Nauczyciel historii nie posłał syna na religię. Odpokutował...
WIĘZIENIE ZA BRAK WIARY INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
ISSN 1509-460X
Nr 8 (260) 3 MARCA 2005 r. Cena 2,60 zł (w tym 7% VAT)
Ü Str. 6, 7
Jest nienasycona. Zżera wszystko na swojej drodze i ciągle jej mało i mało. Czy to szarańcza? Owszem – odmiana najniebezpieczniejsza, odziana w sutanny i habity. Ostatnio nadleciała nad Nową Hutę. Przygnał ją tu apetyt na kilka osiedli wraz z blokami i mieszkającymi tam ludźmi. To plaga cystersów, którzy żądają tej ziemi albo... 90 milionów złotych! Żądają do zeżarcia, choć nie mają do tego żadnych podstaw, bo swój haracz już dostali. Prawdopodobnie – niczym smokowi dziewicę – Kraków odda zakonnikom kolejny fragment Polski. Ü Str. 3
France z Télécomu Czy wiesz, że telefonując do cioci w Chicago, zapłacisz dziesięć razy tyle, ile zapłaciłaby ta sama ciocia, dzwoniąc z USA do Ciebie? Mamy jedne z najwyższych cen usług telekomunikacyjnych na świecie. Wszystkiemu winne są france – France z Télécomu, które kupiły Telekomunikację Polską i teraz dyktują ceny, drenując nasze kieszenie. Ü Str. 9
2
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y POLSKA Sensacją tygodnia jest niewątpliwie zapowiedź Leszka
Marnotrawcy
Millera, że wybiera się do Waszyngtonu, by oddać się tam „pracy naukowej”. Były premier będzie wnosił wkład w rozwój nauk w USA, jednocześnie sprawując mandat poselski w Polsce. Cóż, Miller wielokrotnie dowodził, że przedkłada interesy Ameryki i Watykanu nad własnych wyborców.
Leon Kieres przeprosił w imieniu IPN za wydostanie się z Instytutu i upublicznienie tzw. listy Wildsteina. Wszyscy są tak zachwyceni przeprosinami w polskim Sejmie, że nikomu na myśl nie przyszła oczywista dymisja Kieresa.
Odkryto wreszcie przyczynę drogiej złotówki. Okazuje się, że w ubiegłym roku nasz rząd sprzedał za granicą rekordową liczbę obligacji (zadłużył się) za 21,8 mld zł. W 2004 r. zadłużyliśmy się za granicą na kwotę o 10 mld zł wyższą niż w rekordowym 2003 roku! Nasz dzielny rząd jest przy tym bardzo łaskawy: pożyczkodawcom płaci oprocentowanie trzykrotnie wyższe niż rządy państw zachodnich, USA lub Czech. Zadziwia nonszalancja kolejnych rządów RP w powiększaniu już niebotycznego zadłużenia. Może liczą na rychły koniec świata...
Skandalicznie rozwleka się sprawa sądowa FOZZ-u (prawie 15 lat śledztwa i procesu!). Latem zarzutom grozi przedawnienie. Najnowszy numer ze strony głównej oskarżonej, Janiny Chim, to pozorowany konflikt z własnymi adwokatami. Na aferze FOZZ-u Skarb Państwa stracił około 360 mln zł... ...które brało do kieszeni i na potrzeby Kaczego Porozumienia Centrum kilkunastu polityków. „Największa afera III RP” skończyła się nieudolnym procesem starszej pani i paru pionków.
Episkopat z odrazą zareagował na informację o istnieniu projektu ustawy o eutanazji. Biskup Stefanek, przewodniczący Rady Episkopatu ds. Rodziny, ironizował nawet, że liczby zawarte w projekcie prof. Szyszkowskiej (10 anestezjologów mających prawo do eutanazji) nawiązują do symboliki biblijnej. Krzysztof Janik (SLD) zapowiedział debatę na temat eutanazji, a marszałek Cimoszewicz (SLD) oznajmił, że Sejm nie zajmie się projektem, i debatę zakończył. Wszak Cimoszewicz jest marszałkiem wszystkich Polaków. TORUŃ Anna Walentynowicz uzyskała 70 tys. zł odszkodo-
wania za represje, jakie spotkały ją w czasach PRL. A co z ofiarami radosnej twórczości politycznej kolegów pani Walentynowicz? Czy my też dostaniemy odszkodowania? WATYKAN Głośno odtrąbiony powrót papieża do zdrowia nie
wydaje się taki oczywisty. Odwołano właśnie tradycyjną środową audiencję dla pielgrzymów. Oficjalną przyczyną rezygnacji jest chęć zaoszczędzenia Wojtyle trudów, zwłaszcza rytuału „baciamano”, czyli nadstawiania ręki do pocałowania. Papa na razie ma się pokazywać swoim wyznawcom tylko w okienku. I chwatit! Wystarczy! Odbicia JPII w niebie nikt nigdy nie widział, jego głosu nie słyszał, a jakie on ma poparcie!
Rozczarował Alego Agcę – Turka, który usiłował zamordować papieża w 1981 r. Otóż jego prośbę, aby Watykan wskazał, kim jest biblijny Antychryst, skwitowano stwierdzeniem, że nikt taki nie istnieje ani istnieć nie będzie. Agca przebywający w tureckim więzieniu powoływał się na cytat biblijny, odczytywany niegdyś publicznie przez papieża. Spryciarz! Chciał, żeby Watykan wskazał na samego siebie... USA/EUROPA Prezydent Bush próbował naprawić popsute przez siebie stosunki USA z UE. Prawdziwą postawę Amerykanów wobec „małych” oddaje incydent – żona Busha odmówiła zjedzenia obiadu w restauracji, w której gościć mieli w tym samym czasie m.in. prezydenci Polski i Słowenii. Pani Laura chciała mieć cały lokal dla siebie, na co nie przystał belgijski restaurator. Już lubimy faceta – jest mądrzejszy niż polski prezydent, premier i większość polityków, którzy wchodzą Bushowi w dupę. USA Episkopat katolicki ujawnił, że w 2004 r. wpłynęło 1100 nowych skarg o molestowanie seksualne przez duchownych. W tym samym roku z powodu przegranych procesów i zawartych porozumień z ofiarami diecezje zapłaciły 121 mln dolarów odszkodowań, kosztów procesów i terapii. To się chyba nazywa „Nowa ewangelizacja”, zapowiadana przez JPII. IRLANDIA Miejscowy parlament ma już gotową ustawę o zrów-
naniu w prawach małżeństw hetero- i homoseksualnych. Ustawę mają poprzeć wszystkie ważniejsze partie, co oznacza klęskę Kościoła w tym do niedawna najbardziej katolickim kraju świata. Jak widać po Irlandii i Hiszpanii, można się modlić i nie przestawać myśleć. W Katolandzie zamiast konstytucji i postępowych ustaw mamy – póki co – katechizm. PORTUGALIA Miażdżące zwycięstwo odniosła w przedterminowych wyborach parlamentarnych Partia Socjalistyczna (45 proc. poparcia). Lewica zapowiada walkę z przemocą w rodzinie, co z pewnością nie spodoba się Kościołowi, oraz sprzeciw wobec okupacji Iraku. Chce zająć się także problem bezrobocia, które wzrosło do poziomu 7 proc. (u nas 19,4 proc.)... „Stolica Apostolska” będzie się niedługo musiała wynieść z coraz bardziej lewicowej i antyklerykalnej Europy. Tylko gdzie? Z Rzymu do Lichenia, a może na Wyspy Dziewicze...
ilka tygodni temu pisałem o Narodowym Planie Rozwoju (NPR) jako ogromnej szansie na trwałe wyjście Polski z gospodarczej zapaści. Jeśli 500 mld zł zostanie ulokowane racjonalnie i po gospodarsku, Polska gospodarka – w ramach NPR – może nabrać ogromnego przyspieszenia i w wielu dziedzinach konkurować z Zachodem. Jest to scenariusz tym bardziej realny, że unijne fundusze strukturalne są już teraz nadzwyczaj dobrze wykorzystywane przez naszych inwestorów. Dla przykładu – dotacje UE dla polskich przedsiębiorców przeznaczone na lata 2005–2006 są już w wielu sektorach (np. rolno-spożywczym) rozdysponowane! Nikt się tego nie spodziewał, wręcz przeciwnie – nawet polskie władze przebąkiwały, że gminy i prywatni przedsiębiorcy nie mają dość środków własnych niezbędnych do tego, żeby występować o dofinansowanie z Unii. Tymczasem po raz kolejny okazało się, że Polacy potrafią, jeśli tylko otworzy się przed nimi możliwości. Właściwie moglibyśmy więc spać spokojnie, śniąc o świetlanej przyszłości – jeśli nie naszej, to przynajmniej naszych dzieci i wnuków – gdyby nie jedna, poważna przeszkoda: polskie elity. Chodzi dokładnie o głupotę, prywatę, niekompetencję lub złośliwość dużej części wybrańców narodu, zwłaszcza posłów, którzy za powierzony im przez wyborców mandat zaufania niezmiennie odpłacają wcielaniem w życie zasady: co by tu jeszcze spieprzyć... Wiadomo, że kilka ustaw było ewidentnie sprzedanych, część uchwalono większością głosów dewotów, niezdolnych do samodzielnego myślenia. Ale reszta? Po ludzku serce człowieka boli, że zbiorowy wysiłek operatywnych rodaków mogą zaprzepaścić idioci w poselskich ławach, konstruując legislacyjne buble i podnosząc łapy nie wtedy, kiedy potrzeba. Ile miliardów rocznie nas to kosztuje, oprócz dziesiątków milionów wyrzuconych w błoto, tj. na utrzymanie szkodników? A przecież nie tylko zmarnowane pieniądze się liczą, bo Polaków można pognębić na wiele innych sposobów. Prześledźmy tylko niektóre z nich: I. Ustawa antyaborcyjna „O ochronie płodu...” – niewykonalna, ale klepnięta przez Episkopat; nabija portfele ginekologom prowadzącym prywatne gabinety; zatruwa życie tysiącom biednych kobiet, zabierając im prawo do legalnej i bezpiecznej aborcji w szpitalach. II. Ustawa o lustracji – opisana przeze mnie tydzień temu; ta kompletna bzdura kosztuje nas rocznie ponad 100 milionów złotych, nie licząc złej krwi oraz utraty kompetentnych urzędników, których wina polega na tym, że kiedyś służyli legalnemu państwu. III. Ustawa o dekomunizacji – na razie w planach oszołomów; według różnych projektów, zakłada zakaz wykonywania przez byłych komuchów pewnych zawodów w administracji, sądownictwie, służbach specjalnych. To tak, jakby 20 lat po wyginięciu ostatnich dinozaurów pozamykać im drogi do wodopoju. IV. Funkcjonowanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która miała m.in. wydawać koncesje, a zatem pełnić rolę cenzora. Nie robi nawet tego, ponieważ faktycznie to Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty dopuszcza do rynku stacje radiowe i telewizyjne pod kątem spełnienia przez nie warunków technicznych. KRRiTV kosztuje nas rocznie ok. 20 mln złotych. V. Ustawa o odpadach – Polska ma jedne z najlepszych wskaźników utylizacji odpadów w Europie! Tyle że tylko na papierze... Nie wiadomo, gdzie giną nasze śmieci, a właściwie wiadomo – w starych stodołach rolników, w lasach,
K
rowach i rzekach. W Europie droga śmieci z domów i zakładów do utylizacji lub recyklingu jest stale monitorowana. U nas śmieci „giną”... VI. Nowe formy świadczeń społecznych – doprowadziły do zabrania zasiłków pełnym rodzinom, preferując samotne matki. Pracownicy ośrodków społecznych wcielają się w rolę policjantów, kontrolują w domach, czy aby ktoś nie wyłudza kilkunastu złotych. VII. Najwyższe w Europie koszty pracy, spowodowane przede wszystkich chorobliwie wysokim ZUS-em. Skutek to niskie pensje, zmniejszony popyt na towary, niższa produkcja, mniejsze zatrudnienie. VIII. Najwyższy w Europie VAT – choć Unia Europejska zaleca VAT na poziomie 15 procent, większość towarów w Polsce jest podrożona o 22 proc., z czego część i tak musimy oddać do budżetu UE. IX. Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej – to w praktyce instytucje szarej strefy, marnotrawiące ogromne publiczne pieniądze. Funkcjonują bez kontroli, podlegają upolitycznionym sejmikom wojewódzkim, w ciągu roku przepieprzają dziesiątki milionów zł, np. na... kampanie wyborcze partii (choćby SLD w Łodzi). To, co wydają na ochronę środowiska, też jest często marnotrawione, gdyż ich inwestycje dublują się, np. kilka mało wydajnych oczyszczalni na jednej rzece, zamiast jednej dużej i profesjonalnej. X. Ustawa psychiatryczna – konstruowali ją chyba sami psychicznie chorzy. Na mocy tej ustawy ludzie zagrażający życiu innych nie muszą być przymusowo leczeni. W skali kraju zanotowano już dziesiątki przypadków zabójstw przez nich dokonanych, najczęściej własnych dzieci pozostających pod taką „opieką”. Jednocześnie prokuratorzy mają prawo do swobodnego kierowania podejrzanych na obserwacje psychiatryczne, co rodzi wiele nadużyć. XI. Ustawa o zamówieniach publicznych – wyłączenie z reżimu przetargów telefonii stacjonarnej, komórkowej i Internetu stworzyło ogromne pole do korupcji. Publiczne instytucje i państwowe firmy mają do rozdysponowania – w postaci zamówień na usługi, które mogą być dowolnie zawyżane – 15 miliardów zł poza wszelką kontrolą. XII. Wojna w Iraku – kosztowała nas 13 zabitych żołnierzy, ponad 600 mln złotych i utratę zaufania u partnerów z Unii Europejskiej. XIII. Dotowanie przez państwo polskie Kościoła rzymskokatolickiego w zamian za ogłupianie Polaków – koszt około 5 miliardów zł rocznie. Straty w świadomości ludzi są nieobliczalne. XIV. Projekt premii wypłacanych za rodzenie dzieci – powiększą one sferę ubóstwa i obciążą państwo na przyszłość. XV. Projekt walki z pornografią. LPR chce zmian w kodeksie karnym, tak aby wszelka erotyka traktowana była jak pornografia. Domaga się usunięcia legalnych publikacji. To zaledwie część radosnej twórczości polskich ustawodawców i urzędników. Każdy z powyższych punktów rozwijaliśmy szerzej na łamach „FiM”. Wniosek jest jeden: toczy się wojna o Polskę, wojna pomiędzy Polakami i tymi, którym Polacy zaufali i wybrali na swoich przedstawicieli. Na jesieni wybory – jednym ruchem długopisu możemy się pozbyć nierobów, złodziei, idiotów i agentów JONASZ Watykanu. I wygrać.
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r. Cystersi z Krakowa żądają zwrotu gruntów położonych w Nowej Hucie, na których stoją bloki mieszkalne. Swoje roszczenia wyceniają na 90 mln zł! Dotychczas Kościół w ramach roszczeń majątkowych wyssał z Agencji Nieruchomości Rolnych aż 70 878 ha, z czego w roku 2004 – 1946 ha. Te dane ulegają zmianie wprost proporcjonalnie do spotkań Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, a teraz mogą się zmienić diametralnie. Na horyzoncie pojawili się bowiem cystersi z Krakowa Mogiły, którzy nagle zażądali od Skarbu Państwa zwrotu ponad 45 ha działek budowlanych. Skandal polega na tym, że opactwo cystersów już dawno temu dostało rekompensatę za utracony majątek. Ich pierwotny wniosek roszczeniowy z początku lat 90. opiewał na 19 ha. W zamian otrzymali ponad 4 ha bardzo drogich terenów przylegających do opactwa w Mogile. Na taką ugodę z zakonnikami poszedł ówczesny zarząd miasta i Klub Sportowy „Hutnik”. Mnisi zgarnęli tereny należące do Huty Sendzimira i wspomnianego klubu sportowego. Mogli rozbudowywać swoje włości, o czym marzyli od lat. Wydawało się, że Kraków ma z głowy roszczenia przynajmniej jednego zakonu. Nic bardziej mylnego. Minęło kilka lat, zmienił się opat cystersów i w 2001 r. zakonnicy znów zapukali do drzwi
O NOWEJ TO CHUCI PIOSENKA...
3
Opat Piotr Chojnacki
Szarańcza Nowohuckie osiedle Centrum A
przyjęła wniosek cystersów po tylu latach od wcześniejszej ugody z zakonem. W październiku
jak psu ochłap – zagrzmiał nowy opat i wystąpił z nowym wnioskiem roszczeniowym do Komisji Majątkowej. Sporządził kilka operatów szacunkowych co do wartości owych 45 ha i wyszła mu gigantyczna suma 90 mln zł, którą cystersi... mogą przyjąć w gotówce zamiast nieruchomości. Tacy są łaskawi! Dlaczego wyszło aż tyle kasy? To proste. Na żądanych gruntach stoją bloki mieszkalne, sklepy, zakłady usługowe itp. A według przelicznika, skandalicznie niekorzystnego dla państwa polskiego, ale zgodnego z porozumieniem zawartym między rządem a Episkopatem z 2001 r. i rozporządzeniem Rady Ministrów z 27 listopada 2002 r. „w sprawie szczegółowych zasad wycen nieruchomości operatów szacunkowych”, Kościół ma dostać tyle, ile wynosi dzisiejsza cena utraconych podczas upaństwowienia majątków.
Opactwo cystersów w Krakowie Mogile
prezydenta miasta i zażądali kolejnych rekompensat w gruntach. Urzędnicy miejscy przecierali oczy ze zdumienia. – Jak to? Przecież dostaliście już, co chcieliście. – Ależ skąd! Należy nam się dużo więcej niż marne 4 ha rzucone
GORĄCY TEMAT
W tym przypadku gra idzie o nowohuckie osiedla Centrum A, Centrum B, Wandy i Hutnik. Ich mieszkańcy jeszcze nie wiedzą, że wkrótce właścicielem całego terenu wraz z blokami i ich mieszkańcami może zostać opat z Mogiły.
Agencja Nieruchomości Rolnych w Opolu, której podlega Kraków, nawet nie chce słyszeć o zwrocie ziemi w zamian za wspomniane działki. – To przekracza realne możliwości Agencji – rekompensata wartości takich nieruchomości wymagałaby wydzielenia przynajmniej kilku tysięcy hektarów gruntów – oznajmia nam Wiesława Jędryas z ANR. Tak, to nie pomyłka. Agencja wycenia 1 mkw. średnio na 0,5–1 zł. W sumie więc za 90 mln zł musiałaby przekazać cystersom, uwaga... 9 tys. ha, czyli 90 kilometrów kw. ziemi. To obszar podobny do terytorium np. Bytomia, Płocka, Wałbrzycha czy Sosnowca. Opolską ANR popiera dzielny prezes Agencji Zdzisław Siewierski. Tymczasem MSWiA pod przewodem ministra Kalisza na nasze pytanie, czy to prawda, że Agencja nie będzie już więcej realizować kościelnych roszczeń, jeśli będą dotyczyły rekompensat za utracone kościelne nieruchomości zabudowane, odpowiada nam, że nie ma przeszkód prawnych, aby nadal to robiła... Dziwne i bulwersujące jest też i to, że Komisja Majątkowa (nie mylić z ANR)
ub.r. Komisja zobligowała miasto Kraków do zajęcia stanowiska w sprawie żądań opactwa. Prawdopodobnie to właśnie Wydział Skarbu Miasta Kraków będzie szukał dla pazernych mnichów nieruchomości zamiennych. Na razie stoi na stanowisku, że cystersi otrzymali już rekompensatę za utracony majątek... Na razie... Gdyby doszło do przyjęcia warunków cystersów, byłby to największy jak dotychczas roszczeniowy skok na państwową kasę. Będziemy pilnie śledzić dalszy rozwój sytuacji. JAROSŁAW RUDZKI Fot. Autor
4
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Ale Bosko! Salezjanie, zakon słynący w ostatnim czasie ze skandalicznych afer finansowych, oszustw i matactw, wzięli się za naprawianie swojej zepsutej opinii. Od czego chłopaki zaczęli? Od oddania zagrabionego szmalu? Ale skąd! Zaczęli od swojej pasji (nie mylić z „Pasją”!) – nauczają dzieci i młodzież o zgubnym wpływie seksu. Jest dogmatem, że najlepszymi seksuologami są księża i braciszkowie zakonni. Ostatnio dołączyli do nich salezjanie spod znaku św. Jana Bosko. Zaatakowali seks przedmałżeński, aborcję i eutanazję jako wymysł szatana. Zaczęli od – jak piszą we wstępie swojego wydawnictwa – „zabawnej historyjki”, którą wiernie przytaczam: „Pewna zabawna historyjka opowiada o dwojgu pięciolatków, którzy opatuleni w kolorowe kombinezony wchodzą do przedszkola, mocno ściskając w ręku koszyki ze słodkim podwieczorkiem. Jedno z nich konspiracyjnym szeptem mówi do drugiego: »Hm, udało nam się uniknąć aborcji, teraz musimy starać się nie chorować, bo od eutanazji nikt nas już nie uratuje«”. Salezjanie tyle dali wstępu, a potem ładują taki czad, że czytelnik bliski jest wylewu! Opierając się na niełatwych do zidentyfikowania danych (może to głosy z zaświatów, może
UFO?), podają, że 42 proc. pierwszych dzieci zostało poczętych, zanim ich rodzice zawarli małżeństwo. Oznacza to, że tyle par pobrało się, bo „dziecko było w drodze”. Szkaradzieństwo, okrucieństwo i perwersja! Prawo
do narodzin jest łamane wielokrotnie w ciągu jednego dnia – alarmują salezjanie: „W Niemczech na przykład 20 proc. małżeństw oświadczyło, że nie pragnie mieć nawet jednego dziecka, ponieważ to za bardzo krępuje, jest
rawie niezauważone przez serwisy informacyjne przemknęły informacje o rekordowych zyskach koncernów naftowych. Co nas to obchodzi? Bardzo wiele, bo na ich konta mkną pieniądze prosto z naszych portfeli. Jeżeli sądzisz, Drogi Czytelniku, że paskarskie ceny ropy czy benzyny, a tym samym wielkie zyski koncernów, nie dotykają Cię w żaden sposób, bo nie masz samochodu, to jesteś w błędzie. Rekordowe dochody korporacji naftowych to także twoje droższe przejazdy autobusem, większe wydatki na gaz (tak, tak – to także ich domena), no i kosztowniejsze produkty z plastiku. A poza tym koszty ropy są zawarte w cenach wszystkich innych produktów lub usług, które obejmują przecież wydatki na transport. Zatem dzięki polityce prezydenta Busha, który podsyca wojnę na Bliskim Wschodzie, koncern Exxon Mobile (z siedzibą w rodzinnym stanie Busha – Teksasie!) tylko w 2004 roku zarobił ponad 25 mld dol. (tyle, ile liczyły słynne długi gierkowskie), a to dlatego, że ogromne zapasy ropy zgromadził... przed kampanią w Iraku. Akcje tej firmy warte są tyle, ile dwuletni polski dochód narodowy, czyli prawie 400 mld dolarów. Ubiegłoroczny zysk Exxona uznano za największy w historii świata roczny dochód pojedynczego przedsiębiorstwa. Hojne dotacje teksańskich firm na obydwie kampanie prezydenckie młodszego Busha opłaciły się. Być może była to najbardziej zyskowna inwestycja w historii światowej gospodarki. Inne koncerny też nie mogą
P
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA przeszkodą do wolności, wymaga zbyt wielu wyrzeczeń”. Oczywiście salezjanie nie podają żadnych źródeł, na których się opierają, bo sądzą, że piszą dla skretyniałych mułów. Jakie więc są możliwości, aby Bóg za pośrednictwem swego ukochanego zakonu przebaczył ludziom? Ano są dwie. Pierwsza: zachować całkowitą czystość seksualną, a więc zapomnieć o dżigi-dżigi, bara-bara. Ale to przesłanie, jeśli dobrze zrozumiałem, dotyczy tylko dziewcząt, bowiem salezjańskim hasłem przewodnim jest: „Nie chcę być panną z dzieckiem!”. A druga możliwość? Genialny pomysł! Należy kupić u salezjanów lub w chrześcijańskich ośrodkach dystrybucji dewocjonaliów modlitewną plastikową kartę różańcową wielkości i wyglądu karty bankomatowej. Modlitwa z tym plastikiem przyniesie ukojenie i wybaczenie, natchnie cię łaską Bożą, zapomnisz o przyjemnościach ciała i dopiero będzie ci bosko! Na rewersie tej cudownej karty znajduje się św. Jan Bosko otoczony młodymi ludźmi, a na awersie – różaniec z Chrystusem na krzyżu i z Najświętszą Panienką Niepokalaną. Kupujmy więc tę bankomatową… o pardon, różańcową kartę (koszt: co łaska, ale nie myśl, frajerze, że wykpisz się piątakiem!) i módlmy się, bo życie jest dzisiaj kruchym, ciągle zagrożonym darem… A ja tak sobie myślę, że największym zagrożeniem są coraz to bardziej oryginalne koncepcje sutannowych, jak wydudkać naiwniaków i zdobyć szmal, aby im samym było bosko! ANDRZEJ RODAN
narzekać: Shell wzbogacił się o 17,6 mld dol., a BP o 17. A że codziennie na ulicach irackich miast giną ludzie, to prawie nikogo nie obchodzi, a już na pewno nie tych, którzy nabijają sobie kieszeń zyskami z ropy. W rekordowych cenach paliw mamy i my swój udział, i to nie tylko jako sfrustrowani klienci stacji benzynowych. Wojenną histerię nakręcał także nasz rząd – wspierany przez lewicową koalicję i prawicową opozycję. Bajano o rzekomych sojuszniczych zobowiązaniach, o broni masowego rażenia i dyktaturze do obalenia, aby Irakijczycy mogli żyć bezpiecznie… Bogaci Amerykanie mają z tego brudnego interesu pieniądze, a co my zyskaliśmy na tej gangsterskiej wyprawie? Pytanie jest źle sformułowane, bo straciliśmy, i to bardzo dużo. W minionych dwóch latach dorobiliśmy się za to rekordowego bezrobocia (w styczniu znowu wzrosło) i odsetka ludzi żyjących poniżej poziomu minimum socjalnego (ok. 60 proc. narodu). Tak źle w tej dziedzinie nie było w Polsce chyba od lat 50. poprzedniego wieku. Tak zwany wzrost gospodarczy trafia do kieszeni nielicznych, a kraj realizuje południowoamerykański model gospodarczy z wyspami bogactwa pogrążonymi w morzu niedostatku bądź nędzy. Pozostaje nadzieja, że gorzej zapewne już nie będzie, bo Unia – dla własnego dobra – nie dopuści do powstania we własnym organizmie europejskiej Boliwii czy Ekwadoru. I być może to jest największa, choć niezamierzona wartość, jaka płynie z integracji ze strukturami europejskimi. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
I o to chodziło
Prowincjałki Małgorzata B. (50 l.) ze Słupska – zamiast borować zęby, jak przystało na dentystkę – wypisywała recepty na anaboliki, które są w grupie leków refundowanych przez NFZ. Preparaty trafiały do siłowni i ktoś na tym procederze nieźle zarabiał. Jaką pani stomatolog miała z tego działkę – wyjaśniają policjanci z wydziału przestępstw gospodarczych. Podobno sama nie trenowała kulturystyki.
