Skąd prałat Jankowski ma kasę INDEKS 356441
Nr 20 (115) 17 – 23 maja 2002 r. Cena 2 zł (w tym 7% VAT)
Fot. PAP – Stefan Kraszewski
http://www.faktyimity.pl
ISSN 1509-460X
Ü Str. 6
Pani Wanda miała dolary, miała złotówki i miała piękne mieszkanie w centrum Gdańska. Niestety, miała też znajomego, który nazywa się PRAŁAT HENRYK HRABIA JANKOWSKI. Epilog tej opowieści jest taki, że szlag trafił dolary, diabli wzięli złote, a i mieszkanie przepadło. Pani Wandy też już niestety nie ma wśród nas. A co pozostało? Pozostał bizantyjski przepych i bogactwo człowieka, którego – z racji piastowanej funkcji – ewangeliczne nakazy obligują do ubóstwa. Człowieka, który ma wszystko... no, może z wyjątkiem skrupułów.
Czy papież jest katolikiem? Po prawdziwym trzęsieniu ziemi, jakie wywołała w USA afera pedofilska wśród katolickiego duchowieństwa, „The New York Times” wystąpił z bezprecedensową krytyką papieża. Oskarża się go nie tylko o żenującą reakcję na skandal, ale przede wszystkim o bezduszny konserwatyzm i autorytaryzm. To sam Jan Paweł II, Breżniew Watykanu, spowodował obecny kryzys w Kościele – twierdzi jedna z najbardziej prestiżowych gazet na świecie!
Reakcja kościelnych notabli z papieżem na czele na wykorzystywanie seksualne nieletnich przez kler – to jeden wielki skandal i kom-
NON MEA CULPA
Ü Str. 3
promitacja. W USA biskupi nie żałują zbytnio poszkodowanych dzieci; przykro im natomiast, że nie udało się uchronić Kościoła przed skandalem... Ü Str. 10
2
Nr 20 (115) 17 – 23 V 2002 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
FA K T Y POLSKA Ruszyła rządowa kampania promująca przystąpie-
nie Polski do Wspólnoty Europejskiej. Niestety, jest żenująco naiwna i nachalna. Raczej zdenerwuje, niż przekona do Unii. Polakom zawsze Wiatr w oczy. W dniach, w których dwaj pijani księża rozjeżdżali ludzi na drogach, episkopat zorganizował razem z Komendą Główną Policji konferencję prasową, na której obwieścił, iż łamanie przepisów ruchu drogowego to grzech ciężki, z którego trzeba się spowiadać. Ksiądz Adam Schulz, rzecznik episkopatu, twierdzi, że to księża powinni uwrażliwiać sumienia kierowców. Proponujemy, aby księża-zabójcy drogowi spowiadali kierowców-przestępców. Któż inny może równie skutecznie „uwrażliwić sumienie”...? Wygląda na to, że Liga Polskich Rodzin – twór wykreowany na użytek ojca Rydzyka – rozpada się. Z członkostwa we władzach klubu poselskiego tej partii zrezygnowali już Antoni Macierewicz i Jan Łopuszański, a ostatnio także Antoni Stryjewski. Ten ostatni oskarżył skrajnych narodowców: Giertychów, Wrzodaka i Kotlinowskiego o próbę zdominowania prac klubu. Przeciwko panoszeniu się Giertychów zaprotestowali także prominentni działacze LPR: Gabriel Janowski i Anna Sobecka. Koniec Rydzykowych snów o potędze? Kongres Unii Pracy przyjął uchwałę o neutralności światopoglądowej państwa. Stwierdzono, że Kościół katolicki jest uprzywilejowany w mediach oraz narzuca swoją obecność w czasie uroczystości państwowych i wojskowych. Zaprotestowano także przeciwko praktyce wpisywania ocen z religii na świadectwach szkolnych. Słowa, słowa, słowa... POLSKA/ROSJA Władze Federacji Rosyjskiej zażądały od Polski wytyczenia specjalnego korytarza tranzytowego i zarazem eksterytorialnego, łączącego okręg kaliningradzki z Białorusią. Władze Polski, wspierane przez UE, nie mają zamiaru spełniać oczekiwań strony rosyjskiej. W imię polskiej racji stanu, proponujemy: korytarz – TAK, ale za wizę dla Mazura! WADOWICE Staraniem „Gazety Krakowskiej” 18 maja ma
zostać stworzony Żywy Portret Ojca Świętego Jana Pawła II (pisownia oryginalna). Święta Twarz, wzorem oblicza towarzysza Kim Ir Sena, zostanie stworzona przez 6,5 tys. osób trzymających kolorowe kawałki papieru. Będzie widoczna z lotu ptaka. Jeżeli przyjdzie więcej chętnych, organizatorzy dorobią papie także kawałek tułowia. Nie mogąc dogonić Europy doganiamy Koreę – Północną... WARSZAWA 16.05. sekretarz episkopatu bp Piotr Libera ogłosił świętego Andrzeja Bobolę kolejnym (po św. Wojciechu i bp. Stanisławie) patronem Polski. Ma on występować jako „patron jedności”. Przed czterema wiekami ten fanatyczny jezuita nawracał prawosławnych na katolicyzm... To się nazywa patron na czasie! POZNAŃ Ksiądz prof. Tomasz Węcławski, dziekan Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Poznańskiego, człowiek, który ośmielił się przeciwstawić abp. Paetzowi, biskupom i własnemu rektorowi w obronie molestowanych kleryków, podał się do dymisji. Nikt nie ma wątpliwości, że dymisja musiała nastąpić – za odwagę. Dawniej stos, teraz dymisja. Czy to nie jest postęp? CZĘSTOCHOWA Stefan Regmunt, biskup legnicki i dele-
gat episkopatu ds. powołań, grzmiał na Jasnej Górze na temat rzekomych ataków na duchowieństwo w mediach. „Nie pamiętam, by tyle paszkwili, negatywnych przykładów pojawiało się w radiu, telewizji i prasie. Tymczasem nie widzi się tych, którzy poświęcają się, którzy żyją często w biedzie”. Rzeczywiście, trudno zauważyć. DĘBICA Rada miasta chce podjąć uchwałę zakazującą sprze-
daży alkoholu na terenie miasta w czasie, kiedy odprawiane są msze katolickie. Ma to zahamować plagę „lewych” wyjść do kościoła, a w tym czasie, tak naprawdę... na piwo. DĘBICA!, panie, DĘBICA! ROSJA Patriarcha prawosławny Aleksij II zgodził się spotkać z papieżem. Postawił jednak Watykanowi takie warunki wstępne, że spotkanie na pewno nie dojdzie do skutku – zażądał potępienia wszelkich form prozelityzmu oraz tworzenia unii jako drogi do jedności chrześcijan. Papież jest „rozgoryczony i zaniepokojony” stanowiskiem patriarchatu. W tym samym czasie katolicki arcybiskup Moskwy Tadeusz Kondrusiewicz powiedział, że obecny kryzys jest spowodowany „fałszywym ekumenizmem, na który składały się uśmiechy, uściski rąk i wspólne narady, gdy tymczasem potrzebny jest dialog oparty na miłości i prawdzie”... ...A prawda jest taka, że chodzi o wpływy i kasę. AZERBEJDŻAN Katolickie media poinformowały z wielkim zgorszeniem, że papież, który w końcu maja pojedzie do Baku, będzie nocował w hotelu, a nie w pałacu. Przyzwyczajenie – drugą naturą... katolików.
KOMENTARZ NACZELNEGO
Będzie lepiej J
uż sam taki tytuł podnosi na duchu, prawda? No bo niby dlaczego ma być lepiej, skoro nic na to nie wskazuje? To pozory. Jest tak źle, że już gorzej być nie może. Nawet Unia powinna poluzować śruby, jeśli bowiem Polacy powiedzą jej – NIE, to kto będzie kupował unijne towary i za co? Sami złodzieje z byłych zarządów spółek Skarbu Państwa to za mało. Polakom trzeba dać pracę i chleb odebrane im przez zachodnie firmy i polityków, w przeciwnym razie wyjdą na ulicę. Nikt też w Unii nie będzie ponosił kosztu płacenia zasiłków trzem, a może wkrótce czterem czy pięciu milionom bezrobotnych, na to stać tylko polski rząd. Ktoś to wreszcie musi w Brukseli zrozumieć i dać szansę Polakom. Będzie lepiej, bo wszędzie, gdziekolwiek dotknąć, śmierdzi, a ludzie nie mogą żyć w wiecznym smrodzie. Afer i nadużyć, przykładów niekompetencji, marnotrawstwa i głupoty nikt już nie próbuje liczyć. Naczelna Izba Kontroli mogłaby właściwie w ciemno kierować sprawy do prokuratury, zamiast wnikliwie – tracąc czas i pieniądze – badać dokumenty poszczególnych firm. Jeśli ostatnie przyczółki kapitału polskiego ogłoszą stan upadłości (a większość zmierza w tym kierunku), bezrobocie w kraju może osiągnąć 35–40 procent. Kto to wytrzyma? Nikt nie chce drugiej Argentyny w sercu Europy. Oczywiście UE na czele z Niemcami od lat do tego właśnie zmierza, aby polską gospodarkę zastąpić unijną, a polskich właścicieli – zachodnimi. Siła robocza – Tak, własność – Nie. Mało kto zdaje sobie sprawę, że żyjemy właśnie w czasie globalizacji, czyli globalnej III wojny światowej, wojny, w której bronią jest pieniądz, a generałami politycy i wielkie korporacje. Polacy mają tu akurat tyle do gadania co Żydzi za okupacji. Ale to się skończy. Głodny Polak to zły Polak. W czasie powstań narodowych broń zdobywaliśmy przeważnie na wrogu... 40 milionów żebraków i złodziei w UE? Czemu nie, skoro do tego ma nas doprowadzić polityka dostosowawcza i położenie niemal wszystkich gałęzi gospodarki na łopatki. Tak naprawdę (miejmy nadzieję!) nikt do tego nie dopuści i po wywłaszczeniu Polaków zachodni
właściciele będą przynajmniej musieli dać nam pracę i godziwe pensje. Tak więc musi być lepiej, żeby nie było gorzej, a gorzej już być nie może. Jest jedna sfera w naszym życiu społecznym (ale i gospodarczym), gdzie lepiej oznacza gorzej, a gorzej to zdecydowanie lepiej – dla Polski i Polaków ma się rozumieć. Tą sferą są stosunki państwo-Kościół i Kościół-naród. Tu musi być gorzej, bo lepiej już być nie może. Kościół nie może mieć już więcej przywilejów i być bardziej obdarowywany przez państwo. Ludzie tego po prostu nie wytrzymają. Gdyby premier Miller posiedział przez parę godzin na internetowym czacie lub przy telefonie w naszej redakcji, a na deser przeczytał setkę listów od naszych Czytelników, jeszcze tego samego dnia podpisałby deklarację wstąpienia do Antyklerykalnej Partii Postępu. Nie zaproszę go jednak, bo mógłby facet nie przeżyć powodzi inwektyw pod swoim adresem... Nie żyję jak biskup, choć mógłbym. Wszystko, co miałem, zastawiłem i postawiłem, aby mogła powstać ta gazeta. I wszystko jestem w stanie oddać, aby ona powędrowała pod każdą polską strzechę i otworzyła każdą parę polskich oczu. Każdą zarobioną złotówkę inwestuję, zatrudniam nowych ludzi, obecnie także dla obsługi nowej partii. Pracuję po 12 godzin dziennie, nie noszę na policję listów, w których grozi się śmiercią mnie i mojej rodzinie, bo wiem, ile trwają policyjne przesłuchania. Nie mam na to czasu. Już dawno założyłem sobie, że Kościół nie będzie chciał mieć przeciwko sobie męczennika. Na razie to się sprawdza... Czuję na sobie ogromny ciężar odpowiedzialności, ponieważ ludzie nie wytrzymają kolejnego rozczarowania. Nie ścierpią kolejnego złodzieja i kłamcy. Wszyscy pragniemy, aby skończył się ten koszmarny sen pijanego mnicha o biednej, rozkradanej Polsce pod rządami papieży. Nie zasługują na to Polacy, a zwłaszcza światli Czytelnicy „Faktów i Mitów”, gdyż są SOLĄ TEJ ZIEMI. Robię to, co robię, bo wiem, że naprawdę może być lepiej. I robię to z czystego wyrachowania – aby moje i Wasze dzieci nie musiały się nigdy pocieszać, JONASZ że gorzej już być nie może.
UWAGA! WIELKI KONKURS „FAKTÓW I MITÓW” Podarujemy wam weekend wakacji U wielu z nas jest krucho z kasą lub wolnym czasem. Co roku obiecujemy sobie jednak, że tego lata to już na pewno gdzieś wyskoczymy na łono natury – choćby na jeden weekend. I co? I najczęściej nic z tego nie wychodzi. Czy jest na to rada? Oczywiście! A rada nazywa się Konkurs „FiM”! A będzie tak: Począwszy od następnego numeru naszego tygodnika (nr 21) drukować będziemy pytania dotyczące treści zawartych w poprzednim (poprzednich) numerach „FiM”. Pytania będą coraz trudniejsze, coraz bardziej szczegółowe, jednak odpowiedź na nie zawsze znajdziecie na naszych łamach. Należy więc uważnie czytać „FiM” oraz archiwizować wcześniejsze numery pisma. UWAGA! W każdym kolejnym wydaniu „Faktów i Mitów” zamieszczony będzie specjalny kupon konkursowy. TYLKO!!! na nim (oryginalnym) należy umieścić prawidłową odpowiedź na zadane przez nas, kolejne pytanie. Kupony wycinajcie i starannie przechowujcie. 2 sierpnia ukaże się ostatni kupon, po czym wszystkie, czytelnie wypełnione kupony prześlecie pod adresem redakcji nie później niż do dnia 10 sierpnia. Wyniki ogłosimy 16 sierpnia. Wyjazd-nagroda: 23–25 sierpnia, po południu. O terminach jeszcze przypomnimy. UWAGA! WYGRAJĄ NAJLEPSI (losowanie tylko w przypadku identycznej liczby prawidłowych rozwiązań) – ci, którzy najtrafniej odpowiedzą na największą liczbę stawianych przez nas pytań. A NAGRODY? REWELA! Kilkudziesięciu najlepszych z najlepszych (z osobą towarzyszącą) pojedzie (oczywiście gratis) wraz z zespołem redakcji „FiM” z Jonaszem na czele na wspaniały weekend do atrakcyjnej miejscowości wypoczynkowej. Na wspólną eskapadę nie zabierzemy alkomatu i nie będziemy formułować żadnych zakazów, z wyjątkiem jednego – zakazu śpiewania kościelnych pieśni. A co z tymi, którzy się nie załapią na wyjazd? Wielu z nich otrzyma od redakcji atrakcyjne upominki.
Uwaga Czytelnicy! Od następnego, 21 numeru, „Fakty i Mity” zwiększają objętość do 20 stron!!! Pierwszy numer „grubszych” „Faktów i Mitów” ukaże się w kioskach w piątek 24 maja w cenie 2,20 zł.
18 maja to Święto Łodzi A tam, gdzie świeckie uroczystości, nie może nas zabraknąć – ani w Łodzi, ani w innych miastach przez całe lato. W Łodzi znajdziecie nas w godz. 10–18 przy ul. Piotrkowskiej 94. Posiadacze kuponiku (patrz niżej) otrzymają od dziennikarzy fantastyczne koszulki. 18–19 maja 2002 r. Święto Łodzi
Kupon Łódź
Nr 20 (115) 17 – 23 V 2002 r.
GORĄCY TEMAT
Czy papież jest katolikiem? Media i analitycy w USA – choć nie tylko tam – od dawna wskazują objawy systemowych wad Kościoła, ale nie odważyły się wysunąć tezy, że winę za to może ponosić papież. Zrobił to obecnie sam „The New York Times”! Cezurą stało się odkrycie rozmiarów skandalu pedofilskiego kleru amerykańskiego, który przyśpieszył reakcję łańcuchową: słowa potępienia spadły najpierw na księży dewiantów, potem na zapewniających im bezkarność biskupów, następnie na osłaniających jednych i drugich kardynałów. Po zakończonej fiaskiem wycieczce tych ostatnich do Watykanu przyszła kolej na Jana Pawła II. Głowa Kościoła była dotąd nietykalna. Polemiki, analizy i rozważania dotyczące sposobu, w jaki Karol Wojtyła kieruje wielką instytucją wyznaniową, bardzo rzadko przybierały formę otwartej krytyki. Jeśli już, to tylko w niskonakładowych, wysublimowanych pracach teologów i intelektualistów. Obecnie zrobił to z zadziwiającą, merytoryczną bezkompromisowością „The New York Times”, najbardziej opiniotwórczy i prestiżowy dziennik amerykański, w artykule Billa Kellera „Czy papież jest katolikiem?”. „Papież Jan Paweł II kończy w tym miesiącu 82 lata i z każdym dniem widać wyraźniej, że jest istotą śmiertelną – pisze autor. – Podczas spotkania z amerykańskimi kardynałami sprawiał wrażenie tak chwiejne, wyrażał się tak niezrozumiale, że aż chciało się z żalu odwrócić oczy. Ale nie róbmy tego. Prawda – jakkolwiek niewygodna i najczęściej nie wypowiadana głośno – jest taka, że obecny kryzys Kościoła katolickiego nie jest tylko smutnym incydentem w życiu umiłowanego przez wiernych kościelnego dostojnika. To kryzys, który spowodował on sam”. Zastrzegając, że nie obwinia papieża o popieranie napastowania dzieci, Keller zauważa, iż jego zapał w zwalczaniu pedofilii kleru porównać można z aktywnością kardynała Lawa przerzucającego zboczeńców z parafii do parafii. „Jest oczywiste, że zmuszanie nieletnich do seksu nie znajduje się w centrum skandalu – stwierdza Keller. – Jego sedno stanowi permanentna niezdolność hierarchii do pojęcia istoty sprawy, do opieki i ochrony dzieci. (...) Papież ubolewa, że skandal powoduje erozję zaufania wiernych do Kościoła. Ale jest odwrotnie. Katolicy amerykańscy reagują tak gwałtownie na tę plugawą aferę, bo czują, że im się nie ufa. Ten brak zaufania jest spuścizną Jana Pawła II. Jednym z paradoksów polskiego papieża jest to, że o ile słusznie przyznawano mu
zasługi w obaleniu bezbożnego komunizmu, o tyle odtworzył on coś na podobieństwo partii komunistycznej w swym Kościele. Karol Wojtyła ukształtował hierarchię, która nie toleruje odmiennego myślenia, nie czuje się odpowiedzialna za swych członków, trzyma wszystko w tajemnicy i nie orientuje się w realiach życia wiernych”. Trawestując znane powiedzenia z czasów realnego socjalizmu, Keller tak określa stosunki między klerem a wiernymi: „oni udają, ze przewodzą, my udajemy, że ich słuchamy. Jak partia komunistyczna za czasów Breżniewa, Watykan egzystuje przede wszystkim po to, by utrwalać swą władzę. To boleśnie rozczarowuje dobrych katolików, którzy mieli nadzieję, że obecny kryzys przyczyni się do odrodzenia w Kościele. Nikt nie formułuje tego w ten sposób, ale wielu katolików zdaje sobie sprawę, że dojrzewa czas reform, bo papież dożywa kresu swych dni. Wkrótce – oczekują – wyłoni się nowy, energiczny lider. Być może. Ale, podobnie jak komuniści, Jan Paweł II z rozmysłem skonstruował kościelny Kreml tak, by nie był podatny na reformy. Rozbudował prerogatywy watykańskiego ekwiwalentu partii komunistycznej – kurii – i zaludnił ją reakcyjnymi konserwatystami. Swój zakaz ordynacji kobiet opatrzył stemplem papieskiej nieomylności, by następca nie mógł tej teorii zmodyfikować. Nauczył biskupów, że kryterium
U
awansu jest posłuszeństwo. Zaalarmowany, że księża wykazują populistyczne sympatie wobec wiernych, przekształcił seminaria w twierdze konformizmu i wykreował generacje młodych, kostycznych księży nie mających pojęcia, jak rozmawiać z wiernymi”. Keller przytacza też wchodzący w życie dekret papieski, na mocy którego teolodzy z uniwersytetów katolickich muszą ślubować wierność doktrynalnej ortodoksji. Biskupi wyrażają obawy, że przyczyni się to do uwiądu życia intelektualnego i uniemożliwi dyskusje, ale „kompas papieża nie wskazuje głasnosti. Jest już jasne, że papież nie godził się, by kard. Law podał się do dymisji, bo obawiał się, że wierni mogliby pomyśleć, że ich świeckie opinie mają jakieś znaczenie. Law zaraz po powrocie z Watykanu ukręcił łeb inicjatywie bostońskich katolików utworzenia stowarzyszenia rad parafialnych. Czy to nie jest sowieckie?” – pyta autor, konstatując, że „walka w obrębie Kościoła jest wycinkiem szerszych zmagań rasy ludzkiej między siłami tolerancji a absolutyzmu”. Zdaniem Kellera „przez całe wieki Kościół katolicki nie był bastionem »wartości katolickich« jako instytucja, która ofiarowała nam wyprawy krzyżowe i inkwizycję”. Wydawało się, że zaczyna się to zmieniać po II Soborze Watykańskim, który rozluźnił gorset kontroli aparatu papieskiego
lgi celne dla Kościoła gryzą i okradają nas od lat. Do białej gorączki doprowadza opłacanie ZUS-u dla księży z Funduszu Kościelnego oraz dotacje firm państwowych i samorządów. Darowizny na parafie i na wszelkie inne firmy kościelne lewicowy rząd, piórem pani wiceminister Ireny Ożóg, znowelizował pięć miesięcy temu, przyjmując 100-procentowy odpis kwoty darowizny od podstawy opodatkowania („FiM” nr 11/2002)! Okazuje się, że to wszystko mało. W tyle nie pozostają firmy prywatne i spółki akcyjne. Nawet 80-procentową zniżkę można uzyskać w TUiR „Warta” ubezpieczając się na życie, chroniąc swój dom, czy choćby w ramach OC i AC. Warunek: trzeba skorzystać ze Specjalnego Programu Ubezpieczeniowego dla Duchowieństwa Katolickiego „Parafia” – stworzonego niedawno wspólnie z Kościołem i dla potrzeb Kościoła lub (dla świeckich) należy mieć... uwaga! – rekomendację miejscowego proboszcza. Spełnienie jednego z tych dwóch wymogów gwarantuje otwarte drzwi do kasy „Warty”. Ogromna zniżka dla „Duchowieństwa Katolickiego” nie dziwi nas wcale, w końcu to ich
i akcentował znaczenie indywidualnego sumienia. Paweł VI – czytamy w „Czy papież jest katolikiem?” – rozważał koncepcję łagodniejsze-
go podejścia do kwestii kontroli urodzin, powołał nawet radę złożoną z prominentnych katolików świeckich, która stanowczo poparła taką opcję. Jednak po namyśle Paweł VI zatwierdził całkowity zakaz antykoncepcji. „Uważa się – pisze Keller – że papieża przekonał do tego jeden człowiek, jego późniejszy następca. Karol Wojtyła hołduje najsurowszemu doktrynalnemu podejściu do etyki seksualnej; wyznaje hierarchiczny model zarządzania Kościołem”. Papież, u którego katolicy zabiegali o rozważenie złagodzenia zakazu stosowania kondomów „ratujących życie w dobie AIDS” pozostał niewzruszony. Środki antykoncepcyjne zrównał z ludobójstwem jako „zło samo w sobie, grzech, za
3
który grzesznicy skazani są na wieczne piekło”. „Olbrzymia większość małżeństw katolickich postawiona została w jednym szeregu z Hitlerem i Pol Potem” – Keller przytacza spostrzeżenia Charlesa Morrisa, autora historii katolicyzmu amerykańskiego. Doprowadziło to – pisze autor – „do ignorowania nauk papieskich w zakresie rozwodu, powtórnego ślubu, aborcji, konkubinatu, homoseksualizmu i wielu innych poczynań potępianych przez Watykan jako pogwałcenie prawa naturalnego. Wydaje się uzasadnione stwierdzenie, że gdyby nakazy Kościoła nie były odlegle od poglądów wiernych w kwestiach seksu i płciowości, gdyby okazał się on instytucją bardziej demokratyczną, byłby w stanie wcześniej i mądrzej podejść do problemu napastowania dzieci”. „Rośnie liczba katolików w USA, którzy dyskretnie odmawiają posłuszeństwa Rzymowi. (...) Nie mam pojęcia, czy Kościół kiedyś się zreformuje, czy też będzie, jak dotąd, dryfował lub ulegnie rozkładowi – konkluduje Keller. – Ciekaw jednak jestem, jak długo wiara wytrzyma presję takiej hipokryzji”. Dla Polaków, przywykłych do bezkrytycznego i bałwochwalczego traktowania polskiego papieża, powyższe konstatacje muszą wydawać się głęboko wstrząsające i obrazoburcze. Są one jednak z pewnością bliższe oceny, jaką historia wyda kiedyś Janowi Pawłowi II, niż to, co się o nim mówi w Katolandzie, kraju Wojtyłowych pomników. Gorzkie i brutalne słowa musiały wreszcie paść, są signum temporis, dowodem, w jakim kryzysie znalazła się jedna z największych religii świata. Ktoś, kto usiłuje te sygnały odrzucić bądź zignorować, zasklepia się w kokonie bezpiecznych, kultywowanych przekonań, ale dystansuje od realistycznego widzenia rzeczywistości. TOMASZ SZTAYER Fot. PAP/AP/P/Marco Di Lauro
Z plebanem taniej kraj i oni tu rządzą, a jak rządzą, to i zbierają profity. Zasmucać może jedynie nierówność społeczna „na dołach”. Gorszy posiadacz samochodu, tj. taki, który np. nie zna żadnego proboszcza „po kielichu” lub „po darowiźnie” – ubezpieczając siebie i pojazd w „Warcie”, nie może liczyć na takie bonusy. O najgorszych szkoda nawet mówić, bo to – przepraszamy za wyrażenie – niekatolicy. Dla nich wszystkich 60procentowa ulga to w „Warcie” szczyt ulgi po 7 latach bezszkodowej jazdy. Na bonusy mogą za to liczyć kościelni, organiści czy grabarze! Pod warunkiem pokornego ssania plebana-matki.
