Zwykłym gliniarzom brakuje na benzynę do radiowozów i do „pierwszego”. Tymczasem...
16 komendantów dostało po 100 tys. zł, a kościół dostał wieżę INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Ü Str. 3
Nr 5 (152) 31 stycznia – 6 lutego 2003 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
Skarb Państwa przekazał archidiecezji katowickiej, czyli państwu Watykan, ponad jedną dziesiątą powierzchni miasta Zabrze – 903 hektary działek wraz z pałacem i folwarkiem (ponad 22 razy więcej niż obszar Państwa Kościelnego). Bez tych terenów miasto nie ma szans rozwoju. Lecz nie ma strachu – nie minął miesiąc, a kuria złożyła władzom gminy OFERTĘ ODKUPIENIA TYCH GRUNTÓW ZA 52 MILIONY ZŁOTYCH!!! To jedenaście razy więcej niż roczne miejskie wydatki na pomoc społeczną i zarazem jedna siódma całego budżetu miasta. Ale bądźmy szczerzy, komu zależy na rozwoju jakiegoś tam Zabrza...
Raelianie
Rokosz potępiamy!
Bogowie to kosmici, którzy zaszczepili życie na ziemi – twierdzą raelianie. Śmieszne? Może i tak, ale czy inne religie u swych podstaw nie miały podobnie nieprawdopodobnych założeń? Klonowanie – źródło życia na ziemi, a jednocześnie raeliańska recepta na nieśmiertelność. Niesmaczne? A co na to Ewa, która ponoć powstała z żebra Adama?
Powstanie Styczniowe – heroizm i tragedia... I jeszcze zdradziecki nóż w plecy powstańców – nóż w postaci słów papieża Piusa IX: „Rokosz potępiamy”. Rozpoczynamy cykl artykułów odkłamujących historię.
Ü Str. 10, 11
Rael – przywódca duchowy raelian
Ü Str. 14
Ü Str. 9
Maksymilian Gierymski – „Patrol powstańczy”
2
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2003 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y POLSKA Na odtrąbionym sukcesie rządu w negocjacjach z Unią pojawiły się rysy. Rząd chwalił się 40 procentami unijnych dopłat „do hektara”. Takie dotacje bezpośrednie miałyby stanowić jednak tylko 25 proc. dopłat zachodnich, a słynne wywalczone 15 proc. (dodatkowo, z polskiego budżetu) ma dotyczyć tylko hodowli i upraw dotowanych w UE. Są także rozbieżności w kwestiach mleczarskich. Wyjdzie na to, że uprawiający chmiel zamiast kasy dostaną po piwie, a jak dodatkowo hodują świnie, to jeszcze po ryju. Rząd kierowcom nie przepuści. O rezygnacji z winiet nie ma mowy, a na dodatek szykuje się nowy podatek, od... ciężaru samochodu. Od 01.2004 r. mamy płacić 50 gr od każdego kilograma samochodu, a uzyskane pieniądze pokryją koszty złomowania. Natomiast już w tym roku mają wejść w życie podwyżki opłat administracyjnych (tablice rejestracyjne itp.), które sfinansują budowę Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (docelowo 500 mln zł). Zwrot „polityka fiskalna” jest zanadto oklepany, może więc: „ostatnie tłoczenie”? Zarząd SLD uznał, że przed referendum unijnym nie należy publicznie roztrząsać niewygodnych tematów: aborcji, winiet i likwidacji Senatu. Premier za pięć priorytetów rządu uznał: wejście Polski do UE, szybszy wzrost gospodarczy, budowę dróg i autostrad, lepszą jakość edukacji i wzmocnienie szans polskiej nauki i kultury. Chorzy umierają, bo szpitale odmawiają ich przyjmowania. Codziennie przybywa około 1860 bezrobotnych. To może poczekać... 24 maja na festiwalu Eurowizji w Rydze Polskę reprezentować będzie łódzka grupa Ich Troje (wywiad z zespołem w „FiM” 52/2002). Zadecydowała o tym publiczność, głosując SMS-ami na piosenkę „Keine Grenzen” (Bez granic), śpiewaną po polsku, niemiecku i rosyjsku. Jak zwykle – nie odbyło się bez skandalu. Podobno... nie zostały policzone wszystkie głosy. WARSZAWA Władysław Frasyniuk, przewodniczący Unii Wolności, wezwał Krajową Radę Radiofonii i Telewizji do nieudzielenia zgody na powstanie Rydzykowej telewizji „Trwam”. Jego zdaniem, podobnie jak Radio Maryja, będzie ona godzić w polską konstytucję, która zabrania szerzenia nienawiści rasowej i narodowościowej. Nawet, o dziwo, prymas Glemp stwierdził, że „z prasy” dowiedział się o kościelnych koneksjach TV „Trwam” i odciął się od inicjatywy Rydzyka. Tymczasem Jarosław Sellin z KRRiT wyraził się pozytywnie o nowej stacji i powiedział, że Rada „nie ma już wątpliwości w sprawie wniosku o koncesję”. Opusdeistę Sellina obowiązuje prawo kanoniczne, a nie jakaś tam polska konstytucja. Do sądu trafił już akt oskarżenia w sprawie 10 mężczyzn oskarżonych o wykorzystywanie seksualne nieletnich. Wśród oskarżonych jest także proboszcz kościoła polskokatolickiego z Ostrowa Wielkopolskiego i Kotłowa, Mikołaj S., aresztowany w październiku ubiegłego roku. Zarzuca mu się, że w okresie od maja do czerwca 2002 r. doprowadził małoletniego (poniżej 15 lat) do poddania się czynności seksualnej. Grozi mu za to kara pozbawienia wolności od roku do lat 10. Parafianie z Kotłowa do dziś nie mogą uwierzyć w winę tego „świętego” człowieka! POZNAŃ Arcybiskup Gądecki ukarał księdza Jana K., który swoje figle z prostytutkami nagrywał na kasetę wideo („FiM” 4/2003), a później był szantażowany przez alfonsów. Nieborak utracił probostwo i będzie zesłany jako wikariusz (czyt: proboszczowskie popychadło) na inną parafię. A to świnia heteroseksualna! Ma szczęście, że to nie abp Paetz go osądził. WATYKAN JPII skrytykował te środki masowego przekazu, które „funkcjonują dla celów propagandowych i dezinformacji, w służbie wąsko pojętych interesów, uprzedzeń narodowych, rasowych i religijnych, zachłanności i różnego rodzaju ideologii”. Takiego ataku na katolickie media chyba nikt się ze strony papieża nie spodziewał. Beatyfikacja Matki Teresy z Kalkuty jest już przesądzona i odbędzie się 19.10.2003 r. w Rzymie. Nowej błogosławionej nie zaszkodziła jej podwójna moralność i podejrzane finanse – powszechnie na świecie opisywane („FiM” 1/2002). Ależ to właśnie przesądziło o jej „błogosławionym stanie”! – pieniądze, które nie trafiały do ubogich, wędrowały do Watykanu. USA/IRAK Raport obserwatorów ONZ nie potwierdził obecności broni masowego rażenia, ale też wykazał, że władze irackie nie przedstawiły dowodów na zniszczenie starych zapasów broni chemicznej i biologicznej. Pentagon sam bierze pod uwagę możliwość użycia wobec Iraku broni masowego rażenia, jeśli Husajn użyje jej pierwszy. W najbliższych dniach Amerykanie mają przedstawić „niezbite dowody” istnienia irackiej broni masowego rażenia. Amerykańskie służby bezpieczeństwa dysponują 35 miliardami dolarów rocznie. Ile może kosztować podrzucenie słoika z uranem? IZRAEL Kontrola graniczna nie uszanowała statusu dyplomatycznego katolickiego patriarchy Jerozolimy, abpa Michela Sabbaha, i przeszukała jego bagaż podróżny na lotnisku w Tel Awiwie. Hierarcha znany z antyizraelskich wystąpień obraził się i przerwał zaplanowaną podróż do Watykanu. Agenta Watykanu traktować jak zwykłego podróżnego?! Skandal! TAJLANDIA Dwaj dziennikarze brytyjskiej gazety „The People” udali się do Tajlandii i podawszy się za bogatych pedofilów, zaproponowali katolickiemu księdzu – ojcu Brennanowi, prowadzącemu dom dla osieroconych chłopców (facet porównywany był wcześniej do Matki Teresy), „pobawienie” się w jego przytułku. W zamian proponowali 20 tys. USD. Brennan poinformował ich gdzie najtaniej znaleźć ładnego chłopca. Po nagłośnieniu skandalu zdziwiony ksiądz bronił się, że przecież rozmawiał o sprawach, o których każdy seksturysta w Tajlandii doskonale wie. Jeden bękart, phi...? Pomyślmy, ile dobra mógłby zdziałać ojczulek za 20 tys. dolarów?!!
Woń arcybiskupa J
eszcze sam nie zdążyłem nacieszyć się tym, co tydzień temu napisałem o odwilży, która nieuchronnie powinna zapanować wśród betonu pod piuskami biskupów. A tu tymczasem arcybiskup Życiński, uważany za największego liberała w episkopacie, przypuścił atak na mnie i na partię antyklerykalną, którą założyłem. Nie wziął przy tym pod uwagę, że przez każdego księdza (o ile nie popełnia on grzechu ciężkiego) działa Duch Święty. Tak przynajmniej głosi oficjalnie firma Życińskiego. Zakładanie partii i gazet nie podpada pod żadne z przykazań, więc grzechem nie jest. Księdzem będę do końca życia, a nawet po śmierci, przez całą wieczność – to też jest pewne jak amen w pacierzu, bo stoi zapisane w świętych, katolickich księgach. Niech więc kolega Życiński uważa, żeby nie działać przypadkiem przeciw Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, to jest oczywiście przeciwko bogu, jak mi bóg miły. Arcybiskup lubelski wyraźnie nie lubi słowa „antyklerykalizm”. Upodobał więc sobie (w najgorszym tego słowa znaczeniu) moje życiowe dzieła. Przed trzema laty pochwalił publicznie pracowników Ruchu za niezgodną z prawem odmowę kolportowania „Faktów” i skłamał, że decyzje Ruchu poparło Centrum Monitoringu Wolności Prasy, które najmocniej nas wówczas broniło. Na niedawnej sesji Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu (czyż to nie brzmi jak spotkanie dwóch równoprawnych partnerów?) Życiński opieprzył wysokich urzędników państwowych, ponieważ pozwolili, by niezawisły sąd – zgodnie z polską konstytucją i normami prawnymi – zarejestrował antyklerykalną partię. Chłopaki w episkopacie umówili się, że nie może oficjalnie istnieć w nadwiślańskiej kolonii Watykanu nic, co godziłoby w ich tak zwane dobre imię, aż tu nagle – po gazecie – partia z tym samym „anty” w nazwie! Naruszono obszar tabu – i już pojawia się arcybiskup Życiński ze swoim nieomylnym osądem. Zawsze zwarty i gotowy, by wyłożyć maluczkim wolę bożą na język polski... Zauważmy, że podobnie nerwowo i z zacietrzewieniem potrafi reagować inny episkopalny „liberał” – biskup Pieronek. Na co dzień zrównoważony, na pozór bardzo rozumny; kilkakrotnie dostawał jednak, publicznie, ataków kolki jelitowej. Kiedy? Ano na przykład wtedy, gdy pani senator Sienkiewicz ośmieliła się przedstawić propozycję opodatkowania „świętej własności Kościoła”. Mąż roztropny stracił też kiedyś panowanie i nazwał Jarugę-Nowacką – sekretarz stanu w kancelarii premiera i pełnomocnika ds. kobiet – „feministycznym betonem, który nie zmieni się nawet pod wpływem kwasu solnego”. Kiedy się wściekł? Ano wówczas, gdy pani poseł bąknęła coś o prawach kobiet, czyli na temat zastrzeżony dla Kościoła. Jaka nauka płynie z takiego zachowania hierarchów, którym – jako masońskim euroentuzjastom i, co gorsza, podejrzanym o obrzezane końcówki – nikt z Rodziny Radia Maryja nie poda ręki? Bardzo prosta. Ich liberalizm jest tylko pozorowany, i do czasu. Pieronek i Życiński są tak samo oddani swojej watykańskiej ojczyźnie, jak tata Rydzyk czy prałat Jankowski. Inaczej jednak postrzegają sposób obrony firmowych interesów. W ich mniemaniu odwilż jest konieczna; trzeba wpuścić do kościelnych krucht trochę powiewu wolności, aby firma przetrwała ciężkie czasy demokracji. Jednak są obszary i granice, których naruszyć nie pozwolą zarówno liberałowie, jak i betony pokroju abpa Michalika czy bpa Zawitkowskiego. To – niezmiennie – władza i pieniądze. W obronie tych dwóch wartości – nazywanych łącznie, na użytek maluczkich, „dobrem Kościoła” – zjednoczą się najwięksi adwersarze spod znaku watykańskich chorągwi. Nawet biskup Ryczan, jakby żywcem wyjęty z krzyżackich
hufców idących na Żmudź, pod pachę z „komuszym” księdzem Bonieckim z „Tygodnika Powszechnego” – ramię w ramię gotowi byliby zginąć dla ziemskiej potęgi swojej owczarni. Bez instytucji Kościoła są bowiem zerami. Siła firmy stanowi o zapotrzebowaniu na ich mądrości, bez głoszenia których nie potrafią żyć. Dodatkowa korzyść (dla Kościoła oczywiście) z obiegowego podziału kleru na lewicę i prawicę jest taka, że jak już w mediach usta otworzy taki Życiński, ludzki pan i człek światły, to wypada mu tylko przyklasnąć i morda w kubeł. Episkopat deleguje więc „liberałów” do zadań specjalnych, czyli do komentowania wyżej wymienionych zakusów na kościelną kasę czy zamachów na biskupie obszary władzy – antykoncepcję, aborcję, wychowanie młodzieży, historię i martyrologię narodu. Tradycyjnie i od lat nikt z rządzących III RP nie ośmieli się nawet wyśnić sobie jakichkolwiek zmian w tych obszarach, jeśli wpierw nie weźmie pod uwagę głosu Kościoła. Naturalnie zdarzają się odważni, ale tylko na poziomie parlamentarzysty, nigdy w rządzie czy kancelarii prezydenta. Jedną z odważnych była wspomniana senator Krystyna Sienkiewicz (zdegradowana po swojej „propozycji” przez szefów SLD), a teraz przed szereg wyszedł wicemarszałek Senatu Ryszard Jarzębowski, inicjator planu zlikwidowania pionu śledczego w IPN. Redakcja „FiM” podpisuje się pod tym pomysłem obiema rękami, tym bardziej że wiemy, iż to nasze artykuły zdemaskowały ogromne marnotrawienie pieniędzy przez armię 95 prokuratorów pionu śledczego. Dla normalnych ludzi alternatywa: przeznaczyć kilkadziesiąt milionów złotych na skazanie kilku starców, którzy sami już nie pamiętają, kogo i za co pałowali, lub żywić na okrągło, za te same pieniądze, wszystkie głodne dzieci w Polsce – jest czystą retoryką. Ale normalny senator Jarzębowski naruszył jeden z obszarów „obmodlonych” przez watykańczyków, więc siły szybkiego reagowania episkopatu w osobie Józefa Życińskiego zadziałały natychmiast. „Z konsternacją przyjmuję pozbawione elementarnej wyobraźni propozycje niektórych przedstawicieli Senatu RP, w których lekceważy się rolę prawdy w kształtowaniu wrażliwych i odpowiedzialnych sumień Polaków” – czytamy w liście otwartym arcybiskupa. Prześledźmy jeszcze raz, powoli, jakie słowa biskup z Lublina kieruje w stronę organu ustawodawczego RP. Przecież on pisze jak przełożony, jak jakaś instancja nadrzędna, co najmniej prezydent. Co ja mówię!? Nawet prezydent (szczególnie obecny) nie ośmieliłby się publicznie przyjąć inicjatywy Senatu „z konsternacją”, w sposób jednoznaczny i nieznoszący sprzeciwu przesądzać, że jest ona „pozbawiona elementarnej wyobraźni” (czemu nie „idiotyczna”?). I jeszcze to wyrokowanie, co jest „prawdą”... Życiński – o wszystkich, którzy ośmielają się z nim nie zgadzać – powiedział: „Pozostawią za sobą woń betonu”. Chwała senatorowi Jarzębowskiemu, który „wyzwał” księcia lubelskiego od... „felietonisty”, tak że aż kolejna pseudoliberałka Monika Olejnik dostała czkawki z oburzenia. Przyszło nam żyć w kraju podległym kościelnej dyktaturze. Obywatele Watykanu otwarcie szantażują polski rząd, decydują, jakie partie polityczne nie powinny powstawać, publicznie lżą posłów i senatorów albo – tak jak opisywany przeze mnie dwa tygodnie temu abp Michalik – wzywają publicznie do łamania prawa. A jakim prawem to czynią? Jako kto? Twierdzą, że jako obywatele. To czemu nie płacą podatków i nie podporządkowują się świeckiemu prawu? Czy sztukę kłamstwa i manipulacji opanowali do tego stopnia, że naród w swej masie gotów jest poprzeć ich wbrew swym żywotnym interesom? Czy my, Polacy przełomu wieków, JONASZ pozostawimy za sobą tylko woń kruchty?
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2002 r.
T
o jest niebotyczny skandal! W policji brakuje pieniędzy nawet na ołówki i papier, nie mówiąc już o przysłowiowych środkach łączności czy choćby głupich latarkach, a tu takie nagrody! – denerwował się telefonujący do nas oficer policji z jednej z komend wojewódzkich.
GORĄCY TEMAT
3
„Solidarność” na swoich transparentach i plakatach w latach 80.: „Państwo policyjne to takie państwo, w którym policjant zarabia więcej niż nauczyciel”. To jednak tylko taka dygresja, bo przecież i belfer i gliniarz zarabiają obecnie w naszym kraju śmiesznie mało – w stosunku do wkładu, szkodliwości i odpowiedzialności pracy.
16 kominów i wieża Po około 100 tysięcy złotych nagrody za miniony rok dostał każdy komendant wojewódzki policji w Polsce – dowiedziały się „Fakty i Mity”. Próbowaliśmy ustalić, kto i za co te nagrody przyznał, wypłacił i... I tu zaczęły się schody. Przez kilka godzin próbowaliśmy ustalić, co to za ekstraforsa dla komendantów i za jakie równe zasługi wpadła każdemu z nich do kieszeni. Komendanci wojewódzcy policji dostają średnio po około 7 tysięcy złotych miesięcznie. Dla porównania – zwykły policjant zarabia 1850 zł, a taki na przykład dzielnicowy – już całe 2100 zł. Nauczyciel zaś – 1600 zł (oczywiście, są to kwoty brutto). I w tym miejscu wypadałoby przypomnieć pewną znamienną myśl zaczerpniętą z dzieł Włodzimierza Ilicza Lenina, którą jakże chętnie cytowała
W
W tym kontekście gliniarzy na wieść o nagrodach szlag trafił – i to słuszny: – Oczywiście, że wasze informacje są prawdziwe. Szef szczecińskiej policji Andrzej Gorgiel dostał na przykład nagrodę za oszczędności (tak jak by było jeszcze na czym u nas oszczędzać) w kwocie 60 tys. złotych i dodatkowo 40 tys. diabli wiedzą za co. Wśród policjantów wieść ta rozeszła się lotem błyskawicy, lecz jedynie drogą szeptaną, bo dziś wychylić się w firmie, to znaczy mieć instynkt samobójczy – powiedział „FiM” policyjny związkowiec ze Szczecina.
arszawskie dzieci – i te głodne, i te osierocone, i te molestowane seksualnie – mamy dla was smutną wiadomość. Dobry wujcio Lech Kaczyński, który tak ciepło mówił podczas kampanii wyborczej o opiece społecznej, obciął dwie trzecie funduszy na tę opiekę. 41 organizacji pomocowych już teraz może zacząć się pakować. Oczywiście, nie dotyczy to rodziny pana prezydenta. Głowa rodziny bowiem co miesiąc przynosi do domu 11 221 złotych. ONZ-owskim miernikiem rozwoju demokracji jest liczba organizacji pozarządowych. To one potrafią wyspecjalizować się najlepiej i najskuteczniej nieść pomoc tam, gdzie jest ona najpotrzebniejsza... bez fanfar i zbędnej biurokracji. Największych i najprężniejszych organizacji pozarządowych jest w Warszawie 41.
Kto udowodni, że w poświęconym radiowozie policjanci nie złapią więcej przestępców? Nam jednak nic nie grozi ze strony komendantów (może poza małym pałowaniem), więc postanowiliśmy sprawdzić, kto przy obecnej, wszechogarniającej mizerii takie nagrody przyznał. Komenda Główna Policji – po kilku godzinach ponawianych przez nas telefonów i licznych próbach spuszczenia dziennikarzy – ustami rzeczniczki prasowej KG Policji Grażyny Puchalskiej kategorycznie w końcu zaprzeczyła, jakoby centrala policji wypłaciła tak duże nagrody: – Od nas poszło co najwyżej po kilka tysięcy – usłyszeliśmy. I kiedy już, już myśleliśmy, że nie dowiemy się niczego więcej, Puchalska oświadczyła ni stąd, ni zowąd, że o wypłaty tak dużych nagród trzeba pytać Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, a zwłaszcza wojewodów...
Poszliśmy tym tropem i już po chwili asystentka rzeczniczki prasowej MSWiA Alicji Hytrek – zapytana o gratyfikacje – odparła wieloznacznie: – Nie potwierdzam i nie zaprzeczam... Kazała też precyzyjnie sformułowane pytanie przesłać sobie faksem, co też uczyniliśmy niezwłocznie. Później słyszeliśmy już tylko niezmiennie od coraz to innej asystentki, że „sprawa jest bulwersująca i pani Hytrek właśnie omawia ją z ministrem Janikiem”. Niestety, co wyszło z tego omawiania, nie było nam dane się dowiedzieć, bo MSWiA ani nie oddzwoniło do redakcji (jak obiecało), ani nie odpowiadało już więcej na nasze telefony. Cóż, można i tak. My jednak dobrze wiemy, że ministerstwo ma forsy jak lodu, po prostu nie może
Serce prezydenta Jedne z nich pomagają bezdomnym, bronią praw dzieci bitych i wykorzystywanych seksualnie w rodzinach patologicznych, jeszcze inne organizacje dożywiają głodnych malców lub dowożą kalekie dzieci (np. z zespołem Downa) na rehabilitację. Środki na swoją działalność pozyskują dwojako: szukając sponsorów i darczyńców oraz żebrząc o jakiś odpis z budżetu gminy. Owa żebranina jest o tyle uwłaczająca, że wspieranie takich organizacji społecznych należy do zadań własnych samorządów. O tym,
że samorządy daleko łaskawszym okiem patrzą na instytucje mające w nazwie słowo „katolicki”, pisaliśmy wielokrotnie. Do tej pory warszawskie stowarzyszenia i fundacje dostawały środki z budżetu miasta (3,4 mln zł) oraz fundusze od poszczególnych gmin wchodzących w skład stołecznej aglomeracji (7 mln zł). Jak wiadomo, ustrój Warszawy uległ właśnie zmianie i powstał jeden, centralny organizm władzy. W skrócie, ale z dużą dozą prawdy można powiedzieć, że ten organizm ma jedną głowę, dwie ręce, dwie nogi i nazywa się Lech Kaczyński. Tworząc budżet na 2003 rok, organizm ów powinien wziąć do ręki kalkulator i dokonać sumowania liczby 3,4 oraz liczby 7. Dałoby to kwotę 10,4 – milionów rzecz jasna. A jednak Kaczyński zapisał w prowizorium jedynie 3,4 miliona. Przerażone organizacje wystosowały do Kaczyńskiego list, w którym czytamy m.in.: „(...) Protestujemy przeciwko polityce Pana wobec organizacji niezależnych, realizujących liczne zadania w sferze pomocy społecznej w Warszawie. Efektem tej polityki (...) jest bardzo
przerobić całej gotówy. Jednak czasem chytrzy, że aż wstyd, i to na co... – na Kościół! Oto w połowie stycznia MSWiA przekazało dotację na remont wieży w słupskim kościele Mariackim. Było to – UWAGA! – marne 15 tysięcy złotych. Taki wstyd! Jak w oczy słupszczanom spojrzy teraz główny sprawca darowizny, wiceminister Jerzy Mazurek, który jak na chwilę przestaje być ministrem, to zaraz staje się wiceprzewodniczącym Społecznego Komitetu Odbudowy Wieży Kościoła Mariackiego? No jak?!! MAREK SZENBORN ANNA KARWOWSKA Fot. Przemek Zimowski PS MSWiA dostało 3 numery redakcyjnych telefonów stacjonarnych oraz 2 komórkowych i do chwili zamykania numeru nie oddzwoniło
prawdopodobny upadek większości lokalnych inicjatyw (...). Nasze oburzenie jest tym większe, że Pan Prezydent w swoim programie wyborczym wiele uwagi poświęcał problemom opieki społecznej (...). Organizacje nasze pomagają ubogim, sierotom, bezdomnym, bezrobotnym, samotnym matkom, rodzinom wielodzietnym, osobom chorym, ofiarom przemocy (...). Nigdy działania dobrowolnie podejmowane przez samych mieszkańców na rzecz rozwiązania ich problemów realizowane w ramach organizacji pozarządowych nie spotkały się z tak widoczną niechęcią (...) ze strony władz Warszawy”. Wobec dramatyzmu sytuacji, zszokowani społecznicy w listopadzie i grudniu ub.r. poprosili Kaczyńskiego o spotkania. Obie prośby pozostały bez odpowiedzi. Są jeszcze tacy, którzy wierzą, że twarde serce prezydenta stolicy zmięknie. Jeśli nie, to od kwietnia kilkadziesiąt warszawskich organizacji pomocowych zaprzestanie swojej działalności. Wówczas około 150 tysiącom najbiedniejszych warszawiaków naprawdę pozostanie już tylko śmietnik i Caritas. A może właśnie o to chodzi? A tak na marginesie: całkowita pomoc charytatywna dla dwumilionowej, stołecznej aglomeracji jest tylko 300 razy większa niż dochód jej prezydenta. MAREK SZENBORN ANNA KARWOWSKA Fot. archiwum
4
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2003 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
W
icepremier i minister finansów Grzegorz Kołodko robi wszystko, aby kasa państwa nie była pusta. Niestety, jego pomysły uderzają w tych, których lewicowy rząd obiecał chronić.
