Zarabiają najmniej w UE. Mają dość pomysłów Giertycha
NAUCZYCIELE WYJDĄ NA ULICĘ INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 9 (365) 8 MARCA 2007 r. Cena 3 zł (w tym 7% VAT)
Str. 8
Bezpieka miała swojego „Delegata” Jankowskiego w Gdańsku. Bardzo wiernego. Do dziś wypełnia on swoją misję w ten sposób, że demaskuje kolegów w sutannach. Str. 7
Str. 11
Str. 9
2
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y WARSZAWA Prawie jak w Dallas i prawie jak zamach na Kennedy’ego. Jarosław Kaczyński dostał przesyłkę, która zawierała trzy naboje i list z tekstem: „Dla ciebie, dla matki, dla kota”. Grożenie kotu śmiercią wywołało ogólnopolskie oburzenie.
Korzenie
Ech, ta Poczta Polska – działa jak zwykle opieszale i wolno. Gdyby dostarczyła premierowi list z prędkością początkową, np. 300 metrów na sekundę, to...
Na liście agentów SB sporządzonej przez ks. Tadeusza Isakowicza-Zalewskiego znaleźli się m.in. biskupi Wiktor Skworc (Tarnów), Kazimierz Górny (Rzeszów) i Wojciech Ziemba (Olsztyn). Figuruje tam także znany wzór moralności abp Juliusz Peatz. Za tajne dokumenty Kurii Rzymskiej, które wynosił z pracy, oraz liczne informacje o zatrudnionych tam duchownych otrzymał od wywiadu PRL prawie milion dolarów! Biskupów nie tyle wkurzyła współpraca ich kolegi z SB, co piękny apartament za drobny milion euro, który Peatz posiada w centrum Rzymu. No cóż, współpraca biskupów z SB już nie stanowi tajemnicy. W odróżnieniu od majątków biskupów...
Kolejny arcybiskup – Stanisław Wielgus – jako pierwszy duchowny podda się autolustracji. Sąd zgodził się zbadać, czy teczka byłego rektora KUL została sfabrykowana. Doprowadziło to do furii nuncjusza apostolskiego Kowalczyka, który nakazał, by Wielgus wycofał wniosek i wyniósł się z Warszawy. Nie dziwota, bo jeśli Wielgusa oczyszczą z zarzutów, to „nieomylny” Benedykt XVI pomyli się po raz trzeci w tej samej sprawie.
Kaczyńscy odzyskali Katolicką Telewizję Publiczną. Ze stanowiskiem prezesa pożegnał się mało posłuszny B. Wildstein. Jego miejsce zajął Andrzej Urbański, totumfacki Lecha K. Teraz polityk Urbański... apolityczną telewizję będzie robił.
Krzysztof Putra – obleśnie wąsaty wicemarszałek Senatu z PiS jako prezes spółki komunalnej w Białymstoku pokwitował w 2002 roku odbiór białostockiej oczyszczalni ścieków, która do dziś nie działa. Miasto straciło ponad 4 mln złotych. Z Putrą współdziałali jego koledzy partyjni, w tym wiceprezydenci Białegostoku. Czym się różni PRL od IV RP? Kiedyś był Putrament, dziś jest Putra męt!
PiS wpadło na pomysł, jak wygrać przedterminowe (maj) wybory do sejmiku wojewódzkiego na Podlasiu. Rozwiązaniem ma być referendum w sprawie budowy obwodnicy Augustowa. Wraża lewica, ekolodzy i reszta szarej sieci nabija się, że będzie to pytanie, czy na Podlasiu obowiązuje prawo unijne, czy nie...
Minister Ziobro zażyczył sobie totalnej władzy nad swoimi podwładnymi. Marzy mu się prawo decydowania o losach niemal każdego śledztwa. To na jego polecenie prokuratorzy mają wszczynać lub umarzać dowolne sprawy. Niegrzecznych będzie mógł przenieść w dowolne miejsce na 12 miesięcy. Na posłusznych czekają podwyżki i fikcyjne etaty w Prokuraturze Krajowej. To lepiej niż za Stalina w ZSRR. Wówczas Andriej Wyszyński też przenosił niepokornych prokuratorów w dowolne miejsce (na Syberii) na 12... lat.
Premier Kaczyński postanowił wreszcie zacząć rozmowy ze Światowym Kongresem Żydów w sprawie reprywatyzacji. Precedens już jest: od 1989 r. Polska ochoczo zwraca majątki Kościołowi... Niezależnie od tego, czy były, czy też nie były jego własnością. Może ktoś kiedyś przypomni sobie w końcu słowa polskiego hymnu: „(...) co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy”...
Komendant Główny Policji Konrad Kornatowski polecił policjantom zbieranie kwitów na wszystkich ekologów. Urzędnicy zajmujący się funduszami europejskimi mają z kolei meldować kierownictwu policji, na co chcą przeznaczyć środki z Brukseli. Czyżbyśmy powrócili do lat 80. i stanu wojennego? Nieprawda, bo Jaruzelski był jeden, a ich jest dwóch!
Ziejąca nienawiścią do lewicy, feministek, zielonych i antyklerykałów czołowa prawicowa publicystka Eliza Michalik okazała się zwykłą oszustką plagiatorką. Internauci złapali dziennikarkę „Gościa Niedzielnego” i TVP (a wcześniej „Wprost”, „Ozonu” i „Gazety Polskiej”) na przepisywaniu cudzych tekstów. Dziewczę idzie w zaparte i nie przyznaje się do jawnych plagiatów. Jak oni szybko się uczą – jeden od drugiego...
PiS przeżywa kryzys wewnętrzny. Grupa związana z Opus Dei zażądała od rządu i reszty Kaczych parlamentarzystów poparcia dla całkowitego zakazu aborcji. Po długiej i burzliwej pogawędce z Markiem Jurkiem, liderem PIS-owskich opusdeistów, premier w końcu zobowiązał się spełnić ich marzenia. Tymczasem Polki mogą już wyskrobać się za bilet do Szwecji (200 zł) plus 120 zł dla jednej z luksusowych sztokholmskich klinik. Aż dziw bierze, że premier nie zaczął od sprawdzenia, czy Jurek nie pracuje dla szwedzkiej SB.
Nie tylko bieda wyróżnia Polskę spośród państw członkowskich UE. Wygraliśmy także rywalizację w dyscyplinie: najmniejsze zaufanie do rządu, parlamentu i samorządu. Ufa im całe 9 proc. naszych obywateli! Pozostałe 91 procent Polaków należy do UKŁADU? USA Prezydent Bush wpadł na genialny pomysł rozprawienia się z niegrzecznym rządem Iranu. Państwo to ma być rozsadzone od wewnątrz. Amerykanie planują uzbroić w sprzęt i amunicję partyzanckie oddziały mniejszości narodowych i etnicznych, w tym Kurdów i szyitów. Wyposażeni i mający kasę rebelianci wywołają wojnę domową, która pogrąży irański reżim w chaosie, no i będzie po kłopocie. Nie dla Turków jednak, których Kurdowie też przy okazji rozsadzą. Wówczas może zmienić się poważnie mapa Europy, ale co to Busha obchodzi?
P
rawica zawsze trzymała z Kościołem. Wyrosła na gruncie kościelnych, konserwatywnych wartości. Istnieje też prawica niekościelna, liberalna i laicka. Niestety, tej kruchtowej nijak przebić nie może, zwłaszcza w Polsce, gdzie potężny kler popiera tylko własnych przydupasów lub religijnych oszołomów (patrz ostatnie wybory). Ale już taki Olechowski, Tusk, Mazowiecki, nie mówiąc o Onyszkiewiczu czy Frasyniuku, to dla nich niedowiarki – osobniki mało czołobitne i niepokorne, więc podejrzane; pewnikiem masony. Z ust kościelnych nie słyszałem jeszcze tylko krytyki Komorowskiego – pewnie dlatego, że ma dużo dzieci. Pamiętam za to, jak jeden z biskupów opowiadał nam, księżom, o wizycie premiera Mazowieckiego na Jasnej Górze, gdzie miało się odbyć jego spotkanie z Wałęsą i Glempem. – Kiedy przyjechał Wałęsa, najpierw poszedł do cudownej kaplicy pomodlić się. A Mazowiecki tylko łbem pokiwał na boki i od razu skierował się na pokoje – oznajmił biskup z miną śledczego z IPN. Dla kościelnej prawicy Kościół jest oparciem i punktem odniesienia. Widzimy od lat, jak najwięksi fanatycy religijni zdobywają w Polsce najwyższe stołki. Dlaczego? Bo co chwila odwołują się do wartości kościelnych. Później tymi samymi wartościami uzasadniają swoje debilne poglądy i decyzje. A inni fanatycy, którzy ich słuchają, gotowi są przyklasnąć każdemu pomysłowi, jeśli tylko w jego uzasadnieniu usłyszą odpowiednio dużą ilość wyrazów typu: papież, Bóg, Kościół, ojczyzna, polskość. Dzięki temu katoprawicowcom uchodzi na sucho wiele grzechów głównych. A przecież oprócz katoretoryki stosują oni w praktyce także kleropochodne, obrzydliwe (jak by powiedział Niesiołowski) metody. Jedną z nich jest kłamstwo bezczelne, czyli takie z podniesionym czołem. To odwieczna specjalność firmy watykańskiej, w której dobrem nadrzędnym nie jest zbawienie własne, a tym bardziej dojnych owieczek, tylko pomyślność i dobre imię organizacji. Pisałem już kiedyś o specjalnej konferencji na ten temat, którą wygłosił dla alumnów (byłem wtedy na trzecim roku seminarium) biskup Andrzejewski. Przytoczył on garść życiowych przykładów, które miały doprowadzić do jednej konkluzji: w imię nadrzędnego dobra Kościoła konieczne są czasem najgorsze (z pozoru!) kłamstwa. Opowiadał m.in. o księżach złodziejach, zboczeńcach i innych łajdakach, którzy doprowadzali swoich parafian do białej gorączki, czyli aż przed oblicze biskupie. – Wtedy zawsze staję murem za księdzem, choćbym dobrze wiedział o jego przewinieniach. Daję świadectwo, że to święty kapłan, i zamykam ludziom usta. W ten sposób kończą się zgorszenia w parafii (sic!) i dobre imię Kościoła jest uratowane – chwalił się biskup. Księża powinni kłamać – według niego – także wtedy, gdy na szali leży dobro materialne parafii, kurii czy całego Kościoła. To klesze przykazanie wzięli sobie bardzo do serca już średniowieczni mnisi, którzy – często jako jedyni piśmienni – fałszowali lub prokurowali na potęgę pisma po zmarłych dostojnikach, czyniąc darowizny, np. na klasztory. Zakonnicy mieli dużo wolnego czasu na studiowanie podpisów, a grafologów wtedy nie było. Zaczęło się od sfałszowanej donacji cesarza Konstantyna (na skutek fałszerstwa powstało Państwo Kościelne), kończy zaś teraz, gdy na naszych oczach Polska
„oddaje” Watykanowi skradzione w ten sposób lub wyłudzone dobra. Z początku naiwnie sądziłem, że to tylko biskup Andrzejewski tak na zabój kocha Kościół, ale po latach od księży z innych diecezji dowiedziałem się, że oni też mieli podobne „uczulające” konferencje. Niedawno ta zbożna zasada wypłynęła także w USA, przy okazji skandalu pedofilskiego, kiedy kilku księży przyznało przed sądem, że biskupi – powołując się na dobro Kościoła – kazali im okłamywać sędziów i prokuratorów. Nie inaczej zachowywał się adiutant papieża, obecny kardynał Dziwisz, który przez długie lata zamiatał pod watykańskie dywany liczne afery, m.in. gwałcenie dzieci przez księdza Marciala Maciela, założyciela zgromadzenia Legioniści Chrystusa, abpa Paetza molestującego kleryków i wiele innych, o czym napisał „Głos Wielkopolski” i włoska „La Stampa”. Tak wielka kościelna „wartość” nie mogła umknąć sumieniom naszych katolików polityków. Oni także – dla dobra Kościoła, dobra własnej partii (z naciskiem na „własne”), a także w imię samych wartości – kłamią na potęgę, i to publicznie. Kłamią podczas kampanii wyborczych, a zwłaszcza po nich, kiedy już dopną swego. Podobnie jak księża, zawsze wyrażają się w samych superlatywach o swoich kolegach. Choćby ci byli skończonymi niedojdami albo świntuchami, zawsze w ustach partyjnych braci będą „profesjonalistami”, „wysokiej klasy specjalistami”, „ludźmi wielkiej energii” (to ci z PiS), a także „moralnie bez zarzutu” (Samoobrona). Wojujący katolicy na świecznikach władzy momentami przebijają w kłamstwach nawet swych nauczycieli w sutannach. Tacy bracia Kaczyńscy i ich PiS-owskie pieski potrafią przekazywać narodowi największe tragedie jako dobre, ba – najlepsze nowiny! I tak na przykład załamanie handlu z Rosją i nieustanne konflikty z Niemcami – to „powstanie z kolan naszej polityki zagranicznej i odzyskanie MSZ-tu”; zaangażowanie w wojnę iracką i afgańską oraz instalacja tarczy antyrakietowej, a tym samym narażenie Polaków na zamachy terrorystyczne, ogromne koszty i gniew sąsiadów – to „wzrost znaczenia Polski na arenie międzynarodowej”; wchodzenie w tyłek biskupom i grabież na rzecz Watykanu naszego majątku narodowego – to „obrona polskości”. Itd... Na szczęście Kościół, z którego korzeni wyrasta katoprawica, sypie się i traci na znaczeniu. A bez korzeni łodygi miękną. Chyba nawet nie wszystkie dzieci fanatyków prawicowokościelnych pójdą w ślady ojców (patrz: córka prezydenta, Marta) i nie zapewnią im liczebnej przewagi, choć płodzone są na potęgę. Postępów w samodzielnym myśleniu Polaków nie zatrzyma już nawet 12 potomków Cymańskiego i Putry (dobrze, że Roman Giertych nie jest tak rozrzutny!). Za dwa i pół roku będą wybory i już wygląda na to, że PiS z przystawkami ich nie wygra, mimo przejęcia kontroli nad większością publikatorów i teczkowych czystek. JONASZ
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r. „Fakty i Mity” w sposób skandalicznie tendencyjny i nierzetelny przedstawiają aktualną rzeczywistość w Polsce – tak najkrócej można streścić komentarze katolickich i ultraprawicowych mediów IV Najjaśniejszej à propos naszych publikacji.
Polskie władze z braćmi Kaczyńskimi są „więźniem dawnych wzorów myślenia”, pochodzących z początków XX wieku (...). Rezultatem procesu nadrabiania zaległości jest obecnie rząd, który sprawia wrażenie, jakby powstał sto lat temu. Od autorytarnej dyktatury marszałka Piłsudskiego i jego epigonów bracia Kaczyńscy przejęli nawet hasło sanacja (...). Premier Jarosław Kaczyński mówi, że „ten, kto broni dawnego systemu, jest śmiertelnym wrogiem Polski”. Ta retoryka zdradza, jak bardzo Kaczyńscy
GORĄCE TEMATY zasypał Niemcy gradem zarzutów (...) tak jakby wkrótce miało dojść do bitwy. Narodowo-konserwatywne elity w Polsce traktują dyskusję z Niemcami jak słowną kontynuację II wojny światowej. To ich pole bitwy poorane nienawiścią.
Dzisiejsza Polska to kultura totalnej podejrzliwości. Bracia Kaczyńscy są opętani ideą walki przeciwko komunistycznym układom. Jednak ich plany „moralnej rewolucji”
... tak nas piszą Tak? No to przejrzeliśmy artykuły o Polsce, które ukazały się w ostatnich dwóch tygodniach w największych europejskich gazetach, i wyszło nam, że „FiM” to łagodne baranki – miło i w sposób wyważony piszące o kraju pod rządami mądrych braci Kaczyńskich.
(katolicki dziennik włoski) Jarosław i Lech Kaczyńscy to uczniowie czarnoksiężnika, a lustracja to polowanie na czarownice (...). Bracia Kaczyńscy, rządząc dzisiaj Polską, wzniecili ogień nienawiści, który grozi tym, że ogarnie cały naród. Z Instytutu Pamięci Narodowej wychodzą dokumenty niekompletne, niewiarygodne i spreparowane.
sami tkwią jeszcze w tym totalitarnym myśleniu, z którym zapowiadali walkę. (...) Polityczne życie w Polsce jest spolaryzowane tak samo, jak w czasach, gdy partia komunistyczna rościła sobie prawo do wyłączności. (...) Obóz rządowy zdekonserwował wzory myślenia o polityce zagranicznej sprzed dziesięcioleci. (...) Niemcy jawią się wobec tego polskim rządzącym jako groźny sąsiad, który pod płaszczykiem UE realizuje niezmiennie agresywne mocarstwowe interesy.
Dlaczego narodowi konserwatyści w Polsce uważają Niemców za wrogów. (...) Prezydenci Polski i Niemiec, Lech Kaczyński i Horst Koehler, wymienili się po finale mistrzostw świata w piłce ręcznej szalami kibiców, żeby pokazać, że są przyjaciółmi. To był jednak tylko pusty gest. Dzień wcześniej brat prezydenta, premier Jarosław Kaczyński, udzielił wywiadu prasowego, w którym
i powszechnych rozliczeń przeszłości dzielą kraj. Zamiast troszczyć się o politykę europejską, dalsze pojednanie z Niemcami i walczyć z ogromnym bezrobociem w kraju (15 proc.), nowe kierownictwo Polski usuwa z drogi, nie robiąc żadnej różnicy, zarówno politycznych przeciwników, jak i światłe, krytyczne umysły. Premier Jarosław Kaczyński oraz młodszy od niego o 45 minut brat Lech stają się najpotężniejszymi ludźmi w Polsce. To wywołuje ciarki u liberałów, którzy potępiają ich koalicję z nacjonalistami szydzącymi z homoseksualistów i populistami wrogo nastawionymi do Unii Europejskiej (...). Polska staje się krajem radykalnym, antyeuropejskim i ksenofobicznym (...). Sprawie wizerunku polskiego rządu nie służą też poczynania Ligi Polskich Rodzin. Jeden z jej głównych działaczy wzywał do atakowania paradujących gejów pałami. Inny wywołał zamieszanie w Parlamencie Europejskim, wychwalając byłych dyktatorów Hiszpanii i Portugalii.
Kaczyńscy hańbą Europy Tak się jakoś składa, że gdy tylko któryś z Kaczorów otworzy dziób na arenie międzynarodowej, to zaraz jest kupa śmiechu, sypią się inwektywy albo robi się skandal dyplomatyczny. Podczas oficjalnej przyjacielskiej wizyty w katolickiej Irlandii prezydent Lech Kaczyński powiedział coś, co jego zdaniem miało zapewne być subtelnym dowcipem. Rzekł mianowicie, że „ludzkość by wymarła, jeśli homoseksualizm byłby swobodnie promowany”. Taki osąd wyrażał zresztą już wcześniej, tyle że w kraju. No i ruszyła lawina opinii jakby nie bardzo liczących się z majestatem
Prezydenta Najjaśniejszej. W sposób mało parlamentarny odezwał się David Norris, sławny nestor parlamentu irlandzkiego, senator od lat dwudziestu, który nazwał Kaczyńskiego „hańbą społeczności europejskiej”. Senator dodał, że „ignoranckie i prostackie poglądy, wyrażane przez głowę państwa, przynoszą wstyd Polsce” oraz „są zdradą zwykłych Polaków”. Według Norrisa, „jest rzeczą niewłaściwą, aby prezydent zaprzyjaźnionego kraju promował swoją własną ignorancję na koszt obywateli Irlandii, którzy ciężko walczyli o stworzenie u siebie państwa opartego na poszanowaniu praw
ludzkich i obywatelskich”. Norris uważa także, że poglądy Kaczyńskiego mogą się okazać „tragedią dla Polski”, bo stworzą w naszym kraju atmosferę nietolerancji i ksenofobii. Głowie polskiego państwa dołożyła także Mary Henry, senator z Partii Pracy, która ironicznie zauważyła: „Prezydent Kaczyński uważa, że Polacy i my jesteśmy do siebie podobni. Nie byłabym tego taka pewna”... Prezydenta nie oszczędził burmistrz Dublina, Vincent Jackoson, który przyjął go na uroczystym lunchu. Powiedział, że zupełnie nie zgadza się z poglądami Kaczyńskiego, które „pochodzą z minionej epoki”.
Polski rząd jest kłótliwy i uparty jak osioł, Lech i Jarosław Kaczyńscy są beznadziejni w polityce zagranicznej. W minionych dwóch tygodniach (...) rząd RP przejawił oznaki autodestrukcji. Najpierw odszedł Radek Sikorski, minister obrony (...). Utrata Sikorskiego, jedynego ministra, który potrafił sensownie wypowiadać się po angielsku, tylko uwidoczni porażki jego ekskolegów (...). Każdy, kto chce przetrwać w rządzie, musi być bierny, mierny, ale wierny, jak to mówią Polacy (...). Poza sferą sprawiedliwości wszystkie reformy w Polsce stanęły, a administracja państwowa jest skrajnie niekompetentna i zacofana. Prywatyzacja została niemal zatrzymana, a zakupy publiczne są głęboko skorumpowane. W fatalnym stanie znajduje się polityka zagraniczna, gdzie „farsa miesza się z tragedią”. Kaczyńscy nie przepuścili okazji, by obrazić Niemcy, które pod kierownictwem Angeli Merkel usiłują zachowywać się po przyjacielsku (...). Postępowanie dyplomacji jest komicznie niekompetentne. Każdy doradca, który wie cokolwiek o zagranicy, budzi nieufność, co często pociąga za sobą zwolnienie. Nie pozostał na przykład właściwie żaden urzędnik rozumiejący Unię Europejską, co jest bardzo poważną sprawą przy skomplikowanych negocjacjach w sprawie unijnej konstytucji (...). Mściwy, paranoiczny, przywiązany do kryzysów i w większości niekompetentny rząd trwa głównie dlatego, że gospodarka jest silna, a opozycja słaba. Ale ani jedno, ani drugie nie będzie trwać wiecznie. Opublikowana w 1997 r. tak zwana ustawa lustracyjna (od łacińskiego słowa lustratio – oczyszczenie) zobowiązywała dotąd parlamentarzystów,
Komentator „The Irish Independent” napisał, że „poglądy Lecha Kaczyńskiego na temat homoseksualizmu zapewne nie wzbudzają zdziwienia w Polsce, choć i tam wielu wolałoby, żeby ograniczył swe uwagi do zwykle wygłaszanych frazesów”. Krytyczne wobec Kaczora opinie ukazywały się na pierwszych stronach irlandzkich gazet, które w ten sposób zdemaskowały się jako należące do wrogiego Kaczorom „układu”. Dodajmy, że w irlandzkim parlamencie trwa obecnie debata nad przyznaniem pełnych praw małżeństwom homoseksualnym. Powyższe informacje pochodzą z Agencji Reutera, która wprawdzie słynie z politycznego obiektywizmu, ale widocznie już zdążyła przystąpić do anty-Kaczego „układu”. Tak się, niestety, często dzieje z tymi,
3
ministrów i sędziów do złożenia oświadczenia w sprawie ich ewentualnej współpracy z komunistycznymi tajnymi służbami. (...) Jednak Lech i Jarosław Kaczyńscy uznali te środki za zbyt pobłażliwe. Na mocy nowej ustawy, która wchodzi w życie, podobne oświadczenie będą musieli podpisać również przedstawiciele władz lokalnych, nauczyciele i dziennikarze. W sumie będzie to dotyczyło ponad 400 tys. osób (wcześniej obejmowało 26 tysięcy). Nie oszczędzono nawet weteranów ruchu „Solidarność”. Bracia bliźniacy obwiniają ich o zdradę ideałów, twierdząc, że zawarli pakt z dawnymi władzami, czyli z diabłem, w czasie negocjacji przy Okrągłym Stole wiosną 1989 roku. Był to historyczny kompromis, który dopuszczał obecność byłych komunistów w życiu publicznym w zamian za stopniowe obalanie komunizmu.
„Żydzi z własnej woli preferują życie w odrębności, w apartheidzie od otaczających społeczności (...). Żydzi nie stanowią żadnej konkretnej rasy (...). Jednak fakt, że trzymają się własnej grupy, własnej cywilizacji, własnej odrębności, skutkuje rozwojem różnic biologicznych”. Autorem tych haniebnych, skandalicznych słów jest ojciec wicepremiera Polski i ministra edukacji Romana Giertycha – eurodeputowany Maciej Giertych. Komisja Europejska potępiła antysemicką broszurę Giertycha i zażądała podjęcia odpowiednich kroków, by zwalczać to przerażające zjawisko. Zarówno sądy polskie, jak i francuskie są kompetentne, by zająć się sprawą, jeśli wpłynie skarga w procesie cywilnym, gdyż książka Giertycha została rozprowadzona we Francji, trafiając w środę do skrzynek wszystkich eurodeputowanych podczas sesji Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. Zebrał MarS
którzy choć raz wysłuchali opinii naszego prezydenta lub premiera. J. CHRZANOWSKI wsp. MaK
4
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Laska Kaczora Czy ja na głowę upadłem albo jeszcze niżej? Polscy sportowcy powariowali. Zdobyli kolejne wicemistrzostwo świata. Tak dalej być nie może! Jak ja dam im w czajnik, to para uszami pójdzie! Po zdobyciu srebrnych medali przez siatkarzy, a następnie szczypiornistów, mamy kolejnych wicemistrzów świata – w... hokeju na trawie. Leszek i Jarek Kaczyńscy (chłopcy piękni, zgrabni i powabni jak noc bez gwiazd) zacierają łapki, bo to jest woda na młyn w ich propagandzie sukcesu. Polacy sport kochają tak jak Renia Beger seks, więc może zachwyceni kolejnym sukcesem sportowym dadzą się nabrać na niedoróbki Antka policmajstra Macierewicza, oberproroka Ziobry czy figlarnej ministerki Fotygi – najcudniejszej niemowy IV RP. Ale wracam do światowego czempionatu. Polacy po, niestety, przegranym finałowym meczu z Niemcami (1:4) zdobyli srebro w Halowych Mistrzostwach Świata w Wiedniu. Najlepszym zawodnikiem turnieju został Piotr Mikuła, kapitan polskiego zespołu. Obok Tomasza Choczaja jest to bardzo bramkostrzelny zawodnik (8 goli). Siedem lat temu, po olimpiadzie w Sydney, Międzynarodowa Federacja Hokeja na Trawie umieściła go w gronie sześciu najlepszych hokeistów świata. Trenerem reprezentacji Polski jest Maciej Matuszyński.
B
Hokej na trawie nie jest zbyt popularny w Polsce. Może teraz się to zmieni. W Polsce jest, niestety, tylko siedem boisk trawiastych, na których mogą grać hokeiści. Hokej na trawie jest dyscypliną olimpijską. Halowy jeszcze nie doczekał się takiego przywileju. Na zawodników mówi się potocznie: laskarze (od kijów, zwanych laskami, którymi grają). Polscy laskarze już dwukrotnie zajmowali drugie miejsce na mistrzostwach Europy. Za srebro dostaną do podziału 120 tysięcy złotych, otrzymają miesięczne stypendium w wysokości 1800 złotych. Wicemistrzowie świata oczekują teraz na gratulacje od prezydenta i wizytę w Pałacu. Prezydenciunio Lech Kaczyński (to ten, którego boi się Putin) jest, jak powszechnie wiadomo, znanym miłośnikiem sportu (grał w kosza w słynnym Harlem Globtrotters).
racia Kaczyńscy nie spadli z nieba, mimo że ponoć ukradli tam księżyc. Bliźniaków politycznie urodziła, wykarmiła i wypromowała III RP, którą wspomina się obecnie z niezasłużonym sentymentem. Szacowny tygodnik „Polityka” obchodzi właśnie swoje pięćdziesięciolecie. Z tej okazji redaktor naczelny tego tygodnika, Jerzy Baczyński, wystosował do czytelników swoistą odezwę, w której czytamy m.in.: „(...) nasz tygodnik, na miarę swoich możliwości i wpływów, współtworzył III RP. I nadal uważamy, że wielka przemiana, mimo błędów, nadspodziewanie się powiodła”. Mimo że „Polityka” jest jedną z tych gazet, którą bez wstrętu biorę do ręki, to nie zgadzam się z taką życzliwą oceną lat 1989–2005, które nazwano III RP. Gdyby tamte lata naprawdę należały do udanych, to nie mielibyśmy dzisiaj całego tego bałaganu, który nazwano IV RP, to oczywiste. Wiem, że „Polityka” to czasopismo dla ludzi raczej wykształconych i zamożnych, a więc tych, którzy ostatnie dwie dekady mogą uznać za udane. Ta część społeczeństwa (zaledwie 25 proc. ogółu Polaków) poprawiła swój standard życia (czasem bardzo znacząco) i ma powody do zadowolenia. Ale nie można patrzeć na kraj przez pryzmat zadowolonej mniejszości – jeśli nawet samemu się do tej grupy należy – bo nie zrozumie się tego, co w Polsce się dzieje, bo straci się kontakt z rzeczywistością, która kiedyś i tak da o sobie znać. Banalny błąd patrzenia na rzeczywistość przez pryzmat zawartości własnego portfela przez
Po staropolsku witał naszych srebrnych szczypiornistów – z szalikiem w barwach niemieckich na szyi (patrz: „Wpadka Kaczora Uszatka” – „FiM” 6/2007). Zaprosił także na prezydenckie salony srebrnych siatkarzy („Prezes dostał w dziób” – „FiM” 49/2006). Krótko mówiąc: dobre panisko. I teraz ma zagwozdkę. Jak uhonorować srebrnych laskarzy? Już letę z genialnym pomysłem. Lechu powinien zawołać stolarza i rozkazać: „Zrób mi laskę!”... Stolarz laskę zrobi, a zadowolony Lechu przywita hokeistów. Podziękuje im za srebro, klepnie laską po ramieniu, mianując ich na sportowych rycerzy laskarzy IV RP, ale – jak sądzę – i tak będzie wyglądał, jakby wcale nie wyglądał, jak mucha w ciąży nad przepaścią z Lachowic koło Żywca. ANDRZEJ RODAN
Prowincjałki Komenda Policji w Płocku nie ma kasy na paliwo do radiowozów – normalka. Ale miejscowy szeryf policjantów rozwiał wątpliwości wystraszonych tym faktem dziennikarzy w ten sposób: „No to co? Patrol pieszy funkcjonariuszy jest tak samo wartościowy jak zmotoryzowany”. No tak, przecież JPII mówił, że liczy się tylko człowiek... Poza tym kajdanki można zastąpić kawałkiem drutu, radiotelefon – sygnałami dymnymi, a pistolet – odpustowym korkowcem. I tylko komendanta policji zastąpić się nie da. MarS
ZAMIENNIKI
Ośmiu policjantów, czyli cały skład osobowy komisariatu w Kisielicach (koło Iławy), aresztował białostocki sąd. Za co? Za przyjaźń z gangsterami, przemyt oraz handel narkotykami i alkoholem. Zatrzymani tłumaczą się, że nie mieli za co wykarmić swoje rodziny. MarS
STRÓŻE BEZPRAWIA
Chcesz dać komuś w mordę? Chcesz pozbyć się teściowej albo wierzyciela? Jeśli tak, to zrób to, ale tylko w Sopocie. Tamtejsza prokuratura zażądała od sądu skazania trzech mężczyzn (którzy na śmierć pobili studenta, a później mataczyli w śledztwie i groźbami nakłaniali świadków do fałszywych zeznań) na... dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć! Sąd oniemiał i wysłał prokuratorów do diabła. Wiele by tłumaczyło, gdyby któryś z zabójców był de domo Ziobro albo Kaczmarek. Ale akurat nie... MarS
LITOŚCI!
