„FiM” na tropie korupcjogennej, dziurawej ustawy o zamówieniach publicznych
KOMU 15 MILIARDÓW, KOMU? INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
jciec 16-letniego Krzyśka przechwytuje adresowaną do syna korespondencję. Jasno z niej wynika, że grasujący w Internecie pedofil nakłania chłopca do perwersyjnego seksu. Coraz usilniej i natarczywiej. Zdesperowany rodzic wykręca numer naszej redakcji. Jest poniedziałek 17 stycznia, godzina 11.00. Wkraczamy do akcji, znając tylko adres e-mailowy zboczeńca. Ojciec (wcielając się w rolę syna) zdołał jedynie ustalić, że dewiantem jest katolicki ksiądz. Po czterech dniach wspólnych poszukiwań wiemy już o draniu wszystko.
Ü Str. 8
ISSN 1509-460X
Nr 6 (258) 17 LUTEGO 2005 r. Cena 2,60 zł (w tym 7% VAT)
O
Przez kolejne dni Pietrzak jest nieuchwytny. 3 lutego dziennikarz „FiM” nawiązuje z nim kontakt telefoniczny: – Jestem ojcem Krzyśka. Czy ksiądz się ze mną spotka, czy mam od razu iść na policję? – Proszę, spotkajmy się w Katowicach
Odnajdujemy w Bielsku miejsce zamieszkania księdza Wojciecha Pietrzaka – zakonnika ze zgromadzenia palotynów
Tuż przed spotkaniem ksiądz zmienia zdanie: – Rozmyśliłem się, nie będę z panem rozmawiał. Pędzimy do Bielska. Nie ma go na plebanii. Czekamy... Wreszcie nadjeżdża i skręca w kierunku swojego domostwa Ksiądz zauważa nas zela klatka po klatce. str ny icz raf og fot t ara Ap a w kierunku miasta i z piskiem opon uciek
Złoto dla zuchwałych Instytucje watykańskie na Śląsku dostaną 5 milionów złotych z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego i Europejskiego Funduszu Społecznego. To na początek, i tylko na Śląsku, bo kościelna akcja wyłudzania unijnych dotacji święci sukcesy w całym kraju. Nic dziwnego, skoro o przyznawaniu milionów złotych decydują miejscowi duchowni...
Ü Str. 3
Karkołomny pościg ulicami Bielska i rozpaczliwe próby księdza, aby ukryć swoją twarz przed obiektywem naszego aparatu
Z jakim skutkiem? A z takim: pedofil to ksiądz Wojciech Pietrzak, ma 45 lat, mieszka przy ulicy św. Andrzeja Boboli 41 w Bielsku. A całość jego zboczonej korespondencji prokuratura z łatwością odtworzy, korzystając z adresu
[email protected] Ü Str. 6, 7
2
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y POLSKA/UNIA Według sondaży jesteśmy najbardziej nieza-
Oskarżony Wojtyła
dowolonym społeczeństwem w Unii. Nie podoba nam się sytuacja na rynku pracy, poziom życia i stan gospodarki. Jesteśmy co prawda najbiedniejsi, ale przecież mamy papieża! POLSKA Naród podzielił się na tych, którzy są i których nie
ma na liście Wildsteina. Oczywiście „bycie na liście” jest w dobrym tonie. W odpowiedzi na histeryczne polowanie prawicy na czarownice IPN dostał od „lewicowego” rządu Belki 2 mln zł z rezerwy budżetowej na 40 kolejnych archiwistów do odkurzania teczek. Instytut przygotował też nowelizację ustawy o samym sobie. Według projektu, obowiązkiem składania oświadczeń lustracyjnych będą objęci prezydenci, burmistrzowie i wójtowie oraz inni członkowie zarządów miast, radni powiatów i województw, wszyscy kandydaci na stanowiska państwowe, członkowie władz wyższych uczelni, dyrektorzy instytutów naukowych, dyrektorzy szkół, bibliotek, domów kultury i teatrów. Naczelny „FiM”, dowiedziawszy się o tym, powiedział, że przenosi redakcję do Gwatemali i otworzył 3/4 litra „na umór” (były ostatki...).
Aktor Daniel Olbrychski (jest na liście) ujawnił, że w latach 80. Bronisław Wildstein donosił na swoich kolegów emigrantów do władz francuskich, narażając ich na deportację do Polski. Wildstein grozi Olbrychskiemu procesem o zniesławienie. Bronek, zapomniałeś, że Azja kolaborował z chanatem i Turkami? Teczki Tuhaj-bejowicza powinny być w Stambule!
Szykuje nam się kolejny podział na lewicy: prezydent montuje nową partię, a preludium do tego jest odejście Hausnera z SLD. Obok niego liderami „partii prezydenckiej” mają zostać: Marek Borowski (wniesie w wianie SdPl), Marek Belka, Włodzimierz Cimoszewicz i Waldemar Dubaniowski, zwany młodszym bratem Kwaśniewskiego. Hausner jest jednak nęcony przez Unię Wolności, która też próbuje łączyć liberałów, na razie niezależnie od Kwaśniewskiego... Później liberałowie się zjednoczą, przejmą władzę w wyborach za 4 lata, a o prawdziwej lewicy na długo wszelki słuch zaginie.
Senator Maria Szyszkowska, stale współpracująca z naszą gazetą, została zgłoszona przez Micheline Calmy-Rey, minister spraw zagranicznych Szwajcarii, jako jedna z oficjalnych kandydatek do tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla. Wnioskowała o to polska Kampania przeciwko Homofobii i szwajcarska organizacja Swisspeace. Wnioskodawcy wskazywali na zaangażowanie profesor Szyszkowskiej w obronę praw człowieka, akcje pokojowe i szerzenie postaw pacyfistycznych. Choć obrazi to nasze wartości oraz inteligencję – chyba damy na mszę za to, żeby to nasza Marysia dostała Nobla, a nie papież! WARSZAWA Pod naciskiem urzędników zamknięto wystawę
zorganizowaną z okazji Dnia Matki w galerii XX1. Dzieła kilku autorek próbowały się zmierzyć z mitem matki Polki i zjawiskiem wykorzystywania matek w naszym społeczeństwie. Oficjalną przyczyną zamknięcia galerii na wniosek Zarządu Województwa Mazowieckiego była wadliwa instalacja elektryczna... Agnieszka Rayzacher, kuratorka wystawy, powiedziała, że w Polsce upowszechniają się totalitarne wzorce postępowania wobec sztuki. Po prostu w sztuce Katolandu obowiązuje katorealizm. KRAKÓW Małopolski działacz Unii Wolności Jerzy Hoffman
złożył w sądzie wniosek o delegalizację Młodzieży Wszechpolskiej. Zdaniem Hoffmana (i nie tylko jego!) działalność młodzieżówki Ligi Polskich Rodzin jest sprzeczna z konstytucją, gdyż ta zakazuje legalnego istnienia organizacji faszystowskich. Hoffman ma zamiar przedstawić w sądzie 28 przypadków napaści i prób zastraszania (np. artystów) przez działaczy MW. Panie Hoffman, chłopaki się Panem zajmą, nazwisko zlustrują... WATYKAN Tematem tygodnia są spekulacje, czy Papa przemówił ze szpitalnego okna na żywo, czy też z playbacku. Ponieważ Navarro-Valls zapewnił, że na żywo, należy domniemywać, że puszczono nagranie. Rozległy się też pogłoski o ewentualnej dymisji JPII. Kardynał Sodano stwierdził, że rezygnacja „zależy od sumienia papieża, który wie, co zrobić”. Ojcze Święty, uciekaj z Watykanu, póki czas! Jak sam się nie pośpieszysz z zejściem, gotowi cię jeszcze Sodano-mici otruć! USA Mimo próśb, monitów i nacisków władz polskich, Polo-
nii i człowieka, który „dla Ameryki i świata obalił komunizm”, czyli Wałęsy, Amerykanie nie mają zamiaru znieść wiz dla Polaków. „Nie uczynimy dla was wyjątku” – mówią urzędnicy prezydenta Busha. Jak taki święty prezydent może nie chcieć Polaków katolików?
Komitet Żydów Amerykańskich potępił używanie w niektórych mediach zachodnich określenia „polskie obozy zagłady”. Organizacja podkreśliła, że Polska była pierwszą ofiarą II wojny światowej i wszelkie przekłamania na temat roli naszego kraju są „godne pożałowania i wymagające reakcji”. Żydzi z USA bronią nas przed światem, a nasz minister spraw zagranicznych – też Żyd, tyle że polski – milczy... HISZPANIA Katalońska Partia Socjalistyczna wzywa rząd do renegocjacji konkordatu z Watykanem, aby zapewnić pełną świeckość państwa oraz zakazać klerowi Krk podburzania do dyskryminacji i agresji wobec mniejszości seksualnych. Czy nie prościej byłoby zdelegalizować watykańskie bojówki?
o najmniej połowę Czytelników „FiM” stanowią katolicy. Niektórzy z nich piszą do mnie w listach, że czytają i popierają nas, bo piętnujemy obłudę i nadużycia kleru, a to jest potrzebne. Często wskazują jednak na tematy tabu, które nie powinny być poruszane, czyli dogmaty wiary, no i oczywiście polski papież. Aby udowodnić, że nie jestem koniunkturalistą, zaryzykuję teraz niemały spadek czytelnictwa swojej gazety i napiszę, co naprawdę myślę o tym człowieku. Napiszę szczerze, bez obrażania, wyśmiewania oraz zbędnych epitetów, opierając się jedynie na faktach. A pora na to najwyższa – póki facet żyje, no bo później to już może nie wypadać. Większość Polaków obok wielu wad ma jedną taką, która może nie boli i nie jest trudno z nią żyć, ale stanowi o ograniczeniu, zaś w oczach innych narodów... po prostu trochę wstyd. Wadą tą jest brak samodzielnego, krytycznego postrzegania i myślenia. Uznajemy za prawdziwe to, co piszą w największych i powszechnie szanowanych gazetach, powiedzą w telewizji i w kościele. A tam już dawno ustalili, że Jan Paweł II jest największym autorytetem na świecie i koniec. Mało kto pójdzie po rozum do głowy, że przecież największe źródła propagandy po prostu MUSZĄ tak traktować Wojtyłę – bo tak wypada, bo jest to powszechne przeświadczenie, bo taka jest polska racja stanu, bo prezydent, rząd, dzieci... Bo trzeba mieć jakiś autorytet, a polski papież najlepiej się do tego nadaje, bo chodził po polskich górach, umie kichać i uśmiechać się, bo wreszcie gdyby ktoś o papieżu napisał lub powiedział coś brzydkiego, to jego gazeta, radio czy stacja TV przestałyby być „największe” i „powszechnie szanowane”. I tak koło obłędu się zamyka. O... błędu! Bo BŁĘDEM jest stwierdzenie, że Jan Paweł II zasługuje na to, żeby być jakimkolwiek autorytetem. No, może dla lingwistów. Zastanawiałem się wielokrotnie, dlaczego Polacy są tak bezkrytyczni wobec Wojtyły, tak żałośnie ślepi na zło, które on czyni i któremu patronuje? Przecież katolicy z krajów zachodnich mają o nim najczęściej negatywne zdanie. Oprócz płytkiej uczuciowości i genetycznego skatoliczenia umysłów mojego narodu przychodzi mi do głowy jeszcze jedno – syndrom rozdziawionej gęby. Przejawia się on w szacunku dla blichtru, podziwu dla zewnętrznej oprawy czy wreszcie w zwykłej ludzkiej, marnej i niskiej uniżoności wobec władzy i posiadania. Bo przecież gdyby papież nie latał samolotem, nie mieszkał w pałacach, nie miał na koncie milionów dolarów, nie chodził w przepychu i pośród orszaku służących – to czy miałby tylu fanów? Któż by go szanował i za co? Za puste frazesy o miłości i pokoju, które nie odniosły dotąd żadnego skutku, ponieważ świat nie uznaje autorytetu polskiego papieża? To samo zresztą przekłada się na stosunek katolików do własnych księży – krytykowanych, a czasem obsobaczanych, nic nikomu nie dających i niepotrzebnych, ale po ludzku podziwianych za duchowną szatę, nadętą gadkę, opływanie w dostatki... Nie od dziś wiadomo, że człowiek zaczyna myśleć racjonalnie wówczas, kiedy jest syty i ma zapewnioną dostatnią egzystencję. Ludzie Zachodu i nie tylko oni – w odróżnieniu od biednych, zahukanych i zakompleksionych Polaków – nie łapią się na zewnętrzny splendor i majestat złoconych szat szamanów. Kpią sobie z papieskich bajek o świętych, o niepokalanym poczęciu, wniebowzięciu, piekle, czyśćcu, odpuszczeniu grzechów przez księdza, a przede wszystkim – z papieskiej nieomylności, czyli
C
wszelkich wymysłów Krk. Sondaże pokazują, że większość katolików na świecie nie wierzy w katolickie prawdy wiary. Resztki wiernych – w dodatku tylko z nazwy – trzyma przy kościele tradycja, przyzwyczajenie, a najczęściej księżowskie usługi: sakramenty, śluby, pogrzeby itp. W Polsce natomiast zasady rzymskokatolickiej wiary, które są po prostu zaprzeczeniem zdrowego rozsądku, traktuje się jeszcze w pewnych środowiskach z największą powagą i przejęciem, papieża zaś – jak faktycznego zastępcę Boga na ziemi. Tymczasem właśnie w naszym biednym i głupim Katolandzie odpowiada on za powszechną grabież resztek narodowego majątku, który przechodzi na własność watykańskich przyczółków i duchowieństwa. Na Boga, z czego zatem mamy się cieszyć i z czego być dumni?! Czy z tego, że „nasz” polski papież patronuje okradaniu własnych rodaków – w tym biednych, bezrobotnych, bezdomnych i dzieci – i to na skalę, jakiej jeszcze ten kraj nie widział?! Że odpowiada za opóźnienie cywilizacyjne Polski oraz ogłupianie milionów Polaków? A ci właśnie po raz kolejny dostali pierdolca z powodu papieskiej grypki. Zbiorową głupotę, na której – jak wiadomo – najlepiej się zarabia, podsycają „słuszne” media, prześcigając się w przekazywaniu życzeń zdrowia: od przedszkolaków poprzez młodzież, studentów, klasę robotniczą miast i wsi, emerytów i rencistów, inteligencję, aż po zawsze usłużnego prezydenta wraz z małżonką. Cały kraj kocha „Ojca Świętego”! Dziesiątki pielgrzymek z Polski koczują pod rzymską kliniką Gemelli. Wśród nich prezydent Tychów ze starostą i kolegami oraz dyrektorem kopalni „Lech”; przywieźli witraż ze św. Barbarą. – Na pewno uzdrowi naszego papieża – mówią z powagą. Pod oknem Papy śpiewają i skaczą górale w nadziei, że Baca ich usłyszy. Dopóki Papa żyje, jest to niepowtarzalna okazja, by wyjechać na wycieczkę do Włoch, zahaczając o Watykan – pozwiedzać i zabalować na koszt budżetu miasta czy zakładu pracy. Ani radni, ani związki zawodowe, nikt nie śmie się czepiać pielgrzymki do „Ojca Świętego”. Przez 27 lat skorzystały już z tego tysiące delegacji i kilka poselskich turnusów. A samo Bóstwo i Duma Narodu? Ano zamiast być podmywanym wodą święconą przez sztab lekarzy i pielęgniarek w swoim 200-metrowym szpitalnym apartamencie – powinien gnić na więziennej pryczy. I tylko dyktaturze dewotów Wojtyła zawdzięcza, że tak właśnie nie jest. Adwokaci organizacji SURVIVORS NETWORK z USA rok temu zawiadomili amerykańskiego prokuratora generalnego o przestępstwie popełnionym przez Jana Pawła II w 1996 roku. Wydał on wówczas instrukcję nakazującą biskupom przenoszenie na inne parafie – a tym samym ukrywanie przed ofiarami i policją – księży pedofilów. W USA grozi za to kara dożywotniego więzienia. Oczywiście ewentualnego pisma z prokuratury nawet mu nie doręczą i sprawa rozejdzie się po kościach. Karol Wojtyła powinien ponadto odpowiadać za nawoływanie prawników do łamania prawa (zakaz orzekania rozwodów) oraz za osobisty wkład w rozwój AIDS i jego śmiertelne ofiary (zakaz używania prezerwatyw). O zniesławienie powinny go pozwać miliony gejów, którym odmawia ludzkich praw, i tysiące ludzi urodzonych dzięki sztucznemu zapłodnieniu, którym odmawia człowieczeństwa, a następny sobór – potępić za zaprzepaszczenie reform papieża Jana XXIII i II Soboru Watykańskiego. Pozwie go jednak i osądzi sam Bóg. JONASZ
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r.
Od kilkunastu lat Kościół wysysa z państwowej i samorządowej kasy miliardy złotych. Jest zuchwały i ciągle mu mało. Teraz przymierza się do europejskich funduszy strukturalnych. Miliardy złotych, jakie popłyną przez najbliższe lata do Polski poprzez dotacje z europejskich funduszy strukturalnych, mają wyrównać nasze szanse cywilizacyjne względem Zachodu. Po dotacje z Unii Europejskiej z powodzeniem zaczyna sięgać Kościół. Podczas niedawnego posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu otwarcie domagał się udziału w dotacjach unijnych. Wartki strumień złotych płynący z budżetu, od ministerstw, samorządów lokalnych, państwowych firm, agencji i funduszy oraz prywatnych darczyńców (darowizny odliczane od podstawy opodatkowania) jest wciąż za mały, by zaspokoić watykańskich zuchwalców. Zintegrowany Program Operacyjny Rozwoju Regionalnego (ZPORR) jest jednym z siedmiu programów operacyjnych służących realizacji tzw. Narodowego Planu Rozwoju na lata 2004–2006. Dofinansowanie pochodzi z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego i Europejskiego Funduszu Społecznego. O tym, kto otrzyma dotację, decydują zarządy poszczególnych województw. Rankingi najlepszych wniosków układa tzw. Regionalny Komitet Sterujący (RKS), czyli urzędnicy samorządów wojewódzkich, prezydenci wybranych miast, związki zawodowe i – co w Polsce oczywiste – księża. W województwie śląskim pośród 34 osób stanowiących RKS jest dwóch księży – ks. kan. Michał Kostoń i ks. Marian Wojcieszak. Procedura akceptacji lub odrzucenia jest prosta. Najpierw Urząd Marszałkowski dokonuje formalnej oceny wniosku podmiotu starającego się o dotację, potem Panel Ekspertów
KOŚCIELNY ROZBIÓR POLSKI widać z zakończonych konkursów, szczodrobliwość SLD-owskiego Zarządu Województwa Śląskiego (ZWŚ), któremu szefuje marszałek Michał Czarski, nie ominęła Kościoła. Instytucje watykańskie mają dostać prawie 5 mln zł „na realizację swoich projektów w obszarze rozwoju lokalne-
-pałacowego w Rudach w rankingu najlepszych projektów zajął drugie miejsce. Biskupowi Janowi Wieczorkowi, który przewodzi diecezji gliwickiej, z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego wpadnie wkrótce do kiesy aż 3 545 000 zł (74,95 proc. wartości projektu).
Złoto dla zuchwałych
lub Komitet Oceniający dokonuje oceny merytoryczno-technicznej, a następnie Regionalny Komitet Sterujący rekomenduje listy rankingowe do realizacji. Ostatecznie jednak to Zarząd Województwa akceptuje projekty i przekazuje wojewodzie do podpisania umowy o dofinansowanie. W latach 2004–2006 na Śląsk w ramach funduszy strukturalnych ma trafić ponad 1,5 mld euro. Jak
go” z kasy przeznaczonej na polepszenie struktury (drogi, kanalizacje itp.) wsi! Pieniądze trafią do gliwickiej kurii, która notabene złożyła jeden z najdroższych projektów w tym obszarze, zaakceptowany przez ZWŚ. Wniosek ośrodka formacyjno-edukacyjnego diecezji gliwickiej o dofinansowanie odbudowy pocysterskiego zespołu klasztorno-parkowo-
GŁASKANIE JEŻA
Teoria względności Nie dotyczy tylko fizyki i pięknego swoją czystością wzoru E=mc2. Względność, czyli relatywizm, bywa zła i brudna. Dwa kraje, które dzielą góry i morza, religia i kultura, klimat i historia, tylko z pozoru są całkowicie różne. Najnowsze dzieje prastarego Babilonu i Polski oseska są zadziwiająco podobne, żeby nie powiedzieć tożsame. Niestety (na szczęście?), teorie „niesłusznego” Marka Twaina o mechanizmach rozwoju społeczeństw są nieśmiertelne. Oto armia amerykańska wyzwoliła Irak spod knuta straszliwego satrapy, przynosząc krajowi czas szczęśliwości – krajowi i rozentuzjazmowanej ludności.
Blisko 70 lat temu szwadrony niemieckie też „przyniosły” Polsce niemiecką kulturę, czyniąc z „bękarta traktatu wersalskiego” fragment Tysiącletniej Rzeszy. Wcale nie wszyscy tubylcy byli przeciw. W niektórych miastach witano Niemców kwiatami (Wilno). Pięć lat później inna armia wyzwoleńcza przemierzyła nasz kraj w drugą stronę i zadomowiła się w nim na bardzo długo. Od wyzwoliciela do okupanta jeden tylko krok. Niemcy nie nazywali zbrojnego podziemia terrorystami, bo wówczas to słowo znane było tylko z dzieł Lenina. („Terror jest jedną z metod walki klasowej i jest dopuszczalny” – W.I.L., „Dzieła”). W obiegu był termin „polnishe Banditen”. Ci „bandyci” – działający notabene w wielkiej
Sprawa pałacu (na zdjęciu) w Rudach gościła już na naszych łamach („FiM” 14/2002). Oto w 1998 r. AWS-owski wojewoda Marek Kempski podarował gliwickiej kurii – na ręce bpa Jana Wieczorka – kompleks pałacowo-parkowy (8542 metrów kw. nieruchomości zabudowanej i 98 873 metrów kw. zabytkowego parku) i od tego czasu nieprzerwanie płynie na remont kasa ze
sprawie – wrzucali granaty do niemieckich restauracji, wykolejali pociągi, ale i krwawo rozprawiali się z rodzimymi kolaborantami. Dziś mają setki pomników, przed którymi harcerze dumne trzymają wartę. Gdy później czerwonoarmiści przegnali Rasę Panów i przynieśli nam „swoją kulturę”, chłopcy spod znaku np. NZS nadal nie wyszli z lasu i kąsali boleśnie bolszewików, a jeszcze boleśniej swoich własnych, którzy uwierzyli w Kraj Raj i w sprawiedliwość społeczną. W Iraku pod lufami amerykańskich automatów ogłoszono „wolne wybory”, a iraccy „Banditen” – „zaplute karły reakcji” – ogłosili, że to farsa i zapowiedzieli krwawą rozprawę z tymi, którzy wezmą w wyborach udział. W Polsce po wojnie ogłoszono najpierw „Manifest PKWN”, a później referendum „3 x TAK”. Odpowiedź „Banditen”, czyli podziemia, była chyba późniejszym wzorcem dla chłopaków spod pustynnego piachu. Za samo posiadanie legitymacji PPR dostawało się kulkę bez sądu i wyroku,
3
wszystkich stron. Elektrownia Rybnik, Bank Ochrony Środowiska, Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Wojewódzki Konserwator Zabytków, Politechnika Śląska, powiatowe i miejskie władze samorządowe w Rybniku i Raciborzu, Izba Przemysłowo Handlowa w Rybniku, banki, markety – prześcigają się w darowiznach na pałac dla biskupa. Teraz kolejne miliony popłyną z funduszy strukturalnych UE. Drugą inwestycją kościelną, która ma dostać eurofundusze, jest renowacja starego zabytkowego kościoła w Łanach Wielkich (Stary Żarnowiec – diecezja kielecka). Zarząd Województwa Śląskiego zaakceptował dla tamtejszej parafii św. Wojciecha kwotę 1 315 605,92 zł. Proboszcz ks. Stanisław Boś powiedział, że kasa pójdzie na odnowienie 3 ołtarzy, pomalowanie kościoła i odrestaurowanie ławek. Kiedy zapytaliśmy go, czy kuria pomaga mu w utrzymaniu diecezjalnego zabytku, wyśmiał nas i powiedział, że pomoc kurii to utopia i każda parafia musi sobie radzić sama. Po sąsiedzku w województwie małopolskim ruszają kolejne edycje konkursów. Krakowscy jezuici już zapraszają księży na euroszkolenia do Wyższej Szkoły Pedagogiczno-Filozoficznej „Ignatianum”. Do Zarządu Wojewódzkiego wpłynęły kolejne wnioski w ramach regionalnej infrastruktury ochrony zdrowia. Np. Zgromadzenie ss. Serafitek z Oświęcimia chce dofinansowania na rozbudowę Domu Pomocy Społecznej w Białce Tatrzańskiej, a bonifratrzy na modernizację Regionalnego Centrum Chorób Naczyń w ich szpitalu. W całym kraju jest podobnie. Za kilka lat „będziemy mieli” pięknie odnowione kościoły, kurie, plebanie i płatne interesy księżowskie. Całe szczęście, bo co by zrobiła bogata Polska z takim nadmiarem twardej waluty! Wszak drogi już wyremontowane, wsie skanalizowane, a w szpitalach lśni najnowsza aparatura... JAROSŁAW RUDZKI Fot. Autor
a niejeden chłop, który poważył się wziąć ziemię z reformy rolnej, dyndał na więźbie własnej chałupy. Dziś dyndający chłop i nastolatek wcielony siłą do niesłusznej Milicji Obywatelskiej leżą gdzieś na śmietniku historii. Za to ci, co kiedyś wieszali, palili i strzelali w skroń, dziś z posiwiałymi skrońmi dumnie słuchają, że „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród”. Cóż, historia uczy tylko jednego. Tego mianowicie, że jeszcze nikogo niczego nie nauczyła. Dwa kraje, które dzieli tak wiele. Czy aby na pewno? Za 20–30 lat na głównym placu Bagdadu lśnić będzie dumny pomnik: „Bohaterskim obrońcom Iraku przed barbarzyńskimi najeźdźcami z Ameryki – WDZIĘCZNY NARÓD”. MAREK SZENBORN PS W pojęciu semantycznym zło to zło, ale słowniki niektórych krajów (w tym także, niestety, Polski) rozszerzyły definicję: oto istnieje „zło ich”, które jest z gruntu złe i „zło nasze”, a to zło jest bardzo dobre. Nowa Teoria Względności.
