N I E C H S I Ę Ś W I Ę C I ZŁOTY CIELEC INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
ISSN 1509-460X
Nr 17 (582) 5 MAJA 2011 r. Cena 4,20 zł (w tym 8% VAT)
 Str. 16, 22–23
– – – – – – – –
–
Przedmiocie kultu jednostki Święcicielu własnych pomników Mącicielu biblijnej wiary Wrogu antykoncepcji – mnożycielu HIV Przyjacielu krwawych dyktatorów: Pinocheta, Stepinaca i in. Patronie mafijnej Opus Dei i Escrivy Obrońco przestępców, dewiantów i pedofilów: Maciela, Lawa, Vangheluwe i tysięcy innych. Patronie watykańskich grabieży (komisji i konkordatów), ciemnych interesów Banco Vaticano, afer Calviego i in. Pieczętujący tajemnicę śmierci swojego poprzednika Jana Pawła I MÓDL SIĘ ZA NAMI!
ISSN 1509-460X
2
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FAKTY Podczas beatyfikacji JPII na widok publiczny zostanie wystawiony relikwiarz z najświętszą krwią – jedna z czterech ampułek z „cenną treścią”, które są w dyspozycji Watykanu. Krew została pobrana w ostatnich dniach życia Wojtyły, co ogłosił Papieski Urząd Celebracji Liturgicznych. Brał Dziwisz, brali Watykańczycy… Czy to się aby nie nazywa eutanazja? Włoskie czynniki oficjalne zapowiedziały, że w beatyfikacji Jana Pawła II weźmie udział Silvio Berlusconi. Katolickie media przyjęły tę wiadomość z mieszanymi uczuciami. A my nie. Premier Włoch nigdy nie odpuści żadnego bunga-bunga. Mszę na Wawelu w rocznicę pochówku pary prezydenckiej odprawił Rydzyk. I co z tego, że Marię Kaczyńską nazwał czarownicą, życzył jej śmierci, a pałac prezydencki określił mianem „szamba, a nie perfumerii”? „Niczego podobnego nie pamiętam” – skłamał rzecznik PiS Hofman. – A nawet jeśli, to chciał za te słowa przeprosić. Ale nie zdążył”. Oczywiście, że tak… Tylko się nieszczęśliwie dla Polski spóźnił na samolot. Mec. Rogalski, który robi karierę smoleńską, postuluje, by prokuratura sprawdziła, czy aby Rosjanie nie rozpylili nad lotniskiem helu, co spowodowałoby mgłę oraz rozbicie samolotu. Sprawdzić można. Przy okazji też, jaką mgiełkę jakiego towaru wciąga Rogalski. Bo kto go zaopatruje, to już wiadomo. Rewelacyjnym i pożytecznym wynalazkiem może poszczycić się 25-letni programista Mateusz Jaworski. Umieścił on w internecie darmowy program – filtr, który umożliwia automatyczne wycinanie linków zawierających słowo „Smoleńsk” lub „TU-154”. „Nie dam się gwałcić tym tematem w oczodoły przez okrągłą dobę” – oświadczył informatyk. Jego produkt cieszy się niebywałym wzięciem. Oczywiście nie-Polaków. „Dla mnie panowie Macierewicz i Kamiński są autorytetami i wyjątkowymi profesjonalistami. Cenię ich wkład w życie publiczne oraz konsekwentną pracę dla ojczyzny” – oto wyznanie wiary i uwielbienia w wykonaniu łóżkowego agenta Tomka, gwiazdy PiS, 35-letniego emeryta, który nie omieszkał też zadeklarować swojej miłości do posłanki Kempy. Sawickiej też deklarował uczucie. Nawet ma na dowód nagrania. Klub SLD zapowiedział, że złoży w Sejmie projekt ustawy zakazujący tzw. mowy nienawiści wobec homoseksualistów. Tymczasem członkowie Sojuszu na Podlasiu nie zgodzili się na rozwieszenie w Suwałkach plakatów „Miłość nie wyklucza”, bo – ich zdaniem – „obrażały przyzwoitość”. Plakaty namawiające do tolerancji obrażają lewicę – tego nie grali nawet w ruskim cyrku. Najstarsze drzewa w samym centrum Rzeszowa (ogrody pochodzące jeszcze z XVIII wieku!) wyciął bez żadnego zezwolenia ksiądz Jan Szczupak, pleban parafii farnej, bo… „były z nimi same kłopoty”. A te kłopoty to „liście, które trzeba sprzątać, wywozić i w ogóle”… A więc robota i czas. A czas to pieniądz. Teraz Szczupak planuje w miejscu drzew parking. Będzie czysto i zyskownie. Co największa gazeta Podkarpacia uznała za najważniejszy temat w przedświąteczny czwartek? Jej czołówka zachęcała tytułem: „Sprawdź, gdzie się możesz jeszcze wyspowiadać”. Pod nim umieszczono adresy kościołów i godziny księżowskich dyżurów. Adresów i godzin przyjęcia poradni zdrowia psychicznego dla dziennikarzy, niestety, nie dołączono. „Wśród warszawskich postumentów są tak skandaliczne pomniki, jak (…) Pomnik Szczęśliwego Psa. I nikt nie protestuje, nie zastanawia się nad jego zasadnością. Dlaczego więc w Warszawie, w której istnieje pomnik psa, odmawia się budowy pomnika prezydentowi?” – pyta Stanisław Żaryn. Odpowiadamy: bo psy są miłe i niezawistne, do tego mądre, przyjazne i dają się kochać. Restrykcyjna ustawa antyaborcyjna doprowadziła do tego, że Polki połykają silne tabletki na wrzody, które w dużej dawce wywołują bolesne skurcze jamy brzusznej (w tym macicy), co często skutkuje poronieniem, ale jest piekielnie niebezpieczne dla zdrowia. Za tzw. komuny Rumunki przyjmowały w podobnym celu polski biseptol. Ale teraz jest nareszcie wolność i każdy może łykać co chce. Benedykt XVI zaapelował do wiernych, by „dołożyli wszelkich starań, aby nie dopuszczać do przemocy wobec dzieci”. Czyli co? Trzeba księży więzić czy ich kastrować? Trochę dziwnie brzmi taki apel w ustach starego kawalera stojącego na czele pedofilskiej międzynarodówki. Bezbożni Niemcy zwolnili z roboty pracownika, który każdą telefoniczną rozmowę z klientem kończył słowami: „Jezus cię kocha”, a germański, bezbożny Sąd Najwyższy w pełni podzielił tę decyzję. U nas wkrótce mogą zwalniać za brak w rozmowie takiego miłego zwrotu grzecznościowego.
Jest szansa! J
esienne wybory mogą stać się najważniejsze w dziejach polska kłótliwość nie sprzyja wspólnym frontom. AWS donaszej odrodzonej demokracji. Mogłyby też przynieść wiel- prowadziła do upadku siebie i finanse państwa. Fatalnie zaką i miłą niespodziankę. kończył się projekt Lewica i Demokraci, który zatopiły walki Media skupiły się na wojnie pozycyjnej pomiędzy PiS a PO, o pierwsze miejsca na listach. A oto wariant drugi: zbudowanie zauważając kilku zjawisk, które mogą wywrócić scenę nie obozu centrolewicy pod sztandarem i na listach SLD. Sopolityczną do góry nogami. Czarnym koniem tych wyborów jusz powinien (?) wtedy zawrzeć w swoim programie postumogliby bowiem stać się antyklerykałowie, lewica i prawdzi- laty partnerów, ci jednak nie mieliby żadnego wpływu na sztab wi liberałowie. A szansę dała im prawica do spółki z SLD. i komitet wyborczy. Taki pomysł odrzućmy od razu. Co więc Jak to możliwe? pozostaje? Czy wobec braku zaufania do SLD jako całości możPrzegłosowana na początna zaryzykować budowę szerokiej koalicji partii postępowych ku lutego nowelizacja kodekbez udziału Sojuszu? su wyborczego wprowadza Jest to możliwe, choć trudne i ryzykowne. Znów zakaz płatnych, komercyjmamy do przeskoczenia te 8 procent, a konych wyborczych reklamóalicja partyjna może zniechęcić do wek radiowych i telewizyjudziału w niej wielu wybitnych Ponych. Jeżeli dodamy do tego laków – wolnomyślicieli, ateistów poważne uszczuplenie subwenczy agnostyków, którzy nie chcą cji partyjnych, to widzimy, że uczestniczyć w przedsięwzięciach otwiera się pole dla nowych inistricte partyjnych. cjatyw politycznych. To już nie miOdpowiedzią i zachętą dla nich sie wyglądające (na nasz koszt) z pumoże być idea powołania obywastych lodówek będą osią kampanii. Potelskiego komitetu wyborczego litycy muszą szukać innych sposobów do(OKW). Z jego list kandydować by tarcia do elektoratu. Trzeba też szukać samogli wszyscy członkowie partii mych wyborców. 50 procent Polaków nie odi organizacji postępowych, zaś do ponalazło dotąd partii, która wyraża ich odczucia. Są konania byłby próg 5-procentowy. Włato głównie ludzie młodzi i w średnim wieku, wykształśnie taką formułę listy przyjęła w 2001 roku PO. Dało ceni, ambitni, nieklerykalni, mający otwarte umysły. Ich gło- jej to drugie po SLD miejsce w Sejmie. Projekt ten wymagałsowanie na PO czy nawet SLD ma charakter zastępczy, a stra- by jednak rozpoczęcia już teraz prac nad programem oraz zaszak w postaci pistolecika Kaczyńskiego już tak nie działa. sadami kreowania list wyborczych itp. Komitet wyborców PiS poszedł w ekstremę i z pewnością nie wygra wyborów. nie mógłby co prawda korzystać z finansów partii, których Nawet u praktykujących katolików zażenowanie budzą ulicz- członkowie startowaliby z jego list, ale w sumie miałby więkne burdy tak zwanych obrońców krzyża, nazywanie wszyst- sze szanse niż komitet partyjny. Zwłaszcza u tej połowy, któkiego, co się da, imieniem Lecha K., popieranie kiboli i nacjo- ra notorycznie nie głosuje. Ci obywatele w szczególności nie nalistów z ONR, atakowanie Kaszubów i Ślązaków. Partia ufają partiom politycznym. Pamiętajmy również o efekcie świeprezesika staje się przybudówką Radia Maryja, sięga po śro- żości. OKW jako jedyny niesplamiony udziałem w brudnej, pardowiska, którymi brzydził się nawet Roman Giertych. tyjnej wojnie może być naprawdę atrakcyjny; może też wyjść A PO? Zawsze była tylko mniejszym złem, zaś ostatnio naprzeciw antyklerykalnym nastrojom, zwłaszcza po aferze peprzybrała twarz Gowina i zgnuśniała do reszty. Uderzają dofilskiej i złodziejstwach Komisji Majątkowej. w nią podwyżki, nierozwiązane problemy całych branż – służTo naprawdę wielka szansa! Komitet racjonalistów być by zdrowia, szkolnictwa itd. może nie wygra jeszcze wyborów, ale jego wejście do SejZ kolei SLD cechuje koniunkturalizm i bezideowość. Rzą- mu byłoby wstrząsem dla wiecznych posłów i dziennikarzy, dzą nią tzw. pragmatycy, którzy uważają, że nie należy za- którzy zdążyli się już nawzajem zaprzyjaźnić. Pojawiłaby się dzierać z Krk, lecz współpracować z biskupami. Poseł Marek realna opozycja wobec PO i PiS, których spór – o Smoleńsk, Wikiński twierdzi na przykład, że religia w szkole to dobre pomniki L.K., politykę historyczną czy też „sposób uprawiania rozwiązanie, wygodne dla rodziców. polityki zagranicznej” – niszczy Polskę. Dobry wynik SLD i OKW To wszystko sprawia, że po raz pierwszy szansę mają na- mógłby zaowocować koalicją rządzącą, która zmieniłaby obprawdę nowe, postępowe formacje. Jakie? Widzę wśród licze Tej Ziemi! nich Rację Polskiej Lewicy, Ruch Poparcia Janusza Palikota, Aby wypełnić tę wielką misję, redakcja „FiM” gotowa jest SdPl Marka Borowskiego, PPS, Unię Pracy, Partię Kobiet, wymiernie pomóc w organizowaniu się OKW racjonalistów Zielonych 2004, feministki z Demokratycznej Unii Kobiet, Ruch i wspierać ich komitet nie tylko medialnie. Ufundujemy nawet prof. Gierka oraz stowarzyszenia ateistów, wolnomyślicieli dla nich okrągły stół, byleby tylko chcieli się spotkać. Na poi agnostyków. Można też do nich zaliczyć wybranych człon- czątek prześlę im tekst tego komentarza wraz z zaproszeniem ków SLD ze Sławomirem Kopycińskim i Joanną Senyszyn do wspólnych rozmów. Tym razem nie tyle od nas, co od wyna czele, którzy zresztą mogą być pominięci na listach Soju- żej wymienionych zależy, czy stracimy kolejne 4 lata. szu. Każda z tych organizacji i osób ma swoje wady, ale też Jest czas walki i czas pokoju, czyli pracy u podstaw. Dla każda może wnieść do wspólnej koalicji dużo cennych inicja- światłych Polaków nadszedł czas walki o Polskę. JONASZ tyw gospodarczych, ekologicznych, antyklerykalnych. Wchodząc razem do parlamentu, każdy może coś dla swoich środowisk ugrać. Startując osobno, NIKT nie odniesie sukcesu, NIKT nie ugra NICZEGO. Jaki widzę plan? Najprostszy to zawiązać z SLD koalicję wyborczą. Jednak Sojusz – o ile w ogóle zgodzi się na coś takiego, mając zapewnione stołki dla swoich – z pewnością upchnie „obcych” na dalszych miejscach list i zmarginalizuje ich postulaty. Poza tym każda koalicja podnosi próg wyborczy do WAŻNE!!! W zamówieniu prosimy podać numer telefonu i adres, na który możemy wysłać książki. 8 procent. Brak spójnego programu i naturalna
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
GORĄCY TEMAT
S
tolica województwa dolnośląskiego może się pochwalić bardzo nowoczesnym, czystym i bogatym jak na polskie warunki schroniskiem dla bezdomnych zwierząt. Rozciągający się na 6 hektarach przytułek dla naszych braci mniejszych jest prawdziwym ewenementem na mapie kraju. Wielu sponsorów, w tym z Niemiec, hojnie pomaga, wysyłając na przykład tony markowej karmy dla schroniskowych czworonogów. Tak przynajmniej darczyńcom się wydaje… Pani Irena H. (nazwisko do wiadomości redakcji) pracowała w schronisku prawie 15 lat. Zaczęła w 1993 roku, bo kocha zwierzęta i bardzo chciała się nimi zajmować. Była tzw. referentem do spraw obrotu zwierzętami, czyli prowadziła przyjmowanie i wydawanie zwierząt, opiekowała się również kotami i psami po sterylizacji i innych zabiegach. Jej opowieść (dokładny zapis z dyktafonu) jest szokująca. – Gdy tylko zaczęłam pracę, to zostałam poinformowana przez panią dyrektor Z.B., żeby nie spoufalać się z pracownikami, bo tu wszyscy kradną, a jej mąż ma tak niewdzięczną funkcję, że musi pilnować, żeby tego nie robili. Faktycznie – traktował ludzi z dystansem, a dyrektorka potrafiła wzbudzać tak wielkie zaufanie, że bez wahania uwierzyłam w jej zapewnienia. Pracowałam w tej nieświadomości kilka lat. Pewnego razu zaprowadziłam suczkę do boksu obok kuchni, gdzie przebywał mąż pani dyrektor. Stałam przy tym boksie i pilnowałam, żeby tej suczki inne psy nie pogryzły. Wtedy zauważyłam, jak podjechał samochód, który zawsze dowoził mięso dla naszych zwierząt. Oczywiście trudno było to nazwać mięsem, bo to z reguły były zalane wodą, zamrożone i zmielone wcześniej płuca. W momencie kiedy to wyładowali, zobaczyłam, jak mąż dyrektorki – J.W. – pakuje naszą najlepszą karmę, taką jak „Royal”, do tego wozu. Byłam w szoku. Opowiedziałam o tym koledze z pracy, który działał w związkach zawodowych, a on mnie wyśmiał. Dziwił się, że dopiero teraz to zauważyłam. Zaczęłam baczniej się wszystkiemu przyglądać. Okazało się, że bardzo często J.W. i jego koledzy wyjeżdżali w siną dal samochodami załadowanymi po brzegi naszą karmą. Mieli obowiązek zapisywania wyjazdów w zeszycie interwencyjnym, ale tego nie robili. Po prostu bardzo droga karma „Royal” wyjeżdżała w biały dzień poza schronisko, a było jej naprawdę dużo. Jednego razu na przykład dostaliśmy za darmo jakieś 8 ton. Wywieźli tego wiele taczek. ~ ~ ~ Gdy mąż dyrektorki schroniska zorientował się, że nasza rozmówczyni widziała, jak wywoził z magazynu worki z karmą, nie próbował niczego tłumaczyć. Wręcz odwrotnie…
Jak psu micha...
Fot. Autor
Okazuje się, że w katolickiej Polsce można bez najmniejszych wyrzutów sumienia okraść wszystkich i wszystko. Nawet wynędzniałe, bezpańskie psy w biednym schronisku. – „Ty kurwo, ty szmato jedna. Wypierdalaj stąd. Ja cię zrównam z ziemią” – takimi epitetami zwracał się do mnie, gdy pewnego dnia przyłapałam go na kradzieży. Dobrze, że wówczas w porę przyszła moja koleżanka, bo pewnie by mnie uderzył. Poszłam do dyrektorki, czyli jego żony, na skargę. Nic nie wskórałam. Przeciwnie, coraz częściej słyszałam: „Ja cię, kurwa, załatwię”. Notorycznie miałam przebijane opony w samochodzie i całą karoserię zalaną klejem budowlanym. To się zdarzało bardzo często, a ja nie mogłam przyłapać tego łobuza na gorącym uczynku. Śmiał mi się tylko w twarz i pytał, czy złapałam go kiedyś za rękę. W końcu zdesperowana Irena poszła do prawnika. Chciała oskarżyć prześladowcę o mobbing, ale w końcu nie zrobiła tego, bo dyrektorskie małżeństwo obiecywało, że to się już nigdy nie powtórzy. Ale się powtarzało. Irena H. za swoją wścibskość płaciła wysoką cenę. Okradano ją z firmowych dokumentów, zarzucano kradzież, przywłaszczanie schroniskowych pieniędzy itd. Wszystko po to, aby poszła sobie ze schroniska do diabła i nie przeszkadzała w interesie. A ona się zawzięła. Inni świadkowie, z którymi rozmawialiśmy, w pełni potwierdzają relacje
naszej rozmówczyni i zgodnie twierdzą, że wywożenie najlepszej karmy, której jedno opakowanie kosztowało 150 i więcej złotych, było w schronisku normą. Zwierzęta zamiast wysokogatunkowego jedzenia dostawały bardzo złej jakości odpady mięsne, a raczej śmierdzącą, gnijącą breję, która nie nadawała się do niczego. Jedna z pracownic schroniska opowiada: – Przyjęłam kiedyś darowiznę. Siedem piętnastokilowych worków schowałam do magazynu. To nie była polska karma, tylko bardzo droga: niemiecka i kanadyjska. Śmiałam się sarkastycznie z kolegą, że pewnie niedługo ktoś to zabierze. Nie musieliśmy długo czekać, bo już następnego dnia karma znikła. Inna wolontariuszka, która od lat pracuje we wrocławskim schronisku, też niejedno widziała: – Wiele razy obserwowałam, jak przywozili nową karmę z darowizn, a na drugi dzień, kiedy chciałam nią nakarmić psy, którymi się opiekowałam, już jej nie było. W zamian dostały breję, którą do misek nakładano łopatami, bo nawet przelać się tego nie dało. To były skisłe kasze, makarony i jakieś zielone kawałki parówek. To wszystko aż bulgotało, syczało i pieniło się. Suczki po zabiegach sterylizacyjnych muszą
dostawać lepsze jedzenie, bo są na diecie. Poszłam do magazyniera i poprosiłam o tę dobrą suchą karmę, która przyszła z zagranicy, ale w odpowiedzi usłyszałam, że się „wpierdalam” w nie swoje sprawy. ~ ~ ~ – Ta breja, którą gotowali w kotle, przechodziła ludzkie pojęcie – snuje swoją opowieść Irena. – To było coś okropnego. W kuchni tak potwornie śmierdziało, że nie można było wytrzymać. Psy bez przerwy miały po tym ohydztwie biegunkę, nierzadko z krwią. Poszłam do dyrektorki i opowiedziałam jej, co się dzieje. Mówiłam, że boksy są całe w cieknących kupach biegunki. Poszła sprawdzić i stwierdziła, że to dobre mięso, tylko… z wierzchu zielone, a w środku jest czerwone… Ręce mi opadły. Przecież musiała widzieć te muchy, które w tym kotle składały już jaja. Jednak miliony much i smród nie zrobiły na niej wrażenia. ~ ~ ~ Docieramy do kolejnych świadków. Opowiadają, jak wojsko oddawało schronisku część swoich zapasów konserw, bo co trzy lata mieli obowiązek wymienić je na nowe. – Dostawaliśmy tego od nich naprawdę bardzo dużo. Pewnego razu przyjechał do schroniska olbrzymi transport tych konserw. Pielęgniarze i wolontariusze już na drugi dzień chcieli wziąć trochę dla młodych piesków, ale spóźnili się. Cały, dosłownie cały transport zniknął. ~ ~ ~
3
Pani Irena w końcu powiedziała dość i zażądała znakowania opakowań karmy. Zarząd schroniska ją wyśmiał, więc sama zaczęła zaznaczać długopisem niektóre opakowania. Dobrze wiedziała, gdzie należy szukać karmy z darowizn. Na jednym z wrocławskich targowisk znalazła oznakowane przez siebie opakowania. Sprzedawał je… kolega J.W. Zadzwoniła na policję, a równolegle poprosiła koleżankę, żeby spróbowała kupić kradziony towar. Nie było z tym problemu, więc po kilku chwilach sprzedający został aresztowany. Ale policji powiedział, że kupił ją od bezdomnego, który pewnie ją kradnie. Uwierzyli! I sprawa rozeszła się po kościach. – Prokuratura również niewiele zdziałała i umorzyła śledztwo, bo kradzież nie przekroczyła 250 zł. Więc niska szkodliwość itd… – mówi Irena. ~ ~ ~ Wrocławskie schronisko podlega Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami. Jednak nie dolnośląski TOZ, a warszawski zajmuje się sprawami placówki. Dlaczego tak jest? – To stara sprawa. Nie dogadywali się i były problemy ze współpracą, więc wywalczyli sobie, że pieczę nad nimi będzie sprawować zarząd główny w stolicy – powiedział „FiM” Eugeniusz Ragiel, prezes TOZ-u. Przyznał również, że – niestety – znana mu jest sprawa kradzieży karmy dla zwierząt, jednak z braku ewidentnych dowodów i odpowiednich kroków policji na razie nic nie może w tej sprawie zrobić. Mateusz Czmiel – rzecznik prasowy TOZ-u z Wrocławia – nie może oficjalnie wypowiadać się na temat akurat tego schroniska. Przyznał również, że o kradzieży karmy wie, ale nic nie może w tej sprawie zrobić. Dyrektorka schroniska – Z.B. – kategorycznie zaprzecza doniesieniom jej byłych i obecnych pracowników: – To oczywiste kłamstwa. Jestem miłośniczką zwierząt i nigdy nie pozwoliłabym, żeby ktokolwiek zabierał im jedzenie. Zwłaszcza tym bezdomnym, czyli najbardziej potrzebującym. Może faktycznie trafiali się jacyś złodzieje, którzy jednorazowo ukradli kilogram karmy, jednak to z reguły jest nie do wykrycia. Taki złodziej natychmiast dostałby u mnie wypowiedzenie. ~ ~ ~ Kto zatem kłamie, a kto mówi prawdę? Czy pracownicy i wolontariusze schroniska z jakichś powodów oczerniają niczemu niewinną dyrektorkę i jej męża, czy może jednak ktoś okradał biedne psie miski? Do sprawy wrócimy, bo kopie artykułu już przesłaliśmy do prokuratury, policji i zarządu głównego TOZ-u. Wszystkie te instytucje obiecały, że tym razem sprawie przyjrzą się bardzo dokładnie, a przede wszystkim spróbują odpowiedzieć na pytanie, czy ewentualny proceder trwa nadal. ARIEL KOWALCZYK
4
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
POLKA POTRAFI
Wiosenne parzenie Kiedy przychodzi najpiękniejsza pora roku, chce się żyć, bawić, tańczyć, uwodzić, seksować i rozmnażać. Niektórym zachciewa się jeszcze ślubu. Dzięki babskim forom internetowym (problematyka małżeńska tradycyjnie najbardziej zajmuje płeć piękną) wiemy, że zaślubiny powinny być przede wszystkim efektowne. Zanim pomysłowa Polka zacznie kolejne wiosny tzw. szarego życia w małżeństwie, zapewnia sobie przedtem odpowiednią dawkę emocji. Ślubnym hitem okazały się kojarzone dotąd z Cyganami porwania. Większość z nas widziała weselne „bramki”, do dziś organizowane na wsiach. Jedzie samochód z narzeczonymi, jedzie, jedzie, aż nagle na środek drogi wyskakują niezaproszeni na ślub sąsiedzi lub miejscowe lumpy – jednym i drugim przyświeca idea zgarnięcia darmowej flaszki. Wychodzi pan młody, daje wódkę, kilometr dalej czeka kolejny pijak itd., itd., aż do kościoła. Do udawanego porwania – które ma zastąpić wódczane bramki – angażuje się profesjonalne firmy. Porywaczami bywają terroryści z „kałachami”, jaskiniowiec z maczugą lub – w wersji romantycznej – rycerze. Odpowiednio przystrojeni aktorzy z samochodu jadącego do urzędu lub Domu
Bożego wyciągają – dajmy na to – narzeczoną, po czym pertraktują z jej przyszłym mężem i biorą kilka butelek w zamian za „zgubę”. W praktyce chodzi o to samo – publiczne obdarowanie wódką. Jest za to zmyślniej i drożej. Przy okazji dostarczymy niezapomnianych wrażeń przypadkowym przechodniom, którzy niekoniecznie będą wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Naiwnych entuzjastów miłości aż po grób dopadła ostatnio moda na obrączki tatuaże, które jeszcze wymowniej prezentują nasze przekonanie: to ten, to ta, już na wieki wieków! Patent można uznać za wyjątkowo sugestywny – tatuażowa obrączka z czasem wyciera się
i blednie, podobnie jak wzajemne przywiązanie w małżeńskiej pralni. A propos ślubów. W święta wielkanocne rodzima telewizja puściła film „Kate i William” – o miłości przystojnego księcia, syna niezapomnianej Lady Di. To taki polski wkład w angielską ślubną histerię, która siłą natężenia przypominała naszą smoleńską. Tyle że tam podniecają się ślubem i przyszłym płodzeniem, a my – tradycyjnie – wspominaniem zmarłych. Anglicy w oczekiwaniu na przedostatni dzień kwietnia wyprodukowali tysiące newsów i okolicznościowych gadżetów. William i jego wybranka pojawili się nawet na popielniczkach, prezerwatywach i butelkach z piwem. Tamtejsza artystka Lydia Leith, która dosyć miała słuchania o „ślubie stulecia”, dorzuciła... torebki na wymiociny (po 3 funty każda) z wizerunkiem narzeczeńskiej pary i hasłem: „Trzymaj w zasięgu dłoni 29 kwietnia 2011 roku”. Media zastanawiały się, ile Wielka Brytania zarobi na ślubie i czy książęca oblubienica dochowała dziewictwa (29-letnia Kate jest najstarszą panną młodą w historii tej monarchii, więc byłby to nie lada wyczyn!). Według wstępnych szacunków, telewizyjną relację z ceremonii obejrzy około 2 miliardów ludzi na całym świecie. JUSTYNA CIEŚLAK
Prowincjałki 21 osób z Leszczyny z objawami zatrucia narkotykami trafiło do szpitala. A to za sprawą jednego ze współpracowników, który – chcąc rozluźnić zespół – do znajdujących się w stołówce cukiernic wsypał rozkruszone tabletki ecstasy.
DOWCIPNIŚ
Proboszcz od św. Antoniego w Rybniku przeliczył się mocno z budżetem, jaki zgromadził na odnowę swojego kościoła. Kiedy więc nie miał z czego zapłacić 700 tys. zł, jakie zalegał ekipie remontującej, panowie z rusztowań zeszli. No i wtedy z pomocą pospieszyło miasto. Radni księżowski budżet załatali. Zła wiadomość dla rybniczan jest taka, że pleban potrzebuje jeszcze… około 4 mln zł.
DARY
Na dziurawej jezdni w okolicach Bełżyc pan Adam uszkodził felgę w swoim aucie. A że człek to uparty, postanowił pieniądze na naprawę uzyskać od zarządcy drogi. Ten kierowcę odesłał do ubezpieczyciela. Szło nawet dobrze. Rzeczoznawca szkodę wycenił na 209,80 zł, pan Adam nową felgę kupił i zamontował, po czym na konto dostał… 9,8 zł. Reszta – jak się okazało – to „franszyza redukcyjna”.
KOSZTY UKRYTE
Do skupu złomu złodzieje zwykle przynoszą skradzione metalowe trofea, ale w Grzębach zdarzyło się inaczej. Dwaj złomiarze – 30-letni Sławomir M. oraz 22-letni Łukasz M. – 160 kilogramów metali kolorowych wynieśli właśnie z punktu skupu. Z kolei w Hrubieszowie pewien 34-latek demontował krzyże i inne metalowe elementy z nagrobków lokalnego cmentarza. Grozi mu za to do 8 lat więzienia.
ZBIERACZE
Nakielska policja odtrąbiła sukces. Po dwutygodniowym intensywnym poszukiwaniu odzyskała trzy pary mosiężnych klamek skradzionych z kościoła Świętego Wawrzyńca.
VIKTORIA!
