Przyy Kościele trzymał y nas papież p p i komuna. Przez ostatnie 24 lata...
Z KOŚCIOŁA ŚŚCIOŁA ODESZŁO 3,5, MLN POLAKÓW OLAKÓW Ó INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
ISSN 1509-460X
Nr 8 (312) 2 MARCA 2006 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)
Str. 9
Ot, pozmieniało się... Kiedyś Nowa Huta miała być dzielnicą bez kościoła. Miała być... Teraz Ursynów w Warszawie naprawdę ma być dzielnicą bez parku, za to z siedmioma świątyniami. Najnowsza z nich ma powstać na ostatnim skrawku dzielnicowej zieleni. Bo tak na zdrowy rozum – po co człowiekowi tu, na ziemi, drzewa, trawa i świeże powietrze, skoro ma w perspektywie wieczny rajski ogród? Str. 8
2
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y TURYN Polscy sportowcy – mimo modłów specjalnego duszpasterza, który im towarzyszy – nie zdobyli dotąd żadnego medalu. Pobiliśmy za to rekord w upadkach podczas zawodów!
Teraz, k-wwa, oni
Czy to nie dziwne, że inni nie mieli kapelanów, a medalami są obwieszeni? Zawsze jednak miło jest bardziej liczyć na kogoś (lub coś) innego niż na siebie. POLSKA Prezydium Konferencji Episkopatu Polski upomniało księdza Zdzisława Klafkę, przełożonego redemptorystów polskich, że dopuścił do upolitycznienia Radia Maryja. Biskupi – Michalik, Gądecki i Libera – wyrazili przekonanie, że redemptoryści zmuszą wreszcie Rydzyka do „respektowania wskazań katolickiej nauki społecznej”. Redemptoryści mogą Rydzyka doprowadzić do... pęknięcia ze śmiechu!
Zdaniem wielu prawników, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji bezprawnie udzieliła zgody Rydzykowej Fundacji „Lux Veritatis” na emitowanie programu TV Trwam. Z kolei według biskupa Pieronka, fundacja jest nieważnie zarejestrowana, bo działa niezgodnie z prawem kościelnym. Coś, co nie istnieje, przyniosło już miliony. Czyż to nie cud?!
Premier zdymisjonował wiceministra rolnictwa, prof. Stanisławę Okularczyk. Dymisja Okularczyk, która nadal jest posłem PiS, to kara za jej szczerość. Na spotkaniu z rolnikami nazwała obietnice swojej partii bzdetami i wyjawiła, że w jej ministerstwie panuje lobbing i kumoterstwo. Dymisja to za mało, proponujemy lincz. Ujawnianie nieprawidłowości w rządzie PiS jest sprzeczne z podstawowymi zasadami Prawa i Sprawiedliwości!
Jak ustalili dziennikarze „FiM”, w podróży do USA prezydentowi Kaczyńskiemu towarzyszyło sześciu polskich biskupów. Za cholerę nie wiadomo, po co... Właściwie to oczywiste: skoro z naszymi łamagami do Turynu pojechał kapelan, to jaką obstawę powinna mieć głowa państwa!
„Gazeta Wyborcza” donosi o ożywionym poszukiwaniu w prokuraturach haków na pomorskich biznesmenów – Jacka i Witolda Merkelów. Dziwnym trafem dzieje się to w chwili, kiedy ma się rozpocząć proces, jaki Merkelowie wytoczyli Jackowi Kurskiemu, posłowi PiS. Merkelowie zarzucają Kurskiemu pomówienie, no bo cóż by innego... KRAKÓW Tygodnik „Wprost” zarzucił księdzu Januszowi Bie-
gańskiemu, proboszczowi katedry wawelskiej, świadomą współpracę z SB. Duchowny odpiera zarzuty. Czy to nie dziwne, że gazeta kierowana przez byłego członka KC PZPR zarzuca komuś współpracę z SB, która partii podlegała? SZCZECIN Za okrzyk: „Hitler miał rację, wyprowadzając Żydów do gazu!” został skazany na pół roku ograniczenia wolności i 20 godzin prac społecznych w miesiącu Adam M., były członek LPR. Skazany opuścił drużynę Giertycha, kiedy policja już prowadziła śledztwo w jego sprawie. Co za czasy, że trzeba ukrywać swoje poglądy! W takich latach 30. toby się LPR-owcy nie obcyndalali. WARMIA W miejscowości Prostki doszło do bójki pomiędzy
16-letnim gimnazjalistą a księdzem katechetą. Wygrał ksiądz, ale ma rozcięty łuk brwiowy. Podejrzewał, że uczeń chowa narkotyki i chciał przeprowadzić rewizję, na którą chłopiec nie wyraził zgody. Atak na plecak nie przyniósł rezultatu, narkotyków policja nie znalazła, za to uczeń przyprowadził do szkoły ojca... Nie wiemy, niestety, czy facet był normalny i wziął rewanż za syna, czy może jako dobry parafianin przeprosił, że żyje. WATYKAN Za „niestosowny tryb życia” wyleciał z posady
w Kurii Rzymskiej arcybiskup Louis Fitzgerald, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzynarodowego. Duchowny został... mianowany nuncjuszem Watykanu w Egipcie i reprezentantem akredytowanym przy Lidze Państw Arabskich. Arcybiskup zapewne obnosił się z kochanką lub kochankiem, bo za grzech nieposłuszeństwa już dawno skończyłby w zakonie. USA Zmarł arcybiskup Paul Marcinkus, były szef banku watykańskiego i ulubieniec Jana Pawła II. Duchowny był zamieszany w wielkie defraudacje finansowe Banco Ambrosiano, do którego upadku się przyczynił. Ścigany przez włoski wymiar sprawiedliwości, był skutecznie chroniony przez polskiego papieża. Papieże chronili już większych kryminalistów, a nawet ludobójców. Jako nieomylni, wiedzą wszystko lepiej od policji i prokuratur. WŁOCHY Minister kultury i katolicki fundamentalista Rocco Buttiglione ogłosił, że tylko chrześcijanie nadają się do prowadzenia dialogu z islamem. Ateiści, jego zdaniem, nie są do tego zdolni. Rzeczywiście, chrześcijanie pięknie rozmawiali z muzułmanami – najczęściej za pomocą ognia i miecza. CZECHY Konserwatywny prezydent Vaclav Klaus zawetował ustawę o związkach partnerskich. Decyzja czeskiego przywódcy wywołała entuzjazm Lecha Kaczyńskiego, który uważa tego typu legalne związki za „zagrożenie dla naszej cywilizacji”. Dla cywilizacji groźne miałyby być związki legalne, a nielegalne już nie są. Podobnie jest z aborcją. A PiS miał likwidować szarą strefę... PORTUGALIA Zmarła siostra Łucja, ostatnia żyjąca z trojga
dzieci, które miały oglądać tzw. Matkę Boską w czasie sławnych objawień fatimskich. Dlaczegóż katolicka „Madonna” prawie zawsze ukazuje się dzieciom lub starcom (jak w Licheniu)? Czy chodzi o naiwność, czy może bujną wyobraźnię?
ostatnich dniach propaganda IV RP usilnie nas przekonuje, jak bardzo potrzebne jest Polsce Centralne Biuro Antykorupcyjne. Bez tej nowej machiny nie da się zniszczyć raka korupcji i wyłapać nieuczciwych polityków. Mariusz Kamiński z PiS (wcześniej szef Ligi Republikańskiej) pomiata dotychczasowymi dokonaniami różnych instytucji; uważa, że dopiero jego CBA to superpomysł. A któż to Kamiński? W Internecie gość nie chwali się dorobkiem ani poprzednimi miejscami pracy. Chyba nie ma czym... W przeszłości organizował już instytucje podobne do CBA. Jedną z nich był Generalny Inspektorat Celny (1992–2003). Chłopcy z Ligi Republikańskiej (bo to oni tam pracowali) kosztowali budżet państwa około 95 mln zł rocznie (płace, samochody, sprzęt). Cały z tego zysk dla budżetu państwa wyniósł 7 mln zł. Dlaczego? Otóż sądy administracyjne uchylały decyzje GIC o nałożeniu cła i podatków, stwierdzając rażące naruszenie prawa przez ludzi pana Kamińskiego. W końcu rząd Millera zlikwidował tę kowbojską instytucję. Innym tworem Mariusza Kamińskiego – którego życiowym powołaniem jest chyba zawód kanara – było Biuro Kontroli w TVP. Rozdęta (kilkadziesiąt etatów) struktura telewizji nie uzdrowiła. Ci sami chłopcy z Ligi znów zawiedli. Liga Republikańska to prawicowa organizacja młodzieżowa. Jej działalność od początku lat 90. koncentrowała się na rozbijaniu lub zakłócaniu lewicowych wieców i spotkań. Zasłynęła m.in. z rzucania kamieniami w trakcie kampanii prezydenckiej Kwaśniewskiego w 1995 r., zagazowania spotkania nt. tolerancji religijnej w krakowskiej „Kuźnicy”, obrzucenia jajkami ministra edukacji, prof. Jerzego Wiatra, oraz nocnych śpiewów pod domem gen. Jaruzelskiego – 13 grudnia każdego roku. No i oczywiście z propagowania projektu totalnej dekomunizacji – polowania na czarownice PRL-u. Tak więc chuligani, którzy powinni znajdować się pod nadzorem (pro)kuratora – teraz sami mają po raz kolejny tępić bezprawie. Wyjdzie z tego trochę dymu i kupa huku – z przewagą kupy. Tymczasem z korupcją naprawdę trzeba walczyć, zamiast krzyczeć, że rozwali się ją w pył, i straszyć ludzi, jeszcze zanim CBA powstało. Niestety, zamiast mądrych rozwiązań prawnych i systemowych bracia Kaczyńscy we wszystkim preferują model wczesnosowiecki – jak jest problem, to powołujemy politbiuro do jego załatwienia. Niezmiennie na zasadzie: jak zwierzyna weszła w szkodę, to spuszczamy psy. Nie pomyślą nigdy o dobrym ogrodzeniu. Na świecie od lat funkcjonuje kilka systemów ograniczenia korupcji w administracji oraz na styku polityki z biznesem. Oto niektóre, jakże proste, pomysły: l Od 1983 r. w Japonii obywatel składa dokumenty w jednym miejscu i to niezależnie od tego, ile urzędów jest zaangażowanych w daną sprawę. Japończyk kontaktuje się wyłącznie z urzędnikiem, który przyjął jego wniosek, nie zaś z tym, który wydaje decyzję. Ten jest dla niego nieosiągalny. W Japonii i Szwecji osoba przyjmująca łapówkę ma dożywotni zakaz pracy w instytucjach publicznych. l Najpierw w Niemczech, a później w całej UE przyjęto zasadę, że każdy projekt ustawy czy aktu wykonawczego poddawany jest publicznej prezentacji argumentów za i przeciw.
W
O dziwo, w Polsce takie rozwiązanie propagował w 2004 r. związany z PiS i Opus Dei Instytut Sobieskiego; po zwycięstwie braci Kaczyńskich pomysł upadł... Inne sprawdzone rozwiązania to wprowadzenie centralnego systemu ewidencji nieruchomości; pełna jawność oświadczeń majątkowych urzędników, prokuratorów i sędziów; kontrole wewnętrzne w urzędach; kontrola zamówień publicznych (w Polsce wciąż można np. anektować umowy podczas przetargów, często podnosząc należność dla zaprzyjaźnionej firmy). A co na to wszystko nowa władza? Same tylko doświadczenia w stolicy wskazują, że PiS ma do powyższych, racjonalnych rozwiązań stosunek wrogi. W Warszawie dzięki reorganizacji pracy urzędu miasta dokumenty w skrajnym przypadku krążyły po mieście 9 razy. PiS sabotował prace w Sejmie poprzedniej kadencji nad projektem ustawy o centralnej ewidencji działek. Siepacze Kaczyńskich przeprowadzają czystkę w służbie cywilnej (niszczą m.in. kontrolę wewnętrzną). Nie patrzą na kompetencje, powołując wyłącznie swoich, z klucza politycznego. Nie przewidują żadnych nowelizacji Ustawy o zamówieniach publicznych. PiS robi wszystko, aby korupcja w Polsce rozkwitła jak Kaczyńska po sześćdziesiątce. W trakcie prac nad CBA przeprowadzono totalną czystkę w wywiadzie skarbowym oraz jednostkach zajmujących się wymianą informacji o przestępcach finansowych pomiędzy Polską a zagranicą. Rozbito służby budowane od podstaw od 1997 r. Z pracy zwolniono setki fachowców. W policji i ABW trwa usuwanie doświadczonych funkcjonariuszy tylko za to, że w przeszłości służyli legalnemu państwu w SB. Najważniejsze resorty są totalnie zdezorganizowane. W MSWiA pracownicy nie są pewni dnia ani godziny. Ruchy kadrowe są tam większe niż w 1990 r. – w takiej skali nie robił tego nawet rząd Buzka. Właściwie to Polska cofa się do czasów Bieruta. Zniknąć mają jawne konkursy na stanowiska kierownicze w administracji. Kolejny raz władza podporządkowuje sobie takie instytucje jak ZUS czy KRUS. Ich prezesi będą pochodzić z partyjnej nominacji. Upolitycznia się obsługę funduszy europejskich – w skład komitetów, które oceniają wnioski, mają wchodzić wyłącznie osoby z listy ministra rozwoju regionalnego, nie zaś wybrane w jawny, konkursowy sposób. Teraz łapówki będą szły tylko od swoich do swoich, więc o wiele bezpieczniej! Wreszcie ustawa o CBA faktycznie likwiduje wielkie i prężne służby celne, pozbawiając je możliwości wykrywania i zwalczania przemytu. CBA, z budżetem około 120 mln zł rocznie, ma się stać policją polityczną PiS, przez nikogo de facto nie nadzorowaną. Będzie miało prawo do podsłuchu, zbierania danych o poglądach politycznych, kościele, do którego należy obywatel, a nawet z kim delikwent sypia. Pracownicy CBA mają być uprzywilejowani niczym jacyś księża; o wiele bardziej niż kiedyś funkcjonariusze SB i milicjanci. Nie będą musieli na przykład odprowadzać składek na ZUS i do Funduszy Emerytalnych. Kamiński krzyczy jednocześnie, że emerytury dla byłych esbeków są skandalem, a jako pierwszych do przetrzepania wymienia prawników i biznesmenów, którzy finansowali kampanie przeciwników politycznych. Naród chciał igrzysk i będzie je miał. A także rozwaloną gospodarkę, rekordowe bezrobocie i puste gary do oglądania. Pogratulować wyborów. JONASZ
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r. Pan Jarosław Kaczyński w płomiennym sejmowym wystąpieniu z okazji 100 dni rządu Kazimierza Marcinkiewicza przedstawił zdumionej publiczności „Krótki kurs historii Polski”. Jasno, dobitnie i ze swadą dał do zrozumienia, dlaczego „łże elitom” wolno w Polsce mniej. Pan Kaczyński ciągle mówi to samo, o co ludzie dawnej opozycji kłócą się mniej więcej od trzydziestu lat. Już dawno nie ma PRL, oni już dawno wyszli z konspiry, ale biorą się za łby, jakby nic się nie zmieniło. O co im chodzi? Mówiąc w największym skrócie – o władzę;
zagrożeniem ze strony aparatu PZPR, zdławiono naturalne dążenia społeczne do zdrowych podziałów politycznych, do wykształcenia się partii politycznych, odpowiadających wszystkim nurtom w polskiej polityce. W efekcie – rozmyślnie, »na zimno«, jedną monopartię: PZPR, zastąpiono drugą, niejako prywatną partią »Gazety Wyborczej« pod szyldem »Solidarności«. Utworzono rząd Tadeusza Mazowieckiego i ogłoszono, że w okresie przejściowym od ustroju socjalistycznego do wolności, tego rządu, a więc jednocześnie całego tego środowiska, nie wolno pod żadnym pozorem atakować ani osłabiać najmniejszą choćby konkurencją. Przy czym nie określano, jak długo miał trwać ten stan przejściowy. W nieskończoność oczywiście nie trwał, bo Kaczyńscy wywołali „wojnę na górze”, ale trwał wystarczająco długo, żeby wyrodziły się zeń wszystkie te pa-
COŚ NA ZĄB
Chichot historii no i w związku z tym – o pieniądze. Kaczyńscy wytrwale podejmowali próby, żeby mieć i to, i to, ale dotąd z miernym skutkiem. Nagle jednak pogoda się dla nich zmieniła – nie tylko przecież dlatego, że zawarli pakt z koncernem medialnym ojca Rydzyka i już nie są pozbawieni swojego głosu. Także dlatego, że jak manna z nieba spadła im tzw. afera Rywina, która – w moim przekonaniu – jest w społecznym odbiorze bardzo niejednoznaczna. Pogrążyła nie tylko SLD. Adam Michnik, nagrywający niczym jakiś ubek potajemnie swego rozmówcę, nie zyskał sympatii – przeciwnie, stracił ją, choć zarzeka się, że działał w dobrej sprawie. Kwaśniewski też o wszystkim wiedział. Wiedziało wielu dziennikarzy, niektórzy prawnicy... Wszyscy stanęli po stronie interesów „Gazety Wyborczej”. Lech Kaczyński też zresztą wiedział. Jednak tylko jego brat, Jarosław, dostrzegł w tej aferze polityczną szansę dla PiS i potrafił przekuć ją w sukces. Bez najmniejszych zahamowań skorzystał z całej komisyjnej demagogii, z zakłamania jej członków, z całej tej gry pozorów i zawołał: A nie mówiłem – zobaczcie, jakie to wszystko jest przeżarte, skorumpowane, jacy oni wszyscy są zblatowani! Jarosławowi udała się rzecz rzadka: pokazując jedno, mógł załatwić coś zupełnie innego, mógł skierować niechęć społeczną przeciwko tym, których on sam nienawidzi. Za to, że go marginalizowali, ośmieszali, odepchnęli. Świetny socjolog Paweł Śpiewak w swojej książce „Pamięć po komunizmie” objaśnia to tak: „Na początku lat 90., po okrągłym stole, pod pozorem obrony przed rzekomym
tologie, które tak zażarcie Kaczyński atakuje”. Tyle w skrócie Paweł Śpiewak, ten z PO. W gruncie rzeczy więc ludzie postronni, tacy jak my, są świadkami (i, niestety, uczestnikami) kolejnej „wojny na górze”, toczonej przez środowiska, w których po latach nie ma już nic z dawnej solidarności, a została tylko złość, zawiść, a we łbach sieczka wzajemnych podejrzeń. Kiedyś pani Ewa Milewicz, publicystka „Gazety Wyborczej”, napisała, dlaczego SLD wolno mniej. Dlatego otóż, że nie spał na styropianie, że zostawił gruzy po PRL, które ludzie „Solidarności” muszą w pocie czoła sprzątać. Z tych powodów, jak pisała, SLD nie wolno atakować nowej władzy, na równych prawach pracować w Sejmie, kwestionować solidarnościowej wersji historii PRL, być obywatelami jak inni. Sojusz się na to zgodził i przez wiele lat starał się zasłużyć na pochwały za poprawne podkulanie ogona. W efekcie odepchnął od siebie ludzi, którzy budowali Polskę po wojnie, likwidowali analfabetyzm i gruźlicę. I jest sam. Ale co ciekawe – oto teraz pan Kaczyński mówi pani Milewicz i jej środowisku to samo: wam też wolno mniej, bo... zawłaszczyliście historię „Solidarności”, bo co najmniej tolerowaliście bezprawie służb specjalnych, bo reforma waszego Balcerowicza sprowadza się do zubożenia społeczeństwa. PiS nie podkula ogona, elitom przekonanym, że tylko one mają rację, Kaczyński mówi głośno i bezczelnie: nie macie prawa niczego nam dyktować, jesteście „łże elitami”, dlatego moralnie was zniszczymy. I taki zamordyzm się ludziom podoba... MAREK BARAŃSKI
GORĄCE TEMATY
3
Pociąg pod specjalnym nadzorem Arcybiskup Życiński uważany jest za oczytanego, postępowego, a jednocześnie surowego moralistę. Dlaczego więc umożliwił ucieczkę za granicę podwładnemu ściganemu za pedofilię? Zapewne dla dobra Kościoła, ale czy dla dobra dziecka... Kolejny ksiądz podejrzany o pedofilię: „Wkładał nogę dziecka pod sutannę i onanizował się jego stopą” – twierdzi prokuratura. Przez wiele miesięcy nie można było wielebnemu przedstawić zarzutów, ponieważ biskup wysłał go na „urlop zdrowotny”... Ksiądz Mirosław W. wrócił do Polski 15 lutego nocnym pociągiem z Kijowa. Nie było go w kraju pół roku i na dworcu kolejowym w Chełmie z niecierpliwością oczekiwał na przesiadkę do rodzinnego Lublina. Z równą niecierpliwością wyglądała jego powrotu policja. Ba, nawet Straż Graniczną poprosili, żeby uprzedzić, jakby co... „Pociąg osobowy z Chełma do Lublina podstawia się na tor... Planowy odjazd godzina 3.57” – wychrypiał megafon. Ksiądz Mirosław do pociągu wsiadł, ale po kilku minutach okazało się, że zmarnował bilet, bo w dalszą drogę pojechał policyjnym samochodem. Rano usłyszał w prokuraturze zarzut, że pewna dziewczynka miała tylko 10 lat, gdy zaczął się nią zabawiać. Podejrzany zapewnił o swojej niewinności i odmówił składania wyjaśnień. Decyzją sądu poczeka na rozprawę w areszcie. Tam też 5 kwietnia obchodzić będzie swoje 38 urodziny. ¤¤¤ Ksiądz W. (wyświęcony w 1995 r.) jest duchownym archidiecezji lubelskiej. Od czerwca 2002 r. był wikarym parafii pod wezwaniem Chrystusa Króla w Trawnikach oraz nauczycielem religii w miejscowym gimnazjum. Latem 2003 r. wielebnemu wpadła w oko dziewczynka, która spędzała wakacje u mieszkającej w Trawnikach rodziny. – Zaprosił ją wraz z koleżanką na plebanię, żeby wspólnie pooglądać święte obrazki. Owszem, oglądali, tylko że w trakcie wkładał nogę dzieciaka pod sutannę i onanizował się jego stopą. Podobnie było rok później. Obrazki, kolekcja znaczków pocztowych... i masaże członka. Wyznała to matce dopiero w 2005 r., przerażona perspektywą zbliżających się, kolejnych wakacji w Trawnikach. Rodzice natychmiast
zawiadomili prokuraturę, a dziewczynkę – w obecności psychologa – przesłuchał sąd. Gdzieś jednak musiał być przeciek, bo kuria nagle przeniosła księdza do innej parafii, skąd krótko przed planowanym zatrzymaniem zdołał uciec na Ukrainę – informuje nas policjant z Lublina. ¤¤¤ Decyzja personalna metropolity lubelskiego, arcybiskupa Józefa Życińskiego, z 25 czerwca 2005 r.: „Ks. mgr Mirosław W… – przeniesiony z urzędu wikariusza parafii pod wezwaniem Chrystusa Króla w Trawnikach na urząd wikariusza w parafii pod wezwaniem Matki Bożej Bolesnej w Kraśniku”. Jakim więc sposobem wylądował za granicą? – Za zgodą przełożonych przebywałem tam na misjach – zapewniał ks. W. policjantów. – W sierpniu 2005 roku ksiądz Mirosław W. poprosił o urlop zdrowotny. Otrzymał go i odtąd nie pełnił już obowiązków duszpasterskich – twierdzi ks. Mieczysław Puzewicz, rzecznik metropolity lubelskiego. – Był zdrowy jak byk. Nigdy nie skarżył się, żeby mu cokolwiek dolegało – wspomina nauczycielka gimnazjum w Trawnikach. – Trudno oprzeć się wrażeniu, że kuria chciała go schować. Nie badamy tego wątku, bo jest bez znaczenia dla sprawy, ale podobno dostał na drogę jakieś rekomendacje, dzięki którym znalazł robotę w parafii katolickiej na Ukrainie. Dlaczego wrócił? Chcąc uniknąć rozgłosu, prokuratura zrezygnowała z wystawienia listu gończego. Prawdopodobnie sądził, że nic mu już nie grozi – zauważa policjant. ¤¤¤ Katolicka społeczność w Trawnikach oczywiście nie wierzy w winę „księdza Mirka”. Ludzie już myślą o zbieraniu podpisów na rzecz uwolnienia tego „pogodnego i bardzo serdecznego kapłana”. Mają też swoją wersję wydarzeń: – To bardzo ciekawe, że „niewinnemu dziewczątku” nie podobało się, a jednak przychodziło na plebanię. Co? Ciągnął ją do siebie siłą? Już ona dobrze wiedziała, co ma w majtkach. To zemsta, nic innego. Ci rodzice też muszą być dobrzy, skoro zorientowali się dopiero po trzech latach – przekonuje nas „moherowa” pani Zofia. ANNA TARCZYŃSKA
ie mamy ministra rolnictwa, tylko kierownika bazy transportowej – to fakt. Ponieważ prawda w oczy kole, europosłowie LPR wystąpili do prokuratury z wnioskiem o ściganie dziennikarzy „Faktu” za „znieważenie funkcjonariusza państwowego”. Urszula Krupa, Bogdan Pęk, Bogusław Rogalski i Witold Tomczak uznali, że to nie minister Jurgiel skompromitował się swą służalczością wobec tatki dyrektora, dla którego bez wahania złamał przepisy państwowe, tylko... dziennikarze. W uzasadnieniu swojego donosu napisali: „Dziennikarze dziennika „Fakt” dopuścili się prowokacji wraz ze znieważeniem ministra RP (...). Był to już drugi incydent z udziałem dziennikarza tej gazety, który w ub.r., podszywając się pod urząd ministra, odbył wizytację w Urzędzie Miasta Ostródy”. Odezwała się też nowa Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, którą gazety powinny guzik obchodzić. Mimo to zapowiedziano, iż Ela Kruk zorganizuje dyskusję dotyczącą zasad etyki dziennikarskiej. Działaczy LPR nie zniechęca nawet to, że sam premier upomniał szefa resortu rolnictwa i przeprosił „wszystkich
Polaków za to, że minister Jurgiel poddał się prowokacji”. W sukurs donosicielom natychmiast przyszedł „Nasz Dziennik”, który w postępowaniu „Faktu” dopatrzył się złamania innego artykułu kodeksu karnego niż zamordyści z LPR. Zdaniem „ND” – prowokacja to dozwolona metoda działania jedynie dla policji i służb specjalnych, co oznacza, że dziennikarz „prowokator” złamał artykuł 24 kodeksu karnego, który brzmi: „Odpowiada jak za podżeganie, kto w celu skierowania przeciw innej osobie postępowania karnego, nakłania ją do czynu zabronionego”. Znaczy „idzie nowe”. Niestety, Prokuratura Krajowa przekazała donos do Prokuratury Apelacyjnej, a ta zdecyduje, która z podległych jej prokuratur zajmie się „Faktem”... Największe zaskoczenie panuje być może w samej redakcji klerykalnego „Faktu”, który gościł na swych łamach premiera i niektórych ministrów, a także, jak pamiętamy, nie poparł jednoznacznie „buntu” dziennikarzy przeciwko faworyzowaniu Telewizji Trwam. W ocenie fundamentalistów z LPR nic to nie znaczy. JAKUB PUCHAN
N
Prowokatorom mówimy NIE!
4
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Kobietki kokietki Czy Maria Kaczyńska, Pierwsza Dama IV RP, jest kokietką? Na szczęście jest i działa to na mnie jak balsam kojący. Słowo „kokieteria” pochodzi z języka francuskiego coquetterie i oznacza chęć podobania się innym, wyrażającą się w zachowaniu czy stroju. Taka kobietka czyni różnorodne starania, aby się tylko podobać. Z kolei „kokietka” (francuskie: coquette) to kobieta zalotna, starająca się wywrzeć wrażenie na otoczeniu, kokietująca oczami, udami, piersiami, kolanami, uśmiechem oraz... wiekiem. Jak pisał Michał Bałucki (dramaturg i komediopisarz): „Oczami kokietującymi odprowadziła go aż do drzwi”. Kokietka nigdy nie poda swojego wieku, a nawet jeśli – to zdecydowanie się odmłodzi. – Ile pani ma lat? – Kobiety o wiek się nie pyta! – Wiem! Ale ile pani ma lat? – A na ile wyglądam? I to jest przykład siermiężnej kobiecej kokieterii, kiedy baba pyta, na ile wygląda, spodziewając się uprzejmej odpowiedzi, np... trzydzieści pięć. A w jej metryce figuruje sześćdziesiątka z ogonkiem. Faktem jest, że kokieteryjna kobietka nie powinna podawać swojego wieku (z wyjątkiem przesłuchania na policji, w sądzie lub w prokuraturze), a dżentelmen nie powinien pytać. Ale ja nie jestem dżentelmenem.
Na internetowej stronie prezydenta IV RP Lecha Kaczyńskiego, sygnowanej logo PiS (dlaczego, skoro prezio jest apolityczny?), znalazły się jego własności: Rudolf (kot), terier Tytus (pies) oraz Maria Kaczyńska (małżonka). Jest też wnuczka, ale jej nie bierzemy pod uwagę, bo – jak podają na tej śmiesznej stronce – myli dziadka z wujkiem Jarosławem Kaczyńskim. I ja się temu dziecku nie dziwię, bo sam nie jestem pewny, kto wygłaszał to słynne orędzie do narodu. Wnuczka mówi do dziadka „Dado”, jak podają na tej stronce spece od public relations. Miłe to. Ale czy nie myli go z kolei z Dodą Elektrodą, która trochę śpiewa, a w wolnych chwilach kąpie się na nagusa w wannie z bramkarzem „Wisły” Radkiem Majdanem, osłabiając gościa?
Ale do rzeczy! Lechu ma na tej oficjalnej stronce rok urodzenia 1949, Maryśka, żonka jego – 1950, czyli jest rok młodsza od mężusia. Ale już Wolna Encyklopedia Wikipedia podaje, że Marysia Kaczyńska urodziła się w 1943 roku. A to by oznaczało, że jest starsza od mężusia o sześć lat! Dla mnie to jest ganz pomaden oranżaden. Mata Hari, słynna kobieta szpieg, zwana źrenicą poranka, miała 41 lat, ale przesłuchującemu ją oficerowi, w celi więzienia Saint Lazare, powiedziała, że 35. Isadora Duncan, gwiazda tańca, kiedy wyszła za mąż za młodszego od niej o siedemnaście lat Siergieja Jesienina – jednego z programowych poetów bolszewickiej rewolucji – miała 44 lata, ale w urzędzie stanu cywilnego powiedziała: „Mam 32 lata”. Jeśli taka Jeanne Poisson, późniejsza markiza de Pompadour, zrobiła w konia króla Francji Ludwika XV, utrzymując, że ma siedemnaście lat (wtedy została królewską kochanką i być może najważniejszą kobietą w jego życiu), a była osiem lat starsza od swego kochanka, to nie będę jak świnia nadsłuchiwał grzmotu. Olewam! Ale dzisiaj nawiedziło mnie. Jeśli Maryśka Kaczyńska oszukała męża pod względem wieku, a teraz zrobiła w konia wiernopoddańczy naród, to ta kokietka jest tak szybka, że ją kalesony Leppera prześcigną. Jarku Kaczyński, powołaj komisję do zbadania sprawy wieku twojej bratowej! Tego chce naród! Na czele centralnej komisji ds. kokietek amatorek (w skrócie: CZEKA) niech stanie Roman Giertych. Da se radę. ANDRZEJ RODAN
RZECZY POSPOLITE
W Augustowie policja zatrzymała 31-letniego rowerzystę, który wydmuchał ponad 5,5 promila alkoholu. Zachował jednak trzeźwy umysł! Policjanci z podziwem wspominają spotkanie z rekordzistą, który dokładnie opisał, z kim pił oraz gdzie i kiedy skończył. Mało tego – pamiętał też, jak się nazywa i gdzie mieszka.
