teru . Statu s s in g la s p rawiał, że ro b ił jes zcze b ard ziej d y n amiczn e wrażen ie. J ed n ak w s tłu mio n y m ś wietle g ab in etu Urq u h arta min is ter tran s p o rtu n ie p as o wał d o s wo jeg o włas n eg o imag e’u . Staran n ie p rzy cięte zło tawe wło s y o p ad ały mu w n ieład zie n a czo ło , o czy miał s p u s zczo n e, a s zero k i, n ieco as y metry czn y p o d b ró d ek , n o rmaln ie n ad ający mu p ewn ą atlety czn ą, s u ro wą au rę, teraz wy g ląd ał p o p ro s tu k rzy wo . Uczn iak p rzy s zed ł wy zn ać s wo je win y . – Geo ffrey , d ro g i ch ło p cze. J ak ie p rzy n o s is z wieś ci z fro n tu walk i? Wy g ry wamy ? – Urq u h art o d ło ży ł zło co n e p ió ro , k tó ry m p o d p is y wał lis ty , k ażąc Bo o zie-Pitto wi czek ać i cierp ieć. – So n d aże… ch y b a n ie s ą tak ie złe. – M o g ły b y b y ć lep s ze. – Będ ą. Urq u h art p rzy g ląd ał s ię b ad awczo ro zmó wcy . Zaczerwien io n e o czy , a w o d d ech u , zd aje s ię, czu ć b y ło wh is k y . Kło p o ty . – Przejd ź d o rzeczy , Geo ffrey . Nie s tawiał o p o ru . J eg o s p o k ó j p ry s ł, b ark i mu o p ad ły . – M am… p ewn e tru d n o ś ci lo k aln e, F.U. – Ko b iety . – Czy to aż tak o czy wis te? M in is ter b y ł zn an y jak o czło wiek o s k ro mn y m p o ten cjale in telek tu aln y m, za to n ieu miark o wan y m p o ten cjale k o p u lacy jn y m. Urq u h art zak ład ał, że jes t ty lk o k wes tią czas u , aż p o win ie mu s ię n o g a i s tłu cze s o b ie p u b liczn ie d u ży p alec. – W ty m fach u zaws ze ch o d zi alb o o k o b iety , alb o o p ien iąd ze, p rzy n ajmn iej w n as zej p artii. – Po ch y lił s ię d o p rzo d u w g eś cie o jco ws k iej p o u fało ś ci, zach ęcającej d o zwierzeń . – Nie b y ła martwa, p rawd a? Prawie ws zy s tk o mo żn a zatu s zo wać, p o za ży wy mi zwierzętami i martwy mi k o b ietami.
– Nie, n o o czy wiś cie, że n ie! Ale to … tro ch ę b ard ziej s k o mp lik o wan e. Co ś p o ważn iejs zeg o n iż s tłu czo n y p alec – czy żb y złaman a n o g a? Ws k azan a mo że b y ć amp u tacja. – No d o b rze, n a razie mamy jed n ą… jed n ą?… ży wą k o b ietę. Po wied z mi co ś więcej. – Przewo d n iczący p artii w mo im o k ręg u ch ce s ię ro zwieś ć z żo n ą, p o d ając jak o p o wó d jej zd rad ę, ze mn ą. – Co jes t p rawd ą, jak zak ład am. Bo o za-Pitt s k in ął g ło wą, n ad al trzy mając s p lecio n e d ło n ie międ zy k o lan ami, jak b y b ro n ił s wo jej męs k o ś ci p rzed ro zju s zo n y m mężem. – Kło p o tliwa s y tu acja. M o że ci b y ć tru d n o zn aleźć s ię n a liś cie w n as tęp n y ch wy b o rach , s k o ro to o n jes t p rzewo d n iczący m. Bo o za-Pitt wes tch n ął k ilk a razy g łęb o k o i s zy b k o , wy p u s zczając p o wietrze z tak ą mo cą, jak b y ch ciał o d p ęd zić n im wewn ętrzn e d emo n y . – M ó wi, że n ie b ęd zie ju ż p ełn ić tej fu n k cji. J es t b ard zo ro zg o ry czo n y . Plan u je wy s tąp ić z p artii i p ó jś ć z tą h is to rią d o g azet. – Rzeczy wiś cie, is tn y melan ż. – I jes zcze rzu ca ró żn e ab s u rd aln e o s k arżen ia. – To zd an ie Geo ffrey n iemal z s ieb ie wy d u s ił. Zu p ełn ie s tracił k o n tro lę n ad o d d ech em. – Że ją u wio d łeś … – I że ją s k ło n iłem d o zain wes to wan ia w mo im imien iu p ien ięd zy w p ewn ą n ieru ch o mo ś ć. – I co z teg o ? – Nieru ch o mo ś ć, k tó ra p o d u p ad ła z p o wo d u p ro p o n o wan y ch p lan ó w b u d o wy d ró g . – Niech zg ad n ę. Plan ó w, k tó re mian o n ieb awem o d wo łać. Przek reś lić. W ten s p o s ó b zn acząco p o d n o s ząc warto ś ć tejże n ieru ch o mo ś ci. Po u fn e in fo rmacje zn an e ty lk o g ars tce lu d zi. M ięd zy in n y mi min is tro wi tran s p o rtu . To b ie. Brak o d p o wied zi p o twierd ził p o d ejrzen ia Urq u h arta. – Ch ry s te Pan ie, Geo ffrey , zd ajes z s o b ie s p rawę, że to n ie ty lk o b y ły b y p o d s tawy d o d y mis ji, ale tak że s p rawa d la p ro k u rato ra. Bo o za-Pitt wił s ię jak ro b ak n a h aczy k u . Przy n ęta n a p iran ie. Urq u h art zo s tawił g o w tak im zawies zen iu , ro zważając s y tu ację. Sk azać czy p o mó c, u k arać czy ch ro n ić? Właś n ie p o ch o wał jed n eg o czło n k a rząd u , p o g rzeb an ie zaraz p o tem d ru g ieg o b y ło b y
więcej n iż n iefo rtu n n e. Zak ręcił p ió rem n a p o d k ład ce leżącej p rzed n im n a b iu rk u , jak b y b y ło k o mp as em mający m mu ws k azać k ieru n ek . – M o żes z mn ie zap ewn ić, że te o s k arżen ia s ą fałs zy we? – Kłams twa, s ame k łams twa! M as z mo je s ło wo . – Ale zak ład am, że w k s ięg ach wieczy s ty ch zn ajd ą s ię zap is y i ty tu ły z d atami, k tó re cy n iczn emu o b s erwato ro wi wy d ad zą s ię czy mś więcej n iż zb ieg iem o k o liczn o ś ci. Sk ąd wied ziała? – Gad k a w łó żk u , b y ć mo że, n ic więcej. M o g łem… mo g łem raz zo s tawić mo ją min is terialn ą teczk ę z d o k u men tami o twartą w jej s y p ialn i. Urq u h art p o d ziwiał in wen cję teg o mło d eg o czło wiek a. – Wies z ró wn ie d o b rze jak ja, Geo ffrey , że jeś li to wy jd zie n a jaw, n ie u wierzą ci. Zas zczu ją cię i zap ęd zą p ro s to d o Old Bailey [2 ] . Wieczn e p ió ro celo wało teraz w Bo o zę-Pitta, jak o ficers k i miecz n a s ąd zie wo js k o wy m, z p o tęp ien iem. Urq u h art wy jął ark u s z p ap ieru lis to weg o , k tó ry p o ło ży ł obok. – Ch cę, żeb y ś n ap is ał d o mn ie lis t, Geo ffrey , k tó ry ci p o d y k tu ję. Niezd arn ie, p o ru s zając s ię jak czło wiek zamarzający n a ark ty czn y m p u s tk o wiu , Bo o za-Pitt zab rał s ię d o p is an ia: – „Szan o wn y Pan ie Premierze – zaczął Urq u h art. – Z p rzy k ro ś cią mu s zę Pan a p o in fo rmo wać, że miałem ro man s z zamężn ą k o b ietą, żo n ą p rzewo d n icząceg o mo jej lo k aln ej o rg an izacji p arty jn ej… ” Geo ffrey p o d n ió s ł n a n ieg o b łag aln y wzro k , ale Urq u h art s k in ien iem g ło wy k azał mu p is ać d alej. – „Co więcej, k o b ieta ta o s k arża mn ie o wy k o rzy s ty wan ie p o u fn y ch in fo rmacji, d o s tęp n y ch mi z racji p ełn ien ia fu n k cji min is tra, w celu h an d lu n ieru ch o mo ś ciami i wzb o g acen ia s ię, co s tan o wi n ie ty lk o n aru s zen ie min is terialn ej ety k i, ale tak że p rawa k arn eg o ”. Od n o weg o ak ap itu , Geo ffrey . „Ch o ciaż d ałem Pan u s ło wo h o n o ru , że te o s k arżen ia s ą całk o wicie b ezp o d s tawn e, w ś wietle ty ch zarzu tó w… ” Bo o za-Pitt p rzerwał p is an ie i u n ió s ł p y tająco b rwi. – „Nie mam in n eg o wy b o ru , n iż p o d ać s ię d o d y mis ji”. Wy ro k ś mierci. Przez b iu rk o p rzeto czy ł s ię żało s n y s zlo ch . – Po d p is z to , Geo ffrey . – Pió ro s tało s ię n arzęd ziem wy mierzający m k arę. – Ale n ie d atu j. Is k ierk a n ad ziei, o d ro czen ie eg zek u cji. Bo o za-Pitt wy k o n ał p o lecen ie, zd o b y ł s ię
n a u ś miech . Urq u h art wziął o d n ieg o k artk ę, p rzeczy tał d o k ład n ie i ws u n ął ją d o s zu flad y b iu rk a. Po czy m zn iży ł g ło s d o s zep tu , p rzy wo d ząceg o n a my ś l k ry p tę, z k tó rej u leciały res ztk i p o wietrza. – Ty s k o ń czo n y id io to ! J ak ś mies z n arażać mó j rząd s wo imi b ru d n y mi mach lo jk ami? Nie n ad ajes z s ię d o u czes tn iczen ia w g ab in ecie Fran cis a Urq u h arta. – Stras zn ie mi p rzy k ro . I jes tem p ełen wd zięczn o ś ci… – Stwo rzy łem cię. Zro b iłem ci miejs ce p rzy k o ry cie. – Zaws ze b ęd ę wd zięczn y … – Nig d y o ty m n ie zap o min aj. – Nie zap o mn ę. Ale… ale, Fran cis . Co zro b imy z mo im p rzewo d n iczący m? – M o że b ęd ę mó g ł u rato wać ci ży cie. J ak o n s ię n azy wa? – Rich ard Ten n en t. – Po zn ałem g o k ied y ś ? – W zes zły m ro k u , k ied y p rzy jech ałeś d o mo jeg o o k ręg u . Zad ręczał cię g ad an iem o g ran tach n a tu ry s ty k ę. Po wo li, n ie o d ry wając wzro k u o d Bo o zy -Pitta, Urq u h art s ięg n ął p o telefo n . – Pro s zę mn ie p o łączy ć z n iejak im p an em Rich ard em Ten n en tem. Ok ręg New Sp ald en . Czek ali w milczen iu . Po trwało to n iecałe d wie min u ty . – Pan Ten n en t? M ó wi Fran cis Urq u h art z Do wn in g Street. Pamięta p an , s p o tk aliś my s ię w zes zły m ro k u , o d b y liś my tę fas cy n u jącą ro zmo wę o tu ry s ty ce? Tak , b ard zo d o b rze p rzed s tawił p an s p rawę. Pro s zę p o s łu ch ać, ch ciałem zamien ić z p an em s łó wk o w całk o wity m zau fan iu , jeś li s ię p an zg ad za. Tro ch ę to n iety p o we, ale mam p ewien p ro b lem. Czy wied ział p an , że zo s tał p an zg ło s zo n y d o wy ró żn ien ia, za s łu żb ę p o lity czn ą i p u b liczn ą? Najwy raźn iej n ie. – Nie, n ie p o win ien p an o ty m wied zieć, tak ie rzeczy mają b y ć p o u fn e. Dlateg o ch ciałem p o ro zmawiać w zau fan iu . Wid zi p an , właś n ie p rzeg ląd ałem lis tę zg ło s zeń i, s zczerze mó wiąc, wziąws zy p o d u wag ę, ile p an zro b ił d la p artii, u ważam, że zas łu g u je p an n a co ś tro ch ę lep s zeg o . Szlach ectwo , w is to cie. Pro b lem w ty m, że o b o wiązu ją ś cis łe limity , więc jes t lis ta o czek u jący ch . Bard zo ch cę d ać p an u ty tu ł, p an ie Ten n en t, lecz to b y o zn aczało , że mu s iałb y p an p o czek ać mo że k o lejn e o s iemn aś cie mies ięcy . Ale to p o mn iejs ze o d zn aczen ie mo że p an d o s tać o d razu , jeś li p an s o b ie ży czy .
Gło s Urq u h arta o ciek ał d o b rą wo lą, n ato mias t jeg o zimn y wzro k ch ło s tał Bo o zęPitta, k tó ry wy g ląd ał n a b lis k ieg o u d u s zen ia s ię. – Wo lałb y p an p o czek ać. Ro zu miem w zu p ełn o ś ci. Ale zd aje p an s o b ie s p rawę, że aż d o tamtej p o ry s p rawa mu s i p o zo s tać całk o witą tajemn icą. Co jed n ak ty mczas em n ie p rzes zk o d zi p an u i lad y Ten n en t wziąć u d ziału w k tó ry mś z p rzy jęć n a Do wn in g Street, mam n ad zieję? Do b rze. Sk ąp y triu mfaln y u ś mies zek . – J es zcze jed n o . Kan d y d atu ry mu s zą p rzejś ć p rzez k o mis ję k walifik acy jn ą, k tó ra s p rawd za k ażd eg o , żeb y s ię u p ewn ić, czy n ie ma żad n y ch tru p ó w w s zafie, n iczeg o , co mo g ło b y s ię o k azać k ło p o tliwe, ws ty d liwe, s p o wo d o wać o d eb ran ie ty tu łu czy in n e tak ie n o n s en s y . Pro s zę wy b aczy ć, że p y tam, ale s k o ro p rzy p an a n azwis k u zn ajd zie s ię mo ja o s o b is ta rek o men d acja, n ie ma ch y b a n a h o ry zo n cie n iczeg o , co mo g ło b y … ? Pau za. – M iło mi to s ły s zeć. M u s zę jes zcze p o wtó rzy ć, że g d y b y miały p o jawić s ię jak iek o lwiek p rzeciek i o czek ającej p an a n ag ro d zie… No ale p artia zaws ze wied ziała, że mo że n a p an u p o leg ać. Sir Rich ard zie, jes tem n iezmiern ie wd zięczn y . Zaś miał s ię, o d k ład ając s łu ch awk ę. – No i p ro s zę! Stary s zlach eck i g amb it zaws ze s ię s p rawd za: d aj im s zlach ectwo i p o czu cie celu , a zaws ze wejd ą d o g ry . Przy o d ro b in ie s zczęś cia zamk n ie mu to u s ta n a n as tęp n e o s iemn aś cie mies ięcy , a mo że n a d o b re. Geo ffrey właś n ie zaczy n ał wzo rem p remiera wp ad ać w d o b ry h u mo r, k ied y Urq u h art o d wró cił s ię d o n ieg o z n ied ającą s ię z n iczy m p o my lić wro g o ś cią. – A teraz wy n o ś s ię. I n ie o czek u j, że jes zcze k ied y ś co ś tak ieg o zro b ię. Geo ffrey ws tał, z wciąż wy raźn ie d rżący mi k o lan ami. – Dlaczeg o ty m razem zro b iłeś , Fran cis ? Światło b iu rk o wej lamp y rzu cało o s tre cien ie n a twarz Urq u h arta, o d zierając ją z ws zelk ich ś lad ó w ży cia. Wy g ląd ało to p rawie tak , jak b y jed n o o k o b y ło wy d łu b an e i zo s tał p o n im p u s ty o czo d ó ł, p ro wad zący p ro s to w wewn ętrzn ą ciemn o ś ć. – Bo to Fran cis Urq u h art i ty lk o Fran cis Urq u h art b ęd zie d ecy d o wał, k ied y min is tro wie p rzy ch o d zą d o jeg o rząd u i k ied y z n ieg o o d ch o d zą, a n ie jak iś p o d s tarzały ro g acz z New Sp ald en . – Ro zu miem. – Geo ffrey miał n ad zieję n a jak ieś zap ewn ien ia o jeg o włas n ej n iezas tąp io n ej warto ś ci.
– I d lateg o , że teraz n ależy s z d o mn ie. Dziś , ju tro i tak d łu g o , jak zech cę. Sk o czy s z, k ied y ty lk o p s try k n ę p alcami, czy to d o g ard eł n as zy ch wro g ó w, czy d o włas n eg o g ro b u . Nie p y tając o n ic. To taln a lo jaln o ś ć. – Oczy wiś cie, Fran cis . I tak ją miałeś . – Od wró cił s ię i ru s zy ł d o wy jś cia. – J es zcze jed n o , Geo ffrey . – Tak ? – Od d aj mi mo je p ió ro .
[2 ] Po to czn a n azwa Cen traln eg o Sąd u Karn eg o d la An g lii i Walii w Lo n d y n ie (p rzy p . tłu m.).
Więcej n a: www.eb o o k 4 all.p l
Rozdział 7 Niek tó rzy rad zą lać o liwę n a wzb u rzo n e wo d y . J a wo lę rzu cić zap ałk ę.
Za o k n em wś ciek le p aliło s ło ń ce, a k awa w mały ch filiżan k ach n a s to le b y ła ciemn a i g ęs ta. Gd y b y n ie to , g ab in et ze s ty lo wo p ro s ty mi meb lami, u d ek o ro wan y s ztu k ą n o wo czes n ą, mó g łb y s ię mieś cić p rzy Sk ep p s b ro n , z wid o k iem n a p o rt w Szto k h o lmie. J ed n ak więk s zo ś ć k s iążek n a reg ałach z jas n eg o d ęb u b y ła p o tu reck u , a d waj zn ajd u jący s ię w p o k o ju mężczy źn i mieli ciemn ą k arn ację, p o d o b n ie jak lu d zie n a ro d zin n y ch fo to g rafiach s to jący ch n a b iu rk u . – Co p an a s p ro wad ziło d o Nik o zji w tak im p o ś p iech u ? – Ty lk o g łu p iec zwlek a z p rzek azan iem d o b ry ch wieś ci. Atmo s fera s p o tk an ia p rezes a Yak ara z Tu reck iej Naro d o wej Ko rp o racji Nafto wej o raz p rezy d en ta Tu reck iej Rep u b lik i Cy p ru Nu res a b y ła d o ś ć o ficjaln a. Nie ty lk o d lateg o , że n afciarz b y ł h o mo s ek s u alis tą o wy s tu d io wan y ch man ierach , a p o lity k – zwalis ty m ch ło p em, o p eru jący m ru b as zn y m języ k iem i h u mo rem. M ięd zy mies zk ań cem metro p o lii a wy s p iarzem częs to two rzy ł s ię d y s tan s , o d zwiercied lający co ś więcej n iż ty lk o d zielącą ich o d leg ło ś ć p ięćd zies ięciu mil mo rs k ich . M in ęło s to lat, o d k ąd Os man o wie rząd zili Cy p rem, a ró żn ice k u ltu r i p ers p ek ty w wzro s ły . M ies zk ań cy k o n ty n en tu trak to wali wy s p iarzy p ro tek cjo n aln ie, u d zielali ś wiatły ch rad – czy ż n ie wy b awili k u zy n ó w ze s zp o n ó w g reck ich ek s tremis tó w, d o k o n u jąc w 1 9 7 4 ro k u in wazji, a n as tęp n ie an ek s ji jed n ej trzeciej wy s p y ? W ty m ch ao s ie tu reccy Cy p ry jczy cy jed n eg o d n ia zn aleźli s ię p o d g reck imi b ag n etami, a n as tęp n eg o ju ż k iero wali włas n y m p ań s twem. Ty le że rząd w An k arze ciąg le trak to wał je, jak b y n ależało d o n ieg o . Czas s ię ich p o zb y ć, p o raz k o lejn y p o wied ział s o b ie M eh met Nu res . Od ty s iąca
lat Tu rcy k o n ty n en taln i, Grecy i b ry ty js cy imp erialiś ci wtrącali s ię i p o d cin ali s k rzy d ła, wy k o rzy s tu jąc wy s p ę jak o s tu d n ię, p rzy k tó rej mo g ą u g as ić p alące ich amb icje. Zmien ili wy s p ę s taro ś wieck iej ży czliwo ś ci i milio n a mo ty li w p o lity czn ą p u s ty n ię. M o że teraz n ie d ało s ię ju ż p rzejś ć n a d ru g ą s tro n ę lu s tra, wró cić d o d awn y ch zwy czajó w, czas ó w, g d y k o p u las te cerk wie s tały o b o k s trzelis ty ch meczetó w, ale p rzy s zła p o ra n a zmian y . Po ra, b y Cy p ry jczy cy wzięli s wo je p rzezn aczen ie we włas n e ręce, p o ra n a p o k ó j. Py tan ie b rzmiało – czy j? – M am zas zczy t p rzed s tawić p an u ws tęp n ą wers ję o ficjaln eg o rap o rtu z o s tatn ich p o miaró w wó d p rzy b rzeżn y ch , k tó ry Seis mic In tern atio n al o p u b lik u je za k ilk a d n i. Nafciarz wy jął ze s k ó rzan ej ak tó wk i teczk ę i p o ło ży ł ją p rzed Nu res em, k tó ry zaczął p rzeg ląd ać jej zawarto ś ć. Sk ład ało s ię n a n ią wiele k o lo ro wy ch map i es ó wflo res ó w p rzek ro jó w s ejs miczn y ch , o k ras zo n y ch tech n iczn y m żarg o n em, k tó ry g o zd ecy d o wan ie p rzeras tał. – Nie trak tu j mn ie jak żó łwia. Co to ws zy s tk o zn aczy , d o ch o lery ? Yak ar o b ciąg n ął jed wab n e man k iety . – Niewiele. J ak s ię s p o d ziewan o , b ad an ia s ejs miczn e wy k azały , że p o d wo d ami Cy p ru zn ajd u je s ię d u żo s k ał, a p o d s k ałami… jes zcze więcej s k ał. Ob awiam s ię, że n ie jes t to materiał n a p ełn e emo cji n ag łó wk i. – Po ry wające. J es tem o s zo ło mio n y . Yak ar s ię z n im b awił, n a wilg o tn y ch warg ach b łąk ał mu s ię p o wś ciąg liwy u ś mies zek . – Ale, p an ie p rezy d en cie, mam jes zcze d ru g i rap o rt, k tó reg o n ie ma an i Seis mic In tern atio n al, an i n ik t in n y , z wy jątk iem mn ie. A teraz tak że p an a. Po d ał ro zmó wcy zn aczn ie cień s zą teczk ę, czerwo n ą, o zn aczo n ą lo g o TNOC. – To zn aczy , że Grecy g o n ie mają? – Pręd zej d ałb y m s o b ie wy p ru ć flak i i p rzeciąg n ąć je p rzez Bo s fo r. – A rap o rt ten mó wi… ? – Że u wy b rzeży Cy p ru zn ajd u je s ię u s k o k , k tó ry p rzech y lił całą s tru k tu rę g eo lo g iczn ą d n a mo rs k ieg o n a p ó łn o c i zach ó d o d wy s p y . Że s tru k tu ra ta w ty m reg io n ie jed n ak zawiera s k ały ro p o n o ś n e. A u s k o k s p rawił, że cała ro p a s p ły n ęła d o jed n eg o wielk ieg o b as en u , mn iej więcej tu taj. – Wy ciąg n ął ręk ę i d źg n ął u p ierś cien io n y m p alcem w map ę, k tó rą s tu d io wał Nu res . – Ch o lera. – Właś n ie.
Czu b ek wy p ielęg n o wan eg o p azn o k cia Yak ara ws k azy wał d o k ład n ie tak zwan e Wo d y Watlin g a – s p o rn y o b s zar mo rza, o k tó ry ry walizo wali n eg o cjato rzy z ramien ia g reck ich i tu reck ich Cy p ry jczy k ó w, a o b ecn ie p rzed mio t arb itrażu p ro wad zo n eg o p rzez k o mis ję p o d p rzewo d n ictwem b ry ty js k ieg o p ro fes o ra. Nu res p o czu ł ro zlewający s ię p o wo li p o trzewiach n iep o k ó j. Cały mi latami p raco wał n a to , żeb y u trzy mać s zale wag i p o k o ju w ró wn o wad ze, to d o k ład ając, to zd ejmu jąc p o p ió rk u , n ie wied ział, czy ch ce, b y teraz rzu co n o n a n ie to n ę s k ał, ro p o n o ś n y ch czy n ie. Umo wa p o k o jo wa b y ła d la n ieg o ważn a. Od d ając tak n iewiele s tro n ie g reck iej, mó g ł ty le zy s k ać d la s wo jeg o n aro d u – p o k ó j, międ zy n aro d o wą ak cep tację, p rawd ziwą n iep o d leg ło ś ć, d o b ro b y t – i mo że n awet Po k o jo wą Nag ro d ę No b la d la s ieb ie. Ws zy s tk o w zamian za k awałek ziemi i s k rawek wo d y , zu p ełn ie b ezwarto ś cio wy . Przy n ajmn iej p o zo rn ie. Po d rap ał s ię p o tężn y m łap s k iem p o ciemn y m p o d b ró d k u . – Ile jes t tej ro p y ? – s p y tał, jak b y k ażd e s ło wo k o s zto wało g o jed en ząb . – M o że miliard b ary łek . – Ro zu miem – p o wied ział, ale wy raźn ie jed n ak n ie ro zu miał. – Co to zn aczy ? – No có ż, międ zy n aro d o wa ry n k o wa cen a ro p y to w tej ch wili o k o ło d wu d zies tu d o laró w za b ary łk ę. Ko s zt wy d o b y cia: mn iej więcej p ięć. Zao k rąg lając, mamy tu o k o ło p iętn as tu miliard ó w d o laró w. Nafciarz jęczał d alej o tu reck im b raters twie i o ty m, że TNOC p o win n a d o s tać p referen cy jn y d o s tęp , u s iłu jąc zawrzeć z p rezy d en tem u k ład i u b ić in teres . Nu res p rzy mk n ął ciężk ie p o wiek i, jak b y ch cąc s ię o d ciąć o d tak ieg o p lu g as twa, ale w rzeczy wis to ś ci ro zważając p o k u s ę. M iał o k azję – s two rzy ł o k azję – ab y o d wró cić b ieg h is to rii, k tó ra wtło czy ła tru cizn ę międ zy warg i Cy p ry jczy k ó w i s k azała jeg o włas n eg o s y n a n a wy ch o wan ie w k raju s trach u . Ży cie jeg o wn u k a mo g ło b y ju ż wy g ląd ać in aczej. Czy ś wiat b y mu wy b aczy ł, g d y b y n araził p ro ces p o k o jo wy n a s zwan k ? Czy jeg o n aró d b y mu wy b aczy ł, jeś lib y n ie wy ciąg n ął ręk i p o ro p ę wartą p iętn aś cie miliard ó w d o laró w? Ale czy o n s am mó g łb y s o b ie wy b aczy ć, g d y b y n ie s p ró b o wał s ięg n ąć i p o jed n o , i p o d ru g ie? Sp rawa b y ła jas n a. – Pan ie p rezes ie, ch y b a ch cemy mieć te s k ały . – Pan ie p rezy d en cie, też tak my ś lę. ♦♦♦
Yaman Hak im miał wrażen ie, że ws zy s cy s ię n a n ieg o g ap ią. Wło ży ł s wó j n ajlep s zy g arn itu r, ale ten miał s k ro mn y k ró j, więc wy g ląd ał w n im n iezg rab n ie i d ziwaczn ie n a tle s zy k u i as erty wn o ś ci ru e St. Ho n o ré. W k o ń cu jed n ak , p rzy p o mn iał s am s o b ie, n ie p rzy jech ał tu n a p o k az mo d y . W p ierws zej ch wili my ś lał o d o k o n an iu wy mian y w Stamb u le, g d zie w zalewie lu d zk iej mas y jed n a s amo tn a d u s za mo że łatwo zn ik n ąć, ale n awet w lab iry n cie s u k ó w i zad y mio n y ch b azaró w wład ze miały s wo ich lu d zi, in fo rmato ró w, p o za ty m zaws ze is tn iało ry zy k o , że wp ad n ie n a k o g o ś zn ajo meg o . Nie u fał s wo jemu s zczęś ciu w tak ich s p rawach . Kied y ś p o jech ał d o An taly i p o d p retek s tem u czes tn ictwa w s y mp o zju m n a temat en erg ety k i, ab y s p ęd zić d wie n o ce z Sh erif, p o n ętn ą d ziewczy n ą z d ziału k ad r, k tó rą k ręcili s tars i mężczy źn i, p o czy m o k azało s ię, że p o k ó j o b o k zajął jeg o s ąs iad . Ch walić Bo g a, jeg o też s p ro wad ziła tam p o d o b n a o s zu k ań cza mis ja, co wy two rzy ło międ zy n imi p ewn ą s o lid arn o ś ć g rzes zn ik ó w. J ed n ak Hak im ws zęd zie w o jczy źn ie czu ł n a s o b ie wś cib s k ie s p o jrzen ia, a teraz g ra to czy ła s ię o co ś warteg o zn aczn ie więcej n iż p o b aras zk o wan ie w p o ś cieli. Wy b rał Pary ż, p o n ieważ o d wied ził g o k ied y ś , p rzed wielu laty , w czas ie s tu d ió w, p o n ieważ n ie b y ło ry zy k a, że zo s tan ie ro zp o zn an y , i p o n ieważ Fran cu zi ro zu mieli, co jes t w tak ich s y tu acjach p o trzeb n e. An g licy b y li zb y t s zty wn i, mieli za mo cn o zaciś n ięte zwieracze, n ato mias t ws zy s cy Amery k an ie o d zn aczali s ię k o wb o js k ą b rawu rą. J eś li Hak im miał wy jś ć z teg o ży wy , p o trzeb o wał d y s k recji, p artn era, k tó remu mo żn a zau fać, że b ęd zie trzy mał języ k za zęb ami, a d wa d rin k i i zach ęcający u ś miech w b arze w Hilto n ie n ie s p rawią, że zaczn ie s ię ch walić in fo rmacjami. W k wes tiach s zp ieg o s twa p rzemy s ło weg o , u ch y lan ia s ię o d p o d atk ó w o raz o s zu s tw Fran cu zi mieli całą k o n ieczn ą finesse, a tak że k o n ta b an k o we, k tó ry ch n ie mo g ły n amierzy ć tu reck ie wład ze. Szk o d a, że k awa u n ich tak a s łab a. Gn an y n iep o k o jem p rzy s zed ł za wcześ n ie, więc s ied ział w k awiarn ian y m o g ró d k u , k ręcąc fu s ami w filiżan ce, i czek ał. W g ło wie tań czy ły mu ró żn e my ś li – o s en n y ch wy s p ach n a mis ty czn y ch mo rzach , k tó re s k rzy ły s ię, jak b y wy s ad zan e d iamen tami; o o b ro ś n ięty ch b u g en willą willach z wid o k iem n a ś więty Bo s fo r, ro zb rzmiewający ch k o b iecy m ś miech em; o s zy b ach n afto wy ch , k o ły s zący ch s ię w ś ró d ziemn o mo rs k iej b ry zie p o d p ió ro p u s zami czarn eg o zło ta – i o cu ch n ący ch , ro jący ch s ię o d s zczu ró w mu rach o s ławio n eg o s tamb u ls k ieg o więzien ia Yed i Giile, g d zie n io s ło s ię ech o k rzy k ó w ty ch , k tó rzy zb y t p ó źn o o d czu li s k ru ch ę. Dla n ieg o jes zcze n ie b y ło za p ó źn o , n ad al mó g ł s tąd wy jś ć, wró cić d o d o mu , ju tro b y ć z p o wro tem w b iu rze. Zn ó w s tać s ię Hak imem Zap o mn ian y m. Czło wiek iem, k tó ry
d zięk i
s wo jej
k o mp eten cji
i
d o ś wiad czen iu
s amo d zieln ie
o d k ry ł
jed en
z n ajwięk s zy ch s k arb có w s u ro wcó w n atu raln y ch w s wo im ży ciu – b ez k tó reg o ta wielk a ek s p lo racy jn a p rzy g o d a n ie b y łab y w o g ó le mo żliwa! J ed n ak k ied y ju ż wręczał im s wó j rap o rt i an alizę, a p ierś falo wała mu z d u my , p o wied zieli mu , że zro b ił to ws zy s tk o w ramach n o rmaln ej p racy , za k tó rą TNOC mu p łaciła, więc n ie p o win ien o czek iwać żad n y ch p o d zięk o wań an i wy razó w u zn an ia. I żad n y ch n ie d o s tał. Do k rawężn ik a k o ło n ieg o p o d jech ał lu k s u s o wy citro ën o n ies k aziteln y m czarn y m lak ierze. J ed n a z p rzy ciemn ian y ch s zy b s ię o p u ś ciła. – Pan ie Hak im, tu taj. Szy b k o , p ro s zę! J ad ący z ty łu v o lk s wag en ju ż n iecierp liwie trąb ił. Po wied zieli Hak imo wi o k awiarn i, o s amo ch o d zie n ic n ie mó wili. Zan iep o k o jo n y , n ieu fn y , ale wy raźn ie n iemający wielk ieg o wy b o ru Tu rek s zy b k im tru ch tem p rzemierzy ł ch o d n ik . Otwo rzy ły s ię ty ln e d rzwi, a o n o p ad ł n a g łęb o k ie s k ó rzan e s ied zen ie. Wy ciąg n ęła s ię d o n ieg o d ło ń o b ramo wan a zeg ark iem ze s zwajcars k ieg o zło ta. – Bard zo mi miło wres zcie p an a p o zn ać, p an ie Hak im. Up arł s ię, że ch ce s ię s p o tk ać z n ajważn iejs zą s zy ch ą, o s o b iś cie, a n ie d ać s ię zb y ć p rawy m ręk o m i p ło tk o m. Po trzeb o wał d ecy zji, ch ciał ro zmawiać z czło wiek iem, k tó ry je p o d ejmo wał. – Pro s zę wy b aczy ć o s tro żn o ś ć. Nie mo g łem b y ć p ewn y , czy n ie miał p an … jak b y to u jąć?… n a k ark u k o g o ś , k to b y n as o b s erwo wał w tej k awiarn i. Fo to rep o rtera. M o że jak ieg o ś k o n k u ren ta? Po my ś lałem, że n ieco p ry watn o ś ci mo że p o mó c n am w d y s k u s ji. Hak im ch rząk n ął. M ężczy zn a o ciek ał zap ach em wład zy i p ien ięd zy , g rał w zu p ełn ie in n ej lid ze. – Bard zo n as zain teres o wał materiał, k tó ry n am p an p rzes łał, p an ie Hak im… – By ły to s taran n ie wy b ran e s tro n y z rap o rtu , o k ru s zk i mające zao s trzy ć ap ety t, za mało jed n ak , żeb y mó c s ię wg ry źć w temat. – Zain teres o wał n as n a ty le, że p an a s p rawd ziliś my . J es t p an ty m, za k o g o s ię p o d aje. Ale czy p ań s k i rap o rt jes t ró wn ie au ten ty czn y ? W o d p o wied zi Hak im wy jął z k ies zen i mary n ark i p o jed y n czą zło żo n ą k artk ę i, zawah aws zy s ię ty lk o n a u łamek s ek u n d y , p o k o n u jąc o s tatn ie wątp liwo ś ci, p o d ał ją ro zmó wcy . By ła to s tro n a z p o d s u mo wan iem rap o rtu , p o d ająca s zacu n k o wy p o ten cjał złó ż p o d d n em mo rs k im. – Fas cy n u jące. J ak zak ład am, ten materiał ma s wo ją cen ę.
– Wy s o k ą cen ę – wark n ął Hak im, wy ry wając k artk ę z rąk Fran cu za. – Ale b ard zo u czciwą. – Ile? – Za cały rap o rt? – Przy g ry zł p azn o k ieć k ciu k a. – M ilio n d o laró w. Dru g i mężczy zn a n awet n ie d rg n ął. Patrzy ł Hak imo wi p ro s to w o czy , p rzy g ląd ając mu s ię, jak b y w tej s zo rs tk iej twarzy ch ciał zn aleźć jak ąś ws k azó wk ę co d o p o wo d zen ia in teres u . Tu rek wy zy wająco o d wzajemn ił s p o jrzen ie. – To b ard zo p ro s ta s p rawa, p an ie Hak im. Pań s k ie in fo rmacje n ie mają d la n ik o g o żad n ej warto ś ci, jeś li n ie s ą ś cis łe, a d la mo jej firmy s ą n ic n iewarte, jeś li n ie d o s tan iemy licen cji wy d o b y wczej. – Kied y p rzy jd zie czas , k u p icie licen cję. M ając ten rap o rt, b ęd ziecie wied zieć, ile zap łacić i k o mu . – Ten czas p rzy jd zie w b liżej n ieo k reś lo n ej p rzy s zło ś ci. – Tak s ię n ies zczęś liwie d la p an a s k ład a, że n ie jes tem cierp liwy m czło wiek iem. – W tak im razie p rzejd ę d o k o n k retó w. M o ja p ro p o zy cja, jed y n a i o s tateczn a, wy g ląd a tak . – W jeg o d ło n iach p o jawiła s ię k o p erta. – M a p an tu p ięćd zies iąt ty s ięcy d o laró w za p o k azan ie n am rap o rtu . J eś li p o p rzes tu d io wan iu g o u zn amy jeg o treś ć za au ten ty czn ą, d o s tan ie p an k o lejn e d wieś cie ty s ięcy d o laró w. – Un ió s ł ręk ę, żeb y u cis zy ć wzb ierający w Tu rk u s p rzeciw. – A jeś li mo jej firmie u d a s ię u zy s k ać licen cję i zn aleźć ro p ę, wy p łacimy p an u n ie jed en , lecz d wa milio n y d o laró w. Warto , jeś li to , co p an mó wi, jes t p rawd ą. Teraz Tu rek zaczął s ię zas tan awiać, w zd en erwo wan iu s k u b iąc s zp ak o wate wąs y , jak b y ch ciał je s o b ie wy rwać zn ad warg . – Ale jak mo g ę p an u zau fać? – Pan ie Hak im, jak ja mo g ę zau fać p an u ? Sk ąd mam wied zieć, że n ie wcis k a p an teg o s ameg o d o k u men tu ws zy s tk im mo im k o n k u ren to m? M u s i b y ć międ zy n ami p ewn a d o za wzajemn eg o zau fan ia. Pro s zę s p o jrzeć n a to w ten s p o s ó b : p o co miałb y m p ró b o wać o s zu k ać p an a n a milio n y , k ied y p o ten cjaln a s tawk a id zie w miliard y ? Tu rek o d d y ch ał ciężk o , p ró b u jąc ws p o mó c p ro ces y my ś lo we zwięk s zo n ą d awk ą tlen u . – J eś li p ań s k i d o k u men t jes t au ten ty czn y , d aję p an u ćwierć milio n a d o laró w, mając ty lk o p ań s k ie s ło wo , że to jed y n y eg zemp larz w o b ieg u . Dla mn ie to k o s zto wn y b łąd , jeś li p an k łamie. – Fran cu z zawies ił g ło s . – Ale d la p an a b y łb y to
b łąd jes zcze k o s zto wn iejs zy . – Co ? – rzu cił d rwiąco Hak im. – Gro zi p an , że mi p o łamie n o g i? – By n ajmn iej, p rzy jacielu . Po p ro s tu zawiad o miłb y m tu reck ie wład ze o p ań s k ich p o czy n an iach . Wy o b rażam s o b ie, że n o g i b y ły b y wted y n ajmn iejs zy m z p ań s k ich p ro b lemó w. Fran cu z u ś miech n ął s ię, p o d n ió s ł k o p ertę z p ięćd zies ięcio ma ty s iącami d o laró w i łag o d n y m g es tem wy ciąg n ął ją w s tro n ę ro zmó wcy . Hak im wp atry wał s ię w n ią, b ił s ię z my ś lami, wił i s zarp ał, ale ro zterk i n ie miały s en s u . By ło ju ż za p ó źn o , an i s u mien ie, an i o s tro żn o ś ć n ie mo g ły d y s k u to wać z p ięćd zies ięcio ma ty s iącami d o laró w i p ers p ek ty wami n a zn aczn ie, zn aczn ie więcej. Wy jął rap o rt z teczk i z imitacji k ro k o d y lej s k ó ry i p o d ał g o Fran cu zo wi.
Rozdział 8 Po co zd o b y wać g ó ry ? Ch o lern ie tam zimn o , jed zen ie ws trętn e, i k to b y ch ciał ro b ić ws zy s tk o p rzy wiązan y lin ą d o jak ieg o ś p o ty k ająceg o s ię id io ty ? Nie, g ó ry n ie. Lep iej zd o b y wać lu d zi.
Cu d o wn y wio s en n y ś wit, p ełen ró żo weg o en tu zjazmu , ws tał n ad Lo n d y n em, k u zach wy to wi więk s zo ś ci ran n y ch p tas zk ó w. M o rtima Urq u h art n ie mo g ła wied zieć, że jej mąż w n ajmn iejs zy m s to p n iu n ie p o d ziela teg o zb io ro weg o n as tro ju . – Dzień d o b ry , Fran cis . Bo g o wie p o g o d y n ajwy raźn iej s ię u ś miech ają, żeb y u czcić two je u ro d zin y . Ws zy s tk ieg o n ajlep s zeg o . Nie ru s zy ł s ię ze s wo jeg o p o s teru n k u w o k n ie s y p ialn i i w p ierws zej ch wili rzu cił w o d p o wied zi ty lk o cich e „O ran y ” o raz lek k o ro zs zerzy ł n o zd rza. Dalej wy g ląd ał p rzez o k n o , co ś n a zewn ątrz p rzy k u ło jeg o u wag ę. Wres zcie p o trząs n ął g ło wą, jak b y ch cąc p o zb y ć s ię zarazy , k tó ra p s u ła mu h u mo r. – Co mi k u p iłaś w ty m ro k u ? Ko lejn ą wik to riań s k ą b u telk ę d o g ab lo tk i? Ile to ju ż b ęd zie? Os iemn aś cie lat ch o lern y ch b u telek ? Wies z, że ich n ie zn o s zę. – W jeg o to n ie b rzmiała jed n ak s amo k ry ty k a, więcej iro n ii n iż g n iewu . – Fran cis , s am d o b rze wies z, że n ie mas z zain teres o wań p o za p o lity k ą, a ja n a p ewn o n ie d am ci n a u ro d zin y o p rawio n eg o eg zemp larza Hansardu. Dzięk i tej k o lek cji d zien n ik arzy n y mają p rzy n ajmn iej o czy m p is ać, k ied y o p raco wu ją two ją s y lwetk ę, a ten ak u rat ek s p o n at jes t d o s y ć u ro czy . Delik atn a s zmarag d o wo zielo n a fio lk a, k tó ra p o d o b n o n ależała d o s amej k ró lo wej. – Ściąg n ęła warg i, ch cąc g o zach ęcić d o jak iejś reak cji. – M n ie s ię w k ażd y m razie p o d o b a. – J eś li to b ie s ię p o d o b a, M o rtimo , to i mn ie. – J u ż n ie b ąd ź tak im zrzęd ą. M am d la cieb ie co ś jes zcze. Wres zcie o d wró cił s ię o d o k n a i u s iad ł n ap rzeciwk o n iej, a o n a wręczy ła mu małą p aczu s zk ę z o b o wiązk o wą ws tążk ą i k o k ard k ą. Ro zp ak o wan ie p rezen tu wy d o b y ło z n ieg o p ierws ze wes tch n ien ie p rzy jemn o ś ci. – Rozważania o rewolucji we Francji Bu rk e’a. I to jed n o z p ierws zy ch wy d ań . –
Z reweren cją p rzes u n ął p alcami p o n iewielk iej, o p rawio n ej w s k ó rę k s iążce. – Pierws ze – p o p rawiła. – Po my ś lałam, że b ęd zie to p io n iers k i to m Bib lio tek i Urq u h arta. Ujął jej d ło n ie. – J ak zwy k le tro s k liwa. I jak że s to s o wn ie, że n as zą b ib lio tek ę miałab y zap o czątk o wać jed n a z n ajś wietn iejs zy ch an ty fran cu s k ich ty rad , jak ie n ap is an o . Wies z, mo że mn ie to zain s p iru je. Ale… M u s zę p rzy zn ać, M o rtimo , że to g ad an ie o u ro d zin ach i b ib lio tek ach za b ard zo trąci emery tu rą. Nie jes tem jes zcze g o to wy . – M ło d zi p reten d en ci mo g ą s ię wy d awać b ard ziej rączy , Fran cis , ale jak ą mają p rzewag ę, jeś li ty lk o ty zn as z d ro g ę? – M o je ży cie b y ło b y b ez cieb ie tak ie p u s te i p o zb awio n e wd zięk u . – Uś miech n ął s ię, ale n ie żarto wał. – No d o b rze, czas wy g arn ąć p o p ió ł i zo b aczy ć, czy węg le jes zcze s ię żarzą. – Po cało wał ją i ws tał, zn ó w p rzy ciąg n ięty wid o k iem z o k n a. – Co tam tak ieg o jes t? – zap y tała. – Nic. Na razie. Ale n ied łu g o mo że b y ć. Wies z, że Sto warzy s zen ie M arg aret Th atch er ch ce p o s tawić p o mn ik b aro n es s y n a ty m trawn ik u , o , tu taj. – Dźg n ął p alcem p o wietrze, ws k azu jąc s taran n ie wy p ielęg n o wan ą trawę za mu rem o g ro d u Do wn in g Street, n ap rzeciwk o St. J ames ’s Park . – Ten wid o k n iewiele s ię zmien ił o d d wu s tu p ięćd zies ięciu lat. W s ali p o s ied zeń rząd u wis i tak a ry cin a i wid ać n a n iej to s amo , te s ame ceg ły , te s ame d rzwi, n awet k amien ie n a p atio s ą o ry g in aln e. A teraz ch cą p o s tawić tam ch o lern y p o mn ik . Po k ręcił z n ied o wierzan iem g ło wą. – I fu n d u s z b u d o wy zeb rał ju ż p rawie p ełn ą s u mę. – Od wró cił s ię g wałto wn ie, z twarzą wy k rzy wio n ą fru s tracją. – M o rtimo , jeś li p ierws zą rzeczą, k tó rą b ęd ę wid ział co d zien n ie ran o , k ied y ro zs u n ę zas ło n y w s y p ialn i, b ęd zie ta ch o lern a b ab a, ch y b a p ad n ę tru p em. – To n ie d o p u ś ć d o teg o , Fran cis . – Ale jak ? – On a n ie zas łu g u je n a p o mn ik . Wy rzu co n a ze s tan o wis k a, zd rad zo n a p rzez włas n y rząd . Czy n a p o mn ik u b ęd ą te ws zy s tk ie n o że, k tó re jej wb ito w p lecy ? – J ed n ak p rawie ws zy s cy p remierzy zo s tają wy k o p an i z u rzęd u , mo ja miła. Przez k o leg ó w alb o p rzez elek to rat. J ak Cezar, zaatak o wan i o d ty łu p rzez wy d arzen ia, k tó ry ch n ie p rzewid zieli. Amb icja zaś lep ia p rzy wó d có w, a n a lu d zi mn iejs zeg o fo rmatu zs y ła żąd zę k rwi. Żad en z n ich n ie wied ział, k ied y n ad s zed ł czas , żeb y
o d ejś ć. – J es t ty lk o jed en p remier, k tó ry p o win ien mieć tam p o mn ik : ty ! Zaś miał s ię, wid ząc jej zaan g ażo wan ie. – M o że mas z rację. Ale ciało , k rew i k o ś ci aż n azb y t s zy b k o zmien iają s ię w k amień . Nie ś p ies zmy s ię z ty m. Sam s k amien iał d wie g o d zin y p ó źn iej, tak g ru n to wn ie, jak b y s p ęd ził n o c w o b jęciach M ed u zy . J eg o s ek retarz p ras o wy miał w zwy czaju o rg an izo wać reg u larn e s p o tk an ia z p rzed s tawicielami o rg an izacji d o b ro czy n n y ch – zwy k ły mi czło n k ami, n ie d o ś wiad czo n y mi lid erami – i zap ras zać ich n a p ró g d o mu p o d d zies iątk ą, ale n ie d alej. Tak a wizy ta b y ła zb y t k ró tk a n a is to tn y lo b b in g , lecz wy s tarczająco d łu g a, ab y p o k azać p rzed k amerami, że p remier tro s zczy s ię i p rzejmu je – „p o d b ijan ie k rążk a”, jak to o k reś lił s ek retarz p ras o wy , en tu zjas ta i g racz w h o k eja n azwis k iem Drab b le. Od s zó s tej ran o s ied ział p rzy b iu rk u , ro b iąc p rzeg ląd p o ran n ej p ras y , wy b ierając arty k u ły , k tó re u zn ał za warte u wag i, i p rzy g o to wu jąc s tres zczen ia. Z p remierem s p o tk ał s ię w h o lu wejś cio wy m tu ż p rzed d ziewiątą trzy d zieś ci. – Co mamy d zis iaj, Drab b le? – zap y tał Urq u h art, k ro cząc żwawo wy ło żo n y m czerwo n y m d y wan em k o ry tarzem, p ro wad zący m z s ali p o s ied zeń rząd u . – Uro d zin o wą n ies p o d zian k ę, p an ie p remierze. W ty m ty g o d n iu g o ś cimy emery tó w, p rzed s tawią p rezen tację. Urq u h art p o czu ł, że g d zieś w ś ro d k u częś ć jeg o ś n iad an ia p rzech o d zi w s tan ciek ły . – By łem o ty m p o wiad o mio n y ? – M iał p an n o tatk ę n a ten temat w s wo jej min is terialn ej teczce, p an ie p remierze. – Nies tety , p iln iejs ze d o k u men ty p ań s two we n ie p o zwo liły mi jej p rzeczy tać – wy k o n ał u n ik Urq u h art. Niech to s zlag , n o tatk i Drab b le’a b y ły ro zwlek ły m n u d ziars twem, a jeś li p remier n ie mo że p o leg ać n a p ro fes jo n alis tach , żeb y d o p ięli s zczeg ó ły … Po tężn e d rzwi s ię o two rzy ły i Urq u h art wy s zed ł n a zalan y s ło ń cem p ró g , zamru g ał, u ś miech n ął s ię i u n ió s ł d ło ń , b y p o zd ro wić g ap ió w, jak b y u licę wy p ełn iał wiwatu jący tłu m, a n ie g ru p k a zmęczo n y ch ży ciem d zien n ik arzy , k u lący ch s ię p o d ru g iej s tro n ie jezd n i. Wo k ó ł n ieg o s k u p iło s ię p iętn as tu emery tó w z ró żn y ch częś ci k raju , zo rg an izo wan y ch p rzez Drab b le’a, k tó ry teraz zag an iał ich d o g ro mad k i, d o złu d zen ia p rzy p o min ając k wo k ę. M ech an izm b y ł zaws ze ten s am: Urq u h art p y tał p o k o lei, jak s ię n azy wają, s łu ch ał z u ś miech em, ch o ć jed n o cześ n ie z p o wag ą, k iwał ws p ó łczu jąco g ło wą, p o czy m p rzech o d ził d o n as tęp n ej o s o b y . Zaraz g o ś ci miał
p o rwać k tó ry ś z p o d wład n y ch Drab b le’a o raz p o d s ek retarz s tan u z właś ciweg o min is ters twa, ab y u raczy ć ich k awą ro zp u s zczaln ą i zro zu mien iem w o d p o wied n io imp o n u jący m o to czen iu Wh iteh all. Ty d zień p ó źn iej o trzy mają fo to g rafię, n a k tó rej p remier ś cis k a im d ło ń , o raz n ap is an y n a mas zy n ie lis t – z jeg o , jak s ię wy d awało , p o d p is em – z p o d zięk o wan iami za zad an ie s o b ie tru d u i o d wied zen ie Do wn in g Street. Ko p ie zo s tan ą wy s łan e d o ich lo k aln y ch g azet. Czas ami zd arzało s ię, że n a ty ch s p o tk an iach p o ru s zo n o k wes tie czy in d y wid u aln e p rzy p ad k i, k tó ry mi s y s tem s ię zain teres o wał. Prawie zaws ze jed n ak więk s zo ś ć u czes tn ik ó w wracała d o s wo ich p u b ó w i k lu b ó w, b y o p o wiad ać b u d u jące h is to rie o d o b rej wo li i ży czliwo ś ci. Dro b n a p o ty czk a w wielk iej wo jn ie o s erca i g ło s y o b y wateli, ale o p łacaln a. Zazwy czaj. Teg o d n ia Urq u h art p rawie ju ż zak o ń czy ł ry tu ał p o witań , p rzech o d ząc d o o s tatn ieg o czło n k a g ru p y . O o g ro d zen ie za jeg o p lecami o p ierała s ię d u ża p aczk a, wy s o k a n a p rawie p ięć s tó p , a k ied y Urq u h art o d wró cił s ię w s tro n ę emery ta, ten p rzes u n ął p ak u n ek d o p rzo d u . Ok azało s ię, że jes t to o g ro mn a k o p erta, zaad res o wan a p o p ro s tu : „PAN PREM IER”. – Ws zy s tk ieg o n ajlep s zeg o , p an ie Urq u h art – zas zczeb io tał emery t. Urq u h art o b ejrzał s ię w p o s zu k iwan iu Drab b le’a, ale s ek retarz p ras o wy s tał p o d ru g iej s tro n ie u licy , in s tru u jąc k amerzy s tó w. Urq u h art b y ł p o zo s tawio n y s am s o b ie. – Nie o two rzy p an ? – zap y tał in n y z emery tó w. Urq u h arto wi wy d awało s ię, że s k rzy d ełk o k o p erty u s tęp u je zb y t łatwo , k artk a u ro d zin o wa wy s u n ęła s ię ze ś ro d k a i ju ż miał ją p rzed o czami. „J ESTEŚM Y ZA F.U.” – wy p is an o d u ży mi czerwo n y mi literami n a g ó rze. Na d o le zaś : „6 5 LAT!”. Gru p a emery tó w zaczęła b ić b rawo , a jed en z n ich , n ie wy żs zy o d s amej k artk i, o two rzy ł ją, ab y p o k azać ś ro d ek . „WITAM Y W KLUBIE EM ERYTÓW” – g ło s ił n ap is p reten s jo n aln ą czcio n k ą z zawijas ami. – „W EM ERYTACH SIŁA!”. Cało ś ć o zd o b io n o k rzy żu jący mi s ię las k ami. Oczy Urq u h arta s tały s ię s zk lis te jak marmu r. Fo to g rafo m rzad k o zd arzało s ię wid zieć tak s zero k i, a jed n o cześ n ie tak n ieru ch o my u ś miech p remiera, jak b y k to ś wy k u ł mu g o d łu tem. Nie zmien ił wy razu twarzy , k ied y p rzes zed ł p rzez u licę, k iero wan y b ard ziej p rag n ien iem d o rwan ia w s wo je ręce teg o p ars zy weg o Drab b le’a n iż ch ęcią p o d d an ia s ię ry tu ało wi p rzek o marzan ia z p ras ą.
Ch ó r ży czeń u ro d zin o wy ch mies zał s ię z o k rzy k ami: „Og ło s is z ju ż p rzejś cie w s tan s p o czy n k u , Fran cis ?” o raz „Będ zie p an p o b ierał emery tu rę?”. Na zmian ę k iwał i k ręcił g ło wą. Nas tró j b y ł wes o ły , a Drab b le k ip iał en tu zjazmem. Du reń n ie miał p o jęcia, co n aro b ił. – Czy w wiek u s ześ ćd zies ięciu p ięciu lat n ie jes t p an za s tary n a tak wy mag ającą p racę? – s p y tała k o b ieta o ś ciąg n iętej twarzy , p o d s u wając mu p o d n o s d y k tafo n . – Ch u rch ill wy raźn ie tak n ie u ważał. M iał s ześ ćd zies iąt p ięć lat, k ied y zaczy n ał. – Amery k ań s k i p rezy d en t ma ty lk o czterd zieś ci trzy – d o b ieg ł in n y g ło s z tłu mu . – A ch iń s k i p o n ad d ziewięćd zies iąt. – A więc n a razie n ie b ęd zie d y s k u s ji o emery tu rze? – Nie w ty m ty g o d n iu , mam p o p ro s tu zb y t n ap ięty g rafik . Urq u h art o d p ierał g rad ich zajad ły ch s trzał z p o zo rn ie d o b ry m h u mo rem. Ud ało mu s ię n awet zaś miać, b y p o k azać, że n ie p o czu ł s ię d o tk n ięty . Po lity k a to b y ć mo że n ajo k ru tn iejs za, n ajmn iej miło s iern a fo rma zry tu alizo wan eg o zn ęcan ia s ię d o zwo lo n a p rzez p rawo . Trik p o leg a n a ty m, b y u d awać, że n ie b o li. – A co p an my ś li o d zis iejs zy m s o n d ażu ? – To Dick y With ers z „Daily Teleg rap h ”, s tary wy jad acz, zn an y z u k ry wan ia p rzen ik liweg o in s ty n k tu za zwo d n iczo p rzy jaciels k im k u flem g u in n es s a. – So n d ażu ? – Tak , ty m, k tó ry d ziś zamieś ciliś my . Drab b le ro zp o czął d ziwn y , n iep rzewid zian y p ro g ramem tan iec, p rzes k ak u jąc z n o g i n a n o g ę, jak b y tes to wał ro zżarzo n e węg le. Nie włączy ł s o n d ażu d o s wo jej p ras ó wk i, p o d o b n ie jak p o min ął n iep o wś ciąg liwy ws tęp n iak w „Th e M in o r”, zaty tu ło wan y „PORA ODEJ ŚĆ”. J ezu , facet miał u ro d zin y , jed en d zień w ro k u , k ied y s ię ś więtu je, k ied y mo żn a s ię tro ch ę zrelak s o wać. I wcale n ie ch o d ziło o to , że Drab b le b y ł n ierefo rmo waln y m p o tak iwaczem, ty lk o p o p ro s tu b ard ziej d o n ieg o p rzemawiały arg u men ty za o s tro żn o ś cią – zb y t częs to p o s łań có w, k tó rzy ś p ies zy li s ię, b y p rzy n ieś ć złe wieś ci z p o la b itwy , o s k arżan o o d ezercję i ro zs trzeliwan o . – Czterd zieś ci trzy p ro cen t zwo len n ik ó w was zej włas n ej p artii u waża, że p o win ien p an o d ejś ć n a emery tu rę p rzed n as tęp n y mi wy b o rami – ro zwin ął temat With ers . – Co o zn acza, że is to tn a więk s zo ś ć n aleg a, b y m zo s tał. – A n ajp o p u larn iejs zą o s o b ą ty p o wan ą n a p an a n as tęp cę jes t To m M ak ep eace. Czy ch ciałb y p an , żeb y to o n p rzejął p ałeczk ę, k ied y ju ż p rzy jd zie czas ?
– M ó j d ro g i Dick y , k ied y p rzy jd zie czas , jes tem p ewien , że To m ro zs trzy g n ie tę k wes tię z wielo ma in n y mi d o b rze ro k u jący mi o s o b ami, z k iero wcą au to b u s u włączn ie. „M AKEPEACE = KIEROWCA AUTOBUSU” – zan o to wał With ers , wy łap u jąc n iep o ch leb n e p o ró wn an ie. – Czy li zamierza p an trwać i trwać, i trwać? – M o żn a b y tak p o wied zieć – zaczął Urq u h art – ale wo lałb y m n ie u jmo wać teg o w ten s p o s ó b . Cies zę s ię k o lejn ą u d an ą k ad en cją i ch o ciaż n ie jes tem p azern y n a wład zę, d o p ó k i mam s p rawn y u my s ł i zęb y , i mo g ę jes zcze s łu ży ć k rajo wi… – Co p an zamierza ro b ić, k ied y w k o ń cu p rzejd zie p an n a emery tu rę, p an ie Urq u h art? – Ściąg n ięta Twarz zn ó w wy celo wała w n ieg o d y k tafo n . – Ro b ić? – Wy raz wy mu s zo n ej p o g o d y n a jeg o twarzy zmien ił s ię w n iep ewn o ś ć. – Ro b ić? Có ż, p ewn ie b y ć u d ręczo n y m i p o n u ry m jak cała res zta. A teraz p ro s zę mi wy b aczy ć, p an ie i p an o wie. M am p o s ied zen ie rząd u . Od wró cił s ię i wy co fał, jak miał n ad zieję – z g o d n o ś cią, n a d ru g ą s tro n ę u licy . J ak lew, k tó ry wraca d o s wo jej jas k in i, mach ając zło wro g o o g o n em, s twierd ził w d u ch u Drab b le. Nie zd ecy d o wał s ię p ó jś ć za n im. Urq u h art wp ad ł n a żo n ę, g d y wy ch o d ziła z win d y p ro wad zącej d o ich p ry watn eg o ap artamen tu . – Ws zy s tk o p o s zło d o b rze? – zap y tała, zan im zau waży ła jeg o s p o jrzen ie. – M ó wią, że p o ra n a zmian y , M o rtimo – fu k n ął, zg rzy tając zęb ami. – To d am im zmian y . Po cząws zy o d teg o ch o lern eg o id io ty , s ek retarza p ras o weg o . ♦♦♦ „Zd u miewające – p o my ś lał Urq u h art, k ied y czło n k o wie rząd u zajmo wali miejs ca p rzy wielk im s to le – jak p o lity cy zaczy n ają u p o d ab n iać s ię d o s wo ich o k ręg ó w wy b o rczy ch ”. An n ita Bu rk e, n a p rzy k ład , ro zwijające s ię b ez p lan u ży d o ws k ie p rzed mieś cie, p ełn e p o g matwan y ch jed n o k ieru n k o wy ch u lic. Rich ard Griev e – zap u s zczo n y n ad mo rs k i d ep tak (k tó ry k ied y ś o b k leił p lak atami wy b o rczy mi o b wies zczający mi „GRIEVE FOR RUSHPOOL”, co zn aczy tak że „Op łak u jcie Ru s h p o o l”, i jak o ś u d ało mu s ię zatrzeć s k u tk i teg o b łęd u ). Arth u r Bo llin g b ro k e – p ro s ty p u b d la k las y ro b o tn iczej, z o s try m zap ach em p iwa b itter Fed eratio n . Co lin Catch p o le, p o s eł z lo n d y ń s k iej g min y City o f Wes tmin s ter – ru mian a twarz p rzy wo d ząca n a my ś l arch itek to n iczn y s ty l k ated ry wes tmin s ters k iej z czerwo n ej ceg ły , n ato mias t in n e
częś ci jeg o an ato mii p o d o b n o częs to p rzeb y wały w zau łk ach So h o . Geo ffrey Bo o zaPitt – tak , Geo ffrey , lip n y s h o wman w s am raz d la lip n eg o mias ta n a p o k az, jak im jes t New Sp ald en . Ob o je z k las y ś red n iej i całk o wicie s fab ry k o wan i, b ez k o rzen i i h is to rii – p rzy n ajmn iej tak iej, d o jak iej Geo ffrey ch ciałb y s ię p rzy zn ać. Uro d ził s ię jak o zwy k ły p an icz Pitt, s y n k s ięg o weg o z p ro b lemem alk o h o lo wy m. W s zk o le Geo ff wy my ś lił s o b ie d wu czło n o we n azwis k o i jak ieś mity czn e p o łu d n io wo afry k ań s k ie k o rzen ie, żeb y wy jaś n ić p o g matwan e p lo tk i o o jcu , zas ły s zan e p rzez zn ajo my ch w miejs co wej k awiarn i. I s ię p rzy jęło , jak ty le in n y ch p ełn y ch in wen cji b ajek o jeg o p o ch o d zen iu o raz o s iąg n ięciach . Nie d a s ię n ab ierać ws zy s tk ich p rzez cały czas , ale n iek tó ry ch i o ws zem, a Geo ffrey u zn ał, że to wy s tarczy . By ł jes zcze To m M ak ep eace. Z to p o rn y m h u mo rem mo k rad eł An g lii Ws ch o d n iej, u p o rem jej g lin ias ty ch g leb i ten d en cjami d o mo ralizato rs twa o d zied ziczo n y mi p o p u ry tań s k ich p rzo d k ach . By ł ab s o lwen tem Eto n o b d arzo n y m wrażliwo ś cią s p o łeczn ą, k tó rą Urq u h art p rzy p is y wał n ad miern ie ro zwin iętemu p o czu ciu win y : n iezas łu żen ie u p rzy wilejo wan y w p o s zu k iwan iu n iewiad o meg o celu . M ak ep eace miał n iewątp liwy talen t, ale n ie b y ł u lep io n y z tej s amej g lin y co Urq u h art, d lateg o właś n ie zo s tał u mies zczo n y w M in is ters twie Sp raw Zag ran iczn y ch , g d zie jeg o u p ó r i to p o rn y h u mo r mo g ły p rzy s łu ży ć s ię Wielk iej Bry tan ii i p o mó c b ro n ić s p rawy w męczący ch in s ty tu cjach Bru k s eli, a jeg o mo ralizato rs two n iewiele mo g ło zas zk o d zić. Gab in et Urq u h arta. – I mało k tó re z was s k u p ia s ię n a ty m, co n ajważn iejs ze, jeś li mam b y ć s zczery . Atmo s fera b y ła p o d min o wan a. Drab b le g d zieś p rzep ad ł, d u ch jeg o s zaleń s twa n ie zo s tał jes zcze wy p ęd zo n y . – M u s imy k o ń czy ć za d zies ięć min u t, mu s zę b y ć w p ałacu n a p rzy jazd s u łtan a Oman u . – Po to czy ł p o wo li wzro k iem wzd łu ż d łu g ieg o s to łu . – M am n ad zieję, że b ęd zie to więk s zy s u k ces n iż p o czątek p o p rzed n iej wizy ty p ań s two wej. Utk wił s p o jrzen ie w An n icie Bu rk e, min is ter o ch ro n y ś ro d o wis k a. By ła Ży d ó wk ą i k o b ietą, co o zn aczało , że d rzwi d o wład zy b y ły d la n iej zamk n ięte n a p o d wó jn y zamek . Przed arła s ię p rzez ten mo s t zwo d zo n y czy s tą ży wio ło wo ś cią, ale teraz s ied ziała s zty wn o , z o p u s zczo n ą g ło wą. Najwy raźn iej co ś leżąceg o p rzed n ią n a s to le s tało s ię n ag le b ard zo ważn e, mo n o p o lizu jąc jej u wag ę. – Tak , to b y ła wielk a s zk o d a, p an i min is ter. Prawd a? Bu rk e, jed y n a k o b ieta w rząd zie, p o d n io s ła wy zy wająco g ło wę, ale zab rak ło jej
s łó w. Czy to b y ła jej win a? Od mies ięcy p lan o wała wielk ą k amp an ię mającą p ro mo wać zalety i o b alić k iczo wate mity n aro s łe wo k ó ł s to licy k raju . Piaro wcy w s wo ich zak ątk ach i p rzy cich y ch s to lik ach w n ajlep s zy ch res tau racjach Lo n d y n u p rzes tu d io wali ru n y i wy d ali d ecy zję – zo rg an izo wan o k o n feren cję p ras o wą o raz wy s tęp o rk ies try d ętej, zeb ran o flo tę mo b iln y ch b illb o ard ó w i wy d ru k o wan o s ied em milio n ó w u lo tek , k tó re miały b y ć ro zd an e w cały m mieś cie w d n iu s tartu k amp an ii. „J ESZCZE WSPANIALSZE M IASTO”. Nie p rzewid zieli – n ie mo g li p rzewid zieć, n ieważn e, ile k awałk ó w k armio n y ch k u k u ry d zą k u rczak ó w i d zik ich s zk o ck ich ło s o s i zło ży lib y w o fierze – że ten d zień zb ieg n ie s ię z n ajb ard ziej k atas tro faln ą awarią lo n d y ń s k iej k an alizacji. Zawalił s ię cały o d cin ek wik to riań s k iej mu rark i, ws k u tek czeg o zalan e zo s tało metro i p ad ła elek try czn a s ieć s tero wan ia. Zawio d ły zwro tn ice, a tak że p o czu cie h u mo ru . M ilio n wś ciek ły ch mró wek -p as ażeró w wy s y p ało s ię n a u lice, two rząc zato r, k tó ry ro zlał s ię p o za mias to , n a ws zy s tk ie g łó wn e d ro g i d o jazd o we. Na jed n ej z n ich , au to s trad zie M 4 z lo tn is k a Heath ro w, s tał p rzy b y ły właś n ie z wizy tą p rezy d en t M ek s y k u , k tó ry s p o d ziewał s ię czterd zies tu min u t jazd y n a s p o tk an ie z k ró lews k imi i p o lity czn y mi d y g n itarzami, ju ż czek ający mi n a n ieg o w p ałacu Bu ck in g h am. Ale n a au to s trad zie n ic s ię n ie ru s zało . Ciąg n ięte p rzez ciężaró wk i b illb o ard y u tk n ęły i zo s tały p o mazan e. Więk s zo ś ć u lo tek p o rzu co n o , n ied o s tarczo n e, w zau łk ach . Ko n feren cję p ras o wą o d wo łan o , o rk ies tra d ęta s ię n ie p o jawiła. M ek s y k ań s k i p rezy d en t d o tarł p o p o n ad trzech g o d zin ach . By ł to d zień , w k tó ry m g o d n o ś ć s to licy u marła, u to p io n a w s tru g ach g n iewu i ś ciek ó w. Klęs k a wy mag ała k o zła o fiarn eg o , a n azwis k o „Bu rk e” tak d o b rze mieś ciło s ię w n ag łó wk ach tab lo id ó w. – Wielk a s zk o d a – zg o d ziła s ię teraz p an i min is ter z Urq u h artem, n a n o wo czu jąc ws ty d . – Id y b y ły p rzeciwk o n am. – M a p an i n o wy p o my s ł, jak o d b u d o wać n as zą rep u tację tro s k liwy ch ek o lo g ó w. Dy rek ty wa o ś wieży m p o wietrzu . Arty k u ł 1 8 8 . – W jeg o u s tach b rzmiało to tak , jak b y o d czy ty wał lis tę zarzu tó w. – Bezp ieczeń s two i h ig ien a p racy . Zan ieczy s zczen ia s en s o ry czn e. – Zap ach y . – Tak , jeś li p an wo li. – A my jes teś my im p rzeciwn i, czy tak ? – Ko mis ja Eu ro p ejs k a zap ro p o n o wała, żeb y ws zy s tk ie miejs ca p racy w mias tach b y ły mo n ito ro wan e p o d k ątem n ad miern y ch zan ieczy s zczeń s en s o ry czn y ch , a firmy ,
k tó re n ie s p ełn iają u s talo n y ch n o rm, p o d leg ały s u ro wy m k aro m. – Wie p an i, n a k o ń cu mo jej u licy jes t tak a in d y js k a k n ajp a… – zaczął Bo llin g b ro k e w s wo im zwy k ły m p rzaś n y m s ty lu , ale Urq u h art zaraz g o zg as ił. – Wy czy ś cić alb o zamk n ąć. I p an i to p o p arła. – Cały m s ercem. Czy s ts ze p o wietrze, lep s ze ś ro d o wis k o . Sp ełn iamy w ten s p o s ó b n as ze zo b o wiązan ia z p ro g ramu wy b o rczeg o i mamy g o to wą o d p o wied ź d la ty ch , k tó rzy twierd zą, że wleczemy s ię w o g o n ie Eu ro p y . – Dla p o d k reś len ia s wo ich s łó w p o s tu k ała d łu g o p is em w p o d k ład k ę leżącą p rzed n ią n a s to le, zd rad zając s wo je p o d en erwo wan ie. Urq u h art b y ł w wy jątk o wo k waś n y m h u mo rze. – Czy b y ła p an i k ied y ś w Bu rto n -o n -Tren t, p an i min is ter? – Przez d wa d n i, k ied y miałam s zes n aś cie lat, n a s y mp o zju m d la licealis tó w. – Bły s n ęła ciemn y mi o czami. Nie p o zwo li mu trak to wać s ię z g ó ry . – Od tamtej p o ry n iewiele s ię zmien iło . Wciąż ma p ięć b ro waró w i fab ry k ę marmite’u . W u p aln y letn i d zień n a g łó wn ej u licy mo że b y ć n ie d o wy trzy man ia. – Właś n ie o to ch o d zi, p an ie p remierze. J eś li n ie zmu s imy ich d o p o s p rzątan ia i p rzes trzeg an ia p rzep is ó w, s ami n ie k iwn ą p alcem. – Ale całe mias to ży je z p iwa i marmite’u . Ws zy s tk o s ię n a ty m o p iera, ich miejs ca p racy , g o s p o d ark a, ś n iad an ie i p o d wieczo rek , jak s ąd zę. I n ie mu s zę ch y b a p an i p rzy p o min ać, że p iwo warzy n ależą d o n ajwiern iejs zy ch k o rp o racy jn y ch s tro n n ik ó w p artii. M in is ter ś ro d o wis k a u ś wiad o miła s o b ie, że d wó m jej k o leg o m, s ied zący m p o o b u jej b o k ach , ch o ciaż n ad al p o zo s tali w ty ch s amy ch fo telach o b ity ch b o rd o wą s k ó rą, w jak iś s p o s ó b u d ało s ię o d n iej o d s u n ąć, jak b y s ię b ali, że o b erwą ry k o s zetem. – A p an i b y im zamk n ęła b ro wary . Wy mazała całe mias to z map y . M ó j Bo że, n awet Gö rin g o wi s ię to n ie u d ało . – To eu ro p ejs k a d y rek ty wa, k tó rą jes teś my zo b o wiązan i… – A ile mias t zamk n ą ci zatracen i Fran cu zi? W s ierp n iu cały Pary ż cu ch n ie, k ied y p o zio m wo d y o p ad a. Nic d ziwn eg o , że ws zy s cy u ciek ają n ad mo rze i zo s tawiają mias to n a p as twę tu ry s tó w. – To ws p ó ln a d ecy zja, wy p raco wan a p o d o k ład n y ch an alizach w Bru k s eli. Nas za p rzy s zło ś ć wiąże s ię z Eu ro p ą i jej… Pro s zę, zn ó w wjech ała w tę s wo ją jed n o k ieru n k o wą u licę, i to p o d p rąd . – Piep rzy ć Bru k s elę. – Nie mó g ł d łu żej p o ws trzy mać p o g ard y , ale n ie p o d n ió s ł
g ło s u , ab y n ik o mu s ię n ie wy d awało , że s tracił p an o wan ie n ad s o b ą. – Stała s ię jed n y m wielk im b iu ro k raty czn y m b u rd elem, g d zie cała k o n ty n en taln a Eu ro p a p rzy jeżd ża d y mać s ię n awzajem za ty le fo rs y , ile ty lk o s ię d a. Bo llin g b ro k e s tu k ał k n y k ciami w s tó ł n a zn ak ap ro b aty , d emo n s tru jąc, czy im jes t len n ik iem. In d y js k a k n ajp a u rato wan a. – Gd y b y s p ęd ził p an tam ty le czas u co ja, p an ie p remierze, zd awałb y p an s o b ie s p rawę, jak … – p o s zu k ała o d p o wied n ieg o s ło wa, zas tan o wiła s ię, ro zważy ła k o n s ek wen cje i p o s zła n a k o mp ro mis – … p rzes ad zo n y jes t ten o p is . – Pewn eg o d n ia, i to ju ż n ieb awem, o b iecała s o b ie, p rzes tan ie u k ry wać, jak b ard zo zd ecy d o wan e ma p o g ląd y . Nie p o zwo li s ię wy k as tro wać jak więk s zo ś ć mężczy zn s ied zący ch p rzy ty m s to le. By ła jed y n ą k o b ietą, Urq u h art n ie o ś mieli s ię jej wy lać. Prawd a? – Ta d y rek ty wa d o ty czy fab ry k ch emiczn y ch , rafin erii i… – I targ ó w ry b n y ch , i k wiaciarn i! Pan i min is ter, b ęd ę wy rażał s ię jas n o . Nie p o zwo lę p rzep ch n ąć tak ich eu ro n o n s en s ó w za mo imi p lecami. – Pan ie p remierze, ws zy s tk ie s zczeg ó ły zn alazły s ię w o b s zern y m d o k u men cie wy rażający m s tan o wis k o n eg o cjacy jn e, k tó ry p rzed s tawiłam p an u d wa ty g o d n ie p rzed ty m, jak Rad a M in is tró w w Bru k s eli zatwierd ziła d y rek ty wę. Nie b ard zo wiem, co jes zcze mo g ło b y ć p o trzeb n e. – In s ty n k t. Po lity czn y in s ty n k t – o d p arł Urq u h art, ale u zn ał, że p o ra s ię wy co fać i p rzejś ć d alej. – Nie mo żn a o d e mn ie o czek iwać, że wy łap ię k ażd y n ajd ro b n iejs zy s zczeg ó ł zag rzeb an y g d zieś w jak imś d o k u men cie s trateg iczn y m – zarip o s to wał, lecz zep s u ł efek t, s zu k ając p o o mack u o k u laró w d o czy tan ia, ab y mó c o d cy fro wać n as tęp n y p u n k t o b rad . Co p o p ch n ęło M ak ep eace’a d o włączen ia s ię d o p o ty czk i, n awet jemu s amemu tru d n o b y ło s twierd zić. In terwen io wan ie leżało w jeg o n atu rze. By ł p rzy jacielem An n ity , a tak że zag o rzały m zwo len n ik iem Un ii, więc n ie p o d o b ały mu s ię arg u men ty i zach o wan ie Urq u h arta. M o że czu ł, że s k o ro zajmu je jed n o z czterech n ajwy żs zy ch ran g ą s tan o wis k w rząd zie, ma n a ty le s iln ą p o zy cję, b y załag o d zić k o n flik t, ro zład o wać atmo s ferę, lać o liwę n a wzb u rzo n e mo rze. – Pro s zę s ię n ie martwić, p an ie p remierze – rzu cił żarto b liwy m to n em, k ied y Urq u h art p o p rawiał o k u lary . – Od d zis iaj ws zy s tk ie rząd o we d o k u men ty k ażemy d ru k o wać z p o d wó jn y m o d s tęp em. Oliwa wy b u ch ła. Zab rzmiało to tak , jak b y M ak ep eace o s k arżał Urq u h arta o – co właś ciwie? Że jes t za s tary ? Zb y t zn ied o łężn iały , b y p o d o łać? Że jeg o czas mija? Urq u h art, k tó reg o p o czu cie h u mo ru zawio d ło n a całej lin ii, zb y t wy raźn ie s ły s zał
w ty m ech o żąd ań zmian . Ws tał z tak g wałto wn ą zło ś cią, że jeg o fo tel o d jech ał d o ty łu p o d y wan ie. – Nie łu d ź s ię, że jed en s o n d aż d aje ci s p ecjaln e p rzy wileje – wy ced ził. Po wiało ch ło d em, p o wietrze n ag le wy jątk o wo s ię ro zrzed ziło . M ak ep eace miał tru d n o ś ci z o d d y ch an iem. Scen a w s ali p o s ied zeń zas ty g ła w ży wy o b raz g łęb o k iej u razy , k tó ry zd awał s ię trwać ty le, co k ilk a d łu g ich p o lity czn y ch k arier i p rzez cały ten czas n ab ierał wy razis to ś ci. Po wo li M ak ep eace tak że ws tał. – Pan ie p remierze, p ro s zę mi wierzy ć, że n ie miałem zamiaru … Po zo s tali wy k o rzy s tali o k azję. Sk o ro p remier i jed en z n ajważn iejs zy ch min is tró w ws tali, mu s iało to o zn aczać k o n iec p o s ied zen ia, s zan s ę n a zak o ń czen ie tej n iezwy k le k ło p o tliwej s y tu acji. Zas zeleś ciły p ap iery i tak s zy b k o , jak ty lk o wy d awało s ię to eleg an ck ie, czło n k o wie rząd u wy s zli, n ie zamien iając z s o b ą an i s ło wa. Urq u h art b y ł zły . Na ży cie, n a Drab b le’a, Bu rk e i M ak ep eace’a, n a całą tę zg raję, ale p rzed e ws zy s tk im n a s ieb ie. Wś ró d „k o leg ó w z rząd u ” o b o wiązy wały p ewn e zas ad y , d o ty czące n awet ty ch , k tó ry m n a ramien iu , jak wy g ło d n iały jas trząb , s ied ziała amb icja. „Czcij k o leg ó w s wo ich , g d y zn ajd u ją s ię w zas ięg u two jeg o g ło s u ”. „Nie d aj s ię p rzy łap ać n a mó wien iu fałs zy weg o ś wiad ectwa p rzeciw k o led ze s wemu ”. „Nie p o żąd aj s ek retark i k o leg i s weg o an i s tan o wis k a jeg o (żo n a, w n iek tó ry ch p rzy p ad k ach , jes t d o p u s zczaln y m o b iek tem)”. „Pu b liczn ie zaws ze ży cz s wy m k o leg o m, b y ży li d łu g o i s zczęś liwie”. Urq u h art złamał te zas ad y . Stracił p an o wan ie n ad s o b ą i ty m s amy m k o n tro lę n ad s y tu acją. Po s u n ął s ię zn aczn ie d alej, n iż zamierzał, wy k azał k ary g o d n ą aro g an cję, ran ił d la s ameg o b ó lu , a n ie w jak imś celu . Wy rząd zając s zk o d ę in n y m, zas zk o d ził tak że s o b ie. Trzeb a b y ło to n ap rawić. Najp ierw jed n ak mu s iał s ię wy s ik ać. Id ąc p o ś p ies zn ie d o łazien k i p rzy s ali p o s ied zeń , k o ło rzeźb y Hen ry ’eg o M o o re’a, tak p o d ziwian ej p rzez M o rtimę, zo b aczy ł p o n u reg o M ak ep eace’a, k tó reg o p o cies zał jed en z k o leg ó w. Zwierzy n a Urq u h arto wi n ie u ciek ła i o to n ad arzała s ię o k azja, ab y o p atrzy ć ran y i wy jaś n ić żale n a o s o b n o ś ci. – To m! – zawo łał, mach ając d o min is tra, k tó ry z wy raźn ą n iech ęcią p o rzu cił to warzy s two k o leg i i ru s zy ł z u p o rem w s tro n ę s ali p o s ied zeń . – Pro s zę cię n a
s łó wk o , To m – p o wied ział Urq u h art ze zd awk o wy m, s y mb o liczn y m u ś miech em. – Ale n ajp ierw mu s zę s ię u d ać n a s tro n ę. Premier o d czu wał zn aczn y d y s k o mfo rt, całe to n ap ięcie i wy p ita ran o h erb ata d ały mu s ię we zn ak i. Zn ik n ął w to alecie, lecz M ak ep eace n ie p o s zed ł za n im, zo s tał i k ręcił s ię p rzed d rzwiami. Urq u h art miał raczej n ad zieję, że min is ter wejd zie, p rzed p is u arem n ie ma mo wy o ceremo n iale i zazn aczan iu au to ry tetu , więc jes t to id ealn e miejs ce d o ro zmó w n a b azie ró wn o ś ci, d o p o g ad an ia jak mężczy zn a z mężczy zn ą. Ale M ak ep eace n ig d y n ie b y ł n ap rawd ę czło n k iem k lu b u , zaws ze z d y s tan s em, trzy mał s ię z b o k u . Tak jak teraz, czaił s ię p rzed wejś ciem n iczy m u czn iak czek ający n a wezwan ie d o g ab in etu d y rek to ra, n iech g o s zlag . I n iech s zlag trafi to d rań s two . Urq u h art czu ł, że ro zs ad za mu p ęch erz, ale im b ard ziej s ię s tarał, z ty m więk s zy m u p o rem reag o wał jeg o o rg an izm. Zamias t o d p o wied zieć n a k ry ty czn ą, n ag lącą s y tu ację, jak b y s ię zaciął, o g ran iczając s ię d o s k ąp eg o p o k ap y wan ia. Czy ws zy s cy mężczy źn i w jeg o wiek u cierp ią tak ie p o n iżen ie? – zas tan awiał s ię. To jak iś ab s u rd – s zy b ciej, n a lito ś ć b o s k ą! – ale s zy b ciej s ię n ie d ało . Urq u h art z u wag ą o b ejrzał p o rcelan ę, n as tęp n ie s u fit, s k o n cen tro wał s ię, zak lął, zap is ał s o b ie w p amięci, żeb y s k o n s u lto wać s ię z lek arzem, lecz n ic n ie s k ło n iło jeg o o rg an izmu d o p o ś p iech u . Cies zy ł s ię, że jed n ak M ak ep eace d o n ieg o n ie d o łączy ł, b y łb y ś wiad k iem jeg o u p o k o rzen ia. Pro s tata. Do leg liwo ś ć s taru s zk a. Fizjo lo g iczn y mech an izm, k tó ry s tracił k o n tak t z wo lą. – To m, złap ię cię p ó źn iej – zawo łał p rzez d rzwi, wied ząc, że p ó źn iej b ęd zie za p ó źn o . Us ły s zał s zu ran ie k ro k ó w n a zewn ątrz. M ak ep eace wy co fał s ię b ez s ło wa, zab ierając z s o b ą u razę. Do g o d n y mo men t p rzep ad ł, o k azja wy mk n ęła s ię z rąk . Ko leg a zmien ił s ię mo że w p rzeciwn ik a, mo że w ś mierteln eg o wro g a. – Niech cię ch o lera, n o d awaj! – zak lął, ale n a p ró żn o . A k ied y wres zcie s k o ń czy ł, o d p iął s p in k i d o man k ietó w i zawin ął ręk awy , żeb y u my ć ręce, p rzy jrzał s ię s o b ie u ważn ie w lu s trze. Wewn ętrzn ie wciąż czu ł s ię trzy d zies to k ilk u letn im mężczy zn ą, lecz twarz s ię zmien iła, o b wis ła, p o k ry ła p rzeb arwien iami, wy p ło wiała jak zimo we n ieb o , g d y zn ik a z n ieg o s ło ń ce. Oczy b y ły b ard ziej p o d k rążo n e n iż n ieb ies k ie, k o ś ci czas zk i miejs cami zd awały s ię p rzeb ijać p rzez co raz cień s zą s k ó rę. Ry s y jeg o o jca. Tej b itwy n ig d y n ie mó g ł wy g rać. – Ws zy s tk ieg o n ajlep s zeg o z o k azji u ro d zin , Fran cis . ♦♦♦
Bo o za-Pitt n ie wah ał s ię an i ch wili. W wielu k wes tiach b y ł d ro b iazg o wy m, wręcz p ed an ty czn y m p lan is tą, k tó ry d zielił ws p ó łp raco wn ik ó w i zn ajo my ch n a tab ele lig o we o ró żn ej ran d ze, zas łu g u jące n a ró żn e s p o s o b y trak to wan ia. Pierws za lig a s k ład ała s ię z ty ch , k tó ry m u d ało s ię ws p iąć n a s am s zczy t s wo jej zawo d o wej lu b s p o łeczn ej g ó ry , alb o k tó rzy b y li teg o s zczy tu wy raźn ie b lis cy . Ci co ro k u o trzy my wali k artk ę n a Bo że Naro d zen ie, s p ers o n alizo wan y s y mb o liczn y d ro b iazg d la żo n y lu b p artn erk i (ab s o lu tn ie żad n y ch g ejó w), zap ro s zen ie n a p rzy n ajmn iej jed n ą ze s taran n ie p rzez n ieg o wy b ran y ch imp rez to warzy s k ich , i b y li o taczan i s p ecjaln ą aten cją, co zo s tało zap is an e w k o mp u terze jeg o o s o b is tej s ek retark i. Śmietan k a. Dla ty ch z d ru g iej lig i, k tó rzy n ad al b y li w trak cie p o k o n y wan ia n ieb ezp ieczn y ch g ó rs k ich zb o czy , n ie miał an i s y mb o liczn y ch d ro b iazg ó w, an i aten cji. Trzecia lig a s k ład ała s ię z mło d y ch lu d zi z p ers p ek ty wami, k tó rzy n a razie tren o wali n a p ag ó rk ach i d o s tawali ty lk o ś wiąteczn ą k artk ę n a zach ętę. Czwarta lig a, o b ejmu jąca więk s zo ś ć lu d zk o ś ci, k tó ra n ig d y n ie zn alazła s ię w ru b ry k ach p lo tk ars k ich i zad o walała s ię w ży ciu p o p ro s tu wy g o d n y m s ied zen iem i p o d ziwian iem wid o k u , d la Geo ffrey a n ie is tn iała. An n ita Bu rk e n ależała o czy wiś cie d o p ierws zej lig i, ale właś n ie n ap o tk ała k amien n ą lawin ę, k tó ra p rawd o p o d o b n ie zrzu ci ją d o czwartej. Do p ó k i jed n ak n ie wy ląd o wała n a d n ie wąwo zu , wciąż miała p ewn ą warto ś ć. Stała teraz z b o k u w wy ło żo n y m czarn o -b iały mi p ły tk ami h o lu wejś cio wy m Do wn in g Street n u mer 1 0 , u s iłu jąc s ię u s p o k o ić i p rzy g o to wać d u ch o wo n a k o n fro n tację ze ś wiatem zewn ętrzn y m, k ied y Geo ffrey ch wy cił ją za ramię. – To b y ło o k ro p n e, An n ito . M u s is z b y ć s tras zn ie zła. Nie o d ezwała s ię, ale jej o czy mó wiły s ame za s ieb ie. – Trzeb a ci jak o ś p o p rawić n as tró j. M o że k o lacja d ziś wieczo rem? Ro zp o g o d ziła s ię n a to n ies p o d ziewan e ws p arcie. Sk in ęła g ło wą. – Od ezwę s ię. – Z ty m zap ewn ien iem zn ik n ął. J ak ieś k ameraln e miejs ce, s p rzy jające p lo tk o m, my ś lał – warto b ęd zie s zarp n ąć s ię n a b o k s w Wilto n s – g d zie mo żn a d o lać o liwy d o o g n ia zran io n y ch u czu ć i o d weto wy ch o s k arżeń , a w jeg o b iały m żarze wy k u ć n arzęd zia p o lity czn ej walk i, zd rad zo n e tajemn ice, p ry watn y wy wiad i zło ś liwo ś ci, k tó re wzmo cn ią jeg o i o s łab ią in n y ch . Bo ci, k tó rzy mieli zaraz zg in ąć, n a o g ó ł wo leli b y ć wies zan i w to warzy s twie. Ko lacja i p lo tk i, n ic więcej, mimo że An n ita mo że o k azać s ię b ezb ro n n a i u leg ła. M in ęło p o n ad p iętn aś cie lat, o d k ąd s p ęd zili p o p o łu d n ie n a łó żk o wy ch ig ras zk ach w h o telu w Felix s to we, zamias t w ratu s zu n a d ru g im d n iu k o n g res u mło d zieżó wk i
p artii i d eb acie o g ło d zie w Trzecim Świecie. Dla o b o jg a b y ło to b ard zo ży we ws p o mn ien ie, p o d o b n ie jak d la zas k o czo n ej p o k o jó wk i, ale jed y n ie ws p o mn ien iem p o win n o p o zo s tać. Teraz ch o d ziło o in teres y . Po za ty m, p o my ś lał Geo ffrey , n ek ro filia k o mp lik u je n ag łó wk i.
Rozdział 9 Zau fam mu , k ied y b ęd ę trzy mał w ręk u jeg o p ro ch y .
M ieś ciła s ię w jed n ej z b o czn y ch u liczek Is lin g to n , w miejs cu , g d zie ś ró d mieś cie zaczy n a u s tęp o wać ro zleg ły m p o łacio m p ó łn o cn eg o Lo n d y n u , n ied alek o p rzęs eł mo s tu k o lejo weg o , u g in ający ch s ię i jęczący ch p o d ciężarem zatło czo n y ch p o ciąg ó w p o d miejs k ich , k tó re zaczy n ały tu s wo ją p o d ró ż wzd łu ż ws ch o d n ieg o wy b rzeża. W d zień u lica ro iła s ię o d s amo ch o d ó w, k ip iała o d zg iełk u s p rzeczek i p rzek o marzań d o b ieg ający ch z targ o wis k a, ale n o cą, s łab o o ś wietlo n a, mo g ła u ch o d zić za wy jętą ży wcem ze s tro n p o wieś ci Dick en s a, s zczeg ó ln ie p o d czas mżawk i. Głęb o k ie cien ie i ciemn e zau łk i s p rawiały , że lu d zie n iech ętn ie zap u s zczali s ię w te s tro n y , ch y b a że mieli jak iś in teres . A n a tej u licy , jeś li ro b iło s ię in teres y p o zmierzch u , to n ajp rawd o p o d o b n iej z Ev an g h elo s em Pas s o lid es em. J eg o maleń k a res tau racja k ry ła s ię za g ru b y mi, zaciąg n ięty mi k o tarami o raz wis zącą w b ru d n y m o k n ie tab liczk ą, o b wies zczającą g ło ś n o i n ieży czliwie, że lo k al jes t zamk n ięty . Nie b y ło żad n eg o men u an i ciep łeg o o ś wietlen ia. Kn ajp a wy g ląd ała tak , jak b y o d wielu mies ięcy n ik t tu n ie zag ląd ał, ty lk o p ró g b y ł p o rząd n ie wy s zo ro wan y , ale n iewielu z p o ś p ies zn ie p rzemy k ający ch tęd y p rzech o d n ió w b y to zau waży ło . „Van g elis ”, jak g o n azy wan o , b y ł lo k alem n ierzu cający m s ię w o czy , o co zres ztą ch o d ziło . Ws tęp mieli tu ty lk o zn ajo mi lu b o s o b y p rzez n ich rek o men d o wan e, a ju ż n a p ewn o n ik t, k to w ty m czy in n y m ży ciu mó g ł b y ć p rzed s tawicielem lo k aln y ch wład z alb o Urzęd u Celn eg o . Dla tak ich lu d zi „Van g elis ” p o zo s tawał n a zaws ze zamk n ięty , p o d o b n ie jak jeg o k s ięg i. Dzięk i temu wo k ó ł p ięciu s to lik ó w p rzy k ry ty ch s p ło wiały mi o b ru s ami, z p ap iero wy mi s erwetk ami we wzó r g ałązek o s tro k rzewu , p o zo s tały ch z jak iejś d awn ej Gwiazd k i, p an o wała k ameraln a, n iemal k o n s p iracy jn a atmo s fera. M aria Pas s o lid es , n au czy cielk a z p o d s tawó wk i, p atrzy ła, jak jej o jciec, g reck i Cy p ry jczy k p o s ześ ćd zies iątce, p o k u ś ty k ał z p o wro tem d o mik ro s k o p ijn ej o twartej k u ch n i, g d zie s ęk aty mi p alcami, n ie żału jąc ś wieżeg o s o k u z cy try n y , zmien iał n ab y te ran o n a targ u p ro d u k ty w d an ia ze ś wieżeg o k rab a, jag n ięcin y , p ro s iąt, s erc
k arczo ch ó w i p rzep ió rczy ch jaj. M aleń k a tawern a b y ła d la Pas s o lid es a n ie ty le firmą, ile p o częś ci h o b b y , p o częś ci k ry jó wk ą, a M aria wied ziała, że o jciec ch ce teraz p o zo s tać w u k ry ciu b ard ziej n iż k ied y k o lwiek . Niewielk ie p o mies zczen ie b y ło wy p ełn io n e aż d o g ran ic ch ao s u s taro ciami, p amiątk ami p o d awn y ch ś cian ie wis iała ry b ack a s ieć, a n a n iej fo to g rafie z au to g rafami g reck ich z k tó ry ch więk s zo ś ci n ie b y ło ju ż w s zereg ach s ław, an i n awet wś ró d zag raco n y ch p ó łk ach talarze o zd o b io n e s cen ami p rzed s tawiający mi
czas ach . Na celeb ry tó w, ży wy ch . Na tro jań s k ich
my ś liwy ch walczy ły o p an o wan ie z g ip s o wy mi Afro d y tami o raz b atalio n em n ajró żn iejs zy ch k ielis zk ó w i s zk lan ek . Na d rzwiach p rzy b ito p o o b ijan y h ełm armii b ry ty js k iej. Wo js k o wy ch p amiątek b y ło tu w b ró d – telefo n p o lo wy , lo rn etk a o d rap an a p rawie d o g o łeg o metalu , wy s trzęp io n y i mo cn o s p ło wiały b łęk itn y materiał g reck iej flag i. Nawet tró jk o lo ro wy s ztan d ar Rep u b lik i Irlan d ii. W h o n o ro wy m miejs cu n a g łó wn ej ś cian ie wis iał p ry mity wn ie n amalo wan y p o rtret Win s to n a Ch u rch illa, ze s terczący m wy zy wająco z u s t cy g arem i p alcami u n ies io n y mi w g eś cie zwy cięs twa. Po d s p o d em n a b iałej k artce n ag ry zmo lo n o s ło wa, k tó re w s ercach Grek ó w u czy n iły g o p o etą ró wn y m By ro n o wi: „Uważam to za n atu raln e, że n aró d Cy p ry jczy k ó w, b ęd ący ch z p o ch o d zen ia Grek ami, p o s trzeg a p rzy łączen ie s ię d o s wo jej, jak mo żn a ją n azwać, o jczy zn y jak o id eał, k tó ry n ależy s zczerze, g o rąco i żarliwie p o d zielać… ”. Nie b y ł to jed y n y p o rtret n a tej ś cian ie. Ob o k s tała fo to g rafia mło d eg o mężczy zn y w k o s zu li z ro zp ięty m k o łn ierzy k iem, p atrząceg o p ro s to w o b iek ty w, ze s k rzy wio n y mi warg ami, n a tle ch ro p o wateg o mu ru . Nie b y ła p o d p is an a, b o M ich alis Karao lis n ie p o trzeb o wał p o d p is u . Zd o ln y ch ło p ak ze ws i, wy k s ztałco n y w En g lis h Sch o o l. M ło d y u rzęd n ik s k arb ó wk i w k o lo n ialn ej ad min is tracji, k tó ry zo s tał b o jo wn ik iem EOKA. Os tatn ie zd jęcie, zro b io n e w więzien iu w Nik o zji d zień p rzed ty m, jak Bry ty jczy cy g o p o wies ili. „Van g elis ”. Od k ąd k ilk a lat temu p o ch o wał żo n ę, Ev an g h elo s Pas s o lid es co raz b ard ziej p o g rążał s ię w p rzes zło ś ci. Po p o n u ry ch d n iach n as tęp o wały d łu g ie n o ce s n u cia ws p o mn ień p rzy ś wiecach ze s tary mi to warzy s zami, k tó rzy zn ali jeg o h is to rię, i mło d y mi, k tó rzy mieli o ch o tę s łu ch ać, ch o ciaż liczb a i jed n y ch , i d ru g ich k u rczy ła s ię wraz z u p ły wem k o lejn y ch mies ięcy . Zatrzas n ął s ię w k ap s u le czas u , g o rzk ie ws p o mn ien ia s k ręcały zaró wn o jeg o d u s zę, jak i ciało . By ł teraz zg arb io n y , a b ó l w p as k u d n ie złaman ej k ied y ś n o d ze, p rzez k tó rą k u lał całe d o ro s łe ży cie, zaczął mu
wy raźn ie b ard ziej d o k u czać. M arii wy d awało s ię, że o jciec g aś n ie w o czach , jak b y k was zżerał g o o d ś ro d k a. Wieś ci o p o k o ju , k tó ry miał zap an o wać n a jeg o wy s p ie, ty lk o p o g o rs zy ły s p rawę. – To n ie mó j p o k ó j – mru k n ął ze s wo im s iln y m ak cen tem. Walczy ł o zjed n o czen ie, Enosis, o p o łączen ie ws zy s tk ich Grek ó w z o jczy zn ą – jed en języ k , jed n a relig ia, jed en rząd , n ieważn e jak n iek o mp eten tn y i s k o ru mp o wan y , b y leb y to b y ł n as z rząd . Ry zy k o wał ży ciem, b y d o teg o d o p ro wad zić, aż d o d n ia, k ied y p o u p ad k u z g ó rs k ieg o zb o cza z trzy d zies to fu n to wy m mo źd zierzem p rzy wiązan y m d o p lecó w złaman e k o ś ci p rzeb iły g o leń , a s taw k o lan o wy zo s tał u n ieru ch o mio n y n a zaws ze. J eg o n azwis k o fig u ro wało n a liś cie p o s zu k iwan y ch p rzez Bry ty jczy k ó w, więc n a leczen ie w s zp italu n ie b y ło s zan s . M iał s zczęś cie, że w o g ó le u rato wał n o g ę, w tak im czy in n y m s tan ie. Up ad ek złamał mu tak że d u ch a, zo s tawił ży cie u to p io n e w żalu , w s amo o s k arżen iach , że o n razem z tą p o k ieres zo wan ą k o ń czy n ą zawió d ł s wo ich lu d zi, że n ie d o ś ć s ię s tarał. A teraz mieli n a zaws ze p o d zielić jeg o u k o ch an ą wy s p ę, o d d ać p o ło wę Tu rk o m, i jak o ś czu ł, że to ws zy s tk o jeg o win a. M u s iała mu zn aleźć jak ąś o d s k o czn ię o d ty ch wy rzu tó w s u mien ia, jak iś s p o s ó b u k ieru n k o wan ia tej p as ji, alb o s ied zieć i p atrzeć, jak jej o jciec g aś n ie w o czach . – Kied y wy jd zies z za mąż? – zaczął zn o wu zrzęd zić, p rzech o d ząc k o ło n iej z talerzem mary n o wan ej ry b y ch wiejn y m, p rzes ad n ie ro zk o ły s an y m k ro k iem mary n arza. – Ro d zin a n ic d la cieb ie n ie zn aczy ? Ro d zin a, jeg o s tały refren , d u mn eg o cy p ry js k ieg o o jca s k u p io n eg o n a s wo im jed y n y m d zieck u . Z mlek iem matk i wy s s ała o p o wieś ci o g ó rach i wio s ce, o mis ty czn y ch p o czątk ach i s zep czący ch las ach , o n amiętn o ś ciach , s zaleń s twach i d zieln y ch p rzo d k ach – n ic d ziwn eg o , że n ig d y n ie zn alazła mężczy zn y , k tó ry mó g łb y s ię z ty m ró wn ać. Pis an e jej b y ło ży cie ro zś wietlo n e b las k iem leg en d y , a p o u licach p ó łn o cn eg o Lo n d y n u leg en d ch o d ziło n iewiele, n awet d la tak iej ciemn o o k iej i ciemn o wło s ej p ięk n o ś ci jak o n a. Ro d zin a. Kied y u g ry zła k awałek ch ło d n ej s u ro wej rzep y i p o czu ła s mak s o li, k tó rą warzy wo b y ło p o s y p an e, w g ło wie zaczął jej s ię wy k lu wać p ewien p o my s ł. – Baba… – Wy ciąg n ęła ręk ę i d o tk n ęła jeg o s zo rs tk iej d ło n i. – Us iąd ź n a ch wilę. Po ro zmawiajmy . Bu rk n ął co ś p o d n o s em, ale wy tarł ręce w fartu ch i zro b ił to , o co p ro s iła. – Wies z, że u wielb iam two je h is to rie o d awn y ch czas ach , o ty m, jak s ię ży ło w wio s ce, o p o wieś ci, k tó re two ja matk a s n u ła zimą p rzy k o min k u , g d y s y p ał g ęs ty ś n ieg i zamarzała s tu d n ia. M o że b y ś my je s p is ali, te two je ws p o mn ien ia. O two jej
ro d zin ie. Dla mo jej ro d zin y , k ied y ju ż b ęd ę ją miała. – Uś miech n ęła s ię. – J a n ib y mam p is ać? – b u rk n ął z n ies mak iem. – Nie, mó wić. I ws p o min ać. J a zajmę s ię res ztą. Wy o b raź s o b ie, jak b y to b y ło , g d y b y ś mó g ł p rzeczy tać h is to rię Papou, two jeg o d ziad k a, a n awet jeg o d ziad k a. Dawn eg o s ty lu ży cia w g ó rach p rawie ju ż n ie ma, mo że mo je włas n e d zieci n ie b ęd ą mo g ły g o d o ś wiad czy ć, ale ch cę, żeb y mo g ły je p o zn ać. Wied zieć, jak to b y ło . J ak ty ży łeś . Zmars zczy ł b rwi, lecz n a razie n ie wy raził s p rzeciwu . – Będ zie fajn ie, Baba. Ty i ja. W lecie, k ied y w s zk o le b ęd ą wak acje. M ielib y ś my p retek s t, żeb y jes zcze raz tam p o jech ać. Od lat n ie b y liś my . Ciek awe, czy ta s tara s zo p a, k tó rą zb u d o wał twó j o jciec, jes zcze s to i za d o mem i czy ro ś n ie win o ro ś l p o s ad zo n a p rzez two ją matk ę. I czy n ap rawili to o k n o w k o ś ciele, k tó re zb iliś cie z b raćmi. – Śmiała s ię, tak jak ś miali s ię k ied y ś razem, p rzed ś miercią jej matk i. Ojciec zap atrzy ł s ię w d al n ieo b ecn y m wzro k iem, a M arii wy d ało s ię, że d o s trzeg a w jeg o o czach b ły s k żaru o ży wająceg o w p o p iele. – M o g lib y ś my o d wied zić s tare ro d zin n e g ro b y – s zep n ął. – Sp rawd zić, czy wciąż s ą o d p o wied n io zad b an e. I o d p rawić eg zo rcy zmy , wy p ęd zić k ilk a d u ch ó w, p o my ś lała. Sp is u jąc to ws zy s tk o , o czy s zczając s ię z win y , wp u s zczając ś wiatło i u waln iając d emo n y , k tó re u k ry wał w ś ro d k u . Po ciąg n ął n o s em, jak b y ju ż p o czu ł zap ach p in ii. – Ch y b a n ic b y to n ie zas zk o d ziło . – By ła to jeg o p ierws za o d mies ięcy wy p o wied ź ch o ć tro ch ę p rzy p o min ająca en tu zjazm.
Rozdział 10 Nie wid zę s en s u w k o mp ro mis ie. To jak b y p ro p o n o wać s k o k w p rzep aś ć jak o lek ars two n a lęk wy s o k o ś ci.
M o rtima s traciła n ad zieję, że u d a jej s ię s p rawd zić mak ijaż w mig o tliwy m ś wietle mijan y ch latarn i, k ied y s amo ch ó d s u n ął Bird cag e Walk . – To jak ieg o ty p u k o b ietą jes t Claire Carls en ? – zap y tała, zatrzas k u jąc p u d ern iczk ę. – J es t in n a. – Urq u h art zas tan o wił s ię p rzez ch wilę. – Po s ło wie d y s cy p lin ato rzy za n ią n ie p rzep ad ają – s twierd ził, jak b y s am n ie miał o k reś lo n ej o p in ii. – Bru źd zi? – Nie. Ch y b a raczej p an o wie ab s o lwen ci elitarn y ch s zk ó ł mają p ro b lem z zas zu flad k o wan iem k o b iety , k tó ra jes t n iezależn a, jeźd zi s p o rto wy m merced es em za p ięćd zies iąt ty s ięcy fu n tó w i n ie ch ce g rać wed łu g ich zas ad . Po d o b n o ma też o s try języ k . – Co to b ie jak o b y łemu rzeczn ik o wi d y s cy p lin y b y s ię n ie s p o d o b ało . Dlaczeg o w tak im razie jed ziemy d o n iej n a k o lację? – Bo jes t wy trwała, jej zap ro s zen ie ciąg le ws k ak iwało n a p o czątek lis ty . Bo jes t in n a. – Wy g ląd a n a to , że jed n ak ci s ię p o d o b a, Fran cis – d rąży ła p rzek o rn ie, co raz b ard ziej zaciek awio n a. – By ć mo że. J ak o rzeczn ik d y s cy p lin y n ie miałem n ic p rzeciwk o cy mb ało m i n iero b o m, ale p remier p o trzeb u je n ieco więk s zeg o zró żn ico wan ia, in n ej p ers p ek ty wy . Och , a czy ws p o min ałem, że n ie ma jes zcze czterd zies tk i i jes t n iezwy k le atrak cy jn a? – Od wzajemn ił p rzek o rę. – Ch ces z jej zap ro p o n o wać jak ieś s tan o wis k o ? – Nie wiem. Właś n ie d lateg o tam d zis iaj jed ziemy , żeb y czeg o ś więcej s ię o n iej d o wied zieć. Przy d alib y mi s ię jacy ś n o wi czło n k o wie zało g i. – Ale żeb y zro b ić miejs ce n a tratwie ratu n k o wej, p arę s tary ch wy g mu s is z
wy rzu cić za b u rtę. Są jacy ś o ch o tn icy ? – Z ch ęcią wy ch ło s tałb y m teg o ch o lern eg o id io tę Drab b le’a n a o czach całej flo ty . A An n ita Bu rk e wręcz u ro d ziła s ię p o to , żeb y ją rzu cić ry b o m n a p o żarcie. – M y ś lałam, że jes t lo jaln a. – J ak n as z lab rad o r. – Po s u ń s ię d alej, Fran cis . Zn aczn ie d alej. Niech zn ó w zap an u je. – Co ? – Strach . Ro zlen iwili s ię i ro zty li p rzez te o s tatn ie mies iące, twó j s u k ces zb y tn io im ws zy s tk o u łatwił. Zn aleźli czas , żeb y marzy ć o b u n cie. – M ijali p ałac Bu ck in g h am z p o d ś wietlo n y m k ró lews k im s ztan d arem, ło p o czący m d u mn ie n a wietrze. – Nawet k ró l n ie mo że b y ć b ezp ieczn y n a tro n ie. Przez ch wilę zato p ili s ię we ws p o mn ien iach . – Przy p o mn ij im s mak s trach u , b at d y s cy p lin y . Sp raw, żeb y n ie mo g li s p ać w n o cy , my ś ląc o two ich p rag n ien iach , n ie o włas n y ch . – W jej ręk u zn ó w p o jawiła s ię p u d ern iczk a, zb liżali s ię d o celu . – J u ż d awn o n ie mieliś my d o b reg o p rzeciąg an ia p o d k ilem. A wies z, jak te rek in y z b ru k o wcó w je u wielb iają. – Przy to b ie, mo ja miła, ży cie wy d aje s ię p ełn e n ieo g ran iczo n y ch mo żliwo ś ci. Od wró ciła s ię w p ó łmro k u twarzą d o n ieg o . – Nie p o zwo lę, żeb y ś s tał s ię jak M arg aret Th atch er, p o ciąg n ięty n a d n o p rzez włas n ą zało g ę. Fran cis , jes teś n a to zb y t wielk i. – I b ęd ą mi s tawiać p o mn ik i… Zn ó w s p o jrzała w lu s terk o . – Uk arz więc p arę o s ó b d la p rzy k ład u , weź k ilk u n o wy ch zało g an tó w n a p o k ład . Alb o zaczn ij terap ię h o rmo n aln ą, tak jak ja. ♦♦♦ Drzwi k remo weg o , p o k ry teg o s tiu k iem d o mu s to jąceg o w ś ro d k u d zieln icy Belg rav ia zo s tały o twarte ws p ó ln y m wy s iłk iem d wó ch wy s zo ro wan y ch i wy s zczo tk o wan y ch d ziewczy n ek w cias n o zawiązan y ch s zlafro k ach . – Do b ry wieczó r, p an i Urq u h art, p an ie Urq u h art – p o wied ziała s tars za, p o d ając im ręk ę. – J es tem Ab b y , a to jes t Dian a. – J a mam p rawie s ied em lat, a Ab b y d ziewięć – d o rzu ciła Dian a, s ep len iąc p rzez s zp arę, w k tó rej wk ró tce miały p o jawić s ię d wa n o we zęb y . – A to jes t Tan g le – o zn ajmiła, wy ciąg ając zza p lecó w p u ch ateg o i b ard zo łaciateg o p lu s zo weg o p s a. –
M a ju ż p rawie trzy lata i zu p ełn ie… – Wy s tarczy , d ziewczy n k i. – Claire s tała za có rk ami i p ro mien iała d u mą. – Przy witały ś cie s ię, a teraz p o ra s ię żeg n ać. Do łó żek . Po d n ió s ł s ię s tereo fo n iczn y ry k p ro tes tu . – M ig iem. Alb o p rzez ty d zień n ie b ęd zie ry żo wy ch ch ru p ek . Wid ząc, że ich s p rzeciw zo s tał s tłu mio n y meto d ą ro d ziciels k ieg o zas tras zan ia, d ziewczy n k i, s zelmo ws k o ch ich o cząc, zaczęły ws p in ać s ię p o s ch o d ach n a g ó rę. – Po ło ży łam wam ś wieże u b ran ia d o s zk o ły n a ran o . Ko n ieczn ie je ju tro załó żcie – zawo łała za n imi matk a, p o czy m zwró ciła s ię d o g o ś ci. – Przep ras zam, n ajp ierw o b o wiązk i, a p o tem p rzy jemn o ś ć. Witaj, Fran cis . I p an i, p an i Urq u h art. – M o rtima. – Dzięk u ję. Głu p io s ię czu ję, zn ając two jeg o męża zn aczn ie lep iej n iż cieb ie. – Nie p rzejmu j s ię, n ie jes tem zazd ro s n a. M u s zę s ię n im d zielić z res ztą ś wiata. To n ieu n ik n io n e, że wś ró d tej res zty zn ajd zie s ię k ilk a atrak cy jn y ch mło d y ch k o b iet. – Och , d zięk u ję – wy mamro tała Claire, d o cen iając k o mp lemen t. W ś wietle ży ran d o la w h o lu wy d awała s ię lś n ić b las k iem, k tó reg o M o rtima jej zazd ro ś ciła i k tó ry , jak s ąd ziła, mo żn a zn aleźć ty lk o w p o łączen iu macierzy ń s twa ze s tro n ami „Vo g u e’a”. Czy Claire n ależała d o k o b iet, k tó re fo to g rafo wały s ię n ag o w zaawan s o wan ej ciąży , żeb y p o k azać s k u lo n y m, zg arb io n y m mas o m z b ó lem p lecó w i s iatk ami z s u p ermark etu Sain s b u ry ’s , jak to s ię p o win n o ro b ić? Claire p rzed s tawiła s wo jeg o męża, J o h an n is a, k tó ry d o tąd s tał o k ro k z ty łu . To b y ła imp reza jeg o żo n y , a p o za ty m s p rawiał wrażen ie s iln eg o fizy czn ie mężczy zn y , p rzy zwy czajo n eg o d o p rzy jmo wan ia ro zs ąd n eg o , wy ważo n eg o p o g ląd u n a ży cie. M iał ju ż zres ztą s wo je lata, wiek iem b y ł zn aczn ie b ard ziej zb liżo n y d o Urq u h arta n iż s wo jej żo n y i mó wił z wy raźn ie p o wo ln y m, ch o ć całk iem p rzy jemn y m ak cen tem, n o s zący m ś lad y jeg o s k an d y n aws k ieg o p o ch o d zen ia. Po s tu ra p an a Carls en a, o d k tó rej b iła p ewn o ś ć s ieb ie, ws k azy wała n a czło wiek a, k tó ry wie, czeg o ch ce i ju ż to zd o b y ł, n ato mias t Claire p rzejawiała mło d zień cze o ży wien ie k o b iety z amb icjami d o p iero czek ający mi n a s p ełn ien ie. Ko n tras ty . J ed n ak M o rtimie wy s tarczy ło k ilk a ch wil, b y s ię zo rien to wać, że Carls en o wie jak o ś d o s ieb ie p as u ją, ro zu mieją s ię, łączy ich b ard zo b lis k a relacja. M o że n ie wy s zła za n ieg o ty lk o d la p ien ięd zy . Claire zap ro wad ziła ich d o s alo n u o wy s o k im s u ficie i p as telo wy ch ś cian ach – id ealn y ch d o zap rezen to wan ia p rac ws p ó łczes n y ch eu ro p ejs k ich arty s tó w – w k tó ry m ju ż zeb rało s ię p o zo s tały ch o ś mio ro g o ś ci. Urq u h art zn ał ty lk o jed n ą z ty ch o s ó b , ale s ły s zał o ws zy s tk ich . Claire d o s tarczy ła mu wcześ n iej k ró tk ie
i lek k o p rześ miewcze ży cio ry s y k ażd eg o z b ies iad n ik ó w, z J o h an n is em włączn ie. Ws zy s tk o to b rzmiało w jej wy k o n an iu s wo b o d n ie i n iewy mu s zen ie, d o b rze d o b rała to warzy s two . Wś ró d zap ro s zo n y ch zn alazł s ię b ezceremo n ialn y p rzemy s ło wiec z Lan cas h ire, k tó ry d o k o n ał cu d ó w ze zlik wid o wan y mi zak ład ami włó k ien n iczy mi, d zięk i czemu jeg o żo n a p o ło wę ro k u mo g ła s p ęd zać n a Flo ry d zie, a d ru g ą p o ło wę n a wy ś cig ach k o n n y ch . Po za ty m – red ak to r n aczeln a „News n ig h t” wraz z mężem, imp o rterem win a, k tó ry zad b ał o p ły n n ą częś ć k o lacji, z d o d atk o wy m p iep rzy k iem w p o s taci p ełn y ch werwy o p o wieś ci o n ied awn ej wy p rawie d o win n ic w g ó rach Gru zji, g d zie p rzez trzy n o ce rezy d o wał w miejs co wy m ares zcie p o d zarzu tem p u b liczn eg o p ijań s twa, aż zg o d ził s ię k u p ić p artię win a o d b rata k o men d an ta p o licji. Win o o k azało s ię zn ak o mite. By ł jes zcze p ewien Irlan d czy k i jeg o amery k ań s k a k o ch an k a, two rzący p o zb awio n ą zah amo wań s p ó łk ę, k tó ra wy my ś liła n ajn o ws zy k ieru n ek w tak zwan ej lo g is ty ce p rawn ej. „Pro filo wan ie altern aty wn y ch s trateg ii p ro ces o wy ch ” – wy jaś n ił o n . „Prawn iczy k it; to u s tawian ie ś wiad k ó w i man ip u lo wan ie ławą p rzy s ięg ły ch ” – s twierd ziła o n a. No i Nu res . Urq u h art wied ział, że b ęd zie n a p rzy jęciu , zo s tał d o p is an y d o lis ty g o ś ci s to s u n k o wo p ó źn o , b o ak u rat p rzeb y wał w Lo n d y n ie p ry watn ie, n a leczen iu d en ty s ty czn y m. Ro d zin n a firma o wo co wa Nu res a o d z u s łu g p rzewo zo wy ch Carls en a. M in is ters two Sp raw wy raziło b y o b iek cje co d o tak ieg o s p o tk an ia p remiera Cy p ru b ez o b ecn o ś ci o d p o wied n ich u rzęd n ik ó w,
p o n ad d ek ad y k o rzy s tała Zag ran iczn y ch n o rmaln ie z p rezy d en tem tu reck ieg o ale Nu res n ie b y ł ju ż
międ zy n aro d o wy m p arias em. Po za ty m min is ters two n ie mo g ło p ro tes to wać, b o Urq u h art g o n ie zawiad o mił; czu lib y s ię zo b o wiązan i p ertrak to wać z Nik o zją, An k arą, Aten ami, Bru k s elą i p ó ł tu zin em in n y ch , p ro wad ząc n iek o ń czące s ię k o n s u ltacje i zawierając k o mp ro mis y , ab y n a p ewn o n ik t s ię n ie o b raził. Gd y b y zo s tali n a łas ce M SZ, ws zy s cy p o marlib y z g ło d u . Claire wcis n ęła Urq u h arto wi d o ręk i s ło d o wą wh is k y – Bru ich lad d ich , d o b rze s ię p rzy g o to wała – i p o p ch n ęła g o w k ieru n k u n aczeln ej „News n ig h t” i d ewelo p era. Żad n e z n ich n ie miało s ied zieć o b o k n ieg o p rzy s to le. – Gru p y n acis k u to d o p u s t b o ży – p ro tes to wał właś n ie Th res h er, d ewelo p er. – M am rację, p an ie Urq u h art? – Wy mó wił jeg o n azwis k o jak o „Uk u t”, w jeg o o ry g in aln ej s zk o ck iej fo rmie, zamias t mięk k ieg o p o łu d n io weg o „Urk h eart”, tak h o łu b io n eg o w BBC, k tó re czas em wy d awało s ię n iezd o ln e d o zro zu mien ia an i p rawid ło wej wy mo wy , an i p o lity k i. – Kied y ś ży ła tu cich a, ro zs ąd n a więk s zo ś ć, lu d zie, k tó rzy k o s ili s wo je trawn ik i i wy g ry wali wo jn y . Ale teraz n ajwy raźn iej k ażd y
n ależy d o tej czy in n ej mn iejs zo ś ci, g ło ś n o k rzy czy i k ład zie s ię n a d ro d ze, u s iłu jąc p rzes zk o d zić in n y m w n o rmaln y m ży ciu . Ek o lo d zy – Th res h er d o b itn ie wy mó wił k ażd ą s y lab ę, jak b y ch ciał jej u k ręcić łeb – rzu cą ten k raj n a k o lan a. – M amy p ewn e d zied zictwo , p rzecież ch y b a mu s imy g o b ro n ić? – o d p arła Wen d y , n aczeln a „News n ig h t”, o ch o czo ak cep tu jąc fak t, że zo s tała ch wilo wo o b s ad zo n a w ro li jed y n ej s p rawied liwej. – Ek o b ełk o t – rzu cił Urq u h art, s k wap liwie włączając s ię d o g ry . – Ws zęd zie g o p ełn o . Tak a o d ru ch o wa n o s talg ia za czas ami wid eł, d wu k ó łk i i k u cy k a. Dzies ięć lat temu u lice wielu p ó łn o cn y ch mias t b y ły wy lu d n io n e, a teraz two rzą s ię n a n ich k o rk i, k ied y lu d zie jeżd żą d o s k lep ó w. J es tem z ty ch k o rk ó w d u mn y . – M o g ę p an a zacy to wać, p an ie p remierze? – u ś miech n ęła s ię Wen d y . – Wątp ię. – Tu mas z co ś , co mo g łab y ś zacy to wać, lalk a, ale n ie ch ces z. – Th res h er wy raźn ie s ię ro zk ręcał. – M am zap lan o wan ą in wes ty cję w Wan d s wo rth , a w s amy m ś ro d k u teren u s to i s tare, ro zs y p u jące s ię k in o . An i z n ieg o p o ży tek , an i o zd o b a, właś ciwie s ię ro zp ad a, ale czy p o zwo lą mi je ro zeb rać? Pro tes tu jący twierd zą, że wo lą ro zwalające s ię k in o o d cen tru m h an d lo weg o warteg o wiele milio n ó w fu n tó w, k tó re zap ewn i n o we miejs ca p racy i ró żn e wy g o d y . Głu p ie g n o jk i n ie ch cą s ied zieć w k in ie i o g ląd ać filmó w, n ie, s k ąd , o n i ty lk o s ied zą n a u licy p rzed k in em, p is zą p ety cje i zmu s zają mn ie d o p o s tęp o wan ia w s p rawie u s talen ia waru n k ó w zab u d o wy , co b ęd zie s ię ciąg n ąć latami. To ro zb ó j d o k o n an y ręk ami k las y ś red n iej. – Nie w mo im d o mu , mam n ad zieję. – Claire wró ciła, żeb y zap ro s ić ich d o jad aln i. Kied y ru s zy li za n ią, Urq u h art zn alazł s ię s am n a s am z Th res h erem. – Co więc zamierza p an zro b ić, p an ie Th res h er? – Pewn ie zab io rę p ien iąd ze, wp łacę je d o jak ieg o ś k araib s k ieg o b an k u i k u p ię s o b ie o k u lary s ło n eczn e. – Wielk a s zk o d a. I s trata d la k raju . – Co w tak im razie zamierza z ty m zro b ić rząd , p an ie p remierze? – Pan ie Th res h er, d ziwię s ię, że czło wiek tak o b y ty w ś wiecie jak p an u waża, iż rząd jes t zd o ln y w jak ik o lwiek s p o s ó b p an u p o mó c. – Urq u h art miał w zwy czaju mó wić o s wo ich ws p ó łp raco wn ik ach to n em zmęczo n eg o ży ciem d y rek to ra s zk o ły s k o n fro n to wan eg o z n ieo d p o wied zialn y mi u czn iami zas łu g u jący mi n a lan ie. – No to zmy wam s ię n a Karaib y . – M o że jed n ak ro związan ie leży n ieco b liżej.
– J ak b lis k o ? – M o że w Brix to n ? – Zain teres o wał mn ie p an . – Zas tan awiałem s ię p o p ro s tu , d laczeg o , s k o ro p ro tes tu jący ch cą k in a, p an im g o n ie d a. – Ale to n ie o to to czy s ię g ra. Po za ty m i tak n ik t d o n ieg o n ie ch o d zi. – Ewid en tn ie p o k azu je p an n ie te filmy , co trzeb a. Co b y s ię p an a zd an iem d ziało , g d y b y n a p rzy k ład zaczął p an wy ś wietlać k u lto we filmy z mo cn y m etn iczn y m p o s mak iem? No wie p an , ras tafarian ie i d red y ? – M u s iałb y m ro zd awać b ilety . – Całe mn ó s two . Wś ró d czarn ej s p o łeczn o ś ci, jak s u g eru ję. – Bo że, zaczęlib y walić d rzwiami i o k n ami. Ale co b y to miało n a celu ? Urq u h art p o ciąg n ął ro zmó wcę za ręk aw, żeb y zatrzy mać g o n a ch wilę p rzy wejś ciu d o jad aln i, zn iży ł g ło s . – To , p an ie Th res h er, że p o czterech ty g o d n iach Bo b a M arley a i ju -ju n ie zd ziwiłb y m s ię, g d y b y d o b rzy mies zczan ie z Wan d s wo rth zmien ili zd an ie co d o p ań s k ieg o k in a. W rzeczy s amej, ży wię p o ważn e p o d ejrzen ia, że p rzy czo łg alib y s ię d o p an a n a czwo rak ach , b łag ając o s p ro wad zen ie b u ld o żeró w. – Su g es ty wn ie u n ió s ł b rew. – Żało s n a p rawd a o k las ie ś red n iej jes t tak a, że lib eralizm jak o ś p rzy g as a wraz z n ad ejś ciem zmro k u . Th res h ero wi o p ad ła s zczęk a. Zn ó w p o jawiła s ię p rzy n ich Claire, b y p rzy wo łać ich d o s to łu . – To p o rząd n y d o m, więc co k o lwiek tu we d wó ch k n u jecie, lep iej p rzes tań cie – p o leciła im żarto b liwy m to n em. – Bo n ie d o s tan iecie d es eru . – Ch y b a właś n ie d o s tałem p o rcy jk ę, k o ch an a. Wies z, twó j s zef to n ies amo wity czło wiek . – W g ło s ie Th res h era zawib ro wał rzad k i to n p o d ziwu . – Cies zę s ię, że s ię z s o b ą zg ad zacie. Czy żb y mo ja k o b ieca in tu icja wy czu wała p o k aźn y czek , k tó ry zo s tan ie wy p is an y d la cen trali p artii? – Po raz p ierws zy w ży ciu my ś lę, że mo g ę d ać s ię s k u s ić. Claire zajęła miejs ce u s zczy tu s to łu , mając p o jed n ej s tro n ie Urq u h arta, a p o d ru g iej Nu res a. – J es tem p o d wrażen iem, Fran cis . Od p ięciu lat p ró b u ję g o p rzek o n ać d o o twarcia p o rtfela, a to b ie u d ało s ię to w ciąg u p ięciu min u t. Sp rzed ałeś całą p artię, czy ty lk o k ilk a zas ad ?
– Przy p o mn iałem mu jed y n ie, że wś ró d o b y watels k ich k o rzen i p o lity k i mo żn a zn aleźć wiele ch was tó w. I trawy . – A n a b azarze d o b ić wielu targ ó w – d o d ał Nu res . – Tro ch ę to cy n iczn e jak n a k o g o ś , k to n ie jes t tu s łu żb o wo , M eh met – zau waży ła Claire. – By n ajmn iej. Bo p o co iś ć n a b azar, jeś li n ie ma s ię zamiaru d o b ijać targ u ? – u ś miech n ął s ię. – Żeb y p o o g ląd ać wy s tawy ? Z u zn an iem o mió tł ją wzro k iem, p rzy g ląd ając s ię s u b teln y m fałd o m jed wab iu – n ie p o trzeb o wała zb y t wielu o zd ó b – n ie wp atru jąc s ię jed n ak n a ty le d łu g o , b y ją u razić, p o czy m p o to czy ł s p o jrzen iem p o jad aln i, g d zie s ztu k a ws p ó łczes n a i mięk k ie p as tele u s tąp iły miejs ca wik to riań s k iej k las y ce wy ek s p o n o wan ej n a b ielo n ej d ęb o wej b o azerii. – Nie s p rawias z wrażen ia o s o b y , k tó ra s p ęd za ży cie z n o s em p rzy k lejo n y m d o wy s tawo wej s zy b y , Claire. – To p rawd a. Ale p rzy n ajmn iej p o zwala mi to z ręk ą n a s ercu zap ewn ić, że n ie mam n ajmn iejs zy ch amb icji s ięg n ięcia p o two je s tan o wis k o , Fran cis . – J ak to ? – zap y tał to n em s u g eru jący m, że n ie u wierzy w an i jed n o s ło wo . Z n ies mak iem zmars zczy ła n o s . – Za n ic n ie mo g łab y m mies zk ać n a Do wn in g Street. Za d alek o s tamtąd d o Harro d s a. Wieczó r b y ł n iezwy k le u d an y . Do p iero k ied y Urq u h art i jeg o żo n a s zy k o wali s ię d o wy jś cia, Nu res o d ciąg n ął g o na bok. – Ch ciałem p an u p o d zięk o wać, p an ie p remierze, za ws zy s tk o , co p an zro b ił, ab y p o mó c w zap ro wad zen iu p o k o ju n a mo jej wy s p ie. Ch cę, b y p an wied ział, że zaws ze b ęd ziemy p ań s k imi d łu żn ik ami. – Tak zu p ełn ie p ry watn ie, p an ie p rezy d en cie, mo g ę p o wied zieć, że b ard zo p o d ziwiałem p ań s k ą n ieu s tęp liwo ś ć. J ak o b aj s ię p rzek o n aliś my n a włas n ej s k ó rze, z Grek ami n ig d y n ie b y ło n ajłatwiej s ię d o g ad ać. Wie p an , że Ak ro p o l im s ię s y p ie, a ci n ad al d o mag ają s ię zwro tu M armu ró w Elg in a? Nieo p an o wan y wan d alizm. – Greccy Cy p ry jczy cy s ą in n i, o czy wiś cie. – Zg o d a. Ale b ałk ań s k a k rew n ie wo d a. A czas ami p rzes łan ia lo g ik ę. – J es t jes zcze ro p a.
– Słu ch am? – Wie p an , że o p u b lik o wan o rap o rt s ejs miczn y z b ad ań wó d p rzy b rzeżn y ch ? – Tak , ale n ie wy k ry to żad n ej ro p y , p rawd a? – Właś n ie. – Nu res u rwał, zawis ła międ zy n imi cis za. – Ale ch ciałem, b y p an wied ział, że g d y b y jak aś ro p a b y ła i zn alazła s ię p o d mo ją k o n tro lą, b ard zo b y m p rag n ął, ab y mo i b ry ty js cy p rzy jaciele p o mo g li n am ją wy d o b y wać. – Ty le p an mó wi o ro p ie, że b rzmi to tak , jak b y s p o d ziewał s ię p an jej o d k ry cia. Ale w rap o rcie n ic n ie b y ło . – In s ty n k t? – M am n ad zieję, że in s ty n k t p an a n ie my li, d la p an a d o b ra. J ed n ak w tak im razie d u żo b y zależało o d arb itrażu w s p rawie g ran ic. – Właś n ie. – A, ch y b a zaczy n am ro zu mieć. – M ó j in s ty n k t w tej s p rawie jes t b ard zo s iln y , p an ie Urq u h art. W s p rawie ro p y . Urq u h art wy raźn ie wid ział, że właś n ie s to i n a s amy m ś ro d k u b azaru . – Nie mo g ę in g ero wać, n awet g d y b y m ch ciał – o d p arł cich o . – Arb itraż to p ro ces s ąd o wy . Po za mo ją g es tią. – W zu p ełn o ś ci to ro zu miem. By łab y to jed n ak wielk a s zk o d a, g d y b y mó j in s ty n k t o k azał s ię s łu s zn y , ale arb itraż p o s zed ł n ie p o n as zej my ś li i Grecy o d d ali ws zy s tk ie p rawa d o wy d o b y cia s wo im d o b ry m p rzy jacio ło m Fran cu zo m. – Prawd ziwa trag ed ia. – Wielk ie b o g actwo zaró wn o d la p ań s k ieg o , jak i mo jeg o k raju … – Dlaczeg o Urq u h art czu ł, że Nu res tak n ap rawd ę miał n a my ś li „i d la p an a, i d la mn ie”? In s ty n k t, n ic in n eg o . – Wielk ie b o g actwo b y p rzep ad ło . A ja s traciłb y m n ajwięcej. Niech p an s o b ie wy o b razi, co b y s ię ze mn ą s tało , g d y b y mo i o b y watele o d k ry li, że lek k ą ręk ą o d d ałem fo rtu n ę w ro p ie? Przeciąg n ęlib y mn ie p o u licach Nik o zji. – W tak im razie mu s imy mieć n ad zieję, że lo s s ię d o p an a u ś miech n ie, a n a s ęd zió w s p ły n ie mąd ro ś ć. – M iałb y m wiele p o wo d ó w, b y b y ć n iezmiern ie wd zięczn y m, p an ie Urq u h art. Balan s o wali o s tro żn ie n a wąs k iej p ó łce n ad p rzep aś cią. J ed en zb y t s zy b k i lu b ag res y wn y ru ch i o b aj s p ad n ą – czy Urq u h art s p ró b u je u ciek ać, czy p o p ch n ie? Ro zmawiali s zep tem, d b ając o to , b y zach o wać zimn ą k rew, k ied y n ag le d o łączy ł d o n ich n o wy , p ewn y s ieb ie g ło s . – Wd zięczn o ś ć to rzad k i to war w p o lity ce, n ie s ąd zis z? – To b y ła M o rtima, k tó ra,
g d y u czy n iła zad o ś ć p o żeg n an io m, o d p ewn eg o czas u k ręciła s ię w p o b liżu . – Pręd zej d ałb y ś s ię ży wcem o b ed rzeć ze s k ó ry , n iż p o zwo lił Fran cu zo m p o ło ży ć n a czy mś łap ę. Ko n ieczn ie mu s is z zn aleźć s p o s ó b , żeb y p o mó c p an u Nu res o wi. – Będ ę trzy mał za n ieg o k ciu k i. – I s k in ąws zy Tu rk o wi g ło wą n a p o żeg n an ie, Urq u h art wy co fał s ię zn ad k rawęd zi. Claire czek ała n a n ieg o p rzy d rzwiach wejś cio wy ch . – Prawd ziwie wy jątk o wy wieczó r – p o d zięk o wał, u jmu jąc jej d ło ń . – Gd y b y m ty lk o mó g ł zo rg an izo wać s wó j rząd tak , jak ty o rg an izu jes z p rzy jęcia. – Ależ mo żes z, Fran cis . To d o k ład n ie to s amo . Zap ras zas z g o ś ci, u s talas z men u , d ecy d u jes z, k to g d zie u s iąd zie. Sek ret tk wi w ty m, żeb y mieć ze d wó ch d o b ry ch p o mo cn ik ó w w k u ch n i. – Tak s ię s k ład a, że my ś lałem o p rzetas o wan iach p rzy s to le, o p o b awien iu s ię tro ch ę w k rzes ełk a d o wy n ajęcia. Ale mas z rację co d o p raco wn ik ó w zap lecza. Co o n ich s ąd zis z? – M am b y ć n ied y s k retn a? – Oczy wiś cie. Drab b le, n a p rzy k ład ? – Katas tro fa. – Zg ad zam s ię. A Barry Cru mb ? – J ak że trafn e n azwis k o [3 ] . – Żad n y ch o k ru s zk ó w w p o lity czn ej k u ch n i, two im zd an iem? – Ro ześ miał s ię, g ra mu s ię p o d o b ała. Barry Cru mb b y ł o s o b is ty m s ek retarzem p arlamen tarn y m p remiera. Tak ieg o s ek retarza ma k ażd y min is ter, a p ełn iąca tę fu n k cję o s o b a jes t p o s łem, ale w o p in ii wielu – n ajn iżs zą fo rmą ży cia w p arlamen cie. Słu ży min is tro wi za n ieo ficjaln eg o n iewo ln ik a, wy k o n u jąc ws zelk ie czy n n o ś ci, o jak ie min is ter p o p ro s i, o d p o d awan ia n ap o jó w p o s zp ieg o wan ie k o leg ó w. Ro b i to n ieo d p łatn ie, lecz p o n o s i wy s o k ie k o s zty , g d y ż zo s taje p o zb awio n a jak iejk o lwiek n iezależn o ś ci, wy mag a s ię o d n iej b o wiem p o p ieran ia s tan o wis k a rząd u we ws zy s tk ich s trateg iczn y ch k wes tiach . M ian o wan ie o s o b is ty m s ek retarzem p arlamen tarn y m jes t więc zn ak o mity m s p o s o b em u s ad zen ia s zereg o weg o p o s ła, k tó ry zaczy n a p o d s k ak iwać. Ta fu n k cja to jed n ak co ś więcej. Cies zy s ię d u ży m wzięciem, b o d aje u p rzy wilejo wan y wg ląd w min is terialn y ś wiat i jes t u ważan a za p ierws zy s zczeb el d rab in y , p o lig o n , z k tó reg o wy ławian i s ą n o wi min is tro wie. Ci, k tó rzy s ię n a to d ecy d u ją, p o ró wn u ją s ię d o ty ln eg o s trzelca, k tó ry p rzy o d ro b in ie s zczęś cia mo że
p rzeży ć i p rzes u n ąć s ię n a p rzó d o k rętu , zo s tać n awig ato rem, a p ewn eg o d n ia mo że n awet k ap itan em. Ci z n atu ry b ard ziej cy n iczn i s u g eru ją, że to ty lk o p o czątek p ro ces u , w k tó ry m p o zb awia s ię s zereg o weg o p o s ła zd o ln o ś ci d o s amo d zieln eg o my ś len ia i d ziałan ia, w ten s p o s ó b czy n iąc z n ieg o o d p o wied n ieg o k an d y d ata n a wy żs zy u rząd . Os o b is ty s ek retarz p arlamen tarn y ży je w cien iu s wo jeg o min is tra – n ie ma mo wy o n iezależn y m is tn ien iu . Ten cień jed n ak mo że b y ć d łu g i, s ek retarz zaś ma wejś cia zaró wn o w p ałacu wes tmin s ters k im, jak i w Dep artamen cie Stan u , a czas ami n awet wg ląd w p ry watn e ży cie min is tra. A s zero k i d o s tęp d o ważn eg o min is tra, n ie mó wiąc ju ż o p remierze, p rawo k rążen ia p rzy jeg o p rawej ręce i s iad an ia n a ty ln y m s ied zen iu , jes t jed n ą z n ajb ard ziej fas cy n u jący ch mo żliwo ś ci d la k ażd eg o mło d eg o p arlamen tarzy s ty . Dlateg o właś n ie tak n iefras o b liwie o d d ają o n i s wo ją n iezależn o ś ć za zak u lis o wą wied zę i s zan s ę k ariery o raz s k ro mn y ch wp ły wó w. Szk o d a, że z Barry m Cru mb em n ie wy s zło . Uwijał s ię, k ied y p o win ien zwlek ać, k ręcił s ię n a p o d o ręd ziu , k ied y p o win ien zn ik n ąć, b y ł p ełen en tu zjazmu , ale tak s ię b ał p o p ełn ien ia b łęd u , że n ieś miało ś ć p o zb awiała g o in icjaty wy , a tak że ch o ćb y n ajmn iejs zej zd o ln o ś ci o d czy ty wan ia zamy s łó w i n as tro jó w Urq u h arta. Żad n ej s u b teln o ś ci, żad n ej fin ezji. Żad n ej p rzy s zło ś ci. – Nie n ad aje s ię, co ? – s twierd ził Urq u h art. – Nie. Ale ja o ws zem. Wziął p łas zcz i zaś miał s ię z jej zu ch wało ś ci. W cały m ch rześ cijań s k im ś wiecie n ig d y fu n k cji o s o b is teg o s ek retarza p arlamen tarn eg o p remiera n ie p ełn iła k o b ieta. Ch ło p ak o m to s ię n ie s p o d o b a, b ęd zie d u żo k iep s k ich d o wcip ó w o „h y d rau lice” i b ieliźn ie. Ale, p o my ś lał Urq u h art, p rzecież miał zamiar n imi p o trząs n ąć, n o to co , jeś li k ilk a o s ó b s ię zd en erwu je, ty m lep iej. Przy p o mn i im, k to tu rząd zi. Po trzeb o wał n o wej p ary rąk d o p racy i n o wej twarzy , a tak p rzy n ajmn iej b ęd zie to twarz mło d a i n iezwy k le atrak cy jn a, zd ecy d o wan ie łatwiej b ęd zie ją zn ieś ć n iż g ęb ę Cru mb a. Po za ty m miał p rzeczu cie, że Claire mo że o k azać s ię k imś zn aczn ie więcej n iż ty lk o p ap ro tk ą. – Po zb ęd zies z s ię merced es a i zaczn ies z k u p o wać g ars o n k i w M ark s & Sp en cer? – Nie. An i też jak o twó j s ek retarz p arlamen tarn y n ie o g o lę g ło wy , n ie zap u s zczę wło s ó w n a n o g ach i n ie p o zwo lę s o b ie n a trzy d n io we n ied y s p o zy cje co mies iąc. Po mach ał res zcie g o ś ci n a p o żeg n an ie, zajął s ię zb ieran iem d o wy jś cia, żeb y n ie mu s ieć o d p o wiad ać.
