Rząd twierdzi, że jeszcze nie wie, gdzie powstanie nowe lotnisko, a tymczasem...
KULCZYK Z JAGIELIŃSKIM JUŻ WIEDZĄ I KUPILI 500 HEKTARÓW POD BUDOWĘ INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
Ü Str. 3
ISSN 1509-460X
Nr 5 (204) 5 LUTEGO 2004 r. Cena 2,40 zł (w tym 7% VAT)
W
Poznaniu pasterze wyraźnie nie mają szczęścia do swoich arcypasterzy. Abp Paetz molestował, a teraz jego następca, arcybiskup Gądecki, wyzywa księży od głupków, idiotów i policzkuje kleryków. Słowa „sacerdos et hostia” (kapłan i ofiara) wyglądają przy nim co najmniej dwuznacznie... Poznańscy księża wiedzą już jednak, że warto przełamać strach. Poniewierani przez Gądeckiego, poprosili „Fakty i Mity” o nagłośnienie sprawy. Żądają od przełożonych szacunku, demaskują zdziczenie obyczajów hierarchii. Signum temporis? Ü Str. 7
Był sobie król
Przed pożarem
Królowie bywają prawdziwi... ale nie w Polsce. W naszym królestwie głupoty i bezprawia mogą panować wyłącznie samozwańczy monarchowie. Zdzisław Montkiewicz to bohater naszych czasów. Zrobił karierę od pucybuta do milionera i męża stanu. Mieszka w podwarszawskim Konstancinie w pałacu wartym 5 milionów dolarów. Jednak ani miliony, ani tym bardziej pałac, nie należą do Montkiewicza. Jemu wystarczy, że był prezesem IBM Polska i szefem PZU. Innym też musi to wystarczyć...
Jest to historia wojny, której nie było. Gdyby jednak wybuchła, to prawdopodobnie nie doszłoby do II wojny światowej i śmierci pięćdziesięciu milionów ludzi, nie byłoby Holokaustu, obozów śmierci i komór gazowych. Tę wojnę w 1933 roku chciał wywołać Józef Piłsudski.
Ü Str. 11
Ü Str. 14
2
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y POLSKA/USA Marek Siwiec, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, pogroził Ameryce pogorszeniem stosunków dwustronnych. Teraz, kiedy zgodnie z naszymi przewidywaniami wizyta Kwaśniewskiego okazała się kompletną klapą (prezydent uzyskał jedynie pomoc wojskową, aby nasi żołnierze mogli dalej ginąć za Nowy Jork), zobaczymy, czy kancelaria prezydenta dotrzyma słowa. My, zupełnie na poważnie, powtarzamy: wiza, odciski palucha i 100 dolarów od każdego jankesa na naszej granicy! Tym bardziej że co roku bez wiz i opłat przylatuje do Polski ok. 258 tys. Amerykanów (o 168 tys. więcej niż Polaków do USA!). Na ok. 160 tys. wniosków wizowych składanych przez Polaków 56 proc. jest rozpatrywanych pozytywnie (90 tys.). Z opłat wizowych i infolinii Amerykanie ściągają od polskich „sojuszników” 65 mln 600 tys. zł rocznie. Ale to wszystko nic. Najlepszy był Kwach (znów pijany?), kiedy przekonywał Bushmana do świata bez wiz – w czasach międzynarodowego terroryzmu...! POLSKA 43 proc. Polaków chciałoby mieć za prezydenta Lisa z TVN (57 proc. – Kwaśniewską). Tak przynajmniej dowodzi sondaż PBS przeprowadzony na zlecenie „Newsweeka”. Lis chciałby kandydować, ale się boi. W „Faktach”, których jest wydawcą, zarabia prawie 80 tys. na miesiąc (Kwaśniewski – 34 tys. z dodatkami). Szefowie, którzy potrzebują załatwić parę spraw w SLD (ustawa medialna, VAT, przejęcie klubu Legia), postanowili zawiesić jego telewizyjne występy; ponoć nie chcą, by TVN stało się narzędziem Lisiej kampanii wyborczej. Prezydentem „Królewna Śnieżka” albo młody, prawicowy klerykał – naprawdę: dziwny ten kraj! Jak twierdzi „Rzeczpospolita”, według 41 proc. Polaków, krajem powinna rządzić spółka PO-PiS, bo „są to partie uczciwsze niż obecnie rządzące”. Dowodem na to jest niewątpliwie raport NIK na temat tzw. afery mostowej – z powodu przekrętów warszawskich polityków PO miasto straciło przy budowie mostu Siekierkowskiego 30 mln zł. Wyborcom obdarzonym krótką pamięcią przypominamy – PO-PiS to pogrobowcy skompromitowanego tandemu Buzek-Balcerowicz. Premier zdymisjonował pod pretekstem spowolnienia prywatyzacji ministra skarbu Piotra Czyżewskiego. To już trzeci minister tego resortu ustrzelony przez Millera. Publiczną tajemnicą jest, że każdy z nich przeszkadzał w prywatyzacyjnych interesach Janowi Kulczykowi, najbogatszemu Polakowi. Miller z jakiegoś powodu jest mu zobowiązany, podobnie inni liderzy lewicy. Nowym ministerm skarbu został poseł SLD Zbigniew Kaniewski, wg Janika, „solidny, o nieposzlakowanej przeszłości”. Jeśli to prawda, to długo nie zagrzeje miejsca na tym stanowisku. Prezydent Kwaśniewski oświadczył, że nie podpisze nowelizacji ustawy aborcyjnej, aby nie łamać „kompromisu zawartego z Kościołem”. Polskie kobiety i całe rodziny nie po raz pierwszy zapłac(z)ą za obietnice Kwaśniewskiego. Rada Nadzorcza TVP wybrała na prezesa Jana Dworaka. Nowy szef telewizji publicznej jest producentem filmowym, który sprzedaje swoje programy do Polsatu (serial „Miodowe lata”) i TVN (serial „Kasia i Tomek”). Jest zatem finansowo uzależniony od konkurencji firmy, której będzie szefował... Dworak ma rodowód solidarnościowo-przykościelny, czyli zgodny z obecną linią SLD. No i tatko Rydzyk doczekał się konkurencji... „Wyborcza” wykryła, że bohater naszych publikacji o „Jednorękich bandytach” i społeczny doradca posła Jerzego Jaskierni – Maciej Skórka – w latach 90. prowadził nielegalną działalność hazardową. W latach 1997–1998 toczyło się w tej sprawie postępowanie prokuratorskie. Nie przeszkodziło to przyjaźni Skórki z doktorem praw – Jaskiernią. Nawet pomogło, bo właśnie wtedy panowie bardzo się zżyli. Rząd i SLD postanowiły zlikwidować trzynaste pensje dla dygnitarzy. Zrobiono to pod hasłem: „Oszczędności rozpoczynamy od siebie”. Znikną trzynastki, ale wzrosną pewnie premie i pomnożą się wziątki. Będziemy tego pilnować! WARSZAWA Zmarł honorowy przewodniczący Unii Pracy Aleksander Małachowski, niemal do ostatnich dni – mimo trapiącej go ciężkiej choroby – czynny polityk i publicysta. Był jednym z czołowych działaczy pierwszej Solidarności, bojownikiem o sprawiedliwość społeczną i sumieniem lewicy. Zwracał szczególną uwagę na porażkę, jaką okazały się reformy gospodarcze i społeczne po roku 1989... Jako aktywny polityk bił się za to w piersi, i to własne. NIK skrytykował ostro prywatyzację Stoenu, czyli stołecznej energetyki. Uznano, że monopol państwowy zastąpiono prywatnym, nie zabezpieczając interesów państwa, w tym obronnych. Jakie państwo, jakie interesy? Europa nas wyżywi, Ameryka obroni! WISŁA Sejm zatwierdził poprawkę Senatu przekazującą 19 mln złotych na remont pałacyku prezydenckiego w Wiśle. Nie wiadomo, czy ta suma wystarczy na zakończenie prac. Na razie odrestaurowano część budynku i kaplicę znajdującą się przy „Zameczku”. Prezydent Kwaśniewska będzie miała gdzie wznosić modły do ulubionego patrona – ojca Pio. UNIA EUROPEJSKA Wielka Brytania, Francja i Niemcy chcą zacieśnić wzajemne stosunki. Konsultacje na wysokim szczeblu między tymi krajami będą się odbywać co sześć tygodni. Miałeś, rządzie, Trójkąt Weimarski, ostał ci się jeno Bush... WŁOCHY Do kościelnego show-biznesu wraca arcybiskup Emmanuel Milingo. Pokazał się we włoskiej telewizji, gdzie zareklamował własne cotygodniowe seanse uzdrowieńcze, które odprawia pod swoją rzymską rezydencją. W czasie ich trwania wielebny wygania także złe duchy. Emerytowany zambijski hierarcha wsławił się przed trzema laty ślubem z koreańską wyznawczynią Moona, po którym obłożono go klątwą kościelną. Milingo wnet wrócił jednak na łono Papy, po czym skazano go na roczny pobyt w argentyńskim klasztorze. Kardynałowie pięć razy się zastanowią, zanim wybiorą papieża Murzyna.
Po rozum do kurii P
o tym jak postanowiłem zostać prezydentem Polski (zawsze trzeba zakładać, że się wygra), wielu spośród Was zapragnęło poznać moje zdanie na temat: podatków, wydatków, deficytu budżetowego, inflacji, deflacji i defloracji. A także życia po śmierci, stosunków z Rosją, aborcji, eutanazji tudzież wyprawy na Marsa. Zupełnie tak, jakbym na większość z tych tematów dotąd nie pisał albo był nieomylny jak papieże po 1870 roku. Ludzie popełniają błąd, spodziewając się od swych autorytetów wszechwiedzy, odpowiedzi na wszystkie pytania. Skutek jest taki, że dziennikarze pytają gwiazdy rocka o wpływ faz księżyca na spadek populacji wielorybów. Równie dobrze można zapytać statystycznego polskiego posła o zasady gospodarki rynkowej. Dobrze jest wiedzieć, ale jeszcze lepiej jest wiedzieć, jak się dowiedzieć. Kto zagłębił się w naukę zwaną matematyką, wie, że ważniejsze od wykutych wzorów są reguły, według których rozwiązuje się większość zadań. Wracając do nieomylności, uważam, że każdy człowiek może być na swój sposób nieomylny, nawet jeśli się myli. Najważniejsze, aby umiał posługiwać się rozumem i używał go. Potem wystarczy tylko iść za jego głosem, bo samo przekonanie o własnym przekonaniu nie wystarcza. Tak więc wspomnianych papieży – jako świadomych strażników oczywistych nonsensów – musimy na wstępie z naszego klubu racjonalizatorów wyłączyć. Dopóki zatem nie ogłoszę w szczegółach, jak będę kierował tym krajem, musi Wam, Kochani, wystarczyć reguła, według której staram się żyć, czyli moje ogólne założenie programowe, a brzmi ono: jako prezydent będę się kierował rozumem. Ktoś powie, że wszyscy mądrzejsi od małpy to robią. No to sprawdźmy. Gdyby tak było, po świątyniach katolickich pozostałyby co najwyżej krzyże na dachach hal sportowych i kin. Katolicy mają bowiem setki rozumowych przesłanek, aby porzucić swą wiarę, ale za głosem rozumu idą nieliczni. Katolickich mas nic nie obchodzą na przykład biblijne potępienia tych, którzy zmieniają Słowo Boże, a przecież sam Watykan jest w tym niedoścignionym specjalistą. Zaczął od wyrzucenia drugiego przykazania (nie czyń sobie podobizny Boga) i uzupełnienia go dodatkiem do dziewiątego (ani żadnej rzeczy, która jego jest) tak, by wciąż pozostało dziesięć. Katolików to nie wzrusza ani trochę. W innym miejscu Pismo Święte (1 Tm 4. 1) mówi o „duchach zwodniczych” i „naukach demonów”, które „zabraniają wchodzić w związki małżeńskie”. Wiadomo, że jedynie Kościół papieski uzależnia przyjęcie święceń kapłańskich od przyrzeczenia bezżeństwa. Takich przykładów są setki. „FiM” pisały o tym wielokrotnie, ostatnio w dużym opracowaniu pt. „Jak katolicyzm przestał być chrześcijaństwem”. Przypomnijmy choćby mszę świętą, która poniża ofiarę krzyżową Jezusa, bezsensowną spowiedź i bezwartościowe rozgrzeszenie księdza, kult Matki Bożej i świętych „pośredników” przejęty wprost z pogaństwa, czyściec wymyślony przez papieża w 593 r. w celu nabicia złotem kościelnych skarbców itd., itp. Wszystkie te wymysły „ojców świętych” obala i potępia Biblia. Ale co tam jakieś Słowo Boże? Dla katolików większą rangę ma przecież list episkopatu. Sam Kościół przyznaje się do wielu numerów, które odstawia własnym wiernym, traktując ich jak bandę tłuków, np. do faktu, iż zamienił sobotę na niedzielę, wymyślił wniebowzięcie i niepokalane poczęcie NMP, czy też podrobił tzw. donację Konstantyna, na mocy której papieże rządzili przez jedenaście wieków nie swoim państwem. Czy któremuś z katolików przeszkadza fakt, że około 1/4 wszystkich świętych to mordercy lub kompletni wariaci, a 1/10 w ogóle nie istniała? W dziesiątkach kościołów na świecie w złoconych relikwiarzach znajdują się te same kości tych samych męczenników oraz inne pamiątki, jak choćby drzazgi z krzyża świętego, z których można by złożyć płot wokół kilku dużych plebanii. Naturalnie, w każdej z tych świątyń kapłani i wierni modlą się do owych „świętości” z równie wielką
żarliwością. A „owoce” nauczania Kościoła – miliony niewinnych ofiar wypraw krzyżowych spalonych żywcem w czasach inkwizycji, zabijanych z błogosławieństwem księży i z imieniem katolickiego boga na ustach podczas podboju obu Ameryk? Pomimo JAWNYCH DOWODÓW na nieautentyczność, odstępczy i zbrodniczy charakter Krk – miliard ludzi to jego członkowie; mniej więcej 1/5 z nich praktykuje, a reszta to ofiary chrztu niemowląt. Czy 200 milionów ludzi nie zna prawdy o instytucji, której powierzyło swoje zbawienie; w której się modli i którą wspiera ciężko zarobionym groszem? Z pewnością większość żyje w nieświadomości, a już na pewno nie zna Pisma Świętego. Nie może więc skonfrontować faktów z mitami. Do tego dochodzi ziemska potęga papiestwa ze swoją królewską oprawą, złocone, podniebne świątynie, powszechność, straszenie wiecznymi mękami, władza, uznanie ze strony rządzących – i oto mamy sklecony z kawałków gówna wielki i sztuczny autorytet Krk. Jednak nawet biorąc pod uwagę te wszystkie „okoliczności łagodzące”, zachodzę nieraz w głowę, jak to możliwe, żeby ludzie byli aż tak łatwowierni, że zamiast kierować się logiką, dostają zbiorowej wariacji na widok aktora z Wadowic. O tym, że myślenie w Katolandzie nie ma, jak na razie, przyszłości, wie dobrze prezydent i twardo broni obecnej ustawy antyaborcyjnej. Woli wyjść na idiotę wobec myślących ludzi, niż stać się „dzieciobójcą” dla trzymających władzę w biskupich kuriach. Wiceprezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia Antoni Szymański cieszy się na całą Polskę, że przedstawione dane (o liczbie zarejestrowanych aborcji) „po raz kolejny potwierdzają pozytywne efekty ustawy chroniącej życie dzieci poczętych”. Pan Antoni, naukowiec zresztą, popiera swój wywód faktami: w 1990 roku było 59 417 aborcji, natomiast w 2002 roku zaledwie 159! I jak tu się nie cieszyć?! Gdyby nie chodziło o sankcje karne (z więzieniem włącznie) dla „morderców”, Szymański jak nic przypisałby ten cud Janowi Pawłowi II. Tymczasem już nawet gimnazjaliści słyszeli o podziemiu aborcyjnym i kilku niezależnych szacunkach mówiących o około 150 tysiącach nielegalnych aborcji rocznie. Jest oczywiste, że ten, kto chce, pozbędzie się płodu w Polsce czy za granicą (ogłoszenia w prasie), że pokątne zabiegi są bardziej niebezpieczne, że kosztują około 1000 zł, więc podwójnie cierpią najbiedniejsi. I co? I nic? Kościół niezmiennie zbija na embrionach swój kapitał polityczny, a oszołomy pokroju Szymańskiego pozują na zbawców narodu. Wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi, ale skutecznie. Kto wie, może Kwaśniewski – w imię miłości do USA i wespół z episkopatem – wprowadzi teraz w Polsce prohibicję, aby uratować budżety domowe rodzin patologicznych. Podobne przykłady wyższości uskrzydlonej głupoty nad racjonalnym podejściem do życia można by niestety mnożyć. Jan Jakub Rousseau uważał, że wystarczy mieć wiedzę, aby dokonać właściwego wyboru i być dobrym człowiekiem. Innymi słowy, tylko nieświadomi mogą być głupi i źli. Oczywiście wśród znajomych Rousseau nie było żadnego przedstawiciela III RParafialnej... Polacy mają zakodowany w genach sprzeciw wobec wszelkich zaborców i okupantów, który przekłada się obecnie na nieufność wobec każdej władzy. Z drugiej strony, Kościół od wieków naucza nas, że 2x2 często równa się 5. Dlatego, kiedy już zostanę prezydentem wszystkich Polaków, jako pierwszy złożę do laski projekt ustawy o dopuszczalności złodziejstwa, pijaństwa, zdrad małżeńskich, wszelkiego łajdactwa oraz niegospodarności. Nakażę ponadto życie w brudzie, smrodzie i ubóstwie. Po czym będę z satysfakcją patrzył, jak rozwija się antyprezydenckie podziemie i narasta społeczny sprzeciw. Z czasem mój kraj urośnie w siłę, a ludzie będą żyli dostatniej. Wbrew wszelkiej logice. JONASZ
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
N
ie wszyscy pamiętają telewizyjny „Turniej Miast”, cieszący się przed laty sporą popularnością. Przypomina go obecna rywalizacja w sprawie usytuowania nowej wielkiej inwestycji: lotniska, mającego odciążyć warszawskie Okęcie. Według założeń, przedsięwzięcie zostanie sfinansowane (koszt szacowany jest na 1,5–2 mld euro) z udziałem kapitału prywatnego. Państwo wniesie w posagu przede wszystkim grunty – wykupi je za pieniądze z budżetu. Ostateczne rozstrzygnięcie w sprawie lokalizacji lotniska zapadnie w drugiej połowie 2004 r., ale specjalny zespół powołany przez ministra infrastruktury przeprowadził już wstępną selekcję kandydatów do uczestnictwa w finale. – Spośród siedmiu propozycji komisja wyznaczyła do pierwszej grupy, czyli tej najwyżej ocenionej, lokalizację w okolicach Modlina i Mszczonowa – ogłosił minister Marek Pol (UP). Pojawiły się przecieki z obrad jury: – Najwięcej punktów zdobył na razie Modlin. Przeważył fakt, że budowy nie trzeba zaczynać od zera, gdyż jest tam pas startowy dawnego lotniska wojskowego – uchylił rąbka tajemnicy wiceminister Andrzej Piłat (SLD). Wszyscy strasznie się teraz emocjonują, która z wybranych przez komisję lokalizacji wygra, ale my mamy swojego czarnego konia
i stawiamy na niego skrzynkę whisky przeciwko butelce oranżady. Otóż minister Pol, komunikując o ustaleniach komisji, dodał półgębkiem, że teoretyczne (tak to określił) szanse ma jeszcze Babsk
GORĄCE TEMATY Eugeniusz Góraj, burmistrz Rawy Mazowieckiej, zapowiedział już, że przeznacza 100 tys. zł na pilne wykonanie stosownych ekspertyz optujących na rzecz Babska. Zaapelował o podobny gest do pozosta-
– Nie boi się Pani Kościoła? – Nie, przyzwyczaiłam się już do kościelnej opinii, że jestem morderczynią dzieci. Ja nią nie jestem. – Jak Pani odebrała wypowiedź prezydenta RP: „Gdyby na moje biurko trafiła jakakolwiek nowelizacja ustawy antyaborcyjnej, to jej nie podpiszę”? – Pan prezydent nie widzi tego, a może nie chce widzieć, co inni dostrzegają od dawna: że zapisy ustawy
gruntów przeznaczonych pod tę inwestycję należy do MSWiA oraz Lasów Państwowych. Odpada więc problem z ich wykupem. Jest jeszcze jeden argument, zdecydowanie najsilniejszy. Jak
sprawie ogromne zaangażowanie. Według naszych ustaleń, Kulczyk będzie się również starał o kontrakt na budowę portu lotniczego i zostanie co najmniej jego współwłaścicielem. Nie należy
ustaliliśmy, około 500 hektarów z tej drugiej połowy należy do Jana Kulczyka i Romana Jagielińskiego (formalnie do jego syna Huberta), a więc ludzi decydujących o karierach ministrów i losach rządów! Czyż można tu mówić o przypadku? A może kupili grunty, żeby sadzić w Babsku buraki? – Pol i jego komisje mogą sobie obradować do upojenia, ale doktor Kulczyk nie dopuści, by wymknął mu się z rąk jeden z lepszych w życiu interesów. Wykazuje już w tej
przy tym zapominać, że o losie rządu Leszka Millera decyduje w tej chwili Jagieliński. Nie mam wątpliwości, że wygra Babsk – powiedział nam wysoki rangą urzędnik Ministerstwa Infrastruktury. Do zakupu ogromnych połaci gruntu z pewnością nie zachęciła Kulczyka i Jagielińskiego wróżka. Jednak chyba tylko ona mogłaby odpowiedzieć, kto – do cholery – w Polsce trzyma władzę! ANNA TARCZYŃSKA
24 tysiące dziewcząt w wieku 15–19 lat zostało matkami. W 1997 roku, zanim Trybunał Konstytucyjny zakwestionował ustawę, odnotowano 3047 aborcji; w roku następnym, gdy obowiązywały już restrykcyjne zapisy, tych aborcji było 310; w 2002 roku – 159. Czy należy wysnuć wniosek, że kobiety nagle przestały przerywać ciąże? Nie, robią to nadal, ale w podziemiu. Dziś szacuje się,
że rocznie może być nawet 10 tysięcy przerwanych ciąż. Za tymi liczbami często kryją się dramaty. – Zatrzymajmy się jeszcze na moment przy edukacji seksualnej,
którą w gruncie rzeczy pozostawiono młodzieży i Kościołowi. – W sprawozdaniu Rady Ministrów za 2002 rok zapisano, że w roku następnym dokona się oceny, w jaki sposób młodzież przygotowywana jest do życia w rodzinie. Do dziś jednak takiej oceny nie mamy. Moim zdaniem, młodzież nie wynosi takiej wiedzy ze szkoły. – Bo w gruncie rzeczy są to nadal tematy tabu, o których dyskutuje głównie Kościół i politycy, a najmniej – bezpośrednio zainteresowani. W tej sytuacji nowelizacja ustawy może się okazać iluzją. – Mamy w Polsce jedno z najbardziej restrykcyjnych rozwiązań ustawowych, więc koniecznie trzeba je zmienić. Rozmawiał RYSZARD PORADOWSKI Fot. Autor
Napisaliśmy w ubiegłym tygodniu o żyjącej w Polsce rodzinie papieża. O bezowocnych próbach nawiązania przez nich kontaktu z krewniakiem, ciężkich choro-
Niestety, okazało się, że zareagowały również katobojówki. Ludzie ludziom gotują w naszym kraju obrzydliwy los. Przepraszamy Pana Jerzego tym goręcej, że
Lotnisko im. Kulczyka Do końca 2004 r. rząd podejmie decyzję w sprawie lokalizacji przyszłego interkontynentalnego portu lotniczego. Tymczasem Kulczyk i Jagieliński już wykupili setki hektarów w jednym z rejonów branych pod uwagę. Jak myślicie, gdzie powstanie lotnisko? k. Rawy Mazowieckiej, „o który zabiega Łódź”. – Jeśli samorząd lokalny jest przekonany, że okolice Babska są najlepsze do wybudowania lotniska, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby sfinansował studia wykonalności (za lokalizacje wytypowane przez komisję zapłaci państwo – dop. A.T.) – zaznaczył minister infrastruktury.
łych gmin zainteresowanych inwestycją (Nowy Kawęczyn i Biała Rawska). – Mamy silne wsparcie prywatnych inwestorów. Na razie nie mogę powiedzieć, jakich, ale w gruncie rzeczy to od nich najwięcej zależy – powiedział nam burmistrz. Lokalizację lotniska w Babsku można obronić. Jednym z najistotniejszych argumentów za jest fakt, że połowa z 1300 hektarów
Nie jestem morderczynią Rozmowa z posłanką SLD – Renatą Szynalską
3
w dużej części są fikcją, że istnieje podziemie aborcyjne. A ponadto prezydent nie powinien oceniać nowelizacji ustawy na wyrost, jak i dyktować czegokolwiek. – Na jakim etapie znajduje się nowelizacja ustawy? – Na etapie konsultacji. Być może w końcu marca lub na początku kwietnia projekt ustawy wpłynie do laski marszałkowskiej. Dziś najważniejsze jest to, że projektowane zapisy zyskały poparcie całego Klubu Parlamentarnego SLD. – Obowiązująca dziś ustawa przewiduje 3 przypadki dopuszczające przerwanie ciąży, ale ginekolodzy nawet do nich się nie stosują. Prawie nie przeprowadza się badań prenatalnych, bo są potępiane przez Kościół... – Niestety, mogliśmy się o tym przekonać – choćby podczas zjazdu lekarzy. Jeśli chodzi o badania prenatalne, sami lekarze wskazują, że powinno się je stosować w przypadku kobiet po 35 roku życia lub gdy istnieją inne przeciwwskazania dotyczące urodzenia dziecka. Tymczasem – na blisko 32 tysiące kobiet rodzących
w tym wieku – w 2002 roku tylko 3,8 tysiąca poddano takim badaniom. – Wróćmy do wspomnianego oświadczenia prezydenta. Powie-
RENATA SZYNALSKA – rocznik 1969, od 10 lat posłanka SLD z Ziemi Kaliskiej – zajmuje się problemami dzieci i młodzieży. Niedawno oznajmiła, że SLD będzie dążyć do złagodzenia zakazu usuwania ciąży. dział on, że obecnie obowiązujące prawo jest rezultatem dramatycznej dyskusji i „kompromisu z Kościołem”. Czy zatem mamy tu do czynienia z jakimiś targami? – Kościół dostał gwarancję, że nie będzie w Polsce tzw. aborcji na życzenie. Tymczasem nikt już nie twierdzi, że kobiety są istotami bezmyślnymi i nie potrafią decydować o swoim życiu i zdrowiu; że bezustannie marzą tylko o aborcji. Zatem Kościół nie powinien blokować drogi do nowoczesnej antykoncepcji czy zdobywania wiedzy o życiu seksualnym, aby kobiety mogły samodzielnie decydować o swoim losie i unikać tragedii. Wspieranie takiej „filozofii” Kościoła jest błędem. – Najboleśniejsze tego skutki ponoszą ludzie młodzi... – ...u których wiek inicjacji seksualnej obniża się systematycznie. W 2002 roku 51 dziewczynek poniżej 14 lat urodziło dzieci. Ponad
Rodzina nie cieszy – postscriptum bach i zmaganiach z losem. Podkreśliliśmy, że są zbyt dumni, by kogokolwiek prosić o wsparcie. W odruchu serca postanowiliśmy im pomóc, skutecznie zachęciliśmy do uczestnictwa w tym dziele naszych Czytelników.
nie mamy możliwości chronienia go przed udrękami ze strony bliźnich. Ogłaszamy wszem wobec i nienawistnikom: oszczędźcie go, gdyż to nie on prosił o pomoc. A.T.