Krezusy pracują za friko Minister Jerzy Hausner namawia młodych ludzi, aby szukali pierwszej pracy m.in. jako wolontariusze w organizacjach społecznych. Na czym polega tak zwany wolontariat? Młody człowiek pracuje za darmo, a w zamian zdobywa doświadczenie zawodowe. Na całym świecie rządy wspierają taką formę zatrudnienia. W szpitalach, hospicjach czy domach pomocy społecznej można spotkać tysiące wolontariuszy. Do podjęcia takiej pracy zachęcają przepisy podatkowe i ubezpieczeniowe. W Polsce jest na odwrót. Młodzi ludzie pracują za darmo i bardzo często wykładają własne pieniądze na dojazdy czy hotele. Niektóre organizacje zwracają część poniesionych przez nich wydatków i nie płacą przy tym żadnych podatków. Ale... Ministerstwo Finansów postanowiło właśnie z tym skończyć. Urzędnicy resortu przygotowali projekt nowelizacji ustawy o podatku dochodowym od
W
Wiedniu trwa proces 58-letniego Jeremiasza Barańskiego, ksywka Baranina. W Polsce „Baranina” był szefem mafijnego „Pruszkowa”.
zawodowych czy organizacji pracodawców, a także wolontariusze – podatek płacić muszą. Parlament projekt zaklepał, prezydent podpisał i słowo ciałem się stało. Do wicepremiera Kołodki natychmiast ustawiły się kolejki oburzonych pracodawców i pracobiorców. Ordynacja podatkowa daje bowiem ministrowi finansów prawo do zaniechania poboru podatku. Minister finansów „pękł” i wydał rozporządzenie, w którym zwolnił z obowiązku płacenia podatku od diet i ryczałtów między innymi: doradców związków zawodowych i organizacji pracodawców, członków rad nadzorczych, a nawet prezesów firm, jeśli pracują na tak zwanym kontrakcie menedżerskim. Na próżno jednak szukać tam wolontariuszy, najuboższych w tym gronie! Widocznie wicepremier Kołodko uważa, że skoro wolontariuszy stać na pracę za darmo, to są krezusami. M.P.
procesem „szefa polskiej mafii”. Prokurator Walter Geyer oskarża „Baraninę” nie tylko o zlecenie zabójstwa Jacka Dębskiego, ale również o przestępstwa na
Jestem niewinny W Austrii współpracował z EDOK (Wydział Specjalny do spraw Walki ze Zorganizowaną Przestępczością) i dzięki temu w 1998 r. uzyskał obywatelstwo austriackie. Współpraca z EDOK, której pomagał rozpracowywać wschodnioeuropejskie gangi, nie przeszkadzała mu (a może ułatwiała?) zajęcie się szmuglem papierosów i alkoholu na wielką skalę. W Austrii sprawa nazwana jest
R
oman Kluska, były właściciel i prezes Optimusa, największej polskiej firmy komputerowej, został zrehabilitowany przez Urząd Skarbowy w Nowym Sączu.
terenie Austrii (tam posługiwał się ksywkami Leszek i Tato). Oskarżonego broni doktor Karl Benhauser. Jeremiasz Barański – do tej pory mieszkaniec spokojnej mieściny Gramatneusiedl (Dolna Austria) – po wysłuchaniu półtoragodzinnej mowy oskarżycielskiej, całkowicie zrelaksowany, w niebieskiej czapeczce z napisem PL, wstał z ławy oskarżonych, potarł wąsik i powiedział krótko: „Jestem niewinny!”. Z.W.
przeciwko Romanowi Klusce i Grupie Onet (prawny następca Optimusa), jak również rozprawa w NSA, zostaną umorzone. Wyobraźmy sobie taką sytuację: emerytowana nauczycielka
Marne 35 milionów Półtora roku temu prezes Kluska został zatrzymany i skuty kajdankami pod zarzutem wyłudzenia podatku VAT. Bardzo szybko wyszedł z aresztu za poręczeniem aż 8 milionów złotych. Niedawno urząd skarbowy umorzył Optimusowi zaległości podatkowe na kwotę... 35 milionów złotych. W tej sytuacji zarówno postępowanie karne toczące się
GŁASKANIE JEŻA
osób fizycznych. Nowe przepisy przewidują, że podatku od diet i zwrotów kosztów podróży nie płacą wyłącznie pracownicy. Członkowie rad nadzorczych, osoby kierujące firmami, doradcy związków
myli się o 35 zł w zeznaniu podatkowym. Urząd skarbowy nakłada na nią karę. Powiecie: niemożliwe! Możliwe jak najbardziej. To się zdarzyło w Pomrocznej. I dopiero powszechne oburzenie mediów sprawiło, że skarbówka wycofała się ze swej decyzji. Ciekawi jesteśmy, kto się oburzył w sprawie Kluski i 35 milionów? I.M.
Słowo mężczyzny Premier RP Leszek Miller prawdopodobnie złożył (lub zrobi to w ciągu najbliższych dni) na ręce urzędników UE jednostronną deklarację zastrzegającą, że prawo unijne nie może wpłynąć na stosowanie w Polsce narodowego ustawodawstwa w zakresie aborcji i rozwodów. Mówiąc prościej – przedwyborcze obietnice SLD dotyczące tych spraw diabli wzięli, bo od wiernego, kilkumilionowego elektoratu ważniejsi okazali się dwaj starcy: jeden w bieli, drugi z odstającymi uszami. Ważny to sygnał dla młodych ludzi w naszym kraju. Można bowiem wyciągnąć z niego takie oto wnioski: jeśli w życiu liczą się jakiekolwiek wartości – to jedynie chrześcijańskie, a ściślej katolickie (bo tylko takie wartości można przeliczyć na wartości merkantylne). Już od dawna natomiast coś takiego jak honor, przyzwoitość, zasady, słowo mężczyzny – straciły jakąkolwiek rację bytu, bo nie są już bezcenne. Znam tych ludzi; niemal całą ekipę osobiście. W latach osiemdziesiątych minister do spraw młodzieży Aleksander Kwaśniewski wręczał mi kasę na zorganizowanie festiwalu teatralnego: – Towarzyszu Szenborn, pomożemy... pomożemy – klepał mnie minister jowialnie po ramieniu, choć ja akurat „towarzyszem” nigdy w życiu nie byłem. Później koledzy ministra z rządowej agendy o nazwie Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk (tzw. cenzura) o mało nie doprowadzili do wywalenia mnie z pracy na zbity
pysk. Pretekstem było wykorzystanie fragmentów z Biblii w scenariuszu wielkiego spektaklu plenerowego w mojej reżyserii. Później widziałem tego samego Kwaśniewskiego, jak z pokornie pochyloną głową spija z ust Wielkiego Ojca każde jego słowo. Chichot historii, bo to tylko Ona płata takie figle, że WO cytował właśnie fragmenty mojej sztuki, czyli... Biblii, co na jedno wychodzi. A Pan, Panie Marku Borowski? Czyż podczas naszej długiej rozmowy nie zapewniał mnie Pan, że lewica, gdy dojdzie do władzy, rozprawi się z postępującą klerykalizacją, z zawłaszczaniem majątku państwa przez kler, że doprowadzi do legalizacji aborcji z przyczyn społecznych? A co teraz przyszło Panu mówić? Że czytanie „Faktów i Mitów” jest nieprzyzwoite. Naprawdę Pan tak uważa, czy tak Panu mówić kazano? Widzę Pana, Panie Krzysztofie Janiku. Niegdyś raził mnie nawet pański nieco „gruby męski język”, jakim opowiadał Pan, co k... zrobicie z czarnymi ch... i ich panoszeniem się w Polsce, jak tylko odzyskacie władzę, oczywiście. No i co, k..., Pan zrobił? A Pan, Leszku Millerze... Czy pamięta Pan konwencję SLD, podczas której padły słowa, że jak Kościół tak krzyczy o aborcji, to niechaj najpierw sam rozliczy się z milionów zamordowanych ludzkich istnień? Nawet jako postronny dziennikarz biłem wtedy brawo, aż bolały mnie dłonie. Oto ile warte są słowa mężczyzn, którzy mają serce z lewej strony, zaś mózgi (i kieszenie) z prawej. Na lewicy zostało już zaledwie kilku
N
awet ojciec Rydzyk i jego radiomaryjne komando nie mają wpływu na kino i igraszki w Internecie, gdzie piękne kobiety i przystojni mężczyźni zmieniają fantazje w wirtualną rzeczywistość. W cyberprzestrzeni, na błyskawicznej ścieżce infostrady, możesz spotkać seksowną dziewczynę (lub chłopaka) i zostać z nią (z nim) całą noc, jeśli uda ci się załapać adres.
prawdziwych mężczyzn: Sierakowska, Sienkiewicz, Szyszkowska, Sosnowska... Był luty 1982 roku. Jechałem Wisłostradą wczesnym rankiem, a tu zomowcy biedzili się właśnie ze zdejmowaniem transparentu rozwieszonego w nocy na estakadzie. Napis na nim brzmiał: „Wojciechu, historia ci wybaczy, Naród ci zapomni, ale ja ci przypier...” Mam nadzieję, że już wkrótce doczekacie się, moi drodzy Panowie, podobnych dowodów „sympatii” ludzi, których zwyczajnie oszukaliście – z tym, że Wojciecha zastąpi Leszek, Olek et consortes. Wczoraj (wtorek) znalazłem na Onecie wstydliwie schowaną informację, że gwałciciel pięciu dziewięcioletnich dziewczynek, działacz Akcji Katolickiej Leszek S. z Suwałk, został właśnie zwolniony z aresztu i będzie przed sądem odpowiadał z wolnej stopy. „Bo jak gwałcił, znaczy jest chory” – zawyrokował sąd. Ani jeden hierarcha Krk nie zaprotestował, nie krzyczał do kamer, że to skandal. U nas zboczeniec pedofil w sutannie i ultrakatolik gwałciciel mogą liczyć na wielką wyrozumiałość oraz wszechstronną pomoc swoich mocodawców i zdumiewającą pobłażliwość wymiaru sprawiedliwości. A samotna kobieta w ciąży – matka piątki dzieci, bez środków do życia, bez nadziei, bez jakiejkolwiek pomocy, która z rozpaczy szuka aborcyjnego podziemia – jest przestępcą. No... moi Panowie, kiedyś przyjdzie się wam z tego rozliczyć przed Najwyższym, w którego – nie oszukujmy się – i tak nie wierzycie. MAREK SZENBORN
[email protected]
Twórczość filmowa, i nie tylko, która wczoraj szokowała, budziła protesty – dziś staje się klasyką. Wczorajsze rozebrane gorszycielki lub nie do końca ubrane rozpustnice – dziś są niewinnymi dzieweczkami. Kino zawsze wyolbrzymiało znaczenie ciała lub części garderoby jako fetysza – rękawiczka Rity Hayworth w Gildzie, czarne pończochy i gorset Marleny Dietrich w Błękitnym aniele, nogi i dekolty Marilyn Monroe. Słyn-
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Niewinne rozpustnice Kino – jak prawie żadna ze sztuk – przyczyniło się do liberalizacji obyczajów, lansowało ideał piękna ciała ludzkiego, uspołeczniło erotyzm na całym świecie. Nie była to jednak łatwa droga. Jeszcze w 1937 roku fragment osławionego filmu „Ekstaza”, z aktorką Heddą Lammar pływającą nago i ukazującą gołą pierś, wzbudził powszechne oburzenie i spowodował zakaz wyświetlania lub nakaz okrojenia filmu ze scen „niemoralnych”. Jan Paweł II (wielki aktor) odwiedził Hollywood i w swoim przemówieniu do twórców filmowych nakłaniał do „opierania się pokusie pokazywania tego, co poniża godność człowieka jak pornografia, lekkomyślny stosunek do seksu, materializm i konsumpcjonizm”. Filmowcy potraktowali papieskie posłanie jak wycie dinozaura, bowiem – jak powiedział Jack Valenti (ówczesny przewodniczący związku producentów) – „widzowie muszą otrzymywać takie obrazy, jakie chcą oglądać, inaczej przemysł rozrywkowy przestanie istnieć”.
na scena ze Słomianego wdowca, kiedy Marilyn Monroe stoi na kratach wentylacyjnego szybu metra, a podmuch przejeżdżającego pociągu podnosi w górę jej sukienkę – to też już klasyka. Teraz każdy może sobie znaleźć to, na co ma ochotę (niestety, również dzieci), niezależnie czy komuś innemu to się podoba, czy nie. Takie czasy. Co nam przyniesie wiek XXI w zakresie dalszego rozluźnienia obyczajowego gorsetu? I w tym miejscu przypomina mi się anegdota o kobiecie, która skarżyła się psychoanalitykowi, że mąż ją zaniedbuje. Psychoanalityk poradził jej, aby włożyła uniform kokoty, zapaliła w domu świece dla zwiększenia intymnego nastroju i tak przywitała męża. Kobieta posłuchała rady. Wieczorem założyła czarne pończochy, czarne figi, czarny biustonosz, czarne buty na wysokich obcasach i w tym stroju przywitała męża. – O mój Boże! – wykrzyknął na jej widok przerażony mąż. – Mama umarła?! ANDRZEJ RODAN
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2003 r.
NA KLĘCZKACH Teraz pilnie słuchajmy, jak wypowie się prezydent. Idziemy o zakład, że zacznie zdanie od słów: To bardzo interesujący pomysł... M.P.
CZARNI SIĘ BIJĄ? Arcybiskup Józef Życiński na spotkaniu z księżmi nazwał patologią politykę „Naszego Dziennika”. Zdaniem arcybiskupa, opiewana przez pseudodziennikarzy psuedogazety nienawiść do Unii Europejskiej, USA i Izraela przybiera charakter obsesyjnej wrogości. Nienawiść sącząca się ze stron Rydzykowej gazety nie ma, zdaniem Życińskiego, nic wspólnego z nauczaniem Jana Pawła II. Mało tego – nie jest także w żaden sposób zgodna z nauką Kościoła. Arcybiskup posuwa się jeszcze dalej: porównuje gazetę do wydawanego w latach PRL „Słowa Powszechnego”, gdzie pod woalem nauki o religii toczyła się brudna gra polityczna. „Niektóre współczesne środowiska katolickie” nie potrafią – zdaniem katoliberała – zachować dystansu wobec patologii politycznej, udostępniając mnóstwo miejsca na łamach gazety „politycznym frustratom". Mówią, że kruk krukowi oka nie wykole. Rydzyk – nie jesteś już krukiem. E.S.
SADYSTA PRZED SĄDEM Kolejna afera odkryta przez „FiM” znalazła swój finał w sądzie! Katecheta ksiądz Franciszek Wróbel, który znęcał się psychicznie i fizycznie nad dziećmi („FiM” 26/2002) stanie przed sądem 4 lutego 2003 roku. Proboszczowi z Pielgrzymki koło Złotoryi grozi od 3 miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. A.C.
ZAKONNICA DO KLASZTORU Pół roku poszukiwała policja w całym kraju bydgoskiego psychologa Jacka J., który uprowadził dwójkę własnych dzieci. J. wpadł, gdy złamał nogę i musiał skorzystać z usług lekarza. Wkrótce potem zatrzymała go policja. Przy okazji okazało się, że mężczyzna ukrywał się w podkrakowskim klasztorze ss. Albertynek. Towarzyszyła mu cały czas była zakonnica z Bydgoszczy. Romans z błogosławieństwem koleżanek? Przy okazji odnaleziono dzieci. PaS
SZKOŁA LIZUSOSTWA Cena wkupienia się w łaski władzy bywa wysoka. W Białej Podlaskiej dyrekcja Szkoły Podstawowej nr 12 – zamiast corocznych przedświątecznych bonów towarowych dla pracowników – zorganizowała mszę świętą i spotkanie opłatkowe. Zaproszono na nie notabli miejskich i oczywiście proboszcza. Oprócz opłatka był też poczęstunek w kawiarni. Wszyscy uczestnicy modłów i poczęstunku otrzymali wcześniej specjalne zaproszenia wydrukowane w kolorze i na niezłym papierze. Zapłacono za to z... funduszu socjalnego. Cóż, kiedyś z tego funduszu
kupowano rajstopy na Dzień Kobiet, dziś kupuje się raj-duszy. Ka
ANTYKLERYKALNY SAPKOWSKI
St. Lambertus w Hueckelhoven. Powodem było seksualne wykorzystywanie młodego, chorego umysłowo inwalidy. Wielki społecznik, ksiądz Dieter W., długoletni szef Caritasu, bardzo dbał o „dobro” inwalidów, udzielając im nie tylko duszpasterskiej posługi. Molestowany kaleka zwierzył się w końcu opiekunowi warsztatów dla inwalidów, a ten oddał sprawę do prokuratury w Moenchengladbach. Księżulo milczy, a do obrony zaangażował adwokata. E.K.
CAŁA WŁADZA W RĘCE SLD
Charyzmatyczny pisarz Andrzej Sapkowski szykuje nowy cykl. Na razie pojawił się pierwszy tom trylogii: „Narrenturm”. Ten zdecydowany ateista nie bez powodu sytuuje akcję w czasach wielkiego konfliktu religijnego rozpalonego w Czechach, a mającego prowadzić do odnowienia Kościoła w Europie i uczynienia go bliższym ideom Chrystusa i Biblii. Nie przez przypadek bohaterowie (głupiutki Reynevan von Bielau i jego towarzysze) ciągle napotykają mówców, deklaracje, ideologie spierających się katolików. Autor świadomie wykreował też postacie inkwizytorów, biskupów, zakonników z cechami typowymi dla tego stanu (chciwość, lubieżność, hipokryzja, żądza władzy). To tylko ledwie skrywane przesłanie dla dzisiejszego pokolenia, które ma się zastanowić, ile tak naprawdę się zmieniło, jak wygląda dziś „Kościół Chrystusowy”, jakimi ludźmi są jego dostojnicy. Husytów (czeskich „heretyków”) też wcale nie wybielił – bezsensowność, brutalność i najczęściej prymitywne pobudki wojen religijnych są w tym dziele aż nadto widoczne. Mocno tchnie antyklerykalizmem... Sapkowski, dajcie pyska! Krystian Wiśniewski
GÓRA JPII Papa dorobił się swojej góry na Antarktydzie! Nazwanie jego imieniem szczytu o wysokości 1100 metrów zaproponowali dwaj włoscy księża uczestniczący w ekspedycji na biegun południowy. Oczywiście ciupasem zatknęli na górze flagę Watykanu i... odprawili mszę. Nie zabrakło krzyża osobiście pobłogosławionego przez następcę Piotra. Teraz tylko czekać na pielgrzymki. PaS
BISKUP WYRZUCIŁ Z PRACY KSIĘDZA Jak donosi „BILD-ZEITUNG” z 17 stycznia, biskup z Aachen, dr Heinrich Mussinghoff, zwolnił ze skutkiem natychmiastowym księdza proboszcza z katolickiej parafii
Warszawscy działacze lewicy olewają kodeks drogowy w zakresie nieprawidłowego parkowania. „Od dzisiaj to nie straż miejska lub policjanci będą decydować, czy postawiliśmy samochód niezgodnie z przepisami. To prawo przysługuje wyłącznie nam”. Takiej treści oświadczenia składali działacze SLD, wzywani przez stołecznych strażników miejskich do złożenia wyjaśnień w sprawie nagminnego, nieprawidłowego parkowania ich samochodów w okolicach siedziby partii na Rozbrat (niektórzy działacze parkowali nawet w parku). M.P.
ESCRIVÁ DO LIZANIA Włoska poczta uhonorowała najbardziej kontrowersyjnego świętego nowego tysiąclecia, założyciela Opus Dei i propagatora fałszywej, przesadzonej, średniowiecznej pobożności, hiszpańskiego księdza Josemarię Escrivę de Balaguera – znaczkiem pocztowym o wartości 0,41 euro. Niektórzy zapewne chętnie traktują go śliną... K.Rz. za Kirche In, 1/2003
NOWE ŚWIĘTO Już niedługo dzień 16 października może stać się nowym, oficjalnym świętem państwowym. Największym ze wszystkich! Grupa nawiedzonych senatorów wysmażyła bowiem projekt ustawy o ustanowieniu 16 października dniem... Ojca Świętego Jana Pawła II. Jak piszą parlamentarne orły: Adam Biela z LPR, Anna Kurska z PiS, Dorota Simonides z UW, a nawet Zbigniew Religa (tego już też porąbało?), powinniśmy czcić rocznicę 16.10.1978, bowiem wybór papieża-Polaka stał się: „dniem nadziei, (...) i odrodzenia narodowego”. Co prawda autorzy pomysłu nie proponują dodatkowego dnia wolnego, ale zobowiązują władze do popularyzacji nauczania JPII dotyczącego: „międzyludzkiej solidarności i braterstwa”. Ten niewinny zapis oznacza de facto obowiązek nadawania przez telewizję publiczną odpowiednich filmów i programów, a szkoły zostaną zobligowane do organizowania uroczystych apeli ku czci.
SEKSRAPORT 1205 amerykańskich księży oskarżono o seksualne nadużycia – wynika z raportu „The New York Timesa”. Większość z nich uprawiała seks z nastolatkami, a prawie połowa z dziećmi poniżej 12 roku życia. 80 proc. oskarżonych duchownych napastowało chłopców. Seksproceder zbrukał 261 diecezji USA. Wzięliśmy się ciupasem do liczenia i z prostej arytmetyki wyszło nam, że w USA oskarżony jest co 33 ksiądz katolicki! A ilu jeszcze niezdemaskowanych zboczeńców ukrywa się wśród kleru? Ciekawe, czy te wskaźniki są wspólne dla całej populacji sutannowych? PaS
URZĄD BIUREM PODRÓŻY Rządzący stolicą do 2002 r. politycy Platformy Obywatelskiej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej bardzo lubili wyjazdy służbowe; może nawet bardziej niż słynna marszalica Senatu, Alicja Grześkowiak, która za pieniądze podatników zwiedziła pół świata. Podobno celem podróży urzędasów była promocja Warszawy. I chyba dlatego były wiceprezydent Ryszard Mikiński spędził 5 dni w Awinionie na... festiwalu teatralnym. Czy promocji miasta służyła także wycieczka do Budapesztu na koncert muzyki współczesnej „Ku czci węgierskiego powstania 1956”? W 2002 r. zagraniczne wyjazdy „służbowe” kosztowały kasę Warszawy 260 tysięcy złotych. M.P.
RZĄDOWE DIABŁY Egzorcystka stała się powodem rozpadu rządu Grenlandii. Koalicyjny rząd upadł po czterech tygodniach funkcjonowania, gdy zaczął wypędzać duchy z urzędowych pomieszczeń. Poszło o wynajęcie przez współpracownika premiera eskimoskiej wróżki, która za pomocą magicznych sił miała poprawić klimat w stosunkach między miejscowymi i duńskimi urzędnikami (Grenlandia jest częścią Królestwa Danii). Tworząca rząd Lewicowa Wspólnota Ludzka (Eskimosi) wypowiedziała współpracę
5
socjaldemokratom, gdy premier odmówił usunięcia ww. współpracownika. Grenlandia nie zdążyła pozbyć się złych duchów, ale za to pozbyła się rządu. Może o to chodziło przebiegłej egzorcystce? PaS
ARCYBISKUP SEKSISTA W Australii – głosami parlamentarzystek Nowej Południowej Walii – wybrano „Seksistów roku 2002”. Niekwestionowane pierwsze miejsce zajął katolicki arcybiskup Sydney – George Pell. W czasie Światowego Dnia Młodych w Toronto powiedział, że aborcja jest dalece gorszym skandalem moralnym niż seksualne wykorzystywanie dzieci przez księży. K.Rz. za Kirche In, 1/2003
XI. NIE DZIĘKUJ! Pewien krakowski biznesmen regularnie co miesiąc przekazywał w formie darowizny pewną kwotę pieniędzy na rzecz działającej przy jego parafii organizacji charytatywnej. Naturalnie, z tytułu darowizny biznesmen dokonywał stosownych odliczeń podatkowych. Problem zaczął się dopiero wtedy, gdy proboszcz postanowił okazać wdzięczność hojnemu biznesmenowi. Wpadł na pomysł i odprawił mszę dziękczynną, podczas której publicznie podziękował darczyńcy. Kiedy dowiedzieli się o tym pracownicy Urzędu Skarbowego w Krakowie, zmienili kwalifikację prawną i stwierdzili, iż comiesięczne datki biznesmena nie były darowizną, lecz... świadczeniem wzajemnym. M.P. (za LEX – PRESS)
MOSKWA – WATYKAN Niezależni rosyjscy analitycy utożsamiają arogancję, z jaką Watykan odnosi się do rosyjskiego prawosławia, z polskim otoczeniem papieża. Według „Niezawisimoj Gaziety”, to nasi rodacy w Watykanie są autorami najbardziej bezczelnych i aroganckich decyzji wymierzonych w Cerkiew. Publicyści gazety stawiają także tezę, że wzrost napięcia na linii Watykan-Patriarchat Moskiewski jest skutkiem wojny, którą toczą kuriewne frakcje. Włosi mają ponoć dość polskich rządów w Stolicy Apostolskiej i robią wszystko, żeby pozbyć się Polaków. M.P.
6
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2003 r.
POLSKA PARAFIALNA
Przypowieść o ludzkiej głupocie W N
a kilka dni przed XI Finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy białostoczanie znaleźli pod drzwiami swych mieszkań ulotki stowarzyszenia zwanego Młodzieżą Wszechpolską, krytykujące inicjatywę Jurka Owsiaka. „Filantropia to jedynie przesłona akcji (...). Światopogląd areligijny, antypatriotyczny, do gruntu anarchistyczny – oto jądro Orkiestry”. Tak zaczyna się dramatyczny quasi-manifest, który oprócz oszczerstw pod adresem Owsiaka niczego – poza własną głupotą i niewiedzą – nie manifestuje. Jakich wartości broni bowiem organizacja, która pomysłodawcę największej charytatywnej akcji w kraju oskarża o promocję obłudy, „samowoli, pijaństwa i kretynizmu”, a samą akcję nazywa „moralnym szambem”? Gratulacje i poparcie dla Owsiaka przekazali organizatorowi WOŚP między innymi Prezydent Aleksander Kwaśniewski i Janina Ochojska, politycy wszelkich opcji, aktorzy, piosenkarze, słowem – wszyscy. Orkiestrę przebadały kontrole skarbowe, nie doszukując się żadnych uchybień. Trudno wyobrazić sobie bardziej szczytny cel jakiejkolwiek zbiórki. Trudno też znaleźć dziś dziecko, które nie znałoby symbolu czerwonego serduszka. Trudno nie podziwiać człowieka, który inicjatywie pomocy innym podporządkował dużą część swojego życia. Trudno wreszcie nie zauważyć, jak z roku na rok do akcji włączają się rodacy z coraz to dalszych zakątków świata.
Rafał Kownacki, koordynator WOŚP w Białymstoku, zszokowany doniesieniami o działaniach stowarzyszenia Młodzieży Wszechpolskiej, zgromadził materiały, które mają odkryć rezultaty ich działań. W wywiadzie dla „Kuriera Porannego” mówi: „Dwa lata temu WOŚP zebrała 200 tysięcy złotych. (...) W tym roku około 150 tysięcy. Na pewno duży wpływ miała na to akcja Młodzieży Wszechpolskiej, która wielu ludzi zraziła do Orkiestry”. Kownacki wini MW za ograniczenie zaufania lokalnej społeczności w stosunku do Orkiestry i za mniejsze wpływy na konto WOŚP. Dowodów głupoty doliczono się jednak więcej. Dwoje białostoczan było świadkami przepędzenia kwestujących wolontariuszy sprzed parafii św. Wojciecha. Jeden z wikariuszy tamtejszej parafii poinformował ich, że bez pozwolenia proboszcza S. nie mogą kwestować na terenie kościoła. Udali się więc do księdza z prośbą o wydanie zezwolenia. Wielebny odmówił. Wszechpolanie powołują się w swym statucie na wartości narodowe i etykę Kościoła. Rzeczywiście, wartości jednych i drugich są podobne. Czy mają jednak cokolwiek wspólnego z pracą dla dobra kraju, samarytanizmem i wspomaganiem maluczkich? Niechże jedni i drudzy powrócą na chwilę do przypowieści o sieci z ewangelii według św. Mateusza; oczywiście – jeśli mają odwagę i dopóki nie jest za późno. E.S.