4
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Sztuka kochania Zmarła Michalina Wisłocka, zwana pierwszą damą polskiej seksuologii, autorka słynnej „Sztuki kochania”. Michalina Wisłocka miała niezwykle bogaty życiorys. Była lekarzem ginekologiem, cytologiem i seksuologiem, współzałożycielką Towarzystwa Świadomego Macierzyństwa i Towarzystwa Planowania Rodziny. Ale przede wszystkim była pisarką. Jej słynna „Sztuka kochania” po licznych bojach z cenzurą i wydziałem kultury KC PZPR ukazała się w 1976 roku i natychmiast stała się bestsellerem sprzedawanym spod księgarskiej lady. O olbrzymiej popularności tej książki świadczy siedem milionów sprzedanych egzemplarzy. Jest to sprzedaż porównywalna z powieściami Henryka Sienkiewicza, Marii Dąbrowskiej, Władysława Reymonta, Bolesława Prusa, Stefana Żeromskiego i innych wielkich klasyków polskiej literatury. „Sztuka kochania” była pierwszym polskim poradnikiem seksuologicznym opisującym pozycje seksualne, mówiącym o prawie kobiet do orgazmu, dawaniu sobie wzajemnej przyjemności, antykoncepcji, świadomej ciąży. Książka wywołała burzę, była wyklinana z ambon. Co ciekawe, w atakach na Wisłocką w jednym szeregu stali Kościół oraz Partia. Że Kościół – to zrozumiałe, ale tłumienie
libido znalazło wyznawców również wśród komuchów! Dlaczego? Prof. Zbigniew Lew Starowicz słusznie utrzymuje, że ówczesny aparat partyjny w dużej części wywodził się ze wsi – z tradycyjnych, wieFot. PAP/Damazy Kwiatkowski
lodzietnych rodzin, w których seks był tematem tabu i prawie wyłącznie służył prokreacji. I – jak twierdzi seksuolog – „(...) to powodowało, że między nimi a Kościołem nie było większych różnic w podejściu do spraw seksu”. Kiedy zbierałem materiały do mojej „Historii erotyki”, czytałem znakomite prace profesorów Kazimierza Imielińskiego, Stefana
rawica chce rozdawać pieniądze za urodzenie dziecka („FiM” 4/2005). Czy kogoś, kto nie chce mieć dziecka, może skusić oferta jednorazowej wypłaty 1000 czy 5000 złotych? Oczywiście, że tak! Czeka nas wysyp matek i ojców meneli. Pomysły prawicowych samorządów, aby dotować z publicznych pieniędzy narodziny dzieci, spotykają się z różnymi reakcjami. Pojawiły się np. ekspertyzy prawne kwestionujące prawo samorządów do takiego dysponowania funduszami. Cieszą się z pewnością ci, którzy w najbliższym czasie planują wydanie na świat potomstwa – ewentualna nieoczekiwana wypłata ucieszy przecież każdego normalnego człowieka. Jednak celem prawicy nie jest rozdawanie prezentów nowym rodzicom – ich akcja ma zachęcić te rodziny, które nie planują urodzenia dziecka, do zmiany „nieprzyjaznej życiu” postawy. Potencjalni rodzice, czyli partnerzy obdarzeni odpowiednim wyposażeniem – skuszeni perspektywą wypłaty gotówki – mają się oddać radosnemu płodzeniu. Wiadomo jednak, że urodzenie i wychowanie dziecka to potężny wydatek. Tylko do wieku lat osiemnastu jedno dziecko kosztuje rodzinę kilkadziesiąt, a nawet kilkaset tysięcy złotych. Nie są to pieniądze wydane jedynie na jedzenie i ubranie, ale także na edukację, sprzęt komputerowy, wycieczki, prezenty itp. A cóż dopiero powiedzieć o kosztach studiowania! Kogoś, kto potrafi liczyć, oferta LPR i PiS może doprowadzić tylko do wzruszenia ramionami – cóż z tego, że dostanę kilka tysięcy złotych, skoro później będę musiał wydać 200 razy tyle! Tego rodzaju zapomogi są zatem tylko kolejną formą marnowania publicznych pieniędzy. No, może niezupełnie.
P
Izdebskiego, Starowicza, a przede wszystkim „Małżeństwo doskonałe” Van de Velde’a, chyba najsławniejszy na świecie podręcznik sztuki kochania, tłumaczony na niemal wszystkie języki świata. Już wtedy nasunęło mi się pytanie, dlaczego książki największych polskich sław z zakresu seksuologii nie zdobyły takiego powodzenia jak „Sztuka kochania” Wisłockiej. Odpowiedź jest prosta: przede wszystkim Wisłocka była pierwsza. Ponadto pisała przystępnie, językiem zrozumiałym dla laików, którzy dowiedzieli się, że sztuka miłosna wymaga pewnej wiedzy. Sztuka kochania nie jest zwyczajnym poradnikiem. Jest w niej wiele ciepła, zrozumienia i serdeczności. Ta książka uczy kochać! Dzięki Wisłockiej i jej książce dla trzech pokoleń Polaków sypialnia stała się miejscem fascynującej, erotycznej przygody i źródłem szczęścia. Inne książki Wisłockiej to „Kalejdoskop seksu”, „Sztuka kochania – 20 lat później”, „Sztuka kochania – witamina M”, jak również „Sukces miłości”, „Miłość bez lęku”, „Kultura miłości” oraz pamiętnik „Miłość na całe życie”. Prof. Zbigniew Izdebski powiedział o pierwszej damie polskiej seksuologii: „Nie ma w Polsce innej osoby, która dała ludziom tyle szczęścia, co Michalina Wisłocka”. Nic dodać, nic ująć. ANDRZEJ RODAN
Istnieje jednak pewna kategoria ludzi, dla których dalekosiężne kalkulacje nie mają większego znaczenia, a perspektywa kilku stów jest w stanie wywołać szeroki uśmiech na twarzy. To grupa zwana popularnie „marginesem społecznym”. Kiedy chce się pić, a pracy nie ma lub pracować się nie chce, każdy grosz ma znaczenie, zwłaszcza że później będzie można pić także za dodatek rodzinny. Zrobić dziecko potrafi każdy i dzięki temu połączeniu przyjemnego z pożytecznym można spokojnie czekać na miejskie pieniądze. A co potem z nowo narodzonym? A któżby się tym przejmował! Kasę na jedzenie da teściowa, dziadkowie, pomoc społeczna albo dobrzy sąsiedzi. Ostatecznie będzie można dzieciaka zostawić w szpitalu, zapeklować w beczce, utopić w rzece albo uwiązać w lesie do drzewa. „Bóg da dziecko, da i na dziecko” głosi przecież popularna w kręgach przykościelnych maksyma. Dzieciak szybko będzie potrafił wyżywić się sam: coś wyżebrze, ukradnie albo załapie się na zupę u litościwej sąsiadki. Pomysł prawicy jest tylko rodzajem przedwyborczej propagandy i wykwitem naturalnej dla tej formacji głupoty. Jeśli wejdzie w życie, będzie służył powiększaniu się obszarów nędzy i wykluczenia społecznego, bo cóż z takich „flaszkowych” dzieci wyrośnie? Najpewniej wierna kopia swoich rodziców. Takie są fakty. Tylko Kościół się ucieszy, bo rozmnożą się słabi, chwiejni, niezaradni ludzie, którym będzie można matkować, litować się nad nimi i głosić o sensie cierpienia, a przy okazji trochę oskubać. Dla ich ratowania będzie się organizować akcje charytatywne, których efekty pozostaną tradycyjnie poza wszelką kontrolą. I tak dalej. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Dzieci za flaszkę
Prowincjałki Brak wystarczających kwalifikacji zawodowych spowodował, że dwaj mężczyźni (24- i 32-latek) terroryzujący plastykowym widelcem ekspedientkę w barze rybnym przy ul. 1 Maja w Lublinie nie osiągnęli zamierzonego celu, czyli wydania im gotówki. Mało tego, kobieta obiła niedoszłych rabusiów. Ci, nie zrażeni nauczką, wycofali się do sklepu przy pobliskim placu Dworcowym, gdzie na ofiarę upatrzyli sobie kobietę, która płacąc należność przy kasie, rozmawiała jednocześnie przez komórkę. Niestety, druga pani również broniła swego i napastnicy znowu dostali po mordzie. Tymczasem przyjechała policja i zgarnęła nieudaczników do mamra. Tam zapewne dobrej roboty nauczą ich prawdziwi profesjonaliści.
FACHOWCY
W jednym z opolskich gimnazjów nauczycielka wyczuła silną woń alkoholu zalatującą od uczniów. Ponieważ nie mogła kategorycznie stwierdzić, który z 14-latków pił, a który nie – zawiadomiono policję, która przyjechała z alkomatem. Dmuchała cała klasa – dziewięciu uczniów było pijanych. Ale reszta była trzeźwa!
PIJ WÓDKĘ, BĘDZIESZ WIELKI!
Śląscy policjanci rozbili gang nieletnich włamywaczy z Pyskowic, którzy na koncie mają co najmniej 50 włamań. Gang atakował nocą, kradnąc sprzęt AGD i RTV oraz... zabawki. Okazało się, że głową gangu jest... 6-letni chłopiec! Ale nic to! W Tucholi (woj. kujawsko-pomorskie) dwaj chłopcy (5 i 8 lat) włamali się do renault clio. Podwędzili ze środka 13 zł i uciekli. Po kilku dniach postanowili ukraść całe auto. Zatrzymano ich, kiedy wjechali na chodnik. Prowadził 5-latek.
GANGI GENIUSZY
Przez dwa lata kielecki urząd skarbowy ścigał właściciela firmy informatycznej, który naraził Skarb Państwa na straty. Przed sądem odbyły się trzy rozprawy, zanim sprawę umorzono. Oskarżony (od początku nie przyznawał się do winy) był winien Skarbowi Państwa... 5 zł (słownie: pięć zł). Możemy więc spać spokojnie – nasze państwo dba o nasze złotówki, szkoda że o miliardy złotych nie...
ODDAJ PIĄTKĘ!
Maria M. z niewielkiej wioski pod Kutnem (woj. łódzkie) odwiedziła swego syna i przyniosła mu prezent. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale synek siedział w garbalińskim zakładzie karnym z kilkuletnim wyrokiem za napady. Przy mamusi klawisze znaleźli 200 tabletek amfetaminy i 10 fiolek z odurzającą cieczą. Jak to śpiewał Mieczysław Fogg? „Jedynie serce matki uczuciem zawsze tchnie. Jedynie serce matki o wszystkim dobrze wie”. Opracowali: KC, AR
SERCE MATKI
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Jedynie w jego katolickiej wersji papież reprezentuje, w jakimś sensie czyni widocznym Syna samego Boga, który idzie przez historię. W pokoju w klinice Gemelli zrozumiałbym lepiej, dlaczego Kościół każe każdemu swemu kapłanowi, każdemu wiernemu modlić się za naszego papieża. Gdyby dopuszczono mnie teraz do przebywającego w szpitalu Papieża, zobaczyłbym na jego miejscu cierpiącego Chrystusa. (Vittorio Messori, „Corriere della Sera”)
¶¶¶
Nazywacie nas ciemnogrodem, zacofaniem, ciemnotą, dewocją, a sami jaśnieoświeceni nawet grzeszyć normalnie nie potraficie. Tak zniszczyliście swoje ciało łajdactwem, rozpustą, że zostały wam tylko narzędzia z sex-shopów, które was jeszcze poruszają. (bp Józef Zawistowski w czasie mszy w intencji uwalenia „haniebnego” projektu ustawy o zrównaniu związków homoseksualnych z małżeństwami)
¶¶¶
Władza agentów rosyjskich, niemieckich, amerykańskich, izraelskich, podwójnych, przewerbowanych, Bóg wie, jakich jeszcze, prowadzi Polskę do ruiny. (ks. Stanisław Małkowski, „Nasza Polska”)
¶¶¶
„Nasz Dziennik” to pismo, na które czekaliśmy przez lata, to nasz codzienny chleb prawdy. Dziękujmy Panu Bogu za te siedem lat blasku w ciemności prasowego kłamstwa. Uczyńmy wszystko, aby „Nasz Dziennik” stawał się w naszych rękach coraz bardziej skutecznym narzędziem nowej ewangelizacji. (Witold Tomczak, poseł RP do Parlamentu Europejskiego)
¶¶¶
Nikt nie spędza tyle czasu na modlitwie co George Bush. (Justyn Webb, korespondent BBC) Wybrała OH
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r.
KTO DA MNIEJ? Komornikowi Arturowi Zielińskiemu nie udało się zlicytować czterech samochodów należących do gdańskiej kurii. Potencjalnych nabywców odstraszała wysoka cena (75 proc. wartości), ale i strach przed kupnem majątku kościelnego (klątwa?). W kolejnej licytacji cena obniżona zostanie do 50 proc. wartości. Czy i tym razem pojazdy wrócą do arcybiskupa? Wspomniane licytacje to oczywiście pokłosie afery Stella Maris. Były szef tego archidiecezjalnego wydawnictwa – ks. Zbigniew B. – przez kilka lat wystawiał faktury za fikcyjne usługi, narażając państwo na straty sięgające ponad 60 mln zł. Ponadto wydawnictwo nie płaciło za materiały i usługi. RP
WYZNANIOWA, CZYLI NASZA Stowarzyszenie Inteligencji Katolickiej usilnie zabiega o utworzenie w Zamościu katolickiej szkoły podstawowej i takiegoż gimnazjum. Oczywiście idzie o to, by były to placówki publiczne, a więc utrzymywane za pieniądze wszystkich podatników. Funkcję dyrektora sprawowałaby jednak osoba duchowna, wskazana przez biskupa diecezji zamojsko-lubaczowskiej. Na starcie zaplanowano katolizowanie 150 owieczek. Wprawdzie decyzja w sprawie szkoły jeszcze nie zapadła (konieczna jest pozytywna opinia kuratorium oświaty oraz zezwolenie władz miasta), ale na patrona stowarzyszenie już wybrało św. ojca Pio. AK
FACHOWIEC JAK ROKITA Przyszły pan premier Jan Maria Władysław Rokita pochylił się nad moralnością ludu polskiego. W „Gazecie Wyborczej” stwierdził:
KSIĄŻKI NA STOS
„Ludzie rozwodzą się i zawierają związki tylko kościelne, by mieć prawo do zapomogi”. Chodzi o słynną ustawę przyznającą pieniądze rodzicowi samotnie wychowującemu dzieci. Przepis jest oczywiście jawnie antykościelny i dziw bierze, że wyszedł spod pióra dotkniętych neodewocją neokomuchów z SLD. Ale wytrawny magister prawa, as komisji śledczej, umysł przenikliwy, powinien wiedzieć, że parafia ma obowiązek poinformować Urząd Stanu Cywilnego, iż udzieliła ślubu. Czasem jakiś proboszcz „przez nieuwagę” zapomni napisać do urzędu o powstaniu nowego stadła, ale w zasadzie sutannowi przestrzegają przepisów. AM
DOBRE MANIERY „Kurier Lubelski” postanowił wyedukować swoich czytelników w zakresie savoir-vivre’u, serwując im bezpłatny dodatek ze ściągą z kodeksu dobrych manier. Obok informacji tak na co dzień niezbędnych, jak na przykład wygląd prawdziwego fraka, jego przydatność oraz tradycyjny sposób proszenia rodziców narzeczonej o jej rękę, znalazły się nieco bardziej praktyczne porady. Na przykład: „(...) jeśli ksiądz zaproszony na przyjęcie odmawia przed jedzeniem modlitwę, nie musimy się przyłączyć, ale należy wstać i przerwać rozmowę”; „(...) w kościele nie należy jeść i pić” oraz „(...) do kościoła nie zakładamy smokinga”. Pod hasłem „niedziela” czytamy, że „powinna być dniem odpoczynku, co wyklucza wszelkie prace zakłócające spokój sąsiadom. Także pranie i wieszanie bielizny jest nie tylko wbrew zakazom religijnym, ale również urąga dobrym manierom”. AK
5
NA KLĘCZKACH
I TAK KOŚCIELNA Prawie rok temu radni z Tomaszowa Lubelskiego wpadli na genialny pomysł przechrzczenia istniejącej od XVII wieku ulicy Kościelnej na… aleję Najświętszej Marii Panny. Decyzję podjęli na podstawie wniosku złożonego przez proboszcza parafii pw. Zwiastowania NMP – Hermenegilda Frąkały – i opatrzonego kilkudziesięcioma podpisami zebranymi w czasie kolędy dwa lata wcześniej. Zbulwersowani mieszkańcy, którzy z dnia na dzień dowiedzieli się, że mieszkają już nie przy ulicy, ale alei i czeka ich wymiana wszelkich dokumentów – natychmiast złożyli protest do burmistrza. A kiedy ten protestu nie uznał – do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Sąd w styczniu przyznał wreszcie rację mieszkańcom. AK
WSZYSTKO JEDNO Po publikacji na łamach „Gazety Wyborczej” na temat pedofila – trenera karate z Łodzi – wybuchł skandal. Okazało się, że gazeta użyła sformułowań, z których wynika, że pedofilia i homoseksualizm znaczą to samo, a homoseksualiści zajmują się ekshibicjonizmem i czynami lubieżnymi wobec nieletnich. Organizacje broniące praw mniejszości seksualnych zaprotestowały, ale organ Michnika nie raczył opublikować sprostowania. AC
MNIEJ NARYBKU Według oficjalnych danych opublikowanych w Watykanie, w seminariach katolickich dramatycznie ubywa kleryków. Wkrótce spowoduje to spadek liczby księży, który na krótko udało się powstrzymać w ostatnich latach. AC
Z FAJĄ DO PIEKŁA Periodyk jezuitów – „Civilta Cattolica”, publikujący teksty odzwierciedlające oficjalne stanowisko Watykanu, zasygnalizował, że hierarchia katolicka może się dołączyć do kampanii antynikotynowej. Giuseppe di Rosa pisze, że „palacze nie mogą uniknąć odpowiedzialności moralnej, niszcząc zdrowie swoje oraz innych”. Określenie „grzech” wprawdzie nie padło, ale autor zaznacza, że „palenie nie jest obojętne w kategoriach zdrowotnych ani moralnych”. Oznacza to zaostrzenie kursu, bo jeszcze nowa wersja katechizmu, zaaprobowana przez papieża w roku 1997, nadmienia tylko, że należy wystrzegać się obżarstwa, nadużywania alkoholu, tytoniu i lekarstw. Ciekawe, co na to moralna busola narodu i wytrawny palacz w jednym – Józef Glemp… CES
Gyetyai, który przyniósł szczotkę klozetową opatrzoną inskrypcją: „Nie używać do higieny osobistej”. Na drugiej pozycji (250 dolarów) uplasował się Matt Johnson prezentujący dziecięcy skuter z ostrzeżeniem: „Podczas użycia jedzie”, a trzecie miejsce i stówa przypadły Ann Taylor, która zaprezentowała termometr z instrukcją: „Po użyciu doodbytniczym nie powinien być stosowany doustnie”. Gratulacje! JF
BEZ JAJ!
Książka „Kod Leonarda da Vinci” była we Włoszech (i nie tylko) bestsellerem, choć Watykan ustami szefa Pontyfikalnej Rady ds. Komunikacji i Kultury, abp. Johna Foleya, napiętnował ją jako bluźnierczą i zdradziecką. Powieść stwierdza m.in., że Jezus miał romans z Marią Magdaleną, a potomkowie ich dzieci wciąż żyją. Ledwie ucichł rozgłos wokół „Kodu…”, a w księgarniach pojawiły się słuszne pamiętniki papieża, Dan Brown (na zdjęciu), autor „Kodu…”, napisał kolejną książkę, jeszcze ostrzejszą i trudniejszą do przełknięcia przez Watykan, pt. „Anioły i demony”. Jej prokościelni krytycy zarzucają, że „Kościół katolicki został przedstawiony jako staroświecki, nierozumiejący współczesności, a przy tym amoralny, żądny władzy i skażony seksualnymi perwersjami”. Hm... A co w tym dziwnego? TN
SZTUKA MIĘSA Mieszkańcy włoskiego Rovento nie muszą już roztrząsać dylematu, czy wybrać dobra materialne, czy duchowe, bowiem dyrektor tamtejszego Teatro dell’ Attimo wpadł na pomysł, aby bilet zakupiony na przedstawienie upoważniał widzów do odbioru stu gramów szynki w pobliskim sklepie wędliniarskim. Dbałość o zaspokojenie nie tylko estetycznych potrzeb gości jest po prostu chwytem reklamowym, mającym zachęcić ludzi do odwiedzania teatru. Pomysł nie budzi oburzenia włoskiego noblisty, dramatopisarza Dario Fo, który przypomina, że popisy średniowiecznych trup ściągały do miast kupców, którzy chętnie wspierali komediantów. Obecnie w wielu teatrach w Italii w czasie antraktów na scenie prezentowane są reklamy. Pomysł podrzucamy polskim artystom. I tak np. przyciężkiego „Hamleta” można by przerwać reklamą środka na depresję, a „Sen nocy letniej” – leku na bezsenność. MW
HIGIENA NIEOSOBISTA W odbytym w Detroit konkursie na najdurniejszy napis ostrzegawczy na towarze pierwszą nagrodę (500 dolarów) zdobył Kandyjczyk Ed
Pogotowie w Reno w Nevadzie zostało wezwane do obywatela, który skarżył się, że nie może powstrzymać krwotoku. Okazało się, że pacjent był ofiarą nieudanej... autokastracji. Jak do niej doszło? Instrukcję, jak pozbawić się własnoręcznie jąder, zaczerpnął z Internetu. Operacja przebiegła w zasadzie dobrze, tylko że nie można było zatamować krwi. Świeżo upieczony eunuch wyjaśnił, że operację przeprowadził, aby okiełznać swe libido. Liczy sobie 50 wiosen, a temperament ma (miał?) jak u małolata. Lekarze skonstatowali, że kastracja była skuteczna. „Ten facet niewątpliwie potrzebuje pomocy” – wyraził opinię policjant. Ale jakiej? CES
RZĄD, KTÓRY... RZĄDZI Rząd Kanady złożył w parlamencie tego kraju projekt ustawy, która zalegalizuje możliwość zawierania małżeństw przez osoby tej samej płci. Działania kanadyjskiego rządu są skutkiem wyroku Sądu Najwyższego, który dopuścił możliwość zawierania związków homoseksualnych w ośmiu z trzynastu prowincji. Parlament prawdopodobnie przyjmie ustawę, a wtedy Kanada – obok Holandii i Belgii – będzie kolejnym krajem, gdzie prawo zezwala na zawieranie małżeństw, a nie tylko związków partnerskich osobom tej samej płci. U nas zapewne szybciej można by się spodziewać sojuszu wyborczego SLD i LPR niż tego, że jakikolwiek polski rząd zrobi cokolwiek, co nie spodoba się kościelnym hierarchom. A
ODPUSZCZANIE NA FALACH W Australii rozpętała się burza wokół jednego z księży katolickich, który udzielał publicznego rozgrzeszenia podczas audycji radiowej. Penitenci dzwonili do duchownego, a ten na antenie odpuszczał im grzechy i zadawał pokutę. W końcu władze kościelne uznały udzielone rozgrzeszenia za nieważne, ponieważ ksiądz radiowiec wypowiadał formułki w niewłaściwy sposób... Czyż bycie katolikiem nie jest trudne i niebezpieczne? Można pójść do piekła z powodu gapiostwa roztargnionego księdza. AC
6
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r.