O tym, jak może się skończyć marne płacenie podwładnym, przekonał się szef bydgoskiego hipermarketu budowlanego. Podlegli mu pracownicy wyprowadzili z kasy sklepu ponad 100 tysięcy złotych, fałszując faktury sprzedaży. Towar z magazynu wywozili kierowcy z wynajmowanych firm transportowych. WZ
DOROBIĆ – LUDZKA RZECZ
Pewna mieszkanka Bydgoszczy nie płaciła za wodę tak długo, że w końcu zakład wodociągów i kanalizacji zagroził, że jej odetnie. Wodę, oczywiście. Krewka dama nie zamierzała jednak przyjąć z pokorą takiej decyzji. Chwyciła za słuchawkę telefonu i powiadomiła pracownicę wodociągów, że w budynku jest bomba. Służby mundurowe z całego miasta przez kilka godzin miały co robić. Ale dług nie został umorzony. WZ
BOMBOWA ZEMSTA
Eugeniusz S. i jego żona doznali prawdziwego szoku, kiedy po obiedzie dostrzegli na dnie wazy... ludzki penis. Pan Eugeniusz, gdy tylko otrząsnął się z szoku, zadzwonił na policję. Ta zawiozła członek do eksperta z inspektoratu weterynarii, który stwierdził, że niecodzienne znalezisko to po prostu... zdeformowany kurczęcy żołądek, z którego nie usunięto części trawiennej. WZ
PENIS W ROSOLE
lata popełniały środowiska inteligenckie (m.in. „Gazeta Wyborcza”, Unia Wolności i „Polityka” właśnie). Skutki tych zaburzeń wzroku były i są bardzo dramatyczne. Dla większości Polaków III RP była raczej miejscem niegościnnym, a bardzo często nawet koszmarem. Dość powiedzieć, że w porównaniu z PRL odsetek ludzi żyjących poniżej minimum socjalnego wzrósł trzykrotnie – z 20 do 60 procent! Dochody rolników spadły w ciągu zaledwie dwóch lat (1990–1991) o połowę (sic!), a jeśli niedawno wzrosły, to nieznacznie i tylko dzięki integracji z UE. Kolejne miliony ludzi pozostały bez środków do życia po utracie pracy. Znaczna część udała się na zagraniczną tułaczkę za chlebem. I to według pana Baczyńskiego miał być ten „nadspodziewany” sukces? Wolne żarty! Przeciwnie, szok był tym większy, że po upadku PRL Polacy spodziewali się wielkiego skoku cywilizacyjnego. Skok ten dla wielu okazał się upadkiem w przepaść. I właśnie takie społeczeństwo – rozczarowane, zdruzgotane, po wielokroć okłamane – dopadli różni Rydzykowie, Giertychowie, Lepperzy i Kaczyńscy. I nuże mamić je bajkami o „układach”, spiskach żydowsko-masońskich i obiecywać gruszki na wierzbie! I tak powstała i trwa paranoiczna IV RP. Nie da się stworzyć po upadku Kaczyńskich normalnej V RP bez dogłębnej analizy dotychczasowych błędów i niepowodzeń. Szkoda, że większa część środowiska dziennikarskiego nie jest na to gotowa. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Bez sentymentów
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Nie należy propagować homoseksualizmu i traktować go jako jednego z wyborów. Gdyby większa liczba osób przeszła na homoseksualizm, rodzaj ludzki musiałby wyginąć. (prezydent Lech Kaczyński)
¶¶¶
Stawiają się w roli stróżów moralności (autorzy raportu o WSI – dop. red.), a są gorsi niż inkwizycja. (abp Józef Życiński)
¶¶¶
Polityka to nie telenowela. Nie zmusicie mnie do odegrania melodramatu, w którym opowiem, jak przytulam Rokitę do piersi, powtarzając: „Janku, przebacz!”. (Donald Tusk)
¶¶¶
Mam trochę więcej pieniędzy niż 200 tysięcy. Jestem milionerem. (Lech Wałęsa)
¶¶¶
Giertych przy Orzechowskim to tak naprawdę łagodny baranek. Jego charakterystyczną cechą jest wbijanie sztyletu z uśmiechem na ustach. Pod maską ogłady tak naprawdę kryje ogromne pokłady nienawiści. (Krystyna Łybacka, SLD)
¶¶¶
Partia Tuska cała jest teatralna. Występy liderów zawsze mają w sobie coś ze spektaklu. (Joanna Senyszyn) Wybrała OH
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
BUDŻET DO TRYBUNAŁU Posłom centrolewicy nie spodobała się decyzja o przeznaczeniu 40 milionów zł budżetowych pieniędzy na Świątynię Opatrzności Bożej. Ustawa budżetowa już niebawem trafi pod osąd Trybunału Konstytucyjnego – ogłosił Klub Parlamentarny SLD. Posłanka Jolanta Szymanek-Deresz, która ogłosiła dobrą nowinę, przypomniała, że Konstytucja RP zakazuje faworyzowania Kościołów i związków wyznaniowych, a od władz publicznych wymaga się bezstronności w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych. Jak stwierdziła, klub SLD odebrał w ostatnim czasie mnóstwo protestów od osób zbulwersowanych takim wydawaniem środków budżetowych i apelujących o zdecydowaną reakcję (m.in. Czytelnicy „FiM”). Wniosek do trybunału jest konsekwencją podobnego wniosku z roku 2006, dotyczącego tego samego problemu, ale niższej kwoty – 20 milionów złotych. Poprzedni został jednak umorzony, ponieważ sędziowie podjęli sprawę dopiero na początku roku bieżącego, kiedy już ustawa budżetowa – przedmiot wniosku – przestała obowiązywać. Czy i tym razem poczekamy na zbadanie zgodności z konstytucją? Pewnie tak, byle krócej niż 10 miesięcy. DP
POLACY NIEKOŚCIELNI Aż 53 procent Polaków uważa, że sparaliżowany od lat 32-letni Janusz Świtaj ma prawo do eutanazji. Według badań OBOP tylko co czwarty badany był przeciwnego zdania. Innymi słowy tylko 25 procent Polaków zgadza się z nauczaniem Watykanu w kwestii eutanazji. AC
PARTIA M. BOSKIEJ Jedenaście lat walczył parapsycholog Edward Bezner o zarejestrowanie swojej partii Sztandar Matki Boskiej Licheńskiej Bolesnej Królowej Polski aż wreszcie jego wysiłki zostały zakończone sukcesem.
OPALANIE POD KRZYŻEM Wcześniej program partii Beznera – sięgającej do korzeni katolicyzmu i walczącej z wynaturzeniami kleru – poparł nawet sam JPII, kiedy to w kraju przeciwko partii używającej w nazwie patronki Lichenia wystąpili m.in. marianie i Episkopat Polski. Do chóru przeciwników partii dołączył ostatnio „Ruch”, odmawiając sprzedaży w kioskach niewielkiej książki E. Beznera, opisującej perturbacje związane z rejestracją „Sztandaru”. I pomyśleć – nowa partia liczy 200 członków, czyli tyle samo, ile kadra LPR wicepremiera Romana Giertycha. RP
NIEZWYKŁY ZWYRODNIALEC CD. Wojciech Wierzejski, wiceprezes LPR i poseł, został skazany przez Sąd Okręgowy w Lublinie za to, że przewodniczącego lubelskiej Rady Miejskiej SLD Piotra Zawrotniaka nazwał zwykłym stalinowskim zwyrodnialcem („FiM” 47/2006). Mocą wyroku Wierzejski ma umieścić w prasie przeprosiny, a także wpłacić 10 tysięcy złotych na Fundację Pomocy Weteranom Ludowego Wojska Polskiego. Powodem kalumnii Wierzejskiego był fakt świętowania przez 25-letniego Zawrotniaka rocznicy 22 lipca, kiedy to w 1944 r. wojska polskie i radzieckie wyzwalały spod hitlerowskiej okupacji Lubelszczyznę, w tym obóz koncentracyjny na Majdanku. Skazany nie zgodził się z wyrokiem i pod koniec grudnia ubiegłego roku złożył liczącą sześć stron apelację. KC
O-KROPNA ŁÓDŹ Choć w mieście Łodzi króluje brud i bezrobocie, prezydent Kropiwnicki chciał zafundować magistratowi kawalkadę nowych kosztownych limuzyn. Na szczęście radni przystopowali te zakusy, ale nie udało im się storpedować innych planów Kropy. Aż 250 tysięcy złotych miasto wybuli na obchody jubileuszu 20-lecia pobytu w Łodzi papieża JPII, sporo kasy pójdzie także na
5
NA KLĘCZKACH
oświetlenie kolejnych kościołów (już nie tylko tych zabytkowych) oraz budowę muzeum... Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. BS
NAUKA PO POLSKU
Wielki krzyż – taki samiutki jak na Giewoncie – stanie na... plaży w Pustkowie obok Rewala. Pomysłodawcą jest Stowarzyszenie Kolejarzy Polskich w Szczecinie, które zostało zainspirowane słowami JPII: „Wiatr wieje od Bałtyku po gór szczyty – do giewontowego krzyża!”.
Badania naukowe powinny być bezstronne, a ich celem jest ustalenie stanu faktycznego. A jak to bywa naprawdę? Prywatna Wyższa Szkoła Studiów Międzynarodowych w Łodzi przygotowuje konferencję naukową nt.: „Jan Paweł II – w kręgu myśli politycznej i dyplomacji”. Aby nie było wątpliwości, że sesja „naukowa” powinna się odbyć na kolanach i że chodzi wyłącznie o złożenie hołdu papieżowi, organizatorzy napisali (zachowana pisownia oryginału) na stronach www uczelni, co następuje: „Jan Paweł II był bez wątpienia najwybitniejszą postacią współczesnego świata. Zamierzeniem organizatorów konferencji jest próba przedstawienia Papieża jako – jak Go często nazywano – polityka Boga”. Tylko po co nazywać tę zabawę „nauką”? Nie lepiej brzmi „akademia ku czci”? MK
OFIARY I OFIARY Pomysłowi księża nieustannie mnożą pomysły na wyciągnięcie kasy od swoich baranków. W Łodzi, po mszach, rozdają specjalne skarbonki na jałmużnę wielkopostną 2007. Apelują, aby starzy i młodzi wrzucali do nich pieniążki zaoszczędzone na wszelkich przyjemnościach, które w Wielkim Poście bardzo obrażają Jezusa. Ale już po Poniedziałku Wielkanocnym można śmiało pochwycić w dłoń wypchaną skarbonkę i ruszyć z nią na zakupy. I tak będzie, tyle że na zakupy pójdą... księża, bo to im parafianie muszą zwrócić tekturowe pudełka z ofiarami. Te mają być przeznaczone na leczenie i rehabilitację dzieci oraz dorosłych... Wiara to taka piękna rzecz! RK
SZAFARZ PER NOGA Wierni diecezji łódzkiej nie zaakceptowali szafarzy, czyli świeckich osób uprawnionych do rozdawania komunii świętej. Choć Krk wprowadził ich oficjalnie w 1973 roku, w naszym kraju formalnie ustanowiono tę instytucję dopiero w 1990 roku. Nigdy jednak szafarze nie cieszyli się takim autorytetem jak księża. W 2004 roku ponad pół setki szafarzy wyświęcił biskup Ireneusz Pękalski, ale ludziska omijali ich wielkim łukiem, więc teraz powoli znikają z kościołów. Polacy, jak widać, mają nabożny stosunek do sutanny, a „zwykłych ludzi”, choćby namaszczonych przez biskupa, traktują per noga. BS
22-letni student Abdel Karim Soliman nazwał swojego prezydenta dyktatorem, zaś największą i prestiżową uczelnię w Kairze – uniwersytetem terroryzmu. Choć w obronie Egipcjanina stanęli przedstawiciele Amnesty International, chłopakowi nie uda się uciec przed muzułmańską sprawiedliwością, podobnie zresztą jak i wielu innym bloggerom, którzy krytykują rządy w islamskich krajach. U nas jeszcze za coś takiego nie wsadzają do ciupy, ale przykład bezdomnego Huberta z Dworca Centralnego potwierdza, że braciom K. marzy się „porządek” i na tym polu. BS
IDĄ ŚWIĘTA
Powstał już społeczny komitet budowy, który zabrał się do zbierania złotówek, a będzie ich potrzeba ponad 50 tysięcy. Na razie wyduszono od kolejarskiej braci 18 tysięcy złotych i dalsza kwesta idzie opornie. A początek prac tuż-tuż, bo 3 maja, żeby zdążyć przed sezonem plażowym... W sumie i tak mamy szczęście, że papa nie chlapnął coś o wietrze słonecznym, bo wówczas jak nic musielibyśmy ukrzyżować cały układ planetarny. MarS
UBIERANIE PANIENKI Cudowny obraz Matki Bożej Zwiastowania ze świątyni w Witowie koło Piotrkowa Trybunalskiego już raz został ozdobiony srebrnymi sukienkami i koroną, ale te cenne precjoza wyparowały ze świątyni w tajemniczych okolicznościach. Teraz parafianie ponownie chcą podziękować patronce za doznane łaski i dlatego ufundowali nową złotą koronę. W końcu marca br. założy ją uroczyście obrazowi sam arcybiskup Władysław Ziółek. Niedawno w podobny sposób uhonorował on MB z łaskiego sanktuarium, także wcześniej ograbioną z cennych ozdób. Tam również stróże prawa nie natrafili na złodziei. Plebanii nie przeszukano... RP
WZÓR DLA BRACI K. W Egipcie młody autor internetowego bloga został skazany na cztery lata więzienia za to, że obraził islam i prezydenta tego kraju.
Zbliżająca się Wielkanoc sprawia, że nie tylko producenci pisanek i szynek chcą zarobić na święcie. Przed dwoma laty zarabiał w Wielkim Poście Mel Gibson swoim megahitem „Pasja”, a teraz reklamowany jest dokumentalny film Jamesa Camerona o... znalezieniu grobu Jezusa Chrystusa i jego krewnych. Odkrycia mieli dokonać izraelscy archeolodzy. Film ma ponoć wstrząsnąć światem chrześcijańskim. Zastanawiamy się, jak dokonano identyfikacji szczątków. Porównano DNA z sarkofagów ze składem chemicznym krwi z całunu turyńskiego? AC
CHRYSTUS PRZED SĄDEM Rodzice 10-latka z USA zaskarżyli szkołę do sądu, ponieważ ta nie pozwoliła chłopcu w święto Halloween przebrać się za Jezusa, przez co naruszyła swobodę wypowiedzi. Jak się okazało, rodziców z Pensylwanii najbardziej zirytowało to, że dyrekcja szkoły zabroniła dzieciakowi założenia na głowę korony cierniowej. Ci Amerykanie są jacyś porąbani – przecież dzieciak mógł sobie zrobić krzywdę... PS
SEKS W CELI Legislatura stanu Waszyngton rozważa rozpoczęcie dystrybucji kondomów w więzieniach. Wprawdzie uprawianie seksu w więzieniu jest zabronione, ale życie toczy się swoim trybem. Ponieważ władze więzienne nie są w stanie wyegzekwować zakazu, należy dostarczyć więźniom prezerwatywy, by zmniejszyć ilość zakażeń chorobami przenoszonymi drogą płciową. Osadzeni w amerykańskich zakładach karnych pięć razy częściej są nosicielami wirusa HIV niż populacja na wolności. Prócz seksu (homoseksualnego) zakażenia następują w wyniku tatuowania się i dożylnego zażywania narkotyków. HIV albo żółtaczkę ma 30 proc. więźniów w stanie Waszyngton, który nie jest wcale rekordzistą. ST
6
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
POLSKA PARAFIALNA
W
niezwykłym mieście Tykocin jest niezwykły kompleks hotelarsko-muzealno-kościelny. Przez lata rządził tu ks. Witold Nagórski, obecny emeryt. Szwindle też zdarzyły się tutaj niezwykłe. Tykocin leżący niedaleko Białegostoku słynie m.in. z pięknej zabytkowej synagogi, niezwykłego rynku oraz przepięknego rokokowego kościoła Trójcy Przenajświętszej. Ze świątynią wybudowaną w 1775 roku przez Jana Klemensa Branickie-
nie wróci”. Proboszcz był mniej gadatliwy. Pytany o te elementy, straszył odmówieniem udzielenia sakramentów i pouczał, że on się w cudze interesy nie miesza. Z kościoła, w którym niemal każdy przedmiot jest w ewidencji konserwatora zabytków, zginęło przez te lata „remontu” zadziwiająco dużo zabytkowych obrazów, rzeźb, mebli i pamiątek parafialnych. Nagórski nie wahał się usunąć zabytkowych obrazów z bocznych ołtarzy. Zniknęło kilka rokokowych rzeźb, bo proboszcz uznał,
Szmal ciężko wymodlony go graniczy tzw. szpital oraz alumnat ufundowany przez Krzysztofa Wiesiołowskiego w 1638 roku. Te trzy budynki nazywano niegdyś perłą baroku. Unikalny alumnat, jedyny tego rodzaju zabytek w Polsce, ksiądz Witold Nagórski przejął na rzecz parafii za parę drobnych od gminy. Obecnie Nagórski jest emerytem i faktycznym właścicielem hotelu i restauracji prosperującej tuż pod kościelnym murem w alumnacie i szpitalu. Działa to na nerwy jego następcy – ks. proboszczowi Stanisławowi Szymborskiemu, który najchętniej przejąłby dochodowy biznes, ale nie jest to proste. Zanim jednak ksiądz kanonik Nagórski zaczął tłuc szmal w branży hotelarskiej, wsławił się jako wybitny znawca sztuki i odnowiciel zabytków. Witold Nagórski był proboszczem w Tykocinie od 1991 do 2005 roku, kiedy to odszedł na emeryturę. Wcześniej rządził parafią w Zarębach Kościelnych. Organizował tam muzeum diecezjalne, gdzie trafiły m.in. arcydzieła sztuki afrykańskiej. Wybuchł skandal, kiedy na jaw wyszło, że owe arcydzieła – razem z księdzem – zniknęły z muzeum i ślad po nich zaginął. Sprawę opisywała prasa, a proboszcz w ramach „pokuty” trafił do Tykocina. Tutaj, już po przejęciu alumnatu w 1992 roku, wziął się ostro za remonty. Samą świątynię remontowano 12 lat. Przez ten czas unikatowy, przepiękny kościół zmienił się nie do poznania. Już na samym początku remontu proboszcz wyrzucił zabytkowe drewniane stalle. Nie wiadomo do dzisiaj czy zostały one sprzedane, czy też zwyczajnie zgniły – dość powiedzieć, że ich nie ma. Zaalarmowany wojewódzki konserwator zabytków oznajmił, że stalle – uwaga! – „pewnie są w remoncie”. Prasa i ludzie nie dawali jednak spokoju konserwatorowi, więc po kilku latach przyznał z rozbrajającą szczerością, że „zabytkowa stolarka
że za bardzo zagracały kościół. Pojawiło się za to niezwykłej brzydoty popiersie papieża JPII, podarowane przez arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia, wielkiego przyjaciela eksproboszcza. Wraz z popiersiem wbito w filar tablicę poświęconą JPII – w miejsce epitafium hrabiego Piotra von Raabena, które proboszcz polecił usunąć za pomocą łomów. Epitafium nie znaleziono do dzisiaj. Nie musimy chyba dodawać, że za swoje wybitne osiągnięcia w dziedzinie ochrony zabytków ks. Witold Nagórski został odznaczony medalem dla zasłużonych dla kultury jako „mecenas sztuk sakralnych”. Prokurator powinien zająć się zarówno proboszczem, jak i konserwatorem zabytków, który pozwalał na takie barbarzyństwo i bezprawie. Mieszkańcy Tykocina alarmowali kogo się da o poczynaniach proboszcza, ale nie zostali wysłuchani. Wraz z remontem kościoła Nagórski remontował też alumnat i szpital. Powstał tam hotel, restauracja i luksusowy apartament, który przezorny pleban wykupił na własność od parafii za symboliczną złotówkę. Turyści chętnie odwiedzają Tykocin. Przezorny wielebny wynajął część pomieszczeń na biura Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska i spokojnie czerpie zyski z hotelu oraz restauracji. Mieszka w swoim apartamencie do dzisiaj, co jeszcze bardziej przygnębia miejscową ludność. Denerwuje też nowego proboszcza Szymborskiego, który liczył, że zyski z knajpy i hotelu trafią w jego ręce. Nic takiego się nie stało. Miejscowi nie kryją, że obecny proboszcz nie cierpi emeryta, który cały czas trzyma rękę na kasie. Na zamknięte imprezki w jego księstwie co chwilę wpadają ważni ludzie. W towarzystwie dziewczynek i bez. Także urzędnicy – ci w sutannach i bez. I tak się kręci interesik – w końcu ciężko wymodlony. RYSZARD OCHÓDZKI
Zamierający Puls W katolickiej telewizji ojców franciszkanów nikt nie zna dnia i godziny, kiedy wyleci z roboty... O Telewizji Puls pisaliśmy wielokrotnie, zwłaszcza gdy – dzięki rządom AWS – była wspomagana ciężkimi pieniędzmi spółek skarbu państwa. Zarządowi stacji szefuje ojciec Zdzisław Dzido, który – zdaniem pracowników – jest jak logo firmy: zielony, jeśli chodzi o kierowanie telewizją. Zakonnik jest natomiast ekspertem w dzieleniu zespołu na cieszących się jego łaskami i pozostałych. Sama szefowa redakcji religijnej jest ulubienicą ojca prezesa, ale – jak mówią wtajemniczeni – jej największą zaletą jest to, że ma w rodzinie dużo kleru. Reszta zespołu takimi łaskami się nie cieszy, o czym przekonali się niedawno ludzie tworzący program „Nasza antena”. Któregoś dnia po prostu nie wpuszczono ich do siedziby stacji. Z pracą rozstała się też prawicowa dziennikarka Joanna L., którą ojczulek wypieprzył na zbitą buzię. Pani L. prowadziła publicystyczny program na żywo „Puls wieczoru”. Prowadziła, ale któregoś pięknego dnia dostała telefon, że w ciągu kwadransa ma się stawić w siedzibie Pulsu. Kiedy to uczyniła, dano jej kolejne 15 minut na zabranie manatków i wyniesienie się do diabła. Wraz z L. z roboty wyleciała Barbara R., producentka audycji. Żadna nie poznała powodów ich wylania, chociaż od dawna tyrały dla franciszkanów za śmieszne grosze.
W Pulsie nie pracuje już także reporter Jacek M. Dzido wywalił go po tym, jak poskarżył mu się wicepremier Andrzej Lepper, że jakiś drański dziennikarz Pulsu dręczy go pytaniami o powiązania z Anetą Krawczyk... Jeszcze ciekawiej klecha potraktował dziennikarzy, którzy przygotowywali do emisji audycję kulturalną. Miała być emitowana codziennie i na żywo. Po dwóch miesiącach pracy, na kilka dni przed wej-
ściem na antenę, zespół poinformowano, że jednak wielebny prezes się rozmyślił i programu nie będzie. Ludzie zostali na lodzie po dwóch miesiącach tyrania za friko. Mimo takiego traktowania, nasi rozmówcy twierdzą, że obawiają się konsekwencji, jakie pobożny franciszkanin mógłby wobec nich wyciągnąć.
B
yły wikariusz generalny diecezji łowickiej, który uciekł z kraju przed wierzycielami, pracuje w Anglii. Do kraju nie zamierza wracać. Jego długi spłacają częściowo parafia i kuria. W połowie maja minie rok od tajemniczego zniknięcia byłego kanclerza, a potem wikariusza generalnego diecezji łowickiej – ks. Franciszka Augustyńskiego (64 l.).
darom przekazywanym byłemu wikariuszowi generalnemu (odpowiadał za nominacje proboszczowskie) można było liczyć na atrakcyjne probostwa. Wykorzystując swoją pozycję przy biskupie, Augustyński pożyczał też od podwładnych spore sumy przeznaczone rzekomo na prace inwestycyjne w parafii św. Ducha, gdzie był od lat proboszczem. Zaciągnął on również 300-tysięczny kredyt w jednym z banków. Pieniądze, jak się przypuszcza, zamiast na remont ołtarza i ambony, przepuszczone zostały podczas gier hazardowych. Kurii nie pozostało nic innego, jak rozpocząć spłacanie długu (poświadczonego nielegalnie przez biskupa Józefa Zawitkowskiego. Ks. Augustyński oszukał łącznie około 150 osób i instytucji. Wśród ofiar są również liczni księża, którzy udzielali mu nawet kilkudziesięciotysięcznych pożyczek. Kościół zobowiązał się zwrócić pieniądze jedynie świeckim, jako że – zgodnie z kodeksem kanonicznym – księża nie mieli prawa udzielać jakichkolwiek pożyczek bez zgody władz diecezjalnych. Oszustowi w sutannie może grozić nawet 8 lat więzienia, ale pewnie nigdy nie stanie on przed obliczem Temidy, bo na razie nie ma mowy nawet o konkretnych zarzutach. O postępach w śledztwie, a być może i ekstradycji, zadecyduje postawa kurii. Nie należy jednak spodziewać się zbyt wiele, bo w diecezji łowickiej w przeszłości dochodziło już do podobnych skandali (w tajemniczych okolicznościach zniknął także ekonom diecezjalny ks. Krzysztof Malczyk), jednakże wszystkie te sprawy zostały zamiecione pod dywan... PIOTR SAWICKI
Wykiwana kuria Do dziś w tej bulwersującej łowiczan sprawie nie postawiono nikomu zarzutów, jako że Kościół wybitnie utrudnia jakiekolwiek działania organów ścigania. Dopiero we wrześniu ubiegłego roku, głównie pod naciskiem mediów, łowicka prokuratura rozpoczęła śledztwo w sprawie oszustw finansowych ks. Augustyńskiego. Do organów ścigania dotarły bowiem zgłoszenia osób pokrzywdzonych przez kapłana. Natomiast kuria do dziś skłonna jest raczej tuszować sprawę. Doszło nawet do tego, że biskup łowicki Andrzej Dziuba odmówił przekazania prokuraturze informacji i dokumentów dotyczących kredytu wyłudzonego przez byłego wikariusza. „Fakty i Mity” (22/2006) jako pierwsze napisały o faktycznych powodach ucieczki z kraju tego wysokiej rangi urzędnika diecezjalnego. Ks. Augustyński znany był bowiem nie tylko z umiłowania gier hazardowych i oryginalnych upodobań seksualnych, ale i łapownictwa. Wielu księży nie ukrywało, że dzięki sowitym pieniężnym
– Proszę się nie dziwić – mówi jeden ze zwolnionych. – Kler łapy w tym katolickim kraju to ma długie... Oj długie – dodaje. Ten podział był widoczny przed ostatnimi świętami bożonarodzeniowymi, kiedy ojciec prezes jednych pracowników raczył był obdarować bonami towarowymi, a innym złożył tylko życzenia. Trzeba jednak przyznać, że o swoją świtę Dzido dba. Dla zarządu stacji kupił telewizory plazmowe, nowiutkie laptopy, komórki, eleganckie auta. Reszta ekipy, choć to oni pracują na program, ma do dyspozycji stary, rozwalający się sprzęt. – Wiele razy zwracaliśmy uwagę, że potrzebne są nowe kamery, zestawy montażowe i lepsze oświetlenie, ale ojciec Dzido zawsze wie lepiej... – skarżą się pulsowiacy. Zdaniem naszych informatorów, franciszkanin robi wszystko, by powtórzyć klęskę stacji sprzed paru lat. Ostatnio przekonał się o tym przedstawiciel amerykańskiego medialnego koncernu Ruperta Murdocha, który wcześniej nabył część udziałów Telewizji Puls Sp. z o.o. Facet po kilku tygodniach współpracy z menedżerem w habicie po prostu złożył rezygnację i wrócił do USA. Kler często krytykuje pracodawców, którzy nie liczą się z zatrudnianymi ludźmi. Nie tylko przykład Pulsu pokazuje, że sam przejął te zwyczaje. Widać punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia... ŁUKASZ ZALEWSKI KAZIMIERZ CIUCIURKA
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
P
odczas urodzinowego przyjęcia wydanego w grudniu 2006 r. ksiądz Jankowski zapowiedział swój rychły i „szokujący” – jak to określił – powrót do życia publicznego. „Wrócę i jeszcze dokopię komuś” – obiecał jubilat dziennikarzom. No i dokopał. Szefowi oraz kilku kolegom w sutannach... W Centrum Ekumenicznym Sióstr Brygidek w Gdańsku-Oliwie odbyła się – z udziałem księdza prałata Henryka Jankowskiego – uroczysta pro-
zaniepokojenie tym, że Kuria powierzyła dekorację tras ks. Jankowskiemu. On, biskup (Tadeusz Gocłowski – dop. red.), zdaje sobie sprawę z powodów zaniepokojenia generała, niemniej uważa, że nie należy się tego obawiać. Każdą powierzoną pracę będzie się kontrolować i nikt nie może wykazywać tutaj samowoli. Lepiej, aby ks. Jankowski miał robotę, a nie myślał, jak znowu zabłyszczeć”. Raina ujawnia, że ks. Lauer normalnie uchlewał się z kpt. Romanowskim na koszt bezpieki: „Spotkanie odbyłem w swoim prywatnym miesz-
KRUK KRUKOWI... prezydenta Wolnej Polski na Wychodźstwie Juliusza Nowinę-Sokolnickiego – dop. red.)? ¤¤¤ Wobec takiej podłości abp. Gocłowskiego Raina ujawnia knowania hierarchy z dyrektorem Wydziału ds. Wyznań Edwardem Pobłockim, który w lutym 1987 r., podczas jednego ze spotkań poprzedzających wizytę JPII, zasugerował przedstawicielom kurii, że obawia się o klimat papieskiej pielgrzymki. „Wiem, że chodzi tu głównie o ks. Jankowskiego (...). Nie chcę go zała-
cztery notatki starszego inspektora Wydziału IV porucznika Józefa Kaczana ze spotkań z „Julianem”, podczas których agent miał m.in. zapewniać prowadzącego go oficera, że: ¤ kardynał Henryk Gulbinowicz zaproponował w Episkopacie, aby na dzień wizyty papieża w Gdańsku zorganizować wielką uroczystość religijną dla opozycji w Piekarach Śląskich; ¤ intencją tego pomysłu była nadzieja, że „znaczna część tzw. »krzykaczy« wyjedzie z Gdańska i w ten sposób będzie można zapewnić
twić w sposób prosty. Administracyjna decyzja jest trudna do podjęcia z uwagi na publiczne reperkusje” – miał odpowiedzieć urzędnikowi pasterz archidiecezji gdańskiej. – Komuniści żądali usunięcia księdza Jankowskiego z parafii, zanim Ojciec Święty przyjedzie do Polski. Arcybiskup zgadzał się z nimi, ale bał się buntu społecznego. Tylko z tego powodu nie usunął go. Ale obiecał, że zrobi wszystko, żeby ksiądz prałat nie mógł spotkać się z papieżem – mówił zirytowany Raina. Całkiem zaś nie wytrzymał, gdy poproszono go o komentarz do twierdzenia abp. Gocłowskiego, że dzieło nie zawiera żadnych dowodów na współpracę wyszczególnionych w nim osób z SB. – Niech arcybiskup nie pieprzy, bo esbecy to nie byli jacyś niewykształceni gówniarze. Gocłowski sam wystawił sobie świadectwo, zatrzymując w kurii księdza Lauera, który kłamie prosto w oczy, że nie donosił! – krzyczał Raina. – Gdy na dzień przed przyjazdem Wojtyły obwiesiłem parafię i okolice stoczni antypaństwowymi transparentami, biskup kazał je w nocy zdjąć! – wtórował swojemu biografowi prałat. ¤¤¤ Raina (czytaj: ks. Jankowski) jest tak pryncypialny, że w książce nie oszczędził nawet nieboszczyków, demaskując TW „Juliana”, czyli nieżyjącego już księdza kanonika Jerzego Kühnbauma (1947–2005), byłego proboszcza parafii Chrystusa Odkupiciela w Gdańsku-Żabiance. W udostępnionych ks. Jankowskiemu aktach IPN-u, zachowały się
spokojny przebieg wizyty Ojca Świętego w Gdańsku”. Biskupom nie spodobała się jednak inicjatywa kard. Gulbinowicza, bo – jak odnotował por. Kaczan – „uznali, iż żadna osoba z opozycji, jak również Lech Wałęsa, nie opuści Gdańska, wiedząc, że przyjeżdża tego dnia papież”.
