Biskupi i księża walnie przyczynili się do rozbiorów Polski
ZDRAJCY W SUTANNACH INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
Gry uliczne – Panie, gdzie tu apteka? – To proste. Należy pójść ulicą Jana Pawła II, a minąwszy przecznice Wszystkich Świętych i Księdza Skorupki, skręcić w rondo Opatrzności Bożej. Od niego odchodzi trakt Maryi Zawsze Dziewicy wiodący do zaułka Trzech Króli. Stamtąd już naprawdę dwa kroki do alei Kardynała Wyszyńskiego, a tam – na rogu Świętego Ducha – znajdzie pan Aptekę im. Ojca Klimuszki. Czy to koszmar senny pijanego urbanisty? Nie! Taka rozmowa już wkrótce może być normalką. W Warszawie, Szczecinie, Kielcach... Â Str. 12, 13
ISSN 1509-460X
Nr 6 (362) 15 LUTEGO 2007 r. Cena 3,50 zł (w tym 7% VAT)
Średnia pensja polskiego policjanta to 1500–1800 zł netto. Ten sam policjant w Wielkiej Brytanii może liczyć nawet na 3 tys. funtów, czyli około 18 tys. złotych miesięcznie! Obiecane podwyżki nie nastąpią, ponieważ łączą się one z awansami, a te właśnie wstrzymano. Do innych „walorów” służby w kraju dochodzi jeszcze biurokracja, mobbing ze strony przełożonych, zły sprzęt. Nic dziwnego, że na ostatnią rekrutację do irlandzkiej Gardy zgłosiło się 8 tys. polskich gliniarzy... Â Str. 9
Zakazany owoc Co najbardziej przyciąga kobiety do Kościoła? Oczywiście – młodzi i przystojni księża. To właśnie za takimi tajemniczymi menami szaleją zastępy katoliczek. Na forach internetowych dyskusje na ten temat toczą się 24 godziny na dobę. Â Str. 6, 7
24
ŚWIĘTUSZENIE
Papa w piwie?
Gablota reklamowa jednej z gdańskich restauracji...
Humor Pewnego dnia szef dużego biura zauważył nowego pracownika. Kazał mu przyjść do swego pokoju i pyta: – Jak się nazywasz? – Piotr – odparł nowy. Szef się skrzywił: – Słuchaj, nie dociekam, gdzie wcześniej pracowałeś i w jakiej atmosferze, ale ja
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
JAJA JAK BIRETY
Fot. Andrzej
nie zwracam się do nikogo w mojej firmie po imieniu. To rodzi poufałość i może zniszczyć mój autorytet. Zwracam się do pracowników tylko po nazwisku. Czy to jasne?! Jeśli wszystko jasne, to jakie jest twoje nazwisko? – Kochany – westchnął nowy. – Nazywam się Piotr Kochany. – Dobra, Piotrek, omówmy następną sprawę.
T
rzej złodzieje z New Jersey zostali aresztowani za kradzież 14 nadajników GPS. Policja po prostu podążyła za sygnałami GPS do ich domów. ~~~ Świat nadal nie ma zdjęć dziecka Britney Spears. Jedyne, czym dysponujemy, to zdjęcia miejsca, skąd wyszło. ~~~ Prezydent Bush ogłosił, że „nasza gospodarka wreszcie ruszyła z miejsca”. Przeprowadziła się do Indii... ~~~ W Pekinie odbyła się premiera najnowszego Bonda – „Casino Royale”. Trzeba powiedzieć, że Chińczycy na premierze zachowali się bardzo ładnie, chociaż zapewne bardzo cierpieli, udając, że nie widzieli tego filmu rok temu na pirackiej kopii. ~~~ Britney Spears i Kevin Federline dogadali się w sprawie obowiązków rodzicielskich. Niania Britney dostanie dzieci w tygodniu, a eksdziewczyna Kevina będzie się nimi opiekowała w weekendy. ~~~ Badania na uniwersytecie w Bostonie wykazały, że samce szympansów spółkują zawsze z najstarszą z dostępnych samic. To chyba raz na zawsze pokazuje, jak bardzo mężczyźni różnią się genetycznie od małp.
~~~ W jednym z ośrodków ruchu drogowego pewna młoda kobieta rozebrała się do naga, próbując dostać w ten sposób prawo jazdy. ~~~
~~~ Burger King sprzedaje nowego burgera – 4 kawałki wołowiny, 4 plastry sera, 8 plastrów bekonu, a wszystko to umoczone w gęstym sosie majonezowym. Dali jednak wybór
Światowe newsy Książę Karol jeździ po Wielkiej Brytanii, dając wykłady na temat globalnego ocieplenia. Nie wiem, czy jest on właściwą osobą, by mówić o globalnym ociepleniu. Jemu się wydaje, że Camilla Parker-Bowles jest gorąca. ~~~ Według ostatnich badań, Szwedzi bardziej ufają firmie Ikea niż Kościołowi. W sumie składanie mebli z Ikei i modlitwa są do siebie całkiem podobne. Klęczysz i jęczysz: „Boże, błagam, pomóż mi!”.
– jeśli chcesz, by było zdrowiej, możesz to wszystko wziąć w pełnoziarnistej bułce. ~~~ Norweska firma zamierza produkować dieslowskie biopaliwo z ludzkiego tłuszczu wyssanego przy liposukcji. Super. Teraz będzie można użyć swojego grubego dupska, żeby wozić swoje grube dupsko. ~~~ Kobieta w Japonii zaoferowała, że zostanie matką zastępczą dla dziecka swojej córki. Ma nosić w sobie własną wnuczkę! Jak bardzo leniwa jest ta dzisiejsza młodzież – już na etapie zarodka podrzuca dziecko dziadkom! ~~~ Do domu Madonny w Londynie przyjechało małe afrykańskie dziecko i wreszcie mogło poznać kobietę, która je wychowa... Nianię Marię z Gwatemali. Na podstawie joemonster.org oprac. @
2
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FAKTY WARSZAWA Z pracy wylecieli Dorn i minister Radek Sikorski.
O naprawie IV RP
Powodem dymisji Radka była jego niechęć do bajkopisarza Antka Macierewicza. Ministra obrony skasowały także opowiadane w wąskim gronie pracowników MON dowcipy o Kaczorach. Radka nie żałujemy, bo wojował sobie polskimi żołnierzami jak chciał.
Jan Pospieszalski, do spółki z „Wprost”, odkrył rzecz niesłychaną. Polski wywiad wojskowy miał rzekomo wczesną wiosną 1981 roku zdobyć informacje, że Szare Wilki szykują się do zamachu na Jana Pawła II. Mając w ręku plan zbrodni, władze PRL jakoby nic nie zrobiły, aby jej zapobiec. Na rozpalone główki wiadro zimnej wody wylała szefowa IPN w Katowicach – pani prokurator Ewa Koj. Oświadczyła, iż w sprawie nie ma nic sensacyjnego, a podobną do polskiego wywiadu analizę sporządzili agenci włoskich i rumuńskich służb specjalnych. Zresztą – jak przypominają biegli w czytaniu zagranicznej prasy – Ali Agca już od jesieni 1979 r. publicznie chwalił się, że zgładzi JPII. Ale Janek i chłopcy z „Wprost” swoje 5 minut mieli? Mieli!
Minister Giertych ma nowy pomysł. Cenzuruje podręczniki szkolne do biologii i wychowania seksualnego. Książki zawierające świńskie obrazki – to znaczy schematy narządów płciowych – zostaną wycofane. Teraz dominującym tematem na lekcjach zoologii będzie bocian, a na botanice – kapusta. Planuje się też wprowadzenie partenogenezy, czyli nauki o niepokalanym poczęciu.
Amok lustracyjny w telewizji publicznej trwa. Układ Wildsteina zajmuje się szukaniem haków na byłych i aktualnych pracowników TVP. Na prawdziwą pracę czasu już jak zwykle brakuje. Widać to w badaniach oglądalności programów TV Bronka. Wszystkie słupki lecą na łeb i szyję. Czyżby Wildstein chciał powtórzyć swój „sukces” z 1990 roku? Wtedy tak sprawnie zarządzał regionalną rozgłośnią Polskiego Radia w Krakowie, że ta w ciągu 3 miesięcy straciła 2/3 swoich słuchaczy.
Lech Kaczyński co tydzień odbywa kosztowne, prywatne (na koszt podatników) loty na trasie Warszawa–Sopot–Warszawa. Prezydencki samolot tylko w pierwszym półroczu 2006 r. odbył ponad 50 lotów na tej trasie, co kosztowało nas ok. 100 tys. euro. Lech ma w Sopocie wnuczkę. Ale cóż, była mowa o tanim państwie, a nie o tanim prezydencie. Latanie... odwieczne marzenie nielotów.
Według krakowskich prokuratorów, jeden z baronów mafii paliwowej dał posłance SLD Małgorzacie Ostrowskiej 150 tysięcy łapówki za pomoc w przejęciu atrakcyjnych gruntów w Malborku. Prokuratorom umknął fakt, że działkami zarządzały agendy kierowane przez ludzi AWS. Z tej samej opcji wywodzili się rządzący Malborkiem (Cymański).
Jan Pospieszalski (skrzyżowanie Macierewicza, Giertycha i Kojaka) domaga się rozebrania Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. „Nie możemy chronić symbolu zniewolenia i obcej dominacji” – twierdzi funkcjonariusz Opus Dei. A co z ww. Malborkiem? Ma wrócić do Kościoła czy też go rozebrać?
Minister finansów Zyta ma poważne problemy. Nagle okazało się, że z budżetu państwa trzeba wydać 300 mln na interwencyjny skup świń, bo inaczej Andrzej odejdzie z koalicji. Po kilku dniach z prośbą o pieniądze na ratowanie kilku akademickich klinik przyszedł minister Religa. Ten wystawił rachunek na 400 milionów. W 2007 r. rząd będzie musiał pożyczyć w kraju i za granicą ponad 48 miliardów złotych, zamiast 46, które planował. Przypomnijmy: Z dotychczasowych ekip tylko rządy lewicy nie przekraczały planów dotyczących deficytu i pułapu zadłużenia.
Bank PKO BP traci pozycję lidera nie tylko w Polsce, ale także w Europie Środkowo-Wschodniej. Pochodzący z PiS zarząd pod wodzą Sławomira Skrzypka (dzisiaj prezes NBP) robił wszystko, aby zatrzymać zagraniczną ekspansję banku. I to w czasie, kiedy wszyscy inwestowali. Po rocznych rządach prawicowych fachowców PKO BP ma tylko jeden niewielki oddział na Ukrainie. Znacznie mniejszy od niego węgierski państwowy Bank OTP posiada swoje placówki na Ukrainie, w Rosji, Bułgarii, Słowacji, Chorwacji, Rumunii i Czarnogórze. Planuje otwarcie biura banku w Warszawie.
Polscy piłkarze ręczni zostali wicemistrzami świata. Różnicą pięciu punktów przegrali z drużyną Niemiec. Usprawiedliwieniem dla naszej drużyny może być to, że kibicował im prezydent Lech Kaczyński. Wśród sportowców zrodziła się już fama, że głowa państwa przynosi pecha (przegrana m.in. na mistrzostwach świat a w piłce nożnej w Niemczech). Gdy Małysz gromił konkurentów, szczypiorniści dostawali baty... POLSKA/ROSJA Władze Rosji mają dosyć blokowania przez Polskę wymiany gospodarczej z całą Unią Europejską. Spór zaczął się i trwa od listopadowego weta polskiego rządu wobec ramowej umowy handlowej UE-Rosja. Rosyjski biznes, który liczy straty, zażądał od Putina retorsji. Będzie nią przygotowywany przez rząd w Moskwie zakaz importu polskich leków, wyrobów z plastiku i materiałów budowlanych. Nasze firmy mogą stracić ponad 2 miliardy dolarów. Nowe hasło promujące IV RP: Boso, ale w ostrogach! WARSZAWA/AFGANISTAN Polska misja wojskowa w Afganistanie ma poważny problem. Na liście kandydatów do służby zabrakło specjalistów od bezpieczeństwa. Powód był bardzo prosty. Wyszkoleni i przygotowani żołnierze z WSI mają zakaz opuszczania kraju wydany przez Macierewicza. Wstępne szkolenie do-
S
etki tysięcy Polaków, którzy wyjechali za chlebem na Zachód, zadają sobie te same pytania: Dlaczego w Polsce nie może być tak jak w Anglii, Hiszpanii, Danii, Niemczech czy choćby w katolickiej Irlandii? Dlaczego – aby godnie żyć – muszę zostawiać rodzinę i przyjaciół, machnąć ręką na kilka lat studiów i biegać na posyłki u zagraniczniaka? Bo niby w czym on jest lepszy ode mnie? Czy my, Polacy, jesteśmy gorsi od innych, zwłaszcza zachodnich nacji? Zostawmy na boku mentalność i skażenie pseudomoralnością katolicką. To wszystko ma niewątpliwie duży wpływ na gospodarkę, wprost przekłada się na zamożność obywateli. O tym już pisałem, ale to nie wszystko. Jedną z głównych podstaw wszelkiego sukcesu jest zdolność do pracy zespołowej, współdziałanie. Kraje o największym potencjale ekonomicznym, takie jak USA, Japonia, Niemcy czy Chiny, słyną jednocześnie z najlepszej na świecie organizacji pracy. A z tą jest u nas fatalnie. Trudno powiedzieć dlaczego, ale faktem jest, że tam, gdzie zbierze się dwóch Polaków, tam są trzy zdania. Co najmniej. Szwankuje też tradycyjnie porozumienie między władzą a obywatelami. Nie czujemy się we własnym kraju jak u siebie, a często uważamy ten kraj jako dla nas obcy, wrogi. To również, a nie tylko warunki bytowe, skłania do emigracji. O tej wzajemnej obcości obywateli i państwa świadczy coraz mniejsza frekwencja na wyborach. Coraz więcej rodaków odchodzi na emigrację wewnętrzną. Ludzie nie rozumieją posunięć władzy i trudno im się dziwić. Od ponad dwóch lat PiS zajmuje się głównie lustracją, szukaniem haków na opozycję i dogadzaniem klerowi. Ktoś powie – skoro wygrali wybory, niech zrealizują swoje pomysły. Jest jednak mały haczyk – o tym, że zawłaszczą Polskę dla siebie i Watykanu, skłócą nas z połową świata, a neofaszystów zrobią ministrami, w kampanii wyborczej nie mówili. I tu się pojawia zasadnicza różnica pomiędzy polskimi politykami a rządzącymi na tak zwanym Zachodzie, a nawet w Rosji. Jest nią komunikacja pomiędzy władzą i obywatelem. Politycy, którzy nie dotrzymują słowa, czyli kłamią, natychmiast tracą poparcie, ich kariery są skończone, przetrwają na stanowiskach co najwyżej do najbliższych wyborów. Tak jest gdzie indziej, ale nie w Polsce. U nas PiS ciągle jest w sondażach na czele lub tuż za PO. Część Polaków (realnie około 12,5 procent, biorąc pod uwagę wybory samorządowe) jest więc niewątpliwie ograniczona umysłowo, skoro nadal popiera partię, która np. woli wydawać państwowe pieniądze na nowe kościoły, zamiast na leczenie chorych dzieci. Ale głupota wyborców nie zmniejsza odpowiedzialności wybranej przez nich władzy. Co najwyżej głupota jednych uzasadnia głupotę drugich. Powstało wiele mądrych ksiąg, w których światowej sławy politolodzy i socjologowie definiowali dobrego przywódcę. Jedna cecha przewija się przez wszystkie te dzieła – zdolność integrowania ludzi i komunikowania się z nimi. Dobry przywódca to taki, który słucha i jest słuchany. Wróćmy na nasze podwórko. Jest bowiem i druga strona medalu – w obliczu arogancji władzy rośnie wśród Polaków grupa tych, którzy biernie dostosowują się do jej dyktatów; jest im obojętne, w jaki sposób są rządzeni. Im więcej obywateli myśli w ten sposób, tym mniej stabilne są rządy i tym łatwiej manipulować opiniami ludzi.
A jak ma być porozumienie tzw. góry z dołami, skoro z góry właśnie dociera do nas chaos informacyjny! Gdy zaginęli policjanci z Komisariatu na Dworcu Warszawa Centralna, MSWiA co 15 minut podawało inną wersję wydarzeń. W niezwykle ważnym prawie gospodarczym jest najgorzej. Jak może planować biznes przedsiębiorca, który w ciągu tygodnia otrzymuje z Ministerstwa Finansów zupełnie sprzeczne informacje dotyczące regulacji podatkowych? Jak może inwestować i myśleć o zatrudnianiu nowych pracowników szef firmy, kiedy w ciągu tygodnia dowiaduje się o pięciu (!) nowych planowanych regulacjach w prawie pracy? Jak może żyć spokojnie człowiek, któremu władza grozi, że odbierze prawa emerytalne (byli funkcjonariusze służb specjalnych PRL) albo tytuły honorowe (kombatanci Armii Ludowej)? A jak już władza chce zrobić coś sensownego, to i tak to spieprzy. Weźmy ostatni przykład. Sejm chciał zmusić samorządowców do wywiązywania się z obowiązku ujawniania majątku i biznesów. Postulat słuszny. Reguły przepisane z prawa obowiązującego w UE. Tylko że wykonanie odmienne. Sami eksperci pogubili się co do tego, który przepis kiedy się stosuje. Podobnie zresztą redaguje się przepisy podatkowe. Każdy urząd skarbowy może je interpretować inaczej. I każdy będzie miał rację! Poza tym podstawowych informacji trzeba w Polsce szukać, funkcjonują one w drugim obiegu. Wprowadzona z wielkim hukiem ustawa o dostępie do informacji publicznej jest martwa. ZUS na przykład nie raczył powiedzieć emerytom, że część z nich ma prawo do wyższych świadczeń. Chodziło o osoby, które przed uzyskaniem emerytury dostawały rentę. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że regulacje dotyczące sposobu obliczania emerytury dla tych osób są niezgodne z konstytucją. Należy stosować dla nich korzystniejsze. A ZUS – jak się dowiedział o orzeczeniu – to zamilkł. Po co dziadów informować? Jak nie będą wiedzieli, to nie przyjdą po kasę albo przyjdzie niewielu. Na takich zasadach działają republiki bananowe w Afryce Środkowej! Mamy biuletyn informacji publicznej. Fajna sprawa. Można sobie w internecie sprawdzić, co kombinuje minister Giertych i jakie plany ma starosta w takiej Łęcznej. Teoretycznie, bo na stronie www urzędnicy zamieszczają tylko tytuły swoich „dzieł” (i to nie wszystkie), zaś treść to chętnie pokażą, ale tylko na miejscu i odpłatnie. Ponad 56 procent urzędów gmin w jednym tylko województwie lubelskim nie aktualizowało swoich stron internetowych nawet przez dwa lata. Niektóre adresy urzędów nie mieszczą się w pasku adresowym przeglądarki internetowej... Dzięki takiej „informacji” czeka Cię, obywatelu, sporo niespodzianek – może wybudują w Twojej dzielnicy fabrykę kleju lub spalarnię padliny? A może zakopią rurę z gazem albo sąsiedni park oddadzą pod budowę kościoła? Prawda, jak to ułatwia życie (np. budowę domu) lub prowadzenie biznesu? JONASZ Dokończenie za tydzień
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r. aldemar Gontarski legitymuje się tytułem naukowym doktora nauk humanistycznych Uniwersytetu Warszawskiego, specjalisty w zakresie praw człowieka i prawa prasowego. Jest dyrektorem Centrum Ekspertyz Prawnych warszawskiego oddziału Zrzeszenia Prawników Polskich (ZPP), autorem licznych opracowań i analiz wykonywanych na zlecenie Kancelarii Sejmu, biegłym sądowym z zakresu prawa prasowego, komentatorem chętnie cytowanym przez rozmaite media, stałym publicystą w „Rzeczpospolitej”, redaktorem naczelnym specjalistycznego miesięcznika „Gazeta Sądowa”. Ma również dyplom lekarza weterynarii, świadectwo pracy wieloletniego (od 1990 roku) moskiewskiego korespondenta tygodnika „Wprost” i Radia RMF, angaż nauczyciela akademickiego... Gontarski ma jedną poważną wadę-zaletę: fioła na punkcie praworządności, której gotów jest bronić do upadłego, nie wahając się nawet przed prezentowaniem swoich racji na antenie Radia Maryja. Przypomnijmy, że dwukrotnie wypowiadał się dla „FiM”, gdy zajmowaliśmy się jego raportem na temat lustracji (14/2005) oraz nieudolnością polskiej dyplomacji w kwestii tzw. Gazociągu Północnego (34/2006). Od kilku dni, zdaniem tzw. mediów opiniotwórczych, pan doktor stał się nagle pozbawionym jakiejkolwiek wiarygodności oszołomem, by nie rzec – kompletnym idiotą. Czym sobie na to miano zasłużył? ~~~ „Życie Warszawy” z 2 lutego 2007 roku zacytowało taką oto wypowiedź Gontarskiego: „Mamy już dużą dozę pewności, że [przypisywany arcybiskupowi Stanisławowi Wielgusowi] podpis »Grey« w dokumencie Służby Bezpieczeństwa został sfałszowany. Mieliśmy utrudnione zadanie, by to sprawdzić, bo nie mamy dokumentu, tylko mikrofilm. Centrum Ekspertyz ZPP zamówiło jednak analizę grafologiczną w jednym z laboratoriów w zachodniej Europie. Specjalnie zrobiliśmy to za granicą, żeby mieć pewność bezstronności; ze względu na panujący u nas klimat, nawet grafolodzy mogą przecież podchodzić do sprawy emocjonalnie. Właśnie otrzymałem wynik: podpis został sfałszowany. Grafolodzy orzekli, że litery
W
mają różne [w stosunku do próbki niekwestionowanego rękopisu abp. Wielgusa] kształty i podpis nie został sporządzony jednym pociągnięciem ręki”. Nie było to dla nas specjalne zaskoczenie, skoro dwa tygodnie wcześniej zaprezentowaliśmy podstawy do
twierdzenia, że „Wielgus został skazany, egzekucję pośpiesznie wykonano. W szaleństwie lustracyjnym nikt nie zauważył, że część istotnych dowodów, na podstawie których zapadł wyrok, została ewidentnie sfałszowana” („InGrey’s arcybiskupa”, „FiM” 2/2007). ~~~ O ile my, „FiM”, podobno nie istniejemy, to publicznej wypowiedzi Gontarskiego nie dało się nie zauważyć:
GORĄCY TEMAT z wielkonakładowy „Dziennik” wyeksponował inny wątek: „Gontarski przedstawiony jest w gazecie [„Życie Warszawy”] jako szef Centrum Ekspertyz Prawnych pracującego dla Zrzeszenia Prawników Polskich. Tyle że takie centrum od początku roku... nie istnieje. Zrzeszenie nie przedłużyło z nim umowy (...). Sam fakt podpierania się autorytetem instytucji, która nie istnieje, podważa wiarygodność deklaracji Gontarskiego”;
z „Gazeta Wyborcza” też walnęła obuchem: „Kim jest Gontarski? To m.in. współautor najnowszej książki Andrzeja Leppera o rzekomym zamachu stanu, jakim miało być ujawnienie afery praca za seks w Samoobronie. Często występuje w Radiu Maryja, pisze w »Naszym Dzienniku«”;
wiele lat był korespondentem w Moskwie, pod koniec PRL także korespondentem »Rzeczpospolitej«”. ~~~ Ciekawe, że jakoś nikt z dziennikarzy reprezentujących tak znamienite media nie wpadł na pomysł, żeby porozmawiać z „weterynarzem od Leppera”. A przecież ten facet nie gryzie... „FiM”: – Spodziewał się pan takiej burzy medialnej? Dr Gontarski: – Zacznijmy od tego, że moja wypowiedź dla „Życia Warszawy” nie była autoryzowana, przez co do publikacji – choć sens został zachowany – wkradło się kilka nieścisłości ułatwiających atak na mnie. Ale jego rozmiar i koordynacja obławy są doprawdy szokujące. Poczułem się w skórze arcybiskupa Wielgusa... – Co najbardziej ubodło? – Ot, choćby twierdzenie, że zostałem wyrzucony z radia RMF za obronę Oleksego. Faktycznie, stawałem w jego obronie wielokrotnie, ale zwolniono mnie dyscyplinarnie za to, że na konferencji prasowej ujawniłem dokumenty ilustrujące fakt, że rzekome supertajemnice ujawnione przez „Wprost” w 1996 roku, potraktowane przez Urząd Ochrony Państwa jako tajne materiały operacyjne dotyczące słynnej „moskiewskiej pożyczki”, były pięć lat wcześniej publikowane w tygodniku „Rossija”. Nawiasem mówiąc, mam prawomocny wyrok, że to zwolnienie mnie z radia RMF było całkowicie bezprawne. – A „weterynarz” pana nie ukuł? – Byłem wiejskim lekarzem przez 6 lat i wciąż mam prawo wykonywania tego pięknego zawodu, choć w późniejszym okresie zdobyłem wiele innych uprawnień i umiejętności. – Komentator Radia Maryja...? – Nie komentator, lecz gość. Raz wspólnie z Krzysztofem Pietraszkiewiczem, prezesem Związku Banków Polskich, a drugi – z Mirosławem Roguskim, prezesem Totalizatora Sportowego.
z na stronie internetowej tygodnika „Wprost” czytamy o Gontarskim: „Ten komentator Radia Maryja i zaufany naukowiec Andrzeja Leppera w 2003 r. twierdził na przykład, że traktat akcesyjny zawiera klauzule umożliwiające UE zmianę na naszą niekorzyść zapisów dotyczących rolnictwa, a kilka lat temu, że lustracja w Polsce jest nielegalna. W PRL pisał m.in. dla »Trybuny Ludu«, przez
– Zlecił pan ekspertyzę grafologiczną z mikrofilmów. Żaden szanujący się specjalista nie zaryzykuje rozstrzygnięcia takiej kwestii, nie dysponując oryginalnymi próbkami pisma. Trudno więc chyba odmówić racji krytykom podważającym wynik badania podpisu „Greya”? – Wiem, że zlecone przeze mnie badania przeprowadzono najnowocześniejszymi technikami i wynik jest, jaki jest. Mając wszakże świadomość,
Obława Są różne prawdy. „Objawiona”, „gówno prawda”, „prawda ideologiczna” i taka zupełnie normalna, bez cudzysłowu. W kilku polskich mediach z fachowca zrobiono idiotę i oszusta, bo zachciało mu się badać, do jakiego gatunku prawd należy zaliczyć sprawę arcybiskupa Wielgusa...
z „Weterynarz od Leppera tropi fałszywkę” – takim tytułem zarżała „Rzeczpospolita”, prezentując dalej Gontarskiego jako „komentatora Radia Maryja podającego się za prawnika i doradcę Andrzeja Leppera w jednym”. Gazeta znalazła nawet anonimowego „dawnego kolegę Gontarskiego”, który zwierzył się, że pan Waldemar „skłócił się ze wszystkimi. Pali za sobą mosty, dlatego przesuwa się w stronę niszowych środowisk”. Ba,
„Rzepa” pozwoliła sobie z rozpędu na całkowicie kłamliwe twierdzenie, że „w 1996 r. Gontarski, korespondent radia [RMF – przyp. AT], został wyrzucony z pracy za manipulacje materiałem, w którym brał stronę Józefa Oleksego w aferze »Olina«”;
3
że żaden polski sąd nie uznałby go za niepodważalny dowód, twierdzę jedynie, że „istnieje duża doza pewności”, że podpis „Grey” nie został sporządzony ręką arcybiskupa Wielgusa. – Nie ujawnił pan „Życiu Warszawy” nazwy kraju, gdzie wykonano badania... – Zrobię dla was wyjątek: w Austrii, w renomowanej i wiarygodnej pracowni kryminalistycznej... – Niemniej wydaje się wątpliwe, żeby taka ekspertyza mogła przesądzać o niewinności arcybiskupa... – I tu wreszcie mamy sedno problemu! Cóż bowiem przesądza o jego winie? Mikrofilmy, których – jak teraz słyszymy – nie sposób skutecznie zbadać? W procesie o ochronę czci obowiązuje zasada odwróconego ciężaru dowodu. Innymi słowy: on nie musi udowadniać, że nie współpracował z bezpieką. To jest obowiązek oskarżycieli! Bardzo jestem ciekaw, jak „Gazeta Polska” i rozmaite inne media – powtarzające za nią niczym echo niezweryfikowane z należytą starannością informacje – udowodnią, że podpis „Grey” złożył własnoręcznie Wielgus. – Ale tak szczerze, po co to panu było potrzebne? – Przede wszystkim zależy mi na dojściu do prawdy. Równie silnie – choć obawiam się, że to donkiszoteria – na dziennikarskiej przyzwoitości i staranności. Przypadek arcybiskupa Wielgusa, a rykoszetem także mój, dowodzi niestety, że do dzisiejszych mediów powróciła tak zwana „prawda ideologiczna” znana w pierwszej połowie lat 50. „Gazetę Polską” pomińmy, bo to jest tylko narzędzie, ale jest dla mnie wielce zasmucające, że do takich najgorszych tradycji nawiązuje „Rzeczpospolita”, dla której regularnie pisałem, „Dziennik” i kilka innych tytułów... – Wierzy pan, że arcybiskup nie donosił bezpiece? – Tu nie chodzi o wiarę, lecz twarde dowody zweryfikowane prawomocnym orzeczeniem sądu. Tych nie ma... – Wszak przyznał się do kontaktów, które określił „uwikłaniem”, oraz jednego podpisu... – Czyż to jest tajna współpraca? Według Trybunału Konstytucyjnego i znanych mi wyroków Sądu Najwyższego – absolutnie nie! – Bardzo krytycznie wyraził się pan o roli w tej sprawie nuncjusza apostolskiego w Warszawie, arcybiskupa Józefa Kowalczyka... – Nic nie usprawiedliwia jego pochopnych ocen, dotyczących rzekomej współpracy arcybiskupa Wielgusa ze służbami specjalnymi PRL. Ocen kwalifikujących się do miana zniesławienia. – Dziękujemy za rozmowę. Może ktoś nas usłyszy...? ANNA TARCZYŃSKA
4
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Wpadka Kaczora Uszatka Polacy wicemistrzami świata w szczypiorniaku! Przy okazji polski prezydent – którego obecność na trybunach zawsze gwarantuje przegraną naszych – zdradził kraj i pokumał się z Niemcami! W finale Mistrzostw Świata w Piłce Ręcznej spotkały się, moim zdaniem, dwie drużyny niemieckie, tylko że jedna wystąpiła w polskich barwach. No bo przecież 47-letni trener naszej reprezentacji, Bogdan Wenta (ksywka Wentyl), ma dwa obywatelstwa: niemieckie i polskie. W reprezentacji Polski wystąpił 185 razy. Ale największe sukcesy odnosił jako Niemiec. Zdobył trzecie miejsce w piłce ręcznej w mistrzostwach Europy, a także klubowy Puchar Zdobywców Pucharów. Jest też niemieckim olimpijczykiem, bowiem w 2000 r. – na olimpiadzie w Sydney – bronił barw Deutschlandu. Prawie cała nasza kadra gra w drużynach niemieckich. Wymienię tylko kilku, bo nie starczyłoby miejsca na całą listę płac. A więc: Krzysztof Lijewski (HSV Hamburg), jego starszy brat Marcin Lijewski (Flensburg Handewitt), Karol Bielecki (S.C. Magdeburg), znakomity bramkarz Sławomir Szmal (ksywka Kasa) występuje w SG Krönau-Östringen, Adam Weiner i inni. Chłopaki grają za Odrą, bo nie chcą jeździć poldkiem, tylko merolem – normalka. Nasi wicemistrzowie za srebro dostali od Międzynarodowej Federacji Piłki Ręcznej 60 tysięcy dolarów (Niemcy za złoto – 100 tysięcy). Nie są to kwoty, które rzucają
K
na kolana. Ale do tego dojdą dla naszych szczypiornistów premie od sponsora, firmy Hummel oraz od Polskiego Związku Piłki Ręcznej. Zanim udowodnię, jak prezydent Polski zdradził Polskę, chciałbym wyjaśnić Czytelniczkom (bo mężczyźni wiedzą) dlaczego w naszym kraju na piłkę ręczną (handball) powszechnie mówi się szczypiorniak. Otóż w czasie I wojny światowej znajdował się w Szczypiornie (dziś dzielnica Kalisza) obóz dla internowanych żołnierzy z Legionów Józefa Piłsudskiego. I właśnie tutaj niemieccy strażnicy nauczyli grać w piłkę ręczną polskich jeńców (czyli w „szczypiorniaka” od Szczypiorna). Ale wracajmy do zdrady Polski. Otóż Lech Kaczyński na mistrzostwach wyglądał i zachowywał się jak jakaś piękna miss. Przy ceremonii dekoracji na tle rosłych zawodników polskich i niemieckich nie wywyższał się, mimo że stał na podeście. Uśmiech też miał godny. Jak kobyła, co rży, bo siano czuje. Ale dosyć
iedy już wreszcie skończy się źle pomyślana i jeszcze gorzej przeprowadzana próba naprawy Polski, czyli przerabianie jej na IV RP, trzeba będzie coś zrobić z jej twórcami. Architekci tego paranoicznego bałaganu nie tylko odejdą w niesławie. Wygląda na to, że odejdą na parę lat do więzienia. Odkąd tylko istnieją „Fakty i Mity”, zawsze krytykowaliśmy lustrację, czyli ustawowe ujawnianie współpracowników tajnych służb PRL. Czasem wprawdzie sami ujawniamy niektórych współpracowników tychże służb, ale robimy to tylko wtedy, gdy należą oni do zwolenników lustracji (prawicowców, kleru itp.). Ujawniamy po to, aby głupi pomysł lustracji tym bardziej ośmieszyć i skompromitować. Lustracji nie lubimy nie dlatego, że podobała nam się jednopartyjna dyktatura czasów PRL. Nie dlatego także, że podobały nam się metody pracy ówczesnych służb. Przeciwnie – lustrację odrzucamy, ponieważ nie chcemy kontynuacji dawnych praktyk. Chcemy rządów prawa, choć nie Prawa i Sprawiedliwości, rzecz jasna. A lustracja to pomysł bezprawny, sprzeczny z konstytucją, co wielokrotnie dowiedliśmy na tych łamach. Państwo nie ma prawa nękać ani ujawniać dawnych funkcjonariuszy systemu (chyba że naruszyli wówczas obowiązujące prawo), ponieważ nie należy to do jego kompetencji. Ponieważ twórcom IV RP i związanym z nimi dziennikarzom mało było atakowania współpracowników SB,
komplementów. W zasadzie mam tylko jedną negatywną uwagę do prezydenciunia. Z tym szalikiem w niemieckich barwach narodowych to Lechu trzepał wiochę! Czy te młoty pneumatyczne, jego doradcy, nie szepnęli mu do uszatkowego ucha, że to niemieckie, a nie polskie barwy, i nie wypada w nich dekorować Polską reprezentację?! Ja bym ich za to przyglebił! Albo to jest układ! Jeżeli Polska pokonała Niemcy 27:25, a kilka dni później w najważniejszym meczu z nimi przegrała, no to proszę Państwa, bez jaj! Lech Kaczyński poszedł na układ z Niemcami z obu drużyn, kazał Sławkowi Szmalowi obronić cztery karne z Ruskimi, a w finale puszczać gole Niemcom. Potem założył szalik z niemieckimi barwami na dowód, że Macierewicz może mu skoczyć. Ale niech to! Chłopaki! Przepraszamy za wpadkę prezydenta i serdecznie gratulujemy srebra! Jesteśmy z was dumni! ANDRZEJ RODAN
Prowincjałki Polacy czują się dyskryminowani. Romom – lub, jak kto woli, Cyganom – poza kolejnością remontuje się w Legnicy mieszkania (wymienia stare okna, maluje pokoje, a także odnawia piece). Romowie mogą też odpracować długi za czynsze komunalne. Zorganizowano dla nich również darmowe badania lekarskie. Kow
POWRÓŻYĆ?
