Misztal sypie: partia Leppera była nielegalnie finansowana
KONIEC SAMOOBRONY? Ü Str. 11
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 14 (318) 13 KWIETNIA 2006 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)
Ü Str. 9
Czarna dziura to taka czeluść, która wsysa wszystko, co się da; wszystko, co znajdzie się w jej pobliżu. Astrofizycy poszukują czarnych dziur w odległych galaktykach. Niepotrzebnie. One są w każdej wiosce, w każdym mieście, na co drugiej ulicy. Kler rzymskokatolicki wysysał z kasy publicznej (jeszcze przed wstąpieniem Polski do UE) około 1,5 miliarda zł rocznie. Teraz czarna dziura stała się bardziej zachłanna i karmi się dodatkowo dziesiątkami milionów euro.
Ü Str. 7
Nieomylni papieże?
Pogrzeb Lema Powtarzał, że nie wierzy w żadne „życie po życiu”, w żadne „potem”. A jednak Kościół nie omieszkał oderwać kuponów od śmierci wielkiego pisarza, agnostyka i filozofa. Zawsze wszak bardziej opłaca się błyszczeć w świetle latarni niż karbidówki. Na pogrzebie zakonnik Andrzej Kłoczowski zapewniał, że Bóg będzie po stronie zmarłego. Stwórca milczał. Lem też.
Ü Str. 17
Papież Grzegorz VII oświadczył: „Kościół rzymski nigdy nie błądził i nigdy nie pobłądzi”. W 1870 roku, na Soborze Watykańskim I, został ogłoszony dogmat o nieomylności papieża w sprawach wiary i moralności. Nauka ta jest sprzeczna z Biblią i zdrowym rozsądkiem. Istnieją tysiące dowodów na ewidentne błędy w nauczaniu papieży. Ü Str. 20
2
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y POLSKA Z radością donosimy, że oszołomstwo z Ligi Polskich
Papież stracony
Rodzin się podzieliło, a i Samoobrona ledwo zipie. Czy to kolejny cud JPII, czy może plan Jarosława K. się sprawdza?
Sejm uchwalił finansowanie trzech uczelni katolickich, zapłacimy za to 12 mln rocznie. 24 miliony złotych przeznaczył rząd na wsparcie finansowe majowej pielgrzymki do Polski papieża Benedykta XVI. Środki zostaną „wyjęte” z rezerwy budżetowej na wydatki losowe: powodzie, huragany, katastrofy. O takie pieniądze wystąpił minister spraw wewnętrznych Ludwik Dorn. I proszę nie szumieć, bo kasa pójdzie na katastrofę właśnie.
27 marca Radio Maryja wyemitowało antysemicki felieton, którego autor, Stanisław Michalkiewicz, wyśmiewa się m.in. z Holokaustu. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie zareagowała. „Nie otrzymaliśmy żadnej skargi od słuchaczy” – stwierdziła Rada i umyła ręce. Jednak brud na tych rękach pozostał po sekowaniu Szczuki, Polsatu i Radia TOK FM. KRRiT na próżno czekała na skargi od słuchaczy, którzy zginęli w obozach...
„Polacy po śmierci Jana Pawła II zmienili się na lepsze” – odkrył kardynał Franciszek Macharski. I ma rację. W Polsce rzeczywiście jest lepiej... Lepiej nie mówić.
Na zbity pysk runęły notowania rządu. Aż 72 proc. Polaków (CBOS) uważa, że obecnie rządzących interesuje jedynie władza. Tylko 17 procent twierdzi, że elitom PiS chodzi o dobro kraju. O tym, że rząd nie spełnia przedwyborczych obietnic, przekonana jest ponad połowa Polaków, a przeciwny pogląd prezentuje tylko 27 proc.; 60 procent narodu za nic nie wierzy ministrom. Jeszcze parę takich sondaży i Tusk zgodzi się na wybory w maju.
„Proszę nie wprowadzać tutaj takiego quasi-terroryzmu, że jeden kardynał będzie decydował o przyszłości politycznej Polski. Nie, o przyszłości będą decydować Polacy” – powiedział szef Kancelarii Prezydenta RP Andrzej Urbański, myślami samobójczymi chyba ogarnięty. Zdanie dotyczyło wypowiedzi kardynała Dziwisza o tym, że wybory i wizyta B16 nie idą w parze. Potem Urbański kajał się i płakał, nazywając siebie skruszonym grzesznikiem. Jeśli szef Kancelarii nie wie, że w sprawach wagi państwowej decydują biskupi, to co może myśleć prezydent i brat – kundelki, kryptoantyklerykałowie jedni!
Andrzej Urbański, ten antyklerykał u boku prezydenta, był umoczony w podejrzany przetarg na zakup przez stolicę pociągów miejskiej kolei. Takie podejrzenia ma prokuratura i bada sprawę. Miasto pociągi kupiło za 55 milionów złotych od Zbigniewa Jakubasa, byłego właściciela „Życia Warszawy”, w którym to onegdaj Andrzej Urbański był redaktorem naczelnym... I po co mi był ten świecznik pod tyłek? – myśli teraz Urbański.
„Przyszliśmy tutaj, by go pożegnać, ale także dlatego, żeby za nim przemówić do Boga. Pokazując mu: Panie, on może nie rozpoznawał Ciebie, ale wiem, że będziesz po jego stronie”. W ten sposób podczas skromnego pogrzebu Lema przemawiał na krakowskim Salwatorze zakonnik Andrzej Kłoczkowski. Lem był niewierzący, kler zawsze znajdzie jednak sposób, by się podczepić pod kogoś wartościowego. A zmarły z zasady milczy.
Platforma Obywatelska zdecydowała się i ogłosiła, że chce jednak subwencji państwowych na działalność partyjną, to jest rocznej kwoty 22 mln zł (PiS dostaje z budżetu 24 mln zł). Do tej pory działacze PO twierdzili, że partie nie powinny być finansowane z pieniędzy podatników. Był to ważki i nośny argument kampanii wyborczej Tuska. Ale teraz jest po wyborach, nowych nie będzie, a żyć trzeba.
Polski wymiar sprawiedliwości nie ma nic do chęci wypisania się obywatela ze struktur Kościoła rzymskokatolickiego. Decyzję w tej sprawie powinny podejmować sądy kościelne – taki wyrok wydał Sąd Okręgowy w Olsztynie, a dotyczył powództwa Zbigniewa Kaczmarka – taksówkarza z Olecka. Pan Zbigniew postanowił opuścić Krk, bo jest ateistą. Jednak proboszcz i hierarchowie Kościoła nie chcieli i nie chcą z nim rozmawiać. Teraz ateista Kaczmarek może odwołać się już tylko do Pana Boga. Ale może się też odgryźć – założyć stowarzyszenie ateistyczne i zapisać do niego proboszcza i biskupa. Na siłę. WATYKAN Przebywający w Stolicy Karolowej kardynał Dziwisz
oświadczył, że pomimo nacisków i oczekiwań proces beatyfikacji Jana Pawła II należy przeprowadzić sumiennie, czyli nie na wariata. „Lepiej poczekać, niż zrobić coś powierzchownie” – powiedział były sekretarz JPII. Wie, co mówi. W wielu krajach (nie w Polsce!) odzywają się coraz częstsze głosy, że wyświęcenie zmarłego papieża traktowane jako bieg sprinterski to farsa, która w przyszłości może zostać podana w wątpliwość. Ale dla Kościoła to nie nowina. WŁOCHY „Komuniści nie jedli dzieci, ale je gotowali” – powie-
dział na wiecu przedwyborczym Silvio Berlusconi. Premier Włoch dowodził – powołując się na Czarną Księgę Komunizmu – że komuniści preparowali dzieci we wrzątku, by użyźniać nimi pola. Agencja ANSA uznała tę wypowiedź za jedną z najbardziej szokujących i stwierdziła, że premier przeszedł sam siebie. Okazuje się, że głupota i aberracja polityków prawicy nie jest przypisana wyłącznie do naszej szerokości geograficznej. FRANCJA Francuzi od 1 maja otworzą częściowo swój rynek pracy dla Polaków. Tak ogłosił premier Marcinkiewicz. Znów wyemigrują z kraju tysiące wykształconych rodaków. I w ten sposób bezrobocie zmaleje, co PiS obiecywał od dawna.
K
omentarze do „FiM” piszę zwykle w domu, w weekendy. Z góry przepraszam więc wszystkich, którzy – tak jak ja – jeszcze po tygodniu czują przesyt wojtyłomanią. Wybaczcie – ale ja również mogłem pisać tylko o Nim. A raczej nie mogłem pisać o niczym innym, bo w soboty i niedziele rodzina grzeje telewizory non stop, a tam wiadomo... Próbowałem z najmłodszym oglądać Cartoon Network, ale nie mogłem długo patrzeć, jak sympatyczny Kojot dostaje na okrągło łomot od Strusia Pędziwiatra. Usiadłem więc pokornie przed centralnym telewizorem, czyli ołtarzem rodzinnym, i wespół w zespół z żoną i teściową dałem się porwać zbiorowemu amokowi nawiedzonej części narodu. Nie będę Wam opisywał wrażeń, gdyż pewnie sami widzieliście, jak z człowieka zrobiono boga. Wojtyłowe bóstwo wykreowały same media i to już za jego życia. Widzieliście ten pozłacany odlew dłoni JPII, pokazywany w niedzielę przez dominikanina Górę? Czegoś takiego nie miał ani Aleksander Wielki, ani Napoleon. A takie numery dzieją się w XXI wieku w środku Europy! Podziwiać należy elokwencję (bo przecież nie wiedzę) dziennikarzy, którzy znajdują tysiące słów, żeby mówić o nim godzinę i prawie się nie powtarzają. Jeśli jednak zagłębić się trochę w ten kociokwik, to jasne staje się, że co najmniej połowy z przypisywanych dziś papieżowi myśli on sam nigdy nie wyraził. Mechanizm obłędu jest prosty – wszystko, co dobre, mądre, piękne i wzniosłe – musiał kiedyś powiedzieć, zrobić, napisać lub choćby pomyśleć ON. Niektórzy z powodzeniem próbowali tej sztuczki już za jego życia, ale z pewną taką nieśmiałością, sondując, czy jakiś zdrowy rozsądek nie zaoponuje, czy nie będzie dementi. Dziś już nikt nawet nie próbuje się hamować. Poza tym opowiadanie bajek o papieżu jest, w przypadku sławiących go, niejako koniecznością. Pokażcie mi takiego – może poza kilkoma „badaczami” z urzędu – kto zdołał przebrnąć choćby przez pierwsze dziesięć stron każdej z 14 encyklik sygnowanych podpisem JPII, nie licząc setek adhortacji, listów, kazań i innych dokumentów. Wojtyła – jak mogliśmy usłyszeć w radiu i telewizorze – ma już na koncie „miliony cudów, z których nikt nie zdaje sobie nawet sprawy”. Sam szef procesu kanonizacyjnego stwierdził (może widział?), że „niebo się otworzyło i wylały się łaski”. Naprawdę nie byłbym zdziwiony, gdyby się okazało, że przez wstawiennictwo Wojtyły rodzi się więcej dzieci, rozwija się gospodarka, załatały po zimie drogi i nie ma wielkich powodzi, tylko małe. Wiemy już, że to papież kazał zejść się z żoną Krzysztofowi Krawczykowi, a Danielowi Olbrychskiemu zakazał chlania. Na własne uszy słyszałem też, jak prezenterka TVN powiedziała, że sam Ojciec Święty dał nam tak piękną pogodę na obchody rocznicy swojej śmierci... No tak, ale co z taką halą w Chorzowie, ptasią grypą, peklowaniem dzieci i rosnącym bezrobociem? Cóż, to są znaki, które mamy właściwie odczytać, dostrzec kruchość swego życia i szybciutko nawrócić się na papieską wiarę. Jeśli Wam się wydaje, ludu niewierny, że np. pogodziliście się z sąsiadami, bo jesteście wyrozumiali, cenicie kulturę i zgodę – to jest to tylko półprawda. Jest jasne jak słońce, że to on Was natchnął do tego i do wszelkich innych dobrych uczynków też. Tak przynajmniej stwierdziła przed kamerą kobitka w średnim wieku, której reporterka zadała pytanie: Czy rok po śmierci papieża jest pani lepsza? No to co miała, bidula, odpowiedzieć? Że teraz jest gorsza albo że spłynęło to po niej jak woda po Kaczyńskich? A jak by zareagowała rodzina, gdyby zobaczyła ją
bluźniącą w ten sposób w „Wiadomościach”? Tak się tworzy mity, Kochani, i nie jest to nic nowego, bo w ten sposób wykreowano już wielu supermenów, a przecież JPII był pierwszym papieżem mediów, wielkim aktorem, który sam siebie najlepiej kreował. Pieśni śpiewano, pomniki za życia budowano i bajki opowiadano o wielu, choć zwykle byli to dyktatorzy, jak choćby Kim Ir Sen czy Mao Tse-tung. Jeszcze nigdy przedmiotem kultu i zbiorowego amoku nie był przywódca Kościoła; przynajmniej nie na taką skalę. I jeśli już, to takie gagatki przewodziły naprawdę niebezpiecznym sektom. Prawdziwi chrześcijanie ewangeliczni doskonale wiedzą, jak się to ma do przesłania Pisma Świętego – oddawanie czci jakiemukolwiek człowiekowi jest bluźnierstwem i bałwochwalstwem (Dz Ap 14. 8–17; J 3. 30–31). Szkoda tylko, że w całej tej powodzi peanów, podziwów i zachwytów nad postacią Wojtyły zabrakło autentycznych świadectw o nim. Przecież tysiące Polaków naprawdę chciałyby wiedzieć, jakim był człowiekiem, co myślał i czuł. JPII zdobył komercyjną popularność, a to zawsze skutkuje w obie strony. Media windują na piedestał, ale jednocześnie odzierają z prywatności. Czytelnicy „FiM” z Zachodu przysyłają nam od czasu do czasu wycinki na tematy kościelne z tamtejszych wolnych od klerykalizmu gazet. Okazuje się, że jakieś informacje jednak przedostają się zza watykańskich murów i nie tylko stamtąd, bo przecież papież podróżował po całym świecie. Z tych przebitek jego historii nie zawsze wyłania się klasyczny portret świętego męża. Ci, którzy poznali go nieco bliżej, a nie boją się ostracyzmu, piszą i mówią o jego gwałtownym, czasem nawet porywczym charakterze. W osobistych kontaktach bywał niekiedy bardzo apodyktyczny. Pewien były zakonnik z Brazylii w wywiadzie dla tamtejszej lewicowej gazety opisuje atak furii Jana Pawła – za kulisami ołtarza. Miał on podobno zbesztać głośno ceremoniarza i bić go pięściami po rękach. Po łapach miał też wiele razy dostać adiutant Dziwisz. Wiemy z lektury „FiM” ponad wszelką wątpliwość, że kardynał Wojtyła miał w Krakowie płomienny romans i że lubił dobre trunki – co zresztą wcale go nie deprecjonuje w staraniach o miejsce na ołtarzu. Dlaczego historii o prawdziwym Wojtyle nie opowiadają jego bliscy przyjaciele – duchowni z Polski, choćby sam kardynał Dziwisz? Dlaczego nie pozwalają ludziom, którzy szczerze cenią swego papieża za jego niezaprzeczalną wielkość, zgłębić jego natury? Odpowiedź jest prosta: bo wolą, aby jego świętość była bajkowa, a życie obrosło mitami. Taka już jest taktyka Kościoła: podobnie uczyniono z matką Jezusa i większością świętych. Zmitologizowano ich i ubóstwiono, odzierając z człowieczeństwa. A przecież sam Jezus Chrystus jawi się na kartach Biblii jako człowiek, ze wszystkimi atrybutami człowieczeństwa, co wcale nie umniejsza jego wielkości i chwały: denerwuje się na faryzeuszy, uczonych w Piśmie i na Piotra, którego nazywa szatanem; wywraca stoły handlarzy świątynnych, pije wino, przeklina drzewo, które nie dało mu owoców; wypomina Bogu, że go opuścił itd. Karol Wojtyła mógłby zostać prawdziwym autorytetem dla młodych i starych, Polaków i nie tylko ich. Ale nigdy się nim nie stanie, ponieważ odarto go z ludzkich słabości i pozbawiono człowieczeństwa. Zrobili to nie tylko księża, ale przede wszystkim polskie media. Przez to „nasz papież” – zamiast stać się bliski – pozostał daleki, obcy. Nieosiągalny. Niektórzy twierdzą, że może to i dobrze... JONASZ
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
W
związku z awanturą o Krzyż Zesłańców Syberyjskich przyznany byłemu prezydentowi RP Wojciechowi Jaruzelskiemu otrzymaliśmy wiele listów i telefonów solidaryzujących się z generałem i jednoznacznie potępiających afront, jaki mu uczyniono. Poprosiliśmy W. Jaruzelskiego o komentarz do tego wydarzenia.
temat. Uczestniczyłem w życiu kraju i w odpowiednim stopniu czuję się odpowiedzialny za to, co się wówczas działo. Ostatnio obserwuję zaostrzenie się niechęci i gniewu skierowanego na moją osobę. Nie spodziewałem się jednak, że pretekstem do ataku na mnie będzie syberyjski etap mojego życia sprzed 65 lat. Wpisuje się to znakomicie w aktualną politykę polegającą na odgrzewaniu starych podziałów i zapominaniu
GORĄCY TEMAT się już Sejm i po pięciu latach, 23 października 1996 roku, umorzył sprawę, dochodząc do wniosku, że wprowadzenie stanu wojennego było podyktowane wyższą koniecznością. Teraz mam stanąć przed sądem. Przyjmuję to z goryczą i świadomością, że moja sprawa ma posłużyć do rozpętania fali rozliczeń i spotęgowania podziałów. Rozmawiał RYSZARD PORADOWSKI Fot. Autor
GENERAŁ JARUZELSKI SPECJALNIE DLA „FAKTÓW I MITÓW”
Ukrzyżowany – Nadanie mi Krzyża wywołało burzliwe komentarze, z których wynikało, że na legitymacji znalazł się podpis prezydenta Kaczyńskiego bez jego zgody i woli – mówi były prezydent RP. – W tej sytuacji zdecydowałem się zwrócić Krzyż Zesłańców Sybiru, jak i legitymację, o czym napisałem w liście do prezydenta. Nie cierpię na niedosyt odznaczeń. Wspomniany Krzyż w odróżnieniu od wielu odznaczeń bojowych poświadcza jedynie w sposób symboliczny dramatyczny fragment mojego losu. Byłem zesłany na Syberię, tam na zawsze pozostał mój ojciec. Jak wielu rodaków, także tych deportowanych w latach wojny na Syberię i do Kazachstanu, wróciłem z bronią w ręku do niepodległej ojczyzny, która odrodziła się w najkorzystniejszych realnie granicach. Powojenny okres w dziejach Polski to odrębny i skomplikowany
o tym, co najważniejsze – o przyszłości Polski. Jak się okazało, zwyciężyły animozje i podziały. – Panie Prezydencie, IPN chce Pana postawić przed sądem i ukarać za wprowadzenie stanu wojennego... – Kilka dni temu prokuratorzy IPN zapoznali mnie z treścią zarzutów. Słuchałem tego ze zdumieniem, ponieważ tymi problemami zajmował
83-letniemu gen. Jaruzelskiemu IPN zarzuca zbrodnię komunistyczną, polegającą na kierowaniu od 27 marca 1981 r. do 12 grudnia 1981 r. i od 13 grudnia 1981 r. do 31 grudnia 1982 r. zorganizowanym związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnienie przestępstw. Drugi zarzut to podżeganie 13 grudnia 1981 r. członków Rady Państwa PRL do przekroczenia ich uprawnień poprzez uchwalenie w trakcie trwania sesji Sejmu i wbrew konstytucji dekretów o stanie wojennym, datowanych formalnie na 12 grudnia. Grozi za to kara pozbawienia wolności do lat 3. Ten sam zarzut postawiono też gen. Tadeuszowi Tuczapskiemu, wiceministrowi obrony narodowej w 1981 r., i członkom ówczesnej Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego.
GŁASKANIE JEŻA
Prima aprilis Jesteśmy bodaj jedynym krajem na tym smutnym świecie, w którym święto trefnisiów, kawalarzy, święto nonsensu i wszelakiego kretyństwa trwa cały okrągły rok. Ponieśliśmy swego rodzaju drobną klęskę, przygotowując do poprzedniego numeru „FiM” żart primaaprilisowy dla Szanownych Czytelników. Redakcyjna burza mózgów zaowocowała tekstem na pierwszej stronie – o tym, że polscy biskupi wystąpią do papieża Benedykta XVI z dezyderatem poszerzenia różańca o szóstą tajemnicę chwalebną: „Jan Paweł II Wielki wyniesiony na ołtarze”. Numer z tym sensacyjnym doniesieniem ukazał się w piątek, a my, jak zwykle – w poniedziałek, zasiedliśmy do redakcyjnych komputerów, aby przejrzeć weekendową pocztę. Recenzujecie w niej, Szanowni Państwo, najnowszy numer „FiM”, piszecie, co wam się podobało bardziej, a co mniej. Jest to dla nas zawsze wielka skarbnica żywej wiedzy i refleksji nad tym, co
robimy i jak nam to wychodzi – całość w myśl zasady, że tam, gdzie wszyscy myślą jednakowo, nikt nie myśli zbyt wiele. W miniony poniedziałek ze szczególnym zainteresowaniem przeglądaliśmy e-maile, szukając takich, w których Czytelnicy rozszyfrowali nasz dowcip i triumfalnie zakomunikowali, że nie dali się nabrać: „Nie, takiego idiotyzmu to nawet w Polsce nikt by nie wymyślił”. A TU NIC! Ani jednego listu na ten temat! Jak to możliwe? – zaczęliśmy się zastanawiać i wkrótce skonstatowaliśmy, że przecież sami daliśmy się złapać w pułapkę wszechogarniającego Polskę kretynizmu i sami zrobiliśmy się w konia. Przecież różaniec z modłami do Papy to w Katolandzie rzecz jak najbardziej możliwa. Kto wie, czy już wkrótce tak nie będzie. Czyli to nie żart, tylko wieszczenie tego, co nadchodzi. Innymi słowy – w Polsce roku 2006 największy idiotyzm i fanatyzm stały się czymś powszechnym i normalnym.
Bo czy w Szwecji wyłącznie żartem na 1 kwietnia nie byłaby wiadomość, że cały nakład tygodnika ocenzurowano w ten sposób, iż wycięto zeń nożyczkami stronę z nieprawomyślnym komentarzem? Co więcej, to byłby głupi dowcip, bo nikt by w to nie uwierzył. Albo co by zrobili Francuzi, czytając w prima aprilis, że prezydent Francji ogłosił, iż jedynie przez pomyłkę wręczył pewnemu generałowi Legię Honorową. Co najwyżej postukaliby się z politowaniem palcem w czoło, że już redaktorów nie stać na lepsze kawały. A na przykład Niemcy… Czy oni uwierzyliby, że w rocznicę śmierci Wojtyły cały program telewizyjny zostanie podporządkowany tej jednej wiadomości i że zostaną z ramówki wycofane programy rozrywkowe i filmy? ¤¤¤ No i tak już się u nas porobiło... To, co gdzie indziej byłoby uznane za kiepski, tani żart bez polotu, u nas nabiera wymiaru prawdopodobieństwa. W miniony piątek przeczytałem, że radni z Łańcuta będą głosować nad nadaniem imienia miejscowemu szpitalowi. Patronem ma być Tadeusz Rydzyk. Może to tylko żart primaaprilisowy? A może nie? Sam już zgłupiałem. MAREK SZENBORN
3
COŚ NA ZĄB
Kurduple Na pewno nie miał czterdziestu lat. Na pewno miał więcej niż trzydzieści. Powiedzmy, że miał trzydzieści pięć. Urodził się więc około roku 1971. W 1981 r. miał zatem dziesięć lat... Co on wie, jakie jest jego doświadczenie? Że nie było Teleranka?... Teraz jest już prokuratorem IPN – przetłuszczonym, źle ubranym, z kołnierzykiem zaciśniętym na szyi à la Kaczyńscy. Jest Temidą. Oznajmił, że Generał stoi pod zarzutem udziału w związku zbrojnym. Był bardzo z siebie dumny. Twarzy prof. prof. Kuleszy i Paczkowskiego nie było widać, bo ci akurat „mściciele” ukryli się w cieniu. Przed kamery wypchnęli kukłę. Publicznie wypowiedział się za to prezydent swojego brata. Powiedział, że cieszy się, iż dożył takiego dnia. Powiedział jakoś tak zaraz po tym, jak kardynał Dziwisz wezwał do pojednania. Ale prezydent swojego brata zna się na prawie pracy, więc widocznie nie zrozumiał. Kardynał Dziwisz nie wypowiedział się przypadkowo. W tamtej sprawie kościół zawsze zachowywał się zgodnie ze swoim powołaniem. Od pierwszego dnia. Udzielał pomocy i schronienia największym nawet awanturnikom z „Solidarności”, ale dążył też do uspokojenia sytuacji, namawiał do dialogu. Takie świadectwo prawdy trzeba dawać wszędzie, także na tych łamach. Przecież „Solidarność” znielubiła prymasa wtedy właśnie – bo nie wezwał na barykady, lecz nawoływał do spokoju; powiedział, że o spokój gotów jest jednych i drugich błagać na kolanach. Jako prezenter Dziennika Telewizyjnego relacjonowałem m.in. spotkania Generała z Prymasem. Zawsze wiązało się to z wielogodzinnym oczekiwaniem, aż wyjdą, i będzie można ich sfilmować, może nawet – poza oficjalnym komunikatem dla prasy – uzyskać jakiś komentarz. To nie były zdawkowe rozmowy. Żaden z rozmówców nie miał łatwej sytuacji, każdy miał za plecami swoich fanatyków. Kościelni byli zapleczem ulicznych walk, świątynie zamieniali na miejsca, gdzie można było przegrupować siły, a ambony – w trybuny. Pośród partyjnych byli „patrioci”, którzy swą władzę widzieli w Moskwie i wschodnim Berlinie. Znaleźli się i tacy, którzy posunęli się do obrzydliwego mordu. Położył się on brzemieniem na racjach PZPR-owskich reformatorów. Ale dialog trwał mimo wszystko. Jego uczestnicy potrafili wznieść się ponad zło, widzieli dalej, choć przecież trudności nie znikały, fundamentaliści nie rezygnowali.
