Zdefraudowała miliardy dolarów. Oskarżana o zlecenie zabójstwa...
KSIĘZNICZKA MAFII Â Str. 3 INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 20 (637) 24 MAJA 2012 r. Cena 4,20 zł (w tym 8% VAT)
…A może się okazać, że znacznie więcej. Wszystkie poniżej 15 roku życia. Rozbierał, dotykał krocza, kąpał na plebanii. Ksiądz Jarosław M. przekonuje prokuratora, że chciał zobaczyć, czy dziecko „umie posługiwać się prysznicem”. Czy przekona? Â Str. 7
1
 Str. 6, 1
 Str. 12 ISSN 1509-460X
 Str. 21
2
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FAKTY Po raz pierwszy od wyborów w 2007 roku w sondażu PiS (29 proc.) przegoniło PO (28). Wygląda więc na to, że Tusk, oddalając Polakom wizję emerytury, popełnił publiczne harakiri. Szkoda tylko, że pożywił się na tym Kaczyński. Z Kościoła nie można wystąpić – oświadczył à propos tygodnia apostazji ks. dr hab. Piotr Majer. I dodał, że nie da się zniweczyć miłości Chrystusa, który nas nabył. Wiadomo zatem, że zostaliśmy kupieni. A kto nas sprzedał? Rodzice i chrzestni. Przy okazji tygodnia apostazji głos zabrał jeszcze redaktor Kobieciarz lub Babiarz – coś w tym rodzaju – i powiedział, iż ta akcja to tak jak by proponować człowiekowi wykręcenie w domu żarówki. No i o to chodzi, panie Casanovo! Cały świat przechodzi na oświetlenie LED – czyli więcej światła! W diecezji tarnowskiej w ciągu zaledwie 6 lat aż 8 duchownych popełniło samobójstwo („FiM” 19/2012). Księża o śmierć swoich kolegów oskarżają biskupów (w tym abp. Skworca), kierownictwo seminarium i „feudalny system kościelny”. My apelujemy – drodzy księża, opuszczajcie Kościół, a nie świat! Na jednym z prawicowych portali pojawił się anons, że ktoś gotów jest zapłacić 100 tys. zł za… trupa Palikota. Rzeczony – żyw jeszcze – zawiadomił o sprawie prokuraturę. Ta waha się, czy wszcząć śledztwo. Jeśli prokurator sympatyzuje z PiS, może dać 100 tys. za znalezienie sprawcy. Archidiecezja Wrocławska namawia kibiców, by podczas Euro 2012 zabrali się do nawracania bezbożnych Czechów. Na chama. Poprzez skandowane z trybun okrzyki. Zalecane jest także wieszanie ogromnych transparentów z napisami: „Jezus umarł za Czechów”. Jezus? A nie Hus? Prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc staje się, niestety, coraz bardziej kościółkowy. Oto od rzeszowskiej diecezji otrzymał tytuł… Miłosierny Samarytanin. Za pomoc Caritasowi. W rzeszowskim urzędzie miasta przydałaby się jakaś kontrola finansowa. Obóz Radykalno-Narodowy (polscy neofaszyści) zamierzał uroczystą mszą w Kielcach rozpocząć „Marsz w obronie tradycyjnej rodziny”. – Nie chcemy mieć nic wspólnego z tą organizacją i na żadną mszę przez nią zamówioną się nie zgadzamy – oświadczył ks. Dariusz Gącik, rzecznik kurii biskupiej w Kielcach. Niebywałe, ale ręce same złożyły się nam do oklasków. Dla księdza! „Świat nas (katolików) coraz bardziej nienawidzi” – zawył na Jasnej Górze abp Michalik, po czym dodał, że „w Polsce i Europie działają struktury zła”. Zgadzamy się. Trzeba tępić struktury złodziei, naciągaczy i pedofilów. Kapliczkę z figurą Zawsze Dziewicy i napisem: „Boże chroń od atomu” wybudowali mieszkańcy Gąsek w woj. zachodniopomorskim. Proboszcz obiekcik natychmiast poświęcił. Boże, chroń od ciemnoty! W Przemyślu odbył się marsz pod hasłem „Stop laicyzacji”. Jego uczestnicy podpisali list do premiera o identycznie brzmiącym tytule. Czyli żeby premier laicyzację w Polsce powstrzymał. Jak go znamy, to już nie może się powstrzymać od tego, żeby powstrzymać. W tajemniczych okolicznościach znikają figury z terenu sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej. Dziesiątki figur. Księża bernardyni apelują (do wiernych?) o zwrot klasztornego mienia. Sugerują także, aby ukradzione rzeźby… odnowić przed oddaniem. Zdaniem policji rzeźby zabierają wierni, którzy… wiedzą na przykładzie swoich pasterzy, że modlitwa i kult usprawiedliwią każdą kradzież. W Polsce nie brakuje wandali, także tych, którzy niszczą mienie kościelne. Jednak w Żdżarach w województwie łódzkim ma miejsce dziwne zjawisko – pomnik JPII jest atakowany drugi raz z rzędu, zawsze w okolicach rocznicy zamachu na JPII. Może to już nie zwykły wandalizm, ale ruch oporu przeciw papieskiej pomnikomanii? W bazylice św. Apolinarego w Rzymie otwarto na wniosek prokuratury grób Enrica De Pedisa – bossa przestępczej bandy. W środku nie znaleziono ciała Emanueli Orlandi, córki pracownika Watykanu. W sarkofagu gangstera ustawionym w bazylice (dzięki pieniądzom mafii) też. Teraz kości bandyty spoczną na zwykłym cmentarzu. Ciekawe, czy Papa zwróci mafiosom kasiorę z ich ofiar na Krk.
Czas honoru B
yłem i wciąż jestem zniesmaczony ostatnią sesją parlamentu. Ideał znów sięgnął bruku. Nigdy nie pragnąłem pracować w teatrze, zwłaszcza komediowym, ale polski Sejm już prawie niczym się od niego nie różni. Posłowie pracują tak naprawdę przy swoich biurkach; niektórzy udzielają się w komisjach sejmowych, inni wolą pracę partyjną w okręgu wyborczym, a jeszcze inni – w swoim biurze. A na sali plenarnej pozostaje już tylko gra. Lepszy aktor dostaje więcej punktów. Od szefostwa klubu i – niestety – także od wyborców. Oczywiście pewna doza efektów specjalnych jest dopuszczalna, a nawet wskazana. Ale nie wolno przy tym zatracić głównego sensu tych występów. Każdy teatr powinien nieść jakąś misję, każda sztuka – jakieś głębsze przesłanie. Tymczasem mam wrażenie, że w polskim Sejmie liczy się już tylko scenariusz, reżyseria, scenografia, kostiumy. I gra, zwłaszcza mimika, ekspresja, bon moty. Teksty są ważne o tyle, o ile przebiją się do głównych wydań wiadomości – najlepiej w TVN i TVP1. To dlatego większość wypowiedzi posłów z mównicy sejmowej ma niewiele wspólnego z nudnym zazwyczaj meritum zagadnienia, lecz obliczona jest na prowokację, zakrawa na obrazę i chamstwo. Pół biedy, gdy mamy do czynienia z aktorem typowo komediowym – ten przynajmniej przebija się humorem i zwykle nie odstaje tak bardzo od tematu dyskusji. W obecnej kadencji swoistym fenomenem jest trupa aktorów o nazwie Solidarna Polska z główną primabaleriną Beatą Kempą i młodym talentem posłem Patrykiem Jakim. Ci już prawie nie wychodzą na mównicę bez przebierania się wpierw w różne łachy, kamizelki – głównie stroje robotników, fartuchy pielęgniarek itp. – w zależności od tematu aktualnego przedstawienia. Taszczą też zwykle ze sobą mnóstwo gadżetów – a to buty, a to owoce, warzywa, piłki, różne maskotki itp. Cóż, Solidarna jest nową trupą, konkuruje o tych samych widzów z PiS i chce się koniecznie przebić. Inne kluby, łącznie z RP, też nie pozostają daleko w tyle. Dochodzi pomału do tego, że jak przemawiałeś bez wymachiwania jakimś narzędziem, to jesteś passé. Cały wtedy ratunek w tym, że kogoś lub coś obrazisz. Zastanawiam się, jaką niszę w tym wszystkim znaleźć dla siebie. Bo kiedy parę razy ostro pojechałem z mównicy na Kościół, to się do mediów nie przebiłem – założyli na mnie embargo. Może więc powinienem zacząć wychodzić przebrany za księdza, uzbrojony w wodę święconą i kropidło? Zamiast obsobaczać rząd i wyzywać Tuska, mógłbym ich kropić i prześwięcać, a od czasu do czasu rzucić na odlew jakąś klątwą. Jestem wszak jedyną osobą duchowną na parlamentarnej polskiej scenie. Trzeba wykorzystywać swoje atuty! No cóż, mógłbym. Byłbym też z pewnością bardziej wiarygodny od innych, bo antyklerykałem jestem z własnego wyboru, przekonania i profesji. Świeckie państwo nad Wisłą to moja misja życiowa. A czy różnej maści Kempy i Niesiołowscy naprawdę troszczą się o to, jak długo Polacy będą pracować, na jakich umowach albo ile pieniędzy za pracę dostaną? Śmiem twierdzić, że tak im na tym zależy, jak mnie na Związku Radzieckim i Świętej Inkwizycji. Boję się tylko, że podczas takiego mojego show cała para pójdzie w gwizdek, a poważni wyborcy, zamiast podnieść ręce do oklasków, zakryją sobie nimi twarze. Choć naturalnie bywa, że umiejętne stosowanie happeningu zwraca uwagę na problem i pozytywnie służy sprawie.
Niezależnie od różnych wygłupów na mównicy sejmowej sytuacja polityczna w kraju wygląda bardzo ciekawie i dynamicznie. Mamy jak na razie trwały podział na dwie lewice i dwie prawice. Ruch Palikota stracił w sondażach po niefortunnym poparciu ustawy emerytalnej. Przestrzegałem przed tym. Wyborcy zapomną świńskie ryje, wydawanie „Ozonu”, nieskuteczną akcję „krzyż” oraz wiele innych potknięć i jawnych błędów, bo popełnia je każdy. Ale nie zapominają decyzji i osób, które godzą w ich portfel i garnek, czyli egzystencję – a w tym przypadku chodzi przecież o dłuższą harówkę. Nie wiedzą lub za chwilę zapomną, co Ruch Palikota wywalczył u Tuska za poparcie ustawy. Tym bardziej że nie było tego wiele… Ja sam, oczywiście, za tym zbójeckim bublem nie głosowałem. Niestety, egzystencja i życie to nie teatr, a fakty są takie, że kryzys postępuje i będzie się nasilał. Poparcie społeczne dla Platformy i jej rządu będzie spadać. Zresztą Tusk już się wyraźnie zmęczył rządzeniem; uczy się usilnie języków, więc myśli raczej o karierze w Brukseli niż o trzeciej kadencji czy nawet o żyrandolu. Wygłodniała władzy i wpływów skrajna prawica będzie coraz usilniej szukała swojej szansy. A jest nią tylko zjednoczenie. Jeśli nastąpi ono wokół PiS (zwłaszcza pod przywództwem Ziobry), z udziałem Solidarnej Polski, PJN, przy błogosławieństwie Rydzyka i części biskupów, to przy spadających notowaniach PO kolejne wybory mogą być powtórką z 2005 roku. I nie będzie to powtórka z rozrywki… Jest to realny scenariusz, gdyż część obecnych posłów słabnącej Platformy, zgromadzonych wokół Gowina, z pewnością zasili szeregi PiS. To całe towarzycho, zawsze skore do kłótni we własnych szeregach, połączą jak zwykle wspólne rekolekcje i kawka w pałacu prymasa – czyli misja dogadzania czarnemu zaborcy w zamian za jego poparcie wśród maluczkich. Apolityczny Kościół już czyni podchody do takiego sojuszu ponad podziałami. Na ulicach klerykalnej koalicji pomoże „Solidarność”. Wody na młyn dostarczają też antyklerykalne wystąpienia członków Ruchu Palikota. Świetnie, że one są – to nowa jakość i przełamywanie tabu. Musimy jednak pamiętać, że wspólny wróg jednoczy jak mało kto i dostarcza amunicji do walki. Oto czarny i na szczęście niepewny scenariusz. Kryzys i uwiąd PO to bowiem okazja nie tylko dla klerykałów i oszołomów. Równie dobrze może i POWINNO nastąpić zjednoczenie na lewicy, z udziałem RP, SLD, RACJI PL i kilkunastu innych partii i środowisk. Nie musi z tego powstać jedna partia – ważne, by powstał jeden front i jedna lista wyborcza. Pierwszym warunkiem rozmów jest jednak rezygnacja Janusza Palikota lub Leszka Millera z pozycji Cezara. Panowie, aby wygrać, trzeba wpierw walczyć razem ramię w ramię. A jakim problemem jest potem wyłonienie w wewnętrznych, demokratycznych wyborach tego lepszego – jednego przywódcy, przyszłego premiera? Przed nami czas na prawdziwą mądrość polityczną. I czas honoru. Teatr się skończył, Proszę Towarzyszy, a bitwa o Polskę ciągle trwa. JONASZ
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
O
d kilku tygodni gazety i depesze agencyjne biją w oczy tytułami, z których dowiadujemy się, że była premier Ukrainy odsiadująca prawomocnie orzeczoną karę 7 lat pozbawienia wolności „ma objawy trądu”, „jest systematycznie podtruwana”, „cierpi na przepuklinę kręgosłupa”, „odmówiła przeniesienia do szpitala”, „nie zgadza się na leczenie”, ale „nie wyklucza, że w najbliższym czasie zmieni zdanie”, „została poturbowana”, „pokazuje na ciele ślady świadczące o pobiciu”, „rozpoczęła głodówkę”, „przerwała głodówkę”, „zacznie jeść i będzie się leczyć”, „może być kaleką do końca życia”... Europejscy politycy domagają się uwolnienia więźniarki, grożąc bojkotem uroczystości towarzyszących Euro 2012, a nasi małpują zachodnich kolegów, przebijając się w roszczeniach (gdy prezydent Bronisław Komorowski nalegał na zmianę ukraińskiego prawa, Jarosław Kaczyński zażądał przeniesienia finałów piłkarskich mistrzostw z Kijowa do Warszawy). O kogo tak walczą?
i zmieniła nazwę na Zjednoczone Systemy Energetyczne Ukrainy. Układy „Paszy Panamczika” zaowocowały tym, że prywatna spółka Systemy zmonopolizowała import rosyjskiego gazu na Ukrainę (roczne obroty firmy przekraczały 10 mld dol.), zaś Julia zdobyła miano „księżniczki gazowej”. W mediach zaczęły się pojawiać oskarżenia, że szły za tym kolosalne łapówki, wiele transakcji przeprowadzono bez opodatkowania, olbrzymie ilości gazu ziemnego podkradano z rurociągów tranzytowych i sprzedawano na Zachód, podczas gdy płatności obciążały budżet państwa... Tymoszenko przez dwa lata (1995–1997) sprawowała w Systemach funkcję prezydenta i dorobiła się ogromnego majątku – należała do najbogatszych ludzi biznesu na Ukrainie. Oszołomiona powodzeniem przyznała w jednym z wywiadów: „Pieniędzy mamy tyle, że nie wiemy, co z nimi robić, a czasem już nawet nie umiemy ich policzyć”. Później zmądrzała i już nigdy nie wypowiadała się publicznie na temat swojego bogactwa.
GORĄCY TEMAT Szwajcarii, USA). W 2000 r. sąd w Genewie wymierzył mu zaocznie karę 1,5 roku w zawieszeniu i konfiskatę 6,7 mln dol. zgromadzonych w szwajcarskich bankach. Jak działano w Systemach Energetycznych? Weźmy pierwszy z brzegu udokumentowanych przykładów – operację dokonaną w połowie lat 90. przy współudziale generałów z rosyjskiego ministerstwa obrony. Julia dostała od nich 405 mln dol. zaliczki na fikcyjną z samego założenia dostawę materiałów budowlanych. Pieniądze wpłynęły na konto spółki United Energy International Ltd., zarejestrowanej przez nią w Londynie i będącej przedstawicielstwem Systemów. Firma ta natychmiast przelała kasę na konto „Gazpromu” z tytułu płatności za tani gaz,
dzięki czemu doświadczona bizneswoman „wkraczająca na drogę uczciwości” mogła objąć newralgiczną gospodarczo funkcję przewodniczącej komisji budżetowej ukraińskiego parlamentu.
Księżniczka mafii Więzień sumienia czy gangster w spódnicy? Julia Tymoszenko ma dobrą prasę, ale bardzo złą passę... Julia urodziła się 27 listopada 1960 r. w Dniepropietrowsku. Po maturze kontynuowała naukę w miejscowym instytucie górnictwa, skąd przeniosła się na uniwersytet. W 1979 r. poślubiła Ołeksandra Tymoszenkę, równolatka, syna Hennadija, wpływowego aparatczyka lokalnego komitetu partii wiadomo jakiej. Według oficjalnej legendy poznali się przypadkowo. Ona błędnie wykręciła numer telefonu, on zaproponował spotkanie. Owocem tego związku jest Eugenia (rocznik 1980). Po studiach pracowała w zakładach zbrojeniowych. W 1988 r. na fali radzieckiej pierestrojki otworzyła wypożyczalnię kaset wideo. 3 lata później z Ołeksandrem oraz teściem przerzucili się na paliwa. Ich spółka Korporacja Ukraińska Benzyna dostarczała kołchozom z okolic Dniepropietrowska ropę i gaz sprowadzane z Rosji. Klientów napędzał niepodzielnie rządzący regionem biznesmen Paweł Łazarenko (zwany także „Pasza Panamczik” od panamskiego paszportu wykorzystywanego w podróżach po świecie) – gubernator obwodu dniepropietrowskiego (1992–1995), który we wrześniu 1995 roku dostał posadę wicepremiera, a w okresie maj 1996 – lipiec 1997 pełnił funkcję premiera Ukrainy. Pod jego „opieką” korporacja rozwijała się błyskawicznie. W 1995 r. była już zrzeszeniem kilkunastu firm
W lutym 1999 r. Łazarenko uciekł z kraju. Grunt palił mu się pod nogami (w parlamencie oczekiwał na rozpatrzenie wniosek o uchylenie immunitetu poselskiego), bo oprócz przekrętów finansowych (zajmował ósmą pozycję w rankingu najbardziej skorumpowanych polityków świata) pojawiły się również podejrzenia, że był zamieszany w zlecenie zabójstwa. Ofiarą stał się stojący Systemom na drodze deputowany Jewhen Szczerbań, zamordowany 3 listopada 1996 r. na lotnisku w Doniecku przez kilku mężczyzn przebranych za milicjantów (zginęła wówczas także żona Szczerbania i jedna przypadkowa osoba). „Pasza Panamczik” ewakuował się do Grecji na pokładzie samolotu należącego do… Julii. Gdy przyjechał później do USA, został aresztowany. W śledztwie grupa amerykańskich prokuratorów i adwokatów dwukrotnie wizytowała Kijów, żeby przesłuchiwać świadków. Zaproponowali Julii układ: gwarancja bezkarności w zamian za ujawnienie tajemnic patrona. Nie wiadomo, czy przyjęła ofertę, ale 25 sierpnia 2006 r. sąd w San Francisco skazał go na 9 lat więzienia i 10 mln dol. grzywny za oszustwa, defraudacje i pranie brudnych pieniędzy na skalę międzynarodową (poprzez banki Ukrainy, Polski, Węgier, Holandii,
który już zdążyła drogo sprzedać na Zachód. Innymi słowy: rosyjski MON, do którego materiały budowlane oczywiście nigdy nie dotarły, płacił za gaz, a Julia et consortes zarabiali, dzieląc się częścią łupów ze skorumpowanymi generałami. Rosyjska prokuratura wpadła na trop afery latem 2000 r. Wojskowi poszli siedzieć, a ona oświadczyła, że w ogóle nie wie, o co chodzi... Od 1996 r. Tymoszenko była deputowaną i wiceprzewodniczącą finansowanej przez Systemy partii Hromada, utworzonej przez „Paszę Panamczika” dla ochrony mafijnych interesów. Gdy w 1998 r. prokuratura wszczęła przeciwko niemu śledztwo, Julia zrozumiała, że wkrótce może zostać odcięta od paliwowych fruktów. Zrezygnowała z biznesu, aby zająć się wyłącznie polityką. Decyzja przyszła o tyle łatwo, że posiadała już luksusową willę pod Kijowem, dom w Londynie, a w zachodnich bankach procentowało kilkaset milionów dolarów (według ukraińskich mediów ma ona dostęp również do tajnych kont Łazarenki, na których są miliardy). Tak zabezpieczyła swoje dobra, by w złożonej 10 lat później deklaracji majątkowej napisać, że mieszka w wynajętym domu, a jej konta bankowe są puste. Po ucieczce szefa przekonała działaczy do zmiany nazwy skompromitowanego ugrupowania na Batkiwszczyna (Ojczyzna). Propagandowo zmiana ta była przedstawiona jako spektakularne wystąpienie deputowanych „oburzonych” i „odcinających się od brudnej przeszłości”,
~ ~ ~ W grudniu 1999 r. Julia zainaugurowała karierę rządową, obejmując funkcję wicepremiera w rządzie Wiktora Juszczenki, którego wcześniej wspierała. Później była także premierem (w okresie luty – wrzesień 2005, a następnie grudzień 2007 – marzec 2010). Juszczenko, będąc już prezydentem i bohaterem „pomarańczowej rewolucji”, ujawnił publicznie, że Julia nadużywała stanowiska rządowego do „regulowania dawnych długów biznesowych”. Mówił o gigantycznych długach Systemów (równowartość 5 mld zł) i naciskach na wierzycieli, aby wycofali się z roszczeń. Choć już w 2001 r. Tymoszenko trafiła na krótko do aresztu, w poważne tarapaty wpadła dopiero w maju 2010 r., kiedy to po zmianie na szczytach ukraińskiej władzy prokuratura wznowiła „stare” śledztwo dotyczące machinacji Systemów i wszczęła kolejne – tym razem w sprawie dokonań Julii Tymoszenko na stanowisku premiera. Te nowe zarzuty nie wzięły się z sufitu, bo rząd zamówił w renomowanej, niezależnej amerykańskiej kancelarii prawnej Akin Gump Strauss Hauer&Feld specjalny audyt „spadku” po ekipie Tymoszenko. W końcowym raporcie kontrolerzy oznajmili, że co najmniej w sześciu przypadkach można mówić o defraudacji środków budżetowych, które wydawano nielegalnie, korzystając z fikcyjnych umów i firm zarejestrowanych w rajach podatkowych.
3
Prokuratura generalna zarzuciła byłej premier, że przekroczyła uprawnienia, zatwierdzając w styczniu 2009 r. bardzo niekorzystną umowę z „Gazpromem” (Ukraina musiała płacić za gaz więcej niż Unia Europejska) osobiście i jednoosobowo, choć powinien to uczynić cały rząd. Instrukcję negocjacyjną zezwalającą na zawyżoną cenę podpisała swoim nazwiskiem i podbiła pieczątką premiera nawet bez konsultacji z ministrami, z których znaczna część była przeciwna drakońskim warunkom. Kodeks karny Ukrainy powiada (art. 365), że „umyślne dokonanie przez osobę służbową czynów, które jawnie wychodzą poza granicę udzielonych jej praw”, w przypadku doprowadzenia do „ciężkich skutków” zagrożone jest karą pozbawienia wolności od 7 do 10 lat. Proces w sprawie nadużycia przez Julię władzy zainaugurowano w czerwcu 2011 r. Odpowiadała z wolnej stopy, ale gdy zaczęła ostentacyjnie obrażać sąd, trafiła do aresztu. Została skazana na 7 lat (dolna granica kary) i 195 mln dol. grzywny, czyli tyle, ile państwo straciło na fatalnym kontrakcie. „Wyrok w mojej sprawie oznacza podeptanie konstytucji i cofa nasz kraj do czasów sowieckiego terroru” – krzyczała Tymoszenko do dziennikarzy. Co działo się dalej, wiadomo: odmowa podporządkowania się rygorom więziennym, żądania telefonu w celi i sprowadzenia zagranicznych lekarzy, głodówka, akcje wyjazdowe córki... A co będzie dalej? Na jej poprawę zdrowia (Tymoszenko przebywa obecnie w szpitalu pod opieką niemieckiego medyka) czeka sąd rejonowy w Charkowie, przed którym rozpoczął się już proces o machinacje finansowe Systemów w okresie, gdy kierowała spółką. To jednak nie wszystko: – W najbliższych dniach będą gotowe zarzuty w sprawie zlecenia przez Tymoszenko i Łazarenkę zabójstwa Szczerbania. Mamy wystarczająco dużo dowodów potwierdzających, że są odpowiedzialni za organizację i finansowanie tego morderstwa. Mamy zeznania kilku osób, które wskazują na nich bezpośrednio, oraz dokumenty – zapowiedział Renat Kuźmin, zastępca prokuratora generalnego Ukrainy, w wywiadzie dla portalu internetowego EurActiv. Według prokuratury Tymoszenko okradła swój biedny kraju na miliardy euro i była de facto wiceszefem mafii. Teraz zabiega o to, by świat zbojkotował Mistrzostwa Europy na Ukrainie, chociaż ich organizacja wiązała się z ogromnym wysiłkiem dla lichej gospodarki kraju. Czym tak uwiodła polityków Polski i Zachodu? Słowem „demokracja”, tak często wypowiadanym, czy ładną i niewinnie wyglądającą buzią? A może blond warkoczykami? ANNA TARCZYŃSKA
4
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
POLKA POTRAFI
Bogaci w dzieci Istnieje grupa społeczna, która życiową satysfakcję czerpie z dylematów typu „uczyć czy żywić?”... katolickie rodziny wielodzietne. Najpierw ciekawostka z Zachodu. Nadya Suleman, Amerykanka, zasłynęła z tego, że „robi się” na Angelinę Jolie. Liczne operacje i zabiegi upiększające sprawiły, że Nadya – przyznać trzeba – jako tako upodobniła się do podziwianego oryginału. Pozostało jeszcze jedno. Angelina słynie nie tylko z urody, ale i dzieciolubstwa. Ma i swoje, i adoptowane. W sumie sześcioro. Nadya wzięła się ostro do pracy i… kiedy miała już 6-osobowy przychówek, skorzystała z in vitro. Efekt? Ciąża bardzo mnoga – ośmioraczki! Spełniona „oktomama” (tak ją nazywają) zajęła się wyglądaniem jak Angelina i potomstwem, ale… szybko jej się odechciało. Tego drugiego. Pieniędzy też brakowało, mimo wsparcia bogatego państwa. Skończyło się gigantycznymi długami, bo Nadya najwięcej przepuszcza na fryzjera. I co? Ostatnimi czasy zdesperowana matka Amerykanka wzięła i wystąpiła… w filmie porno. Żeby zarobić. Według relacji filmowców oktomama przyjechała na plan zdenerwowana, ale – umiejętnie ośmielona – „zaprezentowała swój talent jak na prawdziwą profesjonalistkę przystało”. Jak to mówią – dla dzieci wszystko.
P
Zostawmy Angelinę, którą stać na odchowanie nawet wioski afrykańskiej. Zostawmy Nadyę, która pofika w pornusie i też zarobi. Jak radzą sobie Polki wielodzietne? Mam na myśli te niebogate, które stały się wielodzietne, bo panowie w sukienkach – bezdzietni i przeżarci – zakazali antykoncepcyjnych wynalazków. Odpowiedzi można poszukać na katolickich forach internetowych dla bujnie rozmnożonych, gdzie doradzają sobie… JAK ŻYĆ! Bo nie trzeba dodawać, że panowie w kieckach wypinają się na wszystko, co już urodzone. Oto kilka wyimków: ~ Moja rodzina dowiedziała się o kolejnej ciąży. Nie brakowało przykrych komentarzy. Mojego męża nazwali nieudacznikiem i dzieciorobem. Ostrzegali, że dzieci odbierze nam opieka społeczna, bo
o głosowaniu w sprawie nieudolnej reformy emerytalnej Tuska Ruch Palikota znalazł się w trudnej sytuacji. Na własne życzenie. Burza zapowiadała się od dawna. Odkąd Ruch Palikota – głównie ustami Janusza Palikota i Andrzeja Rozenka – zaczął wyrażać poparcie dla reformy emerytalnej premiera Tuska, w naszej redakcji (zarówno prasowej, jak i radiowej) rozgrzały się telefony. Nasi Czytelnicy rozdzwonili się, a także przysłali mnóstwo listów. Wiele z nich opublikowaliśmy. Jakieś 80–90 proc. głosów sprzeciwiało się reformie, nawet z uwzględnieniem prosocjalnych propozycji, które wnosił Ruch Palikota. Znaczna liczba naszych Czytelników wypowiadała się nawet bardzo kategorycznie – albo Ruch odrzuci tę reformę, albo my odrzucimy Palikota w następnych wyborach. Wśród tych osób sporo było naszych wieloletnich i oddanych Czytelników, więc trudno ich oskarżyć o udział w próbie zmanipulowania tygodnika co do intencji wyborców. No i przyszedł czas głosowania. 36 posłów i posłanek Ruchu poparło projekt koalicji PO-PSL, czworo głosowało przeciw niemu (Wanda Nowicka, Anna Grodzka, Robert Biedroń, Witold Klepacz), dwóch się wstrzymało (Jacek Kwiatkowski, Andrzej Lewandowski), a jeden (Roman Kotliński) nie głosował z powodu choroby. Arytmetyka sejmowa wskazuje na to, że decyzja RP nie była kluczowa w tej sprawie, bo projekt i tak przeszedłby siłami koalicji. Ale to głosowanie ma przecież ogromne znaczenie dla wyborców. Przewodniczący RP wyjaśniał swoje stanowisko odpowiedzialnością za przyszłość Polski i za finanse ZUS.
nie mamy warunków. To pewnie diabeł próbuje nas załamać...; ~ Od 21 do 46 roku życia zawsze byłam w ciąży, a bywało, że sama musiałam obsłużyć 16 krów; ~ Żyje się, delikatnie mówiąc, nielekko. W portfelu 10 zł. Do wypłaty tydzień. Ale nikt nie martwi się, co będzie na obiad. Wykopię ziemniaki, jest zsiadłe. Są kury, zniosły jajka…; ~ Żaden bobas nie rodzi się z pustymi rękami! Kiedy rodziłam 5 dziecko, trafiło się lepsze mieszkanie; ~ Nic tak nie wychowuje jak bieda. Zresztą znajomi mówią, że z każdym dzieckiem wyglądam lepiej i chyba lubię rodzić; ~ Gdy rodziło się ósme dziecko, nie mieliśmy gdzie wstawić łóżeczka, ale... codziennie przekonujemy się, że każde kolejne rodzi się z bochenkiem chleba pod pachą, czyli jakoś to będzie… W polskich warunkach, produkując rozkrzyczaną gromadkę, możemy liczyć tylko na siebie, bo na pewno nie na hojne państwowe zapomogi. O księżach dobrodziejach nie wspominając. Takie to przyszłych emeryckich sponsorów chowanie. JUSTYNA CIEŚLAK
Prowincjałki Do zakładu karnego w Rawiczu zawieziono krew JPII. Zostanie na stałe w więziennej kaplicy. Aby wiekopomną chwilę uczcić, lokalny biskup wybierzmował 29 skazanych. Sposób „na krew” to polski wkład do światowej myśli resocjalizacyjnej.