Z DZIEJÓW CELIBATU
fragmentów listów ks. Wojciecha Pietrzaka. Wysyłał je pocztą elektroniczną do poznanego za pośrednictwem Internetu chłopca, licząc, że nie zostanie rozszyfrowany. I strasznie się pomylił… – Lubię wiedzieć, co w trawie piszczy, więc tak ustawiłem domowy komputer, żeby zachować dyskretną kontrolę nad zainteresowaniami dziecka. Wziąłem go na poważną rozmowę, gdy zorientowałem się, że coraz częściej odwiedza portale dla sadomasochistów. Wtedy Krzysio do wszystkiego się przyznał… – zaczął swą opowieść ojciec chłopca Marek K. (imię chłopca i jego ojca zostało zmienione), kiedy odwiedził naszą redakcję. Okazało się, że całą historię zainicjował „kawał” jednego z kolegów Krzysia, który od pewnego czasu bawił się (i tylko bawił – jak zapewnił Marka K.) w korespondowanie – w wyżej opisanym duchu – z mężczyzną o imieniu Jacek, używającym adresu e-mailowego
[email protected] oraz numeru 73562 na komunikatorze internetowym gadu-gadu. – Dał temu Jackowi adres mojego syna, no i bydlak zaczął mojego Krzyśka nagabywać. Mam też dowody i jeśli będzie trzeba, mogę wam je udostępnić, że próbował z jeszcze jednym kolegą syna. Przysłał mu
Ksiądz bez twarzy
...takim zdjęciem nęcił swoje ofiary Palotyni, czyli Stowarzyszenie Apostolstwa Katolickiego, to jeden z najbardziej znanych i – z racji posiadania drukarni oraz dwóch potężnych wydawnictw (Pallotinum, Apostolicum) – najbogatszych w Polsce zakonów męskich. „W sposób szczególny pragniemy budować i pogłębiać u wszystkich wiernych świadomość ich apostolskiego powołania, zachęcając do aktywnego uczestnictwa w apostolstwie
i wyczytaliśmy w nich m.in., że ks. Wojciech przez trzy kolejne kadencje (lata 1993–2002) był w zakonie Pierwszym Radcą (pierwszy zastępca prowincjała, ks. Lesława Gwarka, a od 1999 r. – ks. Tomasza Skibińskiego). Ma też w życiorysie ciekawy – w świetle naszej dzisiejszej o nim wiedzy – okres (1989–1992), kiedy to z nominacji arcybiskupa lubelskiego sprawował funkcję kapela-
Ustrzeliliśmy kolejnego zboczeńca w sutannie. Grasującym w Internecie pedofilem szukającym „młodego chłopaka do wspólnej zabawy” okazał się ksiądz, bardzo wysoko usytuowany w hierarchii zgromadzenia zakonnego palotynów. oraz pomagając, aby mogli dobrze przygotować się do współpracy z innymi (…). Miłość i apostolstwo kształtują styl naszego życia i naszej pracy, jak również strukturę i zarząd” – prezentują się palotyni na swojej oficjalnej stronie internetowej. A prywatnie to oni prezentują się ciut inaczej: „Szukam młodego chłopaka do wspólnej zabawy. Szukam kogoś, kto lubi dominować, a nawet ostrzejsze klimaty. Ja jestem uległy, nawet bardzo. Uwielbiam obciągać i lizać wszędzie, od stóp w górę. Nie chcę analu” – reklamował się w listach 45-letni ksiądz Wojciech Pietrzak z Bielska-Białej, gdy próbował uwieść niespełna 16-letniego dzieciaka. Dodajmy, że ów kapłan zajmuje w hierarchii zakonnej bardzo wysoką pozycję. Udało nam się dotrzeć do niektórych dokumentów spoczywających w archiwach palotynów
na tamtejszych harcerzy, skupionych w przykościółkowym Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej (tym „słusznym” – w odróżnieniu od świeckiego Związku Harcerstwa Polskiego). Ks. Wojciech mieszka obecnie w Domu Misyjnym Księży Pallotynów przy parafii św. Andrzeja Boboli w Bielsku, skąd raz w tygodniu dojeżdża do Ołtarzewa na wykłady katechetyki (czy aby tylko katechetyki?) w Wyższym Seminarium Duchownym. A gdy nie ma zajęć dydaktycznych, nachodzi go straszna chcica na seks z młodymi chłopcami: „Marzę o tym, żeby mnie zdominował młody chłopiec. Chodzi mi o układ Pan–niewolnik, gdzie Ty byłbyś oczywiście Panem. Chcę, abyś Ty się trochę na mnie wyżył (w granicach rozsądku). Ja nie będę stawiał oporu! Oczywiście jeżeli chcesz, to mogę stawiać lekki opór, ale tylko dla fasonu. Lubię jak partner na
mnie siedzi, jak przy rozłożeniu na łopatki. Miło by było gdybyś pomógł mi w masowaniu mojego penisa” – tłumaczył nastolatkowi. Dla lepszego zrozumienia dosyć nietypowych oczekiwań zakonnik przesyłał mu też adresy stron internetowych, aby chłopak obejrzał sobie (fot. powyżej) przed spotkaniem, co będzie musiał robić, żeby zapracować na honorarium: „Co do sumy kieszonkowego, to na pewno będę grzeczny” – nęcił. Później kalkulował: „Ile czasu byś był ze mną za dwie stówki?”. Gdy chłopak połknął haczyk, palotyn zaczął się targować: „A może stówka Ci wystarczy?” Na miejsce planowanej randki ks. Wojciech wybrał Katowice: „Mieszkam w Bielsku, ale spotkania by były w Katowicach. (…) Najchętniej nocką”. Dlaczego akurat tam? „W dużym mieście będziemy anonimowi i nie ma tylu zawistnych oczu”, a co gorsza „niektóre hotele żądają dokumentów. Gdy osoba towarzysząca jest niepełnoletnia, mogą robić kłopoty” – wyjaśnił chłopcu. W listach, którymi go zasypywał, święto(je)bliwy opisał też, o co dokładnie chodzi z tym lizaniem: „Lubię też lizać rowek i całe krocze. Lubię jak partner zaciska mi nogami głowę tak, abym był bliżej jego klejnotów i mógł dokładniej jeszcze lizać mu w kroku. Odpisz, proszę! Wiem, że jesteś w szkole, ale ja się nie mogę doczekać”. Dodajmy, że cytowane treści należą do niewielu w miarę cenzuralnych
dokładnie taką samą ofertę z zaproszeniem do „wspólnej zabawy” w zamian za kieszonkowe. Spasował, gdy dowiedział się, że ten dzieciak nie skończył jeszcze 15 lat. W takiej sytuacji Jacek automatycznie wpadłby w objęcia prokuratora. Został mu zatem tylko mój syn. Gdy zaciekawiony chłopak odpowiedział, Jacek tak się napalił, że już nie dawał mu spokoju. W tym momencie ja wkroczyłem do akcji. Postanowiłem drania namierzyć. Marek K., podszywając się pod Krzysia, zaczął odpisywać na listy Jacka: – Bardzo nalegał na randkę. „Liczę na utratę kalorii i nie mogę się tego gubienia z Tobą doczekać” – napisał do mnie ten bydlak. Ze świadomością, że kieruje te słowa do dziecka! Wreszcie zgodziłem się na całonocną imprezę. Umówiliśmy spotkanie na trasie między Bielskiem a Katowicami. Popełnił błąd, uprzedzając mnie, jak wygląda. Martwił się w jednym z listów, czy 45-letni grubas wielki na metr osiemdziesiąt, ale „miękki do siedzenia” spodoba się szesnastolatkowi (cyt. z listu: „A jak Ci się nie spodobam? Jak nie będę w Twoim guście? Za stary lub za gruby? Napisz mi, jakie kryteria muszę spełnić, abym mógł z nadzieją iść na to spotkanie” – dop. red.). Uprzedził też, że przyjedzie wiśniowym peugeotem 406 kombi na poznańskich numerach PO 2...55 (fot. str. 7). Strasznie mnie korciło, żeby od razu, tam na miejscu, skopać mu dupę. Ale wytrzymałem. Facet był bardzo „elektryczny”. Z samochodu nie wysiadł, a gdy nie doczekał się kochanka, to tak kluczył, wracając do Bielska, że już myślałem że go zgubię. A jak wreszcie podjechał pod parafię palotynów i wszedł... na plebanię, aż mi się słabo zrobiło – ujawnił nam pan Marek.
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r. Dalej poszukaliśmy sami i wkrótce ustaliliśmy, że „Jacek” to w rzeczywistości ks. Wojciech Pietrzak. Ten magister teologii okazał się na tyle głupi, że w jednym z listów opisał swoją przygodę z 10 stycznia 2005 roku, kiedy to miał „wziąć na nockę” chłopca umówionego przy stacji benzynowej w miejscowości Brzeszcze koło Oświęcimia. Miał wówczas podwójnego pecha: małolat nie dotarł na spotkanie, a samochód „Jacka” zainteresował miejscową policję. – Potwierdzam, że 10 stycznia 2005 roku funkcjonariusze Komisariatu Policji w Brzeszczach zatrzymali w pobliżu tamtejszej stacji benzynowej do rutynowej kontroli samochód osobowy marki Peugeot 406 na rejestracji poznańskiej, którym kierował Wojciech Pietrzak – odpowiedział na pytanie „FiM” nadkomisarz Zbigniew Wrona z Komendy Powiatowej Policji w Oświęcimiu.
– Oczywiście, oczywiście. Tylko chwileczkę, niedawno zmieniłem numer i go nie pamiętam. O, już mam: 509 8... 235. I bardzo proszę, niech pan się uspokoi… – Czekam w piątek przed dworcem. Żegnam! Pojechaliśmy do Katowic. Ciekawiło nas, czy klecha okaże jakąś skruchę, może przysięgnie, że już nigdy, że to silniejsze od niego, że bezskutecznie walczy ze swoimi namiętnościami… – A co mam zrobić, jeśli będzie usiłował dać mi jakieś pieniądze za milczenie bądź szkody moralne? – zapytał nasz człowiek, mający występować w rozmowie z ks. Wojciechem jako „ojciec Krzysia” (Marek K. stwierdził, że nie wytrzyma psychicznie takiego spotkania). – Weź! Ofiarujemy je na dom dziecka – postanowiliśmy po naradzie. O umówionej porze zatelefonowaliśmy:
Ksiądz proboszcz już się zbliża...
W porozumieniu z Markiem K. w czwartek 3 lutego zatelefonowaliśmy do Domu Misyjnego Księży Pallotynów w Bielsku-Białej. Oto fragment rozmowy z ks. Wojciechem: – Mówi ojciec Krzysia z (...). Tego, którego próbował ksiądz niedawno uwieść. Jestem zbyt zdenerwowany, aby w tej chwili słuchać wyjaśnień. Proszę więc o krótką odpowiedź: czy chce się ksiądz ze mną spotkać, czy też od razu mam iść na policję? – zablefował nasz dziennikarz. – Jak pan mnie odnalazł? – zdziwił się zakonnik. – To akurat nie ma w tej chwili znaczenia. Słucham, jaka jest decyzja księdza? – Tak, tak, spotkajmy się. Koniecznie. Ale gdzie? Tylko nie w Bielsku, dobrze? Proszę podać swoje warunki. – Jutro w Katowicach o godzinie czternastej! – Oj, mogę nie zdążyć. Czy możliwa byłaby godzina piętnasta? I najłatwiej trafiłbym pod dworzec PKP… – Zgoda! Proszę podać mi swój numer telefonu komórkowego. Jutro za pięć trzecia zadzwonię i powiem, w którym dokładnie miejscu stoję oraz jak wyglądam.
– Rozmyśliłem się. Postanowiłem, że nie będę z panem rozmawiał – oznajmił zakonnik. Nie nalegaliśmy. Skoro nie chce przyjść Mahomet go góry, kopnęliśmy się natychmiast do Bielska. – Ksiądz Pietrzak wyjechał pół godziny temu i powinien niedługo wrócić – poinformowała nas recepcjonistka w Domu Misyjnym Księży Pallotynów. – Prysnął, skubaniec. Domyślił się, że ojciec tak łatwo nie odpuści i może tu do niego przyjechać z awanturą – spekulował redakcyjny kierowca. Po kilku kwadransach oczekiwania zauważyliśmy peugeota. Marek K. rozpoznał natychmiast siedzącego za kółkiem „Jacka”. Nadjeżdżał wolno, na wysokości bramy wjazdowej na dziedziniec zatrzymał się i uważnie zlustrował otoczenie. Gdy zauważył, że z zaparkowanego tuż obok samochodu wysiada „ojciec Krzysia” – ruszył z piskiem opon. Ks. Wojciech uciekał ulicami miasta jak szalony. Gdy raz zdołaliśmy się z nim zrównać, próbował zasłaniać twarz. Ale czy on ją w ogóle ma…? ANNA TARCZYŃSKA Współpr. TS Fot. WHO BE
POD PARAGRAFEM
7
Pocałujta w dupę wójta Prawicowi działacze polityczni już chwytają przyczółki władzy. I udowadniają, że w Polsce, niezależnie od barwy partyjnych sztandarów i treści wygłaszanych haseł, najważniejsza – oprócz rodziny! – jest republika kolesiów. Była sobie kiedyś w Bydgoszczy spółka „Interpolbis”, zajmująca się sprzedażą, leasingiem i wynajmem samochodów marki Citroën. O istnieniu tej firmy stało się w Polsce głośno, gdy w 2000 r. Najwyższa Izba Kontroli opublikowała wyniki swoich badań na temat sposobu wydatkowania publicznych pieniędzy przez spowinowacone politycznie z Akcją Wyborczą Solidarność kierownictwo Poczty Polskiej. Wykryto wówczas m.in. śmierdzące korupcją nieprawidłowości przy zawieraniu umów dzierżawy samochodów od rzeczonego „Interpolbisu”: „Stwierdzono, że dostawy podjęte w 1995 r., wynoszące w okresie 1996–1998 około 1000 sztuk samochodów rocznie w całym przedsiębiorstwie, nie zostały poprzedzone przetargową procedurą wyłonienia dostawcy zamówienia” – napisali w raporcie kontrolerzy NIK. I był sobie Adam Ryfa, pedagog mieszkający w Białych Błotach pod Bydgoszczą, który w odpowiednim momencie poczuł, skąd wieje wiatr historii najnowszej, i postanowił, że pod sztandarami prawicy włączy się w leczenie chorej Rzeczypospolitej. Wystartował w wyborach samorządowych w 1998 roku i... został wójtem gminy Białe Błota (ok. 11,6 tys. ludności). Gminy bogatej i – z uwagi na sąsiedztwo z metropolią kujawsko-pomorską – wręcz skazanej na rozwój. Wyleciał z urzędu przed upływem kadencji, gdy w 2000 r. nie otrzymał absolutorium z wykonania budżetu, a komisja rewizyjna oraz Regionalna Izba Obrachunkowa dopatrzyły się licznych nieprawidłowości w jego dotychczasowej realizacji. Pan Adam ponownie spróbował zaistnieć politycznie w wyborach 2002 roku – tym razem jako lider powołanego ad hoc Komitetu Wyborczego „Porozumienie”, uznawanego w gminie za konkubenta Prawa i Sprawiedliwości. Niestety, w walce o najwyższe trofeum (czyli posadę wójta) prawicowy kandydat otrzymał 645 głosów, zaś w wyścigu po mandat radnego – zaledwie 71. Cóż, nie docenili wyborcy działacza wielce dla gminy zasłużonego.
Został więc – ku zdumieniu tubylców z Białych Błot – syndykiem. Trudno powiedzieć, czy partia dała mu takie zadanie (w bydgoskim PiS-ie jest wymieniany jako jeden z kandydatów na stanowisko wojewody kujawsko-pomorskiego), czy był to samodzielny wybór pana Adama (na zasadzie „pocałujta w dupę wójta”), w każdym razie otrzymał fuchę polegającą na wyprzedaży majątku upadłych przedsiębiorstw w celu częściowego choćby zaspokojenia roszczeń ich wierzycieli. Dodajmy, że fuchę opłacalną, bo w swoim zeznaniu podatkowym PIT-8 za 2003 r. wykazał dochód 202 703,78 zł, co daje całkiem nieskromne 16,9 tys. zł miesięcznie. „Interpolbis” padł w sierpniu 2002 r. i właśnie Ryfę Sąd Gospodarczy w Bydgoszczy upoważnił do upłynnienia kilkuset citroenów wchodzących w skład majątku spółki. Prawie wszystkie z tych samochodów (roczniki 1996–1998) użytkowała wcześniej Poczta Polska, były więc z należytą starannością serwisowane i systematycznie poddawane przeglądom technicznym. Ba, niektórym autom to nawet zafundowano reanimację, żeby ich nowemu właścicielowi oszczędzić stresów (np. citroen xara
oczekiwania i pierwsze nasze wrażenie po otwarciu teczek było takie, że kwity gorączkowo i w ostatniej chwili „porządkowano”. Faktur zapowiadających się najciekawiej (z pierwszych tygodni działalności syndyka) nie udało nam się odnaleźć... – Gdzieś tam powinny być – usłyszeliśmy od pracownicy sądowego sekretariatu. Coś jednak wyniuchaliśmy: ¤ W zasadzie citroeny sprzedawano za bardzo niewielkie pieniądze (2–4,5 tys. zł), zwłaszcza wtedy, gdy nie kupował ich ktoś „z ulicy”. Wśród szczęśliwych nabywców znaleźli się na przykład radni: Grzegorz Z. z gminy Jeżewo (nr rej. BDR 8117), Ryszard G. z Włocławka (BCE 2691), Roman K. z Warlubia (BCC 2447). Nie zabrakło też różnych pociotków należących do rodziny Urszuli M. – pełnomocnika finansowego prawicowego komitetu wyborców w Sępólnie Krajeńskim (BCG 0143), Mirosława Cz. – komendanta Komisariatu Policji w Strzelnie (BDR 8870), Henryka B. – byłego radnego powiatowego w Bydgoszczy (BDV 7141) i Franciszka K. – wójta z Pruszcza (BCG 0172); ¤ Jeśli chodzi o lokalnych biznesmenów, to wręcz nie sposób wymie-
nr rej. BCG 0161, rok prod. 1997, 88 tys. km przebiegu, został wyremontowany za 12 318,68 zł i... sprzedany w przeddzień ogłoszenia upadłości za 16 tys. zł). Jeden z naszych Czytelników (imię i nazwisko znane redakcji) od dłuższego czasu przyglądający się poczynaniom syndyka, zaobserwował taką oto prawidłowość: – Gdy jeszcze było w czym wybierać, samochody oglądały całe delegacje znajomków Ryfy. Wyceny aut dokonywano dopiero później. Wedle mojej znajomości ówczesnych cen rynkowych, ci ludzie kupowali upatrzone pojazdy za circa 50–60 procent ich rzeczywistej wartości. W XV Wydziale Gospodarczym Sądu Rejonowego w Bydgoszczy przejrzeliśmy akta (sygn. VIII U 107/02) postępowania upadłościowego „Interpolbisu”. Zgodę na wgląd otrzymaliśmy po kilkunastu dniach
nić wszystkich budowlańców, hurtowników motoryzacyjnych, wytwórców wędlin, piekarzy i cukierników oraz handlowców, którym syndyk Ryfa zdołał zrobić dobrze. Wierzymy, że bez jakichkolwiek zobowiązań; ¤ Odnotowaliśmy przypadki natychmiastowej (i z „przebiciem” ponad 2-krotnym) odsprzedaży dopiero co zakupionych samochodów, jak to na przykład uczynił ze swoim nabytkiem (BCE 2663) Ariel T. Przyznajemy otwarcie: nie chciało nam się grzebać dalej w życiorysach i koligacjach rodzinnych wszystkich (kilkuset, przypomnijmy) klientów syndyka Ryfy, aby przekonać się, na jaką skalę facet był szczególnie „grzeczny” dla swoich przyjaciół politycznych z PiS-u i LPR-u, jak utrzymywał nasz informator. No bo jeśli nawet na skalę niebotyczną, to cóż w tym dziwnego? HELENA PIETRZAK
8
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
„FiM” NA TROPIE DZIURAWEJ USTAWY
Rozmowy niekontrolowane – Co to są, Jasiu, zamówienia publiczne? – To taki rodzaj zakupu towaru i usług, który ma wykluczyć choćby podejrzenie korupcji i zapewnić kupującemu najkorzystniejszą cenę, proszę pani. – Siadaj, nieuku, pała! W Polsce przed rokiem 1994 był prawdziwie wolny rynek, czyli dzikość dżungli. Każda firma państwowa czy samorządowa mogła kupować co chciała, za ile chciała i od kogo chciała. Najczęściej oczywiście kupowała od tego, kto pod stołem przekazał grubszą kopertę. To był raj i tysiące rodaków pracujących na wysokich stołkach oraz na wagach i w magazynach dorobiło się majątków. Korupcja jednak osiągnęła już takie Himalaje absurdu (kupowanie towarów dziesięciokrotnie drożej niż chciał sprzedać kontrahent bez koperty), że wysmażono „Ustawę o zamówieniach publicznych”. Nie było ona idealna, ale zawsze to już coś. Z upływem lat nowelizowano ją tyle razy, że nawet uczeni w piśmie urzędnicy ministerstw poruszali się w gąszczu wzajemnie wykluczających się przepisów jak pijane dzieci we mgle. Kiedy Unia stała już ante portas, uznano, że coś z tą żabą trzeba zrobić, czyli dostosować nasze prawo do uwarunkowań europejskich. 29 stycznia 2004 r. wysmażono więc nową cud-ustawę – „Prawo
zamówień publicznych”. Teoretycznie skonstruowana była ona tak, że prędzej aferzysta ustawiający przetargi zjadłby kopertę przeznaczoną dla urzędnika, niż odważyłby się mu ją wręczyć. Jednak wspomniani aferzy-
obiektów, usługi hotelarskie, restauracyjne, transportowe, prawnicze, doradcze, szkoleniowe, zdrowotne itp. Ale to wszystko nic przy tym, co zrobiono z zamówieniami publicznymi na usługi telekomunikacyjne i te-
ści, zwani nad Wisłą lobbystami, jakoś nie popadli w stan skrajnej rozpaczy. Przeciwnie, miny mieli wielce zadowolone, bowiem nowe prawo przypominało ser szwajcarski – nie pod względem smaku, tylko dziur. Zamawiający towary i usługi doskonale wiedzieli, że na rynku krąży jeszcze sporo kopert „do wzięcia”. Wyjęto więc spod ścisłych rygorów Ustawy o zamówieniach publicznych takie dziedziny jak: ochrona
leinformatyczne. Otóż ustawodawca uznał, że prawdziwe konfitury są właśnie tam i całkowicie wyłączył telefonię stacjonarną, komórkową i Internet z reżimu przetargów, czyli poszukiwania najtańszego i najlepszego dostawcy. Hulaj dusza, piekła nie ma! W ten sposób staliśmy się mafiosem Unii. Czy aby na pewno było to tylko przeoczenie? Nie wydaje nam się, bo uchwalenie ustawy jakoś dziwnie
zyżby dotychczasowe wysiłki państwa (setki milionów złotych) i stoczniowców z Gdyni miały być zmarnowane? Za kilka miesięcy na bruku mogą wylądować tysiące pracowników stoczni i firm kooperujących. Kilka miesięcy temu „FiM” ujawniły sensacyjne dane, z których wynikało, że Stocznię Gdynia SA już dawno skazano na rozwałkę. Dlaczego? Tak zdecydowała garstka rządzących nią cwaniaków. To właśnie prezes firmy (1997–2003 r.) Janusz Szlanta – zamiast kooperować z szanowanym niemieckim armatorem Peter Dohle Schiffahrts-KG, który zamówił 10 statków wartych prawie pół miliarda dolarów i zapewniał pieniądze na realizacje kontraktu – wybrał tajemniczego kontrahenta z Izraela, Ramiego Ungara, myślącego bardziej o przejęciu stoczni za bezcen niż postawieniu jej na nogi („FiM” 40, 42/2004). Efekt tego był tragiczny – gdyńska stocznia znalazła się nad przepaścią i kilka tysięcy ludzi straciło pracę. Dlaczego tak się stało? Wtajemniczeni w arkana polityki wiedzą doskonale, że za Ramim Ungarem stali prominenci z pierwszych stron gazet, z prezydentem Kwaśniewskim i jego małżonką włącznie, a także sam prezes Agencji Rozwoju Przemysłu Arkadiusz Krężel. Ten ostatni – zamiast ratować stocznię – obwieścił, że rząd skłania się raczej ku jej upadłości. – Na szczęście scenariusz Szlanty nie został zrealizowany w tak szybkim tempie, na jakie się zanosiło – mówi jeden ze związkowców „Stoczniowca”. – Pan prezes z ławy oskarżonych
C
zbiegło się w czasie z faktycznym uwolnieniem rynku telekomunikacyjnego. Pojawiła się ostra konkurencja i TP SA straciła monopol. Warto podkreślić, ile w Polsce wart jest polski rynek telekomunikacji. Otóż poruszamy się w obrębie kwoty 37 240 069 400 zł. Z tego około 40 proc., czyli 14 896 027 760 zł przeznaczonych na zakup usług telekomunikacyjnych powinno podlegać zamówieniom publicznym. Inaczej: blisko 15 mld zł wydają publiczne instytucje wyłącznie według ich widzimisię, a tak naprawdę według widzimisię jakiegoś referenta, który w konkretnej firmie zamawia usługi. Oczywiście założyć trzeba natychmiast, że wszyscy owi referenci są wzorem cnót, w tym uczciwości, i żadnej koperty od dostawcy X, który chce wykolegować dostawcę Y, nie wezmą. Siedzi np. w administracji Uniwersytetu Warszawskiego starszy referent Kowalski i właśnie szef polecił mu podpisać umowę z dostawcą usług telekomunikacyjnych. Kowalski ma do wyboru kilkanaście zadomowionych już na rynku firm, które konkurują ze sobą jak wściekłe psy. W tej grze nie ma dżentelmenów, a byt kształtuje długość zębów. Referent Kowalski wie przy okazji, że gra warta jest świeczki, bo UW wydaje rocznie na telefony 3 mln zł. Oczywiście ów kryształowej uczciwości człowiek z zamkniętymi oczami wybiera oferenta najtańszego i najlepszego... Akurat, g...o prawda! Wiemy już zatem, ile za rozmowy telefoniczne płaci przeciętny uniwersytet i jaka to skala zjawiska. A ile płacą inne firmy? Sejmik wojewódzki średniej wielkości (np.