PAMIĘĆ ABSOLUTNA
34-letni Polak mieszkający na stałe w Berlinie przyjechał do Poznania, by zlikwidować swoje konta w bankach. Było na nich około pół miliona zł. Pieniądze zapakował w worek foliowy i wrzucił do plecaka. W nocy pojechał pociągiem do Trójmiasta. Zasnął. Gdy się obudził, plecaka nie było. Zostało mu 100 tys. zł, których do plecaka nie wrzucił.
OPTYMISTA
W Raszynie 50-latek najechał tarpanem na mężczyznę leżącego na poboczu drogi. Zauważywszy, co zrobił, chciał – jak twierdzi – koniecznie pomóc ofierze. Cofnął więc samochód i... najechał na leżącego jeszcze raz. Przejechany w stanie ciężkim trafił do szpitala. Kierowcę zatrzymała policja. Miał 2,5 promila.
PIERWSZA POMOC
W Kołobrzegu trzej pijani mężczyźni zrzucili z IX piętra drzwi od windy. Następnie zanieśli je do skupu złomu. Dostali 10 zł. Zdaniem policji, mężczyzn oszukano. Drzwi warte były co najmniej 150 zł.
OSZUKANI
55-letni mieszkaniec Bydgoszczy pojawił się ze swoim 5-letnim wnuczkiem w nocnej dyskotece. Był pijany. Dziadek, nie wnuczek. O obecności obu panów w nocnym lokalu donieśli policji uczestnicy zabawy. Mężczyzna uciekł z dyskoteki i ukrył się w pobliskim śmietniku, ale policja odnalazła go i przewiozła do izby wytrzeźwień a wnuczka – do pradziadków.
MAŁOLATY NA BALETACH
Trzy osoby dorosłe i pięcioro dzieci jechało fiatem 126p w miejscowości Sędziejowice w Sieradzkiem. Kierowca uderzył w drzewo. Z wypadku bez szwanku wyszło jedynie półtoraroczne dziecko. Policja próbuje ustalić, jakim sposobem zmieściło się w „maluchu” tylu pasażerów. Opracowała AH
PUSZKA Z SARDYNKAMI
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Prawica postkomunistyczna Antypracownicza dyrektywa Bolkesteina przeszła w Parlamencie Europejskim m.in. dzięki głosom polskich tzw. lewicowych eurodeputowanych. O niebezpiecznym projekcie, który ma zliberalizować rynek usług, pisaliśmy już obszernie („FiM” 5/2006). Przypomnijmy, że jego najgroźniejszy fragment obejmował zasadę kraju pochodzenia, dzięki któremu np. polski pracownik mógłby pracować w Niemczech za polską pensję i według polskich przepisów. To oczywiście doprowadziłoby w krajach bogatszych do gwałtownego spadku zarobków, wzrostu bezrobocia i załamania się całego europejskiego modelu socjalnego, a w rezultacie także wzrostu biedy i załamania gospodarczego w całej Unii. W wyniku protestów w Europie projekt rozwodniono, ale – mimo odrzucenia sformułowania „kraj pochodzenia” – zdaniem wielu prawników, od samej zasady nie odstąpiono. Zresztą fakt uchwalenia projektu, który jest niejasny, budzi mnóstwo wątpliwości i dopuszcza zupełnie różne interpretacje, sam w sobie jest już skandalem. Eurodeputowany Marek Siwiec, którego do Brukseli wysłał SLD rękami lewicowych wyborców, jest zadowolony z uchwalonego dokumentu. Twierdzi nie bez wzgardy, że przeciwko dyrektywie były „tradycyjne, populistyczne związki zawodowe”. Jak należy rozumieć, związki zawodowe po Siwcowemu nowoczesne (a nie
Prowincjałki
„populistyczne”) nie powinny zajmować się ochroną praw pracowniczych. Powinny zapewne, wzorem SLD, kłaniać się wielkim korporacjom i realizować ich zalecenia. Skoro polska lewica ma takich reprezentantów, nie dziwi wcale, że ukuto na nią nazwę tyleż dowcipną, co dosadną – prawica postkomunistyczna. Jacek Żakowski, autor określenia, przedstawił w „Polityce” analizę ideologii SLD oraz SdPl i pokazał, że partie te w zasadzie nie mają lewicowych poglądów gospodarczych. A w praktyce bliżej im do liberalnej prawicy niż prawdziwej socjaldemokracji. Żakowski przedstawił SLD i SdPl jako związek zawodowy komunistycznych aparatczyków skazanych przez los na bycie lewicą, którą w istocie nie są, być nie potrafią i właściwie nie chcą. Proces samozniszczenia SLD obserwowaliśmy i opisywaliśmy bez entuzjazmu od przejęcia władzy przez Leszka Millera w 2001 r. Słowa Siwca, tak pogardliwie mówiącego o związkach zawodowych, tylko potwierdzają, że polska pseudolewica, oderwana od pracowniczych korzeni, nie wie już ani kim jest, ani dokąd zmierza. Szkoda, a taka była ładna partia z tego SLD – duża, wpływowa i ciesząca się poparciem prawie połowy wyborców. Trzeba się było na nich wypinać i całować po rękach biskupów i panów z Business Centre Club? ADAM CIOCH
W Polsce demokracja z całą pewnością nie jest zagrożona, nie jest zagrożona także praworządność. Jest zagrożony układ i my z tym układem będziemy walczyć. My go chcemy zniszczyć. (Jarosław Kaczyński)
¶¶¶
Konkordat czyni prawo Kościoła wewnętrznym prawem państwa i trzeba tego przestrzegać. (bp Tadeusz Pieronek)
¶¶¶
Jan Rokita jest największym nieudacznikiem sceny politycznej. (Roman Giertych)
¶¶¶
Chcemy wszędzie mieć swoich ludzi.
¶¶¶
(Andrzej Lepper)
Posłowie jednego z ugrupowań, którzy się nazywają... zaraz, syn na nich mówi „cieniasy”, znaczy te cienie, gabinet cieni, prezentują codziennie dwie, trzy konferencje prasowe i zalewają przymiotnikami prace rządu, a materii tam nie ma. (premier Kazimierz Marcinkiewicz o politykach PO)
¶¶¶
Jeśli ktoś uważa, że PiS jest monolitem, to ja mam 150 cm wzrostu. (Roman Giertych)
¶¶¶
Hanna Gronkiewicz-Waltz taka wielka dama, a w za krótkich garsonkach chodzi. Ja swoje kupuję na Stadionie Dziesięciolecia. (Danuta Hojarska, Samoobrona)
¶¶¶
Tata nie będzie mnie oglądał w telewizji, w ogóle nie chce na to patrzyć. (Aleksandra Kwaśniewska o swoim udziale w „Tańcu z gwiazdami”) Wybrała OH
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
NA KLĘCZKACH
PRZECIWKO „CO ŁASKA”! 68 procent ankietowanych Polaków opowiedziało się przeciwko pobieraniu pieniędzy przez księży przy okazji chodzenia po kolędzie. Ankietę internetową przeprowadził 13 lutego portal Wirtualna Polska. Trzynasty okazał się niezwykle pechowy dla księżowskiej kasy, ponieważ jedynie 28 proc. głosujących dało przyzwolenie na przyjmowanie „koperty”. Pozostali nie mieli w tej kwestii zdania. A
NIE DLA ŚWIĄTYNI! Sejm lekką rączką rzucił 20 milionów złotych na budowę Świątyni Opatrzności Bożej. Okazuje się, że nie tylko wbrew prawu, bo przecież nie wolno finansować tego typu inwestycji z budżetu państwa, ale także wbrew woli narodu. Na portalu internetowym Wirtualna Polska aż 80 proc. spośród 55 418 uczestników internetowej sondy opowiedziało się zdecydowanie przeciw wydawaniu państwowych pieniędzy na fanaberię Glempa. Odmiennego zdania było jedynie 17 proc., a dalsze 3 proc. nie miało zdania. Oczywiście, poza satysfakcją moralną nic z tego nie mamy. No, chyba tylko to, że wynik poszedł w cały świat. RR
WYSOKIE LOTY Europoseł Ligi Polskich Rodzin Witold Tomczak znany jest między innymi z tego, że dopominał się kaplicy w budynku Parlamentu Europejskiego czy wyśpiewywania „Międzynarodówki” w czasie głosowania nad Traktatem konstytucyjnym. Do swych najnowszych sukcesów Tomczak może zaliczyć fakt, że z pokładów samolotów LOT-u zniknęła wreszcie „Trybuna”, o co starał się od dwóch lat, a w zamian pasażerom oferuje się „Nasz Dziennik”. Na pytanie, dlaczego doszło do tak poprawnej politycznie zamiany, rzecznik Polskich Linii Lotniczych Leszek Chorzewski odpowiada, że główny powód to... oszczędności. Dodaje przy tym, że o „Nasz Dziennik” dopominali się pasażerowie. Tylko dlaczego dopiero teraz? OH
JUŻ ZACZĘLI Na naszych oczach rozgrywa się właśnie kolejna batalia PiS-u, która ma na celu podporządkowanie sobie mediów, aby przeprowadzić ogólne pranie mózgów. Tym razem Komisja Etyki TVP ma ocenić, czy reporter „Wiadomości” Mikołaj Kunica złamał dziennikarskie zasady etyczne, realizując materiał o nowym ministrze skarbu Wojciechu Jasińskim. Kunica nagrał krótką rozmowę z Jasińskim na temat jego wieloletniej znajomości
ZDROWY, BO PIJANY
z Jarosławem Kaczyńskim. Pytał go m.in. o to, czy chodzili razem na piwko. „Bywało” – odpowiadał Jasiński. „Koleżanki?” – ciągnął reporter. „To akurat z Jarosławem Kaczyńskim nie” – odpowiedział minister. Materiał Kunicy co prawda w telewizyjnej Jedynce się nie ukazał, ale został wykorzystany przez inne media. A tego już było za wiele dla panującej władzy... Dziennikarz przebywa obecnie „na urlopie”.
Człowiek, Rodzina, Praca, Godne Życie z łaski Pana Boga Wszechmogącego i przy wsparciu Naszego Kościoła weszło w życie jako powszechna zasada”. Program papiestwa programem Samoobrony, program Samoobrony programem papiestwa. Że co? Że się jednoznacznie kojarzy? Ale za to jak brzmi! WZ
PRYMAS W NIEŁASCE
Od dwóch wieków kapucyni z Krakowa trudnią się produkcją i sprzedażą mikstury zwanej balsamem kapucyńskim. Ów cudowny specyfik – produkowany z ziół i żywic na bazie 60-procentowego etanolu – może być stosowany zarówno zewnętrznie, jak i wewnętrznie. Lista dobroczynnych zastosowań nalewki jest długa. Balsam (tylko autentyczny) – wedle rekomendacji zakonnej – ma przywracać utracony apetyt, korzystnie wpływać na pracę wątroby, rozpędzać wiatry, regenerować struny głosowe, uśmierzać bóle zębów, stawów i hemoroidów, truć robaki, likwidować brodawki i liszaje, leczyć zapalenie spojówek, żylaki, rany cięte i kłute, obniżać poziom cholesterolu, oczyszczać płuca i wzmacniać odporność. Czy to możliwe? Ależ tak! – człowiek zapomina o Bożym świecie! Kto nigdy nie napił się 60-procentowego bimbru, niech nie wierzy... AK
MIŚ
Gdyby takie rzeczy działy się przy ulicy Woronicza za rządów lewicy, prawicowa opozycja rozdzierałaby szaty nad upolitycznieniem telewizji. Nieoficjalnie wiadomo, że część osób pożegna się z pracą nie tylko w „Wiadomościach”, ale również w TVP. I słusznie! Ma być tak jak chce PiS, i koniec. Wszak państwo to „oni”. I tak zaczęli budowę IV RP, niekoniecznie demokratycznej! JP, OH
CARITAS NA POCZCIE Poczta Polska w 233 największych swoich urzędach sprzedaje Krążki Nadziei – żetony w cenie 5 złotych. Sprzedaż krążków w liczbie 100 tys. ma zapewnić dochód na sfinansowanie caritasowskiej akcji Kromka Chleba. Tak przynajmniej zapewnia strona kościelna. AC
LEPPERIADA Andrzej Lepper już przygotowuje sobie grunt pod zbliżającą się pielgrzymkę Benedykta XVI. W tym celu pojechał do Watykanu. Podczas audiencji specjalnej umościł się w miejscu dla głów państw i szefów rządów. W końcu wszystko przed nim... Siedział cicho i czekał okazji – za pazuchą miał dla papieża medal od szefa Samoobrony. Wręczył go z zaskoczenia. Przedtem na rewersie rozkazał wygrawerować łacińską dedykację: „Ojcze Święty, przyjmij od nas zapewnienie, że zrobimy wszystko, aby wynikające z nauk papieskich hasło przewodnie Samoobrony RP:
Ujawniono nowe, dość zaskakujące szczegóły wizyty Benedykta XVI w Polsce. Okazuje się, że papież nie odwiedzi raczej Glempiej Świątyni Opatrzności, a prymas, który zwykł witać Jana Pawła II na lotnisku, tym razem zostanie tego zaszczytu pozbawiony, bowiem przemowę na powitanie Papy wygłosi tylko Lech Kaczyński. Przy okazji mamy też wiadomość dla kierowców – trasę z Częstochowy do Krakowa Benedykt pokona samochodem, w związku z czym na czas przejazdu zamknięty zostanie 120-kilometrowy odcinek drogi, łącznie z fragmentem gierkówki i autostrady. Pożytek z tego jeden – zakleją wszystkie dziury. OH
PROFANACJA Na zwykłej aukcji pocztówek, zorganizowanej w Krakowie, kolekcjonerzy mieli możliwość kupienia prawdziwych relikwii – trzech listów napisanych przez Karola Wojtyłę... Co prawda na maszynie, ale podpis na wszystkich był odręczny i oryginalny! No i nastąpiła profanacja: dwa poszły za cenę wywoławczą: 600 i 700 złotych, natomiast trzeci został „podbity” zaledwie o 20 zł – sprzedano go za 670 zł. Dla porównania – wystawiona za 55 zł pocztówka z lat 20. ubiegłego wieku, przedstawiająca targ rybny w Łodzi, poszła ostatecznie za 520 zł! Gołym okiem widać więc, że ten „porządek”, o którym słyszymy, powinien objąć nie tylko adwokatów, sędziów i dziennikarzy, ale i pocztówkarzy. Może nawet pocztówkarzy najpierw. RR
Słupskich radnych podzieliła sprawa nadania nazwy jednemu z tamtejszych przedszkoli. Patronem miał zostać Słupski Niedźwiadek Szczęścia, jak z sympatią nazywa się tu bursztynowy amulet znaleziony w okolicach miasta ponad 100 lat temu. Jednak radni prawicy zdecydowanie zaprotestowali przeciwko wynoszeniu do rangi patronów pogańskich symboli. „Dla mnie, katolika, chrześcijanina, bliższy jest św. Franciszek z Asyżu, który kochał wszystkich ludzi i zwierzęta” – oznajmił Mirosław Pająk ze stabilizacyjnej Ligi Polskich Rodzin. Chociaż więc lewicowa część rady protestowała, a radni powoływali się na konstytucyjny rozdział Kościoła od państwa, pajęczy pomysł został przegłosowany. WZ
KRZYK ROZPACZY Nie lada atrakcję mieli uczniowie I i II klas gimnazjum w Kalinowie pod Ełkiem. Podczas lekcji religii miejscowa katechetka zafundowała im parafialny horror, czyli „Niemy krzyk” – znany film
5
amerykańskiego lekarza Natansona, wymierzony w aborcję. Jego manipulacje najwyższe autorytety naukowe obnażały już wielokrotnie. Film był pokazywany w Polsce, ale po protestach organizacji kobiecych zszedł – niczym aborcja! – do podziemia. Katechetka z Kalinowa ma to w nosie, tym bardziej że solidne i zdecydowane wsparcie uzyskała ze strony – uwaga! – p.o. warmińsko-mazurskiego kuratora oświaty Waldemara Żakowskiego. A
RADIOWY RADNY W niezwykłej sytuacji znalazł się Ireneusz Nalazek, radny SLD w Olsztynie. Po tym jak dostał od szefa nową komórkę, zaczęły go zasypywać niezwykłe SMS-y. Ludzie z całej Polski prosili Nalazka o... modlitwę w intencji zdrowia lub kierowali SMS-owe prośby o przesłanie nabożnej modlitwy do samodzielnego odmawiania. To prawda, że SLD kocha Kościół kat., ale przecież niemożliwe, żeby ludzie do tego stopnia mylili te dwie instytucje. Tajemnica rychło się wyjaśniła – numer SLD-owskiej komórki przez przypadek podało Radio Jasna Góra. Rozmarzyliśmy się... Gdyby tak przez przypadek w Radiu Maryja pomylili dyktowany do znudzenia numer konta np. z kontem „FiM”? Byłoby pięknie! A
CZTERY KÓŁKA JPII Watykan chce robić biznes na tekstach przemówień papieża, ktoś marzy, by opatentować zwrot „Pokolenie JP2”. Każdy chce zarobić. W renomowanym paryskim domu aukcyjnym Christie’s wystawiono na sprzedaż samochód marki Warszawa, rocznik ’58. Jak utrzymuje jego właściciel – Polak, który w latach 80. wyemigrował do Niemiec – autem tym jeździł niegdyś sam Karol Wojtyła. Jeździł w charakterze pasażera, bo sam – choć był właścicielem wozu – prawa jazdy nigdy nie miał. Obecny posiadacz chciał za samochód 200 tys. euro, lecz oferty, które złożono, nie przekroczyły 60 tys. Warszawę z aukcji wycofano. Co na to rząd RP? KC
6
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
POLSKA PARAFIALNA
o podpisaniu „paktu trzech” mocne jak nigdy poczuły się radiomaryjne jaczejki i wyruszyły w teren, aby wznowić swoją antygoliznową krucjatę. Na razie mają prikaz dyskretnie obserwować kioskarzy i zbierać informacje. Niektórzy aktywiści kółek różańcowych w swym zacietrzewieniu wychodzą przed szereg. W Lęborku do najstarszego i najbardziej znanego saloniku prasowego wparował szef miejscowej placówki Radia Maryja. Rozejrzał się po regałach
P
Prasa słusznie niesłuszna z setkami tytułów prasowych i z pretensją zapytał, gdzie jest „Niedziela”. Odpowiedziano mu, że jest dopiero wtorek. Dostał apopleksji. Nawrzeszczał na właściciela saloniku, że czasopisma z gołymi panienkami są, a „Niedzieli” nie ma, i zażądał usunięcia z półek zbereźnych tytułów. Polecił zastąpić je – natychmiast! – prasą prawicowo-kościelną. Zrobiła się nieziemska awantura. Kiedy odważny właściciel saloniku prasowego próbował wytłumaczyć moherowemu beretowi, że handluje tym, co ludzie najczęściej kupują, a najmniej kupują właśnie tytuły kościelne, jeszcze bardziej rozwścieczył radiomaryjca. Lęborski Loyola z ogniem w oczach zapowiedział, że jeśli salonik nie zmieni oferty, to sprzedający wyleci z pracy. Oszołom nie zauważył, że salonik jest firmą prywatną... Podobna wizytacja miała miejsce w innym lęborskim saloniku prasowym, ale tam obyło się bez awantur. Działacz radiomaryjny jedynie przejrzał tytuły na półkach i wypytał, dlaczego eksponowane są takie, a nie inne. Najbardziej drażniły go leżące na widocznym miejscu „Fakty i Mity”. Kilkakrotnie proponował, aby je schować, a na to miejsce położyć „Nasz Dziennik”. On także usłyszał to, co jego awanturniczy szef, czyli że w najbardziej widocznych miejscach kioskarze eksponują tytuły, które „schodzą”, o które czytelnicy pytają, a więc takie, na których kioskarz zarabia. Mimo wszystko dla lęborskich (i nie tylko) kioskarzy nie mamy dobrych wiadomości. To był rekonesans. Wkrótce przed kioskami może się zrobić moherowo. MARCIN SZOBA
Pewien duszpasterz policji lubi zapolować sobie na kierowców. Miejscowi unikają go jak ognia, bo wiedzą... Obcy nie zawsze zdążą umknąć. Ale i tak mają szczęście, że podpity pleban nie jeździ walcem drogowym.
Krążownik szos drogową. Sprawa zostanie przekazana do dalszego rozpatrzenia przez Sąd Rejonowy Wydział Grodzki w Chojnicach”. Ot, banalna – zdawać by się mogło – sytuacja, gdy zapominalski zostawił w domu portfel. A że łyknął co nieco i postanowił zagrać na czas (dowiezienie do szpitala, poszukiwanie strzykawki etc.), aby organizm zdążył spalić choćby część zdradzieckich promili – to też normalka.
Lakoniczny komunikat zamieszczony w dziennym serwisie informacyjnym Komendy Powiatowej Policji w Chojnicach (woj. pomorskie) brzmiał: „Dnia 21 stycznia około godz. 18.10 w Chojnicach na ul. Batorego doszło do kolizji drogowej. Kierujący samochodem osobowym skoda superb najprawdopodobniej nie dostosował prędkości do panujących warunków na drodze, zjechał na lewy pas ruchu, doprowadzając do zderzenia z samochodem marki Volvo. Kierujący skodą to mieszkaniec Chojnic w wieku 47 lat. Kierujący nie posiadał przy sobie dokumentów uprawniających do kierowania pojazdem: prawa jazdy, dowodu rejestracyjnego i ubezpieczenia OC. Odmówił poddania się badaniu alkotestem (podkr. red.), w związku z czym pobrano krew do badań. Kierujący samochodem volvo to 20-latek zamieszkujący na terenie gminy Kamień Krajeński – trzeźwy. Samochód volvo został zabezpieczony przez właściciela, natomiast skoda I życzę ci, Wiesiek, gumowych słupów... – przez pomoc
cha, bo miejscowi znają tę skodę i na jej widok zmykają na bok, gdyż prawdopodobieństwo, że kapelan jedzie nawalony, jest bardzo wysokie. My z kolei odwracamy wzrok, bo to przecież nasz oficer polityczny. Łapiąc go, tylko kłopotów można sobie narobić. No, ale czasem kogoś na drodze upoluje i nie da się uniknąć interwencji. Tak było między innymi w 2001 roku, gdy zmył się
imo krytyki wielkorządca katolickich cmentarzy w Lublinie ma się dobrze, a nawet jeszcze lepiej. Ks. Cezary Kostro („FiM” 4/2006), rektor kościoła pod wezwaniem Wszystkich Świętych, wydał niedawno nowy „Regulamin cmentarzy rzymskokatolickich przy ul. Lipowej i ul. Unickiej w Lublinie”. Rozdział 3. regulaminu, zatytułowany „Organizacja uroczystości pogrzebowych”, w punkcie 2. mówi: „Organizacja pogrzebów innych wyznań odbywa się zgodnie z indywidualnymi ustaleniami pomiędzy Kościołami a Kurią Metropolitarną w Lublinie. Na terenie cmentarza rzymskokatolickiego nie organizuje się pogrzebów świeckich”! Na dwóch rzeczonych cmentarzach – a ten przy Lipowej jest najstarszy w Lublinie – katolików, innowierców, a nawet ateistów chowano od zawsze. Zresztą ci, którzy z panem Bogiem mają na pieńku, na Unickiej i Lipowej wykupili całkiem sporo miejsc na swój przyszły pochówek, ale bez guseł odczynianych nad ich trumnami i bez krzyża. Teraz, zgodnie z miejscowym prawem ustanowionym przez ks. Kostrę, mogą o tym zapomnieć. Przeciw pomysłom księdza rektora zaprotestował lubelski SLD.
M
Okazało się, że sprawa jest nietuzinkowa, bowiem osobistością z trudem trzymającą się kierownicy pojazdu był sam ksiądz Wiesław M., kapelan chojnickiej policji. – Ten komunikat to oczywiście pic na wodę, bo od kapelana cuchnęło jak z gorzelni. A naprawdę było tak, że ksiądz Wiesław jechał – jak to mu się często i od wielu lat zdarza – wężykiem. No i napatoczył się jakiś obcy z Kamienia Krajeńskiego. Miał pe-
– To niedorzeczne i niesprawiedliwe. Na tych cmentarzach są chowani ludzie, których ostatnią wolą jest mieć pogrzeb świecki! – mówi „FiM” zirytowany szef miejskiego Sojuszu Piotr Zawrotniak. Sprawą próbowała zainteresować się lubelska Rozgłośnia Polskiego Radia. Tematem zajął się
Radia Lublin, a jednocześnie rzecznik prasowy arcybiskupa Józefa Życińskiego. Sprawy, aż do czasu jej wyjaśnienia, nie chciał komentować wiceprezes zarządu RL Andrzej Brudziński. W każdym razie oficjalnie nie wiadomo, kto podjął decyzję o zdjęciu materiału. – Jeśli zadziałały „siły wyższe”, to jest to haniebne – mówi Brudziński. Regulamin nekropolii nie jest pierwszą próbką tego, co wyrabia ks. Kostro. Od 2004 roku opisujemy próby monopolizowania przez niego „ostatnich” usług poprzez łączenie rynku cmentarnego z pogrzebowym. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydał niekorzystną dla Kostry decyzję. Ten odwołał się do Sądu OKiK, gdzie również przegrał („FiM” 4/2006). Końca sprawy nie widać, bo księdzu przysługuje apelacja, a w razie jej niepowodzenia – także skarga kasacyjna do Sądu Najwyższego. Na razie nadal robi to, na co ma ochotę. Teraz, niejako dodatkowo, pod jeden strychulec podciągnął różne wyznania, a przy okazji udanie promuje cenzurę w publicznych mediach, które – podobnie jak cmentarze – przysługują przecież nie tylko katolikom. Przynajmniej teoretycznie... KAZIMIERZ CIUCIURKA
Po trupach – cd. też Cezary Potapczuk – jeden z najlepszych dziennikarzy radiowych w Lublinie. Gdy zebrał materiał, w serwisach informacyjnych i na internetowej stronie stacji umieszczono wiadomości dość stonowane i wyważone. Przywołano nawet opinię jednego z profesorów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego im. JPII, który bronił ks. Kostry, mówiąc, że rzecz dotyczy jedynie ceremonii urządzanych w cmentarnej kaplicy. Po paru godzinach „cmentarne” newsy zdjęto z anteny. Informacja zniknęła też z witryny www. Wiemy, że był to skutek kuriewnej interwencji. Dzwonił ks. Mieczysław Puzewicz, współpracownik
z miejsca wypadku, tłumacząc później, że musiał pędzić na mszę. W kwietniu ubiegłego roku staranował na mieście volkswagena golfa. Miał szczęście, że trafił w chłopaka z Chojnic i sprawę zatuszowano drobnym mandatem. Teraz będzie o wiele trudniej, chociaż... wyników badania krwi jeszcze nie ma, toteż zawsze może się coś zdarzyć z próbką – mówi „FiM” policjant z drogówki. ¤¤¤ Ks. Wiesław M. jest zasadniczo (od 1997 r.) proboszczem parafii pw. Matki Boskiej Fatimskiej w Chojnicach, a że człowiek wprost kipi energią (nawet koksem handlował w swoim składzie opałowym), ordynariusz diecezji pelplińskiej biskup Jan Bernard Szlaga powierzył mu dodatkowo misję czuwania nad moralnością lokalnych stróżów prawa, a więc opłatki, pielgrzymki, okazjonalne msze, święcenia radiowozów i różne takie okazje, w których po części oficjalnej, zawsze następuje faza „integracyjna”. – Z komendantem (podinsp. Januszem Gierszewskim, na zdj. – dop. red.) ksiądz kapelan żyje za pan brat; nie gorzej z SLD-owskim „klęczonem” burmistrzem Arseniuszem Finsterem, a ponieważ i w powiecie ma zaprzyjaźnionego prawicowego do bólu Andrzeja Gąsiorowskiego (członek Zarządu Starostwa Powiatowego, na górnym zdjęciu z lewej), więc praktycznie nie ma na niego mocnych. Chłopakom, którzy pojechali na tę ostatnią kolizję, ubliżał i groził, że pozwalnia ich z roboty. Aż się prosił o „znieczulenie”... – dodaje policjant. ¤¤¤ Mocą specjalnych wytycznych komendanta głównego policja dostała niedawno do ręki bat na zasiadających „za kółkiem” pijaków z immunitetami, których teraz można nawet trochę poszturchać („zastosować środki przymusu bezpośredniego”) w razie potrzeby. O duchownych zapomniano... HELENA PIETRZAK
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r. Wielu zapewne trudno będzie w to uwierzyć, ale autorem zacytowanych poniżej słów jest ojciec doktor Ksawery Knotz z zakonu kapucynów. Ów świątobliwy mąż cieszy się w Kościele renomą wybitnego eksperta od seksu. Cytat pochodzi z jego listu do naszego Czytelnika. „(…) Ja też mogę zrobić fotomontaż i umieszczę zdjęcie Pana matki, jak się pieprzy z moim ulubionym piosenkarzem, który umarł na AIDS-a (…). Niech mi Pan przyśle zdjęcie swojej matki. Umieszczę je w dziale o pornografii. Zrobię z niej super gwiaz-
Rzecznik prasowy paulinów o. Stanisław Tomoń ostrzegł w specjalnym oświadczeniu, że „Użycie jasnogórskiego znaku ikony niezgodnie z jego religijną funkcją i sakralnym celem, może stać się nawet... niebezpieczne”, wszak „bieżące wydarzenia
Trzepanie kapucyna dę porno. Ha, ha, ha. Ale ją upiększę. Się pośmiejemy. Albo jak obciąga druta Pana tacie, a Jemu dam strój Pana Jezusa. Super, co nie? I podpiszę, że Pana tata jest pedałem, który uczy się seksu z Marią Magdaleną (ta dziwka nawrócona z Ewangelii). I jak się Pan wtedy poczuje? Synuś dziwki i pedała (…)”. A było tak: Gdy w krajach islamskich trwały zamieszki wywołane karykaturami Mahometa, do wąskiego grona odbiorców w Polsce trafił „zerowy” numer (bezpłatny i niedostępny w wolnej sprzedaży) popkulturowego miesięcznika „Machina”. Okładkę zdobiła piosenkarka Madonna, która trzymała na kolanach córkę Lourdes. Wizerunek jako żywo przypominał obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, eksponowany w klasztorze paulinów.