WYRYWAŁA... SZTANGĘ?
55-letni Kazimierz N. z Leszna zapłonął tak wielką miłością do wybranki serca ze Starogardu Gdańskiego, którą poznał w sanatorium, że nie zważając na odległość i trudy podróży, przyjechał w walentynki, żeby się oświadczyć. Kiedy kobieta nie otworzyła mu drzwi, zrozpaczony poszedł na pobliski plac zabaw, oblał się łatwopalnym płynem i podpalił. Ciężko poparzonego przewieziono do szpitala, gdzie zmarł. Kazimierz N. był żonaty.
PŁOMIENNA MIŁOŚĆ
Prawdziwą bitwę ze złomiarzami wyposażonymi w łomy i palniki stoczyli legniccy policjanci, którzy nakryli złodziei na rozbieraniu torowiska. Dopiero strzały ostrzegawcze ostudziły zapędy rabusiów, którzy wylądowali za kratkami. Złodzieje kilka dni wcześniej pobili absolutny rekord Polski (i pewnie świata) – rozebrali dwa kilometry torowiska o wartości prawie 70 tys. zł.
BITWA O SZYNY
Trzy napalone pensjonariuszki więziennego szpitala w Potulicach przez kilka tygodni prowadziły iście rajskie życie. Jak się okazało, dwaj więźniowie przebili otwór w ścianie do ich celi, dzięki czemu wszyscy mogli uprawiać niczym nie skrępowany, grupowy seks. Rajskie kopulacje przerwało jednak wykrycie „przebitki”. Strażnicy, którzy do tego dopuścili, ponieśli konsekwencje służbowe. Najbardziej poszkodowane są jednak panie, gdyż okazało się, że jeden z kochliwych więźniów był chory na AIDS... Opracował RP
SKAZANI NA SEKS
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Sytuacja, do jakiej doszło w wyniku niedawnych wypowiedzi Lecha Wałęsy na temat Radia Maryja, jest bardzo przykra. Trudno bowiem zaakceptować wypowiadanie opinii złożonych nie z argumentów, a z emocji i inwektyw. Jeszcze bardziej godne ubolewania jest to, iż Lech Wałęsa wystąpił w sposób, dający się wykorzystywać dla dzielenia katolików, zezwalając dodatkowo na publikację swego tekstu na łamach gazety, która od lat walczy z Kościołem, z upodobaniem wykorzystując właśnie metodę dzielenia i podstępnego fałszowania nauczania katolickiego. (senator Kazimierz Jaworski, niezrzeszony)
¶¶¶
Ojcze Dyrektorze! Dzięki Tobie pojawiła się nadzieja na Polskę naszych marzeń: na Polskę wolną, na Polskę normalną, na Polskę ludzką, na Bożą Polskę! Nie lękaj się, jesteśmy z Tobą! Idź odważnie za słowami Listu św. Pawła do Tymoteusza: „Głoś naukę, nastawaj w porę i nie w porę, w razie potrzeby wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu, ilekroć nauczasz. Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy”. (Witold Tomczak, poseł do Parlamentu Europejskiego)
¶¶¶
Pan Lech Wałęsa nie zawahał się udzielić wywiadu antyklerykalnemu, plugawemu tygodnikowi „Fakty i Mity”. („Nasz Dziennik” 42/2005)
¶¶¶
Bardzo się cieszymy z tego faktu (odrzucenie projektu ustawy o świadomym rodzicielstwie – dop. OH), on oznacza, że prawdopodobnie temat zabijania dzieci poczętych w tym Sejmie nie wróci. Sądzę, że w następnym Sejmie też nie będzie atmosfery do przegłosowania tego rodzaju projektów, więc na jakiś czas ten problem jest rozwiązany. Chore pomysły pani posłanki Joanny Senyszyn, pana posła Tomasza Nałęcza czy innych, nie będą miały realizacji. (Roman Giertych, LPR)
¶¶¶
(…) nikt rozsądny nie dał się nabrać na rzekome tworzenie partii politycznej przez Radio Maryja i jego Dyrektora, osobę duchowną. A mimo to wiadomość ta żyje życiem medialnym, bo w swej istocie zmierza do ataku na Radio Maryja. Podważanie autorytetu Radia, przypinanie naszej rozgłośni wymyślonych etykietek z nazwami, które nie odpowiadają prawdzie, ma na celu wyrabianie błędnych przekonań u osób nie będących słuchaczami Radia Maryja. A wszystko to realizuje się podczas seansów nienawiści wzniecanych pod różnymi pretekstami, najczęściej rzekomych przewinień sprzed wielu lat. (…) Ten atak histerii wynika z bojaźni, że prawda zostanie odkryta, zasługi zweryfikowane, a napuszeni „zbawcy” Ojczyzny zostaną sprowadzeni do rzeczywistej roli, jaką pełnili w przeszłości. Stąd ta śmiertelna bojaźń i ataki. (Radio Maryja, wypowiedź z 19 lutego 2005 r.) Wybrała OH
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r.
NA KLĘCZKACH ekscelencja abp Edmund Piszcz, który odnotuje wszystko, gdzie trzeba... RP
PAWŁOWICZ POSIEDZI Sąd Okręgowy w Rzeszowie nie uwzględnił wniosku o przedterminowe warunkowe zwolnienie Wincentego Pawłowicza, księdza pedofila z podłódzkiej Witoni. Obrońca przebywającego w więzieniu kapłana nie złożył apelacji. Za trzy miesiące Pawłowicz będzie mógł ponownie ubiegać się o przedterminowe wyjście. Przypomnijmy, że to dzięki dziennikarskiemu śledztwu „Faktów i Mitów” wznowiono umorzone przed laty śledztwo przeciwko księdzu i doprowadzono do skazania go przez Sąd Okręgowy w Łodzi na 3 lata więzienia. Termin opuszczenia kryminału przez zboczonego księdza upływa w czerwcu przyszłego roku. MS, RP
SEKSHISTERIA „Gazeta Wyborcza” rozpętała prawdziwą histerię wokół głupawej zabawy nastolatków, którzy dla rozrywki podczas zimowiska pozowali nago do zdjęć robionych aparatem telefonicznym. Fotki rozebranych chłopców z Jastrzębia w dwuznacznych pozach znalazły się w Internecie, z czego zrobił się skandal na cały kraj. Przesłuchiwani są wychowawcy, którzy feralnej nocy ośmielili się spać we własnych łóżkach, zamiast pilnować, czy młodzież trzyma ręce na kołdrach. Winnym udziału w „orgii” grozi się prokuratorami (seks nieletnich!). Wyszło zatem na jaw, że 15- czy 17-latki mają erotyczne potrzeby i realizują je czasem w niemądry sposób: w Katolandzie to sensacja i zbrodnia! AC
TRÓJKĄT MAŁŻEŃSKI „Dar ciała darem osoby” – to tytuł najnowszej katolickiej publikacji na temat seksu. Autorami rozpraw nad jedynie słuszną naturą miłości małżeńskiej są m.in. „autorytety”: dyrektor Instytutu JPII w Lublinie ks. prof. Tadeusz Styczeń, dyrektor Instytutu Studiów nad Małżeństwem i Rodziną przy Papieskim Uniwersytecie Laterańskim w Rzymie – ks. prof. Livio Melina, oraz włoski ultraprawicowy polityk znany z odkrycia spisku lobby homoseksualnego, władającego Europą – profesor Rocco Buttiglione. Trójca profesorów zgodnie wskazuje bezbożne, czyli po prostu szatańskie pochodzenie antykoncepcji, a małżonkom zaleca miłość w trójkącie z Bogiem – „Pierwszym Dawcą i Pierwszym Oblubieńcem”. W sumie nic nowego... MW
DO BUZI CZY DO RĘKI? Nowe zarządzenia dotyczące opcji brania przez owieczki komunii nie do ust, lecz do ręki – w celu samodzielnej konsumpcji – wzbudziły emocje co bardziej gorliwych wiernych.
Przodują im środowiska LPR, której gensek Roman Giertych przestrzegł nawet, że branie hostii do ręki może umożliwić satanistom wynoszenie jej poza świątynie i wykorzystywanie w czarnych mszach. Jeszcze dalej posunęła się skrajna prawicowa organizacja Narodowe Odrodzenie Polski, która – z wdzięczności za przyzwolenie brania w łapę wydane przez lubelskiego arcybiskupa Józefa Życińskiego – zaczęła rozklejać po kozim grodzie plakaty: „A temu panu to już podziękujemy. Ks. Życiński, odejdź. Wstydu nam i całemu Kościołowi Świętemu oszczędź!!!”. I niech ktoś teraz powie, że prawdziwy katolik nie lubi brać do buzi... KC
WIEJSKI CHYTRUSEK
w Polsce nie zbudowano. A wszystko dla chwały ojca Góry i tego Najwyższego. W tej kolejności. RP
PREZENT Ma 200 mkw., elewację z pięknej klinkierowej cegły i kosztował 200 tys. zł. Mowa o nowym domu dominikanina Jana Góry, showmana z pól lednickich, protegowanego samego Papy z Watykanu. Ojczulek nie wybudował chałupki z ofiar wiernych ani z honorariów za występy w telewizji, a jedynie zmaterializował dobre stosunki z biznesmenem Jopkiem, właścicielem firmy produkującej materiały budowlane, i otrzymał domek w prezencie! Nie od dziś mówi się, że Góra to obecnie jedna z najbardziej wpływowych sukienek w Katolandzie. Przed Jopkiem w jego łaski wkupił się najbogatszy Polak Jan Kulczyk, ofiarowując Górze milion złotych, samochody i inne cenne drobiazgi. Znaczenia Góry są świadomi także zwykli mieszkańcy regionu: w plebiscycie „Głosu Wielkopolski” uznali go za najbardziej wpływowego Wielkopolanina roku. KAL
ŚWIATŁOŚĆ DLA JPII Prawie 3,5 metra wysokości i metr średnicy liczy sobie największa na świecie świeca wyprodukowana tradycyjną metodą. Waży ona ponad 2,5 tony i przeznaczono ją dla JPII. Gigant powstał w krotoszyńskim „Lumenie”, gdzie w ciągu czterech dób tworzyło go 12 osób. Podczas styczniowego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy świecę zakupiono za 6,5 tys. zł, po czym trafiła ona do Watykanu, gdzie stała się jeszcze jednym symbolem katolickiej sztuki dla sztuki, odnotowanym za to w „Księdze rekordów Guinnessa”. RP
KLEROLIGA W Biłgoraju odbył się I Ogólnopolski Turniej Piłki Nożnej Kapłanów. Zgromadził on duchowieństwo z 12 diecezji w kraju. Jak powiedział Polskiemu Radiu Lublin jeden z organizatorów imprezy, ksiądz Piotr Szeptuch, wielu księży z powodzeniem może grać w zespołach ligowych. Chyba chodziło mu o Ligę Polskich Rodzin. KC
MC CARITAS
Proboszcz z Jankowa Zaleśnego (woj. wielkopolskie) Jerzy Palpuchowski wyczytywał po nazwisku z ambony duszyczki opieszałe w płaceniu na remont kościoła, a nawet wywiesił ich listę na drzwiach świątyni. Ostatnio podczas niedzielnej mszy ogłosił, że będzie zbierał daninę na rzecz kaliskiej kurii w kwocie 9,10 zł, zaopatrując wiernych w stosowne koperty. Ci jednak kopnęli się do biskupa Stanisława Napierały (na zdjęciu) i dowiedzieli, że owszem danina jest zbierana, ale wystarczy dać... 40 gr. Owieczki zbuntowały się przeciwko proboszczowi i będą dążyć do jego odwołania. KAL
Caritas w Gnieźnie wystąpił o certyfikat ISO 9001/2000 („FiM” 3/2005) i zaczął tworzyć ogólnokrajową sieć restauracji specjalizujących się w pierogach. Pierwsza taka pierogarnia powstała w archidiecezji warszawskiej, teraz podobna ma ruszyć przy ul. Pomorskiej w Bydgoszczy. „Jesteśmy przekonani, że restauracja sprawdzi się i będzie można organizować u nas rodzinne spotkania, imieniny, urodziny czy jubileusze” – stwierdził szef bydgoskiego Caritasu, ks. Wojciech Przybyła. Jak słusznie przewidywaliśmy, pierożki nie będą wcale tanie i nie chodzi tu bynajmniej o nakarmienie biedoty. To raczej próba zawłaszczenia (kosztem „świeckich” barów i restauracji) kolejnej dziedziny przez Kościół oraz genialne posunięcie biznesowe – inwestują darczyńcy, a kasują księża. RP
CIEŃ WIELKIEJ GÓRY
LIZUSY
Poznański dominikanin o. Góra dwoi się i troi, by zaludnić pustkowie nad Jeziorem Lednickim. Na 4 czerwca zarządził tam kolejny spęd młodzieży pod hasłem: „Odnowa przymierza chrztu świętego jako fundament bycia chrześcijaninem i przynależenia do Chrystusa”, a w następnym miesiącu – zjazd orląt lednickich, czyli wakacje dla licealistów oraz studentów. Cztery siedmiodniowe turnusy, oczywiście płatne, wypełnione będą indoktrynacją katolicką. W planach dominikanina są dwa gigaobiekty: świątynia dorównująca licheńskiej i hipermarket, jakiego jeszcze
Ani jeden z olsztyńskich radnych, w tym także lewicowych, nie sprzeciwił się nadaniu honorowego obywatelstwa tego miasta papieżowi JPII. Wszyscy widocznie mieli nadzieję na bezpłatną wycieczkę do Rzymu. Gdy okazało się jednak, że za kilkudniowy pobyt trzeba zapłacić, pojawiły się opinie, że głosowanie w sprawie tytułu dla papieża powinno się powtórzyć. Oczywiście wielu radnych zrezygnowało z wyłożenia kasy, czyli z wyjazdu i spotkania z JPII, nie zdając sobie widocznie sprawy z tego, że wiernopoddańczą pielgrzymką zawiadywać będzie sam
POBUDZENI Ksiądz Robert Korbik postanowił propagować Pismo Święte, a przy okazji w typowo polskim stylu pobić rekord Guinnessa. W tym celu przez siedem dni i siedem nocy w kościele pw. Wszystkich Świętych w Poznaniu trzy tysiące wiernych będzie czytać na głos objawione słowa – bez przerwy! Po co? – Chcemy pobudzić zainteresowanie młodzieży Biblią – wyjaśnia ksiądz Korbik. Organizatorzy wciąż szukają chętnych, bo jak na razie zgłosiło się ponad sto osób, więc do planowanych trzech tysięcy trochę brakuje. Może nagroda jest mało kusząca, gdyż każdy uczestnik zbiorowego szaleństwa ma otrzymać na pamiątkę jedynie czytany przez siebie fragment, a może młodzież woli się pobudzać gdzie indziej… OH
5
UZDRAWIANIE DUCHA Waldemar Superson, uzdrowiciel z Lublina, zwołał specjalną konferencję prasową, licząc, że za pośrednictwem mediów uda mu się przekonać lekarzy do opartej na przepisach zaczerpniętych z Ewangelii „skutecznej metody leczenia raka i innych chorób siłami natury”. Ewangeliczna terapia Supersona polega na modlitwie, nakładaniu dłoni i praktykowaniu miłości bliźniego. Jego zdaniem, uzdrowienie ducha ma skutkować wyleczeniem ciała – proste. Seanse trwają kilka godzin, odbywają się w zagraconej piwnicy wynajmowanej od lubelskiego Zarządu NSZZ Solidarność i kosztują co łaska. Nie polecamy. AK
CELIBAT KSIĘCIA Brytyjska królowa Elżbieta II zabroniła swojemu synowi – 56-letniemu księciu Karolowi – uprawiania seksu z narzeczoną Camillą Parker-Bowles aż do ślubu. Skromna świecka ceremonia ma się odbyć 8 kwietnia na zamku królewskim w Windsorze pod Londynem. Po ślubie panna młoda (58 lat) będzie nosiła tytuł księżnej Kornwalii, a w przypadku objęcia tronu przez męża – księżnej-małżonki. Camilli nie będzie przysługiwał tytuł księżnej Walii, który nosiła Diana. Książę Karol podobno protestował przeciw szlabanowi na seks, ale monarchini nie zna litości. Jak to dobrze nie być następcą tronu! RB
PALCE LIZAĆ Niemłoda już, ale za to broniąca młodzieży przed zgorszeniem Belgijka wytoczyła proces pewnemu cukiernikowi, który z okazji Święta Zakochanych sprzedawał marcepanowe figurki erotyczne. Kobieta uważa, że smakołyki przedstawiające różne pozycje seksualne narażają przechodzące ulicą dzieci na oglądanie pornografii. Jeszcze gorzej, gdy małolat zje takie coś ze smakiem. Czy wówczas możemy mówić o seksie skonsumowanym? MW
6
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r.
POD PARAGRAFEM
Będziesz siedział, gnoju! Więzienie za obrazę majestatu prowincjonalnych wodzów z ich „czarownikiem” na czele, za rozjuszenie lokalnego kacyka… W Afryce dzikiej? Nie, w Polsce! Kandydatom na sędziów i prokuratorów przydałyby się praktyki w zakładzie karnym, i to w charakterze całkiem przeciętnego aresztanta. Przy odrobinie pecha doznaliby uroków „przecwelenia” (gwałtu ze strony współwięźniów), ochrzczenia „berłem” (szorowania szczotką klozetową) i wielu, wielu innych. Kto wie, może wówczas zawahaliby się przed wtrąceniem do kryminału ucznia za przerobienie legitymacji szkolnej (głośne w 2003 r. aresztowanie na 3 miesiące przez sąd w Kielcach Radosława Falisza spod Krakowa), matki – jedynej opiekunki dziecka – przymkniętej na 3 miesiące w Poznaniu za nieobecność na rozprawie (casus Honoraty Danowskiej, „Siłaczki i siłacze” – „FiM” 50/2004) i wszystkich tych, którzy w konfrontacji z Temidą są na tyle słabi, że można ich traktować niczym worek treningowy. Szkoda, że w Polsce – małpującej na każdym kroku USA – sądy nie skazują za drobne przestępstwa (np. niewielka kradzież w sklepie) na prace społeczne. Ale do rzeczy. Prezentujemy dwa kolejne „kwiatki”, które dowodzą, że powyższe przykłady nie są jakimiś odosobnionymi incydentami. Na czym polegała ohydna zbrodnia, którą popełnił 36-letni historyk Adam Nangast (fot. 1), dowiadujemy się z uzasadnienia aktu oskarżenia (sygn. 2 Ds. 2697/01), podpisanego przez Stanisława Parmę z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim. Oto „(…) 7 grudnia 2001 r. w kancelarii Urzędu Miasta Pszowa złożył »list otwarty« adresowany do Przewodniczącego Rady Miasta Pszowa, Zarządu Miasta Pszów i jego Proboszcza. Nangast w swoim piśmie wyraził niezadowolenie ze sposobu ustalenia programu zajęć religijnych w szkole, do której uczęszcza jego syn. W szczególności dotyczyło to zajęć religii. W »liście otwartym«(…) wyraził swoje niezadowolenie ze sposobu postępowania Przewodniczącego Rady Miasta i Zarządu Miasta, a także miejscowego Proboszcza. Zawarł tam między innymi stwierdzenie, że cyt. »wcześniejszą czerwoną komunę zastąpiliście w tej dziurze czarną neofaszystowską odmianą«. Radnych nazwał obłudnikami, sklerotykami i hipokrytami. (…) w akapicie odnoszącym się do działalności parafii Pszów Nangast zapytał, cyt.: »Kiedy ustalicie, że 800 złotych od łebka za odprawianie guseł nad grobem, to nazbyt wiele dla wdów
i sierot«. Zdanie to w oczywisty sposób obraża uczucia religijne innych osób, bowiem znieważa miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, jakim jest miejsce pochowku. Wyrażenie »odprawianie guseł« może odnosić się bowiem do przeszłych praktyk pogańskich (…)”. – W 2001 roku wróciłem z Austrii, gdzie przebywam na stałe. Syn Michał poszedł do nowej szkoły podstawowej (pierwszą klasę zaliczył w Wiedniu), no i zaczęły się schody. Ponieważ nie zgodziłem się na ucze1
nie dziecka religii, wyganiali go na ten czas z klasy na korytarz. Nawet gdy chciał posiedzieć, nie biorąc udziału w lekcji, to go wypraszano. Żadnych zamiennych zajęć – chociaż są gwarantowane przez ustawę – dla niego nie było. Interweniowałem na rzecz zmiany planu lekcji u dyrektora szkoły, miejscowego proboszcza, księdza Józefa Fronczka, i w Radzie Miejskiej – kpili ze mnie. Czara goryczy przelała się, gdy sąsiad zginął w kopalni, zostawiając żonę z małym dzieckiem, a pleban zażądał od wdowy 800 złotych za pogrzeb męża. Wtedy napisałem do nich ten list – opowiada nam Adam Nangast. Wkrótce (sierpień 2002 r.) zdecydował się na powrót do Wiednia. Ponieważ zbyt wiele czasu spędził w cywilizowanym kraju nad Dunajem, nawet przez myśl mu nie przeszło, że w Polsce toczy się przeciwko niemu jakieś śledztwo. A tymczasem Sąd Rejonowy w Wodzisławiu wydał list gończy, żeby Nangasta za wszelką cenę dostarczono na miejsce zbrodni. – Przed wyjazdem byłem przesłuchiwany w prokuraturze, ale postępowanie wtedy umorzono. Widocznie
ktoś kazał je wznowić, bo w nocy z 12 na 13 stycznia tego roku wjeżdżam sobie spokojnie do Polski, a tu na granicy czeka kibitka. Okazało się, że jestem aresztowany na 7 dni. W kajdanach przewieźli mnie do Kłodzka, gdzie siedziałem 3 doby, potem do aresztu we Wrocławiu, a na koniec do więzienia w Raciborzu – wspomina ścigany. 18 stycznia 2005 r. sędzia Ewa Tatarczyk postanowiła przedłużyć areszt do 19 marca, gdyż „(…) W ocenie Sądu tylko tymczasowe aresztowanie zapewni prawidłowy tok postępowania w sprawie, albowiem inne środki zapobiegawcze są niewystarczające”. – Dopiero 3 lutego ktoś poszedł po rozum do głowy i nazajutrz, po 23 dniach spędzonych w areszcie, zostałem zwolniony za poręczeniem majątkowym – dodaje pan Adam. Tysiąc złotych wystarczyło, by sędzia Katarzyna Rek (z tego samego przybytku Temidy w Wodzisławiu) mogła zauważyć, że „(…) matka oskarżonego złożyła do akt kopię dowodu wpłaty (…). W związku z tym zasadnym stało się uchylenie tymczasowego aresztowania i zastosowanie poręczenia majątkowego, jako że ten środek zdaniem Sądu w dostateczny sposób zapewni prawidłowy przebieg postępowania karnego”. Jakby nie można było o tym pomyśleć wcześniej! Nie zatrzymano Nangastowi paszportu, nie zastosowano dozoru policyjnego – trudno zatem dziwić się, że wyjechał do Austrii i ani myśli wracać 9 marca 2005 r., by uczestniczyć w wyznaczonej na ten dzień rozprawie sądowej. – Nie interesuje mnie szukanie sprawiedliwości w sądach i czekanie na sposobność odwołania do instytucji europejskich – tłumaczy nam człowiek, który próbował wymóc na lokalnej sitwie zmianę rozplanowania lekcji religii oraz obniżkę haraczu cmentarnego pobieranego przez klechę. Według nas – godny nagrody, a co najmniej – medalu za odwagę. ¤¤¤ Przenieśmy się teraz pod Wawel, gdzie barwny swój żywot wiedzie poeta Dariusz Bojda (fot. 2), autor 12 tomików wierszy, postać znana i lubiana w klubach, knajpkach oraz kawiarniach krakowskiego Kazimierza, jako że tam właśnie, sprzedając własne utwory, zarabia na skromne utrzymanie. W jednym z takich lokali spotkał pewnego razu swoją femme fatale, córkę krakowskiego barona SLD, posła Kazimierza Chrzanowskiego. – To było w kwietniu 2001 roku. Agnieszka i jej szkolna koleżanka, znudzone jałowym życiem uczennice V LO w Krakowie, sączyły piwko wieczorową porą, oczekując w „Klubie Kulturalnym” na jakieś dane im przez
ślepy los zdarzenie, najlepiej męsko-damskie... – wspomina poeta. Nie będziemy tu roztrząsać późniejszego burzliwego romansu z baronówną. Interesujące jest bowiem to, co stało się po jego definitywnym zerwaniu w sierpniu 2003 r. Opowiada Paweł Witkowski, dziennikarz świetnie znający krakowską bohemę oraz lokalne układy polityczne: – Urażona duma porzuconego poety podpowiedziała Darkowi kroki nieroztropne. Zaczął po knajpach rozpowiadać brzydkie rzeczy o rodzinie Chrzanowskich, o ich „dziwnych” interesach, wreszcie napisał i kolportował monodram będący paszkwilem na temat baronostwa. Wywołało to nerwową reakcję drugiej strony. Najpierw ostrzegano go, żeby się zamknął, bo jak nie, to sobie narobi kłopotów. Gdy ostrzeżenia („Ty pedale, nogi ci z dupy powyrywam!” – miał, według Bojdy, obiecywać poseł – dop. red.) nie dały rezultatów, Chrzanowscy przystąpili do akcji. Nieroztropny poeta sam dostarczył im pretekstu: nie mając aktualnego numeru telefonu „byłej”, 6 lutego 2004 r. wysłał z kafejki internetowej do Sylwestra Ś. (jej uczelnianego opiekuna) SMS-a z prośbą o przekazanie wiadomości Annie.