– Po ra n a n as . – Zawo łał M o rtimę, k tó ra żeg n ała s ię z Nu res em, ale Claire n ad al trzy mała s ię b lis k o jeg o ramien ia, d o mag ając s ię u wag i. – Po d o łam, Fran cis . Od wró cił s ię w d rzwiach . – Wies z, ja też tak u ważam.
[3 ] Crumb o zn acza „o k ru s zek ”, ale tak że „p alan t” (p rzy p . tłu m.).
Rozdział 11 Ws zy s cy p o lity cy p rzy p rawiają ro g i. Zd rad zam, więc jes tem.
Przes tała o d czu wać p rzy jemn o ś ć, zo s tały ty lk o mro czn e ws p o mn ien ia z d zieciń s twa, wy ciąg n ięte g d zieś z g łęb i p rzez ry tmiczn e s k arg i o b lu zo wan ej s p ręży n y w ramie łó żk a. Nie p o trafiła teg o u k ry ć, mu s iał zau waży ć mimo s zaleń czeg o o rg azmu , k tó ry ro zb rzmiał g ło ś n o w s y p ialn i. M n iej więcej tak zap amiętała n o ce s wo jeg o d zieciń s twa w mały m b liźn iak u w p ó łn o cn y m Lo n d y n ie, z wik to riań s k im o g rzewan iem i ś cian ami cien k imi jak o p łatek , wy p ełn io n e o d g ło s ami u d ręczo n y ch ciał i jęczący ch s p ręży n . Kied y jak o o ś mio latk a p y tała o te h ałas y , matk a z zak ło p o tan iem mamro tała co ś o d ziecięcy ch s n ach i mu zy ce. M o że właś n ie ty m in s p iro wał s ię Harris o n Birtwis tle, ch o ciaż o n a s ama wo lałab y ju ż raczej s łu ch ać p o d d awan y ch to rtu ro m s p ręży n . Czy k to ś jes zcze s y p iał w ty ch łó żk ach n a k las y czn y ch żeliwn y ch ramach , p ełn y ch g ro źn y ch s talo wy ch d ru tó w i jęk ó w? – zas tan awiała s ię. On a n ie s p ała ju ż w n ich o d lat i b y n ajmn iej n ie żało wała. Nie tęs k n iła też za d y wan em w d u ży m p o k o ju , mo zaik ą wy p alo n y ch p ap iero s ami d ziu r, tłu s ty ch p lam i in n y ch zab ru d zeń n ig d y n iewy jaś n io n eg o p o ch o d zen ia. „Pó jd ę d o Hard wick ’s i k u p ię ci n o wy ” – jej o jciec zaws ze o b iecy wał matce. Ale n ig d y n ie k u p ił. Claire Carls en tak wiele zo s tawiła za s o b ą, ale o d leg łe ech a wciąż ją d o p ad ały . Lep iej p amiętała s trach n iż fizy czn y b ó l i mo les to wan ie, o b rzy d zen ie tam, g d zie, jak p ó źn iej s ię p rzek o n ała, mo g ła p o jawić s ię miło ś ć, łzy , k tó re n iewiele łatwiej b y ło zn ieś ć d zięk i temu , że d zieliło je tro je d zieci. Uciek ła, p o d o b n ie jak jej s io s tra, ale mło d s zemu b ratu ju ż s ię n ie u d ało – n ad al p ro wad ził n iewielk ą h u rto wn ię ry b n ą zao p atru jącą u liczn e targ i p o łu d n io weg o Lo n d y n u , w p rzerwach międ zy ch mielo wy m s tu p o rem a b iciem żo n y . J ak o jciec. Pewn ie też tak s amo o d ejd zie z teg o ś wiata, ch y b a że p rzes zk o d zi mu w ty m jazd a p o p ijan emu . Któ reg o ś d n ia o jciec jak zwy k le s p ó źn ił s ię n a n ied zieln y o b iad , s k lął ws zy s tk ich , wy rzu cił s wo je ro zg o to wan e jed zen ie, zaleg ł n a p o d ło d ze p rzed telewizo rem, g d zie leciał p iłk ars k i
mag azy n The Big Match, b ek n ął i zamk n ął o czy . Lek arz s twierd ził p ó źn iej, że to b y ł ro zleg ły zawał. – Nie czu ł żad n eg o b ó lu , p an i Dav ies – zap ewn ił. By d lak miał lep s zą ś mierć, n iż s o b ie zas łu ży ł. Sp alili d y wan z d u żeg o p o k o ju teg o s ameg o d n ia, k ied y s p alili jeg o . Ws p o mn ien ia k iełk o wały jak ch was ty i wied ziała, że ch o ćb y p ieliła i g rab iła, g d zieś g łęb o k o zaws ze zo s tan ą k o rzen ie. – Do k ąd o d p ły n ęłaś ? – To m M ak ep eace, wciąż zd y s zan y i zaczerwien io n y , p o d n ió s ł g ło wę z p o d u s zk i. – Och , milio n mil i jak ieś trzy d zieś ci lat s tąd . Przep ras zam. – Delik atn ie zs u n ęła z s ieb ie jeg o ciężar. – Zn am cię ty le lat, a ch y b a n ig d y n ie s ły s załem, żeb y ś mó wiła o s wo im d zieciń s twie. Drzwi zamk n ięte n a k lu cz. – Zaczął o d g arn iać p alcem b lo n d k o s my k i ro zrzu co n e n a jej czo le. – Nie lu b ię, g d y mas z p rzed e mn ą s ek rety . Kied y jes tem z to b ą, tak jak teraz, ch cę cię mieć całą. Wies z, że jes teś n ajważn iejs zą rzeczą w mo im ży ciu , jak a mi s ię o d b ard zo d awn a zd arzy ła. Sp o jrzała n a n ieg o , w te d o b re, g łęb o k ie, czu łe o czy , w k tó ry ch zo s tało jes zcze co ś z u p arteg o małeg o ch ło p ca, co n ad awało emo cjo n aln y to n zaró wn o u p rawian ej p rzez n ieg o p o lity ce, jak i o s o b o wo ś ci, i s p rawiało , że tak łatwo u leg ało s ię ich u ro k o wi. Zro zu miała, że właś n ie teraz n ad s zed ł ten mo men t, to mu s iał b y ć ten mo men t, zan im s zk o d y b ęd ą zb y t wielk ie. – M u s imy p rzes tać, To m. – M u s is z wracać d o Izb y Gmin ? – Nie. Przes tać w o g ó le. Na d o b re. Ty i ja. To , co ro b imy . Wid ziała malu jące s ię n a jeg o twarzy zas k o czen ie, a p o tem b ó l. – Ale d laczeg o … ? – Bo o d p o czątk u ci mó wiłam, że p ó jś cie z to b ą d o łó żk a n ie zn aczy , że s ię w to b ie zak o ch am. Nie mo g ę zap ełn iać lu k w two im ży ciu , mu s imy p rzes tać, zan im cię s k rzy wd zę. – Wid ziała, że ju ż to zro b iła. Od wró cił s ię n a p lecy i zaczął s ię wp atry wać w s u fit, n ie ch cąc, b y zo b aczy ła k o n s tern ację w jeg o o czach . Po raz p ierws zy o d wielu lat żało wał, że ju ż n ie p ali. – Wies z, że cię p o trzeb u ję b ard ziej n iż k ied y k o lwiek . – Nie mo g ę b y ć d la cieb ie o s to ją. A właś n ie teg o tak ro zp aczliwie p o trzeb o wał. Kied y co raz s iln iej wiro wały wo k ó ł
n ieg o p rąd y p o lity k i, n iek tó re p o p y ch ały g o d o p rzo d u , in n e zazd ro ś n ie p ró b o wały ś ciąg n ąć w ty ł, b rak s o lid n eg o o p arcia w ży ciu p ry watn y m s p rawiał, że b y ł jes zcze b ard ziej n arażo n y n a atak i. J eg o n ajmło d s zy s y n miał d wad zieś cia lat i s tu d io wał, żo n a n au k o wczy n i cies zy ła s ię o d zy s k an ą wo ln o ś cią, p rzy jmu jąc s ty p en d iu m n a Harv ard zie, p rzez co jej o b ecn o ś ć w jeg o ży ciu zred u k o wała s ię d o p rzelo tn y ch telefo n ó w, w k tó ry ch miała mu co raz mn iej d o p o wied zen ia. By ł s am. Pięćd zies iątk a o k azała s ię d la M ak ep eace’a o k ru tn y m wiek iem. – Nie teraz, Claire. Dajmy s o b ie jes zcze jak iś mies iąc i wted y o ty m p o ro zmawiamy . – Bard zo s ię s tarał, żeb y n ie b rzmiało to b łag aln ie. – Nie, To m. M u s imy s k o ń czy ć teraz, ju ż. Ty n ie ry zy k u jes z małżeń s twa, ale ja tak . Po za ty m s ą jes zcze in n e k o mp lik acje. – J ak iś facet? – Bó l s p rawił, że zro b ił s ię d rażliwy . – W p ewn y m s en s ie. Sp ęd ziłam d ziś ran o g o d zin ę z p remierem. Ch ce, żeb y m zo s tała jeg o o s o b is ty m s ek retarzem p arlamen tarn y m. – A ty s ię zg o d ziłaś ? – Nie mó w teg o tak im o s k arży ciels k im to n em, To m. Na lito ś ć b o s k ą, s am jes teś min is trem s p raw zag ran iczn y ch w jeg o rząd zie. – Ale s ek retarz p arlamen tarn y , to tak ie… o s o b is te. – J es teś zazd ro s n y . – Najwy raźn iej mas z s łab o ś ć d o s tars zy ch mężczy zn – wark n ął, s p ro wo k o wan y jej u wag ą. – Niech cię s zlag , J o h a d o teg o n ie mies zaj! – Rep ry men d a zap iek ła g o jak wy mierzo n y p o liczek . – Wy b acz, n ie ch ciałem… Po p ro s tu martwię s ię o cieb ie. Nie zb liżaj s ię za b ard zo d o Fran cis a, Claire. Nie p rzy wiązu j s ię d o to n ąceg o o k rętu . – Ob iek ty wn a tro s k a o mo je d o b ro ? – Nig d y jes zcze ci źle n ie p o rad ziłem. Nie d ało s ię zap rzeczy ć. M ak ep eace b y ł p rzewo d n ik iem Claire w jej p ierws zy ch p o lity czn y ch k ro k ach , ws p ierał ją, k ied y k o lejn e k o mis je k walifik acy jn e u zn awały , że jej u ro d a zb y t ro zp ras za alb o że jej miejs ce jes t w d o mu z d ziećmi. Gd y wy trwała, a ta wy trwało ś ć p rzy n io s ła o wo ce, p o mó g ł jej s ię o d n aleźć w p arlamen cie i p rzy g o to wał n a ws zech o b ecn e s ek s u aln e alu zje ero to man ó w g awęd ziarzy , a n awet p ró b o wał załatwić jej ws tęp d o jed n eg o z ek s k lu zy wn y ch k lu b ó w b ies iad n y ch , k tó re g en eru ją ty le p rzy d atn y ch k o n tak tó w i wzajemn eg o ws p arcia w Izb ie Gmin – „to jak
p rzemy cen ie In d ian in a d o Fo rtu Ap ach e” – o s trzeg ał. Stale ją d o p in g o wał – ch o ciaż, u ś wiad o miła s o b ie, n ig d y n ie zap ro p o n o wał, żeb y zo s tała jeg o s ek retarzem p arlamen tarn y m. – Sek retarz Fran cis a Urq u h arta – ciąg n ął – to b ard zo ś lis k a p o zy cja. W s en s ie p o lity czn y m. Zg n iły k o mp ro mis . – Ws zy s cy mu s imy p ó jś ć n a jak ieś k o mp ro mis y , To m. Nie ma s en s u b y ć n iewin n ą d ziewicą n a b an k iecie. – M o raln e cele o s k arży ciels k i to n .
u ś więcają
k o mp ro mitu jące
ś ro d k i?
–
Zn ó w
p rzy b rał
– Po zwo lis z, że ws tan ę z jes zcze wilg o tn ej p o ś cieli two jeg o łó żk a, zan im zaczn iemy d y s k u s ję o mo raln o ś ci? Po za ty m wies z ró wn ie d o b rze jak ja, że p o lity k a to g ra zes p o ło wa, mu s is z iś ć n a k o mp ro mis , b y mieć s zan s ę n a wy g ran ą. Nie ma s en s u u d awać, że ws zy s tk ie b ramk i mo żes z zd o b y ć s am. Ch cę wy k o rzy s tać s wo ją s zan s ę w tej d ru ży n ie, To m. – Do n iek tó ry ch g ier Urq u h arta n ie mam o ch o ty s ię p rzy łączać, n ie mó wiąc ju ż o ty m, żeb y p o mó c mu wy g rać. – I to k o lejn y p o wó d , że mu s imy p rzes tać s ię s p o ty k ać n a tak ich zas ad ach . Ty le s ię mó wi o ty m, że wy d waj zn aleźliś cie s ię n a k u rs ie k o lizy jn y m, mu s iałeś s ły s zeć te s zep ty . – Raczej u d erzen ia b ęb n a, k tó ry m to warzy s zy tu b y lczy tan iec wo jen n y . To n y Fran k s z „Gu ard ian a” zało ży ł s ię ze mn ą, że w ciąg u ro k u alb o ja wy lecę z rząd u , alb o Urq u h art. Pewn ie ma rację. – Un ió s ł s ię n a ło k ciu , jeg o twarz zawis ła n ad jej twarzą, zmars zczy ł czo ło . Utrata miejs ca w p o lity ce b y łab y d la n ieg o b o les n a. Po ch o d ził z ro d zin y o d łu g iej trad y cji s łu żb y p u b liczn ej. J eg o p rad ziad ek b y ł g en erałem, k tó ry u p arł s ię, że b ęd zie d o wo d ził z fro n tu , i zg in ął za ten p rzy wilej w b ło cie Flan d rii. Ale p o lity k a b y ła o wiele b ard ziej n ieb ezp ieczn a o d wo jn y . W b itwie mo g li cię zab ić ty lk o raz. – Czy to d lateg o tak n ap rawd ę ch ces z p rzes tać? Ko n flik t in teres ó w? Po p ieras z Urq u h arta p rzeciwk o mn ie? Ob jęła jeg o g ło wę d ło ń mi, p ró b u jąc k ciu k ami wy g ład zić b ru zd y n iep o k o ju n a jeg o czo le. – Zo s taję jeg o s ek retarzem p arlamen tarn y m, To m, n ie jeg o włas n o ś cią. Nie s p rzed ałam s wo ich zas ad , n ie p rzes tałam n ag le p o p ierać ws zy s tk ieg o , o co o b o je walczy my . I n ie p rzes tało mi n a to b ie zależeć. – M ó wis z p o ważn ie? – J ak n ajp o ważn iej. W in n y m ży ciu mo g ło b y n as łączy ć co ś o wiele b liżs zeg o .
W ty m ch cę, żeb y ś my d alej b y li p rzy jació łmi. Po cało wała g o , a o n n amiętn ie o d d ał p o cału n ek . – Os tatn i raz? – s zep n ął, p rzes u wając d ło n ią p o jej ciele, o d s zy i d o p ęp k a. – O to w ty m ws zy s tk im ch o d ziło ? Ty lk o o s ek s ? – Nie! – zap ro tes to wał. – Szk o d a – o d p arła i zn ó w g o p o cało wała. ♦♦♦ Pas s o lid es o d s tawił filiżan k ę z n erwo wy m d rg n ięciem, zas k o czo n y wy s o k im p o d wó jn y m p ik n ięciem elek tro n iczn eg o p ag era, k tó ry ich wzy wał. M aria p o ch y liła s ię n ad s to łem, żeb y wy trzeć s erwetk ą ro zlan ą k awę. – To my , Baba. J u ż czas . Czek ali n ieco p o n ad p ó ł g o d zin y w małej k awiarn i Arch iwu m Pań s two weg o w Kew. Ev an g h elo s an i n a ch wilę n ie ch ciał o d erwać wzro k u o d ły p iąceg o n a n ich czerwo n y m o k iem p ag era, jed n eg o z ty ch , jak ie wy d awan o ws zy s tk im p o s zu k iwaczo m p rawd y – a p rzy n ajmn iej teg o , co u ch o d ziło za p rawd ę w o ficjaln y ch b ry ty js k ich arch iwach . Na ws zy s tk o , co trąciło b ry ty js k ą b iu ro k racją, reag o wał n erwo wo i ag res y wn ie – n awy k , k tó reg o n ie s tracił o d d awn y ch czas ó w p arty zan tk i w g ó rach . Nawet w Is lin g to n zaws ze ch cieli węs zy ć i g o k o n tro lo wać. Wy s y łali mu p ło wo żó łte k o p erty z żąd an iami p ien ięd zy , p o p arty mi g ro źb ami. Dlaczeg o ak u rat o n miałb y p łacić Bry ty jczy k o m, k tó rzy ty le mu b y li win n i? Kied y ś p ewien in s p ek to r s an itarn y s p ęd ził cały ty d zień , o b s erwu jąc jeg o d rzwi fro n to we, p rzek o n an y , że Pas s o lid es p ro wad zi k n ajp ę, i p o rzu cił s wó j p o s teru n ek d o p iero wted y , g d y o d ciąg n ęła g o o d n ieg o g ry p a i in n e p iln iejs ze zag ro żen ia d la zd ro wia o b y wateli Is lin g to n . Nie wied ział o ty ln y m wejś ciu . Kied y in s p ek to r cierp iał n a zimn ej, mo k rej u licy , za cias n o zaciąg n ięty mi zas ło n ami p rzy jaciele Ev an g h elo s a Pas s o lid es a cały mi wieczo rami wzn o s ili to as ty za jeg o zwy cięs two n ad s tary m wro g iem. „Niech ży je Van g eli!”. Starzejący s ię Cy p ry jczy k n ie b ard zo wierzy ł, że ten wró g mu teraz p o mo że. To b y ł p o my s ł M arii, k tó ry miał ro zwin ąć jeg o zain teres o wan ie d awn y mi czas ami, o d ś wieży ć ws p o mn ien ia, d ać p retek s t d o wy rwan ia g o zza zaciąg n ięty ch zas ło n – p ro p o zy cja, b y s p rawd zili, jak ie in fo rmacje, wy jaś n ien ia lu b u s p rawied liwien ia mo g ą zawierać b ry ty js k ie d o k u men ty . Po jech ali więc n a d ru g i k o n iec Lo n d y n u d o arch iwu m w Kew, b eto n o weg o mau zo leu m ak t imp eriu m, k tó re k ied y ś p o ws tało , ro zro s ło s ię, aż wres zcie zo s tało u traco n e.
Ży czliwy u rzęd n ik w in fo rmato riu m n ie zap atry wał s ię n a s p rawę o p ty mis ty czn ie. – Ok res EOKA n a Cy p rze? To k ateg o ria wo js k o wa alb o u tajn io n a ze wzg lęd ó w b ezp ieczeń s twa. Kied y ś s tan d ard o wo o b o wiązy wało n a n ią p ięćd zies ięcio letn ie emb arg o . Wied zą p ań s two , ws zy s tk o o zn aczo n e jak o „tajn e” i mające k lu czo we zn aczen ie d la zap ewn ien ia trwałeg o b ezp ieczeń s twa k raju . Na p rzy k ład s tare p ro g n o zy p o g o d y , alb o wiad o mo ś ć, czy g reck i p rezy d en t d łu b ał w n o s ie. – Wzru s zy ł ramio n ami. – Ale teraz ro b ią p rzeg ląd arch iwó w co d zies ięć lat, a o d czas u cięć w M in is ters twie Ob ro n y p ewn ie k o ń czą im s ię s ch ro n y p rzeciwb o mb o we, w k tó ry ch mo żn a p rzech o wy wać te ws zy s tk ie p u d ła, więc jak ty lk o mo g ą, to je wy rzu cają alb o zwalają n am. M o że s ię p ań s twu p o s zczęś ci. I rzeczy wiś cie. In d ek s WO-1 0 6 . Katalo g Wy wiad u i Op eracji Wo js k o wy ch . „7 4 3 8 . Rap o rt o s y tu acji b ezp ieczeń s twa i p rzech wy cen iach EOKA w g ó rach Tro o d o s , k wiecień – p aźd ziern ik 1 9 5 6 ”. Pas s o lid es d źg n ął p alcem w tę p o zy cję. – Przez d wa d n i g o n ili n as p o g ó rach , ch ło p cy n ieś li mn ie n a n o s zach , a w g ęb ę wep ch n ęli mi s zmaty , żeb y m n ie k rzy czał – s zep n ął. – To o mn ie. Wy p ełn ili k o mp u tero wy wn io s ek o wy d an ie ak t n a termin alu w in fo rmato riu m i czek ali. Po czy m p rzy s zło ro zczaro wan ie. Arch iwu m Pań s two we w Kew n ie jes t ty lk o ty m, czy m s ię wy d aje n a p ierws zy rzu t o k a. Za in fo rmato riu m, za k u lis ami, w rep o zy to riu m k o mp u tery zacja u s tęp u je miejs ca zak u rzo n y m p alco m i k arto n o wy m p u d ło m. Prawie s tu milo m k arto n o wy ch p u d eł. W ś ro d o wis k u o k o n tro lo wan ej temp eratu rze i wilg o tn o ś ci, p rzy d źwięk ach p rzeb o jó w Ro y a Orb is o n a i Lu lu d u d n iący ch z g ło ś n ik ó w (o to właś n ie ch o d zi w arch iwu m p ań s two wy m, że n ic tu n ie jes t ak tu aln e), jak iś mło d y czło wiek p rzek o p y wał s ię p rzez h ałd y p ó łek w p o s zu k iwan iu jed n ej teczk i p o ś ró d milio n ó w. Kied y ją zn alazł, zo s tała p o wo li p rzetran s p o rto wan a s y s temem elek try czn y ch wó zk ó w i p rzen o ś n ik ó w taś mo wy ch d o czy teln i g łó wn ej, a wted y wezwan o M arię i jej o jca. Ale n iczeg o tam n ie b y ło . W łag o d n y m s zu mie k limaty zacji, w b las k u b iałeg o ś wiatła s zu k ali w WO-1 0 6 /7 4 3 8 jak iejk o lwiek wzmian k i o p o ś cig u za Ev an g h elo s em i jeg o to warzy s zami z EOKA w ty ch d n iach w p ełn i lata. O ty m, jak s ch o wali s ię w p o d ziemn ej k ry jó wce, a b ry ty js cy żo łn ierze s tali n iecałe s ześ ć s tó p o d n ich i jed en g ran at mó g ł ich ws zy s tk ich zab ić. J ak b łag ał s wo ich to warzy s zy , żeb y ju ż lep iej g o zas trzelili, zamias t zo s tawiać n a p as twę wro g a. A o n i i tak b y to
zro b ili, ab y u n ik n ąć ry zy k a, że zd rad zi to , co wie. Nic n ie zn aleźli. Sfaty g o wan a s zara teczk a b y ła wy p ch an a p o jed y n czy mi ark u s zami p ap ieru , o p atrzo n y mi p lak ietk ą n a s zn u rk u , w więk s zo ś ci n iewy raźn y mi k o p iami zro b io n y mi p rzez k alk ę, k tó re n ajwid o czn iej zg ro mad zo n o raczej p rzy p ad k o wo , n iż k ieru jąc s ię jak ąś lo g ik ą czy ch ęcią zach o wan ia wy czerp u jąceg o zap is u zd arzeń . To s zczeg ó ln ie tru d n y o k res , wy jaś n ił u rzęd n ik . W p aźd ziern ik u wy b u ch ł k ry zy s s u es k i i zap an o wał ch ao s , k ied y armia b ry ty js k a p rzes zła z o b ro n y Cy p ru d o atak u n a Eg ip t. Tran s p o rto wan o całe p u łk i i wy s p a s tała s ię ro jn y m p u n k tem p rzerzu to wy m d la wo js k d o k o n u jący ch in wazji. Ro b o tę p ap ierk o wą, n ig d y n ieb ęd ącą n ajmo cn iejs zą s tro n ą żo łn ierzy w czas ie wo jn y , w wielu p rzy p ad k ach p o p ro s tu zarzu co n o . Wy g ląd ało n a to , że d la Bry ty jczy k ó w Pas s o lid es n ig d y n ie is tn iał. Zn alazł jed n ak co ś in n eg o . Ws p o mn ien ie. Raz jes zcze ws k azy wał p alcem n u mer ark u s za w s p is ie n a o k ład ce teczk i: „Lp . 1 6 . 5 maja. Po wy żej wio s k i Sp ilia”. Data. M iejs ce. Z tru d em p rzerzu cał zawarto ś ć teczk i, s zu k ając właś ciwej k artk i. Kied y ją zn alazł, ręce zaczęły mu d rżeć jes zcze b ard ziej. Po jed y n czy ark u s z, fo to k o p ia rap o rtu wy wiad u z ak cji w g ó rach w p o b liżu miejs ca, w k tó ry m, jak s ąd zo n o , zn ajd o wała s ię d u ża k ry jó wk a EOKA. Przech wy co n o d wó ch n iezid en ty fik o wan y ch terro ry s tó w z tran s p o rtem b ro n i i in n eg o zao p atrzen ia. Wy mian a o g n ia, s trata b ry ty js k ieg o s zereg o weg o . Zab icie d wó ch Cy p ry jczy k ó w. Sp alen ie i p o ch o wan ie ich zwło k w celu zred u k o wan ia ry zy k a o d wetu . Brak in n y ch ws k azó wek co d o p o ło żen ia k ry jó wk i. Rek o men d acja p rzep ro wad zen ia d als zy ch p o s zu k iwań w ty m rejo n ie. Po d p is an o : o ficer d o wo d zący o p eracją. Nazwis k o o ficera zo s tało wy mazan e. – Dlateg o to fo to k o p ia. Żeb y ch ro n ić to żs amo ś ć b ry ty js k ieg o p ers o n elu wo js k o weg o – wy jaś n ił u rzęd n ik . – Żad n e tu s zo wan ie fak tó w, ty lk o s tan d ard o wa p ro ced u ra. Nie ma mo wy , żeb y u jawn io n o jeg o n azwis k o , w k ażd y m razie d o p ó k i ży je. No b o n iech p an s o b ie wy o b razi, g d y b y to b y ł p an . Ale to b y łem ja, ja i mo i b racia! Pas s o lid es u s iło wał tłu maczy ć, n aleg ać, d o wied zieć s ię czeg o ś więcej, lecz g ło s łamał mu s ię z emo cji, mó wił n ies k ład n ie, a u rzęd n ik a zd ep ry mo wało g ad an ie s tareg o o mo rd ers twie n a g ó rs k im s to k u . Tak czy in aczej, n iczeg o więcej n ie d ało s ię zn aleźć. Nie b y ło in n eg o arch iwu m, in n y ch ak t. Ws zy s tk o , co b ry ty js k i s y s tem miał d o zao fero wan ia, zn ajd o wało s ię tu taj. Niczeg o więcej n ie mo żn a b y ło s ię
d o wied zieć, z wy jątk iem n azwis k a. A teg o n ie mó g ł p o zn ać. – To b y li ty lk o mali ch ło p cy , p o ch o wan i w ty ch g ro b ach – jęk n ął Pas s o lid es . – Pan u n ie s ą p o trzeb n e arch iwa – zau waży ł u rzęd n ik , p rzek o n an y , że s to jący p rzed n im s tarzec ze łzami w o czach jes t n ieco o g ran iczo n y u my s ło wo . – Pan s ię p o win ien zwró cić d o Ko mis ji d o s p raw Zb ro d n i Wo jen n y ch . – Ale n ajp ierw p o trzeb n e mi n azwis k o .
Rozdział 12 Nig d y n ie s y p iaj z p o lity k iem. Kied y o d wró ci s ię o d cieb ie, zab ierze z s o b ą k o łd rę.
– Ch o lera! M y ś lis z, że mają n o weg o red ak to ra czy co , M o rtimo ? Po d n io s ła wzro k zn ad ch ru p k ieg o p ieczy wa i lis tó w. – Krzy żó wk a w „Times ie” zro b iła s ię tak a… – s zu k ał o d p o wied n ieg o s ło wa – zwo d n icza. Hermety czn a. M u s ieli zmien ić red ak to ra. Nie, p o my ś lała, to n ie k rzy żó wk a s ię zmien iła, Fran cis . To ro zp rawiłb y ś s ię z alu zjami i an ag ramami jes zcze p rzed o ws ian k ą.
ty . Kied y ś
Z iry tacją o d rzu cił g azetę n a b o k . Nie d o ś ć, że p ierws za s tro n a b y ła k o s zmarn a, to o s tatn ia też n ie lep s za. Ro zejrzał s ię p o zas tawio n y m s to le, p rzy k tó ry m jed li ś n iad an ie, i zn alazł jak iś ark u s z p ap ieru . – Z ty m b ęd zie mn iej p ro b lemó w – mru k n ął ze zn aczn ie więk s zy m en tu zjazmem i zaczął o d zn aczać p u n k ty n a k artce, jak b y b y ły to o d g ad n ięte h as ła. Przerwał n a ch wilę, s zu k ając in s p iracji. – Cztery czy p ięć d o s k reś len ia, jak my ś lis z? – Daj mi mo że jak ąś p o d p o wied ź, o czy m mó wis z, Fran cis . – O małej p o wtó rce z By n g a [4 ] . Po my ś lałem, że p o ra ro zs trzelać k ilk u ad mirałó w n a o czach całej flo ty , żeb y zd o p in g o wać in n y ch . Tak jak rad ziłaś , ab y p rzy wró cić n ieco s trach u . – Ro zu miem. Przetas o wan ie. – M y ś lałem o czterech alb o p ięciu o s o b ach d o o d s trzału . To wy s tarczy , żeb y wy wo łać s p o re p o ru s zen ie, ale n ie b ęd zie ich aż tak wiele, ab y wy g ląd ało n a to , że p an ik u jemy . – Ko g o p ro p o n u jes z? – Eu ro tru tn ie i zak u te p ały . Cartera. Yo rk e’a. Pen th o rp e’a… jes t tak zg ry źliwy i mó wi tak o s try m to n em, że za k ażd y m razem, k ied y o twiera u s ta, właś ciwie o s trzy n ó ż, k tó ry p o d erżn ie mu g ard ło . I jes zcze Wilk in s o n . Wies z, że s p ęd za p rawie ty le s amo czas u we Fran cji, co w s wo im o k ręg u ? Tan ie win o i fratern izacja p rzy ćmiewają
mu jas n o ś ć o cen y s y tu acji. – Zd ecy d o wan y m ru ch em wy k reś lił p ió rem k o lejn e n azwis k o . – A co z Terry m Wh ittin g to n em? Nig d y n ie wiem, czy jes t zawian y , czy ty lk o tak b rzmi. – Tak , to p ro b lem, k ied y min is ter zawiad u jący refo rmą u s łu g p u b liczn y ch n ie p o trafi n awet wy mawiać s łó w tak , żeb y n ie o p lu ć d zien n ik arza. Tęp y tłu k , ale, o ch , có ż za o lś n iewająca żo n a z k o n ek s jami. Nie mó wiłem ci? – Sp o jrzał n a n ią ze s k ru ch ą zn ad o k u laró w. – Najwy raźn iej o d d awała s ię tak zwan y m ro zmo wo m k o n ty n en taln y m z k o mis arzem d o s p raw p rzemy s łu w Bru k s eli, k ied y d ro g i s tary Terry b y ł u wiązan y n a cało n o cn y m p o s ied zen iu , mając za ro zry wk ę jed y n ie s wo ich k o leg ó w min is tró w. – Quelle finesse. Szk o d a b y b y ło tracić tak in teres u jący p u n k t n acis k u w Ko mis ji. – Zwłas zcza że s zy k u je s ię o s tra k ry ty k a z ich s tro n y w s p rawie k wo t s amo ch o d o wy ch . Wb iła zęb y w ch ru p k ie p ieczy wo , k tó re p o k ru s zy ło s ię i s p ad ło w k awałk ach n a s tó ł, więc p rzez k ilk a s ek u n d zajęła s ię ich zb ieran iem. – A zatem k to jes zcze? – An n ita, o czy wiś cie. Wiem, że to jed y n a k o b ieta w rząd zie, ale s ied zi p rzy k o ń cu s to łu w s ali p o s ied zeń , co ś tam trajk o cze, a ja p rawie s ło wa z teg o n ie s ły s zę. – Po k ręcił z iry tacją g ło wą. – To n ie ze mn ą jes t co ś n ie tak , p rawd a, M o rtimo ? – Fran cis , wy b ió rcze s łu ch an ie jes t n ie ty lk o p rzy wilejem p remiera, lecz tak że jed n ą z jeg o n ajb ard ziej p rzy d atn y ch b ro n i. M iałeś wiele lat, żeb y d o p ro wad zić tę s ztu k ę d o p erfek cji. Nie ty lk o o to ch o d ziło , p o my ś lała, ale ch y b a g o u s p o k o iła. Wzięła d o ręk i n ó ż i wp rawn y m ru ch em n ad g ars tk a, k tó ry zd awał s ię n ie p as o wać d o d amy , o d k ro iła czu b ek jajk a n a mięk k o . – A co z To mem M ak ep eace’em? – Z jajk a wy p ły n ęło żó łtk o . – Nieb ezp ieczn ie s ię g o p o zb y wać, M o rtimo . Wo lałb y m mieć g o n a p o k ład zie, z armatą s k iero wan ą n a zewn ątrz, n iż n a in n y m o k ręcie, s k ąd celo wałb y d o mn ie. Ale mo że zro b imy p ewn e… – wy k o n ał d ło n ią g es t d y ry g en ta zap ras zająceg o d o g ry d ru g ie s k rzy p ce – p rzemeb lo wan ie n a p o k ład zie. Zn ajd ziemy mu n o wy cel. M o że o ch ro n ę ś ro d o wis k a. – Wy k o p ać g o z M in is ters twa Sp raw Zag ran iczn y ch ? To mi s ię p o d o b a. – Niech zmag a s ię z wiatrem i wo d ami n as zeg o p ięk n eg o zielo n eg o k raju . Oczy ś ci n aró d i tak d alej. J ak ieg o ż więk s zeg o wy zwan ia mó g łb y ch cieć czło wiek s u mien ia? – J u ż ćwiczy ł s fo rmu ło wan ia d o k o mu n ik atu p ras o weg o . – A p rzy o k azji
p rzy p o mn imy łajzo m w Bru k s eli, że n ie żartu jemy , d ając M SZ temu jeżo wi Bo llin g b ro k e’o wi. Cierp i n a wzd ęcia i męczą g o g azy . Pó źn o wieczo rn e p o s ied zen ia w u ś cis k u n as zej eu ro p ejs k iej b raci wy d ają s ię d la n ieg o o czy wis ty m miejs cem. – Zn ak o micie! – Wb iła cien k i k awałek ch ru p k ieg o p ieczy wa w s amo s erce jajk a. – A Bo o zę-Pitta d amy d o M SW. – To małe, o ciek ające wazelin ą u o s o b ien ie p o d ło ś ci? – Na jej twarzy o d b iło s ię zan iep o k o jen ie. – Lep iej b y m teg o n ie u jął. Ale jes t n a ty le p ro s tack i i wu lg arn y , żeb y wied zieć, czeg o ch cą wiern i zwo len n icy p artii, i im to d ać. Zn aleźć ich czu łe miejs ca. – Po d o b n ie jak to ro b i z żo n ami p o ło wy min is tró w. – Ale ja z k o lei mo g ę g o d o tk n ąć w czu ły p u n k t. Trzy mam jeg o lo jaln o ś ć w ręk u i wy s tarczy , że ś cis n ę. Geo ffrey n ie s p rawi n am k ło p o tu . – Nag le wy p ro s to wał s ię n a k rześ le jak s tru n a, p o węs zy ł w p o wietrzu n iczy m k ap itan s tatk u , k tó ry wy czu wa zmian ę p o g o d y , p rzejaś n ien ia n a n ies p o k o jn y m n ieb ie. – Fran cis … ? – To jes t to ! Nie wid zis z? Os iem p io n o wo : „Eu ro p ejs k i k ry zy s ”. Dwan aś cie liter. – Co , „Bo llin g b ro k e”? – Zaczęła liczy ć litery n a p alcach , zd u mio n a jeg o n ag łą zmian ą p rio ry tetó w. – Nie. „Nein . Nein . Nein !” – Zarech o tał triu mfaln ie i rzu cił s ię z p o wro tem n a s wo ją g azetę, wy p ełn iając p u s te p o la k rzy żó wk i w p rzy p ły wie o lś n ien ia. – Wid zis z, M o rtimo . U s tareg o Fran cis a jes zcze g łó wk a p racu je. – No o czy wiś cie. Uzn ała jed n ak , że n a ws zelk i wy p ad ek n ie zas zk o d ziło b y s ię u b ezp ieczy ć. ♦♦♦ Ko ry tarze wład zy p rzy p o min ają g o rd y js k i węzeł s p lątan y ch p o wiązań – relacji małżeń s k ich , ro d zin n y ch , częs to cieles n y ch , więzó w k rwi, k o n ek s ji s zk o ln y ch i k lu b o wy ch (s trzeżcie s ię czło wiek a, k tó reg o n ie p rzy jęto d o k lu b u Garrick ), więzi zb u d o wan y ch n a u p rzy wilejo wan iu i u p rzed zen iach , zn aczn ie g łęb s zy ch n iż o k res o we s tru mien ie zn ajo mo ś ci i s u k ces ó w zawo d o wy ch . Nek tar trad y cji s ączo n y o d u ro d zen ia alb o u razy ch o wan e o d czas ó w p o p o łu d n i s p ęd zo n y ch n a b o is k u lu b wieczo ró w we ws p ó ln ej s ali s y p ialn ej mo g ą n ad ać ży ciu k s ztałt, a czas em n awet cel. Bry ty js k i es tab lis h men t n ie jes t d ziełem p rzy p ad k u . Nie
ma
p rzy d atn iejs zeg o
n arzęd zia
do
ro zwik ły wan ia
ty ch
tajemn ic
i wy s zu k iwan ia źró d eł wp ły wó w n iż eg zemp larz Who’s Who. Na jeg o s tro n ach mo żn a zn aleźć więk s zo ś ć cien iu tk ich jed wab n y ch n itek two rzący ch s ieć teg o , co ak cep to wan e, a czas em tak że h ałaś liwe b rzęczen ie b ezczeln eg o in tru za, k tó ry jed n ak , jak o wad atak u jący p ajęczy n ę, rzad k o p rzetrwa d łu żej. Eg zemp larz M o rtimy miał ju ż k ilk a lat, ale i tak zn alazła w n im więk s zo ś ć teg o , co b y ło jej p o trzeb n e. Do wied ziała s ię, że Cliv e Watlin g b ęd zie p ro b lemem. Nie p o ch o d ził z żad n ej liczącej s ię ro d zin y , n ie s k o ń czy ł żad n ej elitarn ej s zk o ły , n ie miał k in d ers ztu b y , ty lk o amb icję, wy trwało ś ć i u czciwe o s iąg n ięcia. Co M o rtimie n ie wy s tarczało . By ł d u mn y ze s wo jeg o s k ro mn eg o p o ch o d zen ia – wy ch o wał s ię w małej wio s ce Co ld Kirb y , leżącej n a s k raju wrzo s o wis k Yo rk s h ire. Na h o n o ro wy m miejs cu wy mien io n o jeg o s zk o łę p o d s tawo wą, a tak że fak t, że b y ł p rezes em Sto warzy s zen ia n a rzecz Och ro n y Śro d o wis k a w Co ld Kirb y o raz czło n k iem in n y ch lo k aln y ch o rg an izacji. Oto czło wiek s to jący b ard zo tward o o b iema p o rząd n ie o b u ty mi n o g ami n a wrzo s o wis k ach , g d zie jed wab n e n iteczk i b y ły ró wn ie rzad k ie jak o rch id ee. A jed n ak … Ślep y m trafem – n ie, raczej d zięk i fo rtu n n y m k o n ek s jo m ro d zin n y m – k u zy n matk i M o rtimy Urq u h art (de domo Co lq u h o u n ) wciąż p o s iad ał p o k aźn e areały n a p ó łn o cy , w p o b liżu Co ld Kirb y , a tak że o d p o wied n ie d zied ziczn e ty tu ły , więc M o rtima zwró ciła s ię d o s wo jeg o ary s to k raty czn eg o k u zy n a, b y ten wy s to s o wał zap ro s zen ie n a d rin k a n a taras ie. Taras p ałacu wes tmin s ters k ieg o wy ch o d zi n a p ó łn o cn y b rzeg wielk iej rzek i, g d zie n ieg d y ś p rzech ad zał s ię Hen ry k VIII, wś ró d k witn ący ch d rzew i ży wo p ło tó w s weg o ó wczes n eg o p ałaco weg o o g ro d u . Z miejs cem ty m zaws ze wiązały s ię p ro b lemy , jak o że p rzy leg ało b ezp o ś red n io d o ś red n io wieczn eg o City o f Lo n d o n , z jeg o lu d zk im ro jo wis k iem i p rzep ełn io n y mi n o cn ik ami. M o że to właś n ie p o d czas s p aceru p ewn eg o letn ieg o d n ia, wd y ch ając n iezn o ś n ie cu ch n ące p o wietrze, k ró l p o zazd ro ś cił s wo jemu lo rd o wi k an clerzo wi, k ard y n ało wi Wo ls ey o wi, s ło d k o wo n iejąceg o p ałacu , k tó ry s tał d alej w g ó rę rzek i, w Hamp to n Co u rt. Lo s miał s ię o d Wo ls ey a o d wró cić, a rezy d en cja zacząć wy my k ać s ię z rąk , w miarę jak p ły wo wy p rąd Tamizy to czy ł jej s mro d liwe wo d y , k tó re to wzb ierały , to o p ad ały p rzed d rzwiami k ró la. W k ażd y m razie to miejs ce n ig d y n ie cies zy ło s ię wielk ą p o p u larn o ś cią, aż d o czas u , k ied y n ajp o tężn iejs i z miejs k ich mo d ern izato ró w, ci z ep o k i wik to riań s k iej, zb u d o wali zaró wn o k an ały ś ciek o we, jak i s o lid n e n ab rzeża, o d mien iając jeg o o b licze. Nad rzek ą arch itek ci Barry i Pu g in wzn ieś li wielk i p o marań czo wo -zło ty p ałac jak o s ied zib ę p arlamen tu , p rzy p o min ający zamek z p ias k u n a p laży , z flag ami
i wieży czk ami włączn ie. Oto czy li g o taras em, n a k tó ry m w ciep łe letn ie d n i d ep u to wan i z o b u izb mo g li s iad ać i s ączy ć d rin k i, u p rzy jemn iając s o b ie s p ęd zan ie czas u i u ch walan ie u s taw p lu s k an iem rzek i, zamias t, jak za d awn y ch czas ó w, k ato wać zmy s ły jej o d o rem. M ajo r lo rd „Bu n g y ” Co lq u h o u n n ieczęs to p rzy jeżd żał d o Lo n d y n u , ale k ied y ju ż s ię tu zjawił, p rzek o n y wał s ię, że Izb a Lo rd ó w zn ak o micie o d g ry wa ro lę k lu b u . Przy ch y lił s ię zatem d o s u g es tii k u zy n k i, że p o win ien wy p rawić mały k o k tajl n a taras ie i zap ro s ić k ilk u s taran n ie wy b ran y ch g o ś ci. Nie zn ał s wo jeg o n iemalże s ąs iad a z Co ld Kirb y , mająceg o wk ró tce s tać s ię jag o b ratem w lo rd o s twie, lecz s twierd ził, że z ch ęcią g o p o zn a. Po d o b n ie jak M o rtima. Watlin g b y ł s y mp aty czn y m czło wiek iem, u p rzejmy m, ale o s tro żn y m. Bad ał n iep ewn y g ru n t, n a k tó ry m s ię zn alazł. J ak mis trz k ry k ieta Geo ffrey Bo y co tt n a s tad io n ie Head in g ley w s erii rzu tó w p rzed lu n ch em, b y ł o s o b ą, k tó rej n ie n ależało p o g an iać. Przez d łu żs zą ch wilę s tał n a taras ie w milczen iu , wp atru jąc s ię p o n ad mu lis tą b rązo wą rzek ą w miejs ce, g d zie armia mró wek ro b o tn ic p rzek s ztałcała d awn y Szp ital Święteg o To mas za w p rzy s zły k o mp lek s b iu ro wo -h an d lo wy z mu ltik in em. – Po s tęp ? – zap y tała, s tając o b o k n ieg o . – M a p an i n a my ś li to , że g d y b y w tej ch wili s tan ęło mi s erce, d o wiezien ie mn ie d o lek arza p o trwało b y o p iętn aś cie min u t d łu żej? – Po k ręcił g ło wą. – Sk o ro p an i p y ta, to raczej żad en p o s tęp . – Ale wie p an , n ie p o trwało b y , n ie w Izb ie Lo rd ó w. We ws zy s tk ich ty ch g o ty ck ich zak amark ach jes t p ełn o n ajró żn iejs zeg o s p ecjalis ty czn eg o s p rzętu rean imacy jn eg o . Od d ział k ard io lo g iczn y w k ażd ej s zafie. Nie wo ln o p an u u mrzeć. Nie w k ró lews k im p ałacu . To wb rew reg u ło m. Zaś miał s ię. – Us p o k o iła mn ie p an i, p an i Urq u h art. Ch y b a lep iej, żeb y m jak o s ęd zia trzy mał s ię reg u ł. – Nie twierd zę, że ro zu miem s y s tem p rawn y … – M a g o p an i n ie ro zu mieć. W p rzeciwn y m razie p o co b y ś my my ws zy s cy , p rawn icy , p raco wali jak mró wk i n a k o s zt p o d atn ik ó w, o g ro mn y zres ztą? By ł n ieś miały , ale tro ch ę s ię ro zk ręcał. Przy s zła jej k o lej, ab y s ię ro ześ miać. – A teraz jes t p an n a k ró lews k im żo łd zie? – Cy p ry js k im, ś ciś le rzecz b io rąc. – A, to p an s ię ty m zajmu je? – Po zwo liła, b y b ry za p o targ ała jej wło s y , p iln o wała,
żeb y n ie wy jś ć n a p rzejętą. – Czy to tru d n a s p rawa? – Niep rzes ad n ie. Ob s zary k o n tro wers ji s ą jas n e i n iezb y t ro zleg łe. Po trzeb n a jes t wy ważo n a d ecy zja. Ko mis ja o b rad u je więc p rzez jak ieś d wan aś cie g o d zin ty g o d n io wo , a p rzez res ztę czas u … p o rząd k u jemy s wo je my ś li. – Au to iro n iczn y m g es tem u n ió s ł k ielis zek s zamp an a. – A więc jes t jak aś k o mis ja? Nie wiem, d laczeg o wy d awało mi s ię, że to s p rawa całk o wicie w g es tii b ry ty js k iej. – I tak b y b y ło lep iej. Czas em mam wrażen ie, że to entente cordiale n ie jes t an i entente, an i s zczeg ó ln ie cordiale. – Po p rzed n ieg o d n ia Ro d in , Fran cu z, wy jątk o wo u p arcie p rezen to wał b rak lo g ik i i zacietrzewien ie. No , ale to u n ieg o n o rmaln e. – To Fran cu zi też s ą w to zaan g ażo wan i? – Oraz M alezy jczy k , Eg ip cjan in i Serb . Teo rety czn ie w o g n iu n as zej d y s k u s ji miecze mają s ię p rzek u ć n a lemies ze, b y p rzy s łu ży ć s ię b u d o wie lep s zeg o ś wiata, ch o ciaż w p rak ty ce o we lemies ze częs to mają k rawęd zie o s tre jak b rzy twa. – Po d ejrzewam, że s k ry cie jes t p an b ard zo d u mn y z teg o , co ro b i. Ale, p ro s zę wy b aczy ć mo ją n iewied zę, czy tak a mies zan k a ró żn y ch n aro d o wo ś ci, a zwłas zcza u d ział Fran cu zó w, n ie s p rawia, że w ty m p rzy p ad k u p ań s k ie zad an ie jes t n ieco … n iezręczn e? – W k ażd y m p rzy p ad k u – p rzy tak n ął żarliwe. – Ale d laczeg o zwłas zcza w ty m? – No , z tą ro p ą… – Ro p ą? J ak ą ro p ą? – Nie wie p an ? Na p ewn o mu s i p an wied zieć. Przecież b y p an u p o wied zieli. – O czy m? Bad an ia s ejs miczn e n ie wy k azały żad n ej ro p y . – Ale o k azu je s ię, że jes t jes zcze in n y rap o rt, b ard zo p o u fn y , a p rzy n ajmn iej tak s ły s załam… M o że n ie p o win n am teg o s ły s zeć? W k ażd y m razie ten rap o rt mó wi, że tam p o d wo d ą s ą o g ro mn e zas o b y ro p y . A jeś li ten o b s zar p rzy p ad n ie s tro n ie g reck iej, Fran cu zo m o b iecan o p rawa d o wy d o b y cia. – Wy g ląd ała n a zd ezo rien to wan ą. – Czy to n ie u tru d n ia zad an ia fran cu s k iemu s ęd ziemu ? A zatem to właś n ie k o mb in o wał ten b reto ń s k i b y d lak … Watlin g zach mu rzy ł s ię zan iep o k o jo n y , p o d czas g d y wielk a rzek a Tamiza p ęd ziła n ap rzó d , p o d o b n ie jak M o rtima. – Pro s zę mi wy b aczy ć. Niech p an zap o mn i o ws zy s tk im, co p o wied ziałam. Pewn ie u s ły s załam co ś n iech cący i n ie p o win n am… n o wie p an , właś ciwie n ig d y n ie zwracam n a te s p rawy więk s zej u wag i, czy p o win n am o czy mś wied zieć, czy n ie. –
W jej g ło s ie b y ło s ły ch ać zd en erwo wan ie. – J es tem g łu p ią b ab ą wcin ającą s ię w k wes tie, k tó ry ch n ie ro zu mie. Po win n am trzy mać s ię ś cieran ia k u rzó w i s łu ch an ia Woman’s Hour. – Zap ewn e n ie p o win n iś my o ty m ro zmawiać – p rzy zn ał, k rzy wiąc s ię, jak b y mu czeg o ś d o s y p an o d o d rin k a. – M am ro zp atry wać fak ty , k tó re zo s tają mi p rzed s tawio n e. I mu s zę b y ć w ty m b ezs tro n n y . Całk o wicie o d ciąć s ię o d materiałó w z zewn ątrz i, p ro s zę mi wy b aczy ć, p lo tek . – M am n ad zieję, że n ie p o s tawiłam p an a w tru d n ej s y tu acji. Pro s zę p o wied zieć, że mi p an wy b aczy . – Oczy wiś cie. Sk ąd miała p an i wied zieć. – M ó wił łag o d n y m to n em, ale p rzy b rał wy s tu d io wan ą o ficjaln ą p o zę, zn ó w ws zed ł w ro lę s ęd zieg o i wp atry wał s ię w rzek ę n iewid zący m wzro k iem. An alizo wał p ro b lem. M o rtima p rzez ch wilę milczała, s tarając s ię o d zy s k ać s p o k ó j i k ręcąc n erwo wo d łu g ą n ó żk ą k ielis zk a. Po ra zająć n o we tery to riu m, ws zy s tk o jed n o jak ie, b y le n ie leżało n a zło żach ro p y . Zap rezen to wała s wó j n ajlep s zy u ś miech matro n y . – Bard zo s ię cies zę, że mó g ł p an p rzy jś ć z matk ą. J ak ro zu miem, Bu n g y p o częs to wał p ań s twa p o d wieczo rk iem. Sk in ął lek k o g ło wą. – M o jej matce s zczeg ó ln ie s mak o wały o p iek an e b u łeczk i d ro żd żo we. Earl g rey jej za to n ie p o d s zed ł. Po wied ziała, że n as tęp n y m razem p rzy n ies ie włas n ą h erb atę w to reb k ach . Watlin g p o czu ł u k łu cie n iep o k o ju – „n as tęp n y m razem”. Czy b aro n in spe wy g ad ał s ek ret, s p rawiając wrażen ie, iż wy ciąg n ął zb y t d alek o id ące wn io s k i? Czy żo n a p remiera mo g ła wied zieć o liś cie n o wo ro czn ej? Ale p rzecież zap ro s zen ie n a p o d wieczo rek i p rzy jęcie n a taras ie b y ło p o p ro s tu fo rmą s u b teln eg o wp ro wad zan ia g o d o Sy s temu ? – A p ań s k i o jciec? – Nie ma g o ju ż wś ró d ży wy ch , n ies tety . Właś ciwie, czeg o n ie p rzes taję żało wać, n ig d y g o n ie zn ałem, an i o n mn ie. – J ak ie to s mu tn e. – Zn ó w b y ła zak ło p o tan a, zaczerwien io n a. Wy d awało s ię, że n ie p o trafi zn aleźć o d p o wied n ieg o tematu i jes t zd en erwo wan a włas n ą n iezręczn o ś cią. Wzięła g łęb o k i wd ech . – Niech p an p o s łu ch a, te ws zy s tk ie b zd u ry , k tó re g ad ałam o ro p ie… p ro s zę n ie my ś leć, że s u g ero wałam, iż mo g ło b y to wp ły n ąć n a o p in ię fran cu s k ieg o s ęd zieg o . Szan u ję Fran cu zó w. To n aró d d zieln y ch , n iezależn ie my ś lący ch lu d zi. Zg o d zi s ię p an ze mn ą?
Watlin g o mal n ie u d ławił s ię s zamp an em. Do tk n ęła jeg o ramien ia, zan iep o k o jo n a i lek k o s p an ik o wan a. Zaczerwien io n e o czy wy s zły mu z o rb it, twarz p o k raś n iała. M o rtima zaczęła s ię p o ważn ie zas tan awiać n ad ty m s p rzętem rean imacy jn y m. – Przep ras zam. – Od k as zln ął. – Ob awiam s ię, że n ie w p ełn i p o d zielam p an i zd an ie o Fran cu zach . M ałe o s o b is te u p rzed zen ie. – A więc jes t p an s tu p ro cen to wy m An g lik iem, tak im z cy k lu „Yo rk s h ire p u d d in g i n ie żało wać mi k ap u s ty ”? – Niezu p ełn ie, p an i Urq u h art. Wid zi p an i, mó j o jciec zg in ął we Fran cji. W czterd zies ty m trzecim. – Po d czas wo jn y … ? – Tak . By ł ag en tem SOE, zrzu co n o g o n a s p ad o ch ro n ie n a ty ły wro g a. M iejs co wy fran cu s k i mer wy d ał g o g es tap o , o k azał s ię cich y m k o lab o ran tem. J ak zres ztą więk s zo ś ć z n ich . Aż d o ląd o wan ia w No rman d ii. Fran cu zi o d zy s k ali k raj, a mo ja matk a d o s tała w zamian s k ro mn ą ren tę. Niewiele jak n a wy ch o wy wan ie czwo rg a d zieci w o d ciętej o d ś wiata wio s ce w Yo rk s h ire. M am więc n ad zieję, że zro zu mie p an i i wy b aczy mo je małe o s o b is te u p rzed zen ie. – Zawo alo wan a alu zja b y ła wy raźn ie czy teln a. J ed n ak to n ie ws zy s tk o . J es zcze ro p a. Fran cu zi. Breto ń s k i b y d lak . Teraz Watlin g ro zu miał, d laczeg o Ro d in b y ł tak i u p arty . Nag le ws zy s tk o s ię p o p lątało . J ak mó g łb y zak wes tio n o wać u czciwo ś ć d ru g ieg o s ęd zieg o ? Nie miał d o wo d ó w, n iczeg o p o za p o d ejrzen iami, k tó re n iejed en n azwałb y u p rzed zen iem. W k ażd y m razie n ajd ro b n iejs za wzmian k a o ro p ie s p rawi, że całe p o s tęp o wan ie p o g rąży s ię w ch ao s ie. Nie, b ęd zie mu s iał p o d ać s ię d o d y mis ji, u my ć o d teg o ręce, b o p lo tk i i p ry watn e wątp liwo ś ci p o d ważają jeg o włas n y o b iek ty wizm. To jed n ak tak że wy wo łało b y ch ao s . Nad miern e o p ó źn ien ie. M o że n awet zag ro ziło b y p o k o jo wi. A o n mó g łb y s ię p o żeg n ać z b aro n ią Co ld Kirb y Na Sk raju Wrzo s o wis k a. – Ale p rzecież zn am p ań s k ą ren o mę, s ły n ie p an z b ezs tro n n o ś ci, p ro fes o rze Watlin g – u s ły s zał zap ewn ien ia tej id io tk i. – J es tem p ewn a, że żad n a z ty ch rzeczy n ie wp ły n ie n a p ań s k ie p o g ląd y … By ło jes zcze jed n o wy jś cie. M ó g ł milczeć. Ud awać, że n ic n ie s ły s zał. Załatwić s p rawę, tak jak ws zy s cy g o o to b łag ali. Wy mierzy ć s p rawied liwo ś ć, n a p rzek ó r Fran cu zo m. – A co d o p ań s k ieg o o jca, tak mi p rzy k ro – ciąg n ęła M o rtima. – Nie miałam o ty m b lad eg o p o jęcia. A w k ażd y m razie n ie więk s ze, n iż d ało jej Who’s Who i k ilk a min u t s p ęd zo n y ch n a
p rzeg ląd an iu wy cin k ó w p ras o wy ch d o ty czący ch Watlin g a. ♦♦♦ Przeżeg n ał s ię z p iety zmem p rawo s ławn y ch i u k ląk ł w ś wieżo p rzy ciętej trawie p rzy g ro b ie żo n y , s zty wn o , n iezg rab n ie, jak b y b y ł s tars zy , n iż ws k azy wała metry k a. „Eonia mnimi – n iech p amięć o n iej ży je wieczn ie” – wy mamro tał, wo d ząc d ło n ią p o ry s ach w marmu rze, ig n o ru jąc s k arg i n iewy g o d n ie u ło żo n ej n o g i. Ob o k M aria wy mien iła więd n ące k wiaty i ws p o mn ien iach .
na
ś wieże,
po
czy m
o b o je
p o g rąży li
s ię
w
my ś lach
– To ważn e – o d ezwał s ię – żeb y o d d awać cześ ć zmarły m. Greck ie leg en d y s ą zb u d o wan e wo k ó ł k rain y cien i, a d la tak ieg o czło wiek a jak Pas s o lid es , k tó ry wied ział, że wk ró tce s am s tan ie p rzed k o n ieczn o ś cią p rzep rawy n a d ru g ą s tro n ę, p o wag a i g o d n o ś ć ś mierci b y ły s p rawami n ajwy żs zej wag i. W całej h is to rii Hellen ó w tak łatwo s zafo wan o ży ciem i tak częs to p łaco n o mro czn emu p rzewo źn ik o wi p rzez rzek ę Sty k s , że k o n ieczn e b y ły wy s zu k an e ry tu ały p rzejś cia, ab y u k azać p ewn ą d o zę cy wilizacji w n ielu d zk im i b arb arzy ń s k im ś wiecie. J ed n ak J o rg o s i Eu ry p id es o d es zli b ez ry tu ału , b ez h o n o ró w, b ez g o d n o ś ci. Od k ąd n atk n ęli s ię – metafo ry czn ie – n a g ró b b raci, Pas s o lid es jak b y n ab rał ap ety tu n a ży cie. Zy s k ał n o wy cel, d o k tó reg o mó g ł z u p o rem d ąży ć, i ch o ciaż zd an iem M arii ten u p ó r b y ł czas em n ad miern y , p rzy n ajmn iej o jciec miał mis ję, o d zy s k ał p o czu cie s en s u , co o ży wiło g o w s to p n iu , jak ieg o n ie wid ziała o d s zczęś liwy ch czas ó w p rzed ś miercią matk i. Nawet z n o g ą b y ło jak b y lep iej. Zaczął wy ch o d zić w d zień z mro k ó w s wo jeg o g ro b o wca, s p acero wać, k u ś ty k ając, p o Reg en t’s Park , częs to mamro cząc d o s ieb ie, zn ó w cies zy ć s ię o twartą p rzes trzen ią zielen i, k łó tn iami wró b li w ro s n ący ch wzd łu ż ś cieżek k rzak ach g ło g u , s zeles tem liś ci lip n ad jezio rem. W cen tru m Lo n d y n u n ie mó g ł s ię ju ż b ard ziej zb liży ć d o ws p o mn ień o s to k ach g ó r. Po leru jąc ch ło d n y marmu ro wy n ag ro b ek , M aria u ważn ie p rzy g ląd ała s ię o jcu , wy czu wając, jak b ard zo s ię zmien ił. Niewielk a, o k rąg ła twarz p rzy p o min ała o wo c zb y t p ó źn o zerwan y z d rzewa, p o mars zczo n y , wy g arb o wan y wiek iem i p o ch o d zen iem. Po liczk i zap ad n ięte p o d wp ły wem b ó lu , jak i zad awało mu n iezd arn e, u ciążliwe ciało . J ed n ak o czy zn o wu lś n iły o d zy s k an y m p o czu ciem celu , jak u s tareg o lwa, k tó ry o b u d ził s ię g ło d n y . – O co w ty m ch o d ziło , Baba? Co u k ry wali Bry ty jczy cy ? – Win ę.
Sam d o b rze to zn ał. Win a p rzen ik ała jeg o ży cie, miał p o czu cie, że zawió d ł ws zy s tk ich , to warzy s zy i ro d zin ę. Zawió d ł jak o n ajs tars zy s y n , b o n ie o ch ro n ił mło d s zy ch b raci, zawió d ł p o n o wn ie jak o k alek a, k tó remu n ie u d ało s ię p o d n ieś ć u p u s zczo n eg o p rzez n ich s ztan d aru o p o ru . Nig d y teg o p rzed n ik im n ie p rzy zn ał, a p rzed s o b ą s amy m ty lk o b ard zo rzad k o , ale s k ry cie ży wił d o s wo ich b raci męczen n ik ó w u razę, ch o ciaż ich k o ch ał, b o J o rg o s i Eu ry p id es b y li zmarły mi, k tó ry m o d d aje s ię cześ ć, a Ev an g h elo s – ty m żało s n y m, ży wy m b ratem, k tó ry s ię n ie s p rawd ził. Szamo tał s ię w ich cien iu , n iezd o ln y d o zmierzen ia s ię z p amięcią o n ich , n iep ewn y , czy p o trafiłb y zn aleźć w s o b ie tak ą jak o n i o d wag ę, i p o zb awio n y s zan s y , b y s p ró b o wać. Nig d y n ie b ęd zie b o h aterem. Całe ży cie u s iło wał u d o wo d n ić ś wiatu , że b y ł o d d an y s p rawie tak s amo jak jeg o b racia, n awet jeś li p rzy k ielich u ich o b win iał. Win ił ich , a p o tem z k o lei o b win iał s ieb ie o teg o ro b ak a b ezs en s o wn ej zazd ro ś ci, k tó ry g o to czy ł o d ś ro d k a. Teraz jed n ak , n ares zcie, p o jawiła s ię n ad zieja n a u lg ę, n a to , że b ęd zie mo żn a o b win ić k o g o ś in n eg o . – Win ę – p o wtó rzy ł, ro zmas o wu jąc s o b ie n o g ę, ab y p o b u d zić k rążen ie. – Co in n eg o mo że u k ry wać żo łn ierz? Nie ś mierć, b o ty m s ię zajmu je. Ty lk o win ę trzeb a zak o p ać. Sp alić. Cały czas s łu ch ając, wy rwała k ilk a trawek , k tó re p o wy ras tały wo k ó ł g ro b u . Ojciec my ś lał, że M aria n ie wie n ic o jeg o s k ry wan y m ws ty d zie, ale o n a b o ry k ała s ię z n im całe ży cie i ro zu miała, ch o ciaż n ie mo g ła n ic n a to p o rad zić. – M ó w d alej, Baba. – M ieli p rawo zab ić mo ich b raci, wed łu g b ry ty js k ich p rzep is ó w. J o rg o s i Eu ry p id es mieli p rzy s o b ie b ro ń , b o mb y . Kto b y s ię s k arży ł, że zg in ęli, o p ró cz p aru b ezzęb n y ch Grek ó w? Bry ty jczy cy p o wies ili k ied y ś o s iemn as to letn ieg o ch ło p ca, Pallik arid es a, b o zn alezio n o g o z p is to letem w ręk u . Tak ie b y ło ich p rawo . Ob lig ato ry jn ie. – M iał p ro b lem z wy mó wien iem teg o s ło wa, ale n ie z jeg o zro zu mien iem. – Nie, to n ie ich ś mierć u s iło wali u k ry ć. M u s iało ch o d zić o s p o s ó b , w jak i zg in ęli. – Czy li to d lateg o s p alili ciała, żeb y u k ry ć, co im zro b ili. To rtu ry ? – Zd arzało s ię. – Urwał, zap atrzo n y w d al, wracając d o o d leg ły ch k rain y i czas ó w. – M o że to n ie b y ły jes zcze ciała, k ied y je p alili. M o że ch ło p cy jes zcze ży li. To też s ię zd arzało . Po o b u s tro n ach , ch o ciaż n ie ch ciał o ty m p amiętać i d o teg o tak że n ig d y b y s ię n ie p rzy zn ał s wo jej có rce. Ale n awet p o ty ch ws zy s tk ich latach wy mazan ie ws p o mn ień o n as iąk n ięty ch b en zy n ą i zems tą p o s taciach o k azy wało s ię n iemo żliwe.
„Piodoti!” Zd rajcy , Grek s k azan y za d o n o s n a Grek a, p o ty k ający s ię n a g łó wn ej u licy wio s k i, wciąż k rzy czący o s wo jej n iewin n o ś ci zwęg lo n y mi warg ami, o czy ju ż n iewid zące, wy p alo n e, ciała zmien io n e w o g n is k a, k tó re wp ajały s tras zliwy p rzek az o lo jaln o ś ci ws zy s tk im, k tó rzy wid zieli. Ale J o rg o s i Eu ry p id es n ik o g o n ie zd rad zili, n ie b y li piodotes, n ie zas łu g iwali n a tak ą ś mierć. – Wies z, co to zn aczy , Baba? Uk ry ty ch g ro b ó w mo że b y ć więcej. W d łu g ie zimo we wieczo ry , k ied y k o b iety p o d s y cały o g ień p amięci i o p o wiad ały h is to rie o ży ciu w d awn y ch czas ach , żad n e ws p o mn ien ia n ie p o ru s zały Grek ó w z Cy p ru tak g łęb o k o jak te o „zag in io n y ch ”. W 1 9 7 4 ro k u g reccy ek s tremiś ci w Aten ach , s fru s tro wan i b rak iem p o s tęp u w k ieru n k u Enosis, u n ii międ zy wy s p ą a res ztą Grecji, zawiązali s p is ek w celu o b alen ia rząd u arcy b is k u p a M ak ario s a w Nik o zji. By ł to atak s zaleń s twa, p o k tó ry m Cy p r miał n ig d y s ię n ie p o d n ieś ć. Pięć d n i p ó źn iej Tu rcy w o d wecie zajęli wy s p ę, p o d zielili ją i zb u rzy li etn iczn ą u k ład an k ę tak , b y n a p ewn o n ie d ało s ię jej u ło ży ć n a n o wo . W ty m o k res ie zn ik n ęło p o n ad ty s iąc g reck ich Cy p ry jczy k ó w, k tó ry ch zg arn ęła p o s u wająca s ię n ap rzó d armia tu reck a, p o czy m s łu ch p o n ich zag in ął. Po d ejrzen ia co d o ich lo s u zaws ze b y ły źró d łem n iek łaman eg o o b u rzen ia d la Grek ó w i ws ty d u d la Tu rk ó w – tak ie rzeczy s ię n a wo jn ie zd arzają, n ies zczęś cia, o d o s o b n io n e p rzy k ład y b arb arzy ń s twa, n awet b łęd y n a mas o wą s k alę, ale k to , d o d iab ła, lu b i s ię p ó źn iej d o teg o p rzy zn awać? A jed n ak , d ążąc d o p o k o ju , Tu rcy s ię p rzy zn ali, p rzek azali ws zy s tk o , co wied zieli n a temat „zag in io n y ch ”. Po n iemal ćwierćwieczu b y ło to żało ś n ie mało – k ilk a ro zrzu co n y ch p o całej wy s p ie g ro b ó w, s tare k o ś ci, frag men tary czn e zap is k i, wy b lak łe ws p o mn ien ia – lecz n awet małe ś wiatełk o rzu co n e n a n ajmro czn iejs zą k artę w d ziejach wy s p y p rzy n io s ło zro zu mien ie i p o mo g ło złag o d zić cierp ien ia, p o zwo liło ro d zin o m o p łak ać i u czcić zmarły ch . Myrologhia. Teraz jed n ak wy g ląd ało n a to , że g ro b ó w b y ło więcej. Wy k o p an y ch jes zcze wcześ n iej, p rzez Bry ty jczy k ó w. Dla M arii, k tó ra n ig d y n ie p o zn ała s wo ich s try jó w, n ie mo g ła więc w p ełn i p rzeży wać ich s traty , b y ła to k wes tia p o lity k i i zas ad . Dla jej o jca jed n ak g ra to czy ła s ię o co ś zn aczn ie więcej. Ho n o r i zems tę. Ho n o r Cy p ry jczy k a. Zems tę Van g elis a. – M u s imy d o wied zieć s ię ws zy s tk ieg o , czeg o mo żemy , o ty ch u k ry ty ch g ro b ach , Baba. – I o zb ro d n iach , k tó re p ró b o wali w n ich zak o p ać. – Wy p ro s to wał p rzy g arb io n ą s y lwetk ę jak żo łn ierz n a d efilad zie. – I k tó ry d rań zak o p y wał.
[4 ] Ad mirał J o h n By n g zo s tał w 1 7 5 7 ro k u o d d an y p o d s ąd wo js k o wy , a n as tęp n ie ro zs trzelan y p o p rzeg ran ej b itwie mo rs k iej z Fran cu zami p o d M in o rk ą za to , że „n ie zro b ił ws zy s tk ieg o , co w jeg o mo cy ”, jak u zas ad n io n o wy ro k (p rzy p . tłu m.).
Rozdział 13 Ord alia to s y s tem feu d aln y ch to rtu r, z k tó ry m s k o ń czo n o ws zęd zie n a ś wiecie, p o za Wes tmin s terem.
Po łu d n io we wejś cie d o s ali o b rad Izb y Gmin jes t o b ramo wan e b o g ato zd o b io n y m i wy g ląd ający m n a wiek o wy Łu k iem Ch u rch illa. W is to cie jeg o p rzy d y mio n a b lad o ś ć wy n ik a n ie z u p ły wu czas u , ale z b lis k ieg o k o n tak tu z jed n ą z b o mb Reich s mars ch alla Gö rin g a, k tó re 1 0 maja 1 9 4 1 ro k u zró wn ały s alę o b rad z ziemią. Po o b u s tro n ach łu k u s to ją b rązo we p o s ąg i d wó ch wielk ich p rzy wó d có w wo jen n y ch ws p ó łczes n o ś ci, Dav id a Llo y d a Geo rg e’a i Win s to n a Ch u rch illa. Llo y d Geo rg e p rzy b rał p o zę wy mo wn ą, jak b y p ero ro wał, Ch u rch ill – b ard ziej ag res y wn ą, jak b y właś n ie ś p ies zy ł, b y wy mierzy ć wro g o wi s o lid n eg o k o p a w ty łek . Nieco d alej zn ajd u je s ię p u s ty co k ó ł b ez p o s ąg u , b y ć mo że zo s tawio n y n a zach ętę ws zy s tk im ty m, k tó rzy tęd y p rzech o d zą i mają n ad zieję, że d zięk i rzu tk o ś ci i wielk im o s iąg n ięcio m ws tąp ią w s zereg i o to czo n y ch czcią mężó w s tan u . Ro g er Garlick n ie mó g ł s ię d o n ich zaliczać, n awet g d y b y miał jes zcze k ilk a ży ć. Oczy wiś cie miał o s o b ie wy s o k ie mn ieman ie, p as u jące d o ro li mło d s zeg o d y s cy p lin ato ra, jed n eg o z d ep u to wan y ch , k tó ry ch zad an iem b y ło zb ieran ie p o s łó w p artii rząd zącej i zap ęd zan ie ich d o o d p o wied n ich k o ry tarzy p o d czas g ło s o wan ia [5 ] . Garlick b y ł czło wiek iem o zn aczn y m o b wo d zie w p as ie, ale o g ran iczo n y ch zd o ln o ś ciach o rato rs k ich . M iał ś wiad o mo ś ć, że red u k u je to jeg o s zan s e zd o b y cia s zero k ieg o p u b liczn eg o u zn an ia, więc d elek to wał s ię mo żliwo ś cią wy wieran ia wp ły wu b ard ziej p ry watn ie, p o p rzez mro czn ą s ztu k ę d y s cy p lin y p arty jn ej. Gn ęb ien ie p o s łó w b y ło d la n ieg o p rawd ziwą u cztą, a s zczeg ó ln ie u p o d o b ał s o b ie d ietę zło żo n ą z n o wy ch p arlamen tarzy s tó w i d o wo ln y ch p o s łan ek . – Ro g er! To wo łał g o Bo o za-Pitt, k tó ry właś n ie p rzech o d ził p rzez h o l p rzed s alą o b rad , zwan y M emb ers ’ Lo b b y , g d zie p o s ło wie zb ierają s ię, b y o d eb rać p o zo s tawio n e d la n ich wiad o mo ś ci, a tak że wy mien ić s ię p lo tk ami i in n y mi n iezb ęd n y mi im w p racy materiałami. Bo o za-Pitt wy ciąg n ął ręk ę d o p o s ła d y s cy p lin ato ra i u ś cis n ął mu d ło ń ,
ale s ię n ie zatrzy mał. Garlick b y ł p rzy d atn y m k o n tak tem, czło wiek iem s k ło n n y m, n a o s o b n o ś ci i p o d wp ły wem d ru g iej b u telk i b o rd o , d o p o d zielen ia s ię wielo ma o s o b is ty mi s ek retami s wo ich k o leg ó w, k tó re u d ało mu s ię wy g rzeb ać, lecz ś ro d ek M emb ers ’ Lo b b y n ie b y ł o d p o wied n im miejs cem d o teg o celu . M in is ter tran s p o rtu o d mas zero wał w p o s zu k iwan iu in n y ch n ied y s k recji. Ho l b y ł zatło czo n y , jak zaws ze n a p ó ł g o d zin y p rzed s es ją p y tań d o p remiera, k ied y p o s ło wie zb ierali s ię n a ry tu ał ro zlewu k rwi – czas ami Urq u h arta, częś ciej o d p y tu jąceg o , s zczeg ó ln ie jeś li b y ł n im Dick Claren ce, mło d y i n ieu d o ln y lid er o p o zy cji, k tó ry miał ten d en cję d o s p rawian ia wrażen ia u czn iak a p ró b u jąceg o n iep o trzeb n ie s tawiać s ię cierp iącemu w milczen iu d y rek to ro wi s zk o ły . W k las ie mu s iał p an o wać p o rząd ek , a d o zad ań Garlick a jak o jed n eg o z d y żu rn y ch o d p o wied zialn y ch za d y s cy p lin ę n ależało jeg o zap ro wad zen ie. Dlateg o g d y s p o s trzeg ł wch o d zącą d o h o lu Claire, o czy zaś wieciły mu s ię jak p acio rk i n a mo rd ce p lu s zo weg o mis ia. – Brak o wało n am cię wczo raj wieczo rem p o d czas g ło s o wan ia, mo ja d ro g a. Bro n iłem cię, o czy wiś cie, ale rzeczn ik d y s cy p lin y s tras zn ie s ię p ien ił. M u s iałem w n ieg o wlać p ó ł b u telk i wh is k y , żeb y g o u s p o k o ić. – Przy p arł ją d o co k o łu Llo y d a Geo rg e’a. – Przep ras zam, Ro g er. M iałam ważn e s p o tk an ie, n ie mo g łam s ię z n ieg o wy mig ać. – To n ie wy s tarczy , d ziewczy n o . Narażam d la cieb ie ty łek , więc jes teś teraz mo ją d łu żn iczk ą. M o że mn ie p rzep ro s is z ju tro wieczo rem p rzy k o lacji? Op arł s ię g ru b y m ramien iem o p o s ąg za jej p lecami, w ten s p o s ó b p rzy s u wając s ię d o n iej b liżej, jak o p o s eł d y s cy p lin ato r ro s zcząc s o b ie p rawo d o tak iej in ty mn o ś ci. Śmierd ział o ld s p ice’em i in n y mi, mn iej s ło d k imi rzeczami. Claire ro zg ląd ała s ię p o h o lu w p o s zu k iwan iu k o g o ś in n eg o – k o g o k o lwiek in n eg o – k to mó g łb y o d erwać ją o d n atręta, ale Garlick teg o n ie zau waży ł, g d y ż wzro k miał wb ity w jej b lu zk ę. – Przy k ro mi, Ro g er, ju tro n ie d am rad y . Id ę d o fry zjera. A p o tem wieczó r mam zajęty , b o mam n ad zieję p ó jś ć n a k u rs as erty wn o ś ci. J eś li mąż mi p o zwo li. – Uś miech n ęła s ię, licząc, że Garlick zro zu mie alu zję. s ię
– No to w p rzy s zły m ty g o d n iu – n ie d awał za wy g ran ą. – Będ zie miło . Przeb ąk u je o n ad ch o d zący m p rzetas o wan iu , b ęd ą n o we s tan o wis k a, mo g lib y ś my
p o ro zmawiać o two jej p rzy s zło ś ci. M o że n awet mó g łb y m cię d o p is ać d o mo jej lis ty n o wy ch g wiazd . Kied y to mó wił, p rzecis n ął s ię k o ło n ich jed en z p o s łó w, a Garlick wy k o rzy s tał tę o k azję, żeb y p rzy s u n ąć s ię jes zcze b liżej, u s iłu jąc s ię o n ią o trzeć. Claire n ie
zap ro tes to wała. W tej g o rącej atmo s ferze, p rzy ty ch n ap ięty ch emo cjach , p o d czas n iek o ń czący ch s ię wieczo ró w n ierzad k o zd arzały s ię jej n ied wu zn aczn e p ro p o zy cje, zwłas zcza g d y p o s ło wie u raczy li s ię d o b rą k o lacją, a zrażan ie d o s ieb ie k ażd eg o k o leg i, k tó ry p o ło ży ł jej ręk ę n a k o lan ie alb o u wo d ziciels k o o b jął ją w talii, d ras ty czn ie o g ran iczy ło b y liczeb n o ś ć p rzy ch y ln ej jej frak cji. Reg u ły k lu b u d la ch ło p có w, a o n a s ama p ro s iła, żeb y ją p rzy jęli. Ale n ie mu s iała zn o s ić g ru b iań s twa Garlick a. – W p rzy s zły m ty g o d n iu n ie, Ro g er. M am remo n t k u ch n i. – Dalej s ię u ś miech ała, lecz z d u żą s tan o wczo ś cią p o ło ży ła mu p alce n a p iers i i g o o d ep ch n ęła. Sły s ząc o d mo wę, zmien ił zaró wn o to n , jak i wy raz twarzy . – Ch o lern e b ab y ! Ws zy s tk ie jes teś cie tu tak ie s ame. Do n iczeg o . J ak , d o d iab ła, mamy rząd zić ty m k rajem, s k o ro wy mig u jecie s ię za k ażd y m razem, k ied y macie mig ren ę alb o jed n o z d zieciak ó w ch o ru je n a ś win k ę. – In n i s to jący w p o b liżu p o s ło wie zaczęli n ad s tawiać u s zu . Garlick zo rien to wał s ię, że ma p u b liczn o ś ć, więc p o d n ió s ł g ło s . – Najwy żs za p o ra, żeb y ci co ś wy jaś n ić. To n ie jes t k u rs ro b ien ia n a d ru tach an i żło b ek , to jes t Izb a Gmin , a ty jes teś tu p o to , b y ro b ić, co ci k ażą. Po d aj łap ę. Waru j. Przewró t. M as z s ię u wijać jak w u k ro p ie, jak mis jo n arz w k o tle. Zo s tałaś wy b ran a, żeb y p o p ierać rząd , a n ie żeb y s n u ć s ię tu p o k o ry tarzach , jak b y ś wy b ierała majtk i w M ark s & Sp en cer. Przy ch o d zis z g ło s o wać, k ied y ci mó wimy , i ro b is z to , co ci k ażemy ! Ro zlew k rwi zaczął s ię d ziś wcześ n ie. Zeb ran y tłu mek p o s łó w zas zu miał mies zan in ą zak ło p o tan ia i wy czek iwan ia, co zab rzmiało jak s zeles t p o d awan eg o rzeźn ik o wi fartu ch a. – Bard zo mi p rzy k ro , że o p u ś ciłam wczo rajs ze g ło s o wan ie, Ro g er. Nie miałam wy b o ru . – Staran n ie p iln o wała, b y w jej g ło s ie n ie b y ło s ły ch ać ch o ćb y n ajlżejs zeg o d rżen ia czy ś lad u emo cji. – Co w tak im razie b y ło tak ie ważn e, że mu s iałaś n as zawieś ć? Ty lk o mi, n a lito ś ć b o s k ą, n ie mó w, że miałaś p iln ą wizy tę u s wo jeg o ch o lern eg o g in ek o lo g a. – Nie, n ie leżałam z ro zło żo n y mi n o g ami, Ro g er. By łam u Fran cis a. No wies z, n as zeg o p remiera? Po p ro s ił mn ie, żeb y m zo s tała jeg o o s o b is ty m s ek retarzem p arlamen tarn y m. Przez zeb ran y wo k ó ł n ich tłu mek p rzeb ieg ł d res zcz, a o b wis łe p o liczk i Garlick a zaczęły p rzy b ierać g łęb s zy o d cień s zk arłatu . Wy raźn ie miał p ro b lem z k o n tro lo wan iem d o ln ej s zczęk i. – Premier p o p ro s ił cię, żeb y ś zo s tała jeg o … – Nie b y ł w s tan ie d o k o ń czy ć.
–
J eg o
o s o b is ty m
s ek retarzem
p arlamen tarn y m. A wies z, jak a ze mn ie
d ziewczy n a, Ro g er. Po p ro s tu n ie p o trafiłam o d mó wić. – Ale rzeczn ik n ic o ty m n ie wied ział – wy jąk ał. M o d lił s ię, b y s ię o k azało , że Claire s ię z n im d ro czy . Oczy wiś cie, że rzeczn ik d y s cy p lin y n ie wied ział, n ie mó g ł wziąć u d ziału w tej d y s k u s ji. By ł jed n y m z ty ch p rzezn aczo n y ch d o wy ląd o wan ia w k o tle o b o k mis jo n arza. Razem z k ilk o ma mło d s zy mi p o s łami d y s cy p lin ato rami. – F.U. p lan o wał ws p o mn ieć mu o ty m d ziś p rzy lu n ch u . Najwy raźn iej wieś ć jes zcze n ie d o tarła d o ws zy s tk ich s zczeb li. A p rzy n ajmn iej n ie aż tak d alek o w d ó ł, żeb y ś zd o łał ją u s ły s zeć. J ed en ze s tars zy ch p o s łó w wś ró d zg ro mad zo n ej p u b liczn o ś ci p o ciąg n ął Garlick a za ręk aw. – Gem, s et i jąd ra, tak b y m to u jął, s tary . – I o d s zed ł, g ło ś n o rech o cząc. Garlick p rzy p o min ał p rzek łu ty zep p elin : zatrzep o tał b ez celu ręk ami, wy d ał z s ieb ie p rzeciąg łe wes tch n ien ie i o k lap ł. Wy g ląd ał jak cień czło wiek a, k tó ry m b y ł zaled wie p rzed ch wilą, a jed n ak , o czy m wied ziała Claire, to jes zcze n ic w p o ró wn an iu z ty m, jak mały zro b i s ię n ieb awem. M iała teraz p rzy wilej d o s tęp u d o zak u lis o wy ch in fo rmacji i u ś wiad o miła s o b ie, jak b ard zo jej s ię to p o d o b a. Niezd o ln y d o wy d u s zen ia z s ieb ie s ło wa, jak b y o d s trzelo n o mu mo d u ł łączn o ś ci, Garlick o d wró cił s ię i p o wló k ł w k ieru n k u p o k o ju d y s cy p lin ato ró w i s ch o wan ej tam b u telk i wh is k y . – J es tem n ap rawd ę zach wy co n y , Claire, zaws ze u ważałem, że ju ż d awn o n ależało ci s ię u zn an ie. J ak iś czas temu s zep n ąłem o to b ie s łó wk o s zefo wi. Cies zę s ię, że p o mo g ło . – J ak s p o d ziemi wy ró s ł k o ło n iej Bo o za-Pitt. M iał n ieb y wale czu łe an ten y . – Aż n ie ch ce mi s ię wierzy ć, że ty le o s ó b s ię za mn ą o s tatn io ws tawiło – o d p arła zag ad k o wo . – M am n ad zieję, że mo g ę b y ć jed n y m z p ierws zy ch , k tó rzy ci p o g ratu lu ją. Zjed zmy razem k o lację. Wk ró tce. Zap ro s zen ie. Po k tó ry m n as tąp ią p ełn e tro s k i p y tan ia o jej męża o raz mały p rezen cik d la d zieci. Za jed n y m zamach em p rzes k o czy ła z trzeciej lig i p ro s to d o p ierws zej, p o n ad g ło wami p aru – d wu s tu – k o leg ó w, w więk s zo ś ci p łci męs k iej. Nap awało to Geo ffrey a n iep o k o jem. Ob es zła jeg o s y s tem, k tó ry wy my ś lił, żeb y s ię ch ro n ić i p ro mo wać s wo ją s p rawę. Nie p as o wała mu d o o b razk a, n ie ro zu miał jej, n ie mó g ł
k o n tro lo wać.
M o że
miał
au to ry tet
min is terialn eg o
u rzęd u ,
ale
ona
d y s p o n o wała wp ły wem wy n ik ający m z d o s tęp u – p rak ty czn ie b ęd zie mies zk ać n a Do wn in g Street n u mer 1 0 . Stan o wiła d la n ieg o k o n k u ren cję, tak ie s ą n ag ie fak ty – a s k o ro o n ag o ś ci mo wa, n ie b y ło s en s u u s iło wać zaciąg n ąć ją d o łó żk a, ju ż p ró b o wał. Po wtarzan a s zep tem wiad o mo ś ć o b ieg ła ju ż M emb ers ’ Lo b b y i Geo ffrey zo rien to wał s ię, że wiele o s ó b im s ię p rzy g ląd a. Wziął ją p o d ręk ę g es tem zn amio n u jący m właś ciciela. – Będ ziemy s ię razem zn ak o micie b awić – p o wied ział i wp ro wad ził ją d o s ali o b rad . ♦♦♦ Urq u h art z tru d em d o b rn ął n a s wo je miejs ce w p rzed n ich ławach p artii rząd zącej, ś cis k ając w d ło n i czerwo n ą teczk ę. Wo lałb y wmas zero wać d o s ali o b rad , k ro cząc d u mn ie o d wejś cia za fo telem p rzewo d n icząceg o Izb y , ale g d y s ię tu zjawiał, zaws ze p rzy ch o d ziły tłu my i mu s iał p rzecis k ać s ię o b o k ciał, ło k ci, n ó g i in n y ch wy s tający ch elemen tó w wy p o s ażen ia p o s łó w, k tó rzy n ie zau waży li, że s ię zb liża. J u ż p rawie d o tarł n a miejs ce, p o d n o s ząc wy s o k o n o g i jak k o ń w k o n k u ren cji u jeżd żan ia i p rzy trzy mu jąc s ię ramien ia To ma M ak ep eace’a, k ied y p o d s ek retarza s tan u w M in is ters twie Sk arb u złap ał s k u rcz i k o p n ął s wo jeg o p remiera w g o leń . Ko lejn y o ch o tn ik d o p rzy g ląd an ia s ię o b rad o m z ty ln y ch ław. M imo ws zy s tk o Urq u h art miał d o b ry n as tró j, b ard zo p o zy ty wn y . Przy lu n ch u p o in fo rmo wał rzeczn ik a d y s cy p lin y , że jeg o u s łu g i b o s man a n ie b ęd ą ju ż d łu żej p o trzeb n e p o d czas teg o rejs u . Rzeczn ik ro zu miał, co to o zn acza. Wielk i o k ręt, jak im jes t p ań s two , rzad k o s ię zatrzy my wał, żeb y p o d jąć ty ch , k tó rzy wy p ad li za b u rtę, n ie mó wiąc ju ż o ty ch wy rzu co n y ch celo wo . M ó g łb y p o zazd ro ś cić lo s u p ąk lo m. J ed n ak w o wej ch wili n ajwięk s zeg o n ies zczęś cia rzu co n o mu k o ło ratu n k o we, o b ietn icę p aro s twa p o n as tęp n y ch wy b o rach , jeś li d o tej p o ry b ęd zie trzy mał g ęb ę n a k łó d k ę i n ie b ęd zie p o d s k ak iwać. Dzięk i temu międ zy zu p ą a ry b ą p o mó g ł p remiero wi s k o mp leto wać o s tateczn ą lis tę ty ch , k tó rzy d o łączą d o n ieg o za b u rtą. Więk s zo ś ć p o s łó w d y s cy p lin ato ró w ma n a ty le g łęb o k o wp o jo n e p o czu cie o b o wiązk u i d y s cy p lin y , że wid o k k rwi, n awet ich włas n ej, n ie o d b iera im ap ety tu . Kied y Urq u h art u s iad ł n a s wo im miejs cu p rzy mó wn icy , p atrząc n a armię o p o zy cji, k tó ra zeb rała s ię p rzed n im w zwarty ch s zereg ach , u d erzy ła g o my ś l, jak b ard zo to ws zy s tk o p rzy p o min a s trzeln icę w wes o ły m mias teczk u . Całe rzęd y k aczek , k tó re trzep o cząc s k rzy d łami, p o d erwą s ię n a n o g i i zap rezen tu ją d o … n o có ż,
d o o d s trzału , p o d czas g d y arb itrzy z p ras y b ęd ą p rzy g ląd ać s ię im z g ó ry z b ezs tro n n y m, ch o ć łak o my m zain teres o wan iem, czek ając, b y p o liczy ć p rzy p alo n e p ió rk a. Zamierzał s p rawić, że b ęd ą d ziś mieli co ro b ić. M o że wzro k ju ż n ie ten , ale wciąż p o trafił in s ty n k to wn ie d o b rze wy celo wać. Pierws zą k aczk ą, k tó ra zak wak ała i wy s zła z u k ry cia, b y ł Walijczy k o g ło s ie zd rad zający m lek k i zaś p iew z wy b rzeża Clwy d o raz p o lo t b ry ły węg la. Z wig o rem i b ard zo d łu g o – zd awało b y s ię, b ez k o ń ca – wy rażał s wo je o b awy , że p remiera zb y t mało o b ch o d zą k wes tie in teg racji eu ro p ejs k iej. Urq u h art, zn u d zo n y , wciąg n ął g łęb o k o p o wietrze i wzn ió s ł o czy , b y p o g ap ić s ię w s u fit, a my ś lami zn alazł s ię p o n ad n im, n a taras ie n a d ach u … Szy b k o s ię o trząs n ął i wró cił d o o b rad Izb y . – I wres zcie p an p remier twierd zi, że wierzy w jed n o lity ry n ek eu ro p ejs k i, p o d o b n ie jak ja. J eś li jed n ak n ap rawd ę w n ieg o wierzy , d laczeg o o d wraca s ię o d ws p ó ln ej walu ty ? Ws zy s tk ie te fu n ty , s zy lin g i i p es ety to o g ro mn e m-mmarn o traws two . Pięk n ie mó wi, p o my ś lał Urq u h art, n iemalże p o zio m Eis ted d fo d , fes tiwalu k u ltu ry walijs k iej. Ws tał i o p arł s ię ło k ciem o mó wn icę, żeb y mó c lep iej wy celo wać. – J eś li wo ln o mi p rzerwać mo n o lo g s zan o wn eg o p an a p o s ła… – Uś miech n ął s ię, b y p o k azać, że n ie ma mo wy o żad n ej u razie. Nas tęp n ie zd ecy d o wan y m ru ch em zamk n ął leżącą p rzed n im czerwo n ą teczk ę, zawierającą materiały p rzy g o to wan e p rzez s łu żb ę cy wiln ą. Najwy raźn iej o d p o wied ź miała n ie mieć z n im n ic ws p ó ln eg o . – Ch ciałb y m zap ewn ić, że całk o wicie s ię z p an em p o s łem zg ad zam. Przez ławy p rzes zed ł s zmer k o n s tern acji. Od k ąd to Urq u h art zg ad za s ię z o p o zy cją? – No , n iemal całk o wicie, co d o g łó wn ej my ś li p an a p o s ła. Któ rą, jak ro zu miem, jes t… – Urq u h art zręczn ie, czeg o Walijczy k n ie b y ł w p ełn i ś wiad o my , p rzes tawiał s łu p k i b ramk i, ch cąc g rać w co ś zu p ełn ie in n eg o – … k tó rą, jak ro zu miem, jes t to , co mu s imy zro b ić, ab y wp ro wad zić efek ty wn y jed n o lity ry n ek w Eu ro p ie? Ch o ciaż n ie p o jmu ję, d laczeg o tak b ard zo p an u p o s ło wi zależy n a lik wid acji b ry ty js k ieg o fu n ta i p o zb y ciu s ię p o p iers ia k ró la z mo n et n as zeg o k ró les twa. Walijczy k b ił w p an ice s k rzy d łami. Wcale n ie o to mu ch o d ziło . I k im, d o d iab ła, b y ł Fran cis Urq u h art, żeb y s tro ić s ię w p ió rk a o ręd o wn ik a ro d zin y k ró lews k iej? – Po zwo lą p ań s two , że o d p o wiem p an u p o s ło wi. – Urq u h art wy celo wał w n ieg o p alec. – J eś li ch cemy zb u d o wać jed n o lity ry n ek , s k o ń czy ć z marn o traws twem i n ieefek ty wn o ś cią, to jes t co ś zn aczn ie ważn iejs zeg o o d ws p ó ln ej walu ty . A mian o wicie jed n o lity języ k .
W s ali zap an o wała p ełn a o s zo ło mien ia cis za, w k tó rej p o s ło wie trawili ten zu p ełn ie n o wy k ąs ek . W ławach p rzezn aczo n y ch d la u rzęd n ik ó w s łu żb y cy wiln ej, o b o k fo tela p rzewo d n icząceg o , jed en z as y s ten tó w zaczął n erwo wo p rzerzu cać s tro n y s wo jeg o rap o rtu , jak s u fler ro zp aczliwie u s iłu jący p rzy wró cić s p ek tak l d o ram s cen ariu s za. – O, tak – ciąg n ął Urq u h art, p o d n o s ząc g ło s i p rzy g o to wu jąc s o b ie ars en ał p rzy s łó wk ó w i p rzy mio tn ik ó w. – W b izn es ie n ie ma więk s zeg o marn o traws twa an i n iczeg o d ro żs zeg o o d k o n ieczn o ś ci p ro wad zen ia in teres ó w w mn ó s twie n ajró żn iejs zy ch języ k ó w. Ko s zty id ą w miliard y ro czn ie, liczo n e w d o wo ln ej walu cie. Ek o n o miczn a lo g ik a jes t n iep o d ważaln a, n as zy m p rio ry tetem mu s i b y ć mó wien ie jed n y m g ło s em. – Wzru s zy ł ramio n ami, jak b y s tan ął p rzed p ro b lemem, n a k tó ry n ie mo że n ic p o rad zić. – Po d ejrzewam, że to p o p ro s tu h is to ry czn y p rzy p ad ek , iż jed y n y m języ k iem zd o ln y m d o s p ełn ien ia ty ch k ry terió w jes t an g iels k i. Ze s wo jeg o miejs ca w p rzed n iej ławie Bo llin g b ro k e wy d ał z s ieb ie ry k zach wy tu – ten n a s p ecjaln e o k azje, jak n azy wał g o Urq u h art, g d y ż b y ł g ło ś n iejs zy o k ilk a o k taw o d o k rzy k u zarezerwo wan eg o d la d u s zo n ej wo ło win y z cy n ad erk ami i o d p o wied n iejs zy raczej n a wy p ad ek ś więto wan ia zwy cięs twa M an ch es teru Un ited . Urq u h art i tak b y ł wd zięczn y , więc o d wró cił s ię, żeb y s k in ien iem g ło wy p o d zięk o wać za wiwaty p o d ch wy co n e p rzez ty ln e ławy . Zau waży ł, że To m M ak ep eace n ie o k azy wał więk s zej ch ęci p rzy łączen ia s ię d o teg o wy b u ch u rad o ś ci. – A zatem k ied y Eu ro p ejczy cy zaczn ą ro zmawiać ze mn ą o jed n o litej walu cie p o an g iels k u , wted y zaczn ę s łu ch ać – s twierd ził tward o . Bawił s ię zn ak o micie. Walić ety k ietę d y p lo maty czn ą. Czy to jeg o win a, że Bru k s ela n ie ma p o czu cia h u mo ru ? – I b ęd ę o czek iwał o d s zan o wn eg o p an a p o s ła, że p o p rze mn ie p an cały m s wo im walijs k im s ercem. – Ład n y ak cen t n a k o n iec. Wy b o rcy w jeg o o k ręg u p rzy jmą to z o twarty mi ramio n ami, jak p u s zczals k a p rzy jmu je faty g an ta. Urq u h art ro zp ro mien ił s ię, s ły s ząc wrzawę, k tó ra p o d n io s ła s ię ze ws zy s tk ich s tro n , i wró cił n a miejs ce. J es zcze zan im zd ąży ł u s iąś ć, lid er o p o zy cji, z twarzą p ałającą o b u rzen iem, zerwał s ię n a ró wn e n o g i, tak g wałto wn ie, że g arn itu r o d Arman ieg o o mal n ie p u ś cił mu w s zwach . Urq u h art u s ad o wił s ię n a s k ó rzan y m s ied zen iu . Wid ząc, jak jed n eg o z k o leg ó w właś n ie o d s trzelo n o , tak że p o s y p ały s ię p ió ra, ty lk o p tas i mó żd żek b y s ię ś p ies zy ł, żeb y zająć jeg o miejs ce. Ale Claren ce miał in telek t in d y k a, właś ciwie g o to weg o d o u p ieczen ia. – Rzad k o zd arzało mi s ię s ły s zeć w tej Izb ie p o g ląd y tak n ieg o d n e i an ty eu ro p ejs k ie. Dzis iejs zy wy s tęp p an a p remiera to h ań b a n aro d o wa. Za k ilk a d n i
ma p an p remier lecieć n a s p o tk an ie z fran cu s k im p rezy d en tem. Czy n ie zd aje p an s o b ie s p rawy , jak ie p o witan ie b ęd zie p an mu s iał tam zn ieś ć? J ak n a ty m wy jd zie rep u tacja teg o k raju , jeś li jeg o p remier b ęd zie wy g wizd an y n a u licach Pary ża? – Od s tro n y jeg o p o p leczn ik ó w w ty ln y ch ławach d o b ieg ły p arad o k s aln ie wiwaty , k tó re s zy b k o u cich ły w au rze k o n s tern acji, b o Urq u h art p rzy jął je z u ś miech em. Claren ce walczy ł d alej. – Kied y p an p remier u ś wiad o mi s o b ie, jak ą s zk o d ę wy rząd za in teres o m teg o k raju s wo im u p o rem, ciąg ły m weto wan iem n o wy ch p o my s łó w, s k rajn ą n iech ęcią d o b y cia d o b ry m Eu ro p ejczy k iem? Rejwach . Urq u h art miał s zan s ę d o jś ć d o g ło s u d o p iero p o d łu żs zy m czas ie i k ilk u k ro tn y ch in terwen cjach p rzewo d n icząceg o Izb y . Nie wid ział p o wo d ó w, żeb y s ię ś p ies zy ć. – By ć mo że to mło d y wiek s zan o wn eg o p an a p o s ła czy n i g o tak imp u ls y wn y m. By ć mo że tłu maczy o n tak że jeg o g o to wo ś ć, b y zjawiać s ię w tej Izb ie co ty d zień i p o b ierać n au k i s tarą d o b rą wik to riań s k ą meto d ą tęg ieg o lan ia. Sama jed n ak mło d o ś ć n ie wy s tarczy , b y u s p rawied liwić ig n o ran cję. – Urq u h art p o d ciąg n ął ręk awy mary n ark i jak n au czy ciel p rzy g o to wu jący s ię d o p is an ia k red ą n a tab licy . – Pan p o s eł wy raźn ie ws p iął s ię tak wy s o k o n a s wo ją eu ro p ejs k ą wieżę Bab el, że zak ręciło mu s ię w g ło wie i s tracił o rien tację. Raz jes zcze b ęd ę mu s iał s p ro wad zić g o n a ziemię. Przy p o mn ieć mu o in n y ch mo men tach , k ied y ś wiat miał p o wo d y , ab y b y ć wd zięczn y m, że my w Wielk iej Bry tan ii s p rzeciwialiś my s ię p an u jącej ak u rat w Eu ro p ie mo d zie. Kied y k o rzy s taliś my z p rawa weta. M ó wiliś my „n ie”, „n ie” i jes zcze raz „n ie”. Ok azaliś my s ię u p arci i całk o wicie n ieu g ięci. Tak jak w 1 9 4 0 ro k u . Staliś my s ami, ws p ieran i ty lk o p rzez Bo g a i mo rze, g d y cała res zta… – zb y ł ich s zero k im mach n ięciem ręk i – s k ap itu lo wała. Bo llin g b ro k e n iemalże wp ad ł w s zał, k o n ieczn ie ch cąc, żeb y jeg o p o p arcie p rzeb iło s ię p rzez wy b u ch ający ze ws zy s tk ich s tro n ch ao s . Sto jąc p rzez ch wilę w milczen iu wś ró d teg o zg iełk u , Urq u h art p rzy p o mn iał s o b ie p o zę, jak ą p rzy b rał Ch u rch ill n a p o s ąg u za d rzwiami tej s ali, i p o s tan o wił s p ró b o wać: lewa s to p a wy s u n ięta, p o ły mary n ark i o d g arn ięte d o ty łu , ręce n a b io d rach , s y lwetk a p o ch y lo n a w p rzó d , b y s tawić czo ło k an o n ad zie… – Nas z u p ó r, tak ieg o ch y b a s ło wa u ży ł p an p o s eł, n as z u p ó r o calił wted y Eu ro p ę. A b ry ty js k i p remier n ie zo s tał wy g wizd an y n a u licach , k ied y wy zwo liliś my Pary ż, lu d zie p ad li n a k o lan a i d zięk o wali! Bo że, we Fran cji to wy wo ła ch ao s , ale jak o ś to p rzeży je. Fran cu zi n ie mieli an i jed n eg o g ło s u , k tó ry s ię liczy ł w d n iu wy b o ró w. Wid ział p o d ek s cy to wan e twarze
wy ch y lające s ię z g alerii d la p ras y n ad g ło wami p o s łó w, b y mieć lep s zy wid o k . Co ważn iejs ze, ławy za jeg o p lecami zmien iły s ię we wzb u rzo n e mo rze b iały ch lis t zap y tań p o s els k ich , k tó ry mi mach ali d ep u to wan i, jak b y cała p artia rząd ząca b ez wy jątk u s zy k o wała s ię d o o d p arcia k o lejn ej g ro źb y in wazji. No , p rawie b ez wy jątk u . M ak ep eace s ied ział ze s zty wn o wy p ro s to wan y mi n o g ami i p o s ęp n y m wy razem twarzy , jak b y o d lan y m w cemen cie. Będ zie p ro b lemem, k ied y ju ż o d taje. Ale Urq u h art miał ju ż ch y b a ro związan ie. ♦♦♦ Urq u h art s zed ł s zy b k im k ro k iem k o ry tarzem p ro wad zący m d o jeg o g ab in etu w Izb ie Gmin , u k ład ając n ag łó wk i. – Co o ty m s ąd zis z? „F.U. ro zp rawia s ię z b ełk o tem Bru k s eli”? „Fran cis 6 , Fran cja 0 ”? A mo że: „By ć alb o n ie b y ć – o to jes t języ k ”? Tak , to mi s ię p o d o b a. Claire z tru d em d o trzy my wała mu k ro k u . Wy s zed ł z s ali o b rad z wig o rem s o p ran is tk i u p o jo n ej o wacją, p o k azu jąc jej g es tem, żeb y p o s zła za n im. No rmaln ie o to czy łb y g o tłu m u rzęd n ik ó w, ale ci p o s tan o wili zb ić s ię w cias n ą g ro mad k ę i zo s tać w ty le, licząc p o leg ły ch . Wp aro wał d o g ab in etu , p rzy trzy mał Claire ciężk ie d ęb o we d rzwi, a p o tem trzas n ął n imi z h u k iem g o d n y m o s trzału arty lery js k ieg o . Stan ął n a b aczn o ś ć, twarzą d o n iej, jak żo łn ierz p rezen tu jący s ię d o p rzeg ląd u . – J ak wy p ad łem? – By łeś zu p ełn ie… – Szu k ała właś ciweg o s ło wa. Co mo g ła p o wied zieć? To , jak p an o wał n ad Izb ą, zach wy ciło ją i zain s p iro wało w ró wn y m s to p n iu , co zd ep ry mo wało , b o d źwięczący w jeg o s ło wach wś ciek ły s zo win izm o b rażał ws zy s tk o , co b y ło jej d ro g ie. J ed n ak w tej ch wili jej p o g ląd y s ię n ie liczy ły ; b y ła tu p o to , żeb y s ię u czy ć. – Fran cis , b y łeś , ch o lera, zu p ełn ie n iemo żliwy . – Ows zem, b y łem, p rawd a? Pierze latało w p o wietrzu . Najlep s za walk a n a p o d u s zk i o d wiek ó w. – Niemal p o d s k ak iwał, u n o s ząc s ię n a p alcach , o d mło d n iały o czterd zieś ci lat, n ie mo g ąc p o ws trzy mać s wo jeg o en tu zjazmu . – Fran cis , mó wiłeś p o ważn ie? O ws p ó ln y m języ k u ? – Oczy wiś cie, że n ie. Nig d y d o teg o n ie d o jd zie. Ale temat n a jak iś czas ro zp iep rzy to całe b zd u rn e g ad an ie o jed n o litej walu cie, a n as i wy b o rcy b ęd ą zach wy cen i. W s o n d ażach n a k o n iec mies iąca zaro b imy ze trzy p ro cen t, s ama zo b aczy s z. By ł n iezwy k le p o b u d zo n y , ad ren alin a wciąż zalewała mu ży ły . Py tan ia d o p remiera to o rd alia, k ied y n ajp o tężn iejs zeg o czło wiek a w k raju zaciąg a s ię n a s k raj
p rzep aś ci i k aże mu s ię p atrzeć w d ó ł, n a lo s , k tó ry mu s i g o p ewn eg o d n ia czek ać n a s k ałach n a d n ie. Sły s zała, że ab y p rzetrwać o rd alia, n iek tó rzy p remierzy p ili, in n i p rzed s es ją b y li fizy czn ie ch o rzy , ale w s ali o b rad Urq u h art zaws ze wy d awał s ię mieć ws zy s tk o p o d k o n tro lą, b y ł id ealn ie o p an o wan y , jak b y n ie miał n erwó w. J ed n ak tu taj, za zamk n ięty mi d rzwiami, czu ła u waln iające s ię p o rami jeg o s k ó ry n ap ięcie. Krew miał g o rącą, b y ł ro zn amiętn io n y , jak k o ch an ek w ch wili o rg azmu . Po zwalał jej d zielić z s o b ą n iezwy k le in ty mn y mo men t. – J es teś mo im talizman em, Claire. Przy n ies ies z mi s zczęś cie, czu ję to . Wy ciąg n ął ręce, p rzy trzy mał ją za ramio n a, jak b y o b ejmu jąc ją w p o s iad an ie, a jed n o cześ n ie s zu k ając u n iej ws p arcia, g d y p ło n ący w n im o g ień p o wo li zaczy n ał p rzy g as ać. Pró b o wała u d awać, że n ie b y ło w ty m n iczeg o s ek s u aln eg o , ale n a p ró żn o – o to wład za, n ajs ło d s zy z zak azan y ch o wo có w, o raz au to ry tet, p as ja, b ezb ro n n o ś ć, ws zy s tk o wy mies zan e, k ażd a związan a z p o lity k ą p rzy jemn o ś ć, o jak iej k ied y k o lwiek marzy ła i k tó rej teraz b y ła częś cią. Po p atrzy ła mu w o czy , czu jąc res p ek t i p o d ziw, zas zczy co n a tą ch wilą, wied ząc, że jej ży cie p o lity czn e ju ż n ig d y n ie b ęd zie tak p ro s te. Przerwały im d o b ieg ające zza d rzwi g ło ś n e p ro tes ty o raz p o ś p ies zn e i n iezap o wied zian e wejś cie o s o b y w s tan ie zn aczn eg o wzb u rzen ia. By ł to To m M ak ep eace. J eg o wzb u rzen ie ty lk o s ię wzmo g ło , k ied y d o s trzeg ł ś lad ch wili in ty mn o ś ci p o międ zy s wo im s zefem a b y łą k o ch an k ą. M iał wcześ n iej zamiar p rzep ro s ić zd awk o wo za n ajś cie, lecz p o s tan o wił o b y ć s ię b ez wy ś wiech tan y ch fo rmaln o ś ci i n ajp ierw s p io ru n o wał wzro k iem Claire, a n as tęp n ie p rzy p u ś cił atak n a p remiera. – Fran cis , temu wy s tąp ien iu n iewiele b rak o wało d o k o mp ro mitacji. To o b raza d la n as zy ch eu ro p ejs k ich p artn eró w. W ciąg u jed n eg o p o p o łu d n ia u d ało ci s ię zn is zczy ć ws zy s tk o , co o s iąg n ąłem o d p o czątk u k ad en cji jak o min is ter s p raw zag ran iczn y ch . I to ty lk o p o to , żeb y wd ać s ię w n iep o trzeb n e p arlamen tarn e p rzep y ch an k i. – M u s is z s ię n au czy ć, To m, że w Eu ro p ie n ie zaws ze o b o wiązu ją p ięś ciars k ie zas ad y mark iza Qu een s b erry . Czas ami trzeb a p o s y p ać ręk awice p iep rzem. – Nie mo żes z ro zp iep rzać p o lity k i zag ran iczn ej, n ie racząc n ajp ierw s k o n s u lto wać s ię ze mn ą, n ie p o zwo lę n a to . J ak mo żes z o czek iwać, że p o czy mś tak im b ęd ę mó g ł w d o b rej wierze ro zmawiać z mo imi o d p o wied n ik ami z in n y ch k rajó w? – Od g arn ął lo k , k tó ry o p ad ł mu n a czo ło , i p ró b o wał o p an o wać zło ś ć. – A, to s łu s zn a u wag a. Nie o czek u ję. Claire co fn ęła s ię o k ro k . Wied ziała, co s ię s zy k u je, i czu ła s ię jak in tru z.
Do ś wiad czy ła też mo cn eg o u k łu cia ws ty d u . Czy to ze wzg lęd u n a to , że zaled wie k ilk a d n i temu M ak ep eace wciąż b y ł jej k o ch an k iem, czy raczej d lateg o , że n ie zd ąży ła s ię jes zcze p rzy zwy czaić d o ry tu ałó w u p o k o rzen ia? M ak ep eace wo d ził za n ią p o d ejrzliwy m wzro k iem. – To m, jes teś jed n y m z mo ich n ajzd o ln iejs zy ch i o d d an y ch min is tró w, p o tężn y m źró d łem s iły . Po ten cjaln ie. J es teś tak że n ajb ard ziej żarliwy m eu ro en tu zjas tą w rząd zie, co z k o lei s tan o wi źró d ło zn aczn eg o zamętu . Po ten cjaln ie. A zatem p rzes u wam cię d o o ch ro n y ś ro d o wis k a, g d zie two je o d d an ie mo że p rzy n ieś ć o wo ce, a twó j en tu zjazm p o czy n ić mn iej s zk ó d . Cio s zo s tał zad an y , ale efek t n ie b y ł n aty ch mias to wy . Lo k s to p n io wo zn ó w o p ad ł M ak ep eace’o wi n a czo ło , a n a jeg o twarzy o d malo wała s ię k o n s tern acja. Zaczął s zty wn o p o trząs ać g ło wą, jak b y ch ciał w ten s p o s ó b u wo ln ić s ię o d n ag łej d ezo rien tacji i n ied o wierzan ia. – Zas tan ó w s ię, To m. J es teś czło wiek iem o wielk im talen cie ad min is tracy jn y m i s p o rej wrażliwo ś ci s p o łeczn ej w rząd zie, k tó ry więk s zo ś ć u waża za całk o wicie b ezd u s zn y . M u s i cię to s tres o wać w ró wn y m s to p n iu , co mn ie. Gd zie lep iej wy k o rzy s tać two je k walifik acje i p o k azać n ajlep s ze in ten cje rząd u n iż n a p o lu o ch ro n y ś ro d o wis k a? To d o b re d la cieb ie i d la n as ws zy s tk ich . M ak ep eace n ad al p o trząs ał g ło wą. – Nie zg o d zę s ię. – To n ie jes t k wes tia d o d y s k u s ji. – Och ro n a ś ro d o wis k a alb o fo ra ze d wo ra? – J eś li tak ch ces z to u jąć. M ak ep eace wziął g łęb o k i wd ech , u s iłu jąc o d zy s k ać p an o wan ie n ad s o b ą, co p o d łu żs zej ch wili mu s ię u d ało . – W tak im razie s k ład am rezy g n ację. Claire p o d n io s ła n a n ieg o wzro k – Bo że, mó wił p o ważn ie. Nie ch ciał iś ć n a k o mp ro mis . M y lił s ię, ale p o czu ła, że b ard ziej n iż d o ty ch czas d o cen ia w n im ten u p ó r, jed n o cześ n ie s zlach etn y i n aiwn y , b ęd ący n ajb ard ziej u jmu jącą i iry tu jącą cech ą To ma M ak ep eace’a. Urq u h art jed n ak n ie b y ł zach wy co n y . Eu fo ria mu min ęła i zas tąp iła ją n ies k ry wan a, p o d s zy ta fru s tracją zło ś ć. – To m, n ie mo żes z p o d ać s ię d o d y mis ji! Na lito ś ć b o s k ą, p rzes tań b y ć tak i d rażliwy i p o p atrz, co to zn aczy . Nie zo s tało mi d u żo czas u d o emery tu ry , n ied łu g o s ię n a n ią zd ecy d u ję, a p artia zaczn ie s zu k ać n o weg o p rzy wó d cy . Po d ejrzewam, że p o s tawią też n a zmian ę s ty lu . Wy b io rą k o g o ś , k to mn iej wy mach u je k ijem, za to ma
w s o b ie więcej s ło d y czy n iż ja. Ko g o ś , k to in aczej ro zk ład a ak cen ty w p o lity ce, p o p ro s tu d la s amej rad o ś ci, jak ą n ies ie zmian a. To m M ak ep eace całk iem n ieźle p as u je d o teg o o p is u . Och ro n a ś ro d o wis k a to d la cieb ie zn ak o mita o k azja, łap ją o b iema ręk ami! – Od czek ał ch wilę, p o zwalając, b y ta my ś l zak o rzen iła s ię w g ło wie min is tra. – Z p ewn o ś cią n ato mias t p artia n ie p o wierzy s wo jeg o lo s u k o mu ś , k to s p ęd zi o s tatn ie k ilk a lat, s tro jąc fo ch y w ty ln y ch ławach . M ak ep eace b y ł n ap ięty jak s tru n a fo rtep ian u , s tał n a ro zs tawio n y ch n o g ach , ze s p lecio n y mi ramio n ami, żeb y d rżen ie d ło n i n ie zd rad ziło k łęb iący ch s ię w n im emo cji, twarz miał s tężałą, walczy ł o o d zy s k an ie p an o wan ia n ad s o b ą. Po wo li, w s amy ch k ącik ach u s t, Claire d o s trzeg ła u n ieg o zaczątek s mu tn eg o u ś miech u , wp is u jąceg o s ię w o b raz czło wiek a, k tó ry żeg n a s ię z czy mś d la s ieb ie n iezmiern ie ważn y m. Ale z czy m? Stan o wis k iem? Czy zas ad ami? – Fran cis , two ja lo g ik a jes t p rawie b ez zarzu tu . M a ty lk o jed n ą d ro b n ą wad ę. – A mian o wicie? – Nie d o cen ias z teg o , jak d u żą awers ję zacząłem d o cieb ie czu ć. – I wy s zed ł. Cis za, k tó rą za s o b ą zo s tawił, s tawała s ię co raz b ard ziej p rzy tłaczająca. – To ch y b a zn aczy ło „n ie” – mru k n ął w k o ń cu Urq u h art. – M am p o n ieg o p ó jś ć? Nie. Nie b ęd ę b łag ał. – An i n ie wy b aczy . – A ju ż mi g ro ziło , że b ęd ę miał tak i miły d zień . ♦♦♦ By ć mo że s p rawy p o to czy ły b y s ię in aczej, g d y b y M ak ep eace’o wi d an o n ieco czas u d o n amy s łu i reflek s ji, mo żliwo ś ć zes tawien ia zran io n ej d u my z wy miarem p rak ty czn y m, ab y s twierd zić, co zag rało b y mo cn iej. Wiatr lo s u jes t jed n ak w Wes tmin s terze k ap ry ś n y i tak s ię n ie s tało . Ko ry tarz ciąg n ący s ię o d g ab in etu p remiera w Izb ie Gmin wy ch o d zi p ro s to n a k latk ę s ch o d o wą p ro wad zącą z g alerii p ras o wej. Zaś lep io n y g n iewem M ak ep eace o mal n ie p rzewró cił Dick y ’eg o With ers a, k ied y d zien n ik arz s ch o d ził z g ó ry . – Ares zto wać teg o o p ry s zk a, s ierżan cie! – zażąd ał With ers o d p o licjan ta p iln u jąceg o teg o is to tn eg o o d cin k a p ałaco wy ch k o ry tarzy . – M ało p rawd o p o d o b n e, Dick y . Właś n ie p o s tawiłem p iątak a, że zo s tan ie n as tęp n y m s zefem. – To s zk o d a – o d ezwał s ię M ak ep eace, p rzep ras zający m g es tem o trzep u jąc d zien n ik arza. – J es zcze ran o miałb y ś zn aczn ie więk s ze s zan s e n a wy g ran ą. With ers p rzy jrzał s ię u ważn ie s wo jemu n ap as tn ik o wi i d o s trzeg ł n iezwy k łą d la
n ieg o s k o n s tern o wan ą min ę. – Śp ies zy s z s ię jak s am s zatan , To m. Po wied z mi, lecis z czy u ciek as z? – A jes t jak aś ró żn ica? – No jas n e. Kied y min is ter s p raw zag ran iczn y ch p ęd zi jak ro zju s zo n y b awó ł, to mu s i ch o d zić alb o o k o b ietę, alb o o wo jn ę. To jed n o czy d ru g ie? Wies z, że mo żes z mi s ię zwierzy ć. Po wiem ty lk o mn iej więcej milio n o wi lu d zi. M ak ep eace d o k o ń czy ł p ro s to wać p rzek rzy wio n y g o źd zik w k lap ie d zien n ik arza. Ws zy s tk o w s wo im czas ie. – Zb ierz d la mn ie ch ło p ak ó w, Dick y . W lo b b y za p iętn aś cie min u t. Wted y mo żemy p o wied zieć całemu ch o lern emu ś wiatu . Nie mo g ę ci d ać wy łączn o ś ci, ale d o s tan ies z p ierws zy wy wiad . – To mi wy g ląd a n a wo jn ę. – Bo n ią jes t. ♦♦♦ M AKEPEACE WYPOWIADA WOJ NĘ URQUHARTOWI SZEF M SZ „ODCHODZI ZNIESM ACZONY” Rich ard With ers , red ak to r d ziału p o lity czn eg o M in is ter s p raw zag ran iczn y ch Th o mas M ak ep eace o d s zed ł wczo raj z rząd u wś ró d wzajemn y ch g o rzk ich o s k arżeń międ zy n im a Do wn in g Street o k ieru n ek rząd o wej p o lity k i. Ko n tro wers je wzb u d ziło tak że to , czy p o d ał s ię d o d y mis ji, czy zo s tał wy rzu co n y . – Od s zed łem zn ies maczo n y – p o wied ział M ak ep eace n a zwo łan ej w p o ś p iech u k o n feren cji p ras o wej w Wes tmin s terze. Źró d ła n a Do wn in g Street zad ały s o b ie p ó źn iej wiele tru d u , ab y to zd emen to wać, twierd ząc, że b y ły ju ż min is ter „s tale ro zmijał s ię” z rząd o wą p o lity k ą d o ty czącą Eu ro p y , p remier n ie miał więc in n eg o wy jś cia, n iż g o zd y mis jo n o wać. J ed en z rząd o wy ch lo jalis tó w n azwał wczo raj M ak ep eace’a „eu ro k ratą”. W Wes tmin s terze b y ł to d zień p ełen emo cji. Sen s acy jn a d y mis ja czy też rezy g n acja s zefa M SZ ze s tan o wis k a n as tąp iła b ezp o ś red n io p o wy b u ch u zamies zan ia, d o jak ieg o d o s zło w Izb ie Gmin p o ty m, jak p remier Fran cis Urq u h art p o tęp ił (… ) Wczo raj wieczo rem M ak ep eace o g ło s ił u two rzen ie n o weg o , p ro eu ro p ejs k ieg o
s tro n n ictwa w ramach p artii rząd zącej, p o d n azwą „Klu b Co n co rd e”. – Będ zie n o wo czes n e, p o s tęp o we i całk o wicie n a b ieżąco . Będ zie s ię p rzeciws tawiać p o lity czn emu n ean d ertalizmo wi – o ś wiad czy ł. Ob s erwato rzy n ie mieli wątp liwo ś ci, że p o lity czn y m n ean d ertalczy k iem, k tó reg o M ak ep eace p rzed e ws zy s tk im miał n a my ś li, jes t Fran cis Urq u h art. Nie wiad o mo , jak d u że p o p arcie zd o b ęd zie Klu b Co n co rd e, ale jeś li p o ws zech n ie s zan o wan emu M ak ep eace’o wi u d a s ię p o zy s k ać is to tn ą liczb ę zwo len n ik ó w, s tro n n ictwo b ęd zie s tan o wić n iezwy k le p o ważn e zag ro żen ie d la p remiera i jeg o s zan s n a d łu żs ze p o zo s tan ie n a s tan o wis k u . J ak s k o men to wał jed en ze s tars zy ch ran g ą czło n k ó w p artii: „By ło to n i mn iej, n i więcej jak wy p o wied zen ie wo jn y ”.
[5 ] Sy s tem g ło s o wan ia w b ry ty js k im p arlamen cie wy g ląd a n as tęp u jąco : k ied y p rzewo d n iczący Izb y o g ło s i division (d o s ł. „p o d ział”, czy li właś n ie g ło s o wan ie), p o s ło wie p rzech o d zą z s ali o b rad d o o d p o wied n ieg o k o ry tarza, wed łu g ws k azan ia p rzewo d n icząceg o (n p . „za” n a lewo , „p rzeciw” n a p rawo ), g d zie s ą liczen i p rzez wy zn aczo n y ch d ep u to wan y ch (p rzy p . tłu m.).
Rozdział 14 Strzeż s ię p o lity k a, k tó ry mó wi o s wo ich p o lity czn y ch zas ad ach . Zazwy czaj jed n o cześ n ie p rzetrząs a ci k ies zen ie.
Zas tu k ała d o d rzwi. – J u ż g o p o k azu ją, Fran cis . Z łazien k i d o b ieg ł o d g ło s s p ły wającej wo d y i zaafero wan y Urq u h art wró cił d o teraźn iejs zo ś ci. – Zo s taw d rzwi o twarte, d o b rze? I p o g ło ś n ij. Zro b iła to , o co p ro s ił, a tak że mu d o lała. Two rzy li tak ą zg ran ą d ru ży n ę, p o my ś lała, ich in s ty n k ty s p lo tły s ię z s o b ą, razem s tawiali czo ło ś wiatu i jeg o wy b ry k o m. Nie p amiętała, k ied y o s tatn io wy s tąp iła międ zy n imi p o ważn iejs za ró żn ica zd ań . Czy ch o d ziło o p rzemeb lo wan ie mies zk an ia n a Do wn in g Street, czy o o d wo łan ie k an clerza z p ierws zeg o s k ład u g ab in etu ? I jed n o , i d ru g ie Fran cis ro zg ry wał w trad y cy jn y s p o s ó b , p o d czas g d y o n a zach ęcała g o d o więk s zej ś miało ś ci zaró wn o w k wes tiach wy s tro ju wn ętrz, jak i d y mis ji. Po s zli n a k o mp ro mis : o n a zmien iła meb le, a o n zatrzy mał teg o min is tra w rząd zie (ale ty lk o p rzez k o lejn e p ó ł ro k u , jak p amiętała. Zwo ln ił g o w jej u ro d zin y – p o d całą tą tward ą s k o ru p ą p o trafił b y ć tak im ro man ty k iem). Nieczęs to s ię my lił – miał rację teg o ran k a, k ied y p rzewid y wał p rzy ś n iad an iu : – To m b ęd zie miał p raco wity week en d . Stan d ard o we reg u ły g ry d la p rzeg ran y ch frajeró w. W p iątek rzu cają s ię w ramio n a wy b o rcó w w s wo im o k ręg u , b y p o k azać, że mają ich ws p arcie mo raln e. W s o b o tę p o ra n a s p acer p o o g ro d zie z żo n ą i s iero tk ami, ab y zad emo n s tro wać warto ś ci ro d zin n e, a w n ied zielę u ś cis k d ło n i z p as to rem, żeb y p o o b n o s ić s ię ze s wo im s u mien iem. Os o b is ta i mo cn o d u ch o wa o d y s eja, w k tó rej d ziwn y m trafem zaws ze to warzy s zy im mak ijaży s ta i ci d eb ile k amerzy ś ci. Bo że, fo to ed y to ro m mu s i s ię o d teg o zb ierać n a wy mio ty , ale jak o ś zaws ze s o b ie rad zą. – J eg o żo n a ch y b a s ied zi w Amery ce, p rawd a? – Rzeczy wiś cie. M o że M ak ep eace ma g d zieś s ch o wan ą jak ąś d ziewczy n ę. Wies z,
my ś lę, że p o win n iś my mieć mło d eg o To ma n a o k u . M o że k ry je w s o b ie g łęb ię. Teraz, k ied y w wieczo rn y ch wiad o mo ś ciach p o d an o , że b y ły , a mo że tak że p rzy s zły min is ter zo s tał en tu zjas ty czn ie p o witan y n a u ro czy s ty m s p o tk an iu s wo jeg o Ko mitetu Wy b o rczeg o Ko b iet, z łazien k i d o b ieg ł d rwiący o k rzy k o raz o d g ło s ro zs tęp u jący ch s ię wó d . W d rzwiach s tan ął Urq u h art o win ięty w ręczn ik . Ku wy raźn ie n ad miern emu zain teres o wan iu ek ip y wiad o mo ś ci M ak ep eace k u p o wał s iatk ę p o marań czy n a lo k aln y m targ u , co telewizja właś n ie p o k azała. – Nieźle p o my ś lan e. Z min is terialn y ch wy ży n d o n izin b azaru : n as z try b u n lu d o wy – s twierd ził Urq u h art w zamy ś len iu . – Zało żę s ię, że zap łaci d wu d zies to fu n to wy m b an k n o tem. Nie ma n ajmn iejs zeg o p o jęcia, ile k o s ztu ją – mru k n ęła mn iej miło s iern ie M o rtima. – Pan ie M ak ep eace, jak ie ma p an teraz p lan y ? – zap y tała z n acis k iem ro zemo cjo n o wan a rep o rterk a, g d y M ak ep eace wy ciąg n ął p o rtfel. – Wró cić d o d o mu i s ię zrelak s o wać. To b ęd zie p ierws zy week en d o d p rawie d zies ięciu lat, k ied y n ie o tacza mn ie s to s p ap ieró w w czerwo n y ch teczk ach . Właś ciwie czek am n a tę ch wilę z u tęs k n ien iem. – Ale z p ewn o ś cią b ęd zie p an u b rak o wało s p rawo wan ia u rzęd u ? Czy ch ce p an jes zcze k ied y ś wró cić d o rząd u ? – M am d o p iero p ięćd zies iąt lat. Ży wię n ad zieję, że zn ajd zie s ię jes zcze o k azja, ab y s łu ży ć k rajo wi. – Ale n ie w g ab in ecie Fran cis a Urq u h arta. Wczo raj n azwał p an jeg o rząd p o zb awio n y m zas ad . Uważa p an , że n ad s zed ł czas , b y p remier u s tąp ił ze s tan o wis k a? Alb o zo s tał zmu s zo n y d o d y mis ji? M ak ep eace n ie o d p o wied ział o d razu . Stał z wy ciąg n iętą ręk ą, czek ając n a res ztę. Do s tał wielk ą g arś ć mo n et, k tó ry ch p rzeliczan iem n ie zawracał s o b ie g ło wy . – Pan ie M ak ep eace, czy p remier p o win ien zo s tać zmu s zo n y d o o d ejś cia? – n acis k ała d zien n ik ark a. Od wró cił s ię twarzą d o p rzep y tu jącej g o rep o rterk i o raz d o n aro d u , z n ach mu rzo n y m czo łem, jak b y ro zważał d y lemat o p o tężn y ch k o n s ek wen cjach . Nag le u ś miech n ął s ię s zelmo ws k o . – M o żn a b y tak p o wied zieć – rzu cił. – Ale n a ty m etap ie n ie ch ciałb y m teg o k o men to wać… Urq u h art s ięg n ął p o p ilo ta i u cis zy ł s wo jeg o p rześ lad o wcę. – Źle to ro zeg rałem – s twierd ził z n amy s łem. – Po win ien em b y ł lep iej s ię z n im
o b ejś ć. Wcale n ie ch ciałem, żeb y wy leciał. Ale… p o lity cy z zas ad ami. Są jak d ziu ra n a ś ro d k u au to s trad y . – W p o ran n ej p ras ie wy p ad łeś d o b rze – wtrąciła M o rtima, ch cąc p o d trzy mać g o n a d u ch u . – To b y ł co n ajwy żej remis , M o rtimo . Premiera p o win n o b y ć s tać n a więcej n iż ty lk o remis . By ł z s o b ą b ezwzg lęd n ie s zczery . Czy jed n ak mó g łb y tak że s zczerze o cen ić s ameg o s ieb ie? – zas tan awiała s ię. W s amy m ręczn ik u k ąp ielo wy m wy g ląd ał tak b ezrad n ie… Zaczęła zn o wu ro zmy ś lać n ad ty m, że p rzy b y wa mu lat, że ws p an iałe letn ie d n i zmien iły s ię w b lak n ącą jes ień , p o rę, k ied y n awet wielk i d ąb mu s i zrzu cić liś cie i s tan ąć n ag i p rzed b ezlito s n y m wiatrem. Tak wiele d ał, o b o je tak wiele d ali, jed n ak g d y zb liżała s ię zima ich ży cia, b ęd ą mo g li o czek iwać tak n iewiele. W p atrzen iu , jak s ię s tarzeje, n ie b y ło żad n ej rad o ś ci. Nad ch o d ząca zima. M o zaik a zmars zczek i s zczelin . Cien k ie g ałązk i jak wy ch u d zo n e p alce, p erg amin o wa s k ó ra k o ry , k ied y wy s y ch ają s o k i, a n o ce s tają s ię d łu żs ze w k rajo b razie p ełn y m d rwali z to p o rami. – Dlaczeg o ch ces z to ciąg n ąć, Fran cis ? Przez ch wilę wy g ląd ał n a zas k o czo n eg o . – Bo to jed y n e, co u miem. A co , ch ces z, żeb y m p rzes tał? – Nie, ale ro b ien ie teg o d alej mo że k o s zto wać cię więcej n iż d o tąd i s ąd zę, że p o win ien eś wied zieć, d laczeg o s ię n a to p is zes z. – Bo s zczerze wierzę, że jes tem n ajlep s zy m czło wiek iem d o tej ro b o ty . By ć mo że jed y n y m. Dla k raju , i d la s ieb ie s ameg o , mu s zę iś ć d alej. Nie jes tem g o to wy , żeb y s p ęd zić res ztę s wo ich d n i n a o g ląd an iu s ię za s ieb ie. Zb y t wiele mamy ws p o mn ień , ty ch rzeczy , k tó ry ch n ie p o win n iś my b y li ro b ić. – Nie b ęd zies z mó g ł ciąg n ąć teg o w n ies k o ń czo n o ś ć, Fran cis . –
Wiem.
Ale
wk ró tce
zo s tan ę
n ajd łu żej
u rzęd u jący m
p remierem
we
ws p ó łczes n y ch czas ach . M iejs ce Fran cis a Urq u h arta w h is to rii b ęd zie zap ewn io n e. Całk iem n iezłe o s iąg n ięcie d la n as , M o rtimo . Co ś , czy m b ęd ziemy mo g li s ię d zielić, jak s ąd zę, k ied y to ws zy s tk o ju ż b ęd zie za n ami. – Ab y u zas ad n ić min io n e p o ś więcen ia. – Tak jak mó wis z, ab y u zas ad n ić min io n e p o ś więcen ia. I te, k tó re d o p iero n as czek ają. ♦♦♦
– M amu s iu , d laczeg o p an Urq u h art n ie zamk n ął Ro p u ch a? Claire o d ło ży ła k s iążk ę i p rzy tu liła s wo ją mło d s zą có rk ę Ab b y . – Pan a Urq u h arta ch y b a jes zcze wted y n ie b y ło , k o ch an ie. – Przecież o n zaws ze b y ł. Claire u ś wiad o miła s o b ie, że Fran cis Urq u h art jes t p remierem o d czas ó w s p rzed u ro d zen ia s ię Ab b y i Dian y . Dłu g o . Całe ży cie. – A ja my ś lę, że p an Urq u h art jes t Ro p u ch em – o d ezwało s ię s tars ze d zieck o z d ru g ieg o k o ń ca k an ap y . – Nie lu b is z p an a Urq u h arta? – zap y tała matk a. – Nie. Nie jes t zb y t miły i n ig d y n ie s łu ch a. Zu p ełn ie jak Ro p u ch . No i jes t tak i s tary . – Wcale n ie aż tak b ard zo – zap ro tes to wała Claire. – Ty lk o tro ch ę s tars zy o d tatu s ia. – Od ro b in eczk ę s tars zy o d tatu s ia – s k o men to wał cierp k o J o h an n is . Stu d io wał d ział fin an s o wy wieczo rn ej g azety , a jed n o cześ n ie u d awało mu s ię o g ląd ać wiad o mo ś ci i p o d s łu ch iwać. – A two ja mama czy tała ci O czym szumią wierzby, jak b y łaś mała? – zap y tała Dian a. – Nie, k o ch an ie. Nie czy tała. – M iałaś n ies zczęś liwe d zieciń s two , mamu s iu ? Dian a zaczy n ała wy ch wy ty wać wiele n iewy p o wied zian y ch my ś li s wo jej matk i, zu p ełn ie jak Claire, k ied y b y ła d zieck iem. J ej matk a b ard zo mało jej mó wiła, n ie ch cąc d zielić s ię b ó lem, p ró b u jąc u ch ro n ić ją p rzed p rawd ą. J ed n ak b ó l i tak n ad ch o d ził, n awet k ied y n ie b y ło b icia, b o g d y n ie d o ch o d ziło d o p rzemo cy , zap ad ała cis za. Tak wy g ląd ało d zieciń s two Claire i tak n ig d y n ie b ęd zie wy g ląd ać ży cie jej włas n y ch d zieci. Awan tu ry , h is tery czn e k łó tn ie, co raz b ard ziej p o d n ies io n e g ło s y i p ięś ci, aż my ś lała, że p ęk n ie jej s erce. A p o tem d łu g ie o k res y cis zy . Ko mp letn ej. Po s iłk i jed zo n e w cis zy , d łu g ie d n i s p ęd zan e w cis zy , n awet p łacząca w cis zy matk a. Cis za k o mó rk i p o d s ch o d ami, p rzed s io n k a p iek ła, g d zie czas ami ją zamy k an o , a częś ciej s ama s ię ch o wała. Dzieciń s two p rzemo cy i cis zy . Od g ło s zad awan eg o b ó lu i jes zcze b ard ziej b o les n y d źwięk cis zy – mo że w k o ń cu ws zy s tk o to s ię wy ró wn y wało . Przetrwała. By ła tward zielk ą. – Ku p ić w n im u d ziały , jak my ś lis z? – zap y tał J o h , k tó ry s k u p ił s ię teraz n a telewizy jn y ch wiad o mo ś ciach . – Czy ju ż id zie d o p iach u ? To m M ak ep eace właś n ie p łacił za p o marań cze.