w świecie pokazują, do czego można doprowadzić, gdy nadużywa się wizerunków i symboli wiary religijnej”. Po tym oświadczeniu posypały się inne, m.in. Konferencji Episkopatu Polski oraz Rady Etyki Mediów, rozgorzały również akcje polegające na rozsyłaniu e-maili, co ułatwiały zaadresowane „gotowce” dostępne na jednej ze stron internetowych. W efekcie reklamodawcy „Machiny” wycofali się ze współpracy z miesięcznikiem, a jego wydawca wyżebrał u przeora paulinów przyjęcie przeprosin. Takie było tło emocjonalne korespondencyjnej dyskusji na temat uczuć religijnych, którą Jacek T. zainicjował z kapucynem Knotzem. Dlaczego akurat z nim? – Przypadkowo trafiłem na jego stronę internetową, a że lubię pogadać z mądrymi ludźmi, zapytałem
eszcze raz o schizmie w Zgromadzeniu Sióstr Rodziny Betańskiej („FiM” 48/2005). Po naszej publikacji sprawa zrobiła się na tyle głośna, że nawet publiczne media nie mogły dłużej udawać, że u betanek wszystko jest w porządku. Zakon powstał na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Założył go salwatorianin ks. Józef Chryzostom Małysiak, jednak dopiero w 1992 r. zakon został zalegalizowany przez papieża Jana Pawła II. Betanki prowadzą kancelarie, katechizację w szkołach itp. Na początku XXI w. siostra Jadwiga, matka generalna zgromadzenia, zaczęła mieć wizje. Informacja o tym dotarła do księży z diecezji abp. Życińskiego. Na purpuratów padł blady strach, że betanki przekształcą się z zakonu służebnego w kontemplacyjny, a co za tym idzie – odpadnie darmowa parafialna pomoc, także w dalekich placówkach misyjnych (np. na Syberii). Zamiast z nich korzystać, trzeba je będzie utrzymywać, bo przecież przyzwyczajeni
J
POLSKA PARAFIALNA tym polega, że Pana Matki nie można nazwać ani głupią, ani kurwą, ale katolików można obrażać, wyśmiewając się z ich Matki”. I właśnie po tym wywodzie kapucyn złożył przytoczoną na wstępie propozycję opublikowania na swojej stronie internetowej zdjęć rodziców Jacka T. „upiększonych” do wizerunku „dziwki i pedała”... ¤¤¤ Jak już wspomnieliśmy, o. Knotz to wybitny fachowiec od seksu, ale nie tylko. Oto jego wizytówka zamieszczona na stronie internetowej: „Urodziłem się w 1965 r. Jestem kapłanem od 1991 roku. Byłem katechetą, duszpasterzem akademickim, prowadziłem m.in. grupę Odnowy w Duchu Świętym. Od kilku lat jestem związany z Neokatechumenatem. Studiowałem w Krakowie na PAT (Papieska Akademia Teologiczna – dop. red.) oraz w szwajcarskim Fryburgu. Na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim obroniłem doktorat z teologii pastoralnej. Specjalizowałem się w duszpasterstwie rodzin. Poszerzam swoją wiedzę odnośnie rodziny na kursie podyplomowym terapii systemoojciec dr Ksawery Knotz wej rodzin oraz próbuza Pana Boga (…). Logicznie myję na różne sposoby pomóc małżonśląc, jeżeli nabijamy się z Pańskiej kom katolickim (i nie tylko) w lepszym głupiej Matki, która urodziła głupieprzeżywaniu swojej miłości w oparciu go synka i dlatego ten kraj jest taki o mądrość i piękno nauki Kościoła”. głupi (bo przecież nie kraj jest głupi, Dodajmy, że jest również wykłatylko ludzie w nim mieszkający), a ja dowcą teologii pastoralnej w seminasię nie uważam za głupiego, więc pewrium duchownym kapucynów (Kranie to jest Pan, który dziedziczy tę ceków) i franciszkanów (Kalwaria Zechę po głupiej matce. A teraz, jak nie brzydowska) oraz w Instytucie Teolojest Pan zwykłym idiotą, to zrozumie, gii Rodziny PAT-u. Jednym zdaniem że te wszystkie Pana wymioty na księ– nie taki z niego ostatni kapucyn. ży, Matkę Boską i głupi kraj rządzoDo swoich najwybitniejszych dony przez księży są po prostu obraźlikonań naukowych zalicza o. Knotz we. I Pana osobiste skurwysyństwo na dzieło zatytułowane „Akt małżeński grzecznie w jednym z e-maili, co uprawnia szefa zakonników z Jasnej Góry do przyjmowania przeprosin „Machiny”. Kimże jest ten paulin? Alter ego Maryi czy może stróżem praw autorskich do jej wizerunku? – tłumaczy pan Jacek. O. Knotz odpowiedział mu: „Najlepiej wyjaśnić to na prostym przykładzie. Myślę, że w swojej tolerancji nie obrazi się Pan, jeżeli nazwę Pana matkę głupią idiotką (zakładam, że Pan ją kocha). Dlaczego Pan się nie obrazi? Bo przecież Pan nie jest swoją matką i nie będzie się za nią obrażał, tak jak przeor nie powinien się obrażać
Bunt pingwinów – cd. do brania księża... obowiązani są łożyć z parafialnych dochodów na klasztory! Najpierw więc siostrze Jadwidze zarzucono, że jej wizje są pozbawione autoryzacji Watykanu, a więc niewiarygodne. Postraszono, że jeśli Pan Jezus znów do niej przyjdzie, wizjonerka może mieć kłopoty. Ponieważ siostra Jadzia nadal miała przed oczami różne rzeczy i chętnie o tym opowiadała innym zakonnicom, na siostrzyczki nasłano kontrolę watykańskiej kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. W rezultacie 6 sierpnia 2005 r. niewierzący (w objawienia s. Jadwigi) papież Benedykt XVI odwołał siostrę Jadzię z dotychczasowej funkcji, mianując generałką siostrę Barbarę Robak. Siostry Basi nie
wpuszczono jednak do Domu Generalnego w Kazimierzu Dolnym, osiadła więc w jednej z siedzib betanek w Lublinie. Sytuacja wygląda więc tak, że s. Jadwiga okupuje klasztor i zachowuje się nadal jak matka generalna. Wyposażona w nominację Watykanu s. Barbara robi to samo, tyle że rezyduje w placówce o niższej randze niż Dom Generalny. Szeregowe zakonnice podzieliły się co do oceny sytuacji. Żadna ze stron nie chce udzielać informacji. Ponieważ w Kazimierzu niektórzy księża nadal odprawiali msze dla zbuntowanych betanek, 8 lutego br. Życiński wydał „ustawę karną”: „(...) każdy duchowny, który bez wyraźnego pisemnego zezwolenia Arcybiskupa Metropolity Lubelskiego będzie sprawował
7
– szansa spotkania z Bogiem i współmałżonkiem”. W ogóle to seks jest życiową pasją zakonnika. Przykład: „Współżycie seksualne w okresie niepłodnym pozwala uniknąć poczęcia dziecka, ale przez samą naturę nie jest ono traktowane jako czas uprzywilejowany (…). Mężowie muszą się bardziej napracować, aby rozbudzić kobietę. Żony, aby podjąć współżycie, muszą pokonać w sobie brak ochoty do takiego zbliżenia”. Albo: „Osoby często się masturbujące potrzebują regularnego chodzenia do spowiedzi św., ale nie za każdym razem, gdy popełnią ten grzech (…). Żeby nie wpaść w spiralę nadmiernego poczucia winy, lepiej jest nie przerywać chodzenia do Komunii św., a iść do spowiedzi dopiero wtedy, gdy widzi się, że grzechy się coraz częściej powtarzają, nasilają i coraz bardziej osłabiają wolę. Wtedy trzeba przerwać ten zły proces poprzez sakrament pojednania i z nową energią zacząć od nowa pracę nad sobą”. ¤¤¤ Wróćmy raz jeszcze do listu o. Ksawerego... Gdy Jacek T. udostępnił nam swoją korespondencję z zakonnikiem, nie dowierzaliśmy, by tak światły i święty człowiek mógł posługiwać się rynsztokowymi wiązankami. Zatelefonowaliśmy więc do Skomielnej Czarnej, gdzie w Ośrodku Formacji Chrześcijańskiej ojciec Ksawery służy „pomocą osobom duchownym i świeckim w pogłębianiu wiary”, o czym dowiedzieliśmy się ze strony internetowej Krakowskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów. No i wszystko nam ojciec doktor potwierdził, co na wszelki wypadek utrwaliliśmy na kasecie magnetofonowej. Gdyby więc kościelni przełożeni mieli ochotę trochę przetrzepać kapucyna, gotowi jesteśmy udostępnić zarówno jego listy, jak i nagranie. Tylko proszę nie kończyć słuchania, gdy nastąpi taka dosyć długa przerwa. Zapadła, gdy o. Knotz dowiedział się, że rozmawia z dziennikarzem... ANNA TARCZYŃSKA
jakikolwiek akt kultu Bożego na terenie Domu Zakonnego Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej w Kazimierzu Dolnym przy ul. Puławskiej 64, podlega interdyktowi wiążącemu mocą samego prawa”. W sukurs lubelskiej kurii przyszła Stolica Apostolska. Oto fragment oficjalnego komunikatu Katolickiej Agencji Informacyjnej, zamieszczonego na stronie internetowej www.kuria.lublin.pl: „W liście do sióstr, które nie uznały nowej przełożonej zgromadzenia, abp Leonardo Sandri pisze, że nad wypełnianiem zarządzeń kongregacji (...) ma czuwać nowy zarząd zgromadzenia oraz ordynariusz lubelski”. A więc pełnię władzy nad betankami przyznano Życińskiemu. Także s. Barbara ma konsultować z nim każde swoje „następne posunięcie”. Zatem po ptokach – jak mówią w Paryżu. Prawdę mówiąc, nam to dynda. Piszemy o tym tylko dlatego, żeby pokazać, że demokracja to jest coś, co Kościół kat. uprawia nad wyraz niechętnie. Zwłaszcza na swoim boisku. KAZIMIERZ CIUCIURKA
8
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
POLSKA PARAFIALNA
Park kościelny czarnym, a na drugiej Falińa warszawskim Ursyski obiecał ludziom „teren nowie wojna. Mieszzielony”. No i stało się: urokańcy walczą z klerem dziła się parafia Wnieboo ostatni w dzielnicy wstąpienia Pańskiego. park (na zdjęciu u góry), który pod Ale dzielił burmistrz, koniec urzędowania Lecha Kadzieliła i kuria. On działkę, czyńskiego w warszawskim raoni parafię. Jasne, że tej drugiej tuszu cichcem przekazano kurii. parafii też potrzebna była „przeZamiast parku ma być kościół. strzeń do ewangelizacji”. MieszkańO potajemnym przekazaniu księcy długo walczyli o park. W 2002 r. żom ponad 64 arów radny Piotr GuNaczelny Sąd Administracyjny uznał ział (kiedyś SLD, teraz niezależny) ich racje i teren wrócił do dzielnidowiedział się przypadkowo. Wściekł cy. Wydawało się, że będzie spokój, się i machnął interpelację: kto, kiegdyż po wprowadzeniu tzw. ustawy dy i jakim prawem oddał park?! warszawskiej zarządzanie nieruchoKrzysztof Kondrat, dyrektor Biumościami w mieście przejęła rada ra Gospodarki Nieruchomościami miejska, a radni dzielnic nie mają Urzędu Miasta, odpowiedział, że 16 już wpływu na jej decyzje. Ale co września 2005 r. – decyzją Komisji to za przeszkoda? Radni miejscy też Majątkowej przy MSWiA i zgodnie przecież kochają Kościół... z wolą stołecznych radnych – owa działka została przekazana na własność ArchiKOŚCIOŁÓW diecezji Warszawskiej. W BRÓD W zamian za superatrakcyjne ary na UrsyW stolicy jest okonowie Kościół oddał ło 120 kościołów. miastu dwie guzik warNa Ursynowie jest te działki w innych miejich sześć (niektóre scach. 7 listopada 2005 ciągle w budowie) roku teren przekazano – więcej niż stacji Kościołowi na własność. metra w tej dzielniW odpowiedzi na cy. Za to poza Cenklatkach schodowych trum Onkologii nie bloków usytuowanych ma tu szpitala. wokół parku KozłowW porównaniu z inskiego pojawiały się planymi dzielnicami katy nawołujące do probrakuje też parków testu. Oburzeni ludzie i terenów zielonych. mówili: niedługo kościół Na początku lutego odbyło się będzie co dwie ulice, a kaplica na spotkanie wściekłych mieszkańców każdym rogu. W końcu mieszkańcy z władzami gminy, spółdzielni mieszzorganizowali komitet protestacyjny. kaniowej i księdzem Tadeuszem Pierwsza wojna o park KozłowWojdatem, proboszczem parafii pw. skiego wybuchła w 1999 r. Wtedy Wniebowstąpienia Pańskiego. W sadziałkę przekazały klerowi władze li miejscowego Domu Sztuki zgrodzielnicy, a nie miasta. Nie było tamadziło się ponad 200 osób. Atmosjemnicą, że to danina dla Glempa, fera była niezwykle gorąca. Władza któremu park Kozłowskiego od razachęcała do budowy, choć tutejszy zu przypadł do gustu. Wtedy też nie burmistrz, Andrzej Machowski, było łatwo, ale ówczesne władze znaudawał jedynie obserwatora. lazły patent na to, żeby Glemp mógł daninę skonsumować. Burmistrz Fa– Przyszedłem tutaj posłuchać opiliński zlecił geodecie podział jednii. Gmina nie może nic zrobić, bo nej działki na dwie. Połówkę dali nieruchomościami zarządza miasto.
N
Ale nie ma się co denerwować, bo nie wpłynął jeszcze wniosek o pozwolenie na budowę – tłumaczył burmistrz, czym jeszcze bardziej rozsierdził mieszkańców. Ludzie nie mają wątpliwości, że burmistrz o wszystkim wiedział i trzymał to w tajemnicy, czyli trzymał z księżmi. Zarządzono głosowanie, kto jest za budową kościoła. W pełnej sali uniosło się kilka rąk. Tych, którzy siedzieli obok księdza. – To jest ostatni taki teren w dzielnicy. Jeżeli pozwolimy na bu-
dowę jakiegokolwiek obiektu, wówczas stracimy ten park bezpowrotnie – mówił architekt Włodzimierz Witaszewski, który projektował tę cześć Ursynowa. Ksiądz Wojdat, podobnie jak burmistrz Machowski, postępował według zasady: to nie ja, to kolega... Twierdził, że on nie ma nic do gadania, bo teren należy do archidiecezji. Ta chce podzielić parafię i wyśle tutaj innego proboszcza, który zajmie się budową. Próbował nawet uspokajać, że na działce powstanie niewielka kaplica, przedszkole,
dom pomocy społecznej i plebania. Mieszkańcy wyśmiali go, bo łgać też trzeba umieć. Ludzie wiedzą, że kuria chce tu molocha o powierzchni co najmniej 800 metrów kwadratowych, wysokiej dzwonnicy i szeregu obiektów towarzyszących. W zasadzie wszyscy zebrani głosowali przeciwko budowie kolejnego kościoła. Kolejnego, bo jeden już stoi w odległości niespełna kilometra – wielki, dwukondygnacyjny i mimo ludzkiej ofiarności ciągle niedokończony i wiecznie pustawy. A może pomieścić tylu wiernych, co Bazylika św. Piotra w Rzymie. Albo Malbork. Tak go zresztą między sobą nazywają: Malbork. Ze względu na wielkość, a może obcość... W każdym razie mieszkańcy nie chcą drugiego kościoła, tylko park. Powołali społeczny komitet, chcą uporządkować teren, chcą mieć skatepark, korty tenisowe, plac zabaw dla dzieci... Owszem, są zwolennicy nowej świątyni, którzy też uczestniczyli w spotkaniu w Domu Sztuki. – Kościół musi powstać, aby młodzież nie biła nauczycieli w szkołach – apelowali. Przedstawicielki moherowych beretów twierdziły również, że w końcu wypleni się pijaństwo. Kościół jest potrzebny, bo niepełnosprawni i starsi ludzie mają daleko do tego istniejącego... Gdy jeden z uczestników spotkania poradził miłośnikom architektury sakralnej, by zajęli się raczej Świątynią Opatrzności, bo budowa stoi, a na jej terenie grasują złomiarze, „moherowi” demonstracyjnie opuścili salę. Wychodząc, przypomnieli, że za pół roku są wybory samorządowe, jednak do dziś nie wiadomo, czy to była groźba, a jeśli tak, to do kogo skierowana. Ksiądz też wyszedł, ale przed wyjściem zaprosił na kolejne spotkanie;
tym razem na plebanii. U niego zjawiło się mniej ludzi. Przekonywano ich usilnie do kościelnych racji, namawiano do powołania wspólnego komitetu i... „porozumienia”. Ponieważ księża z budowy kościoła jednak nie rezygnują, to może to być jedynie takie „porozumienie”, jakie Kaczyńscy zawarli z Lepperem i Giertychem. Osiedle nadal więc kipi, a ludzie opowiadają jakieś głupoty o życiu normalnym, a nie w cieniu kościelnej wieży. TOMASZ ŻELEŹNY MB Fot. Edward P.
CARITAS 95 procent – taką zniżkę dostał Caritas od warszawskich radnych, kupując bez przetargu biurowiec w centrum stolicy (ul. Ogrodowa 55). „Skromny” budynek ma ponad 4 tysiące mkw. powierzchni. W swym piśmie do radnych Caritas roztoczył taką oto wizję: kościelna firma planuje powołanie Centrum Charytatywno-Edukacyjnego. Ma tu powstać punkt pomocy dla uchodźców i migrantów, biuro aktywizacji bezrobotnych, centrum szkolenia wolontariatu, punkt pomocy medycznej dla bezdomnych, centrum działań kryzysowych i ratownictwa, magazyn pomocy humanitarnej oraz garaże dla specjalistycznych samochodów ratowniczych. Caritas od 15 lat pomaga biednym i musi, biedaczek, wynajmować pomieszczenia, płacąc niegodziwe stawki wolnorynkowe – skarżyli się kościelni. Caritas chce mieć swoją główną siedzibę, aby pomagać. Co ciekawe – zanim jeszcze radni klepnęli tę prośbę, władze Caritasu już zdążyły wystąpić do architekta miasta o wydanie warunków zabudowy. Taki drobiazg. Biuro Polityki Społecznej entuzjastycznie podeszło do tej prośby i zaakceptowało zniżkę. Radni klepnęli transakcję bez drżenia ręki. Nie trzeba chyba dodawać, że taki budynek w centrum miasta to gigantyczny szmal. A za parę lat Caritas może tam nawet założyć hotel dla najbogatszych „uchodźców” z Zachodu. TŻ
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
POLSKA PARAFIALNA
Liczenie owiec W listopadzie 2005 r. we wszystkich parafiach kat. Kościoła odbyło się tradycyjne liczenie wiernych obecnych na niedzielnych mszach (dominicantes) i przystępujących do komunii (communicantes). Oficjalne wyniki zapowiadano na początek roku. Teraz mówi się o końcu kwietnia. Coś nie tak? Nie czekając więc na oficjalny komunikat Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, sami zebraliśmy liczby z kilku diecezji, obrazując tendencje w skali ogólnopolskiej. Gwoli ścisłości: ISKK przyjmuje, że tylko 82 proc. wiernych jest zobowiązanych do uczęszczania na niedzielną mszę. Pozostałe 18 proc. to dzieci do lat siedmiu, osoby starsze lub chore, czyli ci, którzy mogą pozostać w domu bez narażania się na grzech. Popatrzmy zatem, ilu wiernych naraziło się w niektórych diecezjach: ¤ zielonogórsko-gorzowska (ordynariusz biskup Adam Dyczkowski) liczy sobie ok. 1 mln wiernych. W statystycznej parafii pojawiło się ich na listopadowej zbiórce 31 proc. (w 2004 r. – 35,7 proc.), a do komunii przystąpił co dziesiąty (2004 r. – 13,9 proc.);
¤ płocka (bp Stanisław Wielgus) – spośród 780 tys. ochrzczonych wskaźnik dominicantes wyniósł 37,3 proc. (34,9 proc. w 2004 r.), zaś communicantes oszacowano na 11 proc. (10,2 proc. w roku ubiegłym); ¤ także prymas kardynał Józef Glemp (archidiecezja warszawska – 1,5 mln wiernych) nie ma szczególnych powodów do dumy. No bo cóż to jest za frekwencja 35 proc., nawet przy wzroście w stosunku do roku poprzedniego (33,5 proc.)! Tym bardziej że liczba przystępujących do komunii pozostała na tym samym poziomie (14,5 proc. przy 14,2 w 2004 r.); ¤ na Górnym Śląsku przyzwoity wynik osiągnęły parafie archidiecezji katowickiej (arcybiskup Damian Zimoń), gdzie z 1,6 mln wiernych przyszło na mszę 672 878 osób (42 proc.). Ale w porównaniu
s. Mirosław Drozdek z Zakopanego, podobnie jak niedawno o. Hejmo, wolałby zapewne zasnąć i obudzić się w lepszych czasach, gdy dziennikarze nie będą wypominać mu przeszłości. Dziś jednak musi stawić czoło licznym pytaniom. Ksiądz Drozdek jest kustoszem sanktuarium na Krzeptówkach i człowiekiem wielce zasłużonym dla podhalańskiego Kościoła. Oficjalnie również dla zakopiańskiej „Solidarności”, której był pierwszym kapelanem. Teraz lokalny „Tygodnik Podhalański” oskarżył go o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Jako tajny współpracownik o pseudonimie Ewa miał donosić m.in. na ks. Stanisława Dziwisza i Lecha Wałęsę. Ten ostatni z wyrozumiałością komentuje te rewelacje, przypominając przy okazji, że sporo ludzi współpracowało z SB nieświadomie lub pod presją. Natomiast abp Dziwisz powołał komisję, która ma zbadać zarzuty postawione m.in. zakopiańskiemu kapłanowi. Redaktor Jerzy Jurecki, autor artykułu, znany jest nie tylko na Podhalu z rzetelnego dziennikarstwa śledczego, za które otrzymał sporo nagród. Swoje rewelacje oparł na materiałach SB znajdujących się w IPN. Wynika z nich jednoznacznie, że
K
z rokiem 2004 to regres, gdyż wtedy stawiło się aż 47,9 proc. Nawiasem mówiąc, w samej stolicy metropolii (a także w Chorzowie i Siemianowicach) wskaźnik dominicantes był w tym roku wyjątkowo niski (ok. 30 proc.); ¤ diecezja gliwicka (bp Jan Wieczorek) – z niespełna 670 tys. wiernych do kościołów przyszło w niedzielę 253 tys., czyli ok. 37,8 proc. (45,1 proc. w 2004 r.); ¤ w 800-tysięcznej diecezji sosnowieckiej (bp Adam Śmigielski) było tradycyjnie: 30–32 proc., podobnie jak przed rokiem; ¤ w opolskiej (abp Alfons Nossol ma tam 860 tys. dusz) bilans jest wprost katastrofalny. Wprawdzie 35 proc. dominicantes mieści się w granicach przyzwoitości, ale wobec roku 2004 spadł aż o 16 punktów, zaś goryczy dopełniło
zaledwie 15 proc. communicantes w samym Opolu; ¤ na wyniku tradycyjnej rywalizacji Bydgoszczy (bp Jan Tyrawa) i Torunia (bp Andrzej Suski) niewątpliwie odcisnęło się piętno o. Tadeusza Rydzyka, przez co diecezja bydgoska zwyciężyła w cuglach (44 proc. dominicantes i 16,2 proc. communicantes wobec – odpowiednio – 34,4 oraz ok. 15,5 proc. w toruńskiej). Znane są też wstępne wyniki frekwencji z diecezji kieleckiej (bp Kazimierz Ryczan) – 30 proc. wobec 45,7 proc. przed rokiem; radomskiej (bp Zygmunt Zimowski) – na stałym poziomie ok. 40 proc.; zamojsko-lubaczowskiej (bp Jan Śrutwa), gdzie doliczono się 40,8 proc.