Uprzedzając nieco bieg zdarzeń, ujawnijmy, że Dariusz Bojda jest absolutnie przekonany, iż SMS miał treść następującą: „Jak się ze mną nie spotkasz, to narobię twojej rodzinie kwasu”, podczas gdy baronostwo twierdzi, że otrzymało wiadomość: „Jak się ze mną nie spotkasz, to obleję twoją rodzinę kwasem”. Wartką akcję kolejnego aktu dramatu napisała już policja wespół z prokuraturą i sądami dwóch instancji. ¤ 13 lutego: rodzina Chrzanowskich składa zbiorowe (ojciec, matka, córka i dziadek) doniesienie o popełnieniu przez poetę przestępstwa w postaci gróźb karalnych. Wieczorem baronostwo znajdują pod drzwiami swojego mieszkania słoik z cieczą o zapachu alkoholu; później okaże się, że było to czerwone wino. ¤ 14 lutego (walentynki): – o godz. 10.05 Anna nieoczekiwanie telefonuje do byłego kochanka i proponuje spotkanie. Umawiają się za dwie godziny w kawiarni Les Couleurs; – w samo południe wchodzącego do lokalu Bojdę zgarniają tajniacy. – Wlekli mnie po ulicy do zaparkowanego 300 metrów dalej nieoznakowanego poloneza. Byłem pewien, że to jacyś bandyci. Dopiero w samochodzie jeden z nich machnął mi odznaką policyjną – relacjonuje nam poeta; – policja przeprowadza rewizję w jego mieszkaniu. Szukają roznegliżowanych zdjęć baronówny (fot. obok) – bezskutecznie. ¤ 16 lutego ok. godz. 14 (a więc już po upływie 48 godzin od zatrzymania): Sąd Rejonowy w Krakowie na wniosek Małgorzaty Rzytki – zastępcy prokuratora rejonowego – postanawia aresztować Bojdę na 3 miesiące. Trafił do słynnego mamra na Montelupich, gdzie wrażeń miał co niemiara: – Przez pewien czas siedziałem w jednej celi ze skazanym później na dożywocie Andrzejem K.,
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r. który zastrzelił dwie osoby, a trzecią, trafioną siedmioma kulami, doprowadził do trwałego inwalidztwa. ¤ 15 maja: ten sam sąd, na wniosek tej samej prokuratury, przedłuża areszt o kolejne 3 miesiące. ¤ 19 lipca: w I instancji (sygn. akt 915/04) sędzia Barbara Sroka skazuje poetę na 4 miesiące więzienia. Odzyskał wolność, gdyż do rozprawy zdążył już odsiedzieć 5! No właśnie, dlaczego nie skazano go na te 5 miesięcy? – Być może sumienie sędzinę ugryzło i zostawiła furtkę do ubiegania się o odszkodowanie za tę nadwyżkę… – zastanawia się łódzki adwokat, którego poprosiliśmy o komentarz. ¤ 18 lutego 2005 r.: Sąd Okręgowy w Krakowie (sygn. akt 1637/04) podtrzymuje wyrok sądu I instancji. W sprawie nie było praktycznie żadnych dowodów poza zeznaniami Chrzanowskich żywo zainteresowanych udupieniem Bojdy, który konsekwentnie nie przyznawał się do winy. Oryginalny SMS został skasowany i nikt nawet nie pomyślał, żeby zwrócić się do operatora internetowego o jego odzyskanie. Co ciekawe: to prawnik (sic!) Ś. pozbył się jedynego dowodu rzeczowego, zmieniając kartę w swoim telefonie. Słoik z winem wyłączono do odrębnego postępowania… 2
Fot. WHO BE
Jeden z obserwatorów procesu mówi tak: – Darek był łatwym celem. To wszystko było jakby żywcem przeniesione z lat siedemdziesiątych – tak samo rozprawiano się wówczas z opozycją. ¤¤¤ Areszt tymczasowy jest najbardziej drastycznym środkiem zapobiegawczym przeznaczonym dla groźnych przestępców, a dla drobniejszych wtedy, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że spróbują ucieczki, będą mataczyć lub niszczyć dowody. Tyle teorii. ANNA TARCZYŃSKA Postscriptum: Jesteśmy jeszcze winni Czytelnikom wyjaśnienie podtekstów zdania: „Zaczął po knajpach rozpowiadać brzydkie rzeczy o rodzinie Chrzanowskich, o ich »dziwnych« interesach…”. Otóż nie chodzi tu o jakieś ekscesy domowe, lecz sprawy jak najbardziej publiczne. Napiszemy o nich już za tydzień.
POD PARAGRAFEM
Prominentni działacze prawicy coraz częściej wpadają w tarapaty. Prezentujemy kilka karier złamanych przez drobne oszustwa, grube łapówki, kompromitującą głupotę… Ciąg dalszy z pewnością nastąpi. Na prawicy trwa ostra walka o miejsca na listach wyborczych do parlamentu. Są ofiary w ludziach. Pod koniec stycznia powinęła się noga Elżbiecie Grabarek-Bartoszewicz, szefowej klubu Ligi Polskich Rodzin w gdańskiej Radzie Miasta, pewniakowi do „medalowej” pozycji na partyjnej liście w najbliższych wyborach do Sejmu. Jej kariera parlamentarzysty stanęła pod znakiem zapytania, gdy wyszło na jaw, że w nieodległej przeszłości połaszczyła się na… 250 zł (w tej liczbie naprawdę nie brakuje zer!).
Krzysztof Mincewicz, dyrektor Wydziału Edukacji i Sportu Urzędu Miasta, który stwierdził: – Regulamin przyznawania zapomóg wymaga przedstawienia wszystkich źródeł zarobkowania wnioskodawcy. Nie ulega wątpliwości, że pani Grabarek-Bartoszewicz tego nie uczyniła. Sprytnej kobitce grozi teraz – oprócz śmieszności – art. 233 kodeksu karnego: „Kto (…) zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”, chociaż niewykluczone, że prokuratura okaże miłosierdzie i zastosowa-
Koło fortuny A było tak: Grabarek-Bartoszewicz, oprócz zajmowania się sprawami publicznymi, naucza historii w Zespole Kształcenia Podstawowego i Gimnazjalnego nr 21 oraz III Liceum Ogólnokształcącym w Gdańsku. Choć z pensji plus diety radnego ma miesięcznie 4 tys. zł, to w połowie 2004 r. podkusiło ją, żeby wystąpić o zapomogę na podreperowanie zdrówka. Taki zasiłek, adresowany do nauczycieli o najniższych dochodach, przyznaje w Gdańsku Komisja Socjalna powoływana przez prezydenta miasta. Różnie dają: czasem 50 zł, a bywa, że i 400 zł – wszystko zależy od wykazanych przez wnioskodawcę zarobków. No i pani radna wykazała, ale nie wszystkie. „Zapomniała” o – bagatela – 2435,04 zł, pobieranych co miesiąc z kasy magistratu. Komisja wprawdzie wychwyciła oszustwo, ale dla świętego spokoju postanowiła przymknąć oko i przyznać „biednej nauczycielce” z LPR symboliczne 50 zł. Dlaczego zatem podsumowaliśmy ją na 250 zł? Otóż przy okazji wyszło na jaw, że pani radna jest recydywistką, gdyż ten sam patent testowała już za poprzedniej kadencji (była wtedy przewodniczącą Rady Miasta). Dostała wówczas (2002 r.) znacznie więcej, bo aż 200 zł, a to dlatego, że nie wpisała do wniosku o zapomogę zarówno swojej diety, jak i etatu w III LO, zaś Komisja Socjalna nawet przez chwilę nie ośmieliła się przypuszczać, że prosząca o zasiłek nauczycielka Grabarek-Bartoszewicz może mieć cokolwiek wspólnego ze znanym w Gdańsku politykiem o tym samym nazwisku... Gdy zupa się wylała, radna oświadczyła, że ona jest czysta jak łza, bo… pobierana przez nią dieta nie jest dochodem. Całkiem innego w tej materii zdania jest Izba Skarbowa oraz
ny zostanie tylko kodeks wykroczeń. Jest tam artykuł 58 w sam raz pasujący do tej sprawy: „Kto, mając środki egzystencji lub będąc zdolny do pracy, żebrze w miejscu publicznym, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany”… W Opolu również wypadła z gry parlamentarzystka in spe, czyli Grażyna Ryń, wiceszefowa tamtejszego LPR-u. Podczas niedawnego Nadzwyczajnego Zjazdu Okręgu okazało się bowiem, że to właśnie ona była pomysłodawczynią równie słynnej, jak haniebnej deklaracji członkowskiej, którą przygotowano dla sympatyków partii, pragnących stać się jej pełnoprawnymi członkami. Przypomnijmy, że już pierwszy punkt ankiety brzmiał: „Oświadczam, że z pochodzenia od pokoleń jestem... (wymienić narodowość)”. Edward Rycharski, prezes Ligi na województwo, ocenił, że dalsze funkcjonowanie Ryń w szeregach grozi „zdyskredytowaniem dobrego imienia partii”. Z kolei pani Grażyna, zamiast przyczaić się, aż skandal ucichnie, zauważyła: – U nas stworzył się chory układ kędzierzyńsko-kozielski, skąd jest przewodniczący Rycharski. Nie chcemy być dalej okłamywani, trzeba nas choć wysłuchać. Chcemy mieć u siebie Polaków, bo jesteśmy Ligą Polskich Rodzin, a nie masońskich czy żydowskich. Chcemy być wiarygodni, a nie jakąś zbieraniną! Tym samym nie dała Rycharskiemu wyboru... – Zrobię wszystko, by wykluczyć ją ze struktur LPR – zapowiedział. Kwestia niejasnego pochodzenia stała się również przyczyną ostrego
konfliktu między Hubertem Piotrowskim (vel Kiecler-Piotrowski), znanym na Białostocczyźnie narodowcem i byłym aktywistą Młodzieży Wszechpolskiej (obecnie jest liderem Komitetu Referendalnego „Cały Ełk – Nasz Dom”), a samym Romanem Giertychem. Sprawa trafiła do sądu, gdyż Piotrowski poczuł się głęboko urażony fragmentem napisanej przez Giertycha (pod pseudonimem Roman Bertowski) powieści pt. „Za błękitną kurtyną – polski wywiad na tropie masonów” (Oficyna Wydawnicza „Fulmen”, 1996 r.), w której mowa m.in. o niejakim Dawidzie Kiecer-Piotrkowskim – nie dość, że Żydzie, to jeszcze pacjencie zakładu psychiatrycznego! Pan Hubert nie ma wątpliwości, że chodzi tu właśnie o niego: – Zestawiając imię Dawid z nazwiskiem Kiecer-Piotrkowski, autor powieści przypisuje mi pochodzenie żydowskie, a to w środowisku narodowców największa obraza – tłumaczył lokalnej „Gazecie Współczesnej”.
W pozwie czytamy, że usatysfakcjonują go przeprosiny za „przypisywanie rzekomego pochodzenia żydowskiego, nieprawdziwe insynuowanie choroby psychicznej, wreszcie różnych przypadłości charakterologicznych”. Ale najweselej jest ostatnio w Lublinie, gdyż trafiło już do sądu oskarżenie o korupcję Mariusza Deckerta – członka Rady Politycznej Prawa i Sprawiedliwości, sprawującego też funkcję szefa kancelarii prezydenta Andrzeja Pruszkowskiego (PiS). Jak już pisaliśmy („Psy ogrodnika”, „PiS-upermarkety” – „FiM” 29/2004 i 6/2005), Deckert miał zaoferować prominentnemu radnemu LPR Mieczysławowi Rybie wziątkę w wysokości 100 tys. zł, żeby wraz z partyjnymi kolegami nie mendził podczas głosowania nad zmianami planu zagospodarowania przestrzennego, umożliwiając budowę nowego hipermarketu. Ale zamiast pójść z tym wprost do Ryby, poprosił o pośrednictwo Arkadiusza Robaczewskiego, guru miejscowej LPR, związanego też z Radiem Maryja. No i sprawa się
7
rypła! Gdy jej akta znalazły się w sądzie, życzliwa dusza udostępniła lokalnemu „Dziennikowi Wschodniemu” protokoły z przesłuchań „bohaterów” afery: Deckert opowiedział prokuratorowi, że „Ryba nie grzeszy inteligencją. Wprost uważam, że jest durniem, który twierdzi, że zna się na wszystkim. To kretyn. Sam z Nowosadem (Tomasz, szef tajnej kancelarii w Ratuszu – dop. red.) proponowaliśmy Rybie, że za dwa piwa wyprowadzimy Lublin z Unii Europejskiej (…). A Robaczewski? To powszechny żart w środowisku, że gdzie się pojawi ten intrygant, to jest pijany”. Na temat alkoholizmu zwierzał się prokuratorowi także Tomasz Rakowski, rzecznik prezydenta Pruszkowskiego. Opowiedział o pewnym spotkaniu, kiedy to Robaczewski (prezes Fundacji Servire Veritati, należącej do Rydzykowego Instytutu Edukacji Narodowej) był tak pijany, że „ledwo trzymał się na nogach”. „Owszem, piłem w tym dniu, ale o własnych siłach wróciłem do domu” – dumnie zapewnił śledczego Robaczewski, dodając, że co do alkoholu, to on go absolutnie nie nadużywa. Niespodzianką było odniesienie się Deckerta do swojej koleżanki partyjnej – szefowej lubelskiego PiS posłanki Elżbiety Kruk – bo nazwał ją osobą „emocjonalnie rozchwianą”. Jej to wszakże nie rozchwiało i ogłosiła publicznie, iż z materiałów śledztwa wynika, że to działacze Ligi, a nie PiS, lobbowali na rzecz nowego hipermarketu. Na dowód przedstawiła zeznania posła LPR Andrzeja Mańki, który przyznał, że Robaczewski organizował spotkania ludzi Giertycha z biznesmenami zainteresowanymi inwestycją. Przy okazji okazało się też, że nie mniej ważkim tematem inkryminowanej rozmowy (przeprowadzonej w czasie godzin pracy przy piwku w knajpie Ulice Miasta) była obsada stanowisk dyrektorów szkół. „Robaczewski i Tomasz Stańko (popierany przez LPR członek zarządu Lubelskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej – dop. red.) powiedzieli, że jak są w koalicji LPR i PiS, to chcą dziesięciu dyrektorów. Robaczewski przy mnie wydzwaniał do swoich ludzi, co mają zrobić, to znaczy jakie mają szanse i gdzie się powinni zgłosić” – zeznał Deckert. „Owszem, rozmawialiśmy, ale ja tylko chciałem wiedzieć, do których szkół moi znajomi mogą stawać w konkursie” – przyznał Robaczewski. Na kogo i gdzie w Polsce padnie wkrótce? Bo że padnie, gotowi jesteśmy założyć się o butelkę wina księdza Jankowskiego. Samo życie dowodzi, że prawica ma tyle wspólnego z polityczną przyzwoitością, co półmózg z mózgiem. DOMINIKA NAGEL
8
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
CO ONI KNUJĄ (5)
Ich małpy, nasz cyrk
daje to 40 proc. elektoratu. Potężny kapitał... Widmo Samoobrony u władzy przeraziło Waldemara Pawlaka, bo oznaczałoby całkowitą marginalizację ludowców. Pawlak złożył więc tajną propozycję współpracy LPR i PiS, aby tylko olali Leppera. Kaczyński zatarł ręce z radości, ale Giertych się waha, bo uważa PSL za bankruta politycznego.
Tymczasem dla agentów Watykanu sprawy idą w niewłaściwym kierunku. Komisja śledcza upubliczniła informacje dotyczące Telewizji Familijnej (firma Opus), z których wynika, że wszystko od początku polegało na wielkim przekręcie Walendziaka i innych prominentnych działaczy Dzieła. Ponadto Agencja Reutera (korzystając z naszych poprzednich odcinków „Co
Tym przepychankom przygląda się Opus Dei, denerwując się coraz bardziej, bowiem rozszyfrowanie afery PZU nie idzie w kierunku, jaki opusdeiści chcieliby widzieć. Miało przecież wyjść tak, że i Buzek, i Rokita, i Belka brali łapówki od Eureko. Gdyby to się udało, lewica byłaby skompromitowana do końca, a Rokita sam wycofałby się z marzeń o premierowaniu. Wtedy premierem prawie na pewno zostałaby Hanna Gronkiewicz-Waltz, czyli Opus zasiadłby na tronie.
oni knują”) podała informację o wzajemnych powiązaniach kolejnych prezesów PZU – pana Talone z Eureko i biskupa Libery. Wszyscy to opusdeiści. Ostatni wymieniony przez nas dżentelmen był siłą sprawczą nabycia przez Eureko PZU i zbudowania Telewizji Familijnej. Podanie do publicznej wiadomości tych informacji wywołało prawdziwą panikę w rezydencjach Dzieła Bożego i w Watykanie. Rycerze Dzieła uradzili w tej sytuacji, że trzeba Samoobronę i jej
Obecnie polska scena polityczna przypomina cyrkową arenę: mamy i połykaczy ognia, i tresurę, i żonglowanie oraz chodzenie po cienkiej linie, ale i tak najwięcej jest klaunów. Ośrodek władzy o nazwie Radio Maryja zwiera szyki. 20 lutego w audycji RM udział wzięli: Andrzej Lepper, Roman Giertych, Zbigniew Ziobro oraz Antoni Macierewicz. Wszyscy ci dżentelmeni zgodnym chórem bronili Rydzykowej rozgłośni i prześcigali się w zapewnieniach, że RM to jedyna reduta broniąca Polski i polskości. Z tej czwórki na oko tylko obecność Antka w studiu była logiczna. Pozostali panowie musieli wzbudzić spore zdumienie u słuchaczy. Lepper jeszcze niedawno namawiał do wykastrowania księży (za przestępstwa seksualne), Ziobro nie uzyskał zgody władz PiS na wzięcie udziału w audycji, Roman Giertych od miesięcy nie był zapraszany do studia RM i pozostawał z nim w ostrym konflikcie – toruńskie wróble ćwierkają, że Rydzyk nie cierpi Giertycha jak psa.
A jednak obecność czterech panów w Toruniu nie była przypadkowa, lecz dokładnie skalkulowana. Lepper kombinuje tak: trzeba ludziom Samoobrony dać stołki, których są spragnieni. Ale jak to zrobić, jeśli nikt na scenie politycznej nie traktuje wodza poważnie? I tu potrzebna jest cyrkowa trampolina o nazwie Rydzyk. Bo jeśli na skierowaną do innych partii propozycję Andrzeja: „Stwórzmy koalicję” odpowiedź byłaby jedna: „Spadaj!”, to już ta sama propozycja wyartykułowana ustami ojca dyrektora powinna być przyjęta zupełnie inaczej. I tak się stało, bo oto z Samoobroną do wyborów senackich pójdzie prawdopodobnie Liga Polskich Rodzin. PiS się jeszcze waha, ale nie powiedziało NIE. Policzmy ewentualne poparcie tego trójporozumienia: LPR – 12 proc., Samoobrona – 17 proc. i PiS – 11 proc. Razem
eśli wszystko dobrze się ułoży, to milion euro z unijnej pomocy dla Lubelszczyzny pójdzie się walić. Dlaczego? Bo Włoch goni Rękasa. Na kierowniczych stołkach województwa lubelskiego trwa ciągła wojna. Teraz toczy się bitwa o przejęcie władzy w Stowarzyszeniu Samorządów Euroregionu Bug (SSEB). Jak dotychczas, prezesuje mu Konrad Rękas (obecnie bezpartyjny, dawniej Samoobrona) – jeszcze parę miesięcy temu szef sejmiku. Gra idzie o niemałą kasę, bo SSEB ma w bieżącym roku rozdzielić aż 950 tysięcy euro z unijnego programu PHARE, a przeznaczonych na dofinansowanie przedsięwzięć w ramach Funduszy Małych Projektów. Prezesura Rękasa w SSEB trwa cztery lata (kończy się w roku 2007), Przypomnijmy: Rękas był członkiem Samoobrony, skąd jednak – wraz z niepokornymi radnymi tej partii – został wyrzucony za niestosowanie się do poleceń Andrzeja Leppera i trwanie w koalicji z PSL i SLD... Gdy Rękasa jesienią minionego roku zdetronizowano w sejmiku, nie zrezygnował z kierowania SSEB, do czego zresztą nie jest w żaden sposób zobligowany. SSEB to smaczny kąsek, bo pieniądze do podziału wielkie. Postanowiono więc mimo wszystko Rękasa usunąć, bo swojaków w Lublinie nie brakuje. Część zarządu SSEB wolę taką wyraziła pismem podpisanym przez wicemarszałka Piotra Włocha z SLD, który zażądał od Rękasa dokumentów stowarzyszenia i pilnie zwołał na 26 stycznia br. posiedzenie zarządu
J
Rękas rękę myje może wrodzona nieśmiałość lub stojące tu i ówdzie Meble zawadzały Ci w podejściu i porozmawianiu ze mną bezpośrednio. Pozwól więc, że ośmielę Cię i zachęcę do podtrzymywania naszych kontaktów, a być może uda Ci się kiedyś nie tylko powiedzieć kilka słów od siebie, ale nawet poprowadzić posiedzenie jakiegoś gremium bez ściągawki” – pisze Rękas. – Spieszę również poinformować, że dokumenty, o które prosisz znajdują się w Biurze Stowarzyszenia w Chełmie (...). Ponieważ z racji różnorakich obowiązków większą część tygodnia spędzam od jakiegoś czasu w Chełmie, z przyjemnością przy okazji pokażę Ci kilka uroczych zakątków tego miasta. Informuję również, iż po zasięgnięciu opinii pozostałych członków Zarządu Stowarzyszenia postaram się zwołać posiedzenie Zarządu w terminie i miejscu dogodnym dla wszystkich. Na wypadek, gdybyś przez przypadek znowu podpisał jakieś podsunięte Ci przez urzędników Zarząd województwa. Od lewej siedzą Makarewicz, Złoma- kartki o charakterze wyFot. BAR kraczającym poza ramy niec i Włoch
(bez udziału prezesa). Rękas wystraszony, że go wywalą, dał natychmiastowy odpór. Udało nam się dotrzeć do treści jego listu do Włocha. Ze względu na niepowtarzalny styl charakteryzujący wzajemne relacje wybrańców narodu cytujemy dosłownie obszerne fragmenty: „Drogi Piotrze, z prawdziwą radością przeczytałem kopię Twego listu (...). Pozwól, że zapytam Cię o pewną niezrozumiałą dla mnie okoliczność. Faks został wysłany z Urzędu Marszałkowskiego w piątek, 21 stycznia br. o godz. 13.31. W tym samym momencie siedziałeś obok mnie na posiedzeniu Komisji Budżetowej Sejmiku. Być
lidera przekabacić. Wszystko po to, aby Lepper – członek Sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej – przestał interesować się wątkiem powiązań ludzi Opus Dei z PZU. Tymczasem komisja ta uwzięła się i chce przesłuchać Walendziaka. Lepper może ten zgubny pomysł storpedować, więc trzeba Leppera kupić. Aby Leppera kupić, trzeba było zaaranżować spotkanie i stworzyć sytuację, w której na niby niepolitycznym gruncie padłyby propozycje polityczne i może jakieś deklaracje. I stąd spotkanie w studiu Radia Maryja. Wszystko jest grą na osłabienie PO-UW i szeroko pojętej lewicy. Według naszych prognoz, PiS, LPR i Samoobrona pójdą do Sejmu samodzielnie (choć i to może się jeszcze zmienić), natomiast bardzo możliwe, że wymieniona trójka wystartuje wspólnie do Senatu. W sumie mają 40 proc. poparcia, co przy wyborach większościowych oznacza, że mogą zdobyć nawet 80 mandatów w stuosobowym Senacie. PO w tym momencie przestanie się liczyć, nie mówiąc już o lewicy czy innych PSL-ach. Bo jeśli nawet będzie miała większość w Sejmie, to Izba Wyższa może skutecznie blokować projekty rządu. Ale po co ten cały cyrk tatce Rydzykowi, skoro ma on ambicję założenia własnej partii. Otóż z naszych informacji wynika, że zrezygnował z tych ambicji w zamian za gwarancje ekonomiczne i polityczne dla swojego radia. A gwarancje te zaproponowali mu Giertych i Ziobro. MICHAŁ POWOLNY MAREK SZENBORN
Statutu Stowarzyszenia – ostrzegam Cię o odpowiedzialności karnej i zwykłej śmieszności, na jaką się narażasz”. Mimo Rękasowych ostrzeżeń – w środę 26 stycznia odbyło się posiedzenie zarządu SSEB. Na ośmiu członków zarządu przybyło czterech oraz Rękas, który nie podpisał się na liście obecności. – Byłem tylko na kawie i paluszkach – oświadczył w rozmowie z „FiM”. Obradowano kilka godzin w wesołej atmosferze wzajemnych bluzgów. W pewnym momencie prowadzący obrady Włoch zaordynował głosowanie w sprawie odwołania prezesa Rękasa, powołanego zresztą przez walne zgromadzenie stowarzyszenia (64 podmioty). 2 osoby były za, 2 wstrzymały się od głosu. Prowadzący uznał to za... wystarczającą większość do podjęcia uchwały o odwołaniu. Rękas poleciał zaś z doniesieniem o popełnieniu przestępstwa do prokuratury i oświadczeniem do sądu rejestrowego, że nadal jest prezesem. Jak się zakończy spór wokół władz SSEB – nikt nie wie. 15 lutego odbyło się walne zgromadzenie stowarzyszenia zwołane przez Rękasa, w środę zaś – przez Włocha. Na razie jest więc paraliż decyzyjny statutowych ciał stowarzyszenia i duże pieniądze do podzielenia, na stratę których władze Lubelszczyzny – najbiedniejszego regionu Unii Europejskiej – pozwolić nie powinny. Chyba że po raz kolejny chcą udowodnić, że bliższe są im sprawy polityczne i kadrowe niż gospodarcze województwa. KAZIMIERZ CIUCIURKA
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r. ył rok 2000. Francuska firma France Télécom kupowała Telekomunikację Polską SA po kawałku. W sumie za 47,46 proc. akcji zapłaciła (pospołu z Kulczykiem – 3,57 proc. akcji) 22 miliardy złotych. Pozostałe akcje są rozsiane wśród drobnych ciułaczy, a więc bez znaczenia.