Generał doholował jednak Polskę do Okrągłego Stołu. Kościół miał w tym dziele niezaprzeczalny udział. Tam, gdzie dziś wałęsa się prezydent swego brata, a także na Miodowej, w Magdalence, gdzie się dało, najbliżsi współpracownicy prymasa popychali do rozmowy, do kompromisu, wiązali porwane nitki dialogu. Ale i tak ciągle, nawet na samym finale, sukces był zagrożony. Panowie związkowcy wzięli się za łby, kto po kim ma wystąpić z końcowym przemówieniem... Tłumaczył gen. Kiszczak, tłumaczył abp Dąbrowski, mijały godziny... Teraz różni kurduple mówią, że to było ukartowane, że agenci Kiszczaka – rozlokowani po obu stronach – kłócili się między sobą. Jeśli to prawda, to znaczyłoby, że bezpieka do końca nie dawała za wygraną, że siły ancien regime’u do końca próbowały torpedować dzieło swoich szefów i ich kościelnych partnerów. Logicznie więc biorąc, czyn Generała jest tym większy. Siły zachowawcze rzeczywiście próbowały odwrócić bieg historii, ale przecież nie dlatego, że Kiszczak stracił kontrolę nad swoimi ludźmi. Po prostu stare zawsze ustępuje z oporami, w walce. Jest niezaprzeczalną historyczną zasługą Generała i jego sojuszników, że potrafili przekroczyć granicę czasu, przeprowadzić Polskę do innej epoki. Dziś PZPR-owskich fanatyków już nie ma. Pozostali fanatycy z drugiej strony. Wtedy nie było ich widać, więc teraz gotowi są na każdą podłość, żeby ukryć tamto swoje nicnieznaczenie, żeby oszukać prawdę. Gotowi są nawet na podłość oskarżenia Generała o udział w spisku zbrojnym. To cali oni. Kurduple. Stan wojenny był przez kilka lat wałkowany przed Sejmową Komisją Odpowiedzialności Konstytucyjnej, a także przed Trybunałem Stanu. Wyroki nie były po ich myśli, więc swoim zwyczajem znaleźli haka, wymyślili patent, żeby Go pognębić. Za to, że Mu nawet do kostek nie dorastają. Wtedy, w 1981 roku, mając za plecami szaleństwo strajkowe, a przed sobą ZSRR Breżniewa, powstrzymanie „Solidarności” było patriotycznym obowiązkiem. Generał temu obowiązkowi sprostał, wybił Breżniewowi, Husakowi i Honeckerowi z rąk argumenty, żeby rozprawić się z niesforną Polską. Odwilż stała się możliwa, gdy na Kremlu pojawił się Gorbaczow. Tej okazji, sprzyjającego kaprysu historii, Generał też nie przegapił. Jestem dumny, że na swoim miejscu, ale razem z Nim, brałem w tym udział – od początku do końca. MAREK BARAŃSKI
4
RZECZY POSPOLITE
Profesor od cynizmu Chyba tylko w Polsce człowiek, który zepsuł wszystko, czego się dotknął, może uchodzić za autorytet. Przypadek Balcerowicza dowodzi właśnie, że medialna popularność, podziw i szacunek tzw. poważnych ludzi mogą kompletnie wprowadzać w błąd. „Puls Biznesu” opublikował właśnie treść wykładu Leszka Balcerowicza na temat tego, czym jest „państwo socjalne”, jak szef NBP pogardliwie nazywa zachodni model państwa opiekuńczego. Przypomnijmy, że państwo dobrobytu, bo i tak bywa nazywane, jest szczytowym i unikalnym osiągnięciem zachodniej cywilizacji, której udało się połączyć szacunek dla praw jednostki z poczuciem bezpieczeństwa socjalnego. Jest to więc triumf człowieka nad okolicznościami i ślepymi prawami rynku, umożliwiający – dzięki systemowi zabezpieczeń przed bezrobociem, chorobą i starością – spokojne, twórcze i bezpieczne życie oraz rozwój dzięki powszechnemu dostępowi do wiedzy i wypoczynku. Według profesora Balcerowicza, takie państwo to efekt „zwykłej głupoty, demagogii i cynizmu”. To dzieło marksistów, czyli bezbożnych głupków. Przypomnijmy, że mówi to człowiek, który jako polityk zrujnował Polskę na początku lat 90., a kiedy lewica odbudowała nieco zniszczenia, powrócił w 1997 roku i poprowadził kraj do zapaści gospodarczej. Kiedy zorientował się, że nadchodzi katastrofa (słynna dziura budżetowa, którą odkrył jego następca – Bauc), sprytnie – z poparciem Kwaśniewskiego – przeskoczył z fotela wicepremiera
N
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
i ministra finansów na fotel szefa Narodowego Banku Polskiego. Zniszczył też bezpowrotnie znaczenie i prestiż Unii Wolności, której przewodził w końcu lat 90. Ludzi tego typu – psujów i osobników niekompetentnych w dziedzinach, którymi się zajmują – nazywa się popularnie tandeciarzami albo nieudacznikami. Zwykle tracą oni pracę i odchodzą w niesławie. Ale nie w Polsce! U nas, jeśli tylko stoi za nimi jakaś wpływowa grupa nacisku, mogą do emerytury cieszyć się szacunkiem, awansować, być zapraszani na odczyty, chętnie są też widziani na łamach wielu gazet. Balcerowicz nie wstydzi się we wspomnianym artykule nazywać Polski „rozrośniętą formą państwa socjalnego”, choć jak wygląda nasz socjal – wiedzą bezrobotni (85 proc. bez zasiłku) i korzystający z pomocy społecznej (często 20 zł na rodzinę miesięcznie). Cały tekst opiera się na demagogii i pseudologice – autor snuje bowiem fałszywe wnioski, stosuje uproszczenia i przekłamania. Właściwie takiego artykułu mógłby się powstydzić licealista, a czołowa polska gazeta biznesowa publikuje go bez komentarza i cienia zażenowania. Czy już naprawdę
ajsłynniejszy warszawski klub artystyczny, którego stołeczni dewoci i bigoci od początku nienawidzili, nie istnieje. Wypieprzyli Le Madame na oczach wielomilionowej publiczności, bo telewizje to pokazywały. Mówili, że wykonują wyroki sądowe, gdyż właściciele Le Madame nie płacili czynszu. Co prawda, to prawda: wyroki trzeba wykonywać, czynsze trzeba płacić. Wzywamy więc prezydenta Polski, pana Lecha Kaczyńskiego, oraz jego wielce praworządnego brata do wykonania wyroku sądów wszystkich instancji, nakazujących przeproszenie pana Mieczysława Wachowskiego, którego niesłusznie nazwali wielokrotnym przestępcą. Wzywamy również namiestników prezydenta Warszawy, panów komisarzy rządzących teraz tym umęczonym miastem, o tak samo skrupulatne egzekwowanie czynszów i innych należności od wszystkich pozostałych dłużników stolicy. Jak szacują w magistracie, zaległości te mogą już sięgać dwóch miliardów złotych! To są nasze pieniądze! Dla porównania: Most
tak nisko upadliśmy? Jak można w XXI wieku twierdzić, że ideałem był XIX wiek, kiedy jeszcze nie było wstrętnego „państwa socjalnego”, bo ludzie sobie nawzajem pomagali. A cóż mieli innego robić, zrozpaczeni i pozostawieni sami sobie? Bardzo dyskusyjne jest również to, że wysokie podatki i państwo dobrobytu prowadzą do „długofalowego bezrobocia”. Przecież dwa najbardziej socjalne państwa Europy – Dania i Szwecja – mają bardzo niskie bezrobocie i najnowocześniejszą gospodarkę – w wielu dziedzinach lepszą od amerykańskiej. Czy w „Pulsie Biznesu” nikt o tym nie słyszał? Czy tam poza Balcerowiczem niczego nie czytają, o niczym nie słyszeli? Zdaniem tego guru liberałów, wzorem dla Polski ma być Słowacja i Litwa. W tym pierwszym kraju jest bezrobocie niemal tak duże jak w Polsce, a z drugiego 10 procent ludności wyjechało za granicę w ciągu 3 lat. To ma być alternatywa dla naszych problemów? Balcerowicz zachęca do obniżenia płacy minimalnej, bo to ona rzekomo powiększa bezrobocie. Jak można w Polsce zmniejszać jeszcze tę płacę, skoro jest ona mniejsza o 200 złotych od minimum socjalnego przewidzianego na jedną osobę? Kilka tygodni temu w parlamencie zaatakowano Balcerowicza, a „Gazeta Wyborcza” zorganizowała mu odsiecz, publikując list otwarty kilkudziesięciu polskich profesorów ekonomii. Kiedy przed laty wprowadzono w życie sztampowe i obskuranckie pomysły Balcerowicza, których ofiarami padły miliony ludzi, spośród polskich elit podniosły się jedynie pojedyncze głosy protestu – oto miara polskiej hipokryzji i znieczulicy. ADAM CIOCH
Północny, którego kaczyści nie dość, że nie wybudowali, to jeszcze nawet jednej łopaty w ziemię nie wbili, będący jedyną nadzieją na uniknięcie komunikacyjnego zawału północnych rejonów Warszawy, będzie kosztował – razem ze wszystkimi niezbędnymi drogami dojazdowymi, rozjazdami i wielopoziomowymi skrzyżowaniami – 350 milionów zł. Do roboty więc, wszystkich dłużników należy traktować jednakowo! Nie może być tak, że artystów traktuje się z kopa, a innych – w rękawiczkach. W Warszawie pokazali, że jednak może, dali tym samym powód do pytania: a niby z jakiej racji? Komu się to opłaca? A gdyby istnienie Le Madame komuś się opłacało, to nie przeszkadzałoby wam, że spotykają się tam geje i antyglobaliści; że bywa tam Kazimiera Szczuka? Żeby więc uniknąć takich podejrzeń – panowie komisarze: czyńcie prawo i czyńcie sprawiedliwość! Zamknijcie również innych za długi. I jeszcze teatr Buffo na dokładkę – za śmichy-chichy. Rozbawiona do białości publika – razem z aktorami – tańczy tam „kaczuszki”. I bardzo się przy tym śmieje. Kumacie, z kogo? JS
Wypieprzyli Le Madame
Prowincjałki W Gdańsku 27-letni Włodzimierz K. zmusił do stosunku oralnego 29-letniego Andrzeja K. Następnie rozebrał go i próbował zgwałcić. Andrzej K. powiedział wówczas, że musi pójść zapalić papierosa – dzięki temu udało mu się uciec i uniknąć gwałtu. A podobno palenie szkodzi...
ZBAWIENNY NAŁÓG
Policja z Gdyni zatrzymała 20-letniego studenta podejrzanego o co najmniej 10 napadów rabunkowych na staruszki. Kilka z nich trafiło z poważnymi obrażeniami do szpitala. Student twierdzi, że musiał rabować, bo chciał się dalej uczyć, a miał problemy z opłacaniem uczelni i mieszkania.
PĘD DO WIEDZY
26-letni Paweł M., robotnik budowlany z Łodzi, zakatował na śmierć kota, kopiąc go i depcząc. Został zatrzymany przez policję. Tłumaczył się, że kot ukradł mu kanapkę, kiedy więc dostrzegł złodzieja, zemścił się.
ŚMIERĆ ZA KANAPKĘ
62-letni Jan M. ze Świnoujścia został oskarżony o długoletnie znęcanie się nad żoną. Pan Janek jest społecznym kuratorem Sądu Rejonowego w Świnoujściu. Zajmował się sprawami przemocy w rodzinie.
KURATOR
W Bydgoszczy spłonęła kamienica przy ul. Śląskiej. Przyczyną był niefachowo postawiony kominek. W tydzień po tragedii powiesił się kominiarz, który go postawił. Zostawił list pożegnalny, w którym przyznał się do błędu.
ETYKA KOMINIARZA
W Kielcach do jednego z mieszkań wszedł 36-letni mężczyzna, podszedł do kanapy, na której leżał jego 50-letni znajomy i wspólnik, wyjął nóż, poderżnął mu gardło i bez słowa wyszedł. Wcześniej obaj panowie pokłócili się o pieniądze. Opracowała AH
MILCZENIE ZŁOTEM
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Mamy do czynienia z niebywałym miejscem (klub Le Madame – dop. red.), które jest gniazdem wszelkiego robactwa w tym mieście. (Krzysztof Bosak, LPR)
¶¶¶
Ja gdybym został prezydentem Polski, czego sobie wszyscy dziennikarze życzą – to na pewno nie powiedziałbym, że zapomniałem o Samoobronie. (Andrzej Lepper)
¶¶¶
Może jest tak roztargniony (prezydent Lech Kaczyński – dop. red.). Ktoś mu flagę przekręcił na samochodzie, ktoś mu teraz order podrzucił fałszywy. (Stefan Niesiołowski, PO)
¶¶¶
Nie sądzę, żeby mój brat był człowiekiem szczególnie pazernym na władzę. I to samo dotyczy mnie. (Lech Kaczyński)
¶¶¶
Tragifarsa. Bracia Kaczyńscy tworzą i są bohaterami tragifarsy. (...) To, co się dzieje, przyjmuje postać niewiarygodnej groteski, paranoicznej, ponurej i śmiesznej jednocześnie. Myślę, że w tej historii wychodzą stare polskie grzechy, mające korzenie w historii – warcholstwo, nieliczenie się z ludźmi i tak dalej. (...) Z Kaczyńskich wychodzi stara polska, a raczej sarmacka żyłka awanturnicza, warcholska. (Kazimierz Kutz)
¶¶¶
Modły i pielgrzymki przed kamerami uważam za płaski koniunkturalizm. Dowodzą one zniewolenia mentalnego ludzi, którzy nie widzą nic niestosownego w zamianie sekretarzy POP na – często samozwańczych – asystentów kościelnych. Niepokoi mnie brak w polskim katolicyzmie przywódcy duchowego, przy jednoczesnym nadmiarze menedżerów politycznych w sutannach... Nawet najbardziej zamaszyście kreślony znak krzyża nie zastąpi skutecznego programu wyprowadzenia kraju z zapaści. (Władysław Frasyniuk)
¶¶¶
Ciągle dzwonią do mnie firmy PR-owskie z propozycją zmiany wizerunku. Ostatnio dzwonili, że za 20 tysięcy playboya ze mnie zrobią! Ale na co mi to? (Piotr Misztal, były poseł Samoobrony) Wybrała OH
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
NA KLĘCZKACH Rządząca lewica na razie milczy, a przewodniczący rady zapowiedział, że nie zarządzi głosowania, dopóki nie będzie pełnej zgody. DP
STUDNIÓWKA Prezydent Kaczyński panuje Polakom równe sto dni. Z tej okazji portal Wirtualna Polska zapytał internatów, jak oceniają rządy jednego ze złodziei księżyca. Aż 63 proc. (spośród 76 054 użytkowników) stwierdziło, że Lechu rządzi zdecydowanie źle, 14 proc. – że raczej źle, 8 proc. – ani dobrze, ani źle. Zdecydowanie dobrze sto dni Kaczyńskiego oceniło 9 proc., a raczej dobrze – 5 procent. Tradycja mówi, że jaka studniówka, taka matura. A
KULTURA KŁAMSTWA Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Piotra Skargi po raz kolejny wydało edukacyjną broszurę dotyczącą praktyk seksualnych. 50-stronicowa książeczka została oczywiście wysłana do szkół. „Przemilczane problemy homoseksualizmu” – pod tym tytułem przekazano takie oto prawdy: „Homoseksualiści w zasadzie prawie konsumują ludzką krew, jedzą fekalia czy nawet tarzają się w kale”. Anonimowy (sic!) autor kościelnej broszury wyjawia jeszcze inne prawdy objawione: „Nauczyciele homoseksualni są zdecydowanie bardziej skłonni do molestowania dzieci”. Na szczęście dyrektorzy szkół, do których trafił ten podręcznik, deklarują, że nie dopuszczą go do użytku. OH
CZYŚCICIEL Najbardziej zaufanym człowiekiem Zbigniewa Ziobry w Wielkopolsce został Paweł Korbal, nowy szef Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu, który przez ostatnie 12 lat pracował w Ministerstwie Sprawiedliwości. Powrót do Poznania – tu rozpoczynał swoją karierę prawniczą – Korbal uczcił czystkami. Stanowiska straciło kilku wiceszefów prokuratur okręgowych oraz naczelników wydziałów. Gdy zaczęły się dymisje, byłych kolegów Korbala olśniło, że ich szef był aparatczykiem nieboszczki PZPR. Ba, w początkach lat 80. sprawował nawet zaszczytną funkcję sekretarza partyjnej egzekutywy w prokuraturze rejonowej. Podobnie jak gen. Jaruzelski, Korbal ma prawo przypuszczać, że Ziobro wzniósł się ponad podziały. A może jednak i jemu dywersanci coś tam podsunęli do podpisu? HP
JÓZEF DLA JÓZEFA Józef kardynał Glemp ma powody do dumy. Udało mu się wyciągnąć z publicznej kasy łącznie 40 mln zł na swą życiową fanaberię – budowę Świątyni Opatrzności Bożej. A że owieczki siedzą cicho i godzą się na strzyżenie, sądząc naiwnie, że eminencja wreszcie się opamięta, rozpędzony kardynał zaordynował
parafianom diecezji warszawskiej jeszcze jeden podatek: mają co roku dać 1 mln zł na utrzymanie zdychającego Radia Józef. Oznacza to, że każda rodzina musi wysupłać na kościelne radyjko 2 złocisze. Że też ojciec Tadeusz z Torunia nie wpadł jeszcze na podobny pomysł! PS
JPII BEZ WYRAZU W Polsce mamy już około 300 pomników JPII i wciąż rosną kolejne. Profesor KUL, Lesław Lameński, pod którego kierunkiem powstała praca doktorska o papieskich monumentach w naszym kraju, stwierdza, że na palcach jednej ręki można policzyć te udane. W większości są to pomniki bez wyrazu, odpycha-
jące, bo nie oddają ani bogactwa duchowego, ani wnętrza papieża. A ponadto – zauważa trzeźwo profesor – budowanie pomników papieżowi jest nieporozumieniem, bardziej przydałyby się fundacje, schroniska dla bezdomnych czy stypendia. Dodajmy, że jeden spiżowy pomnik to wydatek średnio 200–300 tys. zł, najczęściej z publicznej kasy. RP
JEDNAK MORDERSTWO... Ponad rok temu pisaliśmy („Sprawa honoru” – „FiM” 48/2004 ) o tajemniczej śmierci 44-letniego starszego sierżanta Henryka Semeniuka, komendanta Komisariatu Policji w Huszlewie (woj. podlaskie). Prokuratura w Białej Podlaskiej uznała, że w październiku 1997 r. popełnił on samobójstwo, strzelając sobie w głowę ze służbowego pistoletu. Byliśmy na miejscu zbrodni, rozmawialiśmy z rodziną, świadkiem... W grudniu 2004 r. stwierdziliśmy kategorycznie: „Nigdy jeszcze nie zetknęliśmy się z tak haniebnym ukręceniem łba sprawie”. Ujawniliśmy też bardzo nieciekawą rolę, jaką w dochodzeniu do (nie)prawdy odegrał Ryszard Siewierski, ówczesny komendant wojewódzki policji w Białej Podlaskiej (dzisiaj zastępca komendanta głównego policji). Po naszej publikacji w lutym 2005 roku prokurator apelacyjny w Lublinie polecił przekazać akta sprawy radomskiej Prokuraturze Okręgowej. Tam – już po kilku miesiącach – nie
mieli najmniejszych wątpliwości: „Henryk Semeniuk został zamordowany” – przyznała prok. Małgorzata Chrabąszcz. Niestety, upływ czasu sprawił, że śledczy z wydziału przestępczości zorganizowanej nie uporali się ze znalezieniem zabójcy i w marcu 2006 r. sprawa została umorzona. Za spapranie śledztwa włos z głowy nie spadł wciąż urzędującym prokuratorom i najwyższej rangi policjantom. AT
POLICYJNA TROSKA Uwaga, uwaga! IV RP nadchodzi! Ksiądz Henryk Kroll z Żalna (powiat tucholski) zaapelował do radnych wszystkich gmin w swoim po-
wiecie o wprowadzenie godziny policyjnej dla dzieci i młodzieży. „Mamy IV RP. Czas na zmiany nie tylko w polityce, ale również w wychowaniu” – twierdzi ksiądz. Prawicowi radni od razu zachwycili się pomysłem: „Jak wprowadzimy godzinę policyjną, dzieci od razu poczują, że ktoś się o nie troszczy” – skonstatował Piotr Mówiński, nauczyciel i radny. Rzecznik praw obywatelskich twierdzi, że taki pomysł to łamanie prawa i wolności. Głupi, nie wie, że na tym właśnie polega IV RP! OH
ZAWIERCIANIE DUPY W Zawierciu boje o nowy herb miasta trwają już cztery miesiące. Zwrócono się do specjalisty o opracowanie nowych wzorów. Nie było na nich jednak dotychczas obecnego symbolu Kościoła. Autor bezczelnie stwierdził, że historyczna wartość tej budowli jest żadna. To wywołało burzę. Część radnych uparła się – Kościół ma być i basta! W najnowszej propozycji mamy więc gigantyczny symbol Kościoła, i to umiejscowiony w centralnym miejscu herbu. Tego nie mogą zaś przyjąć nieco bardziej trzeźwi mieszkańcy, którzy chcą usunięcia tego symbolu lub choćby zmniejszenia jego rozmiarów. Wielkie oburzenie na ostatniej sesji rady wywołał fakt sprzeciwu ze strony RACJI i opisanie sprawy w „FiM”. Doszło prawie do linczu. Jeden z mieszkańców stwierdził w lokalnej gazecie, że nawet Watykan nie ma tak klerykalnego herbu.
CAŁA PRAWDA O NAS „Polska nacjonalistyczna, antyliberalna, religijna, oparta na podważaniu przemian ostatnich piętnastu lat, oddala się od współczesnej Europy. Kieruje się wstecz w kierunku Polski międzywojennej (...). Chociaż Kaczyńscy mówią, że wiedzą, co chcą stworzyć poprzez czwartą Rzeczpospolitą, to wierzyć im się nie da” – napisała czeska gazeta „Lidove Nowiny” w artykule o naszym kraju pod tytułem „Rosyjska gubernia”. I takie rzeczy można w Czechach pisać bezkarnie? Zgroza! MSz
BIEDNY ŁUKASZENKO! Po wyborach na Białorusi prezydent Aleksander Łukaszenko ma szlaban na wjazd do Polski... I dla pewności – także do Bydgoszczy. Otóż tamtejsi radni miejscy PiS złożyli projekt uchwały... kategorycznie zakazującej Łukaszence wjazdu do miasta. Pochwalili się tym na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, gdzie zapewniali: „To bardzo ważna uchwała. Białorusini na nią czekają”. Niestety, w głosowaniu pomysł przepadł, co wszakże nie oznacza, że Łukaszenko ma jakieś szanse: – Koledzy z PiS-u zamierzają oplakatować miasto jego wizerunkami. Dopną swego, jeśli jeszcze dołożą nagrodę za schwytanie „żywego lub martwego”. Niemożliwe? A dlaczego nie? Głupota ludzka nie ma granic... – zauważa jeden z radnych. Co na to inne miasta i radni PiS? AT
SZWAGROWIE WUJA SAMA Mimo tylu zadrażnień między USA i Iranem, oba te pobożne kraje postawiły ostatnio zgodne i stanowcze weto przeciw propozycji dokooptowania w charakterze ciał doradczych ONZ dwóch organizacji: duńskiego Krajowego Stowarzyszenia Gejów i Lesbijek oraz belgijskiego Międzynarodowego Stowarzyszenia Lesbijek i Gejów. Do unii
5
w obronie zagrożonej moralności dołączyło się kilka innych, „światłych państw”, znanych powszechnie obrońców dobrych obyczajów – Sudan, Kuba i Zimbabwe. Czyżby państwo Kaczyńscy zaspali? ZW
NAPOLEON CHRYSTUSEM Mimo sukcesów nowej władzy wciąż są w kraju ludzie „pewnego układu”, którzy bezczelnie deklarują antykaczyzm. Niech nie narzekają. Jeszcze nigdy nie było tak źle, żeby nie mogło być gorzej. Tacy Włosi na przykład mają ze swoim Berlusconim prawdziwy dopust boży. Gość ma nie tylko władzę, nie tylko trzyma za twarz wymiar sprawiedliwości, to jeszcze ma w kieszeni media. Kaczyńskim sporo do tego brakuje. W ubiegłym tygodniu premier Włoch zawiadomił rodaków, że jest „Jezusem Chrystusem polityki”. „Jestem cierpliwą ofiarą, poświęcam się dla wszystkich” – wyznał. Sojusznicy przyjęli deklarację z pewnym zażenowaniem, zaś przeciwnicy – z jawnym szyderstwem. Można by nad tym od biedy przejść do porządku dziennego, gdyby dwa dni wcześniej Berlusconi nie objawił się jako włoski... Napoleon. 9 kwietnia, w wyborach, Włosi zadecydują, czy chcą kontynuacji Napoleona-Chrystusa, czy też wezmą sobie do rządzenia centrolew Romano Prodiego, który zdradza objawy zdrowia psychicznego. TW
MUS RODZENIA Legislatura stanowa Dakoty Południowej uchwaliła całkowity zakaz przerywania ciąży. Przeciwnicy usiłowali przeforsować wyjątki w wypadkach gwałtu i kazirodztwa oraz zagrożenia zdrowia ciężarnej. Mowy nie ma – usłyszeli – kobieta musi rodzić. Inicjatywa stanowych kongresmanów z Dakoty Południowej ma na celu sprowokowanie sytuacji, w której odwołanie od ich aktu prawnego trafiłoby do Sądu Najwyższego. Liczą, że ostatnia nominacja Busha, która przechyliła szalę na rzecz przewagi sędziów – prawicowych konserwatystów, zaowocuje anulowaniem prawa do aborcji w całym kraju. A to jest wielce prawdopodobne. CS
6
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
POLSKA PARAFIALNA
Papaplac 3 kwietnia ubiegłego roku, gdy od wielu dni telewizja na okrągło transmitowała WIADOMO CO, Rada Miejska Stargardu Szczecińskiego w ekspresowym tempie – trwał wtedy w Pomrocznej swoisty papawyścig – nadała Leżącemu na Marach tytuł Honorowego Obywatela. Rychło w czas!
P
rzy okazji radni i PiS-owy prezydent zagrzmieli o skandalu, jakim był brak godnego, po wsze czasy, upamiętnienia Papieża Polaka w mieście; nie było mianowicie monumentu z Postacią. Wyszło na dodatek, o zgrozo!, że w Stargardzie brak jest nawet ulicy lub placu, które nosiłyby Wiekopomne Imię. Postanowiono więc ratować zszargany wizerunek miasta. Na specjalnej sesji migiem uchwalono – przez aklamację, jakżeby inaczej! – budowę pomnika JPII. Inaugurację monumentu zaplanowano dokładnie na rocznicę „odejścia do domu Ojca”. Słowa dotrzymano – 2 kwietnia br. nastąpiło uroczyste odsłonięcie Świętej Figury w centralnym punkcie miasta. Trzeba powiedzieć, że to rzeczywiście dobre miejsce – z cmentarnym cenzusem. Do lat 90. było tam mauzoleum żołnierzy radzieckich,
W
poległych w walkach o Stargard w 1945 r. Gdy nastała III RP, za zgodą rosyjskiego konsula rosyjskie kości przeniesiono na cmentarz, a mauzoleum rozebrano. Projektantem Świętej Rzeźby jest prof. Aleksander Śliwa z ASP w Krakowie, który – obok swego kolegi po młotku i dłucie, artysty rzeźbiarza prof. Czesława Dźwigaja z tejże uczelni – jest autorem co najmniej kilkuset Figur w betonie, stali, spiżu, gipsie, brązie – w zależności, na co kogo stać. Ze specjalizacji i stosownych materiałów reklamowych wynika, że Figury oddawane są „pod klucz i za godziwą cenę. Wystarczy sobie zamówić i wskazać miejsce dostawy. To może być Państwa podwórko”. Przetarg zorganizował i obsłużył, oczywiście w imieniu podatników, Urząd Miasta. Zgodnie z uchwałą rady, z kasy miejskiej wydano na Dzieło 400 tys.
siedzibie „Gazety Wyborczej” odbyła się debata „Kościół polski w XXI w.”. Skusiliśmy się, bo choć z góry wiadomo, że w „Wyborczej” nie rozmawia się, tylko wyłącznie „debatuje”, to jednak zapowiadało się interesująco. Liczyliśmy, że dyskusja rozwinie się wokół takich spraw jak: postępująca klerykalizacja kraju, wewnętrzne podziały w Kościele i ich wpływ na życie publiczne, kreowanie polityki przez Radio Maryja i episkopat. Z dwóch powodów nie możemy powiedzieć, iż straciliśmy czas. Pierwszy powód to Paweł Lisicki, zaproszony przez gospodarzy do dyskusji i przedstawiony jako niezależny publicysta. Już po kilku zdaniach Lisicki potwierdził polską prawidłowość, że „publicysta niezależny” to publicysta o zdecydowanie prawicowych poglądach. Jego poglądy, które „niezależnie” od widocznych gołym okiem faktów wyłożył, sprowadzają się do następujących zdań, zanotowanych w notesie: Radio Maryja jest bardzo w porządku, a zwłaszcza głoszone tam prawdy; Radio Maryja nie miesza się do polityki, a jedynie ją pokazuje;
złotych. Tyle beknęli mieszkańcy Stargardu – bez względu na wyznanie, kolor włosów itp. Bekną więcej, bo już dołożono kolejne 100 tysięcy – jak zapewnia magistrat – ze zbiórki publicznej. Kto, gdzie i kiedy zbierał – nie wiadomo; w ogłoszeniach podawano tylko konto do wpłat, a resztę osnuwa mgła tajemnicy. Ile naprawdę Całość będzie kosztowała – oficjalnie nie wiadomo, ale mówi się o dwóch milionach! Będzie to najprawdopodobniej najdroższy pomnik w kraju. Przeciwko decyzji radnych zaprotestowali mieszkańcy. Protest wsparła miejscowa RACJA. Do rady miasta i prezydenta wysłano oficjalny list protestacyjny. W referendum zorganizowanym przez lokalną gazetę większość wypowiedziała się przeciwko ustawieniu pomnika JPII (ale nie przeciw samej idei) w centrum zatłoczonym do ostateczności tirami (Stargard
do polityki miesza się natomiast arcybiskup Józef Życiński. Nie wolno jednak tylko Życińskiemu zostawiać tego pola do uprawiania. Kościół nie powinien stronić od polityki, bo choć Polska to kraj katolicki, to kiedy Kościół zrezygnuje, politykę będą robić nie tylko Życińscy,
leżący na szlaku ze Szczecina w kierunku Bydgoszczy, Torunia i Łodzi nie ma obwodnicy). Celebrowane przy Pomniku uroczystości państwowe i religijne na długi czas będą paraliżowały cały ruch – pisano w proteście. Większość ankietowanych wypowiedziała się krytycznie również o finansowaniu pomnika papieskiego z kasy miejskiej. Z ogólną niechęcią spotkał się też plan przemianowania placu Wolności (w pobliżu cokołu z Postacią) na plac im. JPII. PiS-uarowi włodarze Stargardu protest olali, wszelako nie do końca. Co też można uznać za cud. Otóż pl. Wolności pozostanie przy obecnej nazwie, a magistrat będzie szukać innego, godnego miejsca dla uwiecznienia „Santo Subito”.
Orkla zdawała się przekonana do zmiany, bo po co jej wojna z rządem? Wystarczyło jednak, by Gauden wysłał do Oslo teczkę z publikacjami Lisickiego. Poczytali sobie i zaraz im przeszło. Woleli krzywe kluchy z Kaczyńskimi, niż kompromitację w środowisku wydawców
zmajstrował nam „pakt stabilizacyjny”, są tego trendu wymownymi przykładami. Można wnosić, że takie angażowanie się hierarchów w nieswoje rzeczy jest jedną z przyczyn, że poddaństwo wiernych wobec kleru jednak słabnie. Ks. Jacek Prusak ujawnił interesujące dane na ten temat. Podczas tegorocznej kolędy na warszawskiej Pradze ponad 40 proc. młodych par nie zgodziło się na wizytę księdza w ich domu. Podobnie było w Krakowie. Ludzie młodzi, którzy żyją bez kościelnego ślubu, w wolnych związkach, czy tylko ze ślubem cywilnym (czyli, zdaniem kleru, tkwią w grzechu ciężkim), po prostu olewają księży. Nie chcą, aby pouczano ich, jak mają żyć. 40 proc. to niemało, jak na kraj taki jak nasz. O klerykalizacji, która w parze z fanatyzmem politycznym, realnie zagrażać zaczyna mediom i wolnościom obywatelskim, nikt słowem nie wspomniał. Nawet zainteresowani dyskusją tym tematem zainteresowani nie byli. Tym bardziej więc nie byli zainteresowani warszawscy pieczeniarze, którzy nie odpuszczają żadnej imprezie, jeśli jest tam darmowa wyżerka. W „Wyborczej” była całkiem niezła. TŻ
O Kościele przy kotlecie ale – może nawet przede wszystkim – zwolennicy aborcji i eutanazji... Nieźle – jak na „niezależnego”... Tu dygresja. Jeszcze kilka dni temu Lisicki był najpoważniejszym kandydatem do objęcia stanowiska naczelnego redaktora „Rzeczpospolitej”. PiS robił, co mógł, żeby przekonać norweską Orklę – większościowego udziałowca w tym interesie – do zmiany. Obecny szef, red. Grzegorz Gauden, nie poddaje się bowiem PiS-owskiej indoktrynacji (wyrzucił nawet z redakcji takich superprawicowców jak Bronisław Wildstein) i wobec „fantastycznej” ekipy Marcinkiewicza nie jest bezkrytyczny.
prasy, jaką bez wątpienia pociągnąłby za sobą kontrakt z tym „niezależnym” publicystą. Drugi powód, dla którego warto było być w „Wyborczej”, to ks. Jacek Prusak, człowiek rozsądny, niebojący się wypowiadać krytycznych uwag pod adresem episkopatu. A jest za co krytykować, powiedzmy sobie szczerze. Po śmierci JPII biskupi nie tylko wypowiadają się publicznie w sprawach politycznych, czego do tej pory jednak unikali, ale także jak najbardziej publicznie ingerują, czy wręcz współtworzą politykę. Arcybiskup Gocłowski, który na swojej plebanii próbował skonstruować koalicję PiS-PO, i arcybiskup Głódź, który
Na marginesie: Zaraz po wojnie, gdy Polacy Stargard przejęli po Niemcach, jakiś urzędnik nadał placowi imię dzisiejsze, czyli Wolności. Dowcipniś – stały tam bowiem obok siebie budynki UB, milicji, prokuratury i sądu oraz... więzienie. Wolność skondensowana! Potem, w marcu 1953 r., Prezydium Miejskiej Rady Narodowej przemianowało pl. Wolności na plac imienia Józefa Stalina, też znanego bojownika o wolność. Ale ten żart już nie zdążył przejść. JPII jest więc kolejnym po Stalinie nietrafionym patronem placu i też nie trafi na tablice. Na razie musi Mu wystarczyć Rzeźba. WOJCIECH JURCZAK Fot. Marian Przyjazny
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
F
inanse kat. Kościoła to równanie z ogromną liczbą niewiadomych. Do „czarnej dziury” wpływają miliony euro oraz złotówek, ale wynik – dla Polaków – zawsze jest ujemny... Trwa rywalizacja o to, kto zrobi lepiej kat. Kościołowi. Na razie prowadzi Senat, gdzie – oprócz 20 mln zł łapówki na Świątynię Opatrzności Bożej – postanowiono zwiększyć państwową daninę na Fundusz Kościelny do kwoty 93,68 mln zł (o 5 mln zł więcej niż zadecydował Sejm w tegorocznej ustawie budżetowej). Warto przy tym zauważyć, że w latach 2004 i 2005 FK brał z budżetu kilkanaście milionów mniej (patrz tabela). W Sejmie zaś rozszerzono listę dotowanych przez państwo wyższych uczelni kościelnych. Oprócz Katolic-
Nawiasem mówiąc, liczba ta wkrótce wzrośnie, gdyż 29 marca, podczas spotkania Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu „podniesiono kwestię szybkiego zakończenia prac związanych z Komisją Majątkową, która zajmuje się zwrotem dóbr kościelnych zabranych przez władze komunistyczne (...). Biskupów niepokoi przewlekłość działania Komisji Majątkowej oraz przypadki łamania prawa w tym zakresie przez niektóre instytucje państwowe” – czytamy w komunikacie z posiedzenia. ¤¤¤ Finanse Kościoła nie podlegają żadnej kontroli i są najpilniej strzeżoną tajemnicą. Z szacunkowych danych wynika, że ogólna „pomoc” państwa, uwzględniająca m.in. finansowanie nauki religii (560 mln zł w 2002 r.) i utrzymanie kapela-
Czarna dziura kiego Uniwersytetu Lubelskiego (w 2004 r. ponad 10,5 mln zł na działalność dydaktyczną oraz 1,1 mln zł na studenckie stypendia) i Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie (odpowiednio: 66,7 mln zł oraz 830,8 tys. zł) – od 2006 r. podatnicy będą dodatkowo utrzymywać papieskie wydziały teologiczne we Wrocławiu i Warszawie oraz Wyższą Szkołę Filozoficzno-Pedagogiczną „Ignatianum” w Krakowie (przewidywane skutki finansowe to 22,4 mln zł rocznie). Na rozpatrzenie oczekuje kolejna – złożona przez Prawo i Sprawiedliwość – „Ustawa o finansowaniu z budżetu państwa Instytutu Teologicznego im. św. Jana Kantego w Bielsku-Białej”. Skoro już jesteśmy przy grubych milionach... Trzeba pamiętać, że Kościół jest największym w Polsce posiadaczem ziemskim i beneficjentem tzw. dopłat bezpośrednich. Ile dokładnie ziemi mają, nie wie nikt! „Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji nie dysponuje danymi o powierzchni gruntów rolnych posiadanych obecnie przez poszczególne kościoły i inne związki wyznaniowe. Również Główny Urząd Statystyczny nie ma danych, pozwalających na wyodrębnienie spośród wszystkich właścicieli gruntów rolnych kościołów i innych związków wyznaniowych” – przyznał 7 maja 2003 r. w Sejmie podsekretarz stanu w MSWiA Paweł Dakowski. W 2004 r. udało nam się wszakże z grubsza policzyć („Ambona i mamona – „FiM” 33/2004), że owych hektarów kat. Kościół miał wówczas około 165 tys., co przy najniższej obecnie stawce (500 zł dopłaty do hektara) przekłada się na 82,5 mln zł dopłat bezpośrednich.