4
GŁASKANIE JEŻA
Matematyka Chleba i igrzysk! – wołał starożytny plebs, a jego koryfeusze wiedzieli, że jeśli chcą mieć spokój, to muszą napełnić głodne gęby (z pełnymi ustami nie sposób gardłować, a z pełnym brzuchem myśleć) i w Koloseum rzucić lwom na pożarcie paru chrześcijan. To równanie: chleb + igrzyska = spokój władzy z powodzeniem stosowane było przez stulecia: od wojen krzyżowych, poprzez holokaust Indian, wojny napoleońskie, rewolucję francuską i bolszewicką itd... po inwazję na Irak – na razie. Bywa jednak i tak, że jedna strona równania wali się jak pewna moja znajoma i któryś ze składników dramatycznie dąży do zera. Aby całość uratować i pozostać w zgodzie z matematyką, inny składnik musi niezwłocznie dostać kopa w górę. W Polsce anno 2004 z górą trzy miliony bezrobotnych + kolejarze + górnicy + służba zdrowia + emeryci i renciści + itd. krzyczą coraz głośniej: „Chleba!”. Władza chleba nie ma, więc aby lewą stronę równania (ch + i) zrównoważyć z prawą (sw) stawia na czynnik „i”. I proszę spojrzeć: przy „ch” zmierzającym do zera „i” musi rosnąć wykładniczo. Otrzymamy wówczas wzór nowy – jakże piękny i czysty w formie: i = sw, czyli igrzyska dla ludu to spokój dla władzy. Proste? Nie do końca, bo ludziska żądają coraz to nowych atrakcji, a najlepiej krwi. Niestety, czasy ciut
R
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
oman Giertych jest sławny. Często widzimy jego buźkę w telewizji, gdzie wypowiada się prawie na wszystkie tematy, w radiu podziwiamy niski tembr głosu. Chłopak do tej pory tylko szczytował i nagle – bum! Dostał w ryło, i to z kopa! Okazał się kłamcą, sekciarzem współpracującym z koszernymi, a wobec SLD stosującym politykę kija i marchewki. Temu sympatycznemu młodzianowi wygarnięto m.in. grzechy jego tatusia, Macieja Giertycha. No i dowiedzieliśmy się, że stary Giertych, też poseł aktualnego Sejmu, należał do Rady Konsultacyjnej przy gen. Wojciechu Jaruzelskim i jeszcze w 1989 r. obstawał za utrzymaniem Układu Warszawskiego. Taki święty człowiek, a do tego antykomunista! Jasna cholera, to nie do wiary! Atakując Romka, nie darowano nawet dziadkowi Jędrzejowi Giertychowi (najważniejszemu po Dmowskim autorytetowi narodowców) tego, że przed wojną gloryfikował faszystów i wysławiał „prężny, zdrowy hitleryzm”. Mało tego: straszny dziadunio był współautorem sławnego „Listu do Chruszczowa”, kazał też zdławić bunt w obronie krzyża w Nowej Hucie, piętnował „Solidarność” z 1981 r. i, zgodnie z tradycją Giertychów, głosił poparcie dla stanu wojennego! To nie wszystko: dziadek jeszcze w Londynie, w 1986 roku, w wydanym tam III tomie „Dziejów
się zmieniły, ale... można przecież sytuację odwrócić i na pożarcie dać gawiedzi Lwa. Potem aferka starachowicka, potem olsztyńska, bydgoska... igrzyska trwają, a rozradowana tłuszcza kciuki kieruje ku dołowi. No, ale co tu wymyślać dalej? Jak to co? Wybory! To jest to, bo przy okazji można wmawiać elektoratowi, że jak zagłosuje właściwie (to znaczy na nas), to do znanego nam już równania powróci czynnik „ch”, czyli chleb. Coraz głośniej więc ostatnio o przedterminowych wyborach parlamentarnych, a najgłośniej w tej sprawie gębę drze PO, bo – chwilowo prowadząc w sondażach – policzyła sobie, że wraz z PiS (no i tradycyjnie z PSL) ma szansę na rząd większościowy. Rzecz jasna, do wcześniejszych wyborów nie dopuści SLD, bo znaczyłoby to dlań zawał natychmiastowy i bardzo długą rekonwalescencję. Przy okazji warto zauważyć, że w żadnych sondażach któregokolwiek z ośrodków badania opinii nie jest odnotowywana RACJA. Tak jakby takiej partii – trzeciej co do wielkości – w ogóle w Polsce nie było! Jakieś kanapowe UPR czy PPS są, a RACJI – ani-ani. „Pewnie nikt na nas nie chce głosować” – martwią się RACJONALIŚCI. To zmartwienie tylko połowiczne. Nie ma nas w sondażach, ale czy będziemy na listach wyborczych? „FiM” jest już pod strzechami, ale nie pod wszystkimi... Jeśli
teraz, przed wyborami, będziecie propagować nasze idee – znajdziemy się w sejmie na 100 procent! W minioną niedzielę w TVN nadawano cieszący się sporą oglądalnością program „Superwizjer”. Tym razem audycja traktowała o guru sekty Himawanti, niejakim Mohanie. Tego „groźnego bandytę”, a – moim zdaniem – chorego człowieka, nicowano na wszelkie sposoby, po czym lektor oświadczył coś niebywałego: „W końcu Mohan – nim trafił do więzienia – zdominował i objął przywództwo antyklerykalnej partii RACJA”. Zamurowało mnie, ale jak musiało zamurować i zasmucić tysiące sympatyków partii – oto formacja, z którą się utożsamiamy, jest infiltrowana przez fanatyczną sektę z dewiantem i kryminalistą na czele. Pięknie! Oczywiście, szef partii Piotr Musiał i szef honorowy Jonasz wysłali natychmiast ostre sprostowania, lecz kto się chce założyć, że nie zostaną one w TVN wyemitowane? Bo TVN to Lis, a Lis nawet nie skrywa swojej nienawiści do „Faktów i Mitów” oraz RACJI. Poza tym imć Lis być może wystartuje w wyborach prezydenckich, co chętnie podchwytuje bulwarowa prasa. Omawiane są też szanse innych potencjalnych kandydatów. Z wyjątkiem jednego. Wiecie przecież, kogo. Ale onże Jonasz jeszcze niezły numer Lisopodobnym może wywinąć. Według moich prywatnych, matematycznych wyliczeń, RACJA spokojnie przekroczy w wyborach 5-procentowy próg i wprowadzi swoich posłów do sejmu. A Jonasz? A Jonasz powinien zebrać około miliona głosów. To potężny kapitał na przyszłość. MAREK SZENBORN
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Bij w ryło! Polski” okrutnie szkalował Armię Krajową i powstanie warszawskie, a wybielał rolę ZSRR. Uff, co za piekielna rodzina Addamsów! I w tym miejscu dociekliwy Czytelnik zapyta: w którym numerze „FiM” były te rewelacje? Nic z tego! To kolesie z obozu LPR wzięli pod obcas Romka Giertycha i okrutnie sflekowali. Ups, aż mi żal chłopaka, przecież on – zajadły przeciwnik Unii Europejskiej – teraz aż przebiera nóżkami, aby znaleźć się w jej parlamencie. Ale ad rem. Giertycha ostro atakuje Rydzykowy Jerzy Robert Nowak, zwany profesorem, i w liście otwartym do Klubu Poselskiego LPR mobilizuje klubowiczów do zabrania głosu w podstawowej i ważkiej sprawie. Otóż Giertych, jak wynika z listu Nowaka, brutalnie łamie zasady elementarnej chrześcijańskiej uczciwości! Chciałoby się w tym miejscu powiedzieć: chłopaki, przecież wy wszyscy łamiecie te zasady, ale nie chcę być niczym advocatus diaboli. Lecę więc dalej z listą błędów i wypaczeń Romana Giertycha. Otóż niejednokrotnie nakrywano go na kłamstwach. Zrobili to m.in. tacy
mężowie zaufania jak o. Rydzyk, posłowie Antoni Macierewicz i Jan Łopuszański. Giertych wielokrotnie zmieniał miejsca na listach wyborczych, bowiem – i tu cytat: „Wodzuś R. Giertych dąży do stworzenia z LPR partii wodzowskiej, całkowicie zdominowanej przez niego i jego pretorian”. Ale najważniejszą przewiną „wodzusia” jest to, że „doprowadził do utraty zaufania do kierownictwa LPR-u ze strony o. Tadeusza Rydzyka i innych osób związanych z Radiem Maryja. A przecież bez wcześniejszego wsparcia ze strony Radia Maryja w żadnym razie niemożliwa byłaby liczna reprezentacja LPR w parlamencie”. Nie odpuszczono również Giertychowi wywiadu w „dzienniku Michnika, przyjaciela Kwaśniewskiego”. „Czy przez te działania R. Giertych chce się szczególnie mocno zasłużyć swym nowym protektorom?” – pyta niezwykle dociekliwy prof. Nowak, ale odpowiedzi nie dostaje. I tak się zabawiają ludzie Rydzyka. Och, lubię, kiedy jest kłótnia w katolickich rodzinach patologicznych! Lubię, jak łysi ciągną się za włosy. W imię Boga, bij go w ryło i pod obcas! ANDRZEJ RODAN
Prowincjałki Holender Tomas (29 l.), radiolog z Maastricht, poznał w Zakopanem Dorotę Sobieszek (26 l.), prawniczkę z Koluszek. Zakochał się i postanowił w nietypowy sposób wyznać jej miłość. Zgłosił się do firmy kurierskiej i kazał nadać na adres swej bogdanki paczkę priorytetową! Auto z przesyłką zatrzymało się przed domem pani Sobieszek. Specjalnie wynajęty zespół muzyczny zaczął grać po polsku „Gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten dom, gdzie jest ta dziewczyna, co kocham ją...”. Zaskoczona Dorota otworzyła paczkę i w górę pofrunęły balony w formie serc, a potem wyszedł Tomas z pierścionkiem zaręczynowym i kwiatami. Ślub ustalono na 31 lipca br. w Koluszkach. Zwykły Holender, a jaka polska fantazja!
O, HOLENDER!
Czterej uczniowie z częstochowskiego technikum przyjmowali płatne zlecenia od kolegów z innych szkół, którzy obawiali się klasówek. Wówczas chłopcy telefonowali do sekretariatów z informacją o podłożeniu bomby w szkole. Zajęcia były natychmiast odwoływane. Za usługę brali tylko 15 zł. Mieli dużo zamówień, więc szli na ilość. Niestety, do akcji wkroczyła policja i namierzyła „bombersów”.
BOMBOWY INTERES
Jerzy Łuba (48 l.) były wójt gminy Jabłonna (woj. mazowieckie), kiedy stracił swoje stanowisko, nadzwyczaj przytomnie zabrał służbowe pieczątki. Dysponując nimi, wystawiał „urzędowe” decyzje o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu, a nawet zgodę na wybudowanie hipermarketów OBI i Kaufland. Otwarto je szumnie jesienią ubiegłego roku. A teraz były wójt tłumaczy się w prokuraturze, że przecież wszystko gra, bo jego podpis nie jest sfałszowany, a pieczątki też są prawdziwe... Opracował A.R.
WÓJT I BASTA
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE, UROJONE (...) nadzieję budzi cud Radia Maryja. Bez bogatych sponsorów, bez szumnych reklam, Ojciec Dyrektor Tadeusz Rydzyk z wdowich groszy emerytów wybudował, jak to ogłosili złośliwie, olbrzymie „imperium”. Ta biedota daje mu kilka bochenków czarnego chleba, a on codziennie karmi wspaniałymi, duchowymi porcjami wiele milionów ludzi – słuchaczy i widzów. Jeszcze wysyła do Polonii rozsianej po całym świecie. (bp E. Frankowski, „Nasz Dziennik” 8/2004) ¶¶¶ Szczęście człowieka ulegającego iluzji w postaci jogi jest chwilowe i kończy się rozpaczą. Natomiast szczęście człowieka żyjącego zgodnie z Bożą Prawdą jest rzeczywiste i wieczne. („Nasz Dziennik” 5/2004) ¶¶¶ Od maja zaczną przychodzić z Brukseli faktury, które rząd podpisał, a które my, podatnicy, będziemy musieli zapłacić. Bo od maja zaczną krążyć po kraju unijni komisarze i aresztować krowy bez kolczyków... (M. Łętowski, „Tygodnik Solidarność” 1/2004) ¶¶¶ Tak czy owak „róbta, co chceta” w oczekiwaniu na unijny dobrobyt, który ma przyjść, jak napisało jedno fachowe pismo, za 59 lat. Jak się zachciało „róbta, co chceta” w czerwcu 2003 roku, to zęby w ścianę. („Nasz Dziennik” 6/2004) ¶¶¶ Jedno jest tylko pocieszające. Jak dowiódł tego przykład Leszka Millera, prawdziwego socjaldemokratę trudno jest dobić nawet cepem, skoro wyszedł praktycznie bez szwanku z poważnej katastrofy lotniczej. („Kurier Łódzki” 1/2004) ¶¶¶ (...) przestała więc odwiedzać lekarzy, natomiast uklękła przed obrazem Matki Boskiej. Modliła się tak długo, aż poczuła moc do walki o życie dziecka – obojętnie jakie miałoby się urodzić. Nawet gdyby przyszło na świat bez rąk, bez nóg, całkowicie ułomne psychicznie. („Nasz Dziennik” 17/2004) ¶¶¶ „Władca Pierścieni” J.R.R. Tolkiena to głęboko katolicka opowieść o poświęceniu i zbawieniu. Podróż ze złowieszczym pierścieniem – symbolem grzechu – do krainy zła, gdzie zostaje on ostatecznie zniszczony, to na nowo przeżywana Droga Krzyżowa. (www.e.kai.pl) ¶¶¶ Lewicy ostatnio wciąż opada, prawicy raczej się podnosi, ale z tego sterczenia nic się chyba nie urodzi, bo udowodniła ona już niejednokrotnie, że cierpi na chroniczną bezpłodność. Nawet Lech Kaczyński (...) nie zrobi z Ziobra baletnicy i zawsze będzie się on poruszał z gracją hipopotama. („Kurier Łódzki” 1/2004) Wybrała O.H.
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
NA KLĘCZKACH
INKWIZYTOR ŁYBACKA SLD-owskie Ministerstwo Edukacji zamierza rozprawić się z niekatolikami. Choć oficjalnie zaprzecza, by przygotowywało program walki z sektami w szkołach, to tygodnik „Nie” dotarł do dokumentu rozsyłanego po uczelniach. Dokument ów „delikatnie” zobowiązuje rektorów do odmowy wszelkim niekatolickim organizacjom, czyli – jak napisano – „sektom religijnym”, prawa do organizowania spotkań na terenie uczelni. Minister Łybacka dostała rzekomo sygnały, że będą one chciały „upowszechniać swoje doktryny” wśród studentów, więc sugeruje w dokumencie: „Mając na względzie dobro, szczególnie najwrażliwszej młodzieży z pierwszych lat studiów, nie powinniśmy ułatwiać działalności takich grup na terenie uczelni”. Jak słusznie konkluduje „Nie”, ministerstwo chroni dorosłych ludzi przed wpływem innych wyznań, a katolikom zezwala na indoktrynację już w przedszkolach. Ujawniony dokument jest poza tym jawnym pogwałceniem konstytucji, która zobowiązuje władze państwowe do bezstronności w sprawach przekonań religijnych (art. 25, 53). PaS
HIENY „Jak każdy prawdziwy artysta, nie mógł być ateistą” – powiedział o zmarłym Czesławie Niemenie Krzysztof Piesiewicz, scenarzysta i polityk. Tym samym Piesiewicz ogłosił, że ateiści pozbawieni są niektórych cech ludzkich: w tym przypadku – zdolności tworzenia kultury. Ten niewątpliwie nietuzinkowy filmowiec i sprytny prawicowy polityk (jako jeden z nielicznych ocalał z zagłady AWS i zasiada w parlamencie) zdaje się stosować wypróbowaną taktykę Kościoła – anektowanie pośmiertnie postaci powszechnie szanowanych. Tylko patrzeć jak jakaś pobożna osoba ze świata kultury wyzna publicznie, że przed śmiercią Niemen mówił jej coś o sprawach duchowych, a wkrótce zyskamy świętego patrona polskiej piosenki. Na tej samej zasadzie uświęcono pośmiertnie Woltera, Sartre’a, Kotarbińskiego i Wilde’a. I tak to Święta Matka Kościół poprawi swoje dobre samopoczucie... Nawet na cmentarzu! A.C.
GÓRA JPII Ponad rok trwały starania o oficjalne nazwanie 890-metrowego szczytu w Beskidzie Małym imieniem Jana Pawła II. I stało się. W styczniu w Dzienniku Ustaw ukazało się rozporządzenie wydane przez byłego ministra spraw wewnętrznych i administracji, Krzysztofa Janika, które zmienia nazwę góry. Wcześniejsza nazwa – Magura – nie była magnesem na turystów. Trzeba było ją zmienić. Dlaczego akurat ten szczyt? To proste. Najpierw na górze znajdował się tylko krzyż, później wybudowano kaplicę i stacje Drogi krzyżowej, a w tym roku ma tam powstać
muzeum z pamiątkami związanymi z papieżem. A poza tym dlatego, że akurat nad tym wzniesieniem przelatywał papież, wracając z Wadowic i Kalwarii Zebrzydowskiej do Krakowa, i pobłogosławił stojący tam od 1999 roku pomnik – swój, naturalnie. OH
PODSKOCZYLI PAPIE
dopuszcza do nadawania dzieciom starotestamentowych imion. Wbrew woli rodziców z Dawida zrobił Piotra i na nic zdały się protesty. Kobiety akceptuje tylko w jednej sytuacji – gdy dają pieniądze na tacę. Parafianie twierdzą, że to wszystko jest „zasługą” kobiety, przez którą rozbił kiedyś samochód. O Żydach mówi wprost: „Oni nas zjedzą!”. RP
LIPNY ŚLUB
Fot. PAP/Marcin Perfuński
Przy niebywałej reklamie w TV odbył się przed papieskim obliczem pokaz break dance w wykonaniu polskich mistrzów tego tańca. Występ zorganizowała prywatna fundacja Centrum Twórczości Narodowej pod patronatem katolickiego reżysera Krzysztofa Zanussiego, biskupa Tadeusza Pieronka, Janusza Gajosa i „lewicowej” kandydatki na urząd komisarza UE – Danuty Huebner. Wyjazd sponsorowały firmy prywatne i... LOT Catering oraz Centertel – spółki podległe firmom (LOT i TP SA) ze znacznym udziałem Skarbu Państwa. Idzie zrozumieć, że widok fikających koziołki młodych chłopaków może być miły dla oczu Zanussiego, Pieronka czy Dziwisza, ale dlaczego za wycieczki starych i młodych dewotów mamy płacić z państwowej kiesy? A.C.
DZIĘKI ZA GRABIEŻ Metropolita szczecińsko-kamieński apb Zygmunt Kamiński oraz rektor Uniwersytetu Szczecińskiego prof. Zdzisław Chmielewski we wtorek osobiście podziękowali papieżowi za utworzenie Wydziału Teologicznego, który będzie wysysał pieniądze z ministerstwa i miasta. Wydział nie został jeszcze co prawda powołany, ale studenci uczą się na nim już od początku roku akademickiego 2003/2004. Funkcjonariusze KrK i ich podlizusy mają to już we krwi, że najpierw budują świątynie, a później dopiero zabiegają o grunt i pozwolenie na budowę. Z.C.
KS. ŻYDOŻERCA Ksiądz prałat Władysław Kulikowski z parafii Przemienienia Pańskiego w Sokolanach (diecezja białostocka) nienawidzi chorobliwie kobiet i Żydów. Nie chce więc chrzcić... dziewczynek i nie
Popularność konkordatowych ślubów wyraźnie spada. Duży wkład mają tu sutannowi spawacze małżeńskich więzów. Małżeństwo lekarzy z Głogowa przekonało się, że kościelne spawy są liche, a zawiązany węzeł nie jest małżeński, lecz gordyjski. W październiku ub. roku Monika i Krzysztof M. przysięgali sobie wierność w obecności księdza. Ten, zapomniawszy o obowiązku zgłoszenia faktu w USC, sfałszował datę ślubu. Sprawa się rypła i obnażyła tandetę ślubu konkordatowego. Teraz prokurator rejonowy wystąpił do sądu o unieważnienie małżeństwa, a młodzi ponownie szykują się do ślubu. Cywilnego tym razem. P.P.
NARTY PARTY Ciekawą propozycję spędzenia wolnego czasu oferuje swoim owieczkom kościół Mariacki w Słupsku. Za jedyne 520 złotych można pojechać w góry na narty pod opieką wychowawcy w sutannie. Na miejscu zabawa na śniegu, msze i wycieczka do Czech, a dojazd autokarem wyposażonym w... barek! Jak rozumiemy, w barku będzie winko mszalne. AS
I PO HERBACIE! Co zrobić, kiedy sprzedaż spada, a konkurencja rośnie w siłę? Reklamować swój produkt. Na taki pomysł wpadła też zielarnia sprzedająca zioła i tabletki produkowane według receptur franciszkanina, ojca Andrzeja Czesława Klimuszki. I to nas nie dziwi. Są przecież rzesze Polaków katolików do uzdrowienia. Dziwi natomiast, że ulotki oferujące politycznie poprawne cud-zioła na otyłość, stres, a także... na impotencję można znaleźć w fabrycznie zapakowanym pudełku z... herbatą. I to herbatą całkowicie świecką, wyprodukowaną przez „Bio-Activ” sp. z o.o., zakupioną w markecie, a nie w kiosku parafialnym. Jak tak dalej pójdzie, to ze strachem będziemy otwierać konserwy. Może być w nich np. jakaś relikwia świętego... OH
ORDNUNG... PLEBANA Ci, którzy oglądają serial „M jak miłość” wiedzą, że spolszczony Niemiec Stefan mógłby spokojnie
zostać nawet sołtysem Grabiny. Ale czy warto mu brać tę fuchę? Niech na ten temat pogada sobie ze swoim byłym rodakiem, autentycznym sołtysem wsi Komarno (woj. dolnośląskie), niejakim Gregorem S. Większość życia spędził on za zachodnią granicą, obywatelstwo polskie otrzymał niedawno, więc prawo nie zabraniało mu zostać „pierwszym gospodarzem”. Sołtys Gregor nieźle dawał popalić miejscowym cwaniaczkom: co sił walczył z nielegalnym wyrębem drewna w lesie i zrzutami ścieków do potoku. Nie podporządkował się zastępcy komendanta policji na Zaborzu, ale przegiął, bo zaczął podskakiwać miejscowemu plebanowi. Wówczas do prokuratury masowo popłynęły donosy na sołtysa. Został oskarżony o przestępstwa na szkodę mieszkańców wsi, którą zarządzał. Kiedy próbowaliśmy poznać szczegóły, usłyszeliśmy od szefa jeleniogórskiej rejonówki, prokuratora Andrzeja Reczka, że na tym etapie sprawy... wszystko jest tajemnicą. Może spowiedzi? KAL
NASZE BRATANKI Za antychrześcijańskie uwagi węgierska rada ds. mediów ukarała prywatne radio Tilos miesięcznym zakazem emisji. Jeden z prowadzących podczas dyskusji oświadczył: „Zmiótłbym wszystkich chrześcijan z powierzchni ziemi”. Wypowiedź poparł stwierdzeniem, że chrześcijaństwo ogranicza jego popęd seksualny. Dyrekcja stacji radiowej natychmiast zwolniła prezentera z pracy i przeprosiła słuchaczy. Nadana wypowiedź nie pozostała jednak bez echa. Pod studiem radiowym pojawili się demonstranci, którzy domagali się zamknięcia stacji. Spalili też izraelską flagę. I.D.
SIOSTRA ZAKONU SHAOLIN Siostra Rhonda Rica, zakonnica z klasztoru Wszystkich Świętych w hrabstwie Norfolk, umila sobie pełne wyrzeczeń życie ćwiczeniem karate. Mniszka doszła do takiego mistrzostwa, że otrzymała czarny pas – świadectwo wybitnego kunsztu w tej sztuce walki. Dla niektórych chrześcijan wschodnie sztuki walki to rzeczywistość diaboliczna, bo wyrosła z religii pogańskich, ale rezolutna siostra Rhonda nie zawraca sobie głowy takimi pierdołami. A.C.
5
GLINĄ W SEKS Arcybiskup Rio de Janeiro grozi nasłaniem policji na szkołę samby, która chce publicznie w czasie najbliższego karnawału pokazywać erotyczne figury taneczne zaczerpnięte z hinduistycznej Kamasutry. Nie wiadomo, co bardziej gorszy hierarchę: erotyka, czy raczej jej wydanie – obce rasowo i kulturowo. A.C.
SZATAŃSKIE WIRUSY Jeden z izraelskich rabinów, Szlomo Eliahu, postanowił zrobić coś dla świata i ułożył modlitwę: „Proszę cię, Boże, pomóż mi oczyścić przeglądarkę z wirusa diabelskich fotografii, który niszczy i pożera me wysiłki, abym był zdolny oczyścić też sam siebie od grzechu”. Modlitwa ta została ułożona z myślą o internautach „wodzonych na pokuszenie” przez pornograficzne strony internetowe. Najmniej odpornym na pokusy radził wpisać tekst modlitwy do komputera i zaprogramować tak, aby pojawiał się na ekranie automatycznie przy każdej próbie wejścia na strony. I.D.
KOSMATE MYŚLI MUŁŁÓW W wyzwolonym od dyktatury talibów i demokratycznym ponoć Afganistanie Sąd Najwyższy potępił publiczne pokazy śpiewających i tańczących kobiet. Zdaniem sędziów, telewizyjne występy niewiast są niezgodne z islamem i niedopuszczalne. Choć wyroki sądu nie są wiążące dla rządu, minister kultury ugiął się pod presją islamistów i zakazał tego rodzaju emisji. A.C.
KAZANIE CZAS... SKOŃCZYĆ Niezwykłą pomysłowością wykazał się kardynał Ricardo Vidal, arcybiskup Cebu na Filipinach, który podarował wszystkim księżom ze swojej diecezji... budziki. Nie chodzi bynajmniej o niespóźnianie się na poranną mszę, ale o upomnienie duchownych, by nie wygłaszali zbyt długich kazań. Kardynał Vidal, sam znany z kazań krótkich, ofiarował kapłanom także kalendarze z ułożonymi przez siebie sentencjami na każdy dzień. Jedna z nich głosi, że „dla wiernych długie kazanie może być katastrofą, a dla księży niepotrzebną stratą energii”. Jasne, energia może się przecież przydać... OH
6
Każdy, kto prowadzi biznes, musi dokonać stosownego wpisu w państwowym rejestrze. Za robienie kasy bez takiego wpisu grożą sankcje karne – od grzywny, poprzez całkowity zakaz prowadzenia biznesów, po pójście do pierdla w końcu. I tu jednak są równi i równiejsi. Można na przykład prowadzić sieć prywatnych akademików i nigdzie tego nie zarejestrować. Dla zilustrowania tych słów przyjrzyjmy się Stowarzyszeniu Doskonalenia Umiejętności z siedzibą w Warszawie. Firma ta to ekonomiczne ramię Opus Dei w Polsce. Przez lata ani sąd, ani starosta (od 2002 r. prezydent Warszawy) nie zainteresowali się łamaniem prawa przez tę kościelną instytucję. SDU prowadzi w całej Polsce sześć hoteli – nieoficjalnie w ramach akcji doskonalenia umiejętności biznesowych aktywu Opus Dei w Polsce, oficjalnie zaś noszą one nazwę Ośrodków Akademickich (na zdjęciu dom krakowski). Dzieło Boże – jak twierdzi – wykorzystuje je do prowadzenia działalności misyjnej i edukacyjnej. Bynajmniej. Dla nas są to centra indoktrynacji i prania mózgów dzieci i młodzieży. Firma nie ogłasza się publicznie (poza Krakowem). Rekrutacje przeprowadza po cichu i dyskretnie.