Swoją drogą, ktoś i tak musi pokryć koszty związane z odszkodowaniem. Z czyjej kasy? No, czyjej...? – wspólnej, czyli naszej! A dokładnie kasy podludzi ubezpieczonych w TUiR „Warta”. Nie dziwcie się, Kochani, że rosną Wam składki... (R.P.) Repr. archiwum
4
Nr 20 (115) 17 – 23 V 2002 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
POLAKÓW PORTFEL WŁASNY
Ścięcie czapy K
lamka zapadła. Kto miał się pożegnać (z zajmowanym fotelem) – ten się już pożegnał, kto się bał (utraty stanowiska) – ten się bać przestał, bo sytuacja się wyjaśniła, „wte albo wewte". Reorganizacja administracji celnej, zapowiedziana w ustawie z dnia 20 marca br., została zakończona w przewidzianym terminie. Po Głównym Urzędzie Ceł nie ma śladu – jest tylko likwidator, skądinąd miły pan, Edmund Cichowski. Od 1 maja br. służby celne działają w nowej strukturze. Czy oznacza to, że budzimy się w nowej Polsce (celnej)? Nie powiedziałbym, zwłaszcza mając w pamięci, że był już jeden taki, który obiecywał metamorfozę i na zdrowie mu to nie wyszło. Po reorganizacji służb celnych Polska na szczęście pozostaje taka, jaką była, choć są – jak sądzę – uzasadnione
powody, by oczekiwać, że „na odcinku ceł” zacznie funkcjonować nieco sprawniej. Ale to okaże się w praniu, które dopiero się zaczęło. Co przemawia za moim ostrożnym optymizmem? Chociażby... przysłowie, które podobno jest mądrością
narodu, a które głosi, że „gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść”. Jeżeli przyjmiemy, że owymi kucharkami czy też szefami kuchni w administracji celnej byli wysocy urzędnicy
szczebla centralnego, to faktem bezspornym, matematycznie udowodnionym, jest poważne zredukowanie liczby tychże szefów. Z 76 do 15. Przed reorganizacją było w GUC i w Ministerstwie Finansów 15 departamentów zajmujących się cłami i sprawami związanymi z cłem. Teraz w pionie celnym Ministerstwa Finansów są 3. Przyznają Państwo, że jest to istotna redukcja czy – jak kto woli – ścięcie „celnej czapy” w postaci dyrektorów departamentów, ich zastępców, zastępców ich zastępców, sekretarek i stosownych biurek. Owszem, znane mi są głosy krytyków, którzy – zapewne dla pomniejszenia efektu owego „ścięcia czapy” – powiadają: no tak, ale zamiast prezesa GUC mamy teraz nowego wiceministra od cła. W domyśle – na samej górze jakoby nic się nie zmieniło. Ale ja na to odpowiadam – hola, hola, panowie, jak już tak liczymy, to liczmy dokładnie! Istotnie, szef służb celnych jest obecnie w randze podsekretarza stanu – został nim
GŁASKANIE JEŻA
Raport zamknięcia Z
dawna zapowiadany „Raport Otwarcia” – zapowiadany przez rząd Millera i wreszcie opublikowany przez Ministerstwo Skarbu Państwa – jest lekturą tyleż kuriozalną, co przygnębiającą. Naprawdę chciało mi się śmiać, choć po chwili skonstatowałem, że jest to śmiech przez łzy. Okazuje się bowiem, że za rządów byłego specjalisty Buzka byłem systematycznie robiony w bambuko – nie amatorsko, lecz specjalistycznie, rzecz jasna. Boć to ja – niedowiarek i zdeklarowany wróg zinstytucjonalizowanego Kościoła, nieprzyjaciel kleru i „Solidarności” (w obecnej jej postaci) finansowałem lekką
Wydawnictwo ARCANUS poleca:
Krzysztof Stanisław Wiczkowski: Od Adama do życia pozagrobowego (nazwy biblijne w polszczyźnie). Książka przeznaczona jest dla nauczycieli przedmiotów humanistycznych oraz uczniów, zwłaszcza gimnazjów i liceów. Niemniej autor rekomenduje swą pracę wszystkim wierzącym – by mądrzej wierzyli, zaś wszystkim niewierzącym – by przynajmniej więcej wiedzieli i rozumieli, w co wierzą wierzący. Sprzedaż wysyłkowa: Wydawnictwo ARCANUS, ul. Sztormowa 19, 85-435 Bydgoszcz. Cena: 25 zł/egz. + koszty wysyłki.
rączką różne diecezje, rozmaite plebanie, liczne organizacje pro- i przykościelne oraz obcą mi światopoglądowo „S”. Finansowałem nic o tym nie wiedząc wprawdzie, lecz kto mi teraz uwierzy. – Jak to, draniu, „finansowałeś”?! – zdenerwował się Jonasz. – A ile, łobuzie, dałeś na Antyklerykalną Partię Postępu RACJA?! – wrzeszczał tyran. Nic, cholera, nie dałem, ale i dawać nie miałem zamiaru na czarnych. Moją forsę zabrano mi bez mojej wiedzy. Niestety – jak stwierdza raport – „krąg beneficjentów (spółek państwowych, czyli w części i moich – przyp. MS) był ograniczony do jednostek organizacyjnych kościoła rzymskokatolickiego, ogniw NSZZ »S« i RS »AWS«. Co to oznacza? A to, że bezczelnie rąbnięto mi kasę i wręczono ją Kościołowi. Np. podpieprzono niżej podpisanemu i 40 mln innym naiwnym po ok. 0,6 złotego i wręczono tę forsę katolickiej Telewizji Familijnej. A dokonał tego zarząd KGHM Polska Miedź, przekazując w sumie „TF” 26 mln zł. Czy ktoś mnie się pytał o zdanie? A może ja mam w dupie „TF” – bo akurat rzeczywiście mam! Czy jakiemuś rozmodlonemu prezesowi miedziowego kombinatu choć przez chwilę zadrżała ręka, gdy przekazywał w imieniu Narodu 8,6 mln zł rozmaitym diecezjom i parafiom (w tym Jankowskiemu od św.
Brygidy prawie milion)? Ja zaś prędzej samemu diabłu dałbym dudki niż prałatowi, niż wydawcy „Życia” (300 tys. zł), niźli „Tygodnikowi Solidarność” (162 tys. zł). Oddawaj też forsę, Maryjanie, boć to ja i moi rodacy szkoliliśmy cię medialnie (chyba mnie szlag trafi!) podczas kampanii wyborczej kwotą na razie nieznaną. Oddawaj czym prędzej kasę PeKaeS-ie. Jakim prawem finansowałeś z moich pieniędzy Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy, na dźwięk nazwy którego dostaję wysypki naprzemiennie ze sraczką? A ty RUCH-u, co udajesz głupiego? Kto cię w moim imieniu upoważnił do dotowania „Fundacji Gospodarczej Solidarność” kwotą 500 tys. zł? Ciupasem chcę widzieć pieniądze z powrotem! Kto też pozwolił Zakładom Azotowym wspomagać moją kasą „Gazetę Polską”? Czym prędzej mi to „wspomaganie” oddać do mojej i moich Rodaków kieszeni! Chcę widzieć pieniądze... ale czy zobaczę? Gówno zobaczę. Dlatego też zwracam się z pytaniem do premiera Millera i wicepremiera Belki: czy „Raport Otwarcia” będzie zarazem „Raportem Zamknięcia”? Jeśli tak, to powiedzcie, w którym więzieniu przekręciarze z tych i innych firm spędzą najbliższe lata. BO INACZEJ BYĆ NIE MOŻE!!! Poczekam pod bramą i mordę im obiję. MAREK SZENBORN
Tomasz Michalak, dotychczasowy prezes GUC, słowem – fachowiec. Jednakże w byłym GUC oprócz prezesa jeszcze dwaj zastępcy mieli „erki”, tj. etaty rządowe, a teraz z tych trzech „erek” ostała się jedna, wspomnianego wiceministra Michalaka. Więc jakkolwiekby liczyć – i na samej górze też nastąpiło „ścięcie czapy”. Firmom jest teraz bliżej do decydenta, decydentom do firm. Tu dodam, iż uśmiercony ustawą GUC jako II instancja wręcz tonął w odwołaniach. Napływało ich około 30 tys. rocznie. No i oczywiście długo trwało czekanie na odpowiedź urzędu. Teraz rozpatrywanie odwołań rozłoży się na 17 izb celnych. Powinno być szybciej. Minister jako organ odwoławczy, coś w rodzaju III instancji, stracił na znaczeniu. Odwołań indywidualnych
w zasadzie nie będzie rozpatrywać. Od decyzji izby celnej (czyli II instancji) traktowanej jako ostateczna, podatnik może się odwołać do tejże izby, ale tylko z wnioskiem o powtórne rozpatrzenie sprawy. Dalej zostaje już tylko sąd (NSA) i Lasek Buloński (oby nie!). Jedyne, co zostało ministrowi, to stwierdzenie nieważności decyzji ostatecznej, wydanej przez dyrektora izby celnej, ale to już będzie rzadkość nad rzadkościami. Czyli ministrowi zabrano, a naczelnikom oddano? Owszem, tak. I skróciła się ścieżka, jaką przejść musi obywatel, by trafić do właściwej władzy. O to także chodziło. dr WIESłAW CIESIELSKI Wiceminister Finansów, Sekretarz Stanu, Generalny Inspektor Kontroli Skarbowej
Bez honoru
W
ładze USA nie przestają poniżać obywateli polskich – zaopatrzonych w jak najbardziej legalne wizy wjazdowe – na swojej granicy. Dzieje się tak przy zupełnej bierności strony polskiej, która troszczy się tylko o los biskupa i księży wydalonych z Rosji. Okazuje się tymczasem, że lizusowskie zniesienie wiz dla Amerykanów w 1991 r. było... nielegalne. Każde dziecko by na to wpadło, że jak mnie gdzieś nie chcą, to i ja mam tego, kto mnie nie chce, gdzieś... Dlaczego nasza mądra władza pozwala, aby Polacy słono płacili za wizy i stali po nie w kolejkach przed ambasadami państw, których obywatele przyjeżdżają do nas na zwykłe paszporty? Ano dlatego, że ta władza mądra wcale nie jest, a na dodatek robi z siebie i nas frajerów bez godności i honoru. Jeżeli chcemy, aby nasza prześliczna kraina była państwem prawa, władze powinny wyrzucić na zbity pysk wszystkich obywateli amerykańskich nie będących dyplomatami. Obowiązek taki wynika wprost z ustawy o cudzoziemcach z 1997 r., gdzie jasno określono możliwości przyjazdu do nas obcokrajowców nie wyposażonych w wizy. Jedynymi podstawami zwolnienia z tego uciążliwego obowiązku są: – umowa międzynarodowa, – rozporządzenie ministrów: spraw zagranicznych oraz spraw wewnętrznych i administracji. Amerykanów tymczasem z obowiązku wizowego zwolniono decyzją... Rady Ministrów. Zrobił to rząd Bieleckiego 15 kwietnia 1991 r. w formie bliżej nieznanej, a na dodatek nigdzie nie publikowanej. Jakże przypomina to słynne prawo powielaczowe z PRL-u! Było to także niezgodne z ówcześnie obowiązującą ustawą o cudzoziemcach z 1963 r. Decyzja ta, obok polityki, ma także znaczenie ekonomiczne – lekką rączką ówczesny premier pozbawił budżet dolarów wpływających za wizy.
Od ponad 11 lat jakoś nie udało się różnym ekipom uprosić, aby Polacy mogli przylatywać do USA bez potrzeby przechodzenia upokarzającej procedury wizowej. Ponadto, za złożenie podania o wizę trzeba zapłacić równowartość 45 USD (ok. 180 zł) i to niezależnie od końcowego rezultatu starań, a numer telefonu ambasady USA, gdzie można uzyskać informacje wizowe, zaczyna się od 0-700 (4 zł za minutę + VAT)... Jak nasi rodacy wielokrotnie się przekonali – samo jej posiadanie jeszcze nie uprawnia do wjazdu do USA. Jeżeli uśmiech Polaka nie spodoba się urzędnikowi imigracyjnemu, to zostanie on zakuty w gustowne kajdanki i jeszcze ładniejsze łańcuchy na nogi (jak terrorysta) i będzie czekał na deportację! Najczęściej bez żadnego powodu! Nie ma on także szans na pomoc ze strony polskiej ambasady czy konsulatu. Powodem jest amerykańska definicja pojęcia: niezwłocznie. Konwencje zobowiązują władze kraju, na terenie którego przebywa cudzoziemiec, do bezzwłocznego poinformowania (w razie wypadków losowych) ambasady czy konsulatu państwa, z którego obcokrajowiec pochodzi. Deportacja jak najbardziej jest zaliczana do tej kategorii zdarzeń. Urzędnicy amerykańscy informacje o wydaleniu Polaków przekazują polskim dyplomatom po (uwaga!) 48 godzinach. Według MSZ i tak to jest postęp. Do roku 2002 informacja ta trafiała na biurko konsula RP po 3-4 dniach! Najciekawsze jest jednak to, że polskie władze usprawiedliwiają Amerykanów. Tłumaczą rodakom, iż duże lotnisko to bałagan i dane mogą długo iść do adresata. Władze Rzeczypospolitej z prasy dowiedziały się, iż Amerykanie de facto przebywają w Polsce nielegalnie. Nasze pytania, które zadaliśmy pracownikom MSZ, wywołały panikę i obietnicę dokładnego zbadania tej sprawy... ANNA KARWOWSKA
Nr 20 (115) 17 – 23 V 2002 r.
NA KLĘCZKACH z jego udziałem moskiewskiej telekonferencji... (M.Ch.)
ZABIŁ? I UCIEKŁ!!! 49-letni ksiądz Tadeusz N. z Nowej Wsi pod Rzeszowem 7 maja około godz. 20 w miejscowości Połomia przejechał 11-letnią dziewczynkę. Jak twierdzą świadkowie zdarzenia, samochód, ciemny seat, jechał z olbrzymią prędkością. Ludzie słyszeli huk zderzenia. Wybiegli na drogę. Dziewczynka nie miała żadnych szans, zmarła na miejscu zdarzenia. Szła do kościoła w Połomii... Samochód ani na chwilę nie zwolnił. Dzień później, wieczorem, sprawca wypadku, proboszcz z Nowej Wsi, sam zgłosił się na policję w Strzyżowie. Przyznał się do przejechania... po dziewczynce, która już leżała na jezdni. Nie zatrzymał się, nie udzielił jej pomocy i nie zawiadomił nikogo, bo... „był w szoku”. Wiadomo, że wracał z uroczystości religijnych i po plebanijnej bibie w Jaworniku. Powód „szoku” kapłana mógł być więc wysokoprocentowy. To może też tłumaczyć, iż zgłosił się na policję dopiero po upływie doby. Co ciekawe – prokuratura dała wiarę jego zeznaniom i po oględzinach samochodu i sekcji zwłok uznała, że to nie ksiądz spowodował wypadek. Duchowny został zwolniony z izby zatrzymań. Świadkowie zdarzenia są zbulwersowani nie tylko zachowaniem księdza, ale i decyzją prokuratury, która nadal szuka sprawcy wypadku... Inna sprawa: pijany ksiądz w Mrągowie doprowadził do wypadku samochodowego, raniąc ciężko dwie osoby. Następna święta krowa? (A.C.)
WIELEBNY SOBIE PRZYGRAŁ Parafianie ze Stanina kilka tygodni temu zagrozili, że nie wpuszczą swojego proboszcza na niedzielną mszę. Powodem groźby była wiadomość o zwolnieniu ulubionego organisty. Do okupacji kościoła nie doszło, bo wielebny Zbigniew Gołębiowski ze strachu przed „motłochem” raz-dwa przywrócił go do pracy. Czym naraził się księdzu poczciwina? Ano jest za stary i nie ma dyplomu akademii muzycznej. – Proboszcz zwolnił organistę, tyle że w białych rękawiczkach, tak jak w ubiegłym roku wydalił z parafii młodego wikarego, którego wszyscy bardzo ceniliśmy. Dlatego teraz to my chcemy zwolnić księdza – mówią mieszkańcy Stanin. (A.Pi.)
ŚWIĘTE PORNO
wideo z nagraniem miłosnych wyczynów pasterza. Autorem skandalu jest wieloletni partner seksualny proboszcza, który tym sposobem zemścił się za porzucenie. Biskup Malagi, Antonio Dorato Soto (na zdjęciu), stwierdził, że obecnie pechowy ksiądz „zastanawia się nad swoim życiem”. Wielebny rozmyśla zapewne o emigracji do Polski, gdzie lud boży nie jest taki złośliwy, a i kamery wideo jakby mniej rozpowszechnione... (A.C.)