NA KRWI UROK
W Święto Konstytucji 3 Maja tuż przed godziną 21 mieszkaniec Orzechowa zatłukł kamieniem swojego psa, który zagryzł mu kurę. Pod Otwockiem samochód niegroźnie potrącił sarnę. Jeden z gapiów, 40-letni Michał S., podszedł do zwierzęcia, ukręcił mu kark, wziął pod pachę i zaniósł do domu. Zjeść nie zdążył, bo przyjechała policja. W Skwierzynie mężczyzna wyrzucił psa z balkonu. We Wschowie pies poszybował z okna. Bo szczekał. Wszystkim grozi do 3 lat więzienia.
LUDZKIE BESTIE
Pod osłoną nocy na podwórko mieszkańca Czerniawki (woj. podkarpackie) przyszedł 28-letni sąsiad. Nie na pogaduchy, ale żeby podpalić stodołę i garaż. Z dymem poszły m.in. maszyny rolnicze warte co najmniej 100 tys. zł. Mściciel chciał się w ten sposób odegrać za konflikt, do jakiego doszło w Szwecji pomiędzy jego bratem a synem gospodarza.
MŚCICIEL
Między Kazimierzem Dolnym a Janowcem kursuje prom. Wozi turystów przez Wisłę. I właśnie owi turyści zawiadomili pewnego dnia policję, że załoga promu wygląda jakoś niewyraźnie. I rzeczywiście – we krwi sternika płynęło 1,9 promila, a jego pomocnik miał 1,7. Opracowała WZ
ROZUM ZA BURTĄ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Rozmawiałem z Lechem Wałęsą o książce jego żony. Powiedział mi, że żałuje, że wcześniej nie przeczytał książki. Mówił – napisała bezczelną prawdę, ale takich rzeczy się nie pisze. (Aleksander Kwaśniewski)
Tyle że chybione pomysły Tuska w żaden sposób nie realizują tej troski. Ta retoryka zdradza natomiast uzależnienie szefa Ruchu od propagandy fundamentalistów rynkowych, której media pełne są od 20 lat. W taki sam sposób namawiano Polaków do zaufania OFE w imię rozsądku i troski o przyszłość. Dalsze losy tej emerytalnej mistyfikacji są dobrze znane. Obawiam się także, że zaplecze doradcze Janusza Palikota nie jest dostatecznie profesjonalne, skoro nie potrafi przezwyciężyć tego rodzaju dogmatycznych uprzedzeń. Wystawia to cierpliwość racjonalnie nastawionych wyborców na ciężka próbę. Głosowanie w sprawie emerytur ujawniło także, że istnieje prosocjalne jądro RP – czwórka parlamentarzystów, która głosowała przeciw projektowi. Martwi mnie jednak, że mimo medialności każdego i każdej z nich z osobna frakcja lewicowa w RP jest jakoś mało obecna w środkach masowego przekazu ze swoimi prospołecznymi postulatami. Obawiam się, że wyborcy nie zauważą ich determinacji, a w świadomości społecznej utrwali się wizerunek posła Palikota palącego skręta i sprawiającego wrażenie, że nie rozumie bolączek i potrzeb większości ludzi. Szkoda byłoby zmarnować nadzieje i zapał paru milionów mieszkańców tego kraju, którzy do niedawna ufali RP. To właśnie mnie zasmuca, bo losy osobistej kariery posła Palikota mało mnie zajmują. Jeśli on rozczaruje wyborców, to po nim przyjdzie ktoś inny, kto będzie próbował reprezentować nasze środowiska. Tylko czasu i rozczarowań szkoda. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Pejzaż po bitwie
Najpierw myślałam, że Kaczyński jest chory, że ma jakąś schizę po śmierci brata. Teraz wiem, że to nie choroba, tylko cyniczna strategia. On chce zniszczyć wszystko. (Henryka Krzywonos-Strycharska, dawna działaczka „Solidarności”)
Mechanikę działania Jarosława Kaczyńskiego wyznaczyła podejrzliwość. To z jej powodu nie potrafił się z nikim porozumieć, z nikim zawrzeć koalicji, z nikim lojalnie współpracować. Bił się o władzę w jedyny sposób, w jaki potrafi działać podejrzliwa natura. Niszcząc wszystkich, którzy stali na drodze. (Robert Krasowski, publicysta prawicowy)
Oprotestowywanie Euro 2012 jest absurdem. Jarosław Kaczyński znowu się zagalopował. Nie sądzę, żeby Kaczyński ostatnio zbyt wiele pojmował z tego, co mówi. Najgorsze jest to, że coraz bardziej irytują go sukcesy Polski. Jego dawna polityczna inteligencja jest na wyczerpaniu, a na sporcie najzwyczajniej się nie zna. (poseł Rafał Grupiński, przewodniczący Klubu Parlamentarnego PO)
Lech Kaczyński narobił takiego obciachu, że ten obciach ciągnie się za nim do dzisiaj. Teraz zwala się wszystko na Jarosława, bo nie pamiętamy już, jaki był Lech. Lech był ciapowaty, wiecznie podpity i wykłócający się o samolot (…). Ja już się na tym doskonale znam i wiem, kiedy ktoś jest na bani. A Leszek na wielu wystąpieniach państwowych był podpity. (Maciej Maleńczuk, muzyk)
Idiotka. No nie myśli, prawda? (ksiądz Tadeusz Rydzyk o jednej z dzwoniących słuchaczek)
Lud zawsze winien być rozpędzany i pałowany. Inaczej popada w pychę i staje się bezczelny, domagając się socjalizmu. A wszelka władza pochodzi od Boga. Lud to bezkształtna materia, której należy nadać formę. Pałka dobrze się ku temu nadaje. (profesor Adam Wielomski, politolog i publicysta konserwatywny) Wybrali: AC, KB, ASz
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
NA KLĘCZKACH
LUDZKIE PANY
PRAWICA EKSMITUJE
Według najnowszych informacji episkopat, mimo buńczucznych zapowiedzi (patrz „FiM” 19/2012), w rzeczywistości nie będzie się upierał przy kwocie 1 proc. i jest gotów zaakceptować 0,7, a nawet 0,5 proc. (tak zapowiadał Jonasz!) odpisu podatku dochodowego. To i tak da mu jakieś dwa razy więcej, niż ma obecnie z Funduszu Kościelnego. Według badań CBOS tylko 47 proc. Polaków byłoby skłonnych dać jakikolwiek odpis podatkowy na Kościół. 72 proc. badanych uważa też, że Kościół jest bogaty lub bardzo bogaty. MaK
Znienawidzona przez prawicę „Krytyka Polityczna” straci swój dotychczasowy lokal w stolicy, bo zostanie on oddany dawnym właścicielom. Nie dostanie też nowego, bo władze Warszawy-Śródmieścia unieważniły przetarg na inny budynek, który środowisko „Krytyki” wygrało. Wygląda na to, że fala błota wylana na lewicową młodzież przez prawicowych dziennikarzy i polityków po 11 listopada działa niczym klątwa i znany ośrodek kultury zniknie jak kiedyś słynny klub „Le Madame” zniszczony przez Lecha Kaczyńskiego. MaK
i radio, zainwestował miliony w geotermię oraz planuje wybudowanie olbrzymiej świątyni – wotum za JPII. Bieda aż piszczy. ASz
WALKA O KLIENTA O JEŻU PIGMEJSKI!
WOJTYŁĄ W POLSKĘ Już wiadomo więcej o przyczynach najazdu Benedykta XVI na Polskę, planowanego na rok 2015. Chodzi nie tylko o wybory, nie tylko o „1050-lecie chrztu Polski”, ale także o kanonizację Jana Pawła II. Coraz częściej mówi się, że dojdzie do niej za 3 lata. Miałaby to być kościelna Wunderwaffe, która uratuje Polskę przed laicyzacją. Miejmy nadzieję, że kolejna fala papieskiej histerii proces ten przyśpieszy, zamiast spowolnić. MaK
SIAĆ, SIAĆ W EUROPIE Ksiądz Tadeusz Rydzyk chce zorganizować referendum europejskie w sprawie Telewizji Trwam! Toruński biznesmen potrzebuje do tego miliona podpisów w co najmniej 7 krajach UE. W zbiórce ma pomóc nowo powstały Komitet Obrony Telewizji Trwam, do którego należą m.in. Anna Sobecka z PiS oraz prof. Andrzej Zybertowicz, były doradca Lecha Kaczyńskiego. Nikt z żołnierzy Rydzyka nie ukrywa, że chodzi przede wszystkim o rozgłos w Europie. Ale – co niepokojące – radiomaryjny komitet może odnieść sukces, bowiem UE sprawy tak naprawdę nie zna, a „kwestie wolności słowa i walki z dyskryminacją są dla niej bardzo ważne” – mówi prof. Zbigniew Czachór z UAM w Poznaniu. ASz
BIEDNY MILIONER Na Jasnej Górze podczas pielgrzymki „rodzin osób powołanych i wspierających powołania” abp Józef Michalik stanął w obronie Telewizji Trwam. „Czy to prawda, że świat nas nienawidzi? Prawda!” – mówił Michalik, nawiązując do słynnej już sprawy multipleksu. „Dziesięć stacji jednej linii otrzymało pozwolenie, a ta nie, bo to jest stacja biednych ludzi” – użalał się nad sobą i Rydzykiem hierarcha. Z pewnością najbiedniejszy jest założyciel Telewizji Trwam, który wybudował wyższą uczelnię wraz z akademikami, stworzył gazetę, telewizję
»Jedni drugich ciężary noście« – jako programem społecznej solidarności z potrzebującymi”. AK
Szymon Hołownia ujawnił w „Newsweek Polska”, że Tadeusz Rydzyk jeździł po środowiskach polonijnych w USA, zniechęcając Polaków do oglądania popularnej wśród emigrantów stacji TVN Religia. Także na falach Radia Maryja Rydzyk swoją katolicką konkurencję nazywa „zmyleniem”. Cóż, gdy liczba wiernych topnieje, walka o pozostałych przybiera drastyczne formy. MaK
KRUCHTA NA WIEJSKIEJ
Doroczny festiwal próżności i obłudy zwany Pierwszą Komunią Świętą trwa w najlepsze. W tym roku w cenie są konsole playstation, laptopy, iPody, tablety i smartfony. Absolutnym hitem tego sezonu są ponoć jeże pigmejskie, które można trzymać w domu. Dla niezorientowanych – luksusowe prezenty i wystawne bankiety mają umilić dziecku obrzęd pierwszego połknięcia tzw. ciała Jezusa, czyli święconego krążka z opłatka. MaK
ODPUST SAMORZĄDOWY Po raz trzeci z pielgrzymką na czwarty Papieski Odpust ku czci Matki Boskiej Łaskawej do katedry w Lubaczowie przybieżeli samorządowcy z Podkarpacia. I jak to od lat jest praktykowane w naszym państwie, inicjatorami i organizatorami tej stricte religijnej imprezy były instytucje świeckie: Podkarpackie Stowarzyszenie Samorządowców Terytorialnych, Urząd Miasta w Lubaczowie, Starostwo Powiatowe w Lubaczowie i Urząd Gminy Lubaczów. W odpuście papieskim władze samorządowe oficjalnie reprezentowała Małgorzata Chomycz-Śmigielska – wojewoda podkarpacki. Marszałek województwa podkarpackiego Mirosław Karapyta – jak ongiś król Jan Kazimierz – w imieniu podkarpackich samorządowców przed ołtarzem lubaczowskiej Madonny uroczyście ślubował: „Ten akt zawierzenia spraw publicznych opiece Matki Bożej Łaskawej jest i dziś dla nas – przedstawicieli władz lokalnych – zadaniem do wypełnienia wobec powierzonych naszej opiece Małych Ojczyzn (…). Przyrzekamy kierować się w pełnieniu publicznych urzędów papieskim wezwaniem:
W Sejmie odbyło się spotkanie Parlamentarnego Zespołu Obrony Chrześcijan w Świecie oraz stowarzyszenia Open Doors i Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Jednym z głównych tematów było „niszczenie dorobku (…) dziedzictwa chrześcijańskiego w wyniku świadomego działania władz tureckich”. Katolickim działaczom chodzi o puste kościoły, które władze Turcji przeznaczają na budynki użyteczności publicznej. Ale po co wkurzać Turków? Przecież podobnie dzieje się w całej Europie Zachodniej, gdzie odsetek praktykujących z roku na rok jest coraz mniejszy, a kościelne budynki niszczeją lub zmieniają przeznaczenie. ASz
SUMIENIE NA PRZYMUS W Świdnicy (woj. dolnośląskie) w aptece jednego z centrum handlowych farmaceutka odmówiła klientce wydania przepisanych przez lekarza leków antykoncepcyjnych. Aptekarka zdobyła się nawet na długi wywód traktujący o zgubnych skutkach antykoncepcji, mimo że miała przed sobą receptę od ginekologa. Klientka usłyszała również, że jeśli jej się coś nie podoba, to może iść do innej apteki. Nie poszła... Zażądała zmiany obsługi i już po chwili od drugiej farmaceutki dostała zamówione leki. Po złożonej przez niezadowoloną klientkę skardze, katoaptekarka najpewniej dostanie odpowiednią karę. Chyba że zatrudni ją poseł Żalek ze swoją klauzulą sumienia dla farmaceutów. ASz
OBRAZA I OBRAZA SPOWIEDŹ DO REFORMY „Tygodnik Powszechny”, pismo katolickie, śmiało podjął temat zainaugurowany przed rokiem przez profesora Tadeusza Bartosia, byłego zakonnika. Chodzi o bezzasadność ciągania do spowiedzi dzieci kilkuletnich. Autorzy tygodnika nazywają tę praktykę „inicjacją w winę” i sugerują przeniesienie pierwszej spowiedzi na koniec szkoły podstawowej. My sugerujemy przeniesienie tej barbarzyńskiej i szkodliwej praktyki tam, gdzie jej miejsce, czyli… do diabła. MaK
ROZDAWALI NAWET DROGI Skandal z działalnością Komisji Majątkowej ma ciągle nowe odsłony. W podwarszawskim Powsinie prywatny właściciel ziemski oczekuje wykupu przez samorząd kawałka ziemi (za 2,5 mln zł!), na którym leży uczęszczana droga publiczna. Drogę kupił od słynnej firmy Prokom Investment, a ta nabyła ją od Kościoła katolickiego. Drogę zaś przyznała Kościołowi słynna Komisja. Absolutnie wbrew prawu! MaK
Ekskomunikę ściągnął sobie na głowę 16-latek z Płocka, który z lokalnego kościoła Ducha Świętego ukradł – oprócz rzutnika i pieniędzy na Caritas – naczynia liturgiczne razem z panem Jezusem w hostii ukrytym. Lokalna kuria natychmiast przystąpiła do działania, ogłaszając pospolite ruszenie we wszystkich kościołach. Celem wynagrodzenia profanacji i zła mają
5
się teraz ludziska gremialnie modlić o przebłaganie Jezusa. Kradzież jest godna potępienia, dlatego intryguje nas, czy diecezja płocka zorganizuje też przebłagalne modły za obrazę Boga, której dopuściła się Komisja Majątkowa swoimi wielomiliardowymi złodziejstwami. Biskup Piotr Libera z Płocka jest przecież osobą najlepiej w Polsce zorientowaną w temacie. OH
POBOŻNY ZŁODZIEJ W Radomiu aresztowano mężczyznę, który przyszedł na uroczystość pierwszej komunii dziecka swojej partnerki. Ofiarą tego ewidentnego prześladowania katolików padł ukrywający się przestępca, poszukiwany sześcioma listami gończymi za oszustwa, kradzieże i paserstwo. Zgubił go rodzinno-religijny sentymentalizm… MaK
JEZUS W NAMIOCIE! Katolików prześladują także pod Szczecinem. W Czarnej Łące postawiono kaplicę namiotową – nową (jakże trafioną!) formułę kościoła na nadchodzące uboższe czasy. Nietypowy „budynek”, przypominający ogródek piwny, pokropił arcybiskup, ale nie chce pobłogosławić go inspektor budowlany. Proboszcz Piotr Leśniak walczy zatem o konieczne pozwolenia polityką faktów dokonanych – tak jak Kościół lubi najbardziej. MaK
BRATANKI W WIERZE Na Węgrzech wzmocniono pozycję lekcji religii w systemie szkolnym. W ramach ustanawiania prawicowych porządków w państwie rząd postanowił uczynić z katechezy (lub etyki – dla osób niereligijnych) przedmiot obowiązkowy. Dotąd lekcja religii była nauczana w szkole, ale poza oficjalnym planem lekcyjnym. Decyzja premiera Orbána wywołała entuzjazm środowisk katolickich, które uważały dotąd, że nadobowiązkowy charakter religii/etyki jest deprecjonujący. MaK
6
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
POLSKA PARAFIALNA
Pierwsza Komunia w szkole „Jesteśmy chyba jedyną szkołą, w której jest zwyczaj, że dzień po I Komunii Świętej uczniowie klasy drugiej przychodzą do szkoły w strojach komunijnych, śpiewają, mówią wierszyki, dzielą się radością dnia poprzedniego, rodzice częstują wszystkie dzieci cukierkami. W klasowej wspólnocie, z wychowawcą przeżywają to niezwykłe wydarzenie” – tak w notce pt. „Biały apel i partycypacja publiczna” chwali się na swoim blogu Grażyna Kapaon, dyrektor Zespołu Szkół im. Rzeczypospolitej Norwidowskiej w Strachówce. Żeby nie było wątpliwości, organem prowadzącym Zespołu Szkół w Strachówce jest Gmina Strachówka. Z kolei na oficjalnej stronie tejże teoretycznie świeckiej placówki oświatowej aktywnie udziela się szkolny katecheta Józef Kapaon, prywatnie mąż dyrektor szkoły. „Zbliża się czas I Komunii 2012 w naszej wspólnocie parafialnej, szkolnej, gminnej.
K
W szkole i kościele trwa przygotowanie” – anonsuje nauczyciel religii i usiłuje wmówić rodzicom, że nie ma wiary bez dialogu z Bogiem w szkole, w świetlicy wiejskiej i sali konferencyjnej Urzędu Gminy. Stąd – w związku z szykowaniem rodzinno-parafialno-szkolno-gminnych uroczystości
organizacji pierwszej komunii Józef Kapaon podaje, że ma doświadczenie 30 lat pracy katechetycznej, a jego żona i dyrektor szkoły Grażyna Kapaon „przez dziewięć lat przygotowywała I Komunie w Strachówce i wypracowała dobrze przemyślany ich wzór/model”. Wzorzec szkolnego
Religijna inicjacja, czyli Pierwsza Komunia Święta, to nie tylko uroczystość rodzinna czy kościelna. Niektóre z publicznych placówek szkolnych pierwszą komunię traktują jako wydarzenie szkolne. pierwszokomunijnych – na posiedzeniu Rady Pedagogicznej wygłosił apel: „Proszę, apeluję, zapraszam wszystkich ze wspólnoty wierzących i niewierzących na naszym terenie, którzy chcą pomóc mnie, dzieciom, rodzicom, szkole, parafii, gminie (…). Wypłyńmy na głębię!”. Jako potwierdzenie profesjonalnych kwalifikacji w zakresie
atolickie piśmidło „Miłujcie się” powstało po to, żeby uczyć szanowania i miłowania bliźnich swoich. Niestety, tylko w statucie. Dzięki inicjatywie „MS” mamy Ruch Czystych Serc – dla dziewic, żeby jak najdłużej nimi były. I jeszcze Ruch Czystych Serc Małżeństw – dla dziewic, które wyszły za mąż, ale chcą, żeby nadal było po bożemu. Choć trochę. I jeszcze Ruch Wiernych Serc – dla dziewic, które długo nimi były, później nie były, ale żyły po bożemu, a małżeństwo i tak się rozpadło. Dostają wówczas duchowe wsparcie i uczą się żyć cnotliwie i samotnie, bo drugiego ślubu brać nie wolno. A wracając do szanowania i miłowania… Nie wszystkich to dotyczy! W trzech ostatnich numerach „MS” zamieszczono szczegółowy, odcinkowy poradnik pt. „Jak można przezwyciężyć homoseksualizm”. Dla dotkniętych tą fatalną skłonnością. I dla rodziców, żeby wiedzieli, jak wychować dziecko na niegeja i nielesbijkę. Homoseksualizm – od dawna uznawany za jedną z orientacji seksualnych – według kościelnych „naukowców” pozostaje chorobą, z której (przy odrobinie silnej woli) możemy się wyleczyć. Teoria, że nie wybieramy orientacji, z którą przychodzimy na świat – twierdzi Holender Gerard Aardweg, którego artykuł przedrukowano w „Miłujcie się” – rozprzestrzenia się przez „destrukcyjną ideologię gejowską” lansowaną przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską. Oczywiście przy wsparciu mediów. Oczywiście z pomocą przymusowej edukacji seksualnej w szkołach.
obchodzenia komunii autorstwa małżeństwa Kapaonów zakłada rodzinność i wspólnotowość, a „jego piękną prezentacją (manifestacją) są Białe Apele, absolutnie unikatowy pomysł dzielenia się radością wiary we wspólnocie szkolnej, z rodzicami, kolegami, koleżankami… z całym światem”. Z własnej inicjatywy katecheta też
Szybka ateizacja Zachodu – gdyba dalej Aardweg – „zwiększyła podatność ludzi na ideologię i przesądy”… Z Kościołem nie ma przesądów! Jest racjonalnie i naukowo. Niebezpieczeństwo traktowania homoseksualistów jak normalnych ludzi – czytamy – prowadzi do tego, że wielu dobrodusznych katolików nie potępi ich jak Bóg przykazał i nie okaże należnej dezaprobaty: „Jeśli szczerze współczujemy młodym ludziom, którzy nabawili się homoseksualnych skłonności, musimy
wystarał się, by za pierwszokomunijne dzieci ze Strachówki modliła się niejaka Lucy z Ameryki, matka szóstki dzieci, która bardzo kocha Polskę, JPII i św. Faustynę, a do tego mieszka naprzeciw kościoła i ma przed domem figurkę Matki Boskiej – donosi Kapaon na szkolnej stronie. ~ ~ ~ Zespół Szkół w Strychówce nie jest wyjątkiem. Publiczna Szkoła im. Stanisława Rosponda w Żyrowej 13 maja 2012 roku przewiduje udział sztandaru szkolnego w uroczystości przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej przez uczniów kl. III. 14 maja natomiast dyrekcja szkoły zaplanowała dzień wolny od zajęć lekcyjnych dla uczniów klasy III po uroczystości Pierwszej Komunii Świętej. Z kolei w wykazie zajęć otwartych dla rodziców (na stronie Szkoły Podstawowej w Nasiadkach) 8 maja o godz. 9.00 znalazł się… egzamin do Pierwszej Komunii Świętej.
był fizycznie upośledzony”. Z kolei ojcowie synów gejów często ich zaniedbywali, bo „byli zbyt zajęci, po rozwodzie, ponieważ syn był nieślubny” itp. W czasie chowu potencjalnej lesbijki jest na odwyrtkę. Ojciec zbytnio angażuje się w wychowanie córki na niekorzyść jej relacji z matką. Podobnie jak w przypadku gejów przyszła lesbijka często jest upośledzona lub… zwyczajnie brzydka. Brzydsza od rówieśniczek, z którymi nieustannie się porównuje.
Nie miłuj geja! trzymać ich z dala od łatwego rozwiązania polegającego na przyczepieniu sobie etykiety »jestem gejem«. Oni potrzebują odpowiedniego rodzaju edukacji”. Wiemy już, że geje i lesbijki łażący po świecie to ludzie, którzy nie podjęli walki o normalność. Nie znaleźli odpowiedniego nauczyciela. Nie spotkali księdza, który umiał dobrze doradzić. A skąd się to cholerstwo w ogóle bierze? – zapytacie. Ano… W przypadku chłopców – informują „MS” – gej rośnie w rodzinie, w której matka zbyt aktywnie uczestniczyła w wychowaniu syna. Ta nadopiekuńczość często wynikała z faktu, że jej dziecko było słabsze od rówieśników czy wręcz… niedorozwinięte: „Liczne matki homoseksualistów zbytnio przywiązywały swoich synów do siebie, ponieważ ich syn
A wiadomo, jak ważne jest dla młodych dziewcząt odpowiednie wyglądanie. Taka dziewczynka zaczyna rozumieć, że w konkurencji z pięknymi koleżankami nie ma szans, więc decyduje się na bycie lesbijką! Proste? No pewnie. Niekiedy przyczyną homoseksualizmu bywa idol tej samej płci – jakiś aktor lub piosenkarka. Takie dzieci – przyszli homoseksualiści – zaczynają zachowywać się niestosownie do swojej płci. Chłopcy są zniewieściali. Dziewczynki są zbyt męskie. Na tym etapie rodzice powinni COŚ zrobić, naprowadzić swoje pociechy na właściwą płciową drogę. Na przykład komplementować brzydką córkę, żeby stała się pewniejsza siebie. „Złotą regułą dla rodziców chcących znacznie zmniejszyć ryzyko pojawienia się u ich dzieci homoseksualizmu jest
Komunijny biznes powszechnie nakręca się w publicznych podstawówkach. Ze szkolnych witryn internetowych można się dowiedzieć, jakie obowiązują w tym roku ceny komunijnego sakramentu. Szkoła Podstawowa w Zręcinie informuje, że składka ustalona „na potrzeby związane z I Komunią Świętą” wynosi 150 zł. Na tyle samo opłatę komunijną wyceniono w szkole podstawowej nr 111 w Łodzi. Cena obejmuje „intencję mszy św.”, „dar ołtarza” (witraż), inne „dary ołtarza” (chleb, owoce, kwiaty), zdjęcia grupowe, pamiątkę Pierwszej Komunii, film, wystrój kwiatowy kościoła, wiązanki. W Szkole Podstawowej nr 17 w Rzeszowie koszt Pierwszej Komunii w parafii pw. MB Królowej Polski obliczono na 170 zł (koszty organizacji plus fotograf) „w przeliczeniu na 24 osoby uczestniczące w uroczystości z klasy IIb”. Na ujawnionej w internecie liście uczniów IIb umieszczono jednak 25 nazwisk, skrupulatnie przy jednym odnotowawszy brak deklaracji przystąpienia dziecka do Pierwszej Komunii. Dodatkowo do kosztów w rzeszowskiej podstawówce dochodzi niewliczona w „ogólny koszt uroczystości komunijnych” opłata za pielgrzymkę dzieci komunijnych – około 30–40 zł od osoby. „Mam nadzieję, że nie będzie problemów z jej wygospodarowaniem” – stwierdza w odezwie do rodziców ks. Paweł Liszka i na pielgrzymkę nagania nie tylko rodziców, ale również dziadków i rodzeństwo. AK
postrzeganie i traktowanie syna jak prawdziwego chłopca i córkę jak prawdziwą dziewczynkę”. Jak żyć?! Jak się leczyć? – zapyta już gej i już lesbijka. Zaczynamy od przekonania samego siebie, że naszą „neurozę seksualną” da się leczyć. Następnie raz na zawsze zrywamy ze wszystkim, co homoseksualne. Kończymy związek, jeśli w jakimś jesteśmy. Pozbywamy się wszystkich „podniecaczy” – filmów, gazet itp. Przestajemy fantazjować! Wtedy na pewno popadniemy w depresję, podobnie jak w przypadku leczenia z alkoholizmu czy narkomanii – przewiduje Aardweg. Ten etap należy jednak dziarsko przeczekać, przy okazji wybaczając rodzicom lub opiekunom błędy wychowawcze, które nas do tej „neurozy” doprowadziły. Kolejnym krokiem powinno być przestawienie się na zachowania „adekwatne” do naszej płci. Często oznacza to zmianę fryzury, codziennego przyodziewku, a nawet tonu głosu. Pomocne bywają rozmowy z kościelnymi specjalistami od leczenia homoseksualizmu. A jest o co walczyć! „Ich życie (homoseksualistów – dop. red.) jest monotonne: krótkotrwałe euforie i frajdy, lecz jeden związek po drugim się rozpada, obsesyjna seksualność, samotność i depresja, często alkohol i narkotyki, choroby weneryczne, samobójstwa, krótsze życie, samotna starość (bez względu na to, ilu kochanków mieli w młodych latach)”… Wypisz wymaluj, typowy przedstawiciel pokolenia młodych dorabiających się – powie ktoś. To oni wszyscy są gejami?! JUSTYNA CIEŚLAK
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
K
uria archidiecezji warmińsko-mazurskiej wydała 11 maja tajemnicze oświadczenie, w którym czytamy, że wobec narastającego zainteresowania (cyt. z zachowaniem pisowni oryginału) „tematem niewłaściwych odniesień Księdza Proboszcza z gminy K(...) wobec nieletnich dziewcząt” i faktem, że zajęła się już nimi prokuratura, „Ksiądz Proboszcz złoży także, w najbliższym czasie w Kurii, odpowiednie wyjaśnienia. Ponieważ chodzi o dobro młodzieży, ale również o ustalenie stanu faktycznego, sprawa będzie zbadana wnikliwie i starannie”. Takie zapewnienie złożył biskup pomocniczy Jacek Jezierski. Rzecz dotyczy ks. Jarosława M. (ponad 20 lat w kapłaństwie) z parafii w G. Na sygnał o prawdopodobnym dopuszczeniu się przezeń przestępczego molestowania małoletnich poniżej lat 15, jako pierwsza zareagowała Stefania Siewruk-Welens, dyrektorka miejscowego Zespołu Szkół (oddział przedszkolny, szkoła podstawowa, gimnazjum): – Zgłosiła się do mnie uczennica i opowiedziała o takich zachowaniach księdza, które uznałam za absolutnie niedopuszczalne. Wskazała inne dziewczynki poddane podobnym praktykom. Ile, w jakim wieku? Więcej niż kilka, wszystkie poniżej piętnastego roku życia. Nic ponadto nie mogę ujawnić. Po wysłuchaniu każdej z osobna (ich relacje oceniłam jako spójne i wiarygodne) postanowiłam zawiadomić właściwą terytorialnie Komendę Powiatową Policji w Kętrzynie. Jeszcze tego samego dnia – czyli w poniedziałek 23 kwietnia – telefonicznie, a nazajutrz dostarczyłam notatkę służbową i zostałam przesłuchana w charakterze
POLSKA PARAFIALNA
Garderobiany Duchowny próbował wykąpać na plebanii dziewczynkę z podstawówki. Twierdzi, że chciał tylko zobaczyć, czy umie posługiwać się prysznicem... świadka. Odwaga? Wykonałam po prostu swoją powinność. Proszę pamiętać, że jestem funkcjonariuszem publicznym, więc obok zawodowego obowiązku ochrony dzieci spoczywa na mnie także prawny obowiązek informowania organów ścigania o możliwości popełnienia przestępstwa – tłumaczy „FiM” dyr. Siewruk-Welens. „Więcej niż kilka” oznacza, że co najmniej 10. Z innych źródeł wiemy, że dokładnie jedenaście dziewczynek (także ministrantki) opowiedziało dyrektorce o rozbieraniu przez duchownego, dotykaniu miejsc intymnych, namawianiu do kąpieli na plebanii... Przykładowo: – Zabrał je własnym samochodem do sanktuarium w Stoczku.