nów wszelkich branż, ulgi podatkowe, dotacje itp., sięga 1,5 mld zł. Ale wciąż im brakuje. Wielokrotnie już odkrywaliśmy kilkudziesięcioi kilkusettysięczne strumyczki, zasilające rzekę milionów płynących do poszczególnych parafii i kurii biskupich. A to z budżetów samorządowych, Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych („Efekt Domina” – „FiM” 42/2005), wojewódzkich Funduszów Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (m.in. „Ekoeldorado” – „FiM” 17, 23/2004) czy nawet Rad Osiedlowych („Kraj Rad” – „FiM” 7/2005). Odkrywaliśmy i wciąż odkrywamy. Oto zaledwie kilka źródełek, które trysnęły w ostatnich dniach: ¤ Biłgoraj (woj. lubelskie) – podczas sesji budżetowej grupa prawicowych radnych pod dowództwem wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej Mirosława Tujaka (LPR) przeforsowała przeznaczenie 205 tys. zł na cele sakralne (po 100 tys. zł na budowę kościoła-pomnika JPII i kościoła Chrystusa Króla, 5 tys. zł na budowę drogi krzyżowej przy kościele św. Marii Magdaleny). Nie przekonał „czarnych” burmistrz Janusz Rosłan (SLD) argumentujący, że uchwała
KOŚCIELNY ROZBIÓR POLSKI narusza wciąż jeszcze obowiązujące prawo o zakazie finansowania ze środków publicznych inwestycji sakralnych i kościelnych. Gdy nielegalną uchwałę zdyskwalifikowała Regionalna Izba Obrachunkowa, pomysłodawcy prezentu zapowiedzieli: „Na najbliższej sesji zmienimy budżet tak, aby Izba nie miała się do czego przyczepić. Jak? Jeszcze tego nie wiemy, ale chcemy, aby jakoś te pieniądze na kościoły jednak poszły”. ¤ Szczecin – wieża parafii katedralnej pw. św. Jakuba ma 117 metrów wysokości. Proboszcz Jan Kazieczko uważa, że to obciach, bo przed wojną była wyższa o 36 metrów. Dodatkowo potrzebny jest – jego zdaniem – gruntowny remont oraz zmiana ogrzewania na geotermalne. Wszystko zusammen ma kosztować 10,6 mln zł. Unia Europejska dała się ogłupić na 8 mln zł. Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska dokłada księdzu do puli 1,1 mln zł, a miasto – 820 tys. zł; ¤ Kraków – żeby uratować stadion Cracovii, władze miasta postanowiły przekazać siostrom norbertankom kamienicę przy ul. Grodzkiej, oszacowaną na 1,62 mln zł. Wcześniej wypłacono zakonnicom 2 mln zł w gotówce i sprezentowano cztery działki (dwie za-
budowane) o łącznej wartości 4,3 mln zł. Na remont kościoła ojców pijarów Narodowy Fundusz Rewaloryzacji Zabytków Krakowa wyasygnował dotychczas 3,5 mln zł. W roku bieżącym zakonnicy dostaną jeszcze 500 tys. zł; ¤ Włocławek – mimo ostrego lobbingu prawicowych radnych przepadł wniosek ks. Stanisława Waszczyńskiego (proboszcz parafii katedralnej) o wsparcie go milionem złotych na renowację zabytkowego kościoła. Rok wcześniej otrzymał 200 tys. zł dotacji z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków i liczył na ciąg dalszy od władz miasta. Przeszkodą była wcześniejsza uchwała Rady Miejskiej z 25 kwietnia 2004 r., że owszem, można dofinansowywać prace konserwatorskie nawet do 50 proc. kosztów, ale... nie więcej niż kwotą 50 tys. zł. Prezydent Włocławka Władysław Skrzypek (były poseł AWS) już przygotował projekt nowego aktu prawnego, który pozwoli na udzielenie proboszczowi dotacji w wysokości do 80 proc. nakładów, bez ograniczenia kwotowego; ¤ Poznań – kuria metropolitalna oczekuje na wypłatę 5 mln
zł na renowację 5 prowincjonalnych kościołów. Wniosek przyklepało już Ministerstwo Kultury. Proboszcz parafii farnej ks. Wojciech Wolniewicz zainkasował z Unii Europejskiej ponad 2 mln euro na prace konserwatorskie oraz sprzęt do monitoringu, a 58 proboszczów wiejskich parafii dostało do podziału milion euro na zabezpieczenia przeciwpożarowe i przeciwwłamaniowe; ¤ Olsztyn – 440 tys. zł zainkasowały parafie Chrystusa Króla (na elewację), św. Józefa (konserwacja malowideł ściennych), katedra (remont organów), Serca Pana Jezusa (witraże) oraz – zapewne jako alibi – kościół ewangelicki (na zabytkowy ołtarz i ambonę); ¤ Słupsk – miejski konserwator zabytków przeznaczył po 40 tys. zł na kościoły Mariacki i św. Jacka; ¤ Chełmno (woj. kujawsko-pomorskie) – pół miliona euro otrzymał z Unii Europejskiej ks. Zbigniew Walkowiak, proboszcz parafii Wniebowzięcia NMP. Zarządcy 7 okolicznych kościołów i jednego cmentarza oczekują na decyzje w sprawie dotacji z budżetu miasta; ¤ Wrocław – milion euro przyznała Unia na upiększenie siedziby (i jej najbliższego otoczenia) metropolity wrocławskiego arcybiskupa Mariana Gołębiowskiego. Na konserwację innych obiektów kościelnych władze miasta przeznaczyły 1,5 mln zł; ¤ Krzeszów (woj. dolnośląskie) – 2 mln euro wpłynęło na konto miejscowych cystersów. Zakonnicy mają stworzyć za te pieniądze jeden z najważniejszych maryjnych ośrodków pielgrzymkowo-turystycznych w Polsce; ¤ Białystok – 600 tys. zł z kasy publicznej przeznaczono na oświetlenie kościołów. Za dodatkowe 300 tys. zł magistrat wybuduje 50-metrową estakadę przy parafii Miłosierdzia Bożego. Chodzi o to, żeby uczestnicy procesji nie musieli trudzić się pokonywaniem 4,5-metrowej różnicy wzniesień terenu wokół świątyni. W mieście powstaną wkrótce dwie nowe świątynie; ¤ Tuchola (woj. kujawsko-pomorskie) – spadająca dachówka o mały włos nie uszkodziła ks. Jana
7
Pałubickiego, proboszcza parafii Świętego Jakuba Apostoła, więc Ministerstwo Kultury przyznało mu na poprawę bezpieczeństwa 50 tys. zł. Krystyna Janowicz z Rady Parafialnej zapowiada, że po uporaniu się z dachem, zostanie złożony wniosek o sfinansowanie przez państwo naprawy tynków zewnętrznych kościoła; ¤ Śliwice, nieopodal Tucholi – podobną przygodę miał ks. Andrzej Koss, proboszcz parafii Świętej Katarzyny Aleksandryjskiej. Radni gminni zadeklarowali, że niezwłoczne wprowadzą do budżetu poprawki umożliwiające naprawę dachu; ¤ Łabiszyn (woj. kujawsko-pomorskie) – kościół parafialny pw. św. Mikołaja położony jest na lekkim wzniesieniu terenu, a proboszcz Jerzy Witucki nie zalicza się do młodzieniaszków. Gmina postanowiła zapłacić za odnowienie schodów prowadzących do świątyni oraz zamontowanie ułatwiających wspinaczkę barierek; ¤ Sędziszów (woj. świętokrzyskie) – w projekcie miejskiego budżetu przewidziano 60 tys. zł na iluminację kościoła św. Brata Alberta Chmielowskiego. „A dlaczegóż to jednego tylko, a nie wszystkich znajdujących się na terytorium gminy?” – irytowali się prawicowi radni. Nie dało rady hurtem, bo gmina nie posiada własnej drukarni pieniędzy. Radny Zbigniew Adamczyk zaproponował więc, żeby wziąć kredyt i oświetlić chociaż św. Piotra i Pawła, drugi z kościołów usytuowanych w mieście. Wniosek przyjęto z entuzjazmem. Z daleko mniejszym powitali nowinę mieszkańcy Sędziszowa, wyklinający swoich reprezentantów na lokalnym forum internetowym. Oto jedna z najbardziej cenzuralnych opinii: „Najlepiej wydaje się cudze pieniądze, czyli nasze – podatników. Przeraziło mnie to, że zdania są podzielone wśród radnych, czy oświetlić jeden, czy wszystkie kościoły. Nikt nawet się nie zająknął, że jest to zbyteczny wydatek i można pieniądze przeznaczyć na coś pożytecznego. Owszem, taki oświetlony kościół ładnie się prezentuje, ale pieniądze na ten cel powinien wyłożyć administrator kościoła, czyli proboszcz. Zastanówcie się nad tym, osły”. No właśnie... ANNA TARCZYŃSKA
WYDATKI SKARBU PAŃSTWA NA FUNDUSZ KOŚCIELNY rok 1991 1998 1999
kwota w mln zł 4,45 28,57 36,77
2000 2001 2002
67,83 132,28 75,71
uwagi rok reformy FK rządy SLD AWS. Państwo przejmuje ubezpieczenia społeczne i zdrowotne duchownych AWS AWS SLD utrzymał propozycje
2003 2004 2005 2006
78,33 78,33 78,33 93,68
budżetowe AWS SLD SLD SLD PiS
8
Rozmowa z Wandą Polańską – najsłynniejszą primadonną polskiej operetki. – Jak osoba z takim temperamentem i trzeźwym stosunkiem do świata wytrzymuje w zdewociałym Krakowie? – Stworzyłam sobie własny świat, żyję wśród przyjaciół. Nie narzekam. Często występuję na różnego typu imprezach charytatywnych, które dają mi bardzo dużo satysfakcji. Zde-
– Nie boję się, choć wolałabym żyć w kraju ludzi nowocześnie myślących, bez religijnego kagańca. Przyznać jednak muszę, że to, co obserwuję w kraju, jest groźne, szczególnie dla młodego pokolenia, które nie zna prawdziwego chrześcijaństwa, a jest zdolne do pięknych zrywów, jak choćby podczas zbiórki pie-
Bez kagańca wociały jest nie tylko Kraków, bo po śmierci papieża całą Polskę ogarnęła nienormalna atmosfera, z której nic nie wynika. Ludzie nie stali się przecież lepsi. – To miasto z jednej strony zadziwia wspaniałą historią i zabytkami, zaś z drugiej – klimatem dewocji, którego nie rozumieją cudzoziemcy... – W modlitwie nie widzę nic złego, bo sama też się modlę. Natomiast od dewocji, często nieszczerej, bardziej niebezpieczne jest coś innego – wszechpotężna władza Kościoła. – Kraków spotkał teraz swoisty awans – tutejszy Kościół stał się przeciwwagą dla Kościoła ojca Rydzyka. – Ani u pierwszego, ani u drugiego nie dostrzegam prawdziwej wiary. Jestem osobą wierzącą i w miarę praktykującą, żyję w zgodzie z prawami boskimi, a nie kościelnymi, reprezentowanymi przez Rydzyka czy Jankowskiego. Rydzyk, Jankowski i im podobni księża to pomniki pychy, ludzie chorzy na mamonę i zaszczyty. Dziwię się, że władze kościelne nie mogą sobie z nimi poradzić. – Toż to same herezje! Nie boi się Pani Polski moherowej, pełnej zaściankowości i kompleksów?
R
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
ZAMIAST SPOWIEDZI
niędzy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Pan Owsiak uczy ludzi prawdziwej miłości bliźniego, która zamienia się w konkretną pomoc dla dzieci, w przeciwieństwie do Radia Maryja głoszącego nienawiść tak daleką od nauki Jezusa. – Skąd u Pani taki bezkompromisowy stosunek do religii i Kościoła? – Do religii nic nie mam. Cenię ludzi wierzących i żyjących w zgodzie z Bogiem. Takie przekonania wyniosłam z domu, a także z podglądania świata podczas moich licznych podróży zagranicznych, gdy odwiedzałam świątynie i widziałam ludzi wesołych, rozmawiających zupełnie inaczej niż w naszych kościołach. Podobało mi się także i to, że w wielu świątyniach na świecie nie widziałam przepychu, sztuczności, kapiącego złota i... strachu przed Bogiem oraz kapłanami. A ponadto
ozmowa z Barbarą Klos – jednym z liderów Organizacji Młodzieżowej Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego. – Organizacja Młodzieżowa Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego (OM TUR) to nazwa długa i chyba niezbyt marketingowa... – Ale ma swoją tradycję i chlubną kartę w historii Polski. OM TUR powstał w 1926 roku na zjeździe młodzieży związanej z Polską Partią Socjalistyczną. W ramach OM TUR młodzi ludzie organizowali samokształcenie naukowe i ideowe. Pod szyldem OM TUR powstawały również robotnicze kluby sportowe. Liderami organizacji były tak znane postacie przedwojennej lewicy jak Stanisław Dubois, Ludwik Cohn, Stanisław Garlicki. Władze PPS rozwiązały OM TUR w 1935 roku za „zbytni radykalizm”, co nie rozluźniło jednak kontaktów między członkami. W 1945 roku reaktywowano organizację, by siłą wcielić ją w szeregi komunistycznej ZMP, zresztą
w mojej rodzinie miałam trzech księży, z których aż dwóch zrzuciło sutanny. Widocznie też nie godzili się z tymi wynaturzeniami. – Ale śpiewa Pani pieśni religijne. Czy nie powoduje to dyskomfortu? – Nie, gdyż te pieśni kościelne to na przykład piękne stare kolędy, które stanowią część naszej słowiańskiej duszy, muzyki i kultury. – Co w Pani pięknym życiu artystycznym, obfitującym między innymi w uznanie i uwielbienie miłośników sztuki nie tylko w Polsce, stanowiło największe przeżycie? – Każda premiera była i jest wielkim niepowtarzalnym przeżyciem artystycznym, ale zapamiętałam też kilka pięknych i szczególnych zdarzeń. W latach siedemdziesiątych
występowałam w Moskwie, gdzie kwiaty były czymś nieosiągalnym. Jakież było moje zdumienie, gdy w czasie spektaklu obsypywano mnie olbrzymią ilością kwiatów. Z kolei w Ułan Bator wyszłam na scenę w pięknej sukni, z odkrytymi ramionami i plecami, co w tym kraju było nie do pomyślenia. Nagle ze zdumieniem stwierdziłam, że orkiestra gra coraz ciszej. W którymś momencie zaległa całkowita cisza, a wszyscy muzycy stoją i gapią się na mnie. Tylko dzięki zimnej krwi i pomocy naszego pianisty udało się dokończyć koncert. Były też niesamowite widoki, choćby mongolski step pokryty fiołkami czy Niagara od strony kanadyjskiej z tkwiącymi wciąż w mojej pamięci obrazami ulubionej aktorki Marilyn Monroe. – Którego z polskich artystów sceny i estrady ceniła Wanda Polańska – primaPani najbardziej? donna operetki polskiej, – Było ich wielu. znakomita śpiewaczka, Moją idolką była Beata Artemska. Pracowałam „symbol potęgi polskiej z wielkimi dyrygentami: operetki” (Bogusław KaWitoldem Rowickim, czyński), kontynuatorka Zdzisławem Górzyńskim najpiękniejszych tradycji i Karolem Stryjem, a takstworzonych przez leże ze wspaniałym Mieciem gendarne gwiazdy Wojnickim, moim scenicznym partnerem. Zetknę– Wiktorię Kawecłam się również z Janem ką, Lucynę MesKiepurą, który po wystęsal i Beatę Arpie powiedział, że „takiej temską. Przez artystki może wam pozazkilka lat zwiądrościć nawet Brodway”. zana z Operet– Kiepura pojawił się na scenie u Pani boku... ką Śląską – To były moje począti kilkanaście ki w Warszawie. Śpiewaz warszawłam akurat w „Wesołej ską „Romą”. wdówce”. Któregoś dnia Stworzyła niezapopubliczność rozpoznała na mniane postacie widowni Jana Kiepurę, który właśnie przyjechał w dziełach Offenbado Polski. W pewnym cha, Straussa czy momencie ludzie zaczęli Lehara. Znawcy wołać: „Jasiu, śpiewaj!”. twierdzą, że jest Kiepura wszedł na scenę ona ostatnią z wieli stanął obok mnie, zaś kich primadonn. mój partner, Mieczysław
dużo mniej licznej. Ponowna odbudowa organizacji nastąpiła w 2005 roku. – To już historia, a jak wygląda OM TUR dzisiaj? – Trwa mozolna budowa struktur terenowych. OM TUR – w zamierzeniach osób, któ-
dla lewicowych związków zawodowych i lewicowych mediów. O naszych działaniach można dowiedzieć się ze strony internetowej www.omtur.pps.strefa.pl. – Jakie są obecne związki OM TUR z PPS?
Czas na młodzież re podjęły się jego reaktywacji – ma się stać organizacją przygotowującą młodych ludzi do działalności społecznej, w partiach politycznych i związkach zawodowych. Oczywiście, nasza oferta skierowana jest głównie do tych, których poglądy lokują się na lewo od SLD i SdPl. Chcemy tworzyć swoistą formację pokoleniową dla młodzieży, która w ramach OM TUR odbierze przygotowanie ideowe i organizacyjne. Mamy nadzieję, że w przyszłości będzie ono procentować dla całej lewicy,
– Dość luźne, ale niezaprzeczalnie nasze poglądy gospodarcze i społeczne pokrywają się z programem PPS. Jednocześnie OM TUR w kwestiach światopoglądowych jest blisko RACJI Polskiej Lewicy, a w kwestiach
Wojnicki, usunął się na bok. „Mała, musisz mi podpowiadać, bo z Martą śpiewam to wyłącznie po niemiecku i angielsku” – powiedział Kiepura. Nie bardzo wiedziałam, jak jednocześnie śpiewać i podpowiadać, ale wszystko się udało i musieliśmy wielokrotnie bisować. Dyrektor Bursztynowicz zapytał wówczas wielkiego śpiewaka: „Mistrzu, może napije się pan szampana?”, a Kiepura odparł: „Dajcie mi mlika!”. Dla mnie, wówczas młodziutkiej i początkującej artystki, zaśpiewanie z legendarnym Janem Kiepurą było niezapomnianym przeżyciem. Po czternastu wspaniałych latach w Warszawie wróciłam do Krakowa ze względów rodzinnych. Gościnnie występuję na estradzie Operetki Krakowskiej jako księżna z „Księżniczce czardasza”, a także w Teatrze Muzycznym w Gliwicach. – Skąd się wzięła Pani miłość do naszego tygodnika? – Bo podajecie dużo prawdy o polskim Kościele i księżach, zarówno o tych, którzy robią krzywdę ludziom, jak i prawdziwych kapłanach, a ponadto opisujecie sporo spraw przemilczanych, szczególnie dotyczących naszej historii. „Fakty i Mity” czytam od dawna, a każdy numer pisma trafia potem do kilku rodzin. – Idą złe czasy dla wolności sumienia w Polsce, bo Kościół coraz mocniej wkracza we wszystkie sfery życia rodaków. – Ta ekspansja Kościoła jest przerażająca. Jeśli Kościół nie zmieni swojego podejścia do ludzi i ich spraw i nie upora się z takimi postaciami jak Rydzyk czy Jankowski, straci wielu uczciwych wiernych. – Nie boi się Pani głoszenia takich poglądów? – Nie mam się czego bać. Żyję jak chrześcijanka i niczego złego nie robię. Przeciwnie, bardzo ludziom pomagam. A dobro jest ciche... Proszę przekazać najlepsze życzenia wszystkim Czytelnikom „FiM” Rozmawiał RYSZARD PORADOWSKI Fot. archiwum W.P.
związkowych – Polskiej Partii Pracy. Jesteśmy otwarci na wszystkich młodych ludzi z lewicy. – Czy kwestie światopoglądowe są eksponowane w działaniach OM TUR? – Oczywiście, że tak! Młodzi ludzie muszą podjąć walkę o świecką szkołę – to pierwsze zadanie. To zresztą już się dzieje w ramach Inicjatywy Uczniowskiej. Uczniowie szkół średnich protestują przeciw pomysłowi uczynienia z religii przedmiotu maturalnego. Ich spontaniczna akcja spotkała się z represjami części dyrektorów szkół. Niestety, lewica parlamentarna nabrała wody w usta. Próbujemy więc sami dotrzeć do środowisk uczniowskich i udzielić im wsparcia. Rozmawiał JAROSŁAW RYBAK Fot. Autor
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
Burdel na kółkach Już wiem, że poległem: – Niestety, to znaczy stety... – usiłowałem pójść na współpracę. – Co...! Bigamista? O, widzę, że również zgniły recydywista – odczytał z ekranu mój trzeci raz. – Ministrant zaprotokółować: „Dwa tysiące złotych grzywny z zamianą na tydzień pręgierza. Na czole wytatuować »zboczeniec«. Zawiadomić rodzinę i zakład pracy”. Pouczam skazanego, że od wyroku przysługuje odwołanie do Sądu Ostatecznego. ¤¤¤ Żarty? Niekoniecznie. Jeśli wierzyć zapowiedziom polityków Prawa i Sprawiedliwości oraz Ligi Polskich Rodzin, już w niedalekiej przyszłości ta – zdawać by się mogło – orwellowska wizja, może stać się w naszym kraju męską rzeczywistością.
„Koniec z przedmiotowym traktowaniem kobiet. Będziemy walczyć z nierządem, a w razie konieczności, zapobiegniemy odczłowieczaniu prostytutek środkami prawnymi” – zapowiedział 27 marca w Bydgoszczy prezes PiS Jarosław Kaczyński, powołując się na uregulowania obowiązujące w Szwecji. „To ciekawy i wart rozważenia pomysł. Skoro podobne prawo funkcjonuje w Szwecji i w niektórych stanach USA, trudno tu mówić o jakimś naruszeniu demokracji” – zachwycił się najnowszym pomysłem szefa poseł Tadeusz Cymański. Jak najbardziej było w to graj LPR-owi: „Żony, dzieci i rodzice tych mężczyzn [klientów agencji towarzyskich] powinni wiedzieć, z kim żyją. Takie informacje mogłyby też trafiać do zakładów pracy. Większość klientów domów publicznych wstydzi się tego. Ujawnianie danych może skutecznie zniechęcić ich do kolejnych wizyt, bardziej nawet niż grzywna” – zaproponował poseł Radosław Parda.
A niezawodny Marian Piłka (PiS), podczas 18. posiedzenia Sejmowej Komisji Rodziny, obradującej 22 marca nad kwestią „Prostytucja, sutenerstwo i stręczycielstwo w Polsce – przyczyny, sposoby ich zapobiegania i zwalczania”, przekonywał: „Należy rozważyć nie tylko karanie korzystających z usług prostytutek, a nawet je same”, zaś do łapanek „wykorzystywać zakup kontrolowany”. Innymi słowy: połączyć przyjemne (za darmo, do syta i bez grzechu) z pożytecznym (nie cudzołóż). A co z samotnymi – zakompleksionymi lub felernymi fizycznie – panami nie mającymi szans na seks małżeński? „Społeczne pogotowie przyparafialne, złożone z ochotniczek zdeterminowanych do walki z prostytucją” – podpowiada internauta.
adresu ich „firmy”). Jak tam trafiliśmy? Wskazówek udzielił nam młodzieniec zdradzany przez ks. Marka (imię zmienione), wikariusza jednej z parafii dekanatu Gdańsk Południe, liczący na to, że dzięki „FiM” niewierny kochanek wróci na drogę cnoty... Ba, ale my – jak niejednokrotnie deklarowaliśmy – dorosłym facetom pod kołdrę nie zaglądamy, więc potraktowaliśmy wizytę w rzeczonym przybytku wyłącznie poznawczo. Ogromny salon z „plazmą” i wideoteką filmów podkręcających emocje, gustowna sypialnia, barek z trunkami...
Fot. WHO BE
D
la prawicy najpilniejszymi zadaniami stojącymi przed Polską jest walka z tajemniczym „układem” oraz kobiecą prostytucją. O złapanych na gorącym uczynku klientach agencji towarzyskich będą informowane żony i zakłady pracy. Pomysłodawcy nowych rozwiązań prawnych, ku uciesze wielu księży, nie przewidują sankcji karnych dla zwolenników męsko-męskiego płatnego seksu... Trzeszczą schody, choć skradam się na palcach. W końcu docieram do drzwi. Uchylam, a tu... 500 watów w oczy. Ojcze Rydzyku przenajświętszy, „kocioł”! Już trzeci raz w tym miesiącu, a jak trzeci, to koniec żartów: nie będą stemplować na czole zmywalną po tygodniu, ale tatuować! Słony pot zalewa twarz, a oni ciągną mnie po podłodze do kuchni. – Nieee...! – krzyczę rozdzierająco, ale głos więźnie w przydeptanej butem krtani. Ciemność. I słońce. Nie, to nie słońce, lampa. Siedzą: trzech z patrolu parafialnego, ksiądz komisarz ds. moralności i dwóch ministrantów. – Przyszedł podupczyć? – zaczyna przesłuchanie „czarny” z obyczajówki. Łysy, stalowe okulary. Wygląda jak premier Marcink... Jak Trocki. – Ja? Nie... – postanowiłem iść w zaparte. – Nie podupczyć? Znaczy alfons? – Alfons?! Co też ksiądz... – przełykam ślinę. – To po co tu przylazł? – W odwiedziny – uśmiecham się przymilnie. – W odwiedziny... Znaczy przyjacielsko i nieodpłatnie? – naciska. – No, tak – trzymam się linii obrony. – Czyli – kontynuuje, a ministrant skwapliwie protokółuje – przychodzi do miejsca pracy kurew i zajmuje im czas, nie płacąc za to? – zaplata swoją sieć śledczy. – Taaa – potwierdzam cichutko. – Czyli, kurew traci pieniądze, a on zyskuje? – pyta twardo. O w mordę, już czuję, że mnie mają: – Ja tam nic nie zyskuję – próbuję się bronić. – Nic?! Jak ona traci, bo nie płacisz, to zyskujesz, czyli czerpiesz korzyści z nierządu, alfonsie! – ryknął notujący ministrant. Nieoczekiwanie dostałem chwilę oddechu. Stoimy wyprężeni jak struny, bo za oknem maszeruje kompania wojska i śpiewa coś mi znanego, ale skąd – nie mam pojęcia. „Zmęczony klęknij ludu Polski, zmów pacierz, jeśli gnębi głód...”. – Ja... z miłości tu przyszedłem – odpowiadam, gdy już przebrzmiała pieśń. To ostatnia szansa. Jak nie uwierzą, będą dziargać na czole. – Czyli – ksiądz w stalowych świdruje wzrokiem – przyszedł tu, bo planuje z jedną z pań założenie rodziny i odbycie aktu prokreacyjnego? A czasem nie jest żonaty? – zapytał, wstukując do komputera moje dane.
SEKS, KŁAMSTWA I KASETY WIDEO
¤¤¤ Wydaje się zastanawiające, dlaczegóż to Jarosława Kaczyńskiego boli wyłącznie przedmiotowość kobiet, a zapomina o młodych mężczyznach (często chłopcach jeszcze) „pracujących” w agencjach dla panów... Odwiedziliśmy jeden z takich lupanarów. Charakterystycznym, bo specjalizującym się w zaspokajaniu namiętności księży. Gdańska Starówka, elegancka kamienica, blisko najbardziej znanego turystom deptaku Długi Targ (zobowiązaliśmy się wobec naszych rozmówców, że nie ujawnimy dokładnego
– Wynajmujemy to mieszkanie od prywatnego właściciela za dwa tysiące złotych miesięcznie, plus oczywiście media. Niby dużo, ale przecież mamy ekskluzywnych klientów. Cennik? 200 złotych za pierwszą godzinę i 150 za każdą następną, jeśli spotkanie odbywa się tutaj. Jeśli na plebanii, dochodzi jeszcze koszt przejazdów. Księża preferują całonocne imprezy, więc wypłacają około tysiąca złotych. Mamy duży wybór chłopaków, ale trochę brakuje nam takich bardziej męskich, typu „pakero”, i „dresów”, bo większość duchownych właśnie za takimi przepada.
9
Chłopakom szczególnie atrakcyjnym i spoza Trójmiasta gwarantujemy locum, a nawet ochronę – wtajemniczają nas dwaj „dyżurujący” w agencji młodzieńcy. Zapytani o urzędującego w pobliżu znanego w Polsce księdza prałata, mówią: – On bardzo rzadko brał kogoś z zewnątrz. Jeżeli już, to tylko za granicą. Pracuje u nas były ministrant z jego parafii. Opowiadał, że prałat najchętniej wyjeżdżał na „seksy” do Włoch. Czy obsługują również pedofilów? – Absolutnie nie. Nasz najmłodszy callboy ma 16 lat. Świetnie zarabia, bo kocha się w nim na zabój proboszcz dużej parafii w Gdyni. Bywa, że nieznany nam klient telefonuje, prosząc o kogoś jeszcze młodszego, ale są to prawdopodobnie prowokacje policji.