JEDYNY ROZSĄDNY
HISTORYCY OJCA DYREKTORA
Politycy z lewa i z prawa zgodnie stanęli w obronie bpa Mazura wydalonego z Rosji. Jedynym, który publicznie zanegował potrzebę popierania interesów Watykanu, był Jerzy Wierchowicz, (na zdjęciu) działacz Unii Wolności. Powiedział on dziennikowi „Życie”, że interwencja w imieniu instytucji, która ma swoje własne interesy i swoją politykę, czyli Watykanu, jest działaniem mało dyplomatycznym i szkodzi polskim interesom. Reakcję polskich władz uznał za szkodliwą i amatorską. Jak widać, pobyt w opozycji pozaparlamentarnej pomaga zrozumieć wiele spraw. (A. Karw.)
Radiomaryjni historycy zabrali się do poprawiania historii – w imię obrony młodych umysłów przed treściami masońskimi i kosmopolitycznymi. Na pierwszy ogień poszedł ich zdaniem obrzydliwy i bezprawny Trybunał Norymberski. Dziennikarz „Nowej Myśli Polskiej” Łukasz Kluska stawia publicznie tezę, iż skazanie hitlerowskich morderców miało charakter przestępczy i legalizowało prymitywną zasadę zemsty! Według tego pana, Norymberga... rehabilitowała oprawców. Bardzo oryginalnie wygląda uzasadnienie tezy o nielegalności procesu – jest nią bowiem zbyt krótka ława oskarżonych. Zabrakło na niej np. aliantów, mieli się oni bowiem dopuszczać zbrodni porównywalnych z nazistowskimi. Takie oto bezmyślne brednie rozpowszechnia pismo ze słowem „myśl” w tytule. (A. Karw.)
CO CESARSKIE PAPIE
LUDZIE „KULTURY I NAUKI” Przed Sądem w Lipnie (woj. kujawsko-pomorskie) toczy się proces zakonnika oskarżonego o molestowanie seksualne 14-letniej dziewczynki. Oskarżony odpowiada przed sądem z wolnej stopy. Za zakonnika poręczyli przełożeni i wpłacili kaucję. W sukurs duchownemu przyszli także „niektórzy ludzie nauki i kultury” regionu. Być może chodzi o profesorów teologii i malarzy przykościelnych? Chociaż po tym, jak poznańskie znakomitości broniły Paetza, niczym własnej cnoty, właściwie nic już nie dziwi. (A.C.)
MARYJNY SAMORZĄD
Jak donosi portal internetowy IS, proboszcz parafii Nerja koło Malagi musiał szukać schronienia w klasztorze po tym, jak wśród jego wiernych rozeszła się kaseta
samorządowych pod nazwą „Radiowy Kurs Samorządowy”. Tematy wykładów zapierają dech, np.: „Samorząd w świetle nauki społecznej Kościoła” czy „Możliwości i odpowiedzialność świeckich w życiu publicznym”. Jak to oczywiście w Holdingu Radia Maryja bywa, wykłady kursu są dostępne nie tylko w eterze, ale również w Internecie, w „Naszym Dzienniku” oraz na kasetach magnetofonowych rozprowadzanych przez radiomaryjną fundację ze Szczecinka. No cóż, kurs kursem, ale interes musi się kręcić! (A.S.)
Imperator Rydzyk, po rozlokowaniu swoich sił w Sejmie, postanowił zdobyć władzę w samorządach lokalnych. By ten zbożny cel osiągnąć, potrzebuje wielu nowych, odpowiednio wyszkolonych i rozmodlonych działaczy. Dotychczasowi przykościelni samorządowcy, uwikłani w liczne afery, nie mają szans na reelekcję. W tym celu Radyjo otworzyło własną szkołę... działaczy
Tam, gdzie JPII postawi swoje święte stopy, od razu biją mu okolicznościowe medale. Po raz kolejny Mennica Państwowa SA zadbała o to, by największy polski Podróżnik miał pamiątkę z ekskursji na Ukrainę (fot. powyżej). Na awersie prawie zawsze widać to samo: radosny wizerunek papy, kontur Katolandu i czwórkę gołębi największego z Hodowców. Rewers w prezentowanej na zdjęciu tombakowej, srebrzonej i oksydowanej wersji medalu przedstawia postać JPII naprzeciwko kopuł kościołów wschodnich. Kolejno od lewej strony widać: cerkiew gruzińską, kościół katolicki, ukraińską cerkiew prawosławną, cerkiew grecką, bułgarską oraz serbską. Droższa wersja tego samego medalu została wykonana ze srebra. I chociaż Karolowi W. nie udało się jak na razie postawić stóp na rosyjskiej ziemi, kościelna Mennica SA ma już plany uwiecznienia odbytej niedawno
BEZPŁATNE CMENTARZE
Dla naszych Czytelników zmuszonych do korzystania z usług parafialnych cmentarzy mamy dobrą wiadomość. Sejmowi eksperci dokonali niezwykłego odkrycia – za pochowanie tam zmarłego... nic się nie płaci! Tak przynajmniej twierdzą pracownicy Biura Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu, panowie Leonard Etel i Piotr Sitniewski, w opracowaniu wydanym w kwietniu 2002 r. „Opodatkowanie kościołów i osób duchownych w Polsce”. W przypadku, gdyby jednak domagano się od was pieniędzy, cytujcie parlamentarnych mędrców: „obecnie na cmentarzach (...) chcący uzyskać prawo do pochówku na cmentarzu wyznaniowym, nie uiszczają za to żadnej opłaty”. Jeżeli jednak będziecie zmuszeni do zapłacenia choćby jednego grosza, zawiadomcie o tym niedoinformowanego marszałka Marka Borowskiego, (na zdjęciu) dzwoniąc po numer: 0 (prefiks) 22 694 21 55 lub wysyłając fax 0 (prefiks) 22 694 18 33. Jemu zaś proponujemy zmianę nazwy biura z „Biura Studiów i Ekspertyz” na „Biuro Studiów i Dezinformacji”. Ciekawe, co jeszcze wymyślą sejmowi bajkopisarze, aby udowodnić, iż Kościół i jego duchowni są ubodzy, pracują za darmo i nie stać ich na płacenie podatków? (A. Karw.)
PRZED KSIĘDZEM NIERÓWNI Jak podaje „Panorama Leszczyńska”, proboszcz w miejscowości Kobia w Wielkopolsce odmówił odprawienia mszy pogrzebowej za duszę zmarłego Marka S. Nieboszczyk miał podwójnego pecha – nie dość, że był alkoholikiem, to jeszcze nie miał grosza przy duszy. Groszem nie śmierdziała także jego rodzina. Proboszcz nie był tak stanowczy w przypadku innego parafianina zmarłego przed kilku laty – choć nikt nigdy nie widział go w kościele, to msza żałobna odbyła się bez przeszkód, a za trumną szło... aż trzech duchownych. Cóż, grzesznik grzesznikowi nierówny, bo niedociągnięcia w wierze można najwyraźniej łagodzić innymi wartościami... (A.C.)
BLISKI PRZYJACIEL Andrzej Saramonowicz, dziennikarz, redaktor i scenarzysta filmowy, na łamach „Przekroju” (19/2002)
5
opisał, jak był molestowany przed 20 laty przez księdza Olgierda Nassalskiego. Saramonowicz był ministrantem, a Nassalski proboszczem i znanym działaczem katolickim. Nieżyjący już duchowny był duszpasterzem Ruchu Rodzin Nazaretańskich – dużej organizacji katolickiej oraz autorem poczytnych książek. To bodaj pierwszy przypadek w Polsce, kiedy znana publicznie osoba oskarża otwarcie duchownego (tej rangi) o wykorzystywanie seksualne. Autor twierdzi, że zna wiele innych ofiar księdza. W swoim tekście Saramonowicz krytykuje także papieża – rzecz w tzw. poważnej polskiej prasie niebywała! Tymczasem Katolicka Agencja Informacyjna w swoim serwisie nazywa księdza Nassalskiego „przyjacielem młodzieży”; dodajmy, bardzo bliskim... (A.C.)
CARITAS NA TOPIE Związek Producentów Audio Video przyznał Caritas Ordynariatu Polowego WP Złotą Płytę za sprzedany w nakładzie 10 tys. egz. album „Gorzkie żale”. Znalazły się na nim pieśni wielkopostne w wykonaniu chóru reprezentacyjnego Wojska Polskiego. Wręczenie nagrody odbyło się w katedrze polowej WP w Warszawie, a przebieg uroczystości transmitowało Radio Maryja. Nie jest to jedyny fonograficzny sukces wojskowego Caritas. W roku ubiegłym Złotą Płytę dostał album „Żołnierskie kolędowanie” oraz multiplatynową za sprzedany w 70 tys. egz. album „Do Ciebie Polsko”, na którym znalazły się fragmenty papieskich homilii oraz pieśni kościelne. Caritas Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego jest jedyną organizacją charytatywną na świecie działającą w strukturach wojska. Ciekawe, czy choć część zysku ze sprzedaży z płyt trafi do potrzebujących? (A.K.)
UPYCHANIE SYMBOLI Wielebni z Pomorza nie bardzo wiedzą, co mają zrobić z symbolami i relikwiami pozostałymi po wizytacjach Najdroższej Osoby z Watykanu. Części ołtarzy, przy których drzemała Postać w Bieli, rozdawane są po parafiach. Problem w tym, że nie ma już kogo obdarowywać wielką liczbą figur, krzyży i innych elementów ołtarza, które dotknął Przenajświętszy. Wymyślono więc, aby uświęcone przedmioty rozdawać różnym organizacjom społecznym, niekoniecznie kościelnym. Jedną z nich jest gdańskie Stowarzyszenie Pomocy Osobom Wychodzącym na Wolność „Emaus”, działające przy domu pomocy o tej samej nazwie. Kuria gdańska na Wielkanoc obdarowała organizację potężnym krzyżem z papieskiego ołtarza ustawionego na sopockim hipodromie. Żeby jednak krzyż mógł zostać ustawiony na gdańskiej Oruni, byli pensjonariusze zakładów karnych musieli w Wielki Piątek odbyć nietypową drogę krzyżową. Ośmiu chłopa targało wielki krzyż przez miasto, aby na koniec ustawić go przed budynkiem, państwowym zresztą. (J.K.)
6
W
POLSKA PARAFIALNA
genialnym reportażu pt. „Cesarz” Ryszard Kapuściński opisuje rozmowy z mieszkańcami Addis Abeby. Fascynujący, a zarazem przerażający, jest ich klimat: ludzie chcą opowiadać o swojej poniewierce, swoich nieszczęściach, ale nawet we wnętrzach szczelnie zabarykadowanych mieszkań zniżają głos do szeptu i wolą mrok od płomienia choćby jednej świecy.
Nr 20 (115) 17 – 23 V 2002 r.
Chata dla prałata
Wandy. Często odwiedzał ją, przychodząc w otoczeniu gromady młodych kleryków. Nigdy nie wychodzili z domu Wandy głodni, dostawali też często niezłe kieszonkowe. Pani A. – Nie szczędziła grosza ani dla kleryckiej młodzieży, ani dla swojego przewodnika duJeśli jesteś osobą w wieku podeszłym chowego. Wszak to Wanda ufundowała pierwszą rzeźbę-pietę w koi nieszczęśliwie posiadasz duży majątek oraz ściele Brygidy. piękne mieszkanie, uważaj – bo pewnego dnia Pan C. – Tak mijały lata, może zastukać do twoich drzwi ksiądz prałat a ona miała coraz więcej pieniędzy, Henryk Jankowski ze swoim współpracownikiem. bo sprzedała wszystkie pomieszczenia sklepowe na parterze i wszystNieszczęścia chodzą parami. kie – z wyjątkiem swojego – mieszkania w kamienicy. Dobrze zainwestowane w bankach środki pracopokazać, z jakim człowiekiem maTaki właśnie klimat ludzkich opowały same na siebie. Niestety, w wymy do czynienia. Wszyscy – jak tu wieści odnalazłem, gdy dotarłem do niku pewnej swojej działalności posiedzimy – znamy dokładnie tę hiGdańska zaproszony przez kolejne litycznej, o której nie chcemy tu storię, jednak nic nie mogliśmy zroosoby, które miały „szczęście” spomówić, Wanda trafiła w latach siebić, aby nie dopuścić do tego, co tkać na swojej drodze księdza prademdziesiątych na kilka tygodni do się stało. Jedyne co możemy – a to łata. Nim do tych spotkań jednak aresztu. Przeczuwając aresztowajuż i tak wymaga sporej odwagi doszło, jechałem przez całe Trójmianie, udała się do człowieka, któ– to teraz ją opowiedzieć. sto taksówką. Kierowca – starszy rego darzyła największym szacunczłowiek – zagaił rozmowę: kiem i zaufaniem. Poszła do ksiꤤ¤ – Pan pewnie z daleka i nie wie, dza Jankowskiego i zdeponowała co się działo w naszym mieście w jego sejfie najpierw 30, a następPan B. – Kobieta miała na imię w ciągu ostatniego tygodnia. Bomnego dnia 40 tysięcy dolarów USA. Wanda H. Była do tego stopnia ba, powiadam panu – bomba. TyPrzy tej czynności asystowała jej przedsiębiorcza, że w latach pięćgodnik „Fakty i Mity” opisał naszeprzyjaciółka Bożena P. – notabedziesiątych zdołała własnym sumpgo prałata. Właściwie to nie napine, znana gdańska śpiewaczka. tem wybudować w centrum Gdańsali nic nowego, bo wszyscy tu doPan B. – Wanda w końcu wyska okazałą kamienicę – trzy pięskonale o poczynaniach księdza wieszła z aresztu, zaraz też pobiegła tra, a na parterze rząd sklepów. dzą, jednak po raz pierwszy ktoś do Brygidy i oniemiała: „Pieniądze? Pani A. – Znałam Wandę od nareszcie nazwał rzeczy po imieniu, Jakie pieniądze, jakie dolary? Pawielu lat. Fascynujący, miły, dobry bo do tej pory ludzie nawet bali ni nigdy żadnych dolarów mi nie człowiek. Jednak miała drobny fesię o tym głośno rozmawiać. A ten dawała”. W ten oto sposób ksiądz ler – swoją wybujałą ponad miarę, dziennikarz, panie, to chyba jakiś Jankowski po raz pierwszy w swoegzaltowaną religijność i nadnatuwariat. Ja myślę, że jest już po nim. im życiu wszedł w posiadanie wielralny kult dla Matki Boskiej. Tu w Gdańsku są takie siły, że fakich pieniędzy. Wielkich – bo pacetowi tego nie darują. Pan C. – Po śmierci męża zostamiętajmy, które to były lata. Piękne gdańskie kamienice zała sama w wielkim mieszkaniu Pani A. – I teraz dopiero się mieniły się nagle w gliniane domw wybudowanej przez siebie kamiepan zdziwi. Każdy na miejscu Wanki Addis Abeby, a ja poczułem, jak nicy, więc jeszcze chętniej niż zazwydy pobiegłby do sądu, do prokuralodowata kropelka potu, za nic maczaj przesiadywała w kościele. Akutury i Bóg jeden wie, gdzie jeszcze, jąc trzydziestostopniowy upał, spłyrat była to święta Brygida, oddalona a ona nie zrobiła dosłownie nic! wa mi po karku. od jej domu o kilkadziesiąt metrów... Mało tego, przebolała stratę i znów U celu podróży poprosiłem Pan B. – I tak poznała księpo kilku tygodniach przychodzić zao rachunek za przejazd. Uiściłem dza, a ponieważ była kobietą barczęła do księdza, a i on ją – jak opłatę, wziąłem rachunek i zostadzo zamożną, sługa boży przyczedawniej – odwiedzał. Dla kogoś wiłem starszego pana z szeroko pił się do niej jak rzep do psiego z zewnątrz to niewiarygodne, ale otwartymi ustami i rozszerzonymi ogona. Zaczęły się coraz częstsze tak było naprawdę. Ksiądz wyźrenicami wpatrzonymi w moją wiwizyty proboszcza w mieszkaniu wierał na Wandę jazytówkę. Zdążył jeszcze tylko mockiś magnetyczny no uścisnąć mi dłoń. wpływ – nie tylko na nią zresztą. Potrafił ¤¤¤ i potrafi do tej pory tak omotać człoNieduże mieszkanie w jednym wieka, że ten zachoz gdańskich mrówkowców. Kilka wuje się jak bezwolosób zgromadzonych wokół elekny robot. To chyba tronicznego, redakcyjnego cacka rejakieś takie zdolnojestrującego najmniejszy nawet ści, które posiadają szept, a szeptów będzie tu sporo... przywódcy sekt... bo Pani A. – On już był taki od ja wiem... dziecka. Zawsze cwany, zawsze kuty na cztery kopyta, lubił wykorzyPan C. – Nadeszły stywać innych dla swoich celów. Kolata osiemdziesiąte, ledzy nazywali go „Pic”. Nie znosił a z nimi pomoc z zatego przezwiska. granicy dla coraz Pan B. – Ja też pamiętam go jeszbiedniejszej i głodcze ze Starogardu. Miał trzy siostry: niejszej Polski. Np. Irenę, Urszulę i Renatę. Matka z Edynburga niejaki – Niemka – była fryzjerką, miała taJohn Thomson przyki mały zakładzik we własnym dowoził co najmniej raz mu. Nigdy nie nauczyła się dobrze w miesiącu, wielkim mówić po polsku. On zresztą też nie... Pani Wanda w towarzystwie jednego z kleryków samochodem, cztery Pani A. – Pamiętam, że maturę zdał w wieczorówce. Później był chyba w Pelplinie, w seminarium, no i trafił do Gdańska... Pan C. – Niestety, trafił... i się zaczęło. Zaprosiliśmy tu pana, żeby na jednym jedynym przykładzie
tony darów. Nie były to jakieś stare, używane rzeczy, lecz ubrania i środki spożywcze najprzedniejszych gatunków, często w oryginalnych opakowaniach. Każdy transport wyładowywany był na podwórku św. Brygidy. Podjeżdżały później swoimi samochodami wykwintnie ubrane panie i podjeżdżali świetnie (jak na owe czasy) ubrani panowie i dostawali, co chcieli. Pani A. – Miałam bardzo chorą córkę, więc poprosiłam Wandę, aby wstawiła się za mną u księdza i wyprosiła trochę produktów żywnościowych – prosiłam szczególnie o tłuszcze, bo tych w polskich sklepach prawie nie było. Jakaż była radość, gdy Wanda zadzwoniła do mnie – sama urado-
nie miała dowodu osobistego. Zginął jej przed laty i nigdy nie miała potrzeby albo ochoty wyrobić sobie nowego dokumentu. A bez tego, jak spisać akt notarialny? No to ksiądz załatwił w Urzędzie Miejskim, że wezwano Wandę i dowód wręczono jej osobiście. Wszystko załatwiono w tempie iście ekspresowym. Podobnie jak i wszelkie formalności podatkowe w Urzędzie Skarbowym związane z darowizną mieszkania. Pewnego dnia duszpasterz Wandy pojawił się w jej mieszkaniu w towarzystwie swojego współpracownika. Ten sporządził stosowny akt darowizny. Chwilę później przybył notariusz i starsza pani – nie bardzo wiedząc, co podpisuje – podarowała księdzu mieszkanie warte na oko pół milio-
Pani Wanda w mieszkaniu... już prałata
wana – i powiedziała, że ksiądz czeka na mnie w tym i w tym dniu. Pobiegłam jak na skrzydłach i... zbaraniałam. W ławkach Brygidy siedziało coś ze sto osób, a ksiądz przechadzał się po głównej nawie z wiklinowym koszykiem w ręku. Każdemu coś dawał: jednemu paczkę cukierków, innemu herbatniki. Ja dostałam... jeden batonik „snickers”. Rozpłakałam się jak dziecko, bo wiedziałam, że córki tym nie nakarmię, a ksiądz widać uznał, że płaczę ze szczęścia, bo zatrzymał się i pogłaskał mnie po głowie: „Nie płacz dziecko, to z dobroci serca”. Pan B. – Mijały lata, a Wanda starzała się coraz bardziej. Dopadł ją w końcu rodzaj demencji. Zapominała o najistotniejszych sprawach dnia codziennego, popadała w rodzaj otępienia i nie odzywała się całymi dniami, była coraz mniej sprawna ruchowo. Wszyscy widzieliśmy, że gaśnie w oczach. Pan C. – Widział też to ksiądz i był coraz częstszym gościem staruszki. Nie, żeby jej pomagać – co to, to nie. Przychodził i niestrudzenie namawiał, aby przepisała na niego swoje piękne mieszkanie. Wanda broniła się resztkami sił, bo mieszkanie obiecała wcześniej swojemu bratankowi, Jakubowi Ł., jednak opór jej był coraz słabszy, a nalegania księdza coraz bardziej natarczywe. Pani A. – Był jednak pewien problem natury formalnej. Otóż Wanda
na złotych. Była do tego stopnia omotana, że upoważniła go nawet do dysponowania swoim kontem w Pekao SA, na którym miała 250 tys. zł. Pamiętam, iż następnego dnia była przerażona i płacząc powtarzała: „Haneczko, co ja zrobiłam, co ja zrobiłam?”. Na ewentualne odkręcanie całej sprawy było już jednak za późno. Wanda zmarła niedługo później, a teraz jej bratanek procesuje się z księdzem Jankowskim, chcąc udowodnić, że jego ciocia poddawana była przez lata systematycznemu praniu mózgu, którego celem było wyłudzenie gigantycznych kwot pieniędzy, a na koniec nieruchomości. ¤¤¤ Dopijamy kawę, dopalamy papierosy. Jeszcze tylko solenne zapewnienia, że jako dziennikarz nie ujawnię nazwisk moich rozmówców. – No, chyba że ksiądz chciałby panu zrobić krzywdę, wtedy powiemy, co trzeba i gdzie trzeba – dodają na koniec. Wieczór. Idę spacerkiem w stronę kościoła św. Brygidy. Na podwórcu plebanii stoją jak zawsze luksusowe samochody, a wewnątrz kościoła kolejna wycieczka kupuje kolejne cegiełki na budowę bursztynowego ołtarza. Będzie on wielki. Nigdy jednak nie tak wielki, jak pycha jednego człowieka. MAREK SZENBORN Fot. archiwum
Nr 20 (115) 17 – 23 V 2002 r. zasługuje. Jeden z prominentnych przedstawicieli tzw. lewicy – przewodniczący Rady Miejskiej Leszek Maliński jeszcze niedawno był szefem Rady Nadzorczej wspomnianego Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. To właśnie dzięki Malińskiemu do kasy proboszcza na „Piaskach” płynęły kwoty pieniędzy, o jakich niejedno miasto czy gmina mogłyby tylko pomarzyć. Dla przykładu: 350 tys. zł przeznaczono na kotłownie olejowe w kościele i na plebanii. Na tej ostatniej już nie funkcjonuje, bo olej okazał się zbyt drogi (plebania ma wielkość bloku mieszkalnego). Plebanijną kotłownię podłączono do miejskiej sieci cieplnej... – Ksiądz Olszewski nie zapomina o swoich przyjaciołach – mówi Karol M. – Cztery lata temu,
Redaktor Magda Hodak
S
zefowa „Nowego Życia Pabianic” wywodzi się z praktykującej rodziny katolickiej głęboko wierzącej i sama jest katoliczką. Sporo pisze też na tematy kościelne, choć robi to wyjątkowo ostrożnie. Z dużo większym zaangażowaniem obnaża machlojki miejscowych notabli. Jest bezkompromisowa, co zyskuje jej poklask czytelników i jednocześnie doprowadza do szewskiej pasji „bohaterów” jej publikacji.