Stocznia widmo wysłuchuje dziś zarzutów, jakie padają pod jego adresem, i chowa głowę przed jajami rzucanymi przez naszych kolegów z gdańskiej „Solidarności”. I choć zapewne daleko mu do komfortu, w jakim żył kilka lat temu jako mąż opatrznościowy polskiego przemysłu stoczniowego oraz „pan i władca” stoczni w Gdyni, ma dziś zapewne sporo satysfakcji. Jego ludzie, którzy pozostali w stoczni, zajmują nadal dyrektorskie stołki i realizują scenariusz upadłościowy firmy. – Zapewne do czerwca nic złego się nie wydarzy – mówi przewodniczący „Stoczniowca” Leszek Świętczak – bo jesteśmy objęci ochroną w ramach programu restrukturyzacji, ale potem wszystko może runąć i pójdziemy na dno. Wielu stoczniowców twierdzi, że obecny zarząd z prezesem Jerzym Lewandowskim nie robi nic, by uchronić stocznię przed katastrofą. Doskonali spawacze zarabiają 7–8 złotych na godzinę. Czy zatem można im się dziwić, że bez większych skrupułów opuszczają pokład tonącej łajby i wyjeżdżają z kraju? W stoczniach Szwecji i Niemiec za tę samą pracę dostają 10–20 razy więcej. Prezes Lewandowski uważa, że jest to normalne zjawisko rynkowe i braki kadrowe uzupełni się spawaczami z Ukrainy lub Rosji. Chciałoby się powiedzieć: to prawda, ale wyuczenie takiego robotnika musi potrwać kilka lat, gdy tymczasem portfel zamówień na statki
jest wypełniony, a kontrakty – m.in. z powodu braku ludzi – nie są realizowane w terminie. Krzysztof Grabowski, doradca zarządu Stoczni Gdynia i jednocześnie rzecznik prasowy, bagatelizuje sprawę: – Ubiegły rok był udany. Po raz pierwszy od dwóch lat poprawiła się w stoczni sytuacja i udało się przekazać armatorom dziewięć statków, podczas gdy rok wcześniej zbudowano ich tylko cztery. W jednym przypadku opóźnienie nastąpiło wskutek pożaru na budowanym w stoczni samochodowcu, w innym – przedłużyło się podpisanie umów dotyczących finansowania statku. Gwoli uzupełnienia warto jednak dodać, iż w planie na 2004 r. było 12 statków, a nie dziewięć. Grabowski nie ukrywa, że o złej kondycji stoczni decyduje m.in. wysokie zadłużenie, a także rosnące ceny stali. O wysokości długu doradca zarządu nie chce jednak rozmawiać, zasłaniając się tajemnicą, my zaś ustaliliśmy, że wynosi on grubo ponad miliard złotych. – Mamy podpisane kontrakty głównie na samochodowce, których – zgodnie z wytycznymi unijnymi – państwo nie będzie mogło wspierać finansowo – mówi Świętczak. – A ta pomoc to przecież niebagatelne pieniądze, np. do wysokości 6 procent wartości kontraktu. Tylko w tym roku stocznie mają otrzymać 110 milionów złotych.
podlaski) – pół miliona; Urząd wojewódzki pierwszy z brzegu (dolnośląski) – 524 tys.; Narodowy Fundusz Zdrowia (sama centrala, bez oddziałów) – 700 tys. zł.; sąd okręgowy (Warszawa) – około 1 mln zł, Akademia Medyczna średniej wielkości – 1,4 mln; duże ministerstwo (np. gospodarki) – 2 mln... i tak dalej, i tak dalej. Przypomnijmy, że powyższe kwoty dotyczą jedynie telefonii stacjonarnej – bez komórek i Internetu, co do których odmówiono nam podania danych. Na koniec podsłuchajmy, co mówi tzw. warszawka. Otóż aby operator telekomunikacyjny miał pewność, że otrzyma zamówienie na dostarczanie usług, musi pod stolikiem wyasygnować ok. 5 proc. przewidywanej sumy wartości przyszłych rachunków. W przypadku przedłużania umowy z dotychczasowym operatorem pod uwagę bierze się kwoty faktur z roku ubiegłego. Ile to jest 5 proc. od 2–3 milionów? A ile na telefony wydaje Kombinat Polska Miedź SA czy taki Orlen i ile to jest 5 proc. od – załóżmy – 20 mln zł rocznie? Pozostawiamy to dociekliwości Czytelników. Na powyższą korupcjogenność opisywanej „przypadkowej” luki w ustawie wpadli dziennikarze „FiM” i urzędnicy Unii Europejskiej. Ci pierwsi rzecz całą mogą jedynie opisać, ci drudzy – złapali się za głowę i nakazali nowelizację ustawy. Na razie nikt się z tym nie spieszy, bo wciąż stosy kopert krążą po kraju... ANNA KARWOWSKA JOANNA GAWŁOWSKA Do sprawy i konkretnych przykładów korupcji wkrótce wrócimy
Nie wiadomo też, dlaczego nadal na dyrektorskich stanowiskach pracują ludzie Szlanty, jak choćby jego osobisty sekretarz Arkadiusz Aszyk, który awansował na szefa biura zarządu i odpowiedzialnego za kontakty unijne, czy Elżbieta Dudziuk i Bogumił Banach, którzy dziś muszą tłumaczyć się z tego, że przed laty narazili stocznię w Gdańsku na stratę ponad 200 mln zł (sprawa doków). Kto i dlaczego sypie piach w tryby Stoczni Gdynia? Zdaniem wielu stoczniowców, winę ponosi stary „układ”, który wciąż funkcjonuje i realizuje koncepcję Szlanty polegającą na uwłaszczaniu, a nie ratowaniu firmy. Oczywiście przez garstkę cwaniaków. Być może kulisy afery wyjaśni kolejna komisja śledcza. Jej powołania domaga się m.in. poseł Robert Strąk, a także związkowcy ze Stoczni Gdańskiej i ich koledzy z gdyńskiego „Stoczniowca”. Świętczak czarno widzi przyszłość stoczni. Dotychczasowe działania to raczej pozory ratowania firmy. Jeśli przedstawiciele Skarbu Państwa, głównego udziałowca stoczni, nie wezmą się za usunięcie „hamulcowych”, nic z tego nie będzie. Przecież Rami Ungar, w którym upatruje się teraz ratunku, nie wnosi do stoczni żadnych pieniędzy, gdyż na razie wykupuje długi i liczy na akcje. Związkowcy ze „Stoczniowca”, którzy jako pierwsi poznali się na Szlancie i doprowadzili go na ławę oskarżonych, są jak najgorszej myśli. Stocznia stoi w miejscu, a właściwie cofa się. Katastrofa zbliża się wielkimi krokami. RYSZARD PORADOWSKI MAREK SZENBORN
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r.
POD PARAGRAFEM lub lądowali w szpitalu. Blisko 1000 wierzycieli z całej Polski chce odzyskać swoje pieniądze. O oszukiwaniu ludzi i innych kantach, które miały tu miejsce, poinformowaliśmy już prokuraturę. Tylko w opuszczeniu firmy przez Kocańdę i jego ludzi załoga widzi szansę na poprawę sytuacji Igloopolu. Jak twierdzą pracownicy, biznesmen przekręciarz wyprowadził z firmy olbrzymi majątek, wzbogacając w ten sposób liczne spółki należące np. do jego rodziny, m.in. małżonki i córki. Posiadaczką większości majątku dębic-
Kupowanie firmy za jej własne pieniądze jest autorskim patentem polskich aferzystów. W cieniu skandalu z prywatyzacją PZU i PZU ŻYCIE dogorywa Igloopol – jeden z największych w Europie gigantów od mrożonek. Ministerstwa Skarbu Państwa udało nam się właśnie „wyjąć” dokument z marca 2001 r., w którym resort wzywa Sławomira Stanisława Kocańdę (fot. na dole strony), właściciela Zakładu Produkcji Mrożonek i Usług Chłodniczych Igloofruit sp. z o.o. w Dębicy do uregulowania raty i odsetek za zakupioną firmę. Łącznie około 800 tys. zł. W ciągu kilku lat takich pism było więcej, ale Kocańda monity olewał i długu nie spłacał. Teraz państwo zagroziło mu egzekucją długu, jeśli natychmiast nie wpłaci 1,2 mln zł. Mister Kocańda wrzucił jednak pismo ministerialne do kosza. Winą za to, że nie reguluje długów (nie tylko wobec państwa, ale i rolników oraz załogi Chłodni Igloopol w Dębicy), obarcza wszystkich wokół, ale nie siebie. Absolutnie nie chce się też przyznać do tego, że na zakup Igloofruitu nie miał kasy, bo jego własna firma w Krakowie była już wówczas bankrutem.
Z
Teraz bankrutami są też pracownicy chłodni – od października ubiegłego roku ludzie nie otrzymali ani grosza wypłaty. W czwartek 20 stycznia przepełniła się wreszcie czara goryczy: trzy związki zawodowe ogłosiły w Igloopolu strajk okupacyjny i zakrzyknęły zgodnym chórem: „Dawaj, Kocańda, pieniądze, bo ci łeb urwiemy, i ogłaszaj upadłość zakładu!”. Strajkujący domagają się też, aby prokuratura i Skarb Państwa zbadały nieprawidłowości przy prywatyzacji Igloopolu.
Na bramie zakładu, przypominającej historyczny wjazd do stoczni w Gdańsku, zawisła kukła Kocańdy, a obok pojawiła się trumna.
z największych w Europie, miał zapłacić niecałe 4,5 mln zł!!! – Dziwna to była transakcja. Ale czy ktoś wziął coś na boku, nie wia-
– Nasza cierpliwość już się wyczerpała – mówi Jan Oprządek, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Igloopolu. – To był kiedyś sztandarowy kombinat, zatrudniał w całej Polsce 37 tysięcy ludzi – dodaje Teresa Kaszuba, rzeczniczka strajkującej załogi. – U progu przemian z 1989 roku przeżyliśmy terapię wstrząsową. Na likwidatora kombinatu przysłano Tomasza Kwiatkowskiego, byłego współpracownika Wałęsy i kłamcę lustracyjnego. Ciął wszystko równo z trawą, nie bacząc na gigantyczne straty, marnowanie majątku i krzywdę ludzi. – Chłodnie i tak miały trochę więcej szczęścia, bo wydzielono je z rozwalanego kombinatu i stały się samodzielną firmą o nazwie Igloofruit, która w początkowym okresie radziła sobie całkiem nieźle – wspomina Oprządek. We wrześniu 1999 roku Igloofruit, w którym państwo miało 34 proc. udziałów, wystawiony został na przetarg. Nabywcą chłodni w Dębicy okazał się nikomu nieznany bliżej biznesmen Kocańda. Za zakład w Dębicy, największy tego typu w Polsce i jeden
domo... – zachodzą w głowę związkowcy z Igloopolu. Na dodatek, mimo upływu ponad 5 lat, Kocańda wciąż nie zapłacił 1,2 mln zł, nie licząc odsetek. Właściciel nie godzi się na ogłoszoną upadłość firmy, nie przyznaje się też do błędów. Według niego, obecny dług wynosi nie 160 mln, tylko niecałe 100. Jest przekonany, że gdyby nie sypanie piachu w tryby przez zarządcę sądowego, nie byłoby mowy o upadłości i strajku. Zapomina, że już od lat nie realizuje zobowiązań ani względem państwa, ani rolników, że z powodu machinacji ma na sumieniu setki rolników i doprowadzonych do bankructwa współpracujących firm. – Straciłem przez niego ponad ćwierć miliona złotych – mówi jeden z dostawców warzyw z woj. lubelskiego (nazwisko i imię znane redakcji – przyp. RP). – Znam przypadki, że oszukani rolnicy z powodu bankructwa popełniali samobójstwo
9
zy „PiS” rzeczywiście oznacza prawo i sprawiedliwość? Ten dylemat rozstrzygnie wkrótce lubelski sąd. Już jest śmiesznie, a będzie jeszcze zabawniej! Po półrocznym śledztwie prokuratura skierowała do Sądu Rejonowego w Lublinie akt oskarżenia przeciw Mariuszowi Deckertowi – szefowi gabinetu prezydenta miasta – Andrzeja Pruszkowskiego. Obaj są z PiS, gdzie Deckert jest członkiem Rady Politycznej – komitetu centralnego kaczej partii. Zarzuca mu się usiłowanie przekupienia miejskiego radnego Ligi Polskich Rodzin, wykładowcy KUL – Mieczysława Ryby. Przedmiotem transakcji była zmiana planu zagospodarowania przestrzennego rejonu lubelskich Górek Cze-
C
PiS-uupermarkety kiego Igloopolu jest już formalnie małżonka Kocańdy. I jeszcze jedno: należność za towar lądowała w całości na prywatnych kontach Kocańdowej rodzinki, gdy jednocześnie brakowało pieniędzy na wypłaty dla załogi.. – Liczymy na to, że dzięki upadłości znajdzie się solidny inwestor, który postawi chłodnie na nogi – mówi Marek Górzan, przewodniczący zakładowej „Solidarności ’80”. – Nie chcemy mieć nic wspólnego z Kocańdą, który usiłuje jeszcze doprowadzić do uchylenia decyzji sądu o upadłości – twierdzi JaFot. Autor cek Duś, szef komisji zakładowej „Solidarności”. Edward Brzostowski – niegdyś twórca i zarządca kombinatu Igloopol, a dziś burmistrz 50-tysięcznej Dębicy – boleje nad tym, co dzieje się dziś w Chłodniach. Zaangażował się w poszukiwanie inwestora, by uratować zakład i załogę, a najbardziej potrzebującym pracownikom wypłaca niewielkie zapomogi. – Tylko tyle mogliśmy zrobić dla strajkujących pracowników – twierdzi Andrzej Janiec, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego. Przy bramie chłodni w potężnej beczce płonie ognisko. Kilkudziesięciu strajkujących dyżuruje na mrozie od wielu godzin. Kilka tirów wywozi ostatnie tony mrożonek. Za kilka dni wszystko weźmie we władanie lodowa pustynia. R. PORADOWSKI
chowskich, tak aby mógł tam powstać kolejny hipermarket, czemu LPR jest silnie przeciwna. Pośrednikiem w załatwieniu przychylności Ryby na sesji Rady Miasta (albo przynajmniej niebrania w niej w danej chwili udziału) miał być Arkadiusz Robaczewski z katolickiej fundacji Servire Veritati. To jemu Deckert oferował za załatwienie sprawy ok. 100 tys. zł na rzecz fundacji. Robaczewski powiadomił jednak o całej sprawie prokuraturę. Ta wszczęła śledztwo i – tylko na podstawie zeznania Robaczewskiego – postawiła Deckertowi zarzuty („FiM” 29/2004). Z tej oto przyczyny nie istnieje już magistracka koalicja PiS z LPR w ramach klubu Prawo i Rodzina. Na razie Deckert, któremu w przypadku wydania prawomocnego wyroku grozi do ośmiu lat pudła, odpowiada z wolnej stopy – zastosowano wobec niego jedynie dozór policyjny i poręczenie majątkowe w wysokości aż 2,5 tys. zł! Jest też mały smaczek. Na dwa dni przed przesłaniem do sądu aktu oskarżenia prezydent Pruszkowski przywrócił Deckerta z półrocznego urlopu na poprzednie stanowisko – szefa swojej prezydenckiej kancelarii. – Czy domniemanie niewinności dotyczy w Polsce wyłącznie osób, które nie są urzędnikami? – pyta retorycznie Pruszkowski. I zapewnia, że „prywatnie” jest przekonany o niewinności Deckerta. Wiadomość o akcie oskarżenia przeciw Deckertowi zastała Pruszowskiego na sesji Rady Miasta 3 lutego br. Aby trochę osłodzić radnym życie, prezydent zaserwował pączki, choć sam minę miał taką, jakby jadł kawał g...a. KAZIMIERZ CIUCIURKA
10
MIŁOŚĆ DO DESEK I WYPUKŁOŚCI
Czarne na białym 5 lutego w Łabajowie koło Wisły już po raz ósmy odbyły się Mistrzostwa Polski Księży i Kleryków w Narciarstwie Alpejskim. Do zawodów w różnych kategoriach wiekowych przystąpiło kilkudziesięciu dziarskich, żądnych laurów, a do tego niewyżytych pasterzy. Duchowy charakter imprezy nie przyciągnął jednak zbyt wielkiej liczby fanów białego szaleństwa. A szkoda, bo była to szansa, by pooglądać czarne na białym! Wraz z rozpoczęciem konkursu okazało się jednak, że zawodnicy porzucili swoje kapłańskie szaty na rzecz profesjonalnej, sportowej odzieży. Piękna, rzec można boska, pogoda potęgowała wolę walki
oraz ambicje. Jako pierwsi wystartowali klerycy. Dynamizm i zacięcie, z jakim mijali bramki slalomowe, reklamujące piwo Brackie, dostarczały publiczności potężnych emocji. Kilka przedstawicielek miejscowych kółek różańcowych otaczało modlitwą każdy slalom i bramkę, aby się ikra księżowska nie obaliła. Wśród kleryków zwyciężył Maciej Okoński, którego radość ze zdobycia pucharu Jana Pawła II graniczyła z mistyczną ekstazą. Księża przystąpili do zawodów z równie dużym entuzjazmem.
Jednak ich wyniki były tak przekonujące jak anorektyczny Adam Małysz w reklamie czekolady... Najwyższymi umiejętnościami narciarskimi popisał się dysponujący najmniejszym brzuszkiem ksiądz Dobrosław Mężyk, który już trzykrotnie stawał na najwyższym podium. Jak można było przewidzieć, żaden z uczestników mistrzostw nie wystartował z numerem 69. Potwierdziło to tylko moje smutne przypuszczenie, że numer ten wciąż nie cieszy się sympatią wśród duchownych. Czyżby obawa przed oczywistym, lecz jakże przyjemnym upadkiem? WHO BE Fot. Autor
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r. W Polsce obchodzono je po raz pierwszy 13 lat temu. To właśnie wtedy Nina Kowalewska, ówczesna szefowa polskiej filii Harlequina, zachęcała z ekranu telewizora (w programie sponsorowanym) do przyjęcia w Polsce walentynek – święta miłości i sympatii.
Walentynkowe kartki – tak dawniej, jak i dziś – muszą być anonimowe, a nawet jeśli podpisane, to np.: „XXX” (w języku angielskim trzy iksy to powszechnie używany znak wyrażający czułość i pocałunki) albo „Twój Walenty” lub „Twoja Walentynka”. Wysyłają je sobie nie tylko zakochani, posyła się je każdemu, komu się dobrze życzy, kogo się lubi, bliskim znajomym, przyjaciołom. Walentynkowa tradycja wymaga, aby oprócz kartki przekazać ulubionej osobie kwiaty (przeważnie czerwone róże, które od wieków są atrybutem Afrodyty i Adonisa) bądź drobne podarunki.
nieznany wielbiciel ofiarował Madonnie w dniu św. Walentego malutką żywą małpkę kapucynkę w obróżce wysadzanej szmaragdami. Do „Księgi rekordów Guinnessa” wpisano inny walentynkowy podarek – słynna Julia Roberts dostała od cechu cukierników z Los Angeles gigantyczny tort w kształcie serca, oblany różowym lukrem. ¤¤¤ Walentynki szczególnie sprzyjają nieszczęśliwie lub niefortunnie zakochanym, którym brakuje odwagi lub nie potrafią wyznać swoich uczuć. Walentynkowe wyznanie
Święto pokręconych „Szczęście w życiu nie polega na tym, żeby być kochanym. Największym szczęściem jest kochać i być kochanym”. Tak napisała Sigrid Undset, wybitna norweska pisarka, laureatka nagrody Nobla (1928). Słowa te pasują jak ulał do święta zakochanych, święta dobrych uczuć, czyli popularnych walentynek, obchodzonych 14 lutego. Pozornie wydaje się, że jest to święto importowane, zapożyczone z kultury amerykańskiej. Mniemanie zbyt pochopne. W podobny sposób już w średniowiecznej Polsce okazywano sobie miłość i przywiązanie. Moda ta dotarła do nas z zachodniej Europy, kiedy jeszcze nikt nie słyszał o Ameryce. Według Hanny Szymanderskiej („Polskie zwyczaje świąteczne”), „pierwszą pisemną walentynkę – romantyczny wiersz – wysłał żonie książę Karol Orleański z więzienia w Tower, gdzie został osadzony po bitwie pod Azincourt... Pierwsze bileciki były drogie. Były to małe dzieła sztuki z ilustracjami wykonanymi akwarelami i miały najczęściej formę akrostychu, czyli wiersza, w którym początkowe litery każdego kolejnego wersu, czytane z góry na dół, tworzyły imię ukochanej. Bileciki i liściki doręczano osobiście lub przez posłańca. Pierwsze drukowane kartki walentynkowe pojawiły się w 1761 roku. Wykonywano je z wytłaczanego papieru i były to krótkie rymowanki ozdabiane ręcznie malowanymi kwiatami, serduszkami, gołąbkami. Znacznie później drukować zaczęto kartki dowcipne – z satyrycznymi rysunkami i podpisami”. Prapoczątkiem tego święta w Polsce była pogańska kupała (sobótka). W tym czasie panny na wydaniu, aby zwrócić uwagę kawalerów, stosowały magiczne sposoby, np. wrzucały im do herbaty kostkę cukru, którą wcześniej przez 9 dni nosiły... pod pachą. Wiejskie młódki anonimowo wysyłały parobczakom napary z ziół, które miały zapewnić miłość. Wraz z obrzędem sobótkowym utrzymywała się wiara w istnienie legendarnego kwiatu paproci. Ten, któremu udałoby się go znaleźć, miałby zapewnione szczęście, miłość i wszelkie powodzenie w życiu.
Najwięcej dowodów walentynkowego uwielbienia otrzymują hollywoodzkie gwiazdy filmowe, divy operowe i wykonawcy muzyki pop – Jennifer Lopez, Nicole Kidman, Penelope Cruz, Brad Pitt otrzymali w ubiegłym roku po około pół miliona kartek. Bywają i inne dowody walentynkowego uwielbienia. I tak na przykład Aristoteles Onassis (grecki armator multimilioner) wysłał w tym dniu swojej ukochanej Kartka walentynkowa sprzed stulecia – słynnej śpiewaczce Marii Callas – kartkę z limiłości można ukradkiem włożyć tego złota z serduszkiem wysadzakomuś do kieszeni, wsunąć do nym brylantami i szmaragdami. skrzynki, położyć na biurku, szkolKartka zapakowana była w kopernej ławce lub wysłać pocztą. Już tę zrobioną z futra norek. Z kolei wielki polski pisarz Józef Ignacy
POZIOMO: 1. Biblijna towarzyszka Adama 2. Ogród rozkoszy 3. Flirty, miłostki 4. Miłosne rozczarowanie 5. Na przykład Romeo i Julia 6. Niepewność, brak odwagi 7. Miłość od pierwszego wejrzenia 8. Kradzione lub namiętne 9. Patron zakochanych 10. Katolik powinien zachować ją do ślubu 11. Rajski kusiciel 12. „…jak miłość” – w tytule serialu Hasło utworzą litery z pól oznaczonych białymi numerami
11
Kraszewski zapewniał swą wybraną tymi oto słowami: We wszystkich mowach i w języku duszy Nad wszystkie są dwa słowa, Jak w kroplach rosy po suszy, W nich skarb żywota się chowa. Jak dwie perełki w oceanie życia, Jak dwie gwiazdeczki na niebie, Świecą nam do powicia Dwa słowa – kocham ciebie. Kocham ciebie to dwa słowa będące symbolem walentynek. Wszyscy wiemy, jak brzmią one po angielsku (I love you), po niemiecku (Ich liebe dich), po włosku (Ti amo), po rosyjsku (Ja ljublju tiebja), po francusku (Je t’aime), ale gdyby któryś z naszych Czytelników chciał wysłać kartkę z wyznaniem miłości w innym, mniej znanym języku, chętnie służymy pomocą. Otóż „kocham ciebie” po japońsku to: Watakushi wa anata o aishinasu. Po turecku: Ben sni sviyorum. Po arabsku: Ohiboka. Po chińsku: Wo ai ni. Po filipińsku: Mahal ka ta. Po estońsku: Mina armastan sind. Po duńsku: Jeg elsker dig. Po fińsku: Minä rakastan sinua. Po szwedzku: Jag älskar dig. Po węgiersku: Szeretlek. ¤¤¤ Jaka jest historia tego święta? Początki sięgają średniowiecza, a wywodzą się z Anglii. Jego patron, czyli św. Walenty, był biskupem rzymskim, który – jak mówi legenda – miał moc uzdrawiania chorych na... epilepsję i choroby nerwowe. Niezłym dowcipnisiem był ten, który połączył jego imię z zakochanymi, szczególnie że średniowieczne przekleństwo brzmiało: Niech cię pokręci święty Walenty! Inne znów straszyło epilepsją: A bodajże cię święty Walenty ciskał! Wszystkim zakochanym chciałabym z okazji walentynek przypomnieć, co powiedział Antoine de Saint-Exupéry: „Miłość nie polega na wzajemnym wpatrywaniu się w siebie, ale wspólnym patrzeniu w tym samym kierunku”. Na zakończenie życzę romantycznej walentynkowej kolacji we dwoje! ZOSIA WITKOWSKA
12
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r.