Trzej mieszkańcy Kraśnika skradli z pralni jednej z tamtejszych wspólnot mieszkaniowych dwie... żeliwne wanny. Jak do tej pory policjantom udało się odzyskać tylko jedną. WZ
CZYŚCIOSZKI
Nieznany człowiek zawitał do 79-letniej mieszkanki gminy Tarnawatka na Zamojszczyźnie, oświadczając, że jest pracownikiem urzędu skarbowego. Zażądał dokumentacji rozliczeń z fiskusem, po czym stwierdził, że babinka musi dopłacić 800 zł. Kiedy staruszka zaczęła odliczać pieniądze, wyrwał jej z ręki cały plik banknotów i... tyle go widziano. WZ
ZŁODZIEJSKI FIKUS
W Bystrzycy pod Łukowem w poprzek drogi stał tir. Jego kierowca – 49-letni Sławomir O. – nie wyrażał chęci okazania policjantom dokumentów. Wyzywał ich i usiłował kopać. Gdy ci chcieli wsadzić go do radiowozu, z odsieczą pośpieszyły mu siostra i matka. Obie panie rzuciły się na stróżów prawa. Policjanci musieli użyć miotacza gazu. WZ
TIR-EZADA
40 milionów złotych od podatnika na świątynię Glempa? Że to skandal? Ależ takie rzeczy dzieją się od dawna jak Polska długa i szeroka. I to niemal codziennie! Na przykład cystersi w Jędrzejowie zaczynają właśnie remont swojego zespołu klasztornego. Koszt pierwszego etapu – 2,5 mln zł. Koszt całości inwestycji – 10 milionów. Płatnik – budżet państwa. MarS
NORMALKA
Pan prezydent Radomia wpadł na pomysł zorganizowania balu charytatywnego z Alicją Majewską jako atrakcją wokalną (sic!), a także z wyżerką – pieczony schab w sosie kurkowym – dla ciała (całość dochodu na hospicjum). Koszt wejściówki to 400 zł od pary. Pięknie. A byłoby jeszcze piękniej, gdyby bilecik nabył choć jeden jedyny miejski radny, jakikolwiek urzędnik magistratu czy choćby któryś z wiceprezydentów. Ale nie nabył. MarS
BAL DLA JELENI
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE zajęto się także niszczeniem wywiadu wojskowego i ujawnianiem jego agentów. Nie chodzi już nawet o wywiad PRL-owski, ale nawet ten z III RP! Najpierw opadła mi szczęka, gdy doczepiono się do Wołoszańskiego za to, że „szpiegował Polonię brytyjską”, choć zbierał informacje dla potrzeb kraju, którego był obywatelem. Zupełnie jednak ścięło mnie z nóg ujawnienie nazwiska byłego szefa „Teleexpressu”, który w połowie lat... 90. rozpoczął pracę dla Wojskowych Służb Informacyjnych. Jak może ostać się państwo, które niszczy własnych funkcjonariuszy i współpracowników?! Nawet Bronisław Komorowski z PO w wywiadzie dla „Trybuny” skandalem nazwał to, co się dzieje wokół służb wojskowych, choć jego partia jeszcze niedawno chciała budować z Kaczyńskimi IV RP, a obecnie jakoś mało gorliwie sprzeciwia się temu budowaniu bezprawia i niesprawiedliwości. Jak powiedział Komorowski, „już chyba tylko wariaci będą gotowi ze służbami współpracować”, a do tego „w Moskwie musieli się bardzo cieszyć”, kiedy Macierewicz likwidował „oczy i uszy polskiej armii”. Obok Macierewicza za to ewidentne działanie na szkodę polskiej obronności odpowiada politycznie jego szef – Jarosław Kaczyński. Miejmy nadzieję, że rozbudowując troskliwie polski system więziennictwa, panowie z PiS przewidzieli też przytulne miejsca za kratkami dla samych siebie. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Ballada więzienna
Nie będzie nam pani Gilowska rozwalać rolnictwa. My od tego jesteśmy. Obowiązkiem pani Gilowskiej jest znaleźć pieniądze i nie dyskutować ze mną. (Andrzej Lepper)
Minister finansów nie jest osobą, która jedzie wózkiem widłowym, obładowanym walizkami z pieniędzmi. (Zyta Gilowska)
To, jak doszło do złamania ręki (przez Jarosława Kaczyńskiego – dop. red.), jest wiedzą własną najbardziej zainteresowanego, czyli tego, który rękę złamał. Ja nie zamierzam tego upowszechniać. (Ludwik Dorn)
Powiem coś okropnego. Prezydentura jest nudna. (Kazimierz Marcinkiewicz)
Coraz więcej ludzi bez żadnej trwałej więzi bawi się seksualnie, bez dopuszczenia nawet myśli o dziecku, jedynie dla przeżyć, dla usprawiedliwienia nazywając to „miłością”. („Nasz Dziennik” 22/2007)
Będę kawalerem do końca życia. Nie rozglądam się za żoną. Nie czuję takiej potrzeby. Lubię swoje towarzystwo. Rodzice starali się mnie swatać, ale teraz mają dziesięcioro wnucząt i nie czują parcia, że muszą podtrzymać nasz ród. (Jarosław Wałęsa)
Ja nie mogłem być donosicielem, bo to wszystko wymaga pracy. Trzeba się przy tym strasznie urypać. Mnie się nigdy nie chciało nawet głosować. Zawsze byłem na jeziorze i leżałem na kobiecie albo kobieta leżała na mnie i nie zajmowałem się ani krajem, ani polityką, ani tym, kto rządzi. (aktor Jan Nowicki) Wybrała OH
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
NA KLĘCZKACH
PODGRZEWANIE KACZEK Pisząc niedawno o remoncie fontanny w Pałacu Prezydenckim (koszt inwestycji – 3,5 mln zł), myśleliśmy, że nic już nie przebije obecnego kretynizmu władzy. Otóż myliliśmy się okrutnie. Kancelaria Prezydenta RP zamówiła właśnie podgrzewane od spodu chodniki, które mają być położone na pałacowym dziedzińcu. Skąd ten pomysł? A stąd, że braciszek prezydenta był się poślizgnął nieborak na oblodzonej nawierzchni trotuaru w rezydencji, więc teraz na zimne należy dmuchać. Ciepłem! Czy aby nie tańsze byłoby kupienie Kaczorom łyżew? Ile ten idiotyzm ma kosztować, na razie nie wiadomo, ale sporo. Świadczy o tym wadium w wysokości 45 tysięcy złotych, które mają złożyć firmy ubiegające się o realizację zlecenia. MarS
W prywatnych komórkach ogromnym powodzeniem cieszą się dzwonki z „kultowymi” myślami Andrzeja Leppera („Jak można zgwałcić prostytutkę?”), Romana Giertycha („Nigdy nie byłem dzieckiem ojca Tadeusza Rydzyka”) czy braci Kaczyńskich („Irasiad jest bardzo zdenerwowany” lub śpiewany przez premiera hymn Polski). Wśród dzwonków politycznych każdy znajdzie coś dla siebie i na każdą okazję, np. Kaczyńskiego: „Tylko nie od tej małpy w czerwonym” lub: „Spieprzaj, dziadu!”. AK
KSIĘŻA DEZERTERZY Aż 60 proc. polskich księży pragnie mieć żonę i dzieci. Wielu z nich zrzuca sutannę, bo czują się wyobcowani, samotni, niezrozumiani i cieszą się mniejszym szacunkiem ludzi niż kapłani za ich młodości. To wyniki sondy prof. Józefa Baniaka, który jako jedyny w Polsce prowadzi badania socjologiczne na temat odejść księży z Kościoła. Jego tezę o wzrastającej liczbie rezygnujących z pracy duchownych (sześćdziesięciu tylko w trzech polskich diecezjach w ubiegłym roku!) potwierdzają dane Watykańskiego Biura Statystycznego za rok 2004. PAM
NAWET W KOMÓRCE... Moda na zastępowanie dzwonków w telefonach komórkowych oryginalnymi wypowiedziami polityków dotarła do nas z Francji. W firmowej komórce szczególnie miło brzmi: „Panie prezesie, melduję wykonanie zadania!” i słynne: „Yes, yes, yes”.
A stało się to za sprawą mormonów, którzy ochrzcili i ożenili, a tym samym uratowali polskiego papieża przed śmiercią wieczną. Do ślubu z nieznaną bliżej mormonką doszło po to, by JPII mógł dostąpić zbawienia. Mormoni uważają bowiem, że tylko w małżeństwie jest szansa na wejście do Królestwa Niebieskiego. Ceremonia może się odbyć także po śmierci, pod warunkiem, że chrzest połączony jest z zawarciem związku małżeńskiego cenionego najwyżej przez wyznawców Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich (działa od 1830 r.). PS
SANCTA FETA
O RZĄD DUSZ Już 15 bm. ma być zaprezentowany pierwszy tom raportu poświęconego Kościołowi w czasach dyktatury komunistycznej, opracowanego przez komisję kościelną powołaną przez kardynała Stanisława Dziwisza. W książce znajdą się zarówno informacje poświęcone działalności UB i SB, jak i sylwetki kapłanów inwigilowanych oraz tych będących na usługach bezpieki. Ksiądz Isakowicz-Zaleski nie chce komentować zapowiadanej publikacji. Jego opracowanie zawierające nazwiska agentów służb PRL ma się ukazać w końcu lutego, jeśli oczywiście nic nie stanie na przeszkodzie. Dobrotliwy Dziwisz dba, jak widać, by książka Zaleskiego nie zrobiła im krzywdy... BS
JPII URATOWANY
APETYT... ...taty Rydzyka rośnie w miarę jedzenia. Od lat choruje on na tereny w pobliżu Portu Drzewnego w Toruniu (FiM 24/2003). Na razie nie będzie ich mógł kupić – zabrania tego prawo – dlatego liczy na intratną dzierżawę od Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gdańsku. Oficjalnie teren ten potrzebny jest do stworzenia części rekreacyjnej Rydzykowego Centrum „Polonia In Tertio Millennio”, ale w kuluarach mówi się o kolejnych planach rozwoju medialnego imperium. Realizowana od 2002 r. inwestycja zajmuje już m.in. 22 ha w pobliżu wspomnianego Portu Drzewnego, nabyte od miasta za skromne 4 mln zł, warte dziś dziesięciokrotnie więcej. RP
PISTUDENCI Samorząd Studentów RP rozpoczął akcję zbierania podpisów pod petycją domagającą się zwiększenia (a raczej przywrócenia) ulgi przy przejazdach PKP z 37 do 49 procent. Tymczasem Toruńskie Forum Młodych Prawa i Sprawiedliwości krytykuje tę inicjatywę, domagając się nawet likwidacji wszelkich ulg. Miałoby to rzekomo skutkować... obniżeniem cen biletów. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że PiS-owska młodzież działa wbrew sobie, aby sprawić przyjemność własnej partii. MK
Lublin przygotowuje się do wielkiego jubileuszu. Nie chodzi bynajmniej o kolejną rocznicę nadania grodowi praw miejskich, ale o coś znacznie ważniejszego: wizytę Jana Pawła II w czerwcu 1987 roku. Z okazji jej XX-lecia władze kościelne przygotowują m.in. specjalny album ze zdjęciami z pobytu Wojtyły nad Bystrzycą, zaś metropolita Józef Życiński wydał uroczysty dekret nakazujący włączenie się do uroczystości przez parafie, kapłanów i młodzież. Całość zwieńczy msza święta celebrowana przez nuncjusza papieskiego Józefa Kowalczyka. OH
DOBRODZIEJ Jan Byrt, proboszcz ewangelicki w Szczyrku, za darmo rozdaje narty. – Niech wszyscy cieszą się zimą – mówi zdumionym miłośnikom białego szaleństwa. Dlaczego ksiądz nie bierze pieniędzy? Bo uważa, że pobyt w Beskidach i tak jest bardzo drogi i nie wszystkich stać na zakup sprzętu – szczególnie wielodzietnych rodzin. Narty nadesłali do Szczyrku przyjaciele ks. Byrta, m.in. z Austrii i Niemiec. O duchownym było już głośno za sprawą jego pomysłów – przed rokiem zorganizował konkurs na dzwonienie dzwonkami, zaprosił też do miasta posiadaczy największych butów (wygrał właściciel nogi o rozmiarze 53,5 cm), a w maju chce ściągnąć do Szczyrku ludzi o ptasich nazwiskach, np. Szpaków, Wrony czy Sikory. Ciekawe, czy przyjedzie pani Kruk? RP
POWTÓRKA Z HISTORII W bielskiej fabryce Fiat GM Powertrain Polska wybuchł skandal. Dyrekcja zwolniła z pracy w trybie natychmiastowym czterech pracowników. Za co? Za zapisanie się do „Solidarności”. W odpowiedzi ruszyły przygotowania do strajku 1300osobowej załogi. Szefowie firmy są
przerażeni, bo w związku z podjęciem batalii o podwyżki płac do „S” zapisuje się coraz więcej zatrudnionych. Związkowcy też nie mogą się odnaleźć, bo w nowej RP miało być sielsko i anielsko, a tu głodowe pensje i pomiatanie robolami. I to po to Lechu skakał przez płot? BS
NA NIC GROŹBY... ...i prośby Benedykta XVI: niższa izba włoskiego parlamentu uchwaliła ustawę o legalizacji związków cywilnych niebędących małżeństwami. Projekt wzorowany na francuskim PACS-ie przeszedł 301 głosami przeciwko 266. Ustawa obejmująca ochroną konkubinaty hetero- i homoseksualne czeka jeszcze na zatwierdzenie w senacie, gdzie centrolewica ma niewielką tylko większość, oraz na podpis prezydenta, który zdecydowanie sprzyja tej nowej we Włoszech regulacji. AC
IMPERIUM RYJE Mimo porażek na wielu frontach – Kościół rzymskokatolicki próbuje utrzymywać swoje wpływy wszędzie tam, gdzie znajdzie polityków strachliwych i skłonnych wykonywać polecenia biskupów. W Chorwacji wybuchł skandal, kiedy ministerstwo edukacji ogłosiło nowy program wychowania seksualnego, który od września 2007 r. ma wejść do szkół. Reprezentuje on wyłącznie stanowisko katolickie: potępia homoseksualizm, antykoncepcję i masturbację. Przeciwko klerykalnemu programowi protestuje 30 organizacji praw człowieka, które wskazują, że rozporządzenie ignoruje wiedzę naukową, zamienia szkoły w miejsca katolickiej indoktrynacji, a przede wszystkim przyniesie krzywdę dzieciom i młodzieży. MK
ABORCJA ZAMIAST GUMKI Setki brytyjskich nastolatek miało cztery lub więcej aborcji – wykazały ostatnie badania. U czternastu kobiet poniżej 25 roku życia dokonano sześciu aborcji w jednym tylko 2006 roku. Lekarze biją na alarm, twierdząc, że wiele z nich traktuje aborcję jak środek antykoncepcyjny
5
i mimo edukacji seksualnej nie robi nic, by zapobiec niechcianym ciążom. W Anglii i Walii liczba dziewcząt poniżej 18 lat, które miały aborcję, wzrosła w roku 2006 do 1465 (w tym 50 dziewcząt miało ją przynajmniej cztery razy). Łącznie wykonano 186 tys. aborcji, z czego jedną trzecią nie po raz pierwszy. Według statystyk, aborcji najczęściej poddaje się kobieta w wieku 18–24 lat. Czyżby na Wyspach zabrakło kondomów? MPs
KOŚCIÓŁ W KROPCE Rząd brytyjski zlekceważył żądania katolickiego episkopatu i nie tylko zalegalizował adopcje dzieci przez pary jednopłciowe, ale jeszcze odmówił Krk przywileju, który pozwoliłby na odmawianie adopcji przez kościelne instytucje parom jednopłciowym. AC
MNIEJ KATOLIKÓW Nowojorska archidiecezja Kościoła rzymskokatolickiego, największa w USA, zapowiedziała likwidację 10 parafii, natomiast 11 kolejnych planuje się skomasować. Rzecznik archidiecezji Joseph Zwilling twierdzi, że przed stu laty katolicy stanowili 80 proc. mieszkańców Nowego Jorku, a obecnie ich liczba zmalała do 60 procent. Do kościołów zdolnych przyjąć jednorazowo 700 wiernych przychodzi na niedzielne msze zaledwie od 100 do 150 osób. BKJ
UWAGA, ZŁY WŁAŚCICIEL! Osoby posiadające agresywne psy mają skłonności kryminalne – twierdzą badacze z Uniwersytetu w Cincinnati. Po przeanalizowaniu danych o właścicielach psów znanych z agresywności – zwłaszcza pitbulli – okazało się, że wszyscy byli na bakier z prawem. 30 proc. miało co najmniej pięć wyroków. Spośród właścicieli łagodnych czworonogów, np. pudli, terierów czy spanieli historię kryminalną miał tylko 1 proc. badanych. Wielbiciele agresywnych ras dziewięć razy częściej mają na sumieniu przestępstwa przeciw dzieciom, osiem razy częściej angażują się w narkotyki i trzy razy częściej popełniają akty przemocy domowej. TW
6
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
POLSKA PARAFIALNA
Zakazany owoc Co najbardziej przyciąga kobiety do Kościoła? Oczywiście, młodzi i przystojni księża. To właśnie za takimi tajemniczymi menami szaleją zastępy katoliczek. Na forach internetowych dyskusje na ten temat toczą się 24 godziny na dobę. Dziewczyny dzielą się na nich spostrzeżeniami, doświadczeniami i udzielają sobie zbawiennych rad. Okazuje się bowiem, że facet w sukience kręci jak mało który! A jeśli i nas trafiła strzała „czarnego” amora, możemy się tu dowiedzieć niemal wszystkiego.
Jak go poznać? No, okazuje się, że jeśli nie wpisujemy się w poczet gorliwych Polek katoliczek i nie biegamy (jeszcze!) codziennie do kościółka, to najlepiej siedzieć w domu w czasie kolędy i liczyć na to, że spłynie nam do chałupy jakieś idealne ciało... A to wcale nie jest niemożliwe, co potwierdza uczestniczka jednego z forów: „(...) chodzili księża po kolędzie, z reguły wychodziłam z domu przy takich wizytach, ale w tym roku zostałam (i teraz tego żałuję). No i przyszedł ksiądz (...) młody, dowcipny, przystojny chłopaczek w czarnej sutannie. (...) wciąż wymienialiśmy z Tomkiem (ksiądz) jakieś dowcipne uwagi itd., itp. Po prostu te same fale. Ale jednak to jest ksiądz, ale z drugiej strony KSIĄDZ TEŻ CZŁOWIEK”. No i rozpoczęła się dyskusja... Przyznać trzeba, że wśród kobiet
faceci w czerni nie mają najlepszej opinii. Romantyczne spotkania, obietnice – owszem.
N
owość to żadna – czarni pazerni. Na wszystko, co się rusza, stoi, co może dać dobra doczesne, kasę... Na Pomorzu Zachodnim sięgają po grunty, świątynie, domy spotkań niegdyś wyznań protestanckich – to już jakiś absurd! Wyciągają łapy po coś, co w najmniejszym stopniu im się nie należy, bo nigdy nie było ich. Tamta władza komusza, co to „sowieci na bagnetach ją przynieśli”, po przejęciu tak zwanych Ziem Odzyskanych niczego im nie zabrała, a dawała. Bez opamiętania. Niech mają, niech się modlą w polskim języku, niech Polskę ustanawiają Germanom na pohybel. Poniemieckie kościoły z przyległościami dostawali za friko i na zawsze. Po transformacji ustrojowej napluli na tamtą tyle hojną, co pruderyjną władzę. Kłamiąc bezczelnie, że im zabierała. Albo dawała za mało. Lub bez dania racji domagała się remontów niekiedy historycznych i przez to zabytkowych obiektów.
Gorzej, kiedy przychodzi do ich realizacji. Niech mają się więc na baczności te, które dla czarnej kiecki gotowe są zrobić wszystko. On rzadko jest na tyle wspaniałomyślny, żeby się odwdzięczyć: z Dziewczyny! Szkoda czasu, Waszych uczuć i energii. Poszukajcie sobie normalnych facetów! Ci w czarnych sukienkach znają prawdziwe życie tylko z opowieści. Dadzą wam kilka chwil radości, a potem... wielkie rozczarowanie; z Wiem, jak boli ta „zakazana miłość”. Nie pakuj się w to, choćby ci obiecywał złote góry! W pewnym momencie stwierdzi, że jesteś dziurą w jego łodzi i nie pozwalasz mu wypełniać jego powołania. I... będziesz płakać, a on Cię zostawi; z Ja też (...) za wiele oczekiwałam i cholernie cierpiałam... A więc uważajcie, dziewczyny, chociaż sutanny bez wątpienia kuszą; z Ksiądz to tylko cierpienie, cierpienie i jeszcze raz cierpienie, mnie nie zwodził aż tak długo, po prostu po około 6 miesiącach zaczął działać na 2, a może i 3 fronty, to było przykre i podłe. A później na ołtarzu taki ANIOŁ mszę odprawia... Jeśli mimo wszystko nie zniechęciły nas zwierzenia „porzuconych i cierpiących” i wciąż nie możemy się wyrwać spod uroku „naszego czarnego”, zawsze można liczyć na morały:
Takim zabytkiem, zrujnowanym i opuszczonym, były resztki po klasztorze Cystersów na Górze Chełmskiej w Koszalinie. Resztki tkwiły i tkwią w ziemi, ledwie nad powierzchnię wystają. Góra Chełmska, właściwie
z Mój braciszek jest księdzem od 4 miesięcy (...). Takich panienek, które codziennie wysyłają mu 25 maili i zapychają mu skrzynkę w komórze jest przeszło setka (...). Do wszystkich też uśmiecha się szeroko; z To grzech, nawet myśleć o księdzu! Co chcecie, żeby święte ciało na was leżało...; z Może on liczy na przyjaźń, ale na pewno na nic więcej, skoro założył sutannę, założył też niewidzialną smycz
Gadu-Gadu czy po prostu zaznaczyć swoją obecność: z Wybieraj raczej takich, którzy są w miarę dyspozycyjni: otóż mój kochany był w zakonie, czyli nie był tak dyspozycyjny jak księża diecezjalni; z PRZYPOMINAM, że to faceci. Podchody i zabawy w subtelne aluzje są dla nich kompletnie nieczytelne (można urodzić słonia, zanim się zorientują, o co chodzi). Przy pierwszym lepszym kontakcie po prostu zapytajcie o kontakt mailowy z parafią (tylko żeby wam wtedy nie dali maila proboszcza). To dużo łatwiejsze, skuteczniejsze i mniej obciążone ryzykiem niż takie akcje wywiadowcze Mossadu; z Do kościoła tylko w dni robocze, wtedy jest mało ludzi, lepiej wszyst-
wzrostu powołań.
Spowiedź to dla zafascynowanych księdzem dziewczyn doskonała okazja do obcowania ze swą „zakazaną miłością”...
łączącą go z Bogiem, a to najwyższa konkurencja. Ale spokojnie, nie ma się co załamywać. W internecie znajdziemy także bratnie dusze, które wiedzą, jak sobie poradzić z tą fatalną, bądź co bądź, namiętnością i zawsze podsuną
jak osiągnąć swój wymarzony cel, zdobyć aktualny adres e-mail, numer
ko widać i większe prawdopodobieństwo pogadania; z Święte słowa – do kościoła w celach obserwacyjnych tylko w dni robocze, i to do pierwszej ławki!; z Poza tym w niedzielę te tłumy ludzi... nic nie widać, dlatego w tygodniu jedna msza obowiązkowo, wtedy można sobie spokojnie pocieszyć oko; z Spróbuj napisać na takiego maila (wielu księży takiego używa...)
[email protected] (T – bo Tomasz).