A jak odnajdują ich duchowni? – Z pewnością nie obsługujemy całej diecezji. W sumie korzysta z naszych usług może ze dwudziestu... Ot, jeden drugiemu przekaże namiary i dalej samo się kręci. Młodzieńcy są na bieżąco z polityką i znają najnowsze koncepcje obyczajowe prawicowych stróżów moralności: – Wygląda na to, że nas one nie dotyczą, bo przecież chodzi im o kobiety. A zresztą, mogą nam „Kaczory” skoczyć, bo i tak większość obrotów stanowią wizyty domowe. Co najwyżej będziemy wspólnie z klientami odmawiać koronki w intencji jeszcze lepszych pomysłów. Każdą 69 razy... ¤¤¤ Zakończmy komentarzem odnalezionym wśród kilku tysięcy (!) wypowiedzi internautów, zadziwiająco zgodnie wyśmiewających strategię walki ze zbrodniczym nierządem: „Prostytutka nie jest najstarszym zawodem świata. Starszym jest polityk. Czym się różnią? One, za pieniądze dają to, co obiecują. A politycy? Ani odrobinę nie spełniają gwarancji przedwyborczych, a ciągle ich utrzymujemy i nie chcą z tego, szakale, zrezygnować. Mówię do nawiedzonych posłów: – Prostytutka, bez zawoalowanej moralności, jest stokroć uczciwsza od was...”. DOMINIKA NAGEL, ST
10
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
POD PARAGRAFEM
J
ak dotąd – prokuratura pod rządami Zbigniewa Ziobry nie ma znaczących sukcesów w zwalczaniu przestępczości kryminalnej. Natomiast minister i prokurator generalny w jednym używa prokuratury jako narzędzia w walce politycznej. Ziobro zajął się ściganiem byłego prezydenta Kwaśniewskiego za rzekomą niegospodarność w Komi-
Żeby było śmieszniej, prowadzenie anty-Kwaśniewskiego śledztwa Ziobro zlecił Prokuraturze Apelacyjnej w Lublinie. Robert Bednarczyk – szef tamtejszej prokuratury, niedawno mianowany na stanowisko przez Ziobrę – zdążył się już wykazać. Jest bowiem objęty śledztwem w sprawie utracenia broni służbowej. Służbowa spluwa prokuratora Bednarczyka zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Zgodnie z kodek-
przez Bednarczyka linią obrony w pomieszczeniach prokuratury ekipa policyjna przeprowadziła przeszukanie. Śledztwo w sprawie pistoletu, który rzekomo wyparował z prokuratorskiego gabinetu, prowadzi prokuratura wrocławska, ale Ziobro, nie czekając na wyniki dochodzenia, od razu oświadczył, że ma pełne zaufanie do prokuratora Bednarczyka (czyli jednak cud), czego widomym wyrazem jest powierzenie anty-Kwaśniew-
ZIOBRY PROKURATORZY SZCZEGÓLNEJ TROSKI
Tragikomedia tecie ds. Sportu i Młodzieży... nieistniejącym od siedemnastu lat! Ziobro nakazał wszczęcie śledztwa na podstawie doniesienia Tomasza Sakiewicza, dziennikarza, który przejął prawicową „Gazetę Polską”, eliminując Piotra Wierzbickiego, założyciela tygodnika i wieloletniego redaktora naczelnego. Sakiewicz przeprowadził w redakcji pucz i przejął kontrolę nad tygodnikiem dzięki pieniądzom dwóch „biznesmenów”, prawdopodobnie byłych szpiegów, właścicieli spółki „King&King”. Prokuratura już dwukrotnie umarzała śledztwo w sprawie rzekomej niegospodarności Kwaśniewskiego w Komitecie ds. Sportu i Młodzieży. Umorzenia miały miejsce w czasie, kiedy ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym był Lech Kaczyński. Ale może były to pomyłki – ostatnio zwykła rzecz w otoczeniu obecnego prezydenta... W każdym razie Ziobro chce przebić nawet Kaczora i Wassermanna!
sem karnym, nawet nieumyślna utrata służbowej pukawki jest karalna. Od odpowiedzialności służbowej i karnej można się wykręcić, dowodząc, że broń służbowa została skradziona mimo właściwego zabezpieczenia – na przykład w sejfie. W lubelskiej prokuraturze apelacyjnej panuje dość powszechna opinia, że Bednarczyk najprawdopodobniej pistolet po prostu zgubił, wracając z towarzyskiej balangi. Prokurator nie kaktus i swoje wypić musi – mówią podwładni prokuratora Bednarczyka. Natomiast sam Bednarczyk twierdzi, że spluwę rzekomo skradziono mu ze służbowej pancernej szafy. Pan prokurator apelacyjny sugeruje, że prawdopodobnie była to wymierzona w niego prowokacja zmontowana przez mafię, której dopomógł ktoś z wewnątrz prokuratury. Wersja o mafii, która penetruje żelazne szafy w strzeżonym budynku prokuratury, wydaje się opowieścią zgoła księżycową. Jednak w związku z przyjętą
skiego śledztwa właśnie lubelskiej apelacji. Sam zaś Bednarczyk – zapytany przez „Wyborczą” (z 23.03.2006), dlaczego to właśnie jemu minister Ziobro polecił ścigać Kwaśniewskiego – odparł: „Decyzja ma związek z równomiernym rozkładem śledztw na terenie całego kraju”. Nasuwa się jednak inne wytłumaczenie kwestii, dlaczego akurat lubelska prokuratura ma tropić byłego prezydenta Najjaśniejszej. Po skandalu z utraceniem broni służbowej dalsza kariera zawodowa prokuratora Bednarczyka zależy od tego, jak długo będzie go osłaniał i darzył zaufaniem minister Ziobro. Przecież po incydencie z pistoletem kaczystowski minister w każdej chwili może Bednarczyka odwołać. W takich okolicznościach trudno mówić o jakiejkolwiek niezależności prokuratora Bednarczyka. Logiczne jest, że ze wszystkich sił będzie się starał coś na Kwaśniewskiego znaleźć, choćby tylko po to, aby przypodobać się Ziobrze i ocalić własną skórę.
Porady prawne Mam orzeczony rozwód i zasądzone alimenty na studiującego syna od jego matki. Niestety, uchyla się ona od płacenia od ponad roku. Komornik nie ma z czego egzekwować pieniędzy w Polsce, mimo że pracuje ona w Niemczech i ma tam samochód oraz konto w banku. Jak uzyskać klauzulę wykonalności, która miałaby moc prawną za granicą i jakie wiązałyby się z tym koszty? (Witek) Możliwość wykonania orzeczenia polskiego sądu w Niemczech pojawiła się z chwilą przystąpienia Polski do konwencji z Lugano w 2000 r. Obecnie egzekucja orzeczeń sądowych możliwa jest na terenie całej Unii, a obowiązujące tu przepisy są jednolite i obowiązują wszystkich jej członków, a więc również Polskę. Aby uzyskać klauzulę wykonalności, musi Pan złożyć wniosek do Landgericht (jest to odpowiednik polskiego sądu okręgowego) właściwego dla obszaru, na którym
§
była żona mieszka bądź gdzie egzekucja winna nastąpić. Do wniosku trzeba dołączyć oryginał orzeczenia wraz z jego tłumaczeniem przysięgłym na język niemiecki. Sąd nada klauzulę, nie wdając się w szczegóły merytoryczne sprawy. Nie będzie miał również obowiązku uprzedniego wysłuchania Pana byłej żony. Postępowanie takie trwa od 2 do 4 tygodni, a jego koszt w zależności od charakteru sprawy waha się od 500 do 2000 euro. Następnie orzeczenie wraz z klauzulą zostanie doręczone byłej żonie, co oznacza w praktyce możliwość wszczęcia egzekucji z jej majątku znajdującego się na terenie Niemiec. ¤¤¤ Jest nas kilkanaście osób – bezrobotnych, bezdomnych, emerytów i rencistów. Chcemy pomagać takim jak my – mamy duże plany i pomysły na zatrudnienie, szukamy sponsorów. Nasze możliwości są jednak niewielkie. Czy w tej sytuacji lepiej założyć fundację czy stowarzyszenie? (Włocławek) Zarówno fundacja, jak i stowarzyszenie podlegają obowiązkowej rejestracji w Krajowym
Zbigniew Ziobro ma jakąś dziwną słabość do prokuratorów mających na koncie incydent ze służbową bronią. Jedną z pierwszych kadrowych decyzji Ziobry było mianowanie (już 30 listopada zeszłego roku) Wacława Wiechniaka szefem Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Jak potem wykazało przeprowadzone dochodzenie, ten kumpel ministra Ziobry swego czasu po pijaku wymachiwał ponoć w restauracji służbową spluwą (por. „Rzeczpospolita” z 18.03.2006). Prokurator Wiechniak tylko parę tygodni szefował krakowskiej okręgówce, bo Ziobro zmuszony był „przyjąć jego rezygnację” po tym, jak dziennikarze ujawnili, że inny krakowski prokurator oskarżył świeżo mianowanego Wiechniaka o łapownictwo. Śledztwo w sprawie łapówki przeprowadziła prokuratura katowicka. Wprawdzie postępowanie to (zakończone w połowie marca br.) nie potwierdziło wzięcia łapówki przez Wiechniaka, ale na jaw wyszło, że protegowany Ziobry balował w knajpach na koszt biznesmenów, którzy mieli sprawy w prokuraturze. Uboczne wątki z tego postępowania są nadal wyjaśniane. Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, w trakcie postępowania katowiccy prokuratorzy interesowali się, jakimi drogami informacja o problemach prokuratora Wiechniaka dotarła do dziennikarzy oraz czy dziennikarze nie uczestniczyli we wrogim spisku zawiązanym dla skompromitowania ministra Ziobry. Innymi słowy – miała miejsce podobna zagrywka, jak podczas śledztwa prowadzonego na polecenie Lecha Kaczyńskiego i Zbigniewa Wassermanna przez prokuratora Józefa Giemzę w 2000 roku przeciwko dziennikarzom „Rzeczpospolitej”. Platforma Obywatelska i SLD-owscy parlamentarzyści bezskutecznie żądali sejmowego śledztwa w sprawie
Rejestrze Sądowym. Od wniosku o wpis pobiera się opłatę stałą w wysokości 500 zł. Fundacja musi zostać powołana w formie aktu notarialnego, co pociąga za sobą dodatkowe koszty. Fundacja może być ustanowiona nawet przez jedną osobę dla realizacji celów społecznie lub gospodarczo użytecznych. Majątkiem fundacji są środki wydzielone przez fundatora lub fundatorów z przeznaczeniem na realizację określonego celu społecznego. Władze fundacji mają za zadanie dbać, aby jej majątek był właściwie wykorzystany. Fundacja może prowadzić działalność gospodarczą w rozmiarach służących realizacji jej celów. Stowarzyszenie jest natomiast dobrowolnym, samorządnym, trwałym zrzeszeniem o celach niezarobkowych. W stowarzyszeniu najistotniejsi są jego członkowie, którzy poprzez swoją pracę i wnoszone składki dążą do realizacji określonego celu. Majątek stowarzyszenia powstaje ze składek członkowskich, darowizn, spadków, zapisów, dochodów z własnej działalności, dochodów z majątku stowarzyszenia oraz z ofiarności publicznej. Stowarzyszenie może prowadzić działalność gospodarczą według zasad ogólnych. Do utworzenia stowarzyszenia konieczne jest zebranie grupy piętnastu osób, które wspólnie
tego skandalu. Kaczyści blokują powołanie komisji śledczej, zaś Giemza, który to skandaliczne śledztwo prowadził, z ręki Ziobry szefuje krakowskiej apelacji – w dowód uznania za polityczną dyspozycyjność. „Szefem krakowskiej apelacji został człowiek, który bezkrytycznie wykona każde polecenie góry” – napisała „Rzepa” (z 26.01.2006), powołując się na opinie krakowskich prokuratorów. Prokurator Giemza rządzi w krakowskiej apelacji twardą ręką i stara się dowieść kaczystom, że na awans w pełni zasłużył. Tych rządów nie wytrzymał nawet prokurator Marek Wełna, nazywany pogromcą mafii paliwowej, który 22 marca br. niespodziewanie złożył rezygnację z dalszego prowadzenia śledztw w sprawie przekrętów paliwowych. Dotąd prokurator Wełna taśmowo dostarczał Ziobrze i Wassermannowi oraz gazetom informacji, które z pozoru biły w WSI (głośna sprawa konsorcjum Victoria) oraz pośrednio w polityków lewicy. Pewien zastrzegający sobie anonimowość krakowski prokurator powiedział mi, że Marek Wełna miał już dosyć bezustannych drobiazgowych ingerencji w śledztwo i zajmowania się wątkami ubocznymi o podtekście politycznym, co prowadziło postępowanie w ślepą uliczkę. Tymczasem minister Ziobro zapowiedział reformę prokuratury, idącą w kierunku jeszcze większej centralizacji decyzji i ograniczania niezależności prokuratorów. Poseł Grzegorz Kurczuk, były SLD-owski minister sprawiedliwości, już przygotował projekt ustawy o prokuraturze, idący w przeciwnym kierunku i zakładający rozdzielenie funkcji ministra i prokuratora generalnego. Rzecz jasna, kaczyści nie dopuszczą do takiego rozwiązania i Ziobro będzie dalej upolityczniał prokuraturę. Idą ciężkie czasy, i to nie dla kryminalistów bynajmniej. HENRYK SCHULZ
określają w statucie jego nazwę, siedzibę, cele, obszar działania itp. ¤¤¤ Czy będę zwolniona od podatku od spadku (mieszkanie hipoteczne) po zmarłych rodzicach, jeżeli pieniądze uzyskane z jego sprzedaży przeznaczę na spłatę (jednorazowo lub w ratach) istniejącego już kredytu hipotecznego, który wzięłam wspólnie z mężem na rozbudowę i remont domu? (Susix) Niestety, ustawa o podatku od spadków i darowizn nie przewiduje zwolnienia od podatku w opisanym przez Panią przypadku. Kredyt, który wzięła Pani wspólnie z mężem, stanowi zobowiązanie względem banku, podczas gdy podatek od spadku należy się Skarbowi Państwa. Proszę rozważyć możliwość zaciągnięcia krótkoterminowej pożyczki na zapłatę podatku. Po sprzedaży mieszkania uzyskają Państwo pieniądze na jej spłatę, a także na spłatę wcześniej zaciągniętego kredytu hipotecznego. Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie. Otrzymujemy dziesiątki pytań tygodniowo. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Odpowiedzi szukajcie tylko na łamach „FiM”. Opracował MECENAS
§
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
T
o kłamstwa i prowokacje mające na celu zdyskredytowanie Samoobrony. Nigdy nie pobieraliśmy opłat za miejsce na liście wyborczej ani nie żądamy od posłów płacenia haraczu – krzyczał w telewizorze Andrzej Lepper. Mamy dowody, że Endriu kłamie. O tym, że kandydowanie z listy Samoobrony (zwłaszcza z eksponowanych miejsc) kosztuje – i to niemało – ćwierkały wróble od dawna. Media coś tam bąkały na ten temat, prominentni działacze partii Leppera zaprzeczali, a świat szedł do przodu. Do chwili, aż kontrowersyjny poseł Piotr Misztal przerwał zmowę milczenia. Jeszcze miesiąc temu, w wywiadzie dla „FiM”, poseł Misztal przysięgał, że za pierwsze miejsce na Lepperowej liście nie zapłacił ani grosza (choć z naszych informacji wynikało, że wydał na ten luksus ok. PÓŁ MILIONA ZŁOTYCH). Już w kolejnej rozmowie z dziennikarzem naszej redakcji obiecał, że wkrótce ogłosi, ile dał za przywilej zasiadania na Wiejskiej. „Kłamstwo” – mówi Lepper. Czy aby na pewno? Otóż w nasze ręce (i prokuratorów) wpadło oświadczenie pewnego kandydata na posła z okręgu nr 10 (skan obok), który twierdzi, że działacze Samoobrony zrobili z niego idiotę i bankruta. W odręcznej notatce (pisownia oryginalna) czytamy: „Oświadczam, iż w 2001 roku przed wyborami do parlamentu RP pan Łyżwiński Stanisław działacz samoobrony zaproponował mi jako członkowi samoobrony udział w wyborach. Łyżwiński powiedział mi, że za 40 000 złotych będę wpisany na listę wyborczą jako kandydat na posła na pozycji nr 2 z listy wyborczej z okręgu 10. W okręgu tym na pozycji 1 był pan Łyżwiński. Ponadto Łyżwiński zapewnił mnie, że w przypadku gdy niedostatnie się do Sejmu całą przekazaną mu kwotę zwróci mi. Po takich
Ile za posła zapewnieniach u mnie w domu w obecności żony i pełnoletniego syna przekazałem panu Łyżwińskiemu pieniądze w kwocie 30 000 zł. Następnego dnia w Rogowie pan Łyż-
wiński otrzymał odemnie kwote 10 000 zł pieniądze te pochodziły od brata i zostały przekazane Łyżwińskiemu w obecności brata. Pan Łyżwiński do dnia dzisiejszego pomimo moich wielokrotnych próźb nie zwrócił mi moich pieniędzy”. Ktoś powie, że oświadczenie to może być stekiem kłamstw. Oczywiście, tylko że widzieliśmy i czytaliśmy
Pod dobrymi skrzydłami ... Rządowe agendy zajmujące się sprawami wsi – pod rządami ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela powoli zamieniają się w jedno wielkie biuro podróży. Przyjrzeliśmy się zakupom Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Jest to kluczowa instytucja zajmująca się obsługą dotacji z UE dla polskich rolników. W lutym 2006 roku Agencja pod kierownictwem pani Elżbiety Kaufman-Suszko, zaufanej ministra Jurgiela, zamówiła bilety lotnicze za kwotę co najmniej 1 miliona 200 tys. złotych. Co ciekawe, umowę zawarto na trzy lata. Wynika z tego, że pracownicy agencji w każdy dzień roboczy mają zamiar wylatać około 1000 zł.
PATRZYMY IM NA RĘCE
Oficjalnie powodem tak częstych podróży lotniczych są kontakty Agencji z instytucjami europejskimi. Sprawdziliśmy jednak, że przeciętne ceny biletów LOT-u na trasie Warszawa–Bruksela kształtują się w granicach 500–600 złotych. Agencja płaci za przeloty znacznie więcej. Według jej PiS-owskiego kierownictwa, winna jest temu... Bruksela. Dlaczego? Bo złośliwi europejscy biurokraci, zaproszenia dla Polaków przysyłają 2–3 dni wcześniej. Gdy powiedzieliśmy o tym ekspertom zajmującym się sprawami EU, ci o mało nie zabili nas śmiechem. Jakie zaproszenia z dnia na dzień? W Brukseli nawet spotkania z Polakami są planowane z miesięcznym wyprzedzeniem. MP
SIEDEMNAŚCIE (!) podobnych. Wszędzie przewija się ten sam motyw: obietnica wysokiego (pierwszego lub drugiego) miejsca na liście w zamian za kasę. Piszący oświadczenia wymieniają kwoty od dziesięciu
do osiemdziesięciu tysięcy za miraż bycia posłem. Z treści wynika, że nikt z nich do Sejmu się nie dostał, nikomu kasy nie zwrócono. Prawda to czy blaga? – pytamy posła Misztala. – Prawda w stu procentach. Takich oświadczeń oszukanych ludzi, jakie pan tu pokazuje, zdobyłem kilka.
– Ile pan dał za miejsce na liście? – Ujawnię to wkrótce. – Jednak Piotr Misztal dostał się do Sejmu. – I został ubezwłasnowolniony. Nie wolno mi było nic zrobić bez zgody przewodniczącego. Podczas głosowań w Sejmie wszyscy musieliśmy pilnie patrzeć na to, kiedy podnosi rękę Lepper, a kiedy nie. Wyłamanie się z tej dyscypliny oznaczało poselską śmierć. A poza tym płaciłem niezłą kasę, dopóki byłem poddanym wodza. – Za co? – Za to, że miałem zaszczyt być parlamentarzystą Samoobrony. Oficjalnie tysiąc złotych miesiąc w miesiąc na centralę partii. – A nieoficjalnie? – Drugi tysiąc. Z tym, że to już pod tak zwanym stolikiem. Z rączki do raczki... w kopercie. – Lepperowi? – Nie osobiście. Lepper ma od tego swoich ludzi, a sam stara się być teoretycznie poza tym mafijnym układem. U wszystkich parlamentarzystów Samoobrony pojawiają się co miesiąc „poborcy podatkowi” Łyżwińskiego. Im się płaci. Ze względu na zagraniczny wyjazd zalegałem z haraczem za trzy miesiące i w marcu bez gadania musiałem poborcy zapłacić trzy tysiące. – A gdyby pan odmówił? – Kandydując do Sejmu, podpisywaliśmy weksle in blanco. Te weksle są teraz w centrali Samoobrony, a posłów się szantażuje, że jak zrobią coś nie po myśli przywódcy – na przykład nie zapłacą kasy albo nie zagłosują tak jak trzeba – to w wolną na wekslu rubrykę zostanie wpisana odpowiednia kwota i będą bulić gigantyczne pieniądze.
S
zaman – sam o sobie tak mówi, bo, jak twierdzi, ma zdolności paranormalne. Że coś tu jest nie do końca normalne, to fakt. Śremski starosta Teodor Stępa stał się popularny ni z tego, ni z owego. Niczego nie wybudował – żadnej obwodnicy, szkoły albo choćby miejskiego kibla. Wystarczy jednak, żeby pojawił się w telewizji z wahadełkiem w ręku i już dziennikarze walą do niego drzwiami i oknami.
11
– Pan też to podpisał? – Tak. Teraz myślę, że chyba zwariowałem. – Powiedzmy to jeszcze raz: twierdzi pan, że każdy z 55 posłów Samoobrony wpłaca na lewo, poza jakąkolwiek ewidencją, miesięcznie po 1000 złotych, a to daje 55 tys. złotych co trzydzieści dni? – Nie! Ścisła wierchuszka nie płaci, więc tej kasy jest coś około 50 tysięcy co miesiąc. – Na co idą owe pieniądze? – Tego nie wie nikt. Podobno na spłatę jakichś gigantycznych długów zaciągniętych gdzieś potajemnie na kampanię wyborczą. Są z tego finansowane także biura regionalne Samoobrony, co jest sprzeczne z ustawą o partiach politycznych i stanowi zwyczajne przestępstwo. – Podzieli się pan tą wiedzą z prokuratorem? Przecież partii politycznej za nielegalne finansowanie grozi utrata dotacji i subwencji, a osobom zamieszanym w proceder nawet do 8 lat więzienia. – Owszem! Powiadomię prokuraturę niebawem! MAREK SZENBORN KAROL KWIATEK
Finansowanie partii Ustawa o partiach politycznych zakłada: – wpłaty powyżej 800 zł wyłącznie na rachunek bankowy partii; – środki na kampanię wyborczą wyłącznie na konto funduszu wyborczego; – każda złotówka wydana przez partię musi być poświadczona rachunkiem i ujęta w sprawozdaniu finansowym. Partia, która wywiązuje się z ww. obowiązków i przekroczyła próg 3 proc. w wyborach, ma prawo do subwencji z budżetu państwa. Samoobrona, z powodu nadużyć, może stracić w 2006 roku co najmniej 11 mln zł subwencji z budżetu państwa.
„Szaman” zaliczył kilka wpadek, co mu zazdrośnicy wytykają. Na przykład nie przepowiedział, że w Śremie nie potrzeba trzynastu łóżek na oddziale zakaźnym miejscowego szpitala. Ta obsuwa bardzo źle odbiła się na kontrakcie z NFOZ, no i w rezultacie już pod koniec lutego oddział trzeba było w ogóle zamknąć. A przecież wystarczyło, żeby starosta zajrzał do fusów. Chcieliśmy się dowiedzieć czegoś więcej o powiecie śremskim, ale
Starosta paranormalny No cóż, w Polsce trudniej zyskać sławę profesorowi, doktorowi czy wynalazcy niż facetowi, który pomacha wahadełkiem i powie, że umie odgadnąć przyszłość, a jego obecność ma leczniczą moc. – Jak się który z urzędników źle poczuje, to przychodzi do mnie, bo wytwarzam wokół siebie dobrą aurę. Aurę też umie przewidzieć – nawet z dwumiesięcznym wyprzedzeniem. To co on robi w Śremie? Przecież NASA czeka!
starosta najwyraźniej zatrzymał się na etapie tego swojego wahadełka – strona internetowa jest nieaktywna, choć jej adres widnieje w rozmaitych informatorach. W końcu po co Internet – wystarczy mu pewnie czarny kruk, który roznosi starościńskie wieści... W tej sytuacji z pewną taką nieśmiałością proponujemy, by jednak starosta Stępa uzupełnił arsenał swoich narzędzi niezbędnych do sprawowania władzy. Powinien mieć szklaną kulę. Szklana kula wydaje się wręcz niezbędna. MIKOŁAJ BRYLSKI
12
DO POGRZEBU TRZEBA DWOJGA
„To nie tak miało być” – piosenka zmieniła się w rzeczywistość. Krzysztof Cugowski, wokalista Budki Suflera, obnosi się po świecie z miną zbitego psa (co powiecie na mastifa?). Myślał, że góry będzie przenosił, ale w PiS-ie rychło go usadzili. Na niedawnym spotkaniu w ramach organizowanej przez dominikanów Akademii Złota 9 (od nazwy lubelskiej ulicy, przy której mieści się ich klasztor), Cugowski oświadczył, że czuje się sfrustrowany, oszukany i najchętniej zrezygnowałby z polityki. „Parlament w takim kształcie nie ma sensu” – stwierdził. A przecież od ślubowania senatorskiego nie minęło jeszcze pół roku... Do polityki go ciągnęło, oj, ciągnęło! Domownicy rady sobie z nim nie dawali. Siedział przed telewizorem i klął: ten taki, ten owaki, a każdy głąb. Gdyby on był na ich miejscu, pokazałby, jak się rządzi... Zawsze popierał prawicę. Z przekonania i przeciw komuchom. Co prawda muzycy Budki Suflera zaczynali w PRL-owskich klubach osiedlowych, przez co korzystali z tzw. polityki kulturalnej państwa,
W budce
ale faktycznie byli gonieni z miejsca na miejsce, bo nie śpiewali piosenek radzieckich. No i płacili im tyle, co kot napłakał. Takie były czasy... ale dla wszystkich. Cugowski tak je jednak przedstawia, jakby między nutami piosenek słychać było pobrzękiwanie kajdanów. Tymczasem Budka przeżywała ten czas tak jak inne kapele: koncertowali, nagrywali dla Polskich Nagrań, NRD-owskiej Amigi, na potrzeby olimpiady w Moskwie. Wyjeżdżali
też za granicę, i to nie tylko na Wschód, ale m.in. do USA. Jednak naprawdę bogatymi uczyniło ich „Takie tango”. I na zdrowie. Tylko żeby od razu robić epopeję? Cugowski robił. Po zmianie ustroju na wymarzony obnosił się ze swoimi cierpieniami, z cenzurą, kłopotami w studiach nagrań i ogólnie w tym pieprzonym PRL-u. Nadszedł jednak czas zapłaty... Chodźmy do urn, aby odsunąć od rządu postkomunistów – zachęcał
w telewizyjnych spotach Akcji Wyborczej Solidarność. Wtedy jego idolem był... Maryś Krzaklewski. Gdy już Marysia szlag trafił, przerzucił się na braci Kaczyńskich. W ich kamandzie wystartował do Senatu, co samo świadczy o jego politycznej ignorancji. Ktoś, kto rzeczywiście chce coś zmieniać, wie, że przede wszystkim robi się to w Sejmie. To jest główna arena walki. Senat jest wtórny, tam w ogóle nie ma miejsca na własne inicjatywy, bo tam „zabezpiecza się” politykę partii i to, co ona ugrała w izbie niższej. Gdyby więc Cugowski miał jakie takie pojęcie o polityce, od początku powinien Fot. WHO BE wiedzieć, że skoro go wysyłają do Senatu, to wyłącznie po to, by robił na ich listach „za małpę” i swoim nazwiskiem przyciągał naiwnych. Gdy Cugowski mówił Kaczyńskim „tak”, nie był naiwną panienką; był starym bykiem, który niejednego już liznął. Jego dzisiejsze płacze, że „nie tak miało być”, są więc żenujące. Dokładnie tak miało być! Szefostwo PiS znosi go z coraz bardziej widocznym trudem. W końcu nie wytrzyma i przywoła piosenkarza do porządku. Nie takich pan Jarosław
przywoływał do walki z postkomuną. Pan senator czuje to chyba przez skórę, bo ostatnio zapowiedział, że jeśli na mocy paktu stabilizacyjnego do rządu wejdzie Samoobrona lub Liga Polskich Rodzin – on zrezygnuje z członkostwa w klubie. Potem, jak rozumiem, będzie emigracja wewnętrzna. Prosiliśmy Krzysztofa Cugowskiego o spotkanie. Oznajmił, że jest katolikiem i z „taką gazetą” rozmawiać nie będzie. To rozumiemy, bo dla katolika „FiM” faktycznie są wyrzutem sumienia. Co innego działania PiS, partii katolickiej: karanie Polsatu za Kazimierę Szczukę, ingerowanie KRRiT w programy radiowe, które, zdaniem pani Kruk – koleżanki pana Cugowskiego z partii i Lublina – nie dość gorliwie respektują wartości chrześcijańskie, zamykanie klubów, których partia pana Cugowskiego nie lubi, zakazywanie marszów równości, ingerencja biskupów w życie kulturalne na uczelniach, klerykalizacja szkoły, cenzorskie zapędy urzędników Kancelarii Prezydenta, państwowe pieniądze na budowę kościołów, piekło kobiet. To wszystko Cugowskiemu nie przeszkadza. Ale spokojnie, mistrzu, nie rozpijemy się z tego powodu. Nie będziemy „próbować wszystkiego”... Nadal z zainteresowaniem będziemy obserwowali nowy rozdział pańskiej oszałamiającej kariery – na miarę bigota Saturnina Mazurkiewicza, lidera „Lilii Radomskiej”. KAZIMIERZ CIUCIURKA
Pogrzeb propagandowy
„W łódzkich szpitalach dokonywane są nielegalne aborcje, dlatego nikt nie chce wydawać płodów i ciał dzieci do legalnego pochówku. Wielu lekarzy to zbrodniarze, którzy powinni być surowo ukarani”... Te sensacyjne informacje przekazała dziennikarzom na cmentarzu przy ul. Ogrodowej szefowa fundacji „Nazaret” Maria Magdalena Bienkiewicz, współorganizatorka diecezjalnego pochówku płodów. Według Marii Magdaleny, aborcyjne płody wyrzucane są na śmietnik. W najlepszym przypadku są – jako odpady medyczne – zamieniane w popiół. Tak samo – według niej – postępuje się z niektórymi bezdomnymi. „To haniebne dla człowieka!” – grzmiała. Zapytana przez dziennikarzy o szczegóły, odmówiła ich podania, stwierdziwszy, że
zawiadomienie o zbezczeszczeniu zwłok trafiło już do prokuratury. Tymczasem – jak informowano – do kaplicy trafiły trzy białe trumienki z płodami i ciałami dziesięciorga dzieci do pochowania we wspólnej mogile. Księża, z bp. Adamem Lepą na czele, odprawiali już pogrzebową celebrę. Zamiast tłumów łodzian, których spodziewano się na największym łódzkim cmentarzu, w kaplicy zebrało się kilkadziesiąt osób, głównie dziennikarzy i organizatorów. Pochówek, który miał być wielką manifestacją przeciwko zabijaniu poczętych, okazał się więc skromnym happeningiem. A przecież organizatorzy ze wspomnianej fundacji i z LPR włożyli sporo wysiłku, angażując do spektaklu nawet Hannę Wujkowską,
doradczynię premiera ds. kobiet i rodziny, i ultrakatolickiego wiceprezydenta Łodzi – Mirosława Orzechowskiego. Szkoda, że zacietrzewionym aktywistom „Nazaretu” nie chciało się jednak pofatygować do szpitali, bo musieliby przyznać, że nie ma żadnych przeszkód, by rodzice mogli odebrać i pochować swoje zmarłe dzieci. Po co mieliby to wiedzieć? – przecież wtedy nie mieliby okazji do propagandowej zadymy, którą chyba nawet nieboszczycy z Ogrodowej byli zażenowani. B. SAWA
Fot. WHO BE
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
Nieloty
połowy grudnia obowiązywał zakaz lotów „Iskier”. Jeszcze przez wiele lat na polskim niebie obserwować będziemy sporo przestarzałych maszyn innego typu, m.in. MiG-21. Stopniowo zastępować
je będą kupowane od Amerykanów F-16. Do Polski trafi 48 tego typu maszyn. Dlaczego pilot „Iskry” nie przeżył katapultowania? Wyjaśnia to mjr Woźniak: – Zalecana wysokość opuszczenia maszyny i katapultowania się pilota w momencie zagrożenia występującego w locie poziomym wynosi 600 metrów, zaś nurkowym – 100. Minimalna wysokość dla tego typu maszyn określana
P
rzy dobrym układzie można już latać po Europie za 200–300 złotych od osoby. Tanie linie lotnicze lawinowo zdobywają nowe rynki. Wszędzie, tylko nie w Warszawie. Rozbudowa Okęcia przedłużona o kolejny rok – wszystko rozgrzebane, nowych dróg dojazdowych do lotniska nie widać, na samym lotnisku tłok niemiłosierny – koszmar. Nadzieję wzbudzały plany przerobienia lotniska wojskowego w Modlinie na cywilne. Wszystko szło dobrze, dopóki kaczyści nie dorwali się do władzy. Podpisane były kluczowe umowy, a lotnisko miało być gotowe na przełomie tego i następnego roku. Nie będzie. Jakiś kaczysta od ministra Polaczka, któremu podlegają lotniska, uznał bowiem, że jak my dajemy 100 mln
Bozia Fly
Potwierdził się najczarniejszy scenariusz: specjalna komisja badająca przyczyny październikowej katastrofy „Iskry” pod Bełchatowem stwierdziła jednoznacznie, że i tym razem zawiniła maszyna. – Lubimy chwalić się osiągnięciami polskich pilotów, ale od lat nie dbamy dostatecznie o ich bezpieczeństwo – mówi jeden z łaskich lotników. – Niestety, większość maszyn będących na wyposażeniu sił powietrznych powinna wylądować w muzeum lub na śmietniku. Na temat fatalnego stanu technicznego wielu wojskowych samolotów, a także licznych katastrof, pisaliśmy już w „FiM” (42/2005). Niestety, nie widać żadnych zmian na lepsze. W katastrofie, do której doszło 11 października ubiegłego roku w pobliżu Bełchatowa, zginął 40-letni szef bezpieczeństwa lotów 3 Korpusu Ochrony Powietrznej we Wrocławiu – mjr Jerzy Stonsiek. Choć zdołał się katapultować, jego upadek okazał się śmiertelny. Feralna „Iskra” liczyła sobie 31 lat, a bezpośrednią przyczyną była awaria silnika spowodowana przerwaniem połączenia pomiędzy turbiną a sprężarką. Rzecznik prasowy sił powietrznych mjr Maciej Woźniak nie ukrywa, że polscy piloci latają na przestarzałym sprzęcie, który wymaga wymiany lub gruntownego remontu. Po katastrofie w rejonie Bełchatowa do
13
jeszcze niejednej tragedii. Tylko w ciągu ostatnich dziesięciu lat odnotowano 15 wypadków, z których aż 7 dotyczyło właśnie „Iskier”. Katastrofy lotnicze w siłach poTe zaprojektowane jeszcze wietrznych Polski w latach w latach 50. maszyny na1945–2000 dają się jedynie na złom. Nasze lotnictwo dysponu1945–1947 r. 33 je jeszcze 111 „Iskrami”, 1950–1959 r. 153 ale tylko w tym roku do 1960–1969 r. 144 kasacji trafią aż 33 takie 1970–1979 r. 66 nieloty. Ostatnia „Iskra” 1980–1989 r. 64 zakończy swoją służbę do1990–2000 r. 22 piero w 2014 r. Razem: 482 Kiepskie to pocieszenie, że po wojnie, gdy nie mieliśmy jeszcze zbyt wielu doświadczonych pilotów, a sprzęt pod względem technicznym znacznie ustępował współczesnemu, katastrofy lotnicze były czymś powszechnym. Tylko na łaskim cmentarzu (lotnisko funkcjonuje tu od połowy lat 50.) pochowano kilkanaście ofiar lotniczych wypadków. Stosunkowo mała liczba katastrof w ostatwysokości, dlatego nie doszło do roznim okresie to efekt zawinięcia spadochronu. równo dobrego wyChoć powszechnie panuje opinia, szkolenia pilotów, jak że polscy piloci są doskonale wyszkoi... ograniczenia lotów leni i potrafią latać nawet na drzwiach z powodu oszczędności od stodoły, nie ulega wątpliwości, że paliwa. PIOTR SAWICKI przestarzałe maszyny będą przyczyną jest na 250 metrów. W opisywanym wypadku major Stonsiek w chwili katapultowania znajdował się na niższej
złotych i mamy za to 49 proc. w przedsięwzięciu modlińskim, to nam się to nie opłaca. Zdecydowano, że rozbudową Modlina zajmą się samorządy. Samorząd mazowiecki już dał 15 milionów. Ile to jest? To jest mniej niż dali na budowę Świątyni Opatrzności Bożej! Pamiętacie drakę z wydaniem na ten meczet 20 milionów z budżetu państwa? Ponieważ prawo zabrania państwu finansowania budowy kościołów, to Glemp kazał tam pochować księdza Twardowskiego, poetę, i w ten sposób kościół w budowie stał się „panteonem kultury narodowej”... A już na kulturę państwo płacić może... No to stary PSL-owski cwaniak, Adam Struzik – obecnie marszałek województwa mazowieckiego – wykombinował wespół z kolesiami, że w tej świątyni założy się jeszcze instytut Jana Pawła II... Co ja gadam „instytut” – INSTYTUT oczywiście! Pod tym pretekstem też można się podlizać. No i bulnęli! Naszą forsę wydaje się im prosto, łatwo i przyjemnie. 20 milionów poszło się... Pięć baniek więcej niż na lotnisko w Modlinie (!), które mogłoby ożywić gospodarczo region, dać ludziom robotę, nadzieję; które przybliżyłoby nas do Europy. Ale po co struzikowym i kaczystom Europa! Co to im tu – źle? JS
14
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
ZE ŚWIATA
Stosunek do stosunku A K
oncern farmaceutyczny Pfizer, producent viagry, przeprowadził sondaż wśród 2498 zaawansowanych wiekowo Kanadyjczyków, badając ich stosunek do… stosunku. Rezultaty nie są pomyślne dla wytwórcy viagry. Osoby w wieku 40–65 lat straciły zapał do erotyzmu. Powodem jest zaharowanie. Twierdzą, że są zbyt zmęczone lub zestresowane, by myśleć o seksie. Przeciętnie poświęcają na te sprawy 15 minut dziennie. Jednocześnie jednak deklarują spędzanie wieczorem 4–5 godzin przed telewizorem; w sumie 30 godz.