Opus kasa
Zainteresowany musi przedłożyć listy referencyjne – najlepiej od osób związanych z Dziełem. Po dokładnym sprawdzeniu i zlustrowaniu delikwent otrzyma prawo do zamieszkania w ośrodku. Dostaje tam jednoosobowy pokój, a także wikt i opierunek. Za to wszystko musi zapłacić od drobnych 950 złotych (Kraków) do 1200 zł (Warszawa) miesięcznie. A wszystko bez podatku, bez rachunku, bez zbędnych papierków. Nasi reporterzy incognito odwiedzili zarówno męskie, jak i żeńskie ośrodki. Musimy przyznać, że są one bardzo przytulne i gustownie urządzone. W każdym z nich mieszka około 20 młodych ludzi. Wygodne pokoje wręcz zachęcają
K omenda Główna Policji zasypywana jest przez dziennikarzy pytaniami rodem z zeszytów szkolnych. Dramatyczną ilustracją tego zjawiska jest niedawny specjalny komunikat Biura Prasowego KGP: „Prezentujemy listę pytań, na które – mimo najszczerszych chęci – nie byliśmy w stanie udzielić wyczerpujących odpowiedzi, lub takich, które – z różnych przyczyn – szczególnie nas zaskoczyły. Nie podajemy nazwisk i redakcji, w których pracują dziennikarze zadający owe pytania, gwarantujemy jednak, że wszystkie są autentyczne”. Oto one: – Jaka jest wykrywalność samobójstw? – Ile osób pomieszkuje bez meldunku w domkach letniskowych?
Polsce nie trzeba być księdzem, aby mieć pogrzeb godny dygnitarza państwowego... wystarczy być matką księdza. 16 stycznia br. odbyły się w parafii konkatedralnej pw. św. Jana uroczystości pogrzebowe poświęcone zmarłej Stefanii Kruk – matki Honorowego Obywatela Kwidzyna, kapelana Zakładu Karnego i Domu Opieki Społecznej w Kwidzynie, Wojewódzkich Ochotniczych Hufców Pracy w Gdańsku, Komendy Rejonowej Policji w Kwidzynie, prepozyta Kwidzyńskiej Kapituły Konkatedralnej i kanonika Kapituły Katedralnej Elbląskiej, członka Rady Duszpasterskiej i Kapłańskiej,
R
adomski senator SLD Zbigniew Gołąbek nie może pochwalić się swoim potomstwem. Jego synowie lubią sobie podnieść adrenalinę, wchodząc w konflikt z prawem. Poza tym, jak się ma papę senatora... Jednemu z nich już udało się uniknąć więzienia „ze względu na zły stan zdrowia”. Czy z drugim będzie podobnie?
ponieważ wystąpił już do prezydenta RP o ułaskawienie. Drugi synalek senatora – Adam, student Politechniki Wrocławskiej – jest jednym z podejrzanych o wyłudzenie z wrocławskiej firmy Hutmen towarów, których wartość została wyceniona na 409 tys. zł. W aferę umoczony jest podobno sam Zbigniew Gołąbek, któremu teraz wrocławska
Synowie marnotrawni
Policyjny ambaras
W
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
WITAMY W KATOLANDZIE
do prowadzenia życia towarzyskiego. Nic z tego... za próbę wprowadzenia osobnika odmiennej płci na teren akademika – nawet w samo południe – grozi natychmiastowa eksmisja. Kolejnym przestępstwem jest czytanie nieodpowiedniej prasy („Fakty i Mity” są najbardziej nieodpowiednie) i książek. Jeszcze innym przestępstwem jest olewanie codziennych porannych mszy świętych (odprawianych po łacinie!). Ciekawe, czy w ogóle (a jeśli, to kiedy?) prezydent Kaczyński zainteresuje się trzepiącą lewą kasę firmą? Pewnie nigdy, bo prawo prawem, ale sprawiedliwość musi być po ICH stronie! BARBARA RUK
– Ilu przypadkom włamań do altanek udało się zapobiec dzięki porozumieniu policji z działkowcami? – Ile kosztuje wykonanie portretu pamięciowego Romualda Traugutta? – Ile jest w Polsce nielegalnej broni? – Z którego piętra najczęściej wypadają dzieci? – Jaki procent żebraków w Polsce żebrze oszukańczo? – Skoro nie wiadomo, jak wiele było przypadków pogryzień ludzi przez psy, to proszę powiedzieć, jaki procent przypadków stanowiły te, w których pies nie był pilnowany lub był pilnowany niedostatecznie? – Czy prawdą jest, że... (tu imię i nazwisko) jest tajnym współpracownikiem policji, w związku z czym jest pobłażliwie traktowany przez funkcjonariuszy? Przysięgamy, że nas tam nie było! Oprac. A.T.
wiecedyrektora Caritasu Diecezji Elbląskiej, prałata Ojca Świętego Jana Pawła II, ks. Wojciecha Kruka. Z tego powodu w stan najwyższej gotowości postawiono większość sił kwidzyńskiej policji i całą straż
Po wyprowadzeniu trumny z konkatedry na trasie przejazdu konduktu pogrzebowego, wiodącej przez miasto w kierunku rodzinnych stron zmarłej (okolice Żuromina), policjanci wstrzymywali ruch. Kondukt eskortowany był przez radiowóz policyjny na sygnale świetlnym. W tym czasie popełniono w Kwidzynie kilka drobnych przestępstw, ale na szczęście nikt nie zginął. Ile kosztowała akcja policji i kto za nią zapłaci? Pewnie jak zwykle „Bóg”. W mieście bywały już większe pogrzeby, ale nikt nie zasłużył sobie na taką obstawę. Do tego trzeba być matką honorowego kapelana, a zwłaszcza prepozyta... eRKa
Pogrzeb na sygnale miejską. Wjazdu do ulic prowadzących w kierunku konkatedry strzegli policjanci w radiowozach, a nad spokojem gości, uczestników modlitw i obrzędów żałobnych czuwali strażnicy miejscy. Uroczystościom żałobnym przewodniczył biskup Andrzej Senior Pijaczyna Śliwiński.
W 2001 roku 20-letni Łukasz, syn parlamentarzysty, został skazany przez Sąd Okręgowy w Radomiu na trzy lata pozbawienia wolności za dwukrotny współudział w bandyckich napadach z użyciem broni gazowej. Kolejna apelacja została odrzucona i w końcu Sąd Najwyższy nakazał, by Łukasz powędrował za kratki. Podobnie jak jego trzej koledzy, którzy brali udział w bandyckim procederze. A jednak areszt syna Gołąbka został uchylony, ponieważ w opinii trzech radomskich lekarzy jego stan zdrowia nie pozwalał na pobyt w więzieniu, a nawet w szpitalu więziennym. Tak więc Gołąbkowi juniorowi udało się na razie uniknąć kary i pewnie nigdy nie trafi do pierdla,
P
olska będzie jedynym krajem Unii Europejskiej, gdzie paczka papierosów będzie droższa od zestawu „sam sobie zrób skręta”. Postarali się o to parlamentarzyści pracujący nad ustawą o podatku akcyzowym. Producenci zestawów typu Zosia Samosia będą płacić niewielką akcyzę w porównaniu z producentami gotowych wyrobów. Skutek będzie taki, że ci, którzy zainwestowali w maszyny i urządzenia do produkcji papierosów, pójdą z torbami. Nie wytrzymają bowiem konkurencji z firmami, które przygotowują zestawy do samodzielnego zrobienia papierosa. Senatorowie skreślili przepis
prokuratura zarzuciła próbę utrudniania śledztwa w sprawie syna (senator miał namawiać biegłego do sfałszowania opinii o stanie zdrowia Adama, uznając go za niepoczytalnego; wówczas śledztwo zostałoby umorzone). Jednak tym razem nie udało się i senator został oskarżony przez prokuraturę we Wrocławiu o mataczenie. Gołąbek twierdzi, że został źle zrozumiany. Sam nawet zrzekł się immunitetu – jak podkreśla – dla dobra śledztwa. Wydawało się, że skoro jednemu synowi udało się odroczyć pobyt w więziennej celi dzięki zeznaniom lekarza, to z drugim będzie podobnie. Ale nie tym razem, senatorze! KLAUDIA ALTBEKIER
mówiący o stałej zryczałtowanej akcyzie, a w dodatku pozostałą część obniżyli z 50 proc. na 36 proc. Wszystkie te dziwne zabiegi odbywały się pod hasłem: „Bronimy polskiego plantatora”. A prawda jest zupełnie inna. Zyskały dwie firmy (ok. 400 milionów zł rocznie), które jako jedyne w Polsce produkują te zestawy. Jedna – to Zakłady Tytoniowe w Lublinie, a druga – prywatna firma spod Grójca. W skład koalicji „daj cuga” weszli przedstawiciele LPR (sen. Adam Biela), SLD (Irena Kurzępa), PiS (Teresa Liszcz), PSL (Lesław Podkański). Chyba tylko przez przypadek wszyscy autorzy senackiej poprawki pochodzą z... Lublina. MP
Daj cuga!
Uczciwy jak prezes Samorządowe Kolegia Odwoławcze rocznie rozpatrują tysiące spraw związanych z odwołaniami obywateli od decyzji wójtów, burmistrzów czy prezydentów miast – od odmowy przyznania zasiłku począwszy, a skończywszy na pozwoleniu na postawienie WC. Prezesem przemyskiego SKO jest Jan K., facet oskarżony o przyjmowanie łapówek, wystawienie lewych zaświadczeń o zdanym egzaminie na prawo jazdy, posługiwanie się fałszywymi dokumentami, wyłudzenie, zniszczenie mienia oraz matactwo (ponoć nakłaniał obywateli do składania fałszywych zeznań). Prokuratura Rejonowa w Rzeszowie w 11 tomach akt opisała działania pana prezesa i jego kompanów z Wojewódzkiego
Ośrodka Ruchu Drogowego w Przemyślu. Gdy o sprawie dowiedział się premier Leszek Miller, postanowił prezesa wywali z roboty. Niestety, próba ta skończyła się niepowodzeniem. Po prostu prawo zezwala, aby oskarżony do chwili wydania wyroku nadal pełnił tę ważną funkcję. Doktor Jacek Wojnicki, ekspert z Wyższej Szkoły Humanistycznej w Pułtusku, zapytany przez nas, powiedział, że „sprawę tę należy rozpatrywać, mając na uwadze dwa aspekty: prawnokarny i etyczny. Oba są jasne. Oczywiście że do chwili wydania prawomocnego wyroku nikogo nie można traktować jak winnego. Jednak pod względem etycznym sprawa ta wydaje się oczywista”. Jest to jedyny przypadek w kraju. M. POPIELATY
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r. o naszej publikacji na temat mobbingu w policji, kolejna grupa zawodowa zwróciła się do „FiM” z prośbą o interwencję na rzecz ludzkiego traktowania przez przełożonych. „Arcybiskup traktuje nas, zwłaszcza tych najmłodszych stażem, jak szmaty” – napisali do redakcji księża z archidiecezji poznańskiej. Później było kilka telefonów i dopiero po złożeniu uroczystej przysięgi, że zachowam w dyskrecji wszelkie spostrzeżenia pozwalające na identyfikację rozmówców, zaprosili mnie do Poznania. Wieczorne spotkanie zaczęło się zgodnie z kanonami sztuki szpiegowskiej. O ustalonej godzinie przy stacji benzynowej na obrzeżach Poznania podszedł do mnie młody mężczyzna. Nie
P
przedstawił się, starannie obejrzał dziennikarską legitymację i podyktował warunki: – Proszę tutaj zostawić auto, bo dalej pojedziemy moim! Po kwadransie zatrzymał się w wąskiej uliczce osiedlowej. Zablokował ruch, a w samochodzie stojącym kilka metrów przed nami zaczęły pulsować światła awaryjne. – Niech pani szybko przesiądzie się do niego – poganiał. Kolejnym cicerone był już jeden ze „spiskowców”: – Umówmy się, że mam na imię Janusz. Będzie jeszcze dwóch księży. Czekają w domu mojego kuzyna. Zanim jeszcze zaczęliśmy konspirować, podniósł mi adrenalinę najmłodszy, który przedstawił się jako „powiedzmy, że ksiądz Marek”:
arcy-VIP-y
– Zwróciliśmy się do „Faktów i Mitów” tylko dlatego, że nie można dopuścić, aby ktoś taki jak arcybiskup Stanisław Gądecki postępował całkowicie bezkarnie. Proszę jednak pa-
– Nie jest tajemnicą, że nasz arcybiskup dostał się do Poznania wyłącznie dzięki protekcji kardynała Józefa Glempa. To wstyd dla archidiecezji, że kieruje nią człowiek ma-
Gorzkie żale Młodzi poznańscy księża i klerycy nie mają szczęścia do arcybiskupów. Przed laty zaalarmowali „FiM”, że seksualnie wykorzystuje ich Paetz. Teraz proszą nas o pomoc, bo Gądecki wyciera sobie nimi buty. jący bardzo poważne problemy z własną osobowością – stwierdził ks. Janusz. Jego zdaniem, „cała diecezja pęka ze śmiechu”, bo arcybiskup i ordynariusz Gądecki potrzebował aż 9 lat na zrobienie licencjatu i doktoratu. Mało tego, po ukończeniu licencjatu w Papieskim Instytucie Biblijnym musiał przenieść się na Uniwersytet św. Tomasza (tzw. Angelicum), gdyż tylko tam niski poziom pozwolił mu obronić pracę doktorską. – Zresztą wystarczy poczytać bibliografię prac naukowych arcybiskupa. ZaFot. archiwum Arcybiskupiego Seminarium Duchownego wiera ponad 200 tytułów, ale większość to jego kazania, zreszmiętać, że dalecy jesteśmy od sympatą bardzo denne. Trzeba być półmótyzowania z wami czy popierania tezgiem, aby umieszczać je wśród prac go, co robicie. naukowych. Co ciekawe, księżom – No to sobie pogadaliśmy! Czy pragnącym studiować biblistykę (kiektóryś z panów księży mnie odwiezie? runek skończony przez abp. Gą– zapytałam, wstając od stołu. deckiego – dop. A.T.) kategorycz„Kogucika” utemperował ten nie odmawia, prawdopodobnie botrzeci, czyli „niech będzie, że ksiądz jąc się konkurencji – zauważył ks. Andrzej”. Gdy napięcie opadło, zaMarek. częli mówić.
A
rcybiskupa zabrakło na kilka zaledwie dni, a w Łodzi już zrobił się bajzel. Prezydentowi Kropiwnickiemu nie można zostawić nawet odrobiny swobody. Panuje opinia, że biskup żyje bezstresowo. Jest ona zasadniczo prawdziwa, pod jednym wszakże warunkiem:
zatrudniając się jako... akwizytor. Do kilkunastu łódzkich firm rozesłał pismo, w którym wychwalał zalety pewnego wydawnictwa i prosił o reklamowanie się za jego pośrednictwem: „Bardzo liczę na przychylne przyjęcie przedstawicieli wydawnictwa. (...) Zapewniam, że gwarantują pełen profesjonalizm i rzetelność”.
Pacjenci pod specjalnym nadzorem trzeba mieć w miarę rozgarniętych totumfackich wśród władz świeckich urzędujących na terytorium diecezji. Arcybiskup łódzki Władysław Ziółek (prawdopodobnie wkrótce zostanie metropolitą wrocławskim) musiał opuścić szpital MSWiA przy ul. Północnej w Łodzi z nie do końca wyleczonym zapaleniem płuc, bo prezydent Jerzy Kropiwnicki zaczął pod nieobecność pasterza robić straszne głupoty. A tak miło leżało się ekscelencji na specjalnym oddziale dla VIP-ów, odizolowanym od hołoty, w luksusowym pokoiku wyposażonym we wszystkie cuda medycznej techniki i z dyżurującą przy łóżeczku przez całą dobę urokliwą pielęgniarką. Trzeba było wyjść ze szpitala, bo bezpański Kropa wzbudził powszechną wesołość w kręgach biznesu,
Łóżko zaczęło też arcybiskupa uwierać za sprawą niezrozumiałej zwłoki w przydzieleniu z budżetu miasta pieniędzy na remont dróg wokół klasztoru o.o. Franciszkanów w Łagiewnikach. Zakonnicy już od dawna zwracali uwagę, że jazda po wybojach naraża ich luksusowe wozy na remonty, ale w projekcie tegorocznego budżetu przeznaczono im zaledwie 50 tys. złotych na... dokumentację prac! No czyż mógł Ziółek spokojnie chorować, skoro w takim akurat momencie Kropiwnicki wypaplał się nieostrożnie, iż z braku pieniędzy 30 tysięcy najuboższych łodzian nie dostanie już zasiłków z pomocy społecznej? D.N.
Ale nie wszyscy „pękają ze śmiechu” z powodu dokonań metropolity poznańskiego. – Krótko po ingresie wyrzucił z diecezji księdza, ponieważ ten miał dwójkę dzieci. Po rozmowie z arcybiskupem zdesperowany kapłan targnął się na życie. Połknął ogromną ilość różnych pigułek i w stanie krytycznym wylądował w szpitalu – ks. Andrzej jest zdania, że ich kolega „tylko cudem został uratowany”. Z kolei ks. Janusz jest zaprzyjaźniony z doktorantem wyższej uczelni kościelnej. Tak relacjonuje ubiegłoroczne spotkanie z abp. Gądeckim: – Zaprosił studentów (jest ich wszystkich bodajże osiemnastu) na opłatek. Rozpoczął stwierdzeniem, że ze studiów tylko „co drugi ksiądz wraca normalny, a co drugi wykolejony”. Wypytywał każdego po kolei o zaawansowanie w nauce, a później szyderczo to komentował. Jednemu z księży powiedział, że trzeba być upośledzonym psychicznie, aby nie skończyć licencjatu w ciągu 4 lat. Tym, których na studia skierował jeszcze abp Juliusz Paetz, dawał do zrozumienia, że studiowane przez nich kierunki są nieprzydatne, a ponadto stoją na beznadziejnie niskim poziomie. Upokarzał publicznie każdego po kolei. Ks. Janusz dodaje, że obecny na „opłatku” bp Marek Jędraszewski, opiekujący się księżmi studentami, aż wił się ze wstydu za swojego szefa. W 2004 roku biskup już nie pojawił się na podobnym spotkaniu. – W tym roku Gądecki wezwał studentów do swojej rezydencji 2 stycznia, ale większość zbojkotowała tę uroczystość. Słyszałem, że stawiło się tylko pięciu księży. Znowu wszystkich wykpiwał i upokarzał. Kilku z nieobecnych otwarcie „komplementował” mianem idiotów. Zresztą nie tylko ich: arcybiskup posunął się nawet do obrażenia powszechnie lubianego i wielce zasłużonego dla archidiecezji dyrektora chóru katedralnego, ks. prałata Szymona Daszkiewicza. Nawiasem mówiąc, w podobny arogancki sposób traktuje nie tylko księży studentów, ale i nas wszystkich – kontynuuje ks. Janusz. Ks. Marek, który dopiero niedawno uzyskał święcenia kapłańskie, wspomina: – Wkrótce po objęciu przez
7
arcybiskupa rządów w Poznaniu miały się odbyć święcenia diakonatu (z chwilą przyjęcia tych święceń kandydat zostaje zaliczony do grona duchownych – dop. A.T.). Moderatorzy seminaryjni wyrazili pozytywną opinię o każdym z chłopaków, więc ci pozapraszali już gości na święcenia. Tydzień przed uroczystością Gądecki niczym oficer śledczy nieoczekiwanie przeprowadził im dodatkowe „przesłuchania”. Wzywał na rozmowę w cztery oczy i dosłownie każdy z kleryków wychodził zlany potem i kompletnie załamany chamskim zachowaniem pasterza. W efekcie nie dopuścił do święceń ponad połowy z 18, jeśli dobrze pamiętam, kandydatów, nie podając żadnej konkretnej przyczyny! Podobno jednego z nich, który ośmielił się wprost go o to zapytać – spoliczkował. Rozmawialiśmy jeszcze kilka godzin, a z ust młodych księży poznańskich nieustannie płynęły słowa pełne krytycyzu wobec arcybiskupa. Nie jest on dla nich żadnym autorytetem. Jedyne, co czują, to strach przemieszany z pogardą dla „ojca diecezji”. Ale cóż, wszak wszystko jest zgodne z doktryną. Nie dyskutowaliśmy tego wieczoru ani o społecznej przydatności „Faktów i Mitów”, ani katolickich kapłanów. Pewne jest wszakże, że ci ostatni dzięki nam przeżyli katharsis. DOMINIKA NAGEL
Jan Paweł II do uczestników plenarnego zgromadzenia Kongregacji Duchowieństwa (tezy wystąpienia): – prawomocni pasterze w pełnieniu swego urzędu nie mogą być uważani za zwykłych wykonawców decyzji, będących wynikiem opinii większości wyrażonej podczas zgromadzeń kościelnych; – struktury Kościoła nie można pojmować na podstawie czysto ludzkich wzorców politycznych; – hierarchiczność Kościoła opiera się na woli Chrystusa i jako taką należy w ciągu wieków zachowywać i przekazywać w całości.
VIP OCZYWISTY Zwróciliśmy się do Stefana Gajdzińskiego, dyrektora szpitala MSWiA w Łodzi, z prośbą o wyjaśnienie podstaw prawnych leczenia abp. Ziółka na specjalnym oddziale dla VIP-ów. Wiadomo, że taki przywilej obejmuje w Polsce około 5 tys. osób zajmujących najbardziej eksponowane, wyszczególnione w ustawie, stanowiska państwowe. Nie ma na tej liście biskupów, a nawet kardynałów. Chcieliśmy uzyskać informację, kto wobec tego zapłacił za tygodniowe leczenie zapalenia płuc arcybiskupa. Jeden dzień pobytu VIP-a w szpitalu kosztuje podatnika około 5 tysięcy zł... – Nie udzielę państwu takiej informacji – oznajmił poirytowany Gajdziński. – Czy są objęte tajemnicą? – dociekaliśmy. – To wstyd, żeby dziennikarz w ogóle interesował się takimi drobiazgami w odniesieniu do powszechnie szanowanej, wybitnej osobistości! – Ale chyba zna pan obowiązujące przepisy, dyrektorze? – W ogóle nie będę na ten temat rozmawiał! Koniec, kropka!!! – krzyczał do słuchawki dyrektor. Nie mamy wątpliwości, że należność za leczenie wybitnej osobistości (około 35 tys. zł) Gajdziński zapłacił ze swoich oszczędności. Na wszelki jednak wypadek sprawę zgłaszamy do wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych i admnistracji Józefa Oleksego. D.N.
8
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Ile w Polsce kosztuje bycie sławnym, poważanym, nobilitowanym? Lata nauki, pracy, postawy etyczno-moralnej? Ależ skąd! Wystarczy 700 złotych... Who is Who w Polsce jest szwajcarskim wydawnictwem należącym do Ralpha Hübnera. W naszym kraju ukazały się dotychczas dwa wydania. Na świecie publikacje tego wydawcy drukuje się od 1976 r. Początkowo kolejne edycje leksykonu ukazywały się w krajach niemieckojęzycznych (fot. obok). Z czasem jednak zaistniały na rynku czeskim, węgierskim, no i polskim. Sam Ralph Hübner koordynuje pracę swoich krajowych agend z głównej siedziby wydawnictwa w szwajcarskiej miejscowości Zug. Założenie leksykonu (zamiennie nazywanego encyklopedią) polega generalnie na sprzedaży go osobom, których biogramy zostaną w nim zamieszczone. Ten krąg liczy około 15 tys. osób. Oprócz nich sporadycznymi nabywcami książki są nieliczne biblioteki i niektóre instytucje gospodarcze. Leksykon sprzedawany jest poprzez subskrypcję. Faktura do zapłaty przysyłana jest w ciągu kilkunastu dni od złożenia zamówienia z wiedeńskiego oddziału wydawnictwa. Odmowa zapłaty pociąga za sobą automatycznie usunięcie biogramu z baz danych przewidzianych do druku. A że kwoty zainwestowane w siebie, tj. w zakup, do małych nie należą,
Kup pan życiorys
przekonać się mogli ci, którzy zafundowali sobie książkę z własnym zdjęciem opatrzonym krótką notką. Oficjalnie Who is Who w Polsce (krajowe siedziby w Gdyni i Poznaniu) mówi, że dociera do swych „osobistości” poprzez rekomendacje dotychczasowych wpisowiczów. To bzdura. Szwajcarskie wydawnictwo zaproponuje wpis każdemu, kto tylko wyłoży pieniądze. Bez sprawdzania wiarygodności, bez zastanawiania się nad logiką umieszczenia szemranego biznesmena obok uniwersyteckiego profesora. Stąd też gotowość uiszczenia opłaty subskrypcyjnej (czyli zapłaty z góry za coś, co otrzymamy dopiero za rok)
P
aństwo polskie uznało ich za zdrajców narodu i zagrabiło dorobek życia, często dorobek całych pokoleń. Dziś ich potomkowie walczą o rehabilitację i zwrot majątków. Kto ma rację? Jan Bisanz (1874–1945) zbił fortunę uczciwą pracą. Przez 40 lat żył w Krakowie, dorabiał się, aż stał się znanym restauratorem, właścicielem kilku kamienic. Od 1905 roku był obywatelem polskim, został nawet radnym miasta Krakowa. Miał obywa-
staje się jedynym kryterium wyboru. W ubiegłorocznym wydaniu za najtańszy wariant leksykonu (wersja paperback ze zdjęciem) trzeba było zapłacić ponad 700 zł, a najpopularniejsza wersja (tzw. goldschnitt, czyli skóra ze złoceniami) to wydatek 2500 zł. Mimo wszystko chętnych nie brakowało. Bo jakże odmówić sobie przyjemności i zaszczytu znalezienia się obok Aleksandra Kwaśniewskiego, Andrzeja Wajdy czy Jerzego Połomskiego?! Byli też tacy, którzy początkowo wyrazili zgodę na zakup książek, a w końcu zmienili zdanie. Wydawnictwo przysyłało im wówczas kategoryczne wezwania do zapłaty,
domów i folwarku – otrzymał od wiceprezydenta Pawła Zorskiego odpowiedź, że w 2001 r. przed Sądem Rejonowym w Krakowie zakończyła się już sprawa o podział majątku i zniesienie współwłasności po Bisanzach na wniosek Ewy B.-M. oraz Adama M., wnuków starego Bisanza. Sąd ich wniosek oddalił. Wkrótce wyszła na jaw kolejna sensacja. Choć Specjalny Sąd Karny orzekł konfiskatę majątku Bisanzów, to jednak w 1996 r. gmina Kraków doszła do porozumienia z niektórymi
Zaklęte rewiry telstwo polskie, był jednak narodowości niemieckiej, do której sam otwarcie się przyznawał. – Podczas okupacji dwukrotnie był aresztowany przez hitlerowców. Raz, gdy nie zgłaszał się po odbiór niemieckich dokumentów, a później, gdy został zadenuncjowany za pomoc Polakom i Żydom – opowiada o nim prawnuk, Jerzy Bisanz (fot. obok) z Jaworzna na Śląsku. Nowa władza, w lutym 1945 r. aresztowała go po raz trzeci. W więzieniu św. Michała w Krakowie trzymano 71-letniego mężczyznę nagiego – przy otwartych oknach podczas zimowych mrozów. I tam zmarł 19 marca 1945 r. Specjalny Sąd Karny w Krakowie, na podstawie dekretu PKWN z 4 listopada 1944 r., skazał nieboszczyka Jana Bisanza oraz członków jego rodziny na konfiskatę majątku. Nowy porządek polityczny zmusił Bisanzów do opuszczenia kraju lub zmiany nazwiska. Kiedy Jerzy Bisanz, prawnuk Jana, zwrócił się w marcu 2002 r. z prośbą do prezydenta Krakowa o rozpatrzenie możliwości zwrotu majątku Bisanzów – lokali gastronomicznych, kamienic oraz dwóch
spadkobiercami i zapłaciła za jedną z kamienic 503 330 zł właśnie Ewie B.-M. i Adamowi M. Zaś dla nieżyjącego od 15 lat Jana B. w depozycie sądowym zdeponowano 60 tys. zł i, o dziwo, kwota została podjęta. Nie wiadomo jednak przez kogo! Podczas sprawy spadkowej pominięto kilku spadkobierców, którzy żyją do dzisiaj. To jednak nie wszystko. Kiedy Jerzy Bisanz wystąpił do Prokuratury Rejonowej w Krakowie o wszczęcie postępowania karnego przeciwko Ewie B.-M. i Adamowi M. za złożenie nieprawdziwych
używając terminów charakterystycznych dla pism przedprocesowych i postępowania egzekucyjnego. Żelazną grupę osób chętnych do znalezienia się we Who is Who stanowią politycy, radni i księża. Byli pracownicy WisW podkreślają, że nie trzeba było specjalnie wysilać się z socjotechniką. Wystarczyło delikatnie napomknięcie, że 9/10 sejmu już zakupiło wydanie. Politycy zwykle prosili o wystawienie faktury na biura poselskie i parlamentarne, samorządowcy na urzędy gmin, kierownicy jednostek budżetowych na swoje firmy. Bez rachunku płacili księża. Ci szczegółowo rozpytywali o swych kolegów po fachu i zwierzchników, którzy mają w leksykonie wystąpić. Interesowało ich, jakie zamówienie złożyli i ile przeznaczyli na swoją promocję – po czym przebijali ofertę. Wydawnictwo Ralpha Hübnera ma w Niemczech i Austrii zróżnicowaną opinię. Tamtejsze media, wyczulone na przypadki łamania praw konsumenckich, kilka razy wzięły pod lupę firmę z Zug. Stąd też wejście na nowe rynki jest dla Ralpha Hübnera koniecznością. W nowych krajach werbuje się kolejnych przedstawicieli handlowych. Po krótkim szkoleniu podpisują z wydawnictwem umowę przedstawicielską. Ze szwajcarskim wydawnictwem przedstawiciele rozliczają się według prawa szwajcarskiego.