mocja najnowszej książki jego hagiografa Petera Rainy. Dzieło nosi tytuł: „Teczka ks. Henryka Jankowskiego. Agenci SB w Kurii Gdańskiej”. Miękka oprawa, 34 dag wagi i 274 strony z kilkunastoma dokumentami Służby Bezpieczeństwa dotyczącymi akcji „Zorza II”, którym to kryptonimem nazwano przygotowania specsłużb do tzw. operacyjnego zabezpieczenia wizyty Jana Pawła II w Polsce (m.in. na Wybrzeżu) w czerwcu 1987 roku. Przypomnijmy, że w czerwcu 2006 roku prałat otrzymał z Instytutu Pamięci Narodowej część kwitów z „Zorzy II” na swój temat i one to właśnie stanowiły literackie tworzywo do kolejnej – nawiasem mówiąc kompletnie spartaczonej – próby upiększenia życiorysu byłego informatora SB o pseudonimie Delegat. ¤¤¤ Z książki Rainy dowiadujemy się, że to nie papież Wojtyła był w I połowie 1987 r. postacią na Wybrzeżu najważniejszą, lecz gdański proboszcz, na którego bezpieka rzuciła wszystko, co miała najlepszego, powierzając zadanie szpiegowania prałata aż 61 tajnym współpracownikom (TW) i 56 oficerom SB! Najbardziej szkodliwy był niewątpliwie TW „Szejk”, czyli wikariusz generalny arcybiskupa ksiądz infułat dr Wiesław Lauer (fot. obok), ówczesny kanclerz kurii. W jego 10 szczęśliwie zachowanych donosach, spisywanych skrupulatnie przez kapitana Grzegorza Romanowskiego, kierownika Sekcji I w „kościelnym” Wydziale IV SB, czytamy m.in.: „W czasie spotkania Komisji Wspólnej generał Andrzejewski (Jerzy, szef Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Gdańsku – dop. red.) wyraził
kaniu (warunki dogodne) w godz. 16.15–1.30. Na spotkanie zakupiłem butelkę brandy za 2300 złotych” – zapisał w notatce oficer. Zauważmy, że musiała to chyba być butla, skoro męczyli się z nią do wpół do drugiej w nocy... „Szejk” spiskował z bezpieką także w kwestiach bardziej prozaicznych, aczkolwiek dla prałata zasadniczych: „W wąskim gronie kurialistów w Oliwie rozeszła się pogłoska, że w najbliższym czasie biskup Gocłowski dokona zmiany granicy parafii św. Brygidy, ograniczając jej terytorium (...). Ponadto mówi się, że biskup myśli o przeniesieniu ks. Jankowskiego z parafii na stanowisko kierownika Domu Opieki w Sopocie” – odnotował po spotkaniu z TW kpt. Romanowski Kierownik jakiegoś domu opieki?! Dziennikarzy zgromadzonych na imprezie u sióstr brygidek ogarnęła zgroza... Czyż można sobie wyobrazić bardziej dotkliwy cios dla kapłana, który szczyci się tytułem książęcym i był w swojej karierze ministrem stanu (w operetkowym rządzie powołanym przez samozwańczego
Krzysztof Sowula (kierownik Sekcji V w Wydziale IV). ¤¤¤ A czego/kogo w książce zabrakło mimo wcześniejszych – składanych we wrześniu 2006 r. – zapowiedzi ks. Jankowskiego? ¤ Zadenuncjowanego przez IPN TW „Lucjana” (biskup ordynariusz włocławski Wiesław Mering), którego prałat wymienił wśród osaczających go informatorów SB, komentując ów fakt następująco: „Widocznie ubecy mieli jakiegoś haka, żeby przechwycić tego człowieka. Bardzo wartościowy kapłan, ale jak był młodziutki, nie wiadomo, co tam było”. – Sprawdziłem bardzo wnikliwie: w dostarczonych księdzu Jankowskiemu dokumentach nie ma ani jednego sprawozdania od TW „Lucjana”. Ciekawe więc, na jakiej podstawie IPN podał jego nazwisko. Myślę, że księdzu biskupowi wyrządzono krzywdę – tłumaczy „Lucjana” Raina; ¤ Księdza Antoniego Misiaszka, zidentyfikowanego przez ks. Jankowskiego jako agent o pseudonimie Profesor. Jego brak odczuwamy szczególnie dotkliwie, bo duchowny ten przyznał, że oficer SB wizytował go kilkakrotnie. „W jednej z takich rozmów mogłem powiedzieć, że uważam księdza Jankowskiego za człowieka niezrównoważonego psychicznie”. – W teczce księdza Jankowskiego nie znalazłem żadnego sprawozdania od „Profesora” – Raina ucina spekulacje dotyczące manipulacji biografią patrona; Fot. WHO BE
Zemsta prałata
7
Duet „agentów”: abp Gocłowski (z lewej) i ksiądz Kühnbaum
Na łamach książki znajdujemy też jeden donos „spisany ze słów” TW „Ludwika”, czyli zdekonspirowanego przez Rainę księdza prałata Ludwika Grochowiny – proboszcza parafii św. Mikołaja w Gdyni-Chyloni. „W czasie rozmowy z biskupem Andrzejem Śliwińskim (ówczesny sufragan nieistniejącej już diecezji chełmińskiej – dop. red.), TW dowiedział się, że wśród księży gdańskich trwają przetargi, kto ma wyposażyć sypialnię dla papieża na czas pobytu w Gdańsku. Pierwszy swoją kandydaturę zgłosił ks. H. Jankowski, lecz została ona potraktowana w kurii bardzo chłodno” – napisał po spotkaniu z „Ludwikiem” kpt.
¤ Samego „Delegata”, którego „Delegat” obiecał zdemaskować: „Ujawnimy wszystko, żeby już było czysto i nastąpiła rzeczywiście rehabilitacja” – oświadczył przed kilkoma miesiącami ks. Jankowski. – Niestety, nie wiemy, kto to jest – bił się w piersi Raina podczas promocji książki. ¤¤¤ Następny występ prałata zapowiadany jest na 1 marca, bo wtedy w Warszawie ma nastąpić oficjalne otwarcie – funkcjonującego podobno już od roku – „Instytutu księdza Henryka Jankowskiego”. ANNA TARCZYŃSKA
8
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Sposób Alcybiadesów racownicy oświaty to całkiem spora grupa społeczna, na którą składa się około 440 tysięcy nauczycieli i mniej więcej 240 tysięcy pedagogów szkolnych, psychologów, opiekunów świetlic oraz bibliotekarzy. Można im zazdrościć, że mają krótki tydzień pracy, a do tego wolne weekendy, ferie, przerwy świąteczne czy wakacje. Można im też współczuć... Według Sławomira Broniarza, prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego, polscy nauczyciele zarabiają najmniej wśród krajów zrzeszonych w europejskiej Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju. Nauczyciel, który rozpoczyna karierę zawodową, najpierw odbywa roczny staż. Zarabia wtedy około 820 zł netto. Po roku pracy awansuje i zostaje nauczycielem kontraktowym, co wiąże się z podwyżką, dzięki której dostaje około 960 zł na rękę. Dopiero po pięciu latach pracy może uzyskać stopień nauczyciela mianowanego – to najliczniejsza grupa nauczycieli – i zarabia odtąd mniej więcej 1200 zł na rękę. Po dziewięciu latach ma szansę zostać nauczycielem dyplomowanym z pensją około 1420 zł netto. Żeby podnieść kwalifikacje, co wiąże się z podwyżką uposażenia, nauczyciele muszą kończyć kursy i szkolenia, za które płacą z własnej kieszeni. Żeby zapłacić, muszą pożyczyć, a jak pożyczą, muszą oddać. Nic dziwnego, że chwytają się czego mogą, aby jakoś związać koniec z końcem – w ramach urlopu wyjeżdżają za granicę, żeby pracować na przykład na budowie, udzielają
P
dodatkowych lekcji, a nawet... pracują przy kasach w hipermarketach. Jeden z 40-letnich pedagogów z Kwidzyna napisał w liście do redakcji, że gdyby nie dorabiał, zbierając latem truskawki, a jesienią grzyby – nie utrzymałby swojej pięcioosobowej rodziny. Wierzymy... – Oczywiście, można zmienić pracę i starać się o bardziej dochodowe zajęcie, ale co zrobić, jeśli pracę w szkole naprawdę się kocha?! Ja uczę młodzież już od 20 lat, nie wyobrażam sobie innego życia – mówi Joanna P., polonistka z toruńskiego liceum, jak wielu jej kolegów rozgoryczona sytuacją w oświacie: – Poza tym, czy o to właśnie chodzi, żeby wszyscy nauczyciele, oddani swojemu zawodowi, zaczęli szukać innego zajęcia, które pozwoli im się utrzymać? – dodaje. ¤¤¤ Mając na uwadze takie właśnie rozterki nauczycieli, Roman Giertych, tuż po tym, jak został ministrem edukacji, obiecywał podwyżki nawet na poziomie 5–7 proc., co podniosłoby
zasadnicze wynagrodzenie nauczyciela stażysty o 81 zł, zaś dyplomowanego – o 146 zł (brutto). Nie są to kokosy, ale zawsze. Jednak w uchwalonym przez Sejm budżecie przewidziano na podwyżki mniejsze środki.
i dowiedzieliśmy się, że nauczyciele dostaną 5 proc. i ani grosza więcej: – Nie mogę przecież obciążać samorządów – oświadczył. Oznacza to podwyżki brutto rzędu: ¤ 58 zł – stażysta; ¤ 68,7 zł – nauczyciel kontraktowy; ¤ 87 zł – mianowany; ¤ 104 zł – dyplomowany. Tymczasem ZNP przeprowadził zapowiadane wcześniej referendum strajkowe na terenie całego kraju. W dniach 8–15 lutego bieżącego roku pracownicy szkół, przedszkoli i innych placówek oświatowych odpowiadali na pytanie: „Czy wobec szkodliwej polityki rządu niszczącej system oświaty, a także wobec odstąpienia od zapowiadanych 7 proc. podwyżek płac dla nauczycieli, jesteś za przeprowadzeniem jednodniowego ogólnopolskiego strajku?”. Pracownicy oświaty prawie jednogłośnie odpowiedzieli „TAK”. – A co innego miałem zakreślić? – pyta retorycznie Piotr. Od pięciu lat uczy fizyki w stołecznej podstawówce, zarabia tyle, że bank nie przyznał mu kredytu, uznając, że jest niewypłacalny. – Owszem, udzielam korepetycji, ale tylko dlatego, że w przeciwnym razie w połowie miesiąca nie miałbym czego do garnka włożyć. Moja żona też pracuje w oświacie. Prawie się nie widujemy. Historie o tym, że nauczyciel pracuje 18 godzin w tygodniu, to bajki. Po szkole poprawia się klasówki i zwyczajnie biegnie do innej pracy. Inaczej się po prostu nie da!
Odkąd Roman Giertych stanął na czele Ministerstwa Edukacji, za nic w świecie nie może się dogadać z nauczycielami. Ci ostatni w końcu nie wytrzymali. Nauczycielskie związki zawodowe podjęły więc negocjacje z przedstawicielami MEN-u. 26 stycznia 2007 r. ministerstwo zaproponowało 5 proc. podwyżki, a 31 stycznia – już 3,91 procent. Do porozumienia więc nie doszło, a dalsze rozmowy zostały zawieszone. Ostatecznie wicepremier Giertych w połowie lutego przemówił
Referendum w szkołach przeprowadziła także Sekcja Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”. Związkowcy zapytali nauczycieli, czy są gotowi wziąć udział w manifestacji lub ostrzejszych formach protestu, jeśli rząd nie spełni ich płacowych postulatów. W tym referendum większość również odpowiedziała „tak”. Janusz Wolniak, szef wrocławskiej „Solidarności” twierdzi: „Zgoda ministra edukacji na pięcioprocentową podwyżkę jest dobrą wiadomością. Czekamy, aż deklaracja zostanie potwierdzona w ministerialnej tabeli płac. Oprócz tego chcemy jednak poważnej rozmowy na temat polityki płacowej w oświacie w latach 2007–2010. Tegoroczne podwyżki, jeśli będą, nie są wystarczające”.
¤¤¤ Oprócz niedotrzymania obietnic w sprawie podwyżek nauczyciele mają też dość polityki rządu w kwestii oświaty – m.in. narzucania programu wychowawczego oraz listy lektur szkolnych czy ograniczaniu roli kuratora oświaty. Jednocześnie opowiadają się za odwołaniem Romana Giertycha z piastowanej przez niego funkcji, bo – według nich – jest niekompetentny i upolitycznia edukację. – Roman Giertych jest najgorszym z ministrów edukacji po 1989 roku. Wprowadza chaos, zamieszanie, destrukcję w tym, co można nazwać polityką edukacyjną – podsumowuje Broniarz. ¤¤¤ W referendum ZNP wzięło udział 63 proc. pracowników oświaty, a więc 330 tysięcy osób. Prawie wszyscy głosujący (niemal 80 proc.) opowiedzieli się za jednodniowym strajkiem ostrzegawczym.
Takie wyniki oznaczają, że w wyznaczonym dniu nauczyciele z całego kraju przyjdą do szkół, ale na dwie godziny przerwą prowadzenie lekcji. – Jeśli to nie da efektów, strajk może zostać rozszerzony – twierdzi Ryszard Kowalik z bydgoskiego oddziału ZNP. Niepokojące – szczególnie dla uczniów klas maturalnych i uczniów ostatnich klas gimnazjów – jest to, że większość nauczycieli twierdzi, iż jedyną skuteczną formą protestu byłoby zademonstrowanie swojego niezadowolenia w czasie egzaminów dojrzałości lub gimnazjalnych: – Ze względów etycznych to decyzja trudna, ale tylko w ten sposób moglibyśmy pokazać swoją siłę – twierdzi Mirosława Chodubska z ZNP na Dolnym Śląsku. – Strajk jednodniowy to jedynie bicie piany. Protest musi być tak dotkliwy, że władza go poczuje na własnej skórze, np. w czasie matur lub podczas wypisywania świadectw (wstrzymać czasowo do momentu uwzględnienia rozsądnych żądań). Wtedy znajdą się środki i możliwości kompromisu – twierdzi pedagog jednego z łódzkich liceów. ¤¤¤ Na razie pewne jest to, że 17 marca w Warszawie odbędzie się marsz protestacyjny nauczycieli z całej Polski, którego celem będzie skłonienie rządu do zmiany polityki oświatowej. Później Związek Nauczycielstwa Polskiego, Forum Związków Zawodowych – Branża Nauki, Oświaty i Kultury oraz NSZZ Pracowników Schronisk dla Nieletnich i Zakładów Poprawczych – zamierzają wystąpić do premiera Jarosława Kaczyńskiego z wnioskiem o spotkanie w sprawie wzrostu wynagrodzeń zasadniczych nauczycieli w 2007 r., zasad wynagradzania egzaminatorów za pracę w komisjach maturalnych oraz wcześniejszych emerytur dla osób zatrudnionych na podstawie Karty nauczyciela. Zamierzają mu przedstawić swoje postulaty: ¤ 7 proc. podwyżki płac nauczycieli w 2007 r., co spowoduje realny 5-procentowy wzrost wynagrodzeń; ¤ rozwiązania systemowe gwarantujące wynagrodzenie nauczycieli pracujących przy maturach i egzaminach potwierdzających kwalifikacje zawodowe; ¤ wzrost od 1 stycznia 2008 r. średniego wynagrodzenia nauczyciela stażysty do 100 proc. kwoty bazowej określonej dla pracowników państwowej sfery budżetowej; ¤ przedłużenie do 2011 r. możliwości przechodzenia nauczycieli na wcześniejszą emeryturę na podstawie art. 88 Karty nauczyciela; ¤ zakończenie prac nad emeryturami pomostowymi; ¤ odwołanie Romana Giertycha ze stanowiska szefa MEN. Od decyzji premiera uzależniają swoje dalsze działania. WIKTORIA ZIMIŃSKA Fot. WHO BE
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
9
Ostatnie namaszczenie Jak długo muszę tu jeszcze siedzieć?
Dramatyczna kondycja finansowa polskich szpitali to temat rzeka. Nie pomagają katolickie krzyże na ścianach, a tym bardziej kapelani, którzy dumnie figurują na listach płac. „Samodzielny Publiczny Szpital Wojewódzki w Gorzowie Wielkopolskim zapewnia opiekę znanych i cenionych specjalistów, zgodnie ze współczesną wiedzą medyczną, przy użyciu profesjonalnych metod diagnostycznych. Wieloletnie doświadczenie pozwala na ciągłe podnoszenie poziomu świadczonych usług (...). Najcenniejszym uznaniem jest zaufanie, jakim darzą nas Pacjenci, i dlatego też dokładamy wszelkich starań, aby realizować Państwa oczekiwania, eliminować obawy i zapewniać pełne zrozumienie” – tak lecznica reklamuje swe usługi na stronie internetowej. Wobec wiedzy, jaką dziś mamy na jej temat, brzmi to jak kiepski dowcip... Szpital Wojewódzki w Gorzowie Wielkopolskim to najbardziej zadłużona placówka medyczna w kraju. Jego dług sięga 300 milionów złotych, co trzykrotnie przekracza budżet szpitala na rok 2007, a zadłużenie z każdym miesiącem wzrasta o 800 tys. złotych. Przez te długi może zbankrutować nawet całe województwo, które poręczyło kredyt dla lecznicy. Zadłużona placówka nie wywiązuje się też z obowiązku jakości leczenia, a co za tym idzie – traci pacjentów, którzy wybierają inne szpitale. Odchodzą także lekarze, zakładając prywatne gabinety. Dopiero teraz, kiedy zupa się wylała i kto żyw doszukuje się powodu tak dramatycznej sytuacji, widać jak na dłoni pewne nieprawidłowości związane z finansowaniem placówki...
Dyrektor Wojciech Martula zaczął naprawę od rozwiązywania umów o podwyżki. Dotyczyło to m.in. ginekologów, neonatologów i kardiologów. Ci ostatni w związku z tym złożyli wymówienia. Żeby pojednać zwaśnionych – do Gorzowa w charakterze mediatora zjechał nawet krajowy autorytet w kwestii kardiologii, dr Marian Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Ale negocjacje spełzły na niczym. Kardiolodzy odeszli z pracy, a ich odział, na którym rocznie leczyło się 2,4 tys. pacjentów, zamknięto i pieczołowicie zaplombowano. A lista płac gorzowskiego szpitala przedstawia się nader niepokojąco. Okazuje się bowiem, że tak zadłużona placówka zatrudnia na przykład... 52 konserwatorów (1800–2300 zł brutto), 3 krawców (1600 zł) czy fryzjera (1600 zł). W lecznicy pracuje także sześciu kapelanów!!! I to bynajmniej nie za „co łaska”, a za całkiem godziwe pensje. Duchowni zarabiają tam 2100 złotych brutto co miesiąc. W tym samym szpitalu pielęgniarka zarabia 1800 złotych brutto, a pielęgniarka oddziałowa, zarządzająca kilkudziesięcioma osobami i ponosząca odpowiedzialność materialną – 2325 złotych brutto! Oczywiście kapelanów
– w odróżnieniu od innych zatrudnionych – nikt nie śmie z wykonywanej pracy rozliczać, mogą wcale nie pojawiać się w szpitalu. Co oferują w zamian przedstawiciele Krk? Mszę świętą w kaplicy św. Kamila – w niedziele i święta o godzinie 10, zaś w tygodniu (oprócz wtorków) – o 17. Spowiedź pół godziny przed mszą. Popołudniami wizyty na oddziałach – według harmonogramu. A w razie potrzeby – telefon „alarmowy” czynny całą dobę. Nie nabiegają się więc chłopaki specjalnie za te swoje honoraria, a jeśli dodać do tego wsuwane z wdzięczności datki od chorych, to przyznać trzeba, że trafiła im się superfucha. ¤¤¤ O nastroje postanowiliśmy zapytać pacjentów w przypadkowo
wybranej sali: – To, co się tu wyprawia, woła o pomstę do nieba! Żeby ludzi wywozić z oddziału! Słyszałam też, że zatrudniają sześciu kapelanów. Jakby jeden nie wystarczył! Przecież to nie parafia, tylko szpital! – mówi pani Zofia. – Pokręcą się tu dwie, trzy godzinki, a do tego biorą pieniądze. Ja sądziłam, że to misja boska, a okazuje się, że najzwyczajniej w świecie materialna – dodaje chora z łóżka obok. – Jakim prawem w ogóle płacą im z naszych pieniędzy? – pyta retorycznie. A my – mimo wszystko – odpowiadamy: Na mocy Ustawy o stosunku państwa do Kościoła rzymskokatolickiego, którą uchwalono w 1989 r. za rządów i przy poparciu premiera M.F. Rakowskiego, państwo zobowiązało się do wspierania inwestycji dla celów duszpasterstwa wojskowego, duszpasterstwa specjalistycznego w zakładach opieki zdrowotnej, pomocy społecznej, zakładach karnych
i poprawczych. Ta pomoc oznaczała rzecz jasna finansowanie z budżetu. Szpitale i domy pomocy społecznej otrzymały nakaz zatrudnienia na etatach kapelanów skierowanych przez biskupa diecezjalnego. Szczegółowo uregulowano też sprawy praktyk religijnych dzieci i młodzieży przebywających w zakładach wychowawczych i opiekuńczych, jak również w sanatoriach i szpitalach – zagwarantowano im prawo wykonywania praktyk religijnych, korzystania z posług religijnych i katechizacji z zachowaniem wzajemnej tolerancji oraz możliwość udziału we mszy w niedziele i święta oraz w rekolekcjach. To dlatego dziś w szpitalnych salach i korytarzach wiszą krzyże, a w kaplicach odprawiane są msze. I choćbyśmy nie wiadomo jak demonstrowali nasze niezadowolenie z tego, że do sali, w której odpoczywamy po operacji, codziennie wkracza duszpasterz, nic to nie da. Bo on ma na to papiery! Wicemarszałek woj. lubuskiego Elżbieta Płonka stwierdziła, że „szpital musi istnieć, ale nie wszyscy muszą w nim pracować”. Wiadomo już na pewno, że jej słowa zostaną wprowadzone w czyn. Miejmy nadzieję, że wśród tych, którzy stracą pracę, znajdą się też watykańscy poborcy. Chociaż to akurat sprawa wątpliwa, bo oni zawsze znajdą tylne wejście! ¤¤¤ Oddział kardiologiczny, który przynosił szpitalowi największe dochody, już nie istnieje – został wysprzątany i zinwentaryzowany. Za przeszklonymi drzwiami, obok których Pan Jezus wisi na krzyżu, puste korytarze i niezajęte łóżka. Zlikwidowano też oddział w części psychiatrycznej szpitala. Żeby uratować całą placówkę, prawdopodobnie trzeba będzie ją zlikwidować i sprywatyzować. Wszystko po to, aby zachować ciągłość w leczeniu. Bez tego całemu szpitalowi zostanie już tylko przyjąć ostatnie namaszczenie. Może przynajmniej tę posługę panowie kapelani wykonają gratis... JULIA STACHURSKA Fot. Autor
10
M
ój ojciec jest pracownikiem Lasów Państwowych blisko 35 lat. Przez cały okres pracy na ww. stanowisku zajmuje mieszkanie służbowe, które należy się każdemu leśniczemu z racji wykonywanego zawodu. Umowa najmu leśniczówki zawarta jest na czas nieokreślony do dnia trwania stosunku pracy. W zeszłym roku właściciel leśniczówki zdecydował o remoncie generalnym w leśniczówce ojca. Po remoncie ojciec dowiedział się, że nie będzie mógł się wprowadzić na powrót do „swojego” domu, ponieważ został on przeznaczony dla innego leśniczego. Nie otrzymał również lokalu zastępczego. Ojciec, czując się prawowitym najemcą domu, nie wydał do niego kluczy nadleśniczemu. Dodam, że umowa o najem lokalu nie została z ojcem rozwiązana, a rozwiązana może być jedynie pod warunkiem zwolnienia ojca z pracy. (Mieszko L., syn Zbigniewa) Uprawnienia Pana ojca wynikają z Zarządzenia Ministra Ochrony Środowiska, które zgodnie z tym, co Pan pisze, przyznaje leśniczym bezpłatne mieszkanie w miejscu wykonywania pracy na czas jej wykonywania. Z przepisów tych wynika, że prawo do bezpłatnego mieszkania przysługuje w całym okresie zatrudnienia, na podstawie umowy zawartej z dyrektorem regionalnej dyrekcji Lasów Państwowych. Nadto rozporządzenie to stanowi, iż w razie braku możliwości korzystania przez pracownika z odpowiedniego mieszkania z zasobów Lasów Państwowych, nadleśnictwo najmuje pracownikowi mieszkanie na swój koszt albo zwraca mu związane z tym koszty. Na dzień dzisiejszy jednak ojciec korzysta z mieszkania na podstawie ważnej umowy najmu. Skoro więc podstawą rozwiązania umowy jest rozwiązanie stosunku pracy,
T
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
POD PARAGRAFEM
Porady prawne nie ma podstaw prawnych do pozbawienia ojca prawa do lokalu. Wykonuje on bowiem swoje uprawnienia zgodnie z prawem. Dodam, że w wypadku przejścia ojca na emeryturę lub rentę nadleśnictwo będzie zobowiązane wskazać mu lokal zamienny i pokryć koszty przeprowadzki (podstawa prawna: Zarządzenie Ministra Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa z 14.03.1995 r. w sprawie stanowisk Służby Leśnej, na których zatrudnionym pracownikom przysługuje bezpłatne mieszkanie, oraz szczegółowych zasad i trybu przyznawania i zwalniania tych mieszkań, M.P.1995.15.180, ustawa o lasach z 28.09.1991, DzU nr 101, poz. 444). ¤¤¤ Razem z mężem wykupiliśmy mieszkanie na własność. Mąż zmarł w listopadzie 2004 roku. Posiadamy czworo dorosłych, samodzielnych dzieci. Czy mogę przekazać mieszkanie synowi za tzw. „dożywocie” w całości? W jaki sposób i w jakiej kolejności to załatwić? Czy jest ewentualnie inne, prawnie dopuszczalne rozwiązanie, które byłoby dla mnie korzystne? (Maria S., Jelenia Góra) Nie może Pani przekazać synowi mieszkania w drodze umowy dożywocia, ponieważ nie przysługuje Pani do tego mieszkania wyłączne prawo. Z chwilą śmierci męża była Pani właścicielką połowy mieszkania, natomiast pozostała jego część wchodzi w skład spadku po mężu. Jeżeli nie pozostawił on testamentu, dziedziczenie odbywa się na zasadach ogólnych. Oznacza to, że Pani otrzyma 1/8 udziału
o jedna z największych afer gospodarczych z udziałem księży. Temida rozliczyła już wszystkich kapłanów, którzy usiłowali szybko zarobić furę kasy. Głównemu oskarżonemu – księdzu Bolesławowi Jewulskiemu (61 lat) z Połczyna-Zdroju – zarzucono wyłudzenie z Agencji Rynku Rolnego i Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa ponad 800 tys. złotych. Jewulski łeb ma nie od parady. Znano go od tej strony od dawna. To właśnie z jego inicjatywy w Syrkowicach koło Karlina powstał Dom Repatrianta, do którego ściągnięto z Kazachstanu kilkadziesiąt rodzin o polskich korzeniach. Afera wybuchła, gdy okazało się, że głównym celem kapłana było wyciągnięcie szmalu od niczego nieświadomych rodaków, i tak już zresztą skaleczonych przez los („FiM” 16/2005). Czarę goryczy przelała jednak inna sprawa z udziałem wspomnianego księdza. Zorganizował on bowiem fikcyjny skup zboża i za rzekome przechowywanie ziarna wyłudzał od państwa olbrzymie pieniądze. Do tego procederu wciągnął wielu księży i zakonnice, a nawet rolników z okolicznych miejscowości. Jesienią 2005 roku księżulo stanął przed obliczem sądu. Tłumaczył nieborak, że owszem,
w mieszkaniu, zaś dzieciom przypadnie reszta – w równych częściach każdemu z nich. Należy przeprowadzić po mężu postępowanie spadkowe, tzn. złożyć do sądu wniosek o stwierdzenie nabycia spadku. W następnej kolejności przeprowadza się postępowanie działowe, w toku którego dzieli się między spadkobierców poszczególne przedmioty spadkowe. Dział spad-
zawrzeć z synem umowę dożywocia (podstawa prawna: Kodeks cywilny, DzU z 23.04.1964 r., nr 16, poz. 93). ¤¤¤ Syn uzależnił się psychicznie od bioenergoterapeuty z Wejherowa, u którego od lat leczył dolegliwości żołądkowe. Po badaniach stwierdzających zaawansowanego raka żołądka (stwierdzono wów-
ku przeprowadza się przed sądem, ale może on także nastąpić w drodze umowy przed notariuszem, jeżeli spadkobiercy osiągną wcześniej porozumienie. Nie ma przeszkód, aby zrzekła się Pani swojej części spadku na rzecz wybranego syna. Może Pani również przekazać mu w drodze darowizny swoją połowę mieszkania. Nie ma Pani natomiast prawa dysponować tymi udziałami w mieszkaniu, które przypadły pozostałym dzieciom. Tylko one mogą zrzec się na rzecz brata swojej części spadku, ewentualnie przekazać mu swoje udziały w zamian za ich spłatę. Z Pani punktu widzenia, najkorzystniejsze byłoby, aby dzieci zrzekły się swoich udziałów na Pani rzecz, gdyż tylko wówczas jako wyłączna właścicielka mieszkania mogłaby Pani
czas, że właściwie nie ma szans na wyleczenie), ówże bioenergoterapeuta zapewniał, że go z tego wyciągnie. Syn zmarł pół roku później. Zdaniem lekarzy, chorował na to od lat, marnując czas i szanse na życie u tego bioenergoterapeuty. Czy istnieje prawna odpowiedzialność za takie szarlataństwo i spowodowanie śmierci człowieka? (Roman M., Gdynia) Bioenergoterapeuta nie jest lekarzem – nie posiada bowiem uprawnień do diagnozowania i leczenia chorób. Nie odpowiada zatem – jak lekarz – za błąd w sztuce lekarskiej. Wiele osób wierzy w skuteczność bioenergoterapii i korzysta regularnie z tego rodzaju usług. Pisze Pan, że syn i cała rodzina wiedzieliście o chorobie
Oszust w imię boże Dawna kwatera główna księdza Jewulskiego w Połczynie
Fot. WHO BE
kanty były jak najbardziej, ale na zbożny cel. Całkiem jednak „bezbożny” Sąd Rejonowy w Koszalinie właśnie skazał kapłana na 4 lata
więzienia w zawieszeniu na 10 lat. Zwykły Kowalski za coś podobnego dostałby co najmniej trójkę do odsiadki, ale niech tam...
