Lustracja? Jeśli tak, to oprócz Oleksego i Jaskierni
WSPÓŁPRACOWAŁ TEŻ GIERTYCH INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
ISSN 1509-460X
Ü Str. 6
Nr 2 (254) 20 STYCZNIA 2005 r. Cena 2,60 zł (w tym 7% VAT)
Ü Str. 15
rkiestra „Dyrygenta” Owsiaka to prawdziwy fenomen w Polsce – mateczniku katolickich samolubów i smutasów. Nic innego, żadne wydarzenie, nawet przyjazd papieża, nie jest już w stanie zmobilizować tylu milionów Polaków. Tak wielka emanacja ludzkiej dobroci i pozytywnej energii – skierowana w stronę bezbronnych, chorych dzieci – może mieć tylko jednego wroga i konkurenta...
O
Spirala milczenia Młoda, upośledzona psychicznie kobieta z państwowego Domu Pomocy Społecznej skarży się opiekunom na księdza kapelana: – Dotyka moich piersi i „tam”. Inna, nieletnia, opowiada: – Pokazywał mi „ogórka”. Sprawa trafia do starostwa powiatowego oraz prokuratury. I... nie ma sprawy! Ü Str. 8, 9
Ü Str. 3, 11
2
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y
Nasz Ojciec Jurek Owsiak
ŚWIAT Po azjatyckiej pladze tsunami na Europę i Amerykę spadły potężne wichury oraz niszczące nawałnice. Katolickie Boże Narodzenie Bozia obchodziła na półkuli wschodniej, a prawosławne – na zachodniej. Co nas czeka na Wielkanoc? POLSKA Na Mazowsze wróciły bociany, a do Łodzi – szpaki.
Plajtują kopalnie węgla i soli; producentów futer, kożuchów i butów zimowych uratować może tylko eksport na Syberię. A my po prostu kochamy ten efekt cieplarniany!
SLD – podbudowany najnowszymi sondażami poparcia społecznego (11 procent!) – śmiało zaproponował przyśpieszoną datę wyborów parlamentarnych – 19.06.2005 r. Tyle że jest to dzień papieskiego zstąpienia na Polskę, co prawica uznała za prowokację. – W tym dniu Polacy o prawicowych poglądach będą na pielgrzymkach! – zagrzmiał Ludwik Dorn z PiS-u. Tymczasem SLD wyszedł dyskretnie naprzeciw potrzebom Największego z Polaków: wreszcie będzie mógł zagłosować w kraju!
LPR przedstawiła projekt ustawy, nakazującej IPN-owi ujawnienie wszystkich współpracowników SB. Giertych chce, żeby oszczędzono tych agentów, których nazwisk „ze względów rodzinnych lub obyczajowych” nie można publikować. Jak nic miał na myśli członków LPR i księży.
Aresztowano mecenasa Andrzeja D., członka Samoobrony, podejrzanego o pranie brudnych pieniędzy pochodzących z przestępstw paliwowych. Aresztowany uczestniczył w tworzeniu słynnego CIA – Centrum Informacji Aferalnej. I dobrze: kto lepiej zna się na aferach, jak nie facet umoczony?
Gryzą się ultrakatolicy: Sejm odebrał immunitet posłowi LPR Zygmuntowi Wrzodakowi za pomówienie senatora Kazimierza Jaworskiego (ten od przepraszania Boga i papieża za ustawę o związkach jednopłciowych, bezpartyjny, popierany przez PiS). Wrzodak bezpodstawnie zarzucił mu przejechanie pieszego ze skutkiem śmiertelnym i przekonywał, że Jaworski został za to skazany przez sąd. Różne są dary łaski. LPR przoduje w fałszywych oskarżeniach.
Okazuje się, że wokół PZU krążyli opusdeiści z biskupem Liberą na czele, próbując namówić największego polskiego ubezpieczyciela i jego udziałowca – Eureco – do zrzutki na Telewizję Familijną. Eureco kasy na Kościół nie dało i kłopot gotowy: nie odsprzedano mu dalszych udziałów PZU. Episkopat twierdzi, że o niczym nie wiedział... Jeden biskup episkopatu nie czyni, tak jak 15 stopni w styczniu nie czyni wiosny. Ale pąki na drzewach pękają...
Sieć sklepów z biżuterią „Apart” masowo łamie prawa pracownicze (podobnie jak „Biedronka”). Kierownictwo sieci np. wysyła pracowników po towar w dni wolne od pracy. Tymczasem „Rzepa” napisała, że Polacy, obok Słowaków i Bałtów, zarabiają najmniej w Unii. Stwierdzono, że jest to nasz atut, bo niskie pensje przyciągają zagranicznych inwestorów. Pensje są niskie, bo jest duże bezrobocie, ale nie należy z nim walczyć, bo wtedy wzrosną pensje, nie będzie inwestorów i... bezrobocie się nam powiększy! KRAKÓW Papieskie miasto przoduje w nietolerancji. Prawica – od PO po PiS i LPR – solidarnie potępiła konferencję na temat tolerancji, którą zorganizowali działacze lewicowi z Krakowa i Norymbergi. Papieskich rajców zabolało, że sesja odbywa się w budynkach Rady Miasta, i że uczestniczą w niej geje. Prawica krakowska powinna do badania orientacji seksualnej zainstalować specjalne mierniki, np. doświadczonych duszpasterzy. WATYKAN Peter Gumpel, jezuita nadzorujący sprawę beatyfikacji Piusa XII, ujawnił, że już latem 2004 r. w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych złożono wniosek o uznanie heroiczności cnót papieża (czynnie wspierającego hitlerowców!). Gumpel twierdzi, że Jan Paweł II, mimo protestów płynących z całego świata, chce jak najszybciej uznać Piusa XII za błogosławionego. Heroizm Piusa XII polegał m.in. na tym, że konsekwentnie nie przestał podziwiać Hitlera, nawet po wojnie, a na osobistym koncie zostawił po śmierci 80 milionów marek w złocie i dewizach (jako asceta – nie wydał ich!).
Ekumeniczna Agencja Informacyjna podała, że największe szanse na schedę po JPII ma konserwatywny kard. Ratzinger. Ze względu na wiek (77 lat) ma być „papieżem przejściowym”. Tzw. przejściówka (w motoryzacji) to trzeci sort. Nasz Karol to dopiero był model! WŁOCHY Silvio Berlusconi – znany z tego, że skutecznie wymyka się prokuratorom i sędziom – sam nie pozostawia swoich krytyków bez kary. Ludzie premiera domagają się pozbawienia mandatu senatorskiego (sic!) pisarza Maria Luziego, który żartobliwie porównał Berlusconiego do duce Mussoliniego. Uznał, że obydwaj są podobni, bo lubią się nad sobą publicznie użalać. Nasza prawica gniewa się nawet za porównania pomiędzy sobą, np. Kaczyńscy... POLSKA/IRAK Z „operacji pokojowej” nad Eufratem wraca tylu zmaltretowanych psychicznie żołnierzy, że polska armia tworzy dla nich specjalny szpital w Warszawie. Sanatorium dla nich proponujemy utworzyć w pokojach Pałacu Prezydenckiego: – Ofiary trzeba ponosić – deklarował Kwaśniewski.
j, działo się, działo, i to już po raz trzynasty. To kawał czasu i kawał najlepszej pod słońcem roboty. Bo cóż może być lepszego od ratowania życia i zdrowia małych dzieci? No, no, powoli... Wydawać by się mogło, że to pytanie retoryczne i odpowiedź na nie oczywista. Jak wiadomo jednak, w katolickiej Polsce nie ma nic oczywistego poza tym, co powie „Ojciec Święty”. A skoro on sam nie wymyślił, nie prowadzi i nawet nie pobłogosławił Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy choćby jednym marnym, dobrym słowem, to cała ta Owsiakowa akcja jest bardzo, ale to bardzo podejrzana. Pierwszej Orkiestrze w 1993 roku daleko było do obecnego rozmachu. Skupiała się wokół maluchów z Centrum Zdrowia Dziecka, ale idea wraz z charyzmą Jurka Owsiaka poruszyły serca Polaków. Rok później była już zadyma na cały kraj i chyba wtedy po raz pierwszy padło hasło: „Róbta, co chceta”. Pamiętam jakieś „sukienkowe” przyjęcie z okazji odpustu czy wizytacji parafii z udziałem jednego z łódzkich biskupów. Jako najmłodszy ksiądz siedziałem na końcu stołu, ale dokładnie słyszałem bluzgi z ust ekscelencji pod adresem Orkiestry: – I to wtedy, kiedy rządzi prawica, doszło do czegoś takiego! – pieklił się biskup. – Żadnego nadzoru, żadnego duszpasterza, bez udziału Kościoła, bez poświęcenia... Owsiaka nazwał bezczelnym typem, deprawatorem, pachołkiem masonerii i satanistą, choć sam przyznał, że to człowiek znikąd i nic o nim nie wiadomo. Najbardziej bolały i bolą nadal wielkie, coraz większe pieniądze przechodzące Kościołowi koło nosa, a przecież wyciąganie kasy na „zbożne cele” (nowe kościoły...) to działka kleru, ba, wręcz jego patent! Pamiętam z późniejszych sygnałów, które do mnie docierały, że niektórzy księża, a może i sam Episkopat, słali protesty, by zbiórka WOŚP nie odbywała się w niedzielę – Dzień Pański, zarezerwowany dla czarnych sępów. Owsiakiem straszono dzieci na kazaniach, a „Róbta, co chceta” było jednym z ulubionych tematów kaznodziejów. I tak to trwa do dziś. Już parę tygodni przed tegorocznym XIII Finałem Rydzykowe media zamieściły materiały szkalujące Orkiestrę. Jej „Dyrygentowi” zarzucają wydawanie większości pieniędzy na fundację WOŚP i rockowy koncert Przystanek Woodstock – zamiast na dzieci. Oczywiście pomówienia tradycyjnie nie są poparte żadnymi dowodami. Telewizja Trwam emituje o różnych porach reportaż zatytułowany „Mała orkiestra gorących serc” z planszą „Robimy, co chceta” w czołówce. Materiał prezentuje organizowaną od dziewięciu lat w Jarosławiu koło Przemyśla lokalną kwestę na potrzeby miejscowej służby zdrowia. Z reportażu wynika, że tylko taka forma gwarantuje uczciwe wydanie i rozliczenie datków. Osoby wypowiadające się przed kamerą powtarzają, że środki uzyskane przez WOŚP są marnotrawione. – Pieniądze zbierane przez pana Owsiaka nie są wydatkowane zgodnie z celem, na jaki są zbierane – przekonuje przed kamerą lider przemyskiej „Solidarności” Andrzej Buczek, stojąc na tle sztandaru związkowego. W wypowiedziach wykorzystanych w reportażu powraca motyw rockowego Przystanku jako ogniska deprawacji młodzieży. Telewizja Trwam w ciągu ostatnich kilku tygodni wielokrotnie emitowała film „Woodstock – prawda przemilczana” (pokazywany też w wielu parafiach w całej Polsce), ukazujący imprezę wyłącznie w najgorszym świetle. Kamera wyszukuje odurzoną piwem (lub narkotykami?) młodzież tańczącą w tumanach kurzu w rytm muzyki oraz roznegliżowane
O
osoby taplające się w błocie. Komentarzem do obrazu są pojawiające się co jakiś czas napisy, tłumaczące widzom, że Przystanek to idealna okazja do grzechu. Tymczasem każdy myślący człowiek wie i rozumie, że wśród kilkuset tysięcy młodych fanów rocka takie zachowania są nieuniknione, natomiast prawdziwym fenomenem Woodstocku jest fakt, iż nigdy nie popełniono tam żadnego przestępstwa, nikt nikogo nie pobił, nie nadużył narkotyków. Zdeprawowana (ale nie przez Owsiaka) młodzież wyżywa się pozytywnie, angażuje w pomoc dla małych dzieci, zrywa z nałogami, a z Przystanku wyjeżdża po prostu lepsza. Reakcją Jurka Owsiaka na emisję filmu było wprowadzenie do sprzedaży w internetowym sklepiku WOŚP koszulek z napisem z przodu: „Byłem na Woodstocku i TRWAM w rock’n’rollu. Lepszy Rydz niż nic” oraz na plecach: „Ta moja trwająca w rock’n’rollu koszulka jest wyrazem moich przekonań, że ludzie potrafią się spotkać, aby w miłości, przyjaźni i muzyce, w kurzu, upale i błotnych kąpielach przeżyć ze sobą piękne chwile, za co dzięki wszystkim dobrym aniołom”. Także „Nasz Dziennik” zamieszcza materiały oraz listy manipulowanych czytelników, którzy krytykują WOŚP. „Ta dziwna impreza budzi poważne wątpliwości, m.in. koszty tego »dobroczynnego« przedsięwzięcia bez wątpienia przekraczają zebrane datki. Kto więc dopłaca do »sukcesu« Owsiaka?” – pyta „ND”. Ideolodzy katolicyzmu wojującego bez przerwy potwierdzają swoją niecodzienną umiejętność: tworzenie mitów na podstawie przekręconych faktów. Sfabrykowane w ten sposób kłamstwa podaje się jako nowe, własne „fakty”, opatrzone etykietką „katolickie”, czyli wiarygodne. Ile trzeba mieć w sobie bezczelności, żeby najbardziej jawną w Polsce fundację WOŚP – publikującą wyjątkowo przejrzyste, coroczne sprawozdania finansowe – oskarżać o nadużycia! Na usta wprost ciśnie się stare przysłowie: każdy sądzi podług siebie. Przecież nawet publiczna, skatoliczała TVP szeroko informowała w 2002 roku o licznych przekrętach finansowych ojca Rydzyka i jego fundacji, co jako pierwsze opisały „Fakty i Mity”. A któż nie pamięta tysięcy świadectw udziałowych o wartości 150 milionów złotych, wyłudzonych przez Ojca Dyrektora „na ratowanie Stoczni Gdańskiej”, po których wszelki ślad zaginął? Rydzyk i inni ojcowie Goebbelsi z jego mediów – ale również dyrektorzy Caritasu oraz niektórzy biskupi i proboszczowie z całej Polski – nawet nie dopuszczają do siebie myśli, że można obracać workami pieniędzy i nie ukraść większości z nich. A jeśli już na kimś zrobiły wrażenie tysiące aparatów do ratowania życia noworodków, to niech przynajmniej wie, że ktoś „dopłaca do sukcesu Owsiaka”... Kto może być zainteresowany w deprawowaniu młodzieży i dlaczego jest to walcząca z Kościołem masoneria?! Jakie to wszystko obrzydliwe, obleśne i bezduszne. Dla współczesnych katolickich faryzeuszów nieważne są tysiące ocalonych malców. Liczą się tylko interesy ich firmy i pieniądze, pieniądze ponad wszystko. Z „Bogiem” na ustach gotowi są kłamać, kraść; a w przeszłości – także mordowali. Na co dzień każdy z nas widzi dwie Polski: tę normalną, która z trudem zdobywa sobie rację bytu, i tę niepełnosprawną, bo skatoliczałą – pełną fałszu, obłudy i złodziejstwa. Mamy do wyboru Polskę Owsiaka i Polskę Rydzyka. My już wybraliśmy; pomóżmy dobrze wybrać innym. JONASZ
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r. Kościół oraz jego agendy zachowywały się wobec Orkiestry o wiele spokojniej niż w latach minionych, ale i tym razem nie obyło się bez incydentów – nawet poza granicami Polski. Oto kilka przykładów. Zduńska Wola (woj. łódzkie) ¤ Niektórzy księża w czasie kazań namawiali wiernych, aby zignorowali akcję Jurka Owsiaka. Spod parafii Wniebowzięcia NMP przegoniono grupę wolontariuszy, a opuszczającym świąty-
Owsiaka” („Nowa Trybuna Opolska”); Biała Podlaska ¤ Kilka minut przed godz. 11 w bialskim sztabie zjawił się Kazimierz Jankowski z Komitetu Charytatywnego przy parafii św.
GORĄCY TEMAT świątyni dziewczynę ksiądz wyzwał od komunistek („Echo Dnia”); Mielec ¤ Wolontariusze natrafili na takich, którzy krzyczeli, że Owsiak tylko degeneruje młodzież, a wiedzą o tym, bo słyszeli w Radiu Maryja („Echo Dnia”); Tychy ¤ Stowarzyszenie Rodzina Polska wyraża stan o w c z y
¤ Wczoraj słyszałam w kościele apel księdza, aby zastanowić się, na co dajemy swoje pieniądze. Że sponsorujemy naszymi ciężko zarobionymi pieniędzmi rozpustę (www.onet.pl.);
KUNDELKI SZCZEKAJĄ...
...a Orkiestra gra nię wiernym wręczano ulotki „Wielka orkiestra moralnej niemocy”, zachęcające do ignorowania zbiórki. ¤ Katechetka z publicznego gimnazjum podczas lekcji religii nazwała wolontariuszy „sługami diabła”. ¤ Pani powiedziała, że Owsiak bogaci się na Orkiestrze, a my, pracując dla jego fundacji, nabijamy mu kieszeń. Mówiła, że będziemy musieli się spowiadać ze zbierania pieniędzy – żaliły się dzieci. ¤ Orkiestra to pułapka, w którą wpada młodzież. Może przekroczyłam swoje uprawnienia, ale jako człowiek Kościoła jestem posłuszna jego wytycznym. Działam w obronie wiary, bo WOŚP to fałszywe miłosierdzie, bliskie satanizmowi – stwierdziła katechetka („Dziennik Łódzki”); Lublin ¤ Ksiądz nas przegonił ze swojej parafii, bo mówił, że dzwonią do niego ludzie i nie życzą sobie, żebyśmy się tam kręcili – relacjonowali wolontariusze w Sztabie Orkiestry („Kurier Lubelski”); Opole ¤ Usłyszałyśmy, że zbieramy pieniądze dla tego „antychrysta”
Anny z pretensjami, że wolontariusze kwestują na placu przed kościołem. – Przez trzy kolejne msze już zbierają. Księża proszą, by odeszli i nic nie pomaga – mówił wzburzony, domagając się usunięcia wolontariuszy sprzed kościoła („Dziennik Wschodni”); Biłgoraj (woj. lubelskie) ¤ Członkowie młodzieżówki Ligi Polskich Rodzin przeganiali woluntariuszy spod kościołów, a przechodniom rozdawali ulotki szkalujące akcję Jurka Owsiaka. Trzeba było wezwać policję („Dziennik Wschodni”); Stalowa Wola ¤ Już kilka dni przed imprezą niektórzy księża krytycznie wyrażali się o Orkiestrze. W stalowowolskim sztabie nie tracili jednak optymizmu, bo oprócz kilku pyskówek przy kościołach, wolontariusze byli dobrze traktowani („Echo Dnia”); Kolbuszowa (woj. podkarpackie) ¤ Jedyne, co niemile zaskoczyło wolontariuszy, to postawa księży. Sprzed jednego kościoła ksiądz przegonił zbierających, mówiąc, że to nie jest miejsce dla nich. W innym, stojącą nieopodal
sprzeciw wobec zamiaru zorganizowania w naszym mieście imprezy WOŚP i asygnowania z Rady Miasta 100 tysięcy złotych na ten cel. Działania Jerzego Owsiaka to promowanie rozpasania moralnego – stwierdziła podczas sesji RM Krystyna Zapała ze Stowarzyszenia Rodzina Polska. ¤ Jest ogromna różnica pomiędzy filantropią Jerzego Owsiaka i jego Wielkiej Orkiestry a chrześcijańskim miłosierdziem czynionym na przykład przez Caritas i wiele innych organizacji – uważa radny Jan Szczyrba z Porozumienia Tyskiej Prawicy – Prawo i Sprawiedliwość („Dziennik Zachodni”). Rzeszów ¤ Reporterzy Telewizji Trwam próbowali mnie przekonać, że pieniądze z tej akcji idą wyłącznie na organizację Przystanku Woodstock. ¤ Uważamy, że wszyscy powinni wspierać ten szczytny cel, a jedyne, co nam się nie spodobało, to zachowanie księdza przepędzającego wolontariuszy spod kościoła („Gazeta Wyborcza”).
GŁASKANIE JEŻA
Felieton optymistyczny – Panowie, trochę więcej optymizmu, a mniej czarnowidztwa w tym, co piszecie! – zagrzmiał dni temu kilka redaktor naczelny. Cóż więc robić? Pan każe, sługa musi... rozglądać się za pozytywnymi stronami naszego życia. Pierwsza pozytywna jest na wyciągnięcie ręki – oto tatko Tadeusz Rydzyk zabrał był głos na antenie Radia Maryja i znowu prawił o „Faktach i Mitach”. Co mówił, łatwo się domyślić, ale w jego kwiecistej oracji tym razem pojawił się nowy wątek, a dotyczył on Jonasza. Otóż Dyrektor założył,
że naczelny „FiM” zapewne dużo podróżuje, więc sprawiedliwość boska może dopaść go w formie wypadku samochodowego. Ot, choćby jak tych, co to do Tajlandii polecieli na młode kuciapki i szlag ich morski trafił. To nie są żarty – naprawdę tak powiedział, a potem jak zwykle dodał, że za Jonasza trzeba się modlić. I proszę... mamy tu właśnie klasyczny przykład miłości katolickiej. Z jednej strony wypadek, z drugiej – modlitwa. No chyba że Rydzyk miał na myśli modlitwę w intencji wypadku... Ale miało być optymistycznie, więc będzie. Szef naszej gazety
Przemyśl ¤ Pieniądze zbierane przez pana Owsiaka nie są wydatkowane zgodnie z celem, na jaki są zbierane – przekonywał lider przemyskiej „Solidarności” Andrzej Buczek, stojąc na tle sztandaru związkowego (PAP); Berlin (Niemcy) ¤ Ośmioro wolontariuszy ustawiło się przed bazyliką im. Jana Chrzciciela, główną polską świątynią w Berlinie. Zarówno przed
– głuchy na zaklęcia dyrektora maryjnego radia – katastrofie nie uległ. Cała nadzieja (Rydzyka) w modlitwie. Optymizmem powiało też w minioną niedzielę, gdy grała Wielka Orkiestra. Po raz trzynasty okazało się, że potrafimy znaleźć w sercach ciepło, a w portmonetkach kilka złotych. Trzynasty raz wściekłość Radia Maryja i TV Trwam nic nie dały. Jad sączony przez rydzykowców do uszu Polaków nie przyniósł najmniejszego skutku, bo gremialnie ruszyliśmy do orkiestrowych puszek i dużo łatwiej było znaleźć na ulicy osobnika bez medalika z Maryją niż bez nalepionego na kurtkę czerwonego serduszka. Niektórzy mieli ich po pięć i więcej (serduszek, a nie medalików). Innymi słowy – około 10 milionów Polaków pokazało Tatce i wielu kościelnym hierarchom gest Kozakiewicza, co pewnie coraz lepiej wróży normalności nad Wisłą.