tygodniowo. Przyznają się, że częściej zasypiają przy nim, niż w ramionach partnerki,. Większość indagowanych odmawia jednak złożenia broni: utrzymuje, że seks nie rajcuje ich mniej, niż gdy byli dwudziestolatkami. Tylko 28 procent przyznało, że pora złożyć „broń”. TW
Biskup darwinista O
statnio wiara, że Bóg stworzył człowieka w obecnej postaci, zaczęła torować sobie drogę do szkół brytyjskich.
Najpierw były dwie akademie założone przez ewangelickiego chrześcijanina, biznesmena Petera Vardy’ego, potem nowy przedmiot nauczania dodały do programu inne szkoły brytyjskie. Ale anglikański abp Canterbury dr Rowan Wiliams przystopował: „Myślę, że kreacjonizm to swego rodzaju pomyłka...”. Zdaniem
arcybiskupa, prezentowanie uczniom wiary biblijnej jako alternatywnej teorii wobec darwinizmu może tylko zaszkodzić. Dyskusja na ten temat rozgorzała w Wielkiej Brytanii niedawno. W USA nawet Bush wypowiedział się, że kreacjonizm powinien być nauczany w szkołach równolegle z ewolucjonizmem. CS
merykanie już 200 lat z dużym okładem chwalą się swą konstytucją, ale okazuje się, że wśród nich nie ma zgodności co do jej postanowień. Konstytucja nie podoba się tym, którzy pragnęliby ją zastąpić Biblią. Jak dotąd, nie daje się tego zrobić en bloc, trwa więc nieustanne podgryzanie poszczególnych paragrafów. Prawo federalne jest bardziej odporne na zakusy ewangelizacyjne, więc wysiłki skupiają się na prawach stanowych. Pierwsze skrzypce grają republikańscy aktywiści religijni z południowych stanów, zwanych Bible Belt (pas biblijny). Republikańscy legislatorzy z Missouri wystąpili z „Rezolucją nr 13”. Deklaruje ona, że „ojcowie założyciele”, czyli autorzy konstytucji USA, mieli intencję „uznania chrześcijańskiego Boga” i zbudowania kraju w oparciu o jego pryncypia. W rezolucji stoi również, że prawodawcy stanowi „powinni ochraniać prawo większości do wyrażania wierzeń religijnych i popierać dążenia do odbywania modlitwy w szkołach i eksponowania symboli religii w miejscach publicznych”. Zdaniem autorów, takie poczynania „podkreślają pozytywną rolę, jaką odgrywa chrześcijaństwo w naszym wspaniałym kraju”. Nie wszyscy legislatorzy czują uniesienie na myśl o takim modelu kraju – raju chrześcijańskiego. Krzywią się wyznawcy
15
Cud w krainie N
orweżka Haldis Gunderson poczuła się jak w raju, gdy z kranu w jej mieszkaniu w Kristiansund zamiast wody zaczęła lecieć żółta, pienista ciecz. Tak, piwo! – stwierdziła po skosztowaniu. „Myślałam, że jestem w niebie” – wyznała z rozrzewnieniem. Radość jednak trwała krótko. Bywalcy knajpy mieszczącej się pod lokalem Gunderson podnieśli jazgot, gdy zamiast piwa zaserwowano im wodę. Hydraulikowi (nie z Polski),
który uprzednio majstrował przy instalacji, pomyliły się rury i puścił piwo z beczki do wody, zaś wodę do kufli. W Norwegii jest najdroższe piwo na świecie: za szklankę 0,4 litra w pubie trzeba płacić w barze 7,48 dolara. Mimo to Norwegowie nie wpadają w abstynencję. JF
Konstytucja a Biblia religii niechrześcijańskich, zwłaszcza żydzi, którzy w sprawach wiary nie dają sobie w kaszę dmuchać. Ale religijna prawica nie zamierza się przejmować protestami. Jej wściekłość dotyczy zwłaszcza znienawidzonej pierwszej poprawki do konstytucji, orzekającej rozdział religii od państwa. Aktywiści nie przestają dowodzić, że „ojcowie założyciele” nic takiego nie mieli na myśli i tworzyli wizję chrześcijańskiego narodu. Fakty do wsparcia tej tezy? Żadne. Przeciwnie: jeden z ojców konstytucji i twórca pierwszej poprawki, James Madison, pisał w roku 1823: „Panuje zgodna opinia, że religia jest sferą zdecydowanie odrębną od świeckiego rządu i wykluczona spod jego wpływu; zgadzamy się co do tego, że jakiekolwiek połączenie tych sfer jest szkodliwe dla obu”. W stanie Kentucky republikański prokurator – fundamentalista religijny Jeff Sharp – prowadzi energiczną kampanię (wspieraną przez
marca na konferencji prasowej w Princeton University fizycy amerykańscy poinformowali o dokonaniu epokowego odkrycia: zdobyto ostateczne dowody na istnienie Wielkiego Wybuchu. W jego wyniku wszechświat w ciągu trylionowej części sekundy eksplodował z tworu wielkości bili do rozmiarów niemożliwych do zmierzenia, dając początek planetom, gwiazdom i galaktykom. Autor odkrycia, Charles Bennet z John Hopkins University (współpracowali z nim dwaj koledzy z Princeton, Lyman Page i David Spergel), oświadczył: „Nie chce mi się wierzyć, ale możemy powiedzieć, co się zdarzyło w pierwszym trylionowym ułamku sekundy wszechświata”. Odkrycia dokonano, analizując zmienność jasności promieniowania mikrofalowego, tzw. poświaty tła. Stało się to możliwe dzięki przysłanym na Ziemię pomiarom instrumentu WMAP, który został wystrzelony w przestrzeń kosmiczną przez agencję NASA w roku 2001. Wcześniejsze dane przysłane przez WMAP
pozwoliły określić wiek wszechświata na 13,7 miliarda lat z dokładnością do kilku tysięcy lat. Tydzień przed podaniem do wiadomości publicznej dowodów na teorię Wielkiego Wybuchu sondaż Gallupa poinformował, jakie są opinie rodaków Charlesa Benneta na temat genezy Ziemi i wszechświata. Ponad połowa Amerykanów jest przekonana, że teoria ewolucji to wierutna bzdura i podpisuje się pod tezą: „Bóg stworzył świat i człowieka dokładnie takimi jakimi są dziś”. W poprzednim sondażu, z września ubiegłego roku, 53 proc. Amerykanów stwierdziło, że wszystko odbyło się dokładnie tak, jak zostało to opisane w Biblii i miało miejsce 10 tys. lat temu. Wierzy w to 57 proc. zwolenników Partii Republikańskiej i 44 proc. demokratów. Poparcie dla tego typu poglądów rośnie z wiekiem ankietowanych i jest odwrotnie proporcjonalne do poziomu ich wykształcenia. Tylko 12 proc. populacji USA zgadza się z teorią ewolucji i uważa, że „Bóg nie pełnił przy tym żadnej roli”. PZ
Nauka kontra Bóg
Zielenina zwalcza raka Klasówka z Pisma Świętego
B
rokuły, kapusta, kalafior: triada zdrowia. Te warzywa mogą nawet zabezpieczyć organizm przed chorobami nowotworowymi.
Poprawiają one zdolność ciała do rekonstrukcji zniszczonego DNA i zapobiegają rakowieniu tkanek. To konkluzje badaczy z Georgetown University w Waszyngtonie, którzy nie wiedzą jeszcze, czemu zawdzięczać zbawienne właściwości tych warzyw. Najprawdopodobniej chodzi o składniki chemiczne o nazwie I3C
i genistein. Kiedy doda się je do komórek, pobudzają aktywność dwóch genów, odgrywających kluczową rolę w wykrywaniu degenerującego się DNA i wydających komendy, by naprawić uszkodzenia. Wspomniane warzywa są szczególnie skuteczne w zapobieganiu rakom piersi, jajników oraz prostaty. PZ
Kościoły), by posłowie do legislatury odpowiadali na pytanie: „Czy uznaje pan Jezusa za swego Pana i zbawcę?”. Na rozesłane przez Sharpa kwestionariusze odpowiedziało jak dotąd 15 senatorów – wszyscy, rzecz jasna, pozytywnie. Inicjator odwołuje się do tradycji: wiele rządów kolonialnych miało podobne kryteria w swych konstytucjach. W czasach przed powstaniem USA od reprezentantów ludu wymagano, by deklarowali się jako protestanci wierzący w Trójcę Świętą. Z konstytucji USA zostało to wyeliminowane, w końcu zaczęło znikać także z praw stanowych. Pozostałe kwalifikatory religijne zostały w roku 1971 uznane przez Sąd Najwyższy USA za sprzeczne z konstytucją, której artykuł IV stwierdza, że „testy religijne nie mogą być wymaganym warunkiem zakwalifikowania się na urząd publiczny”. JOHN FREEMAN
Legislatura stanu Georgia uchwaliła nowe prawo, na mocy którego uczniowie szkół średnich będą pobierać wiedzę z nowego podręcznika, którym uczyniono Pismo Święte. Konstytucja nakazuje wprawdzie rozdział religii od państwa i nie wpuszcza jej do świeckich, państwowych szkół, ale aktywiści religijni znaleźli sposób, aby obejść ten zakaz. Biblia oficjalnie będzie służyć
wyłącznie do nauczania na jej podstawie historii oraz literatury. Krytycy mówią, że to zasłona dymna i wskazują na tendencyjny przechył protestancki w interpretacji Starego i Nowego Testamentu (katolicy i Żydzi interpretują testamenty w inny sposób). Ponadto przypuszcza się, że jak tylko rozpoczną się lekcje, nikt nie będzie zwracał uwagi na deklaracje o historycznych i literaturoznawczych ograniczeniach i na całego ruszy
indoktrynacja religijna. Wszyscy, którzy odważą się protestować, będą ignorowani lub zastraszani. Prawdziwym celem jest bowiem spełnienie żądań konserwatystów religijnych, a nie wzbogacanie wiedzy uczniów. Wprowadzenie Biblii do szkoły planowane jest w dwóch innych stanach: w Alabamie i Missouri. Pojawiają się jednak przeszkody: w Georgii niespodziewanie przeciw nowej roli Biblii w szkole opowiedzieli się rodzice uczniów. Większość z nich to konserwatywni protestanci, którzy nie chcą słyszeć o niczym innym niż traktowanie Biblii jako literalnej prawdy. TN
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
W
szyscy przestępujący próg gotyckiej katedry w Beauvais we Francji powinni modlić się, by nie runęła im ona na głowę. Świątynia ta bowiem burzy mit o tym, że w średniowieczu budowano wyjątkowo solidnie. Ambicje, próżność i nieposkromiona żądza zysków biskupów Beauvais sprawiła, że w 1225 r. rozpoczęto wznoszenie najwyższej we Francji katedry, która miała przyćmić wszystkie ówcześnie istniejące budowle. Pierwszy etap budowy ukończono w 1270 r., a dwa lata potem, po wyświęceniu z wielką pompą monumentalnego prezbiterium (42 m wysokości), w którym bez problemu zmieściłby się czternastopiętrowy wieżowiec, zaczęto odprawiać msze. Jednak już dwanaście lat później, w listopadzie 1284 roku, „boska” konstrukcja niespodziewanie zaczęła trzeszczeć i w jednej chwili runęło całe sklepienie oraz część muru ze wspaniałymi witrażami. Przyczyn katastrofy budowlanej upatrywano w oszczędnościach materiałowych, niesolidności źle opłacanych robotników, przede wszystkim jednak w nieliczeniu się z prawami fizyki i regułami konstrukcyjnymi. Za wszelką cenę dążono bowiem do uzyskania maksymalnej strzelistości, świetlistości i wrażenia lekkości katedry, na dodatek przy zachowaniu obowiązujących wówczas „niebiańskich” proporcji. Odbudowę zawalonej świątyni podjęto w 1322 r., tym razem używając lepszej jakości kamienia oraz wzmacniając jej statykę dodatkowymi filarami (odstępy między filarami podtrzymującymi sklepienie zmniejszono o połowę – z 9 do 4,5 m) i zastępując przęsła czterodzielne sześciodzielnymi. Wysokie aż na 48,2 m prezbiterium ukończono w 1347 roku.
W
ZE ŚWIATA
Dalsze prace przerwała wojna stuletnia i dopiero w 1499 roku biskupi postanowili dokończyć katedrę. Szeroka na 15,5 m i długa na 72,5 m nawa poprzeczna w stylu gotyku płomienistego była gotowa w 1550 r. W 1562 r. kapituła biskupia zamiast budowy części przeznaczonej dla wiernych, czyli nawy głównej, zmieniła nagle plany i podjęła decyzję o wzniesieniu nad transeptem wieży
Niepokojące rysy na murach dały się zaobserwować zaledwie w rok po ukończeniu inwestycji. Sprowadzeni z Paryża architekci doradzali jak najszybsze dobudowanie nawy głównej, która podparłaby sklepienie od strony zachodniej. Kiedy trzy lata później wszystko było przygotowane do rozpoczęcia prac, 30 kwietnia 1573 roku, podczas uroczystej mszy wielkanocnej, wieża zawaliła się, niszcząc
Runie czy nie runie?
Katedra św. Piotra w Beauvais
z kamienia. Wieża oczywiście musiała być najwyższa na świecie i przewyższać kopułę Bazyliki Świętego Piotra w Rzymie. Wysoka na 153 m wieża powstała w rekordowym jak na ówczesne czasy tempie (siedem lat) i od 1569 roku biskupi Beauvais szczycili się posiadaniem najwyższej budowli w całym chrześcijańskim świecie. Ale niezbyt długo...
ierni jeszcze nie przeżuli „Kodu” Dana Browna i tezy, że Jezus miał romans i bobaska z Marią Magdaleną, a tu następny szok: rehabilitacja Judasza. Wieść pochodzi ze źródeł znacznie bardziej wiarygodnych niż tępiona przez koryfeuszy Kościoła powieść „Kod Leonarda da Vinci”. „Ewangelia Judasza” – 31-stronnicowy traktat spisany na papirusie – to tłumaczenie manuskryptu z II wieku, napisanego używanym w Egipcie językiem koptyjskim. Przedstawia on Judasza jako bohatera. Uczynił to, co uczynił, bo Bóg tego pragnął. Bez zdrady Judasza przeznaczenie Chrystusa nie mogłoby się wypełnić. Pierwsza wzmianka o „Ewangelii Judasza” pochodzi ze 180 roku (trzydzieści lat wcześniej chrześcijanie lansowali tezę, że istnieje Bóg miłości – potężniejszy niż Bóg okrucieństwa ze Starego Testamentu). Mnich Ireneaus przypisał autorstwo „Ewangelii” grupie odszczepieńców, którzy oddawali cześć Judaszowi jako przeklętemu przez okrutnego Boga. W IV wieku tekst potępił biskup Epifaniusz. Potem „Ewangelia Judasza” zniknęła. Ekspert pism z okresu wczesnego chrześcijaństwa, James Robinson, w swej książce „Sekrety Judasza” pisze, że ortodoksi kościelni gdzieś ją ukryli, by nie wyszła na światło dzienne. W roku 1983 odkryto „Ewangelię” ponownie: w oprawnym w skórę kodeksie, znalezionym w Egipcie. Wystawiona została
część chóru, witraże i stalle. Chociaż kilka tygodni przed katastrofą władze biskupie były stale informowane o trzaskach dochodzących z wieży, nie zaprzestano odprawiania mszy. Na szczęście zanim kamienna wieża runęła, prawie wszystkim wiernym udało się opuścić kościół i tylko dwie osoby zostały lekko ranne. Tym razem z odbudowy wieży zrezygnowano, a to, co po niej zostało, prowizorycznie zamknięto zwykłym sklepieniem. Nigdy też nie dobudowano nawy głównej. W niemal nienaruszonym stanie konstrukcja świątyni zdołała przetrwać obie wojny i kiedy wydawało się, że nic jej już nie grozi, nagle – w 1990 roku – pechowa katedra zaczęła się niepokojąco chwiać, w wyniku czego odstępy między filarami powiększyły się tu i ówdzie nawet o 30 cm. Konstrukcja została wzmocniona stalowymi stemplami i klamrami oraz wpisana na listę stu najbardziej zagrożonych zabytków świata. Cały czas opracowywane są koncepcje ratowania katedry św. Piotra w Beauvais. AK
na sprzedaż na rynku antykwarycznym za 3 mln dolarów. Była zniszczona, przedarta na pół. Obecnie znajduje się w posiadaniu fundacji Maecenas Foundation. W roku 2004 ekspert w dziedzinie języka koptyjskiego Rodolphe Kasser połączył ją w całość i przetłumaczył. Stwierdził jednak, że brakuje sporych części. Po raz pierwszy od 1500 lat ewangelia ma zostać pokazana w programie National Geographic pod koniec kwietnia. Walter Brandmuller – historyk watykański, a zarazem wyższy rangą duchowny – poproszony o komentarz przez włoską gazetę „La Stampa” zauważył, że traktat może rzucić światło na epokę wczesnego chrześcijaństwa, nawet jeśli zostanie uznany za heretycki. Inny znany watykanista, Vittorio Messori, współautor książek Jana Pawła II i kardynała Ratzingera, uważa, że słowa Jezusa o Judaszu: „Lepiej byłoby, żeby się nigdy nie narodził” są surowe, ale Judasz nie był winny. On był niezbędny. Ktoś musiał Jezusa zdradzić. Judasz był elementem koncepcji większej niż on sam. Jeden z ekspertów watykańskich uznał nową ewangelię za „niebezpieczną”. A są teorie idące jeszcze dalej i utrzymujące, że na krzyżu nie zginął Jezus, tylko podający się za niego Judasz... Treść „Ewangelii Judasza” ma zostać oficjalnie ujawniona na Wielkanoc. Papież dostanie nie lada prezent, a wierni zagwozdkę: w co wierzyć? TW
15
Towarzystwo biskupa Z
akon Society of Saint John funkcjonował przy diecezji Scranton w USA, dopóki nie popadł w niełaskę biskupa Josepha Martino.
Hierarcha nie patyczkował się – Towarzystwo św. Jana zostało rozwiązane i pozbawione statusu instytucji watykańskiej. Biskup miał do tego podstawy, bo księża zakonu zostali oskarżeni o molestowanie nieletnich i Martino obawiał się odpowiedzialności finansowej. Jednak towarzystwo nie przeniosło się w niebyt, tylko do Ameryki Południowej – w Paragwaju przyjął je pod swe skrzydła biskup Rogelio Ricardo Livieres Plano, zawiadujący półmilionową diecezją Ciudad del Este. Zapewnił azyl m.in. oskarżonym
o pedofilię księżom C. Urrutigoity’emu i E. Ensneyowi. Society of Saint John jako swą misję deklaruje podtrzymywanie tradycyjnych, katolickich wartości oraz obrządku łacińskiego. To zapewnia mu pomoc finansową konserwatywnych ugrupowań katolickich. Biskup Martino nie rezygnuje i zamierza wywierać presję na kolegę, który wpuścił zakon na swój teren i pozwolił mu funkcjonować. Czy i jak w to nieporozumienie biskupów będzie ingerował Watykan, na razie nie wiadomo. JF
Zawód miłosny K
siądz Thomas Bender z Macungie w stanie Pensylwania lubił podryw. Mimo 72 wiosen na karku uwielbiał sobie poromansować i szedł z duchem czasu, żeglując po Internecie. Poznał kogoś o parametrach, które mu odpowiadały. Słowo do słowa i zadzierzgnęło się uczucie. Internetowi kochankowie umówili się na randkę w hotelu na Long Island, by z wirtualu przejść do obcowania cielesnego. Jakże przykre było zaskoczenie dobrodzieja, gdy w umówionym miejscu zamiast 14-letniego kochanka zobaczył posępnego
tajniaka, który niezwłocznie założył duchownemu kajdanki. Policja podszywała się pod wybranka kapłana i od jakiegoś czasu utrzymywała z nim łączność w sieci. Na spotkanie ksiądz Bender przyszedł profesjonalnie wyekwipowany: policja znalazła przy nim landrynki, glicerynę, kondomy, aparat fotograficzny, homoseksualne porno i zgrzewkę piwa. TN
Ewangelia Judasza
Ptasia kara P
ojawienie się ptasiej grypy w Izraelu nie uszło uwadze niektórych rabinów interpretujących wszelkie zdarzenia i zjawiska jako zakodowane sygnały z niebios. Rabin David Basri, jeden z prominentnych reprezentantów żydowskiego kabalizmu, wydał orzeczenie, że ptasia grypa jest karą bożą za wzywanie wyborców przez niektóre partie do legalizacji małżeństw homoseksualnych. „Biblia mówi, że Bóg karze deprawację
najpierw plagami wśród zwierząt, a potem wśród ludzi. Basri wyraził nadzieję, że zaszlachtowanie setek tysięcy indyków i kurczaków będzie okupieniem grzechów lewicowych partii, które „popierają i umacniają homoseksualizm”. PZ
16
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
MITY KOŚCIOŁA
ŻYDZI POLSCY (cz. 28)
Za wolność naszą Ostatnim akordem dziejów żydowskich w dawnej Rzeczypospolitej był ich udział w zorganizowanym w 1794 r. powstaniu pod wodzą Tadeusza Kościuszki. W kwestii udziału polskich Żydów w ruchu niepodległościowym i powstaniach narodowych badacze zajmowali na ogół skrajne stanowiska. Z jednej strony zarzucano Żydom bierność, a nawet zdradę, z drugiej zaś strony podkreślano ich zaangażowanie po stronie polskiej. Publicyści związani z narodową demokracją, którzy z wyjątkiem powstania kościuszkowskiego wszystkie pozostałe uważali za zgubne dla Polski, wyolbrzymiali rolę Żydów, uznając ich za głównych organizatorów powstań. W istocie masy żydowskie pozostawały w większości obojętne wobec rozgrywających się wydarzeń politycznych, chociaż notowano wcale liczne wyjątki od tej postawy. Pierwszym tego przykładem był udział Żydów w insurekcji kościuszkowskiej. Naczelnik powstania, Tadeusz Kościuszko (1746–1817), wielokrotnie wyrażał swój pozytywny stosunek do Żydów – obrońców ojczyzny. Starając się pobudzić Żydów do czynnego udziału w powstaniu, wygłosił nawet – wśród ogólnego entuzjazmu – przemowę w synagodze na Kazimierzu pod Krakowem. W swoich wypowiedziach poruszał m.in. kwestię równości społecznej: „W obronie ojczyzny równość u mnie popłaca i dlatego tak Żyd, chłop, szlachcic, ksiądz i mieszczanin równego są u mnie szacunku”. Zmierzał więc Kościuszko do zjednoczenia wszystkich sił stojących na stanowisku walki o wyzwolenie narodowe. Inteligencja żydowska,
Z
wykształcona w zagranicznych uniwersytetach, swój udział w powstaniu wiązała z kwestią emancypacji. Część żydowskich mas ludowych natomiast przyłączyła się do walki z powodu nienawiści do Rosji. Swój udział zaznaczyli Żydzi najpierw w insurekcji warszawskiej – powstaniu zbrojnym, które rozpoczęło się w stolicy 17 kwietnia 1794 roku atakiem na kwatery rosyjskie i ambasadę carską. Żydzi walczyli m.in. na Senatorskiej, Świętojerskiej i Lesznie. Kościuszko z uznaniem pisał o tym w odezwie: „Dopiero w roku 1794 w dniach 17 i 18 kwietnia, gdy Warszawa krwawą bitwę z najezdnymi Moskalami stoczyła, Żydzi, zamieszkujący w tym mieście, rzucili się do oręża, zwarli się mężnie z nieprzyjacielem i dowiedli światu, iż tam, gdzie ludność zyskać może, życia swego ochronić nie umieją”. W oswobodzonej Warszawie przyjmowano Żydów do Milicji Obywatelskiej, zaś na terenach okupowanych przez nieprzyjaciela pracowali – ze względu na wrodzoną ruchliwość – w służbie wywiadowczej i rozpowszechniali odezwy powstańcze. Z drugiej strony nie brakowało też oskarżeń Żydów o szpiegostwo na rzecz wroga. Komendy wojskowe aresztowały podejrzanych, po czym na ogół masowo ich zwalniano, ponieważ sąd nie mógł dopatrzeć się winy. Zaistniałe warunki umożliwiły powstanie pierwszego konnego pułku żydowskiego, i to nie tylko w związku z ich liczebnością,
wyczaj święcenia palmowych gałązek w Mezopotamii wprowadził w IV wieku biskup Edessy. Pod koniec VI lub na początku VII wieku zwyczaj ten dotarł do Galii (dzisiejsza Francja) i Hiszpanii. W Rzymie święcenie palm datuje się na IX stulecie, a w XI zostało włączone do liturgii papieskiej. Na soborze trydenckim (1545–1563) dla niedzieli poprzedzającej Wielkanoc przyjęto nazwę Niedziela Palmowa, chociaż w wielu krajach wiecznie zielone gałęzie drzewa palmowego trzeba było zastąpić innymi. W Polsce palmy wielkanocne wykonywano od XVI wieku przede wszystkim z kwitnących gałązek wierzby, symbolizujących zmartwychwstanie i nieśmiertelność duszy. Oprócz wierzby – w zależności od regionu – używano także gałązek brzozy, cisu, sosny, modrzewia, wiśni, malin, porzeczek i trzciny wodnej. Do palmy dołączano bukszpan, barwinek, mirt, widłak, borówkę, dodatkowo zdobiąc wszystko
w sobie mieć będziemy kroplę krwi; gdybyśmy się i my nie doczekali tego, to dzieci nasze przecież mieszkać będą bezpiecznie i swobodnie – nie będą się tułały jak dzikie zwierzęta”. Tradycyjnie przyjmuje się, że pułk liczył około 500 ochotników. Wziął m.in. udział w wielkiej bitwie z wojskami Aleksandra Suworowa (4 listopada), kiedy to Rosjanie przypuścili szturm na Pragę. Tego dnia zginęli prawie wszyscy żołnierze tego pułku. Finałem powstania była rzeź Pragi. Poza 10 tys. żołnierzy, którzy zginęli lub dostali się do niewoli, około 8 tys. cywilów zostało zamordowanych lub zginęło podczas ucieczki przez Wisłę. Prażono do ludzi z armat, a most podcięto. Setki Żydów
ale także z powodu motywacji należących do niego żołnierzy. Dowództwo nad pułkiem objął Berek Joselewicz (1764–1809) – uczestnik powstania kościuszkowskiego, legionów i kampanii napoleońskiej. Berek pochodził z Kretyngi na Litwie, gdzie był faktorem biskupa wileńskiego. U boku swego pana zwiedził liczne kraje, w tym Francję w okresie rewolucji. Pod jej wpływem stał się entuzjastą idei równości i braterstwa. W chwili wybuchu powstania znalazł się w Warszawie, gdzie ludność żydowską zmobilizowano głównie do prac pomocniczych – przy umacnianiu fortyfikacji, szyciu mundurów, w służbach sanitarnych itp. Berek nie zadowolił się tym, biorąc wzór z Żydów austriackich, którzy za Józefa II licznie uczestniczyli w kampanii tureckiej. We wrześniu 1794 r. wraz z Józefem Aronowiczem wystąpił z inicjatywą uformoBerek Joselewicz wania lekkokonnego pułku żydowskiego. i chrześcijan uratował krezus żydowProjekt uzyskał aprobatę Kościuszki. ski Szmul Jakubowicz Zbytkower, 1 października Berek wygłosił apel wykupując ich z rąk żołdactwa. Podo „Dzieci plemion Izraela”, w któstawił mianowicie na swoim podwórym wezwał swoich współbraci do walrzu dwie beczki, jedną napełnioną ki w obronie ojczyzny: „Powstańcie, dukatami, a drugą srebrnymi rublaotwórzcie zamknięte oczy, czemuż to mi, i płacił każdemu, kto przywiózł nie mamy pracować i zyskać wolność rannego lub pochował zabitego. tak pewną i szczerze nam obiecaną, jako i inni ludzie na świecie? Wierni Humanitarny czyn Żyda Szmubracia, walczmy za ojczyznę, póki la oraz opowiedzenie się po stronie
suszonymi kwiatami, barwionymi trawami i zbożami oraz kolorowymi wstążkami. Współcześnie tradycję robienia palm kultywuje się jeszcze na Kurpiach (Łyse, Lipniki) i Podkarpaciu (Lipnica Murowana, Limanowa, Rabka), gdzie od kilkudziesięciu lat urządza się konkursy na najpiękniejsze i najdłuższe palmy (najokazalsze osiągają nawet długość 25 metrów). Palma góralska wykonywana jest z pęku witek wierzbowych, wiklinowych lub leszczynowych. Kilkunastometrowe palmy wieńczy czub z bazi, jedliny, suszonych lub papierowych kwiatów i różnobarwnych wstążek. Nieco skromniejsza rozmiarami (2–6 metrów) palma kurpiowska powstaje z młodego drzewka (jodła lub świerk) na całej długości oplecionego widłakiem, wrzosem i borówką. W hipermarketach i na straganach największą popularnością cieszy się niewielkich rozmiarów palma typu wileńskiego, upleciona z suszonych i jaskrawo barwionych kwiatów, mchów i traw. AK
Palmy w dłoń!