Filet z kaczki K
ariera polityczna Artura Różańskiego rozwijała się znakomicie. Co prawda zaliczył kilka partii politycznych, jako to: Unia Polityki Realnej, Stronnictwo Polityki Realnej, Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe, Przymierze Prawicy i w końcu Prawo i Sprawiedliwość (jest członkiem rady politycznej u Kaczorów), ale na polskiej prawicy takie „skoki” to standard. Różański zdążył być również radnym Poznania (1998–2002); pełnił nawet funkcję przewodniczącego komisji mieszkaniowej. Widać nie przykładał się do roboty radnego, gdyż poznaniacy w czasie ostatnich wyborów oddali na niego 64 głosy. Różański uskarżał się, że wynik ten jest konsekwencją umieszczenia go przez braci Kaczyńskich na samym końcu listy PIS. Ponoć była to zemsta
P
Kaczorów za afront, jaki im uczynił. Otóż w znanej poznańskiej restauracji „Piwnica Murna”, w obecności jednego z braci Kaczorów, zamówił filet z... kaczki. Potem musiał już sobie organizować życie na nowo. Został szefem działu marketingu Towarzystwa Budownictwa Społecznego „Nasz Dom”, firmy prywatno-komunalnej budującej mieszkania. To Różański właśnie, jeszcze jako radny i przewodniczący komisji mieszkaniowej, zadbał o to, by miasto przekazało Towarzystwu Budownictwa Społecznego „Nasz Dom” czterohektarową działkę pod budowę mieszkań przy prestiżowej ul. Katowickiej w Poznaniu. I mimo że wątpliwości do tej inwestycji mieli radni Tadeusz Jarmułowicz (SLD) i Michał Stuligrosz (PO – obecnie poseł), to wielbiciel filetów z kaczki wniosek przeforsował.
rzed Sądem Rejonowym w Kwidzynie rozpoczęła się kilkakrotnie odraczana sprawa o wyłudzenie z Powiślańskiego Banku Spółdzielczego 250 tysięcy złotych kredytu przez księdza Arkadiusza Ch. z elbląskiej parafii. Na ławie oskarżonych poza księdzem zasiadają: Krzysztof Z., były prezes banku, a obecnie dyrektor jednej ze spółek działających na terenie miasta, księgowa banku Irena K. oraz Krzysztof K. – niefortunny księżowski poręczyciel – rolnik z okolic Sztumu, który zastawił ciągnik wartości 200 tys. złotych. Ksiądz Arkadiusz Ch. zaciągnął w 1997 r. kredyt w banku na budowę kościoła w Czerninie k. Sztumu, ale już w sądzie zmienił zeznania. Obecnie twierdzi, że to Krzysztof K. zaproponował mu zaciągnięcie kredytu, który miał spłacić po zbiorze płodów rolnych uprawianych na gruntach dzierżawionych od kurii biskupiej w Elblągu. Ksiądz twierdzi, że nie miał zgody biskupa elbląskiego Andrzeja Śliwińskiego na zaciągnięcie kredytu na budowę kościoła (skąd my to znamy...), ale jako pełnomocnik gospodarstw rolnych mógł zaciągać
TBS „Nasz Dom” otrzymał również od miasta zwrotną kwotę pięciu milionów złotych, jako wkład finansowy miasta do firmy. Ostatni transfer pieniędzy nastąpił w grudniu 2002 r. – 2,6 miliona złotych. Według oficjalnych danych TBS „Nasz Dom”, ponad połowa tych pieniędzy została już wydana, mimo że do oddania pierwszych mieszkań jeszcze droga daleka. Radny Jarmułowicz złożył wniosek do Komisji Rewizyjnej Rady Miasta Poznania, aby skontrolowała wydatki TBS „Nasz Dom”, ale jego wniosek został odrzucony. Radny złożył więc zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w prokuraturze. Również poseł Michał Stuligrosz zbulwersowany jest tą sytuacją i złożył wniosek o zbadanie sprawy do Najwyższej Izby Kontroli. W mieście huczy. W ten oto sposób filet z kaczki spowodował rozruchy w Poznaniu. JAROSŁAW RYBAK
[email protected]
kredyty związane z ich rozwojem. Ksiądz Arkadiusz Ch., składając wniosek o kredyt na budowę kościoła, poświadczył nieprawdę, ale – jak wyjaśnia przed sądem – motywacją była dla niego rozbudowa gospodarstw należących do kurii i zwiększenie zatrudnienia osób w nich pracujących. Transakcja udzielania kredytu odbyła się w gabinecie byłego prezesa banku, Krzysztofa Z., który podpisał umowę i wydał polecenie przelewu 250 tys. zł na konto poręczyciela – rolnika Krzysztofa K. I tak rolnik stanął przed sądem w charakterze oskarżonego, ksiądz Arkadiusz ma zaś tylko komornicze zajęcie poborów za naukę religii. Krzysztof K. utrzymuje, że nie nakłaniał księdza Arkadiusza Ch. do wzięcia kredytu na jego konto (co brzmi wiarygodnie), twierdząc jednocześnie, iż upoważnionym do poboru pieniędzy z jego bankowego konta był... prezes banku, Krzysztof Z. W kurii elbląskiej kierowanej przez biskupa Andrzeja Śliwińskiego księża i prezesi banków (nienauczeni przykładem ks. Halberdy) nadal tworzą kredytowe spółki z nieograniczoną... nieodpowiedzialnością. eRKa
Spółka z NN
zaproszeniu na uroczystość, która odbyła się 23 marca 2002 roku w Krakowie, organizatorzy spod znaku małopolskiej „Solidarności” dziękowali aż trzynastu znanym i zamożnym instytucjom, osobom publicznym i prywatnym oraz wszystkim, którzy przyczynili się do uwieńczenia dzieła. Złożyli wszystkim serdeczne „Bóg zapłać!” O jaką uroczystość chodziło?
w Zarządzie Regionu Małopolska NSZZ „Solidarność”, ale supermeni-solidarmeni wywalili go na zbitą mordę, kiedy nakablował na nich do prokuratury za finansowe przekręty. Oprócz pecha, Artur K. ma jeszcze tę przypadłość, że jest naiwny – jak to twórca. Tablicę robił za własne pieniądze, bowiem solidarmeni z małopolskiej „S” zapewniali go, że zwrócą szmal. Szczegól-
Solidarmeni do tablicy! Impreza miała na celu odsłonięcie tablicy pamiątkowej ku czci duszpasterza „Solidarności”, ks. kanonika Adolfa Chojnackiego prześladowanego przez SB w stanie wojennym, duchowego opiekuna strajku głodowego „W obronie Narodu i Kościoła”, który miał miejsce w 1985 roku w Starym Bieżanowie, peryferyjnym zakątku Krakowa. Odsłonięcie 37-kilogramowej tablicy z brązu nastąpiło w pierwszą rocznicę śmierci kanonika Chojnackiego. Autorem dzieła był Artur K., krakowski malarz, grafik, rzeźbiarz. Brał udział w ponad trzydziestu wystawach w kraju i za granicą. Jest autorem wielu okładek i ilustracji do książek. Niestety, Artur K. ma pecha: pracował
nie sugestywny był jej sekretarz Krzysztof Gurba, wykładowca na Papieskiej Akademii Teologicznej, działacz Rady ds. Apostolstwa Świeckich Konferencji Episkopatu Polski, który obiecał i zobowiązał się, że „S” pokryje wszelkie wydatki związane z wykonaniem tablicy. Kiedy Artur K. przyszedł do solidarmenów po pieniądze, ci byli wyjątkowo solidarni w jednoznacznym geście „takiego wała!”. Twórca tablicy tak się zeźlił, że napisał skargę do kardynała Macharskiego. Odpowiedzi oraz pieniędzy nie otrzymał do dziś. Sprawę zapłaty za tablicę wyjaśnia obecnie Sąd Rejonowy dla Krakowa Nowej Huty, Wydział IV – Sąd Pracy. (Sygn. Akt IV P 2938/02/N). Jeżeli rachunki nie zostaną uregulowane, autor tablicy zamierza zabrać ją z kościoła Narodzenia NMP w Starym Bieżanowie i zaprasza redakcję „FiM” na relację z tego wydarzenia. Przyjedziemy, chociaż uważamy, że twórca tablicy otrzymał wynagrodzenie. Powiedziano „Bóg zapłać”? Powiedziano! KONRAD KOLLER Repr. archiwum
„Polska jest krajem religijnie i światopoglądowo pluralistycznym” – tak zaczyna się książeczka „ABC o sektach”, napisana przez biskupa pomocniczego gdańskiego, specjalisty w episkopacie od sekt, Zygmunta Pawłowicza. Biskup omawia po kolei programy różnych „sekt” i zagrożenia dla katolicyzmu wynikające z ich działalności. Przytaczane argumenty pokazują prawdziwe intencje znawcy sekt: „Katolicy nie mogą pod żadnym pozorem włączać się do Kościoła Moona, gdyż zaprzeczają przez to wartościom chrześcijaństwa. Narażają się przy tym na zerwanie z drogą zbawienia, po której prowadzi człowieka Chrystus”. To samo dotyczy Towarzystwa Świadomości Kryszny. Co do satanizmu – pocieszeniem jest, że „moc szatana nie jest jednak nieskończona. Szatan nie może przeszkodzić w budowaniu Królestwa Bożego”, z czego jednoznacznie wynika, że satanizm nie jest dla Krk zagrożeniem. Świadkom Jehowy wytknął ekscelencja, że „odrzucili prawdę o Bogu w Trójcy,
o Chrystusie Synu Bożym i Odkupicielu wszystkich ludzi oraz o Duchu Uświęcicielu. Przez zaprzeczanie tych podstawowych prawd religijnych świadkowie Jehowy wyłączają się z wielkiej rodziny chrześcijańskiej”. Maryjnemu Dziełu Pokuty Kamma dostało się od Pawłowicza za to, że „posiada fałszywe niekatolickie przesłania prorocze”. Śmiech budzi umieszczenie wśród sekt: Niezależnej Inicjatywy Europejskiej „NIE”, Stowarzyszenia Wolnomyślicieli Polskich im. K. Łyszczyńskiego i Towarzystwa Kultury Świeckiej. Nie budzi zdziwienia brak w tym towarzystwie „Faktów i Mitów”, jest to bowiem jedyne katolickie pismo w Polsce. Biskup do syndromu sekty zalicza: ślepy kult przywódcy, poczucie elitarności połączone z brakiem tolerancji wobec odmiennych opinii i wartości, antyintelektualizm. Nam ten ślepy kult przywódcy, poczucie elitarności, brak tolerancji, antyintelektualizm – pasują jak ulał do definicji papieskiego Kościoła. MACIEJ PSYK
Kościół sektą
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2003 r. Nie ma wyjścia: aby prokuratorzy IPN odnieśli wreszcie jakiś znaczący sukces, trzeba zaakceptować klonowanie ludzi. „Nie żyje już nikt, komu Instytut Pamięci Narodowej mógłby postawić zarzut w sprawie bezprawnego uwięzienia prymasa kardynała Stefana Wyszyńskiego” – obwieścił 21 stycznia 2003 r. szef pionu śledczego Instytutu, prokurator Witold Kulesza. Dowiedzieliśmy się tym samym, że nie ma już na tym świecie Bieruta, Bermana, Cyrankiewicza, Ochaba, Radkiewicza i kilku innych, pomniejszych rangą, dygnitarzy PRL-u. W zaistniałej sytuacji Instytut zmuszony został do umorzenia postępowania karnego, co – zgodnie z zapowiedzią prezesa IPN, Leona Kieresa – nastąpi w najbliższych dniach. Cofnijmy się o lat kilkadziesiąt. 23 września 1953 roku przywołani wyżej towarzysze zaakceptowali „wniosek o zakazaniu arcybiskupowi Wyszyńskiemu – w związku z jego ogólnie wrogą postawą – wykonywania funkcji związanych z dotychczasowymi stanowiskami kościelnymi” (z protokołu nr 261 posiedzeń Sekretariatu Biura Politycznego PZPR). Nazajutrz Prezydium Rządu PRL podjęło uchwałę nr 700/53, w której czytam: „Celem zapobieżenia dalszym szkodom wynikającym z działalności ks. arcybiskupa Wyszyńskiego zleca się właściwym organom państwowym dopilnowanie natychmiastowego opuszczenia przez niego miasta Warszawy i zamieszkania w wyznaczonym klasztorze bez prawa opuszczania tego klasztoru aż do nowego zarządzenia władz”. Pierwszym etapem odosobnienia prymasa był Rywałd (klasztor oo. Kapucynów), później kolejno Stoczek Warmiński, Prudnik Śląski, a końcowym – Komańcza (klasztor ss. Nazaretanek). Operacyjną kontrolę nad „podopiecznym” w „obiektach 123” (kryptonimy z zachowanych raportów bezpieki – dop. A.T.) wykonywał Departament XI MBP, kierowany przez płk. Karola Więckowskiego. Komendantem „obiektu 123” był ppłk B. Boruciński. Gdy 3 X 1954 r. uległ on wypadkowi samochodowemu, kierownictwo przejął jego zastępca, kpt. Z. Jędrys, a w okresie późniejszym – por. K. Banaś (właśnie on zmarł jako ostatni w końcu lat 80. Prymas był wnikliwie inwigilowany. W pomieszczeniach mieszkalnych zainstalowano podsłuchy (kryptonim „Truteń II i III”), a obserwacje strażników wzbogacono o doniesienia współwięźniów: odsiadującego dziesięcioletni wyrok ks. Stanisława Skorodeckiego (tajny
ZANIM RUSZYMY NA IRAK Sytuacja i położenie grobów WP na terenie Niemiec www.cmentar ze.de
A TO POLSKA WŁAŚNIE
7
Podobno Bierut nie żyje! współpracownik ps. Krystyna) i siostry Marii Leonii Graczyk (ps. Ptaszyńska). Znajdujące się w posiadaniu IPN materiały dowodzą, że szczególnie cennych informacji dostarczał ks. Skorodecki. Cieszył się zaufaniem prymasa i potrafił skierować podejrzenia na zakonnicę, co powodowało, że jedynie z nim „podopieczny” czuł się pewnie i – umiejętnie inspirowany – wyrażał poglądy nt. ważnych spraw bieżących. Przyjazd do Komańczy zakończył bezpośredni nadzór bezpieki nad Wyszyńskim. Został przekazany „pod opiekę Episkopatu Polski”, lecz klasztor ss. Nazaretanek poddano obserwacji zewnętrznej. Do grona tajnych informatorów („Krystyna”, czyli Skorodecki, wrócił do więzienia w Rawiczu, w 1956 r. został zwolniony, a później zrehabilitowany) dołączyła co najmniej jedna (wg obliczeń IPN) z miejscowych zakonnic. 29 października 1956 r. decyzja o internowaniu prymasa została uchylona. Ustalenie, że podejrzani o bezprawne uwięzienie prymasa – Bierut, Berman et consortes – zmarli, musiało sprawić IPN-owi sporo kłopotu, bowiem postanowienie o wszczęciu śledztwa (sygnatura akt S.1/00/Zk) Dariusz Gabrel – prokurator Oddziałowej Komisji w Warszawie – podpisał już 10 października 2000 r. Nad czym jeszcze przez blisko 2,5 roku mozolił się IPN, wspierany przez grupę ekspertów? „W niniejszej sprawie, liczącej 20 tomów akt zawierających także nieznane wcześniej dokumenty, przesłuchano 15 świadków (w tym kilku członków rodziny prymasa – dop. A.T.), których relacje pozwoliły odtworzyć metody, jakich używały władze komunistyczne w stosunku do aresztowanego kard. Stefana Wyszyńskiego” – czytam w raporcie z całokształtu ubiegłorocznych dokonań IPN-u. Sporo czasu zajęła też
W
selekcja materiałów archiwalnych przeznaczonych do uroczystego przekazania Kościołowi (11.05.2002 r. we Włocławku, podczas specjalnej sesji naukowej). Ostatecznie wyszło więc na to, że jedynym pożytkiem śledztwa było zgromadzenie dokumentacji przydatnej bądź niezbędnej w procesie beatyfikacyjnym kard. Wyszyńskiego. Na koszt – ma się rozumieć – również tych podatników, których wynoszenie kogokolwiek na
ołtarze nie interesuje. Przyznajmy, nie są to jakieś szalone pieniądze, ale zliczając koszty podróży świadków, wynagrodzenia archiwistów, historyków i prokuratorów, czy wreszcie fety we Włocławku, wychodzi nam kwota z przedziału 480–500 tys. złotych. Warto postawić pytanie: czy jedynie ślamazarność przeszkodziła IPN-owi we wcześniejszym zamknięciu śledztwa? Otóż wydaje się, że nie. Wkrótce po wszczęciu postępowania – prok. Gabrel natknął
Fot. archiwum
Stefan Wyszyński – koniec internowania... trzyletniego wypoczynku
iara w cuda o mały włos doprowadziłaby do wybuchu epidemii w Lichnowach koło Chojnic. Krewni zmarłego 39-letniego mężczyzny trzymali w domu jego zwłoki przez 59 dni, czyli tyle, ile jest paciorków w różańcu, i wierzyli, że trup zmartwychwstanie. Lichnowy to mała wieś popegeerowska, więc bieda tutaj aż piszczy. Tym bardziej że uciec też nie ma dokąd, bo na środkowym Pomorzu trudniej o jakąkolwiek robotę niż, dajmy na to, o Chińczyka w środku pobliskich Borów Tucholskich. Czas tu leci od taniego winka do samogonu, bo ludziska z rozpaczy piją. Inni liczą dni od niedzieli do niedzieli, bo kościół to jedyna „rozrywka”. W coś w końcu w życiu wierzyć trzeba, więc tu wierzy się w cuda. Tadeusz Porożyński, szef chojnickiego zakładu pogrzebowego, twierdzi, że czegoś tak obrzydliwego on i jego ludzie to jeszcze nigdy nie widzieli. Zwłoki 39-letniego Waldemara C. kilkunastoosobowa rodzina umieściła w osobnym pokoju tuż po jego śmierci 14 listopada. Nikt obcy o zgonie mężczyzny nie wiedział, a trup – zgodnie z prawidłami biologii – zaczął po prostu gnić. Aby w chałupie nie czuć było
się na brutalną prawdę o jedynym żyjącym jeszcze uczestniku wydarzeń, tajnym współpracowniku ps. Krystyna. Istnienie ponurej tajemnicy archiwów zasygnalizował publicznie prof. Wiesław Wysocki podczas sesji naukowej w ramach obchodów tzw. Roku Stefana Wyszyńskiego. Tymczasem ks. Skorodecki wciąż aktywnie uczestniczył w życiu polskiego Kościoła katolickiego. Do 1986 roku pracował w Tarnowie, później w parafiach i kurii biskupiej w Lubaczowie. Przeniesiony do archidiecezji szczecińskiej, od 1991 roku był proboszczem parafii katedralnej św. Jakuba. Cieszył się dużym szacunkiem i zaufaniem wiernych. Od 1999 roku, już jako emeryt, rezydował w parafii św. Ottona. Czyż można wyobrazić sobie bardziej szyderczy chichot historii, gdyby tylko ów kapłan – jako pomocnik w przestępstwie – samotnie zasiadł na ławie oskarżonych? W tej (jakże kłopotliwej) sytuacji IPN po prostu czekał, segregując pamiątkową dokumentację. Upragnione rozwiązanie problemu nadeszło w lipcu ubiegłego roku, gdy ks. Skorodecki utopił się w Bałtyku podczas codziennej, rekreacyjnej kąpieli. Prokuratura „ponad wszelką wątpliwość” odrzuciła hipotezę o „udziale osób trzecich”, ale nie stwierdzono też objawów zasłabnięcia czy zawału serca. Niezależnie od powodów tej nagłej śmierci (wypadek, a może rezygnacja z życia?), przestała istnieć ostatnia przeszkoda w zamknięciu śledztwa dot. internowania prymasa Wyszyńskiego. Prof. Kulesza mógł wyrazić publiczne ubolewanie, że „tego śledztwa nie można było prowadzić wcześniej”, gdyż wyłącznie z tego powodu prokuratorzy IPN znowu nie zdołali zaprezentować swej przydatności. ANNA TARCZYŃSKA
Trupie paciorki trupiego fetoru, rodzina drzwi do pokoju obłożyła kocami i okleiła taśmą izolacyjną. Kiedy 12 stycznia do pokoju weszły „łapiduchy”, smród był niewyobrażalny. Na resztkach tego, co kiedyś było Waldemarem C., zalęgły się larwy much. Kłębiące się robactwo sprawiało wrażenie, że zmarły... oddycha. Pracownicy „pogrzebówki” na dzień dobry... porzygali się. Nie ulega wątpliwości, że gdyby trup poleżał do wiosny, na mur-beton wioskę wytrułaby jakaś zaraza czy inna cholera. O tym, że w domu od prawie dwóch miesięcy leży trup Waldemara, powiadomił lichnowskiego proboszcza Mieczysław C., brat zmarłego. Nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego rodzina nie pochowała mężczyzny tak, jak się grzebie innych zmarłych – w trzy dni po zgonie. Z jego niespójnych wywodów pleban zrozumiał jednak, że w chałupie wszyscy czekali na... zmartwychwstanie. Miało ono nastąpić 59 dni po śmierci. Dokładnie tyle jest paciorków w różańcu. W tym
czasie z trupem w jednym domu mieszkało kilkanaście osób, w tym dziewięcioro dzieciaków. Ludziska w Lichnowach twierdzą, że przez jakiś czas w gospodarstwie C. gnieździła się dziwaczna maryjna sekta, którą założył pewien młody mieszkaniec Chojnic. Członkowie sekty wierzyli, że gdy będzie ich 59, to wszyscy będą mieli zapewnione zbawienie. Guru zaś na prawo i lewo leczył ludzi i ich – rzecz jasna – uzdrawiał. Tyle że, pech jakiś, Waldemara jakoś nie uzdrowił. Śmiercią Waldemara C. zajęła się Prokuratura Rejonowa w Chojnicach. Wykluczono udział osób trzecich i możliwość oskarżenia kogokolwiek o sprofanowanie zwłok zmarłego. No bo i profanacji przecież żadnej nie było, tylko pobożne czekanie na cud, w który wierzy przecież każdy katolik. Cud jednak też nie przyszedł. A co z maryjną sektą „paciorkowców”? Wyprowadziła się do innej wioski w okolicach Chojnic. Wyznawcy nadal odliczają, czy jest ich już 59, bo bardzo chcą wstąpić do maryjnego nieba. A ich guru w dalszym ciągu leczy i uzdrawia. Czyż to nie jest piękny kraj? ROMAN KRAWIECKI
8
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2003 r.
...MŁODZIEŻY CHOWANIE
OD PIĘCIU LAT CZARNE WALCZY Z CZERWONYM W SZAFARNI
Wojna o Chopina Jeżeli ktoś ma zamiar napisać nowe „Dzieje głupoty w Polsce” powinien odwiedzić Szafarnię. Jeżeli ktoś jeszcze ma wątpliwości co do zgubnego wpływu kleru na psychikę i portfele wiernych, też powinien tam pojechać.
O
bulwersującej sprawie konfliktu wokół zabytkowego dworku w Szafarni (koło Golubia-Dobrzynia), gdzie mieści się szeroko znany Ośrodek Chopinowski oraz wiejska podstawówka, pisaliśmy w „FiM” w styczniu 2001 roku (nr 1 /2001). Dotarła wówczas do nas wiadomość o zamiarze utworzenia na bazie istniejącej tam podstawówki – Publicznej Szkoły Katolickiej. Tę radosną wieść ogłosił proboszcz parafii w Płonnem (2 kilometry od Szafarni), ksiądz Tadeusz Nikicin.
W
Minęły dwa lata, a targi o Chopina, a właściwie o szafarski dworek, w którym wieszcz spędzał wakacje, nie skończyły się. W ostatnim czasie konflikt przybrał jeszcze bardziej drastyczną formę, bo do udowadniania swoich racji bezwzględni dorośli bez żadnych skrupułów używają własnych dzieci. Trudno wyliczyć, ile awantur, uchwał, petycji i wzajemnych pomówień było przez te dwa lata. Wiadomo za to, że dzisiaj społeczność gminy można podzielić na zwolenników i przeciwników szkoły w Szafarni. Jest też drugi podział.
Żywcu z subwencji oświatowej finansowano zakonnice, kluby sportowe i diety radnych. Kontroler Regionalnej Izby Obrachunkowej uznał, że prawie 3 miliony złotych wydano niezgodnie z prawem, ale prokuratura umorzyła sprawę. Setki milionów złotych przeciekają rocznie przez palce samorządów terytorialnych, które mają pilnować i gospodarować groszem publicznym. Rzeczywistość Polski parafialnej udowadnia, że tzw. państwo prawa jest zwykłą fikcją. W maju 2002 r. Regionalna Izba Obrachunkowa w Katowicach przeprowadzała kontrolę finansową Starostwa Powiatowego w Żywcu. Inspektor kontroli stwierdził, że subwencja oświatowa wydana została w dużej części na cele inne niż oświatowo-wychowawcze, rygorystycznie określone w rozporządzeniach ministra edukacji narodowej. W roku 2000 była to kwota 1 815 217 zł, a w 2001 – 875 648 zł. Pieniądze, jak stwierdził kontroler Władysław Zagała, rozdysponowano na diety dla radnych w wysokości 600 tys. rocznie (13 tys. na jednego radnego!), zaś siostry albertynki dotowane są corocznie. Za te pieniądze również szefostwo wydziału sportu wojażowało po świecie. Zdaniem kontrolera, mniszki nie opiekowały się osobami mającymi uprawnienia do świadczeń z ustawy o pomocy społecznej i nie było żadnej podstawy prawnej do udzielenia im dotacji. Na tej samej zasadzie, a dokładnie prawem kaduka, otrzymywały siostrzyczki dotacje od urzędów gmin żywieckich, między innymi z Węgierskiej Górki. Starosta
Na „czerwonych” – z wójtem Mieczysławem Konczalskim i dyrektorką Ośrodka Chopinowskiego Elżbietą Buler na czele, oraz „czarnych”, z Romanem Sławkowskim, aktualnym przewodniczącym komitetu protestacyjnego. „Czarni” kojarzeni są z interesami Radia Maryja, Kościoła i jego cywilnych organizacji. W połowie ubiegłego roku sprawa nabrała wręcz międzynarodowego charakteru. Pełnomocnik Stowarzyszenia „Rodzina Polska” województwa podkarpackiego, Józef Bizoń, wydał oświadczenie, że „zamiar likwidacji szkoły podstawowej w Szafarni stanowi przykład realizacji żądania UE (Brukseli)”. Według „Rodziny Polskiej” jest to program narzuconej przez Unię „konsolidacji” sieci szkół poprzez ich
fizyczną... likwidację. „W tych warunkach obrona szkoły w Szafarni przed jej likwidacją – czytamy dalej w bizonowym oświadczeniu – jak i każdej innej szkoły, szczególnie wiejskiej, na ziemi polskiej, jest nie tylko sprawą lokalną, lecz staje się powinnością całego Narodu Polskiego”.