Po zakończeniu zwiedzania zaproponował, żeby podjechać jeszcze nad jezioro. Bez wcześniejszego choćby poinformowania rodziców. Stanęli w jakimś odludnym miejscu. O dziwo, miał przygotowane... spódniczki kąpielowe! Okazało się, że woził ciuszki w bagażniku. Ot, tak na wszelki wypadek. Usiadł, rozkładając nogi, tak aby mieć ofiarę jak najbliżej, i „pomagając” w przebieraniu dotykał miejsc intymnych – podkreśla wujek byłej już ministrantki. – Zdjęłam legginsy i założyłam tę spódniczkę, a on mi każe jeszcze majtki zdejmować. Ja mówię: „Nie, bo się wstydzę”. A on, że nie mam czego: „Mnie się wstydzisz?! Przecież jestem księdzem”. Koleżankę kładł sobie na kolanach – relacjonuje uczestniczka
Klęska Victorii Do Sądu Rejonowego w Łowiczu wpłynął wreszcie akt oskarżenia przeciwko dyrektorowi diecezjalnego Radia Victoria i księgowej kościelnej rozgłośni. Prokuratura zarzuca ks. Piotrowi S. (na zdjęciu) oszustwa i wyłudzenie publicznych pieniędzy w łącznej kwocie ponad 70 tys. zł, a Elżbiecie Ł. – jego byłej podwładnej – sfałszowanie 128 dokumentów. Duchowny nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień, kobieta zaś potwierdziła, że „tylko preparowała dokumentację”. Obojgu grożą kary do ośmiu lat pozbawienia wolności. Teoretycznie, ma się rozumieć... O tej aferze napisaliśmy jako pierwsi w marcu 2009 r., gdy biuro Victorii odwiedziło kilku policjantów z nakazem przeszukania i zabezpieczenia papierów („Diecezjalna lista przebojów” – „FiM” 13/2009). Śledczy nie ułatwiali nam zadania („Nie mamy żadnego społecznie uzasadnionego interesu, żeby informować o szczegółach” – oznajmił Marek Kryszkiewicz, szef łowickiej Prokuratury Rejonowej), ale rozszyfrowaliśmy istotę wówczas jeszcze domniemanego przestępstwa. Przypomnijmy...
Radio oraz jego Agencja Reklamowa Victoria otrzymywały silne wsparcie finansowe na realizację rozmaitych audycji propagandowych. Były na liście płac dwóch ministerstw, Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie, zarządów województw łódzkiego i mazowieckiego oraz kilku innych instytucji samorządowych. Rozliczając się z dotacji do sprawozdań z rzekomo zrealizowanych przedsięwzięć, załączali umowy o dzieło i rachunki wystawione na pracujących w rozgłośni „zleceniobiorców”. Były zazwyczaj lipne, bo dokumentowały prace, których nie wykonano, zaś osoby „pobierające” honorarium pieniędzy nie dostawały. Pomińmy dalsze szczegóły ustaleń śledztwa, bo przekręt był w gruncie rzeczy dosyć prymitywny, a kwoty na kolana nie powalają. Bardziej interesująca jest nieudana próba ukręcenia sprawie łba podjęta przez... prokuraturę! Zrobili tak: Ponieważ ksiądz dyrektor dał słowo honoru, że o niczym nie wiedział (choć firmował swoim podpisem wszystkie wnioski o dotacje), a księgowa wzięła fałszerstwa na siebie,
wycieczki do Stoczka (nagranie ujawniono na portalu internetowym ketrzyn.wm.pl), której kapłan proponował później dodatkową atrakcję w postaci kąpieli na plebanii... „Przed zakwalifikowaniem na kolonie Caritasu chciałem tylko zobaczyć (sic! – dop. red.), czy umie posługiwać się prysznicem, żeby później nie było problemu z odsyłaniem do domu” – opowiadał ks. Jarosław na łamach lokalnej „Gazety w Kętrzynie”, przekonując, że dzieciak swobodnie obsługujący komputer i telefon komórkowy nie ma pojęcia o przeznaczeniu wody tryskającej z sitka. W dniu 30 kwietnia policja przekazała dokumentację sprawy kętrzyńskiej prokuraturze i wszczęto śledztwo w sprawie podejrzeń
śledczy ułożyli się z nią na dobrowolne poddanie karze bez kompromitującego procesu. Gdy 26 sierpnia 2010 r. sąd miał tylko przyklepać wyrok półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz 3 tys. zł grzywny, nieoczekiwanie okoniem stanęła była sprzątaczka Barbara K. Kobieta, wykorzystując status pokrzywdzonej uprawniający do wniesienia sprzeciwu, oświadczyła, że ława oskarżonych jest zdecydowanie za krótka, bowiem brakuje na niej księdza dyrektora, zaś w akcie oskarżenia nie ma nawet słowa o podejmowanych przez niego naciskach, aby fałszywie pokwitowała mu odbiór cennej nagrody za zwycięstwo w konkursie zorganizowanym przez radio. W zaistniałej sytuacji sąd musiał skierować sprawę do rozpoznania w normalnym procesie. Gdy już wyznaczono datę i rozesłano wezwania, prokuratura wykonała przedziwną woltę: 20 września 2010 r. podjęła umorzony wątek dotyczący wyłudzeń pieniędzy, a do siedziby kościelnej firmy znowu przyszli policjanci, żeby zabezpieczyć komputer Elżbiety Ł. (wciąż jeszcze pracowała w rozgłośni!) oraz kilka segregatorów z dokumentami.
7
o molestowanie, czyli bez przedstawienia zarzutów konkretnej osobie. – Ksiądz do dzisiaj normalnie funkcjonuje, ma kontakt z pokrzywdzonymi, odprawia msze, spowiada, a nawet przygotowuje dzieci do Pierwszej Komunii – alarmowała nas 10 maja nauczycielka z G. Standardowo działa już także „społeczny komitet obrony” plebana. Aktyw zastrasza świadków, że nie otrzymają katolickiego pochówku, zostaną skreśleni z etapów trasy kolędowej, wyczytani z ambony itp. Prokuratura ma na razie związane ręce: – Zgodnie z procedurą postępowania karnego dzieci muszą zostać przesłuchane przez sąd w obecności biegłego psychologa. Złożyliśmy stosowne wnioski do sądu i czekamy na ich realizację – wyjaśnia Jarosław Duczmalewski, prokurator rejonowy w Kętrzynie. Tymczasem wychodzą na jaw przypadki sprzed 4–5 lat, kiedy to ks. Jarosław był proboszczem parafii we wsi B. koło Ornety. Uczennice miejscowej podstawówki im. Jana Pawła II skarżyły się na obmacywanie, a podczas zebrania wiejskiego duchowny musiał tłumaczyć się z testowania natrysku na plebanii... Ówczesna dyrektorka szkoły doszła jednak do wniosku, że (cyt.) „ksiądz to dobry człowiek, a młodzież czasem przesadza”, i dopiero po serii skarg rodziców kuria przeniosła swojego człowieka do Garbna. Telefonujemy do ks. Jarosława. Raz, drugi, dziesiąty... Gdy wreszcie podnosi słuchawkę, twierdzi, że jest swoim bratem. Kiedy będzie sobą? „Nie wiadomo” – odparł. ANNA TARCZYŃSKA Współpr. T.S.
Śledczy musieli chyba nie spać po nocach, bo tak szybko zdołali je przeanalizować, że już cztery dni później poprosili sąd o zwrot wszystkich akt w związku z rzekomym ujawnieniem „nowych okoliczności”. – Wątek księdza zaszyto tak grubymi nićmi, że w toku rozprawy niechybnie wszystko by się rozsypało. Księgowa nie przytuliła nawet złotówki, więc proste pytanie, gdzie jest kasa, obnażyłoby celowe zaniechania prokuratury. W tej paskudnej sytuacji musieli uciekać do przodu – wytłumaczył nam policjant z Łowicza. Okazało się, że trzeba było kolejnych 19 miesięcy i zmiany na stanowisku prokuratora rejonowego, żeby doprowadzić do końca załatane pośpiesznie śledztwo... DOMINIKA NAGEL
8
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Co miele „Wiatrak” Czyli o tym, jak prezydent Bydgoszczy nie dał się przygnieść żywym pomnikiem Jana Pawła II. Fundacja „Wiatrak” od 2003 roku istnieje przy parafii Matki Boskiej Królowej Męczenników na bydgoskim Fordonie. Działające z jej ramienia Centrum Kultury Katolickiej oferuje całą gamę zajęć – m.in. plastycznych, muzycznych, terapeutycznych – dla dzieci i dla dorosłych. Oczywiście nie pro bono, ale inkasując za to odpowiednią kasę od samych zainteresowanych albo od miasta. Tylko w 2010 roku z miejskiego budżetu dostało na działalność oświatowo-wychowawczą 110 tys. zł; na organizację wypoczynku wakacyjnego – ponad 64,2 tys. zł; na świetlicę terapeutyczną dla dzieci – 15 tys. zł. Z miejskiej puli na kulturę i ochronę dziedzictwa narodowego uszczknęło natomiast 30 tys. zł (m.in. na Koncert Galowy X Dnia Papieskiego). Wykorzystując słabość urzędników państwowych do papieża Polaka, ksiądz Krzysztof Buchholz, prezes zarządu fundacji, od ponad 10 lat stawia przy parafii dom jubileuszowy, pełnymi garściami czerpiąc kasę z publicznego worka. „Wiatrak. Dom dla Ciebie” – to lotne hasło ma zachęcać darczyńców do wspierania inicjatywy. Jest
I
oczywiście i stosowna legenda: oto w roku jubileuszowym członkowie fundacji wybrali się na Światowe Dni Młodzieży. „Jan Paweł II zachęcał młodych ludzi, by wrócili do swoich domów i podjęli konkretne zadania. Dla nas był to wyraźny znak, że czas marzenia o Domu przełożyć na konkretne czyny... I tak to się zaczęło” – czytamy na oficjalnej stronie „Wiatraka”, który ma być żywym pomnikiem Jana Pawła II. Pomnikiem, na który księdzu Buchholzowi udało się zgarnąć całkiem sporo publicznych pieniędzy. I tak: Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego na budowę dał 8 424 386 zł. Resztę z szacowanej na niemal 13 mln zł inwestycji (same koszty budowy – bez wykończenia!) wzięli na swoje barki „ludzie dobrej woli” – w tym m.in. budżet miasta (dotąd 1 mln, nie licząc bieżącego finansowania działalności), PFRON, Urząd Wojewódzki, minister kultury i dziedzictwa narodowego (2,5 mln zł). W 2010 r. Unia sypnęła jeszcze dodatkowe 12 mln zł na wykończenie i wyposażenie obiektu. Nie wystarczyło. I nic dziwnego – wszak „Wiatrak. Dom dla Ciebie” to nie jakiś tam zwykły dom parafialny. Jest oparty – jak chwalą się jego budowniczowie – na „personalistycznej koncepcji wychowania”, której nauczał sam Jan Paweł II i która zakłada, że człowiek staje się pełnią przez jedność i harmonię ciała,
gor M. alias „Patyk” przez jedenaście lat opowiadał policjantom i prokuratorom bajkę o tym, co widział pod domem generała Marka Papały. Bezkrytycznie wierzyli, choć często mu się mieszało. Dziś już wiemy, że wodził słuchaczy za nos... Igor (rocznik 1974) zaczął kraść, mając 16 lat. Jego paserem i nauczycielem był Mariusz D., ps. „Przeszczep”, ekspert od łamania najbardziej wyrafinowanych zabezpieczeń samochodowych. Płacił małolatom od 1,5 tys. dol. za sztukę. Ciekawostką w karierze tego nad wyraz religijnego osobnika jest posiadana przezeń niegdyś godność... biskupa. Nie był to wprawdzie Kościół katolicki, lecz założony w 1995 r. Kościół Głosicieli Dobrej Nowiny z kurią generalną w mieszkaniu gangstera Andrzeja W., ps. „Baryła”, ale cele mieli z grubsza podobne do kolegów z Watykanu: zwolnienia celne, fikcyjne darowizny odpisywane od podatku, oszustwa, wyłudzenia. „Patyk” zorganizował grupę współpracowników. Zarabiali coraz więcej i woda sodowa zaczęła im uderzać do głowy. Naćpani, stawali się jeszcze bardziej zuchwali: potrafili ukraść auto z salonu, a nierzadko ich ofiarami padali politycy. Żeby uporządkować reguły i znaleźć bardziej możnego protektora, ekipa Igora zgłosiła akces do niepodzielnie rządzącej wówczas w mieście tzw. grupy pruszkowskiej. Warunki były wręcz bandyckie (5 tys. dol. wpisowego, po 200 dolarów na głowę stałej miesięcznej składki
psychiki, intelektu i ducha. Jest więc na co wydawać, biorąc pod uwagę, że dla ciała jest w „Wiatraku” strefa fizyczna (siłownia, sala rehabilitacyjna, sale do ćwiczeń oraz kompleks z jacuzzi i sauną). Harmonię dla psychiki gwarantują: sala widowiskowa, kawiarnia artystyczna, sale dla młodzieży oraz poradnia. Intelekt dopieścić mają sale do zajęć stałych (komputerowych, językowych, artystycznych), a także sale konferencyjne. Dla sfery duchowej pomyślano z kolei ogród zimowy, oratorium oraz pracownię plastyczną. Dom jubileuszowy – dedykowany JPII, a sponsorowany głównie z publicznych pieniędzy (pięć lat temu jego plany zostały położone na grobie Papy, żeby „nabrały mocy”) – jest już na finiszu, jednak przyparafialnej fundacji zabrakło środków (jej przedstawiciele ów fakt tłumaczą szalejącym kursem euro i wzrostem cen na rynku budowlanym). Mniej więcej miliona złotych na wykończenie sali widowisko-kinowej.
i 15–20 proc. od ceny uzyskanej ze sprzedaży kradzionego auta), ale mieli za to „opiekę”, dostęp do urzędników legalizujących pojazdy oraz informacje od „zaprzyjaźnionych” policjantów. – „Patyk” pracował po kilkanaście godzin na dobę, żeby wyrobić się z płatnościami oraz mieć na prochy. Brał do nosa i zasuwał. Momentami szedł już na bezczela. Kierowcę za łeb albo pod lufą z auta i odjazd. Po prostu desperat. Wpadka była tylko kwestią czasu – wspomina niegdysiejszy amator
O dziwo, prośbę o korektę w uchwale budżetowej do prezydenta Rafała Bruskiego wysmarował wcale nie prezes fundacji „Wiatrak” ksiądz Krzysztof Buchholz, ale fordońscy radni – pospołu Bogna Blachowska-Wojciechowska (PO), Kazimierz Drozd (SLD), Tadeusz Kondrusiewicz (Miasto dla Pokoleń), Piotr Król (PiS) i Lech Zagłoba-Zygler (PO). Uznali jednomyślnie, że należy kolejną miejską kasę przelewać na konto organizacji katolickiej. „Dzielnica, którą reprezentujemy, posiada zbyt małą liczbę obiektów o charakterze kulturalno-społecznym i rekreacyjnym. Budowany obiekt ma szansę zaspokoić dużą część potrzeb mieszkańców w tym zakresie” – napisali radni w apelu do prezydenta. „Mamy wreszcie możliwość, żeby do Fordonu zaczęły trafiać sztuki teatralne, kabarety, dobre rockowe
przed obliczem ówczesnego ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego, by pochwalić się sukcesem i uzyskać błogosławieństwo do przyznania „Patykowi” statusu świadka koronnego. Dostali zgodę. Igor przyznał się do około 150 osobiście popełnionych kradzieży oraz kilkuset, o których słyszał. Opisał metody, lokalizację „dziupli”, ujawnił nazwiska złodziei, gangsterów, paserów, wskazał skorumpowanych policjantów. Rozpoczęły się masowe aresztowania, a niedługo później procesy. Czas pokazał, że
Złodziej w koronie cudzych aut, któremu po odsiedzeniu wyroku udało się ustatkować. Igora M. schwytano w kwietniu 2000 r. na Śląsku. Po kilku miesiącach zaczął mówić, choć miał dotychczas na koncie niewielki wyrok w zawieszeniu. Najpierw puścił śledczym bączka, że 25 czerwca 1998 r. był pod domem Papały i widział zabójców, więc jeśli za samochody dostanie gwarancję bezkarności, wszystko opowie, jak na spowiedzi. Pokazali mu zdjęcia, wskazał na dokładnie tych, którzy pasowali do koncepcji z Edwardem Mazurem jako zleceniodawcą. 25 stycznia 2001 r. specjalna delegacja z Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach stawiła się
o ile w sprawach bandyckich raczej się nie mylił, to z funkcjonariuszami średnio co drugi donos był chybiony, ale „Patyk” zdobył opinię świadka absolutnie wiarygodnego o fotograficznej wręcz pamięci. – Jeżeli nie pamiętał, mówił uczciwie: „Nie pamiętam” – podkreślała w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia, która w lutym 2005 r. skazywała 23 byłych kolegów Igora. Tymczasem w sprawie jego obecności obok domu Papały nie zrobiono absolutnie nic! Lista zaniechań to 59 stron analizy materiałów operacyjnych: „Nie zweryfikowano zeznań Ł. przez porównanie ich do zeznań wszystkich świadków obecnych na miejscu
zespoły” – argumentował dodatkowo Król z PiS-u. „Musimy mieć świadomość, jak dużo publicznych pieniędzy na ten projekt już trafiło. Nie czuję się w obowiązku, aby przekazywać kolejne” – usłyszeli w odpowiedzi. „Co tam się będzie działo, zdecyduje ostatecznie gospodarz. Puste deklaracje nie mają żadnego znaczenia” – ripostował Bruski, którego nie przekonują deklaracje o niewyznaniowym charakterze obiektu. „Tej sali potrzebują mieszkańcy. Dodatkowo prezydent mógłby to potraktować jako swój sukces i przeciąć wstęgę” – nie poddawał się Król. Prezydent się nie ugiął. Prośbę o kolejny milion potraktował jak zwykłą bezczelność i stwierdził, że katolicki „Wiatrak” z publicznego grosza ani złotówki więcej już nie dostanie. JULIA STACHURSKA Fot. Autor
zdarzenia, natomiast kontynuowano przesłuchania Ł. mimo wyraźnych symptomów, że zeznaje nieprawdę. Nie ustalono, z kim Ł. utrzymywał kontakty towarzyskie i przestępcze w okresie poprzedzającym zabójstwo generała i po zabójstwie, mimo że już było oczywiste, że nie działał sam...” – raportowali analitycy powołani w 2008 r. przez komendanta głównego policji do przyjrzenia się efektom śledztwa. Sugerowali, że „Patyk” był zamieszany w zabójstwo i tylko dlatego poszedł na układ z prokuraturą, żeby odwrócić od siebie uwagę. Po czterech latach okazało się, że mieli rację. 23 kwietnia o godz. 6 rano zatrzymano „Patyka” i jego czterech wspólników. Dwa dni później rzecznik łódzkiej Prokuratury Apelacyjnej Jarosław Szubert i dyrektor Biura Kryminalnego KGP insp. Marek Dyjasz zakomunikowali, że zgromadzono twarde dowody pozwalające na postawienie Igorowi M. oraz współdziałającemu z nim Mariuszowi M. zarzutu zabójstwa Papały. Wiemy skądinąd, że wskazał ich 41-letni dziś Robert P., były piłkarz warszawskiego „Hutnika”, który w przerwach między treningami parał się złodziejką. On także uczestniczył w próbie kradzieży samochodu generała. W lutym ubiegłego roku zidentyfikowano go i oskarżono o współudział w zbrodni. Pół roku później dostał status świadka koronnego i zaczął sypać... A.T.
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
P
owidzki Park Krajobrazowy to przepiękna kraina jezior stworzonych przez działalność lodowca na terenie kilku gmin w woj. wielkopolskim. Chlubą parku jest bogata flora i fauna, w tym wiele chronionych gatunków zwierząt i roślin. Piękno tego narodowego skarbu od dawna jest celem wielu turystycznych wycieczek nie tylko z Polski, ale także z Niemiec czy Holandii. Z jezior korzystają także entuzjaści sportów wodnych oraz liczni właściciele działek i domków rekreacyjnych w przyjezierzu. Bardzo możliwe, że niedługo te malownicze polodowcowe zbiorniki całkowicie znikną z powierzchni ziemi, bowiem z jezior w szybkim tempie ubywa woda. Wbite w piasek samotne pomosty (patrz zdjęcia) są już, niestety, stałym widokiem dla okolicznych mieszkańców i ubywającej liczby turystów. W jeziorach od około 3 lat poziom wody obniżył się średnio o 1,7 metra, a linia brzegowa cofnęła się nawet o 30 metrów! Wskazują na to informacje zawarte w artykule „Rezygnacja z retencjonowania wody na wododziale Noteci i Warty sprzeczna z zasadą zrównoważonego rozwoju”, zamieszczonym w czasopiśmie naukowym „Gospodarka Wodna”. Wodowskazy, które pierwotnie pokazywały głębokość jezior, stoją teraz powyżej lustra wody. Nie inaczej jest z rurami odprowadzającymi deszczówkę, straszącymi rdzą ponad poziomem jezior. Kurczenie się naturalnych zbiorników wodnych bardzo negatywnie wpływa na zwierzęta zamieszkujące te tereny i – oczywiście – na bogatą roślinność. Najprawdopodobniej głównym winowajcą jest pobliska Kopalnia Węgla Brunatnego Konin, a dokładnie – najbliższa jeziorom odkrywka Jóźwin IIB.
W trakcie pracy wydobywczej kopalni pojawia się w odkrywkach pochodząca z basenu pojezierza tzw. woda zrzutowa, która częściowo wykorzystywana jest do chłodzenia turbin elektrowni Pątnów-Adamów
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Miejscowi politycy zdają sobie sprawę z dramatycznej sytuacji Parku Powidzkiego, ale ich działania są ograniczone, gdyż w kopalni pracuje około 5 tysięcy osób (czyt. wyborców). Trudno więc z nią zadzierać. Niemniej Związek Gmin Powidzkiego Parku Krajobrazowego
na przełomie 2010 i 2011 roku. Działania te miały ochronić jeziora i równocześnie pozostawić pracę ludziom zatrudnionym w KWB. Przepompownia to koszt aż 16 mln zł, ale obrońcom jezior Parku Powidzkiego udało się znaleźć te pieniądze. Połowę kwoty przeznaczyła na tę inwestycję kopalnia, a drugą połowę – okoliczne gminy, którym zależy na turystyce. Wydawałoby się, że wszystko zmierza ku ogólnemu kompromisowi, ale budowę przepompowni blokuje Jolanta Ratajczak, dyrektor… Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ). Dyrektor Ratajczak nie dopuszcza do uruchomienia projektu, stawiając wymóg oczyszczenia niżej
reprezentowany przez przewodniczącego Ryszarda Grześkowiaka oraz marszałek województwa wielkopolskiego Marek Woźniak doprowadzili do opracowania planu rewitalizacji tych jezior, proponując budowę przepompowni czystej wody z odkrywki Jóźwin IIB do jezior Budzisławskiego i Wilczyńskiego. Opracowano plan budowy rurociągu, zebrano fundusze, w których KWB Konin partycypuje w 50 proc. i wyznaczono inwestora zastępczego. Budowę planowano zakończyć
położonego Jeziora Suszewskiego (zanieczyszczone ściekami świniarnika z okresu PGR) i oczyszczania wody kopalnianej, która ma zasilić drenowane przez kopalnię jeziora Wilczyńskie i Budzisławskie. – Jest to pseudoargument mający zablokować gotową inwestycję ratującą jeziora – uważają zgodnie eksperci. Na te dwa nonsensowne wymogi nie ma już ani pieniędzy, ani czasu, gdyż odkrywka Jóźwin IIB prawdopodobnie ukończy pracę w 2018 roku.
nie przedstawia żadnej wartości, gdyż zbyt wysokie wartości pH i wartości potencjałów elektrochemicznych świadczą bez wątpienia o złym poborze próbek – mówi „FiM” prof. Jarczewski.
Jednemu z najpiękniejszych regionów Wielkopolski grozi katastrofa ekologiczna z kopalnią węgla brunatnego w tle. oraz do zalewania wyrobisk Kopalni Węgla Brunatnego Konin. Reszta tej wody, zamiast trafiać do jezior, spływa bezpowrotnie w stronę morza. Tymczasem Arkadiusz Michalski, główny inżynier ds. Ochrony Środowiska KWB Konin, twierdzi, że kopalnia z wysychaniem jezior nie ma nic wspólnego. Na dowód swojej tezy przedstawia badania Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego, z których wynika, że powiązanie kopalni z kurczeniem się jezior jest błędne, a winna jest… pogoda. Inni eksperci przekonują, że klimat nie jest przyczyną degradacji tych jezior, gdyż średnioroczne opady nie odbiegały od wartości wieloletnich – tak wynika z danych w przytoczonym wyżej artykule profesorów Ilnickiego i Orłowskiego. Ponadto – według prof. Arnolda Jarczewskiego z Wydziału Chemii UAM – badania fizykochemiczne wykonane przez Zespół Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego zrobiono błędnie, ponieważ przyjęto wadliwe założenia: – Jest mało prawdopodobne, że w wodzie na tak znacznej głębokości występuje tlen. Podejrzanie wysokie są również wartości pH. Może to wskazywać, że próby pobrano bez prawidłowego przepompowania otworów piezometrów (wydrążony w ziemi otwór o niewielkiej średnicy – przyp. red.). Całe opracowanie
9
W ciągu najbliższych 6 lat ma się zmienić właściciel kopalni. Nikt nie da w takim wypadku gwarancji, że po zamianie stołków nowy prezes będzie chętny do wydania obiecanych wcześniej 8 mln zł na inwestycję przepompowni. Ponadto okoliczne gminy nie należą do najbogatszych i znalezione przez nie pieniądze z pewnością znajdą inne przeznaczenie. Jak długo można trzymać takie fundusze w zamrażarce? Dyrektor RDOŚ sądzi, że unikatowe rośliny wodne – ramienice – poczują się źle przy dopływie świeżej wody o składzie niewiele różnym od tej w jeziorach (woda pitna). Uważa natomiast, że będą się czuły „doskonale” przy dalszym obniżeniu lustra wody i ich odsłonięciu. Nie widzi zagrożenia w spadku poziomu wody o 170 cm i tego, że zagładzie uległa duża część naturalnych cieków wodnych wraz z całą fauną i florą tam zawartą. Dowiedzieliśmy się, że Marek Woźniak (PO), marszałek woj. wielkopolskiego i Krzysztof Grabowski z zarządu Województwa Wielkopolskiego mają w najbliższym czasie wystosować pismo do dyrektor Ratajczak, w którym zażądają zniesienia jej bezsensownych wymogów oczyszczania Jeziora Suszewskiego i oczyszczania czystej przecież wody, mającej zasilić jeziora z odkrywki Jóźwin IIB. Również jezioro Gopło leżące na Pojezierzu Gnieźnieńskim jest zagrożone wyschnięciem przez działania KWB Konin. W obronie Gopła stanęły pobliskie gminy oraz Greenpeace, które złożyły skargę do Komisji Europejskiej. W sprawie blokady budowy przepompowni ratującej powidzkie jeziora wysłaliśmy do dyrektor RDOŚ Jolanty Ratajczak pytanie. Do chwili oddania gazety do druku nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. ŁUKASZ LIPIŃSKI
10
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
POD PARAGRAFEM
Porady prawne Obrońca z urzędu Zostałam pozwana o zapłatę. Nie stać mnie na fachowego obrońcę, ale sąd nie zwolnił mnie od kosztów sądowych. Czy moje prawo do obrony nie będzie w ten sposób naruszone? Czy mogę w tej sprawie coś zrobić? W kwietniu 2010 r. zmieniły się przepisy postępowania cywilnego w zakresie pomocy prawnej z urzędu. Zmiany nastąpiły na skutek orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że bezpłatna pomoc prawna winna przysługiwać nie tylko osobom ubogim, zwolnionym od kosztów sądowych. W związku z tym obecnie nawet osoby, które nie zostały zwolnione z tych kosztów, mają prawo ubiegać się o wyznaczenie pełnomocnika z urzędu. Aby żądanie takie było skuteczne, trzeba złożyć oświadczenie, z którego wynika, że pozwany nie ma dostatecznych środków na poniesienie kosztów wynagrodzenia adwokata lub radcy prawnego. Nie posiada środków osoba, której zapłata wynagrodzenia powodowałaby uszczerbek dla utrzymania jego i jego rodziny. Strona ma wtedy możliwość wyznaczenia konkretnego radcy prawnego lub adwokata, z którego usług chciałaby skorzystać. Wyboru należy dokonać we wniosku. Sąd, rozpatrując pozytywnie wniosek, zwraca się do właściwej rady okręgowej izby radców prawnych lub okręgowej rady adwokackiej o wyznaczenie pełnomocnika. Rady te, w miarę możliwości i w porozumieniu ze wskazanym radcą lub adwokatem, wyznaczają tę osobę do reprezentacji. Przepisy te dotyczą nie tylko osób fizycznych, ale również osób prawnych i jednostek organizacyjnych nieposiadających osobowości prawnej.
Dziedziczenie po rodzeństwie W kwietniu 2003 r. zmarła tragicznie moja ciocia, nie pozostawiając testamentu. Była panną, posiadała zabudowaną nieruchomość. Ciocia pozostawiła po sobie liczne rodzeństwo – w sumie 13 osób. Do dzisiaj przy życiu pozostał tylko jeden brat. Obecnie przy dziedziczeniu w grę wchodzą 23 osoby – dzieci zmarłego rodzeństwa. Przez lata od śmierci cioci narasta dług względem gminy z tytułu nieopłacanego podatku od gruntu i zabudowań. Urząd gminy do wszystkich osób wysłał pismo, w którym zobowiązuje nas do przedstawienia oświadczeń o przyjęciu, odrzuceniu spadku lub zrzeczeniu się dziedziczenia
– o ile były składane. Nadmieniam, że postępowanie w tym przedmiocie nie było przeprowadzone. Czy o spadek po zmarłej może wystąpić tylko żyjący brat, czy mogą wystąpić również jej siostrzenice i siostrzeńcy? Czy spadek należy się tylko bratu, czy wszystkim? Proszę o podanie dokładnej podstawy prawnej. Przepisy dotyczące dziedziczenia ustawowego najbliższej rodziny uległy zmianie w 2009 r. Obecnie rodzeństwo dziedziczy z ustawy po zmarłym dopiero w momencie, gdy zmarły nie pozostawił po sobie zstępnych i któregoś z rodziców. Część, która przypadałaby rodzicowi, zostaje przyznana rodzeństwu w częściach równych. Ponieważ spadkodawczyni zmarła w 2003 r., zastosowanie znajdą przepisy sprzed nowelizacji. Zatem rodzeństwo zmarłej dziedziczy w zbiegu z małżonkiem i rodzicami, o ile spadkodawca nie pozostawił zstępnych. Jeżeli którekolwiek z rodzeństwa spadkodawcy nie dożyło otwarcia spadku, pozostawiając swoich zstępnych, udział spadkowy, który by mu przypadał, przypada jego zstępnym. Z przytoczonego przez Pana stanu faktycznego wynika, że powołanymi do spadku są wszystkie wskazane osoby – zarówno brat zmarłej, jak i pozostali siostrzeńcy i siostrzenice. Nabycie spadku co do zasady następuje z chwilą otwarcia spadku, a więc w momencie śmierci spadkodawcy. Należy zatem przyjąć, że wszystkie wymienione osoby są już prawowitymi spadkobiercami po zmarłej. Wprawdzie można spadek odrzucić, ale można tego dokonać jedynie w ciągu 6 miesięcy od dnia, w którym spadkobierca dowiedział się o tytule swego powołania – zazwyczaj dzień ten pokrywa się z dniem śmierci spadkodawcy. Jak sam Pan wspomina, oświadczenia takie nie były składane. Z opisanej w liście sytuacji wynika zatem, że spadkobiercy są zainteresowani wydaniem przez sąd postanowienia o stwierdzeniu nabycia spadku – tylko bowiem za pomocą takiego orzeczenia (oraz zarejestrowanego aktu poświadczenia dziedziczenia sporządzonego przez notariusza) można udowodnić względem osoby trzeciej swe prawa wynikające z dziedziczenia. Ustalenia kręgu spadkobierców nie może bowiem dokonać organ administracji.