nowotworowej syna. Co więcej, syn od lat cierpiał na dolegliwości żołądkowe. W takiej sytuacji powinien był przede wszystkim niezwłocznie podjąć leczenie u gastrologa, dzięki czemu byłaby możliwość wcześniejszego zdiagnozowania nowotworu i podjęcia terapii onkologicznej. Tym bardziej że raczej nie ma przeciwwskazań, aby leczenie onkologiczne uzupełniać bioenergoterapią. Syn nie powinien był natomiast rezygnować zupełnie z leczenia na rzecz bioenergoterapii. Trudno obciążać bioenergoterapeutę odpowiedzialnością za ten fakt. Jeżeli natomiast bioenergoterapeuta wprowadził syna w błąd co do posiadania wymaganych uprawnień do rozpoznawania i leczenia chorób, wówczas powinien ponieść odpowiedzialność karną. Z tego, co Pan pisze wynika jednak, że syn był świadomy, że korzysta z usług bioenergoterapeuty, a nie lekarza. Oczywiście, z etycznego punktu widzenia nie jest w porządku, że bioenergoterapeuta zapewniał syna, że jego pomoc będzie wystarczająca w wyleczenia nowotworu. Nie stanowi to jednak dostatecznej podstawy do pociągnięcia go do odpowiedzialności karnej, ponieważ syn miał wybór i mógł we właściwym czasie podjąć stosowne leczenie (podstawa prawna: Ustawa z 5.12. 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty, DzU 2005 r., nr 226, poz. 1943). ¤¤¤ Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie. Otrzymujemy dziesiątki pytań tygodniowo. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Prosimy o nieprzysyłanie znaczków pocztowych, bowiem odpowiedzi znajdziecie tylko na łamach „FiM”. Informujemy, że odpowiedzi na pytania przysyłane do redakcji e-mailem będą zamieszczane na stronie internetowej tygodnika: www.faktyimity.pl. Opracował MECENAS
Ksiądz Jewulski obiecał zwrócić państwu podpieprzone 800 tys. zł plus 120 tys. zł kosztów sądowych. Okazało się, że taka kwota to dla niego pryszcz, bo dysponuje on majątkiem olbrzymim. Jak wynika z informacji przekazanej nam przez Sławomira Przykuckiego – rzecznika Sądu Okręgowego w Szczecinie – kapłan przykładnie spłaca kolejne raty. Prawdopodobnie czyni to ze strachu, bo sąd w każdej chwili może mu odwiesić karę i zaprosić do złożenia dłuższej wizyty w którymś z pobliskich zakładów karnych. Wykrycie kantów spowodowało, że księżulo przestał być proboszczem parafii św. Józefa w Połczynie, ale nie położyło kresu jego wciąż niejasnym interesom. Oszust nadal „opiekuje się” m.in. wspomnianym Domem Kombatanta w Syrkowicach. A że po aferze placówką przestała się interesować połczyńska parafia, spryciarz ma ułatwione zadanie i właściwie bez większej kontroli z zewnątrz zarządza niemałymi funduszami ludzi starych i schorowanych. Aż dziw, że nikt dotąd nie przejrzał do końca jego ciemnych interesów. Urząd Wojewódzki w Szczecinie i samorząd Karlina wciąż bowiem powtarzają: „Dom Kombatanta to domena Kościoła. Nam nic do tego!”. PIOTR SAWICKI
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
M
inister Zbigniew Ziobro, uprzedzając orzeczenie sądu, nie zawahał się oskarżyć publicznie znanego lekarza o zabójstwo i mocą swojego urzędu przesądzić o jego winie. Wiele nie ryzykował, bo przecież za pomyłki oberprokuratora i jego podwładnych płacą inni... Do wsadzenia człowieka za kratki na ogół wystarczy, by prokuratura stwierdziła, że tak trzeba, bo podejrzany drań nie przyznaje się do „wysoce prawdopodobnej” winy, co niewątpliwie oznacza chęć matactwa. Sąd najczęściej rzecz przyklepuje (90,1 proc. przypadków w I półroczu 2006 roku), bo przecież nie jest Duchem Świętym, żeby wiedzieć, kim naprawdę jest obywatel doprowadzony przed jego oblicze. Prokurator – mając już wróbla w garści – może
wszystkim czas, zdrowie i... pieniądze na wieloletnie procesowanie się z państwem. Oto za „niewątpliwie niesłuszne” tymczasowe aresztowanie lub zatrzymanie, w ostatnich latach zasądzono: 2002 r. – 1,27 mln zł odszkodowania na rzecz 108 osób, 2003 r. – 2,63 mln zł (160 osób), w 2004 r. – 3,84 mln zł (231 osób), w 2005 r. – 5,08 mln zł (261 osób), zaś tylko w I półroczu 2006 r. – 2,56 mln zł (155 osób). Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, bilans odszkodowań za cały rok ubiegły przekroczy 6 mln zł dla około 340 osób. ¤¤¤ Skoro my wszyscy płacimy, to chyba warto wiedzieć za co? Przykładowo: ¤ Jarosław N. (mąż, ojciec dwóch synów) przesiedział w areszcie pół roku, zanim został uwolniony od postawionego przez gdańską
POD PARAGRAFEM w Poznaniu przyznał im po 73 tys. zł rekompensaty; ¤ Witosław Gołembski z Leszna (ojciec pięciorga dzieci), niesłusznie skazany za gwałt na 10-letniej dziewczynce, dostał od Skarbu Państwa na otarcie łez 120 tys. złotych. Mimo kompromitujących błędów popełnionych w śledztwie przez policję i prokuraturę (m.in. przy tzw. okazaniu i zabezpieczeniu śladów), mimo że żaden z włosów łonowych znalezionych na miejscu przestępstwa nie należał – jak wykazały badania DNA – do oskarżonego, Gołembski zainkasował wyrok 7 lat więzienia. Z piętnem pedofila odsiedział 20 miesięcy, zanim został definitywnie oczyszczony z zarzutów. W kryminale nie wychodził na spacery, a nawet do łaźni, żeby go nie zatłukli. Jego najbliżsi, choć pozostawali na wolności, dramatycznie wspomi-
świadek oskarżenia jest maniakalnym kłamcą, zaś policyjny laborant pomylił się w opisie badań DNA, mających rzekomo potwierdzać, że krew znaleziona w taksówce należy do Grzegorza C. Zniszczony psychicznie Wojciech S. już otrzymał 9 tys. zł rekompensaty za utratę pracy i 16 tys. za „szkody moralne”. Grzegorz C. walczy o 79 tys. zł! ¤¤¤ 69-letni Wacław Krasoski z Piaseczna (wieś nieopodal Łęcznej w województwie lubelskim) „pierdział w pasiaki” 3 lata i 27 dni. Sąd Okręgowy w Lublinie wymierzył mu karę 9 lat więzienia, co – uwzględniając
Wypijmy za błędy... spokojnie zająć się pilniejszymi sprawami. Także sędzia zatwierdzający areszt wie, że gdyby nawet zamknął niewinnego, włos Temidzie za to z głowy nie spadnie: „Na przestrzeni roku 2004 nie ujawniono żadnego przypadku, który uzasadniałby wdrożenie postępowania dyscyplinarnego wobec prokuratorów w związku z kierowaniem wniosków w przedmiocie stosowania tymczasowego aresztowania lub wydania decyzji o zatrzymaniu. Podobnie (...) nie odnotowano prowadzenia wobec sędziów postępowań dyscyplinarnych, których przedmiotem byłyby przypadki stosowania niewątpliwie niesłusznych tymczasowych aresztowań” – informował Sejm w lipcu 2005 r. ówczesny prokurator krajowy Karol Napierski. O ile nam wiadomo, również w latach 2005–2006 żadnego prokuratora czy sędziego nie spotkała jakakolwiek dolegliwość wynikająca ze zbyt pochopnej decyzji o aresztowaniu... ¤¤¤ Za pomyłki Temidy słono płacą podatnicy. Jeszcze więcej kosztują one tych, których niesłusznie wtrącono do więzienia, odbierając przy okazji dobre imię, zdrowie, pracę, perspektywy na przyszłość, a częstokroć również rodzinę... „Oceniam, że w Polsce skazuje się rocznie ok. 2 tys. niewinnych. Część z tych wyroków jest uchylana przez sądy apelacyjne, ale wcześniej 300–400 osób odsiedzi swoje w areszcie. Z reguły ponad rok” – twierdzi wybitny znawca problemu profesor Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Nie wszyscy oczyszczeni z zarzutów ubiegają się o odszkodowanie, bo do tego trzeba mieć nie tylko świadomość prawną, ale przede
Prokuraturę Rejonową zaStanisław Kunecki rzutu zgwałcenia 3,5-letniego dziecka w jednym z przedszkoli. Śledczy nie mieli żadnego poważnego dowodu, a podejrzany wręcz przeciwnie – dysponował „żelaznym” alibi. Za kratami zgotowano mu prawdziwe piekło, bo pedofile są – powiedzmy eufemistycznie – najniższą kategorią w hierarchii więziennej. W pierwszej instancji zasądzono na rzecz Jarosława N. 28 tys. zł odszkodowania. Kilkanaście dni temu Sąd Apelacyjny w Gdańsku prawomocnie orzekł, że 60 tys. zł bęnają momenty, kiedy musieli od czadzie w sam raz; su do czasu wyjść z domu; ¤ Pod koniec listopada 2006 r. ¤ Sergiej I., rosyjski przedsięfunkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego zatrzymali na polecenie biorca budowlany, kiblował w lubelprokuratury znanego zielonogórskieskim areszcie 1,5 miesiąca, podejgo adwokata Włodzimierza Sawicrzany o gwałt na polskiej studentce. kiego. Postawiono mu zarzut płatnej Miał „twarde” alibi, jednak był troprotekcji, a sędzia Monika Matuchę podobny do sprawcy, a nie moższewska z Sądu Rejonowego w Kana było upewnić się, jak bardzo jest towicach orzekła 2-miesięczny areszt. podobny, gdyż pokrzywdzona akurat Mecenas wyszedł po 40 dniach, gdy wyjechała za granicę i nie było jej pilrozpatrujący zażalenie sąd drugiej inno do kraju. Na domiar złego śledstancji nie znalazł cienia powodu do czy przeoczyli w zeznaniu kobiety kilpozbawienia prawnika wolności. ka szczegółów, które ewidentnie eliZ akt sprawy jednoznacznie wynika, minowały Sergieja I. z kręgu podejże... Sawickiego wzięto za kogo inrzanych. Adwokat Rosjanina zaponego. Adwokat zapowiada powódzwiada powództwo o 2 mln dolarów, two o 200 tys. zł odszkodowania; które firma jego klienta miała stracić podczas wymuszonej nieobecno¤ Bracia Paweł i Piotr O. spęści właściciela; dzili rok w areszcie, podejrzani o napad na sklep i postrzelenie po¤ Wojciech S. i Grzegorz C. licjanta, bo pies tropiący doprowa– barmani z Brzezia (woj. opolskie) dził funkcjonariuszy do miejscowo– też mieli alibi, a mimo to spędziści, w której przebywali u swoich li za kratkami 7 miesięcy jako podziewczyn, a biegli... pomylili się, dejrzani o napad na taksówkarza. znajdując na rękach młodzieńców Wyszli na wolność, gdy podczas pronieistniejące ślady prochu. Bracia zocesu (prokuratura żądała dla obu stali uniewinnieni, a Sąd Okręgowy po 5 lat więzienia) okazało się, że
Wacław Krasoski
dramatycznie zły stan zdrowia skazanego – było równoznaczne z dożywociem. Mimo braku jakichkolwiek wiarygodnych dowodów winy, Krasoskiego skazano za rzekome usiłowanie zabójstwa Mariana K. – To był mój sąsiad. Znalazłem go w kałuży krwi. Rozbita głowa... Strasznie to wyglądało. Wezwałem pogotowie ratunkowe i policję. Udało się człowieka uratować i bardzo mi dziękował po wyjściu ze szpitala – wspomina pan Wacław. Niestety, Marian K. nie miał bladego pojęcia, kto zaszedł go od tyłu i walnął siekierą... – Najpierw zamknęli mnie na 48 godzin. Zrobili w domu rewizję, zabrali ubranie, wyskrobywali do badań brud zza paznokci, a jakiś oficer namawiał, żebym się koniecznie przyznał, to będę miał lepiej – opowiada Krasoski. Nie chciał mieć lepiej i po przesłuchaniu w charakterze świadka wrócił do domu. Ale już wkrótce... – Zamknęli mnie ponownie, bo Henryk G. z Kaniwoli (wielokrotnie karany – dop. red.) powiedział w prokuraturze, że zaraz po zwolnieniu z aresztu, zanim jeszcze dotarłem do Piaseczna, odwiedziłem go po drodze i chwaliłem się przy wódce, że to ja uderzyłem Mariana trzy razy w głowę siekierą. Choć za Krasoskim – oprócz dziesiątków innych okoliczności – przemawiały zeznania kierowcy, który w czasie inkryminowanej rozmowy z Henrykiem G. odwoził go do domu i spędził z nim resztę dnia, prokuratura wniosła akt oskarżenia,
11
a sąd I instancji nie miał wątpliwości: winien! Jak już wspomnieliśmy, potrzeba było trzech lat i niespełna miesiąca, żeby Sąd Apelacyjny w Lublinie – nakazując zwolnienie skazanego – uchylił wyrok, cofając sprawę do ponownego rozpoznania. Powtórka z rozrywki skończyła się na jednej rozprawie, a prokuratura wspaniałomyślnie odstąpiła od zaskarżenia wyroku uniewinniającego Wacława Krasoskiego od zarzutu usiłowania zabójstwa. Żeby zaś nie latał z jęzorem po gazetach, dostał za „niesłuszne skazanie” 150 tys. zł odszkodowania... ¤¤¤ „Czy zawsze można naprawić pomyłkę sądową? (...). W pewnym momencie możliwość naprawienia kończy się – albo na skutek upływu terminu, albo na skutek wyczerpania wszystkich instancji. Ja zdaję sobie sprawę, że to może brzmieć okrutnie, ale w pewnym momencie nie ma już prawnych możliwości naprawienia niesłusznego orzeczenia” – powiedział Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego Lech Gardocki, na posiedzeniu Senatu RP w czerwcu 2006 roku. To rzeczywiście brzmi okrutnie... W lutym 2006 r. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu utrzymał w mocy wyrok jeleniogórskiego Sądu Okręgowego (sygn. akt III K 7/05), skazujący Stanisława Kuneckiego na karę 10 lat pozbawienia wolności za zabójstwo. Uporczywie nieprzyznający się do winy człowiek siedzi w więzieniu w Strzelinie (woj. dolnośląskie) i jedyną jego nadzieją jest kasacja, oczekująca na rozpatrzenie przez SN. Zainteresowaliśmy się sprawą Kuneckiego, zaintrygowani wyjątkowo niskim – jak na przypisane mu przestępstwo zabójstwa – wyrokiem, wydanym w czasach, gdy minimum 25 lat jest standardem. Czyżby sąd miał wątpliwości, że skazuje faktycznego sprawcę? – Nim przeszłam do adwokatury, przez 18 lat byłam sędzią karnym. Jestem przekonana, że nigdy nie ośmieliłabym się skazać człowieka na podstawie tak słabego materiału dowodowego – zapewnia „FiM” mecenas Małgorzata Gruszecka, obrończyni Kuneckiego. Dla przykładu: ¤ choć miejsce zbrodni wręcz spływało krwią, na ubraniu skazanego oraz jego ciele nie stwierdzono żadnych jej śladów; ¤ papierosów, których niedopałki zabezpieczono w mieszkaniu denata, z pewnością nie palił ani Kunecki, ani jego rzekoma ofiara, jak wykazały badania DNA. Nie do Kuneckiego należała również krew, której ślady znaleziono na klatce schodowej. I tak dalej, i tym podobne... ANNA TARCZYŃSKA Fot. Autor
12
CZY JEST NA SALI LEKARZ?
Powiadają o nim, że ma na twarzy łagodność Osamy bin Ladena. On sam zapewnia, że jak mało kto lubi tańczyć, a i kielicha nie odmówi. Problem w tym, że zdarza mu się później wszystko obrzygać... Kiedyś nazwisko Antoniego Macierewicza kojarzyło się ludziom najczęściej z tzw. nocą teczek (czerwiec 1992 r.), podczas której – będąc ministrem spraw wewnętrznych w rządzie premiera Jana Olszewskiego – oskarżył 64 posłów, senatorów i członków rządu (również ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsę) o tajną współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Dzisiaj znany jest przede wszystkim jako człowiek, który cieszy się, że ujawnił wszystko, co tajne w Wojskowych Służbach Informacyjnych. Kim jest, jaką ma przeszłość? Popatrzmy...
opublikowanym na łamach „Gazety Wyborczej”: „Byłem uczniem Reytana i od początku członkiem Czarnej Jedynki, reaktywowanej po przemianach 1956 roku. Z całą odpowiedzialnością mogę zapewnić, że Macierewicza przy tym nie było (...). Podłączył się na krótko do drużyny w drugiej połowie lat 60. Najwyższa funkcja, do jakiej doszedł, to komendant jednego z podobozów podczas wakacji, po czym odszedł nie całkiem z własnej inicjatywy. Poszło o to, że zbyt bezceremonialnie wciągał podkomendnych w dyskurs ideologiczno-polityczny”. Doktor Stupkiewicz
został jednym z ojców założycieli Komitetu Obrony Robotników. Jakie miał w tamtym okresie wizje polityczne? „Był entuzjastą MIR-u, skrajnie lewackiej organizacji chilijskiej, która atakowała Salvadora Allende z lewa. Był też wielbicielem Che Guevary. Pamiętam również jego zachwyty nad akcją terrorystyczną Czarnego Września podczas olimpiady w Monachium w 1972 r. Pamiętam też jego akcję zbierania podpisów przeciwko wizycie Nixona w Polsce – dlatego, że to łajdak, który napada na Wietnam” – twierdzi Adam Michnik. Jacek Kuroń w jednej ze swoich książek napisał: „Nie szło się z Antkiem dogadać, bo podejrzenia przesłaniały mu jasność widzenia. Wszędzie dostrzegał frakcje i spiskujące koterie. Oczywiście przeciw niemu. A przecież był to facet, któ-
mogą cię rozstrzelać, na razie siedzisz na klozecie” – opowiada premier Jarosław Kaczyński w książce „O dwóch takich... Alfabet braci Kaczyńskich”. W stanie wojennym znalazł się w gronie internowanych. Najpierw siedział w Iławie, następnie w Kielcach, Rzeszowie. Na styropianie czuł się podobno świetnie, kolegom dawał do zrozumienia, że jest najważniejszym osadzonym. Aż wreszcie wylądował w Łupkowie, skąd – dzięki pomocy kolegów – uciekł w... karawanie. Działał dalej w konspiracji aż do amnestii w lipcu 1984 roku. W międzyczasie (1983 r.), sformułował na łamach swojego podziemnego miesięcznika „Głos” ideę trójprzymierza „Solidarność”-Kościół-wojsko”. W ogłoszonym manifeście zagwarantował wojsku „wysoce uprzywilejowaną rolę” w rządzie i admini-
Gdy nasz bohater został szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego, wielu zaczęło na nim jeździć jak na łysej kobyle, nie szczędząc epitetów typu „małpa z brzytwą”. On to rozumie, bo – jak twierdzi – rzeczą oczywistą jest, że oszczercy są uwikłani w rozmaite postkomunistyczno-agenturalne „układy”, których rozbijaniem niestrudzenie zajmuje się on. A co gadano o Macierewiczu, gdy jeszcze nikomu się nie śniło, że jednak dostanie tę „brzytwę” do ręki? „Zawsze kojarzył mi się z Feliksem Dzierżyńskim, wszak jego ewangeliczna nienawiść do wroga ma podobne natężenie” – zauważył onegdaj niezależny senator Kazimierz Kutz; „Mógł i chciał być tylko liderem, i to niekwestionowanym. A kiedy to się nie udawało, kiedy
stracji nowej Polski oraz ostrzegał: „Albo armia nadal będzie służyć do walki z narodem jako główne oparcie WRON-y i w konsekwencji zejdzie ze sceny politycznej do koszar ponownie podporządkowana aparatowi partyjnemu (...), albo utrwali i umocni swą pozycję polityczną, co może się stać jedynie dzięki zawarciu porozumienia z Kościołem i „Solidarnością”, jako trzeci realny – i zbrojny! – czynnik narodowej siły”. Cała ówczesna opozycja i „Solidarność” osłupiały, traktując pomysł Macierewicza jako stek niedorzeczności. Sam autor będzie po latach rżnął tzw. głupa, opowiadając w 2005 r. (w telewizyjnym programie „Prosto w oczy” Moniki Olejnik), że to nie całkiem on był autorem manifestu, że chodziło o „obecne w ówczesnym wojsku czynniki narodowo-patriotyczne” itp. W III RP Macierewicz działał w tak wielu prawicowych ugrupowaniach, że darujmy sobie ich wyliczanie i opisywanie okoliczności rozstania z kolejnymi partiami (na ogół odchodził z hukiem lub doprowadzał do rozłamu). Warto wszakże odnotować, że gdy w 2002 r. był akurat prezesem kanapowego Ruchu Katolicko-Narodowego, biskupi zebrani na 302. Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski ostro zaprotestowali przeciwko używaniu przez tę partię przymiotnika „katolicka”.