3
rozpoczęciem nabożeństwa, jak i po jego zakończeniu wielu wiernych wrzucało monety, a także banknoty po 5 i 10 euro. Dziękowali młodzieży za udział w akcji. Na pomoc dla chorych dzieci część utargu przeznaczyli też sprzedawcy polskiej prasy sprzed kościoła. Pojedyncze osoby głośno demonstrowały dezaprobatę dla uczestniczącej w kweście młodzieży. – To pieniądze na aborcję – wykrzykiwały dwie starsze kobiety, zasłaniając dłońmi puszki. Przedstawiciele rady parafialnej ostrzegali, że datki przeznaczane są przez organizatorów Przystanku Woodstock na alkohol i narkotyki („Nowa Trybuna Opolska”). Reda (woj. pomorskie) ¤ „Zbliża się 9 stycznia 2005 roku, kiedy to znów będzie wielki szum Nadętej Orkiestry Świątecznej Pomocy”. Tymi słowami zaczynał się list otwarty do wspólnot i ruchów katolickich, który zdewociałe babcie ochoczo wciskały na kilka dni przed Owsiakową imprezą. Propagandowe pisemko hasłami charakterystycznymi dla rozgłośni ojca dyrektora nakłaniało, by pod żadnym pozorem nie wpłacać pieniędzy na chore dzieci, bo za tę kasę „pan Owsiak urządza imprezy typu Woodstock, gdzie piwo leje się strumieniami, a narkotyki są na każdym kroku”. Ci, którym już zjeżył się włos na głowie, muszą jeszcze wiedzieć, że „promowana na imprezie sekta Hare Kryszna, deprawuje umysły młodzieży”. O samym „graniu” na stronie 11. Oprac. HELENA PIETRZAK, MAR
Optymistyczne jest też to, że Radyjo może nareszcie nieźle beknąć za rozsiewane w eterze kłamstwa. Na przykład takie, że pieniądze zebrane przez Orkiestrę idą na niecne cele, a m.in. do kieszeni organizatorów. Właśnie Jurek Owsiak zapowiedział zaskarżenie Radia Maryja do sądu. Cóż jeszcze optymistycznego zdarzyło się w ostatnim tygodniu? Na pewno to, że na półkach sklepowych pokazała się nowa wódka pod tytułem „Balsam Wileński”. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że na etykiecie mamy zdjęcie Ostrej Bramy z Maryją w środku. Idę o zakład, że z dnia na dzień więcej będzie wielbicieli Maryi z Wilna niż tej z Torunia. Pozytywne jest jeszcze to, że w połowie stycznia za oknem mamy wiosnę. A poza tym... na razie nic nie powiem, bo przecież miało być optymistycznie... MAREK SZENBORN
4
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Z życia dołów Prawie wszystkie władze samorządowe mają ambicje, aby wydawać własne czasopisma lokalne. Oczywiście za pieniądze podatników. Tego rodzaju tytułów prasowych jest w Polsce około 3 tysięcy! Przyjrzyjmy się zatem, jak wygląda taka gazeta na przykładzie jednej gminy. Konstantynów Łódzki (17 tys. mieszkańców) ma ambicje i to uważamy za słuszne. Gminne pismo, które jest chlubą samorządu i miejscowych proboszczów, nazywa się „Wiadomości – 43 bis”. Powiecie: to, że „Wiadomości” są chlubą samorządu to jasne jak słońce, ale dlaczego również i Kościoła? Odpowiedź jest prosta jak konstrukcja gwoździa. Głównym bohaterem, wręcz idolem tej gazety, jest metropolita łódzki abp Władysław Ziółek. Choćby w ostatnim numerze „Wiadomości – 43 bis” jest dwanaście (!) ślicznych fotografii Ziółka plus jedna wspólna z samym burmistrzem Konstantynowa Henrykiem Brzyszczem. Burmistrz ma osiem zdjęć i jedno całostronicowe przemówienie, w którym niezwykle skromnie mówi: „Dla innych gmin Konstantynów jest przykładem zrozumienia i realizacji lokalnej samorządności. Nasze miasto postrzegane jest jako przychylne obywatelowi i jego przedsięwzięciom”. Nie uwierzycie, ale zdjątko burmistrza Brzyszcza zdobi nawet reklamę firmy „Fuji Express”
(zdjęcia cyfrowe do dowodu, z retuszem), a jego nazwisko pojawia się w środku numeru 10 razy. Jakże słabo wypadają przy tej dwójcy inni działacze oraz księża. Aby nie być gołosłownym – proboszcz parafii Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, ks. Tadeusz Weber, ma zaledwie cztery fotki, co jest jawną dyskryminacją! A działacze? Pojawia się tam jeno jeden, a mianowicie Mirosław Golis, i to tylko z tej okazji, że przyczynił się wielce i w „znaczącym wymiarze do okazałości miasta”. Niestety, nie o Konstantynów tu chodzi, ale o Pabianice i pracę Golisa przy proklamowaniu św. Maksymiliana Marii Kolbego patronem tego miasta. Regionalne gazety to nieprawdopodobna siła propagandowa. Wyobraźmy sobie te 3 tysiące samorządowych tytułów piszących na kolanach
ego jeszcze nie było! Po Polsce pielgrzymuje... Sedes, a uczeni z rozmaitych uczelni kraju biją przed nim pokłony! Chodzi o Sedes Sapientiae, czyli Ikonę Matki Boskiej Stolicy Mądrości. Watykan zafundował środowiskom naukowym wędrowne rekolekcje – po całym naukowym świecie puścił w obieg specjalną maryjną ikonę. Katoliccy uczeni i studenci (czyli w Polsce niemal wszyscy) muszą się ze świętym obrazkiem wozić po świecie, fotografować,
T
RZECZY POSPOLITE
Rozumiemy, że uczonym, we własnym mniemaniu, nie wypadało (to za słabe słowo) odmówić skorzystania z zaproszenia, które wystosowała kuria biskupia. Nikt zapewne nie chciał się wyłamać, żeby tamtejszy kler nie przylepił uczelni miana bezbożnej, ateistycznej, a może – uchowaj Boże! – postkomuszej. Żeby kiedyś jakaś prawicowa władza nie czyniła przykrości i nie mnożyła kłopotów… Świat polskiej nauki w ogóle jest niezwykły. Na Zachodzie wyższe uczelnie są ostoją myśli lewicowej, a nawet lewackiej – tam przecież rodziła się kontrkultura i rewolucja seksualna, ruch hippisów i sprzeciw wobec wojny wietnamskiej. Noam Chomsky, guru amerykańskiej lewicy, to genialny lingwista, profesor, a po godzinach – wpływowy myśliciel polityczny. Podobnie było w Paryżu w 1968 roku – uniwersytety były ośrodkami społecznej rebelii i przewrotu obyczajowego. I tak zostało tam do dziś – to, co nowe i odkrywcze w życiu społecznym, ma swój początek lub wsparcie w świecie uczelnianym. To wszystko jednak nie dotyczy obecnej Polski: tutaj uczelnie są świątyniami oportunizmu i hipokryzji, konserwatyzmu i zachowawczości, a nierzadko także prostackiej dewocji. Peregrynacja watykańskiego Sedesu dobrze się więc wpisuje w nasz krajobraz uniwersytecki. Kiedy bada się preferencje polityczne studentów polskich, okazuje się, że większość z nich chce głosować na Platformę Obywatelską i Unię Polityki Realnej. Pseudointelektualny i zdewociały Rokita i gardzący zwykłymi (czyli biednymi) ludźmi Korwin-Mikke – oto gwiazdy młodzieży studenckiej i ich profesury. Każdy ma jednak taką „Stolicę Mądrości” (czyli Sedes), na jaką zasługuje. ADAM CIOCH
Uczeni przed Sedesem adorować go i wygłaszać ku czci mądrości Kościoła stosowne mowy. Ikona od 2000 roku wędruje od miasta do miasta, od kraju do kraju. Podróż rozpoczęła się w Atenach, bo tam, jak głoszą pomysłodawcy wędrówki, „doszło 2000 lat temu do pierwszego spotkania ewangelii ze światem naukowym”. Rzeczywiście, tam apostoł Paweł został wyśmiany przez filozofów na areopagu. Ale wtedy nauka była wolna od kościelnej presji i uczeni mogli gadać, co im rozum na języki podawał… W grudniu rektorzy poznańskich uczelni przywieźli poświęcony przez papieża Sedes Sapientiae do grodu Paetza i Kulczyka. Stamtąd pomalowana deska ruszyła w kraj. W styczniu m.in. „nawiedziła” Włocławek. Tamże „godnie witali Matkę Boską” (prasa lokalna) pracownicy Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej, Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej, Wyższej Szkoły Informatyki w Łodzi (oddział włocławski)...
panegiryki o arcypasterzach i ordynariuszach w rodzaju Zimonia, Gocłowskiego, Gądeckiego, Michalika i in., zamieszczających ich fotki, przesłania, wystąpienia, kanoniczne wizytacje. A przecież to wszystko fakty, tak (z małymi wyjątkami) właśnie się dzieje! Tak wyglądają kościółkowe tuby uzupełniające medialny koncern tatki Rydzyka i ogólnopolskie tzw. publiczne (czyt. katolickie) media. I to wszystko za kasę wyciągniętą z kieszeni podatnika. W tym roku minęło 15 lat od dekomunizacji samorządów w Polsce. Z tej okazji konstantynowskie „Wiadomości – 43 bis” ukuły wdzięczny slogan reklamowy: „Kursujemy razem już 15 lat!”. Na zdjęciu tytułowej strony widzimy to hasło, w tle podmiejski tramwaj, a na pierwszym planie redaktora naczelnego gazety – Bernarda Cichosza, siedzącego na ławeczce. Tramwaj mknie po szynach do najbliższego przystanku. Chłopaki, wysiądźcie z tego kościelnego tramwaju, powstańcie z kolan, zmieńcie kurs i zacznijcie robić pismo dla mieszkańców. Bo to, co robicie, już dawno przestało być śmieszne. ANDRZEJ RODAN
Prowincjałki Bronisław M. (61 l.) zasłabł w centrum Łodzi. Wezwano pogotowie, ale na ratunek było już za późno. Sanitariusz Tomasz G. ukradł zmarłemu portfel, w którym było 150 zł. Miał pecha, bo kamera rejestrująca sytuację na skrzyżowaniu uchwyciła moment kradzieży, a poza tym interweniował syn zmarłego. Dwie godziny później policjanci znaleźli portfel w prywatnym samochodzie sanitariusza. Od paru lat czekamy na największy hit medialny na pierwszą stronę „FiM”: W łódzkim pogotowiu jest wszystko OK!
URATOWAŁ PORTFEL
Policjanci z Częstochowy jechali pociągiem spod Jasnej Góry do Piotrkowa Trybunalskiego. Mieli zabezpieczać skład. Gdy dojechali na miejsce, wysiedli z pociągu i poszli na spacerek. W odległości 200 m od dworca zauważyli podpitego 19-latka. Napadli go i zaczęli bić, a potem skradli mu portfel. Wrócili na dworzec i wsiedli do pociągu do Częstochowy. Cholera, czy wszystko w tym kraju musi być na opak?
OBRONILI MIENIE
Prokurator z Lublina został zatrzymany przez patrol, kiedy na obszarze zabudowanym przekroczył prędkość o 50 km/godz. Nie miał dokumentu rejestracyjnego, ubezpieczenia, a dane w prawie jazdy nie zgadzały się z dowodem osobistym. Mając tyle na sumieniu, zwykły kierowca zapłaciłby parę tysięcy mandatu i dostał „oczko”. A prokurator, zamiast się pokajać, pokazał immunitet i zaczął „zwalniać” z roboty... policjantów.
PROKURATOR MA KLAWE ŻYCIE
W Krasnymstawie złodziej wybił szybę wystawową sklepu spożywczego. Niestety, zamontowana w oknie krata uniemożliwiła mu wejście do wnętrza. Dlatego ukradł to, co było w zasięgu ręki: karmę dla kotów, butelkę denaturatu i dwa litrowe kartony wina „Cavalier”. Dodatkowo nadludzkim wysiłkiem udało mu się jeszcze wyciągnąć dwie mięsne konserwy dla psów. W sumie wartość fantów z włamania nie przekroczyła 50 zł. Opracował AR
ZSZEDŁ NA PSY
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Bądźmy roztropni, gdy zajdą nam drogę młodzi ludzie oblepieni Owsiakowymi serduszkami, i zastanówmy się, czy nie jesteśmy winni śmierci tych, którzy podróżują na demoralizującą imprezę woodstockową. („Nasz Dziennik” 2/2005)
¶¶¶
Fanatycy z Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy terroryzują Polaków (…) Każdy, kto rzuca monetę lub banknot do pojemnika z serduszkiem WOŚP, musi uświadomić sobie, że uczestniczy w swoistej transakcji wiązanej. Z jednej strony rzeczywiście daje pieniądze na niezbędny sprzęt medyczny, z drugiej jednak warto wiedzieć, że jedna dziesiąta część darowizny idzie na inne cele związane z funkcjonowaniem WOŚP. Z tej puli jest finansowany m.in. organizowany latem Przystanek Woodstock (…). Kto wie, do ilu niechcianych poczęć w atmosferze totalnej rozwiązłości doszło na Przystanku Woodstock i ile z tych dzieci zostało następnie zabitych, żeby można się było zabawić na kolejnym Przystanku. („Nasz Dziennik” 8/2005)
¶¶¶
W obecnym życiu polskim, mimo zakończenia militarnej i politycznej okupacji sowieckiej, doskwiera jeden bardzo poważny problem, a mianowicie brak autentycznego samowyrazu substancji społeczeństwa katolickiego. Wejście Polski do Unii nic nie dało. Wręcz przeciwnie, ujęło nam jeszcze więcej wolności, powiększyło groźbę rozbicia Kościoła katolickiego i dało pewnego rodzaju legitymizację korupcji, złodziejstwa i przemocy politycznej wobec nas ze strony zdobywców władzy i mienia polskiego. („Nasz Dziennik” 6/2005)
¶¶¶
(…) w Polsce czas ateistycznych i dekadenckich partii już minął. Partie takie – jeśli same tego nie uczynią – należy rozwiązać i dokonać łaskawych, ale sprawiedliwych rozliczeń nad nimi w imię Polski. Inaczej nie odbudujemy prawdziwego społeczeństwa polskiego zdolnego do pełnej współpracy z innymi społeczeństwami. W tym katolicy polscy muszą mieć swój głos. Być może, iż inne społeczeństwa katolickie chcą się realizować w stanie niewoli i upokorzenia, ale katolicy polscy na to sobie dłużej nie pozwolą. (jw.)
¶¶¶
Nie po raz pierwszy staje mi... przychodzi mi stawać przed Izbą. (Józef Zych, wicemarszałek Sejmu) Wybrała OH
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r.
NA KLĘCZKACH
SŁOWO KARDYNAŁA Centralna Rada Żydów w Niemczech skrytykowała konserwatywnego katolickiego kardynała Kolonii Joachima Meissenera, który w homilii wygłoszonej w święto Trzech Króli porównał aborcję do Holocaustu i innych zbrodni dokonanych przez Hitlera, Stalina i króla Heroda. Paul Spiegel, przewodniczący Rady, stwierdził, że duchowny powinien publicznie zdystansować się od niezręcznego porównania. Kardynał wyraził wprawdzie ubolewanie z powodu złego zrozumienia jego wypowiedzi, ale nikogo nie przeprosił. Także świeżo upieczony przewodniczący Papieskiej Akademii Życia, bp Elio Sgreccia, zdążył już zaskarbić sobie „sympatię” opinii publicznej. Stwierdził on mianowicie, że aborcja jest większą tragedią od kataklizmu tsunami w południowo-wschodniej Azji. Trzymając się poetyki biskupa, dodajmy, że znacznie większą tragedią jest uwodzenie kobiet przez sutannowych i panująca w kręgach kościelnych pederastia! A swoją drogą – ekscelencja mógłby panować nad językiem. MW
CZŁOWIEK ROKU Ksiądz Henryk Jankowski ma się dobrze. I to jak! Kwartalnik „Forum Psychologiczne” uhonorował bursztynowego prałata... tytułem Człowiek Roku 2004 „za umiejętność łączenia spraw doczesnych i wiecznych w harmonijną całość, za przeciwstawianie się neoliberalnym poglądom duchowym, za wierność sprawie narodu polskiego, za zachowanie godności i wolności ducha w obliczu prześladowań” – jak czytamy w uzasadnieniu werdyktu. Izabela Balińska, wydawca gazety, dodała, że tytuł ten jest wyrazem poparcia dla człowieka skrzywdzonego. Przebił ją jednak Andrzej Lepper, który – wręczając Jankowskiemu statuetkę – powiedział: „Dziś tych, którzy zasłużyli się dla Polski wywalczeniem wolności, eliminuje się. Ksiądz prałat nie zasłużył na to. Zasłużył na szacunek władz Kościoła i państwa. Będziemy zawsze z tobą, przyjacielu”. W obliczu tak jawnego włazidupstwa, Jankowski skromnie oświadczył: „Ta nagroda to dla mnie wielka satysfakcja. Ta statuetka, a jeszcze bardziej solidarność międzyludzka, zobowiązuje. Mam poczucie, że nie zrobiłem jeszcze wszystkiego”. Aż strach się bać… OH
STUDNIÓWKA Z DYSPENSĄ przywódca Tybetańczyków Dalajlama (1,5 proc.), a nawet prezydent Włoch Carlo Ciampi (1,4 proc.). W Polsce Biały Papa taki tytuł ma za friko i dożywotnio. RP
GOŁE PANY
KASA NA TACY Abp Józef Życiński po raz kolejny opublikował doroczny bilans swojej archidiecezji. W zeszłym roku w jego księstwie wydano 10 mln 560 tys. zł, z czego prawie połowa poszła na działalność kurii, 2,4 mln połknął Caritas, a nieco więcej – 170 kleryków z lubelskiego seminarium. Oczywiście Życiński liczy na wiarę swoich owieczek w słowo księcia Kościoła. Na nas liczyć nie powinien. RP „Cracovia pany!” miał zakrzyknąć JPII na widok swojej ulubionej ponoć drużyny, która obchodzi stulecie istnienia. Ale jak na prawdziwego człowieka interesu przystało, papież oddziela uczucia od pieniędzy: miłość do Cracovii nie przeszkadza jego podwładnym siostrom norbertankom podnosić ręki na majątek klubu („FiM” 39/2003). Jeśli siostry dopną swego, klub przestanie istnieć. Prezes Cracovii Janusz Filipiak (na zdjęciu z Aleksandrem Kwaśniewskim) wyznał po audiencji, że „wystarczy nam to na kolejne sto lat”. Z pewnością: kiedy proces o majątek wygrają norbertanki, sportowcom poza sentymentami nic innego nie pozostanie. AC
IDEAŁ SIĘGNĄŁ KOMIKSU Po papieżu przyszedł czas na ks. Jerzego Popiełuszkę. Rysownik Przemysław Truściński wraz z szefem „Gazety Stołecznej” Andrzejem Stefańskim przygotowują czarno-biały komiks o ostatnich tygodniach życia duszpasterza Solidarności. Historyjka w obrazkach będzie gotowa pod koniec stycznia, a do księgarń trafi prawdopodobnie już w marcu. A więc po obrazkowym kapitanie Klossie i sukcesie komiksu „Tytus, Romek i A’Tomek” otrzymamy nowy hit – Popiełuszkę z dymkami. Z góry popieramy wszelkie pozwy o obrazę uczuć religijnych... MW
POLSKA MA MISJĘ! PAPIEŻ ROKU Słynący z dobrego serca Włosi uznali Jana Pawła II za najlepszego człowieka minionego roku. W specjalnym sondażu głosowało na niego „aż” 7,9 proc. z 1000 respondentów dziennika „La Repubblica”. Daleko w tyle pozostał duchowy
Wschodzie, Senat RP. Tajemnicą poliszynela jest, że z kasy tej oprócz misjonarzy, korzystają biskupi odwiedzający swoich kolegów na całym świecie. Pieniądze na ten cel sypią się z kieszeni wiernych w święto Trzech Króli (6 stycznia) i w każdą drugą niedzielę Wielkiego Postu. MW
Co roku Komisja Misyjna Episkopatu Polski przeznacza około miliona euro na zagraniczne wojaże naszych sutannowych, którzy czują się powołani do nawracania niechrześcijan na całym świecie. Każdego roku miliony zł dopłaca też do tego „interesu”, zwłaszcza do misji na
TRZEJ KLERYKAŁOWIE Podobnie jak w zeszłym roku prezydent Łodzi, Jerzy Kropiwnicki, w towarzystwie prezydenta Zgierza, Karola Maślińskiego, i Pabianic, Jana Bernera, w katolickie święto Trzech Króli nawiedzili szopkę przy łódzkiej archikatedrze. Niczym biblijni monarchowie prezydenci przynieśli dary: Berner – mirrę, Kropiwnicki – kadzidło, Maśliński – złoto (autentyczną sztabkę złota!). Bijąc pokłony, złożyli upominki na ręce metropolity łódzkiego abp. Władysława Ziółka, który – jak można by z tego faktu wnioskować – w całej tej szopce grał rolę Jezuska. Zawsze wiedzieliśmy, kto jest kapitanem na tej Łodzi. MW
PiS-OWIEC ZBOCZONY Przewodniczący Rady Miejskiej Zgierza i członek PiS, Marek Matuszewski, na łamach prasy lokalnej wyraził obawę, że pobłażanie dla homoseksualizmu doprowadzi do eskalacji żądań także „pedofilów, sodomitów i nekrofilów”. Matuszewski wyznaje, że nie widzi różnicy w seksie pomiędzy dwoma mężczyznami a „współżyciem mężczyzny z jamnikiem”. Pozostaje mieć nadzieję, że Matuszewski odróżnia jeszcze swoją ślubną połowicę od suczki. AC
GEJ WYLANY Kamil Bulonis, jeden z uczestników ostatniej edycji programu „Bar”, poinformował, że nie może już kontynuować studiów pedagogicznych na państwowym Uniwersytecie im. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (dawne ATK). Po tym jak Bulonis ogłosił, że jest homoseksualistą, władze wydziału uznały, że jako gej nie powinien być pedagogiem. AC
Studniówkowe bale w pełni. Niektórzy jednak mają pecha. Uczniom z I LO im. Wł. Broniewskiego w Świdniku wolny lokal udało się zarezerwować tylko na piątek. A w piątki katolików obowiązuje zakaz urządzania hucznych zabaw. W celu uniknięcia konfliktu z kościelnymi przepisami państwowa szkoła zwróciła się do katolickiego proboszcza z prośbą o udzielenie stosownej dyspensy. Jak zapewnia dyrektor liceum, uczyniono to na wniosek uczniów. Już w to wierzymy! AK
5
członków LPR. Oburzeni posłowie zdążyli już powiadomić o haniebnym fakcie tamtejszą policję. Wiceprzewodniczący PE, Ingo Friedrich, przyznaje, że flagi istotnie zniknęły, gdyż nie jest tradycją parlamentu wnoszenie symboli narodowych na salę obrad, tym bardziej że wiszą już na niej duże sztandary. LPR dopatruje się w całej sprawie spisku masońskich władz, które rzekomo ukradły flagi. Chorągiewki warte były podobno 1000 zł, dlatego LPR domaga się wglądu w nagrania kamer rejestrujących posiedzenia plenarne. MAR
ŚWIĘTY JOGURT ZNÓW PEDOFIL Potwierdziły się zarzuty dotyczące 47-letniego ks. Władysława Ł., proboszcza z Lututowa (woj. łódzkie). Do Sądu Rejonowego w Wieluniu wpłynął właśnie akt oskarżenia zarzucający kapłanowi wykorzystywanie seksualne trojga uczniów. Do zdarzeń tych doszło podczas lekcji religii w latach 2003–2004. Sygnały dotyczące erotycznej działalności duchownego wpłynęły do szkoły znacznie wcześniej, lecz zostały zbagatelizowane przez pedagogów. Dopiero reakcja rodziców i policji położyła kres działalności plebana. Za molestowanie seksualne dzieci grozi mu kara do 10 lat pozbawienia wolności. RP
CZŁONEK W ZAWIESZENIU Coś nieprawdopodobnego! Zarząd Główny LPR zawiesił w prawach członka gdańskiego radnego i lidera tamtejszego koła Ligi – Grzegorza Sielatyckiego. Powodem było promowanie na stronie pomorskiego LPR internetowego sklepu z antysemickimi publikacjami, które – zdaniem sekretarza partii, Piotra Ślusarczyka – nie są zgodne z jej linią programową. Może oferowane publikacje były nie dość radykalne… RB
CO NAM OBCA… Z siedziby europarlamentu zniknęło 10 miniaturowych flag polskich, pozostawionych na pulpitach przez
Po tostach z Maryją przyszła kolej na jogurt z podobizną ojca Pio. Interes rozkręcił niejako sam święty, bowiem mleko użyte do produkcji napoju pochodzi z gospodarstwa włoskiego kapucyna i w większej części trafi do Casa della sofferenza (Domu cierpienia), założonego z jego inicjatywy. Jak zapewnia arcybiskup Domenico D’Ambrosio, ordynariusz diecezji Manfredonia, cała akcja nie ma charakteru komercyjnego, czego dowodem będzie wyjątkowo niska cena jogurtu. Taaa, a świstak siedzi i zawija... MAR
KONKURENCJA Zrzeszający ponad 90 proc. trzymilionowego społeczeństwa Apostolski Kościół Armenii zwrócił się do rządu tego kraju z prośbą o zmianę decyzji dotyczącej zalegalizowania świadków Jehowy. Zwołana w grudniu Najwyższa Rada Duchowna pod przewodnictwem katolikosa (zwierzchnik kościoła ormiańskiego nieuznający władzy papieża) Karekina II domaga się od władz zaostrzenia restrykcji wobec innych grup religijnych, m.in. zielonoświątkowców i chrześcijan ewangelikalnych. Premier Armenii Antranik Markarian obiecał zająć się apelem Karekina II. Świadkowie Jehowy zostali uznani za legalną grupę wyznaniową w Armenii dopiero przed kilkoma tygodniami. Stało się to po wielu latach nacisków ze strony międzynarodowych organizacji broniących praw człowieka. MW
6
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r.