Pewien 59-letni mieszkaniec Nowego Targu nie opłacał rachunków za energię elektryczną. Kiedy w końcu prąd mu wyłączyli, postanowił mieszkanie oświetlać, korzystając z benzyny. Tylko w jeden weekend wzniecił dwa pożary. Opracowała WZ
POMYSŁOWY DOBROMIR
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
J
edną z największych sensacji ostatnich dni było ogłoszenie przez prymasa Polski, że Karol Wojtyła był człowiekiem skromnym. To niezwykle śmiała teza, jeśli wziąć pod uwagę, że mamy do czynienia z kimś, kto odsłaniał własne pomniki. Jak nasi Czytelnicy zdążyli zapewne zauważyć, środowiska kościelne i klerykalne stosują wobec naszego tygodnika na ogół taktykę przemilczeń. Po prostu udają, że nas nie ma, że nigdy nie opublikowano na naszych łamach treści demaskujących Kościół. Chodzi oczywiście o to, że stosujący tę strategię mają nadzieję, iż dzięki przemilczeniom wiedza na temat rzeczywistego oblicza Kościoła nie rozejdzie się po Polsce. Czasem jednak bywa tak, że zadany przez nas cios jest zanadto niepokojący, aby go zupełnie zignorować. Tak było w przypadku arcybiskupa Paetza, kiedy po tekście na naszych łamach wysłano z Watykanu komisję do zbadania jego postępowania wobec poznańskich kleryków, albo wtedy, gdy Józef Glemp publicznie tłumaczył się ze swojego dwuznacznego zachowania wobec uciążliwego dlań przed laty księdza Popiełuszki. Ostatnio po naszym tekście krytycznym wobec JPII, z gorącą i żenującą jego obroną wystąpił prymas Józef Kowalczyk. Ogłoszenie przez Kowalczyka sensacyjnej informacji o dogłębnej skromności Karola Wojtyły nastąpiło kilka dni po tym, jak opublikowaliśmy wywiad z profesorem Obirkiem, jednym z najbardziej znanych polskich teologów. Profesor, który nadal uważa się za katolika, poddał dogłębnej krytyce nie tylko swój Kościół (zarzucił mu jawne odejście od ewangelii), ale i beatyfikację polskiego papieża. Wśród wielu rzeczy profesor wytknął
Janowi Pawłowi II krzewienie skandalicznego kultu własnej osoby, w tym święcenie własnych pomników. Dlatego właśnie prymas Kowalczyk przekonywał, że wprawdzie Wojtyła takie pomniki własnoręcznie odsłaniał, ale… „z niechęcią”. Przy okazji wezwał – po ćwierćwieczu Wojtyłowego bałwochwalstwa jak Polska długa i szeroka! – do niewznoszenia pomników, bo „papież ich nie pragnął”. To jest prawdziwa sensacja XXI wieku! Okazuje się, że Wojtyła budował konsekwentnie własny kult… „z niechęcią”! Gdyby chodziło o pojedynczy pomnik, to można by jeszcze w takie bajdurzenie od biedy uwierzyć, ale on odsłaniał osobiście bynajmniej nie jeden monument ku własnej czci, i przecież wiedział o setkach innych! Ta sensacja ma jeszcze jeden wymiar – okazuje się, że setka polskich biskupów, którzy pilnie uczestniczyli w budowaniu kultu Wojtyły – szczególnie poprzez odsłanianie jego pomników – solidarnie ukrywała dotąd przed Polakami tę tajemną prawdę, że spiżowe bożki są Wojtyle niemiłe. A wystarczyłoby jedno słowo i nie zmarnowano by milionów złotych i nie zaśmiecono Polski tymi pomnikowymi potworkami! Oczywiście wypowiedzi Kowalczyka nie można brać poważnie – to medialny wygłup, maskarada mająca zasłonić prawdę o człowieku głodnym własnej sławy. I dowód, że pompowanie Wojtyły, obecnie pośmiertne, trwa nadal. Na tydzień przed beatyfikacją Dziwisz oświadczył, że jego były pracodawca – JPII – będzie teraz głównym patronem Kościoła w Polsce – obok świętego Wojciecha i świętego Stanisława. Cóż, jaki Kościół, tacy i jego patroni. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Cud skromności
Kaczyński nie ma czasu, żeby pojechać na Wawel, złożyć kwiaty, ale ma czas, żeby atakować polski porządek prawny. Patrząc na prezesa PiS, nie widzę osoby pogrążonej w bólu po stracie brata bliźniaka, raczej rozpalonego, napalonego na władzę faceta. (minister Sławomir Nowak, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP)
Dawniej miałem pewność, że w Polsce zimna wojna domowa nie zamieni się w gorącą, taką, do jakiej doszło w Hiszpanii w latach 30. Dziś przekonanie takie tracę. Żadne opamiętanie nie nastąpi. (profesor Piotr Winczorek, prawnik, konstytucjonalista)
Nawet wdowy obowiązuje prawo, tak w Polsce, jak i w Rosji. (min. Radosław Sikorski o nielegalnym umieszczeniu tablicy w Smoleńsku)
Jest taka zasada w Watykanie, że ambasador z kraju katolickiego powinien być katolikiem. (Hanna Suchocka, ambasador RP w Watykanie)
Chrześcijańską postawę Jana Pawła II najlepiej obrazuje trwające latami umieranie na oczach milionów ludzi. (Aleksander Kaczorowski, „Newsweek Polska”)
Jeśli w twojej najbliżej okolicy nie stoi jeszcze pomnik papieża, podpowiadamy, co zrobić, by zamówić jak najlepszy. (ze wstępu do tekstu o pomnikach papieża z tygodnika „Newsweek Polska”)
Papież przyczynił się do umocnienia fasadowości i deklaratywności norm moralnych. A to jest pożywką dla hipokryzji, która toczy Polskę. (profesor Magdalena Środa, etyk)
Gdyby Chrystus nie umarł i nie zmartwychwstał, właściwie nic by się więcej nie wydarzyło. (kardynał Kazimierz Nycz) Wybrał AC
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
NA KLĘCZKACH
ŚWIĘTY TUPOLEW Samolot upadły pod Smoleńskiem powoli staje się przedmiotem kultu. W miejscowości Rumia (woj. pomorskie) w parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Wspomożenia Wiernych stanął dość obrzydliwy tzw. Grób Pański. Jezus leżał w tupolewie, a monstrancja znajdowała się zaraz za kabiną pilotów. „Chcieliśmy pokazać, że tragedia smoleńska nie kończy niczego. Pozostała po niej jednak pustka i tylko Jezus Chrystus może tę pustkę zapełnić” – powiedział proboszcz parafii ks. Kazimierz Chudzicki. Z kolei na Jasnej Górze znalazło się 96 krzyży, a „Grób Pański” został ustawiony na czarnej folii (ruskiej). W Gdańsku w kościele św. Brygidy obok Jezusa wisiała biało-czerwona szachownica, a w Łodzi – w kościele Matki Bożej Różańcowej – element „Grobu Pańskiego” stanowił ogon tupolewa. Czy wkrótce zamiast krzyży na łańcuszkach będą wisiały samoloty? Wszak są do krzyża podobne… ASz
różnicy” – powiedział szczerze polityk, który poza tym, że dostaje do dyspozycji darmowe limuzyny i 11 tys. zł na prowadzenie biura, zarabia rocznie ok. 150 tys. zł. Jak to się ma do ostatniej, obłudnej wypowiedzi Dubienieckiego – znanego z bycia mężem Kaczyńskiej – który stwierdził, że musi myśleć o utrzymaniu rodziny, a z pensji polityka trudno byłoby mu ją utrzymać? ASz
UBODZY JAK KAPŁANI
„Pojednanie polityków PO i PiS nie jest na rękę żadnej ze stron, ale to nie są racje zasadnicze. Panu Kaczyńskiemu chodzi o zdobycie władzy i żeby wygrać za wszelką cenę, a to oznacza iść po trupach (…). Nie widzę potrzeby budowania pomników, skoro prezydent leży na Wawelu. Na takie pomniki czekali królowie, wodzowie i wieszczowie nieraz przez dziesiątki i setki lat” – zagrzmiał abp Tadeusz Pieronek, który z powodu takich i podobnych wypowiedzi jest przez „prawdziwszych” od niego katolików nazywany „Żydem i esbekiem” w polskim episkopacie. ASz
Kardynał Stanisław Dziwisz oświadczył, że „Chrystus potrzebuje ubogich kapłanów, dla których jedynym bogactwem jest on sam”. Wynikałoby z tego, że Chrystus nie potrzebuje większości polskich duchownych, którzy ubodzy nie są. Ubogi nie jest przede wszystkim arcybiskup krakowski – samo Bractwo Miłosierdzia wrogo przejęte przez kurię dysponuje w Krakowie majątkiem wartym ponad 500 mln złotych. MaK
WYROK PO 1 MAJA
SUPERŚWIĘCONKI
18 maja 2011 r. Trybunał Konstytucyjny ma wydać wyrok w sprawie zgodności z konstytucją istnienia Komisji Majątkowej. Pierwotnie wyrok miał zapaść w końcu stycznia, gdy komisja jeszcze działała, ale na wniosek marszałka Grzegorza Schetyny Trybunał odroczył posiedzenie. TK nie zgodził się na wyłączenie z orzekania (wniosek SLD) sędziego Mirosława Granata powiązanego z Kościołem rzymskokatolickim. MaK
Wielkopiątkowe wydanie „Super Expressu” krzyczało z pierwszej strony zmasakrowaną twarzą mężczyzny ucharakteryzowanego na Chrystusa oraz hasłem: „Umarł, żebyś ty żył”. Wewnątrz numeru były rozważania duchownych rzymskokatolickich na temat śmierci Chrystusa. Z kolei „Fakt” poinstruował swoich czytelników, co należy wkładać do koszyka ze święconką. Żadnej wódki i czekolady, natomiast koniecznie trzeba koszykowego baranka zaopatrzyć w chorągiewkę! MaK
Poseł PJN Wojciech Mojzesowicz do bólu szczerze wypowiedział się ostatnio o galopujących cenach w naszym kraju. „W sklepach jest drogo, ale nie będę obłudny i nie będę narzekał, że akurat grupa, do której ja należę, szczególnie odczuwa tę drożyznę. To, czy coś kosztuje 2,50 czy 2,80, to mnie nie robi większej
CZARODZIEJSKI KRZYŻ Zwykły krzyż służący ludziom Kościoła do zaznaczania terenu swojego panowania staje się absolutnie wyjątkowy, jeśli dotknął go JPII w ostatnich dniach swego życia. Taki kult propaguje np. Mieczysław Mokrzycki – jeden z byłych sekretarzy JPII, obecnie arcybiskup Lwowa. Wywieziony z Watykanu krucyfiks ma już swojego kustosza (ks. Mieczysław Bizior) i bywa wypożyczany, „aby ludzie mogli go adorować”. MaK
ZAWSZE SKUTECZNY
PIERONKIEM PO LECHU
BOGATY JAK POSEŁ
m.in. odkrywcze stwierdzenia, że „Rzym jest obok Gniezna, Krakowa i Warszawy czwartą stolicą Polski”, a Bazylika św. Piotra bywa obecnie nazywana Bazyliką Jana Pawła II. MaK
GAZETA WYBIÓRCZA „Gazeta Wyborcza”, znana z tego, że czasem walczy o świeckie państwo, a czasem wręcz przeciwnie, wydała z okazji beatyfikacji, niczym jakiś „Gość Niedzielny”, specjalny dodatek dla pielgrzymów – „Spacerownik papieski”. Znajdziemy w nim
Według księdza Pawła Ptasznika, byłego współpracownika polskiego papieża, modlitwy JPII za jego życia były bardzo skuteczne. Ponoć dzieci bywały poczynane w tym momencie, gdy Wojtyła modlił się o zapłodnienie. Nawet nieskuteczne modły były także skuteczne – chora na białaczkę dziewczynka wprawdzie zmarła, ale jej rodzice poczuli się… bardzo wzmocnieni standardowym zapewnieniem, że JPII modlił się za dziecko. Zdaniem Ptasznika to „była pewna skuteczność modlitwy”. MaK
KOŃ BY SIĘ UŚMIAŁ Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Koninie wzbogaciła się o nowe centrum wykładowo-dydaktyczne. Obiekt święcił biskup włocławski Wiesław Mering, a rektor, profesor Wojciech Poznaniak, podkreślił fakt, że centrum znajduje się na szczęście blisko kościoła i studenci będą mogli się często modlić. Nie ma to jak studiować na świeckiej uczelni! Mak
KUL-OMIOTY Przed tygodniem napisaliśmy, że wykładowcy KUL wytupali swojego kolegę, europosła PiS. To jednak nie koniec bratobójczych walk w katolickiej uczelni. Jedna z wykładowczyń podała do sądu profesora Jana K. z tej samej uczelni za to, że na oczach studentów zwymyślał ją i… popychał. MaK
KATOTELEWIZJA Zamiast Kuby Wojewódzkiego – Wojciech Cejrowski, zamiast Tomasza Lisa – Rafał Ziemkiewicz, a w miejsce Moniki Olejnik
– Katarzyna Hejke. I jeszcze Ewa Stankiewicz. O takiej telewizji publicznej marzy na swoim blogu Girzyński z PiS. Wyobrażacie sobie tę ramówkę? 4.00 – msza poranna; 8.00 – Macierewicz o miłości i pojednaniu; 9.00 – Ojciec Rydzyk czyta dzieciom; 10.00 – transmisja z odsłonięcia 1221. i 1222. pomnika świętego JPII; 11.00 – uroczyste poświęcenie motopompy OSP w Barłogach Dolnych, 12.00 – Cejrowski lubi gejów. Duszonych i z grilla. Itd… MarS
WOLSKI SATYRYK Marcin Wolski był dawniej satyrykiem przypezetpeerowskim, potem przywałęsowym, a obecnie jest prokaczyński. W jednej ze świątecznych gazet zastanawiał się nad tym, co Chrystus zrobiłby we współczesnej Polsce. Zdaniem Wolskiego, „pojednałby Polaków, a smuciłby się naszymi sporami”. Tak się składa, że Wolski pracuje w „Gazecie Polskiej”, czyli najbardziej „Wolskiej” i skłócającej Polaków. Zawsze jednak słynął z wyrafinowanego poczucia humoru… MaK
LIST DO NIEBA Słynnemu sołtysowi z Wąchocka wyrosła konkurencja. I to nie byle jaka. Oto sołtys Grzegorz Krawczyk z Lachowa wpadł na oryginalny pomysł zmobilizowania dzieci, młodzieży i dorosłych z gminy Stryszawa do szczerego wyrażania swoich emocji z okazji beatyfikacji JPII. Ogłosił w tym celu konkurs na pisanie „listów do nieba”. „Jan Paweł II jest już w niebie i każdy list może otworzyć, każdą sprawę może przedstawić Panu Bogu. Dlatego piszcie listy do Jana Pawła II na jego nowy adres. Piszcie listy do nieba. Każde słowo trafi błyskawicznie do adresata” – wzywa. List koniecznie musi być napisany odręcznie, maksymalnie na dwie strony maszynopisu, a autor ma opowiadać o „swoich sprawach” oraz o swojej rodzinie. Wraz z danymi nadawcy należy go dostarczyć na adres… sołtysa z Lachowic. Po przeczytaniu
5
nadesłanej korespondencji sołtys wybierze najciekawszy z list do błogosławionego papieża i w nagrodę obiecuje go wysłać do… kard. Stanisława Dziwisza. Tajemnica korespondencji najwidoczniej nie obowiązuje… AK
KOŚCIELNE OKOWY Parafia św. Mateusza w Pułtusku 1 maja o godzinie 21 wzywa wszystkich mieszkańców do wyjścia na ulice z zapalonymi zniczami i papieską „Barką” na ustach oraz do utworzenia łańcucha „kochających i wiernych serc Ojcu Świętemu”. Papieskimi okowami, które mają połączyć wszystkie pułtuskie miejsca poświęcone JPII, zaplanowano symboliczne skucie całego miasta. Łańcuch ma brać swój początek przy pomniku papieskim przed bazyliką i wieść przez ulice: Benedyktyńską, 3 Maja, Aleje WP, Aleje Tysiąclecia, JPII, Nasielskiej, Daszyńskiego, dalej przez most do Gimnazjum im. JPII i kończyć się przy pomniku koło kościoła Miłosierdzia Bożego. W celu zawiązania łańcucha mieszkańcy konkretnych ulic winni stawić się w wyznaczonych miejscach, a znicze będzie można kupić od ministrantów. AK
PIWO BEATYFIKACYJNE Piwowarzy z Pilzna, na zachodzie Czech, z okazji beatyfikacji Jana Pawła II wysyłają do Watykanu specjalny transport piwa. Ten podarunek został oczywiście odpowiednio przygotowany – symboliczna partia 2011 butelek pilznera została poświęcona przez pilzneńskiego biskupa Františka Radkovskiego i certyfikowana przez mistrza piwowarskiego Vaclava Berkę z browaru Pilsner Urquell w Pilznie. Intryguje nas, jakie własności ma piwo święcone w przeciwieństwie do nieświęconego? No i czy Kościół ma w swoim duchowym repertuarze także święconą wódkę lub „marychę”. Bo o konsekrowanym, czyli zamienionym w „krew Chrystusa” winie, wiadomo już od 2 tysiącleci. PPr
6
W
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
POLSKA PARAFIALNA
kraju nad Wisłą oczywiście nie brakuje rozmodlonych i zachłyśniętych wiarą celebrytów. Jedni swoje prywatne życie duchowe trzymają na szczęście dla siebie, a inni opowiadają publicznie, że talent (lub jego brak) zawdzięczają wyłącznie Bogu. Zajmiemy się tymi drugimi i przyjrzymy ich bogobojnym sylwetkom. Na pierwszym miejscu postanowiliśmy uplasować Cezarego Pazurę, którego rodzina – jak sam twierdzi – cierpiała za wiarę. „Radio Maryja nie tylko jest potrzebne dzisiaj, ale jest koniecznie. Dlatego, że… Ja w tej chwili mam 48 lat, pamiętam dokładnie czasy Gomułki, potem Gierka. Znam historię współczesną Polski. Kościół zawsze w tej współczesnej historii był dyskryminowany. Kiedy miałem 8 lat, poszedłem do komunii, to moja mama została wyrzucona z pracy. Można powiedzieć, że nasza rodzina cierpiała za wiarę. W momencie kiedy Polska stała się krajem wolnym, przeszła transformację z tego komunizmu (…) do demokracji, do kraju o wyższym statusie społecznym i ekonomicznym, wszyscy ludzie mają prawo tworzyć swoje radio, swoją telewizję. Ludzie różnych wyznań, różnych kultur. Jeżeli w naszym kraju w 2010 roku może istnieć meczet, to dlaczego ma nie być Radia Maryja? (…). Jest grupa zapaleńców, którzy to radio tworzą, to niechże oni sobie to radio robią. Nie wolno im przeszkadzać. Zawsze mamy pilota i możemy przełączyć na inny program. To jest właśnie wolny wybór dany nam z góry” – powiedział aktor znany m.in. z „13 posterunku” i rozwodu z Weroniką Marczuk. Podobne, choć dużo bardziej fanatyczne podejście do Kościoła i rozgłośni Rydzyka ma dziennikarz i podróżnik Wojciech Cejrowski. O Radiu Maryja wypowiedział się niedawno tak: „Potrzebne, konieczne, niezbędne, użyteczne. Można by chwalić długo. Potrzebne jest pasmo modlitewne, ogólnopolskie. Zdarza
Celebryci Pana Boga Kościelnej propagandzie coraz częściej pomagają celebryci – gwiazdy i gwiazdki show-biznesu. Na przykład fanatycznie religijny jest Mel Gibson, a Chuck Norris i Martin Sheen oficjalnie głoszą jedynie chrześcijańską prawdę. Jak to wygląda w Polsce? Wojciech Cejrowski podczas „obrony” krzyża
mi się po polskich drogach, pośród szatanów jeździć nocami i wtedy mi bardzo odpowiada radio, które ze mną rozmawia, a nie puszcza muzykę z automatu, i radio, które się modli. Lubię też modlitwy, które z kościoła poznikały. Poranne godzinki, pamiętam – szło się i się tam całe te godzinki śpiewało w kościele. Teraz to nie wiem, czy organistę paluszki bolą czy co… A w Radiu Maryja mogę sobie odgrzebać stare formy kultu. Jest też potrzebne z tego tytułu, że z publicznej debaty wypycha się na margines, a potem spycha ze skarpy takie duże grupy, które albo są niemodne, albo niepotrzebne. To są grupy – paradoksalnie – które powinny być chronione. SLD ma pełną gębę ochrony staruszków, emerytów, tych starych, o których nikt inny nie dba, a z drugiej strony SLD nie dba o Radio Maryja, gdzie ci ludzie są reprezentowani najbardziej”. Następny w kolejce do gali sław Radia Maryja jest z pewnością Tomasz Adamek – najlepszy w tej chwili polski bokser wagi ciężkiej. „W życiu najważniejszy jest Bóg
1 maja 2011 roku w całej Polsce zapowiada się nader odlotowo. Zamiast dawnych pochodów z okazji święta pracy – z inicjatywy władz organizuje się procesje dziękczynne i msze, a zamiast majówek na łonie natury – modły przed telewizorami i palenie wosku w każdym katolickim oknie. Tu i ówdzie z okazji awansu Karola Wojtyły na ołtarze będzie się też można wyspowiadać, a gdzie indziej – na osłodę – poczęstować zerokalorycznym „cukiereczkiem JPII”. „1 maja w dzień beatyfikacji chcemy się skupić w naszych domach przed telewizorami, by przeżywać w rodzinach wyniesienie Jana Pawła II, by go zaprosić do nas i prosić o orędownictwo za nami przed Bogiem. W domach zapalamy świece, przygotowujemy skromną dekorację, na zewnątrz wywieszamy flagi i oświetlamy okna” – instruuje proboszcz parafii pw. NMP w Sierakowie. Na 3 Maja zaś wzywa mieszkańców miasta i okolicznych wiosek do udziału w obchodach gminno-parafialnego dziękczynienia za beatyfikację.
i rodzina. Jeżeli pójdziemy tą droga, zbawimy się wszyscy razem. Tu, w Częstochowie, jest nasza pani przewodniczka do nieba. Przy tej okazji serdecznie pozdrawiam wszystkich słuchaczy Radia Maryja i Telewizji Trwam. Sam jestem słuchaczem, często włączam się do różańca, o ile jest to możliwe. Zachęcam was wszystkich do odmawiania różańca” – powiedział sportowiec podczas pielgrzymki Rodzin Radia Maryja na Jasną Górę. Do grona katolickich głosicieli prawdy należy dołożyć też Przemysława Babiarza – sprawozdawcę od sportu. Na jego blogu możemy przeczytać: „Część ludzi deklarujących się jako katolicy – jak wynika z sondaży, całkiem spora – oburza się, że Pasterze Kościoła, biskupi, chcą im coś narzucić albo do czegoś się mieszają. Pytanie: a jak mogliby się nie mieszać? In vitro to procedura rozrodcza. Dotyczy poczynania się nowego życia. Stosując tę procedurę, powołuje się do życia kilka zarodków. Kościół naucza, że życie człowieka rozpoczyna się od momentu połączenia komórek żeńskiej i męskiej.
W programie msza, procesja na sierakowski rynek, oddanie hołdu nowo błogosławionemu oraz happening polegający na ułożeniu wielkiego serca z przyniesionych zniczy. Parafia domaga się stosownej dekoracji całego miasta i całej parafii.
To bardzo proste i klarowne kryterium. Każdy zarodek zatem jest już istotą ludzką. Tymczasem z tych kilku powołanych do życia zarodków jeden tylko przeżyje i będzie się rozwijał. Inne zostaną zamrożone. W praktyce prawdopodobnie zginą. Zostaną unicestwione. Zabite. Koniec. Kościół uważa taką procedurę za niedopuszczalną. Wiążącą się w praktyce z selekcją, eugeniką, zabijaniem mniej wartościowych zarodków, czyli ludzi. Można się z tym stanowiskiem nie zgadzać, można je ignorować, ale nie wtedy, gdy jest się wiernym (…). Wielu ludzi niewierzących lub obojętnych religijnie uważa, że Kościół, zobowiązując w sumieniu swoich wiernych do przestrzegania głoszonych przez siebie zasad, narusza ich wolność. Podobnie przewodnik prowadzący grupę przez górskie ostępy narusza wolność jej członków. Powinien dać wybór – mogą państwo za mną, a mogą w przepaść”. Do znanych i otwarcie mówiących o swojej wierze należą również: ~ dziennikarz Bogdan Rymanowski, który notabene wysłał swoje
w oknach portret papieża Polaka. Z takim gorącym apelem zwraca się do wiernych parafia bł. Władysława z Gielniowa w Warszawie, namawiając ich do zakupu owych portretów. Parafia pw. św. Marcina w Swarzędzu handluje dla odmiany flagami na
Jak przeżyć 1 maja W Poznaniu – przy organizacyjnym zaangażowaniu tamtejszego urzędu miasta – w wigilię beatyfikacji zaplanowano czuwanie modlitewne przy Krzyżu Papieskim. 1 maja zaś z inicjatywy poznańskich włodarzy przy wspomnianym krzyżu zostaną ustawione trzy telebimy w celu umożliwienia mieszkańcom „wspólnotowego przeżycia beatyfikacji”. Na dni uroczystości uprasza się również mieszkańców o wywieszenie flag i udekorowanie domów. Nie wszyscy 1 maja mogą być w Rzymie, ale każdy może w prosty sposób zamanifestować swoją obecność duchem, umieszczając
beatyfikację JPII. Papieskie sprzedaje po 28 zł, a biało-czerwone – po 24 zł. Proboszcz parafii pw. bł. Edmunda Bojanowskiego w Warszawie oprócz wywieszenia flagi narodowej i papieskiej w dniach 1–3 maja proponuje wpisanie się do księgi beatyfikacyjnej oraz życzy sobie palenia świecy w oknach przez całą noc z 1 na 2 maja. Także franciszkanie z Pieńska sprzedają „Światełko Jana Pawła II”. Lampy poświęcone świeżo upieczonemu słudze bożemu są produktem Pieńskich Hut Szkła. W Pieńsku winny się jednak palić 1 maja.
dzieci do szkoły prowadzonej przez stowarzyszenie związane z Opus Dei. „Modlę się, jak mi ciężko, smutno, jak mam problem. Czasem z dziećmi przed snem, a czasem na szybko, w samochodzie, proszę o pomoc: Duchu Święty oświeć serca i umysły nasze, żeby to, co robimy, było dla nas pożytkiem doczesnym i wiecznym. To są to takie akty strzeliste” – mawia prezenter TVN; ~ aktorka Małgorzata Kożuchowska, której ojciec pracuje w Radiu Maryja. Bardzo często bierze udział w religijnych imprezach – to ona odczytała wezwanie do modlitwy przeznaczone dla wiernych podczas mszy świętej w intencji pamięci papieża Jana Pawła II w Rzymie. Otwarcie mówi o swoich rozmowach z Bogiem; ~ podróżnik Marek Kamiński. „Bóg jest dla mnie przede wszystkim stworzycielem tego świata, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. To Ktoś, kto jest jednocześnie ponad tym wszystkim i w tym wszystkim. Jest również w nas i zwracając się do swojego wnętrza, do samych siebie, też możemy z Nim rozmawiać. Nie musimy szukać Go tylko na zewnątrz”; ~ Katarzyna Kolenda Zaleska i Jacek Pałasiński, dziennikarze TVN, którzy – gdy w natchnieniu mówią o Janie Pawle II – mają zawsze oczy pełne łez, a głowy pełne wspomnień z prywatnych u niego audiencji. ~ ~ ~ Patrząc na tych ludzi – i na wielu im podobnych, o których z braku miejsca tu nie wspomniałem – zawsze zastanawiam się, na ile ich manifestowana religijność jest prawdziwa, a na ile to tylko blichtr, tylko sztucznie kreowana rzeczywistość na potrzeby widowiska, które musi trwać. Tak jak sztuczne są perły aktorek i roleksy aktorów, jak sztuczne są ich uśmiechy, łzy, namiętności, radość i złość. Jak często talentu brak absolutny absolutem jest zastępowany? MIŁOSZ WOROBIEC
Gadżetów beatyfikacyjnych jest więcej. I tak Sanktuarium MB Fatimskiej w Warszawie rozprowadza pamiątkowe krzyże papieskie wykonane na wzór pastorału, „jakiego używał Ojciec św.”. W dniu beatyfikacji zostaną one poświęcone na mszach. Parafia NSPJ w Bierach rozprowadza miniatury papieskiego obrazu w cenie 20 zł, do odebrania w dniu beatyfikacji i po poświęceniu. W parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Nysie można się poczęstować „cukiereczkiem Jana Pawła II”. Zero kalorii, bo to myśl papieża zapisana na kolorowej karteczce. Należy zabrać ją ze sobą do domu, pracy, szkoły, by się nad nią pozastanawiać. Za to w parafiach św. Józefa w Zakroczymiu, św. Jana Chrzciciela w Płocku, św. Wita, Modesta i Krescencji w Sierpcu oraz św. Brata Alberta w Makowie Mazowieckim w ramach przygotowań przed beatyfikacją czeka na wiernych atrakcja w postaci konfesjonałów czynnych całą noc. Duszę będzie można oczyścić od godz. 22 wieczorem 30 kwietnia do 6 rano 1 maja. AK
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r. ~ Gdańsk. Mieszkańcy gdańskiego osiedla Łostowice protestują przeciwko budowie diecezjalnego sanktuarium papieskiego im. Jana Pawła II (tego samego sanktuarium, które niedawno z sukcesem oprotestowali gdańszczanie z osiedla Świętokrzyskiego). Mówią, że nie są przeciwnikami kościołów, jednak tego konkretnego pod swoimi oknami nie chcą. O tym, jak bardzo nie chcą, świadczą choćby wywieszone na blokach transparenty: „Chcemy usług, nie kolejnej parafii”; „Żądamy konsultacji społecznych”. Według lokatorów okolicznych bloków, jest o czym rozmawiać, bo kiedy kupowali oni swoje mieszkania, w planie zagospodarowania przestrzennego sąsiedniej działki widniały usługi (tak jest zresztą do dziś). Spodziewali się więc pawilonu handlowego, a nie katolickiego kolosa, który ma zająć niemal hektar gruntu zakupionego przez archidiecezję od miasta za niecałe 30 tys. zł. „Sprawdzaliśmy plany zagospodarowania przestrzennego i m.in. na jego podstawie podjęliśmy decyzję o zamieszkaniu w tym rejonie, bo miały tu powstać usługi, które są nam bardzo potrzebne. Każdy z nas sprawdził podstawowe instytucje w okolicy, takie jak: szkoła, poczta, sklepy i kościół, co skutkowało decyzją o zakupie mieszkania w tym zacisznym miejscu. Nie rozumiemy decyzji podjętej bez naszej wiedzy o oddaniu terenu miasta na cele sakralne, kiedy w okolicy jest sześć innych kościołów (...)” – piszą lokatorzy do władz miasta. Władze – i kościelne, i świeckie – niewiele sobie z tego głosu sprzeciwu robią. Biskup Sławoj Leszek Głódź przyjechał wyświęcać krzyż wetknięty w ziemię, na której świątynia ma stanąć (patrz foto). Z kolei Paweł Adamowicz – prezydent Gdańska – odpierając argumenty, że w planie zagospodarowania zapisano ów teren pod usługi, odpowiada: „Tutaj były wpisane usługi i usługi dalej będą. A usługi są różne: mogą być szewskie, mogą być także duchowe. Tutaj nie zmienia się radykalnie funkcji. Gdyby wpisano funkcję mieszkaniową, można by mieć negatywne zdanie. Ale funkcja usługowa pozostaje”. Tak dowcipkuje sobie Adamowicz, zapominając najwyraźniej, że prezydentem się bywa. ~ Czarże. Ta niewielka miejscowość na Kujawach stała się areną wewnątrzkościelnych rozgrywek. A było tak: w parafii nastał nowy proboszcz – ksiądz Mirosław. Przyjechał – jak na proboszcza przystało – razem ze swoją gospodynią – panią Jadwigą. Niedługo później we wsi zaczęły się dziać rzeczy dziwne. Na słupach wysokiego napięcia pojawił się cennik usług pogrzebowych oraz ogłoszenia o tym, że gosposia proboszcza sprzedaje karnety na parkowanie przed plebanią. Z kolei na plebanię posyłano anonimy opasane pogrzebową szarfą
POLSKA PARAFIALNA
Kronika parafialna Duchowni w ojczyźnie Wojtyły zaczynają temperować rogate dusze swoich owieczek. i opatrzone napisem: „Szczęśliwej drogi, już czas – życzliwi Parafianie”. O te niecne czyny proboszcz z gosposią posądzili Ewę C. – gospodynię byłego proboszcza. Sprawa nękania trafiła do sądu, tam zaś
ponad wszelką wątpliwość uznano, że kobieta palców w anonimach nie maczała. Okazało się przy okazji, że nowego proboszcza ludzie nie lubią, bo zdziera za swoje usługi. Kiedy więc sąd uniewinniał Ewę C., mieszkańcy Czarża, którzy kościół z nowym proboszczem omijają szerokim łukiem, radości nie ukrywali. ~ Diecezja tarnowska. Tu okoniem stają owieczki z niewielkiej parafii W. A to dlatego, że tutejszy ksiądz proboszcz wiernych trzyma krótko, a wpływów z tacy mu nie wystarcza. I tak po kilku wsiach należących do parafii od chałupy do chałupy krążą członkowie rady parafialnej, dzierżąc w dłoni listy wpłat
datków na potrzeby proboszcza. Żeby zostać odhaczonym na liście, należy wpłacić 30 złotych na sprzątanie cmentarza, 10 zł – na kwiaty. Podpisywać się
na takich listach trzeba, bo to jedyny sposób, aby uchronić się przed wyczytaniem z ambony. ~ Pisanica (diec. ełcka). Tutaj też buntują się wierni, bo ich proboszcz wprowadził cennik na
duszpasterskie usługi. Trzeba przyznać, że wygórowane – pogrzeb z mszą 1000 zł; możliwość przystąpienia do pierwszej komunii – 150 zł (płatne w trzech
ratach przy każdym egzaminie). Wierni mówią, że muszą płacić wszyscy i za wszystko – nawet za wizytę u chorego. Szczytem wydało się ludziom to, że ksiądz przestał czytać ogłoszenia duszpasterskie. W zamian drukuje biuletyn i rozprowadza wśród parafian za co łaska. Sam dobrodziej w swoim postępowaniu niczego złego nie widzi. Uważa, że kogo nie stać na to, żeby płacić, powinien odpracować – mogą przecież księdzu sprzątać, malować, a nawet drewno porąbać. ~ Anna i Marek Barczakowie mają sklep w Wysokiej Głogowskiej. Traf chciał, że znajduje się on niedaleko kościoła. Od kilku lat starają o pozwolenie na handel alkoholem. Bezskutecznie, a proboszcz sprawy nie ułatwia. Nie dość, że wyklina ich z ambony, to jeszcze namawia swoich wiernych do podpisywania petycji przeciwko
poszerzeniu asortymentu w sklepie Barczaków. „Serdecznie dziękuję wszystkim, którym leży na sercu dobro i obraz naszej miejscowości
7
i wyrazili bądź wyrażają sprzeciw na sprzedaż alkoholu przy kościele. Słyszałem, że zbierane są podpisy sprzeciwiające się tej procedurze. Rada sołecka wyraziła również swój sprzeciw. Nie będę tutaj wymieniał zagrożeń z tym związanych, bo albo się je widzi bez księdza albo najmądrzejsze słowa nie dotrą do sumienia” – wypisał na stronie internetowej parafii. Barczakowie są mocno wkurzeni – zdecydowali się nawet złożyć oficjalną skargę w rzeszowskiej kurii. Twierdzą, że przecież nie robią niczego, co byłoby niezgodne z ustalonym w gminie prawem. A mówi ono, że sprzedaż alkoholu dozwolona jest w miejscach oddalonych co najmniej 30 metrów od szkół, przedszkoli, kościołów, kaplic i cmentarzy. Ich sklep te warunki spełnia. Jeszcze spełnia, bo ksiądz proboszcz zapowiada, że jak będzie musiał, to przesunie ogrodzenie, zaś na rogu działki postawi krzyż. Skąd u niego taki lęk przed alkoholem na sklepowych półkach – nie wiadomo, bo z mediami nie chce rozmawiać na ten temat. ~ Szczekociny. Zadrwił sobie z obowiązującego prawa proboszcz parafii św. Bartłomieja. Przy okazji remontu wnętrza zabytkowego kościoła bez wiedzy i zgody konserwatora zamalował całkiem współczesną farbą XVIII-wieczne malowidła. Najbardziej kuriozalne w tej sytuacji jest to, że wojewódzki konserwator zabytków otwarcie przyznaje, że nic już na tym etapie dla malowideł zrobić nie może. Księdza też nie spotka żadna kara – nawet grzywny. ~ Wyżne (woj. podkarpackie). Do bierzmowania miało tu przystąpić 25 gimnazjalistów. Aż ośmiu ksiądz do sakramentu nie dopuścił, chociaż zgodnie z wymogami zdali egzamin i zaliczyli odpowiednią liczbę pierwszych piątków. Taka nienaturalna selekcja w małej społeczności natychmiast przynosi efekty. Napiętnowane przez kolegów małolaty w nieoczekiwanej sytuacji odnaleźć się nie potrafiły, toteż wybuchła awantura. Ksiądz tłumaczy swoją decyzję niedojrzałością kandydatów do głoszenia ewangelii oraz faktem, że skoro już nie udzielali się w parafialnych grupach, mogli przynajmniej pomagać w pracach porządkowych. Rodzice „wyróżnionych” uczniów wytłumaczenie mają znacznie bardziej prozaiczne. Uznali bowiem, że ksiądz ukarał ich latorośle za to, że oni nie dają tzw. składki na utrzymanie kościoła, którą to składkę pokorne owieczki rzucają księdzu na tacę w imiennych kopertach. Dopiero kiedy o historii „ewangelicznej niedojrzałości” uczniów zrobiło się głośno, ksiądz proboszcz zmienił front i całą ósemkę postanowił jednak wybierzmować. WIKTORIA ZIMIŃSKA
[email protected]
8
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
POLSKA PARAFIALNA
Straż kościelna Na dzień św. Floriana, jak kraj długi i szeroki, ciągną strażacy przed „najświętszy sakrament”. Bo taka już jest branżowa tradycja, że z okazji resortowego święta pokłon trzeba złożyć przede wszystkim Najwyższemu. Na tę okazję magazyn „Strażak” przygotował nawet instruktaż dla członków ochotniczej straży pożarnej, aby przypadkiem swoim niestosownym zachowaniem nie popsuli kościelnej uroczystości, którą każdy zarząd bądź oddział OSP powinien planować rok wcześniej. A co najważniejsze – termin musi ustalić z proboszczem i kapelanem. Jak już termin ustalony, a szczegóły dograne, pozostaje tylko zapamiętać kilka zasad strażacko-świątynnego savoir-vivre’u, ustalonego rzecz jasna z kościelnymi władzami. I tak muszą strażacy pamiętać, że podczas nabożeństwa trzeba zachować ciszę, powagę, nie rozmawiać, nie śmiać się. Są też inne wymogi „regulaminowe”: ~ Do kościoła czy na nabożeństwo polowe należy przyjść 10 minut przed jego rozpoczęciem, przy czym ta zasada dotyczy także orkiestry. Kompania honorowa wkracza do świątyni 5 minut przed rozpoczęciem mszy. ~ Strój obowiązuje kompletny – galowy lub wyjściowy. Wybór zależy od rangi imprezy oraz jej organizatora, czyli proboszcza. Przy czym strażacy w mundurach, występując
indywidualnie, przed wejściem do kościoła lub wchodząc na miejsce uroczystości, muszą oczywiście zdjąć nakrycia głowy. Co zrobić z czapką? Instrukcja nakazuje przełożyć ją do lewej ręki, obejmując dłonią z dołu za róg denka. Strona wewnętrzna czapki musi przylegać do spodni, zaś daszek powinien być skierowany do przodu. Podczas całej tej operacji lewa ręka ma być swobodnie wyprostowana, zaś palce dłoni należy złączyć z kciukiem. Lepiej pod tym względem mają strażacy występujący grupowo, a więc w pododdziałach bądź w składach pocztów – sztandarowych czy flagowego. Oni nakryć głowy (czapki rogatywki, hełmy ozdobne i bojowe) nie zdejmują, i to przez cały czas trwania uroczystości – również przy przyjmowaniu komunii. ~ Jak już strażak niebędący członkiem pododdziału ogarnie kwestię czapki, musi pamiętać, że po wejściu do kościoła w żadnym razie nie klęka. Przyjmuje za to postawę zasadniczą, zaś szacunek najświętszemu sakramentowi oddaje poprzez skinienie głowy. Dopiero teraz można siadać. ~ W tej pozycji znów powraca fundamentalny problem czapki. Należy
ją trzymać w lewej ręce i na lewym kolanie, koniecznie skierowaną daszkiem do przodu. Pod żadnym pozorem nie wolno kłaść czapki na krzesłach, klęcznikach, gzymsach, stopniach ołtarzy, podwyższeniach, zakamarkach czy bezpośrednio na trawie (podczas mszy polowych). Zakazane jest też wieszanie nakrycia głowy
a przy komunii po słowach: „(…) którzy wezwani zostali na ucztę Baranka” dłoń prawej ręki należy przyłożyć do serca. Wszystkie palce powinny być przy tym złączone i ułożone równolegle do klapy górnej kieszeni kurtki. Powrót ręki następuje po opuszczeniu hostii i kielicha, na sygnał dzwonka, a przy komunii
Fot. www.baruchowo.pl na wystających ze ścian gwoździach czy hakach, płotach lub ogrodzeniach. ~ Zakaz klękania dotyczy wszystkich i obowiązuje podczas całego nabożeństwa. Przed podniesieniem i komunią umundurowani strażacy wstają i przyjmują postawę zasadniczą. Tu kilka dodatkowych wskazówek – otóż przy podniesieniu hostii i kielicha po słowach: „(…) które za was będzie wydane” i „to czyńcie na moją pamiątkę”,
– po odmówieniu: „A będzie uzdrowiona dusza moja”. ~ Czas na znak pokoju. „Skłaniamy się wtedy naszym sąsiadom i podajemy im rękę. Przełożeni i starsi powinni pierwsi podać rękę podwładnym i młodszym. To samo dotyczy kobiet. W pododdziałach znaku pokoju się nie przekazuje” – czytamy w instruktażu. ~ Co na wypadek, gdy strażak zechce skonsumować „ciało Chrystusa”?