– Posądzono nas o to, że weźmiemy od Unii pieniądze za likwidację placówki – mówi rozgoryczony wójt Konczalski. – Ciekawe, do jakich absurdów mogą się jeszcze niektórzy posunąć? Kiedy rada gminy ostatecznie podjęła decyzję o likwidacji szkoły, apel „Rodziny Polskiej” trafił na podatny grunt. Część wojowniczo nastawionych rodziców rozpoczęła okupację budynku i głodówkę. Znaleziono nauczycieli, którzy podobno za darmo, ale bez zgody kuratorium prowadzą z dziećmi zajęcia. Szkoły pilnują rodzice. Sytuacja taka doprowadziła do zawieszenia działalności Ośrodka Chopinowskiego. – Na budynku wisiały czarne flagi i transparenty, zaczepiano turystów, przeszkadzano w koncertach,
Oświatę rżną na żywca tłumaczył się, że w razie braku zadania własnego samorządu, każdy może zapotrzebować i dostać jakieś pieniądze na własne cele, w tym również mogły dostać albertynki. – Kluby sportowe otrzymują dotacje od samorządów, ponieważ sportowcy są wdzięcznym elektoratem – tłumaczy Zagała. – Powiązanie interesów jest oczywiste, chociaż Regionalne Izby Obrachunkowe w Gdańsku czy Rzeszowie walczą z tym nielegalnym procederem. Mimo wyników kontroli, RIO wymazała moje wnioski pokontrolne i uznała wydatki powiatu za zgodne z prawem. Inaczej uważa kodeks karny skarbowy, który niezgodne z przeznaczeniem wykorzystywanie subwencji uznaje za przestępstwo. W przypadku Żywca środki zabrane z subwencji oświatowej wydano na cele inne niż własne powiatu, mimo że niektóre
gminy, m.in. Jeleśnia i Koszarawa, wielokrotnie dowodziły, iż nie otrzymują subwencji odpowiedniej do potrzeb gminnej oświaty. Podczas wizyty w LO im. Kopernika w Żywcu miałem okazję widzieć ściany z łuszczącymi się farbami i zmurszałymi tynkami. Podobnie jest w innych szkołach w powiecie żywieckim.
dewastowano park, a głodówkę prowadzono na pokaz, kiedy miał przyjechać ktoś z prasy – wylicza dyrektor Elżbieta Buler. – Trzeba było odwołać koncert laureatów konkursu pianistycznego. Przestali do nas przyjeżdżać turyści, nie ma dochodów. Zrobiłam około trzydziestu zgłoszeń na policję, ale wszystkie pozostały bez echa. Ostatni turniej wiedzy o Chopinie odbył się w szkole w Płonnem. To wszystko doprowadzi do upadku Ośrodka znanego na całym świecie. Pod koniec grudnia ubiegłego roku Szafarnię obiegła wieść o możliwym cudzie. Adam Kowalski, prezes warszawskiej fundacji „Wyzwania”, zaproponował wybudowanie we wsi... nowej szkoły. Miał tam być nawet basen. Protestujący rodzice nie kryli swojej radości. I nagle gruchnęła wieść – za propozycją stoi prawdziwy władca tych terenów, czyli ojciec Rydzyk i jego rydzyjko oraz „Rodzina Polska”, tak przynajmniej twierdzi wójt Konczalski. Prezes „Wyzwania” tym rewelacjom stanowczo zaprzecza. – O tak zwane zaplecze logistyczne całej sprawy dba prawdopodobnie proboszcz Nikicin – twierdzi wójt. W Szafarni toczy się religijna wojna, ale wśród wielu jej wątków jeden wydaje się najbardziej prawdopodobny. Sławny dworek i otaczający go park spodobał się kościelnym i postanowili go przejąć. Pomysł utworzenia katolickiej szkoły, protesty rodziców, głodówki i projekt budowy nowej szkoły – to jedynie środki do osiągnięcia celu. Nie chcemy być pesymistami, ale trudne do zrozumienia milczenie lewicowych liderów z Torunia i Bydgoszczy, niemoc Ministerstwa Kultury i zadziwiająca pobłażliwość kuratorium – wróżą najgorsze. MICHAŁ MACIĄG Fot. archiwum
Kontroler RIO Władysław Zagała nie pogodził się z decyzją swoich przełożonych i informację o przestępstwie zgłosił do Prokuratury Rejonowej w Żywcu, interweniował także w Ministerstwie Finansów oraz Edukacji Narodowej i Sportu. Otrzymał odpowiedzi pokrętne, zaś w styczniu br. Prokuratura Rejonowa w Żywcu odmówiła oddania sprawy do sądu. W przeprowadzonym krótkim sondażu (w kilkunastu innych gminach) na temat wykorzystywania subwencji oświatowej – nigdzie nie spotkaliśmy się z zabieraniem przez radę powiatu pieniędzy z subwencji oświatowej, tym bardziej – przeznaczaniem jej na nie własne zadania powiatu. Wszyscy natomiast (np. w starostwie w Będzinie czy Częstochowie) zgodnie stwierdzali, że najczęściej dokłada się jeszcze do subwencji oświatowej, by szkolnictwo jakoś funkcjonowało. Nie słyszano w praktyce o przeznaczaniu subwencji oświatowej na inne cele. – W Gliwicach od lat subwencja oświatowa jest niewystarczająca i trudno mówić o zabieraniu nawet tych pieniędzy na inne cele – stwierdziła naczelnik wydziału edukacji w gliwickim starostwie. O dotowaniu sióstr albertynek nie chciano się wypowiadać, bo nie takie numery robią samorządowe (i nie tylko) władze, aby przypodobać się czarnym sukniom. Przykład idzie z góry... Od prezydenta, premiera, parlamentu... JAROSŁAW RUDZKI
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2003 r.
Zabrali Zabrze Ponad jedną dziesiątą „wolnego, polskiego miasta” Zabrza, czyli 903 ha działek wraz z pałacem i folwarkiem Skarb Państwa przekazał archidiecezji katowickiej. Bez tych terenów miasto nie będzie miało najmniejszych szans rozwoju. Lecz nie ma strachu; wszakże nie minął miesiąc, a już kuria złożyła władzom gminy ofertę odkupienia tych gruntów za marne... 52,5 mln złotych!
Z
iściły się najczarniejsze dla Zabrza scenariusze, czyli nasze krakanie z lipca ubiegłego roku („Wilczy głód” – „FiM” nr 30/2002). Archidiecezja katowicka na czele z arcybiskupem Damianem Zimoniem przejęła ponad 10 procent powierzchni miasta. A dokładnie – 903 ha 99 arów 65 m kw. oraz pałac i folwark na dokładkę, jako rekompensatę za mienie w latach 1950–56. To bodajże jedyny podobny przypadek w kraju Glempów, Rydzyków i Jankowskich, by tak potężny areał gruntów miejskich (planowanych pod inwestycje mieszkaniowe, usługi i rekreację!) trafił w ręce jednego właściciela. No, ale jakiż to właściciel! Kościół dostał grunty w rejonie dzielnic Mikulczyce, Rokitnica, Grzybowice i Biskupice. 2 października 2002 r. Komisja Majątkowa Rządu i Episkopatu wydała wyrok, a Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa w Opolu wyrok wykonała. W ręce Watykanu trafiły komercyjne działki z zabudowaniami oraz dzierżawcami. Całość daru
wyceniono na 52,5 miliona złotych. Na szczęście (w tym nieszczęściu) w dokumentach zastrzeżono, że kuria katowicka nie może go sprzedać po wyższej cenie. Zaraz po otrzymaniu aktów własności – już w grudniu – główny kasjer
arcybiskupa Zimonia, ekonom archidiecezji ks. Mirosław Piesiur, zaproponował władzom miasta, aby odkupiły te nieruchomości. W liście do Tadeusza Wita, przewodniczącego rady miasta, najbezczelniej pod słońcem napisał, że grunty owe „(...) stanowią integralną część Zabrza i mogą mieć ważne znaczenie dla planowania i rozwoju miasta”. Z rozbrajającą szczerością przyznał też, że Kościół i tak nie będzie prowadził tu gospodarki rolnej, a poza tym kuria bardzo potrzebuje kasy, ponieważ buduje gmach wydziału teologicznego (patrz skan). Ponaglając władze miasta, straszył, że jeśli odpowiedź nie napłynie w ciągu trzech tygodni, to klamka zapadnie, ponieważ Kościół zrobi złoty interes z kim innym (kolejka chętnych do wykupienia intratnych działek każdego dnia jest coraz dłuższa!). Wiadomo nam, że kuria – zanim jeszcze dostała zabrzańskie tereny – już rozmawiała o ich ewentualnym zbyciu z biznesmenami, którzy zamierzają zlokalizować na tych terenach gigantyczne chłodnie spożywcze obsługujące cały Śląsk. Nowe władze Zabrza skuliły ogon i w wielkim uniżeniu podję-
IV ROZBIÓR POLSKI – Pozyskanie tych terenów jest priorytetowe i leży w interesie władz. To najatrakcyjniejsze i strategiczne dla rozwoju Zabrza tereny – stwierdził w rozmowie z „FiM” rzecznik Krzyśków. – Oprócz przewidzianych tu osiedli mieszkaniowych z całą infrastrukturą usługową, gros terenów można sprzedać i zarobić krocie. Zagospodarowanie tych nieruchomości wpłynie na sytuację gospodarczą miast, zmniejszając skalę bezrobocia i biedy. Wobec tak sformułowanej wypowiedzi, my – bezczelni dziennikarze „FiM” –
musimy zadać kilka prostych pytań: 1. Dlaczego poprzednie władze Zabrza nie zabiegały, aby pozyskać te grunty od Skarbu Państwa? Miały przecież prawo pierwokupu i cena byłaby zapewne niższa. Dodatkowo, część terenów mogła być przejęta za darmo pod tzw. zadania własne gminy. 2. Dlaczego czekały, aż dostanie je Kościół i zarobi na tym fortunę? 3. Dlaczego ówczesny prezydent, Roman Urbańczyk, dopuścił do tak skandalicznego procederu? 4. Dlaczego wcześniej inwestowano w infrastrukturę tych terenów, podnosząc ich wartość? 5. Dlaczego podczas miejskich sesji interpelacje radnego Józefa Kołacza w sprawie rozdawnictwa na
D
la przeciętnego zjadacza chleba kwota 52,5 miliona złotych jest kosmiczna i nierealna. Łatwo ją jednak zestawić z kwotami, którymi dysponuje miasto Zabrze, i wówczas widać, o jaką kasę chodzi. Otóż haracz, którego Kościół żąda od miasta, stanowi jedną siódmą jego całkowitego rocznego budżetu. 52,5 miliona to również jedenaście razy więcej niż roczna, miejska kwota na pomoc społeczną. A z tej pomocy w Zabrzu korzysta 7 tysięcy rodzin (około 20 tysięcy najuboższych). Innymi słowy, tę armię biedaków można by za taką forsę żywić przez 11 lat lub stworzyć kilka tysięcy miejsc pracy dla bezrobotnych zabrzan. Bezrobocie wynosi tu 25 procent.
ły rozmowy z kurialistami o szczegółach transakcji stulecia. Obecnie – jak nam powiedział rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego, Kazimierz Krzyśków – trwają negocjacje co do ceny, czasu i sposobu realizacji przedsięwzięcia. W negocjacjach – oprócz SLD-owskiego prezydenta Jerzego Gołubowicza – uczestniczy jeszcze PiS-uarowy Tadeusz Wita. Kurię reprezentuje dwóch pełnomocników. Miasto chciałoby obniżyć koszty transakcji i rozłożyć je na kilka lat.
9
rzecz Krk były torpedowane przez włodarzy Zabrza? A może nie powinna nikogo dziwić wiernopoddańcza postawa byłego prawicowego prezydenta Urbańczyka (reprezentował przykościelne Rodziny Zabrzańskie). No bo skoro ma się dwóch synów w kościelnych sukienkach (jeden jest księdzem, drugi – klerykiem) i pokazuje się z nimi w wyborczych reklamówkach, to pewnie korzystniej jest być wiernym poddanym Kościoła niż społecznikiem... A teraz uchylmy rąbka tajemnicy na temat, jak wyglądały kulisy
transakcji stulecia. Roman Urbańczyk był prezydentem ponad dwie kadencje. Jego szczodrość dla Kościoła stała się słynna. Ot, choćby sowity podarunek dla salezjan, którzy za 100 zł otrzymali budynki szkolne warte ponad 2 mln zł, czy hojność dla Caritasu, który zgarnął od miasta w jednym tylko roku pół miliona złotych. Wszystko to jednak za mało, bo apetyt Kościoła rósł w trakcie połykania Zabrza. Milczenie byłych zabrzańskich włodarzy pozwoliło archidiecezji na zgarnięcie prawdziwej fortuny. Teraz Urbańczyk (ze swoją kliką)
bije się w piersi i twierdzi, że walczył o te grunty jak lew, ale nic nie wskórał. Guzik prawda! W opolskiej AWRSP wyśmiano nas, gdy zapytaliśmy o rzekome zabiegi byłego prezydenta. Ponadto dotarliśmy do korespondencji między zarządem miasta a opolską AWRSP. Posiadamy 14 pism, z których jednoznacznie wynika, że Urbańczyk dogadywał się – a jakże – w sprawie przejęcia... ale tylko 155 ha po
pewnym nieuczciwym dzierżawcy. Zamiast walczyć o całość działek na terenie miasta, Urbańczyk robił co?... Onże UWAGA! oferował AWRSP: „swoje pośrednictwo w szukaniu wiarygodnych i rzetelnych dzierżawców na pozostałe tereny”, jak czytamy w dokumentach (np. z dn. 7 września 2001 r.). Ojciec miasta dobrze wiedział, że te właśnie tereny w długofalowych planach Zabrza są przeznaczane pod inwestycje i rekreację. Wilczy apetyt abp. Zimonia wciąż rośnie. Jak oceniają kurialiści, budowa gmachu wydziału teologicznego w Katowicach ma kosztować 100 milionów zł, a wciąż brakuje około 40 mln zł. Dlatego Kościół przejmie wkrótce kolejne majątki państwowe. Jak się dowiedzieliśmy, już teraz w kilku rejonach Śląska rychtowane są działki mające zaspokoić potrzeby arcyksięcia. Szczegóły nowych rozbiorów Polski – już w następnej odsłonie „wielkiego żarcia”, które na koszt Skarbu Państwa urządziła sobie archidiecezja katowicka. JAROSŁAW RUDZKI Repr. archiwum
10
DZIEŃ, W KTÓRYM PRZYBYLI BOGOWIE
Raelianie U
innych rozbudzili wielką ciekawość, a jeszcze u innych, np. bezdzietnych małżeństw i przewlekle, do tej pory beznadziejnie chorych – nadzieję. Raelianie zapowiedzieli, iż lada moment pokażą namacalny dowód swojego naukowego osiągnięcia w postaci klonu o imieniu Ewa. Wszystko zaczęło się w grudniu w 1973 roku, kiedy to założyciel raelian, Rael (na zdjęciach) – wówczas jeszcze Claude Vorilhon, francuski dziennikarz – na kraterze wulkanu w Owernii skontaktował się z istotami podającymi się za Elohim, cywilizację z naszej Galaktyki. Usłyszał wtedy przekaz: „To my stworzyliśmy ludzkość. Wasi przodkowie brali nas za bogów. Zainicjowaliśmy wszystkie religie istniejące na Ziemi. Teraz, kiedy ludzie są w stanie to zrozumieć, pragniemy powrócić oficjalnie na waszą planetę i spotkać się z wami w ambasadzie specjalnie dla nas wybudowanej”. Elohim przekazały również, że życie zostało stworzone w laboratorium dzięki świetnemu opanowaniu biologii molekularnej oraz genetyki. Znajomość syntezy DNA pozwoliła na stworzenie roślin, zwierząt oraz ludzi na naszej planecie.
Jako pierwsi oficjalnie zdecydowali się sklonować człowieka (nie wiadomo, ilu naukowców i dla jakich rządów dokonało tego po cichu). Swoim czynem wzbudzili wiele kontrowersji w Kościele katolickim, przyprawili naszego papieża o cierpienie i zbulwersowali konserwatywną część opinii publicznej.
Dlaczego wybrali Ziemię? W przekazie, jaki otrzymał Rael, jest mowa o szoku, jakiego doznała społeczność przybyszów na swojej planecie; to było główną przyczyną, dla której musieli przenieść swoje eksperymenty gdzie indziej. Za pomocą sond wszczęto poszukiwania odpowiedniego miejsca i tak oczom Elohim ukazała się przecudnej urody planeta zwana przez nas Ziemią, która pod względem atmosfery okazała się być idealna do realizacji zamierzeń. Życie trafiło na Ziemię z kosmosu – takie jest również podstawowe założenie panspermii – koncepcji, która przyjmuje, że życie na Ziemię trafiło z kosmosu przypadkiem: albo za pomocą promieniowania
uważają, że żyjemy w czasach, kiedy możemy to wszystko zrozumieć, a nasza nauka zaczyna powoli osiągać poziom zbliżony do tego, jakim dysponowali Elohim, gdy nas stworzyli.
kosmicznego, które przenosi zarodniki materii organicznej, albo zostało przesłane przez wysoko rozwiniętą cywilizację.
Poprawiacze Biblii Biblia nie opisuje działalności Boga, tylko doświadczenie naukowe, jakiego podjęli się przybysze z kosmosu. Raelianie twierdzą też, że w Biblii została błędnie przetłumaczona z hebrajskiego nazwa ich gatunku, Elohim nie oznacza „bóg”, tylko „ci, którzy przybyli z nieba” i w oryginale jest to liczba mnoga. Biblia jest
przekłamana. Wypędzenie z raju w ich wersji dotyczy zdarzenia, które miało miejsce, gdy, przerażeni agresywnością pierwszych ludzi, Elohim postanowili wypędzić ich z laboratorium, gdzie mieli wszystko potrzebne do życia. Nawet po wypędzeniu, rząd planety Elohim chciał zniszczyć naszych przodków, uznając ich za niebezpiecznych. W tym celu doprowadzono nie do potopu, tylko do silnych eksplozji o mocy większej niż jądrowe, które definitywnie zakończyły żywot ludzi w tamtych czasach. Po potopie Elohim ponownie zaszczepili życie na Ziemi, ale – o ironio losu – dokonali tego w momencie, gdy dowiedzieli się, że... sami są wynikiem eksperymentów genetycznych. Postanowili więc, że nigdy więcej nie będą próbowali niszczyć ludzkości i ingerować w jej rozwój. Będą za to zsyłać co jakiś czas posłańców, których zadaniem ma być nauczanie ludzi o ich pochodzeniu i tworzenie religii. Stąd znamy takie postacie jak Mojżesz, Jezus czy Budda. Jezus, który zmartwychwstał dzięki klonowaniu, był synem Ziemianki i Elohim. Raelianie
W kalendarzu są zaledwie 4 dni, kiedy misterium przyjęcia może się odbywać: 13 grudnia (dzień pierwszego spotkania Raela z Elohim), pierwsza niedziela kwietnia (dzień stworzenia pierwszego człowieka w laboratorium), 7 października (drugie spotkanie Raela z Elohim) oraz 6 sierpnia (wybuch bomby atomowej w Hiroszimie). W 1995 roku do Polski zawitał sam Rael. Wygłosił prelekcję w sali konak m certowej Pałacu Kuldobn tury w Warszawie, króc przy okazji promował polskie wydanie wiele artykułów swojej książki pt. które ukazały s „Przekaz dany mi kół raelian zrob przez Przybyszów nieważ my bard z Kosmosu.” Najwięcej zwolenników rawym autorytet elian mieszka w Kablicystom, sięg nadzie, Japonii oraz wania Jamesa T we Francji; również fesora fizyki z G w naszym kraju jest oddział tego ruchu. sity w USA („
„J
Idąc śladem złych tłumaczeń biblijnych, docieramy do Apokalipsy. W języku greckim nie oznacza ona końca świata, ale objawienie, które rozpoczęło się w 1948 roku, kiedy lud żydowski stworzył ponownie Izrael, swoje państwo. Innym znakiem objawienia, tj. oświecenia ludzkości, ma być fakt, że ślepi zaczynają widzieć, a „nasze głosy wzniosą się ponad oceany”. Chodzi o postęp naukowy, jaki dokonał się w ostatnich latach – odzyskanie wzroku wiążą raelianie z protezami elektronicznymi, a „donośność” głosu z komunikacją satelitarną. Zrównanie człowieka z „bogami” nastąpi wtedy, gdy będziemy w stanie tworzyć życie z martwej materii. To opis z książki Raela, który doznał zaszczytu i został zabrany na ich rodzimą planetę pojazdem do podróży międzyplanetarnych. Spotkał tam osoby dawno uznane w naszym pojęciu za zmarłe, które zostały odtworzone po śmierci, by żyć wiecznie. Pojawia się coś na wzór nieba z katolickich wierzeń, czyli życia po śmierci. Jeśli mamy przewagę pozytywnych czynów w życiu, dostajemy prawo do wiecznej egzystencji. Podczas swojej wizyty na naszym ziemskim padole, Elohim wyznaczyli Raelowi konkretną misję. Otóż ma on jak najbliżej Jerozolimy zbudować ambasadę, w której nastąpiłoby oficjalne spotkanie z Ziemianami. Oprócz tego Rael ma utworzyć ruch, który będzie propagował na Ziemi przekaz Elohim.
Historia raelian W 1999 roku religia raeliańska została oficjalnie zarejestrowana, a już wtedy wyznawało ją ponad 30 tysięcy osób. Uważają się za ruch ateistyczny, nie prowadzą życia wspólnotowego, normalna praca zawodowa ułatwia im przestrzeganie zobowiązań finansowych na rzecz ruchu. Panuje zasada, że każdy wpłaca 10 proc. od sumy swoich dochodów. Z tej kwoty 3 proc. jest wykorzystane na potrzeby lokalne ruchu, natomiast pozostałe 7 proc. przeznaczone jest na rzecz forum międzynarodowego. Zwolennicy zostają przyjęci do ruchu raeliańskiego podczas misterium, w trakcie którego muszą przekazać swój plan komórkowy za pośrednictwem upoważnionego do tego celu Przewodnika.
Przesłanie
uką”). Trefil pis „Warunki, które ne, aby życie na winąć z materii surowe. Pozor bieństwo rozw czyniło się do z cie przyszło na wnątrz. Pogląd jako „pansperm dzono, że życie nego systemu za pomocą jak trwalników, lec zwolenników i nie, kiedy stwie wanie, na jakie przetrwalnik w nej, znacznie wyobrażalne da
Jak każda religia, i ta ma swoje przesłanie, które chce głosić wszem wobec, a wraz z nim propagowane wartości, takie jak: odpowiedzialność, kochanie siebie i innych, szacunek dla wszystkich, pokój dla planety, wolność wyboru oraz rozwój indywidualizmu. Raelianizm, jak twierdzą jego wyznawcy, to jedyna religia, która nakazuje postępowanie zgodne z własnym sumieniem, jeśli nawet oznacza to przeciwstawienie się Elohim i niewykonanie ich poleceń. Dotyczy to zwłaszcza poświęcenia życia jednostki w imię dobra większości, bo życie jednostki jest o wiele bardziej drogocenne niż życie mas. Jeśli ta reguła będzie przestrzegana, nie ma prawa być wojen ani masakr czynionych obłudnie w imię pokoju światowego. Nie może też istnieć kara śmierci, a świat ma dążyć do całkowitego rozbrojenia. Mamy też szanować siebie. Nie powinniśmy zatruwać naszego organizmu używkami, gdyż szkodzą one naszym genom, powodując ich zdeformowanie, a zniszczony materiał genetyczny – będąc w coraz gorszym stanie – przekazywany jest kolejnym pokoleniom. Jedynie człowiek kochający siebie i innych jest w stanie osiągnąć pełnię szczęścia oraz pełnię możliwości indywidualnego rozwoju. Każdy ma prawo do wolności myśli i słowa, każdy może wybierać swoją religię. Pluralistyczne i różnorodne społeczeństwo jest buforem dla wszelkich przejawów fanatyzmu i dyskryminacji. Raelianie pragną zniesienia krajowych rządów i stworzenie federacyjnego Rządu Światowego, by krzewić świadomość planetarną, a nie zamykać się w przynależności
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2003 r. rasowej czy krajowej. Każdy ma prawo do edukacji pluralistycznej i wolnej od fanatyzmu. Z takimi procedurami jak chrzest czy obrzezanie należy powstrzymać się do momentu, gdy człowiek jest świadomy tego, co robi i czy jest mu to potrzebne do szczęścia. Jednak wartościami dla Kościoła rzymskokatolickiego najbardziej kontrowersyjnymi są te, które dotyczą świadomej prokreacji,
można wierzyć w pone bzdury?!” – tak najej wypada streścić w w polskiej prasie, się po tym, gdy wobiło się głośno. A podziej wierzymy naukoom niż katolickim pugnęliśmy do opracoTrefila – słynnego proGeorge Mason Univer„1001 spotkań z nasze: e musiały być spełnioa ziemi mogło się roznieożywionej, są dość rne nieprawdopodowoju życia tutaj przyzrodzenia idei, że żya naszą planetę z zed ten stał się znany mia”. W XIX w. twiere przenosiło się z jedgwiezdnego na inny kiegoś rodzaju przecz pogląd ten stracił popadł w zapomnieerdzono, iż promienioe byłby narażony taki w przestrzeni kosmiczprzekracza wszelkie awki śmiertelne.
11
wychowania zmysłowego, klonowania, eutanazji, aborcji i antykoncepcji, czyli tego, co w Krk jest zabronione i uznane za grzech, a tutaj jest dopuszczalne, a właściwie zalecane. Raelianie propagują wolny seks i akceptują różne preferencje seksualne. Wszystko jest możliwe, o ile nie narusza wolności innych. Zaspokojenie seksualne, zmysłowe i uczuciowe to ważny czynnik równowagi
Całkiem niedawno powstał jednak inny wariant tej teorii, „panspermia kierowana”. Przedstawił go – UWAGA! – laureat Nagrody Nobla, Francis Crick. Głosi on, że cywilizacje pozaziemskie umieściły mikroby w statkach kosmicznych zaopatrzonych w odpowiednie osłony przed pro-
psychicznej i szczęścia, a to z kolei pierwszy krok do zbudowania społeczeństwa pokojowego i harmonijnego.
Klonowanie
S³ynne zdjêcie ufoludka z Roswell
mieniowaniem i wysłały je na podobne planety, aby zaszczepić na nich życie”. Wobec takiego obrotu sprawy człek rozumny powie: „Skoro podobne kwestie rozważają światowej sławy autorytety naukowe – coś może w tym być”. A fundamentalista religijny? Cóż... nadal będzie opowiadał o kobiecie powstałej z żebra Adama – co w końcu też jest rodzajem klonowania. Nieprawdaż?... MarS
– W jaki sposób jest przekazywany plan komórkowy kandydata? – Podczas chrztu raeliańskiego, Rael albo przewodnik przekazuje plan komórkowy na planetę Elohim za pomocą fal, formy rezonansu. Plan jest przekazywany na planetę Elohim, z wiadomością, że ta osoba dowiedziała się o przesłaniu i uznała oficjalnie Elohim za swoich twórców.