trafiał na jeszcze lepszych, sprawniejszych, silniejszych, dokonywał rozłamu albo odchodził” (publicysta Tomasz Wołek); „Nie wywodzi się ani z tradycji narodowej, ani katolickiej. Został radykalnym narodowcem dopiero wtedy, gdy wykluczono go z ZChN” (prof. Wiesław Chrzanowski, były marszałek Sejmu); „On potrafi dostosować się do sytuacji i umie myśleć, czyli nie jest człowiekiem całkiem nieodpowiedzialnym” (Jarosław Kaczyński); „Dowiedziałem się od Macierewicza, że Teresa Bogucka zapowiedziała mu, że wyrzuca go z „latającej biblioteki” (konspiracyjna agenda kolporterska – dop. red.), gdyż wypożyczył ostatnio pięć książek i nie oddał ich do tej pory (...). Powstała nieprzyjemna i dwuznaczna atmosfera” (tajny współpracownik SB o pseudonimie Szczęsny). Przypomnijmy w tym miejscu, że Macierewicz, odchodząc niedawno z funkcji podsekretarza stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej do Służby Kontrwywiadu, nie potrafił rozliczyć się z dokumentów. Gdzieś wcięło mu – jak ujawnił zastępca Prokuratora Generalnego Jerzy Engelking – tajną strategię rozwoju polskiej armii. Wielce nas intryguje, jakie jeszcze przypadłości mu zostały... DOMINIKA NAGEL Fot. WHO BE
Szczęściarz Antoni Urodził się 3 sierpnia 1948 r. w Warszawie. „Wychowałem się w domu katolickim i narodowym, mój dziadek Adam był współpracownikiem Romana Dmowskiego i działaczem Ligi Narodowej, zaś ojciec Zdzisław – członkiem Stronnictwa Narodowego, a po wojnie skarbnikiem podziemnego Stronnictwa Pracy. Od dzieciństwa było więc dla mnie jasne, z jakim wrogiem mamy w Polsce do czynienia” – wspomina Macierewicz, choć w jednym z wcześniejszych wywiadów zapewniał: „Nikt nie powiedział mi o związkach ojca z podziemiem antykomunistycznym. Dotarłem do tego sam jako dorosły człowiek”. Dodaje, że ojca, „docenta Wydziału Chemii Uniwersytetu Warszawskiego, zamordowano jako wroga ludu w 1949 roku”. Uściślijmy, że śp. pan Zdzisław został w 1949 r. ostrzeżony, iż UB jest na jego tropie w związku z działalnością siatki szpiegowskiej francuskiego konsula w Szczecinie. „Docent Macierewicz w swoim gabinecie na Pasteura wypił szklankę roztworu cyjanku potasu. Gdy po niego przyszli – już nie żył (...). Wdowa po doc. Macierewiczu została z trojgiem dzieci (...). Wielu z nas opodatkowało się na ich rzecz i przez szereg lat wpłacaliśmy coś co miesiąc ich matce” – opisuje znany polski chemik profesor Zbigniew R. Grabowski. Pan Antoni utrzymuje, że rozpoczął przygotowania do walki o niepodległość, współtworząc, a później dowodząc 1. Warszawską Drużyną Harcerską im. Romualda Traugutta (bardziej znaną pod nazwą Czarnej Jedynki) przy warszawskim liceum im. Tadeusza Reytana. Wersję tę prostuje dr Stanisław Stupkiewicz w liście z 1999 roku
zapytał kiedyś publicznie Macierewicza, dlaczego nie prostuje prasowych życiorysów, w których się go czyni założycielem Jedynki. Zbył go mętnymi rozważaniami. Nie ulega natomiast żadnej wątpliwości, że był Macierewicz animatorem powstania w 1969 r. Gromady Włóczęgów: kręgu starszoharcerskiego, „przygotowującego kadry do przyszłych działań niepodległościowych” – jak to określa. Swoje pierwsze polityczne kroki stawiał w Gromadzie m.in. wicepremier Ludwik Dorn oraz wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski, z zawstydzeniem przyznający dzisiaj, że Antek, jako harcerz z przeszłością „marcową”, który siedział już w areszcie, był wtedy jego guru. Dorn zaś po latach powie: – Rozstałem się z Antkiem bez awantur. W wyniku różnych szaleństw kompletnie stracił instynkt polityczny i zdolność trzeźwej oceny sytuacji. Macierewicz włączył się do marcowego protestu (1968 r.), będąc studentem Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Trafił na 4 miesiące do aresztu. Po wyjściu na krótko zaniechał konspiracji (w 1971 r. ukończył studia), ale już w 1975 r. uczestniczył w akcji zbierania podpisów (m.in. z Januszem Celińskim i najserdeczniejszym ze swoich przyjaciół Piotrem Naimskim) pod listem studentów sprzeciwiających się poprawkom do konstytucji, wprowadzającym zapis o kierowniczej roli PZPR oraz sojuszu z ZSRR. Po wystąpieniach robotniczych Czerwca ’76 organizował akcję pomocy represjonowanym, a we wrześniu owego roku (będąc już mężem i ojcem kilkumiesięcznej córki)
ry odegrał niewątpliwie wielką rolę przy tworzeniu KOR-u. Wcześniej od innych mówił, że komitet trzeba powołać, dlatego wydawało mu się, że kiedy jednym tchem wymienia się mnie obok KOR-u, to odbiera mu się jego zasługi”. „Antek” niejednokrotnie rewanżował się dawnym przyjaciołom: Gdy jesienią 1981 r. podczas obrad zjazdu „Solidarności” prof. Edward Lipiński ogłosił samorozwiązanie KOR-u, Macierewicz dołączył do grona działaczy, którzy protestowali przeciwko uchwale z podziękowaniem dla komitetu. Znany opozycjonista Mirosław Chojecki powiedział mu wówczas: „Musiałeś na koniec obrzygać wszystko, co razem robiliśmy?!”. Podczas konferencji „Panorama opozycji w Polsce”, zorganizowanej przez IPN we wrześniu 2006 roku, Macierewicz tak podsumował dokonania KOR-u: – Powstanie komitetu było wyłączną zasługą Warszawskiej Drużyny Harcerskiej. Chodziło nam o niepodległość. Inni specjalizowali się w tromtadracji, pustych słowach i banałach, które miały zastępować czyn i działanie. Następnie splunął byłym kolegom w twarz: – Dotknął nas, niestety, trąd bezpieki. Wśród założycieli tego ruchu byli agenci, którzy próbowali pokierować wydarzeniami tak, by odpowiadało to partii komunistycznej – stwierdził. W sierpniu 1980 r. Macierewicz współorganizował Wolne Związki Zawodowe, próbował sił w „Solidarności”. Był w swoim żywiole... „Żona Macierewicza, Hanka, wprowadza mnie do łazienki. Antek siedzi w zamkniętej łazience na sedesie. Podekscytowany krzyczy: niech mnie rozstrzelają! A żona: nie
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
Skarb Rospudy Mamy w Polsce skarb, którego wartość z każdym dniem rośnie. Mądre społeczności taki skarb ochronią, dadzą królewską oprawę i będą zarabiać, pokazując go innym. Ten skarb to Dolina Rospudy. Wartości terenów cennych ekologicznie nie da się oszacować. To nie tylko pieniądze, ale byt przyszłych pokoleń; to stosunek do naszych „braci mniejszych”, których my, ludzie, panowie wszelkiego stworzenia, pozbawiamy odwiecznych siedlisk. Nie da się zliczyć gatunków zwierząt, które człowiek, stworzony „na obraz i podobieństwo”, zamordował i morduje nadal. „Na obraz i podobieństwo”, ale czy Boga? Da się za to oszacować coś innego: koszty reklamy. Nie sztuka mieć skarb, sztuka zarabiać na pokazywaniu go. Dlatego na przykład arystokracja angielska udostępnia swoje rodowe zamki turystom jako muzea, hotele, a nawet wynajmuje. Nie tylko właściciele na tym zarabiają – również cała społeczność lokalna, która nie tylko zarabia, ale i nabywa poczucia dumy ze swojej przeszłości. Tak rodzą się więzi społeczne i patriotyzm nie tylko lokalny. Rzecz bezcenna. Głowi się nad tym nawet bezbożna Unia Europejska, która finansuje najdziwniejsze programy lokalne. Podobnych skarbów jest jednak bez liku. Problem polega na tym, żeby je zareklamować i ściągnąć gości. To w przypadku Doliny Rospudy zostało rozwiązane: ta dolina ma reklamę za darmo! Gdyby miasto Augustów chciało zorganizować kampanię reklamową na taką skalę, musiałoby wydać kilkadziesiąt milionów euro. To więcej niż wart jest dzisiaj cały Augustów. Takich pieniędzy augustowianie nigdy nie zobaczą. Chyba że... przeproszą się z Doliną Rospudy. Szansa rozwoju Augustowa to teraz nie inwestor wielkiej fabryki – to turystyka. Dolina Rospudy może być magnesem, który ściągnie bogatych turystów. Nie tylko do Augustowa, ale i na sąsiednie słynne nędzą Mazury i Podlasie. Szansa nie do przecenienia dla obu tych regionów, zaliczanych do najbiedniejszych w całej
Unii. Choćby z tego powodu to nie jest sprawa lokalna, ale ogólnopolska. Na bazie rozgłosu wokół doliny można zbudować pomyślność całej Polski północnowschodniej! To również sprawa o wymiarze europejskim. Wchodząc do Unii, zawarliśmy zobowiązania – także w kwestii ochrony cennych obszarów. Jeśli sami nie potrafimy ochronić swoich skarbów, zrobi to za nas Unia i dzięki jej za to. Dlatego nie może tu być żadnego referendum, nawet ogólnopolskiego, a pomysł lokalnego jest zwyczajnie głupi, bezprawny i świadczy o poziomie jego autora. Nie może być referendum na temat tego, czy należy przestrzegać prawa. Pomysł referendum jest też sprytnym wybiegiem, za pomocą którego władze chcą umyć ręce z odpowiedzialności za łamanie prawa. Wina zostanie zrzucona na mieszkańców i dyżurnego wroga – ekologów. Nabieram przekonania, że skarbów polskiej (czytaj europejskiej) przyrody trzeba dzisiaj chronić przed „Wolakami”. Bo gdy słyszy się urzędnika PiSpaństwowego, jak narzeka, że cenne obszary mamy w Polsce na każdym kroku, to bierze ochota takiego matoła wysłać do kopania rowów przy autostradzie. Premier trzyma w rządzie za ministra ochrony środowiska faceta, który – nie oglądając się na kanony ekologii, logikę i koszty – odsuwa autostradę od własnych okien, czyli w dziedzinie ekologii uprawia prywatę w najgorszym wydaniu. Pomysł referendum jest polityczną gierką obliczoną na oszukanie wyborców w czasie nadchodzących wyborów. Gierką obrzydliwie nieetyczną, bo opartą na ludzkim nieszczęściu. Szczucie mieszkańców (dla utrzymania władzy) krzykiem o ofiarach wypadków drogowych, gdy nie zrobiło się nawet kładek dla pieszych i porządnych świateł, jest odrażające. A po wyborach powie się, że to
przecież winna Unia i ekolodzy, tak jak wszystkiemu w Polsce winna jest dzisiaj Platforma. I dalej mieszkańcy będą znosić uciążliwości i ginąć na drogach. Kiedy wyborcy zrozumieją, że to takie samo oszustwo, jak PiSgruchy na wierzbie z okresu wyborów parlamentarnych? Skoro nawet premier rządu publicznie wystawił świadectwo ignorancji i parafialnego sposobu myślenia rodem z PRL, to nie można mieć pretensji do augustowian. Jego IV RP, to IV RParafialna. Hasło „Polska solidarna” to zwykłe oszustwo, to nic innego jak powrót socjalizmu w najgorszym wydaniu. Czego dowodem jest wypuszczenie Policji, aby zbierała dane o protestujących ekologach. Tego nie wymyśliłby Jaruzelski czy Kiszczak, to pomysł godny Dzierżyńskiego i Stalina! IV RParafialna przekształca się w IV RPolicyjną. Widać dobrą leninowską szkołę, uświetnioną cytatami z Lenina w doktoracie brata pana prezesa. To chyba „doktorat z czerwonym paskiem”. Swoją drogą, zamiast łamać prawa człowieka, ścigając ekolo-
których dotrze, jaką szansę los zesłał im, a nawet ich dzieciom i wnukom. Zmiana trasy zbytnio nie wydłuży budowy, bo i tak wstrzyma ją Unia, nie mówiąc o sprytnych ekologach, którzy kupili działki na trasie obwodnicy. Ruch świetny, tylko pogratulować. Stali się stroną w sprawie. Nie ma już wyjścia – zamiast tracić czas na wojenkę i wrzaski, należy uzgodnić kompromisową trasę, opracować projekty techniczne, wykupić grunty, a tymczasem budować wspólne dla obu projektów etapy obwodnicy. W ten sposób zmniejszy się nieuniknione opóźnienia. Nie na miejscu jest używanie górnolotnej nazwy Trasa Zgody. Na żadną trasę, żadnej nowej drogi nie będzie pełnej zgody. Zawsze będzie to trasa kompromisu, często trudnego, ale od tego państwo ma instrumenty, takie jak „wywłaszczenie za słusznym odszkodowaniem”. Natychmiast trzeba zbudować w mieście kładki i usprawnić ruch pieszych. I zacząć wreszcie ściągać turystów do tego wspaniałego zakątka Polski. Już teraz trze-
Rospuda – rzeka w północno-wschodniej Polsce. Przepływa przez Pojezierze Suwalskie i Puszczę Augustowską. W dolnym biegu wije się w podmokłej dolinie pośród trzcinowisk. Koryto rzeki rozszerza się tam, tworząc zabagnioną nieckę zajętą przez torfowiska, zwaną Doliną Rospudy. To jeden z najcenniejszych w Polsce obszarów torfowiskowych. Dolina została objęta ochroną głównie ze względu na występowanie rzadkich gatunków roślin i zwierząt. Rosną tam m.in. przedstawiciele roślin storczykowatych, podlegających ścisłej ochronie. W Dolinie Rospudy i najbliższej okolicy żyją chronione gatunki ptaków, takie jak: głuszec, derkacz, żuraw, bielik, orlik krzykliwy, jarząbek, błotniak stawowy, trzmielojad, włochatka, dzięcioł czarny, dzięcioł białogrzbiety, jarzębatka. Dla większych zwierząt, takich jak wilki i jelenie, dolina stała się korytarzem migracyjnym – tędy przemieszczają się one z Puszczy Augustowskiej i Biebrzańskiego Parku Narodowego na zachód. Żyją tu również wydry i bobry. gów, warto sprawdzić, dlaczego proponowaną przez nich od lat alternatywną trasę obwodnicy zignorowano. Kto tam ma działki? Może być ciekawie, bo znając Polskę od tysiąca lat katolicką, pozwalam sobie wyrazić pogląd, że zamiast chronić cenne obszary, chroni się interesy cennych osób. Vide: minister ochrony środowiska. Augustowianie są zmanipulowani. Widać, że większość z nich jest błędnie przekonana, iż ekolodzy wcale nie chcą obwodnicy. Zapominają o stanowisku Unii. Trzeba wierzyć, że są mieszkańcy, do
ba opracowywać programy unijne, aby wpompować pieniądze, przygotowywać na lato trasy turystyczne i bazę, kuć żelazo póki gorące. Skorzystają i Mazury, i Podlasie. Samo nic nie przyjdzie, szczęściu trzeba pomóc. Unia nie tylko blokuje, ona też pomaga, daje pieniądze, a z pewnością chętnie pomoże w projekcie ochrony doliny i rozwoju biednego regionu. Warto spojrzeć na inne przykłady na świecie, gdzie natura przyciąga rzesze turystów i daje lokalnej społeczności chleb z masłem. Kto w Polsce słyszał o małej duńskiej
13
płaskiej wysepce Samso, zamieszkanej przez 4100 ludzi, a którą odwiedza rocznie aż pół miliona turystów? Co ich tam ściąga? Samso to Wyspa Energii Odnawialnych, wspaniałe laboratorium ich praktycznego wdrażania. To pół miliona turystów z całego świata przy okazji nie omija też Kopenhagi i innych regionów Danii. Mieszkańcy zaczęli niedawno, w 1999 r., oczywiście od europejskiego programu. W osiem lat wyspa stała się samowystarczalna energetycznie, a cały świat zjeżdża podziwiać ekologiczne rozwiązania. Trudno się dziwić, że Samso Polakom nie jest znane. Duńczycy inwestują w rozwój i ekologię, polskie polityczne matołectwo – w kościoły i wiadome pomniki. Niebywała rzecz szykuje się też w Korei, którą wojna podzieliła strefą zdemilitaryzowaną, pasem o szerokości 4 km wzdłuż 38 równoleżnika, przeciętym tylko w jednym miejscu, w Panmundżonie. W tym pasie przez 50 lat – poza patrolami wojskowymi – nie postała ludzka noga, więc gdy przestały wybuchać bomby, wybuchła przyroda. W Korei już myślą, jak zachować ten skarb w perspektywie zjednoczenia kraju. Jak przeprowadzić drogi i koleje, by nie zaszkodzić przyrodzie, a jednocześnie zrobić z tego żyłę złota. Przewidują tam park narodowy z atrakcjami zimnowojennymi. Bogaci turyści japońscy mają blisko, zagra się jeszcze na sentymentach rodzin amerykańskich kombatantów wojny koreańskiej. Wskazany jest pośpiech, bo konkurencja nie śpi. Cała Europa szuka szansy w turystyce ekologicznej, realizuje programy z udziałem środków unijnych, a ostatnio Rumunia wniosła do Unii wspaniałe tereny Karpat. W 2005 r. spośród 59 unijnych programów obszarów chronionych polski był... jeden! Za to kościelne przedsięwzięcia – nic nie dające społeczeństwu, a tylko obciążające podatników udziałem własnym i kosztami utrzymania – mnożą się jak grzyby po deszczu, a wojewódzkie fundusze ochrony środowiska są dla Kościoła furtką do grabieży naszych podatków. Wyścig trwa, Polska z czarnym pasożytem na plecach drepce na końcu stawki. Polakom katooszołomy szykują spektakl polityczny w najgorszym wydaniu. Istnieje obawa, że za kilka lat turyści będą przyjeżdżać do Polski oglądać... maszerujące pielgrzymki. Hasło reklamowe turystyki do Polski brzmieć będzie „Odwiedzaj Polskę, skansen średniowiecza”. Chyba że augustowianie i mieszkańcy Podlasia staną razem z ekologami, przyspieszą działania władz, a w najbliższych wyborach każą PiSkomuchom spie... spiesznie opuścić Podlasie. Hasło na najbliższe wybory: PiS da średniowiecze! LUX VERITATIS Fot. Kamila Brzezińska
14
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
ZE ŚWIATA
HORROR, NIE HONOR Ojciec 17-letniej dziewczyny z Jordanii wpakował jej cztery kule w mózg, żeby – jak wyjaśnił – ratować honor rodziny. Podejrzewał bowiem, że córka straciła dziewictwo, gdy uciekła z domu. Podejrzenia były zupełnie wyssane z palca; kilka tygodni przed śmiercią dziewczyna poddała się badaniu lekarskiemu, które wykazało, że hymen jest taki, jak Allach przykazał. Oddano ją ojcu pod warunkiem, że nie będzie jej karał. Sekcja zwłok wykazała, że w chwili śmierci córka wciąż była dziewicą. To pierwsze w tym roku tzw. zabójstwo honorowe w Jordanii. Przeciętnie ma ich miejsce 20 rocznie. Dziewczyna może stracić życie za samo spotkanie z chłopakiem. Arabowie uważają, że seks przedmałżeński to niezmywalna plama na honorze rodzinnym. Międzynarodowe organizacje obrony praw ludzkich zaapelowały do króla Abdullaha II, by położył kres tym mordom. W odpowiedzi rząd zaostrzył kary: dotąd ojciec mógł za zabójstwo córki na tle honorowym dostać 6 miesięcy, teraz grozi mu 15 lat – jak za każde morderstwo. Próby wprowadzenia przepisów w życie natrafiły jednak na opór konserwatywnych legislatorów, którzy je zablokowali. JF
CZŁOWIEK W CZŁOWIEKU Sanju Bhagat – rolnik z Nagpuru w Indiach – wyglądał jakby był... w dziewiątym miesiącu ciąży. W pewnym momencie poczuł się tak niedobrze, że karetka przewiozła go do szpitala. Nie na oddział porodowy jednak, lecz na chirurgię.
pasożytował na bracie bliźniaku. Medycyna odnotowała nie więcej niż 90 podobnych przypadków na całym świecie. Zwykle uwięziony zarodek umiera w trakcie porodu. W tym przypadku żył i rozwijał się przez 36 lat! Sanju Bhagat nie chciał wiedzieć, co lekarze wyciągnęli mu z brzucha. Wkrótce po operacji poczuł się o wiele lepiej, ustały bóle i wieczna zadyszka, a rekonwalescencja przebiegła błyskawicznie. Ojciec czuje się dobrze, ale dziecko nie żyje. ST
MUZYKA LATEKSU
DOBRANOC, SZEFIE! Program badawczy prowadzony przez uniwersytet ateński oraz Harvard przynosi konkluzję, że spanie w robocie jest zdrowe i pożyteczne.
Na rynek rzucono ostatnio muzyczne kondomy wyprodukowane przez firmę Ondo Creation z Hongkongu, która twierdzi, że muzyka doda stosunkowi romantyzmu. Same kondomy (o smakach truskawkowym, miętowym, czekoladowym i bananowym) nie grają wprawdzie, ale uzupełnione są dyskiem CD zawierającym miłosną melodię. Rozpoczyna się ona powoli, po chwili nabiera tempa, aż do burzliwego finału. Kondomy sprzedawane są na całym świecie; ich producent otrzymał już nagrodę za „odświeżenie wizerunku prezerwatywy”. Ondo Creation oczekuje, że produkt pomoże bardziej konserwatywnym klientom odprężyć się i pozbyć wstydu. Długość utworu wynosi 18 minut. „Nie wiadomo, czy to wystarczy do osiągnięcia finału – twierdzi producent. – To sprawa bardzo indywidualna”. ST
PELISA Z REKSIA Przedstawiciel Humane Society, amerykańskiego odpowiednika Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, podczas konferencji prasowej na Kapitolu ujawnił, że wiele kurtek i płaszczy futrzanych (albo obszywanych futrem) wykonanych jest z psa. Futro najczęściej przypomina szopa pracza żyjącego w Azji i płn. Europie. Spośród 25 kurtek futrzanych, jakie przebadano, 24 były z psa, choć właściciele nie mieli o tym pojęcia. Były to markowe, drogie ubrania renomowanych firm, takich jak Calvin Klein czy Tommy Hilfiger. JF
MAŁY PATOLOG
Lekarze myśleli, że po otwarciu jamy brzusznej ujrzą ogromny guz, tymczasem okazało się, że Sanju nosił we wnętrznościach... brata bliźniaka. „Ku memu przerażeniu mogłem uścisnąć rękę komuś w środku” – wspomina chirurg. Powoli wyjmował kończyny, kości, genitalia, włosy, szczękę. Ręce były świetnie rozwinięte, z długimi paznokciami. Hindus cierpiał na niezwykle rzadkie schorzenie: podczas ciąży matki jeden z zarodków został uwięziony we wnętrzu drugiego i przez lata
myszek do eksperymentów i oblewają kobiety w futrach z norek czerwoną farbą. W obliczu takiej reakcji sklep zmuszony był wycofać podarek dla przyszłych anatomopatologów i gęsto tłumaczyć się, że intencją było jedynie propagowanie nauki. Swoją drogą, trochę przegięli. ST
Ekskluzywny sklep Jack Spade, oferujący wyszukane upominki na Manhattanie, zaoferował produkt, który zwalił klientów z nóg. Między aktówką ze świńskiej skóry za 775 dolarów a skórzaną okładką na paszport (145 dol.) znalazł się dziecięcy zestaw do sekcji zwłok. Wywołał oburzenie. Uspokajamy, że nie chodzi o sekcję zwłok dziadka, lecz... żaby, która jest elegancko zapakowana, w formalinie, z nożyczkami, szkłem powiększającym, szczypcami, linijką, instruktażem oraz chusteczką do wytarcia rąk. Sklep otrzymał mnóstwo skarg, napuszczono nań agresywną organizację obrońców praw zwierząt PETA, którzy palą laboratoria używające
stanowczo odmówiła jego zdjęcia. W końcu mieszkaniowy zarząd, ośmieszony w mediach, odpuścił. W Lafayette w Kalifornii ugrupowanie pokojowe zaczęło na terenie należącym do jednego z członków ustawiać krzyże upamiętniające zabitych w Iraku. I znów rozwścieczyło to miejscowych konserwatystów, którzy stwierdzili, że to urąga pamięci żołnierzy. Zaczęli domagać się usunięcia widocznych z autostrady do San Francisco znaków oraz towarzyszącego im napisu: „Ku pamięci 2867 zabitych”. Co bardziej aktywni zaczęli niszczyć krzyże w nocy. Święta nie wszystkich napełniają pokojowym nastrojem. TN
KUFELEK DLA PRZYJACIELA
Drzemka w godzinach pracy redukuje ryzyko śmiertelnego zejścia z powodu choroby serca. Zwłaszcza u pracujących fizycznie mężczyzn. Badania objęły ponad 23 tys. zdrowych Greków. Okazuje się, że kimanie w pracy redukuje stres, a praca jest źródłem stresu. Pracownicy ucinający sobie drzemki w godzinach urzędowania są bardziej produktywni. Niektóre firmy (nie w Polsce!) zezwalają na to zatrudnionym. Przedsiębiorstwo Yarde Metal w USA poszło jeszcze dalej i utworzyło u siebie sypialnie. Dwie skórzane sofy z miękkimi piernatami, przytłumione światła... i budzik. Żeby ratowanie się przed zawałem nie trwało zbyt długo. Góra pół godziny. Dr Dimitrios Trichopoulos, koordynator badań, radzi: „Jeśli możecie spać w pracy – śpijcie”. PZ
WOJNA O POKÓJ Stowarzyszenie mieszkańców Pagoda Springs w Kolorado nakazało jednej z rezydentek usunąć symbol pokoju zrobiony z sosnowych gałęzi. Mieszkańcy skarżyli się, że popularny w latach 60. znak pacyfy jest obraźliwy dla żołnierzy walczących w Iraku. Byli i tacy, co widzieli w nim symbol szatana. Wobec tego władza zagroziła, że właścicielka znaku będzie płacić 25 dol. dziennej kary, jeśli go nie usunie. Lisa Jensen przekalkulowała, że utrzymanie symbolu pokoju będzie ją kosztować do świąt 1000 dolarów, lecz
Wreszcie psy piwoszy przestaną zazdrościć swym panom. O tym, że wierna psina także potrzebuje łyknąć browarku, pomyślał wreszcie właściciel holenderskiego sklepu zoologicznego, Terrie Beredan. Opatentował piwo dla psów. „Co roku chodzimy z psami na polowanie, a potem siedzimy na werandach i sączymy piwo. Pomyślałem sobie: Mój pies też na to zasłużył”. Specjał jest bezalkoholowy, bo jeszcze tylko tego brakowało, by psy zataczały się na ulicach albo szczekały zadami. Składa się z wywaru z wołowiny i ekstraktu słodowego. Napój o nazwie Kwispelbier (kwispel znaczy po holendersku merdać) pojawił się w sklepach w styczniu. Reklamowany jest jako „Piwo dla najlepszego przyjaciela człowieka”. Najlepszy przyjaciel psa też może go sobie golnąć, choć zapewne brak efektu rozweselającego okaże się zniechęcający. Browar nie jest tani: flaszka kosztuje 1,65 euro. To cztery razy tyle co heineken. Ale przyjacielowi nie wypada skąpić. JF
młodzieży, np. Sexuality Information and Education Council, od dawna alarmują, że Bushowi pozwala się na korzystanie z pieniędzy podatników w celu szerzenia kłamstw na temat zawodności prezerwatyw. Materiały szkoleniowe Centrów Kontroli Chorób i Profilaktyki stwierdzają, że prawidłowo stosowane kondomy odznaczają się „wysoką skutecznością” w zapobieganiu zarażeniom wirusem HIV oraz chorobami wenerycznymi. TN
TOKSYCZNE BABY Kobiety powszechnie uchodzą za istoty akuratne, czyste i sprzątające. Do mężczyzn przylgnęło zaś miano niechlujów, a nawet brudasów. Czas obalić te mity. Naukowcy z Uniwersytetu Arizony dowiedli, że biura pań zawierają ponad trzy razy więcej zarazków niż biura mężczyzn. Co się na to składa? Przede wszystkim namiętne używanie kremów do rąk, który przenosi się na powierzchnię biurka. Robi się ona lepka i przywierają do niej bakterie. Drobnoustroje przyciąga też makijaż. Pozy tym kobiety częściej przebywają w towarzystwie dzieci, te zaś są roznosicielami zarazków. Naukowcy znajdowali też duże ilości pleśni w damskich szufladach. Oblepione bakteriami są telefony. Ogromny magazyn drobnoustrojów to kobiece torebki. W jednej trzeciej z analizowanych wykryto bakterie charakterystyczne dla fekaliów. JF
BĘDZIESZ MÓJ! Znalezienie wybranki i skłonienie jej do ślubu wiąże się ze znacznymi staraniami, wysiłkami oraz wydatkami. Weźmy choćby koszt kupna diamentowego pierścionka zaręczynowego...
NACIĄGANE KŁAMSTWA Publikowane dane o skuteczności kondomów muszą być prawdziwe i dokładne z medycznego punktu widzenia – takie upomnienie wystosowała instytucja kontrolująca rząd USA – Government Accountability Office. Chodzi o program edukacyjny Busha, który za jedyny sposób profilaktyki AIDS i chorób wenerycznych uznaje przedślubną abstynencję seksualną. Rząd przeznaczył na ten program w bieżącym roku 170 mln dolarów. Głównym warunkiem otrzymania funduszy jest powstrzymanie się od wspominania o kondomach. Jeśli już o nich mowa, to w kontekście nieskuteczności i zawodności. Oczywiście dane na ten temat są zafałszowane, a w najlepszym razie przesadzone. Tymczasem przepisy wymagają, że edukacyjne informacje muszą być dokładne. Ekipa Busha twierdzi natomiast, że nie odnosi się to do programu propagującego wyłącznie abstynencję. Instytucje monitorujące zagadnienia wychowania seksualnego
Tymczasem mieszkańcy archipelagu 50 wysp u wybrzeży Afryki, nieopodal Gwinei Bissau, nie mają takich problemów. To jedyne miejsce na świecie, gdzie wszystkie akcje przedślubne są na głowie kobiety. Nie wydaje ona jednak fortuny, by złowić męża: wystarczy, że zastuka do drzwi chaty wybrańca serca i bez słowa poda mu talerz z gotowaną lub marynowaną rybą. Facet awansowany na pana młodego jest ugotowany – możliwości odmowy takich oświadczyn nie ma. Gdyby odmówił, ściągnąłby hańbę na siebie i swą rodzinę. Na szczęście obyczaj ten szybko przemija. TN
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
N
auka znów wytrąca moralistom broń z ręki. Brytyjskie pismo medyczne „Lancet” opublikowało rezultaty badań zespołu prof. Keye Wellings z London School of Hygiene and Tropical Medicines nad zachowaniami seksualnymi. Prawie wszystkie święte prawdy religijnej konserwy wzięły w łeb.
ZE ŚWIATA
i zapoznaniu się z danymi gromadzonymi przez większość światowych rządów, okazuje się, że nastolatki wcale nie flirtują więcej niż w przeszłości, a dziewczęta tracą dziewictwo w tym samym wieku co kiedyś. Intensywność życia seksualnego nie ma żadnego związku z szybkością rozpowszechniania się chorób przenoszonych drogą płciową.
Cała prawda o bara-bbara Do klasycznego repertuaru kościelnych moralistów należy biadanie nad upadkiem obyczajów... młodzieży. Zwłaszcza nastolatek, które coraz wcześniej zaczynają pożycie seksualne, zmieniają beztrosko partnerów, a skutkiem jest kara boża: AIDS oraz inne plagi. Afrykańczyków też dziesiątkuje pandemia wirusa HIV, bo kopulują bez umiaru, zamiast modlić się i składać śluby czystości. Otóż wszystko to gówno prawda. Po analizie danych dotyczących zachowań seksualnych (na przestrzeni minionej dekady) z 59 krajów
Prof. Wellings wyraża zdumienie, bo sama była przekonana o rozpuście seksualnej w Afryce, kontynencie charakteryzującym się największą liczbą osób z HIV. Tymczasem to nieprawda – Europejczycy z rozwiniętych krajów mają więcej partnerów seksualnych niż Afrykanie, a plaga AIDS zbiera w Europie o wiele mniejsze żniwo. Konkluzje te potwierdza dr Paul van Look, dyrektor centrum badań reprodukcyjnych Światowej Organizacji Zdrowia.
Najważniejsze czynniki sprawcze zakażeń to ubóstwo i brak edukacji, zwłaszcza brak zachęty do używania kondomów. Afrykańczycy obu płci nieżyjący w małżeństwie charakteryzują się mniejszą aktywnością seksualną: życie płciowe prowadzi dwie trzecie z nich, tymczasem w krajach rozwiniętych seks uprawia trzy czwarte singli. Co do inicjacji seksualnej – to wbrew przekonaniom (zwłaszcza dewotów) nie następuje ona wcześniej. Ma miejsce (tak jak przed dekadą) między 15 a 19 rokiem życia, przy czym dziewczyny tracą dziewictwo wcześniej niż chłopcy. Znów zaznacza się różnica między światem nr 1 a światem nr 3. W Wielkiej Brytanii inauguracja seksu ma miejsce w wieku 16,5–17,5 lat, podczas gdy w Indonezji w wieku 24,5 lat (mężczyźni) i 18,5 (kobiety). Nie warto też dawać się zastraszyć domniemanymi zagrożeniami przedmałżeńskiego seksu, bo są one iluzoryczne. W niektórych krajach kobiety zamężne bardziej są wystawione na ryzyko zarażenia HIV niż kobiety samotne. Dzieje się tak w Azji i Afryce, gdzie żony zarażają się od mężów chodzących do prostytutek. CS
15
Nieboraczek G
dzie ja się teraz podzieję? – zachodzi w głowę zwierzchnik diecezji London w Kanadzie, biskup Ronald Pedro Fabbro.
Jego dotychczasowe miejsce zamieszkania, wielka rezydencja z 9 sypialniami i 7 łazienkami, w której zamieszkiwał z 3 duchownymi, wystawiona została na sprzedaż. Dochód ma pokryć odszkodowania, które trzeba wypłacić ofiarom pedofilii tamtejszych kapłanów. Fabbro sam zdecydował się na sprzedaż rezydencji, twierdząc, że trzeba uczynić zadość wymogom sprawiedliwości. Planuje zamieszkać na kościelnej plebanii.
Problem w tym, że cena wywoławcza (850 tys. dolarów) ma się nijak do finansowych zobowiązań diecezji London. Miało w niej miejsce szereg głośnych skandali przemocy seksualnej. Na przykład jeden z duchownych, profesor seminarium, przez 30 lat molestował nieletnich chłopców. Inny ksiądz molestował i zgwałcił 47 dziewcząt. Odszkodowania, które ma wypłacić Kościół, przekraczają 10 mln dolarów. TN
Papież to heretyk M
ikołaj, ulubieniec patriarchy Maksyma, zwierzchnika Kościoła ortodoksyjnego w Bułgarii, mianowany został niedawno biskupem Płowdiwu i jednym z szefów Kościoła w swym kraju. Zaledwie kilka dni potem w telewizji nazwał papieża Benedykta heretykiem, wywołując tym wściekłość innych duchownych. Niezrażony Mikołaj wyjaśnił, że każdy, kto wyznaje wiarę inną niż pryncypia Kościoła ortodoksyjnego, automatycznie staje się heretykiem. Świat
biskupa roi się więc od heretyków. „Szykujcie się na pasmo skandali w Płowdiwie – ostrzega były zwierzchnik rządowego departamentu do spraw religijnych. – Jeśli on chce być Jezusem, to niech zrzuca duchowne szaty i przemierza boso świat, prawiąc kazania”. PZ
Ostatnia nadzieja w Watykanie Katoliczki nieszczęśliwie zamężne i katolicy pechowo żonaci są w sytuacji niemal beznadziejnej, jeśli starają się błąd skorygować. Martyrologia do grobowej deski albo rozwód, czyli... grzech straszny. Niewielu ma dość samozaparcia, cierpliwości i pieniędzy, by usiłować uwolnić się od nierozerwalnych więzów ucieczką przez ucho igielne kościelnego anulowania małżeństwa. W skali światowej liczba takich śmiałków idzie jednak w tysiące. Są osoby, które nie poddają się nawet po negatywnym werdykcie pierwszej oraz drugiej instancji i uderzają do instancji ostatecznej i nieodwołalnej. Jest nią Sacra Romana Rota – najwyższy sąd watykański, rozpatrujący najbardziej skomplikowane sprawy małżeńskie. Oto kilka ciekawszych casusów, nad którymi właśnie się biedzi. Dżentelmen – uosobienie zdrowia i tężyzny fizycznej – poprosił wybrankę o rękę. Ale pod warunkiem: dama rzuci palenie. Białogłowa się zgodziła, ale nie dała rady. Nałóg wziął górę. Nie nad mężem jednak. Narzekając, że dym gryzie go w oczy i zatruwa płuca, małżonek wystąpił do trybunału diecezjalnego o anulowanie związku. Dostał zgodę, ale wyższa instancja wyrok anulowała.