Zas tan awiała s ię, ile J o h wie alb o czeg o s ię d o my ś la. Przed ś lu b em o twarcie ro zmawiali o jeg o o b awach , że mąż o d wad zieś cia trzy lata s tars zy o d żo n y n ieu ch ro n n ie o k aże s ię „wy b rak o wan y ” p o d p ewn y mi is to tn y mi wzg lęd ami, że p ewn eg o d n ia o n b ęd zie emery tem, a o n a n ad al w k wiecie wiek u i że w p rawie ws zy s tk ich tak ich związk ach mu s i wy two rzy ć s ię p rzep aś ć, k tó rą mo żn a zas y p ać ty lk o d zięk i zau fan iu i o g ro mie zro zu mien ia. „Nie d a s ię u trzy mać wy s o k iej temp eratu ry w małżeń s twie, jeś li o b ie s tro n y łó żk a wy s ty g n ą” – p o wied ział wted y . J ak d o b rze ws zy s tk o p rzewid ział. Ale to b y ło d awn o temu . Czy w ciąg u ty ch lat, k tó re min ęły o d tamtej p o ry , p rzes zed ł w my ś lach o d ab s trak cy jn ej teo rii d o fak tó w? J eś li tak , co p o d ejrzewała, n ie d ał teg o p o s o b ie p o zn ać. Lo jaln y ry cerz, mąż, p rzewo d n ik , o jciec s p o wied n ik , n ig d y n ie in k wizy to r. J es zcze b ard ziej wzmo cn iło to jej s zacu n ek i miło ś ć d o n ieg o . – Nie – o d p o wied ziała n a p y tan ie męża. – Przy n ajmn iej n a razie. – Ale To m M ak ep eace mo że b y ć zag ro żen iem. – Nap rawd ę tak u ważas z? – J es tem b izn es men em, mo ja miła, n ie p o lity k iem. Ale p rzep ro wad ź włas n ą an alizę ry n k u . J ak d łu g o więk s zo ś ć p remieró w u trzy mu je s ię n a s tan o wis k u : trzy lata, cztery , p ięć? A ten ju ż wy trwał p o n ad d zies ięć. Nik t n ie mo że w n ies k o ń czo n o ś ć p rzeciws tawiać s ię lo s o wi, s zan s e, że twó j Fran cis za d wa lata n ad al b ęd zie u rzęd o wał, s ą n iewielk ie. Wiek , p rzy p ad ek , marn e zd ro wie, s p ad ek p o p u larn o ś ci. Czas ma wielu n iep rzy jemn y ch s p rzy mierzeń có w. – Ale wy d aje s ię, że jes t u s zczy tu wład zy . – Po d o b n ie jak Alek s an d er M aced o ń s k i, k ied y s p ad ł z k o n ia. – Co ch ces z p rzez to p o wied zieć, J o h ? – Ch y b a ty le, żeb y ś u ważała. Bo is tn ieje d u że p rawd o p o d o b ień s two , że Fran cis Urq u h art wp ad n ie p o d k o ła ry d wan u , k ied y ty b ęd zies z jeg o o s o b is ty m s ek retarzem p arlamen tarn y m… Po p rawk a: n ie wp ad n ie, ty lk o raczej zo s tan ie wep ch n ięty p rzez wy jący tłu m. I ws zy s tk ie jeg o s łu żeb n ice razem z n im. Nie związu j s ię z n im zb y t mo cn o . – I two im zd an iem właś n ie To m M ak ep eace b ęd zie wp y ch ał? – Do b ó r termin o lo g ii s p rawił, że czu ła s ię wy jątk o wo n ies wo jo . – M ak ep eace alb o k to ś tak i jak o n . Po win n aś n a n ieg o u ważać. J eg o lo g ik a b y ła jak zaws ze b ez zarzu tu . Dres zcz n iep o k o ju p rzeb ieg ł jej p o p lecach . – J ak ty b y ś to zro b ił, J o h ? J ak b y ś n a n ieg o u ważał?
Sp rawiał wrażen ie, jak b y n ie u s ły s zał. Od ło ży ł g azetę, żeb y p rzy tu lić có rk i p rzed wy g o n ien iem ich d o łó żek , czemu to warzy s zy ł jak zwy k le ch ó raln y p ro tes t. Do p iero k ied y Ab b y i Dian a wy s zły , żeg n an e czu ły mi s łó wk ami, ciąg n ąc za s o b ą p lu s zak i, o d wró cił s ię z p o wro tem d o żo n y . – J ak ? To zależy , jak b ard zo b y ło b y to ważn e. – Wed łu g cieb ie b ard zo . Ro zmas o wał s o b ie d ło n ie, jak wezy r o g rzewający ręce n ad o g n is k iem w jak ąś wilg o tn ą, g wiaźd zis tą n o c. Po ru s zał warg ami, jak b y p o ciąg ał z fajk i, k tó rą u wielb iał, zan im p o zn ał Claire i ją p o k o ch ał b ard ziej. – Gad atliwy zn ajo my . M o że b lis k i ws p ó łp raco wn ik . Nic elek tro n iczn eg o an i n ieleg aln eg o . O co ś tak ieg o ci ch o d zi? Patrzy ła n a n ieg o , b o jąc s ię p rzy zn ać, o co jej ch o d zi, n awet p rzed s amą s o b ą. – Kiero wca. Kiero wcy zn ają ws zy s tk ie s ek rety . M o żn a b y zlik wid o wać CIA w zamian za jed n eg o s zo fera we flo cie s amo ch o d o wej Kremla. Namó wiłb y m zap rzy jaźn io n eg o b izn es men a, żeb y zap ro p o n o wał mu k iero wcę o czu ły m s łu ch u w au cie i d łu g im języ k u p o za n im. – To n ie b y ło b y n ieleg aln e? – Raczej zwy k ły p rzy p ad ek . Przy g ry zła d o ln ą warg ę, k rzy wiąc s ię, jak b y s mak o wała cy try n ę. – Przy p u ś cimy , J o h , ty lk o p rzy p u ś ćmy , czy s to teo rety czn ie, że jak iś b izn es men b y łb y p o d wrażen iem Klu b u Co n co rd e i ch ciał zao fero wać To mo wi g es t ws p arcia: mały d atek n a cele ad min is tracy jn e, wy p o ży czen ie s amo ch o d u z s zo ferem, w zas tęp s twie min is terialn eg o au ta, k tó re właś n ie s tracił… – A k iero wca miałb y n iep o wś ciąg liwy języ k i s łu ży ł d wó m p an o m. – Co b y ś n a to p o wied ział, J o h ? – Po wied ziałb y m, że to b y zd ecy d o wan ie p rzech y liło s zalę n a k o rzy ś ć p an a Urq u h arta. Przez ch wilę. – J ak mo żn a b y to zro b ić? – zap y tała cich o . Przy jrzał jej s ię u ważn ie, wn ik liwie. Hip o tezy u k ład ały s ię w ro związan ie. M u s iał mieć p ewn o ś ć. – Raczej łatwo , ś miem p rzy p u s zczać. Ale jes tem p ewien , że tak zajęta d ziewczy n a jak ty n ie ch ciałab y s o b ie zawracać g ło wy tak im d etalem. – Po d ejrzewam, że mas z rację. Zamilk ł n a ch wilę, ro zmy ś lając n ad ty m n o wy m o twarciem w ich ży ciu .
– Wy g ląd a n a to , że n ie ty lk o p racę zmien iłaś . – Co ch ces z p rzez to p o wied zieć? – Wy d awało mi s ię, że raczej lu b is z To ma M ak ep eace’a. Wied ział, b y ła p ewn a. Czas ami s p rawiał wrażen ie, jak b y miał lu s tro , w k tó ry m mó g ł o g ląd ać jej my ś li, a o n a n ie miała s ię g d zie p rzed n im s ch o wać, n awet we włas n ej g ło wie. – Lu b iłam. Ch y b a n ad al lu b ię. – Ale? – Ale… – Wzru s zy ła ramio n ami, n ag le zn u żo n a. – Ale p o lity k a. – To n ib y ws zy s tk o tłu maczy ło . J ed n ak n iczeg o n ie u s p rawied liwiało .
Rozdział 15 M o rze Śró d ziemn e jes t g łęb o k ie, wzb u rzo n e i ro i s ię w n im o d wrak ó w i s tary ch ru in .
Ev an g h elo s Pas s o lid es ś p iewał p ieś ń o s taro ży tn y m h o n o rze, o p iewając cu d tłu czk a, k tó ry ro zb ija k ró tk ie p as k i wiep rzo win y n a co ś , co p ó źn iej teg o wieczo ru s tan ie s ię s ztu k ą k u lin arn ą. Łu p – p las k – b rzd ęk i k o lejn y ty s iąc d awn y ch wo jo wn ik ó w zo s tał wrzu co n y d o k rain y cien i. M aria s zy k o wała s to lik i n a wieczó r. Zn ó w p rzy s zła p o d łu g im d n iu w s zk o le, p o to ty lk o , żeb y n ad n im czu wać i u s p o k o ić s wo je ro s n ące o b awy . Ojciec p o p ad ał w co raz b ard ziej k ap ry ś n y n as tró j, czas ami mś ciwy , a p o p o zo rach d etermin acji n as tęp o wały wy b u ch y g o ry czy , k ied y wy d awało s ię, że wład ze wciąż s trzeg ą g ro b u jeg o b raci, zb y wając g o s wo imi reg u łami milczen ia. Pró b o wali d o wied zieć s ię czeg o ś więcej o n iezn an y m o ficerze i d o k ład n y m p o ło żen iu miejs ca p o ch ó wk u , ale n ik t z o d p o wied n ich s łu żb n ie o k azał an i k rzty zain teres o wan ia. To b y ło tak d awn o temu , p ro s zę p an i, że teraz n ie o d k o p ie s ię n iczeg o o p ró cz p ro b lemó w. Niech p an i p rzed s tawi s zczeg ó ły n a p iś mie, a my zo b aczy my , co d a s ię zro b ić. M aria więc n ap is ała, lecz o d p o wied ź n ie n ad es zła. J ej lis t k rąży ł p o k o ry tarzach wład zy , aż p ad ł z wy czerp an ia. Ty mczas em Pas s o lid es g o to wał, ś p iewał p ieś n i żało b n e i p ielęg n o wał w s o b ie co raz więk s zą u razę. To b y ła jej win a. Naru s zy ła jeg o cich ą żało b ę, ro zb u d ziła w n im n ad zieje, a wraz z n imi mro czn e ws p o mn ien ia. Nie mo g ła s ię teraz wy co fać, tak jak o n n ie mó g ł. Ro d zin a. Więzy lo jaln o ś ci. Pęta. Łań cu ch y , k tó re p rzy k u ły ją n a ty le lat, n ajlep s zy ch lat jej k o b ieco ś ci, n ajp ierw d o u mierającej matk i, p o tem d o ro zp aczająceg o o jca. A d la n ieg o te więzy zacis n ęły s ię tak mo cn o , że n iemal g o zad u s iły . Przez wzg ląd zaró wn o n a n ieg o , jak i n a s ieb ie mu s iała zn aleźć g d zieś p o mo c. U k o g o ś , k to p o trafił p rzeb ić s ię p rzez s ztu czk i i wy mó wk i, k to mó g ł d o wied zieć s ię, g d zie zn ajd u ją s ię g ro b y b raci o jca i czy s ą jes zcze jak ieś in n e mo g iły . Ale u k o g o ?
Na mały m mo n o ch ro maty czn y m ek ran ie telewizo ra u s tawio n eg o n ad wies zak iem mig o tały wiad o mo ś ci. Zo b aczy ła czło wiek a o b d arzo n eg o au to ry tetem i o d p o wied zialn o ś cią, czło wiek a, k tó ry mó wił o zas ad ach i s wo jej d etermin acji, b y b ro n ić p raw zwy k ły ch lu d zi p rzed n iewrażliwy m i aro g an ck im rząd em, n awet w ch wili, g d y k u p o wał p o marań cze… ♦♦♦ Cliv e Watlin g ro zejrzał s ię wo k ó ł s to łu i zad ał s o b ie p y tan ie, d laczeg o b y ł aż tak n aiwn y . Uwierzy ł Po n s o n b y ’emu , że zad an ie b ęd zie łatwe, k wes tie p ro s te, d o wo d y jas n e, a wn io s k i właś ciwie ewid en tn e. J ed n ak czło n k o wie k o mis ji n ie mo g li d o g ad ać s ię n awet w s p rawie teg o , co zjeś ć. Dwó ch mu zu łman ó w, w ty m jed en z wrzo d em żo łąd k a, weg etarian in o raz An g lik z Yo rk s h ire, k tó ry w jed zen iu lu b ił to , co w p rawie – o b fito ś ć i jed n o zn aczn ą u czciwo ś ć. No i o czy wiś cie b y ł jes zcze Ro d in , u p ierający s ię p rzy k o s zern y ch p o trawach i k rzy wiący s ię z jak o b iń s k ą p ro tek cjo n aln o ś cią n a ws zy s tk o , co p rezen to wan o mu n a talerzu . Najwy raźn iej o więk s zo ś ci rzeczy n a ś wiecie wy ro b ił ju ż s o b ie n iep rzejed n an ą o p in ię. W p rawie międ zy n aro d o wy m b y ło tak n iewiele p ewn o ś ci; ty le zależało o d in terp retacji tek s tu , zag matwan y ch p reced en s ó w, zd ro weg o ro zs ąd k u – jak n ależało mieć n ad zieję – o raz fu n d amen taln y ch wy zn awan y ch zas ad . Nie p o trafił p o jąć, jak mo żn a zo s tawiać je w ręk ach tak ich n ierefo rmo waln y ch try b alis tó w jak Ro d in . Przez wiele ty g o d n i n au k o wcy , g eo lo d zy , p o lity cy , h is to ry cy , ek s p erci mo rs cy i p ro fes jo n aln i lo b b y ś ci w p rzeb ran iu p rawn ik ó w g ro mad zili s ię p rzed ich p o s ied zen iami i ro zp rawiali o s p rawie, k tó ra b y ła w zas ad zie p ro s ta. Za o wiewan y mi b ry zą p lażami Cy p ru leżały d wa s p o rn e o b s zary s zelfu k o n ty n en taln eg o , ws ch o d n i i zach o d n i. Należało p rzek azać je Grek o m alb o Tu rk o m, b ąd ź zn aleźć jak iś s p o s ó b p o d ziału , k tó ry mo żn a p rzy s tro ić w s zaty s łu s zn o ś ci i n atu raln ej s p rawied liwo ś ci. M ile s ło n ej wo d y , u k wiałó w i p ias k u . Oraz ro p y . Watlin g b y ł ju ż teg o p ewn y . J ak ró wn ież teg o , że Fran cu z wied ział. Có ż in n eg o mo g ło tłu maczy ć jeg o całk o wity b rak ro zs ąd k u ? Każd a p ro p o zy cja, b y Tu rcy d o s tali zn aczn ą częś ć s zelfu k o n ty n en taln eg o , s p o ty k ała s ię z jeg o g wałto wn y m s p rzeciwem, n awet s u g es tia, b y n ary s o wać b ieg n ącą p rzez ś ro d ek p ro s tą i p o d zielić g o n a d wie p o ło wy , zo s tała zlek ceważo n a i s k ry ty k o wan a. „Częś ć lwó w”, jak to u jął Fran cu z, mu s i p rzy p aś ć Grek o m. Kied y czek ali w p ry watn ej s ali jad aln ej n a p ierws ze d an ie, zaczęto d o mag ać s ię o d Ro d in a o b ro n y teg o s tan o wis k a – jak ąż to n o wą
zas ad ę międ zy n aro d o wej s p rawied liwo ś ci mo że p rzy wo łać, ab y u zas ad n ić tak ie zab u rzen ie o b iek ty wizmu ? – To p ro s te i n iep o d ważaln e – o b wieś cił, k ręcąc wo d ą w s zk lan ce, jak b y b ad ał s tru żk ę an g iels k ieg o win a. – Tu rcy d o k o n ali n ajazd u , zab rali im tery to riu m s iłą. Ko s ztem wielu o fiar ś mierteln y ch i wb rew ONZ-o wi. Zao fero wan ie im n ag ro d y za te k rwawe d ziałan ia b y ło b y p o lity k ą u s tęp s tw n ajg o rs zeg o ro d zaju . – Nie jes teś my tu p o to , żeb y d elib ero wać n ad wo jn ą – zg an ił g o Eg ip cjan in Os man . – Ależ to właś n ie ro b imy ! – p ry ch n ął Ro d in . – J eś li o k ażemy p rzy ch y ln o ś ć Tu rk o m, u s an k cjo n u jemy p rzy s złe ak ty międ zy n aro d o weg o terro ry zmu . Co b y ś my w ten s p o s ó b mó wili ś wiatu : zag arn iajcie cu d ze tery to riu m, g wałćcie i o g rab iajcie mies zk ań có w, wy p ęd źcie ich z d o mó w, a za d wad zieś cia lat międ zy n aro d o we try b u n ały wam p o g ratu lu ją i p o twierd zą was ze łu p y ? – Tak o d wiek ó w u s tala s ię p rzeb ieg g ran ic, n a lito ś ć b o s k ą – mru k n ął M alezy jczy k . – M iałem n ad zieję, że u d a n am s ię zn aleźć mn iej ś red n io wieczn y s p o s ó b d o jś cia d o p o ro zu mien ia – o d p arł Ro d in lo d o waty m to n em. – Och , n ie p rzy taczajcie mi tu p rzy k ład ó w M o rza Berin g a i k an ału Beag le. Dlaczeg o mielib y ś my s ię ch o wać za p rzed p o to p o wy mi p reced en s ami? – Bo tak ie jes t p rawo – o d p o wied ział cich o Os man . – Ale to n ie jes t s p rawied liwo ś ć. Sp rawied liwo ś ć, zamy ś lił s ię Watlin g , o n mó wi o s p rawied liwo ś ci. Czło wiek , k tó ry z p ełn ą żarliwo ś cią d o wo d ził racji p raw fran cu s k ich ry b ak ó w d o ło wis k wo k ó ł Gu ern s ey , p u b liczn ie mó wiąc o trak tacie n ap o leo ń s k im i h o n o rze n aro d o wy m, a za zamk n ięty mi d rzwiami n eg o cju jąc b ru d n y k o mp ro mis . Teraz jak ik o lwiek k o mp ro mis , k tó ry d awał Tu rk o m s to mil łu p k ó w ro p o n o ś n y ch , p o tęp iał ze ś więto s zk o wato ś cią try k o ciark i s ły s zącej tu rk o t d wu k ó łek p o d jeżd żający ch p o b ru k u p o d g ilo ty n ę. Watlin g p rzy jrzał s ię Fran cu zo wi. Oczy wiś cie, że Ro d in wied ział! Watlin g zas tan awiał s ię ty lk o , czy Ro d in b rał p ien iąd ze za g ło s zen ie tak ich p o g ląd ó w, czy też wy s tarczy ło mu s amo zwęs zen ie fran cu s k ieg o in teres u n aro d o weg o ? Tak czy in aczej, miało to zn ik o me zn aczen ie, rezu ltat b ęd zie ten s am. J eś li Watlin g n a to p o zwo li. Fran cu s k a s p rawied liwo ś ć. Tak a, jak ą wy mierzo n o jeg o o jcu . Przez d łu żs zą ch wilę, jak ą zajęło mu p rzełk n ięcie k ilk u k ęs ó w, Watlin g walczy ł z wewn ętrzn y m
imp u ls em, k tó ry u s iło wał zalać jeg o p o g ląd y lawin ą u p rzed zeń – ale n ie b y ło tu k o n flik tu , u zn ał, n ie b y ło s p rzeczn o ś ci; wro g o ś ć, k tó rą o d czu wał, b y ła całk o wicie zg o d n a z jeg o zas ad ami. Fran cu s k ieg o d o g maty zmu i eg o izmu n ie n ależało my lić z fair p lay , n ie w o p in ii Watlin g a. Ro d in g ład k o mó wił o s p rawied liwo ś ci, więc w imię s p rawied liwo ś ci Fran cu z zo s tan ie wb ity n a p al. J u ż Watlin g teg o d o p iln u je. To k wes tia zas ad . I p rzy jemn o ś ci.
Rozdział 16 Po lity k a jes t zaws ze p o s zu k iwan iem p rzewag i.
Rząd częs to p rzy p o min ał s tad o ś wiń lecący ch w zwarty m s zy k u , p o my ś lał. W o rwello ws k im ś wiecie Wes tmin s teru Naczeln ej Świn i p rzy zn awan o p rzed e ws zy s tk im jed en p rzy wilej, mian o wicie p rawo wy b o ru to warzy s zy lo tu , więc tro ch ę s zk o d a, że rezy g n acja M ak ep eace’a p o p s u ła p rzetas o wan ie, wp ro wad zając elemen t wy mu s zo n ej k o n ieczn o ś ci, p rzez co rzecz n ie b y ła czy s ty m d ziełem Urq u h arta. M ak ep eace b y ł o ty ły m k n u rem, s twierd ził z n acis k iem, zatu czo n y m n a b ru k s els k iej d iecie i właś ciwie n iezd o ln y m d o o d erwan ia s ię o d ziemi, n ie mó wiąc ju ż o p o d n ieb n ej g imn as ty ce, wy mag an ej p o b ry ty js k iej s tro n ie k an ału La M an ch e, b y mó c cies zy ć s ię p u b liczn y m u zn an iem. Czas d o rzeźn i. – Po win n o to p rzy p o mn ieć in n y m o ciąg łej p o trzeb ie p o zo s tan ia s zczu p ły m i g ło d n y m – p o wied ział s wo jemu n o wemu rzeczn ik o wi p ras o wemu , Gris to wi. – I o b ło g o s ławień s twach k rajaln icy d o b ek o n u . Gris t d o b rze zaczął ten jak że ważn y d zień , p ro p o n u jąc, b y p remier u d ał s ię n a s zy b k i s p acer wo k ó ł jezio rk a w St. J ames ’s Park , ab y d o s tarczy ć fo to g rafo m o d p o wied n ieg o materiału d o zd jęć, mies zan k i zd ecy d o wan ia i wig o ru . J ed en z k amerzy s tó w zas u g ero wał, b y d ło n ie p remiera s ch wy ciły s zy ję o s wo jo n ej g ęs i, „ty lk o żeb y mn iej więcej p o k azać wid zo m, jak to s ię ro b i, p an ie Urq u h art”. Od mó wił. Kied y wró cił na Do wn in g Street, n iecierp liwe s tad k o rep o rteró w i s p rawo zd awcó w p arlamen tarn y ch o b s iad ło b arierk i, czek ając n a p ierws zą o fiarę. Krew miała im za ch wilę zach lap ać b u ty i ju ż s p rzeczali s ię międ zy s o b ą, walcząc o p ierws zy k ąs ek , p rzy p u s zczając atak i n a p remiera z d ru g iej s tro n y u licy . Od p o wied ział im ty lk o mach an iem i wy ćwiczo n y m d o p erfek cji s zczery m s p o jrzen iem, p o czy m wy co fał s ię w k ieru n k u lś n iący ch czarn y ch d rzwi. – Grzmij: „Bó g , An g lia i ś więty J erzy ”? – To Dick y With ers . M ąd ry s tary wy g a o s zczęd zał en erg ię i my ś li, czek ając n a jak iś s zczeg ó ln y mo men t. Urq u h art o d wró cił s ię w d rzwiach , ab y jes zcze raz rzu cić o k iem n a całą s cen ę, i k iwn ął g ło wą w s tro n ę Dick y ’eg o . Dick y wied ział, o co w ty m ws zy s tk im ch o d zi.
– Oraz ciep łe p iwo , b iałe k lify i latające ś win ie – mru k n ął Urq u h art. Nie p o wied ział ju ż n ic więcej i zn ik n ął w ś ro d k u . M iał ro b o tę d o wy k o n an ia. To b ęd zie d łu g i d zień . Dzień d łu g ich n o ży . ♦♦♦ Dla Geo ffrey a Bo o zy -Pitta d zień ten zaczął s ię w s p o s ó b g o d n y p o d ziwu . Geo ffrey u d ał s ię n a p o łó w d o Ritza, zarzu cił p rzy n ętę zło żo n ą z s zamp an a i jajeczn icy n a d o b rze zn an e s o b ie wo d y , a n iewin n a o fiara p o łk n ęła h aczy k . Śn iad an ie z Selin ą w k ażd y m wy p ad k u b y ło b y p rzy jemn o ś cią, ale p o wab jej ciała n iewiele d la min is tra tran s p o rtu zn aczy ł w p o ró wn an iu z u ro k iem jej u my s łu – czy też, d o k ład n iej rzecz b io rąc, p amięci. By ła s ek retark ą w b iu rze p rzewo d n icząceg o p artii i jed n ą z k ilk u zajmu jący ch p o d o b n e s tan o wis k o o s ó b , k tó re Geo ffrey reg u larn ie k armił i o b s y p y wał p o ch leb s twami. We ws zy s tk ich ty ch p rzy p ad k ach wo lał ś n iad an ie o d łó żk a, p o d ch o d ził b o wiem o s tro żn ie d o s y p ian ia z k o b ietami w n aiwn y m wiek u , w k tó ry m mo żn a u zn ać s ek s za p relu d iu m alb o d o emo cjo n aln eg o u wik łan ia, alb o d o in s y n u acji w ru b ry k ach p lo tk ars k ich , a n a żad n ą z ty ch rzeczy Geo ffrey n ie mó g ł s o b ie p o zwo lić. Ws p ó ln e ś n iad an ie d awało zn aczn ie b ard ziej treś ciwą n ag ro d ę, in ty mn e zwierzen ia b ez p o p io łu z p ap iero s a i ro zmazan eg o tu s zu d o rzęs n a p o d u s zce, in fo rmacje sans ejak u lacji. Filo zo fia p o lity czn a Bo o zy -Pitta b y ła n ies zab lo n o wa. Nie wierzy ł n a p rzy k ład , że in fo rmacje s ą czy jąś włas n o ś cią, a p rzy n ajmn iej że n ależą d o k o g o k o lwiek n a ty le n ied b ałeg o , ab y p o zwo lił, b y co ś mu s ię wy mk n ęło . Geo ffrey p o d eb rał więc ziarn k o tu , ziarn k o tam, żad n a k rad zież n a s k alę h u rto wą, ale k o n iec k o ń có w zb ierała s ię miark a – tak jak w jeg o czas ach s tu d en ck ich . Nap is ał wted y d o ws zy s tk ich ży d o ws k ich o rg an izacji d o b ro czy n n y ch , jak ie mó g ł zn aleźć, twierd ząc, że jes t p iln y m s tu d en tem z tru d em wiążący m k o n iec z k o ń cem i że b rak u je mu d wu s tu fu n tó w d o czes n eg o . Oczy wiś cie p raco wał wieczo rami, b y mieć n a ży cie, lecz ch ciał zy s k ać p ewn o ś ć, że zap łaci czes n e, więc czy mo g lib y mu p o mó c? I tak ziarn k o d o ziarn k a, k ap iąca s tru żk ą p o mo c s tała s ię is tn ą p o wo d zią. Gd y b y miał s u mien ie, n a p ewn o n ie b y ło b y o n o p o ch o d zen ia ży d o ws k ieg o , g d y ż o b o je jeg o ro d zice b y li n iep rak ty k u jący mi meto d y s tami. W k ażd y m razie s p ał d o b rze w d o ś ć wy g o d n y m łó żk u . In fo rmacje b y ły warto ś cio wą walu tą w lab iry n tach Wes tmin s teru , cen n iejs zą n iż p ien iąd ze, więc Selin a h o jn ie zap łaciła za ś n iad an ie. Przep is y wała n a k o mp u terze k ażd ą wers ję d o k u men tó w n o wej k amp an ii p rzy g o to wy wan y ch w cen trali p artii,
k ażd y d o d atek i p o p rawk ę, k ażd ą my ś l i reflek s ję, ak ap ity an alizy i arg u men tacji o raz ws zy s tk ie wn io s k i. A p amięć miała zd u miewającą, n awet k ied y b ąb elk i łas k o tały ją w n o s i s k łan iały d o ch ich o tu . No wa k amp an ia, jak s ię wy d awało , n ie miała o d zn aczać s ię rad y k aln y m p o d ejś ciem – tro ch ę rek lamy b ezp o ś red n iej, jak ieś lek k ie h as ła – ale o p ierała s ię n a n o wy ch b ad an iach o p in ii p u b liczn ej i, p o d o b n ie jak Selin a, b y ła atrak cy jn ie o p ak o wan a. Dziewczy n a try s k ała en erg ią, n iczeg o n ie p o d ejrzewała i b y ła n a ty le n ieo p ierzo n a, że wierzy ła, iż Geo ffrey n ap rawd ę ch ce p o mó c. A o n u ś miech ał s ię, d o lewał s zamp an a i ws zy s tk o d o k ład n ie zap amięty wał. Samo ch ó d wio zący ich z p o wro tem d o d wó ch o d d zieln y ch b iu r u tk n ął w p o ran n y m k o rk u . Id io ta s zo fer p o s tan o wił p o jech ać s zy b k ą tras ą d o n ik ąd wo k ó ł Trafalg ar Sq u are, g d zie s tały n a warcie s zereg i jed n o o k ich g o łęb i, p o s ęp n y ch i ch o ry ch . M in is ter tran s p o rtu zamk n ął o k n o i o p ad ł n a fo tel, ch o ć raz w ży ciu ch cąc p o zo s tać w cien iu i u n ik n ąć zain teres o wan ia ze s tro n y in n y ch k o rk o wiczó w, z ich g ry zący mi s p alin ami i ró wn ie p as k u d n y mi h u mo rami. Ob o k n ieg o n a ty ln y m s ied zen iu Selin a k rzy żo wała s wo je eleg an ck ie n o g i, k ażąc mu d o k o n ać s zy b k ieg o p rzewarto ś cio wan ia p rio ry tetó w – miał fio ła n a p u n k cie u d , mo że n as tęp n y m razem p o win ien zap ro p o n o wać k o lację? – k ied y zaczął b rzęczeć telefo n . W s łu ch awce ro zleg ł s ię g ło s jeg o s ek retark i w Izb ie Gmin . Lis ta g o ś ci jeg o lo ży w Ro y al Alb ert Hall. Ko n cert p ro men ad o wy p o d k o n iec p rzy s złeg o ty g o d n ia. J ed n a o s o b a o d wo łała u d ział – min is ter h an d lu , p ró b u jący zry wać liś cie z d rzewa jap o ń s k iej o b fito ś ci, ch o ciaż z p ewn o ś cią wk ró tce s ię p rzek o n a, p o d o b n ie jak ws zy s cy jeg o p o p rzed n icy , że jeś li ch o d zi o o b ietn ice b ard ziej wo ln eg o h an d lu , w k rajach Orien tu zaws ze p an u je jes ień . Ten p rzery wn ik zważy ł n as tró j Bo o zy -Pitta, o d erwał g o b o wiem o d tak s o wan ia wzro k iem d elik atn y ch k o s tek i ro zmy ś lań o p rzy jemn o ś ciach . Nie zn o s ił tak ieg o an u lo wan ia w o s tatn iej ch wili, zak łó cająceg o jeg o p lan y , częs to wy mag ające wielo mies ięczn y ch p rzy g o to wań . Nad ąs ał s ię jak k s iążę Wellin g to n p o o trzy man iu s k rawk a p ap ieru z in fo rmacją, że Blü ch er n ie zd ąży p o d Waterlo o . Po s tan o wił zas trzelić p o s łań ca. – Co w tak im razie zro b iłaś ? – zap y tał zrzęd liwie. – No , zak ład am, że ch cielib y ś my in n eg o p o lity k a z n ajwy żs zeg o s zczeb la, więc zaczęłam s p rawd zać lis tę. W ciąg u o s tatn ich d wu n as tu mies ięcy zap ras zał ju ż p an k ażd eg o in n eg o czło n k a rząd u o p ró cz To ma M ak ep eace’a… – To lo ża w Alb ert Hall, n ie ch o lern a k ry p ta. – I Arth u ra Bo llin g b ro k e’a. Zad zwo n iłam ju ż d o jeg o s ek retark i i jej zd an iem
min is ter z żo n ą mo g ą b y ć wo ln i teg o wieczo ru . – Bo llin g b ro k e! To n u d ziarz z ciąg ły m wzd ęciem, my ś lis z, że n ib y d laczeg o , d o d iab ła, jes zcze g o n a n ic n ie zap ro s iłem? Nie mo g ę g o p o s ad zić o b o k amery k ań s k ieg o amb as ad o ra i p rezes a ITN, b ęd zie p ierd ział p rzez całą u wertu rę, żło p iąc h ek to litry mo jeg o s zamp an a. Czy mas z p o jęcie, ile b y mn ie to k o s zto wało ? Sek retark a p ró b o wała s ię u s p rawied liwiać, ale Bo o za-Pitt n ie b y ł w n as tro ju , żeb y teg o s łu ch ać. Kiero wca, k tó ry s tał o b o k w k o rk u , właś n ie g o ro zp o zn ał i p o zd rawiał wy p ro s to wan y m ś ro d k o wy m p alcem. M in is ter tran s p o rtu z tru d em o p an o wał walczącą z p o trzeb ą zach o wan ia d y s k recji p rzemo żn ą ch ęć, b y wy s iąś ć z s amo ch o d u i p rzefas o n o wać faceto wi p rzewo d y n o s o we. – M o że lep iej jed n ak p o czek ajmy d o ju tra – u s ły s zał s u g es tię s ek retark i. – Po jak ieg o g rzy b a? – Aż s k o ń czy s ię p rzetas o wan ie. – Przetas o wan ie… ? – Zak rztu s ił s ię. Selin a zan iep o k o iła s ię, czy jak aś o ś ć z ło s o s ia n ie u g rzęzła mu w g ard le. – Nie wied ział p an ? Właś n ie mó wią w telewizji. Przetas o wan ia zaws ze źle wp ły wały n a Bo o zę-Pitta, p rzy p rawiały g o o n erwo we d rg awk i. Za p ierws zy m razem b y ł w p arlamen cie d o p iero n iecałe p ó łto ra ro k u i n ie ch ciał o d d alać s ię o d telefo n u n a więcej n iż d wad zieś cia jard ó w, ch o ciaż jeg o d ru g a żo n a p o wied ziała mu , że n ie ma s zan s n a awan s n a tak wczes n y m etap ie k ariery . J ed n ak telefo n zad zwo n ił, k ied y wy s zed ł d o o g ro d u . „Do wn in g Street” – o zn ajmiła żo n a z res p ek tem p rzez k u ch en n e o k n o . Rzu cił s ię b ieg iem – g n ał, p o tk n ął s ię, u p ad ł, złamał s o b ie p alec i ro zerwał s p o d n ie n a k o lan ie, ale n ic g o n ie p o ws trzy mało p rzed o d eb ran iem teg o telefo n u . Kan celaria p remiera. Zas tan awialiś my s ię, czy mó g łb y p an p o mó c. Oczy wiś cie, o czy wiś cie, że mo g ę! Wy s tąp ien ie w s ąs ied n im o k ręg u , k tó re p lan o wał p remier, lecz b ęd zie mu s iał je n ies tety o d wo łać. Przetas o wan ie w rząd zie, ro zu mie p an . Czy mó g łb y g o p an zas tąp ić ju tro wieczo rem? Z o czami p rzes ło n ięty mi z b ó lu czerwo n ą mg łą, Geo ffrey wy raził s wó j b ezb rzeżn y zach wy t, że właś n ie jeg o o to p o p ro s zo n o , n ato mias t jeg o żo n a, wk ró tce ju ż b y ła, s k ręcała s ię w p aro k s y zmach ś miech u . Nic jed n ak n ie zd o łało g o p o ws trzy mać. M iał s wó j u d ział w k ażd y m n as tęp n y m p rzetas o wan iu , a teraz zn o wu o g ary ś lep eg o lo s u zerwały s ię ze s my czy . W cały m Wes tmin s terze ro zleg n ą s ię d zwo n k i alarmo we, s p rawiając, że d o ro ś li mężczy źn i b ęd ą k u lić s ię ze s trach u . Przy jrzał s ię z n ied o wierzan iem ś cis k an emu w d ło n i telefo n o wi. Nie wied ział, że to d zis iaj, właś n ie w ty m mo men cie, z Do wn in g Street
d zwo n ią, b y wezwać ty ch d o b ry ch i ty ch d o o d s trzału , a ta mu tu taj b lo k o wała lin ię g lęd zen iem o ty m, jak a to s zk o d a, b o n ap rawd ę p o d ziwiała To ma M ak ep eace’a i… – Ro złącz s ię, p s iak rew! – wrzas n ął.
Rozdział 17 Lo jaln o ś ć ma w s o b ie co ś z k awy ro zp u s zczaln ej, co s p rawia, że jes t tan ia i zas ad n iczo n ies aty s fak cjo n u jąca.
By ł jes zcze w s amej k o s zu li, k ied y o two rzy ł fro n to we d rzwi. Sąd ząc p o b rak u s u b teln o ś ci w zag n iecen iach materiału , p o d ejrzewała, że u p ras o wał ją s o b ie s am. – Pewn ie mn ie p an zn ien awid zi za to , że n ach o d zę p an a w d o mu . To m M ak ep eace p rzy g ląd ał s ię jej z wy s o k o ś ci d wó ch s to p n i, wciąż p rzeżu wając to s ta. Od g arn ęła n erwo wo ciemn e wło s y , k tó re zalś n iły w p o ran n y m s ło ń cu jak wy p o lero wan y węg iel. Zacis k ała z tro s k ą p ełn e warg i, o b ejmu jąc s ię k u rczo wo ramio n ami, tak że jej p iers i jak b y u n io s ły s ię k u n iemu . J ej rezerwa b y ła w Wes tmin s terze rzad k o ś cią, p o d o b n ie jak jej d żin s y . – M am n ad zieję, że to co ś ważn eg o , p an n o … ? – Do s trzeg ł b rak o b rączk i. – M aria Pas s o lid es . To s p rawa ży cia i ś mierci, w p ewn y m s en s ie. Ale, n iech to s zlag , b y ł w s amy m ś ro d k u ś n iad an ia. – J eś li ma p an i p ro b lem, mo że n ajlep iej b y b y ło , g d y b y n ap is ała p an i d o mn ie, p rzed s tawiając s zczeg ó ły . – Nap is ałam. Do s tałam w o d p o wied zi lis t o d p an a as y s ten ta, że d zięk i, ale jes t p an w tej ch wili zb y t zajęty , b y zajmo wać s ię in d y wid u aln y mi p rzy p ad k ami. „Przy p ad k i” n ap is ał z b łęd em o rto g raficzn y m. – W ciąg u o s tatn ich k ilk u d n i d o s taliś my mn ó s two lis tó w. W więk s zo ś ci z wy razami p o p arcia, co mn ie cies zy , ale b y ło ich zd ecy d o wan ie za d u żo , żeb y m mó g ł zająć s ię n imi o s o b iś cie. Przep ras zam. M o że zech ciałab y p an i zatelefo n o wać d o mo jeg o b iu ra i u mó wić s ię n a s p o tk an ie. – Otrzep ał ręce z o k ru s zk ó w lek ceważący m g es tem. – To też ju ż zro b iłam. Pięć razy . Zaws ze jes t p an zajęty . Przeg ry wał teg o g ema d o zera, i to s erwu jąc. – Wy g ląd a n a to , że s p ęd zę cały p o ran ek n a p rzep ras zan iu p an i, p an n o Pas s o lid es . Pro s zę mi k ró tk o p o wied zieć, jak mó g łb y m p o mó c.
Nie o p u ś cił s wo jeg o d o g o d n eg o p u n k tu o b s erwacy jn eg o an i n ie zap ro s ił jej d o ś ro d k a. Ty lu b y ło lu d zi z p ro b lemami, p o lity cy mo g li zd ziałać tak n iewiele, i ju ż za d u żo s p raw o d ry wało g o o d o g ro mn eg o s to s u n ieo twarty ch k o p ert p iętrząceg o s ię n a s to le w jad aln i. Kied y jed n ak mó wiła, czeg o ś w n im d o tk n ęła, p o ru s zy ła jak ąś s tru n ę zain teres o wan ia. Do p iero p o k ilk u min u tach zo rien to wał s ię, że to żąd za. – M u s i p an i ro zu mieć, p an n o Pas s o lid es , że d la p o lity k ó w to tru d n y mo men t, ab y zająć s ię k wes tią zag in io n y ch g ro b ó w, ak u rat k ied y jes teś my b lis cy p o k o ju n a Cy p rze. – Tu właś n ie n ie mó g łb y s ię p an b ard ziej my lić. – Gd y mó wiła, jej n ieś miało ś ć zu p ełn ie zn ik ła. – To n ie o twarto ś ć zag ro zi p o k o jo wi, ale d als za n iep ewn o ś ć i jak iek o lwiek p o d ejrzen ie, że p ró b o wan o zatu s zo wać fak ty . Nawet Tu rcy to zro zu mieli. Zas tan o wił s ię n ad s iłą jej arg u men tó w, wciąż p rzy tło czo n y my ś lą o n ieo twarty ch lis tach i n iezałatwio n y ch telefo n ach , k tó re b ęd ą g o p rześ lad o wać p rzez k ilk a n as tęp n y ch ty g o d n i. Ży cie b ez min is terialn ej mach in y o k azy wało s ię n iezwy k le męczące, p o zo s tawiało n iewiele miejs ca n a n o we k ru cjaty . – To s tras zn ie d alek o o d mo jeg o o k ręg u – rzu cił s łab y m g ło s em. – Niech p an n ie b ęd zie tak i p ewn y . W ty m k raju jes t p rawie trzy s ta ty s ięcy g reck ich Cy p ry jczy k ó w, a n a g łó wn ej u licy w k ażd y m mieś cie jak aś b u d k a z k eb ab em alb o tawern a. Z d n ia n a d zień p o lity k mó g łb y mieć całą armię s to jącą u jeg o b o k u . – Alb o rzu cającą mu s ię d o g ard ła. – Strzeżcie s ię Grek ó w ży wiący ch u razę. – Stała, ś miejąc s ię, n a ch o d n ik u . By ła w tej k o b iecie n ieo k iełzn an a en erg ia, n iecierp liwo ś ć, p as ja, zaan g ażo wan ie, p u ls u jące ży cie. Po d o b ało mu s ię to i o n a mu s ię p o d o b ała. – Wy g ląd a n a to , że jed y n y m s p o s o b em n a p o zb y cie s ię p an i i jej armii z mo jeg o p ro g u jes t zap ro s zen ie p an i n a h erb atę. Wted y mo że mo g lib y ś my o mó wić k wes tię teg o , u czy jeg o b o k u . – Od s u n ął s ię, żeb y p o zwo lić jej p rzejś ć. – I d o czy jeg o g ard ła. ♦♦♦ Kied y Urq u h art p rzes tąp ił p ró g d o mu p o d n u merem 1 0 , p o rtier s k ło n ił g ło wę. Zau waży ł, że z b ieg iem lat to , co p o czątk o wo b y ło k ró tk im s k in ien iem w wy razie s zacu n k u , p rzeo b raziło s ię w co ś b liżs zeg o o s tro żn emu u k ło n o wi. J ak o d o b ry związk o wiec walczy ł z tą ten d en cją, ale p rzek o n ał s ię, że n ie s p o s ó b s ię jej o p rzeć, g d y ż zo s tała zb u d o wan a n a p o k o len iach wro d zo n y ch p o s taw k las o wy ch
i in s ty n k to wn y m ro zp o zn awan iu au to ry tetu wład zy . Niech ich ws zy s tk ich ch o lera weźmie. Atmo s fera n a Do wn in g Street s ię zmien iła, zwłas zcza w o b ecn o ś ci M o rtimy Urq u h art, z u p ły wem czas u i k o lejn y ch k ad en cji p arlamen tu s tała s ię b ard ziej s fo rmalizo wan a, s zatk i. Pewn eg o milio n ziaren ek p o g rzeb an y p o d
p rzy p o min ała k ró lews k i d wó r p rzy s tro jo n y w d emo k raty czn e d n ia, zap ewn iał p o rtier żo n ę, ciemn y lu d s ię o b u d zi i zatrzęs ie jak p ias k u p o d s to p ami Urq u h arta, k tó ry p ad n ie n a k o lan a i zg in ie, lawin ą, g d y lo s s ię o d wró ci. Pewn eg o d n ia, k ied y ś , mo że wk ró tce.
Na razie jed n ak p o rtier b ęd zie d alej s ię u ś miech ał i k łan iał tro ch ę n iżej, ab y lep iej s ię p rzy jrzeć ru ch o my m p ias k o m. Drzwi s ię zamk n ęły , n ie wp u s zczając d o ś ro d k a k rzy k ó w g ło d n y ch in fo rmacji d zien n ik arzy . Pó źn iej rzu ci im s ię k ilk a k o ś ci. Wcześ n iej trzeb a p o k ro ić mięs a. Urq u h art s p o jrzał n a zeg arek . Do b rze, id ealn e wy czu cie czas u . M ack in to s h czek ał o d d o k ład n ie d wu d zies tu min u t. J as p er M ack in to s h s tał w ro g u h o lu , p rzy tu p u jąc ręczn ie s zy ty m b u tem n a czarn o -b iały ch p ły tk ach p o s ad zk i i u s iłu jąc u k ry ć iry tację, b ez więk s zeg o p o wo d zen ia. J ak o wy d awca i właś ciciel d ru g ieg o co d o wielk o ś ci o raz temp a ro zwo ju imp eriu m p ras o weg o w k raju b y ł raczej p rzy zwy czajo n y , że to n a n ieg o czek an o . Przez całe ży cie to o n s twarzał p o lity k ó w i łamał ich k ariery , a teraz o to czen ie, w k tó ry m s ię zn alazł, b u d ziło w n im całk iem n ależn y p o d ziw i res p ek t. Kilk a mies ięcy wcześ n iej d o s zed ł d o wn io s k u , że n ad s zed ł czas , b y zacząć o d cin ać s ię o d Fran cis a Urq u h arta – n ie ch o d ziło o to , że p remier zro b ił co ś p o lity czn ie s zk o d liweg o czy o b raźliweg o , ale p o p ro s tu b y ł u wład zy tak d łu g o , iż p is an ie o n im p rzes tało n ak ręcać s p rzed aż. Gazety s p rzed awały s ię w czas ach zmian i n iep ewn o ś ci, a b izn es d y k to wał, że n ad s zed ł czas n a małe zamies zan ie. M ack in to s h b y ł w eu fo rii, a tak że s ię ś p ies zy ł. W zes zły m ty g o d n iu wres zcie u zg o d n ił waru n k i zak u p u g ru p y p ras o wej „Trib u n e” – o ciężałeg o , p rzy n o s ząceg o s traty g ig an ta, zatru d n iająceg o zd ziad ziały ch d zien n ik arzy p racu jący ch w zd ziad ziałej red ak cji d la zd ziad ziały ch czy teln ik ó w, k tó ry jed n ak d y s p o n o wał zn an y mi ty tu łami i wielk im p o ten cjałem. M o żn a b y ło d ać o d p rawę d zien n ik arzo m, u two rzy ć n o wą red ak cję i k u p ić n o wy ch czy teln ik ó w p o p rzez o s trą rek lamę i p ro mo cy jn e cen y , lecz k o s zty miały b y ć wy s o k ie, k ilk ad zies iąt milio n ó w, a w ś wiecie M ack in to s h a n ie b y ło czas u n a s tan ie w miejs cu . M u s iał co ś zro b ić, żeb y fin an s iś ci d ali mu s p o k ó j. A to o zn aczało s en s acy jn e n ag łó wk i, wir zd arzeń , wid o wis k o i n o wy ch b o h ateró w. Sen ty men taln o ś ć b y ła g rzech em. M ack in to s h ju ż zd ecy d o wał, że Urq u h art p rzeg rał p o ran n ą ro zg ry wk ę, n ie ty lk o
d lateg o , iż zaczął ją z d wu d zies to min u to wy m o p ó źn ien iem. Wy d awca zak ład ał, że p remier ch ce o ży wić ich relację, mo że zap ro p o n o wać mu n a wy łączn o ś ć jak ieś s zczeg ó ln e in fo rmacje o p rzetas o wan iu w zamian za ws p ó łczu cie. Bez s zan s . M ack in to s h my ś lał ju ż o ju trzejs zy m ś wiecie, w k tó ry m Fran cis Urq u h art n ie wy s tęp o wał. A w o g ó le to g d zie ta g rzeczn o ś ć, g d zie s zacu n ek , k tó reg o o czek iwał o d p eten ta? Urq u h art p o p ro s tu złap ał g o za ło k ieć i p o ciąg n ął k o ry tarzem. – Cies zę s ię, że p rzy s zed łeś , J as p er. Nie mam zb y t wiele czas u , mu s zę o d s trzelić p aru ch o d zący ch ran n y ch , więc p rzejd ę o d razu d o rzeczy . Dlaczeg o s k iero wałeś s wo je ro zrzu tn ik i g n o ju n a Do wn in g Street? – Ro zrzu tn ik i g n o ju ? – Pro wad zo n e p rzez two ich red ak to ró w n aczeln y ch . – Pan ie p remierze, to lu d zie o n iezależn y ch u my s łach . Niezliczo n ą ilo ś ć razy o b iecy wałem, że n ie b ęd ę s ię wtrącał… – To b an d a zb ó jó w i b ez wzg lęd u n a s tan ich u my s łó w trzy mas z ich mo cn o za jaja. To , co my ś lą, zazwy czaj wy n ik a z teg o u ś cis k u . – Nag le Urq u h art zatrzy mał p ro wad zo n ą w zawro tn y m temp ie s zarżę k o ry tarzem. Wep ch n ął M ack in to s h a d o wn ęk i k o ło Hen ry ’eg o M o o re’a i s p o jrzał mu p ro s to w o czy . – Dlaczeg o ? Dlaczeg o p is zes z, że p o ra, b y m o d s zed ł? Co zro b iłem n ie tak ? M ack in to s h ro zważy ł mo żliwo ś ć zas to s o wan ia u n ik u , lecz ją o d rzu cił. Urq u h art ch ciał u s ły s zeć p rawd ę p ro s to z mo s tu . – Nic. Nie ch o d zi o to , co p an zro b ił, ale k im p an jes t. A jes t p an o lb rzy mem, p ań s k i cień p ad a n a ś wiat p o lity k i i p rzy s łan ia in n y ch . Niech p an im d a s zan s ę ro zwo ju . – Uś miech n ął s ię łag o d n ie. Nieźle to u jął, p o my ś lał. – To ty lk o b izn es , ro zu mie p an . Bizn es p o lity czn y i p ras o wy . Nic o s o b is teg o . Urq u h art zd awał s ię n iep o ru s zo n y ty m n ek ro lo g iem. – J es tem ci wd zięczn y , J as p er, za tak ą b ezp o ś red n io ś ć. Zaws ze my ś lałem, że łączy n as s o lid n a, s zczera relacja, k tó ra mo że wy trzy mać cio s y zmien iający ch s ię czas ó w. – To n iezwy k le wielk o d u s zn e z p an a s tro n y … – zaczął M ack in to s h , ale Urq u h art ws zed ł mu w s ło wo . – A s k o ro ju ż o cio s ach i zmian ach mo wa, p o my ś lałem, że p o win ien em p o d zielić s ię z to b ą, w ramach wzajemn ej s zczero ś ci i zau fan ia, p ewn y mi p lan ami, k tó re p ro p o n u je wd ro ży ć M in is ters two Fin an s ó w. Wies z, że s am n ie jes tem czło wiek iem wielk iej fin an s jery , zo s tawiam to ek s p erto m tak im jak ty . To n ies amo wite, że s p o łeczeń s two p o wierza lo s całej s wo jej n aro d o wej fo rtu n y p o lity k o m tak im jak ja, k tó rzy led wie u mieją d o d awać. – Wzru s zy ł ramio n ami, jak b y u s iło wał s trząs n ąć
z n ich jak iś n iep o żąd an y ciężar. – Ale, jak ro zu miem, p o d jąłeś s ię zak u p u „Trib u n e” i zamierzas z za to zap łacić, emitu jąc d u żą liczb ę o b lig acji, k tó re mają n ab y ć two i p rzy jaciele w City . M ag n at p ras o wy k iwn ął g ło wą. Ws zy s tk o to b y ło p o ws zech n ie d o s tęp n ą wied zą, s tan o wiło p ro s ty p lan zeb ran ia fu n d u s zy p o p rzez zaciąg n ięcie o g ro mn y ch p o ży czek , a s p łaty o d s etek miały b y ć zró wn o ważo n e o b ecn y mi zy s k ami jeg o k o n cern u . W s u mie jeg o zy s k i s p ad n ą, ale jed n o cześ n ie zmaleją p łaco n e p rzez n ieg o p o d atk i i w rezu ltacie to s k arb ó wk a zap łaci za ro zs zerzen ie imp eriu m M ack in to s h a, k tó re za k ilk a lat zmien i s ię w jed n ą z n ajwięk s zy ch mas zy n ek d o ro b ien ia p ien ięd zy w ty m k raju . Dzis iejs zy d łu g , za k tó ry p łacił fis k u s , w zamian za o lb rzy mie ju trzejs ze zy s k i p ły n ące p ro s to d o k ies zen i M ack in to s h a. Kreaty wn a k s ięg o wo ś ć i to całk o wicie leg aln a. Fin an s iś ci b y li zach wy cen i. – Ch o d zi o to – ciąg n ął p remier – i n iech to p o zo s tan ie międ zy n ami, s tary mi p rzy jació łmi… Na wzmian k ę o p rzy jaźn i M ack in to s h p o czu ł, że g d zieś w trzewiach p rzewraca mu s ię zjed zo n e n a ś n iad an ie mu s li. – … że M in is ters two Fin an s ó w p lan u je wp ro wad zen ie k ilk u zmian . Od p rzy s złeg o ty g o d n ia. Co ś w ty m ro d zaju , że s traty jed n ej firmy n ie b ęd ą ju ż mo g ły b y ć ró wn o ważo n e zy s k ami d ru g iej. Nie twierd zę, że to ro zu miem, a ty ? Oczy wiś cie, że M ack in to s h ro zu miał. Tak d o b rze, że p rzy trzy mał s ię ś cian y . Ta p ro p o zy cja o zn aczała p o rwan ie k an wy jeg o k reaty wn ej k s ięg o wo ś ci n a s trzęp y . Po wp ro wad zen iu tak ich zas ad wy s o k o ś ć jeg o p o d atk u g wałto wn ie wzro ś n ie i n awet n ajb ard ziej tęp y g waran t emis ji zd a s o b ie s p rawę, że M ack in to s h n ie b ęd zie w s tan ie s p łacić d łu g u . J u ż s ię zo b o wiązał d o zak u p u „Trib u n e”, n ie miał jak s ię z teg o wy co fać, jeś li jed n ak ty lk o b ęd zie s ię zan o s ić n a zmian ę p rzep is ó w, fin an s iś ci u my ją ręce o d całej s p rawy , o d ejd ą d o s wo ich p o rs ch e i b aró w z s zamp an em, zo s tawiając g o z… – Zru jn o wan y . By łb y m zru jn o wan y . Straciłb y m ws zy s tk o . – Nap rawd ę? A to s zk o d a. Ale te liczy k ru p y z M in is ters twa Fin an s ó w s tras zn ie s ię zap aliły d o teg o p o my s łu , a k imże jes tem, żeb y s ię z n imi s p ierać? – J es t p an ch o lern y m p remierem! – Ows zem, jes tem. Ale n ajwy raźn iej tak im, k tó ry ju ż n ied łu g o zag rzeje tu miejs ce. Któ ry jes t n a wy lo cie. – O Bo że. M ack in to s h o wi o b wis ły b ark i, s zy ty n a miarę g arn itu r zd awał s ię wis ieć n a n im
jak wo rek . J ak b y jeg o właś ciciel s ię s k u rczy ł. Po d n ió s ł wzro k w p o s zu k iwan iu ratu n k u , lecz zo b aczy ł ty lk o d łu g ie, s trzeg ące wy s o k ich o k ien w h o lu k o tary , w k o lo rze b o rd o lu b k rwi. J eg o k rwi. Czas s ch o wać d u mę d o k ies zen i, a wraz z n ią s ło wa i s zacu n ek d o s ameg o s ieb ie. Od ch rząk n ął z tru d em. – Wy g ląd a n a to , że mo i red ak to rzy p o p ełn ili g ru b y b łąd w p an a o cen ie, p an ie p remierze. Najwy raźn iej n ie s tracił p an an i p rzen ik liwo ś ci, an i en tu zjazmu d o s wo jeg o s tan o wis k a. Naty ch mias t p o in fo rmu ję ich o tej p o my łce. I ch y b a mo g ę p an a zap ewn ić, że żad en n aczeln y , k tó ry n ie d arzy n ajwy żs zy m s zacu n k iem p an a liczn y ch i ró żn o ro d n y ch talen tó w, n ig d y n ie b ęd zie p raco wać w żad n ej z mo ich g azet. Przez ciąg n ącą s ię w n ies k o ń czo n o ś ć ch wilę Urq u h art s ię n ie o d zy wał. Warg i zacis n ęły s ię w wąs k ą k res k ę, jak ch ro p awy d zió b żó łwia jas zczu ro wateg o , a o czy zap ło n ęły g ad zią wro g o ś cią i p rag n ien iem wy rząd zen ia M ack in to s h o wi fizy czn ej k rzy wd y . By ł to wid o k jak z d ziecięcy ch k o s zmaró w. M ack in to s h p o czu ł s mak włas n eg o s trach u . – To d o b rze. – Warg i wres zcie s ię p o ru s zy ły . – Sam trafis z d o wy jś cia. Urq u h art ju ż o d wró cił s ię p lecami i o d d alił o k ro k o d zg n ęb io n eg o M ack in to s h a, k ied y zak ręcił s ię n a p ięcie, b y d o d ać o s tatn ie s ło wo , a p o jeg o twarzy ro zlał s ię wy ćwiczo n y u ś miech . – Nawias em mó wiąc, J as p er. Sam ch y b a ro zu mies z, p rawd a? To ws zy s tk o . To ty lk o b izn es . Nic o s o b is teg o . I o d s zed ł.
Rozdział 18 His to rię Grek ó w zn aczą h ero iczn e k lęs k i. Nik t jes zcze n ie wie, jak mo że wy g ląd ać ich p rzy s zło ś ć.
To b y ł wieczó r d la ch ło p ak ó w. Gło ś n y , ro zk rzy czan y , ru b as zn y , n iezb y t d y p lo maty czn y i zd ecy d o wan ie n ie k o ś cieln y . Nik t b y s ię raczej n ie s p o d ziewał zas tać w tak im miejs cu J eg o Ek s celen cji b is k u p a M ario n u o raz wy s o k ieg o k o mis arza Kró les twa Wielk iej Bry tan ii i Irlan d ii Pó łn o cn ej. Ale cy p ry js k i b is k u p n ależał d o n o weg o g atu n k u d u ch o wn y ch , k tó rzy s zu k ali o rto d o k s ji jed y n ie w relig ii. – Witaj, n ajwy żs zy z wy s o k ich k o mis arzy . Bis k u p , o d zian y w czerń k s iężo ws k iej s u tan n y , ro zło ży ł ramio n a w g eś cie p o witan ia i zaś miał s ię. Kied y Hu g h M artin , b ry ty js k i d y p lo mata, ws zed ł d o ś ro d k a, trzech s p o ś ró d czterech mężczy zn s ied zący ch o b o k b is k u p a ws tało i wto p iło s ię w tło . Czwarteg o , k tó ry b y ł tak s zero k i, jak b is k u p wy s o k i, ten o s tatn i p rzed s tawił jak o s wo jeg o b rata Dimitrieg o . – Rad jes tem, że mó g ł p an p rzy jś ć, ab y cies zy ć s ię ty m wieczo rem, k tó ry , z łas k ą b o s k ą, b ęd zie u ś wietn io n y d o n io s ły m zwy cięs twem mo jej d ru ży n y – ciąg n ął b is k u p , p o d czas g d y d wie d ziewczy n y , k tó re n ic n ie mó wiły , za to u ś miech ały s ię s zero k o , p o d s u n ęły im tace w win em i p rzek ąs k ami. – Was zej d ru ży n y , Was za Ek s celen cjo ? – zap y tał lek k im to n em M artin . – Zg ad za s ię – o d p arł b is k u p to n em jak n ajb ard ziej p o ważn y m. – J es tem jej właś cicielem. W imien iu d iecezji, o czy wiś cie. Zn ak o mity s p o s ó b o b d zielan ia mas d arami b o ży mi, n ie s ąd zi p an ? J ak n a zawo łan ie z g ard eł ty s ięcy zag o rzały ch k ib icó w p iłk i n o żn ej, zap ełn iający ch s tad io n M ak ario s a w Nik o zji, wy rwał s ię wo jen n y o k rzy k zach wy tu , b o d wu d zies tu d wó ch g raczy właś n ie wb ieg ło n a b o is k o . Za ch wilę miał s ię zacząć fin ał Pu ch aru Cy p ru . W ro g u p ry watn ej lo ży , wy s o k o n a try b u n ach zaś wierg o tał d zwo n ek telefo n u k o mó rk o weg o i jed en z u b ran y ch w g arn itu r as y s ten tó w zaczął mamro tać co ś d o
ap aratu . M artin p rzy jrzał s ię o to czen iu ś wieży m o k iem. By ł n o wy n a p lacó wce w cy p ry js k iej s to licy , ale ju ż zd ąży ł u s ły s zeć o ek s trawerty czn y m b is k u p ie Th eo p h ilo s ie, d o p iero czterd zies to k ilk u letn im, a k o n tro lu jący m imp eriu m, k tó re o b ejmo wało n ie ty lk o s erca i d u s ze, ale tak że k ies zen ie – g azetę, d wa h o tele, k ilk u red ak to ró w n aczeln y ch , jes zcze więcej p o lity k ó w o raz win iarn ię, mo żliwe, że n ajlep s zą n a wy s p ie. J ed n ak o d ru ży n ie p iłk ars k iej M artin n ie miał wcześ n iej p o jęcia. Wy raźn ie d u żo jes zcze mu s iał s ię d o wied zieć o ty m eleg an ck im, zad b an y m, wy k s ztałco n y m w Harv ard Bu s in es s Sch o o l d u ch o wn y m. An g lik b y ł wd zięczn y za terk o czące wen ty lato ry , k tó re wp rawiały w ru ch p o wietrze w lo ży . Nik o zja b y ła jed n ą z ty ch s to lic p o ło żo n y ch jak b y w n iewłaś ciwy m miejs cu , p rzy cu p n iętą za g ó rami Kiren ii n a s zero k ich ró wn in ach M es ao rii, tak że n ie d o cierały d o n iej an i lek k a mo rs k a b ry za, an i ś wieże g ó rs k ie p o wietrze, i ju ż w maju n atężen ie u p ału i s p alin o s iąg ało u ciążliwy p o zio m. Stad io n M ak ario s a zmien ił s ię w b eto n o wy k o cio ł b lis k i wrzen ia, a u p ch n iętemu w n im tłu mo wi n a czo ło wy s tęp o wał p o t i fan aty czn a n amiętn o ś ć, lecz p o d s wo ją s ięg ającą k o s tek s zatą Th eo p h ilo s zach o wy wał ch łó d . Eleg an ck o p rzek azy wał in s tru k cje za p o ś red n ictwem s ied zący ch za n im as y s ten tó w, z k tó ry ch ws zy s tk ich p rzed s tawio n o M artin o wi jak o n au czy cieli teo lo g ii, a k tó rzy jed n ak , s ąd ząc z ich częs ty ch ro zmó w telefo n iczn y ch , czu li s ię ró wn ie s wo b o d n ie w ś wiecie mamo n y . Ty lk o b rat Th eo p h ilo s a Dimitri, n erwo wy mężczy zn a p rzeb ierający n iecierp liwie p alcami i b ezu s tan n ie b ad ający języ k iem wn ętrze p o liczk ó w, s ied ział o b o k b is k u p a i wy s o k ieg o k o mis arza. Po zo s tali zajmo wali fo tele w ty ln y m rzęd zie, p o za jed n y m, k tó ry an i s ię n ie o d zy wał, an i n ie u ś miech ał, ty lk o s tał n a warcie p rzy d rzwiach . M artin o wi wy d ało s ię, że d o s trzeg a ch arak tery s ty czn e wy b rzu s zen ie p o d jeg o p ach ą, ale p rzecież d u ch o wn y n ie b y łb y ch y b a u zb ro jo n y ? Ko mis arz u zn ał, że ciężk ie s ło d k ie win o , k tó re p ili, mu s i d ziałać mu n a wy o b raźn ię. Na b o is k u to czy ła s ię zacięta walk a, zawo d n ik ó w p rzy tłaczał u p ał i n ap ięcie wy wo łan e d o n io s ło ś cią ch wili. M artin wy d awał d y p lo maty czn e d o p in g u jące o k rzy k i, lecz języ k ciała Dimitrieg o zd rad zał ro s n ące zn iecierp liwien ie, a wy łamy wan ie k n y k ci i u d erzan ie p ięś cią w o twartą d ło ń mó wiło za ws zy s tk ich Cy p ry jczy k ó w w lo ży , k ied y n a b o is k u p o n ieceln y m p o d an iu i s tracie p iłk i n as tęp o wało n erwo we p o tk n ięcie. Ty lk o b is k u p n ie reag o wał, p o zo rn ie k o n cen tru jąc s ię n a łu s k an iu p is tacji i b ezb łęd n y m celo wan iu łu p in ami d o s to jącej w p o b liżu mis k i. Świetn e p o d an ie, n ag ła o k azja, ro zb u d zo n e n ad zieje, mach n ięcie flag ą, s p alo n y , k o lejn y p rzes tó j w g rze. Po tem tu p an ie. Gwizd y . Drwiące o k rzy k i.
Sp o międ zy o b fity ch fałd b is k u p iej s u tan n y wy ło n ił s ię p alec, jak ró żo wy k ró lik u ciek ający z o g ro mn ej ciemn ej n o ry . – Przy p ro wad ź men ed żera. – By ły to jed y n e s ło wa, jak ie p ad ły . Z zad ziwiający m p o ś p iech em, jak n a czło wiek a, k tó reg o d u ch o wy zeg ar b ije w ry tmie wieczn o ś ci, jed en ze s tu d en tó w teo lo g ii zn ik n ął za d rzwiami. Do p rzerwy b rak o wało p o n ad p iętn as tu min u t, ale n ie min ęło n awet p ięć, k ied y ro zleg ło s ię p u k an ie i p o zwo lo n o wejś ć zaru mien io n emu czło wiek o wi w d res ie. Naty ch mias t s k ło n ił s ię n is k o p rzed b is k u p em. M artin o wi, n iep rzy wy k łemu d o trad y cji p rawo s ławia, wy d awało s ię, że b is k u p wy raźn ie celo wo o d czek ał ch wilę, zan im wy ciąg n ął p rawą d ło ń i warg i men ed żera d o tk n ęły jeg o p ierś cien ia. – Co s ta – zwró cił s ię d o n ieg o b is k u p , ws tając – to jes t d ru ży n a Bo g a. Ty jed n ak p o zwalas z, żeb y g rali jak s tare b ab y . – Przep ras zam, Theofilestate, p rzy jacielu Bo g a – wy mamro tał men ed żer. Bis k u p p o d n ió s ł g ło s , jak b y o n ieb ezp ieczeń s twach o g n ia p iek ieln eg o .
o s trzeg ał
n iep rzeb ran e
tłu my
– Dzieło Bo że n ie d o p ełn i s ię b ez b ramek , ziemia s ię n ie ro zs tąp i, b y p o ch ło n ąć n as zy ch p rzeciwn ik ó w. Ich lewy o b ro ń ca ru s za s ię z s zy b k o ś cią mas o wca, d aj tam Ev riv iad es a, n iech g o min ie, zaczn ijcie s trzelać g o le. Po g n ęb io n y men ed żer p rzed s tawiał s o b ą ro zp aczliwy o b razek . – Będ zies z miał za to n o weg o merced es a, jeś li wy g ramy . – Dzięk u ję. Dzięk u ję, Aghie, ś wiąto b liwy ! – Sk ło n ił s ię, żeb y jes zcze raz p o cało wać p ierś cień . – A jeś li n ie, b ęd zies z mas zero wał n a p rzy s tan ek au to b u s o wy . M en ed żer zo s tał o d p rawio n y jak k eln er, k tó ry ro zlał zu p ę. M artin p o s tarał s ię u k ry ć ro zb awien ie. Od eg ran o właś n ie s p ek tak l teatraln y , ch o ciaż n ie b y ł zu p ełn ie p ewn y , czy z my ś lą o n im, czy o men ed żerze. Fu tb o l g o s zczeg ó ln ie n ie in teres o wał, ale czu ł ro s n ące zaciek awien ie ty m n iezwy k ły m, u b ran y m n a czarn o wid ziad łem, k tó re n ajwy raźn iej k o n tro lo wało p rzezn aczen ie d u s z i fin ałó w p iłk ars k ich p u ch aró w, tak jak o d źwiern y b ram p iek ła k o n tro lu je n ad zieje zd es p ero wan y ch g rzes zn ik ó w. – Ks iąd z b is k u p p o ważn ie trak tu je p iłk ę – s k o men to wał M artin . Du ch o wn y wy ciąg n ął s p o międ zy fałd s u tan n y p aczk ę p ap iero s ó w – p rawie ró wn o cześ n ie jed en z as y s ten tó w zap alił n iewielk i mio tacz p ło mien i i b is k u p zn ik n ął w k łęb ach s in eg o d y mu . M artin zas tan awiał s ię, czy to d ru g a częś ć s p ek tak lu
i czy zaraz b ęd zie ś wiad k iem Wn ieb o ws tąp ien ia. Kied y twarz d u ch o wn eg o wy ło n iła s ię z o p aró w, p rzecin ał ją s zelmo ws k i u ś miech . – Dro g i p an ie M artin . Bó g jes t n atch n ien iem. Czas ami jed n ak n ieco d o d atk o wej mo ty wacji p o mag a J eg o d ziełu . – M am s zczerą n ad zieję, Was za Ek s celen cjo , że n ig d y n ie b ęd ę miał p o wo d u , b y p an u n ie s p rzy jać. – Pan i ja b ęd ziemy n ajwięk s zy mi p rzy jació łmi. – Zaś miał s ię. J ed n a z d ziewcząt d o lała im win a. By ła n ap rawd ę b ard zo ład n a. Th eo p h ilo s wzn ió s ł k ielis zek . – Na p o h y b el wro g o m Bo g a i Cy p ru . Ob aj p o ciąg n ęli g łęb o k i ły k . – À p ro p o s , p an ie M artin . J es t p ewn a d ro b n a k wes tia, k tó rą ch ciałem z p an em p o ru s zy ć… ♦♦♦ – I jes t jes zcze jed n a d ro b n a k wes tia, k tó rą ch ciałem z to b ą p o ru s zy ć, M ax . M ax well Stan b ro o k p o my ś lał, że n ap rawd ę k o ch a teg o czło wiek a. Fran cis Urq u h art s tał p rzy o k n ie s ali p o s ied zeń rząd u , wy g ląd ając p rzez n ie jak ad mirał wielk iej armad y , mającej właś n ie wy ru s zy ć w mo rze. Niecałe d wad zieś cia min u t wcześ n iej Stan b ro o k zjawił s ię w s wo im g ab in ecie w M in is ters twie Ro ln ictwa, Ry b o łó ws twa i Ży wn o ś ci, zwan y m w s k ró cie M AFF, g d zie zd en erwo wan a s ek retark a p o in fo rmo wała, że wzy wają g o n aty ch mias t n a Do wn in g Street. – O co ch o d zi, So n ia? – Nie wiem, p an ie min is trze. Nie, n ap rawd ę n ie wiem. Stan b ro o k b y ł żarliwy m wy zn awcą teo rii, że rząd jes t cich y m s p is k iem u rzęd n ik ó w s łu żb y cy wiln ej: to o n i p o ciąg ają za s zn u rk i i my d lą p o lity k o m o czy . Czu ł ży wą, p ełn ą n ied o wierzan ia n iech ęć d o ty ch , k tó rzy twierd zili, że czeg o ś n ie wied zą, alb o s u g ero wali, że n ie ma in n ej mo żliwo ś ci. Sły n ął w cały m Wh iteh all z teg o , że rzu cał – d o s ło wn ie cis k ał – w u rzęd n ik ó w p rzy g o to wan y mi p rzez n ich d o k u men tami, o k ras zo n y mi wiązan k ą s łó w p o ws zech n ie u zn an y ch za o b elży we. Gan g s ter z M AFFii, jak g o n azy wan o . Nie b y ło tajemn icą, że wielu w k o ry tarzach wład zy ro zp aczliwie p rag n ęło zo b aczy ć, jak d o s taje za s wo je. Czy ten czas właś n ie n ad s zed ł? Ro k wcześ n iej Stan b ro o k my ś lał, że mo że mieć rak a. Pamiętał, jak ws zed ł d o g ab in etu lek arza, u s iłu jąc u k ry ć s trach , zap an o wać n ad d rżen iem k o lan , d zieln ie s tawić czo ło p ers p ek ty wie ś mierci. M imo ws zy s tk o p rzy s zło mu to wted y łatwiej n iż
teraz. Lęk p rzed ś mierteln ą ch o ro b ą b y ł n iczy m w p o ró wn an iu z ty m, jak p as k u d n ie s ię czu ł, wch o d ząc d o s ali p o s ied zeń rząd u . Zas tał tam jed y n ie Urq u h arta. Ob y ło s ię b ez u p rzejmo ś ci. – M u s iałem zd y mis jo n o wać An n itę – zaczął p remier. Bo że, o n też b y ł n a liś cie… – Ch cę, żeb y ś zajął jej miejs ce. Zo s tał min is trem o ch ro n y ś ro d o wis k a. I s ięg n ął czas em p o k ij. Wies z, M ax , te d armo zjad y w min is ters twie wy o b rażają s o b ie, że s ą n o wą p o licją my ś li. Tu ek o lo g iczn a o rg an izacja s trażn icza, tam in s p ek to rat d o s p raw zan ieczy s zczeń . No i p o co ? Kied y ty lk o zafu n d o wali k ażd emu d zieck u w wiek u s zk o ln y m k o s zmary o g lo b aln y m o ciep len iu , ju ż mu s ieliś my wy s y łać wo js k o , żeb y wy k o p y wało ze ś n ieg u emery tó w w s tan ie h ip o termii. A za ch wilę wy s maży li d o k u men t d o mag ający s ię miliard ó w fu n tó w n a walk ę z s u s zą, cztern aś cie d n i – cztern aś cie d n i! – p rzed ty m, jak p o wo d zie zmy ły p ó łn o cn ą Walię i cały s ezo n k ry k ieta. M rzo n k i, s ame mrzo n k i, wy d u man e p rzez n ich p o d czas d łu g ich lu n ch ó w w Bru k s eli, żeb y u trzy mać s ię n a s tan o wis k ach . Zró b z ty m d la mn ie p o rząd ek , d o b rze, M ax ? – Z p rzy jemn o ś cią, F.U. – Ch o d zi mi zwłas zcza o jed n ą rzecz. Tę d y rek ty wę w s p rawie ś wieżeg o p o wietrza, p amiętas z? Bru k s ela ch ce, żeb y b ry ty js k ie fab ry k i p ach n iały jak fran cu s k i zamtu z. Ch o lern a b zd u ra, n ie p o zwo lę n a to . – Ale my ś lałem, że d y rek ty wa ju ż zo s tała zatwierd zo n a. – Tak , b ęd zie wy ry ta n a n ag ro b k u An n ity . Któ rej s ię to zres ztą n ie p o d o b ało , b y n ajmn iej n ie p rzy jęła d y mis ji z g o d n o ś cią. Po d ejrzewam, że b ęd ę mu s iał u ważać, czy n ie wb ija mi s zy d ełk a w p lecy . No ale ch o ciaż to d y rek ty wa eu ro p ejs k a, za jej wd ro żen ie o d p o wiad ają rząd y p o s zczeg ó ln y ch p ań s tw. – Zro b ili z n as p o licjan tó w o d o ru . Tro p icieli s mro d u . – Właś n ie. A o s tatn io d u żo b y ło n iep rzemy ś lan ej k ry ty k i p o d n as zy m ad res em, jak imi to jes teś my k iep s k imi Eu ro p ejczy k ami. M o żes z s o b ie wy o b razić, jak ie to d la mn ie p rzy k re. Ch cę więc, żeb y ś d o p iln o wał, b y d ro b iazg o wo s to s o wan o s ię d o u s taleń w zak res ie mo n ito ro wan ia. Pro p o n u ję, żeb y p rzep ro wad zać je raz w ro k u , zazwy czaj w s ty czn iu . Najlep iej p o d czas wich u ry . – Po n awietrzn ej s tro n ie mias ta. – M ax , mó g łb y ś d alek o zajś ć. – Na p ewn o zro b ię, co w mo jej mo cy .
Urq u h art zaś miał s ię d o b ro tliwie, zas tan awiając s ię jed n o cześ n ie, czy właś n ie n ie trafił n a p o ten cjaln eg o n o weg o ry wala. Będ zie g o o b s erwo wać, tak jak o b s erwo wał ich ws zy s tk ich . Po d n ió s ł s ię z k rzes ła i p o d s zed ł d o o k n a, z k tó reg o miał wid o k n a d rzewa w St. J ames ’s Park . – J es t jes zcze jed n a d ro b n a k wes tia, M ax . Delik atn a. J ed n ą z p ierws zy ch rzeczy , o jak ą zo s tan ies z p o p ro s zo n y , b ęd zie p o d p is an ie ro zp o rząd zen ia p o zwalająceg o n a p o s tawien ie p o mn ik a Najś więts zej M arg aret… o , tam. – Po mach ał w k ieru n k u p ark u . – Pien iąd ze s ą zeb ran e, rzeźb iarz zamó wio n y , ws zy s tk o g o to we. – Od wró cił s ię. – A ty mas z zn aleźć s p o s ó b , żeb y d o teg o n ie d o p u ś cić. – M as z jak ieś s u g es tie, F.U.? – M iałem n ad zieję, że mo że ty co ś wy my ś lis z. By ło b y n iezręczn ie, g d y b y wid zian o , że s ię temu s p rzeciwiam, zaczęlib y mó wić, że to p rzez zazd ro ś ć, co o czy wiś cie n ie jes t p rawd ą. Ch o d zi o zas ad ę. W ty m rząd zie n ie b ęd zie b ałwo ch wals twa. Ch cę cię zap ewn ić, że mo je s tan o wis k o w tej s p rawie n ie wiąże s ię z żad n ą my ś lą o o s o b is ty ch k o rzy ś ciach … ♦♦♦ – I mu s i p an wied zieć, d ro g i p an ie M artin , że ws zy s tk o to n ie wiąże s ię z żad n ą my ś lą o mo ich o s o b is ty ch zy s k ach . Po ws tan ie wiele n o wy ch miejs c p racy d la b ied n y ch ro ln ik ó w w ro zp aczliwie n iezag o s p o d aro wan ej częś ci n as zej wy s p y . – Ale p rzy ląd ek Katik as to rezerwat p rzy ro d y . M a b y ć n iezag o s p o d aro wan y . Żeb y ch ro n ić o rch id ee i in n e rzad k ie ro ś lin y . Bis k u p wy k o n ał zamas zy s ty g es t, aż zs u n ęły mu s ię lu źn e ręk awy s u tan n y , o d s łan iając zas k ak u jąco u mięś n io n e p rzed ramio n a. – Sto k ó w, n a k tó ry ch mo g ą ro s n ąć o rch id ee, jes t s to ty s ięcy , ale p rzy ląd ek Katik as ty lk o jed en . Pan p o zwo li, że o p o wiem mu o mo jej wizji… Najwy raźn iej p rzy ląd ek Katik as b y ł id ealn y m miejs cem n ie ty lk o d la au to ch to n iczn ej i n iezwy k le rzad k iej o rch id ei Ophrys cypria, lecz tak że d la k o mp lek s u h o telo weg o z ląd o wis k iem d la h elik o p teró w, p o lem g o lfo wy m, cen tru m k o n feren cy jn y m i marin ą. M ies zk ań cy teg o wy s u n ięteg o n a zach ó d p rzy ląd k a, o d p o k o leń trwający w izo lacji i b ied zie, teraz, k armien i o p o wieś ciami o n iewy o b rażaln y ch b o g actwach , z en tu zjazmem g ro żący m n iemal wy b u ch em p o ws tan ia p rzy jmo wali p o my s ł p rzek s ztałcen ia s wo ich mały ch , jało wy ch d ziałek w d ro g i d o jazd o we, p rzes zk o d y wo d n e i z p ias k iem, k watery d la o b s łu g i o raz cały k ram związan y z Co s ta d el Ky p ro s . A jeś li Ko ś ció ł w o s o b ie Th eo p h ilo s a, d o k tó reg o
n ależała więk s zo ś ć g ru n tó w, ró wn ież miał o s iąg n ąć o g ro mn e p ro fity , to jed y n ie ś wiad czy o ty m, że n a ich p rzed s ięwzięcie s p ły n ęło b o s k ie b ło g o s ławień s two . Po za o rch id eami b y ła ty lk o jes zcze jed n a p rzes zk o d a. A mian o wicie fak t, że p rzy ląd ek s tan o wił s trzeln icę p o lo wą d la b ry ty js k ieg o wo js k a, co g waran to wał Trak tat o Us tan o wien iu , k tó ry d ał Cy p ro wi n iep o d leg ło ś ć. Przez d wad zieś cia jed en d n i w ro k u n ad b rzeżn e s k ały i ich mo rs k ie o k o lice zas y p y wan o g rad em p o cis k ó w p rzeciwczo łg o wy ch M ilan i Swin g fire. Któ re h o tel i marin ę ro zwaliły b y w d ro b n y mak . – Nap rawd ę p o trzeb u jecie s trzeln icy p o lo wej? – zap y tał Th eo p h ilo s . – W ty m s amy m s to p n iu co armii. – W tak im razie zn ajd ziemy wam in n y teren d o o p eracji wo js k o wy ch . M u s i b y ć wiele in n y ch częś ci wy s p y , k tó re s ię n ad ają. – Na p rzy k ład ? – Bry ty jczy cy z p ewn o ś cią n ie b ęd ą s tawać n am, Cy p ry jczy k o m, n a d ro d ze d o ro zwo ju g o s p o d arczeg o – o d p arł b is k u p , u ch y lając s ię o d o d p o wied zi n a tak b ezp o ś red n ie p y tan ie. – Ob u d ziło b y to ty le n iep rzy jemn y ch ws p o mn ień . – M y ś lałem, że zas trzeżen ia zg łas zają s ami Cy p ry jczy cy , ek o lo d zy . Ci, k tó rzy cen ią ten o b s zar jak o p ark n aro d o wy . – Gars tk a wś cib s k ich , łzawy ch s en ty men talis tó w o mały m ro zu mk u i zero wej wy o b raźn i. Szarań cza, k tó ra zlatu je s ię w p o rze lu n ch u i zn a p rzy ro d ę ty lk o z teg o , co je. A co z n as zy mi b ied n y mi wieś n iak ami? – A co z o rch id eami? – Nas i wieś n iacy d o mag ają s ię ró wn o ś ci z o rch id eami! Na to n ie b y ło o d p o wied zi. M artin u ś miech n ął s ię p o jed n awczo i u cich ł. ♦♦♦ Bo o za-Pitt p ap lał. Zd arzało mu s ię to w ch wilach zd en erwo wan ia, żeb y wy p ełn ić p rzerwy . Nie lu b ił p rzerw w ro zmo wie. W d zieciń s twie b y ły d la n ieg o u d ręk ą, k ró ciu tk ie p au zy , w k tó ry ch jeg o matk a n ab ierała p o wietrza, ab y k o n ty n u o wać n iek o ń czącą s ię ty rad ę n arzek ań n a s wó j lo s . W ramach o b ro n y n au czy ł s ię włączać d o d o wo ln ej ro zmo wy , zag ad y wać i p rzeg ad y wać lu d zi, mó wić o ws zy s tk im. M ó wcą b y ł zn ak o mity m, n ie zd arzy ło s ię, b y zab rak ło mu s łó w. Pro b lem w ty m, że n ig d y właś ciwie n ie n au czy ł s ię s łu ch ać. Urq u h art b y ł s am p rzy wielk im s to le w s ali p o s ied zeń , k ied y Geo ffrey ws zed ł d o
ś ro d k a. Premier n ic n ie p o wied ział, ale g d y Geo ffrey p o d ch o d ził d o s wo jeg o k rzes ła p o p rzeciwn ej s tro n ie s to łu , Urq u h art u ważn ie ś led ził g o wzro k iem, n iemal tak , jak b y wciąż p ró b o wał g o o s ąd zić, b y ł jes zcze n iep ewn y , zan iep o k o jo n y . I n iep o k o jący . Geo ffrey zaczął więc mó wić. – M am tak i p o my s ł, Fran cis . No wy p ak iet in icjaty w k amp an ijn y ch d la p artii. Du żo o ty m my ś lałem. By łb y zb u d o wan y wo k ó ł p rzetas o wan ia i p rzejech alib y ś my n a n im d o k o ń ca ro k u . Omó wiłem to z p rzewo d n iczący m p artii, ch y b a ma zamiar ci to ws zy s tk o p rzed s tawić n a p iś mie. Głó wn e zało żen ie jes t tak ie… – Zamk n ij s ię, Geo ffrey . – J a… – Geo ffrey s ię zamk n ął, n iep ewn y , co o d p o wied zieć. – Przewo d n iczący ju ż mi o p o wied ział o s wo ich p o my s łach n a k amp an ię, tu ż p rzed ty m, jak g o zwo ln iłem. M u s zę p rzy zn ać, że zn ak o micie ci id zie s p rzed awan ie cu d zy ch id ei. – Fran cis , p ro s zę, ro zu mies z ch y b a… – Ro zu miem aż za d o b rze. Ro zu miem cieb ie. M o że d lateg o , że jes teś my d o s ieb ie tro ch ę p o d o b n i. – J ed n ak mn ie wy rzu cis z? – M ó wił p rzy g as zo n y m to n em, z cały ch s ił s tarając s ię n ie s k amleć. – M y ś lałem o ty m. Twarz Bo o zy -Pitta zap ad ła s ię w wy razie b o leś ci. – Ale zamias t teg o p o s tan o wiłem mian o wać cię min is trem s p raw wewn ętrzn y ch . Z g łęb i g ard ła Bo o zy -Pitta wy d o b y ł s ię o s o b liwy b u lg o t. Na wieś ć o p rzen ies ien iu n a jed n o z czterech n ajb ard ziej wp ły wo wy ch s tan o wis k w rząd zie w wiek u trzy d zies tu o ś miu lat n ajwy raźn iej p u ś ciły mu mech an izmy k o n tro ln e. – M ó wią, że s zy k u ję cię n a n o weg o lid era, k tó ry p rzejmie s tery , k ied y o d ejd ę. Ale n ie s zy k u ję. Daję cię d o M SW p o to , żeb y n ik t in n y n ie wy k o rzy s tał teg o s tan o wis k a d o wy s zy k o wan ia s ieb ie n a p rzy wó d cę. I p o to , żeb y ś wy k o n ał p ewn e zad an ie. Uży ł s wo ich talen tó w d o s p rzed awan ia cu d zy ch p o my s łó w. M o ich p o my s łó w. – Ws zy s tk o , co ty lk o p o wies z, Fran cis – u d ało s ię wy ch ry p ieć Bo o zie-Pitto wi, k tó reg o g ard ło b y ło s u ch e i s p ęk an e jak d n o arab s k ieg o wad i. – Wk ró tce b ęd ą n as czek ały wy b o ry , a ja p o s tan o wiłem p rzes u n ąć n ieco s łu p k i b ramk i. No wa u s tawa o p rak ty k ach wy b o rczy ch . Tak ws p an iało my ś ln a i d emo k raty czn a, że o p o zy cja zan iemó wi. Bo o za-Pitt p rzy tak n ął en tu zjas ty czn ie, ch o ciaż n ie miał p o jęcia, o czy m jeg o
p rzy wó d ca mó wi. – Ch cę u łatwić s tart w wy b o rach k an d y d ato m mn iejs zo ś cio wy m. Ab y p o zwo lić n a… – Urq u h art zn iży ł g ło s o p ó ł to n u , jak b y wy g łas zał p rzemó wien ie – … p ełn iejs zą i b ard ziej zró wn o ważo n ą rep rezen tację p o g ląd ó w s p o łeczeń s twa. Ab y zap ewn ić, że rząd b ęd zie mo cn iej zak o rzen io n y w p rag n ien iach zwy k ły ch lu d zi. – Kiwn ął g ło wą z s amo zad o wo len iem. – Tak , to mi s ię p o d o b a. – Ale co to zn aczy ? – To zn aczy , że k ażd emu k an d y d ato wi, k tó ry zd o b ęd zie p o n ad d wa ty s iące g ło s ó w, p ań s two p o k ry je ws zy s tk ie wy d atk i n a k amp an ię. Na twarzy n o weg o min is tra s p raw wewn ętrzn y ch n ag le o d b iło s ię n ied o wierzan ie. – Wk ręcas z mn ie, Fran cis . M ając tak ą p ers p ek ty wę, wy s tartu je k ażd y ś wir i k ry ty k an t w k raju . – W rzeczy s amej. – Ale… – Ale n a k o g o g ło s o walib y ci mn iejs zo ś cio wcy i malk o n ten ci, g d y b y n ie mo g li zag ło s o wać n a s ieb ie? – Nie n a n as , n awet g d y b y ws zy s tk ich co d o jed n eg o p o d d ać lo b o to mii. –
Brawo , Geo ffrey . Gło s o walib y
n a o p o zy cję. Zatem zach ęcając ich
do
k an d y d o wan ia, o d b ierzemy k ilk a ty s ięcy g ło s ó w o p o zy cji p rak ty czn ie w k ażd y m o k ręg u . W s u mie d a n am to z p ięćd zies iąt man d ató w, lek k o licząc. – Ty , ty … – M o żes z n azy wać mn ie p rzeb ieg ły m in try g an ck im s u k in s y n em, jeś li ch ces z. Uzn am to za k o mp lemen t. – Po raz p ierws zy p o d czas ich ro zmo wy twarz Urq u h arta ro zjaś n ił u ś miech . – J es teś Urq u h arcie.
p rzeb ieg ły m,
in try g an ck im,
g en ialn y m
s u k in s y n em,
Fran cis ie
– I wielk im o ręd o wn ik iem d emo k racji. Będ ą mu s ieli to p rzy zn ać, ws zy s tk ie g azety , n awet o p o zy cja. – Zak tu alizo wan a wers ja „d ziel i rząd ź”. – Właś n ie. Kiero waliś my k ied y ś imp eriu m, o p ierając s ię n a tej zas ad zie. Po win n a wy s tarczy ć d la jed n eg o małeg o k raju . Nie s ąd zi p an , p an ie min is trze s p raw wewn ętrzn y ch ? ♦♦♦
Na lo żę p ad ło ś wiatło reflek to ra i Th eo p h ilo s p o d n ió s ł wy s o k o ręce, d zięk u jąc za zain teres o wan ie, jak im o b d arzy li g o k ib ice w p rzerwie meczu . Szaty s p ły wały mu z ramio n jak ciemn e s k rzy d ła. Wielk i k ru k , p o my ś lał M artin , o b d arzo n y p o d o b n y m ap ety tem. – A zatem czy mo g ę o czek iwać o d p an a ws p arcia i ws p ó łp racy , p an ie M artin ? – ciąg n ął d u ch o wn y , rzu cając to p y tan ie p rzez ramię, jed n o cześ n ie b ło g o s ławiąc tłu m zn ak iem k rzy ża. – To rzad k a o k azja. – Orch id ee też s ą rzad k ie. Przez ch wilę ramio n a b is k u p a zas ty g ły w g eś cie zn iecierp liwien ia. Na twarzy Dimitrieg o zaczął s ię malo wać wy raźn y k rzy wy g ry mas . Ko n wers acja zato czy ła k o ło . Brat b is k u p a p rzy g ląd ał s ię s wo im mas y wn y m, zg ru b iały m k n y k cio m, jak b y w zn aczący ch p ro b lemó w.
je
p ęk n ięciach
mo żn a
b y ło
zn aleźć
ro związan ie
ws zy s tk ich
– Nie ch ciałb y m wy d ać s ię n iep rzy ch y ln y was zej s p rawie – p o d jął An g lik , cies ząc s ię w d u ch u , że jak o fu n k cjo n ariu s z czwarteg o s to p n ia s łu żb y d y p lo maty czn ej p o trafił d o b rze p an o wać n ad ty m, jak s ię p rezen tu je d la zewn ętrzn y ch o b s erwato ró w, a zwłas zcza n ad o d ru ch ami, k tó re mo g ły b y zd rad zać jak ąk o lwiek ro zb ieżn o ś ć zd ań czy n iezad o wo len ie. Pu b liczn e mó wien ie „n ie” n ie n ależało d o zad ań M in is ters twa Sp raw Zag ran iczn y ch . – Pro b lemem k s ięd za b is k u p a n ie s ą Bry ty jczy cy , ty lk o was z włas n y rząd . I ek o lo d zy . – Ależ to ab s u rd . – Gło s b is k u p a z fru s tracji p rzes zed ł w s y k . – Kied y zwracam s ię d o n as zeg o u p arteg o jak o s io ł p rezy d en ta, ten twierd zi, że p ro b lem leży p o s tro n ie was , Bry ty jczy k ó w. I ek o lo g ó w. Bry ty js k ie wo js k o włazi d o łó żk a ch o lern y m zielo n y m, p o d czas g d y n as i b ied n i wieś n iacy g ło d u ją. – Od wró cił s ię n ag le, jak n iech cian y n o cn y g o ś ć zjawiający s ię w o k n ie s y p ialn i. Błęk itn a emalia zd o b iąca jeg o ciężk i k ru cy fik s zalś n iła ciemn y m b las k iem, p o d o b n ie jak jeg o o czy . – Niech p an n ie lek ceważy teg o , jak ie to d la mn ie ważn e, p an ie M artin . – Żału ję. Bry ty js k i rząd n ie mo że s ię mies zać w wewn ętrzn y s p ó r n a Cy p rze. – Ale ju ż jes teś cie wmies zan i! – Th eo p h ilo s o p ad ł ze zło ś cią n a fo tel. Właś n ie zaczy n ała s ię d ru g a p o ło wa. – M acie n a tej wy s p ie d wie b azy wo js k o we, p rawa d o s tęp u d o ró żn y ch in n y ch teren ó w, a d o teg o s trzelacie w n ią s wo imi p o cis k ami. Po s tan awiacie s ię n ie mies zać ty lk o wted y , k ied y n ajb ard ziej was p o trzeb u jemy . Na p rzy k ład k ied y n ajech ali n as Tu rcy . Ro zmo wa s ię u rwała. Bis k u p u s iło wał o d zy s k ać h u mo r, a d ziewczęta p o d ały jes zcze więcej win a. M artin o d mó wił. Zap is ał s o b ie w p amięci, żeb y n ig d y więcej n ie
p ić w o b ecn o ś ci Th eo p h ilo s a, czło wiek a, k tó reg o zab ieg i wy mag ały w o d p o wied zi mo b ilizacji p ełn i s ił u my s ło wy ch . Gd y b is k u p o d ezwał s ię p o n o wn ie, g ło s miał o p an o wan y , ale wciąż p ełen p as ji. – Wielu Cy p ry jczy k ó w u waża za n ied o p u s zczaln e, żeb y was ze, b ry ty js k ie, wo js k a n ad al s tacjo n o wały n a n as zej ziemi. – Te d wie b azy s to ją n a n iezawis ły m tery to riu m b ry ty js k im, n ie cy p ry js k im. Zo s tało to jas n o u zg o d n io n e w Trak tacie o Us tan o wien iu . – Ziemia jes t cy p ry js k a, p rzelewan a n a n iej o d wiek ó w k rew jes t cy p ry js k a, a trak tat jes t n ies p rawied liwy i k rzy wd zący , n arzu co n y n am p rzez b ry ty js k ich p an ó w k o lo n ialn y ch w zamian za n as zą n iep o d leg ło ś ć. Rad zę p an u , p an ie M artin , n ie o p ierać arg u men tó w n a ty m trak tacie, b o zwy k li Cy p ry jczy cy an i ich n ie zro zu mieją, an i n ie zaak cep tu ją. J ak s ię ich zach ęci d o zas tan o wien ia s ię n ad tak imi k wes tiami, zaczn ą d o mag ać s ię, żeb y o d d ać im ws zy s tk o . M o że s ię o k azać, że n ie macie żad n ej s trzeln icy , żad n y ch b az an i w o g ó le n iczeg o . Os trzeżen ie zo s tało wy g ło s zo n e to n em zmęczo n eg o p ro fes o ra ro b iąceg o wy k ład cy mb ało wi, n iep o zo s tawiający m miejs ca n a d y s k u s ję. Wy g ląd ało n a to , że n ie ma ju ż o czy m mó wić. Niezręczn a cis za wis iała międ zy n imi aż d o ch wili, g d y wzajemn e s k ręp o wan ie zmió tł n a b o k d o b ieg ający ze ws zy s tk ich s tro n k rzy k rad o ś ci. Ev riv iad es s trzelił g o la. – Właś n ie s tracił k s iąd z b is k u p merced es a. – A p an , p an ie M artin , b y ć mo że właś n ie s tracił p rzy jaźń cy p ry js k ieg o lu d u . ♦♦♦ – Kto tam? – Przy jaciel. – W tak ie d n i jak ten czło wiek ma n iewielu p rzy jació ł. – M n ie mo żes z d o n ich zaliczy ć. Uch y liły s ię d rzwi d o s alk i n a zap leczu w res tau racji L’Amico ’s , mies zczącej s ię n a ty łach Smith Sq u are, i u k azała s ię w n ich zwalis ta s y lwetk a Harry ’eg o M en d ip a. Us ły s zał, że An n ita Bu rk e i Sau l Wilk in s o n jed zą lu n ch w p ry watn ej s ali, d zieląc s mu tek i g n iew z p o wo d u wy lan ia z rząd u , n ie ch cąc s tawiać czo ła s zep to m i s p o jrzen io m b ard ziej p u b liczn eg o miejs ca. M en d ip wied ział, jak s ię czu ją. Sam b y ł jed n ą z o fiar p o p rzed n im razem. – Zjes z z n ami, Harry ?
– Nie mam ap ety tu n a jed zen ie. – A n a co mas z? – Na d ziałan ie. – Zems ta? – Niek tó rzy mo g lib y to tak n azwać. Nalan o trzeci k ielis zek win a, zamó wio n o k o lejn ą b u telk ę. – Ws zy s tk o zaws ze ten Urq u h art. Niech g o s zlag . – M ały Cezar. – Zach o wu je s ię jak k s iążę, n ie jak p remier. – A my k łan iamy s ię i u g in amy k o lan a jak jeg o p o d d an i. – Alb o raczej p o d n ó żk i. – Ale co , o p ró cz b ezwzg lęd n o ś ci, wy n io s ło g o tak wy s o k o ? – I co , o p ró cz b ezwzg lęd n o ś ci, ś ciąg n ie g o w d ó ł? Urwali, k ied y ws zed ł k eln er, żeb y zeb rać k ilk a ro zrzu co n y ch p o s to le talerzy . – Zro b ił s ię tak i wy n io s ły , że s to p ami led wie d o ty k a ziemi. – Ale g d y ju ż d o tk n ie, ta ziemia jes t p rzes iąk n ięta k rwią. Ślis k i teren . To jeg o s łab o ś ć. – Zb y t wielu zas zlach to wał p rzez te ws zy s tk ie lata. An n ita Bu rk e u zu p ełn iła k ielis zk i. – J es teś my teg o s ameg o zd an ia? Po zo s tała d wó jk a s k in ęła g ło wami. – To k to p o p ro wad zi to p rzed s ięwzięcie? – M o że Yo rk e? Nad aje s ię d o fo rteli i zd rad . – Szczęś liwa mies zan k a. – Ale w jeg o d u s zy n ie ma h armo n ii. Niczeg o , co b y p o ru s zy ło s erca i u my s ły . – No to Pen th o rp e. – Z ty mi o czami p rzerażo n ej fretk i, p rzez k tó re wy g ląd a, jak b y n a o ch o tn ik a s zed ł n a s zu b ien icę? Nie s ąd zę. – Ty , An n ita. Po k ręciła g ło wą. – Nie, to ak u rat n ie d la mn ie. Os trą k ry ty k ę u k o b iety zaws ze s ię zb y wa jak o efek t s zalejący ch h o rmo n ó w. A w mo im p rzy p ad k u n ik t b y n ie zap o mn iał, że to ży d o ws k ie h o rmo n y . Po za ty m b rak u je mi eleg an cji k ro k u i lo tn o ś ci d o wcip u k o n ieczn y ch ,
żeb y p ro wad zić w ty m tań cu . – No to zo s taje ty lk o jed en . Ws zy s cy wied zieli, o k o g o ch o d zi. – M ak ep eace. – Tru d n o g o b ęd zie p rzek o n ać. – Ty m lep iej, jak ju ż s ię u d a. – Żeb y s tan ął d o wy ś cig u o p rzy wó d ztwo p artii? – J ak i to ma s en s ? Urq u h art o b s ad ził p arty jn ą mas zy n ę martwy mi s łu g u s ami, k tó rzy zap rzed ali s wo je d u s ze. – W tak im razie jeś li n ie mo żemy o d erwać Urq u h arta o d p artii, mu s imy zab rać p artię jemu . – To zn aczy ? – No wy lid er i n o wa p artia. M en d ip wciąg n ął p o wietrze. – To n ieb ezp ieczn e p rzed s ięwzięcie – p o wied ział p o wo li. – A tak że zas zczy tn e. Przy n ajmn iej tak ie b y s ię wy d awało w wy k o n an iu M ak ep eace’a. – A ja wo lę zo s tać ro zs zarp an y n a s trzęp y jak o p ies wo jn y n iż zarżn ięty jak o wca. Bu rk e wzn io s ła k ielis zek . – To as t. Bąd źmy p an ami włas n eg o lo s u . – Aż d o b ram p iek ieł. ♦♦♦ Kied y zamro czo n y eu fo rią Bo o za-Pitt wy to czy ł s ię z s ali p o s ied zeń rząd u , n iemal o d b ił s ię o d zaży wn ej p o s taci Bo llin g b ro k e’a, k tó ry właś n ie p o d ziwiał b iałe marmu ro we p o p iers ie Williama Pitta, p rzy cu p n ięte w ś cien n ej wn ęce. – M iał rację, n ie s ąd zis z? – zap y tał Bo llin g b ro k e, wzn o s ząc o czy z p o d ziwem. M ó wił z p rzaś n y m ak cen tem, p rzeciąg ając s y lab y , jak b y miał u s ta p ełn e to ffi z melas y . Bo o za-Pitt s p ró b o wał u s tawić s ię p ro filem tak , żeb y p rzy ró wn ać g o d o p ro filu o s iemn as to wieczn eg o p remiera n a p o p iers iu , zas tan awiając s ię, o czy m n a lito ś ć b o s k ą Bo llin g b ro k e b ajd u rzy . – Wies z, b y ł p remierem w czas ach b itwy p o d Trafalg arem. Kied y ro zn ieś liś my w p y ł flo tę Nap o leo n a. Sły s załem jak ieś b zd ety , że n ib y b y ł two im k rewn y m. Ab s u rd
i n o n s en s . To ch y b a n iep rawd a, co ? Bo o za-Pitt n ie miał o ch o ty o d p o wiad ać n a tak b ezp o ś red n ie wy zwan ie. Wzru s zy ł wielo zn aczn ie ramio n ami. Niech g o s zlag trafi, teg o Bo llin g b ro k e’a, b red ził co ś , k ied y Geo ffrey ch ciał ty lk o zas zp an o wać s wo im n o wy m d o s to jeń s twem i s p ły n ąć, zo s tawiając teg o d ru g ieg o w k ilwaterze, g d zie mó g ł d o wo li ch lap ać i n ab ierać wo d y . – J ak s ię wy raził, Geo ff, p amiętas z mo że? Po k ręcił g ło wą, zag u b io n y w lab iry n cie u my s łu Bo llin g b ro k e’a. Po d ejrzewał, że ch o d zi o jak iś tes t mający p o twierd zić jeg o k o n ek s je ro d zin n e. – „An g lia u rato wała s ię włas n y m wy s iłk iem, a Eu ro p ę s wo im p rzy k ład em”. Tak p o wied ział, ten p remier Pitt. Do d iab ła, całk iem n iezłe mo tto tak że n a d ziś . Bo wies z, żab o jad y n ig d y s ię n ie zmien iają. Będ ę mu s iał o ty m p amiętać. W k o ń cu jes tem teraz min is trem s p raw zag ran iczn y ch . Zręczn ie zwalił tę wiad o mo ś ć Bo o zie-Pitto wi n a g ło wę, zu p ełn ie jak b y wy lał n ań wiad ro wo d y wzb o g aco n ej ży jątk ami ze s tawu . – Zo s tałeś … min is trem s p raw zag ran iczn y ch ? – p is n ął Bo o za-Pitt. – Arth u r, tak s ię cies zę. M u s is z wp aś ć i wy p ić ze mn ą b u telk ę b o llin g era. – Stras zn e ś wiń s two . J ak d la mn ie n ie ma to jak b itter. Bo o za-Pitt zaczął o d n o s ić wrażen ie, że k to ś tu s o b ie z n ieg o k p i. – J a d o s tałem M SW – o d p arł s łab y m g ło s em, s p ro wad zo n y n a ziemię p ers p ek ty wą d zielen ia n ag łó wk ó w d n ia z Bo llin g b ro k iem. – Tak , wiem – o d p o wied ział min is ter s p raw zag ran iczn y ch , ćwicząc jed n o z ty ch s p o jrzeń , za p o mo cą k tó ry ch zamierzał p rzek azy wać Fran cu zo m całą g łęb ię s wo jej p o g ard y , n ie wy p o wiad ając an i jed n eg o n ied y p lo maty czn eg o s ło wa. – Id ę. M u s zę zro b ić p o rząd ek z ty mi ws zy s tk imi ch o lern y mi b o n ap arty s tami. – Od wró cił s ię n a p ięcie. – Dzień d o b ry , s k arb ie – p o zd ro wił wes o ło zb liżającą s ię d o n ich p o s tać i wy s zed ł. Po jawiła s ię Claire, a mo że b y ła tam cały czas , Geo ffrey n ie b y ł p ewien . – Gratu lacje, p an ie min is trze s p raw wewn ętrzn y ch . Bo że, czy ws zy s cy s ły s zeli o jeg o awan s ie p rzed n im? – Ale mała rad a – ciąg n ęła. – Krawat. – Po d o b a ci s ię? – zap y tał, p rzes u wając p alcem p o jas k rawy m mo ty wie n a jed wab iu . – Au s tralijs k i. Po d o b n o to ab o ry g eń s k i s y mb o l p ło d n o ś ci. – J es t n ieco zb y t… – s zu k ała właś ciweg o s ło wa – o d ważn y . – Nib y co z n im n ie tak ? – zap y tał o s tro żn ie.
– Pamiętaj, Geo ffrey , zad an ie min is tra s p raw wewn ętrzn y ch p o leg a n a d zielen iu z lu d źmi n ies zczęś ć i wy jaś n ian iu ro zczaro wań . Dlaczeg o p o licja o d h o lo wu je s amo ch o d y p ark u jące p o d s k lep ami, zamias t o b cin ać jaja k ib o lo m, teg o ty p u rzeczy . Nie mas z wy g ląd ać, jak b y ś s ię p rzy ty m d o b rze b awił. – Uś miech n ęła s ię s zelmo ws k o i ru s zy ła d o d rzwi s ali p o s ied zeń . Ch o lera, czy n ik t mu n ie d a cies zy ć s ię tą ch wilą? – To n ie ws zy s tk o , co mo że ro b ić s zef M SW – o d p aro wał. – Fran cis i ja mamy p ewn e p lan y . – J eg o to n s u g ero wał s p is ek p rzy jació ł i wielk ie tajemn ice, s o ju s z, k tó reg o n ik t n ie o ś mieli s ię wy s zy d zić. To ją p rzy s to p o wało , o d n o to wał z zad o wo len iem. Od wró ciła s ię twarzą d o n ieg o . – J eś li mas z zamiar d y mać elek to rat, to , n a lito ś ć b o s k ą, n ie n o ś k rawata, n a k tó ry m jes t to wy p is an e jak n a p lak acie. – Po czy m zn ik ła za d rzwiami p remiera, wch o d ząc b ez p u k an ia. ♦♦♦ SĄD ARBITRAŻOWY w s p rawie wy ty czen ia g ran ic mo rs k ich międ zy a Ty mczas o wą Rep u b lik ą Pó łn o cn eg o Cy p ru .
Rep u b lik ą
Cy p ry js k ą
POSTANOWIENIA PRZEWODNICZĄCY: Cliv e Watlin g CZŁONKOWIE KOM ISJ I ARBITRAŻOWEJ : An d reas Ro s p o v ić, M ich el Ro d in , Sh u k ri Os man , Farro k h Ab d u l-Gh an em (… ) Sąd w p o wy żs zy m s k ład zie p o s tan awia n in iejs zy m (… ) że ch o ciaż wo d y te s ą trad y cy jn y mi ło wis k ami ry b ak ó w g reck o -cy p ry js k ich , a o b ie s tro n y u s taliły k wo ty u mo żliwiające g reck im Cy p ry jczy k o m ak tu aln ie zajmu jący m s ię p o ło wami n a ty ch wo d ach k o n ty n u o wan ie ty ch że p o ło wó w w celu zab ezp ieczen ia s wo jeg o b y tu , to tak ie trad y cje an i in n e „s p ecjaln e o k o liczn o ś ci”, n a k tó re p o wo łu je s ię s tro n a g reck o -cy p ry js k a, n ie mo g ą mieć więk s zej wag i n iż waru n k i g eo g raficzn e, leżące u p o d s taw p ro ces u wy ty czan ia g ran ic (… ). Po n ad to , mimo że n iezależn e b ad an ia s ejs miczn e wy k azały , iż zło ża s u ro wcó w min eraln y ch
n ad ający ch
s ię d o
ek s p lo atacji
n a s zelfie k o n ty n en taln y m
są
p o ten cjaln ie n iewielk ie, tak czy in aczej n ie ma p o wo d u u ważać tak ich złó ż min eraln y ch za mające jak ik o lwiek wp ły w n a wy ty czan ie g ran ic (… ). Zd an iem s ąd u n ie ma p o d s taw, b y twierd zić, że o zak res ie p raw k ażd ej ze s tro n d o tery to rió w mo rs k ich p o win n y d ecy d o wać k wes tie s p rawied liwo ś ci d ziejo wej związan ej z h is to rią wy s p y . Leg aln o ś ć tu reck iej in wazji w 1 9 7 4 ro k u n ie jes t p rzed mio tem ro zważań teg o try b u n ału , k tó ry u zn aje wielo letn ią rzeczy wis tą ju ry s d y k cję wład z tu reck o -cy p ry js k ich w p ó łn o cn ej częś ci wy s p y (… ). Ob ie s tro n y , o d p ierając twierd zen ia o p o n en ta, ty m s amy m zap rzeczają zas ad o m, k tó re p rzy wo ły wały n a p o twierd zen ie s wo jeg o s tan o wis k a. Sąd mu s i mieć p ewn o ś ć, że wy p raco wan e ro związan ie jes t zaró wn o racjo n aln e, jak i s p rawied liwe, i w ty m celu , mając n a u wad ze wiążące p rawn ie g waran cje u d zielo n e p rzez wład ze tu reck o cy p ry js k ie g reck im Cy p ry jczy k o m w celu zab ezp ieczen ia ich in teres ó w w zak res ie ry b o łó ws twa (… ). Z p o wy żs zy ch p o wo d ó w: s ąd arb itrażo wy , p rzewag ą g ło s ó w trzy d o d wó ch , p rzy czy m p rzewo d n iczący Watlin g o raz s ęd zio wie Os man i Ab d u l-Gh an em g ło s o wali za, zaś s ęd zio wie Ro s p o v ić i Ro d in p rzeciw, u s tala n as tęp u jący p rzeb ieg g ran icy (… ) ♦♦♦ Watlin g o s tatn i raz s p rawd ził tek s t i p o d p is ał o s tateczn ą wers ję d o k u men tu . Sp rawiło mu to n ieo p is an ą p rzy jemn o ś ć. His to ry czn e p o ro zu mien ie, k tó re p o mo że zaró wn o s cemen to wać p o k ó j w targ an y m k o n flik tami zak ątk u ś wiata, jak i p o twierd zić jeg o miejs ce w p o d ręczn ik ach i p o ś ró d p reced en s ó w p rzek azy wan y ch p rzy s zły m p o k o len io m międ zy n aro d o wy ch ju ry s tó w. A d o teg o p aro s two . J eg o matk a b ęd zie teraz mo g ła zajad ać s ię o p iek an y mi b u łeczk ami d ro żd żo wy mi n a taras ie, k ied y ty lk o p rzy jd zie jej o ch o ta, n ato mias t o n n ig d y n ie b ęd zie n arzek ać n a b rak zap ro s zeń d o Kalifo rn ii, właś ciwie b ęd zie mó g ł jeźd zić ws zęd zie, tak że n a mecze rep rezen tacji. Będ ą z n ieg o d u mn i w Co ld Kirb y n a s k raju wrzo s o wis k . Werd y k t Wó d Watlin g a. Słu s zn y werd y k t i s p rawied liwy , co n ie zaws ze d a s ię p o wied zieć o tak ich s p rawach . Teraz ju ż b y ło p o ws zy s tk im i to , czy o d k ry ją ro p ę, an ty k i czy k o ś ci M in o tau ra, n ie liczy ło s ię n i ch o lery – i n ig d y n ie p o win n o b y ło s ię liczy ć. To b y ł wy ro k z mo cy p rawa, n ie p o k ero wa ro zg ry wk a licen cjami wy d o b y wczy mi. Sp rawied liwo ś ć.
Bry ty js k a
s p rawied liwo ś ć.
A
jeś li
p o ciąg ała
za
sobą
wy k o leg o wan ie Fran cu zó w, to jes zcze lep iej. Ro d in mo że zg n ić w p iek le.
Rozdział 19 W d y p lo macji ch o d zi p rzed e ws zy s tk im o wzajemn e u s tęp s twa. Trzeb a u mieć d awać i b rać. I b rać. I b rać. I b rać…
Zro b ił s ię z teg o milczący p o jed y n ek n a g es ty . Kamerzy s ta BBC raz p o raz p o p rawiał u s tawien ie k ąta o b razu , żeb y mieć w k ad rze s ameg o p remiera i jeg o o ś wiad czen ie wy g łas zan e p rzed d rzwiami z n u merem 1 0 – w k o ń cu b y ł to mo men t n ależący d o Urq u h arta – ale n o wy min is ter s p raw zag ran iczn y ch k o n ieczn ie ch ciał p ławić s ię w s ło n eczn y m b las k u telewizy jn y ch reflek to ró w i ch wały s wo jeg o s zefa. Z u p o rczy wo ś cią ep id emii o d ry k rąg ła s y lwetk a Bo llin g b ro k e’a wciąż wcis k ała s ię w k ad r, aż w k o ń cu zn alazł s ię tu ż za p rawy m ramien iem p remiera, s to jąc n a b aczn o ś ć, wy p rężo n y tak , że n iemal p o o d p ad ały mu g u zik i o d g arn itu ru . Preto riań s k a g ward ia Urq u h arta. J ed en
z s ek retarzy
zas u g ero wał, że mo że o ś wiad czen ie p o win n o
zo s tać
wy g ło s zo n e p rzed p arlamen tem, a n ie med iami, ale Gris t – d o b ry Gris t, o b d arzo n y zd ro wy m in s ty n k tem – p o d ch wy cił n as tró j Urq u h arta. Na p ro g u Do wn in g Street n ie b y ło lid era o p o zy cji, k tó ry mó g łb y rzu cać wy n io s łe p y tan ia i k o men tarze, an i b y ły ch , d o p iero co zwo ln io n y ch min is tró w, k tó rzy ch cielib y p rzy p is ać s o b ie częś ć zas łu g , an i n iczeg o , co p rzes zk o d ziło b y Urq u h arto wi zn aleźć s ię całk o wicie s amo tn ie n a p ierws zy m miejs cu w wiad o mo ś ciach w p o rze lu n ch u . Ty lk o ten Bo llin g b ro k e. M o że n as tęp n y m razem p rzy wiążą g o d o k rzes ła. I tak wd zięczn y n aró d mó g ł b y ć ś wiad k iem, jak F.U. wy raża rad o ś ć, iż u d ało mu s ię zmien ić zamk n ięte u my s ły w o twarte ramio n a p rzy jaźn i, i p rzy jmu je wy razy u zn an ia o d mężó w s tan u . Oficjaln ie zap ras za p rzy wó d có w o b u cy p ry js k ich rep u b lik za o s iem ty g o d n i d o Lo n d y n u , b y p o d p is ać o s tateczn e p o ro zu mien ie p o k o jo we – co zag waran tu je mu k o lejn ą med ialn ą o rg ię o raz p ewn e zwy cięs two n a aren ie, n a k tó rą żad en in n y b ry ty js k i p o lity k n ie mó g ł n awet wk ro czy ć. Fran cis Urq u h art. Czło wiek Po k o ju . ♦♦♦
W mały m, wy ło żo n y m k wiecis tą tap etą p o k o ju n a o s tatn im p iętrze b u d y n k u p rzy Do wn in g Street 1 0 , we ws ch o d n im s k rzy d le częś ci mies zk aln ej, tak małej, tak n ieo d p o wied n iej d la s zefa rząd u p o ważn eg o zach o d n ieg o k raju i tak an g iels k iej w s wo jej p o wś ciąg liwo ś ci, M o rtima Urq u h art s ied ziała p rzy b iu rk u w s ty lu reg en cji, n ależący m k ied y ś d o jej b ab k i. Od s u n ęła n a b o k lis ty , n a k tó re o d p is y wała, mały m k lu czy k iem o two rzy ła s zu flad ę i wy jęła z n iej s wó j p ry watn y n o tes z ad res ami. Palce jej lek k o d rżały , czu ła to n iecierp liwe wy czek iwan ie, k tó re zn ała z czas ó w s wo ich p o lo wań z p s ami, k ied y właś n ie mieli d o p aś ć wielk ieg o jelen ia. Wewn ętrzn a walk a międ zy p o d n iecen iem, s trach em i – s u mien iem? Wy ciąg n ęła ręk ę, ju ż n ie p o s zp icru tę i wo d ze, lecz p o telefo n , ten , k tó ry k azała zało ży ć wiele lat temu , g d y s ię tu wp ro wad zili. Telefo n , k tó ry n ie łączy ł s ię p rzez cen tralę. J ej telefo n , d o jej celó w. Zwierzy n a zo s tała o to czo n a, a o n a ch ciała s ię p o d zielić d o b ry mi wieś ciami. Ale n ie ze zb y t s zero k im g ro n em. ♦♦♦ – Żału ję, p an ie p rezy d en cie, że k limaty zacja zn ó w s ię zep s u ła. Węzeł zg ry zo t zacis k ał s ię wo k ó ł as y s ten ta, zlan eg o p o tem p o n ied awn ej k arczemn ej awan tu rze z k iero wn ik iem n ad zo ru tech n iczn eg o . Nic n ie d ała, temp eratu ra wciąż s zy b k o ro s ła i zb liżała s ię d o trzy d zies tu s to p n i. Dwa wen ty lato ry , k tó re u mieś cił w ro g ach p o k o ju , miały zn ik o my wp ły w n a ciężk ie n ik o zy js k ie p o wietrze o tak im zap ach u i s mak u , jak b y ju ż wielo k ro tn ie je wy p u s zczo n o z p łu c. Po Nu res ie, czło wiek u p ełn y m p as ji i o zmien n y ch n as tro jach , n ie b y ło jed n ak wid ać ś lad u u razy . Zd jął mary n ark ę i k rawat, p o p ijał s ło d k ą mięto wą h erb atę i o cierał ły s iejące czo ło d u żą czerwo n ą ch u s tk ą. A tak że p o ch y lał s ię n ad map ą i triu mfo wał. – Nied łu g o b ęd ziemy mieć n o wą k limaty zację, i to ws zy s cy . I n o we d ro g i. Szk o ły . M ies zk an ia. Nawet n o we lo tn is k o . – J eg o ciemn e o czy b ły s zczały n ad zieją. – Świeży s tart. – M amy za co b y ć wd zięczn i – p o d ch wy cił as y s ten t, p ró b u jąc p o p ły n ąć n a n ies p o d ziewan ej fali ś wietn eg o h u mo ru s zefa. – I mamy d o b ry ch p rzy jació ł – o d p arł Nu res – k tó ry m jes teś my win n i więcej n iż wd zięczn o ś ć. ♦♦♦ Th eo p h ilo s zerwał s o b ie ręczn ik z s zy i i n iecierp liwy m mach n ięciem ręk i o d p rawił fry zjera.
– Co cię u g ry zło ? – zaczął d o ciek ać Dimitri, k ied y zamk n ęły s ię d rzwi. Sied ział p rzy mo n ito rze s to jący m n a b o g ato zd o b io n y m mah o n io wy m b iu rk u b is k u p a i g ru b y mi p alcami wy s tu k ał p o lecen ie n a k lawiatu rze. Ek ran o ży ł. – Giełd a p o s zła w g ó rę, ry n k o m p o d o b a s ię całe to g ad an ie o p o k o ju . Szwajcars k ie s to p y p ro cen to we też wzro s ły . To b y ł d la n as d o b ry ty d zień . – Kap itał p o lity czn y , teg o mu s imy p iln o wać, b racis zk u – o d p arł Th eo p h ilo s , d rap iąc s ię p o ś wieżo p rzy s trzy żo n ej b ro d zie. – J eś li mamy s ię p o zb y ć teg o g łu p ca p rezy d en ta, p o trzeb u jemy p rzed s mak u ch ao s u . Zap ro wad zo n y jeg o ręk ą p o k ó j u rząd za n as jak ep id emia ch o lery . Zerk n ął n a zeg arek . Wy wiad d la telewizji za d zies ięć min u t. Zmien ił ro lek s a n a s k ro mn y zeg arek n a s k ó rzan y m p as k u , zało ży ł ciemn ą b is k u p ią s u tan n ę i zawies ił n a s zy i ciężk i k ru cy fik s , p rzeo b rażając s ię z p o wro tem w p ro s teg o d u ch o wn eg o . – To co mamy ro b ić? – M o d lić s ię. Do Bo g a w n ieb ie i ws zy s tk ich in n y ch b o g ó w, jak ich mo żes z zn aleźć n a d n ie s zafy . Pad n ij n a k o lan a. Uk o rz s ię. I b łag aj, b y p rzy łap an o Tu rk ó w n a ty m, że zn ó w p ró b u ją n as wy d y mać. ♦♦♦ Zaś wierg o tał telefo n . Bizn es men wy ciąg n ął ręk ę z ty ln eg o s ied zen ia citro ën a limu zy n y , p rzeb ijająceg o s ię p rzez zak o rk o wan e u lice Pary ża, o d eb rał i s łu ch ał u ważn ie. Nic n ie mó wił, s k u p iając całą u wag ę n a wiad o mo ś ci i jej k o n s ek wen cjach , zu p ełn ie jas n y ch . Ćwierć milio n a d o laró w, k tó re p rzek azał temu – jak s ię n azy wał ten tu reck i k o lab o ran t? J u ż zd ąży ł zap o mn ieć – zo s tało wy rzu co n e w b ło to . Zary zy k o wał i p rzeg rał. Co b o lało . Nawet w b izn es ie n afto wy m ćwierć milio n a n iep o k wito wan y ch d o laró w p o ważn ie n ad weręża fu n d u s ze n a d ro b n e wy d atk i. J ed n ak to b y ł jes zcze n ajmn iejs zy b ó l, b o wy d awało s ię p ewn e, że ma s tracić więcej, zn aczn ie więcej. Wartą miliard y d o laró w o k azję. M o rze ro p y . Wy g ląd ało n a to , że n ig d y n ie wy wierci s wo ich s zy b ó w. Bez s ło wa o d ło ży ł s łu ch awk ę, s ły s ząc cich y trzas k , z jak im o p ad ła n a miejs ce. Przy ciemn io n e s zy b y i p o tężn a izo lacja ak u s ty czn a limu zy n y ch ro n iły g o jak k o k o n p rzed ch ao s em u licy . Ży ł w ś wiecie p o d k lo s zem, ś wiecie p rzy wilejó w i b ezp ieczeń s twa, b ro n io n y p rzed ty m, co n a zewn ątrz. Z wy jątk iem telefo n u . I wiad o mo ś ci, k tó re p rzy n o s ił. By ł o p an o wan y m czło wiek iem, emo cjo n aln ie wy jało wio n y m, o g ran iczający m s wo je ap ety ty d o jed n ej ty lk o rzeczy . Ro p y . M lek a ziemi. Cen n iejs zeg o d la n ieg o
n iż włas n a k rew. Z fu rią cich ą jak s iln ik citro ën a n a lu zie zaczął tłu c zaciś n iętą p ięś cią w s k ó rzan y p o d ło k ietn ik , n ie zwracając u wag i n a b ó l, aż g o ro zwalił. ♦♦♦ Przewró ciła s ię n a b o k , a k ied y p rześ cierad ło zs u n ęło s ię, o d s łan iając k o n tu ry jej ciała, zn ó w p o czu ł d rżen ie g d zieś w ś ro d k u . Do p ó k i n ie p o zn ał M arii, n ie b y ł p ewien , g d zie s ą jeg o lęd źwie, a teraz wy d awało mu s ię, że s ą ws zęd zie i wib ru ją n ad zwy czajn ą en erg ią za k ażd y m razem, g d y o d p in a g u zik czy h aftk ę. W M arii zn alazł id ealn ą p artn erk ę, k o b ietę o b d arzo n ą n atu raln ą ciek awo ś cią i d o wcip em, k tó ra n ie b ała s ię p rzy zn ać d o b rak ó w w d o ś wiad czen iu i b ard zo ch ciała je n ad ro b ić. By li ek s p lo rato rami p rzemierzający mi razem n o we tery to ria i d elek tu jący mi s ię rad o ś cią o d k ry wan ia. Dziwiło g o , że n ie czu je win y , b o teraz ju ż wied ział, że jeg o małżeń s two s ię s k o ń czy ło . By ło fo rmą b ez treś ci – n ieo b ecn a żo n a ro zp o rząd zała jeg o wiern o ś cią, b u d y n ek , w k tó ry m mies zk ał, p rzes tał b y ć d o mem, a jemu to n ie wy s tarczało . Pró b o wał wy p ełn ić p u s tk ę w s wo im ży ciu wielo ma rzeczami – amb icją, es ty mą, in icjaty wą, o s iąg n ięciami – ale n ic n ie d ziałało , a o n b y ł s am. Uś wiad o miła mu to o b ecn o ś ć M arii Pas s o lid es w jeg o ś wiecie – i w jeg o łó żk u . Kied y o p arła s ię n a p o d u s zce, p atrzy ł zah ip n o ty zo wan y , jak k ro p la p o tu s p ły wa z jej s zy i, jak b y żło b iąc k o lein ę w o liwk o wej s k ó rze międ zy jej p iers iami. – O czy m my ś lis z, b iałas ie? – zap y tała ro zb awio n a. Czu b k iem małeg o p alca p rześ led ził d ro g ę k ro p li, k tó ra n ag le n ab rała ro zp ęd u i p o to czy ła s ię w s tro n ę p ęp k a. – O ty m, co mo g ę d la cieb ie zro b ić. Zamk n ęła o czy , k ied y p rzes u n ął p o wo li p alcem p o jej s k ó rze p o n iżej p ęp k a, jej o d d ech p rzy ś p ies zy ł. – J ezu , co jad łeś n a ś n iad an ie? – wy d y s zała. Krew zn ó w zaczy n ała s zy b ciej k rąży ć, ciało z cały ch s ił p rag n ęło n ad ro b ić ty le s traco n eg o czas u . J eg o p alec n iech ętn ie zb o czy ł z d ro g i, p rześ lizg n ął s ię p o zewn ętrzn ej s tro n ie jej u d a, a p o tem p rzes tała g o czu ć. – Nie o to mi ch o d ziło – mru k n ął. – Przy s złaś d o mn ie p o p o mo c. W s p rawie ty ch g ro b ó w. – J as n e – o d p arła – ale s k ąd ten n ag ły p o ś p iech ? – Po s zu k ała jeg o d ło n i, lecz o n o d s u n ął s ię, żeb y d ać im o b o jg u ch wilę wy tch n ien ia. – Zo s tało n am n iewiele czas u – p o d jął. – J eś li n ie d o s tan iemy o d p o wied zi
w ciąg u n as tęp n y ch o ś miu ty g o d n i, p rzed p o d p is an iem p o ro zu mien ia p o k o jo weg o , to ju ż n ig d y n ic z teg o n ie b ęd zie. Po p rzy p ieczęto wan iu p o k o ju n ik t n ie b ęd zie zain teres o wan y tematem, n ie w ty m k raju . W wiad o mo ś ciach b ęd zie ju ż co ś in n eg o . Po wied zą, że wy k o n ali s wo je zad an ie, u my ją ręce. Cy p r z p o wro tem s tan ie s ię d alek ą wy s p ą, n a k tó rą mo że miło b y ło b y s ię wy b rać k tó reg o ś d n ia n a wak acje w p o s zu k iwan iu mło d eg o win a i s tary ch ru in . Nic więcej. M u s imy d ziałać teraz, b o in aczej n ig d y n ie p o zn amy o d p o wied zi. – To co ro b imy ? – Aferę. Wy wieramy n acis k . Pró b u jemy o b u d zić p arę s tary ch ws p o mn ień . M y ś ląc o ty m, co p o wied ział, in s ty n k to wn ie p o d ciąg n ęła p rześ cierad ło aż p o s zy ję. W ciąg u o s tatn ich k ilk u d n i co raz częś ciej zap o min ała o s p rawie, z p o wo d u k tó rej p ierwo tn ie zwró ciła s ię d o n ieg o o p o mo c, ro zp ro s zo n a o d k ry ciem, jak ws zech s tro n n a o k azy wała s ię ta p o mo c. Za p ierws zy m razem k o ch ali s ię n a jeg o k u ch en n y m k rześ le, a o n a w ferwo rze o d erwała p o ręcze. Kied y s k o ń czy li s ię ś miać, zap ro p o n o wała, że o d n ies ie k rzes ło d o s k lep u Hab itatu , ale p o tem zmien iła zd an ie, u zn aws zy , że n ie b ęd zie w s tan ie zach o wać p o wag i, g d y zap y tają, jak to s ię s tało . By ła p ewn a, że ws zy s cy s ię d o my ś lą, p o p ro s tu p atrząc n a jej u ś miech . Zg arn ęli więc s zczątk i meb la d o k ąta i wy p ró b o wali d ru g ie k u ch en n e k rzes ło , a p ó źn iej k an ap ę w jeg o g ab in ecie, g d zie jej wilg o tn a s k ó ra p rzy lep iła s ię d o s k ó rzan ej tap icerk i i o d erwała z g ło ś n y m d źwięk iem. Zap ro s ił ją d o łó żk a – łó żk a s wo jej żo n y – d o p iero wted y , k ied y za jeg o ch ęcią s p o tk an ia z n ią zaczęło k ry ć s ię co ś więcej n iż s p o co n e ciało . Nie zao fero wał jej p o mo cy w zamian za s ek s , tak jak o n a n ie zap ro p o n o wała mu s ek s u za p o mo c, lecz mo ty wy k ażd eg o z n ich s tawały s ię co raz b ard ziej zag matwan e i s p lecio n e z s o b ą, d o teg o s to p n ia, że trzeb a b y ło jej p rzy p o min ać o p ierwo tn y m celu , w jak im zap u k ała d o jeg o d rzwi. Po czu ła wy rzu ty s u mien ia, ale o rg azmy p o trafiły b y ć tak ie ro zp ras zające. I tak ie fajn e. – Gd y b y m tak cię p o zn ał, k ied y jes zcze b y łem min is trem s p raw zag ran iczn y ch , mo g ło b y b y ć o wiele łatwiej – p o wied ział z wes tch n ien iem. – M ó g łb y m wted y o two rzy ć ró żn e d rzwi o d wewn ątrz, zamias t wy ważać je k o p n iak iem z u licy . – Ale wted y o s zu k iwałb y ś mn ie o ficjaln ie, a n ie ty lk o p ry watn ie. – J ak to o s zu k u ję cię p ry watn ie? – Zab rzmiało to , jak b y p o czu ł s ię d o tk n ięty . – Ta h erb ata, k tó rą mi zap ro p o n o wałeś p ierws zeg o d n ia, g d y s ię p o zn aliś my i zap ro s iłeś mn ie d o k u ch n i? Ciąg le jej n ie d o s tałam. Po ch y liła s ię i p o cało wała g o , p o czy m p o d n io s ła s ię z łó żk a. – A teraz ws tawaj, M ak ep eace. Ro b o ta czek a.
♦♦♦ Ev an g h elo s Pas s o lid es s ied ział s am w s wo jej zaciemn io n ej res tau racji. Os tatn i g o ś ć ju ż d awn o s o b ie p o s zed ł, a Pas s o lid es p o d jął s y mb o liczn ą p ró b ę s p rzątan ia, ale s zy b k o o g arn ęła g o melan ch o lia. Czu ł s ię o p u s zczo n y p rzez ws zy s tk o , co k o ch ał. Od wielu d n i n ie wid ział M arii. A jeg o włas n y rząd w Nik o zji miał za ch wilę o d d ać Tu rk o m d u ży k awałek jeg o u k o ch an ej o jczy zn y . Czy właś n ie o to walczy ł, za to zg in ęli J o rg o s i Eu ry p id es ? Sied ział wś ró d ws zy s tk ich s wo ich p amiątek , p ijan y , o b o k s tała p u s ta b u telk a p o win ie Co mman d eria. Przewró co n y n a b o k k ielis zek leżał n a o b ru s ie u p s trzo n y m czerwo n y mi p lamami p o k ro p lach , k tó re wiele lat temu mo g ły b y ć k rwią. Pas s o lid es s zlo ch ał. W jed n ej ręce trzy mał p o g n iecio n ą fo to g rafię s wo ich b raci, d wó ch ro zczo ch ran y ch , u ś miech n ięty ch ch ło p có w. W d ru g iej – b ły s zcząceg o web ley a, p is to let, k tó ry zab ran o k ied y ś zwło k o m b ry ty js k ieg o p o ru czn ik a i za p o mo cą k tó reg o miał d o k o n ać zems ty , jak zaws ze o b iecy wał. Zan im zo s tał k alek ą. Teraz b y ło ju ż za p ó źn o . Zawió d ł we ws zy s tk im, czeg o s ię d o tk n ął. In n i b y li b o h aterami, a jeg o ży cie o d arło z h o n o ru i s zacu n k u d o s ameg o s ieb ie. Sied ział s am, zap o mn ian y , s tary czło wiek , k tó remu p o p o liczk ach s p ły wały łzy , k tó ry p amiętał. M ach ał p is to letem. I n ien awid ził.
Rozdział 20 W p rzy wó d ztwie ch o d zi o d o k o n y wan ie zmian . Przełamy wan ie b arier. Łaman ie lu d zi. Ich s erc, k ręg o s łu p ó w i, k ied y trzeb a, ich ży cia.
M iejs ce czło wiek a w h is to rii jes t właś n ie ty m, n iczy m więcej – jed n y m miejs cem, p o jed y n czy m p u n k tem w n ies k o ń czo n y m ws zech ś wiecie, k lejn o tem, k tó ry , ch o ćb y wy p o lero wan y n a n ajwy żs zy p o ły s k , w k o ń cu zg in ie w p ełn y m b o g actw s k arb cu . J ak ziarn k o p ias k u w k lep s y d rze. Dla Urq u h arta b y ła to ś więta s cen eria: ława o b ita lś n iącą s k ó rą, p o ry s o wan a ś lad ami wb ijan y ch w zd en erwo wan iu p azn o k ci, mó wn ica z b rązu i s tareg o d rewn a p u riri, wy p o lero wan a o d d o ty k u ty s iąca wilg o tn y ch d ło n i, o zd o b n e k ro k wie i s łu p k i, wś ró d k tó ry ch , jeś li b aczn ie n ad s tawi s ię u ch a, wciąż ro zb rzmiewało ech o k rzy k ó w wielk ich p rzy wó d có w, k o p an y ch i zad ręczan y ch aż d o u p ad k u . Każd a k ariera p o lity czn a, jak s ię wy d awało , k o ń czy ła s ię k lęs k ą – werd y k t s ąd u o d b y wająceg o s ię w tej wielk iej g o ty ck iej s ali zaws ze b y ł tak i s am. Win n y . Sk azan y . To tu n awo ły wan o d o k aźn i, zatwierd zan o wy ro k i wres zcie p rzep ro wad zan o eg zek u cję. Zmien iały s ię ty lk o n azwis k a. Os tatn io , k ied y ty lk o o d wró cił s ię o d ś wiateł, w cien iach ro zleg ały s ię g ło s y s zep czące, że p ewn eg o d n ia n ad ejd zie jeg o k o lej, b y u p aś ć, to ty lk o k wes tia czas u . Gd y u s iad ł w ławie, zn ó w je u s ły s zał – s zep ty s tawały s ię b ard ziej s tan o wcze, imp erty n en ck ie, n iemal g o wy s zy d zały . A p rzez n ie ws zy s tk ie p rzeb ijał s ię g ło s Th o mas a M ak ep eace’a. – Czy mó j s zan o wn y k o leg a ma ś wiad o mo ś ć – w u s tach M ak ep eace’a k o n s ty tu cy jn a fik cja k o leżeń s twa miała s ło d y cz o ctu – że s p o łeczn o ś ć g reck ich Cy p ry jczy k ó w w ty m k raju jes t g łęb o k o zan iep o k o jo n a is tn ien iem g ro b ó w z czas ó w wo jn y o n iep o d leg ło ś ć w latach p ięćd zies iąty ch , k tó re wciąż p o zo s tają u k ry te… ? Stare ws p o mn ien ia zaczęły o ży wać jak żar, mig o tać i ro zp alać s ię, aż s k wierczen ie p ło mien i n iemal zag łu s zy ło s ło wa, k tó ry mi M ak ep eace d o mag ał s ię, b y b ry ty js k i rząd o two rzy ł arch iwa, u jawn ił ws zy s tk ie n ieo d n o to wan e zg o n y i miejs ca p o ch ó wk u ,
ab y trag ed ie s p rzed lat mo g ły wres zcie zn aleźć zak o ń czen ie. Przez ch wilę p o s ło wie mieli p rzed s o b ą n iezwy k ły wid o k p remiera s ied ząceg o s zty wn o n a s wo im miejs cu , n iep o ru s zo n eg o i n ieru ch o meg o , p o g rążo n eg o we włas n y m ś wiecie, aż o k rzy k i zn iecierp liwien ia wy rwały g o ze s tu p o ru . Ws tał zes zty wn iały , jak b y wiek s k leił mu s tawy . – Nic mi n ie wiad o mo – zaczął z n iety p o wy m d la s ieb ie b rak iem as erty wn o ś ci – o żad n y ch s u g es tiach , żeb y Bry ty jczy cy u k ry wali g ro b y … M ak ep eace p ro tes to wał, wy mach u jąc jak ąś k artk ą, k rzy cząc, że p o ch o d zi o n a z Arch iwu m Pań s two weg o . Od ezwały s ię in n e g ło s y . Urq u h art s ły s zał w g ło wie s p rzeciw i zamęt, s ło wa o g ro b ach , o tajemn icach , k tó re zo s tan ą o d k o p an e razem z k o ś ćmi, o rzeczach , k tó re mu s zą p o zo s tać p o g rzeb an e n a zaws ze. A p o tem n o wy g ło s , b ard ziej zn ajo my . „Walcz! – ro zk azał. – Nie d aj im zo b aczy ć two jej s łab o ś ci. Kłam, k rzy cz, k ręć, wy zy waj, zad aj cio s w p lecy , zró b co k o lwiek , ty lk o walcz!” I mó d l s ię, mó g łb y d o d ać g ło s . Fran cis Urq u h art n ie u miał s ię mo d lić, ale walczy ć p o trafił jak s am d iab eł. – Uważam, że b ard zo n ieb ezp ieczn ie jes t o twierać zb y t wiele s tary ch s zaf i wąch ać s tęch łe, n iezd ro we p o wietrze – zaczął. – Po win n iś my p rzecież p atrzeć w p rzy s zło ś ć, z k tó rą wiążą s ię wielk ie n ad zieje, a n ie ro zp amięty wać zamierzch łą p rzes zło ś ć. Co k o lwiek zas zło p o d czas tej d awn ej, trag iczn ej wo jn y , n iech p o zo s tan ie p o g rzeb an e, razem z ws zelk im złem, k tó reg o s ię d o p u s zczo n o , b y ć mo że p o o b u s tro n ach . Po zo s tań my p rzy n ies k alan ej p rzy jaźn i, k tó rą u d ało s ię o d tamtej p o ry zb u d o wać. M ak ep eace u s iło wał ws tać, zn ó w p ro tes to wał, ś cis k ając w ręk u tę s amą k artk ę. Urq u h art u cis zy ł g o n ajb ard ziej b ezlito s n y m z u ś miech ó w. – Oczy wiś cie, jeś li s zan o wn y p an p o s eł ma n a my ś li co ś k o n k retn eg o , zamias t s u g ero wać o s zalałe ro zg rzeb y wan ie arch iwó w, d la n ieg o p rzy jrzę s ię tej s p rawie. Wy s tarczy , że p rzed s tawi s zczeg ó ły n a p iś mie. M ak ep eace u cich ł, a Urq u h art z d u żą wd zięczn o ś cią p rzy jął s ło wa p rzewo d n icząceg o Izb y , k tó ry p rzes zed ł d o n as tęp n eg o p u n k tu o b rad . W g ło wie d zwo n iło mu o d ch ao s u g ło s ó w, k rzy k ó w, wy b u ch ó w, ry k o s zetu k u l. Nic n ie wid ział, o ś lep io n y ws p o mn ien iem ś ró d ziemn o mo rs k ieg o s ło ń ca o d b ijająceg o s ię o d wiek o wy ch s k ał, k ied y jemu ro zs zerzały s ię n o zd rza, n ap ełn iając s ię s ło d k awy m o d o rem p alo n eg o ciała.