B
Teraz przyjrzyjmy się temu, co nas wszystkich najbardziej interesuje, czyli opłatom za rozmowy telefoniczne. France z Télécomu od Francuza w swej ojczyźnie nad Sekwaną żądają 24 grosze (w przeliczeniu) za trzy minuty połączenia lokalnego w godzinach szczytu, zaś w kraju nad Wisłą żabojady wołają 35 groszy za to samo,
A TO POLSKA WŁAŚNIE samo połączenie w drugą stronę kosztuje od 20 do 40 groszy! (w zależności od operatora). Znaleźliśmy w Stanach nawet taką firmę, która za minutowe połączenie z Polską „woła” 12 groszy. Jeszcze ciekawiej jest w Norwegii. Tam zziębnięty Norweg buli za rozmowę międzynarodową dziesięć razy mniej (!) niż Polak.
France z Télécomu Zanim zaczniesz czytać ten tekst, przygotuj sobie walerianę, nerwosol, pastylkę relanium i zimne okłady na głowę, bo rzecz traktuje o tym, jak pewna firma telekomunikacyjna robi Cię w trąbę. Ten biznes Francuzom zamortyzuje się w ciągu 6 lat od dnia zakupu, czyli już za rok. Wtedy wszelkie – już czyściutkie – zyski pójdą prosto do kieszeni żabojadów. Jak to możliwe, że tak szybko? A tak możliwe, że obok pobierania haraczy za impulsy telefoniczne France Télécom sprzedaje TP SA rozmaite usługi i produkty. Nietrudno zgadnąć, że w tym przypadku sprzedaje je sam sobie i chodzi tu o wyciągnięcie z Polski jak najwięcej nieopodatkowanej kasy. Co więc France sprzedają Tepsie? Ot, choćby usługi konsultingowe (w październiku i listopadzie ub.r. udało się Francom wyssać z tego tytułu z TP SA co najmniej 94 mln zł); programy komputerowe, a nawet prawo do znaku towarowego (czerwono-pomarańczowa wstążeczka), za który Tepsa płaci 0,6 swoich przychodów, co daje minimum 60 milionów zł rocznie; a nawet własne kable (kilkadziesiąt mln zł), co dodatkowo doprowadziło rodzime fabryki kabli telefonicznych do bankructwa.
czyli o 11 groszy więcej. Przy okazji zdenerwujemy Szanownego Czytelnika informacją dodatkową, iż wielu konkurencyjnych dla FT operatorów żąda we Francji za połączenia lokalne ZERO kasy! Ponadto, jeśli Francuz (czy inny obywatel UE) chce zatelefonować do wujka w innym kraju, to płaci średnio 3,20 zł za 3 minuty (w przeliczeniu). Kiedy Polak ma ochotę zadzwonić do cioci w Paryżu, to musi się liczyć z wydatkiem 4,41 zł za taki sam czas połączenia. Oczywiście można na Zachodzie znaleźć i takiego operatora, który za 3 minuty rozmowy z zagranicą nie weźmie nawet 2 zł. Tamtejsi spece od obniżania sobie rachunków telefonicznych potrafią szukać połączeń poprzez egzotycznych operatorów i zczołgać ceny nawet do kilku eurocentów. Tak np. łączy się z redakcją „FiM” nasz korespondent z Kopenhagi. W jeszcze większym stresie są Polacy chcący telefonować do USA. Koszt połączenia ze Stanami to 2,48 zł za minutę. Takie
Owe niesłychane cenowe dysproporcje można złożyć jedynie na karb różnic w zarobkach biednych Amerykanów, ubożuchnych Norwegów i bogatych Polaków. Z tego oto zapewne powodu (bo z jakiegoż innego?) mamy – według danych oficjalnych – najdroższe połączenia międzynarodowe spośród trzydziestki najbogatszych (cha, cha, cha!) krajów świata (OECD). A Internet? Internet we Francji i pozostałych krajach UE (stałe łącze) kosztuje od 20 do 30 złotych miesięcznie (w krajach skandynawskich jeszcze mniej), a w Polsce 60 złotych i więcej. Jeszcze lepiej mają jankesi, którzy za Internet płacą jedną czwartą tego co my. Trudno więc się dziwić, że u nas „aż” 40 procent szkół ma dostęp do Internetu, a w takiej postradzieckiej Estonii „zaledwie” 100 procent. W innych krajach Unii średnia „uinternetowienia” wynosi 95 procent. Wróćmy jeszcze na chwilę do rozmów telefonicznych. Oto kraje Unii i USA przechodzą powoli – a wkrótce przejdą całkowicie – na ryczałtowe rozliczanie połączeń. Taki abonament dla Francuza, Angola, Niemca czy Amerykanina ma wynosić
około 60 złotych (w przeliczeniu). Gdy się go uiści, będzie można telefonować do woli, całkowicie za darmo i gadać godzinami. W Polsce nic podobnego nie zostanie wprowadzone w najbliższej dekadzie, bo przecież France muszą najpierw wyssać, ile się da. Są też telefony komórkowe. Jedną z sieci reklamuje nasza złota Otylka, twierdząc, że to się nadzwyczaj opłaca – „I kropka”. Sprawdźmy. Nieporównywalnie tańszą niż w Polsce telefonię komórkową mają: Słowacja, Czechy, Włochy, Meksyk, Wielka Brytania, Dania, Hiszpania, Korea, Norwegia itd. Norwegowie są „tak biedni”, że za połączenie: komóra–komóra, komóra–stacjonarny i stacjonarny–komóra płacą 20 procent tego co Polacy. Jak długo to okradanie nas w biały dzień jeszcze potrwa? Tak długo, dopóki TP SA, czyli France z Télécomu będą monopolistą, posiadającym 88-procentowy udział w polskim rynku telefonicznym. MAREK SZENBORN ANNA KARWOWSKA PS A my poradzimy Czytelnikom, jak – pokazując Francom gest Kozakiewicza – za rozmowy telefoniczne (z międzynarodowymi włącznie) nie płacić nic i gadać do woli. Należy z Internetu pobrać do swojego komputera darmowy program SKYPE (adres www.skype.com), po czym zaopatrzyć się w zwykły mikrofon i słuchawki. Jak do tego dokupimy sobie jeszcze kamerkę internetową (ok. 100 złotych), to nie dość, że ciotkę z USA słyszymy tak dobrze, jakby się na nas darła z drugiego pokoju, to jeszcze ją widzimy. Wtedy jednak doskonały odbiór fonii i wizji może zakłócić nam szloch rozpaczy Franc z TP SA.
Za ten bohomaz Telekomunikacja płaci minimum 60 mln rocznie
9
Móżdżek po polsku Potrawa ta jest nader obrzydliwa, ale jeszcze wstrętniejszy jest sposób prywatyzacji po polsku. Na nasze widelce dostał się oto najnowszy – nigdzie dotąd nie publikowany – raport NIK. Rzygać się chce. Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, w ilu to spółkach ma udziały Skarb Państwa. Ustalono, że firm takich jest 1075, ale nikt nie umiał wyjaśnić kontrolerom, ile są warte akcje państwowe w tych spółkach. – Może nic, a może krocie – zastanawiali się kontrolerzy i wymyślili też pytanie: po co posiadać coś, o czym nie wiadomo, czy przynosi korzyści, czy raczej straty? W odpowiedzi Ministerstwo Skarbu stwierdziło, że nie jest w stanie określić, po cholerę im takie i inne spółki. – Ale to małe firmy, takie bez znaczenia – broniło się MF. Czy aby na pewno? Okazało się bowiem, że w taki „menedżerski” sposób kontrolowane są przez państwo m.in. Giełda Papierów Wartościowych i PZU SA. Aby unaocznić skalę burdelu panującego w ministerstwie, powiemy tylko tyle, że od roku 2001 Ministerstwo Skarbu nie ma pojęcia i ciągle prosi GPW o informacje, ile ma w spółce udziałów, jaki kapitał ma Giełda i kiedy ją Skarb Państwa założył oraz kto w radzie firmy państwo reprezentuje. Nie inaczej jest ze słynnym ostatnio PZU. NIK-owcy ustalili, że poważny pakiet udziałów ma w nim... katowicka kuria arcybiskupia. – Wiecie coś o tym? – zapytali kontrolerzy państwo. – Nic a nic – odparło ono. – Jak to być może? – zdenerwowali się rewidenci. Przecież oddelegowaliście do pilnowania tych interesów aż 600 swoich pracowników, którzy zasiadają w radach nadzorczych i trzepią za to kasiorę. Na to pytanie nie było już odpowiedzi. Trudno się przeto dziwić, że w ramach takiej radosnej prywatyzacji sprzedaliśmy Hindusom za bezcen polskie huty, a teraz świat chce kupić każdą ilość stali. I kupuje, z tym że już wcale nie polską, choć z Polski. Podobnie z węglem. W ramach restrukturyzacji zamknęliśmy 65 proc. kopalń. Teraz wszyscy – jak świat długi i szeroki – chcą węgla... lecz Polska węgla już nie ma. I to jest właśnie móżdżek po polsku. Do sprawy wrócimy. MS, AK
10
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Dary losu Zrujnowanie wiary Polaków w uczciwość ludzi posiadających władzę, którą można zamienić na pieniądze, wydaje się największą porażką polskiej demokracji. Według danych CBOS, 100 (słownie: sto) proc. Polaków zgadza się ze zdaniem: „W ogóle nie ma wysokich urzędników państwowych, którzy nie czerpaliby korzyści z pełnionych funkcji publicznych”. Nic nie wskazuje na to, że obraz przeżartego korupcją aparatu władzy, utrwalony już w świadomości uczciwego obywatela, uda się wymazać w perspektywie najbliższego dziesięciolecia. Skala zjawiska jest ogromna, a nasze o nim przekonanie – porażające. Popatrzmy na wybrane liczby i zestawienia statystyczne, zaczynając od tych, które ilustrują, jak Polskę widzi świat. Organizacja Transparency International (TI) publikuje corocznie (od 1995 r.) raport Corruption Perceptions Index (CPI), określający wskaźniki występowania korupcji dla poszczególnych krajów. Indeks CPI przyjmuje wartości od 10 (kraj wolny od korupcji) do 0 (wiadomo…). W raporcie za 2004 r. – sporządzonym na podstawie analiz dokonanych przez 13 organizacji międzynarodowych, instytucji finansowych i naukowych – ujęto 146 krajów, a skrajnymi wartościami indeksów były: 9,7 (Finlandia) i 1,5 (Haiti, Bangladesz). Stopień korupcji wśród polskich funkcjonariuszy publicznych i polityków oceniono na 3,5, co dało nam (ex aequo z Chorwacją, Peru i Sri Lanką) miejsca 67–70 wśród 145 sklasyfikowanych krajów. Warto dodać, że Polska została uznana za najbardziej skorumpowane państwo Unii Europejskiej, a zagrożenie tym zjawiskiem systematycznie w naszym kraju rośnie (patrz tabela 1). Dodajmy, że również Bank Światowy (według ubiegłorocznego raportu sporządzonego w oparciu o wyniki ankiety przeprowadzonej w ok. 4 tys. firm w 26 krajach) ocenia Polskę – obok Słowacji – jako najbardziej skorumpowanego członka UE.
Tak nas widzą w świecie... A co myślą o korupcji sami Polacy? Zacznijmy od polityków: Z ankiety „Programu przeciw korupcji”, opracowanej w Fundacji Batorego i wypełnionej przez 232 posłów, wynika, że nasi parlamentarzyści: ¤ w rankingu największych problemów trapiących społeczeństwo korupcję umieszczają na trzecim miejscu (69 proc. wskazań) – za bezrobociem i służbą zdrowia; ¤ 60 proc. przyznaje, że przekupstwem można osiągnąć zmianę ustawy. Najbardziej sprzyja temu okres, gdy jej projekt: a) powstaje w ministerstwie (63 proc.), Rok
1996 1997 1998 1999 2000 2001 2002 2003 2004
Ocena
Miejsce
5,57 5,08 4,60 4,20 4,10 4,10 4,00 3,60 3,50
24 29 39–40 44 43–47 44–45 45–49 64–65 67–70
Źródło: Transparency International
Liczba ocenianych krajów 54 52 85 99 90 91 102 133 145
Przedział ocen
2,8–5,6 2,9–5,6 2,6–5,5 2,4–5,6 3,1–3,9 Tabela 1
b) jest uzgadniany między resortami (32 proc.), c) znajduje się w podkomisji sejmowej (28 proc.), d) jest opracowywany w biurze legislacyjnym rządu (17 proc.), e) trafi do komisji sejmowej (16 proc.) lub senackiej (9 proc.); ¤ znają osobiście biorców łapówek (26 proc.), a zetknęli się z nimi w trakcie swojej działalności poselskiej (45 proc. przypadków), przy załatwianiu spraw prywatnych (37 proc.) lub w obu tych sytuacjach (18 proc.). Co ciekawe: aż 32 proc.
badanych odmówiło udzielenia odpowiedzi na to pytanie. A jak często posłowie zetknęli się z propozycją wziątki? Charakteryzując własne doświadczenia z korupcyjnymi propozycjami, parlamentarzyści wskazywali, że najczęściej próbowali wpłynąć na ich decyzje (obiecując różne gratyfikacje): ¤ przedstawiciele społeczności lokalnych – wobec 19 proc. posłów biorących udział w ankiecie, ¤ grupy wyborców – 17 proc., ¤ organizacje pozarządowe – 16 proc.,
¤ przedstawiciele związków zawodowych i rolniczych – 15 proc., ¤ osoby spotkane w trakcie imprez towarzyskich – 15 proc., ¤ przedsiębiorcy – 14 proc.. Skonfrontujmy teraz spostrzeżenia polityków na temat dziedzin życia społecznego, w których pleni się korupcja, z odczuciami opinii publicznej (tabela 2, dane w proc. – procenty nie sumują się do 100, gdyż respondent mógł wybrać nie więcej niż 3 dziedziny). Największe rozbieżności w poglądach między posłami a opinią (stabilną na przestrzeni lat) przeciętnych Polaków występują – co zrozumiałe – w ocenie polityki jako dziedziny występowania korupcji. Gdy spytano dodatkowo „nieposłów” o ich ocenę korupcji wśród tzw. elit, aż 65 proc. badanych wyraziło przekonanie, iż wielu polityków czerpie nieuprawnione korzyści z pełnionych funkcji. Zdaniem 23 proc., tacy politycy są, choć jest ich niewielu, a tylko 1 proc. badanych uznał, że wcale bądź prawie wcale nie ma takich
polityków (11 proc. nie miało w tej kwestii zdania). Porównajmy jeszcze poglądy posłów i opinii publicznej o możliwości stanowienia prawa drogą przekupstwa: 35 proc. Polaków wyraża zdecydowane przekonanie, iż w Polsce można „kupić” ustawę; Środowisko najbardziej skorumpowane politycy, działacze partyjni, radni, parlamentarzyści sądy i prokuratura urzędy centralne służba zdrowia urzędy gminne, powiatowe, wojewódzkie policja firmy państwowe firmy prywatne szkolnictwo i nauka banki trudno powiedzieć
2001 2002 Opinia public 56 52 36 38 47 28
33 29 42 25
30 13 13 6 6 2
23 12 9 8 3 12
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r. tego samego zdania jest 19 proc. badanych posłów. Charakterystyczne jest, że nieco słabsze przekonanie (raczej tak) o możliwości „kupienia ustawy” jest częstsze u samych posłów (41 proc.). Transparency International od wielu lat systematyzuje i kataloguje przypadki korupcji. W efekcie powstała nader precyzyjna mapa tego zjawiska, prezentująca instytucje, regiony oraz przedmiot wydarzeń korupcyjnych (rys. 1). Z mapy wynika, że korupcją najbardziej skażeni są urzędnicy samorządowi oraz prokuratura i sądownictwo. Tuż za nimi sytuują się lekarze z personelem medycznym oraz instruktorzy nauki jazdy. „Nieźle” poczynają sobie pracownicy agencji państwowych i politycy. W aferach łapówkarskich przodują województwa: mazowieckie, śląskie i dolnośląskie, wyprzedzając nieco łódzkie, wielkopolskie i zachodniopomorskie; zdecydowanym outsiderem jest woj. podkarpackie. Kwot „utopionych” w tym procederze nie sposób policzyć. Jedne źródła (GUS) mówią o 1,2 mld dolarów, inne (MSWiA) – że „tylko” 0,5 mld dolarów. Inwestorzy twierdzą, że ok. 20 proc. kosztów inwestycji w Polsce stanowią łapówki wymuszane przez tzw. decydentów. Według statystyk policyjnych, ilość przestępstw korupcji systematycznie w Polsce wzrasta: w 2000 r. stwierdzono ich 1899, w 2001 r. – 2331, w 2002 r. – 2408, w 2003 r. – 3490, w 2004 r. – 4361. I złudna to pociecha, że wykrywalność utrzymuje się w ostatnich dwóch latach na poziomie przekraczającym 96 proc., gdyż ujawnienie przestępstwa polega zazwyczaj na tym, że dawca zakapował biorcę (lub odwrotnie). „Pierwszej ligi” łapówkarskiej, czyli środowisk, gdzie gra się o najwyższe stawki, policja woli nie ruszać (vide odnalezione niedawno dokumenty świadczące o korupcji czołowych polityków AWS przy prywatyzacji PZU i niejasnej – w inkryminowanym procederze – roli kościelnego Opus Dei wraz z Episkopatem). Bo przykład, jak wiadomo, idzie z góry. HELENA PIETRZAK
Data badania 2 2003 2004 zna Opinia publiczna 60 64
Posłowie 23
33 37 43 29
42 39 37 29
51 41 63 56
25 11 11 4 5 8
21 11 9 5 4 7
19 14 8 3 4 1 Tabela 2
11
Demagogia przed rozumem Rozmowa z Wandą Nowicką, przewodniczącą Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny – No i mamy najgorszy z możliwych scenariuszy: posłowie wystraszyli się Kościoła oraz LPR i odrzucili projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie, autorstwa SLD... – Braliśmy taki wynik pod uwagę, tym bardziej że ostatnio obserwowaliśmy zmasowany atak na twórców projektu. Nie obyło się bez straszenia i manipulacji, bo przecież bezustannie mówiono o aborcji, choć projekt ustawy proponował uporządkowanie również innych ważnych kwestii związanych z rodzicielstwem, jak choćby dotyczących dostępu do badań prenatalnych. Zapewne w tej i następnej kadencji nie uda się już powrócić do tego tematu na forum parlamentu. Będziemy zatem robić to, co dotychczas – monitorować sytuację, ukazywać postępowe rozwiązania na świecie i pomagać kobietom w taki sposób, aby np. dzięki edukacji i dostępowi do środków antykoncepcyjnych nie musiały przerywać ciąży. – Jak Pani ocenia projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie? – Traktuje on rodzicielstwo w sposób postępowy – kobieta i mężczyzna świadomie decydują o liczbie dzieci. Ponadto zezwala on na przerywanie ciąży do 12 tygodnia bez podawania przyczyny, zaś po 12 tygodniu wykonanie zabiegu byłoby dopuszczalne ze względów medycznych, genetycznych czy kryminalnych. Projekt dopuszcza także zapładnianie metodą in vitro, a więc pomaganie ludziom, którzy z różnych powodów nie mogą mieć dzieci.
– Zatem są to założenia zgodne z ustawodawstwem większości krajów europejskich. – To prawda, dlatego dziwię się szumowi i nagonce na twórców projektu ustawy. Zapewne dlatego od kwietnia
Wanda Nowicka podczas ostatniej konferencji w Warszawie ubiegłego roku ten dokument czekał na pojawienie się w Sejmie. W tym czasie kwitło w Polsce podziemie aborcyjne (szacunkowo nawet 150 tys. zabiegów rocznie), w którym uczestniczyły nie tylko kobiety, ale i lekarze traktowani przez nasz wymiar sprawiedliwości jako przestępcy. A przecież w większości krajów europejskich istnieje prawo do przerywania ciąży, zaś służba zdrowia tych państw ma obowiązek zapewnienia odpowiednich warunków do wykonywania zabiegów.
ultura typu liberalno-demokratycznego zakłada, że nikt nie jest winny, dopóki nie udowodni mu się winy. Obowiązuje zasada domniemania niewinności. Inaczej jest w kulturze tradycyjnej i jej neotradycyjnych odmianach, na przykład w Polsce. W kulturze tradycyjnej założenie jest inne: każdy jest winny, dopóki nie udowodni swojej niewinności. Aby uzyskać status niewinnego, trzeba więc swojej niewinności nieustannie dowodzić, demonstrować odpowiednie zachowania, które mają wykazać, że nie jesteśmy heretykiem, czarownicą, satanistą, że nie bezcześcimy hostii i nie przerabiamy krwi chrześcijańskich niemowląt na macę. W kulturze tradycyjnej, w porządku religijnym, poczucie winy podtrzymywane koniecznością nieustannego udowadniania niewinności jest mechanizmem integrowania społeczeństwa i narzędziem utrzymywania poddanych w posłuszeństwie. Głośne stało się wyznanie prominentnego funkcjonariusza reżimu hitlerowskiego, że to on decyduje, kto jest Żydem. I nie upierał się przy „naukowym” i „obiektywnym” definiowaniu Żyda nie tylko dlatego, że to podnosiło jego wagę jako tropiciela zła, ale także dlatego, że w ten sposób ciężar nieustannego dowodzenia swojej nieżydowskości
K
– Czy Parlament Europejski nie może skuteczniej wpłynąć na zmianę polskiego ustawodawstwa w sprawie świadomego rodzicielstwa? – Unia dysponuje wieloma instrumentami oddziaływania i robi to od dawna, np. w połowie 2002 r. Parlament Europejski opublikował rezolucję w sprawie zdrowia oraz praw seksualnych i reprodukcyjnych, w której wzywa do zapewnienia m.in. legalnej, bezpiecznej i ogólnie dostępnej aborcji, a także do środków antykoncepcyjnych (nieodpłatnie lub za niewielką opłatę) oraz usług w dziedzinie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego. Naszą rolą będzie teraz uświadomienie Unii, iż w Polsce łamane są prawa kobiet. – Jak Pani ocenia akcję statku „Langenort”, który w połowie 2003 roku przybył do Polski? – To była bardzo udana i potrzebna akcja, co potwierdziły późniejsze badania opinii społecznej. Wspomniana ustawa o świadomym rodzicielstwie jest plonem m.in. tej akcji. – Podczas niedawnej konferencji prasowej mówiła Pani o fatalnych skutkach dotychczasowego ustawodawstwa polskiego, które dzieli kobiety na bogate i biedne... – Te bogate w gruncie rzeczy mają dostęp do poradnictwa i antykoncepcji, mogą też dokonać aborcji w kraju lub za granicą, zaś biedne nie mają takich szans. Widać zatem jak na dłoni hipokryzję społeczną. Przy okazji można się też przekonać, że nasza służba zdrowia nie robi nic w sprawie świadomego rodzicielstwa, a wręcz utrudnia dostęp do rzetelnej informacji. W ten sposób kobieta nie ma wpływu na rodzicielstwo, straciła całkowicie
przerzucał na poddanych, również – a nawet przede wszystkim – na tych nieżydowskiego pochodzenia: to oni, jak i wszyscy „pół-” i „ćwierć-Żydzi”, musieli udowadniać, że nie są Żydami, dostarczając odpowiednim instytutom czystości narodowej stosow-
Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny powstała w 1991 r. jako porozumienie kilku organizacji działających na rzecz kobiet. Siedziba Federacji znajduje się w Warszawie, ul. Nowolipie 13/15, tel./faks (22) 635 93 92, 635 93 95.
