— Tak... — mruknął Morawski. — Szkoda, że tego nie wiemy. — Hipotezę swoją mam — rzekł Engel i uśmiechnął się lekko. — To była rywalizacja! Dwie grupy...
7 downloads
27 Views
2MB Size
— Tak... — mruknął Morawski. — Szkoda, że tego nie wiemy. — Hipotezę swoją mam — rzekł Engel i uśmiechnął się lekko. — To była rywalizacja! Dwie grupy zmierzały do tego samego celu, nie wiedząc jedna o drugiej... Przecież tu nie idzie o czyste, porządne pieniądze, proszę państwa. Zaciekła walka o łup po przedsięwzięciach Franka Za- vady. Na tym wszystko polegało... Ten stary w Ameryce orientował się dobrze w sytuacji,, skoro zachował tajemnicę jak przy spowiedzi. Bał się, że do jego rodziny zgłosi się niewłaściwy człowiek i dlatego rozgrywał całą sprawę przy pomocy osobliwego biletu wizytowego... — A gdzie jest ten właściwy człowiek, panie poruczniku? — zapytała Ewa. — Zjawi się, może być pani pewna. Oni są bardzo skrupulatni w interesach. Dzisiaj otrzymaliśmy wiadomość z MSZ w tej sprawie... — Przerwał, a po chwili powiedział. — Jeszcze muszę coś dodać. Ewa spojrzała na niego z uwagą. - Rzecz w tym, że pani stryj w Ameryce przeżył stryja Antoniego. — Jak to? — zapytała zdumiona i zaskoczona. — Franciszek Zawadowski umarł w dwa dni po zabójstwie stryja Antoniego na ulicy Floriańskiej. — Nie rozumiem — powiedziała. — Ten starzec za oceanem umierał dłu go i rozpaczliwie. Ale pewni ludzie, którzy czekali na jego majątek, nie mieli czasu. Musieli uprzedzić wypadki. Zgładzić ewentualnych spadkobierców, zanim dotrze do nich właściwy człowiek, pełnomocnik Franka Zavady... Kiedy tamten dogorywał w szpitalu, zupełnie już bez bronny — oni przeprawili się do Europy. Gdyby się im powiodło — nie byłoby już rodziny Zawadowskich przy życiu. Teraz tylko pani została. I ten cholerny spadek po Wielkim gangsterze z czasów prohibicji. Zamilkł i spojrzał na Ewę. Leżała nieruchomo. Blada, znużona i smutna. — Nie cieszy się pani? — spytał Engel. — Nie — odparła bardzo cicho. — Może w przyszłości tak. Ale teraz weale nie... Rozumie mnie pan, poruczniku? — Rozumiem — powiedział Engel i potarł czoło. — Dziwiłbym się, gdyby było inaczej. XXX Na podwórku panował głęboki, niemal mroczny cień. Tylko tuż przy bramie, wiodącej ku ulicy, zastygła plama słońca. W tym jasnym kręgu siedzieli na stercie drzewa opałowego dwaj chłopcy. Jeden z nich trzymał w ręku mapę Wyspy Czterech Łotrów. Drugi powiedział z podnieceniem: — Skarb musi być tam, gdzie narysowany jest krzyżyk... - No, pewnie — odrzekł właściciel mapy. — Tylko gdzie leży ta wyspa?
Redaktor: Redaktor
BARBARA techniczny:
OLSZAŃSKA
SABINA
RIDER
Korektor: HANNA LEWANDOWSKA
PRINTED IN POLAND Państwowe Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa 1971 r. Wydanie I. Nakiad 100 000 + 260 egz. Ark. wyd, 3,7. Ark, druk. 2,75. Papier dr. mat. kl. VII, BO g, BI. Druk ukończono w lutym 1971 r. Wrocławska Drukarnia Dziełowa Nr zam. 1022/A OK-5 Cena zt 6.—