„Ewa” chce spać ksiądz z Krzeptówek donosił. W ciągu 4 lat współpracy miał przekazać łącznie 28 meldunków. W przeszłości sporo jeździł do Rzymu i Szwajcarii, gdzie zdobywał pieniądze na budowę sanktuarium. W zachowanych dokumentach znajduje się notatka, z której wynika, że ks. Drozdek prosi o wydanie paszportu, obok zaś widnieje dokument podpisany
przez ubeka, popierający wniosek o wyjazd, ponieważ TW „Ewa” jest „jednostką szczerą” i „przekazuje dokumenty, do których posiada dostęp”. Kapłan z Krzeptówek wszystkiemu oczywiście zaprzecza, twierdząc, że nigdy niczego nie podpisywał, a z SB miał do czynienia tylko przy okazji załatwiania spraw paszportowych. Źródeł ataku dopatruje się m.in. w... popieraniu Radia Maryja i o. Rydzyka. Słowa pallotyna o braku współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa częściowo potwierdza emerytowany mjr Andrzej Szczepański, były szef zakopiańskiej SB. Z jego wyjaśnień wynika, że ks. Drozdek rzeczywiście załatwiał sprawy paszportowe, ale przy okazji sporo opowiadał i właśnie z tych rozmów sporządzane były notatki służbowe. Rewelacje zakopiańskiego tygodnika wywołały szok na Podhalu. Wielu górali nazywa artykuł w „Tygodniku Podhalańskim” potwarzą i atakiem na niewinnego pallotyna. Inni nie kryją jednak swojego oburzenia, bo – ich zdaniem – ks. Drozdek jest człowiekiem o kilku twarzach. Prawie cztery lata temu nasz tygoks. Mirosław Drozdek dnik („FiM” 46/2002) pisał o tym, że
9
wszystkich wiernych (w 2004 roku – 48 proc.). Zdecydowanym liderem wśród dominicantes została diecezja tarnowska (bp Wiktor Skworc) z imponującym rezultatem 75,1 proc. Na drugim miejscu uplasowała się rzeszowska (bp Kazimierz Górny) – 71 proc. Kto będzie trzeci? Wiadomo jedynie tyle, że szanse zachowała jeszcze bielsko-żywiecka (bp Tadeusz Rakoczy), siedlecka (bp Zbigniew Kiernikowski) i przemyska (abp Józef Michalik). Być może rzutem na taśmę dołączy do czołówki diecezja krakowska (abp Stanisław Dziwisz), choć już mało kto pod Wawelem w to wierzy, skoro „w ukochanym Krakowie” odnotowano fatalną – zaledwie 20-procentową – obecność na niedzielnych mszach! Wypada nam jeszcze napomknąć o przewidywanych outsiderach... My stawiamy na diecezję łódzką (abp Władysław Ziółek), dla której 30 proc. w kwestii dominicantes już od pięciu lat stanowi barierę nie do przeskoczenia. ¤¤¤ Jak wynika ze statystyk ISKK, za komuny chodziło w Polsce do kościoła nawet 57 proc. (1982 r.) ogółu ochrzczonych. W 2004 r. – 43,2 proc. „Na sztuki” oznacza to spadek o około 3,5 mln wiernych. I jak tu nie zatęsknić...? HELENA PIETRZAK
ks. Drozdek ma wiele wspólnego z... abp. Juliuszem Paetzem. Dlaczego? Też pochodzi z Poznania i tak samo uwielbia chłopców. Matka jednego z nich, Tadka M., opowiedziała nam sporo na ten temat. Chłopak był ministrantem, ale nie mógł już znieść ciągłego obmacywania i w końcu, zirytowany „zalotami”, zrzucił komżę. „Skrzywdził chłopaka i wcześniej czy później – przyjdzie mu za to zapłacić. Podobnie zresztą jak za inne grzechy” – usłyszeliśmy na zakończenie od Anny M. Miłość do chłopców nie skończyła się na Tadku, bo ksiądz dobierał się także do innych. Głośno mówiono o Kaziu M., wielkiej miłości kapłana z Krzeptówek. Źli ludzie gadają, że proboszcz za pieniądze parafian kupił „ukochanemu” dom i gospodarstwo, zabierał go też na wycieczki do Włoch. Ponieważ Kazimierz M. nieźle żył dzięki ks. Drozdkowi, nie chciał powiedzieć złego słowa na swojego padre. Nie wszyscy górale z uwielbieniem klękają przed kustoszem sanktuarium. Wśród jego przeciwników są m.in. ci, którzy żałują, że za darmo przekazali parafii sporo gruntów, zamienionych później przez pazernego proboszcza na potężny parking (teraz ludziska muszą i za to słono płacić). Nie mogą też darować ks. Drozdkowi, że także od miasta wycyganił wartościowe tereny. Przy tym wynosi się ponad innych. Jego twarz można zobaczyć na witrażach, na licznych zdjęciach z papieżem JPII, a obok sanktuarium zbudował już dla siebie potężną kryptę. JAN PIOTRKOWSKI
10
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
POD PARAGRAFEM
Bezpartyjny fachowiec Kaczor Pierwszy, czyli brat Jarosław, deklaruje, że w zarządach i radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa powinni znaleźć się fachowcy. „Najlepiej, aby to byli ekonomiści ze statusem akademickim” – mówił ostatnio dla PAP. Tyle teorii dla dziadów. Teraz praktyka. Na nowego członka Zarządu Portów Szczecin i Świnoujście rada nadzorcza tej spółki Skarbu Państwa wybrała Władysława Lisewskiego z pensją miesięczną 12,7 tys. zł. W zarządzie zasiadł jako reprezentant gminy miejskiej Szczecin, a odpowiada za inwestycje. Większość członków rady uznała, że chociaż nominat nigdy nie miał nic wspólnego z gospodarką morską, a szczególnie z morskim transportem i portami, to w latach 1991–1994, gdy był prezydentem Szczecina, zdobył odpowiednie kwalifikacje. I to też jest kit dla dziadów. Na prezydencki fotel w mieście rekomendowało Lisewskiego Porozumienie Centrum, czyli pierwsza wersja PiS. Lisewski dał się poznać z kontrowersyjnej sprzedaży 100-metrowego, komunalnego mieszkania w pięknej dzielnicy Szczecina. Nabywcą był... jego brat. Najpierw przemeldował go z Lipna (obecnie woj. kujawsko-pomorskie) do Szczecina, do swojego mieszkania, gdyż szczeciński meldunek upoważniał do ulgowego kupna lokalu, a następnie przeprowadził go na swoje śmieci. Lokal upatrzony dla prezydenckiego brata był opuszczony przez rodzinę, która w latach 80. została na Zachodzie. Po tym incydencie na kilka lat słuch o Lisewskim zaginął. Jak później wspominał – uruchomił fabrykę styropianu,
która splajtowała. W roku 1997, po wygraniu wyborów przez AWS, Buzek mianował go wojewodą szczecińskim. I znowu miał kłopoty. Zarzucono mu m.in. dopuszczenie do niekorzystnej dla Skarbu Państwa prywatyzacji hoteli i ośrodków wypoczynkowych szczecińskiej państwowej firmy turystycznej Pomerania oraz księgarń Domu Książki. Trzeba trafu, że obydwa torty po przystępnej cenie kupił Arkadiusz Grochulski. Cenę zakwestionowali rzeczoznawcy – biegli sądowi. Sprawa się jednak rozmyła, bo wojewoda – jak stwierdziły kontrole – nie działał w złej wierze. Teraz uwaga! Arkadiusz Grochulski, obecnie Arkadiusz G., to ten sam człowiek, który uważany jest za głównego machera od afery paliwowej. Półtora roku temu „po wielu perypetiach” dotarli do niego dziennikarze TVN. Pan G. bowiem, jako ścigany listami gończymi, ukrywał się przed polskim wymiarem sprawiedliwości „gdzieś we włoskich Alpach”. Mimo to legalnie wjechał do Polski, przez nikogo nie niepokojony dojechał do Krakowa, zgłosił się do prokuratury, złożył obszerne zeznania i... znów wszelki ślad po nim zaginął. Opowiadano w Szczecinie plotkę, że dzięki znajomości wojewody Lisewskiego z panem Arkadiuszem Grochulskim ten pierwszy był gościem na pięknym jachcie pełnomorskim tego drugiego. Ale mało to ludzie plotą? Z faktu, że obok klasztoru męskiego jest klasztor żeński, nie musi nic wynikać. Dlatego pan Lisewski w charakterze „bezpartyjnego fachowca” wraca jak gdyby nigdy nic. Może nie od razu do gry, ale na trampolinę na pewno. WOJCIECH JURCZAK
Pierwsi ostatnimi Potwierdziły się nasze informacje, iż minister środowiska Jan Szyszko bardziej dba o dobre samopoczucie premiera niż o ekologię. To właśnie jemu zawdzięczamy kolejny europejski rekord. Dla regionów szczególnie cennych pod względem przyrodniczym Unia Europejska uruchomiła program Natura 2000. Bruksela wypłaca wielkie pieniądze na ochronę ginących gatunków ptaków, zwierząt czy roślin. Odszkodowania dostają także rolnicy, gdyż na terenach objętych programem Natura 2000 nie wolno stosować sztucznych nawozów. W państwach wspólnoty programem objęto prawie 12 procent terytorium. Polska dzięki wytężonej pracy ministra Jana Szyszki znalazła się na zaszczytnym ostatnim
miejscu w pozyskiwaniu dotacji na ten cel. Wyprzedziła nas nawet maleńka Litwa. Złośliwi i wredni ekolodzy przypominają taką oto wypowiedź pana ministra: „Szanowni Państwo, jesteśmy ewenementem w skali Europy. Bo my mamy największe bogactwo – bioróżnorodność, tę rodzimą. My jesteśmy tym elementem układów europejskich, gdzie mamy najlepiej zachowane elementy przyrodnicze!”. Zgodnie z logiką ministra, skoro Polska to kraj bogaty przyrodniczo, nie ma już potrzeby, żeby chronić lasy, wody, kwiatuszki i motylki. A że za radosną twórczość Jana Szyszki zapłacą także rolnicy, to pryszcz. Nie dostaną przecież tylko drobnych kilkuset milionów euro. MP, AH
Porady prawne Przepis art. 3 ustawy o prawie spółdzielczym stanowi, iż majątek spółdzielni jest prywatną własnością jej członków. Z art. 26 tej ustawy wynika jednak, że byłemu członkowi spółdzielni nie przysługuje prawo do funduszu zasobowego oraz do innego majątku spółdzielni w okresie jej działalności. Czy to oznacza, że wykreślony członek spółdzielni rzeczywiście traci prawo do wartości posiadanych nieruchomości, a tym samym zostaje pozbawiony swojej własności? (Andrzej Z., Strzeniówka) Jeżeli został Pan wykreślony z listy członków spółdzielni, nie oznacza to, że wskutek tego utracił Pan bezpowrotnie wniesione do spółdzielni udziały. Pominął Pan treść przepisu paragrafu 1 art. 26 ww. ustawy, który wyraźnie stanowi, że udział byłego członka spółdzielni należy mu wypłacić. Przepisy, które Pan cytuje, wcale nie są sprzeczne. Majątek spółdzielni jest prywatną własnością jej członków, a więc dopóki jest się członkiem, dopóty jest się współwłaścicielem całego jej majątku. Utrata członkowska w spółdzielni powoduje utratę uprawnień wynikających z faktu bycia jej członkiem. Byłemu członkowi nie przysługuje prawo do funduszu zasobowego oraz innego majątku spółdzielni. Na fundusz zasobowy składają się wpłaty wpisowego, część nadwyżki bilansowej oraz inne źródła. Do funduszu zasobowego oraz innego majątku spółdzielni nie należą wniesione przez członków spółdzielni udziały. Spółdzielnia ma obowiązek wypłacić byłemu członkowi równowartość pieniężną wniesionych przez niego udziałów. W przeciwnym wypadku, jak słusznie Pan zauważył, miałoby miejsce pozbawienie konstytucyjnie chronionego prawa własności. ¤¤¤ Od ponad 4 lat płacę alimenty w wysokości 700 zł na rzecz byłej żony na mocy wyroku sądowego orzekającego rozwód z winy obu stron. Czy mogę się ubiegać o zniesienie tych alimentów po pięciu latach? Była żona nie pracuje i absolutnie nic nie robi, aby podjąć pracę, poza zarejestrowaniem się w Urzędzie Pracy. (Czesław K., Kędzierzyn-Koźle) Sąd zasądził na rzecz Pańskiej byłej żony tzw. alimenty zwykłe. Przysługują one małżonkowi, który znajduje się w niedostatku. W tym przypadku obowiązek alimentacyjny wygasa zawsze z upływem 5 lat od orzeczenia rozwodu. W wyjątkowych okolicznościach sąd może przedłużyć ten termin. Wówczas była żona musiałaby jednak wystąpić przeciwko Panu z takim powództwem do sądu. Jeżeli tego nie uczyni, to z upływem ww. terminu wygasną Pana obowiązki alimentacyjne. W świetle orzecznictwa Sądu Najwyższego wyjątkowe okoliczności uzasadniające przedłużenie obowiązku alimentacyjnego to wypadki powodujące kalectwo czy ciężkie choroby, których wynikiem może być niezdolność do pracy. Sąd powinien przy tym uwzględnić, w jakim stopniu była żona przyczyniła się do rozpadu pożycia małżeńskiego. Z tego, co Pan pisze, nie wynika, aby zachodziły wyjątkowe okoliczności uzasadniające przedłużenie Pana obowiązku alimentacyjnego. ¤¤¤ Czy mam obowiązek płacenia alimentów na córkę, która ukończyła technikum leśne i ma obecnie 20 lat? Dostarczyła mi zaświadczenie, że jest słuchaczką 2-letniej Policealnej Szkoły Biznesu dla Dorosłych, w której nauka odbywa się tylko w weekendy, co dwa tygodnie, tj. ok. 4 dni w miesiącu. Mam jeszcze dwoje małoletnich dzieci na utrzymaniu. (Józef, Głogów) Obowiązek alimentacyjny rodziców wobec dziecka wynika z ogólnego obowiązku troszczenia się o fizyczny i duchowy rozwój dziecka i należytego przygotowania go, odpowiednio do jego uzdolnień, do pracy zawodowej. Obowiązek ten nie jest ograniczony żadnym
terminem, np. dojścia przez dziecko do pełnoletności. Nie jest także związany ze stopniem wykształcenia, tzn. nie ustaje z chwilą osiągnięcia przez dziecko podstawowego lub średniego wykształcenia. Jedyną okolicznością, od której uzależnia się dalsze trwanie tego obowiązku, jest to, czy dziecko może utrzymać się samodzielnie. Bierze się pod uwagę to, czy wykazuje ono chęć dalszej nauki oraz czy osobiste zdolności i cechy charakteru pozwalają na rzeczywiste kontynuowanie nauki. Należyte przygotowanie dziecka do przyszłej pracy zawodowej może także obejmować studia wyższe. Nie można zatem wykluczyć, że sąd zasądzi od Pana alimenty na rzecz uczącej się córki. Skoro jednak córka studiuje zaocznie, to może również podjąć pracę zarobkową, a tym samym utrzymywać się samodzielnie. Jeśli w toku postępowania okaże się, że córka nie wykazuje należytych starań o znalezienie pracy, a ma taką szansę i możliwości połączenia pracy z nauką, obowiązek alimentacyjny zostanie uchylony. Sąd z pewnością uwzględni także fakt, iż ma Pan na utrzymaniu dwoje małoletnich dzieci. Obowiązek alimentacyjny może także ustać w razie braku pozytywnych wyników studiów. O uchylenie obowiązku alimentacyjnego bądź o obniżenie alimentów musi Pan wystąpić do sądu. ¤¤¤ Czy to prawda, że właściciele pojazdów mechanicznych posiadających tzw. stare tablice rejestracyjne w myśl obowiązujących przepisów nie są zobligowani do ich wymiany w przypadku wymiany dowodu rejestracyjnego? Proszę o podanie podstawy prawnej. (Adam Z., Suwałki) Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Infrastruktury z dnia 22 lipca 2002 r. w sprawie rejestracji i oznaczania pojazdów, obowiązkowa wymiana tablic rejestracyjnych ma miejsce tylko w przypadku zmiany adresu właściciela pojazdu. Chodzi tu przede wszystkim o sytuację, gdy zmienia się powiat, co pociąga za sobą konieczność wprowadzenia na tablicach stosownych oznaczeń wyróżniających. Mimo iż od 2000 r. wydawane są nowe tablice, to stare obowiązują na równi z nimi. Proszę więc zapytać urzędnika powiatowego, na jakiej podstawie prawnej żąda od Pana wymiany tablic rejestracyjnych. Nie sądzę, aby taka podstawa w Pana sytuacji istniała, chyba że zmienił Pan adres zamieszkania. Prawdopodobnie stare tablice będą kiedyś wymieniane, ale w przepisach nie ma jeszcze konkretnego terminu. ¤¤¤ Moja synowa otrzymuje rentę w wysokości 390 zł, a wynagrodzenie syna wynosi 560 zł. Wnuczka rozpoczęła zaoczne studia odpłatne (czesne za miesiąc to 320 zł). Odmówiono im przyznania zasiłku rodzinnego, tłumacząc, że wnuczka nie jest osobą niepełnosprawną i może pracować. Pracy nie ma, a stypendium nie może otrzymać, bo dopiero zaczęła studia i jeszcze nie ma ocen. Czy odmowa przyznania zasiłku jest w tej sytuacji uzasadniona? (Urszula W., Łódź) Zasiłek rodzinny ma na celu częściowe pokrycie wydatków na utrzymanie dziecka i przysługuje do ukończenia przez dziecko 18. roku życia. Wyjątkiem jest sytuacja, kiedy kontynuujące naukę dziecko jest niepełnosprawne. Wówczas prawo do zasiłku przedłuża się do ukończenia przez nie 24. roku życia. Bez względu na wysokość dochodu przypadającego na jedną osobę w rodzinie, synowi i jego żonie nie przysługuje już – niestety – prawo do zasiłku, ponieważ wnuczka ukończyła 19 lat i nie jest osobą niepełnosprawną. ¤¤¤ Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie. Otrzymujemy dziesiątki pytań tygodniowo. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Odpowiedzi szukajcie tylko na łamach „FiM”. Opracował MECENAS
§ § §§
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r. akiej sprawy nie było jeszcze przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Po raz pierwszy w dziejach tej instytucji Polka – Alicja Tysiąc – skarży swoje państwo za odmowę wykonania aborcji mimo spełnienia przewidzianych prawem warunków. W 2000 r. mieszkanka Warszawy Alicja Tysiąc zaszła w ciążę. Ponieważ od lat cierpiała na poważną chorobę oczu i spodziewała się pogorszenia wzroku, zgłosiła się do lekarzy, jednakże ci odmówili jej wydania niezbędnego zaświadczenia, że poród może jeszcze bardziej upośledzić jej wzrok (choć nieoficjalnie tak twierdzili). Po porodzie rzeczy-
A TO POLSKA WŁAŚNIE
T
Fot. Autor
też na wady polskiego systemu prawnego, który w praktyce uniemożliwia odwoływanie się w takich przypadkach, a także brak procedur umożliwiających szybkie podejmowanie decyzji. Alicja Tysiąc: – Od Trybunału w Strasburgu oczekuję przede wszystkim potwierdzenia, że państwo polskie nie zapewnia dostatecznych warunków do stosowania prawa, że brakuje procedur i instytucji pomagających kobietom w takiej sytuacji, w jakiej ja się znalazłam. Wanda Nowicka, szefowa Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny: – Jest to sprawa preceden-
Oskarżam Polskę... wiście stan zdrowia pacjentki pogorszył się i została zakwalifikowana do pierwszej grupy inwalidzkiej. Dziś nie może należycie zajmować się trójką dzieci, bo ze względu na chorobę oczu (wada – 24 dioptrie!) wymaga stałej opieki. W 2003 r. kobieta przekazała sprawę do strasburskiego Trybunału. – Mam ogromny żal do lekarzy – do okulistek, które tak lekceważąco potraktowały moje problemy ze wzrokiem, a szczególnie do kierownika kliniki ginekologiczno-położniczej jednego z warszawskich szpitali, który uniemożliwił mi skorzystanie z prawa, jakie dawała mi i tak nieludzka ustawa antyaborcyjna – mówi A. Tysiąc. Podczas rozprawy doszło do starcia pomiędzy stroną rządową a Alicją Tysiąc, wspieraną przez prawniczki. „Skarga jest nieuzasadniona, w naszym kraju nie ma utrudnień w wykonywaniu aborcji, jeśli kobieta spełnia warunki legalnego przeprowadzenia – twierdziła Anna Gręziak, wiceminister zdrowia, znana już wcześniej z negatywnego stosunku do usuwania ciąży. Wspierali
ją inni przedstawiciele strony rządowej, m.in. prawnik z KUL Krzysztof Wiak. Uzasadniali oni, że pacjentka nie wypełniła wymaganych procedur, nie uzyskała też zaświadczenia od okulisty i nie zgłosiła się z nim do ginekologa. Okulista, profesor Jerzy Szaflik, który nigdy nie badał pacjentki, twierdził z przekonaniem, że nie ma związku między porodem a pogorszeniem się wzroku skarżącej. Ani A. Tysiąc, ani jej prawniczki nie zgadzały się z takimi poglądami. Twierdziły, że obowiązkiem lekarzy, a nie samotnej i przestraszonej kobiety, jest przestrzeganie procedur i wspieranie pacjentki. To oni byli zobowiązani do poinformowania jej o wszystkich formalnościach i udzielenia niezbędnej pomocy w trudnej sytuacji życiowej. Zdaniem obrończyń, lekarze nie powinni wymagać stuprocentowego potwierdzenia, że nastąpi pogorszenie się zdrowia kobiety, lecz występować w obronie pacjentki już w przypadku pojawienia się zagrożenia, a takowe przecież istniało. Prawniczki pokrzywdzonej wskazywały
Samborcu wojna. Na polu bitwy wójt Garnuszek, gminna kadrowa, wódka luksusowa i butelka po winie musującym. Zaczęło się jak zwykle przez babę, czyli kadrową. W obecności innych pracowników zarzuciła panu wójtowi Garnuszkowi, że pijak. Wójt nic nie powiedział, ale zniewagę zapamiętał. Czekał prawie rok... Doczekał się. W jednej z sal gminy kadrowa zorganizowała małe przyjęcie imieninowe dla kolegów. Wypili po lampce „szampana” i wrócili do zajęć. Po nich salkę zajęli kombatanci zaproszeni przez wójta Garnuszka. Ani się kto obejrzał, jak Garnuszek znalazł pustą butelkę po szampanie i pełną butelkę luksusowej. Już po... dwóch miesiącach postanowił opowiedzieć policji o alkoholowych ekscesach kadrowej i kilku innych pracowników. Na dowód przytargał rzeczoną
W
sowa, a jej rozstrzygnięcie będzie miało ogromne znaczenie. Mam nadzieję, że dzięki korzystnemu wyrokowi kobiety uzyskają znaczące wsparcie i prawo do aborcji przestanie istnieć tylko na papierze. Szacuje się, że każdego roku w Polsce wykonuje się 150–200 tys. aborcji, tymczasem legalnych zabiegów jest tylko ok. 150. Wyrok w Strasburgu zapadnie zapewne dopiero za kilkanaście tygodni, ale już dziś możemy powiedzieć jedno: Trybunał nie będzie ingerował w nasze przepisy prawne dotyczące aborcji, a jedynie wskaże ich braki i ułomności wynikające z praktyki. Nasze prawo dopuszcza przecież aborcję w przypadku zagrożenia zdrowia i życia kobiety, groźnej choroby płodu czy ciąży będącej konsekwencją gwałtu. Lekarze – odmawiając wykonania zabiegu usunięcia ciąży – nie mogą więc zasłaniać się bezustannie tzw. klauzulą sumienia, a państwowa służba zdrowia musi respektować polskie prawo, nie oglądając się na presję Kościoła i przykruchtowych polityków. BARBARA SAWA
luksusową. Policja, która – jak wiadomo – nie ma w naszym praworządnym kraju nic do roboty, sporządziła odpowiedni wniosek i sprawa znalazła się w sądzie. Też nieprzepracowanym. Rozpraw było kilka, podsądni szczegółowo wyjaśniali, że nie pili, tylko moczyli usta, a i to ze wstrętem. Największe kontrowersje wzbudziła luksusowa, do której kadrowa nijak się nie przyznawała, sugerując, że to kombatanci flaszkę sobie przynieśli dla lepszego obradowania. W konkluzji wójt Garnuszek prosił o uniewinnienie czterech współbiesiadników kadrowej, zaś dla niej o łagodny wyrok. Tylko taki, żeby wiedziała, kto Samborcem rządzi. Sąd uniewinnił wszystkich, a kosztami obciążył Skarb Państwa, czyli nas. I bardzo dobrze, sprawiedliwość to przecież nasz wspólny zbiorowy obowiązek. TOMASZ ŻELEŹNY
Sprawiedliwość za nasze
oman Giertych i Jarosław Kaczyński zakochali się w sobie na zabój, ale ich ludzie w tak zwanym terenie wciąż patrzą na siebie wilkiem. I żeby tylko patrzyli... Oni gryzą!
R
11
– zwrócił Chomie uwagę magister Oleszek, przywołując rozporządzenie Rady Ministrów z 3 grudnia 2002 r. o konieczności posiadania wyższego wykształcenia i sześcioletniego stażu pracy przez
Potęga nauki W czarnym Przemyślu rządzi Prawo i Sprawiedliwość, dysponujące prezydentem Robertem Chomą (fot. obok), który wziął sobie na zastępcę Ryszarda Lewandowskiego (w środku poniżej). Natomiast Liga Polskich Rodzin pozostaje w opozycji i mendzi jak tylko może. Oto radny Rafał Oleszek (LPR), renowator zabytków I z zawodu i magister administracji z wykształcenia, postanowił zdołować wiceprezydenta w dziedzinie edukacji. Ogłosił, że skoro Lewandowskiemu nie chciało się kiedyś nosić teczki, niech teraz idzie dźwigać woreczki...
Woreczki?! A nigdy
„Mam skończoną szkołę średnią. A że do matury nie przystępowałem? Przecież nie było wówczas takiego obowiązku” – zauważył przytomnie Lewandowski. „Pan wiceprezydent nie ma studiów, więc ze swoim – pożal się Boże – średnim technicznym absolutnie nie może być dalej wiceprezydentem”
jak tu budować z ligusami...?
zastępców wójtów, burmistrzów i prezydentów. „Trzeba było uważać na lekcjach” – odparł gołowąsowi z LPR doktorant (Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych w Warszawie) Choma, wskazując z kolei na dokonaną przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej interpretację rozporządzenia, które weszło w życie, gdy Lewandowski miał już posadę w magistracie... A przecież prawo nie ma prawa w życiu... działać wstecz. Obaj panowie licytują się argumentami prawnymi, które ostatecznie będzie musiał rozstrzygnąć Wojewódzki Sąd Administracyjny w Rzeszowie, gdzie wpłynęło oficjalne zawiadomienie LPR-owskiego radnego o niegodziwości urzędniczej PiS-owskiego prezydenta Przemyśla. DOMINIKA NAGEL
Jaworowi ludzie Swój, swojemu, jak po swoje. W listopadzie 2005 r. prezydent Lublina Andrzej Pruszkowski (PiS) powołał niejakiego Jawora na jednego ze swoich zastępców. Pojawiły się wówczas głosy, że Pruszkowski złamał ustawę o pracownikach samorządowych („FiM” 47/2005), według której kierownicze stanowisko urzędnicze może pełnić osoba, która nie tylko posiada wykształcenie wyższe, lecz także ma „co najmniej dwuletni staż pracy na stanowiskach urzędniczych w (...) służbie cywilnej lub w służbie zagranicznej. Tego warunku Jawor jednak nie spełniał. Sprawą zainteresował się ówczesny wojewoda lubelski Andrzej Kurowski (z SLD), pełniący nadzór prawny nad samorządami. Urząd Wojewódzki zwrócił
się do lubelskiego ratusza o nadesłanie zarządzenia w sprawie nominacji zastępcy Pruszkowskiego. Dokument jakoś długo nie mógł być z magistratu wysłany, a tymczasem zmienił się wojewoda, którym został Wojciech Żukowski – oczywiście z Prawa i Sprawiedliwości. Jego doradcami zostali lokalni politycy PiS, a w fotelu pierwszego wicewojewody zasiadł Jarosław Zdrojkowski – sekretarz zarządu regionalnego partii na Lubelszczyźnie. W tej sytuacji podjęcie „właściwej” decyzji w sprawie Jawora było proste jak przełknięcie bułki z masłem. Zgodnie z prawem i poczuciem sprawiedliwości – na podstawie „bezstronnej” opinii pani Liszcz – orzeczono, że Jaworowi jak najbardziej ta fucha się należy. KC
12
CZARNO, CORAZ CZARNIEJ...
KATO(lizo)WANIE Zapewne niewiele osób pamięta, jak to się stało, że religia z sal katechetycznych przeniosła się do szkół. Przypominamy. Był rok 1990, zaczynała się transformacja nie tylko ustrojowa, ale także światopoglądowa. Kościół, który pomógł „Solidarności” i opozycji demokratycznej przejąć władzę w kraju, rychło upomniał się o zapłatę. Pieśń „My chcemy Boga w książce, w szkole!” rozbrzmiewała gromko, żeby nie powiedzieć – agresywnie. Tu i ówdzie pojawiały się nawet groźby ulicznych protestów – na wypadek gdyby religii do szkół nie wpuszczono. Rządzący nie tylko poddali się, ale twórczo wysilili umysły, żeby ograć istniejące prawo. Religię do szkół wprowadzono za pomocą instrukcji ministra (Mariusz Agnosiewicz: Wprowadzenie religii do szkół. Racjonalista.pl, s. 434). Na nic się zdały protesty Ewy Łętowskiej, rzecznika praw obywatelskich, która wskazywała, że jest to niezgodne z konstytucją i wieloma ustawami. Trybunał Konstytucyjny uznał, że religię wprowadzono nie do szkół w znaczeniu instytucji, ale do... samych budynków (sic!). Dwa lata później religię w szkołach i przedszkolach usankcjonowało (obowiązujące do dziś) rozporządzenie ministerialne, choć i wtedy kolejny rzecznik praw obywatelskich – Tadeusz Zieliński – był przekonany o tym, że złamano prawo. TK znów uznał wątpliwości za bezzasadne. W 1993 r. państwo polskie, podpisując konkordat, zobowiązało się ostatecznie do prowadzenia zajęć z religii katolickiej w publicznych szkołach i przedszkolach. Co do prawomocności tego dokumentu – są odrębne wątpliwości. Nauka religii miała odbywać się na pierwszej lub ostatniej godzinie lekcyjnej, a praca nauczycieli – katechetów, księży, zakonnic itp. – w żadnym razie nie miała obciążać budżetu państwa. Dziś brzmi to jak kpina. Księża i katecheci otrzymują normalne wynagrodzenie. Zgodnie z instrukcją, rodzice na piśmie musieli wyrazić wolę żeby dziecko uczęszczało na religię. Teraz sklerykalizowane szkoły z góry zakładają, że wszystkie dzieci chodzą na religię, a prosić na piśmie dyrekcję szkoły (często wraz z uzasadnieniem!) muszą ci rodzice, którzy nie chcą katechizować swoich pociech. Dzieci takich rodziców powinny chodzić wtedy na lekcje etyki, których jednak nie ma. Ocena z religii lub etyki umieszczana jest (choć miała nie być!) na świadectwie szkolnym, pod stopniem z zachowania. Nie wlicza się jej (jeszcze! – ale jest już taka propozycja LPR) do średniej. Na tym nie koniec. Kolejny krok to zapowiadane już wliczanie oceny z religii lub etyki do średniej. Zyskają na tym uczniowie
uczęszczający na religię. Stracą pozostali, bo z powodu niższej średniej mogą być nieprzyjmowani do upatrzonych przez siebie szkół. Nie otrzymają również stypendiów, bo te uzależnione są od średniej ocen. A jednak takie praktyki stosuje się już na świecie, np. w Iranie i Pakistanie. Każdy, kto ma jaki taki kontakt ze szkołą, dobrze wie, ze uzyskanie najwyższej oceny z religii to żaden problem. Z rozmów z uczniami wynika, że wystarczy regularnie pokazywać się w kościele, zbierać karteczki za uczestnictwo w mszach, recytować modlitwy, nie zadawać podchwytliwych pytań i posłusznie wykonywać polecenia katechety, aby zapewnić sobie ocenę celującą. – Tak naprawdę chodzę na religię po to, aby nie mieć okienka w lekcjach. Katechetka nie ma nic ciekawego do powiedzenia, gada takie bzdury, jakbyśmy byli w przedszkolu. Oceny dostajemy tylko za prowadzenie zeszytu. Notatka, dyktowana przez katechetkę, zajmuje dosłownie kilka zdań i za to są oceny – powiedział nam jeden z toruńskich licealistów. Tak lekcje religii wyglądają w większości szkół. Biada natomiast uczniom niepokornym, skorym do dyskusji. – Gdy ksiądz spytał mnie o adwent, a ja odpowiedziałem, że nie wiem, bo jestem niewierzący, jak szalony rzucił się na dziennik, wpisał mi uwagę i zagroził wezwaniem rodziców. Obiektywnie patrząc, religia w szkołach to farsa i głupota – twierdzi inny licealista. O skrajnych przypadkach agresji księży wobec uczniów informowaliśmy już wiele razy w „FiM”. Ciekawie wypada także porównanie programów nauczania etyki i religii. Przyjrzeliśmy się tematom lekcji, jakie proponuje się uczniom liceów. Religia: „Słuchamy Ducha Świętego”, „Październik miesiącem różańca świętego”, „Jezus wzorem modlitwy”, „Ubodzy w duchu”, „Praca nad sobą”, „Wobec wielu wartości”. Podstawę wszelkich rozważań stanowi Biblia i „Katechizm Kościoła katolickiego”. Etyka: „Co nas otacza – dobro czy zło?”, „Ja – dla mnie czy dla innych?”, „Historia etyki”, „Postawy moralne”, „Przeciwdziałanie patologiom cywilizacji współczesnej”. Podstawa – dzieła Sokratesa, Platona, J. Locke’a, I. Kanta, J. J. Rousseau. Oczywiście, w dużej mierze tematyka zależy od prowadzącego, ale już samo założenie obu przedmiotów jest diametralne różne – wiara kontra wiedza. W zdecydowanej większości przypadków ocena z religii będzie więc całkowicie niewspółmierna do oceny z etyki, a poziom trudności będzie działał na niekorzyść uczniów etyki. DANIEL PTASZEK
dr Joanna Gwiazdecka (Fundacja Róży Luksemburg) i Robert Biedroń (KPH)
Mowa nienawiści Przyczyny i skutki uprzedzeń oraz klerykalizacja wielu obszarów życia społecznego były tematem konferencji „Mowa nienawiści. Polskie fobie i uprzedzenia”, którą zorganizowała Kampania przeciw Homofobii. Hate speech to określenie specyficznego języka, który w założeniu ma kogoś znieważyć lub wzbudzić nienawiść wobec osoby lub grupy. Jego podłożem mogą być uwarunkowania związane z rasą, narodowością, religijnością, przekonaniami politycznymi czy orientacją seksualną. Warszawska konferencja była szansą na wymianę poglądów, pogłębioną dyskusję różnych środowisk, które łączy brak zgody na dyskryminację i mowę nienawiści. Dzięki pomocy Fundacji im. Róży Luksemburg i zaangażowaniu Kampanii przeciw Homofobii spotkali się eksperci, przedstawiciele instytucji państwowych, mniejszości oraz świata
polityki. Niepokojący wnioprof. Ireneusz Krzemiński sek, który wynikał niemalże ze wszystkich wystąpień, możi dyskryminacyjnych jest też skutkiem na zamknąć w zdaniu: nienawiść woponownego pojawienia się w polskim bec mniejszości w Polsce wzrasta. Kościele tradycji narodowej demoSocjolog Uniwersytetu Warszawkracji, która odpowiada za język „steskiego prof. Ireneusz Krzemiński reotypowych matryc nienawiści, niezaprezentował tezę następującą: chęci i piętnowania”. „W polskim dyskursie niechętny albo Powszechne w naszej codziennozgoła nienawistny stosunek do mniejści określenia, takie jak Żyd, Cygan, szości uwarunkowany jest właściwie Murzyn, w Polsce już same w sobie stosunkiem Kościoła katolickiego i jeniosą negatywny przekaz. Większość go interpretacją, która szczególnie dyskutantów podzieliła przekonanie, w Polsce jest nienawistna i poniżaże idą złe czasy dla wszelkich mniejjąca”. Krzemiński powiedział, iż szości. Mało aktywne instytucje pańz badań, które prowadzi, wynika, że stwowe, coraz bardziej wpływowe siw ostatnich latach wzrasta znaczenie ły konserwatywne, niektóre wręcz fapostrzegania drugiego człowieka przez szyzujące – nie wróżą nic dobrego. pryzmat tzw. prawicowej poprawnoJedyna nadzieja, że na razie środości politycznej, opartej na postawach wiska promujące mowę nienawiści to tradycjonalistycznych, które z kolei ciągle jeszcze mniejszość. I oby tak są wynikiem lęków, obaw i poczucia zostało! MARCIN WOJTASIK braku bezpieczeństwa wśród PolaFot. Autor ków. Wzrost postaw antysemickich
ie chodzę do kościoła”, „Nie płakałem/am po papieżu”, „Usunęłam ciążę” – w Lublinie nie nosimy koszulek z takimi napisami. Pan biskup zabronił. Koszulki miały być sprzedawane podczas filmowego festiwalu nt. praw człowieka w lubelskiej „Chatce Żaka”. Miały być, ale nie będą, bo pan rektor się ze...strachał. Przygotowano obrazy o obozach zagłady, prześladowaniach opozycji, tragicznych pomyłkach sądowych, bezdomnych dzieciach i wojnach domowych. Festiwal organizują Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz Amnesty International. Organizatorzy zaprosili do udziału warszawską Fundację dla Wolności, prowadzącą akcję Tiszert dla Wolności. Koszulki to właśnie jej pomysł. Dwa lata temu Fundacja dostała za to „Okulary równości”, czyli wyróżnienie nieistniejącego już z woli obecnie panujących pełnomocnika rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn. Koszulki pokazywano ostatnio m.in. na stołecznym Dworcu Centralnym i w Krakowie,
„N
tuż pod nosem abp. Dziwisza. Nie wzbudzały emocji. W Lublinie jednak pokazywać się ich nie będzie, bo tak zdecydował miejscowy władca, abp Życiński. – Nie ma uczuć ten, kto wprowadza takie napisy na koszulkach – grzmiał. Czarne zastępy przystąpiły do oszalałego ataku na internetowych stronach archidiecezjalnego Centrum Duszpasterstwa Młodzieży. Na apel Życińskiego wysyłali maile z protestami do władz UMCS i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Rektor UMCS – Wiesław Kamiński – zakazał eksponowania koszulek w akademickim centrum. – Co ja mam powiedzieć? Wstyd mi za rektora, że uległ arcybiskupowi. Odwołaliśmy festiwal. Cała ta sytuacja to niebezpieczny sygnał, że topnieją szeregi obrońców wolności – powiedział prof. Zbigniew Hołda z zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Kuria go wyszydziła. Zadufana i pyszna – uważa, że to... Kościół broni praw człowieka. TŻ
Non imprimatur
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
Rozmowa z Krystyną Łybacką, posłanką SLD, byłą minister oświaty i wychowania. – Co słychać w szkole? – Żeby się tego dowiedzieć, musiałam obejrzeć Telewizję Trwam, bo minister oświaty, wzorem swoich kolegów z rządu, w tej telewizji zwykł mówić o swoich planach. Rzeczywiście mówił dużo, osobliwie o wychowaniu. Mówił nawet o konieczności powołania Instytutu Wychowania. Za-
Miejsc do wymiany myśli jest bardzo dużo. – To po co ten Instytut? – W moim przekonaniu – bo nikt jeszcze nie poznał szczegółów – będzie to miejsce pracy dla „swoich”, co nie znaczy wcale, że „kompetentnych”. Chodzi o takich, którzy wyznają określony system wartości. Będzie to również ośrodek, w którym będzie odbywała się właśnie indoktrynacja, a nie edukacja. Przecież pan minister na początku swego urzędowania jasno zapowiedział powrót do wartości chrześcijańskich w wychowaniu. – Czy, Pani zdaniem, takich przykładów jest więcej? – To nie jest jedyny przykład zakłamania. Najświeższy, jestem pewna,
– Pierwsze 20 mln zł Senat RP już wyasygnował. – No właśnie. Jak można wychowywać w zakłamaniu? Młodzież jest niezwykle wyczulona na zakłamanie i na fałsz. Kolejny dobitny przykład – drugie duże ugrupowanie polityczne, podobno liberalna Platforma Obywatelska, doszło do wniosku, że bez przytulenia się do Kościoła nie za bardzo jej pójdzie. Zatem pojechali skupić się w świetle kamer w Łagiewnikach i na skutek tego skupienia wysmażyli trzy projekty ustaw. Sprowadzają się one do finansowania z budżetu dwóch wydziałów papieskich i jednej prywatnej katolickiej uczelni w Krakowie. Pytam – gdzie tu jest poszanowanie
Antywychowanie daję więc publicznie pytanie: kto na początku tzw. transformacji z nazwy „Kuratorium oświaty i wychowania” wyrzucił „wychowanie”? Czy to aby nie środowiska polityczne, z którymi jest związany obecny minister, mówiły wtedy, że „wychowanie” to jest indoktrynacja i dlatego należy je pozostawić wyłącznie rodzicom i Kościołowi? Kto to głosił, pytam? Może obecni kierownicy resortu przyznaliby, iż błądzili i przez to spowodowali bezpowrotną utratę 15 lat pracy? Ogłaszają dziś powołanie instytutu, który będzie ośrodkiem rodzenia się i wymiany myśli... Na Boga – wymiana myśli musi się odbywać wszędzie, gdzie dokonuje się proces wychowania, a nie w jednym, centralnym miejscu, w Warszawie. A poza tym od dawna istnieją po temu zasłużone instytucje: Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli, Centrum Pomocy Psychologicznej, mamy wiele znakomitych katedr na uniwersytetach, które zajmują się tą problematyką.