♦♦♦ – No , d awaj, Fran co – zach ęcił p ro d u cen t. Wy p ro s to wał s ię n a k rześ le i u to p ił p ap iero s a w zwietrzałej k awie. To mo g ło b y ć n iezłe. Za n ieczy n n y m k o ś cio łem, k tó ry zy s k ał n o we ży cie jak o mag azy n d y wan ó w, n a mo n o to n n y ch p rzed mieś ciach p ó łn o cn eg o Lo n d y n u zn ajd o wała s ię s ied zib a LRC, Lo n d y ń s k ieg o Rad ia Cy p ru – „g ło s u Cy p ry jczy k ó w w City ”, jak lu b iło s ieb ie n azy wać, ig n o ru jąc fak t, że cztery mile d zielące je o d lo n d y ń s k ieg o City ciąg n ęły s ię jak p u s ty n ia p rzed o azą. Ok reś len ie p iwn icy b u d y n k u p rzy Bu s h Way 1 8 mian em s ied zib y też b y ło n ieco n a wy ro s t – LRC d zieliło o b łażący z ty n k u ed ward iań s k i s eg men t z leg aln y m b iu rem p o d ró ży i p o d ejrzan y m b iu rem rach u n k o wy m. Dzieliło też in icjały z firmą p ro d u k u jącą p rezerwaty wy , a częs to tliwo ś ć z ras tafariań s k ą s tacją rad io wą, wy wo łu jącą b ó l u s zu i g ło wy d o p ó źn y ch g o d zin n o cn y ch . Tak ie s ą realia p ro wad zen ia n iezależn eg o rad ia lo k aln eg o , k tó re zazwy czaj n ie jes t k o leb k ą p rzy s zły ch mag n ató w rad io wy ch i med ialn y ch in k wizy to ró w. Pro d u cen ci i d zien n ik arze LRC z cały ch s ił s tarali s ię p rzek azy wać s wo jej n iewielk iej, ale lo jaln ej g ru p ce s łu ch aczy en tu zjazm, ch o ciaż co d zien n ie zmag ali s ię ze s p rzętem z d ru g iej i trzeciej ręk i, p ili s tarą k awę i u s iło wali p amiętać o ty m, żeb y włączy ć au to maty czn ą s ek retark ę, k ied y wy ch o d zili. J ed n ak ten materiał s ię b ro n ił. Dziewczy n a b y ła d o b ra, za p ełn ią warg i b ielą zęb ó w k ry ł s ię ro zu m, a s tary to ju ż czy s ta rad io fo n iczn a mag ia: w jeg o g ło s ie s ły ch ać b y ło wzn o s zącą s ię g amę emo cji, jak u ś p iewak a o p ero weg o ćwicząceg o arie. Pas ja d awała mu elo k wen cję, k tó ra z n awiązk ą wy n ag rad zała s iln y ak cen t. A w d o d atk u b y ł to w p ewn y m s en s ie temat n a wy łączn o ś ć. – Pamiętajcie, s ły s zy cie o ty m p o raz p ierws zy w rad iu LRC. Są d o wo d y n a to , że p o wo jn ie EOKA zo s tały g ro b y , u k ry te g łęb o k o w trzewiach b ry ty js k iej b iu ro k racji… Pro d u cen t s ię s k rzy wił. Fran co b y ł d u p k iem, b ry zg ający m w k ażd y p o n ied ziałek i ś ro d ę p o p o łu d n iu n iek o n tro lo wan y m s tru mien iem werb aln eg o łajn a, ale b y ł tan i, a jeg o wu jek , imp o rter win a, n ależał d o n ajważn iejs zy ch s p o n s o ró w s tacji. – Czeg o więc s ię d o mag acie? – zap y tał Fran co s wo ich g o ś ci. – Ch cemy , żeb y jak n ajwięcej lu d zi n ap is ało z p o p arciem d la Th o mas a M ak ep eace’a i jeg o k amp an ii n a rzecz u p u b liczn ien ia ws zy s tk ich fak tó w. M o żemy u d o wo d n ić is tn ien ie d wó ch g ro b ó w: mo ich s try jó w. Ch cemy s ię d o wied zieć, czy n ie ma ich więcej. – A p an , p an ie Pas s o lid es ?
Nas tąp iła ch wila cis zy , n ie p u s tej i b ezmy ś ln ej, lecz p ełn ej s mu tk u , n a ty le d łu g a, b y ch wy cić za s erce s łu ch aczy , k tó rzy mo g li wy o b razić s o b ie s tareg o czło wiek a o n iemiałeg o p o d ciężarem wielk iej o s o b is tej trag ed ii. Nawet M aria wy ciąg n ęła ręk ę i d o tk n ęła jeg o d ło n i. Tak d ziwn ie s ię o s tatn io zach o wy wał, b y ł p o n u ry , n ieo g o lo n y , zap ad ał s ię w s o b ie, co wid ziała jes zcze wy raźn iej, o d k ąd s p ęd zała z n im mn iej czas u . Kied y wres zcie wy d o b y ł z s ieb ie g ło s , s ło wa zatrzes zczały jak p ęk ający ló d . – Ch cę mo ich b raci. – Świetn ie, zn ak o micie – o d p arł Fran co , p rzek ład ając p ap iery w p o s zu k iwan iu n as tęp n eg o p y tan ia. – I ch cę czeg o ś jes zcze. Ty ch bastardos, k tó rzy ich zamo rd o wali. – Gło s wzn o s ił s ię p rzez ws zy s tk ie o k tawy emo cji. – To n ie b y ła wo jn a, ty lk o mo rd ers two d wó ch n iewin n y ch ch ło p có w. Nie ro zu miecie? To d lateg o mu s ieli s p alić ciała mo ich b raci. Dlateg o n ig d y n ie mo g li s ię d o teg o p rzy zn ać. I d lateg o ten n ęd zn y b ry ty js k i rząd n ad al u s iłu je to zatu s zo wać. To n ieg o d ziwo ś ć! Rząd zący s ą tak s amo win n i jak ci, k tó rzy p o ciąg n ęli za s p u s t i o b lali ciała b en zy n ą. – Tak , jas n e – b ąk n ął Fran co , d rap iąc s ię p o zaro ś cie, n iep rzy zwy czajo n y d o n iczeg o b ard ziej p ło mien n eg o o d p ro g n o zy p o g o d y . – W tak im razie ch y b a lep iej ws zy s cy n ap is zmy d o n as zy ch p o s łó w, żeb y p o mó c p an u M ak ep eace’o wi. – I u k rzy żo wać d ran i tak ich jak Fran cis Urq u h art, k tó rzy zd rad zają n as zą wy s p ę, s p rzed ając n as ty m tu reck im poustides… Pro d u cen t n ależał d o d ru g ieg o p o k o len ia imig ran tó w, n ie b y ł zazn ajo mio n y z całą k o lo k wialn ą g rek ą o b ejmu jącą ró żn e wy b ry k i lu d zk iej an ato mii, ale in to n acja wy s tarczy ła, b y g o zaalarmo wać, zwłas zcza że n ied łu g o mieli s ię s tarać o p rzed łu żen ie k o n ces ji. M o d ląc s ię w d u ch u , żeb y n ik t z Rad y Rad io fo n ii ak u rat n ie s łu ch ał, rzu cił s ię d o p o k rętła reg u lacji d źwięk u . I ch y b ił. Zwietrzała k awa z p o trąco n eg o k u b k a ro zlała s ię ws zęd zie, n a n o tatk i, p ap iero s y , jeg o n o we d żin s y . Ch ao s . Ev an g h elo s Pas s o lid es , p o trwający m p rawie p ięćd zies iąt lat zawies zen iu b ro n i, zn ó w ru s zy ł n a wo jn ę.
Rozdział 21 Op ó r zaws ze wy mag a o d wetu . J a wo lę n ajp ierw wziąć o d wet.
Fran cu s k i amb as ad o r zaczął o d czu wać s iln ą więź z g en erałem Cu s terem. Od czas u awan s o wan ia Arth u ra Bo llin g b ro k e’a n a s tan o wis k o min is tra s p raw zag ran iczn y ch in teres y p rzero d ziły s ię w ch o lern ą wo jn ę, p ro wad zo n ą p rzez Fran cu za p rzeciwk o mającemu p o tężn ą p rzewag ę wro g o wi, k tó ry zrezy g n o wał z d y p lo maty czn y ch p o łajan ek n a rzecz mas o weg o s k alp o wan ia. M o n s ieu r J ean -Lu c d e Carmo y n ie miał złu d zeń co d o teg o , że k ró lews k i d wó r s tał s ię zd ecy d o wan ie wro g im tery to riu m. Amb as ad o r wo lał p ro wad zić k amp an ię p rzy tru s k awk ach i s zamp an ie n iż z k awalery js k im win ch es terem k alib er .4 4 w d ło n i, ale tak jak jas n o wło s y amery k ań s k i g en erał p o d jął g łęb o k o o s o b is tą d ecy zję, że jeś li ma zg in ąć, to ch ce p o lec o to czo n y p rzy jació łmi. Kłęb ili s ię wo k ó ł n ieg o , k ied y s tał, k ieru jąc man ewrami z trawn ik a s wo jej o ficjaln ej rezy d en cji z wid o k iem n a Ken s in g to n Gard en s . – Cies zy s z s ię s p o k o jn y m ży ciem, To m? M ak ep eace rzu cił o k iem n a p ełen g o ś ci o g ró d . – Tak s amo jak ty . – Ach , ale międ zy two im ży ciem a mo im s ą p o ważn e ró żn ice – wes tch n ął d e Carmo y , p o d n o s ząc wzro k w p o s zu k iwan iu s ło ń ca, k tó re ś wieciło n ad jeg o u k o ch an ą Lo arą. – Czas em czu ję s ię, jak b y m zo s tał s p rzed an y w n iewo lę, g d zie n a k ażd ą rep ry men d ę trzeb a o d p o wied zieć u ś miech em, a n a k ażd ą o b elg ę p o k o rą. Urwał, b o właś n ie k amerd y n er o d ło n iach p rzy p o min ający ch p ająk i czarn e wd o wy zao p atrzy ł ich w p ełn e k ielis zk i. Wziął M ak ep eace’a p o d ramię i p o p ro wad ził w s tro n ę p o b lis k iej zacis zn ej lip o wej altan y . Najwy raźn iej mieli s p rawy d o o mó wien ia. – Zazd ro s zczę ci, To m. – Wo ln o ś ć p u s tk o wia i d ziczy . Teg o zazd ro ś cis z? – Czeg o b y m czas em n ie d ał, b y d zielić z to b ą s wo b o d ę mó wien ia teg o , co my ś lę.
– O czy m k o n k retn ie? – O was zy m p an u Urq u h arcie. – Wy raz jeg o twarzy p rzy wo d ził n a my ś l ciek n ący k arto n mlek a. – Na p ewn o n ie mo im. – W tak im razie czy im? Wo k ó ł n ich k o n s p iracy jn ie s k ręcały s ię i wiły s p lecio n e g ałęzie lip . Ob aj mieli ś wiad o mo ś ć, że amb as ad o r wy k ro czy ł p o za g ran ice ety k iety d y p lo maty czn ej, ale d o s taws zy s ię w k rzy żo wy o g ień międ zy Bo llin g b ro k iem a Qu ai d ’Ors ay , d e Carmo y n ie miał o ch o ty s tać w miejs cu . – To m, jes teś my p rzy jació łmi o d b ard zo d awn a, o d teg o d n ia, k ied y wezwałeś mn ie d o min is ters twa, ab y p o d d ać o ficjaln y m to rtu ro m z o k aleczen iem ciała – Fran cu z s trzep n ął jak iś n iewid o czn y p y łek z ręk awa mary n ark i – p o ty m jak z Britis h Aero s p ace zn ik n ęła ta taś ma k o mp u tero wa z p o u fn y mi d an y mi. – Razem z d wo ma fran cu s k imi tech n ik ami, k tó rzy b y li tu n a wy mian ie. – Ach , p amiętas z? – J ak mó g łb y m zap o mn ieć? M ó j p ierws zy ty d zień w M SZ. – By łeś p o two rn ie s u ro wy . – Nad al p o d ejrzewam, że jak aś o ficjaln a fran cu s k a ag en cja p o tajemn ie maczała p alce w całej tej s p rawie, J ean -Lu c. Po d d o b rze s k ro jo n y m g arn itu rem ramio n a amb as ad o ra p o ru s zy ły s ię w ty p o wo fran cu s k im g eś cie u d awan ej k o n s tern acji. – Ale k ied y s k o ń czy łeś , p o s ad ziłeś mn ie i u raczy łeś alk o h o lem. Czy mś , co n azy wałeś s h erry . – Stan d ard o wy p rzy d ział M SZ. Wy łączn ie d o o d k ażan ia o twarty ch ran i p o jen ia Afry k an ó w. – Ch y b a p ró b o wałem p rzek o n ać Bru k s elę, żeb y p rzek las y fik o wała to co ś n a p ły n d o czy s zczen ia p ęd zli. – Nie p o ws trzy mało cię to p rzed wy k o ń czen iem całej ch o lern ej k arafk i. – Ależ p rzy jacielu , my ś lałem, że to ma b y ć mo ja k ara. Pamiętam, że wró ciłem d o d o mu k ro k iem ro zk o ły s an y m jak p o le p s zen icy n a ws ch o d n im wietrze. Żo n a zaczęła mn ie p o cies zać, my ś ląc, że b y łeś tak n iep rzy jemn y , że aż mu s iałem s ię u p ić. Uś miech n ęli s ię jak s tarzy wiaru s i i p o d n ieś li k ielis zk i, b y wy p ić za d awn e czas y i zao rać s tare p o la b itew. Fran cu z wy jął p ap iero ś n icę wy p ełn io n ą p o jed n ej s tro n ie g au lo is e’ami, a p o d ru g iej czy mś mn iej żrący m. Kln ąc p o d n o s em, M ak ep eace wziął
g au lo is e’a. Zn ó w zaczął p alić, o b o k ws zy s tk ich in n y ch zmian w s wo ich n awy k ach . Bo że, wy s zła o d n ieg o zaled wie g o d zin ę temu i wied ział, że s p o d p ły n u p o g o len iu wciąż p rzeb ija jej zap ach . Przy jemn o ś ć i b ó l. Ty le s p raw n a n ieg o s p ad ło , ty le my ś li cis n ęło mu s ię d o g ło wy , że czas ami czu ł, iż n ie ma czy m o d etch n ąć. Is k ra h u mo ru w jeg o o czach p o wo li p rzy b lak ła i zg as ła. – J ak tam M iq u elo n ? – zap y tał. – Kwitn ąco . A two ja? – Wy k ład a. W Amery ce. – Sp aro d io wał fran cu s k i g es t wzru s zen ia ramio n , ale b ez en tu zjazmu k o n ieczn eg o , b y wy p ad ł p rzek o n u jąco . – Ch y b a co ś cię trap i. Po zwó l, że zap y tam… – J ak o amb as ad o r? Czy jak o s tary p rzy jaciel? – O p o lity k ę. Nie mam p rawa wtrącać s ię w s p rawy o s o b is te. – A w k ażd y m razie amb as ad o r wtrącać s ię n ie mu s iał. Na s amą wzmian k ę o żo n ie twarz M ak ep eace’a p o wied ziała ws zy s tk o . Nie mó g łb y zo s tać d y p lo matą, en ig maty czn o ś ci n ie b y ło w n im za g ro s z, ty lk o p as ja i zas ad y . – Sły s zę z wielu s tro n , że era Fran cis a Urq u h arta d o b ieg a k o ń ca, że to jed y n ie k wes tia czas u . Du żo s ię też mó wi o ty m, k to i jak . Wiele o s ó b twierd zi, że to p o win ien eś b y ć ty . – J ak ich o s ó b ? – Lo jaln y ch An g lik ó w d zis iejs zy ch g o ś ci.
i
An g ielek .
Two ich
p rzy jació ł.
Wielu
s p o ś ró d
M ak ep eace ro zejrzał s ię. W tłu mie k ręciło s ię s p o ro s p rawo zd awcó w p o lity czn y ch i red ak to ró w, p o lity k ó w o raz in n y ch o p in io twó rczy ch o s ó b , k tó re raczej n ie d ały s ię p o zn ać jak o lo jaliś ci Urq u h arta. W p ewn ej o d leg ło ś ci An n ita Bu rk e g ap iła s ię wp ro s t n a n ich zn ad wy s o k ieg o k ielis zk a, n ie p ró b u jąc u k ry ć s wo jeg o zain teres o wan ia. – Wy wierają n a cieb ie p res ję – s twierd ził d e Carmo y , wied ząc, że tak jes t w is to cie. – Po s ztu rch u ją d o p in g u jąco . Pewn ie tak ie zain teres o wan ie ma mi p o ch leb iać. Teraz alb o n ig d y , mó wią, zró b ten k ro k , wy s tąp . Ale jeś li mam b y ć s zczery , n ie wiem, czy s to ję n a p ro g u n o wej ery , czy n a k rawęd zi ch o lern eg o u rwis k a. – To two i p rzy jaciele, s zan u ją cię. Cn o ta mo że b y ć rzad k im to warem w p o lity ce, mo że czas em mó wić cich y m g ło s em, co n ie zn aczy , że mn iej p rzek o n u jąco . Od ró żn ia cię o d p o zo s tały ch . – Tak ich jak Fran cis Urq u h art.
– J ak o d y p lo mata n ie mo g ę s k o men to wać. M ak ep eace b y ł w zb y t p o ważn y m n as tro ju , b y wy czu ć iro n ię. – M y ś lałem o ty m, J ean -Lu c. Wciąż my ś lę, d o k ład n ie rzecz b io rąc. Ale czy k tó ry ś z ty ch mo ich p rzy jació ł zas u g ero wał ci, w jak i s p o s ó b mo żn a zrealizo wać ich … amb icje co d o mn ie? Czy to ty lk o tak i b ełk o cik p rzy p o s io rb y wan iu s zamp an a M o ët? – W mo jej o cen ie to n ie jes t ty lk o czcze g ad an ie. M o żn a mó wić o ro zp aczliwy m p rag n ien iu zmian y n a g ó rze. Sły s załem to n ie ty lk o o d lu d zi z two jej p artii, ale też z całeg o s p ek tru m p o lity czn eg o . – A tak że z Pary ża, b ez wątp ien ia. – Touché. Ale n ie mo żes z zap rzeczy ć, że w b ry ty js k iej p o lity ce zieje wielk a mo raln a p ró żn ia. M ó g łb y ś ją wy p ełn ić. Wielu lu d zi p o s zło b y za to b ą. M ak ep eace zaczął o s tro żn ie wo d zić p alcem p o b rzeg u k ry s ztało weg o k ielis zk a, jak b y k reś lił cy k le ży cia. – Do czeg o ś tak ieg o p o trzeb u ję jak iejś p latfo rmy , p artii. M o że zd o łałb y m ch wy cić za k iero wn icę i zep ch n ąć Urq u h arta d o ro wu , lecz p rawd o p o d o b n ie n as z p o jazd tak b y s ię p rzy ty m p o o b ijał, że d o p ro wad zen ie g o d o s tan u u ży waln o ś ci p o trwało b y wiele lat. Partia raczej n ie d a k lu czy k ó w czło wiek o wi, k tó ry s p o wo d o wał wy p ad ek . – To s twó rz włas n y p o jazd . Szy b s zy i lep iej zb u d o wan y n iż ten Urq u h arta. – Nie, to n iemo żliwe – zaczął M ak ep eace, ale p rzerwał im in n y g o ś ć, min is ter zd ro wia, k tó ry ch ciał s ię p o żeg n ać z g o s p o d arzem. Wy mien ili p o win s zo wan ia i o ficjaln e p o d zięk o wan ia, p o czy m min is ter zwró cił s ię d o M ak ep eace’a. – M am ci d o p o wied zen ia ty lk o jed n o , To m. – Zawah ał s ię, ważąc s ło wa i o cen iając to warzy s two . – Na miło ś ć b o s k ą, tak trzy maj. – Co p o wied ziaws zy , o d s zed ł. – Wid zis z, mas z więcej p rzy jació ł, n iż ci s ię wy d aje – rzek ł amb as ad o r zach ęcająco . – W ty m p rzy p ad k u to n ie p rzy jaciel, lecz p o p ro s tu s zczu r, k tó ry s ię as ek u ru je. – By ć mo że. Ale s ą n erwo wi, ty lk o czek ają, żeb y s k ak ać. Szczu ry też my ś lą, że o k ręt to n ie. M ak ep eace zn ó w p rzes u wał p alcem p o b rzeg u k ielis zk a, k tó ry mo cn o wib ro wał. – Tak częs to wy d aje s ię, że k ręcimy s ię b ezp ro d u k ty wn ie w k ó łk o , J ean -Lu c. Czeg o trzeb a, żeb y wy s zło z teg o co ś więcej n iż h ałas , żeb y cały ws zech ś wiat
ro ztrzas k ał s ię n a k awałk i? – Działan ia. Amb as ad o r s ięg n ął p o mis tern ie rżn ięty k ry s ztał, wy jął g o g o ś cio wi z d ło n i, p o d n ió s ł d o g ó ry , trzy mając za n ó żk ę, i o b racał, aż o d b iły s ię w n im p ro mien ie p o p o łu d n io weg o s ło ń ca i ro zto p iły w ty s iąc k ręg ó w o g n ia. Nag le jak b y s ię zag ap ił, jeg o p alce s ię ro zwarły i zan im M ak ep eace zd ąży ł k rzy k n ąć alb o s ię p o ru s zy ć, k ielis zek u p ad ł n a ziemię. Od b ił s ię z wd zięk iem i leżał n ieu s zk o d zo n y n a trawie. M ak ep eace p rzy k ląk ł, żeb y g o p o d n ieś ć, wy ciąg ając z wd zięczn o ś cią ręk ę. – Na s zczęś cie… Przes tras zo n y co fn ął b ły s k awiczn ie p alce, b o o b cas em eleg an ck ieg o , ręczn ie s zy teg o b u ta Fran cu z ro zg n ió tł k ielis zek w d ro b n y mak . ♦♦♦ Helik o p ter s u n ął n is k o wzd łu ż p o k ry teg o czarn y m p ias k iem b rzeg u zato k i Ch ris o ch u n a p ó łn o cn y m zach o d zie wy s p y , mijając maleń k ie ry b ack ie wio s k i, k tó re zn ali jak o mali ch ło p cy . Czas y d zieciń s twa to b y ły d łu g ie letn ie d n i, k ied y w mo rzu ro iło s ię o d o ś mio rn ic, d ziewczy n y miały ch ętn e o czy i ch ciały s ię u czy ć, a żag ló wk i k o ły s ały s ię n a łag o d n ej fali p rzy d rewn ian y ch p o mo s tach . J es zcze n ie tak d awn o p rzez g ó ry p ro wad ziła p o żło b io n a k o lein ami g ru n to wa d ro g a. Teraz w jej miejs cu wiła s ię s mo ło wan a au to s trad a, k tó rą ciąg n ęły ty s iące tu ry s tó w o b ład o wan y ch k lamo tami. Ry b ack ie wio s k i p u ls o wały ry tmem n o cn y ch d y s k o tek , cen y ry b zro b iły s ię as tro n o miczn e, p o d o b n ie jak cen a u ś miech u . Po s tęp . Żag ló wk i wciąż jed n ak cu mo wały w b y le jak s k leco n y ch p rzy s tan iach , g ro mad zący ch więcej s zczątk ó w i ru p ieci n iż wo d o lo tó w. Niewy k o rzy s tan e mo żliwo ś ci, ale marin a Th eo p h ilo s a n a p o b lis k im p rzy ląd k u miała ws zy s tk o zmien ić. Gd y ty lk o b is k u p p o zb ęd zie s ię Bry ty jczy k ó w. Helik o p ter s ię p rzech y lił. – Pałac b is k u p i za p ięć min u t w s łu ch awk ach metaliczn y g ło s p ilo ta.
–
p o in fo rmo wał
ich
ro zb rzmiewający
Dimitri p rzy trzy mał s ię u ch wy tu . Nie cierp iał latać, u ważał, że to o b raza p raw b o s k ich , i g o d ził s ię n a tak ie s zaleń s two , ty lk o jeś li o s o b is ty wy s łan n ik Bo g a s ied ział p rzy jeg o b o k u . Pro b lem w ty m, że jeg o b rat ws zęd zie latał h elik o p terem, a częs to s am p ilo to wał, co ty lk o wzmag ało wro d zo n ą n erwo wo ś ć Dimitrieg o . Od d ałb y za b rata ży cie, ale mo d lił s ię, b y w tej d o k ład n ie ch wili n ie b y ło to k o n ieczn e. Sied ział s zty wn o wy p ro s to wan y w fo telu , my ś ląc z u lg ą o ty m, że h ałas
s iln ik a wy k lu cza ro zmo wę. Th eo p h ilo s n ato mias t zd rad zał wy jątk o we o ży wien ie. Stu d io wał g azetę, d źg ając w n ią raz p o raz p alcem i p o d s u wając Dimitriemu p o d n o s . Dimitri b y ł p ewien , że ro b ił to celo wo , wied ząc, iż k ażd a ak ty wn o ś ć in n a n iż ś cis ła k o n cen tracja n a lin ii h o ry zo n tu wy wo ła u n ieg o n aty ch mias to wy u p o k arzający atak md ło ś ci. Po d wielo ma wzg lęd ami b y li wciąż jak ch ło p cy n a s k ałach p rzy p laży , k tó rzy s ię b awią, p lan u ją n o we, ws p an ials ze p rzy g o d y , tes tu ją s wo ją o d wag ę, n ag in ają zas ad y . Dimitri p rzy p o mn iał s o b ie ten p ierws zy d zień , k ied y jeg o b rat wró cił d o ro d zin n eg o d o mu jak o k s iąd z, u b ran y w s u tan n ę, ś cis k ając w ręk u k ru cy fik s i Bib lię, s tając w d rzwiach jak ciemn a zjawa o to czo n a cały m p rzep y ch em ś więteg o u rzęd u . Dimitri, n iep ewn y i o n ieś mielo n y , n aty ch mias t p ad ł n a k o lan a i s k ło n ił g ło wę w o czek iwan iu b ło g o s ławień s twa. Zamias t teg o Th eo p h ilo s p o d n ió s ł n o g ę, o p arł b u t n a ramien iu b rata i p ch n ął tak , że tamten p o leciał d o ty łu , ląd u jąc n a p o d ło d ze. Wieczo rem u p ili s ię aż d o b ó lu p ęch erza d o mo wy m win em, jak za d awn y ch czas ó w. Nic s ię n ie zmien iło . Th eo p h ilo s zaws ze b y ł ty m b y s try m i amb itn y m b ratem, p o d s zlifo wan y m p rzez ro k s p ęd zo n y w Harv ard Bu s in es s Sch o o l, k tó ry miał p o k iero wać ro d zin n ą Firmą. Dimitri b y ł czło wiek iem my ś lący m lin earn ie, p o g o d zo n y m z ty m, że p o d ąża za b ratem. Ch o ćb y h elik o p terem. Wy ląd o wali n a ląd o wis k u d la ś mig ło wcó w za p ałacem i Dimitri, raz jes zcze o s zu k aws zy ś mierć, wró cił d o ś wiata ży wy ch . J eg o b rat wciąż b y ł p o ch ło n ięty lek tu rą g azety „Th e Peo p le’s Vo ice”, czo ło weg o cy p ry js k ieg o d zien n ik a w Lo n d y n ie. Samo w s o b ie n ie b y ło to n iczy m n iezwy k ły m, b o Firma u trzy my wała s taran n ie p ielęg n o wan e k o n tak ty b izn es o we w ś ro d o wis k u emig racy jn y m, a Th eo p h ilo s d b ał o to , b y w p ras ie p is an o o n im zaró wn o d u żo , jak i d o b rze, lecz ten arty k u ł n ie trak to wał o n im. By ł to o b s zern y rap o rt d o ty czący zag in io n y ch g ro b ó w, d łu g i n a wiele wiers zy , p o k tó ry ch b is k u p p ies zczo tliwie wo d ził k o n iu s zk ami p alcó w, ale jeg o s łó w n ie b y ło s ły ch ać, g in ęły w s zu mie wiru jąceg o ś mig ła. Kied y wy g ramo lili s ię z k ab in y , s ch y lili s ię in s ty n k to wn ie, Dimitri – b o miał o ch o tę z u lg ą u cało wać ziemię, n ato mias t b is k u p z tru d em p rzy trzy my wał n a g ło wie k amiławk ę. W d als zy m ciąg u ś cis k ał w ręk u g azetę. – Co ? Co mó wiłeś ? – ry k n ął Dimitri b ratu d o u ch a, g d y h u k za n imi zaczął cich n ąć. Th eo p h ilo s wy p ro s to wał s ię, a s tró j d u ch o wn y d o d awał mu jes zcze cali i au to ry tetu . Uś miech ał s ię s zero k o , wy raźn ie ek s p o n u jąc zło tą k o ro n k ę n a zęb ie. – M ó wiłem, b racis zk u , że p o win ien eś zb ierać s iły . Lad a ch wila złap iemy
p as k u d n ą g o rączk ę o k o p o wą.
Rozdział 22 W p o ró wn an iu z Wes tmin s terem Czarn o b y l mo że s ię czas em wy d awać atrak cy jn ą miejs co wo ś cią wy p o czy n k o wą.
Do p in g u jące p o s ztu rch iwan ie, n a k tó re M ak ep eace s k arży ł s ię d e Carmo y o wi, p rzero d ziło s ię w o twarte cio s y w tu łó w. Telefo n y , s trzęp y ro zmó w, d zien n ik arze zad ający Bard zo Po ważn e Py tan ie, ws zy s tk o jak b y s p rzy s ięg ło s ię, żeb y p ch n ąć g o w k ieru n k u , w k tó ry m n iek o n ieczn ie ch ciał s ię u d ać. Lecz s k ąd ta n iech ęć? Nie z b rak u amb icji an i n ie ze s trach u p rzed p rawd o p o d o b n y mi s amo b ó jczy mi k o n s ek wen cjami s tan ięcia d o walk i z mach in ą Urq u h arta. J ed n ak , ch o ć o to czo n y liczn y m jak n ig d y p rzed tem g ro n em s amo zwań czy ch p rzy jació ł, n ie p amiętał, żeb y k ied y k o lwiek czu ł s ię tak s amo tn y jak teraz, n iemal zag u b io n y . Po raz p ierws zy o d d ek ad y zo s tał p o zb awio n y min is terialn y ch s tru k tu r ws p arcia – s ek retarzy , d o rad có w, h erb aciarek , d zies ięciu ty s ięcy p ar rąk , a tak że więk s zo ś ci co d zien n y ch d ecy zji, k tó re s p rawiały , że czu ł s ię częś cią d ru ży n y . M imo s wo jeg o d łu g ieg o s tażu w p o lity ce b y ł zażen o wan y , g d y o d k ry ł, że p rzy ws zy s tk ich zy s k an y ch n o wy ch zwo len n ik ach in n i, k tó ry ch zaliczał d o p rzy jació ł, o d wracali s ię teraz p lecami, wy n ajd o wali s o b ie n a g wałt jak ieś zajęcie za k ażd y m razem, k ied y s ię p o jawiał. Ko leżeń s two w p o d zielo n ej p artii mo że b y ć p rzy mu s em p arlamen tarn ej ety k iety , ale d alek o mu d o s o lid n o ś ci. By ła jes zcze k wes tia jeg o małżeń s twa. Stało s ię p u s tą wy d mu s zk ą, lecz miało p ewn ą fo rmę, reg u larn o ś ć, k tó ra p o d n o s iła n a d u ch u , n awet jeś li p rzez wiele mies ięcy w ro k u s p ro wad zało s ię d o jed n eg o telefo n u ty g o d n io wo . Teraz n ie zad zwo n ił ju ż o d p o n ad d wó ch , a o n a n ie zap y tała d laczeg o . Ch o ciaż tak a wo ln o ś ć b y ła emo cjo n u jąca, jed n o cześ n ie p rzy p rawiała g o o d ezo rien tację, a k ied y zo s tawał s am ze s wo imi my ś lami, tak że p rzerażała, jak ws p in acza p rzech o d ząceg o p rzez s zczelin ę lo d o wą, b y d o s ięg n ąć s wo jeg o p ierws zeg o s zczy tu . A in n i wciąż g o p o p y ch ali, n acis k ali, p rzy n ag lali, zwłas zcza An n ita Bu rk e. Sied ziała właś n ie o b o k n ieg o z ty łu s amo ch o d u , a lo b b y s ta Qu en tin Dig b y – z p rzo d u , ro zwo d ząc s ię n ad ty m, jak to med ia u wielb iają n o we twarze
i ś wieże tematy , a to b y łb y n ajwięk s zy i n ajś wieżs zy temat o d lat. An n ita, z o czami b ły s zczący mi jak u czaro wn icy w p o ś wiacie d es k i ro zd zielczej, wierciła s ię n a s ied zen iu . – To s ię u k ład a w lo g iczn ą cało ś ć – mó wiła. – J es t p o p arcie. Dla cieb ie. Ro zmawiałam w o s tatn ich d n iach z mas ą lu d zi. Stan ą za to b ą mu rem, jeś li d as z im ch o ćb y n ajmn iejs zą s zan s ę. – Szan s ę an o n imo wo ś ci, ch ciałaś p o wied zieć – o d p arł cierp k o M ak ep eace. – Każd e ws p arcie p o za realn ą p o mo cą, ze s trach u , że F.U. d o wie s ię, co k o mb in u ją. – Nie, n ie mó wimy o p o tajemn y m zamach u , o p ró b ie p rzejęcia u k rad k iem s k lep u ze s ło d y czami. To b y s ię p rawd o p o d o b n ie n ie u d ało i n ie jes t w two im s ty lu . – O czy m w tak im razie mó wimy ? – O k o n k u ren cy jn y m s k lep ie. O n o wej p artii. Bo że, to b rzmiało zu p ełn ie jak jeg o ro zmo wa z J ean -Lu k iem. Przy p o mn iał s o b ie zain teres o wan ie An n ity n a g ard en p arty u amb as ad o ra i zaczął s ię zas tan awiać, czy to n ie o n a n amó wiła d o teg o d e Carmo y a. By ła cy n iczn a, miała n atu rę s p is k o wca, mo że aż d o p rzes ad y . Ilu z ty ch p o s ztu rch iwaczy , k tó rzy wy mien iali z n im p o ro zu miewawcze s p o jrzen ia i p o p y ch ali d o d ziałan ia, zo rg an izo wała, n ak ło n iła p o ch leb s twami, mo że p rzek o n ała, żeb y o k azy wali mu ws p arcie, ty lk o p o to , b y d ała im s p o k ó j? – Zd o min o wałb y ś p ierws ze s tro n y n a całe ty g o d n ie. Nab rałb y ś ro zp ęd u . – zach ęcał Dig b y . – Po ty ch ws zy s tk ich latach z Urq u h artem lu d zie ch cą zmian y . Więc im ją d ajmy . – M am d wu n as tu b y ły ch min is tró w, k tó rzy mó wią mi, że cię p o p rą, a n awet jed n eg o o b ecn eg o czło n k a g ab in etu – ciąg n ęła An n ita. A zatem rzeczy wiś cie o rg an izo wała. – Któ ry to ? – Cres s well. – A, mięk k ie b iałe p o d b rzu s ze. Czło wiek , k tó ry jes t s tały jed y n ie w k wes tii d es eró w i p o rto . – Ale warty ty g o d n ia n a p ierws zy ch s tro n ach . – Pu b liczn ie? – zap y tał M ak ep eace. – Ujawn i s ię i p o wie tak p u b liczn ie? – Liczy s ię wy czu cie czas u – zn ó w zaczął Dig b y , p o zo s tawiając p y tan ie b ez o d p o wied zi. – Kied y k ilk u p ierws zy ch ru s zy z b o k s ó w s tarto wy ch , in n i p o lecą za n imi. O ws zy s tk im d ecy d u je o d p o wied n i mo men t i imp et. To zaraźliwe jak ś win k a.
– Razem raźn iej – mru k n ął M ak ep eace, n iemal d o s ieb ie. – Dlateg o tak i ważn y jes t ten p ierws zy k ro k . – Nap rawd ę liczy s ię o d p o wied n i mo men t – p o d jęła Bu rk e, zach wy co n a, że u wag i M ak ep eace’a k o n cen tru ją s ię n a d ziałan iu i k wes tiach p rak ty czn y ch . Zaczy n ał zmien iać zd an ie, ju ż w trzech czwarty ch d ał s ię p rzek o n ać, trzeb a g o ty lk o jes zcze lek k o p o p ch n ąć… – M o żes z iś ć n a cało ś ć, To m, jeś li u trzy mamy in icjaty wę. M u s imy zacząć s ię o rg an izo wać ju ż teraz, ale n a lito ś ć b o s k ą n ie o d k ry waj za wcześ n ie k art, d o p ó k i ws zy s tk o n ie b ęd zie g o to we. Pro b lem z to b ą p o leg a n a ty m, że k ied y ju ż s ię n a co ś zd ecy d u jes z, jes teś zb y t n iecierp liwy , zb y t emo cjo n aln y . Zb y t s zczery , in n y mi s ło wy . To two ja n ajwięk s za wad a. Prawd a. Do k ład n ie to s amo mó wiła mu Claire. M ó g ł s ię p iln o wać, ale b y ły jes zcze in n e p ro b lemy . – Żeb y walczy ć w wy b o rach i wy g rać, p o trzeb u jemy s tru k tu r, o d d o ln y ch in icjaty w w o k ręg u , a n ie ty lk o k lu b u d y s k u s y jn eg o w Wes tmin s terze – zau waży ł M ak ep eace. – Dlateg o p o trzeb n y jes t n am czas . – I wy czu cie o d p o wied n ieg o mo men tu . Samo ch ó d zatrzy mał s ię p rzed „Van g elis em”, g d zie zap ro s ił ich n a k o lację. I, jak s ię o k azy wało , n a k n u cie. Bły s n ęło mu ws p o mn ien ie czeg o ś , co p o wied ziała M aria p o d czas ich p ierws zeg o s p o tk an ia n a p ro g u , p rzy b u telk ach n a mlek o . O g o to wy ch k waterach s ztab u n a k ażd ej g łó wn ej u licy i armii, k tó ra mo g ła z d n ia n a d zień p o jawić s ię u jeg o b o k u . Cień u ś miech u b łąk ał mu s ię n a warg ach . Ró żn e wątk i jeg o ży cia zb ieg ały s ię z s o b ą, a p rzy n ajmn iej s p ląty wały . Urq u h art. Amb icja. M aria. Namiętn o ś ć. Ws zy s tk o p o p y ch ało g o w ty m s amy m k ieru n k u . Nag le wy d ało mu s ię, że n ie ma s en s u d łu żej s ię o ciąg ać an i o p ierać, lep iej u s iąś ć wy g o d n ie i p o p ro s tu s ię ty m cies zy ć. A jak p o wied ziała M aria led wie p o p rzed n iej n o cy , wy czu cie czas u miał zazwy czaj b ezb łęd n e. Wy s ied li z s amo ch o d u . – Gd zieś k o ło jed en as tej, M ick ey – p o wied ział k iero wcy . – Nie wcześ n iej, o b awiam s ię. M am p rzeczu cie, że ta k o lacja s ię p rzeciąg n ie. M ick ey u ch y lił czap k i. Ta n o wa ro b o ta o k azy wała s ię arcy ciek awa. Zarab iał więcej n iż w k o rp o racy jn ej flo cie, M ak ep eace b y ł miły m i u p rzejmy m p as ażerem. A p lo tk i d o s tarczały zd ecy d o wan ie więcej ro zry wk i n iż s łu ch an ie g lęd zen ia b izn es men ó w o n iewd zięczn y ch k lien tach i p rzy p ak o wan y ch tren erach u czący ch ich
żo n y ten is a. ♦♦♦ In n y ch p o p y ch an o i ro ztrącan o . Hu g h M artin miał czterd zieś ci k ilk a lat, k ied y ś b y ł s zy b k i, zwin n y i g rał w ru g b y n a p o zy cji rwacza, więc b y ł p rzy zwy czajo n y , że p rzy wy b ijan iu p iłk i częs to mo żn a o b erwać czy imś ło k ciem i g ru b y m s ło wem. Nie s p o d ziewał s ię, że tak ą s amą tak ty k ę n ap o tk a p rzed M u zeu m Sztu k i Lu d o wej w Nik o zji. M u zeu m, p o ło żo n e w lab iry n cie u liczek za s taro ży tn y mi mu rami o b ro n n y mi mias ta, p ro mo wało s wo ją n ajn o ws zą wy s tawę i wy s to s o wało zap ro s zen ia d o miejs co wy ch eru d y tó w i elity , w k tó ry m to g ro n ie zn alazł s ię b ry ty js k i wy s o k i k o mis arz. Liczy ł n a p rzy jemn ą p rzech ad zk ę wś ró d ek s p o n ató w z p an ią M artin , s p o tk an ie s tary ch zn ajo my ch i n awiązan ie n o wy ch k o n tak tó w, mo że n awet zn alezien ie czeg o ś , co zain s p iro wało b y żo n ę, k tó ra zaczęła g ro mad zić n iewielk ą k o lek cję ceramik i. Zamias t teg o n atk n ął s ię p rzed b u d y n k iem n a g ru p ę p rawie d wu d zies tu o s ó b ro zd ający ch u lo tk i. Nie miał o k azji p rzek o n ać s ię, co n a n ich n ap is an o , b o k ied y ty lk o zeb ran i zo b aczy li jeg o s łu żb o weg o ro v era p o d jeżd żająceg o d o wejś cia, zwró cili w jeg o k ieru n k u całą s wo ją u wag ę, p o p artą zn aczn y m n atężen iem d źwięk u . J eg o o ch ro n iarz, Drag e, s ied zący z p rzo d u , wy s iad ł p ierws zy . – Sp rawd zę, co s ię d zieje, s ir. Ale M artin s am b y ł ciek awy , a jed n o cześ n ie ro zb awio n y . J eś li d emo n s tracje w s to licy p rzy p o min ały tu tejs zą k an alizację, h ałas zn aczn ie p rzek raczał efek ty wn o ś ć. Po za ty m to b y ła Nik o zja, cy wilizo wan e, u p rzejme, arch ety p iczn ie cy p ry js k ie mias to , n ie jak iś Teh eran czy ch o lern y Damas zek . Też więc wy s iad ł. Czeg o miał wk ró tce p o żało wać. – Bry ty js cy mo rd ercy – wy s y czała p rzez p u rp u ro we d ziąs ła jak aś s taru ch a, wy p ch n ięta n ap rzó d p rzez mło d s ze ręce ty ch s to jący ch za n ią. Po jawił s ię tran s p aren t, co ś o g ro b ach i zb ro d n iach wo jen n y ch , p ro tes tu jący s tło czy li s ię wo k ó ł n ieg o , a zza ramien ia s taru ch y k to ś s p lu n ął. Sp u d ło wał, ale czy jaś p ięś ć – ju ż n ie. Cio s zad an o ze zb y t d alek a, b y wy rząd ził mu realn ą k rzy wd ę, lecz zas k o czen ie o d eb rało mu d ech . Drag e zn alazł s ię p rzy n im, p ch ał s ię i k rzy czał, żeb y M artin u ciek ał d o s amo ch o d u , ale zn aczn ie więk s zy tłu m zaczął o d p y ch ać ich w d ru g ą s tro n ę i wy s o k i k o mis arz, wciąż zd ezo rien to wan y , trzy mając s ię za żo łąd ek , p o tk n ął s ię i zach wiał. Drag e g o złap ał, u s tawił d o p io n u i p ró b o wał ciąg n ąć w k ieru n k u au ta. M artin p o my ś lał, że cio s mu s iał zas zk o d zić mu b ard ziej, n iż my ś lał, b o wid ział
ś wiatła. Z n iep o k o jem u ś wiad o mił s o b ie jed n ak , że to n ie s y mp to my łag o d n eg o ws trząś n ien ia mó zg u , ty lk o reflek to ry ek ip y telewizy jn ej. Cała d emo n s tracja – to zn aczy ws zy s tk o , co s ię zd arzy ło p o ty m, jak d o s tał p ięś cią – b y ła n ag ry wan a n a wid eo . Gn iew s tary ch matek . Po wiewające tran s p aren ty d o mag ające s ię, b y s k o ń czy ć z k o lo n ialn y m tu s zo wan iem fak tó w p rzez Bry ty jczy k ó w. PRECZ Z BAZAM I. Wy co fu jący s ię w p o p ło ch u wy s o k i k o mis arz, n ies io n y jak d zieck o w ramio n ach s wo jeg o o ch ro n iarza, u ciek ający p rzed g n iewem s tary ch k o b iet. Pierws za is k ra cy p ry js k ieg o n iep o s łu s zeń s twa. Co za p ech , że ek ip a wiad o mo ś ci zn alazła s ię we właś ciwy m miejs cu o zu p ełn ie n iewłaś ciwy m czas ie. Go rączk a o k o p o wa wy b u ch ła.
Rozdział 23 Pro p o n o wan ie k o mp ro mis u jes t jak s u g ero wan ie rek in o wi, żeb y n ajp ierw cię p o lizał.
– W b u fecie p len ią s ię… – Zn o wu my s zy ? Po d o b n o w zes zły m ty g o d n iu Deird re o mal n ie wy s k o czy ła p rzez o k n o d o Tamizy , k ied y zo b aczy ła tak ie d wie b es ty jk i g ap iące s ię p ro s to n a n ią. Bu s zu ją za b o azerią. M y ś lis z, że czas zn ó w s p ro wad zić k o ta? – Nie my s zy . Plo tk i. – Bo o za-Pitt b y ł ziry to wan y n o n s zalan cją s zefa. – To m co ś k n u je, ale n ik t n ie wie d o k ład n ie co . W tle s ły ch ać b y ło s eren ad ę d ziecięcy ch p is k ó w d o ch o d zący ch zn ad b as en u , g d zie k ilk an aś cio ro p o ciech min is tró w k o rzy s tało z rzad k ich ro zk o s zy letn iej n ied zieli w Ch eq u ers , wiejs k iej rezy d en cji p remiera. Na s zero k im trawn ik u min is ter ś ro d o wis k a ćwiczy ł u d erzen ia w g o lfa, p o d czas g d y o b o k p rzech ad zał s ię n a p atro lu p o licjan t w n ieb ies k iej k o s zu li i p ęk atej k amizelce k u lo o d p o rn ej, z p ó łau to maty czn y m k arab in em Heck ler & Ko ch w d ło n i. Na p atio , w cien iu u ro czeg o elżb ietań s k ieg o d wo ru o o ms zały ch ś cian ach z czerwo n ej ceg ły , s teward z Sił Po wietrzn y ch s erwo wał d rin k i. Atmo s fera b y ła lu źn a, za ch wilę mian o p o d ać lu n ch , a Urq u h art wy raźn ie b ard zo n ie ch ciał, żeb y g o n acis k an o . To b y ło jeg o o ficjaln e wiejs k ie u s tro n ie, b ęd zie załatwiał s p rawy p o s wo jemu . – Wy ś cig o p rzy wó d ztwo w p artii n a jes ien i – n ie p o d d awał s ię p rzek lęty Bo o zaPitt, tak u s iln ie s tarając s ię wy wrzeć n a n im wrażen ie, że ś ciąg n ął b rwi w wy razie zatro s k an ia, jak jak aś p o s tać z Do s to jews k ieg o . – Nie. Nie to . Przeg rałb y i d o b rze o ty m wie. – Claire p o ciąg n ęła ły k min t ju lep , s ło d k ieg o k o k tajlu z b u rb o n a z miętą (o b s łu g u jący b ar s teward wró cił n ied awn o z u rlo p u w No wy m Orlean ie) i u cich ła. Po d p u s zczała min is tra s p raw zag ran iczn y ch . Urq u h art o ty m wied ział i b awiło g o to , ty lk o Geo ffrey b y ł zb y t ś lep y , żeb y s ię zo rien to wać. Dla n ieg o ta ro zmo wa ju ż zmien iła s ię w k o n k u rs o u wag ę Urq u h arta. – M imo ws zy s tk o mo że s p ró b o wać. Z zems ty . Wy rząd zić tro ch ę s zk ó d , zan im wto p i s ię w cień .
– Nie. M a in n e p o my s ły . – Zn ó w u cich ła. Urq u h art s am zaczy n ał b y ć zain try g o wan y . Od Claire b iła p ewn o ś ć s ieb ie, jej g ło s b y ł jak p o ciąg n ięcie ś wieżą farb ą p o p łó tn ie, ale o n jes zcze n ie d o s trzeg ał o b razu . – Nib y jak ie? – rzu cił wy zwan ie Geo ffrey . Claire s p o jrzała n a Urq u h arta. Zamierzała zach o wać tę in fo rmację n a b ard ziej p ry watn y mo men t, jed n ak o n b y ł zd an ia, że p o win n a k o n ty n u o wać. Po p ły tach p o d ich s to p ami p o to czy ła s ię ze s tu k o tem p iłeczk a g o lfo wa, a za n ią z trawn ik a n ad leciał s p ó źn io n y o s trzeg awczy o k rzy k . Najwy raźn iej min is ter ś ro d o wis k a mu s iał jes zcze s p o ro p o ćwiczy ć. Urq u h art ws tał z d rewn ian eg o k rzes ła i zaczął p ro wad zić ich ś cieżk ami w g łąb o g ro d u , p o za zas ięg s łu ch u p o s tro n n y ch i z d ala o d ich teren ó w tren in g o wy ch . – No wa p artia – p o d jęła Claire. – Wielk a in au g u racja w med iach , z p o p arciem p aru p ro min en tn y ch n azwis k . Ko lejn e o s o b y mają s ię p rzy łączy ć w n as tęp n y ch ty g o d n iach . Kilk a z n as zej włas n ej p artii. M o że jed n a lu b d wie z s ameg o rząd u . – Ob łęd ! – p ry ch n ął Bo o za-Pitt. J ed n ak
Urq u h art
s zed ł
s k o n cen tro wan y , lek k o
p o ch y lo n y , ze
wzro k iem
u tk wio n y m w ziemi, jak b y zag ląd ał p rzez u ch y lo n ą k lap ę d o o s o b is teg o p iek ła. – Będ zie miał n ad zieję n a jak ieś wy b o ry u zu p ełn iające, k ied y wy b o rcy k u p ią k ażd ą n o wo ś ć, k tó ra p o jawi s ię n a p ó łce. Kawałek p o k awałk u b ęd zie p o d g ry zał mo ją więk s zo ś ć. I jes zcze b ard ziej u tru d n iał mi rząd zen ie. – Kro k p o k ro k u . – Ch ce mn ie wy k rwawić. Śmierć o d ty s iąca s k aleczeń . – M ó g łb y co ś tak ieg o zro b ić? Nap rawd ę? – Bo o za-Pitt w k o ń cu wy czu ł zmien iający s ię wiatr. – To mi wy g ląd a n a p artię, k tó rej n ik t p o za k o b iecą p ras ą n ie trak to wałb y p o ważn ie. – Nawet k o b iety o d ry wają s ię o d malo wan ia p azn o k ci, żeb y p ó jś ć zag ło s o wać, Geo ffrey . Nie zajmu jemy s ię wy łączn ie n as zy mi u d erzen iami g o rąca i u k ład an iem k wiató w. W ru ch ach p remiera d ało s ię wy czu ć lek k ie zn iecierp liwien ie. Bo o za-Pitt zo rien to wał s ię, że zo s taje w ty le. – Ale s k ąd b y wziął n a to ws zy s tk o p ien iąd ze? – zap y tał b ez tch u . Dla Geo ffrey a p rak ty czn a s tro n a ży cia s p ro wad zała s ię d o k as y . Kied y ś p o d czas b ieg u p rzełajo weg o w s zk o le zn alazł s k ró t i, k u s wo jej iry tacji, d o s tał s ię d o
d ru ży n y . Zn alazł p o ciech ę w s p rzed an iu s k ró tu s wo im k o leg o m. – J eg o p ro b lemem n ie s ą p ien iąd ze, ty lk o czas – o d p arła Claire. – Czas n a zy s k an ie imp etu . Na zb u d o wan ie s tru k tu r p rzed n as tęp n y mi wy b o rami i p o k azan ie, że n ie jes t ty lk o wy two rem ro zp alo n ej wy o b raźn i med ió w. Na p rzek o n an ie n as zej s p o co n ej b an d y g alern ik ó w d o u cieczk i ze s tatk u . – To ty lk o p o b o żn e ży czen ia n a p ro s zo n y m o b iad k u – p ry ch n ął Bo o za-Pitt z p o g ard ą. I n ag le zmien ił mu s ię wy raz twarzy , jak b y k to ś ją p rzefas o n o wał mło tk iem. – Do b ry Bo że. Co to zn aczy w k o n tek ś cie mo jej u s tawy ? To ja b y m mu d awał p ien iąd ze! Urq u h art zatrzy mał s ię rap to wn ie p o d ro zło ży s ty mi g ałęziami ced ru . – Niezu p ełn ie o to mi ch o d ziło – p rzy zn ał cich o . – J a… Będ ę mu s iał ją wy co fać. J ak o ś . – Gło s Bo o zie-Pitto wi zamarł, g d y u ś wiad o mił s o b ie, że jeg o s zaty o b ro ń cy d emo k racji s ą w s trzęp ach , jes zcze zan im zo s tały u tk an e. – J es t in n y s p o s ó b – o d ezwała s ię Claire. – Tak i, k tó ry u ratu je mo ją rep u tację? – Uratu je rep u tację rząd u , Geo ffrey – p o p rawiła. – Two ja u s tawa zap ewn i fin an s o wan ie jak n ajwięk s zej liczb ie ró żn y ch u g ru p o wań . W p o rząd k u . Nie mo żemy zo s tawiać To mo wi wo ln eg o p o la d o p o p is u . – Zag ry zio n y n a ś mierć p rzez ty s iąc p ło tek , tak zaws ze my ś lałem – wy k rzy k n ął Geo ffrey , zas tan awiając s ię, czy ju ż p rzy s zła p o ra n a p rzy p is an ie s o b ie au to rs twa p lan u . – A jed n o cześ n ie rzu ćmy n as zy m zwo len n ik o m jak iś ch o lern ie s maczn y k ąs ek . Złó żmy im p atrio ty czn e d ek laracje, zag rajmy n a n aro d o wy m h o n o rze. Dajmy im co ś , co im p rzy p o mn i, co s o b ą rep rezen tu jemy i ile s tracą, jeś li p rzeg ramy . – Czy li co ? – d o p y tał b łag aln ie Geo ffrey . – M y ś lałem, że to ty mas z s ię Urq u h art o s try m to n em. b ib lio tece, Lo n g Lib rary ? Hemin g way , Arch er. W two im
te ws zy s tk ie g en ialn e p o my s ły n a k amp an ię – włączy ł – Geo ffrey , mo że p rzed lu n ch em p rzejd zies z s ię p o Fas cy n u jąca k o lek cja p ierws zy ch wy d ań : Sartre, s ty lu .
– M o że tro ch ę p ó źn iej, F.U.? – zas u g ero wał, zd etermin o wan y , b y n ie d ać s ię u s u n ąć ze s cen ariu s za. – Geo ffrey . Bąd ź tak miły i s p iep rzaj. – Tak , d o b rze, Lo n g Lib rary . To d o zo b aczen ia n a lu n ch u .
Claire zad ziwiała jeg o o d p o rn o ś ć n a zn iewag i. Po d ejrzewała, że ju ż my ś lał o ty m, jak to wy jawi in n y m zas zczy t, k tó ry g o s p o tk ał – p remier o s o b iś cie zap ro s ił g o , b y o b ejrzał jeg o b iałe k ru k i. – Nie b ęd zie cię za to k o ch ał – s k o men to wała. – Geo ffrey jes t n iezd o ln y d o k o ch an ia n ik o g o o p ró cz s ieb ie. J eg o u wielb ien ie d la włas n y ch n ied o s k o n ało ś ci jes t ty leż to taln e, co zd u miewające i n ie p o zo s tawia miejs ca n a n ik o g o in n eg o . Ch y b a jak o ś to p rzeży ję, p o d o b n ie jak o n . W o d d ali, wś ró d n a n o wo zn iecierp liwio n y ch p is k ó w d zieci, zab rzmiało u d erzen ie g o n g u wzy wająceg o n a lu n ch , ale Urq u h art to zig n o ro wał. Ch wy cił ją za ramię i p o p ro wad ził p rzez d rzwi b alk o n o we z taras u d o ś ro d k a. Zn aleźli s ię w jeg o g ab in ecie. Zamk n ął p o rząd n ie za n imi d rzwi. Po czu ła n ag ły p rzy p ły w k lau s tro fo b ii, reg u ły s ię zmien iły . Nie b y ł to ju ż letn i s p acer p o o g ro d zie i p o d k p iwan ie z Bo o zy Pitta, ale jed en n a jed en , o n a i Urq u h art, w atmo s ferze p ełn ej n ap ięcia, jak ieg o n ig d y d o tąd , b ęd ąc z n im, n ie czu ła. – Przep ras zam, Fran cis , czy cię u raziłam, mó wiąc o mo żliwo ś ci p o rażk i? – Nie. Ud ało ci s ię wy razić z d u żą s wad ą co ś , co … – ch ciał p o wied zieć: „g ło s y w mo jej g ło wie” – mo je włas n e my ś li o d p ewn eg o czas u mó wią mi aż n azb y t d o b itn ie. – Więc my ś lis z, że mo że d o teg o d o jś ć? – Nie jes tem g łu p cem. Oczy wiś cie, że mo że. J es teś my ty lk o p as ażerami p ły n ący mi n a fali. Nawet k ied y n as n ies ie, wy s tarczy jed n o małe p o tk n ięcie, żeb y zmio tło n as p o d wo d ę. – A g d y b y ś my mieli s ię p o tk n ąć, a o n b y wy g rał, ty lk o raz, n ie b y ło b y d la n as p o wro tu . To m zaws ze b y ł o ręd o wn ik iem o rd y n acji p ro p o rcjo n aln ej: zmien iłb y p rawo wy b o rcze n a k o rzy ś ć mały ch p artii, p ło tek . – Z k tó ry ch wy ro s ły b y wielk ie s zczu p ak i i ro zs zarp ały k ażd y rząd . Ten k raj p o g rąży łb y s ię w ch ao s ie. Przez u s tawy Bo o zy -Pitta i M ak ep eace’a, n is zczy cieli cy wilizacji. Ha! – Ku jej zan iep o k o jen iu b rzmiał, jak b y w tej p ers p ek ty wie ap o k alip s y zn ajd o wał iro n iczn ą p rzy jemn o ś ć. – By łb y ś ju ż h is to rią – o s trzeg ła. – I ty m b ard ziej b y łb y m p rzez n ią d o cen io n y ! Uś wiad o miła s o b ie, d laczeg o d o zn awała u czu cia k lau s tro fo b ii. Stała n ie o b o k zwy k łeg o czło wiek a, ale p o lity czn eg o k o lo s a, k tó reg o czy n y zap is zą s ię w d ziejach wielk imi literami. Lecz p rzecież wied ziała o ty m o d s ameg o p o czątk u . Czy to n ie d lateg o zg o d ziła s ię d o n ieg o p rzy łączy ć, z eg o is ty czn eg o p rag n ien ia włas n eg o
miejs ca w jeg o cien iu , d o zn an ia teg o d res zczu o b co wan ia z h is to rią? Z tak b lis k a, w tak p ry watn ej s y tu acji czu ła n iemały p o d ziw i res p ek t. – W jeg o zb ro i jes t jed n a is to tn a d ziu ra – ciąg n ął Urq u h art ze zn aczn y m o ży wien iem – n ajp o ważn iejs zy s łab y p u n k t. M u s i u trzy mać ro zp ęd , wy d ać s ię p ro p o zy cją n ie d o o d rzu cen ia, jes zcze zan im wy s tarczająco d u żo lu d zi zd o b ęd zie s ię n a o d wag ę i ru s zy razem z n im. Ale d o zb u d o wan ia armii p o trzeb u je czas u . Czas u , k tó ry to my mo żemy mu d ać alb o mu g o o d mó wić. M u s imy mieć mło d eg o To ma n a oku. – J a ju ż mam – o d p arła z p ewn y m zak ło p o tan iem. Zamierzała trzy mać to w tajemn icy , w razie g d y b y o k azał d ezap ro b atę, lecz atmo s fera in ty mn o ś ci p rzezwy cięży ła jej o s tro żn o ś ć. – No wy k iero wca To ma jes t… jak b y to u jąć? Niezwy k le ch ętn y d o d zielen ia s ię s wo imi d o ś wiad czen iami, zwłas zcza k ied y o d b iera co ty g o d n io wą wy p łatę. Od b ard zo b lis k ieg o p rzy jaciela mo jeg o męża. – Nap rawd ę? Wy ś mien icie. Po win ien em b y ł o ty m p o my ś leć. Ch y b a s ię s tarzeję. – A mo że to ja s ię u czę. Zaczął p atrzeć n a n ią zain try g o wan y , w n o wy m ś wietle. – Ok azu jes z s ię p rawd ziwie n iezwy k ły m s k arb em, Claire, jeś li mo g ę tak p o wied zieć. – Od wró cił s ię d o n iej, wziął ją za ręce, zn iży ł g ło s d o łag o d n iejs zeg o to n u . J u ż wcześ n iej s k ło n ił ją d o wy jawien ia wielu s p raw, ale teraz zwró cił s ię d o n iej z n o wą, n ag lącą p o u fało ś cią. – O jed n o mu s zę zap y tać. By łaś d o ś ć tward a, jeś li ch o d zi o To ma M ak ep eace’a. W s en s ie p o lity czn y m. Sąd ząc jed n ak p o ty m, jak d o b rze g o ro zu mies z, o d n o s zę wrażen ie, a mo że to raczej p rzeczu cie, że k ied y ś ty i o n b y liś cie… b lis k o . Pry watn ie. – Czy to miało b y jak ieś zn aczen ie? – Nie. Nie, jeś li ty lk o mó g łb y m b y ć p ewn y two jej lo jaln o ś ci. Lo jaln o ś ci s p o jo n ej więzami p rzy n ajmn iej tak mo cn y mi jak te, k tó re d zieliła z M ak ep eace’em. – M o żes z, Fran cis . By ć p ewien mo jej lo jaln o ś ci. Czu ła, że p rzy ciąg a ją p o tężn a s iła g rawitacji, k tó ra g o o tacza. Sp an ik o wała, u ś wiad amiając s o b ie, że traci k o n tro lę, jej warg i s ame wy ciąg n ęły s ię k u n iemu . Nag le zaczęła s ię b ać, zaró wn o jeg o , jak i s wo ich włas n y ch amb icji. Sp ad ała, lecz n ie mo g ła zn aleźć w s o b ie wo li, b y s ię o p rzeć, ch o ciaż wied ziała, że p o d ch o d ząc d o n ieg o tak b lis k o , mo że s p alić s ię n a p o p ió ł. Tak jak to s ię s tało z in n y mi. Pło n ęła. Ten o g ień n atrafił n a ló d . Urq u h art co fn ął s ię, p o zwo lił, b y jej ręce o p ad ły , i ś wiad o mie s p rawił, że p ry s ł czar, k tó ry ją d o n ieg o p rzy k u wał. Dlaczeg o , teg o miała
s ię n ig d y n ie d o wied zieć, a Urq u h art n ig d y teg o n ie p rzy zn ał, n awet p rzed s amy m s o b ą. Bo jak czło wiek mo że p rzy zn ać s ię d o czeg o ś tak ieg o ? Do p o czu cia win y z p o wo d u in n y ch , k tó ry ch wziął w ten s p o s ó b , wy k o rzy s tał i wy rzu cił, całk o wicie zn is zczo n y ch . W miarę u p ły wu czas u czu ł, że zb liża s ię jeg o włas n y d zień s ąd u i tak ie s p rawy co raz b ard ziej g o zap rzątały . Niek tó rzy mo g lib y to n awet p o my lić z s u mien iem. A mo że b y ła to ty lk o ś wiad o mo ś ć, że w p rzes zło ś ci u wik łan ie w tak ie relacje wy wo ły wało jed y n ie s mu tek i zamęt, a b ez n ich mó g ł s ię o b ejś ć w ś wiecie, k tó ry d zięk i Th o mas o wi M ak ep eace’o wi n ag le zn aczn ie s ię s k o mp lik o wał. By ło jed n ak co ś jes zcze, co zmro ziło mu k rew. Dręczący s trach , że p o lity k Fran cis Urq u h art p o ws tał n a ru in ach … Fran cis a Urq u h arta czło wiek a. Niezd o ln eg o d o s p ło d zen ia d zieci, p o zb awio n eg o n ieś mierteln o ś ci. Pu s ty n i, jało wo ś ci ciała, k tó ra zaraziła d u s zę i k tó rą n arzu cił M o rtimie, jed y n ej k o b iecie, k tó rą n ap rawd ę k o ch ał. In n e b y ły ty lk o g rą p o zo ró w, p ró b ą u d o wo d n ien ia s wo jej ju rn o ś ci, ale k o n iec k o ń có w – s ztu k ą d la s ztu k i, k rzy k iem w d źwięk o s zczeln ej k o mo rze. I k ied y s tała p rzed n im, p o n ętn a i ch ętn a, n ie b y ł ju ż p ewien , czy p o trafi ch o ćb y p o d n ieś ć g ło s . Ko n iec Fran cis a Urq u h arta czło wiek a. Fran cis Urq u h art s tarzejący s ię p o lity k co fn ął s ię p rzed p o k u s ą i u d ręk ą. – Najlep iej zach o wajmy cię jak o mó j talizman , co ? ♦♦♦ W cy p ry js k iej s to licy tłu my waliły n a wieczó r z Alek o s em, mło d y m u talen to wan y m p io s en k arzem z k o n ty n en tu , k tó ry zd o b y ł n iezwy k łą p o p u larn o ś ć wś ró d Grek ó w w ró żn y m wiek u . M ło d e d ziewczy n y k o ły s ały s ię w ry tm jeg o b io d er, s tars ze k o b iety zak o ch iwały s ię w g ło s ie, k tó ry b y ł jak mió d n a p rzy g łu ch e u s zy , mężczy zn p rzek o n y wał s p o s ó b , w jak i łączy ł o b razy i emo cje h ellen izmu z mu zy k ą g reck iej d u s zy , ro b iąc p o tężn iejs ze wrażen ie n iż h at-trick Omo n ii w p ierws zej p o ło wie. Przy leciał z Aten n a s p ecjaln y k o n cert mający wes p rzeć Fu n d u s z Ob ro n n y Cy p ru . Niewielu s p o ś ró d k ilk u ty s ięcy fan ó w w amfiteatrze zas tan o wiło s ię n ad ty m, jak k o n cert mo że zap ewn ić ś ro d k i fu n d u s zo wi, s k o ro ws zy s tk ie b ilety ro zd an o za d armo , p o d o b n ie jak d u żą liczb ę tran s p aren tó w, k tó re p o wiewały n ad g ło wami ro zemo cjo n o wan eg o tłu mu . NIE ZAPOM NIM Y, refren u p amiętn iający o fiary tu reck iej in wazji, wid ać b y ło wy s o k o w g ó rze, o b o k in n y ch s lo g an ó w, tak ich jak POZWÓLCIE NAM GRZEBAĆ NASZYCH ZM ARŁYCH Z HONOREM , BRYTYJ CZYCY
– ODDAJ CIE NASZE BAZY, a n awet, tak , RÓWNOŚĆ Z ORCHIDEAM I. Bis k u p ró wn ież b y ł d o s k o n ale wid o czn y , s ied ział w ciemn ej s zacie n a h o n o ro wy m miejs cu , o to czo n y ek ip ą s wo ich p iln y ch s tu d en tó w teo lo g ii. Th eo p h ilo s b y ł zad o wo lo n y . Nawet o k azjo n aln e wy b u ch y alk o h o lo wy ch ek s ces ó w, wy wo łan y ch u p ałem i łatwo d o s tęp n y m p iwem, zn o s ił z o jco ws k ą cierp liwo ś cią. Przez trzy g o d zin y Alek o s i to warzy s zący mu mu zy cy ro zb u d zali n amiętn o ś ci, łech cąc, d rap iąc i s mag ając d u s ze s łu ch aczy . Kied y zap ad ła n o c, p io s en k arz s ięg n ął p o refren Akritas Dighenis, o p o wieś ci o h ero iczn y m o p o rze wo b ec o b ceg o wro g a, o h o łu b io n y ch ws p o mn ien iach z o wian ej mg łą p rzes zło ś ci i p rzed e ws zy s tk im o zwy cięs twie. Śp iewali i k o ły s ali s ię razem z n im, zap alali zap ałk i i ś wiece, twarze w ciemn o ś ciach ro zś wietlała n ad zieja, a łzy p ły n ęły p o p o liczk ach i k o b iet, i mężczy zn , b ez ró żn icy . J ed li Alek o s o wi z ręk i. – Czy zap o mn ieliś cie? – wy s zep tał d o mik ro fo n u , a jeg o g ło s d o tarł d o k ażd eg o z n ich , ch wy cił za s erce. – Nie – zas zlo ch ali. – Czy ch cecie zap o mn ieć ty ch , k tó rzy zg in ęli? – Nie… – Któ rzy o d d ali ży cie za wo ln y Cy p r? I ty ch , k tó rzy leżą p o g rzeb an i w n iezn an y ch g ro b ach ? – J eg o g ło s b y ł teraz mo cn iejs zy , p ro wo k u jący . (Kied y p ó źn iej Hu g h M artin wy s łu ch ał relacji, s k rzy wił s ię n a wieś ć o ty m, jak Alek o s jed n y m p o ciąg n ięciem, o d wo łu jąc s ię d o emo cji, p o wiązał temat b ry ty js k ich g ro b ó w z tu reck ą in wazją). – Nie, n ie – o d p o wied zieli z ró wn ą mo cą. – Ch cecie o d d ać was zą o jczy zn ę p o d b ry ty js k ie b azy wo js k o we? Wzb u rzy ł mętn e wo d y zad awn io n y ch an imo zji jak o g o n rek in a. W ciemn o ś ci s łu ch acze zaczęli tracić in d y wid u aln ą to żs amo ś ć i s tali s ię jed n o ś cią. Grek ami. Pełn y mi u razy . – Czy o d d acie s wo ją o jczy zn ę ty m k an alio m Tu rk o m? – Nie! Nig d y ! – Czy ch cecie, żeb y s k u rwy s y ń s cy Tu rcy rżn ęli was ze s io s try i có rk i, tak jak ro b ili to was zy m matk o m, k ied y n ajech ali n as z k raj? – Zaciś n ięta p ięś ć wy s trzeliła w n o cn e p o wietrze, g o ry cz Alek o s a u d zielała s ię in n y m. – NIE. – Ch cecie, żeb y was z p rezy d en t p o d p is ał trak tat, k tó ry mó wi, że ws zy s tk o jes t
w p o rząd k u ? Zap o mn ian e? Sk o ń czo n e? Że mo g ą zatrzy mać to , co u k rad li? – NIE – zaczęli k rzy czeć. – NIE. NIE. NIE. – To co ch cecie p o wied zieć p rezy d en to wi? – NIEEEEE! – Krzy k i n io s ły s ię w n ik o zy js k iej n o cy i ro zlały p o cały m mieś cie. – No to id źcie mu to p o wied zieć! Ty s iące lu d zi wy lało s ię z amfiteatru . Na zewn ątrz czek ały au to k ary , żeb y zab rać ich d wa k ilo metry d alej, d o p ałacu p rezy d en ck ieg o , k tó reg o s traż wy s zy d zili, b ramę s zarp ali, a o g ro d zen ie z k u teg o żelaza p rzy o zd o b ili s wo imi tran s p aren tami. Przy ś wietle wis ząceg o n ad Nik o zją o lb rzy mieg o ró żo weg o k s ięży ca d o s zło d o n ajwięk s zej d emo n s tracji w mieś cie o d czas u wy b o ró w, a za s p rawą d wu d zies tu trzech n iero ztro p n y ch ares zto wań g n iewn e p o ry k iwan ia n ie s ch o d ziły z p ierws zy ch s tro n g azet jes zcze p rzez wiele d n i. Tak jak ws zy s tk ie in n e s zczeg ó ły k o n certu , n awet b is y p rzeb ieg ły zg o d n ie z p lan em.
Więcej n a: www.eb o o k 4 all.p l
Rozdział 24 Po lity czn a g ra to czy s ię zwy k le p o p rzez s erię s p ó źn io n y ch reflek s ji.
– Dzis iaj zn ó w g etry i g o n g i – wes tch n ął Urq u h art. Stracił ju ż rach u b ę, ile razy w letn ie wieczo ry wk ład ał fo rmaln y s tró j, ab y wy mien iać b łah e u p rzejmo ś ci z jak imś au to k ratą z Trzecieg o Świata, k tó ry p rzy k o lejn ej p o zy cji z lis ty win zaczy n ał p rzech walać s ię s wo imi liczn y mi żo n ami, liczn y mi ty tu łami, a n awet liczn y mi k o n tami w s zwajcars k ich b an k ach . Urq u h art p o my ś lał, że zd ecy d o wan ie wo lałb y s p ęd zać czas n a czy mś in n y mi, czy mś d ający m więk s zą s aty s fak cję. Ale n a czy m? Z ro d zący m s ię p o czu ciem n iep o k o ju u ś wiad o mił s o b ie, że n ie wie. Dla n ieg o n ie is tn iało n ic in n eg o . – Wid zę, że wy zn aczają n a trawn ik u miejs ce n a ten k o s zmarn y p o mn ik . – M o rtima wy g ląd ała p rzez o k n o s y p ialn i. – M y ś lałam, że p o wied ziałeś M ax o wi Stan b ro o k o wi, b y to p o ws trzy mał. – Pracu je n ad ty m. – To n ied o rzeczn e – ciąg n ęła. – J es zcze n ieco p o n ad mies iąc i p o b ijes z jej rek o rd . To ty p o win ien eś s tać n a ty m co k o le. – On a też n ie miała p rzeg rać – zau waży ł cich o . M o rtima o d wró ciła s ię zan iep o k o jo n a. – Czy ten cały n o n s en s z M ak ep eace’em cię g n ęb i, Fran cis ? – M o że tro ch ę. – To d o cieb ie n iep o d o b n e. Przy zn awać s ię d o s łab o ś ci. – Przez n ieg o jes tem p o d p res ją, M o rtimo . J eś li d am mu czas , żeb y s ię zo rg an izo wał, ro zwin ął, to u mo żliwię mu s u k ces . Czas n ie jes t mo im
s p rzy mierzeń cem, tak to b y wa, k ied y o s iąg n ie s ię mó j wiek . – Kln ąc p o d n o s em, p o ciąg n ął za k o n iec mu s zk i i ro zp o czął o d n o wa p ro ces jej zawiązy wan ia. – Claire twierd zi, że p o win ien em zn aleźć jak iś s p o s ó b , ab y g o zmu s ić d o p o k azan ia k art. Wy wies ić s ztan d ar. – Ta Claire o k azu je s ię in teres u jącą to warzy s zk ą zab aw. Do k ład n ie zro zu miał, co s u g ero wała. – Nie, M o rtimo , żad n y ch ro zry wek teg o ty p u . Ro zp ras zają i p rzy s p o rzy ły n am w p rzes zło ś ci tak wiele b ó lu . A zews ząd s ły s zę g ło s y mó wiące mi, że w ciąg u n as tęp n y ch k ilk u mies ięcy b ęd ę p o trzeb o wał całej mo jej zd o ln o ś ci k o n cen tracji. – Lu d zie wciąż u ważają cię za wielk ieg o p rzy wó d cę, Fran cis . – A jed n ak mo że s ię o k azać, że b ęd ą mn ie u ważać za jes zcze więk s zeg o ło tra. – Co cię g ry zie? – zap y tała z tro s k ą. – No rmaln ie n ie mas z s k ło n n o ś ci d o p o n u ractwa. Przy jrzał s ię s o b ie w lu s trze. Czas n iewątp liwie o d cis n ął n a n im s wo je p iętn o . Twarz p o mars zczy ła s ię i zap ad ła, wło s y p rzerzed ziły , o czy wy b lak ły i b y ły o b ramo wan e zmęczen iem. Urq u h art czło wiek – a p rzy n ajmn iej mło d y czło wiek – b y ł ju ż ty lk o ws p o mn ien iem. J ed n ak p ewn e ws p o mn ien ia, p o my ś lał, ży ją d łu żej n iż in n e, n ie ch cą u mrzeć. Zwłas zcza ws p o mn ien ie teg o d n ia s p rzed wielu lat, k ied y w imię o b o wiązk u i s wo jeg o k raju zb łąd ził. Gd y p rzed wieczo rn e s ło ń ce zajrzało p rzez o k n o i s k ąp ało p o k ó j w in ten s y wn y m o ch ro wy m ś wietle, ws zy s tk o d o n ieg o wró ciło . Ręce o p ad ły mu b ezwład n ie, mu s zk a zn ó w s ię ro związała. – Kied y b y łem mło d y m p o ru czn ik iem n a Cy p rze – jeg o g ło s b rzmiał s u ch o , jak b y zn ó w zaczął p alić – d o s zło d o p ewn eg o in cy d en tu . Nies zczęś liwej k o lizji lo s ó w. Po ś więcen ia, jeś li wo lis z, w imię p o k o ju J ej Kró lews k iej M o ś ci. To m M ak ep eace d zis iaj d o mn ie n ap is ał. Wie o ty m in cy d en cie, ale n ie o mo jej w n im ro li. J eś li jed n ak mó j u d ział w ty m zajś ciu zo s tan ie k ied y k o lwiek p o d an y d o p u b liczn ej wiad o mo ś ci, zn is zczą mn ie, zig n o ru ją ws zy s tk o , co o s iąg n ąłem, i o b ed rą ze s k ó ry jak wilk i. Od wró cił s ię twarzą d o n iej. – J eś li d am M ak ep eace’o wi co k o lwiek z teg o , czeg o s ię d o mag a, zajmie s ię s p rawą d o g łęb n iej. J eś li n ie d am, zajmie s ię mn ą. Tak czy in aczej, jes t d u ża s zan s a, że zo s tan ę zn is zczo n y . A czas mu s p rzy ja. – To walcz z n im, Fran cis . – Nie wiem jak .
– M as z mn ó s two cięciw w s wo im łu k u . Po d s zed ł d o n iej p rzy o k n ie, wziął jej d ło n ie w s wo je, ro zmas o wał k ciu k ami, jak b y ch ciał ro zwiać jej o b awy , p o cało wał d elik atn ie w czo ło . – Cięciwy w mo im łu k u . Ale n ie jes tem p ewn y , czy mam jes zcze s iłę, żeb y to d rań s two n aciąg n ąć. – Ro ześ miał s ię; g łu ch y d źwięk , k tó remu n ie ch ciała zawtó ro wać. – M u s imy mieć jes zcze jed n o zwy cięs two , jes zcze jed n e wy g ran e wy b o ry za s o b ą. Nazwis k o Urq u h artó w, two je i mo je, p rzejd zie d o h is to rii. Najd łu żej p o zo s tający n a s tan o wis k u p remier w ty m s tu leciu . – I n ajwięk s zy . – J es tem to win ien to b ie jes zcze b ard ziej n iż s o b ie. M u s zę zn aleźć jak iś s p o s ó b , żeb y g o p o k o n ać, zn is zczy ć… By le jak i! I to czy m p ręd zej. Ws zy s tk o , co u d ało mi s ię o s iąg n ąć, zależy o d teg o . – A co p o tem, Fran cis ? – Po tem mo żemy p o my ś leć o u s tąp ien iu , a ja mo g ę zo s tać n iezn o ś n y m, zrzęd liwy m s tarcem n a emery tu rze, jeś li teg o właś n ie ch ces z. – A ty teg o ch ces z? – Nie. Ale co in n eg o mi p o zo s taje? Po za ty m n ie mam n iczeg o . Dlateg o b ęd ę walczy ł z To mem M ak ep eace’em. I całą res ztą. Do p ó k i o d d y ch am. W u s zach M o rtimy zab rzmiało to zan ad to jak ep itafiu m. Ob jęła g o mo cn o , tak jak ju ż d awn o s ię n ie o b ejmo wali, wtu liła twarzą w zwio tczałą s k ó rę, b o jąc s ię, że wp ad a w o tch łań jeg o p u s tej s taro ś ci. Nag le zes zty wn iał, wy raźn ie ro zp o g o d zo n y . Co ś p o n ad jej ramien iem p rzy k u ło jeg o wzro k . Ro b o tn icy s k o ń czy li wb ijać p alik i – min iatu ro we flag i b ry ty js k ie, d alib y ś cie wiarę? – i w ich s tro n ę zmierzała teraz o s p ale d u ża k o s iark a. Zb liży ła s ię z wah an iem, p alik i taras o wały jej d ro g ę, zmu s zając ją, b y zwo ln iła, zatrzy mała s ię i wy k o n ała g wałto wn y s k ręt, ab y je o min ąć. Zro b iła to z wy raźn y m tru d em, ro zo rała p rzy ty m s ch lu d n ie p rzy s trzy żo n ą d arń i p rzewró ciła k ilk a flag , k ied y o g ro d n ik s zarp n ięciem s k ręcił k iero wn icę. Ewid en tn ie n ie b y ła to mas zy n a p rzezn aczo n a d o k o s zen ia w tak ich waru n k ach . Urq u h art o b s erwo wał to ws zy s tk o z ro s n ący m zain teres o wan iem. – W k ażd y m razie, mo ja d ro g a, wielk i g en erał n ie mu s i s am n aciąg ać łu k u , ma in n y ch , k tó rzy zro b ią to za n ieg o . Po trzeb u je ty lk o p o my s łó w. A właś n ie jed en czy d wa p u k ają d o mo ich d rzwi. ♦♦♦
– M ax ! – zawo łał. M in is tro wie wch o d zili g ro mad n ie d o s ali p o s ied zeń rząd u , g d zie zas tali g o s to jąceg o n a jej p rzeciwleg ły m k o ń cu . Ud erzał d ło n ią w p ięś ć jak łap acz w k ry k iecie czek ający n a n as tęp n ą p iłk ę, zamias t jak zwy k le s ied zieć w s wo im fo telu p o d p o rtretem Walp o le’a. Stan b ro o k p o d s zed ł d o Urq u h arta, p o d czas g d y in n i k ręcili s ię n iep ewn i, czy mają zajmo wać miejs ca, s k o ro p remier jes zcze s to i. – M ax , d ro g i ch ło p cze – p o zd ro wił g o Urq u h art. – Nas za mała ro zmo wa o p o mn ik u . Pamiętas z? Nie p o d p is ałeś jes zcze ro zp o rząd zen ia, p rawd a? – Ws trzy mu ję s ię z ty m tak d łu g o , jak ty lk o s ię d a, F.U. – Stan b ro o k s tarł s ię, ab y zab rzmiało to jak is to tn e, wręcz ep o k o we zwy cięs two . Po czy m d o d ał z p ewn y m zak ło p o tan iem: – Ale n ie mo g ę zn aleźć an i jed n eg o ch o lern eg o p o wo d u , żeb y o d rzu cić cały p ro jek t. Urq u h art rzu cił min is tro wi p ełn e n ag an y s p o jrzen ie, a p o tem p o ło ży ł mu ręk ę n a ramien iu i o d wró cił g o d o o k n a. – J es t ty lk o jed en p o wó d , żeb y o d rzu cić tak cen n ą in icjaty wę, M ax , a mian o wicie n iezeb ran ie wy s tarczający ch fu n d u s zy . – Ale o n i zeb rali. Os iemd zies iąt ty s ięcy fu n tó w. – To n a s am p o mn ik . A co z jeg o k o n s erwacją? – Co jes t d o k o n s erwo wan ia w p o mn ik u , F.U.? Na wy s zo ro wan ie g o raz n a jak iś czas z g o łęb ich o d ch o d ó w raczej n ie wy d a s ię jak ich ś as tro n o miczn y ch k wo t. – Ale p rzecież n ie ch o d zi ty lk o o p tak i, czy ż n ie? Co z terro ry s tami? Stan b ro o k b y ł k o mp letn ie zas k o czo n y . – Pro s zę min is tra s p raw wewn ętrzn y ch – zawo łał Urq u h art d o Geo ffrey a, k tó ry p o d b ieg ł tru ch cik iem. Po zo s tali też zaczęli p rzy s u wać s ię b liżej, zafas cy n o wan i ro zg ry wający m s ię właś n ie s p ek tak lem, b ęd ący m ewid en tn ie jak ąś fo rmą mo ralitetu , a mo że k aźn ią n o weg o min is tra o ch ro n y ś ro d o wis k a – w k ażd y m razie n ik t n ie ch ciał teg o p rzeg ap ić. – Geo ffrey , czy n ie p o wied ziałb y ś , że p o mn ik n as zej u k o ch an ej b y łej p rzy wó d czy n i s to jący tu ż za o g ro d ami Do wn in g Street mó g łb y s ię s tać o czy wis ty m celem atak u terro ry s ty czn eg o ? Sy mb o liczn eg o o d wetu za d awn e k lęs k i? Ich , n ie jej. Nie mó wiąc ju ż o ty m, że b y łb y p rzed mio tem jes zcze b ard ziej o czy wis teg o zain teres o wan ia ze s tro n y d ro b n y ch wan d ali i g rafficiarzy .
– Z całą p ewn o ś cią, p an ie p remierze. – A zatem zas łu g u je n a to , ab y zatro s zczy ć s ię o jeg o i n as ze b ezp ieczeń s two . Dwad zieś cia cztery g o d zin y n a d o b ę. M o że s p ecjaln y s y s tem wid eo mo n ito rin g u . Ile b y to k o s zto wało ? – Ile b y p an ch ciał, żeb y k o s zto wało , p an ie p remierze? – Wy ś mien icie, Geo ffrey . In s talacja i k o n s erwacja, co n ajmn iej d zies ięć ty s ięcy fu n tó w ro czn ie, n ie u ważas z? – Wy d aje mi s ię to b ard zo s en s o wn y m s zacu n k iem. – Do ch o d zi jes zcze, o czy wiś cie, mo n ito ro wan ie teg o s y s temu . Dwad zieś cia cztery g o d zin y n a d o b ę. A w n o cy o b ch ó d co g o d zin ę p rzez p atro l o ch ro n y . – Na co p ó jd zie k o lejn e d wad zieś cia ty s ięcy fu n tó w i an i p en s a mn iej – rzu cił Geo ffrey . – Wid zis z, M ax . M u s zą jes zcze wy s u p łać k o lejn e trzy d zieś ci ty s ięcy ro czn ie. Stan b ro o k zb lad ł, jak b y s ię wy k rwawiał. – Ch y b a fu n d u s z mn iej więcej ak u rat n a to wy s tarczy , F.U. – Ale o trawie to ju ż n ie p o my ś lałeś , co ? Zd u miewające zan ied b an ie jak n a min is tra o ch ro n y ś ro d o wis k a. – O trawie? A co ch o lern a trawa ma z ty m ws p ó ln eg o ? – Sk o ło wan y Stan b ro o k s tracił zaró wn o d y s tan s , jak i p an o wan ie n ad języ k iem. – Ws zy s tk o , jak za ch wilę wy jaś n ię. Pro s zę ze mn ą. Urq u h art z ro zmach em o two rzy ł d rzwi n a p atio i n iczy m k wo k a p o p ro wad ził całe d wu d zies to p ięcio o s o b o we s tad k o g ęs ieg o p o s ch o d ach w d ó ł, d o o g ro d u , p rzez fu rtk ę w s tary m ceg lan y m mu rze; p o n iecałej min u cie zn aleźli s ię p rzy miejs cu wy d zielo n y m p alik ami. Zas k o czen i d etek ty wi z wy d ziału s p ecjaln eg o zaczęli s ię mio tać jak k o wb o je u s iłu jący zag an iać wo ły , k tó re wy rwały s ię n a wo ln o ś ć. – J u ż mi s tąd ! Uciek ać z mo jej trawy ! – k rzy k n ął n a n ich Urq u h art. – To s p rawa n ajwy żs zej wag i. Och ro n a wy co fała s ię n erwo wo n a b ezp ieczn ą o d leg ło ś ć, zas tan awiając s ię, czy s tary miał jak iś atak i p o win n i p o s łać p o p is to lety Smith & Wes s o n , czy p o g eriato l. – Pro s zę s ię p rzy jrzeć – p o lecił Urq u h art, ro zk ład ając s zero k o ręce – trawie. Pięk n ie wy p ielęg n o wan a, rząd ek p o rząd k u . Aż d o … – wy k o n ał teatraln y g es t, jak b y ś cin ał g ło wę k lęczącej u jeg o s tó p o fierze – teg o miejs ca. Stło czy li s ię wo k ó ł n ieg o , żeb y p rzy jrzeć s ię zmaltreto wan ej, ro zo ran ej d arn i, n a k tó rej s tał.
– Wid zis z, M ax , k o s iark a n ie mo że s o b ie p o rad zić. J es t za d u ża. Będ zies z więc mu s iał załatwić in n ą. Tran s p o rto wać ją tu taj d wa razy w ty g o d n iu p rzez całe lato , ty lk o p o to , żeb y k o s ić trawę wo k ó ł p o mn ik a. – Po d k as zark a też b y s ię p rzy d ała, n ie mam co d o teg o wątp liwo ś ci. – Bo llin g b ro k e u zn ał, że ewid en tn ie jes t ś wiad k iem n aro d zin cu d o wn eg o n o weg o letn ieg o s p o rtu , i p o s tan o wił włączy ć s ię d o g ry . – Dzięk u ję, Arth u rze. J es zcze p o d k as zark a, M ax . Cała d iab eln a lin ia p ro d u k cy jn a, k tó rą s two rzy liś my , ab y zieleń w n as zy m p ięk n y m mieś cie b y ła zad b an a i p rzy s trzy żo n a, zo s taje zak łó co n a! Sp araliżo wan a. Uziemio n a. Z p o wo d u two jeg o p o mn ik a. – Przecież n ie mo jeg o – mamro tał Stan b ro o k , ale n a b o is k u ju ż p o jawił s ię n o wy zawo d n ik . – M o że min is ter fin an s ó w n am p o wie, jak i b y łb y k o s zt zak u p u małej k o s iark i i p o d k as zark i, ich mag azy n o wan ia i tran s p o rtu z rzeczo n eg o mag azy n u o k o ło p ięćd zies ięciu razy w ro k u , z p o p rawk ą n a cały ten ch ao s , jak i to z d u ży m p rawd o p o d o b ień s twem wy wo ła? – Zab rzmiało to tak , jak b y cen tru m Lo n d y n u miało zo s tać s p araliżo wan e. – Po wied ziałb y m, że k o lejn e d zies ięć ty s ięcy – o zn ajmił d o ś ć mło d y czło wiek z u s tami, k tó re o twierały s ię jak u zło tej ry b k i. – M in imu m. – Czy li mamy d zies ięć i d zies ięć, i jes zcze d wad zieś cia. Ko lejn e czterd zieś ci ty s ięcy fu n tó w, M ax . – Przek ażę Sto warzy s zen iu Bu d o wy Po mn ik a. – Nie ty lk o czterd zieś ci ty s ięcy fu n tó w, M ax . Czterd zieś ci ty s ięcy fu n tó w ro czn ie. M u s imy mieć p ewn o ś ć, że fu n d u s z jes t w s tan ie wy g en ero wać tak ą s u mę p rzez co n ajmn iej d zies ięć lat, b o w p rzeciwn y m razie za ws zy s tk o zap łacą p o d atn icy . Nie mo g lib y ś my n a to p o zwo lić. – Nie w mo men cie, k ied y mam o g ło s ić zamro żen ie p en s ji p ielęg n iarek – d o rzu cił jo wialn ie min is ter zd ro wia. – A g d zie jes t k an clerz s k arb u ? Premier g o p o trzeb u je. J im, n o , n ie ws ty d ź s ię. Kan clerz zo s tał wy p ch n ięty z zacis za ty ln eg o rzęd u p rzez wiele ch ętn y ch rąk wś ró d ch ó raln eg o ś miech u . – Pan ie k an clerzu . Fu n d u s z wy s tarczający d o wy g en ero wan ia czterd zies tu ty s ięcy ro czn ie p rzez o k res min imu m d zies ięciu lat. O jak iej s u mie mó wimy ? J im Barfield , p u lch n y jeg o mo ś ć w ty p ie p ick wick o ws k im ze s terczącą czu p ry n ą,
k tó ra s p rawiała, że wy g ląd ał, jak b y wy b u ch ł mu mó zg , p o d rap ał s ię p o k amizelce i p rzy g ry zł d o ln ą warg ę. – Nie jes tem p rzy zwy czajo n y d o liczen ia w ty s iącach . Do rzu ćcie p arę zer n a k o ń cu i n ie b ęd ę miał p ro b lemu , ale… – Zn ó w s ię p o d rap ał. – Po wied zmy ćwierć milio n a. Tak międ zy p rzy jació łmi. – Pan ie Stan b ro o k , czy Sto warzy s zen ie ma ćwierć milio n a d o laró w? Po za o s iemd zies ięcio ma ty s iącami n a o d lan ie p o mn ik a? Stan b ro o k , n ie wied ząc, czy ś miać s ię z całą res ztą, p aś ć n a k o lan a i u cało wać trawę, czy o d czo łg ać s ię z u czu ciem u p o k o rzen ia, ty lk o zwies ił g ło wę. – Precz z b ałwo ch wals twem! – rzu cił g ło s z zach o d n iej flan k i Wh iteh all. Po zo s tali n ag ro d zili g o o k las k ami. – Zatem z p rzy k ro ś cią zawiad amiamy … Nie mu s iał k o ń czy ć. Ws zy s cy min is tro wie co d o jed n eg o , ze Stan b ro o k iem włączn ie, b ili b rawo , jak b y n a zielo n ej, p rzy s trzy żo n ej mu rawie Wes tmin s teru o b ejrzeli właś n ie jed n ą z n ajlep s zy ch p res tid ig itato rs k ich s ztu czek d ek ad y . Bo mo że rzeczy wiś cie o b ejrzeli. Czu ł zad o wo len ie. Po k azał, że n ad al jes t n ajwięk s zy m ak to rem ep o k i. Przy p o mn ien ie o ty m s amemu s o b ie b y ło ró wn ie is to tn e, jak p rzy p o mn ien ie in n y m. Ocalił s wó j wid o k z o k n a i u wo ln ił s ię o d p rzes zło ś ci. Po ra zająć s ię p rzy s zło ś cią.
Rozdział 25 Amb icja p o win n a b y ć n a ty le s iln a, żeb y wy trzy mać p o rząd n e s zlifo wan ie. I k o n k retn e s k o p an ie ty łk a.
Claire wp ad ła n a n ieg o , k ied y wy ch o d ziła ś p ies zn y m k ro k iem z b ib lio tek i Izb y Gmin , ś cis k ając p lik p ap ieró w. M u s iał wy ciąg n ąć ręk ę i p rzy trzy mać ją, żeb y s ię n ie p rzewró ciła. – Cześ ć, n iezn ajo my . – Witaj – o d p arł mięk k o M ak ep eace. Dawn a ch emia wciąż d ziałała. Niech ętn ie co fn ął ręk ę i ją p u ś cił. – Bieg as z n a p o s y łk i d la s zefa? – zap y tał, ws k azu jąc p ap iery , i n aty ch mias t teg o p y tan ia p o żało wał. Urq u h art ju ż i tak aż za b ard zo ich p o ró żn ił. – Czy to zab rzmiało b y g łu p io , g d y b y m p o wied ziała, że za to b ą tęs k n iłam? Du żo o to b ie my ś lałam. – Z p ewn o ś cią – zarip o s to wał, a u rażo n a męs k a d u ma s p rawiła, że zab rzmiało to o s trzej, n iż zamierzał. – Pewn ie s ły s ząc co ś tak ieg o z u s t ak o lity Urq u h arta, p o win ien em u zn ać to za k o mp lemen t. Us iło wała p o p atrzeć mu w o czy , ale o n u n ik ał jej wzro k u , u ciek ł s p o jrzen iem w g łąb k o ry tarza, p o tem wb ił je w ziemię, n ie ch cąc, żeb y p rzy g ląd ała s ię ran o m, k tó re mu zad ała. Zach o wy wał s ię b ard ziej jak p o tajemn y , ws ty d liwy k o ch an ek teraz, n iż k ied y b y ło międ zy n imi co ś , co trzeb a trzy mać w tajemn icy . – Ch ciałab y m my ś leć, że wciąż mo g lib y ś my b y ć p rzy jació łmi – o d ezwała s ię i n aty ch mias t zd u miała włas n ą h ip o k ry zją. M ó wiła s zczerze. Nad al ży wiła d o n ieg o o g ro mn ą s y mp atię i s zacu n ek , b y ł czło wiek iem, z k tó ry m k ied y ś wiele ją łączy ło . Ale p rzecież u s iło wała ró wn ież rzu cić g o n a k o lan a. Po raz p ierws zy zaczęła zd awać s o b ie s p rawę z teg o , jak d alek o o d es zła o d włas n eg o o b razu s ieb ie s amej. Stała s ię d wiema ró żn y mi o s o b ami, w d wó ch ś wiatach , jed n y m czarn y m, d ru g im b iały m, i ten czarn y , mro czn y , w k tó ry m s tała w cien iu Fran cis a Urq u h arta, o d ciąg ał ją o d jej k o rzen i i o d ty ch , k tó ry ch k o ch ała. – Claire, w tej ch wili s ą tu taj ty lk o d wie s tro n y . Ci, k tó rzy trzy mają z n im, i ci, k tó rzy n ie trzy mają. Nie ma ju ż miejs ca p o ś ro d k u .
Przes zed ł o b o k n ich jed en z k o leg ó w i o b o je s tali w p ełn ej zak ło p o tan ia cis zy , jak b y ich d awn e s ek rety zo s tały zd rad zo n e wieczo rn ej p ras ie. – Nie s p rzed ałam s ię – zaczęła jes zcze raz, w ró wn ej mierze ch cąc p rzek o n ać s ieb ie s amą, co jeg o . Po p atrzy ł n a n ią b ard ziej s u ro wo , w o czach b ły s n ęła mu p o g ard a. – Daru j s o b ie s ło d k ie s łó wk a o ś ro d k ach i celach , Claire. J ak zs iad łe mlek o jes tem w s tan ie p rzełk n ąć to ty lk o raz. Przy n im cel jes t ty lk o jed en . Fran cis Urq u h art. A w ś ro d k ach n ie p rzeb iera. Sp ó jrz p rawd zie w o czy . Dałaś s ię k u p ić. – J a n ie miałam teg o ws zy s tk ieg o o d u ro d zen ia jak ty , To m. M u s iałam walczy ć p azu rami o k ażd ą n ajd ro b n iejs zą rzecz, jak ą tu o s iąg n ęłam. Zn o s iłam ws zy s tk ie d rwin y , p ro tek cjo n aln y to n , o b macy wan ie, mężczy zn , k tó rzy wy cierają s o b ie g ęb ę ró wn o u p rawn ien iem, ale p rak ty k u ją je ty lk o wted y , k ied y p o zwalają, żeb y p o d czas k o lacji k o b ieta p łaciła za s ieb ie. M o że ty jes teś w s tan ie s o b ie n a to p o zwo lić, lecz ja n ie zamierzam s ię s p ak o wać i o d ejś ć p rzy p ierws zy ch o zn ak ach n ad ciag ający ch k ło p o tó w. – Nie o d s zed łem. Nie o d s wo ich zas ad . – Świetn ie. Ty p rawis z k azan ia, a ty mczas em p ap ierk i p o Big M acach zaleją Ziemię. Ob o je mamy s wo je id eały , To m. Ró żn ica p o leg a n a ty m, że ja jes tem g o to wa co ś w ich k ieru n k u ro b ić, zb ierać cięg i, p ró b u jąc je realizo wać, a n ie ty lk o s tać z b o k u i s zy d zić. – Nie s to ję z b o k u . – Uciek łeś z b o is k a, d o ch o lery ! – Są tak ie g ry , w k tó ry ch p o p ro s tu n ie ch cę u czes tn iczy ć. – J eg o to n s u g ero wał, że p rzy n ajmn iej w p o lity ce Claire jes t zwy k łą zd zirą. – Wies z, M ak ep eace, ju ż lep s zy b y łeś w łó żk u . Tam p rzy n ajmn iej wied ziałeś , co w o g ó le ro b ić. – Wcale tak n ie my ś lała, mas k o wała ty lk o włas n y b ó l, ale zaws ze miała s k ło n n o ś ć d o p o s u wan ia s ię o jed n o zd an ie za d alek o , a to ro zs zarp ało ich wzajemn y s zacu n ek jak n ó ż jed wab . Wied ziała, że g o zran iła. Patrzy ła żało ś n ie, jak g o n iec wręcza M ak ep eace’o wi k o p ertę ze zn ajo my m h erb em. Kied y ją ro zd arł i czy tał lis t, zaczęła u k ład ać w my ś lach p rzep ro s in y , lecz g d y p o d n ió s ł o czy , ro zjarzo n e ju ż n ie zran io n ą d u mą, ale n ajczy s ts zą p o g ard ą, co ś jej p o wied ziało , że jes t ju ż za p ó źn o . – Ci, k tó rzy trzy mają z n im, Claire. I ci, k tó rzy n ie trzy mają. Od wró cił s ię n a p ięcie i o d s zed ł, zo s tawiając ją n a g ru zach ich p rzy jaźn i.
♦♦♦ Do wn in g Street 1 0 Dro g i Th o mas ie! Od p o wiad am n a Twó j o s tatn i lis t. Nie mam n ic d o d o d an ia d o o d p o wied zi, k tó rej u d zieliłem w zes zły m ty g o d n iu w Izb ie Gmin , i d o p rzy jmo wan ej p rzez k o lejn e rząd y p o lity k i u zn ającej, że wzg lęd y b ezp ieczeń s twa n ie p o zwalają n a s zczeg ó ło we o mawian ie teg o ro d zaju k wes tii. Z p o ważan iem Fran cis Lis t zo s tał s fo rmu ło wan y w s p o s ó b o b liczo n y n a to , żeb y g o o b razić. J eg o imię n ap is an o n a mas zy n ie, n ie o d ręczn ie, a o d d alen ie p ro ś b y b y ło n a ty le o b ces o we, n a ile ty lk o mó g ł s o b ie p o zwo lić d o ś wiad czo n y p arlamen tarzy s ta. M o że p o win ien b y ć wd zięczn y p rzy n ajmn iej za to , że Urq u h art d aro wał s o b ie h ip o k ry zję trad y cy jn ie o b o wiązu jącej międ zy k o leg ami z p artii p o u fało ś ci, s u g eru jącej, że au to r mo że b y ć „n a zaws ze Twó j”. Kied y M ak ep eace ws zed ł d o s ali o b rad , z lis tem wy s tający m mu z zaciś n iętej d ło n i n iczy m g azeta s p rzed ty g o d n ia, zatrząs ł s ię w p o czu ciu n iżs zo ś ci. Kied y ś , zd awało b y s ię zaled wie p arę d n i temu , jed n o jeg o s ło wo wp rawiło b y w ru ch mach in ę Sy s temu , k tó ra zaczęłab y wy twarzać to n y d o k u men tó w i rap o rtó w, b y zap ełn ić min is terialn e czerwo n e teczk i. Teraz mó g ł liczy ć co n ajwy żej n a rzu co n ą mimo ch o d em zn iewag ę. Claire też zro b iła z n ieg o d u rn ia – n ie ty lk o d lateg o , że w n iezręczn y s p o s ó b p o wied ział rzeczy , k tó ry ch wcale n ie zamierzał mó wić, ale p o n ieważ n ie zd awał s o b ie wcześ n iej s p rawy , jak wiele jes zcze miał d la n iej u czu ć, mimo M arii. Po win ien wied zieć lep iej, b ard ziej n ad s o b ą p an o wać, jed n ak czu ł s ię p rzez n ią jak u czn iak . J eś li s iad ając, b y p o s łu ch ać d eb aty n ad u n ijn ą d y rek ty wą o h armo n izacji u p o s ażeń p ers o n elu , o d czu wał lek k ą fru s trację, ju ż p o ch wili jeg o ro zg o ry czen ie s ięg n ęło zen itu , jak s ło ń ce n a s au d y js k im n ieb ie. Sala p ęk ała w s zwach , p remier s ied ział n a s wo im miejs cu , a p rzy mó wn icy s tał Bo llin g b ro k e, p ero ru jąc n a temat k wes tii d y p lo maty czn y ch z p o wś ciąg liwo ś cią i wy ro zu miało ś cią mu rarza tu ż p rzed wy p łatą. – Up o s ażen ia! – wy ced ził, s mak u jąc to s ło wo . – Sam ch ciałb y m mieć tro ch ę tak ich u p o s ażeń . W tej n ied zieln ej g azecie p is zą – p o mach ał s wo im eg zemp larzem
wy s o k o n ad g ło wą – że jed en z k o mis arzy zab rał z s o b ą n a d zies ięcio d n io wą wizy tę w J ap o n ii o s o b is tą tłu maczk ę. Przez jak ieś n ied o p atrzen ie o k azało s ię jed n ak , że ta mło d a d ama zn a ty lk o is lan d zk i i ro s y js k i. – Wzru s zy ł ramio n ami, jak b y s tan ął p rzed n ies ły ch an ie zawiły m p ro b lemem. – No , ja n ie wiem, p ewn ie ws zy s tk ie te języ k i b rzmią tak s amo , a z tłu maczk i n a p ewn o b y ł jak iś p o ży tek . Ale to tro ch ę p rzes ad a, g d y wracają i p ro s zą o więcej. Ze ws zy s tk ich s tro n p o d n io s ły s ię k rzy k i to zach ęty , to p ro tes tu , k ied y s cen iczn y m s zep tem, k tó ry ws zy s cy n a s ali o b rad (z wy jątk iem s p rawo zd awcy Hansardu) d o s k o n ale s ły s zeli, Bo llin g b ro k e d o d ał: „Ciek awe, czy mó g łb y m tak i p o ży tek wrzu cić w k o s zty ?”. Deb ata s zy b k o zmien iała s ię w k ab aret, k u iry tacji k ilk u czło n k ó w o p o zy cji, k tó rzy p ró b o wali in terwen io wać, ale Bo llin g b ro k e, jak b y s tał wy zy wająco n a warcie n a k lifach Do v er, n ie miał zamiaru u s tąp ić. – A w jak im to celu p ro s i s ię n as , żeb y ś my więcej p łacili d o b ry m mies zczan o m z Bru k s eli, p an ie p rzewo d n iczący ? – zap y tał, mach n ięciem ręk i zb y wając k ilk u p o s łó w, k tó rzy ch cieli p o d rzu cić o d p o wied ź. – Po wiem p ań s twu . J ed en z ich n ajn o ws zy ch p lan ó w zak ład a wy d an ie s tan d ard o weg o p o d ręczn ik a h is to rii Eu ro p y , k tó reg o b ęd zie mo żn a u ży wać we ws zy s tk ich n as zy ch s zk o łach . Ab y p o k azać n as zy m d ziecio m ws p ó ln ą p ers p ek ty wę. Zb liży ć je d o s ieb ie. Kilk u p o s łó w z p rzy wó d ztwa o p o zy cji k iwało z ap ro b atą g ło wami. Po win n i b y li wied zieć lep iej. – Wizjo n ers k ie d zieło . Wy n ik a z n ieg o , że Niemcy n ig d y n ie n ap ad li n a Po ls k ę, Wło s i n ig d y s ię n ie wy co fali, Fran cu zi n ig d y n ie p o d d ali, a my n ig d y n ie wy g raliś my wo jn y . W całej s ali wy b u ch ło p an d emo n iu m. Hałas b y ł tak p o two rn y , że n ie d ało s ię s twierd zić, k to k rzy czy , wy rażając p o p arcie, a k to p o tęp ien ie wo b ec min is tra s p raw zag ran iczn y ch . J ed n ak M ak ep eace zerwał s ię n a ró wn e n o g i, a wy p iek i n a twarzy ś wiad czy ły p o n ad ws zelk ą wątp liwo ś ć o g łęb i jeg o o b u rzen ia. Bo llin g b ro k e, zaws ze g o to wy zb ad ać, co s ię k ry je w tak iej g łęb i, p o zwo lił mu zab rać g ło s . – Przez ws zy s tk ie lata, o d k ąd zas iad am w tej Izb ie, n ig d y n ie s ły s załem tak b u ń czu czn eg o i ag res y wn eg o wy s tąp ien ia min is tra s p raw zag ran iczn y ch – zaczął M ak ep eace. – Kied y cała res zta Eu ro p y s zu k a ws p ó ln ej d ro g i n ap rzó d , p an min is ter p o s tawił s o b ie za p u n k t h o n o ru , żeb y zach o wy wać s ię jak u p arte d zieck o . A p remier teg o rząd u , k tó ry lu b i u d awać, że jes t mężem s tan u , s ied zi o b o k i zag rzewa g o d o walk i…
M ak ep eace’o wi zaczęły s ię my lić cele. Na s ied zen iu o b o k Bo llin g b ro k e’a Urq u h art ro zmawiał z Claire, k tó ra wy ch y lała s ię ze s wo jeg o p o s teru n k u w n as tęp n y m rzęd zie, b y s zep n ąć mu co ś d o u ch a. Z miejs ca, w k tó ry m s tał M ak ep eace, wy g ląd ało to n iemal jak czu łe p ies zczo ty . Po czu cie, że zo s tał zd rad zo n y wzro s ło . – Kied y res zta Eu ro p y s ię jed n o czy , to , n a lito ś ć b o s k ą, czy n ie p o win n iś my s ię d o n ich p rzy łączy ć, zamias t ro zp amięty wać s tare wo jn y ? – Za czas ó w mo jeg o o jca to s ię n azy wało p o lity k a u s tęp s tw – k rzy k n ął Bo llin g b ro k e, lecz n ie p ró b o wał p o n o wn ie zab rać g ło s u . Bawił g o wid o k M ak ep eace’a n ap ięteg o jak s tru n a. – Ten rząd s zu k a zwad y n a aren ie międ zy n aro d o wej wy łączn ie p o to , żeb y zatu s zo wać s wo je wp ad k i w k raju . Stracił cały mo raln y au to ry tet, ab y d alej s p rawo wać wład zę… Sied ząca w p o b liżu An n ita Bu rk e p rzy tak iwała z ap ro b atą, zach ęcając, b y mó wił d alej, a k ilk u in n y ch p o s łó w wo k ó ł n iej też s tarało s ię s łu ch ać, s k łan iając g ło wy w wy razie p o p arcia, zamias t p rzy łączać s ię d o o g ó ln eg o zg iełk u . Przez rwetes p rzeb ił s ię d rwiący g ło s Bo llin g b ro k e’a: – A więc p an p o s eł o d zy s k ał mo raln o ś ć, o d k ąd zo s tał wy rzu co n y ze s tan o wis k a, co ? Tak s ię n ib y p rzy p ad k iem s k ład a. – J ak o s tatn io p o wied zieli s ami b is k u p i n a s y n o d zie g en eraln y m, ten k raj p o trzeb u je zmian y k ieru n k u i n o weg o p o czu cia mo raln eg o p rzy wó d ztwa, p rzy wó d ztwa, k tó reg o ten rząd i ten p remier n awet n ie p ró b u ją zap ewn ić. Teg o ju ż Bo llin g b ro k e n ie zd zierży ł, zerwał s ię z miejs ca i zaczął walić p ięś cią w mó wn icę. – A co ty o s iąg n ąłeś w p o ró wn an iu z Fran cis em Urq u h artem? – k rzy czał. – W p o ró wn an iu z n im jes teś jak s k wark a w ch lewn i. Fran cis Urq u h art p rzy n ió s ł temu k rajo wi d o b ro b y t, Cy p ro wi p o k ó j… M ak ep eace o d czu ł wzmian k ę o Cy p rze jak wy mierzo n y mu p o liczek . M u s iała ch y b a też zelek try zo wać Urq u h arta, k tó ry zaczął ciąg n ąć min is tra s p raw zag ran iczn y ch za ręk aw. Bo llin g b ro k e, zas k o czo n y tą n iezwy k łą in terwen cją ze s tro n y p remiera, o p ad ł n a s ied zen ie, a jeg o miejs ce p rzy mó wn icy zajął Urq u h art. Sala u cich ła, p o s ło wie z fas cy n acją o b s erwo wali n as tęp n y o b ró t k aru zeli. Urq u h art o d ch rząk n ął. – Przep ras zam, że p rzery wam mo jemu s zan o wn emu k o led ze, ch o ć jeg o wk ład u w d y s k u s ję s łu ch ałem z p rzy jemn o ś cią, ale całe to g ad an ie o mo raln o ś ci i b is k u p ach
jes t tak ie mętn e i my lące. Wie p an , p an ie p rzewo d n iczący , n ie p rzes taje mn ie zad ziwiać, że ci, k tó rzy p o ś więcają ty le czas u n a o s trzeg an ie n as p rzed trag iczn y mi k o n s ek wen cjami n ag an n eg o p o s tęp o wan ia w ży ciu wieczn y m, częs to tak n iewiele mó wią n a temat jeg o s k u tk ó w w ży ciu d o czes n y m. Pro p o n u ją, żeb y n ad s tawiać d ru g i p o liczek . – Wes tch n ął. – Ale o ile tak ą ro lę wy zn aczają s o b ie b is k u p i, o ty le n ie mo że to b y ć ro la rząd u , p rzy n ajmn iej mo jeg o rząd u . Nas zy m zad an iem n ie jes t wy b aczan ie ty m, k tó rzy zro b ili co ś złeg o . Nas zy m zad an iem jes t ch ro n ien ie ty ch , k tó rzy n iczeg o tak ieg o n ie zro b ili. J eś li M ak ep eace rzu cił ręk awicę mo raln o ś ci, Urq u h art wy raźn ie ch ciał ją p o d n ieś ć i wy k o rzy s tać jak o b ro ń zaczep n ą. – Pro s zę mn ie źle n ie zro zu mieć, wy s o k o cen ię wk ład s zan o wn eg o p an a p o s ła w s u k ces mo jeg o rząd u , k ied y p an p o s eł b y ł jeg o czło n k iem. – Na jeg o twarzy p o wo li wy k witł o ciek ający d rwin ą u ś miech . – Ch o ciaż n ie p rzy p o min am s o b ie, żeb y m k ied y ś p rzy s to le w s ali p o s ied zeń s ły s zał, jak ro zp rawia o ty m, że tak ws zy s tk o p ap rzemy . Zaczął p o ru s zać ten temat d o p iero , g d y g o zd y mis jo n o wałem. Ale u trata s tan o wis k a mo że p o ważn ie zn iek s ztałcać p amięć i p ers p ek ty wę. Ręk awica zn ó w u d erzy ła. Plas k ! – Nie wątp ię w s zczero ś ć o s o b is ty ch warto ś ci p an a p o s ła, lecz p rzy zn aję, że wy d ają mi s ię d ziwn e. Dziwi mn ie, k ied y p an p o s eł twierd zi, że mu s imy ro b ić to czy tamto , ty lk o d lateg o , że tak mó wią b is k u p i. J es zcze b ard ziej mn ie zad ziwia, że jeg o zd an iem p o win n iś my p o d ejmo wać te czy in n e d ziałan ia, b o tak mó wi res zta Eu ro p y . Gd zie w ty m mo raln o ś ć? W o p in iach z d ru g iej ręk i, w u leg an iu o wczemu p ęd o wi, g o n ien iu za s tad em, tak jak p s y g o n ią ś mieciark ę? Plas k . – W mo raln o ś ci ch o d zi o d ecy d o wan ie s amemu , co s łu s zn e. A n as tęp n ie o d ziałan ie n a p o d s tawie ty ch d ecy zji. Po zwo lą p ań s two , że b ęd ę s ię o taczał lu d źmi czy n u , a n ie mo ralizato rami z u s tami p ełn y mi p u s ty ch frazes ó w. Nie mam n ic p o za p o g ard ą d la ty ch – Urq u h art u tk wił wzro k w s wo im b y ły m k o led ze – k tó rzy s ied zą z zało żo n y mi ręk ami i n arzek ają n a s taran ia in n y ch . Któ rzy s ch o d zą ze s wo ich wy s o k ich p o zy cji mo raln y ch ju ż p o b itwie i mó wią ran n y m o raz u mierający m, że ci s ię my lili… M ak ep eace s tarał s ię zach o wać k amien n ą twarz, ale te s ło wa mu d o p iek ły . W u s zach jes zcze d zwo n iło mu s zy d ers two Claire – o s k arży ła g o o s tan ie z b o k u – a teraz to . Ob o je, razem, ch cieli g o u p o k o rzy ć. Ro zejrzał s ię wo k ó ł s ieb ie, g d y s p ad ały n a n ieg o cio s y . Ci, k tó ry ch u ważał za s wo ich s tro n n ik ó w, wiercili s ię
z zażen o wan iem n a miejs cach , n ato mias t min a An n ity p o n ag lała g o – zró b co ś ! Ws tał, p ro s ząc o g ło s . – Nie, n ie – u s ad ził g o Urq u h art. – Sły s załem ju ż o d p an a p o s ła ty le teo lo g ii, że wy s tarczy mi n a d łu g o . M ak ep eace n ie d awał za wy g ran ą, d o mag ał s ię, b y g o wy s łu ch an o , p o d n o s ząc zwin iętą w p ięś ć d ło ń – n ad al ś cis k ał w n iej lis t Urq u h arta – a lo jaliś ci p remiera d rwili z n ieg o i k rzy czeli, żeb y s iad ał. Plas k , p las k , p las k ! M ak ep eace s tał s am, p rzeciws tawiając s ię cio s o m, ale czy miał p o p ro s tu d alej tak s tać – n ic n ie ro b iąc, jak s zy d ził z n ieg o Urq u h art – p o zwalając, żeb y g o o p lu wan o i n im p o n iewieran o ? Oczy An n ity n ap ełn iły s ię s mu tk iem, a jeg o – p o czu ciem n ies p rawied liwo ś ci teg o ws zy s tk ieg o . – Od k ąd p an p o s eł s tracił s tan o wis k o w rząd zie – mó wił Urq u h art – p rzy jął tak k ry ty czn ą, tak n eg aty wn ą, tak p ełn ą ro zg o ry czen ia i tak d es tru k cy jn ą p o s tawę, że czas em zas tan awiam s ię, co ro b i w tej s amej wielk iej p artii co ja. PLASK! No i d o czek ał s ię. Pu b liczn e wy zwan ie. Nie miał in n eg o wy jś cia, ty lk o zareag o wać. Wo k ó ł n ieg o ci, z k tó ry mi s p is k o wał, p rzy g ląd ali mu s ię b ad awczo , zas tan awiając s ię, czy p o trafi s tan ąć w s zran k i. M ak ep eace k o n tra Urq u h art. Wied ział, że jeś li teraz u ch y li s ię p rzed wy zwan iem, p rzek o n an ie n iek tó ry ch ze s p is k o wcó w, b y p rzy łączy li s ię d o n ieg o p ó źn iej, b ęd zie p rawie n iemo żliwe. A jed n ak to jes zcze za wcześ n ie, n ie b y ł w p ełn i p rzy g o to wan y . Nie b ąd ź zb y t n iecierp liwy , zb y t emo cjo n aln y , o s trzeg ała g o An n ita… Ale n awet o rły mu s zą latać z wiatrem. A ch o ciaż g rał p o lity k a, to u ro d ził s ię czło wiek iem, i ten czło wiek czu ł s ię zran io n y , p o liczk i g o p aliły , my ś li s p o wiła ciemn a, p o g łęb iająca s ię fu ria, k tó ra d o mag ała s ię s aty s fak cji. Saty s fak cji. Za p u b liczn e u p o k o rzen ie n a s ali o b rad Izb y . Za zn iewag i wy mierzo n e mu b ard ziej p ry watn ie w liś cie, k tó ry trzy mał w d ło n i. Za o d mó wien ie M arii i jej o jcu . I za zab ran ie mu Claire. Saty s fak cji za to ws zy s tk o . Teraz! Ze s wo jeg o miejs ca w ławach w trzecim rzęd zie M ak ep eace ru s zy ł b o k iem w s tro n ę p rzejś cia. Czy u ciek ał? Ta p ers p ek ty wa wp rawiła Izb ę w n aty ch mias to we, p ełn e s k u p ien ia milczen ie. Zs zed ł n a ś ro d ek ws p an iałej s ali o b rad , zb liży ł s ię d o czerwo n y ch lin ii n a d y wan ie, o d d zielający ch s tro n ę rząd o wą o d o p o n en tó w n a o d leg ło ś ć d wó ch mieczy , g ran icy międ zy p rzy jacielem a n iep rzejed n an y m wro g iem. A p o tem ją p rzek ro czy ł. Serca p rzes tały b ić, n ik t n ie wy d ał an i jed n eg o d źwięk u , s ala
k ip iała o d emo cji, a jed n o cześ n ie jak b y s k u ł ją ló d . Po s ło wie p atrzy li, jak M ak ep eace wch o d zi p o s ch o d ach międ zy ławami o p o zy cji, jed en rząd , d ru g i, trzeci, i zajmu je wo ln e miejs ce. Izb a jak jed en mąż wy p u ś ciła p o wietrze, wró ciła d o ży cia i zn ó w zap an o wał rejwach . By li ś wiad k ami czeg o ś tak rzad k ieg o w p arlamen tarn y m ś wiecie, że zap is zą to w k ro n ik ach i b ęd ą o p o wiad ać wn u k o m p rzy k o min k u . M ak ep eace p rzes zed ł n a d ru g ą s tro n ę s ali, o p u ś cił s wo ją p artię, p o d ep tał zas ad y i wy p o wied ział wo jn ę Urq u h arto wi, d o o s tatn ieg o tch u . Kied y jed n ak M ak ep eace s p o jrzał n a ławy , z k tó ry ch p rzez ty le lat walczy ł, wy d ało mu s ię, że n a warg ach Fran cis a Urq u h arta wid zi cień leciu tk ieg o , u k rad k o weg o u ś mies zk u .
Rozdział 26 Grecy wy n aleźli d emo k rację. Nic d ziwn eg o , że o d tamtej p o ry wy wo łu ją wy łączn ie ch ao s .
Ok o n ieg o ś cin n eg o lewan ty ń s k ieg o s ło ń ca, u tk wio n e w cy p ry js k iej s to licy , zmien iało wąs k ie u liczk i ś ró d mieś cia w p iec d o wy p alan ia ceg ieł. Hu g h M artin z u lg ą d o tarł d o k limaty zo wan eg o azy lu w p o s taci Po wer Ho u s e, b y łej elek tro wn i p rzek s ztałco n ej ze s p o ry m p o lo tem w jed n ą z n ajb ard ziej ek s k lu zy wn y ch res tau racji w s taro miejs k iej d zieln icy . Dzieła s ztu k i ws p ó łczes n ej ry walizo wały z men u i lis tami win o u wag ę n ad zian ej k lien teli, d o k tó rej n ależał Din o Nico laid es , n aczeln y „Cy p ru s Week ly ”, zd ecy d o wan y p rzep ro wad zić o b s zern y wy wiad ze s wo im g o ś ciem. W ty m celu zarezerwo wał o d o s o b n io n y s to lik p rzy d rzwiach p ro wad zący ch n a p o d wó rze n a ty łach . M artin p rzep ro s ił n aczeln eg o za o b ecn o ś ć Drag e’a – atmo s fera w Nik o zji w o s tatn ich d n iach p o p s u ła s ię jak n iewy wiezio n e ś mieci, n a p o rząd k u d zien n y m b y ły ró żn eg o ro d zaju d emo n s tracje, k tó ry ch u czes tn icy s ami ju ż n ie b ard zo wied zieli, czy ich p ro tes ty s ą wy mierzo n e w Tu rk ó w, Bry ty jczy k ó w czy cy p ry js k i rząd . – Letn ie s zaleń s two – p rzy tak n ął n aczeln y , a Drag e zo s tał p o s ad zo n y n a s to łk u p rzy b arze. O ile meb le i wy s tró j res tau racji h o łd o wały n ajn o ws zej mo d zie, o ty le g o ś cin n o ś ć o d p o wiad ała n ajlep s zy m cy p ry js k im trad y cjo m, więc M artin s zy b k o s ię o d p ręży ł. Nato mias t Drag e n ie mó g ł s o b ie p o zwo lić n a tak i lu k s u s , g d y ż p o fias k u p rzed mu zeu m zo s tał wp ro wad zo n y p rzez s wo ich zwierzch n ik ó w d o Zak o n u Przy p alan y ch J ąd er. „Nig d y więcej – u p o mn ieli g o zwierzch n icy . – Lep iej żeb y two ja żo n a d o s tawała ren tę d la wd ó w, n iż g d y b y ś ty miał s ię k o mp letn ie zb łaźn ić w g łó wn y m wy d an iu wieczo rn y ch wiad o mo ś ci”. Nig d y więcej, p rzy s iąg ł Drag e. Sied ział n a s to łk u i wo d ził wo k ó ł s o k o lim wzro k iem, n a k o n tu arze o b o k n ieg o leżała n iewin n ie wy g ląd ająca to rb a n a ramię, w k tó rej miał „n iezb ęd n e d ro b iazg i”, a p alce wy b ijały n a k o lan ach n erwo wy ry tm. Uś miech n ął s ię zd awk o wo , ale n ie
zag ad ał d o d wó ch Cy p ry jczy k ó w, k tó rzy s tali o b o k n ieg o p rzy b arze, zamawiając n ap o je. Kied y n as tąp ił in cy d en t, s p rawy p o to czy ły s ię z n ies ły ch an ą s zy b k o ś cią. Go ś ć s ied zący p rzy p o b lis k im s to lik u ws tał w p o ło wie p o s iłk u i p o d s zed ł d o n aczeln eg o i d y p lo maty , żeb y s ię p rzy witać, co s amo w s o b ie w tak małej s p o łeczn o ś ci n ie b u d ziło więk s zy ch p o d ejrzeń . Drag e jed n ak n aty ch mias t wzmó g ł czu jn o ś ć, p rzek lin ając jas k rawe s ło ń ce, k tó re wp ad ało p rzez o k n o i p rzep alało mu n a wy lo t s iatk ó wk ę, p rzez co wid ział ty lk o s y lwetk i o s ó b p rzy s to lik u M artin a. Zamru g ał raz, d ru g i, u s iłu jąc d o jrzeć, czy w p ro filu n o wo p rzy b y łeg o n ie ma o zn ak czeg o ś n iep o k o jąceg o . Nie zau waży ł – n ie mó g ł zau waży ć w ty ch o k o liczn o ś ciach – że o czy wy s o k ieg o k o mis arza ro zs zerzają s ię ze s trach u i rzu cają mu b łag aln e s p o jrzen ie. M artin trzy mał ręce n ieru ch o mo n a s to le, tak jak mu k azan o . W ch wili g d y Drag e’o wi wy d ało s ię, że u b o k u in tru za d o s trzeg ł zary s k ró tk iej lu fy , zn ajd u jące s ię tu ż za s to lik iem d rzwi n a p o d wó rze zaczęły s ię o twierać. W ży łach wezb rał mu s trach . Drag e s ięg n ął p o s wo ją to rb ę. Niemo żliwe! Kied y ch ciał o d p iąć s u wak , o d k ry ł, że k to ś p o s maro wał g o k lejem b ły s k awiczn y m. Dziecin n e zag ran ie! A jed n ak n ies ły ch an ie s k u teczn e. Zamek zaciął s ię n a amen , p rzez co rewo lwer i n ad ajn ik alarmo wy s tały s ię ró wn ie n ied o s tęp n e, jak b y n ad al leżały w s ejfie wy s o k ieg o k o mis arza. Przez ty ln e d rzwi wes zło d wó ch mężczy zn – to warzy s zy Drag e’a z b aru . J ed en wy mach iwał czy mś , co p o d s ło ń ce wy g ląd ało n a jak iś p is to let mas zy n o wy , p o d czas g d y d ru g i p o mó g ł p o d n ieś ć wy s o k ieg o k o mis arza z k rzes ła i wy p ch n ąć g o za d rzwi. Nap as tn ik p rzes tał wy mach iwać p is to letem mas zy n o wy m i p rzez k ilk a s ek u n d celo wał z n ieg o w Drag e’a. Po czy m też zn ik n ął. Ws zy s tk o o d b y ło s ię b ez jed n eg o k rzy k u , tak s zy b k o , że więk s zo ś ć g o ś ci w res tau racji n iczeg o n ie zau waży ła i wciąż jad ła z ap ety tem. Zan iep o k o ili s ię d o p iero , k ied y Drag e p rzewró cił s to łek b aro wy i rzu cił s ię d o d rzwi. By ły , jak to p rzeczu wał k ażd ą k o mó rk ą ciała, zamk n ięte n a k lu cz. Zan im zd ąży ł wy b iec p rzez g łó wn e wejś cie, o k rąży ć b u d y n ek i wp aś ć n a o b s ad zo n e ch ry zan temami p o d wó rze, s amo ch ó d p o ry waczy ju ż zn ik ał w wąs k ich u liczk ach d awn ej d zieln icy s to larzy . Nie ro zp o zn ał n awet mark i, n ie mó wiąc ju ż o n u merze rejes tracy jn y m. Nie u p iln o wał b ry ty js k ieg o wy s o k ieg o k o mis arza.
Rozdział 27 Ży cie jes t zb y t k ró tk ie, żeb y u czy ć s ię reg u ł.
Sied ział za zaciąg n ięty mi zas ło n ami s wo jeg o g ab in etu w Izb ie Gmin , z zamk n ięty mi o czami. Za ch wilę miała wo k ó ł n ieg o ro zp ętać s ię b u rza i n ie b ęd zie ju ż o d wro tu . Lo s , p rzezn aczen ie, ro zg ry wk i b o g ó w, czy jak jes zcze to n azwać, p o s tawiły g o p rzed k o n ieczn o ś cią p o d jęcia wiek o p o mn ej d ecy zji. J eś li n ie zd a teg o eg zamin u , p o wied zą, że zab rak ło mu n ie o k azji, lecz o d wag i. Niecałe d wad zieś cia min u t p o ty m, jak M ak ep eace p rzes zed ł n a d ru g ą s tro n ę s ali i zmien ił o b licze p o lity k i p arlamen tarn ej, Urq u h art d o wied ział s ię o p o rwan iu M artin a. Ws zęd zie, g d zie s p o jrzał – ch ao s i s p u s to s zen ie. A w ch ao s ie – o k azja. Wy p o wied zian o mu b o wiem wo jn ę n a d wó ch fro n tach : p o p ierws ze, n a p o lu p arlamen tarn y m, g d zie n ik t n ie d o ró wn y wał mu u miejętn o ś ciami i ro ztro p n o ś cią, p o d ru g ie, n a o d leg łej aren ie, jed n ej z n iewielu n a ś wiecie, g d zie wciąż s tacjo n o wały b ry ty js k ie wo js k a. Aren ie, k tó rą d o b rze zn ał, n a k tó rej ro zp o częła s ię d łu g a d ro g a jeg o męs k o ś ci i tam też mo g ła s ię zak o ń czy ć. M ak ep eace’o wi tru d n o b ęd zie s ię n a n ią zap u ś cić, n ie b ęd zie n awet wied ział, jak ie łu p y mo żn a tam zn aleźć. Ro zleg ło s ię p u k an ie d o d rzwi, s ek retarz wetk n ął g ło wę d o ś ro d k a. – Pan ie p remierze, zeb rał s ię cały g ab in et. – J es zcze ch wilę. Po p ro ś ich , żeb y d ali mi jes zcze ch wilę. Os tatn i raz ws łu ch ał s ię w wewn ętrzn e g ło s y , mó wiące o zawieru ch ach i s tras zliwy ch p ró b ach . O s k rwawio n y m n ieb ie, k tó re p rzep o wiad ało zag ład ę i p o d k tó re in n i n ie ś mieli wch o d zić. Ale Fran cis Urq u h art ś miał. M iał p ro wad zić wo jn ę i n ie mó g ł zwlek ać. Bo n a wo jn ie liczy s ię wy czu cie czas u . A czas właś n ie n ad s zed ł. ♦♦♦ Wp rawił w ru ch k o ło fo rtu n y i teraz p o zo s tawało mu ty lk o d elek to wać s ię eu fo rią, jak ą n ies ie ry zy k o . Od mies ięcy n ie czu ł s ię tak d o b rze. Te k ilk a jard ó w ze s wo jeg o g ab in etu d o s ali o b rad p rzes zed ł lek k im k ro k iem, ś cis k ając w d ło n i k artk ę z p ro s ty m
h erb em z b ro n ą o raz n ap is an ą p rzez s ieb ie o d ręczn ie n o tatk ą, k tó ra trafi d o Bib lio tek i Urq u h arta. Alb o d o To wer. A właś n ie, mo że p o win ien k azać Bo o ziePitto wi d o d ać małą p o p rawk ę d o jeg o u s tawy , p rzewid u jącą u lg i p o d atk o we d la firm, k tó re wes p rą fin an s o wo fu n d u s ze n a cele ed u k acy jn e. Tak ie jak Bib lio tek a Urq u h arta, czy li jeg o fu n d u s z u b ezp ieczen ia n a ży cie. Ale n a to b y ł jes zcze czas . Po s ło wie s zczeln ie wy p ełn iali s alę, ś wiad o mi, że tak ie n ad zwy czajn e i zo rg an izo wan e n ap ręd ce zg ro mad zen ie min is tró w zap o wiad ało s p o rą d awk ę d ramaty zmu . Przez tłu m p rzeb ieg ł s zmer, jak s zeles t liś ci w s u ch y m jes ien n y m wietrze, k ied y Urq u h art p o ło ży ł p o jed y n czą k artk ę n a mó wn icy , wy g ład ził jej k remo we b rzeg i i zaczął. – Pan ie p rzewo d n iczący , za p an a p o zwo len iem ch ciałb y m wy g ło s ić o ś wiad czen ie. Dziś w Izb ie Gmin jed en z p o s łó w p rzes zed ł n a d ru g ą s tro n ę s ali w g eś cie, k tó ry n ie ty lk o u s zczu p lił rząd o wą więk s zo ś ć, ale też g ro zi o k res em k atas tro faln ej n iep ewn o ś ci. – In n i b ęd ą to mó wić, wy k rzy k iwać, p rzy g o to wu jąc p o ran n e wy d an ia g azet, więc p rzy zn ając to , n ic n ie tracił. – Tak a n iep ewn o ś ć mo że ty lk o zas zk o d zić rząd o m ład u i p o rząd k u w ty m k raju . Po n ad to p ad ły tu s twierd zen ia, że mó j g ab in et s tracił mo raln y au to ry tet d o rząd zen ia. J es t to wy zwan ie, k tó reg o żad en rząd n ie mo że zig n o ro wać. Od s u n ął s ię o d mó wn icy , żeb y mó c p rzy jrzeć s ię p u b liczn o ś ci i, co ważn iejs ze, trzy mać ich w n ap ięciu , s p rawić, b y z n iecierp liwo ś cią czek ali n a jeg o s ło wa. – Ten rząd wo li o p ierać s wó j au to ry tet n ie n a s amo zwań czy ch mo ralizato rach , ale n a o b y watelach . To o b y wateli s łu ch amy i w o b y watelach p o k ład amy zau fan ie. To d o n ich n ależy d ecy zja, k to p o win ien zas iad ać w ty ch ławach , a k to w ławach o p o zy cji. To o b y watele mu s zą d o k o n ać wy b o ru . Cała s ala s p o g ląd ała k ątem o k a n a M ak ep eace’a, k tó ry s ied ział n ieru ch o mo , wied ząc, że Urq u h art p o d waża ws zy s tk o , co s k ład ało s ię n a jeg o p o zy cję, i czu jąc s ię n iezręczn ie w zatło czo n y ch ławach , g d zie an i jed n a o s o b a n ie zaliczała s ię d o jeg o p rzy jació ł czy s tro n n ik ó w. Wy d awał s ię o s amo tn io n y . Wy k o n ał s k o k za wcześ n ie. – Ab y p o ło ży ć k res tej n iep ewn o ś ci, mam zamiar p o p ro s ić J eg o Kró lews k ą M o ś ć o ro związan ie p arlamen tu i zwo łan ie wy b o ró w p o ws zech n y ch w p ierws zy m mo żliwy m termin ie, p o p rzeg ło s o wan iu p ewn y ch n iezb ęd n y ch u s taw. Ten mo men t p o win ien wy p aś ć za cztery ty g o d n ie, licząc o d n as tęp n eg o czwartk u . Dzięk u ję p ań s twu . Urq u h art wziął s wo ją k artk ę i wy s zed ł z s ali. Przez d łu żs zą ch wilę reak cja Izb y p rzy wo d ziła n a my ś l zach o wan ie zaatak o wan ej
p reh is to ry czn ej b es tii. Najp ierw p ełn a zd ep ry mo wan ia cis za, zan im z g ard eł zaczęły s ię wy d o b y wać p ierws ze wy rażające d ezo rien tację d źwięk i. Po tem p rzeciąg ły ry k , k ied y zwierz wres zcie zo rien to wał s ię, że o d erwan o mu o g o n . Ze ws zy s tk ich s tro n p o d n io s ły s ię o k rzy k i wś ciek ło ś ci i d etermin acji. – Do b ry Bo że, n ie my ś lałem, że to k ied y ś zo b aczę. Dzień , w k tó ry m Fran cis Urq u h art wy wies ił b iałą flag ę k ap itu lacji. – M ło d y d zien n ik arz n a g alerii d la p ras y g ry zmo lił zap amiętale w n o tes ie, zarażo n y d o min u jącą atmo s ferą an arch ii. Sied zący o b o k n ieg o Dick y With ers wy d awał s ię n iep o ru s zo n y , o b s erwo wał s cen ę p o n iżej b ez wy raźn y ch emo cji, wciąg ając p o liczk i, jak b y s s ał s wo ją u lu b io n ą fajk ę. – Ch o lern y d u reń . – Kto , Urq u h art? – zap y tał ó w mło d s zy k o leg a. – Nie Urq u h art. Ty . Nie u ciek a, ty lk o p o wied ział M ak ep eace’o wi „s p rawd zam”. – Ale p rzecież jes t d o ty łu w s o n d ażach , a teraz w jeg o p artii n as tąp ił ro złam… – Ty lk o p o czek aj. J ak p o czu ją, że mo g ą p ó jś ć n a d n o w wy b o rach , n iewielu b ęd zie ch ętn y ch , żeb y iś ć w ś lad y M ak ep eace’a i o p u ś cić o k ręt. Kiwn ięciem
g ło wy
ws k azał
b y łeg o
min is tra
s p raw zag ran iczn y ch , k tó ry
wy ch o d ził s amo tn ie z s ali o b rad . Na aren ie, g d zie ws zy s cy k rzy czeli, wy my ś lali s o b ie, g es ty k u lo wali, o n jed en wy d awał s ię n ie mieć n ic d o p o wied zen ia an i n ik o g o , d o k o g o mó g łb y s ię o d ezwać.
Rozdział 28 Ży cie Grek ó w jes t zb u d o wan e n a ru in ach i p lo tk ach .