(za setki tysięcy złotych – nie wiadomo skąd taka forsa u ubogich służek bożych) wykonanego przez renomowaną pracownię – na Górze Chełmskiej miałoby powstać „centrum pielgrzymkowe”. Bo – jak pisały
cysterskim na Górze Chełmskiej to przecie zabytek. I to wysokiej klasy, bo... Biały Papa miejsce to nawiedził! Jakiś przyzwoity człek z Koszalina zajrzał do tego skrywanego projektu zakonnic i ujawnił, że centrum
kilka wskazówek,
Góra szmalu tylko wzniesienie – 137 m nad poziom morza – porośnięte lasami, jest dla koszalinian miejscem rekreacji. I elementem charakterystycznym dla Koszalina. W Boże Ciało księża prowadzą na górę procesję, bo legenda głosi, że to miejsce święte. W połowie ubiegłego roku mniszki z Szenstackiego Instytutu Sióstr Maryi, mające na wzgórzu kapliczkę Matki Boskiej po Trzykroć Przedziwnej, wystąpiły do władz miejskich Koszalina z projektem zabudowy. Wedle opracowania architektonicznego
W razie totalnych niepowodzeń można się też posunąć do kroków bardziej drastycznych i na przykład zachodzić mu drogę, kiedy wraca ze szkoły, gdzie głosi katechezę, a więc uskuteczniać numer „na plan lekcji”... z Muszę się pochwalić – mam już nowy plan lekcji, które prowadzi Tomek w liceum. Jednak są jakieś plusy tego internetu; z Ja też dziś poszperałam w necie i mam plan lekcji mojego „faceta w czerni”. Uczy w gimnazjum, ma nawet niezły plan, to znaczy pasują mi godzinki. Dziewczyny zupełnie nie zdają sobie sprawy, że nieoczekiwanie mogą przyczynić się do
siostrzyczki do włodarzy miasta – teren jest zabytkowy, wszak zapadłe fundamenty klasztoru Cystersów są świadectwem polskiego (sic!) dziedzictwa narodowego i chrześcijańskiego. Trzeba to odbudować, ble, ble, ble. Skąd źródło finansowania inwestycji? Jak to skąd – z operacyjnego funduszu Unii Europejskiej, z tego samego, który finansuje wielomilionowe renowacje innych „zabytków”, np. katedr w Szczecinie, Koszalinie i Kołobrzegu. A porośnięte trawą szczątki fundamentów po klasztorze
pielgrzymkowo-edukacyjne to taki bajerancki deal siostrzyczek. W rzeczywistości za unijne pieniądze przeznaczone na rozwój kultury w Polsce i renowację prawdziwych pereł architektury – powstanie bunkier z betonu i szkła, niepasujący do okolicznej przyrody i całego otoczenia wzgórza. W bunkrze ma być kawiarnia, sale konferencyjne do wynajęcia oraz hotel. Wszystko za kasę unijną. Podniósł się raban. Koszalinianie na łamach lokalnych gazet protestowali przeciwko takiej zabudowie
Oto jak jeden z przedstawicieli brzydkiej płci komentuje te rewelacje: „Kurde, jak czytam, ile lasek szaleje za takim jednym czy drugim księdzem, to chyba muszę się zastanowić nad wstąpieniem do seminarium. Ja, biedny facecik, czekam na swoją wybrankę, a one wszystkie w kościele”. A co je tam tak ciągnie? „Dla nas Oni są wielką tajemnicą, niby niedostępną i nieosiągalną, a jednocześnie niebezpiecznie blisko” – pisze jedna z forumowiczek. „Wiecie co mnie przyciąga do księży? Ta ich niesamowita inteligencja, a przede wszystkim to, że żaden psycholog nie potrafi słuchać tak jak oni, są spokojni i zawsze opanowani, oni nie osądzają, tylko starają się naprowadzić na właściwą drogę” – dzieli się swymi odczuciami inna. Oczywiście nie jest tak, że dziewczyny w nieskończoność rzucają powłóczyste spojrzenia. Zdarza się więc, że „problem” zaczyna przybierać zupełnie nowy wymiar... „Ja jestem osobą, która jest od trzech miesięcy w związku z księdzem. Wiem, że źle robimy, jestem świadoma, ale nie potrafię z tym skończyć.
góry. Nie trafiał nawet do nich argument, że na Górę Chełmską wniesiono Jana Pawła II. Koszalińska konserwator zabytków Ewa Kowalska podzieliła negatywne opinie o zakonnej inwestycji. Gdy projekt pokazano wreszcie szerszej publiczności – nie sposób było krytyki nie podzielić. Pani konserwator odpowiedziała siostrom zdecydowanie nie, gdyż projekt – jak to określiła – nie uwzględniał charakterystycznych cech naturalnych terenu Góry Chełmskiej. Kopię decyzji z Koszalina otrzymała do zatwierdzenia Ewa Stanecka, wojewódzki konserwator zabytków w Szczecinie... Wydawało się – Góra pozostanie miejscem rekreacji, pięknie położonym, trochę dzikim, co w pobliskim mieście ma znaczenie kapitalne. O tym wszystkim, nie kryjąc uznania dla odważnych, niezależnych decyzji urzędów konserwatorskich w Koszalinie i Szczecinie – napisałam w połowie ub.r. na łamach „FiM”. Bo
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r. Mój umysł mówi przestań, zakończ tę znajomość, a serce całkiem coś przeciwnego (...). Stało się. Miałam rozmowę kwalifikacyjną na zaoczne studia doktoranckie. Strasznie się bałam, bo myślałam, że się nie dostanę. A jednak dostałam się. Byłam taka szczęśliwa. Pojechałam do mieszkania Błażeja, gdzie on już na mnie czekał. Zjedliśmy wyśmienitą kolację, a potem... no, chyba wiecie, co się stało potem. Jest 100-procentowym mężczyzną, z nikim mi tak nie było dobrze jak z nim!”. Wśród uczestniczek forum pokutuje opinia, że kapłańskie życie to pasmo cierpień związanych z celibatem. Wiele jest takich, które deklarują pomoc: z A co do księży – krew nie woda, prawda? (...). Ja myślę, że romans z księdzem mógłby być czymś szalenie ekscytującym!; z Myślę, że to cała gama postaw: od idealizmu poprzez pragmatyzm aż do cynizmu (władza plus pieniądze). Obojętnie co nimi kieruje – natury się nie oszuka. Ci, którzy próbują tłumić popęd, często marnie kończą – depresja, alkoholizm, postawy radykalne, zgorzkniałość itp. Chętnie więc uratowałabym taką biedną duszyczkę i zapewniła trochę radości; z A ja chciałabym, tak wedle skromnych możliwości, dać jakiemuś młodemu jurnemu kleszce trochę radości w jego nudnym i schematycznym życiu. Taka pozytywistyczna praca u podstaw. ~~~ W końcu – późno w nocy – na jednym z forów pojawił się sam „Zbawiciel” i podsumował: „Hm, trudna sprawa. Przeglądam notatki sprzed dwóch tysięcy lat... Chyba nie przewidziałem takiej sytuacji. Może dlatego, że wówczas jeszcze nie było katolickich księży. Ech, życie... Kocham was. Jezus”. WIKTORIA ZIMIŃSKA Fot. WHO BE
z pewnością odwagą było powiedzenie NIE czarnej sile przewodniej. Otóż radość była całkowicie przedwczesna – o czym za moment. Co na odmowę siostry szenstackie? – Zacięły buźki. Nie chciały komentować sprawy. Ale nie pozostały bezczynne, bo interes na Górze Chełmskiej wart jest przysłowiowej świeczki. Mają siostry na usługach renomowane kancelarie adwokackie. One to wyrychtowały im odwołanie do wojewody. Ostatnio urząd prawoskrętnego wojewody zachodniopomorskiego Roberta Krupowicza wszelkie odmowne decyzje konserwatorskie w sprawie przekazania Góry Chełmskiej i rozpoczęcia tam inwestycji przez zakonnice – uchylił. No i będzie tłuczenie szmalu, powstanie bunkier za unijne pieniądze. À propos: czy kasę w EU dzielą idioci, skoro dają na takie „zabytki”? EWA KUBIK
Mowa jest srebrem. A milczenie – złotem? W przypadku abpa Życińskiego słowa potrafią obrócić się – za przeproszeniem – w gówno. Zwłaszcza wtedy, gdy bajdurzy o swoich osobistych zasługach w starciach z bezpieką... Arcybiskup Józef Życiński zwołał 26 stycznia konferencję prasową i opowiedział zebranym taką oto bajkę: „Ktoś, kto nie ukrywał, że ma związki z dawnym wydziałem czwartym (Służba Bezpieczeństwa), informował mnie, że ma listę osób, które mnie zainteresują, a w przyszłości ich ujawnienie może sprawić pewien kłopot. Kościół ma pieniądze, niech Kościół zapłaci, to wtedy on będzie życzliwy”. Widząc nikły podziw na obliczach słuchaczy, Życiński podkręcił dramaturgię i „ktosia” zastąpił „grupą”: „Ta grupa nawet nie była sprecyzowana, tylko my tutaj mamy materiały, które zabezpieczyliśmy, i jeśli Kościół się nimi nie zainteresuje, to my to ujawnimy” – zwierzył się całkiem już w tym momencie osłupiałym żurnalistom. Jak to w bajce bywa, działo się to dawno, dawno temu, ale metropolita lubelski doskonale pamięta, że: z propozycji kupna akt nie potraktował serio, a tym bardziej nie zamierzał płacić, bo „tamten mógł sobie przecież zachować kopie i sprzedawać dowolny raz”; z grzecznie podziękował oferentowi i skierował go na właściwą drogę („Temu komuś powiedziałem, że jeśli chcą, niech zainteresują bezpośrednio Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego”). W odrębnej wypowiedzi dla Katolickiej Agencji Informacyjnej, na pytanie: „Czy nie próbował ksiądz arcybiskup informować o tej sprawie prokuratury i ABW?”, odparł: „O całej sprawie nie. Zwróciłem się natomiast do władz z prośbą o pomoc przy określeniu, skąd wysłano internetowy blog, który ukazał się na portalu jednej z lubelskich gazet, a jego sformułowania przypominały mi bardzo język z tej propozycji sprzedania materiałów SB. Po trzech dniach otrzymałem wyjaśnienie, że internetowy tekst został wysłany z terminalu znajdującego się poza granicami Polski. Podano parametry komputera i kraj. Nie przytaczam konkretów, by nie stwarzać pozorów spisku międzynarodowego. W tym przypadku wystarczył ktoś, kto turystycznie wyjechał za granicę i chciał wyświadczyć przysługę kolegom handlującym dokumentami”. Ekscelencja chciał puścić dyskretnego bączka, ale wypsnął mu
POLSKA PARAFIALNA się brzydki „kleks”! Oto przyznał nieopatrznie, że: 1. Bardzo dokładnie studiuje „Fakty i Mity”, jako że pół roku temu pisaliśmy o forum dyskusyjnym „Kuriera Lubelskiego”, gdzie anonimowy internauta wypowiadał się brzydko o biskupie Mieczysławie Cisło i podawał szczegóły jego rzekomej (?) współpracy z SB (por. „Pro memoria-ł”, „FiM” 35/2006); 2. Ma na swoich usługach – bardziej lub mniej tajne – służby państwowe dysponujące możliwościami szpiegowania internautów. Najbardziej jednak brzemienne w skutki było dla arcybiskupa to, że nie wymyślił zawczasu jakiegoś zgrabnego zakończenia bajki... ~~~ Słowo się rzekło, kobyłka u płota: wobec publicznego oświadczenia
do złożenia wyjaśnień – tłumaczyła Ewa Piotrowska, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. Zaproszenie zostało przyjęte w ten sposób, że wieczorem 30 stycznia jeden ze śledczych pokornie udał się do rezydencji hierarchy i został wpuszczony. Prokurator ucałował świadka Życińskiego w pierścionek, ale przesłuchanie odbyło się poza konfesjonałem, bowiem – jeszcze przed północą – ksiądz Mieczysław Puzewicz, rzecznik prasowy metropolity, wydał specjalny komunikat o przebiegu śledztwa. Dowiadujemy się z niego, że świadek poszedł w zaparte: „Metropolita podkreślił m.in.: »przybyłem do Lublina jako pasterz odpowiedzialny za zbawienie wszystkich jego mieszkańców, także tych, którzy walczyli z Kościołem. Proszę więc nie oczekiwać ode mnie, abym pełnił rolę
7
się poza granicami Polski komputera, którego szczegółowe parametry zostały dokładnie określone”. I znowu „kleks”! Wprawdzie arcybiskup – ustami swojego rzecznika ks. Puzewicza – nadał „władzom”, o których mówił w wywiadzie dla KAI, formę jeszcze bardziej bezosobową, to przecież między wierszami komunikatu przyznaje się do udziału w przestępczym procederze (Art. 267 § 1 kodeksu karnego: „Kto bez uprawnienia uzyskuje informację dla niego nie przeznaczoną (...) przełamując elektroniczne, magnetyczne albo inne szczególne jej zabezpieczenie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”). Na domiar złego Marek Woźniak, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie, potwierdził, że z zeznań świadka Życińskiego wynika,
Ale plama!
Fot. WHO BE
abp. Życińskiego o złożonej mu propozycji kupna akt bezpieki, prokuratura – chcąc nie chcąc – musiała zareagować. Nazajutrz po konferencji prasowej Robert Bednarczyk, szef Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie, zlecił podwładnym przeprowadzenie „czynności sprawdzających”. Mogło wszak chodzić o przestępstwo ukrycia dokumentów (wyniesionych z archiwów SB bądź z Instytutu Pamięci Narodowej), zamiar ujawnienia sekretów rangi państwowej (nazwiska tajnych współpracowników wśród księży) lub wreszcie zbrodnię najcięższego kalibru, czyli próbę wyłudzenia kościelnych pieniędzy – tzw. świętej własności. – Informacje, które dotarły do nas za pośrednictwem mediów, są zbyt enigmatyczne, dlatego trudno określić kwalifikację prawną wydarzenia, o którym opowiedział arcybiskup. W najbliższym czasie zaprosimy go
detektywa wobec tych, dla których jestem przede wszystkim pasterzem«”. Jak to rozumieć? – Ano tak, że nie dysponował żadnymi dowodami przestępstwa. Tylko mętne wspomnienia... Podobno dostał kiedyś list z zawoalowaną propozycją kupna kwitów. Listu nie ma, daty nie pamięta, nadawcy i jego adresu również, choć podobno mu odpisał, że nie skorzysta z oferty – mówi nam proszący o anonimowość prokurator. W cytowanym komunikacie czytamy dalej: „Podczas spotkania arcybiskup (...) poinformował także [prokuratora], iż w przeszłości zwracał się o pomoc w określeniu serwera, skąd nadano jeden z internetowych wpisów zawierający sformułowanie zbieżne treściowo z propozycją wspomnianą podczas konferencji prasowej. Uzyskał wtedy informację, iż bogaty w insynuacje tekst przesłano ze znajdującego
iż zlecił specjaliście informatykowi „namierzenie” komputera, z którego dokonano inkryminowanego wpisu dotyczącego biskupa Cisły. Efekt? Redakcja inwigilowanej przez hierarchę gazety złożyła czytelnikom solenne przyrzeczenie, że „udostępnia adresy IP komputerów, z których pochodzą wpisy na forum internetowym, jedynie na pisemny wniosek odpowiednich służb (policja, prokuratura) i tylko w uzasadnionych społecznie przypadkach (podejrzenie popełnienia przestępstwa)”. A ponieważ nikt uprawniony nie zwracał się o rzeczone dane, zaś abp Życiński twierdzi, że je zdobył, „Kurier Lubelski” złożył w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa „w postaci włamania się na serwer lub nielegalnego uzyskania adresu IP w inny sposób”. Ludzie, litości! Przecież on tylko chciał mieć swoje 5 minut... ANNA TARCZYŃSKA
8
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
POLSKA PARAFIALNA
K
atolicki tygodnik „Niedziela” rozrywa szaty, że Senat Uniwersytetu Wrocławskiego sprzeciwia się utworzeniu tam wydziału teologii. To jeden z ostatnich polskich uniwersytetów, na których nie szkoli się watykańskich komisarzy i egzorcystów, nie uczy się klepania paciorków i nie liczy diabłów na końcu szpilki. Który z tych diabłów wstąpił we wrocławskich profesorów?
zagranicznej. Włączą się mechanizmy autocenzury. Środki na badania naukowe, których zawsze brakuje, pójdą na liczenie przysłowiowych diabłów, „wynalazki” w postaci nowych metod egzorcyzmów i opracowanie nowych pacierzy. Kto się sprzeciwi, ten wróg! To koniec swobody myśli, koniec postępu. Z tą pajęczyną to nie jest przesada ani żarty. Każdy z nas ma teczkę na parafii, przy której teczki SB to mały pikuś, amatorszczyzna.
niem światłych, naukowych książek! Językiem wykładowym była łacina, a polska terminologia naukowa w ogóle nie istniała! Stworzyła ją dopiero Komisja Edukacji Narodowej. Żadne próby zreformowania akademii nic nie dawały wskutek zaciekłego oporu księży, głównie jezuitów, którzy stanowili tam kadrę. Dopiero wysłany do Krakowa jakobin Kołłątaj, ustanowiony rektorem, dokonał reformy,
wiemy, niestety, czy chodzi tu również o homoseksualne zachowania księży. Inny geniusz badał „wpływ pieszej pielgrzymki na pogłębienie życia religijnego na podstawie pieszej pielgrzymki łomżyńskiej na
Bój ostatni „FiM” wyjaśniły, że we Wrocławiu budżet państwa utrzymuje już Papieski Wydział Teologiczny, który kuriewni chcą włączyć do Uniwersytetu. Po co? Czy nie wystarczy im, że państwo PWT utrzymuje? O co tu chodzi? A o to, żeby wprowadzić do senatu uczelni watykańskich komisarzy, zwanych nie wiedzieć czemu „profesorami teologii”. Jak się tam już znajdą, to w oczywisty sposób, jak od wieków wszędzie, roztoczą kontrolę nad środowiskiem naukowym uczelni. Rozplotą czarną pajęczynę, założą duszpasterstwa akademickie i nikt już nie podskoczy. Sprzeciwu w katoekspansji duchowni nie tolerują, granic nie znają, czego dowodem kolejne skandale z finansowaniem Świątyni Opatrzności Bożej. To byłby koniec tradycyjnej niezależności uniwersytetu. Każdy pracownik naukowy szybko zrozumie, że każda jego praca, a nawet wypowiedź nie po myśli kleru, będzie odnotowana i odpowiednio oceniona. Praca doktorska czy habilitacyjna spotka się na obronie z druzgocącą krytyką. Koniec marzeń o awansie, grantach naukowych, prestiżowych stypendiach, wymianie
R
elikwiami mogą być kości, włosy, nawet paznokcie męczenników, ale żeby penis? A czemu nie... Wiara w cudowną moc relikwii wywodzi się z prastarego, pogańskiego kultu zmarłych, z pierwotnej wiary w opiekę duchów przodków nad ich żyjącymi potomkami. Syn przechowywał w chacie czaszkę zmarłego ojca, a wdowa nosiła dolną szczękę męża nieboszczyka, jako talizman zapewniający ochronę przed złymi mocami. Przechowywanie szczątków zmarłych miało znaczenie nie tylko magiczne, ale i prestiżowe: np. wśród celtyckich Galów istniał zwyczaj formowania twardych kul (z dodatkiem wapnia) z mózgów zabitych wrogów. Kolekcja takich trofeów, przechowywana w chacie na honorowym
W tych teczkach są donosy, które regularnie składamy sami na siebie, są spostrzeżenia z kontroli naszych mieszkań podczas tak zwanej kolędy, relacje katechetów o naszych dzieciach... W służbach mundurowych opinia kapelana waży przy awansie. Te intencje kuriewnych zostają obnażone, gdy zadamy pytanie, dlaczego pchają się tam, gdzie ich nie chcą. Polaków niczego nie jest w stanie nauczyć historia, nie chcą uczyć się nawet na własnych błędach. Już 430 lat temu napisał Kochanowski, że Polak „i przed szkodą, i po szkodzie głupi”. Przypomnijmy ku przestrodze myślących historię Akademii Krakowskiej i Wileńskiej, którymi przez wieki rządził Kościół. Jedyne wówczas uczelnie w Polsce Kościół zdegradował do rangi „szkół pacierzy” i ośrodków kontrreformacji. Tresowani w nienawiści studenci używani byli do pogromów Żydów i protestantów. Obie akademie stały na straży „czystości wiary” i spełniały funkcje cenzorskie. A ponieważ obowiązywał kościelny indeks ksiąg zakazanych, to uczelnie zajmowały się także... pale-
ale już w warunkach, kiedy papież skasował zakon jezuitów, a szkolnictwo po nim w Polsce przejęła KEN. Podobnie było w Wilnie. Teraz Kościół również jest triumfujący i nie znosi sprzeciwu. Będziemy więc mieli powtórkę z rozrywki. Palić książek raczej nie będą, ale Kościół ma sposoby na przywołanie niepokornych do porządku – choćby podane wyżej. „Uniwersytety”, które uszczęśliwiono wydziałami teologii jakoś w Europie nie brylują, a dokładnie – nic nie znaczą. Przypomnijmy opublikowane w „FiM” (26/2005) niektóre tytuły prac magisterskich na wydziałach teologii... Na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, finansowanym od 1992 roku przez państwo, ambitny „badacz” ustalał „granice tolerancji wobec zachowań homoseksualnych”. Nie
Jasną Górę”, jeszcze inny – „wpływ reklamy w środkach komunikacji miejskiej na rozwój religijny dzieci i młodzieży”. Następny wyniósł naukę na wyżyny, roztrząsając „wybrane zagadnienia religijno-moralne w życiu Indian północnoamerykańskich w okresie przedrezerwatowym”. Należy mieć nadzieję, że trud „uczonego” nie pójdzie na marne i wyniki badań przeniesie się na grunt polski. Polecamy mohery! Chyba będą pasować. Może doktoracik? Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie „strzelistymi aktami” intelektu sięgnął szczytów. Tam „badacz” roztrząsał „problem masturbacji w świetle posoborowego nauczania Kościoła”. Badania nabierają wagi w świetle tego, że jeden z polskich polityków, kawaler, złamał ostatnio rękę. Można liczyć na grant naukowy. Tętno niektórym i tu wyraźnie przyspiesza na myśl o kochaniu inaczej, czego wyrazem jest dzieło pt. „Duchowo-moralny charakter terapii osób homoseksualnych
miejscu, wymownie świadczyła o męstwie gospodarza. Od wczesnego średniowiecza ambicją nie tylko wysokich dostojników kościelnych, ale i każdego
ny od X wieku w Palermo na Sycylii. Sam święty urodził się tamże na przełomie III i IV wieku w rodzinie zamożnego poganina. W wieku siedmiu lat uciekł z domu i przystał do
Święty męczennik stał się z czasem – nie wiedzieć czemu – patronem piwowarów, górników, ludzi ułomnych, kotlarzy, aktorów, aptekarzy i winogrodników. Wzywano
Członek Wita plebana, było posiadanie relikwii – najlepiej patrona parafii, choć niekoniecznie. Relikwia, którą w dzisiejszych czasach papież nosi w pierścieniu, jeszcze w XVIII wieku umocowana była na bucie, co zmuszało wiernych do kornego całowania papieskiej stopy. Najdziwniejszą z relikwii jest kawałek świętego Wita przechowywa-
sekty chrześcijan. Szpiedzy rozsierdzonego ojca znaleźli go jednak w Lukanii i sprowadzili do Rzymu. Tu siepacze cesarza Dioklecjana zamierzali ugotować uciekiniera w oleju. Ma się rozumieć, nad pobożnym młodzieńcem czuwali aniołowie, którzy wyrwali go z rąk oprawców i unieśli z sobą gdzieś hen daleko, gdzie... i tak wkrótce dokonał żywota.
go przy nocnym moczeniu i pożarach, wściekliźnie i ukąszeniu węża, padaczce i pląsawicy, a także przy... podnieceniu i w przypadku zagrożenia cnoty. Od VI wieku szczątki św. Wita zaczęto dzielić na coraz mniejsze części i obdarowywać nimi różne kościoły. Do dziś w Europie Środkowej i Południowej jest ponad 150
na podstawie wybranej literatury przedmiotu”. Domyślamy się, kto tę literaturę wybierał. Czy takie „wybieranie” to nie cenzura w celu uzyskania z góry ustalonego wyniku? Jakże epokowa, ocierająca się o nagrodę Nobla musi być praca „Świadomość istnienia i działalności aniołów wśród mieszkańców Olsztyna”. Ciekawe, czy „badacz” analizował świadomość olsztynian trzeźwych, czy w stanie wskazującym. Jakiego zioła użyto do badań? Albo wytrysk rozumu „uczonego”, który badał „wkład polskich werbistów w ewangelizację Małych Wysp Sundajskich w świetle listów przedstawionych w Verbinum i Misjonarzu w latach 1965–2000”. Za to na milę śmierdzi inkwizycją praca pt. „Postawy religijne nauczycieli miasta Białystok na podstawie Szkoły Podstawowej nr 45 im. Jana Pawła II w Białymstoku”. Bo co będzie, jak czujny „uczony” wytropi wśród nauczycieli np. ateistów albo świadków Jehowy? Albo ustali, który nauczyciel nie był w niedzielę u komunii, który nie wpuścił kolędy albo nie był na rekolekcjach czy pielgrzymce? Kto te „badania” wykorzysta i w jakim celu? Czy tu aby nie naruszono dóbr osobistych nauczycieli i ustawy o ochronie danych osobowych? A może właśnie o takie „badania” chodzi, żeby wyeliminować z ciała pedagogicznego „nieprawomyślne członki”? Takimi inkwizytorskimi zapędami powinien zająć się Związek Nauczycielstwa Polskiego. I to szybko, zanim pozostałe uniwersytety opracują takie lub podobne inkwizycyjne numery wobec jego członków. Tenże UWM wzbogacił światową naukę pracą pt. „Wpływ alkoholizmu ojca na relację do Boga młodzieży klas maturalnych – studium teologiczno-pastoralne na przykładzie badań własnych”. Badania własne wpływu alkoholizmu? Też bym się napił. Szczególnie przed wizytą w Kętrzynie, którego mieszkańców uwieczniono dzięki epokowej pracy
miejscowości, gdzie znajdują się domniemane kawałki świętego. Historia tytułowej relikwii jest równie niezwykła jak i dzieje samego męczennika. Jak głosi legenda, w X wieku sycylijski rybak został zagnany przez sztorm na pełne morze. Modlił się przez dwa dni i dwie noce, a rankiem trzeciego dnia znalazł się w miejscu, z którego wypłynął na połów. Na dodatek w sieci miał dwanaście ryb (!) i ową relikwię świętego. Mówiąc prościej, wyłowił kompletne męskie przyrodzenie. Skąd wiedział, że to, co trzyma, jest akurat TYM – diabli wiedzą. Wdzięczny za ocalenie przekazał znalezisko przeorowi z Sancta Felicita. Gdy w roku 938 zaczęto budowę kościoła w Santa Felicita, członek św. Wita stał się jego własnością.
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r. „Mieszkańcy Kętrzyna w świetle swoich cmentarzy”. Na trzeźwo lepiej ich w takim świetle nie oglądać. Pamiętam z lat studenckich kpiny z tytułów prac na uczelniach wojskowych. „Krok defiladowy na gruntach podmokłych” przy podanych wyżej erupcjach intelektu teologów brzmi jak najpoważniej. Niniejszym przepraszam nieboszczkę komunę za wszystkie kpiny, jakie sobie z niej stroiłem i sypię głowę popiołem. Życie w państwie wyznaniowym przerosło kabaret. Mea culpa! Śmiech przechodzi i twarz blednie, gdy uświadomimy sobie, że te cuchnące kadzidłem wypociny finansujemy my, podatnicy, a dla nauki polskiej brak pieniędzy. Polska na badania naukowe wydaje 1/5 średniej unijnej! Ważniejsze dla rządzących są widać te idiotyzmy niż rozwój nauki polskiej. Chyba rzeczywiście pozostaje modlić się o cud. Naukowcy jednak w zdecydowanej większości są racjonalistami, w cuda nie wierzą i... wolą emigrować. Emigracja jest na rękę Kościołowi. Zmuszanie ludzi do emigracji było przez wieki jednym ze sposobów walki Kościoła z przeciwnikami, żeby przypomnieć wypędzenie z Polski arian i tragiczną zbitkę „Polak-katolik”. Obok pogromów religijnych i zmuszania do zmiany wyznania był to wypróbowany sposób pozbywania się niepokornych. Palić na stosach nie będą, ale nawet za komuny nie było takiej ucieczki Polaków jak teraz – z katolickiego raju. Tu ma pozostać bezmyślna masa sterowana z ambony i fal Radyja, dla której główną rozrywką będą pielgrzymki i wizyty „pasterzy”. Reszta won! To katolicki kraj! Profesorowie Uniwersytetu Wrocławskiego widać są świadomi, co czeka ich uczelnię, gdyby się skundlili. Mają poczucie odpowiedzialności i nie chcą zmienić jednego z ostatnich wolnych polskich uniwersytetów w kolejną szkółkę pacierzy. Z szacunkiem uchylmy przed nimi kapelusza i trzymajmy za nich kciuki! LUX VERITATIS
W roku 1303 papież Bonifacy VIII udzielił tej osobliwej relikwii apostolskiego błogosławieństwa i odtąd spoczywała w srebrnym, bogato zdobionym relikwiarzu. Na pokaz bywał święty członek wystawiany niezmiernie rzadko, tylko raz na sto lat – w każdą setną rocznicę budowy świątyni. Powód tak nieczęstego wystawiania penisa staje się zrozumiały, jeśli uwzględnić fakt, że widok jego ogromu wpędzał mężczyzn w frustrację, a kobiety – ogniste Sycylijki – wprawiał w uniesienie nie mające nic wspólnego z pobożnością. W 1969 roku na polecenie papieża Pawła VI relikwię umieszczono w watykańskim archiwum, między innymi osobliwościami, gdzie znajduje się do dziś. JERZY RZEP
P
olicja to – zdaniem Polaków – jedna z najlepiej działających instytucji w naszym kraju. Jakim cudem ten kolos na glinianych nogach jeszcze się trzyma? Wiadomo, że policjant to też człowiek i rodzinę utrzymać musi. Tymczasem średnia pensja gliny oscyluje w granicach 1500–1800 zł netto (tyle zarabia 70 proc. policjantów). Nie daje to wielkiego pola do popisu. Dopiero na stanowisku kierownika rewiru, a więc na czwartym stopniu służbowym, policjanci mają szansę dobić do średniej krajowej.