ZE ŚWIATA ostatnich latach instytucja Kościoła służy Duńczykom najczęściej do chowania zmarłych. Poddani JKM Małgorzaty II są obecnie wyjątkowo mało podatni na ewangelizowanie. Do niedawna większość ślubów zawierano w kościele, nawet jeśli obydwoje lub jedno z młodych małżonków wcale nie wierzyło w historie nie z tego świata. Podobnie było z chrzczeniem dzieci, które zwykle poddawano temu sakramentowi. Jeszcze większą popularnością – tym razem głównie ze względu na prezenty – cieszyły się uroczystości bierzmowania, które stanowią protestancki odpowiednik katolickiej Pierwszej Komunii. Ale od roku 1999 nastąpił wyraźny przełom i od tej pory w kościele odbywa się mniej niż połowa ogólnej liczby ślubów zawieranych na Wyspach Duńskich. Większości poddanych JKM Małgorzaty II w zupełności wystarcza ślub w ratuszu. Zdaniem Erika Bjergagera, redaktora naczelnego jedynego w Danii dziennika poświęconego problematyce chrześcijańskiej, śluby cywilne nie stanowią zagrożenia dla istnienia duńskiego Kościoła, ale świadczą o dechrystianizacji, która w końcowym efekcie może zagrozić etyce i systemowi wartości. „Ludzie coraz bardziej oddalają się od Kościoła. Jest to niebezpieczne, gdyż w takim wypadku nie wiedzą, skąd powinni czerpać swoje wartości. Nasza moralność wywodzi się m.in. z chrześcijaństwa, a gdy straci ono dach nad głową, to konsekwencje mogą być znacznie bardziej poważne, niż nam się to na pierwszy rzut oka wydaje” – powiedział Bjergager.
Przegrałeś? Rozbieraj się! W W
Bostonie rozpoczął się proces jednego z najbardziej drapieżnych kapłanów pedofilów.
74-letni ks. Paul Shanley jest odpowiedzialny za gwałty i molestowanie seksualne co najmniej 24 dzieci. Odpowiada jednak tylko za gwałcenie oralne i gwałcenie palcem wsadzanym w odbytnicę, bo w przypadku pozostałych przestępstw nastąpiło przedawnienie. Ochrona, jaką zboczeńca otoczyli zwierzchnicy z kardynałem Bernardem Lawem na czele, okazała się skuteczna – przez lata mógł bezkarnie gwałcić dzieci. Ofiara, która dziś oskarża Shanleya w sądzie, była przezeń
gwałcona przez 6 lat. Przemoc seksualna miała miejsce w kościelnej ubikacji, na plebanii, nawet w konfesjonale. Grał z chłopcem w karty, a potem mówił: „Przegrałeś, rozbieraj się”. Wielokrotnie powtarzał: „Jeśli poskarżysz się, i tak nikt ci nie uwierzy”. Byłemu księdzu (został zeświecczony przez papieża) grozi dożywocie. W ubiegłym roku, w rezultacie procesu z powództwa cywilnego, archidiecezja bostońska wypłaciła ofierze pół miliona dolarów odszkodowania. TN
Posucha nad Amazonką L
atynosi i Afrykańczycy byli nadzieją Watykanu na zachowanie stanu posiadania owieczek. Byli...
Tymczasem najnowsze dane wykazują, że w Brazylii ubywa katolików. W największym katolickim kraju (75 proc. ludności to katolicy) liczba wyznawców tej religii skurczyła się w latach 1960–2001 o 20 proc. Dzieje się tak w wyniku aktywności ewangelicznych kościołów, afer pedofilskich wśród księży, zobojętnienia społeczeństwa
na powaby katolicyzmu oraz olewactwa duszpasterzy. Ci, którzy wciąż księgowani są w Brazylii jako katolicy, pozostawiają (Kościołowi) dużo do życzenia. Ledwie jeden procent aktywnie uczestniczy w życiu religijnym, 25 proc. uczęszcza na msze w miarę regularnie, zaś połowa – tylko od wielkiego dzwonu. PZ
Hierarcha rozżalony B
iskupa Calgary Fredericka Henry’ego zdumiewa wroga reakcja Kanadyjczyków na jego wypowiedź. A on przecież chciał dobrze...
W liście pasterskim hierarcha wzywa, by państwo zastosowało swój „aparat przemocy w celu niedopuszczenia do niektórych przejawów aktywności seksualnej”. Zwłaszcza aktywistom ruchu gejowskiego nie przypadło do gustu wymienienie homoseksualizmu
w jednym szeregu z prostytucją i pornografią jako praktyk, których państwo winno zakazać. Biskup utrzymuje, że potraktował te trzy grzechy jednakowo, bo zagrażają życiu rodzinnemu i małżeństwu. „Głoszę prawdę tak, jak ją widzę” – wyjaśnił. TW
Naturalna sztuczność ardynał Camillo Ruini, przewodniczący konferencji biskupów włoskich, zasugerował wiernym, by nie uczestniczyli w nadchodzącym referendum dotyczącym sztucznego zapładniania.
K
Referendum może zmienić prawo regulujące te zabiegi albo zakazać ich w ogóle, podobnie jak badań na embrionach. Przeciwnicy zebrali 4 mln podpisów, domagając się zakazu technik umożliwiających sztuczną reprodukcję. Jak wiadomo, umożliwienie kobietom zajścia w ciążę metodami innymi niż małżeńska kopulacja jest przez Kościół
Wojtyły uznawane za „pogwałcenie ludzkiej
godności”. Poczęcie – głosi JPII – nie może być naznaczone niczym sztucznym. A co, proszę papieża, ze sztucznymi protezami, narządami wewnętrznymi, zastawkami serca... JF
Kościół pogrzebowy Ocenia on wiarę Duńczyków jako bardzo zmienną i płytką. Świadczy o tym m.in. fakt, że kościół jest przez nich wykorzystywany w sposób niemal instrumentalny, przy czym najczęściej wtedy, kiedy jest to pożądane ze względów pozareligijnych. „Poddani JKM Małgorzaty II zwrócili się w stronę Kościoła, gdy odprawiane były nabożeństwa za ofiary trzęsienia ziemi w Azji. Jednak w istocie było to uczestnictwo w uroczystościach o charakterze pogrzebowym i liczny w nich udział wcale nie oznacza, że równie dużo osób pójdzie do kościoła, aby zawrzeć ślub. Coraz rzadziej dzieci są
chrzczone i nielicznie przystępują też do bierzmowania. Jedyną sytuacją, która budzi pewność, że w kościele spotka się większość rodziny i znajomych, jest pogrzeb. Coraz większej liczbie Duńczyków Kościół zaczyna się kojarzyć z instytucją służącą do wyprawiania ludzi na tamten świat” – zauważa Erik Bjergager. Zdaniem biskupa Krestena Drejergaarda, wiele młodych par woli brać ślub w ratuszu, bo jest znacznie skromniejszy i prostszy, podczas gdy śluby kościelne mają
zasem zdarzają się duchowni, którym fakt noszenia sukienki nie odebrał rozsądku. Rzecz dotyczy wielebnego Allena Fielda, pastora z brytyjskiej miejscowości Sutton Coldfield, który zdecydowanie odmawia udzielania ślubów. Tłumaczy to w ten sposób, że nie chce wpędzać ludzi w kłopoty, na jakie byliby narażeni, gdy zdecydują się na rozstanie ze sobą. Allen Field uważa, że w obecnych czasach tak łatwo można się rozwieść, iż zawieranie ślubu kościelnego całkowicie mija się z celem. „Wielokrotnie odmówiłem udzielenia ślubu. Dlatego że znaczenie całej tej ceremonii zostało całkowicie zdewaluowane. Wiem doskonale, że dla wielu par jest to zupełna formalność, pusta ceremonia nie wiążąca się z jakimkolwiek rzeczywistym duchowym przeżyciem. Ja nie zamierzam brać udziału w takich przedstawieniach” – stwierdził Allen Field. Poza tym pastor Field nie ma żadnych odchyłek i od wielu lat sprawuje swą posługę ku zadowoleniu wiernych niezależnego ewangelickiego kościoła pod nazwą Walmley Church Centre w West Midlands. Pastor Allen Field nie ukrywa, że jego stosunek do kościelnych ślubów jest też rodzajem protestu przeciwko działaniom brytyjskiego rządu, zmierzającym do dalszego ułatwienia i przyspieszenia formalności rozwodowych, gdy obie „strony konfliktu” zgodnie wyrażają takie życzenie. Bez ryzyka popełnienia błędu można wnioskować, że Anglicy nie mają ojca Rydzyka ani LPR-u, bo ci z pewnością daliby do wiwatu takiemu rządowi.
nadmiernie rozbudowaną oprawę. „Miałem niedawno do czynienia z parą młodych ludzi, którzy byli bardzo niezadowoleni z tego powodu, że wynajęta przez nich limuzyna była zbyt duża, aby mogli podjechać pod same wrota kościoła. Nie kryli też zdegustowania, gdy odmówiłem wpuszczenia do kościoła specjalnie przez nich wynajętej ekipy filmowej z mnóstwem sprzętu, która miała w sposób profesjonalny sfilmować przebieg uroczystości. Ostatecznie się zniechęcili, gdy odmówiłem zgody na wcześniejsze przygotowanie odpowiedniego sprzętu nagłaśniającego, za pomocą którego chcieli wykorzystać całkowicie niekościelne utwory muzyczne. Gdy w trakcie tych rozmów spytałem, czy chcieli w trakcie ślubu spotkać się z Bogiem, otwarcie powiedzieli, że planowali wykorzystać kościół jedynie jako dekorację. Zanim rozstaliśmy się ostatecznie, prosili mnie, żebym odprawiając ceremonię jak najmniej mówił o Jezusie i pozwolił wygłosić przemówienia ich przyjaciołom” – wspomina biskup. Jeszcze bardziej martwi hierarchę to, że nie są chrzczone dzieci i że młodzież wychowywana jest bez kontaktu z Kościołem. Uważa to za objaw i cenę szybko postępującej sekularyzacji społeczeństwa, co z kolei jest nieuniknionym następstwem wzrostu materialnego poziomu życia. Z. DUNEK
Do niedawna libertyńskie brytyjskie prawo nakazywało, aby chętni do rozwodu najpierw przez dwa lata pozostawali w separacji. Dopiero wtedy, jeśli wzajemna niechęć im nie przeszła, mogli uzyskać rozwód. Jednak od jakiegoś czasu zaczęto mówić na Wyspach Brytyjskich o możliwości rozejścia się za pomocą komputerowej myszy, tj. przez Internet. Wystarczą zgodne oświadczenia obydwojga małżonków i za kilka dni pocztą nadejdzie zaświadczenie, że są już wolni. „Dalsze ułatwianie rozwodów jest gwałtem zadawanym ślubnej przysiędze, podczas której kobieta i mężczyzna obiecują być ze sobą na zawsze. Upraszczanie formalności pozwalających na rozwód ośmiesza instytucję małżeństwa. Ale takie jest życie. Gdy więc odmawiam chętnym parom udzielenia im ślubu, robię to tylko i wyłącznie w celu oszczędzenia im dodatkowych kłopotów, jeśli zdecydują się rozstać” – wyjaśnia swoje stanowisko Allen Field. Jako duchowny niezależnego kościoła pastor Allen Field nie obawia się żadnego biskupa. Ostatecznie mogłyby spróbować władze Sutton Coldfield, ale nie chcą. Mogłoby się bowiem okazać, iż usunięty z pracy Allen Field stałby się jeszcze bardziej niezależny, tzn. przeszedłby na garnuszek swoich wiernych, a ci skądinąd zadowoleni są ze swojego pastora i jakby podzielają jego poglądy na życie. Jedynie pary, które koniecznie chcą mieć ślub kościelny, udają się do sąsiedniej parafii. ZD
Rozsądny ksiądz
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r. oalition for Jewish Concerns – żydowska organizacja z Nowego Jorku – poinformowała 27 stycznia, że zamierza pozwać do sądu Watykan. Pragnie w ten sposób zmusić „Stolicę Apostolską” do otwarcia swych tajnych archiwów, które mo-
C
ZE ŚWIATA
rodzicom ich ochrzczonych dzieci. Od tego czasu ugrupowania żydowskie na całym świecie wzywają Watykan do otwarcia archiwów chrztu w celu identyfikacji tych dzieci, a także do wstrzymania trwającego procesu beatyfikacyjnego papieża Piusa XII – inicjatora polecenia.
polscy żydzi, którzy przetrwali obóz koncentracyjny, przez 8 lat po wojnie walczyli o możliwość odebrania własnego syna. Nie chciano przekazać go rodzicom, bo niania potajemnie go ochrzciła. Foxman wezwał Watykan do otwarcia archiwów, stwierdzając, że „ostatnio ujawnio-
Żydzi skarżą Watykan gą zawierać dane identyfikacyjPius XII ne tysięcy żydowskich dzieci ochrzczonych na rozkaz papieża w czasie wojny i nigdy nie oddanych ich rodzinom. „Tak długo, jak dzieci wszystkich zamordowanych w Auschwitz nie poznają swej prawdziwej tożsamości i tak długo, jak potomkowie zamordowanych nie znają swego autentycznego rodowodu, nie możemy mówić, że Auschwitz został naprawdę wyzwolony – stwierdza w oświadczeniu wiceprezes koalicji, rabin Schmuel Herzfeld. – Chcemy nasze dzieci z powrotem”. Trwające od 60 lat debaty na temat losów żydowskich dzieci zostały zintensyfikowane po styczniowym odkryciu, dokonanym przez włoGłos w tej sprawie zabrał Abraski dziennik we francuskim archiwum. ham Foxman – jeden z liderów spoZnaleziony tam dokument z 23 paźłeczności żydowskiej w USA, dyrekdziernika 1946 roku to „zaaprobowator Anti-Defamation League. W gana przez Ojca Świętego” dyrektywa zecie „The Palm Beach Post” z 23 zalecająca nieoddawanie żydowskim stycznia wspomina, jak jego rodzice,
bp Manuel Monteiro, papieski nuncjusz (ambasador) w Hiszpanii, został wezwany do ministerstwa spraw zagranicznych i poinformowany, że rząd premiera Jose Luisa Zapatery ubolewa nad treścią wypowiedzi papieża do hiszpańskich biskupów. Ministerstwo nie przyjmuje do wiadomości i odrzuca „jednoznaczne odniesienia wypowiedzi papieskiej do rzekomo restrykcyjnej laicyzacji, której celem przypisywanym rządowi może być ograniczenie wolności religii”. Wezwanie ambasadora Watykanu na dywanik przez rząd, przy którym jest akredytowany, to absolutny ewenement. Watykan zareagował na to kwaśnym oświadczeniem papieskiego rzecznika Joaquina Navarro-Vallsa (narodowości hiszpańskiej), który stwierdził, że
A
ne informacje rzucają smutne światło na jego postępowanie”. Coalition for Jewish Concerns domaga się natychmiastowego, niezależnego śledztwa, przyznania się liderów Kościoła do popełnienia zła i odcięcia się od takich praktyk. „Kościół katolicki zasługuje na uznanie za ukrywanie tych dzieci – stwierdza preAvi Weiss
zes organizacji, rabin Avi Weiss – ale odmowa zwrócenia ich była złem. To obrzydliwe. To jak kidnaping. Kidnaping duchowy”. JOHN FREEMAN
Papież opieprzony
Głos zabrał wybitny znawca problematyki seksu. Czyżby seksuolog Starowicz? Skądże. Autentyczny ekspert na tym polu to Javier Lozano Barragan, z zawodu kardynał, szefujący Pontyfikalnej Radzie Opieki Zdrowotnej. A oto słowo kardynalskie: doktorzy angażujący się w procedury sztucznego zapładniania mają „mechaniczną mentalność”, podlegają więc potępieniu, bo są pod wpływem diabła. W przenikliwej analizie tego, co robią lekarze, by bezdzietne
małżeństwo mogło radować się potomkiem, kardynał dojrzał tendencję do traktowania człowieka jako przedmiotu, a nie podmiotu. Gdyby nie natchniona wiedza Barragana, nie mielibyśmy pojęcia, że medycy mają tak niskie i niegodne skłonności. Podejście takie – piętnuje bezlitośnie kardynał – poniża wartość ludzkiego życia i miłości małżeńskiej. Pamiętaj więc, ciemna, pogańska maso: jeśli zobaczysz kiedyś parę, która nie mogła się dorobić dzieci drogą rutynowej kopulacji,
Oskarżony pobłogosławiony awrence Soens, były biskup diecezji Sioux City w stanie Iowa, został oskarżony przez trzy osoby o seksualne molestowanie ich, gdy były małoletnie, zaś on był księdzem w diecezji Davenport. Jednemu z oskarżycieli udało się zamknąć usta za pomocą 20 tys. dolarów.
L
Rzecznik diecezji wyznaje, że wieść „zaszokowała i zasmuciła” kler. Dla biskupa ma jednak wyłącznie pochwały: jego działalność była „przykładna”, „był oddany swemu powołaniu duchownemu i w pracy troszczył się o innych”, był „rozmodlonym, świętym człowiekiem”. Wcześniej 41 osób wystąpiło z 48 oskarżeniami przeciw 17 księżom diecezji Davenport, co kosztowało Kościół 9 mln dolarów odszkodowania. Wówczas „święty człowiek” nie został wymieniony jako oskarżony. Obecne władze diecezji twierdzą, że bp Soens jest na emeryturze i nie sprawuje żadnych funkcji. Odmawiają jednak wytłumaczenia, dlaczego jego nazwisko i numer telefonu figurują w książce informacyjnej diecezji, która zresztą wciąż
utrzymuje jego gabinet. W listopadzie Soens był na odprawie u papieża, który mu pobłogosławił. W innych diecezjach nie jest lepiej. W Albany ofiara molestowania seksualnego biskupa Howarda Hubbarda zagroziła, że zabije go, jeśli zostanie uniewinniony. Kardynałowi nowojorskiemu Edwardowi Eganowi udało się w ostatniej chwili uniknąć sądowego przesłuchania pod przysięgą, które mogłoby się dlań niedobrze skończyć. Kościół sięgnął do kieszeni i nieujawnioną kwotą zakneblował usta oskarżycielowi księdza pedofila, do tego recedywisty, którego szefem i aniołem stróżem był ówczesny bp Egan. Nie ma oskarżenia, nie ma procesu, nie ma przesłuchania. Alleluja i do przodu! TW
Hobby kapłana
Watykan przyjmuje do wiadomości démarche rządu Zapatery, ale „prosi o uważną lekturę całego wystąpienia papieskiego, które odzwierciedla stanowisko Kościoła”. Ilekolwiek by razy czytać w najwyższym skupieniu słowa Karola Wojtyły, ma się jasność, że Kościół nie może pogodzić się z tym, że Hiszpanie nie są już tacy, jacy byli, a pozycja Kościoła w tym kraju nie będzie taka, do jakiej Kościół przywykł. Nie dlatego, że do władzy dorwał się Zapatero, ale dlatego, że taki jest stan świadomości społeczeństwa w kraju, którym demokratycznie rządzi. Z ciężkim westchnieniem można zapytać, kiedy społeczeństwo polskie będzie gotowe na zmiany, które przechodzi obecnie naród Hiszpanii. Kiedy doczekamy się polskiego Zapatery... PIOTR ZAWODNY
Kardynał ginekolog
13
to wiedz, że masz do czynienia z bachorem drugiego sortu i ludźmi o zredukowanej wartości religijnej! Dalej meksykański mędrzec prawi z pewnością siebie godną eksperta seksuologii, że „jedyną akceptowalną metodą produkcji ludzkiego życia jest pełnia miłości w małżeńskim akcie”. Dodaje, że „produkcja życia ludzkiego” w laboratorium (sztuczne zapłodnienie) redukuje ludzi do poziomu zwierząt. Sztuczni zapładniacze – rodzice – i powstałe z tej poniżającej ohydy mioty – do zoo! Mechanicy lekarscy przykładający się do tej procedury – do piekła! A kardynał – do psychiatry... TW
sięża są – jak wiadomo – przepracowani (niedobór kadr) i mają prawo do chwili rozrywki i wytchnienia od świadczenia posług duchowych.
K
55-letni ks. Jerome Gillespie z katolickiego kościoła Jana Ewangelisty w Swampscott (niedaleko Bostonu), wiedząc dobrze, że nie wolno mu pozwolić sobie na zabawy cielesne z małoletnimi chłopcami, chciał chociaż nacieszyć oczy widokiem cudzego seksu. Zamiast wypożyczyć film wideo albo skorzystać z Internetu, dobrodziej udał się do włoskiej restauracji i zagadnął siedzącą przy sąsiednim stoliku matkę i jej 12-letnią córkę, czy nie
pobawiłyby się w seks ze sobą. Za możliwość obejrzenia kazirodczo-lesbijsko-pedofilskiego stosunku obiecywał zapłatę. Panie, nieskuszone bodźcami materialnymi ani uciechami cielesnymi, sprowadziły policjanta. Ten wprawił niewiasty w zdumienie informacją, że propozycję robił im katolicki kapłan. 26 stycznia ks. Gillespie zniknął ze swej plebanii i chwilowo słuch po nim zaginął. Może szuka kogoś, kto z większym zrozumieniem odniesie się do potrzeb osoby duchownej... PZ
Anulować ewolucję epublikański kongresman stanowy z Georgii Ben Bridges wystąpił z projektem ustawy zakazującej nauczania teorii ewolucji w szkołach stanu.
R
Ustawa dopuszczałaby do podręczników tylko „naukowe fakty”, a dla Bridgesa jest oczywiste, że darwinizm do takich się nie kwalifikuje: „To jest tylko teoria, ale nauczyciele uczą jej, jakby była faktem. Nauczajmy prawdy lub nie nauczajmy niczego”. W listopadzie dystrykt szkolny Atlanty zalecił umieszczenie w podręcznikach biologii ostrzeżenia, że teoria ewolucji nie jest
faktem. W styczniu sąd nakazał to usunąć. Ale walka z Darwinem nie ustaje: większość Amerykanów wierzy, że świat stworzył Pan Bóg sześć tysięcy lat temu. Demokratyczny kongresman Tom Bordeaux w odpowiedzi na inicjatywę ustawodawczą konserwatysty spytał, czy Bridges nosi się też z zamiarem unieważnienia teorii ciążenia... ZAW
14
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r.