Artykuł 1025 Kodeksu cywilnego stanowi, że sąd stwierdza nabycie spadku przez spadkobiercę na wniosek osoby mającej w tym interes. Krąg uprawnionych został tu zatem określony szeroko, nie musi bowiem chodzić wyłącznie o interes prawny – osobą zainteresowaną będzie każdy, kto ma interes w powstaniu skutków prawnych związanych z wydaniem postanowienia o stwierdzeniu nabycia spadku. Wniosek taki może zatem złożyć zarówno brat zmarłej, jak i każdy z pozostałych spadkobierców.
Postanowienia takie stają się skuteczne i wykonalne po uprawomocnieniu się.
Podatek od nieruchomości
Mój rozwiedziony przyjaciel, ojciec 13-letniej dziewczynki, ma pełne prawa rodzicielskie, lecz dziecko pozostaje przy matce „w każdoczesnym jej miejscu zamieszkania”. Matka dziewczynki mieszka obecnie na plebanii wraz ze swoim konkubentem księdzem. Od roku matka zaczęła ograniczać dziewczynce kontakty z ojcem, wyłącza internet podczas rozmów, każe jej mówić, że nie chce się z ojcem spotykać, a wszystko pod groźbą swojej choroby albo popełnienia samobójstwa. Dziecko nie chce tam dłużej mieszkać. Chcielibyśmy zaopiekować się dziewczynką. Co możemy zrobić? Ojciec dziecka może złożyć do Sądu Rejonowego właściwego dla miejsca zamieszkania dziewczynki
Przed 10 laty nabyłem działkę z tzw. budynkami przemysłowymi. W latach 2002–2003 prowadziłem działalność gospodarczą i płaciłem podatek około 13 zł za m2. Następnie do 2006 roku wynajmowałem te budynki i płaciłem podobną stawkę podatkową. Po likwidacji działalności miałem o wiele niższą stawkę. Nie wiem, czy zmieniły się jakieś przepisy, ponieważ urząd gminy chce mi teraz policzyć około 14 zł za m2. W chwili obecnej budynki stoją puste, gdyż nie ma chętnych na wynajem, bo jest to trochę na uboczu. Podatek od nieruchomości należy do podatków lokalnych i uregulowany jest w ustawie o podatkach i opłatach lokalnych z 12 stycznia 1991 r. Stawki podatkowe ustalane są przez gminę w podejmowanej przez nią uchwale, a ich wysokość uzależniona jest od wielu czynników. Przede wszystkim stawki są zróżnicowane w oparciu o przedmiot opodatkowania. Przedmiotem podatku są: ~ grunty, ~ budynki lub ich części, ~ budowle lub ich części związane z prowadzeniem działalności gospodarczej. W zakresie poszczególnych przedmiotów
wniosek o ustalenie przy nim stałego miejsca pobytu dziecka. W kwestii dotyczącej miejsca zamieszkania podkreślenia wymaga szczególnie jedna okoliczność, tj. zgodnie z art. 577 k.p.c. sąd opiekuńczy może zmienić swe postanowienie, nawet prawomocne, jeżeli wymaga tego dobro osoby, której postępowanie dotyczy. A więc jeżeli z punktu widzenia dobra małoletniej dziewczynki zasadne byłoby ustalenie miejsca zamieszkania przy drugim z rodziców, to zgodnie z treścią art. 577 k.p.c. jest to możliwe. Postanowienia w sprawach o powierzenie wykonywania władzy rodzicielskiej mogą być wydane tylko po przeprowadzeniu rozprawy. Dotyczy to także zmiany rozstrzygnięć w tym przedmiocie, zawartych w wyroku orzekającym rozwód.
stawka może być zróżnicowana w oparciu o lokalizację, rodzaj prowadzonej działalności, rodzaj zabudowy, przeznaczenie i sposób wykorzystywania gruntu. Mimo że to Rada Gminy ustala wysokość stawek, nie posiada ona całkowitej dowolności w tym zakresie. Corocznie Minister Finansów ustala górne granice stawek na poszczególne rodzaje nieruchomości. Aktualne stawki określone są w obwieszczeniu Ministra Finansów z dnia 19 października 2011 r. w sprawie górnych granic stawek kwotowych podatków i opłat lokalnych w 2012 r. Zgodnie z nimi stawka podatku za budynek mieszkalny nie może przekraczać 0,70 zł za m2 powierzchni użytkowej, w przypadku
Prawa rodzicielskie
budynków związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej oraz budynków mieszkalnych lub ich części zajętych na prowadzenie działalności gospodarczej stawka wynosi 21,94 zł, a w przypadku budynków pozostałych – 7,36 zł. Zgodnie z definicją ustawową grunty, budynki i budowle związane z prowadzeniem działalności gospodarczej są to grunty, budynki i budowle będące w posiadaniu przedsiębiorcy lub innego podmiotu prowadzącego działalność gospodarczą. Z samego faktu posiadania przez te podmioty nieruchomości wynika domniemanie wykorzystywania ich w celach gospodarczych. Jeżeli zatem nie prowadzi Pan działalności gospodarczej ani nie wynajmuje tych budynków, powinien Pan być objęty podstawową stawką podatkową. Jeśli gmina nałoży w drodze decyzji podatek w zawyżonej stawce, można złożyć odwołanie od takiej decyzji w ciągu 14 dni od momentu jej doręczenia. Odwołanie kieruje się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, ale za pośrednictwem organu, który wydał decyzję (prezydent, wójt, burmistrz).
Zachowek Kiedy następuje przedawnienie roszczenia o zachowek? W kwietniu 2009 roku odbyła się sprawa dotycząca otwarcia testamentu po zmarłej mamie. Mama do spadku powołała wnuka, jednak my, dzieci, chcielibyśmy wystąpić o zachowek. Zgodnie z art. 649 Kodeksu postępowania cywilnego sąd otwiera i ogłasza testament, gdy ma dowód śmierci spadkodawcy. W niniejszej sprawie otwarcie i ogłoszenie testamentu odbyło się na rozprawie z kwietnia 2009 roku. Od tego momentu należy liczyć, zgodnie z normą zawartą w art. 1007 Kodeksu cywilnego, termin przedawnienia, który – jak wskazuje wspomniany artykuł – wynosi dla roszczeń o zachowek 5 lat. Zatem z upływem pięcioletniego terminu, liczonego od momentu ogłoszenia testamentu, spadkobierca wskazany w testamencie, podniósłszy zarzut przedawnienia, może się skutecznie bronić przed zaspokojeniem roszczeń wynikających z tytułu zachowku. ~ ~ ~ Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Prosimy o nieprzysyłanie znaczków pocztowych, bowiem odpowiedzi znajdziecie tylko na łamach „FiM”. Opracował MECENAS
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r. Telewizja publiczna to bardzo bogata instytucja. Stać ją m.in. na finansowanie działalności Kościoła rzymskokatolickiego. I to zupełnie bezprawnie. Od 10 lat słyszymy, że TVP nie ma pieniędzy m.in. na produkcję ambitnych filmów i przedstawień Teatru Telewizji. Ostatnie 2 lata były dramatyczne. Świadczyć o tym może skala zwolnień pracowników technicznych, operatorów i dziennikarzy. Pozostałym obcina się pensje i honoraria. Zawirowania nie dotknęły tylko redakcji programów katolickich. Redakcji, której nie powinno być w strukturach TVP.
o języku polskim” i „uwzględniać potrzeby mniejszości narodowych i etnicznych (…) oraz środowisk polonijnych i Polaków zamieszkałych za granicą”. Nie może też zapomnieć o „rzetelnym ukazywaniu całej różnorodności wydarzeń i zjawisk w kraju i za granicą”. Dzięki temu „poglądy obywateli będą się kształtować swobodnie”. Pomoże to w „rozwoju kultury, nauki i oświaty (…), umacnianiu rodziny, postaw prozdrowotnych i upowszechnieniu sportu”. Dziennikarze TVP muszą jednak pamiętać o obowiązku „respektowania chrześcijańskiego systemu wartości”. Jak to pogodzić z obowiązkiem upowszechniania nauki – posłowie nie wyjaśnili. W ustawie o radiofonii i telewizji nie znajdziemy podstawy prawnej do utworzenia w strukturze TVP centralnej Redakcji Programów Katolickich. Nie nakazuje tego nawet konkordat ani
PATRZYMY IM NA RĘCE
11
Porozumienie zaakceptowali kolejni szefowie TVP z lat 1996–2006. A byli to Ryszard Miarek z PSL, Robert Kwiatkowski kojarzony z lewicą, Jan Dworak związany z PO. Ten ostatni pełni dzisiaj obowiązki przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. W okresie 2006–2008, według naszych informacji, trwały prace nad aneksem do porozumienia z 1994 roku.
Ingres jak hit W lutym 2008 roku ówczesny prezes TVP Andrzej Urbański (były poseł PC i w latach 2006–2007 szef Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego) oraz członek zarządu TVP Sławomir Siwek (były poseł PC, zarządca jednego z biznesów Fundacji Prasowej Solidarności) oraz biskupi Stanisław Budzik i Leszek Sławój Głódź dokument
Biskupi abonament Szczegóły jej działania opisują dwa porozumienia zarządów telewizji publicznej i Konferencji Episkopatu Polski. Pierwsze – z 1994 roku, drugie – z 2008 roku. W budynku na Woronicza traktowane są one jak dokumenty o najwyższym stopniu tajności. Spółka publiczna nie chciała ich ujawnić, powołując się a to na „tajemnicę handlową” (to TVP handluje z episkopatem?!), a to na fakt, jakoby były to „dokumenty prywatne spółki”. Dopiero sąd zmusił telewizję do ujawnienia ich treści.
Katalog zadań Naszym zdaniem powód dyskrecji wokół tych dokumentów jest bardzo prosty – przecież zarówno porozumienie, jak i aneks naruszają obowiązujące prawo. Na początek weźmy ustawę o radiofonii i telewizji z 1993 roku. Zgodnie z jej regulacjami TVP ma obowiązek „oferować (…) społeczeństwu (…) zróżnicowane programy (…) w zakresie informacji, publicystyki, kultury, rozrywki, edukacji i sportu, cechujące się pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością oraz innowacyjnością, wysoką jakością i integralnością przekazu”. Muszą one zaspokajać „demokratyczne, społeczne i kulturalne potrzeby społeczności lokalnych” poprzez „popieranie twórczości artystycznej, literackiej, naukowej oraz działalności oświatowej i (…) w zakresie sportu”. A także „upowszechniać wiedzę
ustawa z 1989 roku o stosunku państwa do Kościoła katolickiego. Ten ostatni akt prawny obliguje wyłącznie media publiczne do emisji przygotowanych przez Kościół jego „własnych programów religijno-moralnych, społecznych i kulturalnych”.
Hołd Walendziaka Wszystko zmieniło się w 1994 roku, kiedy obowiązki prezesa odnowionej TVP objął Wiesław Walendziak. Ten prawicowy polityk i dziennikarz zawarł 23 czerwca 1994 roku nomen omen kuriozalne porozumienie z ówczesnym sekretarzem Konferencji Episkopatu Polski – biskupem Tadeuszem Pieronkiem. Szef TVP zobowiązał się w nim do opłacenia kosztów produkcji co najmniej 39 katolickich audycji miesięcznie w programie I i II TVP, TVP Polonia oraz w jej 11 ówczesnych serwisach regionalnych. Na tym jednak nie kończyło się władztwo biskupów nad ramówką TVP. „Stanowisko i dorobek intelektualny Kościoła katolickiego” miały być prezentowane w każdej audycji (!) poświęconej sprawom społecznym i kulturalnym. A to wszystko po to, aby widz otrzymał jasny przekaz o wyższości „chrześcijańskiej wizji życia ludzkiego” nad innymi wizjami. Nadzór nad realizacją porozumienia mieli sprawować nadzorcy z ramienia biskupów – duchowni katoliccy zatrudnieni w centrali TVP i jej ówczesnych 11 oddziałach.
taki podpisali. Na jego mocy TVP zobowiązała się znacząco poszerzyć liczbę programów katolickich. Do katalogu audycji religijnych w programie pierwszym dodano między innymi transmisje coniedzielnej modlitwy Ojca Świętego Anioł Pański, transmisje corocznych obchodów Dnia Papieskiego, w tym mszy świętej sprawowanej w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie o godzinie 13 oraz koncertu galowego o godzinie 20, a także transmisje mszy świętych celebrowanych w związku z ważnymi wydarzeniami Kościoła w Polsce i na świecie. A według zarządu TVP są nimi „kanonizacje, beatyfikacje oraz ingresy biskupów katolickich”. W przypadku tych ostatnich nie sprecyzowano, czy bezpośredni przekaz dotyczy tylko uroczystości przejęcia władzy przez biskupów ordynariuszy, czy także uroczystości wyświęcenia biskupów pomocniczych. Kościół katolicki w Polsce ma dzisiaj 43 diecezje wszystkich obrządków oraz 1 biskupa polowego… Prymas Polski otrzymał prawo do wygłoszenia na antenie programu pierwszego TVP cztery razy w roku specjalnego orędzia do narodu. Jak dotąd prawo do tego mieli: prezydent, premier, marszałek Sejmu RP i marszałek Senatu. Widzom „dwójki” musi, niestety, wystarczyć jedynie transmisja uroczystości wręczania kościelnej nagrody Totus. Rekompensatą dla nich mają być za to liczne filmy dokumentalne – propagandówki na
temat ważnych postaci Kościoła. Od tematyki religijnej nie uciekną także widzowie kanału TVP Kultura i TVP Historia. Na mocy porozumienia TVP-KEP w ich ramówkach znajdą się odpowiednie audycje. Muszą się one też pojawiać w programach lokalnych TVP oraz w serwisach internetowych telewizji publicznej. Za to wszystko odpowiada centralna Redakcja Programów Katolickich TVP. O tym, kto zostanie w niej zatrudniony, decyduje Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Polski. Zarząd TVP ma także otoczyć szczególną troską „dokumentację filmową związaną z pontyfikatem Jana Pawła II”. Mamy zatem kuriozalną sytuację. Oto TVP wydaje miliony złotych (ile
dokładnie, tego nie wiadomo – TAJMENICA!) z publicznych środków na twór, który nie ma żadnego umocowania prawnego! Redakcja programów katolickich jest finansowana przez podatników, w tym ateistów i innowierców, ale kontrolowana przez episkopat. Tymczasem fundowania Kościołowi programów telewizyjnych nie wymaga ani konkordat, ani ustawa. TVP jest zobowiązana jedynie do emitowania gotowych treści przygotowanych przez Kościół. Wkrótce zajmiemy się także sytuacją formalną audycji katolickich w Polskim Radiu. MiC PS Poseł RP Roman Kotliński złoży wkrótce interpelację poselską w wyżej wymienionej sprawie
12
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
POD PARAGRAFEM
Kombinator alternatywny Cel – podebranie abonentów Telekomunikacji Polskiej. Sposób działania – podstęp. Efekt – setki ludzi wprowadzonych w błąd. Wszystko dlatego, że realne zyski są bardziej sugestywne niż wizja potencjalnych kar. Artykuł 286 paragraf 1 Kodeksu karnego: „Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”.
Lobbing Na początek potrzebny jest numer telefonu abonenta Telekomunikacji Polskiej (dalej TP SA). Później do gry wchodzi odpowiednio wyszkolony konsultant operatora. – Telekomunikacja Dzień Dobry SA (dalej TDD) – słyszą w słuchawce potencjalni klienci. Większość owo „dzień dobry” traktuje jako zwrot grzecznościowy, a nie człon nazwy firmy. No i o to właśnie chodzi. A jeśli któryś z „wybrańców” wykaże czujność i zdekonspiruje swojego rozmówcę? Urzędnicy Urzędu Kontroli Elektronicznej (UKE) mówią, że pracownicy TDD mają na tę okoliczność całą gamę wyjaśnień. Twierdzą na przykład, że reprezentowana przez nich firma to nic innego, tylko call center TP SA, przekonują, że obowiązek podpisania umowy wynika z decyzji prezesa UKE bądź dyrektywy unijnej, albo że TDD to odłam TP SA. I biznes się kręci. Bo – wynika z relacji wprowadzonych w błąd – zadaniem konsultanta
jest tak przeprowadzić rozmowę, by przyszły klient – w pełni przekonany, że rozmawia ze swoim dotychczasowym operatorem – wyraził zgodę na podpisanie promocyjnej umowy obniżającej abonament (zwykle okazuje się, że oferta TDD wcale nie jest od ich dotychczasowej bardziej atrakcyjna). – Kontynuowałam tę rozmowę tylko dlatego, że byłam przekonana, iż rozmawiam z pracownikiem Telekomunikacji Polskiej, z której usług korzystam od lat – mówi Maria Bilska z Łodzi.
Strategia Do setek ludzi wprowadzonych w błąd Bilska dołączyła w październiku ubiegłego roku. Mechanizm wkręcania jest prosty. Konsultanci, którzy o swoich rozmówcach nic nie wiedzą, proszą m.in. o podanie adresu oraz numeru PESEL w celu rzekomej identyfikacji i weryfikacji danych. Pani Maria podała. W końcu tego typu praktyki są powszechnie stosowane w dobie telemarketingu. Na zmianę abonamentu wyraziła zgodę. Tyle że o tym, iż wiąże się to ze zmianą operatora, nie miała pojęcia. – Zapewniono mnie, że z umową przyjedzie kurier – wspomina. Faktycznie, przyjechał. Bardzo się spieszył. Wciąż wyglądał przez okno, bo
– jak mówił – zaparkował w niedozwolonym miejscu. Ten pośpiech to – jak się później Maria Bilska dowiedziała od innych poszkodowanych – jeden z chwytów. Klient nie może się zorientować, z kim podpisuje umowę, dlatego owo podpisywanie ma się odbywać w nerwowej atmosferze. Kartki nowej umowy migały więc przed oczami pani Marii. Wszystko, co zdołała bez trudu przeczytać, to swoje dane. Reszta nabita drobnym maczkiem... Zlitowała się nad ponaglającym ją człowiekiem, podpisała, co podał, i nawet się nie zorientowała, gdy zaczął się żegnać. Zapytała o swój egzemplarz umowy. Zapewnił, że lada dzień zostanie przesłany pocztą. Dlaczego nie zostawił, skoro według obowiązującego w Polsce prawa każda umowa podpisana poza siedzibą firmy może być przez klienta zerwana przed upływem 10 dni od jej zawarcia? – Oczywiście bał się, że zapoznam się z jej treścią. Tym samym pozbawiono mnie wyboru. To dlatego czuję się oszukana. Chwyty marketingowe, jakie stosuje Telekomunikacja Dzień Dobry, są karygodne – mówi Bilska.
Rezygnacja Od wizyty kuriera z TDD mijają kolejne tygodnie, a umowa pocztą nie przychodzi. Zupa zwykle wylewa się dopiero z chwilą, gdy pracownicy TP SA poinformowani o chęci rezygnacji telefonują do swoich klientów, aby ową chęć potwierdzić. Wówczas abonenci dowiadują się, że zostali naciągnięci przez tak zwanego operatora alternatywnego. Uświadomieni, że TDD to odrębna firma, a nie oferta promocyjna popularnej „tepsy”, chcą zazwyczaj od umowy odstąpić. Problem w tym, że odstąpić nie mają od czego, bo obiecanego egzemplarza umowy, który miał przynieść listonosz, wciąż nie posiadają. Maria Bilska kserokopię swojej umowy (nie oryginał z załącznikami) otrzymała dopiero po interwencji Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Trzy miesiące po wizycie kuriera. Kiedy więc postanowiła umowę wypowiedzieć, okazało się, że będzie ją to (podobnie jak setki innych ludzi w całym kraju) kosztowało 290 zł (jednorazowa opłata wyrównawcza). – Wcześniej nie mogłam podjąć żadnych skutecznych kroków, bo nie wiedziałam nawet, z jaką firmą mam do czynienia – mówi łodzianka. Płacić nie zamierza. – Jest to firma, która przoduje w podstępnych praktykach w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, a swoje macki roztacza w całej Polsce. Schemat działania jest taki sam: podszyć się pod TP SA, zaproponować tańszy abonament, przysłać kuriera w celu podpisania umowy, a gdy zostanie podpisana, najzwyczajniej ją zabrać. Ma to na celu pozbawienie potencjalnej ofiary możliwości odstąpienia
od umowy w terminie 10 dni od jej zawarcia. Gdy odstąpimy od tej umowy, karzą nas kwotą 290 zł. I biznes się kręci. Numer mojej noty obciążeniowej to 463, po mnie są już setki kolejnych nabranych – tłumaczy Bilska. Firma zarejestrowana jest w KRS od października 2011 r.
Finał Linia obrony TDD: „Podkreślamy, że rozmowa została przeprowadzona przez przeszkolonego konsultanta i zweryfikowana zgodnie ze standardami sprzedaży (…). Aby zapewnić najwyższą jakość usług i wyeliminować możliwość pomyłki ze strony Klientów, Spółka stosuje wzór oświadczenia, w którym klient potwierdza m.in. fakt otrzymania kopii umowy wraz z załącznikami w postaci regulaminu oraz cennika oraz fakt posiadania wiedzy o braku powiązań pomiędzy spółką Telekomunikacja Dzień Dobry SA a Telekomunikacja Polska” – tak w odpowiedzi na zarzut nieuczciwości piszą Jacek Kamiński (prezes spółki) oraz Tomasz Piasta (wiceprezes spółki). Łukasz Mirytiuk (rzecznik firmy) zapewnia, że konsultanci jego firmy nie wprowadzają ludzi w błąd. Wręcz przeciwnie – działają w sposób transparentny. Tymczasem do Urzędu Komunikacji Elektronicznej wpływają setki skarg na nieuczciwe praktyki TDD. – Tylko w siedzibie TP SA spotkałam trzy osoby, które w podobny sposób zostały oszukane. To zjawisko dotyczy tysięcy osób w całej Polsce. Szukam innych poszkodowanych, którzy wraz ze mną skierują do sądu pozew zbiorowy – mówi Maria Bilska. WIKTORIA ZIMIŃSKA
[email protected]
Abonenci telefonii stacjonarnej to – jak się okazuje – łakomy kąsek dla naciągaczy. Podobne praktyki jak TDD prowadziła już TelePolska oraz Telekomunikacja Novum (250 tys. zł kary nałożył na operatora Urząd Komunikacji Elektronicznej m.in. za naruszenia i niedociągnięcia w treści umów oraz wprowadzanie klienta w błąd). Postępowanie wobec nieuczciwych operatorów prowadzi także Urząd Ochrony Konsumentów i Konkurencji. Ci, którzy czują się oszukani, mogą telefonować do Centrum Informacji Konsumenckiej UKE pod numer infolinii 801 900 853 lub 22 534 91 74, a także na bezpłatną infolinię Federacji Konsumentów 800 007 707.
FUNDACJA „FiM” Fundacja pod nazwą „W człowieku widzieć brata”, której prezesem jest Roman Kotliński – Jonasz, redaktor naczelny „FiM”, ma za zadanie nieść wszelką możliwą pomoc ludziom znajdującym się w trudnej sytuacji życiowej: chorym, samotnym, uzależnionym, niepełnosprawnym, bezdomnym, dzieciom i młodzieży z domów dziecka. A także pomagać w upowszechnianiu edukacji, kultury i zasad współżycia z ludźmi. Nasza fundacja ma statut organizacji pożytku publicznego i w związku z tym podlega pełnej kontroli organów państwa. Nie ma też kosztów własnych, gdyż pracują w niej społecznie dziennikarze i pracownicy „Faktów i Mitów”. W ten sposób wszystkie wpływy pieniężne i dary rzeczowe trafiają do potrzebujących. Zachęcamy przedsiębiorców, osoby prowadzące działalność gospodarczą, które mają możliwość odliczenia darowizny, oraz wszystkich ludzi dobrej woli do wsparcia szczytnego celu, jakim jest bezinteresowna pomoc podopiecznym naszej fundacji. Tych, którzy zechcą wesprzeć naprawdę potrzebujących naszej pomocy, prosimy o wpłaty na poniżej wskazane dane: Misja Charytatywno-Opiekuńcza „W człowieku widzieć brata”, ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, ING Bank Śląski, nr konta: 87 1050 1461 1000 0090 7581 5291, KRS 0000274691, www.bratbratu.pl, e-mail:
[email protected]
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
PATRZYMY IM NA RĘCE
Fot. Autor
P
ierwszy raz o lotnisku w Obicach na głos powiedziano w roku 2006, tuż przed wyborami samorządowymi. Za pomysłem gorąco lobbował wicepremier Przemysław Gosiewski, który uznał, że lotnisko jest niezbędne, gdyż w woj. świętokrzyskim lawinowo rośnie ruch pasażerski (coraz więcej ludzi przyjeżdża do lokalnych uzdrowisk). Lobbowali również: ówczesny wojewoda świętokrzyski Grzegorz Banaś, marszałek województwa Adam Jarubas, no i oczywiście prezydent Kielc Wojciech Lubawski. Ten ostatni zagrywał Obicami podczas kampanii: „Zrobię wszystko, żeby w 2010 r. pierwszy samolot wystartował z lotniska Kielce! Może nie będzie ono skończone, ale zdatne do użytku” – deklarował. Marzyło się panom, że zapiszą się na trwałe w historii regionu jako budowniczowie portu lotniczego na miarę światową. Miał mieć powierzchnię 600 ha (największe w USA lotnisko Fort Dallas, obsługujące rocznie około 60 mln pasażerów, zajmuje powierzchnię 671 ha) i pas startowy długi na 2800 metrów. Ostatecznie stanęło na 440 ha,
Tu na razie jest ściernisko...
~ ~ ~ Od zarania pomysł miał pod górkę. Najpierw okoniem stanęli specjaliści, orzekając, że port lotniczy Obice w proponowanej formie to
Transkontynentalne lotnisko dla… kuracjuszy z Buska-Zdroju od kilku lat powstaje w małej wsi Obice (woj. świętokrzyskie). Takie są bowiem priorytety tutejszych polityków PiS i PSL. a wizja portu z wyłącznie pasażerskiego przeobraziła się w pasażersko-towarowy obsługujący loty w komunikacji lotniczej krajowej i międzynarodowej, głównie do państw europejskich. Wszystko to oczywiście imaginacja, bo w płytę przyszłego lotniska nie wbito do dziś nawet jednej łopaty. Nie przeszkadza to jednak prawicowym włodarzom pompować w swoje wizje kolejnych grubych tysięcy ciężko przez kielczan wypracowanych złotych. ~ 2007 r. – rada miasta przyklepała 400 tys. zł z miejskiego budżetu na prace projektowe i badania geologiczne. ~ 2008 r. – powołano spółkę Port Lotniczy Kielce SA. 1,3 mln zł kosztowało pierwsze studium wykonalności, jego aktualizacja – kolejne 150 tys. zł; 1,9 mln zł miasto wydało na wykupienie tylko 67 ha ziemi w Obicach, wyliczono przy okazji, że na resztę z ponad 500 ha planowanych potrzeba jeszcze co najmniej 14 mln zł. ~ 2009 r. – znów wystąpił Wojciech Lubawski. Tym razem mówił o makroniwelacji. „Trzeba zrównać z ziemią Kamienną Górę, która usytuowana jest w miejscu, gdzie przebiegać będzie pas startowy” – oznajmił prezydent. Do przesunięcia jest 15 milionów metrów sześciennych ziemi, co oznacza, że będzie to największa tego typu operacja w Polsce. Przewidywane koszty: 200 mln zł (oczywiście miasto tych pieniędzy nie ma).
13
nic innego jak barbarzyństwo ekonomiczne i polityczny bajer. Z tego właśnie tytułu zabrakło świętokrzyskiego lotniska w opracowanym w 2007 r. przez Ministerstwo Transportu programie rozwoju sieci lotnisk i lotniczych urządzeń naziemnych. Projekt nie ma też szans choćby na złotówkę dopłat z Unii Europejskiej, a to dlatego, że analizy ruchu pasażerskiego wskazywały jasno, iż wszystko, na co mógłby liczyć podobny przybytek, to nie więcej niż 90–140 tysięcy pasażerów rocznie. Żeby lokalne lotnisko na siebie zarabiało, musiałoby obsługiwać co najmniej 500 tys. pasażerów w skali roku! Spece z Brukseli orzekli, że satysfakcjonujących obrotów nie da się wypracować przez 20 najbliższych lat. Właśnie dlatego Unia nie da na projekt nawet jednego euro (władze miasta chciały z UE 39 mln euro). Kubeł zimnej wody na rozpalone głowy wylał (niestety, wciąż bezskutecznie) ówczesny marszałek województwa Franciszek Wołodźko (SLD), wykazując bezsens prawicowej idei: „Wniosek miasta Kielce o realizację budowy nie może być uwzględniony, ponieważ łączna wartość projektu pochłonęłaby dofinansowanie około 15 proc. wszystkich środków przeznaczonych dla naszego województwa na lata 2007–2013 oraz prawie 70 proc. środków pomocowych przeznaczonych na finansowanie transportu.