CO NAS TUTAJ TRZYMA? wyższe stopnie, jak i na stanowiska służbowe – gdyż komendy wojewódzkie nie miałyby pieniędzy na podwyżki... Żeby zachować twarz, jako oficjalny powód podano „niespełnianie kryteriów”, a więc brak inicjatywy w służbie i nieuczestniczenie policjantów w szkoleniach. Dla wszystkich zainteresowanych jasne jest, że to tylko przykrywka. A bez konkretnej motywacji – jak przekonują komendanci wielu miejskich komend – trudno jest zatrzymać doświadczonych i wyszkolonych już pracowników. I rzeczywiście – policjanci od jakiegoś czasu masowo odchodzą ze
irlandzkiej policji, zgłosiło się 8 tysięcy polskich policjantów! Tymczasem komendant główny Policji, Marek Bieńkowski, jest niezmiennie pełen optymizmu. W planach na najbliższy rok ma przyjęcie do służby w policji (na terenie całego kraju) 4900 funkcjonariuszy. Na pytanie, czy sądzi, że człowiek z wyższym wykształceniem przyjdzie pracować w policji za 1100–1200 zł na rękę, odpowiada bez chwili wahania: – Oczywiście, że tak. Chyba już tylko on pozostał optymistą, bowiem komendanci z miejskich komend zaczynają z obawą
Na służbie, na łasce Awansować mogą natomiast cztery razy w roku, ale akurat awanse w polskiej policji to pojęcie, które funkcjonariusze znają raczej z teorii... Nie ma się co dziwić, że nastroje wśród niebieskich mundurów są niewesołe. Badania na temat satysfakcji policjantów z pracy, przeprowadzone pod koniec ubiegłego roku, wykazały, że deklarują oni małe (20 proc.) lub przeciętne (56 proc.) z niej zadowolenie. Jednocześnie 71 proc. ankietowanych wskazało na słabe wynagrodzenie jako główny powód niezadowolenia, natomiast prawie 30 proc. stwierdziło, że planuje rezygnację z pracy w policji. Co – oprócz słabych pensji – przeszkadza im najbardziej? Biurokracja, mobbing, zły sprzęt oraz uwikłanie w politykę... Uzdrowienie sytuacji w Policji stało się jednym z celów obecnego rządu, który na tę okoliczność uchwalił nawet ustawę o jej modernizacji. Celem było przekonanie pracujących już policjantów do pozostania w „firmie”, a oprócz tego zwerbowanie nowych. Ustawa gwarantuje więc, że bez względu na to, kto będzie komendantem, ministrem czy premierem i jaka będzie koalicja – średnia podwyżka uposażeń w ciągu najbliższych trzech lat osiągnie ponad 700 złotych. Tyle teorii. A praktyka? Jak już wspomnieliśmy, podwyżki łączą się głównie z awansami. Właśnie zablokowano tysiące awansów – zarówno na
służby lub przechodzą na emeryturę. A wszystko po to, żeby wyjechać za granicę, bo na przykład w Wielkiej Brytanii policjant może zarobić nawet 3 tys. funtów, a więc około 18 tys. zł! ~~~ Piotr W. odszedł z policji po 20 latach pracy. Wyjechał do Anglii. Znał język, więc nie miał problemu, żeby znaleźć zajęcie. Zarabia kilka razy więcej niż w czasie służby w kraju: – Nareszcie mogę zapewnić mojej rodzinie godne życie. I jest mi całkiem obojętne to, czy chronię polskich, czy angielskich obywateli. Chociaż nie, różnica jest jedna – tutaj wiem, że moja praca jest doceniana! – opowiada. Takich policjantów, którzy po raz drugi układają sobie zawodowe życie, jest bardzo wielu. A o randze problemu i żywym nim zainteresowaniu świadczą chociażby rozmowy na Internetowym Forum Policyjnym, skąd temat warunków pracy, płac i utrzymania się w Irlandii, Anglii czy Szkocji nie znika. – Planuję wkrótce złożyć rezygnację, bo mam już dość pracy w takich warunkach za śmiesznie małe pieniądze – opowiada nam Jacek, który za miesiąc służby dostaje niewiele ponad 1400 zł. – W Polsce nie mam jeszcze żadnych zobowiązań, więc nic mnie nie powstrzyma przed spróbowaniem szczęścia na Wyspach. Wyjeżdżają, bo wierzą, że tam będzie lepiej, godniej. Na ostatnią rekrutację do Gardy, czyli
wskazywać na braki kadrowe, tym bardziej że na wolne miejsca nie ma wielu chętnych. Tak jest już między innymi w Łodzi, gdzie 287 stanowisk nie jest obsadzonych, raport o zwolnieniu ze służby złożyło 105 policjantów, zaś drugie tyle zamierza to zrobić w najbliższym czasie. Brakuje ich także na Dolnym Śląsku – na przykład w Oławie miejscowy komendant korzysta już z usług firm ochroniarskich i straży miejskiej. Nie lepiej jest w Wołowie, Jeleniej Górze czy Legnicy. W Białymstoku rezygnację złożyło 183 funkcjonariuszy, a tamtejsza Policja i bez tego ma 163 wolne etaty. ~~~ W Polsce pracuje ponad 97 tysięcy policjantów. W zeszłym roku ze służby zrezygnowało ponad 6 tysięcy, zaś na wolne posady znalazło się jedynie niewiele ponad 3 tysiące chętnych. W Warszawie na 100 tysięcy mieszkańców przypada średnio 541 funkcjonariuszy; w Krakowie – 272, we Wrocławiu – 284; w Poznaniu – 350, w Gdańsku – 272, w Katowicach – 292, a w Łodzi – 261. Prognozy są czarne – najdalej w połowie bieżącego roku może zabraknąć od 12 do 16 tysięcy gliniarzy. Raport Komendy Głównej Policji alarmuje, że jeśli ta tendencja nie zostanie powstrzymana – ze służby odejdzie nawet co 8 funkcjonariusz. Ci, którzy mimo wszystko nie chcą się zwalniać, zamierzają wziąć sprawy w swoje ręce. Po kolejnym
9
policzku od resortu (wstrzymanie awansów) planują zademonstrować swoje niezadowolenie. Ogólnopolski protest policjantów – zorganizowany bez pomocy związkowców – zaplanowano na 9 marca. A że strajkować stróżom prawa nie wolno, zamierzają skorzystać z innych możliwości. Może to być na przykład „dzień bez mandatów” (policjanci poprzestaliby na pouczeniach, a w trudniejszych przypadkach – wypisywali wniosek do sądu grodzkiego), nagła choroba funkcjonariuszy ze wszystkich komend w kraju, ogólnopolskie oddawanie krwi czy strajk włoski, a więc wykonywanie każdej czynności tak dokładnie i powoli jak to tylko możliwe. Wszystkim – bez względu na poziom niezadowolenia – dedykujemy natomiast słowa komendanta Marka Bieńkowskiego, który oświadczył: „Każdy policjant ma prawo wiedzieć, że jeśli pracuje solidnie, to będzie stabilny zawodowo i coraz bardziej stabilny materialnie”. Wszak znajomość praw (w tym swoich) to w tym zawodzie rzecz podstawowa... WIKTORIA ZIMIŃSKA Fot. WHO BE
FRAGMENTY WYPOWIEDZI STRÓŻÓW PRAWA NA INTERNETOWYM FORUM POLICYJNYM: Jak tak dalej pójdzie, to poważnie zastanowię się nad wyjazdem do pracy do Anglii, tam nie jest też łatwo, szczególnie dla imigrantów, ale przynajmniej jak pracujesz, to stać cię na GODNE życie, a nie tak jak teraz żyjemy! ~~~ Niedługo to i nasze uposażenia zabiorą, jak dojdą do przekonania, że faktycznie SŁUŻYMY. Bo cóż jest piękniejszego od służby dla narodu?! CZEKAM NA PODWYŻKĘ!!! ~~~ Bolesna jest prawda, do której należy się przyznać – jesteśmy biedakami. Za naszą ciężką służbę odbierają nam to, na co zasłużyliśmy – nasze pieniądze. Pozostawiają nas z tym, czego nam nie odbiorą – z GODNOŚCIĄ. Więc wybierz jedno z dwóch – odejdź tam, gdzie będziesz doceniany, gdzie praca bez megastresu, mobbingu, a co najważniejsze – tak samo, a i lepiej wynagradzana – lub zadbaj o swoje zdrowie i oddaj tylko tyle co minimum (...). Szanujmy się nawzajem i bądźmy solidarni, a nawet marionetka czarny Ludwik może nas ucałować w d... ~~~ Kto w tym kraju przejmuje się potężnymi brakami kadrowymi w Policji? Walącymi się komisariatami i niskimi zarobkami policjantów? Bezpieczeństwem obywateli w tej zawirowanej obłudą RP? – tylko sami policjanci. Bo przecież nie elita polityczna, która dorwała się do korytka. ~~~ Policja stacza się każdego dnia po równi pochyłej. Nie ma żadnej motywacji, przywilejów coraz mniej, za to ciągłe wymagania, straszenia i tylko niespełnione obietnice. Kiedyś to musi pęknąć (...). Z każdym rokiem jest coraz gorzej i z każdym rokiem frustracja policjantów jest coraz większa.
10
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Powołani 1
J
eśli w piątek 2 lutego, czyli w zwyczajny dzień pracy, ktoś liczył, że spotka w Sejmie marszałka Marka Jurka (fot. 1), srogo się przeliczył. W tym dniu marszałek był główną gwiazdą XVIII Pielgrzymki Parlamentarzystów na Jasną Górę. Mniej więcej 100-osobowa grupa posłów i senatorów przybyła „do stóp” Matki Boskiej Częstochowskiej. Wśród nich senator Ewa Tomaszewska z PiS oraz jej klubowy kolega Artur Zawisza (fot. 2), który oświadczył: „To dobra tradycja zbierająca z roku na rok kolejnych posłów i senatorów, którzy sprawy Polski zawierzają Matce Bożej”. W Kaplicy Różańcowej najpierw wysłuchali senatora Czesława Ryszki z PiS (fot. 3), prawie tak samo mocno kochającego Matkę Boską jak
P
„Nasz Dziennik”. Pan senator przywiózł ze sobą odezwę w sprawie wspierania w Sejmie i Senacie idei powstania... Jasnogórskiego Muzeum Skarbu Narodowego, pod którą niemal każdy z obecnych składał zamaszysty podpis. Oto jej fragment: „Jako Posłowie i Senatorowie Rzeczypospolitej (...) jesteśmy świadomi, że kontynuowanie dalszych prac badawczych, konserwatorskich i wystawowych (...) wymaga pokaźnych środków finansowych (...). Jesteśmy za uchwaleniem stałej dotacji na rzecz tegoż Muzeum-Skarbca”. – Chodzi o to, żeby te bardzo ważne jasnogórskie miejsca, jak Arsenał czy Bastion św. Rocha, w przyszłości były pod opieką ministra kultury narodowej – objaśnił swą inicjatywę Ryszka. Żeby nie było złudzeń – Ryszka, Jurek i inni nawiedzeni wybrańcy narodu, którzy bez przerwy
rzed 12 laty otrzymałem kredyt bankowy, którego zastawem było moje gospodarstwo rolne wraz z domem mieszkalnym i budynkami gospodarczymi. Kredyt został skonsumowany przez mojego wspólnika na inny cel. Udało mi się spłacić kredyt w 40 procentach. Przed 8 laty bank przejął gospodarstwo, a następnie przekazał w dożywotnią dzierżawę nowemu użytkownikowi. W gospodarstwie tym była wydzielona „dożywotka” dla teścia – ok. 0,30 ha sadu przydomowego i budynki. Teść jednak w 2000 r. wyprowadził się do domu opieki społecznej. Od tego czasu „dożywotka” była systematycznie niszczona. Nowy użytkownik odgraża się, że zburzy dom, aby mnie siłą z niego usunąć. Urząd Gminy nie posiada lokali zastępczych. Czy mam szansę odzyskać gospodarstwo w sytuacji, gdybym wpłacił kapitał i odsetki, a bank wypowiedziałby umowę dzierżawy? Może mógłbym chociaż odzyskać budynek mieszkalny? Jak wygląda kwestia moich praw do lokalu? Czy „dożywotka” może być niszczona jeszcze za życia teścia? (Jestem jej obecnym użytkownikiem). Czy teściowi za jej zniszczenie należy się odszkodowanie? (Stefan B., Stopnica) Nie znając treści umowy dożywocia, trudno mi powiedzieć, jakie prawa przysługują z jej tytułu teściowi. Skoro, jak Pan twierdzi, przedmiotem dożywocia była możliwość korzystania ze wskazanych budynków, nowy użytkownik nie ma prawa ich niszczyć. Fakt
kombinują, jak by tu wyrwać pieniądze na interesy Watykanu – mają nowy pomysł. W ślad za nim wkrótce chcą przegłosować kolejną (po „opatrznościowej”) wielomilionową dotację, tym razem na Muzeum Narodowe... paulinów na Ja2 snej Górze! Aby zaznaczyć uroczystość chwili, zgromadzeni wybrańcy narodu odśpiewali „Przybieżeli do Betlejem”, aż w końcu przyszła pora na konferencję o powołaniu do bycia parlamentarzystą, którą wygłosił metropolita częstochowski abp Stanisław Nowak. Było też dużo o dzieciach. Na przykład: „Życie w związkach czysto partnerskich to
3
nie tyle problemy moralne, ale krzywda wyrządzona dzieciom”. Dlaczego? Ano bo z tego bierze się aborcja, eutanazja, a nawet eksperymenty na żywym organizmie! Skutki tego – jak się dowiedzieli nasi wybrańcy – są opłakane: wymieranie narodu, choroby społeczne, utrata pokoju, wywoływanie wojen...
Porady prawne obciążenia nieruchomości prawem dożywocia powinien wynikać z treści księgi wieczystej. Jednakże uprawnienia z tytułu umowy dożywocia przysługują tylko i wyłącznie dożywotnikowi, czyli Pana teściowi. Pan nie jest stroną tej umowy, w związku z czym nie przysługują Panu wynikające z niej prawa – np. prawo do zamieszkiwania w budynku. W związku z przejęciem gospodarstwa przez nowego użytkownika, teść prawdopodobnie może żądać zamiany prawa dożywocia na dożywotnią rentę. Proszę pamiętać, że formalnym właścicielem jest bank, co oznacza, że właśnie w stosunku do niego teść może kierować ewentualne roszczenia. Warto także poinformować bank o działaniach obecnego użytkownika. Jeżeli chodzi o Pana szansę na odzyskanie budynku mieszkalnego, to zależy ona wyłącznie od tego, czy bank zaakceptuje Pana propozycję i czy będzie mógł wcześniej skutecznie wypowiedzieć umowę dzierżawy. W chwili obecnej praw do lokalu Pan nie posiada. Wątpię, aby teściowi przysługiwały roszczenia odszkodowawcze w związku ze zniszczeniem budynków, gdyż nie jest on ich właścicielem (podstawa prawna: Kodeks cywilny, DzU z 23.04.1964 r., nr 16, poz. 93).
~~~ Po pięciu latach małżeństwa żona nagle wystąpiła o rozwód. Wyraziłem zgodę na rozwód z winy obu stron, gdyż nie było mnie stać na adwokata. Rodzice żony są zamożni, wynajęli dobrego adwokata, wskutek czego przegrałem sprawę i musiałem opłacić wszystkie koszty sądowe. Jeszcze przed rozwodem żona zabrała wszystkie meble i wyposażenie mieszkania, nasze wspólne prezenty. Przed ślubem zawarliśmy z rodzicami ustną umowę, że teściowie wyremontują mieszkanie, a my będziemy mogli mieszkać za darmo. Po czterech latach od rozwodu żona wystąpiła o podział majątku (zwrot rzeczy, które pozostawiła) i zwrot kosztów remontu mieszkania. Dom jest na moich rodziców, ojciec zmarł rok temu i została mi tylko schorowana matka. Nie stać mnie na adwokata, a boję się, że teściowie mogą się wszystkiego wyprzeć. Co mam robić? (B. z Opalenicy) Jeżeli nie stać Pana na adwokata, powinien Pan wystąpić z wnioskiem o zwolnienie od kosztów sądowych, a następnie po jego uwzględnieniu przez sąd – z wnioskiem o przyznanie Panu pełnomocnika z urzędu. Uprzednio należy złożyć w sądzie wypełniony druk oświadczenia o stanie majątkowym. Na żądanie sądu
Fot. WHO BE
Konferencja miała przygotować parlamentarzystów do eucharystii, która odbyła się w sąsiedniej kaplicy. Tam – pod przewodem biskupa Antoniego Długosza – pogrążyli się w modlitwie. Refleksją podzielił się także marszałek Marek Jurek, który na koniec oświadczył: „Doświadczenie harmonii w życiu Kościoła i narodu jest czymś niesłychanie cennym w naszej pracy parlamentarnej. Te pielgrzymki są dla nas znakiem niepodległości”... JULIA STACHURSKA
będzie Pan musiał udokumentować swoją sytuację finansową. Wszystko, czego dorobił się Pan z żoną w czasie trwania małżeństwa stanowiło wasz majątek wspólny, który po rozwodzie należy się byłym małżonkom w równych częściach. Ma Pan świadka w osobie Pana matki, która może potwierdzić fakt zawarcia umowy z teściami. Można przyjąć, że remont mieszkania został przeprowadzony w zamian za możliwość jego użytkowania, gdyż, jak rozumiem, mieszkając u rodziców, nie płacili Państwo rachunków. Warto powołać również innych świadków, np. znajomych, którzy potwierdzą Pana wersję wydarzeń i pamiętają, jakie było wyposażenie mieszkania przed rozwodem. Być może zachowały się też jakieś rachunki z okresu małżeństwa, które mogą być pomocne w odtworzeniu tych okoliczności. Przeprowadzenie tego rodzaju dowodów jest szansą na wygranie procesu z byłą żoną (podstawa prawna: Kodeks postępowania cywilnego, DzU z 1964 r., nr 43, poz. 296; Kodeks rodzinny i opiekuńczy, DzU z 1964 r., nr 9, poz. 59). ~~~ Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie. Otrzymujemy dziesiątki pytań tygodniowo. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Prosimy o nieprzysyłanie znaczków pocztowych, bowiem odpowiedzi znajdziecie tylko na łamach „FiM”. Informujemy, że odpowiedzi na pytania przysyłane do redakcji e-mailem będą zamieszczane na stronie internetowej tygodnika: www.faktyimity.pl. Opracował MECENAS
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
S
łuchajcie no, Lipiec... Jeśli jeszcze raz będziecie wykorzystywać służbową kartę kredytową do celów prywatnych, to się z wami policzymy! – tak najkrócej można streścić list wysłany przez Kancelarię Premiera do ministra sportu.
PATRZYMY IM NA RĘCE
sportu odwiedził restaurację Villa Park i tamże przegryzł sobie małe co nieco za drobną kwotę... 3405 złotych. Oczywiście, rachunek zapłacił służbową kartą. – A co to za złodziejskie praktyki! – zdenerwowało się otoczenie premiera, a Lipiec uspokajał, że nic
Rzut kartą Gosiewski – ni z tego, ni z owego – zabrał się do poufnej kontroli wykorzystywania państwowej kasy przez Lipca. Jest tak: każdy wysoki rangą urzędnik państwowy (od dyrektora departamentu poczynając) nosi w portfelu służbową kartę kredytową i ze zgromadzonych na niej zasobów (oraz przyznanego limitu debetowego) może korzystać w razie pilnych potrzeb (np. podczas wyjazdów zagranicznych) lub wydatków ściśle związanych z pełnieniem swojej funkcji. Ten przywilej minister Tomasz Lipiec pojął na swój – sportowy! – sposób. Oto kontrola wykryła, że na przykład 10 i 11 maja 2006 roku szef
S
się nie stało, bo on tylko podejmował obiadkiem organizatorów wizyty ministra sportu Ukrainy (15 osób) oraz organizatorów konferencji ds. bezpieczeństwa w sporcie (też 15 osób). Czyli jest tak: ludzie, którzy z racji pełnionych przez siebie funkcji mają psi obowiązek realizować wyznaczone przez resort zadania, otrzymują prawo do darmowego żarcia na koszt podatnika – po 100 złotych na gębę. Gdy o ministerialnej hucpie zrobiło się w środowisku głośno, Lipiec jak niepyszny... pyszny obiadek musiał zwrócić. Na szczęście nie
zpiedzy w dobrym towarzystwie nazywani byli często dyplomatami. Każde solidne państwo, jeśli tylko miało ambitne plany i chciało odgrywać znaczącą rolę, musiało korzystać z usług wywiadowców różnej maści. Tatarzy, którzy w XIII wieku pustoszyli ziemie polskie, dysponowali znakomitym wywiadem. Specjalnie dobrani wojownicy poruszali się bezszmerowo, poprzedzając wielką armię, dzięki czemu uniknęła ona wielu błędów i tragicznych wpadek. Zresztą szpiegowanie znane było już znacznie wcześniej, bo w czasach starożytnych, o czym wspomina wielu kronikarzy. Pierwszym państwem europejskim (oczywiście poza Państwem Kościelnym), które dysponowało własnymi ambasadorami, była Wenecja. Doceniała ona rolę informacji, dlatego już w XIII stuleciu nakazywała swoim dyplomatom, by po powrocie z misji, w ciągu piętnastu dni zdawali relację ze swego pobytu. Musieli sporządzać szczegółowe raporty i odnotowywać dokładnie wszystkie wypowiedzi, jakie kierowali pod adresem władcy kraju, w którym przyszło im czasowo pracować. Dlaczego taką wagę przywiązywano do słów wypowiadanych przez ambasadorów – tak naprawdę kryptoszpiegów? Bo niejednokrotnie decydowały one o losach państw i władców. W tej delikatnej materii właściwie do dziś nic się nie zmieniło. Dyplomaci nie tylko reprezentują swój kraj, ale i dokładnie obserwują państwo, w którym są akredytowani. Zanim dyplomata pojawił się w jakimś kraju, przechodził obowiązkowo kurs, podczas którego poznawał państwo docelowe (np. jego słabe strony) Oprócz tajnych raportów dyplomata serwował potem swojej ojczyźnie również różnego rodzaju sensacje i ciekawostki trafiające na przykład do gazet. Ale ta początkowo prymitywna dyplomacja też nie stała w miejscu i z czasem zaczęła się doskonalić, wyłaniając trzy podstawowe piony wywiadowcze. Pierwszy, operacyjny, związany był z pozyskiwaniem informacji, drugi, analityczny, koncentrował się na ich analizie,
Minister Tomasz Lipiec – chodziarz i mistrz w rzucie kartą...
dosłownie, tylko w postaci kasiory – tym razem ze swojego prywatnego portfela. Ale to była tylko taka – jak się okazało – jednorazowa kara. Później Lipiec już niczego nie oddawał.
trzeci zaś związany był z łącznością, czyli przekazywaniem danych. I na tym polu wszystko jest jak przed wiekami, choć współcześni dyplomaci mają do czynienia z wysublimowaną techniką i metodami ujawnianymi w kolejnych odsłonach filmowej opowieści o losach Jamesa Bonda. Olbrzymi postęp w łączności był już widoczny przed wiekami. W okresie odrodzenia wspomniana Wenecja osiągnęła niebywały jak na
Chociaż wkrótce wyszło, że to wcale nie jedyny gest Lipca, bo minister jest światowcem pełną gębą (żarcia?). Oto kontrola wykryła, że podczas swoich licznych podróży służbowych pan Tomasz odwiedzał chętnie bankoma-
Pierwsze takowe stworzyła Kuria Rzymska, a potem w jej ślady poszła Rzeczpospolita Wenecka. W średniowieczu polscy władcy również dysponowali kancelarią ze zbiorem najważniejszych dokumentów. Powiedzmy sobie szczerze: technika techniką, ale nic nie jest w stanie zastąpić człowieka. Wiedział o tym doskonale Filip IV Piękny. Gdy do więzienia w Reims trafił angielski rycerz i ulubieniec Edwarda I
KRÓTKA HISTORIA WYWIADU (3)
Szpiedzy tacy jak my tamte czasy poziom w dziedzinie kryptografii, co miało związek z powszechnym wówczas przejmowaniem korespondencji. Guistiani, poseł Najjaśniejszej Republiki Weneckiej w Londynie, w 1515 r. skarżył się kardynałowi Thomasowi Wolsleyowi, że urzędnicy królewscy przechwytują jego listy, wyrywając je z rąk kurierom, otwierając i czytając. Szyfrowanie było więc koniecznością. Z tego powodu w Pałacu Dożów urzędowali „sekretarze od szyfrów”, należący do wysoko opłacanych (10 dukatów miesięcznie) urzędników. Choć szyfrowanie robiło zawrotną karierę, jednocześnie rozwijał się dekryptaż, czyli umiejętność łamania szyfrów, o czym mogliśmy się przekonać chociażby podczas II wojny światowej, kiedy garstka Polaków pracująca dla Anglików złamała kod słynnej niemieckiej Enigmy. ~~~ Już starożytni Egipcjanie doceniali wagę informacji, choć w tamtych czasach były one wyryte na raczej mało trwałych glinianych tabliczkach lub pisane na papirusach. Znacznie trwalszym materiałem był pergamin, jedwab czy papier. A że tych nowocześniejszych dokumentów przybywało z czasem, musiało wreszcie powstać archiwum z prawdziwego zdarzenia.
– sir Thomas Tubervill – francuski władca zaproponował swojemu więźniowi współpracę. Anglik był już załamany i stracił nadzieję na zobaczenie rodziny, więc propozycję Francji potraktował jak dar nieba. W 1296 roku – na potrzeby maluczkich – wyreżyserowano więc ucieczkę Anglika. Król Edward z radością powitał swojego ulubieńca i natychmiast zaoferował mu miejsce w Radzie Królewskiej. Czyż mogło być coś lepszego dla szpiega pracującego na rzecz Francuzów! Gdyby król Anglii myślał podobnie jak generalissimus Stalin – który wszystkich jeńców wojennych, łącznie ze swoim synem, traktował jak zdrajców i potencjalnych szpiegów, wysyłając ich na wszelki wypadek do łagrów – uniknąłby kłopotów i rozczarowań. Stało się jednak inaczej, dlatego brytyjski monarcha musiał przeżyć gorycz zdrady i porażki. Sir Thomas przekazywał najtajniejsze informacje dotyczące tajemnic wojskowych. Niestety, wpadł, bo zawiodło najczulsze w tym łańcuchu ogniwo – łączność. Meldunki wędrowały do Francji w torbach kurierów, a ci byli tropieni przez ludzi Edwarda. Gdy listy trafiły do króla Anglii, los szpiega był przesądzony. Kontrwywiad zwyciężył.
11
ty i wyciągał z nich banknoty, np. 300 euro w Grecji, 300 euro w Poznaniu i 500 euro w Szwajcarii. Kwot tych nigdy nie rozliczył stosownymi fakturami ani nie wyjaśnił, po co mu ta forsa była potrzebna. To kwoty niby drobne, ale gdy je wszystkie dodamy, wychodzi, że tylko w okresie od stycznia do września 2006 roku minister odchudził służbową kartę kredytową na sumę 72 311 złotych (!), z czego na samo żarcie w restauracjach wydał 11 753 złote. Choć nie wygląda... Ale kupił sobie też telefonik komórkowy Nokia 8800 za 3177 zł. Celowości nabycia tego aparatu nigdy nie wyjaśnił, a byłoby to raczej trudne, jako że dwie służbowe komórki ma już od nominacji. Tego już było za wiele nawet dla służb finansowych Kaczyńskiego. Poinformowały więc one Lipca, że łeb mu urwą jeśli nadal będzie szastał państwową kasą na lewo i prawo – bez rozliczeń i rachunków. Tym bardziej że mogą się o aferze dowiedzieć wstrętne pismaki... Koniec końców karty kredytowej nikt Lipcowi nie odebrał ani nie zablokował. Dalej ją ma i pewnie nie zawaha się jej użyć. MarS, MiC
Torturowany przyznał się do działalności szpiegowskiej i zapłacił za nią życiem. Na tym tle zapewne łatwiej można zrozumieć to, co za sprawą Antoniego Macierewicza, likwidatora WSI, dzieje się dziś w Polsce. Temu zadufanemu i kierującemu się patologiczną nienawiścią politykowi udało się rozmontować służby wywiadowcze i kontrwywiadowcze, które powinny chronić polskie interesy, a także żołnierzy uczestniczących w niebezpiecznych misjach wojskowych, m.in. w Iraku i Afganistanie. To błąd, za który przyjdzie nam słono zapłacić. Wróćmy na moment do Anglików, którzy już w XV wieku zbudowali swoje struktury służb wywiadowczych i nadal szczycą się nimi, choć wiele akcji skrywają w ściśle strzeżonych archiwach, a najlepszych agentów nagradzają medalami i wysokimi emeryturami. W Polsce z powodu głupoty i braku wyobraźni demaskuje się ludzi, którzy pracowali na rzecz wywiadu, opluwa ich i wrzuca do jednego worka z bandytami, kryminalistami i złodziejami. Tymczasem, przypomnijmy, jeden z najbardziej znanych angielskich władców Henryk VII już w 1485 r. stworzył tajnych agentów (osoby z wyższych warstw społecznych kierujących pracą wywiadowczą), szpiegów, czyli zawodowych tajnych wywiadowców utrzymujących kontakty z wieloma środowiskami, i płatnych informatorów, czyli donosicieli. Dla angielskiego władcy najważniejsza była skuteczność i obrona interesów brytyjskiej Korony. Gdyby nasi politycy znali historię narodów mądrzejszych i bardziej pragmatycznych, być może nie musielibyśmy się wstydzić Macierewicza i jemu podobnych. RP W następnym odcinku napiszemy m.in. o olbrzymiej roli matematyków w szyfrowaniu informacji, a także o złudnym przekonaniu możnych tego świata, że istnieje 100procentowy sposób utajnienia korespondencji. Oraz o niejednoznacznej roli opłatka i... poczty.