militarnej II RP polskich oficerów – rozweseleni bolszewicy. W spektaklu nie brakuje dosadnych, lecz z życia wyjętych obrazów. Na przykład wtedy, kiedy Majster wraz z pozostałymi Robotekskomuniką i siłą usunięta z klasztoru. A ks. Na deski teatru im. Juliusza Osterwy w Lunikami – Wrażliwym i Chciwym – śpiewa Zapaliczko ostatecznie spada na cztery łapy. blinie wszedł spektakl „Zamknęły się oczy na klęczkach do unoszącego się ku niebu JaZ tym że w innej diecezji. ziemi” pióra Pawła Huellego. Rzecz o zbunna Pawła II „Kiedy ranne biją zorze”, choć Jednocześnie akcja trwa również w Polsce towanych kazimierskich betankach. przed chwilą przy pracy co chwila wołał „ja przedwrześniowej, choć w tym samym miejSpektakl nawiązuje do dramatycznych wypierdolę!” (no bo w trakcie remontu domu, scu. Gospodyni willi, Klementyna Wysocka, darzeń z lat 2005–2007, które trafiły na pierwgdzie ukrywano Żydów, sze strony polskich gazet. Na wnionie znalazł choćby jedsek nawiedzonej Matki Generalnej nej złotej obrączki). marzącej o „wiośnie Kościoła” miejCałość przepleciona scowy Biskup (czyli zmarły niedawjest mistyką, liryką i pono arcybiskup Józef Życiński) miaezją, nawiązaniami do linuje spowiednikiem klasztoru ks. Zateratury współczesnej paliczkę. Ów kapłan wprowadza oraz klasycznej. Są też wśród większości sióstr nowy sposób tańce (choreografia Zbipojmowania miłości do Chrystusa, gniewa Szymczyka), co w jednym przypadku będzie namuzyka i śpiewy (stroną wet… brzemienne w skutki. Ale samuzyczną zajął się Mama decyzja hierarchy o nominacji rek Kuczyński), podnie jest bezinteresowna; w zamian niosłe mowy oraz piękdomaga się od Matki Generalnej nune kostiumy (zaprojekmeru telefonu do pewnego majęttowane przez Barbarę nego, a trudno uchwytnego biznes- Kazimierskie siostry. Pośrodku Matka Generalna (Jolanta Rychłowska) Wołosiuk). Wszystko mena, który jest dobroczyńcą zakojednak bez patosu, a wręcz w sposób uszczyma dar przewidywania przyszłości. W wizjach nu – ufundował jego parcelę i majątek ruchopliwy wobec kołtuna. Rydzyk zresztą też się, ujrzała tragedię Holocaustu oraz Katynia. my. Kościół, jak wiadomo, swoje potrzeby jak to u Huellego, pojawia... Obie sceny są bardzo ostre, choć każda przecież ma. Dla moherów sztuka z pewnością jest na swój sposób. Chociaż efekt jest ten sam, Niepokorną zakonnicą jest s. Agnes, któobrazoburcza. Ale tylko dlatego, że pokazuinaczej mordują Żydów z Kazimierza zimni ra finalnie – podobnie jak inne wierne Matce je ich mentalność i zamiłowanie do różnych hitlerowcy, a inaczej – pewnych siebie i potęgi Generalnej – zostaje obłożona przez papieża
Jeśli przyszedł indywidualnie, podchodzi do miejsca jej udzielania, ale nie klęka, tylko przyjmuje postawę zasadniczą, a prawą dłoń kładzie na sercu, sygnalizując tym samym chęć przystąpienia do komunii. Po jej przyjęciu należy rękę opuścić, wykonać skłon głowy i odmaszerować na miejsce. Strażacy występujący w pododdziałach (dotyczy to pocztów sztandarowych i flagowego) nie występują z szyku do komunii. Jednak gdy zbliży się do nich duchowny, powinni rozluźnić ustawienie. Chęć przystąpienia do komunii sygnalizują tak samo jak strażacy występujący indywidualnie. Aby całość operacji przebiegła sprawnie – radzą autorzy instrukcji – należy to wcześniej ustalić z kapłanem. Najlepiej wyznaczyć strażaka, który dyskretnie będzie sygnalizował, komu udzielić sakramentu. ~ No i na koniec – wyjście. „Indywidualni” wychodzą z kościoła dopiero wówczas, gdy ksiądz uda się do zakrystii. Przed wyjściem – skłon w kierunku „najświętszego sakramentu”. Jeśli chodzi o poczty sztandarowe, poczet flagowy czy kompanię honorową, to one wychodzą z kościoła od razu po słowach kapłana „Idźcie w pokoju Chrystusa”. Ważne, aby dowódca pododdziałów ustalił, czy przed wyjściem odegrane będzie hasło Wojska Polskiego, Rota lub „Boże coś Polskę”. Dopiero po ich wykonaniu wydaje się stosowne komendy do opuszczenia kościoła. Na zewnątrz można spokojnie założyć czapkę. Już bez ceremoniału. Tak oto wygląda uroczystość branżowa świeckiej bądź co bądź instytucji. JULIA STACHURSKA
Biskup (Jerzy Rogalski) i ks. Zapaliczko (Krzysztof Olchawa)
guseł. „Zamknęły się oczy ziemi” to jednak pozycja nie antyreligijna, lecz – jeśli już – antyklerykalna, antygłupia. Każdy, kto chce się uśmiać, a przy tym poświęcić także wcale niemałą chwilę na głębszą refleksję, powinien spektakl ten koniecznie zobaczyć. KAZIMIERZ CIUCIURKA Paweł Huelle, „Zamknęły się oczy ziemi”, reż. Krzysztof Babicki, premiera: 9 kwietnia 2011 r.
Fot. Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie
Kasa, seks i Ave Maria
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
BEZ DOGMATÓW
T
owarzystwo Humanistyczne i Stowarzyszenie Ateistyczne zorganizowały debatę pod tytułem „Jaki ateizm? Jaki antyklerykalizm?”. Jak wynika z powyższego, przedmiotem zainteresowania debatujących byli antyklerykałowie w swej ateistycznej odmianie. Organizatorzy chcieli się zastanowić nad tym, co mają i co powinny mieć do zaoferowania społeczeństwu środowiska antyklerykalne i ateistyczne. Pomysłodawcy spotkania nieco przewrotnie napisali w zaproszeniu : „(...)dyskutować będziemy o tym, jakie cele i jakie formy działania powinniśmy przyjąć, żeby lekarstwo, jakie ordynujemy, było bardziej skuteczne i jednocześnie mniej szkodliwe niż choroba, którą chcemy uleczyć”. Do debaty zaproszono m.in. humanistycznego myśliciela profesora Jerzego Drewnowskiego (na zdjęciu pierwszy od prawej), przedstawicielkę Racji Polskiej Lewicy Teresę Jakubowską (druga od prawej), szefową polskiej sekcji Europejskiej Feministycznej Inicjatywy dla Innej Europy Ninę Sankari (druga od lewej) oraz przedstawiciela tygodnika „Fakty i Mity”. Organizatorów reprezentowali Andrzej Dominiczak (Towarzystwo Humanistyczne) i Marcin Łysuniec (Stowarzyszenie Ateistyczne).
Humanitaryzm pragmatyczny Początek spotkaniu dał profesor Jerzy Drewnowski, przywoływany wielokrotnie na naszych łamach myśliciel społeczny (jego teksty można znaleźć m.in. na stronach www.demokrates.eu, www.racjonalista.pl, www.lewica.pl), ideowo należący do europejskiej filozofii wyzwolenia. Nakreślił on sylwetkę niewierzącego antyklerykała, który byłby pożądany we współczesnej Polsce. Powinien to być „człowiek wyczulony na to, by życzliwe ludziom idee i postawy etyczne były realizowane nie tylko godziwie, ale też racjonalnie i owocnie”. Zatem współczesny humanista, czy też, jak woli profesor, pragmatyczny humanitarysta, nie byłby pięknoduchem fruwającym wśród obłoków myśli uroczych i oderwanych od życia, ale człowiekiem mocno stąpającym po ziemi, aby jak najskuteczniej pomagać innym. Zdaniem profesora rzeczą podstawową byłoby ustalenie, jakie poglądy i które kościoły wyrządzają najwięcej szkód. Jednocześnie zwrócił uwagę na to, że nie każdy antyklerykał czy ateista jest humanistą (humanitarystą), zwłaszcza gdy wraz z religią odrzuca wszelkie normy moralne, które – o ironio! – z religią właśnie utożsamia. Co do religii natomiast, to można sobie wyobrazić takie jej odmiany, które nie będą destruktywne, lecz których przedstawiciele mogliby stanowić sojuszników dla niereligijnych humanistów. Jerzy Drewnowski przytoczył w tym kontekście nazwisko Dorothee Soelle,
Jaki antyklerykalizm, jaki ateizm? Nie jest rzeczą bez znaczenia to, w co wierzymy, gdy jesteśmy niewierzący. Podobnie istotne jest to, co rozumiemy pod pojęciem antyklerykalizm. Samo wymachiwanie sztandarem nie wystarczy.
zmarłej kilka lat temu niemieckiej teolożki protestanckiej, której poglądy i religijność były bliższe świeckiemu humanizmowi niż temu, co w Polsce (i nie tylko u nas) zwykło się rozumieć pod pojęciem religii. Główny mówca spotkania zwrócił także uwagę na mafijny charakter działania niektórych kościołów, który jest ściśle związany z propagowanym przez nie wymuszanym pośrednictwem między człowiekiem a bóstwem. Wymuszania tego dokonuje się za pomocą różnych środków szantażu. Profesor zwrócił także uwagę na polityczno-ekonomiczny aspekt działalności tego typu religii. Antyklerykalizm byłby w tym kontekście opcją moralnego sprzeciwu i wysiłkiem chronienia przed kościołami prawodawstwa i kultury moralnej.
Groza klerykalizmu Obydwie panelistki zwróciły natomiast uwagę na pogłębiający się w Polsce klerykalizm. Nina Sankari pokazała, rok po roku, od 1990, powolną kapitulację świata polityki przed roszczeniami Kościoła, który, rozzuchwalony swoimi sukcesami, mnożył żądania. Ostatnim wyrazem tego procesu było oczekiwanie sformułowane przez biskupów i część polityków w 2010 roku, aby zdelegalizować zapłodnienie in vitro. Mówiła także o symbolicznym i nieświętym sojuszu tronu, ołtarza i giełdy (papierów wartościowych), czyli polityki, kleru i świata biznesu. Nina Sankari zwróciła również uwagę na to, że polska konstytucja nie gwarantuje
prawdziwej świeckości, lecz autonomię Kościoła i państwa, co samo w sobie jest nieporozumieniem mogącym sprzyjać rozwojowi klerykalizmu. Dla Teresy Jakubowskiej świetną ilustracją tego, czym jest i może być klerykalizm, są powieść i film „Faraon” – obraz osadzony w starożytnym Egipcie, ale wstrząsająco współczesny, w którym duchowni manipulują ludem pod pozorem pośredniczenia między sprawami ziemskimi a światem nadprzyrodzonym. Przewodnicząca RACJI zwróciła uwagę na ogromne marnotrawstwo, które wynika z nasycenia programu nauczania w przedszkolach i szkołach lekcjami religii. Są to przecież zwykle 2, a czasem nawet 4 godziny w tygodniu, które powodują, że inne przedmioty, takie jak na przykład geografia, są wykładane w formie zredukowanej.
Humanizm albo śmierć Dla Adama Ciocha (na zdjęciu – pierwszy od lewej), który reprezentował „Fakty i Mity”, kwestia wyznawania przez niewierzących światopoglądu humanistycznego pozostaje sprawą kluczową, w czym nawiązał do tez Jerzego Drewnowskiego. Bycie ateistą nie stanowi jeszcze samo w sobie bazy do porozumienia między ludźmi ani do zbudowania jakiegokolwiek pozytywnego programu etycznego lub politycznego. Wszak można być ateistą i autorytarnym zbrodniarzem (jak Benito Mussolini) albo ateistą i klerykałem (jak tenże Mussolini lub Aleksander Kwaśniewski, który podpisał konkordat, a antyklerykalizm uważa za chorobę umysłową). Sam Mussolini jest zresztą klerykałem pomnikowym – jako likwidator poprzedniego, antyklerykalnego ustroju włoskiego i twórca Watykanu poprzez traktaty laterańskie podpisane z papiestwem. Można dodać, że człowiekiem niereligijnym był także
Roman Dmowski – czołowy polski klerykał, nacjonalista, antysemita i ojciec endecji, której idee zatruwają polską politykę do dziś. Ateizm bez humanizmu może się zatem okazać aberracją. Wśród polskich ateistów ze względu na dyskryminację oraz brak normalnego rozwoju etycznego sporo jest osób wewnętrznie poranionych, które swój antyklerykalizm rozumieją czasem bardzo prymitywnie – jako szydzenie z religii przejawiające się w atakowaniu ludzi o religijnym światopoglądzie. Reprezentant „FiM” zwrócił także uwagę na potrzebę kształtowania umiejętności współpracy w stowarzyszeniach antyklerykalnych i ateistycznych, które często są wyniszczane (jak wszystkie środowiska w Polsce) wewnętrznymi sporami i bezsilnością w rozwiązywaniu konfliktów personalnych i ideowych. W Polsce nie ma bowiem demokratycznej tradycji, którą w krajach protestanckich ludzie wynieśli wiele pokoleń temu z parafii. Z parafii katolickich można wynieść co najwyżej autorytarne nawyki i przekonanie, że nic od zwykłych ludzi nie zależy.
Chmury nad antyklerykalizmem Andrzej Dominiczak, wieloletni polski działacz humanistyczny, zwrócił uwagę na pewne niepokojące sygnały dochodzące ze środowisk niereligijnych i antyklerykalnych. Za takie uznał postawy antydemokratyczne niektórych racjonalistów lub Ruch Poparcia Palikota, który wygląda jak organizacja mająca na celu promowanie jednej osoby – wodza. Faktem pozostaje, że w przekazie medialnym ruch ten funkcjonuje nie jak normalna organizacja społeczna, lecz organizacyjne zaplecze dla jednego człowieka. Przewodniczący Towarzystwa Humanistycznego przytoczył ostatnie badania opinii społecznej, które ujawniają,
9
że aż 60 proc. Polaków tęskni do wodza – silnego przywódcy. Jest to tendencja bardzo niepokojąca, świadcząca o słabej wrażliwości demokratycznej, zagubieniu i autorytarnych ciągotach więcej niż połowy rodaków. Andrzej Dominiczak zaznaczył także, że główną winę za klerykalizm ponoszą politycy, a nie duchowni. Bo to odpowiedzialnością polityków jest budowanie świeckiego państwa. Marcin Łysuniec zaciekawił zebranych przykładem własnej organizacji, która nie jest skierowana przeciwko komukolwiek, lecz stara się po prostu zaspokajać potrzeby, w tym towarzyskie i kulturalne, osób niereligijnych. I nie tylko ich. Stowarzyszenie ateistyczne zorganizowało zbiórkę artykułów pierwszej potrzeby dla powodzian z Bogatyni i dostarczyło je potrzebującym, oczywiście bez względu na ich światopogląd.
Krzyczące potrzeby W powyższym kontekście bardzo charakterystyczne były głosy w otwartej części debaty. Na sali było wszak ponad 100 osób. Generalnie dało się zauważyć pewne nieporozumienie bo mimo jasno zadeklarowanego tytułu debaty („Jaki ateizm, jaki antyklerykalizm?”) część przybyłych oczekiwała, że wystąpienia panelistów będą zawierały bardziej zdecydowane ataki na Kościół. Tymczasem temat debaty nie miał z Kościołem bezpośrednio wiele wspólnego. Sądzę jednak, że tego pragnienia wyrażanego przez sporą część obecnych nie należy lekceważyć – świadczy ono o głodzie normalnej rozmowy na temat tego, co wielu antyklerykałów naprawdę boli i co jest dla nich ważne. Wynika to zapewne z osamotnienia wielu osób, które w swoim otoczeniu nie mają nikogo, z kim mogłyby o tym rozmawiać. To kolejny dowód na to, że potrzebne są stowarzyszenia i kluby, środowiska, w których ludzie podobnie myślący mogliby się spotykać, rozmawiać i działać. Inną sprawą pozostaje pewne nierozumienie tego, czemu miałby służyć świecki humanizm. Pewna liczba niereligijnych antyklerykałów wyobraża sobie, że cały problem z sytuacją w Polsce polega na winie drugiej strony, czyli klerykałów. Nie dostrzega żadnej potrzeby budowania cywilizacji etycznej konkurencyjnej wobec chrześcijańskiej, dojrzalszej intelektualnie i moralnie od tego, co przez wieki zbudował w Europie Kościół i z czym borykamy się po dzień dzisiejszy. Także we własnych głowach. Wszak samo odrzucenie religii nie sprawia jeszcze, że automatycznie powstaje w nas postawa od religijnej mądrzejsza i dojrzalsza. Czasem wloką się za nami przez lata autorytarne nawyki i postawy wyniesione ze świata religijnego lub po prostu z braku wyrobienia w sobie solidarności z innymi i empatii. MAREK KRAK Fot. Piotr Reinert
10
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
POD PARAGRAFEM
Porady prawne Małżeństwo krewnych Czy istnieją jakieś różnice w prawie polskim i kościelnym dotyczące zakazu zawarcia małżeństwa z uwagi na pokrewieństwo? Czy można wskazać grupę krewnych, co do których jedno prawo dozwala, a drugie zabrania małżeństwa? Pokrewieństwo wymieniane jest jako przeszkoda zrywająca – a więc uniemożliwiająca zawarcie małżeństwa i stanowiąca podstawę unieważnienia małżeństwa już zawartego – zarówno w państwowej, jak i kościelnej regulacji prawnej. Można jednak wskazać na pewne różnice pomiędzy przepisami zawartymi w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym oraz kodeksie prawa kanonicznego. Istotą przeszkody pokrewieństwa jest niedopuszczenie do zawarcia związku małżeńskiego pomiędzy krewnymi, a więc ludźmi, których łączą tzw. więzy krwi, tzn. jeśli mają wspólnego przodka. Wyróżnić można pokrewieństwo w linii prostej oraz w linii bocznej. W linii prostej krewnymi są te osoby, które pochodzą bezpośrednio od siebie, a więc prai dziadkowie, rodzice, dzieci, wnuki. Krewni w linii bocznej nie pochodzą wprost od siebie, lecz mają wspólnego przodka – tak jak rodzeństwo, rodzeństwo rodziców, rodzeństwo dziadków. W prawie kanonicznym kwestię przeszkody małżeńskiej reguluje kanon 1091. Małżeństwa nie mogą zawrzeć ze sobą krewni w linii prostej ani krewni w linii bocznej do czwartego stopnia. Stopień pokrewieństwa wskazuje liczbę wszystkich urodzeń pomiędzy poszczególnymi krewnymi (np. pomiędzy rodzeństwem istnieje drugi stopień pokrewieństwa: matka (1) – siostra (2). Trochę inaczej kwestię tę reguluje kodeks rodzinny i opiekuńczy w art. 14. Tutaj również istnieje zakaz małżeństwa pomiędzy krewnymi w linii prostej, natomiast istnieje znacząca różnica co do krewnych w linii bocznej. W tym bowiem przypadku kodeks wskazuje jedynie rodzeństwo. Na gruncie prawa polskiego nie ma zatem żadnych przeszkód do zawarcia związku małżeńskiego pomiędzy innymi krewnymi w linii bocznej. Trzeba jednakże pamiętać, że w takim wypadku możliwy będzie jedynie ślub cywilny, a wykluczony ślub kościelny czy konkordatowy. Prawo kościelne przewiduje jednak wyjątki w stosunku do krewnych w linii bocznej trzeciego i czwartego stopnia. Wyjątek ten polega na możliwości uzyskania dyspensy od biskupa ordynariusza diecezji, do której się należy, lub miejsca, w którym aktualnie się przebywa. W przypadku niebezpieczeństwa śmierci, gdy czas odgrywa istotną
rolę, dyspensy mogą udzielić również inne osobistości Kościoła. Należy na koniec wspomnieć, że zarówno w prawie polskim, jak i kościelnym istnieje również przeszkoda małżeńska powinowactwa. Związku małżeńskiego nie można zawrzeć z powinowatymi w linii prostej, a więc z dziećmi, wnukami, rodzicami czy dziadkami byłego lub zmarłego małżonka.
Renta dla bezrobotnego Miałem poważny wypadek i od tego czasu podupadłem na zdrowiu. Kiedy wydarzył się wypadek, nie pracowałem już od około 4 lat. Czy przysługuje mi renta z tytułu niezdolności do pracy? Od 1 października 2003 r. obowiązuje nowe brzmienie art. 57. Dzięki dodaniu do niego paragrafu 2, do uzyskania renty z tytułu niezdolności do pracy nie jest już konieczny warunek, aby niezdolność do pracy powstała najpóźniej w okresie 18 miesięcy po ustaniu okresów składkowych i nieskładkowych wskazanych w art. 57 par. 1. Dlatego możliwe jest ubieganie się o rentę nawet w przypadku, gdy od ustania zatrudnienia minęło tyle czasu, ile w Pana przypadku. Oczywiście, trzeba spełnić inne warunki, stawiane przez ustawodawcę – być uznanym za całkowicie niezdolnego do pracy oraz udowodnić okres składkowy i nieskładkowy wynoszący co najmniej 20 lat dla kobiety lub 25 lat dla mężczyzny. Trzeba jednak pamiętać, że przynajmniej 5 lat z tych okresów muszą przypadać w ciągu 10 lat przed zgłoszeniem wniosku o rentę lub przed dniem powstania niezdolności do pracy. Całkowita niezdolność do pracy oznacza utratę zdolności do wykonywania jakiejkolwiek pracy. Decyzję w tym przedmiocie podejmuje lekarz orzecznik ZUS. Jeśli zaś chodzi o okresy składkowe i nieskładkowe, to do pierwszych zalicza się m.in. okresy zatrudnienia, pobierania zasiłku dla bezrobotnych czy zasiłku macierzyńskiego, a wśród drugich można wymienić m.in. okresy nauki w szkole wyższej, urlopu wychowawczego w określonej ustawą wysokości, sprawowania opieki nad członkiem rodziny całkowicie niezdolnym do pracy i samodzielnej egzystencji. Aby uzyskać rentę, należy złożyć wniosek o ustalenie prawa do renty do odpowiedniego ze względu na miejsce zamieszkania oddziału ZUS. Do wniosku należy załączyć dokumenty uzasadniające prawo do renty: kwestionariusz dotyczący okresów składkowych i nieskładkowych, dokumenty potwierdzające okresy składkowe i nieskładkowe, zaświadczenie pracodawcy o wysokości osiąganego wynagrodzenia lub legitymację ubezpieczeniową z adnotacjami na temat osiąganych zarobków, zaświadczenie
o stanie zdrowia wydane przez lekarza prowadzącego leczenie, inną dokumentację medyczną, która może mieć znaczenie dla orzecznika ZUS wydającego orzeczenie, ankietę wypełnioną przez pracodawcę.
Samochód zastępczy Uczestniczyłem w wypadku samochodowym nie z mojej winy. Naprawa samochodu była zrobiona z polisy sprawcy, a ubezpieczyciel nie chce mi zwrócić pieniędzy za wynajem samochodu zastępczego, z którego korzystałem podczas naprawy mojego auta. Odpisują mi, że skoro nie jestem przedsiębiorcą ani nie wykorzystuję samochodu bezpośrednio w celach zarobkowych, to ubezpieczenie mi nie przysługuje. Czy mają rację? Kwestia zwrotu pieniędzy przez ubezpieczyciela za wynajem pojazdu zastępczego niejednokrotnie już była przedmiotem rozważań sądów. Z tych orzeczeń kształtuje się spójny i jednolity pogląd – koszty wynajmu pojazdu zastępczego co do zasady wliczane są do szkody majątkowej. Sąd Najwyższy stoi na stanowisku, że niemożność korzystania z uszkodzonego w wyniku wypadku pojazdu jest zawsze szkodą majątkową. Potwierdził to m.in. w wyrokach z dnia 8.09.2004 r. (sygn. akt IV CK 672/03) i z dnia 5.11.2004 r. (sygn. akt II CK 494/03). Skoro tak, pieniądze wydane przez poszkodowanego na wynajem pojazdu również stanowią uszczerbek w majątku, który nie nastąpiłby, gdyby samochód był sprawny. Szkoda ta pozostaje więc w adekwatnym związku przyczynowym ze zdarzeniem szkodzącym, który to warunek jest wymagany przy ocenie odpowiedzialności sprawcy, a co za tym idzie – również ubezpieczyciela. Każdorazowej oceny, czy wynajem samochodu był konieczny, dokona oczywiście sąd, trzeba mieć jednak na uwadze, że korzystanie z prywatnego środka lokomocji już dawno przestało być zbędnym luksusem czy fanaberią, a wynika choćby z zasady racjonalnego wykorzystania czasu. Jeśli więc wynajmujemy samochód zastępczy, by korzystać z niego w takim zakresie, jak dotychczas korzystaliśmy ze swojego pojazdu, co do zasady ubezpieczyciel powinien nam zwrócić koszty wynajmu. Ograniczenie odszkodowania jedynie dla przedsiębiorców wykorzystujących samochód w celach zarobkowych przeczyłoby naturze kompensacyjnej odszkodowania – a więc naprawienia szkody w pełnej wysokości. Jeżeli zakład ubezpieczeń odmawia uregulowania kosztów wynajmu samochodu, a odwołanie od decyzji nie przyniosło żadnych skutków, pozostaje wystąpić z roszczeniem o zapłatę na drogę sądową.
Separacja Od półtora roku pozostaję w separacji ze swoją żoną. Sąd orzekł o separacji bez winy któregokolwiek małżonka. Niedawno żona zażądała ode mnie comiesięcznych pieniędzy na utrzymanie. Czy ma do tego prawo, skoro od półtora roku nie mamy ze sobą nic wspólnego? Mimo że orzeczenie separacji ma w dużej mierze skutki porównywalne z rozwiązaniem małżeństwa, rozwiązaniem jednak nie jest. Nie można zatem podzielić poglądu, że od półtora roku nie mają Państwo ze sobą nic wspólnego. W doktrynie nadal sporną kwestią pozostaje, czy separacja zwalnia małżonków z dochowywania wierności względem siebie. Mogłoby to bowiem pozostawać w sprzeczności z samą istotą separacji, której jednym z celów jest doprowadzenie do pojednania. Abstrahując jednak od kwestii spornych, trzeba wskazać, że ustawodawca wprost nałożył na małżonków pozostających w separacji obowiązek wzajemnej pomocy w przypadku, gdy wymagają tego względy słuszności. Obowiązek ten rozciąga się nie tylko na pomoc materialną, ale i „duchową”, jak choćby wspieranie w trudnych chwilach i rozwiązywanie problemów z dziećmi. Do stałego obowiązku dostarczania środków utrzymania dla drugiego małżonka zastosowanie znajdzie jednak par. 4 artykułu 614 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, który odsyła nas w tej materii do regulacji zawartych przy instytucji rozwodu. Z nich natomiast wynika, że małżonek, który znajduje się w niedostatku, może żądać od drugiego małżonka dostarczania środków utrzymania w zakresie odpowiadającym usprawiedliwionym potrzebom uprawnionego oraz możliwościom zarobkowym i majątkowym zobowiązanego. Warunkiem jest, aby żądający nie został uznany za wyłącznie winnego rozkładu pożycia. Jeśli więc sąd orzekł o obopólnej winie lub nie orzekał o winie wcale, a małżonka znalazła się w niedostatku, sąd może nałożyć na Pana obowiązek alimentacyjny. Według zgodnej opinii doktryny, niedostatek nie musi powstać w momencie orzeczenia rozwodu, lecz może nastąpić w okresie późniejszym. Stan ten oznacza, że małżonek nie jest w stanie samodzielnie zaspokoić swoich usprawiedliwionych potrzeb w całości lub w części. Źródeł jego powstania należy upatrywać na przykład w niemożności podjęcia pracy wskutek konieczności zajmowania się utrzymaniem i wychowaniem dzieci, a także brak kwalifikacji zawodowych do wykonywania takiej pracy. Należy szczególnie podkreślić, że obowiązek alimentacyjny może utrzymywać się przez cały okres separacji, nie ma więc oznaczonych granic czasowych. Przy rozwodzie jest odmiennie, bowiem w stosunku do osoby, która nie została uznana
za jedynie winną rozkładu pożycia, obowiązek ten wygasa z upływem 5 lat od orzeczenia rozwodu.