powstania wielu Żydów nie zmieniły jednak stosunku mieszczaństwa warszawskiego do ludności żydowskiej. Wśród próśb, jakie magistrat miejski i cechy rzemieślnicze przedłożyły komendantowi rosyjskiemu Bukshovdenowi, była również taka, w której domagano się wygnania Żydów z miasta. Jednak komendant nie uwzględnił jej, widząc w ich bogactwie poważne źródło utrzymania wojska. Po upadku powstania Berek Joselewicz udał się za granicę, a w 1798 roku – na wieść o utworzeniu legionów u boku Napoleona – podążył do Włoch i zaciągnął jako zwykły żołnierz, służąc i walcząc w pierwszej legii pod komendą generała-majora Wielhorskiego. Po reorganizacji legionów został przerzucony nad Ren do Legii Naddunajskiej generała Karola Kniaziewicza. Wziął udział w słynnej bitwie stoczonej 3 grudnia 1800 r. pod Hohenlinden, w której Austriacy ponieśli ciężką klęskę. Potem – w latach 1802–1806 – walczył jako najemnik w legionie hanowerskim (m.in. w bitwie pod Austerlitz). Do Polski powrócił po utworzeniu przez Napoleona Księstwa Warszawskiego, w którym – na mocy krótko obowiązującej konstytucji z 1807 roku – wszystkim mieszkańcom zagwarantowano równouprawnienie. W 1809 r. ponownie zorganizował swój legion. Poległ w kolejnej bitwie o Polskę, dowodząc szwadronem strzelców konnych w starciu z Austriakami pod Kockiem 5 maja 1809 r. Wdowie po nim i jego dzieciom zezwolono łaskawie zamieszkać przy jednej z ulic Warszawy (gdzie Żydom nie wolno się było osiedlać) i ewentualnie „zająć się sprzedażą gorzałki”. Berek Joselewicz odznaczony został krzyżem Virtuti Militari. ARTUR CECUŁA
Wielkanoc drzewiej Współcześnie zwyczaje wielka nocne ograniczają się wyłącznie do malowania jaj, święcenia po karmów i śmigusa -d dyngusa. W czasach średniowiecza pozwalano sobie na więcej. W wielu miastach Europy Zachodniej, głównie we Francji i w Niemczech, po zakończeniu mszy odbywały się tańce paschalne (tzw. bergeronettes) w wykonaniu kanoników, kapłanów i ministrantów. Tańczono je przed kościołem, a w przypadku niepogody – wewnątrz świątyni. Po tańcach wszystkim serwowano lekką przekąskę i sporo wina. Inną, również dziś niewyobrażalną tradycją, była piłka wielkanocna. W takt śpiewanych pieśni paschalnych grywano
w nią w wielu francuskich katedrach w świąteczny poniedziałek i działo się tak aż do XVI wieku. Z kolei katedra w Cester w Wielkiej Brytanii zasłynęła u schyłku średniowiecza z rozgrywania regularnej bitwy jajecznej: biskup i dziekan kontra chórzyści. Walki toczono podczas wielkanocnej mszy, na oczach wiernych – rzecz jasna w świątyni. Nie mniej szokującą tradycją był średniowieczny zwyczaj śmiechu wielkanocnego (risus pasqualis), praktykowany ochoczo przez wielu księży w poranek wielkanocny. Polegał na raczeniu przybyłych do kościoła obscenicznymi kawałami. Oczywiście, ku wielkiej uciesze wiernych. Ech, stare, dobre czasy... KZ
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
G
dy Lem umarł, polskie media katolickie przemilczały te niewygodne fakty. Bo jakże to? Wielokrotny kandydat do Nobla, ceniony na świecie, największy polski pisarz i myśliciel XX wieku – ateistą?
nikt go nie stworzył! – tłumaczył swoją niewiarę Lem. Kilka lat temu wspominał o swoim pobycie w szpitalu: „Przychodził jako pierwszy niepokoić mnie o 6 rano ksiądz i wciąż proponował mi komunię świętą. Powiedziałem, że jestem niewierzący,
WIELKI CZARNOKSIĘŻNIK Bo czym jest ból głowy prymasa Glempa ze zbudowaniem „świątyni opatrzności” przy kłopotach misyjnych, które napotka Kościół, gdy ludzkość (a wraz z nią i kaznodzieje) zacznie zdobywać kosmos? Pięciorniakowie z gorącej planety Antyleny,
Ateista moralny Stanisław Lem przez całe życie otwarcie przyzna wał się do ateizmu. W jednej ze swoich najważ niejszych książek – „Dziennikach gwiazdowych”, filozoficznej przypowieści ubranej dla niepozna ki w sztafaż science fiction – bezlitośnie wykpi wa kościelne dogmaty i absurdy wiary. Lem nie wierzył ani w sprawy „pozadoczesne”, ani w „życie pozagrobowe”. Na istnienie ludzkości patrzył – z kosmicznej skali czasu – jak na ulotny byt jętki jednodniówki. I choć przyznawał, że powstaliśmy w wyniku splotu zadziwiających i być może nieprzypadkowych okoliczności, to jednak zdecydowanie odrzucał możliwość istnienia osobowego stwórcy. Żartował Lem, że skoro Bóg – jak wiadomo – jest wszechmocny, a świat stworzył doskonały, to „nawet guzik od gaci nie może nikomu spaść bez woli Bożej”. Wobec tego człowiek nie może o nic prosić stwórcę: ani o zdrowie, ani o pomyślność czy niepodległość ojczyzny. Bo każda interwencja Boga, czyli cud, byłaby dowodem niedoskonałości tego „najlepszego ze światów”. – Ateistą jestem z powodów moralnych. Uważam, że twórcę rozpoznajemy poprzez jego dzieło. W moim odczuciu świat jest skonstruowany tak fatalnie, że wolę wierzyć, iż
N
i że nie potrzebuję, ale raz nie wystarczyło”. Nic dziwnego, że filozof Leszek Kołakowski ubolewał kiedyś publicznie: „Ciężka sytuacja tego Lema, bo jest niewierzący„! Sam pisarz jakoś nigdy tym się nie martwił, wprost przeciwnie – zawsze przyznawał się, że ostatecznym kryterium poznania pozostaje dla niego nie wiara, lecz rozum. Dziś, kiedy w Polsce urzędowo deklaruje się zewsząd i w nadmiarze ów pierwszy czynnik (przy równoczesnym deficycie drugiego), przypomnijmy garść opowieści o gwiazdokrążcy Ijonie Tichym. Choćby po to, by pośmiać się z iście wolterowskich przypowieści wyśmiewających absurdy kościelnych legend i dogmatów, gdy próbuje się je przenieść w kosmiczny wymiar.
a r o z mo wę z e S t a ni s ł a we m L e mem umawialiśmy się kilkakrot nie i zawsze coś mieszało nam szyki. Teraz nie pozostało nam nic in nego, jak zrobić wywiad cokolwiek spi rytystyczny, a jednak zawierający auten tyczne wypowiedzi mistrza. – Czy określiłby Pan siebie jako twórcę stojącego na twardym gruncie pragmatyki naukowej, czy może raczej marzyciela i pięknoducha? – Fizyka nie wyklucza metafizyki. A jednak pewnych granic, które dane są naszemu myśleniu, przekroczyć się nie da i niewątpliwie może to rodzić jakieś poczucie smutku. – A więc w jakimś stopniu jest Pan wierzący? – Nie! Jestem niewierzący. Nie wierzę w sprawy pozadoczesne, w życie pozagrobowe itd. Ale też nie zależy mi, żeby wojować z Panem Bogiem. Uznaję, że w rozumieniu społecznym religia jest ludziom potrzebna, tak jak potrzebna jest nadzieja na życie wieczne, na spotkanie drogich zmarłych, wiekuiste szczęście itd. – Bohaterom Pana książek przyszło żyć w odległej przyszłości. Jaka tak naprawdę ona będzie dla zwykłego człowieka? – Wiem na pewno, że gdy po obcych planetach będą się przechadzali pierwsi wysłannicy
którzy marzną przy 600 st. Celsjusza, nie chcieli słyszeć opowieści o raju, natomiast byli żywo zainteresowani, gdy misjonarze zaczęli opisywać im warunki klimatyczne panujące w piekle. Z kolei mieszkańcy planety Egilli z braku wszelkich kończyn mogliby się żegnać jedynie ogonem – cóż, kiedy Watykan drugi rok zwleka z podjęciem decyzji...
Ziemi, inni jej synowie nie o wyprawach takich będą marzyć, lecz o kawałku chleba. – Wówczas ludzie zniechęceni nauką zagłębią się w nurty mistycyzmu! – Niekoniecznie. Nauka nad religią ma tę przewagę, że się myli, ale potrafi jednak swoje błędy skorygować, mimo że fizycy wodzą
A pamiętacie okrutny los ojca Orybazego, który ewangelizował Memnogów? Istoty te należały do „najbardziej uczynnych, łagodnych, dobrotliwych i przenikniętych altruizmem stworzeń w całym kosmosie”. Lud ów wprost spijał słowa z ust misjonarza, który dniem i nocą niestrudzenie głosił im zasady wiary i opowieści o żywotach świętych. Ojciec Orybazy tak skutecznie nawrócił Memnogów, że gdy upewnili się, iż misjonarz o niczym innym nie marzy, jak tylko świętym zostać, postanowili mu pomóc w drodze do nieba... Zdarli mu skórę z grzbietu i posmarowali smołą (jak to spotkało św. Hiacynta), potem odrąbali lewą nogę (św. Pafnucy), rozpruli brzuch i wsadzili weń wiecheć słomy (bł. Elżbieta normandzka), wbili na pal (św. Hugon), połamali żebra (jak św. Henrykowi z Padwy) i na koniec spalili (jak Dziewicę Orleańską). A kiedy dominikanin o. Lacymon, oblatując gwiezdne diecezje, wstąpił na planetę Memnogów, zastał ich opłakujących swojego utraconego pasterza. – Czy wiecie, żeście wydali dusze na wieczne potępienie? – krzyknął. Memnogowie wytłumaczyli, że owszem, lecz zrezygnowali przecież ze swego zbawienia, byle tylko ich ukochany pasterz zyskał „koronę męczeńską i świętość”. I wierzą teraz, że jest w niebie. A to rzekłszy, wręczyli dominikaninowi z Ziemi worek z sumą na proces kanonizacyjny... Z kolei mieszkańcom Arpetuzy od czasu przybycia ziemskich misjonarzy grozi wyginięcie. Przestali zawierać małżeństwa, nie płodzą dzieci i masowo wstępują do zakonów. Wzorowo przestrzegają reguł, modlą się, umartwiają, a tymczasem upada przemysł i rolnictwo, nadciąga głód i planecie grozi zagłada. Zaniepokojony o. Lacymon napisał o tym do Rzymu, lecz ten – jak zwykle – milczy...
– Pan żartuje! Polska jest, za przeproszeniem, cywilizacyjnym zadupiem, które tak naprawdę nie liczy się w świecie. Nikogo nie obchodzi, że u nas są jakieś Kaczory. Jedyną dobrą rzeczą, jaką można powiedzieć o Polsce, jest to, że mamy bardzo przystojne dziewczęta. Zła zaś to ta, że wolimy pójść w niedzielę
WYWIAD Z NIEOBECNYM
Nie wierzę się za łby. Wyznań jest wiele, ale każde chce udowodnić, że jest jedno. Nauka nie zajmuje się takimi własnościami bytu, do których należy śmieszność. Nauka objaśnia świat, ale pogodzić z nim może jedynie sztuka. – Na przykład literatura? – Niestety, nie. Nikt nic nie czyta, a jeśli czyta, to nic nie rozumie, a jeśli nawet rozumie, to nic nie pamięta. – Może w takim razie czas na powrót do narodowej dumy, do „mesjanizmu” Polski? Nasz polski święty papież, Polacy jako pogromcy muru berlińskiego i komunizmu, przedmurze chrześcijaństwa i tak dalej...
do kościółka, a po mszy zapomnieć o wszystkim. Tak jest bezpieczniej. Polacy są, jak to powiedział Norwid, wspaniałym narodem i bezwartościowym społeczeństwem. – Jak wobec tego widzi Pan przyszłość? Jaka nadchodzi era? – Era Rydzyka. Gdybym był trzydzieści lat młodszy, to pewnie chciałbym opuścić Polskę. Tyle że nie ma dokąd... – Może pod rządami Kaczyńskich ludzie odzyskają nadzieję. Niektórzy już ją odzyskują, biegnąc po becikowe. – Becikowe? Podzielam pogląd, że jeśli jakaś kobieta zdecyduje się urodzić dziecko dla
17
W gabinecie ojca Lacymona z „Dzienników gwiazdowych” (Podróż XXII) wisi mapa nieba gwiazdowego. Tichy zauważa, że cała jej prawa część jest zaklejona papierem. Zamieszkują tam „niesłychanie inteligentne ludy, które głoszą materializm, ateizm i doskonalą życie na swoich planetach”. Watykan posyłał do nich najmędrszych głosicieli Słowa Bożego, lecz absolutnie wszyscy powracali jako ateiści. Ponieważ Lem niejednokrotnie dowiódł, jak przenikliwym był prorokiem naszych czasów (przewidział masowy terroryzm jako broń polityczną, Internet, masowy wpływ na nasze życie biotechnologii i inżynierii genetycznej, fantomatykę, czyli Matrix, kreowanie wirtualnej rzeczywistości). W „Kongresie futurologicznym” (napisany w 1970 r.!) przewidział też inne wydarzenie... Oto Tichy spotyka przy barze w hotelu Hilton brodatego osobnika, który – pokazawszy mu ciężką dwururkę na plecach – pyta naszego bohatera, jak mu się podoba jego „papieżówka”. Okazuje się, że brodacz wybiera się na pielgrzymkę do Rzymu, by „ustrzelić Ojca Świętego” pod bazyliką Piotrową. Z tym, że w przeciwieństwie do Agcy powieściowy terrorysta jest „gorącym, prawowiernym katolikiem”, który chce w ten sposób wstrząsnąć sumieniem ludzkości, a uczyni to tak, jak według Pisma Świętego miał zrobić Abraham z Izaakiem. Tylko na odwrót, bo „wszak nie syna położy, lecz ojca, i to na dobitkę świętego”. Oby więc za sto lat Polakom nie groziło wyginięcie, a przemysł i rolnictwo w kraju nie upadały w wyniku masowych powołań. A w gabinecie prymasa wisiała mapa Polski – prawie cała zaklejona papierem. Poza może Częstochową i Toruniem... GRZEGORZ KONIECZNY
pieniędzy, to powinno się jej odebrać prawa rodzicielskie, bo ona nie ma rozumu. Na szczęście Kaczyńscy przeminą, choć zdążą popsuć gospodarkę. Czeka nas zastój. Ale tylko przez cztery lata. Potem naród jak koń, któremu ktoś przystawił kaktus pod ogon, zacznie wierzgać i wszelki ślad po bliźniakach zaginie. Oni po prostu znikną w tym bezmiarze obietnic bez pokrycia. – Lepiej się Panu żyło, gdy u steru był Kwaśniewski? – Ci, którzy teraz opluwają Kwaśniewskiego, przekonają się kiedyś, że nie mieli racji. Oczywiście, on nie był aniołem, ale znał języki, godnie nas reprezentował, pełnił swój urząd tak, jak należało. – Kogo obdarzył Pan zaufaniem w ostatnich wyborach? – Nie ma porządnej partii, nie mam na kogo głosować. Przeżyłem tyle ustrojów politycznych, że mogę sobie narzekać do woli, zwłaszcza że nie uważam, by to, co przeżyłem, było szczególnie zachęcające: Sowieci, okupacja niemiecka, potem znów Sowieci, jeszcze potem PRL, a teraz niezupełnie wiadomo co. I to „nie wiadomo co” stało się immanentną cechą Polaków. Nie wierzę, by w najbliższym czasie uległo to zmianie. Najbliższym albo takim, który potrafię przewidzieć. Notował MarS współpraca AKarw.
18
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
CZYTELNICY DO PIÓR
D
la pokolenia dzisiejszych 60- i 70-latków nasze państwo zawsze było wrogiem. To my zapłaciliśmy najwyższą cenę, nie otrzymując nic w zamian. To my stworzyliśmy nowy ład i to my jesteśmy tego ładu wielką bezimienną ofiarą. My w swojej masie, niepoliczalni, szarzy obywatele Polski Ludowej, a potem Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, rozumiejący i przenoszący w sercach wymierające słowa: patriotyzm, ojczyzna, rodzina, pełni nadziei na lepszą przyszłość, której już przed nami nie ma. Od dzieciństwa w powojennej biedzie, przaśnej nędzy naszych mieszkań i ubrań, przez papieroplastykę, akademie ku czci i korytarzowe apele socjalistycznej szkoły szliśmy chronieni przez zastraszonych rodziców, nauczycieli i katechetów przed utratą umiejętności samodzielnego myślenia i – poza obowiązkową porcją kłamstw historycznych, serwowanych w oficjalnych podręcznikach – karmieni rzetelną wiedzą, umiejętnościami, pojmowaniem słów: Bóg, Honor, Ojczyzna. Młodość przesiała nas i podzieliła na tych, którym się udało, i tych, którym udało się mniej. Udało się tym, którzy dostali się na prawdziwe studia; mniej udało się tym, którzy musieli wcześnie podjąć pracę zwaną w żargonie peerelowskim pracą zarobkową. Praca, owszem, była, ale z pewnością nie zarobkowa. Sprawiedliwy podział biedy w „szerokich kręgach naszego socjalistycznego społeczeństwa” nie uwzględniał żadnych możliwości uzyskania dochodów, które pozwoliłyby na jakikolwiek luksus przekraczający niedzielny rosół i raz na całe życie
kupowaną szafę trójdzielną. Przeżywając dyktowany przez biologię, obyczaj i wychowanie gwałtowny rozwój emocjonalny i intelektualny, miłości, małżeństwa, pierwsze porażki i sukcesy zawodowe u progu rzeczywistej dojrzałości, wszyscy stapiali się w jedną masę. Jedni wracali z wielkich miast do „drugiego pokoju” u rodziców, inni wstawiali tapczan z wałkami do dziadków, ciotek, wujków i zapełniali melancholijnie ciche kąty dziećmi.
Czy ofiara miała sens? Czy ci z nas, którzy zginęli w kolejnych próbach realizacji marzenia o wolnym, własnym, pięknym, sprawiedliwym i dobrym państwie, są dzisiaj czymś więcej niż coraz trudniej przypominanym sobie nazwiskiem lub pomnikiem, który nic już nie mówi młodym, dla których jest tylko elementem pejzażu stojącym „tu od zawsze”? Czy ci z nas, którzy przeszli przez więzienia, bicie, udręki psychiczne, po-
Mój wróg – moje państwo I choć marzenia, wyskoki, fantazje, czwartkowe czy sobotnie zabawy w „klubach młodzieżowych” przy granym na żywo jazzie dawały siłę na przetrwanie kolejnego tygodnia, miesiąca, roku, to płacząca w łóżeczkach z podnoszoną siatką rzeczywistość wymuszała dodatkową pracę, fuchy, jakieś szycie w domu, naprawę butów lub spłuczek z urywającym się łańcuszkiem. Coraz mniej było ochoty, energii, coraz więcej zmęczenia, zniechęcenia, coraz częściej czysta z czerwoną albo niebieską kartką, łzy coraz bardziej zaniedbanych kobiet. Oddalaliśmy się od siebie, nie przestając być masą. Nieliczni, mający pasje, talenty zaszywali się z książkami, muzyką, sztuką w wydartych władzy pracowniach. Część z nas rozpoczynała niewdzięczny, ale opłacalny żywot „prywaciarza” czy „badylarza”, wynajmując rudery, dzierżawiąc działki. Lekarze, adwokaci, sędziowie pysznili się statusem społecznym wytartych kanap i zdezelowanych krzeseł w przydzielonych gabinetach.
Pies z kulawą nogą... W ostatnich dniach można było wielokrotnie usłyszeć, że „cały świat” czcił rocznicę śmierci JPII. Niby można powiedzieć, że ten „cały świat” to jedynie przenośnia, ale z drugiej strony – było to grube mijanie się z prawdą. Ot, choćby w sąsiedniej Danii ani w radiu, ani w telewizji, ani w żadnych gazetach – nie wyłączając np. chrześcijańskiego duńskiego „Kristeligt Dagblad” – w dniu 2 kwietnia 2006 r. pies z kulawą nogą słowem nie wspomniał o tym, że rok wcześniej umarł ktoś ważny. Milczenie na temat rocznicy śmierci papieża panowało również w pozostałych krajach skandynawskich. W głównym południowym wydaniu duńskich wiadomości telewizyjnych 2 kwietnia 2006 r. nikt nie wspomniał o rocznicy tej śmierci, chociaż znalazło się miejsce na informację o zdechłych fokach... Jak widać, papież, który był niezwykle ważną postacią dla świata katolickiego, dla „całego świata” był osobistością raczej dyskusyjną, by nie powiedzieć – mocno podejrzaną.
Mówię o nas, o sponiewieranej, żałośnie przelewającej się ludzkiej magmie, wśród której istniały rajskie wyspy podejrzanego dobrobytu i wysepki szczelnie odizolowanej władzy. Mówię o niespełnionych ambicjach, marzeniach, taniutkich satysfakcjach, potulnym dostosowywaniu się do jedynego świata, jaki mieliśmy do wyboru. Byli tacy, którzy próbowali go akceptować, byli tacy, którym zdawało się, że mogą go two-
Taki relikt przeszłości, bez znaczenia. Nawet upadek komunizmu trudno mu uczciwie przypisać, bo i bez polskiego papieża system ten ledwo zipał i upadłby niewiele później. Glemp na początku lat 90. naubliżał Polakom, wyzywając od kundelków tych, którzy odważyli się nie zastosować do nakazu opiewania Krk. I poskutkowało – brać dziennikarska wzięła ogony pod siebie i bez skrupułów od lat już głosi taką skundloną prawdę, jak choćby tę o „całym świecie” obchodzącym rocznicę śmierci JPII. Podsumowując: gdy wiemy, że katolicy stanowią ok. 1/6 całej ludności świata, to można łatwo obliczyć, że 5/6 mieszkańców naszej planety – tj. ok. 5 miliardów ludzi! – najprawdopodobniej nie tylko nie miało pojęcia o rocznicy śmierci JPII. Na olbrzymich połaciach ziemi nikt o kimś takim nigdy nie słyszał. Duńczykom nazwiska wielkich Polaków kojarzą się z Wałęsą, Szymborską i Miłoszem. Papieża na tej liście nie ma! I taka jest naga (nieoparta na katolickim Bogu) prawda. Z.D.
rzyć lub zmieniać. Większość – żyjąca w dychotomii oficjalnej doktryny i coraz cichszego głosu sumienia – zapadała w letarg. Zaskakujące nas śluby naszych dzieci, wnuki, wydarzenia od nas niezależne, uświadamiające nam, że już nie my jesteśmy głównymi bohaterami zdarzeń, wyzwoliły w nas potrzebę bycia razem. Odpowiedzialność czy chęć pozostawienia po sobie czegoś dobrego, może potrzeba zatarcia nieważności naszego życia, wola zaimponowania dzieciom lub przekonanie samych siebie, że jeszcze coś może się zmienić – nie wiem, co to było, ale zaczęliśmy się łączyć, biegać na zebrania, spotkania, konspirować. Odżyła uśpiona nadzieja i zaczął wyłaniać się sens. Sens poświęcenia, prawdziwej pracy, tworzenia, współdziałania. Sens ofiary.
nosząc ofiarę utraty zdrowia, są dzisiaj czymś więcej niż zapełniającymi poczekalnie przychodni rencistami, których nie stać na kupienie lekarstw, a widmo eksmisji „na bruk” stale zagląda im w oczy? Czy ci z nas, którzy utracili pracę lub możność kształcenia się, szykanowani i upokarzani, którzy ponieśli ofiarę rezygnacji z osobistych korzyści, są dzisiaj czymś więcej niż szarym tłumem w tramwajach? Zgorzkniałymi staruszkami, odliczającymi z głodowych emerytur horrendalne kwoty za czynsz, elektryczność i gaz, które w naszym państwie są wyższe niż gdzie indziej w Europie? Czy ci z nas, którzy dziś pracują za najniższe w Europie pensje, ciesząc się, że w ogóle mają pracę, lub ci, którzy od
W
ychodzę z założenia, że ludzie potrzebują wiary. W ogromnej większości nie chcą i nie mogą przyjąć, że w stosunku do zwierząt różnią się tylko stopniem rozwoju intelektualnego. Chcą znaczyć coś więcej i przez „duszę” osiągać swoją nieśmiertelność. Tej nadziei nie wolno ludziom odbierać. Ma to bowiem również pozytywny wpływ na stosunki międzyludzkie.
lat zasilają szeregi bezrobotnych, ponosząc ofiarę niemożności wychowania i wykształcenia swoich dzieci, zapewnienia minimum przyzwoitego życia swoim rodzinom, są czymś więcej niż ubraną w używaną odzież masą zwaną narodem, społeczeństwem, Polakami? Dla pokolenia młodych wilków pojęcie gospodarka rynkowa jest bardziej zrozumiałe niż pojęcie człowiek. To odhumanizowane myślenie pokolenia dzisiejszych 30- i 40-tolatków nie pozwala im dostrzec ani ofiary, ani niemożności zabezpieczenia sobie spokojnej starości przez nasze pokolenie. Nie widzą panicznego strachu o jutro, samotności, braku pieniędzy na wszystko, nędzy – tego wszystkiego, co zaszczuwa człowieka, upadla go, czyni kimś, kogo spycha się na margines, którego bytem i potrzebami nikt nie zamierza się poważnie zająć. Skazano nas na wymarcie. Nas, 10 milionów podatników po pięćdziesiątce! Nieprzerwanie od II wojny światowej fiskus gnębi naszych rodziców i nas horrendalnymi podatkami, domiarami, karami, drakońskimi odsetkami, do których doszły jeszcze setki dodatkowych obciążeń, haraczy, ZUS-ów, abonamentów itp. NIKT w Europie nie płaci i nigdy nie płacił takich haraczy. My, masa. My, naród. Patrzymy bezsilnie, jak rozrosły się rajskie wyspy podejrzanego dobrobytu, jak połączyły się z wysepkami szczelnie odizolowanej władzy. Tam fiskus nie sięga. Tam czekają cierpliwie, aż następne pokolenia, pokolenia naszych dzieci i wnuków, zapadną w wygodny dla każdej władzy letarg. Renata Rudecka-Kalinowska
„Drogi Bracie, Siostro, Przyjacielu itd... – jeżeli Pan twój jest tym najprawdziwszym i jedynym, to na pewno ja go znajdę albo on mnie znajdzie. Być może kiedyś spotkamy się u niego. Teraz pozostaję w poszukiwaniu”. Myślę, że ta forma kościoła odpowiadać będzie również tym, którzy nie wierzą w istnienie jakiejkolwiek Siły Wyższej i duszy. Oni również nie muszą czuć się (względnie być uznawa-
Wizja nowego kościoła Do tej pory wymyślono już wielu różnych bogów, ale istoty tego Pana Najwyższego (Pani Najwyższej) nikt nie poznał i z pewnością nigdy do końca nie pozna. Każda religia głosi bzdury, które można było wciskać kilka tysiącleci czy kilkanaście wieków temu. Według mnie, najbardziej przystosowany do współczesnego stopnia rozwoju ludzkości, najbardziej sensowny, niewymagający karmienia ludzi obłudą i ich otumaniania, lecz nieodbierający potrzebnej nadziei, byłby taki kościół, który pozostawiałby dowolność w pojmowaniu Boga przez pozostawanie w ciągłym Jego poszukiwaniu. Właśnie POSZUKIWANIE mogłoby pozostać istotą wiary. Nazwałbym go kościołem X (symbol właściwej, poszukiwanej wartości – niewiadomej). Symbol ten można by umieszczać wszędzie (również na nagrobkach) bez jakiegokolwiek urażania uczuć wyznawców innej wiary. Zawsze można wyjaśnić:
ni) jak bezbożnicy (w najgorszym znaczeniu tego słowa), lecz mogą pozostać poszukującymi prawdy. Głównym przykazaniem kościoła X dla wyznawców byłoby czynienie wszystkiego, co służyłoby budowaniu raju na ziemi, a główne motto mogłoby brzmieć: „TRWAJMY W POSZUKIWANIU...”. W kościele X odbywałyby się również różnego rodzaju uroczystości – jak dotychczas. Ale na przykład przy ślubie – zamiast: „Co Bóg złączy...” – mogłaby funkcjonować formuła: „Miłość, która was łączy, niech nigdy nie wygasa, niech daje wam wolę i siłę do wspólnego wykonywania obowiązków życia rodzinnego, niech przynosi wam radość. Kiedy jednak zacznie jej coś dolegać, kiedy będzie chora, niech Miłość ta da wam siłę do szczerego wyznania i rozmowy...”. Trwajmy w poszukiwaniu! Henryk Gwóźdź
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
LISTY Kult jednostki Jako studenci śpiewaliśmy sobie w latach 70. „Dziś w telewizji nie wystąpi zespół Novi, bo cały program poświęcony Leninowi”*. Oczywiście, była to złośliwostka wobec władzy ludowej, bo przecież nigdy nie było aż tak źle, żeby widzów czy słuchaczy katować Leninem literalnie przez cały dzień. Natomiast w niedzielę 2 kwietnia 2006 r., dobre trzydzieści lat od tamtych czasów, słowo ciałem się stało i można było sobie zanucić „Dziś w telewizji nie wystąpi zespół Novi, bo cały program poświęcony papieżowi”. Przez cały dzień nie było w radiu ani w telewizji praktycznie nic innego, tylko papież, papież i na deser znów papież. Czy ktoś tam nie zna powiedzonka „Co za dużo, to i świnia nie zeżre”? Ileż można słuchać pustosłowia o nauczaniu JPII, pokoleniu JPII, wyciszeniu (sztucznym), pojednaniu (na niby) itd., itp.! Interesujący był też praktyczny kurs kabotyństwa, tj. wiadomość z Rzymu, że studio im. papieża JPII w Radiu Watykan papież JPII osobiście poświęcił i nadał mu imię papieża JPII. Ze znanych postaci historycznych takich błazeństw dopuszczał się chyba tylko rzymski (czyżby to wpływ tamtejszego klimatu?) cesarz Kaligula, ale – jak wiadomo – był to paranoik. 2 kwietnia 2006 r. na okrągło podawano też informacje o tym, ile i jakich cennych dzieł poświęconych JPII już powstało. Dał się jedynie odczuć brak tytułu „JPII w kosmosie”, ale radiomaryjny prof. Jacyna-Onyszkiewicz z pewnością szybko nadrobi to zaniedbanie. Po tym, jak posługując się naukową teorią powstania wszechświata udowodnił – chociaż w sposób wyjątkowo mocno naciągany – istnienie Trójcy Świętej, bez kłopotu powinien „wmontować” w kosmos także i JPII. Polacy to kupią, podobnie jak wszelkie inne „cuda”. Z. Dunek, Kopenhaga * Inna zwrotka tej samej piosenki brzmiała: „Ja jestem sobie prawy komsomolec i co dzień daję do przeglądu partii stolec”. Nie wiem dlaczego, ale już wtedy tekst ten kojarzył mi się ze... spowiedzią. Refren był następujący: „A ty maszeruj, maszeruj, bracie, krzycz, niech żyje nam Wołodia Ilicz”.