12
S
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Gry uliczne
etki tysięcy Polaków snuje się ulicami swoich miast bez sensu i bez pracy. Problem? Zdaniem rządzących – żaden! Jeśli tylko ci ludzie snują się ulicami mającymi „słusznego” patrona... Zmiana nazw ulic to jeden z priorytetów IV RP! Ileż to razy pan prespadną na mieszkańców (wymiana mier Jarosław Kaczyński dostawał wszystkich dokumentów itp.). Ale gęsiej skórki, wieziony arterią nosząi on nie odpuści, gdyż – jak twierdzi cą imię jakiegoś obrzydliwego dlań tru– „codziennie odbiera sygnały, aby zmienić te nazwy”. chła... Wreszcie postanowił: „Wniesiemy ustawę, która ostatecznie uregu– Przez co najmniej tydzień dobiluje sprawę nazewnictwa, bo z jednej jałem się do Bernatowicza, żeby przestrony mamy w konstytucji zakaz głomówić mu do rozumu w sprawie ulic szenia propagandy komunistycznej, i przekonać, że w mieście są pilniejsze a z drugiej, niejeden komunista – i to sprawy do załatwienia. Nie doznałem zaciekły! – ma w Polsce swoją ulicę. łaski wysłuchania – twierdzi właściciel Więc tak być nie może! Tego rodzafirmy usytuowanej przy ul. Buczka. ju rzeczy zostaną zdelegalizowane. ~ Radom (woj. mazowieckie) Samorządy będą po prostu musia– niebywałym skandalem zakończyła się ły zmienić te nazwy, a jeżeli tego tam ubiegłoroczna próba zamiany Wanie zrobią, to zrobią to władze rząryńskiego (arteria w centrum miasta) dowe” – ogłosił 16 stycznia w radiona biskupa Jana Chrapka – bardziej wych „Sygnałach dnia”. godnego reprezentacyjnego miejsca. No i samorządy przystąpiły do dzieWobec stanowczego protestu mieszkańła, żeby pan premier z rozpędu rówców radni odpuścili, ale teraz nie bęnież ich nie zdelegalizował... dzie zmiłuj. Jak się ~~~ ~ Starachowice (woj. świętokrzyskie) – PiS-owscy notable, czyli prezydent Wojciech Bernatowicz i przewodniczący Rady Miejskiej Dariusz Nowak, bardzo chcieliby spełnić życzenie szefa, ale mają naprawdę twardy orzech do zgryzienia, bo ich poprzednicy zostawili miasto w stanie katastrofalnego skomuszenia. Przykładowo: z agenda starostwa powiatowego, przedszkole miejskie i kilka innych placówek oświatowych mieszczą się przy ul. Oto wzorowe Jana Mrozowskiego, łobuza skrzyżowanie ... działającego kiedyś w Komunistycznej Partii Polski; dowiadujemy, do wymiany pójdzie z ksiądz proboszcz Józef Domańnie tylko Waryński, ale też Armii ski z parafii Wszystkich Świętych spać Ludowej, Janka Krasickiego, Jópo nocach nie może, bo straszy go duch zefa Jarosza, Franciszka ZuMariana Buczka, patrona ulicy, przy brzyckiego, Rodziny Ziętalów, Juktórej wielebny ma swoje włości. rija Gagarina, poetów WładysłaA przecież na mapie są jeszcze: Luwa Broniewskiego oraz Lucjana dwik Waryński, Marceli Nowotko, Szenwalda, no i ten nieszczęsny plac Julian Marchlewski, Hanka SawicGenerała Waltera... ka, Janek Krasicki... Ba, nawet mało komu znane komuchy, np. Tadeusz – Na początku lat dziewięćdzieKrywko (w zamierzchłej przeszłości siątych, podczas masowej akcji przewodniczący miejskiej organizacji zmian nazw ulic, zlikwidowano Związku Walki Młodych) i Józef Krzos Świerczewskiego oraz Generała (członek Komunistycznej Partii RobotWaltera, dotyczących – jak wiemy niczej Polski, aresztowany – tej samej osoby. Ktoś jednak zai ciężko pobity przez policję, zmarł podpomniał o placu Generała Waltera, czas śledztwa), też mają w Starachoktóry strasznie teraz kłuje w oczy oszowicach swoje ulice! łomów od nazewnictwa – tłumaczy nam miejscowy historyk. – Jest dla mnie zdumiewające, że ~ Ryki (woj. lubelskie) – w tym przez te lata władze miasta nie zamieniły tego kompromitującego nas uroczym, niespełna 10-tysięcznym miawszystkich stanu rzeczy. Tak dalej być steczku rządzonym przez burmistrza nie może – piekli się Nowak na łaJerzego – nomen omen – Gąskę (Pramach lokalnej gazety, zapominając, wicowy Ruch Samorządowy), prace że jego poprzednicy nie do końca zanad realizacją życzenia Kaczyńskiego sypiali gruszki w popiele, zastępując są już bardzo zaawansowane. Nowych m.in. górnika Wincentego Pstrowpatronów otrzymają osiedla: Świerskiego – Kościelną. czewskiego (wkrótce nazywać się będzie Działki), 30-lecia PRL-u (przeBernatowicz jest nieco bardziej mianowane zostanie na Jana Pawła wstrzemięźliwy, bo zwraca uwagę na II), oraz 22 Lipca Spółdzielcze (lada koszty oraz inne utrapienia, które
dzień Karola Wojtyły Południe) i 22 Lipca Rady Narodowe (Karola Wojtyły Północ). Najbardziej z tych zmian cieszą się taksówkarze: – Woziłem już człowieka z Warszawy, który przyjechał do ciotki i poprosił na ulicę papieża. Nie pamiętał, czy chodzi o Karola Wojtyłę, czy Jana Pawła II. A że mamy jednego i drugiego, to sobie trochę pojeździliśmy po mieście. Gdy jeszcze dojdą osiedla, będą jaja jak berety – mówi pan Krzysztof parkujący pod dworcem PKS-u. A skoro jesteśmy na Lubelszczyźnie, to wypada zauważyć, że maleńkie Ryki są niedościgłym – jak się wydaje – przykładem dla: z królewskiego Zamościa, gdzie uchowali się jakimś cudem Buczek i Fornalska. Jest też Radziecka na osiedlu Promyk, ale ta nazwa zostanie na zawsze, gdyż
w jednym z domów przy tej ulicy nocował kiedyś „osobiście” Karol Wojtyła; z Lubartowa, którego mieszkańcy cierpią katusze z powodu zamieszkiwania przy ulicach Findera i Sawickiej; z samej stolicy województwa, tolerującej m.in. ulice Jana Hempla („zażarty poganin” – podkreśla jakiś Karol Konrad Iwanek, prezentowany w lokalnej gazecie jako „znawca
filozofii XX wieku”), Lucyny Herc, Stefana Okrzei, Proletariuszy i Osiedle XXX-lecia („A gdzie jest powiedziane, że chodzi o trzydziestolecie PRL-u?” – odparła nasz atak sympa-
dekomunizacji skwerów, ulic, placów i mostów wygląda następująco: ~ Włocławek – prawie czysty, jeśli nie liczyć ul. Komarowa, ruskiego kosmonauty, komucha bez dwóch zdań; ~ Toruń – byłby ideał, gdyby jeszcze zlikwidować Waryńskiego, „stachanowca” Pstrowskiego, kosmonautę Gagarina (tym bardziej że krążą pogłoski o sfingowaniu jego lotu), Pancernych (nierozłącznie kojarzących się tubylcom z załogą „niesłusznego” filmu) i koniecznie Armii Ludowej („przestęp-
tyczna urzędniczka z magistratu). Uczciwie przyznajemy, że lubelscy radni nie są jednak takimi ostatnimi fujarami, skoro zdołali zmienić Waryńskiego na Ewangelicką, a Sawicką na Świętoduską, zwaną teraz potocznie ulicą „Hanki Świętoduskiej”. Bardzo zdumiało nas natomiast, że dyrekcja Szkoły Podstawowej nr 20 w Lublinie (ludzie, wydawać by się mogło, rozumni i wykształceni) dopiero teraz dostrzegła, że ich patron Jarosław Dąbrowski „jako rewolucjonista oraz naczelny wódz Komuny Paryskiej w maju 1871 r., nie może być ideałem i wzorem dla młodego współczesnego pokolenia”. Ba, łotr ów skutecznie utrudnia pracę wychowawczą w szkole – przekonuje dyrektor Zofia Wiercińska, której wróżymy olśniewającą karierę, jeśli tylko Roman Giertych utrzyma się na posadzie ministra oświaty... ~~~ W województwie kujawsko-pomorskim sytuacja „na odcinku”
czej oraz agenturalnej” – zdaniem prawicowego do bólu zębów Romana Półtoraka); ~ Bydgoszcz – po prostu dramat. Owszem, Świerczewskiego zastąpiła Święta Trójca, ale za wciąż istniejące ulice rewolucjonisty październikowego Teodora Duracza, „czerwonego harcerza” Stanisława Dubois oraz Józefa Powalisza (członek KPP i PPR), ktoś naprawdę powinien beknąć. A do tego aleja Planu 6-letniego, Jar Czynu Społecznego, Racjonalizatorów (niechybnie peerelowskich), wszechobecny Waryński, rzekomy wyzwoliciel ruski pułkownik Iwan Tałdykin, generał – wkrótce zapewne szeregowiec – Zygmunt Berling... Przed bydgoskim PiS-em stoi więc wielkie wyzwanie, ale radna Ewa Starosta z partii braci Kaczyńskich jest optymistką. „Dokończymy dzieła naprawy” – obiecuje przewodnicząca komisji ds. nazewnictwa. Jak informuje lokalna prasa, najgorsza sytuacja utrzymuje się w mniejszych miastach województwa, gdzie np. wciąż trwa na ulicznych tabliczkach żydokomunistka Hanka Sawicka (w Brześciu Kujawskim, Rypinie, Sępólnie Krajeńskim i Więcborku), ohydna Armia Czerwona (Gniewków, Mrocza, Rypin, Solec Kujawski, Szubin, Sępólno), czy
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r. – niewywodzący się od braci Kaczyńskich – Bojownicy o Wolność i Demokrację (Solec, Sępólno, Więcbork). Łatwo zauważyć, że nazwy niektórych miasteczek powtarzają się... Nie chcemy krakać, ale nie zdziwimy się zbytnio, gdy zlustrowani zostaną również ich włodarze – na czele z burmistrzem Brodnicy Wacławem Derlickim (Platforma Obywatelska), który zamiast popełnić seppuku, toleruje w swoim mieście Armię Ludową oraz Gwardię Ludową, Bataliony Chłopskie, fizylierkę Anielę Krzywoń (pierwsza Polka uhonorowana pośmiertnie tytułem Bohatera Związku Radzieckiego), no i oczywiście... Waryńskiego. ~~~ Analogicznych przykładów z innych regionów Polski mamy na pęczki. Kto za pomysły premiera Kaczyńskiego i jego drużyny zapłaci? Za wymianę milionów dowodów osobistych, paszportów, praw jazdy i dowodów rejestracyjnych pojazdów, dokumentów przydziału mieszkań i lokali użytkowych, za zmiany w aktach notarialnych... Za czas spędzony w kolejkach do urzędów skarbowych, ZUS-u, banków, gazowni, elektrowni... Za nowe szyldy, pieczęcie i druki firmowe, reklamy, rozkłady jazdy, tablice z nazwami ulic, mapy... Kto zapłaci? My! A co o tym myślimy? Oto kilka charakterystycznych komentarzy internautów: z W polskich realiach nazwiska są ryzykowne, dlatego ulice powinny być numerowane. Chociaż... Jest duża grupa ludzi, którym się wszystko z bzykaniem kojarzy, więc taka ulica nr 69 miałaby problemy; z Chciałbym zobaczyć tego, który odważy się ruszyć na Śląsku generała Jerzego Ziętka (fot. obok) – uhonorowanego pomnikiem patrona licznych ulic oraz szkół. Był niekwestionowanym komuchem, ale górnicy rączki z dupy powyrywają, jeśli ktoś go tknie; z A inne nazwiska panie Kaczyński? Roosevelt – jałtański sprzedawczyk, Jagiełło – chociaż morderca niekomunistyczny, ale jako pogromca Zakonu Najświętszej Marii Panny powinien zniknąć z kart polskiej historii, Piłsudski – socjalista i zamachowiec, a ponadto wyrzekł się Kościoła! Należałoby też przyjrzeć się dokładniej takiemu gen. Stanisławowi Skalskiemu. Niby bohater, ale czy ktoś sprawdzał jego teczki w IPN-ie? z Zakazać słuchania muzyki maestra Dymitra Szostakowicza, nadwornego kompozytora Stalina! Zakazać podsłuchiwania i surowo karać (połączyć z akcją wymuszania opłat za abonament RTV). Także „kazaczoka”. Zakazać tych ruskich skoków. z Piszcie od nowa własne prace magisterskie i doktoranckie z czasów PRL-u, przecież one też są zarażone komunizmem. Wyburzcie bloki, ulice, szkoły „tysiąclatki”, spuśćcie wodę z Zalewu Zemborzyckiego (komunistyczny), zburzcie Solinę i Włocławek – te zapory też komuna budowała! Oby dotrwać do następnych wyborów... DOMINIKA NAGEL
D
ziewięciuset trzydziestu Czytelników wzięło udział w ankiecie „Faktów i Mitów” opublikowanej w pierwszym tegorocznym numerze naszego pisma. Oto jej podsumowanie. Zadaliśmy Wam 31 pytań, które zawierały w sobie dwie fundamentalne kwestie: co robimy dobrze i co robimy źle? Innymi słowy, zapytaliśmy, jak zmienić „Fakty i Mity”, aby jeszcze lepiej odpowiadały Waszym gustom, potrzebom, aspiracjom. Czego zaś nie należy dotykać, bo jest OK. 1. Kto nas czyta, czyli jacy jesteście? Czytelników w wieku 15–29 lat mamy 10 procent. To mało, wciąż za mało, i znak dla nas, że oferta „FiM” skierowana do ludzi młodych jest zdecydowanie zbyt uboga.
oferta „FiM” dla kobiet jest zbyt skromna. Poprawimy się! Obiecujemy! Ale, ale... wśród młodzieży sięgającej po „FiM” odsetek dziewczyn (15–20 lat) jest zdecydowanie większy niż chłopców w tym wieku. Ciekawe... Ogromna część osób jest z nami „od zawsze”, czyli czyta „FiM” od pierwszego numeru (58 proc.). To znak, że nie zawiedliśmy przez blisko 7 lat tych, którzy kupili pierwszy egzemplarz gazety. Od więcej niż czterech lat czyta nas ponad 20 proc. osób. Pozostali to nowi – tylko w ubiegłym roku pojawiło się 5 proc. całkiem nowego „narybku” czytelniczego. Ciekawe jest też to, w jaki sposób usłyszeliście o istnieniu naszego tygodnika. Otóż ponad połowa z respondentów oświadcza, że dowiedziała się o nas od rodziny lub znajomych, w kiosku zobaczyło „FiM” po raz pierwszy
– Anny Tarczyńskiej, „Jak rozpętałem II wojnę światową” Marka Szenborna, „Don Krawczyk” i „Kolonia Śląsk” – Ryszarda Poradowskiego. A teraz lista negatywna, czyli co Was denerwuje, czego czytać nie lubicie. Na pierwszym miejscu wymieniacie, że nie chcecie tematów mało związanych z Kościołem („Są od tego inne media” – piszecie); niektórzy Czytelnicy nie lubią artykułów stricte biblijnych lub religijnych; twierdzicie również, że zbyt wiele jest u nas tematyki homoseksualnej, a dokładnie – obrony tego środowiska. Przeszkadza też Wam nieco rubaszny, plebejski język niektórych artykułów (wulgaryzmy) oraz określenia i epitety typu: „kmioty”, „gumiaki”, „klechy” itp. Przepraszamy, to nerwy... Dostało się nam też sporo za marny poziom zamieszczanych u nas dowcipów i rysunków. Cóż, to nie my
Oceny wystawione Trzon czytelnictwa stanowią osoby w wieku 30–59 lat. Jest ich około 40 procent; pozostali to ludzie albo starsi, albo tacy, którzy nie podali w ankiecie swojego wieku (czyżby nasze panie Czytelniczki?). Ankietę można było wypełniać także w formie elektronicznej i tu udział ludzi młodych – jak się można było spodziewać – jest zdecydowanie większy. Czytelnicy „FiM” to na ogół ludzie starannie wykształceni. Lwia część z Was posiada wykształcenie wyższe (50 proc.), nieco mniej – średnie (35 proc.), zaś dyplom szkoły podstawowej ma pozostały odsetek respondentów. Najczęściej czytają nas nauczyciele, urzędnicy różnych szczebli, fachowcy z wykształceniem politechnicznym. Niebagatelną grupę stanowią też Czytelnicy „mundurowi” – policjanci, wojskowi itp. Mało jest natomiast osób, które deklarują, że są bezrobotne. Generalnie postrzegacie nasz tygodnik jako pismo lewicowe i sami też reprezentujecie takie poglądy (85 proc.). Geografia czytelnictwa przedstawia się następująco: zdecydowanie, ale to zdecydowanie, najwięcej „faktomitowców” mieszka w dużych miastach (ok. 60 proc.), z miast poniżej 100 tysięcy mieszkańców jest 1/3 Czytelników, a pozostali to osoby z małych miejscowości i ze wsi. Kilka procent z Was przebywa czasowo lub stale za granicą. Jedna czwarta ankietowanych pochodzi z woj. dolnośląskiego (a może ci najchętniej wysyłają ankiety?), ze śląskiego ponad 15 proc., z mazowieckiego 8 proc., tyle samo z wielkopolskiego, z kujawsko-pomorskiego ok. 6 proc, z lubelskiego 5 proc, z łódzkiego ponad 4 procent. Najmniej fanów mają „FiM” w województwach opolskim i świętokrzyskim (po 1,3 proc.). Rzecz warta głębszej analizy i zastanowienia. Dwie trzecie naszych Czytelników to panowie, a tylko jedna trzecia – panie. To kolejny bardzo istotny sygnał...
13
3. Czego w „FiM” brakuje, co powinniśmy poprawić i co zmienić? „Listy” – prośba o rozszerzenie tego działu tygodnika powtarza się w znacznej liczbie Waszych ankiet (prawie 70 procent). Wnosicie też o powiększenie „V Kolumny”, „Polski parafialnej”, problematyki społecznej ze szczególnym uwzględnieniem spraw młodzieży i kobiet. „Chcemy u was czytać takie rzeczy, których nie znajdziemy gdzie indziej. Po to was kupujemy” – akcentowało wielu respondentów. Równie wielu prosiło o wkładki tematyczne, co stało się ciałem już w tym numerze. Oto konkretna lista tematów, o których – Waszym zdaniem – mamy napisać jak najszybciej: – Opus Dei, biznesy ludzi w sutannach, fatalne skutki konkordatu, jak walczyć z indoktrynacją Kościoła i z klerykalizmem, prawosławie, AIDS i zagrożenia cywilizacyjne, kącik dla katolików poszukujących innych wyznań, przybliżanie myśli i działalności organizacji humanistycznych, funkcjonowanie Watykanu teraz i w historii, krytyka władzy, historia i religia dawnych Słowian, prześladowania przez kler (nowa inkwizycja), kącik ezoteryczny. Prosicie też, aby pokazywać i „dobrych księży”, a nawet udostępnić im łamy. ~~~ Teraz kilka słów na koniec. Nie ukrywamy, że ogłoszenie ankiety wywołało w redakcji „FiM” zrozumiałe obawy i – nie bójmy się tego słowa – niepokój. Wszak robimy gazetę dla Was i to tylko Wasza ocena naprawdę się liczy, więc z duszą na ramieniu czekaliśmy, jaka ona będzie. Nie ukrywamy... czuliśmy się trochę jak podczas egzaminu. Zdamy go czy oblejemy? Zdaliśmy, i to nieźle, tak na 4. Więc nie bardzo dobrze. A to skłania nas do wyciągnięcia wniosków, do zmian, do pewnych przekształceń i korekt. Takich, aby produkt, który co piątek kupujecie w kioskach, był na jak najwyższym poziomie. Na takim, jakiego oczekujecie. Bo za takie przecież płacicie i poświęcacie mu swój czas. Obiecujemy, że skorzystamy ze wszystkich waszych sugestii, wniosków i rad. I to niezwłocznie. Dziękujemy wszystkim, którzy podjęli (także w swoim interesie) trud wypełnienia ankiety – ta jeszcze długo dla redaktorów „FiM” będzie nieocenionym źródłem informacji i inspiracji. Zgodnie z obietnicą, niektórzy respondenci otrzymają od nas miłe upominki. Wszystkich zaś namawiamy do jeszcze ściślejszych kontaktów z redakcją „Faktów i Mitów”. Telefonujcie, piszcie... Twórzmy wspólnie jeden z ostatnich bastionów wolnej, humanistycznej myśli w RP! I razem go brońmy... Redakcja
20 proc. osób, zaś 8 procent o antyklerykalnym tygodniku dowiedziało się z reklamy, np. w „Nie”, „Angorze” lub – UWAGA! – z krytyki w innych mediach. Czyli nie ma tego złego... Reasumując: przeciętny Czytelnik „FiM” wygląda następująco... Jest to mężczyzna w wieku ok. 48 lat z wykształceniem wyższym (lekarz, inżynier, policjant, nauczyciel), mieszkaniec dużego miasta, mający wyrobione lewicowe poglądy polityczne i sprecyzowane oczekiwania. Czyta „FiM” od dawna lub od Oddanych Czytelników mamy nawet w Australii samego początku. 2. Co lubicie w „Faktach i Mi– pracujący na miejscu w redakcji tach” najbardziej, co pomijacie, – w głównej mierze je wymyślamy, ale a co Was wręcz denerwuje – czyli odpowiedzialność spada na nas. nasza top lista. W ankiecie poprosiliśmy Państwa Zdecydowanie najchętniej czytanym o punktową ocenę (1–5) konkretnych autorem jest Jonasz i jego „Komenelementów „FiM”. Oto Wasze noty: tarz naczelnego”. Ogromna większość Ocenę od 4 do 5 (z przewagą tej Czytelników deklaruje, że rozpoczyna ostatniej) daliście nam za odwagę, różlekturę od tego tekstu i z jego treścianorodność tematów i fachowość ich ujęmi się utożsamia. Pozostali autorzy cia, obiektywizm, niezależność, aktual– zależnie od popularności i najwyżność i publikowanie informacji niedoszych ocen – to: Marek Szenborn, Jostępnych w innych mediach oraz za konanna Senyszyn, Anna Tarczyńska, Adam takt z Czytelnikami; Cioch, Marek Barański, Andrzej RoNa 2–3 (z przewagą dwójki) ocenidan, Bolesław Parma, Artur Cecuła, liście natomiast stronę graficzną naMariusz Agnosiewicz, Marek Krak. szego tygodnika – rysunki, komiks, krzyżówkę i wkładki tematyczne, a nawet A działy i bloki tematyczne w ganoworoczny kalendarz. zecie? Otóż obok felietonów i żywej reporterki czytacie najchętniej „PiąSpośród kilkuset Czytelników, którzy nadesłali nam wypełnione ankiety, tą kolumnę”, wywiady, porady prawrozlosowaliśmy 10 kompletów książek, koszulek „FiM” oraz firmowych ne i teksty historyczne. W kilku ostatkalendarzy. Oto wykaz szczęśliwców, do których trafią upominki: Wiktor nich numerach „FiM” poprzedzająBieryt z Łodzi, Zdzisław Frąszczak z Obornik, Jan Kusiak z Krakowa, Józef cych ankietę najbardziej podobały się Nowak z Końskich, Jerzy Obuchowicz z Elbląga, Józef Odzimek Wam (poza komentarzem Jonasza) z Suchedniowa, Eleonora Stróż z Opola, Remigiusz Szlaszyński z Olecka, następujące artykuły: „Departament Janina Rynkiewicz z Olsztyna i Jan Szymanowski z Warszawy. IV RP” i „Tajemnica spowiedzi”
14
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
ZE ŚWIATA
D.O.M. Wcale nie tak dawno dom za milion dolarów był synonimem przynależności do wąskiej elity finansowej. Obecnie za taką kwotę nie kupi się mieszkania w Nowym Jorku, a w Londynie sprzedawca ciasnej, obskurnej kawalerki do generalnego remontu zażyczył sobie ostatnio ponad 600 tys. dolarów... I z miejsca miał kilka ofert. Nowym rekordzistą na liście najdroższych domów świata (magazyn „Forbes”) jest rezydencja (dopiero zaplanowana!) w prywatnym osiedlu Yellowstone Club, w pobliżu miasta Bozman w Montanie. Ma kosztować 155 mln dolarów. Dom zamierza wybudować Tim Blixseth, magnat z branży nieruchomości i przemysłu drzewnego, który na liście 400 najbogatszych ludzi świata („Forbes”) zajmuje pozycję 322 z fortuną 1,2 mld dolarów.) Położona na 160 akrach rezydencja z kamienia i drewna będzie miała 10 sypialni, basen, kino domowe, prywatną kolejkę linową, własny stok narciarski i pole golfowe. Pierwszeństwa będzie jej musiał ustąpić dom w Windelsham w Anglii, kosztujący 139 mln i uważany dotąd za najdroższy na świecie. Na drugim miejscu jest wystawiona na sprzedaż rezydencja biznesmena Donalda Trumpa w Palm Beach na Florydzie, która szuka nabywcy za 125 mln dolarów. „Najbogatsi ludzie świata pragną mieć wszystko najlepsze – mówi Blixseth. – Cena nie gra roli”. Zgłosili się już potencjalni nabywcy zainteresowani kupnem domu, którego jeszcze nie ma. Co na to plemiona koczownicze? CS
DZIECKO Z RUSZTU Pary rozmaicie odreagowują ból rozstania, a kobiety nadają temu czasem bardzo emocjonalny charakter.
EFEKTY DŹWIĘKOWE Prof. Trevor Cox, akustyk z brytyjskiego Salford University, musiał się cholernie nudzić w robocie, bo wpadł na pomysł ogłoszenia internetowego konkursu na najbardziej obleśny odgłos. Próbki 34 niemiłych dźwięków umieścił na stronie internetowej. W wyniku głosowania za najbardziej odrażający odgłos uznano puszczanie pawia. Akustyczne odgłosy wymiotowania pobiły odgłos dentystycznego wiertła, piski rozstrojonych mikrofonów, wycie kota i płacz dziecka. Co ciekawe, chrapanie uplasowało się dopiero na 26 pozycji. Miejsce w czołówce zajął natomiast dźwięk, jaki powstaje, gdy jeździ się paznokciami po tablicy. Jak orzekli specjaliści, jest on bardzo podobny do okrzyku małp, zwiastującego zbliżające się niebezpieczeństwo. CS
JAD Australijczycy przeżywają horror. Sprawcą jest jeden ze standardowych bohaterów tandetnego z reguły gatunku filmowego – jadowite węże. Z powodu panującej od jakiegoś czasu dokuczliwej suszy gady ciągną ze wszystkich stron australijskiego buszu do domów i ogrodów Australijczyków w poszukiwaniu wody.
WIEDŹMA Mary Martin, prawnuczka ostatniej osoby skazanej w Wielkiej Brytanii za czary, rozpoczęła akcję na rzecz uniewinnienia krewnej i przywrócenia jej dobrego imienia. Helen Duncan została aresztowana podczas II wojny światowej, bo władze doszły do wniosku, iż stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Duncan była jasnowidzką i miała ewidentne sukcesy. Podała do wiadomości informacje o zatopieniu dwu brytyjskich okrętów wojennych, zanim rząd te fakty ujawnił. Zawiadomiła też rodziny marynarzy służących na okręcie „Barham”, że statek zatonął. Dowództwo obawiało się, że Duncan może ujawnić datę „D Day” – lądowania aliantów we Francji. Kobieta w rezultacie procesu została uznana za winną czarnoksięstwa i skazana na 9 miesięcy więzienia, choć Churchill określił wyrok jako „debilny”. Kiedy po wojnie powrócił do władzy w roku 1951, unieważnił prawo z 1735 roku o karaniu czarnoksiężników. 72-letnia prawnuczka Mary Martin już w roku 1999 wystąpiła z petycją do ministra spraw wewnętrznych o rehabilitację Duncan, ale na próżno. Jej obecna kampania ma charakter międzynarodowy, bo zyskała poparcie Muzeum Czarnoksięstwa w Salem w USA, gdzie w roku 1692 stracono 20 osób pod zarzutem odprawiania czarów. PZ
GŁUPICH NIE SIEJĄ Kończy się z reguły na łzach, awanturach i wzajemnych pretensjach. 29-letnia Sharlyn Singh z Orlando uczyniła tu znaczny krok do przodu... Kiedy jej dotychczasowy przyjaciel wyprowadzał się z mieszkania, wsadziła dziecko do piecyka, włączyła go i wyszła z domu. Na szczęście kolega ekskochanka, pomagający wynosić rzeczy, usłyszał płacz dobiegający z kuchenki... Dziecko nie zdążyło się upiec i zostało odratowane. Matka czeka na rozprawę. ST
właśnie oszukano ją podczas transakcji. Nabywała czystą kokainę, krak, tymczasem wetknięto jej mieszankę kokainy z woskiem – referowała oburzona. Na dowód wyjęła kulkę kokainy z ust i podała gliniarzowi, który ze smutkiem oświadczył, że jeśli analiza wykaże w niej zawartość narkotyku, będzie musiał poszkodowaną zapuszkować, co zresztą nastąpiło niezwłocznie. PZ
Wiara w sprawiedliwość krętymi ścieżkami chadza i prowadzi czasem za kraty. Doświadczyło tego dwoje Amerykanów. Pan z Wichita w Kansas wezwał policję, dzwoniąc na alarmowy numer i poskarżył się, że padł ofiarą napadu zbrojnego. Co mu skradziono? Pół kg marihuany wartości 1100 dolarów – prostolinijnie wyznał pokrzywdzony i ciupasem trafił do aresztu. W Karolinie Północnej 50-letnia Eloise Reaves podbiegła w sklepie do policjanta, by poskarżyć się, że
Sondaż wykazał przy okazji, że 69 proc. wyborców męskich nie ma nic przeciwko głosowaniu na kandydata homoseksualnego. Stanowi to szok dla prawosławnego Kościoła ortodoksyjnego. CS
NIEBO W WODZIE
SPUŚĆ RYBKĘ Ubikacje służą do załatwiania potrzeb do bólu prozaicznych. Rzadko są miejscem służącym do czynności o charakterze wyższym... No, może z wyjątkiem czytania. Ale obserwacja fauny?
LaShuan Harris miała wobec swoich dzieci jak najlepsze intencje. Utopiła je w Zatoce San Francisco, bo... wierzyła, że posyła dzieci do nieba. Kiedy szamotała się ze starszymi synami (6 i 12 lat), najmłodszy, 16-miesięczny, zaśmiewał się do rozpuku, bo myślał, że to taka zabawa. Zanim doszło do tragedii, matka Harris ostrzegała opiekę społeczną, że córka może skrzywdzić dzieci – niestety, zlekceważono ją. Dzieciobójczyni jest bardzo religijną schizofreniczką. Teraz grozi jej dożywocie. Tak bywa, gdy zamiast terapii medycznej dostaje się wyłącznie religijną. ST
MAMUŚKI
Narasta panika. Takiej inwazji węży jeszcze nie notowano. Mnożą się przypadki ukąszeń – często ze skutkiem śmiertelnym, bo tamtejsze węże należą do najbardziej jadowitych na świecie. Tylko w minionym tygodniu trzy osoby zmarły po ukąszeniu przez węża brunatnego. Organizacje ochrony zwierząt podnoszą alarm z innego powodu. Oto przerażeni ludzie przystępują do kontrataku i zabijają węże – nawet wtedy, gdy te wcale im nie zagrażają albo nie są jadowite, na przykład pytony. CS
LIBIDO WYBORCZE W Grecji przeprowadzono sondaż, który przyniósł interesujące dane. Okazuje się, że libido Greków jest dwukrotnie mniejsze przed... wyborami. Statystycznie tamtejsi mężczyźni mają średnio cztery stosunki w ciągu trzydziestu dni, ale w miesiącu wyborczym częstotliwość ta spada o ponad połowę. Prawdopodobnie ma to związek z poziomem i metodami kampanii wyborczych, dość podobnymi w wielu krajach świata. Aby to udowodnić, należałoby sprawdzić, czy jednocześnie ze spadkiem liczby kopulacji nie rośnie częstotliwość wymiotowania...
China Arnold ze stanu Ohio przywiozła do szpitala jednomiesięczne martwe dziecko. Oględziny nie wykazały żadnych zewnętrznych obrażeń. Dopiero sekcja wykazała rozległe oparzenia wewnętrzne. Jak się okazało, mama usmażyła córkę w kuchence mikrofalowej. Nie była pierwszą, która wpadła na taki pomysł. W roku 2000 kobieta ze stanu Wirginia skazana została na 5 lat za zamordowanie jednomiesięcznego syna w identyczny sposób. Prostytutka Jacqueline Vuich z Detroit przyznała się do wstrzyknięcia heroiny i kokainy 12-letniej siostrzenicy i 15-letniemu kuzynowi. Dostała za to 8 lat. Dzieci przeżyły. Lisa Holland z Michigan uderzyła młotkiem w głowę 7-letniego syna i nie wezwała pomocy, gdy chłopiec konał. Jej mąż zeznał, że pastwiła się nad nim od lat i trzymała związanego w piwnicy. Sędzia skazująca Holland... płakała. JF
MATUZALEMKA W domu starców w Hartford w Connecticut dokonała żywota najstarsza osoba świata – Emma Faust Tilmann licząca 114 lat. Do roku 110 mieszkała samodzielnie, a w domu starców czas poświęcała opiece nad koleżanką, z którą dzieliła pokój, choć ta była o dwie dekady młodsza. Emma Faust Tilmann nie miała, niestety, żadnej cudownej recepty na długowieczność, ale nigdy nie piła ani nie paliła. Na pytania, jak dotrwać do sędziwej starości, odpowiadała, wskazując palcem w górę i konstatując: „Zapytajcie Jego”. Matuzalemka była jednym z... 23 dzieci byłego niewolnika; troje jej rodzeństwa również przekroczyło setkę. Pracowała jako służąca aktorki Katherine Hepburn. Obecnie najstarsza na świecie jest 114-letnia Japonka Yone Minagama. PZ
Chodzi o rybki – złote oraz inne, też ładne. Mieszczą się one w akwarium, to zaś zlokalizowane jest w pojemniku, który służy do spłukiwania... wychodkowego plonu. To najnowszy pomysł firmy kalifornijskiej AquaOne Technologies, specjalizującej się w produkcji sprzętu do konserwacji wody. „Opracowaliśmy projekt »The Fish and Flush« (Ryby i spuszczanie), by spełniał dwojaką funkcję. Oprócz podstawowej ma być także źródłem rozrywki podczas wypróżniania” – wyjaśnia dyrektor Devon Niccole. Niestety, dostęp do rozrywki w ustępie jest elitarny, bo cena urządzenia wynosi 299 dolarów. ST
LENIN WIECZNIE ŻYWY Brytyjsko-kanadyjska wyprawa polarna przez 7 tygodni pokonała pieszo i na nartach dystans 1600 kilometrów. Członkowie pragnęli dotrzeć jako pierwsi do „punktu niemożliwości” – miejsca na Antarktydzie najbardziej odległego od okalających kontynent mórz. Gdy resztką sił dotarli wreszcie na miejsce, oczom ich ukazał się... Włodzimierz Lenin. Okazało się, że miejsce będące celem ich ambitnego przedsięwzięcia nie było dziewicze. Zdeflorowała je – i to jeszcze w latach 50. – drużyna z ZSRR, co prawda nie pieszo, ale na pojazdach śnieżnych. Rosjanie założyli małą bazę, a na kominie umocowali dwumetrowe popiersie wodza rewolucji. Zostało wykonane z wyjątkowo dobrego tworzywa sztucznego, bo przez 48 lat nie poddało się ani mrozom, ani wiatrom. JF
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
K
uracje odchudzające to złota żyła... Także dla naciągaczy – wszystkie jednakowo cudowne są i drogie. Ostatnio na rynek weszła rewelacyjna kuracja boża – dieta „alleluja”.