...ale ma być lotnisko
Jego zrealizowanie zmusiłoby miasto Kielce do pokrywania co roku wielomilionowych strat, które występowałyby w trakcie użytkowania lotniska”. Tak wyjaśniał swoją niechęć wobec fanaberii prawicowców. Jak wszyscy przytomni, zdawał sobie sprawę, że na utrzymanie takiego lotniska potrzeba minimum 100 mln zł rocznie. Na jego zbudowanie – co najmniej kilka razy tyle. „Finansowo damy sobie radę. Zależy nam jednak na wsparciu politycznym” – odbijał piłeczkę Wojciech Lubawski. Wówczas na kaprys lokalnej prawicy potrzeba było około 0,5 miliarda złotych. A obecnie? – Według wiedzy, jaką mamy na dzisiaj, nakłady niezbędne do uruchomienia podstawowych funkcji portu lotniczego wynoszą około 600 mln zł – poinformowała Anna Ciulęba, rzecznik prasowy prezydenta Kielc. Kolejne lata nie przyniosły przełomu w realizacji inwestycji: ~ 2010 r. – Lubawski wyjawił swój plan awaryjny. „Wystąpimy o koncesję na eksploatację złoża, czyli kruszyw” – oznajmił. Zamiast lotniska, będą więc mieszkańcy regionu mieli kopalnię. W tym samym roku Lubawski zdradził, że lotnisko ma być towarowe i konkurować m.in. z portem we Frankfurcie nad Menem. W poszukiwaniu funduszy potrzebnych na inwestycję wybrał się nawet z oficjalną wizytą do Chin. Efekt wycieczki: „Mam nadzieję, że przyjdzie taki moment,
kiedy siądziemy z inwestorem i podpiszemy porozumienie”. ~ 2011 r. – wykupiono ponad 560 ha gruntów. We wsi Grabowiec toczy się 21 spraw o wywłaszczenie 18,86 ha gruntów. Postępowania są w toku. W Obicach trwają podziały działek do wywłaszczenia (53 sprawy). Do wywłaszczenia lub wykupu pozostało jeszcze około 120 ha. ~ 2012 r. – Regionalny Port Lotniczy Kielce otrzymał decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach dla budowy lotniska w Obicach. Jeśli znów nic nie stanie na przeszkodzie, pod koniec bieżącego roku spółka rozpisze konkurs na firmę, która podejmie się makroniwelacji terenu, a przy tym eksploatacji złóż wapienia. Owa eksploatacja ma trwać co najmniej cztery lata. W tym czasie, dokładnie z końcem grudnia 2013 roku, wygaśnie promesa (przyrzeczenie zgody na założenie lotniska, jaką we wrześniu tego roku wydał Urząd Lotnictwa Cywilnego), którą swego czasu tak bardzo chełpił się Wojciech Lubawski. A to oznacza, że władze spółki będą zmuszone wystąpić o nową promesę (której nie muszą dostać). W tym celu trzeba wyłożyć kolejne pieniądze: 600–800 tys. zł na przygotowanie planu generalnego lotniska. Spółka rozpoczęła także procedurę przetargową dotyczącą przebudowy sieci energetycznej na terenie przyszłego Portu Lotniczego. Konieczne jest
wybudowanie nowej linii, bo obecny jej przebieg koliduje z lokalizacją lotniska. Przetarg wygrała PKP Energetyka SA Zakład Świętokrzyski. Zrobi to za 430 tys. 968 zł. ~ ~ ~ Ile w sumie pieniędzy pochłonęła dotąd ta utopijna idea? Anna Ciulęba informuje, że w związku z realizacją inwestycji „Budowa Regionalnego Portu Lotniczego Kielce w Obicach” do chwili obecnej wydatkowano ponad 26,5 mln zł! W tym wykup gruntów pod budowę przyszłego lotniska – 21 833 875,19 zł (środki własne budżetu miasta – 14 961 120,19 zł, środki z budżetu państwa przyznane w ramach kontraktu wojewódzkiego – 6 872 755 zł); zakup dokumentacji przedinwestycyjnej – 4 531 270,84 zł; wypłata nagród w konkursie na opracowanie wstępnej koncepcji architektoniczno-budowlanej i funkcjonalno-przestrzennej lotniska – 150 tys. zł. Pozostałe wydatki (informacja o konkursie, wynagrodzenia dla członków komisji konkursowej, wynagrodzenia dla eksperta oceniającego zamówioną dokumentację) – 13 913,58 zł. A kiedy z Obic wystartuje pierwszy samolot? – W ciągu czterech lat od zamknięcia programu finansowania i po uzyskaniu wszystkich niezbędnych dokumentów formalnych – odpowiada rzeczniczka prezydenta. OKSANA HAŁATYN-BURDA
[email protected]
14
U NAS I GDZIE INDZIEJ
Życie z dziurą Polskie życie gospodarcze pełne jest zdumiewających zjawisk. Jednym z nich jest stała nadwyżka importu nad eksportem. „Zielonej wyspie” na dorobku to nie przystoi. W mediach stale słyszymy zachwyt nad dynamiką naszego eksportu. Była ona rzeczywiście imponująca. Tyle tylko, że niczym cień towarzyszy jej systematyczny wzrost importu i od mniej więcej 20 lat, czyli od końca eksperymentów tzw. pierwszego Balcerowicza, stale jesteśmy kilkanaście miliardów euro w plecy. W zeszłym roku było prawie 15 miliardów deficytu. I końca tego szkodliwego zjawiska nie widać.
R
ozbita gospodarka, bezbronne państwa wystawione na żer giełdowych spekulantów i podzielone społeczeństwo – oto skutki tak modnego kiedyś podatku liniowego. Wysokość oraz sposoby poboru danin na rzecz państwa, czyli tego, co nazywamy spożyciem wspólnym, to od wieków przedmiot sporów politycznych. Podatki bowiem muszą spełniać równocześnie dwie cechy – przynosić przewidywalne, realne dochody budżetowi oraz nie szkodzić rozwojowi gospodarki. Za najbardziej efektywne uznaje się współcześnie dwa typy podatku – podatki od dochodów osób fizycznych i firm oraz podatki od konsumpcji (podatki VAT i akcyzowe). Te pierwsze mają dość długą historię. Po raz pierwszy podatek dochodowy od osób fizycznych został wprowadzony w Wielkiej Brytanii w 1798 roku. Już wtedy miał on charakter progresywny – osoby zamożniejsze były opodatkowane wyższą stawką, zaś najbiedniejsi go nie płacili. Z rozwiązań brytyjskich skorzystali Amerykanie, wprowadzając w 1861 roku – na okres 21 lat – progresywny podatek dochodowy. Ponownie wprowadzono go – tym razem już na stałe – w roku 1913. Za takim modelem podatku byli twórcy ideologii liberalnej – pisarze polityczni Adam Smith i John Stuart Mill. Pierwszy z nich w książce „Badania nad przyczynami bogactwa narodów” twierdził, że „bogaci powinni finansować wydatki publiczne więcej niż proporcjonalnie do swoich dochodów”. Mill zaś zalecał zwolnienie z podatku osób najmniej zarabiających. Wielki Kryzys lat 30. XX wieku dowiódł słabości gospodarki wolnorynkowej. Okazało się, że bez znaczącej
Dlaczego to zjawisko jest groźne? Dlatego, że dziurę, jaka powstaje z powodu tego, że więcej kupujemy, niż sprzedajemy, trzeba czymś załatać (o tym niżej). A poza tym świadczy to o fundamentalnej słabości naszej gospodarki; o tym, że po prostu niewiele atrakcyjnych towarów mamy do zaoferowania światu. Warto także podkreślić, że zjawisko to nie wynika z jakiegoś fatum, konieczności dziejowej itp. W krajach podobnych do naszego, o zbliżonym stanie gospodarki, historii i dochodach, osiąga się często, a czasem bardzo regularnie nadwyżki handlowe. I tak w niewielkich Czechach nadwyżka za zeszły rok wyniosła ponad 7 miliardów euro. Można powiedzieć wprawdzie, że Czesi mają tanią i dobrą Skodę, która w kryzysie świetnie się sprzedaje (a dlaczego my nie mamy żadnej ważnej marki przemysłowej?), ale nie gorsza jest nadwyżka węgierskiej gospodarki, o której niebezzasadnie mówi
się, że od lat jest w kryzysie. W tym małym kraju dorobiono się aż 5 miliardów euro nadwyżki w roku 2011. I to bez Skody! Skąd taka fundamentalna różnica między Polską a sąsiednimi, podobnymi krajami? Chodzi o sposób przeprowadzania transformacji, który
ingerencji państwa nie jest ona w stanie powrócić do stanu równowagi. Specjalny program naprawczy przygotował profesor John Keynes. Uznał on, że państwo powinno stabilizować koniunkturę i podtrzymywać popyt szerokich mas społeczeństwa. Nie uda się to bez redystrybucji bogactwa od bardzo zamożnych do uboższych obywateli. Miał temu służyć progresywny podatek dochodowy z wysoką stawką dla najbogatszych. Jego plan wdrożony w USA okazał się sukcesem. Po II wojnie światowej przez lata opierały się na tym założeniu polityki gospodarcze
były nieprzygotowane na gwałtowny wzrost cen ropy naftowej spowodowany arabskim embargiem eksportowym. Niezadowolenie społeczne wykorzystali neoliberałowie. Posługując się populistycznymi hasłami, przejęli stery władzy między innymi w USA i Wielkiej Brytanii. Demontaż dotychczasowego systemu społecznego przeprowadzili pod hasłami „racjonalizacji, przejrzystości i obniżenia podatków”. Rzecz w tym, że realnie skorzystali na tym wyłącznie ludzie o bardzo wysokich dochodach. Opodatkowanie niskich
w naszym kraju był nieudolny i wyniszczający (znikły całe gałęzie przemysłu, np. elektroniczny), a także o prowadzoną politykę gospodarczą. Polska jej po prostu przez długi okres nie miała – w myśl zasady ministra Tadeusza Syryjczyka (z rządu Mazowieckiego), że „najlepszą
polityką gospodarczą jest brak tej polityki”. W minionym dwudziestoleciu zawyżony zwykle kurs złotówki (polityka stóp procentowych NBP, a potem Rady Polityki Pieniężnej) był niekorzystny dla eksportu, a sprzyjający dla importu. Powoli wyniszczało to lokalną wytwórczość na rzecz towarów z zagranicy. Co ciekawe, ogromny wpływ na rozwój importu mają inwestycje zagraniczne w naszym kraju, a zwłaszcza ich charakter. Otóż ogromna część tych inwestycji przemysłowych ma charakter montowni. To znaczy, że wielki międzynarodowy koncern buduje w Polsce fabryki towarów gotowych w oparciu o polską, tanią siłę roboczą i importowane przez siebie części. No i przede wszystkim o importowaną myśl techniczną. Te fabryki zwykle nie zamawiają niczego w Polsce, nie kooperują z krajowymi wytwórcami. Importują części i eksportują gotowe produkty, na przykład sprzęt AGD (patrz fot.). To dlatego każdy wzrost eksportu w Polsce pociąga za sobą niemal identyczny wzrost importu. Wygląda to trochę tak, jak gonitwa psa za własnym ogonem. Jak Polska sobie radzi z tym gospodarczym upośledzeniem, tj. z trwałą dziurą w bilansie handlowym? Czym ją zatykamy?
John Keynes
Podatkowe bezdroża większości państw demokratycznych. W systemie podatkowym pojawiły się wtedy ulgi podatkowe dla przedsiębiorców inwestujących w nowe miejsca pracy, wdrażających wynalazki lub prowadzących biznesy w regionach, gdzie panowało wysokie bezrobocie. W opracowaniu profesora Jeremy’ego Leamana z prestiżowego brytyjskiego uniwersytetu w Loughborough czytamy, że system ten sprawdzał się, gdyż „rósł popyt, a dzięki temu obroty i zyski prywatnego handlu oraz przedsiębiorstw produkcyjnych”. W większości państw należących do OECD udało się także zminimalizować napięcia społeczne. Pierwsze rysy systemu opartego na powszechnym progresywnym podatku dochodowym pojawiły się w czasie kryzysu paliwowego w latach 70. Zachodnie państwa uprzemysłowione
i średnich dochodów nie uległo zmianie. Towarzyszyło temu znaczące ograniczenie funduszy na państwowe systemy oświaty, pomoc społeczną, ochronę zdrowia. Sprywatyzowano wiele ważnych sektorów – transportu publicznego, mieszkalnictwa, energetyki, wodociągów i kanalizacji. A wszystko, jak czytamy w opracowaniu profesora Leamana, pod hasłami „deregulacji, liberalizacji, prywatyzacji, zwalczania nieodpowiedzialnego fiskalizmu, pasożytnictwa państwa i niskiej jakości pracy sektorów publicznych”. Niestety, hasła te przyswoili sobie nawet liderzy niektórych europejskich lewicowych ugrupowań (np. brytyjskiej Partii Pracy, niemieckiej SPD czy polskiego SLD). W znacznej części Europy kontynuowano politykę zmniejszania progresji podatkowej dla najzamożniejszych.
Część polityków chciała przy tym wdrożyć powszechny podatek liniowy, polegający na pobieraniu od podatników tego samego odsetka dochodów niezależnie od ich wielkości. Neoliboerałowie zachęcali do tego, wskazując na rzekomo pozytywne następstwa jego wprowadzenia w Rosji, Estonii, Litwie, Łotwie, Słowacji, Czechach, Rumunii i Bułgarii. Dołączyły do nich pozostałe państwa bałkańskie, Gruzja oraz Ukraina. Prawda okazała się inna. Ów eksperyment wszędzie zakończył się klęską. Przyniósł liczne szkody państwu, gospodarce i społeczeństwu. Wzrosło za to zadłużenie rodzin w bankach. Podatek liniowy miał wymienionym krajom pomóc w przyciągnięciu zagranicznego kapitału, ale bardzo szybko okazało się, że jego wprowadzenie ma destrukcyjny wpływ na spójność społeczną.
Analitycy z przerażaniem czytali dane o narastającym w tych państwach rozwarstwieniu dochodów. Pod koniec lat 90. Litwa, Łotwa i Estonia zbliżyły się pod tym względem do południowoamerykańskich republik bananowych. Kryzys lat 2008–2010 tylko pogłębił ten proces. Z badań Banku Światowego wynika, że zagraża to „długofalowemu, zrównoważonemu wzrostowi gospodarczemu i obniża ogólny standard życia społeczeństwa”. Prowadzi do „narastania społecznych i ekonomicznych napięć, wzrostu przestępczości oraz pogłębienia patologii społecznych”. Obserwacje Banku Światowego potwierdzają eksperci OECD (organizacja zrzeszająca najbogatsze państwa świata). W ich raporcie czytamy, że „państwa, gdzie występuje wysoki poziom redystrybucji dochodów, mają wyższe wskaźniki rozwoju”.
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
W Polsce liniowość występuje tylko w podatku od firm, ale w następstwie reform Zyty Gilowskiej (rządy koalicji PiS-LPR-Samoobrona), która zaprojektowała obniżkę podatków dla najzamożniejszych, wskaźniki rozpiętości dochodów uległy znaczącemu zwiększeniu. Dzisiaj należą do najwyższych w UE. Profesor Jeremy Leaman zwraca z kolei uwagę na wpływ podatku liniowego na postępujące uzależnienie państw od regularnego napływu zagranicznego kapitału. Jego zdaniem wynika to z braku możliwości samodzielnego sfinansowania przez nie „skoordynowanych przestrzennie i sektorowo zmian w gospodarce”. Wystawia je to na realną groźbę ataków spekulacyjnych i bankructwo. Obywatele nie mają więc pieniędzy na zakupy innych rzeczy. A to tylko pogłębia recesję. Między innymi z tych powodów w Czechach i na Słowacji uruchomiono proces wycofywania się z podatku liniowego. Według Leamana sprawiedliwe opodatkowanie jest „jednym z wyzwań (…), przed którymi stoimy my, nasze dzieci i nasze wnuki”. Aby tak się stało, UE musi zebrać się na odwagę i wydać wojnę „rajom podatkowym”. Musi też przywrócić w całej Unii „wysokie opodatkowanie najwyższych dochodów” (obiecywał to w kampanii wyborczej nowy prezydent Francji Hollande) i „zlikwidować krajowe sposoby unikania płacenia podatków przez korporacje”. Czy znajdą się odważni politycy? MiC W tekście wykorzystałem publikację IPS UW „Problemy polityki społecznej”.
D
o rozpoczęcia piłkarskich mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie zostało trzy tygodnie. W zasadzie wszystko poza odcinkiem C autostrady A2 Stryków–Konotopa (Łódź–Warszawa) jest gotowe. Nie można wykluczyć, że i ten etap zostanie ukończony, doszły nas bowiem wieści, że minister transportu Sławomir Nowak chce zrobić wszystkim miłą niespodziankę, a z siebie uczynić zbawiciela Euro. Na A2 pracują setki ludzi w dzień i w nocy, więc trudno mówić o bierności rządu w tej sprawie. Politycy PiS z prezesem Kaczyńskim na czele (jego rząd wybudował 5 km autostrad) postanowili jednak uderzyć w resort transportu i premiera Tuska i zorganizowali konferencję prasową na wyżej wymienionej autostradzie. Przed kamerami brylował Jarosław Kaczyński. „Sądziliśmy, że ci, którzy przyjadą do Polski na Euro 2012, zobaczą nowoczesny kraj, ale rząd Donalda Tuska nie zdał tego egzaminu” – powiedział nie bez satysfakcji prezes PiS. Pracujący dla jego partii kamerzyści sfilmowali budowę A2, a swój materiał zamieścili na portalu Mypis.pl. Pod materiałem czytamy: „Nasi wysłannicy przekonali się, w jakim stanie jest autostrada, którą już niebawem goście z Zachodu mają przyjechać do Polski na finałowy turniej Euro 2012. Dziury, wyrwy, obsunięcia ziemi, pęknięcia... wydawać mogłoby się, że niewielkie. Jednak warto dodać, że w tych »niewielkich« dziurach, pęknięciach nasi redakcyjni koledzy robili sobie grupowe zdjęcia pamiątkowe”. Artur Mrugasiewicz z biura prasowego Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad poinformował, że niemożliwe jest, aby takich sytuacji uniknąć, ponieważ podobne uszkodzenia powstają, zanim położy się wszystkie warstwy, a tak właśnie jest na A2. Z kolei Jan Jakiel ze Stowarzyszenia Integracji Stołecznej Komunikacji wyśmiał w lokalnej prasie zarzuty PiS-owskich aparatczyków: „To jakiś absurd. Równie dobrze można by sfotografować bochenek chleba przed włożeniem do pieca i narzekać, że jest surowy i niesmaczny”. Koszt budowy autostrady A2 od Strykowa do Konotopy to 3,91 mld zł, a omawianego odcinka C – 756 mln zł. Zachodnia Europa chwali przygotowania Polski do Euro 2012, ganiąc jednocześnie Ukrainę, i wbrew zapędom prawicy nic tego nie zmieni. Kolejni działacze stowarzyszeń piłkarskich mlaskają z zachwytu nad naszymi stadionami i niskimi cenami hoteli. Dla rządu Platformy dobrze zorganizowane mistrzostwa mogą być ostatnią deską ratunku, bowiem poparcie dla niego leci na łeb na szyję, a potencjalne zadowolenie innych krajów i UEFA z mistrzostw na pewno poprawią tragiczny ostatnio wizerunek rządu. Tusk sprytnie wykorzystał również deklaracje politycznego bojkotu Euro przez PiS. Przypominamy, że prezes Kaczyński napisał oświadczenie, w którym czytamy: „W związku z wydarzeniami politycznymi na Ukrainie oraz sytuacją uwięzionej
Mistrzostwa głupoty? Fot. NSC/J.Kośnik
Przede wszystkim miliardami euro płynącymi z pomocy unijnej i transferami dewizowymi od Polaków żyjących i pracujących za granicą. Do tego dochodzą środki z inwestycji zagranicznych oraz lokaty spekulacyjne (nasze wysokie stopy procentowe!). Jak widać, są to tylko protezy, na których można jakoś spiąć doraźnie bilans i dokuśtykać do kolejnego roku. To są rozwiązania kompromitujące! Wszak spekulacyjne pieniądze nie przynoszą w zasadzie żadnych korzyści dla kraju. Zawyżają tylko kurs złotówki, powodują bańki spekulacyjne na giełdzie albo w nieruchomościach. Destabilizują gospodarkę. Jak z tego wybrnąć? Jak zbudować zdrową gospodarkę? Zaległości są gigantyczne, ale jedynym wyjściem jest odbudowa krajowego przemysłu z jednej strony, a z drugiej – zachęcanie inwestorów zagranicznych do poważnych inwestycji nie tylko w montownie, ale także w ośrodki rozwojowe oraz prawdziwy przemysł wraz z siecią lokalnych, branżowych powiązań. Jest to zapewne zadanie możliwe do wykonania w ciągu jednego pokolenia, skoro jednego pokolenia wystarczyło, aby dokonać tak wielkich spustoszeń. ADAM CIOCH Współpr. MiC
15
liderki opozycji Julii Tymoszenko Prawo i Sprawiedliwość opowiada się za bojkotem rozgrywanych na Ukrainie meczy mistrzostw Europy w piłce nożnej oraz za dalszą presją na władze ukraińskie”. Wszyscy zgodnie twierdzą, że taki bojkot nie dość, że nie poprawi fatalnej sytuacji Julii Tymoszenko, to możliwe, że zaszkodzi Polsce, ponieważ zainteresowanie Euro może się zmniejszyć przez podobne deklaracje. „Wezwanie do bojkotu Ukrainy i mistrzostw Europy w piłce
jak i polityczne”. Z pewnością Juliusz Cezar bardziej spodziewał się ataku Brutusa, niż Kaczyński ze strony Czarneckiego. Niestety, mleko się wylało, a pomysł PiS skrytykowali niemal wszyscy. Bojkot Euro na Ukrainie zapowiedziała jedynie część zachodnich polityków, ale kogo tak naprawdę ich nieobecność będzie obchodzić? Z pewnością nie kibiców. Wszyscy mają dosyć upolityczniania sportu, a im bliżej mistrzostw, tym głośniej
Od kilkunastu dni PiS wykorzystuje zbliżające się Euro 2012 jako karabin maszynowy wycelowany w stronę PO. Jest to jednak karabin strzelający ślepakami. nożnej, zgłoszone przez prezesa PiS, uważam za fatalne rozpoczęcie ME. To jest gol samobójczy. My wszyscy odrobimy tę stratę. Jestem przekonany, że tak jak dobra drużyna piłkarska, tracąc taką głupią bramkę na początku, potrafi zerwać się do boju, odrobić taką stratę. Więc ja mogę państwu to zagwarantować, że my Polacy odrobimy tę stratę” – skomentował całą sprawę premier Tusk. Sytuację zaogniła tradycyjna ignorancja europosła PiS Ryszarda Czarneckiego. Najprawdopodobniej zanim ten polityk (znany ze swojego lizusostwa wobec Jarosława Kaczyńskiego) poznał zdanie prezesa na temat bojkotu, napisał na swoim blogu, co o tym wszystkim myśli: „Najgłośniej krzyczą ci, którzy do tej pory palcem w bucie nie kiwnęli, aby była premier Julia Tymoszenko odzyskała wolność (…). Często też się zdarza, że dla polityków z Europy Zachodniej, zwłaszcza z Niemiec, bicie w bębny bojkotu ukraińskiej części Euro 2012 oraz ociekanie troską o prawa człowieka na Ukrainie jest tylko pretekstem, aby wydłużyć albo zamknąć drogę Kijowa do Brukseli. Z takiego właśnie obrotu sprawy najbardziej cieszyłaby się Rosja. I o to owym obłudnikom tak naprawdę chodzi. Dla nich (np. dla RFN) priorytetem są jak najlepsze relacje bilateralne z Rosją – zarówno ekonomiczne,
prawica wrzeszczy. Kolejnym przykładem jest niewątpliwie Jan Tomaszewski z PiS. Kiedyś wybitny bramkarz, a dziś pieniacz, który przebija Macierewicza i samego prezesa. Poseł stwierdził, że nie będzie kibicować polskiej drużynie i wstyd mu, że kiedykolwiek grał w „reprezentacji Polski, w koszulce z orłem, która dziś
jest profanowana”. Tomaszewskiemu chodzi o sprawę trzech piłkarzy: Damiena Perquisa, Sebastiana Boenischa i Eugena Polanskiego, którzy według niego nie powinni grać dla Polski, bo są obcokrajowcami i grali już w młodzieżowych reprezentacjach swoich krajów. Polityk nie wie albo zwyczajnie przemilcza fakt, że to europejski trend i od dawna w najsilniejszych reprezentacjach grają piłkarze o podwójnych paszportach: Dla przykładu: w Hiszpanii – Marcos
Senna z Brazylii, a w Niemczech – Miroslav Klose i Lukas Podolski z Polski oraz Mesut Özil z Turcji. Podobnych przypadków jest mnóstwo. Przoduje w tym Francja: Zinedine Zidane, jeden z najlepszych piłkarzy w historii futbolu, jest synem algierskich emigrantów, a nie „rodowitym” Francuzem. Nikt tym piłkarzom ani ich trenerom nie wypomina pochodzenia, ale właśnie to różni nas od Zachodu. Jan Tomaszewski przed mistrzostwami świata w Korei i Japonii w 2002 roku mówił na łamach „FiM” (23/2002), że w naszej reprezentacji jest „tylko dwóch piłkarzy światowego formatu”. Wymienił Jerzego Dudka i… Czarneckiego, czyli Olisadebe. „I nie ma co owijać w bawełnę, bo to tylko dzięki nim jesteśmy dziś w Korei” – twierdził wówczas polityk. Warto zauważyć (naocznie), że Emanuel Olisadebe nie ma żadnych polskich korzeni, ale widocznie kiedyś Tomaszewskiemu to nie przeszkadzało. Oszołomstwo polityków PiS skutecznie wykorzystuje Platforma. Wbrew pozorom natrętne ataki PiS-u tylko PO pomagają. Dawno zauważyli to posłowie Ruchu Palikota i SLD, którzy również zapędy prawicy mocno krytykują. Janusz Palikot zauważył, że pobyt Kaczyńskiego „w trakcie zbliżających się uroczystości Euro 2012 może w sposób nieodwracalny doprowadzić do klęski wizerunkowej tego przedsięwzięcia”, a Leszek Miller powiedział, że bojkot jest „bezproduktywny, niepotrzebny i dziwaczny”. Niestety, jeśli ujadaczy z PiS możemy traktować z przymrużeniem oka, to groźby blokady Euro przez związkowców z Solidarności są już całkiem poważne. Związek zapowiada protesty w miastach, gdzie rozgrywane będą mecze, oraz w miejscach przyjmowania najwyższych osobistości UEFA. Do związkowców mają przyłączyć się taksówkarze oraz sympatycy i słuchacze Radia Maryja. I to jest obok kiboli największe zagrożenie Euro 2012, a nie rzekomy brak infrastruktury czy idiotyczny bojkot Ukrainy. ARIEL KOWALCZYK
16
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
ZE ŚWIATA
LECZENIE OD TYŁU Wychowanków niemieckiej szkoły katolickiej leczono tylko... odbytniczo. Czy to ból głowy, czy cokolwiek innego.
Chodzi o Collegium Josepinum, prywatną szkołę dla chłopców w Bonn. Jednego z nauczycieli – księdza – oskarżono ostatnio o pedofilię, ale na tym nie koniec. Raport przygotowany przez tamtejszą radę miejską (dotyczył opieki medycznej w placówce) wykazał, że podopiecznym najchętniej aplikowano czopki. Nawet gdy chodziło o prozaiczną migrenę. Metoda leczenia – niepopularna dzisiaj – wzbudziła spore zainteresowanie urzędników… „Czopki dla dzieci starszych niż przedszkolaki to z medycznego punktu widzenia sprzeczność sama w sobie” – stwierdza w raporcie Dominique Singer, ekspert z Kliniki Uniwersyteckiej Hamburg-Eppendorf. Księża tłumaczą, że tak podane medykamenty szybciej działają. JC
POEMAT PEDAGOGICZNY Matka 13-latka z miejscowości Corona w Kalifornii miała z synem problemy wychowawcze. Nie pierwsza i nie ostatnia, zwłaszcza jeśli chodzi o nastolatków. Ta jednak postanowiła prosić o pomoc pastora. Lonnie Remmer, 54letni szef kościoła Hearth of Worship Church, nie dał się długo prosić. Zwerbował dwu pobożnych pomocników i wywieźli chłopaka na pustynię. Tam w celach wychowawczych bili go pasem i łopatą, a potem, aby kompletnie wyrugować złe nawyki, kazali kopać grób. Gdy był gotowy, nastolatkowi polecono zająć miejsce i częściowo go zakopano. Pastor doszedł jednak do przekonania, że to za mało, by wyprostować skrzywiony charakter, i zabrał chłopaka do swego domu, gdzie w ramach poczynań korekcyjnych torturował go obcążkami i sprejem pieprzowym. Na koniec zaordynował studia biblijne. Matka nie znała wcześniej metod wychowawczych sługi bożego, który w końcu wylądował w kryminale. Wcześniej starał się o stanowisko kapelana więziennego, ale został odrzucony z powodu kartoteki kryminalnej. Na stronie internetowej jego kościoła znajdujemy deklarację: „Pragniemy być prawdziwymi
apostołami Chrystusa. Oznacza to, że jeśli Chrystus o czymś nie myślał, czegoś nie robił lub nie mówił, my również się przed tym wzdragamy”. CS
KOSZTY PRZEŚLADOWANIA MARYŚKI Międzynarodowy zespół 300 ekonomistów (w tym trzech laureatów Nagrody Nobla) stwierdza, że brak legalizacji marihuany kosztuje USA 7,7 mld dol. rocznie. Tyle wydaje się na ściganie, sądzenie i trzymanie w więzieniach osób, które zakazu nie chcą przestrzegać. To kwota alarmująca, jeśli wziąć pod uwagę, że – wedle opinii ekspertów – marihuana, która nie powoduje żadnego kaca, jest mniej szkodliwa dla zdrowia niż tytoń i alkohol. Nie odnotowano ani jednego przypadku śmierci z powodu palenia marihuany (znacznie bardziej niekorzystna dla zdrowia jest tłusta dieta). Niektórzy użytkownicy marihuany czują się nawet lepiej, co zostało stwierdzone naukowo, choć nie jest przesadnie nagłaśniane. W USA agencja FDA, która dopuszcza leki do obrotu, klasyfikuje marihuanę tak samo jak kokainę czy opium, a ta klasyfikacja nie pozwala na szersze badania, które w sposób jednoznaczny zdefiniowałyby jej zalety medyczne. Ten sam wspomniany zespół ekonomistów twierdzi, że nie tylko można zaoszczędzić owe 7,7 mld rocznie, ale nawet zarobić 6 mld. Taki zysk przyniosłoby opodatkowanie sprzedaży marihuany. Nie koniec na tym: ekonomista Stephen Easton na łamach „Business Week” dowodzi, że legalizacja marihuany powołałaby do życia nowy, prężny przemysł o rocznych obrotach rzędu 50–100 mld dol. rocznie. Na mocy obowiązujących obecnie regulacji prawnych w niektórych stanach przypalenie skręta (nie mówimy o dużych ilościach ani o handlu marihuaną) może mieć nieobliczalne konsekwencje społeczne. W stanie Nowy Jork na przykład departament opieki nad dziećmi aktywnie realizuje politykę oskarżania rodziców, w których domach znaleziono choćby minimalną ilość trawy, o zaniedbywanie dzieci. Nawet ilości tak małe, że nie kwalifikują się do ścigania jako wykroczenie, mogą doprowadzić do utraty władzy rodzicielskiej, szczególnie gdy ma to miejsce w rodzinie murzyńskiej. Żadne inne dowody nieodpowiedzialności czy przemocy nie są wymagane, by w takiej sytuacji odebrano dzieci rodzicom. Statystyki wymiaru sprawiedliwości pokazują tymczasem, że w metropolii nowojorskiej biali używają marihuany dwukrotnie częściej niż czarni… PZ
TUŻ PRZED KOŃCEM ŚWIATA Świat się kiedyś skończy. Jak wszystko inne. Kiedy – nie wiadomo. Ale niektórym zdaje się, że coś wiedzą na ten temat.