Siła złego na jednego Gdy kilka lat temu w krytycznych artykułach przejechała się po prawicowych władzach miasta, opozycja głośno klaskała i słała listy pochwalne. Prawicowcy dwoili się i troili, ale nie bardzo mogli sobie poradzić z niesforną redakcją. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy do władzy doszła lewica i red. Hodak nie oszczędzała jej, podobnie jak poprzedników. Teraz dawniejsi pochlebcy przemienili się w oskarżycieli. Za brak pokory wydawca tygodnika został już surowo ukarany: za kilka tygodni redakcja musi opuścić lokal przy ul. Traugutta 2. Wiele wskazuje, iż to zaledwie przygrywka do większej operacji mającej na celu zakneblowanie ust żurnalistom. Do walki z dziennikarzami włączyli się dyspozycyjni prokuratorzy i stróże porządku, nie mówiąc już o wielu zastraszonych urzędnikach magistratu. Przewodniczący Rady Miejskiej Leszek Maliński zyskał wsparcie u niezwykle wpływowego w mieście dziekana ks. Ryszarda Olszewskiego. Jak to się dzieje, że lewicowa władza kuma się bez skrupułów z czarnymi? Jak prawie wszędzie! Pieniądze jednoczą wszystkich. – Gdy chodzi o kasę, proboszcz z „Piasków” pokocha nawet diabła – mówi pan Kazimierz z ulicy Jana Pawła II, przy której stoi największa świątynia w mieście, ostoja ks. Olszewskiego. – Powołuje się przy tym na słowa samego arcybiskupa, który stwierdził, że jeśli ktoś chce dać ofiarę na Kościół, to się nie patrzy, czyje to robią ręce. Redaktor Hodak, delikatna i krucha kobieta, ma teraz przeciwko sobie koalicję czerwono-czarnych. Niedawno jej sprawa trafiła do miejscowej prokuratury, która zajmuje
POLSKA PARAFIALNA
Wyklęta Podczas niedzielnego nabożeństwa pabianicki dziekan ks. Ryszard Olszewski wyklął z ambony wieloletnią redaktor naczelną tygodnika „Nowe Życie Pabianic”. Jaki był tego powód? Red. Magda Hodak odsłoniła kulisy powiązań prałata z miejscową władzą i jego niepohamowaną wprost miłość do pieniędzy. się, o dziwo, sprostowaniami słanymi do redakcji. Prałat z Pabianic uchodzi za wzorowego menedżera i wielkiego budowniczego jeszcze większej świątyni-sanktuarium pw. Maksymiliana Kolbego. W 1999 r. jego charytatywne stowarzyszenie „Oratorium” otrzymało od miasta 25 tys. zł. Choć wielu radnym nie podobało się szastanie publicznym groszem, nieco wcześniej miasto sprezentowało ks. Olszewskiemu dodatkowo 60 tys. zł. Na co były przeznaczone te pieniądze?
Proboszcz potrafi Nie wszystko daje się precyzyjnie wyliczyć, ale np. wiadomo, że sporo pieniędzy poszło na... różne pogadanki. – Prałat potrafi tak omotać ludzi – mówi pabianiczanin Karol M., – że ulegają jego presji i dają niemałe pieniądze. Proboszcz potrafił wydobywać pieniądze zarówno od władz prawicowych, jak i lewicowych, a szczytem jego umiejętności jest wyciąganie grubej kasy z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Tylko w tym roku proboszcz uzyskał pożyczkę w wysokości, bagatela!, 600 tys. zł, przeznaczoną na modernizację ośrodka kolonijnego w Woli Pszczółeckiej, notabene otrzymanego od pabianickiej „Polfy” za grosze. Oczywiście, o zwrocie pożyczki nie ma raczej mowy, gdyż wiadomo powszechnie, że dobrotliwy Fundusz będzie wolał zrobić prezent sutannowemu niż wyciągać od niego należne pieniądze. Ksiądz prałat, jak na patriotę przystało, kocha władzę – nawet tę czerwoną, jeśli oczywiście ona na to
podczas nabożeństwa, wręczył Malińskiemu bukiet czerwonych róż.
Schody, sauna i autokar – Apetyt księdza Olszewskiego jest niezaspokojony – mówi jedna z parafianek. – Rozpoczyna wciąż kolejne inwestycje i woła: pieniędzy! pieniędzy! A w Pabianicach jest bardzo dużo bezrobotnych i biedy. Ludzie wciąż pamiętają o kobiecie, która z powodu biedy i eksmisji odebrała sobie życie. Teraz ksiądz przygotowuje się do jesiennej wizyty kardynała Glempa, więc wykłada granitem potężne schody do świątyni, a za plebanią wznosi wielką salę konferencyjną. Same schody (na zdjęciu) kosztować mają 250 tys. zł! Budowa wspomnianej sali realizowana jest nieco po kryjomu,
7
Za pieniądze PFRON nabył ale przed parafianami nie da się m.in. autokar. nic ukryć. Niektórzy żartują, iż Remont ośrodka w Woli Pszczprałat buduje nie salę, a... saunę ółeckiej pochłonie olbrzymie piekonferencyjną. niądze. Sama termomodernizacja Fanaberie proboszcza pochłakosztować ma 1,2 mln zł. Planuje niają bardzo dużo pieniędzy. Prosię tu m.in. budowę oczyszczalni boszcz wyciąga je także od firm, ścieków. Stowarzyszenie „Oratoktóre ledwo wiążą koniec z końrium”, które oficjalnie zarządza cem. Nawet tutejsza „Polfa” nie ośrodkiem, działa pod przemożnym śmie odmawiać sutannowemu. Dawpływem szefa parafii. W tzw. ła już niemal za darmo wspomniadworku lśnią mosiężne okna. Prawny ośrodek w Woli Pszczółeckiej, sfinansowała też zakup kosztownej ramy do potężnego konterfektu patrona świątyni (40 tys. zł). Kto za to płaci naprawdę? Tysiące chorych z trudem wykupujących w aptekach coraz droższe medykamenty! – Proboszcz chce wyłożyć granitem potężny plac Faktycznie, kawał schodów! przed kościołem, dopodobnie pojawią się one w pozakupić nowe, potężne konfesjonabliskim pawilonie. Czy rzeczywiście ły, wznieść kolejne budowle – twiertrzeba wydawać tak wielkie pieniądzi Karol M. dze na obiekt czynny tylko 2–3 miePieniądze będą potrzebne taksiące w roku? Czy nie lepiej byłoże na liczne imprezy. W Pabianiby przeznaczyć te pieniądze np. cach do dziś krążą legendy o obna zasiłki czy inną pomoc dla bezchodach 30-lecia kapłaństwa prarobotnych? Takich i podobnych pyłata. W bizantyjskim przyjęciu tań nikt nie śmie tu zadawać. z tej okazji uczestniczyli m.in.: arNiewygodne pytania padają cybiskup Władysław Ziółek, jednak na łamach „Nowego ŻyJanusz Tomaszewski, Marek cia Pabianic”. Dlatego wywołują Kubiak – prezes-malwersant wściekłość prałata zwanego pijawz Funduszu Ochrony Środowiska, ką, a także jego popleczników działacze „S” z Waldemarem spod różnych znaków. Stąd nagonKrencem na czele. Imprezę ubarka na redakcję. wiał (za darmo!) zespół „Śląsk”, – Nie uparliśmy się, by pisać a stoły tak uginały się od wykwintniekorzystnie o prałacie, jak to sunych potraw, że inny prałat z odgeruje publicznie ksiądz Ryszard ległego Gdańska mógłby pozazdroOlszewski – mówi red. M. Hodak. ścić. W tym samym czasie tysiące – My po prostu ukazujemy nadbezrobotnych modliło się o jakąużycia i zło, w ten sposób służykolwiek zapomogę pozwalającą my naszym czytelnikom. Mam naprzeżyć kolejny tydzień. dzieję, iż ks. Olszewski wreszcie – Pod płaszczykiem szczytnych to zrozumie. celów prałat wyciąga pieniądze RYSZARD PORADOWSKI z Państwowego Funduszu RehaFot. Autor bilitacji Osób Niepełnosprawnych.
Prałat Olszewski sam chętnie stanąłby na cokole pomnika
8
Nr 20 (115) 17 – 23 V 2002 r.
POLSKA PARAFIALNA
Nostalgiczny oddech Stalina
pomnik Włodzimierza Lenina z Poronina oraz pomnik Juliana Marchlewskiego z Włocławka. Produkowane i stawiane obecnie masowo tandetne pomniki, popiersia i monidła Wojtyły, Wyszyńskiego i być może w przyszłości mumii Macharskiego – to niewątliwie
Bieruta, Dzierżyńskiego czy mniej swojskiego Rokossowskiego. Z ogromnej produkcji socrealistycznej zachowało się niewiele. Niewielka część dzieł z lat 1949–1955 ocalała w muzeach. Więcej trafiło do ministerstw, komitetów partii wszystkich szczebli, organów administracji terenowej. Dzieła lichszej wartości zdobiły biurka dyrektoZ radosną pieśnią na rów zakładów pracy, ustach, marszowym krokiem wejdziemy w hurszkół czy ośrodków wyraoptymistyczny okres poczynkowych. Więk- Traktorzysta z ZMP, obok scenka rodzaplanu 6-letniego, jednak szość z nich została bez- jowa przed stodołą bądźmy czujni! Staniepowrotnie utracona, a szkomy bowiem oko w oko da, bo stanowią osobliwy znak tampotencjalne eksponaty przyszłej z tymi, dla których ategalerii realizmu kościelnego. Tyltego czasu. izm był największą warko kto to będzie chciał oglądać? W zbiorach kozłowieckiej galetością i osiągnął swoje I czy też się łezka przy nich w oku rii znajduje się około 1600 obrazów, apogeum w czasach stazakręci? rzeźb, rysunków i grafik. Stała ekslinowskich. pozycja obejmuje ponad 300 prac. MIROSŁAW CHŁODNICKI Galeria realnego soMnóstwo jest transparentów ze staFot. Autor cjalizmu w małej podlu- Oko w oko z Feliksem Dzierżyńskim linowskimi hasłami, okolicznościobelskiej miejscowości to wych makatek, propagandowych plaOkres socrealizmu trwał w PolW budynku dawnej przypałacoewenement w byłych krajach demokatów. Każdego roku około 20 proc. sce krótko. Za datę końcową wej powozowni eksponowane są kracji ludowej, nazywanych sarkaeksponatów wymieuważa się powszechnie Wystaprace w większości rodzimych stycznie „demoludami”. nia się na dzieła dowę Młodej Plastyki, która odbyartystów z pierwszej połowy lat Ekspozycja została udostępniotychczas nie prezenła się w warszawskim Arsena50. Doktrynę o nazwie „Metona do zwiedzania w 1994 r. i od towane. Uzupełniele w lipcu 1955 r. Przykładowe da twórcza przenoszenia markrazu znalazła się na czarnej liście niem zbiorów galetytuły dzieł z Galerii Sztuki Sosizmu w dziedzinę sztuki” zaKościoła. Purpuraci uznali, że w żarii jest kilka monucrealizmu w Kozłówce: „Matka początkował w latach 30. Józef den sposób nie można gloryfikować mentalnych pomniKoreanka”, „Kadzie schną”, „KoWissarionowicz Stalin. Dwatych, którym na wiele lat udało się ków ustawionych bieta z wiadrem”, „Młody Biedzieścia lat później socrealizm zepchnąć sprawy religii na margina zewnątrz. Są to: rut wśród robotników”, „Stalin został zaszczepiony wszystkim nes życia. Większość zbiorów gale7-metrowa statua wśród »Mazowsza«”, „Przyjęcie krajom znajdującym się w orbirii pochodzi z funkcjonującej w KoBolesława Bieruta do partii w Nowej Hucie”, „Wiocie ZSRR. złówce jeszcze w latach 60. Centralzdemontowana sna w PGR”, „Kułak”, „Sołdek Pierwszym sygnałem o zamianej Składnicy Muzealnej Ministerw 1989 r. w Lubze stoczniowcami”. rze wprowadzenia socrealizmu Wiecznie młoda twarz Stalina w wersji kamiennej linie, oryginalny stwa Kultury i Sztuki.
Spojrzeć Dzierżyńskiemu w oczy i nie zadrżeć? Stanąć na trybunie u boku Bieruta? Podać dłoń przywódcy rewolucji październikowej? Ech... historia – powiecie. Niekoniecznie. Wystarczy zabrać ze sobą szczyptę wyobraźni i odwiedzić potępianą przez kler Galerię Sztuki Socrealizmu przy Muzeum Zamoyskich w Kozłówce.
w Polsce było przemówienie Bolesława Bieruta w 1947 r. z okazji otwarcia rozgłośni radiowej we Wrocławiu. Główne założenia doktryny zostały obwieszczone dwa lata później na zjeździe środowisk twórczych w Katowicach. Socrealistyczne dzieło sztuki miało być zrozumiałe dla ludu pracującego miast i wsi. Ukazanie głównie motywu pracy i szczęścia człowieka socjalistycznego to najważniejsze przesłania każdej rzeźby, plakatu czy obrazu. Wiodącym tematem stała się uśmiechnięta traktorzystka, przodownik pracy lub znój kobiety w trakcie dojenia. Ważną rolę pełniły monumentalne pomniki, popiersia i portrety przywódców, z których najczęściej przedstawiano Stalina, rzadziej Lenina, Marksa i Engelsa. Nie mogło zabraknąć też swojskiej postaci
Papiescy dyrektorzy dopiero ma przyjąć to najważniejsze imię świata i oddać się opiece swojego patrona. Dzieci nie miały lekcji. Wszystko, oczywiście, za aprobatą świątobliwego małopolskiego kurato-
D
la dyrektorów szkół noszących imię papieża zrobi się wszystko. Zamknie szkołę, dzieci wygoni do kościoła, a dostojnikom Kk sprezentuje nocne eskapady w uzdrowiskowych podziemiach kopalni. W Polsce jest 168 szkół noszących imię Jana Pawła II. Od kilku lat dyrektorzy tych placówek spotykają się dwa razy do roku, aby pogratulować sobie obecności w elicie, uświęcić swoje dyrektorskie oblicza i pobrać papieskie nauki. Tworzą swoistą rodzinę, podobnie jak Rodzina Radia Maryja. Przy okazji pobożnych wyjazdów w różne zakątki kraju w podróż zabiera się ksiądz lub katecheta świecki. Ostatnio prawie 200 świątobliwych głów integrowało się w Myślenicach koło Krakowa. Przybyli m.in. ze Świnoujścia, Warszawy, Białegostoku, Radomia, Lublina, Nowego Targu. Gościła ich Szkoła Podstawowa nr 3 oraz Gimnazjum nr 2, które zdawało egzamin ze swej papieskości, bowiem
rium i krakowskiej kurii. Za to posłuszne młode owieczki obowiązkowo uczestniczyły rano we mszy, by uczcić ten święty dla szkoły dzień. Niektóre klasy składały się po kilka złotych na dyrektorską bibę, by goście mieli
jadła dostatek. Rodzice usługiwali w szkolnej kuchni, przystrajali papieskimi emblematami budynek niczym na przyjazd Wielkiego Rodaka. Oprócz dyskusji i modlitw szkolni dostojnicy integrowali się w częściach mniej oficjalnych, jak np. podczas wyjazdu kolejką linową na górę Chełm czy w trakcie nocnego pobytu w kopalnianym sanatorium w Bochni, kilkaset metrów pod ziemią. Zapewne największe wrażenia na papieskich dyrektorach zrobiła iście rodzinna biesiada w tej właśnie najstarszej kopalni soli w Europie. Przy dźwiękach muzyki, tańcach, występach kabaretowych czas płynął
szybko. Sute jadło zakrapiane piwem w uzdrowiskowym klimacie każdemu by się spodobało... Uczestnicy w specjalnym liście zapewnili Papę o swoim oddaniu i tęsknocie przed sierpniowym nawiedzeniem. Mają wielką nadzieję, iż jako wyjątkowi ludzie wejdą na specjalny sektor podczas spotkania na krakowskich Błoniach z JPII. A wszystko dzięki pieniądzom gminy, szkoły, rodziców i sponsorów, szczególnie dyrekcji kopalni. Papieskim dyrektorom przecież się nie odmawia. Toż to elita i kwiat polskiego szkolnictwa! JAROSŁAW RUDZKI Fot. Autor
Nr 20 (115) 17 – 23 V 2002 r. Z inicjatywą utworzenia kaplicy wyszła wrocławska kuria metropolitalna, co spotkało się z dużym zadowoleniem ze strony dyrekcji PKP. Problem tkwił tylko w tym, gdzie owa kaplica miałaby się mieścić, wolnych lokali bowiem ani, ani... Jednak dla chcącego nic trudnego. Dziarsko do roboty wziął się jego eminencja Henryk Gulbinowicz i „wymodlił” – jak to stwierdził dyrektor PKP, Marek Ostenda – odpowiednie miejsce. W pomieszczeniu, gdzie jeszcze niedawno znajdował się niesłuszny sklep, rozpoczęły się prace remontowe.
POLSKA PARAFIALNA
W centrum stanął oryginalny ołtarz, którego podstawą jest koło lokomotywy. Wykonali go sami kolejarze. Ambonę ozdobiono kolejarskim semaforem. Staraniem Caritas archidiecezji wrocławskiej obok obiektu sakralnego powstała ekumeniczna stacja opieki medycznej. Stworzono ją przy współpracy z Kościołami: ewangelicko-augsburskim i prawosławnym. To coś zupełnie nowego, szczerze pochwalamy. Żeby wszystko było jasne,
odśpiewana pieśń: „Boże coś Polskę...”, pamiątkowe zdjęcie i już kaplica ruszyła pełną parą. Miejscowi zaś o kaplicy mówią tak: „Według mnie pomysł utworzenia tutaj kaplicy to kompletna bzdura" – denerwuje się jeden z moich rozmówców. Sprzedawca z pobliskiego sklepu uważa, że „kaplica jest niepotrzebna, bo wokół jest kościołów do cholery”. Ktoś inny podkreśla, iż „bardziej potrzebna byłaby noclegownia, wszak tylu jest bezdomnych i narkomanów, którzy nie mają się gdzie podziać”. Ale tak naprawdę dla większości podróżnych, dla pracowników sąsiednich sklepów i barów jest to zupełnie obojętne, nie są zainteresowani kaplicą ani tym, co będzie się
Strudzony wędrowcze
w niej działo. Ale to jest najmniej ważne. Liczy się nowy przyczółek zdobyty dla Kk. AGATA PALIŃSKA Fot. D.J.Mikus
Służby paramilitarne wystawił miejscowy „Caritas” Kaplica wyglądała okazale, choć ryba przy ołtarzu kolejarskim (fot. u góry) kojarzyła się niektórym złośliwcom ze znakiem PZW. Dopiero tłumaczenia dyżurnego kleru, że święta ryba przyleciała jako dar z Kanady, zakończyły dywagacje na tematy wękarskie.
Zatrzymaj się! Doczekałeś się nareszcie kolejnej, obok częstochowskiej i siedleckiej, kaplicy kolejowej. Jest to pierwszy tego typu obiekt na Dolnym Śląsku zlokalizowany na wrocławskim Dworcu Głównym. Uroczyste otwarcie nastąpiło 26 kwietnia, a przewodniczył mu sam kardynał Henryk Gulbinowicz.
Na zagrychę podano białe mszalne i koreczki...