To ono uczyniło raelian sławnymi. Klonowanie to pierwszy krok do nieśmiertelności człowieka. Prawo do dysponowania własnym kodem genetycznym jest podstawowym prawem każdego człowieka. W wypowiedzi Raela z 1973 roku czytamy: „Kiedy naprawdę umrzemy, z jednej komórki pobranej z kawałka naszego ciała, który był pobrany wcześniej, odtwarzamy całe ciało takie, jakie było w tamtym momencie. Mówię w tamtym momencie, to jest z całą swoją wiedzą i swoją ówczesną osobowością”. I tak – już przed 30 laty – Rael postanowił unaocznić nam to, czego kiedyś dokonali Elohim, czyli sklonować człowieka, i to na sposób do dziś nieosiągalny. Ruch ma dwie grupy zajmujące się pracą nad tym zadaniem. Jedna z nich to Clonaid, która pracuje w Stanach Zjednoczonych, gdyż „jest to kraj wolności” – jak twierdzi Rael – i dlatego, że istnieje tam stowarzyszenie o nazwie
a sam to robi. U nas panuje jedna zasada: żyj tak jak chcesz, pod warunkiem, że szanujesz poglądy innych i nikomu nie szkodzisz. – W wizji dotyczącej poprawy sytuacji społecznej w Polsce jest mowa o zaleceniu, że każda rodzina nie powinna mieć więcej niż dwoje dzieci, dlaczego? – To sposób na rozwiązanie problemu przeludnienia. Najlepszym rozwiązaniem by-
WYWIAD Z JACKIEM ADAMCZAKIEM – PRZEWODNIKIEM POLSKICH RAELIAN – Jak przekona Pan sceptyka, że wasza historia nie bazuje na możliwości dowolnej interpretacji faktów opisanych w Biblii? – Ruch raeliański nie jest po to, aby kogokolwiek przekonywać, jego celem jest informowanie o przesłaniu, aby ludzie sami mogli wyrobić swoją opinię na ten temat i sami mogli uznać czy będą w to wierzyć. – Czy raelianie są sektą? – Nie, bo nie prowadzimy żadnych wspólnot, gdzie ludzie wstępują i mieszkają pozbawieni kontaktów ze światem zewnętrznym. Raelianie normalnie żyją w społeczeństwie, pracują, spotykają się z ludźmi. Kościół posądza innych o indoktrynowanie i pranie mózgów,
łoby, aby dwójka rodziców posiadała maksymalnie dwójkę dzieci. Kwestią sumienia jest przestrzeganie zasad raeliańskich, nie ma kolektywu, który zajmuje się karaniem za ich nieprzestrzeganie. Tak samo jest ze składkami na rzecz ruchu, nie są obowiązkowe. To jest otwarta religia, zapisałem się, ponieważ nakazy i zasady panujące w Kościele zniechęciły mnie np. do katolicyzmu. – Czy fakt, że raelianie propagują wiele wartości zakazanych i potępianych przez Kościół katolicki, przyczynił się dodatkowo do Pańskiej decyzji odejścia z Kościoła katolickiego? – To jeden z aspektów, chodzi o wolność osobistą jakiej nie daje Kościół katolicki:
„The right for cloning”, które chce bronić klonowania w sądzie najwyższym. Pracy grupy przygląda się amerykański Urząd ds. Leków i Żywności, który już raz przeszkodził w eksperymentach, kiedy w wyniku choroby serca doszło do śmierci sklonowanego dziecka. W grudniu ubiegłego roku cały świat obiegła wiadomość, że raelianie dokonali kolejnego klonowania. 26 grudnia urodziła się Ewa, która ma identyczny układ genetyczny jak jej matka, 31-letnia Amerykanka. W ciągu kilku dni raelianie mie-
li przedstawić wynik analizy DNA na dowód, że nie doszło do mistyfikacji. Oprócz tego zapowiadali narodziny kolejnej czwórki dzieci: jedno z Ameryki Północnej, drugie z Europy, a pozostała dwójka – z Azji.
wolność dla każdego z nas z możliwością realizowania się. U nas w przeciwieństwie do kościoła nie ma dyskryminacji płciowej. Ludzie powinni przystępować tam gdzie się dobrze czują. Ruch raeliański jest otwarty, z możliwością zapisania się i wypisania. – MSWiA odmówiło zgody na rejestrację ruchu jako związku wyznaniowego, uzasadniając, że wasze poglądy są niebezpieczne dla życia i zdrowia ludzi, czy będziecie ponawiać starania w tym kierunku? – Helsiński komitet uznał uzasadnienie MSWiA za bezsensowne. Ruch raeliański respektuje prawo kraju, ale domaga się możliwości głoszenia swoich poglądów. Na razie zarejestrujemy się jako stowarzyszenie zwykłe. – Ile osób w Polsce należy do ruchu raeliańskiego? – W Polsce jest około 40 – 50 aktywnych członków plus duża rzesza sympatyków. – Czy firma Clonaid stanowi własność ruchu? – Clonaid jest przedsięwzięciem ludzi prywatnych, są w niej Raelianie i osoby niezwiązane z ruchem. Clonaid jest firmą komercyjną zajmującą się klonowaniem człowieka i zwierząt. Nie ma żadnego powiązania między firmą Clonaid a ruchem raeliańskim. Kiedy dr Brigitte Boisselier zakładała Clonaid,
Mimo zapowiedzi o przedstawieniu wyników analiz DNA Ewy, raelianie nie zdecydowali się jednak na takie posunięcie. Wyjaśniają to obawami przed utratą dziecka, gdyż pewien prawnik z Florydy wniósł pozew o narażanie przez nich zdrowia oraz życia dziecka. W takim wypadku, jeśli sąd poprze pozew, może odebrać Ewę rodzicom. Raelianie jako apostołowie przybyszów z kosmosu – Elohim – są rzeczywiście niezwykle oryginalni. Poczynając od wersji stworzenia życia (pamiętajmy, że Biblia daje duże możliwości popisu chętnym do jej interpretowania), aż po klonowanie. To ostatnie rozgrzało publikę oraz media. Naukowcy niecierpliwie czekają na wyniki analiz DNA pierwszego dziecka – klonu. Jednocześnie w konserwatywnych kręgach narasta sprzeciw wobec prób „poprawiania Pana Boga”. W tej chwili nie przedstawiono jeszcze żadnych dowodów na istnienie Ewy. Czy pierwsza stworzona w raju kobieta będzie również pierwszym rozumnym dziełem człowieka? AGNIESZKA KAZIMIERSKA
Rael poparł ją, pod warunkiem, że ruch nie zasponsoruje tego przedsięwzięcia i nie będzie dzieci kalekich. – Klonowanie jest kluczem do naukowej nieśmiertelności? – Przesłanie mówi, że to co obecnie osiągnęliśmy, to jedynie pierwsza faza klonowania, klonowanie w celach reprodukcyjnych z wykorzystaniem matki zastępczej. Drugi etap nastąpi, gdy nie będziemy potrzebować matki zastępczej i będziemy potrafili w sztucznej matrycy, albo za pomocą nanotechnologii od razu tworzyć kopię dorosłego osobnika. W trzecim etapie będziemy potrafili dokonywać transferu pamięci i osobowości ze starzejącego się mózgu do młodej kopii. – Czy prawdą jest, że raelianie piszą oficjalne listy do przedstawicieli swoich dotychczasowych Kościołów z informacją, że odchodzą od dawnej wiary? – Tak, bo według nas system, który żerował przez tyle lat na ludziach nie ma sensu bytu. Jedynym sposobem, aby odciąć mu siłę życiową jest wypisanie się z Kościoła. W dzieciństwie zostaliśmy ochrzczeni bez naszej wiedzy, i do momentu wysłania podania pozostajemy członkami Kościoła katolickiego. – Serdecznie dziękuję za rozmowę. Rozmawiała AGNIESZKA KAZIMIERSKA
12
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2003 r.
ZE ŚWIATA
Donna Sandra na lodzie M M
ieszkanka Kolumbii, donna Sandra Vega Martinez, kończąc 26 lat, obawiała się, że zostanie starą panną. Wtedy poznała człowieka, z którym zapragnęła dzielić życie. Jorge Barange był zamożnym mężczyzną w wieku dojrzałym i od razu wzbudził jej zaufanie. Powiedział jej, że jest hiszpańskim biznesmenem. Pobrali się w 1995 roku, a dwa lata później Sandra urodziła syna, który otrzymał imiona Jorge Manuel. Wkrótce cała rodzina przeniosła się do Hiszpanii i tam zaczęły się kłopoty. Jorge coraz rzadziej bywał w domu, tłumacząc to rozlicznymi interesami. W końcu sprzedał dom, w którym mieszkali w Madrycie, i wyprowadził się, porzucając rodzinę. Sandra rozpoczęła intensywne poszukiwania krewnych męża, by odnaleźć go w celu przeprowadzenia rozwodu.
Okazało się, że rodzice męża mieszkają w Barcelonie. Sandra pojechała do nich, a wówczas zarówno ona, jak jej teściowie, doznali szoku. Rodzice Jorge wyrazili zdziwienie, że ich syn uchodzi za biznesmena, a w dodatku ożenił się, jest bowiem księdzem i można go zobaczyć, jak co niedzielę odprawia msze w rodzinnym mieście. Sandra Martinez nie uzyska rozwodu, bo małżeństwo z księdzem było nieważne. Nie ma również prawa do jego majątku. Pozostała więc uwiedzioną przez księdza panną z dzieckiem, jak Kościół przykazał. J.Ch.
No sex, jestem Duńczykiem W
zeszłym roku Jann Sjursen, będąc jeszcze przewodniczącym duńskiej Chrześcijańskiej Partii Ludowej (Kristeligt Folkeparti), zwrócił się do pani Henriette Kjaer, tutejszej minister ds. równouprawnienia, z propozycją stworzenia specjalnego kodeksu etycznego. Kodeks ten miałby zabraniać osobom delegowanym przez Królestwo Duńskie do pracy za granicą i korzystania tam z usług prostytutek. Jann Sjursen (39 lat, żonaty, 3 dzieci) uzasadnił swój pomysł nieprzynoszącym chwały rozgłosem nadawanym przez media sprawom seksualnych uciech, jakim oddają się przebywający za granicą duńscy żołnierze. Kilka takich przypadków nabrało szczególnego rozgłosu w czasie tzw. misji pokojowych na Bałkanach. Duńskie media, które poinformowały o sprawie, przypomniały podstawowe zapisy tutejszego prawa, które stanowi, że po zakończeniu służby ubrany po cywilnemu żołnierz jest osobą całkowicie prywatną i nie można mu w związku z tym ani niczego nakazać, ani zakazać, a karany
może być jedynie za popełnione przestępstwa. Przebywający w biednych krajach żołnierze duńscy, szwedzcy czy norwescy otrzymują bardzo wysoki żołd, mogą sobie zatem pozwolić na... wszystko. Problemy pojawiają się wtedy, gdy do akcji wkracza miejscowy prokurator, bo okazuje się, że na przykład korzystano z usług nieletnich panienek. Duńscy ludowi chrześcijanie czekają więc na załatwienie sprawy, która jest nie do załatwienia w kraju o dużej tolerancji seksualnej. Z hasłem „żadnego seksu” nie wygra się wyborów nawet w Katolandzie. Z. DUNEK (Kopenhaga)
Księżowskie dzieciaki P
rzed plebanią, w małym ogródku, bawi się ośmioletnia Pia i sześcioletni Florian. Kiedy z plebanii wychodzi młoda kobieta, dzieci radośnie krzyczą „mama”, „mama” i biegną w jej stronę. Z plebanii wychodzi również proboszcz Martin, 48-letni ojciec dzieciaków... Dzieci milczą. Do swojego ojca mówią po prostu Martin. Ich mama, Beata, oficjalnie jest gosposią księdza. Beata, z zawodu technik medyczny, pierze jego rzeczy, gotuje i sprząta. Klasyczny przykład maskowania rodziny z dwójką dzieci. Według niezależnych sondaży, w Niemczech około 9 tysięcy księży katolickich (a więc prawie połowa) utrzymuje seksualne stosunki z kobietami, a co trzeci spłodził dziecko. To oznacza co najmniej kilka tysięcy tajemnych (a często niechcianych) księżowskich dzieci.
„U księży ewangelistów pranie wisi w ogródku przed domem, a u katolickich albo w piwnicy, albo na strychu, albo schowane z tyłu plebanii” – wyśmiewa się córka księdza z Osnabrück, dwudziestoletnia Christina Kirk. W wieku dziewięciu lat dowiedziała się, że jej ojciec chrzestny, ksiądz, w rzeczywistości jest jej rodzonym ojcem. Z Kościołem katolickim zerwała kontakty całkowicie. Wszystkie księżowskie dzieci uważają katolicki nakaz celibatu za potwornie nieludzki. EK (za „Der Spiegel” nr 52/21.12.02)
iłościwie panujący światu Jan Paweł II wynosi na ołtarze coraz dziwniejsze persony. Niektóre z nich mógłby z równym powodzeniem wyświęcić sam Lucyfer. W kwietniu papież Jan Paweł II zamierza beatyfikować Marka z Aviano, mnicha, który żył w XVII wieku, a którego doczesne szczątki spoczywają w Krypcie Kapucynów w Wiedniu. Wypada przyjrzeć się tej postaci, bo większość aktów beatyfikacji, a następnie kanonizacji ma za pontyfikatu JPII charakter polityczny i z reguły niefortunny. Jak bowiem nazwać wyniesienie na ołtarze księży, którzy byli stronnikami generała Franco podczas hiszpańskiej wojny domowej? Czy też – podczas wizyty papieskiej na Ukrainie – uczczenie w ten sam sposób duchownych unickich, szermierzy prozelityzmu, co doprowadziło z kolei do zaognienia stosunków między katolikami a prawosławnymi... Dziś sprawą ogromnej wagi jest uniknięcie nowego konfliktu globalnego, który grozi ludzkości u progu XXI wieku. W obliczu amerykańskiego ataku na Irak możliwe jest zjednoczenie muzułmanów, erupcja islamskiego fundamentalizmu oraz sił sprzyjających terroryzmowi i w rezultacie nowa wojna religijna. Co w takiej sytuacji robi Watykan? Z jednej strony apeluje, aby nie atakować Iraku, a z drugiej – wynosi na ołtarze człowieka, który muzułmanów nazywał poganami, gardził nimi i wszelkimi siłami zwalczał. Gdy w 1683 roku Turcja wsparła antyhabsburskie powstanie Węgrów i wysłała wojska przeciw
Austrii, cesarz Leopold I chciał rokować. Nie wiadomo, czy pertraktacje okazałyby się skuteczne, bo sułtan Mehmed IV nie był nastawiony pokojowo, jednak wojna religijna leżała przede wszystkim w interesach pastwa kościelnego, które zdążyło już zmontować an-
tyturecką koalicję. Marek z Aviano, z pozoru skromny kapucyn, był w Wiedniu wysłannikiem papieża Innocentego XI i jego głos liczył się na cesarskim dworze. A kapucyn, obecny kandydat na ołtarze, wypowiedział wówczas słynne słowa: „Bóg żąda wojny, a nie pokoju!”. Braciszkowi nie brakowało hucpy. Umiał też tworzyć wokół siebie mity i już za życia budować kult własnej osoby. Twierdził na przykład, że podczas bitwy o Wiedeń wokół jego
brej opinii w austriackiej prasie, która podkreśla jego „niepoprawność polityczną” oraz okoliczność, że beatyfikacja wojującego przeciw islamowi mnicha może zostać przez muzułmanów odczytana jako policzek i nawoływanie do nowej krucjaty. Jak dotąd – Jan Paweł II nie wziął tego pod uwagę i już w kwietniu nad głową Marka z Aviano ma się pojawić... aureola. JANUSZ CHRZANOWSKI (na podst. „National Catholic Reporter” i „The Angelus”)
B
Monsignor Laurence Higgins z katolickiego kościoła św. Wawrzyńca w Tampie obwieścił, że będzie się modlił za Korsarzy (Buccaneers). Przeciwne stanowisko zajął Matthew Hudson, pastor baptystów z kościoła św. Pawła w Filadelfii: „Wierzymy, że Bóg jest fanem Orłów (Eagles)” – zawyrokował. Zapytany, co chciałby przekazać kibicom Korsarzy, odparł: „Bardzo mi przykro. Łączę się z nimi w swym kapłańskim sercu. Kie-
pastor kościoła, Bradford Purdy, zapowiadając, że i on, i jego owieczki, będą w niedzielę modlić się „przylepieni do telewizora”. Ks. James Riehle, od trzydziestu lat kapelan drużyny futbolowej katolickiego University of Notre Dame z Bostonu, jest z kolei zdania, że modły za własną drużynę są niestosowne: „Przypuśćmy, że gramy z Boston College (inny uniwersytet katolicki – przyp. aut.) To mogłoby postawić Boga w niezręcznej sytuacji, bo musiałby wybierać między drużynami dwóch katolickich szkół”. Rozgrywki odbyły się w Filadelfii. Kibole „Korsarzy” z Tampy – po przeanalizowaniu sytuacji – postanowili nie towarzyszyć masowo swej ukochanej drużynie. Kibice „Orłów” słyną bowiem z wyrafinowanej agresywności, więc nie skończyłoby się na zwykłym mordobiciu. Jak się okazało, mieli słuszność. Bóg stanął po stronie „Korsarzy” z Tampy, więc miłośnicy „Orłów” mieli powody do rozgoryczenia. TOMASZ SZTAYER
Bóg żąda wojny
ezładna (dla niewprawnego oka) bieganina stada przerośniętych osiłków w kaskach i ochraniaczach, połączona z grubiańską szamotaniną, brutalnym taranowaniem się i wzajemnym roztrącaniem. Do tego histerycznie rozwrzeszczany, upojony emocją i piwem tłum kiboli oraz sędzia wydający jakieś niepojęte komendy... Futbol amerykański. Konkurencja, której same już zasady – nie wspominając o ich gwałceniu – spuszczają do szamba niegdysiejsze sportowe pryncypia czystej gry, szlachetnego współzawodnictwa. Czy można sobie wyobrazić trick, który siłowe i chamskie igrzyska tłuszczy podłączyłby pod religię, a na dodatek wprzągł do futbolu Pana Boga? Niemożliwe? A jednak. Tuż przed weekendem 18–19 stycznia br. Stany żyły rozgrywkami futbolowymi drużyn Tampa Buccaneers i Filadelfia Eagles, które miały jednej z drużyn otworzyć drogę do finału („Superbowl”). I wtedy do akcji wkroczyli duchowni.
głowy krążył biały gołąb, czyli Duch Święty, a u jego boku pojawiła się sama Matka Boska. Powoływał się na świadków, którzy podobno to widzieli. Tak więc to raczej Marek z Aviano, a nie Jan III Sobieski zwyciężył Turków pod Wiedniem. Potem wziął udział w wyprawie antytureckiej na Węgry, a gdy wahano się, czy ruszyć także na Belgrad, kapucyn znów powołał się na najwyższy autorytet, wołając, że „Bóg absolutnie żąda tej wyprawy!”. Kanonizację Marka z Aviano episkopat austriacki zaproponował po raz pierwszy za czasów papieża Piusa X, który był papieżem w latach 1903–1914. Kandydatura została odrzucona jako niesprzyjająca pojednaniu religijnemu. Taką opinię wyraziła społeczność protestancka. Także i dziś Marek z Aviano nie ma do-
Jak wymodlić „Superbowl” dy będzie po wszystkim, wyciągnę rękę, by pomóc im się podnieść”. Komentarz rozsierdził monsignora Higginsa i ten wykrzyczał do swoich zawodników: „Nie spodziewaliście się chyba, że będą się za nas modlić, co? Ludzie, to jest wojna. Musimy się znaleźć w Superbowl!”. Na tablicy, przed kościołem Pilgrim Congregational United Church of Christ w St. Petersburg na Florydzie, pisze swe ogłoszenie sam Wszechmogący: „Wysłuchałem waszych modlitw, ale nie obchodzi mnie, kto wygra. Bóg”. Polemizuje z nim
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2003 r.
ZE ŚWIATA
Zgryzoty Ortegi K
ubański kardynał Jaimi Ortega (fot. powyżej) jest nieszczęśliwy. Powód: „Często się okazuje, iż Kościół na Kubie jest ignorowany, a socjalno-polityczne ramy jego działalności są bardzo ograniczone”. Te ramy to oczywiście Fidel Castro. Swoje rozgoryczenie eminencja wyraził mediom podczas otwarcia wystawy sztuki w Hawanie z okazji obchodów piątej rocznicy pielgrzymki Jana Pawła II na Kubę. W swej jeremiadzie Ortega podkreśla, że od czasu historycznego już nawiedzenia stosunki z rządem nie uległy zmianie i są wciąż napięte. Chyba kardynałowi ździebko przewróciło się w głowie. Żali się bowiem: „Władze nie podkreślają religijnego charakteru świąt Bożego Narodzenia, nie zapewniają Bogu, czyli Kościołowi (sic!),
odpowiedniego dostępu do kontrolowanych przez siebie mediów, nie otwierają szkół przykościelnych”. Przywodzi to na myśl grubiańskie, lecz niestety trafne przysłowie zaczynające się od słów: „Daj świni palec...”. Nie imputujemy kardynałowi związków – nawet symbolicznych – z nierogacizną. Idzie o fakty. Castro nie jest aniołem, ale warto dostrzec ewolucję jego rewolucji. Anulowane w roku 1969 obchody Bożego Narodzenia przywrócił z powrotem w przeddzień wizyty Karola Wojtyły. Kościół katolicki – przez trzy dekady zakazany jako „siła kontrrewolucyjna” – przeżył renesans. Castro zaprosił papieża,
a kard. Ortega ma sposobność krytykować rząd w mediach i otwierać wystawy. Co ciekawe, równolegle z narzekaniami Ortegi JPII przyjął na audiencji lidera antycastrowskiej opozycji, Oswalda Payę (fot. poniżej). Tydzień wcześniej Paya (warto zapamiętać to nazwisko!) spotkał się z sekretarzem stanu USA, Colinem Powellem w Waszyngtonie i objechał kraje Unii Europejskiej, która wręczyła mu Nagrodę im. Sacharowa, najbardziej prestiżową w kategorii zasłużonych w walce o prawa ludzkie. Paya jest inicjatorem tzw. Varela Project – pomysłu zorganizowania referendum, którego spodziewany wynik dałby Kubańczykom więcej wolności i demokracji. Poparcie dla tej inicjatywy papieża, wyrażenie przezeń swego uznania, mogłoby się przyczynić do powodzenia przedsięwzięcia. Wiadomo wszak, że papież przy pomocy Reagana i Wałęsy obalił w Europie komunizm. Wróćmy do palca. Kościół bezbłędnie wyczuł, że Castro mięknie, więc wzmógł presję. Teraz Watykanowi i jego kubańskim namiestnikom nic już się nie będzie podobało, dopóki na Kubie nie stanie się to, co w Polsce. Komuniści oddadzą władzę, a Kościół uczyni wszystko, by przechwycić kontrolę nad dalszym biegiem wypadków i zapewnić sobie jak największe wpływy w państwie. My już znamy te przekształcenia ustrojowe. TOMASZ SZTAYER Fot. archiwum
F
Gołym zadem do świętego Ś
więty: Nabożno-bolesne uduchowienie, neonowa aureola, męczeństwo, wzorzec do naśladowania... Czy obfity asortyment świętych oferuje coś bardziej przyziemnego, ludzkiego? W północnej Portugalii znajduje się miasteczko Murtosa. Jest to miejsce kultu jedynego „świętego z jajami”. Jak Kościół Wojtyły może coś takiego tolerować, to się w pale nie mieści. Pobożni katolicy z miasteczka, a także liczni przyjezdni, wchodzą do kościoła w Murtosa, ściągają spodnie, majtki, i wypinają na św. Goncalo tyłek. Nie jest to żaden katoekshibicjonizm, nie ma w tym śladu bezczeszczenia. W ten sposób lud boży czerpie wymierne pożytki ze świętości. Otóż św. Goncalo posiada magiczną moc uzdrawiania hemoroidów. Dar jest „sprawdzony” przez pokolenia wyleczonych i jego skuteczność nie podlega dyskusji. Wytarczy wejść do kościoła, wypiąć w kierunku świętego obnażoną pupę, zmówić modlitwę i – jak ręką odjął! Zdolności uzdrowieńcze św. Goncalo wykraczają poza zbawienny wpływ na żylaki odbytu. Jest on równie dobry na trądzik młodzieńczy. Miejscowy doktor Antonio Amador wspomina przypadek sprzed kilku lat, gdy pewna dziewczyna odchodziła od zmysłów, nie mogąc uleczyć wyjątkowo wrednej odmiany trądziku. Wreszcie postanowiła
oddać się pod kuratelę świętego i zawiadomiła proboszcza, że planuje odbycie modłów na golasa przed figurą cudotwórcy. Ksiądz, osobnik konserwatywny, kategorycznie się sprzeciwił: Nago? Do kościoła? W żadnym wypadku. Po negocjacjach stanęło na tym, że panna odmawiała pacierze nago, ale owinięta w prześcieradło. Trądzik zniknął. Uleczeni mocą świętego chorzy nie zapominają o łasce, która ich spotkała: nawet po uwolnieniu się od hemoroidów przychodzą do kościoła profilaktycznie, by – opuściwszy garderobę dolną – pozwolić świętemu kontemplować efekty jego działań. Św. Goncalo był księdzem i postacią raczej barwną. Żył w XIII wieku, a na ołtarze trafił jeszcze przed wprowadzeniem dzisiejszych, arcyserioznych kryteriów. Pamięć o nim i wdzięczność za udzielaną pomoc wciąż jest żywa. Co roku w czerwcu w pobliskim miasteczku Amarante odbywa się festiwal ku czci św. Goncalo. Niezamężne panie wręczają kawalerom wypieki w kształcie... penisów, by w ten sposób zasygnalizować gotowość do amorów. I jak tu nie kochać tej wiary! TSZ
Głupota uniwersalna Z
akty i Mity” to bardzo zła gazeta. Zła, bo nie staje na baczność przed papieżem i nie przyłącza się do chóru narodowej hipokryzji. W związku z tym polskie media, pełne hipokryzji, udają, że nie istniejemy. Za granicą tymczasem cytuje nas nawet prasa katolicka.
abłysnąć w USA nową, nieszablonową religią i pozyskać członków – wcale nie jest łatwo, bo konkurencja ogromna. Dr. Schillingowi chyba się udało: odpowiedział na społeczne zapotrzebowanie rodziców... bojących się szczepić dzieci przeciw zakaźnym chorobom.