głęboko zapadnie w umysłach młodzieży. Zmarł ksiądz Twardowski, znakomity poeta, jego wiersze czytali wierzący i niewierzący, ponieważ właśnie on potrafił przekazywać wartości ogólnoludzkie. Ksiądz Twardowski miał przed śmiercią jedno życzenie: chciał być pochowany na Powązkach, obok siostry. I oto prymas Glemp mówi „nie”, ksiądz Twardowski będzie pochowany w podziemiach nieistniejącej jeszcze Świątyni Opatrzności Bożej. W naszej kulturze jest ogromny szacunek dla majestatu śmierci. Skoro więc prymas lekceważy ten szacunek, to nasuwa się pytanie: dlaczego? Dlaczego uparł się pochować księdza poetę w podziemiach świątyni, która jest w budowie? Otóż dlatego, że w ten sposób powstał pretekst, który pozwala twierdzić, że ta świątynia to część polskiej kultury, czyli może być finansowana z budżetu państwa.
poniedziałek 13 lutego przed krakowskim kuratorium miał miejsce trzeci już protest młodzieży przeciw katolizacji szkół. Pierwszy odbył się w Szczecinie 11 stycznia 2006 r., a drugi – 13 stycznia w Warszawie pod Ministerstwem Edukacji i Nauki. Wówczas sześciu aktywistów Inicjatywy Uczniowskiej przez pół godziny leżało krzyżem przed gmachem ministerstwa, starając się „wyrazić swoje nieskończone uwielbienie do ministerstwa oraz jego wysoko postawionych urzędników”. Nikt z urzędników ministerstwa nie raczył spotkać się z protestującymi. Akcja ta spotkała się zarówno z poparciem, jak i potępieniem. To ostatnie wyrażali przedstawiciele subkultury powiązanej z Radiem Maryja. Protestującym zarzucono profanację symboli religijnych... W krakowskim proteście wzięło udział około 30 osób. Pojawili się przedstawiciele mediów. Po
W
To idzie młodość! przemówieniu działacza Inicjatywy Uczniowskiej uczestnicy rozwinęli flagi i transparenty,
dla istoty wiary? Bo to, co widzieliśmy, to jest instrumentalizacja wiary. Gdzie tu jest poszanowanie dla prawa? W Polsce jest ponad trzysta szkół prywatnych, więc dlaczego z budżetu ma być finansowana ta jedna. – Nie mówiąc już o złamaniu konkordatu, gdzie jest dokładnie powiedziane, które uczelnie mają być finansowane z budżetu. Czy nie sądzi Pani, że można by oczekiwać, iż hierarchowie, dając przykład poszanowania prawa, odmówią takiej pomocy? Przecież muszą zdawać sobie sprawę z interesowności gestu PO. – Gdyby oni nie byli tak przywiązani do swoich stanowisk, karier i kadencji, w czasie której są, kim są, a prawdziwie myśleli o przyszłości Kościoła w Polsce, to powiedzieliby: basta! – i wyrzucili tych wszystkich łaszących się polityków, tak jak kiedyś Jezus wyrzucił kupców ze świątyni. Niestety, przyzwoitość przegrywa z żądzą doczesnych sukcesów. Przyzwoitość – kolejny bardzo ważny fundament wychowania – zostaje gdzieś z tyłu. Nieprzyzwoite jest bowiem dzielenie wiernych na „łagiewnickich” i „toruńskich”. Wyciąganie ręki po coś, co się nie należy, co jest wbrew prawu, też jest nieprzyzwoite. I proszę zauważyć, że nikt nie protestuje: ani rząd, ani – co więcej – ludzie, którzy na co dzień mają usta pełne frazesów o przywiązaniu do prawa i twierdzą – słusznie – że poszanowanie dla prawa jest najważniejszą podstawą demokracji. To jest kolejne zakłamanie. Następny przykład to bardzo szybko
a na drzwiach kuratorium umieścili „9,5 tezy nowej reformacji”. Po odczytaniu przez młodzież listu skierowanego do małopolskiego kuratora oświaty do protestujących wyszła Danuta Noszka-Leśniewska (małopolski wicekurator oświaty). Akcja zakończyła się około godz. 12.30. Na tym można by właściwie zakończyć relację, gdyby nie ciekawa wypowiedź Elżbiety Lencznarowicz (małopolski kurator oświaty) wyrażona w przeddzień pikiety: „Trudno protestować przeciwko czemuś, co jeszcze nie powstało”. Otóż w Polsce, niestety, trzeba tak działać! Bo po stworzeniu Instytutu Wychowania – kolejnej wyznaniowej instytucji służącej indoktrynacji – wszelkie protesty będą już zbędne. D.
13
postępująca ideologizacja szkoły, czego ostatnim przejawem jest pomysł z religią na maturze jako przedmiotem do wyboru. – Biskupi mówią: skoro już religia jest w szkole, to dlaczego ją dyskryminować? – A może powiedzieliby nam, dlaczego nie ma w szkole etyki, choć zgodnie z prawem – powinna być! To może zamiast religii wprowadzić filozofię, w której mieści się i etyka, i religioznawstwo? – Biskupi mają cudowną zdolność do zapominania niewygodnych faktów. Nie chcą pamiętać, jak religia znalazła się w szkole. – Na podstawie prawa powielaczowego... – Na początku transformacji, za ministra Samsonowicza związanego z Unią Wolności. Potem prof. Zoll, jako prezes Trybunału Konstytucyjnego, to przyklepał. Czy nauczyciele nie widzą, co się dzieje, czy są w stanie przeciwko temu zaprotestować? – Byłam zszokowana, gdy zobaczyłam nauczycieli w Telewizji Trwam. Zadawałam sobie pytanie, co oni tam robią. Czy z własnej woli przyszli do telewizji, która szerzy nienawiść? Czy może nie mogli oprzeć się tym, którzy im kazali tam pójść? I tak źle, i tak niedobrze. – Oportuniści wychowają oportunistów? – Antyprzykładem wychowawczym jest także negowanie i pomijanie dorobku poprzedników. Przecież to SLD wprowadził odżywianie w szkołach i stypendia dla młodzieży ustawą o narodowym funduszu stypendialnym. Obniżenie wieku szkolnego? Ja wprowadziłam obowiązkową zerówkę. Przemilczanie tego, wmawianie, że wspaniały rząd Marcinkiewicza potrzebował tylko 100 dni, żeby to wszystko zrobić, jest niemoralne. Rozmawiał MAREK BARAŃSKI Fot. Alex Wolf
9,5 TEZY NOWEJ REFORMACJI Panie Ministrze edukacji i nauki! Pragniemy przypomnieć Panu kilka prawd objawionych nam. Prawd objawionych przez Boga zwanego Tolerancją, nosi on też imię Wolność. A niektórzy zwą go Zdrowym Rozsądkiem. Panie Ministrze: 1. Istnieją ateiści, którzy mają moralność. 2. Istnieją inne religie niż chrześcijańska, które dziwnym zrządzeniem losu też mają moralność własną. 3. Katolicyzm to nie całe chrześcijaństwo. Istnieją też kościoły niemurowane. 4. Wolność sumienia jest jedną z wartości. 5. Wielość religii sprawia, że księża nie powinni przekraczać progu szkoły, gdyż są jedynie reprezentantami jednej religii. 6. Edukacja powinna być świecka. 7. Religia jest kwestią prywatną i tylko prywatną. 8. Strefa publiczna powinna być oparta na innych zasadach niż religijne przekonania. 9. Edukacja powinna być wolna od ideologii – również ideologii religijnej. 9,5. Panie Ministrze, czy Pan myśli...
14
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
U NAS I GDZIE INDZIEJ
Nie boję się kleru O lewicy, Socjaldemokracji Polskiej, jej liderze Marku Borowskim i świeckości państwa opowiada Marcin Rzepecki (25 lat), członek władz krajowych SdPl. „FiM”: – Czym młodego człowieka zauroczyła polityka? Marcin Rzepecki: – W polityce znalazłem się w 2000 r. Wstąpiłem do Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Wtedy chyba trochę na fali sympatii do lewicy, ale przede wszystkim dlatego, że zawsze w mojej rodzinie były takie tradycje. Mój ojciec był działaczem związkowym i to on we mnie zaszczepił. Podejmowaliśmy szereg działań o charakterze społecznym i politycznym. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest to dziedzina działalności, w której się odnajduję. – Co Cię skłoniło do przejścia do Socjaldemokracji Polskiej? – W SLD, po wygranych wyborach parlamentarnych w 2001 roku, zauważyłem, że program społeczno-gospodarczy nie jest w ogóle realizowany. Wówczas rozpocząłem krytykę na różnych forach Sojuszu. Byłem członkiem rady wojewódzkiej, m.in. z Wojtkiem Olejniczakiem. Tam podejmowałem krytykę, ale nie podobało się to władzom partii. Nie podobało się również i to, że brałem udział w manifestacjach antywojennych, że
oficjalnie krytykowałem politykę rządu Leszka Millera, że nie byłem entuzjastą działalności Aleksandra Kwaśniewskiego. To nie wzbudzało w SLD aprobaty. Wtedy pojawiła się inicjatywa stworzenia Socjaldemokracji Polskiej jako alternatywy wobec SLD. Przeszedłem. Głównym motywem była próba zbudowania czegoś na nowo, próba odnowy lewicy. – Jak oceniasz obecną sytuację w partii? – Niestety, Socjaldemokracja popełniła w trakcie swojej działalności wiele błędów. Pierwszym i zasadniczym problemem, który zniweczył cały pomysł, było poparcie rządu Marka Belki. Wtedy ludzie w Polsce tak naprawdę przestali rozumieć, co się stało na lewicy i po co powstała SdPl. Później doszło do tego jeszcze wiele błędów w samym parlamencie, niewyraźny przekaz społeczny i brak wykreowania własnego elektoratu. SdPl tak naprawdę nie wyczuła potrzeb społeczeństwa i dlatego przegrała wybory parlamentarne.
ie tylko w Polsce trwa kampania wymierzona w lewicę. Na razie w tę na lewo od socjaldemokracji. W Radzie Europy powstał raport pt. „Potrzeba międzynarodowego potępienia zbrodni totalitarnych reżimów komunistycznych”. Polska prawica, która do ostatecznych rozliczeń z lewicą w kraju dopiero się przygotowuje, uczestniczy w tym ochoczo. Raport przygotował szwedzki konserwatysta Goran Lindblad. Spory udział w jego przygotowaniu mieli politycy z Europy Wschodniej. Konferencje związane z przygotowaniem tekstu rezolucji odbywały się między innymi na Łotwie i w Estonii, gdzie rzeczywiście nie ma dobrego „klimatu” dla lewicy, ale gdzie rządy po cichu wspierają manifestacje byłych żołnierzy dywizji SS. Pozornie chodzi o potępienie stalinizmu, kłopot jednak w tym, że tekst nawiązuje nie tylko do stalinizmu. Można nawet odnieść wrażenie, że w rezolucji rozmyślnie miesza się stalinizm z lewicowością, by tamte zbrodnie pokryły mrocznym cieniem idee prawdziwie lewicowe. Według autorów raportu, już sama ideologia lewicowa prowadzi do totalitaryzmu. Absurdalność sformułowań tego tekstu jest dla autorów intelektualnie kompromitująca. Ten tok myślenia prowadzi prostą drogą do uznania za dopuszczalne stawianie pomników żołnierzom SS i Wehrmachtu poległym w walce z komunistycznym ruchem oporu, a ich samych pozwala uznać za ofiary czerwonego terroru. Tym bardziej że ginęli w mundurach, które na pasach
N
– Od niedawna jesteś członkiem zarządu krajowego partii Marka Borowskiego. Jaką chciałbyś odegrać rolę? – Przede wszystkim tuż po tym, jak zostałem członkiem zarządu krajowego, zacząłem dość głośno i wyraźnie mówić o tym, że trzeba zmarginalizować w partii grupę osób, która uzurpuje sobie prawo do kierowania tą partią dożywotnio. Jak się okazało, to właśnie decyzje tej grupy nie zawsze były trafne i skończyło się tym, że SdPl wylądowała poza parlamentem. – Marek Borowski uważa się za człowieka lewicy. Nie chce mieć jednak nic wspólnego ze środowiskami lewicy wyraziście ideowej, uważając je za radykalne. W Europie stanowią one przecież standard lewicowości. – Pozwolę się z nim nie zgodzić. Od wielu lat współpracuję z PPS. Do najbliższych wyborów samorządowych już teraz zawieramy koalicję. Brałem udział w różnego rodzaju akcjach
miały wyciśnięte zawołanie: „Gott mit Uns”. Ginęli więc niejako za wiarę... Goran Lindblad nie kryje swych motywacji. W wywiadzie dla lewicowej greckiej gazety stwierdził, że nie bawił się w czasie pisania tego raportu w „niepotrzebne szczegóły”, ponieważ dla niego cała lewica jest z natury zła. Z obrzydzeniem mówi o „tradycji Wielkiej Rewolucji Fran-
politycznych i społecznych, w których uczestniczyli również działacze radykalni. Co więcej, jestem redaktorem portalu Lewica.pl, na którym publikują moje koleżanki i moi koledzy reprezentujący bardzo różne, także radykalne, organizacje polityczne. Myślę, że nawet bardziej radykalne niż PPS i RACJA PL. To nie wzbudza mojego sprzeciwu i oporu. Borowski ma tę zaletę, że jest człowiekiem, który prowadzi do kompromisu i w takich sytuacjach, które mogłyby prowadzić do zaognienia sytuacji w partii, on je próbował kanalizować. – Jednym z elementów lewicowości jest dążenie do świeckości państwa. Czy SdPl boi się kleru?
– aż do wyborów, a w tych partia nie może brać udziału, bo skoro nie ma władz i nie ma wypisu z sądu, to nie może zgłosić swojego komitetu do Państwowej Komisji Wyborczej... Na ulicach Aten odbyła się wielotysięczna manifestacja przeciwników rezolucji. Pod protestem w Internecie podpisało się kilkadziesiąt tysięcy osób. U nas – cisza.
Bij komunę! cuskiej”, która jest podstawą ideologii lewicy, gdyż to ona właśnie wprowadziła takie pojęcia jak prawa obywatelskie i świeckie państwo. W Polsce debata nad raportem Lindblada została całkowicie pominięta w mediach. Czy jednak słusznie? Światowej sławy grecki kompozytor Mikis Theodorakis stwierdził, że taka rezolucja może służyć do delegalizacji bądź utrudniania działalności organizacjom społecznym dla władzy niewygodnym. Przesadził? Niestety, nie! Oto w Czechach rząd próbuje zdelegalizować Komunistyczny Związek Młodzieży afiliowany przy komunistycznej Partii Czech i Moraw. Przypadkiem właśnie ta partia posiada w sondażach około 25 procent poparcia społecznego! W Polsce najstarsza partia polityczna PPS (istnieje od 1892 r.) po żadnym kongresie nie może zarejestrować zmian w statucie ani nowych władz. Sprawy ciągną się miesiącami
Rezolucja ta jest efektem przyjęcia przez prawicę europejską strategii swoich ideowych partnerów z krajów postkomunistycznych. Chodzi w niej o ciągłe zmuszanie lewicy do tłumaczenia się z przeszłości i wiecznego oskarżania o totalitarne zamiary. Idealnym przykładem „ofiary” takiej strategii jest Sojusz Lewicy Demokratycznej, który w celu udowodnienia „niewinności” przyjął prawicowe idee jako swoje. Politycy SLD bronią więc neoliberalnych pomysłów gospodarczych i kochają USA (europejska lewica nie podziela jakoś tej miłości). Nawet „kolega” Tadeusz Iwiński (tak, tak – „kolega”, bo słowa „towarzysz” czy „socjalizm” są zakazane w tej partii) – zamiast ją z zasady odrzucić – zastanawia się na łamach „Trybuny” nad słusznością powyższej rezolucji i, jak sam twierdzi, był za skierowaniem tekstu do odpowiedniej komisji
– Nie. Wyraźnie nie. – To dlaczego w swoich działaniach tak bardzo unika wszelkich inicjatyw, które miałyby urzeczywistniać ideę neutralności światopoglądowej państwa? – SdPl w swojej deklaracji programowej ma wyraźny zapis o rozdziale Kościoła i państwa oraz interwencji państwa wszędzie tam, gdzie przedstawiciele określonego wyznania będą pozyskiwać znaczne wpływy. Tam właśnie państwo powinno interweniować i te wpływy minimalizować. Przyznam, że o ile SdPl nie jest partią antyklerykalną w takim znaczeniu jak np. RACJA PL, to nie ukrywam, że wielu jej członkom, np. mnie, antyklerykalizm jest bardzo bliski. – No tak, ale cały czas będę się upierał przy zdaniu, że w SdPl nie widać jakichkolwiek inicjatyw na rzecz świeckości państwa. – Rzeczywiście. Było tak w okresie działalności parlamentarnej, że powstały projekty ustaw autorstwa Małgorzaty Winiarczyk-Kossakowskiej, które potem w jakichś dziwnych okolicznościach znikły. – A czy Ty boisz się kleru? – O, nie. Na pewno nie. Świadczy o tym moja działalność. Kiedy na portalu Lewica.pl opublikowaliśmy artykuł krytyczny o pontyfikacie Jana Pawła II, rozpętała się burza wśród klerykalnych mediów. Jakoś się pod tą presją nie ugiąłem i nie zamierzam. Rozmawiał DANIEL PTASZEK Fot. Autor
w Radzie Europy, aby go odpowiednio „ugładzić”. Lewica przeprasza za to, że żyje i jest gotowa zagłosować za najbardziej prawicowym rozwiązaniem – byle tylko odciąć ogon przeszłości. A tymczasem dzięki antykomunistycznej propagandzie prawica nie musi się tłumaczyć ze swoich totalitarnych ciągotek, antydemokratycznych pomysłów czy szemranej przeszłości. Dzisiaj eurodeputowani PiS zasiadają w klubie wraz z członkami postfaszystowskiego Sojuszu Narodowego z Włoch i nikt nawet nie myśli, jakie idee łączą tych ludzi. Nie trzeba dużej wyobraźni, by wiedzieć, jaki użytek z takiego dokumentu zrobi w Polsce LPR i PiS, gdy nadejdzie czas. Na razie są zajęci obsadzaniem stanowisk, opanowywaniem mediów, ale w ich wizji państwa nie mieści się pojęcie lewicy politycznej. Rezolucja – mimo protestów – została przyjęta zwykłą większością głosów. Nie uzyskała jednak tak zwanej większości kwalifikowanej (2/3 głosów), za którą poszłyby już konkretne działania. W związku z tym w Brukseli nie zostanie utworzone europejskie muzeum upamiętniające ofiary totalitarnych reżimów komunistycznych. Jednak to głosowanie w Radzie Europy pokazuje, że nie tylko polska lewica jest w odwrocie ideowym (przynajmniej ta znana z ekranu telewizora, czyli SLD i SdPl) – zjawisko to ma szerszy zasięg. Pora więc otrząsnąć się, bo tylko patrzeć, jak w całej Europie prawica ruszy do ataku z okrzykiem: „Bij komunę!”. I jak zwykle dostanie się lewicowym antykomunistom... JAKUB PUCHAN
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r. Nie tylko bin Laden jest produktem amerykańskim. Także irańska bomba – jeśli powstanie – będzie nosiła metkę „made in USA”. Jesteśmy właśnie świadkami zakrojonej na szeroką skalę antyirańskiej akcji propagandowej. Co kilka dni mówią nam z radia albo z telewizora, że Iran – olewając społeczność międzynarodową – zmierza ku własnej bombie atomowej. Rzeczywiście, ciarki chodzą po plecach. Sfanatyzowani ajatollahowie gotowi są wysadzić w powietrze niewiernych, ze
Gdyby istotnie Irańczycy usiłowali zbudować bombę atomową, a nie – jak twierdzą – pragnęli pozyskać paliwo do reaktorów elektrowni atomowych w związku z deficytem energii, w pierwszym rzędzie wyeliminowaliby świadków, czyli fachowców z IAEA. USA i Wielka Brytania zmierzają do tego, by obłożyć Iran sankcjami ONZ i ze zniecierpliwieniem patrzą na próby negocjacyjne UE i Rosji. Ale też Niemcy i Włosi, którzy prowadzą z Iranem lukratywne interesy, nie byliby szczęśliwi z dalszego zaognienia sytuacji. Jak to się może skończyć? Prawdopodobnie Rosja i Chiny postawią w Radzie Bezpieczeństwa weto. Rosyjski minister
Tego nie można potwierdzić. Sytuacja na Bliskim Wschodzie jest napięta i trzeba wszystkim patrzeć na ręce. Teokratyczne władze irańskie wygłaszają ostatnio werbalnie groźne i niepokojące oświadczenia, np. postulat wymazania z mapy Izraela, państwa dysponującego ładunkami termonuklearnymi. Właśnie ujawniono w USA supertajne dane wskazujące, że jeśli Iran buduje arsenał nuklearny, to czyni to z pomocą Ameryki. Ta pozornie kompletnie absurdalna teza zawarta jest w najnowszej książce Jamesa Risena, dziennikarza „The New York Timesa”, pt. „Stan wojny”. Tego samego Risena, który niedawno wywołał burzę, ujawniając, że Bush bezprawnie podsłuchiwał
Fabryka wrogów szczególnym uwzględnieniem dwóch najważniejszych siedlisk szatana – Izraela i USA. Jakby na potwierdzenie tych obaw 10 stycznia Biały Dom oświadczył, że „ma miejsce poważna eskalacja sytuacji”, zaś brytyjski minister spraw zagranicznych Straw ostrzegł, że „Iran przeciąga strunę”, i poparł stanowisko francuskiego prezydenta Chiraca, który powiedział, że Teheran popełni poważny błąd, jeśli nie będzie współpracował ze społecznością międzynarodową. Tym razem pretekstem do groźnie brzmiących wypowiedzi było usunięcie przez Irańczyków plomb z nuklearnego ośrodka badawczego w Natanz, który przed ponad dwoma laty został ostemplowany przez ONZ-owską agencję jądrową IAEA. To, zdaniem polityków, niezbity dowód, że Iran gwałci wszelkie porozumienia, depcze własne obietnice, za wszelką cenę dążąc do budowy bomby atomowej. Kulisy tej polityczno-medialnej nawały są niezwykle frapujące i całkowicie nieznane szerokiej opinii publicznej. Oto bowiem brytyjski „Times” jako jeden z nielicznych przytoczył wypowiedź Mohammada Saeediego, irańskiego wiceszefa Organizacji Energii Jądrowej: „Dziś, na mocy uzgodnień z inspektorami IAEA w Iranie, niektóre z plomb tylko na jednym obiekcie badawczym zostały usunięte i prace badawcze zostały wznowione. Chodzi tylko o badania laboratoryjne, produkcja paliwa nuklearnego jest wciąż zawieszona”. Oczywiście, Saeedi może kłamać... Ale jaki interes w kłamaniu miałaby rzeczniczka IAEA Melissa Fleming, kiedy stwierdziła, że plomby zostały zdjęte w obecności zaproszonych inspektorów ONZ?! Okazuje się więc, że czołowi politycy Zachodu, strasząc swoich obywateli groźbą irańskiego ataku nuklearnego, bardzo oszczędnie gospodarują prawdą. Zupełnie tak samo jak przed interwencją w Iraku. Podobnie zachowuje się większość mediów, które dziwnym trafem eksponują antyirańskie fakty, inne pomijając.
spraw zagranicznych Siergiej Ławrow zaznaczył, że zdejmując plomby, Iran nie naruszył prawa międzynarodowego, bo ma prawo wzbogacać uran do celów energetycznych, ale nie zbrojeniowych. Gdyby sankcje przeszły, władze irańskie mogłyby ignorować opinię światową i robić, co im się podoba, np. rozkręcić program atomowy. W takiej sytuacji całkiem realny byłby atak lotniczy na obiekty jądrowe samolotów amerykańskich i izraelskich (stan zawieszenia panujący w polityce Izraela po zejściu ze sceny premiera Szarona przynajmniej na razie oddala perspektywę takiej akcji). Wybór opcji siłowej spowodowałby bardzo poważne konsekwencje dla całego świata. Iran jest drugim w OPEC producentem ropy, w ubiegłym roku zarobił na jej eksporcie 36 mld dolarów. Już nawet sankcje mogłyby spowodować zakręcenie kurka przez Teheran i gwałtowną zwyżkę cen ropy, a więc destabilizację sytuacji gospodarczej na całym świecie. Gdy po rewolucji 1979 r. Chomeini zmniejszył wydobycie ropy, jej cena wzrosła dwukrotnie: w przełożeniu na dzisiejsze pieniądze za baryłkę trzeba było płacić ponad 75 dolarów. Atak spowodowałby natychmiastowe ulotnienie się prozachodnich nastrojów w społeczeństwie irańskim i wszyscy stanęliby murem za ajatollahem Khamenei i premierem Ahmadinejadem. Powstałoby nowe, ogromne ognisko wojny i destabilizacji w regionie, z wciąż płonącym Irakiem w tle. Nastroje antyamerykańskie (antyzachodnie?) wśród muzułmanów osiągnęłyby stan wrzenia, zapewne pogłębiłby się rozziew między USA a Europą. Czy Iran jest niewinny jak gołąbek pokoju i nie ma żadnych niebezpiecznych planów i ambicji zbrojeniowych?
15
ZE ŚWIATA
rozmowy telefoniczne tysięcy albo milionów Amerykanów. „W roku 2004 CIA na skutek tragicznej pomyłki funkcjonariusza zdekonspirowała całą siatkę swych irańskich agentów. Ogłuchła i oślepła w momencie, gdy pilnie należało zdobyć informacje, czy reżim ajatollahów rzeczywiście stara się dołączyć do klubu nuklearnego. W czasie gdy Bush mnożył oskarżenia pod adresem Teheranu, grożąc, że nie cofnie się przed użyciem siły, by uniemożliwić skonstruowanie irańskiej bomby atomowej, CIA nie dysponowała żadnymi danymi ani na poparcie tej retoryki, ani oskarżeń, że takie dążenia istotnie mają miejsce. Tymczasem gdzieś głęboko w trzewiach
CIA ktoś musiał nerwowo i bardzo poufnie zastanawiać się, co się stało z planami umożliwiającymi budowę bomby atomowej, które przekazaliśmy Irańczykom” – pisze Risen. Rosyjski fizyk nuklearny i zarazem amerykański szpieg, który uciekł do USA i otrzymał tam azyl po upadku ZSRR, został w 2000 r. (a więc jeszcze za Clintona) zaangażowany do misji specjalnej. Miał pojechać do Wiednia i – udając bezrobotnego, żądnego pieniędzy rosyjskiego specjalistę – przekazać przedstawicielowi Iraku w IAEA kopertę zawierającą plany budowy tzw. urządzenia odpalającego.
Był to skonstruowany przez Rosjan blok TBA 480, którego funkcją jest skatalizowanie nuklearnej reakcji łańcuchowej. Konstrukcja tego zapalnika była dla krajów posiadających atomowe ambicje przeszkodą nie do pokonania i z tego powodu stanowiła newralgiczny sekret technologiczny. Rosjanin nie mógł uwierzyć, że CIA zleca mu takie zadanie. Również prowadzący go funkcjonariusz CIA miał sporo wątpliwości: obawiał się, że udział w tym sabotażu zaprowadzi go kiedyś przed sąd. Ktoś wyższy od niego rangą uspokajał ich obu, mówiąc, że Irańczycy już i tak znają te projekty, a celem „Operacji Merlin” jest sprawdzenie, jak dalece są zaawansowani w programie nuklearnym. Prawda była jednak inna – projekt, który Rosjanin miał podrzucić Irańczykom, zawierał celowo wprowadzony błąd, który miał sprowadzić na manowce fizyków irańskich i opóźnić ich prace. Takie metody CIA stosowała jeszcze w czasach zimnej wojny. Na jaw wyszła operacja, w ramach której szpiegom radzieckim podrzucono fałszywy program komputerowy do sterowania zakładem energetycznym. W wyniku jego zastosowania wielkie przedsiębiorstwo na Syberii wyleciało w powietrze. Niektórzy uważali takie operacje za wyjątkowo ryzykowne, bo ZSRR mogło je wykryć i zemścić się. Kiedy postradzieckiemu fizykowi pokazano zawartość koperty, którą miał przekazać Irańczykom, ten już po chwili wykrył błąd. Oficer prowadzący wpadł w panikę, ale przełożeni byli zdecydowani kontynuować operację. Rosjanina upomniano, że pod żadnym pozorem nie może otworzyć koperty i nakazano wykonać zadanie. Ten jednak zaczął kombinować, gdyż nie zdawał sobie sprawy, że błąd został wprowadzony umyślnie. Obawiał się, że gdy Irańczycy wykryją oszustwo, on może stać się celem ich zemsty. Otworzył więc kopertę i włożył doń własny list informujący o „pomyłce”. Był przekonany, że po tym ostrzeżeniu irańscy fizycy będą w stanie zidentyfikować błąd i skorygować go. Kopertę wrzucił do skrzynki w misji irańskiej i wrócił do USA. NSA, agencja wywiadowcza USA, inwigilująca wyższego rangą oficjela irańskiego, który przybył do Wiednia na obrady IAEA, doniosła po kilku dniach, że „figurant” pospiesznie zmienił rezerwację i przedwcześnie wrócił do Teheranu. Byli i obecni funkcjonariusze CIA, którzy anonimowo udzielali Risenowi informacji, oraz eksperci stwierdzili, że Iran prowadzi od 20 lat badania nuklearne, które mogą zmierzać do budowy broni jądrowej. Dysponuje też kadrą doświadczonych fizyków nuklearnych zdolnych wykryć błąd, poprawić go i już bez pułapek i przeszkód wykorzystać do swych celów ofiarowane im plany. Ekspert w zakresie broni nuklearnej z IAEA mówi: „Jeśli błąd był istotnie poważny, Irańczycy odnaleźli go szybko. Tego właśnie się obawiam”. PIOTR ZAWODNY
Wunderwaffe Rosji rezydent Putin po raz kolejny oświadczył, że Rosja opracowała całkowicie nowatorski model rakiety, która zdolna jest penetrować każdy system obronny – z amerykańską „tarczą” włącznie.