Jakieś 15 proc. mieszkańców świata czuje, że ma jakąś wiedzę tajemną lub intuicję, która daje im wiarę, że nastąpi to za ich życia. Informację o tym przyniósł sondaż Ipsos: pytano o to ludzi w ponad 20 krajach. Liczba wahała się w zależności od miejsca zadania eschatologicznego pytania. W świeckiej i hedonistycznej Francji tylko 6 proc. społeczeństwa trapią takie omamy. Podobnie jest w katolickiej niegdyś Belgii (7 proc.) i świeckiej Wielkiej Brytanii (8 proc.), inaczej natomiast w USA, gdzie 22 proc. pobożnej populacji szykuje się na rychły koniec. Tyle samo w Turcji. Co do końcoświatowych depresji i stanów lękowych, to cierpi na nie 10 proc. ludności globu. Największe rozmiary mają owe dolegliwości psychiczne w… Polsce i Rosji, najmniejsze – w Anglii. Wystraszeni są zwłaszcza ludzie poniżej 35 roku życia. Analitycy opracowujący wyniki sondażu interpretują to tak: starzy już się nażyli i bardziej im zwisa, zaś młodzi uważają, że powinno im przysługiwać więcej czasu. Recepta na pozbycie się strachów jest stosunkowo prosta: wystarczy przestać nałogowo wierzyć i częściej myśleć. Można też ani nie wierzyć, ani nie myśleć, tylko cieszyć się życiem. PZ
RENTGEN WYWOŁUJE RAKA Dentyści od dawna zapewniają, że prześwietlenia zębów są zupełnie nieszkodliwe. Emitowana dawka promieniowania przenikliwego jest ponoć taka, jaką absorbuje się podczas spaceru na słońcu. Ale nie na pewno…
Najnowsze badania zespołu dr Elisabeth Brooks Clause z Uniwersytetu Yale, którego konkluzje zamieścił właśnie periodyk medyczny Cancer, dowodzą, że nie jest to całkowita prawda. Okazuje się, że rentgenowskie zdjęcia szczęki zwiększają ryzyko raka mózgu. Chodzi o jego postać najczęstszą, zwaną menigioma. Potęgują także zagrożenie nowotworem tarczycy. Nie wszystkie z tego typu guzów mózgu są złośliwe, ale nawet łagodne mogą prowadzić do utraty wzroku i zaburzeń neurologicznych. Zagrożenie jest wyższe u pacjentów wiekowo zaawansowanych, którzy poddawani byli zdjęciom z zastosowaniem starszej aparatury rentgenowskiej, emitującej większe dawki promieniowania. U takich
osób, którym robiono prześwietlenia co rok, odnotowuje się ponaddwukrotny wzrost występowania tych nowotworów. Chodzi o to, by zdjęć nie robić zbyt często bez potrzeby – szczególnie dzieciom. Jeśli ktoś nie ma ubytków, prześwietlenie co 2–3 lata w zupełności wystarcza. Jednak stomatolodzy mają tendencję do rekomendowania częstszych prześwietleń, traktując je jako rutynowe badanie profilaktyczne, a skutek może się objawić po 20 czy 25 latach jako nowotwór. W USA 1 proc. nowotworów wywołany jest prawdopodobnie zdjęciami rentgenowskimi. CS
ŻADNA NIE ZAJDZIE Naukowcy z Indii wymyślili metodę antykoncepcyjną dla mężczyzn. Gwarancja niemal 100-procentowej skuteczności! Wystarczy zabieg nieco podobny do wasektomii, ale nie trzeba niczego podcinać ani wiązać. Nasieniowody wypełnia się specjalnym żelem plemnikobójczym. Wytrysk wygląda jak wcześniej, ale nie zapładnia. Zastrzyk jest skuteczny już 72 godz. po zabiegu i tak przez całe 10 lat – przekonują uczeni. A cała „zabawa” jest ponoć jak najbardziej odwracalna. Na razie na całą dekadę zabezpieczono eksperymentalnych ochotników. JC
PSIA ROBOTA Co zrobić, żeby praca nie stresowała? Zabrać ze sobą psa. „To niskonakładowa inwestycja w poprawę samopoczucia” – przekonuje Randolph Barker, amerykański wykładowca zarządzania. Eksperyment przeprowadzono w fabryce zajmującej się produkcją naczyń stołowych. Około 550 osób codziennie przyprowadzało tam swoje pieski. Pracownicy robili swoje, a zwierzątka leżały lub siedziały przy nodze. Pan dyrektor przychodził z jamnikiem... Ludziom badano poziom kortyzonu (hormon stresu). Rano wszyscy mieli podobny – ci z psami i ci bez psów. Po pracy u psiarzy spadał średnio o 11 procent. U „samotnych”… wzrastał aż o 70 procent! JC
CZŁOWIEK MAŁPA Japończyk Kenichi Ito bardzo umiłował braci mniejszych. Z ludźmi chce mieć coraz mniej wspólnego. Ten 29-latek od ośmiu lat chodzi prawie wyłącznie na czworakach. Jak małpa. Stąd przezwisko „Monkey Man”. Kenichi trafił do „Księgi rekordów Guinnessa” za najszybszy bieg na czworakach – 100 metrów w czasie 18,58 sekundy. Żeby zostać małpą pełną gębą, mężczyzna sporo czasu spędza w zoo. Niestety! Ryzyko zawodowe dotyczy każdej profesji. Małpiej też. Kiedy Ito trenował w górach, mało co nie zginął. Jakiś myśliwy wziął go za dzika. JC
PIĘKNA PODRÓŻ Jesteś młoda, śliczna i lubisz podróżować, tylko kasy brak? Mamy coś dla ciebie!
Powstał serwis internetowy Miss Travel. Jego użytkownicy dzielą się na dwie kategorie. Są bogaci, hojni i samotni. Są biedni, ale za to piękni. Bogatsi opłacają wspólne egzotyczne wojaże. Motto serwisu: „Piękni ludzie podróżują za darmo”. Teoretycznie nie wiadomo, czy chodzi o towarzystwo, czy all inclusive. JC
CUDOWNYCH RODZICÓW MAM Kiedy pojawił się internet i telefony komórkowe, pojawił się też seksting. Co to takiego? Rozsyłanie swoich nagich fotek i filmów autopornograficznych. Popularne wśród nastolatków. Coraz częściej prowadzi do mniejszych lub większych dramatów. To, co na początku miało być dowodem miłości lub „podniecaczem”, przydaje się do szantażowania, kiedy mija młodzieńcza miłość „na wieki”. Albo trafia na jakiś ogólnodostępny portal, żeby inni zobaczyli. Mimo że to karalne. W stanie Utah opisano przypadek 13-latki, która przesłaną golizną chciała podkręcić swojego chłopaka. Notabene – o 17 lat starszego. Dziewczyna rozebrała się i wyginała, ale – wiadomo – samemu trudniej, więc o pomoc poprosiła… mamę. Wyluzowana i nowoczesna 35-letnia rodzicielka pomogła w realizacji dziecięcych planów. Kobietę oskarżono o molestowanie seksualne córki. JC
ZAMASKOWANE BŁOGOSŁAWIEŃSTWO Anglik Paul Ford poszedł na zakupy i zobaczył złodzieja. A że należał do odważnych, dogonił drania, przewrócił, złapał za nogi i czekał na przyjazd policji. Wtedy pan kradziej się uwolnił i złamał mu rękę. Kiedy było po wszystkim, Paulem zajęli się lekarze. Prześwietlili złamaną kończynę i... zobaczyli 20-centymetrowy guz. Nowotwór! Przerzut z prawej nerki. Ostatnia chwila, żeby coś zrobić i ocalić życie. „To było zamaskowane błogosławieństwo. Nie mam pretensji do tego złodzieja” – powiedział później Ford. Przypadkowe wybawienie nie pomogło samemu sklepokradowi. Trafił za kratki. JC
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
C
oraz intensywniej iskrzy na linii Watykan – zakony kobiece w USA. Po niedawnym raporcie, który wieńczy dwuletnią inspekcję zakonów i ostro krytykuje siostry za brak zaangażowania w piętnowanie związków gejów i antykoncepcji, nie wygląda na to, że Kościół mężczyzn
KOŚCIÓŁ POWSZEDNI
Organizacja, o której mówi, to The Leadership Conference of Women Religious, ciało reprezentujące 80 proc. amerykańskich zakonnic oraz pokrewne ugrupowanie Network. Ich funkcje to lobbying, akcje charytatywne i edukacyjne „w imię społecznej i ekonomicznej sprawiedliwości”. Tymczasem Watykanowi
Buntowniczki w habitach będzie w stanie wyegzekwować dyspozycyjność i posłuszeństwo kobiet. „Nie złamaliśmy żadnej z nauk kościelnych. Z wielu powodów czujemy się zszokowane opinią Stolicy Apostolskiej. Kierownictwo Kościoła nie jest gotowe, by angażować się w dialog z wykształconymi kobietami, polegający na wymianie przemyślanych opinii. My wypowiadamy się w imieniu naszych członków, a nie Kościoła” – oświadczyła twardo liderka zakonnic siostra Simone Campbell (na zdjęciu).
właśnie o to chodzi: „Zakonnice zbytnio skupiają się na zwalczaniu biedy i niesprawiedliwości społecznej, natomiast milczą w kwestiach aborcji i związków jednopłciowych”. Nie zanosi się, by Watykan odniósł w tym starciu zwycięstwo, a ponadto jego wizerunek jako autorytarnej instytucji kierowanej przez mężczyzn o wybiórczej moralności
tylko się pogłębi, bo większość amerykańskich katolików popiera (i stosuje) antykoncepcję i nie ma nic przeciwko związkom homoseksualnym. Konflikt odbił się głośnym echem w mediach, które stanęły po stronie zakonnic. „The New York Times”, rekapitulując pokontrolny raport watykański hasłem: „Zamknąć się i robić, co każą”, przypomina ostatni wywiad nowojorskiego kardynała Timothy’ego Dolana dla konserwatywnego „Wall Street Journal”. Hierarcha twierdzi, że „tylko niewielka mniejszość” duchownych popełniała przestępstwa seksualne; gazeta zaś określa skandal jako „globalną spiralę hańby”. Cytując opinię siostry Campbell, dziennik nowojorski pisze: „Liderzy kościelni zachowują się jak niedojrzali chłopcy zaślepieni seksem. Taki sam problem mieli inkwizytorzy i cenzorzy: fascynowało ich to, co potępiali”. PIOTR ZAWODNY
Za in vitro na bruk Hierarchowie z Najjaśniejszej w kwestii in vitro tylko pomstują, straszą i walą pięścią w stół. Ich koledzy za oceanem śmiało sięgnęli po represje wobec grzeszników. Emily Herx, 31-letnia nauczycielka angielskiego w szkole katolickiej należącej do diecezji Fort Wayne-South Bend w stanie Indiana, podczas 8 lat pracy cieszyła się doskonałą opinią. Byłoby tak do dziś, gdyby nie wygadała się, że w ciążę zaszła w efekcie zastosowania metody in vitro. Proboszcz powiadomił ją, że popełniła „ciężki grzech niemoralności” i zamiast skierować na czyszczenie sumienia do konfesjonału, pokazał drzwi. Jeśli ktoś się dowie, że poddała się terapii in vitro, wybuchnie skandal – tak uzasadnił dymisję. Herx, zamiast posypywać głowę popiołem i błagać o ratowanie duszy, udała się do sądu i oskarżyła diecezję o bezprawne zwolnienie. Diecezja podniosła rwetes, że oskarżenie „podważa jej prawo jako instytucji religijnej do podejmowania decyzji na bazie standardów religijnych”. Adwokatka Herx odpowiada na to,
K
ażdy zapalony internauta wierzy, że najłatwiej się zarazić wirusami komputerowymi na portalach pornograficznych. Ale ta wiara nie ma za wiele wspólnego z rzeczywistością. Religijny internauta sądzi na dodatek zapewne, że szczególne zawirusowanie stron pornograficznych to sprawiedliwa kara za grzech nieprzyzwoitości. Tymczasem okazuje się, że takie poglądy należy odwrócić o 180 stopni. Ujawnia to najnowszy raport o zagrożeniach internetowych amerykańskiej firmy Semantec, produkującej programy antywirusowe
że jej klientka nie była nauczycielką religii ani nie była zakonnicą i „nie jest zobowiązana do przestrzegania nauk religijnych. Nawet nie poinformowano jej o doktrynie, którą rzekomo naruszyła”. W styczniu Sąd Najwyższy USA jednogłośnie zdecydował, że „pracownicy religijni nie mają prawa oskarżać swego pracodawcy, bo jako instytucji religijnej przysługuje jej wyłączenie od praw antydyskryminacyjnych”. Sąd zapomniał jednak sprecyzować, kto to taki pracownik religijny: czy tylko ksiądz lub zakonnica, czy również osoba świecka zatrudniana przez Kościół. W podobnej sprawie w stanie Ohio w marcu sędzia federalny zgodził się z roszczeniami przeciwko archidiecezji Cincinnati, z którymi wystąpiła nauczycielka Christa Dias: osoba samotna, która zaszła w ciążę w drodze sztucznego zapłodnienia. Sędzia uzasadnił swą decyzję stwierdzeniem, że Dias nie była nawet katoliczką i prowadziła w szkole pracownię komputerową, a to zajęcie nie ma żadnego związku z nauczaniem doktryny katolickiej. JF
Wirusy religijne i monitorującej sytuację w tym względzie w ponad 200 krajach świata. Jak się okazuje, wirusy najczęściej kryją się na portalach religijnych i ideologicznych. Prawicowych, bo tych najwięcej. Według Semantec jest tam 3 razy więcej wirusów, niż wynosi średni odsetek zawirusowania strony. Strony pornograficzne nie mieszczą się nawet w czołówce: zajmują 10 pozycję. Dlaczego tak się dzieje? Administratorzy portali porno zarabiają
na nich na tyle dobrze, by skutecznie chronić się przed wirusami i innymi zagrożeniami mogącymi zaszkodzić klienteli, a więc biznesowi. Sprawa jest poważna: w ubiegłym roku Semantec zablokowała 5,5 mln ataków wirusowych. Oznacza to wzrost o 81 proc. w porównaniu z rokiem 2010. Jeśli nie chcecie załatwić sobie komputera, trzymajcie się z dala od stron pobożnych i patriotycznych. Oglądanie golasów jest o wiele bezpieczniejsze... CS
17
Zielona rewolucja P
rawie sto lat po odzyskaniu niepodległości od Wielkiej Brytanii Irlandczycy wybijają się na niepodległość od Watykanu.
Każdy rodzimy malkontent, który sądzi, że nic gorszego niż polski klerykalizm nie istnieje na świecie, dla poprawy humoru powinien zagłębić się w dzieje Zielonej Wysypy. Irlandzki klerykalizm był gorszy od naszego w dwójnasób. Najpierw mentalnie – dwa pokolenia temu 3/4 mieszkańców Irlandii było regularnie praktykującymi katolikami, a 1/3 bywała w kościele prawie codziennie. W bardzo wielu rodzinach, na ogół wielodzietnych, był jakiś ksiądz lub zakonnica. Duchownych na masową skalę eksportowano na misje lub do USA. To totalne skatoliczenie umysłowe miało odzwierciedlenie w instytucjach – zakaz aborcji, zatrzymywanie paszportu dla kobiety podejrzanej o chęć dokonania aborcji za granicą, totalny zakaz rozwodów, niemal całe szkolnictwo w rękach Kościoła, podobnie jak system opiekuńczy i częściowo penitencjarny itp. Są to rzeczy, które w Polsce albo nigdy nie występowały, albo minęły jeszcze przed wojną lub w czasie zaborów. Wszystko to bądź należy już do przeszłości w Irlandii, bądź jest w trakcie reformowania. Najświeższą nowinką prawną jest debatowane w tej chwili w parlamencie równouprawnienie ślubów humanistycznych z religijnymi. Rząd zaakceptował projekt prawa sformułowany przez jedną z senatorek. W Irlandii podobnie jak w Polsce związki wyznaniowe mogą celebrować śluby, które mają rangę ślubu państwowego. Poza tym istnieją także małżeństwa cywilne, których odsetek nieustannie rośnie – od 6 proc. w 1996 roku do 23 proc. w 2006 roku. Niemal czterokrotny wzrost w zaledwie 10 lat! W Irlandii natomiast nie było możliwości równouprawnionej celebracji ślubów humanistycznych, czyli uroczystości prowadzonych przez przedstawicieli organizacji filozoficznych skupiających ateistów i agnostyków. Obecnie dyskutowany akt prawny ma zrównać świeckich humanistów z katolikami i protestantami. Na razie w Irlandii celebruje się 150 takich ślubów rocznie, ale nie mają one rangi państwowej, jedynie symboliczną.
Jeden ze szpitali publicznych zaakceptował także humanistyczne doradztwo („laickie duszpasterstwo”) dla pacjentów, którzy go sobie życzą. W dziedzinie równouprawnienia świeckich humanistów Irlandia wyprzedziła już Polskę. Kolejna sprawa – o charakterze niemal sensacyjnym – to nowy projekt prawa przygotowany przez ministerstwa: sprawiedliwości i ds. dzieci. Obydwa te urzędy zaostrzają kary (do 5 lat więzienia) za ukrywanie informacji na temat pedofilii. Przepisy – UWAGA! – dotyczyć będą także informacji pozyskanych przez duchownego podczas spowiedzi. Zatem jeśli spowiednik zatai grzeszki swojego kumpla po fachu, a wymiar sprawiedliwości to udowodni, wówczas obaj trafią do więzienia, choć na podstawie różnych paragrafów. Przepis ma wejść w życie z końcem roku i budzi zaniepokojenie w środowiskach katolickich w całej Europie. Rząd irlandzki stworzył także 14-osobową grupę ekspertów, która zbada możliwość legalizacji aborcji w pewnych okolicznościach. Jest to pokłosie wyroku Trybunału Praw Człowieka, który zarzucił władzom niewłaściwe traktowanie kobiet. Z podobnym apelem zwrócił się do władz kraju ONZ-etowski Komitet ds. Tortur. Chodzi o to, że Irlandia nie zapewnia kobietom w ciąży, których życie jest zagrożone, możliwości legalnego usunięcia płodu. Osoby takie mogą dokonać już legalnej aborcji za granicą, ale wspomniane instytucje międzynarodowe uznały, że brak możliwości aborcji w kraju narusza prawa kobiet do właściwego traktowania. Specjalny komitet rządowy przygotowuje również procedurę stopniowego odsunięcia Kościoła rzymskokatolickiego od nadzoru nad szkołami podstawowymi. Kościół kontroluje dziś ponad 90 procent szkół. Z ustawy o edukacji ma być także usunięty zapis o tym, że „religijna edukacja jest najważniejszą częścią nauczania szkolnego”. Zatem niech irlandzki przykład służy nam na poprawę samopoczucia. Jeśli tam są możliwe radykalne i szybkie zmiany, to tym bardziej w Polsce! MAREK KRAK Współpr. ASz
18
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
CZYTELNICY DO PIÓR
Wstydzą się zwycięstwa
D
onald Tusk, który za podszeptem milionerów Jacka Rostowskiego i Jana Krzysztofa Bieleckiego przeforsował reformę emerytalną, nie musi martwić się o przyszłość. Premier zarobi przez dwie kadencje krocie, a jako szeregowy poseł również nie miał powodów do narzekania. Od tych zarobków odprowadza się piękne składki do ZUS. Jakie świadczenie zainkasuje, kiedy jako starszy pan w wieku 67 lat dotrwa do emerytury? Ponad 4 tysiące złotych. Ile otrzyma
ok. 67 proc.”. (Źródło: „Bezpieczeństwo dzięki różnorodności” – Biuro Pełnomocnika Rządu ds. Reformy Zabezpieczenia Społecznego; Warszawa, czerwiec 1997). W rzeczywistości będzie tego mniej niż połowa z obiecanej „kwoty zastąpienia”! Moje składki pójdą na moją emeryturę? A czyje składki pójdą na emeryturę tych, którzy składek nie płacą (prokuratorzy, sędziowie i księża)? Kto zapłaci na uposażenia kleru katolickiego, zakonników, nierobów z Sejmu i Senatu? Krasnoludki?!
Oni nie zbiednieją! Właśnie wróciłem z miejscowości Czerniachowsk w obwodzie kaliningradzkim, gdzie na zaproszenie mera braliśmy udział w obchodach 67 rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem. Czterech polskich oficerów w mundurach spacerowało po mieście, spotykając się z niekłamaną życzliwością mieszkańców, czyli głównie Rosjan. Młodzież spontanicznie nas pozdrawiała, na zmianę słowami s prazdnikom lub s dniom pabiedy, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „pozdrawiamy z okazji święta” lub „pozdrawiamy z okazji Dnia Zwycięstwa”. Wiele osób robiło sobie z nami zdjęcia na pamiątkę. Na miejscowym cmentarzu Armii Czerwonej, przy pomniku poległych żołnierzy, tak dużo osób chciało mieć z nami zdjęcia, że musieliśmy część z nich przeprosić – nie mogliśmy dłużej pozować, bo czekały na nas autokary z uczestnikami uroczystości, aby przewieźć wszystkich do domu kultury na występy artystyczne. Dzień Zwycięstwa był obchodzony we wszystkich miastach Federacji Rosyjskiej. W tym 45-tysięcznym miasteczku uroczystości rozpoczęły się o godz. 10.00 i zakończyły fajerwerkami o północy. Tego samego dnia mogliśmy obejrzeć w telewizji powtórkę relacji z uroczystości, w której braliśmy udział, a która wcześniej była pokazywana na żywo. W naszym pięknym kraju, dzięki bezczelności fałszerzy historii, którzy zasiadają w rządzie, IPN-ie i Ministerstwie Obrony Narodowej, sabotuje się obchody rocznic zwycięskich bitew, takich jak bitwa pod Lenino, o przyczółek warecko-magnuszewski, o Warszawę, Kołobrzeg, Wał Pomorski, Budziszyn, Drezno, forsowanie Odry i walki o Berlin. Dla dzisiejszych decydentów są to tematy wstydliwe. Inaczej jest na przykład w zawsze kapitalistycznej Francji, która potrafiła w czasach PRL-u przysyłać za żelazną wówczas kurtynę
delegacje z pocztami sztandarowymi na pogrzeby uczestników ruchu oporu we Francji. Do dzisiaj płaci renty ostatnim żyjącym komunistycznym i niekomunistycznym partyzantom walczącym o wolność „waszą i naszą”, podobnie jak Hiszpania, która pomaga finansowo ostatnim żyjącym w Polsce dąbrowszczakom. 8 maja 2012 r. z okazji Dnia Zwycięstwa, które we Francji jest świętem narodowym i dniem wolnym od pracy, ustępujący prezydent Francji i prezydent elekt razem wzięli udział w uroczystościach w Paryżu. W tym samym czasie w Najjaśniejszej Rzeczypospolitej (na Zachodzie nazywają nas pieszczotliwie osłem trojańskim Stanów Zjednoczonych w Europie) prawdopodobnie tylko ze wstydu przed międzynarodową opinią publiczną odbyła się zmiana posterunku honorowego przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Prezydent Komorowski wysłał w charakterze posłańca z wieńcem pana Waldemara Strzałkowskiego, a minister obrony narodowej – panią Beatę Oczkowicz. Spośród wojskowych, najstarszy stopniem i stanowiskiem był dowódca garnizonu stołecznego, który nie mógł się wymigać, ponieważ odpowiada służbowo za wszystkie uroczystości przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Biorąc przykład z Prezydenta RP, trzeci garnitur urzędników wysłali również: wojewoda mazowiecki, marszałek województwa mazowieckiego i prezydent Warszawy. Władze kraju i stolicy wyręczyli przedstawiciele ambasad: Białorusi, Francji, Rosji, Kazachstanu, Mołdawii, Armenii, Ukrainy, USA i Wielkiej Brytanii, składając wieńce na płycie Grobu, a później – być może bez uzgodnienia z naszymi władzami – na cmentarzu mauzoleum Armii Czerwonej. W „niezależnych” mediach nie było żadnej informacji na temat tych uroczystości. Spośród dziennikarzy skaczących na dwóch łapkach przed
byle politykiem pies z kulawą nogą nie zainteresował się tym tematem. Później będą opowiadali przed kamerami i mikrofonami dyrdymały o patriotycznym wychowaniu młodzieży. W swoim zacietrzewieniu politycy, którzy zawłaszczyli wszystko, co się da w naszej ojczyźnie, obrażają honor i bezczeszczą pamięć tysięcy polskich żołnierzy poległych na szlaku bojowym od Lenino do Berlina. Rozwiązali wszystkie jednostki wojskowe noszące nazwy nawiązujące do zwycięskich bitew I i II Armii Wojska Polskiego podczas drugiej wojny światowej. Nie ma już 8. Drezdeńskiej Dywizji Zmechanizowanej, 32. Budziszyńskiego Pułku Zmechanizowanego, 3. Berlińskiego Pułku Zmechanizowanego, 1. Praskiego Pułku Zmechanizowanego i wszystkich innych, których żołnierze byli tak bezczelni, że ginęli za ojczyznę, idąc od Wschodu. Ostatnia padła I Warszawska Dywizja Zmechanizowana im. Tadeusza Kościuszki. W doskonałym stylu podsumował działanie polskich polityków różnej maści Marek Krak w artykule pt. „Sieroty po komunie”, gdzie zauważył, że „nikt nie jest tak perwersyjnie przywiązany do idei tzw. komunizmu jak antykomuniści. Całe ich tabuny zatruwają polskie życie publiczne, i to 22 lata po wyprowadzeniu sztandaru PZPR”. Dalej stwierdził równie trafnie, że „żywotność antykomunizmu jest nie mniej zdumiewająca jak żywotność antysemityzmu, którym ciągle żyje polska prowincja, choć od kilku pokoleń nikt nie widział tam ani jednego Żyda. Świadczy to o jakimś wstrząsającym schematyzmie myślowym albo po prostu o rozpaczliwej bezmyślności”. Kłaniam się wszystkim żołnierzom opluwanego Ludowego Wojska Polskiego, poległym, zmarłym i żyjącym oraz ich Rodzinom. Czapką do ziemi, po polsku. A tym karłom z prawicy mówię: no pasaran! Bogdan Pokrowski
prezydent Komorowski, który podpisze reformę 67? Skromne – jak podkreśla były prezydent Aleksander Kwaśniewski – 4400 zł dożywotniej pensji. A europosłowie, którzy potakują, gdy ważniacy z UE zachęcają, by przedłużać wiek emerytalny nawet powyżej 70 lat? Za każdy rok pracy w europarlamencie dostają na starość dodatek (około 1140 zł) do i tak dużej emerytury! Bogdan Święczkowski i Dariusz Barski, niedoszli posłowie PiS, prokuratorzy w stanie spoczynku, też mają pyszne życie! Byli prokuratorzy czy dowódcy służb mundurowych mogą liczyć na świadczenie sięgające nawet 17 tysięcy złotych miesięcznie! Marcin Libicki, klerykalny polityk, pobiera z ZUS emeryturę w wysokości 3 tys. zł, plus… 6 tys. zł emerytury z Parlamentu Europejskiego. Złote życie, emerycie! Kiedy szefowie OFE wydawali grube miliony na reklamówki w telewizji (i publicznej, i prywatnej), mogliby dodać, że starość pod palmami dotyczyć będzie głównie polityków. Nic dziwnego, że ważniacy zarówno z Wiejskiej, jak i z Brukseli każą nam pracować dłużej. Ktoś musi zapracować na ich słodkie, luksusowe i wygodne życie, obecne i na emeryturze! Z pustego i Salomon nie naleje, ale unijny podatnik musi, choćby podpierał się nosem i skończył w kostnicy, zanim dożyje 67 roku. Bo o to chodzi: pracować, harować, tyrać, by nie dożyć do świadczeń emerytalnych. Ile składek zapłaci Kowalski, jakie to będą sumy przez całe jego zawodowe życie? Ile łyknie państwo, jeśli emeryt krótko będzie pobierał należne mu świadczenia? Nie otrzyma ich w spadku jego żyjąca żona, potomstwo ani instytucja charytatywna. W 1999 roku obiecano nam gruszki na wierzbie: „Przy przejściu na emeryturę w wieku 65 lat stopa zastąpienia, czyli relacja otrzymywanego świadczenia do dochodów otrzymywanych przed przejściem na emeryturę danej osoby, z obu filarów, osiągnie 76 proc., a więc wyraźnie przekroczy obecną stopę zastąpienia dla emerytur wynoszącą
Kiedy słyszę bzdury Donalda Tuska, niedobrze mi się robi. Bezpieczeństwo emerytalne? Świetny dowcip! Pamięta ktoś jeszcze spot wyborczy PO i Donalda Tuska, bodaj z 2005 roku, kiedy to łkał w TV, że jego mama po latach otrzymała głodową emeryturę, a szef wielkiej firmy państwowej po kilkunastu dniach pracy skasował wielką odprawę? Przyglądając się tej Tuskowej emeryturze, jak na dłoni można zobaczyć, że PO walczy nie o oszczędności dla budżetu, nie o wielkość świadczeń na korzyść Kowalskiego, lecz o ubóstwo, głód i nędzę dla ogromnej większości obywateli Polski! Jak żyć, panie premierze? Najlepiej trzymajcie od nas ręce z dala, politycy! Połączyć ZUS z KRUS, po przeforsowaniu emerytury 67 zlikwidować umowy śmieciowe, pilnować, by zawierano z pracownikiem umowy o pracę. Rozgonić zbędną, kosztowną i rozbuchaną administrację, która nie generuje nawet złotówki zysków, a kosztuje nas krocie! Dlaczego nie spróbować tego zmienić? Kto to zrealizuje, dlaczego nikt z rządzących nie bierze się do rozwiązania istotnych kwestii, lecz skupia się na idiotycznych, nieistotnych dyrdymałach, bądź na zaglądaniu do kieszeni Kowalskiego, by wyrwać z niej jak najwięcej, jak w przypadku nieszczęsnej reformy 67? Ile zyskam na tych pseudozmianach ja, a ile, dajmy na to, poseł? Dlaczego nie zaproszono na obrady sejmowe ekspertów, nie tylko z ZUS, ale choćby studentów ekonomii i innych ekonomistów, by wyliczyli, jak to naprawdę wzrosną Polakom świadczenia emerytalne? Tak wygląda dialog według Tuska i PO, które rozmawia z biskupami katolickimi o likwidacji Funduszu Kościelnego, lecz w taki sposób, by kler miał więcej pieniędzy niż do tej pory... Kaczyński i jemu podobni krzyczą, że kiedy dojdą do władzy, cofną reformę 67. I co, zapanuje wtedy powszechna szczęśliwość, czy raczej powrót do tego, co było, czyli ciągle niskich świadczeń emerytalnych? Paweł Krysiński, RP
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
LISTY Ruch Palikota stracił Uważam (i pewnie nie tylko ja), że Ruch Palikota strzelił sobie w stopę, popierając reformę emerytur. Przez to i przez niefortunną wypowiedź pana Janusza („Rozumiem, że człowiek, który był gotów wysłać swojego brata na śmierć do Smoleńska, jest zdolny do każdej podłości”) Ruch Palikota stracił. W szczytowej formie w jednym sondażu jeszcze niedawno miał 20 proc., zaś teraz już około 10 proc. i spada. Oczywiście emerytury to kwestia ważniejsza, ale należy się zastanowić, czy powinno się schodzić do poziomu „polemiki” konkurencji (PiS), gdzie oczywiście na tym poziomie się przegra (wiadomo –PiS-owcy są w obrzucaniu błotem doskonali) i straci. Pan Palikot przesadził. Nie chodzi tu o zgadzanie się czy nie, lecz o to, że większość Polaków ma dość „debaty” o zapachu Wiejskiej (sic!) sterty gnoju. Bo czy była to debata o panu Kaczyńskim, czy o emeryturach? Czytałem stenogramy z posiedzenia i widzę, że pan Janusz potrafił przez 15 minut rzeczowo mówić o problemie emerytur i w pełni się z nim zgadzałem. Jednak jedno zdanie wszystko zaprzepaściło, bo teraz gazety mogą cytować coś, co lepiej się sprzeda. Reformę emerytalną poparł niemal cały klub Ruchu Palikota. Wyłamali się: Robert Biedroń, Anna Grodzka, Wanda Nowicka i Witold Klepacz. Wstrzymali: Jacek Kwiatkowski i Andrzej Lewandowski. Nie pojawił się Roman Kotliński. Reszcie posłów Ruchu Palikota należy podziękować za to, że przyczynili się do tego, iż połowa mężczyzn nie dożyje wieku emerytalnego, a także za to, że nie został należycie podjęty problem OFE. Tomasz Wala, Opalenica
Doi nas kler Szalenie mnie dziwi wyliczanka ekonomiczna ludzi, niekoniecznie z tzw. nizin społecznych, ale również wykształconych. Otóż wmawiają oni sobie i wszystkim pospołu, że ich podła egzystencja ekonomiczna jest wynikiem zaniechań rządu, nietrafionych inwestycji, przekrętów na szczytach władzy itp. Wiedzą oni, ale jeszcze boją się o tym mówić, że kler solidnie doi nasze państwo. Nasza ogólna mentalność jest zainfekowana zależnością od facetów w czarnych sukienkach. Nie potrafię zrozumieć, jak – będąc w centrum kulturalnej Europy – można było pozwolić Kościołowi przyspawać się do struktur państwa. To odium spadnie z całą pewnością w niedalekiej przyszłości na prawicowych oszołomów, ale nie tylko. Nieco o tzw. lewicy. Leszku Millerze! Nie bądź koniunkturalistą.