Fakten und My then „Golias” to czasopismo francuskojęzycznych katolików, popularne nie tylko nad Sekwaną, ale także w Belgii i Szwajcarii. Ponieważ reprezentuje posoborowy, reformistyczny nurt katolicyzmu, nie jest mile widziane przez kościelną konserwę. W numerze 87(2002) „Golias” analizuje ostatnią wizytę JPII w Polsce. Omawiając głosy krytyczne wobec papiestwa,
13
prezentuje publikacje „Faktów i Mitów” jako najpoważniejszy znak sprzeciwu wobec ogólnonarodowego bałwochwalstwa – „Wojtyłolatrii”. Katoliccy liberałowie francuscy nie bez zbulwersowania opisują i analizują papieską pomnikomanię i ośrodek pielgrzymkowy w Wadowicach. Trafnie puentują, że fenomen kultu papieża jest dla Polaków rodzajem pociechy i lekarstwa na narodowe kompleksy. Niemieckie czasopismo „Mahnmal Aktuell” (4/2002) szeroko relacjonuje nasze artykuł „Och, Karol” (wrzesień 2002) opisujący romans Karola Wojtyły z czasów krakowskich. To, co w Polsce uznano za oszczerstwo i świętokradztwo, w Niemczech uchodzi za dobrze udokumentowany przyczynek do historii kariery obecnego papieża. Jak to powiedział Chrystus: „nikt nie jest prorokiem we własnym kraju...” ADAM CIOCH Repr. archiwum
Choć 90 procent nieletnich w USA jest zaszczepionych, to jednak odsetek tych, których rodzice nie chcą szczepić, systematycznie rośnie. Dlaczego? Brak jasnej odpowiedzi. Szczepienia dzieci są jednak w wielu stanach obowiązkowe i wykręcić się od nich można jedynie przynosząc zaświadczenie z kościoła. Na tym jedzie Schilling. Nie on jeden. „Niniejszym zaświadcza się, że rodzina (tu nazwisko) należy do naszego wyznania religijnego i przestrzega nakazów wiary. Żaden z członków kongregacji nie może otrzymać zastrzyku, kroplówki ani połknąć obcej, nienaturalnej substancji. Żaden z naszych wyznawców nie może dopuścić do tego, by narzędzia chirurgiczne naruszyły jego skórę”. Podpisano: Kongregacja Mądrości Uniwersalnej”. Aby stać się członkiem kościoła dra Schillinga, wystarczy wypełnić zgłoszenie i wpłacić 75 dolarów. W zamian otrzymuje się „Katechizm”, który między innymi objawia: „Uniwersalna mądrość jest dominującym panem na wszystkich poziomach” oraz: „Położenie rąk
na kręgosłupie jest wystarczającym środkiem do utrzymania sił życiowych”. By uniknąć niepotrzebnych rozterek duchowych, można zachować dotychczasową religię, ale wpisowe trzeba wpłacić. Chodzi więc tylko o zaświadczenie od lekarza. Dr Schilling twierdzi, że jego kościół liczy 5520 członków w 28 stanach USA. Na pytanie, co powie, gdy niezaszczepione dzięki jego zaświadczeniu dziecko zachoruje na Heine-Medina – Schilling odparł, że Bóg do tego nie dopuści, a jeśli nawet, to taka jego boska wola. TSZ
14
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2003 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
„Bitwa pod Ignacewem” J. Kossak
S
tyczeń 1863 roku. W Warszawie od trzech lat trwały patriotyczne manifestacje, narastał bunt przeciw caratowi. Gdy zapowiedziano brankę do wojska, by wcielić do rosyjskiej armii niepokornych młodych Polaków, ci chwycili za broń. Ogromna dysproporcja sił między armią cara Aleksandra II a powstańcami, skazywała polski zryw niepodległościowy na klęskę. Ale istniała iskierka nadziei w postaci pomocy z zagranicy. Właśnie na nią liczył Rząd Narodowy. Poparcia politycznego mogła udzielić przede wszystkim Francja. Jednak dla Napoleona III wsparcie polskiego powstania oznaczało zerwanie dobrych stosunków z Rosją, a właśnie sojusz z nią miał francuskiemu cesarzowi otworzyć drogę do roli hegemona w Europie. Mimo to Napoleon III podjął ryzykowną grę, proponując Austrii, by postawiła na odzyskanie przez Polskę niepodległości i na nowy układ sił w Europie oparty na sojuszu francusko-austriacko-polskim. Austria uznała plan za chimeryczny, Anglia była przeciwna. Polacy mogli już liczyć tylko na poparcie ze strony papieża, przywódcy świata katolickiego, do którego przynależała zarówno Francja, jak i Austria. A od nich w Europie zależało wiele. Na temat stosunku papieża Piusa IX do polskiego powstania napisano wiele. Publicyści związani z Kościołem rzymskokatolickim nie mogą pogodzić się z faktem, że
papież powstanie potępił i starają się udowodnić coś, czego udowodnić się nie da, a mianowicie, że było odwrotnie. Napisali już w tej sprawie setki artykułów, a nawet książek. Już same tytuły niektórych publikacji muszą budzić śmiech, choćby „Pius IX defensor Poloniae” (Pius IX obrońca Polski) – tytuł wymyślony przez Ryszarda Bendera (profesora KUL-u). W tygodniku „Głos”(25 stycznia 2003 r.), organie Ruchu Katolicko-
Rokosz potępiamy! Oto słowa papieża Piusa IX wypowiedziane na wieść o wybuchu powstania styczniowego. Katolicko-narodowe gazety (np. „Głos” Macierewicza) i katolickie ośrodki (np. KUL) głoszące ostatnio o pomocy Watykanu dla powstańców 1863 posługują się ordynarnym kłamstwem historycznym, które zaraz zdemaskujemy. -Narodowego (jego lider: Antoni Macierewicz), można przeczytać coś takiego: „W roku 1863 z państw europejskich nie zawiodło Polaków Państwo Kościelne; nie zawiódł naszych przodków tylko Kościół katolicki. Oczywiście Watykan nie mógł przyjść powstańcom z pomocą zbrojną, bo nie do tego został powołany. Przyjrzyjmy się jednak faktom. Formalnie w Rzymie nie podjęto „akcji antyrosyjskiej”, bo ze względów politycznych i religijnych nie była ona możliwa, w praktyce jednak Stolica Apostolska uczyniła dla walczącej Polski wiele”. I tu autor artykułu Jan Trawiński powołuje się na fragmenty kilku papieskich apeli, listów do monarchów, a także na alokucję papieża z kwietnia 1864 roku. Uściślijmy: w żadnym z tych dokumentów, papież nie staje w obronie polskiego powstania, a broni jedynie Kościoła katolickiego w Polsce oraz „obrońców religii katolickiej”. Zwróćmy uwagę, że katoliccy publicyści utożsamiają interes Krk z interesem narodu polskiego i polskiej racji stanu, podczas gdy zarówno w czasie powstania styczniowego, jak i w ciągu całej polskiej historii, interesy te były z sobą diametralnie sprzeczne. Publicyści chwalący postawę papieża wobec powstania stają się więc rzecznikami interesów obcego państwa, prowadzącego własną, bardzo specyficzną politykę globalną, która nie ma nic wspólnego z narodowymi interesami którejkolwiek nacji. Sięgnijmy do poważniejszej, choć także
katolickiej, publikacji. Krzysztof Lis, w wydanej przez KUL książce „Pius IX a Polska w dobie Powstania Styczniowego” pisze: „Stolica Apostolska wykazywała wiele troski o losy katolicyzmu na ziemiach polskich pod rządami państw zaborczych. Stąd też, w nowej sytuacji, jaka nastąpiła po trzecim rozbiorze państwa polskiego, dyplomacja watykańska skierowała swe wysiłki w kierunku państw akatolickich celem zabezpieczenia praw i swobód działania Kościoła na ziePius IX miach dawnej Rzeczypospolitej”. To oczywiście prawda. Watykan dbał o interesy Krk, bo to były jego interesy. A co z interesami podbitych narodów? Przyjrzyjmy się najpierw postaci Piusa IX. Krzysztof Lis pisze, że papież „do wybuchu powstania odniósł się niechętnie”. Uważał też, że „we wszystkim tym jest mazzinizm”. Przypomnijmy, że Giuseppe Garibaldi i Giuseppe Mazzini to bohaterowie Wiosny Ludów i przywódcy ruchu dążącego do zjednoczenia Włoch. W roku 1860, wojska piemonckie zadały klęskę armii papieskiej i doszło do zjednoczenia Włoch, w skład których weszły także terytoria Państwa Kościelnego, które wcześniej obejmowało znaczne obszary środkowej
i północno-wschodniej części Półwyspu Apenińskiego. Pod rządami Piusa IX pozostał jedynie Rzym i najbliższe okolice. Było to w interesie narodu włoskiego i wbrew interesom Watykanu. A papież był przeciwnikiem wyzwolenia wszystkich ciemiężonych narodów, łącznie z włoskim. Zwalczał też wszelkie przejawy swobód demokratycznych. Franz Xaver Kraus w książce „Cavour” cytuje jego wypowiedź z 1849 roku: „Tak zwane konstytucyjne prawa, jak wolność prasy, stowarzyszeń itp., są same w sobie złe i niemoralne i z duchem Kościoła nie dające się pogodzić”. W Państwie Kościelnym nie było kodeksu karnego, szerzyła się korupcja i samowola policji. „W kwestiach religijnych panowała skrajna nietolerancja: wszelkie inne wyznania poza katolickim były zakazane, wprowadzono obowiązek praktyk religijnych” – pisze Irena Koberdowa w pracy „Papież Pius IX a Powstanie Styczniowe”. Kszysztof Lis pisze iż „wybuchowi powstania był papież przeciwny, tak jak każdej rewolucji (...). Nie ukrywał, że
Polacy są nieroztropni”. Co więcej, sądził, że w dobrej wierze dali się wciągnąć w rozgrywki światowej masonerii, której stali się bezwolnym narzędziem w dziele osłabienia Kościoła...”. Bardzo martwiło papieża, że wielu polskich prostych księży przyłączyło się do powstania. Autor cytuje list Piusa IX do cara Aleksandra II: „Jesteśmy dalecy od zezwolenia
klerowi na branie udziału w zaburzeniach politycznych i na chwytanie za broń celem obalenia władzy prawowitego rządu. Przeciwnie, ubolewamy i potępiamy to, co się stało, lecz zarazem chcemy wskazać Waszej Cesarskiej Mości pochodzenie i przyczynę tego. Niech Apostolska władza odzyska swój zbawienny wpływ na poddanych sobie katolików, niech biskupi powrócą do swobodnego sprawowania swej władzy według świętych praw, niech kler odzyska wpływ na nauczanie i kierowanie ludem, niech zakonnicy podlegają wyłącznie swym generałom, niech wierni mają swobodę wyznawania religijnego kultu, a wówczas Wasza Cesarska Mość przekona się, iż główną przyczyną ustawicznych zaburzeń politycznych w Polsce był ucisk religijny, wzburzenie sumień, upadek kleru, poniżenie świętych pasterzy, szerzenie antyreligijnych zasad i nauk”. Tak więc, niech Kościół kieruje ludem, a nie będzie żadnych buntów przeciw carowi. „Owe ruchy rewolucyjne spowodowały, że kościół cierpi od władz rosyjskich” – tak pisze papież w encyklice „Ubi Urbaniano” z lipca 1864 roku. Encyklika ta stanowi wyraźne i zdecydowane potępienie powstania styczniowego, a także wezwanie skierowane do Polaków, by byli posłuszni caratowi: „(...) Dalecy od tego jesteśmy, byśmy jakkolwiek chcieli pochwalić niewczesne ruchy w Polsce nieszczęśliwie wzniecone. Albowiem wszyscy wiedzą, jak troskliwie Kościół zawsze uspakajał i uczył, że wszelka dusza jest wyższym mocom poddana, że wszyscy władzy świeckiej ulegają i że powinne posłuszeństwo świadczyć w ogóle mają”. Natomiast w alokucji z października 1866 roku czytamy: „My teraz, tak jak i dawniej, rokosz najmocniej potępiamy i
gromimy, wszystkich wiernych, a zwłaszcza duchownych upominamy i prosimy, aby bezbożne zasady rewolucyjne odrzucili od siebie i nimi się brzydzili, a byli podlegli zwierzchnim władzom, wiernie ich słuchali we wszystkim, co się nie sprzeciwia świętym prawom Boga i jego świętego Kościoła”. Jan Trawiński pisze w „Głosie”, że „30 września 1863 roku zginął pod Lelowem ksiądz Zygmunt Trawiński, paulin. To był krewny piszącego te słowa”. Chwała duchownemu, który walczył i poległ w szeregach powstańczych, choć papież Pius IX takim jak on nakazywał, by byli podlegli carskim władzom. Tego dzisiejszy daleki krewny poległego księdza nie przyjmuje do wiadomości. Prawda – być może dla wielu katolików (także Antoniego Macierewicza) bolesna – jest taka, że walka Polaków o niepodległość była sprzeczna z interesami papiestwa. Grzegorz XVI potępił powstańców z 1830 roku jako tych, którzy „podnoszą głowę przeciw uświęconej władzy monarchów” i podobnie postąpił Pius IX wobec powstańców z 1863 roku. Nie mogło być zresztą inaczej. I nie będzie. JANUSZ CHRZANOWSKI
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2003 r.
MITY KOŚCIOŁA
PUŁAPKI EKUMENIZMU, CZYLI...
Jedność po katolicku Niewątpliwie lepiej jest rozmawiać niż prześladować. Jednak ów rzekomy dialog przypomina raczej dyktando; Watykan nie odwołał żadnego ze swych niedorzecznych dogmatów i nadal lansuje nauki sprzeczne z Biblią. Świat protestancki jest usypiany pustymi frazesami o jedności i pokoju. Grą „dobrego wujka” Kościół chce osiągnąć to, czego przez wieki nie mógł, stosując siłę. 25 stycznia zakończył się Tydzień Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan. Piękne hasło i piękna inicjatywa. Jednak gdy przyjrzeć się bliżej ekumenicznym intencjom, to już tak ładnie nie wygląda. Lansowana przez ekumenizm metoda nieporuszania kwestii spornych i koncentrowania się tylko na tym, co łączy – jest absurdalna. Jeżeli w rodzinie są tematy, których poruszać nie wolno, bo grożą zawaleniem się całej instytucji rodziny, to mamy do czynienia z nienormalną sytuacją, w której wszyscy odgrywają jakieś komiczne role – twierdzą przeciwnicy tak pojętego ekumenizmu.
Jedność według Watykanu Watykan łudzi siostrzane kościoły wizją równogłosu, podczas gdy jego stanowisko jest niezmienne od wieków: Chrystus założył jeden Kościół, który „ustanowiony i zorganizowany w świecie jako społeczność trwa w Kościele katolickim” (KKK 816). Cały wysiłek Kościoła koncentruje się na takim opracowaniu poszczególnych punktów porozumienia, by były one strawne dla strony protestanckiej. Sztuka polega jednak na tym, by jednocześnie nie zrezygnować z żadnej nauki katolickiej. Odpusty, które w czasach Marcina Lutra doprowadziły do reformacji i walki z katolicką ortodoksją – nadal obowiązują. To, na co Kościół się zdobył, to uznanie, że odpusty były nieprawidłowo realizowane: zbłądził Tetzel i jego naśladowcy, ale nigdy Kościół katolicki. Protestantom wmawia się, że nauki były i są słuszne, a jedynie niektórzy wierni przedstawiają błędną interpretację. Przykładem nieustępliwości ze strony Krk są dyskusje nad kultem maryjnym i prymatem Piotra. Co więcej – jest to smutny przykład systematycznego i skutecznego nękania strony przeciwnej. Jak skutecznie działa to teologiczne „pranie mózgu”, niech świadczy fakt, że na współczesnych kongresach mariologicznych niektórzy protestanci prześcigają nawet katolickich kolegów w odkrywaniu kolejnych „chrystocentryzmów kultu maryjnego” (sic!). Zauroczeni prężnością ugrupowań maryjnych, siłą pielgrzymek i czuwań modlitewnych, działalnością rozgłośni radiowych – chętnie przenieśliby je do swoich – zamierających
z grona innych wspólnot. Z drugiej jednak strony podkreśla się obłudnie prawo człowieka do swobodnego wyznawania wybranej przez siebie religii. Watykan słusznie się jednak boi, że w konfrontacji z ewangelią przegrać może setki tysięcy wiernych. Lepiej więc zamknąć usta ewentualnym głosicielom prawdy, by bez przeszkód utrzymywać owieczki w pewności
Wygląda to więc na ponurą mimo wszystko komedię.
Jedność według Chrystusa
Dla współczesnego świata chrześcijańskiego spokój i towarzyskie kontakty hierarchów stają się wartością większą od wierności. Jakże inaczej zachowywali się pierwsi uczniowie. Prawdziwie zespoleni z Jezusem doskonale wiedzieli, na czym polega Jego dar pokoju. Chrystus mówił o pokoju jako intymnym, wewnętrznym działaniu Ducha Świętego, obecnym pomimo zewnętrznych dramatycznych wydarzeń, których wcale nie wykluczał. Co więcej, przyszedł przecież „przynieść miecz, a nie pokój” (Mt 10. 34). Apostoł Paweł powtarzał, że „wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Jezusie Chrystusie, prześladowanie znosić będą” (2 Tm 3. 12). Ludzie lojalni wobec nauk Chrystusa Błogosławieństwo arcybiskupów polsko- i rzymskokatolickich. Wrocław, zawsze byli zagrożeni: w najlepszym razie nietolerancją, czerwiec 2000 r. a w najgorszym śmiercią, częczęsto – kościołów. Wygląda na to, sto z ręki katolików posłanych przez co do jedynie słusznej drogi zbaże w ich mniemaniu Chrystus tak dapapieży. Mieli jednak coś bardzo cenwienia. Choć Watykan przyznaje, lece się już wypalił, iż potrzebuje manego – pokój serca, który pozwalał że zbawienie jest w Chrystusie, ryjnego odnowienia. A przecież to im przetrwać prześladowania. a nie w Kościele (jak inaczej czyprotestanccy przodkowie oddawali Można zawierać pakty i porozunić w duchu ekumenii?), to przeżycie za Zbawiciela, tak żywą była mienia, przymykać oczy na rzeczy, cież nie wyparł się starej zasady Cyich więź z Nim i tak doskonale wyktóre wołają o wyjaśnienie, udawać, priana z Kartaginy: Salus extra ecstarczała do religijnego spełnienia. że nic nas nie dzieli, ale prawdziclesiam non est (Nie ma zbawieDla protestantów prymat papiewego pokoju nie da się zadekretonia poza Kościołem). Aby nikt nie ski nigdy nie był możliwy do zaakwać. Jest czymś więcej niż aktem miał złudzeń, potwierdza to bulla ceptowania. Powrót do biblijnej prawnormatywnym. Administracyjne na„Unam sanctum” Bonifacego VIII: dy o Chrystusie jako jedynej nieomylkazy teologów i hierarchów nie zmie„Jest jeden Kościół święty, katolicnej głowie Kościoła spowodował nią serca człowieka. Tylko człowiek ki i apostolski (…), poza nim nie odłączenie się reformatorów od Wazjednoczony z Jezusem nie będzie ma zbawienia ani odpuszczenia grzetykanu i pójście własną religijną drochów. (…) posłuszeństwo gą. Następcy zmarnowali jednak te biskupowi rzymskiemu jest ideały. Wspólne prace katolickich konieczne dla osiągnięcia i luterańskich teologów końca XX zbawienia”. Sobór watywieku doprowadziły do stwierdzenia, kański I sprytnie podzielił że „prymat papieski, odnowiony ludzi na wyznawców w świetle Ewangelii, nie musi sta„prawdy katolickiej” i „fałnowić przeszkody dla pojednania”. szywych religii”. To samo Nie musi, bo tak naprawdę nie ma czytamy w dekrecie o ekutu mowy o żadnym dialogu. Z załomenizmie soboru watykańżenia bowiem dialog wymaga uznaskiego II: „…działalność nia, że każda ze stron może się myekumeniczna nie może być lić i w przypadku udowodnienia błęinna, jak tylko w pełni du winna odstąpić od przekonań. i szczerze katolicka, czyli W prawie Krk czytamy natomiast, że wierna prawdzie, którąśmy „ogół wiernych (…) nie może zbłąotrzymali po Apostołach dzić w wierze (…), niezachwianie trwa i Ojcach…”. Prawdziwe w wierze raz podanej świętym” (KK oblicze pokazał Kościół, 12). Katolicy z założenia nie mogą gdy na progu trzeciego tyuznać swego błędu, nie są więc siąclecia ogłosił ekume- 22 maja 1995 r. – spotkanie i nabożeńw praktyce żadną stroną dialogu. Annicznym partnerom dekla- stwo ekumeniczne w kościele luterańglikanie posunęli się jeszcze dalej, rację „Dominus Iesus”, skim w Skoczowie: papież i biskup dieuznając w tzw. deklaracji z Windsoa w niej „prawdę” niepod- cezji cieszyńskiej Kościoła ewangelickoru, że „w ponownym zjednoczeniu ważalną: tylko w Krk moż- -augsburskiego Paweł Anweiler Kościołów prymat biskupa Rzymu jest na znaleźć wszystkie środkonieczny dla utrzymania jedności ki potrzebne do zbawienia. A tak miał problemów z jednością w gruKościoła”. Ideał sięgnął bruku? przy okazji, by pokazać miejsce włapie, gdyż prowadzić go będzie ten Prozelityzm jawi się jako kamień ściwe partnerom dialogu, stwiersam Duch, który wiedzie innych. obrazy. W złym tonie jest prowadzedzono, że wspólnoty protestancWtedy tolerancja, ekumenizm i służnie jakichkolwiek działań zmierzakie nie są kościołami w ścisłym znaba – z suchych haseł – przemienią jących do pozyskania wyznawców czeniu tego słowa. się w praktykę życia.
15
Jak jedność rozumiał Jezus? O jakie zjednoczenie się modlił? „Aby wszyscy byli jedno”… (J 17, 21). Jezus nie mówił o dyrektywie do spełnienia, lecz o znaku, który wystąpi, gdy Kościół będzie poddany Jego jedynemu zastępcy na ziemi, czyli Duchowi Świętemu. W Dziejach apostolskich czytamy, jak Duch Święty spajał w jedno młody, kształtujący się dopiero Kościół chrześcijański i stanowił o jego faktycznej mocy. Minie kilka wieków, zanim ukształtuje się idea prymatu Piotra i aż do soboru watykańskiego I trzeba będzie czekać na rodzący się w wielkich bólach i manipulacjach dogmat o nieomylności papieża. Chrystus uczył też uczniów, jak tę jedność osiągnąć: „Trwajcie we mnie, a ja w was” (J 15. 4). A więc po pierwsze – kluczem do jedności chrześcijan jest osobiste doświadczenie wspólnoty z Bogiem i poddanie się Duchowi Świętemu, a nie człowiekowi. Czy Bogu jest wszystko jedno, jak się w Niego wierzy? Czy słuszne jest powiedzenie: wszystko jedno jak, byle wierzyć? Czy każda droga prowadzi do Boga? Niezupełnie, skoro On sam wyjaśnia: „Niejedna droga zda się człowiekowi prosta, lecz w końcu prowadzi do śmierci” (Prz. 14. 12). Chrystus nie pozostawia tu żadnych wątpliwości: „Ja jestem drogą…” (J 14. 6). Polecił On nauczać o jedynym właściwym kierunku prowadzącym do zbawienia (Mt 28. 18–20). „Aby byli jedno, jak my (…), aby i oni byli poświęceni w prawdzie (…). Słowo twoje jest prawdą” (J 17, 11. 19. 17). Biblia wciąż pozostaje probierzem prawdziwości chrześcijańskiego doświadczenia. Ciekawe, że apostoł Paweł, spotykając się w Milecie ze starszymi efeskiego zboru i przepowiadając rozłamy w chrześcijaństwie, wcale nie zalecał dążenia do zachowania jedności za wszelką cenę. Przeciwnie: podkreślał jedynie konieczność trwania przy zasadach Słowa Bożego. O nierozmienianiu prawdy na drobne, mimo widma podziałów, mówił też Piotr. Zło musi być nazwane po imieniu bez względu na osoby, które się obrażą. A więc po drugie – kluczem do jedności jest prosta lojalność wobec Jezusa i tego, czego nauczał. A jaki przykład zostawił nam sam Chrystus? Poruszając się w gąszczu rozmaitych frakcji religijnych, zawsze wiernie przekazywał Słowo Boże, choć niejednokrotnie wywoływał w ten sposób wzburzenie. Leczenie duszy – podobnie jak ciała – nie polega na zagłaskaniu dolegliwości. Czasami trzeba bolesnego cięcia, by nastąpiło uzdrowienie. Jezus już za Swego ziemskiego życia był powodem podziałów (J 6. 66; 7. 43; 9. 16; 10. 19), bo nie szedł na kompromis z ludzkimi oczekiwaniami. Dzięki temu wykonał plan i uratował człowieka. To Jego prawdy mają chrześcijanie przekazywać, a nie prawdy tego czy innego Kościoła. Mają sprzeciwiać się tam, gdzie wkrada się fałsz. Mają „bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5. 29). Czy czynią to współcześni zwolennicy ekumenizmu, tak łatwo zgadzając się na odzieranie ewangelii z prawd pozornie niewygodnych? PAULINA STAROŚCIK Fot. archiwum
16
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2003 r.