Nieruchomość wspólna Czy dach garażu należącego do wspólnoty mieszkaniowej jest częścią wspólną, czy może każdy kawałek dachu nad każdym boksem jest częścią prywatną właściciela boksu? Kto zatem odpowiada za odśnieżanie dachu? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna, często bowiem dochodzi do problemów z ustaleniem, które elementy budynku i urządzenia są częścią nieruchomości wspólnej, a które stanowią własność indywidualną. Granica pomiędzy nimi jest niekiedy zatarta. Ustawa z 24 czerwca 1994 r. o własności lokali (tekst jednolity: DzU 2000 r., nr 80, poz. 903) niezbyt szczegółowo określa nieruchomość wspólną, definiując ją jako „grunt oraz części budynku i urządzenia, które nie służą wyłącznie do użytku właścicieli lokali”. Autorzy, m.in. Roman Dziczek, wskazują, że jest to „syntetyczne ujęcie tego, co rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24.10.1934 r. o własności lokali określało opisowo jako: grunt, podwórza, ogródki, fundamenty, mury zewnętrzne, mury konstrukcyjne i mury oddzielające poszczególne wyłączone ze wspólnej własności lokale, dachy, kominy oraz wszelkie części budynku i wszelkie urządzenia, służące do użytku wszystkich właścicieli lokali lub pewnych grup właścicieli, jak strychy, piwnice, klatki schodowe, korytarze, bramy, ogólne ustępy, wspólne łazienki, pralnie, suszarnie, dźwigi, urządzenia kanalizacyjne, wodociągowe, ogrzewania centralnego, oświetlenia itp.” („Własność lokali. Komentarz”). W przedstawionym przez czytelnika przypadku zastanawiać się można, czy dach nad poszczególnym garażem „nie służy wyłącznie do użytku właściciela lokalu”. Wydaje się jednak, że decydującym czynnikiem jest zaliczenie dachu do elementów konstrukcyjnych budynku i w takim przypadku przesądza to o zakwalifikowaniu go jako składnika nieruchomości wspólnej. Często wątpliwości na temat części wspólnych rozwiewa umowa o ustanowieniu odrębnej własności pierwszego lokalu w danej nieruchomości. Do współwłasności należeć będą te części budynku, które nie zostały zaliczone do powierzchni użytkowej wszystkich samodzielnych lokali wraz z pomieszczeniami do nich przynależnymi w chwili obliczania udziału w nieruchomości wspólnej. ~ ~ ~ Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Prosimy o nieprzysyłanie znaczków pocztowych, bowiem odpowiedzi znajdziecie tylko na łamach „FiM”. Opracował MECENAS
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
R
zecz w tym, że Watykan i tzw. Stolica Apostolska to dwa niezależne byty międzynarodowe. Ten pierwszy ma status państwa, drugi zaś oznacza głowę Kościoła katolickiego. Watykan jest zaliczany do rodziny tak zwanych państw miniaturowych, zwanych także minipaństwami. Jest ich na świecie 24. Według „Kompendium wiedzy o geografii politycznej i geopolityce” Mariny Baczwarowej i Andrzeja Suliborskiego, są to państwa, których terytorium jest mniejsze niż 1000 kilometrów kwadratowych i mające – oprócz Singapuru – także niewielką liczbę ludności. Większość z nich to dawne terytoria kolonialne obejmujące wyspy lub grupy wysp położonych na Morzu Karaibskim, Oceanie Spokojnym i w Azji Południowej. Dyplomaci przez lata nie zaprzątali sobie głowy mikropaństwami. Sytuacja zmieniła się w latach 70. XX wieku. Powodem był nagły wzrost aktywności międzynarodowej Watykanu. Świat stanął przed problemem, czy i jak dopuścić go do pełnego udziału w życiu międzynarodowym, skoro nie wypełnia wymogów klasycznej definicji państwa. Zdaniem profesora Wojciecha Jakubowskiego, politologa, dziekana Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, Watykan jest bowiem tworem prawno-politycznym, który nie ma odpowiednika we współczesnym świecie. Istnieje bowiem tylko dlatego, że działa inny podmiot – Kościół katolicki ze swoją kierowniczą strukturą, jaką jest Stolica Apostolska, czyli de facto papież. I tylko dlatego jest on traktowany jak normalne państwo, choć nie ma własnych obywateli. A bez nich – zgodnie z wymogami prawa międzynarodowego – nie ma mowy o państwie. Dowodzą tego zapisy ustawy zasadniczej Państwa Watykańskiego (godło powyżej) z 2000 roku. W dokumencie liczącym 20 artykułów jego wystawca – Jan Paweł II – ani razu nie wymienia pojęcia obywatel Watykanu ani sposobów, w jaki można się nim stać. Uważni czytelnicy znajdą tam za to obszerne regulacje dotyczące pracowników Stolicy Apostolskiej. Spory pomiędzy nimi a kościelnymi agendami ma rozstrzygać w myśl artykułu 18 Konstytucji Watykanu Biuro Pracy Stolicy Apostolskiej. Co ciekawe – traktat laterański z 1929 roku pomiędzy Włochami a Stolicą Apostolską też ani razu nie nawiązuje do pojęcia „obywatel Watykanu” (choć istnieją paszporty watykańskie!). Znajdziemy za to wykaz przywilejów, jakie zagwarantował urzędnikom centralnych agend Kościoła rząd w Rzymie. Są oni zwolnieni z obowiązków podatkowych, celnych, służby wojskowej i tym podobnych. Skoro państwo to nie ma obywateli, to skąd wziął się w 1929 roku pomysł traktowania Watykanu
jako odrębnego państwa? Otóż był to wynik silnego lobbingu przedstawicieli Kurii Rzymskiej wśród faszystowskich polityków. Wysłannicy papieża Piusa XI przedstawili Mussoliniemu propozycję handlową, którą można streścić następująco: państwo włoskie odda Stolicy Apostolskiej w zarząd jedną z dzielnic Rzymu, a papież Pius XI udzieli poparcia projektom kolejnych reform wdrażanych przez faszystów. Kurialiści posługiwali się przy tym także argumentami odpowiedzialności moralnej władz włoskich za rzekome krzywdy wyrządzone
MITY KOŚCIOŁA ze Stolicą Apostolską za niemające żadnego znaczenia. W ten sposób potraktowali także noty dyplomatyczne wydane przez królów Włoch i ustawę gwarancyjną z 13 maja 1871 roku. Na jej mocy państwo włoskie uznało wyłączne władztwo biskupa Rzymu nad pałacami w Watykanie, na Lateranie i w Castel Gandolfo wraz z prawem do zatrudniania straży osobistej i pałacowej. Parlamentarzyści zobowiązali rząd do zapewnienia papieżowi warunków do swobody komunikacji ze strukturami Kościoła oraz innymi rządami. Na koniec dodali coroczną
międzynarodowej. Formalnie bowiem nic nie stoi na przeszkodzie, aby Watykan mógł ubiegać się o członkostwo w organizacjach międzynarodowych zarezerwowanych wyłącznie dla państw. Tak już się zresztą stało i należy on między innymi do Światowego Związku Pocztowego, Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego, Organizacji Międzynarodowej Łączności Satelitarnej oraz Organizacji Europejskiej Łączności
Watykańska schizofrenia Dla wielu polskich polityków, komentatorów telewizyjnych, radiowych i internetowych pojęcia „Stolica Apostolska” i „Watykan” są tożsame. A za opowiadanie takich bredni na egzaminie z prawa międzynarodowego grozi dwója. Kościołowi katolickiemu w 1870 roku podczas likwidacji Państwa Kościelnego. Nastąpiło to w wyniku referendum przegranego przez zwolenników władzy biskupa Rzymu. Ówczesny papież Pius IX nie uznał jego wyników i ogłosił się „więźniem Watykanu”. Dowodził przy tym, że zjednoczenie Włoch rzekomo uniemożliwia mu wykonywanie obowiązków, ogranicza jego samodzielność i stanowi bezpośredni zamach na funkcjonowanie Stolicy Apostolskiej. Istnienie samodzielnego Państwa Kościelnego było zdaniem rzymskich kurialistów ostoją pokoju na kontynencie oraz gwarantem niezależności Kościoła katolickiego. Rozumiał to podobno król Franków Pepin Mały, który w 755 roku przekazał ówczesnemu papieżowi Stefanowi II terytoria odebrane wcześniej Longobardom. Kurialiści nie wspominają o tym, że Pepin stworzył państwo kościelne na podstawie sfałszowanego dokumentu, tzw. donacji Konstantyna, którą podsunął mu papież (cesarz Konstantyn w IV wieku rzekomo oddał papiestwu rzymskie pałace, władzę nad Italią i zachodnim Kościołem). Od czasu tej mistyfikacji datuje się formalne funkcjonowanie na arenie międzynarodowej Państwa Kościelnego. Likwidacja tego państwa w 1870 roku była – zdaniem dyplomatów Stolicy Apostolskiej – czynem haniebnym. Według nich, Włochy stały się dłużnikiem biskupa Rzymu. Jego urzędnicy uznali deklaracje władz Włoch w sprawie stosunków
pokaźną dotację budżetową na rzecz Stolicy Apostolskiej. Kuria Rzymska uznała ustawę za nieobowiązującą. Celem politycznym tzw. Stolicy Apostolskiej było bowiem nie tyle uznanie jej niezależności międzynarodowej, co powrót do idei państwa kościelnego. Tej pierwszej nikt nie negował, jednak wiele przedsięwzięć międzynarodowych było zastrzeżonych wyłącznie dla państw. Pozbawiało to Stolicę Apostolską możliwości bezpośredniego ingerowania w przebieg negocjacji i ustaleń. Ostatecznie 11 lutego 1929 roku – na mocy układu laterańskiego – Kościół otrzymał od faszystów symboliczną namiastkę odrębnej państwowości – państwo-miasto Watykan. Treść układu dowodzi, że cała operacja miała na celu wprowadzenie papiestwa na salony dyplomatyczne, zarezerwowane dla państw. Otóż faszystowski rząd Włoch uznał wyłączną i absolutną własność, władzę oraz suwerenną jurysdykcję tzw. Stolicy Apostolskiej nad państwem-miastem watykańskim. Zatem jeden podmiot prawa międzynarodowego (tzw. Stolica Apostolska) ma władzę nad drugim (Watykan)! Twórcy traktatu nie chcieli tutaj zauważyć sprzeczności logicznej. Zgodnie z klasycznymi regułami prawa międzynarodowego, państwo, które nie sprawuje suwerennie (samodzielnie) władztwa nad swoim terytorium, nie jest traktowane jak niezależny jego podmiot. A mimo to Watykan za państwo uznano. Umożliwiło to papieskim dyplomatom rozpychanie się na arenie
Satelitarnej. Te dwie ostatnie są bardzo ważne, gdyż wyznaczają standardy techniczne systemów komunikacji. Co ciekawe, nic nie zakazuje Stolicy Apostolskiej jednocześnie ustanowić przy tych samych organizacjach swoich delegatów. Reprezentują oni tam papieża jako głowę Kościoła katolickiego. Faktycznie może to prowadzić do sytuacji, w której dyplomata wysłany przez papieża (tzn. Stolicę Apostolską) może jednocześnie reprezentować Watykan, czyli jeden dyplomata reprezentuje dwa podmioty prawa międzynarodowego. Zatem interesy Kościoła katolickiego są reprezentowane podwójnie! Ludzie Kościoła opanowali dyplomatyczną grę do perfekcji. Przekonali się o tym urzędnicy Komisji Europejskiej. Z jednej strony o interesy Kościoła katolickiego dbają delegaci Stolicy Apostolskiej wspomagani przez pracowników biura Konferencji Episkopatów UE. Z drugiej istnieją wysłannicy Watykanu, bo jest on członkiem stowarzyszonym strefy euro oraz unii celnej. W przypadku Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej statut podpisał przedstawiciel Watykanu, zaś dokumenty dotyczące członkostwa – delegat Stolicy Apostolskiej. Otwiera to Watykanowi drogę do uzyskania odrębnego członkostwa w MEA. Mimo to blokowane jest przyjęcie Watykanu i Stolicy Apostolskiej do Organizacji Narodów Zjednoczonych (mają tam one status obserwatorów). Wątpliwości budzi bowiem fakt, że na mocy traktatu laterańskiego Watykan jest zwolniony z obowiązku troski o zapewnienie poddanym realizacji praw politycznych, socjalnych i kulturalnych, na przykład takich jak wolność sumienia, słowa, zrzeszania, nauczania i bezpieczeństwo
11
socjalne. Tego wszystkiego, co pozostaje zadaniem i celem normalnego państwa. Warto przy tym pamiętać, że suwerenem Watykanu nie są jego mieszkańcy, lecz biskup Rzymu. Sprawuje on jednolitą władzę jako monarcha absolutny, a władza ta ma charakter totalitarny. W analizie profesora Jakubowskiego czytamy, że Watykan jest przykładem państwa wyznaniowego oraz hierokratycznego, czyli takiego, w którym władzę sprawują kapłani. Częścią jego aparatu jest bowiem Wikariat Rzymu (odpowiednik kurii diecezjalnej). Jest on także jednym z ostatnich na świecie feudalnych państw patrymonialnych – takich, w których całe mienie nieruchome i ruchome należy do władcy. Przekłada się to na konstrukcję budżetu, gdyż tworzą go wyłącznie dochody z udostępniania nieruchomości (sprzedaż biletów wstępu do muzeów) oraz sprzedaż monet, znaczków, praw transmisji telewizyjnych. Co ciekawe, Watykan jest niemal w całości uzależniony od dostaw żywności, wyrobów przemysłowych, wody i gazu z zagranicy. Mimo to do dzisiaj pozostają aktualne słowa Mussoliniego z 1929 roku: „Obecnie Watykan jest dalej od Kwirynału (siedziba władz państwa włoskiego) niż Paryż, Madryt lub Warszawa”. Watykan jest dobrym przykładem na to, jak Jan Paweł II rozumiał ideę soboru watykańskiego II w zakresie zwiększania roli świeckich w Kościele katolickim. Otóż po reformie w 2000 roku ich znaczenie i wpływ na zarządzanie Watykanem zmalało. Świecki Radca Generalny działający przy Papieskiej Komisji ds. Państwa-Miasta Watykańskiego pełni dzisiaj rolę wyłącznie pomocniczą – zastąpił on 24-osobową Konsultę – komisję o znacznych uprawnieniach administracyjnych. Całość zwykłego codziennego zarządu nad sprawami Watykanu jako państwa spoczywa w rękach kilku kardynałów tworzących tak zwaną Papieską Komisję ds. Państwa-Miasta Watykańskiego. Jednym z urzędów, które jej podlegają, jest Korpus Żandarmerii Państwa-Miasta Watykańskiego, który pełni rolę jednocześnie policji drogowej, sądowej, kryminalnej i pogotowia ratunkowego. Jest on niezależny od pozostałych służb – Gwardii Szwajcarskiej oraz jednostek wywiadu i kontrwywiadu tzw. Stolicy Apostolskiej. MiC W tekście wykorzystałem pracę W. Jakubowskiego „Podstawowe akty ustrojowe Państwa-Miasta Watykańskiego”.
12
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
RECENZJA „FiM”
Fakty, mity oraz kłamstwa Facet nazywa się Krzysztof Nagrodzki i jest tak zwanym dziennikarzem katolickim. I jako taki obala tak zwane kłamstwa za pomocą tak zwanej prawdy. Nie uwierzycie, w jaki sposób to robi, dopóki nie przeczytacie jego tak zwanego dzieła życia. „Dzieło” nazywa się „Mistyfikatoryka” i jest szeroko propagowane przez prasę katolicką jako najnowsza i najcelniejsza (?!) odpowiedź na pomieszanie faktów i mitów dotyczących niechętnych katolicyzmowi publicystów. Słowa „fakty i mity” pojawiają się w książce nader często jako rodzaj dziwnego związku frazeologicznego. Należy rozumieć to jako puszczenie oka (moim zdaniem – raczej bąka) do czytelnika, że wiadomo, o co chodzi. Jak zwalcza „mity” Nagrodzki? Otóż istnieje w internecie lista kościelnych kłamstw, zabobonów i zatajanych faktów. Nazywa się „O czym 90 procent katolików nie wie” (http://www. eioba. pl/a/1hxq/o-czym-90-katolikw-nie-wie), i jest dość udanym, choć bardzo skrótowym kompendium katolickiej obłudy. Tu do dzieła wkracza wspomniany Nagrodzki. Po kolei przytacza poszczególne punkty listy, po czym rozprawia się z nimi – jego zdaniem – niemiłosiernie. Warto zatem poczytać, jak wygląda logika i argumentacja fundamentalnych katolików, obrońców wiary i rzeczników Pana Boga. O wszystkich myślących inaczej autor „Mistyfikatoryki” pisze tak: (...) Zmagania indoktrynacji z prawdą koncentrują się zatem na zawłaszczeniu dostępu do wiedzy (np. sekowanie redemptorystowskiego Radia Maryja) oraz redukowaniu samodzielności intelektualnej (nie mylić ze sprytem i umiejętnościami oratorskimi) na rzecz łatwiej sterowalnych emocji. Przyznacie, że pięknie ustawia pan katolicki redaktor swoich adwersarzy. A teraz przejdźmy do „rozprawiania się” raz na zawsze Nagrodzkiego z „kłamstwami” na temat historii jego Kościoła. (Tłustym drukiem wyróżniliśmy zdania z tekstu „O czym 90 procent katolików nie wie”, a niebieską kursywą przytaczamy odpowiedzi Nagrodzkiego. ~ 312 r. – bitwa pod mostem mulwijskim – Chrześcijaństwo staje się jedną z religii państwowych Rzymu. Powstanie Instytucji Kościoła Katolickiego. Początek prześladowania i mordowania przedstawicieli innych wyznań.
A Nagrodzki na to: Konstantyn (...), widząc niepowodzenia w zwalczaniu chrześcijaństwa oraz sprawne struktury Kościoła, szukał sposobu współistnienia z nim, by następnie uznać go jako czynnik integrujący i umacniający jedność cesarstwa, w którym panuje jeden władca, jeden kult i jeden Kościół; pojawianie się rozłamów w Kościele traktował jako zagrożenie dla spójności państwa. Jakież to zgrabne rozgrzeszenie religijnych mordów, nieprawdaż? Przy okazji: jeden władca, jeden kult, jeden Kościół też cokolwiek nam się źle kojarzy. Ale idźmy dalej. ~ 319 r. – cesarz Konstantyn ustanowił prawo zwalniające kler od płacenia podatków i służby w armii. Systemy władania, rozumiejąc realną rzeczywistość jako splot czynników materialnych i duchowych, nie negują celowości takich rozwiązań. Jasne, że nie negują. Zwłaszcza systemy totalitarne – a takim od początku był system Krk, który bez cienia wstydu zawłaszczał obce wierzenia, a nawet obcych bogów. ~ Wniebowzięcie Mitry w okresie równonocy wiosennej staje się chrześcijańskim świętem Wielkanocy. ~ Występowanie wyraźnych podobieństw do mitryzmu ojcowie chrześcijaństwa tłumaczą działalnością diabła. Przyjmowanie dat i zmienianie mitycznych obyczajów pogańskich na chrześcijańskie obchody konkretnych wydarzeń jest naturalnym procesem społecznym, polegającym nie na rewolucyjnym „siłowym”, krwawym narzucaniu nowej ideologii – jak praktykują to materialistyczne reżymy, a na ewolucyjnym przechodzeniu bliżej prawdy. Działania diabła (...) można raczej dopatrzeć się w zamąceniach umysłów nie umiejących dążyć do prawdy (...). Proszę... Jak łatwo można za jednym zamachem wytłumaczyć kompromitujące zachowanie sług Krk i jeszcze dołożyć komuchom oraz… „Bogu ducha winnemu” diabłu.
~ 355 r. – biskupi zostają uwolnieni spod nadzoru sądów świeckich. O zakład idę, że nie zgadniecie, co na to Nagrodzki. On na to tak: Uważano, iż czynnik duchowy jest wiodący – stąd takie próby torowania drogi do zbawienia. Religię traktowano wtedy znacznie bardziej serio (...). ~ 360 r. – wprowadzenie zwyczajów czczenia aniołów – podają autorzy opracowania, a Nagrodzki na to bez mrugnięcia okiem: Powinno się mieć szacunek dla dobra. Ludzie światli zwracają się ku dobru – w tym ku aniołom, ludzie ciemni – ku złu, w tym do upadłych aniołów (np. satanizm...). No tak… Nagrodzki jak nic jest człowiekiem światłym. Nawet aż za bardzo, bo na stwierdzenie:
~ Na soborze w Macon biskupi głosowali nad problemem, czy kobiety mają duszę... …odpowiada, że co z tego, skoro, UWAGA: (...) nikt chyba bardziej niż Kościół katolicki nie podniósł godności kobiety tak wysoko (...). Czytając to zdanie, zacząłem się całkiem poważnie zastanawiać, czy jego autor ma czytelników za idiotów. Nie sposób bowiem znaleźć instytucję w dziejach ludzkiej cywilizacji, która tak bardzo pogardzałaby niewiastami. Czy imć katolik Nagrodzki chce powiedzieć, że nie zna fundamentalnych stwierdzeń ojców i mędrców Kościoła, na przykład świętego Anzelma, świętego Odona czy świętego Tomasza z Akwinu, którzy tak o kobietach prawili:
„Kobieta ma jasną twarz i miłą postać. Podoba się bardzo, ta mleczno-biała kreatura! Ale gdy otworzy się jej wnętrze i wszystkie inne regiony jej ciała, okaże się, jak plugawą tkankę zawiera ta biała skóra”; „Gdyby ludzie mogli dostrzec to, co kryje się pod skórą (...) oglądanie kobiety powodowałoby tylko wymioty (...). Skoro sami nawet koniuszkami palców nie chcemy dotykać śluzu i łajna, dlaczego tak gorliwie pożądamy objęcia naczynia z nieczystościami”; „Kobiety są błędem natury (...) z tym ich nadmiarem wilgoci i ich temperaturą ciała świadczącą o cielesnym i duchowym upośledzeniu... Są rodzajem kalekiego, chybionego, nieudanego mężczyzny (...). Pełnym urzeczywistnieniem rodzaju ludzkiego jest mężczyzna”. Idźmy dalej tropem umysłowości autora. A ciekawa to droga. Na stwierdzenie, że: ~ 593 r. – papież Grzegorz I wprowadził wiarę w czyściec dla uzdrowienia finansów kurii rzymskiej poprzez sprzedaż
odpustów od kar czyśćcowych – Nagrodzki dziwi się niepomiernie: Wydaje się, że istotą tego odkrycia jest brak wiedzy o warunkach odcięcia się od grzechu: żal za popełniony czyn, spowiedź, pokuta, zadośćuczynienie, modlitwa, post, jałmużna. Czy „sprzedaż” nie była wpisana w ten kontekst jako jałmużna? I wykorzystywana dla dobra wspólnego. Jeszcze bardziej jest zdumiony, gdy czyta, że: ~ 813 r. – ustanowiono Święto Wniebowzięcia Maryi... …i natychmiast odpowiada zirytowany: Chyba nie wzbudzi kontrowersji, iż takie święto jest szlachetniejsze od tych, które mają upamiętniać szaleństwa realizacji opętanych ideologii, skutkujące wymordowaniem bądź umęczeniem tysięcy ludzi?
No, i to jest dopiero argumentacja, nieprawdaż? Zakończona nieśmiertelną ripostą „a u was Murzynów biją!”. ~ 1099 r. – masakra muzułmanów i żydów w Jerozolimie. Kronikarz Rajmund: „Na ulicach leżały sterty głów, rąk i stóp. Jedni zginęli od strzałów lub zrzucono ich z wież; inni, torturowani przez kilka dni, zostali w końcu żywcem spaleni. To był prawdziwy zdumiewający wyrok Boga nakazujący, aby miejsce to było wypełnione krwią niewiernych”. Wydawałoby się, że na takie faktograficzne dictum Nagrodzki trochę spuści z tomu. Ale gdzież tam… Co więcej, można się w jego tłumaczeniu zbrodni Krk dopatrzeć jakże swojskich nutek antysemickich: (...) No to jesteśmy na kolejnym standardowym szlaku antykatolickich faktów i mitów: krucjaty, inkwizycja, konkwista (...). Żydzi często byli piątą kolumną, która podkopywała opór chrześcijan. (...) dochodziło do tego, że oblegającym przekazywano klucze do bram i ujawniano słabe punkty obrony (...). Można jedynie wspomnieć, że walczono „standardami” tamtych (czy tylko tamtych?) czasów. Czyli Żydzi sami sobie są winni (w Jedwabnem też byli?), a w ogóle rzecz dotyczy standardów, czyli nie ma tak naprawdę o czym mówić. Tysiące trupów to nie tragedia, to statystyka i owe – zdaniem autora – „standardy”. Dalej mamy znów odpowiedź z gatunku „a u was Murzynów…”: ~ 1116 r. – Sobór Laterański ustanowił spowiedź „na ucho”. Taka forma spowiedzi pozwalała na sprawowanie większej kontroli nad ludźmi oraz na „wywiad środowiskowy”. Słusznie. „Wywiad środowiskowy” – sondaże, ankiety, zeznania podatkowe, spisy ludności, NIP-y, PESELE, czip (...) to jeden z podstawowych elementów wszystkich współczesnych organizacji. No i proszę, Kościół był tylko prekursorem nowoczesności, a my się tu niesłusznie czepiamy. Tak jak przy „mitach” o Świętej Inkwizycji. ~ 1204 r. – Zaczęła działać Święta Inkwizycja. Słudzy Kościoła zamęczyli i spalili żywcem miliony ludzi. Spalanie ludzi praktykowane w 20 wieku przez nazistów po raz pierwszy zastosowane było na skalę masową przez chrześcijańską inkwizycję. Majątki „heretyków” przejmowane były przez Kościół i inkwizytorów. Jak na ironię inkwizytorzy wybierani byli najczęściej spośród dominikanów i franciszkanów, którzy ślubowali życie w ubóstwie… Nagrodzki bez najmniejszego trudu, brawurowo rozprawia się z „czarną propagandą” obrzydliwych antyklerykałów: Â Ciąg dalszy na stronie 25
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
W
tym roku będziemy obchodzić okrągłą 30 rocznicę wydarzenia, które do dziś rozpala na tyle wielkie emocje, że zaprowadziło tzw. autorów stanu wojennego na ławę oskarżonych. Przedstawiono im niebagatelny zarzut „kierowania związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym”, który przygotowywał i wprowadził w życie wspomnianą militaryzację kraju. Chodzi o 9 osób, m.in.: Wojciecha Jaruzelskiego (87 l.), Stanisława Kanię (84 l.), Czesława Kiszczaka (85 l.), Eugenię Kemparę (81 l.) i Emila Kołodzieja (93 l.). Oskarżycielem jest katowicki IPN, a przedstawiony podsądnym zarzut, jaki dziś zwykle kieruje się wobec pospolitych gangsterów, podlega karze do 10 lat więzienia. Stawiając zarzuty, śledczy z IPN wykorzystali kruczek prawny: otóż konstytucja PRL przewidywała istnienie dwóch rodzajów aktów prawnych o mocy ustawy: ustaw wydawanych przez Sejm oraz dekretów uchwalanych przez Radę Państwa (kolegialny odpowiednik prezydenta). Ta jednak mogła wydawać dekrety wyłącznie w okresach między sesjami Sejmu, zaś 13 grudnia 1981 roku jesienno-zimowa sesja Sejmu PRL właśnie trwała. W tym miejscu pojawia się mała dygresja – skoro odpowiedź na kluczowe pytanie o celowość wprowadzenia stanu wojennego, który miał uprzedzić radziecką interwencję, spoczywa w niedostępnych kremlowskich archiwach, to kuriozalne wydaje się sądzenie bardzo starych już ludzi za złamanie ustawy legislacyjnej trzydzieści lat temu. ~ ~ ~ 12 grudnia 1981 roku wieczorem na posiedzeniu Sztabu Generalnego LWP zawiązała się Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (WRON). W jej skład weszli najwyżsi dowódcy polskich sił zbrojnych. Na czele rady stanął zwierzchnik sił zbrojnych – generał Jaruzelski, który ponadto pełnił jeszcze funkcję I sekretarza PZPR oraz premiera. Ponadto do WRON weszli m.in.: wiceszef MON generał Florian Siwicki, szef MSW Czesław Kiszczak, dowódca marynarki wojennej admirał Ludwik Janczyszyn, generał broni Tadeusz Tuczapski. W składzie rady znalazł się również jedyny polski kosmonauta – Mirosław Hermaszewski – który twierdził później, że jego nazwisko znalazło się w składzie rady wbrew jego woli. Skupienie w tej organizacji utworzonej na potrzeby stanu wojennego najważniejszych osób Polskich Sił Zbrojnych (14 generałów, 1 admirał i 5 pułkowników) było niezwykle istotne dla powodzenia całej operacji, bo gwarantowało, że nie powstanie w wojsku żadna frakcja opozycyjna, która poprze „Solidarność” i sprzeciwi się wprowadzeniu nadzwyczajnych rozporządzeń, co niewątpliwie doprowadziło by do wojny domowej. Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego – zaraz po sformowaniu się – wezwała organy państwowe do nadania całej akcji oficjalnego charakteru
prawnego. W tym celu przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński wezwał w trybie pilnym wszystkich członków na sesję nadzwyczajną, która odbyła się w środku nocy z 12 na 13 grudnia. Zgodnie z art. 33 Konstytucji PRL, który mówił, że „Rada Państwa może wprowadzić stan wojenny na części lub na całym terytorium PRL, jeżeli wymaga tego wzgląd na obronność lub bezpieczeństwo państwa”, Rada wydała stosowny dekret. Głosowanie nad jego wprowadzeniem okazało się formalnością, gdyż na 14 członków Rady tylko Ryszard Reiff (lider Stowarzyszenia PAX), zgłosił w tej
PRZEMILCZANA HISTORIA wojennego). Wkraczano do siedzib „Solidarności”, przejmując jej dokumenty i mienie. W niektórych okręgach udało się ukryć fundusze u zaufanych biskupów – na przykład we Wrocławiu 80 mln zł, a w Warszawie 10 mln zł. W ramach akcji „Jodła” jednostki MSW przystąpiły do zatrzymywania wytypowanych opozycjonistów, których przewożono do 46 ośrodków internowań. Podczas stanu wojennego w sumie pozbawiono wolności 10 554 osoby, w tym jednorazowo nie więcej niż 5200, a wielu opozycjonistów natychmiast po podpisaniu zgody na współpracę z bezpieką (TW)
codziennie nowe ciosy. Warunki życia przytłaczają ludzi coraz większym ciężarem. Przez każdy zakład pracy, przez wiele polskich domów, przebiegają linie bolesnych podziałów (...). Przy wspólnym stole zabrakło kierownictwa »Solidarności«. Słowa wypowiedziane w Radomiu i obrady w Gdańsku odsłoniły bez reszty prawdziwe zamiary jej przywódczych kręgów. Zamiary te potwierdza w skali masowej codzienna praktyka, narastająca agresywność ekstremistów...”. Kończąc to szczególnie wystąpienie Jaruzelski dodał: „Zwracam się do wszystkich obywateli – nadeszła
HISTORIA PRL (56)
Stan wojenny Wydarzenia z 13 grudnia 1981 r. bez wątpienia można uznać za najtragiczniejszą i najbardziej kontrowersyjną kartę w najnowszej historii Polski. Wprowadzenie stanu wojennego do dziś dzieli polskie społeczeństwo na zwolenników i zdecydowanych przeciwników decyzji generała Wojciecha Jaruzelskiego.
sprawie weto. Postawę Reiffa – późniejszego senatora Unii Demokratycznej – przedstawia się często jako przykład sprzeciwu wobec dyktatury WRON. Dlatego w tym miejscu warto przytoczyć fragment listu Reiffa, jaki kilka dni po tej feralnej nocy napisał do generała Jaruzelskiego: „Ogarniam coraz lepiej ogrom zadań, które Pan Generał w imię najwyższego poczucia odpowiedzialności za los narodu i państwa wziął na swoje barki. Na tym tle uświadamiam sobie również chybioną treść, której poświęciłem swoje wywody w czasie jedynej rozmowy, jaką miałem zaszczyt odbyć z Panem Generałem. Rozumiem, że słowa moje musiały zabrzmieć obco w odbiorze Pana Generała, którego poczucie misji, w obliczu której postawiła go historia, kierowało uwagę w inną stronę, niż tok mojego myślenia, kiedy referowałem swoje koncepcje. Sprawa ocalenia Polski – jest to brzemię nadludzkie. Panie Generale! Pragnę uczynić to u boku Pana Generała, przyjmując cząstkę ciężaru na siebie i organizację, której przewodniczę. Życzę urzeczywistnienia Polski, której jasny obraz jest natchnieniem sprawowanego przez Pana przywództwa. Jest to pragnienie nas wszystkich jako Polaków i obywateli”. Dekret Rady Państwa, wprowadzając stan wojenny, był uchwalony w sumie post factum, gdyż jeszcze przed północą 12 grudnia wojsko oraz jednostki ZOMO przystąpiły do realizacji „planu G” (rozpoczęcie stanu
zwalniano do domów. Warunki przetrzymywania były różne – od luksusowych ośrodków rządowych, w których przebywał na przykład Lech Wałęsa i inni czołowi przywódcy „S”, po typowe więzienia lub koszary wojskowe. Ciężki los spotkał również poprzednią ekipę rządzącą – Edwarda Gierka i premiera Piotra Jaroszewicza. „Gierkowców” przetrzymywano w letnim ośrodku wczasowym nad Jeziorem Głębokim (Pojezierze Pomorskie). Podczas internowania w niedogrzewanym budynku zmarł będący już po kilku zawałach Zdzisław Grudzień – bliski współpracownik Gierka. Trzynastego grudnia punktualnie o godz. 6.00 w odbiornikach radiowych rozległy się dźwięki hymnu narodowego i głos spikera: „Tu Polskie Radio Warszawa. Mamy dziś niedzielę, 13 grudnia. Rozpoczyna się szczególny dzień w historii naszego państwa i naszego narodu. Za chwilę przed mikrofonami Polskiego Radia generał Wojciech Jaruzelski”. Jaruzelski wygłosił jedno z najsłynniejszych przemówień okresu PRL: „Obywatelki i Obywatele Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej! Zwracam się dziś do was jako żołnierz i jako szef rządu polskiego. Zwracam się do was w sprawach wagi najwyższej. Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią. Dorobek wielu pokoleń, wzniesiony z popiołów polski dom ulega ruinie. Struktury państwa przestają działać. Gasnącej gospodarce zadawane są
godzina ciężkiej próby. Próbie tej musimy sprostać, dowieść, że Polski jesteśmy warci”. Natychmiast wszystkie dostępne media obwieściły wprowadzenie stanu wojennego, w ramach którego obowiązywała godzina milicyjna (najpierw od 22 do 6 rano, potem od 23 do 5). Zakazano strajków, obowiązywał tryb doraźny w postępowaniu sądowym, na ulicach pojawiały się czołgi i wojskowe patrole. Kilkaset największych przedsiębiorstw: PKP, kopalnie, huty, cały transport, telekomunikacja, porty, a także 129 największych zakładów przemysłowych zmilitaryzowano. Ich pracownicy zostali poddani rygorom obowiązującym w czasie wojny. Połączenia telefoniczne były oficjalnie podsłuchiwane (słynne rozmowy kontrolowane), a listy podlegały cenzurze. Wyjazdy poza teren rodzimego województwa wymagały specjalnej zgody władz. Zawieszono działalność całego szeregu legalnie działających organizacji, m.in.: Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Związku Literatów Polskich, Niezależnego Zrzeszenia Studentów, a przede wszystkim – samej „Solidarności”. Zawieszono także publikowanie większości tytułów prasowych. W ramach realizacji stanu wojennego zostały użyte znaczne siły wojskowe: prawie 2 tys. czołgów, ok. 4 tys. wozów bojowych i 10 tys. innych pojazdów wojskowych oraz 70 tys. żołnierzy LWP i 30 tys. funkcjonariuszy MSW. Jednak tylko niewielka część wojsk
13
wkroczyła do miast, i to głównie w celu demonstracji siły. Większość pozostawała w terenie, blokując newralgiczne miejsca i węzły komunikacyjne. Co ciekawe – obstawiane były również lotniska oraz miejsca, w których sztab generalny Armii Radzieckiej planował rozmieszczenie wojsk interwencyjnych. Był to wyraźny sygnał wobec państw Układu Warszawskiego, że Polska rozwiązuje wewnętrzny problem swoimi siłami. Operację wprowadzenia stanu wojennego przeprowadzono bardzo sprawnie. Blokada informacji była tak ścisła, że zachodnie media podawały wyssane z palca rewelacje, iż aresztowanych jest tak wielu, że przetrzymuje się ich w woskowych namiotach lub na otwartych stadionach, a wielu wywieziono już w głąb ZSRR. Rozpowszechniano również listy znanych osób, rzekomo zamordowanych przez bezpiekę – na przykład Tadeusza Mazowieckiego. Pojawiały się też newsy o psychicznym załamaniu się Lecha Wałęsy. Oczywiście, wprowadzenie stanu wojennego spotkało się z niezbyt przychylnym przyjęciem ze strony bardzo dużej części społeczeństwa, zwłaszcza że embargo informacyjne sprzyjało tworzeniu nieprawdopodobnych wersji zdarzeń. Dlatego dla władzy było niezwykle ważne pozyskanie partnera, który w jakiś sposób usprawiedliwi tę decyzję władz. Taką instytucją mógł być tylko Kościół. Wczesnym rankiem 13 grudnia do siedziby prymasa Józefa Glempa przybyli przedstawiciele Rady Państwa i WRON – prymas uzyskał wówczas zapewnienie, że może swobodnie poruszać się po kraju. Tego samego dnia Józef Glemp w kazaniu na Jasnej Górze zaapelował do wiernych: „Mądrość to nie jest rozbijanie muru głową, bo głowa nadaje się do innych rzeczy (…). Nie można popełniać czynów szaleńczych, bo czyn szaleńczy może oznaczać zawsze przegraną”. Kilka dni później prymas Glemp w warszawskim kościele Matki Bożej Łaskawej powiedział: „To nic, że ktoś może Kościół oskarżać o tchórzostwo, o kunktatorstwo, o rozładowywanie radykalnych nastrojów. Kościół broni każdego życia ludzkiego, a więc w stanie wojennym będzie wołał, gdzie tylko może, o spokój, o zaniechanie gwałtów, o zażegnanie walk bratobójczych”. Podczas spotkania Rady Głównej Episkopatu prymas – mimo odmiennego stanowiska sporej części biskupów – wręcz zaatakował „Solidarność”, zarzucając jej przywódcom prowokacyjne działania. Stawiając hipotetyczny zarzut, zapytał: „Czy »S« nie zdradziła świata pracy?”. Podsumowując ten wątek, warto przytoczyć wypowiedź metropolity krakowskiego kardynała Franciszka Macharskiego, który na posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu powiedział: „Nie przeszłoby tak łatwo wprowadzenie stanu wojennego, gdyby także nie postawa Kościoła”. PAWEŁ PETRYKA
[email protected]
14
Z TEJ BIEDNEJ ZIEMI
Przedsionki Nieba
~ w miejscowościach położonych o przysłowiowy rzut beretem od Zakopanego (m.in. Kościelisko, Bukowina Tatrzańska, Szaflary, Poronin, Murzasichle) świątobliwe panny dysponują 13 siedzibami, a kawalerowie – pięcioma.
trwonią czasu na rautach i bankietach lub mocząc się w jaccuzi, lecz poprzez całodobową modlitwę „tworzą dla nas wszystkich wielkie zaplecze duchowe i przestrzeń wielorakiego dobra”, a żyją ponoć nadzwyczaj skromnie, bo „nie mają stałych źródeł utrzymania i są zdane na Bożą Opatrzność” (cyt. z komunikatu biskupa tarnowskiego Wiktora Skworca na Dzień Życia Konsekrowanego). Żeby sprawdzić, jak to skromne życie wygląda w praktyce, wybraliśmy się na spacer po Zakopanem, gdzie znajduje się najwięcej 1 materiału porównawczego. Zaczęliśmy od ul. Kościeliskiej, gdzie mieści się słynne Sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej (szczyt przepychu i kiczu, zwany przez niektórych tubylców Disneylandem, ze wspólnym pomnikiem Jana Pawła II i jego adiutanta kard. Stanisława Dziwisza). W okolicy pięć rezydencji zakonnych: dwie należą do nazaretanek, pozostałe do westiarek, sióstr szensztackich
Według wersji kościelnej konsekrowane niewiasty „są prawdziwymi ambasadorami Kościoła w naszym społeczeństwie”, co oznacza, że nie
i Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, bardziej znanych jako koleżanki św. Faustyny. Pałac tych ostatnich robi największe
Ze stolicy Tatr jest absolutnie najbliżej do nieba. Świadczy o tym rekordowa liczba wypasionych domów zakonnych, w których umartwiają się konsekrowane niewiasty i ich koledzy po fachu… Najbardziej atrakcyjne stacje turystyczne oraz kurorty uzdrowiskowe mają jakąś szczególną moc przyciągającą zakony. Zwłaszcza żeńskie. Przykładowo: ~ Rabka-Zdrój – w tym popularnym kurorcie oraz jego najbliższym (do 7 kilometrów) sąsiedztwie znajduje się 14 domów zakonnych (12 żeńskich i 2 męskie); ~ Krynica-Zdrój – 13 domów. Tylko żeńskich, bo mnichom tamtejszy klimat najwyraźniej nie służy; ~ Polanica-Zdrój – 8 domów (6 żeńskich i 2 męskie); ~ Ciechocinek – 9 domów (8 żeńskich, jeden męski). Wszystkie te ośrodki biją jednak na głowę okolice Zakopanego, gdzie zakony posiadają 70 delegatur (nie licząc kilku parafii ani 21 tzw. ośrodków rekolekcyjno-wypoczynkowych). I tak: ~ w samej stolicy Tatr zgromadzenia żeńskie umartwiają się w 38 domach, męskie – w 14 (to dane oficjalne ujawnione przez archidiecezję krakowską; ile jest faktycznie, Bóg raczy wiedzieć);
3
4
pod sobą... ówka” ma wszystko Superluksusowa „Księż
wrażenie (Fot. 1). Wszystkie panie (według relacji sąsiadów – w porywach pięć) były akurat gdzieś pochowane, a jeżdżąca taczką po dziedzińcu – zbyt zajęta, żeby wytłumaczyć nam, ile kosztuje utrzymanie tego cacka… Nazaretanki (2) i panny szensztackie (3) też wprawdzie modlą się w imponujących wielokondygnacyjnych hacjendach, ale 2 bardziej gustownych, imitujących styl góralski. Willa westiarek (co ciekawe: pozbawiona jakichkolwiek symboli sakralnych) jest bardzo zadbana, ale wyglądała na opuszczoną (4).