ZE ŚWIATA
się w 60 tys. egz., a było to już jego piąte wydanie. Przeszkolono ponad 7 tys. duchownych dietetyków. Kuracja alleluja zapewnia nie tylko płaski brzuch; ma ona chronić także przed rakiem,
Dieta „alleluja” Dieta alleluja odwołuje się bezpośrednio do Biblii, a kto może lepiej wiedzieć, jak się pozbyć fałdów, jeśli nie Stwórca, który je zaplanował! W Księdze Rodzaju (1. 29) jest jasna recepta na zachowanie linii: „Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem”. Mięso na indeks – oto wielka tajemnica szczupłości. Pomysł marketingowy na bazie Biblii jest autorstwa pastora George’a Malkmusa. On to przygotował i rozpowszechnia zasady boskiej diety za pośrednictwem sprzedaży książek, filmów, wykładów. „Poradnik „The Halleluia Diet” rozszedł
L
odorem ciała, cukrzycą, łysieniem oraz wysokim cholesterolem. Pastor Malkmus – jak na profesjonalistę przystało – zaprawia dietę religijną interpretacją: choroby spadły na świat dopiero po potopie – objaśnia. – W tym samym czasie Bóg zezwolił ludziom jeść mięso: „Jestem przekonany, że jedynym powodem tego pozwolenia był fakt, że w potopie wszystkie rośliny znalazły się pod wodą. Nie sądzę, by Bóg traktował mięso jako stały pokarm ludzkości”. W kwaterze głównej Halleluia Acres w Shelby w Północnej Karolinie szacuje się, że co najmniej 2 mln ludzi na
udzie pielgrzymują z różnych pobudek. Albo pragną się tą drogą podlizać Panu Bogu, żeby – ujęty ich poświęceniem – był dla nich łaskawy i spełniał prośby, albo dziękują za coś, co ich spotkało. Dla narodu wspinaczy na Jasną Górę to normalka. Bywa jednak, że ktoś złożył obietnicę pielgrzymki (np. w ramach pokuty), ale nawał obowiązków służbowych uniemożliwia jej realizację, lub po prostu wierny nie znosi wielokilometrowego człapania (tusza...), a pielgrzymka autem się nie liczy. Tu z odsieczą przychodzi pomysł opatentowany przez Carlosa Gila. 42-letni właściciel firmy komputerowej reklamuje się jako pielgrzym do wynajęcia. Po wpłaceniu należności 2500 euro odbywa (za zleceniodawcę) pielgrzymkę do Fatimy. Mieszka na przedmieściach Lizbony,
świecie odżywia się zgodnie z wytycznymi diety alleluja. W USA powstają coraz to nowe ośrodki jej krzewienia. Jest dość rygorystyczna: nie ma mowy o alkoholu, kawie, napojach gazowanych, cukrach, białej mące, nabiale, nawet o przetworzonych produktach zbożowych i puszkowanych warzywach oraz owocach. Sól i pieprz – wykluczone. 85 proc. potraw stanowią surowe warzywa i soki, głównie z marchwi. Dietę biblijną Malkmusa wzięła pod mikroskop nauka – prof. Martin Nestle z New York University. „Brak naukowych podstaw do głoszenia takich tez” – oświadczył, ale zastrzegł się, że sporą rolę może odgrywać autosugestia: jak się w coś wierzy, to to działa. Dieta alleluja ma jedną cechę wspólną ze wszystkimi świeckimi dietami – jest kosztowna. Za tygodniową kurację (uzupełnioną studiami biblijnymi) trzeba zabulić 1200 dolarów. Jezusowi, który gonił „handlowców” ze świątyni, do gustu by to chyba nie przypadło. CS
nie ma więc zbyt daleko – ot, raptem 160 km – tydzień w jedną stronę. Klient co prawda osobiście nie ujrzy sanktuarium ani posągu Madonny, do której korony papież Wojtyła wsadził kulę otrzymaną od Ali Agcy, ale nie będzie też odcisków, bolących nóg ani innych niedogodności. Per saldo się więc opłaca. Co więcej, Carlos Gil gwarantuje uczciwość usługi. Na dowód, że naprawdę pielgrzymkę odbył, zbiera po drodze pieczątki i potem, jako certyfikat, przedstawia je klientowi. Praca jest przyjemna, bo – jak mówi – Fatima „podnosi go na duchu”. Profesjonalny pielgrzym nie chce zdradzić, ile razy w roku wykonuje usługi, a tym bardziej czy podczas jednej wycieczki nie odbębnia pielgrzymki za kilku zleceniodawców... JF
Pielgrzymka per procura
H
ugo Chavez, południowoamerykański effant terrible (przynajmniej w ujęciu władz Stanów Zjednoczonych), znów wdał się w pojedynek (słowny) z hierarchami wenezuelskiego Kościoła katolickiego. Powszechnie wiadomo, że strony od dawna nie darzą się sympatią. I tak biskupów oskarżano o poparcie prawicowego puczu, który na krótko pozbawił prezydenta władzy. Chavez tylko ripostuje krytykę ze sfer kościelnych, ale jęzor ma
Siódme przykazanie O
tym, co się kryje za świątobliwą fasadą Kościoła katolickiego, opinia publiczna świata dowiedziała się, gdy przed 5 laty ujawniony został skandal pedofilii duchownych w archidiecezji bostońskiej. Teraz okazuje się, że to wcale nie jedyny grzech sług bożych. Amerykański Uniwersytet Villanowa ogłosił wyniki przeprowadzonych badań. Okazuje się, że w 85 proc. diecezji katolickich w USA miało miejsce sprzeniewierzenie funduszy, czyli pogwałcenie przykazania „nie kradnij” i przestępstwo kryminalne. Zdefraudowane kwoty przekraczały każdorazowo pół miliona dolarów. Kościół katolicki ma dość rygorystyczny system przeprowadzania operacji finansowych, problem jednak w tym, że jest on powszechnie
ignorowany przez parafie. A ponieważ operuje się tu głównie gotówką, stwarza to pokusy, którym nie każdy kapłan jest w stanie się oprzeć. Tylko w jednym miesiącu – październiku 2006 r. – wykryto 3 afery dotyczące kradzieży ogromnych sum. W Delray Beach na Florydzie dwaj księża zdefraudowali 8,6 mln dolarów; pieniądze przepuścili m.in. na wycieczki do Las Vegas. Kradli przez 40 lat i nie zwróciło to niczyjej uwagi. ZW
Ilu jeszcze? M
imo lawiny faktów, które dotarły do opinii publicznej po ujawnieniu w USA pedofilii kleru, okazuje się, że wciąż znaczna część prawdy pozostaje tajemnicą. Znajduje się w archiwach diecezjalnych. Gdy od czasu do czasu tu i ówdzie uda się je otworzyć, wychodzą na światło dzienne historie świadczące o tym, że znamy tylko czubek góry lodowej. Redakcja „The Dallas Morning Post” – badając przestępstwa seksualne księży – przez 19 miesięcy walczyła z diecezją Forth Worth o dostęp do jej archiwów. Wreszcie sąd wydał wyrok i diecezja musiała się podporządkować. Akta ujawniają między innymi, że ks. Tim Thompson nie zawiadomił
policji, gdy dowiedział się, że inny duchowny, Philip Magaldi, molestuje nieletnich – nawet pięcioletnich chłopców (jednego zgwałcił). Poza tym kontaktuje się z małoletnimi w internecie i gromadzi zdjęcia pornograficzne dzieci w parafialnym komputerze. Nie były to pierwsze sprawki Magaldiego. Wcześniej dwukrotnie był on „transferowany” w związku z powtarzającymi się zarzutami molestowania. Skazano go też za kradzież z kasy parafialnej ponad 124 tys. dolarów. TN
Socjalista Jezus niewyparzony i nie ma dlań świętości (może za wyjątkiem Fidela Castro). Arcybiskup Roberto Luckert, wiceprzewodniczący konferencji wenezuelskich biskupów, zganił prezydenta za jego styl przywódczy. W odpowiedzi usłyszał: „Arcybiskup Luckert nie pójdzie do nieba, będzie czekał na mnie w piekle”. Purpuratów
wenezuelskich – podobnie jak władze USA – zaalarmowały niedawne deklaracje Chaveza o „nieodwracalnym marszu w kierunku XXI-wiecznego socjalizmu”. Co gorsza prezydent Wenezueli oświadczył, że „Jezus był jednym z największych socjalistów w historii”, co Kościołowi nie mogło być w smak. JF
Ocieplenie stosunków?
oświadczył, że „oba kraje powinny przezwyciężyć różnice poglądów przy stole negocjacyjnym”. Parlamentarzyści zgodnie zadeklarowali, że czas podjąć dialog z Kubą. „To, co robiliśmy przez 45 lat, nie przyniosło żadnych efektów. Musimy spróbować czegoś innego” – skonstatował demokrata Gregory Meeks. CS
Kubański kardynał Jaime Ortega ocenił zakończoną właśnie wizytę dziesięciu parlamentarzystów amerykańskich na Kubie jako „bardzo interesującą”. Wskazał na konieczność poprawy stosunków między obu krajami
15
i stwierdził, że teraz „wszystko zależy od postawy USA”. Trzydniowa wizyta kongresmanów w Hawanie stanowiła reakcję na przełomową wypowiedź sprawującego tymczasowo władzę brata Fidela Castro, Raula, który pojednawczo
Powrót koszmarów K
siądz katolicki Anthony Mercieca, który przyznał się do molestowania seksualnego kongresmana USA Marka Foleya (tenże podał się niedawno do dymisji po wykryciu pornograficznych e-maili, jakie pisał do nieletnich praktykantów kongresowych), został oskarżony przez dwie następne osoby. Byli ministranci z Miami zarzucają 69-letniemu księdzu, że byli ofiarami jego przemocy seksualnej. Mężczyzna, który ujawnił się 25 października, twierdzi, że gdy miał 12 lat, Mercieca zabrał go na wycieczkę rowerową, a potem – w kościele – wykorzystał oralnie. Następnego zaproszenia na przejażdżkę chłopak nie przyjął i więcej nie pojawił się
w kościele. „Kiedy zobaczyłem go w telewizji, wszystkie moje koszmary powróciły” – wyznaje. Zamierza sądzić archidiecezję Miami, która utrzymuje, że o skłonnościach księdza nic nie wiedziała. Archidiecezja Malty, gdzie przebywa Marcieca, poinformowała, że regularnie celebruje on msze w katedrze na wyspie Gozo. I wysłuchuje spowiedzi. PZ
16
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
NASI OKUPANCI
PRAWDZIWA HISTORIA KOŚCIOŁA W POLSCE (24)
Krzyż pański z celibatem Polska należała do krajów, w których celibat przyjął się najpóźniej. Także u nas biskupi utrzymywali całe haremy. Stan duchowny – już od chwili wprowadzenia chrześcijaństwa w Polsce – stanowił społeczną elitę. Początkowo wyróżniał się przede wszystkim obcym pochodzeniem. Pierwsi biskupi na ziemiach polskich byli pochodzenia francuskiego, włoskiego i niemieckiego. Pierwsze polskie zakony – benedyktynów i cystersów – założyli Włosi. Nadto odróżniał się stan duchowny od świeckich takimi zewnętrznymi cechami jak tonsura, sutanna oraz zazwyczaj przystrzyżone włosy (od 1514 r. noszenie wąsów i brody stało się przywilejem papieży). W innych sprawach – a zwłaszcza w życiu codziennym – duchowieństwo nie różniło się od reszty społeczeństwa, a nawet gorszyło opinię publiczną. Wyższe duchowieństwo żyło wedle zasady carpe diem, prowadząc tryb życia typowy dla świeckiego możnowładztwa i nie zamierzało bynajmniej zacierać różnic społecznych. Posługiwanie się bronią, polowania, uczty i inne zajęcia rycerskie były hierarchom o wiele bliższe niż obowiązki kościelne. Wrogość wobec ciała i pożądania, objawiana przez histerycznych ascetów, polskiemu klerowi była praktycznie nieznana. Co istotne – w pierwszych stuleciach chrześcijaństwa w Polsce księża powszechnie żenili się i mieli dzieci, dla których zresztą najczęściej zabezpieczali urzędy kościelne (officium) i związane z nimi dochody (beneficium). Jeszcze w XIV wieku w polskich klasztorach męskich roiło się od kobiet i dzieci, zaś siostry zakonne stanowiły konkurencję dla ladacznic.
Ś
Kiedy synod w Elwirze (305–306) nakazał biskupom, kapłanom, diakonom i wszystkim klerykom w Kościele łacińskim powstrzymywanie się od współżycia z żonami pod groźbą usunięcia z grona duchowieństwa, celibat zaczął nabierać kształtu obowiązującej normy. Od czasów Grzegorza VII (XI w.) – twórcy politycznej potęgi średniowiecznego papiestwa – i w wyniku uchwał II soboru laterańskiego (1139 r.) celibat stał się w Krk prawem, zresztą nagminnie łamanym. Kler nie mógł się obejść bez seksu z kobietami i kontynuował bujne życie erotyczne nawet po trydenckich reformach (XVI w.) – bez względu na to, czy były to żony, konkubiny czy kucharki. Ci, którzy pod presją celibatu zrywali istniejące związki i porzucili legalne małżonki, w zamian otaczali się mnóstwem kochanek – w efekcie księże małżeństwo zostało zastąpione przez swoisty księży harem. Kiedy w 1197 r. legat papieski Piotr, kardynał z Kapui, przybył do Polski z bullą celibatową, wywołała ona tak wielkie oburzenie kleru, że gościa znieważono. Zarówno bezwzględny zakaz, jak i próbę zaszczepienia tych nowości uznano za godzące w sprawy czysto prywatne. Zresztą nie tylko w Polsce zapanowało oburzenie. Tak było we wszystkich krajach, gdzie tylko pokazali się delegaci papiescy z nakazem celibatu. W Czechach legat papieski został nawet pobity przez księży. Jeszcze w roku 1279, kiedy zmarł Bolesław Wstydliwy, legat papieski zakazywał duchownym mieszkać razem z potomstwem – księżowskie dzieci należało
rodowiska chrześcijańskie – pod rękę z odstępczym Watykanem – szy kują się do ogólnoeuropejskiej kampa nii na rzecz wpisania do Traktatu kon stytucyjnego odwołania do wartości chrześcijańskich i religijnych korzeni Europy. Na szczęście europejscy huma niści przygotowują się do przeciwdzia łania tej klerykalnej nawale. Ponowna próba wciśnięcia do projektu konstytucji Unii Europejskiej klerykalnego i mylącego zapisu o chrześcijańskiej tradycji ma zostać zainaugurowana 25 marca w ramach tzw. Deklaracji berlińskiej. Akcja jest koordynowana przez kanclerz Niemiec Angelę Merkel (córka pastora) oraz Watykan. Inicjatywę popiera oczywiście Polska Kaczyńskich, dla której tzw. wartości chrześcijańskie mają znaczenie kluczowe, znacznie ważniejsze niż na przykład zapis o prawach pracowniczych, o których poszerzenie Polska w ogóle nie zabiega. Klerykalny alians twierdzi, że jego celem jest dochowanie wierności prawdzie historycznej,
oddawać na służbę przy świątyniach (zakaz ten nie odnosił się jednak do konkubin). Sypały się dekrety synodów zabraniające księżom trzymać w domach kobiety, ale z tym zjawiskiem obyczajowym nie poradzono sobie ani w XIII stuleciu, ani w obu następnych. W Polsce żonaci byli duchowni nawet najwyższego szczebla – na przykład arcybiskup Wincenty miał dwóch synów – Bogusława i Mirosława – a Ogierowicz, syn biskupa Włocławka, nomen omen Ogiera, do połowy XIII w. odgrywał znaczącą rolę w Wielkopolsce. Zakazy papieskie bywały w rozmaity sposób obchodzone. Księża żenili się potajemnie, a ślub taki, według ówczesnych praw małżeńskich, też był ważny. Inni sprowadzali sobie konkubiny albo przyjmowali do swych domów „krewne”, czego władze kościelne również nie akceptowały. Wreszcie przyjęła się zasada, że w domu księdza może mieszkać niewiasta, ale nie może to być mulier suspecta – „kobieta podejrzana”. Za podejrzaną zaś uchodziła każda, którą za taką uznał biskup lub archidiakon. Przepisy kościelne przestrzegały też duchownych przed agapetami, czyli młodymi, na pozór pobożnymi siostrami. Ks. prof. Fijałek pisze o tym tak: „(...) jak na Zachodzie, tak i w Polsce (...) wystarczyło im [tj. wizytatorom] opłacić się pewną taksą pieniężną w czasie wizyty, aby otrzymać urzędowe świadectwo, że przebywająca w domu księżym niewiasta nie jest podejrzaną dla władzy diecezjalnej osobą. W ten sposób uchylało się duchowieństwo polskie przy pomocy swych własnych zwierzchników od kar, nałożnice zaś uwalniało od zaprzedania ich w niewolę lub
bo chrześcijaństwo odgrywa i odgrywało znaczącą rolę na naszym kontynencie. Temu faktowi nikt rozumny oczywiście nie przeczy, ale rodzi się poważny problem: dlaczegóż zapis miałby obejmować akurat chrześcijaństwo,
ubiczowania, jak to postanawiało rozporządzenie synodu łęczyckiego arcybiskupa Jakuba Świnki z r. 1285, powtórzone jeszcze w wiek potem przez arcybiskupa Jarosława na synodzie w Kaliszu 1357 r.” („Średniowieczne ustawodawstwo synodalne biskupów polskich”). Także statut kaliski arcybiskupa Mikołaja Trąby z 1420 r. zadał gospodyniom i nałożnicom księży cios, gdyż zakazywał duchownym przeznaczać im w testamentach cokolwiek z dochodów nabytych dzięki sprawowaniu urzędu kościelnego. Nie ulega wątpliwości, że wprowadzenie obowiązkowego celibatu miało swoje ujemne konsekwencje, bo obniżyło morale kleru wyższego i niższego. Wielka opozycja przeciw papiestwu, tzw. reformacja, miała swój fundament m.in. właśnie w krytyce nagannych obyczajów duchowieństwa. Jak stwierdza J. Putek („Mroki średniowiecza”), „o obyczajach duchowieństwa w Polsce informowała się opinia publiczna z obfitej staropolskiej literatury, która jednak walczyła ogólnikowymi zarzutami, nie dostarczając na nich uzasadnienie rzeczywistych faktów. Dopiero profesorowie Ptaśnik, Kot, ks. Fijałek i ks. Chotkowski, którzy mieli przystęp do archiwów kościelnych, wydobyli stamtąd sporo materiału faktycznego, który usprawiedliwia w zupełności dawną literacką krytykę stosunków kościelnych”.
stworzenia Europy tolerancyjnej, opartej na respektowaniu praw człowieka! A przecież to byłoby niesłychane kłamstwo, bo oświeceniowa republikańska i demokratyczna Europa powstała w wyniku setek lat zaciekłej walki
ŻYCIE PO RELIGII
Europy nie oddamy a pomijać na przykład starożytną kulturę pogańską Grecji i Rzymu, islam, religie etniczne, no i tradycję ateistyczno-agnostyczną, która to właśnie w znacznej mierze stworzyła nowoczesną Europę, jaką dziś znamy, w ciągu ostatnich trzech stuleci? Zachodzi wręcz obawa, że zapis o tradycji chrześcijańskiej będzie sprytną manipulacją, która chrześcijaństwu, czy wręcz Kościołowi rzymskokatolickiemu, przypisze zasługę
z Kościołem, który nie chciał żadnych zmian, ograniczał postęp w nauce i wspierał tyranię. Aby zapobiec tej mistyfikacji, środowiska humanistyczne Europy postanowiły stworzyć i opublikować – także 25 marca – ideową kontrpropozycję – „Deklarację brukselską”. Odwołuje się ona do „wszystkich kultur, jakie współtworzą współczesną Europę” (żadnej nie wymienia z nazwy, aby nie wykluczyć pozostałych). Wskazuje natomiast konkretne
Jeszcze u schyłku XIII w. biskup krakowski Paweł z Przemankowa – pan wielką gębą – posiadał na swym dworze istny harem, w którym znajdowały się zakonnice z pobliskich klasztorów. Biskup ten był zapalonym myśliwym. Nic dlań nie znaczyło przebić rohatyną chłopa, który spłoszył zwierza na łowach. Jego następca na tronie biskupim – Jan Muskata – był typowym średniowiecznym łupieżcą, również kpiącym sobie z siódmego przykazania. Janko z Czarnkowa podaje, że inny biskup krakowski – Zawisza (XIV w.) – urządzał sobie specjalne rozpustne „hops”. Wyjeżdżał onże z dworem poza miasto i tam uganiał się za dziewczętami. Skończył marnie, bo pewnego razu, gdy po drabinie skradał się za dziewczyną na kopę siana, zrzucony przez jej ojca czy chłopaka tak się potłukł, że przeniósł się na tamten świat. Opowiadano, że po jego śmierci diabły w pałacu harce wyprawiały, wołając: „Chodźmy na hops!”. Książę biskup oleśnicki Konrad IV wprawiał swych wiernych w zakłopotanie, ponieważ – jak podkreśla Długosz – „żołądkowi był oddany, w słodkim winie rozmiłowany i niepohamowany wobec kobiet”. Kierowana przez niego kapituła wrocławska pozbawiła cnoty wiele mieszczek, zaś każde utracone dziewictwo mieszkańcy miasta wycenili na 200 talarów. Podobny tryb życia prowadził biskup legnicki Wacław, zaś biskup Jan Kropidło – nominat na arybiskupstwo gnieźnieńskie – gorszył swymi czynami nawet Krzyżaków (!). Opis choroby biskupa Mikołaja z Kórnika (1382 r.) niedwuznacznie wskazuje, że zmarł on na „królewski przymiot” (syfilis!). W 1503 roku „długą niemocą francuską zemdlony” (to też syfilis) zmarł kardynał Fryderyk Jagiellończyk – metropolita gnieźnieński i prymas Polski. On także drwił z zakazów i lubił sobie pofolgować w towarzystwie wesołych niewiast. ARTUR CECUŁA
wartości, na których opiera się współczesna Europa. Jest to znacznie bezpieczniejsze niż enigmatyczne „wartości chrześcijańskie”, które zgodnie z prawdą historyczną mogłyby oznaczać m.in. nietolerancję, stosy, pogardę dla kobiet itp. Zatem „Deklaracja brukselska” popiera m.in.: wartość, godność i autonomię każdego człowieka, równość kobiet i mężczyzn, równość bez względu na światopogląd, płeć i orientację seksualną. A także tolerancję i wolność wypowiedzi oraz neutralność światopoglądową państwa, brak dyskryminacji i wyróżniania jakiegokolwiek światopoglądu lub wyznania. Wpisanie tej deklaracji do konstytucji europejskiej byłoby więc pomocą dla nas wszystkich w zwalczaniu uprzywilejowania Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce. O możliwości poparcia „Deklaracji brukselskiej” oraz o jej dalszych losach będziemy informować na bieżąco w najbliższych miesiącach. MAREK KRAK
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r. raz z rozkwitem reformacji najpierw zawitali do Polski luteranie, którzy zdobyli wyznawców głównie wśród mieszkańców miast. Później pojawili się kalwini, za którymi opowiedziała się szósta część stanu szlacheckiego, jego elita intelektualna wykształcona na zachodnich uniwersytetach – ta, która wiodła prym w ruchu egzekucji dóbr i praw, wymierzonym w nadużycia magnaterii oraz kleru. Z czasem pojawili się anabaptyści (menonici), bracia czescy, bracia polscy (socynianie). Przez pewien czas protestantyzm miał w Polsce przewagę, jeśli idzie o publiczne wpływy. Fakt, że stan duchowny nie ponosił ciężarów na rzecz
W
schronienie prześladowanym. Nie zaznała potwornych wojen religijnych, jakie w tym czasie pustoszyły Francję i Niemcy. Mówiło się wówczas: Jeśli szukasz jakiejś zaginionej religii – zaglądnij do Rzeczypospolitej. Polscy protestanci mieli jednak i bardzo polskie przywary: nie umieli się jednoczyć i trwać w zgodzie dla wspólnej sprawy. Osłabiło ich to w zmaganiach z Kościołem rzymskim i podkopało szansę na utworzenie kościoła narodowego. Do tego dochodził obsesyjny lęk przed zbyt silnym monarchą. Choć mogliby teoretycznie doprowadzić do wybrania króla protestanta, wykoncypowali sobie – jak pisze Leopold von Ranke – iż roztropnie będzie wybierać katolika,
PRZEMILCZANA HISTORIA Jednak prawdziwy dramat miał się zacząć po śmierci króla Stefana. W owym czasie najpotężniejszą „partią” była familia Zamoyskich, która obrała sobie kierunek katolicki. Oni na następcę namaścili Zygmunta, szwedzkiego księcia formowanego przez jezuitów. Czego nie dało się wymóc ani na Zygmuncie Auguście, ani na Stefanie Batorym, to posłusznie i z gorliwością zaczął wcielać w życie Waza. Wszelkie awanse i urzędy miały się odtąd dostawać wyłącznie katolikom. 20 tys. stanowisk do obsadzenia. Wszystko w rękach króla. Zwłaszcza z jezuitami warto było utrzymywać dobre stosunki. Na przykład starosta Ludwik Mortęski
(1606–1609). Królowi zarzucano faworyzowanie jezuitów i dążenia absolutystyczne. Rokoszanie domagali się nie tylko wybieralności urzędników ziemskich, ale i wygnania jezuitów z kraju. O wszystkim zadecydowała bitwa pod Guzowem. Wojska królewskie ruszyły do ataku z okrzykiem „Jezus, Maryja!”, rozbiły przeciwnika i zadały rokoszowi cios śmiertelny. Dzięki temu kurs antyprotestancki mógł zostać utrzymany. Rzym zaś słał zachwyty nad nowymi porządkami w Rzeczypospolitej: „Protestancki władca, który nadawałby godności w równych częściach przedstawicielom obu stronnictw, zapełniłby cały kraj heretykami”. Zgodnie z instrukcją
MROCZNE KARTY HISTORII KOŚCIOŁA (42)
Zniszczenie protestantyzmu W „złotym wieku” Polska była krajem tolerancyjnym. Schronienie i możność działania znajdowało tutaj wiele wyznań prześladowanych w innych krajach. Ale wszystko, co piękne, szybko się kończy... obrony państwa, spotkał się z solidną krytyką szlachty wszelkich wyznań. Ruch egzekucyjny postulował, aby annaty (opłaty przesyłane do Rzymu przez duchownych obejmujących godności kościelne, stanowiące równowartość rocznych dochodów na danym stanowisku), przekazywane dotąd przez biskupów do Rzymu, przeznaczyć na sfinansowanie obrony kresów państwa, a także wnosił, aby z dóbr kościelnych – na równi ze szlacheckimi – pokrywano koszty wysyłania żołnierzy na wojnę. Inną przyczyną krytyki praw i przywilejów duchowieństwa było pozywanie szlachty innowierczej przed katolickie sądy duchowne. Sądy te orzekały w sprawach odstępstwa od wiary katolickiej, uchylania się od płacenia dziesięciny czy też zaboru mienia kościelnego, a więc we wszystkich kwestiach prawnych związanych z powstaniem gmin protestanckich. Kompetencje sądów kościelnych obejmowały również sprawy małżeństw, obyczajowe i spadkowe, dotykając tym samym najważniejszych dziedzin życia. W 1570 r. zawarto ugodę sandomierską w sprawie tolerancji religijnej w kraju. Ugoda nie obejmowała jednak braci polskich. Zwieńczeniem ruchu egzekucyjnego było uchwalenie 28/29 stycznia 1573 r. konfederacji warszawskiej. Był to pierwszy w Europie akt, który wprowadzał oficjalnie wolność sumienia, zakaz prześladowania za wiarę, wprowadzał wolność religijną. Chociaż episkopat katolicki nigdy nie uznał ważności tej ustawy, Polska przeżywała wtedy szczytowy moment wpływów reformacji – jak żaden inny kraj europejski cieszyła się tolerancją religijną i jako jeden z niewielu krajów dawała
bo wówczas papież może go hamować przed samodzierżawiem. Król katolik oczywiście był bardziej zależny, jednak dzięki temu papież mógł z sukcesem prowadzić wojnę z polskimi protestantami. Umocowanie Kościoła na dworze cały czas było silne. Nuncjusz papieski był jedynym obcym posłem, któremu wolno było prowadzić rozmowy z królem bez obecności senatora. Nuncjusze starali się z jednej strony wpływać na króla, z drugiej – na podległych im biskupów, wymuszając jednomyślność i jednogłośność (trzeba wiedzieć, że ówcześnie biskupi z racji urzędu zasiadali w senacie). Nuncjusz Bolognetti wzywał więc króla, żeby ten obsadzał urzędy wyłącznie katolikami, by w królewskich miastach zezwalał jedynie na katolickie nabożeństwa i przywrócił dziesięcinę. Stefan Batory, który doceniał doniosłość tolerancji religijnej, oświadczył nuncjuszowi, że nie ma tyle władzy, by zaspokoić pragnienia rzymskiego posła. Udało mu się wszakże wymóc deklarację, że biskupstwa będą przyznawane wyłącznie katolikom, co dotychczas nie zawsze było przestrzegane. Dużo więcej udawało się nuncjuszowi załatwić przez senat zdominowany przez katolików, bo dzięki biskupom udało się postawić katolicką żarliwość ponad pragmatyzm i interes państwa. Kiedy na przykład Anglicy zaproponowali nam zawarcie układu handlowego, korzystnego zwłaszcza dla protestanckiego Gdańska, nuncjuszowi udało się zapobiec zawarciu tego traktatu. Angole mieli czelność domagać się swobody handlu i nieczynienia wstrętów z powodów religijnych.