F
irma „Blue Q” z Bostonu opracowała specjalną linię kosmetyków „Wash Away Your Sins” z unikalną... „formułą zmywającą grzechy”. Specyfiki – poza odświeżeniem ciała – gwarantują także skuteczne odświeżenie duszy. Podstawę adresowanej do grzeszników serii stanowią: mydło w płynie do rąk mające redukować 98,9 procent win (za jedyne 8,5 dol.), płyn do kąpieli z formułą oczyszczającą z grzechów („Chrzest
Stosunkowo często przed oblicze najwyższego trybunału trafiają wnioski wnoszone przez włoskie żony przeciw maminsynkom (mammoni). We Włoszech często się zdarza, że 30- , a nawet 40-letnie byki wciąż nie mogą przeciąć pępowiny i wyprowadzić się od mamusi, co oczywiście wkurza żony. W innej sprawie mąż prosi najwyższy trybunał o zwrócenie mu wolności, bo połowica nie dba o siebie i wygląda okropnie. Przed małżeństwem udawało jej się rozchełstanie i zborsuczenie maskować... Sędziowie Sacra Romana Rota kilkaset takich spraw, uchodzących w ich przekonaniu za najtrudniejsze, odnotowali w raporcie dla papieża. Żywiący nadzieję na odobrączkowanie nie mają jednak podstaw do nadziei: w liście do sędziów Benedykt XVI wezwał, by byli bardziej rozważni, wydając decyzję o anulowaniu związku. Lista przyczyn, dla których może to mieć miejsce, nie jest długa. Prócz braku konsumpcji związku, jest jeszcze psychologiczna niedojrzałość (nadzieja dla żon mammoni!), ukryte felery partnera i zawarcie małżeństwa pod przymusem. Rozwód jest we Włoszech legalny od 35 lat, ale wielu katolików wzdraga się przed nim, traktując go jako socjalny stygmat, i woli zabiegać o kościelne anulowanie małżeństwa. CS
Grzechów rozpuszczenie w butelce” – tylko 12 dol.) oraz kostka myjąca i żel do ciała zawierające biblijną mieszankę kadzidła i mirry (na wszystkie siedem grzechów głównych). Ponadto dostępne są „bosko pachnące” chusteczki nawilżone antybakteryjnym środkiem neutralizującym złe uczynki, balsam do ust oraz spray odświeżający oddech (dla kłamców).
Dla większej skuteczności można również zaopatrzyć się w odświeżacz powietrza z logo „Wash Away Your Sins”, zmieniający pełne grzechów wnętrza w bezgrzeszny raj, oraz kupić świecę „Pachnące zbawienie”, która chroni duszę przez 1,5 tys. minut i eliminuje od 150 do 300 grzechów. Firma daje gwarancję! AK
Diabeł zwany Jezusem P
olicja Papui-Nowej Gwinei prowadzi obławę w dżungli. Celem jest ujęcie lidera wyznania religijnego, 31-letniego Stevena Tariego, zwanego Czarnym Jezusem. Jest ścigany pod zarzutem złożenia diabłu w ofierze dusz trzech dziewcząt i zjedzenia ich ciał. Wieśniacy zeznają, że jedna z kobiet wciągniętych do sekty znalazła się pod tak przemożnym wpływem jej przywódcy, że poświęciła mu swą 14-letnią córkę i własnoręcznie zadźgała ją nożem. Tari został wyrzucony z koledżu
biblijnego za okradanie studentów. Porywa 12-letnie dziewczęta z domów i robi z nich seksualne niewolnice. Sekta „Czarnego Jezusa” ma ponad 6 tys. członków, którzy wierzą w składanie ofiar z ludzi. PZ
16
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
NASI OKUPANCI
PRAWDZIWA HISTORIA KOŚCIOŁA W POLSCE (27)
Otruty biskup Trucizna odegrała niemałą rolę w politycznej historii średniowiecza. Od trucizny umarło wielu papieży, umarł również biskup płocki Henryk. Za pomocą trucizny załatwiano na bieżąco spory polityczne i dynastyczne; kogo nie można się było pozbyć sztyletem lub mieczem, na tego nasyłano trucicieli. Dotyczyło to w niemałej mierze kobiet – czasami, jeśli nie dały mężowi męskiego potomka lub stały na drodze kolejnego związku, usuwano je w ten sposób z tego świata. Najdonioślejszą rolę w średniowiecznym trucicielstwie odegrał arszenik wynaleziony na marginesie doświadczeń alchemicznych. Jest to trucizna bez smaku i zapachu. W małych ilościach działała powoli, wywołując bóle brzucha, wymioty, biegunki, które – z reguły – traktowano jako samoistne choroby i nie łączono ich z trucizną. Truciciele byli bardzo pomysłowi. Zdarzało się, że arszenik wprowadzano kobietom palcem do pochwy lub nasączano nim knot świecy. Od zatrutej świecy umarł m.in. papież Klemens VII. W Polsce posługiwanie się trucizną rozpowszechniło się w dobie rozbicia dzielnicowego. Na szeroką skalę stosował ją wnuk świętej Jadwigi i syn Henryka Pobożnego – książę Bolesław II Rogatka (1220–1278), wyklęty zresztą za to, iż dla okupu uprowadził biskupa wrocławskiego Tomasza (wraz z dwoma kanonikami), którego przez pół roku więził, przejściowo
N
nawet w kajdanach. Od trucizny zmarł – w wieku 38 lat – Henryk IV Probus, jeden z najwybitniejszych książąt okresu dzielnicowego. Otruł go jego medyk, magister Ludwik, namówiony do tego czynu przez swego brata, magistra Wernera, który sprzeniewierzył książęce pieniądze. Z trucicielstwem związana jest romantyczna historia biskupa płockiego Henryka, syna Siemowita III. Opowiadano ją nawet na dworze angielskim, a jej echa stały się osnową dla Szekpirowskiego dramatu „Zimowa opowieść”. Siemowit III był księciem mazowieckim współczesnym Kazimierzowi Wielkiemu i Ludwikowi Węgierskiemu. Nad jego życiem zaciążyła głośna tragedia, która rzuciła ponury cień na jego osobę, stając się tematem licznych opowieści. Po śmierci swej pierwszej żony Eufemii Siemowit III ożenił się z księżniczką ziębicką o nieznanym historii imieniu. Wiadomo jednak, że była to kobieta nadzwyczaj piękna, a w dodatku blisko spokrewniona z Siemowitem. Para książęca żyła w zgodzie do czasu, gdy pojawiły się donosy podważające wierność małżeńską księżnej. Nie bacząc, że żona znowu spodziewa się dziecka (trzeciego z kolei), książę uwięził ją w zamku w Rawie Mazowieckiej i rozpoczął śledztwo.
iejedzenie mięsa uchodzi w Pol sce ciągle za rodzaj nieszkodli wego dziwactwa. Szkoda, że obecność wegetarian nie skłania do etycz nej refleksji nad naszym stosunkiem do innych istot żywych. Niedawno media opublikowały wyniki długoletnich badań amerykańskich nad inteligencją ludzi jedzących mięso oraz wegetarian. Otóż okazuje się, że osoby unikające mięsa średnio są o 5 punktów bardziej inteligentne (w testach IQ) niż ludzie mięsożerni. Jednak naukowcy nie uważają wegetarianizmu za przyczynę statystycznie lepszej inteligencji, lecz jej skutek. Bo wegetarianizm wybierały osoby, które już były bardziej inteligentne we wczesnej młodości. Zatem, według naukowców, część bardziej bystrych młodych ludzi wybrała unikanie mięsa najprawdopodobniej ze względu na lepszy wpływ takiej diety na zdrowie. Te doniesienia prasowe zmusiły mnie do zastanowienia się nad naszymi dziwnymi obyczajami, które powodują, że niektórzy ludzie walczą o życie poczęte zygot, a jednocześnie nie widzą niczego zdrożnego w hodowlanym dręczeniu, a później brutalnym mordowaniu, czujących i cierpiących świń, krów i ptaków.
Dworki wzięte na tortury zapewniały wprawdzie o niewinności księżnej, ale Siemowit nie dał im wiary i wydał wyrok śmierci zarówno na swoją żonę, jak i jej domniemanego uwodziciela. Podejrzanego o cudzołóstwo pochwycono w Prusach i rozdarto końmi. Tymczasem zamknięta w rawskim zamku księżna czekała jednocześnie na rozwiązanie i na śmierć. Uduszono ją zaraz po porodzie. Nowo narodzone dziecię, Henryka – notabene przyszłego biskupa – odsunięto od dziedziczenia i oddano na wychowanie wieśniakom. Gdy Henryk miał trzy lata, córka Siemowita III z pierwszego małżeństwa, Małgorzata, żona księcia słupskiego, wysłała swych ludzi, aby uprowadzili chłopca na jej dwór. Pewnego razu przez przypadek ujrzał go Siemowit i – uderzony jego niezwykłym podobieństwem do siebie – zabrał na swój dwór. To fizyczne podobieństwo jednoznacznie dowiodło, że oskarżenia względem zamordowanej żony były bezpodstawne. Aby przebłagać Boga za swoją zbrodnię, przeznaczył Siemowit chłopca do stanu duchownego... W ten sposób dziesięcioletni Henryk został proboszczem płockim. Potem dodał do tego jeszcze intratniejsze probostwo łęczyckie, co stało się zarzewiem otwartej wojny z arcybiskupem gnieźnieńskim Janem Suchymwilkiem. Arcybiskup nadał bowiem intratną prepozyturę łęczycką swemu faworytowi, którego bracia i krewni zelżyli
Żeby było jasne – osobiście jestem ryboi mięsożerny, ze wskazaniem na to drugie. Wychowałem się w domu prawdziwie katolickim przecież, w którym do głowy wkładano mi, że zabijanie zwierzęcia to rzecz normalna,
i ograbili przedstawicieli księcia, kiedy ci usiłowali w imieniu Henryka wejść w posiadanie majątków prepozytury. W odwecie Siemowit najechał na Łowicz i siłą zajął posiadłości prepozytury łęczyckiej, a jego wojsko przez kilka lat okupowało dobra arcybiskupie. Henryk nigdy nie czuł powołania do kapłaństwa, jednak po śmierci Siemowita nie zrzucił szaty duchownej. Mało tego, w 1390 r. – dzięki staraniom swych przyrodnich braci – został nominowany przez papieża biskupem płockim (mimo że nie miał wyższych świeceń duchownych). Niedługo potem król Jagiełło wysłał go z tajną misją pojednawczą do swojego brata stryjecznego Witolda, przebywającego na dworze krzyżackim w Ritterswerder. Akcja dyplomatyczna zakończyła się pełnym sukcesem i Witold – ku wściekłości zakonu
wybrałem wegetarianizmu z powodu silnych uczuć religijnych (tym razem ewangelicznych), bo te kazały patrzeć podejrzliwie na bezmięsnych, jako pozostających pod wpływem wschodnich doktryn religijno-etycznych;
ŻYCIE PO RELIGII
Wyznania hipokryty moralna i pożądana, bo przecież nie posiadają one duszy. A katolicka moralność dzieli istoty żywe na obdarzone duszą i bezduszne. Te drugie można ze spokojem sumienia mordować. Co ciekawe, chrześcijańska moralność (podobnie jak żydowska i muzułmańska) szczególnie ceni masowe mordowanie zwierząt w okresie świąt. Zatem w polskiej kulturze tradycyjnej ckliwe święta Bożego Narodzenia okupione są śmiercią milionów karpi, a Wielkanoc (święto życia!) poprzedzona bywa zaszlachtowaniem świni, aby po okresie bezmięsnym cieszyć się szynkami i kiełbasami. Wielkanoc to także pogrom życia nienarodzonego, w tym wypadku kurzych jaj. W okresie młodości nie
wschodnich, czyli pogańskich; pogańskich znaczy diabelskich. I tak – z własnego niedostatku wrażliwości i współczucia wobec istot żywych – chrześcijaństwo pomogło mi uczynić cnotę i wyraz pobożności. Teraz pozostaję mięsożerny ze zwykłego lenistwa i przyzwyczajenia. Nie uważam tego za powód do chluby. Na wegetarian patrzę z podziwem, tak jak nałogowy palacz często patrzy na tych, którzy papierosów palić nie chcą i nie potrzebują. Odezwą się głosy, że niejedzenie mięsa może być szkodliwe ze względów zdrowotnych, bo wyniki badań nad skutkami wegetarianizmu są niejednoznaczne. To prawda, jedni naukowcy
– powrócił na Litwę do Jagiełły. Doszło przy tym jednak do skandalizującego wydarzenia. Świeżo desygnowany biskup poznał bowiem siostrę Witolda, księżniczkę Ryngałłę, i zapałał do niej namiętnym uczuciem. Nie bacząc na jego stan duchowny, Witold wyprawił obojgu wesele, które trwało podobno trzy tygodnie. Henryk wystąpił o dyspensę do papieży – rzymskiego i awiniońskiego – licząc, że jak jeden odmówi, to drugi na przekór tamtemu jej udzieli. Czy dyspensę otrzymał – nie wiadomo. Nie powrócił już do Płocka, ale też nie zrzekł się swego biskupstwa, wciąż czerpiąc zeń duże dochody i mając poparcie książąt mazowieckich. Osiadł z żoną w Surażu, a następnie – wobec zagrożenia krzyżackiego – przeniósł się do Łucka. Małżeństwo biskupa było krokiem politycznie nieprzemyślanym, gdyż dało stronie krzyżackiej argument potwierdzający brak szczerości chrztu Litwy. Sprawa ta została zresztą skutecznie przez dyplomację krzyżacką rozdmuchana. Buntowała się też przeciwko swojemu biskupowi kapituła płocka, odmawiając mu prawa do małżeństwa i do dochodów. Ten węzeł gordyjski rozwiązano w sposób charakterystyczny dla średniowiecza – biskupowi Henrykowi podano truciznę. O otrucie go oficjalnie oskarżono Krzyżaków, choć podejrzenia padły także na żądną władzy Ryngałłę. W niespełna rok po swoim nieszczęśliwym ślubie Henryk powrócił do Płocka w trumnie. Nie przyjęto jej między biskupów. Spoczął w grobach książęcych, odzyskawszy przynajmniej po śmierci swoje książęce prawa. ARTUR CECUŁA
widzą wegetarianizm jako cudowną profilaktykę w chorobach serca i układu krążenia, inni wskazują na kłopoty, jakie może przynieść – osłabienie organizmu, problemy z dostarczeniem odpowiedniej ilości składników odżywczych itp. Mnie interesuje strona etyczna zagadnienia. Bo czy nie jest czymś wzniosłym moralnie odmówienie sobie czegoś, nawet istotnego dla zdrowia, dla ocalenia cudzego życia? Zwolennicy jedzenia mięsa twierdzą także, że jest ono „zgodne z naturą”, bo człowiek mięso jeść może, a nawet powinien, i że tak było od wieków. Amen. To prawda, ale człowiek jest także istotą „naturalnie” śmierdzącą, a zanim wprowadzono zwyczaj częstego mycia – również powszechnie zawszoną. I czy owa „naturalna” skłonność jest powodem do utrzymywania braku higieny? Przecież do walki z „naturalnym” smrodem zaprzęgliśmy cały przemysł kosmetyczny i perfumeryjny, czyli „przeciwny naturze” jak najbardziej. Nie mam zamiaru nikogo namawiać do niejedzenia mięsa, bo byłby to szczyt hipokryzji z mojej strony. Chciałbym tylko pobudzić siebie i innych – wychowanych w naszej zamordystycznej, chrześcijańskiej kulturze – do refleksji nad wartością życia i cierpienia. Nie tylko nas – ludzi. MAREK KRAK
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r. W 1562 r. wojsko księcia Franciszka Gwizjusza, fanatycznego wroga reformacji, dokonało rzezi na uczestnikach protestanckiego nabożeństwa w Vassy pod Paryżem. Ten eksces uznawany jest za początek brutalnych wojen religijnych, które miały odbić się traumatycznie na pamięci historycznej narodu francuskiego i zaciążyć na jego dalszych dziejach.
łatwo jak w Niderlandach, gdzie krwawy książę Alba dokonywał konsekwentnej pacyfikacji za pomocą terroru i mordów. Francuscy protestanci, czyli tzw. hugenoci, uzyskali dla siebie szereg koncesji i ustępstw. Pierwsza wojna z hugenotami zakończyła się pokojem w Amboise, w ramach którego przyznano protestantom ograniczoną wolność religijną oraz dwa bezpieczne regiony w kraju. W tym czasie w zastępstwie małoletniego króla Karola IX panowała we Francji regentka Katarzyna Medycejska. Początkowo prowadziła ona umiarkowanie tolerancyjną politykę, zezwalając protestantom na
PRZEMILCZANA HISTORIA religii poza katolicką, i podjęła kroki wojenne. Stronnictwo katolickie przyjęło te poczynania z entuzjazmem, a papież wyprosił u króla Hiszpanii pomoc zbrojną. Mało tego – ogłosił kolekty w Państwie Kościelnym na wojnę we Francji i wysłał przez Alpy swą małą armijkę, by także dopomogła w mordowaniu odstępców. Armia ta otrzymała od Piusa V rozkaz mordowania każdego napotkanego protestanta, bez odpuszczania komukolwiek. W liście do króla papież radził: „Ścigajcie i powalajcie wszystkich pozostałych jeszcze nieprzyjaciół. Jeżeli nie wyrwiecie ostatnich korzeni, odrosną,
znienacka na świętujących protestantów. Wezwanie do rzezi dały dzwony kościoła Saint-Germain l’Auxerois. Był to bodaj największy skondensowany pogrom religijny Europy. Źródła podają różne dane liczbowe. Miało zginąć od 2–10 tys. ludzi w samym Paryżu, a w ciągu następnych kilku dni od 30–50 tys. w całej Francji. Po tej masakrze w Watykanie zapanowało święto. Można powiedzieć, iż papież odtańczył taniec wojenny na ciałach pomordowanych. Na pamiątkę nocy św. Bartłomieja papież Grzegorz XIII, następca Piusa V, kazał nawet wybić medal z napisem Ugonotorum strages (rzeź hugenotów) – na
MROCZNE KARTY HISTORII KOŚCIOŁA (45)
Wojny religijne we Francji Na pamiątkę tak doniosłego wydarzenia aż do czasów oświecenia obchodzono w wielu miejscowościach Francji doroczne obchody, podczas których – jak pisze Wolter – składało się „uroczyste dziękczynienie Bogu za cztery tysiące pomordowanych”. „Ordonanse królewskie zakazały tej ceremonii, ale wcale jej dotąd nie zaniechano. Co roku lży się nabożnie religię i tron tą barbarzyńską uroczystością. Mam na myśli igrzyska urządzane co sto lat w Tuluzie; miasto wtedy prosi papieża o całkowity odpust za uczestniczenie w procesji. Bez wątpienia, potrzebuje ono odpuszczenia grzechów, ale nie zasługują na to ci, którzy utrwalają fanatyzm. Ostatni obchód stulecia przypadł na rok 1762... Czy przyszłe pokolenia dadzą wiarę, do jakich szaleństw posuwał się za naszych czasów zabobon przy tej nieszczęsnej uroczystości? Na czele szewcy-łatacze w galowych strojach niosą głowę pierwszego biskupa Tuluzy, księcia Peloponezu, który niezaprzeczenie rezydował w Tuluzie jeszcze przed śmiercią Jezusa Chrystusa. Za nimi idą dekarze, obarczeni kośćmi wszystkich niewiniątek, które Herod kazał zgładzić tysiąc siedemset sześćdziesiąt i sześć lat temu... Handlarze starzyzną powiewają kawałkiem sukni Najświętszej Dziewicy. Bracia krawcy niosą relikwie świętego Piotra i świętego Pawła. Następnie w pochodzie pojawia się trzydzieści zwłok ludzkich. Dałby Bóg, żeby poprzestano na tym widowisku! Zwiedziona na manowce pobożność nie przestaje jednakże być pobożnością... Ale tak wiele zwłok, które pokazuje się w tym dniu tylko po to, aby odnowić pamięć o owych czterech tysiącach obywateli zamordowanych w 1562 roku, nie może nie wywrzeć na umysłach ludzi żyjących zgubnego wrażenia. Wychodzi się stamtąd z głową nabitą zjawami, sercem przejętym duchem fanatyzmu, przepojonym żółcią przeciwko braciom, których ta procesja znieważa” („Traktat o tolerancji”). We Francji zwalczanie protestantów początkowo nie odbywało się tak
Medal papieski wydany dla uczczenia rzezi protestantów
wyznawanie swej wiary poza miastami. Sytuacja uległa eskalacji, gdyż prowadzenie polityki państwowej przekazała Katarzyna fanatycznie katolickiemu rodowi Gwizjuszów. Kiedy w Niderlandach rozszalał się książę Alba ze swoją Radą Zaburzeń, a w Rzymie papież entuzjastycznie sekundował prześladowaniom, wskazując katolickim przywódcom Francji wzorzec do naśladowania, na hugenotów padł blady strach... To właśnie strach spowodował, że wywołali oni drugą wojnę religijną (1567–1568), której głównym skutkiem była utrata przez hugenotów łask francuskiej opinii publicznej. Wówczas to, jak się powiada, „chrystusowcy stali się hugenotami”. Buta księcia Kondeusza, przywódcy hugenotów, spowodowała, że we Francji począł budzić się duch katolicki, rozniecany sprawnie przez jezuitów. Katarzyna Medycejska zradykalizowała się. Przedstawiła szlachcie francuskiej tekst przysięgi wymuszającej wierność katolicyzmowi. Zażądała usunięcia wszystkich rad miejskich w tych miastach, które podejrzewano o sprzyjanie protestantyzmowi. We wrześniu oświadczyła Filipowi II, że nie będzie tolerować żadnej
jak to uczyniły już tyle razy” (list z 28.03.1569 r.). Hugenoci ponieśli sromotną porażkę w bitwie pod Montcontour, po której rozentuzjazmowany papież wystawiał w kościołach św. Piotra i Jana Laterańskiego zdobyte trofea – sztandary heretyków. Zaczął wówczas żywić nadzieję, iż może uda mu się zgnieść cały ruch protestancki. Ekskomunikował wówczas królową Elżbietę i zamierzał przeprowadzić akcję przeciwko Anglii. Kiedy po ostatnich razach stronnictwo protestanckie znów odzyskało siły, tym razem zaplanowano im coś wyjątkowego. 18 sierpnia 1573 r. miał się odbyć symboliczny akt pojednania: Małgorzata de Valois, katolicka księżniczka, wyszła za mąż za Henryka Burbona, króla Nawarry, jednego z przywódców hugenotów. Katarzyna zrobiła co mogła, aby sprowadzić do Paryża jak najwięcej protestantów. Zjechała licznie szlachta hugenocka z całego kraju. Wtedy to młody król – pod wpływem swej matki oraz Henryka Gwizjusza – zarządził krwawą z nimi rozprawę. Miało to miejsce w dniu św. Bartłomieja, w nocy z 23 na 24 sierpnia. Żołnierze królewskiej gwardii szwajcarskiej wraz z podburzonym tłumem napadli
licu widniał portret Grzegorza XIII, na odwrocie – anioł tępiciel zadający cios hugenotom (patrz reprodukcje). Zamówił też u Vasarego przedstawiające rzeź freski, które do tej pory zniesławiają mury jednej z sal Watykanu. Nadaremnie kuszono się zdjąć brzemię odpowiedzialności z papieża i jego legata w tej zbrodni nie do darowania. Kościół uważał za całkiem naturalne, żeby mordem zbiorowym skończono z hugenotami – jak z sekciarzami średniowiecza. Podczas rzezi 24 sierpnia nuncjusz Salviati pisał do Grzegorza XIII: „Raduję się z głębi wnętrzności wraz z Waszą Świątobliwością, z tego, że król i królowa-matka mogli wytępić te zatrute plemiona z taką roztropnością i w tak dogodnym momencie, gdy buntownicy byli zamknięci na klucz w swej klatce”, a Grzegorz XII odprawił uroczyście ceremonię religijną „ze względu na najszczęśliwszą nowinę o zniszczeniu sekty hugenockiej”. Wyprawił na dwór francuski legata Orsiniego, który „w przejeździe przez Lyon rozdawał publicznie odpusty wszystkim wyrzynaczom. Na koniec ofiarował różę złotą, przeznaczoną do nagradzania najgorętszej żarliwości dla Kościoła, królowi,
17
mordercy swych poddanych, Karolowi IX (taką różę otrzymał również książę Alba za tępienie heretyków w Niderlandach)” (S. Reinach). Wcześniej książę Alba drwił z Francuzów, że nie potrafią poradzić sobie ze swoim hugenockim problemem, tak jak on tego dokonywał w Niderlandach. „I tak oto Francuzi jeszcze prześcignęli niderlandzkie akcje Hiszpanów. Jednakże to, czego Hiszpanie dokonywali stopniowo, z kalkulatorską refleksją i przy zachowaniu legalnych form – Francuzi uczynili w płomieniach namiętności, nie zachowując żadnych form, przy pomocy sfanatyzowanego tłumu” (L. von Ranke). Młody król w wieku 22 lat doczekał się tytułu „arcychrześcijańskiego monarchy”. Wkrótce jednak bieg francuskiej polityki znów zmienił kierunek. Po śmierci Karola IX w 1574 r. tron objął Henryk III Walezy, który wcześniej porzucił tron polski. W tym czasie trwała już kolejna wojna hugenocka (1574–1576). Nie mając pieniędzy na jej kontynuację, król poszedł na ugodę z hugenotami. Potępił noc św. Bartłomieja i zawarł pokój, gwarantując im swobodę wiary i udział w parlamentach prowincji. Kompromisy rozpaliły fanatyzm katolicki. Efektem było powołanie przez Gwizjuszów w 1576 r. Ligi Katolickiej, którą wspierały Hiszpania i Państwo Kościelne. Liga zamierzała obalić króla i za pomocą dawnych metod kontynuować walkę z protestantami. W 1577 wybuchła szósta religijna wojna domowa we Francji, która tym razem trwała trzy lata. Protestantami dowodził król Nawarry, Henryk Burbon, który odniósł szereg zwycięstw nad wojskami Ligi. Papież Sykstus V obłożył klątwą późniejszego króla Francji, jak i aktualnego, Henryka III. Tego ostatniego zresztą skrytobójczo wykończył dominikanin Jacques Clément w 1589 roku. Papież z miejsca ogłosił, że ten mord był zrządzeniem boskim. Skutki owej „boskiej interwencji” nie były jednak szczęśliwe dla Kościoła. Legalnym następcą zamordowanego został Henryk IV Burbon – protestant. Była to sytuacja nie do zaakceptowania przez katolickich ultrasów, którzy, spiskując z papieżem i Hiszpanami, wywołali kolejną wojnę domową, trwającą aż osiem lat, po której Henryk IV stwierdził, iż „Paryż wart jest mszy” i przeszedł na katolicyzm. Dzięki temu Francja i Hiszpania zawarły układ pokojowy. Niedługo później zmarła Katarzyna Medycejska, a król wydał sławetny edykt nantejski, który zrównywał w prawach protestantów i katolików, usuwając tym samym przyczyny wojen religijnych we Francji. Hugenoci zyskali swobodę kultu, wszelako z wyłączeniem Paryża. Edykt ten był późniejszy niż polska konfederacja warszawska, lecz okazał się trwalszy, gdyż nienajgorzej zabezpieczył protestantów aż do roku 1685, kiedy to całe zło wojen religijnych miało powrócić... MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
18
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
J
akiś facet w miejscowości Gołąb w woj. lubelskim zamierza utworzyć Muzeum Pijaństwa. Fakt, w Polsce – kraju o przebogatej tradycji – brak takiego muzeum jest co najmniej dziwny. Inicjatywie można by przyklasnąć, gdyby nie to, że największe moralne prawo do zaszczytu posiadania takiego muzeum ma Maków. Na hasło Maków każdy wymienia Podhalański. Kto słyszał o Makowie koło Skierniewic w woj. łódzkim, małej wiejskiej gminie w samym środku Polski? Pies z kulawą nogą.