danych dotyczących spadkobierców, prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa. Wprawdzie prokurator stwierdził w uzasadnieniu, że do złożenia fałszywych zeznań doszło kilkakrotnie, jednakże sprawa uległa przedawnieniu. A za inne fałszywe zeznania z rozpraw o podział spadku oraz zniesienie współwłasności, składane 13 czerwca 2001 r., nie można ukarać nikogo, bo sąd nie odebrał od wnioskujących stosownego przyrzeczenia. Czyli mogli kłamać, ile wlezie. W lutym 2003 r. uparty Jerzy Bisanz wnioskował do Sądu Okręgowego Karnego w Krakowie o uchylenie orzeczenia Specjalnego Sądu Karnego z 1945 r. o konfiskacie majątku Jana Bisanza oraz jego rodziny. Niestety, zarówno Sąd Okręgowy, jak i później Sąd Apelacyjny, uznały, że sprawa przyznania się Jana Bisanza do narodowości niemieckiej podczas okupacji uzasadnia wyrok SSK. Tylko że Jan podał swą narodowość zgodnie z prawdą, nie przyjął za to niemieckich dokumentów. Również minister sprawiedliwości w 2002 r. odmówił wniesienia kasacji z urzędu od wyroku na Bisanza. W końcu Jerzy Bisanz zwrócił się do Instytutu Pamięci Narodowej o zrehabilitowanie swego pradziadka. Tu jednak usłyszał, że musi czekać w długiej kolejce jemu podobnych. Najpierw bowiem badane są sprawy osób najstarszych. Trudno przesądzać na 100 procent zasadność rehabilitacji Jana Bisanza. Skandalem jest jednak to, że po ponad pół wieku od zakończenia II wojny światowej tysiące ludzi, tak jak Bisanzowie, czekają na rozstrzygnięcie podobnych spraw. JAROSŁAW RUDZKI Fot. Autor
Jeśli mają jakieś roszczenia, mogą one być rozstrzygnięte tylko przez sąd gospodarczy w Zurychu. Who is Who w Polsce nie jest jedynym tego typu wydawnictwem w naszym kraju. Obok niego działa przynajmniej kilkanaście innych. Zasada jest zwykle ta sama. Za cenę zakupu autorskiego egzemplarza można uzyskać wpis do książki. Ceny prestiżu wahają się od 40 zł (różne reprinty i suplementy wydawnictw przedwojennych) po 10 tys. franków szwajcarskich (oferta dla przedstawicieli świata kultury i sztuki z możliwością reprodukcji jednej lub dwóch prac). Były przedstawiciel wydawnictwa wspomina dziś, że do tej pracy nie wróciłby za żadne skarby. – Początkowo spotykałem się z ludźmi naprawdę zacnymi, można by rzec – z elitą. W ciągu paru miesięcy musiałem jednak zejść na kontrolerów biletowych, bufetowe i dozorców. – Jeszcze długo po odejściu z wydawnictwa musiał odbierać telefony od wściekłych klientów, niezadowolonych z usługi i urażonych mało poważnym traktowaniem ich przez polskie i zagraniczne oddziały firmy. Według najnowszych informacji, wydawnictwo Ralpha Hübnera podbija obecnie kraje byłego ZSRR. PAWEŁ POLAŃSKI Fot. archiwum
P
rezydent Tarnobrzega Jerzy Dziubiński, choć bezpartyjny, nie pozwoli, aby krzywda stała się jego prawicowym kolesiom. Na pierwszy ogień poszedł Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Tam właśnie dyrektorski fotel dostał były prezydent Tarnobrzega,
Towarzycho Stanisław Żwiruk, którego „skrzywdził” sąd. Skazał go bowiem za przestępstwa gospodarcze (poświadczenie nieprawdy, fałszowanie dokumentów i niezgłoszenie upadłości na czas) na rok więzienia (ale w zawieszeniu na trzy) i zakazał prowadzenia biznesów (handel nieruchomościami i budowa domów) przez dwa lata. Na wieść o wyroku postkomuniści wyrzucili Żwiruka z roboty w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska (był tam wiceprezesem). Teraz Żwiruk, dzięki Dziubińskiemu, szefuje w MOSiR. Prezydent Dziubiński rozumie skazańców. Prokuratura oskarżyła go bowiem o niepłacenie składek ZUS za pracowników klubu sportowego, któremu szefował. Jednak sąd był tutaj bardziej łaskawy. Umorzył postępowanie ze względu na niską szkodliwość czynu. Mimo to Dziubińskiego chcieli obalić politycy Platformy Obywatelskiej i zażądali odwoławczego referendum. Jednak szef podkarpackiej PO, Jan Tomaka, uznał argumenty swoich kolegów za śmieszne i zakazał referendum. I tak Tomaka pomógł Dziubińskiemu, a Dziubiński Żwirukowi, bo chłopaki się znają i przyjaźnią. A. KARW.
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
S
zanowny Trybunale Stanu! Naszym obowiązkiem jest donieść, że obywatel Miller Leszek zatrudniony w charakterze premiera III RP nagminnie łamie konstytucję, faworyzując Kościół rzymskokatolicki, czym wkrótce zajmie się trybunał w Strasburgu. Skandal wisi w powietrzu.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
-augsburski, Kościół Zborów Chrystusowych, Kościół Ewangelicznych Chrześcijan, Kościół Wolnych Chrześcijan, Kościół Nowoapostolski) i zażądały od rządu respektowania konstytucji. Był rok 1999. Panowali wówczas miłościwie chemik Buzek z mechanikiem Tomaszewskim i obaj, mając głęboko w d.... „kocią”, ich zdaniem, wiarę, odmówili jakichkolwiek rozmów, bo te
9
administracyjna regulacja istnienia tychże. O prawach innowierców – na przykład do duszpasterstwa wojskowego, katechezy, ulg podatkowych – biedaczyna zapomniał. Kościoły chórem odpowiedziały na to: – Takiego wała, nie tak być miało. – Jak nie, to nie – obraził się szef MSWiA i raz na zawsze zawiesił dalsze rozmowy z jakimiś tam mniejszościami.
OSKARŻONY MILLER
Proszę wstać, Trybunał idzie Jest tak: Konstytucja III RP stanowi jasno, że wszystkie legalnie działające w Polsce Kościoły są równe wobec prawa (art. 25 ustawy zasadniczej). Ową „równość” określa w przypadku Krk podpisany na kolanach konkordat, a w przypadku pozostałych Kościołów – inne ustawy, które muszą być wcześniej z nimi uzgodnione. Wierząc w polską praworządność, niekatolickie Kościoły (w liczbie sześciu), a nawet Stowarzyszenie Braci Muzułmańskich, wystąpiły do MSWiA o wszczęcie rozmów w sprawie takiej, aby prawo było dla wszystkich równe, a nie równiejsze dla Krk. Chodzi na przykład o to, że katoliccy księża mają rozmaite uregulowane prawnie uprawnienia i ulgi podatkowe, duszpasterskie, katechizacyjne, majątkowe i całą masę innych bonusów sprawiających, że de facto katolicyzm stał się religią panującą. – Dość tego – wkurzyły się głowy innych wyznań (Kościół ewangelicko-
B
przecież zasmuciłyby Białego Tatę. Przypominamy ewangelikom, że Buzek jest ich bratem w wierze, teoretycznie. W 2001 r. nastała nowa ekipa rządząca, więc w sercach niekatolików zapłonęła nadzieja, że nareszcie ich status będzie lege artis. Tej wiary nie wzięli oni z wilgoci, bo w programie wyborczym SLD stało jak wół, że sprawa zostanie niezwłocznie rozwiązana. Blisko 2 miliony innowierców pobiegło więc do urn wyborczych, aby poprzeć lewicę. O, święta naiwności! Po wyborach Miller i Janik zasiedli w swoich gabinetach i z dnia na dzień zachorowali na amnezję w kwestiach wielu wcześniejszych obietnic... Ale my skupmy się teraz na wyznaniach. Skandal stawał się coraz głośniejszy, więc przyciśnięty do muru Janik Krzysztof – prawnik notabene – zaproponował Kościołom przyjęcie umowy, w której zawarta miała być jedynie
ydgoska Polonia, znana do niedawna ze znakomitej sekcji żużlowej i Tomasza Golloba, nie rozliczyła się z przeszło półmilionowej dotacji z Urzędu Miasta. Mechanizm przekrętu wychodzi właśnie na jaw. Najpierw okazało się, że kilkanaście tysięcy złotych tylko teoretycznie wypłacono klubowym piłkarzom za... grabienie liści i sprzątanie stadionu. W rzeczywistości piłkarze niczego nie robili, a kasa poszła na kupowanie meczów w trzeciej lidze. Wtedy to aresztowano prezesa Ch. i szefa sekcji piłkarskiej Krzysztofa O. Aktem oskarżenia objęto dodatkowo 15 kopaczy piłki. Później brzydko zaczęło pachnieć wokół żużlowego klanu. Polonia bowiem, zamiast wykorzystać miejskie dotacje zgodnie z przeznaczeniem, czyli na opłaty za prąd, wodę itd., okrągłe sto tysiączków zapłaciła firmie papy Golloba. Za co? Za przygotowanie do startu motocykli jego synów. W rzeczywistości motory przygotowywał ktoś inny, a kasa trafiła do kieszeni braci Gollobów. Miejskie dotacje chętnie wykorzystywano też w Polonii na bankieciki.
Stan faktyczny na dziś mamy więc taki: konstytucja jest w sposób drastyczny łamana przez tych luminarzy władzy, którzy przy każdej okazji mówią o państwie prawa. I nie tylko nam tak się wydaje. Oto wybitni znawcy prawa konstytucyjnego, np. prof. Michał Pietrzak (UW) i prof. Zbigniew Witkowski (UMK), twierdzą, że postawa władzy jest ewidentnym pogwałceniem ustawy zasadniczej, a za taki gwałt grozi Trybunał Stanu. Czy to iluzoryczna możliwość? Niekoniecznie, bowiem cierpliwość wielu Kościołów – czekających już 13 lat na uregulowania prawne swojej pozycji – dobiegła kresu. Na przykład przedstawiciele Kościoła prawosławnego zameldowali się już w Strasburgu, krzycząc „ratunku”. A Trybunał w Strasburgu... mocno się zdenerwował i niezwłocznie nadał sprawie bieg. Inne Kościoły szykują się do złożenia stosownych skarg w NSA.
Oczywiście wygrają (o ile cokolwiek w Polsce jest oczywiste), co zakończy się niechybnie w Trybunale Stanu. Ale to nie koniec kłopotów panów Millera i Janika (a teraz Oleksego). Sprawa będzie mieć już niedługo reperkusje międzynarodowe, bo kiedy wejdziemy do UE, to stosowne jej agendy ciupasem powołają nadzwyczajną komisję (co już zapowiadają) do zbadania, czy
Żużelgate Kiedy już się wydawało, że przekręty w Polonii zostaną uczciwie rozliczone, ktoś podjął próbę ukręcenia sprawie łba. Pierwszy cios wymierzono w październiku ubiegłego roku Komendzie Miejskiej Policji w Bydgoszczy odebrano śledztwo w sprawie kopaczy. Szefa wydziału do spraw przestępczości gospodarczej,
Krzysztofa Mikietyńskiego oskarżono o... przyjęcie łapówki od handlary na targowisku. Gliniarz z wieloletnim stażem miał się ponoć połakomić na... dres, buty i kurtkę. Dziwnym trafem na targu pojawiła się policyjna „ukryta kamera”. Handlarki szukało aż 40 gliniarzy, m.in. z Warszawy, Łodzi i Gdańska. Ktoś uznał po prostu, że Mikietyński wie zbyt dużo o aferze w Polonii. A zwłaszcza o tym, jak wdzięczny klub rewanżował się lokalnym politykom SLD, promując ich przed ostatnimi wyborami samorządowymi. Nadkomisarza zawieszono, czyli uciszono. Z jednego śledztwa zrobiły się dwa. Pierwsze: w sprawie piłkarzy kosiarzy. Prezesowi Ch. zarzuca się niegospodarność i fałszowanie dokumentów. Drugie śledztwo, które nadal prowadzi komenda miejska, dotyczy zmarnotrawienia półmilionowej dotacji. O co chodziło z tym
w Polsce nie są aby łamane prawa człowieka. Oczywiście istnieje możliwość, że Miller przekona międzynarodowe forum prawników, iż niekatolicy są podludźmi. Według naszych informacji, kwestią sekowania niekatolickich związków wyznaniowych w Polsce ma się zająć także Komisja Praw Człowieka ONZ. ANNA KARWOWSKA MAREK SZENBORN
rozbiciem sprawy na dwa odrębne dochodzenia? O to, by były prezes Ch. mógł wyjść z aresztu. I tak się stało w styczniu bieżącego roku. By odzyskać wolność, były prezes musiał wpłacić 100 tys. zł kaucji. Miał z czego. Bydgoska prokuratura pod koniec grudnia oskarżyła 27-letniego syna prezesa, Jakuba Ch., o kradzież telefonów komórkowych wartych ponad milion złotych! Ojciec i syn byli właścicielami spółki TEK-POL, która rozprowadzała telefony Plus GSM. W sierpniu 2002 roku obaj złożyli w prokuraturze doniesienie, że ich pracownicy ukradli 1142 komórki, warte 1,03 mln zł. Prokuratura oskarżenie zbadała i wyszło, że pracownicy są czyści jak łza. Nawet ochroniarze TEK-POL-u potwierdzili, że syn prezesa nocami wynosił telefony z firmy. Uff! Czy to nie polskie piekło? Żeby było śmieszniej, w akcie oskarżenia, jaki prokuratura wypichciła przeciwko byłemu prezesowi Ch., napisano, że... nie ma on żadnego majątku. Ale te marne sto tysięcy na kaucję jakoś się znalazło. W bydgoskim sądzie mówią zaś, że gdyby policja i prokuratura przekazały akt oskarżenia w sprawie miejskich dotacji, to Tadeusz Ch. nie wyszedłby na wolność nawet za milion. ROMAN KRAWIECKI
10
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Czy miasto z publicznej kasy powinno budować ołtarz polowy, jeśli brakuje pieniędzy na ważne inwestycje i zasiłki dla bezrobotnych? Zduńskowolska władza uważa, że tak. Muzeum Kolbego mieszczące się w domu (wierna kopia zbudowana od podstaw przez górali), gdzie święty przyszedł na świat, zamknięte jest na cztery spusty, bo turysta puka tu od święta. Nawet Poczta Polska, która otworzyła niegdyś swoją placówkę w tym „świętym miejscu”, zwinęła interes, bo nie było klientów. – Szansą na przyciągnięcie ludzi jest jeszcze modlitwa – mówi jeden z mieszkańców Zduńskiej Woli. – Wysokie bezrobocie i bieda sprawiają, że ludzie szukają ratunku u Boga. Wykorzystuje to wszechwładny w mieście ks. kanonik Józef Nocny. Właśnie z inspiracji Nocnego i przy wsparciu kruchtowych władz Zduńskiej Woli w sąsiedztwie domu Kolbego ma powstać... ołtarz polowy. Dotarliśmy do projektu budżetu na ten rok, a z niego wynika, że biedne jak mysz... ratuszowa miasto lekką rączką przeznaczy na ten przybytek 140 tysięcy złotych! Kwotę tę zapisano w dziale: „Gospodarka komunalna i ochrona środowiska”. No cóż, wokół ołtarza trzeba też uporządkować teren, wyciąć kilka drzew... Pod tym wszystkim podpisali się dwaj prominentni reprezentanci władz miasta: prezydent Zenon Rzeźniczak i skarbnik Ryszard Owczarski. – Od lat bezskutecznie walczymy o modernizację wielu ulic, ale na ten cel bezustannie brakuje pieniędzy – mówi Andrzej Brodzki, do niedawna wiceprzewodniczący Rady Miejskiej, zdjęty z tego stanowiska przez przykościółkowych radnych
Została modlitwa
Fot. Autor
z powodu nadepnięcia im na odcisk („FiM” 46/2003). – Tymczasem miasto chce przeznaczać pieniądze podatników na inwestycję kościelną i do tego na parafialnym terenie. Co można zrobić w Zduńskiej Woli za 140 tysięcy złotych?
Gdyby pieniądze te przeznaczono na 400-złotowe zasiłki, trzystu pięćdziesięciu bezrobotnych mogłoby przeżyć jeszcze jeden miesiąc. Ale po co im zasiłki, kiedy przy nowym ołtarzu mogą sobie wymodlić pracę? BARBARA SAWA
Szpital na perypetiach S
zpital Uniwersytecki w Krakowie wyrzucił ją na bruk, bo ujawniła prokuraturze nadużycia podczas kasacji sprzętu szpitalnego. – Od wielu lat sprzęt medyczny i środki trwałe w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie są podmieniane, a ich kasacja odbywa się za plecami komisji kasacyjnych – poinformowała nas Barbara Rejus-Pietrzyk. Jako kierownik ds. inwentaryzacji i kasacji zajmowała się rejestracją środków trwałych, jak również ich likwidacją, czyli złomowaniem lub sprzedażą. Podczas wieloletniej pracy widziała niejeden przekręt. Nieraz udawało się jej powstrzymać nieprawidłowe kasacje. Kiedy jednak coraz częściej zaczynała domagać się rzetelnej kontroli, wyceny oraz sprzedaży bądź złomowania sprzętu, zaczęła być zbyt niewygodna. Już w 2001 r. za czasów Rafała Deji,
ówczesnego dyrektora ds. modernizacji i rozwoju, postulowała zakup sprzętu komputerowego potrzebnego do zainstalowania systemu kodów paskowych, który bezbłędnie umożliwiałby oznaczanie szpitalnego sprzętu medycznego i innych wartościowych środków trwałych, a tym samym eliminował robienie prywatnych interesów na majątku szpitala. Dyrekcja jednak nie skorzystała z propozycji swojego pracownika i panią Barbarę zrzuciła z kierowniczego stołka. Utrata stanowiska nie zamknęła jednak buzi Barbarze Pietrzyk. Widząc machlojki podczas kasacji kuchennego sprzętu, w listopadzie 2002 r. powiedziała „dość!” i nie zgodziła się na podpisanie fikcyjnego protokołu. Wartość sprzętu na chybił trafił wyceniał szef Komisji Kasacyjnej. Zanim powstał protokół z podpisami członków komisji, już były sprzedane niektóre sprzęty. Normą też było, że zanim powstało orzeczenie o stanie technicznym maszyn, te również bywały sprzedane. – Większość sprzętu została wywieziona na złom lub odsprzedana bez wiedzy członków komisji kasacyjnej. Upłynniono sprzęt bez dokonania oględzin i ustalenia faktycznego stanu
technicznego, czyli przydatności, co stanowiło podstawę złomowania lub ustalenia rzetelnej wyceny w przypadku dalszej odsprzedaży – opisuje praktykę kasacyjną w krakowskim szpitalu Barbara Pietrzyk. Rzecz dotyczy sprzętu o wartości przynajmniej 16 tys. złotych. O przekrętach w Szpitalu Uniwersyteckim poinformowała więc krakowską prokuraturę rejonową. Ta jednak po 8 miesiącach umorzyła sprawę wobec braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa. Jednocześnie – na prośbę o uzasadnienie orzeczenia – prokuratura poinformowała, że nie musi się tłumaczyć pani Barbarze, dlaczego umorzyła dochodzenie, gdyż pani Barbara nie jest stroną w sprawie. Pietrzyk odwołała się do prokuratury okręgowej, która skierowała
sprawę ponownie do rejonówki i od 4 listopada 2003 r. sprawa ucichła. Ale wówczas do akcji wkroczyła dyrekcja szpitala i dyscyplinarnie zwolniła swoją pracownicę. Została wyrzucona na bruk zaledwie 10 miesięcy przed możliwością przejścia na wcześniejszą emeryturę. Dyrekcja szpitala w uzasadnieniu dyscyplinarnego zwolnienia podała brak zaufania do pracownika i naruszenie przez nią dobrego imienia zakładu. Pani Pietrzyk oddała sprawę do Sądu Pracy. Tu podczas zaledwie kilkuminutowej rozprawy sędzia poinformował ją, że szpital zgadza się na ugodę, aby zwolnienie z pracy odbyło się za porozumieniem stron. – Jeśli się pani nie zgadza, oddalam sprawę – powiedział stanowczo sędzia. Barbara Pietrzyk ma troje dzieci i 29-letni staż pracy, więc nie miała wyjścia. Zgodziła się. A w prokuraturze rejonowej wciąż zastanawiają się, jak wybrnąć ze sprawy Szpitala Uniwersyteckiego. Karę poniosła osoba, która ujawniła nieprawidłowości. A winni mają się dobrze i robią dalej swoje interesy. JAROSŁAW RUDZKI Fot. Autor
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
„Monarcha” zakwaterował się w pałacu wartym około 5 milionów dolarów. Na krzywy ryj, ale za poparciem ludzi Millera. Król nazywa się Zdzisław Montkiewicz (59 l.), jest byłym prezesem IBM Polska i byłym szefem PZU, przywykł więc do luksusu. Montkiewicz absolutnie nie zamierza wyprowadzić się z pałacu z kilkupiętrową wieżą mieszkalną, stojącego na blisko 4-hektarowym terenie zalesionym
oznacza ta skomplikowana i długa nazwa? Ano jest to po prostu
starodrzewem, z przepiękną oranżerią i basenem. Gdzie znajduje się ta królewska rezydencja? W najdroższym podwarszawskim Konstancinie, przy ul. Sułkowskiego. Władze Uzdrowiska Konstancin (spółka będąca własnością Skarbu Państwa) bezskutecznie usiłują wyeksmitować Zdzisława Montkiewicza, ponieważ nie płaci on dzierżawy, zalega z opłatami na sumę 400 tysięcy zł i 20 tys. dolarów i nie ma nawet... umowy najmu na tę posiadłość. Pałac został wydzierżawiony 13 lat temu firmie IBM (Montkiewicz był wówczas jej prezesem) z przeznaczeniem na mieszkania dla pracowników i na cele reprezentacyjne, co bezspornie stwierdzili kontrolerzy NIK w 2002 r. Anna Lewandowska, prezes Uzdrowiska Konstancin, skierowała do sądu sprawę przeciwko Montkiewiczowi. Efekt? Straciła stanowisko. Wprawdzie kilka miesięcy później wróciła na poprzednie miejsce pracy, ale woli z nami na ten temat nie rozmawiać. Niezwykle małomówny jest też Józef Woźniakowski (56 l.), wiceminister skarbu, który od siedmiu miesięcy działa w Międzyresortowym Zespole do spraw Aktywizacji Społeczno-Gospodarczej Uzdrowisk. Co
stancina) ma wspólnego z eksmisją Montkiewicza? Ano ma, i to dużo. Jak to się dzieje, że w Polsce w ciągu kilku godzin eksmituje się matki z małoletnimi dziećmi, a przez całe lata nie można pozbyć się dzikiego lokatora pałacu? – Montkiewicza wpuścił do tej rezydencji Zdzisław Cieślukowski, ówczesny dyrektor Uzdrowiska Konstancin – mówi nam wysoki rangą pracownik Ministerstwa Skarbu. – Teraz Cieślukowski szefuje Wydziałowi Lecznictwa Uzdrowiskowego w mazowieckim NFZ. I za nic się nie przyzna, że jego decyzja była błędna. Wokół sprawy Montkiewicza zrobiło się już gorąco. Faktem jest, że Konstancin dostaje coraz mniejsze kontrakty z NFZ. – Czy sądzi pan, że może to być presja wywierana na aktualne kierownictwo uzdrowiska, żeby wycofało się z żądań eksmisji Montkiewicza? – To jest hipoteza trudna do udowodnienia, ale jeśli obcina się uzdrowisku dopływ pieniędzy – na przykład na usługi rehabilitacyjne – z trzech milionów do miliona, to chyba może to coś oznaczać? Ano może, szczególnie że zrobiono to niedługo po tym, jak prezes
prywatyzacja uzdrowisk na którą premier Leszek Miller już się podobno zgodził. Zapytacie, co prywatyzacja uzdrowisk (a więc i Kon-
11
Był sobie król uzdrowiska skierowała do sądu sprawę przeciwko Montkiewiczowi. Czyżby to była „delikatna” próba nacisku? I najważniejsze: jeśli Konstancin zostanie sprywatyzowany, nikt już nie ruszy Montkiewicza z pałacowej rezydencji. Chyba warto poświęcić biografii naszego bohatera kilka zdań, aby Polacy nauczyli się, w jaki sposób na-
o mechanikę na wrocławskiej politechnice, aby w efekcie zrobić dyplom w Wojskowej Akademii Technicznej (1969 r.). W latach 1978–1982 Montkiewicz przebywał na placówce (w Sekretariacie ONZ) w Nowym Jorku. Wiele osób twierdziło, że jego pobyt w Stanach związany był z pracą wywiadowczą dla Układu Warszawskiego. On sam, wielokrot-
załatwić u ministra Jacka Buchacza (PSL) zgodę na prywatyzację tej firmy. Nie doczekał się jednak, bo odszedł z CIECH-u „dobrowolnie”. I wszystkim znów się wydawało, że tym razem to już naprawdę koniec jego kariery. A tu niespodzianka! Mimo że za kadencji Montkiewicza wzrosło zadłużenie CIECH-u, a rentowność oraz przychody spadły na łeb, na szyję, nasz bohater, po okresie pracy w małym towarzystwie ubezpieczeniowym Prumerica został w lutym 2002 r. mianowany prezesem PZU SA, największej firmy ubezpieczeniowej w Polsce. I nikomu nie przeszkadzał fakt, że kierowana przez Montkiewicza Prumerica miała około 39 mln zł strat. Montkiewicz w krótkim czasie stał się tak silny (fotel prezesa PZU to władza nad gigantycznymi pieniędzmi), że skonfliktowani z nim ministrowie Wiesław Karczmarek i Sławomir Cytrycki musieli odejść. Dopiero minister Piotr Czyżewski w maju 2003 r. odwołał go ze stanowiska prezesa PZU. Powodów było wiele, a między nimi taki, że Montkiewicz, podpisując umowę z bankiem HSCB na skupowanie akcji PZU, chciał wyrolować Skarb Państwa. Była to jedna z najbardziej kosztownych umów na świadczenie usług konsultingowych, a akcjonariusze nic o niej nie wiedzieli, bo była tajna (?!). Cel tej umowy (skup akcji pracowniczych) był sprzeczny z polskim prawem (z unijnym rów-
leży robić karierę zgodnie z amerykańską dewizą
od pucybuta do milionera. W 1993 r. Montkiewicz pojawił się w siedzibie PSL. I to jest początek jego prosperity, bo znalazł się w grupie doradców. Szybko zdobył nowych przyjaciół i protektorów, nikogo więc nie dziwi, że kiedy Michał Strąk zostaje szefem Urzędu Rady Ministrów, Montkiewicz trafia tam w ślad za nim. Mówi się, że ma poparcie służb specjalnych jako ich wieloletni współpracownik, emerytowany major. Ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia, nasz król – niezmiernie napalony na pałac w Konstancinie wart 5 milionów dolarów – próbuje kupić go za... całe 225 tysięcy zł, ale dostaje odpowiedź odmowną. Kim więc jest ów miłośnik luksusowych rezydencji, o którym niegdyś mówiło się: człowiek znikąd? Montkiewicz pochodzi z Sokołowa Podlaskiego. Jego ojciec był kierowcą w cukrowni. Młody Zdzisiek, żądny wiedzy, polatał sobie po różnych uczelniach. Najpierw po geodezji w Wyższej Szkole Rolniczej w Olsztynie, potem otarł się
Dla kontrastu z pałacem: wejście do zarządu Uzdrowiska Konstancin nie pytany o to przez dziennikarzy, nie potwierdzał, ale też nie zaprzeczał. W 1992 r. przez trzy miesiące był prezesem Horteksu. W następnych latach podejmuje wiele akcji biznesowych, które z reguły kończą się niepowodzeniem albo – w przypadku pracy w obcych przedsiębiorstwach – szybkim rozstaniem się z Montkiewiczem. W Polsce jednak łatwo zrobić karierę od pucybuta do właściciela pałacu, a sam Montkiewicz to
bohater naszych czasów który idzie do przodu jak czołg. Nagle został prezesem CIECH-u (największa polska centrala handlu wyrobami chemicznymi) i starał się
nież). No i facet odszedł, ale zapewne jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Co dziś robi Montkiewicz? Nadal pobiera szmal z... PZU, bowiem obowiązuje go czasowy zakaz pracy w konkurencji. No i wciąż zamieszkuje w pałacyku z wieżą, basenem, oranżerią, na terenie zalesionym starodrzewem i oddycha ożywczym konstancińskim powietrzem. I kto go ruszy? Montkiewicz gra na zwłokę, odwołuje się od wyroków sądowych i czeka na prywatyzację Uzdrowiska Konstancin. Pałacu nie chce oddać i koniec. Skoro ma poparcie ustosunkowanych kolesiów, to może mu frajerstwo naskoczyć! ANDRZEJ RODAN Fot. Alex Wolf
12
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
ZE ŚWIATA
Cześć pedofilowi A
nthony O’Connell to musi być ważny gość: jego portret wisi w głównym hallu katolickiej szkoły średniej w Knoxville w stanie Tennessee i zdobi gabinet jej dyrektora. Co więcej, budynek Family Life Center przy kościele św. Marii nosił jego imię... jeszcze w ubiegłym roku. O’Connell to biskup. W marcu 2002 roku zmuszony został – nie z powodu wyrzutów sumienia, lecz doniesień mediów – przyznać się do seksualnego molestowania małoletnich chłopców (w Knoxville właśnie, gdzie był biskupem od 1988 do 1999 r.) i ustąpić ze stanowiska szefa diecezji Palm Beach na Florydzie. Zdarzenie to spłynęło po kierownictwie diecezji jak woda po kaczce. Portrety wciąż wisiały. Byłoby tak do dziś, gdyby nie upór Susan Vance, byłej siostry z zakonu dominikanów. „Tylko Kościół może dopuścić do tego, by budynek nosił imię pedofila – oświadczyła Vance. – Powiedzcie komuś, kto nie jest katolikiem, że coś takiego ma miejsce, to pomyśli, że żartujecie”. Susan Vance nie była w nastroju do żartów. Wciąż pamiętała, jak przed 30 laty jako zakonnica
nauczała w szkole katolickiej w Cleveland. Kiedyś kolega, ksiądz, napomknął jej, by postarała się „być miła” dla Johnny’ego. Chłopiec miał emocjonalne problemy, ukrywał się w piwnicy, płakał. „Ksiądz zrobił mu krzywdę” – wyznał kolega. „Byłam młoda, naiwna – opowiada Vance. – Myślałam, że dał mu klapsa... Dopiero po latach pojęłam, o co chodzi. Do dziś nie mogę przestać myśleć, co Johnny wtedy przeżywał”. Vance zaciekle walczyła o wykopanie O’Connella z patronowania budynkowi; diecezja początkowo nie chciała o tym słyszeć, potem – w obawie przed rozgłosem – zgodziła się. Teraz Vance walczy z portretami w szkole, ale nie jest łatwo. Dla obecnego biskupa, Josepha Kurza, pedofil wciąż jest godnym czci hierarchą. TOMASZ WISZEWSKI
Dyktat arcybiskupa R
aymond Burke, świeżo mianowany arcybiskupem St. Louis, oświadczył, że każdy parlamentarzysta, który nie sprzeciwi się prawu do aborcji, nie dostanie od niego rozgrzeszenia.