Cenzura na Onecie Siedzę w Internecie, czytając artykuły dotyczące rocznicy śmierci JPII. Są cztery, m.in. „Tysiące zniczy pod papieskim oknem”, „Bp Pieronek: Są przesłanki, by Jana Pawła II ogłosić od razu świętym”. Zarówno w tych dwóch, jak i pozostałych artykułach więcej niż 50 proc. to krytyka Kościoła, włącznie ze złośliwymi komentarzami. Do godziny 6.20 porządny (lub śpiący...) moderator
puszcza wszystkie krytyczne komentarze. O 6.20 – jak brzytwą uciął. Wszystkie fora wyczyszczone. Wynika z tego, że zmiennik przyszedł, może w sutannie. Tak wygląda polska demokracja, a co będzie dalej? Może zapytacie szefów Onetu, czy na etatach mają sutannowych cenzorów? Dodam tylko, że po zmianie moderatorów na forach były same ochy i achy o wielkim Karolu i jego firmie.
[email protected]
Na indeksie Pozwoliłem sobie dokonać wpisu na witrynie „Księga wpisów” w Wirtualnej Polsce, poświęconej wrażeniom w pierwszą rocznicę śmierci papieża Karola. Wpisy nie
LISTY OD CZYTELNIKÓW języków świata i wydane w 27-milionowym nakładzie. Z byka spadł! – pomyślałem o prezenterze, który podał tę przykrą wiadomość. Jak bowiem można było nazwać kogoś NAJWIĘKSZYM w przededniu pierwszej rocznicy śmierci JPII – wprost skandal! Ach! Co to się działo w pierwszą sobotę i niedzielę kwietnia... Zużyto pewnie wszystkie zapasy wazeliny. A teraz pozwolę sobie na krótkie porównanie wielkości Lema i Wojtyły: Pierwszy z nich wykreował się sam. Pomógł mu w tym jego genialny umysł, przewidujący z precyzją bliższą i dalszą przyszłość świata oraz fenomenalny wprost talent do przelewania tych myśli na papier. Boga nie uznawał.
wciągnięty do wojska, a jak się teraz okazuje – związku zbrojnego. Panowie Prokuratorzy z IPN-u, pytam: co mają zrobić ci, którzy byli powołani do czynnej służby lub podjęli pracę w tymże związku zbrojnym? Czy wobec tych osób będą wyciągane jakieś konsekwencje prawne? A może by zaskarżyć władzę o odszkodowanie? Chciałbym przestrzec młodych udających się do poboru, by odmawiali uczestnictwa w związku zbrojnym, bo może dobrać się do nich Prokurator IPN-u. Związek ten, którym kierował gen. Jaruzelski, nigdy nie został rozwiązany i istnieje nadal. Myślę, że praw należy dochodzić w Strasburgu przed Trybunałem Europejskim. Najlepiej wytoczyć skargę zbiorową. Roman Zimniak
Uczeń pyta
mogły zawierać treści wulgarnych, obscenicznych, karalnych. No to wpisałem się. Oczywiście, przy użyciu jak najładniejszego słownictwa. Podałem pseudonim i adres internetowy, kliknąłem „wyślij” i... Wpis został przyjęty, ale o jego umieszczeniu w księdze zadecyduje moderator. Jakoś wcale się nie zdziwiłem, że nie znalazłem go po godzinie pośród tysiąca z hakiem innych (głównie bałwochwalczych) komentarzy. Tomek z Jelcza-Laskowic
[email protected]
Wypijmy za błędy Musiałem do Was napisać, żeby nie zwariować. Od rana pełno rocznicowych uroczystości i pochlebstwa na temat JPII. Jestem osobnikiem pijącym umiarkowanie i panującym nad sobą. A dzisiaj od rana piję, żeby nie docierały do mnie te wiernopoddańcze bzdety! Byłem 7 lat najemnikiem, znam potworności wojny, tam nigdy nie było boga i papieża (celowo napisałem małą literą), ale było to, co na zawsze się utrwaliło w mojej pamięci. Biedna Polsko, otrząśnij się z marazmu! Aleksander K., Szczecin
Wielki i wielki Gdy parę dni temu zmarł Stanisław Lem, usłyszałem w telewizji, że odszedł największy Polak, którego książki przetłumaczone są na 41
Drugiego wypchnęła na papieski stolec sytuacja polityczna na świecie. Sława przyszła łatwo. Zyskał ją dzięki aktorskiemu kuglarstwu oraz znajomości ludzkiej psychiki, w której dominującą rolę odegrała w tym przedmiocie (i nadal odgrywa) głupota ludzka. Ewidentnym dowodem na potwierdzenie tej analizy jest fakt, że książki Stanisława Lema kupujemy po to, by je czytać (niektórzy wracają do nich wielokrotnie), natomiast olbrzymia „twórczość” JPII wypełnia półki snobów, którzy nigdy nie próbowali nawet zapoznać się z jej treścią. Pokrywa ją kurz – niemy, ale jakże wymowny świadek jego „wielkości”. Alan Struś
Wykolejeni PKP zdycha, bo potrzeba 42 mln zł na podtrzymanie około 100 połączeń kolejowych, które zostały zlikwidowane 1 kwietnia 2006 r. Taką samą sumę Sejm i samorząd woj. mazowieckiego przekazały na Świątynię Opatrzności w Wilanowie. Teraz nawet nie dojedzie się do świątyni! Ale od czego są piesze pielgrzymki! Eryk antykleryk
Żołnierz bandyta Wierzę, że mamy w Polsce prawników wykształconych i znających prawo. Szczególnie wykształceni powinni być prawnicy zasiadający w IPN. 36 lat temu zostałem nielegalnie
Jestem uczniem liceum ogólnokształcącego i zaszokowała mnie moja niedawna dyskusja z księdzem katechetą. Otóż – jak wiadomo – nasz prawicowy rząd Kazimierza Marcinkiewicza postanowił przekazać 20 mln zł na Świątynię Opatrzności Bożej. Postanowiłem zatem zapytać księdza, czy kościół nie wstydzi się brać pieniędzy od biednego narodu, w którym nędza i ubóstwo są już na porządku dziennym. Cytuję odpowiedź: ,,A ty byś nie brał, jakby ci dawali?”. Odpowiedziałem, że nie, bo to tak, jakby milioner brał ostatni grosz od głodującego! Jeśli dobrze pamiętam, to Kościół jest instytucją, która w swych założeniach ma się kierować dobrocią i pomocą bliźnim. Ciekawi mnie więc, jak to jest, że księża, wiedząc, jaka jest sytuacja w kraju, skubią naród na lewo i prawo. Nasza dyskusja zahaczyła także o Caritas Polska. Spytałem, jak to jest, że Kościół
19
najpierw rzuca piękne hasło pomocy dzieciom, a potem znaczną część śle na misje na potrzeby misjonarzy. Ksiądz – zamiast tłumaczyć Caritas – wysunął kontrargument, oskarżając Jurka Owsiaka o przekręty finansowe. To dopiero ciekawostka, bo o ile mi wiadomo, WOŚP rozlicza się co do grosza z każdej zbiórki. Na zakończenie dyskusji wysunąłem tzw. ciężką artylerię w postaci próby wyświęcenia księdza Tiso przez JPII. O ile mi wiadomo, był to zbrodniarz współpracujący z Hitlerem. Ksiądz, nie odpowiadając na ten zarzut, nazwał mnie komunistą i przeszedł do tematu z religii. A ja uznałem to za swój tryumf. Arkadiusz Bartłomiejczyk
Za grzechy ojca Mój syn potrzebował zaświadczenia od księdza z parafii, że może być ojcem chrzestnym dziecka. Kiedy zwrócił się z prośbą o taki dokument, ksiądz odmówił, mimo że syn jako katolik spełnia „wymogi” (jest też ochrzczony i otrzymał sakrament bierzmowania). Powodem odmowy jest moja ignorancja księży wędrujących z wizytami duszpasterskimi, co mają udokumentowane. Uważam to za skandaliczne zachowanie, a ono utwierdza mnie w przekonaniu, że ta grupa „ludzi” ma sobie za nic papieskie nauki – chociaż oni uwielbiają ten frazes odmieniać przez wszystkie przypadki. Andrzej Stańczuk
Kochani! Już za tydzień w kioskach świąteczny, poszerzony numer „FiM” jedynie za 3,50 zł. Redakcja
20
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
CZUCIE I WIARA
W roku 1870 został ogłoszony na Soborze Watykańskim I dogmat o nieomylności papieża. Czy słusznie Kościół katolicki wywodzi ten dogmat od apostoła Piotra? Co na ten temat mówi Pismo Święte? Zanim przejdziemy do pytania, przypomnijmy najpierw tekst deklaracji, która zamyka konstytucję Pastor Aeternus, w całości poświęconą papieżowi: ,,Za zgodą świętego soboru nauczamy i definiujemy jako dogmat objawiony przez Boga, że Biskup Rzymski, gdy mówi ex cathedra – tzn. gdy sprawując urząd pasterza i nauczyciela wszystkich wiernych, swą najwyższą apostolską władzą określa zobowiązującą cały Kościół naukę w sprawach wiary i moralności – dzięki opiece Bożej przyrzeczonej mu w osobie św. Piotra Apostoła posiada tę nieomylność, w jaką Boski Zbawiciel chciał wyposażyć swój Kościół w definiowaniu nauki wiary i moralności. Toteż takie definicje są niezmienne same z siebie, a nie na mocy zgody Kościoła” (François Bécheau, ,,Historia soborów”). Według Kościoła katolickiego, dogmat o nieomylności papieża został objawiony przez Boga, jest związany z osobą apostoła Piotra i określa obowiązującą cały Kościół naukę, czyli niezmienne orzeczenia papieskie w sprawach wiary i moralności. Czy jednak apostoł Piotr był rzeczywiście nieomylny w sprawach wiary i moralności? Czy doktryna o nieomylności biskupów rzymskich jest zgodna z Biblią? Przede wszystkim podkreślmy, że Pismo Święte w ogóle nie wspomina o tym, aby którykolwiek z proroków lub apostołów przypisywał sobie przywilej nieomylności. Atrybut ten może przysługiwać wyłącznie Bogu. Twierdzenia biskupów rzymskich dotyczące ich osobistej nieomylności, ,,przyrzeczonej im w osobie św. Piotra”, nie mają nic wspólnego z wolą Boga lub Chrystusa. Przeciwnie. Jezus przestrzegł apostołów, aby nie szukali próżnej chwały, dodając, że „jeden tylko jest Nauczyciel wasz, Chrystus” i „jeden jest Ojciec wasz, Ten w niebie” (Mt 23. 8–9). Twierdzenia, że Piotr piastował godność ,,księcia apostołów”, ,,głowy kościoła” i posiadał przywilej nieomylności – są bezpodstawne. Warto w tym miejscu przypomnieć, że to właśnie do Piotra Jezus powiedział: ,,Idź precz ode mnie, szatanie! Jesteś mi zgorszeniem, bo nie myślisz o tym, co Boskie, lecz o tym, co ludzkie” (Mt 16. 23). Mimo wielu zalet, Piotr – jak podają ewangeliści – był zbyt pewny siebie. Zapewniał Chrystusa, że ,,choćby się wszyscy zgorszyli z ciebie, ja się nigdy nie zgorszę (...). Choćbym miał z tobą umrzeć, nie zaprę się ciebie” (Mt 26. 33, 35). O tym, jak bardzo się przeliczył i pomylił w ocenie swoich
możliwości, świadczy jego trzykrotne zaparcie się Jezusa. Nawet po wydarzeniach Pięćdziesiątnicy, apostoł Piotr nie dysponował przywilejem nieomylności. Jak czytamy w Liście Pawła do Galacjan, Piotr zachował się na tyle niefortunnie – wbrew ,,prawdzie ewangelii” – że został publicznie napomniany, i to przez apostoła młodszego stażem (Ga 2. 11–14). Tak więc chociaż apostoł Piotr odegrał znaczącą rolę w misji ewangelizacyjnej i był jednym z trzech filarów zbo-
z Pismem św. Kościół rzymski nigdy nie błądził i nigdy nie pobłądzi. Papież, kanonicznie wybrany, niewątpliwie staje się świętym” (J.W. Kowalski, ,,Chrześcijaństwo”). A jakie są fakty? Spójrzmy tylko na krótki wycinek mrocznej historii papiestwa, aby się o tym przekonać. Na przykład papież Wiktor I (189–198) najpierw pochwalił montanizm, a potem go potępił i zagroził kościołom wschodnim ekskomuniką za obchodzenie Wielkano-
stoł Paweł nie tylko daje wytyczne, ,,jak należy postępować w domu Bożym” (1 Tm 3. 15), ale – jak dodaje – codziennie troszczy się o wszystkie zbory (2 Kor 11. 28). Podaje liczne zalecenia dotyczące najważniejszych aspektów życia wiary i moralności. A zatem zarówno osiągnięcia literackie, jak i misyjne oraz wpływ poświęconego życia Pawła były daleko większe niż Piotra, co zdaje się potwierdzać sam Piotr (2 P 3. 15–16). A mimo to apostoł Paweł nie wynosił się nad innych. Napisał: ,,Któż to jest Apollos? Albo któż to jest Paweł? Słudzy, dzięki którym uwierzyliście, a z których każdy dokonał
cy dnia 14 Nisan. Marcellinus (293–303) złożył ofiarę w świątyni Awesty, Liberiusz (352–366) wyznawał arianizm, a Honoriusz I (625–638) opowiadał się za potępionym przez sobór chalcedoński (451) monoteletyzmem. Leon II (682–683) potępił stanowisko Honoriusza I i uznał go za heretyka. Stefan VI (896–897) zainscenizował sąd nad zwłokami papieża Formozusa (891– 896) – za naruszenie ustaw kościelnych nakazał jego zwłoki porąbać i wrzucić do Tybru. Teodor II (897) natomiast polecił je wyłowić i pochować w bazylice Piotrowej. Leon V (903) został wtrącony do więzienia przez kardynała Christoforusa, któ-
odpust zupełny. Zapoczątkował praktykę odpustów, która sprowokowała sprzeciw reformatorów. Wymienieni papieże zapoczątkowali najciemniejszy okres historii papiestwa. Historia tej jedynej w swoim rodzaju instytucji religijno-politycznej ukazuje, że wielu papieży interesowała przede wszystkim władza, poszerzenie granic i pomnożenie bogactw. Chociaż fakty te są dobrze znane, papiestwo nadal uparcie obstaje przy swych roszczeniach. Czyż to nie jest zastanawiające? Czy w świetle faktów historycznych – niezliczonych fałszerstw, korupcji, walk o władzę, wypraw krzyżowych, zbrodni na albigensach, waldensach, hugenotach, Żydach – wciąż można mówić o nieomylności papieży? Czy prześladowanie innowierców, polowanie na czarownice, sądy inkwizycyjne, stosy – nie mówią same za siebie? Czy to są owoce Ducha Świętego? Czy te gorzkie owoce są świadectwem nieomylności papieży? Czy potwierdzają słowa Grzegorza VII, że ,,Kościół rzymski nigdy nie błądził i nigdy nie pobłądzi”? Czy sam twórca dogmatu o nieomylności – Pius IX – nie zwalczał i nie potępiał poglądów, opinii i teorii zarówno religijnych, jak i społecznych, od czego odcięło się wielu katolików? Czyż nie narzucił on Kościołowi dogmatu o niepokalanym poczęciu i nie
tyle, ile mu dał Pan. Ja zasadziłem, Apollos podlał, a wzrost dał Bóg. A zatem ani ten, co sadzi, jest czymś, ani ten, co podlewa, lecz Bóg, który daje wzrost” (1 Kor 3. 5–7). Idea nieomylności apostoła Piotra oraz jego ,,następców” nie znajduje więc podstaw w Biblii. Twierdzenie, że dogmaty o nieomylności i powszechnej jurysdykcji papieża zostały objawione przez Boga, pozostają w całkowitej sprzeczności z nauką Jezusa. Są one nie tylko sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i objawieniem Bożym, ale również ze świadectwem historii. Przez ponad siedemset lat w literaturze chrześcijańskiej nie mówi się na ten temat w ogóle. Idea ta powstała dopiero wraz z ukazaniem się fałszywych dekretów pseudoizydoriańskich, dotyczących m.in. ,,Darowizny Konstantyna”, a jako pierwszy podniósł ją papież Grzegorz VII, kiedy w swym ,,Dictatus Papae” (1075) oświadczył: ,,Zgodnie
ry sam ogłosił się papieżem. Sergiusz III (904–911) zamordował swego poprzednika, a jako papież był kochankiem Marozji i ojcem późniejszego papieża Jana XI (931–935). Jan X (914–928) był pierwszym papieżem, który uczestniczył w wojnie, a Jan XII (955–964) został wyklęty z powodu rozpustnego życia i zamordowany w domu jednej z kochanek. Grzegorz V (996–999) wtrącił Jana XVI (antypapieża) do więzienia i zamorzył go na śmierć. Benedykt IX (1032–1044) wstąpił na tron papieski, mając piętnaście lat. Z powodu rozpustnego życia został obalony i wypędzony z miasta. Po ponownym objęciu tronu (1045) sprzedał tiarę i urząd papieski Janowi Gracjanowi, który przewodził Kościołowi jako Grzegorz VI (1045–1046). Urban II (1088–1099) zwołał – ,,mocą otrzymaną od św. Piotra” – pierwszą wyprawę krzyżową (1095), a wszystkim uczestnikom zapewnił
potępiał wolności sumienia i wyznania? Czyż dogmaty przez niego ogłoszone nie pogłębiły przepaści pomiędzy Kościołem rzymskokatolickim i resztą chrześcijańskich społeczności? Czy listy licznych błędów papieskich w sprawach moralności nie należałoby uzupełnić wykazem dogmatów, wierzeń i praktyk Kościoła rzymskiego, które odbiegają swą treścią i formą od wskazań Pisma Świętego? Lista ta byłaby bardzo długa. Bowiem – jak przyznaje sam kardynał Newman – ,,świątynie, kadzidło, lampy oliwne, ofiary wotywne, woda święcona, święta kościelne, szczególne okresy pobożności, procesje, błogosławienie pól, szaty kapłańskie, tonsura (księży zakonnych i zakonników), obrazy (...) są pochodzenia pogańskiego” (,,The Development of The Christian Religion”). Czy potrzebne są jeszcze dalsze komentarze? BOLESŁAW PARMA
pogan, a więc również wśród Rzymian (por. Rz 11. 13; 15. 18–20). Od niego pochodzą najważniejsze zalecenia i to on ,,zarządza w zborach Galacji” i w Koryncie w sprawie funduszy (por. 1 Kor 16. 1). Decyduje i zarządza, jak postępować w sprawach małżeństwa, bezżeństwa i rozwodów (1 Kor 7. 17). Ustala kwalifikacje duchowe i moralne starszych i diakonów (1 Tm 3. 1–13; Tt 1. 6–9) i nakazuje, aby Tytus ,,ustanowił po miastach starszych” (Tt 1. 5). Apo-
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Nieomylni papieże? ru w Jerozolimie (Ga 2. 9), nie był nieomylny i nie posiadał większych przywilejów od pozostałych apostołów. Tak samo jak oni, miał paść zbór Pański, co zresztą było i jest obowiązkiem wszystkich starszych (Dz 20. 17, 28; 1 P 5. 2), ale nigdzie nie czytamy, aby apostoł ten został upoważniony do składania nieomylnych oświadczeń. Sam zresztą powiedział, że ,,trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5. 29) oraz że należy ,,pamiętać na słowa, jakie poprzednio wypowiedzieli święci prorocy, i na przykazanie Pana i Zbawiciela, podane przez apostołów” (2 P 3. 2). Przez co podkreślał, iż podstawowym autorytetem i niezawodnym przewodnikiem w praktycznym życiu wspólnoty chrześcijańskiej oraz jedynym sędzią mogącym rozstrzygnąć sprawy kontrowersyjne zawsze powinno być Pismo Święte. Piotr zachęcał więc do posłuszeństwa Bogu i Jedynemu Nauczycielowi – Chrystusowi, który jest ,,Głową Kościoła, ciała, którego jest Zbawicielem” (Ef 5. 23). Z Nowego Testamentu wiadomo, że wierzący, czyli ,,ci, którzy przyjęli słowo” (Dz 2. 41), ,,trwali w nauce apostolskiej” (Dz 2. 42) i ,,zbudowani byli na fundamencie apostołów proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus, na którym cała budowa mocno spojona rośnie w przybytek święty w Panu” (Ef 2. 20). Nie do pomyślenia więc jest, aby ten święty przybytek będący Bożą własnością znalazł się w rękach jakiegokolwiek zuchwałego i próżnego chwały człowieka lub pewnych siebie hierarchów. Przed tym ostrzegał nie tylko apostoł Paweł (por. 1 Kor 1. 12–13; 2 Tes 2. 3–4), ale też apostoł Piotr (2 P 2. 1–19) oraz Jan (3 J 9.). Gdyby porównać osiągnięcia apostoła Piotra z wpływem, jaki wywarł Paweł, wówczas za największego nauczyciela i misjonarza należałoby uznać tego ostatniego. Niezależnie od liczby listów, jego dorobek literacki przewyższa ten, który przypisuje się Piotrowi. Dodajmy, że to apostoł Paweł, a nie Piotr, był autorytetem wśród
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
P
rawowierna myśl nazarejska zyskała z czasem miano herezji. Jedną ze skarbnic tradycji nazarejskiej było chrześcijaństwo nestoriańskie. Określenie „nazarejczycy” odnosiło się początkowo do całej społeczności wyznawców Jezusa z Nazaretu, zaś tradycja nazarejska była najbliższa czystemu chrześcijaństwu. Nauki nazarejskie charakteryzowały pewne podstawowe zasady, z których uczeni
się przez nich niekanonicznymi tekstami – Ewangelią Hebrajczyków oraz inną wersją Dziejów Apostolskich. W jednym z tekstów nazarejskich jego autor utrzymywał, że prawowitym spadkobiercą Jezusa był nie apostoł Paweł, lecz „brat Pana”, Jakub, zaś Szymon Piotr ostrzegał przed wszelką inną władzą poza hierarchią nazarejską. Chociaż nauki nazarejskie zostały odrzucone przez większość chrześcijan, to gdzieniegdzie przetrwały one
NIEŚWIĘTE PISMO
Nazarejczyk Nestoriusz wyszczególnili te najważniejsze: ścisłe przestrzeganie Prawa Mojżeszowego (w tym przestrzeganie żydowskich świąt, rytuał obrzezania i podział na pokarmy czyste i nieczyste), uznanie Jezusa za mesjasza, którym został po swoim chrzcie – równoznacznym z namaszczeniem czy koronacją, odrzucenie poglądu o boskości Jezusa i jego niepokalanym poczęciu oraz wrogość wobec apostoła Pawła i jego nauki. Ale już w II w. nazarejczycy – owi bezpośredni potomkowie hierarchii jerozolimskiej, braci i krewnych Jezusa – uznani zostali za głosicieli niesłusznych nauk i kacerzy. W rezultacie wtłoczeni zostali w odmienne frakcje, stając się „wygnańcami z kart historii”. Pisarze kościelni, którzy reprezentowali rzymski paulinizm, atakowali nazarejczyków również za posługiwanie
znacznie dłużej, niż się na ogół przypuszcza. Zasadnicza ich treść była oczywiście wzbogacana i modyfikowana naleciałościami z innych doktryn i dlatego „herezje” te nosiły różne określenia: ebionickie, gnostyckie, manichejskie, sabejskie, mandeickie, ariańskie czy elkazaickie.
N
Dziennikarz postanowił zrobić program o rzekomym zagrożeniu, jakie stanowią homoseksualiści chodzący do szkół, by edukować seksualnie młodzież. Tyle że w Polsce gejowscy edukatorzy seksualni po szkołach nie chodzą... Wykorzystano m.in. wypowiedź Roberta Biedronia, mimo jego wie-
iektóre formy religijności deformują obraz świata w umysłach swoich wyznawców. Skutek tej manipulacji jest między innymi taki, że dotknięci nią ludzie zaczynają nienawidzić tych, którzy w innych okolicz nościach byliby im obojętni, a może nawet sympatyczni. Kliniczny przypadek tego typu zjawiska mogli niedawno oglądać widzowie programu „Warto rozmawiać”, prowadzonego przez katolickiego dziennikarza Jana Pospieszalskiego. Audycja ta słynie z tendencyjności zakamuflowanej pozorną dbałością o obiektywizm. Niby przedstawia się także zdanie strony niekatolickiej, ale zawsze tak, aby to, co kościelne, znalazło się na wierzchu. Tym razem ekipa Pospieszalskiego wpadła jednak we własne sidła.