Zygmunt III Waza – „król jezuitów” – do dziś panuje nad Warszawą
podarował im swój dom w Toruniu, dzięki czemu awansował na wojewodę pomorskiego. Korumpowanie jezuitów stało się łatwą przepustką do kariery. Coraz więcej szlachty zaczynało dostrzegać, że złoty wiek się już zakończył i że wiatry wieją w zupełnie inną stronę. Zaczęły się mnożyć w stanie szlacheckim konwersje na katolicyzm. W dobie boomu reformacyjnego katolicy stracili wiele kościołów na rzecz protestantów. Teraz biskupi ogłosili, iż jest to niezbywalna własność Kościoła, która mu się słusznie należy, i zaczęli wnosić skargi sądowe w tych miastach, gdzie utracili kościoły. Ponieważ sądy już były poobsadzane żarliwymi katolikami, w krótkim czasie odzyskali wszystkie miejskie kościoły parafialne. Z czasem Zygmunt w dużej mierze uniezależnił się od popierającej go „partii”, wynosząc do wysokich stanowisk jej wrogów. Rządził przy pomocy senatu, którym z kolei dyrygowali biskupi. Reakcją na to był bunt szlachecko-protestancki, zwany rokoszem Zebrzydowskiego
papieską, która głosiła przebiegle: „Mieszkańców należy zmuszać do nawracania się, bez użycia jednak oczywistej przemocy” – w miastach królewskich ograniczono nabożeństwa protestanckie. Nuncjusz papieski, ówcześnie szara eminencja władzy w Polsce, stale nadzorował, by trybunały obsadzano zgodnie z wolą Kościoła katolickiego i aby działały „stosownie do świętego prawa kanonicznego”. Istotnym polem oddziaływania prozelickiego były mieszane małżeństwa, którym Rzym położył zdecydowaną tamę. Dla ważności ślubu wymagano, aby był on zawarty przed proboszczem, ci zaś nie udzielali ich dla pary różnych wyznań. To powodowało, iż na ogół decydowano się na obrządek katolicki, a tym samym – na konwersję, choćby dlatego, żeby w przyszłości nie zaszkodzić swoim dzieciom. Zgodnie z instrukcją papieską, Kościół i jego ramię świeckie nie angażowały się w nawracanie poprzez przemoc. Robili to jezuici rękoma swoich wychowanków. Państwo
17
ograniczało się do przymykania oczu i nieinterweniowania. Ranke podaje, iż uczniowie jezuitów nierzadko obchodzili dzień Wniebowzięcia w ten specyficzny sposób, że szturmowali domy ewangelików, rabowali je i niszczyli. Biada temu, kogo schwytali albo kogo choćby tylko spotkali na ulicy! Młoda szlachta. Złota młodzież „srebrnego wieku”. Ostatnią świątynię ewangelicką w Krakowie zniszczono w 1591 roku. Zdemolowano również miejscowy cmentarz ewangelicki. Ciała zmarłych wyrzucone zostały z grobów. W 1611 r. zniszczono kościół protestancki w Wilnie, a pastorzy zostali poturbowani lub zabici. W roku 1615 w Poznaniu ukazał się elaborat dowodzący, że protestanci nie mają prawa zamieszkiwania w tym mieście. Niedługo później uczniowie szkół jezuickich uderzyli na kościół braci czeskich, nie zostawiając kamienia na kamieniu, zaś świątynię luterańską puścili z dymem. Takie akty przemocy religijnej występowały w wielu innych miejscach, stale terroryzując polskich protestantów. Kiedy już zniszczono to, co było do zniszczenia w mieście, krakowscy studenci zaczęli napadać na niekatolickie kościoły położone w podkrakowskich wsiach. Krzysztof Kraiński, kalwiński polemista i postyllograf z początków XVII w., opisywał, jak na Podlasiu pewien stary luterański pastor Laskowski, opierając się na lasce, spacerował przed swym powozem. Z drugiej strony nadjechał szlachcic katolicki, który rozkazał swemu woźnicy nakierować konie wprost na pastora. Poturbowany starzec zmarł. W tym haniebnym okresie dziejów Polski ekscesom kontrreformacyjnym towarzyszyły napady na różnowiercze sklepy, mieszkania, a dochodziło nawet do pogromów ludzi. Pogromy wyznaniowe – dokonywane z aprobatą i z inicjatywy kleru katolickiego – przebiegały przy niemal całkowitej bierności władz świeckich, które nie czuły się do niczego zobowiązane, gdyż sejm nie uchwalił przepisów wykonawczych do postanowień konfederacji warszawskiej. Pozostała ona wzniosłym kawałkiem papieru. Po potopie szwedzkim Kościół dopomógł narodowi znaleźć kozła ofiarnego – antytrynitarzy, których wygnano (1658), zasilając tym samym Holandię. W 1668 r. sejm zabronił, pod karą śmierci, odstępstwa od katolicyzmu. 21 lat później na rynku Starego Miasta w Warszawie uroczyście i w katolickim obrządku odrąbano głowę Kazimierzowi Łyszczyńskiemu – filozofowi i prawnikowi, który nie wierzył w Boga, a na dodatek przed polskimi sądami występował w sporach majątkowych przeciwko jezuitom... Do czasów oświecenia nad Polską zapanowała kontrreformacyjna noc, której pamięć podkreśla wiszący posępnie nad Warszawą Zygmunt z wielkim krzyżem na kolumnie. MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
18
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
CZYTELNICY DO PIÓR
K
im jest Bóg i czy w ogóle istnieje? Dlaczego na świecie jest tyle religii? Co to w ogóle jest wiara? Wielu ludzi bardzo często stawia sobie te pytania. Wielu pyta, czy ateizm to także wiara. Ależ tak! Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Jest po prostu wiarą w nieistnienie Boga. Wiarą, że stworzyła nas natura na drodze ewolucji. Ateizm ma poza tym tę przewagę nad wszystkimi
i ugruntowana. Bóg w oczach ateisty jest wytworem ludzkiej wyobraźni, owocem lęków, które drzemią głęboko w naszej podświadomości. Boimy się śmierci i czepiamy każdej możliwości, która stwarza nam złudną nadzieję (tę dają kapłani), że nawet jeśli umrzemy, to nie całkiem, nie do końca. Ateista nie chce żyć tymi złudzeniami, których nie potwierdzają realia. Nikt bowiem „stamtąd” jeszcze nie wrócił (Chrystus?
wyobraźnia artystów malarzy podpowiada im, by Boga przedstawiać jako wiekowego starca z olbrzymim zarostem. No cóż, skoro Biblia mówi, że zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo boże, to nawet nie wypada, by Stwórca wyglądał inaczej niż my. Jakież to wszystko naiwne i zakręcone... Biblia w jaskrawy sposób dyskryminuje kobietę, widząc w niej jedynie dodatek do mężczyzny, i nawet
Czy ateiści wierzą? religiami, że na całym świecie jest taki sam, mimo iż jego wyznawcy nie są zrzeszeni w żadnym kościele, nie uprawiają wspólnych modłów, ani nie urządzają pielgrzymek do miejsc świętych. Wiara, w której nie ma boga, ma tę zaletę, że nie wywołuje w wyznawcach agresji, która bywa przyczyną światowych konfliktów i wojen. Historia zna mnóstwo takich przypadków. Nie da się ukryć, że wiara ta jest o wiele bardziej przekonująca niż ta, którą szerzą kreacjoniści, bo poparta badaniami naukowymi i odkryciami paleontologicznymi, sięgającymi bardzo głęboko w przeszłość naszej planety, do czasów, gdy życie zaczęło wychodzić z wody na ląd. Musiały upłynąć miliony lat ziemskich, by w końcu natura wydała na świat inteligentną istotę, która zaczęła problemy te zgłębiać. Tylko – jak dotąd – na planecie ZIEMIA. To właśnie my, ludzie, tak ją nazwaliśmy. To my wymyśliliśmy język i słowa, za pomocą których się porozumiewamy, ba! – wiele języków, gdyż gatunek nasz migrował i rozprzestrzeniał się po całej planecie. Ateista wierzy w to, że życie, które się pojawiło, musi po jakimś czasie zniknąć. Wierzy, gdyż fakt ten potwierdzają badania naukowców, których wiedza jest coraz większa
Ś
– to tylko biblijna bajka). Ateista nie wierzy w to, że czuwa nad nim jakaś istota wyższa, która kontroluje nie tylko jego uczynki, lecz nawet myśli. Jego credo to logika, z którą kreacjonistom jakoś nie po drodze. Stwierdzono niejednokrotnie, że często powtarzana plotka nabiera stopniowo cech prawdy i w końcu staje się aksjomatem. Tak właśnie narodziły się wszystkie religie. Te duże i te małe. Później dorabia się do nich ideologie i jeszcze... cztery ewangelie (to takie opowieści, których autorzy byli mniej lub bardziej nawiedzeni). Te cztery Ewangelie wybrano z prawie trzydziestu, aby stały się „niepodważalnym” świadectwem narodzin i śmierci Syna Bożego, zwanego Jezusem Chrystusem, a także jego rzekomego zmartwychwstania. To był początek religii chrześcijańskiej. Księża mydlą nam oczy niezbadanymi planami bożymi. Wierzący słucha i nie wyciąga z tego żadnych wniosków. Bezgranicznie wierzy, że to sama święta prawda i mądrość płynie z ust kapłana. Ateista zaś zadaje sobie od razu pytanie: a skąd ten ksiądz może wiedzieć, że Bóg ma jakiekolwiek plany, skoro nikt nie udowodnił nawet jego istnienia?! Dlaczego mówią o nim ON, a nie ONA? – myśli dalej. Nawet
więty Walenty – ogłoszony patronem miłości przez papieża Aleksandra VI w 1496 roku – jakoś niespecjalnie przypadł do gustu polskim duchownym. O miano polskiej stolicy zakochanych (na wzór Terni we Włoszech, gdzie do grobu św. Walentego ściągają narzeczeni, żeby przyrzec sobie zachowanie czystości do dnia ślubu) rywalizują wprawdzie posiadające jego (domniemane) relikwie Lublin, Kraków i Chełmno, ale większość księży twierdzi, że znacznie lepiej i skuteczniej od skomercjalizowanego Walentego zakochanymi opiekują się święte dziewice. Tu do wyboru proponują męczennice: św. Katarzynę z Aleksandrii, św. Agnieszkę z Rzymu, św. Dorotę z Cezarei, oraz pustelnicę: św. Rozalię z Palermo. Wszystkie, jak głoszą legendy, były zniewalająco piękne, pochodziły z bogatych rodów, słynęły z gorliwej wiary oraz dzielnie odpierały wszelkie zakusy na swoje dziewictwo. Oto garść legend. Katarzyna Aleksandryjska, świeżo ochrzczona neofitka, odważyła się publicznie zaprotestować przeciw oddawaniu czci bogom
Maria, matka Jezusa, również jest w niej dyskryminowana. Kto nie wierzy, niech poczyta. Na szczyty chwały wyniósł ją dopiero Watykan. Kościołowi trudno przełknąć obecny wzrost statusu kobiet, ale chcąc utrzymać swoje wpływy, musi – choć czyni to opornie – podporządkować się wyprzedzającemu go postępowi cywilizacyjnemu. Mamy XXI wiek i już gołym okiem widać, że ateizm wygrywa walkę z religiami. Nauka robi swoje. Opierają się jeszcze tylko te przyczółki, których społeczeństwa charakteryzują się niskim poziomem wykształcenia. Widać także, że nawet wielu księży nie wierzy w to, co głosi, i co odważniejsi zrzucają sutanny, a wielu z nich prowadzi tryb życia daleko odbiegający od norm dyktowanych przez Kościół. W Polsce idzie to nieco opornie. Czyżbyśmy aż tak bardzo odstawali od reszty Europy pod względem wykształcenia?! Miejmy jednak nadzieję, że i z tym sobie jakoś poradzimy. Powyższe polecam do przemyślenia szczególnie zagorzałym miłośnikom kreacjonizmu. Chętnie przeczytam krytyczne uwagi, które proszę kierować na niżej podany e-mail:
[email protected] Witold Pater
pogańskim oraz odmówiła poślubienia pogańskiego cesarza Maksencjusza. Aby przekonać ją do wyrzeczenia się wiary chrześcijańskiej, cesarz wezwał pięćdziesięciu filozofów, jednak Katarzyna szybko nawróciła ich na chrześcijaństwo. Z zemsty cesarz nakazał spalić mędr-
Średniowieczna „Sztuka kochania” Miłość „bierze swe imię (amor) od słowa na określenie haka (amus), co znaczy pochwycić albo być pochwyconym, jako że ten, kto jest zakochany, zostaje pochwycony w łańcuchy pożądania i pragnie pochwycić na ten hak kogoś innego” – pisze w traktacie „De amore” mnich Andreas Capellanus. O samym autorze najsłynniejszego średniowiecznego podręcznika miłości nie wiadomo nic ponad to, że żył w XII wieku i był wikariuszem na dworze Marii Szampańskiej w północnej Francji. W poradniku – podzielonym wedle scholastycznej zasady na trzy części – zakonnik dokonuje klasyfikacji miłości, omawia jej naturę, działanie oraz sposoby zdobywania. „Miłość to (...) choroba ducha. Poczyna się w nienasyconych spojrzeniach dwojga ludzi różnej płci, którzy pragną objąć się, całować i czerpać z siebie wzajem zmysłową rozkosz. O niej tylko myśli kochający, a myśl ta trawi go i raduje. W ogóle nie bierze on pod uwagę pożytku, jaki mógłby mieć z kochania, szuka jedynie uciechy”. Jako najwyższą formę miłości Capellanus gloryfikuje miłość czystą, która spełnia się w zjednoczeniu dusz i zadowala pocałunkiem, uściskiem oraz niewinnym dotykiem nagiego ciała. Kto pragnie pełni miłości, ten powinien zrezygnować z miłości cielesnej. Jednak wychwalając idealne uczucie, autor bynajmniej nie deprecjonuje miłości mieszanej (cielesnej): „Także miłość mieszana jest prawdziwa i godna pochwał. Sądzę również, iż może ona stanowić źródło samych dobrych rzeczy, choć
cnotę, powodując, że nieszczęsny zalotnik... padł trupem na miejscu. Jako zabójczyni została więc skazana na spalenie na stosie. Ponieważ jednak płomienie unosiły się wokół, nie dotykając jej ciała, sędzia nakazał jednemu z żołnierzy zabić ją mieczem. W ikonografii
Ze śmiercią im do twarzy ców żywcem, a niedoszłą oblubienicę uwięzić, głodzić i łamać kołem, na koniec zaś ściąć mieczem. Zanim została stracona, zdołała jeszcze nakłonić do przyjęcia chrztu dwustu żołnierzy, co też wkrótce przypłacili życiem. Przedstawiana jest z kołem lub z odciętą głową. Agnieszka Rzymska odrzuciła oświadczyny syna prefekta Rzymu, twierdząc, że została już poślubiona Jezusowi Chrystusowi. Nawet gdy po wielu bezskutecznych staraniach prefekt Semproniusz sprowadził ją do domu publicznego, zdołała obronić swoją
Agnieszka przedstawiana jest z mieczem na gardle i długimi włosami okrywającymi całe ciało (przed śmiercią pozbawiono ją ubrania). Dorotę z Cezarei za nawracanie pogan postawił przed sąd namiestnik Saprycjusz. Po stanowczej odmowie zaparcia się wiary chrześcijańskiej została skazana na tortury. Podczas bicia i przypiekania rozpalonymi obcęgami rozmyślała o rozkoszach niebiańskich. Skazana na śmierć przez ścięcie mieczem, szła tak radosna, że wpadła w oko pogańskiemu adwokatowi Teofilowi. Odrzuciła je-
jednocześnie niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo. Tak więc dopuszczając oba rodzaje miłości: czystą i mieszaną, opowiadam się za praktykowaniem czystej”. W kochaniu zaleca jedynie zachowanie odpowiedniej kolejności, czyli sięganie po „zwierzęce” rozkosze dopiero wtedy, gdy pozna się wyższe radości. A wśród dwunastu przykazań miłosnych wymienia m.in.: „Nie będziesz rozgłaszał miłosnych sekretów”; „Jeśli oddajesz się radościom miłości, respektuj pragnienia partnera”. Twierdzi ponadto, że prawdziwe uczucie nigdy nie może się rozwinąć pomiędzy mężem a żoną, a jedynie między kochankami, ponieważ wymaga rozłąki i zazdrości. Otwarcie też głosi, że takie samo prawo do miłości jak wszyscy inni mają przedstawiciele stanu kapłańskiego, co ilustruje opisem swoich przygód z siostrą zakonną. Oprócz wyrafinowanych reguł kodeksu dworskiej miłości „De amore” zawiera również analizę miłości pośledniejszych stanów. Tu mnich Capellanus wyróżnia cztery etapy: wzbudzenie nadziei, przyzwolenie na pocałunek, uścisk i całkowite oddanie się. A szlachetnie urodzonym rycerzom w relacjach z kobietami niskiego pochodzenia doradza bez ogródek: „Na wypadek gdybyś, przy jakiejkolwiek sposobności, mógł rozkochać w sobie wieśniaczkę, postaraj się napełnić ją licznymi komplementami i wtedy, gdy znajdziesz odpowiednie miejsce, nie wahaj się wziąć tego, czego szukasz, i weź ją przemocą”. AK
go propozycję pomocy, obiecując przysłać mu bukiet kwiatów i kilka owoców z chrześcijańskiego nieba. Kiedy anioł wręczył mu w imieniu Doroty trzy róże i trzy jabłka, Teofil przyjął chrzest, by wkrótce ponieść śmierć jako męczennik. Rozalia z Palermo w tajemnicy przed rodziną złożyła ślub dozgonnej czystości. Kiedy ojciec postanowił wydać ją za mąż za wysoko urodzonego młodzieńca, uciekła z domu i zamieszkała w górskiej grocie. Wiodła żywot pustelniczy, w umartwieniu i modlitwie, a żywiła się korzonkami i wodą źródlaną. Nic dziwnego, że zmarła w wieku 30 lat. W ikonografii przedstawiana jest z trupią czaszką w ręku, wieńcem białych róż na głowie i z rozwianymi włosami. Święte dziewice – w przeciwieństwie do św. Walentego, który jako pierwszy pobłogosławił związek małżeński między poganinem i chrześcijanką – to zaiste wprost „idealne” patronki wszystkich zakochanych. Nie tylko wzgardziły ziemską miłością, ale na dodatek... ze śmiercią im do twarzy. SK
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
LISTY Nienasyceni Komornik zajął 8 mln złotych z konta szpitala we Wrocławiu, co grozi jego zamknięciem. W podobnej sytuacji znajduje się wiele innych szpitali. Sejm IV RP lekką ręką przekazał na budowę Świątyni Opatrzności Bożej 40 mln złotych, co mogłoby uratować przynajmniej pięć tak dużych placówek (a nawet więcej, bo z reguły długi są mniejsze). Religa zaproponował, by społeczeństwo dopłacało 10 zł miesięcznie do swojego zabezpieczenia zdrowotnego, a na to ono nie chce wyrazić zgody, gdyż – nauczone wieloma doświadczeniami – wie, że za rok może się okazać, iż kwota ta jest jeszcze za mała i pan minister, ośmielony przyzwoleniem narodu, gotów będzie zgłosić inicjatywę poselską, by ustawowo to zaklepać. Oczywiście, z możliwością podnoszenia tej stawki. Jest to całkiem możliwe, gdyż ci na górze tak się przyzwyczaili do żerowania na społeczeństwie, że nigdy nie wiedzą, kiedy należy przestać. A wystarczyłoby tylko zmienić kierunek wypływu państwowej kasy. AlaS
w bród... I takiego człowieka rządząca partia wysyła do udzielenia wywiadu dla szerokiej rzeszy telewidzów. Tłumaczył poza tym, że ten wzrost populacji powinien nastąpić jak najszybciej, bo niebawem nie będzie miał kto zarabiać na nasze emerytury i renty. To ciekawe, bo inne kraje rozwiązują to w ten sposób, że składki emerytalne inwestują w fundusze, które przynoszą dochody i tak zarabiają na ten cel.
Piłka w grze Słuchając posła Mariana Piłki udzielającego wywiadu redaktorowi TVN 24 w dniu 30.01.07 r. o godz. 11.20, zastanawiałem się, jak daleko sięga głupota tego człowieka. Rodzina w jego oczach to model 2 + 4, a w najgorszym wypadku 2 + 3, w którym matka (kura domowa) opiekuje się dziatwą, a tata przynosi pieniążki na jej utrzymanie. Na pytanie redaktora – co z ambicjami zawodowymi matki Polki? – odpowiedział, że gdy odchowa ona swoje maleństwa i pośle je do przedszkola i szkoły, będzie mogła podjąć pracę zawodową. Jak wiadomo, pracy dla kobiet po 30. jest
Mówimy NIE wyścigowi zbrojeń w naszej części świata! Mówimy NIE budowie elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej – instalacji wyrzutni rakietowych na terenie Polski. Mówimy NIE zwiększeniu ryzyka ataków terrorystycznych i odwetowych na Polskę. Mówimy NIE zwiększonemu zagrożeniu ekologicznemu naszego kraju.
świadczeniobiorcy otrzymują niewystarczające do przeżycia pieniądze, jest skandalem. Jeśli więc chcecie otrzymać nasze jakiekolwiek poparcie w przyszłości (a jesteśmy pamiętliwi do końca świata i o jeden dzień dłużej), musicie skierować uchwaloną ustawę budżetową do Trybunału Konstytucyjnego! Wasze poczynania będą przez nas uważnie śledzone. Massakra & Co.
Do prof. Senyszyn
No cóż, dopóki Piłka w grze (jak mawiał Kazimierz Górski), dopóty będziemy zmuszeni wysłuchiwać tych bzdetów. Są dwa wyjścia: wyłączyć odbiornik lub wykopać Piłkę na aut w następnych wyborach. A. Struś
Protestuję! LPR chce wziąć duchownych pod ochronę. Grupa polityków (o ile można ich tak nazwać) związanych z Radiem Maryja domaga się uznania duchownych za osoby zaufania publicznego, objęte przez państwo ścisłą ochroną prawną. Taki postulat znalazł się w liście otwartym skierowanym do prezydenta, premiera i ministra sprawiedliwości. Działacze Rydzyka chcą w tej sprawie ustawowego zapisu. W praktyce oznacza to zrównanie ich statusu z innymi funkcjonariuszami publicznymi – parlamentarzystami, sędziami, prokuratorami czy urzędnikami wysokiego szczebla. Na to ja, jako osoba prywatna, PROTESTUJĘ!!! Qurwa ich mać! Przepraszam za przekleństwo, ale brak mi słów! Zirhan
LISTY OD CZYTELNIKÓW
Kara boska Często słyszę w mediach, jak fakt ocalenia z jakiegoś wypadku lub wyjście z niego bez szwanku niektórzy przypisują „opatrzności bożej” lub „cudowi”. Tak się zdarzyło, że w tych dniach nasz premier Jarosław Kaczyński złamał sobie lewą rękę – w drodze do kościoła, jak potem wyznał. I cisza... Nikt nawet nie próbuje sugerować, że może to być kara boska za jego pychę i udawaną pobożność, zwaną przez wielu dewocją. Katolicki Bóg tym razem złamał Jarkowi tylko rękę. Czyż nie powinno to stanowić dla niego ostrzeżenia, że niebawem może złamać mu życie? AS
Nieszczęście Nieszczęściem był upadek Pana Premiera, w wyniku którego złamał on lewą rękę (złamana lewica). Pracownicy ochrony zawieźli poszkodowanego prosto do jaskini lwa, na ul. Wołowską. Tam mieści się szpital zbudowany ze składek byłych milicjantów, esbeków (i ubeków). Ale jak trwoga, to do Boga – mawiają przedstawiciele Krk. Marian Kozak, Siedlce
Tarczy NIE! Uchwały otwartego zebrania Jeleniogórskiego Oddziału Ruchu Społecznego „NIE” 4 lutego 2007 rok
Mówimy NIE kolejnemu przykładowi kosztownego, militarnego marnotrawstwa. My chcemy bezpiecznie żyć! Stale krzyczymy NIE dla finansowania Kościoła z budżetu państwa i budżetów samorządowych! Dziś domagamy się od Klubu Parlamentarnego SLD zaskarżenia ustawy budżetowej na 2007 rok do Trybunału Konstytucyjnego – zablokowania skandalicznej decyzji koalicji rządowej o przekazaniu 40 milionów złotych na budowę Świątyni Opatrzności Bożej, i to na dodatek kosztem emerytów! Nie chcemy żyć w państwie wyznaniowym! Józef Pawłowski Prezes JO RS NIE
Dyskryminacja Radyjo co-Maryja na swej stronie internetowej bezczelnie zełgało, że aktualnie gości Antoniego M., ministra od grzebania w specsłużbach z tematem „Co zawiera raport w sprawie likwidacji WSI”. Okazuje się, że o planowanej potajemnie wizycie nie uprzedziło kurdupla i kiedy ten się dowiedział, zakazał Antoniemu wizytowania Radyja. Dyżurny spiker wydał z siebie pełny ubolewania komunikat, że minister wizytację musiał był odwołać, i... na ten czas zaproponował moherom modlitwę. Michał Ap
Do posłów SLD Piszę w imieniu swoim i grona osób, które podpisują się pod tym e-mailem: Uchwalenie dofinansowania Świątyni Opatrzności Bożej jest złamaniem zasady rozdzielności Kościoła od państwa. Zabranie tych 40 mln zł z budżetu ZUS-u w momencie, gdy
Jak zawsze, wykazała się Pani odwagą, zwracając uwagę na bezsens przeznaczania góry pieniędzy na Kościół katolicki, tym razem na Świątynię Opatrzności. Zabolała prawicę i Kościół słuszna krytyka. Słuszna, bowiem potrzeb w kraju jest ogrom, przypomnę jedynie o niedożywionych dzieciach, których dzieciństwo w biedzie będzie miało skutki w życiu dorosłym. Brawo, Pani Profesor. Czytałem na forum internetowym wypowiedzi internautów, większość popiera Panią, katolicy też. Ostatnio Wirtualna Polska przeprowadziła ankietę na temat celowości budowy Świątyni. Okazało się, że aż 83 proc. respondentów sprzeciwia się budowie kolejnych świątyń i chce, aby uchwalona kwota była przeznaczona dla potrzebujących. Edward Urbanowicz
Nie wrócę na Titanica Kim jestem? Po trzech latach za granicą (głównie Anglia) wróciłem zrobić studia, bo w ojczystym języku jednak łatwiej. Wyjeżdżając, miałem już za sobą kilka prób znalezienia pracy i beznadziejną sytuację materialną. Wyjechałem z konieczności, z nadzieją, że języka starczy... Dzięki wyjazdowi nie staję teraz przed dylematem, czy kupić gazetę z ogłoszeniami, czy chleb i cukier. Czemu do was piszę? Chciałem powiedzieć, że się poddaję... Nie zostanę tu, żeby walczyć o lepsze jutro. Dlaczego? Bo go nie będzie! Nie z tymi wyborcami, nie z tym rządem, nie z tą mentalnością. Jest mi wstyd, że jestem Polakiem. Wstyd mi, gdy w Anglii muszę kłamać, odpowiadając na pytania: ,,Czemu nie pracujesz w Polsce, przecież masz wyższe wykształcenie?” lub: ,,Dlaczego mówią, że macie taki problem z korupcją?”. Za 2 lata wyjadę i już nie wrócę. Nie wrócę, bo tam stać mnie na normalne życie. Uczciwie pracując, nie muszę się martwić, czy jutro nie zostanę zwolniony bez zapłaty. Nie wrócę, bo mam dość patrzenia na biedę emerytów, cierpienie chorych i katolicką głupotę. Tak, uciekam z tonącego statku, ale innej drogi nie ma. Ci, co powinni go ratować, rozbierają kadłub i budują własne szalupy. Mam tylko nadzieję, że moja uczelnia nie upadnie albo nikt mnie nie okradnie, zanim skończę studia. Niestety, nie mam wystarczająco mocnej psychiki, żeby wyprzeć wyrzuty
19
sumienia i ,,kombinować” jak inni, a inaczej się tutaj nie da. Niech Bóg (nie ten katolicki, lecz ten dla szarych ludzi) ma w opiece wszystkich, którzy nie mogą wyjechać... Pozdrowienia dla całej redakcji. Dobra robota, mimo że nigdy nie mogę doczytać Waszej gazety do końca, bo szlag mnie trafia. Kontynuując analogię, jesteście jak orkiestra na Titanicu, mam nadzieję, że będziecie grali do końca. Mateusz, 23 l., Zamość/Lublin PS Nasi rządowi specjaliści mogą zaoszczędzić mnóstwo kasy na badania nad ,,fenomenem” emigracji Polaków za granicę. Chętnie wytłumaczę im to za darmo...