Wędrując dalej ul. Kościeliską w kierunku centrum miasta, docieramy do dyskretnej siedziby felicjanek (5). Jedynym gadżetem sugerującym profesję lokatorek jest maleńka kapliczka. Sąsiadują z przypominającą wreszcie jakiś normalny klasztor kwaterą karmelitanek bosych (6), u których mogliśmy sobie zamówić uduchowiony portret ze zdjęcia lub obraz z wybranym świętym. Przy ul. Za Strugiem w ślicznym drewnianym pałacyku (7) mieszkają cztery panny dominikanki. Mają niewątpliwie najładniejsze widoki (z jednej strony Giewont, z drugiej Gubałówka), ale długo u nich nie zabawiliśmy z powodu okropnie agresywnego psa. Pięć posesji obok urzędują zmartwychwstanki (8). Chałupa, jak chałupa… Nieruchomość przy ul. Jana Pawła II 1 w ścisłym centrum Zakopanego (potężny bunkier z gustownymi pawilonami na zapleczu) należy do sercanek (9). Na tablicy reklamowej czytamy, że mieszkał tam kiedyś Maksymilian Maria Kolbe.
5
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
6 W pobliżu Wielkiej Krokwi mają swój nieoznakowany dom honoratki (10). Żadnej akurat nie zastaliśmy. Może umartwiały się na szlaku? Choć żeńskie domy zakonne w Zakopanem bardzo rzucają się w oczy, to zdecydowana ich większość zachowuje anonimowość (żadnych szyldów!) i przypadkowy turysta nie ma szans, żeby zorientować się, kto je nominalnie zamieszkuje. Oprócz wspomnianych westiarek, felicjanek, zmartwychwstanek i honoratek, taką sytuację zaobserwowaliśmy także u karmelitanek, sióstr wspólnej pracy (nieruchomość
przejęta po żydowskim z pochodzenia pisarzu Romanie Brandsteatterze – 11), służebniczek wielkopolskich (12), pallotynek (13), służebniczek dębickich, franciszkanek Rodziny Maryi, sióstr od Aniołów (14), służebniczek śląskich (15), czy wreszcie w rozpościerającej się na stoku Gubałówki hacjendzie serafitek (16). ~ ~ ~ Choć wszystkie kościelne posiadłości w Zakopanem są naprawdę imponujące, to żadna nie może się oczywiście porównywać z „Księżówką” – wypasionym hotelem Episkopatu, który po ubiegłorocznym remoncie uchodzi za jeden z najnowocześniejszych pod Tatrami. „Ksiądz dyrektor, pytany o koszty remontu, uśmiecha się tajemniczo i mówi, że koszt był milionowy, milionowy” – cytuje ks. Lesława Mirka „Tygodnik Podhalański”. Skoro lokalnym dziennikarzom nie udało się dowiedzieć, to odpowiadamy: poprawa samopoczucia znużonych pasterzy kosztowała 9 mln 244 tys. 872,96 zł (dodatkowe 200 tys. zł na „ekologię” dał Fundusz Ochrony Środowiska), że już nie wspomnimy o drobnych 78 tys. zł w y d a n y c h na „nadzór inwestorski”. Dużo? Jedna średniej klasy siedzi7 ba zakonnic jest warta znacznie więcej. I pomyśleć, że dopiero w roku 1759 katolickim duchownym udało się zlikwidować ostatniego Świętego Smreka, do którego górale modlili się o pogodę i urodzaj… ANNA TARCZYŃSKA
8
13
14
15
9
10
11
12
15
16
16
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
ZE ŚWIATA
NIE BĘDZIE CHRZEŚCIJANIN PLUŁ... W dwóch najludniejszych afrykańskich krajach wybuchły zamieszki zorganizowane przez muzułmanów, gdy okazało się, że miałby nimi rządzić chrześcijanin. Wybory prezydenckie w Nigerii wygrał chrześcijański kandydat, co spowodowało gwałtowne protesty i podpalenia kościołów. Efekt? Kilkuset rannych w środkowej i północnej części kraju, gdzie żyje duża liczba muzułmanów. Natomiast w Egipcie rząd tymczasowy powołany po upadku Mubaraka nominował wyznawcę Kościoła koptyjskiego na gubernatora jednej z prowincji na południu kraju. Część tamtejszych muzułmanów podjęła strajk, domagając dymisji nominata, a atmosfera jest tak napięta, że chrześcijańska mniejszość boi się wychodzić z domu. Radykałowie islamscy twierdzą, że chrześcijanie są niekompetentni, by rządzić w Egipcie, ponieważ tamtejsze prawo częściowo opiera się na Koranie. MaK
NIEWIERNE CÓRY KOŚCIOŁA Prasa amerykańska podała szokujące dane dotyczące obyczajów antykoncepcyjnych tamtejszych katoliczek. Według gazety „The Huffington Post” aż 98 procent katoliczek w USA – czyli niemal wszystkie – używało lub używa środków antykoncepcyjnych zakazanych przez Kościół, do którego należą. Dane te są jedną z najbardziej spektakularnych statystycznych kompromitacji Kościoła. Okazuje się, że poglądy Watykanu w istotnej dla katolików kwestii są totalnie bojkotowane. MaK
ZGUBNA OSTENTACJA Douglas Kmiec, amerykański ambasador polskiego pochodzenia na Malcie, został zmuszony do dymisji. Powodem odejścia Kmieca jest raport, z którego wynika, że ambasador poświęcał większość swojego czasu zawodowego na propagowanie katolicyzmu, zwłaszcza pisanie tekstów poświęconych tematyce religijnej. Co ciekawe – ambasador był jednym z najbardziej znanych katolików w Stanach Zjednoczonych wspierających prezydenta Obamę. Jak widać, nie uratowało mu to głowy, gdy misję dyplomatyczną pomylił z misją religijną. MaK
N
a tydzień przed beatyfikacją jedna z najbardziej wpływowych gazet świata – „New York Times” – sprzeciwiła się wyniesieniu na ołtarze JPII. Maureen Dowd na łamach „NYT” w artykule „Poczekajcie z tą aureolą” atakuje polskiego papę
należy przynajmniej wszcząć dochodzenie. Kardynałowie i biskupi mówili mu przez lata o szerszym kryzysie z wykorzystywaniem seksualnym. A on był bierny aż do przesady. Zawiódł niesłychanie” – powiedział Berry. Poza tymi oczywistymi faktami, które powinny pozbawić Wojtyłę
rozwodów, aborcji, kapłaństwa kobiet i zniesienia celibatu. „Wstrzymanie beatyfikacji lub kanonizacji Jana Pawła II byłoby ogromnym krokiem symbolicznym, przesłaniem dużo potężniejszym niż przeprosiny i rekompensaty dla ofiar molestowania seksualnego” – pisze felietonistka i automatycznie pyta:
Santo non subito za jego bierność wobec księży pedofilów. „Jan Paweł II z pewnością pozbawił się prawa do beatyfikacji, kiedy nie ustanowił prawnych norm w celu usunięcia pedofilów ze stanu kapłańskiego i przez wiele lat po prostu odwracał się od tego problemu. Santo non subito! Jak można być świętym, jeżeli nie ochraniało się niewinnych dzieci?” – słusznie zauważa autorka. W swoim felietonie Dowd przytacza historię nieżyjącego już zboczeńca, ojca Marciala Maciela, który gwałcił zarówno dzieci, jak i dorosłych. O tych sprawkach Jan Paweł II był wielokrotnie informowany. Dostawał skargi od duchownych, od osób świeckich, a nawet od samych dzieci Maciela! Mimo to nie reagował, i trzymał zwyrodnialca pod ścisłą ochroną. Autorka niestety zapomina o oczywistym powodzie takiego zachowania. Maciel dowodził katolickim zgromadzeniem Legion Chrystusa, które na swoim koncie ma miliardy dolarów i chętnie dotuje Watykan. Dowd cytuje Jasona Berry’ego, autora kilku krytycznych książek na temat Stolicy Apostolskiej. „Został oszukany przez Maciela, ale sam pozwolił się oszukać. Jeżeli dziewięć osób oskarża kogoś o to, że wykorzystywał je seksualnie, kiedy byli dziećmi,
S
aureoli, autorka zarzuca mu również konserwatywne podejście w kwestiach społecznych. Był gorącym przeciwnikiem antykoncepcji,
koro rzekome odnalezienie głupich gwoździ użytych do przytwierdzenia do krzyża Syna Bożego zajęło kilka tysięcy lat, to jeszcze kilka tysięcy upłynie, zanim uda się uzyskać jasność w kwestii chronologicznej jego śmierci i zmartwychwstania. No bo tak: skoro Jezus umarł o godz. 15 w piątek, a zwolnił grób o świcie niedzielnego poranka, czyli 40 godzin później, to na jakiej podstawie przyjmuje się, że był konwencjonalnym trupem przez 3 dni? Ktoś się machnął? Śmiała teza, bo to nie kto inny, tylko sam Jezus zapowiedział w Ewangelii Mateusza, że planuje zmartwychwstanie po trzech dniach. Robert Miller, profesor religii w Juniata College w Huntingdon w Pensylwanii idzie na całość: „Technicznie, Jezus popełnił fałszywe proroctwo”. Inni badacze są bardziej oględni; wysuwają tezę, że Chrystus się po prostu przejęzyczył. Hm... A co wobec tego, jeśli przejęzyczał się także w innych wypowiedziach i proroctwach? Która jest przejęzyczona, a która prawdziwa? Jak dociec? Chronologia jest trochę zagadkowa – przyznaje zakłopotany Marcus Borg, badacz Biblii.
„Papież Benedykt XVI chce beatyfikacji Jana Pawła II chroniącego pedofilów, a zablokował beatyfikację papieża Piusa XII, który milczał na
temat Holokaustu, tymczasem Dorothy Day (katolicka działaczka antywojenna. W czasie Soboru Watykańskiego głodowała z grupą kobiet w intencji potępienia przez Sobór wszelkiej wojny – przyp. red.) nie została beatyfikowana. Jak to się stało?”. Cytowany przez Dowd Jason Berry dodaje, że „Benedykt XVI jest lepszy niż jego poprzednik w sprawie nadużyć, ale wciąż znajduje się w otoczeniu wszystkich tych kardynałów, którzy mają brudne ręce. W dalszym ciągu jest jeszcze 16 biskupów, którzy zostali wiarygodnie oskarżeni i ustąpili publicznie ze stanowiska, jednak zachowali swoje tytuły”. Po tym artykule w znudzonej świętami Polsce wybuchł skandal. Portale prześcigają się w krytykowaniu prestiżowego „NYT”. Fronda w artykule „New York Times walczy z pamięcią po Janie Pawle II” wszystkie przytoczone przez autorkę fakty nazywa rzekomymi. Komentarze pod tą publikacją pokazują „rzeczową” dyskusję podjętą przez fanatycznych katolików w naszym kraju: „Z tego co mi wiadomo, to NYT należy do Żydów”; „Lewacy chcąc zdyskryminować autorytet, jakim jest Jan Paweł II, szukają dziury w całym. Nie należy ich traktować poważnie”; „Gazeta przeliczyła koszty procesu, zysk ze wzrostu nakładu, i pisze głupoty”; „Ludzie tworzący Kościół nie potrzebują opinii żadnych głupolków, tym bardziej ateistycznych głupolków, aby ocenić wielkość Jana Pawła II. Opluwanie tego wielkiego człowieka zatrutym jadem nienawiści, jaki płynie z ust ścierwojadów, nie będzie w najmniejszym stopniu szkodliwe, jeżeli nikt tego jadu kosztował nie będzie (…). Dotykanie tych nędznych kreatur słowem lub myślą jest zawsze niebezpieczne, a często szkodliwe”. Tak brzmi głos polskich fundamentalistycznych katolików. ARIEL KOWALCZYK
Badania wielkanocne On i inni eksperci wpadli na koncept, że zagadkę można rozwiązać, przyznając czterem ewangelistom prawo do licentia poetica i powołując się na żydowski sposób mierzenia czasu w wieku pierwszym. Dni zaczynały się o zmierzchu; widać budzili się wieczorem. Więc sobota była faktycznie niedzielą i wszystko się zgadza, 40 godz. równa się trzy dni. Problema niente. Nie tak szybko. W odpowiedzi na teorię, że ewangeliści „nie liczyli czasu literalnie” i dla nich 3 dni mogło znaczyć „wkrótce”, donośne powarkiwanie dobiega z okopów fundamentalistów amerykańskich, którzy gotowi są wpakować porcję ołowiu w każdego, kto snuje dywagacje podważające absolutną dosłowną prawdę objawioną w Biblii. Krwawy konflikt usiłuje zażegnać dziekan John Behr z prawosławnego seminarium duchowego św. Włodzimierza w Yonkers, stan Nowy Jork. Konsumpcja ostatniej kolacji nastąpiła we wtorek, a ukrzyżowanie – w środę…
Tak brzmi jego teza, w którą wierzą i promują do dziś niektóre odłamy chrześcijaństwa. Do dociekań badawczych w rzeczonej materii zniechęcił się Martin Conell, wykładowca z St. Johns University w Collegeville w Minnesocie, który uważa, że na to pytanie nigdy się nie odpowie: „Dowody są tak niejasne, tak elastyczne, że ta debata będzie się ciągnęła zawsze”. A może przyjąć kompromisowe wyjaśnienie innej grupy badaczy? Ich zdaniem, teoria, że zmartwychwstanie nastąpiło 3 dni po ukrzyżowaniu, może mieć podstawy bardzo praktyczne – w tradycji pierwszego wieku zgon można było oficjalnie orzec z całą pewnością dopiero po 3 dniach. Nie można było jednak czekać dłużej, bo po czterech dniach urzędowo przyjmowano, że duch opuścił ciało. Wyjaśnienie biurokratyczne wydaje się najłatwiejsze do przełknięcia, ale jego przyjęcie odebrałoby rzeszom egzegetów chleb dociekania, kiedy, jak i dlaczego. PZ
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
KOŚCIÓŁ POWSZEDNI
Siostra z jajami
Kościół, czyli jego hierarchia, boi się amerykańskich zakonnic – wykształconych, niezależnych i bardzo krytycznych wobec męskiego terrarium, jakim jest rzymski katolicyzm. Elizabeth Johnson (rocznik 1941), zakonnica wykładająca teologię na jezuickim uniwersytecie w Fordham, była jedną z pierwszych kobiet w USA, której Kościół łaskawie zezwolił na obronę doktoratu z tej niegdyś wyłącznie męskiej dziedziny „wiedzy”. Profesor zrobiła wielką karierę – była w zarządzie Katolickiego Stowarzyszenia Teologicznego Ameryki i Amerykańskiego Towarzystwa Teologicznego. Siostra Johnson pokazała pazurki już 21 lat temu, kiedy Watykan rozesłał po świecie projekt nowego katechizmu Kościoła. Wykazała wówczas, że dzieło Ratzingera „interpretuje Biblię na sposób fundamentalistyczny, lekceważąc ostatnie półwiecze refleksji nad katolicką odnową biblijną”. Johnson zarzuciła twórcom
katechizmu naiwne podejście do Nowego Testamentu i przypisywanie autorom Ewangelii teologicznych punktów widzenia wypracowanych w całe stulecia po ich śmierci. Choć dziedzina „wiedzy” uprawiana przez nią jest daleka od obiektywnych ustaleń, starała się, nie bacząc na konsekwencje, zachować jak rasowy naukowiec – po prostu dociekała prawdy za wszelką cenę. Była także wielokrotnie nagradzana – na przykład za jedną ze swoich najlepszych książek o wiele mówiącym tytule „Tajemnica Boga w języku teologii feministycznej”. Tam w najpełniejszy sposób włączyła postulaty myśli feministycznej do teologii katolickiej. W tym miejscu warto poczynić spostrzeżenie, że amerykańskie siostrzyczki na ogół nie przypominają polskich zakonnic – okutanych w habity cichych bożych kurek poddanych kościelnym kogutom – proboszczom i biskupom. Tamtejsze panie przyswoiły sobie wyzwalający dorobek myśli feministycznej, są
niezależne finansowo i często bardzo krytyczne wobec stosunków panujących w Kościele. Nawet przywoływane do porządku karami kościelnymi potrafią grać na zwłokę, ignorować nakazy jak długo się da, robić swoje mimo hierarchicznej opresji. Nic dziwnego, że od 2 lat toczy się watykańskie śledztwo i najścia kontrolerów na żeńskie domy zakonne w USA. Ratzinger słusznie podejrzewa, że wiele zakonnic nie podziela oficjalnych poglądów Watykanu, a klasztory są miejscami oporu przeciw jego władzy. Celem siostry Johnson jest przewietrzenie teologii i uczynienie jej przyjazną dla kobiet. Nie przez przypadek jedno z jej dzieł nosi tytuł „Kościół, jakiego chcą kobiety”. Dla Watykanu brzmi to aż nazbyt twardo. Dlaczego Kościół miałby uwzględniać to, czego chcą ludzie, a szczególnie tak pogardzane przez kler kobiety? W obronie Johnson, co warto podkreślić, twardo stoi zarząd jej katolickiej uczelni.
Jedna z jej ostatnich książek „Poszukiwanie żyjącego Boga” wzbudziła sprzeciw Konferencji Episkopatu USA. Zarzucono wykładowczyni teologii, że rozmija się z „katolickim rozumieniem odkupienia” i innych kwestii. Johnson odgryzła się krytykom, wypominając im, że oceniają ją, nie prosząc o wyjaśnienia. Zarzuciła im także brak zrozumienia jej tekstu, a ich opis dotyczący jej poglądów uznała za karykaturalny. Znów za siostrą stanęły kręgi teologiczne, które biskupom wytknęły ignorowanie współczesnego dorobku teologicznego i sposobu, w jaki teologowie służą Kościołowi. Jedną z osi sporu jest język. Zdaniem zakonnicy, a ku zgorszeniu biskupów, „wszystkie męskie imiona Boga są hierarchicznymi obrazami zakorzenionymi w nierównej relacji pomiędzy kobietami i mężczyznami, a ich celem jest utrzymanie tej nierówności” Tymczasem według biskupów określenia Boga „mają nadprzyrodzone pochodzenie i są poza dyskusją”. Zwolennicy Johnson przypominają, że objawienie chrześcijańskie przyszło przez ludzki język, a ten jest kulturowo uwarunkowany i wcale nie pochodzi z niebios. Dlatego refleksja nad nim jest jak najbardziej wskazana. Kilka tygodni temu Johnson wydała oświadczenie krytykujące postawę biskupów wobec niej i zwróciła uwagę na brak prawdziwego dialogu i rozmowy na temat jej poglądów. Cokolwiek myśleć o samej teologii i szczegółach prac Johnson, to trudno nie myśleć o niej samej z sympatią, jako osobie, która sprzeciwia się kościelnej dyktaturze, głosi emancypacyjne, wyzwolicielskie poglądy i sprzeciwia się dosłownemu traktowaniu Biblii – zwłaszcza jej społecznie opresyjnych fragmentów. ADAM CIOCH
Napad księdza na „świętego” Świętość Jana Pawła II ma najbardziej zajadłych krytyków bynajmniej nie między ateistami i agnostykami. Najmniej cenią go niektórzy dawni poddani… „Papież Jan Paweł II był na bakier z Pismem Świętym, jego kwalifikacje teologiczne były ograniczone. Nie umiał słuchać, za to miał ogromną pewność, że jest wybrańcem bożym. Spędził życie w represjonowanym Kościele polskim, który stał się fortecą pewnej mentalności odporną na upływ czasu. Bardzo wcześnie objawił żądzę władzy; urosła ona do monumentalnych rozmiarów. Nierozliczany przez nikogo, postępował wbrew opiniom innym niż jego własne, eliminował eksponentów alternatywnych poglądów, nie pozwalając im nauczać i publikować (...). Ciężkim nadużyciem władzy były jego nominacje biskupie. Kandydaci musieli być posłuszni i w pełni podzielać jego światopogląd. To osłabiło kadrę kierowniczą Kościoła. Dziś wykazuje ona niedobory kreatywności, uwiąd zdolności przywódczych, słabe wykształcenie i mierną inteligencję. Wielu nominatów rekrutuje się
z szeregów Opus Dei – reakcyjnej, autorytarnej i zdecydowanie niekreatywnej organizacji (...). Dlaczego kobiety nie mogą kierować Kościołem? Czemu księża muszą żyć w celibacie? Co jest złego w antykoncepcji? Skąd ta obsesja moralności seksualnej? Dlaczego postępy nauki są zawsze podejrzliwie traktowane jako zło? Czemu nie pogodzić się z realiami orientacji homoseksualnej? Czy naprawdę nie nauczyła nas niczego sprawa Galileusza?”. Jezus Maria, Józefie święty! A cóż to za heretyk, ateista i wróg Kościoła bluzgnął nienawiścią? Pomyłka! To artykuł australijskiego księdza Erica Hodgensa z archidiecezji Melbourne (od niedawna na emeryturze), opublikowany na łamach magazynu „The Swag”, który jest organem Krajowej Rady Księży... Tekst wywołał duże zamieszanie wśród owieczek, którym busola moralna zaczęła nagle wariować. Aby dać temu odpór, w następnym numerze pisma z odpowiedzią pospieszył kardynał George Pell, prymas Australii, oskarżając księdza
Erica o „liberalno-radykalny protestantyzm”. „Nie wiemy, jakie są granice jego nienawiści wobec takich atrybutów wiary jak adoracja św. Sakramentu i oddanie Matce Boskiej – pisze Pell. – Podstarzałe już, liberalne skrzydło Kościoła, które dominowało w dyskusjach po II soborze watykańskim nie ma naśladowców wśród młodych katolików ani księży”. Szczególnie – co w pełni zrozumiałe – oburzyło księcia Kościoła twierdzenie („zdumiewający przejaw prowincjonalnej arogancji”) ks. Hodgensa, że bardziej inteligentni i wykształceni biskupi sprzedali dusze za awanse. JPII i B16 „byli profesjonalnymi akademikami z takimi dokonaniami i publikacjami, jakimi prawie żaden australijski ksiądz nie może się poszczycić” – chlapnął kardynał, w zdenerwowaniu ujawniając swą opinię, że duchowieństwo australijskie nie grzeszy wiedzą ani inteligencją. To samo, bardziej generalnie, mówił ks. Hodgens, który jako emeryt nie musi się już bać kary i może mówić, co myśli. Ciekawe, o czym milczą jego aktywni zawodowo koledzy... CS
17
NIE WIERZĄ BIBLII Religioznawcy zajmujący się analizowaniem treści Biblii oraz liczni liberalni teolodzy wiedzą od dawna, że zawiera ona liczne błędy, sprzeczności, wymysły. Badacze religii nie afiszują się ze swoimi krytycznymi ustaleniami w USA, gdzie znaczny procent protestantów – fundamentalistycznych chrześcijan – wierzy w absolutną prawdziwość Pisma Świętego i rozumie je literalnie – jako dzieło Boże. Co by było, gdyby im otwarcie powiedzieć, że Biblia jest pełna kłamstw? Unisono stwierdza to Bart Ehrman, profesor studiów religijnych z Uniwersytetu Północnej Karoliny. Co więcej, utrzymuje, że są tego w pełni świadomi najwybitniejsi biblioznawcy protestanccy i katoliccy. Wiele ksiąg Nowego Testamentu nie zostało napisanych przez tych, którzy figurują jako ich autorzy. Ci, którzy naprawdę je spłodzili, podszyli się pod Piotra, Pawła i Jakuba. Podczas wykładów współcześni badacze unikają jednak słowa „kłamstwa” i „fałszerstwo”, zastępując je łagodniejszymi synonimami. Wiedzą jednak, że jest absolutnie niemożliwe, by to, co jest podpisane imieniem św. Piotra, wyszło spod jego pióra. Ktoś się pod niego podszył... Zostało to w końcu zaakceptowane przez ojców Kościoła wieki później. To samo dotyczy wielu listów pisanych rzekomo przez św. Pawła: tylko 7 z 13 listów jest rzeczywiście jego autorstwa. Pozostałe napisano długo po śmierci apostoła. Prawdziwy autor pierwszego Listu do Tymoteusza użył imienia Pawła, by przelać na papier poglądy, które do dziś kompromitują Kościół. Na przykład wymóg, by kobiety były nieme i uległe woli mężczyzn. Jeśli chcą zostać zbawione, mają rodzić dzieci. Na podstawie takich fragmentów apostoł Paweł został uznany przez bardziej liberalnych teologów za jednego z największych mizoginów w historii Kościoła. Gdyby nie te treści włożone w usta Pawła, prawdopodobnie nie byłoby dziś zakazu ordynacji kobiet. W konserwatywnych Kościołach protestanckich wciąż nie wolno im się odzywać. Bart Ehrman zdaje sobie sprawę, że publiczne wyjaśnienie i zdezawuowanie takich fałszów byłoby zbyt skomplikowane, bo część wiernych nie przyjęłaby tego w ogóle do wiadomości, a inni straciliby wiarę w świętość Biblii. Dlatego prawda prezentowana jest raczej dyskretnie i dostępna tylko nielicznym. Na przykład czytelnikom książek prof. Bartha Ehrmana „Misquoting Jezus” (Przekręcając Jezusa”), „Jesus, Interrupted” (Przerywanie Jezusowi) i ostatniej „Forged: Writing in the Name of God – Why the Bible’s Author Are Not Who We Think They Are” (Fałszerstwo: Pisanie w imieniu Boga – Dlaczego autorzy Biblii nie są tymi, za których ich bierzemy). CS
18
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
CZYTELNICY DO PIÓR
Radość Frasyniuka Po ogłoszeniu, że „stan wojenny” w 1981 r. wprowadzony był nielegalnie nawet w świetle ówczesnego prawa, w telewizji wystąpił jeden z dyżurnych „autorytetów” kraju – pan Frasyniuk – wyrażając z tego powodu radość i plotąc przy okazji bzdury. Panie Frasyniuk! W tym czasie, kiedy pan i pana koledzy fruwaliście w oparach „wolności” i samouwielbienia, na dole „Solidarność” była mieszaniną bolszewii i chińskiej rewolucji kulturalnej. Częstokroć zwyczajną dziczą, której motywem działania było chamstwo i mściwość. Wciąż wam mało gratyfikacji za wasze „poświęcenie”! Musicie siebie i społeczeństwo stale przekonywać o swojej wyjątkowości. A przecież nie wywalczyliście żadnej wolności dla szarego człowieka! Przez swoje nieudacznictwo miliony ludzi doprowadziliście do upodlenia. Powstało państwo, w którym prezydenci biją pokłony
przed pomnikami ohydnych morderców! Tak, morderców! Ci tzw. „żołnierze wyklęci” po wojnie nie walczyli już o żadną wolność. Walczyli o to, żeby było jak przed wojną, żeby „chamy” nie miały nic do powiedzenia. Liczyli na bezkarność, będąc przekonani o bliskiej III wojnie światowej. Nic nie usprawiedliwia mordowania niewinnych ludzi, nawet jeżeli rozkaz wydawał kapelan! A tak bywało.
To jest też państwo, gdzie guru Balcerowicz wyzywa mnie i tak samo myślących od „nędzy intelektualnej”. Człowiek, który jest na usługach kapitału i wielokrotnie pokazał, o czyj los się troszczy! Jeżeli tzw. „szary człowiek” zniszczy przez nieuwagę jakąś maszynę, którą obsługuje, to może do końca życia spłacać równowartość strat. Inny, który przez swoją głupotę doprowadzi do znacznych strat i śmierci wielu ludzi, chowany jest na Wawelu, stawia mu się pomniki, a rodzina otrzymuje milionowe odszkodowania. Myślę, że dobrze by było, aby tacy ludzie jak pan Frasyniuk pojeździli trochę po kraju i porozmawiali – na przykład z pracownikami byłych PGR-ów – o wolności. Żeby wytłumaczyli im – bo to jednak trudno zrozumieć – dlaczego zwolnienie jakiegoś dziennikarzyny z pracy w stanie wojennym oznacza „zbrodnię komunistyczną”, ale kiedy 450 osób traci z dnia na dzień pracę (grudzień 2010 – Łapy) to jest to zgodne z Konstytucją i dobitnie świadczy o odzyskanej wolności. Marek Ofiarski
Winni ukrzyżowania Z moich dziecięcych wspomnień wyniosłem obraz katolicyzmu epatującego obsesyjnym nieustannym cierpiętnictwem i gloryfikacją bólu, strugami krwi człowieka zmasakrowanego przed dwoma tysiącami lat. U wielu Jego krew zdaje się wywoływać stany metafizycznej ekstazy. No cóż, dla mnie – wówczas kilkuletniego dziecka – było to jedynie jakieś cykliczne groteskowe widowisko wywołujące stany dziecięcej melancholii. To ja, jako dziecko, co niedzielę „wbijałem gwoździe” w ręce Zbawiciela, bowiem „ukrzyżowałem go wespół z innymi” tylko dlatego, że ośmieliłem się przyjść na ten świat. Kościół katolicki już na dzień dobry obarczył mnie irracjonalną winą...
Ta firma ma chyba jakiegoś fioła na punkcie winy, i z tej „winy” watykański koncern od wieków się utrzymuje. W swym dziecięcym sercu pragnąłem jak najrychlej ściągnąć tego skatowanego człowieka z tych desek, bo nie mogłem już na to patrzeć, do głębi widokiem wstrząśnięty. Oni jednak wcale nie pragną go z krzyża ściągnąć, obnoszą wciąż od stuleci przybite do desek ciało i wmawiają innym ich „ontologiczną winę”, za którą należy łajać, karać, za którą należy przepraszać i korzyć się, stawać się maleńkim, marnym i nic nieznaczącym. W końcu można chyba od tego ześwirować, a dowodem są liczne zastępy „Chrystusów” i „niepokalanych dziewic” na oddziałach zamkniętych. Marcin
J
ak uzyskać doskonałą frekwencję na rekolekcjach? Zorganizować je w szkole! Nie od dziś bowiem wiadomo, że młodzież coraz częściej omija Kościół. W tej sytuacji Kościół postanowił przyjść do młodzieży i 31 marca 2011 r. zorganizował rekolekcje w Zespole Szkół Ekonomicznych w Raciborzu.
to nie ma również szacunku; jeżeli nie ma szacunku, to nie ma miłości” – mówił o. Kałuża. Po chwili jednak dodał: „Może być natomiast uczucie, które jednak w miłości szacuje się tylko na 14–15 proc. Więc co jeszcze się składa na miłość? Pewnie jest też seks. Ale jego jest znów tylko na 17–18 proc. To daje wynik 32 proc.
Seks 7-pprocentowy Rekolekcjom towarzyszyła inscenizacja przygotowana przez uczniów. Słowo wstępne – podobnie jak i całą pogawędkę nawiązującą do ukrzyżowania Jezusa – wygłosił o. Henryk Kałuża, ksiądz misjonarz ze Zgromadzenia Słowa Bożego. Zaczęło się od dwóch haseł („Potrzebuję Cię” i „Potrzebuje Cię Chrystus”), które stanowiły element dość makabrycznej dekoracji (krzyż, przez który przewieszone było zakrwawione prześcieradło, i namalowana zmasakrowana twarz Chrystusa). Zwroty te sprowadziły się do próby uświadomienia młodzieży, czym są potrzeby i co często za nimi stoi. Poza potrzebami pozytywnymi – jak zaznaczył zakonnik – są jednak i te negatywne (lub nieszlachetne), które uzależniają i manipulują człowiekiem. Tymi ostatnimi – zdaniem duchownego – rządzą głównie dwie gałęzie przemysłu, które silnie oddziałują na młode umysły. Mowa o przemyśle narkotykowym i… pornograficznym. I tej ostatniej potrzeby dotyczył dalszy ciąg księżowskiej opowieści. Mentor skoncentrował się bowiem wokół dziedziny, na której panowie w czarnych sukienkach znają się najlepiej. Jest nią oczywiście miłość, u podstaw której leży wolność. „Jeżeli w miłości nie ma wolności,
A gdzie 68 procent?” – pytał retorycznie duchowny buchalter, twierdząc, że dopiero ta liczba stanowi o istocie miłości, która musi być pojmowana jako całość i nie wolno jej dzielić. Ale, ale… Seks w miłości jest 18-procentowy dopiero wtedy, kiedy wliczymy w to… prokreację. W przeciwnym wypadku poziom ten spada do 7 proc (!). Swoją drogą – ciekawe, na jakiej podstawie duchowny dokonał tych precyzyjnych wyliczeń?! W dalszej części misjonarz zwrócił uwagę na typowe uprzedmiotowienie ludzkiej istoty, co – jego zdaniem – jest tragedią. „Chłopak, widząc zgrabną dziewczynę, bardzo często mówi: »Ale laska!«. Mówi tak, nie znając jej. Sprowadza ją zatem do poziomu rzeczy. To jeden z najlepszych sposobów na manipulację drugim człowiekiem!” – grzmiał kaznodzieja. Konsekwencją takiego postępowania jest oczywiście grzech (ile takich na sumieniu mają panowie w koloratce, wolę nie myśleć). Tak więc po raz kolejny okazało się, że na temat miłości i seksu kawalerowie w sutannach mogą rozprawiać godzinami, umoralniając młode pokolenie, które na szczęście takie gawędziarstwo wkłada tam, gdzie jego miejsce – między bajki. E-M
1 procent Twojego podatku pomoże chorym dzieciom
FUNDACJA „FiM” Nasza redakcja przejęła prowadzenie fundacji pod nazwą Misja Charytatywno-Opiekuńcza „W człowieku widzieć brata”, która ma za zadanie nieść wszelką możliwą pomoc potrzebującym rodakom – zwłaszcza głodnym dzieciom, a także biednym, bezrobotnym i bezdomnym. Ponieważ kościelne fundacje i stowarzyszenia w swej działalności charytatywnej (jakże skromnej jak na ich możliwości) nagminnie wyróżniają osoby związane z Kościołem, a innowierców, agnostyków i ateistów pomijają – my będziemy wypełniać tę lukę i pomagać w pierwszej kolejności właśnie im. Nasza fundacja ma status organizacji pożytku publicznego (możliwość odpisania wpłat w wysokości 1 procenta od podatku dochodowego, z podaniem numeru KRS: 0000274691) i w związku z tym podlega pełnej kontroli organów państwa. Tych, którzy chcą wesprzeć naprawdę potrzebujących naszej pomocy, prosimy o wpłaty: Misja Charytatywno-Opiekuńcza „W człowieku widzieć brata”, Zielona 15, 90-601 Łódź, ING Bank Śląski, nr konta: 87 1050 1461 1000 0090 7581 5291, www.bratbratu.pl, e-mail:
[email protected]
UWAGA! EMERYCI I RENCIŚCI, którzy chcą przekazać 1 procent podatku na Fundację „FiM” „W CZŁOWIEKU WIDZIEĆ BRATA”, wypełniają PIT 37. Należy go złożyć w urzędzie skarbowym. PIT 37 można otrzymać w urzędzie skarbowym, ewentualnie pobrać z internetu ze strony Ministerstwa Finansów bądź urzędu skarbowego (http://www. urzad-skarbowy. pl/). Na dole arkusza PIT 40, który emeryci i renciści otrzymują pocztą, widnieje instrukcja, jak należy wypełnić PIT 37. W części „H” PIT 37 zatytułowanej „WNIOSEK O PRZEKAZANIE PODATKU NALEŻNEGO NA RZECZ ORGANIZACJI POŻYTKU PUBLICZNEGO (OPP) wpisujemy numer KRS fundacji „FiM”, a mianowicie: KRS 0000274691. Pamiętajmy o złożeniu podpisu w części „K”.