POLSKA PARAFIALNA
JAK LUSTRACJA, TO LUSTRACJA
Prawdziwe Giertychy Dobrze się stało, że przewrót w dniu 13 grudnia (stan wojenny – przyp. red.) nastąpił. Dobrze, że znalazł się ktoś, kto umiał nagłym aktem woli przeszkodzić skutkom rewolucji, która wiodła Polskę ku katastrofie. Tych zdań nie napisał ani Urban, ani Jonasz, ani Albin Siwak. A kto? A Jędrzej Giertych – dziadek Romana Giertycha. Ale to nie koniec smacznych wypowiedzi rodziny Giertychów, dla których tzw. komuna była ziemią obiecaną, natomiast „Solidarność to ruch lewacki, antypolski i masoński”. Jego syn Maciej – dziś eurodeputowany – poszedł w ślady taty. I tak prawił jeszcze wiosną 1990 roku: „Podziwiam generała Jaruzelskiego, mam nadzieję na długie jego rządy. Nie powinniśmy nigdy zapominać, że największe zagrożenie dla nas przychodziło zawsze z Niemiec. Toteż jest w interesie Warszawy, by pozostać w sprzężeniu z Moskwą i nie opuszczać Paktu Warszawskiego ani RWPG, zwalczać ruch litewski niepodległościowy i odmawiać przystąpienia do Wspólnoty Europejskiej, do tego tygla w stylu amerykańskim, który pragnie zniszczyć Polskę swoim kapitalizmem, bezosobowym, kosmopolitycznym i cudzoziemskim. Natomiast
w naszym interesie jest WSPÓLNY DOM GORBACZOWA. Bo w nim nikt nie zrezygnuje z własnej suwerenności i dlatego, że ZSRR będzie dobrze włączony do Europy”. Tak pięknie mówił Jędrzej Giertych dla włoskiego dziennika „La Stampa”. Takim tekstem płacił za zezwolenie na wydanie „Gazety Warszawskiej”. Była to jednodniówka endecka, a żeby było ciekawiej, ukazała się bez jakiejkolwiek ingerencji cenzury w 1988 roku. Nie mogło być wszak inaczej, skoro już we wstępniaku tego szmatławca czytamy: „Jestem za Układem Warszawskim”. Jeśli przecieracie oczy ze zdumienia, to jeszcze raz powtarzamy: są to opinie Giertychów o Polsce przełomu lat 80 i 90. Jak komu mało, to dodamy, iż swoją gazetkę Rodzina Giertychów drukowała w Wojskowych Zakładach Graficznych na luksusowym papierze i za państwowe pieniądze. Takich pieszczochów (poza „Trybuną Ludu”) komuna miała niewielu. Wśród nich był Maciej Giertych, syn Jędrzeja, tatko Romusia, który to Maciej w roku 1986 został członkiem rady konsultacyjnej przy przewodniczącym Rady Państwa. A przewodniczącym był wówczas Wojciech Jaruzelski. Ładnie? Jeśli jeszcze nie dość ładnie, to należy tu dodać, że obrzydliwa komuna pozwoliła Giertychom
a początku było słowo – jak głosi Ewangelia wg św. Jana. Od „początku” niewiele się zmieniło. Dla wielu słowo wciąż jest bogiem. Może tworzyć i niszczyć, a przede wszystkim – manipulować. Im bardziej radykalny katolicki kaznodzieja, im skrajniejsze poglądy prezentowane w wyznaniowych mediach, tym więcej okazów słowotwórczej pomysłowości. W katofilskiej nowomowie obiektywny wyraz „ludzkość” zastąpiono ciepłą metaforą „rodzina ludzka”. Co za tym idzie? Przekonanie, że wszyscy jesteśmy dziećmi jednego (katolickiego) ojca w niebie, któremu należy się posłuszeństwo. Nie ma w jednolitej „rodzinie ludzkiej” miejsca na pluralizm światopoglądowy czy wyznaniowy. A tym bardziej nie ma w niej miejsca dla homoseksualistów, czyli „pederastów” lub „dewiantów” (według słownika „Naszego Dziennika”). Narodowcy wierzą tylko mediom „szczeropolskim”, ponieważ wszystkie inne, zwane dla odmiany „polskojęzycznymi”, są kontrolowane przez międzynarodowe „lobby homoseksualno-aborcyjne”, ewentualnie „masońsko-antypolsko-liberalne”, jak kto woli. Lobby to po naszemu pozaparlamentarna grupa wpływająca groźbami i prośbami na władzę państwową. Jak nic pasuje tu Krk... Polak katolik o poglądach prawicowych prędzej połknie własne zęby, niż bez obrzydzenia wymówi słowo „lewica”. O reprezentantach tej wrogiej opcji politycznej lepiej powiedzieć „lewicowi deprawatorzy”, bo powszechnie wiadomo, że z „naszego (czyli ich – dop. MW) domu – Polski” chcą oni uczynić, „drugą (tfu!) Holandię”, czyli Sodomę i Gomorę. Bez przerwy przedkładają w Senacie i Sejmie swe „niemoralne inicjatywy” i „haniebne
N
założyć wiosną 1989 roku pierwszą „niezależną” partię o nazwie Stronnictwo Narodowe. Na jej czele stanął niejaki Stanisław Jastrzębski – minister w rządach Jaruzelskiego i Messnera. Co to daje? A to, że pan Maciej Giertych dostał do łapek paszport z wielokrotnym prawem przekraczania granicy, z którego to prawa korzystał nader często. Dziś rzecz zwyczajna, niegdyś – marzenie milionów Polaków. Jakie są jeszcze gratyfikacje ze spolegliwości politycznej bractwa Giertychów? A takie, że najmłodsza latorośl, Roman, założył na przełomie lat 1987/1988 Młodzież Wszechpolską – absolutnie nielegalną wówczas partię, a właściwie bojówkę endecką. Włos mu za to z głowy nie spadł. Może dlatego, iż głosił miłe dla rządzących hasła typu: „Michnik na Madagaskar!”, „Kuroń do więzienia!”, „Walczymy z liberalizmem i tolerancjonizmem”. Tak oto w skrócie wygląda historia rodziny Prawdziwych Polaków, na których nie ma teczek. Nie ma, bo działali otwarcie i „pod auspicjami”. Te auspicje pozwalały na przykład Maciejowi jeździć po całej Polsce z odczytami o bzdurności teorii Darwina. MAREK SZENBORN ANNA KARWOWSKA
projekty” ustaw, np. legalizacji „odrażającego zabójstwa” względnie „ludobójstwa”, jak metaforycznie określa się aborcję. Jakby ktoś miał wątpliwości, czy żyje we względnie spokojnym kraju, dowie się, że zagraża nam „inwazja neopogaństwa”, a za rogiem czyhają „hedoniści” i „wyznawcy ideologii róbta, co chceta”. Przed zawarciem związku sakramentalnego należy zachować „czystość”, czyli abstynencję seksualną, której przeciwieństwem może być jedynie „nieczystość” przedmałżeńska. Osobę, która nie przeszła jeszcze seksualnej inicjacji, nazywa się „niewinną”, a rozpoczęcie współżycia – „utratą niewinności”, znaczeniowo zrównując stosunek z występkiem – grzechem. W „cywilizacji chrześcijańskiej” inicjacja nie oznacza bowiem wejścia w dojrzałość, lecz grzech; nie jest postrzegana jako normalny etap rozwoju jednostki, lecz jako jej „moralna degradacja”. Seks dozwolony, czyli „akt małżeńskiego oddania”, prowadzi do „poczęcia”, którym to słowem zastąpiono nie dość prorodzinne „zapłodnienie”. Wiadomo, że jak coś się „pocznie”, to jest już „poczęte”, a więc istnieje. „Dziecka poczętego” nie nazwiemy „płodem” czy „zygotą”, bo biologiczne terminy mogłyby obrazić religijne uczucia katolickich obrońców życia, którzy ubolewają nad „mentalnością antykoncepcyjną” opętanego mackami „cywilizacji śmierci” społeczeństwa. Istnieje jeszcze pojęcie „naturalnych metod antykoncepcji”, o ile w ogóle antykoncepcję można uznać za naturalną. Bardziej naturalne od zapobiegania ciąży i chorobom wenerycznym byłoby nieschodzenie z drzewa i polowanie z maczugą na sąsiada... MAŁGORZATA WOLAND
Atomowa katomowa
iedyś Rumunia była smutnym pośmiewiskiem Europy. Przyszedł czas, że Polska stała się Rumunią Starego Kontynentu. „Gazeta Wyborcza” u swego zarania była skromną opozycyjną gazetą, która odważnie krytykowała rozmaite anomalie, idiotyzmy i inne „wypaczenia” socjalizmu. Zgodnie z tą linią w numerze z 20 sierpnia 1989 r. „GW” zamieściła zestaw tytułów, jakimi obdarzano Nicolae Ceausescu, przywódcę Rumunii. I nikomu oczywiście nie przeszkadzał fakt, że zamieszczenie tego typu materiału godziło w głowę innego państwa (broń Boże komukolwiek dzisiaj ugodzić w głowę pewnego państwa!). Publi-
K
Jak widać, w Roku Pańskim 1989 zupełnie niesłusznie śmialiśmy się z Rumunów, którzy zresztą bardzo szybko zlikwidowali wstydliwy problem. Bo oto wystarczy powyżej w miejsce „Rumunia” wstawić „Polska”, a nazwę starej siły przewodniej („partia”) zastąpić nazwą jej „czarnej” następczyni i jesteśmy w domu, tzn. w Polsce A.D. 2005. W kraju, w którym znaczna część infantylnych i prymitywnych określeń z powyższej listy niepostrzeżenie znalazła się w powszechnym medialnym obiegu. Wielu z tych tytułów używa się nie tylko w Radiu, które Maryja tak bardzo ukochała, ale równie powszechnie i bez cienia zażenowania w tak zwanych mediach publicznych.
Histeria się powtarza kacja poniższego zestawu tytułów Ceausescu nie tyle miała pokazywać „prymitywnych Rumunów”, ile po prostu uzmysławiać Polakom, do jakich idiotyzmów prowadzi kult jednostki, od którego w roku 1989 nasz kraj na szczęście był wolny, jeśli nie liczyć Wielkiego Rodaka w Watykanie. No to poczytajmy sobie, z czego całkiem słusznie mogliśmy pośmiać się latem 1989 r. Okazuje się, że prostackiego pokurcza i satrapę rumuńskie media opisywały m.in. za pomocą następujących określeń: Wielki Bohater, Wypróbowany Przywódca, Ojciec i Przyjaciel Młodzieży, Założyciel Kraju i Historii, Sławny Ojciec Ojczyzny, Słodki Pocałunek Ojczystej Ziemi, Święty Ojczyzny, Prorok Widzący Przyszłość, Nasz Światowy Bóg, Tytan Wybrany Spośród Tytanów, Syn Słońca, Nowa Gwiazda Polarna, Latarnia Morska, Najwyższy Maszt, Żywa Kolumna, Mężczyzna jak Jodła, Góra, która Strzeże Kraju, Olbrzymi jak Karpaty, Symbol Pokoju i Światła, Czysty jak Światło, Źródło Naszej Wiary i Światła, Bijące Źródło Żywej Wody, Żywy Ogień, Książę Gracji, Nasza Droga w Przyszłość, Nasze Sumienie, Nasza Nadzieja, Nasza Ciepła Wiosna, On Jest Miodem w Naszych Słowach, On Jest Przyszłością, On Jest Naszym Losem, Skarbnica Mądrości, Najmądrzejszy Sternik, Niezrównany Strateg, Nawigator, Prawodawca, Chorąży, Człowiek – Sztandar Bojowy, Człowiek o Moralności Świętego, Człowiek jak Legenda, Cudowne Wcielenie Dobroci, Strażnik Świętej Ukochanej Ojczyzny, Pierwszy Robotnik w Kraju, Serce Partii i Ludu, Architekt Kraju, Sama Prawda, Zbawiciel. A teraz zagadka dla Was: kto dziś „zasługuje” na wszystkie powyższe przymioty i dlaczego jest to Jan Paweł II?
W Rumunii końca lat 80. XX wieku w każdej wsi i na każdym rogu ulicy można było oglądać tablice informujące o dokonaniach Półboga Nowej Rumunii, a gdzieniegdzie stały także pomniki Wypróbowanego Przyjaciela Młodzieży. Dzisiejsza Rumunia wolna jest od takich podobizn i pomników, za to oglądana z lotu ptaka Polska roku 2005 coraz bardziej zaczyna przypominać Wyspę Wielkanocną, tyle nastawiano pomników (już ponad 300 sztuk!) Źródła Naszej Wiary i Światła. A gdyby do tego doliczyć szpitale, szkoły, przedszkola i setki innych obiektów, instytucji i organizacji noszących imię Naszego Światowego Bóstwa, to mamy absolutny i całkowicie zasłużony światowy rekord pierdolca, o jakim ani Ceausescu, ani Stalin nie mogli nawet marzyć. Nie ma więc co się obrażać, że Europejczycy uważają, iż mentalnie bliżej nam do Ukrainy, niż do standardów zachodnioeuropejskich. To jest właśnie ta nasza polska wolność, która z prawdziwą wolnością ma mniej więcej tyle wspólnego, co demokracja socjalistyczna z demokracją. I z tego właśnie powodu dzisiejsze polskie media wolą już nie przypominać tytułów i przydomków Nicolae Ceausescu i nie pokazywać dogorywającego Breżniewa. Z. DUNEK
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r. yobraźmy sobie przez chwilę, iż układ sił politycznych w Sejmie jest taki, że głos aresztowanego niedawno posła Andrzeja Pęczaka mógłby trwale przesądzać o jakichś sprawach gardłowych dla jego partyjnych kolegów, jak choćby w przypadku rządu Hanny Suchockiej, obalonego w 1993 r., gdyż Zbigniew Dyka (były minister sprawiedliwości) miał akurat – excusez-moi! – sraczkę i spóźnił się na głosowanie nad wotum zaufania.
W
No, ale takie są prawa demokracji i wcale nie myślimy z tego powodu rządzących Biłgorajem krytykować. Cyrkowo zrobiło się dopiero po wyborach, gdy do Ligi zdezerterował z SLD-UP radny Krzysztof Marzec. Od tej chwili czarne uzyskało w Radzie przewagę (3/5 głosów), pozwalającą szachować burmistrza groźbą zwołania referendum w sprawie jego odwołania. I co im Rosłan podskoczył, to zaraz rozpuszczali po Biłgoraju mrożące komuchom krew w ży-
Cała władza w ręce Rad W Polsce powiatowej zaplecze katoprawicowych partii pretendujących do rządzenia krajem już udowadnia, że przy korycie nie ma miejsca na przyzwoitość. Tam nawet oszust jest dobry, pod warunkiem że swój… Czy w naszkicowanej (ekstremalnej, przyznajmy) sytuacji „full wypas” – jak dzisiaj wołają na Pęczaka kamraci „spod celi” – też straciłby nagle przyjaciół wśród polityków? Czy może byłoby tak, jak często się dzieje w Polsce powiatowej, gdzie partia (dowolnego koloru), dla której ten jeden głos oznacza być albo nie być przy korycie, posunie się do granicy śmieszności, a nawet chętnie ją przekroczy? Odpowiedź możemy odgadnąć na przykładzie poczynań niepokalanej katoprawicy – ot, choćby w Biłgoraju, 26-tysięcznym mieście województwa lubelskiego. Tamtejszym burmistrzem jest lewicowy Andrzej Rosłan, który w 2002 roku zdublował konkurentów, wygrywając z nimi już w I turze wyborów. Koalicja SLD-UP, choć zdobyła największą spośród ugrupowań politycznych ilość miejsc w Radzie Miejskiej (9 na 21), pozostaje w opozycji, gdyż do LPR (7 mandatów) przytuliły się 3 szable z Platformy Obywatelskiej (występującej w wyborach jako Koalicja Samorządowa) oraz dwóch luzaków w (bez)barwach Jedności Ziemi Biłgorajskiej, którzy dopiero za posadę przewodniczącego Rady dla swojego lidera Zbigniewa Kity rozkochali się w prawicy na zabój. Całe to towarzystwo zawiązało Porozumienie Prawicy Ziemi Biłgorajskiej i wzięło władzę w swoje ręce (wiceprzewodniczącymi Rady zostali: Stefan Oleszczak, lider lokalnej PO, oraz wybrany z listy LPR Mirosław Tujak – wiceprezes Chrześcijańskiego Ruchu Samorządowego).
łach zapowiedzi o przygotowaniach do ratuszowego przewrotu. Tę komfortową sytuację mieli do kwietnia 2003 r., kiedy okazało się, że neofita Marzec, będąc jeszcze prezesem klubu sportowego „Łada”, zdefraudował co najmniej 33 tys. zł miejskich dotacji oraz – jako właściciel firmy przewozowej – wykołował miejscowy Bank Spółdzielczy, sprzedając mieszkanie i samochody stanowiące zabezpieczenie 300 tys. zł kredytu. Co ciekawe: w przededniu planowanego przez prokuraturę zatrzymania facet (wraz z rodziną) zniknął z Biłgoraja. Został za nim rozesłany list gończy, a sąd wydał nakaz tymczasowego aresztowania. Radny wkrótce odnalazł się, ale – niestety – u teściowej w… Izraelu, z którym Polska nie ma podpisanej umowy o ekstradycji. Wyszło też na jaw, że przed wyjazdem spieniężył cały swój majątek i wyrejestrował działalność gospodarczą. Nie wszyscy byli zaskoczeni jego nagłą ewakuacją: – To wspaniały człowiek. Nie ukrywał, że ma kłopoty finansowe i informował mnie o zamiarze wyjazdu wraz z żoną na półtora miesiąca do Izraela, gdzie teściowa obiecała mu wsparcie. W połowie czerwca wróci – przekonywał w maju 2003 r. przewodniczący Kita. Ale że przyszła jesień, a Marzec jakoś nie wracał, Rosłan zaproponował radnym podjęcie uchwały o pozbawieniu pana Krzysztofa mandatu.
ZNASZLI TEN KRAJ? Wyjaśnijmy od razu, o co chodzi: przyjęcie propozycji burmistrza skutkowałoby zmieniającym układ sił dokooptowaniem do Rady kandydata, który zdobył na liście wyborczej SLD-UP największą po Marcu liczbę głosów w wyborach samorządowych. Co gorsza, lojalnego… – A wybij to sobie, Rosłan, z głowy. Nasz czcigodny kolega wyjechał tylko na trochę do pracy i lada moment wraca, żeby oczyścić się z podłych zarzutów – odpowiadali jednym głosem ci z prawej, takoż samo głosując nad uchwałą w tej sprawie. Dodajmy, że ogromne zgorszenie u arytmetycznej większości radnych wywołał prawnik Urzędu Miasta Eugeniusz Batkowski, który ośmielił się na sesji wyrazić pogląd, że „czcigodny kolega” czarnych, uciekając z kraju, aby uniknąć odpowiedzialności karnej, „wypełnił przesłankę utraty prawa wybieralności, stanowiącą podstawę wygaśnięcia mandatu”. – Radca wydaje opinie polityczne, a nie prawne – ocenił Kita. – Nie mogę, jako prawnik praktyk, pozwolić sobie na polemikę prawną na tym poziomie – wypiął się na niego Batkowski, rezygnując z obsługi urzędu. Sprawa Marca wróciła w końcu listopada 2003 r., gdy na kompromitującą sytuację zareagował wreszcie wojewoda lubelski. – Daję wam miesiąc na podjęcie uchwały o pozbawieniu ściganego funkcji, bo jak nie, sam to załatwię – ostrzegł Andrzej Kurowski. I nagle Kita otrzymał list. Nadany 16 grudnia w Jerozolimie, oprócz serdeczności zawierał podanie Marca „o udzielenie urlopu w pełnieniu mandatu radnego na cztery lub pięć miesięcy z powodu przedłużenia uzyskanego w Izraelu kontraktu na pracę”. Przewodniczący Rady bardzo się tym kwitem entuzjazmował podczas kolejnej sesji, choć usłyszał wówczas raz jeszcze – tym razem z ust Krystyny Czernik, przedstawicielki Regionalnej Izby Obrachunkowej w Lublinie – że obowiązujące w Polsce przepisy nie pozwalają rajcom na wielomiesięczne urlopy w Izraelu. Oczywiście, groch o ścianę… Wojewoda słowa dotrzymał i 28 stycznia 2004 r. wydał tzw. zarządzenie zastępcze, że podejrzany i poszukiwany Marzec utracił prawo wybieralności w czasie kadencji, przez co jego mandat wygasł z mocy prawa. Nie pozostało więc nic innego, jak zagrać na czas: 18 lutego 2004 r. prawica w Radzie Miejskiej przegłosowała Uchwałę nr XXI/134/04 w sprawie wniesienia do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego skargi na zarządzenie Kurowskiego, a „na mieście” pojawiły się sygnały, że w kwietniu (czyli na rocznicę rejterady Marca) burmistrz nie otrzyma od Rady absolutorium, co będzie okazją do
podjęcia uchwały o referendum w sprawie jego odwołania. Powstrzymał ich być może fakt, że wyborcy zaczęli coraz liczniej składać – zwłaszcza na forach internetowych – „swoim” reprezentantom propozycje o zabarwieniu seksualnym (typu: „Wy…dolmy wreszcie czarną stonkę”). W maju 2004 r. sąd zdemolował argumentację, że „(…) nieuzasadniona interwencja administracyjna wojewody narusza interes rady i mieszkańców Biłgoraja, którzy wybrali Krzysztofa Marca na swojego przedstawiciela” w sytuacji, gdy „(…) nieobecność radnego ma jedynie charakter czasowy, czego dowodem jest jego list z grudnia 2003 r., w którym wyjaśnia, że pobyt za granicą ma charakter zarobkowy i zwraca się o umożliwienie mu urlopowania z pełnienia mandatu radnego o jeszcze cztery lub pięć miesięcy”. I nawet się, skubańcy, nie zawstydzili! Mimo już prawie 2-letniej nieobecności Marca w Polsce podpuszczony przez koleżków z drużyny Kita złożył kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
7
– Zarzuca wojewodzie, że nie doręczył Marcowi swojej decyzji, pozbawiając go prawa do obrony. A przecież adresu radnego nikt, włącznie z sądem i prokuraturą, nie zna. Przy okazji przewodniczący sam naruszył prawo, bo do wniesienia kasacji nie miał upoważnienia Rady Miejskiej. W NSA sprawa zapewne poleży, więc będziemy się wstydzić przez wiele jeszcze miesięcy – powiedział „FiM” burmistrz Rosłan. Ktoś zapyta: po cholerę tygodnik ogólnopolski wałkuje temat odpowiedni dla lokalnej gazety? Otóż casus posła Pęczaka (a w szczególności bulwersujące opinię publiczną pobieranie przez aresztanta uposażenia parlamentarzysty oraz domaganie się przepustek na głosowania) sprawił, że Sejm w ekspresowym tempie pozbawił kolegę przywilejów, uchwalając 6 stycznia 2005 r. nowelizację ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Jest jeszcze wystarczająco dużo czasu (i cała masa doświadczeń), żeby osuszyć bagno również na szczeblu samorządów lokalnych. DOMINIKA NAGEL
8
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r.
KSIĄDZ POD PARAGRAFEM
Spirala milczenia e wsi Brzeziny niedaleko Choszczna (woj. zachodniopomorskie) istnieje publiczny Dom Pomocy Społecznej. Mieszka w nim 111 kobiet i dziewcząt w wieku od 6 do 60 lat, upośledzonych fizycznie i umysłowo w stopniu lekkim, średnim oraz znacznym. Pozostają pod opieką liczącego ponad 80 osób zespołu opiekuńczo-terapeutycznego, w tym 3 zatrudnionych na etacie zakonnic ze Zgromadzenia Sióstr Benedyktynek, Samarytanek Krzyża
W
W Szczecinie dowiedzieliśmy się nieco więcej: – 30 października 2003 r., tuż po odwołaniu ze stanowiska, dyrektor DPS-u złożył formalne zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez księdza kapelana. Jedna z pensjonariuszek zwierzyła się opiekunkom, że ksiądz molestował ją seksualnie. Śledztwo zostało umorzone już po dwóch miesiącach – ujawnił jeden z prokuratorów.
Haniebne praktyki seksualne w Domu Pomocy Społecznej. I cisza, bo to przecież „dzieci gorszego Boga”, a w tle sprawy pojawia się ksiądz i zakonnica... Chrystusowego, oraz kapelana. Jeszcze do 21 grudnia 2004 r. był nim 76-letni ks. Jan Dobski, zakonnik ze zgromadzenia pallotynów. Obecnie funkcję tę pełni ks. Jan Faron, proboszcz miejscowej parafii pw. Nawiedzenia NMP. Do naszej redakcji dotarł sygnał, że pod koniec 2003 r. Prokuratura Rejonowa w Choszcznie prowadziła śledztwo w sprawie popełnionego na terenie DPS-u przestępstwa z art. 198 k.k. („Kto, wykorzystując bezradność osoby (…) doprowadza ją do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej (…) podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”). Sięgnęliśmy do archiwalnych numerów lokalnej prasy – nawet wzmianki. Dryndnęliśmy na policję – nie słyszeli. Coś nas jednak tknęło, żeby sprawdzić na miejscu: – Potwierdzam, że prowadziliśmy postępowanie wyjaśniające w sprawie, a nie przeciwko osobie (skąd my to znamy… – dop. red.). Zostało ono umorzone z powodu niestwierdzenia przestępstwa. Nic więcej na ten temat powiedzieć nie mogę, tym bardziej że na żądanie jednostki nadrzędnej akta przesłaliśmy do Prokuratury Okręgowej – poinformowała nas Barbara Aloksa, szefowa Prokuratury Rejonowej w Choszcznie.