ślubu nie dotrzymał. Anioł stróż pana Kazimierza przegrywa boje z pokuszeniem. Może sam jest trunkowy? Albo klasztor trefny? Pod Lublinem kłopotu narobili sobie gorliwi policjanci. Zatrzymali pijanego w sztok rolnika jadącego ciągnikiem. Jeden z policjantów udał się do pobliskiej wsi, aby sprowadzić innego rolnika, który odprowadziłby ciągnik. W całej wsi nie znalazł ani jednego trzeźwego! A dzień był powszedni i jeszcze jasny. Propozycję utworzenia Muzeum Opilstwa w Makowie traktujemy jak najpoważniej. Powszechne życzliwe zainteresowanie inicjatywą z Gołąbia
też coś by się znalazło – choćby domowej konstrukcji aparatury bimbrownicze. A jakiż ogrom możliwości dają imprezy plenerowe. Wyobraźmy sobie pokaz działania wytwórni księżycówki! Atrakcja bijąca na głowę nieodległe dymarki świętokrzyskie. Za osobną opłatę – degustacja! A bachanalia, zapusty, wieczory kawalerskie? Miejsce, do którego dotarł nasz twardziel, należy uwiecznić tablicą pamiątkową; także pojazd, który go potrącił, zasługuje na miano eksponatu. Popiersie naszego bohatera powinno zdobić muzeum, a on sam, jako
Chluśniem, bo uśniem Nawet nie mają porządnej strony internetowej, co dziś znamionuje zadupie. Co daje tej zagubionej wiosce szansę na ogólnoświatową sławę, dochody z turystyki i wszelkie powody do dumy? Bohater. To tam pobito rekord świata. Otóż obywatel tej właśnie gminy w 2004 r. wydmuchał w wydychanym powietrzu 12,3 promila alkoholu! Na dodatek tego naszego bohatera nie podniesiono leżącego w rowie – on wracał do domu o własnych siłach!!! Wprawdzie środkiem drogi, ale nie bądźmy drobiazgowi. Wynik udało się ustalić, bo potrącił go samochód marki Skoda i rekordzista znalazł się w szpitalu. Następnego dnia nie był w stanie wypowiedzieć ani słowa. Dopiero na trzeci dzień wyszeptał, jak się nazywa. Według naszej wiedzy, jest to rekord świata. Byli wprawdzie lepsi, oczywiście także nasi, ale tylko nasz bohater przeżył. Poprzednicy mieli mniej szczęścia. Na przykład Tadeusz S., który, prowadząc samochód, spowodował w 1995 r. wypadek pod Wrocławiem. Miał 14,8 prom., ale zmarł w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku. Jan M. z Elbląga miał 15,9 prom., ale zapił się na śmierć. Pomoc przyszła za późno. To znaczy, że obaj boju nie zaliczyli. A nasz makowianin nie dość, że przeżył, to jeszcze szedł o własnych siłach! Wśród pań palmę pierwszeństwa także dzierży Polka – 40-letnia szczecinianka Jolanta M. w 1995 r. osiągnęła 8,2 promila! Mimo że kobieta, chylę czoła, ale moja męska duma nie została urażona i nie staję w szranki. Podobny wynik zanotowała niedawno kobieta w Berlinie, ale... to też była nasza. Te wyniki muszą budzić respekt, gdy przypomnieć, że dawka śmiertelna to 4,5 promila. Jeden z duńskich producentów na butelce wódki zamieścił takie właśnie ostrzeżenie z dopiskiem: Nie dotyczy Polaków i Rosjan. Godne wspomnienia są też inne pijackie facecje rodaków. Góral z Nowego Targu Kazimierz M. ustanowił swoisty rekord, który mógł ustanowić tylko Polak. Otóż pan Kazimierz aż 38 razy... składał śluby abstynencji w klasztorze w Zakopanem! Żadnego
Fot. WHO BE
dowodzi, że nie ma czego się wstydzić – przeciwnie, można z tego wydarzenia wykuć dobrobyt dla lokalnej społeczności na pokolenia. Wyczyn sąsiada powodem do dumy wprawdzie nie jest, ale okazja do zrobienia interesu wspaniała. Zobaczmy, co lokalne społeczności wyprawiają, żeby tylko ściągnąć turystów i zarobić trochę kasy. Niektórzy gotowi są założyć nawet składowisko odpadów nuklearnych, inni – amerykańskie rakiety! Preferencje turystów zaś bywają rozmaite, czasami szokujące. Nie wszyscy chcą zwiedzać ruiny. Ostatnim hitem turystycznym Ameryki Łacińskiej są... slumsy, a Polski – Nowa Huta. Dlatego proponowane Muzeum Opilstwa z pewnością będzie atrakcją. Lokalizacja w Makowie ma przewagę nad przygranicznym Gołąbiem ze względu na położenie w centrum Polski, jednak żeby nie być posądzonym o plagiat, proponujemy nazwę Muzeum Opilstwa. Światowy rozgłos Muzeum ma, naszym zdaniem, zapewniony. I ze względu na tematykę, i miejsce uświęcone niedoścignionym rekordem. Jesteśmy przekonani, że na wieść o tworzeniu tak bliskiej sercu każdego Polaka placówki rodacy nadeślą wiele eksponatów marniejących dotąd na strychach i w garażach. W magazynach wielu muzeów z pewnością kurzem zarastają liczne przedmioty, które mogą wprawić w zdumienie, bo pomysłowość naszych przodków była niebywała. W magazynach policyjnych
eksponat sam w sobie, zasługuje na etat kustosza. O szlag, to byłby drugi Polak z pomnikiem za życia! Obaj owładnięci spiritusem... Obiektów związanych z tematem też w Polsce nie brakuje. Ozdobą skansenu mogłaby być replika wspaniale zachowanej cudownej XVII-wiecznej karczmy z Jeleśni pod Żywcem, gdzie gości wita staropolski napis: Cyś ty chłopie łosoloł, cy ty ni mos rozumu, karcma stoi u drogi, a ty idzies do domu? Muzeum Opilstwa byłoby wspaniałym miejscem na promocję polskich wódek. Reklama alkoholu jest zabroniona, ale nie może być tak, że polskie wódki, produkt kiedyś markowy, wypierane są przez zachodnie świństwa, nie mówiąc o obrzydliwych, trujących miksturach ze Wschodu. Podsuwamy ten pomysł niedawno wybranym samorządowcom z Makowa. Innego pomysłu na zapewnienie lokalnej społeczności pomyślności na długie lata – nie znajdziecie. To nie tylko Muzeum Opilstwa, ale i towarzysząca infrastruktura. Wszak po degustacji trzeba szukać noclegu, zostawić samochód na parkingu. Jak dobrze sporządzicie biznesplan i wniosek, to Unia może dać pieniądze. A my dajemy Wam pomysł za darmo. No, niezupełnie. Autor pomysłu żąda dożywotniego darmowego karnetu wstępu. Z degustacją. LUX VERITATIS
Wiercenie Rydzyka Całe 12 milionów złotych przeznaczył Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska dla dyrektora Radia Maryja. Kasa ma posłużyć na dowiercenie się do źródeł geotermalnych w celu ogrzania budynków uczelni założonej w Toruniu przez redemptorystę. Dotacja została przyznana bez jakiegokolwiek konkursu (prawnie w tym przypadku wymaganego), który miałby wyłonić najlepsze projekty, więc Ministerstwo Środowiska może zaskarżyć sposób i celowość przekazania funduszy. Nie zrobi tego jednak, rzecz jasna, bo już ogłosiło, że Rydzykowe wiercenia popiera w całej rozciągłości, a raczej... głębokości. Tyle informacja... A komentarz? Od tych internet aż się roił. Tylko na ONECIE było ich kilka tysięcy. Wybraliśmy te cenzuralne: Rydzyk chce się dowiercić do diabła Szuka swojego kolegi ~AXX, 15.02.2007 09:14 Państwo nie ma pieniędzy? 12 mln dla ojca Rydzyka, 20 mln na świątynię Opatrzności Bożej – przecież to są pieniądze z budżetu państwa!!!! SĄ! Tak naprawdę to są pieniądze ZABRANE emerytom, czyt. najbiedniejszej i najbardziej bezbronnej części społeczeństwa! Skoro już nasz miłościwie nam panujący rząd chce się w ten sposób „odpłacić” Kościołowi za wykreowanie go... To ci dopiero „państwo prawa”, byłoby śmieszne, gdyby nie to, że jest straszne!!! ~asxpylz, 15.02.2007 09:09 Za 12 mln można ogrzać przez cały rok 50-tysięczne miasto ~Ramzes, 15.02.2007 09:01 Kaczyńscy kiedyś za to zapłacą To jest finansowanie obcego państwa (Watykanu) ~Polak, 15.02.2007 07:10 Może od razu przekażmy cały budżet Polski na RM ~JM, 15.02.2007 08:58 Porządny ten Rydzyk Mógł przecież zażądać 12 miliardów ~bruno, 15.02.2007 08:51 Kolejna mała rata za głosowanie w wyborach, nic nie ma za darmo, a o ilu milionach dowiemy się kiedyś tam albo wcale! ~wolski, 15.02.2007 08:50 Zakładając, że tona węgla kosztuje 600 zł i zużycie roczne 200 ton, to wystarczyłoby na 100 lat ogrzewania ~kokoloko, 15.02.2007 08:05 Dwa dni temu słuchałem audycji prowadzonej przez umiłowanego Ojca Świętego... I nagle w całej wsi zgasło światło. Wszystko przestało działać i stała się ciemność w całej wsi. Ale słodki głos Ojca Świętego Tadeusza nadal było słychać. A w tle jakby chór anielski. A wokół radioodbiornika pojawiła się aureola. Trwało to chyba dobre pół godziny. Następnego dnia wszyscy o tym we wsi mówili. Prawdę powiadam wam. Ojciec Tadeusz Rydzyk kochany jest święty!!! ~Marian, 15.02.2007 07:59 Szlag mnie trafi!!! Powiedzcie jak, pozostając w tym kraju, uwolnić się od tego idiotyzmu i marazmu? Na chorych brakuje pieniędzy, na emerytów i rencistów brakuje pieniędzy, dosłownie na wszystko ich brakuje, ale nie na potrzeby o. Rydzyka oraz na budowę Świątyni Opatrzności. Kiedy wreszcie naród ruszy na ulicę? Przecież to się musi skończyć! ~Olo, 15.02.2007 08:23 Przyjdzie czas, że Rydzyka będą szukać listem gończym! Już niedługo... ~Maria, 15.02.2007 08:02 To samo można uzyskać za 300 do 500 tys. zł!!! Wybrał MarS
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
LISTY Pius XII i prababka Autor artykułu „Jasenovac – bałkański Auschwitz” powołuje się na publikację Johna Cornwella „Papież Hitlera”. Cornwell pisze, że Pius XII udzielił pełnego poparcia nazistowskim rządom w Chorwacji, ale poparcie to wyrażone było w bardziej konkretny sposób: Pius XII wystosował bullę – dokument oficjalny skierowany do katolików chorwackich – gdzie są oni nazwani przedmurzem chrześcijaństwa, które musi walczyć o ewangelię. W ten sposób papież usankcjonował i wyraził pełne poparcie dla mordowania wyznawców innych religii, w tym także chrześcijan innych wyznań – wszak prawosławni to też chrześcijanie! Lista „dzieł bożych” tegoż papieża jest oczywiście dłuższa i bardziej soczysta, ale to materiał na cały cykl. Uważam, że demaskowanie zbrodni jest jedną z misji mediów, tym bardziej dziękuję za to, co Państwo robicie. Na koniec pragnę dodać, że sama jestem katoliczką, pochodzę z katolickiego domu, ale nigdy nie było u nas dewocji. Od kiedy moja prababka, osoba bardzo religijna i przestrzegająca ściśle nakazów Kościoła co do postów itp., zobaczyła księdza beztrosko wcinającego pieczoną kaczkę w Wielkim Tygodniu (na początku XX wieku cały lud wierny przez cały Wielki Post odżywiał się postnym żurem i nieokraszonymi kartoflami), wkradł się do rodziny duch zdrowego dystansu do wszelkich nakazów robienia czegoś w imię Tradycji. Oczywiście prababcia nigdy już więcej żuru nie praktykowała, wpajając swoim dziatkom, że na roli praca zbyt ciężka, a ksiądz
jak całe życie nic nie robi, to niech sobie pości. Prababcia była wprawdzie ledwie piśmienna, ale nie sposób nie zauważyć tu działania daru mądrości. Duch wieje, kędy chce... Joanna Grzelak
Gdzie zatem trafił po śmierci człowiek, którego uznanie świętości zdaje się być czystym formalizmem, skoro troska kard. Dziwisza jest tak głęboka, a oblicze frasobliwe, że aż ciarki człowieka przechodzą... Czyżby JPII trafił do miejsca mniej idealnego? JS
Handlowanie trwa także w dzisiejszej „Świątyni”, a towarem są złudzenia (za spore pieniądze). Według mnie, to niemoralny szwindel, bo żaden zmarły z cmentarza do domu jeszcze nie wrócił. Kto chce, niech kupuje ten „towar” i płaci. Edward Cwik, Jaworzno
Handlarze
Godni... kogo?!
Do tekstu B. Parmy „Handel w świątyni” dorzucę swoje trzy grosze z ponad 50 lat dorosłego życia.
Czytam i przecieram oczy ze zdumienia – tego jeszcze w „Faktach i Mitach” nie było. Terminologia zastosowana w artykule pt. „Schronisko śmierci” godna jest mediów T. Rydzyka, a nie „Faktów i Mitów”. Od kiedy to mówimy o eutanazji w odniesieniu do zwierząt?! Proponuję, aby autor artykułu sprawdził w pierwszej lepszej encyklopedii, co oznacza słowo „eutanazja” i nie wprowadzał czytelników w błąd. Brakuje mi słów oburzenia na bezmyślność autora. M.P., stały czytelnik
Świadectwo „Byłem przy nim prawie 40 lat. Najpierw przez 12 lat w Krakowie, a potem przez kolejnych 27 w Rzymie. Zawsze przy nim. Zawsze u jego boku. A teraz, w chwili śmierci,
Faktycznie, nasz błąd. Nie można mówić o eutanazji w odniesieniu do zwierząt. Przepraszamy. Redakcja
Szanowny Jonaszu! poszedł sam (...). Po tamtej stronie kto mu towarzyszy?” – napisał kard. Stanisław Dziwisz. Niepokojące słowa. Jakie świadectwo wiary daje w nich kard. Dziwisz, stawiając pytanie: Kto zacz towarzyszy zmarłemu po tamtej stronie? Czyż nie podważa w ten sposób istnienia „wymiaru dla bytów doskonałych”, któremu brak jakichkolwiek odniesień do ziemskiej egzystencji? Mówiąc po ludzku, czyż nie zasiewa wątpliwości co do natury „niebiańskiej krainy” wolnej od trosk, cierpień itd., a siebie jako dobrego towarzysza konfrontuje z samym Bogiem?
4 MARCA odbędzie się WIELKI MARSZ SOLIDARNOŚCI KOBIET godzina 12.00, plac Defilad, Warszawa Politycy podejmują decyzje dotyczące życia kobiet – lekceważąc dramatyczne skutki swoich uchwał. Mimo już i tak bardzo restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej, która skazała rzesze kobiet na niepotrzebne dramaty i tragedie, LPR złożyła wniosek o wprowadzenie nowego zapisu do konstytucji. Zaproponowany zapis o „ochronie życia od poczęcia” symbolicznie i praktycznie oznacza skrajny brak poszanowania wartości życia kobiet. W połączeniu z planami ograniczenia dostępu do środków antykoncepcyjnych i brakiem edukacji seksualnej skaże on wiele z nas na śmierć lub utratę zdrowia. Dramatyczna sytuacja może dotknąć Ciebie, Twoją siostrę, córkę, przyjaciółkę. Dlatego nazwałyśmy ten marsz – Marszem Solidarności Kobiet. Organizatorzy: Porozumienie Kobiet 8 Marca, Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, Porozumienie Lesbijek (LGBT), Grupa Pro-Choice 2006, Wolny Związek Zawodowy „Sierpień 80”, Stowarzyszenie Pro Femina, All Different – All Equal http://porozumienie.nongov.pl/news.php
19
LISTY OD CZYTELNIKÓW
Krk oferuje wiernym złudzenia, to znaczy po śmierci jakiś raj i zmartwychwstanie. Nie za darmo. Warunkiem dostąpienia tej „łaski”, tego „szczęścia”, jest przestrzeganie przez nich w życiu ziemskim określonych przez Krk przykazań, sakramentów, dogmatów, doktryn. Za swe posługi dla wiernych urzędnicy Pana B. inkasują pieniądze (na wszystko są określone stawki). Bo w Krk nie ma niczego za darmo – za „Bóg zapłać” to wszystko mają tylko oni. Co z tego, że Jezus czy jakiś apostoł ganili czy potępiali skłonność ludzi do zagarniania bogactw?
Nie bez pewnego wzruszenia odczytałem w dzisiejszym (środa, 21 lutego 2007 r., str. A3) wydaniu „Rzeczpospolitej” tekst zatytułowany: „Nie wierzą, że arcybiskup donosił”. Autorka ww. tekstu (A. Rybak) bez żenady i wprost powołuje się na tezy głoszone przez... „antyklerykalny tygodnik »Fakty i Mity«”. Posiadam wspomniany numer „FiM” i nie bardzo już wiem, jak bardzo „antyklerykalny” jest mój ulubiony Tygodnik. Pozostanę z niezwykłą wdzięcznością – o ile otrzymam kilka słów wyjaśnienia... Jeśli takie wyjaśnienia otrzymam... Jerzy Przyk, Gdańsk
Szanowny Panie, Aluzju poniał i wyjaśniam, co następuje: Tygodnik „FiM” jest i pozostanie antyklerykalny. Co nie znaczy, że (wzorem np. „Naszego Dziennika”) jesteśmy nieobiektywni w ten sposób, że każde wydarzenie podporządkowujemy linii programowej pisma. Tak nie jest i nie będzie. Naszym pierwszym przykazaniem jest rzetelność. Jeśli zdobyliśmy dowody na to, że teczka abpa Wielgusa została sfałszowana, to napisaliśmy o tym. To się nazywa rzetelność, a w konsekwencji także wiarygodność, której tak często brakuje innym mediom. Jonasz
Referendum! Ja i wielu moich znajomych jesteśmy przeciwni powstaniu w naszym kraju amerykańskiego systemu antyrakietowego, który z pewnością przyczyni się do nowego wyścigu zbrojeń. Serdecznie proszę wszystkich Czytelników – w tym członków Racji PL czy Zielonych – o zorganizowanie we wszystkich większych metropoliach w naszym kraju demonstracji mających na celu przedstawienie naszych obaw nt. skutków powstania tej swoistej płachty na rosyjskiego byka. Może i nie powstrzymamy jej powstania, ale na pewno zwrócimy tym uwagę świata i wielu Polaków, a co najistotniejsze – musimy zażądać wszczęcia w tej sprawie ogólnopolskiego referendum!!! Nie pozwólmy, aby o przyszłości naszych stosunków międzynarodowych decydowała grupka zapyziałych idiotów, którzy twierdzą, że działają w imieniu Polski. Polska to my, a jak wykazały sondaże: większość rodaków jest przeciwna temu pomysłowi. Powiedzmy głośno NIE!!! Spieszmy się! Pluto
Tarcza USA w Polsce W odpowiedzi na prośby wielu Czytelników, którzy pytają o możliwość zaprotestowania przeciwko budowie w naszym kraju tarczy antyrakietowej bez oglądania się na zdanie większości Polaków, drukujemy listę, którą wraz z podpisami można przesłać na zamieszczony poniżej adres. Akcję zbierania podpisów koordynuje stowarzyszenie Młodzi Socjaliści. Redakcja Umieszczenie w Polsce amerykańskich baz rakietowych to zbyt ważna sprawa, by pozostawiać ją w rękach polityków. Ta decyzja zaważy na bezpieczeństwie nas wszystkich, dlatego wszyscy powinniśmy mieć prawo wypowiedzieć się w tej sprawie. Domagamy się rzetelnej, publicznej debaty o zagrożeniach związanych z budową tzw. tarczy antyrakietowej na terytorium Polski. Wzywamy do zorganizowania referendum w sprawie zgody na budowę amerykańskich instalacji wojskowych na terenie Rzeczypospolitej. Więcej informacji: WWW.STOP-BAZOM-USA.PL
Imię
Nazwisko
Miasto
Podpis
Wypełniony formularz prosimy odesłać lub dostarczyć osobiście na adres: Młodzi Socjaliści, al. Zwycięstwa 51/4, 80-213 Gdańsk
20
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
OKIEM BIBLISTY
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Kres religii Od kilkudziesięciu lat w tzw. chrześcijańskim świecie obserwuje się coraz większe zobojętnienie religijne. Interesuje mnie, co powoduje ten stan rzeczy? Czyżby zapowiadało ono całkowity kres religii? To prawda, że w ostatnich kilkudziesięciu latach proces zobojętnienia religijnego objął prawie wszystkie wspólnoty chrześcijańskie oraz inne religie. Najwyraźniej dostrzegalne jest to w niektórych Kościołach protestanckich oraz w Kościele rzymskokatolickim. Co na to wskazuje? Oto niektóre przykłady. Jednym z przejawów zobojętnienia religijnego jest przede wszystkim niska frekwencja w uroczystościach kościelnych. Ciągły spadek uczestnictwa wiernych w liturgii dotyczy zarówno katolików, jak i protestantów. Na przykład we Włoszech, gdzie aż 98 proc. obywateli jest ochrzczonych (według oficjalnych statystyk), w niedzielnej mszy regularnie bierze udział jedynie 25 proc. katolików. Podobnie jest w dawnej katolickiej Hiszpanii, gdzie za praktykujących uważa się jedynie 30 procent społeczeństwa, oraz we Francji, gdzie tylko 10 procent chodzi do kościoła. Nie inaczej jest w pozostałych krajach, w których coraz mniej katolików bierze aktywny udział w życiu Kościoła. Również w Polsce – w ostatnim bastionie katolicyzmu – następuje ciągły spadek uczestnictwa w niedzielnej mszy. Z sondaży wynika, że grubo ponad 60 procent Polaków opowiada się za sklepami otwartymi w niedzielę, do kościoła regularnie chodzi w niedzielę niespełna 50 procent, a liczba ta nawet spada. Jeszcze gorzej sytuacja przedstawia się w niektórych Kościołach protestanckich. Na przykład w Wielkiej Brytanii w niedzielnych nabożeństwach bierze udział zaledwie trzy procent wiernych podających się za anglikanów, natomiast w krajach skandynawskich w nabożeństwie niedzielnym uczestniczy pięć procent luteranów. Korzystniej sytuacja ta przedstawia się jedynie w USA. Proces zobojętnienia religijnego udziela się jednak nie tylko „wiernym”, ale i duchownym. Dowodem tego jest chociażby ciągły spadek powołań kapłańskich w Europie Zachodniej. Mało tego. W wielu krajach – dotąd uznawanych za katolickie – nie tylko ma miejsce ogromny spadek powołań kapłańskich, ale dziesiątki tysięcy kapłanów zrzuciło sutanny, a wielu zakonników i zakonnic opuściło klasztory. Kościół rzymski obarczony celibatem stanął więc wobec poważnego kryzysu. W wielu krajach Europy Zachodniej biskupi musieli nawet pozamykać seminaria, kościoły i klasztory. Potężne niegdyś
Kościoły – protestanckie czy katolickie – stoją więc dziś w obliczu poważnego kryzysu wiary. W związku z czym nasuwają się kolejne pytania: Co do tego doprowadziło? Skąd ta obojętność wobec religii? Jakie są jej przyczyny? Przyczyn należy szukać na samej górze – wśród przywódców żądnych absolutnej władzy. Chociaż na proces laicyzacji życia społecznego ogromny wpływ wywarło odrodzenie, reformacja, oświecenie i Wielka Rewolucja Francuska z rozdziałem Kościoła od państwa, do zobojętnienia religijnego i upadku autorytetu Kościoła rzymskiego przyczyniło się samo papiestwo, które przez całe wieki było polityczną machiną kontrolującą wszystkie dziedziny życia społeczno-politycznego. Krwawa historia papiestwa, jego stała ingerencja w sprawy państwowe, korupcja duchowieństwa i jego demoralizujący wpływ – to główne przyczyny upadku autorytetu Kościoła. Przypomnijmy, że jeszcze na krótko przed odebraniem Kościołowi miecza świeckiego, „za panowania trzech następców Piusa VII, to jest Leona XII, Piusa VIII i Grzegorza XVI, stosunki w państwie papieskim stały się przedmiotem powszechnego zgorszenia. Istniejący porządek utrzymywał się jedynie dzięki zaciągom do senfedystów, którzy byli niczym innym jak rozbójnikami w barwach papieskich” (Ch. Hollis, „Historia jezuitów”). W rezultacie papieskich działań – skrajnie reakcyjnej polityki papiestwa, reaktywowania Towarzystwa Jezusowego, odnowienia sądów inkwizycyjnych, ponownego zamknięcia w rzymskim getcie Żydów, krwawych rozpraw policji papieskiej z wszelkimi przejawami nieposłuszeństwa, korupcji administracji papieskiej – nienawiść poddanych do papieży była tak ogromna, że – jak pisze Hollis – „mogli oni uchronić się przed wygnaniem, tylko przyzywając dla swej obrony najpierw Austriaków, później zaś Francuzów”. Oto jak Adam Mickiewicz w paryskiej „Trybunie Ludów” scharakteryzował stosunki panujące pomiędzy ówczesnym klerem a świeckimi: „Duchowieństwo stanowi w Państwie Kościelnym osobną kastę. Jest to właściwie jedyna kasta uprzywilejowana. A jednak kasta ta, władczyni dziedziny duchowej i świeckiej, nie była wolna od niepokoju o moc i trwałość swego podwójnego panowania. Coraz
bardziej czuła się oddalona od ludu (...). Ksiądz był dla Włocha czymś obcym, wrogim, nazwijmy rzecz po imieniu, czymś odrażającym. Duchowieństwo dobrze o tym wiedziało: nie dowierzało ludowi, bało się go, nienawidziło” (w: Wiesław Miercik, „Fakty” nr 29 z 1988 r.). Zobojętnienie religijne zbiega się więc ze zdemaskowaniem nadużywania władzy religijnej we wszelkich poczynaniach papiestwa. Jednak autorytet moralny Kościoła rzymskiego, jak i niektórych Kościołów protestanckich, został mocno nadszarpnięty również przez ich uwikłanie się w bratobójcze wojny światowe XX wieku. Przypomnijmy, że w hitlerowskich Niemczech jedynie nieliczni protestanci (Kościół Wyznający), świadkowie Jehowy i adwentyści sprzeciwiali się działaniom wojennym. Natomiast Watykan bardziej zajęty był tym, jak przeciwdziałać wpływom socjalizmu i komunizmu. Zamiast potępić hitlerowskie zbrodnie (Holokaust) wolał potępić „bezbożny komunizm”. Od samego też początku Watykan opowiadał się za polityką
faszystowskich Włoch, Hiszpanii i Niemiec, z którymi podpisał konkordaty, co doprowadziło do jeszcze większego upadku autorytetu Kościoła i kryzysu wiary na całym świecie. Niemały wpływ na spadek religijności ma również wyraźnie widoczny rozdźwięk pomiędzy tym, co duchowni głoszą, a jak żyją. Rażące rozmijanie się deklarowanych postaw z praktyką życia wśród duchowieństwa to wprawdzie historia stara jak świat, ale w ostatnich kilkunastu latach rozdźwięk ten wciąż się pogłębia. Zatem politykierstwo, korupcja, alkoholizm i skandale seksualne z udziałem kleru to kolejne przyczyny zgorszenia i zobojętnienia religijnego wiernych. Jak mówi przysłowie – jaki kapłan taki lud. Według Biblii, duchowi przywódcy zazwyczaj tylko „mówią, ale nie czynią” (Mt 23. 3), a duchowieństwo współczesne wybitnie żyje w sprzeczności z Pismem Świętym. Wbrew jej naukom uprawia się bowiem handel zbawieniem i zarobkuje na religii (Mt 10. 8; 23. 14; Dz 8. 20), o czym pisał już apostoł Piotr: „Z chciwości wykorzystywać was będą przez zmyślone opowieści; lecz wyrok potępienia na nich od dawna zapadł i zguba ich nie drzemie” (2 P 2. 3).