Nik o zja za d n ia d u s i s ię w u p ale. No cą ży cie to czy s ię n a u licach , w k n ajp ach p o d g o ły m n ieb em, n a ro g ach , w k awiarn iach , w p ark ach p o d g wiazd ami. Go rące ch o d n ik i ro zb rzmiewają g warem, p lo tk i p ły n ą k ażd y m ry n s zto k iem. Sto jąc n a ś wiatłach , mło d zi mężczy źn i wy ch y lają s ię z o k ien s amo ch o d ó w alb o z s ied zeń mo to ro weró w, żeb y wy mien ić żarty i p o częs to wać s ię p ap iero s em, b o ws zy s tk ich wy d ają s ię tu łączy ć alb o in teres y , alb o k rew. Od czas u n ajazd u Tu rk ó w jed n ak g łó wn ie k rew. W d u s zn ej atmo s ferze p rzez zau łk i p rzetacza s ię łag o d n y wiatr p lo tek , p ły n ie z b alk o n u d o k o lejk i n a p rzy s tan k u jak mis tral p ó łp rawd y . Wy d mu ch aj n o s p rzy Bramie Famag u s tiań s k iej, a mn iej więcej g o d zin ę p ó źn iej w alei M ak ario s a b ęd ą mó wić o s zalejącej ep id emii. Kied y ś mo że u ratu je Cy p ry jczy k ó w telewizja, zas tęp u jąc g o rączk o we p o d n iecen ie o tęp iającą mo n o to n ią, ze s zczy p tą teo rii s p is k o wy ch w p rzerwach n a rek lamę. M o że k ied y ś , ale n a razie Cy p ry jczy cy u wierzą we ws zy s tk o . Po za g ad an iem p o lity k ó w. Po d d as zk iem z p lecio n y ch p almo wy ch liś ci, w cien iu wen eck ich mu ró w s tareg o mias ta, k eln er o b s łu g iwał d wie b ry ty js k ie tu ry s tk i, cierp liwie o b jaś n iając im men u . Przek o n y wał, b y s p ró b o wały g o to wan eg o mó żd żk u , s p ecjaln o ś ci jeg o k u zy n a, tu tejs zeg o k u ch arza, i o s trzeg ał p rzed k almarem. – Z zes złeg o ty g o d n ia. Za s tary . – Po trząs n ął g ło wą, jak b y s tał n ad czy imś g ro b em. M ięd zy s to lik ami p rzes zed ł ch ło p iec n ie więcej n iż d zies ięcio letn i, ro zd ając u lo tk i. Zatrzy mał s ię p rzed tu ry s tk ami, wy raźn ie ro zp o zn ając w n ich Bry ty jk i. – Good mornings – p o wied ział, d o rzu cając s zero k i u ś miech i wcis k ając o b u p o u lo tce, zan im ru s zy ł d alej. – Co tu jes t n ap is an e? – zap y tała jed n a z k o b iet, zwracając s ię d o k eln era. – Że ch cemy wy rzu cić Bry ty jczy k ó w z Cy p ru – o d p arł wes o ło i d o p iero p o ch wili
d o s trzeg ł wy raz jej twarzy . – Nie, n ie p an ie, madams. Bazy . Ty lk o b azy . Ch cemy , żeb y Bry ty jczy cy zo s tali, k o ch amy was . Ale jak o n as zy ch p rzy jació ł w n as zy ch d o mach i tawern ach . Nie w b azach . – W jeg o p o g o d n y m wy jaś n ien iu n ie b y ło an i ś lad u u razy . – No d o b rze, to mo że p ro s ię, p ro s to o d rzeźn ik a… ? Nag le jak iś s k u ter, z s iln ik iem o zb y t małej mo cy , k o s zmarn ie p rzeg azo wan y m, zatrzy mał s ię z p is k iem o p o n p rzy k rawężn ik u i k eln er wy mien ił p o zd ro wien ia z k iero wcą. Hałas s ię jed n ak n as ilał, p o d o b n ie jak o ży wien ie zaró wn o k eln era, jak i k iero wcy , k tó rzy zaczęli g es ty k u lo wać, jak b y o d p ierali atak wy g ło d n iały ch n ieto p erzy wamp iró w. Po ch wili k eln er o d wró cił s ię d o s wo jeg o k u zy n a, k tó ry wy ch y lał s ię z o k n a k u ch n i. Ko lejn e k rzy k i – k eln er p o rzu cił d łu g o p is , b lo czek i k o rk o ciąg n a o b ru s ie, p o czy m k o n ty n u o wał b itwę z n ieto p erzami, co fając s ię w k ieru n k u s k u tera. Ścig an y o k rzy k ami k u zy n a, k tó ry m wy raźn ie d alek o b y ło d o czu ło ś ci, ws iad ł n a s k u ter za k iero wcą i zn ik n ął w ciemn o ś ciach . Przy s to lik u g o ś ci p o jawił s ię k u zy n z min ą wy rażającą zn u żo n ą wy ro zu miało ś ć, wy tarł ręce o fartu ch i p o d n ió s ł z o b ru s a b lo czek . – Ale… co to b y ło ? – d o p y ty wały s ię k o b iety . Ku zy n wzru s zy ł ramio n ami. – Ko ś ci. Zn aleźli więcej k o ś ci. Więc p rzed p ałacem p rezy d en ck im o d b y wa s ię k o lejn a d emo n s tracja. Niech s ię p an ie n ie martwią, p o s zed ł ty lk o ch wilę p o k rzy czeć. Wró ci za p ó ł g o d zin y . To co mo g ę p an io m p o d ać? M ó wił ju ż o k almarze… ? Rzeczy wiś cie zn alezio n o k o ś ci, n a wzg ó rzach za Pafo s , p o d s to s em k amien i w g aju o liwn y m. Ich wiek n ie o d p o wiad ał g ro b o m an i z wo jn y z Bry ty jczy k ami, an i z Tu rk ami, a wk ró tce o k azało s ię, że n awet n ie b y ły lu d zk ie. Ale zan im w wy n ik u ek s p erty z u s talo n o te fak ty , min ęło k ilk a d n i, p o d czas k tó ry ch n ie b rak o wało p ro tes tó w, p lo tek , wy my s łó w i zwy k ły ch k łams tw. Przez ciąg n ące s ię b ez k o ń ca cy p ry js k ie d n i, p o d s u ro wy m b łęk itn y m n ieb em, p rawd a g n ije jak k o ń czy n a z g an g ren ą. ♦♦♦ Pałac p rezy d en ck i w Nik o zji to p rawd ziwe k u rio zu m. Zb u d o wan y , b y o d zwiercied lać imp erialn ą wład zę b ry ty js k ieg o g u b ern ato ra, k tó reg o d awn ą s ied zib ę zru jn o wan o w p o ws tan iu lu d o wy m, s am z k o lei zo s tał zró wn an y z ziemią w zamach u n a arcy b is k u p a M ak ario s a, k tó ry to zamach o two rzy ł d rzwi tu reck iej in wazji. M o g ła to b y ć o k azja d o s tarcia raz n a zaws ze b ry ty js k ieg o p iętn a z p rezy d en ck iej rezy d en cji i s two rzen ia p ałacu wed łu g całk o wicie ws p ó łczes n eg o , cy p ry js k ieg o p ro jek tu . „Ale
Bry ty jczy cy to n as za h is to ria – miał p o d o b n o p o wied zieć arcy b is k u p – s ą n as zy mi p rzy jació łmi”. Pałac p rzy wró co n o więc d o d awn ej ś wietn o ś ci, p o d o b n ie jak arcy b is k u p a n a s tan o wis k o . Nie zab rak ło n awet b ry ty js k ieg o k ró lews k ieg o h erb u , wy rzeźb io n eg o w p ias k o wcu n ad g łó wn y m wejś ciem. Dieu et Mon Droit. Ku rio zu m. Prezy d en t Ary s to teles Nico lao u był p o d o b n ie k u rio zaln y . Wy s o k i, p rzy g arb io n y , p aty k o waty , s zczu p łą s y lwetk ą i in ten s y wn y m b łęk item o czu o d ró żn iał s ię o d więk s zo ś ci Cy p ry jczy k ó w. By ł raczej filo zo fem n iż p o lity k iem, czło wiek iem, k tó ry w ży ciu n ie zazn ał więk s zej p rzy jemn o ś ci n iż wy k ład an ie ek o n o mii w Lo n d o n Sch o o l o f Eco n o mics i p o ś lu b ien ie An g ielk i. J eg o s zczęś cie p ry s ło wraz z tu reck ą in wazją, k tó ra ro zd arła wy s p ę n a p ó ł, a o n wró cił d o o jczy zn y g łó wn ie d lateg o , b y u k o ić p o czu cie win y , że o mijają g o ciężk ie p ró b y b ęd ące u d ziałem ro d ak ó w. Żo n a teg o p o czu cia win y n ie p o d zielała. Nico lao u b y ł id ealis tą, k tó ry n ig d y w p ełn i n ie p o g o d ził s ię z tak ty k ą i co d zien n y mi u s tęp s twami, jak ich wy mag a p o lity k a, a tak że ty mi, k tó ry ch wy mag a małżeń s two . Sied ząc p rzy n iewielk im b iu rk u w s wo im g ab in ecie, o to czo n y ro d zin n y mi fo to g rafiami i p arafern aliami wład zy , czu ł s ię zag u b io n y . Przez wielk ie łu k o we o k n a w s ty lu mau retań s k im wp ad ały k rzy k i p ro tes tu d o ch o d zące zza b ram p ałacu – d ziś wy jątk o wo g ło ś n e – a ze s łu ch awk i telefo n u d o b ieg ały p ro tes ty b ry ty js k ieg o p remiera. Nie wied ział, jak s o b ie p o rad zić an i z ty mi p ierws zy mi, an i z ty mi d ru g imi. – Ari, mu s zę p o d k reś lić, że trak tu ję tę s p rawę b ard zo p o ważn ie. Nie p o zwo lę, żeb y lu d zie p o ry wali mo ich wy s o k ich k o mis arzy i u ch o d ziło im to n a s u ch o . – Fran cis , p rzezn aczam n a to ws zy s tk ie s iły i ś ro d k i. Zn ajd ziemy g o . – Ale jes zcze n ie zn aleźliś cie. Do wied zieliś cie s ię ch o ciaż, d laczeg o g o p o rwan o ? – Ok o ło d wó ch g o d zin temu zad zwo n ili d o jed n ej rad io s tacji. Oczy wiś cie n ie d ało s ię ich n amierzy ć. Nazwali s ię „Sło wo ”. Po d ali u miejs co wien ie zn amien ia p an a M artin a. Stwierd zili, że o d d ad zą g o w zamian za ws zy s tk ie teczk i d o ty czące u k ry ty ch g ro b ó w z czas ó w wo jn y o raz zo b o wiązan ie ze s tro n y two jeg o rząd u d o wy co fan ia s ię z was zy ch „b as tio n ó w imp erializmu ”, jak s ię wy razili. Ko ś ci i b azy . – Ch o lern y s zan taż. Przed Nico lao u s tała mis eczk a ze ś wieży mi liś ćmi d rzewa cy try n o weg o z o g ro d u . Ro zg n ió tł k ilk a z n ich międ zy k o n iu s zk ami p alcó w, wd y ch ając o s try aro mat, jak miał w zwy czaju w ch wilach s tres u . – M o żemy ich p rzy n ajmn iej zach ęcać d o ro zmo wy n a ten temat? – Ari, zaraz s tartu ję z k amp an ią wy b o rczą. Nie mam zamiaru zaczy n ać jej o d targ o wan ia s ię z terro ry s tami.
– J es tem p ewien , ze ch o d zi o co ś więcej. Celu ją też we mn ie. Ch cą mn ie p o ws trzy mać p rzed p o d p is an iem trak tatu p o k o jo weg o . Nawet w tej ch wili wś ciek ły tłu m d o b ija s ię d o mo ich d rzwi. Po d b ald ach imem s tu ty s ięcy g wiazd p rzez teren wo k ó ł p ałacu p rzeto czy ła s ię k o lejn a fala p ro tes tu – Bo że, czy żb y s ię wd arli d o ś ro d k a? Ch o ciaż raz cies zy ł s ię, że jeg o żo n a p o jech ała n a jes zcze jed n ą wy cieczk ę d o Pary ża. Sto licy k u ltu ry . I zak u p ó w. – Na ile s erio p o win n iś my b rać ty ch lu d zi? – Czy wy , Bry ty jczy cy , jes zcze s ię n ie n au czy liś cie trak to wać Cy p ry jczy k ó w p o ważn ie? – Gło s Nico lao u zab rzmiał zjad liwie. – M o że jes teś my n aro d em właś cicieli tawern i tak s ó wk arzy , ale p amiętaj, że wy k u rzy liś my s tąd b ry ty js k ą mach in ę wo js k o wą, mając d o d y s p o zy cji n iewiele p o n ad g ars tk ę b o mb d o mo wej ro b o ty i p arę u k rad zio n y ch k arab in ó w. – Pamiętam. – Przed e ws zy s tk im to ja n ie mo g ę s o b ie p o zwo lić n a to , żeb y zap o mn ieć. Przez całe wiek i my , Cy p ry jczy cy , b y liś my zd rad zan i p rzez ty ch , k tó rzy wp u s zczali Tu rk ó w i in n y ch n ajeźd źcó w ty ln y mi d rzwiami. Teraz n iek tó rzy u ważają, że zap ras zam ich g łó wn y m wejś ciem i jes zcze wy k ład am d y wan ik n a p o witan ie. Nazy wają mn ie arcy o s zu s tem. To mo jej g ło wy ch cą, a n ie p an a M artin a. – Nie wied ziałem, że mas z tak tru d n ą s y tu ację. Przy k ro mi – p o wied ział Urq u h art n ies zczerze. Prezy d en t ro zg n ió tł jes zcze k ilk a cy try n o wy ch liś ci i p o p atrzy ł n a p rzeciwleg łą ś cian ę g ab in etu , g d zie n a p as telo wy m tle n ad k o min k iem wis iał d u ży o lejn y p o rtret jeg o có rk i jed y n aczk i, u ro d zo n ej p ięć mies ięcy p o ich p o wro cie n a Cy p r. Elp id a, tak ją n azwał – Nad zieja. – Do p ó k i zap ewn iamy p o k ó j n as zy m d ziecio m, Fran cis , d o p ó ty n iewiele więcej s ię liczy . Ck liwy g łu p iec. Sp rawy n a Cy p rze wy raźn ie wy my k ały s ię s p o d k o n tro li. Urq u h art n ie mó g ł b y ć b ard ziej zad o wo lo n y . – I u ważas z, że to ci p rzeciwn icy p o k o ju mają mo jeg o wy s o k ieg o k o mis arza? – Tak . – W tak im razie k to , n a Bo g a, za ty m ws zy s tk im s to i? Nico lao u wes tch n ął ze zn u żen iem. – Żeb y m to ja wied ział.
♦♦♦ M iała d wad zieś cia trzy lata, d łu g ie n o g i, p ełn e u s ta i ś miałe, n ies k o mp lik o wan e p o d ejś cie d o ży cia. Dlateg o zo s tała s teward es ą – żeb y zo b aczy ć tro ch ę ś wiata i jeg o u ro k ó w, a s zczeg ó ln ie mężczy zn . Nie liczy ła, że p o zn a mężczy zn ę tak ieg o jak o n . Dzies ięć min u t p o ich s p o tk an iu w p ierws zej k las ie zap ro p o n o wał jej p racę – lep s za p en s ja, b ard ziej reg u larn e g o d zin y , k o n iec z an o n imo wy mi p o k o jami h o telo wy mi i p o d ły mi, s p o tn iały mi n o cami u b o k u facetó w ro zp aczliwie p ró b u jący ch zap o mn ieć, że s ą p o czterd zies tce i żo n aci p o u s zy . Ten p rzy n ajmn iej n ie miał żo n y . Nie s p o d ziewała s ię jed n ak , że b ęd zie zag ląd ała w lu fę rewo lweru . Przes tras zo n a, p o d n io s ła d ło ń d o u s t. Z o d leg ło ś ci s ześ ciu s tó p lu fa zak o ły s ała s ię i o p ad ła, raz, d wa, trzy razy , ws k azu jąc g u zik i jej b lu zk i. Sk in ął g ło wą, k ied y n amacała je p alcami. By ła zd en erwo wan a, trzęs ła s ię, miała k ło p o t z o d p ięciem p ierws zeg o . Ko lejn e p o s zły ju ż łatwiej. Lu fa p rzes u n ęła s ię w lewo , p o tem w p rawo , jak b y o miatała jej ramio n a. Zs u n ęły s ię z n ich ramiączk a s tan ik a. Biu s to n o s z, w ś lad za b lu zk ą, o p ad ł n a p o d ło g ę. Zad rżała, g d y p rzez o twarte o k n o wś lizg n ęła s ię b ry za o d mo rza, p rzes iąk n ięta zap ach em jaś min u , i o wiała jej n ag ą s k ó rę. Su tk i jej s tward n iały , p o d o b n ie jak lin ie jeg o u s t. Lu fa n iep o ws trzy man ie k o n ty n u o wała mars z p rzez jej ciało . Dziewczy n a zd jęła s p ó d n icę i s tała teraz w s amej b ieliźn ie, o b ejmu jąc s ię ramio n ami, jak b y ch ciała o k azać s k ru ch ę. Zn ó w ru ch lu fą. Ty m razem n ie zareag o wała n a jej wy zwan ie, wah ając s ię p rzy o s tatn iej b arierze, ale lu fa p o n o wn ie n a n ią s k in ęła, b ard ziej n iecierp liwie, g wałto wn ie. Po s łu ch ała jej ro zk azu , p iers i o p ad ły h o jn ie d o p rzo d u , k ied y s ch y liła s ię, żeb y g o wy p ełn ić. Stan ęła w lek k im ro zk ro k u , jej n o g i i ws zy s tk ie jeg o my ś li p ro wad ziły d o jed n eg o , s taran n ie wy g o lo n eg o p u n k tu . Patrzy ł n a n ią p rzez d łu g ą ch wilę. Czu ła s ię, jak b y to p n iała w ś ro d k u . A p o tem o n s tęk n ął p o tężn ie. – Ch ces z tę p racę? – Tak , Kyrie. – Do b rze. M ó j b rat Dimitri mó wi, że mas z in wen cję. Ch o d ź i to u d o wo d n ij. A p o tem p ó jd ziemy i o b alimy rząd .
Rozdział 29 Lo jaln o ś ć jes t d la p s ó w.
Po d ró ż Claire b y ła męcząca, jej cel – J eremy Critter – d en erwu jący . Po s eł z So u th Warb u ry , d ro b n y , k o ło czterd zies tk i, k ry ty czn y z n atu ry , n ie p o trafił an i n a ch wilę u k ry ć s wo ich amb icji, a ju ż zwłas zcza fru s tracji, że n ie u d ało mu s ię ich zrealizo wać. M ed ia s n u ły d o my s ły , że mo że p rzy łączy ć s ię d o reb elii M ak ep eace’a, a o n p o d s y cał te s p ek u lacje, b o n ig d y n ie mó g ł s ię o p rzeć p o k u s ie p o wied zen ia czeg o ś n o weg o n a s wó j temat. Na zap y tan ia z Do wn in g Street o d p o wiad ał w ty p o wy m d la s ieb ie ch ełp liwy m to n ie, że jeg o o rg an izacja o k ręg o wa wy wiera n a n ieg o zn aczn ą p res ję, a o n czu je s ię mo raln ie zo b o wiązan y , b y wy s łu ch ać ty ch g ło s ó w. Ich zd an iem, twierd ził, rząd w Wes tmin s terze, rząd Fran cis a Urq u h arta, wy d aje s ię b ard zo o d leg ły o d mg lis ty ch ru b ieży So u th Warb u ry i n ic g o o n e n ie o b ch o d zą. M o że g d y b y p remier zd o b y ł s ię n a jak iś g es t u zn an ia za lo jaln e p o p arcie, jak ie p rzez lata o k azy wali mu zaró wn o wy b o rcy w ty m o k ręg u , jak i ich p o s eł, mo g lib y d o jś ć d o in n eg o wn io s k u , ale w tej s y tu acji, k ied y za lo jaln o ś ć s ię n ie o d wd zięczo n o … To ty lk o zwy k ła p rzemąd rzało ś ć Crittera, n ic więcej. J eg o o rg an izacja o k ręg o wa s k ład ała s ię g łó wn ie ze związk u wiejs k ich s zwaczek w wiek u p rzed emery taln y m i k ilk u s tary ch g raczy w k ry k ieta, k tó rzy n ie zd o b y li p u n k tu o d lat. Zro b ilib y ws zy s tk o , d o czeg o n ak ło n iłb y ich p o ch leb s twami, n ajwy raźn iej z u cieczk ą ze s tatk u włączn ie. W d ezercji M ak ep eace’a Critter d o s trzeg ł s wo ją s zan s ę, b y p ry s n ąć. Claire zg ło s iła s ię n a o ch o tn ik a jak o s zczu ro łap . Dała s ię zap ro s ić d o wy g ło s zen ia p rzemó wien ia n a d o ro czn y m waln y m zeb ran iu o rg an izacji o k ręg o wej, zg ro mad zen iu mn iej n iż trzy d zies tu o s ó b w s alce n a zap leczu p u b u . Zza ś cian k i d ziało wej za jej p lecami d o b ieg ały s p ro ś n e k o men tarze to warzy s zące g rze w s n o o k era, k ied y p rzewo d n iczący o rg an izacji ws tał z miejs ca o b o k n iej, ab y p rzemó wić d o wiern y ch . Ów ty k o waty , p rzy g arb io n y b y ły p u łk o wn ik wy jął z g ó rn ej k ies zen i mary n ark i d u ży mo s iężn y zeg arek i p o ło ży ł g o n a s to le p rzed s o b ą, jak b y czek ając n a ro zp o częcie wieczo rn eg o o s trzału arty lery js k ieg o . Zaczęły s ię o b rad y . Rap o rty o s tan ie fin an s ó w o rg an izacji.
– … s ald o w wy s o k o ś ci cztern as tu fu n tó w i trzech p en s ó w. Przep ras zam p ań s twa, p o win n o b y ć cztern aś cie fu n tó w i trzy d zieś ci p en s ó w… s tan s ię p o g o rs zy ł… d als ze p o g o rs zen ie… mo że b ęd ziemy mu s ieli ro zważy ć zamk n ięcie b iu ra, b ard zo n am ws zy s tk im b y ło s mu tn o z p o wo d u o d ejś cia p an n y Ro b erts o n … I k łó tn ia o to , czy k lu b o b iad o wy p ań p o win ien p o zwo lić n a u d ział czło n k o m p łci męs k iej… – W n as zy m wiek u n ie ma to więk s zeg o zn aczen ia – wtrąciła w ty m miejs cu jak aś p o s tęp o wa d u s za. – A p o n ieważ n ie ma n o wy ch n o min acji n a s tan o wis k a w o rg an izacji – ciąg n ął p rzewo d n iczący , p o d n o s ząc g ło s , b y p rzek rzy czeć n ieeleg an ck i języ k , k tó ry zaczy n ał p rzen ik ać d o s alk i zn ad s to łu b ilard o weg o w s ąs ied n im p o mies zczen iu – ch ciałb y m zap ro p o n o wać, żeb y o b ecn e o s o b y n a s tan o wis k ach p o p ro s tu n a n ich p o zo s tały . – Nie d a rad y – zap ro tes to wał jak iś g ło s zn ad ro b ó tk i n a d ru tach . – A to d laczeg o ? – zap y tał p rzewo d n iczący . – Pan n a Tweed ie, n as za wicep rzewo d n icząca. – Dru ty n ie p rzes tawały mig ać. – Zmarła w zes zły m ty g o d n iu . – Och , p rzy k ro mi to s ły s zeć. To ch y b a rzeczy wiś cie u tru d n ia s p rawę… Z miejs ca p o d ru g iej s tro n ie o d Claire Critter u ś miech ał s ię p ro mien n ie d o zeb ran y ch n iczy m p o s łu s zn y s y n . Nic d ziwn eg o , że miał ich w k ies zen i. M ó g ł k u p ić ws zy s tk ich za czterd zieś ci fu n tó w ro czn ie i wy cieczk ę au to k aro wą d o M in eh ead . I to miało b y ć to s ied lis k o reb elii? Ta g ro źb a trafien ia n a p ierws ze s tro n y , k ied y lu d zie Crittera p rzy łączą s ię d o To ma M ak ep eace’a? – Nie jes t to n ieu n ik n io n e – wy jaś n ił jej Critter, a ty mczas em u czes tn icy zeb ran ia o mal s ię n ie p o b ili p o d czas d y s k u s ji o p lan o wan ej wy p rzed aży rzeczy u ży wan y ch . – Ale o n i czu ją s ię tacy o s amo tn ien i, n ied o cen ien i. Gd y b y ty lk o rząd p o trafił zn aleźć jak iś s p o s ó b n a p o k azan ie, że tro s zczy s ię o ten o k ręg … – Na p rzy k ład mian u jąc cię min is trem – s zep n ęła. – To p ro p o zy cja? – Nie. Zacis n ął mo cn iej s zczęk i. – Oczy wiś cie wy s o k o cen ię to , co u d ało s ię zro b ić Fran cis o wi p rzez te ws zy s tk ie lata rząd ó w. Szk o d a, że o n n ie cen i mn ie. Ale to n ic o s o b is teg o , ro zu mies z. M o ja o rg an izacja jes t au ten ty czn ie zn iech ęco n a. – To p rzemó w im d o ro zu mu – zażąd ała. – J ed n o two je s ło wo i o d razu wró cą d o
ro b ien ia n a s zy d ełk u o ciep laczy n a czajn iczk i. – Będ ę s łu ch ał, n ie wy d awał p o lecen ia – mru k n ął p o mp aty czn ie. – M o ja o rg an izacja jes t b ard zo trad y cy jn a. Lu b i s ama p o d ejmo wać d ecy zje. Z zas ad y . Przewo d n iczący zb liżał s ię d o k o ń ca s wo ich u wag . Za ch wilę miał zab rać g ło s Critter. Od wró cił s ię n iemal ty łem d o n iej, języ k ciała ws k azy wał n a s p rzeciw, n a czło wiek a, k tó ry p rzy g o to wu je s ię d o s k o k u . A ws k o czen iu n a p ierws ze s tro n y g azet n ig d y n ie p o trafił s ię o p rzeć. – Stras zn a s zk o d a – s zep n ęła. – Co tak ieg o ? – Two ja o rg an izacja i jej zas ad y . – Co ch ces z p rzez to p o wied zieć? – Po p ro s tu zas tan awiałam s ię, J erry , jak te miłe s tars ze p an ie zareag u ją n a wiad o mo ś ć o ty m, że ich s u mien n y p o s eł zab iera ty le p racy d o d o mu . – O czy m ty mó wis z, k o b ieto ? – O two jej n o wej s ek retarce. Zab ieras z ją d o d o mu , d o mies zk an ia p rzy Do lp h in Sq u are. Co d zien n ie w p o rze lu n ch u . – Ch o d zi o p racę. Nic więcej. – Patrzy ł p ro s to p rzed s ieb ie, mó wił k ątem u s t, n ie ch cąc s p o jrzeć jej w o czy . – Oczy wiś cie. Po p ro s tu wy , mężczy źn i, n ie ro zu miecie p ro b lemu . W o g ó le n ie u wzg lęd n iacie p o trzeb k o b iet w Wes tmin s terze, zmu s zacie n as d o k o rzy s tan ia z tak zatło czo n y ch p o mies zczeń , że k ied y s to imy w k o lejce d o u my walk i, co mamy in n eg o d o ro b o ty , jak p lo tk o wać. Zd ziwiłb y ś s ię, s ły s ząc te k rążące p lo tk i. – Na p rzy k ład … jak ie? – M iał zaciś n ięte zęb y i b y ł b lad y jak k u rczak n a lin ii p ro d u k cy jn ej. – No wies z, g łó wn ie o s p ó źn iający ch s ię o k res ach i s p ó źn io n y ch p o s łach . Na p rzy k ład : d laczeg o s p ó źn iłeś s ię n a p o s ied zen ie k o mis ji w zes złą ś ro d ę. I d laczeg o p ara b o k s erek z two im mo n o g ramem wy p ad ła two jej s ek retarce z to reb k i, k ied y s zu k ała s zmin k i. Ws zy s tk ie s ię ś miały ś my . Po wied ziała, że tro ch ę s ię ś p ies zy łeś … – Na lito ś ć b o s k ą! – Nie martw s ię. Przy ch o d zi mi d o g ło wy b ard zo mało s y tu acji, w k tó ry ch czu łab y m p o k u s ę zd rad zen ia s ek retó w d ams k iej s zatn i. Bard zo mało . Dla n as to jak k o n fes jo n ał. Przełk n ął g ło ś n o ś lin ę. – J es tem p ewn a, J erry , że to b ie p rzy ch o d zi d o g ło wy ró wn ie n iewiele s y tu acji,
w k tó ry ch czu łb y ś p o k u s ę zd rad zen ia n as zej p artii. Przewo d n iczący ju ż s k o ń czy ł, p o s tu k ał p alcem w s zk iełk o zeg ark a, a trzó d k a zaczęła k las k ać, wy wo łu jąc p o s ła d o zab ran ia g ło s u . Po d czas d łu g iej, s amo tn ej jazd y s amo ch o d em z p o wro tem d o Lo n d y n u Claire my ś lała o ty m, że rzad k o miała o k azję s ły s zeć tak wy czerp u jące i p ełn e zn ak o mity ch arg u men tó w p rzemó wien ie o p o trzeb ie lo jaln o ś ci wo b ec p artii jak to , k tó re wy g ło s ił teg o wieczo ru jej k o leg a, s zan o wn y i s p ó źn io n y p an p o s eł z So u th Warb u ry . ♦♦♦ Dziewięćd zies iąt d ziewięć mil k wad rato wy ch b ry ty js k ieg o s u weren n eg o tery to riu m n a Cy p rze, u zn an eg o za n iezb ęd n e d la b ezp ieczeń s twa Wielk iej Bry tan ii, s k ład a s ię z wielu frag men tó w, jak n ied o k o ń czo n a mo zaik a, p o rzu co n a p rzez zn u d zo n eg o rzemieś ln ik a. W o b ręb ie d wó ch g łó wn y ch b az Dh ek elia i Ak ro tiri mies zczą s ię o b iek ty o k lu czo wy m zn aczen iu d la d ziałań o b ro n n y ch , o d u rząd zeń ro zp o zn an ia rad aro weg o o raz lo tn is k a zd o ln eg o p rzy jąć n ajwięk s ze wo js k o we s amo lo ty tran s p o rto we i zwiad o wcze p o p ełn o wy miaro we b o is k o d o k ry k ieta, więzien ie Kró lews k iej Żan d armerii Wo js k o wej, s ied em s zk ó ł i k ilk a p u b ó w. Bazy te s ą o d s ieb ie o d d zielo n e, n iek tó re b u d y n k i o to czo n e d ru tem k o lczas ty m, in n e n ie. Po międ zy n imi zn ajd u je s ię wiele in n y ch o b iek tó w, tak ich jak taras y zg rab n y ch d o mk ó w, s ad y , s taro ży tn e ru in y i k ilk a cy p ry js k ich wio s ek . Nie ma żad n y ch tab lic an i in n y ch zn ak ó w ws k azu jący ch g ran icę międ zy b ry ty js k imi i cy p ry js k imi tery to riami, p o za „k o cimi o czami” – u mies zczo n y mi n a jezd n i p u n k to wy mi ś wiatełk ami o d b las k o wy mi. Bry ty jczy cy u wielb iają w ten s p o s ó b o zn aczać ś ro d ek d ro g i, a Cy p ry jczy cy n ie. Na ty m ró żn ice s ię zaczy n ają i k o ń czą. Z b az ro ztacza s ię p ięk n y wid o k , ale s łu żb a jes t n u d n a. A k wes tie b ezp ieczeń s twa to p rawd ziwy k o s zmar. W wy p ad k u n iep o k o jó w s p o łeczn y ch Bry ty jczy cy u ciek ają s ię d o o to czen ia częś ci s wo ich o b iek tó w jak n ajs zczeln iejs zy m k o rd o n em, zo s tawiając więk s zo ś ć teren u b ez s traży i o ch ro n y , i u fając trad y cy jn emu u miark o wan iu o raz zd ro wemu ro zs ąd k o wi Cy p ry jczy k ó w. Tak ie zau fan ie jes t zazwy czaj u zas ad n io n e. Kied y zatem d o s zło d o k o n fro n tacji p rzy b ramie b ry ty js k ieg o lo tn is k a p o ło żo n eg o w s ąs ied ztwie s o ln is k Ak ro tiri, n ad wy d arzen iami mu s iała s ię u n o s ić n ierzeczy wis ta atmo s fera. Och ro n ę p rzy b ramie lo tn is k a, o to czo n eg o p o d wó jn y m o g ro d zen iem z s iatk i s talo wej, z d ru tem k o lczas ty m n a g ó rze, zap ewn iały d wie
p o malo wan e n a b iało -czerwo n o b elk i, p ełn iące fu n k cję s zlab an u , wy s tające ze s to jąceg o p o ś ro d k u p u n k tu k o n tro ln eg o , p rzy k o ń cu k ażd ej z n ich s tała zaś mała, b eto n o wa b u d k a warto wn icza, zwy k le p u s ta, z tab liczk ą in fo rmu jącą, że ŻYWA UZBROJ ONA STRAŻ (s ic!) p ełn i s łu żb ę. Do d atk o we zas iek i s tan o wiło k ilk a s taran n ie p o d lewan y ch k rzewó w ró ż. W n o rmaln y ch o k o liczn o ś ciach tak ie ś ro d k i b ezp ieczeń s twa n ie s p o wo ln iły b y b ieg n ąceg o k ró lik a, n ie mó wiąc ju ż o jeg o zatrzy man iu , więc teg o d n ia s y s tem p o więk s zo n o o rzu co n y p rzed b ramę k łąb d ru tu k o lczas teg o , p o tro jo n o s traż (d o s ześ ciu o s ó b ) o raz wy p ro wad zo n o z g arażu wiek o weg o b iałeg o lan d ro v era z p łó cien n y m d ach em i b ły s k ający mi w p o wo ln y m temp ie n ieb ies k imi ś wiatłami. Do d y s p o zy cji b y ły zn aczn ie zg rab n iejs ze i n o ws ze wo zy p atro lo we M its u b is h i, ale u zn an o , że p rzy tej o k azji ws zy s tk o p o win n o b y ć zas ad n iczo b ry ty js k ie. Ko n fro n tacja ro zp o częła s ię tu ż p o ó s mej ran o o d p rzy b y cia d o b ram b azy ws zy s tk ich mies zk ań có w wio s k i Ak ro tiri, co n ie b y ło d u ży m wy zwan iem lo g is ty czn y m, g d y ż wio s k a leżała zaled wie jak ieś d wieś cie jard ó w o d o wy ch b ram. J ej g o s p o d ark a o p ierała s ię w g łó wn ej mierze n a s ąs ied ztwie b azy , z my ś lą o k tó rej p o ws tały ró żn e lo k ale g as tro n o miczn e i u s łu g o we, w ty m b ar z ch iń s k im jed zen iem n a wy n o s , s k lep s p o ży wczy i fry zjer męs k o -d ams k i. – Elenaki-mou, co ty tu ro b is z, d o ch o lery ? – Pro tes tu ję p rzeciwk o b ry ty js k iemu wy zy s k o wi. Tu n as tąp iła p au za w p rzes łu ch an iu , b o p y tający , k ap ral, k tó ry s tał n a k łęb em d ru tu k o lczas teg o , zaczął zas tan awiać s ię n ad k o n s ek wen cjami właś n ie u s ły s zał. By ł zd ezo rien to wan y . Po p rzed n i wieczó r s p ęd ził atrak cy jn ą d ziewiętn as to latk ą o s arn ich o czach , w p u b ie Ak ro tiri Arms
warcie za teg o , co z Elen i, i n ic mu
o tak ich s p rawach wted y n ie ws p o min ała. Po za ty m b y li zaręczen i i mieli s ię p o b rać zaraz p o o d s łu żen iu p rzez n ieg o tej tu ry . Nie mó g ł s ię d o czek ać. J u ż p rzy ty ł p ięć fu n tó w. – Nie g ad ać n a warcie! – wark n ął s tars zy ch o rąży s ztab o wy , k tó ry n ajwy raźn iej miał o czy w ty łk u . – Tu b y lcy mo g ą b y ć wro g o n as tawien i. Trzej mali ch ło p cy , wś ró d n ich mło d s zy b rat Elen i, k tó rzy o b s ied li g ałęzie d rzewa o liwn eg o p rzy b u d ce warto wn ik ó w, zary czeli w wy razie s p rzeciwu , z twarzami cały mi w s zero k ich u ś miech ach i s mu g ach an y żk u . Elen i b y ła mn iej zach wy co n a. M o że miała to p o matce, k tó ra zach wy co n a n ie b y wała n ig d y . Nie mó wiła p o an g iels k u , n ie u ś miech ała s ię, ty lk o s ię g ap iła. Przy n ajmn iej Billy , k ap ral, p o wn ik liwy m ś led ztwie p rzy jął, że s ię g ap iła, ale tru d n o
b y ło o p ewn o ś ć, b o jed n o jej o k o p atrzy ło w in n y m k ieru n k u n iż d ru g ie, co g o s tras zn ie p es zy ło . J ed n ak w k tó rąk o lwiek s tro n ę b y ło s k iero wan e jej s p o jrzen ie, an i d rg n ęło . Czu ł s ię p rzez n ią b ezu s tan n ie o b s erwo wan y , g d ziek o lwiek b y s tał. Billy zważy ł n erwo wo w ręk ach k arab in au to maty czn y SA8 0 , a ty mczas em jeg o u k o ch an a zwró ciła s ię d o p o d o ficera. – Wb iliś cie n am n ó ż w p lecy , s ierżan cie – rzu ciła o s k arży ciels k o . – Stars zy ch o rąży s ztab o wy , g d y b y b y ła p an i tak łas k awa. – No to wb iliś cie n am n ó ż w p lecy , s tars zy ch o rąży s ztab o wy . – Wy mó wiła jeg o s to p ień z n acis k iem, wy jątk o wo jak n a n ią o s try m to n em. – Co n ajwy żej k s iążeczk ę czek o wą. – Sp rzed awać n as d la Tu rek ! – zawo łał mężczy zn a w p o d es zły m wiek u , s ied zący n a ró wn ie n iemło d y m trak to rze, z p as ją zn aczn ie p rzewy żs zającą jeg o zn ajo mo ś ć an g iels k ieg o . Samo tn y p rzed n i ząb n ad awał mu wy raz d zik o ś ci. Wielu z mn iej więcej czterd zies tu p ro tes tu jący ch p o d n io s ło g ło s i zamach ało ręk ami n a zn ak p o p arcia. Stars zy ch o rąży s ztab o wy p rzemas zero wał p o wo li wzd łu ż s wo jej wąs k iej lin ii fro n tu , d zies ięć k ro k ó w, w ty ł zwro t i p o wtó rk a. J eg o b u ty wy b ijały miaro wy ry tm n a as falcie, u s p o k ajając żo łn ierzy . – J ak b ęd ą wam d awać p o p alić, p amiętajcie, ch ło p ak i – wark n ął. – Bag n et n a b ro ń : ws ad zić, p rzek ręcić, wy ciąg n ąć. – Billy teg o n ie k ap u je, n awet jak jes tem d la n ieg o miła, s ierżan cie – zawo łała w jeg o s tro n ę Elen i. Żo łn ierz s to jący p o lewej ręce Billy ’eg o zach ich o tał, n ato mias t s am Billy ro zważał rzu cen ie s ię n a d ru t k o lczas ty . Stars zy ch o rąży s ztab o wy o d wró cił s ię n a p ięcie, b y s tan ąć twarzą w twarz z p ro tes tu jący mi. M atk a Elen i g ap iła s ię p ro s to n a n ieg o , n ie s p u s zczając o k a z Billy ’eg o . Nie zało ży ła s ztu czn ej s zczęk i, d ziąs ła p o ru s zały jej s ię b ezu s tan n ie, jak b y jes zcze k o ń czy ła ś n iad an ie. – Stars zy ch o rąży s ztab o wy – s k o ry g o wał p o n o wn ie g ard ło wy m g ło s em. – Tro ch ę s zacu n k u p o d czas ty ch p an i zamies zek . W p rzeciwn y m razie mo g ę b y ć zmu s zo n y d o o d wetu . – J ak ieg o ? – J a i ch ło p ak i mo żemy p rzes tać p rzy ch o d zić d o p u b u p an i wu jk a. Szk o d a b y b y ło . J ed n ak raz jes zcze s tracił in icjaty wę. Cy p ry jczy cy zaczęli k rzy czeć i g es ty k u lo wać, s p o g ląd ając w n ieb o . Stars zy ch o rąży s ztab o wy p o d n ió s ł wzro k
i k ilk as et s tó p n ad s o b ą zo b aczy ł jas k rawo żó łte s k rzy d ła lo tn i. Częs to u p rawian o tu ten s p o rt, s tartu jąc z k lifó w Ku rio n u , k ilk a mil d alej wzd łu ż wy b rzeża, ale ten lo tn iarz k u s ił lo s . Nie ty lk o zap u ś cił s ię d alek o n ad zak azan y teren , ale tak że b y ł, p o za u p rzężą, k o mp letn ie g o ły . Zło to o liwk o we ciało wy raźn ie o d cin ało s ię n a tle ro zp o s tarty ch s k rzy d eł. – No i to jes t p rawd ziwy mężczy zn a – p o wied ziała Elen i s cen iczn y m s zep tem. – Ciek awe, czy ma p ro b lemy ze s tero wan iem. – To s p iep rzy Billy ’emu ży cie p ry watn e – mru k n ął jed en z warto wn ik ó w. – I n as ze ro zp o zn an ie rad aro we – d o d ał s tars zy ch o rąży s ztab o wy . – Co n a to p o wied zą, d o ch o lery ? Kied y lo tn iarz zn iży ł lo t, d ziewczy n y zach ich o tały , a s tars ze k o b iety p o k ręciły g ło wami, ws p o min ając d awn e czas y . Zap an o wała atmo s fera d o b ro d u s zn ej fars y , ws zy s cy p atrzy li w n ieb o , o p ró cz matk i Elen i, k tó ra n ad al n ie s p u s zczała n ieu fn eg o wzro k u ze zlan eg o p o tem Billy ’eg o . – Ale d alej ch ces z s ię s p o tk ać wieczo rem? – rzu cił z n ad zieją Billy d o jej có rk i. – Nie, jeś li n ajp ierw złap ię tamteg o – o zn ajmiła g ło ś n o Elen i, my ś lami wciąż b łąd ząc p o b ezch mu rn y m n ieb ie. Ko n fro n tacja zo s tała n a razie zażeg n an a, ale n a jak d łu g o – teg o s tars zy ch o rąży s ztab o wy n ie b y ł p ewien . – J ak p an my ś li, s ir? Gn o jek jes t n a ilu ? Dwu s tu metrach ? Pio n o wy s trzał. Po d s ło ń ce. M am s p ró b o wać? Stars zy ch o rąży s ztab o wy n ag le s tracił h u mo r. – M o że b ęd zies z mu s iał, s y n u . Wk ró tce mo że s ię o k azać, że b ęd zies z mu s iał. Przy s zła teś cio wa Billy ’eg o d alej p o ru s zała d ziąs łami.
Rozdział 30 Tłu my , k tó re p o zd rawiają p remiera jeg o p ierws zeg o d n ia n a Do wn in g Street, właś ciwie ty lk o tren u ją p rzed d n iem, k ied y b ęd ą wiwato wać, o d p ro wad zając g o n a s zu b ien icę. Pu b lik a k o ch a d o b rą eg zek u cję.
– Ch o lera. Ok rzy k o wi zawtó ro wała p ara p awi o s zafiro wo zak o ń czo n y ch o g o n ach . Stał n a taras ie s wo jeg o château, p o ło żo n eg o w s ercu zło ty ch wzg ó rz Bu rg u n d ii. Zn ó w zak lął. Z wielk ieg o d o mu , całeg o w wieży czk ach i ech ach g ilo ty n , ro ztaczał s ię wid o k n a n ajzn ak o mits ze win n ice n a ś wiecie, n iek o ń czące s ię rzęd y p ły n n eg o zło ta. Na s k arp ie w o d d ali żarzy ły s ię w łag o d n y m ś wietle wieczo ru wiek o we mu ry s tareg o u fo rty fik o wan eg o o p actwa. Po za ty m w zas ięg u wzro k u miał ty lk o ty s iące ak ró w s wo jeg o imp eriu m. J u tro wczes n y m ran k iem zaczn ą tu ś ciąg ać p ierws i z p rawie d wu s tu zn ajo my ch i ws p ó ln ik ó w, s k u s zo n y ch ty m wid o k iem i ty m win em, ab y o d d ać mu h o łd i d elek to wać s ię p rzy wró co n y m imp erialn y m s p len d o rem teg o d o mu . Imp eriu m zb u d o wan e n a ro p ie. Ale teraz ro p y b y ło za d u żo , cała b eczk a, k tó ra ro zlała s ię, ro zb ry zg ała, ro zch lap ała ws zęd zie p o p rzy s trzy żo n y m trawn ik u p ro wad zący m d o s tawu z k arp iami. Wan d alizm ró wn ie g ro tes k o wy jak p o ran n a p ró b a p rzejęcia s p ó łk i n a g iełd zie. Nie p o win ien zwaln iać o g ro d n ik a. Po win ien o d ciąć mu jaja i ws zy s tk ie in n e n ajważn iejs ze n arząd y , a res ztę wrzu cić d o jed n ej ze s tu d n i. Zres ztą jes zcze to zro b i, jeś li ty lk o d o rwie teg o g n o jk a w s wo je ręce. – Po two rn e – n arzek ała s to jąca u jeg o b o k u żo n a – ile s zk o d y mo że n aro b ić tro ch ę ro p y w n iewłaś ciwy m miejs cu … Nag le n o zd rza mu s ię ro zs zerzy ły , p o węs zy ł w p o wietrzu n iczy m lis zb liżający s ię d o zn ajo meg o zag ajn ik a. Czu ł ro p ę, lep k ą jak s y ro p , try s k ającą jak ś wieże mas ło , tak jak miała k tó reg o ś d n ia try s n ąć z s zy b ó w u wy b rzeży Cy p ru . Ten in teres p rzes zed ł mu k o ło n o s a. Ale k lamk a jes zcze n ie zap ad ła.
– M o g ło b y ć g o rzej – p o cies zy ł żo n ę. – M o że s ię n awet p o p rawi – d o d ał w zamy ś len iu , zas tan awiając s ię, jak mo że zd ewas to wać p o ro zu mien ie p o k o jo we n ieco ro p y ro zlan ej n a jeg o ład n ie p rzy s trzy żo n y ch k rawęd ziach . ♦♦♦ – Raczej n am to n ie p o mo że. Claire p ch n ęła k o p ię n ajn o ws zej d ep es zy ag en cy jn ej p rzez b iu rk o w s tro n ę Urq u h arta. Przeczy tał ją s zy b k o . Źró d ła b ran żo we u jawn iają zło ża ro p y w wo d ach p rzy b rzeżn y ch Cy p ru . Tu reck ich wo d ach Cy p ru . Prawa d o wy d o b y cia mają n ajp rawd o p o d o b n iej p rzy p aś ć b ry ty js k im firmo m… – Zn ak o micie – s twierd ził, rzu cając d ep es zę z p o wro tem w jej s tro n ę. – Więcej miejs c p racy d la Bry ty jczy k ó w. – Po d n ió s ł p ió ro i wró cił d o p is an ia. – Ale Grecy b ęd ą wś ciek li. – Dlaczeg o ? – rzu cił jej in k wizy to rs k ie s p o jrzen ie zn ad s wo ich o k u laró w p o łó wek . – Przeg ry wają. – Nawet jeś li te d o n ies ien ia s ą p rawd ziwe, n ie b ęd ą mieli g o rzej ju tro , n iż mają d ziś . – M imo ws zy s tk o n ie b ęd ą zach wy cen i. Zran io n a d u ma. – Ch y b a mas z rację. Prawd o p o d o b n ie ru s zą o d wy tłu maczy ć tę p o b u d liwo ś ć Cy p ry jczy k ó w, p rawd a?
razu
do
atak u . Tru d n o
– I d o teg o b ry ty js k i s ęd zia. Ws zy s tk o jes zcze b ard ziej s ię s k o mp lik u je. Przes k o czy liś my o d k łó tn i o k ilk a g ro b ó w d o awan tu ry o k ilk a miliard ó w b ary łek ro p y . Zamias t s etek p ro tes tu jący ch b ęd ą… ty s iące. Po ro zu mien ie p o k o jo we. Wy b o ry . Ws zy s tk o . Nag le b ard zo s ię p o k o mp lik o wało . – J ak zwy k le, Claire, o k azu je s ię, że za ty mi two imi in s p iru jący mi o czami k ry je s ię n iezwy k le lo tn y i p rzen ik liwy u my s ł. – Wró cił d o p is an ia. Wy czu wając, że n a ty m jeg o zain teres o wan ie s p rawą s ię k o ń czy – czy w o g ó le s ię zaczęło ? – wzięła z b iu rk a d ep es zę i o d wró ciła s ię d o wy jś cia. – Ciek awe, k to s ię p o s tarał o p rzeciek ? – p o wied ziała n iemal d o s ieb ie, p rzech o d ząc p rzez g ab in et. – Nie mam p o jęcia – s zep n ął, k ied y d rzwi s ię za n ią zamk n ęły . – Ale o s zczęd ziło mi to k ło p o tu . In aczej s am mu s iałb y m to zro b ić.
„CYPR M A ROPĘ” – k rzy czała p ierws za s tro n a „Th e Su n ”. M iliard y b ary łek ro p y o d k ry to u wy b rzeży maleń k iej ś ró d ziemn o mo rs k iej wy s p y Cy p r. Od k ry cie z p ewn o ś cią wy wo ła u ś miech n a twarzach mies zk ań có w tej s k ąp an ej w s ło ń cu mek k i tu ry s tó w, a tak że b ry ty js k ich firm n afto wy ch , k tó re ju ż u s tawiają s ię w k o lejce p o p rawa d o wy d o b y cia… Do n as tęp n eg o wy d an ia rep o rter zd ąży ł ro zp y tać s ię d o k ład n iej i p rzero b ił arty k u ł, zmien iając n ag łó wek n a „ROPA PO TURECKU”. „Th e In d ep en d en t” p o d s zed ł d o s p rawy o s tro żn iej: Źró d ła z b ran ży n afto wej p o d ają, że u wy b rzeży Cy p ru o d k ry to d u że zło ża ro p y , b y ć mo że n ajwięk s ze n a cały m o b s zarze M o rza Śró d ziemn eg o (… ). Od k ry cie n as tęp u je w d elik atn y m mo men cie p ro ces u p o k o jo weg o międ zy d wiema cy p ry js k imi s p o łeczn o ś ciami, k tó re mają wk ró tce p o d p is ać w Lo n d y n ie o s tateczn e p o ro zu mien ie. Zło ża ro p y leżą, jak s ię u waża, wy łączn ie w o b s zarze s zelfu k o n ty n en taln eg o , p rzy d zielo n y m p rzez try b u n ał arb itrażo wy Watlin g a d o s ek to ra tu reck ich Cy p ry jczy k ó w. Wczo raj p rzed s tawiciele g reck ich Cy p ry jczy k ó w w Lo n d y n ie d o mag ali s ię o d p o wied zi n a p y tan ie, czy Wielk a Bry tan ia, k tó rej g ło s zad ecy d o wał o p rzy zn an iu s p o rn eg o teren u s tro n ie tu reck iej, wied ziała wcześ n iej o p rawd o p o d o b n y m is tn ien iu złó ż ro p y . Reak cja n ajp o czy tn iejs zeg o d zien n ik a w Nik o zji b y ła zn aczn ie mn iej wy ważo n a. Nag łó wek n a s zero k o ś ć całej p ierws zej s tro n y o b wies zczał p o p ro s tu : „ZDRADA!”. ♦♦♦ Zo rg an izo wali d emo n s trację p rzed tu reck ą amb as ad ą p rzy Belg rav e Sq u are. Wezwan ie n ad ało teg o d n ia ran o Lo n d y ń s k ie Rad io Cy p ru i ch o ciaż czas u b y ło n iewiele, zeb rała s ię g ru p a p rawie d wu s tu o s ó b . Pró b o wali n awet d o s tać s ię d o ś ro d k a, żeb y zło ży ć lis t p ro tes tacy jn y , ale wejś cie d o amb as ad y b y ło p iln ie s trzeżo n e, a o ch ro n a wid ziała, że s ię zb liżają, zan im zd ąży li p rzejś ć p rzez u licę. By li s p o k o jn i. J ed en u zb ro jo n y p o licjan t z Gru p y Och ro n y Dy p lo maty czn ej wy s tarczy ł, b y ich zawró cić. Przez res ztę p o ran k a s tali z p o n u ry mi min ami, wzn o s ząc s p o rad y czn e o k rzy k i p ro tes tu zza b arierek . Zan im n ad s zed ł week en d , liczb a d emo n s tran tó w wzro s ła d zies ięcio k ro tn ie.
Pas s o lid es a n ie b y ło wś ró d n ich teg o ran k a. J ak ju ż częs to s ię w jeg o ży ciu zd arzało , s zed ł p o d p rąd , zamias t p o d ążać za s tad em, u d ał s ię b o wiem n ie d o d o mu zn ien awid zo n eg o Tu rk a – b o p o co ? – ty lk o d o b ram Do wn in g Street, g d zie zn ajd o wało s ię źró d ło o s tatn iej d o ś wiad czo n ej p rzez n ieg o zd rad y . Czy ż Bry ty jczy cy n ie zd rad zali jeg o n aro d u b ard ziej s y s tematy czn ie n iż ws zy s cy p o zo s tali n ajeźd źcy ? Zab rali całą wy s p ę n a p rawie s to lat, a b azy n a jes zcze d łu żej. Zab rali mu b raci. Oraz ich g ro b y . A teraz zab ierają ro p ę. Wiad o mo b y ło , czeg o s ię s p o d ziewać p o ty ch zło d ziejach Tu rk ach , n ie u k ry wają s wo jej n atu ry . Nies k o mp lik o wan ej n atu ry n iep rzejed n an eg o wro g a, k tó ry n ap lu je ci w twarz, p o d rzy n ając g ard ło . M o żn a im b y ło u fać, że b ęd ą tacy jak zaws ze. Ale Bry ty jczy cy ! Zalewali czło wiek a h ip o k ry zją i p o k rętn y mi wy jaś n ien iami. Uś miech ali s ię i ro zmawiali o zas ad ach k ry k ieta, ro b iąc cię n a s zaro i s p rzed ając two ją o jczy zn ę w n iewo lę. Stał u czep io n y b arierk i p rzy p o tężn ej żelazn ej b ramie Do wn in g Street ju ż o d p rawie p ó ł g o d zin y , k ied y p o d s zed ł d o n ieg o p o licjan t, k tó reg o zas tan o wiła in ten s y wn o ś ć k o n cen tracji s tareg o mężczy zn y i jeg o zb ielałe k n y k cie. – Co ro b is z, d ziad k u ? – M o ja s p rawa. – J ak tam s to is z, to s p rawa jes t też mo ja. Co ro b is z? – Czek am, żeb y zo b aczy ć was zeg o p remiera. – M as z s zczęś cie. Właś n ie wy jeżd ża. Kied y d aimler p rzemk n ął p rzez b ramę i zwo ln ił p rzed włączen iem s ię d o ru ch u n a Wh iteh all, Urq u h art p o d n ió s ł wzro k zn ad p ap ieró w i zo b aczy ł s tarca, k tó ry g ap ił s ię n a n ieg o zza b arierk i. Ich s p o jrzen ia s p o tk ały s ię n a n ie d łu żej n iż ch wilę, ale ru b in o wy p ło mień n ien awiś ci w o czach s tareg o mężczy zn y zd ąży ł d o s ięg n ąć u my s łu Urq u h arta. Przez k u lo o d p o rn e s zy b y p remier u s ły s zał n iewy raźn ie jed n o s ło wo , rzu co n e s ch ry p n ięty m g ło s em, i p rzy p o mn iał s o b ie jeg o zn aczen ie. – Piodoti-i-i-i! Pamiętał, k ied y p ierws zy raz s ię z n im zetk n ął – jak mó g łb y zap o mn ieć? By ło wy rżn ięte n o żem n a p iers i o s iemn as to letn ieg o ch ło p ca, o d ciąg n ięteg o o d ro d zin y w p o ło wie ś lu b u s wo jej s io s try i zas trzelo n eg o , k ied y k u lił s ię p o d ś cian ą cerk wi jak s zczu r w s to d o le. Zd rajca.
Rozdział 31 Ro zmawian ie z Grek iem o d emo k racji jes t jak u czen ie s ię d o b ry ch man ier o d Amery k an in a.
W Nik o zji o czy wis ty ch celó w an ty b ry ty js k ieg o p ro tes tu b y ło n iewiele. Ko n cern mo to ry zacy jn y Britis h Ley lan d ju ż n ie is tn iał, k o lej – Britis h Rail – n ie d o cierała tak d alek o , n awet s p o rad y czn ie. Bry ty js k a Wy s o k a Ko mis ja s tan o wiła cel wy jątk o wo tru d n y , b o w wy n ik u in wazji zn alazła s ię n a p as ie ziemi s zero k im n a n iecałe s to metró w, wciś n ięty m międ zy u zb ro jo n e wieże s trażn icze n ik o zy js k ieg o więzien ia a jes zcze mo cn iej u zb ro jo n e s trażn ice tu reck ich p atro li g ran iczn y ch . Szan s e n a efek t zas k o czen ia b y ły zero we, n a s u k ces jes zcze mn iejs ze, a ry zy k o zaro b ien ia k u lk i z jed n ej alb o d ru g iej s tro n y – p o ważn e, więc więk s zo ś ć n ik o zy js k ich d y s y d en tó w s zu k ała in n y ch o p cji. Sied zib a Britis h
Co u n cil n ieo p o d al b ramy
Pafo s b y ła n iewiele b ard ziej
zach ęcająca. Od o s tatn ich zamies zek n a jej p ro g u b u d y n ek zo s tał p o tężn ie u fo rty fik o wan y , zało żo n o s talo we o k ien n ice, o d k tó ry ch ceg ły i b u telk i o d b ijały s ię n a p ró żn o , n awet p rzy ws p ó łp racy p rzy my k ający ch o czy warto wn ik ó w z k o s zaró w n a k o ń cu u licy . Dlateg o Dimitri, k tó ry b y ł o d p o wied zialn y za o rg an izację, ale miał n iewielk ie p o jęcie o b ry ty js k o ś ci tak ich in s ty tu cji jak M ark s & Sp en cer czy Barclay s Ban k , wy b rał lin ie Britis h Airway s i ich p rzes zk lo n ą s ied zib ę p rzy alei Arcy b is k u p a M ak ario s a III. Straż p rzed n ia p rzy b y ła n a miejs ce zaraz p o zmierzch u , p rzetran s p o rto wan a s p o d p ałacu p rezy d en ck ieg o , g d zie d emo n s tran ci teraz ju ż s tale o b o zo wali, w k o n wo ju s k u teró w, fu rg o n etek , a n awet tak s ó wek . Wk ró tce n a p iech o tę lu b włas n y mi p o jazd ami d o łączy li in n i. Wieś ć s ię ro zes zła. Wy raźn ie b y ło wid ać wy jątk o we zd y s cy p lin o wan ie. Wy d an o tran s p aren ty o raz in s tru k cje, u d zielo n o rad . Oczy wiś cie p o mo g ło to , że p o rząd k o wi b y li s tu d en tami teo lo g ii, a wielu z n ich p o ch o d ziło z tej s amej wio s k i co Dimitri i jeg o b rat. Dals za ro d zin a. Firma zo s tała zb u d o wan a n a fu n d amen tach wiejs k iej s o lid arn o ś ci
i lo jaln o ś ci p lemien n ej. Nie mo g ła zawieś ć s wo jeg o n ajs ły n n iejs zeg o s y n a. Po mo g ło tak że to , że d emo n s tran ci mieli zd ecy d o wan ą p rzewag ę liczeb n ą n ad p o licjan tami, k tó rzy zad o wo lili s ię s tan iem z b o k u i o b s erwo wan iem wy d arzeń . Kilk u s ię u ś miech ało . Demo n s tran tó w p rzy b y wało , aleja zo s tała zab lo k o wan a. Po licja zaczęła k o n cen tro wać wy s iłk i n a k iero wan iu s amo ch o d ó w n a o b jazd y . J ed en z p o rząd k o wy ch p o wied ział co ś d o telefo n u k o mó rk o weg o , s łu ch ał u ważn ie o d p o wied zi, p o czy m s k in ął g ło wą. Po wo li zaczął wy k o n y wać o k rężn e ru ch y d ło n ią n ad s wo ją g ło wą, jak b y mies zał w k o tle. Tłu m, d o tej p o ry s p o k o jn y , p o czął s k an d o wać, mach ać tran s p aren tami, wzb ierać jak lu d zk i wy ciek ro p y n a fali p rzy p ły wu , o k rążając b u d y n ek i p rzy wierając d o jeg o o s zk lo n y ch witry n . Ws zęd zie b y ło ich s ły ch ać. – Bry ty jczy cy p recz! Ko ś ci i b azy ! – k rzy czeli. M o że mało o d k ry wcze, ale w an ty imp erialn y m p ro teś cie n ie ma miejs ca n a o ry g in aln o ś ć. Częs to ro zleg ało s ię tak że: – Czy n ić wo jn ę, n ie p o k ó j! Ok n a, wielk ie tafle s zk ła u mo co wan e międ zy b eto n o wy mi filarami, p o d n ap o rem p ięś ci zatrzęs ły s ię, wy g ięły , wy p aczy ły , ale s ię n ie ro zb iły – to n as tąp iło d o p iero , k ied y w czy imś ręk u zmaterializo wał s ię d wu ręczn y mło t i ws zy s tk ie p o k o lei zo s tały s y s tematy czn ie ro ztrzas k an e. Nawet wted y k o n tro la n ad tłu mem b y ła imp o n u jąca. Demo n s tran ci n ie s p ląd ro wali b iu r lin ii lo tn iczej. Po rząd k o wy zmien ił ty lk o k o mó rk ę n a p u s zk ę s p reju i p o k ry ł ś cian y o raz reg ały s lo g an ami. Gd y wy s zed ł z p o wro tem n a zewn ątrz, p o o b u s tro n ach ro zwalo n y ch d rzwi u s tawio n o ju ż p o b eczce z ro p ą. Z n ad p ro ża zwis ała p o zn aczo n a g ęs to p lwo cin ą k u k ła Nico lao u . Na s zy i miał tab liczk ę z p ro s ty m n ap is em: „M IŁOŚNIK TURKÓW”. Krzy k i o s iąg n ęły ap o g eu m, ro s ła p res ja co raz liczn iejs zeg o tłu mu , tru d n o b ęd zie d łu żej u trzy mać k o n tro lę. J u ż czas . Na k ażd ą z b eczek rzu co n o flarę i z k ażd ej zaczęły b u ch ać k łęb y d u s ząceg o czarn eg o d y mu . Nafto weg o d y mu , k tó ry wzb ił s ię w n o cn e p o wietrze, o s malił twarze ty ch s to jący ch w p o b liżu , wd arł s ię d o k ażd eg o k ąta zd emo lo wan eg o b u d y n k u o raz n a p ierws ze s tro n y p o ran n y ch g azet. Kied y ty lk o n ajs tars zy s to p n iem p o licjan t n a miejs cu zd arzen ia zo b aczy ł d y m, zaczął wy d awać p ierws ze teg o wieczo ru k o n k retn e ro zk azy . Ro zb ły s ły ś wiatła, zawy ły s y ren y , p rzez tłu m zaczął p rzeb ijać s ię wó z s trażack i. Ale p ro tes tu jący ju ż zaczy n ali ro ztap iać s ię w n ik o zy js k iej n o cy , mis ja wy k o n an a, wiad o mo ś ć d o s tarczo n a. Nie ares zto wan o an i jed n ej o s o b y .
Cy p ry js k a n o c p o k ry wała s ię ciemn ą wy s y p k ą n ien awiś ci. Trzy u lice d alej, n a ty ln y m s ied zen iu s łu żb o weg o merced es a Th eo p h ilo s o d ło ży ł s łu ch awk ę telefo n u . Do b ra ro b o ta. Zn ak o mita. Dzieło Bo że. Fran cis Urq u h art, k ied y o ty m u s ły s zał, b y ł teg o s ameg o zd an ia. ♦♦♦ We wzb u rzo n y ch o d mętach o b my ś lan y ch p rzez czło wiek a fo rteli, s p o n ad fal s terczą wy zy wająco s k ały n o n s en s u . Żad n a n ie s terczała b ard ziej b ezczeln ie n iż s p rawa Wo o fy ’eg o . Wo o fy – właś ciwie jeg o p ełn e imię b rzmiało Wo o fer – b y ł trzy letn im k in g ch arles s p an ielem, d o mo wy m zwierzątk iem in loco infantis p ań s twa Du ck in ó w, k tó rzy s p ęd zali jes ień ży cia w b iałej willi z wid o k iem n a Zato k ę Ko ralo wą, p ias zczy s ty zak ątek n a p o łu d n io wy m zach o d zie wy s p y . Ich zn ajo mo ś ć g reck ieg o b y ła o g ran iczo n a, p o d o b n ie jak relacje z au to ch to n ami, k tó re s p ro wad zały s ię właś ciwie d o wy mian y s k in ień g ło wy z k ilk o ma miejs co wy mi h an d larzami, ale zn aczn a częś ć z o k o ło p ięciu ty s ięcy mies zk ający ch n a Cy p rze Bry ty jczy k ó w rezy d o wała w tej o k o licy , więc n ie n arzek ali n a b rak p rzy jació ł. Du ck in o wie mieli ich wk ró tce p o trzeb o wać. Kied y wró cili z b ry d ża zo rg an izo wan eg o p rzez jed n eg o ze s wo ich d als zy ch s ąs iad ó w, o d k ry li, że ich u k o ch an a willa, w s p o s ó b n iewy tłu maczaln y i b ez o s trzeżen ia, d o s zczętn ie s p ło n ęła. Co g o rs za, n ig d zie n ie b y ło ś lad u jes zcze b ard ziej u k o ch an eg o Wo o fera. Przez całą n o c s zu k ali, wo łali g o p o imien iu , k rzy czeli tak , że ich g ło s y n io s ły s ię p o zato ce, p rzek lin ali cy p ry js k ą s traż p o żarn ą, k tó ra n ajwy raźn iej p o two rn ie s ię g u zd rała z d o tarciem n a miejs ce, p o tem zn ó w wo łali. Ale Wo o fera n ig d zie n ie b y ło . Świt zas tał Du ck in ó w wś ró d d y miący ch zg lis zczy ich d o mu , b łag ający ch k ażd eg o p rzech o d n ia o jak ieś wieś ci o ich u k o ch an y m p s ie. Traf ch ciał, że jed n y m z ty ch p rzech o d n ió w b y ł d zien n ik arz p racu jący jak o wo ln y s trzelec, ak u rat n a k ilk u d n io wy m u rlo p ie, ale d o k ąd k o lwiek n ieu s tras zen i rep o rterzy s k ieru ją s we k ro k i, mu s zą n atk n ąć s ię n a k atas tro fę. Ok azał ws p ó łczu cie, u ważn ie wy s łu ch ał, zro b ił zd jęcia, p rzejął s ię ich n iewy tłu maczaln ą s tratą – ch o ciaż w ś wietle in n y ch an ty b ry ty js k ich ek s ces ó w b y ła o n a mo że – n ie, n a p ewn o – mn iej n iewy tłu maczaln a, n iż s ię p o czątk o wo wy d awało . His to ria n a czas ie, b rak o wało w n iej ty lk o zg wałco n y ch zak o n n ic. Uk azała s ię zg o d n ie z p lan em n as tęp n eg o ran k a, n a p ierws zej s tro n ie n ajp o czy tn iejs zeg o b ry ty js k ieg o tab lo id u . Zro zp aczo n a b ry ty js k a p ara s to i n a
g ru zach s wo jeg o cy p ry js k ieg o marzen ia. Przy p ad k o we o fiary n aras tającej wy mian y o g n ia. A p o d s p o d em k rzy czący n ag łó wek : „CYPRYJ CZYCY ZJ EDLI M OJ EGO WOOFY’EGO”. ♦♦♦ Halo g en o we ś wiatła zalewające fas ad ę ze s tarej p o czern iałej ceg ły d awały tak i efek t, jak b y wieczo rn a s cen a ro zg ry wała s ię w czern i i b ieli. M o że n ieco p o g rzeb o wy , p o my ś lał Urq u h art, ale s to s o wn ie melo d ramaty czn y . Po p rawił k rawat. Za n im s tał n a b aczn o ś ć min is ter o b ro n y n aro d o wej. Na Do wn in g Street ro zb ły s ły fles ze, k ied y p remier z s u ro wo ś ciąg n ięty mi u s tami p o d s zed ł d o mik ro fo n ó w. – Szan o wn i p ań s two , mam d o wy g ło s zen ia ważn e o ś wiad czen ie. Sy tu acja n a Cy p rze jes zcze b ard ziej s ię p o g o rs zy ła. Nie ty lk o wciąż n ie wy d an o n as zeg o wy s o k ieg o k o mis arza, ale tak że s tało s ię o czy wis te, że rząd w Nik o zji n ie jes t w s tan ie zag waran to wać b ezp ieczeń s twa b ry ty js k ich ak ty wó w i p ers o n elu . Wid ać wy raźn ie, że wy k o rzy s tu ją to lu d zie mający złe zamiary , a mo im o b o wiązk iem jes t ch ro n ić b ry ty js k ich o b y wateli i p ers o n el wo js k o wy . Dlateg o też, z o g ro mn ą n iech ęcią i wy łączn ie w ramach ś ro d k ó w o s tro żn o ś ci, jes tem zmu s zo n y p o s tawić b ry ty js k ie b azy w s tan p o g o to wia i o g ran iczy ć Cy p ry jczy k o m d o s tęp d o n ich . M u s imy ch ro n ić ży cie i majątek b ry ty js k ich o b y wateli, a n as ze o d d ziały b ęd ą w p ełn i u p o ważn io n e, b y zap ewn ić tak ą o ch ro n ę. To d elik atn a s p rawa, więc p ro s zę p ań s twa o trak to wan ie jej z całą p o wag ą, n a jak ą zas łu g u je. Sto jący p rzed n im tłu m rep o rteró w zak o ły s ał s ię, k ied y ws zy s cy jed n o cześ n ie zaczęli p rzeć n ap rzó d , wy ciąg ając ręce z mik ro fo n ami, d y k tafo n ami i ró żn y mi elek tro n iczn y mi wy p u s tk ami, n iczy m g ro mad a try fid ó w. J ed en z d zien n ik arzy , k tó ry wy g ląd ał, jak b y d o s ło wn ie p rzed ch wilą wy g ramo lił s ię z łó żk a, u wies ił s ię zg ięty n iemal wp ó ł n a b arierce, u s iłu jąc d o s tać s ię jak n ajb liżej. – Pan ie p remierze, co to ws zy s tk o zn aczy ? – To k o mu n ik at d la wich rzy cieli: n ie wch o d źcie n a n as zą g rząd k ę. – Ale czy to n ie jes t p o trząs an ie s zab elk ą, p o d b ijan ie s tawk i? – Stawk ę ju ż p o d n ieś li in n i. Ci, k tó rzy p o rwali n as zeg o wy s o k ieg o k o mis arza. Któ rzy zaatak o wali b ry ty js k ą włas n o ś ć i zag ro zili ży ciu b ry ty js k ich o b y wateli. M o im o b o wiązk iem jes t zareag o wać. – Atak u jąc? – To s ą ś ro d k i całk o wicie d efen s y wn e.
– Czy Cy p ry jczy cy też tak b ęd ą to wid zieć? Urq u h art s zty wn iej zacis n ął u s ta, n ad ając twarzy jes zcze p o s ęp n iejs zy wy raz. Nie mó g ł s ię zd rad zić z iro n iczn y m u ś mies zk iem, k tó ry ig rał g d zieś n a ś cieżk ach jeg o emo cji. Zn ał Cy p ry jczy k ó w, zn ał targ ające n imi n amiętn o ś ci – o raz ich p o lemis tó w, w k tó ry ch ręk ach s tan p o g o to wia zmien i s ię w co ś zb liżo n eg o d o in wazji. Sy tu acja zn aczn ie s ię p o g o rs zy , zan im b ęd zie mo g ła s ię p o p rawić. Uś miech n ąć s ię n ie mó g ł, więc p o p ro s tu wzru s zy ł ramio n ami. – Czy ma p an zg o d ę cy p ry js k ieg o p rezy d en ta n a to p o s u n ięcie? – Nie jes t mi p o trzeb n a. Nas ze b azy n a Cy p rze to s u weren n e tery to riu m Wielk iej Bry tan ii. Nie p o trzeb u ję zg o d y p rezy d en ta n a p o s tawien ie s tacjo n u jący ch tam o d d ziałó w w s tan p o g o to wia, tak jak n ie p o trzeb o wałb y m jej n a p u s zczen ie czo łg ó w ró wn in ą Salis b u ry . Oczy wiś cie g o p o in fo rmo wałem. – J ak zareag o wał? Wił s ię w męczarn iach . Błag ał. M ó wił, że to ro zp ali g o rące g ło wy . Będ zie wo d ą n a mły n p rzeciwn ik ó w p o ro zu mien ia p o k o jo weg o , zwięk s zy p res ję n a b ry ty js k ie b azy . Żeb rał o jes zcze k ilk a d n i, ab y d o p ro wad zić d o u wo ln ien ia wy s o k ieg o k o mis arza. Ale k ilk a d n i ju ż miał… – Żało wał k o n ieczn o ś ci p o d jęcia tak ich d ziałań . Po d o b n ie jak ja. J ed n ak lu d zie d o b rej wo li w o b u k rajach to zro zu mieją i mu s zą te d ziałan ia p o p rzeć. M o im o b o wiązk iem jes t w p ierws zej k o lejn o ś ci o ch ro n a b ry ty js k ich in teres ó w. – To ro zło ży b ran żę tu ry s ty czn ą n a wy s p ie, p an ie p remierze. – Nies tety tak . M o żliwe, że u k ręci jej łeb . – Co w tej s y tu acji z p o ro zu mien iem p o k o jo wy m? – Ta d ecy zja n ależy d o Cy p ry jczy k ó w. Nie mo g ę p o mag ać w zap ro wad zan iu p o k o ju n a Cy p rze, jeś li o n i s ami n ie ch cą, b y ten p o k ó j zap an o wał. – A co w tak im razie z wy b o rami? – Bez zmian . To p o s u n ięcie w in teres ie n aro d o wy m, n ie d la celó w p arty jn y ch . Sp o d ziewam s ię p o p arcia ze s tro n y ws zy s tk ich o d p o wied zialn y ch p o lity k ó w, z całeg o p o lity czn eg o s p ek tru m. Nie s ąd zę, ab y ta s p rawa s tała s ię jak imś p ro b lemem w ty ch wy b o rach . Nie, n ie jak imś p ro b lemem, p o my ś lał Dick y With ers , ty lk o p ro b lemem zas ad n iczy m. J es tem właś n ie ś wiad k iem b an d y ty zmu , zawłas zczen ia k amp an ii wy b o rczej p rzez Urq u h arta, k tó ry o b s ad za s ię w ro li męża s tan u , o b ro ń cy in teres u
n aro d o weg o , b ry ty js k ieg o s ty lu ży cia, zas ad k ry k ieta, ciep łeg o p iwa, s ło n eczn y ch p o p o łu d n i, p laży w Black p o o l, mo raln o ś ci, d ziewictwa i ws zelk ich in n y ch cn ó t, d o k tó ry ch mo żn a d o czep ić g ło s y . I d o teg o ma M ak ep eace’a w g arś ci, s p ętan eg o jak wy p atro s zo n y k u rczak . Tak mo cn o , jak p rzy p u s zczaln ie s p ętan y jes t n as z wy s o k i k o mis arz. Fran cis , ty s tary d ran iu . – A To m M ak ep eace? – zap y tał With ers . – W jak iej s y tu acji to g o s tawia? Uś miech p ch ał s ię Urq u h arto wi n a u s ta, p ełen zaró wn o u zn an ia d la p rzen ik liwo ś ci Dick y ’eg o , jak i s amo zad o wo len ia. M ak ep eace b y ł załatwio n y . Dry fo wał. Nie miał d o k ąd p ó jś ć, ch y b a że d o d iab ła. Do k tó rej to p o d ró ży zn ajd zie n iewielu to warzy s zy . – W jak iej s y tu acji s tawia to p an a M ak ep eace’a? Nie mam p o jęcia. M o że lep iej n iech p an zap y ta jeg o .
Rozdział 32 Cy p r jes t tak n ap ch an y h is to rią, że jeg o mies zk ań cy cierp ią n a n ies trawn o ś ć.
Kied y p ierws ze p ro mien ie ś witu zalewały p o wo li s o ln is k a Ak ro tiri, zd ezelo wan y au to b u s Bed fo rd telep ał s ię n iep ewn ie w k ieru n k u wjazd u d o b azy . Krztu s ił s ię, jak b y b y ł b ard zo ch o ry . W lep s zy ch czas ach wo ził d zieci z wio s k i d o s zk o ły i p lo n y n a lo k aln y targ , ale o d p rawie ro k u marn iał za p izzerią, n ieu leczaln ie p rzerd zewiały . Swo je p rzy b y cie p rzed b ramę b azy o g ło s ił b u ch n ięciem cu ch n ąceg o n afto weg o d y mu o raz jęk iem, jak i mó g łb y wy d ać s mo k , k tó remu wy p ru wają wn ętrzn o ś ci. Nas tęp n ie zach y b o tał s ię i p ad ł, całk o wicie b lo k u jąc wjazd . Gd y d y m s ię ro zwiał, a d o p reh is to ry czn eg o p o two ra p o d czo łg ał s ię s trażn ik , żeb y g o o b ad ać, wó z b y ł ju ż p u s ty . Us u n ięcie g o z d ro g i zajęło p o n ad g o d zin ę. Pró b y p o n o wn eg o zap alen ia s iln ik a s p ełzły n a n iczy m, a p o d czep ien ie h o lu czy to z p rzo d u , czy z ty łu o k azało s ię tru d n e. Us iło wali p o d n ieś ć g o lewark ami, ale zawies zen ie n ie wy trzy mało i b es tia w o d wecie p rzewró ciła s ię n a b o k . W k o ń cu mu s ieli s p ro wad zić s p y ch acz i zep ch n ąć ją z d ro g i. Najp ierw jed n ak w k o p ercie p rzy czep io n ej d o k iero wn icy i zaad res o wan ej d o Billy ’eg o zn aleźli p ierś cio n ek Elen i. ♦♦♦ Zn ó w s tali n a zewn ątrz, jes zcze n ig d y n ie b y ło ich tak wielu . To , co n iecałe d wa ty g o d n ie wcześ n iej zaczęło s ię jak o s p o rad y czn e d emo n s tracje g ars tk i p ro tes tu jący ch , teraz trwało b ez p rzerwy i p rzy ciąg ało tłu my zb y t d u że, b y d ało s ię je d o k ład n ie p o liczy ć. Pro tes ty p rzy b rały też zd ecy d o wan ie p ers o n aln y ch arak ter. Nico lao u s tał s ię n azwis k iem – celem – n a u s tach ws zy s tk ich . M an ifes tan ci wy k azali tu b y ć mo że ty le lo g ik i, co mo tło ch , k tó ry s k azał Ch ry s tu s a, ale jed n ak g o s k azał. Szef o ch ro n y p rezy d en ta zażąd ał au d ien cji, wch o d ząc d o s alo n u n a p ierws zy m
p iętrze, g d zie Nico lao u s łu ch ał, jak jeg o có rk a Elp id a g ra n a p ian in ie. Beeth o v en a. Co ś g ło ś n eg o i d łu g ieg o , żeb y zag łu s zy ć u p o rczy wy h ałas d o b ieg ający zza b ramy . – M u s imy ro zp ęd zić p ro tes tu jący ch , p an ie p rezy d en cie. Stan o wią zag ro żen ie d la ru ch u , d la s ieb ie s amy ch . Dla p an a. – A jak p ro p o n o wałb y p an to o s iąg n ąć, k o men d an cie? – Prezy d en t s ied ział z zamk n ięty mi o czami, u cis k ając p alcami n as ad ę n o s a w g eś cie s k u p ien ia i n iep o k o ju . – M u s iałb y m wezwać wo js k o . M an ifes tan tó w jes t za d u żo jak n a mo ją s traż. Nico lao u zu p ełn ie to ro zb u d ziło . – Nie wierzę włas n y m u s zo m. Ch ce p an , żeb y m p o s łał armię p rzeciwk o lu d zio m? – Ci lu d zie, p an ie p rezy d en cie, to n ieb ezp ieczn y mo tło ch . J u ż s p alili k ilk a b u d y n k ó w, jes t ich co raz więcej, ich d emo n s tracje s ieją zamęt w całej Nik o zji. M o im o b o wiązk iem jes t u trzy man ie s p o k o ju i p o rząd k u wo k ó ł p ałacu p rezy d en ck ieg o . – A mo im o b o wiązk iem, k o men d an cie, jes t zap ewn ien ie p o k o ju w cały m n as zy m k raju . To o to to czy s ię tu g ra, o n ic in n eg o . Nie p o zwo lę p an u u ży ć p rzeciwk o n im wo js k a i g azu łzawiąceg o . – Ale n ie mam wy s tarczająco d u żo lu d zi, żeb y zag waran to wać b ezp ieczeń s two teg o teren u i teg o b u d y n k u . Czy li tak że p an a, p an ie p rezy d en cie. – J a s ię n ie o b awiam o s wo je b ezp ieczeń s two . – A o s wo ją ro d zin ę? Nico lao u o d wró cił s ię w s tro n ę có rk i, k tó ra n ad al s ied ziała p rzy p ian in ie. By ła d la n ieg o ws zy s tk im. Kied y czu ł s ię s amo tn y , b o jeg o żo n a zn ó w wy jech ała, Elp id a d o trzy my wała mu to warzy s twa. Kied y wś ciek ał s ię n a s łab o s tk i żo n y i jej b rak u miaru , có rk a b y ła p rzy p o mn ien iem teg o , co zawd zięczał małżeń s twu . Kied y zżerała g o n iep ewn o ś ć, Elp id a s łu ży ła mu za in s p irację, p o zwalając mu wzn ieś ć s ię p o n ad to , co ty mczas o we i b łah e, k u Cy p ro wi ju tra. Cy p ro wi Elp id y . Bals amo wi n a ws zy s tk ie jeg o ran y . – Właś n ie z jej p o wo d u mu s zę p o wied zieć „n ie”. Nie mo g ę p o d p is ać trak tatu p o k o jo weg o z Tu rk ami, jeś li d o jd zie d o ro zlewu k rwi n a u licach Nik o zji. – Pan ie p rezy d en cie! – To n k o men d an ta s tał s ię b łag aln y . Zn iży ł g ło s , żeb y Elp id a n ie u s ły s zała. – M ó wię to jak o s tary p rzy jaciel. Wy b ó r, p rzed jak im p an s to i, to n ie ty le k wes tia teg o , czy p o leje s ię k rew, ile teg o , czy ja to b ęd zie k rew. Prezy d en t p o d s zed ł d o o k n a, z k tó reg o miał wid o k n a p o d ś wietlo n y p o mn ik M ak ario s a, cy p ry s y i ro zciąg ającą s ię d alej imp o n u jącą p an o ramę.
– Pan ajo ti, n iech p an tu p o d ejd zie. Ko men d an t s tan ął o b o k p rezy d en ta. Nico lao u o two rzy ł o k n o . – Co p an tam wid zi? – M o tło ch . Ujad ający n a p ań s k im p ro g u . – Ale co p an wid zi tam, d alej? – Światła s tareg o mias ta. – A za n imi, w ciemn o ś ci, leży d ru g a p o ło wa n as zeg o k raju . Czy ż n ie n ad s zed ł czas , Pan ajo ti, b y zn ó w zjed n o czy ć te d wie częś ci? Po ty ch ws zy s tk ich latach i całej tej p rzelan ej k rwi? – To p o lity k a, p an ie p rezy d en cie. Pań s k a d o men a. M o im zad an iem jes t zap ewn ien ie b ezp ieczeń s twa. I mó wię p an u , że mu s imy co ś zro b ić z ty mi lu d źmi tam, p rzed b ramą. Przy o twarty m o k n ie k rzy k i p ro tes tu jący ch s tawały s ię n ie d o zn ies ien ia. – W tak im razie p o ro zmawiam z n imi. – Nie p o ra n a żarty . – Wp u ś ćmy k ilk u z n ich . Po ro zmawiam z n imi ze s ch o d ó w. – Os zalał p an ! – M o że. Ale i tak to zro b ię. – Przy n ajmn iej n iech p an ro zmawia z b alk o n u . – Balk o n u , n a k tó ry m wis i b ry ty js k i s ztan d ar k ró lews k i? Wy g ląd ając zza imp erialn eg o lwa? Nie s ąd zę. Nie, n iech b ęd zie ze s ch o d ó w. – Ale ja n ie mo g ę zag waran to wać p an u b ezp ieczeń s twa! – W tak im razie n iech p an zo s tawi to zad an ie Bo g u . I Pan ajo tis , tak jak g o s zk o lo n o p rzez całą k arierę, wy k o n ał ro zk az, ch o ciaż wy d awał mu s ię n ied o rzeczn y i n ie d o p rzy jęcia. Plan o wali wp u ś cić mo że d wu d zies tu p ro tes tu jący ch , ale n ie d a s ię teg o k o n tro lo wać, k ied y ty s iące n ap ierają n a b ramę, więc d o ś ro d k a zd o łało s ię p rzecis n ąć raczej o k o ło d wu s tu o s ó b , zan im zatrzaś n ięto ją z p o wro tem. Zeb rali s ię n a p o d jeźd zie p rzed g łó wn y m wejś ciem, s trzeżo n y m p rzez d wie o zd o b n e armaty , ro zmaite g arg u lce, d wie d o n ice z k wiatami i k o h o rtę p ałaco wej s traży . Ro zleg ły s ię p ełn e fu rii o k rzy k i, k ied y p o jawił s ię Nico lao u , mach ając ręk ami n ad g ło wą, b y u s p o k o ić tłu m. – Cy p ry jczy cy , ro d acy . Po zwó lcie mi co ś p o wied zieć. Wy s łu ch ajcie mn ie. – M iło ś n ik Tu rk ó w! – k to ś k rzy k n ął.
– Ko ch am ty lk o jed n ą rzecz. Cy p r! – To d laczeg o o d d ajemy g o p lu g awy m Tu rk o m? – I Bry ty jczy k o m! – Nik t n ie cierp iał b ard ziej o d e mn ie n a my ś l o ty m, że n as z k raj jes t p o d zielo n y . Żału ję ty ch , k tó rzy s tracili ro d zin y . Do my . Ws zy s tk o . – I p alcem n ie k iwn ies z, żeb y im p o mó c. Pan ajo tis co raz b ard ziej s ię d en erwo wał. J u ż b y ło wid ać, że Nico lao u n ie u d ało s ię zap an o wać n ad tłu mem, że zaczy n ał p ro wad zić d ialo g g łu ch y ch . J eg o lo g ik a i s zczero ś ć n ie miały s zan s p rzeciwk o n ag im emo cjo m tłu s zczy . – Przy jaciele, p amiętajcie, co p o d zieliło n as zą wy s p ę. Co s p ro wad ziło tu reck ą armię n a n as ze wy b rzeża. Stało s ię to , k ied y my , Grecy , zaczęliś my k łó cić s ię międ zy s o b ą. Kied y M ak ario s s tał tu taj, n a ty ch s amy ch s ch o d ach , a o n i n ie ch cieli g o s łu ch ać. – Wy ciąg n ął ręce w s tro n ę jed n ej z k o lu mn z p ias k o wca, k tó re miał p o o b u s wo ich s tro n ach . – Sp ó jrzcie tu , n a te d ziu ry . Ślad y p o k u lach . Któ ry mi u s iło wali zab ić n as zeg o arcy b is k u p a. W k o lu mn ach wy żło b io n y b y ł ró wn y rząd ek cy lin d ry czn y ch o two ró w – d ziu ry p o k u lach , relik ty zamach u , k tó re M ak ario s k azał zo s tawić, p o d o b n ie jak k ró lews k i s ztan d ar, jak o częś ć d zied zictwa. Sty g maty w k amien iu . Teraz Nico lao u wy ciąg n ął d ło ń w ich k ieru n k u , wch o d ząc w ro lę M ak ario s a. J u ż p rawie d o tk n ął ich k o n iu s zk ami p alcó w, k ied y n a k o lu mn ie p o jawiła s ię k o lejn a d ziu ra, k tó rej to warzy s zy ła ch mu ra p y łu . Do p iero wted y u s ły s zał s trzał. Tłu m zareag o wał n aty ch mias t, jak b y wy s trzelo n o z p is to letu s tarto weg o . Rzu cił s ię n ap rzó d jak p s y n a jelen ia, n ap ierając n a k o rd o n s traży p rzed s ch o d ami. Nico lao u , o s zo ło mio n y i d o p iero w p ierws zy m s tad iu m s trach u , zn alazł s ię n ag le w ramio n ach Pan ajo tis a i zo s tał wep ch n ięty d o ś ro d k a g łó wn y mi d rzwiami, k tó re zatrzas n ęły s ię za n imi. Kilk a s ek u n d p ó źn iej z d ru g iej s tro n y d o b ieg ło p ry mity wn e wy cie i b ęb n ien ie p ięś ci o d rewn o . J ed n o cześ n ie b rama, k tó ra p o ws trzy my wała g łó wn ą częś ć p ro tes tu jący ch , zo s tała s taran o wan a, k ied y n a o d g ło s s trzałó w g n iew zmien ił s ię we wś ciek ło ś ć i wielo ty s ięczn y tłu m zaczął wlewać s ię n a d łu g i p o d jazd p rzed p ałacem. – Na lito ś ć b o s k ą, teraz p an p ó jd zie? – wark n ął Pan ajo tis . – Elp id a – rzu cił b łag aln ie Nico lao u . Ale jeg o có rk a ju ż zb ieg ała p o k ręty ch s ch o d ach z częś ci mies zk aln ej, mijając an ty k i, k amien n e g ło wy i to rs y , n iewielk i zb ió r s taro ży tn eg o d zied zictwa wy s p y , k tó ry wk ró tce miał zo s tać ro ztrzas k an y i ro zwleczo n y p o cały m teren ie.
Ojciec i có rk a ch cieli s ię p rzy tu lić, ale Pan ajo tis ju ż ich ro zd zielił i p o ciąg n ął d łu g im k o ry tarzem z mau retań s k imi łu k ami i g o b elin ami, k tó ry p ro wad ził d o s erca b u d y n k u , mająceg o k s ztałt p o d k o wy . Go n ił ich b rzęk tłu czo n eg o s zk ła, k rzy k i, o d g ło s y d emo lk i. A p o tem k o lejn e s trzały . Pan ajo tis zap ro wad ził ich d o częś ci p ałacu , w k tó rej Nico lao u n ig d y n ie b y ł, n a zap leczu k u ch n i. J ak ieś d rzwi. Kamien n e s ch o d k i. Nas tęp n e d rzwi, d o k tó ry ch Pan ajo tis miał k lu cz. Zn aleźli s ię w tu n elu wy cio s an y m w n ag iej s k ale. – Aleja M ak ario s a – wy s zep tał p o n u ro Pan ajo tis . – Tęd y u ciek ał p o d czas o s tatn ieg o zamach u . Tu n el b y ł ch ło d n y , s łab o o ś wietlo n y , miał co n ajmn iej d wieś cie metró w d łu g o ś ci, mo że więcej – Nico lao u zu p ełn ie s tracił o rien tację w tej o g ran iczo n ej p rzes trzen i. By ł o tu man io n y , wciąż my ś lał o s ło wach k o men d an ta: „p o d czas o s tatn ieg o zamach u ”. Czy teraz to też b y ł zamach ? Wy s zli z tu n elu p rzez d rzwi p rzy d ru g im k o ń cu b as en u , za amfiteatrem, w k tó ry m Nico lao u p rzy jmo wał s zk o ln e wy cieczk i, a w czas ach p o p rzed n ieg o k o n flik tu Bry ty jczy cy g rali w ten is a. Po ch wili zn aleźli s ię w les ie, wś ró d k ęp eu k alip tu s ó w, k tó re p o ły s k iwały zło wro g o w ś wietle k s ięży ca. Za p lecami s ły s zeli n aras tające o d g ło s y d ewas to wan ia rezy d en cji. Przes zli p rzez łu p k i i k amien ie wy s ch n ięteg o k o ry ta rzek i – Nico lao u p o tk n ął s ię i raz jes zcze u rato wały g o zaws ze g o to we ramio n a k o men d an ta – aż d o s zli d o o g ro d zen ia z s iatk i, o d d zielająceg o teren p ałaco wy o d teg o , co leżało za n im, co k o lwiek to b y ło . Nie n atk n ęli s ię tu n a p ro tes tu jący ch , ci b y li zb y t zajęci w p ałacu . Us ły s zeli s tłu mio n y o d g ło s ek s p lo zji. Pan ajo tis p o ciąg n ął ich d alej. J es zcze jed en zamek w fu rtce w o g ro d zen iu . J es zcze jed en k lu cz. Pan ajo tis wy d awał s ię d o b rze p rzy g o to wan y . Wd rap ali s ię n a s k arp ę i s tan ęli n a s k raju p u s tej s zo s y . – Do k ąd teraz, p an ie p rezy d en cie? Do b ry ty js k iej b azy ? Tam właś n ie u ciek ł M ak ario s , d o Ak ro tiri, w ramio n a d awn eg o wro g a, z d ala o d włas n eg o lu d u wy g rażająceg o mu p ięś ciami, ale Nico lao u u zn ał, że teg o wieczo ru ju ż i tak zb y t g łęb o k o ws zed ł w ro lę arcy b is k u p a. – Nie. Nie d o Bry ty jczy k ó w. W g ó ry . W ich s tro n ę zb liżały s ię ś wiatła s amo ch o d o wy ch reflek to ró w. Pan ajo tis wy jął b ro ń . – Niech p an zo s tan ie w k rzak ach , p an ie p rezy d en cie – p o in s tru o wał i s tan ął n a ś ro d k u d ro g i, mach ając ręk ami.
Samo ch ó d s ię zatrzy mał. Nie s ied zieli w n im u czes tn icy zamies zek , ty lk o s tars za p ara wracająca z k o lacji d o d o mu . Para Niemcó w, k tó rzy n ie mó wili an i p o g reck u , an i p o an g iels k u , ale aż za d o b rze ro zu mieli jed n o zn aczn y języ k p is to letu Pan ajo tis a. Z o k rzy k iem trwo g i mężczy zn a wcis n ął g az d o d ech y i z p is k iem o p o n o d jech ał w n o c. Pan ajo tis wzru s zy ł ramio n ami w g eś cie ro zp aczy . Co miał zro b ić, zas trzelić p arę s tars zy ch , n ieu zb ro jo n y ch tu ry s tó w? – Zo s taw to Nas tęp n y m d ziewczy n ę, i k o ń czy mu s ię
mn ie – p o leciła Elp id a, o d p y ch ając g o n a b o k . s amo ch o d em jech ał k s ięg o wy , k tó ry zatrzy mał s ię, wid ząc ład n ą s łu ch ał jej z ro s n ący m n ied o wierzan iem. Przep ro s ił, wy jaś n ił, że b en zy n a, a matk a czek a n a n ieg o w d o mu , ale z ch ęcią zab ierze ich tak
d alek o , jak s am jed zie. Prezy d en t Rep u b lik i Cy p ru , jeg o có rk a i k o men d an t s traży p ałaco wej jed n o g ło ś n ie mu p o d zięk o wali i ws ied li d o zd ezelo wan eg o ren au lta. O d łu g o ś ć tras y i cel b ęd ą s ię s p ierać p ó źn iej. Nico lao u o b ejrzał s ię w k ieru n k u s wo jeg o d o mu . Gn iewn y p o marań czo wy k s ięży c ś wiecił jak p o ch o d n ia, mu s k ając czu b k i d rzew i zab arwiając je o g n iem. Wid o k s p rawił, że p rezy d en to wi łzy s tan ęły w o czach . Do p iero k ied y je o tarł i ś cis k ał d ło ń s wo jej có rk i, u ś wiad o mił s o b ie, że to wcale n ie jes t k s ięży c. Patrzy ł n a p o ś wiatę b ijącą o d raz jes zcze p o d p alo n eg o p ałacu .
Rozdział 33 Uczciwo ś ć n ie jes t żad n ą p o lity k ą. To ty lk o u s p rawied liwian ie mo raln eg o len is twa.
Po o b ijan y ren au lt i jeg o co raz b ard ziej zd ezo rien to wan y k iero wca d o wieźli ich aż n a p ark in g wy p o ży czaln i s amo ch o d ó w Hertz. Tu taj Pan ajo tis zd o b y ł in n y p o jazd . Nie miał k lu czy k ó w w s tacy jce, ale p ełen b ak wy d awał s ię is to tn iejs zy , b o o k azało s ię, że k ilk a d ro b n y ch mo n et, k tó re Pan ajo tis n o s ił w k ies zen i s p o d n i n a p ap iero s y z au to matu , to jed y n e p ien iąd ze, jak ie ma p rzy s o b ie cała tró jk a. Nico lao u tro ch ę p o cies zy ła ś wiad o mo ś ć, że Pan ajo tis n ie p o my ś lał o ws zy s tk im. J ak o ś d zięk i temu czu ł s ię w mn iejs zy m s to p n iu d u rn iem. Kied y ty lk o zn aleźli s ię p o za g ran icami Nik o zji n a d ro d ze d o Tro o d o s , Nico lao u zap ad ł w g łęb o k i s en . Nap ięcie i – tak , mu s iał to p rzy zn ać – s trach wy s s ały z n ieg o en erg ię i o g arn ęło g o p rzy tłaczające wy czerp an ie. Nie mieli p o jęcia, k o mu mo g ą u fać – czy to ty lk o zamies zk i, czy p rawd ziwy zamach s tan u ? A jeś li zamach , to czy s ię u d ał? Tak ie k wes tie mo żn a b y ło u s talić z rezy d en cji p rezy d en ck iej w g ó rach , s k ąd p rzez k ilk a ty g o d n i w p ełn i lata i, jeś li o k aże s ię to k o n ieczn e, p rzez k ilk a n ajb liżs zy ch d n i mo żn a b y ło rząd zić k rajem. Ob u d ził s ię d o p iero , k ied y b y li o n iecałe d zies ięć mil o d celu , a d ro g a zaczęła s ię wić wo k ó ł g ó rs k ich s to k ó w. J ech ali p rzez g ęs te las y p in io we, reflek to ry wy d o b y wały z mro k u ciężk ie p n ie, s to jące cierp liwie jak k o lejk a czy h ający ch p o b o rcó w p o d atk o wy ch . Gd y s k ręcili z g łó wn ej s zo s y i zb liżali s ię d o willi wąs k ą, p ro wad zącą s tro mo w d ó ł d ro g ą, a ś wiatła s amo ch o d u p rzes u n ęły s ię p o zn ajo my m p ło cie, n as tró j zaczął im s ię p o p rawiać. – Do m z d ala o d d o mu – s zep n ęła Elp id a, k tó rej g ó ry zaws ze k o jarzy ły s ię z p rzy g o d ą i s ch ro n ien iem. – I mo żn a s tąd zjech ać p ro s to d o Ak ro tiri. W razie p o trzeb y – d o d ał Pan ajo tis , jak zaws ze p rak ty czn y . Nico lao u milczał, o d k ręcił ty lk o s zy b ę i wp u ś cił d o ś ro d k a s ło d k ie ży wiczn e p o wietrze, b y p rzy wró ciło d o ży cia jeg o zg n ęb io n ą d u s zę. Sp o d k ó ł d o b ieg ł d źwięk
ro zg n iatan y ch s zy s zek . Nad willą n ie p o wiewała żad n a flag a, a w b u d ce warto wn iczej n ik o g o n ie b y ło , n ie zo b aczy li p o witaln eg o b ły s k u ś wiateł an i n ie u s ły s zeli u jad an ia p s ó w, ale n ik t p rzecież n ie wied ział o ich p rzy jeźd zie. Zn ajo me zielo n e d ach y – z b lach y falis tej, jak b y ło w mo d zie w Tro o d o s , ze wzg lęd u n a ś n ieg – mig n ęły im jak w s tary m filmie, a za n is k im mu rem o g ró d k a warzy wn eg o k witły p o mid o ry , k o ły s ząc s ię łag o d n ie n a wietrze n a p o witan ie. Samo ch ó d o b jech ał p o wo li p o d jazd i zb liży ł s ię d o fro n to wy ch d rzwi rezy d en cji. Ks ięży c, tak g n iewn y n a n ieb ie n ad Nik o zją, tu w g ó rach miał k o lo r d o jrzałeg o melo n a i b y ł o to czo n y milio n em n ieś miały ch g wiazd . Witał ich , p o s reb rzając fas ad ę d o mu i o ś wietlając im d ro g ę d o p o d wó jn y ch zielo n y ch d rzwi. Ws zy s tk o b y ło tak , jak p o win n o . – Otwarte – mru k n ęła Elp id a z u lg ą, n acis k ając n a k lamk ę. – Pan i p o zwo li za mn ą – p o wied ział z u p o rem Pan ajo tis i ws zed ł p ierws zy d o ciemn eg o h o lu . Szu k ał p o o mack u k o n tak tu , k ied y d o s trzeg ł p ro my k ś wiatła d o ch o d zący s p o d d rzwi d o jed n eg o z k o lejn y ch p o mies zczeń . J ak iś id io ta k o n s erwato r zo s tawił o twarte d rzwi i zap alo n e ś wiatła… Wes zli d o s alo n u i zamarli ze zd u mien ia. Po k ó j b y ł p ełen u zb ro jo n y ch lu d zi, ws zy s cy s tali i celo wali d o n ich z p is to letó w. Sied ziały ty lk o d wie o s o b y . W jed n y m ro g u , p rzy wiązan y d o k rzes ła, zak n eb lo wan y , p atrząc s zk lis ty m, wy czerp an y m wzro k iem, s ied ział b ry ty js k i wy s o k i k o mis arz. A p rzy k o min k u n a wp ro s t n ich , s s ąc o d n iech cen ia n iewielk ie cy g aro , z warg ami wy k rzy wio n y mi w u ś miech u p o witan ia, s ied ział Th eo p h ilo s . – Kopiaste. Pro s imy d o n as . ♦♦♦ – Nic d ziwn eg o , że n ie mo g liś my zn aleźć was zej k ry jó wk i. Th eo p h ilo s u n ió s ł s zk lan eczk ę k o n iak u Rémy M artin w p o d zięk o wan iu za k o mp lemen t. – Nie p o my ś lałeś , żeb y s zu k ać n a włas n y m p o d wó rk u , n ie mó wiąc ju ż o włas n ej s y p ialn i. I n ik t in n y n ie p o my ś li. M am tu ws zy s tk o : łączn o ś ć, o ch ro n ę, jed zen ie. A teraz, zrząd zen iem b o s k im, n awet cieb ie. Nico lao u p rzetes to wał wy trzy mało ś ć p ęt, k tó ry mi b y ł p rzy wiązan y d o k rzes ła, p o d o b n ie jak wy s o k i k o mis arz i p o zo s tali zak ład n icy . By ł to , jak d o b rze wied ział, d aremn y g es t. – Sk ąd wied ziałeś , że tu p rzy jad ę? – Niezb ad an e s ą J eg o wy ro k i – o d p arł Th eo p h ilo s g łęb o k im g ło s em, ze ś p iewn ą
in to n acją, jak p o d czas litu rg ii. A p o tem ro ześ miał s ię rech o tliwie. – I d ał ci ty lk o trzy mo żliwo ś ci. – Po liczy ł je n a p alcach . – Śmierć w ru in ach p ałacu . Po lity czn y p o g rzeb wraz z n as zy mi b ry ty js k imi wro g ami w jed n ej z ich b az, co o s o b iś cie b y m p refero wał: p amięć o to b ie zo s tałab y wy k o p an a jak p arch aty p ies z k ażd ej k awiarn i w ty m k raju . Alb o o p cja trzecia: wy b awien ie ze mn ą, tu taj. Na to też s ię p rzy g o to wałem. Ewid en tn ie n ie wid zieliś cie mo jej czu jk i n a s k raju teren u . – Wy ch o d zi n a to , że n ie wid ziałem wielu rzeczy – zau waży ł Nico lao u z wy raźn ą ro zp aczą. Po p atrzy ł n a d ru g i k o n iec p o k o ju , g d zie p rzy wiązan a d o k rzes ła s ied ziała jeg o có rk a. – M as z zamiar n as s k rzy wd zić? – J eś li zajd zie tak a p o trzeb a. – Na Bo g a, co mas z n ad zieję o s iąg n ąć? – Có ż, n a Bo g a, ws zy s tk o . Najp ierw zab lo k u jemy b azy , aż Bry ty jczy cy b ęd ą zmu s zen i s p ak o wać man atk i i wracać d o d o mu . W ty m czas ie, o b awiam s ię, b ęd zies z zb y t zaab s o rb o wan y , żeb y lecieć d o Lo n d y n u n a p o d p is y wan ie trak tatu z Tu rk ami. Za d u żo n iecierp iący ch zwło k i o b o wiązk ó w tu taj. Tak ich jak p o d p is an ie d ek retu o n acjo n alizacji całeg o b ry ty js k ieg o majątk u n a Cy p rze. Po tem, jak s u g eru ję, p rawd o p o d o b n ie b ęd zies z zb y t wy czerp an y , ab y k o n ty n u o wać u rzęd o wan ie, związan e p rzecież z tak d u ży m s tres em. Przek ażes z p rezy d en tu rę. – To b ie? Nig d y . – Nie, mó j d ro g i Nico lao u . J a jes tem ty lk o s k ro mn y m d u ch o wn y m. M o żliwe, że k ied y ś zo s tan ę arcy b is k u p em Cy p ru , ale n ie p rag n ę o b jąć two jeg o u rzęd u . Ty le n ap ięć i n iep ewn o ś ci, n ie s ąd zis z? – Us ad o wił s ię wy g o d n iej n a p ro s ty m ru s ty k aln y m k rześ le, jed n y m z wielu w ty m n iewielk im p o k o ju . Nico lao u zau waży ł, że p o d s u tan n ą ma żó łte s k arp etk i. – Po za ty m mam za d u żo in n y ch … in teres ó w, tak , in teres ó w, k tó ry mi mu s zę s ię zająć. – W tak im razie k to ? – M ó j b rat Dimitri. Dimitri s ię u ś miech n ął. By ł to raczej o k ro p n y s zczerb aty g ry mas . – To n iech s o b ie lep iej zro b i zęb y , ch y b a że ch ce d zieci s tras zy ć – p ry ch n ęła Elp id a. Uś miech zg as ł. – Nie liczy s z ch y b a, że ci to u jd zie n a s u ch o – rzu cił Nico lao u . – Ależ o czy wiś cie, że u jd zie. M am ws zy s tk ie atu ty . To warzy s two b ry ty js k ieg o wy s o k ieg o k o mis arza. Do s tęp d o cy p ry js k ieg o p rezy d en ta…
– Nie k iwn ę p alcem, żeb y ci p o mó c. – Będ zie s łu ch ał teg o , co mu p o wiem – ciąg n ął Th eo p h ilo s n iep o ru s zo n y – b o mam w ręk u jeg o d u p ę. J ak ró wn ież, co mo że ważn iejs ze, d u p ę jeg o có rk i. Dimitri p o d s zed ł d o Elp id y jak b y z zamiarem wy b icia z n iej b ezczeln o ś ci p ięś cią, ale zmien ił tak ty k ę i zaczął ją g łas k ać p o wło s ach , p rzes u wając p o wo li p alcem p o jej s zy i, aż d o b ark u . Zn ó w s ię u ś miech ał. Z g ard ła Nico lao u wy rwał s ię zd u s zo n y k rzy k p ro tes tu . – Ch y b a trzy mam w ręk u ws zy s tk ie as y – p o wied ział Th eo p h ilo s b ez ś lad u ws p ó łczu cia.
Rozdział 34 Pro g ram wy b o rczy jes t jak d o b rze s k ro jo n y g arn itu r. M a za zad an ie p rzy k ry ć n ag o ś ć p o lity k a.
Na k ażd y m k ro k u jeg o wo js k a witały g o g ro mk im „Hu rra!”. Przed efilo wał p rzed n imi, „n atężając mięś n ie, k rew p o d b u rzając w ży łach ”. Niemalże s ły s zał n iecierp liwy s tu k o t k o ń s k ich k o p y t i s zep t mieczy ws u wan y ch d o d o b rze n ao liwio n y ch p o ch ew. Armia g o to wa d o b itwy . Sp rawy b y ły załatwio n e, refo rma o rd y n acji wy b o rczej u ch walo n a, n ad k o lejn y m p arlamen tem zach o d ziło s ło ń ce. Nazaju trz wy mars z. Płu ca ws zy s tk ich n ap ełn iły s ię o d wag ą, n o zd rza zap ach em ś mierci – in n y ch , jak mieli n ad zieję, a mo że ich włas n ej. Od d ziały Urq u h arta ru s zy ły , a s erca rad o wały s ię d o b ry mi o men ami. Niemal k ażd a g o d zin a p rzy n o s iła wieś ci o ws p arciu ze s tro n y k o lejn y ch s o n d aży i mag n ató w p ras o wy ch , a k ilk u g en erałó w wro g a ju ż p o in fo rmo wało , że n ie b ęd zie k iero wać s ię k u o d g ło s o m b itwy , lecz jed y n ie n a Ch iltern Hills [6 ] , a jeś li s p ły n ie n a n ich łas k a – d o Izb y Lo rd ó w. J eś li ch o d zi o n ies zczęs n eg o Claren ce’a, lid era s ił o p o zy cji, p rzed jeg o n amio tem ju ż zb ierali s ię wró żb ici, s n u jący b arwn e p rzy p u s zczen ia co d o teg o , czy u p ad n ie n a włas n y miecz, czy trzeb a b ęd zie g o zarąb ać. J eś li, rzecz jas n a, u d a mu s ię p rzeży ć b itwę. Co miało s ię o k azać w czwartek za trzy ty g o d n ie. O M ak ep eas ie n ic n ie b y ło s ły ch ać, p o k azy wał s ię z rzad k a. Gen erał b ez wo js k a. Po ra s p u ś cić ze s my czy p s y wo jn y . ♦♦♦ Zaczęła d y g o tać i s k o mleć jak b ity p ies , jej k rzy k i wy p ełn iły p o k ó j i wy p ad ły p rzez o twarte o k n o , ale o n i tak n ie p rzes tał. M ak ep eace zad zwo n ił d o n iej, p o wied ział, że jej p o trzeb u je, a o n a p rzy b ieg ła w p o d s k o k ach . On też n a n ią s k o czy ł, jak ty lk o p rzes zła p rzez d rzwi i rzu ciła to rb ę n a p o d ło g ę, ale b ard ziej n iż rad o s n ą p rzy g o d ę p rzy p o min ało to b ru taln y o d wet i ek s p ery men to wan ie z b ó lem. Kied y b y ło p o ws zy s tk im, s ch o wał twarz w p o d u s zk ę,
zaws ty d zo n y jej cich y mi łzami. – Nig d y wcześ n iej tak i n ie b y łeś – wy s zlo ch ała. Wy d awało jej s ię, że czu je w u s tach s mak k rwi. Gd y w k o ń cu p o d n ió s ł g ło wę z p o d u s zk i, też miał zaczerwien io n e o czy . – Nie s p o d ziewam s ię, że mi wy b aczy s z. Nig d y wcześ n iej czeg o ś tak ieg o n ie zro b iłem. Czu ję s ię jak s k o ń czo n y d u reń . Przep ras zam. Przy k ro mi. – Po win n o ci b y ć. Przez ch wilę p lan o wała zems tę, my ś lała, żeb y g o u d erzy ć, wziąć n ó ż d o ch leb a i ro zp łatać g o n a p ó ł, ale łączy ło ich co ś więcej n iż s ek s , więcej n awet n iż miło ś ć. J ak o ś wy czu ła, że to o n jes t o fiarą. Zamias t p o g n ać d o k u ch n i, p o p atrzy ła mu w o czy , p ełn e k o n s tern acji. – Ciężk i d zień ? – Sp ars zy wiały . J ak jas n a ch o lera. M am o ch o tę zn is zczy ć o s tatn ią rzecz, k tó ra jes t d la mn ie ważn a. Zan im, jak ws zy s tk o in n e, co d la mn ie cen n e, o d wró ci s ię i zn is zczy mn ie. Un io s ła s ię n a ło k ciu , g o to wa, żeb y s łu ch ać. To b y ł właś n ie ten mo men t, b y s ięg n ąć p o p ap iero s a. – By ła o s tatn ia s es ja p y tań d o p remiera. Przy s zed łem wcześ n iej, ale ława ju ż b y ła zatło czo n a. Sp ecjaln ie tak s ię ś cis n ęli, żeb y n ie zo s tawić d la mn ie miejs ca. Wep ch n ąłem s ię n a s amy m k o ń cu , u ży wając ło k ci i b ark ó w, p o s ztu rch u jąc to teg o , to tamteg o . J ak n a wy cieczce au to k aro wej w p o d s tawó wce. Po tem zjawiła s ię M arjo ry , n o wies z, ta b o jo wa, co wy g ląd a jak wy lin iała ru d a wiewió rk a? Stan ęła n ad e mn ą i czek ała, żeb y p rzejś ć. No to … ru s zy łem s ię. Ws tałem, b y ją p rzep u ś cić. A o n i p o p ro s tu zn o wu s ię ro zs u n ęli. Wy p ch n ęli mn ie i cześ ć. Ws zy s cy s ię ś miali, p rzed rzeźn iali mn ie. – Sk u lił s ię n a my ś l o ty m u p o k o rzen iu . – Nie b y ło d la mn ie miejs ca an i p o jed n ej, an i p o d ru g iej s tro n ie Izb y . M u s iałem u s iąś ć n a ch o lern ej p o d ło d ze. Pars k n ęła cich o z ro zb awien iem. – Ty też? – b ły s n ął o s k arży ciels k o o czami, ale p rawd a ju ż zaczy n ała d o n ieg o d o cierać. – To b y ło tak ie ch o lern ie d ziecin n e. – Us ta n iech ętn ie u ło ży ły s ię w au to iro n iczn y g ry mas . – I tak ie s k u teczn e. – M iał ty le p rzy zwo ito ś ci, żeb y wy g ląd ać n a zażen o wan eg o . M u s n ęła warg ami b ru zd y n a jeg o czo le. – Ale to n ie k o n iec. J es zcze ta fru s tracja wy n ik ająca ze ś wiad o mo ś ci, że n ie mo g ę
n ic zro b ić an i p o wied zieć. Urq u h art p rzy jmo wał p o k las k s wo ich ak o litó w, a res zta z n as mo g ła ty lk o s ied zieć jak tłu m p o d czas k o ro n acji. – Nie p ró b o wałeś p o wied zieć czeg o ś o Cy p rze? – I d ać mu o k azję o d g ry wan ia Ch u rch illa? Nie s ły s załaś , co p o wied ział w s wo im wczo rajs zy m p rzemó wien iu ? „Ws zęd zie tam, g d zie s to i An g lik , i my b ęd ziemy s tać. Ws zęd zie tam, g d zie An g lik u p ad n ie, b ęd ziemy , ab y g o p o d n ieś ć… ”. – Zaczął o k ręcać s o b ie wo k ó ł p alcó w k o ń ce jej wło s ó w. – Czek a mn ie n ajważn iejs za b itwa w mo im ży ciu i n ie mam an i jed n eg o s o ju s zn ik a. Op ró cz cieb ie. Nawet An n ita n ie p o trafi s p o jrzeć mi w o czy . Wś ciek ło ś ć min ęła. Bru tal zmien ił s ię w małeg o , zag u b io n eg o ch ło p ca. – Ty lu o b iecy wało , że p ó jd zie ze mn ą. Teraz an i jed en z n ich n ie mo że s ię n a to zd o b y ć. Po zo s taje mi ty lk o n ad zieja, że b ęd ę w s tan ie u trzy mać włas n y man d at. W p rzeciwn y m razie… – Op ad ł n a p o d u s zk ę, jak b y u s zło z n ieg o p o wietrze. – J es t mn ó s two lu d zi, k tó rzy p ó jd ą za to b ą, zwy k ły ch lu d zi, s p o za Wes tmin s teru . Nie jes teś s am. – Serio ? – Wies z, że to p rawd a. – Ale n ie mam czas u . Nie mam p artii. Nie mam p rzy jació ł. Nie mam ju ż s p rawy , o k tó rą warto walczy ć. Urq u h art jak jak iś zły czaro wn ik s p rawił, że to ws zy s tk o zn ik ło . – Omiń Urq u h arta. Bro ń zas ad fair p lay . Daj lu d zio m p o wó d , żeb y z to b ą mas zero wali. – Bez p o lity czn ej mach in y to b ęd zie ch o lern ie d łu g i mars z. – To ś wietn y p o my s ł. – Co tak ieg o ? – Dłu g i M ars z. Zamias t zag rzeb y wać s ię w s wo im o k ręg u , wy jd ź ze s wą s p rawą d o lu d zi w cały m k raju . Id ź razem z n imi. Ro zmawiaj. Po k aż ś wiatu s wo ją s iłę. Us iad ł. – Po co b y to b y ło ? – Żeb y p o k azać, jak d u że mas z p o p arcie. M ó g łb y ś w ten s p o s ó b zo s tać p o wy b o rach o s o b ą cies zącą s ię realn ą p o zy cją i au to ry tetem, n awet jeś li n ie mas z jes zcze p artii i s tu man d ató w w p arlamen cie. By ć g ło s em ws zy s tk ich ty ch , k tó rzy czu ją s ię ro zczaro wan i i wy łączen i z o b ecn eg o s y s temu . J ed n o o s o b o wą rewo lu cją. Po d ciąg n ął n o g i i o p arł b ro d ę n a k o lan ach , ro zważając p o my s ł.
– Świetn e mo żliwo ś ci med ialn e. M ars z z… s k ąd , z M an ch es teru d o Lo n d y n u p rzez Birmin g h am? Trzy n ajwięk s ze mias ta k raju , z p rzy s tan k ami n a p rzemó wien ia i wy wiad y p o d ro d ze. – W o to czen iu zwo len n ik ó w, p rawd ziwy ch lu d zi, n ie s tary ch fu n k cjo n ariu s zy p arty jn y ch . Co ś ś wieżeg o , zu p ełn y k o n tras t wzg lęd em ws zy s tk ich in n y ch k amp an ii. – Najlep s zy s p o s ó b n a p o k o n an ie rząd o wej mach in y w mo im o k ręg u : p o k azan ie o g ó ln o k rajo weg o p o p arcia. J u ż n iemal p o d s k ak iwał n a materacu , n ap o mp o wan y en tu zjazmem, k ied y n ag le p o wietrze zaczęło z n ieg o u ch o d zić. – Czy mamy n a to czas ? Trzeb a b y b y ło ro zp o cząć z h u k iem. A p o tem mu s iało b y s ię to ro zwin ąć, n ab rać ro zmach u , ro zp ęd zić s ię. – Po czątk iem s ię zajmę. Daj mi trzy d n i, a d o s tarczę ci d wa ty s iące g reck ich Cy p ry jczy k ó w w d o wo ln y m miejs cu w k raju , z p lak atami n a k ażd ej g łó wn ej u licy i ws p arciem o rg an izacy jn y m w k ażd y m mieś cie. A p o tem ju ż ws zy s tk o b ęd zie zależeć o d cieb ie i o d s zczęś cia. – J eś li to s ię n ie u d a, s p ali n a p an ewce, mo ja p o lity czn a k ariera b ęd zie zru jn o wan a. – J eś li teg o n ie s p ró b u jes z, i tak b ęd zies z zru jn o wan y . Co mas z d o s tracen ia? – Ch y b a n ic. Z wy jątk iem cieb ie. Przy ciąg n ęła g o b liżej. – Ch o d ź i p o k aż mi, jak to s ię p o win n o ro b ić. Zan im s ię zab ierzemy za Fran cis a Urq u h arta. – Sk o ro mam ty le ch o d zić, to mo że lep iej, żeb y m o s zczęd zał s iły … ? Ale ju ż b y ło za p ó źn o n a p ro tes ty . ♦♦♦ – Ch o d ź, Co rd er, mamy ciep ły d zień . Zap ras zam d o o g ro d u . Ko mis arz Co rd er z wy d ziału s p ecjaln eg o ru s zy ł za p remierem p rzez s alę p o s ied zeń rząd u i ws zed ł za n im d o o to czo n eg o mu rem o g ro d u . Urq u h art ws k azał ławk ę w cien iu jarzęb in y i razem n a n iej u s ied li. Zamó wio n o h erb atę. Przy wilejó w tak iej in ty mn o ś ci p remier n ie u d zielał lek k ą ręk ą, ale Co rd er zd o b y ł s o b ie jeg o zau fan ie wielo letn ią lo jaln o ś cią i ś lep y m o d d an iem. By ł k awalerem, p rzejawiał jed y n ie czy s to mech an iczn e p o czu cie h u mo ru , miał wy żs ze wy k s ztałcen ie, ale n iewiele zain teres o wań p o za p racą, p o leg ającą n a k iero wan iu
zes p o łem o s o b is tej o ch ro n y Urq u h arta. Zrezy g n o wał z awan s u , żeb y p o zo s tać p rzy ty m zad an iu . By ł n ad zwy czaj zamk n ięty m w s o b ie czło wiek iem, n iewiele o s ó b wied ziało n awet, jak ma n a imię. M o rtima, k tó ra p ró b o wała zain teres o wać g o o p erą, czas ami p rzy p u s zczała, że Urq u h arto wie b y li jeg o jed y n y mi p rzy jació łmi. Należeli jed n ak d o ró żn y ch ś wiató w. Kied y ś p o d czas p o lo wan ia n a b ażan ty w No rth amp to n s h ire Urq u h art p o s trzelił w s k rzy d ło p tak a, k tó ry ru n ął n a ziemię i leżał, trzep o cząc s ię żało ś n ie, p rzed n imi. Zan im k to k o lwiek zd o łał s ię p o ru s zy ć, Co rd er wy ciąg n ął rewo lwer i d o k o ń czy ł d zieła: wy s trzelo n a z tak b lis k a k u la k alib ru 9 milimetró w ro zrzu ciła k awałk i p o d ro b ó w w p ro mien iu k ilk u s tó p . J ak p ó źn iej Urq u h art zrelacjo n o wał żo n ie, n ie b y ło to zb y t s p o rto we, ale ch o lern ie s k u teczn e. Co rd er trzy mał w ręk u n iewielk ą czerwo n ą teczk ę, k tó rą teraz o two rzy ł, ro zk ład ając n a k o lan ach . – Prawd o p o d o b n ie to n ieis to tn e, ale n ie p łacą mi za to , żeb y m ry zy k o wał, s ir. – M ó wił s eriami k ró tk ich , s zy b k ich wy b u ch ó w, jak b y s trzelał z k arab in u mas zy n o weg o . – Przez k ilk a o s tatn ich d n i lo k aln a rad io s tacja g reck ich Cy p ry jczy k ó w w Lo n d y n ie aż s ię k rztu s i o d k ry ty czn y ch u wag p o d p an a ad res em. Bu zu je tam jak w wu lk an ie, n ap rawd ę d ają s ię p o n ieś ć. Ale n ajg o rs ze rzeczy wy g ad u je ten czło wiek . – Po d ał Urq u h arto wi teczk ę. – Ev an g h elo s Pas s o lid es . M n iej więcej w p an a wiek u . Najwy raźn iej jes t właś cicielem jak iejś jad ło d ajn i w p ó łn o cn y m Lo n d y n ie. Nie wiemy o n im za wiele, p o za ty m, że ma p ewn e p o wiązan ia z p an em M ak ep eace’em. I że p o wied ział w rad iu n a ży wo … zap is jes t w teczce n a k o ń cu … – mo n o to n n y m g ło s em Co rd er zaczął cy to wać z p amięci: – … że zas łu g u je p an , ab y o b d arto p an a załg an e k o ś ci ze s k ó ry , ró żn e is to tn e częś ci p ań s k iej an ato mii rzu co n o p s o m n a p o żarcie, a res ztę ciała zak o p an o w g łęb o k im g ro b ie i zap o mn ian o o n im, tak jak p an zap o mn iał, wed łu g n ieg o , o jeg o b raciach . To ten d żen telmen , k tó ry … – Tak , Co rd er, wiem, k im jes t ten d żen telmen – s zep n ął Urq u h art, p rzy g ląd ając s ię fo to g rafii z teczk i. – A o jeg o b raciach n ie zap o mn iałem. Zas ch ło mu w u s tach i marzy ł o h erb acie, k tó ra s tała o b o k , ale wied ział, że ręce b ęd ą mu s ię trzęs ły i g o zd rad zą, d o p ó k i b ęd ą s ię n a n ieg o g ap ić te o czy wy rażające zap iek łą wro g o ś ć. Gwałto wn y m g es tem zamk n ął teczk ę. A zatem zn ał ju ż n azwis k o n ajs tars zeg o b rata. Wid ział g o , p rawie n a s wo im p ro g u , czu ł jeg o n ien awiś ć, k tó ra n ie ch ciała u mrzeć. J ak b y d u ch y s p rzed lat d o g o n iły g o n a d ru g im k o ń cu ś wiata. – Pewn ie to n ies zk o d liwy s tary zrzęd a – mó wił Co rd er, zap o min ając, że Urq u h art jes t w zb liżo n y m wiek u – ale g ro ził p an u , a p o n ieważ ru s za p an w tras ę k amp an ii wy b o rczej, n ie mo żemy s o b ie p o zwo lić n a ry zy k o . Co mam z n im zro b ić? Dać mu
o s trzeżen ie? Zamk n ąć g o n a jak iś czas ? Zap o mn ieć o n im? Po n ieważ to o k res p rzed wy b o rczy , a ws zy s tk o , co o n mó wi, to wy cieczk i o s o b is te, p o my ś lałem, że to p an p o win ien p o d jąć d ecy zję. Nawet man d aty za złe p ark o wan ie mo g ą s ię w tak im mo men cie o k azać k wes tią p o lity czn ą. – Dzięk u ję, Co rd er – o d p arł cich o Urq u h art. Łag o d n a b ry za zas zu miała wś ró d liś ci k ap ry fo liu m i p rzeleciała p rzez trawn ik , o d b ijając s ię o d czo ła Urq u h arta. Po czu ł, że jes t zro s zo n e p o tem. – Pro b lem w ty m, że jeś li n ic n ie zro b imy , s y tu acja p o p ro s tu mo że s ię p o g o rs zy ć. J eg o g ro źb y . Te b an ialu k i w rad iu . Ch ce p an , żeb y m g o u cis zy ł? Urq u h art s ły s zał tak że in n e g ło s y – w s wo jej g ło wie. Szep tały , ro zwiewały mg ły wątp liwo ś ci, p o mag ały mu wid zieć wy raźn iej i p o d jąć d ecy zję. – Nie, Co rd er, teg o czło wiek a n ie ru s zaj. Nie ch cemy żad n y ch męczen n ik ó w. Ale ta s tacja rad io wa… – Lo n d y ń s k ie Rad io Cy p ru . – Z p ewn o ś cią mu s iała złamać mn ó s two p rzep is ó w. Us tawę o s to s u n k ach ras o wy ch , p rawo wy b o rcze, ró żn e reg u lacje d o ty czące rad io fo n ii. – Zało żę s ię, że p ewn ie ma też w lo k alu p o u k ry wan e n ieleg aln e s u b s tan cje. Niemal mó g łb y m to zag waran to wać. – Tak , s ąd zę, że mó g łb y ś . Załatwmy ich , co fn ijmy im k o n ces ję. Zatk ajmy im te p lu g awe g ęb y . Wted y n ie b ęd zie trzeb a ry zy k o wać, że Pas s o lid es s tan ie s ię o b iek tem p o ws zech n eg o ws p ó łczu cia. Co o ty m s ąd zis z? – Niech mi p an ty lk o p o wie, k ied y mam im zg as ić ś wiatło , i p o zamiatan e. – Zn ak o micie. A teraz, Co rd er, o p o wied z mi o p o wiązan iach s tareg o z p an em M ak ep eace’em… ♦♦♦ – I o k azu je s ię, że ch ęd o ży jeg o có rk ę. To m n ie tracił czas u , p o my ś lała Claire. Wp ad ł w ch ętn e ramio n a jak g o lfo wa p iłeczk a d o d o łk a. – To , co mn ie d ziwi – mó wił Urq u h art – to że n ic o ty m n ie s ły s załaś . Od s zo fera. A o n i n ajwy raźn iej łajd aczą s ię ju ż o d jak ieg o ś czas u jak k araib s k ie k o ty w ru i. J ą też to zd ziwiło . Szo fer mu s iał wied zieć, mu s iał p o wied zieć J o h o wi. A, n o i właś n ie. J o h n ie p o wied ział jej. Nie ws p o mn iałb y o czy mś tak im. M o że to d la n ieg o zb y t p rzy k re, zb y t o s o b is te…
– M u s imy wied zieć więcej. M o że M ak ep eace p rzeb iera s ię za Ro b in Ho o d a? Sk acze ze s to s ó w Hansardu? Tak ie p erełk i s ą cen n iejs ze n iż k awałk i k rzy ża p ań s k ieg o – ciąg n ął Urq u h art – b o mo g ą zach ęcić te k u lawe mu ły z p ras y , żeb y zary czały zg o d n y m ch ó rem jak d zik ie b es tie. Całe to wś cib s two , to wy s zu k iwan ie s łab o ś ci. Nie n ajlep s za d ro g a, zaczy n ała s o b ie zd awać s p rawę. Nie tak ą d ro g ę wy b rałb y J o h . Nie b y ł p ierws zy m z Carls en ó w, k tó reg o p o zn ała. Claire i jeg o s y n Ben n y s tu d io wali n a jed n y m ro k u i łączy ło ich zn aczn ie więcej n iż k o leżeń s k ie s to s u n k i. Ich ro man s zaczął s ię n a p o czątk u trzecieg o try mes tru w p łas k o d en n ej łó d ce zacu mo wan ej p o d s p rzy jającą s p is k o wco m wierzb ą w g ó rn y m b ieg u rzek i Ch erwell i trwał p rzez całe cu d o wn e lato h ed o n izmu , s p ęd zo n e wś ró d p ias zczy s ty ch wy s p i g rząd ek melo n ó w n a wy s p ie Zak in to s , w s tan ie eg o cen try czn ej żąd zy . Pewn eg o wieczo ru p o s zli o g ląd ać żó łwie g ramo lące s ię p o p laży d o s wo ich miejs c lęg o wy ch . Wzięli z s o b ą flas zk ę, a ju ż wcześ n iej całk iem s p o ro wy p ili. Sp o tk ali in n eg o , s tars zeg o o d n ich mężczy zn ę, k tó ry b y ł s am. Ben n y zap ro p o n o wał, żeb y p o d zielili s ię zawarto ś cią b u telk i, a p ó źn iej – żeb y p o d zielili s ię tak że n ią. Dlaczeg o b y n ie? Ben n y s k o rzy s tałb y z p o d o b n ej o k azji b ez wah an ia. Sk o rzy s tała więc i o n a, n a ciep ły m p ias k u żó łwiej p laży , a p o tem n ig d y ju ż n ie b y ło międ zy n ią i Ben n y m tak s amo . Do teg o mo men tu s tarali s ię d zielić z s o b ą ws zy s tk imi s wo imi s ek s u aln y mi d o ś wiad czen iami i ap ety tami, ale ty m jed n y m d zielić s ię n ie ch ciała. To b y ł b łąd , s amo b ó j, co ś , co u ś wiad o miło jej, że mo że ma ciało k o b iety , ale jes zcze b rak u je jej właś ciwej o cen y s y tu acji co d o teg o , jak je wy k o rzy s ty wać. A tak że o cen y Ben n y ’eg o . Nie ch ciała o ty m ro zmawiać. On zaczął więc ro b ić s ię o b s es y jn ie zazd ro s n y , zad ręczać s ię ws p o mn ien iem o n iej wijącej s ię z ro zk o s zy w ś wietle k s ięży ca, i k łó cili s ię p rzez całą d ro g ę p o wro tn ą n a o s tatn i ro k s tu d ió w, k tó ry s p ęd zili o d d zieln ie. Po tem, d u żo p ó źn iej, jak b y w in n y m ży ciu , p o zn ała J o h a. Nie ch ciała s ię w n im zak o ch ać, u s iło wała temu zap o b iec, ale s tało s ię. A k ied y p o ty ch ws zy s tk ich latach zn ó w s p o tk ała Ben n y ’eg o i J o h zo b aczy ł u d ręk ę malu jącą s ię n a ich twarzach , wied ział. Nik o g o n ie o b win iał i o k azał zro zu mien ie, g d y Ben n y p o s tan o wił wy jech ać, b y p o k iero wać b iu rem w Szto k h o lmie, i rzad k o ich o d wied zał. J o h n ig d y o n ic n ie p y tał. J ak b ard zo ró żn ił s ię o d Fran cis a Urq u h arta. Urq u h art zaws ze s zu k ał w in n y ch s łab o ś ci, k tó re mó g łb y wy k o rzy s tać, p ry watn y ch s p raw, k tó re, wy d o b y te n a ś wiatło d zien n e, zru jn o wały b y im rep u tację. Dla n ieg o k ażd y czło wiek d u żeg o fo rmatu s tan o wił zag ro żen ie, k tó re n ależało u ciąć p rzy s amej ziemi. Zaczęła s o b ie
u ś wiad amiać, że d la Urq u h arta n ie b y ło g ó r, p ięk n y ch s k arp i p rzecin ający ch je d o lin , ty lk o p łas k i, o p u s to s zały k rajo b raz, n a k tó ry ty lk o o n rzu cał cień . Do wied ziała s ię d zis iaj czeg o ś cen n eg o . Fran cis Urq u h art wy d awał jej s ię n ies ły ch an ie atrak cy jn y . Ale n iezb y t g o lu b iła.
[6 ] Po s ło wie b ry ty js k ieg o p arlamen tu n ie mo g ą b ezp o ś red n io zło ży ć man d atu . J eś li ch cą zrezy g n o wać ze s tan o wis k a w Izb ie Gmin , zo s tają mian o wan i, czy s to teo rety czn ie, n a u rząd o p łacan y p rzez Ko ro n ę, a wted y au to maty czn ie ich man d at wy g as a. J ed n y m z d wó ch s tan o wis k s to s o wan y ch w tej p ro ced u rze jes t rząd ca k ró lews k i Ch iltern Hu n d red s , o k ręg u w rejo n ie Ch iltern Hills w p o łu d n io wo ws ch o d n iej An g lii (p rzy p . tłu m.).
Rozdział 35 W n ieb ie n ie ma d emo k racji. Wy d aje mi s ię, że Bó g ma tu s łu s zn o ś ć.
Przek o n ali s ię, że n ie d a s ię zo rg an izo wać wielk ieg o mars zu w trzy d n i, ale w ciąg u p ięciu zd ziałali cu d a. No wato rs k o ś ć ich p o my s łu w k amp an ii, k tó rej g ro ziło wy p ran ie z in icjaty wy p rzez mach in y p arty jn e, zao wo co wała k ilk o ma d o ś ć p reten s jo n aln y mi materiałami w p ras ie i telewizji. Wy d ru k o wan o p ięćd zies iąt ty s ięcy u lo tek , k tó ry ch p o ś p ies zn y , mało amb itn y s ty l miał w s o b ie czaru jący p o wiew ś wieżo ś ci. M ała altern aty wn a ag en cja rek lamo wa p rzy g o to wała lo g o n a k o s zu lk i z n ap is em „F.U. TOO”. Wes tch n ął, k ied y je zo b aczy ł, ale n ik o g o n ie zn iech ęcał – g d y b y imp reza b y ła n a ty le n iewielk a, że b y łb y w s tan ie n ad n ią zap an o wać, to ju ż b y zn aczy ło , że p rzeg rał. Ty lk o tras ę w p ełn i k o n tro lo wał – n a ile wład ze mu p o zwalały . M ars z miał s ię zacząć n a Alb ert Sq u are p rzy ratu s zu w M an ch es terze i zak o ń czy ć n a Trafalg ar Sq u are. Po n ad d wieś cie mil w cztern aś cie d n i, a s zczeg ó ły p rzy s tan k ó w p o ś red n ich o p raco wy wan o n iemalże n a b ieżąco , ju ż p o d czas mars zu . Ale mas zero wali, i to s ię liczy ło . Teg o p ierws zeg o n ied zieln eg o ran k a lu d zi p rzy s zło zn aczn ie mn iej n iż d wa ty s iące, a p o d wzg lęd em zap atry wań p o lity czn y ch s tan o wili p s tro k atą zb ieran in ę. W zd ecy d o wan ej więk s zo ś ci b y li to Cy p ry jczy cy z ro d zin ami, ale zn aleźli s ię tak że ek o lo d zy , wo ju jący weg etarian ie, k ilk u p rzed s tawicieli lo b b y an ty ło wieck ieg o , k tó rzy p rzy s zli p rzed s tawić p ety cję i zaraz p o s zli, k o b ieta, k tó ra s tu d io wała z M ak ep eace’em, a teraz p ro wad ziła k o mu n ę s p o d zn ak u wo ln ej miło ś ci i k iełk ó w lu cern y g d zieś w Ku mb rii, o raz trzej k an d y d aci z Partii Bo b b y Ch arlto n n a Prezy d en ta. Zjawiło s ię też wy s tarczająco d u żo d zien n ik arzy i k amer telewizy jn y ch , żeb y rzecz b y ła warta zach o d u . Przy s zli p o p atrzeć, p o triu mfo wać, n ap is ać arty k u ły o ciek ające p ro tek cjo n aln o ś cią i o b łu d ą. „WOJ OWNICZO Z M AKEPEACE’EM ” – o b wieś cił „Teleg rap h ” o b o k zd jęcia p rzed s tawiająceg o trzech czło n k ó w d ru ży n y p o d n o s zen ia ciężaró w M an ch es ter Ak ro p o lis , k tó rzy p rzek o n y wali k an d y d ata Su n s h in e Bro th erh o o d , żeb y s ię z p o wro tem u b rał. In n i p is ali o ch ao ty czn y ch
k o alicjach , o ty m, że M ak ep eace p rzy wd ziewa s zaty w wielu k o lo rach . Ale p is ali. A in n i czy tali. Dawało to M ak ep eace’o wi s zan s ę. ♦♦♦ Bu s Bo jo wy , jak g o n azy wan o , b y ł to s p ecjaln ie zap ro jek to wan y au to k ar, wzmo cn io n y k ev larem, z k o mo rami p rzeciwp an cern y mi, k tó ry miał s tan o wić g łó wn y ś ro d ek tran s p o rtu d la Urq u h arta p o d czas k amp an ii. Daimlery z s zo ferami u zn an o za zb y t o d d alo n e o d zwy k łeg o wy b o rcy – ch o ciaż g d y b y jak iś zwy k ły wy b o rca zd o łał p rzed rzeć s ię p rzez k o rd o n o ch ro n y o taczający n a k ażd y m p rzy s tan k u Bu s Bo jo wy i d o tk n ął czeg o k o lwiek p o za wy cieraczk ą, u ru ch o miłb y s y s tem alarmo wy , k tó ry s p ro wad ziłb y n a miejs ce p rawie ty lu fu n k cjo n ariu s zy wy d ziału s p ecjaln eg o , ile d ecy b eli wy twarzał. Bu s p rzecin ał teraz n o cn e p o wietrze w d ro d ze p o wro tn ej d o Lo n d y n u i n ic n ie zak łó cało s p o k o ju p remiera, mo że p o za s zep tem k limaty zacji o raz cich y m p o mru k iem d o ch o d zący m z p rzed n ieg o p rzed ziału , g d zie s ied zieli as y s ten ci an alizu jący p rzeb ieg k amp an ii w min io n y m d n iu . Wiec o k azał s ię s u k ces em – an i ś lad u k rzy k aczy n a s ali, d o b re p rzemó wien ie i, Urq u h art mu s iał to p rzy zn ać, jes zcze lep s zy film, ch o ciaż M o rtima u p ierała s ię, żeb y zmien ić p o d k ład mu zy czn y . Wieczó r zrek o mp en s o wał p o p o łu d n ie – wizy tę w fab ry ce, k tó ra p ro d u k o wała s p rzęt ro ln iczy , międ zy in n y mi elek try czn e o ś cien ie d o p o g an ian ia b y d ła. J ak iś g ad z p ras o weg o b ag ien k a o d k ry ł, że n ajwięk s ze zamó wien ie n a te fu n k cjo n aln e p ro d u k ty n ie p o ch o d ziło z żad n eg o k o n cern u ro ln iczeg o , ty lk o z Ko men d y Głó wn ej Po licji w Zairze. Gd zie łas k o tan o n imi o p o rn y ch ares ztan tó w w jąd ra. Urq u h art p o s tan o wił, że p rzetes tu je jed en z n ich n a k rety n ie, k tó ry załatwił tę wizy tę. Ale to b y ło w wiad o mo ś ciach o s zó s tej, a teraz, w g łó wn y m wieczo rn y m wy d an iu s erwis ó w in fo rmacy jn y ch i w p o ran n y ch g azetach , relacje miały b y ć s en s o wn iejs ze. Całk iem n iezły d zień , p o my ś lał, o d p o czy wając z zamk n ięty mi o czami w „wieży czce czo łg o wej” – wzmo cn io n y m ś ro d k o wy m p rzed ziale au to k aru . Kto ś p o ciąg n ął g o za ręk aw. – Przep ras zam, że p rzes zk ad zam, p an ie p remierze, telefo n z Do wn in g Street. Będ zie p o trzeb n y k o d er. Kied y p o d n o s ił s łu ch awk ę, w jeg o zmęczo n y ch k o ś ciach wezb rało n iecierp liwe wy czek iwan ie. Dzwo n ił jeg o p ry watn y s ek retarz. – Pan ie p remierze, p rzejd ziemy n a b ezp ieczn ą lin ię? Urq u h art wcis n ął czerwo n y g u zik . Po d czas o s tatn iej k amp an ii zo rien to wali s ię,
że jak iś s amo ch ó d ś led zi tras ę au to b u s u za p o mo cą n o wo czes n eg o s p rzętu mo n ito ru jąceg o , w n ad ziei n a wy łap an ie ro zmó w z telefo n ó w k o mó rk o wy ch i treś ci p rzes y łan y ch fak s ó w. By ł ro zczaro wan y , k ied y wy s zło n a jaw, że n ie p o d s łu ch iwała g o an i o p o zy cja, an i IRA – i jed n o , i d ru g ie p o d wo iło b y więk s zo ś ć u zy s k an ą p rzez jeg o p artię – ale p o p ro s tu wo ln i s trzelcy z p ewn eg o reg io n aln eg o b iu ra p ras o weg o . Przy zn ali s ię d o p o p ełn ien ia jak ieg o ś d ro b n eg o wy k ro czen ia i d o s tali s to fu n tó w g rzy wn y , jed n o cześ n ie zarab iając k ilk a ty s ięcy n a p o d zielen iu s ię s zczeg ó łami s wo jeg o p rzed s ięwzięcia z „Th e M irro r”. Ży wił d la ich in icjaty wy co ś w ro d zaju p o d ziwu , ale w jej wy n ik u jeg o u rzęd n icy p rzek azy wali mu in fo rmacje ró wn ie n iech ętn ie, co p u s zczali wiatry . Zawracan ie mu g ło wy w tras ie ś wiad czy ło o ty m, że ch o d zi o s p rawę p ewn ej wag i. Słu ch ał u ważn ie p rzez k ilk a min u t, n iewiele mó wiąc, aż ro zmó wca s k o ń czy ł, a o n wy łączy ł telefo n . – Kło p o ty ? – zap y tała M o rtima ze s wo jeg o fo tela p o d ru g iej s tro n ie au to b u s u , g d zie s ied ziała, p o d p is u jąc lis ty . – Dla k o g o ś tak . – Dla k o g o ? – To s ię o k aże. – Oczy mu ro zb ły s ły i o trząs n ął s ię z zamy ś len ia. – Przy s zed ł k o mu n ik at z Cy p ru . Wy g ląd a n a to , że zaró wn o n as z wy s o k i k o mis arz, jak i ich p rezy d en t Nico lao u ży ją, mają s ię d o b rze i s ą p rzetrzy my wan i w g ó rach jak o zak ład n icy . – Przez k o g o ? Ro ześ miał s ię, au ten ty czn ie ro zb awio n y . – Przez ch o lern eg o b is k u p a. – M u s is z ich s tamtąd wy ciąg n ąć. Urq u h art o d wró cił s ię i p rzy jrzał M o rtimie, k tó ra n ie p o d zielała jeg o wes o ło ś ci. – Będ zie d o b rze, M o rtimo . – Nie, n ie b ęd zie – o d p arła. To n em o s try m jak b rzy twa. – Niek o n ieczn ie. W p rzy ciemn io n y m n o cn y m o ś wietlen iu au to k aru raczej wy czu wał n iż wid ział jej zd en erwo wan ie. Po d n ió s ł s ię i u s iad ł k o ło n iej. – Fran cis , mo że n ig d y mi n ie wy b aczy s z… – Przy g ry zła o d wewn ątrz mięk k i p o liczek . – Nig d y n ie miałem czeg o ci wy b aczać – o d p arł, b io rąc ją za ręk ę. – Po wied z mi, co cię martwi.