0000274691
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
LISTY Pseudolewica Doprawdy, to, co ostatnio wyczynia wierchuszka pseudolewicowego tworu pod nazwą SLD, przyprawia o wzrost ciśnienia. Ponieważ owa partia od lat współistnieje w doskonałej symbiozie z okupantem watykańskim, a członkowie tejże partii są fantastycznie ustawieni życiowo dzięki zacisznym i ciepłym posadkom, nie dziwi fakt, iż Święto Pracy, a raczej święto tysięcy ludzi bez pracy, mieszkań i perspektyw, to dla starszyzny plemiennej SLD jeno archaiczna „fanaberia proletariackiej hołoty”, którą zapewne najlepiej byłoby już całkowicie wyrugować z kalendarza. Gdy słucham wypowiedzi niektórych przedstawicieli tej partii, mam niejednokrotnie wrażenie, jakbym słuchał wywodów osób zaproszonych do pewnej toruńskiej rozgłośni – panów z szabelką u pasa i błyskiem niepokojąco zamglonych oczu. Naturalnie, od czasu do czasu (zazwyczaj przed wyborami) panowie z SLD udają dynamiczną opozycję i próbują sprzedać wyborcom wciąż te same wyświechtane demagogiczne bzdety. Już nie wspomnę o przyprawiającej o zawrót głowy służalczości kacyków z SLD wobec kleru i porażającej indolencji tworu, który ma czelność reprezentować polską lewicę. Chciałbym doczekać realnych zmian, wyjścia prawdziwej lewicy ze stanu zapaści i klinicznej śmierci i skutecznych działań na rzecz obywateli. Wyrwania tysięcy polskich rodzin z haniebnego ubóstwa, w którego odmęt zostały rzucone po bandyckich reformach Balcerowicza. Tymczasem ważniejszy jest pierwszomajowy „festyn” na rzymskim placu niż skrzecząca polska rzeczywistość oraz problemy i dramaty wielu mieszkańców nadwiślańskiej krainy, bo te ostatnie g...o obchodzą towarzycho dobrze bawiące się w lokalu na Wiejskiej. Marcin N.
Syn Boży II Polskiemu Kościołowi, który nawet nie próbuje ukryć, że religia służy tylko do trzymania baranów za mordy i zdobywania władzy, za waszym pośrednictwem chciałbym podsunąć pewien pomysł. Potrzeba tylko kilku uczonych, najlepiej polskich biblistów, którzy jeszcze raz zagłębią się w starożytne teksty i ponad wszelką wątpliwość znajdą przeoczone zapiski o tym, że Synów Bożych było dwóch. Niczym to nie grozi, bo polski Kościół i tak będzie musiał prędzej czy później oderwać się od Rzymu – szkoda czasu na ten gorset. Gdyby tego było mało, po kilku latach można ponownie zbadać
Biblię i odnaleźć zapiski, które będą świadczyć o tym, że Starszym Synem Bożym był późniejszy Jan Paweł II, ale wmieszał się Szatan, i jako pierwszy na ziemię trafił bidula Chrystus. I nie ma żadnej wątpliwości, że Polski Naród to wszystko łyknie i jeszcze podziękuje. J.J.
Seminarium czy gimnazjum? Niedawno w gimnazjach nastąpiły trzy dni sądu ostatecznego, czyli sprawdzian wiedzy z materiału przerobionego w ciągu trzech poprzednich lat. Miał być sprawdzian, ale
nie był. Może dlatego, że z przerobionym materiałem miał niewiele wspólnego. Uczniom najbardziej podobało się zadanie: „Uzasadnij, dlaczego Karol Wojtyła po wyborze na papieża pozostał wielkim Patriotą”. Czy takie pytanie też kojarzy się wam z podobnymi pytaniami – o innego człowieka, w innej epoce? Tutaj syn miał spore kłopoty, sam niewiele wie o tym człowieku, a tym bardziej nie wiedział, czy był on patriotą i dlaczego. Jak już kiedyś pisałem, w szkole omawiali tylko to, dlaczego był świętym. Chociaż może dobrze, że takiego pytania nie było na testach, bo jeszcze by urwis odpowiedział tak jak na lekcji języka polskiego: „Dlatego, że tak ustalił Benito Mussolini w 1929 roku”. Wtedy oceny nie otrzymał, miał szczęście. Ciekawe, jak taką odpowiedź potraktowaliby sprawdzający testy… Dlaczego Wojtyła był patriotą, dowiedzieliśmy się, przeglądając zamieszczone w internecie odpowiedzi do testów. Niech każdy pamięta – nasz zdegradowany Wielki Rodak patriotą był dlatego że: zachował język ojczysty, uwielbiał naszą przyrodę oraz często odwiedzał nasz kraj podczas pielgrzymek. Takie to proste. D.W.
Pismo nieświęte Wobec nachalnej propagandy o beatyfikacji przypomniał mi się werset z Ewangelii Mateusza: „Tobie dam (a nie daję – JC) klucze
19
SZKIEŁKO I OKO królestwa niebieskiego. Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16. 19). To słowa, które Jezus miał powiedzieć do Piotra. Osobiście bardzo wątpię, że to powiedział. Jako Bóg wiedział, że człowiek to najgorsze z jego stworzeń, przewrotne, głupie i mściwe. Nie mógłby zatem człowiekowi dawać aż tak dużej władzy w niebie. Po drugie, sobór nicejski w 325 r. wyznaczył 27 ksiąg jako kanoniczne, ale powołał również zespół do przejrzenia tych ksiąg pod kątem ich prawdziwości. Zespół ten pracował 57 lat – do 382 r. – i skreślał, dodawał różne zdania,
Czasami zastanawiam się, czy jestem jeszcze normalny, czy inni są popierd...ni. Myślę, że w tym kraju nigdy nie będzie spokojnie i normalnie. Gdzie jest normalna część naszego społeczeństwa: racjonaliści, humaniści, ateiści, antyklerykałowie, Zieloni, feministki, anarchiści itp. itd.? Czy my jesteśmy w mniejszości? Czego się boimy? Kleru, moherów czy Kaczora? Wróciłem po 4 latach z Anglii i jest jeszcze gorzej niż przed przystąpieniem Polski do Unii. Miałem nadzieję, że społeczeństwo będzie się sekularyzować, a tu coraz większa klerykalizacja! Może niedługo zejdziemy do podziemia? Dlaczego mohery potrafią skrzyknąć się i przybyć w liczbie kilku tysięcy, a zdrowa tkanka naszego społeczeństwa nie robi nic, aby się ZJEDNOCZYĆ?! Dlaczego jesteśmy tak podzieleni? Zastanawiam się czasami nad powrotem do Anglii, ale z drugiej strony zależy mi na tym, aby pracować w Polsce i zmieniać ją na lepsze. Od ponad 7 miesięcy nie oglądam telewizji i oprócz „FiM” (czasami „NIE” i „Przeglądu”) nie czytam gazet. Przez tę całą katastrofę, beatyfikację itp. nasz kraj znowu cofnął się o dobre kilka lat. Brakuje mi czasami kontaktu z ludźmi, którzy myślą podobnie. S.H.
przerabiał je, zmieniał kolejność itd., itp. Jest prawie pewne, że cytowane przeze mnie słowa nie pochodzą od Jezusa – tak jak wiele innych. Zresztą w niektórych przypisach są uwagi, że niektóre zdania zostały dodane przez korektorów. Ks. Marian Wolniewicz we wstępie do Ewangelii wydanej przez księgarnię św. Wojciecha uważa, że tylko 10–50 proc. tekstów Ewangelii pochodzi od ich autorów, a reszta – od innych ludzi. Jak zatem można wierzyć bezkrytycznie w to, co niesie ze sobą tekst Pisma Świętego? Jan Ciszewski
Koegzystencja Czytam „FiM” regularnie od dłuższego czasu i informacje o kolejnych wybrykach „czarnych braci” niezmiennie wywołują moją irytację, ale i westchnienie ulgi, że mojego miasta to nie dotyczy. Żyłem w nieświadomości, bo ostatnio dotarła do mnie informacja, że w naszym pięknym Szczecinku p. Kania, radny z ramienia PO, a jednocześnie dyrektor LO im. Księżnej Elżbiety, na okres rekolekcji wynajął przedstawicielowi Krk
szkolną aulę. Jak ta cała sytuacja ma się do oficjalnie deklarowanej świeckości państwa, nie trzeba chyba mówić. Jedynym pocieszeniem w tej sprawie są komentarze przynajmniej części młodzieży... We wspomnianym LO bierzmowanie w 2011 roku kosztuje 120 zł (w ramach „zapewnienia poczęstunku dla przybywającego biskupa”). Mnożąc to przez ilość bierzmowanych, uzbiera się na niezłą imprezkę. M@rek ze Szczecinka
To idzie moher Płoną pochodnie, a oni idą. Jeden z różańcem, a drugi z dzidą. Ten ma transparent, tamten krzyż targa. I imię wodza na wszystkich wargach. Ciemno, pochodnie, zacięte oczy. Takim bojówkom nikt nie podskoczy. Idą przez miasto. Ktoś wściekle wyje: Niech żyje wódz nasz! NIECH WÓDZ NASZ ŻYJE! Tutaj jest Polska! Wódz nas prowadzi! Kto nie jest z nami, tego się zgładzi! Weźmiem za mordy, weźmiem za pyski! Już dla was, zdrajcy, koniec jest bliski! I prysną szyby, auta zapłoną. Ulice spłyną znów krwią czerwoną. I ryk nasz wstrząśnie już całą Polską. Myśmy są wojsko, brunatne wojsko! I krzyż się zagnie, ciut się go zmieni. Resztki myślenia stąd się wypleni! Czytelnik REKLAMA
Poznaj kosmiczny komputer i swoje duchowe perspektywy
JEGO OKO BUCHALTERIA
PANA BOGA
MIKROKOSMOS W MAKROKOSMOSIE 138 str., cena 16 zł Życie Uniwersalne www.gabriele-verlag.com skr. poczt. 21 73-100 Stargard Szczeciński 1
REKLAMA Wieczór i dyskusja na
Pieski chór kościelny Mieszkam we wsi Śliwnik w woj. lubuskim, gdzie na 210 mieszkańców około 50 osób chodzi do kościoła. Ta właśnie mniejszość (gmina Małomice) – razem z lokalnym proboszczem – postanowiła, że Pana muszą chwalić wszyscy mieszkańcy wioski. W tym celu kilka dni temu zamontowano na wieży kościelnej głośniki. Także na pohybel wszystkim psom, które strasznie wyją, gdy słyszą niosący się z głośników huk dzwonów. Skoro wiejskie burki nie mają co robić na tych 2 metrach łańcucha, to niech przynajmniej „wielbią Pana”. Czytelniczka
Coraz gorzej? Myślałem, że z roku na rok z naszym społeczeństwem będzie coraz lepiej, ale widocznie się myliłem.
argach Książki
Warszawskich T
Pałac Kultury i Nauki, Sala Mickiewicza Sobota, 14.05.2011, godz.15 Now
ość
!
Kerstin Steinbach
Były kiedyś
lepsze czasy ...
(1965-1975) Znienawidzone obrazy i ich wyparty przekaz
Zapraszamy na nasze stoisko nr B 235
AHRIMAN- International
59-900 Zgorzelec www .ahriman.pl
•
sp. z o. o.
skr. poczt. 157
•
[email protected]
111 str. • 39 zł 100 il. / 31 kolor. ISBN 978-83-917469-5-0
Radio „FiM” nadaje! Szukajcie nas i włączajcie na stronie www.faktyimity.pl. W poniedziałek, środę, czwartek i piątek audycje rozpoczynamy, tradycyjnie już, o godzinie 12. A we wtorek o godzinie 17. Telefonujcie do nas bezpośrednio na antenę pod numer 695 761 842
20
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
OKIEM BIBLISTY
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Objawienie z Patmos (2) Powtórne przyjście Chrystusa to jeden z najważniejszych tematów Apokalipsy. W kilku rozdziałach pojawia się jednak motyw „bliskiego czasu” (1. 1, 3; 22. 6–7, 12, 20). Jak zatem rozumieć te zapowiedzi? Czy i kiedy nastąpi owo przyjście Chrystusa i koniec świata? Rzeczywiście, paruzja Chrystusa jest centralnym tematem Apokalipsy. Wystarczy otworzyć tę księgę, aby już w pierwszym rozdziale przeczytać: „Oto przychodzi wśród obłoków, i ujrzy go wszelkie oko” (Ap 1. 7). Również w rozdziale następnym czytamy: „Trzymajcie się tylko mocno tego, co posiadacie, aż przyjdę” (2. 25; por. 3. 3; 16. 15). Ostatni zaś rozdział aż trzykrotnie mówi: „I oto przyjdę wkrótce” (22. 7, 12, 20). Od początku aż do końca Księga Apokalipsy zapewnia nas więc, że Chrystus przyjdzie ponownie i wtedy nastąpi dopełnienie historii ludzkości. Dla jednych będzie to dzień grozy i sądu, dla drugich zaś – dzień zbawienia i niewymownej radości (Ap 6. 15–17; Hbr 9. 28). Jak jednak rozumieć słowa o bliskim powrocie Chrystusa, skoro upłynęło już tyle czasu od powstania Apokalipsy? Większość komentatorów uważa, że słowa te nie odnosiły się do jakiegoś konkretnego i bliskiego Janowi terminu, ale że należy je odczytać w kontekście całej księgi i wydarzeń, które one zapowiada. Księga Apokalipsy omawia bowiem wydarzenia rozgrywające się pomiędzy pierwszym a drugim przyjściem Chrystusa. A zatem stwierdzenia powyższe należy odczytywać z uwzględnieniem minionych wydarzeń. Wskazuje na to między innymi stwierdzenie, że Jan pisał o tym, „co widział, co jest, i co się stanie potem” (1. 19). Oznacza to, że wypełnienia się proroctw Apokalipsy powinniśmy szukać w ciągu dziejów od pierwszego do drugiego przyjścia Chrystusa. Nie tylko bowiem powtórne przyjście Chrystusa ma nastąpić „wkrótce”, ale również wszystkie inne wydarzenia. Czytamy: „Te słowa są pewne i prawdziwe, a Pan, Bóg duchów, proroków, posłał anioła swego, aby ukazać sługom swoim, co musi się wkrótce stać. I oto przyjdę wkrótce” (Ap 22. 6–7). To znaczy, że jak pierwsze i następujące po nich wydarzenia miały się rozegrać „wkrótce”, jedne po drugich, tak i przyjście Chrystusa nastąpić ma „wkrótce”, ale dopiero po tych ostatnich wydarzeniach. Innymi słowy: przyjście Chrystusa jest „bliskie”, ale w stosunku do końcowych siedmiu plag i „sądu nad wielką wszetecznicą” (Ap 17. 2; 19. 1–2). „Bliski czas”
dotyczy różnych wydarzeń w historii świata, ale również tego wszystkiego, co dzieje się obecnie, aż do paruzji Chrystusa. Poza tym warto zauważyć, że w Księdze Apokalipsy są takie miejsca, które nie tylko mówią o chwalebnym przyjściu Chrystusa, ale również o Jego obecności w świecie, a w szczególności pośród swego ludu. W pierwszym liście do Kościoła w Efezie czytamy na przykład: „Wspomnij więc, z jakiej wyżyny spadłeś i opamiętaj się, i spełniaj uczynki takie, jak pierwej; a jeżeli nie, to przyjdę do ciebie i ruszę świecznik twój z jego miejsca” (2. 5). Wielu badaczy Apokalipsy uważa więc, że Chrystus nie tylko przyjdzie powtórnie w chwale i mocy, ale również stale „przychodzi” w duchu, słowie i działaniu, w każdym miejscu i czasie, i przebywa w życiu swego ludu. Świadczy o tym m.in. następujący tekst: „To mówi Ten, który trzyma siedem gwiazd w prawicy swojej, który się przechadza pośród siedmiu złotych świeczników” (2. 1, por. Mt 18. 20; 28. 20; J 14. 23; 1 J 1. 3; Ef 3. 16–17). Kiedy jednak Chrystus przyjdzie w mocy i chwale? Apokalipsa tego nie precyzuje. W dokumencie zapieczętowanym siedmioma pieczęciami przedstawia nam wprawdzie losy całej ludzkości, które zakończą się powtórnym przyjściem Chrystusa, ale nie określa ani roku, ani miesiąca, a tym bardziej dnia tego wydarzenia. Sam Jezus wyraźnie powiedział, że „o tym dniu i godzinie nie wie; ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko sam Ojciec” (Mt 24. 36). Z drugiej strony, Chrystus nie pozostawił swoich wyznawców w niepewności co do swego przyjścia. Podał bowiem szereg znaków, po których wierzący mogą wyraźnie „widzieć, że się ten dzień przybliża” (Hbr 10. 25, por. Mt 16. 3; 24. 32–33; 1 Tes 5. 4). Jakie to znaki? Chodzi tu głównie o znaki w sferze religijnej, politycznej, naturalnej i społecznej. Należą do nich: 1. Wystąpienie fałszywych proroków i mesjaszy. Według Ewangelii synoptycznych, listów Pawłowych oraz Apokalipsy, ma nastać czas totalnego odstępstwa i zwiedzenia. Warto przypomnieć, że proces ten rozpoczął się już w czasach poapostolskich. Zaczął się od biskupów (Dz 20. 29–30, por. 1 J 4. 1), a zaowocował
powstaniem systemu religijno-politycznego (papiestwo), który swym wpływem objął wszystkie tzw. kraje chrześcijańskie (2 Tes 2. 3–10; Ap 13. 1–18; 17. 1–18, por. Mt 24. 4, 11, 23–24; 1 Tm 4. 1–3). Obecnie zaś proces ten zdaje się sięgać apogeum, ponieważ z każdym dniem przybywa fałszywych przywódców duchowych, którzy próbują przyciągnąć ludzi do siebie zamiast do Chrystusa. 2. Powierzchowność religijna. Według ap. Pawła „w dniach ostatecznych” ludzie będą jedynie „przybierać pozór pobożności, podczas gdy
stać, ale to jeszcze nie koniec. Powstanie bowiem naród przeciwko narodowi i królestwo przeciwko królestwu...” (Mt 24. 6–7, por. Ap 6. 3–4). Również ap. Paweł pisał: „Gdy będą mówić: Pokój i bezpieczeństwo, wtedy przyjdzie na nich nagła zagłada” (1 Tes 5. 3). Zauważmy, że miniony wiek – choć miał być wiekiem pokoju – był najkrwawszym w dziejach ludzkości. Na skutek wojen zginęło ponad trzy razy więcej ludzi niż w ciągu 19 wieków od narodzin Chrystusa. Wizja pokojowej przyszłości
1967 r. – żołnierze izraelscy pod Ścianą Płaczu
życie ich będzie zaprzeczeniem jej mocy” (2 Tm 3. 1, 5, por. Ap 3. 1, 15–16). W Nowym Testamencie czytamy: „Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom” (2 Tm 4. 3–4). 3. Rozwój ewangelizacji. Jezus powiedział: „I będzie głoszona ta ewangelia o Królestwie po całej ziemi na świadectwo wszystkim narodom, i wtedy nadejdzie koniec” (Mt 24. 14, por. Ap 14. 6). Według zaś Niemieckiego Towarzystwa Biblijnego Biblia jest dziś dostępna aż w 2197 językach w całości lub w części. Mogą ją więc czytać wszyscy. Wypełniają się zatem słowa Chrystusa, który powiedział: „Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą” (Mt 24. 35). 4. Wojna i pokój. Chrystus powiedział: „Potem usłyszycie o wojnach i wieści wojenne. Baczcie, abyście się nie trwożyli, bo musi się to
wielokrotnie legła w gruzach, a nowy wiek zaczął się najbardziej krwawym zamachem terrorystycznym w dziejach świata. Zamach z 11 września 2001 r. zainicjował wojny w Iraku i Afganistanie. Warto też podkreślić, że z ponad 50 konfliktów zbrojnych w minionym dziesięcioleciu tylko trzy były konfliktami międzynarodowymi. Reszta to konflikty wewnętrzne. 5. Odrodzenie Izraela. Jezus powiedział, że „Jerozolima będzie zdeptana przez pogan, aż się dopełnią czasy pogan” (Łk 21. 24, por. Ap 11. 2). „Zatwardziałość [bowiem] przyszła na część Izraela aż do czasu, gdy poganie w pełni wejdą” (Rz 11. 25). Wielu chrześcijańskich i żydowskich badaczy biblijnych proroctw wierzy więc, że exodus Żydów do Ziemi Świętej (por. Iz 43. 5–6) i powstanie państwa Izrael w 1948 roku oraz odzyskanie panowania nad całą Jerozolimą w 1967 roku zapoczątkowało wypełnienie się powyższych słów.
6. Zjednoczenie Europy. Wielu biblistów uważa, że również powstanie Unii Europejskiej, to – zgodnie z proroctwami z Księgi Daniela (2. 40–44) i Apokalipsy (17. 12–14) – zapowiedź końca. Tym bardziej że obserwujemy również pogłębiający się w Unii kryzys. Dzieje się więc dokładnie tak, jak napisano: „Zmieszają się z sobą, lecz jeden nie będzie się trzymał drugiego” (Dn 2. 43). 7. Rosnący lęk, niepewność i bezradność. W tzw. apokaliptyczno-eschatologicznych mowach Jezus zapowiedział też, że „będą znaki na słońcu, księżycu i na gwiazdach, a na ziemi lęk bezradnych narodów, gdy zahuczy morze i fale. Ludzie omdlewać będą z trwogi w oczekiwaniu tych rzeczy, które przyjdą na świat, bo moce niebios poruszą się” (Łk 21. 25–26). Powiedział, że „będą wielkie trzęsienia ziemi i miejscami zarazy, i głód, i straszne widoki, i znaki ogromne z nieba” (Łk 21. 11; por. Mt 24. 7; Ap 6. 5–8; 8. 7–12). Nasza planeta nękana jest również przez nędzę (miliard ludzi mieszka w slumsach bez dostępu do czystej wody), głód (głoduje około 800 mln ludzi na świecie), AIDS (40 mln zakażonych jest wirusem HIV) i inne groźne choroby (np. na malarię choruje 500 mln ludzi, a na gruźlicę w 2005 r. zmarło 1,6 mln chorych), które w każdej chwili mogą przerodzić się w epidemie. Lęk bezradnych narodów staje się więc rzeczywistością, a potwierdzeniem tego jest również rosnące znerwicowanie społeczeństwa, zaburzenia osobowości, stres, depresja oraz wzrost liczby samobójstw. 8. „Dni Noego”. Jezus powiedział: „Albowiem jak było za dni Noego, takie będzie przyjście Syna Człowieczego” (Mt 24. 37). Przypomnijmy, że według Biblii „ziemia [w czasach Noego] była skażona w oczach Boga i pełna nieprawości” (Rdz 6. 11). Podobnie ma być w czasach końca. „A ponieważ bezprawie się rozmnoży, przeto miłość wielu oziębnie” (Mt 24. 12). Jak głosi Apokalipsa – grzechy dosięgną nieba (18. 5). „Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, chełpliwi, pyszni, bluźnierczy, rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, bezbożni, bez serca, nieprzejednani, przewrotni, niepowściągliwi, okrutni, nie miłujący tego, co dobre, zdradzieccy, zuchwali, nadęci, miłujący więcej rozkosze niż Boga” (2 Tm 3. 2–4). Jak widać, wszystkie te znaki wypełniają się równocześnie. Cokolwiek by więc powiedzieć o apokaliptycznej wizji końca świata, jedno jest pewne: żyjemy w bardzo burzliwych i trudnych czasach (2 Tm 3. 1). Według Apokalipsy, zanim Chrystus przyjdzie powtórnie, najpierw jeszcze zostaną wylane plagi (15. 1–18. 24) i dopiero wtedy dokona się „tajemnica Boża” (Ap 10. 7). Jezus powiedział: „Gdy ujrzycie to wszystko, wiedzcie, że blisko jest, tuż u drzwi” (Mt 24. 33). BOLESŁAW PARMA
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
OKIEM SCEPTYKA
ANTYMITOLOGIA NARODOWA (28)
Awantura mołdawska W 1359 r. Kazimierz Wielki podjął próbę zawojowania Mołdawii. Z końcem XIV wieku ta odległa kraina stała się lennem Polski. W starożytności obszar dzisiejszej Mołdawii zamieszkiwały m.in. plemiona Scytów, Daków i germańscy Bastarnowie. W VI w. przybyły na te tereny słowiańskie plemiona Antów i Sklawinów, a w drugiej połowie XIII w. zasiedlone zostały przez przenikające tam wcześniej pasterskie ludy, które otrzymały słowiańską nazwę Wołochów. Położenie na strategicznym szlaku między Europą i Azją powodowało, że ziemie Mołdawii były miejscem kolejnych inwazji i krzyżowania się wpływów Rusi, Węgier, Polski, Tatarów oraz Turków, ale miejscowa ludność wołoska próbowała zrzucić obce panowanie. Próbę zawojowania Mołdawii podjął król polski Kazimierz III Wielki. Pod rokiem 1359 Jan Długosz poinformował o wyprawie mołdawskiej, podjętej przez Polskę w związku z walką o tron hospodarski w Mołdawii (niektórzy historycy przesuwają datę wyprawy na rok 1368 lub 1377). Według tejże relacji, gdy zmarł hospodar Stefan, jego dwaj synowie rozpoczęli walkę o władzę, szukając na zewnątrz poparcia dla swoich aspiracji – Piotr na Węgrzech, a młody Stefan – w Polsce. Ten ostatni przyrzekł ponoć gotowość uznania nad sobą korony Królestwa Polskiego w zamian za pomoc wojsk polskich w odzyskaniu władzy.
P
Był to znakomity pretekst dla rycerstwa ziemi krakowskiej, sandomierskiej, lubelskiej i ruskiej w opanowaniu ziem, dających Polsce dostęp do Morza Czarnego. Toteż feudałowie polscy żywo poparli wyprawę, której trzon stanowiło rycerstwo małopolskie. Wyprawę finansowały również miasta małopolskie. Zebrane wojska wyruszyły z Krakowa w końcu czerwca 1359 r. Król pozostał w kraju, a całość poprowadził hospodar Stefan. Wyprawa zakończyła się druzgocącą klęską armii polskiej, która wpadła w zasadzkę i straciła kilka sztandarów. Skłóceni bracia zdążyli się przedtem pogodzić i urządzili w lasach ziemi szypienickiej wspólną zasadzkę na nadciągające wojska, waląc na nie podcięte drzewa. „Skoro więc Polacy wkroczyli do lasu, Wołosi popodrywali drzewa od spodu. Te, waląc się jedne na drugie i nawzajem nagłym powałem wywracając, zadały wojsku bez walki straszliwą klęskę w ludziach, koniach i rynsztunkach. Upadające bowiem kłody, gałęzie i odłamy drzew poprzygniatały najznaczniejszych rycerzy, wielu żołnierzom pogruchotały ręce, nogi i inne części ciała. Reszta rycerstwa, przerażona tak niespodziewaną przygodą, poddała się w jarzmo niewoli i więcej było jeńców niż zabitych (…). Wzięty
ierwszy weekend majowy zapo wiada się na beatyfikacyjną or gię kościelnego triumfalizmu i dziennikarskiego wazeliniarstwa. Tym, którzy nie płakali i nie płaczą po pa pieżu, może być ciężko w te dni. Oczywiście to potencjalne obciążenie nie wynika z poczucia winy, lecz z powodu pewnego rodzaju wykluczenia. Chodzi o wyobcowanie z powszechnych emocji, które nakręcają wspólnie media i Kościół. Możemy być pewni, że dziennikarze nie pożałują żadnego pobożno-patriotycznego banału, aby go wygłosić w te dni. Dowiemy się, że ponoć WSZYSCY, ZAWSZE i WSZĘDZIE miłowali „Ojca Świętego”. Nie wątpię, że znajdą się także liczni innowiercy chętni do powiedzenia tego, jak wiele JPII rzekomo zawdzięczają. Nie ma już wprawdzie wśród żywych Leszka Kołakowskiego, który mógłby wystąpić w roli ateisty oczarowanego przesłaniem Wojtyły, ale znajdą się inni Kwaśniewscy skorzy do podlizania się klerowi. Powiedzą, że papież był najwyższym autorytetem moralnym dla nich i całego niekatolickiego świata. Niedawno profesor Janusz Czapiński, znany specjalista od psychologii społecznej, w jednym zdaniu powiedział, że
był do niewoli w tej przygodzie Zbigniew z Oleśnicy, rycerz herbu Dębno, dziad Zbigniewa, kardynała i biskupa krakowskiego (...) do śmierci kulał z potłuczenia nóg w tej klęsce”. W swej relacji Długosz wymienił też imiennie chorągwie, które dostały się w ręce Mołdawian. Ta niefortunna wojna prowadzona w interesie możnowładztwa i wielkich miast nie przyniosła spodziewanego celu, za to spowodowała znaczne straty i ubytek sił wojskowych Królestwa. Była przy tym poświadczeniem tendencji rozszerzania się Polski kazimierzowskiej ku Morzu Czarnemu w drodze do opanowania ważnych szlaków handlu lewantyńskiego – traktów Śniatyń–Szypienica–Sereń mołdawski.
jest ateistą, aby w drugim zaraz dodać, że Wojtyła jest dla niego jak ojciec. Takie wyznania przydatne są Kościołowi bardziej niż chór pochwalny tysiąca gorliwych katolików. Jak przetrwać to tsunami głupoty i kłamstwa? Jak nie czuć się wykluczonym i stłamszonym przez ten obłudny, emocjonalny
O ekspansywnej tendencji w polityce Polski kazimierzowskiej najlepiej świadczy bilans 37 lat królowania Kazimierza Wielkiego. W tym czasie terytorium państwa wzrosło ponad dwukrotnie, a w efekcie liczba ludności była dwuipółkrotnie większa niż na początku jego panowania. Było to tym bardziej niezwykłe, że kiedy Kazimierz wstępował na tron, sytuacja nie rokowała pomyślnie nowemu władcy. Kraj był zniszczony wojnami i najazdami Krzyżaków, Tatarów, Litwinów, Czechów i Brandenburczyków, zaś to, co zostało dziedzicowi Władysława Łokietka, stanowiło skłócony wewnętrznie zlepek dwóch prowincji – Małopolski i Wielkopolski. Nie zawsze jednak szczęśliwe były decyzje wojskowe, które Kazimierz podejmował. Najbardziej wpływową warstwą w państwie feudalnym, a takim była Polska, byli możnowładcy. Z ich interesami, nie zawsze zgodnymi z całokształtem polityki kraju, Kazimierz musiał się liczyć. Prowadziło to często do zgubnych skutków angażowania się Polski w walki na wschodzie, co wykazała m.in. wyprawa do Mołdawii. Kiedy w Hospodarstwie Mołdawskim (istniało od XIV do XIX wieku na terenie Wyżyny Mołdawskiej)
manipulacyjnych zabiegach. Warto więc zadbać w te dni o odrobinę umysłowej higieny. Jeżeli zdecydujemy się na nieodcinanie od mediów, zwłaszcza elektronicznych, wówczas dobrze będzie mieć pod ręką lub pod telefonem kogoś, kto podziela naszą wizję świata, aby móc na bieżąco komentować
ŻYCIE PO RELIGII
Przetrwajmy! spektakl? Dla wszystkich szczególnie wrażliwych zapewne dobrym wyjściem w te dni będzie odseparowanie się, może nawet radykalne, od medialnej sieczki beatyfikacyjnej. Kto zbyt wiele czasu poświęca zwłaszcza sugestywnej telewizji, ryzykuje w końcu pomylenie rzeczywistości z medialną kreacją. Może jakoś podświadomie uwierzyć, że naprawdę istotne jest to, co powiedział właśnie Kaczyński lub co myśli o danej sprawie Terlikowski. Telewizja czaruje w ten sposób nawet przez samo kształtowanie ramówki programów i kolejności newsów w dziennikach, nie mówiąc o innych
wydarzenia i wymieniać myśli. Możliwość adekwatnego zareagowania na to, co się widzi i słyszy, z pewnością przyniesie ukojenie i odprężenie, poczucie autentycznej wspólnoty myśli w miejsce wspólnoty beatyfikacyjnej, z której jesteśmy wykluczeni. Poza tym można się rozkoszować myślą, że jesteśmy wyłączeni z tego spektaklu obłudy i powierzchowności, że on nas nie dotyczy. Że nasze poczucie wartości nie wypływa z tego, że nasz rodak był znanym dyktatorem kieszonkowego państwa i odrażającego Kościoła, lecz jesteśmy zadowoleni z siebie z innych,
21
panował Latco, poczyniono znaczne ustępstwa na rzecz religii katolickiej. W 1370 r. w Serecie utworzono nawet biskupstwo katolickie, na którym obsadzono Andrzeja Jastrzębca, franciszkanina z Krakowa. Od 1387 r. hospodarowie mołdawscy pozostawali w stosunku lennym do króla Polski, mimo że do podporządkowania sobie Mołdawii dążyły również Węgry i Turcja. Tegoż roku hospodar Mołdawii Petru Musat złożył hołd lenny królowi Władysławowi Jagielle. Był to pełny sukces Jagiełły i polskiej ekspansji w tym kierunku, co wzbudziło – w połączeniu z utrwaleniem się zwierzchnictwa Polski nad Rusią Halicko-Włodzimierską – duże zaniepokojenie Węgier i Turcji. Za panowania hospodara Romana I stosunki z Polską zaogniły się, a terenem spornym Polski i Mołdawii było Pokucie (kraina na Rusi leżąca nad górnym Prutem). Kiedy Roman I został obalony, a jego następca Aleksander Dobry ponownie złożył hołd królowi polskiemu (1404 r.), Węgry – wobec zagrożenia tureckiego – zgodziły się na zwierzchność Polski nad Mołdawią. Rezultatem układu polsko-węgierskiego z 1397 r., a następnie zjazdu Zygmunta Luksemburczyka, Jagiełły i księcia Witolda w Lubowli na Spiszu w 1412 roku, był podział strefy wpływów – Polsce przyznano Mołdawię, a Węgrom – Wołoszczyznę. Traktat w Lubowli został zerwany w 1420 r., ale odnowiono go trzy lata później w Kieżmarku. Hospodar Aleksander Dobry utrzymywał ścisłe związki z Polską do czasu, gdy zwrócił się przeciwko królowi polskiemu i wsparł walczącego z nim księcia litewskiego Świdrygiełłę. ARTUR CECUŁA
znacznie bardziej istotnych i nie tak iluzorycznych powodów. Cieszmy się tym, że ten naiwny zachwyt nad wielkością opiekuna przestępców seksualnych nas już nie dotyczy (bądź szczęśliwie nie dotyczył nigdy). To są przecież autentyczne powody do radości! I przeczytajmy sobie coś budującego. Na przykład taki oto cytat z Magdaleny Środy: „(…) religijność jest rodzajem wspornika dla osób, które nie dają sobie rady z uporządkowaniem świata, na którym przyszło im żyć lub na którym nie znajdują sensu, o ile nie dodadzą jakichś fantastycznych, wszechmocnych sił. Ateista to ktoś, kto te wsporniki odrzucił. To miara jakiejś normalności. Ateista, to człowiek, który wyrósł z dziecinnego okresu ludzkości wierzącej w zabobony, w rozlicznych bogów, potem w Jedynego, w niepokalane poczęcie, cuda, zmartwychwstanie i tym podobne mało racjonalne »prawdy wiary«. Ateista to racjonalista, oświeceniowiec, wyznawca światopoglądu naukowego, na którym opiera się dzisiejsze życie. Bo nawet głęboko wierzący katolik korzysta z dobrodziejstw medycyny, która rozwijała się wbrew wierze”. Niby nic nowego, ale trzeba przyznać, że jest to dobrze i pokrzepiająco napisane. Zatem – nie lękajmy się! MAREK KRAK
22
J
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
OKIEM SCEPTYKA
an Paweł II stał się polskim bożkiem, a jakakolwiek jego oficjalna krytyka sprowadza się do reakcji w rodzaju: Polacy tyle gadają o papieżu, a nie znają nauczania naszego wspaniałego Rodaka. Tak jakby pomiędzy jednym a drugim show było miejsce na jakąś subtelną i głęboką myśl. Ujmijmy problem w ten sposób: całe szczęście, że Polacy nie przejmują się zanadto „nauką” papieża i że są jedynie bałwochwalcami. Wyraźnie muszę podkreślić, że nie jest przedmiotem mojej troski dylemat, czy Wojtyła był „wielkim papieżem”. Kościół jest w swojej istocie instytucją szkodliwą, więc im większy papież, tym gorszy. Za absurdalne uważam również polemizowanie z opinią o „świętości” Wojtyły, gdyż niesie to w sobie niewysłowioną troskę o image Kościoła. W ujęciu czysto świeckim Wojtyła był zasłużonym hamulcowym rozwoju społecznego, a wiele jego działań cechowało moralne rozchwianie. (I) Naczelnym przykładem tego ostatniego był jego wybitnie stronniczy stosunek do antydemokratycznych reżimów. W Europie wykreował sobie wizerunek „bojownika o wolność”, jako że zwalczał komunizm, a przecież w tym samym czasie w Ameryce Łacińskiej popierał i autoryzował reżimy bardzo opresyjne, tyle że katolickie. Jest to naturalnie sprzeczność i ambiwalencja jedynie pozorna, a wynika z błędnej kwalifikacji papieskiego zaangażowania przeciwko komunizmowi jako aktywności przeciwko zniewoleniu człowieka. Wojtyła nie buntował się przeciwko komunizmowi ze względu na wolność, lecz ze względu na naruszenie interesów kościelnych. Był w tym spójny i konsekwentny – zwalczał „bezbożnych tyranów”, a okadzał oprawców „posłusznych Bogu”. Najbardziej znanym tego przejawem jest jego zdjęcie z Pinochetem na balkonie, kiedy w towarzystwie dyktatora błogosławił lud boży. Zakłopotani komentatorzy kościelni opowiadali później bajki o tym, jak papież został „wmanewrowany” w ten gest. Wolą zrobić z niego człowieka nieporadnego i naiwnego aniżeli stanąć w obliczu owego stronniczego moralnego rozchwiania polityki papieskiej. Wbrew jednak tym tłumaczeniom, zdjęć, które upamiętniają flirt papieski z pobożnym autorytaryzmem, jest więcej. Jeszcze bardziej jednoznaczny był jego stosunek do krwawej junty katolickiej w Argentynie (1976–1983). Junta wojskowa generałów Jorge Videli i Emilia Massery jest odpowiedzialna za tysiące mordów politycznych (tzw. zniknięcia). Ówczesna władza porywała, torturowała i mordowała ludzi podejrzewanych o działalność lewicową. Istnieje bogata dokumentacja na temat czynnego zaangażowania Kościoła nie tylko w popieranie i społeczne umacnianie junty.