Nakazał też księżom archidiecezji czynienie tego samego, dopóki legislatorzy „publicznie nie wyrzekną się” poparcia dla legalnych w USA zabiegów przerwania ciąży. Abp Burke nie poprzestał na samym ogólnikowym dekrecie, lecz wystosował listy z groźbami do katolickich parlamentarzystów, w których ostrzega ich, że ryzykują zakazem konsumpcji opłatka, jeśli nie zaczną popierać zakazu aborcji. Jeden z adresatów noty Raymonda Burke’a, wieloletni demokratyczny kongresman, David Obey, oświadczył, że zamierza honorować przysięgę przestrzegania konstytucji.
„Arcybiskup może instruować mnie w sprawach wiary i moralności w moim życiu prywatnym – zaznaczył – ale powinien stosować perswazję, a nie dyktat, by wpływać na decyzje polityczne. Swym ukazem Burke przekroczył akceptowane granice”. W kręgach względnie niezależnych teologów akt arcybiskupa nie wywołał ekstazy. To fanatyk – postponuje hierarszą godność profesor teologii w Jesuit Marquette University w Milwaukee, Dan Maguire, i dodaje – robi z siebie głupca! Politycy katoliccy mają absolutne prawo go ignorować. T.Sz.
Biskup przed sądem R
ok miniony nie był dobry dla biskupa Thomasa O’Briena, od 20 lat lidera prawie pół miliona katolików w Arizonie. Zanosi się, że bieżący może być jeszcze gorszy.
Przypomnijmy: w czerwcu 2003 roku w Phoenix prowadzący samochód hierarcha zabił przechodzącego przez jezdnię pieszego i zbiegł z miejsca wypadku. Papież przyjął jego dymisję. W drugiej dekadzie stycznia rozpoczęły się wstępne czynności procesowe w sprawie o ucieczkę z miejsca wypadku z ofiarą śmiertelną i zacieranie śladów przestępstwa. Wcześniej obrona 68-letniego biskupa kilkakrotnie odwlekała rozpoczęcie procesu, wreszcie sędzia stracił cierpliwość
i zaczęło się przesłuchiwanie kandydatów na członków jury. Bp O’Brien pojawił się w sądzie w koloratce i ze srebrnym krzyżem na szyi. Prawnicy Kościoła wiedzą, że taki strój w przeszłości działał onieśmielająco na jurorów i często sędziowie musieli anulować procesy. O’Brien jest najwyższym rangą dygnitarzem Kościoła w USA stającym przed sądem z oskarżenia o przestępstwo. Grozi mu wyrok do 4 lat więzienia. T.W.
P
ierwsza Europejka, która uzyskała habilitację z teologii katolickiej, znowu doprowadza hierarchów Kościoła do pasji. Profesor teologii Uta Ranke-Heinemann, córka byłego prezydenta Niemiec znana z bezkompromisowego obalania mitów kat. Kościoła, „przejechała się” po Karolu Wojtyle i jego personelu. Prezentujemy fragmenty jej najnowszego wy-
środowisko dla życia organizmów homoseksualnych (w jednym z wcześniejszych wywiadów oszacowała, że 60 proc. hierarchów watykańskich to homoseksualiści – dop. A.T.). Kościół jest wrogiem seksu, oczekuje bezwzględnego posłuszeństwa, idealizuje zakończenie życia poprzez męczeńską śmierć na krzyżu, że nie wspomnę już o rytuale picia krwi...
– Naturalnie. Papież jest dla mnie takim teologicznym dziadkiem z piasku. Słucham go zawsze z ciekawości, czy już w pierwszym, czy dopiero w drugim zdaniu swojego wystąpienia przywoła na pomoc Maryję Dziewicę. Gdy już to usłyszę, zabieram się do mniej trywialnej lektury. Oprac. ANNA TARCZYŃSKA
Pochwała rozumu wiadu udzielonego tygodnikowi „Stern”. Stern: – Pani profesor... Ranke-Heinemann: – Czy pan oszalał? Profesorem nazywają mnie tylko kardynałowie i biskupi. – Przepraszam: pani Heinemann, czy Bóg istnieje? – Myślę, że tak. Jednak nie umiem Jego istnienia w miarę rozumnie uzasadnić. – A czym jest dla pani wiara w Boga? – To już co innego. Od wiary, w popularnym tego słowa znaczeniu, odeszłam. Albo wiem, albo nie wiem. Nasłuchałam się już wystarczająco dużo bajek. – W konsekwencji została pani ekskomunikowana (dziennikarzowi chodzi prawdopodobnie o fakt, że w 1987 r. biskup Franz Hengsbach zakazał Ranke-Heinemann nauczania teologii na uniwersytecie w Duisburgu, gdy wyraziła powątpiewanie, czy Maria urodziła Jezusa, pozostając dziewicą – dop. A.T.). – Zgadza się. Ale moje pieniądze nie! W dalszym ciągu muszę płacić podatek na Kościół... – Co najbardziej razi panią w instytucji Kościoła katolickiego? – Zbyt wiele czasu zajęłoby wyliczenie wszystkiego. Powiem więc krótko: Watykan jest swoistym terrarium – monoseksualnym i wrogim kobietom. To idealne wprost
Warto przypomnieć, że w ostro krytykowanej przez publicystów katolickich książce pt. „Nie i amen” prof. Ranke-Heinemann, rozprawiając się z polityką Kościoła kat. wobec AIDS, przytoczyła taką oto opinię Carla Caffarry, kierownika Papieskiego Instytutu ds. Małżeństwa i Rodziny: „Jeżeli zainfekowany małżonek nie jest w stanie zachować dożywotnio pełnej wstrzemięźliwości, będzie lepiej, jeśli zainfekuje swoją żonę, niż gdyby miał użyć prezerwatywy, albowiem uszanowanie wartości duchowych, takich jak sakrament małżeństwa, należy przedłożyć nad dobro życia”. Zauważyła ponadto, że: „Kościół mówi tylko o zranieniu uczuć religijnych. Na takie zranienia zwraca niezwykle baczną uwagę i z tego powodu kieruje się często do sądów. Niestety, nazbyt rzadko zwraca uwagę na zranienie religijnego rozumu”. W Polsce za leczenie rozumu nawet córka prezydenta niechybnie trafiłaby do więzienia. – A papież? – On wzniósł się na szczyt w 2000-letniej historii błędów Kościoła. Jego następca nie będzie lepszy, gdyż Jan Paweł II systematycznie i od wielu lat sam siebie klonuje na każdy wolny stołek biskupi. – Nie znajduje pani w Karolu Wojtyle niczego pozytywnego? – Ależ znajduję! On nie opowiada przecież świńskich kawałów i nie pali papierosów. – A poza tym sprzeciwiał się wojnie w Iraku. – Tak, ale tylko tej drugiej. A poza tym: czy od razu mam go podziwiać, bo raz zrobił coś sensownego? I czyż nie byłoby większego pożytku, gdyby zatelefonował w tej sprawie do Busha niż prosił o pokój Maryję Dziewicę? – Słucha pani jeszcze wieczorami Radia Watykan?
Opera mydlana Antonio Lerios z Barangay Balulang na Filipinach wdarł się do kościoła i wziął zakładnika – księdza. Czyżby miał aż tak rozbuchane potrzeby duchowe? A może wpadł w nałóg obsesyjnego spowiadania się? Nie. Uprowadzony duchowny, ks. Reymar Dagoc, miał romans z żoną brata Leriosa. Kiedykolwiek w małżeństwie wybuchała kłótnia, szwagierka biegła do ks. Dagoca po wsparcie i duchową poradę. Ta duchowa porada kończyła się zawsze fizycznym stosunkiem. Lerios wpadł więc w furię, bo kapłan... na prawo i lewo chwalił się erotycznym podbojem
i wszyscy wiedzieli, że on ma kochankę, a brat Antonia – rogi. Policja otoczyła kościół i wezwała porywacza do uwolnienia księdza. Gdy odmówił, gliny zastrzeliły go. Ks. Dagoc oświadczył, że nie będzie dalej pracował w parafii Barangay Baluland; jego przełożeni przeniosą go, gdy ochłonie. Będzie musiał sobie znaleźć nową konkubinę, ale z tym nie powinno być problemu, bo na Filipinach jest to powszechny proceder. Ludzie Kościoła dostarczają mediom tematów z gatunku opery mydlanej. To dobrze. Szkoda, że przy okazji ściele się trup. L.F.
K
ardynał Jean-Claude Turcotte, arcybiskup Montrealu, wpadł na pomysł, jak przeciwdziałać napływowi homoseksualistów w szeregi duchowieństwa i kontrolować przestrzeganie celibatu. Inicjatywa co prawda nie zapewnia 100-procentowej skuteczności, ale pozwala skuteczniej eliminować niepożądany element. Niestety, realizacja pomysłu grozi schizmą w kanadyjskim Kościele.
Kryterium doboru Książę Kościoła, Turcotte, na początek chce wszystkich chętnych do kapłaństwa poddać badaniom na obecność wirusa HIV. Jeśli badanie wypadnie pozytywnie – kandydat musi znaleźć sobie inne zajęcie. „Po skandalach, które miały miejsce, zwłaszcza w USA, ludzie chcą, by Kościół był bardzo surowy w naborze ich przyszłych księży” – tłumaczy kardynał. Kardynał Marc Ouelett, który nie zgadza się z taktyką kolegi, oświadczył, że w Grand Seminary w Quebec City badań na obecność HIV nie będzie. Kandydaci muszą jedynie wyjawić, czy cierpią na epilepsję albo stwardnienie rozsiane i czy zażywają narkotyki, a o HIV nikt ich nie będzie indagował. Pomysł kard. Turcotte’a rozzłościł gejów: uważają go za dyskryminujący. Turcotte wyjaśnia, że chodzi mu głównie o nabór zdrowej kadry kapłańskiej, której kształcenie kosztuje dużo. Duchowni pracują przecież dożywotnio, a – jak wiadomo – AIDS horyzont dożywotności znacznie skraca. T.W.
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
Świadectwo prawdy W ciągu minionych dwóch lat „Fakty i Mity” opublikowały sporo artykułów dotyczących pedofilii duchownych w USA. Skandal ten wybuchł w styczniu 2002 roku, potem zaś wyszło na jaw, że niektórzy katoliccy duchowni oraz ich przełożeni robią to samo w innych krajach świata. Część naszych Czytelników sygnalizuje przesyt tą tematyką. „Fakty i Mity” zostały powołane do życia, aby odsłonić ludziom prawdziwe oblicze Kościoła katolickiego. Ze względu na wpływ hierarchów Krk na państwo oraz ich dominację
w życiu publicznym inne media unikają przedstawiania niewygodnych dla Kościoła faktów oraz formułowania niepochlebnych opinii o sprawach, które kler chciałby zataić. My uznaliśmy za stosowne naświetlać zjawiska, wydarzenia i problemy, o których Polak nie ma większych szans dowiedzieć się z innych
D
zisiejsze społeczeństwo to nie arabska pustynia sprzed czternastu wieków – pouczył hiszpański sędzia urodzonego w Egipcie muzułmańskiego imama Mohamada Kamala Mustafę, skazując go za napisanie książki.
Lanie w Koranie Wymiarowi sprawiedliwości nie szło jednak o wyplenienie grafomanii. Produkcja Mustafy pt. „Kobiety w islamie” to podręcznik obsługi żon wydany w roku 2000. Autor wykazuje się iście barokową erudycją, bo porusza zarówno problematykę menstruacji, rodzenia dzieci, makijażu, jak i damskiej mody. Ale nie za to duchowy lider (kieruje meczetem pod Malagą) dostał 15 miesięcy w zawiasach plus 2160 euro grzywny. Przed oblicze madryckiego sądu trafił za zawarte w swym kompendium porady praktyczne instruujące, jak dyscyplinować połowice. W przypadku buntowniczego charakteru żony Mustafa zaleca na początek łagodną perswazję w formie serdecznego dialogu. Jeśli to zawiedzie, pan i władca karze małżonkę, przenosząc się do osobnego łóżka. Kiedy wciąż nie widać poprawy, trudno – muzułmanin musi się uciec do kar cielesnych. Na początku należy bić „symbolicznie” i „bez przesady”. Jeśli żona wciąż objawia zatwardziałość, nie słucha, a – co gorsza – stawia się i nie okazuje należnego szacunku, imam zaleca aplikowanie poważniejszych ciosów, które „powinny być wymierzane w określone części ciała, jak dłonie i stopy. Lać należy cienką rózgą, która nie zostawia blizn ani siniaków na ciele”. Mustafa argumentował, że jego porady oparte są na Koranie, co nie zrobiło na sądzie wrażenia. Podręcznik został wycofany z handlu i skonfiskowany. L.F.
źródeł. Dlatego mamy tylu wrogów, którzy daliby dużo, by nas zakneblować i wyrugować „Fakty i Mity” z prasowego rynku. Skandal pedofilii kleru i wszystko to, co uczynili luminarze Kościoła, by zapobiec wyjściu prawdy na jaw, drastycznie obnaża rozbieżność między tym, co Kościół mówi, a tym, co czyni. Uwidacznia rozziew między teoretycznymi pryncypiami katolickiej moralności, jaką wpaja się wiernym, a użytkiem, jaki sam z owej moralności robi. Skandal pedofilski pokazuje w całej okazałości praktyczny system wartości Kościoła i to, jak w jego wydaniu realizuje się postulat „dawania świadectwa prawdzie”. Również to, jak traktuje ostrzeżenie Chrystusa wypowiedziane w Piśmie Świętym: „Lecz kto by się stał
ZE ŚWIATA powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. (..) Biada człowiekowi przez którego dokonuje się zgorszenie” (Mt 18. 6). Jako amerykański korespondent „FiM” dawno już zarzuciłem informowanie Czytelników o pojedynczych przypadkach przestępstw seksualnych księży przeciwko dzieciom i młodzieży. Czynię to jedynie wtedy, gdy pragnę ukazać reakcję i zachowanie przełożonych przestępców, aby unaocznić bezmiar obłudy tego systemu. „Fakty i Mity” nie mogą zaprzestać prezentowania tego, co stanowi największą nowożytną kompromitację i kryzys papiestwa. Kryzys ów, w naszym mniemaniu, niebawem osiągnie próg przesilenia i przyczyni się albo do zmierzchu, albo modernizującego przełomu lub nawet do schizmy w Kościele, i to nie tylko w USA. Codziennie w światowych mediach pojawiają się setki nowych artykułów, relacji i opinii dotyczących tego, ale rozwija się kościelny kryzys. Zdarza się oczywiście, że piszą ludzie trwale uprzedzeni do Kościoła, ale i tacy, którzy skoczyliby dla niego w ogień mimo jednoznacznej wymowy faktów. Polskie media (niektóre) dopiero zaczynają dopuszczać myśl, że Kościół nie może być świętą krową... Wierzymy, że zadaniem dziennikarza jest przedstawianie faktów, niezależnie od tego, komu są one nie w smak i jakie autorytety naruszają. Staram się także naświetlać kulisy i mechanizmy działań. Jest to szczególnie ważne w odniesieniu do instytucji, którą ludzie od dawien dawna – nie wiadomo, dlaczego – obdarzają apriorycznym zaufaniem i rzadko poddają obróbce krytycznego myślenia. Pewnym wytłumaczeniem jest to, że mamy do czynienia z ludźmi Kościoła, którzy biegle posługują się sztuką manipulacji i wyrafinowaną demagogią. TOMASZ SZTAYER
Język Watykanu Kilkudziesięciu księży z Chicago wystosowało wspólny list do Watykanu, kładąc na szali swe kariery w Kościele katolickim. Doszli jednak do wniosku, że nie można jednocześnie być przyzwoitym człowiekiem i... milczeć. List – adresowany do kardynała Josepha Ratzingera (prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, konserwatysta i prawa ręka papieża) – stanowi odpowiedź na watykański dokument jego autorstwa z lipca 2003 roku, wzywający polityków katolickiego wyznania oraz innych niekatolickich liderów do spełnienia „obowiązku moralnego” i wyrażenia sprzeciwu wobec jakichkolwiek dążeń do legalizacji związków gejowskich. Każde inne stanowisko Ratzinger piętnował jako „głęboko niemoralne”. „Przykład niedawnego dokumentu watykańskiego – czytamy w liście
chicagowskich księży – ponad wszelką wątpliwość pokazuje demonizację dzieci Boga, jakimi są homoseksualiści, przez określanie ich »niepokojącym fenomenem socjalnym i moralnym« oraz nazywanie zjawiska homoseksualizmu »poważną deprawacją«”. „Język dokumentu jest okropny – mówi jeden z sygnatariuszy listu do Watykanu, ks. Richard Pendergast. – Obraża ludzi i poniża ich”. Kopię listu księży otrzymał przewodniczący Konferencji Biskupów USA, bp Wilton Gregory, a także chicagowski kardynał, Francis George. 28 grudnia 2003 r. do kampanii przeciwko związkom gejowskim powrócił publicznie Jan Paweł II, wzywając do obrony instytucji małżeństwa i potępiając „niezrozumienie sensu praw ludzkich”, które doprowadza do promowania związków jednopłciowych. T.N.
13
Kościelna logika Z
okazji 31 rocznicy wyroku Sądu Najwyższego USA, który ustanowił prawo do przerywania ciąży, odbyły się przed gmachem sądu demonstracje oraz marsz protestacyjny przeciwników aborcji. Do demonstrantów przemówił telefonicznie (przez głośniki) prezydent Bush II; nazwał ich żądania „szlachetnymi”. Głos dała także Konferencja Biskupów USA. W wydanym komunikacie hierarchowie stwierdzili, że w wyniku decyzji sędziów kraj ma „najbardziej ekstremalną i rutynową ustawę aborcyjną
na świecie. Jest to eksperyment na życiu kobiet i dzieci. Kobiety decydują się na aborcję, bo nie mają innego wyboru. Taki jest brudny sekret ruchu na rzecz wolności wyboru”. No i mamy jasność. Aborcja jest rutynowa, bo kobiety mają wolność wyboru. Jak po logikę – to tylko do Kościoła. L.F.
Francuskie nożyce W
trakcie audiencji dla dyplomatów w Watykanie Jan Paweł II mówił o „postawie niektórych europejskich krajów, która bezpośrednio zagraża wolności religii”. Jak za uderzeniem w stół, nożyce się odezwały i Bernard Stasi – przewodniczący francuskiej komisji rządowej, która przygotowała projekt wyeliminowania ze szkół nakryć głowy noszonych przez muzułmanki, żydowskich jarmułek oraz dużych krzyży wieszanych na szyi – w artykule na łamach dziennika „Le Monde” oświadczył: „Ojciec Święty jest w błędzie. Prawo zabraniające przesadnego eksponowania symboli religijnych nie może być traktowane
jako atak na wolności religijne. Zamiast dostarczać argumentów fundamentalistom wszelkiej maści, Kościół katolicki zrobiłby lepiej, gdyby po bratersku pomógł islamowi odnaleźć swe miejsce w świeckiej Francji”. We Francji rozdział religii od państwa zapoczątkowano już w 1905 r. Od tej pory państwo stoi na straży neutralności szkół i nie dopuszcza do ekspansji treści religijnych żadnej z wiar. Większość Francuzów popiera projekt komisji. T.N.
Amator lodów P
astor Craig Stephen White z Filadelfii był prawdziwym biczem bożym na homoseksualistów. Bez litości smagał też ateistów, żydów i muzułmanów. Niestety, poślizgnął się na skórce od banana, którą był homoseksualizm właśnie. Sąd uznał go winnym proponowania pieniędzy za seks... 14-letniemu chłopcu. Grożą mu za to minimum 3 lata. Prokurator sprzeciwił się wypuszczeniu oskarżonego za kaucją do czasu ogłoszenia wyroku, bo uznał go za „zagrożenie dla społeczeństwa”. Co się zatem wydarzyło? Kaznodzieja White, jadąc samochodem przez miasteczko West Chester, zatrzymał się, by zapytać
przechodzącego 14-latka o ulicę, a następnie zaproponował mu 20 dolarów za seks oralny, czyli tzw. obciągnięcie laski. Sługa boży przecenił jednak potrzeby zarobkowe małolata: ten odmówił i pognał do domu, zapamiętując numer rejestracyjny auta pastora. Matka, której zdał relację, zadzwoniła na policję, a ta przyskrzyniła krzewiciela Słowa Bożego. White nie przyznaje się, że miał ochotę na „loda” i utrzymuje, że mały prowokator zastawił na niego pułapkę. L.F.
Zrewidować Papę D
waj czołowi rabini, Yehuda Metzger i Shlomo Amar, okazali się wielkimi niewdzięcznikami. Zamiast wyrazić wdzięczność, że Jan Paweł II zaszczycił ich audiencją na swych pokojach – liderzy judaizmu wystąpili z projektem... przeszukania Watykanu. Kiedy Rzymianie najechali Jerozolimę w roku 70., zrabowali i wywieźli do domu ogromne łupy, między innymi z żydowskich świątyń. Zostało to nawet uwiecznione na Łuku Tytusa w Rzymie: płaskorzeźba ilustruje legionistów opuszczających wnętrze synagogi z siedmioramienną menorą z ręku. „Jest prawdą, że nie mogłem się powstrzymać, żeby nie spytać – wyznał w wywiadzie Shlomo Amar
– o naczynia ze świątyni i menorę”. Żydzi przypuszczają, że ogromny złoty świecznik oraz inne drogocenne przedmioty ze świątyni znajdują się obecnie w magazynach watykańskich i chcą je osobiście przeszukać. Jak dotąd – pozwolono rabinom obejrzeć rzadkie żydowskie manuskrypty. Ale to ich nie satysfakcjonuje: chcieliby zobaczyć inne zrabowane niegdyś przedmioty i zabrać je z powrotem do Izraela. T.Sz.