Zwłaszcza że jeśli się przyznają, nie czeka ich żadna kara, a i ostracyzm społeczny nie w każdym przypadku. Chodzi o pozostałych. Chodzi o to, żeby ludzie, przez samo umieszczenie na odpowiednich listach uznani za winnych, zmuszeni byli – jak aktor Piotr Fronczewski w audycji Tomasza Lisa 3 lutego br. i dziesiątki tysięcy innych – prosić samozwańczych funkcjonariuszy prawdy i uczciwości o wydanie im certyfikatów niewinności. Mechanizm ruszył – państwo zaczęło karmić się strachem własnych obywateli. Ludzie oblegają agentury Instytutu, dopraszając się o świadectwa niewinności, Instytut się rozrasta, dostanie dodatkowe miliony, nie zabraknie mu pracy przez wiele lat. Nie da się wykluczyć, że w nieodległej przyszłości świadectwo, że nie jesteś heretykiem, Żydem do trzeciego pokolenia wstecz, wrogiem ludu i tajnym współpracownikiem lub ich dzieckiem i wnukiem, będzie ci potrzebne, żeby przeżyć. W systemie totalitarnym, czy to będzie system Torquemady, Hitlera, Stalina, czy naszego polskiego Lustratora, twoja niewinność nie będzie oczywista. Oczywista będzie tylko twoja wina. I udowodnij teraz, że nie jesteś wielbłądem, skoro nim jesteś. prof. RYSZARD PARADOWSKI
Nie jestem wielbłądem ne zaświadczenia. Musieli udowadniać swoją niewinność, kiedy znaleźli się na odpowiedniej liście, przygotowanej przez instytut narodowej czystości. Tropiony i tępiony heretyk legitymizował system inkwizycyjny, tropiony i eksterminowany Żyd legitymizował system rasistowski. Swoich Żydów, kapitalistów, heretyków i swoje czarownice miał system bolszewicki. W systemie tym zginęły miliony ludzi mianowanych przez reżim wrogami ludu. Miliony musiały codziennie udowadniać, że nie podpadają pod kategorię wroga ludu, burżuja, szkodnika czy szpiega. Nie inaczej jest na dzisiejszych „listach Wildsteina” i w teczkach instytutu narodowego oczyszczenia. I nie o konfidentów chodzi w całej tej operacji.
podmiotowość i dla służby zdrowia jest wręcz przedmiotem. – Czy wierzy Pani, że przedstawiona podczas wspomnianej konferencji książka pt. „Piekło kobiet trwa” przyczyni się do zmiany mentalności choć części Polaków? – Książka ta ukazuje dramaty wielu kobiet, które nie miały dostępu do antykoncepcji czy badań prenatalnych, a zatem usiłuje zdiagnozować obszary niedostatku, zakłamania i nieliczenia się z kobietą. Wierzę, że dzięki takim książkom, uświadamianiu społeczeństwa i apelom do parlamentarzystów zwrócimy kobietom podmiotowość. – W parlamencie jest wielu przeciwników liberalizacji ustawodawstwa i przyznania kobietom prawa do świadomego rodzicielstwa. Kto jest największym wrogiem kobiet? – Z pewnością Roman Giertych i jego skrajnie fundamentalistyczna Młodzież Wszechpolska. – Czy i Panią dotykają epitety w rodzaju betonu, którego nie skruszy nawet kwas solny? – Tak, docierają do mnie takie określenia ze strony m.in. biskupa Stefanka, ale staram się tym nie przejmować i robić swoje. Rozmawiał RYSZARD PORADOWSKI Fot. Autor
12
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r.
ZE ŚWIATA
Miłość i lodówka e Chińczycy są narodem mądrym – wiadomo nie od dziś. Dowodem na to są słynne chińskie przysłowia. Ale mieszkańcy Państwa Środka są też zmyślni, a przy tym jacy wierni...
Ż
Przykładem tego niech będzie historia Zhao Qingsonga. Przed trzema laty zdarzyło mu się odkryć, że jego żona ma kochanka. Zhao oczywiście zamordował swoją niewierną połowicę po czym ukrył jej zwłoki w... lodówce, którą dodatkowo zaplombował. Popełnioną zbrodnię udało mu się ukrywać skutecznie przez trzy lata. W tym czasie trzykrotnie się przeprowadzał, zabierając ze sobą lodówkę z makabryczną zawartością. Sprawa się wydała, kiedy właściciel ostatniego z wynajmowanych przez Zhao Qingsonga mieszkań postanowił sprawdzić, co też kryje się w tajemniczej
zaplombowanej lodówce. Po odkryciu ciała Zhao został aresztowany. Podczas przesłuchania stwierdził, że – ukrywając ciało żony w lodówce – chciał, aby rodzina „pozostawała złączona”. Aby przekonać przesłuchujących o swym głębokim uczuciu do żony, stwierdził również, że lodówkę ozdobił posążkiem bogini łaski i codziennie zapalał trociczki w intencji zmarłej, a czasem obmywał ciało. A mówi się, że to południowcy są namiętnymi i gorącymi kochankami! Chociaż w przypadku Zhao Qingsonga miłość okazała się wyjątkowo lodowata… APOSTATA
o kilku latach burza dotycząca pedofilii wśród duchownych katolickich w USA oraz na świecie zdaje się cichnąć i kler oddycha z ulgą, że najgorsze minęło. Może się jednak okazać, że to tylko chwilowe wyciszenie przed następną, katastrofalną dla Kościoła burzą, która rozpoczęła się 16 lutego w federalnym sądzie w Chicago.
P
Cisza przed burzą Na razie tylko publikacje sądowe zapowiedziały na ten dzień początek procesu wytoczonego przez psychologa ze stanu Illinois, dra Theophilusa Greena, przeciwko kardynałowi Josephowi George’owi oraz Konferencji Biskupów USA, której jest wiceprzewodniczącym. Dr Green wnosi o anulowanie statusu przedawnienia w sprawach o przestępstwa seksualne kleru wobec dzieci. Wykorzystuje do tego rzadko stosowaną strategię prawną, która zezwala mu występować w imieniu pokrzywdzonych. Zarzuca kard. George’owi niezastosowanie się do przepisów prawa zobowiązujących do ochrony dzieci przed przestępczą przemocą: liderzy Kościoła wiedzieli o przestępstwach, ale nie zapobiegli im i nie złożyli organom ścigania doniesień na sprawców... zgodnie z instrukcją Watykanu.
afiosi przemysłu narkotykowego z Meksyku, odbywający kary w ciężkim więzieniu La Palma, wylali swe żale za pomocą całostronicowego płatnego ogłoszenia na łamach czołowego dziennika „Reforma”.
M
Napisali: „Traktuje się nas jak psy, jak zwierzęta, jak osoby bezwartościowe. Mówi się nam, że zostaliśmy surowo ukarani, bo jesteśmy szumowinami i wyrzutkami społecznymi”. Fala głębokiego rozgoryczenia została wywołana tym, że rząd, któremu przewodzi Vincent Fox, postanowił traktować ich jak normalnych,
szeregowych więźniów. Odebrano im komórki, telewizory plazmowe, zabroniono zamawiania pizzy, a przede wszystkim skasowano długie i częste wizyty kochanek. „Prosimy tylko, by traktowano nas jak ludzi, którymi jesteśmy” – łkają gangsterzy i domagają się przynajmniej stałych wizyt kobiet. TN
Rabuś-gglina zwedzki funkcjonariusz policji chciał zabawić się w policjantów i złodziei. Ponieważ nie mógł znaleźć nikogo do roli złodzieja, musiał wystąpić osobiście w obu rolach.
S
Obrabował bank w Sztokholmie i godzinę później pojawił się na miejscu przestępstwa – już jako policjant – by prowadzić dochodzenie. Szło opornie, funkcjonariusz bezradnie rozkładał ręce, mówiąc prasie, że brak podejrzanych. Wpadł przez głupotę i chciwość: koledzy nabrali
podejrzeń, gdy miesiąc po rabunku wyłożył 31 400 dolarów (w banknotach skradzionych z banku) na zakup nowego samochodu. Zarząd policji wyrywa sobie włosy z głowy. Z dwóch powodów: że ma złodziei na etatach policjantów i że są tak beznadziejnie głupi. PZ
nie internetowej Konferencji, że w latach 70. 10 proc. wszystkich księży dopuszczało się przestępstw seksualnych na dzieciach, zaś obecnie liczba ta zmalała do „zaledwie (sic!) 4 proc.”, dr Green stwierdza, że 4 proc. jest nie do przyjęcia, i pyta: „Czy można sobie wyobrazić liczbę przestępców seksualnych, gdyby pedofilię uprawiało 4 proc. lekarzy, policjantów, architektów, bankierów czy sędziów?”. Teophilus Green uważa za „niedopuszczalne, żeby w tym samym czasie, gdy USA wydają miliardy na pomoc ofiarom wrogów Ameryki w Bośni, Afganistanie i Iraku, gdy wydają setki milionów na pomoc ofiarom tsunami, wciąż było możliwe pozwalanie 5 tysiącom znanych księży przestępców seksualnych, by uprawiali swój proceder i pozostawali na wolności, oraz oczekiwanie, że niebawem może być 5 tys. następnych”. Green
atykan dokręcił śrubę katolickim rozwodnikom. Co Bóg złączył, człowiekowi będzie teraz znacznie trudniej rozdzielić. Pod koniec stycznia papież zagrzmiał, że rozwiązanie kościelnego małżeństwa jest orzekane zbyt łatwo. W roku 2002 wnioski o unieważnienie małżeństw wniosło 56 tys. osób na całym świecie, w tym 31 tys. z Ameryki; anulowaniem związków uradowano 46 tys. petentów. Nowe zasady i zaostrzenia zawarte w 111-stronicowej książeczce „Godność małżeństwa” zalecają trybunałom skupienie się na „ustaleniu prawdy”, czy małżeństwo rzeczywiście istniało. Lista powodów, na podstawie których katolik może uwolnić się od współmałżonka, nie podpadając swemu Kościołowi, nie jest długa. Obejmuje impotencję, odmowę produkcji potomków oraz psychologiczną niedojrzałość. Ponieważ nie ma mowy o uwolnieniu się od obrączki z powodu niezgodności charakterów, katowania, awanturnictwa, pijaństwa, puszczalstwa itp. – owa niedojrzałość jest kluczowym argumentem przytaczanym
W
Gangsterzy bez kochanek
Psycholog zwraca uwagę, że współczesna nauka traktuje takie przestępstwa jako „emocjonalne i psychologiczne morderstwo”. Morderstwa nie podlegają przedawnieniu, więc pedofilia również. Oskarżenie zawiera również postulat wyeliminowania wpływu Konferencji Biskupów USA oraz jego agend na edukację i opiekę nad dziećmi. Powołując się na stwierdzenie zamieszczone na stro-
przypomniał, że konferencja biskupów, będąca ramieniem Watykanu w USA, nie wydała żadnych funduszy na rehabilitację ofiar. Kardynał George przyznał, że wydał prawie 40 mln na procesy duchownych oraz odszkodowania i terapię dla księży zboczeńców, ale ani dolara na rehabilitację ofiar. Green domaga się również zadośćuczynienia ze strony prokuratorów stanowych, którzy z politycznych powodów nie stosowali rygorów kodeksu karnego wobec przestępców w habitach. Wnosi, by sąd federalny zobowiązał prokuratorów generalnych wszystkich stanów do stanowczego egzekwowania prawa wobec funkcjonariuszy Kościoła. W ramach procesu wytoczonego przez dra Greena jest i inny postulat: Departament Zdrowia USA powinien domagać się zwrotu każdego dolara wypłaconego instytucjom kościelnym w okresie minionych 52 lat. Ponieważ sprawa toczy się przed sądem federalnym, werdykt będzie odnosił się do wszystkich stanów. Co byłoby, gdyby na mocy sądowego wyroku prokuratorzy generalni zażądali od wszystkich diecezji zwrotu pieniędzy otrzymanych od państwa w ciągu ponad półwiecza? Dla Kościoła byłby to koniec. Jakby tego wszystkiego było mało, dr Green twierdzi, że egzekwowanie obowiązku celibatu i składu konferencji biskupów (wyłącznie mężczyźni) stanowi pogwałcenie Aktu Praw Obywatelskich z roku 1964 roku. TOMASZ WISZEWSKI
we wnioskach rozwodowych. – Niedojrzałość – denerwuje się Papcio – jest orzekana zbyt szeroko. Bo czy na przykład można się na nią powoływać, twierdząc, że małżonek jest skończonym idiotą albo że żona jest głupia jak gęś? Nie można mieć pretensji do idioty, że jest niedojrzały, albo że niechęć do przyswajania wiedzy jest równoznaczna z brakiem dojrzałości psychologicznej. Treść książeczki można by zawrzeć w jednym zdaniu: widziały gały, co brały i te właśnie słowa będą z pewnością stanowić podstawę odmownej odpowiedzi trybunału. Teoretycznie Kościół nie ma nic przeciwko drugiemu małżeństwu, nawet bez anulowania pierwszego – pod warunkiem nieangażowania się w seks. Kardynał Julian Herranz dowodzący Pontyfikalną Radą Tekstów Legislacyjnych na pytanie, czy Kościół rozważa odpuszczenie warunku platonizmu, oświadczył, że po wnikliwych badaniach doszedł do negatywnej konkluzji. PIOTR ZAWODNY
Widziały gały, co brały
ob Rieger z miasteczka Salem w Dakocie Południowej chciał otworzyć sklep monopolowy. Potrzebna była licencja władz. Władze odmówiły. Rieger się nie poddał. Otworzył bar striptizowy. Podawano w nim drinki z soków. Moralnej władzy rozbieranka jeszcze mniej się podobała niż wódeczka, lecz nie było na nią paragrafu. Ale jeśli jest grzech, paragraf też się znajdzie. Szybko więc uchwalono, że nagość barowa jest niezgodna z prawem Salem. Uparciuch Rieger nie spękał. Wziął
B
Czarownice z Salem się za czytanie miejskiego prawa i znalazł lukę: radni zapomnieli zakazać kina porno! Zmienił szyldy i teraz stało, że posiada klub dla dżentelmenów i kino dla dorosłych! Radni po zmówieniu pacierza natychmiast przystąpili do kontrofensywy: opracowali prawo, które zezwala tańczyć i występować w filmach, ale co najwyżej w majtkach ze sznurówek. – To już jest
prześladowanie – stwierdził miejski gorszyciel. – Sądziłem się z nimi cztery razy i za każdym razem wygrywałem. Komitet Obywatelski w Salem, który tępi degenerata, stara się o stanowy zakaz, raz na zawsze utrącający takich jak Rieger. A czy nie lepiej spalić na stosie, jak to przed wiekami obywatele Salem zrobili z czarownicami... TW
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r. rzygotowanie propagandowe do rozprawy z drugim rezydentem „osi zła” rozpoczęto wiele miesięcy temu: oskarżono Iran o budowę bomby atomowej. IAEA, oenzetowska agencja energii atomowej, skontrolowała ten kraj i nie wykryła dowodów pracy nad bronią nuklearną. Działo się to przed definitywną kompromitacją amerykańskich oskarżeń, że Irak ma środki, którymi lada godzina masowo porazi świat. – Sądzimy, że Iran ma rozbudowany program nuklearny i jest znanym sponsorem terroryzmu – oświadczył wiceprezydent Cheney
P
informatorów ze sfer rządowych, wojskowych i wywiadowczych, twierdzi, że co najmniej od lata 2004 roku w Iranie operuje tajne komando z USA, typujące obiekty do ataku z powietrza. „Bezpośrednim celem jest zniszczenie albo tymczasowe przynajmniej wykolejenie irańskich zdolności budowy broni atomowej. Rekonesansowa misja w Iranie miałaby wytypować kilkadziesiąt celów do zniszczenia precyzyjnymi uderzeniami i rajdami komandosów” – napisał dziennikarz. Pentagon w ripoście wytknął Hershowi nieścisłości i błędy, ale nie zaprzeczył, że w Iranie działa komando.
KIEDY III WOJNA? Howard Dean, twierdził, że „USA muszą prowadzić bardziej stanowczą politykę wobec Iranu”. Nawet „postępowy” czarny senator Barack Obama, nowa gwiazda demokratów, powiedział 26 września „Chicago Tribune”, że poparłby „chirurgiczne” uderzenie na Iran. Szczęśliwie Amerykanie na razie nie mogą rozpocząć lądowej wojny z Iranem, bo nie mają na to wojska – brakuje go do pacyfikacji Iraku. „Chirurgiczne” uderzenie doprowadziłoby do wrzenia na Bliskim Wschodzie i wojny o trudnej do określania skali. Kto wie, czy nie nuklearnej, jeśli probinladenowska opozycja w Pakistanie zorga-
Widmo grzyba? Czy na Bliskim Wschodzie rozpęta się wojna atomowa, a pożoga obejmie większą część świata? Oby nie, ale wiele wskazuje na to, że taki scenariusz jest wielce prawdopodobny. w programie radiowym „Imus in the Morning”. – Dlaczego nie sprawimy, żeby Izrael coś z tym zrobił? – spytał prowokacyjnie gospodarz programu Don Imus. – Cóż, ludzie się niepokoją, że Izrael może to zrobić bez pytania – odparł Cheney. – Biorąc pod uwagę fakt, że Iran jako cel polityczny deklarował zniszczenie Izraela, prawdopodobne jest, że kraj ten zdecyduje się działać pierwszy. Cheney wykręcił się od odpowiedzi, czy USA mogą po cichu pozwolić Izraelowi na powtórzenie akcji z roku 1981, kiedy to myśliwce izraelskie niespodziewanie zniszczyły iracki reaktor atomowy Osirak. W czerwcu 1991 r., po pierwszej wojnie z Irakiem, minister obrony Dick Cheney wizytował Izrael i sprezentował dowódcy izraelskiego lotnictwa, gen. Davidowi Ivriemu, satelitarne zdjęcie reaktora Osirak z podpisem: „Z podziękowaniem i wyrazami uznania za doskonałe załatwienie irackiego programu nuklearnego w roku 1981”. Cheney był zawsze pierwszy do szczucia na Husajna i straszenia rodaków irackim grzybem atomowym; nie był też i nie jest osamotniony w straszeniu bombą atomową z Teheranu. Minister spraw zagranicznych Condoleezza Rice w trakcie kongresowych przesłuchań nazwała Iran forpocztą tyranii i zapowiedziała, że USA nie spuszczą zeń oka. Prestiżowy tygodnik „The New Yorker” opublikował niedawno artykuł Seymoura Hersha, znanego dziennikarza, który odkrył masakrę w wietnamskiej wiosce My Lai i przyczynił się do ujawnienia tortur w bagdadzkim więzieniu Abu Ghraib. Autor, powołując się na wysoko postawionych anonimowych
To wprost niewiarygodne, żeby władze amerykańskie wciąż bardzo dalekie od wybrnięcia z jednego bagna, w które wdepnęły, chciały pakować się w jeszcze gorsze. Jednak realia nie zakłócają wizji ideologicznych jastrzębi, które opanowały wszystkie przyczółki Waszyngtonu. Jeszcze w ubiegłym roku po Waszyngtonie krążył szkic ich autorstwa, przedstawiający proponowaną strategię USA: nagły atak, obalenie obecnych władz, zainstalowanie w Teheranie przyjaznego (posłusznego) Stanom reżimu i wycofanie się. Podobno dowódcom wojskowym włosy stanęły na głowach. Zbombardować Teheran to dla USA żaden problem, ale co potem… Odpowiedzi na to pytanie szukało CIA, a także wywiad wojskowy (DIA), przeprowadzając przymiarki wojenne, których konkluzje były niepomyślne. Jeden z dowódców US Air Force tak je odkreślił: „Nie uda się zapobiec eskalacji konfliktu”. Jednak poparcie dla akcji w Iranie może się znaleźć, bo Partia Demokratyczna – tak jak w przypadku Iraku – nie odważy się oponować. Przecież jeszcze w ubiegłym roku to John Kerry kilkakrotnie wytykał Bushowi zbytnią łagodność wobec Iranu; inny kandydat na prezydenta i przyszły szef partii,
Fot. archiwum
nizowałaby udany coup d’etat i położyła palec na cynglu atomowym. Podobne konsekwencje może wywołać zlecenie brudnej roboty Izraelowi. Nowy dowódca izraelskiego lotnictwa, gen. Elyezer Shekdy, kilka miesiący temu powiedział w wywiadzie: „Jeśli państwo zadecyduje, że militarne rozwiązanie jest konieczne, siły takie rozkazy zrealizują”. Nie jest to jednak proste, bo Iran wiele nauczył się na błędach Husajna, a poza tym cele irańskie leżą na skraju zasięgu lotnictwa izraelskiego. Poza tym kraj ten nigdy nie odważy się na tego typu akcję bez cichego przyzwolenia Białego Domu. W tym kontekście trudno by się dziwić władzom w Teheranie, gdyby dopiero teraz zaczęły się starać o wejście w posiadanie bomby, wiedząc, że tylko wtedy atak ze strony USA bądź Izraela nie będzie im zagrażał. PIOTR ZAWODNY
13
Dobra psu i mucha obra nowina: Polska być może doczeka się... żołdu! Obiecał go nam Bush II w czasie czwartej wizyty prezydenta III RP w Białym Domu. Wydawało się, że skończy się na trzech wizytach, bo poprzednio Kwaśniewski wyprowadził z równowagi głównodowodzącego USA namolnym dopraszaniem się o zniesienie wiz. Zostało mu to odpuszczone w nagrodę za wyrwanie Ukrainy ze szponów Moskwy.
D
Jest i inna nagroda: Polska ma szansę dostać od USA 100 mln dolarów kieszonkowego za nadstawianie łba za Amerykę w Iraku. Ma o tym zadecydować Kongres USA (Bush: „Nie ja podpisuję czeki”) i pewnie się nie zgodzi, bo w kasie coraz bardziej pusto, a wydatki rosną jak szalone. Ale dobra psu i mucha. Gdyby nie decyzja dotycząca wycofania 800 żołnierzy, prawdopodobnie nie byłoby nawet obietnicy, tylko – jak dotychczas – poklepywanie po plecach i zapewnienia, że Polska jest „fantastycznym przyjacielem”. Obietnica napiwku nie jest wolna od podtekstu: jeśli wycofacie żołnierzy, to pożegnajcie się ze 100 mln dolarów... Kwaśniewski zapewniał, że obiecane pieniądze nie są honorarium za obecność polskich wojsk w Iraku. Hm... zrozumiałe, nie ma się co chwalić wypłatą za lojalne usługi na rzecz supermocarstwa, ale prawda jest taka, że to właśnie gratyfikacja za dyspozycyjność wobec Waszyngtonu. Amerykanie tego nie kryją. „Ta pomoc wyraża poparcie dla państw, które rozmieściły swe siły w Iraku i Afganistanie – oświadczył rzecznik Białego Domu Scott McClellan – takich jak Polska, która podjęła polityczne i ekonomiczne ryzyko. Pieniądze pomogą jej w rozwoju i wypełnieniu swej misji (...). Te fundusze stanowią odzwierciedlenie zasady, że inwestowanie dziś w partnera w wysiłkach na rzecz wolności gwarantuje, że Ameryka będzie mieć zjednoczonych i silnych sojuszników w przyszłości”. Bush oświadczył, że fundusze – w sumie 400 mln dolarów, a Polska dostanie z tego jedną czwartą – „umocnią zdolności naszych partnerów do promowania demokracji i wolności na całym świecie”. O Jezu miłosierny, to na Iraku się nie skończy?! Demokraci w Kongresie od dawna mają sceptyczny stosunek do „koalicji chętnych” i wydawania na nią pieniędzy, zdając sobie sprawę, że twór ten ma służyć Bushowi za atrapę międzynarodowego poparcia akcji w Iraku. Już w roku 2003 senator Robert Byrd ironicznie określił koalicję skrótem COW (krowa – od skrótu Coalition of Willing). „Ale wygląda na to, że krową jest Ameryka, dojną krową. To my jesteśmy dojeni” – stwierdził. Demokratyczny senator Joseph Biden z komisji spraw zagranicznych senatu stwierdził, że plan Busha, obiecujący uczestnikom koalicji 400 mln dolarów (nie wiadomo, kto poza Polską dostanie te pieniądze) jest
dowodem niezdolności administracji Busha do skłonienia liczących się krajów do udziału w wojnie i okupacji Iraku. „To wstyd – stwierdza Biden. – Robimy to, bo nigdy nie przekonaliśmy do współpracy tych krajów, które są na tyle znaczące, że byłyby w stanie nam pomóc”. „New York Times”, informując o obiecanych 100 mln dla Polski, pisze: „W wywiadzie przeprowadzonym zaraz po spotkaniu z Bushem prezydent Polski oświadczył, że nie ma intencji wycofywania polskich wojsk z Iraku w tym roku. »Jestem prawie pewien, że jeśli będziemy potrzebni, będziemy na miejscu« – stwierdził Kwaśniewski, który jest w swym kraju pod presją w sprawie ściągnięcia żołnierzy do domu. Ten sygnał poparcia ma dla Busha – walczącego o utrzymanie szerokiej, międzynarodowej obecności w Iraku – krytyczne znaczenie”. W „International Herald Tribune” czytamy: „Warszawa jest uważana za szczególnie ważnego partnera w irackiej koalicji. O ile wiele krajów wycofało swe względnie małe siły, o tyle ubytek Polski byłby znacznie trudniejszy do zastąpienia”. Zaznacza też: „Polacy, podobnie jak Brytyjczycy, uskarżają się, że ich poświęcenie w Iraku nie zostało wynagrodzone otrzymaniem kontraktów na odbudowę, jak tego oczekiwali”. W podobnym duchu komentuje obietnicę Busha BBC: „Pieniądze zostały obiecane w charakterze bodźca, by pozostać w Iraku”. Nie ulega wątpliwości, że – nawet jeśli bakszysz dla Polski zostanie uchwalony – Stany Zjednoczone nie doznają uszczerbku finansowego: miesięczne utrzymanie wojsk amerykańskich w Iraku kosztuje 5 mld dolarów, czyli 50 razy więcej. Poza tym i tak zainwestujemy to w operacje w Iraku: minister obrony Jerzy Szmajdziński zapewnił już, że za otrzymane (ewentualnie) pieniądze zakupi bezzałogowe samoloty zwiadowcze, które przydadzą się... w Iraku. Komentując z wyczuwalną ironią zapewnienie Kwaśniewskiego, że 100 mln nie jest wynagrodzeniem za zaangażowanie polskich wojsk w okupację Iraku, „New York Times” stwierdza: „Niewątpliwie powrót do domu z finansowym zobowiązaniem Busha pomoże Kwaśniewskiemu w parlamentarnej debacie dotyczącej terminu pozostawania w Iraku, podczas gdy sondaże wykazują, że zdecydowana większość Polaków życzy sobie zakończenia tej misji”. JOHN FREEMAN
14
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r.