WIARA I NAUKA
Pergamon (Ap 2. 12-17) wywodzi się z pojęcia oznaczającego wyniosłość, wywyższenie. Miasto leżało na płaskowyżu, około 300 m n.p.m., sprawiając wrażenie niezdobytej twierdzy. Miasto założyli greccy koloniści. Sławę zyskało w III wieku p.n.e., gdy pod rządami dynastii Attalidów terytorium królestwa obejmowało prawie połowę Azji Mniejszej. Dzięki daninom miasto stało się jednym z najwspanialszych ośrodków – z teatrami, szkołami i słynną biblioteką. Chrystus, kierując posłanie do zboru w Pergamonie, nazywa siebie Tym, „który ma ostry miecz obosieczny”. W ten sposób nawiązuje do symbolu władzy rzymskich prokonsulów, którzy takie miecze otrzymy-
Babilonem a Rzymem. Pergamon, jako stolica prowincji, był także ośrodkiem kultu cesarza. Właśnie w czasie, gdy Chrystus kierował swój list do zboru, nasiliła się kampania, by tytuł „Pan” przypisywać cesarzowi, a nie Chrystusowi. Chrześcijanie płacili za to życiem. Pochwała: „A jednak trzymasz się mocno mego ramienia i nie zaparłeś się wiary we mnie, nawet w dniach, kiedy Antypas, świadek mój wierny, został zabity u was, gdzie szatan ma swoje mieszkanie”. Mimo życia w centrum pogaństwa, chrześcijanie zachowali wierność Jezusowi. Według tradycji, Antypas został zamęczony za odmowę oddawania czci cesarzowi. Miał być podgrzewany w byku z miedzi, aż blacha stała się czerwona. Jest symbolem tych wszystkich, którzy za wiarę oddali swe życie. Kościół tego okresu, między 314 a 538 rokiem, został pochwalony za odwagę i przeciwstawienie się fałszywemu kultowi. Nagana. Mimo wierności, odstępstwo zdołało się wkraść w sze-
PRZESŁANIE DO CHRZEŚCIJAN (4)
Do zboru w Pergamonie wali jako zarządcy prowincji. W mieście stołecznym sądzono też ludzi. Nawiązanie do władzy i sądu ma przypominać nam, że „wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy złe” (2 Kor 5. 10). Mieczem jest Słowo Boże, o którym apostoł Paweł napisał, że jest „żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca” (Hbr 4. 12). „Ten, który ma ostry miecz obosieczny” – Jezus Chrystus – jest sędzią sprawiedliwym, który nie pomyli się w ocenie żadnego człowieka. Ten, który wie wszystko, powiada: „Wiem, gdzie mieszkasz, tam gdzie jest tron szatana” – Pergamon był wówczas siedzibą religii przeciwnej ewangelii. To właśnie tu wypędzeni z Babilonu przez perskich najeźdźców chaldejscy kapłani założyli swoją szkołę religijną. Tu przywieźli posągi bogów i wykonywali obrzędy rytualne. Pergamon stał się stolicą szatańskiego systemu misteriów babilońskich, sięgających w swych założeniach wieży Babel. Kiedy król Pergamonu przekazał swoje królestwo Rzymowi, cały kult został tam przeniesiony i odtąd Rzym, jako spadkobierca, stał się stolicą fałszywego systemu religijnego. Pergamon (albo Pergam) to zatem łącznik między starożytnym
regi wyznawców. Sączyły się zganione w liście do zboru w Efezie nauki nikolaitów, którzy starali się pogodzić styl życia chrześcijan z obyczajami społeczności grecko-rzymskiej. Drobnymi krokami wprowadzali do Kościoła pogańskie zwyczaje i wypaczali czyste zasady ewangelii. Rada i obietnica. Zwycięzcy Jezus obiecuje „nieco z manny skrytej” i biały kamyk z wypisanym nowym imieniem. Nawiązując do naczynia z manną przechowywanego w Arce Przymierza w świątyni, Jezus wskazał na siebie jako „chleb żywota”. Tylko poprzez spożywanie „chleba żywego” chrześcijanie otrzymają siłę do pokonania przeciwieństw: „Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki” (czyli Słowo Boże) – nauczał Jezus (J 6. 27). Biały kamyk służył w sądach do ogłoszenia wyroku uniewinniającego. Podobne kamyki – często z nowym imieniem – otrzymywali uwalniani niewolnicy. Taki symbol wolności i godności dostawał np. gladiator po 15 zwycięstwach. „Jeśli was Syn wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie” (J 8. 36) – to Chrystus uwalnia z prawdziwej niewoli: grzechu i śmierci. Daje nam nowe imię – stajemy się „dziedzicami Bożymi, a współdziedzicami Chrystusa” (Rz 8. 17). Zostajemy wyzwoleni i otrzymujemy królewską godność (1 P 2. 9). PAULINA STAROŚCIK
W
1966 r. kard. Doepfner zredagował dla papieża sprawozdanie opowiadające się za liberalizacją stanowiska Kościoła w kwestii regulacji urodzeń. Zostało ono podpisane przez większość członków komisji, która uznała ją za moralnie uzasadnioną i konieczną: „Regulacja urodzin uważana jest za niezbędną przez wiele małżeństw, które w dzisiejszych warunkach pragną realizować odpowiedzial-
i opowie się za dopuszczeniem środków antykoncepcyjnych, jednak Paweł VI przychylił się do tak zwanego raportu mniejszości, a uzasadnienie przedłożył w encyklice „Humanae vitae”: „Świadomość tego właśnie obowiązku kazała Nam zatwierdzić i poszerzyć Komisję powołaną w marcu 1963 r. przez Naszego Poprzednika, śp. Jana XXIII. [...] Jednakże wnioski, do których doszła Komisja, nie mogły
niepłodności, jak i wtedy, gdy potępia, jako zawsze zabronione, stosowanie środków bezpośrednio zapobiegających poczęciu, choćby nawet ten ostatni sposób postępowania usprawiedliwiano racjami, które mogłyby wydawać się uczciwe i poważne”. Papież przyzwyczajony do szafowania piekielnymi karami, prezentuje tu wizję moralności społecznej opartej raczej na strachu niż na odpowiedzialności. Kościół propo-
Kościół i antykoncepcja
(4)
ne, radosne i rozsądne rodzicielstwo. Jeśli pragną oni cenić i rozwijać wszystkie istotne wartości małżeństwa, potrzebne im są godne człowieka środki regulacji urodzin. Rozwijając we wszystkich aspektach łączące ich więzi, także intymne, małżeństwa stają się zdolne do stworzenia tego stanu miłości, wzajemnego zaufania i pokornego przyjmowania, który jest konieczną przesłanką prawdziwego ludzkiego rozwoju i dojrzałości”. Natomiast zachowawcza mniejszość, inspirowana przez kardynała Ottavianiego (zagorzały wróg II Soboru Watykańskiego), zgłosiła votum separatum wobec tego dokumentu i przedłożyła papieżowi własne sprawozdanie. Pod koniec 1967 r. obradujący w Rzymie Kongres Laikatu zwrócił się do papieża o złagodzenie restrykcji co do regulacji urodzeń. Wydawało się, że wobec takiego naporu argumentów papież nie powtórzy nauk swoich poprzedników
być uznane przez Nas za pewne i definitywne, ani też nie mogły zwolnić Nas z osobistego obowiązku rozważenia tego doniosłego problemu”. Te osobiste rozważania Pawła VI zdominowane były przez lęk przed naruszeniem zasad niezmienności. Słowa „niezmienność” i „stałość” pojawiają się na każdej stronie tej encykliki. Na ironię zakrawa fakt, że jedyną dopuszczalną dziś i propagowaną przez Kościół metodą planowania rodziny jest ta, którą najostrzej potępiał św. Augustyn, i na której przez stulecia ciążyło brzemię śmiertelnego grzechu. Jest to próba powiedzenia, że Ziemia jest okrągła, ale to w niczym nie przeczy naszym poprzednim stwierdzeniom, że jest płaska. Wnioski te wyraźnie potwierdza sama encyklika „Humanae vitae”, w której czytamy: „Kościół jest zgodny z samym sobą i ze swoją nauką zarówno wtedy, gdy uznaje za dozwolone uwzględnianie przez małżonków okresów
nuje metody, które w sferze skuteczności pozwalają niektórym na osiągnięcie pewnej wprawy, ale nie dają nigdy pewności. Są to metody określane przez niektórych krytyków jako „watykańska ruletka”, która przekształca pożycie małżeńskie w źródło nerwic. Kolejny fragment tej encykliki mówi, że „mężczyźni, przyzwyczaiwszy się do stosowania praktyk antykoncepcyjnych, zatracą szacunek do kobiet i lekceważąc ich psychofizyczną równowagę, sprowadzają je do roli narzędzia, służącego zaspokajaniu swojej egoistycznej żądzy, a w konsekwencji przestaną uważać je za godne szacunku i miłości towarzyszki życia”. Cóż za nowa troska Watykanu o kobiety! W artykule 10 encykliki „Humanae vitae” znajdujemy stwierdzenie, że małżonkowie „są zobowiązani dostosować swoje postępowanie do planu Boga Stwórcy, wyrażającego z jednej strony w samej naturze małżeństwa oraz w jego aktach, a z drugiej – określanego w stałym nauczaniu Kościoła”(...). „Bóg bowiem tak mądrze ustalił naturalne prawa płodności i jej okresy, że już same przez się wprowadzają one przerwy między kolejnymi poczęciami”. Bóg jednak nie ujawnił człowiekowi owego rytmu,
Jezus nie pozostawił po sobie żadnej księgi, podobnie jak Sokrates. Nauki Sokratesa znamy z pism jego uczniów, którzy przekazali nam sprzeczne ze sobą wizerunki tego filozofa, a mimo to nikt nie kwestionuje ich tak, jak niektórzy ewangelie, ze względu na prawdziwe czy domniemane różnice między ich czterema autorami. Historycy nie kwestionują historyczności wydarzenia tylko dlatego, że starożytni pisarze – jak na przykład Polibiusz czy Liwiusz – różnią się w jego opisie, tak jak czasem Mateusz czy Łukasz. Doświadczony sędzia czy policjant wie, iż zeznanie kilku osób będzie różnić się w szczegółach, mimo że świadkowie są uczciwi i rzetelni. Od świadków nie oczekuje się stuprocentowej zgodności, ponieważ percepcja każdego człowieka jest inna. Nie jest przypadkiem, że w tytule każdej ewangelii obok imienia występuje przyimek „według”, który
podkreśla, że jest jedna ewangelia, ale w czterech ujęciach. Tak jak fotografia odzwierciedla wiernie tylko jedno ujęcie człowieka, zaś dobry portret ukazuje jego charakter i osobowość, tak ewangelie nie są fotografiami Jezusa, lecz portretem. Mateusz ukazuje Jezusa jako Kró-
o mężczyźnie odprawiającym żonę, gdyż w żydowskiej kulturze rozwód był prerogatywą mężczyzn. Marek natomiast odnosi słowa Jezusa do mężczyzn i kobiet (Mk 10. 11–12), gdyż w Rzymie o rozwód mogły się ubiegać obie strony. Obaj ewangeliści przedstawili prawdę wy-
Wydawało się, że po Soborze Watykańskim II dojdzie do przełomu w kościelnym nauczaniu o antykoncepcji, że nadszedł czas normalności i zdrowego rozsądku. Paweł VI nie posłuchał jednak większości świeckich i duchownych doradców zalecających mu liberalizację stanowiska i potępił tzw. sztuczne metody regulacji poczęć.
Pozorne sprzeczności la, który wypełnia mesjańskie zapowiedzi, Marek jako cierpiącego Sługę Bożego, Łukasz jako Przyjaciela i Zbawiciela grzeszników, Jan zaś – jako Syna Bożego, który przyszedł, aby objawić Boga Ojca. Indywidualności ewangelistów i potrzeby środowisk, do których kierowali swe słowa, wyjaśniają pewne różnice między nimi. Mateusz do Judejczyków pisał inaczej niż Łukasz do Greków, a Marek do Rzymian. Na przykład, gdy Mateusz przytacza słowa Jezusa o rozwodzie (Mt 19. 9), to mówi tylko
głoszoną przez Jezusa, ale każdy z nich odniósł ją do kultury reprezentowanej przez tych, do których pisał. Zamiast więc doszukiwać się chronologicznej harmonii wydarzeń opisanych w ewangeliach lub oczekiwać tego, że ewangeliści cytować będą Jezusa słowo w słowo, lepiej porównać je z sobą. Pozwoli to dojrzeć zbieżności i różnice między nimi. Przekonamy się że ewangeliści niekiedy streszczali lub poszerzali, pomijali lub uwypuklali czyny i nauki Jezusa, aby skuteczniej trafić
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2003 r.
NAUKA I WIARA
medyczne traktujemy jako rzecz naturalną dopóty, dopóki nie dochodzi do kwestii planowania rodziny, w obrębie której owa „naturalność” została podniesiona do fundamentalnej kwestii etycznej. Pierwsi zareagowali na encyklikę biskupi holenderscy, oświadczając, że katolicy powinni ją wnikliwie i z szacunkiem studiować, jakkolwiek nie jest to nauka nieomylna i ostatnie słowo należy oddać sumieniu wierzących. Podobne stanowisko zajęły episkopaty Niemiec
wręcz oskarżając papieża, że skazał miliony istnień ludzkich na śmierć lub miliony kobiet na przerywanie ciąży, czemu właśnie zapobiegać miała racjonalna antykoncepcja. Krytyce poddali encyklikę teologowie innych wyznań chrześcijańskich, m.in. Kościoła anglikańskiego, który już w 1958 r. zaakceptował stosowanie środków zapobiegających zapłodnieniu. Wyrazili przeświadczenie, że encyklika utrudni zjednoczenie kościołów chrześcijańskich, a ponadto – nie znajduje
ona uzasadnienia w Piśmie Świętym. Niektórzy filozofowie (Arntz, David, van Melzen) atakowali encyklikę w jej warstwie doktrynalnej – jej arystotelesowsko-tomistyczną i personalną koncepcję natury. W katechizmie Kościoła katolickiego w dalszym ciągu podkreśla się dwa aspekty współżycia seksualnego w małżeństwie: „jednoczący i prokreacyjny”, natomiast w zakresie planowania rodziny czytamy: „Okresowa wstrzemięźliwość, metoda regulacji poczęć oparta na samoobserwacji i odwoływaniu się do okresów niepłodnych, jest zgodna z obiektywnymi kryteriami moralnymi”. Wbrew pozorom, jest to zmiana bardzo duża, gdyż jeszcze w roku 1930 Pius XI w encyklice „Casti connubii” stwierdzał, że akt płciowy odbywany w okresie niepłodnym staje się moralny tylko wtedy, gdy odbywa się już po menopauzie, kiedy kobieta jest niepłodna w sposób fizjologiczny z natury. W 1997 roku Papieska Rada ds. Rodziny opracowała nowe wskazówki dla spowiedników, w których wykonała pierwszy krok w kierunku złagodzenia stanowiska Kościoła wobec antykoncepcji hormonalnej. Co prawda nadal stwierdza ona, że „ten rodzaj antykoncepcji kaleczy prawdziwą miłość i odmawia Bogu suwerennej roli w przekazywaniu życia ludzkiego”, to jednak zmienia kwalifikację odpowiedzialności moralnej kobiet za stosowanie „pigułek hormonalnych”. Według tego dokumentu, kobiety działają w stanie „niewiedzy subiektywnie nieprzezwyciężonej i niezawinionego błędu w osądzie moralnym”. Tym samym zaleca się spowiednikom „pozostawienie wiernych w ich błędnym, ale niezawinionym przekonaniu”, bez potępiania i bez odmawiania rozgrzeszenia, gdyż „inaczej kobieta – będąca skądinąd dobrą katoliczką – mogłaby stracić wiarę w Kościół i przestać być religijną”. ZDZISŁAW MAKUCH
do mentalności środowiska, które było adresatem. Niektóre różnice między ewangeliami są iluzoryczne i wynikają z naszej nieznajomości starożytnych realiów. Weźmy na przykład historię o niewidomym Bartymeuszu, często kiedyś cytowaną jako argument przeciw natchnieniu ewangelii. Marek napisał bowiem, że Jezus uzdrowił go: „gdy wychodził z Jerycha” (Mk 10. 46), zaś Łukasz – gdy „przybliżał się do Jerycha” (Łk 18. 35–43). Tymczasem okazało się, że Jerychem nazywano wówczas dwa miejsca: miasteczko oraz pobliski kurort zbudowany nieopodal przez Heroda. Bartymeusz siedział przy drodze prowadzącej od jednego do drugiego, dlatego rację mieli obaj ewangeliści. Podobnym przykładem są dwie genealogie Jezusa. Obie wywodzą Go od Dawida, z tym że jedna przez Salomona, a druga przez Natana, innego syna Dawida. Jedna mówi, że Józef, ziemski ojciec Jezusa, był synem Helego, a druga, że był on synem Jakuba. Łukasz napisał:
„A Jezus... był jak mniemano, synem Józefa, syna Helego” (Łk 3. 23), zaś Mateusz: „A Jakub był ojcem Józefa, męża Marii, z której narodził się Jezus” (Mt 1. 16). Niezgodność jest pozorna. Użyte przez Mateusza słowo „był” dosłownie brzmi „zrodził” (gr. egennezen). Skoro Józef był biologicznym synem Jakuba, to czy mógł być jednocześnie legalnym synem Helego? Tak, bo był jego synem przez małżeństwo z Marią, córką Helego. Nie jest to odosobniony przypadek w Biblii. Noemi nazwała swoją synową „córką” (Rt 3. 1), Dawid Saula „ojcem”, a Saul jego „synem” (1 Sm 24. 12, 17). Rodowód Jezusa według Łukasza jest więc faktycznie genealogią Marii, zaś według Mateusza jest genealogią Józefa. Jezus i apostołowie mówili po aramejsku, toteż ich nauki musiały być przetłumaczone na język grecki. Wyjaśnia to niektóre różnice między ewangeliami. Na przykład Mateusz cytuje Jezusa mówiącego: „Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest”
(Mt 5. 48), a Łukasz: „Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest Ojciec wasz” (Łk 6. 36). W języku aramejskim Jezus mógł użyć słowa shelim, które posiada znaczenie doskonałości i zarazem miłosierdzia. Obaj ewangeliści przetłumaczyli je poprawnie, choć inaczej. Mateusz jako „doskonały”, a Łukasz jako „miłosierny”. Kolejny podobny przykład: Jezus według Łukasza powiedział: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki... nie może być moim uczniem” (Łk 14. 26); a według Mateusza: „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10. 37). Na pierwszy rzut oka Mateusz stonował wypowiedź Jezusa, ale znajomość języków semickich pozwala wyjaśnić, że słowa „miłość” i „nienawiść” używane były wtedy podobnie jak nasze: „lubię” i „nie lubię”, dlatego tę wypowiedź Jezusa można było oddać na oba sposoby. Do zrozumienia tego nie potrzeba wielkiej wiary, a jedynie odrobinę dobrej woli. dr ALFRED J. PALLA
każąc mu odkrywać przez wiele tysiącleci prawa natury. W centrum kontrowersji znajduje się właśnie podział na to, co jest sztuczne, a co naturalne. Wielu autorów podkreśla, że wprowadzenie tego rozróżnienia ma charakter emocjonalny i samo w sobie jest sztuczne. Na każdej plebanii znajdziemy całą apteczkę sztucznych środków na przeziębienie i inne dolegliwości. Sztuczne środki
zachodnich, Belgii, Austrii, Kanady, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Indonezji, Australii, Afryki Południowej, krajów Skandynawii i Stanów Zjednoczonych. W sondażach opinii społecznej wielu krajów respondenci krytycznie wypowiadali się o encyklice (np. 80 proc. badanych młodych katolików ze Stanów Zjednoczonych). W bardzo ostrym tonie wypowiadali się też uczeni krajów Ameryki Łacińskiej,
17
Rozmowa z prof. Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Używa Pani często sformułowań: „mam poglądy lewicowe”, „jestem zwolenniczką socjalizmu”. Skąd takie przywiązanie do idei, zdawałoby się, przebrzmiałej? – To wynika z filozofii Kanta, której jestem zwolenniczką. Kant jest praojcem socjaldemokracji europejskiej, z czego w Polsce niewiele osób zdaje sobie sprawę. Z tej szkoły myślenia wynika socjalizm w formie postulatu. Jeżeli człowiek ma być traktowany jako cel sam w sobie, czyli idea godności każdej jednostki ma być urzeczywistniona, to trudno sobie wyobrazić osiągnięcie tego celu bez właściwie pojętego socjalizmu – ustroju, w którym nie tylko wszyscy są równi wobec prawa, ale mają także stosowne gwarancje materialne. – W Polsce od czternastu lat przeżywamy dominację myśli neoliberalnej. Domaga się ona ograniczania roli państwa. Neoliberałowie głoszą, że socjalizm nie sprawdził się ani w wersji marksistow-
Fot. Krzysztof Krakowiak
Mazowieckim, który dopóty był personalistą chrześcijańskim, dopóki nie został premierem. Tymczasem Jan XXIII, największy w mojej ocenie przywódca Kościoła rzymskokatolickiego, w encyklice „Pacem in terris” głosił, że każde państwo ma prawo wybrać taki rodzaj własności, jaki jest dla niego odpowiedni w określonych okolicznościach. – Czy nie jest tak, że wraz z nadejściem panowania Jana Pawła II doszło do prawicowej recydywy w Kościele? – Rzeczywiście, już Paweł VI wstrzymał pewne reformy, a Jan Paweł II zahamował je. – Czy ludzie lewicy mają coś do zaproponowania polskiemu społeczeństwu w XXI wieku? – Myślę, że tak, ale wiele zależy od naszej świadomości i od na-
OKIEM HUMANISTY (10)
Lewica i humanizm skiej na Wschodzie, ani socjaldemokratycznej na Zachodzie. – Klasycy liberalizmu głosili w XIX wieku, że osoby, które nie potrafią dać sobie rady w życiu, powinny doznawać opieki ze strony państwa. Dotyczyło to osób starszych, dzieci, chorych psychicznie, a także innych istot żywych, czyli zwierząt. Klasyczny liberalizm brał w obronę jednostki słabe. Dzisiejsza odmiana tej ideologii sugeruje, że jeżeli ktoś jest słaby, to jest to jego wina i może umierać na ulicy. Można domagać się istnienia wolnej konkurencji i wolnego rynku, a jednocześnie uznawać możliwość funkcjonowania w pewnych dziedzinach gospodarki własności państwowej lub spółdzielczej. Taki model gospodarki funcjonuje z powodzeniem w wielu krajach, m.in. w Holandii i Szwecji. Liberalizm światopoglądowy można z powodzeniem łączyć z socjalistycznymi, prospołecznymi rozwiązaniami w gospodarce. – Przez długie dziesięciolecia funkcjonowało coś takiego jak katolicyzm lewicowy. Gdzie są teraz lewicowi katolicy? Zupełnie już wyginęli? – Rzeczywiście, był to niezwykle prężny i twórczy kierunek, zwłaszcza w połowie XX wieku. Z niego wywodzą się m.in. francuscy księża robotnicy. Katolicyzm lewicowy odwoływał się do etyki chrześcijańskiej i poglądów ekonomicznych Marksa. Przypomnę, że w Polsce nurt ten reprezentowało środowisko „Więzi” z Tadeuszem
szych czynów. Sądzę, że narastające poczucie niesprawiedliwości i krzywdy doprowadzi do przewrotu, do wybuchu, a następnie do budowy społeczeństwa bardziej sprawiedliwego. Wróci czas socjalizmu. Trzeba się skupić już teraz na budowie programu i formacji prawdziwie lewicowej. Już Arystoteles pisał o tym, że prawidłowy system społeczny istnieje wtedy, kiedy większość społeczeństwa jest średniozamożna. W Polsce natomiast narasta przepaść między grupą bogaczy i masą nędzarzy pozbawionych nadziei. Taki stan rzeczy akceptuje – niestety – hierarchia kościelna. Zamiast wypracowywać jakieś pozytywne zmiany, skupiła się na pomnażaniu majątków. – Czy istnieje szansa na to, że SLD zacznie realizować program lewicowy? – W rządzącej partii istnieje wyraźny podział na tych, którzy są zwolennikami realizowanego obecnie programu centrolewicowego, i na grupę bardziej lewicową. Ta pierwsza jest w mniejszości, ale to ona ma wpływ na podejmowanie decyzji. W partii narasta więc rozgoryczenie tzw. dołów partyjnych. Rozmawiał ADAM CIOCH Polecamy najnowszą książkę prof. Marii Szyszkowskiej „Za horyzontem”. Można ją kupić w dobrych księgarniach lub za pobraniem pocztowym w Wydawnictwie Rosner i Wspólnicy: tel.: 0 prefiks 22/631 74 23, adres: ul. Kolejowa 19/21, 01-217 Warszawa. Cena: 16 zł + 9 zł koszty wysyłki.
18
Nr 5 (152) 31 I – 5 II 2003 r.
NASZA RACJA
ŚLADAMI NASZYCH PUBLIKACJI
Jednak proroctwa! Po przeczytaniu artykułu pt. „Pseudoproroctwa i pseudouzasadnienie” autorstwa dr. Krzysztofa Rejmera („FiM” nr2/2003) chciałbym odnieść się do krytyki proroctw mesjańskich i uzasadnienia twierdzenia o ich wypełnieniu. Na początek jednakże chciałbym przedstawić Czytelnikom kilka innych przykładów proroctw i ich wypełnienia oraz przytoczyć obliczenia amerykańskiego profesora matematyki Petera Stonera dotyczące prawdopodobieństwa tych proroctw. Przykłady zaczerpnięto z książki prof. Stonera pt. „Nauka mówi”. O ile dr A. Palla nie jest matematykiem, lecz biblistą, i jego obliczenia może ktoś podważać, o tyle prof. Stoner był specjalistą od rachunku prawdopodobieństwa. Wydarzenia, które opisuje prof. Stoner, z całą pewnością należy uznać za zdarzenia zupełnie od siebie niezależne, jak też niezależne od woli jakiegokolwiek człowieka, który chciałby doprowadzić do ich wypełnienia. Jako pierwsze proroctwo, które znalazło swe wypełnienie w historii, podaje on zapowiedź z księgi Ezechiela (44. 1) dotyczącą jednej z bram Jerozolimy; jest to brama zewnętrzna świątyni, zwana Bramą Złotą. Znajduje się od wschodu. Proroctwo mówi, że brama ta będzie zamknięta, gdyż Pan, Bóg izraelski, wszedł przez nią. Pierwsza część proroctwa wypełniła się po 5 wiekach, gdy Jezus wjechał przez nią do Jerozolimy na osiołku. Druga część proroctwa wypełniła się około 2,5 tys. lat później, gdy sułtan turecki Sulejman Wspaniały (1495– 1566), odbudowując zburzone mury Jerozolimy, odbudował również Bramę Złotą, a następnie kazał ją zamurować. Drugie proroctwo znajduje się w księdze proroka Jeremiasza (49. 16–17) i dotyczy starożytnego miasta Sela (przemianowanego potem na Petrę), stolicy Edomitów. Miasto to leżało na dawnym szlaku handlowym, co zapewniało mu bogactwo, zaś ze względu na swe położenie było nie do zdobycia. Prowadził do niego długi i bardzo wąski przesmyk między skałami. O tym mieście powiedział prorok Jeremiasz, że będzie opuszczone i nikt tam nie zamieszka ani się nie zatrzyma. Kiedy karawany znalazły inne drogi prowadzące ze wschodu do Europy i omijające Petrę, miasto utraciło swe znaczenie, podupadło, aż wreszcie całkiem opustoszało. Trzecie proroctwo dotyczy starożytnego Babilonu, stolicy najpotężniejszego imperium starożytności (Iz 13. 21–22; Jr 51. 37–58).
Mówi ono, że potężny Babilon stanie się kupą gruzów, nigdy już nie będzie zamieszkany, a w jego ruinach dzikie zwierzęta będą miały swoje legowiska. Tak się stało. I przykład Tyru, potężnego portu nad Morzem Śródziemnym (Ez 26. 3–12). Mówi ono, że Tyr zostanie doszczętnie zburzony, a budulec, z którego został zbudowany, wrzucony będzie do morza; na jego dawnym miejscu rybacy suszyć będą sieci. Kiedy król Babilonu Nabuchodonozor oblegał Tyr, część jego mieszkańców wraz z dobytkiem uciekła okrętami na znajdującą się nieopodal wyspę.
Król zdobył i zniszczył Tyr. Dzieła zniszczenia dopełnił Aleksander Wielki. Kamienie, cegły, a nawet ziemię, na której zbudowane było miasto, kazał wrzucić do morza, aby usypać wał prowadzący na wyspę, gdzie przeniesiono Tyr. Zdobył miasto na wyspie i doszczętnie je zniszczył. Profesor Stoner oszacował fachowo prawdopodobieństwo poszczególnych zdarzeń i oto jego wyniki: l zamknięcie Złotej Bramy – 1:103 l prawdopodobieństwo, że Petra będzie zdobyta przez wrogie wojsko ocenił jak 1:10; że zostanie opuszczona – jak 1:50; że nigdy nie powstanie z upadku jak 1:102 l zniszczenie Babilonu – 1:10, że nigdy nie będzie odbudowany jak 1:102 l prawdopodobieństwo zniszczenia Tyru ocenił jak 1:2; że kilka narodów będzie brało udział w jego zniszczeniu – jak 1:5; że jego mury będą wrzucone do morza – jak 1:10; że miejsce, na którym był zbudowany, będzie płaskie niczym skała – jak 1:2000; że nie zostanie nigdy odbudowany – jak 1:10; że na jego miejscu rybacy będą rozciągali sieci – jak 1:20.