– Ch o d zi o Bib lio tek ę Urq u h arta i jej fin an s o wan ie. Ro b iłam p rzy g o to wan ia… Sk in ął g ło wą. – Załatwiałam fu n d u s ze. – J es tem zach wy co n y . – Fran cis , zawarłam u k ład z p rezy d en tem Nu res em. J eś li mo g łab y m mu p o mó c w o s iąg n ięciu d ecy zji arb itrażo wej s aty s fak cjo n u jącej s tro n ę tu reck ą, o n wp łaciłb y h o n o rariu m za k o n s u ltacje n a fu n d u s z b ib lio tek i. – M amy tak i fu n d u s z? – W Zu ry ch u . – A ty … p o mo g łaś w o s iąg n ięciu s aty s fak cjo n u jącej d ecy zji? – Nie wiem. Ro zmawiałam z Watlin g iem, ale n ie mam p o jęcia, czy to co ś p o mo g ło . Sęk w ty m, że Nu res też n ie wie. Po wied ziałam mu , że to załatwiłam, a o n jes t zach wy co n y . – J ak d u ży to zach wy t? – Dzies ięć milio n ó w d o laró w. – Kro p la w o cean ie ro p y . – Tak ie u k ład y to n o rmaln a p rak ty k a b izn es o wa w tej częś ci ś wiata… – Zn aleźn e. – … i mam p o d p is an y p rzez n ieg o lis t p o twierd zający n as z u k ład . On ma tak i lis t p o d p is an y p rzeze mn ie. Gwaran cja n as zy ch d ziałań w d o b rej wierze. Żad n y ch k o p ii. Ty lk o jeg o eg zemp larz i mó j. Nik t in n y n ie wie. Urq u h art zas tan o wił s ię n ad ty m, co właś n ie u s ły s zał, s k ład ając p alce w wieży czk ę, jak b y p o ro zu miewał s ię z jak imś wy żs zy m au to ry tetem. Wy d awało s ię, że zn alazł jak ąś o d p o wied ź. Od wró cił s ię p o wo li z p o wro tem d o żo n y . – To n a czy m p o leg a p ro b lem? – Zawarłam też u k ład z żo n ą p rezy d en ta Nico lao u . Po k ręcił zd ezo rien to wan y g ło wą. – Po d es zła d o mn ie n a s p o tk an iu żo n p arlamen tarzy s tó w Ws p ó ln o ty Naro d ó w. Zaws ze s ię d o b rze d o g ad y wały ś my n a ty ch imp rezach w p o p rzed n ich latach . Właś n ie wró ciła z Pary ża, ma tam d o b re k o n tak ty , mo że k o ch an k a, n ie jes tem p ewn a. W k ażd y m razie s ły s zała p o g ło s k i o ro p ie, b ard zo k o n k retn e p o g ło s k i, zaczęła mó wić, jak ie to ważn e d la jej b ied n eg o k raju . I d la p ewn y ch p o two rn ie b o g aty ch k o n cern ó w n afto wy ch w Pary żu . J ak wd zięczn i b y lib y i jed n i, i d ru d zy za p o mo c… No i zawarły ś my u k ład . M iałam p o s tarać s ię p o mó c, b ez żad n y ch g waran cji. Zap łata
ty lk o , jeś li b ęd zie efek t. Nic n ie d o s tan ę, jeś li Grecy s tracą te wo d y , n ic, jeś li n ie zn ajd ą ro p y . Dwa waru n k i. Ws zy s tk ie s p rawy miały b y ć załatwian e p rzez n ią, tak żeb y m n ig d y n ie mu s iała s p o ty k ać s ię z n ik im in n y m, a mo je n azwis k o n ie zo s tan ie u jawn io n e lu d zio m w Pary żu . – Bard zo ro zs ąd n ie. A d ru g i waru n ek ? – Cztery milio n y d o laró w. – M u s iała b y ć g łęb o k o ro zczaro wan a d ecy zją k o mis ji. – Wy p łak iwała s ię n a mo im ramien iu , a ja n a jej. – J ej mąż wie? – Nie. J es t o d erwan y m o d ży cia n au k o wcem… – J es t g reck im p o lity k iem. – Nie wied ział, jes tem p ewn a. Po jawiło b y s ię wted y zb y t wiele p y tań o jej… jak b y to u jąć? Przy jació ł w Pary żu . – W tak im razie co cię martwi? – J es zcze jed en lis t. Od e mn ie d o n iej. Któ ry p o d o b n o zo s tawiła w s ejfie w p ałacu p rezy d en ck im. Teraz n ie wie, k to g o ma, an i czy w o g ó le jes zcze is tn ieje. – To d u ża s zk o d a – p o wied ział p o wo li i b ard zo p o ważn ie. M o żliwe k o n s ek wen cje b y ły aż n azb y t o czy wis te. Umilk ła n a ch wilę, s p u ś ciła wzro k . – Us iło wałam zn aleźć o d p o wied n i mo men t, żeb y ci p o wied zieć. Nien awid zis z mn ie? Patrzy ł n a n ią p rzez d łu żs zą ch wilę, aż w mro k u n o cy p o d n io s ła wzro k i ich o czy zn ó w s ię s p o tk ały . – M o rtimo , ws zy s tk o , co zro b iłaś , zro b iłaś d la mn ie. Ws p iąłem s ię tak wy s o k o , b o zaws ze b y łaś p rzy mn ie. Ws zy s tk o , co o s iąg n ęliś my , o s iąg n ęliś my razem. Nie mó g łb y m d o cieb ie czu ć n iczeg o , czeg o n ie czu ję też d o s ieb ie. Ko ch am cię. J ej o czy wy p ełn iły s ię wd zięczn o ś cią, ale n ad al lś n ił w n ich zimn y b ły s k s trach u . – Ale Fran cis , ten lis t mo że wp aś ć w n iep o wo łan e ręce. To b y mn ie zn is zczy ło . A razem ze mn ą cieb ie. – Gd y b y wp ad ł w n iep o wo łan e ręce. – Zd ajes z s o b ie s p rawę, co trzeb a zro b ić? M u s imy mieć p ewn o ś ć, że lis t jes t b ezp ieczn y . M u s imy o d b ić p rezy d en ta. Po s łać tam wo js k o . Stawić czo ło cy p ry js k iemu mo tło ch o wi. Uży ć ws zelk ich k o n ieczn y ch ś ro d k ó w i s iły . – Ale czy n ie ro zu mies z, M o rtimo ? Właś n ie to cały czas p lan o wałem zro b ić.
♦♦♦ By li p rzy g o to wan i n a atak . J ak o ś s ię zo rien to wali – mo że d zięk i n ies p o d ziewan ej p ro ś b ie o u d o s tęp n ien ie ws zy s tk ich taś m z o s tatn imi p ro g ramami alb o jak iemu ś n iero zważn emu s ło wu , k tó re p ad ło w ro zmo wie telefo n iczn ej z jed n y m z u rzęd n ik ó w z Rad y Rad io fo n ii w Ho lb o rn , b o k ied y jej s amo ch ó d wraz z trzema p o licy jn y mi fu rg o n etk ami p o d jech ały p rzed b u d y n ek p rzy Bu s h Way 1 8 , d rzwi b y ły zab ary k ad o wan e, a wy b u ch emo cji, k tó ry zalał fale eteru – g o d n y p o ws tan ia węg iers k ieg o z 1 9 5 6 ro k u . Nie za s p rawą Fran co , o czy wiś cie. Kied y ty lk o zaczęło zan o s ić s ię n a k ło p o ty , d ał n o g ę, s u g eru jąc, że wd an ie s ię w p rzep y ch an k ę z u rzęd as ami mo że mu p rzes zk o d zić w zajęciach n a Un iwers y tecie Otwarty m. A p rzy d ałb y im s ię ten Fran co , wep ch n ęlib y g o d o metalo wej s zafk i, k tó rą zab lo k o wali d rzwi, miałab y więk s zy b alas t. Op ó r mó g ł b y ć ty lk o s y mb o liczn y : za d u żo b y ło o k ien , zb y t wiele rąk n a zb y t wielu d wu ręczn y ch mło tach . Lo n d y ń s k ie Rad io Cy p ru zes zło z an ten y , k ied y jed en z p o licjan tó w k o p n iak iem wy waży ł d rzwi d o s tu d ia, p o czy m z u p rzejmy m „Przep ras zam p an a” s ięg n ął d o p rzełączn ik a i wy łączy ł p rąd . J ed n o cześ n ie u d ało mu s ię u k lęk n ąć p ro d u cen to wi n a p alcach , ch o ciaż n ig d y n ie u s talo n o , czy p rzy p ad k o wo , czy u my ś ln ie. Najp ierw jed n ak p o d ek s cy to wan y Cy p ry jczy k zd o łał wy d o b y ć z s ieb ie o s tatn i wy raz s p rzeciwu . Ok rzy k b o jo wy EOKA. – Eleftheria i thanatos! ♦♦♦ Kied y Pas s o lid es wró cił teg o p o p o łu d n ia z targ u , g d zie k u p o wał ś wieże k rab y i warzy wa, p rzes zk lo n y fro n t jeg o res tau racji b y ł ro ztrzas k an y w d ro b n y mak , a zap ewn iająca o d o s o b n ien ie k o tara p o rwan a n a s trzęp y . Sąs iad p o wied ział mu , że p o d jech ał jak iś s amo ch ó d , wy s iad ł z n ieg o facet z d wu ręczn y m mło tem i b ez wid o czn eg o p o ś p iech u s p o k o jn ie ro zb ił o k n o trzema u d erzen iami. Pas s o lid es n ie zad zwo n ił p o p o licję, n ie u fał jej, ale i tak p rzy jech ał tajn iak , k tó ry mach n ął mu p rzed n o s em leg ity macją p o licy jn ą z n iemo żliwy m d o o d cy fro wan ia n azwis k iem. – Niewiele mo żemy zro b ić, p ro s zę p an a – wy jaś n ił. – Kło p o t w ty m, że tacy s zczerzy d o b ó lu d żen telmen i jak p an w d zis iejs zy ch czas ach wy s tawiają s ię n a atak i. Bard zo an ty cy p ry js k ie n as tro je s ię p o ro b iły w n iek tó ry ch k ręg ach , w k o ń cu zag in ął wy s o k i k o mis arz. Nie zd ziwiłb y m s ię, g d y b y to s ię p o wtó rzy ło .
Zamk n ął n o tes , o d s łan iając res ztk i k o tary , żeb y zajrzeć d o ś ro d k a. – Swo ją d ro g ą, p o wiad o mię in s p ek to ró w s k arb ó wk i, że jes t p an g o to wy n a k o n tro lę, d o b rze? ♦♦♦ Fran cu s k i min is ter s p raw zag ran iczn y ch s tu d io wał p ap iery p rzed mający m s ię n ieb awem zacząć s p o tk an iem w Bru k s eli. By ło to co ś więcej n iż ru ty n o we p o s ied zen ie Rad y Og ó ln ej – miało wręcz p ewien elemen t d ramaty zmu . Bry ty jczy cy b ęd ą s ię d zis iaj tro ch ę p łas zczy li, co zmu s i teg o o d rażająceg o Bo llin g b ro k e’a d o p rzy jęcia o d s ło n iętej p o zy cji, a Fran cu z n ie mó g ł s ię d o czek ać, żeb y ją wy k o rzy s tać. Do ś ć s ię ju ż n as łu ch ał o d An g lik a w o s tatn ich ty g o d n iach . Cies zy ła g o o k azja d o p o k azan ia, że wy mierzan ie k ar n ie jes t wy łączn ie an g lo s as k im p rzy wilejem. Z zad u my wy rwała g o czy jaś d u ża d ło ń , k tó ra k lep n ęła g o w ramię. – Allo , Allen . Niech g o s zlag . Bo llin g b ro k e zaws ze zan g iels zczał jeg o imię, n ie ch ciał g o wy mawiać p o p rawn ie. – Czek am z n iecierp liwo ś cią n a d zis iejs ze s p o tk an ie, Allen . No wies z, u zy s k an ie was zeg o p o p arcia w s p rawie teg o Cy p ru . – To s k o mp lik o wan y p ro b lem. Czu ję, że p o ś p iech b y łb y n iews k azan y … Ale An g lik ju ż mó wił d alej, ju ż g o zag łu s zy ł. J ak b y b u ld o żer u s iło wał k o s ić trawę. – M o że s ię zro b ić g o rąco . M o że b ęd ziemy mu s ieli wy s łać tam wo js k o . Ale tak s o b ie p o my ś lałem, Allen . Co wy p o win n iś cie zro b ić. Zap ro p o n u jcie n am tro ch ę s wo ich o d d ziałó w, tak i międ zy n aro d o wy g es t. W k o ń cu p ró b u jemy ro związać międ zy n aro d o wy p ro b lem. Przy wró cić p o rząd ek i d emo k rację n a Zajęlib y ś my s ię n imi, d o p iln o walib y ś my , żeb y n ik o mu n ic s ię n ie s tało .
Cy p rze.
– Nas i żo łn ierze z p ewn o ś cią s ami p o trafią o s ieb ie zad b ać – n as tro s zy ł s ię d u mn ie Fran cu z – ale czy żb y ś s u g ero wał, żeb y ś my d ali wam fran cu s k ie o d d ziały , b y p o mó c wam An g lik o m zro b ić co ś z ty m p as ztetem, w k tó ry s ię wp ak o waliś cie? – No właś n ie. – Nie ma mo wy ! – Zad ziwias z mn ie – o d p arł Bo llin g b ro k e, ze zd u mien iem mars zcząc czo ło . – M y ś lałem, że s k wap liwie s k o rzy s tas z z o ferty . Przecież to d la was Fran cu zik ó w s zan s a, żeb y d la o d mian y zn aleźć s ię p o s tro n ie zwy cięzcó w.
J es zcze raz z ro zmach em p o ło ży ł ro zmó wcy d ło ń n a ramien iu – żarto b liwe k lep n ięcie, k tó re w zamierzen iu , jak p o d ejrzewał Fran cu z, miało mu złamać o b o jczy k . Szy ja fran cu s k ieg o min is tra p rzy b rała b arwę n ajlep s zeg o b u rg u n d a, k ied y o d rzu cił n a b o k teczk ę z n o tatk ami. Wied ział, jak s o b ie p o rad zić n a ty m s p o tk an iu . Przed s tawiciel Fran cji b y ł s tan o wczy i n iewzru s zo n y . Nie miał zamiaru u s tąp ić, a p o n ieważ więk s zo ś ć p o zo s tały ch p artn eró w też n ie miała n a to s zczeg ó ln ej ch ęci, p rzep ad ł n awet trad y cy jn y mg lis ty , wy k rętn y k o mp ro mis . Każd a p ro ś b a b ry ty js k ieg o rząd u o ws p arcie zo s tała o d rzu co n a. Kateg o ry czn ie. Non! Żad n y ch o d d ziałó w, n awet w s y mb o liczn ej liczb ie, żad n y ch s elek ty wn y ch s an k cji, n awet żad n y ch s łó w zach ęty i zro zu mien ia. Eu ro p a o d wró ciła s ię d o Bo llin g b ro k e’a p lecami. Przez całe d łu g ie p o s ied zen ie p rzek o n y wał, p rzy p o ch leb iał s ię, n aleg ał, g ro ził, s tras zy ł n ajró żn iejs zy mi trag iczn y mi rep erk u s jami, ale n a p ró żn o . Kied y p rzy s zło d o g ło s o wan ia, a o n o d s tawał o d res zty jak ło d y g a rab arb aru z Lan cas h ire, ty lk o s ię u ś miech n ął. Nie mają p o jęcia, p o my ś lał. W ś ro d k u k amp an ii wy b o rczej Eu ro p a mó wi „n ie”. Op u s zcza n as . Gd y waży s ię ży cie Bry ty jczy k ó w. Będ zie zn o wu jak p o ewak u acji Du n k ierk i. Będ ą wy wies zać b ry ty js k ie flag i n a ws zy s tk ich o s ied lach k o mu n aln y ch w k raju i o d mawiać w k ap licach p o ch waln e mo d litwy n a cześ ć Arth u ra Bo llin g b ro k e’a. I Fran cis a Urq u h arta, o czy wiś cie. Tak jak p rzewid ział F.U. By czo jak ch o lera.
Rozdział 36 J eś li ch ces z p o p ęd zić wielb łąd a, ws ad zas z mu k ij w d u p ę, a im b ęd zie więk s zy , ty m s zy b ciej wielb łąd cię p o s łu ch a. J a częs to s ięg am p o k ij.
By ł czwartek . Do wy b o ró w zo s tały d o k ład n ie d wa ty g o d n ie. – Ob awiam s ię, p an ie p remierze, że n ie p o win n iś my d ziałać p o ch o p n ie. Tu ch o d zi o ży cie lu d zi i, s zczerze mó wiąc, n ig d y n ie p rzy g o to waliś my s ię n a tak ą ewen tu aln o ś ć. In wazję n a Cy p r, p o wied zmy . – Niech s ię p an n ie martwi, g en erale, p o my ś lałem o ty m za p an a. Zas tęp ca s zefa Sztab u Ob ro n y (d o s p raw o p eracy jn y ch ), g en erał b ro n i s ir Qu en tin Yo u n g b lo o d , o d ch rząk n ął. Nie b y ł p rzy zwy czajo n y , żeb y k wes tio n o wan o jeg o o s ąd w s p rawach wo js k o wy ch an i żeb y g o p o p rawian o . – Ale z cały m s zacu n k iem, p an ie p remierze, n ie zn aleźliś my n ik o g o , k to mó g łb y n as p o in fo rmo wać o u k s ztałto wan iu teren u i u k ład zie p o mies zczeń . Po p ro s tu n ie wiemy , jak ta p rezy d en ck a willa wy g ląd a i jak im b ęd zie celem. – Nie s zu k ajcie d alej, g en erale. Od wied ziłem ją k ilk ak ro tn ie, g d y s łu ży łem n a Cy p rze. Kied y ś to b y ł letn i d o m b ry ty js k ieg o g u b ern ato ra. Raczej b ard zo s ię n ie zmien ił, Cy p ry jczy cy mają b zik a n a p u n k cie trad y cji. Są zb y t b iern i, żeb y wp ro wad zać zmian y . – M imo ws zy s tk o jes t tu taj ty le k o mp lik acji p o lity czn y ch . M u s zę p ro s ić o n ieco więcej czas u n a p rzy g o to wan ia. Ro zejrzał s ię p o in n y ch czło n k ach g ab in etu wo jen n eg o , s zu k ając ws p arcia. M in is ter o b ro n y p rzek ład ał p ap iery , s zy k u jąc s ię d o zab ran ia g ło s u . – Nie! – Urq u h art waln ął p ięś cią w s tó ł w s ali p o s ied zeń rząd u . – Pro s i p an o to , żeb y d ać temu ch o lern emu b is k u p o wi więcej czas u . Czas u , w k tó ry m wzmo cn i s wo ją p o zy cję i p o d n ies ie k o s zty d la n as ws zy s tk ich … Nie mó wiąc ju ż o zwięk s zen iu ry zy k a, że lis t M o rtimy wp ad n ie w n iep o wo łan e ręce. – Ale s ą tak że p ro b lemy lo g is ty czn e. Nie mo żemy s o b ie p o zwo lić n a to , żeb y
wed rzeć s ię tam n a ś lep o – zap ro tes to wał Yo u n g b lo o d . Urq u h art p o to czy ł wzro k iem p o zeb ran ej p rzy s to le rząd o wej p o d k o mis ji COBRA, k tó ra miała zająć s ię „Op eracją Su s p en s a”, jak ją n azwał. Op ró cz Yo u n g b lo o d a s ied zieli tu Bo llig b ro k e jak o min is ter s p raw zag ran iczn y ch , a tak że min is ter o b ro n y n aro d o wej, p ro k u rato r g en eraln y , k tó ry miał s ię wy p o wied zieć w k wes tii wy mo g ó w p rawn y ch , o raz p rzewo d n iczący p artii, k tó ry z k o lei miał p o mó c w p rezen tacji i s p rzed an iu wielk ieg o zwy cięs twa. Szefo wie o b ro n y , mamro cząc p o d n o s em, wy razili zas trzeżen ia co d o włączen ia p rzewo d n icząceg o d o teg o g ro n a, w o b awie, że d wa ty g o d n ie p rzed wy b o rami cała s p rawa b ęd zie s ię p rzez to wy d awała zb y t u wik łan a w p o lity k ę p arty jn ą. M ieli całk o witą s łu s zn o ś ć. Bo o za-Pitt p ro s ił, b y włączo n o tak że jeg o , właś ciwie żeb rał. Wied ział b o wiem, że ta o p eracja p rzez cały czas trwan ia b ęd zie o k u p o wała p ierws ze s tro n y g azet, i ch ciał zn aleźć s ię tam wraz z n ią. W p ry watn y m s ek retariacie Urq u h arta zo s tawił b łag aln ą wiad o mo ś ć, w k tó rej p o d k reś lał, iż jeg o wk ład i u d ział jak o s zefa jed n eg o z trzech g łó wn y ch res o rtó w jes t s p rawą k lu czo wą. Urq u h art miał jed n ak p raco wity d zień i n awet n ie zad ał s o b ie tru d u , żeb y o d p o wied zieć. – Ży cie b ęd zie mu s iało b y ć p ełn e ro zczaro wań d la n as zeg o ch ło p ca – zau waży ł, zwracając s ię d o s wo jeg o s ek retarza. Ale p rzy n ajmn iej Bo o za-Pitt n ie n ależał d o lu d zi małeg o s erca, jak co p o n iek tó rzy . Urq u h art s p o jrzał g en erało wi p ro s to w o czy . – Te p ro b lemy lo g is ty czn e. J ak ą fo rmę p rzy b ierają? Yo u n g b lo o d wciąg n ął p o wietrze. – Od mo men tu , k ied y o p u b lik o wan o d o ś ć d ras ty czn e d o n ies ien ia o ro zmo wach min is tra s p raw zag ran iczn y ch w Eu ro p ie – Yo u n g b lo o d rzu cił p ełn e wy rzu tu s p o jrzen ie s ied zącemu n ap rzeciwk o Bo llin g b ro k e’o wi, zd etermin o wan y , b y p rzerzu cić win ę n a p o lity czn e b ark i – częś ć s p o łeczn o ś ci cy p ry js k iej trak tu je n as ze p rzy g o to wan ia jak o ró wn o zn aczn e z wy p o wied zen iem wo jn y . Do wó d ca b az n a Cy p rze in fo rmu je mn ie, że n as tąp ił zn aczn y wzro s t o k azy wan ej n am p u b liczn ie wro g o ś ci. To is to tn ie k o mp lik u je k ażd ą n as zą p o ten cjaln ą in icjaty wę. – I s k o mp lik u je jes zcze b ard ziej, im d łu żej b ęd ziemy zwlek ać. – Ale n a ty m etap ie mamy za d u żo n iewiad o my ch . Nie mo g ę zag waran to wać s u k ces u . – Nie mo że p an zag waran to wać, że b ry ty js k a armia s p u ś ci lan ie ch o lern emu b is k u p o wi? – rzu cił Urq u h art z led wie s k ry wan ą d rwin ą. – Su k ces to w mo im p rzek o n an iu o s iąg n ięcie n as zy ch celó w b ez n iep o trzeb n y ch o fiar ś mierteln y ch .
– Właś n ie zwło k a g ro zi k atas tro fą. Trzeb a mieć wy czu cie czas u , g en erale. Na lito ś ć b o s k ą, p rezy d en ck ą rezy d en cję d zieli o d n as zej b azy w Ak ro tiri n iecałe d wad zieś cia mil p o d o b ry ch d ro g ach . M o g lib y ś my tam ju ż b y ć, zan im h erb ata zd ąży n am wy s ty g n ąć. – Ale… – Czy p rzy b ramie Ak ro tiri czek ają u zb ro jen i lu d zie, żeb y p rzech wy cić n as z k o n wó j? Teg o s ię p an o b awia? – J es t b lo k ad a… – Nie, p an ie g en erale. Ko n iec z wy mó wk ami. Czas n ad s zed ł. Nie o d ry wając wzro k u o d wo js k o weg o , Urq u h art s ięg n ął p o czerwo n y telefo n , k tó ry s tał p rzed n im n a s to le, i p o d n ió s ł s łu ch awk ę d o u ch a. – Z g en erałem d y wizji s ił p o wietrzn y ch Rae. – Pan ie p remierze! – zap ro tes to wał Yo u n g b lo o d , p u rp u ro wy n a twarzy . – Dro g a s łu żb o wa i łączn o ś ć p ro wad zą p rzeze mn ie. Nie mo żemy p o zwo lić p o lity k o m in g ero wać w o p erację wo js k o wą i… – Gen erale, ju ż p an jas n o s twierd ził, że jes t to o p eracja p o lity czn a w ty m s amy m s to p n iu co wo js k o wa. Us iłu je p an o d mó wić p remiero wi p rawa d o o mó wien ia s y tu acji z d o wó d cą b az n a miejs cu ? Yo u n g b lo o d p atrzy ł n a n ieg o wy zy wająco , ale zach o wał milczen ie, n iep ewn y , n a czy m s to i. Gen erał d y wizji s ił p o wietrzn y ch Rae b y ł n ie ty lk o d o wó d cą b ry ty js k ich s ił n a Cy p rze, ale p ełn ił tak że fu n k cję ad min is trato ra teren ó w s u weren n y ch b az, a więc de facto p o lity czn eg o g u b ern ato ra tery to rió w b ry ty js k ich . Wy s tęp o wał w p o d wó jn ej ro li. Któ rą jed n ak o d g ry wał w tej ch wili… ? Po d czas g d y Yo u n g b lo o d ro zważał zn aczen ie k ilk u s etletn iej k o n s ty tu cy jn ej ety k iety i p reced en s ó w, łączn o ś ć p rzep ro wad zo n a d ro g ą s łu żb o wą p o p rzez k waterę o p eracy jn ą w No rth wo o d , a d alej za p o ś red n ictwem s atelity n ad Sah arą, zad ziałała b ez zarzu tu . W ciąg u k ilk u s ek u n d Urq u h art miał n a lin ii d o wó d cę i ad min is trato ra w jed n ej o s o b ie, ro zmawiająceg o z n im z Ep is k o p i w s ercu b azy Ak ro tiri. – Gen erale Rae, mó wi p remier, z s ali p o s ied zeń rząd u . Ro zu miem, że trwa jak aś b lo k ad a p ań s k iej b azy . Umilk ł n a ch wilę, s łu ch ając o d p o wied zi. – Ro zu miem. Dwieś cie k o b iet b lo k u je b ramę wó zk ami d ziecięcy mi. – Rzu cił Yo u n g b lo o d o wi s p o jrzen ie jad o wite jak języ k żmii. – Czy p ań s k im zd an iem p rzełaman ie tej b lo k ad y wó zk ó w s tan o wiło b y zag ro żen ie ży cia b ry ty js k ich żo łn ierzy ?
Pau za. – Też my ś lałem, że n ie. W tak im razie, p an ie g en erale, ro zk azu ję p an u o to czy ć k o rd o n em willę p rezy d en ck ą. Do p iln o wać, żeb y b is k u p i zak ład n icy n ie mo g li u ciec, a n ik t in n y n ie mó g ł d o s tać s ię d o ś ro d k a. Ko rd o n ma b y ć ab s o lu tn ie s zczeln y . Wy k o n ać n aty ch mias t. Nas tęp n ie ma p an czek ać n a d als ze in s tru k cje. Czy to jas n e? Urq u h art zwró cił s ię d o zg ro mad zo n y ch w s ali p o s ied zeń rząd u : – Pan o wie, czy jes teś my tu zg o d n i? Ws zy s cy u tk wili wzro k w Yo u n g b lo o d zie. Teraz, k ied y ro zk azy zo s tały wy d an e, k wes tio n o wan ie ich b y ło b y zawo d o wy m s amo b ó js twem. Nie miałb y in n eg o wy jś cia, n iż p o d ać s ię d o d y mis ji. A, o czy m Urq u h art d o b rze wied ział, n ie b y ł czło wiek iem n iero zważn y m, s k ło n n y m d o p o ch o p n eg o d ziałan ia. Gen erał n ajwy raźn iej zn alazł co ś n iezwy k le in teres u jąceg o wś ró d leżący ch p rzed n im p ap ieró w, b o zaczął je zach łan n ie s tu d io wać. ♦♦♦ Kamerzy s ta wied ział, że co ś s ię za ch wilę zd arzy , b o p rzez całą n o c zza o g ro d zen ia i z zab u d o wań Ep is k o p i d o ch o d ził więk s zy h ałas , b y ło s ły ch ać wy k rzy k iwan e ro zk azy , tu p o t n ó g i wark o t s iln ik ó w. Wy czu wał raczej n iż d o s trzeg ł zmian ę w ak ty wn o ś ci p rzy b ramie, p rzy ś p ies zen ie temp a za zwo jami d ru tu k o lczas teg o , wy o s trzen ie o d ru ch ó w, jak b y o ciężały zap aś n ik s u mo miał zaraz rzu cić s ię n a p rzeciwn ik a. Ko b iety też to wy czu ły , zaczęły wo łać d zieci, p rzy tu lać je mo cn iej n iż zwy k le, u s p o k ajać s ię wzajemn ie, mimo że w o czach miały n iep o k ó j i s trach . Trzy majmy s ię razem, s zep tały . Su k ces p o p rzez s o lid arn o ś ć. Związały i s p ięły łań cu ch ami ws zy s tk ie wó zk i i s p aceró wk i, tak że ro zp lątan ie ich zajęło b y z g o d zin ę. Ale „Stin g er” Rae n ie miał g o d zin y . Pierws zy ru ch d ało s ię zao b s erwo wać o ś wicie: d wa p o malo wan e n a o liwk o wo p o jazd y s zy b k o p o d jech ały i zah amo wały z p is k iem o p o n k ilk a cali p rzed b ramą. Parę k o b iet z p rzo d u d emo n s tracji ws tało , żeb y mieć lep s zy wid o k – to w n ie p ierws ze u d erzy ły p o tężn e s tru mien ie wo d y z wo zó w s trażack ich , o d rzu cając je i p rzewracając. Wo zy n ie b y ły s k o n s tru o wan e s p ecjaln ie d o tłu mien ia ro zru ch ó w, a d y s ze ich węży n ie zo s tały u s tawio n e n a mak s y maln ą mo c, ale mimo to efek t u ży cia ty ch „ś ro d k ó w łag o d n ej p ers wazji”, jak je p o tem n azwał rzeczn ik p ras o wy g en erała, b y ł d ru zg o cący . W n iecałą min u tę d emo n s tracja p rzed b ramą zo s tała ro zp ęd zo n a w p o wo d zi d ziecięcy ch k rzy k ó w. J es zcze n ie s k o ń czy ło s ię s zlo ch an ie w s p ły wający ch s p ien io n ą wo d ą ry n s zto k ach i n a p o ro ś n ięty m trawą p o b o czu p rzy
b ramie, k ied y d o ak cji wk ro czy ły g ru p y wo js k o wy ch . Pierws za u s u n ęła d ru t k o lczas ty , o d ciąg ając g o b y le jak n a b o k , d ru g a, zło żo n a z s an itariu s zy , ro zb ieg ła s ię wś ró d k o b iet i d zieci, żeb y zająć s ię o d n ies io n y mi p rzez n ie d ro b n y mi u razami, o tarciami i s in iak ami, a tak że wy wo łan y mi w ten s p o s ó b wap o rami. Po d ręk ą b y ła g o rąca k awa i mlek o . Trzecią g ru p ę two rzy ły fu n k cjo n ariu s zk i żan d armerii, k tó re p rzeczes ały p o p rzewracan e, zalan e wo d ą wó zk i, b y s p rawd zić, czy ws zy s tk ie s ą p u s te. Z jed n ej ze s p aceró wek wy jęły ś p iące d zieck o i p rzek azały je o s zo ło mio n ej matce s ied zącej n a trawias ty m p o b o czu . Po czy m o g ło s zo n o , że d ro g a wo ln a. Z p o mru k iem s iln ik ó w Dies la wy ło n ił s ię d łu g i wąż p o jazd ó w, z falan g ą cztero to n o wy ch ciężaró wek n a czele. Ud erzy ły w p lątan in ę wó zk ó w z p ręd k o ś cią d o b ry ch trzy d zies tu mil n a g o d zin ę i zmiażd ży ły je, s p ras o wały o p o n ami. Za n imi jech ały k aretk i, lan d ro v ery , wó z łączn o ś ci o raz k o lejn e cztero to n ó wk i, p rzecin ając b ary k ad ę jak s an ie ś wieży ś n ieg . Zo s tawiły za s o b ą łzy d zieci i wid o k s zlo ch ający ch k o b iet, k tó re g rzeb ały w s zczątk ach b ary k ad y , tak n a ws zelk i wy p ad ek . A tak że zach wy co n eg o k amerzy s tę. Ko n wó j ru s zy ł g łó wn ą d ro g ą p rzez wzg ó rza, min ął tamę i mu s iał zwo ln ić n a s erp en ty n ach czarn eg o as faltu , wijący ch s ię p rzez p in io we las y . Po wietrze wy raźn ie s ię o ch ło d ziło , n awet w k ab in ach k iero wcy czu li zap ach ży wicy , k ied y wrzu cali co raz n iżs ze b ieg i. Nie n ap o tk ali żad n eg o o p o ru . W s u mie p ięćd zies ięciu trzech lu d zi, d o wo d zo n y ch p rzez p o d p u łk o wn ik a Ru fu s a St. Au b y n a, w ty m s iły s ztu rmo we, czterech s p ecjalis tó w łączn o ś ci, o d d ział d y wers y jn y i s an itariu s ze. Na ws zelk i wy p ad ek . Po d wó ch g o d zin ach d o tarli n a miejs ce. Sk ręcili z g łó wn ej d ro g i p o d o k iem o lb rzy mich , p rzy p o min ający ch p iłk i g o lfo we k o p u ł rad aru , d o min u jący ch n ad n ajwy żs zy mi p u n k tami, i zjech ali d o wąwo zu , międ zy wy s o k ie i s mu k łe jak mas zty p n ie s o s en . Na s zczy cie u wlo tu wąwo zu zo s tawili d wó ch lu d zi i zwó j d ru tu k o lczas teg o , co w zu p ełn o ś ci wy s tarczy ło , żeb y zab ezp ieczy ć wąs k i wjazd . To s amo zro b ili n a s amy m d o le, tam, g d zie d ro g a łączy ła s ię z g łó wn ą au to s trad ą. A p o międ zy ty mi d wo ma p u n k tami, n a d y wan ie p in io wy ch n as io n , p o zo s tali żo łn ierze, n iewid o czn i z zielo n eg o metalo weg o d ach u willi, ro zp ierzch li s ię, b y wy b ad ać g ru n t i zap ewn ić s o b ie łączn o ś ć. W ciąg u czterech g o d zin b y li g o to wi. ♦♦♦ Teg o wieczo ru M ak ep eace, z M arią u b o k u , zo rg an izo wał wiec n a p o łu d n ie o d Sto k e-
o n -Tren t, mias ta zn an eg o z p ro d u k cji ceramik i. Dłu g i M ars z trwał o d p ięciu d n i i wk ro czy ł w k lu czo wą fazę. Zn ik n ął u ro k n o wo ś ci, a wraz z n im wielu ciąg n ący ch w ś lad za n im lu d zi, s zczeg ó ln ie ty ch , k tó rzy p rzy ch o d zili p o g ap ić s ię i mo że tro ch ę p o zak łó cać, ten ty p , co lu b i g ro mad zić s ię, b y p atrzeć, jak czło wiek s to i n a p arap ecie i g ro zi, że s k o czy . M ak ep eace rzeczy wiś cie s k o czy ł, a ich in teres o wał wy łączn ie mak ab ry czn y efek t. J ed n ak p rzeży li ro zczaro wan ie. M ak ep eace s ię o d b ił. Więk s zo ś ć ty ch , k tó rzy n ad al z n im s zli, s k u p iała s ię n a ty m s amy m co o n celu – p ro teś cie. Zaled wie g ars tk a p o d ążała za n im p rzez całą d ro g ę, ale wielu p rzy łączało s ię n a jed en d zień , jes zcze więcej n a g o d zin ę lu b milę, p ch ając wó zk i z d ziećmi, n io s ąc tran s p aren ty , o ch o czo p rzy jmu jąc g o ś cin ę zap ewn ian ą p rzez o b wo źn e k eb ab iarn ie o raz lo k aln e g reck ie k n ajp y i s k lep y . J ed n ak d zień p o d n iu tłu m wy raźn ie s ię p rzerzed zał. Os o b y ro zd ające u lo tk i p rzed k o lejn y mi etap ami tras y n ie u s tawały w wy s iłk ach , d ziałając z n ies łab n ącą d etermin acją, ale ilo ś ć czas u an ten o weg o , jak i med ia ch ciały p o ś więcić n iek o ń czącemu s ię, s p o k o jn emu mars zo wi, b y ła o g ran iczo n a, więc ro zg ło s , jak i zap ewn iały im wiad o mo ś ci telewizy jn e, zaczy n ał s łab n ąć. Aż d o d ziś . W n o wo czes n ej wo jn ie n ajwięk s zą p rzes zk o d ą w o d n ies ien iu zwy cięs twa częs to n ie jes t lu fa k arab in u wro g a, lecz o b iek ty w k amery . Scen y p rzed s tawiające k o b iety z d ziećmi n a ręk u atak o wan e p rzez armię b ry ty js k ą s tru mien iami wo d y , p rzy p o min ający mi mio tacze p ło mien i, zd o min o wały p o p o łu d n io we wiad o mo ś ci. By ły to d o s k o n ałe, d y n amiczn e zd jęcia, k tó re u wielu wid zó w wy wo łały zd ziwien ie i n iep o k ó j. Wielk ie p rzy g o d y w d alek ich k rajach s k ład ały s ię p rzecież ze zwy cięs tw n ad d y wizjami p an cern y mi alb o ciemn o s k ó ry mi, k ęd zierzawy mi d zik u s ami, a n ie b ezb ro n n y mi d ziećmi. Wo js k o we p o jazd y p rzemk n ęły p rzez b ary k ad ę z d ziecięcy ch wó zk ó w jak wilk i p rzez s y b ery js k ą wio s k ę, zo s tawiając za s o b ą s p u s to s zen ie, łzy i g n iew. A zatem d o teg o p iątk o weg o wieczo ru M ak ep eace zd ąży ł zn aleźć n o wy ch p o p leczn ik ó w s wo jej s p rawy . Greccy Cy p ry jczy cy zeb rali s ię liczn iej i z jes zcze więk s zą d etermin acją n iż d o ty ch czas . Przy s zli ró wn ież ci, k tó ry ch p rzek o n an ia p o lity czn e o p ierały s ię n a id eale zjed n o czo n ej Eu ro p y , o b rażen i p rzez Bo llin g b ro k e’a. Zjawiło s ię mn ó s two p acy fis tó w, mach ający ch s lo g an ami „M AKE PEACE”, a tak że ci, k tó rzy n ie u ważali s ię za zaan g ażo wan y ch p o lity czn ie, ale o g ląd an e w wiad o mo ś ciach s cen y k łó ciły s ię z ich p o czu ciem p rzy zwo ito ś ci. By ły tran s p aren ty , p rzemó wien ia, d zieci tu lo n e w ramio n ach , zaimp ro wizo wan y k o n cert p io s en ek fo lk o wy ch i p o k az cy p ry js k ich tań có w, a ws zy s tk o to n io s ło z s o b ą n o we
zaan g ażo wan ie w s p rawę Wielk ieg o M ars zu . O zmierzch u w p ark u ś p iewali, trzy mali s ię za ręce, b y li razem. Un ieś li w g ó rę ty s iąc mig o czący ch ś wiec, k tó ry ch ś wiatło zmien iło p ark w p o le d iamen tó w, k lejn o tó w n ad ziei, zd o b iący ch twarze i d u s ze. Sto jąc p rzed n imi n a p ro wizo ry czn ej s cen ie p o d k o n arami wielk ieg o an g iels k ieg o d ęb u , M ak ep eace p rzemó wił d o s wo ich zwo len n ik ó w, a tak że, s zerzej, d o n aro d u . – Wy ru s zy liś my w d ro g ę, p o d o b n ie jak k o n wó j w p ewn y m d alek im k raju , jed n ak b lis k im d ziś ws zy s tk im n as zy m s erco m, k raju zwan y m Cy p rem. Ale ich i n as ze cele s ą całk o wicie ró żn e. Kied y o n i g ro żą wo jn ą, my mó wimy o p o k o ju . Kied y o n i o d p y ch ają tu lo n e w ramio n ach d zieci, my d la ws zy s tk ich o twieramy ramio n a. Kied y o n i wierzą, że ro związan ie p o leg a n a militarn ej s ile, my wierzy my , że p o leg a o n o n a n as zy m ws p ó ln y m, p o k o jo wy m p o czu ciu celu . A k ied y o n i wy k o n u ją p o lecen ia Fran cis a Urq u h arta, my mó wimy : „Nie! An i d ziś , an i ju tro , n ig d y więcej!”. I wielu lu d zi, k tó rzy o g ląd ali g o w telewizji alb o s łu ch ali jeg o s łó w w rad iu , p o s tan o wiło d o n ieg o d o łączy ć. ♦♦♦ Pas s o lid es ś led ził ro zwó j wy d arzeń n a ek ran ie s wo jeg o telewizo ra, czu jąc s ię b ard ziej o p u s zczo n y n iż k ied y k o lwiek p rzed tem. J eg o d u s za b u rzy ła s ię n a wid o k k o b iet i d zieci p o d b ry ty js k im o s trzałem, p rzewracan y ch i o d p y ch an y ch , tak jak to p amiętał, n iczy m p rzez mg łę zag ęs zczan ą ro man ty czn y mi o p o wieś ciami o cierp ien iu , aż p rzes ło n iły p rawd ę. Ws p o mn ien ia i o p o wieś ci p łatają s tarco m fig le. Sied ział s am w o p u s to s załej, zru jn o wan ej res tau racji, z web ley em n a s to lik u p rzed s o b ą n a wy p ad ek , g d y b y n is zczy ciele wró cili, i o g ląd ał wy s tąp ien ie M ak ep eace’a. Dla wielu Cy p ry jczy k ó w ten An g lik u ras tał d o ran g i b o h atera, ws p ó łczes n eg o By ro n a, ale Pas s o lid es n ie p o d zielał teg o p o g ląd u . Ten czło wiek zab rał jeg o jed y n ą có rk ę, o d eb rał mu ją, wy d arł. Nie p o p ro s ił, wzo rem Grek ó w, p o p ro s tu ją s o b ie wziął. J ak to zaws ze ro b ili An g licy . A k im, d o d iab ła, b y ł ten An g lik , żeb y ro ś cić s o b ie p rawo d o wzn ies ien ia s ztan d aru h o n o ru , d zierżo n eg o tak d zieln ie p rzez J o rg o s a i Eu ry p id es a o raz s etk i in n y ch – s ztan d aru , k tó ry , g d y b y n ie o k ru tn y lo s , p rzy p ad łb y tak że Ev an g h elo s o wi? Dlateg o p ił i p lu ł n a M ak ep eace’a, mimo że Fran cis a Urq u h arta n ien awid ził jes zcze b ard ziej. Nag le u s ły s zał ich n a zewn ątrz, jak s k ro b ią w p ro wizo ry czn ą o s ło n ę ze s k lejk i, zak ry wającą s tłu czo n e o k n a, k o p ią res ztk i s zk ła, rech o czą. Wró cili! Stary z ry k iem
rzu cił s ię d o d rzwi, o two rzy ł je z ro zmach em i wy p ad ł n a u licę. Zo b aczy ł n ie lu d zi z mło tami, ty lk o trzech wy ro s tk ó w, ewid en tn ie w s tan ie ws k azu jący m n a s p o ży cie, malu jący ch s p rejem g raffiti. – Zab iję was za to – p o p rzy s iąg ł, ro b iąc k ro k w ich k ieru n k u . – Serio ? Ty i czy ja armia, p iep rzo n y d u rn y d ziad y g o ? Cała tró jk a o d wró ciła s ię d o n ieg o w p o s tawie k o n fro n tacy jn ej, p ełn a p iwn ej b rawu ry . – J ed en n a trzech . Po d o b a mi s ię ten u k ład – zak p ił jed en z n ich . – Pars zy wy ch Cy p ro s ó w i tak n ie p o win n o tu b y ć. To n ie ich k raj – d o d ał d ru g i. J u ż mieli s ię n a n ieg o rzu cić, k ied y w s łab y m ś wietle latarn i d o s trzeg li rewo lwer, k tó ry m wy mach iwał, i b ły s k s zaleń s twa w jeg o o k u . Nie czek ali, żeb y s ię p rzek o n ać, czy b ro ń jes t p rawd ziwa, a jej waln ięty właś ciciel n ie żartu je.
Rozdział 37 Po lity k a jes t zn aczn ie u czciws za o d miło ś ci. W p o lity ce s p o d ziewas z s ię zd rad y .
Na ty łach Do wn in g Street, tam, g d zie mu r o taczający o g ró d d o ch o d zi d o p lacu Ho rs e Gu ard s Parad e, leży wąs k a u liczk a w k s ztałcie litery L, p rzy k tó rej zn ajd u je s ię zamo co wan a w ś cian ie s k rzy n k a. Wewn ątrz n iej b ieg n ie wiele jard ó w p rzewo d ó w Britis h Teleco m, a n ieo p o d al w mu rze jes t d ziu ra, p rzez k tó rą mo żn a p o p ro wad zić k ab el s y g n ało wy b ezp o ś red n io n a Do wn in g Street. Kied y s ię g o p o d łączy – a wy s tarczą n a to n iecałe d wie g o d zin y – mo żn a o d b ierać s y g n ały telewizy jn e z d o wo ln eg o p u n k tu n a Ziemi. Wo js k o we p o ty czk i d o b rze wy p ad ają n a ek ran ie. To , co s tacja Cab le News Netwo rk zro b iła d la wo jn y w Zato ce Pers k iej, min is ters twa o b ro n y n a cały m ś wiecie p o s tan o wiły zro b ić d la ws zy s tk ich s wo ich p ó źn iejs zy ch wo jen – ch o ciaż n a mn iej p u b liczn ą s k alę n iż CNN. Po p rzy b y ciu w g ó ry s p ecjaliś ci łączn o ś ci St. Au b y n a wy ład o wali z cztero to n o wej ciężaró wk i d u że metalo we s k rzy n ie, wy jęli z n ich ap aratu rę s teru jącą, u s tawili d wie zd aln ie s tero wan e k amery w p ewn ej o d leg ło ś ci p o o b u s tro n ach willi, zło ży li z częś ci an ten ę s atelitarn ą o ś red n icy d wó ch metró w, p o czy m za p o mo cą k o mp as u n amierzy li i p o łączy li s ię z s atelitą Eu tels at n a o rb icie g eo s tacjo n arn ej n ad ró wn ik iem. Stamtąd s y g n ały tes to we zo s tały p rzek azan e d o telep o rtu w lo n d y ń s k iej d zieln icy Do ck lan d s , d alej d o BT To wer n ap rzeciwk o tawern y p rzy M ap le Street, s k ąd o d eb rały je d wa mo n ito ry w s ali p o s ied zeń rząd u . Fran cis Urq u h art b y ł p rawie g o to wy d o p ro wad zen ia wo jn y . ♦♦♦ Ek ran y o ży ły i p o jawił s ię n a n ich o b raz s o lid n ej, b ezp reten s jo n aln ej trzy p iętro wej willi ze s zczeln ie p o zamy k an y mi o k ien n icami, s to jącej p o ś ró d wy s o k ich d rzew, ro b iącej n ieco k o miczn e wrażen ie s wo ją jas k rawo zielo n ą fas ad ą. – Wy g ląd a jak wik to riań s k ie p ro b o s two w zab ied zo n ej d iecezji – mru k n ął Bo llin g b ro k e.
– I n iemal d o k ład n ie ty m właś n ie jes t – o d p arł Urq u h art. Od p rawił tech n ik ó w, p o czy m p o d n ió s ł s łu ch awk ę czerwo n eg o telefo n u . – Pro s zę o rap o rt, p u łk o wn ik u St. Au b y n . Gło ś n ik jes t włączo n y , tak że s ły s zą p an a p o zo s tali czło n k o wie COBRA, mamy też p o d g ląd n a mo n ito rach . – Teren zo s tał zab ezp ieczo n y , p an ie p remierze. J ed y n ą d ro g ę d o jazd o wą zab lo k o waliś my . Ok o lica rezy d en cji jes t d o ś ć n ieg o ś cin n a, zb o cze g ó ry p o ro ś n ięte p in iami i k o lczas ty mi k rzak ami. J ed n emu lu b d wó m lu d zio m mo że u d ało b y s ię p rzed rzeć, ale całej g ru p y n ig d y s tamtąd n ie wy p ro wad zą. Nie z k o b ietą i b is k u p em, s ir. M amy ich w p o trzas k u . – Zn ak o micie. J ak ieg o s p o d ziewacie s ię o p o ru ? – Tru d n o w tej ch wili p o wied zieć. J ak p an wid zi n a mo n ito rach , willę o taczają ró żn e in n e zab u d o wan ia, k tó re mo g ą zap ewn ić n am o s ło n ę. Z d ru g iej s tro n y n ie jes teś my jes zcze p ewn i, czy w ty ch b u d y n k ach n ie ma s trażn ik ó w, k tó rzy mo g lib y n as zo b aczy ć, zan im u d a n am s ię d o n ich d o trzeć. Będ ę mu s iał p o czek ać n a zap ad n ięcie ciemn o ś ci, żeb y p rzep ro wad zić p ełn e ro zp o zn an ie. J es tem p ewien , że n as ze n o k to wizo ry p o k ażą n am ws zy s tk o , co mu s imy wied zieć. – Bard zo d o b rze. – Kło p o t w ty m, p an ie Urq u h art, że s ama willa jes t s tary m, s o lid n y m o b iek tem z k amien ia, jak ich ju ż teraz n ie b u d u ją. – Tak , p amiętam. – Zn ak o mita p o zy cja o b ro n n a – ciąg n ął St. Au b y n . – Dach z b lach y falis tej, k ażd y d źwięk b ęd zie jak u d erzen ie w b ęb en . Po jed n ej s tro n ie p rzy b u d ó wk i, w k tó ry ch mo g ą s ied zieć s trażn icy , p o d ru g iej o twarty o d cin ek trawn ik a p ro wad zący d o ląd o wis k a d la h elik o p teró w. Ziemia w całej o k o licy zas łan a s u ch y mi s o s n o wy mi ig łami, więc o d g ło s jes t tak i, jak b y s ię s zło p o p łatk ach k u k u ry d zian y ch . J eś li n ie b ęd ą mo cn o s p ali, zo rien tu ją s ię, że p o d ch o d zimy , i to z d o ś ć d alek a. Yo u n g b lo o d ch rząk n ął g ło ś n o , co g ran iczy ło z b ezczeln o ś cią, ale tej g ran icy n ie p rzek raczało . – Czy was ze telek o mu n ik acy jn e zab awk i u mo żliwiają b ezp o ś red n ie s k o n tak to wan ie mn ie z J eg o Ek s celen cją Bis k u p em? – zap y tał Urq u h art. – Tak , jeś li k ażę s zereg o wemu Hawk in s o wi wejś ć n a s łu p teleg raficzn y i p o d p iąć s ię d o jeg o lin ii telefo n iczn ej. Po trwa to jak ieś p ięć min u t. – Pro s zę to zro b ić.
Czek ali, p o d czas g d y Hawk in s p o d jął p ró b ę zas łu żen ia n a Zas zczy tn y Krzy ż Lo tn iczy , a Yo u n g b lo o d jes zcze raz p rzed s tawił s wo je arg u men ty . Nie u d a im s ię zas k o czy ć p rzeciwn ik a, p rzek o n y wał z n acis k iem, n ie mają n a miejs cu s p ecjaln y ch o d d ziałó w s ztu rmo wy ch . M u s zą czek ać, g rać n a zwło k ę, u ś p ić czu jn o ś ć b is k u p a p rzez zmęczen ie. Pró b a o d b icia zak ład n ik ó w o d razu b y łab y s zaleń s twem, k tó re raczej s k o ń czy s ię ich ś miercią n iż u wo ln ien iem. Na to ws zy s tk o Urq u h art n ic n ie o d p o wied ział. A p o tem n awiązan o p o łączen ie. – Bis k u p Th eo p h ilo s ? Tu p remier Fran cis Urq u h art. – Nares zcie. Co p an a zatrzy my wało ? Czek ałem n a telefo n o d p an a. – Zatrzy my wała mn ie, d ro g i k s ięże b is k u p ie, k o n ieczn o ś ć o to czen ia k o rd o n em wo js k o wy m rezy d en cji, w k tó rej p rzetrzy mu je k s iąd z zak ład n ik ó w. Ten k o rd o n ju ż s to i. J es t k s iąd z teraz mo im więźn iem. W s łu ch awce ro zleg ł s ię g ro mk i ś miech . – Pro s zę mi wy b aczy ć, p an ie p remierze, zap o mn iałem, jak zn ak o mite p o czu cie h u mo ru wy Bry ty jczy cy p o traficie zach o wać w o b liczu n ies zczęś cia. – Ale czas d ziała n a mo ją k o rzy ś ć, k s ięże b is k u p ie. Te o d d ziały mo g ą tu zo s tać n a całe ty g o d n ie, mies iące, jeś li to b ęd zie k o n ieczn e. – J eś li p an w to wierzy , p an ie Urq u h art, to jes t p an g łu p cem. Nie ro zu mie p an , co p an zro b ił, s p ro wad zając tu s wo je wo js k o ? Najech ał p an Cy p r, mó j k raj. J u ż w tej ch wili, k ied y ro zmawiamy , fala o p o ru ro zlewa s ię p o wy s p ie. Nie zn ajd zie tu p an p rzy jació ł, a im d łu żej b ęd zie p an s ied ział n a mo im p ro g u jak jak iś imp erialis ty czn y ty ran z d awn y ch czas ó w, ty m b ard ziej wzmo cn i p an mo ją wład zę i ty m łatwiej b ęd zie wy g o n ić p an a z tej wy s p y n a d o b re. Nad s zed ł czas , b y zamk n ąć n ied o k o ń czo n e s p rawy s p rzed lat. J ak p an my ś li, d laczeg o , n a Bo g a, s ied zę tu i czek am n a p an a? Nie ro zp o zn ał p an p u łap k i, k tó rą n a p an a zas tawiłem? Nad Cy p r n ad ciąg ał zmierzch , rzu cając d łu g ie cien ie i n ag le n ad ając o b razo wi z willi b ard ziej p o n u ry o d cień . Gło s Urq u h arta p rzy b rał zamy ś lo n y to n . – Nie p atrzy łem n a to w ty m ś wietle. M in is ter o b ro n y s k rzy wił s ię i s zy b k o zak ry ł o czy d ło n ią, u d ając, że p o p ad ł w g łęb o k ą zad u mę. Yo u n g b lo o d wy p ro s to wał s ię n a k rześ le jak jeg o p rzo d ek Ezek iel s ad o wiący s ię n a s io d le p rzed b itwą p o d Bałak ławą, wy b ału s zając o czy w p o czu ciu s łu s zn o ś ci. Salę d alej wy p ełn iał metaliczn y , ale wy raźn y g ło s b is k u p a. – M am wy s tarczająco d u żo win a n a k ilk a ty g o d n i, a jed zen ia n a całe mies iące,
p an ie p remierze. Nie ś p ies zy mi s ię. Och , n o tak , b y łb y m zap o mn iał. M am jes zcze czwo ro zak ład n ik ó w. Głęb o k o wierzę w ży cie wieczn e n a tamty m ś wiecie. Nie b ęd ę miał żad n y ch s k ru p u łó w, żeb y ich tam wy p rawić w p rzy ś p ies zo n y m temp ie, jeś li ch o ćb y p o czu ję zap ach s k arp etek b ry ty js k ieg o żo łn ierza zb liżająceg o s ię d o willi. – Czy to p o ch rześ cijań s k u ? – zao p o n o wał Urq u h art. – M amy n a Cy p rze tak ie p o wied zen ie: s y n b is k u p a jes t wn u k iem d iab ła. J es teś my n aro d em k s ięży i p irató w, a mało k to p o trafi o d ró żn ić jed n y ch o d d ru g ich . – Zaś miał s ię. Gło s Urq u h arta s tracił p ewn o ś ć s ieb ie, wy raźn ie p rzy g as ł. – Nie mu s i d o jś ć d o p rzemo cy , k s ięże b is k u p ie. Nie ch cę żad n y ch o fiar. – Nies tety , p o d ejrzewam, że b ez p rzy n ajmn iej jed n ej s ię n ie o b ejd zie, p an ie Urq u h art. – Ko g o ? – Pan a, mó j d ro g i p an ie p remierze. M a p an … ile? Trzy n aś cie d n i d o wy b o ró w? Nie wierzę, że Bry ty jczy cy b ęd ą ch cieli p o n o wn ie zag ło s o wać n a p remiera, k tó ry , p rzy k ro mi to mó wić, zo s tan ie u p o k o rzo n y p rzez cy p ry js k ieg o b is k u p a. Bo żąd am, ab y o g ło s ił p an p rzed wy b o rami zamiar wy co fan ia s ię z was zy ch b az. – J ak mó g łb y m s ię n a co ś tak ieg o zg o d zić? – Po n ieważ jeś li s ię p an n ie zg o d zi, wy ś lę d o was zy ch g azet k awałk i u s zu p an a M artin a. – Ro zu miem. – M am tak ą n ad zieję. Urq u h art u milk ł n a ch wilę. – Ks ięże b is k u p ie, czy k tó ry k o lwiek z ty ch waru n k ó w jes t d o n eg o cjacji? Pau za. – M o że czas . Wy co fan ie w ciąg u p ięciu lat, a n ie n aty ch mias t. W zamian za h o jn y p ak iet p o mo co wy , o czy wiś cie. Wid zi p an , p an ie Urq u h art, n ie jes tem czło wiek iem n iero zs ąd n y m. – M u s zę s ię n ad ty m zas tan o wić. Niech d a mi k s iąd z czas d o n amy s łu . – M a p an ty le czas u , ile d u s za zap rag n ie. J es zcze raz s ię zaś miał i p rzerwał p o łączen ie. Sied zący p o d ru g iej s tro n ie s to łu s zty wn o wy p ro s to wan y Yo u n g b lo o d b y ł u cieleś n ien iem p o g ard y . – M ó wiłem p an u , żeb y czek ać – s y k n ął.
– A ja mó wiłem, że czas d ziała n a k o rzy ś ć b is k u p a, n ie mo ją. – Ale p o wied ział p an , że p o trzeb u je czas u d o n amy s łu … – Nie mu s zę s ię zas tan awiać, ju ż wiem, co zro b ię. – M ian o wicie? Urq u h art s p o jrzał o s tatn i raz n a o b raz n a telewizy jn y m mo n ito rze. – Wy k u rzę teg o d ran ia o g n iem.
Więcej n a: www.eb o o k 4 all.p l
Rozdział 38 Śmierć. Dla jed n y ch to p ięk n a p rzy g o d a, d la in n y ch u n ices twien ie. Pu n k t wid zen ia w d u ży m s to p n iu zależy o d teg o , czy ja to ś mierć, i czy ją zad ajes z, czy jes teś jej o fiarą.
– W s u mie czwo ro zak ład n ik ó w. Trzech mężczy zn i jed n a k o b ieta. Ws zy s cy w ty m s amy m p o k o ju n a d o le. Wy k ry liś my ich n o k to wizo rami, p an ie p remierze. J ak p an wid zi, w ciąg u d n ia o k ien n ice willi s ą zamk n ięte, ale w n o cy n iek tó re o twierają, żeb y wp u ś cić tro ch ę p o wietrza. Do liczy liś my s ię w ś ro d k u s ied miu n iep rzy jació ł, z b is k u p em włączn ie, k o lejn y ch trzech p ełn i wartę w b u d y n k ach g o s p o d arczy ch . – M etalo wy d ach , ak u s ty czn y jak b ęb en , s o lid n e k amien n e mu ry , zamk n ięte o k ien n ice, d rzwi p rawd o p o d o b n ie zab ezp ieczo n e – zas tan o wił s ię Urq u h art. – Gd y b y m p o p ro s ił p an a o d o s tan ie s ię d o ś ro d k a, p u łk o wn ik u St. Au b y n , jak b y p an to zro b ił? Na d ru g im k o ń cu s to łu w s ali p o s ied zeń Yo u n g b lo o d zerwał s ię z miejs ca. – Pu łk o wn ik u , p ro s zę czek ać w p o g o to wiu – p o lecił Urq u h art i p rzerwał p o łączen ie. – Gen erale Yo u n g b lo o d . Lu d zie ws tają o d teg o s to łu ty lk o p o to , żeb y wy jś ć. – Ale to n ie ma s en s u ! M u s imy czek ać. Zmęczy ć ich p s y ch o lo g iczn ie. Zy s k ać n a czas ie, żeb y ś ciąg n ąć s p ecjalis ty czn y o d d ział SAS. Lu d zie St. Au b y n a to zwy k ła p iech o ta, n ie s ą p rzy g o to wan i d o zad ań s ił s p ecjaln y ch . Nie mo g ą tam wejś ć n a ś lep o . W o g ó le n ie p o win n i. – To p an jes t ś lep y . Bis k u p ch ce, żeb y ś my czek ali, g rali n a zwło k ę. J u ż teraz b ęd zie s ię o rg an izo wał, a ju tro p rzy b ęd zie armia d ziecięcy ch żo łn ierzy w wó zk ach , co d a p an u k o lejn ą wy mó wk ę, b y zwlek ać. – Po czek ajmy , zas tan ó wmy s ię. Błag am p an a.
– Wy k o rzy s tajmy właś ciwy mo men t, g en erale. Urq u h art jas n o p o k azał, że s ię n ie u g n ie, b y ł n iewzru s zo n y jak s k ała, zd ecy d o wan ie zacis k ał s zczęk i. Yo u n g b lo o d zro zu miał, że jeg o p ro tes ty n a n ic s ię n ie zd ad zą. Gn iew w jeg o g ło s ie zas tąp iła p ewn a d o za n ies mak u . – Co za d emo n p an em k ieru je? – Po lity czn e p rzy wó d ztwo wy mag a wielu o fiar. – Ale o d k o g o ? J ed en g łu p iec wrzu ca k amień d o s tawu , a ty s iąc mło d y ch lu d zi mo że zg in ąć, p ró b u jąc g o s tamtąd wy d o b y ć. – J eś li to p ó jd zie n ie tak , to ja b ęd ę o fiarą, a p an b ęd zie mó g ł zatań czy ć n a mo im g ro b ie. – J u ż p rzy tu p u ję w ry tm mu zy k i. Zn iewag a s p ły n ęła n a Urq u h arta p o wo li, jak melas a, i wy d arła zd u s zo n y o k rzy k zd u mien ia z u s t d o rad có w wo js k o wy ch s ied zący ch rząd k iem za Yo u n g b lo o d em. Urq u h art n awet o k iem n ie mru g n ął. – Nie p o win ien p an teg o zas zy fro wać, g en erale? – Ch ciałem, żeb y n ie b y ło międ zy n ami n iep o ro zu mień . Ch y b a ju ż wiem, co o p an u s ąd zić, p an ie Urq u h art. To p o wied ziaws zy , zas tęp ca s zefa Sztab u Ob ro n y (d o s p raw o p eracy jn y ch ) wy s zed ł z s ali. ♦♦♦ – Dzień d o b ry , k s ięże b is k u p ie. – Ach , mó j d ro g i p an ie Urq u h arcie. Kalimera. Wy s p ał s ię p an , mam n ad zieję? Żad n y ch n iep rzy jemn y ch s n ó w? – Sp ałem mało , ale miałem d u żo czas u n a p rzemy ś len ia. – A czy d o s tąp ię zas zczy tu d o wied zen ia s ię, d o jak ich wn io s k ó w te p rzemy ś len ia p an a p ro wad zą? – Do u k ład u . Wy mian y . – Ale. J es t p ewn e „ale”. J u ż n iemal s ły s zę te ws zy s tk ie waru n k i, k tó re cis n ą s ię p an u n a u s ta. Niech p an u waża, żeb y s ię n imi n ie u d ławić. – Waru n k i, k tó re p rzed s tawił k s iąd z wczo raj, s ą n iemo żliwe. – Ch ces z g rać n a s k rzy p cach n a włas n y m p o g rzeb ie? – W s ło wach Th eo p h ilo s a p o b rzmiewała d rwin a. – Ch cę p rzeży ć, i to b ard zo . Ale n iech k s iąd z p o my ś li. Gd y b y m p o d ał d o
wiad o mo ś ci, że… jak b y to u jąć? … że u zn aję s łu s zn e ro s zczen ia Cy p ry jczy k ó w w s p rawie zwro tu teren ó w b az, i g d y b y m o g ło s ił s wo je wn io s k i p rzed wy b o rami, to , jak k s iąd z mó wi, s tan ę s ię o fiarą. Stracę s tan o wis k o . Czy im jed n ak celo m b ęd zie to s łu ży ć? Nie was zy m. Za ty d zień o d teg o czwartk u mielib y ś my n o weg o p remiera, k tó ry n ie czu łb y s ię zo b o wiązan y d o h o n o ro wan ia żad n y ch zło żo n y ch p rzeze mn ie o b ietn ic. Wręcz p rzeciwn ie, p rawd o p o d o b n ie wy n io s łab y g o n a Do wn in g Street o b ietn ica zatrzy man ia całeg o teren u b az, co d o cala. – A ja zatrzy małb y m was zeg o wy s o k ieg o k o mis arza. W k awałk ach . – Właś n ie. Nik t b y n ie wy g rał. Bis k u p s ię zawah ał. J eg o k arta atu to wa wy raźn ie zamo k ła i tru d n iej b y ło n ią zag rać. – Su g eru je p an , że Bry ty jczy cy zach o walib y s ię jak s zak ale i złamali s ło wo . J ak ju ż ty le razy im s ię zd arzało . – M o żn a to tak u jąć. W telefo n ie d ało s ię s ły s zeć o d g ło s y en erg iczn eg o s io rb an ia jak ieg o ś g o rąceg o p ły n u . Nas tąp iła d łu żs za p au za; b is k u p s ię zas tan awiał. – M ó wił p an o u k ład zie. Ko n trp ro p o zy cja? – Uwo ln i k s iąd z wy s o k ieg o k o mis arza, a w zamian ja d am k s ięd zu p is emn e zo b o wiązan ie w s p rawie b az. – Bry ty js k i p ap ier! – rzu cił s zy d erczo b is k u p . – A tak że h o jn y p ak iet p o mo co wy . J es tem g o tó w p o d ejś ć d o teg o p ak ietu z d u żą wy o b raźn ią, k s ięże b is k u p ie. I p o trak to wać g o b ard zo o s o b iś cie. – Ro zu miem. – M u s i k s iąd z też zro zu mieć, że u mo wy d o ty czące p o mo cy i b az mo g ą b y ć u p u b liczn io n e d o p iero p o wy b o rach . Wid zi k s iąd z, p o trzeb u je mn ie k s iąd z n a Do wn in g Street, ab y m mó g ł wy p ełn ić te o b ietn ice. M u s i mi k s iąd z p o mó c wy g rać. – Ale s k ąd b ęd ę wied ział, że s ię p an p o tem wy wiąże? – Będ zie k s iąd z miał mó j p o d p is … – To n ie wy s tarczy ! – … o raz zn aczącą zaliczk ę n a p o czet p ak ietu p o mo co weg o w ramach g es tu d o b rej wo li. W g o tó wce. Do s tarczo n ą d o rąk włas n y ch , b y p o wierzy ć ją p ań s k iej o p iece. M o żn a to załatwić w ciąg u k ilk u g o d zin . – Zaczy n am p an a lu b ić, p an ie Urq u h art. Wy czu wam w p an u p o k rewn ą d u s zę. – M amy ws p ó ln e in teres y , k s ięże b is k u p ie, a mo że n awet ws p ó ln e p rzezn aczen ie.
– Po czątek ws p an iałeg o ro man s u . – Th eo p h ilo s s ię zaś miał. – Ch y b a macie n a Cy p rze tak ie p o wied zen ie, że k ażd y ciąg n ie k o łd rę w s wo ją s tro n ę. – Ale p rzy n ajmn iej wy g ląd a n a to , że b ęd ziemy d zielić z s o b ą łó żk o … Gło s u cich ł. W tle ro zleg ły s ię jak ieś h ałas y , co ś mu p rzerwało . Po ch wili d ało s ię s ły s zeć b is k u p a, k tó ry p y tał s zo rs tk im to n em, co też n a o g n ie p iek ieln e s ię d zieje. Zamęt. Po ch wili Th eo p h ilo s wró cił d o telefo n u . – Urq u h art, ty an g iels k i s u k in s y n u . Co ty k n u jes z? ♦♦♦ Gó ry Tro o d o s to zielo n e s erce Cy p ru . Strzelis te łań cu ch y ciąg n ące s ię aż d o s zczy tu Ch io n is tra d ziałają jak p u łap k a n a ch mu ry , zas y s ając wiatry ze ws ch o d n ieg o M o rza Śró d ziemn eg o i p rzy n o s ząc wy b awien ie o d u ciążliweg o u p ału ró wn in o raz o b fito ś ć wo d y , k tó rej mo g łab y Cy p ro wi p o zazd ro ś cić więk s zo ś ć ś ró d ziemn o mo rs k ich wy s p . Ale n ie zaws ze tak jes t w g ó rach Tro o d o s . Des zcz p ad a g łó wn ie zimą, n ato mias t p o d czas letn ich mies ięcy p an u je s u s za. zmien ia w mis y p y łu , leś n e p ap ro cie ro zp o ś ciera s ię tu wio s n ą, i wy ch o d zą n ieg d y ś o b fitej ro ś lin n o ś ci. Liś cie
Cien is te p o lan y międ zy p in iami s p iek o ta więd n ą, zwija s ię d y wan k wiató w, k tó ry s p o d n ieg o wy s ch n ięte n a k o ś ć s zczątk i i p o walo n e p n ie wy p rażo n e n iczy m
w g arn cars k im p iecu p rzeo b rażają s ię w p o d p ałk ę, a ch ło d n e wiatry mo g ą s tać s ię zwias tu n em ś mierci. J ed n a is k ra o zn acza k atas tro fę. Plecy g ó r Tro o d o s s węd zą o d b lizn i s tru p ó w d awn y ch p o żaró w las u , milcząceg o ś wiad ectwa p o tęg i p ło mien i, k tó ry ch d źwięk i d y m p rzy p o min ają b u ch ającą lo k o mo ty wę i k tó re mo g ą p rzemies zczać s ię p rawie ró wn ie s zy b k o . Lu d zie zn ający o we g ó ry b o ją s ię ty ch p ło mien i. Pierws za s mu żk a d y mu zaczęła b ić w n ieb o zn ad p o b o cza d ro g i b ieg n ącej p o n iżej p rezy d en ck iej rezy d en cji, n a p o czątk u s zlak u tu ry s ty czn eg o p ro wad ząceg o d o Wo d o s p ad ó w Kaled o ń s k ich . Nied o p ałek p ap iero s a, p ro mien ie s ło ń ca s k u p io n e p rzez s zk ło n ied b ale rzu co n ej b u telk i, żar p o u d erzen iu p io ru n a – p o wo d ó w mo g ło b y ć wiele, ale rezu ltat ty lk o jed en . Cien k a p ajęcza n itk a d y mu b łąd ziła p o n ieb ie jak k o ciak o d d alający s ię p o raz p ierws zy o d b o k u matk i. J u ż s zy b k o s ię p o więk s zała, k ied y d o s trzeg ł ją warto wn ik b is k u p a, s to jący w o k n ie n a trzecim p iętrze willi. Zan im Th eo p h ilo s zd ąży ł wejś ć p o s ch o d ach , żeb y zo b aczy ć ją n a włas n e o czy , p o żar zb liżał s ię z ry k iem lwa.
♦♦♦ Gwałto wn y m ru ch em p o d n ió s ł s łu ch awk ę. – Co to za p o d s tęp , Urq u h art? J ak że g łu p io s k azu je p an czwo ro zak ład n ik ó w n a ś mierć. – Ks ięże b is k u p ie, p ro s zę p o s łu ch ać b ard zo u ważn ie. Ty lk o ich k s iąd z tk n ie, a o b aj jes teś my s k o ń czen i. M n ie b ęd ą o b win iać, a k s ięd za zmas ak ru ją. Nie miałb y m wted y wy jś cia, mu s iałb y m ro zk azać mo im o d d ziało m, b y wk ro czy ły . – Ud aje p an , że to n ie wy wzn ieciliś cie ten p o żar? Łże p an ! – Na lito ś ć b o s k ą, ch ce mi k s iąd z p o wied zieć, że to p ierws zy p o żar las u , jak i k s iąd z wid ział? M ó g ł wy b u ch n ąć n a ty s iąc s p o s o b ó w, is to tn e, żeb y g o u g as ić. M o je wo js k a ju ż p rzy s tąp iły d o g as zen ia. J eś li ch ce k s iąd z o p u ś cić rezy d en cję, załatwię b ezp ieczn y tran s p o rt… – Zo s tajemy ! – Pro s zę b ard zo , ale n iech k s iąd z n ie ru s za zak ład n ik ó w. Niech k s iąd z p amięta, że w tej k wes tii o b ro n imy s ię alb o p rzep ad n iemy razem. Stan o wimy jed n o ś ć. – Urq u h art, n ie u fam p an u . Ale p an mo że u fać mn ie. Przy s ięg am n a mo je ś wiąto b liwe ży cie, że k ied y ty lk o zo b aczę jak ieg o ś b ry ty js k ieg o żo łn ierza zb liżająceg o s ię d o willi, wezmę jed n eg o z zak ład n ik ó w i wy rzu cę p rzez o k n o n a n ajwy żs zy m p iętrze. Żeb y p o k azać p an u , że d ziałam w d o b rej wierze. A jeś li n ie u trzy ma p an p o żaru z d ala o d willi, p rzy jmę p ań s k ą o fertę tran s p o rtu . Ale zo s tawię za s o b ą w p o p io łach k o lejn eg o zak ład n ik a. Sły s zy p an ? – Aż za d o b rze. Nie ma jed n ak tak iej p o trzeb y . Po in fo rmo wan o mn ie, że ju ż lecą d o was d wa h elik o p tery wy p o s ażo n e w u rząd zen ia g aś n icze. Rezy d en cja b ęd zie b ezp ieczn a. – Niech s ię p an lep iej mo d li za włas n ą d u s zę, jeś li tak n ie b ęd zie. ♦♦♦ Helik o p tery tran s p o rto we Wes s ex HC2 b y ły s tary mi wo łami ro b o czy mi n a wo js k o wy m n ieb ie, ju ż d awn o wy co fan y mi w więk s zo ś ci in n y ch częś ci ś wiata, g d zie zas tąp io n o je więk s zy mi, n o wo cześ n iejs zy mi mas zy n ami, lep iej p rzy s to s o wan y mi d o rad zen ia s o b ie n a lin ii fro n tu . Cy p r n ie b y ł jed n ak n a lin ii fro n tu – p rzy n ajmn iej d o tej p o ry . M ieli ty lk o wes s ex y , ale d o teg o zad an ia b y ły o d p o wied n ie. Lo t z Ak ro tiri trwał n iecałe p iętn aś cie min u t, n awet z ciężk imi zb io rn ik ami g aś n iczy mi p o d czep io n y mi p o d ś mig ło wiec 3 -0 Alp h a i s io s trzan ą mas zy n ę Brav o .
Przeleciały w s zy k u n ad tamą n a rzece Ko u ris , k tó ra zawracała cen n e s zmarag d o we wo d y p ły n ące w s tro n ę mo rza i k iero wała je k u b eto n o wemu p ieco wi mias ta Limas s o l. Wark o t b liźn iaczy ch tu rb in g azo wy ch o d b ijał s ię o d zb o czy d o lin y , p rzez co h ałas n ió s ł s ię zn aczn ie d alej, o b wies zczając ich p rzy b y cie, jes zcze zan im mies zk ań cy wio s ek M o n g ari, Do ro s i Trimik lin i zd ąży li p o d n ieś ć wzro k zn ad u p raw win o ro ś li i d o s trzec h elik o p tery n a n ieb ie. Wzb iły s ię wy żej, cztero ło p ato we ś mig ła zach łan n iej zag arn iały rzed n ące g ó rs k ie p o wietrze, mo men t o b ro to wy s ię zwięk s zał, k ied y mas zy n y walczy ły o u trzy man ie s zy k u i p ręd k o ś ci, a zało g a w p ełn y m n ap ięcia o czek iwan iu wp atry wała s ię w wid o czn y p rzed n imi zło wro g i, ciemn y k łąb d y mu , wy raźn ie o d cin ający s ię n a tle jas n eg o n ieb a. Źró d ło wo d y zn aleźli n iecałe d wie min u ty o d ep icen tru m p o żaru : p ełn e n ary b k u b as en y h o d o wli p s trąg a. J ed n y m h au s tem k ażd y z wes s ex ó w zaczerp n ął s to p ięćd zies iąt g alo n ó w wo d y i całe jard y s iatk i o ch ro n n ej – p ó ł ro k u p racy d la h o d o wcy , k tó reg o k rzy k i ro zp aczy i n iezro zu mien ia u to n ęły w ry k u wiru jący ch ło p at ś mig ła. Z iro n iczn y m u k ło n em p o d zięk o wan ia d wa wes s ex y zo s tawiły h o d o wcę we łzach fru s tracji i s k iero wały s ię w s tro n ę p rezy d en ck iej willi. ♦♦♦ Zg o d n ie z p o lecen iem b rata Dimitri s p rawd ził więzy czwo rg a zak ład n ik ó w. Ch cąc mieć p ewn o ś ć, że ws zy s cy s ą u n ieru ch o mien i i n ie mają s zan s n a u cieczk ę, s p ętał im n ie ty lk o g ó rn ą częś ć ciała, ale tak że n o g i. J ak zaws ze s zczeg ó ln ą u wag ę p o ś więcił Elp id zie, o b macu jąc ją wzro k iem i mu s k ając d ło ń mi b awełn ian y materiał jej b lu zk i, wo d ząc zg ru b iały mi p alcami wo k ó ł jej u d , ś cis k ając, o wiewając jej p o liczk i k waś n y m o d win a o d d ech em. J eg o o czy miały s zk lis ty b las k , p u ls o wały ad ren alin ą i n iep o k o jem. – Zan im to s ię s k o ń czy , mo ja p ięk n a, p o k aże ci, z czeg o jes t zro b io n y p rawd ziwy mężczy zn a – u ś miech n ął s ię zn acząco . – Pro s zę, n ie tak mo cn o , o d cin as z mi k rążen ie w n o d ze. Przy k u cn ął p rzed n ią, zd jął więzy , zad arł jej s u k ien k ę wy s o k o n ad k o lan a i zaczął mas o wać mięś n ie. Elp id a p o s łała mu p las tik o wy u ś miech , p o czy m k o p n ęła g o p ro s to w k ro cze. Do p iero g d y o d zy s k ał o d d ech i p rzes tał zwijać s ię z b ó lu , p o s y p ały s ię g ro źb y . J ak to ją p o s iąd zie, b ez wzg lęd u n a to , co p o wied ział jeg o b rat, i co zro b i z jej ciep ły m, wilg o tn y m ciałem. Stan ął n iep ewn ie n a n o g ach , wciąż zg ięty wp ó ł, trzy mając s ię k u rczo wo jed n ą ręk ą za k ro cze, p o d czas g d y d ru g a o d s k o czy ła w ty ł i z
fu rią wy mierzy ła jej p o liczek . J eg o p ierś cień wy żło b ił w jej s k ó rze ś liwk o we zad rap an ie. Po ch y lił s ię n ad n ią z s zy d erczy m g ry mas em, o czek u jąc u leg ło ś ci. J ej o jciec k rzy k n ął p rzes tras zo n y . Elp id a miała łzy w o czach , ale jes zcze raz s ię u ś miech n ęła i n ap lu ła Dimitriemu w twarz. J u ż miał zn ó w ją u d erzy ć, k ied y k to ś ch wy cił g o za k o łn ierz i trzep n ął p o g ło wie. Dimitri u p ad ł zas k o czo n y jak d łu g i, a g d y s ię o d wró cił n a p lecy , zo b aczy ł s to jącą n ad s o b ą p o s tać b rata, z u n ies io n ą g ro źn ie ręk ą. – Du rn iu ! – wark n ął Th eo p h ilo s . – Czy twó j mó zg n ig d y n ie wzn o s i s ię p o wy żej p as a? Dimitri p rzy g o to wał s ię, żeb y mu o d p y s k o wać, Th eo p h ilo s – żeb y u d erzy ć, k ied y o b aj zamarli, n aty ch mias t zap o min ając o k łó tn i. Z o d d ali b o wiem d o b ieg ł ich g rzmiący p o mru k h elik o p teró w.
Rozdział 39 Su mien ie jes t jak k amień , zaws ze czy h a, żeb y ś s ię o n ie p o tk n ął.
Dwa h elik o p tery n ad leciały n a wy s o k o ś ci trzy s tu s tó p , o k rążając zb ieran in ę tu ry s ty czn y ch s k lep ó w o raz tan ich res tau racji p rzy cu p n ięty ch p o n iżej s zczy tu i zn iżając lo t w wąwo zie s tary ch , p o czern iały ch p in ii. Nawet z tak wy s o k a czu li g o rąco b u ch ające z b u lg o cąceg o p o d n imi k o tła o g n ia. Pilo ci z tru d em u trzy my wali p an o wan ie n ad s terami, k ied y p o d mu ch y ro zp alo n eg o p o wietrza u d erzały w s p ó d k ad łu b a. Po żar s ię ro zp rzes trzen iał, two rzy ł w g ó rs k im p o wietrzu n iezliczo n e wiry i p rąd y , k tó re ro zch o d ziły s ię we ws zy s tk ich k ieru n k ach , a w ś lad za n imi p o d ąży ły p ło mien ie. Pięły s ię w g ó rę p o zb o czu . Po d p ełzały co raz b liżej willi. Śmig ło wiec 3 -0 Alp h a miał p ierws zy zacząć zrzu t. Pilo ta n ap ro wad zał n a cel czło n ek zało g i s ied zący z ty łu . Nawet k ied y wy ch y lał s ię n a zewn ątrz w o b jęciach s p ecjaln ej u p rzęży , tru d n o b y ło mu o k reś lić d o k ład n y p u n k t, w k tó ry mieli trafić. Z g ó ry wid ać b y ło ty lk o zło wies zczy k łąb g ęs teg o ciemn eg o d y mu u n o s zący s ię n ad p ło mien iami. Pierws zy zrzu t b ęd zie ty lk o u s talen iem celu , ro zwian iem zas ło n y d y mn ej, ab y zap ewn ić d o b rą wid o czn o ś ć. Helik o p ter Alp h a zawis ł n a ch wilę w p o wietrzu , żeb y zało g a zo rien to wała s ię w s y tu acji, p o czy m ru s zy ł zd ecy d o wan ie d o p rzo d u , p rzecin ając k rawęd ź n atarcia o g n ia. Leciał z p ręd k o ś cią czterd zies tu węzłó w, a p ilo t zerk ał n erwo wo n a liczn ik mo men tu o b ro to weg o , b o mu s iał u ży ć n iemal mak s y maln ej mo cy , ab y p o rad zić s o b ie z n iefo rtu n n ą k o mb in acją wy s o k o ś ci, n ag ły ch p o d mu ch ó w g o rąca o raz ciężk ieg o ład u n k u , k tó ry zmien iał ś mig ło wiec z rączeg o mo rś win a w n ieru ch awą k aczk ę. M ó g ł s p iep rzy ć tran s mis ję, jeś li n ie b ęd zie u ważał. Nie p o mag ało to , że b y ł właś ciwie ś lep y , g d y ż o g ran iczo n e p o le wid zen ia, jak ie zap ewn iała k ab in a wes s ex a, p rawie całk o wicie p rzes łan iały s mu g i d y mu . Zn ajd o wał s ię w ręk ach Bo g a i s wo ich zało g an tó w, z k tó ry ch jed en , wied ział to n a p ewn o , wlał w s ieb ie wczo raj wieczo rem d o d atk o wy k u fel g u in n es s a. Zało g an t b y ł mo cn o p rzy p ięty d o p o ręczy i o p arł jed n ą s to p ę n a k o le p o d wo zia,
żeb y zy s k ać k ilk a cali zas ięg u i wid o czn o ś ci. – Na k u rs ie. Na k u rs ie. Dzies ięć w lewo . Bo że, g o rąco jak ch o lera. Na k u rs ie. Śmig ło wiec b y ł w jeg o ręk ach , p ilo ci wy k o n y wali jeg o k o men d y , a o n u s iło wał wy p atrzy ć właś ciwy p u n k t zrzu tu . Po d mu ch wiatru u d erzy ł w d y m p o d n imi, wy ciął d ziu rę, p rzez k tó rą zało g an t d o s trzeg ł cel. Lep s zeg o p o ło żen ia n ie zn ajd zie. Szarp n ął lin ę, k tó ra u ru ch amiała zrzu t ze zb io rn ik a g aś n iczeg o . Uwo ln io n y o d ciężaru wes s ex s k o czy ł d o p rzo d u , k ied y p ó ł to n y wo d y zalało d wieś cie jard ó w k wad rato wy ch las u . J ed n ak w p ło mien iach s tały ju ż ty s iące jard ó w. Pierws zy wes s ex zd ąży ł zawró cić w k ieru n k u h o d o wli p s trąg a, g d y ś mig ło wiec 3 0 Brav o zajął p o zy cję. M o że n ap ro wad zający zało g an t tro ch ę s ię zawah ał, b o z g ó ry wy d awało s ię, że trafił n iemal d o k ład n ie w tę s amą częś ć las u co Alp h a, zmarn o wan y zrzu t, ale z d o łu ak cja wy g ląd ała s p ek tak u larn ie: n a ch wilę lecąca ze zb io rn ik a wo d a u two rzy ła n a n ieb ie wielk ie łu k i tęczy , zan im ch mu ra d y mu i p ary zn ó w zas n u ła s ło ń ce. Nad zieja, g o rąco , ciemn o ś ć i k o lejn e p ło mien ie o d mierzały czas , k ied y u zb ro jo n y n a n o wo w wo d ę wes s ex wró cił, b y k o n ty n u o wać s ztu rm. Las jed n ak d alej s ię p alił. Po żar lizał g o n iczy m języ k o g n is tej żmii, wś ciek ły , wy zy wający , o g arn iał ws zy s tk o n a s wo jej d ro d ze, k tó ra p ro wad ziła p ro s to d o p rezy d en ck iej willi. A s taw z p s trąg ami b y ł ju ż p u s ty . M u s ieli zn aleźć n o we źró d ło wo d y , s tracić k o lejn e cen n e min u ty . Atak zaczy n ał s łab n ąć. ♦♦♦ – Na lito ś ć b o s k ą, p an ie Urq u h art, p ali s ię n iecałe s to metró w o d willi. To n b is k u p a s ię zmien ił. Zn ik ła fan faro n ad a, zmiecio n a p rzez n iep o k ó j, k ied y p atrzy ł, jak s iły n atu ry o d p ierają s ztu rm h elik o p teró w. – Ro b ią, co w ich mo cy . Wezwan o jes zcze jed en ś mig ło wiec z Ak ro tiri. – J ed n ak n awet Urq u h art b rzmiał jak b y mn iej p ewn ie. – Pro b lem leży w zn alezien iu o d p o wied n ieg o źró d ła wo d y . – Do ś ć two ich wy mó wek , An g lik u ! – Niech mi k s iąd z p o zwo li ewak u o wać s ieb ie i s wo ich lu d zi. Daję k s ięd zu s ło wo … – A ja d ałem p an u s wo je. J eś li b ęd ę zmu s zo n y s ię s tąd wy n ieś ć, zo s tawię za s o b ą jed n eg o z zak ład n ik ó w. Do k ład n iej, zak ład n iczk ę. I to p an b ęd zie miał jej k rew n a ręk ach .
– Co jes zcze mo g ę zro b ić, k s ięże b is k u p ie? – Niech s ię p an mo d li, d o ch o lery . Na k o lan ach . – J u ż zacząłem. ♦♦♦ Og ień s zalał zaled wie s ied emd zies iąt metró w o d willi, zb liżając s ię d o n iej n ieu b łag an ie. Natk n ęli s ię ju ż n a o g ro d zen ie z d ru tu k o lczas teg o wo k ó ł rezy d en cji i zmien ili w s tertę p o czern iały ch ś cin k ó w. Prąd y k o n wek cy jn e wy rzu cały w g ó rę ro zżarzo n e węg ielk i, k tó re s zy b o wały w n ieb o , p o czy m o p ad ały k as k ad ą n a trawn ik p rzed willą i o d b ijały s ię o d jej metalo weg o d ach u . Śmig ło wiec
Brav o
zro b ił
o s tatn i
n awró t.
Zrzu can ie
wo d y
o k azało
s ię
n ies k u teczn e, p o b lis k ie źró d ła s ię wy czerp ały . W g eś cie, k tó ry ś mierd ział p o rażk ą, p ilo t wcis n ął g u zik i o d rzu cił zb io rn ik g aś n iczy , a wraz z n im o s tatn ią n ad zieję n a u g as zen ie o g n ia. Th eo p h ilo s p atrzy ł n a to ws zy s tk o z ro s n ący m n iep o k o jem. M y ś lał, że jeg o p lan jes t n iezawo d n y , że żad en czło wiek n ie b ęd zie w s tan ie g o p o p s u ć. Nie p rzewid ział, że p rzes zk o d zi mu Bó g . Kied y wy g ląd ał p rzez u ch y lo n e o k ien n ice, o g arn ął g o p o n u ry fatalizm. Kto ś zg in ie – k to ś mu s iał zg in ąć, d ał n a to s wo je ś więte s ło wo . Zb liżał s ię mo men t d ecy zji. Zo b aczy ł, że trzęs ie mu s ię ręk a. Sch o wał ją g łęb o k o w fałd ach s u tan n y . Sp ek tak l jed n ak jes zcze s ię n ie s k o ń czy ł. W mo men cie z willi, h elik o p ter Brav o zato czy ł łu k p rzed ś cian ą o g n ia, tak wp ro s t n ad b u d y n k iem. Po wo li p rzes u n ął s ię d o p rzo d u , p ięćd zies iąt s tó p n ad ziemią, mu s k ając k o łami czu b k i s o s en ,
g d y b is k u p wy jrzał że zn alazł s ię p rawie aż zawis ł zaled wie i u s tawił s ię międ zy
willą a zb liżający m s ię p o żarem. Ło p aty ś mig ła młó ciły p o wietrze, p o s y łając w k ieru n k u d rzew p rąd zs tęp u jący o o lb rzy miej s ile. W b itwie o two rzy ł s ię n o wy fro n t. Helik o p ter wy p ch n ął d o p rzo d u ś cian ę p o wietrza, aż ta n ap o tk ała n ad ciąg ające p ło mien ie i wy wiązała s ię wo jn a wiatró w. Kłęb y d u s ząceg o d y mu i p y łu wy s trzeliły we ws zy s tk ie s tro n y , p o k ry wając h elik o p ter o ś lep iającą wars twą k u rzu , p o p io łu i ś mieci. J ad o wite języ k i o g n ia wzb iły s ię w g ó rę, p o to ty lk o , ab y ro zb ić s ię o s k o n cen tro wan ą fu rię ty s iąca p ięciu s et k o n i mech an iczn y ch i wy co fać s ię w p o p ło ch u . Śmig ło wiec 3 -0 Brav o n ie zd u s ił p ło mien i, k tó re o d p ełzły n a b o k , s zu k ając n o wy ch d ró g , ale d zięk i o d wad ze i u miejętn o ś cio m p ilo ta, lecąceg o n iemal n a ś lep o wś ró d d y mu , o b ro n ił willę p rzed p o żarem, p o d czas g d y Alp h a i n o wy h elik o p ter, p rzy s łan y jak o ws p arcie, d alej zrzu cały wo d ę ze zb io rn ik ó w g aś n iczy ch .
Wewn ątrz willi zap an o wał p o two rn y h ałas . Siła wiru jący ch ś mig ieł waliła w metalo wy d ach jak mło t w b ęb en , zag łu s zając ws zy s tk ie in n e d źwięk i i u n iemo żliwiając ro zmo wy . Stu k o tały o k ien n ice, n as ad a k o min o wa zwaliła s ię z h u k iem, b lach a p o k ry wająca d ach zaczęła o d ry wać s ię i ło p o tać, s zaleń cza o rg ia h ałas u mąciła my ś li. Th eo p h ilo s p rzy g ląd ał s ię temu ws zy s tk iemu z o k n a n a p iętrze z s zero k im u ś miech em u lg i. Po ch ó d p ło mien i zo s tał zatrzy man y , b is k u p czu ł s ię teraz zn aczn ie lep iej. J ed n ak n ie b ęd zie mu s iał n ik o g o zab ijać. ♦♦♦ Wy b rali k wad rato we o k ien k o , k tó re p ro wad ziło d o ciemn iejs zy ch zak amark ó w willi, p o s tro n ie n ajb ard ziej o d d alo n ej o d o g n ia. Willa, ich cel, zo s tała zap ro jek to wan a p o n ad s to lat wcześ n iej p rzez fran cu s k ieg o p o etę Arth u ra Rimb au d a, k ied y miał d o p iero d wad zieś cia k ilk a lat. By ł d o ś wiad czo n y m czło wiek iem jak n a tak mło d y wiek , p ro wad ził ży cie p o ś więco n e p rzy jemn o ś cio m, p iciu i s p ro ś n y m k o n wers acjo m, u trzy mu jąc s ię ze s wo ich zajęć w ch arak terze p rzemy tn ik a b ro n i, p o d ró żn ik a, h an d lo wca, literata – i arch itek ta. J eg o p ro jek ty b u d y n k ó w b y ły jed n ak zu p ełn ie p o s p o lite, a p rezy d en ck a willa zawd zięczała p rzetrwan ie raczej mas y wn o ś ci k amien ia, z k tó reg o zo s tała wy k o n an a, n iż s wo jej u ro d zie czy p rak ty czn o ś ci. Ku ch n ia b y ła s zczeg ó ln ie n ieu d an a, wąs k a i ciemn a, więc p ó źn iej ją p rzero b io n o , d o d ając n ied u żą p rzy b u d ó wk ę, d o k tó rej ś wiatło wp ad ało p rzez n iewielk ie o k n o . Nie p as o wało o n o d o in n y ch o k ien w willi, w więk s zo ś ci d u ży ch , z p reten s jami d o eleg an cji. Ok ien k o w p rzy b u d ó wce miało led wie d wie s to p y k wad rato we. A tak że jak o jed y n e w rezy d en cji b y ło p o zb awio n e o k ien n ic. Do k ład n ie wied zieli, g d zie p rzetrzy my wan i s ą zak ład n icy : w s alo n ie n a d ru g im k o ń cu d o mu , p atrząc o d k u ch n i. Po d ejrzewali, że p iln u je ich p rzy n ajmn iej czterech lu d zi b is k u p a, a k o lejn y ch trzech , z Th eo p h ilo s em włączn ie, zajęło p o zy cje p rzy o k n ach i o b s erwu je p o żar. Przy o d ro b in ie s zczęś cia mo g li zlik wid o wać ich ws zy s tk ich . Do wó d cą o d d ziału s ztu rmo weg o zo s tał k ap itan Ru p ert Darwin . M iał trzy d zieś ci d wa lata, b y ł żo łn ierzem p iech o ty , b ard ziej n iż wy b itn y mi o s iąg n ięciami o d zn aczał s ię rzu tk o ś cią i d o ś wiad czen iem czło wiek a, k tó ry s łu ży ł w Uls terze i Oman ie, a tak że p o d czas mis ji ONZ w targ an ej k o n flik tami Nig erii. Sk o ń czy ł też tę s amą s zk o łę co g en erał d y wizji Rae – łączy ło ich d alek ie p o k rewień s two – ale to jeg o d wie tu ry
w Sp ecjaln y ch Słu żb ach Lo tn iczy ch w Irlan d ii Pó łn o cn ej, a n ie więzy k rwi, n ajp rawd o p o d o b n iej zad ecy d o wały o wy b ran iu g o d o d o wo d zen ia s ztu rmem n a willę. Sześ ciu zwy k ły ch , lecz d o ś wiad czo n y ch s trzelcó w p lu s k ap itan , p o jed n y m żo łn ierzu n a k ażd eg o n iep rzy jaciela. By li u zb ro jen i w k ró tk ie k arab in y SA8 0 , g ran aty d y mn e i h u k o we. Z p o czern io n y mi twarzami zb liży li s ię d o willi o d s tro n y n ajb ard ziej o d d alo n ej o d p o żaru , z g ó ry zb o cza, a k amu flażo we k u rtk i zap ewn iały im wy s tarczającą o s ło n ę wś ró d s p o wity ch d y mem d rzew. Po d es zli n a d wad zieś cia jard ó w. Każd y k ro k s p rawiał, że p o s tro my m s to k u o s y p y wały s ię p in io we ig ły , mo g ące ich zd rad zić. Czek ali za s p ęk an y mi p n iami s o s en , aż d o s tali p o twierd zen ie, że trzy czu jk i p ełn iące s traż w zab u d o wan iach g o s p o d arczy ch zo s tały zlik wid o wan e – jak s ię p o tem o k azało , żad en z ty ch warto wn ik ó w n awet n ie zak lął, tak zajęci b y li ś led zen iem ro zp rzes trzen iająceg o s ię p o żaru . Przed o d d ziałem s ztu rmo wy m s tało teraz tru d n iejs ze zad an ie. Sp o jrzaws zy o s tatn i raz n a zamk n ięte o k ien n ice, b o jąc s ię, że za k ażd ą z n ich mo g ą k ry ć s ię o b s erwu jące ich o czy alb o zło wro g a lu fa p is to letu , Darwin i jeg o lu d zie wy b ieg li zza d rzew i p o k o n ali k o ń co wy o d cin ek zb o cza d zielący ich o d ś cian y k u ch en n ej p rzy b u d ó wk i. Nie ro zleg ł s ię żad en k rzy k , n ik t n ie zaczął wo łać n a alarm, n ik t n ie s trzelił – n ie b y ło s ły ch ać n iczeg o p o za h u k iem ś mig ła, k tó ry n awet z p rzeciwleg łej s tro n y b u d y n k u b rzmiał tak , jak b y s tali w s amy m ś ro d k u lawin y . Darwin p rzy s u n ął s ię d o o k n a, p rzy cis k ając p lecy d o ś cian y . Czu ł s tru żk ę p o tu ś ciek ającą mu wzd łu ż k ręg o s łu p a. Teraz miał n as tąp ić n ajg o rs zy mo men t, k ied y ws zy s tk o s ię zaczn ie, p u n k t b ez p o wro tu w tej o p eracji, a jeg o ży cie b ęd zie zależało o d lek cji wy ciś n ięty ch z ty s iąca lat h is to rii wo js k o wo ś ci. Oraz o d mn ó s twa s zczęś cia. To ch wila, g d y trzeb a zap o mn ieć o s trach u i mo d lić s ię, że to twó j d zień , b y p rzeży ć. Wziął g łęb o k i wd ech , wied ząc, że mo że to b y ć jeg o o s tatn i, i o d wró cił s ię d o o k n a. Ku ch n ia b y ła p u s ta – o czy wiś cie, k to b y ch ciał p ić k awę w tak im mo men cie? Szczęś cie g o n ie o p u s zczało , o d razu p o czu ł s ię lep iej. Nie mo g li jed n ak ry zy k o wać, że k to ś u s ły s zy b rzęk tłu czo n eg o s zk ła. Zak leili taś mą i wy cięli d iamen tem frag men t s zy b y , two rząc o twó r, p rzez k tó ry mo żn a b y ło o d s u n ąć zas u wk ę. W n iecałe trzy d zieś ci s ek u n d o k n o zo s tało o twarte. Po k o lejn y ch trzy d zies tu Darwin i d wó ch in n y ch żo łn ierzy b y ło ju ż w ś ro d k u , a p o zo s tali d o łączy li d o n ich jed en za d ru g im. W wąs k iej k u ch n i n ie b y ło g d zie s ię s ch o wać an i d o k ąd u ciec, zmien iłab y s ię w p o le ś mierci, g d y b y ch o ciaż jed en z lu d zi b is k u p a s tawił im czo ło w tak o g ran iczo n ej p rzes trzen i. M u s ieli s ię s tąd wy n o s ić jak n ajs zy b ciej. Ale o to ju ż
p rzes zli i zn aleźli s ię w jad aln i z ciemn y mi, eleg an ck imi meb lami. Na s to le leżały b ru d n e talerze, res ztk i s era i o k ru s zk i ch leb a, o wo ce, k ilk a p u s ty ch b u telek p o win ie, zg n iecio n e p aczk i p o p ap iero s ach , a n a k red en s ie – d wa p is to lety mas zy n o we i p u d ełk a z amu n icją. Z o lejn eg o p o rtretu p atrzy ły n a n ich o czy M ak ario s a, ciemn e i p o s ęp n e, ale żad n y ch in n y ch o czu tu taj n ie b y ło . Wewn ątrz willi h ałas wy d awał s ię jes zcze b ard ziej b ezlito s n y , h u k o d b ijał s ię ech em o d k amien n y ch ś cian , aż g ło wy zaczęły im p ęk ać z b ó lu . Po ro zu miewan ie s ię za p o mo cą s łó w b y ło n iemo żliwe, ws zy s tk ie k o men d y k ap itan wy d awał p s try k n ięciem p alcó w, wed łu g p lan u b itwy d ro b iazg o wo o p raco wan eg o w p o p rzed n ich g o d zin ach . Wied zieli, że za jad aln ią zn ajd ą g łó wn y h o l p ro wad zący d o fro n to wy ch d rzwi, o b o k k tó ry ch p rzy n a wp ó ł o twarty ch o k ien n icach p o win n a s tać czu jk a. Facet b y ł tam p rzez cały ran ek , n iech g o d iab li, jeś li s ię ru s zy ł w ciąg u o s tatn ich d zies ięciu min u t. Na s zczy cie ciąg n ący ch s ię z h o lu s ch o d ó w, n a o s tatn im p iętrze, s p o d ziewali s ię n atk n ąć n a k o lejn eg o warto wn ik a. Bis k u p miał s ię zn ajd o wać n a ś ro d k o wy m p iętrze, w n ajwięk s zej s y p ialn i z wid o k iem n a p o żar. Za h o lem n a p arterze b y ł s alo n , a w n im czwo ro zak ład n ik ó w o raz – jak mieli n ad zieję – p o zo s tały ch czterech n iep rzy jació ł. Ws zy s cy d o s p rzątn ięcia. By ć mo że. Po jed n y m n a k ażd eg o . Czło wiek s to jący n a czu jce p rzy d rzwiach fro n to wy ch b y ł k lu czem, k tó ry , k ied y s ię g o p rzek ręci, o two rzy p rzejś cie n a s ch o d y i d o s tęp d o s alo n u . Ale n ie mo g li s o b ie p o zwo lić n a s trzały , n a żad en h ałas mo g ący s p rawić, że zamek s ię zatn ie. Dęb o we d rzwi jad aln i u ch y liły s ię b ezs zeles tn ie. Darwin u ś miech n ął s ię p o n u ro . Stu d en t teo lo g ii, k tó ry p rzeo b raził s ię w b o jo wn ik a o wo ln o ś ć, mu s iał za d u żo czas u p o ś więcać teo rii, b o jeg o u miejętn o ś ci p rak ty czn e o k azały s ię żało ś n ie n iewy s tarczające. Zaciąg ał s ię p ap iero s em, a p is to let mas zy n o wy p o ło ży ł n a k rześ le o d o b ry k ro k o d o k n a, k ro k , k tó reg o n ig d y n ie miałb y s zan s y zro b ić. Zan im zd ąży ł s ię ch o ćb y o d wró cić, s ierżan t z o d d ziału s ztu rmo weg o ju ż p rzy s tawił mu o s trze b ag n etu d o ży ły s zy jn ej i zak ry ł mu u s ta d ło n ią. Facet n a czu jce zamarł, o czy wy p ełn ił mu s trach , czu b ek b ag n etu p rzeb ił s k ó rę n a jeg o g ard le, k ied y p rzeły k ał ś lin ę. Up ad ł n a k o lan a, jak b y s ię mo d lił. J ed en z g ło wy . W g łęb i d u s zy Darwin wied ział, że s ztu rm n a s alo n n ie mo że b y ć aż tak p ro s ty . Klu czo we zn aczen ie miało u s y tu o wan ie zak ład n ik ó w. J eś li ws zy s cy b y li o d d alen i o d s wo ich p rześ lad o wcó w, mo żn a b y zary zy k o wać wy mian ę o g n ia. Zajrzał d o ś ro d k a p rzez s zp arę w d rzwiach i zak lął. J ed en ze s trażn ik ó w s ied ział tu ż o b o k zak ład n ik ó w, twarzą d o o k n a, p rzy k tó ry m n a tle jas k raweg o ś wiatła, ramię p rzy ramien iu ,
p rzep y ch ając s ię, żeb y lep iej wid zieć, s tało d wó ch p o zo s tały ch . A p o win n o b y ć trzech . Zak ład n icy p łci męs k iej s ied zieli związan i w rzęd zie, tak że twarzą d o o k n a, ale mło d a k o b ieta zn ajd o wała s ię za ich p lecami i b y ła zwró co n a w s tro n ę d rzwi. Po liczek miała czerwo n y i ro zh aratan y , a p rzy ro zch ełs tan ej b lu zce b rak o wało o d erwan y ch d wó ch g u zik ó w. J ed n ak w ciemn y ch o czach czaiła s ię is k ra, k tó ra ro zb ły s ła, k ied y d ziewczy n a zo b aczy ła u czern io n ą twarz Darwin a. Po ło ży ł p alec n a u s tach . Zamk n ęła o czy , zd o b y ła s ię n a s łab y u ś miech . Bu tó w n a g u mo wej p o d es zwie w o g ó le n ie b y ło s ły ch ać n a d y wan ie. Sied zący s trażn ik zo s tał p o walo n y cio s em zad an y m k o lb ą k arab in u , wy d ając ty lk o s tłu mio n y jęk , g d y p ad ał n a p o d ło g ę. M ężczy źn i s to jący p rzy o k n ie n ie zareag o wali, tak p rzemo żn y p an o wał h ałas . Dwaj żo łn ierze u s tawili s ię jak o ży wy mu r międ zy s trażn ik ami a zak ład n ik ami, k o lejn y ch d wó ch p o d es zło d o ty ch p rzy o k n ie. Lu fa w p lecy . Strażn icy zes zty wn ieli z trwo g i. J ed en p o g o d ził s ię z lo s em, p o d n o s ząc p o ś p ies zn ie ręce i rzu cając b ro ń , lecz d ru g i o b ró cił s ię g wałto wn ie, z d etermin acją i n ien awiś cią w o czach , s ięg ając ręk ą d o k ró tk iej lu fy au to matu . W efek cie zaro b ił ty lk o k o lb ą w twarz, a u d erzen ie złamało mu n o s . Zb ry zg an y k rwią, jęcząc, u p ad ł n a p o d ło g ę. Darwin s zy b k o u p ewn ił s ię, że ws zy s cy zak ład n icy ży ją, ch o ciaż M artin , w n iewo li o d p rawie d wó ch ty g o d n i, wy d awał s ię s zczeg ó ln ie zmizero wan y i wy czerp an y . Ws zelk ie p ró b y wy d o b y cia z n ich in fo rmacji o ty m, g d zie d o k ład n ie p rzeb y wa b is k u p o raz p o zo s tałe cele, s p ełzły n a n iczy m. Najwy raźn iej teg o n ie wied zieli, a h ałas u n iemo żliwiał p recy zy jn iejs zą wy mian ę zd ań . Właś n ie k ied y Darwin p rzep y ty wał wy s o k ieg o k o mis arza, jeg o u wag ę zwró cił wy raz n iep o k o ju , k tó ry n ag le p o jawił s ię n a twarzy jed n eg o z jeg o lu d zi. Od wró cił s ię i s p o s trzeg ł, że u wo ln io n a k o b ieta p o d n io s ła jed en z wielu p o n iewierający ch s ię wo k ó ł p is to letó w i s to i n ad p o walo n y m s trażn ik iem z ro zb ity m n o s em. Ko p n ęła g o , żeb y n a n ią s p o jrzał. Przes tał jęczeć, p o d n ió s ł wzro k , u jrzał co ś s zczeg ó ln eg o w jej o czach , wy ciąg n ął b łag aln y m g es tem zak rwawio n ą d ło ń . Elp id a p o zwo liła mu p łas zczy ć s ię p rzed n ią, aż zo b aczy ła, że jeg o twarz n ap in a s ię ze s trach u jak s tru n a fo rtep ian u . Wted y s trzeliła, ro ztrzas k u jąc Dimitriemu p rawą rzep k ę k o lan o wą n a miazg ę, zło żo n ą ze s k ó ry i frag men tó w k o ś ci. – Nas tęp n y m razem, ty s u k in s y n u , p rzy czo łg as z s ię d o mn ie n a k o lan ach . Dimitri zaczął s p azmaty czn ie d rżeć, k ied y ro zp aczliwie u s iło wał o b jąć ręk ami ro zh aratan ą n o g ę, a k ażd y ru ch s p rawiał, że jeg o ciało p rzes zy wał ty s iącwo lto wy b ó l.
Wrzes zczał n a całe g ard ło . Tak im g es tem, jak b y ro zd awała n ap o je ch ło d zące p o d czas u p aln eg o p o p o łu d n ia n a trawn ik u p rzed p ałacem p rezy d en ck im, Elp id a wręczy ła p is to let Darwin o wi i p o s zła zająć s ię o jcem. Kap itan o wi zro b iło s ię n ied o b rze. Stracił k o n tro lę, p lan g ry s ię s y p ał. Wy d awało s ię p ewn e, że ci, k tó ry ch n ie zd ąży li u n ies zk o d liwić, mu s ieli u s ły s zeć s trzał i k rzy k i Dimitrieg o . Zak ład n icy b y li b ezp ieczn i, ale zad an ie n ie zo s tało jes zcze s k o ń czo n e. A res ztę b ęd zie mu s iał zro b ić s am. Kied y p rzy g ląd ał s ię s ch o d o m, zas ch ło mu w u s tach i zd rętwiał zacis k an y wo k ó ł s p u s tu p alec. Nie wied ział, czeg o s ię s p o d ziewać – in fo rmacje o d Urq u h arta d o ty czy ły ty lk o p arteru – a z p o d es tu p ro wad ziło zb y t wiele d rzwi, k ażd e mo g ły s ię n ag le o two rzy ć i mo g ły p aś ć z n ich s trzały . J ak n a O’M ara Street n ad rzek ą w Derry , w zan ied b an y m s zereg o wy m d o mu z łu s zczącą s ię tap etą i g o łą p o d ło g ą, p ewn eg o p o n u reg o lis to p ad o weg o d n ia, g d y wy s łan o g o , żeb y zg arn ął p o d ejrzan eg o o czło n k o s two w IRA. U s zczy tu n iewy s o k ich s ch o d ó w zn ajd o wało s ię ty lk o d wo je d rzwi, ale jed n e z n ich s ię u ch y liły . Darwin s ię zawah ał – czy to jak iś n iewin n y cy wil, mo że d zieck o , wy ch o d zi z łazien k i? Czy p o d ejrzan y , k tó ry ch ce s ię p o d d ać? Od p o wied ź p rzy b rała fo rmę k u li 5 ,5 6 milimetra, wy s trzelo n ej z k arab in u Armalite, k tó ra p rzes zła mu p rzez o b o jczy k , a n as tęp n ie p rzez g ard ło o s łan iająceg o g o z ty łu k ap rala. Ob aj s p ad li ze s ch o d ó w n a s am d ó ł, Darwin zwin ięty w k łęb ek z b ó lu , p atrząc p ro s to w martwe o czy s wo jeg o k o leg i z o d d ziału . Wd o wa p o k ap ralu d o s tała ren tę, Darwin – u rlo p zd ro wo tn y i o d zn aczen ie, a mo rd erca z IRA – wy ro k d o ży wo cia, k ied y ju ż s ię w k o ń cu p o d d ał. To b y ło o s iem lat temu ; za n iecałe d wa mo że zo s tać zwo ln io n y waru n k o wo i zn ó w ch o d zić p o u licach . Darwin o wi p rzez wiele mies ięcy ś n iły s ię o czy martweg o żo łn ierza, p atrzące p ro s to n a n ieg o . To s ię ju ż więcej n ie p o wtó rzy . Ws zy s tk im lu d zio m b is k u p a z wy jątk iem wciąż s k ręcająceg o s ię z b ó lu Dimitrieg o związan o ręce z ty łu za p lecami. Ch wy cił jed n eg o , s to jąceg o n ajb liżej, i p o p ch n ął g o n ap rzó d . Po s ch o d ach w g ó rę. J ak o ży wą tarczę. Ub ezp ieczen ie. Ws p in ali s ię p o s to p n iach , a Darwin o wi d zwo n iło w u s zach . Im b liżej b y ł b las zan eg o d ach u i h u k u ś mig ła, ty m b ard ziej czu ł, że p ęk a mu g ło wa. Nawet d rewn ian a p o d ło g a d rżała. Kawałek b lach y o b lu zo wał s ię i zaczął meto d y czn ie walić o s tro p w wy twarzan y m p rzez h elik o p ter p rąd zie zs tęp u jący m. Og łu s zający h ałas . J ak s erie o g n ia arty lery js k ieg o . Na s zczy cie s ch o d ó w s k ręcili w lewo , w ciemn y k o ry tarz, u meb lo wan y jak jak iś
wik to riań s k i p en s jo n at. Ry cin y , o b razy o lejn e, ab ażu ry z wib ru jący mi łag o d n ie fręd zlami, an ty czn e b ib elo ty . I d rzwi, za d u żo ch o lern y ch d rzwi. – M ó wis z p o an g iels k u ? – Darwin mu s iał k rzy k n ąć jeń co wi p ro s to d o u ch a. – Zro b iłem mag is teriu m n a Un iwers y tecie w Bris to lu . – Ch ces z zg in ąć? J en iec p o k ręcił g ło wą. – To o twieraj d rzwi. Bard zo wo ln o . I zaczn ij s ię mo d lić, żeb y two i k u mp le cię p o zn ali. Związał jeń co wi ręce tak , b y ten miał je p rzed s o b ą, i s k rad ali s ię k o ry tarzem, Darwin p o p y ch ając s wo ją ży wą tarczę, aż d o tarli d o p ierws zy ch d rzwi. J en iec o s tro żn ie p rzek ręcił mo s iężn ą k lamk ę, d rzwi s ię o two rzy ły – a za n imi u k azało s ię n ic g ro źn iejs zeg o n iż wn ętrze b ieliźn iark i. Przez ch wilę Darwin p o czu ł s ię jak g łu p ek , ale s zy b k o p rzy p o mn iał s amemu s o b ie, że p rzy n ajmn iej jes t g łu p k iem, k tó ry jes zcze o d d y ch a. Dalej n ap rzó d . Za d ru g imi d rzwiami b y ła łazien k a, za trzecimi – p u s ta s y p ialn ia. Czas n ag lił, mu s iał s ię p o ś p ies zy ć. Darwin o tarł p o t, k tó ry zalewał mu o czy . Nas tęp n e d rzwi u ch y liły s ię n iep ewn ie, b o wilg o tn a, związan a d ło ń jeń ca ześ lizg n ęła s ię z wy p o lero wan eg o mo s iąd zu . Zro b iła s ię s zp ara, p o tem p o s zerzy ła s ię o k ilk a cali. W ś ro d k u p rzed n imi, o d wró co n y ty łem, wy g ląd ając p rzez o k n o w p o zie p rzy p o min ającej p o mn ik laty n o amery k ań s k ieg o wo jo wn ik a, s tał b is k u p . Trzy k ro k i za jeg o p lecami, zach o wu jąc p ełen s zacu n k u d y s tan s i też s k u p iając u wag ę n a wid o k u za o k n em, b y ł b rak u jący s trażn ik . An i jed en , an i d ru g i n iczeg o n ie s ły s zeli. Z ro s n ącą p ewn o ś cią s ieb ie Darwin p o p ch n ął s wo ją ży wą tarczę, a s am s ch y lił s ię, żeb y s ię za n ią s ch ro n ić, ale k ied y p rzes zli p rzez p ró g , jen iec trącił b u tem n o g ę k rzes ła, n a ty le mo cn o , b y je p rzewró cić. Strażn ik p rzy o k n ie o b ró cił s ię, o two rzy ł u s ta d o k rzy k u , p o d n ió s ł b ro ń . Zo b aczy ł ży wą tarczę, ro zp o zn ał s wo jeg o to warzy s za i s trzelił. Gd y Darwin o d p o wied ział o g n iem, czło wiek , k tó reg o trzy mał p rzed s o b ą, d rg n ął g wałto wn ie, zro b ił s ię ciężk i i p o wo li o p ad ł n a p o d ło g ę. Darwin zo b aczy ł d wie d ziu ry w jeg o p iers i, wy p ełn io n e s p ien io n ą k rwią, i p o czu ł jej ciep łe k ro p le n a s wo im p o liczk u . Bis k u p ju ż też s ię o d wró cił, zaalarmo wan y n ie ty le h ałas em, ile fak tem, że jeg o s trażn ik , wcześ n iej s to jący w p ewn ej o d leg ło ś ci za n im, teraz o s u n ął s ię n a p o d ło g ę p o d o k n em, z s ercem ro zerwan y m n a k awałk i jed n y m n ab o jem. Th eo p h ilo s s tan ął twarzą w twarz z Darwin em, z wielk ą u wag ą p rzy jrzał s ię d wó m
ciało m n a p o d ło d ze. Szu k ał jak ich ś mo żliwo ś ci wy jś cia z s y tu acji. Żad n y ch n ie b y ło . Nie d ało s ię u k ry ć, że ju ż p o ws zy s tk im. O jed n ą p rzy g o d ę za d alek o . Wzru s zy ł ramio n ami, wes tch n ął g łęb o k o z ro zczaro wan iem i p o wo li p o d n ió s ł ręce, tak że ręk awy s u tan n y zs u n ęły s ię, o d s łan iając jeg o u lu b io n eg o ro lex a i b iałą jed wab n ą k o s zu lę. Sy lwetk a z wy ciąg n ięty mi ramio n ami n a tle b ijąceg o z o k n a b las k u s ło ń ca i p o żaru p rzy wo d ziła n a my ś l u k rzy żo wan ie. Darwin o tarł k rew z p o liczk a, tak jak to zro b ił tamteg o d n ia w Derry . Kied y o czy p rzy zwy czaiły mu s ię d o jas n eg o ś wiatła, d o s trzeg ł, że Th eo p h ilo s u ś miech a s ię cierp k o . – Po d d aję s ię – s zep n ął b is k u p , a mo że k rzy k n ął, n ic n ie d ało s ię u s ły s zeć. Darwin wp ak o wał k u lę p ro s to w g ó rn ą częś ć d rewn ian eg o k rzy ża wis ząceg o n a jeg o s ercu . Bis k u p , p o d erwan y imp etem s trzału w g ó rę, u d erzy ł ciężk o p lecami w o k n o , k tó re ro ztrzas k ało s ię n a k awałk i n iczy m ek s p lo d u jąca g wiazd a, p o zo s tawiając p o s o b ie jed y n ie ziejącą, martwą d ziu rę. Darwin zo b aczy ł jes zcze ty lk o p o łę ło p o czącej s u tan n y , p arę s an d ałó w i d wie jas k rawo żó łte s k arp etk i. Urq u h art miał rację. Przep ro s ił Darwin a, k ied y ty lk o s k o ń czy ł o p is y wać mu za p o ś red n ictwem łącza s atelitarn eg o ro zk ład p o mies zczeń w willi. – Przep ras za p an , p an ie p remierze? – Tak , p an ie k ap itan ie. Bis k u p , jeś li zo s tan ie p o jman y ży wy , z p ewn o ś cią s tan ie p rzed cy p ry js k im s ąd em. M a n a Cy p rze wielu p rzy jació ł. Po d ejrzewam, że p ręd zej wy b io rą g o n a p rezy d en ta, n iż s k ażą. Nie rad zimy z terro ry s tami, p rawd a?
s o b ie zb y t s k u teczn ie
– Rzeczy wiś cie, s ir. – Pamiętam, jak s am b y łem żo łn ierzem n a Cy p rze, wy k o n u jący m tak ie zad an ia, jak p an teraz, walczący m z terro ry s tami EOKA. Arcy b is k u p M ak ario s b y ł wted y ich p rzy wó d cą, p łacił im z fu n d u s zy k o ś cieln y ch , wy d awał im ro zk azy . Zab ijali n ie ty lk o n as zy ch żo łn ierzy , ale tak że wielu b ry ty js k ich cy wili, w ty m k o b iety . Wied zieliś my o ty m, n awet g o zamk n ęliś my n a wy g n an iu . A p o tem p o zwo liliś my mu zo s tać p rezy d en tem Cy p ru . J es teś my zb y t mięk cy , k ap itan ie. – Tak jes t, s ir. – Nawet jeś li g o n a ch wilę zamk n ą, n ic s ię ty m n ie ws k ó ra. J ak z jajem żmii. Kied y o d ło ży s ię je n a b o k , zag ro żen ie ty lk o wzro ś n ie, b o w k o ń cu wy k lu je s ię z n ieg o co ś jes zcze b ard ziej n ieb ezp ieczn eg o i zmu to wan eg o . Zaws ze u ważałem, że z jajem żmii mo żn a zro b ić ty lk o jed n o . – Co tak ieg o , s ir?
– Zg n ieś ć je, k ap itan ie. ♦♦♦ Og ląd ali ws zy s tk o n a mo n ito rach . Cien ie p rzemy k ające międ zy las em a o k n em k u ch n i. Kró tk o trwałe zamies zan ie p rzy o k ien n icy k o ło fro n to wy ch d rzwi. Co raz b liżs zy p o żar. Ciemn y k s ztałt wy latu jący z o k n a n a p ierws zy m p iętrze i p ad ający n a ziemię jak wo rek węg la. Czwo ro wd zięczn y ch zak ład n ik ó w cies zący ch s ię b las k iem s ło ń ca p o raz p ierws zy o d wielu d n i. Cu d o wn y m s p o s o b em zd u s zo n o też p o żar – celn o ś ć i s k u teczn o ś ć ak cji g aś n iczej z p o wietrza p o p rawiła s ię ró wn ie s zy b k o , jak s y tu acja w willi. Ku p ry watn emu zach wy to wi Urq u h arta wró cił Yo u n g b lo o d , n a ro zk az s wo jeg o zwierzch n ik a, k tó ry n acis k ał, że b ez wzg lęd u n a to , jak n iezn o ś n ie n iero zs ąd n y jes t p remier i jak b ard zo s ię wtrąca, p rzed s tawiciel armii mu s i b y ć n a miejs cu , ab y d o rad zać, a w razie p o trzeb y wn ieś ć s p rzeciw. Nawet teraz, g d y Urq u h art s zczy cił s ię zwy cięs twem, s p ó r s ię jes zcze n ie s k o ń czy ł. Wo js k o wi, o d d o wó d ztwa w s ali p o s ied zeń rząd u aż d o St. Au b y n a n a miejs cu , rad zili n aty ch mias t p rzetran s p o rto wać u wo ln io n y ch zak ład n ik ó w d o g waran tu jącej b ezp ieczeń s two b azy Ak ro tiri. Ale Urq u h art zn ó w p o wied ział „n ie” i u p arł s ię p rzy s wo im. To n ie b y ła ju ż ty lk o s p rawa militarn a, s tała s ię całk o wicie p o lity czn a, a p o lity k a wy mag ała, b y zap rezen to wać zwy cięs two ws zem i wo b ec k u ch wale p rawo witeg o rząd u p rezy d en ta Nico lao u i p o g n ęb ien iu jeg o wro g ó w. Przy czajen ie s ię za b ry ty js k im d ru tem k o lczas ty m p rzek reś li całą ś wieżo zd o b y tą p rzewag ę p rezy d en ta. Urq u h art zarząd ził więc, że wy czerp an y Nico lao u i p o zo s tali mają o d p o cząć p rzez n o c w p o b lis k im h o telu , a n as tęp n eg o ran k a, w n ied zielę, St. Au b y n p o win ien p rzy g o to wać s ię d o p rzewiezien ia ich w k o n wo ju n ie d o b ry ty js k iej b azy , lecz d o Nik o zji, s ied zib y rząd u i wład zy . Do med ió w, k tó re ro zg ło s zą wieś ć o zwy cięs twie p o całej wy s p ie. Do s y mb o liczn y ch ru in p ałacu p rezy d en ck ieg o . Do u p o k o rzen ia ws zy s tk ich wro g ó w. I d o lis tu M o rtimy , g d ziek o lwiek b y s ię zn ajd o wał. Po za ty m, w celu zmak s y malizo wan ia ran g i zwy cięs twa, Urq u h art zap is ał s o b ie w p amięci, b y d o p iln o wać, żeb y b y ła tam k ażd a s tacja telewizy jn a i k ażd y k amerzy s ta, jak ich ty lk o jeg o s ztab zd o ła ś ciąg n ąć. ♦♦♦
Do p iero k ied y zap ad ał zmierzch , a z o k o lic willi s p rzątan o o s tatn ie ś lad y n iewo li i s ztu rmu , Urq u h art u ś wiad o mił s o b ie, z p ewn o ś cią, k tó ra zmro ziła mu s erce, że co ś p o s zło n ie tak . Ściemn iało s ię, s ło ń ce zach o d ziło , d łu g ie cien ie k ład ły s ię n a ziemi – tak jak ty le lat wcześ n iej n a s to k ach tamtej g ó ry . Urq u h art p rzy g ląd ał s ię s cen ie s wo jeg o triu mfu n a mo n ito rze, g d y jak iś ro zżarzo n y węg ielek , o ży wio n y p ies zczo tą ch ło d n ej wieczo rn ej b ry zy , s p ad ł n a wy s u s zo n ą k o rę s o s n y , u mo ś cił s ię tam, ro zp alił n a n o wo . Kied y Urq u h art p atrzy ł i ws p o min ał, d rzewo s tan ęło w p ło mien iach . His to ria zato czy ła k o ło . Cy k l ży cia wy p ełn ił s ię, s k o ń czy ł. Gd zieś p o za mo n ito rem Urq u h art zo b aczy ł zwęg lo n e, o s k arży ciels k o wy ciąg n ięte p alce J o rg o s a i Eu ry p id es a, ws k azu jące wp ro s t n a n ieg o .
Rozdział 40 Strach wy d o b y wa z czło wiek a to , co n ajlep s ze, o d ziera z s amo zad o wo len ia i o d s łan ia s amą is to tę. Ci, k tó rzy b o ją s ię ś mierci, n ig d y w p ełn i n ie ży li.
Zwy cięs two . By ł to g łó wn y temat w s o b o tn ich wieczo rn y ch wiad o mo ś ciach , mimo że n a razie n ie d y s p o n o wan o jes zcze zd jęciami, k tó re zilu s tro wały b y materiał. – Po p ro s iłem, żeb y n ie włączan o mn ie d o o ficjaln eg o g ab in etu wo jen n eg o . Lu d zie zaczęlib y s p ek u lo wać, że jes tem s zy k o wan y n a n as tęp cę… No wies z, jak o n ajmło d s zy min is ter s p raw wewn ętrzn y ch o d czas ó w Ch u rch illa. J es teś my w trak cie k amp an ii wy b o rczej, a n ie wy ś cig u n a s zefa p artii. Więc o d mó wiłem. Ale o czy wiś cie Fran cis k o n s u ltu je s ię ze mn ą p rzez cały czas . Bo o za-Pitt p o s łał s wo jej to warzy s zce p rzy s to le u ś miech ś wiad czący o s k ro mn o ś ci, d etermin acji, o s iąg n ięciach , mó wiący : „Wiem, że ch ces z wo d zić ty mi p ięk n y mi warg ami p o cały m mo im ciele, ale jes tem n ap rawd ę b ard zo ważn y , więc n ajp ierw in teres y ”. Ws p ó łb ies iad n iczk a zamru czała zach ęcająco . Po latach męczarn i, n iecałe d wa mies iące temu o d es zła o d męża p arlamen tarzy s ty , k tó reg o zaan g ażo wan ie w p ó źn o wieczo rn e g ło s o wan ia, week en d o we o p eracje, o d b ieran ie telefo n ó w i o d p o wiad an ie n a n iek o ń czące s ię s to s y lis tó w o d wy b o rcó w b y ło ty leż altru is ty czn e, co , jej zd an iem, ś mierteln ie n u d n e. Wied ziała, że p ó jś cie d o łó żk a z Bo o zą-Pittem b y ło b y s zaleń s twem, ale ju ż tak d awn o teg o n ie ro b iła, n o i mo g ło b y ć fajn ie, zwłas zcza jeś li fin is zo wał z ró wn ą wp rawą, z jak ą s tarto wał i zn ajd o wał d o jś cie. Wcześ n iej n ie ws p ięła s ię wy żej n iż d o s zczeb la s ek retarza s tan u , a co d o p iero mó wić o min is trze s p raw wewn ętrzn y ch . By ła to s o b ie win n a. – Nap rawd ę? – p o d b ech ty wała g o teraz, zas tan awiając s ię, czy ty lk o eg o ma tak p rzero ś n ięte. – Sy tu acja jes t w tej ch wili d o ś ć tru d n a, n ie mo g ę wd awać s ię w s zczeg ó ły , s ama ro zu mies z, ale rad ziłem, że p o win n iś my tam wk ro czy ć jak n ajs zy b ciej. Od b ić zak ład n ik ó w i d ać ty m ch o lern y m Cy p ry jczy k o m n au czk ę. – Po rząd n ie wy g rzmo cić im s k ó rę.
– Tak , co ś w ty m ro d zaju . – J es teś ws p an iały , Geo ffrey . Zatrzep o tała p rzes ad n ie rzęs ami, a o n u ś miech n ął s ię z s amo zad o wo len iem. Do teg o s to p n ia b rak o wało mu s u b teln o ś ci, że mo żn a b y g o trzy mać w zo o . M iała n ad zieję. – To d u ży s tres – p rzy zn ał, p o ru s zając g ru b y mi b rwiami. – Czas ami czło wiek czu je s ię s amo tn y . O, p ro s zę. By ło g o mn iej więcej tak tru d n o p rzejrzeć, jak wezwan ie d o zap łacen ia p o d atk u . – Wies z, czeg o b y m ch ciał? – ciąg n ął, p atrząc n a n ią zn ad k ielis zk a win a, w k tó ry m o d b ijał s ię b las k ś wiec, rzu cając d ziwn e wzo ry n a jeg o czo ło . – Zo s tać p remierem? – Nie mam w tej ch wili amb icji p o za… – ro zp o czął litan ię. Wy ciąg n ęła ręk ę i d o tk n ęła k o n iu s zk iem p alca jeg o warg , żeb y mu s k ró cić cierp ien ia. Ran y b o s k ie, n iech lep iej b ęd zie d o b ry w łó żk u , n ie ma żad n y ch in n y ch zalet, k tó re b y g o rato wały . Przy n ajmn iej u n ik n ie s ię w ten s p o s ó b k o mp lik acji związan y ch z d łu żs zy m ro man s em. – Zd rad ź mi ws zy s tk ie s wo je s ek rety , Geo ffrey . Po trafię d o ch o wać tajemn icy . – Po trafis z? Nap rawd ę? – Tak . Po wied z mi… n ie mu s is z, jeś li to n ap rawd ę s ek ret, ale czy jes teś s p o d zn ak u Pan n y ? ♦♦♦ – Ch ciałab y m, żeb y ś tu b y ła i zjad ła z n ami ś n iad an ie, mamu s iu . Ten jed en p o s iłek Claire s tarała s ię jeś ć z d ziećmi, zan im n a res ztę d n ia o d ciąg n ie ją o d n ich p o lity k a. Nie zaws ze s ię u d awało , n awet w n ied zielę. – Wiem, k o ch an ie, ale p amiętas z z p o p rzed n ieg o razu , jak ie s ą k amp an ie wy b o rcze. – Gd zie jes teś ? – Gd zieś w M id lan d s , s zczerze mó wiąc, n ie jes tem p ewn a g d zie. Od eb rali mn ie wczo raj p o p o łu d n iu s amo ch o d em z d wo rca, a p o tem ju ż ws zy s tk o p amiętam jak p rzez mg łę. Ale wró cę d ziś wieczo rem. J ak ju ż p o ło ży s z s ię s p ać. – Sk o ń czy ła mi s ię k ap s u łk a d o in h alato ra n a as tmę. – Nieb ies k a czy b rązo wa?