OKIEM SCEPTYKA
Nasza publikacja z numeru 47/2004 o kontrowersjach wokół historyczności osoby Jezusa z Nazaretu wzbudziła ogromne zainteresowanie Czytelników. Oto dalsza część rozważań na ten temat. W czasach rzymskiej okupacji Palestyny Żydzi wypatrywali mesjasza, który ulży ich niedoli. Ludzi podających się za niego było w tym czasie co najmniej kilku, m.in. Jezus. Nie wiadomo tylko, czy taki jak na kartach Biblii… Żydzi, których Mojżesz doprowadził do Ziemi Obiecanej, od dawna czekali na słowa o równości i sprawiedliwości. Ziemia „mlekiem i miodem płynąca” okazała się bowiem jednym wielkim rozczarowaniem. Nieurodzajna i nawiedzana przez susze, napadana przez wrogów. „Kraj Abrahama od początku był narażony na wszelkie możliwe najazdy. Akadyjski Sargon i zbrojne rajdy Babilończyków, Egipcjanie, Asyryjczycy, ludy morza z Filistynami na pierwszym miejscu, Hetyci, potem Persowie, Grecy, Rzymianie, Bizantyjczycy, Arabowie, Mamelucy, Turcy, właściwie kto tylko był aktualnie w pobliżu. W porównaniu z Ziemią Świętą, geopolityczne położenie Polski to prawdziwa sielanka”. (Piotr Kuncewicz, „Goj patrzy na Żyda”). W latach bezpośrednio poprzedzających hipotetyczne narodziny Jezusa Judeą rządził król Herod I Wielki (37–4 p.n.e.), którego można nazwać rzymskim kolaborantem. Koronę zawdzięczał przyjaźni z Markiem Antoniuszem. Na zwolennikach jego dynastii, saduceuszach – arystokratach i posiadaczach ziemskich – opierali się Rzymianie. Król był właściwie marionetką w rękach rzymskiego prokuratora, ten jednak musiał liczyć się z religijnymi tradycjami ludności. Dlatego też Judejczycy byli zwolnieni ze służby wojskowej i nie musieli brać udziału w kulcie rzymskiego cesarza. Przy królu działał sanhedryn – ciało, które zachowało niektóre funkcje ustawodawcze i sądownicze, a wchodzili doń zarówno znawcy prawa oficjalnie ustanowionego, jak i tradycyjnego. Sanhedryn mógł sądzić przestępców, lecz wyroki śmierci musiały być zatwierdzane przez władze rzymskie. W oczach żydowskiego społeczeństwa zarówno król, jak i sanhedryn reprezentowali interesy rzymskiego okupanta. Okres panowania rzymskiego to czasy niepodległościowych walk i powstań żydowskich. Klęski i nieszczęścia, jakie spadały na Żydów, zapowiadały – zdaniem prześladowanych – rychłe nadejście mesjasza, wyzwoliciela. Miała to być istota podobna do człowieka, ale obdarzona większą siłą. „Syn człowieczy” pochodzący z królewskiego rodu Dawidowego, przysłany przez samego Boga, który uczyni go królem nad narodami. Wierzono,
że jego panowanie będzie wieczne (Dn 7. 13n). Marzenia te próbowali urzeczywistnić tacy „mesjasze” jak np. Teudas, Juda Galilejczyk, Jonatan i Szymon Bar-Kochba. W czasach Jezusa życie religijne pozbawione było spójności. Powstawały grupy religijne głoszące różne programy, także polityczne. Faryzeusze, rygoryści prawa mojżeszowego, dyktowali wiernym coraz surowsze zasady życia codziennego. Nie przeszka-
charakteru jego działalności. Jeśli naprawdę istniał, mógł być jednym z owych charyzmatycznych uzdrowicieli, jakich wielu było w religijnym krajobrazie Galilei, którzy utrzymując się z żebraniny lub sponsoringu, moralizowali, leczyli i wypędzali demony. O Jezusie wspomniano również, że Joanna, żona Chuzy, zarządcy dóbr Heroda, Zuzanna i wiele innych kobiet „służyły mu majętnościami swymi” (Łk 8. 1–3). Niektórzy ba-
rozpaczy na krzyżu: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mk 15. 34). Wynika z tego, że Jezus podawał się za żydowskiego mesjasza politycznego, który pragnął założyć królestwo Boże w wyzwolonej spod władzy Rzymian Palestynie. Umarł, bo jego plany zostały przedwcześnie ujawnione. Chodziły potem słuchy, że powstał z martwych. Niebawem zaczęto się do niego modlić. Co prawda
Mesjasz potrzebny od zaraz dzało im to pławić się w bogactwie, co wywoływało liczne protesty. W tej sytuacji rosły szeregi radykałów. Do najbardziej aktywnych antyrzymskich bojowników należeli zeloci, którzy uważali, że walcząc z mieczem w ręku przybliżą nadejście mesjasza. Wyodrębniły się też gminy esseńskie. Ich członkowie włączali swój majątek do własności wspólnoty, spożywali też wspólne posiłki sakralne z błogosławieństwem chleba i wina. Zarówno u zelotów, jak i esseńczyków można dostrzec wiele elementów późniejszego chrześcijaństwa. Słowa mówiące o wolności, równości i miłości bliźniego musiały paść i w końcu padły.
dacze przypuszczają, że Jezus był faryzeuszem z tej samej szkoły, co Hillel. Jego nauczanie pozostawało bowiem w zgodzie z głównymi dogmatami faryzeuszy (zmartwychwstanie umarłych); on również wierzył, że najważniejsze z cech to dobroć i miłosierdzie. Nadto nauczał złotej zasady Hillela: „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie” (Mt 7. 12). Jezus miał w sobie niewątpliwy magnetyzm, gdyż łatwo pozyskiwał
Jezus faktem Jest to pierwsza z możliwości dotycząca Jezusa. Pierwszą historię jego życia utrwalono w Ewangelii Marka, zredagowanej przez zburzeniem Jerozolimy przez Rzymian, czyli mniej więcej 40 lat po ukrzyżowaniu. Wynika z niej, że przynajmniej w dzieciństwie Jezus uchodził za zwyczajnego człowieka, pochodzącego od ziemskich rodziców i mającego rodzeństwo. Aniołowie wcale nie głosili światu jego narodzin ani nie śpiewali mu nad kołyską. Z faktu, że ewangelista Marek rozpoczyna swoją relację o Jezusie począwszy od jego chrztu (według Łukasza, 30-letniego już wtedy mężczyzny) można wnioskować, że w dzieciństwie i młodości nie odznaczał się niczym, co byłoby godne zapamiętania. Nie wiadomo, kiedy pojawiła się u Jezusa tzw. mesjańska świadomość. Faktem jest, że gdy rozpoczął publiczną działalność, całkowicie zaskoczył tym swoich najbliższych. Jego matka i rodzeństwo uznali, że „postradał zmysły” (Mk 3. 21). Maryja nie tylko nie współdziałała z Jezusem w „dziele zbawienia” – jak chce Kościół kat. (Lumem gentium 61), ale – zgodnie z najstarszym świadectwem chrześcijańskim – starała się odwieść go od misji, którą sobie wyznaczył. Istnieje wiele psychologicznych portretów Jezusa i domysłów co do
uczniów, podając się przy tym za oczekiwanego od dawna mesjasza. Na górze błogosławieństw wydawał im się niczym nowy Mojżesz. Podobnie jak Budda w Indiach, ucieleśniał sobą najgłębsze potrzeby, które od stuleci nurtowały lud żydowski. Czy Jezus pragnął stanąć na czele powstania narodowego? Ewangelie raczej to wykluczają. Jednak ukrzyżowano go między dwoma „łotrami”. Tym terminem – gr. lestes – J. Flawiusz miał w zwyczaju określać powstańców. Tak więc kontekstem egzekucji Jezusa bez wątpienia było stłumienie żydowskiego powstania przeciw rzymskiej władzy i jej kolaborantom. Zdaniem M.S. Reimarusa, prawdziwy cel misji Jezusa możemy rozpatrywać w jego krzyku
w judaizmie uważano, że mesjasz, który ma nadejść, będzie istotą ludzką, ale wysuwano też myśl, że skoro jego imię i tożsamość znane były Bogu przez całą wieczność, to można potwierdzić, iż współistniał z Bogiem jeszcze przed początkiem czasu.
Jezus mitem Możliwość ta zakłada wykreowanie postaci Jezusa przez twórców chrześcijaństwa, czyli apostołów. W istnienie historycznego Jezusa nie wierzyli m.in. J.W. Goethe i A. Schopenhauer. Postrzegali oni Ewangelię jako przeformułowanie mitu w relację historyczną – późniejszą personifikację pewnej idei religijnej. Jako dowód służył im m.in. fakt, że główny twórca chrześcijaństwa, apostoł Paweł, w swoich listach zupełnie ignorował historyczność Jezusa („Jezusa według ciała”), nie dostarczając na jego temat żadnych danych biograficznych. Narodziny mitu mogły mieć miejsce w latach 30. i 40. I wieku. Grupa młodych buntowników, nie mogąc doczekać się przyjścia mesjasza, wymyśliła o nim całą historię, dopasowując ją ściśle do zasad religiotwórczych, bo celem autorów od początku było stworzenie nowej religii. Wykreowali więc swojego proroka, trzymając się tekstu biblijnej zapowiedzi Micheasza, który głosił, że Mesjasz narodzi się w Betlejem i będzie pochodził z domu Dawida. Rozgłaszali, że Jezus (pomazaniec, namaszczony) pochodził z ludu, ale jednocześnie z królewskiego rodu Dawidowego, za matkę miał dziewicę, bo ojcem jego był Bóg (te informacje były trudne do sprawdzenia po połowie wieku – zwłaszcza że jedynym nośnikiem informacji był w owych czasach przekaz słowny, czyli ludzka, ułomna pamięć). Swe relacje dokładnie między sobą uzgodnili, podobnie jak treść nauk głoszonych przez Mesjasza, i ruszyli w podróż po rzymskim imperium, opowiadając o tym,
co rzekomo zdarzyło się nad Jordanem czterdzieści lat wcześniej. Żydzi – twórcy m.in. teorii komunizmu – jak wiadomo, zdolni są do takich numerów... ¤¤¤ O ile słabością pierwszej wersji był niedostatek historycznych dowodów, o tyle druga dowodów nie potrzebowała i była łatwiejsza do stworzenia. Miała jednak istotny brak – nie było w niej bowiem żywego człowieka, przywódcy z talentem i charyzmą, a tylko postać wymyślona. Czy apostołowie byli wystarczająco utalentowani, aby w sposób wiarygodny stworzyć tak genialnego i postępowego Mesjasza? Obie wersje są prawdopodobne, a skutek wydarzeń ten sam. Minęło bowiem kilkadziesiąt lat i w Rzymie zaowocowało wreszcie to, co zamyślili sobie młodzi buntownicy – apostołowie (albo to, co zaplanował sam ich przywódca, Jezus). W drugiej połowie I wieku te idee, przez lata wszem wobec głoszone, stały się nie tylko znane we wszystkich prowincjach imperium, ale doprowadziły do założenia tam chrześcijańskich gmin. Wszystko to, co głosili ewangeliści, weszło do powszechnej świadomości. Wszelkie relacje o życiu Mesjasza, jego nauczaniu, podróżach, kazaniach, cudach i męczeńskiej śmierci. Opowieść stała się na tyle znana, że zaczęła przedostawać się do dzieł historyków. I było już wówczas wszystko jedno, czy Jezus to postać rzeczywista, czy też wykreowana przez zdolnych religiotwórców. Jego nauka spełniła swoją rolę, pokonała Rzym, w czym chrześcijanie postrzegali wolę Boga. Miało to być wyłącznie zwycięstwo religijne, a nie polityczne. Idee głoszone przez Jezusa (lub jemu przypisywane) nie przejawiały zamiaru walki ze strukturami władzy. To były słowa zwiastujące rewolucję, jednak nie o charakterze społecznym, a raczej etyczno-moralnym. Przebudowa nie miała dotyczyć istniejącego porządku ekonomicznego. Jezus nakazywał rozdawać mienie ubogim, ale ubodzy mieli pozostać posłuszni swym panom. Przebudowa miała następować w sferze duchowej, a do likwidacji wyzysku i ucisku powinno po prostu dojść dlatego, że niemoralną jest rzeczą krzywdzić bliźniego. Racjonalne poglądy na historyczność Jezusa skupiają się wokół dwóch teorii. Pierwsza z nich głosi, że ewangelijna postać Jezusa jest wynikiem procesu ubóstwienia bliżej nieznanego nam działacza religijnego, jakich w Palestynie było wielu. Druga natomiast głosi, że nastąpił proces historyzacji, tj. umieszczenie w czasie i przestrzeni mitu o Jezusie Zbawicielu. Dla teologów chrześcijańskich wystarczającym dowodem historyczności Jezusa jest zapis ewangelijny. Czy można jednak uznać za dokument historyczny w pełnym tego słowa znaczeniu źródło, które ukrzyżowaniu Jezusa przyznaje taką samą wartość historyczną jak np. jego narodzinom z matki dziewicy? JANUSZ CHRZANOWSKI ARTUR CECUŁA
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
HEDONIŚCI CZY SŁUDZY SZATANA
Rzymscy papieże (14) Biedny Syn Człowieczy nie miał gdzie złożyć głowy, biadał nad zamożnymi i sytymi, a nawet nauczał, że łatwiej przedostanie się wielbłąd przez ucho igielne niż bogacz do Królestwa Bożego. – Czemuś biedny? – Boś głupi! – nauczają papieże. Dziś „zastępcy” Syna Bożego pontyfikatu Karola Wojtyły, wrócimieszkają w luksusowych pałacach, my do wczesnochrześcijańskich popodróżują w papamobilu i papaczątków papiestwa, natomiast wydajumbo jecie – otoczeni przez orszak rzeniami z okresu panowania JPII służących, lekarzy, ochroniarzy, rezakończymy cykl. Nie ukrywam, że porterów, prominentów. A za nimi ten „powrót” wymogli na nas Czyciągnie się smród blisko 2000-lettelnicy licznymi prośbami. niej historii niezliczonych draństw, Aż do roku 1139 od kapłanów morderstw, rozpusty i kolosalny wynie wymagano w zasadzie przestrzezysk, który już w V wieku uczynił gania celibatu i to między innymi był biskupa Rzymu największym obpowód takiej, a nie innej cezury dla szarnikiem w Cesarstwie RzymPius V skim, a Kościół – posiadaczem jednej trzeciej wszystkich gruntów w Europie! Karlheinz Deschner, wybitny teolog i historyk Kościoła (historii prawdziwej, ukrywanej przez szefów religii rzymskokatolickiej), pisze, że Kościół „ma za sobą wytępienie pogaństwa, stosy inkwizycji, wielomilionowe masakry Indian i Murzynów, pogromy Żydów, prowadzące wprost do komór gazowych Hitlera” („Polityka papieska w XX wieku”). Krk ma też za sobą nieprzerwany łańcuch okrutnych wojen (krzyżowych, religijnych) oraz niezliczonych waśni i bitew, a papieże to władcy „osobiście występujący w hełmie, pancerzu i z mieczem, mający własne cyklu „Rzymscy papieże”. Ale przekasy wojenne, własne wojsko, własną cież już od św. Piotra rozpoczyna się flotę, własne fabryki broni. Leon IX, przedziwny poczet papieży i antyświęty, wyruszył zbrojnie na chrześcipapieży, których domeną stają się jańskich Normanów; Grzegorz IX skrytobójcze morderstwa, tortury, przeciw powracającemu zwycięsko perwersje seksualne. Czy pominąć to z krucjaty cesarzowi Fryderykowi II. milczeniem? Doprawdy, należy otwoUrban VI, który kazał torturować, rzyć tę puszkę Pandory, bowiem Koa nawet po bestialsku zabijać kardyściół kat. czynił wiele, aby zatuszonałów, walczył w wojnie o sukcesję wać swą prawdziwą historię. tronu Sycylii… Równocześnie ci paTak więc do początków papiepieże grabili i kradli, co tylko się dastwa, a więc do czasów św. Piotra ło ukraść; w IV wieku majątek świąuważanego (mylnie) za pierwszego tyń, w VI wszystkich pogan, a późbiskupa Rzymu, jeszcze wrócimy. Już niej mienie milionów wygnanych alwtedy zaczynała się kształtować pobo zabitych Żydów, milionów spalolityka religijna, która niebawem stanych „kacerzy” i „czarownic” (op. cit.). ła się kryminalną historią chrześciPius V sam często ścinał głowy jaństwa. Teolog Bruno Bauer ludziom, palił ich, polecił nawet uduw „Das entdeckte Christensum. Eine sić satyryka Franco za dowcipny Erinnerung an das 18. Jahrhundert wiersz o ustępie w Lateranie. Oczyund ein Beitrag zur Krisis des 19ten” wiście Pius V został kanonizowany! (rok wydania 1843, nowe wydanie Sykstus V karał śmiercią za ho– 1927 r.) pisze tak: „Żadna religia moseksualizm, kazirodztwo, przerynie pociągnęła za sobą tylu ofiar ludzwanie ciąży, cudzołóstwo. Zaiste, kich i nie wymordowała ich w spodługa jest lista zbrodni poszczególsób równie haniebny jak ta, która chełnych papieży, łącznie z dzisiejszym, pi się, że zniosła ofiary raz na zawsze”. miłościwie nam panującym Janem Dowiemy się więc, którzy paPawłem II, do którego czasów już pieże byli mordercami, rozpustnisię zbliżamy. kami, dziwkarzami, pijakami, hazardzistami, trucicielami, cudzołożnikaStrategia niniejszego cyklu mi, czarnoksiężnikami, czcicielami esejów o rzymskich papieżach jest diabła i… ateistami! następująca: kiedy dojdziemy do
40. XIX wieku wiele plotkowano na temat papieża Grzegorza XVI (1831–1846) i wielkiej fortuny jego szambelana, Gaetanina, skądinąd byłego golibrody. Jak pisze Nigel Cawthorne: „Jego Świątobliwość, powiadano, okazywał wielką słabość dla żony Gaetanina i jej siedmiorga dzie-
Ale na razie „Rzymscy paGrzegorz XVI pieże” z wolna opuszczają wiek dziewiętnasty i wkraczają w wiek dwudziesty. ¤¤¤ Na przełomie XIX i XX w. w obliczu nowej sytuacji (powstanie państw o programie republikańskim, demokratycznym, a w innych państwach wyraźne nastroje liberalne) papieże zaczęli postępować z większą rozwagą. Bali się opinii publicznej, bowiem pojawiły się gazety i skandalizujące wydawnictwa, które za nic miały papieski „autorytet”. W zasadzie już Napoleon dał przykład, jak łatwo jest sprowadzić następcę św. Piotra do parteru. Przypomnę, że kiedy Pius VI został obalony przez Bonapartego i zmuszony do udania się na baci. Miała ona mieszkanie w Pałacu nicję do Walencji – jego śmierć Kwirinalskim, które miało drzwi łą(1799) odnotowano w tamtejszym reczące je z apartamentem Grzegorza. jestrze w sposób nader lakoniczny: Krążyły pogłoski, że to papież był praw„Nazwisko: obywatel Jan Braschi. dziwym ojcem dzieci Gaetanina… Zawód: papież”. Grzegorz lubował się w czytaniu sproA co z rozpustą, z której słynął śnych i dosadnych francuskich powieWatykan? No cóż, zaczęto wybierać ści Paula de Kocka. Zdobył też sobie na papieży kardynałów w podeszłym opinię człowieka prowadzącego epiwieku, aby nie nachodziły ich niekurejski styl życia. Pijał wino Orvieprzystojne żądze. Był to strategiczto i oryginalne szampany. Szeptano ny zamysł pozostałych członków konnawet, że każdej nocy zapadał w oduklawe, którzy „wybierali najstarszego rzenie alkoholowe”. pośród własnego grona, chciałoby się rzec stojącego najbliżej grobu. Tym saMimo że lubił pochlać, rano był mym pozostali nie tracili szansy na na tyle trzeźwy, żeby wydawać rozrychłe objęcie tej funkcji” (Nigel Cawkazy pomiatania Żydami. Próbował thorne). Za przykład może posłuzmusić Żydów z Ankony i Sinigażyć Annibal Della Genga, który paglii do przebywania wyłącznie w obnował jako Leon XII (1823–1829). rębie getta. Zabraniał im posiadaPowszechnie znany był jako „nawrónia chrześcijańskich nianiek lub słucony rozpustnik”. Nawet tak katożących. Papież ten „wyznaczył Inkwilicki autor jak dr Ludwig Pastor zycji nieco dziwaczne zadanie. Polegało ono na wychwyLeon XIII tywaniu każdego, kto zawarł pakt z diabłem, mający na celu spowodowanie impotencji u zwierząt hodowlanych. Oskarżonym o to przestępstwo groziło dożywocie” (op. cit.). Nie lepszy był Leon XIII (1878–1903), o którym szerzej pisałem w poprzednim numerze. Przyszły papież, jeszcze jako kardynał Gioacchino Pecci, w 1843 roku awansował na nuncjusza przy dworze króla Leopolw swej „History of the Popes” (Londa I w Brukseli. Jakie odniósł sukdyn, 1949) pisze, że Leon XII do najcesy na nuncjaturze? Prałat Johanwyższych stanowisk kościelnych dones Montel von Treuenfest (dzieszedł „w wyniku intryg z rzymskimi kan Rota Romana) pisze w swoich kurtyzanami i dzięki niecnym usłudziennikach, że przyszły papież to gom świadczonym potomkom kaziczłowiek, który nie stroni od uciech rodczego Piusa VI”. doczesnych, zawołany jeździec oraz Mimo dużych środków ostrożnomyśliwy, a jako nuncjusz w Belgii ści i zachowania dyskrecji w latach dorobił się… potomka.
15
„Ojciec Święty” był więc tatusiem, a w życiu politycznym stosował swoisty ceremoniał: nikogo (oprócz udzielnych książąt krwi i kardynałów) nie dopuszczał do siebie inaczej niż na klęczkach. A pomyśleć, że jego „szef” pochylał się nad chorymi i grzesznymi... ¤¤¤ Kolejnym papieżem został kardynał Giuseppe Melchiore Sarto, czyli Pius X (1903–1914). W okresie swej działalności kardynalskiej znany był jako propagator bankowości i założyciel kościelnych banków, między innymi słynnego Banku Świętego Marka. Pierwszy bank katolicki został założony przez papieża Grzegorza X w Rzymie, drugi przez kardynała Pecciego (Leona XIII) w Perugii, trzeci przez szambelana papieskiego, hrabiego Medolago-Albaniego w Bergamo, czwarty to był właśnie Bank Świętego Marka w Wenecji (1895 r.). W roku 1902 było już przeszło 40 banków kościelnych, zaś w roku 1911 – przeszło 70. Na wyraźny rozkaz Piusa X powstały również tzw. kasy ludowe sterowane przez Banca Romana, watykański bank rodziny Pacellich oraz trzech braci aferzystów Antonellich. Jeden z nich – Filippo – był gubernatorem tego banku, drugi – Giacomo – przez 26 lat zajmował stanowisko kardynała sekretarza stanu, a zarazem prezesa świętopietrza. Trzeci brat – Ludovico – był prefektem papieskiego urzędu aprowizacji. Znawca tematu, Andrzej Nowicki („Watykański bank Pacellich”, rok wyd. 1952), podkreśla, że w zakładaniu „banków katolickich” wzięło czynny udział duchowieństwo – w rejestrach notarialnych są nazwiska księży, akcjonariuszami są księża i zakonnicy, a spotykamy także „nazwisko przeora Karmelitów Bosych. Świadczy to o poważnych przemianach, jakie nastąpiły również w życiu „ubogich” zakonników. Ze ślubu ubóstwa pozostał ślad jedynie w nazwie i stroju „bosych” braciszków; rzeczywistą treścią życia zakonnego stało się zakładanie banków kapitalistycznych i spekulowanie na giełdzie. Z biegiem czasu ujawniono więcej jeszcze afer finansowych, w których oskarżonymi o nadużycia, malwersacje, oszustwa były „ubogie” zakony salezjanów, lazarystów, somasków, zajmujących się dziś nie postem i modlitwą, lecz handlem walutami, finansowaniem fabryk broni, przemytem złota, drogich kamieni i dewiz”. Cytując te słowa, nie wiem, czy śmiać się, czy płakać? Przecież od wieków nic się nie zmieniło. Nadal księża handlują, oszukują, zajmują się przemytem, kradną, robią cwaniackie przekręty, malwersacje, są „bohaterami” dewiacyjnych, seksualnych zachowań, a „Fakty i Mity” co tydzień odkrywają jakieś skandaliczne afery z udziałem duchownych. I co? Cdn. ANDRZEJ RODAN
16
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r.