14
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
Przed pożarem Jest to historia wojny, której nie było. Gdyby jednak wybuchła, to prawdopodobnie nie doszłoby do II wojny światowej i śmierci pięćdziesięciu milionów ludzi, nie byłoby Holokaustu, obozów śmierci i komór gazowych. że nowe porozumienie umożliwi Do wojny prewencyjnej przeciw Niemcom nieograniczone zbrojenia. Niemcom dążyła Polska, lecz gdy nie W odpowiedzi na brytyjską akzdołała zyskać poparcia ze strony sweceptację Paktu Czterech, ambasador go sojusznika, Francji, zawarła pakt RP w Londynie złożył protest w Foo nieagresji z Niemcami. Było to 26 reign Office. „Rząd polski – czytastycznia 1934 roku, 70 lat temu. Niemy w tym dokumencie – uważa za które fakty związane z wcześniejszyniedopuszczalne wszelkie grupowanie mi zabiegami Polski są nadal otosię wielkich mocarstw europejskich czone tajemnicą. Jednak z zakurzodla narzucenia jakichkolwiek decyzji, nych archiwów wciąż wychodzą na wprost lub pośrednio, innym pańjaw różne wzmianki i relacje potwierstwom Europy”. dzające polską inicjatywę zniszczeJózef Piłsudski miał podstawy, nia hitleryzmu w zarodku. aby Paktu Czterech bać się bardziej Pod koniec lat 20. XX wieku niż perspektywy wojny z Niemcami, układ sił w Europie szybko zmiektóre – rozbrojone po pierwszej wojniał się na niekorzyść II Rzeczyponie światowej – dysponowały wówspolitej. Rosło znaczenie zarówno czas zaledwie stutysięczną armią, nie Rosji Radzieckiej, jak Niemiec, miały wojsk pancernych ani lotnica obaj potężni sąsiedzi nie kryli zatwa bojowego. Natomiast Pakt Cztemiarów rewizji polskich granic. rech mógł oznaczać szybki wzrost poW roku 1927 Warszawa wystąpitęgi Niemiec za przyzwoleniem Anła w Lidze Narodów z inicjatywą, żeglii i Francji. Stanowiłby też zdradę by wszyscy członkowie tej międzynaLigi Narodów, jedynej organizacji rodowej organizacji oficjalnie wyrzemiędzynarodowej powołanej dla kli się wojny jako narzędzia polityki. strzeżenia pokoju. Polska inicjatywa sprawiła tylko kłoGdy ważyły się losy tego Paktu, pot, bo trudno ją było tak po prostu trwały polskie dyplomatyczne sonodrzucić, a jeszcze trudniej przyjąć, daże w sprawie wojny prewencyjnej. gdyż ówczesne mocarstwa nie zamiePomysł mógł wydawać się dość karrzały podejmować niewygodnych zokołomny i sprowadzał się do konstabowiązań. Przyjęto więc polską protacji, że jeśli Niemcy coraz bardziej pozycję, ale tylko w formie rezolucji zagrażają pokojowi, to światowej rzewyrażającej pragnienie szlachetne, ale zi można zapobiec poprzez wywołanieobligujące nikogo do niczego. Piłsudski zdał sobie sprawę z konieczności szybkiego zapewnienia Polsce bezpieczeństwa. W 1932 roku udało mu się zawrzeć pakt o nieagresji ze Stalinem. W styczniu 1933 roku do władzy w Niemczech doszedł Adolf Hitler i w jednym z pierwszych wywiadów prasowych (dla brytyjskiego „Sunday Express”) powiedział o niemieckich pretensjach terytorialnych wobec Polski. Warszawa zareagowała zwiększeniem polskiej załogi wojskowej na Westerplatte. Odezwał się przyjaciel Hitlera, Benito Mussolini, przedstawiając projekt zawarcia paktu mięGenerał Bolesław Wieniawa-Długodzy Włochami, Niemcami, szowski i marszałek Józef Piłsudski Francją i Wielką Brytanią. W Warszawie odczytano to nie wojny, ale na mniejszą skalę. Konjako zagrożenie dla suwerenności. Sycepcję tę opracował Józef Piłsudski, gnatariusze Paktu Czterech mieli boktóry uznał, że nie można dopuścić, wiem decydować o najważniejszych aby Niemcy rozbudowały swój przedla Europy sprawach, także o ewenmysł zbrojeniowy, zorganizowały siltualnej rewizji granic ustalonych ną armię i stały się potęgą zagrażaw traktacie wersalskim. Francja i Wieljącą światu. Zanim to nastąpi, trzeka Brytania w zasadzie zaakceptowaba prewencyjnie uderzyć, bo zagroły propozycje włoskiego dyktatora żenie ze strony Hitlera będzie rosło i Pakt, po wprowadzeniu pewnych i wkrótce może się okazać, że na inkorekt, został parafowany. Brytyjski terwencję jest już za późno. Trzeba premier Mac Donald chciał, żeby więc najpierw wystosować do Niemiec Pakt umożliwił powstanie czegoś ultimatum: rezygnacja ze zbrojeń alw rodzaju dyrektoriatu czterech mobo wojna, a jeśli Hitler odmówi, carstw, jednak Francja miała obawy,
wojny prewencyjnej zostanie przez Francję odrzucona, a wówczas Polska będzie zmuszona zapewnić sobie bezpieczeństwo poprzez zawarcie z Niemcami paktu o nieagresji. Hitler natomiast mógł obawiać się, że Francuzi zaakceptują polską propozycję. Miał bowiem prawo sądzić, iż jego agresywne zamiary są łatwe do rozszyfrowania. Swoich wojennych planów bynajmniej nie ukrywał, pisząc „Mein Kampf”, i tylko ślepcy
zdecydowanie zaatakować. Uderzenie miała wykonać armia francuska i polska. Piłsudski nie spodziewał się silnego oporu ze strony Reichswehry. Francuzi mieli zająć Nadrenię i Bawarię, a Polacy – Pomorze i Dolny Śląsk. W rezultacie rząd Hitlera upad- Joseph Paul-Boncour nie, a na nowych władzach niemieckich trzeba będzie wymóc rezygnację ze zbrojeń i zobowiązanie respektowania postanowień traktatu wersalskiego oraz istniejących w Europie granic. Taka propozycja została przekazana Francji. Oczywiście, nie w sposób formalny. Piłsudski chciał najpierw wybadać opinię Francuzów i wysłał do Paryża kilku swoich najbardziej zaufanych lumogli nie dostrzegać wilka pod owczą dzi, bowiem nie ufał przewlekłej proskórą. Hitler sądził, że zaatakuje go cedurze dyplomatycznej. nie tylko Francja i Polska, ale także W styczniu 1933 r. udał się do Belgia i Czechosłowacja. Paryża (z tajną misją) senator Jerzy W rzeczywistości na nic takiehr. Potocki, który odbył rozmowę go się nie zanosiło. „Jedyny apel z ministrem spraw zagranicznych o przeciwdziałanie niemieckim zbroJosephem Paul-Boncourem. Wijeniom – pisze brytyjski historyk E.L. zytę senatora zapowiedział minister Hazluck („II wojna światowa”) spraw zagranicznych Józef Beck, któ– wyszedł ze stosunkowo słabej Polry poinformował swego francuskiego ski. Francja odrzuciła propozycje Piłkolegę, że Potocki będzie ustnie omasudskiego wspólnej akcji, choć wówwiał ważne problemy. J. Paul-Boncoczas sama tylko armia polska była ur napisze potem w swych wspomniesilniejsza niż niemiecka”. niach („Między wojnami”), że wśród „Francuski rząd uznał Józefa Piłczłonków francuskiego rządu nie znasudskiego za wariata” – dodaje inlazł nawet dziesięciu głosów poparny brytyjski historyk, Alexander cia dla wojny prewencyjnej. Werth. Wanda Pasztor („Wojna Z podobną misją przebywał w Paprewencyjna w raportach dyplomaryżu przyjaciel Piłsudskiego, gen. tów”) dotarła do wypowiedzi i raBolesław Wieniawa-Długoszowski, portów szefów placówek dyplomaktóry odbył rozmowy z francuskimi tycznych. Ambasador Francji w Berpolitykami, a także szefami wywiadu linie, A. Francois Poncet, stwierwojskowego. dził, że „Piłsudski był istotnie zwoZarówno Wieniawa, jak Potocki lennikiem wojny prewencyjnej. Gdy i Beck, milczeli na temat paryskich wystąpił z tą propozycją wobec Franrozmów aż do wybuchu II wojny cji, posądzono go o szaleństwo”. światowej. Dopiero w 1940 roku powiedzieli o tym znanemu historykowi Pobogowi-Malinowskiemu, a Beck – także amerykańskiemu dziennikarzowi polskiego pochodzenia, A. Waldowi. Rozmowy paryskie Potockiego Ś redniowieczna acedia, częsta przy i Wieniawy były tajne, a jednak dopadłość mnichów zamkniętych szły do uszu wrogów. Mussolini udew mrocznych klasztorach, była tym, rzył na alarm, a Hitler wpadł w hico współczesna psychiatria zwykła sterię. Kontrolowana przez niego praokreślać mianem reakcji depresyj sa zaczęła oskarżać Polskę o agresywnej. Termin acedia , który najpraw ne zamiary wobec Niemiec. Polskie dopodobniej wywodzi się z greki, stogazety zaprzeczały, a przez kraj przesowany był na określenie nieprze toczyła się fala antyhitlerowskich dezwyciężonego próżniactwa, nudy monstracji. Reichstag przyjął rezolui zniechęcenia do życia. Stan ten cję potępiającą wojenne plany Polski. analizowali i opisywali ojcowie Ko Głosowali za nią nawet opozycyjni ścioła, począwszy od V wieku. wobec Hitlera socjaliści. Wkrótce, na rozkaz Hitlera, Reichstag zostanie Kościół upatrywał w acedii zaspalony, wszystkie partie – oprócz grożenie dla wiary i dobrych obyNSDAP – zdelegalizowane, a opozyczajów i długo zaliczał ją w poczet cyjni deputowani znajdą się w obogrzechów głównych, definiując jazach koncentracyjnych. ko ucieczkę z drogi prowadzącej do zbawienia i odrzucenie miłości Niewykluczone, że Piłsudski wiedział z góry, iż jego propozycja
Przedwojenny ambasador Belgii w Warszawie, Jacques Davignon, pisał w raporcie: „Polscy generałowie mówili nieco zbyt otwarcie o możliwości wojny prewencyjnej. Miało nawet miejsce przegrupowanie wojsk i zwiększenie produkcji broni”. Jednak, zdaniem tego dyplomaty, propozycja wojny prewencyjnej była ze strony polskiej blefem obliczonym na przywołanie Niemiec do porządku. Gdy 2 maja poseł RP w Berlinie, Alfred Wysocki, spotkał się z Hitlerem, był zaskoczony pojednawczym tonem wypowiedzi dyktatora III Rzeszy, który mówił o woli odprężenia w stosunkach z Polską. Gotowy był grunt do zawarcia układu o nieagresji między Polską a Niemcami. Po kilku dalszych tygodniach Hitler poczuł się pewniej, bo jego reżim zyskał pełne uznanie międzynarodowe po parafowaniu 7 czerwca Paktu Czterech. Nie spełnił on jednak niemieckich nadziei, bo kwestia rewizji granic pozostawała w gestii Ligi Narodów. Taki traktat nie był Niemcom potrzebny. Natomiast Hitler zaczął bezkarnie budować swą militarną potęgę. W październiku 1934 roku Niemcy wycofały się z genewskiej konferencji rozbrojeniowej oraz z Ligi Narodów i przestały ukrywać, że rozbudowują swą armię oraz przemysł wojenny. Jednak II Rzeczpospolita poczuła się bezpieczna, bo 26 stycznia 1934 r. zawarła z Niemcami układ o nieagresji na 10 lat (czyli do stycznia 1944 roku). Nastąpiło też zbliżenie między Warszawą a Moskwą. W lutym 1934 roku z inicjatywy Stalina przedłużono okres ważności radziecko-polskiego paktu o nieagresji o 10 lat (do lutego 1945 roku). Uznano to za sukces polskiej dyplomacji, bo wierzono w trwałość podpisanych traktatów. Do wojny prewencyjnej nie mogło dojść. Francja, sama nie czując się zagrożona, zlekceważyła propozycje płynące od słabszego i kłopotliwego sojusznika. Szkoda, bo tylko wspólna zbrojna akcja mogła wówczas zastopować niemieckie zbrojenia i obalić Hitlera, a przynajmniej odebrać szaleńcowi zapałki, którymi później podpalił świat. JANUSZ CHRZANOWSKI
Grzeszna depresja Boga. Wywodziły się z niej bowiem liczne występki: próżniactwo, niepokój, lęk i zniechęcenie, rozpacz, brak nadziei, rozżalanie się nad sobą i niemożność zrobienia czegokolwiek. Acedię uważano za najcięższy z grzechów, jakich mógł się dopuścić zakonnik; za niezbity dowód braku zapału religijnego i wiary w Boga. Stąd wszystkie zakonne kodeksy zakazywały obnoszenia się ze swoim smutkiem, a za najskuteczniejsze lekarstwo na wszelkie smutki duszy uważały... biczowanie. Stan acedii próbowano wyjaśniać, bądź to odwołując się do kuszenia demona, bądź do teorii
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
W
iększość biologów uznaje zasadę „stopniowej ewolucji” – z człowiekiem jako ostatecznym i założonym z góry celem – za niedorzeczną. Stephen Jay Gould okre ślił kiedyś samą tę myśl jako odpychającą. Założeniem darwinizmu jest przecież uznanie, iż natura jest ślepa. Nie może wybiegać w przyszłość i patrzeć wprzód. Przypadek rządzi ewolucją, a przypadek z definicji nie posiada cechy kierunkowości. Gould jest przekonany, że gdyby odtworzyć ponownie ewolucję, rezultat byłby całkowicie odmienny od tego, co widzimy obecnie. Zapewne następnym razem życie nie rozwinęłoby się ponad poziom mikrobów.
poglądu, iż „obcy” także grzeszą, mają sumienie, borykają się z kwestiami etycznymi i odczuwają strach przed śmiercią. Teologiczne trudności związane z możliwością istnienia rozumnych istot pozaziemskich nie są tak wyraźne w judaizmie i islamie. Zwłaszcza muzułmanie są przygotowani na ewentualność istnienia ETI. Koran mówi wyraźnie: „A spośród Jego znaków, jest stworzenie niebios i ziemi, i zwierząt, które na nich rozsiał”. Niemniej obie religie podkreślają wyjątkowość istot ludzkich, a w istocie konkretnych, jasno określonych grup, które dostąpiły zaszczytu wiary. Czy
BLISKIE SPOTKANIE? drabinie ewolucyjnej, lecz również na drabinie duchowej, i z tego powodu mogą nam pomóc w przybliżeniu się do Boga i zbawienia. Łatwo jest ignorować takie twierdzenia jako niemające znaczenia w debacie teologicznej, lecz jeśli nagle miałyby się pojawić dowody na istnienie obcych istot, owe kulty mogłyby zdobyć natychmiastową popularność, podczas gdy wielkie religie patrzyłyby w osłupieniu na swój upadek. Jak na ironię, program SETI często oskarżany jest o to, że stanowi poszukiwania quasi-religijne. Jednakże Jill Tarter, która kieruje Centrum Poszukiwań SETI w Instytucie
duchowość postrzegana jest w całości w kontekście kosmologicznym oraz astrobiologicznym. „W miarę, jak będziemy dowiadywać się coraz więcej o naszym miejscu we Wszechświecie – pisze Dick – i w miarę, jak fizycznie będziemy oddalać się coraz bardziej od naszej rodzimej planety, nasza kosmiczna świadomość jedynie wzrośnie”. Dick proponuje porzucenie transcendentnego Boga religii monoteistycznych na rzecz bóstwa, które nazywa Bogiem naturalnym – superistoty będącej we wszechświecie i w naturze. „Z pełnym szacunkiem dla obecnych tradycji religijnych, których historia sięga prawie czterech
Istoty pozaziemskie a Bóg Jednakże niektórzy szanowani biolodzy zdecydowanie nie podzielają zdania Goulda w tej kwestii. Christian de Duve nie przeczy, że szczegóły historii ewolucji zależą od przypadkowych zdarzeń, lecz wierzy, że generalny kurs, w jakim zmierzają zmiany ewolucyjne, jest w jakiś sposób z góry określony; innymi słowy – rośliny i zwierzęta po prostu miały się pojawić w miarę stopniowego podnoszenia się poziomu złożoności życia. Inny darwinista, biolog Simon Conway Morris z Uniwerystetu w Cambridge, tłumaczy „drabinę postępu” na swój własny sposób, wprzęgając w swą teorię koncepcję ewolucji zbieżnej – tendencji, wedle której podobne organizmy ewoluują niezależnie w podobnych niszach ekologicznych. Dla przykładu – tygrys tasmański (obecnie wymarły) odgrywał w Australii rolę wielkiego kota, chociaż jako torbacz genetycznie bardzo się różnił od ssaków łożyskowych. Podobnie jak Ruse, Conway Morris utrzymuje, że „nisza ludzka” wypełniona została prawdopodobnie także na innych planetach z zaawansowanymi formami życia. Posuwa się nawet do twierdzenia, że istoty pozaziemskie mogą mieć ludzki lub podobny do ludzkiego kształt. Od takiego stwierdzenia już tylko krok do
„obcy” mógłby zostać żydem lub muzułmaninem? Czy koncepcja ta w ogóle ma sens? Spośród wszystkich wielkich religii buddyści i hinduiści wydają się najmniej zagrożeni perspektywą istnienia zaawansowanych obcych istot, a to dzięki pluralistycznemu pojmowaniu Boga i (tradycyjnie już) o wiele bardziej holistycznemu spojrzeniu na kosmos. Wśród religii mniej znaczących na świecie są takie, które z radością powitałyby nowinę o odkryciu inteligentnych „obcych”. Raelianie (grupa religijna z Kanady, która ostatnio uzyskała rozgłos twierdzeniem, że sklonowała człowieka) wierzą, że przywódca ruchu, Rael, znany poprzednio jako Claude Vorilhon, otrzymał nauki od „obcych”, którzy na krótko zabrali go w roku 1973 na pokład ich latającego talerza. Inne „niszowe” organizacje religijne, które jakoby otrzymały pozaziemski przekaz, to między innymi otoczona złą sławą grupa Niebiańskie Wrota oraz wiele grup ufologicznych. Zwolennicy tych ruchów twierdzą, iż „obcy” stoją od nas wyżej nie tylko na
grzechu pierworodnego. Dla żyjącego w V wieku św. Ewagriusza demon acedii był najgroźniejszym ze wszystkich demonów. Sprawiał, że dzień „trwał pięćdziesiąt godzin” oraz wywoływał niechęć do medytacyjnej pobożności i zwątpienie w sens praktyk religijnych. Hildegarda z Bingen (1098–1179) wiązała depresję bezpośrednio z grzechem pierworodnym, twierdząc, że w momencie upadku Adama, diabeł natchnął go smutkiem. Ta tkwiąca w naturze człowieka skłonność objawiała się buntem złego sumienia przeciw dobremu; małodusznością, lękiem przed trudami życia duchowego oraz przekonaniem, że jest się z góry skazanym na klęskę. Kościelni mędrcy wprawdzie ostro piętnowali acedię jako grzech ciężki, ale jednocześnie
poszukiwali środków zaradczych. Nie bez przyczyny wszystkie reguły zakonne nakazywały stałe zajęcie, aby pokusa – niezależnie od tego, kiedy przyjdzie – zawsze zastawała zakonnika przy jakiejkolwiek pracy. Miało to zapobiegać bezczynności i próżniactwu – dwóm największym niebezpieczeństwom, które nieuchronnie prowadzą do apatii oraz zaniku powołania. Św. Tomasz radził z kolei przezwyciężać zniechęcenie i smutek, aktywnie rozmyślając nad dobrami duchowymi. Ale znaleźli się też i tacy, którzy zalecali leczyć acedię muzyką i ziołami. Długo jednak nikt nie wykazał się odwagą, by stwierdzić, że podstawowa przyczyna „czarnej choroby” mnichów tkwi w samym ideale życia sprowadzonego do biernej kontemplacji, ascezy i mistyki. A.K.