– Nieb ies k a. – Zn ajd ę g d zieś o twartą ap tek ę. – Claire p o ś p ies zn ie n ab azg rała n o tatk ę d la p amięci n a marg in es ie „Su n d ay Ex p res s ”, o b o k n ag łó wk a, k tó ry k rzy czał z s iłą ek s p lo zji: „FALKLANDY F.U.”. – Przy wio zę ci wieczo rem. I mam n ad zieję, że ty i Ab b y macie n a s o b ie te u b ran ia, k tó re wam p rzy g o to wałam? Dian a zig n o ro wała p y tan ie. Co ś in n eg o ją d ręczy ło . – M amu s iu ? – Tak , k o ch an ie? – Co to jes t wo jn a? – Co mas z n a my ś li? – Walczy my z Cy p rem, p rawd a? Dlaczeg o ? – Nie z cały m Cy p rem, k o ch an ie. Ty lk o z k ilk o ma zły mi lu d źmi. – I ws zy s tk imi ty mi p an iami z wó zk ami. – Nie d o k o ń ca. – Ale p an Urq u h art zab ił b is k u p a, p rawd a? – Nie, n ie p an Urq u h art o s o b iś cie. Ch o ciaż co ś w n aiwn o ś ci có rk i p o ru s zy ło u Claire jak ąś s tru n ę. – Ale d laczeg o ? – n ie d awała za wy g ran ą Dian a, p ałas zu jąc p ełn o ziarn is ty to s t. Claire zawah ała s ię. Po ran n a p ras a p iała z zach wy tu n ad s u k ces em o d n ies io n y m p o p rzed n ieg o d n ia w Tro o d o s . Nawet ci, k tó rzy n ie b y li s tro n n ik ami rząd u , n ie mo g li p o ws trzy mać s ię o d częs ty ch o d n ies ień d o „fizy lieró w Fran cis a”. Częś ć p o ważn iejs zy ch g azet p is ała o ró żn icy zd ań międ zy d o rad cami wo js k o wy mi a p remierem o raz o n ies p o ty k an y m i b y ć mo że n ies to s o wn y m o b jęciu p rzez teg o o s tatn ieg o s amo d zieln ej k o n tro li n ad o p eracją, ale w ś wietle jej s u k ces u wo js k o n ajwy raźn iej min imalizo wało ewen tu aln e p o czu cie zran io n ej d u my . Zwy cięs two mó wi s amo za s ieb ie. Dlaczeg o więc Claire zu p ełn ie n ie czu ła en tu zjazmu ? – Wy jaś n ię ci to p ó źn iej, k o ch an ie. I p amiętaj, żeb y u my ć zęb y . ♦♦♦ – M am cię! Rad o s n y m p s try k n ięciem i zamas zy s ty m g es tem p ilo ta Urq u h art u s u n ął lid era o p o zy cji z ek ran u telewizo ra. Przez p rawie d wad zieś cia min u t w n ied zieln y m p ro g ramie telewizji ś n iad an io wej
Dick Claren ce z cały ch s ił s tarał s ię u n ik n ąć p is an eg o mu lo s u , ale wy trwałe in d ag acje o s łab iły jeg o lin g wis ty czn ą p o my s ło wo ś ć i złamały k ażd ą p o zy cję o b ro n n ą, jak ą p rzy g o to wali jeg o d o rad cy , aż b y ł zmu s zo n y s k ap itu lo wać. W k o ń cu n ie miał wy b o ru , mu s iał to p rzy zn ać. Tak , Fran cis Urq u h art p o s tąp ił s łu s zn ie. – J ak p o d ejrzewam, n as z mło d y Dick d łu g o n ie p o ciąg n ie – p o wied ział w zamy ś len iu Urq u h art d o M o rtimy . Lo s s u ro wo o s ąd zał lid era o p o zy cji, k tó ry s tracił zd o ln o ś ć o p o n o wan ia zaled wie d zies ięć d n i p rzed k o ń cem k amp an ii. Sied ząca p rzy s to le n ap rzeciwk o M o rtima p o d n io s ła wzro k zn ad g azet. – Pras a też ju ż d o s zła d o tak ieg o wn io s k u . Po d ała mu trzy ws tęp n iak i, s taran n ie zło żo n e i p o p o d k reś lan e, de facto o b wies zczające, że ju ż p o wy b o rach . Przetrawiał je, p o p ijając h erb atą Lap s an g , p o czy m o d ło ży ł g azety n a b o k i p o k ręcił g ło wą. – Po ch o p n ie feru ją wy ro k i. Claren ce s ię n ie liczy , b o jes t d o n iczeg o o d k o ły s k i. Ale o p o zy cja n ad al is tn ieje. – M ak ep eace? – Któ żb y in n y ? – Czło wiek b ez p artii. – Ale za to z armią. – Armią p o d o s trzałem, s ir. – To b y ł Co rd er, k tó ry cich o s tan ął w d rzwiach , d o czeg o p rzez lata zd ąży li s ię p rzy zwy czaić. M o rtima n awet n ie p o p rawiła s zlafro k a. – M as z wieś ci z fro n tu , Co rd er? – Tak , s ir. Pan M ak ep eace b y ć mo że b ęd zie mu s iał s to czy ć b itwę. Od wczo rajs zy ch wieczo rn y ch wiad o mo ś ci o rg an izu ją s ię ró żn e ek s tremis ty czn e g ru p y b ry ty js k ich n acjo n alis tó w. Przy g o to wu ją d la n ieg o małe p rzy jęcie n a d ziś wieczó r, k ied y d o trze d o Birmin g h am. Ch cą zro b ić mu to , co p an zro b ił b is k u p o wi. – J ak że n iefo rtu n n ie – zamy ś liła s ię M o rtima z tak ą tro s k ą, jak b y wy b ierała rajs to p y . – Co zatem n ależy zro b ić, Co rd er? – To zależy o d teg o , czy ch ce p an mieć zamies zk i n a u licach Birmin g h am? – To p ewn e, że d o jd zie d o wy b u ch u p rzemo cy ? – M o żliwe. Gd y b y p an teg o ch ciał, p an ie p remierze. – Ch y b a n ie, Co rd er. Za d u żo n iewiad o my ch . Tak ie rzeczy mo g ą s ię wy mk n ąć s p o d k o n tro li, zro b ić z n ieg o męczen n ik a. Nie, lep iej b y b y ło , g d y b y g ro źb a
zamies zek wy s tarczy ła, żeb y s k ło n ić p an a M ak ep eace’a d o p rzerwan ia mars zu . – M y ś lis z, że b y to zro b ił? – wtrąciła s cep ty czn ie M o rtima. – Wątp ię. Ozn aczało b y to jeg o k o n iec. M o żemy ap elo wać, p ro s ić, b łag ać, ale n ie s ąd zę, żeb y p o s łu ch ał. – A zatem? – A zatem mu s ielib y ś my p rzek o n ać s zefa p o licji, żeb y k azał M ak ep eace’o wi p rzerwać mars z ze wzg lęd u n a zag ro żen ie p o rząd k u p u b liczn eg o , czy ż n ie tak , Co rd er? – Z mo jeg o d o ś wiad czen ia wy n ik a, s ir, że s zefo wie p o licji n ie zaws ze s łu ch ają… – M a o b iecan e s zlach ectwo , d o s ło wn ie zamien i s ię w s łu ch . – … i n ie zaws ze s ą s łu ch an i w tak ich s p rawach . – Ale czy ż to n ie b y ło b y ws p an iałe? – Urq u h art ro zło ży ł ręce, jak b y s tan ął p rzed armią an io łó w. – M ak ep eace. J u ż z łatk ą p rzy jaciela terro ry s tó w. Teraz k wes tio n u je p o lecen ia s ił p rawa i p o rząd k u w ty m k raju . Będ zie s ię wy d awało , że g ro źb a zamies zek to w d u żej mierze jeg o win a. Od męczen n ik a d o wro g a p u b liczn eg o . M u s ielib y ś my g o ares zto wać. – Klas n ął w ręce, p o czy m s p o ważn iał. – Bard zo n iech ętn ie i p o liczn y ch o s trzeżen iach , o czy wiś cie. – Us tawa o p o rząd k u p u b liczn y m z 1 9 8 6 ro k u , s ir. Parag raf trzy n as ty , jak s ąd zę. Trzy mies iące i g rzy wn a. – W rzeczy s amej, Co rd er. Da s ię zro b ić? Co rd er s k in ął g ło wą. – A wted y mielib y ś my ws zy s tk o zap ięte n a o s tatn i g u zik . – Po za jed n ą s p rawą, p an ie Urq u h art. Co rd er ś cis k ał w d ło n i czerwo n ą teczk ę. Wy d awała s ię g ru b s za n iż o s tatn io . – Pas s o lid es . – Tak , s ir. M ieliś my g o n a o k u . J ed n ak s ię o k azało , że n ie jes t ty lk o n ies zk o d liwy m s tary m zrzęd ą. Najwy raźn iej ma b ro ń , wid zian o , jak n ią wy mach iwał. A tak że b y ł n o to wan y jak o ak ty wis ta EOKA. Stał tu ż p rzy p ło n ący m d rzewie, czu ł, że ciało g o p ali, jak b y o twarto p rzed n im d rzwiczk i p ieca. – Po win n iś my g o zg arn ąć. Ale ch ciałem n ajp ierw u s talić to z p an em. Gło s y zn ó w g o d o p ad ły , o s trzeg ały , p o u czały , k łó ciły s ię, mąciły w g ło wie. M in ęła d łu żs za ch wila, zan im Urq u h art zd o łał o d s u n ąć je n a b o k i o d p o wied zieć. – Gd zie jes t teraz?
– Przy czajo n y w s wo im n amio cie. Ty m b ez o k ien . – Do b rze. W tak im razie tam g o zo s tawmy . Kto ś tak b lis k o związan y z M ak ep eace’em, u zb ro jo n y , z k rwią n a ręk ach . Bry ty js k ą k rwią. M o że s ię to o k azać b ard zo d o g o d n e. – Nawet s tarcy mo g ą s ię n a co ś p rzy d ać, s ir. – M o żn a b y tak p o wied zieć, Co rd er… ♦♦♦ Claire p rzemk n ęła p rzez wah ad ło we d rzwi lo k aln ej s tacji rad io wej, ju ż k ilk a min u t s p ó źn io n a n a wy wiad , p rzek lin ając p o d n o s em an o n imo wy ch u rzęd n ik ó w p arty jn y ch , k tó rzy u k ład ali h armo n o g ram k amp an ii. Ko b ieta p o trzeb o wała ran o tro ch ę więcej czas u n a p rzy g o to wan ie n iż jak iś k łó tliwy czło n ek rząd u , k tó ry n ie ma wło s ó w i n o s i wciąż ten s am p o p lamio n y zu p ą g arn itu r w p rążk i, k u p io n y mu p rzez żo n ę d wad zieś cia lat temu . Po za ty m mu s iała o b jech ać trzy ap tek i, zan im zn alazła o twartą i k u p iła lek ars two d la Dian y . – J es tem Claire Carls en – wy jaś n iła mło d emu , ro zczo ch ran emu recep cjo n iś cie. Nie p o d n ió s ł wzro k u , n ie mo g ąc s ię o d erwać o d s tu d io wan ia d ziału s p o rto weg o . – Wiad o mo ś ć d la p an i – wy mamro tał z u s tami p ełn y mi g u my d o żu cia, mach ając s k rawk iem p ap ieru . – M a p an i zad zwo n ić p o d ten n u mer. M ó wił, że to p iln e. Na k artce n ie b y ło n azwis k a, n u meru n ie p o zn awała, ale to b y ła cen trala Wh iteh all. – M o g ę s k o rzy s tać z telefo n u ? Sp o jrzał n a n ią, mn iej n iech ętn ie, zwracając u wag ę n a k s ztałt, k tó ry k ry ł s ię za n azwis k iem. Uś miech n ął s ię k rzy wo i p o k iwał p o wo li g ło wą. Wy k ręciła n u mer. Od eb rał Co rd er. – Czy to b ezp ieczn a lin ia? – zap y tał. Recep cjo n is ta zaczął g ap ić s ię n a n ią ze źle u k ry wan ą żąd zą, wlep iając maś lan e o czy w jej b iu s t. – J eś li ma p an n a my ś li to , czy mo żemy zo s tać p o d s łu ch an i – o d p arła Claire, o d wzajemn iając s p o jrzen ie – to n ie p rzez żad n ą in telig en tn ą fo rmę ży cia. Recep cjo n is ta b ezczeln ie wy d mu ch ał z g u my o g ro mn y b alo n , k tó ry jed n ak p ęk ł, wraz z jeg o p ewn o ś cią s ieb ie, p o k ry wając p o d b ró d ek ch ło p ak a ró żo wy mi s trzęp k ami. Rzu ciws zy Claire o s tatn ie p o n u re s p o jrzen ie, recep cjo n is ta wró cił d o lek tu ry s wo jej g azety .
W s łu ch awce zaleg ła n a ch wilę cis za, k ied y Co rd er u s iło wał ro zs zy fro wać jej en ig maty czn ą u wag ę. Iro n ia n ie b y ła jeg o mo cn ą s tro n ą. – Twó j ży czliwy s zo fer… – p o d jął o s tro żn ie – ma d zis iaj s łu żb ę? – Nie – o d p arła. Przez o s tatn i ty d zień k iero wca wo ził s ek retark i, k o res p o n d en cję i p ran ie międ zy Lo n d y n em a p rzy s tan k ami n a tras ie mars zu , więc miał n iewiele ś wieży ch p lo tek d o zao fero wan ia. Claire p rzy n io s ło to u lg ę. Teraz p o czu ła s ię zb ru k an a. Co rd er wied ział. J ej s ek ret zataczał co raz s zers ze k ręg i, p o d o b n ie jak jej wy rzu ty s u mien ia. Na p o czątk u trak to wała to jak o n iewin n ą p s o tę, ale n ie mo g ła ju ż d łu żej u k ry wać p rzed s o b ą, że p o p ełn iła b łąd . Zd rad ziła p rzy jaciela, n a k tó ry m n ad al jej zależało . Po n iży ła s ię, p o n io s ło ją. Po s tąp iła jak Urq u h art. Recep cjo n is ta zn ó w s ię g ap ił, u k rad k iem. Od wró ciła s ię d o n ieg o p lecami, n iezd o ln a d łu żej p atrzeć mu w o czy . – Nie, s zo fer ma d ziś wo ln e – wy mamro tała, czu jąc s ię jak o s k arżo n a p rzed s ąd em, k tó rą p ro s zą o p rzy zn an ie s ię d o win y . J es tem n iewin n a, ch ciała k rzy czeć. Ale k to b y s ię n a to n ab rał? – Do b rze! – rzu cił Co rd er. – Dlaczeg o cię to in teres u je? – ch ciała zap y tać, lecz b y ło ju ż za p ó źn o . Co rd er o d ło ży ł s łu ch awk ę.
Rozdział 41 Na Do wn in g Street o b o wiązu ją p ro s te n o rmy d o ty czące s tro ju . Każd y , k to wch o d zi, p o win ien zo s tawić s wo je zas ad y n a p ro g u .
M ak ep eace s tał n a n ad g ry zio n y ch zęb em czas u s ch o d ach p arafialn eg o k o ś cio ła Święteg o J ó zefa w Can n o ck , jak ieś p iętn aś cie mil n a p ó łn o c o d cen tru m Birmin g h am, g d zie wziął u d ział w p o ran n y m n ab o żeń s twie, p rzy jął k o mu n ię i o trzy mał b ło g o s ławień s two p as to ra. By ł wiern y m, ch o ciaż n ied o g maty czn y m ch rześ cijan in em, ś wiad o my m k o rzy ś ci, jak ie mo że p o lity k o wi p rzy n ieś ć o k azjo n aln e o k azy wan ie p o b o żn o ś ci, a d o mars zu zaczęło p rzy łączać s ię wiele g ru p ch rześ cijań s k ich , g ro mad ząc s ię p o d d u ży m tran s p aren tem z n ap is em „M ARSZ DLA POKOJ U”, zawies zo n y m n a d zwo n n icy k o ś cio ła. J ed n ak teg o ran k a zb ierało s ię tak że wielu in n y ch , o mn iej u d u ch o wio n y ch mo ty wacjach . W s zczeg ó ln o ś ci d ało s ię d o s trzec d wa n o we elemen ty . Po raz p ierws zy w tłu mie, wś ró d k alejd o s k o p u tran s p aren tó w i g ru p p ro tes tu , p arad o wali o twarcie zwo len n icy i zaan g ażo wan i czło n k o wie p artii Dick a Claren ce’a. Po d o b n ie jak Urq u h art, n aczeln i więk s zo ś ci g azet o raz wielu in n y ch u zn ali lid era o p o zy cji za p rzeg ran ą s p rawę i p o s tawili n a n im k rzy ży k . Po zo s tawien i s amy m s o b ie międ zy s k alis tą wy s p ą ro zp aczy w p o s taci Claren ce’a a s u ro wy m, b ezlito s n y m ląd em, n ad k tó ry m g ó ro wał Urq u h art, zwró cili s ię d o jed y n eg o s ztan d aru s p rzeciwu , jak i mo g li zn aleźć. Th o mas a M ak ep eace’a. Dru g i n o wy elemen t jes zcze b ard ziej rzu cał s ię w o czy i u s zy , mimo s to s u n k o wo n iewielk iej liczeb n o ś ci. Owin ięci w b ry ty js k ie flag i, z tatu ażami, z k ró tk o o s trzy żo n y mi g ło wami p rzy p o min ający mi zwień czające taran y b aran ie łb y n ad zło ś liwy mi o czami i p rzek łu ty mi n o s ami, w o to czen iu fo to rep o rteró w, zag an ian i p rzez miejs co wą p o licję za p o ś p ies zn ie u s tawio n e b arierk i, zaczęli p rzy ch o d zić s k in h ead zi ze s wo ją trad y cy jn ą b ro n ią w p o s taci o b s cen iczn y ch u wag , p lu cia i wy zwis k . By ło wcześ n ie ran o , en tu zjazm, z jak im p o d ch o d zili d o s wo jeg o zad an ia, jes zcze n ie ro zwin ął s ię w p ełn i, ale s tan o wili zap o wied ź b o jo wo n as tawio n eg o elemen tu , k tó ry zb ierze s ię p ó źn iej w p rzeb ran iu n aro d o wy ch wo jo wn ik ó w.
– Wy p ły n ęły s zu mo win y – mru k n ęła M aria d o M ak ep eace’a. – Nie ws zy s tk ie. Dla więk s zo ś ci jes zcze za wcześ n ie. – Zwo len n icy Urq u h arta p rzy b ierają d ziwn e, d o ś ć o d p y ch ające k s ztałty . Ch y b a p o win n iś my trak to wać to jak o o zn ak ę s u k ces u . – Wo lałb y m n ie. M artwią mn ie te ty p k i, wo k ó ł ty le ro d zin z d ziećmi. – Nic s ię n ie b ó j – u s p o k o iła g o . – Po licja s ię ws zy s tk im zajmie. ♦♦♦ W Tro o d o s zn aczn ie wo ln iej b u d zili s ię d o ży cia, n awet u wzg lęd n iając d wu g o d zin n ą ró żn icę czas u . We wczes n y ch g o d zin ach wieczo rn y ch p o p rzed n ieg o d n ia p o d p u łk o wn ik St. Au b y n zarek wiro wał o s tatn ie p iętro h o telu Pin e Cres t, p o ło żo n eg o k ilk a mil o d p rezy d en ck iej willi. Kiero wn ik a trafiła lek k a ap o p lek s ja, p rzez k ilk a min u t ch ciał n awet o d mó wić. By ł jed n ak Niemcem b ez ważn eg o p o zwo len ia n a p racę, k tó ry n ie miał p o wo d ó w, b y wch o d zić w k o n flik t z p rezy d en tem Cy p ru , i n ie zarab iał ty le, żeb y s ię u żerać z k ilk u d zies ięcio ma d o b rze u zb ro jo n y mi żo łn ierzami. Na g o d zin ę zap an o wało zamies zan ie i ś cis k – a tak że o b u rzen ie: g o ś cie zareag o wali ek lek ty czn ą mies zan k ą o b elg , k ied y s ię o k azało , że n ie b ęd ą mo g li wy ch y lić n o s a z h o telu , d o p ó k i p rezy d en ck i o rs zak n ie o d jed zie, czy li d o n as tęp n eg o ran k a. Ale Elp id a o b es zła ws zy s tk ie s to lik i p o d czas k o lacji, d zięk u jąc, tłu macząc, p ro s ząc o wy ro zu miało ś ć. Ws trząs ające s zczeg ó ły jej h is to rii o raz s zrama n a jej p o liczk u w d u żej mierze u k o iły n erwo wą atmo s ferę, a n as tró j jes zcze b ard ziej p o p rawiło o ś wiad czen ie, że M in is ters two Fin an s ó w p o k ry je k o s zty p o b y tu za cały ty d zień . Prezy d en ta jed n ak n ie b y ło n ig d zie wid ać. Og arn ęło g o wy czerp an ie. Kied y ty lk o p o ro zmawiał p rzez telefo n z k ilk o ma s wo imi min is trami i zap ewn ił, że mają s p o d ziewać s ię n azaju trz jeg o p rzy b y cia, zas n ął i s p ał d o d zies iątej n as tęp n eg o d n ia. Pan ajo tis u p arł s ię, że p rzez całą n o c b ęd zie s tał n a warcie p rzed jeg o d rzwiami. Nik t n ie p ró b o wał b u d zić p rezy d en ta, n ie miało to więk s zeg o s en s u . Od Nik o zji d zieliły ich ty lk o d wie g o d zin y jazd y . Kied y Nico lao u ws tał, ro s a ju ż o b es ch ła, p o ran n y p tas i k o n cert zas tąp iło cy k an ie ś wiers zczy , a p o n ieb ie s zy b o wały jas k ó łk i. M iejs ce, w k tó ry m s tał h o tel, b y ło s k ąp an e w łag o d n y m mio d o wy m ś wietle, o to czo n e d rzewami czereś n i, z p ięk n y m wid o k iem n a d o lin ę – jak że in n e o d g ęs to zales io n eg o wąwo zu , g d zie zb u d o wan o p rezy d en ck ą willę. Nico lao u s p ró b o wał, wzo rem có rk i, o b ejś ć ws zy s tk ich g o ś ci i im p o d zięk o wać, ale jeg o wy czerp an ie b y ło aż n ad to wid o czn e w n iezg rab n y m
p o włó czen iu n o g ami i s in y ch cien iach wo k ó ł o czu . W wy n ik u tej p rzy g o d y n ag le s ię p o s tarzał. Trzy mał k u rczo wo Elp id ę za ramię, jak b y s ię b ał, że k to ś in n y b ęd zie p ró b o wał ją p o rwać. St. Au b y n zaczy n ał s ię n iecierp liwić. Zan im zd ążą wy jech ać, zro b i s ię p o łu d n ie, b ęd ą p o d ró żo wać w n ajg o rs zy m u p ale, a p rezy d en t, ju ż wy cień czo n y , n ie p o trzeb u je d als zej męk i. – Niech p an s ię o mn ie n ie martwi, p u łk o wn ik u – u s iło wał u s p o k ajać g o Nico lao u . – J es tem Cy p ry jczy k iem. Tro ch ę u p ału to d la mn ie n ie p ierws zy zn a. Po d p u łk o wn ik u leg ł p o lity k o wi, co , jak s ię wy d awało , miało ju ż b y ć p o rząd k iem d n ia. Po lecen ie u d an ia s ię d o Nik o zji p rzy jął z jes zcze mn iejs zy m en tu zjazmem n iż jeg o zwierzch n icy . Sto lica b y ła lab iry n tem in try g , g d zie zaró wn o u lice, jak i k łams twa o raz p ó łp rawd y two rzy ły zag matwan ą p lątan in ę, s tan o wiącą o b razę d la u p o rząd k o wan eg o wo js k o weg o u my s łu . Ale jak p rzy p o mn iał mu g en erał b ro n i, to n ie żo łn ierze d ecy d u ją. Sło n ce min ęło ju ż zen it, lecz s łu p ek rtęci w termo metrze d alej s ię p o d n o s ił, k ied y wres zcie ru s zy li w d ro g ę. Cztero to n ó wk i o twierały i zamy k ały k o n wó j, w ś ro d k u jech ały lan d ro v ery , wio ząc czterd zies tu o ś miu b ry ty js k ich żo łn ierzy i czwo ro u wo ln io n y ch zak ład n ik ó w. Do wó d cy d łu g o i b u rzliwie d eb ato wali, czy p rzy s łać więcej wo js k a z Ep is k o p i, ale u zn ali, że n ie. M iało to wy g ląd ać jak d efilad a zwy cięs twa, a n ie k o lejn a in wazja. Darwin i jeg o lu d zie, a tak że o d d ział łączn o ś cio wcó w, zo s tali o d es łan i z p o wro tem d o b azy , zas y p an i n a p o żeg n an ie p rzez p rezy d en ta wy razami wd zięczn o ś ci. – M u s i p an o d wied zić n as w Nik o zji, p an ie k ap itan ie. Przy jąć n as zą g o ś cin ę. – I mo że jak iś med al alb o d wa? – d o d ała s zelmo ws k o Elp id a. – To b y ł zas zczy t, s ir. Pan n o Nico lao u . Kap itan zas alu to wał s zty wn o , ale p rezy d en t b y ł zb y t ro zemo cjo n o wan y , b y zważać n a wo js k o wą ety k ietę. Zarzu cił s wo jemu wy b awcy ramio n a n a s zy ję, jak k ażd y mies zk an iec Bałk an ó w żeg n ający u k o ch an eg o b rata, i u cało wał w o b a p o liczk i. – Niech p an n a s ieb ie u waża, s ir – wy mamro tał Darwin , czerwien iąc s ię. – Pro s zę s ię n ie martwić, d ro g ie k ap itan ie Darwin . Najg o rs ze ju ż za n ami. Po ty m, co p an zd o łał o s iąg n ąć, res zta b ęd zie łatwa. ♦♦♦
Nas tró j n ie b y ł s zczeg ó ln ie n ied zieln y . Z M ak ep eace’em mas zero wało o k o ło trzech ty s ięcy lu d zi, a g d y d o trze d o cen tru m Birmin g h am, miało ich b y ć p o n ad d zies ięć ty s ięcy , więc p o win ien b y ć zad o wo lo n y , ale p rzez cały d zień wzd łu ż ich tras y jeźd zili s k in h ead zi, trąb iąc, mach ając flag ami, wy ch y lając s ię z o k ien s amo ch o d ó w, wzn o s ząc zaciś n ięte p ięś ci, p lu jąc i p o d ju d zając – s ło wem: o s trzeg ając p rzed n ad ch o d zący mi k ło p o tami. Kilk u mas zeru jący ch p ró b o wało in terwen io wać i ap elo wać o u miar, ale k ied y p ó źn y m ran k iem d o tarli d o Wals all, w ich s tro n ę o p ró cz wy zwis k p o leciały p u s te p u s zk i p o p iwie i in n e ś mieci. M ężczy zn a wy k o n u jący lu d o wy tan iec morris zo s tał trafio n y i u p ad ł n a ziemię, a p arę o s ó b z mały mi d ziećmi p o s tan o wiło s ię wy co fać. M ak ep eace k ilk ak ro tn ie zwró cił s ię d o p o licji z p ro ś b ą o p o d jęcie jak ich ś d ziałań , ab y p o ws trzy mać ro d zący s ię zamęt, lecz fu n k cjo n ariu s zy n a s łu żb ie b y ło n iewielu , zd ecy d o wan ie za mało , b y p o rad zić s o b ie z p ro wo k acy jn y m zach o wan iem s k in ó w. Po czu ł więc u lg ę, k ied y w o d d ali p rzed s o b ą u jrzał zb io ro wis k o rad io wo zó w, o zn ak o wan y ch p o marań czo wy mi p as ami n a b iałej k aro s erii, a wo k ó ł n ich ro jący ch s ię p o licjan tó w, k tó ry ch o ży wien ie ws k azy wało , że n ie b ęd ą s ię cack ać i mają p o ważn e zamiary . J ed en s zed ł właś n ie zd ecy d o wan y m k ro k iem w ich k ieru n k u . – Głó wn y in s p ek to r Hard in g , s ir – p rzed s tawił s ię fu n k cjo n ariu s z, s alu tu jąc g rzeczn ie. M ak ep eace n ie zatrzy mał s ię an i n awet n ie zwo ln ił, zmu s zając p o licjan ta d o p rzy łączen ia s ię d o p o ch o d u . – Witam p an a, in s p ek to rze, o g ro mn ie s ię cies zę, że p an a wid zę. – Uś cis n ęli s o b ie d ło n ie. – Ch o lern ie u ciążliwi s ą ci ch u lig an i, celo wo u s iłu ją p ro wo k o wać, wy wo łać zamies zk i. – Ob awiam s ię, że ma p an rację, s ir. M amy in fo rmacje, że zb iera s ię k o n trmars z, k tó ry ma n a celu b ezp o ś red n ią k o n fro n tację z p an em w cen tru m mias ta. Setk i s k in h ead ó w, ty p k i z Britis h Natio n al Un io n , n eo n aziś ci i ró żn e in n e ro b actwo . Ci, k tó ry ch wid ział p an d o tej p o ry , to ty lk o s traż p rzed n ia. Ws zy s tk o ws k azu je n a to , że mo że zro b ić s ię n iep rzy jemn ie i d o jś ć d o p rzemo cy . Przejech ał s amo ch ó d , trąb iąc i o d d alając s ię o d zg ro mad zen ia rad io wo zó w. Z o k n a wy s tawały wy tatu o wan e p o ś lad k i. – Niech ich zaraza – wark n ął M ak ep eace. – To p ro tes t w o b ro n ie p o k o ju , imp reza ro d zin n a, a n ie p retek s t d o awan tu r. Co zamierza p an z ty m zro b ić? – Tru d n a s p rawa, p an ie M ak ep eace.
– Niech p an n ie załamu je rąk , ty lk o zaczn ie d ziałać. – M am p o lecen ie, żeb y to p rzerwać, s ir. – Zn ak o micie. – Pan ch y b a n ie ro zu mie. M am ro zk az ro związać ws zy s tk ie zg ro mad zen ia. M ars z s k in h ead ó w. I p ań s k i mars z tak że, s ir. – Ch y b a p an żartu je, d o ch o lery . M ak ep eace zatrzy mał s ię g wałto wn ie. Wy trąco n y z ró wn o wag i, ro zg n iewan y , p o k azał g es tem lu d zio m za n im, żeb y s zli d alej. M as zeru jący ro zs tąp ili s ię, mijając ich z d wó ch s tro n . Po licjan t n ie u s tęp o wał. – Sp o tk an ie s ię ty ch d wó ch mars zó w d o p ro wad zi d o wy b u ch u p rzemo cy i zak łó cen ia p o rząd k u . – To n iech p an ro zwiąże ich mars z. M ó j jes t p o k o jo wy . – Czy to s ię k o mu ś p o d o b a, czy n ie, a s am s ię czas em n ad ty m zas tan awiam, s ir, ży jemy w d emo k racji. M o że z n ich b y d ło i b arach ło , ale też g ło s u ją i mają tak ie s ame p rawa d o d emo n s tro wan ia. – Wy s tawiając s wo je b ru d n e d u p s k a z o k ien s amo ch o d u , d emo n s tru ją? Nib y co tak ieg o ? – M ają p rawo d o włas n y ch p o lity czn y ch p o g ląd ó w, s ir. – To jak iś ch o ry żart, p an ie Hard in g . Niech ich p an p o p ro s tu u s u n ie z u lic, n a lito ś ć b o s k ą. – J eś li zatrzy mam jed en mars z, mu s zę zatrzy mać o b a. M ak ep eace’a co raz b ard ziej iry to wała u p arta s o fis ty k a in s p ek to ra. Zn ó w zaczął iś ć s zy b k im k ro k iem, n ies io n y falą s wo ich zwo len n ik ó w, ale s p o s trzeg ł, że to warzy s zy mu teraz czterech u mu n d u ro wan y ch p o s teru n k o wy ch , k tó rzy włączy li s ię d o mars zu za s wo im o ficerem. – To p ro s tack i s zan taż, p an ie in s p ek to rze. – To o ch ro n a p o k o ju i p o rząd k u . – To ja s taram s ię ch ro n ić p o k ó j. Dlateg o k an d y d u ję d o p arlamen tu . – I o rg an izu je p an mars z tej wielk o ś ci, k tó ry s am w s o b ie s tan o wi ciężk ą p ró b ę d la p o rząd k u p u b liczn eg o , mars z, w k tó ry m id ą an arch iś ci, wo ju jący fro n t wy zwo len ia zwierząt, g ru p a rad y k aln y ch ek o lo g ó w o n azwie „Wo jo wn icy Ws p ó ln eg o Świata”, Lig a An ty n azis to ws k a, jacy ś … – Og ro mn a więk s zo ś ć to zwy czajn e, miłu jące p o k ó j ro d zin y . Nie mo g ę
k o n tro lo wać ws zy s tk ich , k tó rzy ch cą s ię p rzy łączy ć. – Właś n ie. – Sp rawied liwo ś ć n ie mo że b y ć aż tak ś lep a. To ws zy s tk o jes t u k arto wan e, p rawd a, p an ie in s p ek to rze? Ale Hard in g n ie ch ciał to czy ć d als zej d y s k u s ji o to czo n y mo rzem zwo len n ik ó w M ak ep eace’a. Uczep ił s ię s to s o wn eg o p rzep is u p rawa k arn eg o i zaczął recy to wać: – Sir, zg o d n ie z p arag rafem d wu n as ty m Us tawy o p o rząd k u p u b liczn y m z 1 9 8 6 ro k u mam p o d s tawy p rzy p u s zczać, że to zg ro mad zen ie p u b liczn e mo że p ro wad zić d o ro zru ch ó w, p o ważn eg o zn is zczen ia mien ia lu b p o ważn eg o zak łó cen ia ży cia s p o łeczn o ś ci, a zatem zg o d n ie z u p rawn ien iami p rzy zn an y mi mi n a mo cy u s tawy wy d aję p an u p o lecen ie zatrzy man ia teg o p o ch o d u i ro związan ia zg ro mad zen ia. – Nie ma mo wy . Oficer k o ły s ał s ię n a p alcach s wo ich wy g lan s o wan y ch n a wy s o k i p o ły s k b u tó w w s tan ie p ewn eg o wzb u rzen ia. – Pan ie M ak ep eace, mu s zę p an a o s trzec, że n iezas to s o wan ie s ię d o p o leceń fu n k cjo n ariu s za p o licji w o d p o wied zialn o ś ci k arn ej.
tej
k wes tii
s tan o wi
wy k ro czen ie
i
p o d leg a
– Sp iep rzaj, ty ch o lern y d u rn iu ! ♦♦♦ Szo s a p ro wad ząca z Tro o d o s w d o lin y wiła s ię i s k ręcała jak ws tążk a w ręk ach d zieck a, d ro g a k o n wo ju p rzez las b y ła więc p o wo ln a i u ciążliwa. Cztero to n o we ciężaró wk i n ie zo s tały zap ro jek to wan e d o p o k o n y wan ia zak rętó w n a p ełn y m g azie. Po wietrze g o to wało s ię n ad mak ad amem, wy rzu cając w g ó rę d ro b n e wiry k u rzu , k tó ry d rażn ił o czy i wy s u s zał języ k . Po p rawej k łu ła w o czy s tara k o p aln ia azb es tu Amian d o s , wy g ląd ająca, jak b y s p ad ła z ciemn ej s tro n y Ks ięży ca, p y lis ty k rajo b raz ro zh aratan y k ilo fami i b u ld o żerami. St. Au b y n o b lizał z n ies mak iem wy s ch n ięte warg i. Po d ru g iej s tro n ie d ro g i min ęli n iewielk i k amien n y p o mn ik , p amiętający Tro o d o s z łag o d n iejs zy ch czas ó w, p o id ło , w k tó ry m s zemrała ch ło d n a wo d a z p o b lis k ieg o s tru mien ia. St. Au b y n o d czy tał in s k ry p cję: „DLA UPAM IĘTNIENIA BUDOWY DROGI NIKOZJ A – TROODOS, VRI 1 9 0 0 ”. Victoria Regina Imperatrix. M in ęło s to lat, a Bry ty jczy cy n ad al ratu ją ty ch lu d zi z o p res ji. A mo że n ad al in g eru ją. Zig n o ro wał s p ło wiałe g raffiti p o g reck u . Za zak rętem n atk n ęli s ię n a p ierws zeg o p o ważn eg o p rzeciwn ik a, ek ip ę telewizji
BBC, o d d ział s ztu rmo wy p o tężn ej med ialn ej in wazji, jak s p o d ziewał s ię St. Au b y n . Ek ip a mach ała ręk ami i b łag ała o p o mo c, s to jąc p rzy p o d n ies io n ej mas ce s amo ch o d u , s p o d k tó rej b iły s y czące k łęb y p ary . Sk u tek p o ch o p n ej d ecy zji o wy p o ży czen iu au ta i zb y tn iej n iecierp liwo ś ci red ak to ra. St. Au b y n o d wró cił wzro k , mijając ich g alo p em. Dro g a wciąż tu liła s ię d o zb o cza g ó ry , s k ręcając, o p ad ając, zn ik ając za zak rętem w g ęs twin ie p in ii. Wted y St. Au b y n zo b aczy ł wy k o p , wy k o n an ą ręk ą czło wiek a d o lin ę p rzecin ającą s k ały , zło wro g ą b lizn ę. Stro me ś cian y i n iezaleczo n e s to k i zd awały s ię p łak ać z b ó lu n a ws p o mn ien ie materiałó w wy b u ch o wy ch i k o p arek , k tó re wy rżn ęły w zb o czu g ó ry tę wielk ą ran ę, a p o tem n iewp rawn ie s k au tery zo wały ją g o rący m s mo ło b eto n em. Po o b u s tro n ach n iczy m s tru żk i łez s p ły wały lu źn e k amien ie. Teren b y ł n ieg o ś cin n y , k lau s tro fo b iczn y , n ie ch ciały tu ro s n ąć żad n e d rzewa an i in n e ro ś lin y . W tak im miejs cu n ie ma co s ię o ciąg ać. Wtem jak iś d u reń n a p rzed zie wcis n ął h amu lce. ♦♦♦ M ak ep eace miał w s o b ie o d ro b in ę irlan d zk iej k rwi, p o p rzo d k ach ze s tro n y matk i s p rzed d wó ch p o k o leń , k tó ra wy p ły wała n a p o wierzch n ię w ch wilach o b u rzen ia i p o czu cia k rzy wd y , p rzes łan iając mu trzeźwą o cen ę s y tu acji i k ażąc s zu k ać fizy czn eg o u jś cia d la g n iewu . J ak wted y , g d y p rzes zed ł n a d ru g ą s tro n ę w Izb ie Gmin . Nig d y n ie b y ł d o k o ń ca p ewn y , k ied y zas ad y o d s u wały s ię n a b o k , a d o ak cji wk raczała s tara p o czciwa celty ck a p as ja, ale tak i ju ż miał ch arak ter, tak i b y ł – a p o za ty m zas ad y b ez p as ji wy d awały s ię mieć n iewiele s en s u . Teraz jak iś ś miech u wart p o licjan t z g wiazd k ami n a k o łn ierzu s tawał mu n a d ro d ze i mó wił, że jes t n ie lep s zy o d jak ieg o ś n azis ty wy s tawiająceg o ty łek p rzez o k n o . Id io ty zm! Kied y in s p ek to r p rzy s u n ął s ię b liżej, M ak ep eace p o d n ió s ł ręce, żeb y g o o d ep ch n ąć. A mo że ch ciał g o u d erzy ć? M aria s zy b k o g o p o ws trzy mała, łap iąc g o za ramię, zan im k tó ry ś z p o s teru n k o wy ch miał k u temu o k azję. – Nie d awaj im in n y ch p retek s tó w n iż p o lity czn e – p o wied ziała z n acis k iem. M ak ep eace zatrzy mał s ię, a ci id ący za n im zaczy n ali s ię wah ać, n iep ewn i, co s ię d zieje. Kłęb ili s ię b ezład n ie wo k ó ł M ak ep eace’a i p o licjan tó w, mars z zmien iał s ię w zamies zan ie. Hard in g s p ró b o wał u ś miech n ąć s ię p o jed n awczo . – Pro s zę, p an ie M ak ep eace, n ap rawd ę o g ro mn ie żału ję. Ch cemy to p an u jak
n ajb ard ziej u łatwić, p rzy g o to waliś my n awet miejs ce o k o ło mili s tąd , d alej tą d ro g ą, s tad io n , k tó ry z ch ęcią p an u u d o s tęp n imy , żeb y tam zak o ń czy ł p an mars z ze s wo imi zwo len n ik ami. Ale p o n ieważ n ad ws zy s tk imi tu tejs zy mi mies zk ań cami wis i zag ro żen ie p rzemo cą, n ie ma mo wy , ab y ś my p o zwo lili p an u wejś ć d o cen tru m Birmin g h am. M ak ep eace mru g ał s zy b k o , u s iłu jąc ro zp ro s zy ć mg ły wś ciek ło ś ci i o d zy s k ać jas n o ś ć my ś len ia. M aria g o u b ieg ła. – A co z ju trzejs zy m d n iem, p an ie in s p ek to rze? I n as tęp n y m? I n as tęp n y m week en d em w Lo n d y n ie? Hard in g wzru s zy ł ramio n ami. – To n ie leży w mo jej g es tii, p ro s zę p an i. Ws zy s tk o b ęd zie zależało o d lo k aln ej p o licji. Ale jeś li zag ro żen ie p rzemo cą s ię u trzy ma… – Czy li p o zwo licie b an d zie zb iró w k o mp letn ie wy k o leić mo ją k amp an ię wy b o rczą – wark n ął M ak ep eace. – Przy k ro mi. – A co zro b icie, jeś li o d mó wię? – Pan ie M ak ep eace, wy d ałem p an u p o lecen ie p rzerwan ia teg o mars zu . J eś li p an teg o n ie zro b i, n ie d a mi p an in n eg o wy b o ru , jak p an a ares zto wać. Żad en z n as teg o n ie ch ce. Pań s k iej k amp an ii wy b o rczej też b y to n ie p o mo g ło . – Po zwo li p an , że ja to o s ąd zę. Ale in n i tak że ju ż wy rab iali s o b ie zd an ie, tło cząc s ię wo k ó ł i p o d ch o d ząc co raz b liżej, zaczy n ając ro zu mieć, że p o licja o tacza M ak ep eace’a n ie p o to , b y zap ewn ić mu o ch ro n ę. Atmo s fera ro b iła s ię n erwo wa. – Nie u d aję, że ro zu miem p o lity k ę, s ir, ale mam tu zad an ie d o wy k o n an ia. Zak o ń czmy więc ten mars z p o k o jo wo . – Nie, ch y b a wy b io rę tę d ru g ą o p cję. Niech mn ie p an ares ztu je alb o zejd zie mi z d ro g i. M ak ep eace zn ó w zaczął mas zero wać, u s iłu jąc p rzep ch n ąć s ię p rzez s tło czo n e p rzed n im ciała. – Pro s zę, s ir… Hard in g wy ciąg n ął ręk ę w jeg o s tro n ę, p ró b u jąc g o p rzy trzy mać. M ak ep eace ją o d ep ch n ął. Hard in g p o d b ieg ł, żeb y d o trzy mać mu k ro k u . – Sir, n ie mu s i p an n ic mó wić. Ale jeś li n ie ws p o mn i p an teraz o czy mś , co p ó źn iej u ży je p an w s wo jej o b ro n ie, s ąd mo że zd ecy d o wać…
Res zta jeg o s łó w u to n ęła w p o mru k u s p rzeciwu ze s tro n y ró żn y ch czło n k ó w d ru ży n y p o d n o s zen ia ciężaró w „Ak ro p o lis ”, k tó rzy zaczęli p rzecis k ać s ię p rzez tłu m. Po p y ch an o ro d zicó w z d ziećmi n a ręk ach , k to ś s ię p rzewró cił, ze ws zy s tk ich s tro n ro zleg ały s ię zd ezo rien to wan e o k rzy k i, mars z zn alazł s ię n ag le n a s k raju ch ao s u . Czy tak i b y ł zamiar Hard in g a? M ak ep eace ares zto wan y w ś ro d k u zamies zek , b ez an i jed n eg o n eo n azis ty w zas ięg u wzro k u ? M aria wd arła s ię z całą s iłą międ zy M ak ep eace’a a n acierający ch ciężaro wcó w, wy k rzy k u jąc rep ry men d y w mary n ars k iej g rece i mach ając ręk ami, ab y ich u s p o k o ić. Z o b u s tro n ch wy cili M ak ep eace’a p o s teru n k o wi, lecz o n n ie s zarp ał s ię an i n ie s tawiał o p o ru . Przeciwn ie, s am też n awo ły wał d o zach o wan ia p o rząd k u . – Sp o k o jn ie. Ko n ty n u u jcie mars z – k rzy k n ął d o lu d zi wo k ó ł. – Wró cę d o was , k ied y ty lk o wy jaś n ię ten n o n s en s . Ale p o jed n awczy u ś miech Hard in g a zn ik n ął. – Nie, p an ie M ak ep eace, n ie s ąd zę, b y ś my mo g li s o b ie n a to p o zwo lić. By n ajmn iej. ♦♦♦ Wy k o p zo s tał zab lo k o wan y p rzez b ary k ad ę zło żo n ą z o ś miu au to b u s ó w – s tareg o b ed fo rd a i n o wo czes n y ch merced es ó w – zap ark o wan y ch b o k iem w czterech rzęd ach , z p rzo d u zaś wzn o s ił s ię n is k i s zan iec z k amien i i s o s n o wy ch p n i. Przes zk o d y n ie d ało s ię s fo rs o wać an i o b jech ać ze wzg lęd u n a s tro me ś cian y wy k o p u . Au to b u s y b y ły p u s te, d rzwi u ch y lo n e, zas ło n k i ło p o tały w p o k ry ty ch k u rzem o k n ach , ale w cis zy wis iała wy raźn a g ro źb a, k tó ra wy p ełn iła g ard ło St. Au b y n a żó łcią. – Wracamy ! – wrzas n ął, wy k o n u jąc ręk ą o k rężn y ru ch n ad g ło wą. Kiero wca zwin n ie zawró cił „n a trzy ” i ru s zy ł w k ieru n k u p o czątk u wy k o p u . Cztero to n ó wk i p ars k ały i jęczały jak wy rzu co n e n a b rzeg wielo ry b y , u s iłu jąc p o wtó rzy ć ten man ewr n a wąs k iej d ro d ze. M in ęły n iecałe trzy min u ty o d mo men tu , k ied y wjech ali w s k alis tą d o lin ę, ale g d y wró cili d o jej wlo tu , n ie wy g ląd ał o n ju ż tak jak wcześ n iej. Na d ro d ze, n iczy m n a letn im p ik n ik u , s ied ziało d wieś cie ro zg ad an y ch u czen n ic w s zk o ln y ch mu n d u rk ach , z k tó ry ch żad n a n ie miała więcej n iż p iętn aś cie lat. Bariera ró wn ie n iemo żliwa d o s fo rs o wan ia, co s k ała. Lan d ro v er zah amo wał n iezg rab n ie w ch mu rze p y łu . By li w p o trzas k u . Kątem o k a zo b aczy ł co ś jes zcze. Pad ające n a d ro g ę cien ie, rzu can e z wy s o k a. St. Au b y n s p o jrzał w k ieru n k u s zczy tu zb o cza wy k o p u , wzn o s ząceg o s ię n a jak ieś czterd zieś ci s tó p , s k ąd zaczęły wy ras tać s y lwetk i
mężczy zn n iczy m p o le o s tó w. Każd y z n ich b y ł u zb ro jo n y . Po tem d o s trzeg ł jes zcze d wa ciemn e k s ztałty , k tó re p o jawiły s ię n a tle s u ro weg o b łęk itn eg o n ieb a. Lu d zi trzy mający ch n a ramien iu n ie b ro ń , lecz telewizy jn e k amery . St. Au b y n n ag le z p rzerażającą p ewn o ś cią u ś wiad o mił s o b ie, że b ęd zie s ławn y . ♦♦♦ M ak ep eace o czy wiś cie ju ż b y ł s ławn y , a za ch wilę miał p rzen ieś ć s ię d o k ateg o rii tak zwan ej złej s ławy . Zaraz p o ares zto wan iu p rzes u n ął s ię n a s k raj d ro g i, s ch o d ząc z tras y mars zu i mając za p lecami mu r k o ś cio ła. Tu taj, n a tle fig u ry M atk i Bo s k iej z Dzieciątk iem d o min u jącej n a p rzy k o ś cieln y m cmen tarzu , o d mó wił jak iejk o lwiek d als zej ws p ó łp racy . Przy n ajmn iej n a n as tęp n e k ilk a min u t. Do s trzeg ł b o wiem zap ark o wan y n ied alek o wó z tran s mis y jn y i wy s y p u jącą s ię z n ieg o ek ip ę telewizy jn ą. M u s iał d ać im tro ch ę czas u . Niewiele b y zy s k ał n a ares zto wan iu , g d y b y ó w d ramaty czn y s p ek tak l n ie mó g ł zo s tać o d eg ran y w telewizji w czas ie n ajwięk s zej o g ląd aln o ś ci. M aria b y ła p rzy jeg o b o k u , g es tami p o k azu jąc mas zeru jący m, b y s zli d alej, n ato mias t M ak ep eace an i d rg n ął, s tał ze s k rzy żo wan y mi ramio n ami i u my ś ln ie u n ik ał wzro k u o raz ig n o ro wał p o lecen ia zn ęk an eg o Hard in g a. Po ch wili jed n ak ws zy s tk o b y ło g o to we, mik ro fo n wy s tawio n y w jeg o s tro n ę, czerwo n e o k o ły p ało n a o b u d o wie k amery . M ak ep eace p o wo li zło ży ł d ło n ie jak d o mo d litwy i wy ciąg n ął p rzed s ieb ie. J es zcze raz zo s tał p o p ro s zo n y o ws p ó łp racę, p o n o wn ie o d mó wił, k ręcąc g ło wą. J es zcze d alej wy s tawił zło żo n e ręce, zacis n ął mo cn o p o wiek i. Wzięli g o za ramię, o n s trząs n ął ich d ło n ie. Nie miał zamiaru n ig d zie iś ć. Głó wn y in s p ek to r n iech ętn ie wy d ał ro zk az i n a n ad g ars tk ach M ak ep eace’a zatrzas n ęły s ię k ajd an k i. Oczy p o lity k a, k ied y je o two rzy ł, ś wieciły in ten s y wn y m b las k iem. M ak ep eace p o d n ió s ł ręce w k ajd an k ach wy s o k o w g ó rę, jak wo jo wn ik triu mfu jący w b itwie, p o trząs ając n imi tak , b y ws zy s cy wid zieli. – Ok o wy An g lik a! – k rzy k n ął. M aria też wy ciąg n ęła ręce. A p o tem n as tęp n a o s o b a, i k o lejn a. Ws zęd zie wo k ó ł mas zeru jący p ro s ili, n iemal b łag ali, żeb y ich ares zto wać. Zd ezo rien to wan i p o s teru n k o wi p o p atrzy li n a g łó wn eg o in s p ek to ra, czek ając n a in s tru k cje. Do d iab ła, n ie mó g ł zro b ić z teg o rzezi n iewin iątek . M ak ep eace b ęd zie mu s iał wy s tarczy ć. Ob ciąg n ął n erwo wo man k iety mu n d u ru i p o k ręcił g ło wą. Do p iero wted y M ak ep eace d ał s ię wy p ro wad zić z tłu mu .
A mars z s zed ł d alej. Za k ażd y m razem, k ied y d o d emo n s tran tó w zb liżał s ię p o licjan t, wy ciąg ali p rzed s ieb ie zło żo n e d ło n ie, k s ięża, matk i z d ziećmi n a ręk ach , d zieci, n awet k ilk a o s ó b n a wó zk ach . I za k ażd y m razem p o licjan t o d wracał s ię i o d ch o d ził. ♦♦♦ Red ak to rzy telewizy jn y ch wiad o mo ś ci mu s ieli s ię teg o wieczo ru zmierzy ć z d wo ma p ro b lemami. Po p ierws ze, jak d o lich a ciężk ieg o zach o wać w p ro g ramie p o lity czn ą ró wn o wag ę, zap ewn ić, b y w o k res ie k amp an ii wy b o rczej ws zy s tk ie s tro n y d o s tawały mn iej więcej ty le s amo czas u an ten o weg o , i u n ik n ąć o s k arżeń o s tro n n iczo ś ć. W k o ń cu więk s zo ś ć z n ich u zn ała, że ma g d zieś Claren ce’a p rzy tu lająceg o b ab cie n a n ad mo rs k im b u lwarze w Sk eg n es s . J ak z n ieb a s p ad ła im g o d n a p o zazd ro s zczen ia mies zan k a fas cy n u jący ch fak tó w i p o ry wający ch zd jęć, wiad o mo ś ci telewizy jn e w n ajlep s zy m wy d an iu . Po s tan o wili to właś n ie p u ś cić. Dru g i p ro b lem b y ł tru d n iejs zy : zd ecy d o wać, k tó ry z d wó ch k o n k u ren cy jn y ch materiałó w p o win ien zn aleźć s ię n a p ierws zy m miejs cu . Niek tó rzy wy b rali M ak ep eace’a, więk s zo ś ć p o k azała p u łk o wn ik a St. Au b y n a. „PODWÓJ NY CIOS!”, jak miał to n azwać „Th e M irro r” n as tęp n eg o ran k a. Zamęt, ro zry wk a i czy s ta ro zk o s z d la red ak to ró w. M o rtima zerk n ęła n a Urq u h arta, wo k ó ł jej o czu p o jawiły s ię zmars zczk i zn amio n u jące tro s k ę. Zn ał to s p o jrzen ie. – Nie wiem, M o rtimo , jak to s ię s k o ń czy . J u ż teg o n ie k o n tro lu jemy . Zaro iło s ię o d g łu p có w, a n as z lo s leży w ręk ach i zależy o d g ło s ó w p o zb awio n eg o wd zięk u mo tło ch u . – St. Au b y n . M ak ep eace. Czy te h is to rie n am p o mo g ą, czy zas zk o d zą? – Kto to wie? J es tem p ewn y ty lk o jed n eg o : że to wiatry p rzeciwn e i że n iek tó re ło d zie zo s tan ą p o ważn ie p o d to p io n e, zan im wich u ra p rzejd zie.
Rozdział 42 Nig d y , p rzen ig d y n ie o k azu j s łab o ś ci. Ug in am k o lan o ty lk o p o to , b y k o p n ąć p o n iżej p as a.
Sierżan t w ares zcie n ie k ry ł d ezap ro b aty . Paczk a ch u s teczek , wy ciś n ięta tu b k a maś ci n a o d cis k i, d łu g o p is i lś n iące p ió ro Park er Du o fo ld , g rzeb ień , zeg arek , s p in acz, telefo n k o mó rk o wy i trzy k o p erty zawierające lis ty z wy razami p o p arcia, wep ch n ięte M ak ep eace’o wi p o d czas p o ran n eg o mars zu – to b y ły jed y n e rzeczy o s o b is te, k tó re zn alazł w jeg o k ies zen iach . Żad n ej g o tó wk i, żad n y ch k art k red y to wy ch , żad n y ch wid o czn y ch ś ro d k ó w u trzy man ia. – M ó g łb y m p an a zamk n ąć za włó częg o s two – zażarto wał s ierżan t. – By łem n a mars zu , n ie n a zak u p ach u J o h n a Lewis a – o d p arł cierp k o M ak ep eace. – No có ż, p rzy n ajmn iej n ie mo g ę p an u zarzu cić k rad zieży w s k lep ie, zaws ze to jak aś p o ciech a. Po licjan t k o ń czy ł wy p ełn iać fo rmu larz zawah aws zy s ię ty lk o p rzy ru b ry ce „zawó d ”.
d an y ch
o s o b o wy ch
ares ztan ta,
– Sk o ro s es ja p arlamen tu zo s tała o d ro czo n a, to fo rmaln ie rzecz b io rąc n ie jes tem ju ż p o s łem – wy jaś n ił M ak ep eace. – W tak im razie mu s zę b y ć b ezro b o tn y . Sierżan t p ry ch n ął, p o s s ał k o ń có wk ę d łu g o p is u i n ap is ał: „Kan d y d at w wy b o rach ”. Nas tęp n ie zaczął recy to wać fo rmu łk ę o ficjaln eg o p o u czen ia. – Zarzu ca s ię p an u wy mien io n e p o n iżej wy k ro czen ia. Nie mu s i p an zab ierać g ło s u , ch y b a że n a włas n e ży czen ie… – Pro s zę mi wierzy ć, s ierżan cie, mam tak ie ży czen ie. Nie b ęd ę zach o wy wać milczen ia. – Co w p an a p rzy p ad k u jes t p rzy czy n ą p ro b lemó w. J ak ro zu miem, p an ie M ak ep eace, wy raził p an zamiar p o wro tu n a mars z, k ied y ty lk o zo s tan ie p an wy p u s zczo n y , czy li ch ce p an zro b ić d o k ład n ie to , za co p an a ares zto wan o . – Zg ad za s ię. – Nie mo żemy d o teg o d o p u ś cić, p rawd a, s ir?
– Zn ó w mn ie ares ztu jecie? – Nie. Przy n ajmn iej jes zcze n ie. Sk o ro d ał p an wy raźn ie d o zro zu mien ia, że n ie b ęd zie h o n o ro wał żad n y ch waru n k ó w zwo ln ien ia za k au cją, p ro p o n u ję p an a n ie zwaln iać. – M u s i p an . – M o g ę trzy mać p an a p rzez d wad zieś cia cztery g o d zin y , s ir. Tak mó wi p rawo . Po d ejrzewam, że s am p an g ło s o wał za ty m p rzep is em. J ak p an ty le p o s ied zi, b ęd zie p an miał tro ch ę czas u , żeb y s ię zas tan o wić, żeb y o ch ło n ąć. Po tem p o s tawimy p an a p rzed s ąd em g ro d zk im n a n as tęp n y m p o s ied zen iu … – Zerk n ął n a zeg ar ś cien n y , k tó ry ws k azy wał k ilk a min u t p rzed p ierws zą n ad ran em w p o n ied ziałek . – Czy li we wto rek . – M am b y ć ju ż wted y w Ban b u ry , p rawie w p o ło wie d ro g i d o Lo n d y n u . – Nie w ten wto rek , o b awiam s ię. – Niech p an p o zamiata w tej d wu k ó łce, k tó rą zawieziecie mn ie n a s zu b ien icę, zan im mn ie d o n iej wrzu cicie, d o b rze? – Pro s zę tak n ie mó wić, s ir. Zo b aczy p an , cela jes t b ard zo p rzy tu ln a. Ch o ciaż właś n ie zab rak ło n am p u ch o wy ch k o łd er. – I s p rawied liwo ś ci. – O ty m zad ecy d u je s ąd g ro d zk i. – I, n a s zczęś cie, wy b o rcy . ♦♦♦ Wzes zła s reb rn a tarcza k s ięży ca i zalała wy k o p b lad y m, mo n o ch ro maty czn y m ś wiatłem. W ró żn y ch p u n k tach n a g ran i u zu p ełn iały je lamp y , n ajwy raźn iej zas ilan e z s amo ch o d o wy ch ak u mu lato ró w, a g d zien ieg d zie p rzeb ijał s ię jas k rawy b las k p rzen o ś n y ch telewizy jn y ch reflek to ró w. Na d ro d ze, tam, g d zie s ied ziały d zieci, zap alo n o rząd ś wieczek , co n ad ało k o rd o n o wi n iemal ś wiąteczn y wy g ląd . M n iej więcej co d wad zieś cia min u t o k o ło czterd zies tu u czen n ic ws tawało , a ich miejs ce zajmo wał ś wieży k o n ty n g en t. Op ero wali ży wy m mu rem n a zmian y , d o wo żo n e au to k arami – ale k im b y li o wi „o n i”, jes zcze s ię n ie o k azało . Nie p ad ły żad n e s trzały , lecz in ten cje o s ó b o k u p u jący ch g rań b y ły jas n e. Za k ażd y m razem, k ied y k tó ry ś z lu d zi St. Au b y n a zb liżał s ię n a d wad zieś cia jard ó w d o b ary k ad y z au to b u s ó w, u n o s iły s ię k arab in y , ład o wan o k o mo ry n ab o jo we i b ard zo g ło ś n o o d b ezp ieczan o s p u s ty . Nawet g d y b y żo łn ierzo m n ie to warzy s zy ł p rezy d en t z có rk ą, o p ó r n ie miałb y s en s u . Nie mieli o s ło n y an i s p o s o b u wy d o s tan ia s ię
z p o trzas k u , p o za p rzed arciem s ię p rzez ży wą zap o rę z d zieci, więc ty lk o s ied zieli i p atrzy li, s tan o wiąc łatwy cel. Kied y z n ieb a zn ik n ęło s ło ń ce i n o c p rzy k ry ła ich atramen to wy m p aras o lem, p rzek o n ali s ię, jak ro zrzed zo n e jes t g ó rs k ie p o wietrze i jak zimn o mo że s ię zro b ić w s amy m ś wietle g wiazd . Racje ży wn o ś cio we też b y ły mizern e – n ik t czeg o ś tak ieg o n ie p lan o wał. A s p o za k o rd o n u d o laty wał d y mn y aro mat p ieczo n ej jag n ięcin y z czo s n k iem i ro zmary n em. To rtu ra d la g ło d n y ch g ęb . Po tem zza rzęd u ś wiec wy ło n iło s ię i ru s zy ło n ap rzó d trzech mężczy zn . J ed en z n ich n ió s ł wy s łu żo n ą lamp ę n afto wą, in n y d u żą p las tik o wą b u telk ę wo d y . – Do b ry wieczó r, An g lik u – p o zd ro wił St. Au b y n a ten trzy mający lamp ę, k ied y wy s zed ł im na s p o tk an ie. Cy p ry jczy k , p o mars zczo n y
p o d p u łk o wn ik
s ześ ćd zies ięcio latek , miał imp o n u jące wąs y , k tó re s k ręcały s ię jak b aran ie ro g i i całk o wicie zas łan iały mu u s ta. Un ió s ł wo ln ą d ło ń , b y p o k azać, że n ie jes t u zb ro jo n y . – M am n ad zieję, że jes t wam n iewy g o d n ie. – O co tu ch o d zi? – zap y tał wo js k o wy . – Wie p an , że w ciąg u k ilk u g o d zin mo że s ię tu zjawić ty s iąc b ry ty js k ich żo łn ierzy . – A w ciąg u k ilk u min u t p an i ws zy s cy w p ań s k im k o n wo ju mo żecie zg in ąć. Ale n ie ro zmawiajmy h ip o tety czn ie, An g lik u . – Czeg o ch cecie? – Żeb y ś cie s ię p o d d ali. – Nie mó wi p an p o ważn ie. – Śmierteln ie p o ważn ie. Ch cemy p o k azać wam, Bry ty jczy k o m, że n ie jes teś cie n a tej wy s p ie mile wid zian i, n ie w ch arak terze wo js k o wy ch o k u p an tó w, k tó rzy wtrącają s ię w n as ze s p rawy . A p rzetrzy mu jąc was tu taj, aż s ię p o d d acie, ch cemy p o k azać ś wiatu , że was za g ra s ię s k o ń czy ła. – Nie mo że d o teg o d o jś ć. – Nie s ąd zę, żeb y ś cie mo g li temu zap o b iec. – M ó j d o wó d ca w Ep is k o p i ju ż p ewn ie o rg an izu je d la n as p o mo c. – Przeciwn ie, ro zmawialiś my ju ż z was zy m g en erałem d y wizji Rae i p o wied zieliś my mu , że jeś li ch o ć p alcem k iwn ie, b ęd zie o d p o wied zialn y za o g ro mn e s traty w lu d ziach , g łó wn ie Bry ty jczy k ach . – J u ż s ię z n im s k o n tak to waliś cie? – Ows zem. Uzn aliś my , że u czciwie b ęd zie g o p o wiad o mić, b o p o d ejrzewamy , że
was ze mo żliwo ś ci łączn o ś cio we w k o n wo ju s ą jak b y n iewy s tarczające. Ch o lern a racja. Utk n ęli w wy k o p ie w ś ro d k u g ó r Tro o d o s , cały s p ecjalis ty czn y s p rzęt łączn o ś cio wy zo s tał o d es łan y d o Ep is k o p i, więc ró wn ie d o b rze mo g lib y k rzy czeć z Ks ięży ca p rzez ry n n ę. St. Au b y n liczy ł n a to , że z b azy wy ś lą ek ip ę p o s zu k iwawczą, k ied y ty lk o o k aże s ię, iż k o n wó j zag in ął. – No i… ? – zap y tał St. Au b y n n iep ewn ie. – Wy g ląd a n a to , że p ro s i o rad ę Lo n d y n . Ob awiam s ię, że s p ęd zicie n o c w n iek o mfo rto wy ch waru n k ach . – Nie mamy jed zen ia. Wo d y jak n a lek ars two – p o wied ział St. Au b y n , zau waży ws zy p las tik o wą b u telk ę. – Każd eg o , k to ch ce d o s tać jed zen ie alb o wo d ę, p rzy jmiemy jak o n as zeg o g o ś cia. Ale mu s i p rzy jś ć n ieu zb ro jo n y i n ie b ęd zie mó g ł wró cić. M ężczy zn a trzy mający b u telk ę p o s tawił ją n a d ru g im k o ń cu rzęd u ś wiec, tu ż p o za zas ięg iem, tak że jej k u s ząca b lis k o ś ć b y ła to rtu rą. – Ob awiam s ię, że ty m razem b ęd ziemy mu s ieli p o d zięk o wać za was zą cy p ry js k ą g o ś cin n o ś ć – o d p arł s u ch o St. Au b y n . – Ch wilo wo mo że tak . Ale jes zcze zo b aczy my . – Wąs acz zerk n ął w g ó rę n a czy s te, ro zg wieżd żo n e n ieb o , k tó re wk ró tce miało zap ło n ąć o g n iem b lis k o ws ch o d n ieg o s ło ń ca. – Zo b aczy my . Cy p ry jczy cy o d wró cili s ię, żeb y p rzejś ć z p o wro tem za k o rd o n u czen n ic. – A tak p rzy o k azji, k im jes teś cie? – zap y tał St. Au b y n . – Po p ro s tu zwy czajn y mi Cy p ry jczy k ami. Po ch o d zę z wio s k i Sp ilia. – Lu d źmi b is k u p a? Stary o d wró cił s ię i u ś miech n ął cierp k o , b ły s k ając zło ty m zęb em w ś wietle lamp y . – Nie ro zu mies z, co , An g lik u ? Od wczo raj p rawie k ażd y n a wy s p ie jes t jed n y m z lu d zi b is k u p a. Po czy m zn ik n ął w ciemn o ś ciach . ♦♦♦ – M iałeś p ro b lem ze zlo k alizo wan iem ch ło p ak ó w, J im? – Żad n eg o , s ir – o d p arł d o wó d ca d y wizjo n u . Ws tał o p ierws zy m b rzas k u , żeb y n a mis ję zwiad o wczą p o lecieć o s o b iś cie. – Są n a g łó wn ej d ro d ze d o Nik o zji, tu ż p o n iżej wio s k i Sp ilia.
Ws k azał p o ło żen ie n a d u żej map ie ś cien n ej w g ab in ecie g en erała d y wizji. – Zab lo k o wan i w wy k o p ie p rzez b ary k ad ę z au to b u s ó w i… – k as zln ął p rzep ras zająco – jak ws zy s tk o n a to ws k azu je, tłu m d ziewczy n ek w s zk o ln y ch mu n d u rk ach . – Żartu jes z – g en erała Rae zatk ało . – Dziewczy n k i n ajwy raźn iej tań czy ły , s ir. – Co to ma b y ć, k arn awał? – Są tu p ewn e jeg o elemen ty , s ir. Dłu g ie s zn u ry s amo ch o d ó w i au to b u s ó w ciąg n ą d o teg o miejs ca ze ws zy s tk ich s tro n . Wy g ląd a n a to , że zro b iło s ię z teg o co ś w ro d zaju atrak cji tu ry s ty czn ej. Co o zn acza n a p ewn o jed n o : n ie d a s ię tam p o s łać k o n wo ju z p o mo cą, tak ab y n ie u tk n ął w k o rk u . – Helik o p tery ? – Trzeb a b y b y ło zawis n ąć w p o wietrzu zaled wie k ilk a s tó p n ad s zczy tem wy k o p u , mając ty le o ch ro n y , co mo ty lk i. Nawet n ie mu s ielib y s trzelać, wy s tarczy ło b y rzu cać k amien iami. Łatwiej trafić n iż w rzu tk ach . Gen erał b ro n i zn iży ł g ło s o to n . – To jak to ro związać, J im? – Żeb y m to ja wied ział, s ir. Rae o p ad ł n a k rzes ło k o ło telefo n u , k tó ry , b y ł teg o p ewn y , zaraz s ię ro zd zwo n i. – Co ś ci p o wiem, s tary d ru h u . Ty m w Lo n d y n ie to s ię n ie s p o d o b a. Nie s p o d o b a s ię an i tro ch ę. – I d o b rze mu tak . ♦♦♦ Po ran n a wy b o rcza k o n feren cja p ras o wa p rawie zmien iła s ię w s zo p k ę. Urq u h art p o jawił s ię n a mó wn icy w cen trali p artii p o d zg rab n y m h as łem „ROŚNIEM Y RAZEM ”. M iał z s o b ą s taran n ie p rzy g o to wan y k o mu n ik at p ras o wy o raz ró wn ie s taran n ie p rzy g o to wan eg o min is tra ro ln ictwa, zd etermin o wan eg o , b y wy ch walać ro s n ące fo rtu n y ws p an iały ch b ry ty js k ich farmeró w. M ed ió w zu p ełn ie to n ie in teres o wało . Stan o wis k o w s p rawach M ak ep eace’a o raz wo js k a n a Cy p rze b y ło d o b rze p rzećwiczo n e: b ez k o men tarza. Pierws za b y ła w trak cie ro zp atry wan ia p rzez s ąd , d ru g a p o zo s tawała k wes tią b ezp ieczeń s twa n aro d o weg o . –
Będ ą
p ań s two
mu s ieli
p o czek ać
–
p o wied ział
p rzewo d n iczący
p artii
wy g łas zający s ło wo ws tęp n e, ale o czy wiś cie d zien n ik arze czek ać n ie ch cieli. Rzu cili s ię d o s ztu rmu . – Czy to p rawd a, że n as ze o d d ziały zo s tały zatrzy man e p rzez g ru p ę u czen n ic? – To n ap rawd ę n ie jes t tak ie p ro s te… – Czy mo że p an p o twierd zić, że d o rad cy wo js k o wi b y li p rzeciwn i p u s zczen iu teg o k o n wo ju d o Nik o zji? – Teg o ty p u p ry watn e ro zmo wy mu s zą p o zo s tać p o u fn e… – Ale czy n ap rawd ę czy jeś ży cie jes t zag ro żo n e, czy to ty lk o p rzep y ch an k i z g imn azjalis tk ami? – To p o ważn a s p rawa… – Wy ś lecie n a miejs ce an ty terro ry s tó w z SAS? – M o że lep iej M ich aela J ack s o n a – p o d rzu cił in n y d zien n ik arz. – Pan o wie, te p y tan ia n ie mają n ic ws p ó ln eg o z ro ln ictwem… – „Ko p ać d la zwy cięs twa” [7 ] , czy tak , p an ie p remierze? Telewizy jn e reflek to ry wy d awały s ię teg o ran k a wy jątk o wo g rzać. Czu ł k ro p le p o tu n a czo le, a p remierzy n ie p o win n i s ię p o cić, o k azy wać s tres u an i fru s tracji. Ok ru tn e o k o telewizji p o zwala im ty lk o n a try s k an ie p o g o d ą d u ch a, ale Urq u h arto wi d alek o b y ło d o teg o u czu cia. – A co z p an em M ak ep eace’em, p an ie p remierze? Czy d o s zło d o jak ieg o ś k o n tak tu międ zy Do wn in g Street a p o licją z Birmin g h am w s p rawie jeg o ares zto wan ia? Claire p atrzy ła zza k u lis , p rzy g ląd ając mu s ię u ważn ie, a jed n o cześ n ie czu jąc, że co ś ją s k ręca w żo łąd k u . Śro d k i, cele, p rawd a, zas ad y , p rag maty zm. Po lity k a. Ch was ty d u s zące ró że. Wied ziała, że b ęd zie mu s iał k łamać, o s zu k iwać, mo że s ama też b y tak zro b iła n a jeg o miejs cu – ty lk o że n ig d y b y s ię n ie zn alazła w tak iej p o zy cji, p rawd a? By ła zb y t u fn a, n aiwn a. M u s iała jes zcze d u żo s ię n au czy ć, n awet o s amej s o b ie. I miała wciąż d u żo d o zro b ien ia. Py tan ie zawis ło w p o wietrzu . Urq u h art zerk n ął z wy rzu tem n a zeg arek . – Pań s two wy b aczą, ale o k azu je s ię, że mam n ies p o d ziewan ie p raco wity d zień . ♦♦♦ Sp ró b u je d zis iaj mas zero wać, n awet g d y b y miała iś ć w p o jed y n k ę. Piętn aś cie mil d o Stratfo rd -u p o n -Av o n z p o ło żo n eg o n a zb o czu wzg ó rza p o la p o d Ben tley Heath n a p o łu d n ie o d Birmin g h am, g d zie p rzecin ają s ię au to s trad y M 4 0 i M 4 2 . Żeb y p o k azać
To mo wi, że n ie jes t s am. Przy s zła p rzed czas em, p o zamęcie p o p rzed n ieg o wieczo ru , i u s iad ła n a mo k rej o d ro s y trawie. Czek ała. Każd a ch wila zd awała s ię wis ieć ciężk o w p o ran n y m p o wietrzu , p rzy tłaczając ją, s p rawiając, że u p ad ała n a d u ch u . M o że ten g es t miał n iewiele s en s u , ale g es ty s ą k o n ieczn e. Czas ami n ie zo s taje n ic in n eg o . In n i ch y b a s ię z ty m zg ad zali. J ak żo n k ile n a wio s n ę, ru ch M ak ep eace’a zaczął ro s n ąć, jes zcze n ie ro zk witał, ale ju ż p rzeb ijał s ię z u p o rem p rzez zaleg ający ś n ieg . Przy b y li z ro d zin ami, z p rzy jació łmi, p rzy jech ali au to b u s ami, p o ciąg iem alb o p rzy s zli p ies zo , n iek tó rzy p o ważn i, in n i ro zś p iewan i, n io s ąc tran s p aren ty i d zieci. Nap ły wało ich n a p o le co raz więcej, aż s tru żk a, n ap ęd zan a p o czu ciem n ies p rawied liwo ś ci, zmien iła s ię w rzek ę. A p o tem, k iero wan e b ezb łęd n y m in s ty n k tem zn ajd o wan ia tłu mó w, p o jawiły s ię o b wo źn e b u d k i z k eb ab ami. Wted y wres zcie s ię u ś miech n ęła. Nie p o trafiła s o b ie wy o b razić p o tężn iejs zeg o s y mb o lu s u k ces u , wio s n y . J as k ó łk i d zien n ik ars twa n ie p o win n y b y ć d alek o w ty le. Do d ziewiątej n a p o le ś ciąg n ęło p rawie p ięć ty s ięcy lu d zi. Nieźle jak n a p o n ied ziałek ran o . M aria ro zwin ęła s ię razem z ru ch em, n ab rała p ewn o ś ci s ieb ie, ro zezn an ia i n iezależn o ś ci. Nig d y wcześ n iej n ie s tała p rzed n iczy m b ard ziej o n ieś mielający m n iż k las a zło żo n a z trzy d zieś cio rg a d zieci, ale armie mas zeru ją w ry tm b icia b ęb n a, a p o d n ieo b ecn o ś ć To ma k to ś mu s iał to ro b ić. Liczy li n a n ią. Wd rap ała s ię n a d ach małej fu rg o n etk i mark i Ren au lt, żeb y s tan ąć z n imi twarzą w twarz. Po wo li g war p rzy cich ł, a ws zy s tk ie o czy zwró ciły s ię n a n ią. Brak o wało jej s łó w, b y wy razić to , co miała w s ercu , ale jak o ś czu ła, że ws zy s cy to ro zu mieli i p o d zielali jej o d czu cia. Bry za o s mag ała jej twarz, ro zwiała ciemn e wło s y i zab arwiła p o liczk i ru mień cem b u n tu . Po ch wili M aria p o wo li i jak g d y b y z wielk im b ó lem p o d n io s ła zło żo n e d ło n ie wy s o k o n ad g ło wę. Tak jak zro b ił to p o p rzed n ieg o d n ia s k u ty k ajd an k ami M ak ep eace. Pięć ty s ięcy p ar rąk zaciś n ięty ch w wy razie s p rzeciwu u n io s ło s ię k u n ieb u i ty le s amo g ło s ó w k rzy k n ęło zg o d n y m ch ó rem. Z wo zu o b s erwacy jn eg o zap ark o wan eg o w zato czce za wjazd em n a p o le to czy ły s ię p o ś p ies zn e ro zmo wy . Przek azy wan o in fo rmacje w g ó rę d ro g i s łu żb o wej, o d in s p ek to ra n a miejs cu aż d o g ab in etu k o men d an ta. M ars z ru s zy ł, zan im d ecy zja zd ąży ła p o k o n ać tę s amą d ro g ę w d ó ł. Ry zy k o , że p o ch ó d s p o tk a s ię z b ru taln y m s p rzeciwem, b y ło n iewielk ie, p rzy n ajmn iej p rzez n as tęp n y ch k ilk a g o d zin –
s k in h ead zi jes zcze n ie ws tali z łó żek . Po n ad to mars z o d d alał s ię o d Birmin g h am, p o za ju ry s d y k cję Wes t M id lan d s . No to k rzy ż n a d ro g ę i n iech s ię martwi k o men d a Warwick s h ire. A w o g ó le to co n ib y mieli zro b ić, ares zto wać całą tę ch o lern ą zg raję? – Niech im p an d a b u zi n a p o żeg n an ie, in s p ek to rze. ♦♦♦ W ró żo wy m ś wietle ś witu wy k o p lś n ił jak wn ętrze wilczeg o p y s k a, czek ająceg o , b y p o łk n ąć o fiarę. Nie trwało to d łu g o . Pó źn y m ran k iem wilg o ć wy p aro wała, a s k ały z lawy p o d u s zk o wej o d b ijały p ro mien ie s ło ń ca w o k ru tn ej g rze w s o larn eg o p in g p o n g a. Temp eratu ra n awierzch n i wy n o s iła ju ż trzy d zieś ci d wa s to p n ie i n ad al ro s ła. Nico lao u s p ał źle. Stres o s tatn ich k ilk u d n i o d b ijał s ię n a ciele, k tó remu n awet w mło d o ś ci d alek o b y ło d o k rzep y , a rezerwy ch arak teru i o d p o rn o ś ci, wy czerp an e, g d y b y ł p rzetrzy my wan y w willi, o k azały s ię n iemo żliwe d o u zu p ełn ien ia. W o s try m ch ło d zie g ó rs k iej n o cy zmarzł n a k o ś ć i n ie miał o ch o ty n a ś n iad an ie, n awet g d y b y mieli co ś d o jed zen ia. Oczy zro b iły mu s ię s zk lis te, zaczął g o rączk o wać. Wciąż miał jed n ak d u mę. Uło ży li g o tak wy g o d n ie, jak ty lk o s ię d ało w ty ch o k o liczn o ś ciach , n a ty le jed n ej z cztero to n o wy ch ciężaró wek . Nie s k arży ł s ię an i s ło wem, ty lk o u ś miech ał s ię d zieln ie d o có rk i, ale o n a n ie d ała s ię n ab rać i n ie miała zamiaru k ry ć n iep o k o ju . A p o p o łu d n iu n awet w cien iu temp eratu ra p rzek raczała trzy d zieś ci o s iem s to p n i. St. Au b y n co g o d zin ę ro b ił o b ch ó d o b lężo n eg o k o n wo ju , u s iłu jąc p o d trzy mać mo rale, p o d k reś lając, że g d y b y Cy p ry jczy cy b y li zd ecy d o wan i zro b ić im k rzy wd ę, to ju ż n iewątp liwie b y ją im d o teg o czas u wy rząd zili. – Cy p ry jczy cy to mili lu d zie, s ir – p o twierd ził p ewien k ap ral, o cierając s o b ie zaczerwien io n ą twarz jak ąś s zmatą. – Ale d ziwn a rzecz, jak b y łem mały , to n a farmie mieliś my mn ó s two żu k ó w. Stary n ig d y n a mn ie n ie k rzy czał, k ied y je ro zd ep ty wałem, d o p iero g d y wziąłem s zk ło p o więk s zające i u s iło wałem s p alić te ch o lers twa ży wcem, zlał mn ie p as em. Ch y b a zaczy n am ro zu mieć, o co mu ch o d ziło . St. Au b y n s zy b k o p rzes zed ł d alej, n ie ch cąc wik łać s ię w s p ó r z tak o s o b liwą lo g ik ą. Nas tęp n a n a tras ie jeg o o b ch o d u b y ła ciężaró wk a Nico lao u . – Przy n ieś mi tro ch ę wo d y , Elp id o – p o p ro s ił p rezy d en t, wid ząc St. Au b y n a. Kied y p o s zła, o d wró cił s ię d o wo js k o weg o . – Pu łk o wn ik u , s tras zn ie mi p rzy k ro to p an u mó wić, ale n ie jes tem p ewien , czy b ęd ę w s tan ie d łu żej wy trwać.
St. Au b y n u k ląk ł p rzy n im. – Pan ie p rezy d en cie – s zep n ął – wo d a, k tó rą p an u n ies ie p ań s k a có rk a, to ju ż p rawie o s tatn i k u b ek . Nie jes tem p ewien , czy d łu żej b ęd zie w s tan ie wy trwać k to k o lwiek z n as . ♦♦♦ Ud awało im s ię n awiązy wać co jak iś czas k o n tak t rad io wy ze ś wiatem zewn ętrzn y m za p o ś red n ictwem h elik o p teró w, k tó re latały w reg u larn y ch o d s tęp ach wy s o k o n ad wy k o p em n a rek o n es an s . Dzięk i temu mo g li p o in fo rmo wać b azę, że wy czerp ały im s ię zap as y , a tak że d o wied zieć s ię, że jak n a razie n ik t n ie miał p o jęcia, jak – i k ied y – mo żn a b y ich u wo ln ić. Gd y n ad ciąg ał zmierzch , n a h o ry zo n cie p o jawił s ię wes s ex lecący s zy b k o i n is k o , n ie wy żej n iż s to s tó p n ad ziemią, z o d s u n ięty mi d rzwiami ty ln ej k ab in y . Kied y p rzelaty wał n ad n imi, w d rzwiach p o jawiły s ię d wie b eczk i, k tó ry m wy ro s ły jed wab n e s k rzy d ła, i zaczęły o p ad ać w d ó ł, jak b y zalamin o wan e n a czerwo n o w g as n ący m s ło ń cu . Z wy s ch n ięty ch g ard eł wy d o b y ły s ię o ch ry p łe wiwaty , g d y żo łn ierze p atrzy li, jak b eczk i z wo d ą lecą w ich k ieru n k u , a wes s ex zaczął zawracać p o n as tęp n ą tu rę zao p atrzen ia. Beczk i d zieliło o d ziemi o k o ło s tu s tó p , k ied y n a g ran i ro zleg ły s ię d wa s trzały z k arab in u . Sp ad o ch ro n y ek s p lo d o wały ch mu rą s trzęp k ó w, a zao p atrzen ie ru n ęło w d ó ł. Przy u d erzen iu w ziemię b eczk i s ię ro zb iły , a jed n a o mal n ie zab rała z s o b ą n a tamten ś wiat zas k o czo n eg o żo łn ierza. Zwies iws zy d zió b , wes s ex p o rzu cił mis ję i zn ik n ął n a wieczo rn y m n ieb ie. ♦♦♦ M o rtimę o b u d ził g rzmo t letn iej b u rzy . By ła trzecia n ad ran em, p o wietrze p arn e i ciężk ie. Na zewn ątrz k u rty n ę n o cy ro zry wała b iała b ły s k awica. Stał p rzy o k n ie. Nie zmru ży ł o k a. Po d es zła d o n ieg o , wzięła g o p o d ręk ę, tak że ich ramio n a złączy ły s ię jak o g n iwa łań cu ch a. – J es teś n ies p o k o jn y , Fran cis . – To b o g o wie s ą tej n o cy n ies p o k o jn i. J a czu ję s ię… – Wzru s zy ł ramio n ami, n iezd o ln y d o k o ń czy ć. – Fran cis , n ie p o ra n a s ek rety międ zy n ami. Wziął g łęb o k i wd ech i s p ró b o wał jes zcze raz.
– Czu ję s ię, jak b y p ro wad zili wo jn ę o mn ie, ci b o g o wie tam g d zieś , d alek o . Walczy li o to , k to s ię p o zb ęd zie Fran cis a Urq u h arta. – Kto u s iąd zie u jeg o b o k u , triu mfu jąc – p o p rawiła. Nie s p rzeczał s ię, ch o ciaż n ie b y ł p rzek o n an y . W o s try ch ro zb ły s k ach ś wiatła wp ad ający ch p rzez o k n o wid ziała ty lk o cień zas n u wający mu o czy , k tó ry s p rawiał, że wy g ląd ały jak p u s te o czo d o ły w czas zce. Grzmo t zab rzmiał jak b rzęk łań cu ch ó w w k rain ie cien i. Atmo s fera n ap awała ją s trach em. – O co ch o d zi? – zap y tała. – Nie o d cin aj s ię o d e mn ie. J eg o o czy o ży ły , s k ło n ił p rzep ras zająco g ło wę. – Zaws ze s ię d zieliliś my , M o rtimo . Ws zy s tk im. Triu mfami i k rzy wd ami. Ale teraz s ię b o ję. – J eś li p o d zielimy s ię s trach em, n a k ażd e z n as p rzy p ad n ie g o o p o ło wę mn iej. – Nie ch ciałem cię o b arczać. – Czy czu jes z, że mu s is z mn ie ch ro n ić, b o jes tem tak a s łab a alb o n ied y s k retn a? – Ch cę cię ch ro n ić – p o p rawił z łag o d n ą p rzy g an ą – b o cen ię cię p o n ad ws zy s tk ich in n y ch . A mo je lęk i wy d ają s ię tak ie in fan ty ln e i zab o b o n n e. A jed n ak tak ie realn e. Ścis n ęła g o mo cn iej za ramię. Atmo s fera b y ła d u s zn a, b u rza wis iała w p o wietrzu . – Po wied ziałem ci o Cy p rze. O p o ś więcen iu s p rzed wielu lat – ciąg n ął. – Zd arzy ło s ię to n iecałe trzy mile o d miejs ca, w k tó ry m zatrzy man o teraz k o n wó j, w p o b liżu wio s k i Sp ilia. I to warzy s zy ł mu p ewien s y mb o l, zn ak . Pło n ąca s o s n a. J ak p o ch o d n ia, k tó ra mig o tała w mo ich s n ach p rzez te ws zy s tk ie lata. – Czas ami n iezd ro wo jes t ro zp amięty wać s n y . – Wid ziałem to d rzewo p o n o wn ie. Dwa d n i temu , k o ło willi p rezy d en ck iej w Tro o d o s . I ty m razem p ło n ęło . – Sy mb o l p rzy s złeg o triu mfu – p o d s u n ęła. – A mo że ży cia, k tó re zato czy ło k o ło . – W tak im razie s y mb o l p ełn i. Cało ś ci. Co o zn acza s iłę. – Ży cie, k tó re zato czy ło k o ło , ju ż s ię s k o ń czy ło , M o rtimo . Śmierteln o ś ć. Teg o arg u men tu n ie mo g ła zb ić. Sło wa jed n ak mu p o mo g ły , wy d awał s ię ju ż s p o k o jn iejs zy , p o d zielił s ię ciężarem, s k o n fro n to wał z wewn ętrzn y mi wątp liwo ś ciami i wy ciąg n ął je n a ś wiatło d zien n e. Lep iej je wid zieć. Tró jząb b ły s k awicy u d erzy ł w BT To wer milę d alej i o s tatn i, p o tężn y werb el g rzmo tu zawib ro wał n a d ach ach .
– Co zro b is z, Fran cis ? – To , co ro b iłem zaws ze, jed y n ą rzecz, k tó rą u miem ro b ić. Będ ę walczy ł. I miał n ad zieję, że mo i b o g o wie wy g rają. Od wró cił s ię, żeb y ją o b jąć, i wted y n ad s zed ł d es zcz. Bitwa b o g ó w s ię zak o ń czy ła. By li g o to wi s ię g o p o zb y ć. ♦♦♦ Do ch o d ziła d ru g a w n o cy , g d y M aria u s ły s zała p u k an ie d o d rzwi s wo jeg o p o k o ju w mo telu . Nie mo g ła zas n ąć, u p o jo n a s u k ces em mars zu i d ręczo n a my ś lami o ty m, jak i lo s mo że czek ać To ma ran o . Pu k an ie s ię n as iliło . Od rzu ciła k o łd rę n a b o k i p o k o n ała p o ło wę d ro g i d o d rzwi, k ied y s ię zawah ała. Kto to b y ł? Co mo g ło b y ć aż tak p iln e i d laczeg o , d o d iab ła, ten k to ś p o p ro s tu n ie zad zwo n ił? A p o za ty m n ie miała n a s o b ie n ic p o za jed n ą z k o s zu l To ma. – Kto tam? – zap y tała o s tro żn ie. Z k o ry tarza o d p o wied ział jej k o b iecy g ło s . Nie b y ło w n im s ły ch ać an i ś lad u g ro źb y . M aria o two rzy ła, ale zo s tawiła zało żo n y łań cu ch . – M am wiad o mo ś ć d la To ma – o zn ajmiła k o b ieta, zwracając s ię d o o k a i o p ad ająceg o lu źn o p as ma wło s ó w wid o czn y ch w s zp arze w d rzwiach . To m. Has ło d o n o weg o ży cia M arii. Zd ecy d o wała s ię, zd jęła łań cu ch i p o wo li o two rzy ła d rzwi. Na p ro g u s tała Claire. M arii wy d ała s ię mg liś cie zn ajo ma, ale Claire o d razu ro zp o zn ała k o s zu lę – a więc to p rawd a, b y li k o ch an k ami. Dziewczy n a miała ś wietn e n o g i, d łu g ie i k s ztałtn e. To m zaws ze u miał d o cen ić n iezłe n o g i. – Ch y b a lep iej, żeb y m wes zła. Ob ie jes teś my tro ch ę za b ard zo o d s ło n ięte tu , n a k o ry tarzu . Ko s zu la, n o g i i atrak cy jn a twarz, o k o lo n a d łu g imi, p o targ an y mi ciemn y mi wło s ami, o d s u n ęły s ię z d ro g i. – Do b ry wieczó r, jes tem Claire Carls en – p o wied ział g o ś ć, wy ciąg ając ręk ę. – Os o b is ty s ek retarz p arlamen tarn y Fran cis a Urq u h arta. M aria n aty ch mias t co fn ęła s ię o k ro k i wy raz s en n eg o zain teres o wan ia tą jak b y zn ajo mą twarzą zmien ił s ię w o s trą d ezap ro b atę. – Wy n o ś s ię. Nie mam ci n ic d o p o wied zen ia. – Ale ja mam co ś d o p o wied zen ia to b ie. – Claire s ię n ie u g ięła. – Co ś ważn eg o d la To ma. – Fran cis Urq u h art n ie k iwn ąłb y p alcem, żeb y p o mó c To mo wi.
– M as z ab s o lu tn ą rację. Ale ja tak . – Ty ? – Nawet n ie p ró b o wała u k ry wać n iech ęci. – Nib y d laczeg o ? J ak to wy jaś n ić, s zczeg ó ln ie M arii? – M o że d lateg o , że p o mag ając jemu , b ęd ę mo g ła p o mó c s amej s o b ie. M aria p rzy jrzała s ię s to jącej p rzed n ią k o b iecie. Blo n d y n k a, zu p ełn ie in n y o d n iej ty p u ro d y . Eleg an ck a fry zu ra, wło s k a to rb a n a ramię, p rzemy ś lan y , d y s k retn ie d ro g i s ty l. Całk o wite p rzeciwień s two M arii. M iała wiele p o wo d ó w, b y tej k o b iecie n ie u fać, lecz wid ziała tak że zaczerwien io n e o czy , k tó re ws k azy wały , że Claire n ie s p ała. Rzeczy wiś cie n ie zmru ży ła o k a, o d k ąd u s ły s zała o ares zto wan iu To ma i zro zu miała, d laczeg o Co rd er k o n ieczn ie ch ciał s ię u p ewn ić, że s zo fero wi n ie g ro żą k ło p o ty . Kło p o ty , o k tó ry ch wied ział, że n as tąp ią. Któ re mu s iał zap lan o wać. A za Co rd erem s tał ty lk o jed en p an . – Nie s ąd zę, żeb y m ch ciała p o mag ać k o mu k o lwiek związan emu z Fran cis em Urq u h artem – p o wied ziała s tan o wczo M aria. – Ws zy s cy jes teś my związan i z Fran cis em Urq u h artem, czy n am s ię to p o d o b a, czy n ie. To m p rzed e ws zy s tk im. M aria s tała n a ś ro d k u p o k o ju , z ręk ami s k rzy żo wan y mi n a p iers iach . Ag res ję zaczęła wy p ierać tro s k a o To ma, a mo że tak że k o b ieca in tu icja d o ty cząca tej całej Claire. – Zd rad ziłab y ś Urq u h arta? – Wo lę my ś leć, że ch o d zi tu raczej o wiern o ś ć s amej s o b ie. Ch y b a mi teg o czas ami zab rak ło w o s tatn ich ty g o d n iach . Ch cę to zrek o mp en s o wać. – J ak ? – Os trzeg ając To ma. J eg o ares zto wan ie n ie b y ło p rzy p ad k o we. Stała za ty m p o lity k a. Po lity k a Do wn in g Street. – Gd zie d o wo d y ? – Nie mam żad n eg o . Ty lk o p o d ejrzen ia. – To n ie za wiele. – Wy s tarczy ło , żeb y p o d jąć b ard zo p o ważn e ry zy k o i p rzy jech ać tu taj w ś ro d k u n o cy . – Ry zy k o ? – Gd y b y Fran cis s ię d o wied ział, właś ciwie n ie b y ło b y s en s u wracać. – To mo że b y ć p o p ro s tu p o d s tęp z two jej s tro n y , jak aś p ró b a o d wró cen ia u wag i. Ko lejn a s ztu czk a.
– Pro s zę. Po zwó l To mo wi, żeb y s am o ty m zd ecy d o wał. Po wied z mu , że mo im zd an iem to Urq u h art. M aria n ie o d p o wied ziała. – J es zcze jed n o – ciąg n ęła Claire. – Urq u h art wie, że jes teś cie k o ch an k ami. Z p ewn o ś cią u ży je teg o p rzeciwk o to b ie, jeś li b ęd zie mu s iał. – Nie p ró b u j mi g ro zić. – W jej g ło s ie zab rzmiał g n iew. – Pró b u ję rato wać ci s k ó rę. – Urq u h art n ie mo że n iczeg o u d o wo d n ić! – Rad zę ci trzy mać s ię z d alek a o d jeg o łó żk a, aż b ęd zie p o wy b o rach . I o d jeg o k o s zu l. M aria d rg n ęła, s p o jrzała w d ó ł n a s wó j n o cn y u b ió r, a p o tem z p o wro tem n a Claire, i jej in tu icja n ag le zu p ełn ie s ię ro zb u d ziła. – M ó wił, że b y ł k to ś , k to g o zran ił. Kto ś ze ś wiata p o lity k i, zu p ełn ie in n y o d e mn ie. – Po p atrzy ła b ad awczo w zmęczo n e o czy Claire, p ró b u jąc zajrzeć w jej d u s zę. – Kto ś , k to b y ro zp o zn ał jeg o k o s zu le. – Kto ś , k o mu n ad al b ard zo n a n im zależy . – M amy z s o b ą więcej ws p ó ln eg o , n iż my ś lałam – p rzy zn ała p o n u ro M aria. – On wciąż o to b ie my ś li. – A ja ciąg le my ś lę o n im, jak wid zis z. – Ale b ard ziej o s o b ie. – W g ło s ie M arii p o b rzmiewał o s k arży ciels k i to n . – By ć mo że. A s zczeg ó ln ie o mo jej ro d zin ie. – Nie p lan o wała ty ch ws zy s tk ich zwierzeń i u jawn ian ia s ek retó w, n ie b y ła p ewn a, czy co ś p o mo g ły . – To co zamierzas z zro b ić? – A ty ? – Nie jes tem p ewn a. – Dziwn a rzecz – o d p arła M aria, p o k azu jąc jej d rzwi – ja też n ie.
[7 ] Alu zja d o k amp an ii p ro p ag an d o wej z czas ó w d ru g iej wo jn y ś wiato wej, zach ęcającej Bry ty jczy k ó w d o p rzek s ztałcan ia teren ó w zielo n y ch w d ziałk i, n a k tó ry ch u p rawian o warzy wa, co miało o d s u n ąć wid mo g ło d u w razie b lo k ad y (p rzy p . tłu m.).
Rozdział 43 Nig d y n ie u faj Grek o wi. Greczy n k i n ie u fają, a o n e zn ają ich n ajlep iej.
Na p ierws zej s tro n ie „Th e In d ep en d en t” d o min o wało zd jęcie s tareg o s iwo wło s eg o Cy p ry jczy k a. Sied ział n a tap icero wan y m k rześ le, w s faty g o wan y m wo js k o wy m b erecie zało żo n y m n a b ak ier, a o rzech o wą twarz p rzecin ał mu s zczerb aty u ś miech . Na k o lan ie o p ierał wy s łu żo n y mu s zk iet s p rzed p ierws zej wo jn y ś wiato wej, a n a d ru g im s ied ziała g ib k a s zes n as to letn ia u czen n ica. Tak a to armia u czy ła p o k o ry Bry ty jczy k ó w, „p o s tawio n y ch p o d ś cian ą p rzez p o łączen ie k ija h o k ejo weg o z g arłaczem” – jak twierd ził „Th e In d ep en d en t”. „Th e Su n ” b y ł mn iej tak to wn y : „F.U.[8 ] Przek az med ió w b y ł jed n o g ło ś n y : Fran cis Urq u h art – o d triu mfu d o k lęs k i. Dwa d n i to n a Fleet Street k awał czas u . – J ak ie jes t zatem ro związan ie militarn e, g en erale? W całej s ali p o s ied zeń rząd u u n o s ił s ię zap ach p as ty d o p o lero wan ia meb li. Trzeb a b y czeg o ś więcej n iż wo jn y , b y zak łó cić p lan s p rzątan ia w Wh iteh all. Przez łącze s atelitarn e czło n k ó w COBRA d o b ieg ło p rzep ras zające k as zln ięcie. – To tru d n a s p rawa, p an ie p remierze. – Tru d n a? – wark n ął Urq u h art. – Ch ce mi p an p o wied zieć, że n ie u mie p an s ię ty m zająć? Sied zący p o d ru g iej s tro n ie s to łu Yo u n g b lo o d p o czerwien iał. Na Cy p rze atmo s fera też s ię zmien iała. Gen erał d y wizji Rae b y ł czło wiek iem wy k u ty m w s zk o le Harro w i u k s ztałto wan y m p rzez s wo ją n amiętn o ś ć d o b ru taln o ś ci k ro k ieta. Ty p em n iezb y t n ad ający m s ię, b y g o ty ran izo wać. Rae wy d mu ch ał n o s , co p rzez s atelitarn e łącze b rzmiało jak p ry ch n ięcie b y k a g o to weg o d o o p arcia s ię p ro wo k acy jn y m ru ch o m matad o ra. – Tru d n a, s ir, p o n ieważ, jak p an p amięta, ja tę ek s p ed y cję o d rad załem. – Uczen n ice!
– Właś n ie. Nie p o trafię s o b ie wy o b razić militarn eg o ro związan ia, k tó re n ie b y ło b y zag ro żen iem d la ży cia alb o ty ch u czen n ic, alb o mo ich lu d zi, alb o i jed n y ch , i d ru g ich . – Ch ce mi p an p o wied zieć, że n ie p o trafi zn aleźć ro związan ia? – Wo js k o weg o n ie. Po lity czn e b y ć mo że. – Pro p o n u je p an , żeb y m n eg o cjo wał z b an d ą p irató w? – To n ie d o k o ń ca tak , p an ie p remierze. Z czeg o częś cio wo wy n ik a k ło p o t. Nie mają wy raźn eg o p rzy wó d cy , żad n ej o s o b y , z k tó rą mo żn a b y n eg o cjo wać. To p o p ro s tu zwy k li Cy p ry jczy cy zjed n o czen i ws p ó ln y m celem. Wy k o p an ia n as . – Co z p rezy d en tem Nico lao u ? – Wy g ląd a n a to , że jeg o też ch cą wy k o p ać. Tru d n o w ty m mo men cie zn aleźć w tej częś ci ś wiata p o k ład y en tu zjazmu d la p o lity k ó w. Sir. Urq u h art zig n o ro wał tę, b y ł teg o p ewien , celo wą iro n ię. Po trzeb o wał Rae. – Ciężk o p raco wałem, żeb y zap ro wad zić p o k ó j n a wy s p ie. J eś li wy rzu cą Nico lao u , to p o ro zu mien ie p o k o jo we razem z n im. – Nig d y n ie mieli p o k o ju , n ie zazn ali g o o d ty s iąca lat. To tacy lu d zie, k tó rzy n awet d o ło wien ia ry b u ży wają d y n amitu . Przeży ją b ez trak tatu . – W tak im razie, jeś li ch cą walk i, g en erale, s u g eru ję, żeb y ś my im ją d ali. ♦♦♦ – Czy o s k arżo n y p rzy zn aje s ię d o win y ? Wś ró d s mu g k u rzu w p o wietrzu zawis ła cis za. Wy ło żo n a d rewn em s ala ro zp raw p ęk ała w s zwach . Na zewn ątrz zeb rał s ię k ilk u ty s ięczn y tłu m. M ars z s ię d ziś n ie o d b y ł, b y li p o trzeb n i tu taj. Przez wy s o k ie o k n a wp ad ały s tru g i s ło ń ca, o taczając ławę o s k arżo n y ch s u rrealis ty czn ą o g n is tą au reo lą, jak b y Ch an n el 4 k ręcił ws p ó łczes n ą wers ję Joanny d’Arc. Czy o s k arżo n y ma co ś d o p o wied zen ia, zan im zo s tan ie s p alo n y n a s to s ie? – Nie p rzy zn aję s ię! Nie ty lk o Fran cis Urq u h art b y ł g o to wy d o walk i. ♦♦♦ – J eś li n ie mo żecie d o s tać s ię d o k o n wo ju , g en erale, to n iech k o n wó j p rzed o s tan ie s ię d o was . Wy jed źcie n im. Ro zb ijcie b lo k ad ę. Po wied zcie „s p rawd zam”. – Wy d awało s ię, że p o języ k u Urq u h arta to czą s ię ro zg rzan e d o czerwo n o ś ci węg le.
– J es t p an g o tó w ry zy k o wać ży cie ty lu lu d zi n a p o d s tawie p rzeczu cia, że tamci mo g ą b lefo wać? – Os trzelajcie g rań . Niech s ię n ie wy ch y lają. J eś li b ęd zie trzeb a, k u la w łeb . – Wy p lu wał g o rące węg le jed en p o d ru g im. – Kied y o s tatn io liczy liś my , n a tej g ran i b y ło też s ześ ć ek ip telewizy jn y ch , p an ie p remierze. – Zd ziwiłb y s ię p an , jak s zy b k o d zien n ik arze p o trafią u ciek ać. – A co z d ziewczy n k ami? – Gaz łzawiący . Ro zp ro s zy ć je. Ch o ć Rae teg o n ie wid ział, Urq u h art zaczął mach ać ręk ami, jak b y ju ż zab ierał s ię d o d zieła. – Gimn azjalis tk i n ie p o trafią b ieg ać s zy b ciej o d ro zp ęd zo n ej cztero to n o wej ciężaró wk i. – Pan mi s ię s p rzeciwia, g en erale? – Stwierd zam fak t. – Do ś ć ty ch o b iek cji. To b ęd zie p ro s te ro związan ie. – Raczej p ro s tack ie. Wy mian a zd ań , k tó ra p ły n ęła wartk o jak g o rąca k rew p rzez tętn icę, n ag le s ię załamała, jak b y p o d cięto jej ży ły . – Czy ja d o b rze s ły s zę, Rae? – To n ie jes t g ra, p an ie p remierze. Stawk ą jes t ży cie lu d zi. – Stawk ą jes t p rzy s zło ś ć całeg o k raju . – Pro s zę mi wy b aczy ć, p an ie p remierze, jeś li tru d n iej n iż p an u p rzy ch o d zi mi zró wn y wan ie włas n eg o in teres u z in teres em n aro d u . – Czy wy czu wam, n awet z tak wielk iej o d leg ło ś ci, s mró d n ies u b o rd y n acji? – M o żn a b y tak p o wied zieć. – Rae, wy d aję p an u ro zk az. Wy jech ać s tamtąd k o n wo jem. Nas tąp iła k ró tk a cis za, jak b y cy fro wy s y s tem s atelitarn y miał p ro b lemy z zak o d o wan iem s łó w. Kied y jed n ak s ię ro zleg ły , zab rzmiały w całej s ali p o s ied zeń z n iezwy k łą k laro wn o ś cią. – Nie, s ir. ♦♦♦ – Ile jes zcze o s ó b ares zto wan o za u d ział w M ars zu d la Po k o ju w n ied zielę,
in s p ek to rze Hard in g ? – M ak ep eace s am p ro wad ził s wo ją o b ro n ę. – An i jed n ej, s ir. – A d laczeg o ja zo s tałem tak s zczeg ó ln ie p o trak to wan y ? – Po n ieważ u ważaliś my p an a za o rg an izato ra mars zu , p an ie M ak ep eace. – M ieliś cie rację, p an ie in s p ek to rze. Os k arżo n y to p rzy zn aje. By łem, jes tem i b ęd ę o rg an izato rem teg o mars zu . W g alerii d la p u b liczn o ś ci zaży wn a matro n a o ru mian y ch p o liczk ach i s ło mk o wy ch wło s ach ś ciąg n ięty ch w k o k ju ż ch ciała zacząć k las k ać, ale M aria zatrzy mała jej d ło ń i d o rad ziła cis zę. Przewo d n iczący s k ład u s ęd zio ws k ieg o co ś s o b ie zap is ał. – Co jeś li ch o d zi o ten d ru g i mars z, p an ie in s p ek to rze, mars z s k in h ead ó w. Ten , w związk u z k tó ry m miał p an ty le o b aw d o ty czący ch p o rząd k u p u b liczn eg o . Ilu jeg o u czes tn ik ó w ares zto wan o ? Ch o ciaż p o licjan t zn ał o d p o wied ź, i tak zajrzał d o n o tes u . Do d awało mu to p o wag i, a tak że zap ewn iało czas d o n amy s łu . – Piętn as tu , s ir. Przewo d n iczący zn ó w co ś zan o to wał. Wy raźn ie b y ło to p o ważn e zak łó cen ie p o rząd k u . – Za jak ie wy k ro czen ia, p an ie in s p ek to rze? – Wy k ro czen ia, s ir? – Tak . Czy ż n ie jes t p rzy jęte, że ares ztu je s ię k o g o ś p o d p retek s tem p o p ełn ien ia p rzez n ieg o wy k ro czen ia? Przez g alerię d la p u b liczn o ś ci
p rzeto czy ł
s ię ś miech , a p rzewo d n iczący
zmars zczy ł b rwi, aż s ala s ię u s p o k o iła. Hard in g p o n o wn ie zerk n ął d o n o tes u . – Ró żn ie, za zak łó can ie p o rząd k u w s tan ie n ietrzeźwy m, za zach o wan ie zmierzające d o zak łó can ia s p o k o ju p u b liczn eg o , cztery o s o b y za h an d el n ark o ty k ami i jed n ą za o b n ażen ie s ię w miejs cu p u b liczn y m. – Rzeczy wiś cie k ło p o tliwa zg raja. Nic d ziwn eg o , że ży wił p an o b awy . Po licjan t n ie o d p o wied ział. M ak ep eace b y ł zb y t u k ład n y jak n a jeg o g u s t. – J ak ro zu miem, o s tatn io o d b y wały s ię w Birmin g h am p ó łfin ały mis trzo s tw w p iłce n o żn ej. Pamięta p an , ile o s ó b wted y ares zto wan o ? – M u s iałb y m s p rawd zić, s ir. – J a p an u p o wiem. – M ak ep eace s p o jrzał n a wy cin ek p ras o wy . – Os iemd zies iąt
trzy . Na s łu żb ie b y ło teg o d n ia k ilk u s et p o licjan tó w, wied zieliś cie, że b ęd ą zamies zk i. – J ak zaws ze w d n iu ważn eg o meczu . – To d laczeg o g o n ie o d wo łaliś cie? Nie k azaliś cie g o p rzerwać? Tak jak mó j mars z? – To n ie to s amo , p rawd a? – Nie, p an ie in s p ek to rze. To zu p ełn ie co in n eg o . Po d o b n ie jak k o n cert w o s tatn i week en d w Natio n al Ex h ib itio n Cen tre. Wted y ares zto waliś cie p o n ad s to o s ó b . A zatem p rzy p ad k i zak łó cen ia p o rząd k u ze s tro n y ty ch , k tó rzy u s iło wali ro zb ić mó j mars z, to b y ło tak n ap rawd ę małe p iwo . Właś ciwie b ezalk o h o lo we, mo żn a b y p o wied zieć. Hard in g milczał. – No , ja mó g łb y m tak p o wied zieć. Pan p ewn ie n ie mó g łb y teg o s k o men to wać. Nawet p rzewo d n iczący n ie p o ws trzy mał p rzelo tn eg o u ś miech u . – W tak im razie wró ćmy d o s p raw, k tó re mo że p an k o men to wać, p an ie in s p ek to rze. Wręcz mu s i je p an k o men to wać. Ci s k in h ead zi, n eo n aziś ci, wich rzy ciele, czy jak ich n azwiemy : ares zto wan i za p ijań s two , n ark o ty k i, o b n ażan ie s ię, mó wi p an ? Hard in g s k in ął g ło wą. – Nie za wy k ro czen ia reg u lo wan e Us tawą o p o rząd k u p u b liczn y m? – Nie ro zu miem, d o czeg o p an zmierza… – Do czeg o ś b ard zo p ro s teg o , p an ie in s p ek to rze. Czy mo że p an p o twierd zić, że b y łem jed y n ą o s o b ą, k tó rą ares zto wan o za u d ział w mars zu ? Ws zy s cy in n i zo s tali zatrzy man i za wy k ro czen ia, k tó re wy mag ały b y in terwen cji p o licji b ez wzg lęd u n a to , czy mas zero walib y , ro b ilib y n a d ru tach , czy s tawali n a ręk ach n a Cen ten n ial Sq u are? Hard in g wy g ląd ał, jak b y ju ż miał k iwn ąć g ło wą, ale ta o d mó wiła mu ws p ó łp racy . – Niech p an d a s p o k ó j, p an ie in s p ek to rze. Czy mu s zę to z p an a wy d u s zać? Czy jes t p rawd ą, że s p o ś ró d k ilk u ty s ięcy lu d zi o b ecn y ch w n ied zielę ty lk o ja zo s tałem ares zto wan y za mas zero wan ie? – Fo rmaln ie rzecz b io rąc, tak . Sir. – Zn ak o micie. A zatem p o twierd ziliś my , że mó j mars z miał ch arak ter całk o wicie p o k o jo wy , że n awet mimo d ziałaln o ś ci s k in h ead ó w b y ł to s to s u n k o wo s p o k o jn y d zień d la p o licji w Birmin g h am, a ja b y łem jed y n ą o s o b ą, k tó rą p o s tan o wił p an … – zro b ił p au zę d la więk s zeg o d ramaty zmu – ares zto wać jak o zag ro żen ie d la p o rząd k u
p u b liczn eg o . – Uś miech n ął s ię d o Hard in g a, b y p o k azać, że n ie ży wi d o n ieg o u razy . – Czy jeg o p o rząd k u , p an ie in s p ek to rze? – Słu ch am? – Czy jeg o p o rząd k u ? Kto ś ewid en tn ie u zn ał, że mo je d ziałan ia s tan ą s ię zag ro żen iem, jeś li b ęd ą k o n ty n u o wan e. Ale to b y ła o p in ia, a n ie fak t. Czy to p an d o k o n ał tak iej o cen y ? Ares zto wał mn ie p an z włas n ej in icjaty wy ? – Ależ n ie, s ir. Do p iero p o s taran n y m ro zważen iu … – Ro zważen iu p rzez k o g o ? Kto to b y ł? Czy je p o lecen ia p an wy k o n y wał? Hard in g wied ział, że co ś tak ieg o mo że g o czek ać, mu s ieli p o k azać, że d ziałan ia p o licji n ie b y ły p o ch o p n e, ty lk o p rzemy ś lan e, n a ws zy s tk ich s zczeb lach , aż d o s amej g ó ry . M imo to k n y k cie zaczy n ały mu b ieleć, k ied y zacis k ał d ło n ie n a k rawęd zi s tan o wis k a d la ś wiad k a. – Wy k o n y wałem ro zk azy k o men d an ta. – Ciek aw jes tem, k to ro zk azy wał jemu ? – Co ma p an n a my ś li? M ak ep eace s p o jrzał n a g alerię p u b liczn o ś ci i p o d ch wy cił wzro k M arii. Uś miech n ął s ię. Kiwn ęła g ło wą, jak zaws ze ws zy s tk o ro zu miejąc. Wy k o rzy s tał in fo rmacje o d Claire. Co miał d o s tracen ia? – M o że mi p an p o wied zieć, czy b iu ro k o men d an ta k o n tak to wało s ię p rzed mo im ares zto wan iem z Do wn in g Street? – Nie ro zu miem p y tan ia. – To d o ś ć p ro s te, in s p ek to rze. Wy g ląd a n a to , że miał p an zn ik o me p o d s tawy p rawn e, żeb y mn ie ares zto wać. Dlateg o b ard ziej p rawd o p o d o b n e, że b y ła to k wes tia n ie ty le p rawa, ile p o lity k i. Czy k to ś wy wierał n a was p res ję p o lity czn ą? – To czy s te s p ek u lacje. – Po d o b n ie jak p ań s k a o p in ia, że mó j mars z mo że d o p ro wad zić d o zamies zek . Czy s te s p ek u lacje. – Ale tak a o p in ia d awała mi zg o d n ie z p rawem u p o ważn ien ie d o wy d awan ia p o leceń , a n a p an a n ak ład ała o b o wiązek ich wy k o n y wan ia. – Nie zab rzmiało b y to n ajlep iej w No ry mb erd ze, p rawd a, p an ie in s p ek to rze? – zak p ił M ak ep eace. – No , n iech p an p o wie – p o p ro s ił – czy b y ły n acis k i p o lity czn e? – Oczy wiś cie, że n ie. – M o że p an p o twierd zić, że n ie d o s zło wcześ n iej d o k o n tak tu międ zy b iu rem
k o men d an ta a żad n y m p o lity k iem? – J a… n ie wiem. Hard in g o d p o wiad ał zg o d n ie z p rawd ą i p o wo li tracił ró wn o wag ę. Wy mian a o g n ia międ zy jeg o włas n y m s zefem, p remierem i b y ły m min is trem s p raw zag ran iczn y ch to b y ło zd ecy d o wan ie za d u żo n awet jak n a jeg o d wad zieś cia trzy lata d o ś wiad czen ia. Zaczy n ała g o k u s ić wcześ n iejs za emery tu ra. – Czy li n ie mo że p an teg o p o twierd zić. – Nie, o czy wiś cie, że n ie. Nie b y ło mn ie… – Ch ciałb y m mieć całk o witą jas n o ś ć. Czy jes t p an w s tan ie zap rzeczy ć, że n a p o licję wy warto p res ję p o lity czn ą, ab y d o p ro wad zić d o mo jeg o ares zto wan ia? Hard in g p o p atrzy ł z ro zp aczą n a s k ład s ęd zio ws k i. Trzech s ęd zió w p o k o ju b ezn amiętn ie o d wzajemn iło s p o jrzen ie, trzy mając d łu g o p is y w ręk ach . – J ak mo g ę o d p o wied zieć n a tak ie p y tan ie? – Wy s tarczy p ro s te „tak ” lu b „n ie”. M o że p an zap rzeczy ć? – Nie. – Dzięk u ję p an u , p an ie in s p ek to rze. Ch y b a n ie mu s zę ju ż d łu żej p an a n iep o k o ić. ♦♦♦ COBRA p o ws tała p o to , b y ro związy wać k o n flik ty , a n ie je g en ero wać. Nie miała d ziś d o b reg o d n ia. – Yo u n g b lo o d , ch cę, żeb y Rae zo s tał o d wo łan y ze s tan o wis k a d o wó d cy i zas tąp io n y k imś in n y m w ciąg u g o d zin y . – Tru d n o mi b ęd zie to zro b ić, p an ie p remierze. – Niech p an a d iab li! Czy zap ał p o lemiczn y zajmie miejs ce ch arak teru w armii b ry ty js k iej? Co , n a lito ś ć b o s k ą, mo że b y ć tru d n eg o w zas tąp ien iu jed n eg o o ficera d ru g im? – W ty m n ie ma n ic tru d n eg o , p an ie p remierze. Po p ro s tu n ie zro b ię teg o d la p an a. – Od mawia mi p an ? – Tak jes t. Premier zak lął k ró tk o i treś ciwie. – Zd aję s o b ie s p rawę, że za tak ą o d mo wę b ęd ę mu s iał p o ło ży ć g ło wę p o d to p ó r – ciąg n ął Yo u n g b lo o d – ale zap ewn iam p an a, że mo ja mo wa n a s zafo cie b ęd zie p o ry wająca. I s zczera. Op o wiem n a p rzy k ład , jak to p rzez cały czas o d rzu cał p an i ig n o ro wał rad y p rzed s tawicieli wo js k a, jak s am p an ś ciąg n ął n a s ieb ie tę k atas tro fę.
Nap o mk n ę, że ch arak ter i mo men t n as zy ch d ziałań wo js k o wy ch n a Cy p rze zo s tał n ag ięty d o , jak zak ład am, h armo n o g ramu wy b o ró w. M o g ę s ię my lić co d o p ań s k ich mo ty wó w, o czy wiś cie; b y ć mo że to g łu p o ta, a n ie czy s te p o lity czn e o s zu s two , s k ło n iła p an a d o tak ieg o p o s tęp o wan ia, ale z ch ęcią p o zwo lę in n y m, b y p o d jęli włas n ą d ecy zję. – Od ch rząk n ął, u ś miech n ął s ię zd awk o wo , z lek k ą p o g ard ą. – Zas k ak u ję s am s ieb ie. Nawet s p rawia mi to p rzy jemn o ś ć. Będ ę jej jed n ak czerp ał zn aczn ie mn iej z o b win ien ia p an a p u b liczn ie za k ażd ą ś mierć, czy to Bry ty jczy k a, czy Cy p ry jczy k a, k tó ra mo że n as tąp ić w wy n ik u p ań s k ieg o s zaleń s twa. – Nie o ś mieliłb y s ię p an – wy d y s zał Urq u h art. Nag le p o czu ł, że b rak u je mu p o wietrza. – Pan ie p remierze, s ą tam d zieln i ch ło p cy , mo i ch ło p cy . I n iewin n e d zieci. J eś li k tó remu ś z n ich s tan ie s ię k rzy wd a, d aję p an u o ficers k ie s ło wo h o n o ru , że ro zciąg n ę p an a n a k o łk ach n a mro wis k u p rzed k ażd y m lo k alem wy b o rczy m w k raju . Brązo wy filco wy materiał, k tó ry m wy ło żo n y b y ł s tó ł, zmiął s ię międ zy zaciś n ięty mi p ięś ciami Urq u h arta. Oczy mu p rzy g as ły , zas n u te mg łą k o n s tern acji. Patrzy ł p rzed s ieb ie n iewid zący m wzro k iem, jak b y o ś lep ł. A mo że n ie b y ło ju ż n ic d o o g ląd an ia o p ró cz ciemn o ś ci? Czu ł s ię, jak b y s p ad ał ty łem w n ico ś ć. Gen erał jes zcze raz ch rząk n ął i zeb rał leżące p rzed n im p ap iery w ró wn ą k u p k ę. – Przy g ląd an ie s ię czemu ś , co mo że s ię zmien ić w mas ak rę d zieci p rzed telewizy jn y mi k amerami, to jak aś fo rma s zaleń s twa. Nie b ęd ę w n iej u czes tn iczy ł. – Ws tał, p o p rawił mu n d u r, p rzy jął p o s tawę wik in g a p rzed s to s em p o g rzeb o wy m. – Sir. Czy wy raża p an zg o d ę, żeb y m wy s zed ł? ♦♦♦ – J ed y n e p rzes tęp s two , jak ie p o p ełn iłem i za k tó re zo s tałem p o s tawio n y p rzed s ąd em, to mo ja p o lity k a. Niek tó ry m n ie p o d o b ają s ię mo je p o g ląd y . Na u licach p o jawili s ię ch u lig an i i u s iło wali zatrzy mać mó j mars z. Są tak że in n i, k ry jący s ię w cien iu , k tó rzy s ą ich ws p ó ln ik ami. Któ rzy n ie ch cą zaak cep to wać, że An g lik ma p rawo s ię n ie zg ad zać, wy d ep ty wać włas n ą ś cieżk ę, d ecy d o wać s amo d zieln ie. Sto czy liś my o te p rawa d wie wo jn y ś wiato we z zewn ętrzn y mi wro g ami. Teraz mu s imy s tawić czo ło wro g o wi wewn ętrzn emu . Zarzu ca mi s ię b rak p atrio ty zmu , jed n ak n ie ma n ik o g o , k to b y k o ch ał ten k raj b ard ziej n iż ja. Os k arża s ię mn ie o p o d b u rzan ie d o p rzemo cy , jed n ak mas zeru ję ty lk o d la p o k o ju . Sto ję tu , p rzed s ąd em, o s k arżo n y o p rzes tęp s two , jed n ak n ik t n ie trwa p rzy s p rawied liwo ś ci wiern iej o d e mn ie. I o có ż s ię mn ie o s k arża? J eś li czło wiek n ie mo że s ię b ro n ić, twierd ząc, że
p o s tąp ił n iewłaś ciwie, b o ty lk o wy k o n y wał ro zk azy , to z p ewn o ś cią n ie mo żn a u zn ać za p rzes tęp cę czło wiek a, k tó ry o d mawia wy k o n an ia n ies łu s zn y ch ro zk azó w. Up ó r jes t cech ą g o d n ą p o d ziwu u an g iels k ieg o d ęb u . Sp rzeciwiłem s ię p o licji n ie z b rak u s zacu n k u , ale d lateg o , że jes zcze więk s zy s zacu n ek mam d la p rzy ro d zo n eg o An g lik o wi p rawa d o p o wied zen ia: „Id źcie s ię ws zy s cy wy p ch ać! Ch cę zro b ić to p o s wo jemu ”. J eś li b y cie An g lik iem jes t p rzes tęp s twem, to p rzy zn aję s ię d o win y . J eś li wy k ro czen iem jes t u miło wan ie wo ln o ś ci i zas ad fair p lay , to tak że jes tem win n y . J eś li n aru s zen iem p rawa jes t p rag n ien ie p o k o ju , to tak , i ty m razem jes tem win n y . J eś li g rzech em jes t wiara, że ten k raj zas łu g u je n a lep s zą p o lity k ę, to s k ażcie mn ie i wy rzu ćcie k lu cz. I zró b cie to teraz. Nie b ęd ę b o wiem u k ry wał s wo ich p o g ląd ó w an i s zed ł n a k o mp ro mis y p o to , b y o b jąć u rząd , an i zawierał za zamk n ięty mi d rzwiami u k ład ó w, g o d ząc s ię n a co ś , czeg o n ie mo g ę p o p rzeć w ś wietle d n ia. Nie mam p artii, jed y n ie mo ją p o lity k ę. W tej p o lity ce mieś ci s ię s zacu n ek d la p rawa. M iło ś ć d o mo jeg o k raju . Po ś więcen ie d la p o k o ju . I s p rzeciw wo b ec ty ch , k tó rzy ch cą zd ep tać p rawa zwy czajn y ch mężczy zn i k o b iet. To o n i, a n ie ja, p ró b u ją zmien ić ten s ąd w n arzęd zie p o lity czn ej man ip u lacji, a jeś li n a p o czątek u d a im s ię to tu taj, w Birmin g h am, w s ercu An g lii, to g d zie s ię zatrzy mają? I czy mu s imy p y tać, k im s ą ci „o n i”? ♦♦♦ – Niech p an u s iąd zie – p o lecił Urq u h art, ro zp aczliwie p ró b u jąc d o k o n ać p o n o wn ej o cen y s y tu acji. Ale Yo u n g b lo o d n ad al s tał. Urq u h art czu ł s ię wy cień czo n y , s ięg n ął p o s zk lan k ę z wo d ą. Ws zy s cy zau waży li, jak d rży w jeg o ręk u . Wy ch y lił ją jed n y m h au s tem, ale s tru żk i wo d y p o p ły n ęły mu z k ącik ó w u s t, g ó rn a warg a p o zo s tała wilg o tn a. Zamru g ał n erwo wo , s p o g ląd ając n a Yo u n g b lo o d a. – Siad ajże, czło wiek u . Stawk ą p o ro zmawiajmy .
jes t
lu d zk ie
ży cie. Przy n ajmn iej
o
ty m
Szty wn o i z ewid en tn ą n iech ęcią g en erał zajął miejs ce p rzy s to le. Nik t s ię n ie o d ezwał, k ied y Urq u h art zag ry zł zęb ami k n y k ieć, u s iłu jąc zn ó w co ś p o czu ć, n awet jeś li b y ł to ty lk o b ó l. Przez ch wilę miał wrażen ie, że u n o s i s ię g d zieś p o n ad włas n y m ciałem, o b s erwu jąc zeb ran y ch z d y s tan s u , s p o g ląd ając z g ó ry n a czło wiek a s ied ząceg o n ieru ch o mo w fo telu zarezerwo wan y m d la p remiera, czło wiek a, k tó ry wy d awał s ię u więzio n y jak mu ch a w b u rs zty n ie. J ed n a z o fiar h is to rii. – Przep ras zam, g en erale, jeś li mo je s ło wa wy d ały s ię p o ch o p n e i n iero zważn e. Nie
b y ło to mo im zamiarem. – Nie czu ł języ k a, k tó ry m wy p o wiad ał te s ło wa, g ło s miał n ien atu raln ie n ap ięty , jak b y p o łk n ął mu s ztard ę. Yo u n g b lo o d p o s łał mu s p o jrzen ie, o d k tó reg o k waś n iało mlek o , ale n ic n ie p o wied ział. – J eś li p an a zd an iem n ie n as u wa s ię żad n e ro związan ie wo js k o we – ciąg n ął Urq u h art wciąż zd u s zo n y m g ło s em – jak ie ma p an s u g es tie? Yo u n g b lo o d p o k ręcił k ró tk o g ło wą. – Kto ś in n y ? – zach ęcił Urq u h art, ro zg ląd ając s ię wo k ó ł s to łu . Po raz p ierws zy u ś wiad o mił s o b ie, że w ciąg u o s tatn ich k ilk u d n i ch y b a an i razu n ie zap y tał in n y ch czło n k ó w COBRA o zd an ie, ale n awet mario n etk i mo g ą s ię czy mś o d zn aczy ć. Nik t n ie miał n ic d o p o wied zen ia. Wted y g en erał o d k as zln ął. – Rae jes t n as zy m czło wiek iem n a miejs cu . Ufam jeg o o cen ie s y tu acji. Urq u h art s k in ął g ło wą. – Rae – rzu cił g en erał – p ro s zę n am p o wied zieć, co p an my ś li. – M y ś lę, p an o wie – ro zleg ł s ię g ło s o d d alo n y o ty s iąc mil – że jes t to p ro b lem p o lity czn y , k tó ry mo że mieć ty lk o p o lity czn e ro związan ie. – Pro s zę mó wić b ez o p o ró w, g en erale – s k rzek n ął Urq u h art. – Z n iech ęcią d o ch o d zę d o wn io s k u , że jeś li Cy p ry jczy cy ch cą o d zy s k ać b azy , n iewiele mo żemy zro b ić, b y ich p o ws trzy mać. J ak n ie teraz, to w p rzy s zły m ro k u , w k ażd y m razie wk ró tce, wy g rają. Tak ie rzeczy n ab ierają n iep o ws trzy man eg o ro zp ęd u . – Ale b azy s ą n as zy m n ajważn iejs zy m s tan o wis k iem n as łu ch o wy m n a cały m Blis k im Ws ch o d zie. Od d an ie ich b y ło b y militarn ą i wy wiad o wczą k atas tro fą – zap ro tes to wał Urq u h art. – To zależy , s ir. Cy p ry jczy cy n ie mają n ic p rzeciwk o s amej n as zej o b ecn o ś ci n a wy s p ie, a wręcz trak tu ją ją p rzy ch y ln ie. W n o rmaln y ch waru n k ach s ą b ard zo g o ś cin n i. A b azy p rzy n o s zą im o g ro mn e d o ch o d y i miejs ca p racy . Sp rzeciwiają s ię temu , że p o s iad amy s u weren n e teren y w ich włas n y m k raju . – Co p an p ro p o n u je, Rae? – n acis n ął Yo u n g b lo o d . n ie
– Gd y b y m b y ł p o lity k iem, s ir – w jeg o to n ie s ły ch ać b y ło rad o ś ć z teg o , że n im jes t – my ś lałb y m o k o mp ro mis ie. Zach o wu jemy p rzy jazn e s to s u n k i.
In fo rmu jemy ich , że ch ętn ie zwró cimy im p rawo włas n o ś ci teren ó w b az, a p o tem zawieramy u mo wę, żeb y je o d n ich z p o wro tem wy d zierżawić. M y zatrzy mu jemy
b azy , a Cy p ry jczy cy d o ch o d y . Ws zy s cy s ą zad o wo len i. – In try g u jące – mru k n ął Yo u n g b lo o d . Urq u h art miał twarz wy cio s an ą z k amien ia, a jeg o u my s ł p rzy p o min ał p o le lo d o we, k tó re p o wo li p ęk ało . Kied y tak s ied ział w milczen iu , zaczęły wiro wać wo k ó ł n ieg o n iezależn e, o d erwan e my ś li. Przewo d n iczący p artii p o k ręcił g ło wą. – To b y łab y p o lity czn a k atas tro fa. – Niek o n ieczn ie – zap rzeczy ł min is ter o b ro n y . – Nie g d y b y in icjaty wa wy s zła o d n as . Gd y b y ś my p rzed s tawili to jak o ro związan ie, k tó re p o zwo liło b y n am zach o wać rep u tację med iato ró w i s trażn ik ó w p o k o ju n a wy s p ie. W k o ń cu k to b y zg ło s ił o b iek cje? Dick Claren ce ju ż n as p u b liczn ie p o p arł n a Cy p rze, n ie mó g łb y b iad o lić. – A jed y n y m in n y m p rawd o p o d o b n y m źró d łem jęk ó w jes t To m M ak ep eace. Któ ry s ied zi w ares zcie. – Gło s p ro k u rato ra g en eraln eg o b rzmiał wręcz wes o ło . Atmo s fera en tu zjazmu zaczęła o ciep lać s alę, a zmro żo n e my ś li Urq u h arta s to p n io wo tajały . M o że mu ch a n ie b y ła jed n ak zato p io n a w b u rs zty n ie, mo że ty lk o o tarła s ię o p ajęczy n ę i jes zcze zd o ła s ię u wo ln ić. Ob rad y p rzerwało im cich e p u k an ie d o d rzwi. W d rzwiach p o jawiła s ię n ieś miało g ło wa, a p o tem res zta p ry watn eg o s ek retarza, k tó ry ru s zy ł w s tro n ę fo tela p remiera. Po ło ży ł n a s to le k artk ę, p o czy m wy co fał s ię z s ali. Urq u h art p o wo li s k u p ił wzro k i zaczął czy tać. Nieważn e, jak b ard zo mu ch a s ię wy ry wała, n ie b y ło u cieczk i. Th o mas M ak ep eace zo s tał u n iewin n io n y .
[8 ] Sk ró t o d an g iels k ieg o „fu ck y o u ” (p rzy p . tłu m.).
Rozdział 44 Reg u ły p o lity k i s ą p ro s te. Nie o czek u j zb y t wiele, n ie p o ry waj s ię n a zb y t mało i p rzed e ws zy s tk im n ig d y , p rzen ig d y n ie ś p ij s p o k o jn ie.
W g as n ący m s ło ń cu wy o s trzy ł s ię cień p ad ający n a wy k o p . Nad al b y ło p o n ad trzy d zieś ci s ied em s to p n i, ale Nico lao u d y g o tał, p o d o b n ie zres ztą jak p rzez całe p o p o łu d n ie. Serce b iło mu n iereg u larn ie, cich y g ło s d rżał, lecz u my s ł zach o wał p rzen ik liwo ś ć. – Nie mo g ę wy jś ć, Elp id o . – J eś li zo s tan ies z, o jcze, u mrzes z. Uk lęk ła p rzy n im, o cierając mu czo ło . – Nie b o ję s ię. W o s tatn ich d n iach p rzy zwy czaiłem s ię d o g ro źb y ś mierci. M iało to zab rzmieć n iefras o b liwie i ro zwiać p rzy g n ęb iający n as tró j, ale ta p ró b a s p ełzła n a n iczy m. Wciąż p an o wała d u s zn a atmo s fera k lęs k i. W k ręg u ś wiatła p ad ająceg o z wn ętrza ciężaró wk i jeg o twarz b y ła tru p io b lad a, n ie licząc d wó ch p lam czerwien i wy s o k o n a p o liczk ach . Po za ty m jeg o s k ó ra wy g ląd ała jak tężejący wo s k . – Ch o d ź ze mn ą. Teraz. – J ej b łag aln y g ło s zd rad zał d es p erację. Po ciąg n ęła g o za ręk ę, czu jąc k ażd ą k o ś ć w jeg o k ru ch ej d ło n i, lecz o n n ie ch ciał ws tać z u ło żo n eg o z k o có w p o s łan ia. Nie b y ł ju ż p ewien , czy d ałb y rad ę, n awet g d y b y s p ró b o wał. – Po win ien s ię p an zas tan o wić, s ir – zain terwen io wał St. Au b y n , led wie wid o czn y w mro k u , k tó ry p o wo li zaczy n ał p o ch łan iać p rzó d ciężaró wk i. – Bezs en s o wn e cierp ien ie n ie p rzy n ies ie żad n y ch k o rzy ś ci. – To … s zlach etn e z p an a s tro n y , p u łk o wn ik u . – Od d ech Nico lao u s tawał s ię co raz p ły ts zy , p rezy d en t mó wił z tru d em. – Ale ry zy k o waliś cie ży cie, żeb y n as u rato wać. Nie mo g ę o p u ś cić n as zy ch b ry ty js k ich p rzy jació ł. – Ojcze, d o ro ś n ij. J ej rep ry men d a p o d ziałała jak wy mierzo n y mu p o liczek . Us iło wał s k u p ić n a n iej wzro k , d o tąd s zk lis ty i n ieo b ecn y .
– Nie p rzy jech ali rato wać s k ó ry n am, ty lk o s wo jemu wy s o k iemu k o mis arzo wi. I p an u Urq u h arto wi – ciąg n ęła. – Prawd a, p u łk o wn ik u ? St. Au b y n wzru s zy ł ramio n ami. – J es tem wo js k o wy m. Ro b ię to , co mi k ażą. Żo łn ierza n ie s zk o li s ię, żeb y p y tał d laczeg o . Nico lao u zamach ał s łab o ręk ą n a zn ak p ro tes tu . – Ale p rzecież p an Urq u h art jes t n as zy m d o b ry m p rzy jacielem, Elp id o . Po k ó j… – To n as z p o k ó j, n ie jeg o . I p rawd o p o d o b n ie i tak p rzep ad ł. Prezy d en tem ws trząs n ął d res zcz. Zn o s ił cierp ien ie w n ad ziei, że ws zy s tk o , o co walczy ł, jes zcze s ię ziś ci. M y ś l o p o rażce n iczy m p ijawk a wy s y s ała z n ieg o o s tatn ie s iły . – Pro s zę, p o wied z mi, że teg o ws zy s tk ieg o n ie zap rzep aś ciłem. – Nie mo żes z walczy ć n a d wó ch fro n tach n araz, o jcze, s p rawiać wrażen ie, że ty le o d d ajes z Tu rk o m, jed n o cześ n ie u leg ając Bry ty jczy k o m. Ch o ciaż b ard zo ch cemy p o k o ju , my Cy p ry jczy cy mamy też s wo ją d u mę. Czas ami to jes t ważn iejs ze. Sk o n s tern o wan y , wy ciąg n ął d rżącą d ło ń d o có rk i. – Ws zy s tk o , co zro b iłem, Elp id o , zro b iłem d la cieb ie i d la tak ich jak ty . Dla p rzy s zło ś ci. – Nie, Baba. Nie zro b iłeś . Nico lao u zaczął s ię k rztu s ić, n ic n ie ro zu miejąc. St. Au b y n n ach y lił s ię n ad n ią, s zep cząc „Sp o k o jn ie, p ro s zę p an i”, ale o n a g o zig n o ro wała. – Dlateg o ch cę, żeb y ś s tąd wy s zed ł i d o łączy ł d o ty ch lu d zi tam, n a zewn ątrz – ciąg n ęła. – Dlaczeg o ? Dlaczeg o ? – jęk n ął jej o jciec. – Bo o n i mają racje, Baba. To n ies p rawied liwe i złe, żeb y Bry ty jczy cy zajmo wali cy p ry js k ie ziemie jak p an o wie i wład cy . – Nig d y wcześ n iej czeg o ś tak ieg o n ie mó wiłaś . – Nig d y mn ie n ie p y tałeś . An i n ik o g o in n eg o . Ale Cy p r s ię zmien ia. Do ras ta. – Od wró ciła s ię d o St. Au b y n a. – Pu łk o wn ik u , p ro s zę mi wierzy ć, zaws ze b ęd zie p an mile wid zian y m g o ś ciem w mo im d o mu . J ak o p rzy jaciel. Lecz n ie ch cę, żeb y miał p an d o teg o d o mu p rawa włas n o ś ci. Sk in ął g ło wą, ale n ic n ie p o wied ział. Id ea wy co fy wan ia s ię z d alek ich p lacó wek n ie b y ła d la b ry ty js k ieg o żo łn ierza n iczy m n o wy m.
– Dlaczeg o mn ie tak g n ęb is z, Elp id o ? – Gło s p rezy d en ta s łab ł co raz b ard ziej. – Bo cię k o ch am, Baba. Bo n ie ch cę, żeb y two je ży cie zak o ń czy ło s ię k lęs k ą. Bo jeś li p rzejd ziemy n a d ru g ą s tro n ę, p rzy łączy my s ię d o n ich , zro b is z n ie ty lk o to , co u ważam za s łu s zn e d la n as zej wy s p y , ale ró wn ież to , co n ajlep s ze d la cieb ie. Ocalis z d u mę, tak , a tak że tro ch ę s p rawied liwo ś ci z ty ch ru in p o ro zrzu can y ch p o Cy p rze p rzez Bry ty jczy k ó w. M o że n awet u ratu jes z też p o k ó j. St. Au b y n k as zln ął p rzep ras zająco . – Ci p an o wie n a zewn ątrz, s ir, p o s tawili waru n ek , że p an i p ań s k a có rk a mo g ą p rzejś ć p rzez k o rd o n , ty lk o jeś li zło ży p an rezy g n ację. – Prezy d en tu ra s tała s ię n iewy g o d n y m łó żk iem. – Nie mo żes z zawrzeć p o k o ju z Tu rk ami, o jcze, d o p ó k i n ie p rzy wró cis z g o we włas n ej s p o łeczn o ś ci. – A wy g ląd a n a to , że tak że we włas n ej ro d zin ie. Nico lao u o p ad ł z p o wro tem n a s zo rs tk ą p o d u s zk ę z k o có w, wy czerp an y , ale o ży wio n y . Ch wy cił k o ś cis ty mi p alcami d ło ń có rk i, ś cis k ając ją w ry tmie b icia s wo jeg o s erca i u s iłu jąc o d n aleźć d ro g ę w lab iry n cie emo cji. – Co n ależy zro b ić? Czy mo g ę o s iąg n ąć więcej, p o zo s tając n a s tan o wis k u , czy p o d ając s ię d o d y mis ji? – Ojcze, n iczeg o n ie o s iąg n ies z, jeś li u mrzes z. – Stracić ws zy s tk o ? Prezy d en tu rę? Po k ó j? Cieb ie, Elp id o ? – Baba, n ig d y n ie s tracis z mo jej miło ś ci – s zep n ęła, a jej s ło wa wy raźn ie d ały mu s iłę. Ścis n ął jej d ło ń z więk s zą p ewn o ś cią, o p arł s ię n iezg rab n ie n a ło k ciu , led wie s ięg ając teraz wzro k iem p o za wąs k i k rąg lamp y o ś wietlającej jeg o p ro wizo ry czn e p o s łan ie. – Pu łk o wn ik u , g d y b y m zd ecy d o wał s ię wy jś ć, p o zwo liłb y mi p an n a to ? – Nie jes t p an mo im więźn iem, s ir. – W tak im razie, jeś li n ie ma p an n ic p rzeciwk o temu , wy ch o d zę. Pu łk o wn ik s k in ął g ło wą i wy ciąg n ął ręk ę, żeb y p o mó c Nico lao u ws tać. Elp id a zb y ła g o g es tem d ło n i. – Nie, d zięk u ję, p u łk o wn ik u . J eś li o jciec d a rad ę, ch ciałab y m, żeb y p rzes zed ł d o s wo ich ro d ak ó w Cy p ry jczy k ó w b ez o p ieran ia s ię n a b ry ty js k im ramien iu . – Rzeczy wiś cie, czu ję, że wracają mi s iły – p rzy zn ał Nico lao u . – M y ś lis z, że d laczeg o tak mo cn o cię n acis k ałam, Baba? – zap y tała, cału jąc g o d elik atn ie. – Zaws ze ro b is z s ię tak i u p arty , k ied y s ię ro zg n iewas z.