OJCOWIE NIEŚWIĘCI (34)
Polski gwiazdor religijny Karol Wojtyła wielkim Polakiem był i wielkim papieżem – oto współczesna polska „prawda podręcznikowa”, która dzięki powtarzaniu jej w dyskusji publicznej z uporczywością mantry, hipnotyzuje i magnetyzuje polski sposób myślenia. A raczej – sposób niemyślenia. Dopiero niedawno jednak rozpoczął się proces sądzenia duchownych, którzy brali udział w zabójstwach, porwaniach i torturach (w 2007 r. skazano księdza „posługującego” w głównej katowni reżimu). Karol Wojtyła przyjął wprawdzie rodziny ofiar reżimu, ale bardzo chłodno. Adolfo Pérez Esquivel, opowiadając o audiencji u Jana Pawła II w 1981 r., kiedy zawiózł papieżowi udokumentowane sprawy 84 dzieci odebranych przez juntę matkom w katowniach, wyznaje: „To nie była przyjemna audiencja. Wręczyłem dokumenty papieżowi. Wziął je, po czym chłodno odrzekł, że powinienem się troszczyć także o dzieci w krajach komunistycznych”.
(II) Jan Paweł II, w odróżnieniu od swych poprzedników, popierał rozrost wpływów Opus Dei, półtajnej integrystycznej organizacji wewnątrzkościelnej, a po swej podróży do Ameryki powiedział: „Jedyną organizacją kościelną całkowicie mi wierną jest Opus Dei” („El Pais” z 16.08.2001 r.). Dzieło od 1982 r. zorganizowane jest w formie prałatury personalnej, czyli jest taką quasi-diecezją biskupstwem, chociaż bez określonego terytorium. Jest wszędzie i nigdzie. To prezent od naszego rodaka – prawdziwy ewenement w Kościele. Wcześniejsi papieże odmawiali tego uprzywilejowania spośród innych organizacji katolickich, ale za
W przeciwieństwie do chłodnej audiencji udzielonej rodzinom ofiar, audiencja dla generałów junty odbyła się w atmosferze ciepła i serdeczności, co obrazują fotografie. Na obu zdjęciach widzimy Jana Pawła II wraz z generałami junty, którzy w 1986 r. zostali skazani na wieloletnie więzienie – pomimo licznych protestów kościelnych. Kiedy armia wymusiła na władzach demokratycznych ułaskawienie generałów, Jan Paweł II pochwalił akt amnestyjny. W październiku 1991 r. w nuncjaturze w Buenos Aires odbyło się przyjęcie z okazji 13 rocznicy pontyfikatu Jana Pawła II. Wśród zaproszonych byli biskupi, a także Videla, Massera i inni zbrodniarze reżimu, którzy świętowali pontyfikat „Wielkiego Papieża”.
Jana Pawła II biskupi pozbawieni zostali praktycznie władzy nad tą instytucją i jest ona podporządkowana bezpośrednio papieżowi). Niedługo po śmierci założyciela Opus Dei Wojtyła wyniósł go na ołtarze. Beatyfikacja Josemarii Escrivy de Balaguer nastąpiła już 17 lat po jego śmierci, a do tej pory jeszcze nikt nigdy nie został tak szybko
beatyfikowany (nie licząc późniejszej beatyfikacji Matki Teresy z Kalkuty i samego Wojtyły). Czy ten człowiek wyróżniał się czymś szczególnym? „Starzy członkowie Opus Dei (...) opisywali Josemarię Escrivę jako człowieka raczej megalomańskiego, zarozumiałego, łatwo wpadającego w gniew, kłamliwego, antyfeministę, pronazistę i antysemitę. A przede wszystkim związanego niejedną nicią z reżimem frankistowskim (...). Cud przypisywany Josemarii Escrivie (uzdrowienie kobiety chorej na raka) budził wątpliwości wielu ekspertów”. (Bernardo Valli). „Podczas gdy inni papieże – zwłaszcza Jan XXIII, ale Paweł VI również – podchodzili do Opus Dei z ostrożnością i sceptycyzmem, uchylając się od kanonicznego dowartościowywania tego stowarzyszenia, Jan Paweł II zaczął torować mu drogę” (Matthias Mettner). (III) Zwalczał teologię wyzwolenia w Ameryce Łacińskiej, czyli tzw. Kościół ubogich, który odżegnuje się od bogatych, a działa w imieniu i na rzecz ubogich. To wskutek interwencji Rzymu zostało wstrzymane działanie programu „Słowo i Życie” Stowarzyszenia Zakonników Ameryki Łacińskiej, którego celem była „alfabetyzacja biblijna” prowadzona z perspektywy ludzi ubogich. Cóż, Kościół niejednokrotnie wzbraniał dostępu wiernym do „Pisma Świętego”. Karol Wojtyła, gorący antykomunista, nie potrafił trzeźwo oceniać faktów – duchowni, którzy stawali w obronie biedoty, byli dla niego marksistami, czyli zwolennikami komunizmu, czyli wrogami. Posądzanie tego ruchu, „w którym wiara i sprawiedliwość społeczna łączą się w jednej gorącej pasji” (Valli, „La Repubblica”), o ciągoty marksistowskie, jest jednak niesprawiedliwe. „W okresie posoborowym te siły w Kościele, które się angażowały po stronie sprawiedliwości społecznej i praw człowieka, mogły się powoływać na najwyższy autorytet kościelny. Uległo to zmianie – ku nieskrywanej radości wojskowych – z chwilą objęcia urzędu przez Jana Pawła II i powołania kardynała Ratzingera na prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Teraz wrogowie społecznie zaangażowanych sił w Kościele sami się powołują na najwyższy urząd nauczycielski Kościoła” (Mettner). (IV) Sprawa celibatu i poniekąd jej konsekwencja: molestowanie nieletnich przez księży – również obciąża polskiego papieża. Jan Paweł II zaostrzył kurs celibatowy, w sytuacji, kiedy pojawiło się oczekiwanie,
aby więzy krępujące życie prywatne duchownych zostały rozluźnione. Na tle sporów o celibat groziła Kościołowi schizma Kościoła holenderskiego, którego episkopat w 1972 opowiedział się niemal jednogłośnie za zniesieniem celibatu duchownych (poza tym postulował subsydiarność i demokratyzację struktur). Zapalna sytuacja w stosunkach między Amsterdamem i Rzymem przetrwała do pontyfikatu Jana Pawła II, który rozwiązał ten problem w ten sposób, że mianował powolnych sobie biskupów. Stan kapłański wymuszający celibat jest w rezultacie doskonałym schronieniem dla dewiacji, a z drugiej strony – sam tworzy owe dewiacje. Dowodem tego jest eskalacja skandalu pedofilskiego w Kościele. Na Zachodzie dyskutuje się, na ile Jan Paweł II wiedział o skali pedofilii wśród kleru. Nieprawdopodobne wydaje mi się, aby kompletnie nie wiedział o tak dużym zjawisku w Kościele troskliwie ukrywanym przez lata. Ale nawet gdyby nie wiedział, to nie zwalnia go to z odpowiedzialności za stan rzeczy, który umacniał swoim konserwatyzmem i któremu nie zaradził, choć powinien. Słynny dokument z 1962 roku nakazujący ukrywanie pedofilów – Crimen Sollicitationis – obowiązywał do 2001 roku! W praktyce jest to nad wyraz wątpliwe. Najmocniejszym dowodem obciążającym Wojtyłę jest jego przyjaźń z jednym z czołowych kościelnych pedofilów – Marcialem Macielem (1920–2008), założycielem zgromadzenia Legion Chrystusa. Maciel był aktywnym pedofilem, który do pozyskiwania dzieci wykorzystywał swą organizację. W latach 1940–1970 molestował ok. 30 młodych legionistów. Z czasem ksiądz Maciel przeorientował się na kobiety. Według Alejandra Espinozy, autora książki „El ilusionista”, ksiądz Maciel uwodził bogate, bogobojne kobiety dla ich pieniędzy. Jeden z jego synów pozwał Legion Chrystusa o odszkodowanie za molestowanie przez własnego ojca. Ze względu na osobistą przyjaźń z polskim papieżem, zarzuty przeciwko Macielowi, które spływały do Watykanu, były traktowane jako „kalumnie”. W 1993 roku Jan Paweł II publicznie wskazał na o. Maciela jako na „przewodnika, wzór dla młodych”, a w 2004 roku papież pogratulował o. Macielowi z okazji 60-lecia święceń kapłańskich za jego „ogromną, hojną i owocną kapłańską posługę”. Kariera Maciala zakończyła się dopiero po śmierci Jana Pawła II, a Kościół publicznie potwierdził jego przestępstwa, kiedy „zasłużony kapłan poszedł do nieba”.
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r. (V) Odrzucił kurs Jana XXIII. Jak zauważa brytyjski „The Economist”, „zamiast kontynuować tę ryzykowną drogę, papież Jan Paweł II postanowił ograniczyć ją w dużej mierze”. Podobnie uważa Bernardo Valli na łamach „La Repubblica”: „Jan Paweł II stara się powstrzymać nurty soborowe, które mogłyby obalić hierarchię Kościoła katolickiego”. Na ten temat wypowiadała się również „Gazeta Wyborcza”: „Jest obecnie tajemnicą poliszynela, że przy wszystkich swoich zasługach Jan Paweł II zahamował przeobrażenia współczesnego katolicyzmu” (13.10.1992 r.). Papież Jan Paweł II nie tylko odrzucił ducha Vaticanum Secundum, ale umacniał też nauki najbardziej wśród katolików krytykowane. Hubertus Mynarek w odniesieniu do kwestii kapłaństwa kobiet zauważa: „(…) podczas gdy stosowne wypowiedzi poprzednich papieży w tej kwestii były kwalifikowane przez interpretujących je teologów jako nadające się do przedyskutowania bądź jako normy kościelne o wyłącznie dyscyplinarnym znaczeniu, to już Janowi Pawłowi II za jego pontyfikatu przypada wątpliwa zasługa polegająca na tym, że z wykluczenia kobiet z urzędu kapłańskiego uczynił on niepodważalny element Depositium Fidei, czyli skarbnicy wiary Kościoła”. Chodzi o list apostolski Ordinatio Sacerdotalis z 1994 r., który wzbudził falę krytyki wewnętrznej, nienotowaną od czasów „pigułkowej encykliki” Pawła VI. Zmasowana krytyka jedynie umocniła upór pryncypialnego Wojtyły, który rok później – jak ujmuje to Mynarek – „przyłożył z drugiej mańki”: „Istotne punkty tego urzędowego komentarza będące uzupełnieniem Wojtyłowego listu Ordinatio Sacerdotalis brzmią: Papieskie weto dla wyświęcania [kobiet] na księży jest jego nieomylną decyzją (...). Stąd też każdy przyszły papież nie będzie mógł także uchylić tego zakazu”. Jednocześnie podtrzymywał najbardziej wsteczne i quasi-magiczne praktyki rodem ze średniowiecza, na przykład egzorcyzmy, czyli wypędzanie diabła za pomocą słów i gestów. W wywiadzie dla włoskiego czasopisma „Oggi” z 1 czerwca 1992 ojciec Amorth podaje, że sam Jan Paweł II był aktywnym egzorcystą (np. w roku 1984 dwa razy „wypędzał diabła”). (VI) Ekumenizm Jana Pawła II był niekonsekwentny, nie miał bowiem na celu partnerskiego dialogu międzyreligijnego dla niwelowania barier, a bardziej był nastawiony na zawarcie ponadreligijnego sojuszu przeciwko ekspansywnej kulturze laickiej. Dokument Dominus Iesus wydany w okresie jego pontyfikatu spotkał się z gwałtownym protestem przedstawicieli większości kościołów, czemu nie można się dziwić, gdyż nie można mówić o ekumenizmie, kiedy wydaje się jednocześnie akty utrzymujące, że
OKIEM SCEPTYKA
na przykład wszystkiego, co by zbyt Działania centralistyczne umocmocno szokowało braci odłączonych. niło wydanie nowego „Katechizmu Traktuje ich jako przyszłych sojusznipowszechnego”, zwłaszcza że ten noków. Podpowiada im najnowsze stanwy kodeks traktuje nieakceptowanie dardy wypowiadania się: dialog, poniektórych nauk papieskich jako kój, pojednanie. Wraz z nimi ogłasza przestępstwo (kanon 1371, nr 1). Weświeckość naszych czasów za wspóldług Bernharda Häringa, punkt nego wroga (...). Książęta Kościoła, ten został wprowadzony do kodekktórzy niczego nie boją się tak jak su w ostatniej chwili na życzenie paoświecenia ludzkości co do własnej pieża, i to bez żadnej konsultacji rzeczywistości, mają słuszne powody z międzynarodową komisją, która do zadowolenia z tych pomagierów, opracowała nowy kodeks. którzy działają po linii Wojtyły”. W związku z papieską polityką (VII) personalną, służącą na ogół wyciszaniu dyskusji i rozszerzaniu wpływów Jan Paweł II nie tylko nie zdokonserwatystów, stawiano papieżobył się na decentralizację władzy wi jeszcze jeden zarzut: nepotyzm. kościelnej, lecz robił wszystko, aby Herrmann pisze o tym tak: „Rówumacniać centranież pod rządami Jana Pawła II znajlizm i absolutyzm. dujemy zaczątki nowego nepotyzmu. Ogłosił na przykład, Sporą wrzawę podniósł na przykład że przepisy kanoskandal z Macharskim. Podczas gdy niczne są rozkazami Eugenio Pacelli, późniejszy Pius XII, Boga. Częstokroć musiał czekać i modlić się przez dwawzmacniał tradycję naście lat, zanim udał mu się skok ze zrównywania papiezwykłego biskupa na kardynała, Anskich decyzji z mocą gelo Roncalli, późniejszy Jan XXIII (jusamej Biblii. Tak nior) nawet dziewiętnaście lat, Giouczynił 12 listopavanni Montini (Paweł VI) dziewięć lat, da 1988, kiedy w czaa sam Wojtyła takoż dziewięć, nasie kongresu dotycząstępca Wojtyły w Krakowie, Franciszek cego teologii etycznej Macharski, pobił wszelkie rekordy: Opus Dei, ogłosił, że pod koniec października 1978 roku był poglądy etyczne zaDla katolików chilijskich i dla wielu katolików jeszcze zwykłym księdzem, na koniec warte w encyklice z całego świata fakt, że papież pojawił się u bogrudnia już arcybiskupem, a w czerw„Humanae vitae” staku krwawego dyktatora na balkonie pałacu precu następnego roku kardynałem”. ną się od tej chwili zydenckiego, pozostaje niezrozumiały i nie Na początku lat 90. w diecezji częścią doktryny kado przyjęcia. Papież był bezwzględnie twardy Chur-Zurych w Szwajcarii papież tolickiej. Etyka encyw stosunku do reżimów komunistycznych Eu– wbrew woli ok. 80 procent wiernych kliki została zrównaropy Wschodniej i bardziej pobłażliwy w stooraz całego episkopatu szwajcarskiena z takimi naukami sunku do dyktatur Ameryki Łacińskiej” go – mianował biskupa Wolfganga Biblii jak zmartwych(watykanista Marco Politi) Haasa z Opus Dei i wezwał wszystwstanie czy odkukich do posłuszeństwa. Swoją przepieńcza śmierć Jezumowę do nieposłusznych Szwajcarów chrześcijaństwa, który dogmatycznie sa. Papież uczynił to prawdopodobzakończył słowami: „Ten, kto wypienajmniej różni się od katolicyzmu, nie w odpowiedzi na słaby stopień ra się biskupa, wypiera się Boga”. stosunki papiestwa układają się najakceptacji wobec niektórych rozwiągorzej. Kościół prawosławny natozań przyjętych w enmiast oskarża katolików o gwałtowcyklice. ny prozelityzm wśród wyznawców Jan Paweł II wproprawosławia. Niekorzystnie na stowadził wewnętrzną sunki watykańsko-żydowskie wpłycenzurę w Kościele nęła beatyfikacja przez JPII Piu(„Instrukcje dotyczące sa IX, który był aktywnym antysepewnych aspektów wymitą (słynny casus porwania dzieckorzystywania społeczka żydowskiego, które wychował nych środków przekana katolickiego księdza) i Żydów nazu”, z 30 marca 1992 zwał psami. Przeprosiny za antyseroku). Odtąd wszyscy mityzm zostały odebrane przez śrokapłani i zakonnicy dowiska żydowskie na ogół jako nieobowiązani są przedszczere i dwuznaczne. Nawet z prostawiać książki i publitestantami, z którymi relacje są kacje, które zamierzawzględnie dobre, nie obywało się bez ją wydać, do wcześniejzgrzytów. Jan Paweł II wyrażał swoszego sprawdzenia je potępienie kapłaństwa kobiet oraz przez specjalne „komiliberalnej teologii, skrytykował posje do spraw wiary” nadto praktykę ekumenicznej „interprzy episkopatach krakom unii”, czyli udziału katolików jowych. w protestanckiej „wspólnocie stołu” Jak powiadają kryi przyjmowanie przez protestantów tycy poczynań polskiekatolickiej komunii. go papieża, ostatnia JPII udziela upomnienia teologowi wyzwoleW istocie bowiem w papieskiej nadzieja na demokrania – Ernestowi Cardenalowi polityce międzyreligijnej nie chotyzację władzy kościeldziło o żaden ekumenizm, ile o sonej zniknęła po zakońjusz przeciwko laicyzmowi. Horst Tłumienie dysput teologicznych czeniu 23. Konferencji EpiskopaHerrmann pisał: „Dzień, w którym oraz polityka personalna Jana Pawtów Europy 14 grudnia 1991 r., kiereligie świata sprzymierzą się przeciwła II skłoniły 163 teologów z niemiecdy to z inicjatywy papieża zniesioko bezbożności, nie może być odlekiego obszaru językowego oraz Beno m.in. Radę Europejskich Kongły. Interesy wszystkich pasterzy są taneluksu do ogłoszenia w roku 1989 ferencji Episkopatów. Zastąpiła ją kie same. Wojtyła od dawna przygodeklaracji kolońskiej „Przeciwko nowa „rada”, w której wszelka włatowuje się na ten przełom. Unika ubezwłasnowolnieniu w Kościele”. dza należała do papieża. Kościół katolicki stoi ponad wszystkimi innymi. Arcybiskup Abel, ordynariusz prawosławnej diecezji lubelsko-chełmskiej, stwierdził: „Z niecierpliwością czekam na oficjalne stanowisko co do rzymskokatolickiego rozumienia pojęcia ekumenizmu. Wyznam, że bardzo obawiam się odpowiedzi, iż tak naprawdę idzie o to, aby (zgodnie z prezentowaną w Deklaracji eklezjologią) wszystkie Kościoły chrześcijańskie doprowadzić do jedności z biskupem Rzymu…” (2001). Dobre stosunki z anglikanami zaprzepaściła reakcja papieża na wprowadzenie kapłaństwa kobiet w tamtejszym Kościele. Z tym odłamem
23
(VIII) Zwalczał antykoncepcję. Na Zachodzie katolicy powszechnie ignorowali to stanowisko papieża, lecz w krajach Trzeciego Świata przynosiło ono realne tragedie. Mówił o tym m.in. Peter Piot, dyrektor ONZ-owskiego programu walki z AIDS (UNAIDS) w wywiadzie dla niemieckiego dziennika „Frankfurter Rundschau”: „Zakaz Kościoła stosowania prezerwatyw jest poważnym błędem, który kosztuje ludzkie życie” [30 VI 2001]. (IX) Radykalnie zakazywał aborcji. Papieski sprzeciw wobec aborcji był skrajny. Zabraniał aborcji nawet w przypadku płodu uszkodzonego. „To eugenika – grzmiał papież. – Jest to wówczas aborcja eugeniczna, akceptowana przez opinię publiczną o specyficznej mentalności, co do której ustala się błędny pogląd, że jest ona wyrazem wymogów terapeutycznych: mentalność ta przyjmuje życie tylko pod pewnymi warunkami, odrzucając ułomność, kalectwo i chorobę”. Podobny stosunek miał do aborcji w przypadku ciąży będącej wynikiem gwałtu. Głośny był list papieża do arcybiskupa Sarajewa Vinka Puljicia (1993 r.), który w świecie odebrano jako apel do zgwałconych kobiet hercegowińskich, aby nie poddawały się aborcji. (X) Uświęcił huczne obchody „500-lecia ewangelizacji Ameryki Łacińskiej”, kiedy postępowe środowiska katolickie domagały się, aby papiestwo wykorzystało tę rocznicę do przeproszenia za zbrodnie wobec Indian. Czy nie jest dowodem cynizmu papieża jego wypowiedź podczas otwarcia na Santo Domingo Latarni Kolumba (w kształcie olbrzymiego krzyża) w 500-lecie ewangelizacji Ameryki Łacińskiej: „Zgromadziliśmy się przed Latarnią Kolumba, która swą formą krzyża ma symbolizować krzyż Chrystusa wbity w tę ziemię w 1492 roku (...). Tak rozpoczęła się siejba cennego daru wiary”. A jak się zakończyła – wszyscy wiemy. Niektórzy pasterze kościoła zdobyli się na wyznanie prawdy o owej „siejbie cennego daru wiary”. Na przykład biskup Xingu Erwin Kräutler (Brazylia) powiedział, że Kościół katolicki wtargnął przed 500 laty do Ameryki Łacińskiej, „w europejskim stroju, bez respektu dla indiańskich kultur”, i stał się współwinny „największej masakrze w dziejach ludzkości”, zaś jego misjonarze potępili wszelkie uczucia religijne Indian jako „pochodzące od szatana”. ~ ~ ~ Jestem przekonany, że bez względu na obecną wojtyłomanię, Polaków czeka odbrązowienie Jana Pawła II. Mizeria i anachronizm jego nauk przy jednocześnie tylu negatywnych moralnie praktykach nie pozwalają czynić zeń polskiego autorytetu. MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
24
N
adszedł sezon na młode i świeże warzywa nazywane nowalijkami, których z utęsknieniem wyczekiwaliśmy podczas długich zimowych dni. Czy jednak warto rzucać się na te zwiastuny wiosny? Czy w dzisiejszych czasach masowej i szybkiej produkcji żywności mają jakiekolwiek właściwości odżywcze? Nowalijki są produkowane w szklarniach, gdzie uzyskuje się stabilną, o wiele wyższą niż w naturze temperaturę i wilgotność powietrza. Dzięki temu rośliny nie marzną i łatwo jest uzyskać ich maksymalne przyrosty. Niestety, mniejsze natężenie światła słonecznego jest przyczyną gorszego przyswajania azotu z ziemi. Aby to zrównoważyć, podaje się go w dużo większych ilościach, co zwykle powoduje odkładanie i kumulowanie się tej substancji w roślinach. Nie wszystkie rośliny jednakowo gromadzą w sobie szkodliwe związki chemiczne. Wśród warzyw, które kumulują najwięcej azotanów w swoich tkankach, jest rzodkiewka. Dlatego nie powinno się jej spożywać w dużych ilościach jednorazowo. Inne warzywa, które kumulują duże ilości nawozów, to marchewka, sałata, szczypiorek, buraki czerwone, kapusta pekińska, szpinak i kalarepa. Najmniej tych substancji gromadzą pomidory i ogórki. Jeśli nie znamy pochodzenia warzyw, które kupujemy, powinniśmy zachować umiar w ich spożywaniu. Nie musimy zupełnie z nich rezygnować, ale potraktujmy je raczej jako dodatek do potraw niż samodzielny posiłek. Zupełnie zaś należy ograniczyć ich podawanie małym
Z
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
GRUNT TO ZDROWIE
Nowalijki – za i przeciw dzieciom. Przed jedzeniem koniecznie musimy starannie i długo je myć, gdyż sztuczne nawozy są rozpuszczalne w wodzie. Powinno się także obierać je ze skórki, w której azotany kumulują się w największym stopniu. Nie powinno się jednak obierać zbyt grubo, aby nie stracić cennych witamin i minerałów, o które nam przecież chodzi. Należy także przestrzegać kilku fundamentalnych zasad, które pozwolą nam wyeliminować nadmiar szkodliwych substancji z nowalijek: z nie kupujmy nadzwyczaj dorodnych, wyrośniętych warzyw (świadczy to o wyjątkowo dużej ilości azotanów użytych podczas uprawy, gdyż właśnie te substancje są odpowiedzialne za szybki i dorodny wzrost); z uważajmy na warzywa zwiędnięte i pożółkłe – to także jest objaw nadmiernego nawożenia; z przechowujmy je w chłodnych miejscach, ale nigdy w torebkach foliowych, gdyż takie warunki przechowywania powodują przekształcanie się zawartych w nich azotanów w jeszcze bardziej toksyczne i rakotwórcze azotyny. Dobrym sposobem na zapewnienie sobie wiosennej „bomby witaminowej” jest zaopatrywanie się w nowalijki w certyfikowanych gospodarstwach ekologicznych, gdzie uprawa odbywa się na naturalnych nawozach (głównie obornik) i nie
apchany nos, wodnisty katar, częste kichanie, bóle głowy, zaczerwienione i spuchnięte oczy – to wszystko objawy alergii. Wiosną, kiedy organizm powinien się regenerować po zimowym wysiłku, coraz więcej osób walczy z uciążliwymi dolegliwościami. Przyczyną powyższych dolegliwości są pyłki drzew, krzewów i traw, które od wczesnej wiosny unoszą się w powietrzu. Najbardziej drażliwe i zarazem najpopularniejsze rośliny pylące to: leszczyna, olcha, brzoza, topola, babka zwyczajna, lebioda, bylica pospolita, pokrzywa zwyczajna i mniszek. O ile na początku XX w. przypadki alergii wziewnych były sporadyczne i bardziej wiązano je z migrenami, niż traktowano jako odrębne schorzenie, o tyle na początku XXI wieku jest to już dolegliwość bardzo powszechna, na którą cierpi około 15 procent populacji. Niepokojący jest fakt, że liczba tych osób ciągle rośnie. Jaka jest tego przyczyna? Do końca nie można jej zdefiniować, ale podejrzewa się, że dużą rolę w narastającej alergizacji społeczeństwa odgrywa zanieczyszczenie środowiska oraz zbyt wysoka higiena, przypominająca wręcz sterylność sal operacyjnych, która panuje w domach ludzi żyjących w wysoko rozwiniętych społeczeństwach. Okazuje się, że trochę brudu na co dzień nie zaszkodzi. Potwierdzają to badania statystyczne, które jasno pokazują, że w krajach uboższych oraz na terenach wiejskich liczba osób z alergią jest niższa niż w rejonach wysoko uprzemysłowionych.
stosuje się chemicznych opryskiwań. Jako środki ochrony roślin służą tam tylko naturalne substancje, takie jak wyciąg ze skrzypu polnego lub z czosnku. W ten sposób wyhodowane warzywa możemy spożywać bez ograniczeń, a także bez obawy podawać je dzieciom. Jeśli jednak nie mamy możliwości zakupu warzyw z gospodarstw ekologicznych, sami możemy spróbować
Wiejskie dzieci, które mają kontakt z przyrodą, ze zwierzętami hodowanymi w gospodarstwach rolnych raczej mało higienicznych, mają też zdrowy system odpornościowy, bo ich układ immunologiczny nauczył się prawidłowo rozpoznawać alergeny. Układy odpornościowe osób wychowanych w cieplarnianych warunkach nie nauczyły się
wyhodować niektóre z nich. Często wystarczy do tego parapet i skrzynka ziemi. Najpopularniejszymi nowalijkami, które możemy samodzielnie wyhodować w domu lub na balkonie, są: z rzeżucha – źródło witaminy C, beta-karotenu, żelaza, magnezu, wapnia, chromu, potasu, siarki, kwasu foliowego. Ze względu na dużą zawartość jodu jest polecana osobom z niedoczynnością tarczycy. Stanowi bardzo dobry dodatek do kanapek, twarożku czy sałatek. Do jej wyhodowania wystarczy talerz i lignina lub papierowe ręczniki, na których, o ile tylko zapewnimy stałą wilgotność, doskonale wykiełkuje i urośnie; z szczypiorek – źródło magnezu, wapnia, fosforu, chloru, witaminy C i z grupy B. Posiada właściwości bakteriobójcze i wzmagające przemianę materii. Wyrasta z kiełkującej cebuli (na wiosnę najlepiej z cebuli dymki) umieszczonej w doniczce wypełnionej dobrą (ogrodniczą) ziemią; z rzodkiewka – źródło potasu, magnezu, wapnia, żelaza, chloru, witaminy C i z grupy B. Zawiera siarkę, która korzystnie wpływa na pracę gruczołów łojowych. Rośnie szybko, jeśli zasiejemy ją w skrzynce dobrej ziemi. Należy pamiętać, aby po wykiełkowaniu „poprzerywać” roślinki tak, aby między nimi była odległość co najmniej 10 centymetrów; z sałata – źródło fosforu, wapnia, żelaza oraz witamin C, D, A, B6.