Prawdopodobieństwo spełnienia się wszystkich tych proroctw łącznie wynosi 1:2x1018. Prawdopodobieństwo tego rzędu porównał on do prawdopodobieństwa znalezienia srebrnej jednodolarówki, pomalowanej dla odróżnienia od innych 2 kwintylionów monet, które ułożone na przestrzeni 400 tys. km2 (powierzchnia stanu Teksas) utworzyłyby warstwę około 10 metrów. Jeśli chodzi o czas spisywania proroctw i wiarygodność ich interpretacji, to najlepszym przykładem będzie księga proroka Daniela. O księdze tej możemy przeczytać w „Dawnych dziejach Izraela” Józefa Flawiusza (37–105 r. n.e.) w tomie I księga 11, rozdz. VII, że została pokazana Aleksandrowi Wielkiemu, gdy zamierzał zdobyć Jerozolimę. Wtedy to arcykapłan Jaddua wraz z innymi kapłanami i książętami wyszedł mu na spotkanie. Gdy Aleksander ujrzał arcykapłana w przepisowych szatach z mitrą ze złota na głowie, na której wypisane było imię Boga, oddał mu pokłon do ziemi. Następnie udał się z całym orszakiem do Jerozolimy, gdzie w asyście arcykapłana złożył Bogu ofiarę i gdzie pokazano mu księgę proroka Daniela. Był to rok 332 p.n.e. O księdze tej wspomina również Jezus w mowie dotyczącej czasów ostatecznych. Księga proroka Daniela przedstawia panoramę dziejów w ciągu 2300 lat. Mówi o kolejno następujących po sobie światowych mocarstwach, dokładnie określa czas pojawienia się Mesjasza, czas jego działalności, przepowiada pojawienie się siły religijno-politycznej, jaką jest papiestwo, prześladowania przez nie ludu Bożego (m.in. w czasie działania inkwizycji) i inne wydarzenia. Wszystko, co zapisał prorok Daniel, wypełniło się w całości dokładnie w czasie przez niego określonym (polecam książkę K. Bullego „Księga Daniela”). Odnosząc się do zarzutów dr. Rejmera muszę stwierdzić, że: 1. historyczność osoby Jezusa, (w świetle uznania innych opisów historycznych za fakty) nie ulega wątpliwości; 2. autorzy Ewangelii – wzorując się na Jezusie Chrystusie – pisali prawdę; byli to ludzie o najwyższym morale; większość apostołów swoją wiarę przypłaciło męczeństwem i śmiercią; trudno byłoby uwierzyć, że umierali za mrzonki lub baśnie; 3. Jezus, który był uosobieniem prawdy, nie manipulował ludźmi, brzydził się kłamstwem; umarł na krzyżu z własnej woli, wiedząc, co go czeka przy końcu jego misji; 4. nie jest prawdą, że wiele proroctw się nie spełniło (co kompromituje ich autorów); nie wypełniły się tylko te, których wypełnienie jest jeszcze kwestią przyszłości lub tzw. proroctwa warunkowe (np. o Niniwie); 5. porównywanie faktów historycznych do powieści science fiction Stanisława Lema jest niepoważne i nie przystoi osobie mającej tytuł doktora. KRZYSZTOF ROZBICKI
OGŁOSZENIA PARTYJNE Centrala APP RACJA, ul. Zielona 15, 90-601 Łódź tel. 0 (pfx) 42/630-73-25, e-mail:
[email protected] Sympatyków Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA chcących wspomóc finansowo jej działania prosimy o wpłaty na konto: APP RACJA, ING BANK ŚLĄSKI Oddział w Łodzi, 10501461-2266001722. Spotkania: Biłgoraj – 4.02 godz. 17, ul. Nadstawna, rest. „Pod Łabędziem”. Bolesławiec – zapraszamy członków APPR i sympatyków „FiM” w każdy czwartek w godzinach 17–18 do biura przy ul. Garncarskiej 15/1. Bydgoszcz – 7.02 godz. 17, kawiarnia NOT, ul. Rumińskiego 7 – zebranie ogólne. Bytom – 1.02 godz. 11, ul. Dworcowa 2, spotkanie powyborcze. Ciechanów – 7.02 godz. 17, ul. Rzeczkowska 11. Częstochowa – 31.01 godz. 17, al. Wolności 16, klub bilardowy (istnieje możliwość wypełnienia deklaracji członkowskiej). Dąbrowa Górnicza – 12.02 godz. 17, ul. Staszica 34, restauracja „Juran”. Gliwice – 14.02 godz. 17, rynek, Empik (I p. – czytelnia). Iława – 3.02 godz.18, ul. Konstytucji 3 Maja 7, Ośrodek Sportów Wodnych „Perkoz” – zebranie sympatyków APPR i tygodnika „FiM”. Lublin – 7.02 godz. 16, ul. Łęczyńska 43. Na spotkanie zaproszony jest przedstawiciel władz krajowych. Łódź Bałuty – 2.02 godz. 18, ul. Zielona 15 (sala konferencyjna) – zapraszamy wszystkich chętnych na spotkanie założycielskie. Kontakt: Agata Szubka, tel. 0-504 774 882. Olsztyn – 12.02 godz. 14, ul. Profesorska 15, DK „Alternatywa”. Opole – 31.01 godz. 19, ul. Domańskiego 21. Płock – 12.02 godz. 17, ul. Kościuszki 26 (siedziba ZNP). Rybnik – 2.02 godz. 16, ul. Gliwicka 4, bar „As”. Siemianowice Śląskie – 10.02 godz. 17, ul. Okrężna, bar „Rexona”. Sosnowiec – 8.02 godz. 16, ul. Partyzantów 11 (dawne KBO), sala konferencyjna. Kontakt: M. Gądek, tel. 0-607 746 459. Świętochłowice – 7.02 godz. 17, sala MOSiR Skałka. Toruń – pełnomocnik miejsko-powiatowy Stanisław Gęsicki prosi wszystkich sympatyków i chcących wstąpić do APPR prosi o kontakt. Tel. 0 (pfx) 56/651 93 58. Wałcz – 8.02 godz. 15, bar „Kantyna” przy hotelu WAM, ul. Dworcowa 14 – zapraszamy na spotkanie wszystkich członków i sympatyków naszej partii z powiatu wałeckiego. Józef Ciach, tel. 0-506 413 559. Włocławek – 7.02 godz. 16, hotel. „Kujawy”. Kontakt: G. Ardanowski (54) 411 51 52. Zabrze – 1.02 godz. 15, u zbiegu ul. 3 Maja i ul. Szczęść Boże, pub „Galeria”. Zgorzelec – 1.02 godz. 18, bar „Stef”. Kontakty: DOLNOŚLĄSKIE Wrocław – Urszula Bielska – (71) 355 45 03 Legnica – Bogusława Majchrzyk – 0-692 758 100 Świebodzice – Krzysztof Filipiak – 0-609 474 729, (74) 666 88 01 KUJAWSKO-POMORSKIE Bydgoszcz – siedziba zarządu miejskiego mieści się przy ul. 20 Stycznia 21. Dyżury w każdy czwartek w godzinach 17–19. ¤¤¤ Skład zarządu miejskiego Stanisław Kantorowski – przewodniczący, 0-606 358 817 Marek Moszyński – wiceprzewodniczący Franciszek Lemańczuk – wiceprzewodniczący), 0-601 617 385 Krzysztof Gajewski – sekretarz Hanna Gajewski – członek zarządu, 0-609 290 723. ¤¤¤ Powiaty: Bydgoszcz – E. Poraziński – (52) 381 40 50 Świecie, Chełmno – S. Salwierz – (52) 331 43 59 Toruń – S.T. Gęsicki – (56) 651 93 58 Aleksandrów Kuj., Radziejów, Rypin, Golub-Dobrzyń, Brodnica, Tuchola, Sępólno Krajeńskie, Nakło n. Notecią, Wąbrzeźno – S. Świąder – 0-502 043 170 Inowrocław – M. Frąszczak – (52) 353 96 43. ŁÓDZKIE Łódź Widzew – osoby zainteresowane wstąpieniem do partii proszone są o kontakt
z przewodniczącym Karolem Jerzewskim, tel. 673 11 22 lub Markiem Mierzejewskim, tel. 672 87 08. MAŁOPOLSKIE Chrzanów – zebrania ogólne członków w każdy pierwszy wtorek miesiąca o godz. 16. Dyżury członków zarządu powiatowego w każdą środę w godz. 10–12, al. Henryka 53 (I p.). MAZOWIECKIE Osoby zainteresowane tworzeniem struktur terenowych w powiatach: Żuromin, Sierpc, Płońsk, Gostynin, Przasnysz, Maków Maz., Ostrów Maz., Wyszków, Pułtusk, Piaseczno, Grójec, Garwolin, Mińsk Maz., Wołomin, Węgrów, Sokołów Podl., Łosica, Białobrzegi, Przysucha, Kozienice, Zwoleń, Lipsko, Szydłowiec proszę o kontakt: Piotr Musiał, tel. 0-501 445 116 lub listowny na adres partii w Łodzi. OPOLSKIE Osoby zainteresowane tworzeniem struktur powiatowych proszone są o kontakt z przewodniczącym wojewódzkim Stanisławem Pokrywką, tel. 0-692 481 004. PODKARPACKIE Członkowie, którzy wypełnili jednostronne deklaracje, proszeni są o zgłoszenie w celu złożenia niezbędnych dokumentów członkowskich. Prosimy również o zgłaszanie się chętnych do wstąpienia w struktury APPR. Kontakt: Kazimierz Tomkowicz, tel. 0 (pfx) 13/464 95 64, Jan Zięcik tel. 0-502 784 924. POMORSKIE Osoby z miejscowości i powiatów Malbork, Tczew, Nowy Dwór Gdański, Kościerzyna, Sopot, Wejherowo, Puck, Lębork, Bytów, Człuchów, Chojnice – zainteresowane prowadzeniem działalności w APPR – proszę o kontakt: Andrzej Kotłowski, tel. 0-601 258 016. ŚWIĘTOKRZYSKIE Kielce – dyżury zarządu wojewódzkiego w każdy wtorek i czwartek w godz. 14–18, ul. Paderewskiego 4, pok. 8 (dawna Buczka). Tel. 609 483 480. WIELKOPOLSKIE Przewodniczący zarządu wojewódzkiego prosi o kontakt osoby zainteresowane tworzeniem struktur terenowych w powiatach: Nowy Tomyśl, Wolsztyn, Międzychód, Grodzisk Wielkopolski, Ostrzeszów, Kępno. Kontakt: Stanisław Maćkowiak – 0-609 222 900. ¤¤¤ Kontakty z przewodniczącymi powiatowymi w województwie Stanisław Maćkowiak, Poznań 0-609 222 900, Bogdan Kurczewski, Swarzędz 0-605 045 004,
[email protected], Zbigniew Górski, Konin 0-601 735 455, Zbigniew Kwaśniewski, Leszno 0-609 249 847, Ryszard Dolatowski, Gostyń 0(65) 572 18 61, Paweł Szpiler, Kalisz 0-691 943 233, Wiesław Szymczak, Turek 0-609 7952 52, Włodzimierz Frankiewicz, Słupca 0-632 763 035, Krzysztof Dąbrowski, Chodzież 0-604 692 705, Czesław Mikuć, Środa 0-606 341 037, Piotr Napierała, Września 0(63) 436 14 52, Zdzisław Duliniec, Poznań (Miasto) 0-505 323 287, Adam Giera, Piła 0-605 351 311. ZACHODNIOPOMORSKIE Skład zarządu wojewódzkiego: przewodniczący – Zbigniew Ciechanowicz, 0-600 368 666, wiceprzewodniczący – Ryszard Kiełbowicz, (91) 462 66 04, wiceprzewodniczący – Krzysztof Maścibroda, 0-602 763 226, wiceprzewodniczący – Grzegorz Stalmach, 0-505 155 172, sekretarz – Monika Lendzion, 0-600 585 511, skarbnik – Dorota Łępicka, 0-501 097 029, członek – Jerzy Strymiński, 0-604 797 181, członek – Dariusz Bresler, 607 105 383, członek – Elżbieta Kłos, 0-502 724 397, członek – Tadeusz Pisz, (91) 462 98 27, członek – Jan Bujko, (91) 435 72 91, członek – Piotr Bobrowski, (91) 453 50 33. ¤¤¤ Szczecińskie biuro mieści się przy ul. Łokietka 12/1, czynne w piątki w godzinach, 16–19. Można zapisać się do APPR, odebrać legitymację, opłacić składkę członkowską oraz dowiedzieć się o naszych najbliższych planach, spotkaniach, akcjach itp. Serdecznie zapraszamy! ¤¤¤ Zarząd woj. zwraca się z prośbą do osób, które mogłyby pojechać i odebrać większą ilość ulotek z Warszawy (zwracamy koszt transportu). Kontakt: tel. 0-600 368 666.
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2003 r.
LISTY WOŚP sektą! W polkowickim gimnazjum na lekcji religii katechetka powiedziała, że J. Owsiak i wszyscy organizatorzy WOŚP to sekta. Wolontariusze, którzy kwestowali zamiast uczestniczyć w mszy, popełnili – jej zdaniem – grzech ciężki, a Owsiak kradnie zebrane pieniądze. Uczniowie, którzy byli odmiennego zdania, straszeni byli obniżeniem ocen. e-mail do wiad. redakcji
Przecież wiemy z wydarzeń w USA, Francji, Irlandii, Austrii, a ostatnio i z Polski (Orszulik i Pawłowicz), że Kościołek robi, co może, by ich ukrywać... Już to znamy, przyzwyczailiśmy się... Zbulwersowało mnie co innego: Oto osoba publiczna – abp Michalik – na łamach największego dziennika OTWARCIE wzywa do ochrony pedofilów, do NIEINFORMOWANIA organów ścigania o przestępstwie pedofilii, czyli do przestępstwa wzywa! Wzywa do udzielania pomocy zboczeńcom zagrażającym polskim dzieciom! Mało tego!!! Ponad kodeks karny, ponad prawo pol-
LISTY OD CZYTELNIKÓW stanowiących dopłaty dla rolników, przejmą od naiwnych chłopców cwaniacy w czarnych sukienkach i czerwonych biretach, bo chłop, mając euro, będzie je hojnie sypał na tacę. Stanisław Błąkała
5 dych za 5 minut Witam bardzo serdecznie szanowną redakcję. Jak każe zwyczaj, obyczaj i w ogóle, aby nie być napiętnowany – postanowiłem ochrzcić swojego syna. W tym celu udałem się do kościoła. Po zapisaniu na konkretny termin za-
w której czytelnicy wybierają SMS-em najbardziej rzewny tekst i autor tego czegoś dostaje za „zwycięstwo” 3 tys. PLN (na razie zgarnął 290 zł). Ten ekshibicjonizm uczuć i spraw intymnych wystawiony ku uciesze gawiedzi dla zdobycia pieniędzy sprawił, że zweryfikowałem swoje wyobrażenie na temat granic ludzkiego skundlenia. Parafrazując Młynarskiego, można zaśpiewać: „Jak by się tu jeszcze skurwić, panowie, jak by się tu jeszcze skurwić?” Daniel Grygorcewicz e-mail do wiad. redakcji
Maszynka Wyszyński żyje! Przyszło mi mieszkać w Prudniku na Opolszczyźnie. Jest to miasto, gdzie przez pewien okres więziony był kardynał Wyszyński. A teraz chodzi o to, że wszyscy co bardziej zdewociali mieszkańcy mają fioła na tym punkcie. To jest istny kult Wyszyńskiego. Wszystko, co można w ogóle nazwać, nazywa się imieniem Wyszyńskiego. Zajrzyjcie na oficjalną stronę miasta www.prudnik.pl i wejdźcie na link „ciekawe miejsca”. Co tam znajdziecie? Nic oprócz WYSZYŃSKIEGO. Zapewniam jednak, że mamy w mieście inne naprawdę interesujące rzeczy. Radek, e-mail do wiad. red.
To obłęd! Zdawało mi się, że w Klechistanie nic mnie już nie zdziwi. A jednak... KOMENTARZ NACZELNEGO z „FiM” 3/2003 tyczący się wywiadu arcybiskupa Michalika wstrząsnął mną do głębi. Od kiedy gazetka wyborcza zażądała na 2 stronie okładki wywalenia szefa wiadomości TVP 1 za to, że nazwał Wojtyłę „panem papieżem” – nie czytam gazetki... Dlatego nie znałam tego wywiadu. Przyznam się (mea culpa!), że pierwszy raz nie uwierzyłam Jonaszowi; sądziłam, że Naczelny wybrał cytaty z wywiadu tendencyjnie, podkoloryzował... bo w głowie nie mieściło mi się, że w XXI w. w samym środku Europy możliwe jest takie sukinsyństwo. W poniedziałek, z samego rana, pobiegłam więc do czytelni, by naocznie przekonać się, jak wygląda wywiad z Michalikiem. I co? Jonasz napisał szczerą prawdę! Mało tego! Jonasz pominął najbardziej bulwersujący fragment o tym, że co prawda jest prawo, ale księży pedofilów należy traktować według kodeksu prawa kanonicznego! Nie zbulwersował mnie apel Michalika, by ukrywać pedofilów. NIE!
skie, wynosi watykańskie prawo kanoniczne! I co??? I NIC!!! Redakcja gazetki wyborczej nawet tego nie zauważa... Przełożeni Michalika – Glemp i Wojtyła – milczą, w mediach cisza, opinia publiczna nie protestuje... Gdzie my żyjemy? W średniowieczu? To już nawet nie jest śmieszne ani tragiczne... to obłęd... Jedynie Jonasz w „Faktach i Mitach” – niczym kwiat na tym czarnokleszym polskim pogorzelisku – dostrzegł to i opisał! Jonaszu! Dzięki! Cała nadzieja w APP RACJA! ab. (e-mail do wiad. redakcji)
Euro na tacę Nasi negocjatorzy włożyli bardzo dużo pracy i osiągnęli w negocjacjach zadowalające warunki wstąpienia do Piętnastki. Jednak w każdej dziedzinie gospodarki dotknęły nas ograniczenia. Nawet krowy muszą się dostosować i dawać mniej mleka. W związku z tym, że mamy poparcie samego pana Karola Wojtyły – cesarza Watykanu i jego poddanych biskupów, zadaję pytanie: czy UE wprowadziła ograniczenia w liczbie budowanych u nas pomników głupoty, do których zaliczam kościoły, bazyliki, świątynie opatrzności, krzyże przydrożne i nawzgórne oraz pomniki starszego schorowanego pana? Jeżeli nie, to jestem pewien, że duża część z unijnych pieniędzy
pytałem niezwykle miłego księdza, ile to będzie kosztowało. Usłyszałem następujące słowa: „Co łaska, ale ludzie zwykle dają 100 złotych. Jeśli Pan nie ma, ja zrozumiem”. Położyłem naszykowane pieniążki na stół – 30 zł. Wtedy ksiądz powiedział: „Daj chociaż pięć dych...”. Na zakończenie dostałem wykład, że jak się nie ma pieniędzy na chrzest, to nie można robić przyjęcia dla rodziny. Musiałem się tłumaczyć, że nie robię żadnego przyjęcia, bo do kościoła przyjdziemy tylko my, rodzice i chrzestni. Dlatego za Waszym pośrednictwem chciałbym pozdrowić parafię św. Alberta z ul. Bartoka w Łodzi. Krzysztof O., e-mail do wiad. red.
Padalec tygodnia W tygodniku „Chwila dla Ciebie” (nr 3/2003) zamieszczono okraszony zdjęciem list byłego księdza, Sławomira K. z Łodzi, który zwierzył się, dlaczego porzucił sutannę. Stało tam coś o rozdarciu między jego duchowością a naturą łasą na materię. Nic nie byłoby w tym dziwnego (no może tylko miejsce tego typu publikacji – wśród przepisów na sałatkę i porad kosmetycznych). Ale uwagę zwraca fakt, że tenże łasy na kasę szaman nawet po rozstaniu z firmą mentalnie pozostał watykańczykiem. Otóż zamieścił swój liścik w rubryce „Bohater tygodnia”,
Drodzy Czytelnicy „FiM”! Drogi Jonaszu! Niedawno nawiedził nas ksiądz. Chodził po kolędzie. Przywitawszy się naprędce ze mną i moją mamą, przystąpił do odwalania pacierza (z całym szacunkiem), czytając go... Z KARTKI! NO, WSTYD I HAŃBA!!! I jeszcze w trakcie tego miał czelność patrzyć na zegarek! Przeszedł następnie do procedury znanej jako „spytki” . Kto, gdzie, za ile, jaki stan cywilny oraz czy są, a jeśli tak, to ile dzieci i wnuków (powtórny spis ludności?). „Syn kawaler?”; „Tak, 28 lat”; „To trzeba go szybko żenić!”; „Jakieś wnuki?”; „Jeden, 3-letni syn córki”; „Tylko jeden!? Jak na początek to nie mają źle, ale jeden to STANOWCZO ZA MAŁO!”. W tym momencie myślałem, że mnie krew zaleje! Jakie są prawdziwe intencje księżulka – bardzo łatwo się domyślić. Mam kumpla na Śląsku. Żyje z kobietą pod jednym dachem w wolnym związku (bez ślubu). Jeśli TAM wparzyłby klecha, to byłby moralniak co najmniej na parę godzin, aż by szyby na zewnątrz poleciały. Z kościołem i odwalaniem pacierza na sztuki zerwałem iks lat temu. Teraz jestem innym człowiekiem i o wiele bliżej mi do SZEFA! Nie mam już żadnych złudzeń: w ten wieczór przyszła do mnie maszynka do zbierania pieniędzy! Wolałbym raczej, żeby w drzwiach stanął np. akwizytor (przynajmniej wiem, z kim mam do czynienia). Naklejki na drzwi nie dałem tylko ze względu na mamę. Łukasz
[email protected] [email protected]
19
od kilku lat namalowana jest szubienica z powieszoną gwiazdą żydowską... Ten symbol już nie interesuje właściciela muru?! Łomżyniak W.K.
Nasi patroni Polskie Stronnictwo Ludowe ma od dawna swojego patrona – Wincentego Witosa. Patron dla antyklerykałów też by się przydał. Proponowałbym więc dwie kandydatury: – Tadeusz Boy-Żeleński (1874–1941) – niestrudzony szermierz pióra, walczący o laicyzację państwa polskiego: z wykształceniem lekarz-pediatra. Znawca i tłumacz literatury francuskiej, publicysta, poeta, satyryk. Odważny, niezłomny antyklerykał; na łamach „Wiadomości Literackich” organizował kampanie prasowe przeciwko obskurantyzmowi i zabobonom; domagał się wprowadzenia ślubów cywilnych i zniesienia kar za aborcję. Autor książki „Nasi okupanci” (1932) i ironicznego kalamburu „Klechistan”. Laureat nagrody literackiej 1933 roku. Członek PAL. Rozstrzelany przez Niemców we Lwowie. – Stanisław Kostka Potocki (1755–1821) – polityk, poseł na Sejm Wielki, jeden z twórców polskiej konstytucji; człowiek światły, energiczny, odważny antyklerykał, świetny mówca, racjonalista, liberał, członek Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Jako minister ds. wyznań i oświecenia, przyczynił się do znacznego rozwoju szkolnictwa; zlikwidował też sporo zakonów i starał się ograniczać wpływ kleru na oświatę (oj, przydałby się nam dziś taki!). Wróg przesądów, guseł i myślenia kategoriami mitologicznymi. Autor głośnej powieści fantastycznej „Podróż do Ciemnogrodu” (1820), z powodu której abp Woronicz złożył nań skargę do samego cara! Robert G., Gdańsk
Widziałeś coś ciekawego, słyszałeś o czymś, o czym nikt inny nie słyszał? Wyślij SMS pod numer naszej gorącej linii: +48 691 051 702.
Ogłoszenia Pedały bolą... W Łomży, na murze okalającym pałac biskupa, od strony ul. Giełczyńskiej pojawia się od pewnego czasu napis „Pedały”, który natychmiast jest zamalowywany przez zainteresowane strony. Dziwi natomiast fakt, że na tym samym murze
Redakcja „Faktów i Mitów” poszukuje profesjonalnych dziennikarzy. Oferujemy niebanalną pracę i dobre warunki zatrudnienia.
Bezdomny, 41 lat, ślusarz, prawo jazdy B.C., złota rączka, szuka pracy z mieszkaniem, kontakt: 0 503 539 535
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępca red. naczelnego: Marek Szenborn; P.o. sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (0-42) 637-10-27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (0-42) 630-72-33; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (0-42) 639-85-41; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Marcin Bobrowicz; Dział promocji i reklamy: tel. (0-42) 630-73-27; Dział łączności z czytelnikami: (0-42) 630-70-66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (0-42) 630-70-65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 lutego na drugi kwartał 2003 r. Cena prenumeraty – 28,60 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 5 marca na drugi kwartał 2003 r. Cena prenumeraty – 28,60 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532-87-31, 532-88-16, 532-88-19, 532-88-20; infolinia 0-800-1200-29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,-/kwartał; 227,-/pół roku; 378,-/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,-/kwartał; 255,-/pół roku; 426,-/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,-/kwartał 313,-/pół roku 521,-/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,-/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,-/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,-/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0-231-101948, fax 0-231-7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 15 marca na drugi kwartał 2003 r. Cena 28,60 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-103 Łódź, ul. Piotrkowska 94, Bank BPH SA o/Łódź 10601493-330000-199492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl
20
Eroticon
Nr 5 (152) 31 I – 6 II 2003 r.
JAJA BEZ BIRETÓW
bez arcybiskupa
eks, według Kościoła, jeśli nie służy prokreacji, jest infekcyjną chorobą wywołaną przez „bakcyla śmierci”, że zacytuję wybitnego seksuologa Jana Pawła II. I może dlatego narzucany nam coitus catholicus jest bezcielesny, nudny aż do wymiotów. Na szczęście nikt przy zdrowych zmysłach nie stosuje się do nakazów klerykalnych erotomanów. Do tych zakazów nie zastosowali się również organizatorzy Eroticonu, który odbył się 24–25 stycznia w łódzkim klubie „Faraon”. Tego rodzaju imprezy znane są na całym świecie; w Niemczech organizowała je Beate Uhse,
Rys. Tomasz Kapuściński
S
twórczyni imperium porno, a w Berlinie co roku, przez trzy dni, ogląda je kilkadziesiąt tysięcy ludzi... dziennie.
W Łodzi przy ulicy Wólczańskiej już w piątek przed godziną 18 kłębił się tłum próbujący sforsować wejście. Nie dla wszystkich starczyło kart wstępu. Ci, którym nie udało się wejść, czekali cierpliwie aż szczęśliwcy – znużeni imprezą – zwolnią dla nich miejsce. Organizacja Eroticonu była bardzo sprawna, organizatorzy mili, a samą imprezę – chociaż nie umywała się do tych, które oglądałem w Berlinie czy Amsterdamie – uważam za bardzo potrzebną w tym sklerykalizowanym kraju. Na Zachodzie było wszystko. Porno-przemysł na niespotykaną skalę. Szeroka paleta wszelkich wibratorów: plastikowe, na baterie, z elektrycznym silniczkiem lub imitujące członka tzw. dildo z gumy i lateksu. Double Dong (prawie pół metra długości), czyli rekwizyt do uprawiania
miłości między kobietami, a także protezy penisa (z wibratorem i bez) – dla kobiet „zamknięta” z mocowaniem na szeleczkach, a dla mężczyzn „otwarta” (z otworem na własny penis). Niektóre z nich imitują wytrysk poprzez wlanie mleka lub śmietanki do specjalnego zbiorniczka. Tego rodzaju dildo kupują nie tylko lesbijki, ale i mężczyźni dla swoich kobiet, aby urozmaicić życie płciowe. Wibracyjne waginy, niektóre z pompką (ucisk na członka), małe, duże, podróżne (w estetycznych walizeczkach), no i wielki wybór nadmuchiwanych lalek prawie naturalnej wielkości z trzema wibrującymi otworami (standard, oral, anal). Uff... Te laleczki to raj dla samców: kobiety z winylu nie plotkują, nie zdradzają, nie boli ich głowa, kiedy właśnie masz ochotę na seks, i – co najważniejsze – możesz z nich spuścić powietrze i włożyć do szuflady (co ci się nie uda z własną partnerką). Inny hit to realistyczny penis (niebieskie żyłki, napletek, jądra) wzorowany na penisie Johna Holmesa, nieżyjącego już wielkiego gwiazdora filmu porno. No a przede wszystkim
setki kaset wideo i CD-romów z przebojami ostrymi jak żyleta, total sex. W Łodzi widowni nie brakowało. Szczególnym zaiteresowaniem cieszyły się pokazy seksu na żywo, chociaż trzeba było płacić dodatkowo 70 złotych. Dodatkowa uwaga dla organizatorów na przyszłość: jako gości honorowych powinniście zaprosić takie tuzy polskiej erotyki jak np. Marek Jurek, Jan Łopuszański, Józef Życiński, Stefan Niesiołowski, Anna Sobecka czy rydzykowy klon, Roman Giertych. No i dlaczego pokazu seksu na żywo nie pokropił wodą święconą arcybiskup łódzki Władysław Ziółek, który święci wszystko, co się rusza (rucha?). Czyżby za mało zapłacili? ANDRZEJ RODAN Fot. Mariusz Dębski