ŻYCIE PO RELIGII
SZKIEŁKO I OKO Za jedną ze skarbnic wiary nazarejskiej uważa się nestorianizm. „Herezja” ta wzięła swą nazwę od Nestoriusza – mnicha z okolic Antiochii, a następnie patriarchy Konstantynopola. Po otrzymaniu nominacji (428 roku) Nestoriusz bez ogródek określił swoje stanowisko: „Niech nikt nie waży się nazywać Marii matką Boga, albowiem Maria była tylko człowiekiem”. Zakwestionował tym samym tytuł „Bogarodzicy” (Theotokos) Marii; ta bowiem urodziła tylko człowieka Jezusa, na którego zstąpić miał Chrystus. Nestoriusz wzdragał się też przed nazywaniem Bogiem Dzieciątka Jezus, oseska dwu- czy trzymiesięcznego. Sobór efeski, zwołany 22 czerwca 431 r. przez cesarza Teodozjusza, potępił te poglądy i złożył Nestoriusza z urzędu. List powiadamiający go o wydanym wyroku opatrzony był szyderczym nagłówkiem – „Święty synod do Nestoriusza, nowego Żyda”. Tego samego roku cesarz skazał Nestoriusza na wygnanie do klasztoru św. Eutropiusza, a następnie na egipską pustynię. Sam Egipt zresztą z dawien dawna był schronieniem dla nauk nazarejskich. Schronieniem dla nauk nazarejskich stał się system monastyczny. Podczas gdy hierarchia Kościoła rzymskiego decydowała, jakie teksty mają wejść do kanonu NT, klasztory rozsiane w Egipcie korzystały z bardziej różnorodnych źródeł, czego przykładem są teksty z Nag Hammadi. Nestorianizm przetrwał do dziś w Azji, a swoje wielkie dni przeżywał w średniowieczu, znajdując wyznawców nawet w odległych Chinach. ARTUR CECUŁA
się tym. To stwierdzenie jednak sprytnie wycięto... Pospieszalski w tym jednym programie naruszył kilka punktów „Zasad etyki dziennikarskiej TVP”, a skargę na jego skandaliczne praktyki skierowano już do władz telewizji. W TVParafialnej ten katolicki fanatyk ma jednak wpływowych opiekunów, którzy nie dadzą go skrzywdzić... Nas niech zainteresuje światopoglądowy aspekt tej historii. Jak to możliwe, że człowiek „nawrócony” i głęboko wierzący posuwa się do marnych pomówień i kłamstw, aby zdyskredytować kogoś, kogo uznał za przeciwnika? Odpowiedzi należy szukać w teologii. Dla Pospieszalskiego pewne grupy społeczne są tak groźne, tak zdemonizowane, że gotów jest im, zapewne szczerze, przypisać wszelkie zło – nawet to, którego nie popełniły. Dla niego lewicowcy, feministki, geje, antyklerykałowie to słudzy szatana, którzy chcą zniszczyć Królestwo Boże; to wrogowie Chrystusa. Pospieszalski zaś to żołnierz na froncie wiary, który razi wroga każdą dostępną bronią. Nie pamięta biedak słów Chrystusa, że kto mieczem wojuje, od miecza zginie... MAREK KRAK
Nienawiść poświęcona
Albo strzępy prawdy w Biblii – albo cała prawda w dziele: To jest Moje Słowo
ΑiΩ
Ewangelia Jezusa 1055 stron, cena 26 zł (zamiast 38 zł) Życie Uniwersalne, skr. poczt. 550 58-506 Jelenia Góra 8 Internet: www.zycie-uniwersalne.pl
lokrotnych deklaracji, że z programem Pospieszalskiego nie chce mieć nic wspólnego – podobnie jak większość ludzi związanych z lewicą. Jednak wywiad z nim podstępnie nagrano, a następnie tak zmiksowano i puszczono w takim kontekście, że nieborak Biedroń sam swoich poglądów nie poznał. Na dodatek nazwano go „osobą skazaną za obrazę katolików”, choć wyrok w tej sprawie sąd uchylił! Dowodzono, że homoseksualiści chcą... legalizacji pedofilii. Pospieszalski sugerował, że Biedroń „mógłby w szkołach propagować techniki homoseksualne”, choć w nagranej wypowiedzi sam zainteresowany twierdził, że nie zajmuje
J
eśli wierzyć legendzie, jego duchowa przemiana nastąpiła w drodze do Damaszku. Czy chwilowa ślepota była świadectwem nagłego oświecenia i spotkania z wysłannikiem niebios, czy raczej nierzadkim na pustyni zjawiskiem krótkotrwałej utraty wzroku pod wpływem zbyt intensywnego słońca – tego nie wiemy. Nie chodzi o fakt, który być może w ogóle nie miał miejsca, lecz o to, jak Saul lub Szaweł zaczął myśleć. Otóż był on wcześniej człowiekiem strzegącym czystości wiary, a więc przeciwnikiem wszelkich religijnych nowinek. Tradycja chrześcijańska widzi w nim zajadłego prześladowcę sekty Jezusa z Nazaretu, sugerując tym samym, że była to znacząca grupa wyznaniowa, która wstrząsnęła żydami. Tymczasem nie istnieją żadne wzmianki na temat Jezusa i jego zwolenników ani z cza-
21
Druga zaś frakcja, na której czele stał Paweł, stawiała na zerwanie z żydowskim izolacjonizmem i odejście od Kościoła jerozolimskiego jako organizacji żydowskiej. To właśnie była istota wizji Pawła i główny przedmiot dyskusji. Możliwe zresztą, że pewną rolę odgrywał też spór z johannitami, czyli zwolennikami Jana Chrzciciela. Była to grupa związana z esseńczykami, żądająca reform religii żydowskiej. Jej przywódca Jan był postacią na tyle ważną, że odnotowaną także przez źródła nieżydowskie. Jak wiadomo, zginął on w znanym sporze z władzami, a późniejsi pisarze chrześcijańscy uznali go za poprzednika Jezusa. Nawet Ewangelie, choć umniejszają rolę Jana, opisują dokonaną przez niego inicjację Jezusa w wodach Jordanu. A zatem Jan był prawdopodobnie mistrzem dla młodszego poszukiwacza prawdy i wprowadził go w tajniki esseńskiej doktryny.
HISTORIA WOLNEJ MYŚLI
Wizjoner sów samego założyciela tej sekty, ani też przez 100 lat po jego śmierci. Nie ma wątpliwości, że Jezus był i pozostałby niezauważony wśród wielu jemu podobnych mesjaszów tamtej epoki, gdyby nie Saul. Dopiero działalność tego człowieka, bardziej znanego pod imieniem Paweł, miała stać się początkiem nowej wiary, a to za sprawą wizji, jaką potrafił rozwinąć. Grupa Jezusa przetrwała śmierć swojego nauczyciela jako Kościół jerozolimski pod przywództwem Jakuba, stanowiący w istocie jeszcze jeden odłam w ramach religii żydowskiej. Ani Jezus, ani jego następcy nie byli uważani za bóstwa, bo to dla żydów jest herezja, raczej już za przywódców politycznych i przeciwników dominującego stronnictwa faryzeuszy. Chyba więc nieprzypadkowo Jakub, który był bratem Jezusa, został zabity jako heretyk w roku 62, a jego miejsce zajął Szymon, tym razem kuzyn Jezusa, który zresztą też zginął z ręki innych żydów. Prawdopodobnie chodziło zatem o religijno-polityczne reformy wewnątrzżydowskie. Można zakładać, że po śmierci Jezusa nowa sekta wtopiłaby się w religię żydowską, jak tyle innych przed nią i po niej. Z tego punktu widzenia wkroczenie Pawła, a potem sławny zjazd w Jerozolimie w roku 50, czasem zwany pierwszym soborem, stały się prawdziwym początkiem nowej religii. Zjazd ów nie może być traktowany jako spotkanie przyjaciół. Starły się tam dwie sprzeczne koncepcje dalszej działalności. Jedna grupa, do której należał Piotr i prawdopodobnie rodzina Jezusa, chciała utrzymać tradycyjny żydowski charakter sekty.
W każdym razie na zjeździe w Jerozolimie dokonał się zasadniczy przełom. Zgodnie z przyjętymi wtedy ustaleniami, zwolennicy Piotra pozostali żydami i w końcu rozpłynęli się w judaizmie. Grupa Pawła, która przeforsowała koncepcję ekspansji poza świat żydowski, nabrała rozpędu i wykorzystując sieć żydowskich enklaw rozsianych po całym Cesarstwie Rzymskim oraz żydowskich misji założonych jeszcze przez Heroda Wielkiego, sprawnie rozszerzała swoje wpływy. Johannici zaś pozostali na marginesie tych wydarzeń, odrzucając Jezusa mesjasza i Jezusa bóstwo. Do dziś ich niewielkie wspólnoty działają w Iraku, kultywując tradycje sięgające czasów Jana Chrzciciela. Sam Paweł, właściwy twórca wczesnego chrześcijaństwa, zasłynął jako wytrwały podróżnik-misjonarz, autor pierwszych tekstów chrześcijańskich (listów), a w końcu męczennik, który za nową wiarę zginął w Rzymie. Gdyby nie jego wizja przekształcenia Kościoła jerozolimskiego w religię uniwersalną oraz późniejszy upór w głoszeniu swoich nauk, chrześcijaństwo prawdopodobnie nie powstałoby. Trzeba jednak pamiętać, że są to cechy nadane chrześcijaństwu przez Pawła, znanego z obawy przed kobietami oraz z fanatycznej nienawiści do innowierców. Niewątpliwie cała historia Zachodu po przyjęciu wiary w Chrystusa jest przesycona chęcią podbojów i Pawłowym przekonaniem, że poganie istnieją tylko po to, by zostali nawróceni lub zlikwidowani. Z drugiej zaś strony, taka postawa przyczyniła się do kolonializmu i zapoczątkowała trwającą do dziś globalizację. LESZEK ŻUK
22
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
NASZA RACJA
ZEBRANIA RACJI PL Augustów – Bogdan Nagórski, tel. 601 815 228; Bełchatów – Marek Szymczak, tel. 603 274 363,
[email protected]; Będzin – zebrania w każdy trzeci poniedziałek miesiąca, godz. 18, ul. Małachowskiego 29; Białystok – dyżury: wt.–czw., godz. 16–18, DH „Koral”, ul. Wyszyńskiego 2, lok. 309, tel. 502 443 985; Bolesławiec – Wiesław Polak, tel. (75) 734 34 25; Brzeg – zebrania w każdy ostatni czwartek miesiąca, godz. 19, restauracja „Laguna” (przy obwodnicy). Koordynator na Brzeg: Zenon Makuszyński, tel. 696 078 240; Busko Zdrój – 28.04, godz. 17, pensjonat „Willa Ewa”, ul. Kusocińskiego 4a. Zapraszamy wszystkich członków i sympatyków RACJI PL oraz tygodnika „Fakty i Mity”; Kamil Oliwkiewicz, tel. 600 121 793;
[email protected]; Bydgoszcz – ul. Garbary 24. Dyżury w każdy czwartek, godz. 17–19; Bytom – dyżury we czwartki, godz. 17–19, ul. Dworcowa 2. Kontakt: Robert Cieślak; Chełm – kontakt:
[email protected]; Cieszyn – kontakt tel.: 661 210 589, 609 784 856; Dąbrowa Górnicza – zebrania w każdą trzecią środę m-ca, godz. 17 w siedzibie Polskiego Związku Wędkarskiego przy ul. Wojska Polskiego 35; Elbląg – kontakt: 601 391 586;
[email protected]; Gdańsk – kontakt: (58) 302 64 93, 691 943 633; Gdynia – kontakt: 604 906 246, 606 924 771; Gliwice – Andrzej Rogusz, e-mail:
[email protected], tel. 600 267 076; Gorzów Wlkp. – Czesława Król, tel. 604 939 427; Gryfice – Henryk Krajnik, tel. 603 947 963; Gubin – Mirosław Sączawa, tel. 600 872 683; Jastrzębie – kontakt: 604 140 272; Kalisz – Stanisław Sowa, tel. (62) 753 08 74; Katowice – Ryszard Pawłowski, tel. (32) 203 20 83, 606 202 093; Kielce – 12.04, godz. 17, ul. Warszawska 6 p. 7 (siedziba partii) – zebranie członków i sympatyków; Kluczbork – Dariusz Sitarz, tel. (77) 414 20 47; Kołobrzeg – dyżury członków zarządu powiatowego w każdy poniedziałek w godz. 16–18 w siedzibie, ul. Rybacka 8, tel. 505 155 172; Konin – kontakt: Zbigniew Górski, tel. 601 735 455; Kostrzyn – Andrzej Andrzejewski, tel. 502 076 244; Kraków – Zarząd Wojewódzki RACJI PL, 31-300 Kraków 64, skr. poczt. 36, tel. (12) 636 73 48; (12) 626 05 07; 695 052 835. Spotkania w trzeci czwartek miesiąca o godz. 17, korty WKS Wawel, budynek 38, ul. Podchorążych 3. Zarząd RACJI PL w Krakowie poszukuje chętnych do organizacji struktur powiatowych w Niepołomicach, Wieliczce, Suchej Beskidzkiej, Wadowicach, Andrychowie, Nowym Targu, Bochni i Brzesku. Zgłoszenia prosimy kierować pod nr tel. (12) 636 73 48; Legnica – kontakt: Krzysztof Lickiewicz, tel. 854 86 55, 607 375 631; Łowicz – Mirosław Iwański, tel. 837 78 39; Łódź – cotygodniowe zebrania odbywają się we wtorki w godzinach 16–18, ul. Zielona 15, I piętro, pokój nr 10. Kontakt: Jolanta Komorowska, tel. (42) 684 47 55; Mysłowice – druga sobota każdego m-ca w Brzęczkowicach, lokal „Alf” (naprzeciwko Mini Kliniki), godz. 17, Remigiusz Buchalski, tel. 508 496 086;
Myszków – Daniel Ptaszek, tel. 508 369 233; Niemodlin – Bogdan Kozak, tel. 694 512 707; Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak, tel. (68) 388 76 20; Nowy Targ – każdy 3 piątek m-ca, godz. 17, bar „Omega”, ul. Szaflarska 25, Stanisław Rutkowski, tel. (18) 275 74 04; Nowy Tomyśl – Barbara Kryś, tel. (68) 384 61 95; Nysa – Andrzej Piela, tel. (77) 435 79 40; Olsztyn – tel. kontaktowy: 693 656 908; Opatów – tel. (15) 868 46 76; Ostrowiec Świętokrzyski – Arkadiusz Frejlich, tel. 697 264 490; Pińczów – tel. 888 656 655; Płock – tel. 603 601 519; Poznań – kontakt: Witold Kayser, tel. (61) 821 74 06. Koordynator na powiaty jarociński, pleszewski i krotoszyński – Marcin, tel. 692 675 579; powiat słupecki – Włodzimierz Frankiewicz, tel. 692 157 291; Radom – Maciej Tokarski – przewodniczący Koła RACJA PL w Radomiu, tel. 660 687 179; Rybnik – Bożena Wołoch, tel. (wieczorami) 880 754 928; Rzeszów – spotkania w drugi i ostatni poniedziałek miesiąca, godz. 16, pub „Korupcja”, ul. Króla Kazimierza 8 (boczna od Słowackiego), tel. 606 870 540, (17) 856 19 14; Sanok – kontakt: Klaudiusz Dembicki, e-mail:
[email protected], tel. 606 636 273; Siedlce – zebranie członków i sympatyków RACJA PL w każdy pierwszy piątek miesiąca o godz. 17 w barze „Smaczek”, ul. Kazimierzowska 7. Kontakt: Kozak Marian, tel. 606 153 691; adres: Siedlce 6, skr. poczt. 9; Siemianowice Śląskie – każdy drugi poniedziałek m-ca, godz. 16, ul. Szkolna 7. Kontakt: Zygmunt Pohl, tel. 501 797 260; Słupsk – kontakt: 505 010 972; Starachowice – tel. (41) 274 15 76; Stargard Szczeciński – 9.04 o godz. 17 w sali PCK przy ul. Limanowskiego 24 odbędzie się zabranie RACJI PL, na które zapraszamy członków i sympatyków. Marian Przyjazny tel. 601 961 034. Staszów – Dariusz Klimek, tel. 606 954 842; Szczecin – biuro zarządu wojewódzkiego i miejskiego mieści się przy ul. Włościańskiej 1, dyżury w soboty w godzinach 11–13; tel. (91) 483 77 54, e-mail:
[email protected]; Tarnów – Bogdan Kuczek, tel. (14) 624 27 93; Toruń – tel. 607 811 780; Turek – kontakt: Wiesław Szymczak, tel. 609 795 252; Wałcz – zebrania w każdy pierwszy piątek m-ca, godz. 17, ul. Dworcowa 14. Kontakt: Józef Ciach, tel. 506 413 559; Warszawa – sprawami organizacyjnymi Warszawy i Mazowsza zajmuje się Krzysztof Mróź – przewodniczący Komisji Nadzwyczajnej ds. Mazowsza, tel. 608 070 752, e-mail:
[email protected]; Wrocław – członków i zainteresowanych członkostwem w RACJI PL zapraszam w każdą środę w godz. 16–18 do sali PKPS we Wrocławiu, przy ul. Zelwerowicza 4 (w pobliżu pl. 1 Maja). Jerzy Dereń, tel. (71) 392 02 02; 698 873 975;
[email protected]; Zawiercie – Daniel Ptaszek, tel. 508 369 233 – zebrania w pierwszy wtorek m-ca; Zielona Góra – Bronisław Ochota, tel. 602 475 228; Żary – Andrzej Sarnowski, tel. 507 150 177.
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Ora zamiast labora Ora et labora. Módl się i pracuj. Dewiza św. Benedykta z Nursji wskazywała przez wieki drogę do świętości. Jedną z dróg. Wygodną i korzystną dla Kościoła. Zapewniającą mu materialny fundament bytu i duchową władzę. Podążanie nią nie pozostawiało czasu na grzechy. Nawet myślą. O słowach i uczynkach nie wspominając. Życie wypełniać miała praca. Chwile wolne – modlitwa. Zindywidualizowana, a jeszcze lepiej zinstytucjonalizowana. Stworzono dziesiątki jej form i odmian. Pacierze, różańce, koronki, godzinki. Nabożeństwa, adoracje, jasełka. Msze radiowe i telewizyjne. Procesje i pielgrzymki. Do miejsc bardziej i mniej świętych. Każdemu według potrzeb. Od każdego forsa. Na chwałę Pana i potrzeby kleru. Obowiązkowa taca, wymuszone okolicznościowe zbiórki pieniędzy, sprzedaż odpustów. Przekazy na Radio Maryja. Zapisy testamentowe. Darowizny do odliczenia od podatku. Jeśli ktoś pragnie wymiany bardziej ekwiwalentnej – może kupić wino księdza Jankowskiego. Ostatnio zamienione w wodę. Cud na miarę IV RP. Każda forma świadczeń na rzecz Kościoła jest dobra. Byle systematycznie i z entuzjazmem. Kto szybko daje, dwa razy daje. W przenośni i dosłownie. Wierni muszą wiedzieć, po co pracują i zarabiają. Mają utrzymywać swoich pasterzy. Nie tylko dusz. Pozwalać się doić i czerpać z tego przyjemność. Jedną z nielicznych dozwolonych przez Kościół. Politycy pomagają, jak mogą. Jak nie mogą – też. Za nic mają konstytucję i ustawy. Wszak prawo uchwalają ludzie. Zawsze można je zmienić. Dostosować do naturalnego. I do dziesięciu przykazań. Duszpasterze się odwdzięczą. Podsuną pierścień do ucałowania. Obdarzą łaskawszym spojrzeniem. Jak się da więcej, to i dobrym słowem w kampanii. Dla równowagi ekumenicznie obsobaczą politycznych wrogów darczyńców.
Wszak to kundelki. Na szczęście szczekają coraz cieniej. Z ręki jeszcze nie żrą, ale gryźć nie mają już siły. Czasami przez nieuwagę chlapnie coś prawica. Jak minister Urbański, że „nie będzie jeden kardynał decydował o przyszłości Polski”. Takiej bezczelności nawet za PRL nie bywało. Mogły komuchy pomyśleć, ale żeby zaraz mówić... Obrażać majestat. Kwestionować autorytet. W dodatku to herezja. Wierutne kłamstwo. Kościelni dostojnicy zawsze decydowali. Jak nie jeden, to drugi. Ostatecznie Konferencja Episkopatu. Dlaczego miałoby się zmienić. Kraj zamarł z oburzenia. Potraktowano polityka Kościoła, jak innych. Nie powiem normalnych, bo takich ze świe-
cą szukać. Ponoć prezydencki urzędnik się zapomniał. Raczej zapomniał, na jakim świecie żyje. Dziwisz mu przypomniał. Karzącym, dostojnym milczeniem. Kancelista wrócił do rzeczywistości. Mimo początkowych oporów, pokajał się. Zamiast twarzy zachowa stanowisko. Postawił na to, co ma rzeczywistą wartość. Ujdzie mu na sucho. Toż to nie kundelek, ale bulterier. Z PiSiarni. Jarosława K. Ostatecznie za wszystko zapłaci społeczeństwo. Via budżet. W ramach przeprosin sfinansuje kolejną świątynię, wydział teologiczny, prywatną katolicką uczelnię. Sejm jeszcze parę
razy dołoży na Opatrzność, żeby dalej czuwała. Jak nie wystarczy materialnej pokuty, zrobi maturę z religii. Z czasem – wyłącznie. Po co inne przedmioty. Praca idzie przecież w odstawkę. Wchodzi nowa reguła. Ora zamiast labora. „Każda chwila modlitwy liczy się bardziej niż wiele godzin pracy, także apostolskiej”. Ta opinia Jana Pawła II świadczy ponoć najdobitniej o jego świętości. Przynajmniej według kardynała Grocholewskiego. Prefekta Kongregacji Wychowania Katolickiego. Ładne wychowanie. Na miarę IV RP. Nowa ideologia legitymizuje rosnące za rządów PiS bezrobocie i brak działań w celu jego obniżenia. Teraz to nie praca uszlachetnia, ale jej brak. Dając więcej czasu na modlenie. Prawica, wdzięczna za tę rewolucyjną koncepcję, ściga się w wiernopoddańczych deklaracjach. W dawaniu budżetowych pieniędzy. W przyjmowaniu pouczeń kleru wyćwiczona od dawna. Ze zrozumieniem łyka głoszone zza suto zastawionego stołu nauki o wartości ubóstwa, ograniczeń i wyrzeczeń. Z całego serca pragnie je wcielać w życie. Innych. Swoje będzie kształtować zgodnie z najnowszym przesłaniem. Bez trudu. Praca od dawna mierzi większość polityków. Część nigdy się nią nie zhańbiła. Teraz wreszcie wiedzą dlaczego. Dążyli do świętości. Intuicyjnie przeczuwali, że to jedyna prawdziwa droga. Teraz kroczą nią pewniej. Marszałek Jurek właśnie przełożył z 4 na 6 kwietnia debatę nad samorozwiązaniem Sejmu. Prawica chce mieć dłużej rzymskie wakacje. Pierwszorocznicowe. Jak Sejmu nie rozwiążą, pojadą do Watykanu jeszcze parę razy. W imieniu Narodu. Jak rozwiążą, może być gorzej. Oby tylko Bóg ustrzegł przed pracą. Z modleniem sobie poradzą. Zaprawieni. Tymczasem z namaszczeniem przyjmują apel kardynała Dziwisza o pojednanie. Nie wiadomo, o co chodzi, ale dobrze brzmi. Tak się dokonuje moralna rewolucja. Na miarę IV RP. JOANNA SENYSZYN
Zaproszenie RACJA Polskiej Lewicy zaprasza na manifestację pod hasłem DOŚĆ PAŃSTWA KLERYKALNEGO! Warszawa, sobota – 22 kwietnia, godz. 12.00 Spotykamy się przed Sejmem. Przemarsz Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem do placu Zamkowego. Masowy udział w tej manifestacji będzie ważnym sygnałem sprzeciwu wobec klerykalizacji Polski. Odpowiednie hasła, banery itp. – mile widziane. Przedstawiciele partii, organizacji i stowarzyszeń, którzy chcieliby wygłosić przemówienie (maksymalnie 5 minut), proszeni są o kontakt:
[email protected]. Redakcja „FiM” organizuje darmowy przejazd autokarem z Łodzi. Wszystkich zainteresowanych prosimy o kontakt z Jolantą Komorowską (tel. 42 684-47-55, e-mail:
[email protected]).
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
23
Poziomo: 1) tylko na tym ekranie odbyło się PAKTowanie, 5) olbrzym w Koloseum, 8) Na pocztę marsz!, 9) czasem trzeba go nauczyć, 10) w ciszy usłyszysz, 11) dużo wrażeń i wydarzeń, 12) sejmowe chochole swawole, 13) dermatologiczny wyrzut sumienia, 15) z powodu sutanny nie może pójść na panny, 17) szata dla brata, 18) nie ma pary, 21) faworyty w tabakierze, 22) wychodzi z kościoła na zewnątrz, 24) nadwyżka w walizkach, 25) niebiański uczony, 26) gdy kipisz ze złości wobec złej jakości, 30) uprzejmość w sklepie, 34) środowy pył grzesznikowy, 35) ćwiczenie na scenie, 36) wszystko zrobić skora dla ojca dyrektora, 41) kocha seks jak koń owies, 46) wędrówka do Tuły, 48) wie, co się stanie w Teheranie?, 49) klocki z własnym landem, 50) kusi wiernych palmami, 51) co rok w tył krok, 53) nakreślony, 55) z wulkanu do pięt, 56) uzdrowisko dla kur?, 57) ukochany Julii, 58) między gongami, 59) dmuchana – dla erotomana, 60) gdy serduszko puka, 61) tu za postępy w nauce nagradza się pasem, 62) złota przy welonie, 63) ciastko dla hydraulika. Pionowo: 1) chodzi mu o to, by udawać złoto, 2) otwarcie wystawy „Kościoły Warszawy”, 3) z przyjemnością nadstawi drugi policzek, 4) świetnie się czuje, gdy leniuchuje, 5) uczony od makijażu, 6) każdy ją wynająć może... u ministra, za „szczęść Boże!”, 7) szpetna rama, 12) gdy pada za radą rada, 14) wypiek z drutem, 15) łapie gapę, 16) narodowy demokrata, 19) stroi miny, 20) na „małym strancie”, 21) bazaltowa podstawa, 23) dziecięca wiatrówka, 27) kawał czasu, 28) królewska połowica, 29) Tarzanie nianie, 31) z aniołami między gwiazdami, 32) mityczny patronat, 33) już nie myśli o niedzieli, 36) smród tam gdzie brud, 37) rzuć go!, 38) z czekiem na głowie, 39) powtarzany przez cyklistów, 40) droga droga, 41) dogadywacz, 42) kościół dla faraona?, 43) leje, gdy wieje, 44) lektyka dla anemika, 45) krok ku górze w kościelnej strukturze, 47) zrzesza miłośników nieba, 48) oddziela plus od minusa, 52) podpowiada za pieniądze, 54) z kim ambasador się konsultuje?, 55) pogodna świątynia w Chinach. Do nowej rzeczywistości dopasowujemy różne dziedziny życia. Nie mogło wśród nich zabraknąć również dekalogu... Oto jego najbardziej aktualna wersja. Jam jest Ojciec Dyrektor Rydzyk twój, który cię wywiódł na plagi egipskie w radiu głupoli: 1. Nie będziesz miał stacji cudzych poza moją. 2. Nie będziesz odbierał radia mego bez wpłaty. 3. Pamiętaj, aby w dzień święty rentę przysłać. 4. Czcij ojca swego i rozgłośnię swoją. 5. Nie zagłuszaj. 6. Nie cudzosłysz. 7. Nie przestrajaj. 8. Unikaj fałszywego świadectwa na antenie mojej. 9. Nie pożądaj maybacha dyrektora swego. 10. Ani żadnej kasy, która jego jest. Będziesz wspierał ojca dyrektora swego z całego serca swego, z całej duszy swojej, z całej renty swojej i ze wszystkich sił swoich, a rozgłośnię jego jak siebie samego. Na podstawie Internetu opracowała @ – – – –
Dziadku, dziadku, a kiedy pierwszy raz się kochałeś? Na wojnie, wnusiu... A jak? A z kim? Jak to z kim... Na wojnie się nie wybiera! ¤¤¤ Mały Jasio ogląda z wielkim zainteresowaniem swojego siusiaka. – Mamo, czy to mój mózg? – Nie, synku, jeszcze nie... ¤¤¤ Kochane dziewczęta, macie problemy z nadwagą, wypadają wam włosy, macie na twarzy trądzik? Zapraszamy do nas! U nas ciemno i jesteśmy pijani! ¤¤¤ Andrzej Lepper złożył skargę do Rzecznika Praw Obywatelskich... Nie został wpuszczony do Media Markt. ¤¤¤ Pan domu otwiera drzwi i mówi: – Teściowo, co tak stoicie na deszczu?! Idźcie do domu! ¤¤¤ – Jakie trzy słowa potrafią u każdej kobiety wywołać ekstazę? – Kupię ci to. Rozwiązanie krzyżówki z numeru 12/2006: „Ten się śmieje ostatni, kto najwolniej kojarzy”. Nagrody (koszulka + czapka „FiM”) wylosowali: Helena Skrzek z Lipska, Edward Parniak z Ciechanowa, Tomasz Nowak z Dębicy. Gratulujemy! Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 10 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą WYŁĄCZNIE NA KARTKACH POCZTOWYCH na adres redakcji podany w stopce. W rozwiązaniu prosimy podać numer tygodnika, wybrany wzór (do obejrzenia na www.faktyimity.pl), rozmiar koszulki oraz adres, na który mamy wysłać nagrodę.
Litery z pól oznaczonych w prawym dolnym rogu utworzą rozwiązanie krzyżówki
TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Barański, Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 maja na trzeci kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 maja na trzeci kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 maja na trzeci kwartał 2006 r. Cena 36,40 zł. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
Nr 14 (318) 7 IV – 13 IV 2006 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE Żądamy odszkodowań!
T
o już ostatnia porcja rad, jak poradzić sobie z naszym nie zawsze okiełznanym mężczyzną.
Sztuczki Jeżeli trafił nam się mężczyzna o wesołym i skorym do zabawy usposobieniu, mamy szansę nauczyć go paru sztuczek. Na przykład wracanie
że nie wolno nam tam wchodzić bez potrzeby i bez pukania. Zresztą byłby to duży szok dla naszego poczucia estetyki i porządku. Wkraczamy tam tylko w ostateczności. Najlepiej w skafandrze do utylizacji radioaktywnych odpadów. Prędzej niż później mężczyzna będzie się wpychał do naszego łóżka. Pewnym pocieszeniem jest fakt,
towarzyszyć, bo mamy swoją pracę i potrzebę przespania choćby sześciu godzin na dobę. Dlatego też, żeby się nie nudził albo nie szukał innego towarzystwa, trzeba mu pozwolić bawić się jego ulubionymi zabawkami. Nowym samochodem, motorem, kinem domowym, sprzętem grającym, komórką z Internetem. Ważne, żeby się czymś zajął, a my w tym
Wiosenny poradnik dla kobiet – cz. 4 Czarny humor
Rys. Tomasz Kapuściński
Dwaj mali chłopcy stoją przed kościołem, z którego wychodzą właśnie nowożeńcy. Jeden z chłopców mówi: – Patrz, jaki teraz będzie czad! Po czym biegnie do pana młodego i woła: – Tato, tato! ¤¤¤ Spotyka się dwóch księży. Pierwszy narzeka: – Ciężkie czasy nadchodzą... Co roku odnotowuję mniej ślubów i pogrzebów!
– Zgadza się – przytakuje drugi. – Gdyby człowiek nie poszedł od czasu do czasu między ludzi, byłoby też o wiele mniej chrztów! ¤¤¤ Trafił gość do piekła, wchodzi przez bramę, a tam wspaniała plaża, mnóstwo panienek w bikini. Rozgląda się i widzi wielki budynek, a w nim kotły ze smołą, diabły z batami i mnóstwo cierpiących duszyczek. Zaczepia więc jednego z demonów i pyta: – Stary, po cholerę to tu stoi? Przecież wcale tu nie pasuje?! – Wiesz, katolicy się uparli.
do domu na telefoniczne zawołanie, celność przy korzystaniu z toalety, umiejętność wrzucania brudnej bielizny do wnętrza pralki, aportowanie gotówki oraz używanie ze zrozumieniem słów „proszę”, „przepraszam” i „dziękuję”. Ot, taka edukacyjna zabawa. Na efekty trzeba długo czekać, ale nie zaszkodzi spróbować.
Własny kąt Bardzo ważne, żeby mężczyzna miał w domu swoje miejsce, gdzie mógłby się zaszyć i oddać najbardziej przez siebie ukochanym czynnościom. Najlepiej, żeby był to własny pokój z biurkiem pełnym nietykalnych świętości, ryczącym telewizorem, tylko swoim legowiskiem, gdzie mógłby drzemać, udając, że bardzo, ale to bardzo ciężko pracuje. Pamiętajmy,
że wydziela on bardzo dużo ciepła i można zaoszczędzić na ogrzewaniu w okresie jesienno-zimowym.
czasie bawimy się w fachowca od kranów, elektryka, stolarza, kucharkę, zaopatrzeniowca... itd., itp.
Zabawki
Sam w domu
Mężczyzna najbardziej lubi się bawić „w doktora”. Niestety, jak we wszystkim, nie zna umiaru, a my nie zawsze mamy ochotę mu w tym
Zdarza się też tak, że musimy pilnie wyjechać na parę dni i zostawić mężczyznę samego w domu. Wtedy zabezpieczamy, co tylko się da. Kwiatki wynosimy do sąsiadów, papugi do przyjaciółki, a oszczędności do banku. Zostawiamy pełną lodówkę i ogarnięte mieszkanie. Po powrocie zastajemy kosmiczny bałagan, wypaloną dziurę w kanapie i pustą lodówkę. Możemy odetchnąć z ulgą, bo jeśli byłoby posprzątane, to znak, że albo wcale nie spał w domu, albo ktoś mu pomógł zacierać ślady wiarołomstwa... Opracowała @