Innym z kolei przykładem rażącej sprzeczności z Biblią jest celibat, który na siłę został wprowadzony do Kościoła dopiero przez Grzegorza VII Hildebranda (1073–1085). Warto przypomnieć, że zakaz wstępowania w związki małżeńskie kleru wywołał ogromne oburzenie wśród duchowieństwa katolickiego. Jednak w obliczu groźby wykluczenia z Kościoła kler ostatecznie – aczkolwiek niechętnie – podporządkował się bezpodstawnym i bezprawnym żądaniom papieża. Bezpodstawnym, bo Biblia jednoznacznie uczy, że biskupi mają być żonaci (1 Tm 3. 2–4; Tt 1. 6, por. Łk 1. 5–6) – podobnie jak apostoł Piotr i pozostali apostołowie (Mt 8. 14; 1 Kor 9. 5); bezprawnym, bo jest przeciwny rozsądkowi i naturalnemu prawu do miłości każdego człowieka (Rdz 2. 18). Gloryfikowanie więc nakazu celibatu przez duchowieństwo katolickie – przy jednoczesnym łamaniu go (na wszystkie możliwe sposoby) – jest dowodem zarówno hipokryzji kleru, jak i bezsensu
tego nieludzkiego wymogu. Ponadto wielu duchownych żyje również w konflikcie z zaleceniami Jana Pawła II, który zajmował stanowisko konserwatywne nie tylko w kwestii celibatu, ale i całej doktryny Kościoła. Powtórzmy to jeszcze raz: duchowni „mówią, ale nie czynią”. Taka jest zresztą natura katolicyzmu. Jest on bardzo spektakularny, ale jednocześnie powierzchowny, przesycony przesądami, pogańskimi naleciałościami i oparty głównie na tzw. Tradycji zamiast na Biblii. Odstępstwo od Pisma Świętego to zatem kolejna przyczyna zobojętnienia religijnego i odchodzenia ludzi od Kościołów. Zastąpienie bowiem Biblii Tradycją spowodowało, że większość wiernych nie zna w ogóle biblijnych podstaw wiary, co siłą rzeczy musi prowadzić do jej wypaczenia, a w efekcie do całkowitego rozczarowania. Także za ten stan rzeczy odpowiedzialni są głównie ci, którzy zaniedbują, uchylają i unieważniają przykazania Boże, a gloryfikują tzw. Tradycję. Tak przynajmniej powiedział Jezus: „Daremnie mi cześć oddają, głosząc nauki, które są nakazami ludzkimi. Przykazania Boże zaniedbujecie, a ludzkiej nauki się trzymacie. I mówił im: Chytrze uchylacie przykazania Boże, aby naukę swoją zachować (...). Tak unieważniacie
słowo Boże, przez swoją naukę, którą przekazujecie dalej” (Mk 7. 7–9, 13). Nauka Kościoła rzymskiego niewiele ma wspólnego z Biblią. Każdy, kto uważnie prześledzi historię dogmatów Kościoła, łatwo się może o tym przekonać. Doktryna i wiara Kościoła rzymskiego nie opiera się bowiem na Biblii, ale głównie na Tradycji oraz postanowieniach soborów i papieży. Biblia dla Kościoła jest o tyle ważna, o ile wspiera jego fundamentalną naukę. Fundamentalizm katolicki przeżywa jednak coraz większy kryzys. Wielu katolików ma bowiem dość ciągłego straszenia piekłem. Ciągle też spada odsetek wierzących w jego istnienie. W Europie Zachodniej w piekło wierzy już tylko jedna czwarta katolików francuskich i jedna trzecia ich współwyznawców w Hiszpanii. W Polsce zaś jest to 41 proc. respondentów (CBOS, 2001). Wielu ludzi – szczególnie młodych i wykształconych – ma też dość konserwatyzmu doktrynalnego i moralnego Kościoła. Jak wykazują sondaże z minionych lat, ponad 80 proc. katolików nie zgadza się z zakazem antykoncepcji, prawie 50 proc. opowiada się za legalizacją eutanazji, a 35 proc. dopuszcza możliwość aborcji. Coraz częściej też słyszy się, że wiara w Boga nie wymaga przynależności do Kościoła. Co z tego wynika? Czyżby te i wiele innych zatrważających (katolickich hierarchów) symptomów zapowiadało kres religii? Według ap. Pawła (2 Tes 2. 1–12; 2 Tm 3. 1–5), a także Apokalipsy św. Jana, wszystko zdaje się wskazywać na to, że dni religii rzeczywiście są policzone. Apokalipsa informuje bowiem wyraźnie o jej upadku, mówiąc: „Upadł, upadł Wielki Babilon i stał się siedliskiem demonów i schronieniem wszelkiego ducha nieczystego i schronieniem wszelkiego ptactwa nieczystego i wstrętnego” (18. 2). Zatem według Apokalipsy św. Jana, Babilon, czyli miasto zbudowane na „siedmiu pagórkach” (Rzym), reprezentujące ogólnoświatowy system religijny z papiestwem na czele, musi upaść. Po pierwsze – z powodu niebotycznych grzechów (18. 5); po drugie – z powodu nierządu uprawianego z królami ziemi (17. 2); po trzecie – ponieważ doprowadził swych wiernych do bankructwa duchowego i moralnego (14. 8); i wreszcie dlatego, że jest winny najstraszliwszych zbrodni. Ponieważ „w nim [Babilonie] znaleziono krew proroków i świętych, i wszystkich, którzy zostali pomordowani na ziemi” (18. 24). Innymi słowy: Kościół papieski i wszyscy współdziałający z nim lub postępujący w jego duchu, zbiorą dokładnie to, co sami zasiali (Ap 18. 7–8). Jak mówi prorok z wyspy Patmos, ocalą jedynie ci, którzy podobnie jak Eliasz i siedem tysięcy jemu podobnych (1 Krl 19. 14, 18), zachowają wierność Bogu i Jego słowu (Ap 3. 8, 10). BOLESŁAW PARMA
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
T
ak bezczelnej władzy jak obecnie chyba jeszcze nie mieliśmy. Były prokurator krajowy Kaczmarek, przyłapany przez media na kuglowaniu wokół dochodzenia, w które zamieszani są politycy PiS, krzyczy: Ręce precz od prokuratury! Ta instytucja przechodziła już różne koleje losu, ale tak upolityczniona jak jest dziś, była chyba tylko w latach 50. i 60. Oczywiście nie chodzi o to, że prokuratorzy żądają,
MAREK & MAREK
zostać gdańskim prokuratorem apelacyjnym, posadę tę musiał stracić bardzo porządny prawnik i człowiek, kiedyś związany z „Solidarnością” – prokurator Marek Rewers. I tak oto – wypchnięty do znaczenia przez Sojusz Lewicy Demokratycznej – Kaczmarek jest teraz podporą władzy Prawa i Sprawiedliwości. Nadzorując takie wydarzenia jak aresztowanie Wąsacza czy
COŚ NA ZĄB
Stragan podobnie jak wtedy, kary śmierci za kradzież mięsa, ale gotowość wielu z nich do spełniania poleceń władzy jest bardzo podobna do tamtej. Podobne są także kariery – tym błyskotliwsze, im lepiej prokurator jest politycznie umocowany. Prokurator Kaczmarek sam jest dobrym tego przykładem. Wyciągnął go z odmętów prokuratury gdańskiej Lech Kaczyński, gdy ta ofiara losu, Buzek, przywrócił go do życia, czyniąc ministrem sprawiedliwości. Gdy ten sam Buzek musiał się Kaczyńskiego pozbyć, Kaczmarek wrócił do Gdańska. Mamusia była jednak ustosunkowana w kręgach tamtejszej lewicy, a lewica – trzeba trafu! – akurat wróciła do znaczenia. O młodego prokuratora upominali się więc w Warszawie parlamentarzyści gdańskiego oddziału SLD z prof. Pastusiakiem na czele. Tak chodzili, tak prosili, że wyprosili. Żeby jednak Kaczmarek mógł
Jakubowskiej, Kaczmarek ma czelność upominać innych polityków: Ręce precz od prokuratury! Kaczmarek jednak to tylko pojętny uczeń swych nowych mistrzów, przywódców Prawa i Sprawiedliwości. Najnowszym przykładem ich politycznego relatywizmu jest sprawa zgody na zbudowanie w Polsce „elementów tarczy antyrakietowej”. Tak bowiem, dobierając słów miękkich i niegroźnych („element” to przecież zaledwie część, a nie jakaś groźna „całość”), kamufluje przed społeczeństwem plan zbudowania w Polsce amerykańskich baz wojskowych z silosami dla rakiet do zwalczania rakiet nieamerykańskich. Mówi się przy tym o hipotetycznych rakietach takich państw jak Korea Płn. czy Iran, ale myśli się o Chinach, zaprzyjaźnionym z USA Pakistanie (gdyby górę wzięli w nim muzułmańscy
ekstremiści), lecz przede wszystkim o Rosji, bo ona jedyna ma realne możliwości zaatakowania dowolnego miejsca na ziemi. Rosjanie nie mogą pozostać obojętni na silosy z amerykańskimi rakietami o dwa tysiące kilometrów od Moskwy. Oni oczywiście wiedzą, że to są zaprzyjaźnione rakiety, ale zastanawiają się, co będzie, gdy one się zbisurmanią. To przecież jest możliwe, mimo że świat jest inny niż kiedykolwiek. W dobie globalizacji, wolnego przepływu kapitałów, otwartych granic i wielopoziomowej współpracy międzynarodowej nie widać powodów, które mogłyby doprowadzić do kataklizmu, tak jak kiedyś doprowadziły do dwóch wojen światowych. Rosja to wie, a nawet – czego odmówić jej nie można – stara się taki bezpieczny świat współtworzyć. Tym bardziej więc musi się zastanawiać, po co Amerykanom te rakiety u ich bram... Zwłaszcza że państwa nazywane dziś zbójeckimi nie mają najmniejszych szans na zmienienie świata według swojego gustu. Wypuszczają co prawda w niebo jakieś rakiety, ale są to wyłącznie propagandowe fajerwerki, a nie realne zagrożenie dla kogokolwiek. Poza tym żeby zagwarantować sobie bezpieczeństwo,
społeczność międzynarodowa wcale nie musi odwoływać się do siły orężnej. Ma wystarczająco potężne środki nacisku gospodarczego. Najlepszym przykładem jest Korea Płn., która podskakiwała, podskakiwała, żeby na końcu poddać swój program nuklearny międzynarodowej kontroli w zamian za pomoc gospodarczą, czyli mówiąc wprost – za pieniądze. Odnoszę wrażenie, że dla polskiego rządu amerykańska tarcza antyrakietowa na polskim terytorium to także tylko kwestia ceny. Co prawda Kaczyńscy mówią, że dzięki tarczy Polska już nigdy nie popadnie w zależność od Rosji, ale oni myślą anachronicznie. Rosja uzupełniła swoje pancerne dywizje możliwościami Gazpromu. Dziś liczy się bowiem nie liczba czołgów, ale akcji; nie zapasy amunicji, ale zapasy walutowe. Powinniśmy więc raczej wzmacniać naszą pozycję gospodarczą niż militarną. Jeśli rzeczywiście nie chcemy pójść w rosyjski jasyr, to ściągajmy tu europejskie instytucje i przedsiębiorstwa, amerykański biznes z jego dolarami, a nie amerykańskie rakiety. Kaczyńscy postępują jednak dokładnie odwrotnie – zaciekle, choć bez sensu, bronią „substancji narodowej” w postaci brudnych i wiecznie spóźnionych pociągów, zapyziałych dworców, anachronicznej poczty, zdruzgotanych dróg, polskiej ciemnoty przykrytej fałszywym płaszczem „narodowych wartości”. Zamiast korzystać z tego, że jesteśmy członkiem Unii Europejskiej i otwierać się na jej doświadczenie i nowoczesność, my tę Unię traktujemy jak starą nielubianą ciotkę, w której podoba się nam wyłącznie jej kasa. Tak samo w gruncie rzeczy traktujemy Amerykę. Gdy były minister
GŁASKANIE JEŻA
Kot a sprawa polska Zwierzęta od czasu do czasu wpływają na bieg historii. Ot choćby takie gęsi kapitolińskie, słonie Hannibala czy koń Kaliguli. Ale żeby kot?! „Koty to dranie” – głosi przewrotnie tytuł pewnego znakomitego filmu. Owszem, ale tylko wówczas, gdy za ogony trzymają je ludzie. Nie inaczej było i tym razem. Wtorek. Jak co tydzień z obłędem w oczach zamykaliśmy kolejny numer „FiM”, a tu zaczęły do redakcji napływać dziwne e-maile. Na przykład takie: „To skandal. Jak możecie drukować felietony tej wstrętnej Senyszyn. Ludzie, którzy coś podobnego mówią o kotach, muszą być z gruntu źli”. O kotach? Nasza Joasia? Zupełnie nie wiedzieliśmy, w czym rzecz, ale w końcu – zaniepokojeni – wpisaliśmy w „Google” hasło „Senyszyn; kot” i... przetarliśmy oczy ze zdumienia i zgrozy. Oto nasza felietonistka posłanka, na łamach Interii, w wyeksponowanym miejscu portalu, mówi w ten mniej więcej sposób: „To najgorszy gatunek zwierząt (...). Darzę je niechęcią zaprawioną żądzą anihilacji (...). Po co Pan Bóg stworzył te obłudne, paskudne,
łaszące się do każdego za miskę whiskasu zwierzęta? Koty trzeba tępić i to ostro” – i zapowiada zorganizowanie marszu przeciwko kotom oraz traktowanie ich na równi ze szczurami. Cóż... zrobiło się nam zwyczajnie przykro, bo do kociaków (rozmaitej maści i rasy – także tych dwunożnych, nawet tych co wabią się Alik) mamy emocjonalny stosunek jednoznacznie pozytywny, tak jak lwia (czyli też kocia) część narodu. Sam Jonasz ma nawet kota na punkcie kota, którego ma w domu. – Nic tylko Aśce coś padło na rozum od tego siedzenia w Sejmie – pomyślałem zniesmaczony z jednej strony, a z drugiej zdumiony. Bo przecież nikt przy zdrowych zmysłach (nawet jeśli z jakiegoś powodu nie cierpi mruczków) nie będzie popełniał politycznego samobója, wygłaszając publicznie takie opinie. A że był to samobój, świadczyły setki internetowych wpisów wściekłych i rozczarowanych postawą pani poseł Polaków. Streścić je można mniej więcej tak: „Myśleliśmy, że jest pani fajną, mądrą kobietą, a tu odsłoniła się prawdziwa twarz wstrętnej baby”.
Kiedy ochłonąłem z pierwszej złości, wziąłem do ręki telefon: – Joanna, coś ty nagadała o tych kotach? Przecież to jest obrzydliwe i niegodne. – Co ty, Marek, gadasz? O jakich kotach? Gdzie? – Na Interii. Nie udawaj przynajmniej... Pół Polski się wściekło. – Poczekaj, oddzwonię za chwilę... ... powiedziała Joanna jakimś dziwnym głosem i przerwała połączenie. Zadzwoniła po pół godzinie, a ja nie rozmawiałem już ze szczebioczącą jak zwykle przyjaciółką, ale z na poły załamaną, na poły wściekłą kobietą. – Przysięgam ci, że nigdy niczego podobnego nie powiedziałam. Nikt z Interii ani w ogóle nikt inny o żadne koty w życiu mnie nie pytał! To nie są moje słowa. Kocham koty, dokarmiam nawet te dachowce i działam w Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami. Kilka minut później, na żądanie Pani Senyszyn, Interia wycofała słynną już w kraju wypowiedź posłanki o kotach. Specjalnym pismem Joanna zażądała też od portalu
21
Sikorski pojechał na pierwsze rozmowy w sprawie tarczy, to czekali na niego wszyscy najważniejsi. Spodziewali się usłyszeć propozycje systemowe, poznać polską wizję wzajemnych stosunków i w ramach NATO – scementowanych tą amerykańską bazą. Tymczasem Sikorski pojechał jak do magazynu z bronią: tyle tego, tyle tego, tyle tego – razem 12 miliardów dolców... Wszyscy najważniejsi wyszli po kolei pod byle pretekstem, zostali tylko pośredni urzędnicy. Do targowania się – w sam raz. Otóż podejrzewam, że w sprawie tarczy antyrakietowej polscy władcy nie mają żadnego pomysłu poza tym, za ile możemy się opchnąć. Nie ma wizji, wariantów rozwoju sytuacji, planu wielorakich korzyści na tle różnorodnych zagrożeń... Władza nie ma z czym wyjść do społeczeństwa. Dlatego odmawia rozmowy o referendum... Obawia się zresztą o jego wynik. Z referendum w sprawie Rospudy to co innego – nie ma mieszkańca Augustowa, który nie chciałby wyeksmitowania z ulic tego miasta tysięcy przejezdnych TIR-ów. Zatem referendum w sprawie obwodnicy – tak, w sprawie tarczy – nie... Tymczasem z bazy morskiej w Bałtijsku rakieta starego typu leci do budynku dowództwa marynarki wojennej w Gdyni osiem minut, o czym warto pamiętać, zanim zgodzimy się na tę bazę... Może więc obywatele sami się zorganizują? To jest przecież możliwe. Ale czy realne? Czy rzeczywiście jesteśmy już obywatelami? Na gnieźnieńskim forum internetowym przeprowadzono sondaż w sprawie tarczy. Ponad pięćdziesiąt procent internautów jest jej przeciwnych. Tyle tylko, że w sondażu wzięło udział 17 osób... MAREK BARAŃSKI
oficjalnych przeprosin i wpłacenia odszkodowania 10 tysięcy złotych na rzecz kotów w schroniskach. Śmieszna, banalna historia – powiecie? Otóż niekoniecznie. KTOŚ wymyślił i skonstruował tę prowokację, bo wiedział, że na oko niewinna wypowiedź na odwiedzanym przez miliony ludzi portalu wywoła skandal oraz odruch odrazy i sprzeciwu wobec powszechnie lubianej dotąd Pani poseł. Ten KTOŚ znał ponadto plany Joanny – takie, że w owych dniach poddana zostanie ona skomplikowanej operacji oczu i nie zajrzy do internetu przez pół tygodnia. KTOŚ!!! Kto? Może jakiś głupi haker? Może, ale mnie „koty Joanny” coś za bardzo pachną „dziadkiem Tuska z Wehrmachtu” albo podłożeniem bomb w Warszawie przez gejów. I tam i tu pomysł zdyskredytowania zbyt lubianego przeciwnika podobny i iście diaboliczny: „Głupi narodek w to uwierzy”. No i co, że Interia wycofała fałszywkę? No i co, że nawet przeprosi i wypłaci odszkodowanie, skoro tysiące ludzi z różnych powodów już się o tym nie dowie i na dźwięk głosu i imienia Joanny będzie reagować alergicznie. Kłamstwo powtarzane wielokrotnie staje się prawdą. Już teraz, gdy wpisze się w Google słowa: „Senyszyn i koty” wyskakuje ta fałszywka, bo ona zakodowała się w bitach internetowych serwerów i w ludzkiej pamięci. Uważajmy! Licho nie śpi. MAREK SZENBORN
22
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
RACJONALIŚCI
N
ie ma dnia, aby do naszej nowej rubryki nie nadeszły kolejne propozycje wydrukowania dzieł wielkich twórców – utworów zapomnianych lub wykreślanych przez ołówek niegdysiejszego cenzora albo mocno dzisiaj przestraszonego redaktorka zbiorów poezji czy szkolnych wypisów. Dziś Pani Anastazja B. z Elbląga prosi, aby przypomnieć wiersz Juliana Tuwima „Całujcie mnie wszyscy w dupę”. Po burzliwej redakcyjnej naradzie postanowiliśmy ten mocno niecenzuralny, acz znakomity utwór wydrukować (pomijając fragmenty dziś nieaktualne) bez wykropkowywania tego i owego. W końcu to Tuwim. No nie? A na dokładkę proponujemy jeszcze premię – taki bonusik w postaci fraszki tegoż poety...
Okienko z wierszem Całujcie mnie wszyscy w dupę
Socjały nudne i ponure, Pedeki, neokatoliki, Podskakiwacze pod kulturę, Czciciele Radia i fizyki, Uczone małpy, ścisłowiedy, Co oglądacie świat przez lupę I wszystko wiecie: co, jak, kiedy, Całujcie mnie wszyscy w dupę. (...) I ty za młodu nie dorżnięta Megiero, co masz taki tupet, Że szczujesz na mnie swe szczenięta; Całujcie mnie wszyscy w dupę. I wy Syjontki palestyńskie, Haluce, co lejecie tkliwie Starozakonne łzy kretyńskie, Że „szumią jodły w Tel Awiwie”, I wszechsłowiańscy marzyciele, Zebrani w malowniczą trupę Z byle mistycznym kpem na czele, Całujcie mnie wszyscy w dupę. I ty fortuny skurwysynu, Gówniarzu uperfumowany, Co splendor oraz spleen Londynu Nosisz na gębie zakazanej, I ty, co mieszkasz dziś w pałacu, A srać chodziłeś pod chałupę, Ty, wypasiony na Ikacu, Całujcie mnie wszyscy w dupę. I wy ględziarze i bajdury, Ciągnący z nieba grubą rentę, O, łapiduchy z Jasnej Góry, Z Góry Kalwarii parchy święte, I ty, księżuniu, co kutasa Zawiązanego masz na supeł, Żeby ci czasem nie pohasał, Całujcie mnie wszyscy w dupę. I wy, o których zapomniałem, Lub pominąłem was przez litość, Albo dlatego, że się bałem, Albo, że taka was obfitość, I ty, cenzorze, co za wiersz ten Zapewne skarzesz mnie na ciupę, Iżem się stał świntuchów hersztem, Całujcie mnie wszyscy w dupę! Na pewnego endeka Próżnoś repliki się spodziewał Nie dam ci przytyczka ani klapsa. Nie powiem nawet pies cię je..ł, Bo to mezalians byłby dla psa.
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Normalny inaczej, czyli kaczysty portret własny W języku nauki normalność to termin obciążony wielością interdyscyplinarnych znaczeń. Roztwór jednonormalny i rozkład normalny są pojęciami z różnych światów. I mają ze sobą tyle wspólnego, co chemia i statystyka. Nie inaczej jest w języku potocznym. Bilet normalny jest przeciwieństwem ulgowego, ale już normalny człowiek – wariata. W odniesieniu do ludzi normę wyznacza większość. Norma ta jest uwarunkowana kulturowo i historycznie zmienna. Zazwyczaj odstępstwo od normy jest społecznie piętnowane. W najlepszym razie – tolerowane. Dlatego ludzie pragną być uznawani za normalnych. Cokolwiek to w danym czasie oznacza. Gazeta codzienna „Fakt” wykorzystała tę naturalną, ludzką skłonność i 22 lutego br. zaproponowała swoim czytelnikom test na normalność. Nazwała go szumnie. „Wielki Quiz: Sprawdź, kim jesteś”. Test składa się z 22 pytań, ułożonych nieporadnie, bez jakiejkolwiek myśli przewodniej i proporcji dotyczących różnych aspektów życia. Do każdego z pytań podano dwie odpowiedzi: a – za 1 pkt i b – za 0 pkt. Aby zasłużyć na miano normalnego, trzeba było uzyskać co najmniej 20 pkt. Nie było to łatwe. Zwłaszcza dla ludzi myślących. Proponowane odpowiedzi były tendencyjne, niewykluczające się lub narzucające zły wybór z braku sensowniejszej alternatywy. Wyczerpujące były tylko w stosunku do cierpliwości ankietowanych. Zapewne dlatego oblicze normalności wyłaniające się z tego quasi-psychologicznego badania jest tyleż zabawne, co przerażające. Jest to na szczęście portret własny nie Polaka, ale kaczysty. Jawi się on jako normalny inaczej. Przynajmniej w bardzo wielu poglądach, odczuciach i zachowaniach.
Kaczysta uważa, że PiS „należy krytykować, jak robi coś źle i chwalić, jeśli rządzi dobrze”. Nie dostrzega w Polsce takich zjawisk jak: „reżim, faszyzm, zamordyzm, kaczyzm, putinizm, strach”. Bagatelizuje „homofobię, ksenofobię i brutalizację języka debaty publicznej”. O dziwo, słusznie uznaje „bezrobocie, niskie płace i emerytury oraz brak mieszkań za największe problemy Polski”.
Stosunek do lustracji, zwierząt i podrywu za młodu ma pozytywny. Do protestów w Dolinie Rospudy i przeciwko wojnie w Iraku – raczej negatywny. Do przestępców z kolei – starotestamentowy. I równie prostą receptę: „Bandytów trzeba karać”. Nie jest zwolennikiem resocjalizacji ani wychowywania i nie ma nic przeciwko „osądzaniu przed wyrokiem”. Pewnie dlatego „doniesienia prasowe o korupcji w szpitalu MSWiA” uznaje „za opis ponurej rzeczywistości w polskiej służbie zdrowia”. Jego jakobiński radykalizm dotyczy także dzieci, które chce karać i piętnować za przemoc w szkole. Ministra Giertycha nie uważa za oszołoma, a „gołych pępków za atrakcyjniejsze od mundurków”. Raczej przeciwnie.
Kaczysta, jak każdy wielbiciel rządów silnej ręki, jest dość bezradny życiowo. Gdyby zlikwidowano jego zakład pracy, zostałby „bez środków do życia, trudno byłoby mu znaleźć nową pracę i musiałby prosić rodzinę o pomoc”. Strach pomyśleć, co by było, gdyby rodzina pracowała w tym samym likwidowanym zakładzie. Chociaż 300 złotych to dla niego „dwie pary spodni i buty dla dziecka albo czynsz za mieszkanie”, „gdyby miał pieniądze, kupiłby najnowszy model mercedesa”. W dziedzinie kultury i sztuki upodobania ma banalne, ale niespójne. Za największego kompozytora uważa Chopina, za największego poetę – Mickiewicza. Jednak ani ich dzieł nie słucha, ani nie czyta. Nie wiemy, czy robił to kiedykolwiek. Na co dzień czyta „Fakt”, na wakacjach „książki historyczne, kryminały i romanse”. „Misia” woli od „Rysia”. Od „Szkła kontaktowego” i „Pegaza” – „M jak miłość”, mecze reprezentacji i „Taniec z gwiazdami”. Co wybiera, kiedy ze sobą konkurują, nie wiadomo. Sztuki nowoczesnej nie uznaje, z wyjątkiem Piotra Rubika. „Kiedy wstaje rano, chciałby jeszcze pospać, ale pogania dziecko i biegnie do autobusu”. Z używek ceni „wódkę, wino i piwo”. Z małżeństw – mieszane, czyli „kobiety z mężczyzną”. O swojej ojczyźnie raczej nie myśli, a przynajmniej nie w weekend, kiedy to woli planować wakacje i wieczorne wyjście do kina. Nawet, gdyby na pytanie „Gdzie leży Polska?” nie odpowiedział, że w Europie, byłby normalny. Według normy „Faktu”. Jaka gazeta, taka norma. Z polityków spełnili ją i z dumą się przyznali Antoni Mężydło (PiS), Leszek Miller (SLD) i Grzegorz Schetyna (PO). Nic, tylko pogratulować. JOANNA SENYSZYN PS Zapraszam na www.senyszyn.blog. onet.pl
Następne klocki układanki w naszym „Wielkim Konkursie”
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
23
W supermarkecie klient prosi młodego sprzedawcę o pół główki sałaty. Ten odmawia. Ponieważ klient upiera się, młody sprzedawca idzie na zaplecze zapytać kierownika: – Panie kierowniku, jakiś palant chce kupić pół główki sałaty... W tym momencie zauważa, że klient stoi za nim, więc szybko dodaje: – A ten miły pan reflektuje na drugie pół główki! Kierownik zgadza się, a potem tak mówi do młodego sprzedawcy: – Chłopcze, mogłeś mieć dzisiaj niezłe kłopoty, ale wykazałeś się opanowaniem i refleksem, a my potrzebujemy takich ludzi w naszej firmie. Skąd, chłopcze, pochodzisz? – Z Nowego Targu, proszę pana – A dlaczego stamtąd wyjechałeś? – Wie pan, to miasto bez przyszłości, same dziwki i hokeiści... – Hmmm, moja żona pochodzi z Nowego Targu! – Taaaak? A na jakiej gra pozycji? ¤¤¤ Mężczyzna wchodzi wieczorem do lokalu. Spostrzega siedzącą przy barze atrakcyjną kobietę, więc podchodzi i zagaja: – Co porabiasz, ślicznotko? Ona patrzy mu w oczy i odpowiada: – Co porabiam? Uwielbiam dymać kogo się da. Od kiedy skończyłam nauki, nie robię nic innego, tylko dymam wszystkich ludzi. Na to on: – No proszę, coś podobnego! Ja też jestem prawnikiem. A pani mecenas to w której kancelarii pracuje? ¤¤¤ Ojciec pyta córkę: – Kiedy wreszcie znajdziesz sobie męża? – Niepotrzebny mi mąż. Mam wibrator. Pewnego dnia córka, wróciwszy z pracy, widzi na stole skaczący wibrator i z oburzeniem pyta ojca: – Tato, co ty, u licha, robisz? – Piję z zięciem!
Afganistan wita Polaków! Dyrektor do sekretarki: – Czy dała pani ogłoszenie, że szukamy nocnego stróża? – Dałam. – I jaki efekt? – Natychmiastowy... Ostatniej nocy okradziono nasz magazyn. POZIOMO: 3) Nie ma Zielonego, 9) Już jej w głowie kawalerowie, 11) Czy produkuje dla piekła?, 12) To miano pchle nadano, 13) Zawraca w głowie białogłowie, 14) Między złotym a zielonym, 15) Jej zadanie nabieranie, 18) W kopercie, 19) Jest nim dobro na zło, 23) Nabieranie to jego zadanie, 25) Nieprzewidziane zachowanie kuli, 28) Bez niej ani widu, ani słychu, 29) To nie oferma, ale gapa, 32) Dawniej do przechowania, dzisiaj do gadania, 33) Rośnie z rzeszotem, 34) Nogi Re po złożeniu, 35) Mają swoje komitety, 36) Goni za spódniczkami w redakcji sportowej, 37) Dama, która bywa bita. PIONOWO: 1) Nosi, gdy się go poprosi, 2) W godzinkę łączy ptaszka i rodzinkę, 3) Do spuszczenia, 4) Jest w porzekadle, 5) Arena „szołmena”, 6) Ma za zadanie podgrzewanie, 7) Użyty z racji operacji, 8) Ciężkiej roboty – siódme poty, 10) Zbieracz sałaty, 16) Ody to jego płody, 17) Zakopany przez pojednanych, 20) Kort lub tenis, 21) Urocze ubocze z dala od gwaru świata, 22) Wciąż mami bajeczkami, 24) Nie powinien się spóźniać, 25) Biją go, żeby był lepszy, 26) Zaszufladkowany ludwik, 27) Pierwsze podanie, 30) Cecha żywego srebra, 31) Jest wysoko postawiona. Rozwiązanie krzyżówki z numeru 7/2007: „Kieby nie grzech, toby człowiek dawno zdechł”. Nagrody otrzymują: Aleksander Pawłowski z Bytomia, Zbigniew Kędzior z katowic, Halina Zakręcka z Legnicy. Gratulujemy! Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 10 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą WYŁĄCZNIE NA KARTKACH POCZTOWYCH na adres redakcji podany w stopce. W rozwiązaniu prosimy podać numer tygodnika oraz adres, na który mamy wysłać nagrody. TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępca red. naczelnego: Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Adam Cioch; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail:
[email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 maja na trzeci kwartał 2007 r. Cena prenumeraty – 39 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 maja na trzeci kwartał 2007 r. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 maja na trzeci kwartał 2007 r. Cena 39 zł. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
Nr 9 (365) 2 – 8 III 2007 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE
Obraza majestatu
Dla pań:
Dla panów:
1. Cisza – czyli to, czego żadna kobieta jeszcze nie osiągnęła 2. Nieznane strony bankowości – posiadanie oszczędności 3. Imprezy: Jak obejść się bez nowych strojów 4. Zarządzanie mężczyzną – prace domowe mogą poczekać do zakończenia meczu 5. Etykieta łazienkowa 5. a) mężczyzna również potrzebuje miejsca w szafce 5. b) jego maszynka do golenia jest jego (nie służy do golenia nóg) 6. Umiejętności komunikacyjne 5. a) łzy – ostatnia deska ratunku, nie pierwsza 5. b) myślenie przed mówieniem 7. Bezpieczne prowadzenie samochodu – umiejętność, którą naprawdę możesz nabyć 8. Umiejętności telefoniczne: Jak szybko odłożyć słuchawkę 9. Zaawansowane parkowanie: Parkowanie tyłem 10. Gotowanie 10. a) zaopatrywanie lodówki – światło to nie wszystko 10. b) jak nie przypalić wody 10. c) jak nie narzucać swojej diety innym ludziom 10. d) mikrofalówka to nie jedyny sprzęt w kuchni... 11. Zespół napięcia przedmiesiączkowego – to problem twój, a nie jego 12. Strój klasyczny. Noszenie strojów, które już masz 13. Kurz – nieszkodliwe zjawisko dostrzegane tylko przez kobiety 14. Olej i paliwo. Twój samochód potrzebuje czegoś więcej niż odświeżaczy powietrza 15. Pilot do TV – to przedmiot tylko dla mężczyzn 16. Jak uniknąć wieczornych bólów głowy.
1. 2. 3. 4.
Jak pracować nad własnym ograniczeniem umysłowym Dlaczego nie ma nic złego w dawaniu kwiatów Ty też możesz siedzieć obok kierowcy! I ty możesz prasować. 5. Zadbaj o piękno swoich stóp, czyli jak obcinać sobie paznokcie 6. Szkoła przetrwania I – smażenie jajka sadzonego 7. Szkoła przetrwania II – mycie podłogi w łazience 8. Przyznanie się do niewiedzy nie jest ostateczną klęską 9. Ty – słaba płeć 10. Powody, dla których zakłada się nową rolkę papieru w toalecie, gdy poprzednia się skończyła (ze slajdami) 11. Jak opuszczać deskę klozetową – krok po kroku 12. Trening praktyczny trafiania do sedesu – ćwiczenia w grupach 13. Pilot od telewizora. Jak walczyć z uzależnieniem 14. Jak pozbyć się chęci wyglądania młodziej niż własny syn 15. Cel możliwy do osiągnięcia – jak ograniczyć spożycie piwa podczas meczu 16. Twoje ubranie: 10. a) jak składać spodnie 10. b) do czego służy szafa 10. c) użycie kosza na brudną bieliznę 10. d) to, co można wietrzyć, przeważnie można też prać 17. Wielkie wyzwania – kurs dla zaawansowanych 10. a) pralka 10. b) żelazko 10. c) odkurzacz 18. Wanna pełna włosów (czyli co należy zrobić po kąpieli). Opracowała @
Szkolenia
Rys. Tomasz Kapuściński
Kolejny dowcip anty-Kaczyński! Produkt belgijskiego browaru Bosteels of Buggenhout. Fot. BK