też zrobić badania krwi, wykrywające obecność specyficznego przeciwciała, które przy alergii wytwarza się w nadmiarze. Kiedy już wiemy, co jest przyczyną naszych dolegliwości, możemy przeprowadzić działania prewencyjne w celu zminimalizowania ich objawów. Najpopularniejszą metodą jest odczulanie. Polega ono na stopniowym
Wiosenne alergie zaś odróżniać groźnych intruzów (wirusy i bakterie) od niegroźnych pyłków roślin i traktują te drugie jako potencjalne zagrożenie dla zdrowia. Niepotrzebnie aktywują mechanizmy obronne, które powodują wszystkim znane nieprzyjemne dolegliwości. Kiedy nasz organizm zwalcza wirusa, ten stan trwa kilka dni. Ale alergia na pyłki może trwać nawet kilka tygodni, podtrzymując przez cały ten czas reakcję obronną organizmu. Kiedy podejrzewamy u siebie alergię, powinniśmy udać się do lekarza alergologa w celu przeprowadzenia testów uczuleniowych. Wykonuje się je zimą, kiedy w powietrzu nie ma żadnych alergenów. Najpopularniejszym sposobem na wykrycie alergenu są testy skórne. Pod skórę wprowadza się określone pyłki i sprawdza się, czy wystąpiła reakcja alergiczna w postaci rumienia i bąbla. Można
przyzwyczajaniu organizmu do alergenu. Lekarz alergolog najczęściej przepisuje szczepionkę w postaci tabletek pod język albo tradycyjnych podskórnych zastrzyków. Szczepionka zaczyna blokować rozwój substancji białkowych, które są źródłem objawów alergicznych. W przypadku alergii na pyłki chwastów odczulanie należy przeprowadzić w kwietniu. Chwasty bowiem pylą od połowy sierpnia czasami nawet do połowy października. Przy alergii na pyłki drzew kurację zaczynamy w październiku lub listopadzie, a po indywidualną szczepionkę należy się zgłosić pod koniec września. Pełne odczulanie może trwać od trzech do pięciu lat i po tym czasie objawy alergii znacznie się redukują lub nawet zanikają zupełnie. Kiedy objawy alergiczne są silne i nie pozwalają normalnie funkcjonować, należy
Jest bogata w witaminę E, która odpowiada za dobrą kondycję skóry i chroni organizm przed wolnymi rodnikami. Ją także możemy wyhodować w domu przy użyciu skrzynek i dobrej ziemi; z natka pietruszki – bogata w witaminę C i A, żelazo, jod, flawonoidy, olejki esencjonalne. Ułatwia trawienie, pomaga na wzdęcia i kolki. Ponadto reguluje pracę wątroby i działa moczopędnie. Zawarty w niej kwas foliowy ułatwia przyswajanie żelaza. Znakomicie wyrasta z korzenia pietruszki umieszczonego w wodzie lub w doniczce z ziemią. Domową hodowlę nowalijek możemy nawozić bez obaw nawozem z dżdżownic kalifornijskich, który jest produktem naturalnym, o czym świadczy chociażby fakt, że nie ma możliwości przenawożenia nim roślin. W sprzedaży pojawiły się także pomidory koktajlowe oraz specjalne ogórki gruntowe. Zarówno jedne, jak i drugie można uprawiać w doniczkach. Jeśli ktoś ma dostatecznie dużo miejsca w domu lub na balkonie, sprawdzą się one także w domowej uprawie. Ich plusem jest również wspomniany wcześniej fakt, że pomidory i ogórki stosunkowo słabo absorbują i kumulują azotany. Wymagają jednak silnie nasłonecznionych miejsc, aby dobrze owocować i cieszyć podniebienie dojrzałym, aromatycznym smakiem. ZENON ABRACHAMOWICZ
przyjmować doustne środki antyhistaminowe, które blokują wydzielanie histaminy w organizmie (substancja odpowiedzialna za dolegliwości alergiczne), oraz leki miejscowe, czyli udrażniające krople do nosa, a także preparaty likwidujące swędzenie i łzawienie oczu. Alergię wziewną trzeba koniecznie leczyć, gdyż zaniedbana może doprowadzić do rozwoju astmy alergicznej, która jest poważną chorobą wymagającą intensywnego leczenia. Leki antyhistaminowe w większości są łatwo dostępne bez recepty. Są to między innymi: allertec – około 8 zł za 7 tabletek, amertil bio – około 8 zł za 10 tabletek, aleric – także około 8 zł za 10 tabletek, allergocrom – krople do oczu łagodzące objawy alergii (około 5 zł za 10 ml). Osoby cierpiące na tę dolegliwość powinny w okresie od wiosny do jesieni zastosować się do pewnych zasad. W okresie pylenia nie należy wybierać się na wycieczki za miasto, a w trakcie jazdy samochodem należy pozostawiać okna zamknięte. Nie należy spacerować po łąkach, zwłaszcza w pobliżu zbiorników wodnych. Najlepiej wypoczywać w górach, gdzie stężenie pyłków powyżej 1000 m n.p.m. jest niższe, lub nad samym morzem. Jeżeli dolegliwości się nasilają, należy oddychać przez wilgotną chusteczkę. Należy też pamiętać, że bezpośrednio po deszczu stężenie pyłków w powietrzu jest najniższe, więc będzie to najlepszy czas na spacery. ZENON ABRACHAMOWICZ
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
TRZECIA STRONA MEDALU
GŁASKANIE JEŻA
Parszywienie Ponad 72 procent Polaków uważa, że sprawy idą w złym kierunku – takie są wyniki najnowszych sondaży. I ja, niepoprawny, patologiczny wręcz optymista, muszę się z tym zgodzić. Niestety. Z innych jednak powodów zgadzam się z tą posępną konstatacją, niż chcą tego wiodące sondażownie badań opinii społecznej. Otóż wcale nie uważam, że rząd Tuska jest jakoś szczególnie fatalny i że Polakom żyje się coraz gorzej w jakimś kondominium niemiecko-rosyjskim. Powiem nawet odważnie, że uważam, iż wizerunek mojego kraju znacznie poprawił się od czasu nieszczęścia dwuwładzy bliźniaków, a Polska jakimś sposobem szczęśliwie ominęła rafy kryzysu ekonomicznego. Jeśli twierdzę, że sprawy idą w złym kierunku, to postrzegam to w kategoriach wszechogarniającego marnienia wszystkiego, co do tej pory miało dla mnie jakąś wartość. Niedawne autorytety parszywieją z dnia na dzień; słowo – jeśli ma jakąś wartość, to tylko taką, którą da się przeliczyć na stan konta, a zwykła przyzwoitość staje się właściwością niezwykłą. Przykłady na poparcie tej tezy mógłbym mnożyć, ale dla udowodnienia mojej tezy posłużę się tylko kilkoma przykładami z dosłownie ostatnich dni. Oto „Gazeta Wybowcza” (podobnie jak „FiM”) wypowiedziała wojnę stadionowym bandytom, czyli kibolom, publikując cykl demaskujących artykułów. Oczywiście natychmiast
spotkało się to z retorsjami chuliganów – zdarzały się pobicia ulicznych kolporterów „Metra”, a niektóre kluby ogłosiły ogólnopolski bojkot gazety. Nie byłoby w tym nic dziwnego (nie takie pomysły przychodzą kibolom do ogolonych łbów, a „GW” zapewne liczyła się z taką akcją), gdyby nie postawa innego wielkiego medium. Otóż w TVN24 jest program „Loża prasowa”, a prowadząca go Małgorzata Łaszcz zaprasza dziennikarzy opiniotwórczych mediów, aby skomentowali wydarzenia minionego tygodnia. I nagle wśród stałych gości pani redaktor zaczęło brakować chętnie dotąd zapraszanych przedstawicieli „Gazety”. Dlaczego tak się porobiło, ujawnił branżowy miesięcznik „Press”, który opisał tyleż prosty, co drański mechanizm serwilizmu największego telewizyjnego kanału informacyjnego. Otóż TVN24 jest częścią składową koncernu ITI (monarchia absolutna panów Walterów). A do tegoż ITI należy stołeczny klub Legia, którego kibole dają się poznać ze szczególnie bandyckiej strony. Ich poczynania opisane przez „GW” poskutkowały ostracyzmem wobec dziennikarzy. Czyli jest tak: wielki koncern medialny boi się grupy szantażujących go chuliganów (groźba bojkotu meczów Legii, a więc strata na sprzedaży biletów) i woli pogrzebać elementarną etykę dziennikarską dla świętego spokoju i dla pokaźnego dopływu gotówki z kibolskich kieszeni. W minioną niedzielę włączyłem telewizor, żeby sprawdzić, czy newsy
„Pressu” potwierdzą się. Patrzyłem w ekran i przecierałem oczy ze zdumienia: Piotra Stasińskiego z „GW”, który najczęściej uczestniczył w programie, zastąpił… nie uwierzycie… Marcin Wolski. Ten z „Gazety Polskiej”, która z kolei organizuje seanse nienawiści na Krakowskim Przedmieściu. I tak oto wielki koncern okazał się małym, zestrachanym, trzęsącym portkami gówniarzem. Ciekawe, czy dziennikarze TVN liczą, że „prawdziwi” Polacy po tym akcie kapitulacji przestaną nazywać ich telewizję zakłamaną i reżimową? Smutny to przykład marnienia wszystkiego. Oto kolejny przykład. Świetny zespół warszawskiego Teatru Roma przygotował spektakl „Tuwim dla dorosłych” – w założeniach piekielnie odważny, bo przecież znawcom twórczości poety wiadomo, że nie stronił on od sarkastycznego, bardzo pikantnego dowcipu opisującego rzeczywistość. Ciekawe, czy reżyser i aktorzy słyszą chichot zza grobu autora „Balu w operze”, bo – nie uwierzycie – wprowadzili oni w swoim teatrze cenzurę niemal prewencyjną. Otóż z doskonale wykonanego (przyznaję) songu do tekstu „Całujcie mnie wszyscy w dupę” zniknęła ni stąd ni zowąd taka oto zwrotka: „I wy ględziarze i bajdury, Ciągnący z nieba grubą rentę, O, łapiduchy z Jasnej Góry, Z Góry Kalwarii parchy święte, I ty, księżuniu, co kutasa Zawiązanego masz na supeł,
Fakty, mity oraz kłamstwa  Ciąg dalszy ze strony 12 (...) Nie mogło zabraknąć i tej jadowitej mikstury sformułowań, przyrządzanych z faktów i mitów czarnej legendy antykatolickiej (...). Zwielokrotniające w stosunku do faktów, liczby ofiar walki z herezją i okultyzmem, idące raczej w tysiące (...), licząc masowe ofiary wśród katarów i waldensów, dołączając Amerykę hiszpańską, oskarżenia o czary (...). Kościół katolicki w trakcie funkcjonowania inkwizycji ustalał różne procedury mające przywołać heretyków do opamiętania oraz przeciwdziałać pochopnym wyrokom. Cóż… szkoda, że Giordano Bruno nie miał okazji o tych wielkodusznych staraniach Kościoła się dowiedzieć. ~ 1450–1750 r. – okres polowania na czarownice. Straszliwymi torturami zamęczono setki tysięcy kobiet posądzonych o czary. Te doniesienia o zamęczonych setkach tysięcy kobiet są tak samo rzetelne jak wcześniejsze o milionach zamęczonych i spalonych przez ludzi Kościoła. Czytając tę i poprzednią odpowiedź Nagrodzkiego, zacząłem się poważnie zastanawiać, czy według polskiego prawa można całkiem
bezkarnie zaprzeczać oczywistym faktom, przekłamywać historię, zatajać prawdę. Czy teraz należy się dziwić, że czytający takie teksty cokolwiek średnio wykształceni słuchacze Radia Maryja czują się osaczeni przez „zakłamanych oszczerców Kościoła”? Co więcej, ma Nagrodzki dla swoich odbiorców i takie jeszcze rewelacje: Pojęcie czarów we współczesnej świadomości kojarzy się z zacofaniem, ciemnotą czy patologią (...), jednak ich efekty nie pozwalają na traktowanie ich jedynie w kategorii zwykłego „neutralnego” obyczaju. Na podstawie rzeczywistych doświadczeń gromadzonych przez wieki i sięgających do dni dzisiejszych, można krótko potwierdzić: to działa! No tak, tu już nie ma miejsca na jakąkolwiek racjonalną dyskusję. Czarownice może i słusznie były palone, bo „to działa!”. Idźmy dalej: ~ 1492 r. – Kolumb odkrył Amerykę. Inkwizycja szybko postępuje śladami odkrywców. A redaktor Krzysztof ma kogo i za co chwalić: Kościół – wbrew rozpowszechnianym mitom i mimo ponoszonych nieraz ofiar – starał
Żeby ci czasem nie pohasał, Całujcie mnie wszyscy w dupę”. Można się domyślić, co w tej strofie tak bardzo przeraziło TFUrców z Romy, nie sposób jednak pojąć, dlaczego w XXI wieku w wolnej pono ojczyźnie nastąpili żołdackim butem enkawudzisty na delikatną strukturę poezji. I zastanawiam się, jak im przez gardło przeszła bez wstydu czy zażenowania kolejna zwrotka w tym wierszu: „I wy, o których zapomniałem, Lub pominąłem was przez litość, Albo dlatego, że się bałem, Albo, że taka was obfitość, I ty, cenzorze, co za wiersz ten Zapewne skarzesz mnie na ciupę, Iżem się stał świntuchów hersztem, Całujcie mnie wszyscy w dupę!”… Następny przykład jeszcze inaczej pokazuje, że poezja znów w tym kraju staje się niebezpieczna, a poeta to persona non grata. Oto posłowie z PiS (z Sobecką na czele) robili co mogli, aby zablokować krakowski Festiwal Miłosza. A kiedy to się nie udało, żądają, aby w jego ramach zorganizować konferencję mówiącą o „antypolskości poezji” Miłosza i o jego komunistycznych konotacjach i sympatiach. Według tych „umysłów zniewolonych” ignorancją „antypolskość” noblisty zawierała się w gorzkich słowach o nas jako narodzie. Ot, choćby w tym fragmencie słynnego „Campo di Fiori”: „Wspomniałem Campo di Fiori W Warszawie przy karuzeli, W pogodny wieczór wiosenny, Przy dźwiękach skocznej muzyki. Salwy za murem getta Głuszyła skoczna melodia I wzlatywały pary Wysoko w pogodne niebo”. Bardzo denerwuje Sobecką et consortes, że poeta pisze, iż podczas likwidacji getta warszawiacy (po tak
się ułagodzić sytuację, nie dopuszczać do traktowania tubylców nieludzko. W tym miejscu warto się jeszcze raz zastanowić, jak dalece w swojej bezczelności może być posunięte zatajenie faktów – bo w tym przypadku już przecież nie ignorancja. Niechaj Nagrodzkiemu o tym, jak Kościół nie dopuszczał do traktowania tubylców nieludzko, opowie naoczny świadek tamtych wydarzeń, dominikański biskup Bartolomé de Las Casas. A pisał w swoich pamiętnikach tak: „Rozpoczęło się mordowanie, duszenie tych nieszczęśników. Chrześcijańscy misjonarze wdzierali się między ludzi, nie oszczędzali ani dzieci, ani starców, ani kobiet brzemiennych, ani tych w połogu, rozpruwali im ciała i rozrywali wszystkich na kawałki. Nie inaczej, iż gdyby napadli na stado owiec. Szli w zawody, który potrafi rozpłatać człowieka lub dziecko jednym ciosem miecza, który zdoła rozerwać głowę albo wyrwać wnętrzności. Nowo narodzone istotki odrywali – chwytając je za nogi – od piersi matek, i rzucali na skały, rozbijając im głowy. Inne dzieci włóczyli ze sobą po ulicach, trzymając je za ramiona, śmiali się przy tym i żartowali, a w końcu wrzucali te dzieci do wody, mówiąc: Teraz tam się miotaj, ty małe, nędzne ciało. Robili też szerokie szubienice, takie,
25
zwanej stronie aryjskiej) bawili się całymi rodzinami w ustawionym tuż za jego murami wesołym miasteczku. A co? Nie bawili się? Nie kręcili się wesoło na ustawionych przez Niemców karuzelach? Nic to, że to powszechnie znany fakt. Im bardziej fakty przeczą patriotycznemu samozadowoleniu Sobeckich (kiedyś esbeckich), tym gorzej dla faktów. Parszywieje też język. Nawet ten katolicki, przepojony dotąd blichtrem miłości bliźniego. W „Gościu Niedzielnym” – sztandarowym organie (he, he… dobre określenie) polskiego Kościoła – takie oto czytamy słowa znanego z „miłości” do zwierząt Franciszka Kucharczyka: „Ludzie pozbawieni łaski uświęcającej są trupami. Trupy chodzą po ulicach, siedzą przy biurkach, leżą w łóżkach. Trupy używają życia”. O kim tak miło pisze felietonista „GN”? O tych wszystkich, którzy ośmielili się nie pójść przed Wielkanocą do spowiedzi. Miło, prawda? I świątecznie. I katolicko. Czyli polsko… Odwaga staje się powoli „bezcenna”. To znaczy nie ma żadnej wartości. A kłamstwo ma. I milczenie. Apogeum polskiego pierdolca pospolitego zobaczymy 1 maja. We wszystkich (dosłownie wszystkich telewizjach) i rozgłośniach radiowych. Czas więc chyba na kolejną emigrację wewnętrzną, która może rozpocząć się od niewłączania 1 maja telewizorów. Lub – jak w stanie wojennym – ustawiania włączonych aparatów w oknach, ekranem do ulicy. Bo, gdy wszystko marnieje, warto może przypomnieć sobie słowa dziewiątej maski z „Wyzwolenia” Wyspiańskiego: „W czasach kiedy nic nie zależy od nikogo, zróbmy coś, co by zależało od nas samych”. MAREK SZENBORN
że stopy prawie dotykały ziemi. Na każdej z tych szubienic wieszali, na cześć i chwałę Zbawiciela i dwunastu apostołów, po trzynastu Indian. Potem podkładali drewno, rozniecali ogień i palili wszystkich żywcem (...). Ci ludzie z czasem krzyczeli żałośnie i w straszliwych cierpieniach oddawali duszę Bogu. Wszystkie opisane tu okropności i jeszcze wiele innych widziałem na własne oczy”. Nie zna pan, panie Nagrodzki, tych przerażających relacji? Naprawdę nie? No to polecam lekturę pamiętników przygnębionego działaniami swoich współbraci biskupa. Zostały one opublikowane także w Polsce pod tytułem „Krótka relacja o wyniszczeniu Indian”. ~ ~ ~ Cóż… zgodzicie się chyba, że w tym miejscu trzeba skończyć z cytowaniem katolickiego dziennikarza Nagrodzkiego Krzysztofa, bo już nie tylko cynizmem, ale myślę, że czymś więcej należy nazwać to, co pisze – ot taką choćby jego konstatację na następujący fakt: ~ 1965 r. – dopiero w 1965 r. Kościół unieważnił potępienie Galileusza. Widocznie miał poważniejsze sprawy na głowie – odpowiada ironicznie przepojony miłością bliźniego katolik. I mam nadzieję, że jego Bóg mu to wszystko wybaczy, albowiem… wie, co czyni. MAREK SZENBORN
26
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
RACJONALIŚCI
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Dekret o stanie błogosławionym 2 kwietnia 2004 roku zmarł Jan Paweł II. Miał być santo subito. Z uwagi na przedłużający się proces po ponad sześciu latach od śmierci został błogosławionym. To swoista degradacja, gdyż dotychczas powszechnie był nazywany Ojcem Świętym. Papież Benedykt XVI wyznaczył beatyfikację na dzień 1 maja 2011 roku. Nieprzypadkowo. Polska prawica od dawna chciała zlikwidować Święto Pracy. Bała się jednak gniewu ludu, który bardzo sobie ceni długi majowy weekend. Teraz już nic robić nie musi. Beatyfikacja unicestwia ponadstuletnie, robotnicze święto. Przynajmniej w Polsce i przez najbliższe lata 1 maja będzie świętem Kościoła katolickiego. Pora, aby Zgromadzenie Narodowe Rzeczypospolitej Polskiej wydało dekret o stanie błogosławionym. Jak najbardziej dościgłym, a nawet prześcigłym wzorem może być Dekret z dnia 12 grudnia 1981 roku o stanie wojennym. Pierwsza okazja skorzystania z inkryminowanego przez Trybunał Konstytucyjny tekstu została zaprzepaszczona w przeddzień rocznicy katastrofy smoleńskiej. PiS – nawet z PJN – nie miał dość ustawodawczej siły, by wprowadzić w czyn moją zamieszczoną na blogu propozycję uchwalenia Dekretu o stanie żałobnym. Teraz szansa nieporównanie wzrosła. Wszak PO jest jeszcze bardziej biskupobojna i kocha akty strzeliste. DEKRET z dnia 30 kwietnia 2011 r. o stanie błogosławionym Kierując się potrzebą zapewnienia wzmożonej ochrony świętej
pamięci błogosławionego Jana Pawła II, który zmarł na oczach milionów widzów śmiercią męczeńską, godząc się jedynie na eutanazję bierną, w celu stworzenia warunków skutecznej ochrony suwerenności Kościoła katolickiego i jego wiernych w pogłębianiu kultu oraz godnego upamiętnienia prawdziwej wielkości jedynego Papieża Polaka, jak również mając na względzie zabezpieczenie sprawnego budowania pomników, mauzoleów, pałaców pamięci i innych obiektów kultu Jana Pawła II oraz nadawania Jego przenajświętszego imienia wszystkiemu, Zgromadzenie Narodowe Rzeczypospolitej Polskiej stanowi co następuje: Rozdział I Przepisy ogólne Art. 1. 1. Stan błogosławiony wprowadza się na całym terytorium RP. 2. Stan błogosławiony wprowadza się ze względu na niezadowalający poziom czczenia błogosławionego JPII. Art. 2. Stan błogosławiony wprowadza się na czas nieokreślony, ale nie dłużej niż do zaistnienia okoliczności określonych w art. 13. Art. 3. Wprowadzenie stanu błogosławionego powoduje czasowe: 1) zawieszenie lub ograniczenie określonych w Konstytucji RP i innych ustawach oraz umowach międzynarodowych, których RP jest stroną, podstawowych praw obywateli; 2) nałożenie na obywateli, jednostki samorządu terytorialnego, zakłady pracy oraz instytucje państwowe i prywatne szczególnych obowiązków.
Kontakty wojewódzkie RACJI PL dolnośląskie kujawsko-pomorskie lubelskie lubuskie łódzkie małopolskie mazowieckie opolskie podkarpackie podlaskie pomorskie śląskie świętokrzyskie warm.-maz. wielkopolskie zachodniopomorskie
Marcin Kunat Józef Ziółkowski Tomasz Zielonka Czesława Król Halina Krysiak Sławomir Mastek Krzysztof Mróź Kazimierz Zych Andrzej Walas Krzysztof Stawicki Barbara Krzykowska Waldemar Kleszcz Jan Cedzyński Krzysztof Stawicki Witold Kayser Tadeusz Szyk
tel. 508 543 629 tel. 607 811 780 tel. 504 715 111 tel. 604 939 427 tel. 607 708 631 tel. 509 984 090 tel. 608 070 752 tel. 667 252 030 tel. 606 870 540 tel. 512 312 606 tel. 691 943 633 tel. 606 681 923 tel. 609 770 655 tel. 512 312 606 tel. 61 821 74 06 tel. 510 127 928
RACJA Polskiej Lewicy www.racja.org.pl tel. (022) 621 41 15 Darowizny na działalność RACJI PL (adres: ul. E. Plater 55/81, 00-113 Warszawa) Getin Bank, nr 67 1560 0013 2026 0026 9351 1001 (niezbędny PESEL darczyńcy w tytule wpłaty)
Rozdział II Prawa i obowiązki obywateli oraz instytucji i zakładów pracy w czasie obowiązywania stanu błogosławionego Art. 4. Każdy pełnoletni obywatel RP, bez względu na wyznanie lub jego brak, pod groźbą kary tacy lub nakazu bezpłatnej, pełnoetatowej pracy na rzecz swojej parafii do lat 5: 1) raz w życiu odbędzie pielgrzymkę pieszą do grobu Błogosławionego JPII, 2) dwukrotnie uda się do Wadowic, 3) trzykrotnie przekaże Wielkiemu Szafarzowi Relikwii Jana Pawła II, kardynałowi Dziwiszowi, relikwiowe w wysokości nie mniej niż 1000 zł; 4) nabędzie przynajmniej cztery książki błogosławionego JPII; 5) w każdą niedzielę zje minimum dwie kremówki zakupione bezpośrednio w swojej parafii (nie dotyczy diabetyków). Art. 5. Każda zamężna, płodna obywatelka RP, pod groźbą kary napiętnowania, rokrocznie w sposób naturalny zajdzie w stan błogosławiony, a posiadająca zaświadczenie proboszcza o niepłodności – metodą naprotechnologii, czyli kalendarzyka małżeńskiego stosowanego na odwyrtkę. Art. 6. Pełnoletni obywatele zapłacą swojemu proboszczowi błogosławienne w wysokości 1000 zł rocznie, jeżeli: 1) nie pozostają w konkordatowym związku małżeńskim; 2) nie posiadają przynajmniej trojga ochrzczonych dzieci.
Art. 7. 1 maja na całym terytorium RP, pod groźbą kary tacy, a w przypadku recydywy – nakazu bezpłatnej, pełnoetatowej pracy na rzecz swojej parafii do lat 3: 1) zarządza się uroczyste pochody ku czci błogosławionego JPII. Udział w pochodach dla wszystkich obywateli RP, z wyjątkiem posiadających II grupę inwalidzką z powodu niesprawności narządów ruchu oraz dzieci do lat 3, jest obowiązkowy. Zwolnienia lekarskie nie będą honorowane (nie dotyczy hospitalizacji powyżej 3 dni); 2) równocześnie zakazuje się organizowania pochodów, wieców i pikników z okazji Święta Pracy. Art. 8. 1. 2 kwietnia o godzinie 21.37 na całym terytorium RP będą dobowe wyłączenia prądu trwające do godziny 21.37 dnia następnego. 2. We wszystkich oknach obowiązuje ustawienie zapalonych świeczek w łącznej liczbie odpowiadającej liczbie lokatorów/pracowników. Za realizację w domach mieszkalnych odpowiedzialne są trójki parafialno-gospodarskie, a w zakładach pracy – kapelańsko-dyrektorskie. 3. 3 kwietnia w zakładach pracy będą się odbywać wyłącznie modły. Art. 9. W dniach 2 kwietnia, 1 maja, 18 maja i 16 października RiTV będą nadawały jedynie filmy i audycje upamiętniające życie błogosławionego JPII, przerywane zgodnymi z naukami Kościoła reklamami, z których dochody w całości zasilą Fundację Świątyni Błogosławionego JPII.
Art. 10. Instytucje i zakłady pracy przekażą rocznie 2 proc. funduszu wynagrodzeń na wydzielony w budżecie państwa Fundusz Błogosławionego JPII, który będzie w dyspozycji metropolity krakowskiego. Rozdział III Prawa i obowiązki organów samorządu terytorialnego w czasie obowiązywania stanu błogosławionego Art. 11. Jednostki samorządu terytorialnego, pod groźbą zawieszenia i wprowadzenia prawa oraz zarządu kanonicznego, ze środków własnych stworzą i będą stale finansować przynajmniej 1 nowy obiekt kultu błogosławionego JPII na 100 mieszkańców. Wsie poniżej 100 mieszkańców 4 razy w roku będą na koszt samorządu wizytowane przez mobilne muzeum JPII. Art. 12. Jednostki samorządu terytorialnego zorganizują dla wszystkich mieszkańców obowiązkowe, plenerowe „Godziny ekumenicznej miłości bliźniego”, podczas których będą prowadzone szkolenia z zakresu naturalnego poczęcia oraz zbrodniczości seksu przedmałżeńskiego, antykoncepcji, aborcji, in vitro i niedawania na tacę. Rozdział IV Przepisy przejściowe i końcowe Art. 13. Stan błogosławiony automatycznie przekształca się w stan świętości w dniu kanonizacji błogosławionego JPII. Art. 14. Dekret wchodzi w życie z dniem ogłoszenia w katedrze prof. Joanny S. na łamach tygodnika „Fakty i Mity”. JOANNA SENYSZYN www.senyszyn.blog.onet.pl
Pani Katarzyna Hall, Minister Edukacji dot. świadectw szkolnych Szanowna Pani Minister, Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu z 15 czerwca 2010 roku w sprawie Grzelak vs. Polska potwierdza dyskryminacyjny charakter kreski w pozycji religia/etyka na polskich świadectwach szkolnych i w konsekwencji naruszanie przez Polskę art. 9 i 14 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. W związku z powyższym partia RACJA Polskiej Lewicy prosi o podanie, jakie kroki podjęło ministerstwo w celu usunięcia tej dyskryminacji, a zwłaszcza o odpowiedź: 1) kiedy zostanie zmienione rozporządzenie MEN z 14 marca 2005 r. określające wzory świadectw; 2) jakie procedury są przewidziane co do wymiany świadectw wydanych w poprzednich latach. Sprawa jest szczególnie ważna dla absolwentów techników i szkół zawodowych, którzy okazują świadectwa pracodawcom i mogą być przedmiotem dyskryminacji w ciągu całej kariery zawodowej; 3) jak ministerstwo rozwiąże problem młodzieży, która jest zainteresowana zarówno lekcjami religii, jak i etyki. Trudno uważać te przedmioty za alternatywne. Młodzież katolicka powinna mieć lekcje świeckiej etyki, ponieważ lekcje religii uczą hipokryzji. Chcielibyśmy też wiedzieć, jakie kroki powzięło ministerstwo dla zapobieżenia samowolnemu zwiększaniu ilości lekcji i zajęć religii katolickiej w szkołach. Mamy sygnały, że ta ilość dochodzi do 7 (siedmiu) godzin tygodniowo (np. warszawska Praga Płn.), co daje grubo ponad 3000 godzin w ciągu edukacji, a więc ponad trzy lata szkolne. Musi się to odbywać kosztem przedmiotów podstawowych, co drastycznie obniża poziom edukacji. Etyka nie może być alternatywą dla lekcji religii, bo trudno sobie wyobrazić 1000, a co dopiero 3000 lekcji etyki świeckiej, począwszy od przedszkola. Ponieważ program szkoły przewiduje na przykład maksymalnie 14 godzin edukacji seksualnej (zwykle niezrealizowanej) albo tygodniowo jedną godzinę geografii przez dwa lata, o językach obcych nie wspominając, to widać, jak kompromitująco niski poziom przygotowania do życia prezentuje polska szkoła. Z poważaniem Teresa Jakubowska, RACJA PL
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
27
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
Jaka jest różnica pomiędzy mężczyzną a E.T.? E.T. dzwonił do domu... ~ ~ ~ Co dla mężczyzny oznacza posiłek z 7 dań? Hot dog i sześciopak... ~ ~ ~ Co dla mężczyzny oznacza pomoc przy sprzątaniu? Podniesienie nogi, żebyś mogła poodkurzać... ~ ~ ~ Jak należy rozumieć zachowanie mężczyzny, który każe ci przestać odkurzać i trochę odpocząć? Prawdopodobnie z powodu szumu odkurzacza nie słyszy telewizora... ~ ~ ~ Jaka jest różnica pomiędzy barem a łechtaczką? Większość mężczyzn nie ma problemu ze znalezieniem baru...
1 2 Przychodzi facet do księgarni i mówi: – Poproszę książkę „Polacy na mundialu”. – Fantastyka piętro wyżej. ~ ~ ~ Pacjent w szpitalu do pielęgniarki: – Ale to lekarstwo jest niedobre! Obrzydliwość! Na to pielęgniarka: – To nie lekarstwo. To obiad.
25
11 11
9 13
29
23 18
26
27
34
9
38
35
42 46
48
47
51 28 8
49
14
16
57 27
59
10
54
56
58
32
50
53 12
22
41 45
21
52 55
24
44 3
24
36 40
43 15
7
39
5
6
31
31
33
15
28
30 20
17
19
22 13
26
14
18
21
25
10
29
33
17
30
1
6
4 23
12
20
37
5 8
19
16
KRZYŻÓWKA Odgadnięte wyrazy 6-lliterowe wpisujemy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, rozpoczynając od pola oznaczonego strzałką Wirowo: 1) mistrzowski kielich, 2) pokusa miętusa, 3) część chorągwi, 4) omijają góry, lasy, pola, doły, 5) zna się na zasadach, 6) pod mostem w Stambule, 7) sto a, 8) może zrobić z wody wał, 9) ma dwoje uszu z pluszu, 10) zupa w kostce, 11) przez Bug Polsce mówi „Cześć!”, 12) stanowisko bez oparcia, 13) wojowniczy king, 14) kawałek kraju, 15) przystanek sasanek, 16) reguła na kwas czuła, 17) kowboj w Białym Domu, 18) to nie jest proste zajęcie, 19) klatki z upiorami, 20) Kuba z rodziną, 21) kolorowa w stroju grajka, 22) trudno bez niego wejść na Mnicha, 23) najczerwieńszy rodzaj gierki, 24) na to się kujon uczy, 25) twardy jak diament, choć gliniany, 26) ojciec bez dzieci, 27) kopii dźwięk, 28) związany loczek, 29) i on przeciwko niemu, 30) kosztuje grosze, a można z niego uszyć bambosze, 31) o co żebrak prosi?, 32) dzięki niemu w cylindrze bywa gorąco, 33) zamieszanie na planie, 34) gra wysoko, choć jest mały, 35) pierwiastek na topie, 36) wyjaśnia przyczyny powstania, 37) ojczyzna Walonek, 38) z figowca zamiast fig, 39) coś w tym aucie ciągle pika, 40) wytycza trasę w fabryce, 41) ich mężowie są osłami, 42) duży, gdy tłum się wzburzy, 43) mieszkać tam to radocha, jak ktoś miasta nie kocha, 44) wejście do sieci, 45) ucieka, gdy dno przecieka, 46) drapieżnik na szosie, 47) żołnierz stary pełen wiary, 48) nadaje wśród hoteli ton, 49) ukochana broń tyrana, 50) kto nie może z niego wyjść, ten bije brawo, 51) podział na Prawo i Sprawiedliwość, 52) wojenny sprzymierzeniec, 53) zatrzymywana przez barmana, 54) o kocmołuchu z plamą na fartuchu, 55) lekko przysłania przedmiot pożądania, 56) co łączy mit z jądrami?, 57) szpilki pod kloszem, 58) ona z likaona, 59) działanie z wykrzyknikiem, 60) żeby go nakręcić, nie potrzeba studia, wystarczy komórka.
2
4 7
3
32
60
Litery z pól ponumerowanych utworzą rozwiązanie
1
2
3
4
14
15
16
17
26
27
28
5
29
6
7
8
9
10
11
12
18
19
20
21
22
23
24
25
30
31
32
33
13
Rozwiązanie krzyżówki z numeru 15/2011: „Nie ma bata na wariata”. Nagrody otrzymują: Jerzy Kamiński z Chęcin, Wiesław Szczygieł z Rzeszowa, Regina Stasiak z Chojnic. Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 7 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą na adres redakcji podany w stopce. TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Adam Cioch; p.o. sekretarz redakcji: Justyna Cieślak; Dział reportażu: Wiktoria Zimińska – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail:
[email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 56 zł na trzeci kwartał 2011 r.; b) RUCH SA. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 3712; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: cena 56 zł na trzeci kwartał 2011 r. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15 lub przelewem na rachunek bankowy ING Bank Śląski: 76 1050 1461 1000 0023 0596 2777. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
28
ŚWIĘTUSZENIE
Zmiana płci, czyli kolejny cud beatyfikacyjny
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 17 (582) 29 IV – 5 V 2011 r.
JAJA JAK BIRETY
Seksmisja
Fot. K.K.
D
o czego to wszystko zmierza? Już teraz pokuśmy się o kilka przepowiedni dla świata. ~ Zdaniem demografów, do 2050 roku ogólna liczba mieszkańców świata wzrośnie o 40 procent, chociaż nas – Europejczyków – będzie ok. 10 procent mniej. Największe liczebne straty poniesie wschodnia i centralna Europa. Między innymi Polska. ~ Także do 2050 roku – dla zachowania równowagi – do Europy przywędruje ok. 235 mln ludzi, głównie Afrykańczyków oraz mieszkańców Ameryki Południowej i Azji. ~ Genetyk Bruce Lahn z Uniwersytetu w Chicago przekonuje, że przyszłość medycyny to transplantologia. Wyspecjalizowane kliniki wyprodukują wszystkie potrzebne narządy (no, może z wyjątkiem mózgu) – zgodne z cechami immunologicznymi pacjenta, więc ryzyko odrzucenia po przeszczepie będzie minimalne. Zdaniem profesora, organy będą hodowane w laboratoriach lub we wnętrznościach zwierząt. ~ Zdaniem seksuologów, seks przyszłości zostanie ukierunkowany bardziej na orgazm niż potrzebę bliskości między partnerami. Metody antykoncepcyjne będą całkowicie skuteczne, a posiadanie potomka będzie decyzją przemyślaną. Zwiększy się liczba rozmaitych patologii seksualnych – to efekt coraz silniejszej rywalizacji między płciami.
CUDA-WIANKI
Jeśli nadejdzie jutro ~ Problemem w XXI w. stanie się uzależnienie od wirtualnego seksu. Erotycznym wynalazkiem przyszłości, nad którym już teraz pracują naukowcy, jest kombinezon, który umożliwi kochanie się z imitacją drugiej osoby – wirtualnego kochanka będzie można zobaczyć, dotknąć i poczuć. ~ Jak twierdzi David Levy, autor książki „Miłość i seks z robotami”, ludzie nie tylko będą uprawiać seks z robotami, ale i… zakochiwać w nich. Wszystko dlatego, że roboty będą coraz bardziej podobne do ludzi. Jak przewiduje Levy, prawo przyszłości dopuści nawet takie mieszane małżeństwa.
~ W przypadku kobiet głównym wyznacznikiem warunkującym ewolucję wyglądu jest płodność. Najpłodniejsze są panie niezbyt wysokie, ale odpowiednio otłuszczone, więc w tę stronę przepoczwarzy się typ kobiecy. Zdaniem naukowców, coraz więcej pań to niestabilne emocjonalnie neurotyczki i takie cechy przekazują potomkom. Podsumowując: za kilkaset lat ulice zapełnią się małymi, grubymi, wiecznie niezadowolonymi babami. ~ Zdaniem technologów żywienia, wołowina czy wieprzowina będą coraz droższe, a nasza kulinarna przyszłość to mięso z... owadów. W Europie bardzo niepopularne. Podczas ostatniego seminarium w Holandii, gdzie dyskutowano o diecie przyszłości, kilkuset ochotników próbowało owadzich przysmaków: praliny z gąsienicą, pieczone szarańcze, mielone chrząszcze itp. Na świecie biega, fruwa lub skacze około tysiąca dwustu gatunków owadów nadających się do jedzenia. Są one doskonałym źródłem białka. JC