SETI w Mountain View w Kalifornii, odrzuca wszelkie wyjaśnienia religijne i z pogardą wyraża się o teologicznej gimnastyce, z jaką badacze religii odnoszą się do możliwości istnienia „obcych”. „Bóg jest naszym własnym wynalazkiem – napisała. – Jeśli mamy przetrwać lub stać się odnoszącą sukcesy cywilizacją technologiczną, należy stanąć ponad zorganizowaną religią. Jeśli kiedyś otrzyma-
(3)
tysiącleci– pisze Dick – to naturalny Bóg ewolucji kosmicznej i biologicznego Wszechświata, a nie nadnaturalny Bóg starożytnego Bliskiego Wschodu, może być Bogiem następnego tysiąclecia”. Swoistą formę naturalnego Boga zaproponował także Fred Hoyle w swej prowokującej książce, zatytułowanej „Inteligentny wszechświat” (The Intelligent Universe). Hoyle wykorzystał swą wiedzę z zakresu astronomii i fizyki kwanto-
Najnowsze zdjęcie z Marsa my przekaz (od obcej cywilizacji) i będzie on z natury świecki, to chyba będzie to wystarczający dowód na to, iż nie mają oni zorganizowanej religii – że stanęli ponad nią”. Mimo wszystko argumentacja Tarter jest naiwna. Chociaż w ciągu wieków powstawały i upadały różne ruchy religijne, duchowość wydaje się w pewnym stopniu częścią ludzkiej natury. Nawet ci naukowcy, którzy są ateistami, przyznają się do tego, że kiedy rozważają niewiarygodny majestat i ogrom wszechświata, odczuwają coś, co Albert Einstein nazwał „kosmicznym uczuciem religijnym”. Czy zaawansowane obce istoty dzielą z nami ten wymiar duchowy, mimo że być może już dawno stanęły ponad doktrynami religijnymi? Steven Dick, historyk nauki z Obserwatorium Morskiego Stanów Zjednoczonych, uważa, że tak. Twierdzi on, że duchowość człowieka zostałaby wielce wzbogacona i poszerzona dzięki kontaktowi z obcą cywilizacją. Przewiduje jednak, że nasza obecna koncepcja Boga musiałaby zapewne ulec gruntownej transformacji. Dick nakreślił zasady swej tzw. kosmoteologii, w której ludzka
wej, by naszkicować opis „superintelektu” – istoty, która, jak lubi mawiać Hoyle, „zabawiała się fizyką”, dostosowując cechy różnych cząsteczek elementarnych oraz sił natury w taki sposób, by rozwinąć się mogły i rozprzestrzenić w całej galaktyce organizmy zbudowane na bazie węgla. Hoyle sugeruje nawet, iż ten kosmiczny inżynier może się z nami komunikować poprzez manipulowanie procesami kwantowymi w mózgu. Większość naukowców odrzuca koncepcje Hoyle’a, lecz poglądy te pokazują, jak daleko od tradycyjnych doktryn religijnych niektórzy muszą odejść podczas dywagacji na temat możliwości istnienia zaawansowanych form życia poza Ziemią. Chociaż w pewnym sensie perspektywa odkrycia życia pozaziemskiego podważa doktryny istniejących religii, nie jest to jednak dla nich wyłącznie zła wiadomość. Astrobiologia doprowadziła także do zaskakującego renesansu tzw. świadectwa Boskiego Planu dla udowodnienia istnienia Boga. Oryginalna koncepcja Boskiego Planu sformułowana przez Williama Paleya w osiemnastym wieku głosiła, że wyjątkowa
15
zdolność żywych organizmów zaadaptowania się do właściwych im środowisk wskazuje na rękę opatrzności dobrotliwego Stwórcy. Darwin obalił to twierdzenie, pokazując, jak ewolucja zachodząca dzięki przypadkowym mutacjom i selekcji naturalnej może doskonale naśladować Plan. Obecnie zmodyfikowana koncepcja Boskiego Planu wychodzi ponownie na światło dzienne. Bierze ona całkowicie pod uwagę darwinowski opis ewolucji i skupia się teraz na pochodzeniu życia (chciałbym podkreślić, że nie mam tu na myśli najnowszej koncepcji Inteligentnego Planu, który skupia się na elemencie cudu). Jeśli życie odnaleźć można wszędzie we wszechświecie – głosi nowa teoria Boskiego Planu – to musi się wyłaniać z pozbawionych życia substancji chemicznych, a zatem musi istnieć sprytny sposób na uwolnienie czy też wzbudzenie tego bardzo szczególnego stanu materii, który byłby wstępem do jeszcze bardziej niezwykłego i szczególnego stanu: umysłu. Ten rodzaj nadzwyczajnej „bioempatii” stanowiłby niezwykły i nieoczekiwany dodatkowy element wśród bogatego inwentarza praw przyrody – taki, który osoby o silnych przekonaniach religijnych mogłyby podawać jako dowód na pomysłowość i przezorność Boga. W tej wersji swego Planu Bóg działa nie poprzez bezpośrednią interwencję, lecz poprzez tworzenie odpowiednich praw natury, które gwarantują powstanie życia i umysłu wśród kosmicznej obfitości. Innymi słowy, we wszechświecie nie istnieją cuda z wyjątkiem cudu samej natury. Debata dotycząca istot pozaziemskich dopiero się rozpoczęła, ale istotnym punktem wyjścia w tej dyskusji jest przyznanie, że odkrycie pozaziemskiego życia nie musi wpływać destrukcyjnie na teologię. Odnowiona teoria o Planie Bożym oferuje nadzwyczaj inspirujący obraz natury dla osób uduchowionych. I z pewnością jest to bardziej budujące, niż obraz kosmosu sterylnego wszędzie, z wyjątkiem naszej planety. Historia daje nam w tym względzie lekcje. Czterysta lat temu Kościół w Rzymie spalił na stosie Giordana Bruna za – między innymi – wyznawanie poglądu o mnogości zamieszkanych światów. Dla tych, których teologiczny pogląd na świat zależał od koncepcji, wedle której Ziemia i zamieszkujące ją formy życia stanowią szczególny i niepowtarzalny cud, sama idea życia pozaziemskiego wydawała się wielkim zagrożeniem. Dzisiaj jednak możliwość istnienia życia pozaziemskiego nie zagraża (jak wstępnie założyliśmy) już duchowości. Im bardziej zaakceptuje się fakt, że powstawanie życia jest procesem naturalnym (tzn. im mocniej się wierzy, iż jest ono wyraźnie zarysowane w ogólnym planie kosmicznym), tym bardziej pomysłowym i poukładanym („zaprojektowanym”?) wydaje się WSZECHŚWIAT. PAUL DAVIES Tłum. W. BOBILEWICZ
16
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
CZUCIE I WIARA
Błogosławieni prześladowani Pewnego dnia Jezus wszedł na bezimienną górę nad Morzem Galilejskim i wygłosił kazanie. Było to coś w rodzaju konstytucji Jego królestwa, inauguracyjnego exposé. Góra została nazwana Górą błogosławieństw. „Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć i prześladować was będą, i kłamliwie mówić na was wszelkie zło ze względu na mnie! Radujcie i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebie; tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami” (Mt 5. 11–12). Czy Jezus w tych słowach ujął się za prześladowanymi, czy też zlekceważył prawo do wolności religijnej jako coś mało istotnego? Czy, wypowiadając błogosławieństwo dla prześladowanych, popierał taki styl życia? Czy sam, będąc prześladowanym, uważał, że Jego naśladowcy koniecznie muszą iść taką właśnie drogą? Czy podobieństwo do Chrystusa ma na tym polegać? Oczywiście, że nie! Chrześcijanie nie tylko byli prześladowani, ale sami często prześladowali. Przywódcy religijni czcili męczenników z przeszłości, prześladując jednocześnie żyjących świętych. W czasach Imperium Rzymskiego odnotowano dziesięć prześladowań o dużym zasięgu. Zasadniczo jednak pogański Rzym był w sprawach religijnych tolerancyjny. Dlaczego w takim razie prześladowano chrześcijan? Powodem była przede wszystkim ignorancja. Chrześcijanie nie czcili, jak inni, wielu bogów. Z tego powodu posądzano ich o ateizm, który traktowano jako przestępstwo. Za cesarza Nerona byli oskarżani o kanibalizm,
gdyż podczas wieczerzy powtarzali słowa Chrystusa: „To jest ciało moje, to jest krew moja”. Posądzani byli o niemoralne praktyki podczas tak zwanej uczty miłości – agapy. Posądzono ich także o podpalenie Rzymu. Chrześcijan prześladowano również z powodów politycznych. Byli podej-
rzani, ponieważ nie uczestniczyli w życiu politycznym. Nie brali udziału w pewnych uroczystościach, nie wypijali kubka wina podczas państwowych uczt na cześć bogów. Nie brali udziału w kulcie cesarza, odmawiali ofiarowania szczypty kadzidła przed jego wizerunkiem. Byli wierni drugiemu biblijnemu przykazaniu: „Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej czegokolwiek (...). Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył” (Wj 20. 4–5). Czyniło ich to społecznymi odmieńcami, politycznymi wywrotowcami i religijnymi
oszczercami. Wspomniane pogańskie praktyki były rodzajem świadectwa dobrego obywatela Cesarstwa Rzymskiego. Jednak chrześcijanie wybierali raczej posłuszeństwo Bogu, a nie cesarzowi (Dz 4. 19). Tradycja chrześcijańska mówi o pewnym naśladowcy Chrystusa, który miał problemy religijne w pracy. Napisał wtedy do Tertuliana: „Co mam czynić? Muszę przecież żyć”. A Tertulian odpowiedział: „Czy naprawdę musisz?”. Gdy prześladowania wybuchają dzisiaj, ich powody wciąż są te
P
Zakon Mojżesza; jeśli natomiast pozwoli ją ukamienować, naruszy przepisy Rzymian. Prawo miało im posłużyć w tym przypadku do pozbycia się religijnego konkurenta, którego nauki obnażały obłudę duchowych przywódców narodu i zabie-
przykazania. Litera to za mało. Tłumaczył, że nakaz: „Nie zabijaj” obejmuje również powstrzymywanie się od gniewu, mściwości, nienawiści, a przykazanie: „Nie cudzołóż” dotyczy nie tylko czynów, ale i sfery myśli (Mt 5. 21–32). Zatem, by zro-
rawo Boże jest specyficznym tworem: jest raczej objawieniem samego Boga niż tylko aktem prawnym. Ukazuje Jego naturę i słu ży celom wychowawczym. Z jednej strony z biblijnej koncepcji prawa korzy stają świeckie systemy prawne, z dru giej – w jego imię popełniano okrut ne zbrodnie i dopuszczano się nad użyć. Trudności, jakie ludzie mają z Prawem Bożym, wynikają najczę ściej z błędnego zrozumienia funkcji, jaką ono pełni. Choć Prawo to zostało określone jako święte, dobre i sprawiedliwe (Rz 7. 12), może być niewątpliwie stosowane w sposób mało święty, to znaczy zły i niesprawiedliwy. Może służyć do tego, do czego nie jest przeznaczone. Można je wykorzystywać we własnych celach, stosując tylko jego literę, a przymykając oczy na ducha. Tak właśnie postępowali faryzeusze i uczeni w Piśmie. W imię Prawa przyprowadzili do Jezusa kobietę przyłapaną na cudzołóstwie. Ale czy chodziło im o przestrzeganie przykazań? Ich motywacja była zła. Wykorzystując Prawo, które za zdradę domagało się kary śmierci, chcieli złapać w teologiczną pułapkę Jezusa. Jeśli uwolni kobietę, złamie
Lustro rały im poklask oraz podziw ludu. Uczeni w Piśmie gotowi byli uczynić wszystko, by utrzymać swą uprzywilejowaną pozycję. Prawo było tylko narzędziem do załatwiania partykularnych interesów. Ta sama motywacja służyła potem chrześcijanom (choć nie powinno się ich tak nazywać), gdy ruszyli z krzyżami i mieczami na Wschód, by zdobywać nowe tereny i przeganiać niewiernych. A przecież Bóg polecił „iść i nauczać”, a nie najeżdżać i palić. Średniowieczny Kościół nie przejmował się już nawet literą Prawa, a co dopiero duchem. Jezus uczył, że prawdziwe poszanowanie Prawa skłania do respektowania duchowej strony każdego
zumieć Prawo, należy uświadomić sobie jego cel. Ludzie robią też drugi błąd, sądząc, że skrupulatne przestrzeganie Prawa prowadzi do zbawienia. Tak myśleli faryzeusze, a także nawróceni poganie pozostający pod wpływem żydowskich nauczycieli (patrz „List do Galacjan”). Sam Paweł – jeszcze jako Szaweł z Tarsu – chlubił się swym legalizmem. Jednak pod wpływem Chrystusa zrozumiał, że Prawo nie może zbawić człowieka, że zbawienie jest dziełem łaski Bożej i że ludzie nie są w stanie sprostać wymogom Prawa bez żadnych uchybień. Prawo nie ma mocy zmienić człowieka, ale prowadzi w stronę Boga, który to czyni. Ludzie jednak
same, może czasem tylko bardziej subtelne. Rzadko ktoś prześladuje kogoś z powodów czysto religijnych. Ignorancja w dalszym ciągu odgrywa znaczącą rolę. Rządzący są często słabo zorientowani w kwestiach religijnych. Niektórzy chrześcijanie (czy też wyznawcy innych religii) są oskarżani o „pranie mózgów” swoich dzieci, oszukiwanie i materialne wykorzystywanie współwyznawców. Są traktowani jak zagraniczni agenci, nazywani istotami antyspołecznymi, nieaktywnymi, pasożytniczymi, burzącymi jedność itp. Skoro prześladowania religijne są złem, to dlaczego Chrystus nazywał prześladowanych szczęśliwymi? Bo znoszenie prześladowań może być dowodem szczerej i autentycznej religijności. Prześladowania oddzielają nominalnych chrześcijan, chwiejnych w wierze, od prawdziwych wyznawców Jezusa. Są rodzajem testu, jakby środkiem oczyszczającym. Już dzisiaj oddzielają pszenicę od kąkolu. Dietrich Bonhoeffer kilka lat przed okrutną śmiercią z rąk nazistów napisał: „Cierpienie jest cechą prawdziwego chrześcijanina (...). To jest radość i przywilej, to dowód Jego łaski”. Rozproszenie chrześcijan w wyniku prześladowania, uwięzienia czy wygnania ma swój historyczny udział w misji chrześcijańskiej. „Ci, którzy zostali rozproszeni na skutek prześladowania, jakie wybuchło z powodu Szczepana, dotarli aż do Fenicji, na Cypr i do Antiochii (...), głosząc dobrą nowinę o Panu Jezusie” (Dz 11.
19–20). Uwięzienie apostoła Pawła w Rzymie spowodowało, że ewangelia dotarła na dwór cesarski. Sytuacja ta powtarzała się w ciągu wieków. Wszystko to jednak nie oznacza, że nietolerancja i prześladowania powinny być traktowane z pobłażliwością czy nawet prowokowane. Ponieważ prześladowania są złe, przeciwne duchowi Chrystusa, powinniśmy czynić wszystko, aby do nich nie dochodziło, a tam, gdzie się pojawiają, aby zostały powstrzymane. Zapobieganie i przeciwdziałanie nietolerancji i prześladowaniom jest częścią misji chrześcijańskiej. Prawda nie prześladuje, ale czyni ludzi wolnymi: „Poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (J 8. 32). Pseudoprawda i fałsz prześladuje i zniewala. Niektórzy ludzie – indywidualnie, a nieraz we wspólnotach – wywołują psychozę prześladowań. Krąży wśród chrześcijan wiele niepotrzebnych sensacyjnych wieści, które nie są oparte na faktach. Wielu ludzi było już tyle razy wprowadzanych w błąd, że w momencie, gdy te rzeczy naprawdę się dzieją, nikt już nie reaguje. Jezus, ostrzegając przed takim niezdrowym niepokojem, powiedział: „Nie troszczcie się więc o dzień jutrzejszy, gdyż dzień jutrzejszy będzie miał własne troski. Dosyć ma dzień swego utrapienia” (Mt 6. 34). Chrystus zapewnia, że każdy Jego wierny naśladowca, niezależnie od problemów, przez które przechodzi, jest błogosławiony już teraz, w tym życiu, lecz pełny i potężny strumień błogosławieństw wytryśnie dopiero w przyszłości. A błogosławieństwo znaczy coś więcej niż tylko przejściowe zadowolenie. Jest to coś trwałego, pewnego i ciągłego: „Nikt nie odbierze wam radości waszej” (J 16. 22). STANISŁAW NIMICZ
często nie dostrzegają różnicy między tym, co należy robić, by być moralnym, a tym, co należy robić, by być zbawionym. Są też i tacy, którzy w reformacyjnej zawierusze wylali dziecko z kąpielą: tak bardzo podkreślali rolę zapomnianej przez katolicyzm łaski, że pozostali tylko przy niej, twierdząc, iż Prawo (Dekalog) przestało obowiązywać. Tymczasem jeśli Prawo pochodzi od Boga i jest wyrazem Jego charakteru, to jednocześnie jest objawieniem woli Bożej wobec człowieka. Skoro Bóg się nie zmienia, to i Jego prawa są stałe oraz ponadczasowe. Lekceważąc je, lekceważy się więc samego Boga. Trudno Go poznać, a tym bardziej pozostawać z Nim w ścisłym kontakcie, jeśli odrzuca się Jego naturę, którą Prawo po prostu objawia. A przecież „to jest żywot wieczny, aby poznali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś” (J 17. 3). Bez poznania Boga nie ma więc zbawienia. I choć to nie Prawo oferuje nam życie wieczne, to jest ono nierozerwalnie z tym darem związane: służy jako etyczny oraz duchowy przewodnik wierzącego i odsyła go po zbawiającą łaskę do Chrystusa. Ciekawa to zależność,
bo Chrystus z kolei zawsze odsyła nas do Prawa, gdy chcemy podporządkować Mu swoje życie (J 14. 15, 21, 24) Apostoł Paweł tak ujął najważniejszą funkcję Prawa: „Przez Prawo bowiem jest tylko większa znajomość grzechu” (Rz 3. 20). Ludzka natura niechętnie dostrzega błędy, często nie jesteśmy świadomi własnych niedociągnięć. W tym kontekście Prawo spełnia rolę lustra. To ono określa, co jest dobre, a co złe. W nim – jak w zwierciadle – przeglądamy się, by zobaczyć, czy mamy gdzieś plamę. W lustrze możemy dostrzec nasz brud, ale zmyć go na nim nie możemy. Ono nas nie oczyści. Tak samo Prawo nie obmyje grzechów, ale skieruje tam, gdzie rozwiązanie problemu grzechu można znaleźć – do Jezusa. To On zmywa z nas wszelkie skażenie. Dlatego „z uczynków Prawa żaden człowiek nie może dostąpić usprawiedliwienia...” (Rz 3. 20), jednak wezwanie Tego, który usprawiedliwia, jest jednoznaczne: „(...) odtąd już nie grzesz” (J 8. 11). Stąd pozornie sprzeczne nauczanie Jakuba, że „wiara bez uczynków jest martwa” (Jk 2. 17–26). PAULINA STAROŚCIK
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
SZKIEŁKO I OKO
Wojtyła potępił Boga Papież potępił terroryzm. No pięknie, ale czy Wojtyła nie zdaje sobie sprawy, że – potępiając terroryzm – własnego Boga potępia? Bowiem Bozia katolicka to ter rorysta pełną gębą! Poczytajmy Biblię... Oto Jahwe chce wyprowadzić Żydów z ziemi egipskiej z domu niewoli. Bozia musi więc przycisnąć faraona. I co robi rzekomo dobry Bóg Ojciec? Rozpoczyna od pokazu siły: „Weź (Mojżeszu) laskę i rzuć ją przed faraonem, a przemieni się w węża”, a następnie przechodzi do żądań i gróźb: „Wypuść lud mój... (bo) Oto uderzę laską, którą mam w ręce, wody Nilu, a zamienią się w krew”. Faraon
J
uż starożytni myśliciele wzywali do poszukiwania aureae mediocrita tis – złotego środka, czyli do zacho wania umiaru w każdej sprawie.
nie uległ terrorystycznym żądaniom, więc Bóg od słów do czynów przeszedł. I użył jakiejś niezidentyfikowanej broni chemicznej: „Ryby rzeki wyginęły, a Nil zaczął wydawać przykrą woń, tak że Egipcjanie nie mogli pić wody z Nilu”. Po chemii, Bóg zagroził bronią biologiczną: „Jeżeli ich nie wypuścisz, to dotknę cały kraj twój plagą żab”. Nie wystarczyło, więc Bóg
bezruchu, braku aktywności czy obojętności. Pasywność prowadzi przecież do niezadowolenia, gnuśności i poczucia niespełnienia.
ŻYCIE PO RELIGII
Złoty środek Dla nas, ludzi, którzy przebrnęli bezdroża religijnego zadurzenia, kultura klasyczna pozostaje ciągłym źródłem zachęty do życiowych poszukiwań. Przecież czasy nowoczesne mają początek nie gdzie indziej, tylko w renesansie, czyli odrodzeniu myśli starożytnej, w odnowieniu jej po fanatycznych ekscesach chrześcijaństwa z końca starożytności i średniowiecza. Nie ma w starożytnej kulturze myśli bardziej doniosłej, postulatu bardziej natarczywego niż wezwanie do poszukiwania umiaru we wszystkich myślach, słowach i działaniach. Bez równowagi i umiaru nigdy nie odnajdziemy wewnętrznego spokoju, najważniejszego chyba dobra, o które warto zabiegać. Bez odnajdywania właściwych proporcji w miłości, nienawiści, radości, gniewie, łagodności, a nawet zemście – nie ma mowy o wewnętrznym zaspokojeniu. Wezwanie do umiaru nie jest bynajmniej zachętą do
Dążenie do złotego środka jest przeciwieństwem fanatyzmu, w tym jednej z jego odmian – fundamentalizmu. W myśli starożytnej to dany człowiek – jego wewnętrzna harmonia, zadowolenie i szczęście – jest w centrum zainteresowań. Wszystko zatem na miarę człowieka! Dla fundamentalisty celem jest zaspokojenie wymagań jakiejś ideologii – politycznej, a jeszcze częściej religijnej. Cel człowieka jest poza nim samym – to dostosowanie się do z góry narzuconych wymagań. Żaden wysiłek, żadne poświęcenie nie są zbyt małe, aby uczynić zadość oczekiwaniom bóstwa, aż do złożenia w ofierze własnego życia. Stąd właśnie wieczny niepokój fundamentalistów, by nie uchybić w niczym Świętym Księgom. A że są one na ogół grube, a więc zawierające wiele nieraz sprzecznych ze sobą wymagań, nie jest możliwe odnalezienie osobistego szczęścia na tej drodze. Zamiast harmonii znajdujemy skłócone
przeszedł do broni bakteriologicznej! „I nazajutrz Pan uczynił to, że wyginęło wszelkie bydło Egipcjan”. Chyba to była pryszczyca, bo: „(...) i powstały wrzody i pryszcze na ludziach i zwierzętach”. Kolejną bronią papieskiego Boga była nieznana (nawet obecnie) broń meteorologiczna: „(...) jutro o tej porze spuszczę bardzo wielki grad”... Po krótkim odpoczynku Jahwe uderzył w niewinnych ludzi: „I pomrą wszyscy pierworodni w ziemi egipskiej od pierworodnego syna faraona, który siedzi na swym tronie, aż do pierworodnego niewolnicy, która jest zajęta przy żarnach, i wszelkie pierworodne bydła”. Tak więc dobry Bóg nie oszczędził nikogo... nawet dzieci niewolnic, nawet bydła... Faraon uległ w końcu zmasowanemu terrorowi... I po co cała ta szopka? Dla sławy! Tak, dla sławy – Bóg sam wyjaśnia, dlaczego nie rozprawił się z faraonem, tylko mordował wszystkich innych jak popadnie: „Lecz dlatego zostawiłem cię przy życiu, byś zobaczył siłę moją i by imię moje zostało rozsławione po całej ziemi”. Na zakończenie wróćmy do potępienia terroryzmu przez Wojtyłę... Panie papieżu, jak pan widzi, terroryzm jest metodą lubianą i stosowaną przez Twojego Boga. ABANGEL
rodziny, codzienne problemy wynikające z religijnych wymagań, niekończące się rozterki wewnętrzne. Ale czy w końcu założyciel chrześcijaństwa nie obiecał tego wszystkiego swoim wyznawcom? „Nie przyszedłem pokoju przynieść na ziemię, ale miecz”, „przyszedłem poróżnić...”, „jeżeli kto nie ma w nienawiści ojca i matki z mojego powodu, nie jest mnie godzien...” itp., itd. Człowiek rozumny i wolny od ideologicznych nacisków będzie tymczasem poszukiwał nieustannej harmonii pomiędzy dobrem własnym a szczęściem cudzym, wiedząc, że bez zwracania uwagi na innych sam nie znajdzie zadowolenia. Będzie szukał pogodzenia troski o zabezpieczenie materialne z rozwojem duchowym, a także równowagi między życiem rodzinnym (domowym) i działalnością publiczną. Podobnie jest z każdą dziedziną życia – pracą, wypoczynkiem, seksualnością, rozrywką. Brak umiaru i równowagi jest przecież główną – obok obciążeń genetycznych – przyczyną chorób psychicznych, nałogów i innych nieszczęść. Oczywiście, osiągnięcie złotego środka nie jest możliwe bez wsłuchania się we własne autentyczne potrzeby i upodobnia. Służy temu namysł nad własnym życiem i uważna obserwacja siebie, zwłaszcza w relacjach z innymi ludźmi. MAREK KRAK
17
Rozmowa z prof. Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Przed tygodniem rozmawialiśmy o potrzebie ideowości, o fanatykach i pragmatykach, o tym, że – według Pani – sympatyczniejszy wydaje się, mimo wszystko, szczery fanatyk. Ja z dwojga złego wolę mieć do czynienia z dosyć cynicznym pragmatykiem Kwaśniewskim niż z ideowcem Dzierżyńskim... – Ja też wolałabym ocalić swoją głowę, ale podkreślam, że fanatyk jest kimś przewidywalnym w swych działaniach, natomiast pragmatyk – nigdy. Czy ktokolwiek spodziewałby się, że prezydent Kwaśniewski tak usilnie będzie się domagał warto-
Fot. Krzysztof Krakowiak
– Kompromisy bywają konieczne, ale nie powinny być celem działania. O kompromisach można mówić wtedy, gdy została sformułowana ideologia czy wyrazista hierarchia wartości, od której – dla dobra wszystkich – czyni się jakieś ustępstwo. – A co można powiedzieć o popularności pani Kwaśniewskiej? Połowa ludzi w Polsce chce ją widzieć na fotelu prezydenckim, a tymczasem nic nie może-
OKIEM HUMANISTY (60)
Państwowcy ści chrześcijańskich w europejskiej konstytucji? – Nastała u nas nowa moda na bycie tak zwanym państwowcem. Ponoć państwowcami są Aleksander Kwaśniewski i jego przyjaciel Adam Michnik, a także ludzie ze stowarzyszenia Ordynacka, czyli także przypałacowi. Ta nowa odmiana polityka ma polegać na wychodzeniu ponad podziały polityczne pro publico bono. Dla dobra wspólnego zamazuje się podziały ideologiczne, szukając kompromisów. Czyż to nie piękne?! – chciałoby się zakrzyknąć... – Z tego by wynikało, że państwowcami są ci, którzy nie mają jasno sprecyzowanych ideałów albo mają je w jakimś okresie, a później od nich odchodzą. Widocznie państwowcami są tak zwani „elastyczni ludzie”. To ma brzmieć pozytywnie, ale dla mnie jest negatywne. Co do Michnika, to zmienił barwy polityczne: człowiek upominający się niegdyś o prawdziwy socjalizm stał się propagatorem dzikiego kapitalizmu. W swojej gazecie manipuluje świadomością społeczeństwa. Jeżeli to, co robi, jest propaństwowe, to ja jestem antypaństwowa. Ordynacka – podobnie jak Platforma Obywatelska (choć obydwa te środowiska mają odmienną genezę) – nie ma skrystalizowanej ideologii. Stowarzyszenie Ordynacka jest organizacją ludzi o wspólnej przeszłości, ale zróżnicowanych poglądach. – Być może tajemnica propaństwowości tkwi w stwierdzeniu „państwo to ja”. Co dobre dla mnie, to dobre i dla państwa. A tak poważnie: czy jest coś złego w poszukiwaniu kompromisów? To miała być jedna z cech państwowców.
my powiedzieć o jej poglądach. No może tyle, co widać, czyli że lubi papieża całować w pierścień. – No, może jeszcze to, że zajmuje się działalnością dobroczynną. Choć część społeczeństwa zapewne mniema, iż rozdaje własne pieniądze, a nie dary od ludzi bogatych, którzy odpisują je sobie od podatków i przy okazji zdobywają względy pierwszej damy. Taka jest rzeczywistość. We mnie sympatię wzbudza działalność Jerzego Owsiaka, tym bardziej że widać ogromny wysiłek, jaki wkłada w zorganizowanie swoich przedsięwzięć. Wracając do pani Kwaśniewskiej: częste pokazywanie się w telewizji i w kolorowych pismach samo w sobie gwarantuje popularność. Sądzę, że marzenie wielu kobiet, aby być w sytuacji pani Kwaśniewskiej, przenosi się na sympatię do niej. Uosabia marzenia o luksusie, miłości, szczęśliwej rodzinie. A ponadto bywa otoczona arystokracją, a to również wyzwala tęsknoty. – To zdumiewające, że tak wielu ludzi chce popierać polityka, o którego poglądach nic nie wiadomo. Nikt nie wie, jakie ustawy pani Kwaśniewska będzie popierać, a jakie inicjatywy zwalczać. A jak Pani ocenia ostatnie zmiany personalne w SLD, nominacje Janika, Oleksego i zamęt wokół Ministerstwa Skarbu? Czy te zmiany mogą przynieść wzrost popularności SLD? – Są to zmiany personalne, a nie oczekiwana przez społeczeństwo zmiana polityki rządu w kierunku zapowiedzi przedwyborczych. Zdecydowana większość Polaków pragnie rozwiązań socjaldemokratycznych czy socjalistycznych, a więc pracy, chleba, mieszkań, osłon socjalnych, gwarancji godnego życia, nie zaś liberalnej gospodarki dzikiego kapitalizmu. Rozmawiał ADAM CIOCH
18
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
NASZA RACJA
OGŁOSZENIA PARTYJNE Zarząd Krajowy Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA – ul. Zegrzyńska 8, 05-110 Jabłonna, tel. (22) 782 45 86; strona internetowa: www.racja.org; e-mail:
[email protected]. Osoby zainteresowane finansowym wspieraniem działalności partii prosimy o dokonywanie wpłat na konto: APP RACJA ING BANK ŚLĄSKI Oddział w Łodzi; 04105014611000002266001722. Wpłaty do kwoty 800 PLN winny zawierać imię, nazwisko, adres, nr PESEL oraz tytuł wpłaty (darowizna). Wpłat powyżej 800 PLN dokonywać można TYLKO z konta bankowego lub kartą płatniczą. Biuletyn APP RACJA do nabycia: Arkadiusz Henszel, 00-950 Warszawa, skr. poczt. 491, tel. 0-602 405 282. Poszukujemy osób chętnych do zakładania kół sympatyków APP RACJA i tygodnika „Fakty i Mity” poza granicami kraju. Zgłoszenia należy kierować na adres Zarządu Krajowego,
[email protected] oraz redakcji 004842 630 70 66,
[email protected]. Kontakty zagraniczne: USA – Waldemar Synowiecki, Chicago 708 8050210; Niemcy – Leszek Śnieżek – Hamburg 01724054147, 040-41267437; Henryk Gruszczyk – Duisburg 203426353; Marek Odrowąż-Milewski – Norymberga 0911-550804. Komunikaty krajowe: W związku ze zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego, w których APP RACJA weźmie czynny udział, Zarząd Krajowy zwraca się do wszystkich członków, sympatyków i czytelników tygodnika „Fakty i Mity” o zgłaszanie akcesu do pomocy w zbiórce podpisów pod listami naszych kandydatów. Poszukujemy osób chętnych do zakładania kół sympatyków APP RACJA i tygodnika „Fakty i Mity” poza granicami kraju. Zgłoszenia należy kierować na adres Zarządu Krajowego
[email protected] oraz redakcji 00484263 07066;
[email protected]. DOLNOŚLĄSKIE Zarząd wojewódzki – Wrocław, ul. Braniborska 19/3, tel. (71) 355 45 03;
[email protected];
[email protected]. Wrocław – Urszula Bielska tel. (071) 355 45 03; 0-609 113 566; Edward Hołówko – (71) 344 53 33; 0-600 856 904; Czesław Dydyna – (71) 860 10 51; 0-601 965 470; Bolesławiec – Antoni Liput 0-609 814 643; Dzierżoniów, Bielawa – Ryszard Fiszlak 0-502 433 927; Głogów – Sebastian Włoch 0-606 169 916; Henryk Mentel 0-608 065 677; Jawor – Paweł Rybczyński (76) 870 20 04; 0-601 960 185; Jelenia Góra – Andrzej Turkiewicz (75) 755 25 04; 0-502 049 532; Urszula Musielak (75) 761 19 02; Kamienna Góra – Maria Lemańska (75) 742 65 96; Kłodzko – Kazimierz Sobol (74) 647 04 86; Legnica – Alfred Giebień (76) 856 13 22; 0-602 588 297; Lubań Śląski – Anna Janas 0-507 664 697; Nowa Ruda, Słupiec – Janusz Hnatów (74) 871 45 97; Polkowice – Jan Forościej (76) 845 50 11; 0-604 577 561; Strzelin – Roman Szwarc (71) 394 90 12; Świebodzice – Krzysztof Filipiak (74) 666 88 01; 0-609 474 729; Świdnica – Ryszard Przęczek (74) 640 56 22; Ząbkowice Śl. – Marian Gawęda (74) 641 02 25; 0-600 552 449; Zgorzelec – Jerzy Grzyb (75) 648 21 21; 0-607 915 612; Złotoryja – Marian Trojnacki (76) 878 17 99. Poszukujemy koordynatorów w miejscowościach: Oława, Oleśnica, Milicz, Trzebnica, Wołów, Góra, Środa Śl., Lubin, Chojnów, Prochowice, Lwówek Śl. Zebrania: Jelenia Góra – 07.02, godz. 16, pl. Ratuszowy, kawiarnia „Śnieżynka”; Wrocław – w każdą środę o godz. 16, ul. Dąbrowskiego 44, restauracja „Bankowa” – salon dyskusyjny; Zgorzelec – 30.01, o godz. 17, w siedzibie APP RACJA, ul. Warszawska 1 – spotkanie dla członków i sympatyków. KUJAWSKO-POMORSKIE Zarząd wojewódzki i miejski – Bydgoszcz, ul. 20 Stycznia 21, tel.(52) 347 83 60-62;
[email protected]. Dyżury w każdy czwartek w godz. 17–19. Bydgoszcz Leszek Niedźwiedzki – 0-603 362 577; Stanisław Kantorowski – 0-606 358 817; Franciszek Lemańczyk – 0-601 617 385; Marek Moszyński – (52) 361 08 64.