Kłania się imć Jankowski, sir Kukliński and mr Lepper. Poskrom własne ambicje, a wyjdzie to na pewno na zdrowie Tobie i lewicowemu środowisku. Marzę sobie, żeby lewica się w końcu zjednoczyła. Chodzi o tzw. Federację Lewicy. Andrzej z Iławy
Mój niepokój „Fakty i Mity” są lekarstwem chroniącym mnie od choroby psychicznej, ponieważ co piątek dostaję potężną dawkę normalności,
logiki, otuchy i nadziei. Czytam każdy numer, podkreślam, KAŻDY, od początku istnienia. Jestem zaniepokojony ostatnim spadkiem poparcia Ruchu Palikota w związku ze zgodą na fanaberie Tuska dotyczące przedłużenia wieku emerytalnego do 67 lat – również dla ludzi ciężko pracujących fizycznie. Podaję przykład. Odlewnia Alumetal w Kętach. Temperatura latem – 68 stopni, a powietrze nasycone groźnymi oparami. W tych warunkach dożycie do 67 lat jest czystą abstrakcją. Uważam, że ludzie pracujący na takich specjalnych stanowiskach muszą podlegać ochronie. Józef Kubień
Czuję się oszukana Po co uczono mnie patriotyzmu, miłości do ojczyzny, historii o wielkim bohaterstwie i waleczności Polaków? Po co czytałam „Krzyżaków”, „Chłopów”, „Latarnika”? Czy tylko po to, by słysząc hymn, mieć mokre oczy? Moje pokolenie – ludzie urodzeni tuż po wojnie – jest pokoleniem straconym i wyzyskanym. Wymagano od nas poświęceń przy odbudowie ojczyzny i stolicy. Zbieraliśmy złom, makulaturę, butelki, kopaliśmy trawniki, wyrywaliśmy chwasty, wyrzucali kamienie – wówczas dziecięcymi rękami, a wszystko w czynie społecznym. Potem jako nastoletni lub dorośli już ludzie budowaliśmy nasz kraj. Budowaliśmy i wielkie fabryki, i małe prowizorki, bo obiecano nam, że kiedyś, w przyszłości, będzie lepiej, piękniej i wygodniej żyć. Jak każde
19
SZKIEŁKO I OKO społeczeństwo chcieliśmy pokoju, spokoju i poczucia stabilizacji. I co z tych marzeń oraz pracy zostało? Sprzedano nasze fabryki i zakłady pracy za złotówkę! A w zamian dano nowe, puste obietnice. Moje pokolenie uwierzyło jeszcze raz – tym razem „Solidarności”. Mieliśmy dość Bierutów, Gomułków, Chruszczowów, Stalinów, Komitetów Centralnych i „siły przewodniej partii”. Poczuliśmy swoją siłę – siłę narodu! Dążąc do normalności, patrzyliśmy zazdrośnie na „Zachód” – jego wolność i zamożność. Daliśmy votum zaufania tym, którzy zasiedli
na najwyższych stanowiskach w państwie, licząc na ich mądrość i sprawiedliwość. Znowu porażka! Znowu komuś jest na rękę skłócanie różnych środowisk. Kiedyś wrogami, darmozjadami i pasożytami byli prywaciarze, badylarze i kułacy, a dzisiaj wmawia się młodym ludziom, że pasożytami są emeryci, bo na coraz większą ich grupę muszą pracować młodzi. Liczyliśmy na to, że po wejściu Ruchu Palikota do Sejmu pojawią się mądre projekty ustaw, które pozwolą młodym ludziom tu, w Polsce, budować swoją przyszłość – postawić dom, zasadzić drzewo i mieć dzieci. A ja jakoś znowu czuję się oszukana. Ktoś powie: Czego ty chcesz? Przecież ciebie to nie dotyczy. A jednak dotyczy! Bo z tych wszystkich okrzyków i haseł słyszę najgłośniej to jedno, ze wszystkich stron i partii: Za trzy lata wybory! Zwyciężymy! Grażyna z Lublina
Najlepiej nic! Jako stała czytelniczka ośmielam się skreślić parę słów, ponieważ moje ciśnienie regularnie wzrasta, od kiedy słyszę dyskusję na temat tego, ile dać Kościołowi katolickiemu w zamian za odebranie Funduszu Kościelnego. Moim zdaniem NAJLEPIEJ NIC! Jeśli jednak ludzie wierzący walczą o pieniądze dla swojego Kościoła, obojętnie jakiego wyznania, to mają już taką możliwość – 1 proc. odpisu od podatku. Tego, który już istnieje! Każdy ma prawo decydować, na co ten 1 proc. chce poświęcić. Na cele
społeczne czy kościelne. Jeśli ktoś chce dać więcej, to niech da, ale ze swojego; podatek musi zapłacić i już. Skończy się wreszcie niekontrolowany przepływ pieniędzy. Państwo również nie straci dodatkowych pieniędzy z budżetu. Jolanta
Apostazja u świadków Jehowy Dużo piszecie o apostazji w religii katolickiej i problemie, jaki mają apostaci z usunięciem swoich danych osobowych z akt kościelnych. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że o wiele ciekawsze jest zjawisko apostazji u świadków Jehowy. Gdy przed laty opuszczałam religię katolicką, nic przykrego ze strony katolików mnie nie spotkało. Nadal utrzymywałam kontakty z tymi, z którymi wcześniej się przyjaźniłam. Fakt, że zmieniłam religię, nie był dla nich żadnym problemem. Ale zupełnie inaczej wyglądało moje odejście od świadków Jehowy (niestety, ta religia okazała się równie obłudna jak katolicka). Po moim oficjalnym odłączeniu się od tej organizacji (sama odeszłam), wszyscy dotychczasowi tzw. „bracia i siostry” przestali mnie znać, nawet nie pozdrawiają – zero kontaktu. Taki dostają nakaz od swoich „biskupów”. Każdy boi się go złamać, bo może zostać wykluczony, a co za tym idzie – izolowany i traktowany jak powietrze. Fajna inkwizycja, prawda? W XXI w. – nie w średniowieczu! A robi to organizacja, która na całym świecie walczy o wolność religijną, ale... tylko dla siebie. Czyż to nie obłuda? Tym większa, że bardzo dba o swój zewnętrzny wizerunek. A spróbujcie jeszcze zażyczyć sobie usunięcia swoich danych osobowych z ich dokumentów! Wanda
W jedności siła Nauka religii w publicznych szkołach teoretycznie nie jest obowiązkowa, a fakt, że dzieci świadków Jehowy od czasu do czasu wracają ze szkół ozdobione siniakami, tylko pokrzepia KATOlickie serca. Jeśli jednak chodzi o obecność krzyży w polskich szkołach, nie stworzono nawet pozorów tolerancji, wręcz przeciwnie – terror krzyża jest tak wielki, że ów symbol rzymskiej kary śmierci w straszliwych męczarniach został narzucony wszystkim uczniom. Władze szkolne wmawiają młodym ateistom, agnostykom i innowiercom, że są zgniłą cząstką społeczeństwa i nie mają nic do powiedzenia. Czy rzeczywiście nic? A gdyby już nie pojedyncze osoby, ale tysiące młodych ludzi odmówiło pobierania nauki w ukrzyżowanych salach, to czy władze szkolne mogłyby nadal twierdzić, że krzyż to symbol powszechnie akceptowany? Czy w przeciwieństwie do biblijnej Sodomy, w której nie znaleziono
nawet dziesięciu sprawiedliwych, wśród polskich uczniów i ich rodziców znajdzie się 10 tys. odważnych? Irena Matejek
Jak do siebie Gdy leżałam w ciąży w jednym ze szpitali na Pomorzu, doskwierał mi brak poszanowania prywatności, wolności sumienia i prawa do świętego spokoju pacjentów. Wkurzało mnie niepomiernie, kiedy klecha wchodził do mojej sali jak do siebie, wypytywał o samopoczucie i zarządzał klepanie paciorka. Czułam się zmuszana do uczestnictwa w praktykach religijnych (inne kobiety z sali zwykle przystępowały do tych paciorków i odpowiadały na pytania). A przecież nie zawsze można w szpitalu wstać z łóżka i pójść sobie, aby nie uczestniczyć w wymuszonym obrzędzie religijnym. Ja zresztą też czasem robiłam to wbrew zaleceniom lekarza. Jak do kogoś w szpitalu przychodzą goście, to zwykle potrafią się zachować i uszanować osoby z otoczenia. Ale księża mają niekatolickich pacjentów w nosie! Pola
Spotkanie zachodniopomorskiej RACJI PL W sobotę 26 maja br. o godzinie 16.00 w hotelu „Statek Ładoga” zacumowanym w Szczecinie przy ul. Jana z Kolna (vis-à-vis Wałów Chrobrego) odbędzie się otwarte spotkanie członków i sympatyków RACJI PL z terenu woj. zachodniopomorskiego. Zapraszamy wszystkich zainteresowanych. W spotkaniu udział weźmie przewodniczący RACJI PL Ryszard Dąbrowski. Uprzejmie prosimy o dokonanie rezerwacji pod numerem tel. 726 771 907 lub e-mailem:
[email protected]. Prezydium RACJI PL
Kochani!!! W dniach 24–26 sierpnia 2012 r. odbędzie się kolejny, coroczny zjazd Czytelników „Faktów i Mitów”. Miejscem spotkania jest Zespół Domów Wczasowych w Spale. Osoby, które są zainteresowane spotkaniem, uprzejmie prosimy o kontakt pod nr. tel. (42) 630 70 65 do 31 maja 2012 r. Koszt uczestnictwa wynosi 250 zł za osobę. Wpłaty należy dokonać do 15 lipca 2012 r. na konto ING Bank Śląski 76 1050 1461 1000 0023 0596 2777 Serdecznie zapraszamy! Zespół „Faktów i Mitów”
20
D
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
avid Berg, znany później jako Moses David, urodził się w 1919 roku w Oakland. Mężczyzna, który 50 lat później założył znaczącą sektę „Dzieci Boga”, a jeszcze później wysyłał swoje „uczennice” do nocnych klubów, by tam uwodziły, a następnie nawracały mężczyzn, jest wzorcowym przykładem tego, jak antyseksualna obsesja wielu kościołów chrześcijańskich może przemienić się w swoje przeciwieństwo. Swoje sukcesy i porażki Berg zawdzięcza bowiem przede wszystkim umieszczeniu seksualności w samym centrum ideologii przedstawianej wiernym. Przyszły prorok był wychowywany przez religijnych fundamentalistów. Jego matka pochodziła z rodziny nawróconych niemieckich Żydów, którzy zajęli się szerzeniem „słowa bożego”. Sama w czasie nauki w college’u porzuciła wiarę i, mówiąc oględnie, zaczęła korzystać z życia. Zaszła w ciążę. Jednak wkrótce po urodzeniu pierwszego dziecka uległa poważnemu wypadkowi, który na kolejne pięć lat przykuł ją do łóżka. Wówczas przeżyła nawrócenie. Gdy wyzdrowiała, zaczęła – wraz z mężem sprowadzonym na „dobrą” drogę przez teścia – głosić cudowne uzdrowienie, a w rezultacie oboje zostali usunięci ze swojego kościoła. Przystąpili do bardziej radykalnej religijnej sekty, która uznała „cud”, i wraz z synem zaczęli objeżdżać Stany i nauczać wiernych. Religijny fundamentalizm rodziców miał ogromny wpływ na młodego Berga. I nie tylko dlatego, że określił tryb jego życia, które toczyło się w drodze. Piętno odcisnęła na nim także antyseksualna fobia radykalnego chrześcijaństwa. Pewnego razu matka przyłapała go na masturbacji. Karą dla młodego chłopaka było to, że musiał... dokończyć to, co robił, przed patrzącą na niego rodziną. W tym czasie matka przyniosła do pokoju miskę i nóż. Zagroziła, że obetnie mu „męstwo”, by nie mógł już więcej grzeszyć. Sytuacji, w których otoczenie wzbudzało w nim poczucie winy, było zresztą więcej. Wychowywany w takich okolicznościach chłopak musiał zostać pastorem lub antyklerykałem. Początkowo był tym pierwszym, a później połączył jedno i drugie. Najpierw objeżdżał Stany z matką i uczył się od niej. Potem także sam zaczął nauczać. W latach 50. pracował w jednym z kościołów w Arizonie. Jednak nie trwało to długo. Według jego wersji odszedł, bo parafianie byli rasistami. Według wersji parafian Berg dobierał się do kobiety pracującej w kościele. Niezależnie od tego, który z powodów był prawdziwy, mężczyzna trafił wkrótce do pracy u telewizyjnego pastora z Teksasu. Tak było do 1967 roku, gdy znowu ruszył w drogę. Wkrótce – w 1968 roku – podobno za sprawą matki natknął
Rekrutacja nowych członków to problem dla każdego ruchu religijnego. Na ogół metodą jest mniej lub bardziej dyskretne pranie mózgu potencjalnego kandydata, oderwanie go od rodziny i wpływów zewnętrznych, uzależnienie od siebie. Ale byli i tacy, którzy korzystali z seksu.
Berg i jego boskie prostytutki
Boskie prostytutki się na rosnący w siłę ruch hippisowski i przy nim pozostał.
Od końca świata... Pani Berg niebawem zmarła. Dopiero to pozwoliło 50-letniemu mężczyźnie na wyzwolenie się spod jej wpływu. Sam mówił, że wyszedł z cienia. Postanowił walczyć z „systemem religijnym”. Przede wszystkim z „przepełnionymi hipokryzją” konserwatywnymi wyznaniami chrześcijańskimi. Z takim przesłaniem poszedł nawracać dzieci kwiaty. Zwracał uwagę na poczucie winy, za pomocą którego „stare kościoły” starają się manipulować wiernymi. Przyciągał
lecie miłości, trafiało to na podatny grunt. Tym bardziej że „Dzieci Boga”, tak jak wcześni chrześcijanie, miały się dzielić wszystkim. Wkrótce okazało się, że wszystko oznacza także... żony. Korzystał na tym zresztą i sam „szef”, który wdawał się w liczne romanse. „Swoimi” kobietami dzielił się z najbliższymi przyjaciółmi, a nawet synami, którzy brali udział w często organizowanych orgiach. Istotnym elementem tego buntu był sprzeciw wobec pruderyjnych metod wychowawczych. Berg zalecał drugą skrajność, a więc całkowitą wolność seksualną dzieci i dorosłych przy dzieciach. Te nowe metody wychowawcze zostały opisane w książce
David Berg „w całej okazałości”
kolejnych nowo narodzonych hippisów, którzy odnajdywali w nim rewolucjonistę chcącego zmieniać świat. Przychodziło mu to z łatwością, bo trauma dzieciństwa i konserwatywnego wychowania pchała go do buntu przeciwko własnej przeszłości i temu, co utożsamiał z matką. W pierwszym etapie istnienia jego Kościoła („Dzieci Boga”) doktryna dopiero się formowała. Zaczęto dość standardowo – od powrotu do stylu życia pierwszych chrześcijan i przepowiedni o zbliżającym się końcu świata, na który wierni czekali w sformowanych już wtedy „koloniach”. Świat się jednak nie kończył, a kolejne wyznaczane przez Berga daty okazywały się mylne. Nie zniechęcało to jednak – bo na ogół nie zniechęca – członków religijnej sekty. Wkrótce jednak nauczanie skoncentrowało się na czymś innym. Moses David, bo tak kazał się tytułować Berg, zaczął atakować starą etykę seksualną. W okresie, który nastąpił bezpośrednio po hippisowskim
pt. „The Story of Davidito”. Przy czym tytułowy Davidito był adoptowanym synem Berga, który w 2005 roku popełnił samobójstwo.
...do „dziwek Jezusa” Początkowo ruch był sektą, jakich wiele. Jednak w 1974 roku prorok wymyślił metodę rekrutacji, która zapewniła organizacji szybki rozwój – pisano o niej nawet na pierwszych stronach gazet. Nazwa flirty fishing (łowienie na flirt – K.B.) nawiązywała do Ewangelii św. Mateusza, w której Jezus mówi do rybaków: „Będziecie łowić ludzi”. Tak też miały robić „córki Boga”. W dzień członkowie byli widoczni na ulicach, chodzili po domach, rozdawali religijne materiały i zbierali środki. Wieczorami natomiast kobiety były wysyłane do nocnych klubów, by tam oddawać się apostolskiej posłudze. Ich zadaniem było odnajdywanie chętnych mężczyzn, oferowanie im usług seksualnych i namawianie do nawrócenia. „»Flirty fishing«
jest poświadczaniem miłości Jezusa poprzez poważną gotowość do użycia seksu jako przynęty niezależnie od sytuacji i miejsca. To może być wszędzie! Na ulicy, w parku, podczas wizyty w lokalnym sklepie, na dyskotece lub w nocnym klubie” – tak pisano w materiałach ruchu. Jak łatwo się domyślić, obietnica nieskrępowanej wolnej miłości w imię Boga działała na wielu i sekta szybko się rozrastała. Ponoć flirty fishing zakończone stosunkiem było 3 tys. razy skuteczniejsze niż tradycyjne metody nawracania – tak twierdził sam Moses David. Ruch wydawał nawet specjalne podręczniki dla „wędkarek”, w których radzono, jak zapewnić rozkosz potencjalnym nowym członkom. Kobiety musiały też składać raporty z łowów, bo – jak im mówiono – „Bóg interesuje się szczegółami i statystykami”. Wymagano comiesięcznego informowania o liczbie „rybek” i odbytych stosunkach. Przy czym w kompendium dla „wędkarek” rozważano także złożoność raportowania w sytuacji, gdy trzy członkinie „Rodziny miłości” (taką nazwę przyjęły „Dzieci Boga” w 1978 roku) starają się o nawrócenie jednego celu. Odpowiadano też na pytania, czy pocałunki i petting liczą się jako „miłość seksualna”, którą ceniono bardziej wewnątrz sekty. Odpowiadano, że nie. „Wszystko albo nic! Alleluja!” – tak pisali autorzy poradnika i kończyli nawiązaniami do Biblii, po których następowało zawołanie: „Szczęśliwego, kur...a”. „Rybaczki” na materiałach wydawanych przez sektę nazywano też niekiedy „Dziwkami Jezusa”. Z czasem kobiety zaczęły uprawiać seks dla pieniędzy, które miały służyć na utrzymanie członków sekty.
Rodziny w „Rodzinie” Interesujące jest to, że tym kobiecym łowom nie sprzeciwiali się ich partnerzy. Niektórzy twierdzili, że wyzwolenie seksualne, które przeszły w sekcie, jest warte ich zgody na ten rodzaj apostolstwa. Do tego chętni mogli liczyć na towarzystwo innych pań należących do ruchu, podczas gdy ich żony lub partnerki szukały nowych wiernych w nocnych klubach.
Przygodny seks, któremu towarzyszyło odrzucenie antykoncepcji, prowadził też do licznego przychówku w „Rodzinie”. Pojawiła się druga generacja, która nie znała życia poza sektą. Osoby do niej należące nazywano „dziećmi Jezusa”. Często nie znały ojców, bo ci nie wiedzieli o tym, że mają potomków. Wiele osób urodzonych wewnątrz objęło kierownicze funkcje w grupie, ale też wiele odeszło z ruchu. Wśród nich była m.in. aktorka Rose McGowan, znana z „Maczety” i „Czarnej Dalii”. Praktykę flirty fishing zarzucono dopiero pod koniec lat 80., gdy realną groźbą stała się rozwijająca się epidemia AIDS. Do tego czasu łowieniu poddano ponoć setki tysięcy mężczyzn. Problemem sekty stały się także zarzuty związane z wykorzystywaniem nieletnich i zgodą na ich aktywność seksualną. Na skutek postępowań sądowych „Rodzina” odcięła się od takich zachowań, a członków, którzy nie chcieli poddać się nowym wymogom, ekskomunikowano (zupełnie inaczej niż w innej, większej i bardziej znanej organizacji religijnej). Dzięki temu ruch działa do dzisiaj.
Nie takie wyjątkowe Nowoczesna forma „świętej prostytucji”, którą stosowały „Dzieci Boga” wydaje się czymś wyjątkowym. Jednak rzut oka na portale współczesnych Kościołów chrześcijańskich w Stanach oraz zamieszczane tam poradniki dla młodych pokazują, że niekoniecznie tak jest. Wprawdzie nikt tam nie zachęca do nawracania przez seks, ale już przez randkowanie... – owszem. Generalna rada dla młodych, którzy podkochują się w osobach należących do innych religii, to trzymanie się od niego/niej z daleka, bo „dobro i zło nie mogą się połączyć”. Ale jest też odstępstwo od tej reguły – chodzi o tzw. „misjonarskie randki”. Wprawdzie osoby, które piszą porady, ostrzegają, że umawianie się z „innowiercą” może być niebezpieczne dla wyznawanej przez taką młodą osóbkę wiary, ale wskazują też, że jest to metoda „prowadzenia do Chrystusa”, która rzadko, bo rzadko, ale bywa skuteczna. Oczywiście jeżeli jest prowadzona w odpowiedni sposób. Trzeba się na przykład za takiego delikwenta modlić ze znajomymi, a także nasyłać ich na niego, by rozmawiali o jego relacji z Bogiem. Można też zasięgnąć rady pastora, który pomoże pokierować całym procesem. Od kilku lat pojawiają się także oskarżenia w stosunku do młodych muzułmanów – przede wszystkim w Indiach, ale też w Wielkiej Brytanii i Pakistanie – o uprawianie „miłosnego dżihadu”. Mają oni bowiem rozkochiwać w sobie młode kobiety, na ogół studentki, i w ten sposób nakłaniać je do zmiany wiary. Ponoć już dziś można mówić o tysiącach nawróconych na islam. Żalą się na to nie tylko hinduscy duchowni, ale też katoliccy biskupi w Indiach. KAROL BRZOSTOWSKI
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Chrzest Mam pytanie do Pana jako redaktora działu historyczno-religijnego. Otóż udałam się do mojego nowego proboszcza z prośbą o chrzest dla synka, ale kapłan ten stwierdził, że nie zgadza się na chrzest, ponieważ nie mam ślubu kościelnego. Nie wiem, na jakiej podstawie to stwierdził, gdyż najstarszy syn – jeszcze za życia byłego proboszcza – bez przeszkód został ochrzczony i przystąpił do komunii świętej. Również następny syn został ochrzczony. Poprzedni proboszcz nie wymagał od nikogo żadnych zaświadczeń, nie chciał nawet pieniędzy. D \ odam, że obje\ździłam wszystkie parafie dookoła i w każdej usłyszałam to samo, a mianowicie, że proboszcz dzwonił i informował, że przyjedzie pani stąd i stąd, i będzie prosić o chrzciny, ale on nie wyraża na nie zgody. Moje pytanie brzmi: czy proboszcz może tak robić? Jakie mam podjąć kroki? Rozpocznę od tego, że jakkolwiek ze zrozumieniem odnoszę się do przedstawionego problemu, to jednak obawiam się, że moja odpowiedź nie zadowoli ani Czytelniczki, ani tych wiernych Kościoła rzymskokatolickiego, którzy przeżywają podobne trudności. Dlaczego? Dlatego, że Nowy Testament ani jednym słowem nie wspomina o chrzcie niemowląt. J\ est to wymysł Kościoła rzymskokatolickiego, ale o tym powiem trochę więcej w dalszej części artykułu. \Teraz spójrzmy na inne kontrowersje związane z tym tematem, a dotyczą one duchownych, rodziców i dzieci. Z jednej strony widzimy tu twarde stanowisko duchownych, które – w myśl ideologii katolickiej – powoduje, że to dziecko ponosi konsekwencje decyzji swoich rodziców (brak ślubu kościelnego). Z drugiej zaś strony widzimy, że cierpią również rodzice, i to w dwójnasób. Po pierwsze – ich dziecko (z punktu widzenia Kościoła i w odczuciu rodziców!) traci coś najważniejszego, czym ma być chrzest. Po drugie – to ich właśnie obarcza się winą, że utrudniają swojemu dziecku dostęp do sakramentu. Winy nie ponosi jedynie Kościół i nie są winni kapłani, ponieważ – o czym można przeczytać w różnych opracowaniach na ten temat – jeśli proboszcz odmawia chrztu dziecka, czyni to jakoby w trosce o dobro duchowe zarówno jego, jak i jego rodziców. Co sądzić o powyższych kontrowersjach? Pobrano z gryzonia marek_39 Warto przede wszystkim przypomnieć, że Biblia wyraźnie mówi, że „syn nie poniesie kary za winę ojca” (Ez 18. 20). J\ akkolwiek by więc oceniać decyzję duchownego, dziecko – w takim przypadku – nie powinno ponosić żadnej konsekwencji. Nie powinno być „kartą przetargową”, czyli narzędziem szantażu wobec
rodziców, bo ci nie zawarli ślubu kościelnego. T \ ym bardziej że przez całe stulecia w ogóle nie zawierano ślubu w kościołach i nikomu to nie przeszkadzało. Karlheinz Deschner pisze o tym tak: „Na Wschodzie błogosławieństwo ślubne stało się obowiązkiem dopiero w IX w. Na Zachodzie zasiadający w owym czasie na papieskim tronie Mikołaj I nie uważał\, by przy zawieraniu małżeństwa była potrzebna ceremonia kościelna. Dopiero w wiekach XI i XII\, gdy pojawiła się idea »sakramentu małżeńskiego«\, nabrała też wagi deklaracja małżonków wyrażana w obecności kapłana. Jednakże aż po wiek XVI\, a konkretnie do Soboru Trydenckiego\, uznawało się za ważne małżeństwo zawarte bez udziału księdza. Pełnym sakramentem stało się ono dopiero na mocy uchwał tego soboru” („Krzyż Pański z Kościołem”). Decyzja kapłana jest tu więc co najmniej niezrozumiała. J\ est też niezrozumiała z tego powodu, że w według Kodeksu prawa kanonicznego (skrót: KPK) każde dziecko powinno zostać ochrzczone, jeżeli tylko rodzice o to proszą i zostali „należycie pouczeni o znaczeniu tego sakramentu i o związanych z nim obowiązkach” (kanon 851). Czytamy przecież, że „do godziwego ochrzczenia dziecka wymaga się: aby zgodzili się rodzice lub przynajmniej jedno z nich\, lub ci\, którzy prawnie ich zastępują” (kanon 868, par. 1). Co więcej, za prawem do chrztu dziecka – zgodnie z KPK – przemawia również paragraf drugi tegoż kanonu, który stanowi, że nawet dziecko rodziców „niekatolickich\, znajdujące się w niebezpieczeństwie śmierci\, jest godziwie chrzczone\, nawet wbrew woli rodziców” (kanon 868, par. 2). Zatem nawet z punktu widzenia KPK w postawie duchownego odmawiającego chrztu dziecka brak
OKIEM BIBLISTY jakiejkolwiek konsekwencji. Przecież jeśli Kościół rzymskokatolicki bezpodstawnie i bezprawnie chrzci niemowlęta niekatolików (wbrew ich woli), za co powinien być pociągnięty do odpowiedzialności, to czyż nie powinien spełnić prośby swoich wiernych – rodziców – którzy proszą o chrzest dziecka? Co wobec tego z tłumaczeniem, że kapłan odmawia chrztu, bo troszczy się dobro duchowe dziecka i rodziców? Z biblijnego punktu widzenia tłumaczenie to jest absolutnie nie do przyjęcia. Gdyby bowiem duchowni Kościoła rzymskiego naprawdę troszczyli się o dobro swoich wiernych, to przede wszystkim powinni całkowicie zaprzestać praktyki chrztu niemowląt, bo jest ona sprzeczna z Pismem Świętym, które mówi, że od samego początku istnienia wspólnoty chrześcijańskiej chrzczono wyłącznie osoby dorosłe. Każdej zaś takiej osobie, która przystępowała do chrztu, stawiano też pewne wymagania – wspominają o tym chociażby następujące teksty Nowego T \ estamentu: „Idąc na cały świat\, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i ochrzczony zostanie\, będzie zbawiony\, ale kto nie uwierzy\, będzie potępiony” (Mk 16. 15–16, BW); „Nawróćcie się i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych\, a weźmiecie w darze D \ ucha Świętego” (Dz 2. 38, BT). Krótko mówiąc, możemy przeczytać cały Nowy T \ estament, a nie znajdziemy w nim ani jednej wzmianki o chrzcie niemowląt. Pierwsi chrześcijanie chrzcili bowiem wyłącznie osoby świadome i wierzące, czyli osoby duchowo przygotowane. Zawsze więc najpierw miało miejsce głoszenie ewangelii, jej przyjęcie i wyznanie wiary, a dopiero potem odbywał się chrzest, i to chrzest „w imię J\ ezusa Chrystusa”, a nie T \ rójcy oraz chrzest przez całkowite zanurzenie w wodzie, a nie przez polanie czy pokropienie. \Tak był ochrzczony m.in. J\ ezus, gdy miał około trzydziestu lat (Łk 3. 21–23).