CHRZEŚCIJAŃSKI ANTYSEMITYZM
W dobie pojednania chrześcijańsko-żydowskiego padają deklaracje, że Bóg w swojej tajemnicy zapragnął, by Żydzi i chrześcijanie istnieli obok siebie aż do kresu dziejów. Wcześniej zapewniano o czymś zgoła przeciwnym – kościelny antysemityzm odmawiał Żydom wszelkich praw. Antysemityzm – pod którym to terminem należy rozumieć postawy i działania antyżydowskie – jest starszy niż chrześcijaństwo. W okresie przedchrześcijańskim niechęć gojów (hebr. nie-Żyd) do narodu, który nie dawał się zasymilować z innymi kulturami, wynikała po części z przesłanek etnicznych, a po części z ekonomicznych, uwarunkowanych koniecznością konkurowania z nimi w interesach. Najistotniejsze były jednak konflikty, do jakich dochodziło na tle religijnym. Żydzi czcili niewidzialnego Boga, a Prawem Mojżeszowym odgradzali się od swoich sąsiadów pogan niczym pło-
w siłę wzrastał również chrześcijański antysemityzm. Zwykle łagodniejsze formy przybierała wrogość ze strony islamu, bo w tej religii Żydzi – jako „lud Księgi” (Koran, sura 3. 2–4) – mieli status narodu chronionego. Status ten wiązał się z pewnymi ograniczeniami, m.in. płaceniem specjalnego podatku i zakazem działalności misyjnej wśród muzułmanów. Zdarzało się też, że nawracano żydów siłą na islam, szczególnie pod rządami szyitów. Z drugiej strony tradycja muzułmańska głosiła, że w dniu Sądu Ostatecznego Mahomet osobiście oskarży tych, którzy krzywdzili żydów. Chociaż w krajach muzułmańskich uważano żydów za obywateli drugiej kategorii, to i tak w porównaniu z chrześcijaństwem islam okazał się religią wzniosłą i tolerancyjną. Od chwili gdy u schyłku epoki biblijnej rozeszły się drogi Kościoła i Synagogi, żydzi stali się obiektem antysemickich ataków, których sprawcami byli szeregowi chrześcijanie oraz przywódcy kościelni. P. Lepide w dziele „Dwa spojrzenia na Jezusa. Dia-
w XX w. papież Pius X, który oświadczył: „Religia żydowska była podstawą naszej religii, została jednak zastąpiona nauką Chrystusa i w związku z tym nie można uznać dalszej racji istnienia tamtej”. Należałoby zapytać: który z papieży XX wieku – Pius X czy Jan Paweł II – jest nieomylny? W każdym razie przez niemal 2 tys. lat Krk (a później i jego córki – pozostałe Kościoły) z żelazną konsekwencją wprowadzał w życie punkt widzenia... Piusa X. W historii antysemityzmu chrześcijańskiego stosowano trzy klasyczne sposoby rozprawienia się z żydami. Pierwszym było utrzymywanie, że judaizm jest religią martwą, a jego wyznawcy żyją tylko dlatego, że są „podpompowywani” przez szatana. Posługiwano się w tym przypadku stereotypami i karykaturą. Drugim sposobem było nawracanie żydów na chrześcijaństwo (okazał się on mało skuteczny). Trzecim sposobem – gdy zawodziły dwa pierwsze – było fizyczne ich likwidowanie. Antysemityzm w świecie chrześcijańskim rozwinął się na dobre
uciekinierów. Rasiści i naziści wykokazano nosić komiczne stożkowate rzystali antysemityzm chrześcijański kapelusze, a później żółty pierścień w celach politycznych. Do czcigod– prototyp hitlerowskiej gwiazdy Danego dra Lutra odwoływały się Kowida. Efektem tej polityki były kościoły ewangelickie, które w 1933 r. lejne fale antysemickiej nienawiści wprowadziły paragraf aryjski do koni pogardy. Przeciwko Żydom agitostytucji kościelnej, wykluczając ze wano również na ziemiach polskich, m.in. na Śląsku – w następstwie akcji generała kapucynów św. Jana Kapistrana – zabito w 1453 roku prawie wszystkich Żydów. Antysemitami byli również liczni protestanci, a największym z nich był Marcin Luter – były zakonnik augu- Synagoga podpalona przez hitlerowców stiański. Powiewspólnoty judeochrześcijan. Początlał on znane stereotypy na temat Żykowe założenia zmierzały do wywodów, m.in. oskarżenia o mordy rytułania masowej emigracji Żydów z Niealne i zatruwanie studni, żądając dla miec i Austrii. Następnym etapem nich kary śmierci, a w najlepszym raokazało się palenie synagog w całych Niemczech. Noc z 9 na 10 listopada 1938 r. zwana jest Kristallnacht (noc kryształowa), ponieważ ulice pokryła warstwa potłuczonego szkła z żydowskich domów, sklepów i bożnic. Od 1941 r. dokonywano w obozach zagłady eksterminacji Żydów niezie – wypędzenia z Niemiec. Ze szczezdolnych do pracy – najpierw rozstrzególną fantazją tępiła judaizm kontrliwano ich lub zabijano za pomocą reformacja, a zwłaszcza jezuici. Kanspalin, a potem zagazowywano. Szadydat do zakonu musiał udowodnić cuje się, że podczas holokaustu zgibrak koligacji żydowskich do piątenęło w okupowanej Europie ok. 6 mln go pokolenia wstecz. Żydów, z czego 4 mln w obozach. Liberalna polityka XVIII-wieczW samym Auschwitz w szczytowym nego Oświecenia zapoczątkowała okresie jego funkcjonowania zagazowprawdzie bardziej pozytywne nastawywano dziennie do 20 tys. ludzi, wienie do Żydów, ale nie w Kościew ogromnej większości Żydów. le rzymskim. Ten zawsze przodował Droga narodu wybranego do kow podsycaniu nienawiści do „mormór gazowych utorowana została derców Jezusa”. W konsekwencji oddzięki tysiącom antysemickich ksiąg, rodzony nacjonalizm europejski jesztraktatów, kazań i listów pasterskich cze raz ich wyalienował i przyczynił oraz dzięki postanowieniom sobosię do powstania prasy i literatury anrowym. Krucjatę antyżydowską uzatysemickiej. Sztandarowym dziełem sadniano tym, o czym hrabia Lotar, znany również jako papież Innocenty III (1198–1216), napisał tak: „Żyd jest jak ogień w łonie, jak mysz w worku, jak żmija u szyi”. Zgodnie z nauczaniem Kościoła, jego wierni tępili Żydów przez 20 wieków, a pomniejszych pogromów pojedynczych gmin żydowskich nikt nie jest w stanie zliczyć. Były one na porządku dziennym w XIX wieku, nie mówiąc o masowym holokauście w dekadzie 1935–1945. Dopiero w dobie II Soboru Watykańskiego Jan „nocy kryształowej” XXIII (1958–1963) kazał z modlitwy wielkopiątkowej wykreślić słotego typu były „Protokoły mędrców wa: perfidi Judaei i judaica perfidia Syjonu”, którymi posługiwano się („przewrotni Żydzi” i „przewrotność m.in. w hitlerowskich Niemczech, wieżydowska”). Dokumenty soborowe rząc w ich autentyczność. W dokunazywają żydów starszymi braćmi mencie tym ujawniono szczegóły rzew wierze, co stanowi znaczący zwrot komego światowego spisku żydoww dotychczasowej polityce Kościoła. skiego, którego celem było zawładNie przeszkadza to w tolerowaniu annięcie światem. W istocie „dokument” tysemickich ekscesów wywoływanych sporządziła policja carskiej Rosji. przez część kleru i wiernych. U schyłku XIX w. w Rosji żyło 2/3 ARTUR CECUŁA Żydów całego świata, w większości
Holokaust w imię Jezusa
log żydowsko-chrześcijański” (Jesus In Two Perspectives: A Jewish-Christian Dialogue) zwrócił uwagę, że „co najmniej 96 synodów i 114 papieży wydawało edykty skierowane przeciwko Żydom, atakowało ich w pełnych zjadliwości, pogardy i złości słowach, wydziedziczało i pozbawiało majątku, traktowało jak pariasów, doprowadzając Izrael na krawędź zagłady”. Nienawiść do zatwardziałych judaistów widoczna jest już w teoŻydzi mordowani przez krzyżow- logii NT – głównie w teologii janowej i paulińskiej. Upust swoim ców – sztych średniowieczny emocjom dał ap. Paweł w I Liście do Tesaloniczan, tak oceniając tem. Poganie szydzili z ludu, który stomentalność żydowską: „Pana Jezusa sował poniżający zwyczaj obrzezania zabili, i proroków, i nas prześladowa(znak przymierza z Bogiem), nie jadł li, i Bogu się nie podobają i wszystwieprzowiny i zachowywał dziwaczne kim ludziom są przeciwni. A żeby dorytuały oraz święta. Gminy żydowskie pełnić miary grzechów przeszkadzają posiadające własną organizację budzinam w zwiastowaniu poganom zbały nieufność i zawiść, jakie zawsze wywiennej wieści. Ale gniew Boży spadł wołuje mniejszość, która wyraźnie odna nich na dobre” (1 Tes 2. 15n). różnia się od otoczenia. W Rzymie Już Paweł w polemice antyjudaistyczznanymi antysemitami byli m.in. nej czerpał argumenty z Biblii (ST), Cyceron, Horacy i Tacyt. z inwektyw proroków skierowanych Wraz z pojawieniem się chrześcido ich własnego ludu. W jego oczach jaństwa do starych zarzutów dołączoBóg odrzucił lud Izraela jako naród no nowe – teologiczne. Żydzi odwybrany, tj. Izrael „według ciała”, zarzucili Jezusa jako Mesjasza stępując go Izraelem „według ducha” i ukrzyżowali go, co spowodowało, – Kościołem zbudowanym na resztże antysemityzm od samego początce Żydów, do którego Bóg w swojej ku zrósł się z teologią chrześcijańską, dobroci dopuścił pogan jako „współprzynosząc w przyszłości narodowi żydziedziców obietnicy danej Abrahadowskiemu cierpienie na niespotykamowi” (Rz 9. 27; 11. 1–2; Ga 3. 7, ną w historii skalę. Podobnie jak wszy29). Chrześcijaństwo rozwinęło scy domownicy ponoszą konsekweni wprowadziło w czyn myśli Pawłocje roztrwonienia majątku przez głowe, a mianowicie, że jeśli chrześciwę rodziny, tak też cały naród obarjaństwo jest prawdziwą wiarą, to juczono odpowiedzialnością za winy daizm już nie istnieje, a nawet nie ma jego przywódców („Krew jego na nas prawa do istnienia. Dokładnie ten i na nasze dzieci” – Mt 27. 25). W miasam tok rozumowania powtórzył rę wzrastania w siłę chrześcijaństwa,
w IV w., osiągając szczyt u ojców Kościoła w pismach św. Jana Chryzostoma (349–407). Mówiąc o synagodze, twierdził on m.in.: „Choćby ją nazwać domem publicznym, miejscem rozpusty, przybytkiem diabła, twierdzą szatana, zgubą duszy, otchłanią pełną wszelkiego zła albo jakkolwiek inaczej, to nie powie się i tak wszystkiego, na co synagoga zasługuje”. Już wtedy proponuje się ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej. Z inicjatywy św. Cyryla (375–444), patriarchy Aleksandrii, skonfiskowany został majątek wszystkich synagog w Egipcie, a ograbieni i wyzuci ze wszystkiego Żydzi – w liczbie ponad 100 tys. z żonami i dziećmi wypędzeni zostali z Aleksandrii. Rzezie Żydów na wielką skalę były następstwem krucjat. W czasie wypraw krzyżowych masakrowano gminy żydowskie leżące na trasie przemarszu wojsk. Do najgorszych rzezi doszło podczas pierwszej krucjaty (1096–1099), kiedy to niemal całkowitemu zniszczeniu uległy skupiska żydowskie położone wzdłuż Skutki Renu. Podczas szturmu na Jerozolimę 15 VII 1099 r. krzyżowcy, „nurzając się we krwi po kolana i po siodła koni”, zapędzili wielu Żydów do synagog i tam ich spalili. Podczas trzeciej krucjaty (1189–1192) w obliczu mających nastąpić pogromów doszło m.in. do zbiorowego samobójstwa Żydów z Yorku. Do terroru nawoływały w tym czasie cztery sobory laterańskie, które wydały szereg antysemickich dekretów. Żydom
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
HEDONIŚCI CZY SŁUDZY SZATANA
Rzymscy papieże (12) W drugiej połowie XIX wieku papieski Kościół zaczyna ważną misję. W ewangelizacji? Ależ skąd! Chodzi o wielki szmal! Do władzy dochodzą banki i pieniądz! Watykan zostaje ogarnięty ciężką i nieuleczalną chorobą: gorączką złota! I tak jest do dzisiaj. do wyższego duchowieństwa polskieWiększość papieży nieprzychylgo: „Słyszeliśmy, że nieszczęścia nie, a nawet wręcz wrogo, odnosiokropne, jakie nawiedziły wasze króła się do nauki, lecz jednym z jej lestwo, nie mają właściwie innego największych wrogów był Pius VIII źródła nad machinację kilku kręta(1829–1830). Już na trwającym 50 czy i oszustów, którzy pod płaszczydni konklawe kardynałowie widziekiem religii podnieśli głowę przeciwli fizyczną ruinę schorowanego karko uświęconej prawem potędze właddynała Castiglioniego, a mimo to ców. Uważajcie, aby ci ludzie przeobwołali go papieżem. Silne bóle wrotni nie zajmowali się propaganreumatyczne i podagra utrudniajądą doktryn błędnych i dogmatów fałca chodzenie powodowały, że Pius szywych oraz nie nadużywali łatwoVIII zdawał się coraz bardziej na wierności ubogich duchem do obaswych niezbyt mądrych doradców. lania ustroju społecznego. Należy więc Wyznawał on zasadę swego poprzeciwko tym warchołom i wywroprzednika Leona XII, że Kościół towcom wysuwać zasadę, że kto pomoże bogacić się tylko wówczas, wstaje przeciwko władzy, ten powstajeżeli utrzyma swoich wiernych je przeciwko rozporządzeniom bow ciemnocie i zabobonie. Małżeńżym (podkr. – AR). stwa katolików z protestantami uznaZa jego czasów papiestwo po raz wał za ciężką zbrodnię, bo jego zdapierwszy dopuściło lichwę (potęniem takie „nienaturalne” związki pianą od 314 roku) – byleby stosomusiały prowadzić do duchowych wana była na niski procent. Było to i fizycznych deformacji. Zanim zmarł więc przygotowanie gruntu do two30 listopada 1830 roku, zdążył jeszrzenia banków, które w krótkim czacze potępić większość będących sie przyniosły Państwu Kościelnemu w użytku lekarstw, uznawszy je za niewiarygodnie wysokie dochody. „wymysł szatana”, podczas gdy to Grzegorz XVI miał kochankę „sam Bóg ma decydować o chorobie, Klementynę Verdesi, trzydziestocierpieniu i śmierci człowieka”. Nie sześcioletnią żonę papieskiego szamprzeszkadzało mu to części z potępionych leków korzystać. Leon XII Nawet ówczesny austriacki kanclerz Klemens von Metternich (1773–1859), sam przecież konserwatysta, stwierdził, że państwo kościelne ze wszystkich państw europejskich prowadzone jest najgorzej i słynie ze wsteczności. Ta negatywna opinia nie przeszkodziła mu w silnym poparciu kardynała Bartolomeo Alberto Cappelariego jako kandydata na kolejnego papieża. Grzegorz XVI (1831–1846), również był zaciętym wrogiem wiedzy i nauki. W roku 1837 rzucił klątwę na tych, którzy przeszli na protestantyzm w reakcji na politykę Kościoła katolickiego i jego bezwzględną pazerność. Odstępców od wiary katolickiej nazywał najgorszymi wyrzutkami belana. Nazywano ją „Najświętszą wśród ludzi. Wolność sumienia określał ten papież mianem największeKurwą” (Santissima Putana), a jej go błazeństwa, zgubnym obłędem mąż, spragniony złota i godności, ludzkości, a wolność prasy potępiał przymykał oczy na ten płomienny jako rzecz przeklętą i obrzydliwą. romans, opisany zresztą przez wielkiego pisarza francuskiego StenW encyklice „Cum primum” wydhala. Ale doprawdy czyż można danej w 1832 roku Grzegorz XVI wyrzucać mężczyźnie papieżowi, „że ostro zgromił powstanie listopadopragnął odrobiny szczęścia w życiu? we, a powstańców nazwał warchołaŻe chciał chwili wytchnienia po mi i oszustami. Znalazł się w tej ensporach z karbonariuszami, którzy cyklice specjalny prikaz skierowany
nienawidzili go za reakcjonizm? Zapewne z przyjemnością wspominał Klementynę, gdy w dziesięć lat później umierał na raka. Skonał 1 czerwca 1846 roku, porzucony przez wszystkich, samotny, w łożu pełnym odchodów”... (Jean Mathieu-Rosay). ¤¤¤ Hrabia Giovanni Maria Mastai-Feretti został w roku 1831 skreślony przez Grzegorza XVI z listy tych, którzy oczekiwali na kardynalski kapelusz, a mimo to 15 lat później wybrano go na papieża. Pius IX (1846–1878) Pius IX okrył się „wiekopomną chwałą”, ponieważ w roku 1870, na soborze w Watykanie, ogłosił nieomylność wszystkich papieży oraz nakaz bardziej niż dotąd rygorystycznego przestrzegania celibatu przez księży. Część duchowieństwa odrzuciła postanowienia soboru watykańskiego i wyśmiała dogmat o nieomylności papieży, a część wystąpiła z Krk, zakładając własne Kościoły. Pius IX otoczony był „doradcami, których gorliwość i poświęcenie nie mogły zrównoważyć tendencji do traktowania problemów z nieustępliwością doktrynerów, oderwanych całkowicie od sposobu myślenia współczesnych” (Roger Aubert, „Historia Kościoła”, t. 5, Warszawa 1985). Najbardziej wpływowym z tych doradców był kardynał Antonelli, który w latach 1849–1876 szybko i ponad miarę wzbogacił się dzięki piastowaniu tej funkcji. Antonelli miał kochankę Lambertini i wcale nie ukrywał tego związku, natomiast papież udawał, że nic o tym nie wie. Być może dlatego łatwo mu to przychodziło, że dość często miewał ataki epileptyczne i na pewien czas tracił pamięć. A co takiego ten papież zrobił dla Kościoła? Oto w 1854 roku „dowiedział się z wysoka” o „Niepokalanym Poczęciu” Anny, matki Marii, a następnie wieść tę ogłosił jako dogmat. Teologowie katoliccy przyjęli go z mieszanymi uczuciami, a protestanccy wyśmiali – dwie Niepokalane na ziemi Izraela, i to w tym samym czasie, to trochę za dużo dla oświeconej warstwy ludzi. Pius IX zapisał się również w historii Polski alokucją „Luctnosum
et nunquam”, wygłoszoną w 1866 roku na tajnym konsystorzu. Po raz kolejny potępił dążenia Polski do niepodległości (powstanie styczniowe – 1863 r.). Wielu europejskich polityków dziwiło się, że Państwo Kościelne mimo swej słabości wewnętrznej i zamordyzmu w ogóle jeszcze istniało. Papież robił wszystko, łącznie z wydawaniem wyroków śmierci na opozycjonistów, aby utrzymać ten sztuczny twór. W latach 1850–1855 wykonano w Rzymie ponad 90 wyroków śmierci na politycznych skazańcach. Natomiast w Bolonii tylko w latach 1849–1855 dokonano aż 276 egzekucji. W innych miastach było podobnie. Państwo papieskie mogło przestać istnieć z woli potężnych sąsiadów. Przecież już 15 lutego 1798 ro-
ku powstanie republikańskie (pod wpływem Wielkiej Rewolucji Francuskiej) proklamowało Republikę i ogłosiło detronizację Piusa VI. Jednakże po upadku Napoleona w interesie ościennych państw leżało istnienie tego sztucznego tworu. Dlaczego? Andrzej Nowicki zupełnie słusznie uważa, że Watykan był przeszkodą do zjednoczenia Włoch, a także uniemożliwiał rozwój gospodarczy kraju, ponieważ papieże nie pozwalali przeciągać dróg kolejowych przez swoje państwo, a również parowóz uważali za wymysł diabła. Kres tej nienormalnej sytuacji położył Giuseppe Garibaldi, który na czele rewolucyjnych oddziałów republikańskich zdobył Watykan, umożliwiając powstanie zjednoczonego państwa włoskiego. „Przeprowadzone plebiscyty wykazały, że poza garstką księży żaden Włoch nie chce być poddanym państwa kościelnego, najbardziej wstecznego i najgorzej rządzonego państwa na świecie”. Upadek drugiego cesarstwa we Francji (IX–X 1870) ułatwił zjednoczenie Włoch, bowiem papież został pozbawiony poparcia Napoleona. Wojska króla Wiktora Emanuela II oraz ochotnicy Garibaldiego wkroczyli do Rzymu. Państwo Kościelne włączono do królestwa włoskiego, a Rzym stał się stolicą zjednoczonych Włoch. Oznaczało to definitywny upadek świeckiej władzy papieża.
15
Papież rzucił wtedy na twórców państwa włoskiego – a konkretnie na króla Wiktora Emanuela – klątwę, która formalnie obowiązywała aż do czasów Mussoliniego. Król zaś postąpił bardzo lojalnie wobec papieża, bowiem oddał mu we władanie całe wzgórze Watykanu oraz uznał jego władzę religijną. Pius IX wolał się jednak kreować na prześladowanego „więźnia Watykanu”, a jego emisariusze jeździli po wszystkich katolickich krajach świata i zbierali pieniądze na „wyzwolenie” nieszczęśliwego papieża i jego miniaturowego państewka spod włoskiej okupacji. To wprost niewiarygodne, ale przez 60 lat Watykan, położony w samym centrum Włoch, znajdował się w stanie wojny z państwem włoskim. Dopiero kiedy władzę objął faszystowki dyktator Benito Mussolini, nastąpiła zgoda i 11 lutego 1929 roku został podpisany traktat pokojowy. Jaka była sytuacja Kościoła katolickiego w ostatnich latach panowania Piusa IX? Została mocno zaciemniona „konfliktami z większością rządów w Europie i Ameryce, rozgoryczonych nieustępliwością Rzymu wobec idei współczesnych... Nie tylko bowiem w opinii ludności Państwa Kościelnego i przedstawicieli oświeconych kręgów Włoch, ale także w oczach większej opinii publicznej starego i nowego świata papiestwo znalazło się w izolacji narażone na rosnącą wrogość wszystkich, którzy nie zamierzali się odwrócić od nowoczesnej cywilizacji” („Historia Kościoła”). 7 lutego 1878 roku śmierć Piusa IX zakończyła najdłuższy w historii pontyfikat (32 lata). Kiedy jego doczesne szczątki przenoszono nocą do kościoła Świętego Wawrzyńca za Murami, policja musiała powstrzymywać tłum, który chciał wrzucić do Tybru „to ścierwo”. ¤¤¤ Kościół papieski zaczynał nową rolę. Skończyły się sobory wabiące tysiące prostytutek, w cień odeszły słynne kurtyzany – kochanki papieży, a wraz z końcem sabatów czarownic przestała istnieć władza sztyletu i tortur. Nadal wprawdzie egzystowały intrygi, korupcja, a nawet morderstwa, ale do władzy doszedł p i e n i ą d z! Papieży XIX- i XX-wiecznych coraz bardziej interesuje zagadnienie korzystnej lokaty kapitałów, handel i spekulacja obcymi walutami, a więc banki. W otoczeniu papieży coraz większą rolę odgrywają teraz finansiści. Kluczowe stanowiska w Watykanie obsadzane są bankierami i to oni właśnie stają się najbliższymi doradcami następców świętego Piotra. Watykan zostaje ogarnięty g o r ą c z k ą z ł o t a! Ale o tym w następnym odcinku. ANDRZEJ RODAN
16
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r.
CZUCIE I WIARA
Biblijny post Czterdziestodniowy post poprzedzający Wielkanoc wywodzi się z wierzeń pogańskich. Biblijne poszczenie polega na rozdzieraniu serc, a nie żołądków. Zamiast formalistycznego odmawiania sobie przyjemności, Biblia zaleca duchową refleksję, zadośćuczynienie i pomoc bliźniemu. Nie ma bowiem znaczenia, czy przestaniesz jeść mięso lub palić papierosy przez 40 dni, skoro przez resztę roku się obżerasz i kopcisz (to tylko najpopularniejsze formy wyrzeczeń). Bogu nie zależy na sezonowej odmianie człowieka, lecz na całkowitej zmianie jego życia. Woli, żebyś – jak mówił apostoł Paweł – obrzezał serce. Na zawsze, a nie na miesiąc. W błędzie jest Kościół papieski, który głosi, że 40 dni postu obowiązującego w religii rzymskokatolickiej przed okresem świątecznym nawiązuje do czterdziestodniowego poszczenia Jezusa na pustyni. W sprzeczności pozostają już same okoliczności postu: Jezus pościł nie przed śmiercią na Golgocie, ale 3,5 roku wcześniej przed rozpoczęciem misji głoszenia ewangelii. Pościł całkowicie, a nie wybiórczo. Ciekawe jest to, że i pozostałe wielkanocne symbole (zając, jajko) spotkać można, obok postu, niemal we wszystkich pogańskich religiach – od wierzeń Azteków po wierzenia Aborygenów. Od najdawniejszych
czasów na całym świecie obchodzi się bowiem wiosną święto odrodzenia życia. Niektórzy badacze wiążą je z biblijnym potopem: wiosenne święto przypada na czas, kiedy arka z Noem spoczęła na stałym lądzie, co oznaczało zakończenie kataklizmu i odrodzenie życia. Nastąpiło to 17 dnia miesiąca nisan, który przypadał na przełom marca i kwietnia. Historię o potopie zachowało wiele kultur, nie tylko Bliskiego Wschodu. Według tej koncepcji, czterdziestodniowy post miał upamiętniać 40 dni potopu. Post stosowano w Egipcie, Babilonii, Persji, a nawet w Meksyku. W pogańskich religiach czterdziestodniowy post obchodzono na pamiątkę pogrzebania Noego (odpowiednik Dionizosa, Adonisa, Attisa, Tamuza czy Ozyrysa, który później powstawał do życia). W czasie postu poprzedzającego wiosenne święto pogan obowiązywała wstrzemięźliwość seksualna. Natomiast święto następujące po okresie postu i celibatu cechował wybujały seksualizm, a nawet rozwiązłość (stąd symbol zająca).
czasach starożytnych władcy czę stokroć żądali dla siebie boskiej czci. Np. król Syrii Antioch IV na zywał siebie Theos Epifanes – Bóg Obja wiony. Podobnie poczynali sobie Neron, Kaligula czy Hadrian. Dlatego cesarze prześladowali uczniów Jezusa, którzy – zwia stując boski autorytet swego Mistrza – rzucali wyzwanie cesarskim pretensjom do boskości. Ale ów wyznawany przez chrześci jan Bóg -C Człowiek, Jezus Chrystus, nie tyl ko nie domagał się czci, ale wręcz przyjął postać sługi. Dla ludzi tamtej epoki, a także dla wielu współczesnych, było to i nadal jest niezrozumiałe. Nie umiano pogodzić ubóstwa i pokory Jezusa z twierdzeniem, że jest on Bogiem. Najpierw zaskoczenie wyrażali Żydzi: Bóg-sługa? Czyż Jahwe nie jest wszechmocny? Bóg umierający? Czyż nie jest nieśmiertelny? Potem dziwili się Grecy i Rzymianie. W ich mentalności mieściło się tylko to, że ludzie służą bogom, a nie odwrotnie. Tymczasem chwała prawdziwego Boga została wyrażona przez dramatyczne wyrzeczenie się siebie, dlatego filozofowie nazywali Jego wcielenie paradoksem. Uniżenie Chrystusa wynikało z niepojętej przez nas ofiarności względem stworzonych i ukochanych istot – pozwoliło upadłym ludziom zbliżyć się do Boga i poznać Go. Paradoks polegał na tym, że człowiek, choć tęsknił za Bogiem, nic o nim nie wiedział – zagubił Jego obraz w sobie i wypaczył Jego wyobrażenie.