P
„Przetestowaliśmy system rakietowy, którego nie ma nikt inny na świecie – stwierdza Władimir Putin. – Rakiety przemieszczają się z ogromną szybkością i zdolne są zmieniać trajektorię lotu – zarówno kierunek, jak i wysokość. Mogą też przenosić głowice nuklearne”. Amerykańscy analitycy zbrojeniowi badali wcześniejsze informacje Rosji o tych rakietach, a nawet prowadzili eksperymenty z hipersonicznymi pociskami, które leciałyby zygzakiem, jednak nie odnieśli sukcesów i w konsekwencji wyrazili wątpliwości, czy Rosja posiada tego typu broń. W kwietniu 2004 roku prezydent Francji Jaques Chirac jako pierwszy zachodni przywódca został podczas wizyty w Rosji wpuszczony na teren supertajnego centrum kontroli lotów i poligonu rakietowego w Titowie, gdzie pokazano mu zdolności bojowe nowej rakiety. „On wie, o czym mówię” – zaznaczył Putin w trakcie konferencji prasowej. W USA media bardzo oszczędnie informują społeczeństwo, że Rosja może posiadać broń, która wysyła na śmietnik amerykański system antyrakietowy „Tarcza”, na który wywalono do tej pory 9 mld dolarów, a którego nie udało się nawet doprowadzić do stanu gotowości bojowej. Rosjanie twierdzą, że nad zygzakującymi rakietami zaczęli pracować, żeby zabezpieczyć się przed „wojnami gwiezdnymi” Reagana. TN
16
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
ZE ŚWIATA
Ciężarna na bruk nia Praw Obywatelskich w Nowym Jorku wytoczyła proces szkole katolickiej za wyrzucenie z pracy 26-letniej nauczycielki Michelle McCusker.
U
Nie było wobec niej zastrzeżeń profesjonalnych, merytorycznych; były natomiast o wiele poważniejsze zarzuty moralne. Oto zaczął jej rosnąć brzuch. W USA, gdzie chudzi są wytykani palcami, to nic nadzwyczajnego, ale brzuch rósł i rósł, aż przełożeni w habitach nabrali podejrzeń: ciąża! Błyskawiczne śledztwo potwierdziło podejrzenia – męża brak. A więc zgorszenie, rozpusta. I dziatki na to patrzą. Więc dymisja. Ciężarna – miast okazać skruchę i żal za grzech – zaczęła się stawiać. Co ma brzuch do mojej pracy? – pytała, i to w dodatku na
konferencji prasowej. – Bardzo dużo – odparł rzecznik diecezji Queensie. Nauczyciel ma się stosować do zasad wiary katolickiej i dawać przykład dzieciom. Brzuch pod nieobecność męża daje fatalny przykład, który nie może być tolerowany. Ciekawe – pyta Michelle – po czym diecezja poznałaby, że nauczyciel płci męskiej źle się prowadzi... Diecezja ma małe szanse wygrać proces, bo był już taki precedens i wyrzucenie ciężarnej panny z katolickiej firmy charytatywnej określono jako nielegalną dyskryminację. JF
Panika kabotynów rchidiecezja filadelfijska – ta sama, której dotyczył niedawny raport prokuratora okręgowego, obnażający dekady przemocy seksualnej księży skutecznie osłanianych przez dwóch kardynałów – wpadła w panikę.
A
Powodem jest inicjatywa części legislatorów stanowych, którzy pragną dać szansę ofiarom niemogącym wnosić oskarżeń na skutek upływu okresu przedawnienia. Przez rok pokrzywdzeni mogliby wnosić oskarżenia o molestowanie, które normalnie objęte byłoby przedawnieniem. Wcześniej inicjatorami takiego pomysłu byli kongresmani stanowi z Kalifornii, którzy w roku 2003
pozwolili poszkodowanym dochodzić swych praw przez rok, mimo że okres przedawnienia upłynął. Zaowocowało to 800 pozwami! Inne stany zareagowały na ten sam problem, wydłużając okres przedawnienia. Archidiecezja uznała to za absolutnie nie fair i uderzyła w płacz, że wiązać się to będzie ze stratami finansowymi niemożliwymi do skalkulowania! CS
Strażnik tajemnicy d trzech lat lider największej archidiecezji w USA, kard. Roger Mahony z Los Angeles, zaciekle zwalcza wyroki sądów wszelkich instancji, nakazujące ujawnienie 14 dokumentów z akt personalnych dwóch podległych mu księży pedofilów.
O
W końcu zdecydował się na odwołanie do Sądu Najwyższego. Jako argument stara się wykorzystać Pierwszą Poprawkę do Konstytucji, która gwarantuje wolność religii. Eksperci uważają, że nie ma szans. Rośnie zainteresowanie kwestią, co też kryją dokumenty, o których utajnienie Mahony walczy jak
lew. Niewątpliwie zawierają dane kompromitujące Kościół. Ich ujawnienie spowoduje zapewne wzrost liczby odszkodowań, które archidiecezja i tak musi wypłacić kilkuset ofiarom księży. Kardynałowi osobiście udowodniono wcześniej chronienie pedofilów przed wymiarem sprawiedliwości. TW
ząd kanadyjski wynegocjował warunki ugody z ofiarami domów dziecka i burs, prowadzonych przez katolickie zakony.
R
dolarów plus 3 tysiące dolarów za każdy rok przetrzymywania w obozach, ale muszą się zrzec prawa występowania z dalszymi oskarżeniami wobec państwa i Kościoła.
– Mówili nam o nas i naszych rodzicach same złe rzeczy. Wmawiali, że jeśli chcemy przetrwać, musimy być tacy jak oni. Rezultaty tego czujemy do dziś”.
Kanada cuchnąca rasizmem W ramach państwowego programu w obiektach tych przymusowo umieszczano dzieci indiańskie i eskimoskie. Były tam poddawane długotrwałej przemocy fizycznej i seksualnej, traktowane jak zwierzątka, często z wyrafinowanym okrucieństwem. Absolutnie nie wolno im było porozumiewać się we własnym języku. Celem było przystosowanie ich do życia w „cywilizowanym” społeczeństwie białych. Większość szkół działała jeszcze w latach 70. Musztrze poddano 80 tys. dzieci. Na odszkodowania dla tych, którzy jeszcze żyją (ich przeciętny wiek wynosi 60 lat), rząd Kanady przeznaczył 2 miliardy dolarów. Ofiary dostaną po 10 tysięcy
Jeśli porównać te kwoty z odszkodowaniami wypłacanymi w USA, są one śmiesznie małe. W dodatku ani słowa przeprosin. Jednak Phil Fontaine, lider plemienny organizacji Assembly of First Nations, który od lat walczył o rekompensatę, uważa to za duży sukces. „To były najbardziej haniebne, szkodliwe i rasistowskie postępki w historii Kanady – podkreśla.
olicja kanadyjskiej prowincji Ontario wydała nakaz aresztowania emerytowanego oficjela watykańskiego, 71-letniego monsiniora Bernarda Prince’a (na zdjęciu z JPII). Jako dyrektor Pontyfikalnego Towarzystwa Krzewienia Wiary podróżował z ramienia Stolicy Apostolskiej po świecie, promując katolicyzm. Kanadyjczykom organizował spotkania ze swym – jak to napisał kanadyjski dziennik „Globe and Mail” – „przyjacielem Janem Pawłem II”. Przyszłego papieża ks. Prince poznał podczas podróży do Polski, gdzie szukał swych rodowych korzeni. Tymczasem pewien mężczyzna – ofiara monsiniora – twierdzi, że w dzieciństwie był zapraszany jako ministrant do domu letniskowego Prince’a w miejscowości Wilno w prowincji Ontario i molestowany seksualnie przez hierarchę. Prince odmawia komentarzy dotyczących nakazu aresztowania i wyraża zdziwienie, że władze kanadyjskie dotąd się z nim nie skontaktowały. Jeśli monsinior nie wróci do Kanady dobrowolnie, mogą być poważne problemy z pociągnięciem go do odpowiedzialności. Kanada ma układ o ekstradycji z Włochami, ale nie z Watykanem. Jeśli Prince przeniesie się z Rzymu, gdzie mieszka, do Stolicy Apostolskiej,
P
W Kanadzie żyje obecnie około 900 tys. rdzennych mieszkańców. Większość wciąż gnieździ się w przeludnionych rezerwatach – bez kanalizacji i dostępu do wody pitnej. Nie mają gdzie polować, a możliwości utrzymania się z pracy zarobkowej są znikome. Stan zdrowia Indian i Eskimosów jest zły, śmiertelność niemowląt jest trzykrotnie wyższa niż w „białej” Kanadzie, zaś liczba samobójstw – sześciokrotnie większa. JOHN FREEMAN
znajdzie się poza zasięgiem prawa swej ojczyzny. Prokurator generalny Arizony Rick Romley, który w roku 2003 prosił Watykan o pomoc w sprowadzeniu do USA dwóch księży pedofilów (jeden uciekł do Meksyku, drugi do Irlandii), nie ma złudzeń co do pomocy Watykanu. „Będą publicznie wyrażać gotowość współpracy, ale za kulisami nie zrobią nic. Kompletnie nie można liczyć na ich pomoc” – twierdzi. Romley wysłał list ze swą ekstradycyjną prośbą do watykańskiego sekretarza stanu. List został zwrócony nadawcy. TN
Przyjaciel Wojtyły
Nareszcie wśród swoich William Winston był księdzem Kościoła episkopalnego i źle mu się nie działo. Ale diabeł go podkusił, by przeskoczyć do rzymskiego wyznania. Mimo że duchowny był żonaty i dzieciaty, Stolica Apostolska przyjęła go z otwartymi ramionami – a to na mocy decyzji z 1981 roku, umożliwiającej zmianę wyznania i zachowanie tytułu księdza mimo niespełnienia wymogów celibatu (w ciągu ostatnich 25 lat 80 amerykańskich żonatych duchownych zmieniło w ten sposób wyznanie).
William Winston został wyświęcony na kapłana katolickiego. Nie uchroniło go to przed poważnymi problemami. 52-letni Winston, już jako ksiądz katolicki zawiadujący parafią w Morris Plains, przyznał się sędziemu, że w 2004 roku dwukrotnie spuścił ślubnej manto na plebanii. – Kopał ją pan, kiedy już leżała na ziemi? – dopytywał się sędzia. – Tak – oświadczył duchowny. Wyznał również, że nie może zaprzeczyć oskarżeniu o seksualne molestowanie swego syna, bo często
po pijanemu urywał mu się film i nic nie pamięta. Przyznał się w końcu, że obmacywał genitalia dziecka, gdy było w wieku od 4 do 7 lat. Ks. Winston został skazany na 180 dni kicia, 5 lat dozoru sądowego i 300 godzin prac publicznych. Musiał publicznie przeprosić małżonkę i zapisać się na spotkania anonimowych alkoholików. Łagodniej niż sąd obeszła się z Winstonem diecezja Paterson: przyznano mu stypendium i zakwaterowanie w kościele w Morristown. CS
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
ŻYDZI POLSCY (cz. 22)
Mesjasz apostata W historii Izraela żaden pretendent do tytułu mesjasza nie zyskał tak masowego poparcia – również ze strony polskich Żydów – jakie miał turecki Żyd Sabbataj Cwi. Jego żoną była uciekinierka z Polski. Z uprawianą przez Żydów kabałą łączyły się mesjanistyczne i apokaliptyczne wątki judaizmu. Oczekiwanie końca świata i zbawienia – zwłaszcza po wypędzeniu Żydów z Hiszpanii i Portugalii oraz katastrofalnych wojnach XVII w. – wydawało się jak najbardziej na czasie. Według obliczeń wczesnych pism kabalistycznych, koniec świata miał przypaść najpierw na rok 1492. Potem pojawił się niejaki Dawid Rubeni, który podawał się za zaginionego (podczas deportacji asyryjskiej w 722 r. p.n.e.!) księcia z plemienia Rubena. Ten zdobył sobie na pewien czas zaufanie papieża Klemensa VII, a Portugalczyk Salomon Molcho – nawrócony przezeń na judaizm – spopularyzował jego nauki o zbawieniu, które miało nastąpić w roku 1533. Molcho został później aresztowany na rozkaz cesarza Karola V i spalony na stosie, zaś Dawid Rubeni zginął w lochach inkwizycji. Podczas wojny trzydziestoletniej (1618–1648) oraz trwających 12 lat (1648–1660) wojen w Rzeczypospolitej ludność doznała okropnych katuszy. Więcej jednak od innych wycierpieli Żydzi. Gnani z zachodu na wschód lub ze wschodu na zachód – zbiednieli materialnie i podupadli na duchu. Dawnym bogaczom zostały tylko łachmany. Ofiarę, jaką złożyli Żydzi, interpretowano w kategoriach boskiej interwencji w dzieje, aby po raz kolejny poddać próbie naród wybrany. Tylko po tak wielkich doświadczeniach – mówiono
P
– mogła nastać era mesjańska, mógł przyjść zbawca Izraela. Do polskich Żydów zaczęły docierać pogłoski, że dzień zbawienia jest bliski, a mesjasz stąpa już po ziemi. Objawił się w dalekiej Turcji, a imię jego brzmiało Sabbataj Cwi. Kolejny w historii Izraela „mesjasz” urodził się w Smyrnie jako syn bogatego kupca. Od wczesnej młodości oddawał się studiom kabalistycznym, zgłębiał Zohar i odprawiał mistyczne ceremonie. Według wszelkiego prawdopodobieństwa, cierpiał na psychozę maniakalno-depresyjną. Po okresowych napadach ogromnego przygnębienia (uciekał wtedy z domu) następowały u niego przypływy wielkiej radości. Gdy do Smyrny dotarły wieści o nieszczęściach w Rzeczypospolitej, Sabbataj wyjawił nieoficjalnie, że jest mesjaszem. Ledwie to zrobił, a już – wyklęty przez starszyznę – musiał uchodzić ze Smyrny. W 1664 r. poznał piękną Sarę, „przeznaczoną” jakoby na małżonkę dla żydowskiego mesjasza. Sara, której koleje losu godne byłyby filmowego scenariusza, była polską Żydówką. Jej rodzice zginęli na Ukrainie podczas rzezi Chmielnickiego. Brat uszedł z życiem i osiadł w Amsterdamie, ona zaś trafiła do klasztoru, gdzie wychowywano ją w wierze chrześcijańskiej. Wspomnienia z dzieciństwa nie dały jednak spocząć fantazji dorastającej dziewczyny, która uciekła z klasztoru i schroniła się na żydowskim cmentarzu. Tam znaleźli ją Żydzi, a ponieważ bali się trzymać dziewczynę
od względem karnawałowych atrakcji nasza rodzima tradycja na tle innych narodów wypada wyjątkowo smętnie i nudno. W wiekach średnich z karnawałowych maskarad słynęły miasta włoskie, przede wszystkim Wenecja i Rzym. Hucznymi zabawami szczyciły się również Hiszpania, Portugalia i Francja. Z czasem karnawał dotarł na Bałkany, do Rosji, Niemiec, Czech i innych krajów Europy. Pierwsza polska wzmianka o karnawale pochodzi z wydanej drukiem w 1622 roku komedii anonimowego autora „Mięsopust albo tragicocomedia”. Wszędzie najhuczniej obchodzono końcówkę karnawału – od tłustego czwartku po tłusty wtorek, niekiedy włącznie ze środą popielcową. W dawnej Polsce poszczególnym dniom karnawału nadawano odrębne nazwy: mięsopustny (tłusty) czwartek, smalcowa (zapustna)
PRZEMILCZANA HISTORIA u siebie, wysłali ją za granicę. Sara – wiodąc życie prostytutki – zawędrowała do Amsterdamu, gdzie odnalazła brata i powróciła do dawnej wiary. Klasztorne życie i doznane upokorzenia wycisnęły na niej mistyczne piętno. Odtąd po całym świecie żydowskim szukała mesjasza, gdyż – wedle jej przekonania – on jeden mógł zostać jej małżonkiem. Dowiedziawszy się we Włoszech, że „mesjasz” bawi w Egipcie, wyjechała mu na spotkanie i została jego żoną. Rok 1666 Sabbataj ogłosił rokiem zbawienia. Od tej pory – już oficjalnie – tytułował siebie mesjaszem-królem. Powrócił do Smyrny, gdzie odziany demonstracyjnie w królewskie szaty zajął tamtejszą synagogę, łamiąc tradycję rabiniczną oraz przepisy Tory. Było to tym łatwiejsze, że nie żył już stary rabin, który go wyklął. Umilkli też trwożliwie przeciwnicy. Lotem błyskawicy rozeszła się wieść o przyjściu mesjasza, znajdując uznanie w najodleglejszych społecznościach żydowskich. Wielką rolę odegrał przy tym jego prorok – Natan z Gazy (1644–1680). To właśnie Natan, który podobno widział go w swoich snach, utwierdził Sabbataja w przekonaniu, że jest mesjaszem. On też stworzył teologię ruchu i zapewnił jego rozwój. Liczono, że lada dzień sułtan „pójdzie za mesjaszem Sabbatajem jako niewolnik kananejski”. Polscy Żydzi zareagowali entuzjastycznie – porzucali interesy, sklepy i warsztaty. Słano posłów do Turcji po dalsze wskazówki, a czas oczekiwania umilano sobie dziękczynnym śpiewem w synagogach. Czyniono poważne przygotowania na drogę do Jerozolimy. Biedni byli od razu gotowi, bogaci zaś śledzili z uwagą dalszy rozwój wypadków. Ze źródeł historycznych wiadomo, że w Polsce i na Litwie wizerunek Sabbataja obnoszono w procesjach, czego Jan Kazimierz zakazał w 1666 r. Wśród błogosławieństw „mesjasz” udał się do stolicy imperium, Konstantynopola,
niedziela, ostatkowy (błękitny) poniedziałek i ostatni (kusy) wtorek. Tłusty czwartek był wstępem do różnego rodzaju szaleństw i wielkiego obżarstwa. Za wszelką cenę starano się wyba-
żeby „odebrać koronę sułtanowi, jednocześnie rozdzielając między swych wiernych państwa i narody”. To rozdawnictwo nie swoich prowincji nie uszło uwagi Turków. Ledwie Sabbataj zbliżył się do Konstantynopola, a już siedział skuty w kajdanach. Potem przewieziono go do twierdzy Abydos (Galipoli), gdzie przekupiony wezyr przeznaczył mu na więzienie wygodne mieszkanie. Sabbataj przywdział szkarłat, wziął do ręki złote berło oraz drogocenny wachlarz i przyjmował hołdy od Żydów ze wszystkich stron świata. Protestujących tu i ówdzie znieważano, bo „prorocy mesjasza” nie próżnowali. Do Abydos przybyli także pielgrzymi z Polski, m.in. dwaj synowie słynnego rabina lwowskiego Dawida Halewiego. Sabbataj przyjął gości wystawnie, a kiedy ci poczęli opowiadać o nieszczęściach Żydów w Polsce, wskazał im leżącą na stole kronikę Majera ze Szczebrzeszyna i rzekł: „Czy wiecie dlaczego jestem odziany w czerwone szaty, a Tora obok mnie, również owinięta w szkarłat? Bo – jako rzecze prorok Izajasz – dzień
zemsty w sercu moim, a rok zbawienia już przyszedł”. Gdy posłańcy zauważyli, że zbawienie tylekroć się już odwlekało, odrzekł im słowami Pisma: „Krwią upoję moje strzały” (Pwt 32. 42). Masowe pielgrzymki Żydów na dwór w Abydos ponownie zwróciły uwagę sułtana. Żydów rozpędzono, a Sabbataja przewieziono do Adrianopola i dano mu alternatywę: albo przyjmie islam, albo umrze. Ku zdumieniu i zgorszeniu wiernych Sabbataj wybrał to pierwsze. W jego
ale też z czasem wolnym od pracy. Najsłynniejszy i największy na świecie karnawał w Rio de Janeiro (trwa cztery dni i cztery noce) upływa hucznie w rytmie samby. Dla odmiany
Karnawałowe ostatki wić i najeść do syta przed narzuconym przez Kościół w wielkim poście smutkiem i pokutą oraz cienkim żurem i śledziem w jadłospisie. W tłusty czwartek jadano w dużych ilościach słoninę, mięsiwa, ociekające tłuszczem racuchy i bliny, a wszystko obficie popijano wódką. Współcześnie polska tradycja ogranicza ostatkowe szaleństwa wyłącznie do konsumpcji pączków i faworków. Są jednak nacje, którym karnawał kojarzy się nie tylko z obżarstwem,
najbardziej znany karnawał w Ameryce Północnej – uważany za drugi na świecie po Rio de Janeiro – Mardi Gras (tłusty wtorek) w Nowym Orleanie jest wielkim ulicznym świętem muzyki jazzowej. Równie hucznie ostatnie trzy dni (czwartek, niedziela i poniedziałek) przed środą popielcową potrafią świętować Niemcy. W Kolonii, Duesseldorfie i Akwizgranie na ulice tłumnie wylegają mieszkańcy przebrani za świnki, króliczki, papugi czy budki
17
ślady poszła żona Sara oraz najbliżsi z otoczenia. Sułtan nadał mu imię Mehmed Effendi i wyznaczył wysoką pensję. Jak grom z jasnego nieba spadła na Żydów wieść o odstępstwie „mesjasza”, lecz masy żydostwa nie chciały ani uwierzyć w jego grzech, ani znowu pogrążać się w beznadziejności. Prorocy Sabbataja interpretowali tę sytuację jako najgłębszą i najbardziej paradoksalną z tajemnic wiary. Mówiono, że dziwne zachowanie się Sabbataja stanowi dowód autentyzmu jego posłannictwa, które musiał wypełnić, sam siebie potępiając poprzez własne uczynki. Wokół Sabbataja zaczęła się tworzyć nowa wspólnota żydowsko-muzułmańska, w której potajemnie odprawiano jakieś ceremonie. W 1672 r. „mesjasz” został oskarżony o kryptojudaizm i seksualną rozwiązłość. Po ponownym aresztowaniu zesłano go do Albanii, gdzie – oderwany od świata i rodziny – zmarł w 1676 r. Żydowska ortodoksja w Polsce przypieczętowała los fałszywego mesjasza solenną klątwą. Sejm żydowski zebrany w Jarosławiu rzucił uroczystą klątwę na Sabbataja i wszystkich jego zwolenników. Ale – co ciekawe – ani apostazja, ani śmierć, ani klątwa nie zgasiły wiary w prawdziwość jego posłannictwa. Historia ta jest jednym z najbardziej uderzających przykładów, jak religijne przeżycie zbawienia bierze górę nad faktami i rozsądkiem. Z Bałkanów sekta mesjanistyczna rozszerzyła się na Żydów aszkenazyjskich w Polsce, zdemoralizowanych i wyczerpanych wzmagającym się w Europie Wschodniej antysemityzmem. Po Jakubie Querido – przybranym synu Sabbataja – na jej czele stanął jego syn, Barachaj. Od niego otrzymał „święcenia” kolejny „mesjasz”. Był nim polski Żyd Jakub Frank. ARTUR CECUŁA
telefoniczne, a szalony nadreński karnawał wieńczy w różany poniedziałek wielka parada przebierańców. Dla Włochów tradycyjnym atrybutem karnawału są maski. W tłusty czwartek plac św. Marka w Wenecji zaludnia się tysiącami zamaskowanych osób z płonącymi pochodniami w dłoniach. Nie mniejszą sławą cieszą się także włoskie karnawałowe bitwy kwiatowe i mandarynkowe. Z licznych imprez karnawałowych organizowanych na całym świecie na uwagę zasługuje też ceremonia pogrzebu sardynki, która odbywa się w środę popielcową na Wyspach Kanaryjskich. Gigantyczna, drewniana ryba uroczyście przewożona jest na brzeg morza. Kondukt żałobny tworzą karnawałowi przebierańcy, głośno lamentujący po „zmarłej” sardynce. Na plaży ryba zostaje spalona, po czym następuje pokaz fajerwerków i zabawa w rytmie flamenco. AK
18
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
OGNIEM I KRZYŻEM
ależy zadać sobie pytanie, jak Kościół wykrywał odstępców od jedynie słusznej wiary... Oskarżenie opierało się z reguły na donosie lub informacji proboszcza parafii. Donosicielem mógł być każdy, nawet dziecko. Inkwizytor Dariusz Diana informuje, że „w sprawach wiary może być każdy wezwany na świadka: ekskomunikowani, zbrodniarze, infamisi, krzywoprzysięzcy, żydzi, członkowie rodziny, małżonkowie, także dzieci poniżej lat 14. Świadkom wymienionym nie wolno jednak zeznawać na korzyść oskarżonego”... Świadczyć więc mogła żona przeciwko mężowi, mąż przeciwko żonie, dzieci przeciwko rodzicom, są-
N
niegodny naszej epoki (...). Nie chcę, by dręczono niewinnych (...). Trzeba uniemożliwić oszczercom bezkarne uprawianie ich haniebnego procederu”. A Kościół... płacił dwie marki srebrem za każdego żywego lub martwego heretyka. Chętnych do denuncjowania nie brakowało. ¤¤¤ Zdawało się, że ruchy ewangeliczne zwane heretyckimi zostały prawie stłumione, gdy nagle niespodziewany rozłam nastąpił u franciszkanów – dotąd wiernie spełniających rozkazy papieży. Ponieważ surowość reguły (życie w ubóstwie, naśladowanie św. Franciszka) została znacznie złagodzona, a zakon zaczął się bogacić, takie pogwałcenie reguły nie spodoba-
i rektor praskiego uniwersytetu, wystąpił przeciwko odstępczemu (od ewangelii) papiestwu. Zdecydowanie sprzeciwił się powszechnemu handlowi odpustami, rozwiązłości obyczajów duchowieństwa katolickiego i świeckiej władzy papieża. Domagał się konfiskaty majątków kościelnych, powrotu kleru do ewangelicznego ubóstwa, walczył również o prawa języka czeskiego, wypieranego w Kościele przez niemczyznę. W 1415 r. papież wezwał Husa do Konstancji na sobór, a przedtem zagwarantował mu nietykalność, zaopatrzywszy w list żelazny zapewniający powrót do Pragi. Reformator udał się więc do Konstancji w przekonaniu, że będzie mógł bronić swoich tez
dominikanów. Jean-Michel Salman podaje, że wówczas za uprawianie czarów został torturowany, osądzony, a następnie stracony pustelnik Robinet de Vaulx. Przed śmiercią wskazał on dwoje wspólników: prostytutkę z Douai, zwaną Demiselle, oraz Jeana Lavite’a, malarza z Arras, a jednocześnie autora poematów sławiących Najświętszą Marię Pannę. Dwójka nieszczęśników nie wytrzymała tortur, przyznała się do „winy” i zadenuncjowała jednocześnie wielu wspólników; taki był też główny cel tortur. Ofiary cierpiały takie męki, że gotowe były przyznać się do wszystkiego i potwierdzić wszystko, co im kazano. W maju 1460 roku „słudzy szatana” zostali spaleni na stosie,
dominikanie: inkwizytor Henry Institoris de Sélestat i Jacques Sprenger, profesor na wydziale teologicznym uniwersytetu w Kolonii. Przez ponad dwieście lat dzieło to stanowiło podstawowy podręcznik określający reguły polowań na czarownice. Mówiło, jak je rozpoznać, przesłuchiwać i torturować, aby przyznały się do paktu z diabłem. Polskie tłumaczenie środkowej części „Młota na czarownice” ukazało się w Krakowie w 1614 roku. I pomyśleć, że w Europie palono „czarownice”, podczas gdy w starożytnej Babilonii – trzy tysiące lat wcześniej! – tylko ich wizerunki. Za zadenuncjowanie czarownicy święta inkwizycja płaciła oskarżycielom, pod-
ZBRODNIE KOŚCIOŁA
W imię Boga
(4)
Wielki filozof duński Søren Kierkegaard powiedział: „Chrześcijaństwo to wynalazek szatana”. Johann Wolfgang Goethe, najwybitniejszy poeta niemiecki, napisał: „Nazywają siebie chrześcijanami, a są to wilki w owczej skórze”. Austriacki augustianin kanonik Konrad Waldhauser nazwał Kościół rzymskokatolicki stajnią Augiasza i burdelem Antychrysta. Czy mieli rację? siedzi, przyjaciele i wrogowie. Heretyk mógł świadczyć przeciwko heretykowi. Donosicielstwu sprzyjała zupełna bezkarność i absolutna tajność (informator aż do końca procesu pozostawał nieznany oskarżonemu). Bernard Gui pisze w swej instrukcji dla inkwizytorów: „Każdy człowiek wszędzie i o każdym czasie może pojmać kacerza i oddać go zwierzchności kościelnej, której obowiązkiem znów jest wydać go sądom św. Inkwizycyi. Kacerze ci pozostają w więzieniu, ażeby innym szkodzić nie mogli. Upartych należy torturami skłonić do przyznania się i wskazania współwinnych... Inkwizytorowie mogą zmusić sędziów świeckich do wydania kacerzy na śmierć bez obawy przed nieprawidłowością”. I to prawda, żadnych nieprawidłowości być nie mogło, bowiem karę śmierci dla heretyków sankcjonowały bulle papieży: Urbana IV, Klemensa IV oraz Innocentego IV. Wybitny historyk Kościoła Karlheinz Deschner zauważa, że owo donosicielstwo, szpiegowanie, zastraszanie jest sprzeczne nawet z atakowanymi i niszczonymi przez Kościół kultami pogańskimi. I tak na przykład reskrypt cesarza Trajana z roku 112 n.e., który sankcjonował prześladowania chrześcijan przez sto kilkadziesiąt lat, nie zezwala na śledzenie ich ani też anonimowe donosy, albowiem – jak pisze „poganin i barbarzyńca” Trajan – „byłby to zły przykład,
ło się sporej części mnichów, którzy – w oczekiwaniu tzw. ery Ducha Świętego – woleli przestrzegać zasad ustalonych przez św. Franciszka. Tych „heretyków” nazwano kpiąco duchownikami, a 7 października 1317 roku papież Jan XXII wydał bullę „Quorumdam exigit”, w której ekskomunikował ich i zażądał od inkwizytorów natychmiastowego rozprawienia się z zakonnymi heretykami. Rzym obawiał się, że „zaraza” może przenieść się na inne zakony. Już miesiąc po ogłoszeniu papieskiej bulli spalono wielu zakonników (w Carcassonne, Ankonie, Narbonne, Lodéve, Béziers, Tuluzie). W diecezji Kolonii poszło na stos 50 zakonników, w innych łącznie ponad 400. Papież wezwał 60 zbuntowanych mnichów do uległości, ale 24 odmówiło. Czterech z nich spłonęło w Marsylii 7 maja 1318 roku, a pozostałym udało się uciec. Ich przywódcę, Bernarda Délicieux, profesora teologii w Carcassonne, poddano torturom i skazano na dożywotnie więzienie. Generał franciszkanów Michał z Ceseny oskarżył papieża o... herezję i, nie czekając na pojmanie go przez inkwizytorów, uciekł na dwór Ludwika Bawarskiego. Pęknięć w murze Kościoła było coraz więcej. Po niepokornych franciszkanach najgroźniejszym siedliskiem herezji okazały się jednak Czechy, gdzie Jan Hus, profesor teologii
religijnych i społecznych. Mylił się i zapłacił za to życiem. Został przez sąd soborowy uznany za heretyka i spalony na stosie. Pod stos potajemnie podłożono zaśmierdłe zwłoki muła, aby pospólstwo obserwujące widowisko poczuło, jak cuchnie diabeł... Natychmiast rozpoczęto krucjatę przeciwko husytom – palono ich wsie, niszczono miasta, a tym, którzy ocaleli z tej potwornej masakry, rzeźbiono sztyletami na czołach kielichy. Kapłanów mordowano przy ołtarzach... Jakże więc słuszne i wymowne jest podsumowanie angielskiego historyka Wiliama Lecky’ego, który stwierdził: „Kościół zadał ludziom więcej niezasłużonych cierpień niż jakakolwiek inna religia”. Ale Kościół – który zawsze traktował kobiety jak podludzi – miał już nowego wroga: czarownice. Oblubienice szatana. Według mnichów, kobiety zwiedzione przez diabła sączyły najgroźniejszą truciznę wśród prostego ludu, czyli „podgryzały Kościół od samego dna”. W rzeczywistości zielarki i zielarze byli dla pospólstwa jedynymi lekarzami pierwszego kontaktu – nie truli, natomiast często skutecznie leczyli ziołami. ¤¤¤ Mit czarownictwa stworzyli sami dominikanie inkwizytorzy. Cała sprawa polowania na czarownice rozpoczęła się w Langres, w 1459 roku, podczas walnych obrad zakonu
a ich prochy rozrzucone. Szli na miejsce kaźni, mając na głowach mitry z wizerunkiem diabła... Jednym z sędziów był franciszkanin, biskup sufragan Arras Jean de Beyrouth, który dziesięć lat wcześniej był spowiednikiem samego papieża. Już pod koniec XIV wieku tworzyły się ramy prawne wielkiego polowania na czarownice, ale teoretyczna definicja czarnej magii i demonologii powstała na podstawie dwóch ważnych tekstów. Pierwszym z nich była bulla papieża Innocentego VIII, wydana 5 grudnia 1484 roku, znana jako Summis desiderantes affectibus... (Pragnąc z największej pobożności...). Był to akt ustanawiający konieczność i prawomocność polowań na czarownice. To właśnie Innocenty VIII stwierdził: „Ostatnio zaiste doszło do naszych uszu, nie bez wielkiej przykrości, iż wiele osób obojga płci, zapominając o swym zbawieniu i odwracając się od wiary katolickiej, zadaje się z własnej woli z demonami męskimi – inkubami, jak i z żeńskimi – sukkubami; za pomocą czarów, zaklęć oraz innych haniebnych praktyk i zabiegów magicznych sprowadzają oni zniszczenia i zagładę na nienarodzone jeszcze dzieci, płody zwierząt, plony pól, winne grona i owoce sadów”. Dwa lata później wyszedł w Strasburgu podręcznik dla inkwizytorów „Młot na czarownice” (Malleus maleficarum). Jego autorami byli
czas gdy Hammurabi, surowy władca babiloński, groził śmiercią każdemu, kto fałszywie oskarżył kogoś o uprawianie czarów. Deschner słusznie uważa, że najczęściej prawdziwym powodem wszczynania procesów o kacerstwo i czary było to, że kler zagrabiał mienie zamordowanych nieszczęśników. Jeden z mogunckich biskupów zarządził spalenie ponad trzystu osób z dwóch wsi tylko po to, by mógł ich ziemie przyłączyć do swoich; biskup Bambergu Fuchs von Dorheim wymordował blisko sześćset osób obojga płci; arcypasterz Würzburga Adolf von Ehrenberg posłał na stos w „imię Boga” około tysiąca dwustu czarownic i magów, po czym zarządził... odprawienie mszy za ich dusze. Mordowano nie tylko chrześcijan. Również Żydów, o których doktor Kościoła Efraim mówi, że mają natury niewolników, szaleńców, sług szatana. Inny doktor Kościoła – święty Jan Chryzostom – uważał Żydów za „nie lepszych niż świnie i barany”, zaś Abelard wręcz stwierdza, że „złe traktowanie Żydów uważa się za dzieło miłe Bogu... Gdy chcą się udać do następnej miejscowości, muszą wysokimi sumami zapewniać sobie ochronę ze strony Kościołów chrześcijańskich, które w istocie pragną ich śmierci, by przywłaszczyć sobie spuściznę”... Cdn. ANDRZEJ RODAN
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
LISTY Jeden procent Czytelnicy pytają, jak skorzystać z możliwości odpisania od podatku 1 proc. na rzecz Organizacji Pożytku Publicznego (OPP) i gdzie – nie mając dostępu do Internetu – znaleźć takie, które nie mają związku z kat. Kościołem. Oto co należy zrobić: 1. Obliczyć wartość 1 proc. należnego podatku i wpisać ją w formularzu PIT do rubryki: „Kwota 1 proc. zmniejszenia z tytułu wpłaty na rzecz organizacji pożytku publicznego” (w przypadku PIT-36 jest to rubryka 178, zaś w PIT-37 – 110). 2. W kolejnej rubryce (179 dla PIT-36 i 111 przy PIT-37) wpisać wynik, zaokrąglony do pełnych dziesiątek groszy w dół (np. 15,79 zł zaokrąglamy do 15,70 zł). 3. W konsekwencji podatnik pomniejsza należny podatek i w zależności od sytuacji, jeżeli w pozycji 190 (PIT-36) lub 115 (PIT-37) wychodzi nadpłata, to urząd skarbowy zwróci podarowaną OPP kwotę razem z resztą nadpłaconego podatku, jeżeli zaś niedopłata (pozycja 189 w PIT-36 i 114 w PIT-37), to wpłacamy na konto fiskusa kwotę pomniejszoną o przekazany OPP 1 proc. 4. Wpłaty na konto bankowe wybranej OPP należy dokonać nie później niż do 2 maja 2006 r., a potwierdzenie zachować – tak jak inne dokumenty będące podstawą rozliczenia podatkowego. ¤¤¤ Pytanie, „komu” jest bardzo trudne, gdyż baza organizacji pożytku publicznego zawiera kilka tysięcy pozycji, więc nie sposób wszystkie prześwietlić. Zamiast kombinować, dajmy te parę złotych Owsiakowej Fundacji „Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy” (ul. Niedźwiedzia 2a, 02-737 Warszawa, nr konta 29 1240 1112 1111 0010 0017 7255). Nienawiść o. Rydzyka jest dla niej najlepszą rekomendacją... Oprac. AT
Oświadczenie Uprzejmie informuję, że Senat i Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przeprowadziły udany dowód na nieistnienie Boga. 1. Założenie: Bóg istnieje Senat i Sejm RP uchwalają przeznaczenie kwoty 20 mln zł na budowę tzw. Świątyni Opatrzności Bożej, okroiwszy tym samym o 9 mln zł środki przeznaczone wcześniej na przywrócenie równowagi ekologicznej Jeziora Sławskiego w woj. lubuskim. Bóg robi, co do Niego należy. 2. Teza: Bóg zsyła pioruny na gmach Senatu i Sejmu RP i swoim gromkim bożym głosem wygłasza kwestię: Wy hultaje, taka wasza mać, porąbane senatory i posły! To ja dla was stworzyłem
piękny świat z cudowną przyrodą, czystą wodą, roślinnością i pluskającymi w wodzie rybkami, a wy zatruliście wody jezior, rośliny i żyjące w nich stworzenia. Teraz zamiast przeznaczyć publiczne pieniądze na ratowanie mojego boskiego dzieła, wszystkie pieniądze przeznaczacie na budowę gmaszyska, mającego jakoby mnie czcić. Ja chromolę wasze pomniki i gmaszyska na moją cześć!