W
biskup pomocniczy zaznaczył od razu, że: „Ekumeniczna jest stacja opieki, kaplica jest katolicka”. Msze w niej będą odprawiać tylko katoliccy księża. Podczas otwarcia nie zabrakło władz miasta, dyrekcji PKP, straży miejskiej i delegacji ze szkół kolejarskich. Przemówienie wygłosił Henryk Gulbinowicz. Usłyszeliśmy z wyrzutem: „Ubożuchne PKP nie finansowały tej budowy”. Wierzymy na słowo. Achom i ochom wrocławskich mediów nie było końca. Potem jeszcze poświęcenie obiektu, wspólnie
maju, szósty już raz, studenci i uczniowie z całego kraju zgonieni zostaną na Ogólnopolskie Spotkanie Młodych pod Bramą III Tysiąclecia. Budowlą w kształcie rybiego ogryzka. W związku z tym u poznańskich dominikanów panuje pełna mobilizacja. Nad wszystkim czuwa ojciec Jan Góra niczym Anioł, czyli gospodarz domu z filmu Barei „Alternatywy 4”. – Lednica to Chrystus! Lednica to młodzi. Chrystus i młodzi idą zawsze razem! – tak mówi. Pamiętacie zapewne gierkowskie pochody 1-majowe; czyż nie wyczuwa się tu wspólnej nuty...? Lednicka impreza w tym roku nosi biblijną nazwę „Gody Weselne w Kanie”. Na początek poloneza poprowadzi 82 zakonnych wodzirejów, czyli tylu, ile lat 18 maja skończy papież! W czasie pierwszego spotkania w 1997 r. JPII przekreślił ręką młodzież z krążącego nad polami helikoptera. W latach późniejszych pisał liściki, a nawet nagrał specjalny wideoklip. Nie obeszło się też bez suwenirów. W tym roku młodzież otrzyma 100 tys. wiosełek z bukowego drewienka, z odpowiednią dedykacją oczywiście. Jest po co przyjechać! Ale to nie koniec rozdawnictwa gadżetów. Każdy pielgrzym musi przywieźć ze sobą flaszkę lokalnej gruźliczanki, aby ją na znak wodza wlać do Jeziora Lednickiego (oj, żeby z tego powodu potopu nie było!). Ojciec Jan Góra, biorąc przykład ze swojego Szefa, ową wodę symbolicznie zamieni na wino i poleje
Nagle przybył ON i każdy chciał uścisnąć jego metropolitalną dłoń
„Miejscowi” uczcili imprezkę na swój sposób...
Potem było już tylko lanie wody w wykonaniu podrzędnych kapłanów, urzędników Kk., gdyż kaplica nie jest na miarę ambicji ks. kardynała. A może za mało zapłacili...?
Na Lednicy po szklanicy młodym przyjaciołom. Mając już wiosełko i wino, będzie można odpłynąć. Notabene, 100 tys. korków do tych buteleczek wycyganiono od biskupa Porto. Wino także. Dominikańską rozlewnią wina pod nazwą marketingową KANA zainteresował się poznański Urząd Kontroli Skarbowej, bowiem formalnie rozlewanie alkoholu wymaga koncesji. Odpowiednich zezwoleń wymaga także sprowadzenie wina do Polski, bez względu na to, czy chce się je rozdawać, czy sprzedawać. Na najmniejszych nawet, reklamowych buteleczkach z alkoholem widnieje zawsze banderola akcyzy. Dominikanów to nie obowiązuje. Inspektorzy, jak można się było spodziewać, w końcu odpuścili. Podobno o. Góra przekonał ich, że wino jest winem tylko do chwili, gdy on nie zamieni go w krew Chrystusa Pana. Spożywane jest już nie jako alkohol, tylko krew przenajświętsza, i w ogóle to niech się czepiają spraw ziemskich. – To Boża sprawa, jesteśmy tu właściwie tylko formalnie, a nie żeby wyciągać konsekwencje – powiedział jeden ze skruszonych kontrolerów. Jednak Lednica to nie tylko młodzieżowa impreza religijno-ludyczna. Aspiracje ojca Jana Góry sięgają dużo dalej. O co chodzi? Otóż
9
Dlaczego o to pytam? Sprawa jest prozaiczna – ziemie wokół Jeziora Lednickiego stanowią kolebkę państwowości polskiej. W dużej części obejmują też Lednicki Park Krajobrazowy. Wydanie zezwolenia na budowę kompleksu katolickiego na tym terenie wołać musi o pomstę do nieba. Wojewoda wielkopolski powinien autorytatywnie zająć w tej sprawie stanowisko. Ledwo ukończono katolicki meczet w Licheniu, zbudowany na chwałę księdza kustosza. Jeszcze wierni nie odsapnęli, a już nowe przed nimi zadania. Ale, co tam! Ojciec Góra i młodzi idą zawsze razem! AND
w połowie kwietnia ruszy na Lednicy wielka budowla sakralna – ośrodek duszpasterski nazwany roboczo Szkołą Wiary. Będzie to kolejna po Hermanicach i Jamnej ofensywa dominikanów. Obok szkoły i bramy III Tysiąclecia stanie Świątynia Chrztu Polski. Będzie miała kształt namiotu i około 36 m długości (tyle co brama-ryba). Część mieszkalna kompleksu ma pomieścić 100 osób z całodobowym zakwaterowaniem. Obok będzie się mieścić sala spotkań na 600 luda i świątynia na prawie tysiąc. – W pięć lat wszystko zbudujemy – mówi ojciec Tadeusz Klichowicz, odpowiedzialny za sprawy budowlane. A czy ojciec Klichowicz przed rozpoczęciem budowy może pokazać pozwolenie na budowę? Wielka balanga na Lednicy
Fot. Bartosz Gajda
10
Nr 20 (115) 17 – 23 V 2002 r.
ZE ŚWIATA
K
oncept był teoretycznie trafny: na tej zasadzie działają media USA. Jak piranie dopadają atrakcyjnego, chwytliwego tematu, eksploatują go, intensywnie rozdymają, po czym przychodzi finał i wczorajsza ekscytacja przeistacza się w dzisiejszą obojętność. Sprawa z dnia na dzień przestaje funkcjonować, presja nowych afer spycha ją w niebyt przebrzmiałych sensacji. Tak było m.in. z historią futbolisty O.J. Simpsona, a ostatnio ze skandalem kapitalistów – krętaczy z firmy Enron. No i klapa. Sztuczka nie zadziałała. Spotkanie w Watykanie się odbyło, a temat nie zszedł z radarów mediów: przeciwnie, nastąpiła intensyfikacja! To winno uświadomić myślącym, że mamy do czynienia z czymś jakościowo odmiennym. To nie przelotna atrakcja, sposób na przyciągnięcie uwagi publiki, by reklamy przyniosły ich autorom profit. To autentyczny, wielki problem. Największa nowożytna kompromitacja Kościoła katolickiego. Nastroje niektórych „książąt Kościoła” były przed odlotem do Watykanu buńczuczne. Arcybiskup Los Angeles, kardynał Roger Mahoney, otwarcie ogłaszał, że będzie domagał się rezygnacji kolegi, kardynała Bernarda Lawa z Bostonu, od którego wszystko wzięło początek. Ma-
Lawa (a może i nowojorskiego kardynała Egana, który też robił to samo) jako warunku normalizacji sytuacji w Kościele USA. Kto? Ja?
kleru w USA”). Tekst zawiera nawet (sic!) podziękowania („Dzięki z całego serca dla całego Kościoła katolickiego i wyrazy osobistej wdzięcz-
„Chodziło o ochronę reputacji Kościoła – uważa Peter Isely, psycholog, w dzieciństwie napastowany przez księdza. – Papież nie spotkał się z nami. Powinien wysłuchać, co uczyniono ofiarom i ich rodzinom. To byłoby w prawdziwie chrześcijańskim duchu”. Komentatorzy uważają, że najlepszą stroną spotkania jest to, że w ogóle się odbyło, że Watykan podszedł wreszcie poważności od Biskupa Rzymu”). Na zanie do problemu. Kościół – wskakończenie spotkania kardynałowie zuje Isely – ma własne ośrodki tewystosowali list specjalny do rapeutyczne dla księży pedofilów. wszystkich księży, błogosławiąDlaczego biskupi amerykańscy cy każdego z osobna, w którym nie powołali do życia choćby jednie znalazło się jednak ani jednego ośrodka pomocy ofiarom no słowo poświęcone ich ofiarom. ich podwładnych? Biskup diecezji Lafayette w LuNajbardziej samokrytyczne zdaizjanie (skandale pederastyczno-pnie z listu kardynałów brzmiało: edofilskie kleru wypłynęły tam „Żałujemy, że nadzór duszpasterski w latach 80.), Edward O’Donell, nie był w stanie uchronić Kościoła opisuje reakcje amerykańskich kaprzed skandalem”. Stwierdzenie to, tolików: „Wiem, że praktykujący kajak się zauważa, można odczytytolicy czują rozczarowanie, które ja wać dwojako: żałujemy, że dopuścipodzielam. Moim liśmy do tego, że zdaniem kardynałoksięża napastowali wie nie byli wystarseksualnie dzieci; czająco konkretni lub, co wydaje się i rzeczowi w wytybardziej prawdopoczaniu sposobów dobne: żałujemy, iż postępowania dla dopuściliśmy, że nas, biskupów”. Kościół jest cenNatomiast Francis trum skandalu. NiMasniscalco, gdzie nie zapisano rzecznik konferenjednego prostego cji biskupów USA, zdania: Przepraprzypomina, że szamy wiernych za zgoda Watykanu na przestępstwa i grzepewne ułatwienie chy naszych księży eliminacji zboczowspółbraci. Najwidoczniej mea culpa Kardynał O’Donell (z prawej) nych księży wbrew ich woli jest tym, jest dla innych. o co biskupi amerykańscy zabiega„To była klapa” – nie owija li już w Watykanie od roku 1993 w bawełnę ks. Thomas Doyle, któ– bez rezultatu. rego badania z lat 80., dotyczące Kryzys w Kościele trwa. Meprzestępstw seksualnych kleru, zodia informują o nowo wykrytych stały przez biskupów zignorowane. aferach codziennie, jak o wypad– „Nie sądzę, aby oni byli zdolni rozkach drogowych. Skandale seksumawiać o autentycznym problemie, alne kleru odnotowano w 46 z 50 czyli o tym, dlaczego to wszystko stanów USA. Mówi się – w kręukrywali”. gach religijnych też – o możliwej Roderick MacLeish, adwokat schizmie. Między tymi, którzy chcą wielu ofiar księży, nie kryje oburzeza wszelką cenę bronić Kościoła nia: „Istota rzeczy, która została oczyi starego porządku a tymi, których wiście kompletnie pominięta, spropali nałożona im koszula Dejaniwadza się do tego, że jeśli księży dery i którzy chcą otwartej, szczerej wiantów przemieszcza się na wciąż nodyskusji o celibacie i wszystkich we placówki i decyzje te podejmują luinnych tłumionych problemach Kodzie na najwyższych szczeblach Kościoła, o których wciąż głośno móścioła, którzy nie dbają o dobro dziewić nie wolno. ci, to mamy prawdziwy problem. Oni TOMASZ SZTAYER powinni dyskutować o kwestii przyFot. archiwum wództwa, o systemowych przyczynach”.
Non mea culpa Nie wiadomo, kto wpadł na ten pomysł: papież, jego doradcy, czy też podsunęli go Watykanowi bliżsi realiów USA kardynałowie amerykańscy? Trzeba było zrobić coś znaczącego i jakościowo odmiennego, co dałoby się przedstawić jako konkluzję, zamknięcie tematu księżowskiej pedofilii, który od trzech miesięcy jest koszulą Dejaniry na „ciele” katolickiego Kościoła. Nic podobnego! Nieporozumienie! To sprawa wyłącznie między kardynałem a Ojcem Świętym... Drużyna czerwonych biretów z USA nie od razu i nie całkowicie wymiękła. Usiłowali przeforsować koncepcję „zerowej tolerancji”, zgodnie z którą każdy ksiądz dopuszczający się pedofilii wylatuje automatycznie z zawodu. Ale Sternik łodzi Piotrowej stanowczo zaoponował: jak to tak, nie dać tym, co zbłądzili, szansy zawrócenia z drogi grzechu, powrotu pod skrzy-
Amerykańscy katolicy domagają się również ustąpienia ze stanowiska kardynała Egana (z lewej)
honey utrzymywał oficjalnie, że nic nie powstrzyma go od zainicjowania dyskusji na temat celowości kontynuacji obligatoryjnego celibatu księży. Prasa ekscytowała się, bo do Mahoneya miał doszlusować drugi kardynał, anonimowo solidaryzujący się z jego postulatami. A potem była już prywatna biblioteka Karola Wojtyły i okazało się, że pełnych rewolucyjnego wigoru panów w czerwonych myckach nagle dopadła zdradziecka impotencja – jak uczniów wezwanych do gabinetu dyrektora. Asystenci papy dali do zrozumienia amerykańskim purpuratom, że o dyskusji na temat celibatu mogą sobie śnić jak o niebieskim raju; szef oświadczył, że żadnej dyskusji w tej kwestii nie ma. Pośpiesznie, chyłkiem, wijąc się pod ogniem pytań, wycofywali się z niedawnego postanowienia doprowadzenia do rezygnacji kard.
nie musieli przechodzić ciężkich prób konfrontacji swych wierzeń i wyobrażeń z brutalną rzeczywistością. Nieoswojeni z cynizmem, za-
dła Pana? Doszło do kompromisu, w efekcie którego kardynałowie znaleźli się pod ogniem indagacji amerykańskich mediów: ilu chłopców musi ksiądz przelecieć, by nie kwalifikować się już do powrotu na łono Kościoła w charakterze nawróconego grzesznika? Kardynałowie otwarcie stwierdzali, że nie rozumieją, o co Karolowi Wojtyle chodzi, gdy wpierw zapewniał, że dla pedofilów nie ma miejsca wśród duchowieństwa, a potem nalegał by odróżnić tych, którzy molestowali niepełnoletnich, ale nie seryjnie, agresywnie i bezwzględnie i którzy – jego zdaniem – mają szansę na „zawrócenie z drogi grzechu i powrót do Boga”, od tych, którzy takich nadziei nie rokują. Amerykanie są ludźmi pod wieloma względami dziecinnymi. Ich religijność, tak jak patriotyzm, cechuje wzruszająca naiwność: nigdy
wsze mogli liczyć na aksamit komfortu fizycznego i psychicznego. Dlatego to, co wylało się niespodzianie z Kościoła katolickiego, pogrążyło ich w autentycznym szoku i zgrozie. Pozbawiło pluszowej stabilności dotychczasowego systemu wartości i poglądów. Mieli nadzieję. Holy Father sprawi, że ten koszmar się rozwieje. Rozczarowanie, zawiedzione nadzieje – nigdy nie działają kojąco. Tym bardziej że lawina afer nie daje nadziei, że horror się wreszcie skończy. Reakcja Amerykanów na odprawę w bibliotece jest jednoznacznie zła. Dowodzi tego ton wypowiedzi komentatorów (ostrożnych z reguły i nieskorych do kąsania), jak i sondaże. Obszerne, czteroparagrafowe oświadczenie papieża otwierające konferencję – tylko jednym zdaniem wspomina ofiary chuci zboczonych duchownych: „Do ofiar i ich rodzin, gdziekolwiek są, zwracam się z wyrazami głębokiej solidarności i troski”. Tekst papieski obfituje w wykręty i fałszywe usprawiedliwienia biskupów oraz... samych zboczeńców („ogólny brak wiedzy o naturze problemu”), wskazuje innych winnych spoza kleru („jest to poważny symptom kryzysu, który dotyka nie tylko Kościoła, ale całych społeczeństw, głęboko dotkniętych kryzysem moralności seksualnej”) oraz podkreśla osiągnięcia duchownych („ogrom duchowego, ludzkiego i społecznego dobra, które czyniła i czyni ogromna większość
Niemcy reagują 29
.04.2002 r. w klasztorze Himmelspforten Konferencja Biskupów Niemieckich powołała specjalną komisję; złożono propozycje postępowania z księżmi, którzy dopuścili się haniebnych czynów na tle seksualnym. Komisja ma zdecydować, czy konieczne będzie utworzenia wspólnej linii działania dla wszystkich diecezji – orzekł przewodniczący synodu biskupów, kardynał Karl Lehmann. Jeśli to możliwe, powinny zostać spisane funkcjonujące dotychczas sposoby radzenia sobie z tym problemem na terenach poszczególnych diecezji. Nie wiadomo jeszcze dokładnie, kiedy komisja rozpocznie swą działalność. Kardynał podkreśla, że nic nie wskazuje na to, by
w ostatnim czasie zwiększyła się liczba przypadków molestowania seksualnego przez księży. Tym bardziej że nigdy nie podano konkretnie liczby takich przypadków. Obawia się on również, by dyskretne postępowanie w tego rodzaju sprawach nie zrodziło podejrzeń o ich tuszowanie. Lehmann twierdzi, że owa dyskrecja spowodowana jest troską o... dobro ofiar. Katolicki Ruch Reformacyjny „Wir sind Kirche” („My jesteśmy Kościołem”) monitował u niemieckich biskupów o utworzenie urzędu pełnomocnika ds. ofiar molestowania. Te poradnie, niezależne od biskupich ordynariatów, miałyby zapewniać godną pomoc ofiarom. W opinii „Wir sind Kirche”, niebezpieczeństwo nadużyć na tle seksualnym zmniejszy się dopiero wówczas, gdy Kościół katolicki zniesie przymusowy celibat dla duchownych i zmieni nastawienie do spraw seksualności. Za „Spiegel OnLine” oprac. Z.G.
Nr 20 (115) 17 – 23 V 2002 r. Dzieciak: – Proszę księdza, uważam, że obecność lekcji religii w świeckich szkołach, w których zdobywać mamy wiedzę, jest dla tej wiedzy obrazą, i to poważną. Oto bowiem wkradł się w jej wolne już krużganki ten, co przez wieki ją szkalował, cenzurował i potępiał. Ksiądz katecheta: – Cóż ty za głupoty opowiadasz? Chyba nie myślisz o Kościele świętym! D. – Kiedy to prawda! W roku 1534 polscy posłowie, którzy uchwalili instrukcję poselską, ża-
dorobku Arystotelesa, który zajmował u nich miejsce szczególne. Platona znamy dzięki Bizancjum. W Bizancjum szkoła zachowała swój antyczny charakter. To w Bizancjum właśnie humanizm będzie odkrywał dawne kodeksy z rękopisami wielu autorów starożytnych, o których Zachód dawno zapomniał. Kk. – Zamiast niezgrabnych rzymskich cyfr, papież Sylwester II (999–1003) wprowadził w arytmetyce cyfry arabskie. Wprowadził algebrę, wymyślił zegar wahadłowy.