Po mo g ła o jcu zejś ć z ciężaró wk i, p o czy m zwró ciła s ię d o St. Au b y n a. – M ó wiłam s zczerze, p u łk o wn ik u . Że zaws ze b ęd zie p an mile wid zian y w mo im d o mu . J ak o p rzy jaciel. Zap ad ł ju ż zmierzch . M ig o tały ś wiece, w wieczo rn y m p o wietrzu u n o s iła s ię łag o d n ie p io s en k a ś p iewan a p rzez jed n ą z cy p ry js k ich u czen n ic, a n a h o ry zo n cie ry s o wały s ię o s tatn ie fio leto we i o g n is te s mu g i, jak p alce zaciąg ające zas ło n ę n o cy . Op ierając s ię ciężk o n a ramien iu có rk i, p rezy d en t Cy p ru o d wró cił s ię p lecami d o Bry ty jczy k ó w i p rzes zed ł p ięćd zies iąt jard ó w, ab y p rzy łączy ć s ię z p o wro tem d o s wo ich ro d ak ó w. ♦♦♦ No wa s zy b a i d rzwi wejś cio we p rzy s zły teg o ran k a. A tak że wezwan ie d o zap łacen ia p o d atk u , razem z p ro ś b ą o u mó wien ie s ię n a s p o tk an ie z in s p ek to rem VAT. Res tau racja „Van g elis ” b y ła g o to wa wzn o wić d ziałaln o ś ć, a ju ż k rąży ły wo k ó ł n iej wilk i, p o d ch o d ząc co raz b liżej. Ws zęd zie, g d zie s p o jrzał, czu ł s ię zas zczu ty . W telewizji o g ląd ał s cen y rad o s n eg o ś więto wan ia p rzed s ąd em g ro d zk im: M ak ep eace u n o s ił wy s o k o n ad g ło wę ręce zło żo n e tak , jak b y wciąż b y ł s k u ty k ajd an k ami, wy lewający s ię n a u licę tłu m o d p o wiad ał mu ty m s amy m g es tem, a o n p rzy jmo wał ich u wielb ien ie i g o rące p o p arcie. Zwy cięzca. An g lik , k tó reg o n o g a, o ile Pas s o lid es wied ział, n ig d y n ie p o s tała n a Cy p rze, b y ł teraz trak to wan y jak zb awca jeg o o jczy zn y . Zas zczy t zb u d o wan y n a o fiarach in n y ch . Ofiarach , p o my ś lał Pas s o lid es , tak ich jak jeg o włas n a. Telewizo r p o k azy wał też wy b u ch y rad o ś ci n a s amej wy s p ie: s tarcy o s ęk aty ch d ło n iach , zg ięci wp ó ł jak wiek o we d rzewk a o liwn e, tań czy li z d ziewczy n ami, wy mach iwali k arab in ami i flas zk ami, jak w jak iejś s cen ie z Greka Zorby, ś więtu jąc wy co fy wan ie s ię Bry ty jczy k ó w i wy b awien ie Nico lao u . Pas s o lid es ws zęd zie wid ział s zczęś cie in n y ch , ale s am n ie p o d zielał tej rad o ś ci. To p o win n y b y ć jeg o zwy cięs twa, jeg o o s iąg n ięcia, jed n ak jes zcze raz, jak p rzez całe ży cie, p o czu ł s ię wy k lu czo n y . A n a s to le p rzed n im leżały o zd o b io n e zn ak iem k o ro n y u rzęd o we k o p erty . Ścig ali g o ag en ci b ry ty js k ieg o imp erializmu , tak jak wted y p rzed laty , aż d o jeg o k ry jó wk i, n ie zo s tawiając mu żad n eg o azy lu . Wił s ię w ś ro d k u jak ro b ak p rzecięty ło p atą n a p ó ł, o czy zas n u ła mu mg ła ro zp aczy , u my s ł zalała g o ry cz. Z d es p erack im k rzy k iem zamach n ął s ię i rzu cił
b u telk ą, z k tó rej p ił, w s zatań s k ie o k o telewizo ra. Bu telk a s ię o d b iła, u d erzy ła w n o we o k n o . Co ś p ęk ło . Ale Van g elis a ju ż to n ie o b ch o d ziło . ♦♦♦ Urq u h art o g ląd ał te s ame wiad o mo ś ci co Pas s o lid es z ró wn ie g łęb o k im p o czu ciem ro zp aczy . Patrzy ł, jak złączo n e d ło n ie M ak ep eace’a p o d n o s zą s ię, o p ad ają, zn ó w wzn o s zą s ię w g ó rę i p o n o wn ie s ię o p u s zczają. Urq u h arto wi wy d awało s ię, że M ak ep eace ś cis k a ręk o jeś ć s zty letu , i czu ł, jak o s trze wb ija s ię raz p o raz w jeg o ciało . W triu mfie M ak ep eace’a k ry ła s ię jeg o zag ład a. By ło p ó źn o . Wezwał Co rd era. – J es zcze tu jes teś ? – Po my ś lałem, że mo że p an p o trzeb o wać to warzy s twa. – M iło z two jej s tro n y . Do b ry z cieb ie czło wiek , Co rd er. – Pau za. – M am co ś d la cieb ie. Co rd er s łu ch ał u ważn ie, cały czas p rzy g ląd ając s ię p remiero wi b ad awczo . Twarz Urq u h arta ro b iła tru p ie wrażen ie, g ło s b y ł d ziwn ie mo n o to n n y , o d ru ch y mech an iczn e. Czło wiek , k tó ry p rzes zed ł p rzemian ę alb o ją p rzech o d ził, u s iłu jący u k ry ć ro zp acz. Kied y Urq u h art s k o ń czy ł, Co rd er mó g ł zn aleźć ty lk o jed n o s ło wo : – Dlaczeg o ? Nig d y wcześ n iej n ie zak wes tio n o wał wy d an eg o mu p o lecen ia. Gło s Urq u h arta p rzes zed ł w o ch ry p ły s zep t, p remier n iemal d ławił s ię k ażd y m s ło wem. – Właś n ie wy d ałem k o n wo jo wi n a Cy p rze ro zk az k ap itu lacji. Nie mam wy jś cia. Każd a k o mó rk a mo jeg o ciała wzd rag a s ię n a my ś l o p o g o d zen iu s ię z p o rażk ą. To mn ie zab ije, Co rd er, o b ed rą mn ie ży wcem ze s k ó ry i b ęd ą d o mag ać s ię mo jej g ło wy wb itej n a p al. M u s zę jak o ś walczy ć d alej, w k ażd y mo żliwy s p o s ó b . – Ale d laczeg o tak ? – Pro s zę, n ie p y taj mn ie, Co rd er. Sam n ie jes tem p ewien . M o że d lateg o , że to ws zy s tk o , co mi zo s tało . ♦♦♦ Efek t b y ł k atas tro faln y , p rzemo żn y . J ed n ak , jak
w p rzy p ad k u
tamy , k tó ra
p o ws trzy my wała wzb ierającą p o wó d ź, aż n ie mo g ła d łu żej s tawiać jej o p o ru , p ierws ze wid o czn e ry s y p o jawiły s ię d o p iero p o k ilk u g o d zin ach . Wieś ci o o s tateczn y m u p o k o rzen iu , k o mu n ik at, że lu d zie St. Au b y n a zło ży li b ro ń , ab y ro zp o cząć „b ezwaru n k o we ro zmo wy ” z Cy p ry jczy k ami, n ad es zły za p ó źn o , żeb y p o jawić s ię w p o ran n ej p ras ie, a n ak ręco n e w n o cy telewizy jn e mig awk i z k ap itu lacji, k tó re p o k azan o w wiad o mo ś ciach w p o rze ś n iad an ia, b y ły zb y t ziarn is te i n iewy raźn e, b y w p ełn i zro b ić wrażen ie. Ale zwias tu jące k rach p o mru k i b y ło ju ż s ły ch ać ws zęd zie. Od g ło s wy d awan y p rzez p o s ła z M ilto n Key n es p rzy p o min ał n ie ty le p o mru k , ile werb el wzy wający d o ch wy cen ia za b ro ń . Parlamen tarzy s ta n ie b y ł w s tan ie d łu żej p o ws trzy my wać p ęczn iejąceg o mu p o d k amizelk ą p o czu cia p rawo ś ci, wzb ierająceg o o d ch wili, k ied y p rzy o s tatn im p rzetas o wan iu p rzek reś lo n o jeg o n ad zieje n a awan s . – Pracu ję i p rzy jaźn ię s ię z To mem o d wielu lat – o zn ajmił z ty ln eg o s ied zen ia wo zu tran s mis y jn eg o zap ark o wan eg o n a jeg o p o d jeźd zie. – Ob aj, To m i ja, s łu ży liś my wiern ie n as zej p artii i mam d la To ma o g ro mn y s zacu n ek . – Trzy mał s ię k u rczo wo teg o imien ia jak k o ła ratu n k o weg o n a wzb u rzo n y m mo rzu , jak b y p o p rzez ciąg łe p o wtarzan ie mó g ł p rzek o n ać in n y ch o ty m, o czy m d o p iero co p rzek o n ał s am s ieb ie. – M ars z ma p rzejś ć d ziś p rzez mó j o k ręg , a ja mam n ad zieję, że b ęd ę mas zero wać razem z n im. Walk a o b ło g o s ławień s two M ak ep eace’a ju ż s ię zaczęła. – Partia n ie n ależy d o Fran cis a Urq u h arta an i d o żad n ej in n ej p o jed y n czej o s o b y . Uważam, że p an Urq u h art p o win ien o g ło s ić zamiar u s tąp ien ia ze s tan o wis k a n aty ch mias t p o wy b o rach . M o im k an d y d atem n a jeg o miejs ce b ęd zie To m M ak ep eace. – A jeś li p remier n ie o g ło s i tak ieg o zamiaru ? – zap y tał d zien n ik arz ze s tu d ia w Lo n d y n ie. – Szczerze mó wiąc, n ie s ąd zę, żeb y miał jak iś wy b ó r. Z cen trali p artii n ad es zły d o n ies ien ia o lawin ie telefo n ó w o d d ziałaczy d o mag ający ch s ię rezy g n acji – ale czy p remiera, czy p o s ła z M ilto n Key n es , teg o ju ż n ie s p recy zo wan o . W k ażd y m razie wy d an o k o mu n ik at p ras o wy z d emen ti, lecz g d y d zien n ik arze p ró b o wali u zy s k ać d o k ład n iejs ze in fo rmacje, n ie mo g li s ię d o d zwo n ić. Cen trala telefo n iczn a p ad ła. Nato mias t z Cy p ru n ap ły n ęły wieś ci o fo rmaln ej d y mis ji Nico lao u o raz p ierws ze o ś wiad czen ie jeg o n as tęp cy Ch ris to d o u lo u , b y łeg o wicep rezy d en ta, k tó ry b y ł właś cicielem licen cji BM W n a wy s p ie.
– Nie s p o czn iemy – p o wied ział n a b u rzliwej k o n feren cji p ras o wej, p rzemawiając d o b u k ietu mik ro fo n ó w – d o p ó k i n ie zo s tan ie u h o n o ro wan a p rzelan a k rew n as zy ch o jcó w, a cała ziemia tej wy s p y zwró co n a p o d k o n tro lę Cy p ry jczy k ó w. – Nawet wielu d zien n ik arzy zaczęło b ić b rawo . – I ch o ciaż u ważam, że p o win n iś my n a ws zy s tk ie mo żliwe s p o s o b y d ąży ć d o p o k o ju z n as zy mi s ąs iad ami, tu reck imi Cy p ry jczy k ami, n ie mo g ę p o d p is ać p ro p o n o wan eg o trak tatu p o k o jo weg o w o b ecn y m k s ztałcie. Ko n ieczn y jes t s p rawied liws zy p o d ział p rzy b rzeżn y ch złó ż ro p y i n aty ch mias t s k o n tak tu ję s ię z p rezy d en tem Nu res em, ab y ro zp o cząć d als ze ro zmo wy w tej s p rawie. Ob o k n ieg o s tała Elp id a, zmęczo n a, ale p o g o d n a jak an io ł, k tó ra k iwała zach ęcająco g ło wą, a p o tem o d czy tała o ś wiad czen ie o p o p arciu wy d an e p rzez jej o jca ze s zp italn eg o łó żk a. Przez cały d zień p ęk n ięcia w tamie s ię p o s zerzały , zwo len n icy s ię wy k ru s zali, s tru żk i s p rzeciwu p rzero d ziły s ię w b u ch ające g ejzery b u n tu , k tó re zmiatały Fran cis a Urq u h arta w n ico ś ć. Nas tęp n eg o ran k a n as tró j b y ł ju ż b lis k i h is terii. Fu rg o n etk a d o wo żąca p o ran n e wy d an ie g azet n a Do wn in g Street miała o b lu zo wan y k o łp ak . Hałas o d b ijał s ię ech em o d mu ró w wąs k iej u licy jak tu rk o t d wu k ó łk i p o b ru k u w d ro d ze n a s zafo t Ty b u rn . Po n ieważ częś ć czło n k ó w o b u g łó wn y ch p artii, a tak że k ilk a g ru p n acis k u o b wo łało M ak ep eace’a s wo im d u ch o wy m p rzy wó d cą, wy n ik wy b o ró w s tał s ię zu p ełn ie n iep rzewid y waln y . Załamy wały s ię lin ie p artii, zap an o wał ch ao s g o d n y p o la b itwy w wo jn ie d o mo wej, a wś ró d o b s zarp an y ch s zereg ó w k rąży ły watah y rep o rteró w, u s iłu jąc zn aleźć k o lejn y , jes zcze b ard ziej rażący p rzy k ład d ezercji s p o d s ztan d aró w Fran cis a Urq u h arta. Pewien telefo n iczn y s o n d aż ws k azy wał, że n iecałe d zies ięć p ro cen t wy b o rcó w ch ce, ab y Urq u h art p o zo s tał p remierem. J ak twierd zo n o w zamies zczo n y m o b o k ws tęp n iak u , ws zy s tk ie te o s o b y mu s iały ch y b a b y ć zwo len n ik ami o p o zy cji. Po d jęto p ró b y s k o n tak to wan ia s ię ze s tartu jący mi w wy b o rach czło n k ami rząd u , żeb y p rzek o n ać s ię, k to ich zd an iem p o win ien zo s tać n as tęp n y m lid erem. Od p o wied ź p rzy tłaczającej więk s zo ś ci b y ła zg o d n a: M ak ep eace – jeś lib y zech ciał. On jed n ak b y ł n iep o ru s zo n y i n ic n ie mó wił, k ied y jeg o mars z zmierzał w s tro n ę p rzed mieś ć M ilto n Key n es , z k ażd ą g o d zin ą p o więk s zając s ię o k o lejn y ty s iąc zwo len n ik ó w. Nato mias t tłu m p rzy b ramie Do wn in g Street zd awał s ię ro s n ąć z k ażd ą min u tą. Sło wa, k tó re ran o p ras a mo g ła p rzy p is ać jed y n ie an o n imo wy m, ale wy s o k o p o s tawio n y m źró d ło m w rząd zie, p o p o łu d n iu miały ju ż au to ró w zn an y ch z imien ia
i n azwis k a. Szereg o wi p o s ło wie, p o d p res ją małej p rzewag i w o k ręg u o raz mało s tk o wy ch żo n , rzu cili s ię, b y d o łączy ć d o p lu to n u eg zek u cy jn eg o , zan im s ami zo s tan ą p o s tawien i p o d mu rem. M in is tro wie p o d o b n o b y li w s tały m k o n tak cie i s p is k o wali, p o d n ieś li o twarty b u n t. Po jawiły s ię d o n ies ien ia, że teg o wieczo ru w Lo n d y n ie o d b ęd ą s ię co n ajmn iej d wa s ab aty min is tró w, k tó rzy zg ro mad zą s ię p rzy k o lacji, ab y p o ro zmawiać o u s u n ięciu p remiera – n ie czy to ro b ić, ale jak i k ied y . Do n ies ien ia p len iły s ię tak b u jn ie, że miejs ca s p o tk ań trzeb a b y ło zmien ić w o s tatn iej ch wili. A n a p ierws zej s tro n ie n o wej g azety J as p era M ack in to s h a, „Trib u n e”, zn alazł s ię n ajb ard ziej n ies ły ch an y ze ws zy s tk ich zarzu t. Ob o k zd jęć ch o ry ch i zmęczo n y ch b ry ty js k ich żo łn ierzy , z k tó ry ch częś ć leżała n a n o s zach , d o ch o d ząc d o s ieb ie p o o d wo d n ien iu i u d arze ciep ln y m, zamies zczo n o n ag łó wek : F.U. PLANOWAŁ WOJ NĘ BIOLOGICZNĄ Wczo raj p o jawiły s ię o b awy , że p remier p lan o wał u ży ć p rzeciw Cy p ry jczy k o m b ro n i ch emiczn ej i b io lo g iczn ej, zan im zo s tał zmu s zo n y d o k ap itu lacji. Alarmu jący s tan b ry ty js k ich żo łn ierzy b io rący ch u d ział w zak o ń czo n ej fias k iem o p eracji wy wo łał d o mn ieman ia, że zatru li s ię włas n ą b ro n ią b io lo g iczn ą, k tó rą Fran cis Urq u h art o s o b iś cie ro zk azał p rzewieźć w tajemn icy k o n wo jem. „Tak ie ro zk azy o zn aczały b y , że Urq u h art jes t zb ro d n iarzem wo jen n y m, win n y m p o g wałcen ia k o n wen cji p raw czło wiek a” – p o wied ział rzeczn ik jed n ej z o rg an izacji p o k o jo wy ch … M ack in to s h b y ł n a s wo im jach cie w St. Kath arin e Do ck s , mo d n ej p rzy s tan i p rzy cu p n iętej w cien iu wy n io s ły ch k o lu mn To wer Brid g e, k ied y zad zwo n ił telefo n . – Dlaczeg o to d ru k u jes z, s k o ro wies z, że to n iep rawd a? – Gło s b y ł o ch ry p ły , z lek k im ś lad em ak cen tu ze s zk o ck ich n izin , jak s ię zd arzało , g d y Urq u h art b y ł n a s k raju wy czerp an ia. – Ty mó wis z o p rawd zie, Fran cis ? Dziwn y n o wy k o s tiu m p rzy wd ziewas z. – Dlaczeg o to d ru k u jes z? – p o wtó rzy ł Urq u h art. – Bo ci to s zk o d zi. Ud erza w cieb ie. Dlateg o . Zza M ack in to s h a d o b ieg ł o d g ło s s trzelająceg o k o rk a s zamp an a i p erlis ty ś miech mło d ej k o b iety . – M y ś lałem, że zawarliś my u mo wę. – J as n e. Ty miałeś mi ws ad zać p alec w o k o , jak d łu g o s ię d ało . Po tem mo ja k o lej. J es teś s k o ń czo n y , Fran cis . Niczy m ju ż n ie mo żes z mi g ro zić, żad n y mi zmian ami
w o p o d atk o wan iu , żad n y mi p rzep is ami an ty mo n o p o lo wy mi. Bo za ty d zień p o wies zą cię p rzed k ażd y m lo k alem wy b o rczy m w k raju . A ja p o p ro wad zę o b ch o d y . – Czy n ie d ało b y s ię czeg o ś … Ale ju ż ro zleg ł s ię g łu ch y ciąg ły s y g n ał.
Rozdział 45 Ch ciałb y m zes tarzeć s ię p o wo li, ale n a ws zy s tk o jes t czas i miejs ce. Nawet n a ś mierć.
Wezwał ich p ó źn y m wieczo rem, p o k o lei. Swó j rząd . Preto rian ó w, k tó ry ch ciała zaś cieliły b y s ch o d y Kap ito lu , zan im p o zwo lilib y wro g o wi zb liży ć s ię d o Cezara. Przy n ajmn iej w teo rii. Claire o d rad zała mu wzy wan ie ich p o jed y n czo , ale o n p o zo s tał n iewzru s zo n y . By li s p ło s zen i jak o wce, g d y b y jed en u ciek ł, res zta z p ewn o ś cią p o b ieg łab y za n im. Zag o n ić ich , o d izo lo wać, zmu s ić d o o d wró cen ia wzro k u , n ie p o zwo lić im czerp ać s iły z p rzewag i liczeb n ej. Gd y b y li s ami, mó g ł wy mó c n a n ich p o p arcie, zan im wto p ią s ię w tłu m. Ale w g łęb i d u s zy wied ział, że n ie s tan ą n a wy s o k o ś ci zad an ia. Że g o zawio d ą. Sied ział w s ali p o s ied zeń rząd u , n a k rześ le zarezerwo wan y m d la p remiera, jed y n y m z p o ręczami. Ob o k s tały trzy telefo n y . Res zta s to łu b y ła p u s ta, o g o ło co n a z p o d k ład ek i ws zelk ich in n y ch s y mb o li min is terialn ej p o zy cji, p rzy k ry ta ty lk o s mu tn y m b rązo wy m filcem. Ch ciał, żeb y min is tro wie n ie mieli żad n ej k ry jó wk i, żad n y ch o zn ak u rzęd u , n iczeg o , za czy m mo g lib y s ię s ch o wać. M u s iał wied zieć. Na zewn ątrz mży ł d es zcz. Zamierzał zacząć o d Bo llin g b ro k e’a, ale min is ter s p raw zag ran iczn y ch wracał z o b rad w Bru k s eli i g d zieś p o d ro d ze n as tąp iło o p ó źn ien ie. Zamias t n ieg o wezwał Wh ittin g to n a – wo lałb y , żeb y b y ła to p an i Wh ittin g to n , wted y p rzy n ajmn iej d o s tałb y jak ąś k o n k retn ą o d p o wied ź. Ro zleg ło s ię p u k an ie d o d rzwi i Claire wp ro wad ziła min is tra. Ten zawah ał s ię n a p ro g u . – Wejd ź, Terry – zach ęcił g o cich o Urq u h art. – To mó j s zafo t, n ie twó j. M in is ter u s iad ł n ap rzeciwk o , o s u s zy ł n erwo wo u s ta ch u s teczk ą, k tó rą n as tęp n ie p o d n ió s ł u k rad k iem d o s k ro n i, o cierając k ro p le p o tu , k tó re zaczęły ją zras zać. – Terry , p o zwó l, że p rzejd ę o d razu d o rzeczy . Czy mam two je d als ze p o p arcie jak o p remier? – Zaws ze b ęd zie p an miał mo je o s o b is te p o p arcie, p an ie p remierze. – Na
wilg o tn y ch u s tach p o jawił s ię jak b y p łaczliwy u ś miech , p o czy m ró wn ie s zy b k o zn ik n ął. – Ale n ie wid zę, żeb y ś my mo g li wy g rać, mając… – M n ie? – M ając tak ą s y tu ację. Nawet p o b ek iwał jak o wca. – Wy g ło s is z p u b liczn ie o ś wiad czen ie o s wo im p o p arciu d la mn ie? Kro p elk i n a s k ro n iach Wh ittin g to n a b y ły ju ż wy raźn ie wid o czn e i zu p ełn ie jed n o zn aczn e. – Będ zie b ard zo tru d n o – mru k n ął, mach ając n ad g ars tk iem, jak b y ten b y ł z g u my . – Nie ch ciałb y m o g ląd ać two jej p o rażk i, Fran cis . J ak o s tary p rzy jaciel mu s zę ci to p o wied zieć. Nie s ąd zę, żeb y ś mó g ł wy g rać. M o że, mo że… p o win ien eś p o my ś leć o o g ło s zen iu rezy g n acji. No wies z, b y o b ro n ić s wó j n iep o b ity rek o rd ? Zab rzmiało to jak wcześ n iej p rzy g o to wan e, jak s ło wa z d ru g iej ręk i. Urq u h arto wi p rzemk n ęła p rzez g ło wę ry mo wan k a: co ś p o ży czo n eg o , co ś n ieb ies k ieg o . – A co o ty m my ś li two ja żo n a? – J es t d o k ład n ie teg o s ameg o zd an ia – o d p arł Wh ittin g to n , zb y t p o ś p ies zn ie. Zd rad ził s ię. Urq u h art p o ch y lił s ię d o p rzo d u . – Oś wiad czen ie o wy raźn y m p o p arciu ze s tro n y mo jeg o g ab in etu p o mo g ło b y n ieco zatrzeć wrażen ie, że o k ręt to n ie. Wh ittin g to n p o ru s zy ł n erwo wo warg ami, ale n ic n ie p o wied ział, ty lk o zatrzep o tał ręk ami. J u ż p ły n ął. – To mo że p rzy n ajmn iej d as z mi czas d o week en d u n a p o d jęcie d ecy zji? Zan im p o wies z co k o lwiek p u b liczn ie? Wh ittin g to n p o k iwał g ło wą, p o ch y lając s ię tak , b y u k ry ć o czy . Piek ły g o , n ie wied ział, czy o d p o tu , czy d lateg o , że zb ierało mu s ię n a p łacz. Urq u h art o d p rawił g o ru ch em n ad g ars tk a. Claire ju ż trzy mała o twarte d rzwi. Des zcz p rzy b rał n a s ile. Nas tęp n y b y ł M ax well Stan b ro o k . – A zatem, M ax ? – Po p ierws ze, Fran cis , ch cę ci p o wied zieć, jak b ard zo jes tem wd zięczn y za ws zy s tk o , co zro b iłeś . Dla mn ie. Dla p artii. Dla k raju . M ó wię to s zczerze, z p ełn y m p rzek o n an iem. – Czy li p o p rzes z mn ie? Pu b liczn ie?
Stan b ro o k p o k ręcił g ło wą. – Gra s k o ń czo n a, s taru s zk u . Przy k ro mi. Nie d as z rad y wy g rać. – Stwo rzy łem cię, M ax . – Wiem. Dlateg o p ó jd ę n a d n o razem z to b ą. J es tem n a ty le u czciwy , żeb y to p rzy zn ać. I właś n ie z teg o p o wo d u p o win ien eś zro zu mieć, że s zczerze ci p rzed s tawiam two ją s y tu ację. – Nie d a s ię n ic zro b ić? – Wy co faj s ię n a n ajlep s zy ch mo żliwy ch waru n k ach , Fran cis . Czy li o g ło ś rezy g n ację teraz, p rzed wy b o rami. Daj res zcie z n as ch o ciaż cień s zan s y . I zach o waj s wó j n iep o b ity rek o rd n a d o k ład k ę. „Niep o k o n an y w żad n y ch wy b o rach , w k tó ry ch s tarto wał”, tak b ęd ą o to b ie p is ać w p o d ręczn ik ach h is to rii. Całk iem n iezłe ep itafiu m. Bro n ić n iep o b iteg o rek o rd u . Teg o s ameg o s fo rmu ło wan ia u ży ł Wh ittin g to n . In teres u jący zb ieg o k o liczn o ś ci… jeś li to b y ł zb ieg o k o liczn o ś ci. – Wy d as z o ś wiad czen ie o p o p arciu d la mn ie? – J eś li teg o ch ces z. Ale mo im zd an iem n ic ci to n ie p o mo że. Zab o lało . Wiązał ze Stan b ro o k iem n ad zieje. Gd zieś w g łęb i p o czu ł d rżen ie, jak b y waliły s ię fu n d amen ty , jak b y p o d lin ią wo d n ą zaczy n ały p o jawiać s ię n o we p ęk n ięcia. – Dzięk u ję ci p rzy n ajmn iej za s zczero ś ć. Pro s zę, d aj mi czas d o week en d u . Nic wcześ n iej n ie mó w, d o b rze? – M as z mo je s ło wo , Fran cis . Po p arte u ś cis k iem d ło n i. Z melo d ramaty zmem Stan b ro o k o k rąży ł s tó ł, p o d s zed ł d o Urq u h arta i p o d ał mu ręk ę. Z b lis k a Urq u h art mó g ł d o s trzec s iń ce p o d jeg o o czami ś wiad czące o b rak u s n u . Przy n ajmn iej n ie p rzy s zło mu to łatwo . Catch p o le, k tó ry b y ł n as tęp n y , p łak ał. M azał s ię p rzez całą ro zmo wę, led wie d awało s ię g o zro zu mieć. – Co two im zd an iem p o win ien em zro b ić, Co lin ? – Bro n ić… – ch lip – b ro n ić… – k as zln ięcie. – Ch y b a p ró b u jes z p o wied zieć, że p o win ien em u s tąp ić teraz, ab y b ro n ić mo jeg o n iep o b iteg o rek o rd u i zap ewn ić s o b ie miejs ce w p o d ręczn ik ach h is to rii. Czy tak ? Catch p o le p o k iwał g ło wą. Zb ieg o k o liczn o ś ci jak jas n a ch o lera. Przy g o to wali s ię, całą p ars zy wą b an d ą. Z wy jątk iem Rid d in g to n a. M in is ter o b ro n y n aro d o wej ws zed ł d o ś ro d k a, ale n ie
ch ciał u s iąś ć. Stał s zty wn o wy p ro s to wan y p rzy k o ń cu s to łu p rzy d rzwiach . Dwu rzęd o wą mary n ark ę miał zap iętą jak n a d efilad zie. – Zb y t d łu g o s ied ziałem p rzy p ań s k im s to le, p an ie p remierze. W o s tatn ich d n iach n a s p o tk an iach COBRA p atrzy łem, jak n ad u ży wa p an s wo jeg o s tan o wis k a i zau fan ia d o celó w całk o wicie p o lity czn y ch , ry zy k u jąc ży ciem b ry ty js k ich żo łn ierzy , żeb y rato wać s ameg o s ieb ie i s amemu zas łu ży ć n a ch wałę. – Nig d y wcześ n iej o ty m n ie ws p o min ałeś . – Nig d y wcześ n iej p an n ie p y tał. Nig d y z n ik im s ię p an n ie k o n s u lto wał. Ty lk o ws zy s tk ich zas tras zał. Co p rawd a, to p rawd a. Zres ztą Urq u h art n ie s p o d ziewał s ię n iczeg o in n eg o p o Rid d in g to n ie, k tó ry o d mó wił mu p o p arcia n a o s tatn im zeb ran iu COBRA, razem z p o zo s tały mi n aleg ając, b y p o zwo lić lu d zio m St. Au b y n a zak o ń czy ć cierp ien ia. Urq u h art s p rawiał wrażen ie, jak b y s ię u ś miech ał, ro zch y lił u s ta, jak g d y b y p o d an o mu o s tatn ieg o p ap iero s a. – Kto więc b ęd zie b ro n ił, jeś li n ie Ob ro n a? – Słu ch am? – Tak ty lk o ro zmy ś lałem. Przy p u s zczam, że p u b liczn e o ś wiad czen ie o p o p arciu d la mn ie n ie wch o d zi w g rę? W g ło s ie Urq u h arta d źwięczał k ap ry ś n y to n , jak b y w s wo jej s y tu acji zn ajd o wał co ś zab awn eg o . Rid d in g to n s k rzy wił s ię, jak g d y b y p rzełk n ął zep s u tą o s try g ę, i n ie o d p o wied ział. – M am jes zcze o s tatn ią p ro ś b ę – ciąg n ął p remier. – Zas iad ałeś w mo im rząd zie p rzez p o n ad o s iem lat. W zamian p ro s zę cię o d wa d n i. W s o b o tę o g ło s zę s wo je zamiary . Ty mczas em, jeś li n ie mo żes z mn ie p o p rzeć, b ęd ę wd zięczn y , g d y b y ś p rzy n ajmn iej p o ws trzy mał s ię p rzed p u b liczn y mi atak ami. Zo s taw mi tro ch ę g o d n o ś ci. Po zwó l, żeb y z p artii zo s tało co k o lwiek , co k to ś in n y b ęd zie mó g ł p o zb ierać. Rid d in g to n p rzy b rał s wo ją n ajb ard ziej u p artą min ę ro d em s p o d Du n k ierk i, ale u s tąp ił. Kiwn ął zd awk o wo g ło wą, p o czy m o d wró cił s ię n a p ięcie i wy s zed ł. Na d łu żs zą ch wilę s alę p o s ied zeń s p o wiła zu p ełn a cis za. Urq u h art s ię n ie p o ru s zał, wy d awało s ię, że n ie o d d y ch a. Claire, k tó ra s ied ziała d y s k retn ie w ro g u p rzy d rzwiach , zas tan awiała s ię, czy wp ad ł w tran s , tak b ard zo wy co fał s ię w g łąb s ieb ie. Cien iu tk a ży łk a p u ls u jąca n a s k ro n i zd awała s ię jed y n ą o zn ak ą ży cia, o d mierzała s ek u n d y aż d o … Aż d o . Nie d ało s ię teg o u n ik n ąć. Nawet o n o ty m wied ział. Wres zcie wró cił my ś lami s tamtąd , d o k ąd k o lwiek s ię wy b rał, i zn ó w b y ł
tu taj, z n ią. – To jak p ró b o wać wzn iecić żar za p o mo cą zd ech ły ch k ró lik ó w, co ? – mru k n ął p o n u ro . Po d ziwiała jeg o o p an o wan ie, n ieo p u s zczające g o p o czu cie h u mo ru . – Ciek awe, co o n b y zro b ił – p o wied ziała cich o , ws k azu jąc p o rtret Ro b erta Walp o le’a, p ierws zeg o p remiera i czło wiek a, k tó ry n ajd łu żej u trzy mał s ię n a ty m s tan o wis k u . Urq u h art ws tał, żeb y p rzy jrzeć s ię o lejn emu o b razo wi wis zącemu n ad k o min k iem, ch wy tając d ło ń mi b iały marmu ro wy g zy ms . – Bard zo d u żo o ty m o s tatn io my ś lałem – o d p arł ró wn ie cich o . – Os k arży li g o o k o ru p cję, s k azali, n awet zamk n ęli w To wer. Nazwali p o d żeg aczem wo jen n y m, jes zcze zan im p an M ack in to s h p o ło ży ł łap ę n a med iach . – Wzro k mu s ię ro zp ły n ął jak cu k ierk i w u s tach d zieck a. – Zmu s ili g o d o u s tąp ien ia. Zaws ze jed n ak zn ajd o wał s p o s ó b , żeb y p o zb ierać s ię p o k lęs ce. Zaws ze. – Świetlan y p rzy k ład . – His to ria w d iab eln ie d ziwn y s p o s ó b o b ch o d zi s ię z fak tami. Ciek aw jes tem, czy d la mn ie b ęd zie ró wn ie łas k awa. – To d la cieb ie ważn e? Od wró cił s ię g wałto wn ie, o czy p ło n ęły mu z zażen o wan ia. – To jed y n e, co mam. Go ry cz, p o ws trzy my wan a u p arty m h u mo rem, ju ż miała s ię wy lać, k ied y d o b ieg ł ich h ałas z k o ry tarza. Drzwi o two rzy ły s ię g wałto wn ie i d o ś ro d k a wp ad ł zas ap an y Bo llin g b ro k e. – Et tu, Brute? – Pro s zę? Urq u h art zamk n ął o czy , o trząs n ął s ię z zajad ło ś ci i u żalan ia n ad s o b ą, p o czy m s ię u ś miech n ął. – To tak i mały żarcik , Arth u rze. J ak ie wieś ci z Bru k s eli? – Pełn o tam ch o lern y ch cu d zo ziemcó w. Przep ras zam, że n ie d o tarłem tu wcześ n iej, Fran cis . – J es teś ze mn ą? – Do o s tatn ieg o tch u . Po d ro d ze, p rzez telefo n w s amo ch o d zie p o d y k to wałem Pres s As s o ciatio n o ś wiad czen ie o p o p arciu . – W tak im razie jes tem ci p o d wó jn ie wd zięczn y .
– Sęk w ty m, Fran cis , że żad n emu z n as n i ch o lery to n ie p o mo że. – Dlaczeg o ? – Bo ty i ja d o s tan iemy za s wo je, n ie d a s ię zap rzeczy ć. Ten g n o jek M ak ep eace trzy ma te wy b o ry za jaja. ♦♦♦ A M ak ep eace mas zero wał d alej. Do Lu to n . Z k ażd ą g o d zin ą miał więk s ze p o p arcie i zb liżał s ię d o Lo n d y n u . Z k ażd y m k ro k iem mars z s ię ro zras tał, s p o waln iając g o i d ając s zefo wi lo n d y ń s k iej p o licji p o wo d y d o n iep o k o ju . Ale p o fias k u w Birmin g h am k o men d an t n ie ś miał zak azać mas zeru jący m ws tęp u d o s to licy k raju . Szli więc d alej, w k ieru n k u Trafalg ar Sq u are. Ku s to s o wi p o g rzeb o wemu Fran cis a Urq u h arta.
Rozdział 46 M iło ś ć d o d aje ży ciu k o lo ró w, ale czło wiek mu s i n ien awid zić, żeb y b y ć n ap rawd ę s zczęś liwy i mieć p o czu cie celu .
Wy mk n ął s ię p rzy ś wietle k s ięży ca. Przez b iu ro p ras o we Do wn in g Street, p rzez lab iry n t k o ry tarzy łączący b u d y n ek p o d n u merem d zies iąty m z Kan celarią Rząd u n a Wh iteh all, mijając s tare ceg lan e mu ry , tam, g d zie k ied y ś zn ajd o wał s ię k o rt ten is o wy Hen ry k a VIII. Nie b y ło z n im n awet Co rd era. Ch o ciaż min ęła p ó łn o c, w cen tru m mias ta p an o wał d u ży ru ch , g łó wn ie k o ło wy . Wh iteh all s tała s ię czy mś w ro d zaju to ru wy ś cig o weg o d la s amo ch o d ó w d o s tawczy ch i n o cn y ch au to b u s ó w. Ten ru ch p o mó g ł mu s ię u k ry ć, s p rawił, że n ie rzu cał s ię w o czy . Kied y zs zed ł p o s ch o d ach k an celarii, min ąws zy zas k o czo n eg o s trażn ik a, p o s tarał s ię u n ik n ąć s p o tk an ia z p o licjan tami, k tó rzy s tali p rzy wjeźd zie w Do wn in g Street. Sam Geo rg e Do wn in g b y ł łajd ak iem, k tó ry p o d czas wo jn y d o mo wej s zp ieg o wał d la o b u s tro n , o b łu d n ik iem p o zb awio n y m zas ad i p o czu cia lo jaln o ś ci. Wy k s ztałco n y m n a Harv ard zie. A d ali mu s zlach ectwo i n azwali jeg o imien iem n ajważn iejs zą u licę w k ró les twie. Po d czas g d y o n , Fran cis Urq u h art, b ęd zie miał s zczęś cie, jeś li p o zwo lą u mieś cić jeg o n azwis k o ch o ćb y n a n ag ro b k u . Ws zęd zie s tały p o mn ik i u p amiętn iające zmarły ch . Cen o taf k u czci p o leg ły ch w o b u wo jn ach ś wiato wy ch . Ban q u etin g Hall, p o d k tó reg o o k n ami jed n y m cio s em u cięli g ło wę s wo jemu s en io ro wi i k ró lo wi Karo lo wi I. Po mn ik i u p ad ły ch b o h ateró w, in memoriam, n ieś mierteln y ch . Cała aleja leżała n a d awn ej tras ie k o n d u k tó w p o g rzeb o wy ch z Ch arin g Cro s s d o k o ś cio ła Świętej M ałg o rzaty , aż k ró l, zn ies maczo n y lamen tami p o s p ó ls twa p o d s wo imi o k n ami, zb u d o wał lu d zio m n o wy cmen tarz p rzy k o ś ciele St. M artin -in -th e-Field s , żeb y mo g li g rzeb ać zmarły ch , n ie p s u jąc mu o b iad u . No cą, w ciemn o ś ciach , g d y n a n ieb ie wis iał k s ięży c w k s ztałcie b u łata, n iemalże d awało s ię s ły s zeć s k rzy p ien ie s tary ch k o ś ci w ty m miejs cu u p amiętn ien ia. A o n tak p rag n ął b y ć p amiętan y . Có ż in n eg o mu p o zo s tało ? Stał n a k amien n y m mo ś cie w Wes tmin s terze, p atrząc w d ó ł n a mu lis tą,
atramen to wą falę p ły wo wą b ijącą o filary , s łu ch ając jej p rzejmu jący ch p o mru k ó w, u rzek ający ch jak ś p iew s y ren . Ziała p o d n im p u s tk a, k tó ra zd awała s ię o b iecy wać s p o k ó j, u lg ę, tak łatwo , jak wp ad a s ię w o twarty k rater g ro b u . Z teg o , co jes zcze miał d o s tracen ia, mó g ł zrezy g n o wać b ez tru d u . A jed n ak teg o n ie zro b i, n ie wy b ierze wy jś cia tch ó rza. Nie tak ch ciał b y ć zap amiętan y . Po trząs n ął n ajeżo n ą k o lcami i o zd o b io n ą ro zetami b ramą d o New Palace Yard – wejś cia d la p o s łó w n a teren Izb y Gmin . W czas ie walk i wy b o rczej p arlamen tarzy s tó w o b o wiązy wał zak az ws tęp u d o p ałacu wes tmin s ters k ieg o , z jed y n y m wy jątk iem – o d b io ru lis tó w. Nawet p o d czas k amp an ii wy b o rcy n ad al s łali s k arg i, n a zap ch an e ru ry , n a s ąs iad ó w, n a n ied o s tarczo n e zas iłk i z o p iek i s p o łeczn ej, ws zy s tk o to , co u p rzy k rzało p o lity k o wi ży cie, ale s taran n ie s fo rmu ło wan a o d p o wied ź mo g ła jes zcze zd o b y ć d la n ieg o g ło s . Po licjan t, k tó ry o two rzy ł b ramę w o d p o wied zi n a jeg o wo łan ie, zas alu to wał z s zacu n k iem – Urq u h art o d s zed ł ju ż d o b ry k awałek , s tu k ając o b cas ami p o b ru k u , k ied y n a wp ó ł d rzemiący fu n k cjo n ariu s z o d zy s k ał p rzy to mn o ś ć u my s łu n a ty le, b y zarejes tro wać, co wid ział, i zacząć s ię zas tan awiać, d laczeg o u lich a p remier p rzy s zed ł p o o d b ió r lis tó w o p ó łn o cy i o s o b iś cie. Ale w k o ń cu miał d o teg o p rawo . Urq u h art n ie s k iero wał s ię w s tro n ę p o czty p o s els k iej, k tó ra i tak b y ła zamk n ięta. Ru s zy ł p o s ch o d ach w g ó rę, p rzes zed ł p o d k amien n y mi łu k ami n a ty ły s ali o b rad – n ik o g o n ie s p o tk ał. Wied ział jed n ak , że n ie jes t s am, ech o jeg o k ro k ó w to warzy s zy ło mu jak k o h o rta o d leg ły ch ws p o mn ień . Do tarł d o d łu g ieg o k o ry tarza b ieg n ąceg o za s alą, zwy k le p ełn eg o zg iełk u , k rzątan in y i n iecierp liweg o wy czek iwan ia, a teraz u p io rn ie cich eg o . Przed s o b ą miał p o tężn e g o ty ck ie wro ta p ro wad zące d o p rzed p o k o ju s ali. Po win n y b y ć zamk n ięte n a k lu cz, p o d o b n ie jak d ru g a p ara d rzwi d o s amej s ali o b rad , ale o s tatn io elek try cy wy mien iali in s talację ap aratu ry n ag łaś n iającej, a ciąg łe o twieran ie i zamy k an ie d rzwi o zn aczało b y d la n ich p o d wó jn e n ad g o d zin y . Pch n ął s k rzy d ło d rzwio we zamo co wan e n a wielk ich mo s iężn y ch zawias ach . Gęs tą ciemn o ś ć p rzecin ały ty lk o b lad e p lamy ś wiatła k s ięży ca wp ad ające p rzez wy s o k ie o k n a w zach o d n iej ś cian ie, lecz in s ty n k to wn ie zn ał tu k ażd y cal. Ty le razy wch o d ził n a tę s cen ę, n ajwięk s zą ze ws zy s tk ich s cen , n ig d y jed n ak n ie p rzes tawała ro b ić wrażen ia s wo im majes tatem. Atmo s fera, ciężk a o d h is to rii, p rzy lg n ęła d o n ieg o , u n io s ła g o i wp rawiła w eu fo rię; czu ł, jak tło czą s ię wo k ó ł ws p o mn ien ia p o p rzed n ich s tu leci, jak w s k rzy d łach s zep czą d u ch y wielk ich i czek ają, b y o n , Fran cis Urq u h art, d o n ich d o łączy ł.
Przep y ch ał s ię p rzez p o wiewające lis ty zap y tań p o s els k ich i d źg ające ło k cie, p rzech o d ził n ad wy ciąg n ięty mi k o ń czy n ami, zmierzając w s tro n ę s wo jeg o miejs ca. W p ewn y m mo men cie p o tk n ął s ię i mu s iał p rzy trzy mać s ię k rawęd zi s to łu s ek retarza Izb y Gmin , p ewn y , że k to ś p o d s tawił mu n o g ę – mo że Glad s to n e, zawad iack i Dis raeli alb o p ó łleżący Ch u rch ill? Czy u s ły s zał trzas k zamy k an ej to reb k i, p o czu ł zwietrzały zap ach h awań s k ich cy g ar? Ale o to ju ż d o tarł d o miejs ca n a ławie zo s tawio n eg o d la p remiera, k tó re czek ało , jak zaws ze, n a n ieg o . Us iad ł, cies ząc s ię fo rmaln ą s u b teln o ś cią s k ó rzan ej tap icerk i, d elek tu jąc s ię p o s mak iem wielk ich wy d arzeń , k tó ry d o n iej p rzy lg n ął i wy wo ły wał zn ajo my p rzy p ły w ad ren alin y . By ł n a n ich g o to wy . Lecz tej n o cy b y li cich o , ws zy s cy czek ali, b y g o wy s łu ch ać, ch ło n ąć k ażd e jeg o s ło wo , wied ząc, że to d o n io s ła ch wila. Ws tał, żeb y s ię d o n ich zwró cić, n o g i s ame zan io s ły g o p rzed mó wn icę. Ch wy cił jej b o k i, p rzes u n ął d ło ń mi p o b rązo wan y ch k rawęd ziach , n ie b o jąc s ię n ik o g o . Będ zie miał s wo je miejs ce w h is to rii, b ez wzg lęd u n a cen ę, p o k aże im ws zy s tk im, ty m lu d zio m małeg o s erca i wro g o m, k tó rzy o to czy li g o jak Lilip u ty Gu liwera. Po p amiętają Fran cis a Urq u h arta i b ęd ą d rżeć n a d źwięk jeg o imien ia. Nie p o zwo li im zap o mn ieć. Bez wzg lęd u n a cen ę. Ud erzy ł p ięś cią w mó wn icę i ze ws zy s tk ich s tro n o d p o wied ziało mu ech o , jak b u rza o k las k ó w p rzetaczająca s ię p rzez ty s iąc lat. Sły s zał ich ws zy s tk ich , wielk ich mężó w, jed n ą k o b ietę, ich zg o d n y ch ó r ap ro b aty , g ło s y wy łan iające s ię z ciemn y ch zak amark ó w tej ws p an iałej s ali, g d zie h is to ria i związan e z n ią ws p o mn ien ia wciąż s ą ży we. M ó wili o b ó lu , o p o ś więcen iu , n a k tó ry m b u d o wan e s ą ws zy s tk ie leg en d y , o ch wale czek ającej ty ch , k tó rzy mieli d o ś ć ch arak teru i zu ch wało ś ci, ab y wy k o rzy s tać właś ciwy mo men t. A ich h u czn e b rawa b y ły p rzezn aczo n e d la n ieg o . Fran cis a Urq u h arta. Uzn an ie s amy ch b o g ó w. – Przep ras zam, p an ie Urq u h art. Nie p o win n o tu p an a b y ć. Od wró cił s ię. W ciemn o ś ci k o ło fo tela p rzewo d n icząceg o Izb y s tał p o licjan t ze s traży p ałaco wej. – Nie p o win n o tu p an a b y ć – p o wtó rzy ł mężczy zn a. – Pan też jes t teg o zd an ia? Wy g ląd a n a to , że cały ś wiat ś mierteln ik ó w tak u waża. – Nie, n ie o to mi ch o d ziło , s ir – o d p arł p o licjan t, s p es zo n y . – M iałem ty lk o n a my ś li, że to wb rew reg u lamin o wi. – Bard zo p rzep ras zam. Przy s zed łem tu , b o ch ciałem jed y n ie… s p o jrzeć n a tę s alę o s tatn i raz. Przed wy b o rami. Ch wila reflek s ji. Sp ęd ziłem tu ty le czas u .
– Nie ma p ro b lemu , p an ie Urq u h art. Na p ewn o n ik t n ie b ęd zie miał n ic p rzeciwk o temu . – Nas za mała tajemn ica? – p o p ro s ił Urq u h art. – Oczy wiś cie, s ir. I z n is k im, p ełn y m s zacu n k u u k ło n em, p rzy s łab y m ś wietle latark i p o licjan ta, Fran cis Urq u h art p o żeg n ał s ię z b o g ami. Na razie. ♦♦♦ Pas s o lid es miał w zwy czaju ws tawać p rzed ś witem. Nawy k z czas ó w g ó rs k iej p arty zan tk i, k tó reg o n a s taro ś ć wciąż s ię trzy mał. A k ied y p o d o s ło n ą n o cy s k ład ał milczący h o łd p rzes zło ś ci, jed n o cześ n ie wy b ierał n ajś wieżs ze ry b y n a lo k aln y m targ u . Nawy k z p rak ty czn y m celem. Niep rzy jazn e o czy p atrzy ły , jak wy ch o d zi, a g d y o p u k iwał s k o ru p y k rab ó w i o g ląd ał filety mieczn ik a, wro g ie ręce n ie p ró żn o wały . Wd zięczn e, jak n ieg d y ś Pas s o lid es , za o s ło n ę n o cy . Kied y ch ciał s k ręcić w s wo ją u licę, o b ład o wan y zawin ięty mi w p ap ier zak u p ami, zo b aczy ł, że d ro g ę zag rad za mu p las tik o wa taś ma o raz fu n k cjo n ariu s z p o licji. – Przy k ro mi, p ro s zę p an a. Nie wp u s zczamy n ik o g o , d o p ó k i n ie s k o ń czą g as ić. Pak u n k i u p ad ły n a ch o d n ik . – Ale to jes t mó j d o m. Sto jard ó w d alej, o to czo n e wo zami s trażack imi, ziały p u s te o czo d o ły o k ien jeg o d o mu . Świeżo wy remo n to wan a res tau racja s zczerzy ła s ię w b ezzęb n y m g ry mas ie. Nie b y ło g o n ieco p o n ad g o d zin ę. Zn is zczen ie p rawie ws zy s tk ieg o , co miał, p o trwało zn aczn ie k ró cej. ♦♦♦ Teg o ran k a ru s zy li d o Watfo rd n a o b rzeżach Lo n d y n u . M iał to b y ć o s tatn i p rzy s tan ek p rzed triu mfaln y m wejś ciem d o s ameg o mias ta, a tras ę ju ż zn aczy ły p o rtrety M ak ep eace’a i in n e tro fea, ś cielące s ię p o ich d ro d ze jak p łatk i ró ż. Po witan ie g o d n e zd o b y wcy , zg o to wan e czło wiek o wi, k tó ry ch ce p o k o ju . I jed en d zień d o wy b o ró w.
Rozdział 47 Ch wy taj ch wilę. Ch wy taj s zty let! Zn is zcz in n y ch , zan im o n i zn is zczą cieb ie. A jeś li to n iemo żliwe, lep iej zn is zcz s ię s am.
Claire, k tó ra p rzy s zła n a jeg o wezwan ie, zas tała g o w g ab in ecie, p is ząceg o lis ty . Ro zp o g o d ził s ię n a jej wid o k . By ł b lad y z wy czerp an ia, ale wy d awał s ię s p o k o jn iejs zy , jak b y p rzes tał walczy ć z p rąd em, k tó reg o n ie mó g ł p o k o n ać, i wres zcie p o g o d ził s ię z ty m, że jes t n ies io n y w d ó ł rzek i. – M o g ę w czy mś p o mó c? – zap y tała. – M o żes z p o mó c s o b ie, jeś li ch ces z. Przy g o to wu ję lis tę. Ro zd y s p o n o wu ję k ilk a ś wiecid ełek i o zd ó b ek wś ró d ty ch , k tó rzy b y li mili. – Przy jrzał s ię jej u ważn ie. – M o ja lis ta wy ró żn io n y ch z o k azji rezy g n acji. – Po s tan o wiłeś o d ejś ć? – Zd ecy d o wan o za mn ie, n ie mam ju ż n ic d o p o wied zen ia w tej k wes tii. Ale co d o s p o s o b u , w jak i s ię p o żeg n am… – Po mach ał k artk ą. – M o że zn ajd ę co ś d la cieb ie? – Niczeg o n ie ch cę – o d p arła cich o . – To mo że d la J o h a? Po k ręciła g ło wą. Urq u h art s ię zamy ś lił. – M ó j lek arz. Co rd er też. M o rtima, s zczeg ó ln ie M o rtima. M u s i co ś d o s tać. – To b rzmi – zau waży ła p o wo li Claire – jak b y ś ro zd awał s wo je n ajb ard ziej o s o b is te rzeczy , leżąc n a… – Ło żu ś mierci? – d o k o ń czy ł jej my ś l. Po liczk i lek k o mu s ię zaru mien iły , p o p atrzy ł wy zy wająco , cien ie p o d o czami zaczęły b led n ąć. – Nie! – p o wied ział z mo cą. – Zamierzam ży ć wieczn ie. Wró cił d o p ap ieró w n a b iu rk u . – Po wied z mi, n a co two im zd an iem zas łu g u je Geo ffrey ? – Ch ces z mu co ś d ać? – s ło wa u tk n ęły jej w g ard le jak s u ch y h erb atn ik .
– Ależ z p ewn o ś cią zas łu g u je n a p ewn e u zn an ie. – Iro n iczn y u ś miech ig rał mu n a u s tach , lecz d alej n ie s ięg ał. Oczy p o zo s tały lo d o wate. – M o że zau waży łaś , że n ie b y ł w s tan ie u czes tn iczy ć wczo raj w n as zej małej s es ji w s ali p o s ied zeń . Przy s łał wiad o mo ś ć, że jeźd zi p o k raju w ramach k amp an ii. Namierzy łem g o więc p rzez telefo n . Przy s iąg ł lo jaln o ś ć. M n ie. Dlateg o właś n ie tak ciężk o p racu je w o k ręg ach , jak s twierd ził. Niezmo rd o wan y , ten czło wiek jes t p o p ro s tu n iezmo rd o wan y . Wies z, b rzmiał tak , jak b y p rawie p łak ał. Po k ręciła g ło wą z ewid en tn y m zd u mien iem. – Źle g o o cen ias z, mo ja d ro g a, n as z Geo ffrey n ig d y n ie b y ł len iwy , a p as ji też mu n ie b rak o wało . – W jeg o włas n ej s p rawie z p ewn o ś cią, ale wo b ec in n y ch ? – Zap y tałem n awet, czy wy d a p u b liczn e o ś wiad czen ie o p o p arciu , n a co o d razu s ię zg o d ził. Do s tałem eg zemp larz. Ws k azał leżący n a ro g u b iu rk a k o mu n ik at p ras o wy . Przeczy tała g o s zy b k o . Ap el o jed n o ś ć p artii. Po d k reś len ie o s iąg n ięć. Wezwan ie d o b o ju , o d wo łan ie d o b itew, k tó re jes zcze trzeb a s to czy ć, i zwy cięs tw, k tó re mo żn a o d n ieś ć n awet w tru d n y ch czas ach . Do wiary w p rzy s zło ś ć. – Ale an i razu n ie p ad a tu two je n azwis k o . – W rzeczy s amej. J eg o trąb k a g ra, lecz n ie p o to , b y mn ie s ławić, an i n awet n ie żało b n ie. To p ierws zy s y g n ał zap o wiad ający jeg o włas n ą k amp an ię n a lid era p artii. Ch ce mo jeg o s tan o wis k a. – Sp o d ziewałeś s ię, że b ęd zie celo wał n iżej? – Ab s o lu tn ie n ie. – To d laczeg o ch ces z mu co ś d ać? – J ęzy k jes t is to tn y w ty m fach u , a ja n au czy łem s ię s taran n ie d o b ierać s ło wa. – Zab rzmiało to n iemal tak , jak b y ro zp o czy n ał wy k ład . – Py tałem cię, n a co zasłużył. – Na ro zczaro wan ie. Ale czy tak ie rzeczy wciąż s ą w two jej mo cy ? – M o że zo s tałem ś mierteln ie ran n y , lecz to czy n i mn ie n ieb ezp ieczn y m, n ie n ieu d o ln y m. Nad al jes tem p remierem. M o g ę g o u k łu ć, mo g ę u k łu ć ich ws zy s tk ich . J eś li zech cę. – A ch ces z? – W ty m p rzy p ad k u ? – Zas tan o wił s ię o s tatn i raz. – Tak . – Dlaczeg o jes teś tak i b ezlito s n y ? Po d n ió s ł z b iu rk a trzy k o p erty , n a razie n iezak lejo n e.
– Po n ieważ n iek tó rzy lu d zie u ro d zili s ię p o to , b y u p aś ć. Geo ffrey d o n ich n ależy . Zak leił
p ierws zą k o p ertę, zaad res o wan ą d o
p rzewo d n icząceg o
o rg an izacji
o k ręg o wej Bo o zy -Pitta. W ś ro d k u zn ajd o wał s ię lis t, w k tó ry m z żalem zawiad amiał, że „w ś wietle n o wy ch o k o liczn o ś ci” p ro p o zy cja s zlach ectwa b ęd zie mu s iała zo s tać wy co fan a. – Po n ieważ w trak cie teg o o s o b is teg o u p ad k u – ciąg n ął Urq u h art – Geo ffrey zru jn o wałb y tak że p artię. Po lizał b rzeg d ru g iej k o p erty , p rzezn aczo n ej d la p rzewo d n icząceg o Ko mis ji Przy wilejó w Izb y Gmin i zawierającej k o p ię p is emn ej rezy g n acji Geo ffrey a, w k tó rej p rzed s tawia s wo je n ad u ży cia małżeń s k ie i fin an s o we. Lis t miał d zis iejs zą d atę. – I p o n ieważ p ró b o wał mn ie zd rad zić. Trzecia k o p erta, tak że z k o p ią lis tu Geo ffrey a, b y ła zak lejo n a. Zo s tała zaad res o wan a d o n aczeln eg o „News o f th e Wo rld ”. – Wład za jes t p o to , żeb y ją wy k o rzy s ty wać, Claire. Pan o wać n ad lu d źmi i ich p rzezn aczen iem. M ó wimy o ek o n o mii, o ety ce. Ale mamy n a my ś li lu d zi. – Zn is zczy ć in n y ch . Zan im o n i zn is zczą n as . Do teg o to s ię s p ro wad za? – Nie! – Sp o jrzał n a n ią o s tro . – Przecież mu s is z to ro zu mieć, a jed n ak wy raźn ie n ie ro zu mies z. Ws zy s cy mó wimy o wizji lep s zej p rzy s zło ś ci, ale to n as za wizja i ich p rzy s zło ś ć. Lu d zie s ą n as zy m two rzy wem, elemen tami, z k tó ry ch b u d u jemy , a n ie d a s ię wzn ieś ć ś wiąty n i, n ie ro zb ijając k ilk u ceg ieł. – Tak jak p o wied ziałam. Zn is zczy ć in n y ch , zan im o n i zn is zczą cieb ie. Po k ręcił g ło wą, ale b ez zło ś ci. – Nie. W p o lity ce n is zczy my s ię s ami. Wy ch o d zi n am to tak d o b rze, że rzad k o p o trzeb u jemy p o mo cy in n y ch . Ch o ciaż z ch ęcią n am jej u d zielają. Zak leił czwartą k o p ertę. By ła zaad res o wan a d o męża An n ity Bu rk e. Zawierała zd jęcie p rzed s tawiające ją i Rid d in g to n a zajęty ch s zczeg ó ło wą d y s k u s ją teg o ro d zaju , jak ich n ie d o p u s zczają n awet n ajś miels ze in terp retacje o d p o wied zialn o ś ci zb io ro wej. Po d wó jn y cio s wy mierzo n y w s zereg i ty ch , k tó rzy mo g ą s tać s ię jeg o n as tęp cami. – Niewielu lu d zio m d an e jes t wy wierać p rawd ziwy wp ły w n a k raj. J eś li p rag n ies z s u k ces u , to mu s is z trzy mać g ło wę wy s o k o , a n ie ciąg le s ię s ch y lać, żeb y ws p ó łczu ć s k u lo n y m w cien iu mas o m. To zad an ie d la zak o n n ic. – Nie jes tem zak o n n icą.
– Ale zas tan awiam s ię, k im tak n ap rawd ę jes teś , Claire. Czy s ama s ieb ie zn as z. – Nie jes tem to b ą, Fran cis . An i n ie jes tem tak a jak ty . Dlateg o n iczeg o o d cieb ie n ie ch cę. To , czeg o ch cę, ju ż d o s tałam. – M ian o wicie? – Sp o jrzen ie n a wład zę. Od wewn ątrz. – U s tó p p an a. – Czło wiek a, k tó ry zn is zczy ł s am s ieb ie. – Któ ry jes zcze mo że s ię u rato wać. – Nie wid zę jak . – To d lateg o , że, jak p o wied ziałaś , n ie jes teś tak a jak ja. Bo jed n ak jes teś jes zcze jed n ą z ty ch , k tó rzy o d wró cili s ię o d e mn ie. Nie wy czu wała w jeg o to n ie n iech ęci. Zak leił k o lejn y lis t. Do n aczeln eg o „Daily M ail”. W ś ro d k u b y ła k o p ia ak tu u ro d zen ia M ax a Stan b ro o k a, z k tó reg o wy n ik ało , że jes t zaró wn o n ieś lu b n y m d zieck iem, jak i Ży d em. Ład u n ek o p o d wó jn ej wad ze, k tó ry z p ewn o ś cią zato p i jeg o o k ręt n a wzb u rzo n y ch wo d ach wy ś cig u o p rzy wó d ztwo . Szk o d a. Urq u h art lu b ił M ax a Stan b ro o k a. Facet b y ł d o b ry . M o że za d o b ry , ale to ju ż jeg o p ro b lem. – Nie o d wró ciłam s ię o d cieb ie, Fran cis . Wciąż tu jes tem. – A ja zad aję s o b ie p y tan ie d laczeg o . – Bo n ie jes tem g łu p ią d ziewu s zk ą, k tó ra u ciek a cała we łzach p rzy p ierws zy ch o d g ło s ach s trzelan in y . – Nie. To zo s tawmy d o ro s ły m mężczy zn o m z mo jeg o rząd u . – I d lateg o , że n ad al mo g ę s ię o d cieb ie u czy ć. Wy ciąg ać wn io s k i z całeg o teg o zamętu . J eś li mi p o zwo lis z. – Ch ces z p rzy g ląd ać s ię s ek cji zwło k . – Żeb y d o wied zieć s ię, jak ro b ić to lep iej. Kied y n ad ejd zie mo ja k o lej. – Och , mas z amb icję? – Przez ch wilę wy d awało mi s ię, że ją zn is zczy łeś , zraziłeś mn ie d o p o lity k i i s to s o wan y ch w n iej meto d . Ale ch cę zn aleźć lep s zą d ro g ę. – Nie b ęd zies z miała zb y t wiele czas u n a n au k ę. A ch y b a mu s is z s ię jes zcze s p o ro n au czy ć. – Na p rzy k ład ? – Kto two im zd an iem s tan ie n a czele p artii p o mn ie? – To m.
– A jeś li n ie b ęd zie ch ciał? Alb o n ie b ęd zie mó g ł? – Stan b ro o k . M o że Rid d in g to n . – Ale wid zis z, o n i ws zy s cy … – wy ró wn ał s to s k o p ert – zn is zczy li s amy ch s ieb ie. Nie mo że im s ię u d ać. – Kto w tak im razie? – Ob awiam s ię, że zo s taje ty lk o Arth u r. – Bo llin g b ro k e? By łb y trag iczn y ! – J es t p o p u larn y . Kied y p artia d o s tan ie lan ie w wy b o rach , złap ią s ię czeg o k o lwiek , b y leb y p ły wało . – Po d zieli p artię. – Prawd o p o d o b n ie. – Zap atrzy ł s ię w d al. – A p ó źn iej b ęd ą s ied zieć p rzy o g n is k ach w ś ro d k u n ajmro źn iejs zej zimy i lamen to wać, jak ą to g łu p o tą b y ło rzu cić s ię Fran cis o wi Urq u h arto wi d o g ard ła. Nie b y ł w s u mie tak i zły , p o wied zą. W s u mie ś wietn y b y ł z n ieg o ch ło p . J ed en z n ajlep s zy ch . Z n ied o wierzan iem s p u ś ciła g ło wę. – J es teś n ies amo wity . Pró b u jes z p is ać h is to rię n awet… – Nawet zza g ro b u . – Klaro wn o ś ć jeg o ro zu mo wan ia s p rawiła, że o n a tak że my ś lała z n iezwy k łą jas n o ś cią. Ws tał i p o d s zed ł d o n iej, o k rąży ws zy b iu rk o . Wziął ją w ramio n a. – Po cału jes z mn ie? Ch ciał ją mieć, tu , w g ab in ecie. Prag n ien ie zag rało mu w ży łach , n a n o wo p o czu ł s en s ży cia. I żąd zy . M o że to o s tatn i ro zb ły s k mig o czącej ś wiecy , ale ro zp ierała g o n o wa en erg ia, p rzes zy ł g o p rąd , k tó ry s p rawił, że jeg o ciało s ię wy p ręży ło , a ap ety t zao s trzy ł. Ty m razem s ię n ie wy co fa. Po k ręciła g ło wą. – M o że k ied y ś , Fran cis , ale n ie teraz. – Czy żb y m źle cię zro zu miał? – Nie, źle wy b rałeś mo men t. A liczy s ię wy czu cie czas u . ♦♦♦ By ło ju ż d o b rze p o p o łu d n iu , k ied y p o zwo lili Pas s o lid es o wi o b ejrzeć ru in y jeg o d o mu . Wp u s zczo n o g o d o ś ro d k a razem ze s trażak iem, żeb y s p rawd ził, czy d a s ię co ś u rato wać, zan im p o g o rzelis k o zo s tan ie zamk n ięte i zab ezp ieczo n e. Śmierd ziało . Do jmu jący o d ó r p o p io łó w i zwęg lo n y ch res ztek teg o , co jes zcze k ilk a g o d zin wcześ n iej b y ło jeg o ży ciem, zas k o czy ł g o i n ap ełn ił o b rzy d zen iem.
W n o s ie mu s ię zak ręciło , o czy g o zap iek ły , zaczęły lecieć z n ich łzy . – To p rzy k re, p ro s zę p an a – p o wied ział ze ws p ó łczu ciem s trażak – ale n iech p an s p o jrzy n a to w ten s p o s ó b : miał p an s zczęś cie, że b y ł p an p o za d o mem. Zwłas zcza tak wcześ n ie ran o . M iał p an u b ezp ieczen ie, p rawd a? Pas s o lid es wy czu ł w jeg o g ło s ie cień p o d ejrzliwo ś ci. – Będ ziemy mu s ieli zło ży ć rap o rt. J ak ieś d o wo d y , że p o żar zo s tał wzn ieco n y celo wo … Strażak g ad ał d alej, p o d czas g d y Pas s o lid es s n u ł s ię p o g rążo n y w s mu tk u wś ró d zg lis zczy , g rzeb iąc s wo ją las k ą w n amo k ły ch p o p io łach . Res tau racja „Van g elis ” wy d awała s ię teraz zn aczn ie mn iejs za, k ied y g ó rn e p iętro s ię zap ad ło , a ws zy s tk ie ś cian y d ziało we s p ło n ęły . Ws zy s tk o b y ło czarn e, zwęg lo n e, p o ro zrzu can e wo k ó ł k ro k wie i wy s zczerb io n e s zczątk i wy g ląd ały jak p o trzas k an e k o ś ci n a d n ie ś red n io wieczn ej mo g iły . Na ś cian ie, tam, g d zie k ied y ś b y ło p iętro , wis iała p rzek rzy wio n a u my walk a. Stara emalio wan a wan n a leżała p rzewró co n a d o g ó ry n o g ami w k u ch n i. W czy mś , co d awn iej b y ło k u ch n ią. Szp erał i d łu b ał w n ad ziei, że zn ajd zie co ś warto ś cio weg o , co p rzetrwało p o żar, g d y n ag le jeg o las k a u d erzy ła o metal. By ł to b ry ty js k i h ełm, k tó ry wcześ n iej zd o b ił o d ś ro d k a d rzwi. Sp ras o wan y jak talerz. „Van g elis ” p rzes tał is tn ieć. – Wie p an o k imś , k to mó g ł ch cieć p u ś cić p an a z d y mem, p an ie s tars zy ? Pas s o lid es s tał w miejs cu p o s wo im mag azy n ie ży wn o ś ci. Ścian y ru n ęły , zamrażark a s ię s to p iła i zo s tał ty lk o zmies zan y z in n y mi o d o rami s mró d p rzy p alo n eg o mięs a. Zamk n ął o czy . Czy tak właś n ie b y ło z J o rg o s em i Eu ry p id es em? Sp alo n y mi p rzez ty ch s amy ch lu d zi, ty ch Bry ty jczy k ó w, k tó ry ch g ra w wo jn ę i ś mierć n ig d y s ię n ie k o ń czy ła, n awet p o ty ch ws zy s tk ich latach ? – Zab rali mi ws zy s tk o . – Nic p an u n ie zo s tało ? – zap y tał s trażak , w k tó reg o g ło s ie p o za p o d ejrzliwo ś cią d ało s ię s ły s zeć ws p ó łczu cie. – To u b ran ie. Las k a – o d p arł Pas s o lid es . Nag le p rzy p o mn iał s o b ie o p is to lecie. Zatk n ięty m za p as ek . Wciąż miał p is to let. Nie ws zy s tk o p rzep ad ło . – Op iek a s p o łeczn a s ię p an em zajmie. – M am có rk ę! – wark n ął, d u mn y ze s wo jej n iezależn o ś ci. Niczeg o n ie p o trzeb o wał o d ty ch Bry ty jczy k ó w. Po ch wili d o d ał, ju ż s mu tn iej: – Wró ci ju tro . Op ad ł n a o d wró co n ą d o g ó ry n o g ami wan n ę, o p arł czo ło n a las ce, zg arb io n y s tary
czło wiek z zaczerwien io n y mi o czami, wy czerp an y i p rzy tło czo n y n ad miarem n ies zczęś ć. W ciemn y m u b ran iu i b erecie zd awał s ię wtap iać w o k o p co n e tło , jak b y n ig d y s tąd n ie wy s zed ł. Strażak , ch cąc s p rawd zić s tab iln o ś ć mu ru o d d zielająceg o tę p o s es ję o d s ąs ied n iej, zo s tawił g o włas n emu s mu tk o wi. Kied y Pas s o lid es ro zmy ś lał n ad k o ń cem s wo jeg o ś wiata, co ś zwró ciło jeg o u wag ę. W ziejącej d ziu rze, k tó ra wczo raj b y ła d rzwiami, s tała jak aś p o s tać. Niezn ajo my b y ł u b ran y w czarn ą s k ó rę o raz k as k mo to cy k lo wy , d o ramien ia miał p rzy czep io n e rad io , jak ieg o u ży wają k u rierzy , i wo łał g o p o n azwis k u . – Paczk a d la Pas s o lid es a. Ku rier p o d s u n ął ad res ato wi p o d k ład k ę z k witem i w zamian za p o d p is wy d ał mu wy ś ciełan ą s zarą k o p ertę, p o czy m b ez s ło wa o d jech ał. Sęk ate p alce n iezd arn ie ro zerwały p ak u n ek . Pas s o lid es o s tro żn ie wy s y p ał s o b ie zawarto ś ć n a k o lan a. Przez ch wilę p atrzy ł, n ie ro zu miejąc. Leżała p rzed n im fo to g rafia M ich alis a Karao lis a, mło d eg o b o jo wn ik a EOKA o wy zy wający m s p o jrzen iu i z o d s ło n iętą s zy ją, n a k tó rą ran o mieli zało ży ć p ętlę. Po p rzed n iej n o cy ta fo to g rafia wis iała n a ś cian ie res tau racji. By ło jes zcze jed n o zd jęcie, s p ło wiały p o rtret mło d eg o b ry ty js k ieg o o ficera, k tó reg o Pas s o lid es n ie ro zp o zn ał o d razu . Oraz d wa o s malo n e k rzy ży k i, k tó re wy p ad ły mu z d rżący ch p alcó w – Bo że, z jak ą mo cą u d erzy ły w n ieg o ws p o mn ien ia, p o zb awiły g o tch u , o mal n ie p rzewró ciły n a p o d ło g ę. To b y ły g rawero wan e k rzy ży k i, k tó re d ał J o rg o s o wi i Eu ry p id es o wi n a imien in y . M ro czn y ś wiat wo k ó ł Pas s o lid es a zamarł w b ezru ch u , ty lk o jeg o łzy miały w s o b ie ży cie, o b my wały p o k ry te p o p io łem k rzy ży k i, k ied y p o d n ió s ł je z p o d ło g i. Na ty m n ie k o n iec. Z k o p erty wy s u n ęły s ię jes zcze d wie k artk i p ap ieru . Pierws za b y ła k s ero k o p ią zaś wiad czen ia o p rzeb ieg u s łu żb y w armii b ry ty js k iej, p rzed s tawiająceg o k ró tk ą k arierę mło d eg o o ficera w s zk o ck im p u łk u , o d wcielen ia d o wo js k a w Ed y n b u rg u p o p rzez s łu żb ę w Eg ip cie. A n as tęp n ie n a Cy p rze. W 1 9 5 6 ro k u . Na g ó rze k artk i Pas s o lid es zn alazł n azwis k o – teraz ro zp o zn ał o ficera n a fo to g rafii. Po ru czn ik , a p ewn eg o d n ia p remier, Fran cis Ewan Urq u h art. I d ru g i k awałek p ap ieru . Pry mity wn a u lo tk a. Ap el d o ws zy s tk ich , b y p rzy s zli ju tro n a wiec n a Trafalg ar Sq u are. Wres zcie Pas s o lid es p o zn ał to żs amo ś ć czło wiek a, k tó reg o s zu k ał. Czło wiek a, k tó ry zamo rd o wał jeg o b raci. J ak o żarliwy wy zn awca o d wieczn eg o h elleń s k ieg o h o n o ru wied ział, co mu s i zro b ić.
♦♦♦ M o rtima o b u d ziła s ię i zo b aczy ła, że zn ó w wy mk n ął s ię z ich łó żk a. Od g ło s y my s zk o wan ia zap ro wad ziły ją d o wąs k iej k u ch n i. Szp erał w lo d ó wce, k ied y wes zła. – Przep ras zam, jeś li cię o b u d ziłem – p o wied ział. – Dlaczeg o n ie ś p is z, Fran cis ? – Tak n iewiele jes t p o wo d ó w d o s n u . – W jeg o g ło s ie b y ła jak aś s tan o wczo ś ć. – Po za ty m – d o d ał łag o d n iej – b y łem g ło d n y . M iał p rzed s o b ą d u ży k awałek cias ta Du n d ee, czy li trad y cy jn eg o s zk o ck ieg o k ek s u , o raz s era ch ed d ar, u lu b io n y ch p rzy s mak ó w d zieciń s twa, k tó re ich ro d zin n y ło wczy zaws ze mu p o d s u wał p o d czas wy p raw n a wrzo s o wis k a Hig h lan d s w p o s zu k iwan iu k u ro p atw i jelen i. M in ęło ty le lat, p rawie zap o mn iał ten o s tro s ło d k i s mak . Zaczął p o wo li k o n s u mo wać o b a k awałk i, d elek tu jąc s ię k ażd y m k ęs em. – Po ś więcas z s wo jej n o cn ej u czcie więcej u wag i n iż w o s tatn ich d n iach mn ie, Fran cis . Zamy k as z s ię p rzed e mn ą, p atrzy s z n a mn ie, jak b y m b y ła p o wietrzem, n ie s ły s zy s z, k ied y d o cieb ie mó wię, an i n ie o d p o wiad as z n a mo je p y tan ia. J ak iś g n iew, jak aś n iecierp liwo ś ć wy g an ia cię z mo jeg o łó żk a. – Złe s n y . Ro zp ras zają mn ie. – J es tem two ją żo n ą n a ty le d łu g o , b y wied zieć, że to n ie s n y cię d ręczą – zg an iła go. – Wracaj d o łó żk a, M o rtimo . Ug ry zł k o lejn y k ęs , ale o n a n ie ru s zy ła s ię z miejs ca. – Nie u ciek as z p rzed s n ami, Fran cis , n ie jes teś d zieck iem. J a też n ie. Nig d y wcześ n iej tak i d la mn ie n ie b y łeś . – Wy raźn ie s p rawiało jej to b ó l. – J es teś n a mn ie zły . – Nie. – Ob win ias z mn ie o tę g łu p o tę z lis tem. – Nie! – M y ś lis z, że p o mo g łam cię zn is zczy ć. Ro b iła mu wy rzu ty , ale jes zcze b ard ziej czy n iła je s o b ie. – Sami s ię n is zczy my . Ws zy s tk o , co zro b iłem, zo s tało b y zro b io n e b ez wzg lęd u n a to , czy ten lis t b y is tn iał, czy n ie. I ws zy s tk o , co trzeb a zro b ić. – Co zamierzas z? Sp o jrzał n a n ią, ale n ie o d p o wied ział. Zn ó w zaczął jeś ć, o s tro żn ie o d łamu jąc k awałk i s era i k ek s u , zb ierając o k ru s zk i.
– Nie d o p u s zczas z mn ie d o s ieb ie. – Są p o d ró że, w k tó re mo żemy wy b rać s ię ty lk o s ami. – Po ty ch ws zy s tk ich latach , Fran cis , wy g ląd a to tak , jak b y ś ju ż mi n ie u fał. Od s u n ął talerz n a b o k i p o d s zed ł d o n iej. – J es tem o d teg o jak n ajd als zy . Ufam ci cały m s ercem. I u my s łem. W ty ch ws zy s tk ich b u rzliwy ch ch wilach b y łaś jed y n ą o s o b ą, n a k tó rej mo g łem p o leg ać, d o k tó rej mo g łem w ciemn o ś ci wy ciąg n ąć ręk ę, wied ząc, że tam b ęd zies z. J eś li cię zran iłem s wo im milczen iem, to win a leży p o mo jej s tro n ie, n ie two jej, i b łag am cię o wy b aczen ie. M o rtimo , mu s is z wied zieć, że cię k o ch am. Że jes teś jed y n ą k o b ietą, k tó rą k ied y k o lwiek k o ch ałem. Po wied ział to z tak ą mo cą, że n ie mo żn a b y ło wątp ić w jeg o s ło wa. – Co zamierzas z, Fran cis ? – p o wtó rzy ła, d o mag ając s ię, b y o k azał jej zau fan ie. – Walczy ć. Z cały ch s ił, o ws zy s tk o , co o s iąg n ąłem. – W jak i s p o s ó b ? – Ty lu lu d zi p rzez całe ży cie b o i s ię, że zro b i co ś n ie tak , że p o p ełn i b łąd , więc n ie ro b ią n ic, ty lk o ży ją w s trach u i n iep o s trzeżen ie, b ezs en s o wn ie o d ch o d zą w n ieb y t. – Oczy ro zb ły s ły mu p o g ard ą, wy zy wająco . – Nie o d ejd ę p o tu ln ie w n o c. Świat u s ły s zy o mo im o d ejś ciu . I je zap amięta. – To b rzmi tak o s tateczn ie, Fran cis . Przerażas z mn ie. – Gd y b y mo je ży cie miało s ię s k o ń czy ć w tej ch wili, M o rtimo , żało wałb y m ty lk o jed n eg o : że zo s tawiam cieb ie. J ed n ak o b o je wiemy , że k ied y ś mu s i n ad ejś ć ten mo men t. Liczy s ię to , co zo s tawię p o s o b ie, d la cieb ie. Dzied zictwo . Du ma. Go d n o ś ć. Ws p o mn ien ie, k tó re lu d zie b ęd ą o k las k iwać. – Uś miech n ął s ię. – No i ta b ib lio tek a. – Nie p o trafię s o b ie wy o b razić ży cia b ez cieb ie. – Tak jak ja n ie p o trafię s o b ie wy o b razić ży cia b ez teg o ws zy s tk ieg o . – Zato czy ł ręk ami k rąg , ws k azu jąc te n ajb ard ziej p ry watn e o zn ak i wład zy . – Ale n ad ch o d zi czas , k ied y ciało jes t zu ży te, d u ch zmęczo n y , miecz s tęp io n y w b itwie… I n awet n a miło ś ć p rzy ch o d zi k res . Przetrwa ty lk o , w p rzy p ad k u g ars tk i wy b rań có w, n azwis k o , n awet g d y ws zy s tk o in n e p rzemin ie. Nieś mierteln o ś ć. Ch cę, żeb y ś mi zau fała, M o rtimo . Żeb y ś ws p ierała mn ie w ty m, co mu s zę zro b ić, co k o lwiek to jes t. – Zaws ze cię ws p ierałam. – I ab y ś wied ziała, że co k o lwiek ro b ię, ro b ię to d la n as o b o jg a. – W tak im razie n ic s ię n ie zmien iło . Us p o k o iła s ię, zro zu mien ie jeg o in ten cji p rzy n io s ło p ewn ą d o zę o tu ch y . Zaws ze
wied ziała, że Fran cis n ie jes t tak i jak in n i mężczy źn i. Ży ł wed łu g włas n y ch zas ad , n ie mo g ło ją więc d ziwić, że zamierza o d ejś ć tak że n a s wo ich zas ad ach . Kied y ty lk o p rzy jd zie właś ciwy mo men t. Któ ry b y ć mo że s am wy b ierze. Zd o b y ła s ię n a u ś miech , wy ciąg ając d o n ieg o ręce. Po cało wał ją z wielk ą czu ło ś cią. – M am ty le p o wo d ó w d o wd zięczn o ś ci wo b ec cieb ie, że n ie wiem, o d czeg o zacząć. M o że o d two jeg o cias ta. J es t p rzep y s zn e, M o rtimo . Ch y b a zjem jes zcze jed en k awałek . – J a też s ię p o częs tu ję. J eś li mo g ę.
Rozdział 48 W całk o wity ch ciemn o ś ciach s trach u i k lęs k i n awet is k ra n ies zczęś cia mo że p rzy n ieś ć u p rag n io n e ś wiatło .
Nad k o p u łą k ated ry Święteg o Pawła ws tał ś wit, ró żo wy jak o twarta ran a, a p rzy g o to wan ia trwały ju ż o d wielu g o d zin . Wzd łu ż tras y n a Trafalg ar Sq u are u s tawio n o zn ak i o b jazd ó w, latarn ie i wy s tawy s k lep o we p rzy s tro jo n o p lak atami i jeg o p o rtretami, n amalo wan o tran s p aren ty , d zien n ik arze mieli n a p o d o ręd ziu s fo rmu ło wan ia w ro d zaju „armad a wiary ” czy „n iep o h amo wan y wich er rewo lu cji”. M ak ep eace b y ł ws zęd zie, n a u s tach ws zy s tk ich . Nik t n ie wied ział d o k ład n ie, ile o s ó b mo że p rzy łączy ć s ię d o n ieg o n a o s tatn im o d cin k u mars zu z Watfo rd an i ile b ęd zie czek ać, b y g o p o witać, ale p o d rwin ach , k tó re p o s y p ały s ię n a p o licję Wes t M id lan d s p o fias k u w Birmin g h am, s to łeczn y k o men d an t u zn ał, że n ie p o ra n a ry zy k o . Ch o ciaż n ie b y ło żad n y ch p rzes łan ek co d o mo żliwy ch p ro b lemó w, p o za p res ją tłu mu n iezn an y ch ro zmiaró w, o p ró żn io n o fo n tan n y n a Trafalg ar Sq u are, s p rawd zo n o , czy w wielk ich p o mp o wn iach p o d n imi n ie ma p o d ejrzan y ch p ak u n k ó w, wo k ó ł p lacu w ró wn y ch rzęd ach zeb ran o metalo we b arierk i zab ezp ieczające, jak wó zk i w s u p ermark ecie. M iejs co we g o łęb ie, te p tas ie k u n d le, p o s k arży ły s ię n a n ies p o d ziewan e h ałas y , wzb ijając s ię n a zn ak p ro tes tu w p ierzas ty ch s p iralach i zas n u wając n ieb o , a p o tem p ró b u jąc p o n o wn ie o b s iąś ć p lac, wś ciek łe z p o wo d u trwająceg o zamętu . Na ich o jczy zn ę d o k o n an o in wazji. Przy n ajmn iej n a ten jed en d zień Trafalg ar Sq u are zo s tał im o d eb ran y . Wczes n y m ran k iem Urq u h art wziął k ąp iel. M o rtima p rzy n io s ła mu d o wan n y wielk i k u b ek h erb aty , a p ara i g o rąca wo d a p rzy wró ciły ru mień ce p o s zarzały m z b rak u s n u p o liczk o m. Wy d awało jej s ię, że s ły s zy , jak Fran cis co ś mru czy , mo że ją wo ła, ale k ied y zap y tała, o d p arł, że p o p ro s tu p o wtarza s o b ie k ilk a lin ijek ze s wo jej k o ń co wej mo wy wy b o rczej. Zau waży ła, że p o k aźn y ch ro zmiaró w p rzy g o to wan y p rzez zes p ó ł p is zący mu p rzemó wien ia, p o zo s tał n ietk n ięty . – Uważają, że n ie mo g ę wy g rać – wy jaś n ił – i to wid ać. Nie ru s zy ł też s wo ich min is terialn y ch teczek .
s zk ic,
Kied y zak o ń czy ł ab lu cje s taran n y m man ik iu rem, jak b y miał ty le czas u , ile d u s za zap rag n ie, wo k ó ł Trafalg ar Sq u are ju ż ro zs tawian o b arierk i. Kilk a p o s tawio n o w k lu czo wy ch p u n k tach p rzy Wh iteh all, s zczeg ó ln ie p rzy wjeźd zie n a Do wn in g Street, tak n a ws zelk i wy p ad ek . Ab y o d d zielić o g ary o d n ied źwied zia. Nie s p o d ziewan o s ię jed n ak k ło p o tó w. Za n iecały ty d zień b o jo wn icy M ak ep eace’a b ęd ą zajmo wać k o ry tarze wład zy u d zieln y m p rawem zwy cięzcó w. Wy b rał z s zafy s wó j u lu b io n y g ran ato wy g arn itu r i b iałą b awełn ian ą k o s zu lę. Ro zło ży ł je n a łó żk u , żeb y im s ię p rzy jrzeć. Przy ło ży ł d o mary n ark i k ilk a jed wab n y ch k rawató w. Ch ciał zało ży ć ten , k tó ry M o rtima k u p iła mu n a s to is k u z ręk o d ziełem p o d zamk iem w Ed y n b u rg u , p amiątk ę z jej o s tatn ieg o p o b y tu n a fes tiwalu , ale b y ł ręczn ie malo wan y , mo że tro ch ę zb y t k wiecis ty . Wy jął zamias t n ieg o k rawat w k o lo rach s wo jeg o p u łk u . Nas tęp n ie, o d zian y w jed wab n y s zlafro k , zjad ł ś n iad an ie. M iał d o b ry h u mo r i wilczy ap ety t, a k rzy żó wk ę s k o ń czy ł, zan im jajk a zd ąży ły s ię u g o to wać. Wy wiązały s ię ty lk o d wa s p o ry d o ty czące o rg an izacji wiecu . Ko mis arz Ho u s eg o , p o licjan t o d p o wied zialn y za b ezp ieczeń s two , n ie ch ciał wp u ś cić n a p lac d wó ch o b wo źn y ch b u d ek z k eb ab ami, k tó re to warzy s zy ły mars zo wi o d s ameg o p o czątk u . By ły jak mas k o tk i, arg u men to wał M ak ep eace, jak weteran i wielk iej b itwy , k tó rzy ro s zczą s o b ie p rawo d o o b ecn o ś ci n a ceremo n ii zwy cięs twa, ale k o mis arz u p ierał s ię, że zag ęs zczen ie wo k ó ł n ich b ęd zie p o p ro s tu zb y t d u że i p o ten cjaln ie n ieb ezp ieczn e. W wielk im tłu mie lu d zie mo g ą zo s tać łatwo s trato wan i, a jeś li d o jd zie d o wy b u ch u p rzemo cy , tak ie p o jazd y mo g ą zmien ić s ię w taran y , b ary k ad y lu b p o p ro s tu o g n is k a. Nie. Niewarte ry zy k a. M ak ep eace ro związał p ro b lem, zap ras zając M ario s a i M ich alis a, d wó ch k iero wcó w-właś cicieli, b y d o łączy li d o n ieg o n a n iewielk im p o d iu m, z k tó reg o miał p rzemó wić, a k tó re wzn o s zo n o właś n ie międ zy lwami Lan d s eera a p o d s tawą k o lu mn y Nels o n a. – A w p rzy s zły m ty g o d n iu b ęd ziecie mo g li p rzejech ać p rzez całą Do wn in g Street – zażarto wał. Po raz p ierws zy p o zwo lił s o b ie n a to , b y d ać d o zro zu mien ia, że b ęd zie tam, ab y ich p rzy witać. Dru g i s p ó r d o ty czy ł s amej liczb y zg ro mad zo n y ch . Ho u s eg o ch ciał ją o g ran iczy ć d o p iętn as tu ty s ięcy , lecz M ak ep eace n ie b y ł w s tan ie d ać mu żad n ej g waran cji w tej s p rawie. Nie miał p o jęcia, ilu lu d zi s ię d o n ich p rzy łączy . Nie k o n tro lo wał mas zeru jący ch . Przeciwn ie, jak wy jaś n ił k o mis arzo wi, to o n i k o n tro lo wali jeg o . Ale tak czy in aczej, zas u g ero wał z led wie d o s trzeg aln ą iro n ią, p ro b lem b ęd zie zn aczn ie
mn iejs zy , jak o że zazwy czaj liczb a d emo n s tran tó w p o d awan a p rzez p o licję b y wa o wiele n iżs za n iż s zacu n k i o rg an izato ró w. Do s zed łs zy d o wn io s k u , że d y s k recja jes t p rzy jació łk ą awan s u , k o mis arz p o s tan o wił zaczerp n ąć in s p irację o d Nels o n a i p rzy mk n ąć n a to o k o . Do ło ży d wie d o d atk o we s amo d zieln e jed n o s tk i p o licji w s ile d wu d zies tu d wó ch ch ło p a – n a ws zelk i wy p ad ek . Zas alu to wał i o d s zed ł zad o wo lo n y . In n i też n ie p ró żn o wali. Org an izacja St. J o h n Amb u lan ce zało ży ła p u n k t p ierws zej p o mo cy w p o d ziemiach k o ś cio ła St. M artin -in -th e-Field s , wd zięczn a, że mo że p o ży czy ć lo k al s ch ro n is k a d la b ezd o mn y ch . Nato mias t ek ip y telewizy jn e p rzez cały p o ran ek u s iło wały wy targ o wać d o s tęp d o o k ien i d ach ó w wo k ó ł p lacu , zd ecy d o wan e zn aleźć o p ty maln y p u n k t o b s erwacy jn y , wn o s ząc h o jn ą „o p łatę za n ied o g o d n o ś ci” w g o tó wce p ro s to d o rąk p ers o n elu tech n iczn eg o i s p rzątająceg o b iu r. Nawet g d y b y p rzy s zło ty lk o p iętn aś cie ty s ięcy o s ó b , i tak b y łb y to n ajliczn iejs zy wiec wy b o rczy za lu d zk iej p amięci. Teg o ws zy s tk ieg o Urq u h art wy d awał s ię n ieś wiad o my . Umo ś cił s ię w s wo im u lu b io n y m s k ó rzan y m fo telu , wciąż jes zcze w s zlafro k u , i czy tał. Najp ierw p amiętn ik i M arg aret Th atch er, Moje lata na Downing Street. Os tatn ie s tro n y . Scen y wielk ieg o d ramatu . Gn iew. Cierp ien ie. Zd rad a. Nas tęp n ie Juliusza Cezara, s wo ją u lu b io n ą s ztu k ę. Ko lejn y s p ek tak u larn y zamach . J ed n ak o ileż łag o d n iej o b es zli s ię z n im n iż z n ią, p o my ś lał Urq u h art, zak o ń czy li męk i wielk ieg o Cezara jed n y m cio s em, o s tateczn y m p ch n ięciem. Bez p rzed łu żan ia k atu s zy . W ś mierci zn alazł u zn an ie, k tó reg o ci zawis tn i i mało s tk o wi lu d zie wo k ó ł n ieg o n ie ch cieli mu o k azać za ży cia. Oto właś ciwy k o n iec wielk ieg o czło wiek a. A M ak ep eace mas zero wał. Przez całą Watlin g Street, d awn ą rzy ms k ą d ro g ę p ro wad zącą z Ch es ter d o s erca Lo n d y n u . Kro czy li jak n ieg d y ś leg io n y , p iątk ami lu b s zó s tk ami, wielk ą falan g ą, k tó ra ro zciąg ała s ię n a p o n ad d wie mile i jes zcze ro s ła, im b ard ziej zb liżała s ię d o cen tru m s to licy . Nie wiad o mo s k ąd p o jawiły s ię d wie o rk ies try d ęte o raz g ru p a s zk o ck ich d u d ziarzy , p o d k ręcając atmo s ferę k arn awału , a k ied y mijali h in d u is ty czn ą ś wiąty n ię w Ed g ware, n a s zy jach M ak ep eace’a i M arii zawies zo n o g irlan d y k wiató w. Ud ek o ro wan o n awet p o licy jn y wó z o b s erwacy jn y , k tó ry cały czas trzy mał s ię w p o b liżu . Po licjan ci w s amy ch k o s zu lach u ś miech ali s ię i mach ali d o d zieci, jak b y n a wy ś cig i p ró b u jąc s y p ać s ó l n a wciąż jes zcze k rwawiące ran y k o leg ó w z Birmin g h am. Święto wan o tak g ło ś n o i en tu zjas ty czn ie, że d zien n ik arze rad io wi i telewizy jn i led wie s ły s zeli M ak ep eace’a, k tó remu to warzy s zy li p rzez cały p o ran ek . Gd y b y jed n ak miało zab rak n ąć wy p o wied zi d o emito wan ia w wiad o mo ś ciach , b y li in n i ch ętn i, k tó rzy wp ro s t p alili s ię, b y to
n ad ro b ić. Na Trafalg ar Sq u are czek ała wielo b arwn a mo zaik a g ru p
n acis k u ,
rep rezen tu jący ch p ełn e s p ek tru m p o lity czn e, z k tó ry ch ws zy s tk ie rzu ciły s ię d o d zien n ik ars k ich mik ro fo n ó w i u s iło wały id en ty fik o wać s ię z M ak ep eace’em. By ła tam n awet An n ita Bu rk e, twierd ząc, że jej „s tary k o leg a i p rzy jaciel” p rzed s tawia s o b ą tak wiele warto ś ci leżący ch u p o d s taw teg o , za czy m trad y cy jn ie o p o wiad ała s ię o n a i jej p artia. Zap y tan a, czy trad y cja wy k lu cza teraźn iejs zo ś ć, u ś miech n ęła s ię. – By ć mo że n ied awn ą p rzes zło ś ć – p rzy zn ała. Id ąc Piccad illy Circu s , mijali d awn ą k amien icę lo rd a Palmers to n a, wielk ieg o min is tra s p raw zag ran iczn y ch ep o k i wik to riań s k iej, k tó ry zo s tał jes zcze więk s zy m p remierem. Ws zęd zie o men y . Flag i, k tó ry mi u d ek o ro wan o tras ę, wy d awały s ię s zty wn ieć, jak b y s alu to wały . Wy s tawę k s ięg arn i Hatch ard s wy p ełn iały eg zemp larze k s iążk i M ak ep eace’a, k tó rą n ap is ał p arę lat wcześ n iej i k tó rej n ak ład jes zcze k ilk a g o d zin temu b y ł zu p ełn ie wy czerp an y . Po d p is ał k ilk a, n ie zwaln iając k ro k u . Kiero wcy trąb ili, lu d zie mach ali z au to b u s ó w, tu ry ś ci p ro s ili o au to g rafy . M ars z d la Po k o ju zd ecy d o wan ie zmien iał s ię w fetę zwy cięs twa. J ed n ak n awet M ak ep eace b y ł zd u mio n y , k ied y wy s zed ł z Pall M all i u jrzał amfiteatr wielk ich b u d y n k ó w, k tó re o taczały k o lu mn ę Nels o n a. Zo s tał tro ch ę z ty łu w Hy d e Park u , p o zwalając k o rp u s o wi mars zu p rzejś ć d o p rzo d u . Wied ział, że ju ż w tej wielk iej rzece jes t z p iętn aś cie ty s ięcy d u s z, n ie wied ział n ato mias t, że wp ły wa o n a d o jes zcze więk s zeg o mo rza lu d zi zeb ran y ch n a p lacu , ab y g o p o witać. Gd y g o d o s trzeg li, p ro wad zo n eg o p rzez p is k liwe d źwięk i d u d , mo rze wezb rało falą mach ający ch d ło n i i p o wiewający ch tran s p aren tó w, k tó ra p rzetaczała s ię tam i z p o wro tem p o b as en ie p lacu , wzmacn ian a o k rzy k ami i ak cen tami rep rezen tu jący mi ws zy s tk ie częś ci k raju , a n awet ziemie leżące p o za jeg o g ran icami. Po n ad czterd zieś ci ty s ięcy lu d zi zeb rało s ię p o d n iewid zący m o k iem lo rd a Nels o n a, aż Trafalg ar Sq u are p ęk ał w s zwach , p rzep ełn io n y ich en tu zjazmem. M ak ep eace p rzes zed ł p rzez s am ś ro d ek tłu mu n iczy m M o jżes z p rzez M o rze Czerwo n e, u n o s ząc zło żo n e ręce n ad g ło wą, a o n i g ro mk o wy razili ap ro b atę. Nawet za g ru b y mi s zy b ami z b ezo d p ry s k o weg o s zk ła n a Do wn in g Street Urq u h art b ezb łęd n ie ro zp o zn awał ry k p rzy p o min ający ten , k tó ry s ły s zeli ch rześ cijan ie, czek ając w p o d ziemiach Ko lo s eu m, u zb ro jen i ty lk o w s wo ją wiarę w Bo g a. Urq u h art n ig d y n ie p rzy wiązy wał d o wiary więk s zej wag i, n ie jeś li miała o n a o zn aczać, że p o żrą g o lwy , a s zczu ry b ęd ą s ię k łó cić o jeg o k o ś ci. O ileż lep iej wierzy ć w s ieb ie, u mrzeć jak o Cezar, a n ie p o k o rn y g rzes zn ik . Zg iełk zn ó w n aras tał, b o M ak ep eace właś n ie ws zed ł n a p o d iu m. Do p iero wted y Urq u h art o d ło ży ł k s iążk i i zaczął s ię
u b ierać.
Zap o mn iał
p rzy s zy k o wać
s p in k i
do
man k ietó w.
Wy b rał
te
z d ziewięcio k arato weg o zło ta, z wy g rawero wan y m ro d zin n y m mo n o g ramem, k tó re k ied y ś n ależały d o jeg o o jca. Stan ął p rzed lu s trem, s p rawd zając ws zy s tk ie as p ek ty s wo jeg o wy g ląd u jak zalo tn ik , k tó ry właś n ie ma s ię o ś wiad czy ć. Zap y tał M o rtimę o zd an ie. Wy raziła ap ro b atę, ty lk o k rawat jej s ię n ie p o d o b ał. – Ale co p lan u jes z d zis iaj ro b ić, Fran cis , że tak s ię wy s tro iłeś ? – No có ż, zamierzam p rzemó wić n a ty m wiecy k u To ma M ak ep eace’a. ♦♦♦ Urq u h art p o p rawiał k rawat p rzed lu s trem, jed n y m u ch em s łu ch ając rad ia tran s mitu jąceg o p rzemó wien ie, k tó re M ak ep eace właś n ie ro zp o czął, a d ru g im s tarając s ię n ie s łu ch ać Co rd era. – Przy jaciele. Bracia. Przep ras zam… i s io s try ! – wy k rzy k n ął właś n ie M ak ep eace, ale g ło s Co rd era zag łu s zy ł ws zy s tk o in n e. – Nie mo że p an teg o zro b ić – s twierd ził o ficer wy d ziału s p ecjaln eg o z tak im n acis k iem, że g ran iczy ło to z k rzy k iem. – Nie mo żes z mn ie p o ws trzy mać, mó j d ro g i Co rd erze – o d p arł Urq u h art z n iezmąco n y m s p o k o jem. – Nie ma p rzy g o to wan ej żad n ej o ch ro n y . – Nas za o ch ro n a tk wi w zas k o czen iu . Nik t s ię mn ie n ie s p o d ziewa. – Tam s ą ty s iące p ań s k ich p rzeciwn ik ó w, p an ie p remierze. Przy jech ali z całeg o k raju s p ecjaln ie p o to , żeb y p o k azać, jak b ard zo p an a n ie lu b ią. A p an ch ce wejś ć w s am ich ś ro d ek . – W s am ich ś ro d ek . Do k ład n ie. – Nie! – Żarliwo ś ć Co rd era b y ła au ten ty czn a. – To s zaleń s two . – To h is to ria, Co rd er. – Czy mo g ę mó wić jak o s tary p rzy jaciel, p an ie p remierze? Urq u h art o d wró cił s ię d o n ieg o . – J eś li o mn ie ch o d zi, Co rd er, zaws ze mo g łeś . – Ży je p an o s tatn io w o g ro mn y m s tres ie. M o że to … – n iezręczn a p au za – tro ch ę p rzy ćmiło p an u o cen ę s y tu acji? – Delik atn ie p o wied zian e. Dzięk u ję. – Urq u h art p o d s zed ł d o Co rd era i u s p o k ajający m g es tem p o ło ży ł mu d ło n ie n a ramio n ach . – Ale jes t wręcz p rzeciwn ie, s tary d ru h u , ten o g ro mn y s tres , o k tó ry m mó wis z, p rzy n ió s ł mi
wy jątk o wą jas n o ś ć my ś li. Ro zu mies z, p ers p ek ty wa zawiś n ięcia n a s zu b ien icy i tak d alej. Wiem, co ro b ię. Zwaln iam cię z ws zelk iej o d p o wied zialn o ś ci. – Po czy mś tak im zd eg rad u ją mn ie d o wy p is y wan ia man d ató w za p ark o wan ie. Zd aje p an s o b ie z teg o s p rawę? – W k tó ry m to p rzy p ad k u b ęd zies z p ierws zą w k ró les twie o s o b ą z ty tu łem s zlach eck im wy k o n u jącą tak ą p racę. W związk u z mo ją rezy g n acją p rzy g o to wałem ju ż lis tę o s ó b , k tó ry m zo s tan ą p rzy zn an e ty tu ły , Co rd er. J es tem Szk o tem, n ie mo żn a mn ie p o s ąd zić o n ad miern ą h o jn o ś ć, ale p o win ien eś wied zieć, że ty s ię n a tej liś cie zn ajd u jes z. Co rd er zamru g ał, p o k ręcił g ło wą, jak b y ch ciał o trząs n ąć s ię z my ś li, k tó re o d wo d ziły g o o d celu , i wró cił d o atak u . – M u s zę p an a p o ws trzy mać. – Nie mo żes z, Co rd er. – Pan i Urq u h art – zaap elo wał, zmien iając tak ty k ę – mo że p an i mu to wy p ers wad u je? M o rtima, p o d o b n ie jak Urq u h art, p rzeg ląd ała s ię z u wag ą w lu s trze, wy g ład zając k ilk a n iewid o czn y ch fałd ek n a żak iecie. – To mi s ię n ie u d a, Co rd er. – Dlaczeg o ? – Po n ieważ id ę razem z n im. – Czy żb y , n a Bo g a? – wy k rzy k n ął Urq u h art, p o d ając jej s ło wa w wątp liwo ś ć. Przy s u n ęła s ię d o n ieg o , o b jęła z tro s k ą i wielk ą czu ło ś cią, p atrząc mu p ro s to w o czy . – Tak , Fran cis , id ę. Zas złam z to b ą tak d alek o , p ó jd ę jes zcze te k ilk a k ro k ó w, jeś li n ie mas z n ic p rzeciwk o temu . A n awet jeś li mas z. Warg i zaczęły mu d rżeć ze zd en erwo wan ia, u s iło wał zn aleźć jak ieś s ło wa, b y s ię jej s p rzeciwić, ale o n a p o ło ży ła mu p alec n a u s tach . – To ty lk o k ró tk i s p acer – s zep n ęła. – Nie b ęd ę ci p rzes zk ad zać.
Rozdział 49 W Wes tmin s terze czło wiek mo że u mrzeć ty s iąc razy . Na p o lu b itwy – ty lk o raz.
Stał n a p ro g u d o mu p o d n u merem d zies iąty m, trzy mając M o rtimę za ręk ę. Nad n im n a letn im n ieb ie wis iały b iałe ch mu ry jak d y m wy s trzałó w, n ato mias t za n im Co rd er p ero ro wał p rzez rad io . Urq u h art o d wró cił s ię, b y g o zg an ić. – Nie, Co rd er! Żad n ej wielk iej zg rai p o licjan tó w. Nie ch cę ży weg o mu ru , za k tó ry m s ię s ch o wam, n ie ch cę u n ik ać k o n fro n tacji z tłu mem. Nie ży czę s o b ie. M ó wił s u ro wy m to n em, n ied o p u s zczający m d y s k u s ji. Co rd er wy mamro tał co ś d o rad ia i o d ło ży ł je n a b o k . – W tak im razie czy mo g ę p an u to warzy s zy ć, p an ie p remierze? J ak o p rzy jaciel ro d zin y ? Urq u h art u ś miech n ął s ię. – W ty m ch arak terze zaws ze b y łeś mile wid zian y . Ru s zy li u licą. Kied y zb liży li s ię d o wy s o k ich s talo wy ch b arierek zamy k ający ch jej k o n iec, mu n d u ro wy p o licjan t s to jący p rzed b u d k ą s trażn ik a zas alu to wał, a d ru g i zaczął z p o d n iecen iem mó wić d o telefo n u . Ale b y ło ju ż za p ó źn o . Wielk a b rama s ię o two rzy ła i zn aleźli s ię n a Wh iteh all. Na p lac wciąż u s iło wało wcis n ąć s ię mn ó s two lu d zi, k tó rzy tło czy li s ię n a ch o d n ik ach i zaczy n ali taras o wać d ro g i d o jazd o we. Ko mis arzo wi p rzy d ały s ię jeg o d o d atk o we o d d ziały , a wręcz mó g łb y mieć ich więcej. A k ied y id ący Wh iteh all Urq u h arto wie zo s tali ro zp o zn an i, n a efek ty n ie trzeb a b y ło d łu g o czek ać. – F.U. too! F.U. too! – k rzy k n ął jak iś mło d zien iec, k tó ry wy g ląd ał jak ży wcem wy jęty z p ierws zej częś ci rek lamy p raln i ch emiczn ej, ale M o rtima rzu ciła mu o s tre, p ełn e k o b iecej n ag an y s p o jrzen ie i u cich ł, zaczął s ię zacin ać jak s zwan k u jący p as ek k lin o wy . Nik t n ie p o d jął s k an d o wan eg o p rzez n ieg o h as ła. Przez tłu m p rzeb ieg ł za to d res zcz zain teres o wan ia n a wid o k wielk ieg o p rzeciwn ik a, k tó reg o zwy k le wid zieli ty lk o n a ek ran ach telewizo ró w, w o to czen iu rek wizy tó w wład zy , a k tó ry teraz
s p rawiał wrażen ie, jak b y wy b rał s ię n a n ied zieln ą p rzech ad zk ę z żo n ą. Na o k rzy k i ś wiad czące o ty m, że zo s tali ro zp o zn an i, Urq u h arto wie o d p o wiad ali g rzeczn y m s k in ien iem g ło wy , p o łajan k i M o rtima zb y wała jed n y m ze s wo ich n ajb ard ziej miażd żący ch s p o jrzeń . Kied y p o k o n y wali p ięćs et jard ó w Wh iteh all, mijając warto wn ik ó w g ward ii k o n n ej n a p lacu Ho rs eg u ard s , p rzez tłu m p rzed n imi p rzeleciał, n iczy m fala d zio b o wa, raczej d res zcz zain teres o wan ia n iż n ieto leran cji, o b wies zczając ich p rzy b y cie. Gd y d o tarli d o zatło czo n y ch o b rzeży Trafalg ar Sq u are, d res zcz p rzero d ził s ię w falę u d erzen io wą, k tó ra z mo cą zaczęła to czy ć s ię p rzez lu d zk ie mas y . Urq u h art id zie! Urq u h art id zie! I wielu zg ro mad zo n y ch , zwłas zcza ci, k tó rzy n ie wid zieli d o b rze M ak ep eace’a p rzemawiająceg o p o d ru g iej s tro n ie k o lu mn y Nels o n a, o d wró ciło s ię twarzą d o s wo jeg o p rzeciwn ik a. Urq u h art zjawił s ię w s amą p o rę – alb o n ie w p o rę, w zależn o ś ci o d p u n k tu wid zen ia. Kied y M ak ep eace miał zacząć p o d s u mo wan ie s wo jej p ero ry , wy czu ł wy raźn y s p ad ek zain teres o wan ia wś ró d zn aczn ej częś ci s łu ch aczy . Sp o jrzał n a mo rze zwró co n y ch w jeg o k ieru n k u twarzy , p rzecin an e właś n ie b u rzliwy m p rąd em p rzeciwn y m, k tó ry k azał zeb ran y m o d wracać o czy w in n ą s tro n ę. Zaciek awio n a M aria p o d es zła d o s k raju p o d wy żs zen ia, żeb y zn aleźć źró d ło ty ch zak łó ceń . Wy raz n iep o k o ju i k o n s tern acji malu jący s ię n a jej o b liczu wy s tarczy ł, b y M ak ep eace zaczął s ię zacin ać, co jes zcze b ard ziej ro zp ro s zy ło u wag ę tłu mu . Ko mis arz Ho u s eg o wy s zed ł im n a s p o tk an ie. Na p ierws zą wzmian k ę o ry ch ły m p rzy b y ciu Urq u h arta, p rzek azan ą p rzez d y s p o zy to rn ię Sco tlan d Yard u , zareag o wał p rzek leń s twami, o rd y n arn y mi i w o b fitej ilo ś ci. Nas tęp n ie wezwał tak ty czn ą g ru p ę ws p arcia, s wo ją rezerwę s p ecjaln ie wy s zk o lo n y ch fu n k cjo n ariu s zy , k tó rzy czek ali w g o to wo ś ci w au to k arach zap ark o wan y ch w p o b liżu Sp rin g Gard en s . M iał ich jed n ak za mało . Żało wał, że n ie ma jes zcze s etk i. – Nie mo g ę n a to p o zwo lić, p an ie p remierze. – Nie mo że mn ie p an p o ws trzy mać, p an ie k o mis arzu . – Ale n ie mam wy s tarczająco d u żo lu d zi, żeb y u to ro wać p an u d ro g ę p rzez tłu m. – Nie ch cę to ro wan ia s iłą – o d p arł o s tro Urq u h art. Po czy m d o d ał łag o d n iej: – Pro s zę. Niech p an p o p ro s i s wo ich lu d zi, żeb y s ię o d s u n ęli. Zd u mio n y Ho u s eg o u leg ł. Urq u h art wciąż ś cis k ał d ło ń M o rtimy , k ied y p rzes zed ł p rzez jezd n ię i s tan ął twarzą w twarz z tłu mem. Wied ział, że o d teg o mo men tu s traci n ad ws zy s tk im k o n tro lę, s tan ie s ię jes zcze jed n y m p io n k iem w wielk iej g rze, k tó rą ro zp o czął. Twarze, w k tó re p atrzy ł, b y ły b ezn amiętn e, zamarłe w zas k o czen iu . Sk in ął g ło wą,
u ś miech n ął s ię i zro b ił d wa k ro k i w ich s tro n ę. Bry ty jczy cy s ą cy n ik ami, zaws ze g o to wy mi wierzy ć w lu d zk ie s łab o ś ci i n u rzać s ię w o p arach zb io ro weg o s cep ty cy zmu s ączący ch s ię z ich p ras y co d zien n ej. J ed n ak jak o jed n o s tk i s ą u p rzejmi d o g ran ic o b łu d y , u k ry wają p rawd ziwe u czu cia za zas ło n ą s zty wn ej ety k iety n a tej s amej zas ad zie, co p ro s zą, żeb y s zmatławiec „News o f th e Wo rld ” d o s tarczać im o win ięty w s zaco wn y „Su n d ay Teleg rap h ”. Gd y b y Hitler p rzy leciał d o Lo n d y n u , zamias t k azać Ch amb erlain o wi p rzy jech ać d o Berch tes g ad en , b y ć mo że cały k raj u s tawiłb y s ię w k o lejce, b y u ś cis n ąć mu d ło ń . Bry ty jczy cy źle s o b ie rad zą w o s o b is tej k o n fro n tacji. Dlateg o tłu m p rzed Fran cis em i M o rtimą Urq u h artami zaczął s ię co fać, żeb y zro b ić im miejs ce i ich p rzep u ś cić. Wiele o s ó b wręcz u ś miech ało s ię o d ru ch o wo . I tak Urq u h arto wie, p o wo li, trzy mając s ię p o d ręk ę jak p ara wch o d ząca n a p ark iet s ali b alo wej, ru s zy li w k ieru n k u mó wn icy . Ro zwó j wy p ad k ó w miał d ru zg o cący wp ły w n a M ak ep eace’a. Wied ział, że s tracił zain teres o wan ie tłu mu , a teraz wid ział, jak ten ro zs tęp u je s ię n iczy m k o n k u b in y p rzed ch an em. Pó łżartem p o wied ział co ś o p rzy b y ciu n ies p o d ziewan y ch p o s iłk ó w, p o czy m s am o d wró cił s ię w s tro n ę s k raju p o d wy żs zen ia, b y s p rawd zić p rzy czy n ę zamętu . Zo b aczy ł Urq u h arta z żo n ą, a k ro k za n imi Co rd era. Do tarli d o s ch o d ó w p o d iu m i ju ż zaczęli p o n ich wch o d zić. – Dzień d o b ry , To m – p rzy witał s ię Urq u h art. – Teg o s ię n ie s p o d ziewałem. – Wy b acz, n ie ch ciałem ci p rzery wać. Ale d zieło ju ż s ię d o k o n ało , wy g rałeś . M am d o ś ć walk i, To m. – Bard zo u p rzejmie z two jej s tro n y . – Po czy m d o d ał p o d ejrzliwie: – Po co tu p rzy s zed łeś ? – M o że p o to , b y o calić n ieco d u my i s zacu n k u w p o rażce. Sły s załem w rad iu p o czątek two jeg o p rzemó wien ia; twierd ziłeś , że ws zy s tk o to ro b iłeś raczej ze s mu tk iem i żalem n iż z g n iewem. W ty m s amy m d u ch u p rzy s zed łem, ab y wy razić n ad zieję n a p o jed n an ie, jeś li n ie międ zy n ami d wo ma, to p rzy n ajmn iej d la n as zeg o k raju . – Ale d laczeg o ? – Po n ieważ k o ch am mó j k raj. Po n ieważ p rzewo d ziłem mu zb y t d łu g o , b y ch cieć, żeb y k o n iec mo jej k ariery to n ął w ro zg o ry czen iu i zło ś ci. Po p ełn iłem b łęd y , b y łem wo b ec cieb ie n ies p rawied liwy . Ch ciałb y m mieć mo żliwo ś ć p rzep ro s zen ia za to p u b liczn ie.
– Co ? Tu taj? Teraz? – Za two ją zg o d ą. – Nig d y ! – wtrąciła s ię M aria. – Nie mo żes z mu p o zwo lić, żeb y ci u k rad ł wiec. – Ch cę ty lk o p rzep ro s ić. – To n iech p an wy k u p i o g ło s zen ie w „Times ie”. – M aria, M aria – zg an ił ją łag o d n ie M ak ep eace – to n as z wiec, to n as i zwo len n icy . Nie jeg o . Właś n ie s k arży łem s ię n a b rak wo ln o ś ci s ło wa i ws p ó łczu cia w Wielk iej Bry tan ii Fran cis a Urq u h arta. Czy Wielk a Bry tan ia To ma M ak ep eace’a ma s ię zaczy n ać tak s amo p as k u d n ie? Co mam d o s tracen ia o p ró cz jeg o p u b liczn y ch p rzep ro s in ? A p o za ty m – zażarto wał, u s iłu jąc zb y ć jej p ro tes ty – jeś li k ażę mu wracać, to g o p ewn ie zlin czu ją. – A zatem mo g ę p rzemó wić? M ak ep eace o d wró cił s ię d o mik ro fo n ó w. – Wy g ląd a n a to , że p an Urq u h art jes t p o d tak im wrażen iem n as zeg o zg ro mad zen ia, że p rzy s zed ł, ab y n as o s o b iś cie p rzep ro s ić. Uwo ln io n y o d o g ran iczeń fo rmaln y ch , jak ie wiązały s ię ze s p o tk an iem twarzą w twarz, tłu m wy raził s wo je p rawd ziwe u czu cia. Ro zleg ły s ię g wizd y i s zy d ercze o k rzy k i. – Nie – M ak ep eace u n ió s ł d ło ń . – W p rzeciwień s twie d o n iek tó ry ch my p o trafimy wy b aczać i jes teś my to leran cy jn i. Wy s łu ch ajmy g o . Zan im wy d amy wy ro k . Krzy k i n ie mik ro fo n ach .
cich ły ,
k ied y
M ak ep eace
zro b ił
Urq u h arto wi
miejs ce
p rzy
– Nad al mi s ię to n ie p o d o b a – n arzek ała M aria. – J u ż b y m wo lała lin cz. O ileż lep iej n ad awałab y s ię n a lid era n iż M ak ep eace, p o my ś lał w d u ch u Urq u h art, g d y b y ty lk o lep iej wy b rała s o b ie p artn era d o łó żk a. Przes u n ął s ię d o p rzo d u , z M o rtimą u b o k u . Gwizd y o s iąg n ęły ap o g eu m. Przetaczały s ię p rzez p lac, n ab ierając temp a i zawzięto ś ci. M o rze rąk i zwró co n y ch k u n iemu twarzy b y ło wzb u rzo n e, b iło zło wro g imi falami w p o d s tawę k o lu mn y , g ro żąc, że g o p o ch ło n ie. Nag le ręce Urq u h arta wy s trzeliły w p o wietrze. – M as zeru jący ! Uczes tn icy M ars zu d la Po k o ju ! Od d aję wam h o n o ry ! J ak b y s tłu mił o g ień , zarzu cając n a n ieg o o g ro mn y k o c. Sp o k ó j. – Wy k u wamy b łęd y lu d zi n a ich n ag ro b k ach , a ich o s iąg n ięcia g rzeb iemy razem z k o ś ćmi. J eś li tak i czek a mn ie lo s , n iech tak b ęd zie. Nawet ci n ieliczn i, k tó rzy n ad al p ro tes to wali, teraz zu p ełn ie u cich li. Nie teg o s ię
s p o d ziewali. – To jes t wiec n a cześ ć p o k o ju , a ja jes tem wd zięczn y was zemu lid ero wi Th o mas o wi M ak ep eace’o wi, że p o zwo lił mi d o was p rzemó wić. J a tak że p rzy s zed łem tu w d u ch u p o k o ju . I p o jed n an ia. Bo n a k o n iec k amp an ii wy b o rczej p rzy ch o d zi mo men t, k ied y trzeb a zaak cep to wać werd y k t lu d zi, ch o ćb y b ard zo b o les n y . Op atrzy ć ran y . I iś ć d alej. Razem. Na to właś n ie mam n ad zieję d la n as zeg o k raju d zis iaj, w n ie mn iejs zy m s to p n iu n iż wted y , g d y p o raz p ierws zy o b jąłem u rząd p remiera. Nie mo g ę zap rzeczy ć, że p rag n ąłem d alej p o zo s tać n a Do wn in g Street, i jeś li wy d awało s ię to eg o izmem z mo jej s tro n y , p rzy jmu ję ten zarzu t. J eś li amb icja jes t zb ro d n ią, to p rzy zn aję s ię d o win y . – M iałem amb icje co d o mo jeg o s tan o wis k a, b o n ie ma więk s zeg o p rzy wileju an i wy żs zeg o zas zczy tu w ży ciu p o lity k a, n iż p rzewo d zić temu k rajo wi i wam, jeg o o b y watelo m. By liś cie tak mili, że o b d arzaliś cie mn ie ty m zas zczy tem k ilk ak ro tn ie p rzez p o n ad d ek ad ę, a jeś li p o s tan o wicie teraz mn ie g o p o zb awić, to n ie b ęd ę s ię s k arży ł. A ju ż n a p ewn o n ie n a To ma M ak ep eace’a, b o jes t o n p rzy zwo ity m czło wiek iem. – M iałem tak że amb icje co d o o b y wateli, b o ty lk o p o p rzez n ich k raj mo że s tać s ię wielk i. A jeś li k o mfo rt ży cia i d o b ro b y t s to ją d ziś n a p o zio mie, o k tó ry m k ilk a lat temu mo żn a b y ło ty lk o p o marzy ć, to n ic mn ie n ie o b ch o d zi, k o mu p rzy p is ze s ię za to zas łu g ę. Przy wó d cy wy s tarczy , że wid zi, iż te marzen ia s ię s p ełn iły , a jeś li in n i ch cą p rzy p is ać ten d o b ro b y t wp ły wo wi Eu ro p y , s taty s ty czn y m p rzek łaman io m czy n awet p rzy p ad k o wej k o n iu n k tu rze g o s p o d arczej, to raz jes zcze p o wtó rzę: n ie b ęd ę s ię s k arży ł. Z tłu mu d o b ieg ł jak iś o k rzy k . – Nie! Nawet n a To ma M ak ep eace’a. Bo p rzez wiele z ty ch lat b y ł o n czło n k iem mo jeg o rząd u . I jes t p rzy zwo ity m czło wiek iem. Przed e ws zy s tk im jed n ak miałem amb icje co d o mo jeg o k raju , ab y wp ro wad zić g o n a p o wró t w s zereg i ty ch n aro d ó w, k tó re u zn aje s ię za wielk ie. Wielk a Bry tan ia. Nie jak aś tam an o n imo wa wy s p a, n ie d o o d ró żn ien ia o d in n y ch , ale tak a, k tó ra s p rawia, że mo żemy p o d n ieś ć d u mn ie g ło wę i p o wied zieć: „J es tem Bry ty jczy k iem”, i że to ś miałe s twierd zen ie b ęd zie s p o ty k ało s ię z s zacu n k iem n a cały m ś wiecie. A zwłas zcza w Eu ro p ie. Nie jes tem an ty eu ro p ejs k i. Nie ch o d zi o to , że s tawiam b y cie Eu ro p ejczy k iem n a o s tatn im miejs cu , ty lk o o to , że s tawiam b y cie Bry ty jczy k iem n a p ierws zy m. Tak ą miałem amb icję, a jeś li jej n ie p o d zielacie, tak jak n ie p o d ziela jej To m M ak ep eace, to n ie b ęd ę s ię s k arży ł.
– To m M ak ep eace p o wied ział d ziś , że jes tem wam win ien p rzep ro s in y , a ja s łu ch ałem jeg o s łó w, s łó w p rzy zwo iteg o czło wiek a, u ważn ie. I jeś li was zy m zd an iem, i zd an iem in n y ch p rzy zwo ity ch mężczy zn i k o b iet, p rzep ro s in y wam s ię n ależą, to ch ętn ie je wy rażam. Ró wn ie ch ętn ie, jak o d d awałem wam s wo je s erce i ży cie p rzez te ws zy s tk ie lata. Wy d awało s ię, że g ło s zaraz mu s ię załamie. Na p lacu zaleg ła cis za. M aria p atrzy ła z wy rzu tem n a M ak ep eace’a. On z k o lei wb ił lo d o waty wzro k we włas n e b u ty . Urq u h art p rzy g ląd ał s ię b ad awczo tłu mo wi, jak b y p ró b o wał d o trzeć d o k ażd ej z two rzący ch g o o s ó b . Alb o jak b y k o g o ś s zu k ał. Ko men tato rzy , k tó rzy o b s ied li p lac, s tarali s ię czy m p ręd zej n ap is ać s wo je s cen ariu s ze n a n o wo . – Ch cę jed n ak p o wied zieć, że p rzy s zed łem tu n ie ty le d la Wielk iej Bry tan ii, ile d la Cy p ru . Wy s p y , k tó rą d o b rze zn am i k tó rą k o ch am. Wielu z was n ie zg o d zi s ię n ie ty lk o z ty m, co zro b iłem, ale tak że z ty m, co p ró b o wałem zro b ić n a Cy p rze. Po wiecie, że jes tem win n y d o p ro wad zen ia d o k o n fro n tacji i ro zlewu k rwi. Ale n ie to b y ło mo im celem. M o ją as p iracją, jak ws zy s cy wiecie, b y ło p rzy n ies ien ie wy s p ie p o k o ju . Po ło żen ie k res u k rwawej p rzemo cy . Po g o d zen ie p o ró żn io n y ch s p o łeczn o ś ci. Nie u d ało mi s ię, ale p ró b a d o k o n an ia teg o n a tej n ies zczęś liwej ziemi k o ń czy s ię p o rażk ą o d ty s iąca lat. J ed n ak p ers p ek ty wa p rawd o p o d o b n ej k lęs k i mn ie n ie p o ws trzy mała, mimo ws zy s tk o p ró b o wałem. Tak , mo żn a p o wied zieć, że mo ją amb icją b y ł p o k ó j, d laczeg o n ie? A jeś li s tracę s tan o wis k o z p o wo d u tej p o rażk i, o ileż więk s zą s tratę p o n ieś li zwy k li, miłu jący p o k ó j Cy p ry jczy cy ? I wted y Urq u h art g o zo b aczy ł, jak p rzes u wa s ię w tłu mie d o p rzo d u , p o włó cząc n o g ami, k u lejący , p rzy g arb io n y , z twarzą p rawie całk o wicie s k ry tą p o d b eretem. J ak s ię zb liża. – Są tacy , k tó rzy n ie ch cą wid zieć n a Cy p rze p o k o ju . Lu d zie źli, lu d zie p ełn i p rzemo cy . Któ rzy p o k o ju n ig d y n ie zazn ali i k tó rzy n ie p o trafią w p o k o ju ży ć. Któ rzy ro zp amiętu ją d awn e ś mierci i n ie mo g ą zap o mn ieć o zag in io n y ch g ro b ach , zamias t wy g ląd ać n o weg o ży cia. Któ rzy s tarali s ię d o p ro wad zić d o p o d ziału międ zy ty m k rajem a Cy p rem, p o d czas g d y częś ć z n as ch ciała ty lk o p o jed n an ia. Atak n a M ak ep eace’a b y ł aż n ad to wy raźn y , jed n ak w tłu mie p o d n io s ło s ię zas k ak u jąco n iewiele o k rzy k ó w p ro tes tu . – Ko ś ci! Bazy ! – zawo łał jed en z d emo n s tran tó w s to jący u s tó p p o d iu m, mach ając tran s p aren tem. – Nie, n ie zro zu mcie mn ie źle. Nie p rzy s zed łem tu p o to , b y k wes tio n o wać p o g ląd y To ma M ak ep eace’a, k tó re mo g ą b y ć zu p ełn ie p rzy zwo ite, ty lk o p o to , b y
p o k azać, że jes t jes zcze in n a, p rawd ziwa d ro g a. A jeś li is tn ieje ro zb ieżn o ś ć międ zy in teres ami Cy p ru i Wielk iej Bry tan ii, to ja p rzy n ajmn iej n ie b ęd ę p rzep ras zał za to , że jes tem Bry ty jczy k iem, s zefem b ry ty js k ieg o rząd u , i z d u mą p rzy jmu ję n a s ieb ie związan e z ty m o b o wiązk i. By ć mo że k o ch ałem s wó j k raj zb y t mo cn o . J eś li tak , to b y ła to wad a, k atas tro faln a wad a. I cen a, k tó rą p rzy ch o d zi mi za n ią p łacić, ró wn ież jes t k atas tro faln a. M aria s zep tała co ś M ak ep eace’o wi d o u ch a z d u żą g wałto wn o ś cią, p o k azu jąc w k ieru n k u mik ro fo n ó w, ale M ak ep eace p o ws trzy mał ją g es tem d ło n i i p o k ręcił g ło wą. By ło ju ż za p ó źn o . Ten mo men t b ezs p o rn ie n ależał d o Urq u h arta. J ak b y n a p o twierd zen ie tej d iag n o zy M o rtima s tan ęła tu ż za ramien iem męża. Gd y b y k to ś ch ciał s p ró b o wać p rzejąć mik ro fo n , n ajp ierw mu s iałb y s iłą u s u n ąć ją z d ro g i. A Pas s o lid es d o k u ś ty k ał ju ż n a s am p rzó d tłu mu . Op ierał s ię n a s wo jej las ce n a wp ro s t p o d iu m, n iecałe d wan aś cie s tó p o d miejs ca, w k tó ry m s tał Urq u h art. Patrzy ł d o g ó ry , twarz p o d b eretem wy k rzy wiał g ry mas b ó lu , jak u zwierzęcia s ch wy tan eg o w s id ła, k tó re o d g ry zło s o b ie n o g ę, żeb y u ciec, p o to ty lk o , b y n atk n ąć s ię n a my ś liweg o . Urq u h art wzn ió s ł p ałk ę i zaczął zas y p y wać cio s ami jeg o n iech ro n io n ą n iczy m czas zk ę. – Niek tó rzy n ie ch cą zap o mn ieć, n ie mo g ą zap o mn ieć. Nieg o d ziwi lu d zie, k tó rzy p o g rążają s ię we ws p o mn ien iach , w n iewiary g o d n y m eg o izmie, k tó rzy s ą g o to wi p o ś więcić całą s p o łeczn o ś ć, ab y zas p o k o ić o s o b is te p rag n ien ie zems ty . – Patrzy ł p ro s to n a Pas s o lid es a. – To zła amb icja. Amb icja n ie walk i o p o k ó j, ale p o p ro s tu walk i. Staczan ia s tary ch b itew, jak ich k o lwiek b itew. To ch o re u my s ły , k tó re n ie ch cą zap o mn ieć. Us ta Pas s o lid es a trzęs ły s ię w n ajwy żs zy m wzb u rzen iu . Oczy zas zły mu k rwią. Urq u h art p rzy g ląd ał mu s ię z an ality czn ą u wag ą, jak ak to r n a s cen ie g rający w n ajwięk s zy m s p ek tak lu s wo jeg o ży cia, ws p ó ło d czu wający z p u b liczn o ś cią, s ięg ający d o jej emo cji, d o ty k ający ją d o ży weg o . Wierzy ł w s wą ro lę b ez zas trzeżeń , n ic in n eg o s ię n ie liczy ło . – Nie mam ro d zin y , o p ró cz mo jej żo n y . – Od wró cił s ię, żeb y n a n ią s p o jrzeć, z ab s o lu tn ą u fn o ś cią i wd zięczn o ś cią. – Nie mam d zieci. An i ro d zeń s twa. To m M ak ep eace n azwał was d zis iaj b raćmi i s io s trami… – W jeg o g ło s wd arła s ię mg ła, p o zwo lił, b y s ło wa zawis ły n ad p lacem. Nie b y ło o k las k ó w, n ik t ju ż n ie ś p ies zy ł s ię, żeb y id en ty fik o wać s ię z M ak ep eace’em. Urq u h art miał ich w g arś ci, p rzek o n ał ich . Sp ek tak l p rawie d o b ieg ł k o ń ca. Uś miech n ął s ię d o Pas s o lid es a. Ty m s amy m zimn y m u ś miech em p o d s zy ty m
b ry ty js k ą aro g an cją, k tó ry b łąk ał mu s ię n a u s tach , k ied y s fo to g rafo wan o g o jak o mło d eg o p o ru czn ik a n a Cy p rze. Z s zy d ers twem. Z p o g ard ą. Wy rzu cał z s ieb ie s ło wa, jak b y s p lu wał mu w twarz. Pas s o lid es s ięg n ął za p as ek . Urq u h art n ie o d ry wał o d n ieg o wzro k u . – M o że miał d o teg o p rawo . Ale jeś li o n ro ś ci s o b ie p rawo d o ży wy ch , to p o zwó lcie, b y m ja u p o mn iał s ię o zmarły ch . Pas s o lid es jak b y p łak ał, b ezrad n ie p o ru s zając s zczęk ą. Urq u h art u p o min ał s ię o zmarły ch . J o rg o s a. Eu ry p id es a. Ten czło wiek b y ł wcielo n y m d iab łem… – Dzieci, s io s try i b raci, k tó rzy mieli p ięk n e marzen ia, tak jak ja je miałem, k tó rzy p rzez te ws zy s tk ie lata o d d ali n a Cy p rze ży cie, p o ś więcili je d la p o k o ju , d o k tó reg o ja tak że d ąży łem… Nag le u rwał. Ws trzy mał o d d ech . Po czu ł co ś w p iers i. Sp o jrzał w d ó ł i zo b aczy ł n a wy p ras o wan ej b iałej k o s zu li p o więk s zającą s ię ciemn ą p lamę. Ch wilę p o tem p o jawiła s ię d ru g a p lama i p o czu ł, że k o lan a zaczy n ają s ię p o d n im u g in ać. Ale jes zcze n ie teraz. Ciało wy d awało s ię n iech ętn ie g o s łu ch ać, lecz o d wró cił s ię d o M o rtimy , d o s trzeg ł wy raz jej o czu , wy ciąg n ął d o n iej ręk ę, o b jął ją, żeb y ją ch ro n ić, k ied y k o lejn y s trzał u d erzy ł g o w p lecy i p ch n ął w jej ramio n a. Os u n ął s ię n a d rewn ian ą p o d ło g ę, s ły s ząc g d zieś b ard zo b lis k o d wie o s tre ek s p lo zje. Oczy zach o d ziły mu mg łą, ale wid ział Co rd era s to jąceg o z p is to letem w d ło n i i celu jąceg o w tłu m. Wid ział też p o ch y lającą s ię n ad n im M o rtimę, k tó ra u s iło wała b y ć d zieln a. I jes zcze jak ieś b ard zo jas n e ś wiatło . Czy to b y ło s ło ń ce? Czy p ło n ące d rzewo ? Ro b iło s ię co raz jaś n iejs ze. – M o rtimo ? M o rtimo ! Gd zie jes teś ? By ła b ard zo b lis k o , ale n ie mó g ł s k u p ić wzro k u . Ścis k ała g o za ręk ę, lecz n ic ju ż n ie czu ł. Nie czu ł b ó lu . M o że p ewn e wy czerp an ie. I eu fo rię. Triu mf. Os zu k ał ich ws zy s tk ich , n awet n a k o ń cu . I co d o s wo jeg o k o ń ca. Ws zy s tk ich o p ró cz M o rtimy . Po ru s zy ł warg ami, p o cało wała je, p rzy tu liła tak mo cn o , jak s ię o d waży ła, n ie zważając n a k rew i k rzy k i wo k ó ł n iej. Uś miech n ął s ię, raz jes zcze s p o jrzał jej w o czy i s zep n ął: – Ws p an iałe ru in y . Po cało wała g o p o n o wn ie, d łu g o , aż Co rd er s ch y lił s ię, żeb y o d erwać ją o d zwło k .
Epilog Cały n aró d ws trzy my wał o d d ech , o g ląd ając w telewizji s cen ę, w k tó rej Fran cis Urq u h art, ju ż ś mierteln ie ran n y , rzu ca s ię, b y włas n y m ciałem o s ło n ić M o rtimę. Szlach etn a ś mierć. A n awet ws p an iała, mó wio n o . Ev an g h elo s Pas s o lid es n ie miał ty le s zczęś cia. Zg in ął jes zcze p rzed Urq u h artem, p o walo n y k u lami Co rd era. Nig d y n ie o d k ry to , d laczeg o p o s tan o wił zab ić p remiera. „Bry ty js k i J FK”, jak to u jęły tab lo id y , ale o p in ia p u b liczn a wied ziała, k o g o o b win ić. Th o mas a M ak ep eace’a. Blis k i ws p ó ln ik i, jak s ię n iemal n aty ch mias t o k azało , k o ch an ek có rk i zamach o wca. Ro zważan o p o s tawien ie mu zarzu tó w o u d ział w zmo wie p rzes tęp czej, lecz n iczeg o n ie mo żn a b y b y ło u d o wo d n ić w s ąd zie, ch o ciaż p o s zlak i p rzeciwk o M ak ep eace’o wi u g ru n to wały s ię w g ło wach wy b o rcó w jes zcze n a d łu g o p rzed g ło s o wan iem. Od p o n ied ziałk u aż d o d n ia wy b o ró w tru mn a z ciałem Urq u h arta b y ła wy s tawio n a n a wid o k p u b liczn y w Great Hall w Wes tmin s terze, g d zie b ez ch wili p rzerwy tłu my lu d zi ciąg n ęły , b y zło ży ć mu h o łd . A s ameg o d n ia wy b o ró w u s tawili s ię w k o lejk ach , żeb y p rzy wró cić d o wład zy jeg o n a n o wo zjed n o czo n ą p artię, d ając jej więk s zo ś ć n ies p o ty k an ą w n o wo ży tn ej h is to rii. Wy g rał. Os tateczn e zwy cięs two . Nie ws zy s tk o p o s zło tak , jak Urq u h art b y s o b ie ży czy ł. Przewo d n iczący p arty jn ej o rg an izacji o k ręg o wej Bo o zy -Pitta, o twarłs zy lis t wy co fu jący o b iecan e mu s zlach ectwo , d o s tał zawału s erca i u marł n a p o d ło d ze w k u ch n i. Nie mó g ł więc zad en u n cjo wać Geo ffrey a, k tó ry twierd ził, że k s ero k o p ie lis tu wy s łan eg o d o Ko mis ji Przy wilejó w o raz „News o f th e Wo rld ” zo s tały s fałs zo wan e. Brzmiało to o ty le p rawd o p o d o b n ie, że p o d czas p is an ia lis tu p o two rn ie trzęs ła mu s ię ręk a. Po za ty m n aczeln y b ru k o wca u zn ał, iż n iewiele b ęd zie p o ży tk u z k o mp ro mito wan ia ś wieżo o wd o wiałej i ewid en tn ie p o g rążo n ej w żało b ie k o b iety . A zatem Geo ffrey p rzetrwał, n a razie, w n o wej ad min is tracji. Na jej czele s tan ął M ax well Stan b ro o k , k tó reg o ży d o ws k o ś ć i wątp liwe p o ch o d zen ie o k azały s ię p o d czas k amp an ii n a p remiera raczej d ro b n y mi zak łó cen iami n iż b ezp o ś red n imi cio s ami. Partia u zn ała, że n ie ma n ic złeg o w talen cie. M ian o wał Claire min is trem. M in ęło k ilk a lat, zan im M o rtima, h rab in a Urq u h art, zało ży ła b ib lio tek ę imien ia s wo jeg o męża n a teren ach n ad Tamizą, p rzek azan y ch n a ten cel p rzez rząd , a jes zcze
więcej – zan im n a Cy p rze n a n o wo ro zp o częto p o ważn e ro zmo wy p o k o jo we. Do p iero p o wielu k o lejn y ch latach rewizjo n is ty czn i h is to ry cy s p ró b o wali u s u n ąć p amięć o Fran cis ie Urq u h arcie z s erc wd zięczn eg o n aro d u . Nie u d ało im s ię.
Ty tu ł o ry g in ału The Final Cut Orig in ally p u b lis h ed in th e En g lis h lan g u ag e b y Harp erCo llin s Pu b lis h ers Ltd . u n d er th e title The Final Cut © M ich ael Do b b s 1 9 9 3 Co p y rig h t © fo r th e tran s latio n b y Ag n ies zk a So b o lews k a Pro jek t o k ład k i Paweł Pan czak iewicz / PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN Fo to g rafie n a o k ład ce Co p y rig h t © Alek s an d r Kh ak imu llin / Sh u tters to ck .co m Co p y rig h t © J o s ep h So h m / Sh u tters to ck .co m Op iek a red ak cy jn a Przemy s ław Pełk a Ewa Po lań s k a Artu r Wiś n iews k i
ISBN 9 7 8 -8 3 -2 4 0 -3 6 0 3 -5
Ks iążk i z d o b rej s tro n y : www.zn ak .co m.p l Sp o łeczn y In s ty tu t Wy d awn iczy Zn ak , 3 0 -1 0 5 Krak ó w, u l. Ko ś ciu s zk i 3 7 Dział s p rzed aży : tel. 1 2 6 1 9 9 5 6 9 , e-mail: czy teln icy @zn ak .co m.p l
Plik o p raco wał i p rzy g o to wał Wo b lin k
wo b lin k .co m