Udało nam się zerknąć do akt oznaczonych sygnaturą Ds. 1381/03: „W związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa przez kapelana Domu Pomocy Społecznej w Brzezinach proszę o wszczęcie postępowania wyjaśniającego. Mieszkanka Domu Anna (…) trzem osobom z personelu opiekuńczego, płacząc wyznała, że w czasie pobytu u księdza w pokoju była głaskana przez niego po udach, rękach i dotykana w miejscach intymnych. Na dowód załączam 3 notatki służbowe” – przeczytaliśmy w zawiadomieniu podpisanym przez Janusza Pierożka. Notatki sporządzone pomiędzy 28 września a 9 października 2003 r. przez pracowników DPS (wszystkie nazwiska i imiona znane redakcji) relacjonują, że Anna, młoda kobieta o lekkim wówczas stopniu niepełnosprawności, kilkakrotnie opowiadała
zapoznał się ze złożonymi na piśmie oświadczeniami opiekunek Anny. 10 październik 2003 r. – Pani (…) uprzedziła, żebym dobrze zastanowił się, co zrobić z tą sprawą (pisemne relacje złożone przez pracownice DPS o zachowaniach księdza wobec podopiecznej – dop. red.), bo za czasów O. też się to zdarzało i było skrzętnie skrywane. Tego samego dnia poinformowałem wicestarostę Andrzeja Chmielewskiego o prawdopodobnym przestępstwie. 13 października – Chmielewski wizytował Dom. Pytał jedną z pielęgniarek, czy nie uknułem spisku przeciwko księdzu. Powiedział jej, że trzeba do problemu podejść delikatnie, żeby księdza nie skrzywdzić. Przy pożegnaniu zaproponowałem, żeby sprawę skonsultować z prowincjałem. 14 października – Polecenie wicestarosty: nie podejmować żadnych ruchów bez konsultacji ze starostą. 15 października Godz. 8 – (…) roztrzęsiona. Otrzymała w niedzielę i poniedziałek
dyrektora. Starosta zaś (Tadeusz Puczyński – dop. red.), choć komuch, wszystko chętnie czytał i słuchał. A gdy dostał na talerzu pasztet z molestowaniem, o mało się nie zesrał ze strachu. No i skończyło się na wymówieniu dla tego, kto sprawił mu ten kłopot. Janusz Pierożek niechętnie dzieli się wspomnieniami z okresu swojego urzędowania na stanowisku dyrektora Domu PomoDzieci w powłoce kobiet... cy Społecznej. Tłumaczy: – To trwało rok telefony z pogróżkami, które łączy ze i miesiąc. Z zakonnicami nie miasprawą księdza. Powiedziała, że boi łem żadnych problemów z wyjątsię o (…) i siebie; kiem siostry Luizy, ich przełożonej godz. 9 – w obecności (…) zaw Brzezinach (fot. 1). Oczekiwała, dzwoniłem do starosty z prośbą o spożebym dostosował się do jej upodotkanie w sprawie księdza. „Co pan bań, dyktowała politykę kadrową, tam wyprawiasz!” – oburzył się. Przyjale w końcu ja tam byłem szefem. mie mnie o 14; Strasznie się dziwiła, że wymagam godz. 14–15.40 – oczekiwanie od niej pracy. Gdy powtarzano mi w sekretariacie, aż starosta znajdzie czasem treści zawarte w krążących dla mnie czas; po urzędach anonimach, to jakbym godz. 15.40 – „Pan jeszcze czeją słyszał. A ksiądz? No cóż, nie doka?” – zdziwił się, gdy wyszedł na chwilę z gabinetu. Kazał przyjechać nazajutrz rano. 16 października Godz. 8 – starosta odsyła mnie do Chmielewskiego. Powiedziałem, że ten polecił „wszystko konsultować z szefem”. Dodałem, że były pogróżki wobec jednej z pań, które napisały notatki. Zaczął krzyczeć: „Chce pan 70-letniego człowieka o takie rzeczy oskarżać! Osoby są upośledzone i tulą się do każdego, to każdego oskarSiostra Augusta pracuje za wszystkie trzy... żać? Upośledzona może zmyślać. Panu się nikt nie podoba – ani ksiądz, więc konflikt narastał. A gwóźdź do ani zakonnica”. Ja na to: „Nie możceniłem jego wpływów. Zresztą od trumny wbił sobie Pierożek własnona prowadzić dochodzeń na własną początku zapowiadał, że długo ręcznie, gdy przeciwstawił się żądarękę. Od tego są właściwe organy”. u niego nie popracuję… niom głównej szefowej tych zakonnic, Puczyński: „Pan już prowadzi docho– Czy ujawnienie molestowania jakiejś tam matki generalnej czy prodzenia. Widać, że tonący brzytwy się podopiecznej przez kapelana zawawincjalnej, żeby wykopał z roboty jedchwyta. Od lat znam księdza Jana żyło na jego karierze? ną z ich byłych koleżanek, która zrzui nie są możliwe takie rzeczy”. Popro– Wnioski wyciągnijcie sami, ja ciła habit, a nie zgodziła się odejść siłem o zgodę na spotkanie z przełomogę jedynie przedstawić fakty. Skruz DPS-u. Zaczęły na niego przychożonymi księdza. „Pan niesłusznie oskarpulatnie zapisywałem wszystko w kadzić anonimy, kapelan z siostrzyczża i zionie nienawiścią. Koniec rozmolendarzu – mówi Pierożek. ką rozpowiadali, że ta kobitka przewy, wszystkie sprawy załatwiać z wiPrzyjrzyjmy się zatem jego noszła „do cywila”, bo jest kochanką cestarostą!” – rzucił na pożegnanie; tatkom, poczynając od dnia, gdy
opiekunkom o tego typu zdarzeniach: „Ania, w obecności mieszkanek Donaty (…) i Magdy (…) rozpłakała się i powiedziała, że ksiądz głaskał ją po udzie, piersiach i „tam”. Powiedziała, że w pokoju telewizyjnym tak samo dotykał nieletnią Edytę (…)”. Byłego dyrektora DPS odnaleźliśmy dzięki uprzejmości jednego z radnych Choszczna, który uprzedził nas: – Aferę wyciszyło starostwo powiatowe sprawujące nadzór nad placówką. Pierożek poszedł tam na miejsce doktora Jarosława O., podejrzewanego o machlojki finansowe, no i od początku miał kłopoty, bo próbował ustawić do 1 pionu przełożoną zakonnic i księdza. „Nie będę tolerował dwuwładzy” – powiedział mi kiedyś. Tamci oboje czuli się w Brzezinach jak na swoich włościach,
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r. się ze mną spotkać. Powiedział, że M. Jędrzejczyk rozmawiała z Anią, ale ta nic nie wspominała o molestowaniu. 23 października (godz. 9.15) – w gabinecie Chmielewskiego starosta wręczył mi pismo o odwołaniu: „Są, panie Januszu, przykre sytuacje i ta jest taka. Właśnie Zarząd odwołał Pana ze stanowiska dyrektora. Pan na urlopie jakieś rozmowy z księdzem prowincjałem przeprowadza, nie wykonuje pan poleceń” – powiedział. Spytałem, czyich poleceń, ale nie odpowiedział. – I to byłoby na tyle. Uznałem, że jednak nie wolno mi sprawy tak zostawić, więc przez kilka dni uporządkowałem papiery, a następnie zawiadomiłem prokuraturę. 31 grudnia 2003 r. otrzyTu ksiądz Jan polecał Bogu swoje ofiary małem zawiadomienie, że śledztwo zostało umorzone – kończy Pierożek. że w poniedziałek lub wtorek proJedna z pracownic DPS-u, która wincjał przyjedzie do Brzezin. zgodziła się z nami rozmawiać pod 19 października (godz. 11.45) warunkiem zachowania jej nazwiska – Ania czekała pod drzwiami gabinew absolutnej dyskrecji, dodała: tu: „Ksiądz Jan się na mnie nie gnie– Gdy zaczęło się dochodzenie wa, przeprosił, a ja mu wybaczyłam. prokuratorskie, panie funkcyjne daPowiedział, żebym nie słuchała tych, wały do zrozumienia, że jak któraś co mnie namawiają, abym tak mówiz nas coś chlapnie, to długo nie poła o księdzu”. Spytałem, czy ktoś ją pracuje. Ta Grażyna Zakrzewska, namawiał. Odpowiedziała, że nie. Poczyli siostra Luiza, ma długie ręce. szedłem do (…), Ania mówiła jej Wszystkich paraliżował strach, mamy wczoraj dokładnie to samo. przecież rodziny. Jak Pierożek od21 października (godz. 11) – sposzedł, Ani zaraz dali średnie upośletkanie z ks. Skibińskim w obecności dzenie. Z jednej strony dziewczyna wicestarosty i Marii Jędrzejczyk (kiesię cieszyła, bo ze stopniem lekkim rowniczka Powiatowego Centrum Ponie powinna tu przebywać, nie mamocy Rodzinie w Choszcznie – dop. jąc renty socjalnej. Z drugiej zaś red.). Poinformowałem, że mogło wy– jej relacja mogła być już uznana za stąpić przestępstwo ścigane z urzędu niewiarygodną. A kapelan był znany i należy zachować ostrożność w konz różnych numerów. Kiedyś opalał się taktach z zainteresowanymi osobami, nago w ogrodzie i przybiegła do mnie aby nie naruszyć prawa. Kserokopie Edytka (…) z sensacją, że „ksiądz ponotatek służbowych przekazałem prokazywał jej ogórka”. Gdy uczył wincjałowi. W pierwszej chwili mów Choszcznie religii, sprawdzał dziewwił, że będzie chciał rozmawiać z osoczynkom, ile im już piersi urosły. Tuż bami, które napisały notatki. Wiceprzed świętami przepadł jak kamień starosta poinformował, że decyzją Zaw wodę. Nawet się nie pożegnał, porządu zostanę odwołany, bo moje dobno odesłali go na emeryturę. działania mogą być wynikiem zemsty Istnieje w psychologii teoria zwana księdzu. Pani Jędrzejczyk powiena spiralą milczenia, opisująca m.in. działa, że rozmawiała z wieloma ludźproces wyciszania ludzi niepokornych. mi i nikt nie słyszał o księdzu nic I my tę spiralę chętnie wsadzilibyzłego. Prowincjał po rozmowie z księśmy w pewne miejsce ludziom, któdzem Janem odjechał i nie chciał rzy uznali, że „dzieci gorszego Bojuż z nikim rozmawiać, chociaż barga” nie są warte dobrego samopoczudzo go o to prosiłem. cia plebana i zakonnicy. 22 października (godz. 17) ANNA TARCZYŃSKA – Chmielewski wręczył mi odwołanie współpr. ST z urlopu, mówiąc, że starosta chce godz. 10.15 – u Chmielewskiego: „Starosta stwierdził, że jest pan zmęczony”. Od 20 X mam udać się na urlop. 17 października – wicestarosta zezwolił na wyjazd do Szczecina na spotkanie z ks. Eugeniuszem Krzyżanowskim, którego zapoznałem ze sprawą. Przekazał sprawę telefonicznie do ks. prowincjała Tomasza Skibińskiego. Ustaliliśmy,
Starosta Puczyński (z prawej): „Pan niesłusznie oskarża”
POLSKA PARAFIALNA
9
Watykańczyk i Ormianie Proboszcz w tajemnicy przed parafianami sprzedał kamienicę i sklep w centrum Gliwic oraz zagrabił zbierane przez pokolenia Ormian drogocenne ikony i pamiątki. W nagrodę prymas mianował go krajowym konsultorem ds. obrządku ormiańskiego. Na próżno. A proboszcz działał Ksiądz Józef Kowalczyk pod koniec lat 70. związał się z Ormianadalej: najpierw sprzedał wyremonmi mieszkającymi w Polsce. Objął towaną parafialną kamienicę parafię z siedzibą w Gliwicach, w centrum miasta przy ul. Jana a obejmującą cały kraj i zrzePawła II swojemu znajomemu szającą Ormian katolików. ks. Kryńskiemu, czyli AkadePleban miał odprawiać msze, mii Polonijnej (filia w Gliwiprowadzić duszpasterstwo cach). Jak mówią Ormianie, i pomagać w utrzymabudynek z otoczeniem niu więzi kilku tysiącwart jest ponad 1 mln om Ormian mieszkazł. Co stało się z piejącym w Polsce. Podniędzmi z transakcji legał jurysdykcji pry– nikt z parafian masa. Jednocześnie nie wie. To jednak miał za zadanie nie koniec intereutworzenie w Gliwisów chciwego klecach muzeum dziechy. W tym roku dzictwa kulturowego sprzedał on wszystOrmian w Polsce. kie udziały wspólnoW tym celu ufni i wierni chętnie przekazywali księdzu cenne pamiątki, obJuliusz Sikorski razy, ikony, starodruki, wierząc, że ocalą w ten sposób swoją kulturę przed zapomnieniem i będą mieli cząstkę ojczyzny na obczyźnie. Władze Gliwic przekazały parafii kamienicę po byłej komendzie policji przy ul. Jana Pawła II. Jednak remont budynku się ślimaczył, a ksiądz stawał się coraz bardziej bezczelny. W końcu doszło do ostrego konfliktu, kiedy pleban zażądał, wbrew opinii Ormian, przeniesienia do Gliwic gdańskiego obrazu Matki Boskiej Stanisławowskiej. W nadmorskiej wspólnocie Ormian zawrzało. Ludzie się zbuntowali i stanęli w obroty ormiańskiej w spółce „Masis”, nie obrazu. Wybuchła afera. zarządzającej sklepem z tekstyliami w centrum miasta. Żadnego pa– Trudno siłą zabierać jednym, rafianina nie pytał o zdanie. a dawać drugim – komentuje spraW końcu proboszcz uciekł z pawę Juliusz Sikorski – prezes rafii, zabierając ze sobą cenne paZwiązku Ormian Polskich. Tym barmiątki kultury ormiańskiej. Ponoć dziej że od lat często pielgrzymowiele z tych dóbr sprzedał. Nigdy nie waliśmy do Gdańska. Także inne narozliczył się z parafią. Wierni szukasze wspólnoty – z Warszawy, Krali go kilka tygodni. Okazało się, że kowa, Wrocławia, Brzegu czy Ołapracuje w Świebodzinie w katolickiej wy. Wówczas powiedzieliśmy: madiecezji zielonogórsko-gorzowskiej, my już dość tego księdza. a niektóre ormiańskie pamiątki przeParafianie jeździli z protestami do kazał do diecezjalnego muzeum. Ile prymasa i patriarchy ormiańskiego.
Ks. Józef Kowalczyk
z nich ukradł, tego parafianie nie potrafią się dowiedzieć, bo pleban nie chce z nimi rozmawiać. Nie chce także rozmawiać z mianowanym na jego miejsce do Gliwic ks. Arturem Awdalianem, który podjął się uporządkować bałagan pozostawiony przez poprzednika. Tymczasem prymas Glemp zreorganizował strukturę duszpasterską w Gliwicach i mianował... ks. Kowalczyka konsultorem ds. obrządku ormiańskiego w naszym kraju, powierzając mu opiekę nad archiwaliami i przedmiotami kultu Ormian w Polsce, bo ponoć – jak poinformował go ks. Kowalczyk – wspólnota ormiańska wygasła. Nie potwierdzają tego sami zainteresowani ani gliwicki magistrat, gdzie są wpisani do ewidencji. – Jakim prawem ksiądz wyprzedał cały nasz majątek bez naszej zgody i dodatkowo zagrabił zbierane przez pokolenia drogocenne pamiątki? Domagamy się wyjaśnień od prymasa Glempa – mówi Sikorski, szef Związku Ormian Polskich. W związku z brakiem reakcji „pierwszego” w polskim Krk – Ormianie zapowiadają powiadomienie prokuratury. Naiwni! Ciągle nie wiedzą, że nie wygrają z grupą trzymającą w Katolandzie władzę. JAROSŁAW RUDZKI Fot. Autor
10
LUDZIE LISTY PISZĄ...
Gocłowski, ty abo(rygenie)! Ludzie prałata Jankowskiego już posuwają się do publikowania w lokalnych mediach fałszywek. Ot, takie bezpieczniackie zwyczaje... Arcybiskup Tadeusz Gocłowski znalazł w swojej korespondencji list. Otwarty, choć w zapieczętowanej kopercie. Od profesora zwyczajnego dra hab. Kazimierza Jaskota, w imieniu własnym i grona ludzi przynależnych do „środowisk intelektualnych, naukowych, naukowo-dydaktycznych, uczelni, administracji państwowej uczelni oraz środowisk patriotycznych na Pomorzu”. Metropolita gdański raz jeszcze zerknął na podpis i aż usiadł z wrażenia. Prof. Jaskot swoim honorem zaręcza w zakończeniu, że w domowym archiwum ma oryginał, na którym widnieją podpisy 324 sygnatariuszy: „279 pracowników nauki, dydaktyków uczelni wyższych, sędziów, adwokatów, lekarzy, pracowników administracji państwowej; 17 podpisów księży oraz 28 podpisów studentów teologii”. Ponieważ wśród ludzi nauki jest tylko jeden znany i powszechnie ceniony prof. Jaskot z Uniwersytetu Szczecińskiego, Gocłowski poinformował personel kurii, że przez najbliższą godzinę nie ma go nawet dla papieża i zatopił się w lekturze. Oto co wyczytał w liście (przytaczamy fragmenty
z zachowaniem pisowni oryginału, podkreślenia od red.): „Nikczemna moralnie decyzja podjęta przez księdza w sprawie księdza prałata Henryka Jankowskiego oburza nas i powoduje utratę zaufania do wszystkich dalszych wypowiedzi księdza aba oraz nieuznawania go odtąd jako hierarchy Kościoła Katolickiego w Polsce. (...) Zważywszy na tchórzowskie i prokomunistyczne zachowa-
nia ks. aba w okresie stanu wojennego w Polsce oraz późniejszym, motywy osobistej zawiści i wyrażaną otwarcie niechęć wobec księdza prałata H. Jankowskiego, potrzebę medialnego ekshibicjonizmu w publicznej i prywatnej telewizji, zawiść wobec Jego popularności, a także rodowód ks. aba, wpisuje się ks. abp w historycznie antypolski nurt i zostaje zaliczony do ludzi Targowicy,
ej treści list (publikujemy go ze skrótami) otrzymał 26 grudnia 2004 r. prawosławny metropolita warszawski Sawa (oraz redakcja „FiM”). Abp Sawa nie odpowiedział. My – przeciwnie. Piotr Sawicki
T
Wasza Eminencjo, Dorohoj Władyka! My parafianie Parafii Prawosławnej w Sasinach na wstępie naszej petycji chcemy przedstawić Wam cały przebieg dzisiejszego spotkania z Przewielebnym Księdzem Dziekanem okręgu bielskiego ks. Jerzym Tokarewskim i ks. Aleksandrem Kulikiem. Dzisiaj rano ok. godz. 8.15 przybył na pogost naszej Cerkwi Ks. A. Kulik z dyrektorem Banku Spółdzielczego w Boćkach Eugeniuszem Tymoszewiczem służbowym jego samochodem celem objęcia stanowiska proboszcza w naszej parafii. Nabożeństwo Św. Liturgię rozpoczął nasz proboszcz Ks. Aleksander Jurczuk. Aby nie zakłócać spokoju, sami parafianie i władze parafialne na czele ze starostą zabroniliśmy księdzu wejść do cerkwi. Wówczas on w bardzo ordynarny sposób odnosił się do nas wszystkich, co jest jego „zaletą” od dawna, a może nawet od narodzenia. Zamiast rozmawiać w sposób kulturalny, to przyjechał nas dosłownie łajać, co nie przystoi osobie duchownej. On myślał, że weźmie nas za klapy, jak to czyni w Boćkach z proboszczem ks. Witalisem Gawrylukiem, na którego wiesza dosłownie psy. Skarży się na proboszcza do innowierców, co przynosi hańbę dla nas prawosławnych. On już od roku przyjeżdżał do nas na razwiedkę odnośnie jakości parafii. Nie będąc jeszcze proboszczem, już rozpoczął rządzenie,
PRL-u i postkomunistyczno-socjalistycznych zdrajców, również z tzw. księżmi-patriotami. Zdajemy sobie sprawę, że nie jest ks. ab odosobniony w tak haniebnej, antypolskiej i prounijnej działalności. Informacje, które skłoniły nas do listu otwartego, pozyskiwaliśmy od Polaków z polskim rodowodem, uczciwych i prawych biskupów, księży, sióstr zakonnych, osób świeckich, które zna-
ją ks. aba od wielu lat, a nawet z okresu szkolnego (nie tylko Diecezji Gdańskiej). Za żałosne i godne pogardy uznajemy wypowiedzi o księdzu prałacie H. Jankowskim, na temat którego prowadził także ks. abp oszczercze dysputy wśród hierarchów (np. podczas posiedzeń Episkopatu Polskiego) i konsultował z innym – antypolsko oraz prounijnie nastawionym – arcybiskupem
zapowiedział wpłatę na wykończenie plebanii w wysokości 100 zł od osoby oraz zaciągnięcie kredytów w banku. Nabożeństwo w cerkwi nadal odbywało się spokojnie przy bardzo dużej ilości parafian, większej niż na odpuście. Po pewnym czasie przybył swoim autem ks. Jerzy Tokarewski, Dziekan Bielski, który podchodząc do bramy placu cerkiewnego oświadczył, że przybył celem wprowadzenia ks. A. Kulika, a wyprowa-
(jego „przygody” i pobicie przez zdradzanego męża w Czechach są wiarygodnie udokumentowane) (...). Ponurą działalność ks. aba w całym okresie biernego, pełnego pozorów słuszności biskupstwa potwierdza wielu duchownych Diecezji Gdańskiej. (...) W okresie okupacji niemieckiej za takie kolaboracyjne z okupantem zachowania Armia Krajowa słusznie eliminowała zdrajców Ojczyzny. (...) Udział ks. aba w nagonkach i manipulacjach rządowych, medialnych na księdza prałata Henryka Jankowskiego udowodnił Polakom, że Polskość i Patriotyzm hierarchów Kościoła Katolickiego muszą weryfikować tak samo, jak każdego deklarującego te wartości narodowe oszusta. Przyzwoitość nie pozwala nam okazać ks. abp pogardy w sposób, na jaki zasługuje. (...) W przekonaniu, ze Nasz Rodak na Stolicy Piotrowej nie powierzy
organizacyjnymi i gospodarczymi. Im ważniejszy był kieliszek, fajeczka, niewiasty itp. Dla nich nie było postu, zawsze była „Wielkanoc”. Dochodziło nawet do rękoczynów, bójek z matuszkami, leżenia pod płotem. Nabożeństwa odprawiane były po pijanemu. Nasza parafia była chyba najbardziej zaniedbana w Polsce. Osiem lat temu przybył do nas młody, lecz posiadający wielką inicjatywę i zaangażowanie ks. Aleksander Jurczuk. Mimo szczerych chę-
Pokornie prosimy dzenia naszego ks. A. Jurczuka. Wszyscy jednogłośnie odmówili mu wejścia do cerkwi uzasadniając, że w cerkwi dojdzie do wielkiego skandalu. Zachowywał się on również niewłaściwie. W ordynarny sposób zwrócił uwagę na naszego porządnego parafianina w podeszłym wieku p. Szymona Alsztyniuka, powiadając: „Wy dołżny gotowitsia k. smierti do carstwa Niebiesnoho a nie prychodit’ nawodit’ poriadki w cerkwi”. Tenże człowiek poczuł się mocno urażony, nawet zapłakał, że swiaszczennik życzył mu śmierci. Nie wiadomo do kogo przyjdzie śmierć wcześniej, być może do ks. Dziekana i Bóg za takie życzenie przyjmie go do Królestwa Niebieskiego. Chcemy jednocześnie przedstawić historię naszej parafii. Otóż w ciągu kilkudziesięciu lat nie mieliśmy dobrego proboszcza, poprzednicy ograniczali się tylko do pełnienia posług (chrzty, śluby, pogrzeby). Nie interesowali się sprawami
ci nie mógł on zamieszkać w starej plebanii z uwagi na całkowitą ruinę. Po objęciu parafii energicznie rozpoczął budowę nowej plebanii. Chodził osobiście po domach i zbierał nędzne datki na ten cel. Dzięki jego staranności i pomocy parafian nowa plebania została wybudowana. Prace zostały przerwane z uwagi na brak wody w naszej wsi. W okresie letnim przeprowadzony został remont wnętrza cerkwi, dzięki któremu cerkiew wygląda bardzo ładnie, aż chce się w niej przebywać i modlić. Oprócz tego kupiliśmy dwie pary chorągwi, wykładzinę podłogową, chodniki, szaty liturgiczne, których w ogóle nie było, gdyż nic nie było. Jesteśmy zdziwieni, że w tak krótkim czasie zrobiliśmy tak dużo, a to dzięki księdzu proboszczowi. Nie żąda on żadnych stawek, a tylko co łaska. Dokładnie wiemy o jego skromnym stanie majątkowym, a więc prócz skromnego domu
ks. abp. paliusza kardynalskiego, o który tak skwapliwie zabiega czcigłodny ks. ab, kierujemy nasz list otwarty także do Watykanu. Dla nas ks. ab przestał istnieć w Polsce – społecznie, intelektualnie, duchowo i religijnie, dołączając do ks. abp Peca (...)”. Oczywiście nie cytowalibyśmy owych bredni, gdyby nie przedrukował ich „Twój Wieczór – Dwutygodnik Pomorski”. Pisemko to poświęca całe kolumny (i to prawie w każdym numerze) hymnom ku czci prałata, uzasadniając tym samym przypuszczenie, że jest przez niego sponsorowane. – Czy sygnatariuszem opublikowanego przez państwa listu jest ten znany profesor Jaskot z Uniwersytetu Szczecińskiego? – zapytaliśmy dra Michała Antoniszyna, redaktora naczelnego „Twojego Wieczoru”. – Nie mogę odpowiedzieć, żeby mu ktoś krzywdy nie zrobił. Mieliśmy już telefony z pogróżkami – odpowiedział szef redakcji. Porozumieliśmy się też z prof. Kazimierzem Jaskotem: – To po prostu niebywałe! Jestem poruszony, że ktoś ośmiela sobie wycierać gębę moim nazwiskiem. Nie zajmuję się żadnymi listami otwartymi, a już w szczególności w obronie księdza Jankowskiego – stwierdził profesor. Wygląda więc na to, że prałat i jego kibice zdurnieli kompletnie. A kolejny list, który abp Gocłowski znajdzie na swoim biurku, pewnie będzie podpisany przez samego JPII. ANNA TARCZYŃSKA
pozostawionego przez rodziców nic więcej nie ma, a jeździ starym samochodem Tico. Nadmieniamy, ile problemów miał z poprzednim proboszczem ks. Mikołajem Grygorukiem, który w sposób nielegalny sprowadzał samochody zza granicy i handlował nie rozliczając się w Urzędzie Celnym, przez co Urząd Skarbowy w Bielsku Podlaskim chciał wnieść egzekucję na nasze konto parafialne. Egzekucję nakładano na naszego batiuszkę. Ten incydent jest dokładnie znany Waszej Eminencji. Nawet Wy, Władyko, zasuspendowaliście za to fałszerstwo ks. Mikołaja Grygoruka, który w dalszym ciągu nie spłaca długu wobec Państwa. Bardzo nam jest przykro, że nasz proboszcz za swą posługę w naszej parafii jest niedoceniany, jak inni dużo młodsi stażem swiaszczennicy. Za swój dorobek w naszej parafii winien być już nagrodzony protoijerejstwem, nie mówiąc już o złotym krzyżu. W związku z powyższym pokornie prosimy Waszą Eminencję o pozostawienie naszego proboszcza A. Jurczuka w dalszym ciągu na tym samym stanowisku, gdyż nasza parafia w 100 proc. chce, aby on nadal pozostał. Wyjątkowo u nas istnieje jeden obóz broniący naszego batiuszki. Przyrzekamy, że ks. A. Kulika nie wpuścimy nawet na plac cerkiewny. Szczerze pragniemy i życzymy Wam, Władyko, i sobie modlitewnego spokoju w tym poście w oczekiwaniu na Narodzenie Zbawiciela, Pana naszego Jezusa Chrystusa. „Ty widisz Hospodi naszy żełanija, jeśli oni ugodny Tiebie, pust’ sowierszatsia wo Sławu Twoju”. Parafianie Parafii Prawosławnej w Sasinach Do sprawy wrócimy.