CZUCIE I WIARA
Droga do wielkości Uniżenie i pokora to słowa bardzo niepopularne, jakby zarezerwowane dla tych, którzy przegrywają – słabych i nieporadnych. Ich przeciwieństwem są słowa góra oraz sukces. Jak osiągnąć prawdziwy sukces? „Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie, który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu” (Flp 2. 5–6). Chrześcijańska idea „schodzenia” do wielkości wydaje się na pierwszy rzut oka nielogiczna. Pierwszy i najważniejszy dowód na to, by wierzyć w potęgę i znaczenie „schodzenia” ku wielkości, dał Jezus Chrystus. Jego droga do wielkości nie była typowa ani popularna i logiczna. Biblia wyjaśnia, że On zszedł do świata z najwyższych szczytów. Jako równy Bogu i największy obiekt uwielbienia w całym wszechświecie, który sam stworzył, dobrowolnie zrezygnował ze swoich boskich atrybutów. Ten, który był godzien wszelkiej czci, urodził się w brudnej stajence jako bezbronne dziecko i żył w poniżeniu. Król królów stał się sługą. Ten, który był źródłem prawdy, został posądzony o bluźnierstwo, opluty przez stworzenia. Dawca życia, pozbawiony ubioru, zawisł na krzyżu. Bezgrzeszny umierał jako winny. Stał się ofiarą za grzechy wszystkich ludzi. Swoim przykładem – życiem i śmiercią – Chrystus wskazał na inny sposób osiągania sukcesu. Najwyższy przyszedł służyć najsłabszym. Z punktu widzenia ludzkiego sposobu osiągania wielkości śmierć na krzyżu stała się symbolem głupstwa, „albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą” (1 Kor 1. 18).
Służba i miłość W oczach Boga Chrystus stał się największym z wielkich. Całkowicie wypełnił cel, dla którego Bóg posłał Go na świat. Znalazł upodobanie w Ojcu. Przybliżył królestwo Boga na ziemi. Objawił Jego zasady. „Wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg wielce go wywyższył i obdarzył go imieniem, które jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie i na ziemi, i pod ziemią, i aby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem, ku chwale Boga Ojca” (Flp 2. 7–11). Dla Chrystusa nie była to wcale łatwa decyzja. Myśląc w zupełnie ludzki sposób, musimy zadać sobie pytania: Jak Bóg mógł być w takim momencie miłującym Ojcem? Jak Ojciec mógł zgodzić się, aby Syn
poszedł drogą niepojętego cierpienia fizycznego i jeszcze większego – duchowego? Jak miłość mogła objawić się w tak niewiarygodny sposób? Odpowiedź może być tylko jedna: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (J 3. 16). Pobyt Jezusa na ziemi był największym objawieniem miłości Bożej. Jeden z najbardziej inspirujących fragmentów Pisma Świętego znajdziemy w Liście do Hebrajczyków: „Patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary, który zamiast doznać należytej mu radości, wycierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i usiadł na prawicy tronu Bożego” (12. 2). Jezus przeżył radość z wykonania największego zadania. Objawił miłość Bożą i zaakceptował karę za twoje i moje grzechy. Był jeszcze inny powód, dla którego Chrystus zstąpił na ziemię. Pokazał, w jaki sposób i my możemy objawić miłość Bożą. Jezus pozostaje wzorem dla swoich naśladowców: „Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie”. Jezus oddał siebie, służąc innym. Czy my – chrześcijanie – jesteśmy gotowi uczynić to samo?
Władza i wywyższenie W słynnej modlitwie arcykapłańskiej Jezus modlił się: „Jak mnie posłałeś na świat, tak i Ja posłałem ich na świat” (J 17. 18). Przy innej okazji oświadczył: „Wiecie, iż książęta narodów nadużywają swej władzy nad nimi, a ich możni rządzą nimi samowolnie. Nie tak ma być między wami; ale ktokolwiek by chciał między wami być wielki, niech będzie sługą waszym. I ktokolwiek by chciał być między wami pierwszy, niech będzie sługą waszym. Podobnie jak Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służył i oddał życie swoje na okup za wielu” (Mt 20. 25–28). Oczywiście, zanim ten apel skierujemy do kogokolwiek, skierujmy go najpierw do siebie. Jednak nie można zaprzeczyć, że w tym kontekście wzrok biegnie
w stronę duchowych przywódców. Jak to się dzieje, że przywódcy Kościołów przyjmują wiele wywyższających ich tytułów, np. namiestnik czy zastępca Chrystusa; miłują splendor, bogactwo, przepych, triumfalne pochody, a ich zachowanie bardziej przypomina zachowanie cesarzy rzymskich niż pokornego Nauczyciela z Nazaretu? Zamiast służby – chęć zapewnienia sobie politycznego panowania i zniewolenia ludzkich sumień...
Ich wypowiedzi mają niewielkie znaczenie, gdy czyny nie pokrywają się ze słowami. W kwestiach dotyczących zbawienia liczy się Pismo Święte i jego potwierdzenie: „Tak mówi Pan”, a nie ludzka czy kościelna tradycja jako reguła wiary i praktyki. To nie Słowo Boże ma pozostawać pod kontrolą tradycji, ale nauka kościelna ma być zgodna z Pismem Świętym. Bardzo niepokojąco brzmią słowa nawołujące do zachowania Bożych przykazań w ujęciu tradycji kościelnej, skoro wiemy, że ta tradycja zmieniła oryginalny dekalog. „Daremnie mi jednak cześć oddają – nauczał Jezus – głosząc nauki, które są nakazami ludzkimi” (Mt 15. 9).
Zderzenie Zanim przystąpimy do realizacji hasła powrotu do chrześcijańskich korzeni Europy, musimy zapytać, jak wyglądało chrześcijaństwo
u swoich źródeł. Było to chrześcijaństwo pozbawione wspaniałych świątyń, ołtarzy, ceremonii, kadzideł, szat liturgicznych. Jego istotą było pobożne naśladowanie Chrystusa. Domy, w których odbywały się nabożeństwa, nie były przyozdobione żadnymi „świętymi” obrazami czy figurami. Nie było tam również relikwii świętych. Wierni oddawali cześć Bogu „w duchu i prawdzie” (J 4. 23). Każdy wierzący żył w bezpośredniej łączności z Bogiem i nie korzystał w tym celu z ludzkiego pośrednictwa. Jedynym pośrednikiem między człowiekiem a Bogiem był Jezus Chrystus. Wszystkich wierzących i akceptujących zbawcze zasługi Chrystusa nazywano świętymi. Byli podziwiani przez społeczeństwo greckie i rzymskie, pogrążone w rozwiązłości i występku. Chrześcijanie byli wolni od takiego życia. Byli natomiast wszędzie tam, gdzie trzeba było łagodzić cierpienia, ulżyć w niedoli, pocieszyć strapionych, nakarmić głodnych. Dlatego nowa religia podbiła świat. Później, niestety, podbijała również zbrojnie, detronizowała królów, zmieniła przykazania... Nowy Testament zna tylko trzy obrzędy chrześcijańskie: chrzest, wieczerzę Pańską i umywanie nóg (obrzęd pokory). Nie traktowano tych obrzędów jako sakramentów zjednujących łaskę i uświęcających duszę, lecz jako uroczyste przykazania Chrystusa o charakterze symbolicznym i pamiątkowym. Nie było mszy – świętokradczego powtarzania jedynej i niepowtarzalnej ofiary Jezusa.
Pieniądze nie miały żadnego znaczenia w otrzymaniu łaski zbawiennej. Dary zbierano, ale nie w celu wznoszenia majestatycznych, pełnych przepychu świątyń, zakupu i paradowania w kosztownych szatach liturgicznych czy odbywania tryumfalnych podróży hierarchów kościelnych. Zbierano je, by móc głosić aż po krańce ziemi ewangelię o zbawieniu w Chrystusie. Znaczną część datków przeznaczano na wsparcie wdów, sierot i ubogich. W Kościele wczesnochrześcijańskim nie było modlitw za umarłych, ponieważ nie wierzono w nieśmiertelność duszy. Zgodnie z nauką Pisma Świętego śmierć traktowano jako stan nieświadomości, czyli swego rodzaju sen – jak dokładnie ujął to Jezus w przypadku śmierci Łazarza i córeczki Jaira. Oczekiwano zmartwychwstania całego człowieka przy powtórnym przyjściu Chrystusa. Dniem świętym, a nie świątecznym, była – zgodnie z czwartym przykazaniem dekalogu – sobota. Jej święcenia nie starano się wymusić ustawami państwowymi. Nabożeństwa odznaczały się prostotą i szczerością. Nie były obliczone na oddziaływanie na zmysł wzroku czy słuchu, lecz przede wszystkim na sumienie, serce i intelekt. Warto poważnie wziąć pod uwagę radę apostoła Piotra: „Starszych więc wśród was napominam, jako również starszy i świadek cierpień Chrystusowych oraz współuczestnik chwały, która ma się objawić: Paście trzodę Bożą, która jest między wami, nie z przymusu, lecz ochotnie, po Bożemu, nie dla brzydkiego zysku, lecz z oddaniem, nie jako panujący (...), lecz jako wzór dla trzody. A gdy się objawi Arcypasterz, otrzymacie niezwiędłą koronę chwały (…); wszyscy zaś przyobleczcie się w szatę pokory względem siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Ukorzcie się więc pod mocną rękę Bożą, aby was wywyższył czasu swego” (1 P 5. 1–6). Wszystkim powołanym do służby duszpasterskiej przypominam: „Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie”! STANISŁAW NIMICZ
KSIĄŻKA WYDANA PRZEZ JONASZA Książka jest zapisem wspomnień Stanisława Leszkowicza (ur. 1928), wieloletniego pracownika Ministerstwa Handlu Zagranicznego oraz instytucji i przedsiębiorstw współpracujących z zagranicą. Autor podejmuje próbę ukazania powojennej rzeczywistości z punktu widzenia człowieka, który chce do czegoś dojść, kimś być w nie zawsze zdrowym systemie. Dzięki zawartości pikantnych szczegółów z ówczesnych realiów politycznych i gospodarczych, takich jak: permanentna walka o władzę w MSZ, mafijne powiązania i wymuszenia haraczy od sprzedawców węgla do Austrii i szynek do USA czy polskich importerów chemikaliów z Europy Zachodniej, książka stanowi swoisty, branżowy dokument minionej epoki. Sprzedaż wysyłkowa: Wydawnictwo Niniwa, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. Cena 12 zł + koszty wysyłki.
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r. którym przywrócił życie Jezus: i widzą to liczni świadkowie, niedowiarkowie sugerują pozorną śmierć, przywróceni do życia ludzie otrzymują jedzenie”. Tacyt, stawiany za wzór rzetelności historycznej, informuje, jak to cesarz Wespazjan w obecności wielu świadków uzdrowił paralityka i przywrócił wzrok ślepcowi. Uczynił to nie inaczej niż Jezus – za pomocą błota i śliny (Mk 7. 31–37; 8. 22–26). Powszechnie znane – i Żydom, i poganom
NIEŚWIĘTE PISMO
Cudowny świat grecki geograf Strabon (zm. ok. 26 roku), który zalecał: „Kobiety i gmin trzeba czynić bogobojnymi przy pomocy zmyśleń i opowieści o cudach”. Niezbędna do ich powstawania była ślepa wiara. Czy tej zależności nie byli świadomi również autorzy Ewangelii, którzy twierdzili, że Jezus nie potrafił zdziałać cudów tam, gdzie natrafiał na niewiarę? Paralelą do obrazu Jezusa uzdrowiciela są przede wszystkim cuda boga Asklepiosa. Teolog C. Schneider stwierdza: „Podobnie jak Asklepios, Jezus uzdrawia wyciągniętą bądź nałożoną ręką albo palcem przytkniętym do chorej części ciała (…). I Asklepios, i Jezus uzdrawiają paralityków, niemowy, chorych przebywających daleko, kalekich. Po uzdrowieniu odchodzą oni, niosąc swoje łóżka. Asklepios wskrzesił co najmniej 6 osób, przy czym szczegóły są takie same jak w przypadku zmarłych,
– były historie o cudownym rozmnożeniu żywności. W Starym Testamencie stu ludzi najadło się 20 chlebami i pozostawiło jeszcze resztki (2 Krl 4. 42 nn). W jednej z relacji staroindyjskich czytamy: „Sariputra pomyślał: Czym nakarmimy tylu bodhisattwów? Wimalakirti odczytał jego myśli, po czym podziałał swą cudowną mocą. I Wimalakirti zwrócił się do Sariputry i innych Srawaków, mówiąc:
R
wieku, doczekaliśmy się jedynie „słusznej” solidarnościowej tradycji i etosu (których pamięci strzeże IPN) oraz kultu wiadomo Kogo. Wtedy, w okresie międzywojnia, narodowemu bóstwu (Marszałkowi) również budo-
eligie mają swoich świętych i męczenników stanowiących wzór do naśladowania. My, ludzie mający religię za sobą, także po siadamy swoje drogowskazy. Rzecz nie w tym, oczywiście, aby kreować na potrzeby środowisk laickich jakieś cukierkowe, wyidealizowane postacie przypominające katolickich świętych. Takie tchnące sztucznością kukły na nic by się nam zdały. Chyba że na wyśmianie i odrzucenie. Potrzebujemy autentycznych ludzi, których życie, często spędzane w okolicznościach znacznie trudniejszych niż nasze, może przynosić otuchę i nadzieję. W historii Polski okresem szczególnie interesującym dla tych, którzy poszukują pożytecznych wzorów, wydaje mi się czas międzywojnia (1918–1939), a to z tego powodu, że pod wieloma względami przypomina on czasy współczesne. Odzyskana niepodległość rozbudziła wielkie oczekiwania i nadzieje, które szybko zastąpiło rozczarowanie. Kraj pogrążył się w kryzysie, rosła emigracja i wpływy skrajnej, klerykalnej prawicy. Sensowny patriotyzm zastąpiono legionową tradycją i kultem Marszałka. My, na początku XXI
ŻYCIE PO RELIGII
Nasze wzorce wano pomniki i śpiewano piosenki, a Kościół rzymskokatolicki odgrywał rolę taką jak obecnie: co prawda należał do niego mniejszy niż obecnie odsetek mieszkańców, ale za to wpływy były nie mniejsze, a przywileje jeszcze bardziej ostentacyjne i bezczelne. Kościół otrzymywał od państwa coroczną stałą dotację, a jego przewodnia rola była zagwarantowana konstytucyjnie. Ponadto kler wykorzystywał do swoich celów aparat sprawiedliwości, policję, a i katobojówki wówczas były bardziej żwawe i radykalne niż obecnie. Jak „ksiądz proboszcz kazali”, to i z dymem puszczano kogo trzeba… W II RP byli jednak ludzie, którzy odważyli się rzucić wyzwanie
Bracia, częstujcie się słodkim delikatnym jadłem Pańskim. I jeden z będących tam Srawaków pomyślał: Jak ten skromny poczęstunek miałby być rozdzielony między tylu obecnych tutaj? A przecież całe zgromadzenie pożywiło się tym i wszyscy byli syci: to jadło pozostało, tak jakby nikt go nie tknął”. Niczym nadzwyczajnym były dawniej takie wyczyny, jak chodzenie po wodzie i uciszanie burzy. Asklepios i Serapis (Ozyrys) też ukazywali się swoim wiernym, gdy ci w czasie podróży morskiej znaleźli się w niebezpieczeństwie, i ratowali ich. Po wezbranych wodach Gangesu chodził Budda, a także – jak apostoł Piotr – jeden z jego uczniów. Podobnie jak Piotr zaczynał tonąć, gdy jego wiara słabła, tak tonął ów uczeń, kiedy zbudził się z medytacji... Burzę na morzu uciszył m.in. słynny neopitagorejski filozof Apoloniusz z Tiany. Apoloniusz dokonał zresztą wielu innych cudów, podobnych do ewangelicznych – z pewnego młodzieńca wypędził złe duchy i uczynił go swoim uczniem, zaś w Rzymie wskrzesił dziewczynkę, którą właśnie zamierzano pochować. Według NT, wskrzeszanie umarłych stanowiło codzienne zajęcie apostołów (Mt 10. 8), a w XIII w. na potrzeby procesu kanonizacyjnego św. Elżbiety wśród ponad stu dokonanych przez nią cudów doliczono się 9 wskrzeszeń. Niezręczne dla wiary jest następujące pytanie: dlaczego dziś nie odnotowujemy w Kościołach chrześcijańskich podobnych przypadków? ARTUR CECUŁA
status quo. Niekoronowanym królem buntowników był Tadeusz Boy-Żeleński, idol całej liberalnej i lewicowej inteligencji, wokół którego skupiło się sporo odważnych i nieprzeciętnych osób. Boy-Żeleński rzucił wyzwanie Kościołowi podczas prac Komisji Kodyfikacyjnej, która na przełomie lat 20. i 30. ujednolicała prawodawstwo polskie. Warto pamiętać, że do tamtej pory na terenie każdego zaboru obowiązywał inny kodeks cywilny i karny. I tak w dawnym zaborze rosyjskim nie wolno się było rozwieść katolikom, bo prawo kanoniczne nie przewidywało takiego przypadku. Boy domagał się prawa do rozwodów i mimo opozycji całego episkopatu – wygrał. Podobnie w skrajnie niesprzyjających warunkach, mimo histerii prawicy i kleru, doprowadził do zniesienia karalności homoseksualizmu. Pod tym względem Polska wyprzedziła nawet większość krajów ówczesnej Europy. Jaki stąd wniosek? Taki, że jako niereligijna mniejszość w Polsce nie jesteśmy pierwszym pokoleniem, i że nie tylko nam jest ciężko. I że upór nawet niewielkiej grupy ludzi może przynieść zdumiewające i nieoczekiwane skutki. MAREK KRAK
17
Rozmowa z profesor Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Przynależność Polski do paktu północnoatlantyckiego uważa się w naszym kraju w zasadzie za rzecz bezdyskusyjną. Żadne duże siły polityczne nie próbują tego kwestionować. – Bardzo mnie niepokoi jednomyślność w tej sprawie, bo sama nie jestem zwolenniczką przynależności Polski do NATO. Uważam, że jest w tym jakaś niekonsekwencja, bo z jednej strony należymy do Unii Europejskiej, a z drugiej – zostaliśmy członkami organizacji, która akceptuje i podtrzymuje amerykańską dominację. – Przecież większość państw Unii należy także do NATO. – To prawda, ale nie jest tajemnicą, że od lat narasta napięcie między znaczną
Fot. Krzysztof Krakowiak
W
starożytności cuda zdarzały się nagminnie. Wszyst kie cuda przypisywane Jezusowi mają swoje paralele w cza sach przedchrześcijańskich i je mu współczesnych. Starożytny świat wierzył w cuda, a ich realnością mało kto się przejmował. Ludzie wykształceni oraz rozmaici szamani zdawali sobie sprawę ze znaczenia cudów dla utrzymania tłumów w karności. To miał na myśli
SZKIEŁKO I OKO
uzbrojenia. Wszystko to kosztuje miliardy dolarów, a zakupów sprzętu wojskowego dokonuje się kosztem potrzeb najuboższych. Głównymi beneficjentami przynależności Polski do NATO są – jak na razie – zagraniczne firmy zbrojeniowe. – Takie kraje jak Szwecja, Finlandia czy Austria nie należą do NATO i bynajmniej nie drżą ze strachu przed zewnętrznym najazdem. U nas poparcie dla NATO jest związane z antyrosyjską histerią i poczuciem zagrożenia, które są okresowo rozpalane przez polityków i media.
OKIEM HUMANISTY (116)
Polska i NATO częścią europejskich członków paktu a Stanami Zjednoczonymi. Ta różnica zdań szczególnie wyraźnie uwidoczniła się podczas wojny w Iraku. Zresztą sama Unia Europejska jest budowana nie tylko z myślą o zwiększeniu zysków wielkich koncernów, ale także jako opozycja wobec jednostronnej dominacji USA w świecie. Zjednoczone państwa europejskie miałyby stanowić przeciwwagę dla takiego panowania. W tym kontekście dalsze istnienie NATO wydaje się zbędne, nie przystaje do obecnej sytuacji. – Dyskusje wokół NATO ciągle trwają, czego wyrazem jest opinia kanclerza Niemiec, Gerharda Schroedera, który stwierdził, że widzi potrzebę reformy paktu. – Warto przypomnieć, że pakt powstał jako odpowiedź Zachodu na rosnące znaczenie ZSRR i jego państw sojuszniczych. Kiedy rozpadł się blok radziecki, istnienie NATO przestało mieć sens. – Dla wielu ludzi pakt północnoatlantycki jest jednak jakąś gwarancją bezpieczeństwa. – Liczenie na pomoc Zachodu jest bardzo naiwne, a przeszłość nie dostarcza powodów, aby tej pomocy oczekiwać w przyszłości. Pragnę przypomnieć, że we wrześniu 1939 roku Polska miała podpisane bardzo dobre i jednoznaczne umowy sojusznicze, które miały gwarantować nam bezpieczeństwo i pomoc... Powinniśmy się kierować raczej własnymi interesami i liczyć przede wszystkim na siebie. Mało, niestety, mówi się o tym, że członkostwo w NATO wiąże się z licznymi kosztami, do których należy forsowna modernizacja
– Pogląd, że niezależność danego kraju zależy od wielkości jego armii i sojuszy, jest przestarzały, o ile oczywiście możemy w obecnych czasach mówić o tym, że jakiś kraj jest w ogóle w pełni niezależny i autonomiczny. Przynależność do paktu spowodowała pogorszenie stosunków z Rosją, co bardzo niekorzystnie odbiło się na naszej gospodarce. Nasz przemysł zawsze dobrze się rozwijał, kiedy rynki wschodnie były otwarte. Od lat mamy ujemny bilans handlowy z zagranicą i staliśmy się dla państw zachodnich rynkiem zbytu. Poszczególne dziedziny przemysłu są u nas likwidowane. – Warto przypomnieć, że członkostwo w NATO zobowiązało nas do poparcia bombardowania Jugosławii, a nasi politycy powoływali się na sojusznicze zobowiązania podczas ataku na Irak. – To wszystko dowodzi, że nasze uczestnictwo w pakcie nie zwiększa naszego bezpieczeństwa, a jedynie pogłębia uzależnienie od USA i naraża nas na zbyteczne koszty i zaangażowanie w potencjalnie groźne dla naszego kraju konflikty. Najwyższy czas, by – zamiast się zbroić – przeznaczyć pieniądze z budżetu na podwyższenie głodowych rent i emerytur oraz rozwiązać problemy lecznictwa. Uprzedzenia wobec Niemców pokonaliśmy w dużym stopniu, o czym świadczy wejście do Unii Europejskiej. Pokonajmy więc – dla naszego dobra – uprzedzenia wobec Rosji. Niestety, o polityce często decydują ci, którzy demonstrują antyrosyjskość, aby zatuszować własną przeszłość. Rozmawiał ADAM CIOCH
18
ic nie wzbudza takich emocji jak życie. Czy jest najcenniejsze, czy przeklęte, primum vivere, deinde philosophari. Skoro jednak żyjemy, pofilozofujmy... Życie nie jest wiele warte, ale nic nie jest warte życia. Tak myśli człowiek współczesny, wychowany w kulturze zachodniej. Mimo to zdarza się, że ryzykuje życie, ratując innych, a nawet zabija się z miłości lub z rozpaczy. Za cenniejszy od życia uważano honor, pojęcie obecnie prawie nieznane. Z ochotą oddawano też życie za Boga i Ojczyznę, za wolność waszą i naszą. Umrzeć za sprawę było lepiej niż umrzeć za sprawą chorób i starości. Nie na darmo bohaterowie umierają młodo. Obecnie życie wszystkich ludzi, przynajmniej formalnie, mierzy się jedną miarą, a konstytucje gwarantują swoim obywatelom jego ochronę. Równość wobec prawa – zdobycz Wielkiej Rewolucji Francuskiej – liczy sobie niewiele ponad 200 lat. Jest zresztą powszechnie łamana, bo chociaż wszyscy są równi, to niektórzy – równiejsi. Były i są ustroje (niewolnictwo, feudalizm, totalitaryzm), okresy (inkwizycja), organizacje (Ku-Klux-Klan, Młodzież Wszechpolska), subkultury czy grupy przestępcze, w których wartość życia jest zależna od
N
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r.
NASZA RACJA
KATEDRA JOANNY S.