W
Co Biblia mówi o poście? W czasach starotestamentowych postowi zawsze towarzyszyła gorąca modlitwa w jakiejś intencji, oczyszczenie, wyznanie grzechów i nawrócenie. Jednak Izraelici z czasem popadli w formalizm (podobnie jak dziś większość chrześcijan) i wszelkie rytuały, święta, posty nie niosły już duchowej refleksji ani zmiany zachowania. „Bo mój lud uporczywie trwa w odstępstwie ode mnie – narzekał Bóg. – Ich uczynki nie pozwalają im zawrócić do swojego Boga, gdyż duch wszeteczeństwa jest w ich sercu” (Oz 11. 7; 5. 4). Co takiego czynili Izraelici? „Nie ma w kraju ani wierności, ani miłości, ani poznania Boga. Jest natomiast krzywoprzysięstwo, kłamstwo, zabójstwo, kradzież, cudzołóstwo, rabunek” (Oz 4. 1–2). Zupełnie tak, jakby Ozeasz charakteryzował dziś społeczność, która mieni się chrześcijańską. I kogo uczynił winnym tej sytuacji? – „Z tobą wiodę spór kapłanie! (...) prowadzisz swój lud do zguby. Lud mój ginie, gdyż brak mu poznania; ponieważ ty odrzuciłeś poznanie, i Ja ciebie odrzucę, abyś mi nie był kapłanem” (Oz 4. 4–6). W pewnym momencie Bóg zwrócił się z wyrzutem do swego ludu, że nie cierpi ich świąt, rytuałów, postów, sabatów. Słowami proroka Izajasza zdemaskował fałszywy post i wytłumaczył ideę właściwego: „(...) pragną
Oddalił się tak, że musiał tworzyć innych bogów, tak dalekich Absolutowi. A że mamy naturę władcy i egoisty, więc i tacy byli kreowani przez nas bogowie – wciąż domagali się czołobitności, nie dając nic w zamian. Tymczasem owa odwieczna Mądrość kieruje się
zbliżenia się do Boga, powiadając: Dlaczego pościmy, a Ty tego nie widzisz? Dlaczego umartwiamy nasze dusze, a Ty tego nie zauważasz? (...) Oto gdy pościcie, kłócicie się i spieracie (...). Czy to jest post, w którym mam upodobanie, dzień, w którym człowiek umartwia swoją duszę, że się zwiesza głowę jak sitowie, wkłada wór i kładzie się w popiele? Czy
coś takiego nazwiesz postem i dniem miłym Panu? Lecz to jest post, w którym mam upodobanie: że się rozwiązuje bezprawne więzy, że się zrywa powrozy jarzma, wypuszcza na wolność uciśnionych i łamie wszelkie jarzmo, że podzielisz twój chleb z głodnym i biednych bezdomnych przyjmiesz do domu, gdy zobaczysz nagiego, przyodziejesz go, a od swojego współbrata się nie odwrócisz” (Iz 50. 3–7). Bóg jest praktykiem i uczy nas sposobu życia; nie przyjmuje hołdu od teoretyków, „którzy przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej
Boża chwała, w przeciwieństwie do ludzkiej, nie polega na przewyższaniu czy przyćmiewaniu innych, ale na wzmacnianiu, podnoszeniu, budowaniu, wywyższaniu słabych, poniżonych i wzgardzonych. „Znacie łaskę Pana naszego, Jezusa Chrystusa, że bę-
Sługa innymi pobudkami – dba o człowieka, kocha go i pragnie odwzajemnienia miłości, decyzji serca, wolnej, nie przymuszonej. Nie zmusza do służby. Bóg stworzył człowieka, by był nie Jego sługą, lecz Jego dzieckiem. Dziedzicem. Uczył ludzi poprzez własny przykład. Nie tylko mówił o miłości, ale kochał. Nie tylko mówił o zbawieniu, ale zbawił. Nie tylko mówił o uświęceniu, ale uświęcał. Bóg czynny w działaniu, Bóg praktyk. Bóg, który zakrywa własną chwałę człowieczeństwem takim jak nasze. Przychodzi do nas, a my możemy bez surowych konsekwencji patrzeć na Niego (Mojżesz musiał zakryć swoje oczy, gdy zapragnął zobaczyć chwałę Boga, bo jak wyjaśnił Jahwe – żaden grzesznik nie może jej ujrzeć, gdyż wtedy umrze) i uczyć się stylu życia, który niesie dobro. „Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas, i ujrzeliśmy chwałę jego, chwałę, jaką ma jedyny Syn od Ojca, pełne łaski i prawdy” (J 1. 14).
dąc bogatym, stał się dla was ubogim, abyście ubóstwem jego ubogaceni zostali” (2 Kor 8. 9). Jeden z wielu paradoksów chrześcijaństwa – chcesz być bogaty, stań się ubogim; chcesz być mądrym, stań się głupim; chcesz być wolnym, oddaj się w niewolę... W miłości nie ma wywyższenia. Miłość oznacza jedność, a jedność oznacza równość. „Ja w nich, a Ty we mnie, aby byli doskonali w jedności” (J 17. 23). Żadnej hierarchiczności, podległości jedni drugim, wyższości, przedniejszych funkcji, wielkich i małych, wielebnych i pospólstwa. Zamiast wywyższenia – poświęcenie. „Ja jestem wśród was jako ten, który usługuje” (Łk 22. 27). „Uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca”. Właśnie tak wygląda Boży porządek – służba i poświęcenie. Tak stworzeni, zaczęliśmy jednak odbijać przeciwny porządek, zwiedzeni fałszywą obietnicą „lepszej
mocy” (2 Tm 3. 5). Dla Niego liczy się nasza postawa, a nie martwe rytuały. Wielokrotnie powtarza: „Miłości chcę, a nie ofiary” (Oz 6. 6; Mt 9. 13; 12. 7). „Nawróćcie się do mnie całym swym sercem, w poście, płaczu i narzekaniu! (...) Rozdzierajcie swoje serca, a nie swoje szaty” (Jl 2. 12–13). Co to znaczy? „Wydawajcie sprawiedliwe wyroki i świadczcie sobie nawzajem miłość i miłosierdzie! Nie uciskajcie wdów i sierot, przychodniów i ubogich, i nie zamyślajcie w swych sercach nic złego jedni przeciwko drugim” (Za 6. 9–10). Jezus pościł na pustyni, by przybliżyć się do Ojca i czerpać z Jego mocy przed swą trudną misją. Nikt Go do tego nie nakłaniał – była to potrzeba Jego serca. Uczniom, którzy nie mogli wygonić demona z opętanego chłopca, mówił o potrzebie łączenia modlitwy z postem w trudnych sytuacjach (zob. Mt 17. 21). W intencjach pościli i apostołowie (zob. Dz 13. 3; 14. 23; 2 Kor 6. 5; 11. 27). Nie można więc roli postu pomniejszać, ale należy pamiętać, że nie powinno się go nikomu narzucać. To indywidualny wybór człowieka, uzależniony od jego potrzeb. Na nic zda się nakazana odgórnie wstrzemięźliwość. Post nie ma służyć składaniu Bogu ofiary z własnych wyrzeczeń, lecz autentycznemu zbliżeniu do Niego. PAULINA STAROŚCIK
rzeczywistości”. Mieliśmy „być jak Bóg” (1 Moj 3. 5), ale staliśmy się jak jego przeciwnik – kłamca, zwodziciel, zło ucieleśnione. Po upadku społeczeństwo zaczęło się formować nie według porządku Królestwa Niebios, ale według hierarchii „mocy ciemności” (Kol 1. 13). Dlatego zasada hierarchiczności jest podstawą wielu religii i społeczeństw, a ludzkie serce wypełnia żądza władzy. Jezus, którego służba wykracza poza ramy teologicznych i doktrynalnych formuł tak starożytnych, jak i współczesnych mędrców, kruszy niemal każdy filar, na którym oparta jest historia ludzkości. „To, co niskiego rodu u świata i co wzgardzone, wybrał Bóg, w ogóle to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić, aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Bożym” (1 Kor 1. 28–29). Czy nie tu tkwi tajemnica tak krańcowo różnych postaw wobec Jezusa i chrześcijaństwa – ukochania Boga za cenę własnego życia przez jednych oraz postawy nienawiści, kpin i wyniosłości przez drugich? Jezus zburzył hierarchiczny porządek i odwrócił gradację – utożsamiając się z biednymi i wzgardzonymi, pokazał, że nie wielcy, dumni i potężni, ale cisi i pokorni są najbliżej Boga. Podczas gdy ludzie-bogowie zajmowali najwyższe miejsca, oddzielając się od pospólstwa, rzeczywisty Bóg-Człowiek zajął miejsce na samym dole, przychodząc do tych „najniższego rodu”. PaS
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r. złotą głową jest królestwo babilońskie, po nim zaś nastaną kolejne, słabsze, królestwa. Ostatnie – „trwałe jak żelazo” – utożsamiają niektórzy z imperium rzymskim, które rozpadło się podzielone między 10 królów. „Za dni owych królów Bóg niebios stworzy królestwo, które na wieki nie będzie zniszczone, a królestwo to nie przejdzie na inny lud; zniszczy i usunie wszystkie owe królestwa, lecz samo ostoi się na wieki” (Dn 2. 44).
NIEŚWIĘTE PISMO
Ku pokrzepieniu serc punkt widzenia w tej kwestii podzielają uczeni – w tym również większość chrześcijańskich. Treścią Księgi Daniela są dzieje Żyda Daniela – najpierw jeńca, potem kadeta w babilońskiej szkole pałacowej, a wreszcie męża stanu i proroka – od czasów pierwszej deportacji Żydów przez króla Nabuchodonozora w 605 r. p.n.e. (Dn 1. 1) aż do trzeciego roku panowania króla Cyrusa (Dn 10. 1), tj. do 536 r. p.n.e.. Spośród wizji z Księgi Daniela szczególnie znany jest sen Nabuchodonozora oraz wizja czterech zwierząt (bestii) wyłaniających się z morza. W pierwszej z nich król babiloński ujrzał posąg, którego głowa wykonana była ze złota, barki i pierś ze srebra, brzuch i biodra z miedzi, nogi z żelaza, a stopy po części z żelaza, a po części z gliny (Dn 2. 1–49). Ponieważ nadworni wróżbici nie znali treści snu, opowiedział go i zinterpretował królowi Daniel – prorok Jahwe. Wyjaśnił on, że
Księga Daniela jest typowym przykładem vaticina ex eventu. Znane jej autorowi zdarzenia z historii powszechnej i współczesnej ukazane zostały w formie proroctw wygłoszonych kilka wieków wcześniej. Taka procedura charakterystyczna była dla całego gatunku, jakim jest literatura apokaliptyczna, nie tylko zresztą żydowska. Warto tu przytoczyć choćby przepowiednie Hystaspesa i Sybilli. Już więc Daniel w VI w. p.n.e. miał przepowiedzieć prześladowania ludu Bożego przez
Z
o miłości przynosi raczej zamęt, poczucie winy (ach, jak duchowni to lubią!) i inflację słów. Bo skoro słowo „miłość” oznacza prawie wszystko i jest używane przy byle okazji, to najpewniej nic ono już nie znaczy. Zasada jest prosta i wypływa z namysłu nad współżyciem mię-
amiast karmić ludzi strachem przed karą boską albo enig matyczną „miłością bliźniego”, można etykę zbudować na idei wzajemności i współodczuwania. Przyznam, że nie znoszę chrześcijańskiej „miłości bliźniego”. Nie cierpię tego określenia, bo jest nadęte, ckliwe i nic nie znaczy. Ma ono zawierać w sobie rzekomo wielkie przesłanie etyczne, a tymczasem jest zupełnie puste. Bo co to znaczy „kochać”? To znaczy bardzo lubić, pożądać. Czy można bardzo lubić osoby mało nam znane, a może nawet niesympatyczne? Z psychologicznego punktu widzenia jest to oczywiście niemożliwe. Takiej miłości nie sposób z siebie wykrzesać. Moim zdaniem, nie ma nawet takiej potrzeby. Wystarczy, że będziemy sobie nawzajem życzliwi – nie z powodu jakiejś „miłości”, ale dobrze pojętego interesu własnego: przecież każdy z nas chce być traktowany życzliwie. I to jest jedyny i wystarczający powód do okazywania życzliwości znajomym i nieznajomym. Tymczasem nieustanne ględzenie w kościołach
ŻYCIE PO RELIGII
Antiocha IV Epifanesa. Jest on w księdze owym „małym rogiem” wyrastającym na głowie ostatniej bestii. Wyrażenie „trzy spośród pierwszych rogów zostały przed nim wyrwane” określa go jako uzurpatora, który nastąpił po swym zamordowanym bracie Seleukosie IV, rugując Demetriusza i Antiocha – swych bratanków i prawowitych spadkobierców. Kiedy powstała Księga Daniela? Syracydes, piszący ok. 180 r. p.n.e., nie wymienia jej jeszcze w swojej pochwale Ojców (Syr 44–49). Ponadto niedwuznaczne aluzje do panowania Antiocha IV (ok. 175–164 roku p.n.e.) oraz do całego okresu Seleucydów i Lagidów wskazują na lata 170–160 jako datę ostatecznej redakcji księgi. Przypominając wielkie zdarzenia z przeszłości anonimowy autor zmierzał do wyznaczonego sobie celu: podtrzymania wiary w opatrznościowe działanie Boga i pokrzepienia swoich współwyznawców w obliczu prześladowań. A okazja ku temu była wyjątkowa. Za panowania Antiocha IV bowiem tożsamość narodowa Żydów została zagrożona. Ok. 167 r. zniósł on dekretem Torę, zaś świątynię w Jerozolimie przemianował na sanktuarium Zeusa Olimpijskiego, utożsamianego z Baalem. Dekret zabraniał pod groźbą kary śmierci przestrzegania szabatu, obrzezania i posiadania ksiąg biblijnych. Symbolikę numeryczną i obraz następujących po sobie 4 królestw symbolizowanych przez 4 metale i 4 zwierzęta (skrzydlatego lwa, niedźwiedzia, pantery z 4 skrzydłami i 4 głowami oraz bestii z żelaznymi zębami i 10 rogami na głowie) spotykamy już u Hezjoda i w mitach staroperskich. ARTUR CECUŁA
iść na tysiące kompromisów. I tu jest miejsce dla etyki: skoro tak jest, to róbmy wszystko, aby się nawzajem nie zadeptać w tym coraz ciaśniejszym świecie. Skoro oczekujemy od ludzi sprawiedliwego traktowania, i my bądźmy sprawiedliwi dla nich. Nie ma innego wyjścia. Jeżeli to zlekceważymy, ręka cudzej (czasem publicznej) sprawiedliwości prędzej czy później nas dopadnie. Trzeba więc nieustannie zadawać sobie pytanie: jak zostanie odebrane moje takie czy inne zachowanie? Czy ja także chciałbym, aby o mnie mówiono tak, jak ja mówię o innych? Musimy stale wczuwać się w sytuację drugiego człowieka i traktować go tak, jak sami chcielibyśmy być przez niego traktowani. Kłopotom w stosunkach międzyludzkich nie jest winien żaden mityczny „grzech”, ale zwyczajny brak wrażliwości pomieszany z głupotą. Aby cieszyć się dobrymi stosunkami z innymi, nie trzeba żadnej religii, jedynie odrobiny zdrowego rozsądku. MAREK KRAK
Jak i nam dzyludzkim. Czy nam się to podoba, czy nie, jesteśmy zwierzętami społecznymi, czyli stadnymi. Nie potrafimy żyć bez innych, nawet gdybyśmy wszystkich wokół nienawidzili. Prawie wszystko, co jemy, w co się ubieramy, czego używamy na co dzień – jest wyprodukowane przez innych. Nawet praca zawodowa jest działaniem na rzecz innych w celu pozyskania ich pieniędzy. Zatem nie możemy robić wszystkiego, na co mielibyśmy ochotę – ze względu na dobro innych. Trzeba
17
Rozmowa z profesor Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Sądząc z sondaży dotyczących lustracyjnej histerii i publikacji listy Wildsteina, społeczeństwo podzieliło się na trzy mniej więcej równe grupy: jedni popierają lustrację, nawet dziką; drudzy uważają, że prowadzi ona donikąd, a reszta jest tym znudzona i zmęczona. A jak w tym kontekście sytuuje Pani siebie? – Jestem oburzona tym, co się dzieje. Dziwię się nieprzyzwoitemu zachowaniu Wildsteina, który wiedział, że publikując wyniesioną z IPN listę, wyrządzi krzywdę wielu osobom. Niestety, zdaniem niektórych, jego czyn urasta do rangi cnoty i zasługi. Niektórzy twierdzą nawet, że redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” nie powinien był usuwać dziennikarza, który przecież przyniósł gazecie wstyd. A tymczasem nikt nie martwi
Fot. Krzysztof Krakowiak
N
iektóre wyznania ewange liczne utrzymują, że Księga Daniela zawiera profetycz ną wizję historii świata, która spełniła się w jego dziejach. Krytyka biblijna przeczy tym rewelacjom. Pierwszym, który zakwestionował czas powstania Księgi Daniela i historyczność proroka Daniela był neoplatoński filozof Porfiriusz (223–304 r.), główny oponent chrześcijaństwa, uczeń Plotyna. Współcześnie jego
SZKIEŁKO I OKO
amerykanizacji. Coraz częściej wywołuje się medialne skandale tylko po to, by na chwilę zabłysnąć, zwrócić na siebie uwagę. Pozostawia się na uboczu sprawy istotne, a przywiązuje wagę do sensacji. – Skoro mówimy o odwracaniu uwagi – GUS podał informację, że w Polsce już ponad 60 procent mieszkańców żyje poniżej minimum socjalnego. To jest przecież narodowa tragedia – reformujemy się, mamy rzekomo jakiś wzrost gospodarczy, a stajemy się krajem nędzarzy. Może cyrk fundowany nam przez tzw. elity i media ma sprawić, że nie będziemy o tym myśleć?
OKIEM HUMANISTY (114)
Tematy zastępcze się losem setek dziennikarzy usuniętych i ciągle usuwanych z telewizji i gazet ze względu na to, że ich poglądy lub pochodzenie nie pasują do nowych właścicieli lub zarządców. Pomysł lustracji po 15 latach jest obłudny, bo podyktowany tylko względami wyborczymi. – Dlaczego tak surowo ocenia Pani opublikowanie nazwisk współpracowników, pracowników i ofiar SB? – Redaktor Wildstein złamał pewną niepisaną umowę społeczną. Przestrzegano bowiem do tej pory mniej lub bardziej konsekwentnie zasady „grubej kreski”, którą ogłosił premier Tadeusz Mazowiecki. Polegała ona na zaniechaniu po 1989 roku rewanżu i zemsty ze strony obozu solidarnościowego na funkcjonariuszach dawnego systemu. Zasada ta nie obejmowała oczywiście ewentualnych przestępstw natury kryminalnej. Tę zasadę czasem naruszano, ale w sprawach mniejszej wagi – zmieniano na przykład nazwy ulic i burzono pomniki, ale z czasem zaniechano tego typu działań. Obecna histeria lustracyjna i działania Wildsteina naruszają tę zasadę. – Być może chodzi po prostu o rozgłos... – Rzeczywiście, nasze życie publiczne podlega daleko posuniętej
– Nędza i niedostatek niemal dwóch trzecich społeczeństwa to jest prawdziwy problem, z którym trzeba się uporać jak najrychlej. Tymczasem „karmi się” nas sprawami drugorzędnymi, akcjami powziętymi z niskich pobudek, odwołującymi się do nienawiści, chęci zemsty, rewanżu. To odwoływanie się do najniższych instynktów ma przynieść efekt przy urnach wyborczych, czyli wywindować grupę osób żądnych władzy. Nie rozwiąże jednak żadnego prawdziwego problemu, z którym borykamy się na co dzień. Jak na ironię, ci politycy, którzy są przesyceni nienawiścią do czasów PRL i chcą spóźnionego odwetu, zarazem kochają papieża i są pobożni. – SLD wycofało się z obietnicy przedterminowych wyborów, deklarowanej przez niektórych jego przywódców. Rozległy się głosy, że SLD oszukuje. – Przeciwnie, uważam, że to jest wreszcie jakaś rozsądna decyzja. Nie widzę powodu, aby wybory odbyły się w innym niż konstytucyjny terminie, zwłaszcza że grozi nam chaos w państwie. Czy powodem ustąpienia ma być tylko to, że niektórzy ludzie przestępują z nogi na nogę, czekając na objęcie miejsc w parlamencie i rządzie? Rozmawiał ADAM CIOCH
Polecamy najnowszą książkę autorstwa profesor Marii Szyszkowskiej: „Lewicowość w XXI wieku”. Książka (256 stron) jest do nabycia w cenie 34 zł (w tym koszty wysyłki i pobrania) w Wydawnictwie tCHU, ul. Freta 3/3, 00-227 Warszawa. Zamówienia można składać także telefonicznie: 022/635 99 98, 0 609 569 651, 0 607 649 757 lub drogą elektroniczną:
[email protected]
18
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r.