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r.
dy Owsiak wypowiada sakramentalne słowo: „Start!” – rusza potężna machina WOŚP. Choć na estradzie zagrzewa wszystkich znakomity zespół Ngoma Africa, a w kraju wychodzi na ulice tysiące wolontariuszy, początkowo w warszawskim sztabie fundacji WOŚP nie widać jeszcze zbyt wielkiej ofiarności. Do południa udaje się zebrać zaledwie 300 tysięcy złotych. W południe kolejne wejście na antenę telewizyjnej „Dwójki”. Owsiak szaleje przed kamerami, za jego plecami w rytm muzyki faluje tłum młodych ludzi, witając rodaków zgromadzonych przed telewizorami. Owsiak – w nieodłącznych różowych okularach, żółtej koszuli i czerwonych spodniach – biega z jednego końca studia na drugi i rozmawia z młodzieżą, lekarzami oraz bankowcami, łączy się też na żywo z poszczególnymi miastami, w których trwa zbiórka. Gdy kończy się transmisja, w studiu robi się cicho i sennie, za to potężne kolejki ustawiają się w kilku pobliskich barach. Zanim znów ożyje cała machina, trwają przygotowania do inscenizacji tragicznego wypadku drogowego i akcji ratowniczej z wykorzystaniem takiego sprzętu, jaki dzięki ofiarodawcom ratuje życie wielu Polakom. „Więcej krwi wylej jej na czoło! – krzyczy jeden z charakteryzatorów. Drugi za pomocą jakiejś masy i czerwonej farby realistycznie „tworzy” zmasakrowaną twarz ofiary wypadku. W studiu pojawia się coraz więcej VIP-ów. Jest m.in. minister zdrowia Balicki, którego połowica Owsiaka obdarza garścią Orkiestrowych gadżetów; jest były premier Bielecki, dziś szef banku obsługującego wolontariuszy, są policjanci z Komendy Głównej. Wchodzi Zbigniew Hołdys w nieodłącznym
G
kapeluszu i bajernych półbutach. – Nie mogło mnie tu nie być – mówi. O godzinie 15 na koncie Orkiestry jest już ponad 3 miliony złotych. Ale to wciąż bardzo mało, no i świadczy o tym, że nie „wypaliły” zbiórki przed kościołami. Z boku jeden z chłopaków opowiada o awanturach z księżmi:
w wielu skupiskach polonijnych na całym świecie, m.in. w Chicago, Nowym Jorku, Berlinie i Atenach. Owsiak w studiu podejmuje paraolimpijczyków, którzy zdobyli w Atenach więcej medali niż ich zdrowi koledzy, a także znakomitą piłkarską dru-
Światełko do nieba – Polacy potrafili oprzeć się tym, którzy próbowali zhańbić Orkiestrę – powiedział Jurek Owsiak podczas konferencji prasowej w czasie XIII Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. – W kilku miastach rozdawano ulotki o tym, że pieniądze ze zbiórki idą na narkotyki i diabelską muzykę na Przystanku Woodstock. – To bzdura! – ripostuje z przejęciem harcerka z Lipska, która zjechała tutaj z kolegami. – Przez to Rydzykowe królestwo powinno przejść tsunami – mówi jeden z członków Owsiakowego patrolu. – Caritas nie musiał zbierać pieniędzy na ofiary tsunami właśnie dziś – dodaje Anna z Krakowa. W ten sposób Kościół konfliktuje Polaków... O godz. 17 są już ponad 4 miliony zł. Zbiórka trwa na całego także
żynę bezdomnych, o której niedawno głośno było na świecie. Do studia w Warszawie dociera coraz więcej informacji z kraju. Z Morskiego Oka wydobyto 2 kilogramy monet. Zbiórka pieniędzy odbywa się też 125 m pod ziemią – w kopalni soli w Wieliczce. W Niepołomicach pojawiło się 100 Owsiaków – w żółtych koszulach. W Lesznie do zbiórki zaangażowano nawet... konia. Około godz. 21 jest już nieźle – ponad 11 milionów złotych, godzinę później – 2 miliony więcej. Wbrew obawom – trzynastka nie okazała się pechowa dla Orkiestry. Zadowoleni
są wolontariusze, zdumienie widać na twarzach wielu zagranicznych gości z Niemiec, Słowacji, USA. Radości i ulgi nie kryją także ludzie z kierownictwa Fundacji – prof. Bohdan Maruszewski i prof. Piotr Burczyński. – Prosimy nauczycieli, by jutro nie pytali uczniów, żeby ten jeden dzień im odpuścili – płynie apel z finałowego studia. Owsiak jest już zmęczony, co kilka minut ścierają mu pot z czoła. Po północy pojawia się wspaniały, olbrzymi tort. Jurek dziękuje wszystkim za udział w tym zwariowanym gigantycznym graniu i krzyczy na cały głos: – Odpalamy tort! – Kawałek zostawić dla Rydzyka! – dokrzykuje ktoś z tłumu. Zaraz potem cała Polska słyszy tradycyjne wyznanie dy-
rygenta orkiestry: Dzidziu, kocham ciebie! Światełka wędrują do nieba, do tego prawdziwego – dla normalnych, życzliwych ludzi. RYSZARD PORADOWSKI Fot. Autor
11
12
Członek z podziałką an Vinzenz Krause ma zgryzotę: „Dlaczego ludzie mierzą nogi, zanim kupią buty, a nie mierzą swych penisów?”.
J
Krause jest pracownikiem niemieckiej firmy Vinico, dystrybutora kondomów. Właśnie opublikował rezultaty sondażu, z których wynika, że większość Niemców używa prezerwatyw złych rozmiarów, chociaż przeważnie na opakowaniach kondomów podaje się ich rozmiar. Krauze rozumie, że część klientów (34 proc.) ze wstydu lub
z próżności kupuje większe niż trzeba. Ale okazuje się, że prawie połowa naciąga za ciasne prezerwatywy. Tylko 18 proc. użytkowników dobrze je dopasowuje. Sondaż wykazał, że przeciętny rozmiar niemieckiego penisa w pozycji na baczność wynosi 14,7 cm, a 40 proc. posiadaczy raportuje wymiary mniejsze – między 12 a 14 cm. TN
Biskupi ratują przed grzechem ząd brazylijski ciężko zgrzeszył myślą i słowem: odważył się zastanawiać i mówić o możliwości liberalizacji ustawy, która zezwala kobietom na aborcję tylko wtedy, gdy zostaną zgwałcone albo ich życie jest zagrożone. Biskupi brazylijscy nie dopuszczą jednak, by rządzący zgrzeszyli uczynkiem, czyli realizacją swych zamiarów.
R
Kardynał Geraldo Majella Angelo z San Salwadoru, przewodniczący konferencji biskupów, poszczuł brazylijskich katolików na ich władze apelem, by „kultywowali kulturę życia, nie śmierci”. Roztaczając wizje mrożące krew w żyłach, kardynał przekonywał, że złagodzenie restrykcji skrobankowych zaowocuje pogorszeniem się porządku publicznego, eskalacją przemocy i mściwości, a poza tym pociągnie za
sobą lawinę morderstw, powiększy rozmiary biedy i plagę głodu. Niektóre kraje stanowczo powinny rozważyć pomysł poddawania swych duchownych kontrolnym badaniom psychiatrycznym. JF
stanie Utah idzie nowe. Dopiero co pisaliśmy o rewolucyjnych planach złagodzenia ustawy zakazującej posiadania w domu jednocześnie psa i kota, a tu fala liberalizacji rozlewa się jeszcze szerzej.
W
Oto z przepisów obowiązujących w powiecie Washington nareszcie postanowiono wyeliminować „zakaz nieskromnych tańców”. Co więcej – przez most na Rzece Dziewiczej można od teraz przechodzić z liczbą mułów większą
niż 25, bez narażenia się na represje karne. Nie koniec na tym. Wolność teraz taka, że nie trzeba gasić świateł podczas alarmu przeciwlotniczego. A co będzie, jak bin Laden znów uderzy z powietrza? PZ
80 lat minęło... merytowi z Wiesbaden stuknął 81 rok, ale czuje się wciąż młodo. Udowodnił to nawet.
Gdy dwie młode niewiasty zaczepiły go na ulicy i zaproponowały udział we wspólnej sesji zdjęć porno, senior nie poddał tej propozycji krytycznej obróbce i nie doszedł do wniosku, że coś tu nie gra. Gdy rozochocony oczekiwanymi
apież założył właśnie nową fundację „Dobry Samarytanin”, której zadaniem jest pomagać ofiarom AIDS. Na jej czele postawił meksykańskiego kardynała Javiera Lozano Barragana. Kardynał zaczął urzędowanie od deklaracji w sprawie kondomów. „Nie obchodzi mnie debata: kondomy tak, kondomy nie – oznajmił książę Kościoła. – Niepokoi mnie to, że ludzie wciąż umierają i muszę im pomóc. Mówienie o problemach moralnych to jedna rzecz, a druga to pomaganie cierpiącym”. Spryt stylistyczny Barragana nie pozwala odkryć, czy kardynał jest przeciwko używaniu kondomów, czy też ma bardziej pragmatyczne i mniej niż jego szef dogmatyczne poglądy w tej kwestii. Barragan powinien pamiętać, że najskuteczniejszą
P
Problem z gumy metodą pomagania cierpiącym jest zapobieganie cierpieniom, a więc posłużenie się niepozornym gumowym pokrowcem jest w tym bardzo pomocne, nawet jeśli religijnie niesłuszne. W końcu o zakazie używania kondomów nie mówią ani przykazania biblijne, ani nie ma o tym mowy w zestawie siedmiu grzechów głównych. Brytyjska organizacja charytatywna CAFOD, znajdująca się pod jurysdykcją biskupów Anglii i Walii, stwierdziła niedawno, że zwalczanie HIV w krajach Trzeciego Świata musi się odbywać przy zastosowaniu elastycznych metod.
a fresku w toskańskim mieście Massa Marittima namalowane było drzewo. Jakieś dziwne ustrojstwa zwisały mu z gałęzi. Wreszcie ktoś się dokładnie przyjrzał i wybuchła chryja... Na drzewie zamiast liści wiszą penisy w liczbie 25, i to w dodatku z jądrami. Werdykt wydał brytyjski ekspert, George Ferzoco, dyrektor centrum studiów toskańskich na uniwersytecie w Leicester. Początkowo ludzie myśleli, że drzewo penisowe na XIII-wiecznym fresku miało być symbolem witalności czy rozpusty praprzodków, ale nie: Ferzoco odrzucił tę tezę. – Fiuty na drzewie mają wymowę polityczno-propagandową – orzekł. Gwelfowie, autorzy starożytnego freskowego plakatu przedwyborczego, chcieli uzmysłowić mieszkańcom miasta, że jeśli do władzy dojdzie konkurencja, czyli gibelini, szerzyć się będzie seksualna perwersja, herezje
N
ksiutami ściągnął spodnie, przebrzydłe lafiryndy wyciągnęły z ich kieszeni portfel i uciekły. Brak samokrytycyzmu i dziecięca naiwność kosztowały oldboja 250 euro. Mimo wszystko – gratulujemy młodzieńczego ducha! TN
Kardynał Cormac Murphy-O’Connor, szef biskupów tego regionu, oświadczył, że „użycie kondomów może być w pewnych sytuacjach nawet moralnie obligatoryjne”. Poparł go belgijski postępowy kardynał Gotfried Danieels. Od takiego pragmatyzmu odcięła się jednak konferencja biskupów angielskich, twierdząc, że Kościół stanowczo sprzeciwia się środkom antykoncepcyjnym i kondomom, a przeciw AIDS niezmiennie zaleca abstynencję, wierność i monogamię. Pryncypializm zwyciężył: ludzie nadal będą cierpieć i umierać, ale za to pod egidą wiary. TW
i praktyki czarnoksiężników. Gwelfowie i gibelini walczyli o władzę w Toskanii przez kilka dekad średniowiecza. „Wierzono wówczas – objaśnia uczony – że heretycy praktykują sodomię, stąd penisy na drzewie”. Motywy falliczne były momentalnie rozpoznawane i nie uchodziły za obsceniczne. Ferzoco dostrzegł jeszcze na fresku stojące pod drzewem kobiety w powłóczystych szatach, z kijaszkami, którymi umieszczały coś na gałęziach. W toskańskim folklorze funkcjonowała przypowieść o czarownicach, odejmujących mężczyznom przyrodzenia i wsadzających je do ptasich gniazd. Ptaki je wysiadywały, a z jąder rodziły się nowe peniski, które żyły własnym życiem – wyjaśnia ekspert. Straszne to były czasy. Dobrze, że mamy Kościół i prawicę, którzy chronią nas przed takimi obmierzłościami jak fruwające prącia. JF
Drzewo penisowe
Legioniści pod ochroną
Luzy w Utah
E
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r.
ZE ŚWIATA
Niedawno papież przewodniczył w Watykanie jublowi na cześć rocznicy założenia zakonu Legioniści Chrystusa, kierowanego przez ks. Marciala Maciela, oskarżanego o pedofilię. Tymczasem amerykański arcybiskup Harry Flynn z Minneapolis – w liście do księdza Anthony’ego Bannona, regionalnego zwierzchnika Legionistów
Chrystusa – wydał decyzję zakazującą mu jakichkolwiek działań duszpasterskich na terenie kierowanej przez Flynna archidiecezji. Arcybiskup nazywa zakon Kościołem równoległym, czyli konkurencyjnym dla struktur tradycyjnych. Nie przebrzmiały jeszcze echa książki Jasona Berry’ego i Geralda Rennera „Przysięga milczenia”, która analizowała i uwiarygodniła
rawie pięćset lat temu Matka Boska podobno pokazała się ubogiemu Indianinowi Juanowi Diego na wzgórzu nieopodal Meksyku i zleciła mu budowę kaplicy. No i zaczęło się... Dziś Dziewica z Gwadelupy jest obiektem religijnego kultu w Ameryce Środkowej i Południowej, uznanym przez Kościół katolicki. Jest też patronką wielkiego biznesu. W połowie grudnia tysiące katolików z Kalifornii przybyły do Santa Ana, żeby celebrować na mszach i procesjach rocznicę „widzenia” oraz wziąć udział w wielkim jarmarku pod wezwaniem patronki. Na sprzedaż wystawiono mnóstwo towarów z wizerunkiem Dziewicy z Gwadelupy: butelki z wodą święconą idą po 5,95 dol., kalendarze ścienne po 11,99 dol., odświeżacze powietrza po
P
oskarżenia wobec Maciela, a szykuje się już następna pozycja, poruszająca m.in. temat zboczonego zakonnika, w którego niewinność papież święcie wierzy. Lee Podles, autor książki „W ostrym świetle: Przestępstwa seksualne w Kościele katolickim”, mówi tak: „Legioniści są dużą i szybko się rozrastającą organizacją, wyjątkowo niezbędną w trzymaniu Latynosów przy Kościele katolickim. Watykan nie jest skłonny uznawać jakichkolwiek dowodów świadczących, że jego założyciel jest pedofilem”. TW
3,29 dol., podkoszulki po 21,99 dol. Za 3 dolce można sobie sprawić zmywalny tatuaż z Matką Boską, a podkładkę pod myszkę komputerową kupić za marne 14,99 baksów. Chińskie koce są do wzięcia po uiszczeniu 30 dolarów. Z produkcją pasów z Maryją na klamrze nie można nadążyć, a kosztują od 155 do 250 dolarów. Św. Dziewica jest wszechobecna: widzi się ją na sprayach do włosów, kowbojskich butach, skrzypcach i buteleczkach z przyprawami. Wszystko idzie jak woda. W samych Stanach towarów z jej wyobrażeniem upłynnia się rocznie za miliard dolarów! „Stała się popularna jak Myszka Miki. Wszyscy ją lubią” – mówi Jesse Mancillas, szef Tesoros Trading Co., handlujący dewocjonaliami maryjnymi. I od tej pory niech nas nie dziwi żaden Licheń... PZ
Matka dolarów
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r. rugiego dnia roku papież, stojąc w oknie swego mieszkania watykańskiego, wypowiedział się do turystów na temat zabójczego tsunami: „Wiara uczy nas, że nawet w godzinie najtrudniejszej i najbardziej bolesnej próby, takiej jak naturalna katastrofa w południowo-wschodniej Azji, Bóg nigdy nas nie opuszcza”. To, co się zdarzyło, przez poszkodowanych (ale żywych) interpretowane jest zapewne jako dowód, że Bóg
D
ZE ŚWIATA
religii czy, jak kto woli, oskarżenie pod adresem jej Istoty Najwyższej. Dlaczego?! Za co?! W imię czego?! Gdzie szukać sensu i wyjaśnienia? Morderczy kataklizm naturalny nie zdarza się na naszej planecie po raz pierwszy. Po straszliwym trzęsieniu ziemi w Lizbonie w roku 1755, które zmiotło z listy żyjących ponad 50 tys. ludzi, Wolter odważył się otwarcie zadać pytanie: Jaki Bóg mógł do czegoś takiego dopuścić? W Lizbonie nie było więcej występku niż w innych ówczesnych metropoliach,
więc teoria sodomo-gomoryczna nie jest łatwa do obrony. Że wydarzenia tego typu nurtowały największe umysły gatunku homo sapiens, może świadczyć fakt, iż Immanuel Kant po koszmarze Lizbony poświęcił trzęsieniom ziemi aż trzy traktaty filozoficzne. Niektórzy rodzice dzieci, które utonęły w Azji, gromadzą się u brzegów Oceanu Indyjskiego, desperacko wierząc, że morze, które im je zabrało, zwróci je żywe. Wątpliwe, czy z tego rodzaju wiary zadowolony byłby Karol Wojtyła… P. ZAWODNY
Tsunami wiary – jeśli w ogóle istnieje, w co mieli prawo zwątpić w świetle ostatnich doświadczeń – jest istotą niewytłumaczalnie okrutną i bezlitosną, nie zaś kimś, kto miłuje i nigdy nas nie opuszcza. Istotnie, niektórzy ocaleli prawie cudem, ale doprawdy trudno za to dziękować Stwórcy. Takie szczęście nie spotkało ich dzieci, rodziców, najbliższych i tysięcy innych ludzi, o których trudno powiedzieć, że ponieśli zasłużoną karę z ręki Wszechmogącego za swe niezgodne z kodeksem religii czyny. Użycie horroru o tak miażdżących rozmiarach i zasięgu do propagowania Bożej dobroci nie jest łatwe do pojęcia. Zwłaszcza dla tych, którzy nie oglądali sprawozdań w telewizji, ale w ciągu minuty znaleźli się niespodzianie w szponach żywiołu. Tsunami potraktowało z upiorną równością muzułmanów z Indonezji, buddystów z Tajlandii, wyznawców hinduizmu w Indiach. Turyści – chrześcijanie, żydzi i reprezentanci mniej znanych wiar – nie mieli taryfy ulgowej. Ateistów spotkał identyczny los. To wielkie, krzyczące pytanie dla każdej
Znów tortury ychodzą na jaw nowe, ukrywane dotąd przez rząd USA, informacje dotyczące stosowania tortur wobec Irakijczyków. Nakazał je ujawnić sąd na wniosek Amerykańskiej Unii Praw Obywatelskich. Końca skandalu nie widać.
W
Rząd zataił śledztwa prowadzone przeciw co najmniej kilkunastu komandosom marines w związku z tym, jak postępowali oni z zatrzymanymi w Afganistanie i Iraku oraz aresztowanymi w Guantanamo – bazie USA na Kubie. Co najmniej 36 jeńców zmarło w niewoli amerykańskiej – i to nie z przyczyn naturalnych. Marines kazali schwytanym młodocianym Irakijczykom kopać sobie groby i pozorowali ich egzekucję, strzelając koło głów. Polewali jeńców spirytusem do dezynfekcji i podpalali – ofiary miały poparzenia drugiego stopnia. Były też porażane prądem przy użyciu transformatora. Głowy przesłuchiwanych wsadzano do śmieci. Ofiary skarżyły się na miażdżenie jąder i wsadzanie lufy karabinu do odbytnicy, ale uznano, że nie ma wystarczających dowodów do ukarania podejrzanych. Jak
wynika z ujawnionych dokumentów, jeden z marines zgłosił się do lekarza ze złamaną ręką. Obrażenia doznał, nokautując więźnia. Sanitariusz marynarki zeznaje, że komandos marines zagroził, iż go zabije, jeśli udzieli pomocy rannemu Irakijczykowi. Opisywane w dokumentach tortury miały w większości miejsce kilka miesięcy po ujawnieniu skandalu z więzienia Abu Ghraib. „Odpowiedzialność za to, co miało miejsce, spoczywa na Pentagonie – stwierdza Anthony Romero, dyrektor Amerykańskiej Unii Praw Obywatelskich. – Tak rozpowszechnione stosowanie bezprawia mogło mieć miejsce tylko w rezultacie błędów na najwyższych szczeblach władzy”. Wciąż nowe relacje o stosowaniu tortur podają nieliczne media w USA, i to półgębkiem. Nie słychać o żadnych wyrazach oburzenia. JF
Kto da więcej! USA trwają przygotowania do inauguracji reelekcji Busha, która ma się odbyć w Waszyngtonie 20 stycznia i kosztować dziesiątki milionów dolarów.
W
Beniaminki prezydenta Na początku grudnia Dablju Bush z typowym dlań samozadowoleniem zaprezentował narodowi swego kandydata na newralgiczne stanowisko szefa departamentu bezpieczeństwa krajowego, który jest członkiem rządu odpowiedzialnym za zabezpieczenie USA przed atakiem terrorystów. Faworytem Busha był Bernard Kerik, były kierowca eksburmistrza Nowego Jorku, Giulianiego, i przez niego właśnie rekomendowany. Po kilku dniach kandydata trzeba było w trybie alarmowym odwoływać. Wyszły na jaw szczegóły, które uszły uwagi współpracowników Dablju albo uznano je za nieistotne. W roku 1998 Kerik – komisarz nowojorskiej policji – został ukarany grzywną 2500 dol. za wykorzystywanie policjantów do pracy nad jego autobiografią, a prokuratura prowadziła przeciw niemu śledztwo w związku z podejrzeniem o zatuszowanie winy zastępcy, który był oskarżony o przemoc domową. W roku 2003 Kerik nie potrafił wyjaśnić, ile pieniędzy wydała kierowana przezeń fundacja. Musiał się także przyznać, że jako nianię zatrudnił w swym domu nielegalną imigrantkę, której płacił gotówką, ale nie odprowadzał podatków. „New York Daily News” wywlókł na światło dzienne jego dwa romanse pozamałżeńskie (jednocześnie!), konsumowane w mieszkaniu opłacanym przez policję. „The New York Times”
13
dowiedział się, że Kerik wziął w łapę prezenty warte wiele tysięcy dolarów od zaprzyjaźnionej firmy budowlanej oraz że zarobił 6 mln dolarów, sprzedając – niezgodnie z prawem – akcje firmy Taser (pistolety elektryczne), w której zarządzie zasiadał. I jeszcze „Newsweek” ujawnił, że na kandydata Busha w roku 1998 wydano nakaz aresztowania za nieuiszczenie ponad 5 tys. dol. długu. Jak na faceta mającego nadzorować pracę 22 federalnych agencji i odpowiadać za budżet wysokości 47 mld dolarów – powyższe referencje budzą poważne wątpliwości. Co rzec o prezydencie, który go promował? Że jest nieomylny (nigdy nie przyznał się do żadnego błędu) i profesjonalny w każdym calu, chociaż nie potrafi wyegzekwować sprawdzenia przeszłości kandydata, którego popiera prezydenckim autorytetem? A przecież 50 mln rodaków uważa go za najlepszą opokę przeciw terrorystom i gwaranta przestrzegania wartości moralnych... Forowanie kandydatury Kerika to nie wypadek przy pracy. Bush właśnie uhonorował trzy osoby najwyższym cywilnym odznaczeniem nadawanym w USA. Medal Wolności otrzymali: gen. Tommy Frank (dowodził inwazją na Irak), Paul Bremer (nadzorował okupację) oraz George Tenet, były dyrektor CIA, który zapewniał Busha, że odkrycie w Iraku broni masowego rażenia (pretekst inwazji) jest absolutnie pewne. PZ
Dla republikanów to okazja do wydojenia pieniędzy z obywateli. Przygotowano już stosowny cennik. Każdy, kto wpłaci 10 tys. dolarów do kasy partii, otrzyma dwa bilety na spotkanie republikańskich VIP-ów oraz miejsce w hotelu w sekcji dla nich przeznaczonej, co umożliwi działalność lobbystyczną dla własnej firmy. W skład tzw. gold package wchodzą również dwa bilety na bal inauguracyjny, paradę i ogólne party krajowego komitetu Partii Republikańskiej. Wpłata 5 tys. dolarów zapewni prawie to samo, ale bez dostępu do VIP-ów. Za 2,5 tys. dolarów można sobie pobalować w wielkim świecie, lecz trudno będzie robić biznesy z tuzami polityki. Wszystkie drzwi są otwarte dla ofiarodawców... 100 tys. dolarów lub
więcej. Będą mogli z bliska przyglądać się ceremonii zaprzysiężenia, a potem bawić się na najważniejszym balu w Białym Domu z Bushem i jego gwardią. Przygotowują się także ci, dla których inauguracja Dablju jest ziszczeniem najgorszego koszmaru. Ponad 100 tysięcy przeciwników polityki Busha demonstrowało podczas letniej konwencji republikanów. Policja łapała wówczas jak leci: demonstrantów i gapiów. By się przed represjami zabezpieczyć, oponenci Busha wpadli na sprytny pomysł: wmieszają się – bez żadnych transparentów, odznak i haseł dekonspirujących ich poglądy polityczne – w tłum i w określonym momencie, np. podczas przejazdu Busha, odwrócą się tyłem. TW
Licencja na gołobieganie R
ada miejska teksańskiego San Antonio nie chce pozostawać w tyle za purytańskimi trendami XXI-wiecznej Ameryki juniora Busha.