Skazani na życie tego, do kogo ono należy. W czasie wojny zabijanie wroga jest cnotą. W czasie pokoju pozbawianie życia innych też znajduje łatwe usprawiedliwienie. Zazwyczaj odbywa się jeśli nie za zgodą, to przy milczącej obojętności mas. Ludzie wykazują w tym zakresie niewiarygodną stronniczość i niekonsekwencję. Najwięksi przeciwnicy eutanazji są wśród zwolenników kary śmierci. I nie widzą w tym żadnej sprzeczności. Dlaczego ludzie, którzy chcą zabijać innych wbrew ich woli, tak gwałtownie protestują przeciwko prawu jednostki do decydowania o własnym życiu? Czym jest ludzkie życie? Czy sprowadza się tylko do funkcji biologicznych (oddychanie, przemiana materii, wydalanie)? A jeśli tak, to jaka jest różnica między nami a paprotką czy stułbią? Dlaczego szowinizm gatunkowy pochwala jedzenie roślin i zwierząt, a nagannym czyni kanibalizm? Czy o istocie naszego życia nie stanowi przede wszystkim aspekt świadomościowy i społeczny? A zatem czy żyje organizm, którego istotne
funkcje życiowe są sztucznie podtrzymywane przez różne urządzenia, a odłączenie od nich oznacza pozbawienie życia? I tak niepostrzeżenie wkraczamy na ścieżkę rozważań zahaczających o eutanazję, czyli pozbawienie kogoś życia na jego żądanie lub pod wpływem współczucia. Rozróżnia się eutanazję bierną i czynną. Bierna polega na nieprzedłużaniu życia ludziom cierpiącym na nieuleczalne choroby i podawaniu jedynie środków przeciwbólowych, zwłaszcza w ostatniej fazie wyniszczenia organizmu. Eutanazja bierna jest stosunkowo częsta. Przyznaje się do niej wielu lekarzy. W zasadzie nie podlega karze, podobnie jak brak refundacji niektórych leków czy wypisywanie ze szpitala chorych na raka. Natomiast eutanazja czynna polega na podaniu środków lub zastosowaniu metod mających skrócić niechciane cierpienia. Różnica między nimi jest taka, jak między zaniechaniem a działaniem. Najpoważniejszym argumentem przeciwko eutanazji czynnej jest katolicki pogląd, że nie wolno sprzeciwiać
się wyrokom boskim. Skoro Bóg dał życie, tylko Bóg może je odebrać. Równocześnie – jeśli to tylko możliwe – ludzie przedłużają życie sobie i swoim bliskim. Są gotowi zapłacić każde pieniądze za ratowanie życia. Miliony przeznaczamy na badania medyczne. Giną setki tysięcy zwierząt doświadczalnych. Leczenie, operacje, przeszczepy nie są traktowane jako naganne sprzeciwianie się woli bożej. Przeciwnie. Ale wyznawców etyki świętości życia nic nie przekona. I nie ma takiej potrzeby. Mają niezbywalne prawo do życia. Jeśli będą nieuleczalnie chorzy, cierpiący, społeczeństwo ma obowiązek zapewnić im godne warunki egzystencji do ostatniego tchnienia. Nie mają jednak prawa narzucać swoich poglądów innym. Na świecie jest coraz więcej zwolenników etyki jakości życia. Wartość życia jest dla nich nierozłącznie związana z możliwościami zaspokojenia potrzeb i realizacji zamierzeń na oczekiwanym poziomie. Nie wszyscy pragną żyć do naturalnej śmierci. Dla większości ludzi cierpienie nie jest wartością. Są skłonni cierpieć, żeby żyć,
ale nie po to, aby umrzeć. Nie boją się niebytu, boją się chwil tranzytu, jak to lapidarnie ujął Sztaudynger. Jeśli z powodu nieuleczalnej choroby nie mogą żyć, tak jak chcą, mają prawo wybrać śmierć jako ostateczne rozwiązanie. Skoro zaś nie mogą sami pozbawić się życia, oczekują w tym zakresie pomocy. Nie mamy prawa nikogo zmuszać do życia. Świeckie państwo nie może tego robić w imię religijnej etyki świętości życia. Nasz stosunek do skracania cierpień jest bardzo niejednoznaczny. W zasadzie przyznajemy ludziom prawo wyboru między życiem a śmiercią. Usypiamy nasze ukochane zwierzęta, aby nie pozwolić na ich beznadziejne cierpienia. Nie karzemy odratowanych samobójców. Dlaczego bezpodstawnie wyłączamy z tego ludzi nie dość sprawnych fizycznie, aby sami mogli się skutecznie targnąć na swoje życie? Obecnie w większości cywilizowanych krajów nie można skazywać na śmierć nawet najgorszych zbrodniarzy. Dlaczego można niewinnych ludzi skazywać na życie, którego nie chcą? Czy niesprawność fizyczna uniemożliwiająca popełnienie samobójstwa może usprawiedliwiać wydanie wyroku życia? Niech każdy rozważy to okrucieństwo we własnym sumieniu. Za tydzień prawne aspekty legalizacji eutanazji. JOANNA SENYSZYN
Informacja Prezydium Zarządu Krajowego APP RACJA Dnia 4 lutego bieżącego roku w Łodzi odbyło się spotkanie członków Prezydium Zarządu Krajowego APP RACJA z redaktorem naczelnym tygodnika „Fakty i Mity” Romanem Kotlińskim. Spotkanie miało dwa podstawowe cele. Pierwszym była ocena dotychczasowej, dwuipółletniej współpracy Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA z jej założycielem Romanem Kotlińskim. Drugim celem spotkania było określenie zakresu współpracy kierownictwa APP RACJA z redakcją tygodnika w związku z zapowiedzią realizacji skrajnie prawicowych elementów zawartych w programach partii idących po władzę w Polsce. Część spotkania, dotyczącą oceny dotychczasowej współpracy partii z tygodnikiem „Fakty i Mity”, zdominowała sprawa publikacji i wypowiedzi w polskich mediach (radiu i prasie) na temat nowo powstałej Unii Lewicy, udziału APP RACJA w tej inicjatywie politycznej oraz powiązań partii z tygodnikiem „FiM” w kontekście tych zdarzeń. Bezpośrednio po zawiązaniu Unii Lewicy w grudniu ubiegłego roku w wywiadach radiowych zaatakowano zasadność udziału naszej partii w tym przedsięwzięciu. Pretekstem do ataku stało się rzekome powiązanie partii z Grzegorzem Piotrowskim, człowiekiem, który został skazany za zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki. Z tego nieprawdziwego stwierdzenia uczyniono zarzut dyskwalifikujący udział partii w Unii Lewicy. Znaczącym momentem tej akcji nakierowanej, zdaniem kierownictwa partii, na rozbicie środowiska antyklerykalnego w Polsce i skonfliktowanie jego dwóch niezależnych i liczących się ośrodków – Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA i tygodnika „Fakty i Mity” – stał się artykuł w „Gazecie Wyborczej” autorstwa Wojciecha Załuski z dnia 10 grudnia 2004 roku pod tytułem „Fakty i Mity, czyli kto ma Rację”. Treść tego artykułu wskazywała
na rozdźwięk istniejący pomiędzy obecnym przewodniczącym partii, a jej przewodniczącym honorowym – Romanem Kotlińskim. Wywołało to wśród członków partii duże zaniepokojenie o stan i rozwój APP RACJA, zaś pomiędzy sympatykami partii obawę o przyszłość całego ruchu antyklerykalnego skupionego wokół partii i tygodnika „Fakty i Mity”. Wielu członków partii ostro wyrażało pogląd, iż media są złym pośrednikiem w partyjnych rozmowach przy przedstawianiu argumentów i wyjaśnianiu różnic zdań, co do wizji strategii czy misji partii przez współdziałających dotąd liderów, zaangażowanych w budowanie silnego i trwałego środowiska antyklerykalnego w Polsce. Dlatego 22 stycznia bieżącego roku w trakcie posiedzenia Rady Krajowej APP RACJA sprawa rozwiązania konfliktu powstałego w wyniku publikacji w „Gazecie Wyborczej” była jednym z punktów porządku obrad. Rada Krajowa APP RACJA potwierdziła opinie członków partii, iż rola, jaką w momencie jej powstania odegrał Roman Kotliński – Przewodniczący Komitetu Założycielskiego Partii i jej Honorowy Przewodniczący, jest niepodważalna. Dotyczy to także propagowania programu, zamierzeń partii i jej stanowisk na łamach tygodnika. Zdaniem Rady Krajowej APP RACJA, docenienia wymaga również fakt wspierania przez członków i sympatyków partii działalności informacyjnej, publicystycznej oraz wydawniczej tygodnika „Fakty i Mity” wśród aktualnych i potencjalnych czytelników. W drugiej części spotkania skoncentrowano się na problemach, które stoją przed partią w przyszłości. 26 lutego odbędzie się II Nadzwyczajny Kongres APP RACJA. Obrady poprzedza partyjna dyskusja nad wskazaniem drogi, którą partia powinna pójść w kontekście nadchodzących wyborów do Sejmu i Senatu RP. Aktualnie Antyklerykalna Partia Postępu RACJA jest zaangażowana
w działalność Unii Lewicy. Kierownictwo partii od połowy ubiegłego roku pracuje nad wspólnym programem sygnatariuszy Unii Lewicy, tworzeniem platform wojewódzkich i wypracowaniem formuły organizacyjnej dla nowego bytu politycznego oraz rozpropagowaniem idei Unii Lewicy wśród społeczeństwa. Nie brak jednak licznych głosów, iż dla Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA istnieją inne możliwości podejścia do nadchodzących wyborów. Do kongresu partii należeć będzie wybór wariantu i scenariusza wyborczego. Ze względu na różnice zdań w tej sprawie i wagę zagadnienia, wynik tego wyboru jest trudny do przewidzenia, bo każdy z wariantów niesie inne problemy i różne skutki polityczne. Poza wyborami do Sejmu i Senatu RP planowane są w tym roku wybory na urząd Prezydenta RP oraz spodziewane referendum w sprawie konstytucji Unii Europejskiej. Dla partii kwestie te mają ogromne znaczenie i obecny kongres może zająć stanowiska w tych sprawach. Kongres podejmie także decyzje co do zmian w statucie i programie partii, przyjmie stanowiska polityczne
w innych ważnych dla członków i elektoratu partii sprawach, wykraczających poza zagadnienia antyklerykalne, z obszaru polityki gospodarczej i społecznej oraz oceni pracę Zarządu Krajowego. Ponadto kongres uzupełni i poszerzy gremia kolegialnej władzy partii szczebla krajowego. Wszystkie decyzje kongresu będą podejmowane samodzielnie przez delegatów z poszanowaniem reguł demokracji partyjnej oraz partyjnych procedur wyborczych. W świetle chociażby takich zamierzeń i zadań, istnieją dla partii oraz tygodnika „Fakty i Mity” wspólne płaszczyzny działania. Głównie w sferze informacji o planach i dokonaniach partii, w tym dalsze propagowanie przez tygodnik idei antyklerykalizmu w Polsce oraz docieranie członków partii z tymi zagadnieniami do potencjalnego elektoratu. W tym względzie kierownictwo partii i Roman Kotliński są zgodni, iż dobro wspólne idei antyklerykalizmu jest najważniejsze. Ważniejsze od doraźnych, chwilowych różnic w ocenie sytuacji i bieżących działań. Prezydium Zarządu Krajowego APPR
Trzeba nam dbać o tę miłość... Pismo mówi, żeby przebaczać swoim nieprzyjaciołom, a cóż dopiero członkom rodziny... No to się spotkaliśmy, wyjaśniliśmy, podaliśmy ręce i obiecaliśmy sobie częściej ze sobą rozmawiać. To, co było, minęło. Może byłem nazbyt opiekuńczy, przeczulony, pewny siebie… Nieważne. Pokażmy wszystkim, jak światli antyklerykałowie potrafią wznieść się ponad podziały, oddzielić sprawy nieważne od tych naprawdę istotnych, które nas łączą. A łączy nas wszystkich wspólny wróg – ekspansywny,
antypolski klerykalizm. Tylko głupcy drą koty, kiedy ktoś zabiera im wspólny dom. Nie będziemy kłócić się o trzy palce zaoranej miedzy, bo nie my orzemy, tylko nam chcą zaorać ojczyznę – na czarno i na chama. Razem możemy stawić opór. Rozproszeni nie istniejemy, nie ma nas. Wspólnie jesteśmy silni, a możemy być jeszcze silniejsi. Ja oraz Redakcja „Faktów i Mitów” zrobimy wszystko, aby tak właśnie było. Wszystkim Delegatom na II Kongres APP RACJI życzę owocnych obrad. JONASZ
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r.
LISTY Ja albo oni! „Papież zwierzchników ma tylko w Niebie i wyłącznie z nimi musi się liczyć. Zatem nie może – ani nie musi – składać dymisji żadnemu śmiertelnikowi, ponieważ od żadnego z nich nie zależy” – napisał Vittorio Messori. Rozdarłem swe szaty na takie BLUŹNIERSTWO. Karol Wojtyła postradał rozum. Jest chory nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Przekroczył granice przyzwoitości. Ostatni taki megaloman nazywał się Adolf Hitler. O mało nie posikałem się w spodnie z powodu głupoty, jaką wygaduje ten pseudoojciec święty, i ze złości, że racjonalnie myślący ludzie nie przeciwstawiają się idiotyzmowi Watykanu. Jeżeli Karol Wojtyła kopnie w kalendarz, Polska i świat dowiedzą się, że był śmiertelnikiem, a jego ciało zamieni się w zgniliznę, bo nie jest Bogiem, ale człowiekiem, w dodatku bardzo złym. Jeżeli to nieprawda, to po odejściu od klawiatury komputera poproszę prawdziwego Ojca, który jest w niebie, by na mnie jasny grom spadł i zabił mnie na miejscu. Jeżeli będę żył, niech szlag trafi watykański falsyfikat. Eryk antykleryk, wciąż żywy
Rozliczcie się! Proszę sprawdzić rozliczenie TVP 2 i Caritasu. Cytuję ze strony TVP: „Pieniądze na ten cel przekazywać można, dzwoniąc na podane wyżej numery oraz przez wpłaty na konto Caritas Polska: PKO BP SA I/O Centrum w Warszawie, 70 1020 1013 0000 0102 0002 6526 z dopiskiem: »Azja – Adopcja na odległość«. Do dnia dzisiejszego dzięki »Adopcji na odległość« opiekunów znalazło 460 dzieci; zadeklarowana kwota pomocy wynosi 1 mln 300 tysięcy złotych. W sumie na rzecz ofiar trzęsienia ziemi w Azji Caritas zebrał już 8 mln 100 tys. zł”. Czarni ryczą, żeby WOŚP Owsiaka rozliczyła się, a wiemy, że WOŚP rozlicza się co do złotówki. Proszę, żeby Caritas i TVP rozliczyły się w taki sam sposób! Znając te instytucje, to może 10 proc. będzie przekazane na pomoc humanitarną, a reszta na najnowsze bryki dla biskupów i prezesów. Ryszard Chaszczewski, Cieszyn
Religia dzieli Jestem dwudziestoletnim uczniem technikum, czeka mnie matura. Myślę, że nie można mi nic zarzucić, jeśli chodzi o moją moralność, z której rozliczam się przed samym sobą. Tak, jestem ateistą – dzięki wam, Deschnerowi i temu, co się dzieje na świecie. Piszę, bo nie wierzyłem, że
te dziwne historie na tle jedynej i słusznej wiary mogą mnie dopaść i jeszcze w tak podły sposób. Istnieje na świecie dziewczyna, dla mnie jedyna. Ale pojawił się problem – w jej rodzinie jest dwóch księży, a rodzice są strasznie religijni. Swoją katolicką wiarą są tak zaślepieni, że gotowi są zrobić piekło osobie, którą kocham, za jej chłopaka ateistę. Dziewczyna ma otwarte oczy, toleruje moje poglądy. W końcu przyszła pora na rozmowę, z jakiej parafii jestem i ile mszy opuszczam. Wiem, że jeśli teraz tam pójdę i wyprę się swoich poglądów, wszystko będzie okej i nadal będę się z nią spotykał. Ale wyprzeć się czegoś, co kieruje moimi poczynaniami i jest moim życiowym fundamentem, to chyba zdrada samego siebie... Od lat religia powoduje wojny, śmierć, cofa rozwój całej cywilizacji. Teraz nawet chce rozdzielić dwoje ludzi... Kudłaty
K(r=l)echa na ścianie W zeszłym roku klecha uczący w mojej szkole religii zaatakował mnie, a później ja zostałem uznany za prowokatora bójki. Kiedy wychodziłem ze szkoły, ksiądz złapał mnie za kołnierz i zaczął ciągnąć w swoją stronę. Zareagowałem instynktownie i,
LISTY OD CZYTELNIKÓW broniąc swojego kołnierzyka, odwróciłem się i przycisnąłem kapłana do ściany. Sprawa przycichła. Do czasu! Kilka miesięcy temu ten sam duchowny, chodząc z kolędą po domach i zabierając stamtąd pieniążki, pytał młodzież, z jakiej jest klasy, a gdy tylko usłyszał, że z mojej, snuł swoje poglądy na mój temat, wyzywając mnie od „łobuzów”, „wandalów”, „bezbożników” (ze względu na to, że nie chodzę na lekcje religii i do kościoła). Wspomniał także, że w III klasie pewnie wrócę na katechezę i wtedy – cytuję: „Nie mogę się doczekać przyszłego roku, dam mu popalić”. Postanowiłem porozmawiać z księdzem. Pasterz jest skomputeryzowany, więc rozmawiałem z nim przez komunikator internetowy. Klecha zaczął straszyć mnie prokuraturą, jeżeli powiem (dyrektorowi szkoły albo proboszczowi) o tym, co mówił w domach parafian. Sprawy nie puszczę płazem, przecież nie takie jest zadanie kleru, żeby w takiej formie „ostrzegać wiernych” przed „niebezpieczeństwem”. Jak widać – macki kleru nie oplatają jedynie dorosłych. Trzeba uważać na czarną stonkę bez względu na wiek. Sympatycy Ligi Polskiej Patologii (LPR) w mojej szkole do tej pory patrzą na mnie jak na odmieńca. I gdzie tu sprawiedliwość? Krzysztof Karczewski
Szanowna Pani Dyrektor! Piszę na prośbę Pana dra Józefa Oleksego, przewodniczącego SLD, który jest Państwa stałym czytelnikiem. Za moim pośrednictwem pragnie Panią pozdrowić i poinformować, że informacja w „FiM” 2/2005 (14–20 stycznia), str. 19, jakoby wypowiadał się o Waszym wydawnictwie krytycznie, jest nieprawdziwa. Krytyczne uwagi mogły dotyczyć jedynie dziennika „Fakt”. Łączę wyrazy szacunku Szymon Stellmaszyk International Secretary, SLD – International Office, ul. Rozbrat 44a, 00-419 Warszawa, Poland
19
Pragnę się z Wami podzielić niezwykłym wydarzeniem. 11.02.2005 roku to był dla mnie smutny dzień, ponieważ odbywał się pogrzeb mojej matki. Ceremonia pogrzebu miała miejsce na cmentarzu Doły w Łodzi. Podczas mszy pogrzebowej w kaplicy cmentarnej (już na początku ceremonii pogrzebowej ksiądz z parafii św. Kazimierza zapowiedział, iż będą zbierane pieniądze na tacę) kościelny zaczął chodzić z tacą ku zaskoczeniu wszystkich uczestników, nie pomijając najbliższej rodziny pogrążonej w żałobie i płaczu. Wydaje mi się, że są pewne granice przyzwoitości, których nie można przekraczać, a w tym wypadku zostały one przekroczone... Elżbieta, córka zmarłej
ofensywy; b) poległych żołnierzy, nie tylko radzieckich, ale i polskich, którzy brali udział w tej ofensywie. Katoprawica i już mniej czerwoni „kumple” w parę miesięcy po zmianie opcji politycznej na tę lepszą zaczęli tworzyć nowe „białe plamy” w historii naszego kraju, ale tylko te słuszne. A przecież jeszcze nie tak dawno protestowali, krytykowali głośno (vide Katyń) tworzenie przez komunę „białych plam” w historii Polski. Nowa władza (czy ta z lewa, czy ta z prawa) w nowej rzeczywistości też będzie kłamać, oszukiwać, kraść itp. A jak coś się społeczeństwu nie będzie podobało, to posłuży się policją. Co, niestety, potwierdziły i lata następne. Tak więc wpadliśmy z deszczu pod rynnę. I to solid(ar)nie dziurawą! Czy warto było? Antyklerykał z Choszczna
Szanowna Redakcjo!
Homofobia
Od wielu lat pracuję w Lubelskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego jako sanitariusz. Jestem bardzo zbulwersowany pomysłem naszego pana ministra, który proponuje pobranie swoistej pożyczki na spłatę długów i podwyżek. Pieniądze te i tak po pewnym czasie trzeba będzie zwrócić. Proponuję, by ten sam wariant wprowadzić do gaży pana ministra. Może warto by mu ten pomysł podrzucić… Z poważaniem Zdrowy Jerzy Kowalski
Chciałbym nawiązać do listu pana Lecha Frankiewicza („FiM” 7/2005), w którym pisze, że Bóg nie stworzył homoseksualistów, złodziei czy morderców. O tym, czy ktoś staje się homoseksualistą, czy np. złodziejem, decydują inne czynniki zewnętrzne: pierwszy kontakt, środowisko itp. Gdyby autor pomyślał, to sam odpowiedziałby sobie na pytanie, w jakim środowisku obracał się Kain, w wyniku czego został pierwszym mordercą… Cytując 3 Księgę Mojżesza (Kpł 20. 13), powinien zdawać sobie sprawę, że homoseksualizm w czasach Mojżesza był zjawiskiem dosyć często spotykanym. Według rozumowania p. Lecha Frankiewicza i opierając się na cytacie z 3 Księgi Mojżeszowej, homoseksualiści nie powinni teraz istnieć, bo wyginęliby już w czasach Mojżesza. Stawianie znaku równości między homoseksualistą a złodziejem i mordercą jest oznaką homofobii i braku poszanowania czyjejś inności. R.L.
Taca na łzy
Nowe „białe plamy” Nawiązując do wypowiedzi Czytelnika, p. Zdzisława Rozbickiego z Wrocławia, na temat fałszowania przemilczania lub poprawiania naszej historii, w tym faktu wyzwolenia Warszawy w dniu 17 stycznia 1945 r. („Manipulacja” – „FiM” 6/2005), dodam od siebie: W nocy z 16/17 stycznia 1990 r. w ramach tzw. Kalendarza radiowego, a przed wiadomościami głównymi, spikerka Programu I Polskiego Radia powiedziała, cytuję z pamięci: „Czterdzieści pięć lat temu 17 stycznia rozpoczęła się ofensywa styczniowa, w wyniku której Niemcy opuścili Polskę”. Koniec cytatu. I to było wszystko na ten temat. Jestem dość spokojnym człowiekiem, ale po usłyszeniu tak podanej informacji historycznej dotyczącej naszego kraju o mało nie spadłem z krzesła. Oto brak elementarnej przyzwoitości wobec: a) ofiar spośród ludności cywilnej Warszawy, które nie doczekały tej
Drodzy Czytelnicy! Od numeru 10/2005 (ukaże się w kioskach 11 marca) nasza gazeta będzie liczyła 24 strony. Rozszerzymy dział reportażu, na naszych stronach znajdziecie także porady prawne oraz więcej humoru i rozrywki. Zgodnie z życzeniem wyrażanym przez setki Czytelników przewidujemy także więcej miejsca na listy do redakcji.
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 maja na trzeci kwartał 2005 r. Cena prenumeraty – 32,50 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 maja na trzeci kwartał 2005 r. Cena prenumeraty – 32,50 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 maja na trzeci kwartał 2005 r. Cena 32,50 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–
[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
20
ŚWIĘTUSZENIE
Każdemu według potrzeb
Fot. A. Bochenek
Szeroka gama ofert na Dworcu Głównym we Wrocławiu
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 8 (260) 25 II – 3 III 2005 r.
JAJA JAK BIRETY atolicki portal Wiara.pl przypomina internautom, że powinni spowiadać się również z grzechów popełnianych w Internecie. W wirtualnej rzeczywistości, podobnie jak w realu, można rzekomo grzeszyć: pychą, chciwością, nieczystością, zazdrością, nieumiarkowaniem, gniewem i lenistwem. Dla ułatwienia sporządzenia wielkopostnego rachunku sumienia z internetowej egzystencji portal przygotował listę kilkudziesięciu pytań pomocniczych. A oto z czego m.in. powinien spowiadać się internauta: – Czy umyślnie kreowałem siebie na lepszego, zdolniejszego, bogatszego, przystojniejszego? Czy zaślepiony swoją wyjątkowością ograniczałem swobodę publicznego wyznawania praktyk religijnych? – Czy przebywając pośród osób niewierzących, wstydziłem się i ukrywałem swoją wiarę tylko po to, aby nie zostać odrzucony? – Czy dążyłem za wszelką cenę do wzrostu popularności mojego bloga, strony internetowej etc.? – Czy okradałem innych, ściągając nielegalnie z Internetu muzykę, filmy, programy? – Czy pragnąłem czatowej i forumowej popularności?
K
Prawdy niewiary – Czy korzystając z Internetu, zaglądałem na strony pornograficzne? – Czy nie oszukiwałem współmałżonka/współmałżonki, dziewczyny/chłopaka, szukając nieczystych wirtualnych znajomości? – Czy nie używałem Internetu jako środka do rozładowywania napięć seksualnych?
– Czy cechowała mnie rozwiązłość w rozmowach z innymi internautami? – Czy deprawowałem w sieci osoby nieletnie? – Czy zazdrościłem innym wykreowanego w Internecie wizerunku? – Czy podważałem autorytet userów, operatorów, moderatorów, chcąc w ten sposób zdobyć uznanie innych ludzi? – Czy zaniedbywałem swoje obowiązki, rodzinę, praktyki religijne kosztem wielogodzinnego przebywania w sieci? – Czy zapominałem o modlitwach, ponieważ „zasiedziałem się” przy komputerze? – Czy zaniedbywałem modlitwę po nocy spędzonej przy komputerze? W owej swoistej psychozabawie w każdym z punktów możliwe są tylko dwie odpowiedzi: TAK lub NIE. Jeśli na przeważającą liczbę pytań odpowiedziałeś NIE, to znaczy, żeś – człeku – w miarę normalny. Jeżeli natomiast wpisałeś TAK, znak to niechybny, że jesteś księdzem katolickim, choć może jeszcze o tym nie wiesz. AK