MITY KOŚCIOŁA znacznie szybciej, gdyby pogański Rzym trwał. Na uczelnie średniowieczne Kościół wywierał zdecydowanie zgubny wpływ. Wszędzie zapanowała teologia ze swymi mętnymi naukami, dusząc lub wykoślawiając racjonalne myślenie, często w zarodku. Pewien światły ksiądz, nękany przez Kościół, miał odwagę przyznawać: „publiczna edukacja była tak postawiona w publicznych szkołach, że jezuici nie starali się rozwijać oświaty w Polsce dlatego, że wiedzieli, jak trud-
NIEWYGODNE PYTANIA (17)
W służbie ciemnoty lili się królowi: „Prosimy, aby nam księża nie bronili drukować po polsku historii, kronik, praw naszych i innych rzeczy, a zwłaszcza Biblii (...) Krzywda nam się wielka widzi od księży. Albowiem każdy naród ma swym językiem pisma, a nam księża każą głupimi być”. Jeśli to się zmieniało, to zawsze przeciwko Kościołowi. Kk. – A kto zachował pisma starożytne? Mnisi je odpisywali w klasztorach. D. – Klasztor to było jedyne miejsce w nowej barbarzyńskiej rzeczywistości, gdzie człowiek inteligentny miał możliwość rozwijania swych umiejętności, poza nim ludzie nie potrafili ani czytać, ani pisać. Tak więc chowali się po klasztorach wszyscy, którzy chcieli zdobywać wiedzę niedostępną dla szarego człowieka. Jednak dorobek starożytnych został przez Kościół przepuszczony przez sito cenzury albo dopisków. Wiele dzieł nigdy nie ujrzało światła dziennego. Dostaliśmy jakiś ułamek dorobku starożytnych. Kiedy ludzkość zaczęła odgrzebywać ten dorobek w czasach renesansu, pisał wówczas Michel de Montaigne: „Pewne jest, iż w owych pierwszych czasach, kiedy religia nasza zaczynała sobie zdobywać powagę dzięki wydawanym na jej korzyść prawom, gorliwość wielu ludzi podniosła się przeciw wszelakiego rodzaju pogańskim księgom, przez co piśmiennictwo całego świata doznało nadzwyczajnej straty; rozumiem, iż te wybryki więcej wyrządziły szkody naukom niż wszystkie ognie barbarzyńców. Korneliusz Tacyt jest tego dobrym przykładem: mimo iż cesarz, jego krewny, zapełnił nim mocą umyślnych rozporządzeń wszystkie biblioteki świata, ani jeden całkowity egzemplarz nie zdołał ujść pościgowi tych, którzy pragnęli go zniszczyć dla jakichś kilku błahych ustępów sprzecznych naszej wierze”. Nieco lepiej sprawa wyglądała na wschodzie Europy, w Bizancjum i u Arabów. Gdyby nie Arabowie, zapewne nigdy nie poznalibyśmy
D. – Tak, pilnie uczył się od Arabów, bo był to wyjątkowy człowiek – Gerbert z Aurillac. Kościół źle widział takie postawy; tacy ludzie byli posądzani o alchemię i czary. Nie było to poprawne zachowanie, bo już przecież Tertulian nauczał: „Od czasu Chrystusa nie odczuwamy już więcej żadnej ciekawości i nie potrzebujemy badań od czasu Ewangelii”. Kk. – To ksiądz jako pierwszy odkrył, że Słońce nie obraca się wokół Ziemi, lecz na odwrót. D. – Tak, Mikołaj Kopernik był księdzem, z musu, aby móc wiedzę rozwijać. Kościół atakował go. Jego odkrycie potępiane było przez wieki, ginęli ludzie, którzy go bronili. Dopiero kiedy już wszyscy to przyjęli, Kościół rzekł zrezygnowany – dobra, niech wam będzie, Jozue się pomylił i wcale Słońca nie zatrzymał w Biblii, coś mu się przywidziało. Właściwe miejsce dla nauk „zwykłych” wyznaczył Tomasz z Akwinu, który objawił, iż nie powinno być żadnych sprzeczności pomiędzy teologią a innymi naukami. Można wprawdzie od biedy zajmować się tymi dziedzinami, ale powinno rozwijać się tylko te, które wspierają nauki kościelne. Tomasz ogłosił teologię królową nauk. Pisał: „Teologia nie czerpie z innych nauk, jako z wyższych, ale posługuje się nimi jako niższymi i służebnicami”. Kk. – Ale tamta epoka wiąże się przecież z narodzinami uniwersytetów. To był wspaniały wynalazek chrześcijańskiej Europy, nieporównywalny z tym, czego dorobiła się starożytność. A później jezuici prowadzili wiele szkół. D. – Uczelnie państwowe narodziły się już za czasów rzymskich. Były to „regularne uczelnie prawnicze ze stałą obsadą profesorską i ustalonymi programami nauczania”. Państwowe nauczanie rozwinęłoby się
no jest w narodzie nadto z nauką i umiejętnościami oswojonym przewodzić. Oni to wiedzieli i wygodniej im było utrzymać swój kredyt w kraju fanatyków” (ks. Hugo Kołłątaj, „Stan oświecenia...”). Jeszcze w XIX wieku pisał pewien szczery ksiądz o sytuacji edukacyjnej w Polsce: „Chcąc szukać światła,
obraliśmy sposoby, które nam wystąpić na krok z ciemnicy nie pozwalały... W akademiach teologia nad wszystkim górowała. Stąd urodziła się dla innych nauk pogarda” (ks. S. Staszic, „Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego”). Natomiast Joachim Lelewel pisał w tym samym wieku, że „instytucje kościelne napinały na rozum pęta”, „krępowały wolniejszy polot geniusza, tworzyły moralną niewolę i zacieśnienie myśli, tępiły wyższe uczucia i zdolności”. Ale dzisiaj ciągle kler pragnie, aby nauczanie religii było najważniejszym zadaniem szkoły: „Nauka religii winna zajmować pierwsze miejsce w nauczaniu i wychowaniu i dominować do tego stopnia, by inne wiadomości udzielane w szkołach młodzieży wyglądały na jej pomocnicze” – radzi ksiądz Guerry, autor „Kodeksu Akcji Katolickiej”. Kk. – To mnisi odkryli proch. Dokonali tego Berthold Schwarz
(1318–1384), angielski franciszkanin Roger Bacon (1219–1294) i niemiecki dominikanin Albert Wielki. Ich się wymienia jako wynalazców. D. – To nieprawda. W rzeczywistości Chińczycy już od pierwszych wieków naszej ery używali prochu. Ale faktycznie mnisi dokonali wynalazku – odkryli, że proch może służyć do zabijania. Mnich Schwarz odlewał pierwsze armaty używane przez Wenecjan, podczas kiedy „głupi” Chińczycy używali go do fajerwerków. Jak widać, było to zgodne z Tomaszowym zaleceniem – był to wynalazek, który może nie tyle wyjaśniał prawdy kościelne, co je wydatnie wspierał... Kk. – Diakon Flavio Gioia znacznie ulepszył kompas już w roku 1300. D. – Ksiądz mówi ciągle o pojedynczych duchownych, nie o instytucji. Kiedy w 1564 r. Andreas Vesalius, twórca nowszej anatomii, przeprowadził sekcję zwłok człowieka, został przez inkwizycję skazany na śmierć, gdyż stwierdził (ze zdziwieniem zapewne), że mężczyźnie wcale nie brakuje jednego żebra, z którego miała być stworzona Ewa. Tak działała instytucja kościelna. Kk. – Okulary wynalazł w trzynastym stuleciu dominikanin Aleksander Spina. D. – Marcantonio de Dominis (1566–1624) odebrał teologom tęczę. Do tej pory uchodziła za niekwestionowany cud, zjawisko nie
dające się wytłumaczyć inaczej jak tylko boską ingerencją. Dominis dowiódł, że jest ona koniecznością wynikającą z deszczu i słońca. Kościół potępił go za to bezbożne mniemanie, ogłaszając heretykiem. Tak samo potępiał Kościół inne ważniejsze odkrycia zmieniające naszą wiedzę o świecie. Kk. – Mnich Tegeruss w Bawarii około roku 1000 odkrył malarstwo na szkle. D. – To Kościoła nie martwiło – niech się ludzie bawią. Co innego, kiedy w grę wchodziły sprawy poważniejsze. Przez wieki herezją była wiara w istnienie antypodów (przeciwległe obszary na kuli ziemskiej), co potępiało szereg znamienitych teologów na czele z Laktancjuszem i św. Augustynem. Wprawdzie zrezygnowali w końcu z kręcenia Słońcem, lecz nadal niezwykle aktywny jest ruch ideologiczny przeciwko wiedzy o gatunkach i ewolucji Darwina.
11
Dopiero niedawno papież wycofał się z histerycznych gromów potępienia, kierowanych przeciwko ewolucjonizmowi i przyznał, że jakiś cień prawdy w tym dostrzega. Kk. – Rower wynalazł ksiądz Pinaton, który używał go już w roku 1845. D. – Kościół zajmował się czymś poważniejszego, mianowicie cenzurą książek. Ksiądz naucza dziś swoich prawd spokojnie, mimo że obok polonista wykłada o pisarzach i poetach, którym Kościół niegdyś kagańce zakładał. Jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym w Polsce cenzura kościelna działała urzędowo. Wzorcowy jest tutaj podręcznik księdza redemptorysty (poprzednik Rydzyka) Mariana Pirożyńskiego pt. „Co czytać – Podręcznik dla czytających książki”, wydany przez jezuitów w 1932 r. Był on polskim uzupełnieniem i komentarzem watykańskiego indeksu, intensywnie rozpowszechnianym i popularyzowanym. Potępia w nim m.in. powieści Balzaka („nie ma w nich głębszej myśli”, wyklęty czterokrotnie), Iwaszkiewicza („w utworach jego brak głębszej myśli”), Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Goethego („opanował współczesne umysły i narobił wiele złego”), Stefana Żeromskiego („pragnący odegrać rolę nauczyciela narodu – rolę, do której nie dorósł (...) »Dzieje grzechu« – ohyda (...) »Przedwiośnie« – ohydny paszkwil na Polskę i na inteligencję wiejską, stronnicze i niezgodne z rzeczywistością apoteozowanie warstwy wyrobniczej i Żydów. Poza tym wybujały erotyzm i wywrotowa ideologia”). Twórcy bronili się przed tym urzędowym ciemniakiem. Tadeusz Boy-Żeleński pisał: „Litość i zgroza. Litość dla człowieka, który ma takie widzenie świata, takie horyzonty; dla tej naiwnej płaskości i ciemnoty; ale zarazem zgroza, kiedy się pomyśli, że to jest przekrój kasty, która z całą bezwzględnością i z takim zuchwalstwem wyciąga ręce po wszystkie władze w dzisiejszej Polsce, która zwłaszcza chce wyłącznie kierować duszą młodzieży”. Jednak nawet za komuny, kiedy odsunięto kler od władzy, nie wyrzekł się do niej zakusów. Jeszcze w roku 1957 (!) kościelny organ „Homo Dei” pisał: „Polscy krytycy dali się zahipnotyzować Boyowi i nie pospieszyli o. Pirożyńskiemu w sukurs. Inicjatywa na wskroś katolicka i zgodna z rozkazami Stolicy Apostolskiej została pogrzebana!”. Kk. – Ojciec Pirożyński to zwykły, szary ksiądz dobrej woli, który chciał ostrzec ludzi przed szkodliwymi ideami. (Dokończenie za tydzień) MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.klerokratia.pl
12
Nr 20 (115) 17 – 23 V 2002 r.
MITY KOŚCIOŁA
Papiestwo nawraca... Od wieków charakterystyczną cechą Watykanu jest dążenie do nawracania innych chrześcijan na rzymski katolicyzm i podporządkowywanie ich władzy papieskiej. Nie chodzi bynajmniej o zbawienie niewiernych... Świadczą o tym dobitnie różnego rodzaju „unie” podejmowane z duchownymi prawosławnymi, które prowadziły do rozbicia Kościołów wschodnich (np. unia brzeska z 1596 r.), czy też deklaracje w stylu „Dominus Iesus”. Obecnie Watykan usilnie stara się wkroczyć na
historię z okresu międzywojennego, w którą oprócz Stolicy Apostolskiej zamieszana była II Rzeczpospolita. Obalenie monarchii w Rosji w 1917 r. wzbudziło w Watykanie wielkie nadzieje. Stolica Apostolska uważała, że otworzyły się nowe możliwości zdominowania prawosławia. Początkowo sądzono, iż najbardziej skuteczną formą nawracania będzie grekokatolicyzm. Projekt ten znalazł jednak przeciwników. Byli nimi biskupi polscy, którzy uważali, iż dotychczasowa unia nie miała wielkiego wpływu na Rosjan jako nazbyt związana z nacjonalizmem ukraińskim. Postanowiono więc
stworzyć nowy obrządek.
Aleksij II nie ma ochoty podporządkować się Wojtyle
terytorium prawosławnej Rosji m.in. poprzez utworzenie tam 4 diecezji. Warto więc przypomnieć podobną
D
Autorem pomysłu został Michel d’Herbigny, jezuita z Belgii, uważany za eksperta ds. rosyjskich. Swoje poglądy kształtował pod wpływem rosyjskiego księcia Wołkońskiego, który przeszedł z prawosławia na katolicyzm i był gorącym zwolennikiem obalenia komunizmu w Rosji, odrodzenia monarchii i zaprowadzenia tam wiary katolickiej. Duchowieństwo polskie miało uczestniczyć w nawracaniu w sposób
o czasowego zerwania stosunków między Kościołem bizantyjskim a papiestwem doszło w latach 484–518 (schizma Akcjusza) oraz w latach 861–867 (schizma Focjusza). Tę ostatnią zainicjowała polemika Kościołów Wschodniego i Zachodniego, w której ujawniły się różnice m.in. w poglądach teologicznych (np. słynne filioque1), w liturgii (opłatek czy kwaśny chleb) i inne jeszcze. Schizma w roku 1054 zaczęła się od wyklęcia przez legatów papieża Leona IX (1049–1054) patriarchy Konstantynopola Michała Cerulariusza. Ten zresztą odwzajemnił się tym samym „ojcu świętemu” i całemu jego Kościołowi. Papiestwo, ciągle umacniając swoją władzę absolutną, budowało jednocześnie struktury scentralizowanej administracji. I tak jak dzisiaj, pod pozorem spraw religijnych (kult, szerzenie „Słowa Bożego” itd.) kasta rzymska realizowała własne interesy ekonomiczno-polityczne. To było przyczyną kolejnego kryzysu w Kościele chrześcijańskim, który zaowocował wielką schizmą w latach 1378–1418. Kościelne imperium papieża rozpadło się wówczas na Kościół Zachodni (uznający zwierzchność papieża) i na Kościół Wschodni, odrzucający jego władzę. Niemal 150 lat później centralizm papieski cechujący się utylitaryzmem kasty rzymskiej, doprowadził do nowego kryzysu. Nepotyzm, przepych, bogactwo, hulaszcze i wystawne życie hierarchii rzymskiej, jej
Pod pozorem ekumenizmu Jan Paweł II dąży do skolonizowania obszarów, na których panują inne Kościoły chrześcijańskie
minimalny, aby prawosławni nie sądzili, iż trwa akcja polonizacyjna. Wysnuto także koncepcję stworzenia dla Rosji nowej odmiany katolicyzmu, odpowiadającej rosyjskiej mentalności narodowej. Nad realizacją planu czuwała komisja „Pro Russia”, będąca sekcją utworzonej w 1917 r. Kongregacji dla spraw Kościoła Wschodniego. Wprowadzanie nowego, bizantyjsko-słowiańskiego obrządku miało pierwotnie odbywać się wśród ludności prawosławnej w Polsce. Wspomniana kongregacja w grudniu 1923 r. udzieliła pełnomocnictw biskupowi podlaskiemu Przeździeckiemu na zakładanie w powierzonej mu diecezji parafii z obrządkiem wschodnim.
ciągła walka o władzę świecką, wpływy i niezaspokojone dążenia do korzyści materialnych – spowodowały ruch reformatorski w szeregach niższego kleru. Ruch ten upatrywał w papieskim absolutyzmie przyczyny, dla których Kościół katolicki stawał się zdegenerowaną organizacją religijno-polityczną. Od tego czasu odłam rzymski ostatecznie stał się haniebną sektą, która oderwała się od prawowitego, ewangelicznego rdzenia własnej religii. Zapoczątkowany został proces nieuchronnego przekształcania się chrześcijaństwa w Kościół papieski, który utracił ogół wyznaczników wiary i miłości. Nie prawosławie ani nie protestanci zarzucili wiarę apostołów, ale właśnie katolicyzm. Ten, który nazwał siebie „ojcem świętym”, odegrał rolę kata ideałów Jezusa Chrystusa, a rolę jego pomocników – słudzy ołtarza. Żaden władca nie burzył tak doszczętnie moralności, ładu i porządku tego świata, jak właśnie papieże. Nie bez powodu orężem papieży w walce z niekatolikami stał się tak zwany „wojujący katolicyzm”. Dwie drogi wyznaczyli sobie papieże do zapanowania nad całym światem: wyboistą drogę religii i autostradę polityki. BOGDAN MOTYL
Schizmy
1. Łacińska formuła wyrażająca pochodzenie Ducha Świętego. W Kościele Zachodnim uważano, że Duch Święty pochodzi od Ojca i od Syna (filioque), natomiast w Kościele Wschodnim – od Ojca przez Syna (a Patre per Filium).
Również w innych diecezjach zaczęły powstawać podobne parafie. Organizowali je duchowni prawosławni, którzy przeszli na katolicyzm. Do akcji włączyły się też zakony, m.in. jezuici. Jednak
Jednak rezultaty okazały się nikłe. W 1929 r. statystyka Katolickiej Agencji Prasowej wskazywała na 26 parafii, 22 kościoły, 2 filie, 25 księży świeckich, 7 księży zakonników oraz 16 504 wiernych. Jako przyczynę niepowodzenia wymieniano m.in. słabe teologiczne przygotowanie byłych księży prawosławnych. Zarządzeniem Piusa XI z dnia 6 kwietnia 1930 r., komisja „Pro Russia” została usamodzielniona. Jej zwierzchnikiem został biskup d’Herbigny. Zarządzanie obrządkiem wschodnim przeszło z rąk biskupów polskich na komisję „Pro Russia”. Powołała ona oddzielną hierarchię nowego obrządku. Latem 1930 r. na biskupa nowego obrządku został wyświęcony Litwin, o. Piotr Buczys. Powierzono mu sprawowanie pieczy nad rosyjskimi uchodźcami. W styczniu 1931 roku wizytatorem apostolskim obrządku wschodniego w Rzeczypospolitej został Ukrainiec, o. Michał Czarnecki. Obie nominacje biskupie nastąpiły bez porozumienia z władzami Polski i stanowiły naruszenie konkordatu z 1925 roku. W Polsce martwiono się, że działalność Watykanu opóźni polonizację Wołynia, Polesia i Wileńszczyzny. Obawiano się podlegania wyznawców nowego obrządku biskupom obcym ustanowionym przez Watykan, bez uprzedniego porozumienia się z rządem RP. Obrządek wschodniosłowiański uznano za sprzeczny z art. IX konkordatu, przewidującym istnienie w Polsce tylko trzech obrządków: łacińskiego, greckokatolickiego i ormiańskiego. 20 lutego 1931 r. na posiedzeniu Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych przeciwko tej formie unii wystąpili: poseł Mackiewicz
z BBWR i prof. Stroński z endecji, zaś minister WRiOP Jędrzejewicz złożył w imieniu władz RP oświadczenie stwierdzające, iż konkordat nie przewiduje tego obrządku. Minister mówił też o braku rozmów pomiędzy rządem RP a Watykanem oraz o szkodliwości dla Polski tego rodzaju nawracania. Jednak władze RP czuły się za słabe, aby wywrzeć presję na Watykan. Słały tylko do Rzymu protesty nie znajdujące tam żadnego odzewu. Ziemiański publicysta Henryk Łubieński okazał się mniej cierpliwy. W opublikowanej w 1932 r. książce pt. „Droga na Wschód Rzymu” potępił on akcję unijną jako prowadzącą do rusyfikacji polskich ziem wschodnich i umocnienia rosyjskiej kultury na Wschodzie. Oczywiście, przeciwko nawracaniu prawosławnych na katolicyzm żadnych zastrzeżeń nie miał. Wezwał on patriotycznie nastawionych katolików, aby apelowali do polskich władz kościelnych o zmianę tej polityki. Ale władze Kościoła rzymskokatolickiego pozostały wierne Watykanowi, gorliwie broniąc jego polityki wschodniej. Arcybiskup warszawski kardynał Kakowski potępił książkę Łubieńskiego za występowanie przeciwko działaniom Rzymu „przywracającym jedność Kościoła”, równocześnie zakazując wiernym jej czytania. Eksperyment z obrządkiem wschodnim zakończył się fiaskiem. Ludność prawosławna przyjmowała nowość niechętnie. Ci, którzy przeszli na nowy obrządek,
wracali wkrótce do prawosławia. Działo się tak mimo zaangażowania przez Kościół rzymskokatolicki znacznych środków finansowych. W 1934 r. w komisji „Pro Russia” nastąpił kryzys. Faktem było, iż w komisji byli nie tylko ludzie pokroju Michela d’Herbigny’ego, marzący o odrodzeniu monarchii w Rosji z katolickimi carami na czele, ale i wszelkiej maści awanturnicy i aferzyści, pragnący wzbogacić się na nowych projektach Watykanu. Fałszowali więc sprawozdania finansowe, zawyżając sztucznie poniesione wydatki i przedstawiając osiągnięte rezultaty w nazbyt optymistycznym świetle. Kontrola papieska potwierdziła te nieścisłości. W końcu papież Pius XI dekretem z 21 grudnia 1934 roku zlikwidował samodzielność „Pro Russia” i włączył ją do Komisji dla spraw Kościelnych Nadzwyczajnych. Watykańska próba podporządkowania i nawracania Rosjan i Białorusinów w okresie międzywojennym poniosła klęskę. Poniesie ją ona także i dzisiaj ze względu na przywiązanie tych narodów do własnej historii, kultury i tradycji oraz powszechną nieufność wobec papieskich roszczeń. IGOR GÓRSKI Fot. P. Zimowski, archiwum
Nr 20 (115) 17 – 23 V 2002 r.
SŁOWIAŃSCY BOGOWIE (XV)
Prowe
Według „Kroniki Słowian” Helmolda z Bozowa z około 1170 roku, bogami Słowian połabskich „najpierwszymi i najważniejszymi byli Prowe, bóg ziemi starogardzkiej oraz Siwa, bogini Połabian...”.
Bogowie ci mieli poświęconych sobie kapłanów, a ku ich czci urządzane były uczty ofiarne, podczas których zabijano woły i owce, a „kapłan kosztuje jego (zwierzęcia – przyp. I.D.G.) krwi, by stać się wrażliwszym na wieszcze natchnienia”. Panowało bowiem przekonanie, że bogowie najchętniej odpowiadają na wezwanie krwi. Helmold dalej więc straszył, iż obok zwierząt czasem składa się chrześcijan, głosząc, iż w ich krwi szczególnie lubują się słowiańscy bogowie. Ośrodkiem kultu Prowe był Stargard wagryjski (Oldenburg w Holsztynie), w którym zagościł biskup Wicelin, kiedy to głównym kapłanem był Mike. Biskup próbował oczywiście nawracać „barbarzyńców”, ale ci nie wykazywali na to ochoty. Helmold towarzyszył misji kolejnego biskupa, Gerolda. Razu pewnego dotarli do gaju, który okazał się świętym borem (co było powszechne u Słowian – panteistów) starych dębów, poświęconych bogu
Prowe. Było to miejsce szczególne, stanowiło świętość dla całego kraju, posiadało wyodrębnionego kapłana i tu odbywały się obrzędy świą-
Prowe – grafika S. Jakubowskiego
teczne. Tutaj także w każdy poniedziałek odbywały się wiece sądowe i zbierali się mieszkańcy kraju wraz z księciem i kapłanem, by wymierzać sprawiedliwość. Dębowy bór otoczony był drewnianym płotem, w którym umieszczono dwie bramy.