Zadekretowała więc, że nagie tancerki występujące w klubach muszą cały czas mieć przy sobie licencję zezwalającą im na uprawianie rozpustnego zawodu. Radni życzliwie doradzają, że wygibujące się dzierlatki mogą obowiązkową bumagę przytroczyć do bransoletki albo
naszyjnika. W San Antonio wprowadzono też obowiązujący i w innych miastach zakaz zbliżania się wodzących na pokuszenie tancerek na odległość mniejszą niż metr do klienta. Widocznie przekazanie grzechu z tego dystansu jest niemożliwe. TN
14
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
HEDONIŚCI CZY SŁUDZY SZATANA
Rzymscy papieże (8) Pławienie się w luksusie. Klasztory zamieniane na burdele. Dzikie orgie. Opilstwo. Któż temu patronował? Ano, poprzednicy Karola Wojtyły, z których jeden jest autorem powiedzenia: „Wiadomym jest, jak wiele zawdzięczamy baśni o Chrystusie”. Dlaczego więc niższy kler miałby postępować inaczej? Brał przecież przykład ze swoich szefów, „następców św. Piotra”, zwanych Wikariuszami Chrystusa. No bo kto mógłby powstrzymać kardynała Albrechta II z Moguncji od jawnego utrzymywania stosunków z konkubinami Käthe Stolzenfels i Ernestine Mehandel? Dürer uwiecznił obie jako córki Lota, Grünewald sportretował Käthe jako św. Katarzynę w mistycznych zaślubinach, Lukas Cranach zaś przedstawił Ernestynę jako św. Urszulę, a samego kard. jako św. Marcina. Jak podaje Menzel w „Geschichte der Deutschen” (1872 rok), arcybiskup Magdeburga Albrecht poszedł jeszcze dalej i w pobożnej procesji kazał swą kurtyzanę umieszczoną w... relikwiarzu obnosić jako żywą świętą. Ale doprawdy nie ma się co dziwić, skoro papież Aleksander VI kazał swą kochankę namalować jako Matkę Boską, uwieczniając przy okazji siebie u jej stóp. Niższy kler też starał się jak mógł. Po piętnastu wiekach trwania chrześcijaństwa radca cesarski Friedrich Staphylus, który przeszedł na katolicyzm, nie znalazł wśród stu katolickich księży „chyba ani jednego, który nie byłby potajemnie lub jawnie żonaty. Rozpusta księży nie ma końca”. Oby tak tylko wyglądała rozpusta! Do tego dochodziły orgie z kurtyzanami, notoryczne opilstwo, próżniactwo i – jak pisze Mikołaj z Clemanges, archidiakon z Lisieux – „chętnie odwiedzają oni domy publiczne i knajpy, gdzie spędzają czas na opilstwie, obżarstwie i grach, pijani krzyczą, biją się i hałasują, lżą imieniu Boga i świętych swymi nieczystymi ustami, a wreszcie przychodzą do ołtarza prosto z objęć swych sprzedajnych kochanek”. Te wstrząsające opinie potwierdził katolicki kanonista Georg Cassander (F.W. Carové, „Vollständige Sammlung der Zölibatgesetze für die katolischen Weltgeistlichen...”, rok wyd. 1833). Na przełomie XVI i XVII wieku większość duchownych żyło jawnie z kobietami i nawet pragnęło je nazywać odpowiednio do piastowanego przez siebie urzędu, np. proboszczowa katedralna czy katedralna dziekanowa itp. Biskup Salzburga przyznawał, że dekrety o celibacie
rzadko odnosiły sukces, zaś „kler gnije w najobrzydliwszych nieczystościach lubieżności, iże stały mu się one opacznym przyzwyczajeniem (Karlheinz Deschner, „Krzyż Pański z Kościołem. Seksualizm w historii chrześcijaństwa”). Wraz z szybko wzrastającą liczbą zakonów żeńskich postępowała również ich „seksualizacja”. Opisane są dzikie orgie w żeńskim klasztorze w Kirchheim koło Teck, a klasztor w Thal nazywano wręcz kurewskim domem. Nie inaczej było we Włoszech. Pisarze renesansu nie żałowali zakonnikom złorzeczeń i drwin. Żyjący na neapolitańskim dworze Tomasso Masuccio, jeden z najwybitniejszych nowelistów swoich czasów, zapewniał, że mniszki poślubiały mnichów, że odbywały się formalne i uroczyste ceremonie ślubne – z mszą śpiewaną, a nawet kontraktem ślubnym. „Tego rodzaju zakonnice albo rodzą małych mniszków, albo spędzają płód. Naturalnie przy konfesjonale jeden mnich drugiemu ułatwia sprawę i za pokutę daje mu jedno Ojcze Nasz” (op. cit). ¤¤¤ Kardynał Gianbattista Panfili, wnuk przedostatniego z bękartów papieża Aleksandra VI, został papieżem Innocentym X (1644–1655). Mimo że formalnie objął Stolicę Apostolską, nie on rządził Kościołem, lecz... Olimpia Maidalchini, wdowa po jego bracie, z którą utrzymywał wieloletnie, trwałe
Innocenty X
rok po objęciu pontyfikatu przez Innocentego, postanowienie: „Podczas wielkich uroczystości prostytutki mogą pojawiać się w karocach, jako że Donna Olimpia, uszczęśliwiona otrzymanymi od nich upominkami, postanowiła wziąć je pod opiekę i przyznała im nawet prawo zdobienia karoc własnym herbem”. Ta nobilitacja rzymskich dziwek była o tyle znamienna, że za pontyfikatu Piusa V wygoniono je z Rzymu. Wówczas te nieszczęsne istoty wpadały z reguły w ręce zbirów, którzy zabierali im ostatnie grosze i topili w Tybrze. Wprawdzie później pozwolono prostytutkom powrócić do
stosunki miłosne. Pragnęła ona władzy, pieniędzy i musiała wiedzieć o wszystkim do tego stopnia, że „kiedy papież udzielał komukolwiek audiencji, Donna Olimpia ukrywała się za zasłoną, aby usłyszeć całą rozmowę” (Stanisław Jankowski, „Grzechy rzymskich papieży”). Olimpia miała wielki wpływ na papieża, który ulegał wszystkim jej zachciankom. „Tak się mieszała we wszystkie sprawy watykańskie (Watykan to część Rzymu, która znajduje się na prawym brzegu Tybru, od 1377 r. jest siedzibą papieża i kurii papieskiej. W 1929 r. stał się niezależnym państwem – przyp. AR), że bardzo prędko potrafiła sterroryzować całe otoczenie. Sam papież był wobec bratowej bezradny, ale nie mógł Albrecht Dürer – Lot uciekający z córkami się bez niej obejść” (Kaz Sodomy zimierz Chłędowski, „Rzym, ludzie baroku”, miasta, ale zamknięto je w specjalrok wyd. 1931). Bezsprzecznie była nie wyznaczonej dzielnicy, a za oddanajpotężniejszą osobą w kurii, a karlenie się poza jej obszar groziła kara dynałowie i książęta musieli wkupychłosty i banicja. wać się w jej łaski. Nawet Franciszek Innocenty X był również mierKsawery Seppelt w swej sprzyjająnym politykiem i sprawy dyplomacej Kościołowi książce pod tytułem tyczne przegrywał na wszystkich fron„Dzieje papieży od początków Kotach. Wniósł protest przeciw westścioła do czasów dzisiejszych (Poznań, falskiemu paktowi pokojowemu, na 1936 r.) pisze: „Nieukrócony wpływ tej mocy którego w roku 1648 zakończokobiety rzuca brzydką plamę na ponna została w Niemczech 30-letnia wojtyfikat Innocentego X”. na religijna. Papież domagał się wznoJej najbardziej genialnym pomywienia wojny, aby Niemcy nadal przesłem była... likwidacja klasztorów. lewali krew za religię katolicką. Jego Olimpia skłoniła swego kochanka do żądanie nie odniosło skutku. Polityczzamknięcia, a więc konfiskaty majątne znaczenie głowy Państwa Kościelków dwóch tysięcy klasztorów. Nie nego spadło do zera. bez przesady nazywano ją Olimpią Przepych dworu papieskiego konPierwszą. „Olimpia zaczęła prawie putrastował z jego polityczną słabością. blicznie sprzedawać swe wpływy u InKażda audiencja urastała do rangi nocentego... Wyższe duchowieństwo na wydarzenia, zwłaszcza gdy gość – jak całym półwyspie wiedziało o tym, że to uczynił ambasador króla hiszpańbez opłacenia się Olimpii nic w Watyskiego – Filipa IV (1621–1665) przykanie uzyskać nie można. A chciwość bywał w asyście trzystu karet! jej nie miała granic; nie mając żadnych A cóż zdziałał dla „Kościoła” ów skrupułów, zabierała (z pałacu papiepapież? Wprowadził odprawianie skiego), co mogła i sprzedawała, co się mszy za dusze w czyśćcu cierpiące. sprzedać dało (op. cit.). Była tak chy„Wynalazek” ten przyniósł papieżotra i chciwa, że nawet od rzymwi i duchowieństwu olbrzymie dochoskich prostytutek pobierała hady. „Lud ciemny, wierzący w czyściec, racz. Jak pisze Jean Mauwierzył, że przez odprawianie mszy thieu-Rosay można pomagać duszom umarłych w książce pt. i zanosił pieniądze księżom, zakupu„Prawdzijąc od nich msze żałobne. Kler katowe oblilicki ucieszył się z tego nowego papiecze paskiego wynalazku, zarabiania na odpieży”, prawianiu mszy żałobnych, a napychaistnym wyzwając sobie kieszenie złotem, śmiał się niem było narzucoz głupoty ludzkiej” (S. Jankowski). ne przez nią Trwa to do dziś... i ogłoszone 30 A co stało się z kochanicą papiesierpnia 1645 ża, Olimpią? Przede wszystkim zagraroku, a więc biła dla siebie olbrzymi majątek. w niecały
Z pałacu papieskiego wyniosła prawie wszystko: naczynia stołowe, szafy, krzesła, nawet bieliznę, zostawiając umierającemu starcowi tylko jedną koszulę i kołdrę. Zwłoki Innocentego cierpliwie czekały na pochówek trzy dni, dopóki jego kochanica nie opróżniła pałacu. Dopiero trochę później wybuchła „bomba”. Okazało się, że piękna Olimpia miała na boku innego kochanka. Był nim kardynał Fabio Chigi, który po śmierci Innocentego X, został wybrany papieżem i objął Stolicę Apostolską jako Aleksander VII (1655–1667). Aleksander VII, który pochodził ze znanej rodziny bankierskiej Chigi „powołał swoich krewnych do Rzymu i wyposażył bogato w urzędy dochodowe i książęce posiadłości” (Seppelt, za A. Nowickim, „Kłopoty rodzinne papieży”, rok wyd. 1950). Ale szczerze należy dodać, że zasiadając na Piotrowym tronie, potępił nepotyzm i dopiero pod wpływem nacisków otoczenia zrewidował swe stanowisko. Na początku drugiego roku swego pontyfikatu, w kwietniu 1656 roku, zwrócił się o radę do kardynałów i konsystorza. Wówczas „(...) dostojnicy rozwiali jego skrupuły, doradzając korzystać z usług, jakie mogą wyświadczyć mu członkowie rodziny... Papież dał się przekonać. Wielu jego krewnych objęło intratne stanowiska, lecz rodzina nie uzyskała w Rzymie nadmiernych wpływów. Mimo to potęga rodu rosła aż do XX stulecia. Dziś w ich dawnej rezydencji, pałacu Chigi, na rogu Piazza Colonna i Via del Corso, mieszczą się biura premiera” (J. Mathieu-Rosay) . Aleksander VII był bardzo pobożny, o czym miał świadczyć fakt, że polecił ustawić obok swego łoża... trumnę, a na biurku położyć czaszkę ludzką. Oznaczało to, że życie jest ulotne i szybko mija. Papież udzielał ogromnego wsparcia jezuickim misjonarzom na Dalekim Wschodzie, zwłaszcza w Chinach. W życiu prywatnym lubił młode Rzymianki i przez 12 lat jego pontyfikatu nawiązywał mniej lub bardziej trwałe stosunki z kobietami. Jego kochanką była m.in. Krystyna Szwedzka, córka króla Gustawa Adolfa, która szybko stała się jedną z najpopularniejszych postaci rzymskiej elity. Zresztą dotychczas opisani papieże nie przestrzegali celibatu i zaspokajali swe namiętności, a nawet pozwalali na to innym księżom. Na sobory „pielgrzymowały” rozpustne panienki i cieszyły się wielkim powodzeniem u dostojników kościelnych. Niektóre z nich zdobyły fortunę, bowiem władcom Watykanu nieźle się powodziło. A przecież Giovanni de Medici, znany bardziej jako papież Leon X, chorobliwie kochał kobiety, pieniądze i dolce vita. Był autorem słynnego powiedzenia: „Wiadomym jest, jak wiele zawdzięczamy baśni o Chrystusie”... O tym, jak żyli następni papieże oraz inni dostojnicy Kościoła, już w kolejnym odcinku. Cdn… ANDRZEJ RODAN
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r. Czy ostatnie tragedie – konflikty zbrojne, ataki terrorystyczne, trzęsienia ziemi, nowe zarazy i epidemie oraz zbójeckie eksploatowanie ziemi – świadczą o zbliżającej się globalnej katastrofie? Czy należy traktować serio biblijne proroctwa o znakach czasu i końcu świata? Co jeszcze nas czeka? „Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi” – tak ogólnie Jezus scharakteryzował epokę tuż przed ostateczną zagładą naszej planety. Pokolenie czasu końca charakteryzować mają lęk i niepokój. Choć obawa zawsze towarzyszyła ludzkości, to zapewne przed słynnym 11 września nikt nie wyobrażał sobie jej globalnego oblicza. Terroryzm – zjawisko znane nam dotąd z mediów – wkroczył w życie każdego mieszkańca kuli ziemskiej od Azji,
los”. Patrząc w przyszłość istot obdarzonych wolną wolą, płakał i zwracał się do tych, którzy skłonni są Mu zaufać. „Mówię wam, abyście, gdy to się stanie, uwierzyli, że Ja jestem”. A jednak, mimo że „widzimy” właśnie to, o czym mówił, nadal nie chcemy uznać owego „Ja jestem”. Ale i o tym Jezus wspomniał. W 24. rozdziale swej Ewangelii Mateusz zanotował słynną eschatologiczną mowę Zbawiciela. Uczniowie pytali go: „Kiedy to nastąpi i jaki będzie znak Twego przyj-
PECH, ZŁY LOS CZY KONIEC ŚWIATA? chorób określonych mianem cywilizacyjnych: układu krążenia, psychicznych, pewnych rodzajów nowotworów, nerwic, gruźlicy, alkoholizmu... Wielkie epidemie dziesiątkujące ludzi poprzednich stuleci zostały opanowane dzięki postępowi medycyny, ale w to miejsce pojawiły się nowe problemy zdrowotne, jak choćby błyskawicznie mutujące wirusy czy bakterie odporne na antybiotyki. I prawdziwa groza XXI wieku – naukowcy przepowiadają epidemię chorób „odzwierzęcych”. Ludzkie wirusy połączone ze zwierzęcymi zdziesiątkują nas, zanim znajdziemy antidotum – alarmują uczeni. Ostrzegają, że prędzej czy później któryś z nowych zarazków złamie barierę gatunkową. Ubiegłoroczna prasa doniosła, że uporczy-
Znaki końca przez Europę, po Amerykę. Nowy Jork, Madryt, Bali, Kenia, Biesłan... Świat nagle się skurczył. I kiedy zdawało się, że opanowaliśmy problem, przynajmniej w jakiejś mierze, kiedy wyszliśmy z naszych domów – stało się. Tajlandia, Sri Lanka, Sumatra, Indie, Indonezja. Tym razem zamachowcem była ziemia. Nie pierwszy raz tak zagrzmiała – równo rok wcześniej (26 grudnia 2003 r.!) odebrała życie dziesiątkom tysięcy ludzi w Iranie. Nie tak dawno zatrzęsło się nawet w Polsce, kraju tak bezpiecznym i dalekim od tego typu katastrof. Dołóżmy do tego inne, nie tak odległe w czasie klęski żywiołowe – powodzie, które systematycznie nawiedzają cały świat, w tym Europę i Polskę – by zauważyć, że w przyrodzie zaczęły się dziać dziwne rzeczy, i to na niespotykaną dotychczas skalę. A przecież nie tylko przyroda zdaje się przekazywać ludziom coś ważnego. Według Biblii, epoka końca ma być charakterystyczna pod każdym względem: nie tylko przyrodniczym, ale i politycznym, społecznym, ekonomicznym, religijnym. Jezus przestrzegał, że zło będzie panować wszędzie, a zacznie się od ludzkich serc. Chciwi, żądni władzy i wszelkich dóbr, niemoralni, egoistyczni, rozwiąźli – zgubimy wszystkie wartości. Wydrzemy ziemi jej dobra, będziemy rabować dookoła, wyrzynać się nawzajem i oszukiwać. Zapanuje religijny chaos, królować będzie sceptycyzm. Epoka niewiary i czas religii jednocześnie. Czas emocjonalnego i moralnego upadku z jednej strony oraz intelektualnego rozkwitu – z drugiej. Czas wojen, ale i powszechnych zapewnień o pokoju i bezpieczeństwie. Epoka paradoksów. Jezus opisał swym uczniom wydarzenia czasu końca, by mogli poznać, że „blisko jest, tuż u drzwi”. Ze smutkiem mówił: „Musi się to stać”. Nie dlatego, by karać swe niepokorne dzieci, ale dlatego, że – mówiąc za Nałkowską – „ludzie ludziom zgotowali ten
ścia i końca świata?”. Zanim Jezus im odpowiedział, ostrzegł: „Strzeżcie się, aby was nie zwiedziono”. Dziś dajemy się zwieść różnym „mędrcom”, szukamy ratunku wszędzie, tylko nie tam, gdzie rzeczywiście istnieje. To, czego świadkami jesteśmy, powinno jednak skłaniać do głębokiej refleksji. „Będzie głód i mór, a miejscami trzęsienia ziemi” (Mt 24. 7). Choć wszystkie trzy zjawiska zawsze towarzyszyły ludzkości, to nigdy nie padły tak przerażające „rekordy”. Głód. Plaga głodu osiągnęła apogeum: codziennie na świecie umiera z głodu 100 tysięcy ludzi, w tym 40 tysięcy dzieci! Zatem codziennie gaśnie duże miasto... Według Światowej Organizacji Zdrowia, tylko jedna trzecia ludności naszego globu jest dobrze odżywiona. Taka sama część ludzi jest niedożywiona, a kolejna – głoduje! Tylko w części Azji i Afryki blisko 40 proc. ludzi żyje poniżej poziomu egzystencji. Według ONZ-owskiej agencji FAO, w ostatniej dekadzie XX wieku globalne zbiory żywności wzrosły o 2,3 proc., a ludności przyrosło w tym czasie o 10 proc. Ale nie tylko tu tkwi problem. Zdaniem specjalistów ONZ, prawdziwą przyczyną niedoboru żywności jest niesprawiedliwy podział zasobów naturalnych na świecie. Tylko jedna piąta część ludności świata – najbogatsza – zużywa 86 proc. tych zasobów, podczas gdy inna jedna piąta – najbiedniejsi mieszkańcy naszego globu – ma udział tylko w 1,5 proc. zasobów. Aby pokryć niezaspokojone potrzeby świata w zakresie higieny i żywności, wystarczyłoby 13 mld dolarów – tyle, ile ludzie w USA i UE wydają co roku na perfumy! Epidemie. Mór końca XX wieku to nie tylko AIDS. To cały zestaw
wość wirusowych ataków na barierę gatunkową między zwierzętami a ludźmi wskazuje, że już doszło do naruszenia subtelnej równowagi między ludźmi a mikroorganizmami. Dlatego taką panikę spowodował niedawno wirus SARS, wywołujący nietypowe zapalenie płuc (kiedy się pojawił, w ciągu zaledwie 2 tygodni objął swym zasięgiem 15 krajów na kilku kontynentach, powodując 59 zgonów i zakażając kolejne 1500 osób). Rozwojowi chorób z pomocą przyszło ocieplenie klimatu, rozpowszechnienie lotniczych podróży międzykontynentalnych, a także globalizacja handlu żywnością. Naukowcy obawiają się, że pojawi się drobnoustrój, który będzie tak śmiercionośny jak SARS i będzie atakować tak szybko jak grypa. Zresztą ta ostatnia choroba też pokazuje nowe oblicza. Jej odmiana, zwana ptasią, zaraża głównie ptactwo w państwach azjatyckich, ale umierać zaczęli też ludzie, w tym dzieci. Zdaniem WHO, istnieje ryzyko, że szybkie tempo przenoszenia choroby spowoduje wzrost liczby zachorowań wśród ludzi. Według lekarzy WHO, wirus grypy występujący u ludzi może połączyć się z wirusem ptasiej grypy i w tej zmutowanej formie spowodować tragiczną w skutkach pandemię.
Minione lata przyniosły też zagrożenie inną pandemią – BSE. Prasa pisała o prionowej zarazie, która grozi całej ludzkości. I nie było to stwierdzenie na wyrost. Lekarze uważają, że czeka nas wzrost przypadków ludzkiej odmiany BSE, czyli wariantu choroby Creutzfeldta-Jacoba. Ponieważ infekcja rozwija się powoli, latami nie dając żadnych objawów, właśnie teraz – po ponad 10 latach od wybuchu epidemii i miliardach dolarów wydanych na powstrzymanie choroby – może zacząć masowo zabijać ludzi. Można jeszcze wspomnieć takie „drobiazgi” jak wirus Zachodniego Nilu – jedno z najpoważniejszych obecnie zagrożeń epidemiologicznych w USA, a wkrótce i w Europie. Wirus, przenoszący się z ptaków na ludzi za pośrednictwem komarów, został przywieziony 5 lat temu samolotem do Nowego Jorku wraz z zakażonym komarem. Dziś jest w krwioobiegu ponad 300 tys. Amerykanów, kilkuset już zmarło. Wykryto go też u polskich ptaków (populacja komara Culex pipiens, który najczęściej przenosi wirus, wzrosła ostatnio w naszym kraju z 17 do 97 proc.!). Jak doniosła pół roku temu prasa – w Grecji, Hiszpanii, Portugalii, we Włoszech i w Rumunii odnotowano już przypadki śmiertelne wśród ludzi. Na Bałkany dotarła przenoszona przez kleszcze tzw. gorączka Krym-Kongo; poza strefę zwrotnikową wydostała się choroba denga i przesuwa się na północ – według WHO, wirus zagraża 40 proc. ludzi na świecie; coraz więcej przypadków malarii notuje się w Europie. Trzęsienia ziemi. I to zjawisko nie jest nowe. Jednak aktywność sejsmiczna ziemi wzrosła w ostatnim wieku niebotycznie. W jednym z amerykańskich programów można było usłyszeć zatrważające statystyki: w ciągu całego XIX w. zanotowano 2 tysiące trzęsień ziemi, a tylko w 1993 roku aż 21 tysięcy; do XX wieku ziemia trzęsła się kilkaset razy z siłą ponad 6 stopni w skali Richtera, a teraz taką liczbę katastrof notuje się co roku. Obecnie każdego roku notuje się 3 tysiące takich katastrof! Głośno jest o tych, w których giną tysiące ludzi,
15
ale o tych bez ofiar, w mniej zaludnionych obszarach, zazwyczaj się nie wspomina. Sejsmolodzy przyznają, że w porównaniu z przeszłością na jednostkę czasu przypada dziś coraz więcej trzęsień ziemi. Ziemia nabrała po prostu wyjątkowej aktywności. Zaczęło się z początkiem XX wieku. W 1923 roku w Japonii wstrząsy o sile 8,3 stopnia w skali Richtera zabiły 140 tys. ludzi. W roku 1935 w Indiach zginęło 50 tys. ludzi (wstrząsy o sile 7,5 stopnia), w 1939 w Chile – 28 tys. (8,3 st.), a w Turcji – 33 tys. (7,9 st.). Druga połowa wieku przyniosła tragedię w Chinach – 240 tys. ofiar (ok. 8 st.), dziesiątki tysięcy ofiar pochłonęły kolejne trzęsienia ziemi: w Gwatemali (1976 – ok. 30 tys. ofiar), Iranie (1978 – 25 tys. ofiar, 1990 – 50 tys. ofiar), Meksyku (1985 – 9,5 tys. ofiar), Armenii (1988 – 25 tys. ofiar), Indiach (1993 – 10 tys. ofiar, 2001 – szacunkowo ok. 13 tys. ofiar). To tylko kataklizmy bardziej „spektakularne” w liczbie ofiar i skali Richtera. W wyniku epidemii i fatalnych warunków życia ostateczna liczba ofiar była zapewne dużo wyższa. To dopiero początek kataklizmów, które wkrótce mogą nękać całą planetę – twierdzą sejsmolodzy. Ci bardziej optymistyczni mają nadzieję na dekadę lub dwie o podwyższonej sejsmiczności, ale nic nie wskazuje, by po 20 aktywnych latach ziemia miała się uspokoić. Jeśli ostatnie wstrząsy na Oceanie Indyjskim spowodowały zakłócenia obrotu Ziemi wokół własnej osi, to można spodziewać się najgorszego... Huragany, tajfuny, cyklony uderzają z ogromną siłą, zabijając jednorazowo – jak np. w Bangladeszu czy w Indiach – dziesiątki tysięcy ludzi. Powodzie na przemian z suszami odbierają życie setkom tysięcy mieszkańców już nie tylko Azji i Afryki. Następuje zagłada ekologiczna planety: morza, jeziora i rzeki są zanieczyszczone, umiera w nich życie, chorują zwierzęta, oddychamy zanieczyszczonym powietrzem, jemy zatruty pokarm. Dodajmy jeszcze kwaśne deszcze, odpady radioaktywne, dziurę ozonową (z jej powodu np. masowo ślepną owce na pastwiskach w Chile), aby z powagą spojrzeć na Boże ostrzeżenie o znakach czasu końca. Za tydzień znaki końca w świecie religijnym. PAULINA STAROŚCIK
16
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r.
CZUCIE I WIARA
Tradycja – dobro czy zło? Każda wspólnota ma swoją tradycję. Każdy Kościół posiada nie tylko zasady wiary, ale i obyczaje, śpiew, liturgię... Czy jest to swoiste piękno, czy może piętno wyznaniowe? Każda grupa społeczna tworzy jakieś dobra materialno-duchowe, które przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Ów kulturowy dorobek podlega procesowi powolnego przetwarzania tak w swej formie, jak i treści. Zdarza się, że w końcu ulega takiej transformacji, że po pewnym czasie przysłania lub nawet przekreśla niektóre założenia twórcy wspólnoty. Problem nabiera szczególnej wagi, gdy dotyczy religii. I to założonej przez samego Boga. Przed takim właśnie problemem stanęło chrześcijaństwo (a wcześniej judaizm – zob. Mt 15. 3–9). Przyjmując Pismo Święte jako natchnione przez Boga kryterium wszelkiego wartościowania, można ocenić tradycję chrześcijańską, dzieląc ją na trzy główne obszary. Są zwyczaje miłe Bogu, wspierające Jego zamysł. Śpiew, poezja religijna, wspólne studiowanie Biblii, wspólne modlitwy, nabożeństwa, spotkania – wszystkie zachowania, które tworzą radosną więź człowieka z Bogiem. Są zwyczaje obojętne Bogu, o korzeniach etnicznych, rodzinnych czy społecznych. Nie ma znaczenia język,
którym wielbimy Boga (choć właśnie z jego powodu spalono Jana Husa, który wprowadził do liturgii język narodowy), fryzura (byle nie stanowiła centrum zainteresowań zgromadzenia), strój (byle zgodny z ogólnie przyjętym standardem danej wspólnoty – inne wymogi dotyczą wspólnoty europejskiej; inne – plemienia afrykańskiego), miejsce wspólnych spotkań – nędzne chaty czy piękne kościoły (pierwsi chrześcijanie spotykali się w katakumbach, lasach czy górach). Nie to bowiem decyduje o łączności z Bogiem, lecz stan ducha człowieka. Są wreszcie zwyczaje niezgodne z wolą Bożą, tradycja powstała na obszarze chrześcijaństwa, ale w sprzeczności z nauką ewangelii. Każdy zwyczaj musi bowiem podlegać
,,Jeżeli usłuchasz głosu Pana, Boga twego, i będziesz pilnie spełniał wszystkie jego przykazania, które ja ci dziś nadaję, to Pan, Bóg twój, wywyższy cię ponad wszystkie narody ziemi. I spłyną na ciebie, i dosięgną cię wszystkie te błogosławieństwa” (Pwt 28. 1–2).