Jesteście wielcy! Przyznam, że zwątpiłem trochę w rzetelność „FiM”, kiedy napisaliście o arcybiskupie Wielgusie, że nie można go traktować jako współpracownika SB, bo sam podpis nie świadczy o współpracy. W dodatku miał to być podpis sfałszowany. Przyznam, że wydawało mi się to mętne i trudne do obrony. Aż tu nagle ekspertyza i... faktycznie – podpis był podrobiony! Jakim cudem autorka artykułu wiedziała to miesiąc przed ekspertyzą?! Czy to czary Naczelnego? Może zostało mu jeszcze trochę dawnej, kleszej mocy... A tak na poważnie, to po raz kolejny przekonałem się, że tylko na Wasze informacje i rzetelność można liczyć. Już nigdy w Was nie zwątpię! Radek ze Skarżyska
Reklamujmy! Natchniony Waszym ogłoszeniem (ostatni numer „FiM”) w sprawie miejsc na reklamę (niestety, nie posiadam żadnych gruntów, na których takową można by postawić), pragnę zaproponować, aby każdy z czytelników posiadających samochód – jeśli jest mu bliska linia światopoglądowa wyrażana na łamach gazety – udostępnił choćby niewielki fragment swego pojazdu. Można by w ten sposób (wyklejając na przykład pod tylną szybą logo i adres internetowy) rozreklamować naszą gazetę. Pierwszy zgłaszam się do takiej nieodpłatnej reklamy. Na co dzień poruszam się samochodem marki polonez. Tomasz Mazur
Potrzebne miejsce... ...na reklamę „FiM”; może być odpłatnie. Dysponujemy gotowymi billboardami do wkopania w ziemię. Wystarczy kilka metrów kwadratowych powierzchni tuż przy głównej trasie lub w innym eksponowanym miejscu. Szukamy przede wszystkim niewielkich działek, leżących przy głównych trasach. Prosimy o zgłaszanie propozycji pod numer telefonu: (042) 630 70 65 lub listownie, na adres „FiM”, najlepiej z opisem i zdjęciem działki. Redakcja
20
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
CZUCIE I WIARA
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Wizja Wielkiej Nierządnicy (2) Kontynuujemy rozważania na temat wizji Wielkiej Nierządnicy z Księgi Apokalipsy Świętego Jana (rozdz. 17–18). Odpowiadając na pytania Czytelników, staramy się wyjaśnić, kim jest tajemnicza postać nierządnicy i czy ma ona jakiś związek z Kościołem rzymskokatolickim? ,,Wielka nierządnica” otacza się przepychem. Ubrana jest „w purpurę i w szkarłat, i przyozdobiona złotem, drogimi kamieniami i perłami” (w. 4). Świadczy to o tym, że instytucja ta wyróżnia się bogactwem, próżnością i pychą. Ponieważ tekst wymienia bogate stroje, przypomnijmy, że purpura o odcieniu fioletowym jest kolorem szat biskupich, zaś szkarłat – kardynalskich. Warto też przypomnieć, że początkowo biskupi i przełożeni zborów nie posiadali odmiennych szat liturgicznych. „Przełomowym momentem w rozwoju szat liturgicznych i odznaczeń była epoka konstantyńska. Na powstanie nowego stroju i odznaczeń wpłynęła etykieta dworu, strój dworskich urzędników. T. Klauser reprezentował hipotezę, że cesarz Konstantyn specjalnym dekretem podniósł biskupów do rangi urzędników cesarskich i w ten sposób zobowiązał ich do przejęcia odznak, które właściwe były wyższym urzędnikom. Jest rzeczą dowiedzioną, że Kościół w tym okresie przejął szereg odznaczeń dworskich (manipularz, paliusz), że w konsekwencji zmieniała się forma sprawowania liturgii przez biskupa” (ks. Bogusław Nadolski, „Liturgika”, t. I). Epoka konstantyńska zapoczątkowała więc wszystkie ważniejsze zmiany w pierwotnym chrześcijaństwie, włącznie z ubiorem. Z rzymskiej tuniki wywodzi się bowiem alba, podobnie jak ornat, który powstał z rzymskiego płaszcza, czy dalmatyka, która powstała w II w. w Dalmacji. Szata ta stanowiła najpierw zaszczytny strój senatorski, a od czasów konstantyńskich nosili ją już biskupi Rzymu. Z kolei stuła (orarium) wywodzi się z insygniów urzędników cesarskich i jest odznaczeniem wszystkich duchownych. Do insygniów biskupich należy natomiast paliusz (taśma materiału z sześcioma krzyżykami, założona wokół szyi), który wywodzi się z insygniów urzędników rzymskich, oraz mitra – nakrycie głowy, które od XI wieku przyjęło się w Kościele rzymskim, mimo iż było używane w pogańskim kulcie bogini Kybele i Mitry. Innym symbolem władzy jurysdykcyjnej biskupów jest pastorał, który pojawił się w Kościele rzymskim w IX
wieku. W tym samym czasie pojawił się również w Kościele pierścień biskupi jako znak urzędu. Od XII w. biskupi noszą też na piersi pektorał (krzyż). Cokolwiek by powiedzieć o bogatych szatach liturgicznych rzymskiego kleru, zarówno ich pochodzenie, jak i ewolucja nie mają nic wspólnego z ewangelicznym Chrystusem, który odrzucił chwałę i ziemską koronę, który żył skromnie i płacił podatki, który nie zabiegał o ziemskie bogactwa, a Jego królestwo nie było z tego świata (J 18. 36). Głównym narzędziem oddziaływania „wielkiej nierządnicy” jest złoty kielich pełen obrzydliwości, nieczystości (w. 4) i „wina nierządu” (w. 2), co bezpośrednio wiąże się z doktryną religijną o rodowodzie pogańskim. Na ten fakt zwrócił m.in. uwagę kardynał John Henry Newman (1801–1890), który napisał: „Świątynie ku czci poszczególnych świętych ozdabiane w związku ze świętami gałęziami drzew, kadzidło, lampy, świece, ślubowane ofiary dziękczynne za powrót do zdrowia, woda święcona, prawo azylu, dni święte i całe okresy liturgiczne, używanie kalendarza, procesje i błogosławieństwo pól, szaty liturgiczne, tonsura, pierścień małżeński, zwracanie się ku wschodowi słońca, obrazy w okresie późniejszym, być może śpiew kościelny i Kyrie eleison – wszystko to jest pochodzenia pogańskiego i zostało uświęcone przez przejęcie do Kościoła” („O rozwoju doktryny chrześcijańskiej”). A zatem rezultatem duchowego nierządu jest cały szereg trujących nauk, którymi system papieski „napoił wszystkie narody” (Ap 14. 8). Większość z nich tylko pozornie wydaje się pochodzić z Biblii, ale tak naprawdę stoi w rażącej sprzeczności z Pismem Świętym i Duchem Chrystusowym. Tak więc – poza wyżej wymienionymi wierzeniami i zwyczajami – owo wino błędu składa się jeszcze z wielu innych fałszywych nauk – takich
jak podział wiernych na kler i laików, chrzest niemowląt, kult niedzieli, dogmat o Trójcy Świętej, czczenie aniołów, świętych, ich relikwii i obrazów, dogmaty maryjne, prymat i nieomylność biskupa Rzymu, celibat duchownych, wszystkie sakramenty z nieśmiertelnością duszy, czyśćcem i piekłem włącznie oraz przyjęcie apokryfów, zrównanie Tradycji z Biblią, wprowadzenie litanii, różańca, odpustów i wiele innych zwyczajów, form i nauk z potępianiem – aż do XX wieku – wolności religijnej, wolności sumienia, słowa i prasy. Co najgorsze w tym wszystkim, papieże twierdzą, że ich
władza i postanowienia przewyższają postanowienia nawet samej Ewangelii. W Rota Romana czytamy: „Papieża nie wiążą ani nauki apostołów, ani słowa ewangelii, które nie mają prawa mu rozkazywać. On robi cokolwiek chce, nawet rzeczy ludziom niedozwolone, ponieważ jest więcej niż Bóg” (dr S. Osusky, „Kto jest bliższy prawdy”, s. 47). Czy roszczenia papiestwa – przywłaszczenie sobie tytułów należnych wyłącznie Bogu lub Chrystusowi – nie są wystarczającym przykładem arogancji i bluźnierstwa? A przy tym, niestety, nie jest to wcale pełny opis charakteru odstępczej religii! Najcięższym przewinieniem tej jedynej w swoim rodzaju instytucji religijno-politycznej jest jej zbrodnicza przeszłość. Podobnie
jak apokaliptyczna „wielka nierządnica” Kościół rzymskokatolicki winny jest „krwi proroków i świętych, i wszystkich, którzy zostali pomordowani na ziemi” (18. 24). Choć w języku polskim trudno natrafić na dokumenty lub opracowania na ten temat – papiestwo winne jest najstraszliwszych zbrodni, jakich kiedykolwiek dopuszczono się na ziemi. Swoje krwawe żniwo Kościół rzymski rozpoczął bowiem krótko po uzyskaniu statusu religii państwowej za panowania c e s a r z a
Konstantyna, a zakończył dopiero w XX wieku. Papiestwo ma na swoim koncie niezliczoną ilość ofiar. Wystarczy wspomnieć o krucjatach, wojnach, inkwizycji, polowaniu na „czarownice”, szerzeniu antysemityzmu, rasizmu, o popieraniu największych dyktatorów – takich jak chociażby Benito Mussolini, gen. Franco, Adolf Hitler i Pinochet – aby stwierdzić, że papiestwo jest winne bezpośrednio lub pośrednio śmierci setek milionów ludzi. Jest odpowiedzialne nie tylko za krucjaty przeciwko „niewiernym”, „odszczepieńcom”, „czarownicom”, za okrucieństwa inkwizycji, lecz również jest współodpowiedzialne za śmierć 6 milionów Żydów oraz dziesiątki milionów ofiar największych wojen XX stulecia, które były prowadzone z oficjalnym bądź nieoficjalnym błogosławieństwem Kościoła. Guenter Lewy pisze tak: „Kiedy w hitlerowskich obozach koncentracyjnych umierało w męczarniach tysiące Niemców przeciwstawiających się narodowemu socjalizmowi, kiedy wyniszczano polską inteligencję, kiedy ginęły setki tysiące
Rosjan, traktowanych jako słowiańscy Untermenschen [podludzie] i kiedy 6 milionów ludzi mordowano za »niearyjskie« pochodzenie, hierarchia Kościoła katolickiego w Niemczech popierała reżim dopuszczający się tych zbrodni. Papież rzymski, duchowy zwierzchnik i najwyższy autorytet moralny Kościoła rzymskokatolickiego, milczał” (,,Kościół katolicki a Trzecia Rzesza”, s. 370). A wiemy również, że osobiście przyjmował u siebie SS-manów i święcił ich zbrodnicze chorągwie. Jak widzimy, wszystkie cechy charakterystyczne „wielkiej nierządnicy” – omówione tu w największym skrócie – wskazują na jedyną w swoim rodzaju instytucję religijno-polityczną, jaką jest Rzym (Kościół) papieski. Wskazuje na to siedziba papiestwa, nazwa Kościoła rzymskiego, język (łacina), którym posługiwano się aż do II soboru watykańskiego (z ponowną próbą przywrócenia go z mszałem trydenckim włącznie), ścisły związek z władzą, polityką i kapitałem, przepych i szaty liturgiczne, przekonania o swoim ponadczasowym i jedynozbawczym charakterze, mistyczny, czyli zakamuflowany charakter tej instytucji, jej wpływ na niemal każdą sferę życia ludzkiego, doktryna odurzająca narody (powodująca dezorientację) i wreszcie – długotrwały zbrodniczy charakter tej instytucji. Oto więc „wielkie miasto, które panuje nad królami ziemi” (Ap 17. 18), które już dawno utraciło pełnię władzy (dysponowało nią w trzynastym stuleciu, czyli tzw. złotym wieku papiestwa) i o którym Ewa Szelburg-Zarembina tak pisała: „Złoty wiek. Złoty od chwały i zwycięstw »podwójnego miecza«. Czerwony i czarny – też. Czerwony krwią przelewaną, krwawym wstydem gorszonej ponad miarę społeczności chrześcijańskiej. Czarny od symonii, lenistwa, ciemnoty, lekceważenia przez duchowieństwo – przez wielką liczbę duchowieństwa – obowiązku kapłańskiego stanu. Zło tak już rosło, tak przybierało na sile, że sam papież stwierdził, iż »potrzeba ognia i żelaza, aby je uleczyć«” (w: „Oblicza religii chrześcijańskiej”). Czy jest to jednak możliwe? Niestety – już przecież prorok Jeremiasz napisał, że miasta reprezentującego bałwochwalczy system religijno-polityczny nie da się uleczyć (Jr 51. 9). Mimo bowiem wszelkich dotychczasowych starań wybitnych przedstawicieli tego systemu – najlepszych synów Kościoła próbujących go zreformować – pozostał on niezmienny w swoich dążeniach, roszczeniach i dogmatycznym zaślepieniu. Cóż więc pozostało? „Wyjdźcie z niego, ludu mój, abyście nie byli uczestnikami jego grzechów i aby was nie dotknęły plagi na niego spadające” (Ap 18. 4). BOLESŁAW PARMA
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
U
waga, uwaga, achtung, wnimanie! Tylko patrzeć, jak internetowe wydanie tygodnika „Wprost” ogłosi nową sensację na zbliżający się tydzień... Dziś sensacja nad sensacjami – polski wywiad wiedział, nie powiedział, że szykowany jest zamach na Jana Pawła II... „Wprost” wpadł na świetny pomysł, żeby dawać czadu w niedzielę, kiedy wokół nuda, nic się nie dzieje...
gonić w niedzielę, kiedy nudno, że choć w mordę daj? Jedzie więc TVN 24 na drugi koniec Polski i nadaje godzinami to, co plecie Lepper. Pardon, profesor Lepper! On może na każdy temat – że Gilowska jest głupia, że on może dać każdemu swoją ślinę do zbadania na obecność dziecka Anety, że jeśli czegoś nie załatwił, choć obiecywał, to winna jest Unia, Ruskie i Jarosław Kalinowski. Media Leppera zauważą,
MAREK & MAREK w tym, że Polacy nie stanowią w Niemczech żadnej mniejszości narodowej. Kaczyński nie odróżnia mniejszości od emigracji. Jedyną słowiańską mniejszością w Niemczech są Łużyczanie i mają należne prawa. Polacy są w Niemczech nie w wyniku wielowiekowych procesów migracyjnych, osiedleńczych, nie na skutek migracji prastarych plemion indoeuropejskich na wschód, południe i zachód, tylko na skutek
do pojedynczych karier? W Niemczech też nikt nie broni Polakom robić kariery. Na razie jednak robią ją na niwie sportowej. Są więc Polacy reprezentanci Niemiec w piłce nożnej jak Klose, był mordobijec Michalczewski, który zdobywał mistrzostwo świata pod niemiecką flagą i w rytm niemieckiego hymnu, nawet trener reprezentacji Polski w piłce ręcznej, która osiągnęła tak wielki sukces, przegrywając gładko
COŚ NA ZĄB
Wół i wróbel Nawet Kościół modli się banalnie, choć dookoła przecież tyle świństw, że dla każdego księdza starczyłoby. No, ale oni odważni byli tylko za komuny. Teraz milczą. Wokół 60 proc. społeczeństwa żyje na pograniczu nędzy, Kaczyńscy już nawet im samym do tyłków się dobierają, a oni nic. Teczek się przerazili. Zajęci sobą, zapomnieli o trzodzie. Gdy już coś się do nich przebije, gdy już zauważą jakąś krzywdę, którą państwo obywatelom wyrządza, to – jak w przypadku dzieci ze Szpitala Onkologicznego we Wrocławiu – co najwyżej poproszą uprzejmie rządzących, by zechcieli coś z tym zrobić, a wszystkich wierzących poproszą o modlitwę... Ale na pomysł, żeby nie przyjąć judaszowych 40 milionów zł, nie wpadną... Tysiące ambon, które są cotygodniowym kościelnym środkiem masowego przekazu, milczy. Inne zaś media, „cywilne”, gonią za sensacją, bo sensacja to zysk... Ale dokąd
kościelnego popiskiwania o modlitwę za dzieci – na pewno nie. Media mają swoje miary, wiedzą, co się sprzedaje... Tymczasem władza szykuje nam naprawdę zupełnie inne państwo – zapełnione obywatelami różnych kategorii, a także licznymi nieobywatelami. Na razie słychać zaledwie pomruki, wtedy zwłaszcza, gdy od czasu do czasu Kaczyński rysuje tę swoją wymarzoną Polskę. Ostatnio dał upust marzeniom w wywiadzie dla dziennika „Dziennik” (3 luty 2007 r.). Poruszył kilka węzłowych problemów, z którymi musi się jeszcze borykać. Polityka zagraniczna – elity nie są nastawione patriotycznie, działają wbrew interesowi narodowemu. Tymczasem jedynie słuszna postawa wobec takich, dajmy na to, Niemiec, to jego postawa i brata. Nie pękać! Nie będzie Niemiec... My możemy mieć mniejszość niemiecką w Sejmie, oni też mogą mieć polską w Bundestagu... Kłopot
Dyplomatyczne uśmiechy nie ukryją tego, że Kaczyńscy zrujnoFot. PAP/Radosław Pietruszka wali stosunki polsko-niemieckie
migracji ekonomicznej. Na to ludzie Kaczyńskich odpowiadają, że w USA na przykład pan Brzeziński był najbliższym doradcą prezydenta, a i we Francji Polacy robili państwowe kariery, w Niemczech natomiast nikt się nie wybił... Co ma mniejszość narodowa z jej prawami
GŁASKANIE JEŻA
Ja, przestępca Jak długo żyję na tym najpiękniejszym ze światów, tak nie pamiętam, aby kiedykolwiek władza (nawet stalinowska) wysmażyła państwowe prawo skierowane przeciw jednej jedynej gazecie. Zdaje się, że „Fakty i Mity” przejdą w związku z tym do historii światowej jurysdykcji. Oto grupa posłów związanych z Ligą Polskich Rodzin i rzecz jasna z Radiem Maryja wysmażyła do prezydenta, premiera i ministra sprawiedliwości list otwarty, w którym domaga się uznania osób duchownych (księży i zakonników) za „funkcjonariuszy publicznych”. Eurodeputowana Urszula Krupa przekonuje w epistole, że: „to niezbędne, by obronić nasz Kościół przed atakami tych środowisk, które uznały go za jedyną przeszkodę w budowaniu demokratycznych wartości (...). Partia rządząca, maj ą c a w nazwie prawo, której liderzy uznają się za praktykujących katolików, nie powinna mieć żadnych wątpliwości w tej sprawie”. I nie ma... Z naszych informacji wynika, że PiS-owi bardzo podoba się pomysł, z tym
jednak zastrzeżeniem, że woli, aby z podobną inicjatywą zwrócił się episkopat czy jakaś inna opiniotwórcza grupa biskupów lub znanych, szanowanych księży. Rozmowy na ten temat są w toku. Wówczas prace nad projektem rzeczonej ustawy mają ruszyć z kopyta, a później ze znalezieniem większości sejmowej nie będzie już przecież żadnego kłopotu... Oczywiście, większość osób gotowych jest podobną durnotę skwitować pogardliwym wzruszeniem ramion – jako jeszcze jeden nic nieznaczący dziwoląg jurysdykcyjny naszego parlamentu. Jakże niesłusznie! Wiele wskazuje bowiem, że ja, Marek S., trafię już wkrótce do pierdla, gdy napiszę, że ksiądz Iksiński jest zboczonym pedofilem, kapłan Igrecki to agent bezpieki, a proboszcz Zetowski kradnie co się da i oszukuje na prawo i lewo. Do tej pory ci trzej „czcigodni mędrcy” – gdy poczuli się obrażeni – mogli jak każdy śmiertelnik dochodzić „sprawiedliwości” w sądach cywilnych, z paragrafów dotyczących ochrony dóbr osobistych (przy dzisiejszym klęcznikowym orzecznictwie mieli nawet spore szanse na sukces). Nie czy-
w finale, pan Bogdan Wenta, ma dwa paszporty – polski i niemiecki. Różni w tych Niemczech zarabiają na chleb i różne osiągają sukcesy. Każdy też może robić karierę polityczną, być jakimś niemieckim Brzezińskim, ale nie widać chętnych. Nasi mają raczej dryg do roboty niż
nili tego jednak w obawie jeszcze większego nagłośnienia sprawy i ze strachu, że Marek S. wyciągnie przed Wysokim Sądem takie kwity i dowody, po przeczytaniu których nawet fanatyczny sędzia połknie krucyfiks. Teraz ma być dokładnie odwrotnie. Przyjrzyjmy się bowiem uważnie artykułowi 226 kodeksu karnego: „Kto znieważa funkcjonariusza publicznego (...) podlega karze grzywny, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”. Co to oznacza? Oto przejrzałem 12 ostatnich numerów „Faktów i Mitów” i znalazłem w nich 20 artykułów opisujących rozmaite grzeszki (mniejsze i bardzo wielkie) różnych księży. W myśl nowej ustawy, już wkrótce pan prokurator będzie musiał z urzędu wszcząć przeciwko nam 20 śledztw i skierować do sądu tyleż aktów oskarżenia. Podkreślam... będzie musiał, bo taki obowiązek nałoży (oby nie!) nań kk. Innymi słowy, za każdy, literalnie za każdy, kolejny numer „Faktów i Mitów” trafiać będziemy przed oblicze Temidy. Policzyłem, że tylko w ubiegłym roku (jeśli proponowane prawo weszłoby w życie już w styczniu 2006 roku) powinno się nam wytoczyć z urzędu co najmniej 300 procesów. To daje jakieś 3 tysiące dni (!) spędzonych w salach sądowych. W ten sposób „oskarżonemu” Kotlińskiemu, „oskarżonym” Szenbornowi, Ciocho-
21
do książek, więc na szczytach nie bardzo ich widać. Ale żeby z tego powodu upleść intrygę, iż to dlatego, że są specjalnie odsuwani, że rozmyślnie nie wpuszcza się ich do Bundestagu, to trzeba być Kaczyńskimi i wychowywać się na starym Żoliborzu. Kaczyński mówi w „Dzienniku”: „Wymiar sprawiedliwości jeszcze nie działa, jak byśmy chcieli, bo sędziowie bronią swych korporacyjnych przywilejów, bo prokuratorzy się boją, bo świadkowie nie mówią wszystkiego, co mogliby powiedzieć”. Ich Polska więc to Polska z posłusznymi sądami, a więc również ze zdegradowanym, żyjącym w nędzy gen. Jaruzelskim, zdobywcą Berlina; z żyjącymi z zasiłku wszystkimi, którzy urodzili się w PRL; z żyjącymi w obozach wszystkimi, którzy w PRL pracowali, lub, co nie daj Boże, współpracowali. No i z wiernymi sojusznikami u boku: Jędrkiem, Chruszczowem naszych czasów, i Romanem, który w bryczesach i oficerkach prezentować się będzie naprawdę imponująco... Najgorsi są ci mało rozmowni świadkowie, którzy swym milczeniem kłody pod rozwój IV RP rzucają. Ponieważ do Moskwy pan Kaczyński ma na razie drogę zamkniętą, do Berlina jeździć nie lubi, a do Hiszpanii pewnie mu za daleko, proponuję wycieczkę po Warszawie. Do dziś jest tu parę miejsc, w których nie z takimi milczkami nieźle sobie radzono. Może więc ich atmosfera wpłynie na pana Kaczyńskiego inspirująco... Że co, że przesadzam? Owszem, ale to pan Kaczyński powinien zdawać sobie sprawę z konsekwencji tego, co mówi. Zwłaszcza z ust polityka kierującego państwem słowo wylatuje wróblem, a powraca wołem. MAREK BARAŃSKI
wi, Tarczyńskiej i innym zabraknie życia – już nie tylko na pisanie nowych tekstów, ale nawet na wysikanie się, że o jedzeniu i satysfakcjonującym (albo jakimkolwiek) życiu erotycznym nie wspomnę. – Co się przejmujecie?! Powygrywacie te sprawy! – słyszę już głosy pocieszenia. Większość z owych 300 zapewne tak, bo przecież sędziowie są u nas niezawiśli (he, he, he), ale statystycznie rzecz biorąc, w jakiś dwóch, trzech procentach padniemy (zostanie mam tylko Trybunał w Strasburgu, czyli kolejne pięć lat przepychanek). A jeśli nawet wygramy wszystkie procesy, to przecież po nich (i w ich trakcie) będą pojawiać się wciąż nowe, nowsze i najnowsze. Aż do skutku, kiedy to... ...Zostaniemy skazani, czyli będziemy przestępcami pozbawionymi praw publicznych, kryminalistami z wyrokami. Pięknie, prawda? I o to właśnie chodzi... Żeby nam (no i może jeszcze Urbanowemu „NIE”) zamknąć „wredne, antyklerykalne mordy”. Zamknąć z urzędu i w majestacie prawa. Tak się rodzi najbardziej restrykcyjna cenzura w historii prasy. Czy to jest tylko jakiś „sen wariata”? Zapewniam, że nie. Przypominam: mówimy o art. 226 kk – dokładnie tym samym, który pozwolił ścigać niemieckiego dziennikarza za nazwanie Kaczyńskiego ziemniakiem. Ale co tam... Ktoś powiedział, że ludzie w Polsce dzielą się na tych, co już siedzieli,
22
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
RACJONALIŚCI
K
olejny utwór do naszego tomiku. Tym razem wiersz Jana Kasprowicza (nieco skrócony). Za jego nadesłanie dziękujemy Pani Alicji B. Czekamy na kolejne Wasze propozycje według następującego klucza: znakomity poeta, jego mało znany lub wręcz zapomniany wiersz o przesłaniu głęboko humanistycznym, filozoficznym, antyklerykalnym.
Okienko z wierszem Rzadko na moich wargach… Rzadko na moich wargach – Niech dziś to warga ma wyzna – Jawi się krwią przepojony, Najdroższy wyraz: Ojczyzna. Widziałem, jak się na rynkach Gromadzą kupczykowie, Licytujący się wzajem, Kto Ją najgłośniej wypowie. Widziałem, jak między ludźmi Ten się urządza najtaniej, Jak poklask zdobywa i rentę, Kto krzyczy, iż żyje dla Niej. Widziałem, jak do Jej kolan – Wstręt dotąd serce me czuje – Z pokłonem się cisną i radą Najpospolitsi szuje. Widziałem rozliczne tłumy Z pustą, leniwą duszą, Jak dźwiękiem orkiestry świątecznej Resztki sumienia głuszą. Sztandary i proporczyki, Przemowy i procesyje, Oto jest treść Majestatu, Który w niewielu żyje. Więc się nie dziwcie – ktoś może Choć milczkiem słuszność mi przyzna – Że na mych wargach tak rzadko Jawi się wyraz: Ojczyzna. (...) Jakiś złośliwy złoczyńca Pszeniczne podpala stogi, U bram się wije niebieskich W rozpaczy człowiek ubogi. Jakaś mordercza zaraza Z głodem zawiera przymierze, Na przepełnionych cmentarzach Krzyże się wznoszą świeże. Jakoweś głuche tętenty Wskroś przeszywają powietrze, Kłębią się gęste chmurzyska, Czyjaż to ręka je zetrze?
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Cel! Pal! Cel jest jasny. Wykończyć lewicę. Uświęca środki. Jarosław K. marzył o tym jako prezes PC, poseł ROP, brat prezesa i znowu prezes. Dla odmiany – PiS. Po nocach śnił, że rozprawia się z komuną. Za krzywdy, których doznał. Brak jednorazowych pieluch, przerwaną karierę filmową, socjalistyczną magisterkę i takiż doktorat, jedzenie wyrobów czekoladopodobnych, niezakwalifikowanie do internowania, ojca, który się komunistom kłaniał, i brata, który się nie kłaniał, co mu zostało do dzisiaj w postaci trudności z powitaniami. Długo nie nadarzała się okazja do wyrównania rachunku krzywd. Czekał. Kumulował nienawiść. Wynajdował nowych wrogów. Do czerwonych dołączył różowych i wszystkie kolory tęczy. Do kota – bulteriera. Do PiS – Samoobronę i LPR. Do mamy Jadwigi – posłankę Jolę. Do prezesury – premierowanie. Do wszystkich diabłów – Marcinkiewicza. Do Marcinkiewica – Sikorskiego. Istna nowa wersja „Rzepki”. Nieopatrznie Niemcy wzięli ją za „Kartoflę”. Niewinne pomylenie Tuwima z Mickiewiczem o mało nie wywołało III wojny światowej. Geniusz minister Fotygi zażegnał konflikt, co poniewczasie uczyniło Sikorskiego zbędnym. Gdyby jeszcze nie chciał odwołania Macierewicza z funkcji szefa kontrwywiadu wojskowego, może by się ostał. Jak premier miał wybierać, postawił na wspólnotę obsesji. W odróżnieniu od Antka, Radek był marnym kompanem do d... Ostatecznie gotów był robić w wojsku dezynfekcję, dezynsekcję i deratyzację. Degeneralizację – tylko na 56 proc., a dekomunizację – niekoniecznie. Z niekłamanym zachwytem zabierze się do niej Szczygło. Czego innego nie potrafi, a coś robić trzeba.
W temacie dołożenia lewicy każdy sposób jest dobry. Najlepiej sprawdzają się dwa. Na agenta i na aferzystę. Dobrze stosować je przemiennie, żeby nie znudzić publiki. Za atrakcyjny przerywnik służy odsądzanie od czci i wiary, pod jakimkolwiek pretekstem, oraz seks, pod warunkiem że jest aferalny. Od czasu do czasu dobrze jest polecieć po WSI i po wsiech. Walenie na oślep robi wrażenie bezstronności i szlachetności intencji.
rozmawiać. Może jeszcze coś sobie przypomni. Podobno bardzo dobrze poprawiają pamięć propozycje nadzwyczajnego złagodzenia kary lub warunkowego zwolnienia. Zaprzeczenia posłanki utwierdzają ministra w przekonaniu, że z nią nie warto rozmawiać. Chyba że w areszcie. Jej winy dowodzi brak dowodów. To jeden z podstawowych kanonów praworządności w IV RP. Jeśli dowodów nie ma, znaczy zostały zniszczone.
Zdarza się, że trzeba przyłożyć swojemu. Z miłością, po ojcowsku, odstawić na przeczekanie. Dla odwrócenia uwagi bierze się wtedy czerwonego i oskarża. Z pasją i ogniem w oku. Jednym. Drugim mruga się do swoich. Uwerturę gra zaprzyjaźniona gazeta. Na konferencję przychodzi już cała prasa. Do tego radio i telewizja. Ziobro – niczym Hitchcock – buduje napięcie. Twierdzi, że prokuratura twierdzi, że służba więzienna twierdzi, że jakiś aresztant twierdzi, że sobie przypomniał, że jego kolega parę lat temu wspomniał, że kiedyś dał. Posłance. Chyba pieniądze. Nie pamięta ile. Pamięta, że za załatwienie. Nie pamięta – czego. Jednego jest pewien. Była z SLD. Z takim świadkiem warto
Dlatego jest wniosek o uchylenie immunitetu. To znaczy nie ma, bo się komputer zawiesił. Jak się odwiesi, powiesi się posłankę. Chyba że wcześniej powiesi się aresztant i nie będzie miał kto podpisać napisanych mu zeznań. W zależności od potrzeby, schemat ten można dowolnie modyfikować poprzez zmianę liczby osób pośredniczących. W dawaniu i mówieniu. Do brania wyłącznie dokładać. Kwoty i kolejnych polityków lewicy. Do ostatniego. Jak dobrze pójdzie, nie trzeba będzie delegalizować SLD. Z braku członków pozostających na wolności. JOANNA SENYSZYN PS Zapraszam na www.senyszyn.blog. onet.pl
Następne klocki układanki w naszym „Wielkim Konkursie”
Jakaś olbrzymia rzeka Wezbrała krwią i rozlewa W krąg purpurowe swe nurty, Zabiera domy i drzewa. (...)
Najnowsze książki pod red. prof. Marii Szyszkowskiej – „Oczekiwane wartości w polityce” i „Między kapitalizmem a socjalizmem” – można tanio nabyć w warszawskim biurze RACJI PL (ul. E. Plater 55/81). Prosimy o wcześniejszy kontakt telefoniczny: (022) 620 69 66.
RACJA Polskiej Lewicy www.racja.org.pl, tel. (022) 620 69 66
Nr 6 (362) 9 – 15 II 2007 r.
Późna noc, całe miasto śpi. Do mieszkania w bloku dzwoni domofon. Raz i drugi... W końcu zaspany gospodarz podchodzi i pyta: – Czego? – Przepraszam, czy mógłby pan mi pomóc i mnie popchnąć? – Panie, jest 3 w nocy! Niech pan zadzwoni po pomoc drogową. – Bardzo pana proszę, niech mnie pan popchnie, to niedaleko... Żona faceta mówi: – Idź, pomóż człowiekowi. Facet rad nierad schodzi na dół. Ciemna noc, a w dodatku mgła, nic nie widać, gościa nie ma, więc facet woła: – Halo! Gdzie pan jest? – Tutaj – słychać z oddali. Facet idzie za głosem, ale nadal nie widać ani gościa, ani auta, więc woła znowu: – Gdzie pan jest? – Tutaj! Facet idzie parę kroków i nic. W końcu zniecierpliwiony krzyczy: – Niech pan powie dokładnie, gdzie jest! – W parku, na huśtawkach...
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
23
Skrzypek jako prezes NBP jest uosobieniem niezależności. Niezależnie, co mu każą, on to zrobi. ~~~ Giertych powiedział, że jak nie będzie pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli, to się poda do dymisji. Chyba jeszcze nigdy nauczyciele nie czuli się tak rozdarci wewnętrznie... ~~~ Lech Kaczyński spotkał się w Londynie z Tonym Blairem. Trwają uzgodnienia, kto był gospodarzem tego spotkania... ~~~ Politycy doprowadzili już do tego, że kiedy czytam, że PREZYDENT BYŁ NA PREMIERZE, to nie wiem, czy to relacja z wydarzenia kulturalnego, czy kolejny skandal seksualny... ~~~ – Jaka jest różnica między szefem banku centralnego a murarzem? – Musisz mieć kwalifikacje, aby zostać murarzem. ~~~ W ramach realizacji rządowego programu „tanie państwo” Sejm głosował nad nowymi ustawami. Wynik głosowania: ta nie, ta nie, ta nie... ~~~ Renata Beger, zwana także Larą Croft polskiej polityki, oskarżyła Stanisława Łyżwińskiego o dyskryminację. Jej oznaką miało być przyjęcie pokrzywdzonej do Samoobrony bez żadnych warunków. ~~~ Lech K. zawsze jasno wytyczał sobie cel w życiu. Kiedyś była to piękna żona, teraz tanie państwo. ~~~ Po czym poznasz, że jesteś na zlocie Rodziny Radia Maryja? W ciągu 2 dni spotykasz 10 tysięcy kobiet i żadna nie jest w twoim typie. ~~~ Jaka w końcu jest ta polityka mieszkaniowa rządu: 3 miliony mieszkań czy mieszkania po 3 miliony?! ~~~ Co było pierwsze: kaczki czy jaja? Kaczki... Jaja są teraz...
KRZYŻÓWKA Określenia słów znajdujących się w tym samym wierszu (lub kolumnie) diagramu zostały oddzielone bombką. Poziomo: 1) nutka moja się rozchodzi z gruby w rękawiczkach z stanie okoniem 2) mały, łysawy, trochę kaprawy z k ... i będziemy mieli kłopot z wojenka dla malowanych 3) zbliża Zenka do buddyzmu z wśród gnatów z chłopak z Milki 4) pełne frazesów na wiecu z iskana w sierści brytana z stanie o odwołanie 5) co burakom się należy? z nadaje się na stróża z dostaje ospę do jedzenia, a potem sam się w nią zamienia 6) dźwięczny kolor z czego sknera nie otwiera? z wrona rozkojarzona z koniec nudy 7) auto z kołnierzykiem z setka w parlamencie z co ma kozioł? 8) błyszczy na parkiecie z tam są wszyscy spokrewnieni z angielska gwiazda w Starachowicach Pionowo: A) hipokryta z fary z osika, a nie obsika B) farmazon w loży z setka koni po stepie goni z kręcą się w blokach C) jaja bez skorupek z czytana z rana z czego lis u kruka szuka? D) krzak z pięciolinii z zając w sypialni z kawałek wody E) na tatami przed rzutami z szuka jelenia z wyśniona obrona F) trwała skała z rzeka na benzynę z razem z motem zręcznym zwrotem G) myszy tańcują, gdy go nie czują z co ministrant ma krótkiego? z stoją czasami nad błotami H) bez i nie pal z choroba w żłobach z nie dla dziada ta biesiada I) mota się z żona opuszczona z gdzie spotkasz w Afryce Darka, Radka i drakę? Rozwiązanie krzyżówki z numeru 4/2007: „Modły, różaniec, koronki często są grzechu osłonki”. Nagrody otrzymują: Marek Kołton z Tarnowskich Gór, Hanna Zaworska-Sieradzka ze Żmijewa, Zdzisław Skrzywanek z Tych. Gratulujemy! Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 10 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na: wiktoria@ faktyimity.pl lub pocztą WYŁĄCZNIE NA KARTKACH POCZTOWYCH na adres redakcji podany w stopce. W rozwiązaniu prosimy podać numer tygodnika oraz adres, na który mamy wysłać nagrody. TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępca red. naczelnego: Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Adam Cioch; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail:
[email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 lutego na drugi kwartał 2007 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 lutego na drugi kwartał 2007 r. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 lutego na drugi kwartał 2007 r. Cena 36,40 zł. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.