Chełmża – Jan Kowalski (56) 675 67 54; Grudziądz – Teresa Nowaczyk 0-605 924 182; Edward Poraziński 0-603 703 904; Toruń – Stanisław Gęsicki (56) 651 93 58; Włocławek – Stanisław Balcerowski (54) 237 14 11; Grzegorz Janowski 0-693 739 888; Poszukujemy osób chętnych do zakładania struktur partyjnych w pozostałych powiatach. LUBELSKIE Zarząd wojewódzki – Lublin, ul. Czarnieckiego 13a, tel. (81) 746 97 24;
[email protected]. Lublin – Jerzy Majewski (81) 746 97 24; 0-693 378 871; Piotr Podstawka (81)534 62 30; 0-601 165 841; Biłgoraj – Stanisław Pułapa (84) 685 42 12; Chełm – Zbigniew Pierściński 0-501 711 386; Kraśnik – Olgierd Barcikowski (81) 825 82 11; Puławy – Dariusz Filipek 0-693 388 945; Włodawa – Edward Gorczycki (82) 572 21 01; Zamość – Zbigniew Przepiórka 0-696 438 007. Zebrania: Chełm – 6.02, godz. 16.30, ul. Stephensona 5A. LUBUSKIE Zarząd wojewódzki – Gorzów Wielkopolski, ul. Marcinkowskiego 103/4, tel. (95) 737 10 58; 0-508 315 34;7
[email protected]. Zielona Góra – pl. Słowiański 21, tel. (68) 320 44 02; dyżury piątki 17–19;
[email protected]. Gorzów Wlkp. – Eugeniusz Mikołajczak (95) 737 10 58; Małgorzata Wierzbicka 0-693 147 168; Zielona Góra – Konrad Ciesielski (68) 322 32 98;
[email protected]; Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak (68) 388 76 20; Gubin – Mirosław Sączawa 0-609 591 912; Żary – Józef Abramowicz (68) 479 32 32; Zebrania: Gorzów Wlkp. – każdy pierwszy czwartek miesiąca godz. 19. Zielona Góra – 06.02, godz. 17, plac Słowiański 21, dyżury w każdy piątek w godz. 17–18. Zebrania w pozostałych województwach MAZOWIECKIE Warszawa Żoliborz – 1.02, godz. 13, ul. Daniłowskiego 2/4, klub „C45”, tunel na tyłach sklepu „MiniEuropa”. POMORSKIE Gdańsk – 31.01, godz. 11 – spotkanie w siedzibie zarządu wojewódzkiego; Słupsk – 09.02, godz. 17, ul. Wileńska 19, Centrum Medycyny Naturalnej. ŚWIĘTOKRZYSKIE Kielce – 08.02, godz. 11, Rynek, kawiarnia „U Sołtyków”. ŚLĄSKIE Będzin – 16.02, ul. Małachowskiego 29 – spotkanie z gościem – Jerzym Cnotą; dla członków i sympatyków z Sosnowca o godz. 17 w Będzinie; dla członków i sympatyków z Będzina o godz. 18 w Będzinie. Częstochowa – w siedzibie zarządu powiatowego, al. NMP 24, II piętro, lokal PPS – w każdy pierwszy wtorek miesiąca; Cieszyn – 18.02, o godz. 16, remiza OSP Bobrek przy ul. Stawowej; Gliwice – 12.02, godz. 17, Rynek 4, EMPiK – czytelnia; Siemianowice Śl. – 09.02, godz. 16, ul. Szkolna 7; Tychy – 10.02, godz. 18, ul. Grota Roweckiego 10, sala konferencyjna; Zabrze – 07.02, o godz. 15, kontakt: 0-692 782 298. WARMIŃSKO-MAZURSKIE Elbląg – 6.02, godz. 14, ul. Grunwaldzka, siedziba Ligi Kobiet. WIELKOPOLSKA Poznań – Nowe Miasto – 2.02, godz. 17, bar „Kmicic”. Zbąszyń – 4.02, godz. 18.30, hotel „Accapulco”. ZACHODNIOPOMORSKIE Karlino – 07.02, o godz. 17, ul. Wojska Polskiego 12; Szczecin – 8.02, godz. 14, plac Rodła, hotel „Radisson”, zjazd wojewódzki – obecność obowiązkowa; Wałcz – 14.02, godz. 16, ul. Dworcowa 14, bar „Kantyna” przy hotelu WAM; Stargard Szczeciński – 1.02, godz. 17, ul. Wieniawskiego 1, pub „Yes”.
Gminna kasa Wypływanie pieniędzy do KrK na każdym szczeblu funkcjonowania państwa jest dziś smutnym faktem. Nie da się precyzyjnie określić, ile ciężko przez nas wypracowanych miliardów złotych jest marnotrawionych w ten sposób. APP RACJA po wejściu do Parlamentu Europejskiego podejmie wszelkie działania w celu oszacowania ukrytych dotacji dla Kościoła i dążyć będzie do całkowitego uwolnienia państwa polskiego od tego zbędnego balastu. Wiemy też, że władze samorządowe wydają sporą część swojego budżetu na potrzeby lokalnych parafii i powiązanych z nimi instytucji, które pod pozorem działalności charytatywnej zapewniają funkcjonariuszom kościelnym pasożytnicze egzystowanie kosztem najbiedniejszych obywateli. Aby móc skutecznie walczyć z tą chorobliwą praktyką naszych samorządowców, musimy posiadać jak najwięcej informacji o ich poczynaniach. Służy temu zamieszczony dziś wzór listu, jaki każdy mieszkaniec danej gminy (warunkiem jest stałe zameldowanie na jej terenie oraz ukończone 18 lat) może wystosować do Rady Gminy, z prośbą o udostępnienie sprawozdania z wykonania budżetu za rok 2003 oraz projektu budżetu gminy na rok 2004, w tym kwot wsparcia organizacji charytatywnych oraz Kościołów i związków wyznaniowych. Zwracam się z prośbą do wszystkich czytelników „Faktów i Mitów”, członków i sympatyków partii: zalejmy Rady Gmin w całej Polsce tymi listami. Jeżeli stwierdzicie Państwo, iż macie do czynienia z oczywistymi przypadkami dotowania Kościołów i związków wyznaniowych, to prosimy informacje te przekazywać
do redakcji „FiM” lub terenowych struktur APPR. Nasi działacze odpowiednio zajmą się tymi sprawami. Przy okazji możemy uzyskać jeszcze jeden efekt: uświadomić tysiącom samorządowców, że jest w Polsce siła, która patrzy im na ręce i nie da się zwieść tanim bełkotem o przewodniej sile episkopatu. Piotr Musiał Przewodniczący APP RACJA Wzór: Nadawca
(miejscowość, data) (imię, nazwisko i adres zameldowania) Sz.P. ....................... wójt/burmistrz/prezydent (nazwa i adres gminy)
Szanowny Panie Na podstawie Ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym art. 11 b. 1 i 2 oraz art. 2 ustęp 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej z 6.09.2001 zwracam się z prośbą o przesłanie lub udostępnienie do wglądu (proszę o podanie terminu) sprawozdania z wykonania budżetu gminy za rok 2003 oraz projektu budżetu gminy na rok 2004, w tym kwot wsparcia organizacji charytatywnych oraz Kościołów i związków wyznaniowych. Jednocześnie informuję, że w przypadku odmowy lub nieudzielenia odpowiedzi w ustawowym terminie (KPA dz. 7 art. 35 § 1), podejmę dalsze kroki prawne w celu uzyskania satysfakcjonującego rezultatu. Za przesłanie lub udostępnienie ww. dokumentów z góry dziękuję. Z wyrazami szacunku (podpis)
List otwarty Warszawa, 20.12.2003
Konferencja Episkopatu Polski Skwer Kardynała Wyszyńskiego 6 01-015 Warszawa Terenowe struktury APP RACJA odnotowują nasilające się protesty powodowane hałasem dzwonów kościelnych, zakłócających tym samym spokój publiczny. Problem dotyczy zwłaszcza wykorzystania dzwonów o bardzo intensywnej sile dźwięku, w sposób skrajnie przesadny wyrażający się długim i przenikliwie głośnym dzwonieniem. Podejmowane inicjatywy lokalne o przywrócenie w tym względzie granic przyzwoitości, w każdym z przypadków pozostają bez reakcji administratorów obiektów sakralnych. Nie przemawiają też argumenty o bardziej cywilizowanym sposobie wykorzystywania dzwonów kościelnych w krajach zachodnich. Omawiany problem dotyczy zwłaszcza terenów miejskich. Charakterystyczne jest przecież, że we wszelkich skupiskach ludzkich są osoby w podeszłym wieku, schorowane, znerwicowane i malutkie dzieci. Zarówno dla nich, jak i dla wierzących i praktykujących, nadmierny i długotrwały hałas nie jest doznaniem umilającym egzystencję. W tym miejscu pragniemy wyeksponować i podkreślić, że działalność Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA nie jest wymierzona przeciw wierze i praktykom religijnym, a służy przede wszystkim obronie zasad wolności sumienia i wyznania, tolerancji światopoglądowej, świeckości państwa, równego statusu wszystkich obywateli, poszanowania odrębności etnicznych, narodowych, kulturowych i seksualnych, które to wartości określone są w najwyższym prawie Rzeczypospolitej Polskiej. W łonie naszej partii jest zatem miejsce dla ludzi o różnych orientacjach światopoglądowych. Zrzesza się również i sympatyzuje z nią wiele osób wierzących, w tym katolików. Zarząd Krajowy APP RACJA, powodowany nasilającymi się protestami, uważa za uzasadnione zainteresowanie niniejszą problematyką polskich władz kościelnych. Podkreślamy, że nasze zainteresowanie tym problemem nie jest wymierzone w sposób sprawowania kultu religijnego, lecz służy przeciwstawieniu się nieuzasadnionym uciążliwościom życia codziennego ludności dotkniętej wielokrotnym, długotrwałym i przesadnie hałaśliwym wykorzystywaniem dzwonów kościelnych. Piotr Musiał Przewodniczący APP RACJA
Protest!
Zapraszamy członków i sympatyków APP RACJA oraz wszystkich antyklerykałów na zgromadzenie pod ambasadami Francji i Niemiec w celu zaprotestowania przeciwko odniesieniu do chrześcijańskiego dziedzictwa w preambule, jak również przeciwko artykułowi 51 w projekcie przyszłej Konstytucji Europejskiej, który daje związkom wyznaniowym szczególne miejsce w UE. Poprzemy tym samym projekt przedstawiany przez Francję i Niemcy.
Spotykamy się 5 lutego: godz. 11 – Ambasada Francji, Warszawa ul. Puławska 17 (czas trwania zgromadzenia do 30 minut); godz. 12.30 – Ambasada Niemiec, Warszawa, ul. Dąbrowiecka 30 (czas – jak wyżej). Liczymy na Was! Wspólnie pokażmy Europie, że nie wszyscy w Polsce żyją w ciemnogrodzie! Piotr Musiał, Przewodniczący APP RACJA
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
LISTY Odepchnąć WOŚP W niedzielę 11 stycznia 2004 r. grała Owsiakowa WOŚP. Dwa dni wcześniej w telewizji wystąpił katowicki abp Zimoń, informując wiernych, że w niedzielę 11.01.2004 r. po mszach przed kościołami będą zbierane datki na poszkodowanych podczas trzęsienia ziemi w Iranie. Trzęsienie to wystąpiło ponad miesiąc wcześniej, można więc było tę akcję przeprowadzić tydzień wcześniej lub tydzień później. Ale cel abp. był jednoznaczny – odepchnąć wolontariuszy WOŚP od ludzi wychodzących z kościołów. Było to złośliwe działanie niegodne abp. Krk. Podsumowując obie akcje – wiemy, że J. Owsiak dokładnie rozliczył się ze zbiórki pieniędzy, a kiedy rozliczy się abp Zimoń i ile wyśle do Iranu? L.M., Częstochowa
Misja lekarska Jak można wyciągać konsekwencje w stosunku do pani prokurator Krystyny Sawickiej? Kto zna ewangelie, powinien raczej chylić przed nią czoła. Niedowiarkom pozwolę zacytować fragment Ewangelii św. Mateusza, rozdział 9: 10. A gdy Jezus siedział w domu za stołem, wielu celników i grzeszników przyszło, i przysiedli się do Jezusa i uczniowie jego. 11. Co widząc faryzeusze, mówili do uczniów jego: Dlaczego Nauczyciel wasz jada z celnikami i grzesznikami? 12. A gdy (Jezus) to usłyszał, rzekł: Nie potrzebują zdrowi lekarza, lecz ci, co się źle mają. Czyż pani prokurator nie postąpiła dokładnie tak, jak postąpił Jezus? Dlaczego wyciąga się wobec niej konsekwencje? Przecież była na zaproszenie tego, którego miała uleczyć. Nie rozumiem, dlaczego w obronie nie wystąpił Kościół? Czyżby zapomniał podstawowej lektury? Czytelnik
Postawił na swoim Mocnym uderzeniem w najsłabszych pan Hausner wprowadza swój nikczemny plan. To, co zrobił, to nic więcej tylko znęcanie się nad tysiącami bezbronnych biednych dzieci. Co gorsza, zrobił to za zgodą prezydenta RP, za zgodą Sejmu oraz wbrew Konstytucji RP. Swoją zgodę dali także ci, co tak zażarcie bronią życia poczętego, a zapominają o tym narodzonym, czyli funkcjonariusze
Kościoła. Dlaczego nie stanęliście, panowie w sutannach, w obronie niewinnych i bezbronnych dzieci? Panowie decydenci, którzy udajecie, że rządzicie tym krajem! Dlaczego nie zajmiecie się ojcami, którzy bardzo często uciekają od swoich obowiązków? Wygodniej było iść po linii najmniejszego oporu. Panie Hausner, postąpił pan jak damski bokser. Ude-
rzy pan w bezbronne, bite już przez życie samotne kobiety matki i ich dzieci. Niech więc powie im pan teraz, skoro pan taki mądry, w jaki sposób pan wyżywiłby i ubrał swoje dziecko za 170 zł miesięcznie? J.K. Zawiercie
Ścienny talizman Rządzący naszym krajem wybrańcy narodu przerzucili swoją aktywność na dziedzinę twórczości, w której za błędy nie ponosi się żadnych konsekwencji. Tą ich radosną twórczością jest walka o wartości chrześcijańskie na forum europejskim i krajowym – za przykładem Jana Pawła II. Każdy, kto ogląda telewizję, załatwia sprawy w urzędzie, potrzebuje pomocy lekarskiej – może zaobserwować w szpitalach, gabinetach lekarskich i aptekach wiszące talizmany religii katolickiej. Muszę zwrócić honor wielu lekarzom i farmaceutom zachowującym godność, którzy owych talizmanów na ścianach swoich gabinetów nie wieszają. Tych ludzi uważam za prawych, fachowych i godnych zaufania. Takie gabinety odwiedzajcie. To ludzie, którym można wierzyć, że podreperują nasze szwankujące zdrowie. Oni wiedzą, że pacjent przychodzi do nich leczyć swoje ciało, aby jak najdalej oddalić od siebie widmo „szczęścia wiecznego” oferowanego nam przez rządzących i kler. Zaś tych, którzy chcą leczyć pacjentów symbolem inkwizycji, uważam za szarlatanów o umysłach opętanych tak samo jak egzorcyści i doktor medycyny Wojtyła, który jako skuteczny
LISTY OD CZYTELNIKÓW środek na wszelkie dolegliwości chorobowe zaleca różaniec i modlitewne medytacje. W gabinecie lekarskim lub w aptece z krzyżem w tle czuję się tak podle, jakbym przyszedł do proboszcza zamówić własny pogrzeb i odnoszę wrażenie, że taki krzyżowiec w białym kitlu już sprzedaje moją skórę grabarzom. Gabinety z takim wystro-
jem opuszczam i domagam się skierowania do normalnego lekarza, zaś w aptekach z krzyżem lekarstw nie kupuję. Taką metodę postępowania zalecam również tym, którym wystarcza na to odwagi. Na szczęście mój lekarz pierwszego kontaktu i apteka, z której korzystam, krzyżem się nie pieczętują. Stanisław Błąkała Kraków
Dziwny ten świat Piszę ten list w nocy, gdyż nie mogę spać. Podejrzewam, że często spać nie mogą miliony Polaków, którzy obawiają się o brak lepszego jutra. Mam 20 lat, za sobą bardzo dobrze zdaną maturę, rok pracy zawodowej, w planie upragnione studia. Wszystkie swe siły skupiam na przygotowywaniu się do egzaminów. Mam świadomość, że pomimo parszywej sytuacji, jaka panuje w tym kraju, moim obowiązkiem jest robić swoje. W ciągu ostatnich miesięcy moja sytuacja materialna bardzo się pogorszyła. Pocieszam się jednak tym, że mam gdzie spać i co jeść. Okazuje się, że w tym kraju coraz mniej ludzi stać na taki luksus. Bezskutecznie poszukuję stałej pracy. Pomimo młodego wieku zdobyłem już określone doświadczenie zawodowe, którego jednak w dalszym zakresie wykorzystać nie mogę, gdyż jestem zbyt słaby psychicznie, by walczyć z ludzką zawiścią i głupotą, jaka rynkowi pracy towarzyszy na każdym kroku. Moja matka wykształciła we mnie właściwą postawę etyczną, za którą już wielokrotnie przyszło mi płacić
wysoką cenę, gdyż postawa ta była przez ludzi bez skrupułów na różne sposoby wykorzystywana. Często zastanawiam się, czy warto ją zachować, skoro nie przekłada się na lepszą jakość mego życia. Bardzo smutny jest dla mnie fakt rozważania tego w takich kategoriach. Nie mogę znieść tego, że w tym kraju panuje tak skrajna patologia. Nie mogę patrzeć na tych wszystkich ludzi na górze, którzy kpią z milionów swoich rodaków. Pragnę często, by Polacy przerwali „chocholi taniec” i pokazali tej całej menażerii prawdziwe oblicze podczas następnych wyborów, na przykład poprzez wybór partii APP RACJA, w którą ja wierzę, na którą wyjątkowo i na pewno zagłosuję, mimo że od czasu uzyskania pełnoletności nie wziąłem udziału w żadnym głosowaniu państwowym. Bardzo bowiem wziąłem sobie do serca to, co dostarczyła mi historia Polski i literatura polska w szkole średniej oraz historia najnowsza. Zauważyłem, że ten wielki potencjał Narodu na przestrzeni wieków był zawsze marnowany bądź całkowicie niszczony przez wszelkiej maści bandytów. Jako młody człowiek bardzo wstydzę się tego, że jestem Polakiem. Z tożsamości narodowej zostałem już dawno ograbiony. Na pewno czułbym się lepiej, będąc Norwegiem, Szwedem bądź Holendrem. Słucham polskich tekstów muzycznych hip-hop i słyszę wielki manifest młodzieży, która ogólnie głupia nie jest i też widzi, co się wokół dzieje. Fragment jednego z tych tekstów – „(...) ludzie przeciwko ludziom, to wszystko działa jakby na złość, sami sobie życie burzą przez głupotę i zazdrość (...)” – łączę z innym fragmentem zupełnie innej, acz bardzo dobrze znanej piosenki pt. „Dziwny jest ten świat” nieśmiertelnego dla mnie człowieka legendy, Czesława Niemena. Rzeczywiście, jest co najmniej dziwny... Stały Czytelnik, Warszawa
Kto odpowie? Z wykształcenia jestem nauczycielem wychowania fizycznego. Przez trzy lata pracowałem za granicą. Po powrocie chciałem wrócić do zawodu. Niestety, wprowadzono do szkół naukę religii. Nie mógłbym przebywać w jednym budynku obok księdza pedała w czarnej sukience lub zakonnicy zawsze dziewicy, by nie powiedzieć im o moich naruszonych ich obecnością w szkole uczuciach ateistycznych. Jestem ateistą i nie wierzę w cuda typu, że duch, nawet święty, mógł zapłodnić kobietę, a ukrzyżowany człowiek mógł zmartwychwstać.
19
Kto odpowie w tym kraju za to, że zostałem pozbawiony możliwości wykonywania zawodu z powodu naruszenia moich uczuć niereligijnych? Waldemar Szydłowski Gdańsk PS Może ktoś mi doradzi, czy moje uczucia byłyby podstawą do ubiegania się o odszkodowanie za ich naruszenie i niemożność wykonywania wyuczonego zawodu.
Mam spokój Kiedyś miał miejsce taki fakt. Ktoś zapukał do moich drzwi. Okazało się, że to ksiądz. Młody, przystojny, więc poprosiłam do środka. Byliśmy z mężem w piżamach. On od drzwi: państwo nie mają ślubu (cóż za wywiad!), ja na to, że owszem, mamy, a pan jest źle poinformowany. Ale chodziło mu o ślub kościelny. Ja na to, że z pierwszym mężem brałam ślub przed trzema ołtarzami. I co? Drań przysięgał i zostawił mnie z maleńkimi dziećmi. A ja teraz żyję w grzechu, ale szczęśliwa, bez tego teatru w kościele. Innym razem już księdza nie wpuściliśmy, udając, że nie ma nas w domu. Ale wywiad działa. Wolę dać te 50 czy 100 zł (nie bardzo orientuję się, ile ta zaszczytna wizyta kosztuje) na biedne dzieci niż na nowego mercedesa albo trzeci podbródek księdza. Od tej pory mam święty spokój. Urszula Wiercińska, W-wa
Break dance w Watykanie Trzej młodzi fani hip-hopu wystąpili przed papieżem, skacząc oraz pokazując ćwiczenia gimnastyczne. Po każdym układzie kłaniali się niczym przed cesarzem, trzymając ręce na sercu. „Nieomylny” powiedział, że hip-hopowcy mają Boży dar w tym, co robią. O tak! Dzięki nim mamy pięknie porysowane szyby w autobusach i tramwajach, wysprejowane pociągi i klatki schodowe. Niczym psy znaczą swój „kwadrat”. To prawdziwy dar Boży! Zbigniew Ciechanowicz
GORĄCA LINIA UWAGA! Codziennie od godz. 8.00 do 22.00 działa nasza redakcyjna gorąca linia telefoniczna. Czytelnicy, którzy zechcą zrelacjonować nam jakieś istotne wydarzenie wymagające pilnej interwencji dziennikarskiej i publikacji w „FiM”, mogą dzwonić pod numer telefonu komórkoweRedakcja go: 0 607 389 446.
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Anna Tarczyńska, Ryszard Poradowski – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Marcin Bobrowicz; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 lutego na drugi kwartał 2004 r. Cena prenumeraty – 28,60 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 lutego na drugi kwartał 2004 r. Cena prenumeraty – 28,60 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 lutego na drugi kwartał 2004 r. Cena 28,60 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–
[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
20
Nr 5 (204) 30 I – 5 II 2004 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE
Pierwszy kapelan?
M
amy kilka milionów symulantów, którzy tylko marzą o tym, by okradać państwo na rentach i zwolnieniach. A ja tu jeden pracuję. Mimo że nie powinie-
pogoniliśmy kota Chiracowi i Schroederowi w Brukseli – powiedziała i ucałowała premierowską dłoń prawie jak papieską. Pogłaskał ją premier po włoskach, ale krótko, żeby molesto-
Miller – symulacja Lata osiemdziesiąte, jedna z papieskich wizyt. Kościół prześladowany, czy raczej współpracujący?
Czarny humor
Rys. Tomasz Kapuściński
Jak zrobić sałatkę z buraków? Wrzucić granat do BMW. ¤ ¤ ¤ Kto to jest mąż? Zastępca kochanka do spraw finansowo-gospodarczych. ¤ ¤ ¤ Co to jest żona i teściowa w samochodzie? Zestaw głośnomówiący. ¤ ¤ ¤ Kiedy się kończy miesiąc miodowy? Kiedy mąż przestaje pomagać żonie myć naczynia i robi to sam. ¤ ¤ ¤ Jak długo można patrzeć na teściową z przymrużonym okiem? Aż się naciśnie spust.
¤ ¤ ¤ Jaka jest rożnica między dawnym a współczesnym Kopciuszkiem? Współczesny Kopciuszek prędzej zgubi majtki niż pantofelek... ¤ ¤ ¤ Co by było, gdyby Prokom pisał oprogramowanie dla elektrowni atomowych? Niczego by już nie było. ¤ ¤ ¤ Czym się różni mąż od dyrektora? Tym, że dyrektor wie, że ma zastępcę, a mąż nie... ¤ ¤ ¤ Dlaczego mężczyźni całują kobiety? Żeby im na chwilę zamknąć usta. ¤ ¤ ¤ Jaka jest ulubiona biżuteria Millerowej i Kwaśniewskiej? Kulczyki.
nem, to jeszcze z tego zarzut opozycja i media zrobią. Bez bata nie da się rządzić. Nie, żeby od razu gułag, ale porządny kij by się przydał. Może wtedy by mnie docenili – rozmarzył się premier Miller i usnął. A we śnie podświadomość ukoiła jego zszarpane nerwy. Oto ktoś do niego podchodzi i mówi: – Jestem od pięciu lat bezrobotny, ale cieszę się, że mamy wzrost gospodarczy na poziomie ponad trzy procent. Panie premierze, z całą rodziną czekamy na cztery procent! Pokiwał premier głową, poklepał po ramieniu i idzie dalej przez tłum. A tu do nóg rzuca mu się kobieta. – Panie premierze! Pięć lat od ust sobie odejmowałam, żeby syn studia skończył, a on teraz haruje za siedemset złotych w hurtowni. Ale napawa mnie dumą, że
wania nie było, i idzie dalej. A tu przez ochroniarzy przeciska się kaleka i krzyczy: – Musiałam stać cały dzień w kolejce po jakiś papierek, żeby wykupić receptę. Niosę jednak mój
krzyż, bo wiem, że posłowie z trzynastkami będą zmotywowani do dobrej pracy na rzecz naszej Ojczyzny. A poza tym idziemy do Unii, więc głowa do góry. Ucieszył się premier, że ma takie poparcie, a tu z nieba sam anioł zstępuje, i to wysoki szarżą. – Leszku, nie lękaj się! Pan Bóg wybrał cię do załatwienia w eurokonstytucji wartości chrześcijańskich. Tak trzymaj i nie popuszczaj, a wdzięczny naród katolicki nagrodzi cię dwudziestoprocentowym poparciem, a my – nagrodą wieczną. Zatrzepotał skrzydłami i odfrunął. Premier aż się zapłonił, bo dwie pieczenie na jednym ogniu – doczesna i wieczna – to było jego największe marzenie. – Byle tylko Papa zdążył przyjechać i wykrztusić z siebie, że mój rząd jest OK, to poparcie wzrośnie mi nawet do dwudziestu pięciu.... – dał się ponieść marzeniom. Nagle coś zaczęło nim targać, a obraz się rozmazał. Po chwili, wybudzony ze snu, wrócił do rzeczywistości i zobaczył, że leży na łóżku, a siostra oddziałowa szykuje mu lewatywę. – Nawet sny mam gówno warte – pomyślał premier i opuścił spodnie. MACIEJ PSYK