LISTY OD CZYTELNIKÓW Nie potrafił odeprzeć ich argumentów i dowiedział się przy tym, że jest bez duszy, sumienia, serca itd. A nam ciśnie się na usta pytanie: Czy Bóg papieża Benedykta XVI, autora encykliki „Deus caritas est” („Bóg jest miłością”), to ten sam Bóg, w którego wierzy ograniczony w swoim rozumowaniu pan katecheta Leszek ze Szkoły Podstawowej Nr 18 w Krakowie?
Nasz Czytelnik Mateusz Strelau przed figurą woskową w galerii Madame Tussaud
Bóg zsyła ogień piekielny na stojące już mury tzw. Pomnika Opatrzności Bożej. Zostaje z nich tylko kupka popiołu. 3. Dowód: Nic takiego nie ma miejsca. Wody Jeziora Sławskiego pozostaną zanieczyszczone. Gmaszysko, budowane jakoby na chwałę Boga, będzie dalej wznoszone kosztem biednego społeczeństwa. Na chwałę księży i biskupów. Boga nie ma, co było do udowodnienia. Władysław Salik
Lekcja nienawiści 30 stycznia 2006 roku w klasie 6c w Szkole Podstawowej Nr 18 w Krakowie odbywała się lekcja religii. Był to poniedziałek – drugi dzień po tragedii, jaka rozegrała się w Chorzowie. Jeszcze trwała żałoba zarządzona przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, jeszcze ludzie nie otrząsnęli się z szoku, więc pan katecheta Leszek (osoba świecka, ale ortodoksyjnie katolicka) lekcję religii w 6 klasie rozpoczął modlitwą za dusze ofiar tego kataklizmu. I za to mu chwała. Jednak zaraz po modlitwie stwierdził, że „ci ludzie tam zginęli, bo byli niewierni i Bóg ich pozabijał”. Według relacji rodziców i ich dzieci – dosłownie tak powiedział. Potem przeszedł na homoseksualistów i ludzi innych wyznań. Powiedział dzieciom z 6 klasy, że zarówno homoseksualiści, jak i ludzie innych wyznań to nie są ludzie. Na koniec uzasadnił, że huragan Katrina został zesłany dlatego, że Bóg chciał wybić homoseksualistów, aby nie dopuścić do parady równości. Na tym skończył, bo dzieci podniosły na niego wielki wrzask i zarzuciły pytaniami, na które nie umiał odpowiedzieć.
Chyba nie, bo bóg pana katechety to potwór, zbrodniarz i morderca, który bez skrupułów morduje niewinnych ludzi. Cóż z tego, że po takim występie pan katecheta przeprosił dzieci i powiedział, że to są jego osobiste sugestie. Konflikt pozostał. Rodzice gremialnie dyskutują o wypisaniu dzieci z nauki religii. Ksiądz proboszcz milczy. Nauczyciele popierają dzieci rozgoryczone głupotą katechety. Dyrekcja szkoły nie ma na niego wpływu, bo w naszych warunkach taki Leszek to osoba „święta”, stojąca ponad prawem i niepodlegająca jurysdykcji dyrektorki szkoły. Występ pana katechety tak scementował dzieci w akcie sprzeciwu wobec niego, że teraz odwracają się do niego tyłem, drwią, śmieją się z jego głupoty, robią mu na złość albo zupełnie ignorują, traktując jak powietrze. Dodajmy – na jego własne życzenie. A my dziwimy się, skąd agresja dzieci wobec nauczycieli, z których większość stanowi przedłużone ramię katechetów. Dzieci starszych klas szkół podstawowych i młodzież w gimnazjach oraz szkołach ponadgimnazjalnych to świadomi obywatele, którzy potrafią właściwie ocenić poziom wiedzy nauczyciela i jego podejście do ich problemów. Katolicki „zamordyzm” już nie zdaje egzaminu. Młodzież się buntuje, kiedy ktoś opowiada jej czyste brednie ujęte w oprawę wielkości i autorytetu Kościoła. W Polsce ten pseudoautorytet utrzymują jeszcze instytucje państwowe. Zamiast zająć się solidnym zbadaniem zachowań pana katechety, organa szkolne zajmą się zapewne poszukiwaniem rodziców, którzy o tym incydencie powiadomili
RACJĘ PL. Jej przedstawiciele – w oparciu o ustawę o informacji publicznej – zwrócili się do Pani Kurator o zbadanie sprawy i powiadomienie o wnioskach wyciągniętych z tego zdarzenia. Stanisław Błąkała, Kraków
Małe piwko „Kto tu rządzi?” – spytał pijany mąż po powrocie do domu. Gdy ujrzał w dłoniach żony wałek, sam sobie odpowiedział: „No co, nie mogę już zapytać?”. Podobnie zachował się wójt siedleckiej gminy, pan Mirosław Bieniek. Wójt to w gminie władza podobno najwyższa. Sprawa wydawała się prosta, a skłóciła mieszkańców Pruszyna. Już prezydent Wałęsa nawoływał, żeby brać sprawy w swoje ręce. No to niektórzy wzięli i otworzyli sklepy. Chcąc zwiększyć obroty w jednym ze sklepów, właściciele zwrócili się do wójta o wydanie zezwolenia na sprzedaż piwa. Ponieważ sklep jest usytuowany za płotem kościoła, wójt poradził, aby zapytali o zgodę plebana Bogusława Potapczuka. Wielebny w rozmowie z właścicielami wydał ustną zgodę na sprzedaż piwka. Dodatkowo, aby przyspieszyć decyzję pana wójta, sprzedawczynie zebrały podpisy. Z dokumentami właściciel udał się do włodarza gminy, który zebrane podpisy przekazał księdzu. Ten zaś z ambony w czasie mszy wyliczył wszystkich, którzy ośmielili się podpisać. Pokazał, kto tu jest Bogiem i carem, a piwka do tej pory się, człowieku, nie napijesz, nawet bezalkoholowego. Poradziłem tym zawiedzionym ludziom, aby w zbliżających się wyborach do samorządu wybrali odpowiedniego człowieka. Przecież władza od wójta do Prezydenta RP powinna być na usługach obywateli,
19
a nie księży. A jeśli pleban będzie zajmował się polityką w kościele – mają po prostu opuścić jego mury. Marian Kozak, Siedlce
Nie lękajcie się! Czytam Wasz kolejny numer z sygnałami, że w nieodległej przyszłości „FiM” mogą upaść. Podajecie przykłady rozpraw sądowych, których wyroki są niekorzystne dla zespołu redakcyjnego, a to z powodu braku obiektywizmu sądów, które wcale nie są niezawisłe, bo odpowiadają zamówieniu określonych opcji politycznych i kościelnych. Powiadam Wam, nie lękajcie się, ponieważ po okresie trudności w wydawaniu pisma, które jest przykładem niezależności, przychodzi czas na zmiany. Obecne rządy skrajnej prawicy nie są w stanie przy swoim rozgorączkowaniu dokonywać samokontroli, a więc nie przewidują skutków swoich działań. Dlatego wielu publicystów i polityków prognozuje, że stan permanentnego stanu niepokoju politycznego doprowadzi do zmiecenia prawicy. Dojdzie do oczyszczenia sceny politycznej ze skrajności, a podzielony Kościół dalej będzie chylił się ku przepaści, tracąc wpływ na życie publiczne. Kiedy to się stanie? Nie próbuję oceniać. Może nawet będziemy zaskoczeni, że zmiany prowadzące ku normalności będą tak szybkie. Społeczeństwo – wyczerpane i zdezorientowane ciągłym napięciem – nie widząc możliwości poprawy bytu, na pewno okaże dowody niechęci wobec rządzących i Kościoła. Wtedy Wasz tygodnik zajmie należne miejsce wśród mediów. Warto czekać, Szanowni Państwo. Nie poddawajcie się! Nadal róbcie swoje... Edward Urbanowicz
20
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
CZUCIE I WIARA
NIEPOKORNI SYNOWIE KOŚCIOŁA (29)
Eugen Drewermann Należy do najbardziej kontrowersyjnych postaci współczesnego Kościoła katolickiego. Zakwestionował nie tylko nowotestamentowe podstawy wiary, ale również sens Kościoła instytucjonalnego z jego hierarchicznymi strukturami. Eugen Drewermann (ur. 1940 roku) studiował filozofię w Monastyrze, teologię w Paderborn i psychoanalizę w Tiefenbrunn k. Getyngi. Mieszka w Paderborn, gdzie był profesorem miejscowego uniwersytetu i kapłanem lokalnego kościoła. W 1969 r. rozpoczął również praktykę jako psychoterapeuta. Wtedy właśnie doszedł do przekonania, że nauka moralna Kościoła katolickiego jest sprzeczna z naturą człowieka i szkodliwa dla jego rozwoju. W rezultacie, nie tylko odrzucił etykę seksualną Kościoła, ale zażądał również przystosowania jej do najnowszych zdobyczy naukowych. Ponadto domaga się udzielania sakramentów małżeńskich osobom tej samej płci, przyznania prawa do ponownego ślubu dla rozwiedzionych, zniesienia celibatu i uznania antykoncepcji. W 1981 r. Drewermann otrzymał pierwsze napomnienia i zabroniono mu nauczania religii. W 1984 roku ostrzeżenie przyszło również z Rzymu. Od biskupa Paderborn Johannesa J. Degenhardta
i przewodniczącego Konferencji Biskupów Niemieckich Karla Lehmanna otrzymał aż 12 listów, w których wzywano go do odwołania swoich poglądów. Drewermann nie tylko nie usłuchał wezwania, ale wręcz zradykalizował swój stosunek do Kościoła. Wobec niepokornego kapłana zastosowano więc środki dyscyplinarne; w 1992 r. biskup Paderborn zakazał mu wykładania teologii, głoszenia kazań i udzielania sakramentów. Mimo nałożonej suspensy, Drewermann nadal uważa się za katolika i kapłana. Uważa jednak, że Kościół wymaga gruntownych reform. Nie chce więc zakładać nowej wspólnoty eklezjalnej, ale poprzez krytykę organizacji i struktur Kościoła oraz krytykę polityki Watykanu ma nadzieję pomóc Kościołowi, żeby ewoluował, zreformował się i powrócił do źródeł. Marzy o przekształceniu jego skostniałych struktur w Kościół idealny – ponad wyznaniami. Temu ma służyć jego krytyka, wymierzona głównie w hierarchiczne struktury
laczego w artykule ,,Omylni apostołowie?” (,,FiM” 3/2006) przemilczał Pan fakt, że w świetle ewangelii synoptycznych mylił się również Jezus? Czyż nie dowodzą tego słowa Jezusa: ,,Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą Królestwo Boże przychodzące w mocy” (Mk 9. 1 por. Mt 16. 28; Łk 9. 27; J 16. 16)? Zacznijmy od tego, że z przemilczeniem czegoś mamy do czynienia jedynie wtedy, gdy świadomie pomijamy coś, o czym wiemy, lub gdy jesteśmy przekonani, że coś jest prawdą, a my to ukrywamy. W kwestii przekonań religijnych (prawd wiary) to, co dla jednego jest oczywiste, dla drugiego może być jedynie hipotezą, czymś względnym lub wręcz nieprawdą. Przykładem tego może być zróżnicowany stosunek do osoby Jezusa oraz podanych tekstów. Przypomnijmy, że kontrowersje tego typu występują wśród teologów. Do końca XIX wieku zarówno teologowie katoliccy, jak i protestanccy uważali, że Jezus, nauczając o Królestwie Bożym, miał na myśli Kościół. Stąd takie, a nie inne przypisy w Biblii Tysiąclecia do powyższych tekstów. Zupełnie odmienne stanowisko reprezentował Albert Schweitzer (1875–1965). Według niego, Jezus oczekiwał, że Królestwo Boże nadejdzie za jego życia. Charles Harold
D
Kościoła i jego urzędników, skłonnych do autorytaryzmu i pychy. Teolog z Paderborn chce też pogodzić katolicyzm z naukami przyrodniczymi, dostosowując go do założeń Darwina, Freuda czy Kierkegaarda. Ostrzega Kościół, że dopóki nie uwolni się od średniowiecznej tradycji i antyprotestanckiej kontrreformy, nie będzie zdolny sprostać współczesnym wyzwaniom. Krytyka Drewermanna dotyczy również dogmatów Kościoła. Zakwestionował on m.in. wszystkie sakramenty i dogmaty maryjne, wskazując, że wiara w niepokalane poczęcie, w dziewicze poczęcie, we wniebowstąpienie czy w synostwo boże istniała już w dawnych religiach starożytnych. Uważa więc, że autorzy Ewangelii, Mateusz i Łukasz, użyli obrazu narodzin z dziewicy, nawiązując raczej do tych staroorientalnych wyobrażeń narodzin władcy, a nie do historycznego wydarzenia.
Dodd (1884–1973) twierdził, że królestwo w jego duchowym wymiarze już nastało. ,,Dodd i inni uczeni sugerowali, że wiele wypowiedzi eschatologicznych zostało dodanych przez późniejszych chrześcijan, być może przez samych ewangelistów, i nie powinno się ich traktować jako autentycznego nauczania Jezusa” (Ency-
Dlatego – jego zdaniem – niezwykły jest nie tyle poród Jezusa, co jego życie. Chociaż Chrystus – jak twierdzi Drewermann – jest kimś wyjątkowym, prorokiem Bożym, nie uznaje Jego preegzystencji, boskości oraz zmartwychwstania. Twierdzi, że zarówno naukę, jak i cuda Nazarejczyka należy pojmować przez pryzmat Jego czasu i właściwych mu mitów, natomiast ewangeliczne uzdrowienia tłumaczy jedynie wybitnie sugestywnym oddziaływaniem Jezusa na ludzi, a nie posiadaniem nadnaturalnej mocy. Uważa więc, że wszystkie inne opowieści o cudach Chrystusa należy odczytywać symbolicznie. Interesujący jest również stosunek teologa z Paderborn do religii żydowskiej. Przede wszystkim zaprzecza, jakoby Chrystus przyszedł założyć kościół odrębny od judaizmu. Podkreśla, że celem Jezusa było ożywienie i odnowa religii
wydarzeń eschatologicznych, z parafrazą wypowiedzi Jezusa włącznie. Jaki jest zatem sens przytoczonych w pytaniu tekstów? Niektórzy bibliści uważają, że teksty te (Mt 16. 28; Mk 9. 1; Łk 16. 27) wskazują na przyszłą chwałę Syna Człowieczego. Wspomniano o tym w wersetach poprzednich
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Czy Jezus się pomylił? klopedia biblijna). Niemiecki teolog Rudolf Bultmann (1884–1976) dowodził, iż eschatologiczne orędzie Jezusa powinno zostać ,,odmitologizowane”. Natomiast uczniowie Bultmanna uważali, że Jezus głosił, iż Królestwo Boże już ,,wtargnęło” w naszą historię. Lista możliwych interpretacji nie została tu wyczerpana. Ponadto przypomnieć wypada, że już w artykule ,,Omylni apostołowie?” podkreślono, że przy rozważaniu zagadnień eschatologicznych należy m.in. wziąć pod uwagę błędne wyobrażenia apostołów, dotyczące ustanowienia Królestwa Bożego (Łk 19. 11; 24. 21; Dz 1. 6), a co za tym idzie – błędną interpretację chronologii
w formie zapowiedzi (Mt 16. 27; Mk 8. 38; Łk 9. 26), a jako wydarzenie przedstawiono w scenie przemienienia Jezusa (por. Mt 17. 1–8; Mk 9. 2–7; Łk 9. 28–36). A zatem można przyjąć, że ewangeliści Mateusz, Marek i Łukasz tłumaczą te słowa zaraz w następnych wersetach: ,,A po sześciu dniach wziął Jezus z sobą Piotra, Jakuba i Jana i wyprowadził ich na wysoką górę, na osobność, i przemienił się przed nimi” (Mk 9. 2). Inna możliwość zakłada, że skoro działalność Jezusa była ograniczona do Judei (poza jednym ,,wypadem” w okolice Tyru i Sydonu), Chrystus zapowiedział w ten sposób przyszłą ekspansję ewangelii. Niezwykłość tej
żydowskiej. Paradoksalnie, wyznawcy Jezusa-Żyda oblekli i jego, i jego religię w szaty i mitologię pogańską. Docent i doktor teologii Eugen Drewermann znany jest ze swoich częstych publicznych wystąpień w salach i programach telewizyjnych. Jest niestrudzonym kaznodzieją, popularnym głównie w Niemczech i Austrii, ale również we Francji, Włoszech i USA. Znany jest jako czynny zawodowo psychoanalityk i terapeuta, który mieszka w skromnym mieszkaniu w Paderborn. Jak podaje prasa niemiecka, część swoich dochodów przeznacza na pomoc chorym na AIDS w Brazylii. Ponadto Drewermann słynie ze swojej twórczości literackiej. Wydał do tej pory ponad pięćdziesiąt książek. Dwie z nich: „Kler” i „Zstępuję do słonecznej arki”, ukazały się również w Polsce – wydane przez Wydawnictwo „Uraeus”. Chociaż Eugen Drewermann zaliczony został do największych myślicieli katolickich naszej epoki, Kościół rzymskokatolicki wciąż traktuje go jak heretyka. Przyczynę tego stanu rzeczy Drewermann ujmuje następująco: „Kto zwalcza celibat, ten zwalcza władze Kościoła, a to jedyna rzecz, której robić nie wolno bez ściągnięcia kary na siebie. Możecie opowiadać teologiczne bzdury wszelkiego rodzaju. Możecie jako księża żyć z kobietą, dopóki to nie stanie się skandalem. Możecie swą służbę wykonywać tak pedantycznie i bezdusznie, jak tylko się da. Możecie wyganiać ludzi z kościoła, zamiast ich do kościoła zapraszać. Wszystko to i jeszcze więcej możecie robić. Ale nigdy nie wolno wam podkopywać władzy Kościoła. Jeśli to zrobicie, biada wam” (,,Spiegel” – 1991 r.). BOLESŁAW PARMA
zapowiedzi polegałaby na tym, że Jezus mówił o tym w obliczu opozycji, ukrzyżowania i śmierci oraz mającego nastąpić rozczarowania Jego uczniów. Wbrew tak niesprzyjającym okolicznościom – Chrystus widział jednak ostateczny triumf ewangelii. To znaczy, że manifestacja Królestwa Bożego w mocy, o której mówią teksty zawarte w pytaniu, może również dotyczyć wydarzeń związanych z Pięćdziesiątnicą. Wtedy to uczniowie Chrystusa zostali wyposażeni w moc Ducha Świętego – jak zapowiedział Jezus – aby ogłosić światu ewangelię o królestwie (por. Łk 24. 47–49; Dz 1. 8; Mt 24. 14). Biorąc pod uwagę słowa Chrystusa: ,,Królestwo Boże jest pośród was” (Łk 17. 21 por. Łk 12. 32; 22. 29–30) oraz „(...) jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego” (J 3. 3), należy uwzględnić, że Chrystus – obok eschatologicznego wymiaru Królestwa Bożego – mówił również o królestwie w wymiarze duchowym (por. Mt 13. 38, 52; Kol 1. 13; Ap 1. 6; 5. 10; 1 P 2. 9). Wyciąganie wniosku, że Jezus się pomylił, mówiąc o nadchodzącym Królestwie Bożym, jest nieuzasadnione. Tym bardziej że wiele wypowiedzi Jezusa na temat Królestwa Bożego wskazuje, iż teksty te powinny być rozumiane symbolicznie. BP
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
S
przeczne relacje o Juda szu – choćby o okolicz nościach jego śmierci – stawiają historyczność tej po staci pod znakiem zapytania. Według Mateusza, Judasz – porzuciwszy 30 srebrników w świątyni – oddalił się i powiesił (Mt 27. 3–10). Z wersją tą kłóci się tekst przemowy apostoła Piotra w Dziejach Apostolskich. Przemawiając do grona ponad 120 osób, Piotr stwierdził:
SZKIEŁKO I OKO
natomiast w Dziejach Apostolskich „nabył za nie pole”. Zdaniem Mateusza, ziemię („Pole Garncarza”) kupili arcykapłani za oddane im Judaszowe srebrniki i nazwali Polem Krwi, bo srebrniki miały być zapłatą za krew Jezusa. Dzieje Apostolskie mówią zaś, że to Judasz przelał na nim swoją krew (Dz 1. 18–19). Wielu uczonych uważa, że postać Judasza Iskarioty została wymyślona (lub przynajmniej jego zdra-
NIEŚWIĘTE PISMO
Czy istniał Judasz? „Bracia! Musiało się wypełnić Pismo, w którym Duch Święty przepowiedział przez usta Dawida o Judaszu, który stał się przywódcą tych, co pojmali Jezusa. Bo został on zaliczony do naszego grona i miał udział w tej służbie. On to za pieniądze niegodziwie zdobyte, nabył pole, a upadłszy, pękł na dwoje i wypłynęły wszystkie jego wnętrzności” (Dz 1. 16–18). Pomysłowi ojcowie Kościoła – próbując zharmonizować obie wersje – orzekli, że Judasz najpierw się powiesił, po czym stryczek pękł (lub gałąź się złamała) i zdrajca spadł w przepaść, gdzie jego ciało rozpołowiło się. Argumentację tę można jednak zignorować, tym bardziej że w odnośnych relacjach występują dalsze niezgodności. Oto u Mateusza Judasz zwrócił arcykapłanom pieniądze przyjęte za zdradę,
da zmanipulowana). Na świadka przywołuje się tutaj samego apostoła Pawła. W 1 Liście do Koryntian pisze on bowiem o przebiegu Ostatniej Wieczerzy, a nieco później o tym, jak to Jezus – tuż po zmartwychwstaniu – ukazał się dwunastu (a nie jedenastu) apostołom
W
e Włoszech trwa dramat sędziego, którego skazano na karę więzienia za... posłuszeń stwo wobec konstytucji. Sprawę można by uznać za zabawną, gdyby nie fakt, że ktoś może stracić pracę i pójść za kratki. I to gdzie? W kraju uchodzącym za cywilizowany i praworządny; kraju, który od lat należy do Unii Europejskiej! Chodzi o sprawę sędziego Luigi Tostiego, o której już wspominaliśmy, a która ma swój ciąg dalszy. Sędzia Tosti odmówił prowadzenia rozpraw sądowych w salach, w których wisi krucyfiks. Problem polega na tym, że krzyż wisi we wszystkich takich pomieszczeniach – jak Republika Włoska długa i szeroka – zgodnie z rozporządzeniem faszystowskiego ministra Rocco z 1926 r. Sędzia uważa, że rozporządzenie to jest od dawna nielegalne, bo konstytucja demokratyczna z 1947 r. mówi, że „wszyscy obywatele są równi przed prawem, bez rozróżnienia na płeć, rasę, język i wyznawaną religię”. Nie ma wątpliwości, że powieszenie krzyża na ścianie budynku publicznego wyróżnia jedną z religii. Inni sędziowie mieli jednak odmienne zdanie – za podniesienie ręki na krucyfiks postanowili wsadzić kolegę Tostiego za kratki na siedem miesięcy i na rok zawiesić w prawie wykonywania zawodu. Próbowano nawet dojść z nim do porozumienia, proponując zdejmowanie krucyfiksu za każdym razem,
ŻYCIE PO RELIGII
(1 Kor 11. 23–26; 15. 5). Jeśli uświadomimy sobie, że Listy Pawła są źródłem wcześniejszym niż Ewangelie i Dzieje Apostolskie, to nie sposób uniknąć konkluzji, iż za czasów Pawła opowieść o zdradzie jeszcze nie istniała. Mogła ona powstać po roku 70., kiedy definitywnie rozeszły się drogi Kościoła i Synagogi. W tej napiętej atmosferze zrodziła się postać Judasza jako personifikacja narodu żydowskiego i jego odpowiedzialności za śmierć Mesjasza. Pomysł i tworzywo znaleziono gotowe w ST. Wystarczyło sięgnąć po odpowiednie wersety, aby na ich podstawie skomponować historię o zdradzie. W ST znajduje się zresztą niejedno miejsce, które – przy sporej wyobraźni – da się w jakimś sensie powiązać z ofiarą, jaką złożył Jezus. Czasem zmieniano stare teksty lub czyniono nieistniejące tak naprawdę powiązania. Przykładem może posłużyć tu właśnie Mateusz, który powołał się na takie oto „proroctwo Jeremiasza”: „Wtedy spełniło się, co powiedział prorok Jeremiasz: »I wzięli trzydzieści srebrników, cenę człowieka za pieniądze sprzedanego, którego oszacowali synowie Izraela«” (Mt 27. 9). Jednakże to nie Jeremiasz mówił o 30 srebrnikach – jak przekonuje Mateusz – lecz prorok Zachariasz (Za 11. 12 nn.). Jedyny tekst z Księgi Jeremiasza, który niektórzy próbują jakoś powiązać z „zapłatą Judaszową”, dotyczy zakupu przez proroka Jeremiasza ziemi wycenionej na 17 sykli (Jr 32. 1–15). Jednak akt zakupu – dokonany w oblężonej przez Babilończyków Jerozolimie – miał zapowiadać odrodzenie w Izraelu życia po okresie niewoli babilońskiej, nie zaś nabycie przeklętego pola. ARTUR CECUŁA
kiedy będzie zasiadał do rozprawy. Sędzia odmówił jednak przyjęcia takiej łaski. Stwierdził, że nie chodzi tylko o niego, ale o zasady i miliony innych niekatolików. Wiszący krzyż czyni z nich obywateli drugiej kategorii. Odmowa Tostiego ma wymiar symboliczny – może ona poruszyć miliony zwolenników świeckości państwa w Europie. Podobnie jak kiedyś słynna Rosa Parks – murzyńska kobieta, która usiadła w autobusie na miejscu zarezerwowanym dla białych. Za to „przestępstwo” została ukarana aresztem i karą grzywny. Jednak jej odmowa ustąpienia miejsca przedstawicielowi rasy panów doprowadziła po kilku latach pokojowych walk i protestów do zniesienia segregacji rasowej w USA. Być może odważny sędzia doprowadzi do zakończenia segregacji światopoglądowej w wielu krajach Europy. Może i u nas znajdą się np. odważni nauczyciele i uczniowie, którzy odmówią przebywania w klasach ozdobionych krzyżami, a żołnierze – uczestnictwa w obowiązkowych często mszach... Póki jeszcze nie przyszedł w Polsce czas na świecką rewolucję, podpiszmy apel do premiera Berlusconiego, popierając postawę sędziego Tostiego i domagając się zaprzestania prześladowań wobec odważnego prawnika. List, podpisany już przez tysiące osób i organizacji, można znaleźć pod adresem internetowym: http://brightsfrance.free.fr/tostiliste.htm. MAREK KRAK
Męczennik za świeckość
K
siążę Wardhana żył prawdopodobnie w VI wieku p.n.e., chociaż nikt nie zna właściwych dat. Zresztą, nawet on sam nie przywiązywał do tego specjal nej wagi. Jego ojczyzną był wschodni Hindustan, czyli ob szar, gdzie stykały się ze sobą i walczyły dwa żywioły. Pierw szy to ciemnoskóra ludność drawidyjska, wciąż zachowują ca przynajmniej część swoich dawnych wierzeń. Drugi żywioł stanowili indoeuropejscy Ario wie, jasnoskórzy przybysze z północnego zachodu, którzy od XX–XIX wieku p.n.e. stop niowo podbijali Indie. Ariowie reprezentowali kulturę wojowników-arystokratów, gdzie o wszystkim decydowała ustalona hierarchia ważności. Podstawą ich światopoglądu było przekonanie, że każdy element kosmosu ma do spełnienia określoną rolę. O ile jed-
21
A w ślad za mieszaniem biologicznym postępowało również stapianie się religii. W Upaniszadach pojawia się idea reinkarnacji, czyli kontynuacji osobowego istnienia, zupełnie obca światopoglądowi wedyjskiemu. Tu również znajdują się pierwsze opisy samsary, czyli kołowrotu wcieleń warunkowanych przez karmę – duchową lub moralną energię napędzającą całą rzeczywistość. W VIII wieku p.n.e. słynny riszi (mędrzec) Parśwa głosił kołowrót wcieleń i pouczał, jak można się z niego wydobyć. To jemu przypisuje się pierwszą naukę o wyzwoleniu z materialnej rzeczywistości, która z natury jest cierpieniem i cierpienie przynosi wszystkim żyjącym istotom. Parśwa ogłosił, że pragnący wyzwolenia musi zerwać emocjonalne więzi ze światem, bo to one decydują o naszym przywiązaniu do materii. Człowiek obojętny zarówno na pokusy i przyjemności, jak i na
HISTORIA WOLNEJ MYŚLI
Zwycięzca popełnia samobójstwo nak przedmioty nieożywione, rośliny i zwierzęta realizują to automatycznie i bez jakiejkolwiek refleksji czy decyzji, o tyle istota ludzka dysponuje zdolnością do myślenia i to od niej zależy, czy zechce wykonać przypisane sobie zadanie. Człowiek powinien więc świadomie uczestniczyć w kosmicznym rytmie istnienia. Ariowie postrzegali społeczeństwo jako kontynuację hierarchicznie zorganizowanego świata. Na szczycie stał wódz-kapłan, do którego należało wykonywanie odpowiednich rytuałów w ściśle określony sposób, a szczególnie dotyczyło to składania ofiar. Święte teksty znane jako Wedy przekazują precyzyjne przepisy dotyczące owych ofiar. Podbici przez Ariów Drawidowie patrzyli na rzeczywistość zgoła inaczej. W ich oczach nie stanowiła ona spójnej całości, w której nie ma miejsca na indywidualizm. Wręcz przeciwnie, rzeczywistość drawidyjska to zbiór samodzielnych osób-mikroświatów, gdzie ludzie-elementy są ważniejsi od kosmosu jako całości. Starcie tych tak różnych światopoglądów było nieuniknione. W takich czasach przyszło żyć księciu Wardhanie, synowi króla Siddharty z Waiśali. Siddharta z całą pewnością był reprezentantem prastarej ludności drawidyjskiej i jej wizję świata przekazał swojemu synowi. Z drugiej jednak strony mieszanie się obu ras już wtedy doprowadziło do zaniku dawnych, ostrych podziałów.