Zatem tajemnica szczęścia zawarta jest w błogosławieństwach Jezusa, które nawiązują do przesłania zawartego już w pismach hebrajskich (Lb 6. 24–27). Źródłem naszego szczęścia jest sam Bóg (Ps 73. 28). Dlatego Jezus powiedział: ,,Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mt 6. 33). Prawdziwe szczęście jest więc zagwarantowane wszystkim, którzy dążą do
Każdy w życiu pragnie szczęścia. Rodzice pragną szczęścia swoich dzieci, a narzeczeni oczekują go w małżeństwie. Wszyscy w ten czy inny sposób chcą je osiągnąć, ale zazwyczaj bezskutecznie. Często dopiero choroba i dotkliwy ból uświadamiają nam (na krótko), że niewiele trzeba, aby w jakimś stopniu być szczęśliwym. Prawdziwe szczęście nie polega bowiem na samym tylko zdrowiu, na zdobyciu fortuny, zrobieniu kariery i robieniu wszystkiego, co byśmy tylko chcieli. Prawdziwe szczęście polega na harmonii z Bogiem, czyli postępowaniu zgodnym z Jego wolą – na podobieństwo Jezusa, który był szczęśliwy niezależnie od okoliczności.
korygującej ocenie Pisma Świętego i jego zasadom wiary. Tradycja przeciwstawna Biblii została zdecydowanie potępiona przez Jezusa. Odstępstwa, i to w samym sercu nauk Bożych – Dekalogu, dopuścili się wyznawcy judaizmu, których Chrystus zgromił: „Dlaczego i wy przestępujecie
(Mt 5. 3, 10) i już zostali ,,ubłogosławieni w Chrystusie wszelkim duchowym błogosławieństwem niebios” (Ef 1. 3). Dostąpili bowiem wybrania, odkupienia, odpuszczenia grzechów i synostwa w Chrystusie (Ef 1. 4–7) i ,,zostali zapieczętowani obiecanym Duchem Świętym, który jest rekojmią dziedzictwa naszego” (Ef 1. 13–14). Otrzymali więc ,,zadatek Ducha” (2 Kor 1. 22) jako gwarancję pełni obiecanego dziedzictwa (Rz 8. 14–17).
BŁOGOSŁAWIENI (9)
Tu i teraz jedności z Bogiem (J 17. 21). Rozpoczyna je szczere nawrócenie ubogich duchem, które bezpośrednio wiąże się z nowym i błogosławionym życiem w Chrystusie (2 Kor 5. 17). Rozpoczyna się ono już tu i teraz. Ubodzy duchem, zasmuceni grzechem, o łagodnym usposobieniu, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, ci, co okazują miłosierdzie, czystego serca i pokój czyniący, którzy gotowi są znosić nawet prześladowanie – doświadczają prawdziwego błogosławieństwa Bożego już teraz. A to oznacza, że uczniowie Jezusa już są – tu i teraz – obywatelami Królestwa Niebios
Oznacza to, że tu i teraz Bóg wysłuchuje naszych modlitw – ,,Mówi bowiem: W czasie łaski wysłuchałem cię, a w dniu zbawienia pomogłem ci; Oto teraz czas łaski, oto teraz dzień zbawienia” (2 Kor 6. 2; por. Mt 6. 6–8; 7. 7–11). Teraz więc dostępujemy miłosiernego przebaczenia i pocieszenia (Łk 18. 13–14). Tu i teraz ,,Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują” (Rz 8. 28); ,,Albowiem Bóg to według upodobania sprawia w nas i chcenie, i wykonanie” (Flp 2. 13) i „napełnia nas owocem sprawiedliwości” (Flp 1. 11), aby nasza sprawiedliwość była
przykazania Boże dla waszej tradycji? (...) I tak ze względu na waszą tradycję znieśliście przykazania Boże. Obłudnicy, dobrze powiedział o was prorok Izajasz: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym jest daleko ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi” (Mt 15. 3, 6–9). Ludzie się nie zmienili – wciąż tak samo są skorzy do poprawiania Pana Boga. Już mędrzec Salomon mówił: „To, co jest, było już dawno” (Koh 3. 15). Pozostaje też ta sama motywacja – pieniądz. Tak jak starożytni kapłani zmienili przykazanie Dekalogu, dotyczące czci, szacunku i opieki nad rodzicami, by wzbogacać się kosztem starych matek i starych ojców, tak później katoliccy hierarchowie dokonali wielu biblijnych wyłomów, by gromadzić dobra materialne (np. wymyślenie czyśćca, by sprzedawać msze, odpusty). Podwaliny pod ten gorszący styl życia duchownych położył sam cesarz Konstantyn, gdy dostrzegł w chrześcijaństwie siłę przydatną w działaniach politycznych. By zyskać przychylność lokalnych przywódców religijnych oraz zmusić ich
do uległości, zaczął stawiać im monumentalne bazyliki. Posypały się okazałe kościoły „godne naszego (rzymskiego – dop. aut.) upodobania do przepychu”. Za tym gestem poszedł następny – rzymscy hierarchowie otrzymali ponad tonę złota i dziesięć ton srebra oraz zaszczyty i przywileje. Biskupi szybko przyzwyczaili się do nowego stylu życia – zaczęli naśladować obyczaje i ceremoniał dworski, domagając się czołobitności, witania na kolanach, tronów i specjalnego tytułowania. I tak przeminęła epoka biskupów cichych i pokornych, prześladowanych i ubogich, a ich miejsce zajęli chciwi, wyrafinowani i ulegli wobec cesarza następcy, gdyż władza z reguły deprawuje. Ideały Chrystusa poszły w kąt. Nowi biskupi nie mieli nic przeciwko czczeniu pogańskiej niedzieli – mocno wywyższanego przez Konstantyna dnia boga Słońce. Przejmując rzymską schedę, wkrótce sami usunęli drugie przykazanie Dekalogu, zabraniające kultu wizerunków. Mnożyły się nie tylko posążki, ale i święci od spraw różnych – na wzór rzymskich bóstw. A potem pomysłowość przeszła samych duchownych: czyśćce, odpusty, Maryja pośrednikiem, hostie z żywym Bogiem zstępującym na rozkaz kapłana, zmiana zasad zbawienia, nowy zastępca Boga na ziemi... Cała tajemnica nieprawości. I tak w chrześcijaństwie zaczęła rozrastać się tradycja grzeszna, odstępcza, dla której nie ma żadnych świętości. Tradycja, która jest dla Boga „obrzydliwością” i która prowadzi do śmierci. PaS
obfitsza ,,niż sprawiedliwość uczonych w Piśmie” (Mt 5. 20). Teraz też otrzymujemy od niego wszelkie dary (Jk 1. 17; 1 Kor 1. 7), tak iż nie brak nam niczego, co jest niezbędne do życia i pobożności (2 P 1. 3). Zaś największym spośród tych darów jest dar Syna Bożego. ,,Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (J 3. 16). W Chrystusie dostępujemy też najwyższej godności – usynowienia, gdyż ,,tym, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego” (J 1. 12; por. Ga 3. 26–29). Bóg, ,,który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego?” (Rz 8. 32). W jednym z podobieństw Jezusa czytamy: ,,Synu, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko moje jest twoim” (Łk 15. 31). Natomiast jeden z psalmów zachęca: ,,Skosztujcie i zobaczcie, że dobry jest Pan: Błogosławiony człowiek, który u niego szuka schronienia” (Ps 34. 9). Bóg jest więc dobry, czego doświadcza każdy prawdziwie wierzący. Z pewnych zaś dóbr korzystają wszyscy bez wyjątku: ,,bo słońce jego wschodzi nad złymi i dobrymi i deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5. 45). A zatem Bóg nie pozostaje nikomu nic winny. Daje nam więcej,
niż się nam zdaje. A my – jak dzieci – nie potrafimy tego dostrzec. Możemy jednak przekonać się osobiście o skuteczności obietnic Boga. On gwarantuje nam swoje błogosławieństwo, podobnie jak i Jezus (Mt 5). Reszta zależy od naszej postawy, od naszego stosunku do Boga oraz jego Słowa. Jednoznacznie mówi o tym cała Biblia (2 Tm 3. 15–17). W Pięcioksięgu czytamy: ,,Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię. Położyłem dziś przed tobą życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierz przeto życie, abyś żył, ty i twoje potomstwo, miłując Pana, Boga twego, słuchając jego głosu i lgnąc do niego, gdyż w tym jest twoje życie i przedłużenie twoich dni” (Pwt 30. 19–20). Z kolei Jezus powiedział: ,,Błogosławieni są ci, którzy słuchają Słowa Bożego i strzegą go” (Łk 11. 28; por. Łk 8. 15, 21; J 13. 17; Ap 1. 3; Jk 1. 25). Podsumowanie: Bóg jest źródłem szczęścia. Tylko On może nas uszczęśliwić w pełni. Ale może tego dokonać tylko wtedy, gdy zwrócimy się do niego całym sercem (Jr 29. 11–14). Boża oferta błogosławionego życia dotyczy wszystkich (Dz 10. 34–35), którzy decydują się żyć w jedności z Nim (J 17. 21–23), aby być również błogosławieństwem dla innych (Rdz 12. 2–3). Czy tego pragniemy? BOLESŁAW PARMA
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r. („Zaprawdę, ten człowiek był Synem Bożym” – Mk 15. 39), choć tego świadectwa żaden krytyczny teolog nie uznaje za autentyczne. Nawrócenie kata stanowiło popularny motyw literacki, mający paralele m.in. w żydowskich relacjach o męczennikach. Tylko raz Markowy Jezus nazywa siebie „Synem”, jednakże bez dodatku „Boży” (Mk 13. 32). Dopiero
NIEŚWIĘTE PISMO
Boży synowie się określenia: Syn Boży, Syn Człowieczy, Chrystus, Pan, Sługa Boży, Syn Dawida, Święty, Sprawiedliwy, Baranek, Słowo, Zbawiciel. Krytyka biblijna ustaliła, że są to tytuły powielkanocne, tzn. nadano je Jezusowi pod wpływem wiary w jego zmartwychwstanie. Pewne jest, że historyczny Jezus nie tytułował się w ten sposób. Wyjątek stanowi być może określenie „Syn Człowieczy”, które nawiązuje do Księgi Daniela (7. 14) i zaliczane jest do ipsissima verba Jesu – autentycznych słów Jezusa zachowanych w Ewangeliach. Już w najstarszej z czterech Ewangelii Jezus pojawia się jako tajemniczy Syn Boży. Ale Marek jeszcze rzadko używa tego określenia. Dwukrotnie wypowiada je głos z nieba (Mk 1. 11; 9. 7), tyleż razy posługują się tym mianem złe duchy (Mk 3. 11; 5. 7), wreszcie odnajdujemy je w wątpliwej lekcji w tytule Ewangelii (Mk 1. 1) oraz w wyznaniu setnika pod krzyżem
Jezus Janowy w Ewangelii powstałej na początku II w. tytułuje siebie „Synem Bożym” i to 10-krotnie. Znamienne dla procesu deifikacji postaci Jezusa jest i to, że Marek datuje jego Boże synostwo od momentu chrztu. Dopiero zstąpienie Ducha Świętego czyni Jezusa Synem Bożym. Gdyby był nim wcześniej, to przyjęcie Ducha nie byłoby konieczne.
W
ielkie religie monoteistyczne głoszą potrzebę jałmuż ny, czyli miłosierdzia dla biednych. Świat poreligijny powinien zrobić więcej – winien biedę zlikwidować. Nie ma powodu, by to owijać w bawełnę: świat religijny potrzebuje biedy i biedaków! Twórca chrześcijaństwa obiecał nawet swoim wyznawcom: „(...) ubogich zawsze wśród siebie mieć będziecie”. Po co ludziom religijnym biedacy? Po to, aby mogli im świadczyć miłosierdzie, okazywać litość, modlić się za nich, a przede
ŻYCIE PO RELIGII
Jałmużna z serca wszystkim – aby mogli dzięki nim zbierać dobre uczynki. W niektórych teoriach religijnych dzięki dobrym uczynkom można zasłużyć na niebo; w innych – świadczenie miłosierdzia jest dowodem na to, że czyjś charakter został „odnowiony przez Ducha Świętego”, co znaczy, że litościwy delikwent znajdzie się po śmierci na łonie Abrahama. Jak widać, świat pozbawiony nędzarzy i potrzebujących byłby religijnie bezużyteczny. Mało tego: to ludzie ubodzy są najlepszymi klientami kościołów. Duchowni mogą nieść im słowo pociechy lub wspierać wizją życia wiecznego, które zrekompensuje doczesne nieszczęścia. Są także wyznania, które kuszą biedaków wizją zupełnie ziemskiego wzbogacenia, jeśli tylko będą żyli bogobojnie i wiernie płacili dziesięciny na rzecz swoich duchownych i wspólnot wyznaniowych. Dobroczynność może mieć także wymiar laicki. Właśnie przetoczył się przez nasz kraj Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Nie jestem przeciwnikiem
Ewangeliści tworząc opowieść o Synu Bożym nie musieli zadawać sobie wielkiego trudu w poszukiwaniu wzorców. Istnieją liczne świadectwa, że tytuł ten nadawano postaciom historycznym. Wierzono, że m.in. bóg Apollo nawiedzał zwykłe kobiety, w wyniku czego rodzili się herosi i królowie, uważani za synów bożych. Jego „synem” był cesarz August, a przedtem – rzymski wódz Scypion Afrykański. Kapłani wykorzystywali łatwowierność ludzi tamtych epok, że kobiety mogły mieć stosunek seksualny z istotami boskimi i rodzić w jego następstwie synów bożych. Żydowski historyk J. Flawiusz podaje, w jaki sposób pewien rzymski żołnierz, usiłując posiąść szlachetną panią, niejaką Paulinę, wykorzystał jej wiarę w boginię Izydę. W tym celu dał łapówkę kapłanom świątyni Izydy, a oni przekonali Paulinę, że Anubis (syn Izydy) pragnie się z nią połączyć. Kobieta uwierzyła w to zapewnienie i przyszła do świątyni, a kiedy pogaszono ognie, przybył do niej Decjusz Mundus udający Anubisa. Przytoczona przez Flawiusza historia kończy się w ten sposób, że uwiedziona kobieta nie miała wątpliwości co do prawdziwości stosunku z bogiem. Chwaliła się tym przed swoim mężem i znajomymi, którzy także jej uwierzyli. („Starożytności żydowskie”, 18.3.4) Przykład ten świadczy o przekonaniu – rozpowszechnionym wówczas nawet wśród ludzi oświeconych – że bliskie kontakty i stosunki między bogami i ludźmi są absolutnie możliwe. ARTUR CECUŁA
inicjatywy Jerzego Owsiaka, wręcz przeciwnie: uważam, że jest ona bezcennym pomysłem w kraju, gdzie wyznaniowe państwo nie spełnia swoich obowiązków wobec obywateli. Orkiestra poprzez swoją spontaniczność i radość rozgrzewa w zimne styczniowe dni i rozświetla nasz smutny kraj. Akcja ma także wymiar edukacyjny: pokazuje, że można być dla kogoś miłym i uczynnym poza religijnym kontekstem. Ponadto odrywa młodzież od wyścigu szczurów, w który wdraża ją system szkolny, a potem gospodarczy. Zastanawiam się jednak, czy orkiestrowe świętowanie nie przysłoni bardzo podstawowej prawdy: że dobroczynność nie jest rozwiązaniem żadnego problemu społecznego, nawet braków w wyposażeniu szpitali. Nie oszukujmy się – zbiórka Orkiestry to kropla w morzu potrzeb. Na dodatek dobroczynność jest poniżająca, bo darczyńca wybiera sobie tych, których chce uratować lub wspomóc, przez co okazuje im łaskę. Tak, „łaska” to jest – niestety – adekwatne słowo. Uważam, że nikt z nas nie powinien być zdany na niczyją łaskę. Struktury państwa i samorządu tak powinny prowadzić politykę gospodarczą i podatkową, aby każdy miał szansę zdobycia środków na swoje utrzymanie, a jeśli nie może tego uczynić ze względu na wiek lub chorobę, winien otrzymać stosowną pomoc i to bez łaski. Każdy przecież zasługuje na możliwość godnego życia. W krajach skandynawskich od dziesięcioleci nędza jest zjawiskiem marginalnym, niemal nieznanym, a każdy, kto jest w trudnej sytuacji, zawsze może liczyć na wsparcie odpowiednich struktur. Dziwnym trafem Skandynawia to region, gdzie religia ma się jak najgorzej, ale nie ze względu na prześladowania, lecz na brak zainteresowania potencjalnych wyznawców. Zbieg okoliczności czy prawidłowość? MAREK KRAK
17
Rozmowa z prof. Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Nasza kultura nie jest wyczulona na cierpienie istot innych niż człowiek. Czy to nie wynika z patrzenia na świat przez pryzmat Biblii, która z człowieka czyni pana stworzenia, a także z nauki o duszy nieśmiertelnej, która ma różnić człowieka od całej reszty stworzeń? – Myślę, że tak jest w istocie. Tradycja judeochrześcijańska uzasadnia wykorzystywanie zwierząt w imię ludzkiego egoizmu, a nawet sadyzmu. Gdyby było inaczej, duchowni chrześcijańscy upominaliby hodowców zwierząt, którzy często przetrzymują je w strasznych warunkach, albo też osoby dokonujące uboju, aby zaoszczędziły zwierzętom zbędnych cierpień, np. długiego oczekiwania na śmierć w rzeźni. Bardzo wzbogacające uczuciowość człowieka byłoby
Fot. Krzysztof Krakowiak
W
starożytności nie brakowało postaci, które odgrywa ły rolę bogów i synów bo żych i za takowe uchodziły. Ewan geliści przeciwstawiali im swojego Syna Bożego. Tytulatura chrystologiczna NT jest bardzo bogata. Do tytułów, mających wyrazić godność Jezusa i opisać w nim to, co ponadczasowe, zalicza
SZKIEŁKO I OKO
żywych, łącznie z istotami z kosmosu. Obawiam się, że powszechna specjalizacja doprowadziła do tego, że nie jesteśmy świadomi odkryć naukowych, które dowodzą niebezpieczeństw, na jakie narażona jest ludzkość z własnej winy. Ta wiedza pozostaje często hermetyczna, a władze poszczególnych krajów nie są zainteresowane jej propagowaniem, bo to doprowadziłoby do buntu obywateli przeciwko zbrojeniom czy zanieczyszczeniu środowiska. Chcę zwrócić uwagę np. na nieskrępowany rozwój telefonii komórkowej, która zaśmieca świat emitowanymi falami. Wycisza się głosy uczonych, którzy ostrzegają przed rozmaitymi niebez-
OKIEM HUMANISTY (110)
Istoty żywe sięgnięcie do wzorów starożytnych. Niektórzy filozofowie głosili, że duszę oprócz człowieka mają także zwierzęta, a nawet rośliny. Taką naukę rozwinął Arystoteles, ceniony przez Kościół z innych powodów. To przekonanie towarzyszy poglądom filozofów Dalekiego Wschodu. Poza tym najwyższy czas, abyśmy szanowali także świat przyrody nieożywionej, który wyrywa się spod ludzkiej złudnej kontroli. – Przykładem nieliczenia się z przyrodą było wybudowanie hoteli na plażach w Tajlandii. A przecież fale tsunami nie są niczym nowym ani szczególnym. – Tak często bywa, gdy liczy się tylko zysk. A co by się stało, gdyby tego typu katastrofa naruszyła reaktor jądrowy? Przecież elektrownie atomowe buduje się także na terenach sejsmicznych. Mam wrażenie, że żyjemy jak podczas balu na „Titanicu” – nieświadomi, że nasze poczynania mogą w każdej chwili doprowadzić do zagłady. Wielu uczonych ostrzega także przed eksploatacją przestrzeni kosmicznej, dowodząc, że np. wysyłanie ciągle nowych satelitów nie jest obojętne dla równowagi przyrody. Niestety, uczonych nie słuchają politycy, dążący do osiągnięcia doraźnych celów. – Etyka jest sprowadzona wyłącznie do spraw międzyludzkich. – Nawet etyka laicka jest niedostatecznie otwarta na świat istot innych niż człowiek. Chcę przypomnieć, że Kant, którego filozofię uważam za przełomową, zwracał uwagę na świat wszystkich istot
pieczeństwami, bo godziłyby one w interesy potężnych korporacji, np. telekomunikacyjnych, zbrojeniowych czy produkujących żywność. – Co można zrobić, aby obudzić w nas większą wrażliwość? – Mamy dobre wzory. Istnieją np. szkoły steinerowskie, także w Polsce. Rudolf Steiner był niemieckim myślicielem, który zbudował nową pedagogikę. Dzieci w ośrodkach steinerowskich są uczone szacunku dla wszelkich istot żywych. Poza tym we wszystkich szkołach mogłyby się odbywać spotkania z działaczami Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt. Należy zatem rozpocząć od edukacji. W Europie kultywuje się wartość rozumu człowieka i zarazem nie ceni się wystarczająco sfery uczuć. A właśnie od ich rozwoju na wyższym poziomie zależy los świata przyrody. – Jeśli będziemy szanować zwierzęta, zrodzi się pytanie o sens ich życia i śmierci. To są pytania zabójcze dla kościelnej logiki. – Mówi się o nieśmiertelnej duszy, a jednocześnie za Tomaszem z Akwinu – który odwoływał się do Arystotelesa – Kościół podkreśla jedność psychosomatyczną człowieka. Zatem trzeba wreszcie ludziom powiedzieć: jesteście śmiertelni, a dusza to tylko fragment człowieka, a nie cały człowiek. Ludzie garną się do Kościoła w obawie przed śmiercią, a przecież człowiek i jego dusza to nie jest to samo. Nawet jeżeli przyjąć, że dusza ludzka jest nieśmiertelna, to nie ma to jeszcze wiele wspólnego z nieśmiertelnością człowieka. Rozmawiał ADAM CIOCH
18
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r.