NASZA RACJA
ZEBRANIA APP RACJA Będzin – trzeci poniedziałek m-ca, godz. 18, ul. Małachowskiego 29; dyżury: środy, godz. 16–18; Białystok – wt.–czw., godz. 16–18, ul. Wyszyńskiego 2 lok. 109 (DH Koral naprzeciwko dworca PKS); (85) 744 49 39; Bolesławiec – soboty, godz. 17, ul. Garncarska 15/1; Bytom – drugi i czwarty czwartek m-ca; dyżury: pozostałe czwartki, godz. 17, ul. Dworcowa 2, I p.; Robert Cieślak 0-693 329 937; Krystian Lotarski 0-880 716 618; Chełm – 12.02, godz. 16, ul. Stephensona (siedziba SLD); Cieszyn (powiat) – 16.02, godz. 16, ul. Stawowa (Remiza OSP Bobrek); tel.: 0-61 210 589; Częstochowa – pierwszy wtorek m-ca, al. NMP 2, lokal Biura Emerytów i Rencistów; dyżury: każdy wtorek w godz. 17–19; Dąbrowa Górnicza (zmiana) – druga środa każdego m-ca, godz. 17, ul. Wojska Polskiego 35 (lokal Polskiego Związku Wędkarskiego); Dzierżoniów – 17.02, godz. 18, ul. Strzelnicza 2 (Klub Wędkarza); Ełk – 06.03, godz. 12, ul. Małeckich 2/37; Gdańsk – 19.02, Gdańsk Wrzeszcz, ul. Jaśkowa Dolina 78; Gliwice – 14.02, godz. 17, Rynek, klub MPiK – czytelnia, zebrania w każdy drugi poniedziałek m-ca; dyżury: czytelnia MPiK, pok. 109, każdy piątek, godz. 15.30–17.30; Gorzów Wlkp. – czwartki, godz. 17, ul. Obotrycka 7; Gubin – pierwszy piątek m-ca, godz. 19; tel. 0-600 872 683; Jastrzębie Zdrój – czwarta sobota m-ca, godz. 17, ul. Jasna, bar Caro; Katowice – czwartki, godz. 17, ul. Sokolska 10a/4; Kołobrzeg – czwartki, godz. 16–18, ul. Rybacka 8, biuro zarządu; Kraków – trzeci czwartek m-ca, godz. 17, ul. Podchorążych 3, dom biesiadny Złoty Róg, poniedziałki i piątki, godz. 12–14; środy, godz. 16–18, ul. Wójtowska 3/39, I p. (wejście od apteki); tel. (12) 634 54 53; Legnica – 20.02, godz. 15, ul. Jordana 7 (klub Pod 7-ką); Łódź – spotkania stałe w siedzibie partii, ul. Próchnika 1, p. 307; Bałuty – pierwsze wtorki m-ca, godz. 16; tel. 654 32 11; Polesie – ostatnie środy m-ca; tel. 0-602 626 437; Widzew, Górna – pierwsze czwartki m-ca; tel. 673 11 22; Mysłowice (Brzęczkowice) – zmiana – 12. każdego m-ca, godz. 17, lokal ALF; Remigiusz Buchalski, 0-504 405 391;
Olsztyn –12.02, godz. 12, ul. Profesorska 15 (Dom Kultury); Opole – 19.02, godz. 11, ul. Domańskiego 21, Nadzwyczajny Zjazd Oddziału Wojewódzkiego; Pasłęk – 19.02, godz. 16, ul. Krasickiego 22 (bar); Krzysztof Krawczyk (88) 954 59 55; Piła – 02.03, godz. 17, restauracja Hades; Poznań Jeżyce – 23.02, godz. 17, ul. Szylinga (Klub Oficerski); kontakt Leszek Bobiński; tel. 0-691 832 560; zapraszamy sympatyków z dzielnic Wilda i Grunwald; Poznań Nowe Miasto – 03.03, godz. 17.30, ul. Szelągowska 53; Poznań Nowe Miasto, Rataje – pierwszy czwartek m-ca, godz. 17.30, ul. Szelągowska 53; Poznań Śródmieście – 14.02, godz. 18.30, ul. Szelągowska 53; Ruda Śląska – druga sobota m-ca; Stanisław Stefanik (32) 248 37 14; Rzeszów (zmiana) – drugi i ostatni poniedziałek miesiąca, tel. 0-606 870 540; (17) 856 19 14; Sanok – każdy trzeci piątek m-ca, godz. 17, restauracja Czarny Koń (na dole), tel. 0-606 636 273; Siedlce – pierwszy piątek m-ca, godz. 17, ul. Kazimierzowska 7, Zakład Mleczarski, restauracja Smaczek; Siemiatycze – w sprawie organizacji nowego koła: 0-503 620 380; Mariusz Olchowik; Sosnowiec – każda druga niedziela m-ca, godz. 17, ul. A. Urbanowicz 21a (lokal Stowarzyszenia „Uniezależnienie”); 360 55 30; Szczecin – dyżury w każdą sobotę, godz. 10–13, pawilon przy ul. Włościańskiej 1(pawilon I p.); spotkania ogólne w pierwszą sobotę m-ca, godz. 11, tel. do biura 483 77 54; Tarnowskie Góry – drugi wtorek m-ca, godz. 18; Bożena Wrona (32) 285 21 10; 0-603 068 881; Tychy – dyżury: środy, godz. 17–19, ul. gen. Grota-Roweckiego 10; Warszawa (Mokotów, Ursynów, Wilanów) – czwartki, godz. 18, ul. Puławska 143, w Dialog Cafe, koło stacji metra Wilanowska; Warszawa Żoliborz – 13.02, godz. 13, ul. Próchnika 8, (Dom Kultury na tyłach Teatru Komedia); Wieluń – pierwsza sobota m-ca, godz. 16, os. Stare Sady, kawiarnia Martynka; Wrocław – czwartki, godz. 17, Klub Kombatanta przy ul. Zelwerowicza 4; Zgorzelec – wtorki, piątki, godz. 16–18, w siedzibie przy ul. Warszawskiej 1 pokój 5; Zielona Góra – piątki, godz. 17, pl. Słowiański 21.
Pani pozna Pana Samotna, uczciwa emerytka z dobrą prezencją i wykształceniem ekonomicznym, 60/170/68, pozna kulturalnego, samotnego, wysokiego Pana bez zobowiązań, z własnym mieszkaniem, w wieku 65–70, zdecydowanego na wspólne życie. Wrocław (1/a/06) „Wodniczka”, lat 56, zaprzyjaźni się z wolnym, wysokim Wodnikiem o ciekawej osobowości i dobrym sercu, z Warszawy lub okolic. Otwock (2/a/06) Bezdzietna wdowa, zadbana, ze średnim wykształceniem, o wszechstronnych zainteresowaniach,
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Prawica szykuje się do aborcji Co powoduje, że jedne ustawy uchwala się w ekspresowym tempie, a inne stają się „półkownikami” w gabinecie marszałka Sejmu? Czy decyduje o tym społeczna ważność regulacji, jakość projektu w aspekcie formalnoprawnym, czy może wyłącznie wola polityczna? Pytanie oczywiście retoryczne. Jeśli jest polityczna wola, to nie przeszkadzają słabe uzasadnienia, niezgodne z prawem zapisy, wewnętrzne sprzeczności czy brak przedstawienia skutków finansowych wykonania ustawy. Zresztą od czego jest proces legislacyjny w Sejmie? Nie bez powodu ustawy uchwala się w trzecim czytaniu. W pierwszym się debatuje, w drugim – wnosi poprawki. W odniesieniu do ustawy o świadomym rodzicielstwie polityczna wola musi być połączona z odwagą. To duże wymagania nawet jak na lewicę. Najbezpieczniej poddać się prawicowym i kościelnym naciskom i opóźniać pierwsze czytanie. Oczywiście trzeba znajdować jakieś preteksty. Pierwszym było wezwanie do rozszerzenia uzasadnienia projektu poprzez wskazanie źródeł finansowania ustawy, przedstawienie założeń aktów wykonawczych oraz informacji o przeprowadzonych konsultacjach i ich wyniku. Żądanie prawicowca było nieuzasadnione i pozbawione podstaw prawnych. Wykraczało poza wymogi konstytucyjne i nie było stawiane żadnym innym poselskim projektom ustaw w historii III RP. Była to wyraźna zapowiedź zachowawczych działań, mających na celu udupienie ustawy. Pomagały w tym zwłaszcza niektóre dzienniki. Zaczęły jeździć po ustawie i po mnie osobiście jak po łysej kobyle. Przyczepiono się głównie do mojej propozycji wprowadzenia edukacji seksualnej od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Na nic się zdały opinie ekspertów, że to nawet za późno, że trzeba zaczynać już w przedszkolu. Zostałam „posłanką od seksu”. Specjalnie
pozna wartościowego, uczciwego Pana w wieku 65–70, zdecydowanego na wspólne życie. Łódź (3/a/06) 66/158, samotna, uczciwa, szczupła i niepaląca emerytka, pozna czystego Pana z samochodem, zaradnego, mądrego, wolnego i bez nałogów. Konin (4/a/06) Samotna domatorka, lat 64, lubiąca książki i spacery, pozna Pana w stosownym wieku, bez nałogów i zobowiązań. Woj. zachodniopomorskie (5/a/06) Wolna, subtelna, średnie: wiek, tusza, wzrost i wykształcenie, lubiąca muzykę klasyczną, języki obce, góry, przyrodę i „FiM”, pozna Pana o podobnych zainteresowaniach. Odpowiedź na każdy poważny list – gwarantowana. Wołomin (6/a/06) Panna po 30, wzrost 168 cm, nieco zagubiona we współczesnym świecie, wierząca – bezwyznaniowa, ceniąca szczerość i bycie sobą, lubiąca muzykę, dobrą książkę i przyrodę, pozna bratnią duszę
mnie to nie zmartwiło. Przecież to reklama jak każda inna, a może nawet lepsza, bo pikantniejsza. Martwi mnie natomiast brak chęci zrozumienia przez wielu dziennikarzy istoty problemu, który postanowiłam rozwiązać poprzez ustawę o świadomym rodzicielstwie. Czy naprawdę tak trudno zrozumieć, że usuwa się ciąże niechciane? Te zaś są następstwem braku seksualnego uświadomienia, a także zbyt małej dostępności środków antykoncepcyjnych. Jeśli zatem chcemy ograniczyć liczbę aborcji, musimy edukować, edukować i jeszcze raz edukować. No chyba że podziemie aborcyjne lobbuje na rzecz utrzymania status quo, ale gdzie tu etyka. Kolejnym etapem podjazdowej walki z projektem było badanie go pod kątem zgodności z Konstytucją RP. Na ten temat może się oczywiście wypowiedzieć jedynie Trybunał Konstytucyjny, i to w odniesieniu do ustawy już uchwalonej. Ale czemu prawica miałaby się nie zabawić? A jeśli jeszcze przy okazji można dać zarobić znajomym ekspertom... Sejm zwrócił się o ocenę do ponad dwudziestu konstytucjonalistów. Niektórzy odmówili. Ostatecznie wpłynęło dziewięć opinii. W dwóch uznano, że projekt nie narusza Konstytucji RP, w siedmiu – że jest z nią niezgodny. Rzecz jednak nie w liczbie, ale w argumentacji. Nie zawsze ilość przechodzi w jakość. W tym wypadku nie przeszła. Okazało się, że nie tylko w komisji
– Pana bez zobowiązań, konieczne foto. Karani wykluczeni. Poznań (7/a/06) Smukła, po 20, pozna Pana do 33 lat, wiernego i lojalnego z wyższym wykształceniem, w celu stworzenia stałego związku. Oferty tylko z Warszawy. (8/a/06) Lat 62, zadbana wdowa, wzrost i wykształcenie średnie, szczupła, niezależna finansowo, z własnym domem i ogrodem, pozna Pana do lat 67 z samochodem, kochającego życie na wsi. Oferty tylko z dawnego województwa katowickiego. (9/a/06) Pan pozna Panią Elegancki, nobliwy pozna Panią w wieku około 55 lat, o podobnych walorach, z Aleksandrowa Kujawskiego i okolic. Gdańsk (1/b/06) Lat 50 + VAT, wzrost 170 cm, pozna dziewczynę, która ma jakąś autentyczną pasję, a przy tym potrzebny jest jej długi, przyzwoity facet. Lwówek Śląski (2/b/06)
orlenowskiej eksperci działają pod presją, są niedouczeni albo tendencyjni. Negatywne oceny nie wynikały z odniesienia projektu do ustawy zasadniczej, ale do politycznego, tendencyjnego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 1997 roku, które bezprawnie rozszerzało art. 38 Konstytucji RP. To się nazywa pójść po linii najmniejszego oporu. Szkoda, że tylu naszych prawników uważa, że lepiej się skompromitować, niż narazić – zwłaszcza samodzielnym myśleniem. Litościwie nie podam ich nazwisk. Przynajmniej na razie. Profesorów, którzy obronili honor polskich konstytucjonalistów też nie wymienię z nazwiska, bo nie wiem, czy to by im nie zaszkodziło w naszym kochanym ciemnogrodzie, ale dziękuję i czekam na znak, abym mogła to zrobić publicznie. Nie mogę jednak nie odnieść się do opinii prof. Jasudowicza z Toruniz, powołanego na eksperta przez posła Giertycha, ale opłaconego, mimo mojego sprzeciwu, przez Sejm. Jest to bowiem prywatne wyznanie wiary autora i jego głos w ideologicznej debacie. Z tymi kuriozalnymi wynurzeniami powinni się koniecznie zapoznać Rektor i Senat UMK. Jest co poczytać, a wnioski z tej lektury warto wykorzystać w związku z przypadającą właśnie teraz okresową oceną nauczycieli akademickich. Racjonalnie zachowała się Komisja Ustawodawcza. Głosami lewicy uznała projekt za konstytucyjny. SLD umieścił go w priorytetach legislacyjnych obecnej kadencji, a marszałek Cimoszewicz wprowadził do porządku obrad na lutowe posiedzenie Sejmu. W związku ze sprzeciwem prawicowych partii 15 lutego Izba w głosowaniu podejmie decyzję o jego dalszym losie. Dotychczasowe doświadczenia nie nastrajają optymistycznie. Chyba będzie aborcja, i to w jedenastym miesiącu. Strach się bać. JOANNA SENYSZYN
30-latek, poszukuje drugiej połówki w celu matrymonialnym. Odpowiedź na każdy list gwarantowana, konieczne foto. Racibórz (3/b/06) Niezależny wdowiec bez zobowiązań z własnym mieszkaniem pozna Panią w wieku 62–69, na dobre i na złe. Bogatynia (4/b/06) Mężczyzna pozna w celu towarzyskim Pannę, kumpelkę-przyjaciółkę, pogodną i wesołą, na dobre i na złe. Warszawa (5/b/06) Samotny kawaler, lat 58, średniego wzrostu i budowy, uczciwy, szczery, wrażliwy, bez nałogów i zobowiązań, pozna Panią w zbliżonym wieku, może być z dzieckiem. Mydłów (6/b/06) Samotny antyklerykał-emeryt, pozostający w separacji, 71 lat, wzrost 180 cm, szczupły, wykształcenie podstawowe, pozna Panią, wiek i wykształcenie obojętne. Wieluń (7/b/06)
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r.
LISTY Inkwizytor W podejściu do totalnej lustracji, jaką chce Polakom zafundować Norman Giertych, inkwizytor nie zauważa istotnego dla sprawy rozróżnienia, czy to Kowalskiemu skradli, czy to Kowalski ten zegarek ukradł, i przyjmuje tezę najwygodniejszą dla superśledczego Giertycha: Najważniejsze, że Kowalski był zamieszany w kradzież zegarka. Obawiam się, że – choć podobno prawnik – świadomie z tego rozróżnienia rezygnuje, czym całkowicie i w całej rozciągłości dezawuuje swoje prawnicze wykształcenie, co mu zresztą absolutnie nie przeszkadza mieszać w najdelikatniejszej materii prawniczej, jaką stanowią teczki służb specjalnych „poprzedniego reżymu”. Leon Bod Bielski
Tylko forsa Niekonsekwencja Kościoła napawa mnie obrzydzeniem. Caritas, który jest „skarbonką” Kościoła i powinien postępować zgodnie z jego zasadami, złamał je dla forsy. Kościół zabrania odwiedzania sklepów w niedziele i wykorzystywania młodych ludzi do zbierania pieniędzy (wypominają to WOŚP), tymczasem w Tesco w Jeleniej Górze (16.01.2005 r.) młodzi ludzie w dzień „święty” stali przy kasach i do puszek z napisem „Caritas” zbierali forsę. Może i cel był szczytny (podobnie jak WOŚP), ale gdzie te ich ideały i słowa?! Nie wierzę, aby cała forsa szła na pomoc potrzebującym. Tomasz R.
Manipulacja Obchodziliśmy kolejną rocznicę wyzwolenia Warszawy. Wspomniano o niej w telewizji i w niektórych gazetach. Ale i tym razem ocena działań LWP odbiegała wyraźnie od prawdy historycznej. Telewizja publiczna informowała, że do Warszawy, opuszczonej przez wojska niemieckie, wkroczyły oddziały armii sowieckiej i LWP. Okupacja hitlerowska skończyła się i rozpoczął się okres okupacji sowieckiej. Stawianie znaku równości między tym, co się działo do 17 stycznia 1945 r. w Polsce i po tej dacie do 1989 roku to kłamstwo. Czy tak można też interpretować bitwę, w której
poległo kilkuset żołnierzy polskich? Panowie publicyści, politycy prawej strony, trochę szacunku dla tych, co oddali za nas młode życie. A te ofiary, blisko cztery tysiące poległych polskich żołnierzy, którzy chcieli pomóc powstańcom Warszawy w 1944 roku, też trzeba przemilczeć, udawać, że ich nie było, zapomnieć? Jaka to moralność dyktuje Wam takie traktowanie ofiar? Zdzisław Rozbicki, Wrocław
LISTY OD CZYTELNIKÓW List innowiercy
Watykan oraz cały Kościół katolicki to fałszywi przyjaciele Boga. Przez całe wieki nie pozwalali udostępniać ludziom Biblii w powszechnie używanych językach. Na soborach i synodach wydawano dekrety nakazujące palenia i niszczenia Biblii i zakazujące jej posiadania i czytania. Dziś tak tłumaczy się pisma hebrajskie i greckie, żeby zagmatwać prawidłowe ich zrozumienie. A to dlatego, że kontrast między Pismem Świętym a naukami kościelnymi jest bardzo wyraź„FiM” u Fidela ny. Na przykład: Biblia uczy, że Bóg jest jeden (w jednej osobie), że JeDziękuję za pięknie spędzony zus jest istotą podporządkowaną Bourlop na Kubie w Waszym towarzygu, że dusze mają ludzie i zwierzęta, stwie. Czytam „FiM” od dawna i nie że dusza ludzka umiera, po śmierci mogę się nadziwić, że w Polsce tak nie ma życia ani piekła, a karą jest niebyt, czyli śmierć; że wszyscy ludzie idą do grobu i czekają na zmartwychwstanie ciała na ziemi; że Duch Święty to czynna siła Boża; że msza (ponowienie ofiary Jezusa) to obrządek pogański, a spowiedź kapłanom jest dowodem braku wiary w Boga i w odkupiciela Chrystusa; że nie ma przeznaczenia, tylko wolna wola; że Królestwo Boże to konkretny rząd, tyle że panujący (w przyszłości) z nieba; że sąd ludzi odbędzie się na ziemi i trwać będzie tysiąc lat. Tyleż samo będzie trwał rząd Jezusa Chrystusa, zanim przekaże całkowitą władzę Bogu. To jest Gorące rytmy i „Fakty” w Havanie właśnie ewangelia, czyli dobra nowina. Ani Watykan, ani kler tej ewangelii nie tylko nie głosi, mało o Was wiedzą. Ja mieszkam ale ją zakrywa i prześladuje. Watykan w Kanadzie i tu mogę kupić Wasz tak długo prześladował, palił i nisztygodnik bez problemu. A poza tym czył Biblię, jak tylko mógł. Dziś kler mam prośbę do Was. Moja mama jest wyrywa z niej tylko nieliczne fragmenwyznawcą tego Rydzyka czy innego ty. A dlaczego to robi? Dlatego, że grzyba i robiła walkę z wnukami daBiblia uwalnia od przesądów i życia jącymi na Wielką Orkiestrę Pana Jurw ślepym posłuszeństwie wobec kleru ka Owsiaka. Poradźcie mi, jak babę i Watykanu. Boga mamy mieć w serprzekonać, by zrozumiała, że dając cu, a nie na tacy czy w świątyniach. na Wielką Orkiestrę, pomaga dzieŁukasz Ryś z Gdańska Brzeźna ciom, a dając na Rydzyka, kupuje sobie bilet do piekła, i to w klasie lux. Właśnie od mamy się dowiedziałem, że lepiej dać na Radio Maryja, niż Uwertura do requiem byczyć się na Kubie… Był to mój pierwszy prawdziwy 2 lutego br. TVN 24 dostało kourlop od wielu lat. ta. Takiego natłoku konsultantów meStanisław z Toronto dycznych w czarnych kieckach jeszcze
nie było. Każdy zalecał nieustające modły (lek nad wszystkie leki) w związku z papieską grypą. Naszym emerytom i rencistom też nic innego nie pozostało, bo ilość leków refundowanych ulega ciągłym cięciom. W tym samym dniu pojawiła się nawet w mediach informacja o eutanazji dla wszystkich tych, którzy ukończyli 50 lat, a których dotknęły te cięcia. Niektóre bowiem leki, dotychczas przez nich stosowane, państwo będzie refundować już tylko dzieciom. A więc stajemy się powoli Afryką, gdzie śmierć na okrągło zbiera żniwo. Kościelne, cmentarne hieny zacierają swe spasione łapska. A nasze Słoneczko Tatr już chyba tylko w smrekowej jesionce je obejrzy. Alan Struś
Bez „FiM” nie ma RACJI Po artykule „Czyja RACJA” nadal jestem zdruzgotany tą przepychanką na łamach gazety. O co? „Jakieś tam, coś tam”! A może tak, panowie, trochę ciszej nad tą kołyską! Rozstrzyganie o tym, czyja RACJA, nie ma sensu. Jestem jej członkiem od roku i nie widzę tam właściciela, wiem tylko, że protoplastą jest Jonasz. Wiele dla niej zrobił i nikt tego w RACJI nie kwestionuje, natomiast o tym, kto będzie stał na czele w RACJI, zadecydują delegaci na zjeździe, już wkrótce! I myślę, że będą to wybory demokratyczne i merytoryczne. Amen. Co do propagowania „FiM” to członkowie RACJI robią to nadal, spontanicznie i ideowo, gdyż bez „FiM” nie byłoby RACJI, a nie odwrotnie. Wiosną planujemy ożywienie promocji gazety w Trójmieście i całym regionie, więc Pan Poniedziałek myli się w liście („FiM” 5 II 2005 r.), że
19
RACJA odcina się od „FiM”. Do nas nie dotarły takie decyzje z góry, a gdyby tak było, to będziemy mieli to gdzieś i wtedy facet długo w RACJI nie pociągnie. Sukces ma wielu ojców, ale założyciel jest zawsze jeden. Jonasz na Prezydenta RP. Jestem za!!! Stały Czytelnik z Gdańska i członek Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA
Wyjaśnienie W odpowiedzi na artykuł „Sprawcy braku kradzieży” opublikowany w 1 numerze „Faktów i Mitów” z dnia 13 stycznia 2005 roku podpisany (MP) wyjaśniam, że stwierdzenie Podlaskiego Kuratora Oświaty, dr Zofii Trancygier-Koczuk, zostało przytoczone wybiórczo i nieprecyzyjnie. „Faktom i Mitom” Pani Kurator nie udzieliła wywiadu. W rozmowie z redaktorem „Niwy” stwierdziła, „iż nauka języka mniejszości jest obligatoryjna dla tych uczniów, których rodzice zadeklarowali taką wolę”. Rzecznik Prasowy Podlaskiego Kuratora Oświaty, Grażyna Wiktoria Citko Zgodnie z prawem prasowym, redakcja ustosunkuje się do powyższego sprostowania w najbliższym numerze „FiM”.
Spotkanie z Jonaszem W piątek 11.02.2005 r. o godz. 17.00 w Łódzkim Domu Kultury przy ulicy Traugutta 18 (sala 304) odbędzie się spotkanie z redaktorem naczelnym „FiM”, Romanem Kotlińskim. Tematem spotkania będzie tygodnik „Fakty i Mity” i ruch antyklerykalny w Polsce. Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszamy.
Autentyczna love story z lat 80. z udziałem księdza i młodej dziewczyny. Wielka miłość napotyka nieprzekraczalną (w tym przypadku) barierę celibatu. Kochankowie przeżywają szczyty miłosnej ekstazy, a zarazem życiowe tragedie, związane np. z... usunięciem ciąży. Książka pisana pod kierunkiem Jonasza i przez niego wydana. Sprzedaż wysyłkowa: Wydawnictwo NINIWA, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, cena 8 zł + koszty wysyłki.
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Marcin Bobrowicz; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 lutego na drugi kwartał 2005 r. Cena prenumeraty – 32,50 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 lutego na drugi kwartał 2005 r. Cena prenumeraty – 32,50 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 lutego na drugi kwartał 2005 r. Cena 32,50 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–
[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
20
B
Nr 6 (258) 11 – 17 II 2005 r.
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE...
BC, najbardziej szanowana telewizja na świecie, kosztem 2 mln funtów (ok. 11 mln zł) zrealizowała kreskówkę o papieżu jako zdziecinniałym idiocie. Największy autorytet Polaków tańczy w filmie w rytm dyskotekowych szlagierów, robi salta, biega po ścianach, bawi się ulubionym pluszowym misiem, pistolecikami i gra na trąbce jak pięciolatek. Po ekranie biegają też niewyżyte zakonnice i starzy, zblazowani kardynałowie...
Dyrektor J. Bennett z BBC z przykrością poinformował ostatnio, że z powodu protestów Kościoła kat. film nie ukaże się w angielskiej telewizji, a jedynie we włoskim (sic!) komercyjnym kanale, który go zakupił. Bennett twierdzi, że kreskówka jest tylko satyrą na bufonadę watykańskiej „firmy” i nikomu nie ubliża. Nikomu? To Polacy katolicy są NIKIM?!
...w Wielkiej Brytanii... Mały Papciu i jego przyjaciele z Watykanu, z którymi bawi się w Kościół
Sam Karolek uwielbia się bawić w cenzora…
…strze lać do postaci na obra zach… św. Piotra na placu i” k li k y c n …pisać „e Kardynało wie – pote ncjalni nas – debatują tępc o ubóstw ie na świe y Wojtyły cie
Żeby „nastała światłość” w Watykanie – trzeba wymienić stare żarówki
pokoju zabaw Najlepiej odpoczywa w swoim ulubionym
...i w Danii
„O, kurwa”
„Oj, czuje się, że siedemdziesiątka już dawno stuknęła”