BÓG I BOGOWIE Miejsce to stanowiło tak wielkie tabu, że nikt poza kapłanem i tymi, którzy pragnęli złożyć ofiary, nie mógł doń wejść. Prawo to mieli także ludzie będący w śmiertelnym niebezpieczeństwie, gdyż tutaj zawsze udzielano azylu, co było tym ważniejsze, że nikomu nie wolno było splugawić gaju nawet krwią wrogów. Oczywiście biskup i jego towarzysze nie mieli zamiaru tego uszanować, więc niczym zwykli wandale przystąpili do demolowania. Biskup nie tylko upominał swą trzódkę, by „odważnie zabrali się do niszczenia gaju”, ale sam zeskoczył z konia i połamał ozdobne bramy. Rozebrano płot, zebrano go na stos i podpalono. Helmold zaświadcza też o obawach, żeby przy wykonywaniu owej bogobojnej misji nie zostać otoczonym i obrzuconym kamieniami przez mieszkańców. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Dzięki tym opisom wiemy, iż Prowe nie miał posągu, bowiem „jedni stawiają dziwaczne posągi w świątyniach, jak np. wizerunek w Płoni, który nosi imię Podaga; inne bóstwa zamieszkują lasy i gaje, jak na przykład bożek starogardzki Prowe. Takich nie przedstawia się na wizerunkach”. Nigdzie indziej poza Helmoldowym przekazem nie ma śladu Prowe. Według jednej wersji imię starogardzkiego boga należy odczytać jako wcielenie Prawa. Rzeczywiście, funkcje sądownicze są bardzo widoczne w przytoczonych opisach. IGOR D. GÓREWICZ Repr. archiwum
RELIGIE WCZORAJ I DZIŚ (11)
Megalityczne pomniki W szóstym tysiącleciu przed naszą erą na zielonej wtedy Saharze i w centralnej części Afryki zaczęło się coś, co miało wkrótce wpłynąć na dzieje dosłownie całego świata. Miejscowe ludy zaczęły wtedy budować wielkie kamienne konstrukcje – megality. Tysiąc lat później podobne budowle pojawiły się na wybrzeżach Morza Śródziemnego, w Europie i na Bliskim Wschodzie. W ostatnim tysiącleciu przed erą chrześcijańską konstrukcje megalityczne powstają również w Indiach, na przełomie er – w Azji Wschodniej, Indochinach i Indonezji, a z początkiem drugiego tysiąclecia – na wyspach Oceanii. Chodzi tu o migrację idei przejmowanych i rozwijanych w bardzo różnych warunkach i przez rozmaite plemiona. Co ciekawe, wszystkie ludy megalityczne zdają się wykazywać podobne wierzenia religijne. Ich punktem stycznym jest kult zmarłych. Wiele z tych budowli w postaci kamiennych kręgów (kromlechów), pojedynczych, pionowo ustawionych głazów (menhirów), kamiennych skrzyń nakrytych od góry głazem (dolmeny) lub podziemnych galerii przykrytych kurhanem – pełniło rolę grobowców. Większość kopców była pomyślana jako mityczna oś świata,
kosmiczna góra oraz duchowy łącznik między ziemią i niebem. Na ich szczycie często stawiano pionowy głaz wycelowany w niebo, a na zboczach mogły się znaleźć koncentryczne kręgi symbolizujące wznoszenie się ku niebu. Zmarły lub zmarli (pochowani pod kurhanem, na jego szczycie czy zboczach) stają się dzięki temu posłańcami ludzi do sił rządzących całym kosmosem. Żywi przychodzili tam, aby z pomocą przodków nawiązać kontakt z niebiosami. Pielgrzymi wspinający się po zboczu kurhanu dokonywali symbolicznego oczyszczenia z tego, co powszednie i osiągali wyższy poziom duchowego wtajemniczenia. Ten sposób rozumowania okaże się potem wspólny dla większości wierzeń – stąd świątynie Mezopotamii wznoszone na sztucznych górach, wieże minaretów sięgające chmur czy kościoły chrześcijańskie zwykle górujące nad okolicą. Idea była bardzo prosta, ale zarazem przemawiająca do wyobraźni: człowiek stale zmierza ku śmierci, która połączy go kiedyś z przodkami, a więc przeniesie w nadnaturalny świat ducha. Aby podkreślić ten właśnie wymiar kurhanu grobowego, często na jego zboczach formowano labirynt symbolizujący życie, a pielgrzym winien był przejść
wszystkie jego zakręty i zakamarki, aby w końcu zasłużenie stanąć u celu na szczycie. Nieprzypadkowo zatem małe labirynty są tak często ryte i rysowane na skałach, kopane w ziemi i używane jako element zdobniczy. Wyraźnie dostrzegalna jest chęć zbudowania „sztucznej jaskini”, aby zbliżyć się do świata podziemnych mocy, energii ziemskiej, a może też mrocznej strony rzeczywistości. W ten sposób kompleksy megalityczne złożone z wielkich konstrukcji na powierzchni i pomieszczeń ukrytych pod spodem stawały się łącznikiem między jasnym niebem, gdzie króluje słońce i mrocznymi otchłaniami. Prawdopodobnie potężny intelektualny i fizyczny wysiłek twórców konstrukcji megalitycznych służył jednemu wielkiemu celowi – pogodzeniu tych obcych sobie światów i przyswojeniu człowiekowi dwóch nieskończoności: nad jego głową i pod stopami. Jest to ten sam charakterystyczny dla istot myślących impuls, który najpierw pchał człowieka do tworzenia równie „bezużytecznych” jaskiniowych świątyń pełnych malowideł, a potem do budowania monumentalnych piramid w Egipcie czy gigantycznych katedr gotyku. LESZEK ŻUK
„Był w jednym mieście pewien sędzia, który Boga się nie bał, a z człowiekiem się nie liczył. Była też w owym mieście pewna wdowa, która go nachodziła i mówiła: Weź mnie w obronę przed moim przeciwnikiem. I przez długi czas nie chciał. Potem zaś powiedział sobie: Chociaż Boga się nie boję ani z człowiekiem się nie liczę, jednak ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę” (Łk 18, 1). Poprzez tę historię Jezus podkreśla ogromne znaczenie modlitwy. On sam modlił się bardzo czę-
13
przed skandalem zmusiły go wreszcie do wydania sprawiedliwego wyroku. Jezus powiedział: „Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi! A czyżby Bóg nie wziął w obronę swoich wybranych, którzy wołają do niego we dnie i w nocy, chociaż zwleka w ich sprawie? Powiadam wam, że szybko weźmie ich w obronę. Tylko czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 6–8). Jak widzimy, Jezus przeciwstawia postawę niesprawiedliwego i niechętnego do działania sędziego postawie Boga, który swoim wybranym wychodzi naprzeciw. Biblia dostarcza wiele tego rodzaju przykładów. Wspomnijmy chociażby o wyzwoleniu narodu izraelskiego z niewoli egipskiej (2 Mojż 3, 7–10) czy z niewoli babilońskiej (Dan 9, 1–23). W każdym z tych przypadków Izraelici gorąco wołali do Boga. Gdy czytamy o doświadczeniach Noego, Lota, Abrahama, Jakuba, Mojżesza, Dawida, Hioba czy Daniela, przekonujemy się, że wszy-
PRZYPOWIEŚCI JEZUSA (13)
O niesprawiedliwym sędzim i wdowie sto, odchodząc w tym celu w miejsca ustronne, aby w ciszy i skupieniu przygotować się do podjęcia ważnych decyzji (Mk 1, 35; Łk 5, 16; 6, 12; 9, 18). Dlatego podkreśla, że również my powinniśmy się modlić. Każde nasze poważne przedsięwzięcie i każdą decyzję powinniśmy poprzedzić modlitwą. Powyższa przypowieść zapewnia nas, że nie jesteśmy pozostawieni samym sobie. A może to mieć dla nas olbrzymie znaczenie w obliczu przeróżnych przeciwności. Wielu ludzi znajduje się w podobnych okolicznościach co wspomniana wdowa. Czują się osamotnieni, bezbronni i oszukani. Spotykając się z niesprawiedliwością, czasem szukają pomocy na drodze sądowej. Procesy jednak wloką się latami. I kiedy wreszcie wydaje się, że wszystko zostanie rozstrzygnięte na ich korzyść, nagle coś się komplikuje i problemom nie widać końca. Sprawy się umarza lub słyszymy o niskiej szkodliwości społecznej czynu. Czasem dopiero wtedy, gdy dowody są niezbite, a sprawa nabiera rozgłosu – by uniknąć skandalu i posądzenia o korupcję – sądy zmuszone zostają do konkretnego działania. Podobnie postępował bezduszny sędzia z przypowieści. Nie przejmował się ludzkim nieszczęściem. Ale konsekwentny upór wspomnianej wdowy i obawa
scy oni w modlitwie uciekali się do Najwyższego, a on pomagał im odnieść zwycięstwo nad przeciwnościami. Biblia podaje, że do największych wrogów należy szatan (1 P 5, 8). On jest przeciwnikiem prawdy i sprawiedliwości (Mt 13, 39; J 8, 44). Zaślepia umysły i prowadzi do niewiary (2 Kor 4, 3–4). Oskarża niewinnych (Job 1, 11; Zach 3, 1; Ap 12, 10) i najchętniej zniszczyłby każdego, kto mu się sprzeciwia (1 P 5, 8; Ap 2, 10. 13). Nie działa on jednak sam. Obok „złych duchów ciemności” (Ef 6, 12) w swoje dzieło angażuje „synów opornych” (Ef 2, 1), „fałszywych apostołów, pracowników zdradliwych, którzy tylko przybierają postać apostołów Chrystusowych” (2 Kor 11, 13) i całe rzesze tych, „którzy przybierają pozór pobożności...” (2 Tm 3, 5). Smutnym przykładem ich działania jest nasz kraj. U kogo więc szukać pomocy w dobie narastającego kryzysu? U tego, który jest najwyższym Prawodawcą i Sędzią (Jk 4, 12). Niezależnie więc od tego wszystkiego, co my możemy i powinniśmy zrobić, zawsze w pierwszej kolejności szukajmy w wytrwałej modlitwie Jego prowadzenia. Jeśli bowiem Bogu jesteśmy poddani, wówczas możemy przeciwstawić się wszelkim przeciwnościom, a sam Bóg „zbawi nas od złego!” (Jk 4, 7; 1 P 5, 9; Mt 6, 13). BOLESŁAW PARMA
14
Nr 20 (115) 17 – 23 V 2002 r.
BEZ DOGMATÓW
B
iblia mówi, że każdy gatunek został stworzony przez Boga w formie doskonałej – przystosowanej do warunków, w których żyje. W stwierdzeniu tym kryją się jednak przynajmniej dwa fałsze. Po pierwsze – na Ziemi nie ma organizmów doskonałych; są tylko najlepiej przystosowane. Po drugie – w takich samych warunkach występują nieraz różne gatunki, w różnych – takie same. W połowie XIX wieku bezlitośnie ośmieszany przez sfery kościelne angielski przyrodnik Karol Darwin stwierdził, iż siłą napędową ewolucji gatunków jest dobór naturalny. Polega on m.in. na eliminowaniu osobników gorzej przystosowanych. Darwin odkrył, że również nowe gatunki powstają tą drogą. Pracował nad tym aż dwa dziesięciolecia. Nikt przed nim nie potrafił wyjaśnić, jak powstawały nowe gatunki na Ziemi. Niektórzy twierdzili, że kierowała nimi wewnętrzna (boska) siła, pęd do doskonałości, ale był to czysty parareligijny mistycyzm. Przeżywają tylko najsilniejsi i najlepsi. I to
Triumf Darwina Czy można wyjaśnić całe bogactwo życia bez odwoływania się do Biblii i religii? Czy można żyć ze świadomością, że Bóg nie jest sprawcą ładu i porządku na świecie? jest mechanizm zmian – powszechna, nieustająca, naturalna selekcja. Obserwowany wokół ład i porządek jest w istocie efektem bezwzględnej walki o byt. To nie wina Boga Wszechmogącego, że świat jest, jaki jest. Czy „miłosierny Bóg” pozwoliłby na to, aby Ziemia miała być wielkim cmentarzyskiem tych wszystkich osobników i gatunków, którym się nie powiodło w walce o przetrwanie?! Katolik nie ma na to racjonalnego wytłumaczenia; deista powie, że Bóg nie miesza się w sprawy tego świata; darwinista twierdzi, że nie Bóg to sprawił, ale strategia przetrwania gatunków, która okazała się w ostatecznym rozrachunku nieskuteczna. I tylko tyle.
Praktyka
Darwin sprawił, że nauki przyrodnicze wkroczyły w okres triumfującego ewolucjonizmu. Wszystko, co związane jest z życiem na Ziemi, zostało przeformułowane w świetle nowej teorii. „Niczego w biologii nie da się już zrozumieć bez odwołania do ewolucji”, stwierdził w połowie XX w. Theodosius Dobzhansky (amerykański genetyk i jeden z twórców tzw. syntetycznej teorii ewolucji), a teoria ewolucji została w końcu zaakceptowana przez papiestwo (na razie jako coś więcej niż tylko hipoteza) – ku rozpaczy „tradycyjnych katolików”. Dla nich triumf ewolucjonizmu oznaczać może śmierć Boga – kolejne ukrzyżowanie Chrystusa; tym razem bez zmartwychwstania.
Teoria
WIERZENIA I POGLĄDY CHRZEŚCIJAŃSTWA
CZEGO NAPRAWDĘ UCZY BIBLIA
Ü Imię Boże nie jest istotne: „Stosowanie jakiegokolwiek imienia własnego w odniesieniu do jednego i jedynego Boga (...) jest absolutnie niestosowne dla powszechnej wiary Kościoła chrześcijańskiego” (z przedmowy do przekładu biblijnego „Revised Standard Version”). Ü Bóg jest Trójcą: „Ojciec jest Bogiem, Syn jest Bogiem i Duch Święty jest Bogiem, a jednak nie ma trzech Bogów, lecz jest jeden Bóg” („The Catholic Encyclopaedia”, wyd. 1912). Ü Dusza ludzka jest nieśmiertelna: „Kiedy człowiek umiera, dusza odłącza się od ciała. Ciało (...) ulega rozkładowi. (...) Natomiast dusza ludzka nie umiera” (publikacja katolicka „What Happens After Death”). Ü Źli ludzie są po śmierci męczeni za karę w piekle: „Według tradycyjnej doktryny chrześcijańskiej piekło jest miejscem wieczystych mąk i cierpień” („The World Book Encyclopaedia”, wyd. 1987).
Ü Jezus modlił się o uświęcanie imienia Bożego. Piotr oświadczył: „Każdy, kto będzie wzywać imienia Jahwe, zostanie wybawiony” (Dz. 2, 21, NM; Joela 3, 5, BT; Mt 6, 9; 2 Mojż 6, 3; Obj. 4, 11; 15, 3; 19, 6 teksty oryginalne – hebrajski i grecki).
Ü „Matce Bożej przysługuje tytuł Orędowniczki [Pośredniczki]” („New Catholic Encyclopaedia”, wyd. 1967). Ü Należy chrzcić niemowlęta: „Kościół od samego początku udzielał niemowlętom sakramentu chrztu. Praktykę tę nie tylko uważano za słuszną, ale też uczono, iż jest absolutnie konieczna do zbawienia” („New Catholic Encyclopaedia”, wyd. 1967). Ü W większości Kościołów chrześcijańskich panuje podział na laików i kler. Duchowni z reguły otrzymują zapłatę za swą służbę i wynoszą się nad świeckich, używając tytułów w rodzaju „Wielebny”, „Ojciec”, „Ekscelencja” czy „Eminencja”. Ü Używa się przedmiotów kultu: obrazów, ikon i krzyży. „Należy mieć i zachowywać obrazy Chrystusa, Najświętszej Panny Matki Bożej i innych świętych oraz oddawać im należną cześć i poszanowanie” (Uchwała soboru trydenckiego [1545–1563]). Ü Kościół uczy wiernych, iż zamierzenie Boże zostanie zrealizowane metodami politycznymi. Zmarły już kardynał Spellman oświadczył: „Istnieje tylko jedna droga do pokoju (...) droga demokracji”. Środki masowego przekazu donoszą o udziale religii w świeckiej polityce (a nawet w powstaniach zbrojnych).
Ü Biblia uczy, że Jahwe góruje nad Jezusem jako jego Bóg i Głowa (Jana 14, 28; 20, 17; 1 Kor 11, 3). A duch święty to czynna moc Boża (Mt 3, 11; Łk 1, 41; Dz. 2, 4). Ü Człowiek jest duszą. W chwili śmierci dusza przestaje myśleć i odczuwać, i wraca do prochu, z którego została uczyniona (1 Mojż 2, 7, Bg; 3, 19; Ps. 146, 3, 4; Kazn. 3, 19–20; 9, 5, 10; Ez. 18, 4, 20 Bg, zobacz też przypis w BT). Ü Zapłatą za grzech jest śmierć, a nie życie w mękach (Rzymian 6, 23). Umarli spoczywający w piekle (Hadesie, Szeolu) są pozbawieni świadomości i czekają na zmartwychwstanie (Ps. 89, 49, BT; Jana 5, 28–29; 11, 24, 25; Obj. 20, 13–14). Ü Jedynym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi jest Jezus (Jana 14, 6; 1 Tym 2, 5; Hebr 9, 15; 12, 24). Ü Chrzest jest dla tych, którzy zostali uczniami Jezusa i nauczyli się przestrzegać jego przykazań. Kto chce się nadawać do chrztu, musi rozumieć Słowo Boże i przejawiać wiarę (Mt 28, 19–20; Łk 3, 21–23; Dz. 8, 35–36). Ü Wśród pierwszych chrześcijan wszyscy byli kaznodziejami i brali udział w głoszeniu dobrej nowiny (Dz. 2, 17–18; Rzymian 10, 10–13; 16, 1). Chrześcijanie mają „dawać darmo”, a nie za zapłatę (Mt 10, 7–8). Jezus surowo zabronił używania tytułów religijnych (Mt 6, 2; 23, 2–12; 1 Piotra 5, 1–3). Ü Chrześcijanie muszą się strzec wszelkiego rodzaju bałwochwalstwa, nie wyłączając tak zwanego kultu względnego (2 Mojż 20, 4–5; 1 Kor 10, 14; 1 Jana 5, 21). Oddają Bogu cześć nie za pomocą przedmiotów, które widzą, lecz duchem i prawdą (Jana 4, 23–24; 2 Kor 5, 7). Ü Jezus głosił, że Królestwo Boże, a nie jakiś system polityczny, jest rzeczywistą nadzieją dla ludzkości (Mat. 4, 23; 6, 9–10). Nie dał się uwikłać w działalność polityczną (Jana 6, 14–15). Jego Królestwo nie należało do tego świata, toteż prawdziwi chrześcijanie mieli trzymać się z dala od tego systemu rzeczy (Jana 18, 36; 17, 16). ZENON WIZNER
Wielu może stracić wiarę w sens życia w ogóle. Ale prawda o świecie i nas samych wymaga odwagi – większej nawet niż wiara religijna. Darwinizm wkroczył wszędzie. Do medycyny – pokazując, dlaczego chorujemy i dlaczego się starzejemy; do psychologii – tłumacząc np. skąd się bierze miłość i pożądanie do takiej, a nie innej osoby; do kosmologii – wyjaśniając, dlaczego wszechświat sprzyja życiu; i do elektroniki – ukazując wizję inteligentnych, uczących się maszyn – komputerów i programów. Darwinizm ma dokładną datę narodzin – rok 1859 (wydanie dzieła K. Darwina „O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego, czyli o przeżywaniu doskonalszych ras w walce o byt”). Darwin miał prekursorów, ale dopiero on jasno i bez ogródek powiedział, skąd się wziął gatunek homo sapiens.