NASZA RACJA
Czyja RACJA cd. No i zrobiła się w partii zadyma. Niestety, nie jestem zwolennikiem zamiatania śmieci pod dywan i tydzień temu musiałem napisać o kilku sprawach (nie o wszystkich...), o których wiedziałem i o których informowali mnie sami Członkowie RACJI. Liczyłem na jakieś zreflektowanie się Piotra Musiała po moim tekście. Ale zamiast tego wysmażył on epistołę, zawierającą w większości pomówienia. Nie chcę się dalej w tym babrać. Ale ponieważ najwięcej emocji budzą sprawy finansowe, moje księgowe służą zainteresowanym (poza agentami skarbówki) pełną dokumentacją dotyczącą finansowania RACJI. Dziękuję wszystkim za listy i telefony poparcia. Ale, Kochani, naprawdę nie o to chodzi! USILNIE WAS PROSZĘ o nieopuszczanie szeregów RACJI i zaniechanie sporów – co najmniej do wiosennego kongresu i nowych wyborów. W jedności siła, a zgoda buduje. I w końcu zbuduje, zobaczycie! RACJA to nie tylko Kotliński i Musiał. Nasz ruch – nasza gazeta i nasza partia – są Polsce potrzebne niczym oddech świeżego powietrza i oaza na pustyni Katolandu. To my wszyscy, pionierzy postępu, kładziemy fundamenty pod prawdziwą normalność Ojczyzny – dla siebie i dla naszych dzieci. Potrzebujemy SIEBIE, więc się nie rozchodźmy... JONASZ (Trochę więcej na stronie internetowej „FiM”)
ZEBRANIA APP RACJA Posiedzenie Rady Krajowej APP RACJA odbędzie się 22 stycznia o godz. 10 w Warszawie. Andrychów – 21.01, godz. 16, ul. Lenartowicza 7 (Klub Osiedlowy); Będzin – trzeci poniedziałek m-ca godz.18, ul. Małachowskiego 29, dyżury w środy, godz. 16–18 Białystok – wt.–cz., godz. 16–18, ul. Młynowa 78 (róg Boh. Monte Cassino); (85) 744 49 39; Bielsko-Biała – 20.01, godz. 17, ul. Żywiecka 124; Biłgoraj – 16.01, godz. 12, ul. Kościuszki 21 (siedziba SLD); Bolesławiec – soboty, godz. 17 ul. Garncarska 15/1; Busko Zdrój – 24.01, godz. 15.30, ul. Kusocińskiego 4a (willa Ewa); Bytom – drugi i czwarty wtorek m-ca godz. 17, ul. Dworcowa 2, I p., 0-693 329 937; 0-880 716 618; Ciechanów – 17.01, godz. 18, ul. Rzeczkowska 13a; Cieszyn (powiat) – 19.01, godz. 16, ul. Stawowa (remiza OSP Bobrek); 0-661 210 589; Częstochowa – pierwszy wtorek m-ca, al. NMP 2, lokal Biura Emerytów i Rencistów; dyżury: każdy wtorek 17–19; Dąbrowa Górnicza – pierwsza środa m-ca, godz. 17, lokal PZW, ul. Wojska Polskiego 35; Dzierżoniów – 20.01, godz. 18, ul. Strzelnicza 2 (Klub Wędkarza), Ryszard Fiszlak 0-502 433 927; Elbląg – 5.02, godz. 16, ul. Grunwaldzka 31; Ełk – 20.01, godz. 17, ul. Maleckich 2/37; Gdańsk – 29.01, godz. 11, ul. Jaśkowa Dolina 78; dyżury w każdą sobotę, godz. 11–14; Gorzów Wlkp. – czwartki, godz. 17, ul. Obotrycka 7; Jastrzębie Zdrój – 22.01, godz. 17, ul. Jasna, Bar Caro, zebranie wyborcze; Kalisz – czwartki, godz. 19, al. Wojska Polskiego 115, II p.; Katowice – czwartki, godz. 17, ul. Sokolska 10a/4; Kielce – 25.01, godz.17, Rynek, U Sołtyków – wybory (obecność obowiązkowa); Kołobrzeg – czwartki, godz. 16–18, ul. Rybacka 8, biuro zarządu; Kraków – 20.01, godz. 17, ul. Podchorążych 3 (dom biesiadny Złoty Róg); Kraków – trzeci czwartek m-ca, godz. 17, ul. Podchorążych 3; dom biesiadny Złoty Róg; poniedziałki i piątki, godz. 12–14; środy, godz. 16–18, ul. Wójtowska 3/39, I p. (wejście od apteki); tel. (12) 634 54 53;
Łódź – spotkania stałe w siedzibie partii, ul. Próchnika 1, p. 307: Bałuty – pierwsze wtorki m-ca, godz. 16; tel. 654 32 11; Polesie – ostatnie środy m-ca; tel. 0-602 626 437; Widzew, Górna – pierwsze czwartki m-ca, tel. 673 11 22; Mysłowice – 12. każdego m-ca, godz. 17, lokal ALF (Brzączkowice); Oświęcim – 19.01, godz. 17, ul. Olszewskiego 24, zebranie z udziałem przedstawicieli zarządu wojewódzkiego; Pasłęk – 29.01, godz. 16, ul. Ignacego Krasickiego 22, (bar) – zebranie założycielskie; kontakt: Krzysztof Krawczyk 0-880 158 648; Piła – 26. 01, godz. 17, restauracja Hades; Poznań Jeżyce – 19.01, godz. 17, ul. Szylinga 2 (Klub Oficerski), organizator Leszek Bobiński; tel. 662 74 98 (spotkanie założycielskie); Poznań Koło, Piątkowo – 17.01, godz. 17, ul. Szelągowska 53; Poznań Nowe Miasto, Rataje – pierwszy czwartek m-ca, godz.17.30, ul. Szelągowska 53; Poznań Winogrady – 24.01, godz. 17, ul. Szelągowska 53; Rzeszów – pierwszy i ostatni poniedziałek m-ca, godz. 16–18, ul. Słowackiego 10A, Club Bonanza (sala na górze); Siemiatycze – kontakt w sprawie organizacji nowego koła: 0-503 620 380, Mariusz Olchowik; Świdnica – 28.01, godz. 17, zebranie w Domu Działkowca; Świnoujście – 21.01, ul. Grunwaldzka 62 c (Szkoła Nauki Jazdy); Tarnowskie Góry – drugi wtorek m-ca, godz. 18; kontakt: Bożena Wrona (32) 285 21 10; 0-603 068 881; Tychy – dyżury: środy, godz. 17–19, ul. gen. Grota-Roweckiego 10; Warszawa (Mokotów, Ursynów, Wilanów) – czwartki, godz. 18, ul. Puławska 143, Dialog Cafe (koło stacji metra Wilanowska); Warszawa Żoliborz – 16.01, godz. 13, ul. Próchnika 8 (Dom Kultury na tyłach Teatru Komedia); Wieluń – pierwsza sobota m-ca godz. 16, os. Stare Sady, kawiarnia Martynka; Wrocław – czwartki, godz. 17, Klub Kombatanta przy ul. Zelwerowicza 4; Zawiercie – 19.01, godz. 17, ul. Piłsudskiego 91 (Restauracja Kameralna Szafir); 0-508 369 233; Zbąszyń – pierwsza środa m-ca, godz. 18.30, hotel Acapulco; Zgorzelec – wtorki, piątki, godz. 16–18, w siedzibie przy ul. Warszawskiej 1, pokój 5; Zielona Góra – piątki, godz. 17, pl. Słowiański 21.
KATEDRA JOANNY S.
Ta k... tolerancja Szczycimy się tym, że jesteśmy tolerancyjni. Za dowód służy najczęściej udzielanie schronienia innowiercom w czasie kontrreformacji. Informujemy o tym wszystkich z niekłamaną dumą i wyższością, ale powody do niej są dość wątpliwe. Rzeczywiście, w tamtych zamierzchłych czasach w Polsce było więcej tolerancji niż w krajach, w których szalała inkwizycja, płonęły stosy i pławiono czarownice. U nas inkwizycja istotnie nie urządzała plenerowych widowisk z cyklu światło i dźwięk. Wynikało to po części z uczynienia najwyższą wartością nieograniczonej szlacheckiej wolności. Chcieliśmy ją dać wszystkim, więc biliśmy się za wolność nie tylko naszą. Naturalnie – im dalej, tym lepiej. Na miejscu było już znacznie gorzej. Chłopom pańszczyźnianym wolności oczywiście panowie dawać nie chcieli, bo ktoś musiał pracować na pańskie i biskupie gesty. Szlachta była zresztą nie tylko tolerancyjna, ale i szlachetna: żeby poprawić rasę chamów, bez najmniejszego obrzydzenia korzystała z prawa pierwszej nocy. Trzeba to docenić zwłaszcza teraz, kiedy na przykład taki prezydent Clinton w swoich książkowych wspomnieniach romans z Moniką Levinsky przywołuje z największym obrzydzeniem. Dżentelmen w każdym calu kubańskiego cygara. Obecnie tolerancja przybrała w Polsce swoistą postać, którą w pewnej mierze obrazuje powiedzenie: Wolność Tomku w swoim domku. Dajemy zgodę w zasadzie na wszystko, byle było robione cicho, w czterech ścianach, bez afiszowania, żeby nikt się nie dowiedział. Konspiracja czasu pokoju. Moralność pani Dulskiej.
Sztandarowym przykładem jest dekalog, pod którym podpisują się w zasadzie wszyscy bez wyjątku. I naprawdę starają się, żeby się nie wydało, że się do niego nie stosują. Niektórych przykazań zresztą nie pamiętają, innych nie rozumieją, jeszcze inne pojmują nie tak dosłownie, więc grzech wydaje się mniejszy. Szerszego komentarza wymagają może dwa pierwsze przykazania katechizmowe. Nie będziesz miał cudzych bogów przede Mną... A pieniądze, władza – czym są dzisiaj, jeśli nie bałwochwalczo czczonymi bogami? Nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno... A co robią członkowie prawicy, składając ślubowanie radnego czy parlamentarzysty? Czyż ten dodatek: „Tak mi dopomóż Bóg” nie jest najbardziej typową egzemplifikacją łamania drugiego przykazania? Zarazem zaś częstokroć słusznego przekonania, że bez boskiej pomocy sobie nie poradzą, bo do sprawowania mandatu potrzeba wiedzy, kompetencji, pracowitości, inteligencji i wielu innych cech i przymiotów, którymi niekoniecznie zostali obdarzeni. Jak w wieku XXI wygląda w Polsce codzienna tolerancja? Nie mamy nic przeciwko mniejszościom etnicznym czy narodowym, pod warunkiem że się zasymilują, będą stosować do naszych tradycji i obyczajów, a do swoich... co najwyżej w zaciszu domowego ogniska, a i to przy szczelnie zaciągniętych zasłonach. Homoseksualiści – tak, ale niech się z tym kryją; najlepiej niech założą normalną rodzinę i udają, że są hetero. Jeżeli zaś chcą dla siebie jakichkolwiek praw, jeśli ośmielają się trzymać za ręce na spacerze, obejmować, całować na ławce w parku, to takiej
Pani pozna Pana Niewysoka, szczupła emerytka z wyższym wykształceniem medycznym, samodzielna, z własnym M-3, pracująca na pół etatu, pozna samotnego Pana. Katowice (1/a/02) Wdowa, 67/62/70, wykształcenie średnie, emerytura, bez nałogów, lubiąca turystykę i przyrodę, pozna kulturalnego Pana w wieku 65–72 lat, cel towarzyski. Kraków (2/a/02) Ciepła, tolerancyjna wdowa, emerytka, 63/170/70, pozna serdecznego, kulturalnego Pana z poczuciem humoru i bez nałogów. Kraków (3/a/02) Niebrzydka, samowystarczalna i interesująca się egzotyką pięćdziesięciokilkulatka, pozna Pana z wykształceniem minimum średnim, w miarę uduchowionego, nastawionego na uczciwość w związku (niekoniecznie formalnym), z południowej Polski (4/a/02) Pan pozna Panią Antyklerykał, kawaler, 44 lata, bez nałogów, lubiący turystykę, przyrodę i książki, pozna Panią (najchętniej z Włoszczowy lub okolic) o podobnych poglądach i zainteresowaniach,
zniewagi przypadkowe, choć uczciwe społeczeństwo już nie zniesie. Ateiści – z tymi gorzej, jeśli jednak chodzą do kościoła, dają na tacę, przyjmują kolędę i milczą, to nawet te wyrzutki i odmieńcy są tolerowani. W innym przypadku Młodzież Wszechpolska skuje im mordę, bo Polak to katolik. Nosiciele wirusa HIV czy chorzy na AIDS to oczywiście coś lepszego niż bezbożnicy, ale niech mieszkają w gettach, a nie na naszej ulicy. Niech chodzą do szkoły... byle nie z naszymi dziećmi. Niech się leczą, bawią i pracują... gdzie indziej. Tolerujemy ich tylko pod warunkiem, że są odizolowani. Nie przyjmujemy do wiadomości, że wprawdzie w ślinie nosiciela są wirusy, ale żeby tą drogą się zarazić, trzeba by jej wypić wiadro. Tolerujemy picie wódy, upijanie się na umór i prowadzenie w takim stanie samochodu. No chyba że dotyczy to znanego lewicowca. Wówczas powszechne oburzenie nie ma granic. Kamieniem rzucają wszyscy: i ci, którzy sami siadali za kierownicą po pijaku, i ci, którzy jeszcze niedawno uznawali, że jeżdżąca na podwójnym gazie prawica to zaledwie pomroczność jasna. Tolerujemy przemoc w rodzinie, nie ingerujemy w domowe awantury, wszelako pod warunkiem, że jęki, krzyki i szum płynącej krwi nie przeszkadzają nam zbytnio w oglądaniu ukochanego „M jak miłość”. Przecież jak chłop baby nie bije... Czy można więc mieć za złe mężowską troskę o zdrowie małżonki? Przykłady naszej k... tolerancji można mnożyć. Dlatego, kiedy słyszę, że jesteśmy tolerancyjni, myślę: ciszej nad tą trumną. JOANNA SENYSZYN
szukającą miłości, partnerstwa. Odpowiem na każdy list. Włoszczowa (1/b/02) 34-latek, 1,70 wzrostu, lubiący ostrą muzykę, sport i wycieczki rowerowe, pozna zgrabną, niebrzydką kobietkę pragnącą czułości. Dewotki i fanatyczki religijne wykluczone. Rawicz Wlkp. (2/b/02) Wdowiec, 55 lat, niepalący i niepijący, antyklerykał na wcześniejszej emeryturze, pozna wdowę w wieku 45 l. z woj. podkarpackiego. Wojaszówka (3/b/02) Rencista, lat 60, ugodowy, bez nałogów i zobowiązań, pozna Panią, niedewotkę i niematerialistkę. Wadowice (4/b/02) 35-letni antyklerykał ze Szczecina, postawny, wysoki i bez nałogów, szatyn, pozna dojrzałą pod każdym względem, skromną, niekonfliktową Panią, która zaakceptuje fakt, że przebywam w zakładzie karnym. (5/b/02) 31-letni kawaler, wykształcenie średnie, zainteresowania wszechstronne, abstynent, pozna Panią do lat 45, także niepełnosprawną, pragnącą stałego związku. Katowice (6/b/02) Samotny, 172/55, wykształcenie wyższe, abstynent i domator, pozna Panią do lat 45. Odpiszę na każdy list. Bydgoszcz (7/b/02) Inne Kobieta samotna, lat 50, interesująca się turystyką, szuka przyjaciół w średnim wieku, wspierających się w potrzebie, chętnych na wycieczki rowerowe. Baranów Sandomierski (1/c/02)
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r.
LISTY Wybryk Pana Boga Cała Europa i niemalże cały świat trzema minutami ciszy uczciły w południe pamięć ofiar katastrofalnego trzęsienia ziemi i fali tsunami w Azji. Był to chyba przejaw dezaprobaty wobec wybryków Pana Boga. Postępowa część społeczności wykazała tym samym lekceważenie i dała do zrozumienia, że tymi metodami Bóg nie nawróci na jedynie słuszną i jedynie prawdziwą wiarę, poza którą ponoć nie ma zbawienia. Znów niebo zapełniło się tysiącami niewinnych ofiar. Kościół rzymskokatolicki jakoś do tej pory nie ogłosił powszechnej akcji odprawiania mszy za te niewinne dusze. No tak, bo kto ma za to zapłacić? O, Ojcze nasz, któryś jest w niebie… Michał Ap
i bigoteria wobec Unii Europejskiej, pycha i głupota w kontaktach z Rosją. Gospodarczym: zrujnowanie majątku narodowego, powszechna korupcja. Religijnym: wszechogarniająca dewocja wobec papieża Wojtyły. Oświatowym: debilnozawiłe zadania wymyślone przez idiotów. Wychowawczym: uczniowie rządzą, nauczyciele się boją.
LISTY OD CZYTELNIKÓW w tę samą trąbę” i nic im nie przeszkadzało żyć w jednej partii. Może zabrakło im pary w płucach? Teraz będą głosować w Sejmie w sprawie pozbawienia pana J. Oleksego funkcji marszałka. W podobnej sytuacji jest M. Niezabitowska. Teraz wszyscy jej „przyjaciele”, nawet ci, co noszą w klapach oznaki religijne, będą odsuwać się od byłego rzecznika rządu.
Krety ryją Moja rodzina wróciła z kościoła i dowiedziałem się, że 7 stycznia po mszy piątkowej wikary będzie wyświetlał w naszym kościele film o Przystanku Woodstok, „pokazujący całą prawdę (tak powiedział wikary) o Owsiaku”. Bardzo mnie to zdenerwowało, bo wiem, że dwa dni później, w niedzielę, jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, i myślę, czy nie jest to celowe zagranie ludzi Kościoła. Jestem przekonany, że będzie to ten sam film, który nadawał w swojej telewizji pewien Tadek – też ksiądz. Mam zamiar udać się na tę projekcję, żeby posłuchać, co siły wrogie Owsiakowi mają mu do zarzucenia oraz kto i co będzie mówił po filmie. Nie omieszkam podzielić się wrażeniami z Naszą Gazetą. Ciekawi mnie, czy w innych parafiach na Śląsku księża także ogłosili projekcję tego filmiku i czy zostało to wymyślone gdzieś „wyżej”, czy to tylko nasz wikary daje upust swoim kolejnym fobiom. Pozdrowienia dla wszystkich ludzi niosących światełko oświecenia w tym ciemnym kraju. Czytelnik
Polska nierządem stoi! Politycznym: wazeliniarstwo wobec USA, najazd na Irak na wezwanie Busha, służebność wasalska wobec Watykanu, oszołomstwo
Kulturalnym: sztuki teatralne nowocześnie udziwnione, nie wiadomo, o co w nich chodzi; brak środków na kulturę. Mentalnym: pokolenie lat 80. i 90. jest stracone, bo gry komputerowe typu zabili go i uciekł znieczuliły wszystkie młode umysły podatne na zło – to straceńcy. Rodzinnym: bieda wypaczyła wielu młodych i starszych, stąd brak miłości, awantury, zły przykład, pijaństwo. Międzyludzkim: dobrobyt wypaczył nowobogackich; króluje ogólny brak życzliwości, zepsucie moralne, dewiacja, pycha, głupota, marazm, indolencja i strach. Oto Polska właśnie! Stały Czytelnik, Włocławek
Przyjaciele Stare przysłowie, które mówi, że przyjaciół poznaje się w biedzie, nie sprawdza się wśród naszych parlamentarzystów. Lewa strona parlamentu podzieliła się i teraz ci od Borowskiego stali się podobno bardziej lewicowi. Do tej pory „dmuchali
Przecież religia rzymskokatolicka nakazuje wybaczyć nawet wrogom swoim. Gdzie podziała się miłość do bliźniego (przyjaciela) swego? Pasuje tutaj pewna bajka mówiąca o tym, że wśród przyjaciół psy zajączka zjadły. Marian Kozak, Siedlce
Amnezja Tuska Donald Tusk, lider PO i wicemarszałek Sejmu, wezwał szefostwo SLD do jednoznacznego określenia daty wyborów. Według Tuska, spowodują one, iż zostanie przerwany krąg niekompetencji, bowiem nieudolna ekipa lewicowa zostanie zastąpiona przez ludzi związanych z prawicą, czyli przez wybitnych fachowców. Nie wiadomo, czy Tusk kpi, czy o drogę pyta... Wśród urzędników desygnowanych na stanowiska przez obecnie rządzących jest sporo ludzi niekompetentnych, ale wystarczy przypomnieć sobie niby-rządy premiera Buzka. Niech wicemarszałek Tusk przestanie udawać niedoleczonego pacjenta szpitala dla myślących
inaczej – niech nie plecie więcej andronów! W przeciwieństwie do lidera PO wielu Polaków nie cierpi na amnezję i dobrze pamięta nieudolne rządy oberpremiera Krzaklewskiego i tzw. premiera Buzka! Henryk W.
Autocenzor Oleksy Zaskoczyła mnie wypowiedź Józefa Oleksego: „Z taką gazetą nie rozmawiam”. To źle świadczy o przywódcy SLD, największej (jeszcze) partii, w szeregach której są ludzie o różnych poglądach politycznych i ideologicznych. Oprócz wierzących i praktykujących są też ateiści, którzy sprzeciwiają się prokościelnej polityce partii Oleksego i rządu Belki. Pan Oleksy powinien wiedzieć, że tygodnik „Fakty i Mity” jest popularny i czytają go setki tysięcy ludzi, wśród których jest dużo członków SLD, często zgadzających się z krytycznymi uwagami gazety o liderach partii. Czytelnicy tygodnika Jonasza to w większości ludzie o stałych i utrwalonych lewicowych poglądach oraz tacy, którzy identyfikują się z lewicą, chociaż nie są członkami SLD. Jeśli przywódca SLD mówi dziennikarzowi „FiM”, że z taką gazetą nie rozmawia, to lekceważy nie tylko dziennikarza i jego gazetę, ale także Czytelników, wśród których są członkowie jego partii. B. Jakubowski Piotrków Trybunalski
Huzia na Józia Żal mi Józia Oleksego Bo chłopina dobra z niego Zawsze miły, uśmiechnięty I nie w głowie mu przekręty Z opozycją nie wojuje Nie przeklina, nie kapuje Mądrze, gładko zawsze gada Raz do roku się spowiada Kochającą ma rodzinkę Pieska, kotka, morską świnkę Wypić lubi… z Ałganowem Święty Józef! – jednym słowem Nie rozumiem więc jednego Co Niezieński chce od niego Kiedy twierdzi z takim wstrętem Że Oleksy był agentem Wstyd mu robi na antenie Że cygańskie ma korzenie Że ten słodki eSeLDuszek To łgarz wielki i kłamczuszek Mówi również, że ta trusia Wszelkie cechy ma kapusia Że podobno gdzieś w młodości
19
Wrogiem był Solidarności Józio nawet przez tę sprawę Stracił laskę i buławę Teraz musi pełen złości W sądzie szukać niewinności Rzecz to będzie niesłychana Pozbyć ksywy się… cygana Custani, styczeń 2005
Abp poprawia Boga Świątobliwi radni miasta Lublina trzykrotnie już chyba przymierzali się do zakazu handlu w niedzielę i święta. Pierwsza myśl musiała pochodzić od największego apologety diecezji – abp. J. Życińskiego. W motywacji bowiem podpierano się naturalnym, nienaruszalnym prawem ustanowionym przez Pana Boga (Pamiętaj, abyś dzień święty święcił). I nagle Życiński doznał cudownego namaszczenia i poczuł się władnym do poprawiania Pana Boga, bo olewając zarówno radnych, jak i najważniejszych klęczników miejskich, zezwolił na handel kasetami i płytami w niedzielę 19.12.2004 r. przed wszystkimi kościołami swojej diecezji. Agata Goll
Nie jestem sam! Witam! Mam 22 lata, obecnie uczę się i mieszkam w Gdańsku, lecz wychowałem się w niewielkim miasteczku – Chełmnie (25 tys. mieszk.). Ukończyłem tam Katolickie Liceum Ogólnokształcące i wyrosłem na... antyklerykała. Myślałem, że moje rodzinne miasto jest przeżarte do szpiku kości prawicową czerniną, lecz stał się cud. Odwiedziłem forum internetowe założone przez ludzi z Chełmna i zauważyłem tam następujący temat: Uwaga, klechy atakują! (http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=635&w=18590311). Jest to jeden z największych topiców wynikłych z powodu rozsyłania przez proboszcza jednej z parafii druków przelewu na budowę niepotrzebnego kościoła (mamy ich wiele, a większość zabytkowa i do bólu zrujnowana, bo nie ma na nie pieniędzy). Wchodzę, czytam i oczom nie wierzę: poza niektórymi głosami poparcia (że niby można dać te nędzne 50 zł miesięcznie) znalazłem tam mniej lub bardziej wyszukane zdania sprzeciwu czy nawet bluzgi... Eureka! Takich jak ja jest więcej. Oby „udało się” proboszczowi tak, jak Glempowi z Opatrznością. Władek
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Marcin Bobrowicz; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 lutego na drugi kwartał 2005 r. Cena prenumeraty – 32,50 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 lutego na drugi kwartał 2005 r. Cena prenumeraty – 32,50 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 lutego na drugi kwartał 2005 r. Cena 32,50 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–
[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
20
ŚWIĘTUSZENIE
Prawdziwa lewica
Czy to nie wzruszające? Grzegorz Kurczuk, baron SLD, były minister sprawiedliwości, a przede wszystkim członek odnowicielskiej PlatforFot. bar my Socjalistycznej w tak doborowym towarzystwie!
Czarny humor Stary Nowak spowiada się na łożu śmierci. Na koniec kapłan mówi: – Zastanów się, synu, czy coś jeszcze obciąża twoje sumienie. – Sam nie wiem – stęka Nowak. – Zanim pobraliśmy się z Lizą, chciał ją dla siebie także Kowalski i strasznie się kiedyś pobiliśmy. To było na środku jeziora – łódka się rozkołysała i Kowalski wpadł do wody. Teraz myślę o nim i myślę,
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 2 (254) 14 – 20 I 2005 r.
JAJA JAK BIRETY
bo od tamtej pory jakoś zupełnie o nim ucichło... ¤¤¤ Na jednej z bram raju widać napis: „Dla pantoflarzy”, na drugiej: „Dla mężczyzn, którzy nie dali się zdominować przez kobiety”. Przed pierwszą kłębi się tłum zmarłych, przed drugą stoi jedna dusza. Podchodzi do niej święty Piotr i pyta: – Jesteś prawdziwym mężczyzną? Moje gratulacje! – Ja nie wiem, żona kazała mi tu stanąć!
iadomo, że najlepiej pieniądze wyłudza się od ludzi nieszczęśliwych, schorowanych... i naiwnych. Po rozum do głowy poszła spółka Telestar, właściciel koncesji na telewizję ITV. Odbiera to na kablówkach 2,5 miliona gospodarstw domowych w Polsce. Otóż ta właśnie ITV serwuje „ciekawe pasmo programów ezoterycznych, w którym swoje audycje prowadzą znane wróżki”. Wróżek jest jakieś pół tuzina, a wszystkie wiedzą wszystko o każdym Polaku. Czy się żenić, czy rozwodzić, czy ma się raka, astmę, czy samochód kupować, czy firmę zakładać – takie Cyganki XXI wieku. Oddajmy głos ich klienteli. – Błagam panią o odpowiedź na antenie: czy Kasia urodzona 20.07.1975 i Taleb urodzony 2.10.1966 – to ja i mąż – czy będziemy mieli dziecko? Odpowiedź: – Pani Kasiu! Odpowiadam pani gratis. 1966 to Rok Konia, a z koniem żadnych dzieci mieć pani nie będzie. Teraz zatroskana mamusia: – Błagam, małżeństwo mojej córki się rozpadło po pół roku, a syn już
W
Dojenie na wróżkę chce się zaręczać i strasznie się boję, może jakieś fatum jest nad nami. Błagam – syn Marcin urodzony 26.09.1978, wtorek, godz. 22.45, a jego dziewczyna Anna urodziła się 8.05.1983.
– Szanowna Pani! Z taką mamusią nawet Józefowi Zychowi nie stanie... cierpliwości. Proszę nie wtykać nosa w nie swoje sprawy, to będzie OK.
Ale są i zawiedzeni: – Asystenci każą wysyłać coraz więcej SMS, a żadnej odpowiedzi nie otrzymuje się. Np. koleżanka pytała o zdrowie, otrzymała odpowiedź, że wszystko OK. A po miesiącu dowiaduje się, że ma raka. Inna pytała, czy córka zda poprawkę. Odpowiedź: „Oczywiście”. Niestety, powtarza rok. Cierpliwość straciła też Grażyna: – Dzisiaj przebraliście miarkę! Do tej pory wysłałam 6 SMS-ów. Wy z ludzi durniów robicie. Mniej więcej tej treści skargę nadam do dyrektora naczelnego. Przecież wy robicie sobie z ludzi kpiny w biały dzień. O widzisz, Grażynko! Parafrazując stary dowcip – już wiesz, na czym polega ezoteryka! MACIEJ PSYK