zagrożenia lub negatywne emocje jest całkowicie bezpieczny i staje na drodze do zbawienia. Książę Wardhana zauważał wszystkie sprzeczności swojej epoki i długie lata spędził na medytacji, dążąc do ich rozwiązania. W końcu ogłosił się Mahawirą (wielki mąż lub bohater) oraz Dżiną (zwycięzca), ponieważ pokonał ludzką słabość i odrzucił świat ułudy. W ślad za Parśwą żądał odrzucenia emocji i pragnień, aby zyskać w ten sposób wolność. Sposób wyzwolenia zaproponowany przez Dżinę okazał się jednak mało atrakcyjny. Przez 30 lat Dżina wędrował po północnych Indiach i nauczał, a jednak zdobył tylko nielicznych uczniów. Niewielu chciało żyć w ascezie i odrzucić osiągnięcia ówczesnej cywilizacji, a przede wszystkim – dobrowolnie umrzeć z głodu. Głodowa śmierć miała być śmiercią idealną, zrywającą związki ze światem. Dżina zrealizował ten ideał i świadomie zagłodził się. Umarł w wieku 72 lat. Według tradycji, miał to być rok 527 p.n.e., uznany za początek ery dżinijskiej. Zasady dżinizmu jako religii ustalił później zjazd (sobór) wyznawców w Walabhi. Nowatorskie i szokujące wnioski Dżiny z oczywistych względów nie mogły znaleźć wielu naśladowców. A w ciągu całej historii Indii dżiniści zawsze występowali tylko jako nieliczna grupa, żyjąca na uboczu i niezależna od świata zewnętrznego. LESZEK ŻUK
22
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
NASZA RACJA
ZEBRANIA RACJI PL Augustów – Bogdan Nagórski, tel. 601 815 228; Bełchatów – Marek Szymczak, tel. 603 274 363,
[email protected]; Będzin – zebrania w każdy trzeci poniedziałek miesiąca, godz. 18, ul. Małachowskiego 29; Białystok – 5.03, godz. 10, ul. Wyszyńskiego 2, lok 309 (DH „Koral”) – zebranie członków i sympatyków; dyżury: pn.–czw., godz. 16–18; Bielsk Podlaski – ul. Brańska 123, Stanisław Łaźna, tel. 730 28 70 – wypożyczalnia książek o charakterze historyczno-religijnym; Biłgoraj – 26.02, godz. 13, ul. Kościuszki 28 (siedziba SLD); Bolesławiec – Wiesław Polak, tel. (75) 734 34 25; Brzeg – zebrania w każdy ostatni czwartek miesiąca, godz. 19, restauracja „Laguna” (przy obwodnicy). Koordynator na Brzeg: Zenon Makuszyński, tel. 696 078 240; Busko Zdrój – Kamil Oliwkiewicz, tel. 600 121 793;
[email protected]; Bydgoszcz – ul. Garbary 24. Dyżury w każdy czwartek, godz. 17–19; Chełm – 12.03, godz. 15, ul. Stephensona 5a – zebranie RACJI PL. Kontakt:
[email protected]; Cieszyn – tel.: 661 210 589, 609 784 856; Częstochowa – zebrania w pierwszy wt. m-ca, al. NMP 2, lokal Ogólnopolskiego Zrzeszenia Emerytów i Rencistów; dyżury: każdy wtorek, godz. 17–19; kontakt: Maciej Kołodziejczyk, tel. 601 505 890; Dąbrowa Górnicza – zebrania w każdą trzecią środę m-ca, godz. 17 w siedzibie Polskiego Związku Wędkarskiego przy ul. Wojska Polskiego 35; Elbląg – 25.02, godz. 16, ul. Grunwaldzka 31 – zebranie członków partii RACJA PL. Zapraszamy również wszystkich naszych sympatyków. Kontakt: tel. 601 391 586;
[email protected]; Gdańsk – biuro powiatu gdańskiego – Wzgórze Mickiewicza, ul. Asesora 5; dyżury w każdą sobotę w godz. 11–14. Kontakt: (58) 302 64 93, 691 943 633; Gdynia – kontakt: 606 924 771; Gliwice – Andrzej Rogusz, e-mail:
[email protected], tel. 600 267 076; Gorzów Wlkp. – Czesława Król, tel. 604 939 427; Gryfice – 26.02, godz. 16, świetlica SM „Nad Regą”, ul. J. Dąbskiego 48. Zapraszamy sympatyków. Obecność członków obowiązkowa! Henryk Krajnik, tel. 603 947 963; Gubin – Mirosław Sączawa, tel. 600 872 683; Jastrzębie – 25.02, godz. 17, ul. Jasna (bar „Caro”). Obecność obowiązkowa; tel. 604 140 272: Kalisz – Stanisław Sowa, tel. (62) 753 08 74; Katowice – Ryszard Pawłowski, tel. (32) 203 20 83, 606 202 093; Kluczbork – Dariusz Sitarz, tel. (77) 414 20 47; Kołobrzeg – dyżury członków Zarządu Powiatowego w każdy poniedziałek w godz. 16–18 w siedzibie, ul. Rybacka 8, tel. 505 155 172; Konin – 27.02, godz. 18 – salka konferencyjna w Hali Sportowej, ul. Popiełuszki 4 – zebranie członków i sympatyków z Konina i powiatu. Obecność członków partii obowiązkowa! Kontakt: Zbigniew Górski, tel. 601 735 455; Kostrzyn – Andrzej Andrzejewski, tel. 502 076 244; Kraków – Zarząd Wojewódzki RACJI PL, 31300 Kraków 64, skr. poczt. 36, tel. (12) 636 73 48; (12) 626 05 07; 695 052 835. Spotkania w trzeci czwartek miesiąca o godz. 17, korty WKS Wawel, budynek nr 38, ul. Podchorążych 3. Zarząd RACJI PL w Krakowie poszukuje chętnych do organizacji struktur powiatowych w Niepołomicach, Wieliczce, Suchej Beskidzkiej, Wadowicach, Andrychowie, Nowym Targu, Bochni i Brzesku. Zgłoszenia prosimy kierować pod nr tel. (12) 636 73 48; Legnica – kontakt: Krzysztof Lickiewicz, tel. 854 86 55, 607 375 631; Łowicz – Mirosław Iwański, tel. 837 78 39; Łódź – zebrania odbywają się we wtorki w godzinach 16–18, ul. Zielona 15, I piętro, pokój nr 10. Kontakt: Jolanta Komorowska, tel. (42) 684 47 55; Mysłowice – druga sobota każdego m-ca w Brzęczkowicach, lokal „Alf” (naprzeciwko Mini Kliniki), godz. 17, Remigiusz Buchalski, tel. 508 496 086;
Niemodlin – Bogdan Kozak, tel. 694 512 707; Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak, tel. (68) 388 76 20; Nowy Targ – 17.03, godz. 17, bar „Omega”, ul. Szaflarska 25 – spotkanie organizacyjne RACJI PL dla powiatów nowotarskiego i tatrzańskiego. Organizator: Stanisław Rutkowski, tel. (18) 275 74 04. Następne spotkania w każdy trzeci piątek m-ca, godz. 17; Nowy Tomyśl – Barbara Kryś, tel. (68) 384 61 95; Nysa – Andrzej Piela, tel. (77) 435 79 40; Olsztyn – 4.03, godz. 12, ul. Profesorska 15, zebranie partii RACJA PL, tel. 693 656 908; Opatów – tel. (15) 868 46 76; Opole – 26.02, godz. 10 – zebranie w siedzibie przy ul. Domańskiego 21; Ostrowiec Świętokrzyski – Arkadiusz Frejlich, tel. 506 516 850; Piła – 1.03, godz. 17, restauracja „Hades” – zebranie członków i sympatyków z Piły i powiatu pilskiego; Pińczów – tel. 888 656 655; Płock – tel. 603 601 519; Poznań – 6.03, godz. 17.30, klubokawiarnia „Proletaryat”, ul. Wrocławska 9 – zebranie członków i sympatyków z Poznania i powiatu. Witold Kayser, tel. (61) 821 74 06. Koordynator na powiaty jarociński, pleszewski i krotoszyński – Marcin, tel. 692 675 579; powiat słupecki – Włodzimierz Frankiewicz, tel. 692 157 291; Radom – Maciej Tokarski – przewodniczący Koła RACJI PL w Radomiu, tel. 660 687 179; Rybnik – Janusz Wiśniewski, tel. (32) 425 17 76, 503 343 275; e-mail
[email protected]; Rzeszów – spotkania w drugi i ostatni poniedziałek miesiąca, godz. 16, pub „Korupcja”, ul. Króla Kazimierza 8 (boczna od Słowackiego), tel. 606 870 540, (17) 856 19 14; Sandomierz – Szymon Kawiński, tel. (15) 832 05 42; Sanok – kontakt: Klaudiusz Dembicki, e-mail:
[email protected], tel. 606 636 273; Siedlce – zebranie członków i sympatyków RACJI PL w każdy pierwszy piątek miesiąca o godz. 17 w barze „Smaczek”, ul. Kazimierzowska 7. Kontakt: Kozak Marian, tel. 606 153 691; adres: Siedlce 6, skr. poczt. 9; Skarżysko-Kamienna – Wiesław Milczarczyk, tel. 693 424 226; Słupsk – kontakt: 505 010 972; Starachowice – tel. (41) 274 15 76; Stargard Szczeciński – Marian Przyjazny, tel. 601 961 034; Staszów – Dariusz Klimek, tel. 606 954 842; Szczecin – kontakt tel. (91) 483 77 54, e-mail:
[email protected]; Tarnów – Bogdan Kuczek, tel. (14) 624 27 93; Toruń – zapraszamy codziennie do naszego nowo otwartego biura przy ul. Broniewskiego 15/17. W lutym biuro czynne jest od poniedziałku do piątku w godz. 10–12 i 16–18. We wtorki w godz. 10–12 dyżur pełni i porad bezpłatnie udziela radiesteta Jan Drzewuski. Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszamy. W najbliższym czasie na podobnych zasadach będziemy bezpłatnie świadczyć usługi prawnicze i budowlane; Turek – Wiesław Szymczak, tel. 609 795 252; Wałcz – zebrania w każdy pierwszy piątek m-ca, godz. 17, ul. Dworcowa 14. Kontakt: Józef Ciach, tel. 506 413 559; Warszawa – sprawami organizacyjnymi Warszawy i Mazowsza zajmuje się Krzysztof Mróź – przewodniczący Komisji Nadzwyczajnej ds. Mazowsza, tel. 608 070 752, e-mail:
[email protected]; Wrocław – członków i zainteresowanych członkostwem w RACJI PL zapraszam w każdą środę w godz. 16–18 do sali PKPS we Wrocławiu przy ul. Zelwerowicza 4 (w pobliżu pl. 1 Maja). Jerzy Dereń, tel. (71) 392 02 02; 698 873 975;
[email protected]; Zielona Góra – Bronisław Ochota, tel. 602 475 228; Zawiercie – Daniel Ptaszek, tel. 508 369 233 – zebrania w pierwszy wtorek m-ca; Żary – Andrzej Sarnowski, tel. 507 150 177.
Przewodniczący RACJI PL – Jan Barański – będzie pełnił dyżur w piątek 24 lutego w godzinach 16–19. Prosimy dzwonić pod numer warszawskiej siedziby partii: (22) 620 69 66
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Podpieprzymy i słońce, czyli PiS Rok 1962. Na świecie wrze. Stany Zjednoczone pod wodzą JFK chcą tworzyć Wspólnotę Atlantycką. ZSSR dokonuje podziemnej próby atomowej. Trzeciego dnia – w odwecie – następuje całkowite zaćmienie słońca. Ludzkość tak dalece odeszła od czasów faraonów, że nie bierze tego ostrzeżenia do serca. Życie toczy się dalej. Algieria uzyskuje niepodległość. Adolf Eichmann, hitlerowski zbrodniarz, zostaje powieszony. Umierają William Faulkner i Marilyn Monroe. Rodzi się Tom Cruise. Zaczyna się i po 37 dniach kończy kryzys kubański. Świat oddycha z ulgą. Trzeciej wojny nie będzie. W PRL po staremu. Siódmy rok z rzędu I sekretarzem KC PZPR jest Gomułka. Dziewiąty rok premieruje Cyrankiewicz. Radzie Państwa od jedenastu lat przewodniczy Aleksander Zawadzki. Pracuje Sejm. Słabo, jak na dzisiejsze standardy. Uchwala zaledwie jedną ustawę. Odbiera nią prawo do posiadania podwójnego obywatelstwa. Tracą polscy emigranci. Reszta w zasadzie bez zmian. Postępuje zniewolenie gospodarcze. 22 lutego zostaje uruchomiony rurociąg Przyjaźni łączący Związek Radziecki, Polskę Ludową i Niemiecką Republikę Demokratyczną. Szybko staje się bohaterem dowcipu. Jaki jest szczyt nieufności? Wwiercić się w rurociąg i sprawdzić, w którą stronę płynie ropa. Gołym okiem widać, że wciąż jesteśmy najweselszym barakiem w obozie. Socjalistycznym. Inne części ciała gołe być nie mogą. Pornografii mówimy zdecydowane nie. Na straży moralności stoi cenzura świecka i kościelna. Mamy ogólnonarodowe rekolekcje przygotowujące do milenijnych obchodów. Do maja pod hasłem „Świętość
ogniska domowego”. Potem: „Wychować młode pokolenie w wierności Bogu i Kościołowi”. Nasila się praca duszpasterska i katechetyczno-kaznodziejska. Ze znanych umierają Broniewski i Kruczkowski. Rodzą się Figura i Biedrzyńska. W sferę życia publicznego wkraczają po raz pierwszy bracia Kaczyńscy. Lech i Jarosław. Jako Jacek i Placek. Dwóch takich, co ukradli księżyc. Obraz, w którym grają, konkuruje z takimi hitami jak „Gangsterzy i filantropi”, „Jadą goście, jadą”, „Jak być kochaną” czy „Miłość dwudziestolatków”. Oni zaś z Cybulskim, Krafftówną, Holoubkiem, Michnikowskim, Gołasem. Wtedy przegrali. I później jeszcze parę razy. Teraz biorą odwet. Na wszystkich i za wszystko. Po czterdziestu czterech latach pod wieloma względami jesteśmy w tym samym punkcie. Niestety, już bez taniej radzieckiej ropy. W 1962 r. Kaczyńskim głos dały aktorki Danuta Mancewicz i Maria Janecka. We wrześniu 2005 r. – co dziesiąty Polak uprawniony do głosowania. W październiku – nieco mniej niż trzech z dziesięciu. Kaczyńscy wzięli te głosy za zgodę na zniszczenie III i budowę IV RP. Z zadęciem i namaszczeniem dają swoje w każdej sprawie. Zwłaszcza Jarosław. Innym będzie odbierać. Nie tylko głos. Najlepiej wszystko i po wsze czasy. Polaków uspokaja, że nie ma się czego bać. Przecież w nim jest czyste dobro. Tylko wrogowie mają czelność twierdzić, że mocno pobrudzone. Wrogów swych widzi wszędzie. Obsesyjnie. To wszyscy, którzy myślą. Inaczej i w ogóle. Są w układzie. Zagrażają jemu, czyli jego partii, czyli państwu. Bo państwo to on. Prezes Pan. Najwyższy organ IV RP. Mówi w pluralis majestatis, bo cierpi za
miliony. Myśli za wszystkich. Wszystkich uszczęśliwi. Wystarczy, że będą go słuchać. Ślepo. Ma monopol na uczciwość, moralność, patriotyzm. Na jedyną, słuszną prawdę. Ma posłannictwo. Z patologicznego państwa zrobi dobre. Zniszczy wraży układ. Zapewni bezpieczeństwo. Międzynarodowe, osobiste, socjalne. Da Polakom porządek, bo to jest w ich interesie. Zapewnia, że w Polsce demokracja nie jest zagrożona. To akurat prawda. W PiS-owskiej koncepcji państwa demokracja jest po prostu zbędna i szkodliwa. Jak i wolność. Są złe, bo służyły i służą złu. Czy damy się nabrać na taką narodowo-katolicką demagogię? Na moralny relatywizm? Czy znowu będziemy mądrzy dopiero po szkodzie? Przecież aż nadto dobrze znamy takie porządki z historii. Naszej i innych. Zawsze źle się kończą. Nie pozwólmy sobie wmówić, że zamordyzm, przemoc, cenzura są dobre, kiedy służą dobru. To już ćwiczyliśmy. Ci, co nie pamiętają, niech poczytają „Rok 1984” Orwella. Tam też Wielki Brat czuwał nad wszystkim. Nie łudźmy się, że tym razem będzie inaczej. Przemówienie J. Kaczyńskiego w debacie o 100 dniach rządu Marcinkiewicza i reakcja klubu PiS to była istna orwellowska godzina nienawiści. Nie bądźmy naiwni. Nie zachowujmy się, jak ta wbijana na pal czarownica mówiąca: miłe złego początki... Przypomnijmy sobie raczej dowcip o żonach, które po kolei śmiertelnie truły się grzybami, a ostatnia miała odbite nerki, bo nie lubiła grzybów. Czterdzieści cztery lata temu w filmowej baśni mali bracia Kaczyńscy ukradli księżyc. Jeśli pozwolimy, teraz podpieprzą i słońce. Będzie jak w PRL, tylko czarniej. JOANNA SENYSZYN
Mania wielkości RACJA Polskiej Lewicy z oburzeniem i zażenowaniem przyjęła informację o przeznaczeniu przez parlament 20 mln zł na budowę Świątyni Opatrzności Bożej. Przekazanie publicznych pieniędzy na obiekt symbolizujący przerost ambicji Józefa Glempa, w sytuacji gdy miliony Polaków żyją poniżej poziomu ubóstwa, jest skandalem na skalę europejską. Zwracamy uwagę, że polskie prawo nie zezwala na finansowanie przez państwo budowy obiektów sakralnych i kościelnych. Tłumaczenie, że chodzi tylko o sfinansowanie muzeum, jest niedorzecznością i cechą charakterystyczną klerykalnej prawicy, która prawdopodobnie uważa Polaków za idiotów, a na pewno traktuje Polskę jako lenno Watykanu. Przypominamy, że pierwsze deklaracje hierarchów kościelnych jednoznacznie wskazywały, że budowla powstanie wyłącznie za środki wiernych. W grudniu 2004 r. kuria metropolitalna wydała oświadczenie, w którym czytamy: „(...) ani Prymas Polski, ani Fundacja Budowy Świątyni Opatrzności Bożej nie zwracali się o pomoc budżetu państwa w jej finansowaniu”. Co więcej, ta sama kuria ogłosiła apel do ludzi wyobcowanych z ideałów zawartych w dziele Świątyni Opatrzności, aby w żadnym wypadku nie angażowali się w „dzieło”. Jak te zapewnienia mają się do rzeczywistości? Obecnie sytuacja jest taka, że na świątynię złożą się katolicy, niekatolicy, ateiści, agnostycy, osoby bezwyznaniowe itd. Brak zainteresowania budowlą ze strony wiernych Kościoła wskazuje na niechęć wiernych i odrzucenie samej idei gigantycznej świątyni. Dzisiejsze wydarzenia w Sejmie uważamy za kolejny przejaw klerykalizacji i obchodzenia prawa w celu realizacji partykularnych interesów wąskiej grupy ludzi. Daniel Ptaszek, Biuro Prasowe RACJI PL
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE Jaka jest najwyższa kara w nowym kodeksie karnym PiS-u? – Przeciąganie pod kilem wanny Wassermanna. ¤¤¤ – Nowy program w TV Trwam? – „Sam remontuję swoją łazienkę” – program Zbyszka Wassermanna. ¤¤¤ – Z kim piłkarze polscy spotykają się zawsze w drugiej turze mistrzostw świata? – Z polskimi kibicami na Okęciu. ¤¤¤ Ostatnio nastąpiła całkowita zmiana hierarchii w świecie zwierząt: Kaczor rządzi, Lisa słuchają miliony, a Lew siedzi. ¤¤¤ Wchodzi młody chłopak do żeńskiego akademika: – A ty do kogo, młody człowieku? – pyta portierka. – A kogo by mi pani poleciła?
23
– – – –
Kochanie, wyrzuć śmieci! Cholera, dopiero co usiadłem! A co do tej pory robiłeś? Leżałem. ¤¤¤ Adam i Ewa spacerują po raju: – Adam, kochasz mnie? – A co tu robić... ¤¤¤ Syn rozwiązuje krzyżówkę i przy jednym z haseł prosi ojca o pomoc: – Tato, szpara u kobiety na „p”... – Poziomo czy pionowo? – Poziomo... – To będzie pysk.
Poziomo: 1) choć wszystkich woła, sam nie idzie do kościoła, 5) odłamek religijny, 8) czekała na Odysa ze swym „tak”, 9) na oku na stoku, 10) markowa zmiana, 11) drży na baranie, kiedy owce strzygą, 12) pieści uszy kapelana, 13) Eustachiusza w uszach, 15) królewski zastępca, 17) męski wkład w damski świat, 18) „zgubny” święty, 21) ... na głęboką wodę, gdy ksiądz spowiada dziewczę młode, 22) chcesz wiedzieć, gdzie zimują?, 24) często gości obok piękności, 25) heros na wadze, 26) nazwa cechy sprośnego klechy, 30) pieści krzyż za pieniądze, 34) karciarz kanciarz, 35) Katarzyna na dworze, 36) ekwipunek nocnego podglądacza, 41) imprezowicz zawodowiec, 46) trójkąt małżeński dla matematyka, 48) ustalane raz, dwa po DNA, 49) partia z obligacji, 50) powszechnie uprawiany owoc zakazany, 51) gdy się człek dusi i krztusi, 53) czołga się w szkole, 55) barwna orgia, 56) n sztuk razem – u wielkiego mistrza, 57) wspólny dla każdego obrządku, 58) gdzie krowa się chowa?, 59) szukany w polu, 60) karty na stół, 61) wyznanie wiary, 62) byłaby cała, gdyby nie skakała, 63) drapieżnik finansowy. Pionowo: 1) bezdyskusyjny pies bez połysku, 2) żona bratanka, 3) stan wskazujący na pobyt w niebie, 4) wydłubany w stoczni, 5) dla ciała i duszy kuracjuszy, 6) pisklaczek dwóch kaczek, 7) patrzy z góry na inne stany, 12) w nich śliwki robaczywki, 14) kroniki, czyli dzieje Anny Domini, 15) złoty kusi na Rusi, 16) z trzonkiem, w kapeluszu, 19) wcale nie zgrzebna szata prałata, 20) lata w silniku fiata, 21) u protestantki i w staniku, 23) przefarbowana na pomarańczowo, 27) przypomina łóżko w filiżance, 28) wsypa w sypialni, 29) pije wodę ze studni, 31) ... gumy w buzi, 32) trąba w wojsku, 33) siedzenie w powietrzu, 36) zwyczaj z nawy wzięty, 37) plama w pańskiej akademii, 38) stanie okoniem, 39) wymarzony kochanek fanek, 40) z aktorką w stopce, 41) rysuje w książkach, 42) wyprawa Mikołaja z Nagłowic, 43) stanowisko bez oparcia, 44) ma gadane, 45) ... duchowna rodzaju męskiego, 47) podaje „Fakty i Mity”, 48) bez kantów, 52) pędzi żywot na zmywaku, 54) nie bije konia, 55) opiera się na Wschodzie. Rozwiązaniem krzyżówki z numeru 6/2006 jest aforyzm Janusza Rosia: „Miłość jest ślepa, dlatego taką rolę odgrywa zmysł dotyku”. Nagrody (koszulkę + czapkę „FiM”) wylosowali: Henryk Kozub z Krzeszowa, Waldemar Butkiewicz z Warszawy, Zofia Kosakowska z Nowogrodu Bobrz. Gratulujemy! Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 10 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą na adres redakcji podany w stopce. W rozwiązaniu prosimy podać numer tygodnika, wybrany wzór (do obejrzenia na www.faktyimity.pl), rozmiar koszulki (M, L, XL lub XXL) oraz adres, na który mamy wysłać nagrodę. TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Barański, Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 maja na trzeci kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 maja na trzeci kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 maja na trzeci kwartał 2006 r. Cena 36,40 zł. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
Nr 8 (312) 24 II – 2 III 2006 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE
Choć raz na wozie...
ykładowców kochają wszyscy. A szczególnie ci, którzy mogą już tylko powspominać ich wpadki i zdrowo się z nich pośmiać. Nie odbierajmy sobie tej przyjemności:
W
tą dziedziną życia... Oczywiście, chodziło mi o badanie pogranicza! ¤¤¤ Szowinista Po wyłożeniu tematu profesor do studentów:
Jest motor, który podaje te dane czy też słomę, i są te ostrza, czyli jednostka przetwarzająca dane. Na podstawie www.joemonster.org opracowała @
Mowa jest srebrem
Rys. Tomasz Kapuściński
Ostra zima i duże opady śniegu zmusiły niektórych wiejskich proboszczów do chwilowego porzucenia ulubionych limuzyn. Nowa sytuacja rodzi jednak problem teologiczny – czy wierny lud będzie szanował namiestnika Bożego jadącego wozem zamiast volkswagenem?
Główny ekonomista – Finanse są jak dom. Gdy dom jest prywatny, to jest w nim mieszkanie; gdy dom jest służbowy, to jest w nim biuro; a gdy dom jest publiczny, to jest w nim burdel. I z finansami jest dokładnie tak samo. ¤¤¤ Przykładny parafianin Doktor P. wchodzi do sali wykładowej i pierwsze, co robi, to sprawdza, czy mikrofon działa, mówiąc: – Zdrowaś, zdrowaś... No, działa. U mnie w parafii ksiądz tak zawsze robi. ¤¤¤ Pogranicznik Wykład z polityki regionalnej. Prowadzący opowiada o strefach przygranicznych, m.in. o tym, że jest tam najwięcej burdeli itp. W pewnej chwili stwierdza: – Jakby ktoś nie miał co robić po studiach, to zachęcam do zajęcia się
– Panowie zrozumieli? – A panie zapisały? ¤¤¤ Skromniś – Przepraszam, że przedstawiłem wam to na tak debilnym przykładzie szewca, ale czegóż innego można się po mnie spodziewać... ¤¤¤ Szpaner – Państwo oczywiście wiedzą, co to jest iloczyn kartezjański. Jak nie, to przypominam – to jest jak w „Beverly Hills 90210” – każdy z każdym! ¤¤¤ Rolnik analityk – Otóż, proszę państwa, komputer to młodszy brat sieczkarni...