Dziś następcy Darwina mówią nam, że jesteśmy trzecim gatunkiem szympansa (od innych szympansów różni nas zaledwie około 2 proc. materiału genetycznego), mamy też tego samego przodka co te małpy. W moim przekonaniu nauka najlepiej wyjaśnia i opisuje świat – nie religia czy jakaś instytucja religijna (Kościół). Biblia oczywiście jest w moim domu. Przypomina mi, że kiedyś też w nią wierzyłem. Zdaję sobie sprawę, że sporo ludzi nadal wierzy w biblijnego Pana Boga. Dlatego szanuję tę księgę (i mam do niej nawet sentyment). Ale trzeba wiedzieć, że Biblia nie jest encyklopedią wiedzy o świecie. Świat poszedł daleko naprzód, i to wbrew Biblii, religii i Kościołom. Trzeba mieć tego świadomość. Tymczasem my, jako naród katolicki, jesteśmy daleko w tyle. Musimy pamiętać o tym, że wiek XXI nie należy do tego czy innego Kościoła, ale – do Nauki. WOJCIECH RUDNY
Bóg i ewolucja C
zy istnieje Bóg? Kreacjoniści twierdzą, że praprzyczyną powstania życia na Ziemi jest mądry Bóg, ewolucjoniści natomiast, że powolny i przypadkowy proces ewolucji. Kto ma rację? Obiektywnie patrząc, należy powiedzieć, że gdyby obie strony sporu wyłuszczyły swoje racje, to ewolucjoniści przegraliby z kretesem, bo nauka współczesna nie rozporządza żadnymi dowodami, które poświadczałyby istnienie w przeszłości procesu ewolucji. Zamiast dowodów stosuje się względem laików tyranię naukowych autorytetów, a także fabrykuje się fałszywe dowody; tak jak to miało miejsce np. z człowiekiem z Piltdown. Dopiero po 40 latach okazało się, że był to falsyfikat zmontowany z kości ludzkich i małpich. Ponadto ewolucjoniści konsekwentnie robią wodę z ludzkich mózgów, wmawiając ludziom, że liczne formy życia na Ziemi powstały na drodze ślepej ewolucji i za każdym razem przez przypadek!!! Gdzie się podział naukowy rozsądek i logika? Przecież już na lekcjach fizyki w szkole podstawowej uczą, że w otaczającym świecie nie ma nic z przypadku, że wszystko funkcjonuje w ramach określonego prawa i każdy skutek ma swoją przyczynę. Praprzyczyna życia na Ziemi też musiała istnieć. Manipulowanie przez ludzi nauki rzekomymi dowodami na istnienie ewolucji przypomina do złudzenia manipulacje, jakich się dopuścił kler katolicki względem Pisma Świętego, a w szczególności nauk samego Chrystusa, co wypaczyło całkowicie sens wielu z nich. Z Biblii wynika, że człowiek w swej historii trzykrotnie buntował się przeciwko swemu Bogu, co spowodowało, że Bóg wycofał się
z Ziemi w niedostępne rejony wszechświata i dzisiaj nie ma bezpośrednich dowodów jego istnienia. Kreacjoniści jednak twierdzą – i chyba słusznie – że istnieją pośrednie dowody istnienia Wyższej Inteligencji, czyli Boga. Np. człowiek skonstruował aparat fotograficzny, ale kto zaprojektował i zakodował proces tworzenia się oka ludzkiego, które jest daleko doskonalszą kamerą? Człowiek skonstruował komputer, ale kto zaprojektował i zaprogramował proces powstawania mózgu ludzkiego, jednego z największych cudów wszechświata, przy którym komputer stworzony przez człowieka to tylko rozum ślimaka? Jak więc wyjaśnić powstanie cudów natury w sposób rozsądny, skoro nauka nie może tego dokonać? Logiczny jest wniosek, że we wszechświecie musi istnieć inteligentna energia, czy inteligentny czynnik stwórczy, który ma nieograniczone możliwości oddziaływania na materię, który kształtuje świat i wszechświat i który jest praprzyczyną powstania życia na Ziemi. Należałoby powiedzieć, że wszechświat ma swój „rozum” i swoją „inteligencję”, które ze względu na skalę oddziaływania przewyższają rozum i inteligencję człowieka. Rozum i inteligencję może mieć tylko osoba. Słusznie więc pisze Biblia, że światem i wszechświatem rządzi inteligentny Bóg. Nie zważając na to, kler katolicki popiera ewolucjonizm, chociaż apostoł Paweł przestrzegł: „Baczcie, aby ktoś was nie zagarnął w niewolę przez filozofię będącą czczym urojeniem, opartą na tradycji i żywiołach świata...” (Kol. 2, 8). Jednak nie pierwszy to przypadek, że Kk zdradził chrześcijańskiego Boga, i pewnie nie ostatni. RYSZARD DOWKAN
KOLUMNA REDAGOWANA PRZEZ CZYTELNIKÓW
Nr 20 (115) 17 – 23 V 2002 r.
LISTY Połączmy siły! Antyklerykałowie to elektorat wielu różnych partii. Dotychczas nie było jednego ugrupowania, które mogłoby skupić ich głosy, więc głosowali na partie, dające nadzieję poprawy. Jakie to partie wszyscy doskonale wiemy, więc nie będę ich wymieniać. Jednak teraz, gdy powstała APP RACJA, można tylko zaapelować: POŁĄCZMY SIŁY. Odejdźmy od partii, które nas zawiodły, głosujmy na RACJĘ. Bo powiedzmy sobie szczerze – co łączy nas, antyklerykałów, z wybranymi przez nas ugrupowaniami? Kilka odważnych osób, jak Pani Senator prof. Szyszkowska, Pani Senator Sienkiewicz czy Pani Poseł Jaruga-Nowacka. Z list wyborczych zostali wykoszeni odważni parlamentarzyści poprzedniej kadencji, jak choćby Pan Poseł Adamski. Cóż można zrobić? Antyklerykałów jest w Polsce od groma i jeszcze trochę. Gdyby zebrali się w sobie, powiedzieli DOŚĆ! i prawiczkom, i lewusom, to daliby im takiego kopa, że ci pamiętaliby go przez ruski miesiąc. Dlatego apeluję: Antyklerykałowie! Głosujcie na RACJĘ! Jaro
Daję stówę! Czytałam Pana komentarz, Jonaszu, o tym, jak głupi naród za wszystko płaci, bo... to taka nasza forma „rozrywki” narodowej. Mój (?) Boże... zgadzam się z każdym Pana zdaniem. Na końcu numeru Pana współpracownik wyliczył, że jest nas 10 mln w Polsce (tych myślących „inaczej”), więc jeśli złożymy się po 3 zł, to może wykupimy Bieszczady. Świetny pomysł. Ja zapłacę nawet 100 zł za całą moją rodzinę i natychmiast przeprowadzę się do takiego nowego Państwa. Poważnie! Morloth
1000 zł na godzinę! Jestem mieszkańcem Bydgoszczy. Moja żona pochodzi z Polski „c”, czyli z Ciechanowa i okolic. Przed rokiem brałem tam ślub i spotkała mnie niemiła niespodzianka – rozmowa z tamtejszym proboszczem, który tubylców traktuje jak śmieci. Rozmowa z batmanem w koloratce przypominała raczej licytację niż poważną rozmowę o ślubie. Stawka, jaką podał, zwaliłaby z nóg każdego – 1000 zł. Poinformował mnie również, że połowę bierze organista, a połowę jego stawki kościelny. Na pytanie dlaczego tyle, usłyszałem, że „ma wyższe wykształcenie i musi żyć na
poziomie”. Chciałbym podkreślić, że z żoną skończyliśmy studia, a potraktowano nas jak dzieci. Dodatkowo chciał 30 zł na paliwo, żeby zawieźć wniosek do Płocka. Nie interesowało go również, że w tym czasie ja i żona byliśmy bezrobotni. Czarny się spienił, ale obniżył cenę o połowę, gdy użyłem motywacji ekonomicznej – nie dasz ślubu, nie zarobisz, a i tak się tubylcy dowiedzą o twojej pazerności. I druga sprawa – nikt nie potrafi mi wytłumaczyć, dlaczego w tamtych stronach są dwie pierwsze komunie. Żeby było śmieszniej, drugie podejście jest ważniejsze, co nie przeszkadza czarnemu kasować też za pierwszym razem. Sytuacja miała miejsce na początku 2001 roku w parafii Lekowo koło Ciechanowa. Czytelnik
LISTY OD CZYTELNIKÓW z Radia Maryja oraz z mass mediów. Ja również byłam na wycieczce w Izraelu 3 lata temu i widziałam na własne oczy różnice dzielące te dwa narody: palestyński i izraelski. Kiedy byliśmy w Jerozolimie na Starym Mieście, nasz przewodnik powiedział: „A teraz przechodzimy do dzielnicy arabskiej, co widać i czuć!”. Pragnę Pana poinformować, że jestem ewangelicznie wierzącą chrześcijanką, należę do służby Szalom. Do służby tej należą ewangelicznie wierzący chrześcijanie z wielu krajów, którzy miłują, modlą się i błogosławią Izrael.
Wielki Budziciel Od momentu ukazania się tygodnika „Fakty i Mity” z całą mocą krytykuje Pan katolicyzm. Zapewne, są tu wady, które powinny ulec reformie. Zastanawia mnie, dlaczego Pan nigdy nie krytykuje Żydów i ich paskudnego postępowania. Przecież to oni rządzą Polską i niszczą ją. Zrobili z Polski „ziemię obiecaną”, przeszli teoretycznie na katolicyzm, zmienili nazwiska na polskie. Objęli wszystkie kierownicze i popłatne stanowiska. W 100 proc. Żydzi mają prasę polską, telewizję, rząd, sejm i wszystkie urzędy państwowe. Skandal... Żydzi są już biskupami (Glemp, Macharski, Pieronek, śp. Chrapek, Godacki, Życiński, śp. Tischner, Czajkowski itd.). Obecnie w Polsce więcej jest chyba Żydów przefarbowanych niż samych Polaków. Warto już zmienić nazwę Polski na Judopolonię. Nie wiem dobrze, kim jest z pochodzenia Leszek Bubel, ale Jego prasa jest bardzo dobra, gdyż uświadamia Polakom niebezpieczeństwo zniszczenia narodu polskiego. Leszek Bubel jest „Wielkim Budzicielem” świadomości Polaków i wara od Niego. Piast
Bóg Izraela Jestem zbudowana Pańskim komentarzem pt. „Bliski nam Wschód” („FiM” nr 12). Niech Pana Bóg błogosławi za dobre słowo o Izraelu, rzadko spotykane w naszym kraju. Zwykle są to słowa pełne nienawiści do Narodu Wybranego płynące
Centralna siedziba tej służby mieści się w Jerozolimie. Jest to Christian Friends of Israel. W Polsce ośrodkiem tej służby jest zbór zielonoświątkowy w Oświęcimiu. Izrael nie jest sam, ma nasze serca i miłość. Kiedy rozmawia się z przeciętnym katolikiem na temat Izraela, to dosłownie ręce opadają. Słyszy się, że Żydzi ukrzyżowali Chrystusa. Aż bije nienawiścią do Narodu Wybranego. Jest to wynik wielowiekowego wychowania społeczeństwa polskiego przez politykę Kk, a nie przez Słowo Boże. Komiczna sytuacja, nienawidzą Żydów, a modlą się do Jezusa Żyda i Marii Żydówki. Zasyłam życzenia wszelkich łask Bożych i błogosławieństwa Bożego. Bóg jest wierny Swojemu słowu: „Będę błogosławić błogosławiącym Tobie” (1 Mojż. 12:3), dlatego też przewiduję bardzo dobre perspektywy dla partii, którą Pan zakłada. Barbara Makowska, Gorzów Wlkp. List ten wydrukowałem dla przeciwwagi. Więcej było głosów krytykujących moje poglądy wyrażone w komentarzu „Bliski nam Wschód". Mam swoje zdanie, nigdy też nie poddawałem się koniunkturze i nie zważałem na opinię ogółu. A pod publiczkę zagrywa większość mediów, także wielu redaktorów naczelnych gazet, często wbrew własnym przekonaniom. Z drugiej strony przyznaję, faktycznie trochę
przesadziłem. Takie już mam pióro, a sprawa jest nad wyraz bulwersująca. Jeśli jednak ktoś wziął na poważnie »skórę Arafata przy kominku« – to jego zdrowie! Jestem humanistą i brzydzę się każdą formą przemocy wobec kogokolwiek. Owszem, nie lubię Palestyńskich terrorystów za to, że rozpoczęli obecną (kolejną już) intifadę, podczas której giną setki niewinnych ludzi po obu stronach. Nie lubię ich za to, że to właśnie oni, i tylko oni, nie chcą słyszeć o pokoju z Izraelem. W ten sposób – krwawymi zamachami – mogą storpedować wszelkie pokojowe rozmowy, i czynią to! Tym zaś wszystkim, którzy (o ile jest to szczere!) twierdzą, że »Żydów trzeba tępić jak pluskwy« albo – jak tego chcą islamiści – »potopić wszystkich niewiernych w morzu«; tym dam dwie rady. Po pierwsze, nie czytajcie tej gazety, bo sam ten fakt obraża tysiące jej Czytelników. Po drugie – jedźcie do jednego z tysięcy miejsc żydowskiej zagłady, a najlepiej do małego pomieszczenia w Oświęcimiu, gdzie zagazowano ponad milion samych kobiet i dzieci żydowskich. Padnijcie tam na kolana i proście jednego Żyda (którego też zamordowano, tyle że na krzyżu), żeby Wam przebaczył. JONASZ
15
Osobiście uważam, że powinny one przysługiwać niemowlętom oraz osobom, których na to nie stać, czyli bezrobotnym oraz tym, którzy żyją na granicy minimum socjalnego. Lekarze, urzędnicy Ministerstwa Zdrowia, należą do grupy ludzi majętnych. Skąd więc wziął się w ich przypadku przywilej bezpłatności? Czy dlatego, że obecny minister zdrowia jest lekarzem? Pozornie prospołeczny lewicujący rząd zafundował z pieniędzy podatników bezpłatne szczepienia tym, których na to stać! Najubożsi robią prezenty najbogatszym, czy im się to podoba, czy też nie. Biedni i naiwni wzięliśmy udział w wyborach, a więc „Murzyn zrobił swoje...”. Obyśmy byli mądrzejsi w następnych wyborach!!! Antykatolik
Kundelki Popieram projekt utworzenia partii APP RACJA. Wraz z rodziną będę na nią głosować. Panowie Kwaśniewski i Miller nas zawiedli. To, co robili w Watykanie, przekroczyło wszelkie granice. Jak kundelki skakali przy papieżu i panach w czarnych sukienkach. Wybory wygrali i teraz społeczeństwo mają gdzieś. Myślę, że Pan, Panie Jonaszu, nam tak nie zrobi, co? Jeżeli Pana partia nie powstanie przed wyborami, to głosować nie idziemy, nawet gdyby miała wygrać Liga Polskich Talibów. Pokazywano w telewizji, jak w Gnieźnie czczono św. Wojciecha, a mnie chciało się płakać na widok tego fanatyzmu. Była katoliczka
Uszanować uchwałę Nasz parlament postanowił uszanować decyzję sejmu sprzed 200 lat i wybudować bazylikę Opatrzności. Na tej podstawie wmurowano akt erekcyjny. Okazuje się, że pozostała jeszcze jedna niezrealizowana uchwała sejmu sprzed ponad 60 lat o budowie obozu pracy w Berezie Kartuskiej. W związku z uchwaleniem ustawy lustracyjnej można by w tym obozie zamykać niepoprawnych opozycjonistów (czego nikomu oczywiście nie życzę) i kierować do pracy przy budowie tejże bazyliki. Społeczeństwo nie poniesie wówczas tak wysokich kosztów tej (jakże ze wszech miar) „niezbędnej” inwestycji. Michał
Biednym będzie zabrane W wyniku tzw. reform ministra zdrowia wzrosła o ponad 8 proc. cena szczepionki przeciwko żółtaczce. Otóż cena szczepionki ENGERIX-B przed negocjacjami ministra zdrowia z koncernami farmaceutycznymi wynosiła 57 zł, zaś obecnie 62 zł. Co z bezpłatnymi szczepieniami?
Werbliści Po przeczytaniu art. „Pieniążki do Pieniężna” („FiM” nr 16), pomyślałem: no, wreszcie ktoś pazerność werblistów „ostudzi”. I co? O ironio, następnego dnia wyjmuję ze skrzynki nową agitkę. Minął rok jak zwróciłem im jedną. Nazwałem ich werblistami, ponieważ bezwstydnie grają na uczuciach całego społeczeństwa! Coraz biedniejsze społeczeństwo po prostu im zwisa! Najbardziej w tej agitce bulwersuje „przyzwolenie” min. Belki, który „chce” załatać dziurę budżetową. Chyba tylko „czarnym”! A niech tę klikę włazidupców, Kwacha i Millera – szlag trafi!!! Rudolf
Ruch Społeczny Niezależnej Inicjatywy Europejskiej NIE O/Łódź zaprasza członków i sympatyków na spotkanie z wiceprezydentem miasta Łodzi, Krzysztofem Jagiełłą. Spotkanie odbędzie się 18 V br. o godz. 18 w siedzibie SLD przy ul. Piotrkowskiej 203/205, sala 14.
TYGODNIK FAKTY i MITY Redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępca red. naczelnego: Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Henryk Rozenkranc; Dział reportażu: kierownik Ryszard Poradowski – tel. (0–42) 630-72-33; Redaktorzy: Adam Cioch, Dariusz Jan Mikus, Jarosław Rudzki; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Dział promocji i reklamy: Ewa Kotlińska – tel./fax (0-42) 639-86-10; Dział łączności z czytelnikami: (0-42) 630-72-23; Adres redakcji: 90-103 Łódź, ul. Piotrkowska 94; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (0-42) 630-70-65; Prezes Zarządu: Roman Kotliński; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 maja na trzeci kwartał 2002 r. Cena prenumeraty – 26.00 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 5 czerwca na trzeci kwartał 2002 r. Cena prenumeraty – 26.00 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532-87-31, 532-88-16, 532-88-19, 532-88-20; infolinia 0-800-1200-29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,-/kwartał; 227,-/pół roku; 378,-/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,-/kwartał; 255,-/pół roku; 426,-/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,-/kwartał 313,-/pół roku 521,-/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,-/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,-/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,-/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0-231-101948, fax 0-231-7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. 6. Prenumerata redakcyjna: do 15 czerwca na trzeci kwartał 2002 r. Cena 26 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90–103 Łódź, ul. Piotrkowska 94, Bank BPH SA o/Łódź 10601493–330000–199492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl
16
Nr 20 (115) 17 – 23 V 2002 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE
Na ćwiczeniach
CZARNO NA BIAŁYM
może powiększyć grono aniołków. Makabra! Niewiasta ma też oświadczyć, czy zamierza jeszcze zajść w ciążę i ile razy. Jak ma powyżej 49 lat, to już nic nie musi oświadczać. Ciekawe są też ustalenia dotyczące rolników. Jak Kargul ma 5 świń lub 3 kozy, to jest hodowca, a jak 4 blondyny lub 2 kozy – to wała. W dodatku trzeba, aby rolnik postępowy spędzał jak najwięcej czasu w oborze i patrzył, czy mu się kozy... kochają, czy nie. Bo jak są dziewicami (podobnie do Maryny), to też trzeba o tym powiedzieć. Należy nawet oświadczyć, ile wylało się na pole gnojówki i to akurat może być jedyna prawdziwa informacja, bo rachmistrz jest ją w stanie zweryfikować własnym nosem. Reasumując – spis, na który pójdą miliony złotych publicznych pieniędzy, już na wstępie jest fikcją. Jaka bowiem kobieta przyzna się do skoków w boki i który Kowalski zdradzi wstydliwie, że nigdy nie ukończył podstawówki? Może bez strachu zapewniać, iż jest magister albo doktor nawet. I co? I nico! W tej sytuacji obawiam się, że zebrane przez rachmistrzów spisowych informacje nie będą warte funta kłaków. Ten i ów nie waha się przecie przed kłamstwami wobec skarbówki, ZUS-u, NIK-u itp. – choć za to można pójść siedzieć. Rachmistrzowi można bezkarnie łgać do woli. Lecz spis być musi, bo Unia Europejska kazali. Więc hulaj dusza! MarS
Spis(ek) powszechny
Rys. Tomasz Kapuściński
No i kto tam sieje defetyzm o niedoekwipowaniu polskich żołnierzy? Jaka druga armia może poszczycić się posiadaniem ultranowoczesnych krzyży bojowych wzór jp2 i reflektorów przeciwlotFot. archiwum niczych typu sakrolampion?
Oto za dni kilka rozpocznie się „Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań 2002 r”. Będzie on prawdziwą kopalnią wiedzy nie tyle dla potrzeb statystyki, co dla rachmistrzów spisowych. Weźmy np. kwestionariusz o nazwie „Dzietność kobiet”. Znajdziemy tamże wielce smakowity punkt 11 brzmiący: „Proszę wymienić małżeństwa i związki partnerskie w kolejności ich powstania”. Po pytaniu o „związki partnerskie” Maryna (ta od „d”) zaczyna dumać i liczyć na palcach: – Bronek, Józek, Stach... o, i jeszcze Wacek... W pewnej chwili dziewoi zaczyna brakować palców, więc pyta skonfundowana: – A jak tylko raz sobie „związknęłam partnersko", to też mam to podawać? – Jasne – odpowiada rachmistrz i sam z siebie przypomina: – A Genek? – O kurczę, zapomniała ja o Genku. – A ten łysy, pryszczaty – co to cię matula nakryli w stodole? – Ten łysy to się, cham, nie przedstawił... Jak więc widzimy, Marynie na razie idzie jak po maśle, lecz schody rozpoczynają się w momencie, gdy rachmistrzowi ma podać daty związków „od do”. Pannica bowiem ma
za nakazem księdza dobrodzieja powpisywane w kalendarzyk „dni szczególne”, ale tyle i tylko tyle. Poza tym związki partnerskie wzajem się przeplatały, ba, niektóre trwały jednocześnie. Co robić?! Nagle jednak Maryna dowiaduje się od rachmistrza, że nie ma obowiązku podawać prawdy i za kłamstwo nic jej nie grozi. Radość połączona z dumą przepełnia więc jej niewinne serduszko i do rachmistrza krzyczy: – Antek, ciepnij ty ta kartka i pisz od nowa, że żadnych związków ja nie miała i żem dziewica z wiankiem od urodzenia. I żeby mi to cała wieś przeczytała, boć to pismo urzędowe, przeto prawda tam być musi. Oto i cała prawda o spisie powszechnym. Ankietowanemu nic a nic nie grozi za podawanie dowolnej, najbardziej nawet nieprawdopodobnej informacji. Już widzę, jaka będzie liczba podawanych „anonimowo” związków partnerskich. Coś mi się zdaje, że wkrótce się okaże, iż nasz katolicki kraj zamieszkują wyłącznie dziewice i mężatki. Te ostatnie zaś pytane będą przez ankietera o liczbę „żywo urodzonych dzieci”. W tym momencie rachmistrz wyjaśni, że „żywo urodzone dziecko to takie, które po urodzeniu wykazuje jakiekolwiek oznaki życia, np. oddychanie, bicie serca, płacz”, a zaraz potem