W ten sposób chrzczono i te same wymagania stawiano także kandydatom w następnych wiekach po Chrystusie. \Jeszcze Orygenes w swej homilii wygłoszonej w Cezarei (ok. 240 r.) apelował: „Wy\, którzy pragniecie przyjąć chrzest i zasłużyć na łaskę D \ ucha\, powinniście najpierw zostać oczyszczeni na podstawie Prawa; powinniście przede wszystkim\, słuchając Słowa Bożego\, wykorzenić wasze przyrodzone grzechy i odrzucić wasze barbarzyńskie obyczaje\, abyście przyobleczeni w łagodność i pokorę\, mogli przyjąć łaskę D \ ucha Świętego” (6. 2). Czytamy o tym również w Katechizmie Kościoła Katolickiego: „Gdy ktoś chciał stać się chrześcijaninem\, musiał – od czasów apostolskich – przejść pewną drogę i wtajemniczenie złożone z wielu etapów (…). Zawsze powinna ona zawierać kilka istotnych elementów: głoszenie słowa\, przyjęcie Ewangelii\, które pociąga za sobą nawrócenie\, wyznanie wiary\, chrzest...” (p. 1229). Kościół przyznaje więc, że początkowo chrztu udzielano wyłącznie osobom dorosłym i to po odpowiednim przygotowaniu. Zwrócił na to uwagę również znany teolog katolicki, ks. Wacław Świerzawski: „W pierwszych wiekach chrześcijaństwa\, zwłaszcza do czasów edyktu mediolańskiego (313 r.)\, zanim chrześcijaństwo mogło wyjść z katakumb\, chrztu udzielano tylko ludziom dorosłym. Żądano od nich podstawowej decyzji opowiedzenia się za Chrystusem\, tak dalece\, że aż do świadectwa z własnego życia (…). Przygotowanie kandydata do chrztu – a więc nie jego rodziców\, nie chrzestnych\, ale jego samego – trwało trzy lata. Nauka kończąca się egzaminami połączona była z praktyką pokuty\, postu i modlitwy. Katechumen\, jeszcze nie będąc ochrzczonym\, już miał żyć jak chrześcijanin” („Chrzest”, 1983 r.). O zakłopotaniu, jakie chrzest niemowląt wywołuje u wielu teologów katolickich, świadczą również słowa ks. prof. Mieczysława Malińskiego, który pisze:
21
„Ta praktyka stwarza wiele trudności teologicznych. Sensowność chrztu dziecka jest przez wielu teologów kwestionowana. Argumentacja jest wciąż podobna: sakrament jest sposobem przekazu rzeczywistości nadprzyrodzonej poprzez liturgiczne obrzędy. Ażeby ktoś mógł przyjąć sakrament\, musi być w stanie odebrać: zrozumieć rytuał sakramentalny i zaakceptować go aktem swojej woli. Ponieważ w wypadku dziecka jest to niemożliwe\, wobec tego nie można mówić o sakramencie chrztu niemowląt” („Po co sakramenty?”, Wrocław 1984 r.). \Jak widać, gdyby katoliccy duchowni – zgodnie z tym, co sami przyznają – powrócili do tego, co było na początku (1 J 2. 24), wtedy można by im uwierzyć, że chcą postępować zgodnie z prawdą ewangelii i rzeczywiście troszczą się o dobro swoich wiernych. Skoro jednak mimo świadomości, czyli wiedzy biblijnej i historycznej, tego nie czynią i skoro Kościół hierarchiczny nie chce przeprowadzić żadnych reform według wzoru Ewangelii, zapewniania biskupów i proboszczów nie mają żadnej wartości, bo są bez pokrycia. Świadczą raczej o wyrachowanej kalkulacji i bezprawnym zniewalaniu swoich wiernych, szczególnie dzieci. W przypadku dzieci innowierców – ochrzczonych wbrew ich woli i wbrew woli rodziców – taki chrzest należy zakwalifikować jako przestępstwo. Przecież w świetle Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej „rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”. Czytamy też, że „wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka\, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania” (art. 47). Żadna religia wobec tego „nie może naruszać wolności sumienia i religii innych osób” (art. 53, 4). Zatem „nikt nie może być zmuszony do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religii” (art. 53, 6). Niestety, wychodzi na to, że Kościół rzymskokatolicki stoi ponad prawem, bo nie tylko bezpodstawnie, czyli wbrew Biblii, chrzci niemowlęta, ale także bezprawnie – wbrew woli rodziców i Konstytucji – chrzci czasem dzieci niekatolickie, twierdząc przy tym, że zostały one „godziwie ochrzczone” (kanon 686, par. 2). Cóż za herezja! Odpowiadając Czytelniczce na pytanie: „\Jakie mam podjąć kroki w celu uzyskania jakiegokolwiek rezultatu?”, mogę tylko zachęcać, aby jeszcze raz dogłębnie wszystko rozważyła i poważnie się zastanowiła, czy naprawdę warto zabiegać o chrzest, który z biblijnego punktu widzenia nie jest w ogóle chrztem. Poza tym można by się zastanowić, czy w ogóle warto należeć do instytucji, której pierwszy i najważniejszy sakrament – jak uczy Kościół – zbudowany jest na kruchym i fałszywym fundamencie? BO\LE \ SŁAW PARMA
22
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
OKIEM SCEPTYKA
ANTYMITOLOGIA NARODOWA (87)
Kwestia białoruska W II Rzeczypospolitej mniejszość białoruska była jedną z najliczniejszych. Repatriacji Białorusinów towarzyszył terror ze strony polskiego podziemia. Znaczący był polski udział w kształtowaniu się w XIX w. białoruskiej świadomości narodowej. Początki współczesnego piśmiennictwa białoruskiego łączą się z twórczością pisarzy pochodzących z historycznej Litwy, z kręgu Adama Mickiewicza, który w swej poezji wykorzystywał ludowe motywy białoruskie. I wojna światowa, klęska caratu i rewolucja październikowa podsyciły aspiracje społeczne i narodowe Białorusinów. Ponieważ politycy białoruscy dążyli do wyzwolenia również spod polskiej dominacji, w polskich środowiskach prawicowych powstał mit, że ruch białoruski był dziełem władz carskich, pragnących usunąć polskie wpływy, zaś po 1917 roku widziano w nim (a także w ruchu ukraińskim) „spisek bolszewicki”. Nie powiodła się, niestety, próba utworzenia niepodległej Białorusi, mimo że w niedługim czasie powstały inne niepodległe państwa: Estonia, Finlandia, Litwa, Łotwa, no i Polska. Proklamowanie 25 marca 1918 r. niepodległości Białorusi (najpierw pod auspicjami Niemiec), a następnie powstanie 1 stycznia 1919 r. Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, wbrew
R
nadziejom Białorusinów, nie oznaczały osiągnięcia samodzielności. Wojna polsko-bolszewicka 1920 roku przyniosła podział Białorusi – na mocy traktatu ryskiego część ziem białoruskich znalazła się po stronie polskiej, a część – po radzieckiej. Polska uzyskała Białoruś Zachodnią z Grodnem, Nowogródkiem, Brześciem, Lidą i Słonimiem. Tym sposobem na terytorium II Rzeczypospolitej znalazło się 1–2 mln (zależnie od kryteriów liczenia) Białorusinów; w większości wyznania prawosławnego. W państwie, jakim była odrodzona Polska, mniejszości narodowe stanowiły ponad trzecią część mieszkańców i dla wielu tych społeczności niepodległa Polska w ówczesnych granicach przyczyniła się, niestety, do rozbioru ich terytoriów etnicznych. Silne były w okresie międzywojennym naciski polonizacyjne na mniejszość białoruską, a opór Białorusinów – wielki. Białoruski ruch narodowy był oczywiście zwalczany przez władze polskie. W latach 1927–1930 zlikwidowano radykalne białoruskie ugrupowania polityczne, na przykład Hromadę, oraz
adykałowie religijni i antyreli gijni łudzą siebie i innych tym, że jest możliwe życie bez kom promisów. To ambitne założenie ma im poprawiać samopoczucie, ale konse kwentnie wprowadzane w życie zamie niłoby go w koszmar. Niedawno przeczytałem w Rydzykowym „Naszym Dzienniku” taki cytat z pewnego dokumentu kościelnego świeżej daty: „W sprawach dotyczących wiary i moralności nie może być kompromisu”. Zdanie to jest na tyle głupie, że w pierwszej chwili mnie rozbawiło, ale później zmartwiło swoją szkodliwością. A nuż ktoś będzie chciał się tym kierować? Zamieni wówczas swoje życie w stan nieznośnej wojny ze wszystkimi, w udrękę. Tak się składa, że moralność jest częścią naszego życia społecznego, a życie społeczne składa się z niezliczonych, wielowarstwowych i bardzo wyrafinowanych kompromisów. Jednostki ludzkie są tak uzależnione jedne od drugich, że ciągle muszą poszukiwać porozumienia, zgody, a przynajmniej rozejmu, aby móc normalnie funkcjonować. Bezkompromisowość rozumiana jako radykalne kierowanie się własnymi przekonaniami i potrzebami w każdej sprawie, bez względu na wszystko i wszystkich, jest po prostu niemożliwa. Ciągle poszukujemy kompromisowej równowagi – między potrzebami własnymi a innych członków naszych rodzin, pomiędzy naszym
część szkół i organizacji społecznych, a od 1936 do 1939 roku w ramach programu umacniania polskości kraju zlikwidowano wszystkie szkoły oraz większość organizacji społecznych, politycznych i kulturalnych. Eliminacji języka białoruskiego z kościołów katolickich (w cerkwiach panował rosyjski) niechlubnie przysłużył się arcybiskup wileński Romuald Jałbrzykowski, a kiedy na czoło ruchu białoruskiego w Polsce wysunęła się chrześcijańska demokracja, której ton nadawali białoruscy księża katoliccy, zdecydowanie zwalczali ją ich koledzy – duchowni polscy. Endeckie traktowanie mniejszości białoruskiej nie jako narodu, lecz masy etnograficznej, i związana z tym polityka dyskryminacji i polonizacji – zawiodły. Zaostrzyło to konflikty narodowe i zdecydowanie umocniło wśród Białorusinów wrogie Polakom
punktem widzenia a opiniami naszych współpracowników, podwładnych i zwierzchników. Ciągle musimy brać pod uwagę własne i cudze możliwości oraz ograniczenia. A dni, tygodnie i lata to po prostu serie kompromisów i małych ustępstw – począwszy od ustalenia, kto pierwszy idzie rano do łazienki, a skończywszy na zdecydowaniu, kto zgasi
postawy, pogłębione niesprawiedliwym podziałem ziemi i planami osadzania na kresach wschodnich polskich chłopów z innych województw. Chodziło o to, aby w ręce białoruskie przeszła jak najmniejsza część parcelowanej ziemi. Miało to szczególne znaczenie, bo charakterystyczna była nędza wsi białoruskiej. Na szczęście stosunki polsko-białoruskie nie znają tak krwawego konfliktu jak bratobójcze walki polsko-ukraińskie. Niemniej z rąk polskiego podziemia ginęli również Białorusini na Białostocczyźnie. Były to przypadki zabójstw terrorystycznych, a ich celem było zmuszenie Białorusinów do opuszczenia terytorium Polski i wyjazdu do ZSRR. Pretekstem były zarzuty o współpracę z władzami komunistycznymi i postrzeganie Białorusinów jako tej społeczności, której samo istnienie stało się przyczyną agresji radzieckiej 17 września 1939 r. Najbardziej okrutne były poakowskie oddziały przybyłe z Wileńszczyzny. Największą liczbę zbrodni na ludności białoruskiej popełnił oddział Pogotowia Akcji Specjalnej Narodowego Związku Wojskowego dowodzonego przez Romualda Rajsa, ps. „Bury”. Na przełomie stycznia i lutego 1946 r. narodowcy „Burego”
kompromis pomiędzy wyznawaną przez nas ogólną zasadą a czymś, co rozumiemy, słusznie lub nie, jako wyjątki lub doprecyzowania, jakich wymaga od nas życie. Kościół szeroko akceptuje w tysiącach wypadków takie moralne kompromisy, a jednocześnie pozuje na radykalizm i plecie bzdury, że „w moralności nie może być kompromisu”.
ŻYCIE PO RELIGII
Bezkompromisowcy światło. Większość z tych decyzji podejmujemy nieświadomie i intuicyjnie, w zależności od danej sytuacji. Ale ta nieświadomość nie zmienia faktu, że kompromis jest kompromisem właśnie. Nie ma nic bardziej szkodliwego niż wyobrażenie, że możliwa jest moralność bez kompromisu. Kto wpaja takie poglądy ludziom, ten sprawia, że będą nieprzygotowani do życia. A przecież wierząc, że zabijanie jest czymś niegodziwym, jednocześnie zezwalamy na wojny (przynajmniej te „sprawiedliwe”), jemy mięso (utrzymanie przy życiu jednego człowieka kosztuje życie średnio 6 zwierząt rocznie), zabijamy owady, czasem na masową skalę. Cóż to jest innego, jak nie
Co do tzw. prawd wiary, czyli religijnych nieprawd, kompromis jest w nich nie mniej obecny. Na przykład w judaizmie i chrześcijaństwie najpierw debatowano nad kanonem tzw. pism świętych, który ustalano przez setki lat, idąc na rozmaite kompromisy. Na przykład Luter był bardzo podejrzliwy wobec Listu Jakuba i Apokalipsy świętego Jana, ale jakoś szczególnie gorliwie nie protestował przeciwko ich miejscu w Biblii, przez co uznał je za część kanonu Nowego Testamentu. Cóż to było z jego strony, jak nie kompromis w sprawach wiary? A poza tym – czyż na soborach i synodach nie głosowano nad „prawdami wiary”? I strona przegrana często przełykała porażkę, akceptując poglądy
spacyfikowali 6 wsi białoruskich w powiecie Bielsk Podlaski. Jego oddział w okrutny sposób zamordował 79 przygodnych osób, a kilkadziesiąt dotkliwie pokaleczono. Szesnastu mieszkańców wsi Zaleszany zastrzelono lub spalono żywcem w zamkniętym budynku (upamiętnia to pomnik ku czci pomordowanych). Z gmin mieszanych etnicznie, szczególnie w środkowej części powiatu bielskiego, ludność całymi wsiami uciekała na wschód lub na ziemie zachodnie i północne. Z istniejących dokumentów wynika, że po zakończeniu wojny na Białostocczyźnie mieszkało ponad 160 tys. Białorusinów, a po zakończeniu repatriacji w końcu 1946 roku pozostało około 125 tys. (wyjechało około 38 tys). Władze państwowe często zmieniały swój stosunek do mniejszości białoruskiej i niejednokrotnie pojawiały się głosy, by formułę dobrowolności repatriacji zastąpić przymusem. Wiele szkody we wzajemnych stosunkach polsko-białoruskich poczyniła lansowana przez władze PRL-u teza o jednolitości narodowej mieszkańców Polski. Zmiany w strukturze narodowościowej po 1944 r. ogłaszano jako polityczny sukces Polski ludowej, która jakoby zlikwidowała problem mniejszości narodowych. Długo w polskim społeczeństwie funkcjonował też stereotyp Białorusina komunisty, oczekującego przyłączenia Białostocczyzny do Związku Radzieckiego. ARTUR CECUŁA
przegłosowane przez większość dla dobra jedności Kościoła. Czy nie był to kompromis w sprawach wiary? A jeśli nie były to sprawy wiary, to jak je inaczej nazwać? Albo inny przykład z życia tzw. radykalnych chrześcijan biblijnie wierzących. Wszyscy oni wierzą, niezależnie od wyznawanych poglądów, że są bezkompromisowi. Dopóki nie idą na kompromis. Oczywiście po cichu, aby nie było zgorszenia, a zwłaszcza samozgorszenia, które mogłoby pogorszyć samopoczucie. Bo radykalizm jest przede wszystkim potrzebny do poprawy samopoczucia – do uważania się za kogoś nieprzeciętnego i wyjątkowego. Niektórzy z tych biblijnych radykałów czczą na przykład sobotę, ale nie chcą z jakiegoś powodu kamienować homoseksualistów lub odstępców od wiary. Dlaczego jedno zalecenie Biblii akceptują, a drugim gardzą? Czy to nie jest kompromis wobec zdrowego rozsądku, którzy każe ratować się przed więzieniem? No i przed zbrodnią… Wszyscy idą na kompromisy. Problem w tym, aby odróżnić, kiedy kompromis jest dopuszczalny, a kiedy nie powinniśmy do niego dopuścić, bo naprawdę zdradzamy rzeczy dla nas najważniejsze. Tego nauczy nas sztuka racjonalnego i godziwego życia. Religie jednak zwykle nie mają w tej dziedzinie nic mądrego do powiedzenia. MAREK KRAK
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
N
astępcą Urbana VII został Grzegorz XIV – człowiek zdewociały (rzecz niezbyt częsta pośród władców tzw. Stolicy Apostolskiej). Nie przeszkadzało to polityce papieskiej, która skupiona była wówczas na finansowaniu wojny domowej we Francji. Dzięki przedsiębiorczemu Sykstusowi V Watykan dysponował bardzo dużym funduszem wojennym, który obracany był na szeroko zakrojone łamanie piątego przykazania. Kilka tygodni po swym wyborze Grzegorz wyklął króla Francji Henryka IV, a następnie przekazał Lidze Katolickiej 15 tys. skudów na kontynuowanie VIII wojny
Kiedy na forum parlamentu zaproponował, żeby „odrzucić samowolę obu stron i spotkać się pośrodku”, papież Klemens VIII zanotował: „To wszystko każe mi wątpić, czy on wierzy w cokolwiek”. Niemniej jednak to właśnie za pontyfikatu Klemensa VIII doprowadzono do przełomu i zakończenia wojen religijnych we Francji. Papież nie udawał jednak gołębia pokoju. W przeszłości był już niejeden pontyfikat, w którym papież starał się doprowadzić do rozejmu pomiędzy władcami europejskimi tylko po to, by rozpętać wojnę na większą skalę. Gasili więc lokalne konflikty, by zabiegać o konflikt globalny. Tak
OKIEM SCEPTYKA którzy stawali się coraz słabsi z powodu problemów wewnętrznych. Papież doszedł do przekonania, że słabość tę można wykorzystać do ataku. Do koalicji nie udało się jednak wciągnąć głównych mocarstw europejskich. Przez pierwsze cztery lata skarbiec papieski wydał na tę wojnę aż półtora miliona skudów. Około Roku Jubileuszowego aż 12 tys. bożych wojowników papieża walczyło nad Dunajem z Turkami. W Europie celem agresji papieskiej stali się przede wszystkim Żydzi. Już niecały miesiąc od konklawe papież wydał swą pierwszą bullę antyżydowską – „Cum saepe accidere”, w której zakazywał Żydom
OJCOWIE NIEŚWIĘCI (84)
Mordercy i nepoci Po zgonie Sykstusa V tron papieski objął kolejny inkwizytor – Urban VII. Na szczęście zdążył tylko pogrozić wiernym ekskomuniką za wciąganie tabaki w kościele, po czym… zmarł w dwunastym dniu swego pontyfikatu. z hugenotami. W Szwajcarii pułkownik Lusiego zwerbował żołnierzy do armii papieskiej, która została wysłana do Paryża pod dowództwem papieskiego bratanka – Herkulesa. W Verdun wojska papieskie połączyły się z wojskami Ligi Katolickiej. Także król hiszpański, widząc działania wojenne „ojca świętego”, dołączył się do ataku na Francję. Gdyby papież nie umarł po 10 miesiącach pontyfikatu, Francja zapewne długo jeszcze spływałaby krwią. Także i kolejny pontyfikat – Innocentego IX – trwał ledwie 2 miesiące. W okresie tym papież przeznaczył 36 tys. dukatów na sfinansowanie armii, która przez kilka miesięcy oblegała Rouen. Zachowało się pismo, w którym papież wzywa Aleksandra Farnese do przyspieszenia zbrojeń i wtargnięcia do Francji. Iście groteskowy musiał być widok umierającego papieża, który już nie mógł się poruszać, lecz wciąż zagrzewał katolicką Europę do prowadzenia bratobójczej wojny. Tymczasem we Francji już nie tylko król, ale i katolicy coraz bardziej pragnęli pokoju. Henryk IV dla zakończenia wojny domowej gotów był złożyć swoje religijne przekonania na rzymskim ołtarzu i przejść na katolicyzm („Paryż wart jest mszy”). W owym czasie religijnego szaleństwa władcy nierzadko musieli lawirować pomiędzy fanatyzmami. Rozsądku nie brakowało ówczesnemu królowi Francuzów, który „miał skłonność do sceptycznego oceniania wartości zorganizowanych religii” (Johnson). Podobny dystans miał król Anglii Jakub I, postać ekumeniczna, dążąca do pokoju religijnego.
właśnie było w przypadku Klemensa VIII, bo dzięki jego zabiegom zawiązano antyturecki alians wojenny krajów katolickich. Sojusz ten wywołał tzw. długą wojnę (wojna piętnastoletnia). Uważa się jednak, że wybór Klemensa był najłagodniejszym z możliwych. Faworytem konklawe z 1592 roku była bowiem dusza rzymskiej inkwizycji – kardynał Giulio Antonio Santori, najbardziej wojowniczy kardynał, który osobiście walczył z protestantami i wielu z nich ponoć zakatrupił, a noc św. Bartłomieja określił jako „wydarzenie nad wyraz radosne dla katolików”. Zapewne kardynał Santori nigdy nie pozwoliłby sobie na zawarcie układu z wyklętym Henrykiem IV, na co zdecydował się Klemens VIII. Choć kler francuski ciskał wściekłe ekskomuniki w każdego katolika, który opowiadał się za pokojem z hugenockim władcą, idea pokoju zyskiwała coraz większe poparcie społeczne. Kiedy pod koniec 1594 roku nastoletni uczeń jezuitów Jean Châtel podjął próbę zamordowania króla i tłumaczył się, że jezuici nauczali go, że można zabić króla, który nie pojednał się z Kościołem, ledwie udało się powstrzymać lud od szturmu na kolegium jezuickie. Jezuici jako demoralizatorzy młodzieży zostali nawet na pewien czas wygnani z kraju. Po długich wahaniach papież zdjął w końcu ekskomunikę z króla. W tym samym roku doprowadził także do podpisania w Pradze wspomnianego już aliansu wojennego krajów chrześcijańskich pod przewodem cesarza Rudolfa II przeciwko Ottomanom,
Je de n
sk u
ekskomuniką i rozpoczął zbrojenia. Papieskie prowincje zostały zmuszone do wystawienia żołnierzy. Romania zwróciła się z prośbą do Cezara o wyzwolenie jej spod władzy papieskiej. Całe Włochy poparły Ferrarę przeciwko papiestwu, nie akceptując ekspansji Państwa Kościelnego. Republika Wenecka blokowała papieski werbunek w Dalmacji. Kiedy jednak król Francji zadeklarował swą pomoc dla papiestwa, Ferrara naraz została sama na placu boju. W Boże Narodzenie (1597 r.) przy salwach armatnich odczytano w Bazylice św. Piotra ekskomunikę księcia Ferrary. Tyle wystarczyło, żeby władza kościelna zastąpiła w Ferrarze władzę książęcą. Aby przypieczętować swój sukces, papież zarządził wyburzenie zabytkowego centrum miasta, gdzie wybudował wielką twierdzę. Niedługo później król Francji ogłosił edykt nantejski, który przyznawał tolerancję hugenotom i kończył wojny religijne. Papież czuł się tak wielkim dłużnikiem króla, że z płaczem („Zostałem
o eg n l ie śc Ko ukrzyżowa-
dz z Awinionu a gołą stw bkiem handlować nowyny”), ale zatwier– moneta Pań mi towarami. 25 lutedził ów edykt. go 1593 roku ogłosił bullę „Caeca et W swoim państwie Klemens Obdurata Hebraeorum perfidia” wcielał za to rządy iście tyrańskie („Ślepa i zatwardziała perfidia Hei jedynowładcze. Bez pytania kogobrajczyków”), w której zarządzał wykolwiek o zdanie obciążał ludność gnanie Żydów z Państwa Kościelnenowymi podatkami: dochody komun go (z wyjątkiem Rzymu, Ankony i awipoddano wzmożonej kontroli i naniońskiej enklawy papieskiej, gdzie wet magnaci gnębieni byli okrutnym pozostali w gettach). Dla Żydów w getwymiarem sprawiedliwości. tach przywrócono też obowiązkowe Zaostrzył też obręcz inkwizycyjcotygodniowe kazania katolickie. Trzy ną. Najgłośniejszą jego ofiarą był niedni później ukazała się kolejna bulla wątpliwie filozof i humanista Gior– „Quum Hebraeorum malitia”. Zadano Bruno. Został aresztowany kazywała ona czytania Talmudu i dana samym początku pontyfikatu przez wała 10 dni na przekazanie inkwizyinkwizycję wenecką, która wciąż nie cji posiadanych egzemplarzy, które była – według papiestwa – dość sromiały zostać spalone. W 1596 roku ga, dlatego pod rygorem zerwania papież ogłosił nowe wydanie Indekstosunków dyplomatycznych zażądasu ksiąg zakazanych, który poszerzono przekazania Bruna do Rzymu, no o wiele ksiąg żydowskich. gdzie torturowano go przez 7 lat. PaGłównym ekonomicznym profipież osobiście przewodniczył ostattem układu papieża z królem Franniej fazie procesu, która zakończyła cji stał się zabór księstwa Ferrary, któsię wyrokiem śmierci przyjętym przez re zostało odebrano rodowi d’Este. ofiarę ze spokojem. Po zgonie księcia Alfonsa II papież Najbardziej znaną ilustracją beznie uznał jego krewniaka jako następlitosnych rządów Klemensa VIII bycy (pochodził on z nieprawego łoża) ła jednak egzekucja dwudziestodwui ogłosił, że Kościół musi odebrać, letniej Beatrice Cenci, opiewanej co mu się należy. Cezarowi zagroził w kolejnych wiekach w licznych
23
utworach literackich, obrazach i rzeźbach. „Jednej z najbardziej uroczych istot, które wydała przyroda” Percy Bysshe Shelley poświęcił przejmującą tragedię. Pisał o niej także nasz wieszcz Słowacki. Beatrice została skazana na ścięcie jako odpowiedzialna za śmierć ojca. Społeczeństwo powszechnie uznało jednak, że wyrok był niesłuszny. Ponadto ofiarą zabójstwa był tyran, który terroryzował rodzinę i prawdopodobnie molestował córkę. Według sądu w morderstwo uwikłana była także reszta bogatego rodu Cencich, więc konsekwencją była jego zagłada. Zamordowany był dobrze znany kurii rzymskiej – w ramach ekspiacji za liczne swoje przestępstwa zasilił skarb papieski kwotą ponad 100 tys. koron, był więc dla kurii swoistym stałym źródłem dochodu. Kiedy Beatrice zniosła tortury inkwizycyjne, nie przyznając się do winy, papież doszedł do wniosku, że jej uroda otumaniła inkwizytora. Wyznaczony został nowy, bardziej bezwzględny. Po męczarniach i uzyskaniu przyznania się papież orzekł egzekucję. Wielu kardynałów i książąt prosiło go o litość dla rodziny udręczonej najpierw przez ojca, a teraz przez inkwizycję. Wskazywali, że nie ma dowodów winy. Na nic się to zdało. Giacomo, brat Beatrice, został stracony poprzez rozwalenie czaszki młotkiem, ścięcie, a następnie poćwiartowanie. Beatrice z macochą zostały ścięte. Majątek Cencich przejęła rodzina papieża... Utrzymanie dworu Klemensa kosztowało cztery razy więcej niż w okresie Sykstusa V. Nepotyzm był kolejną skazą tego pontyfikatu. Klemens VIII – jak wielu innych namiętnych nepotystów – jako kardynał był bezlitosnym krytykiem tegoż procederu. Wystarczyło jednak półtora roku na stołku papieskim, żeby skierował obfity strumień dóbr i przywilejów ku swoim krewniakom. Jego siostrzeńcy Cincio i Pietro zostali kardynałami odpowiedzialnymi za prowadzenie interesów kurii. Papież uczynił kardynałem również swego czternastoletniego bratanka. Ubogi ród Aldobrandinich dzięki papieżowi zrobił fortunę. Jako skarbnik Watykanu Pietro po niedługim czasie kupował i budował sobie pałace, a nawet księstwa. Jego roczne dochody w 1600 r. szacowano na 130 tys. skudów. Klemensowi przypisuje się dwie laudacje na cześć używek. Kiedy był namawiany do potępienia popularnej wśród muzułmanów kawy jako „gorzkiego wynalazku szatana”, stwierdził: „Diabelski napój jest wyśmienity; powinniśmy oszukać diabła i ochrzcić kawę”. Będąc nuncjuszem w Polsce, miał ponadto zasmakować w piwie z Warki. Kiedy u kresu swego życia, złożony chorobą, zatęsknił do wareckiego napitku, westchnął: „Santa piva di Warka!”. Obecni przy nim duchowni pomyśleli jednak, że chodzi o jakąś nieznaną im świętą, więc odpowiedzieli: „Ora pro nobis!” (Święta Pivo z Warki, módl się za nami). MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
24
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
GRUNT TO ZDROWIE
Bezsenność (1)
Jednym ze schorzeń, które są powodem problemów ze snem, jest nadczynność tarczycy. Objawia się ona nadaktywnością, zdenerwowaniem, nadmierną potliwością, a także dusznością. Niepokojący jest także fakt, że jest to schorzenie dziedziczne, dlatego jeśli ktoś z naszej rodziny ma problemy z tarczycą, to należy zgłosić się na badania. Powodem bezsenności mogą być również choroby serca, astma, choroby somatyczne, zaburzenia produkcji melatoniny, choroba Parkinsona i artretyzm. Przewrotna złośliwość bezsenności jest taka, że nawet jeśli jesteśmy zdrowi, a nasze zaburzenia mają przyczyny emocjonalne, to przedłużająca się bezsenność może prowadzić do poważnych problemów zdrowotnych. Nie można więc jej lekceważyć.
Najpierw uporządkujmy Aby skutecznie leczyć tę powszechnie występującą dolegliwość, na którą cierpi już co trzeci z nas, należy przede wszystkim prawidłowo zdiagnozować jej przyczyny. Można wyodrębnić trzy typy bezsenności. Najpoważniejsza jest bezsenność chroniczna (dotyka największą liczbę osób z tym zaburzeniem). Inne formy to bezsenność epizodyczna (trwa od kilku do kilkunastu dni) oraz bezsenność przerywana (powraca co jakiś czas). Na pierwszą z wymienionych cierpi już co piąta osoba – w tym przypadku nie są ważne ani wiek, ani płeć osoby. Chociaż uznaje się, że największy odsetek chorych to osoby starsze, to jednak zaburzenia snu bardzo często są także zmorą małych dzieci. Liczba chorych z roku na rok rośnie, co jest szczególnie niebezpieczne z uwagi na fakt, że bezsenność w wielu przypadkach jest zwiastunem groźnych chorób. Dlatego jeszcze raz podkreślam konieczność prawidłowej diagnozy jej pochodzenia.
Męczenie nocne Bezsenność to wielokrotne i mimowolne wybudzanie się w nocy, kłopoty z zaśnięciem oraz przedwczesne budzenie się bez możliwości ponownego zaśnięcia. Osoby, które cierpią na bezsenność, nie mogą zasnąć, choć czują się zmęczone. Często sen przychodzi dopiero nad ranem albo w ciągu dnia – prowadzi to do rozregulowania naszego dobowego trybu funkcjonowania, co z kolei wpływa na jakość życia prywatnego oraz pracy zawodowej. Bywa też i tak, że zaśnięcie nie sprawia nam problemów. Pojawiają się one później – kiedy budzimy się nawet przez szelest liści za oknem czy krople deszczu uderzające w parapet. Taki przerwany sen może być bardziej męczący niż jego całkowity brak. Kolejną patologią związaną ze snem jest wczesne wybudzanie się. Osoby dotknięte tą przypadłością zasypiają normalnie i śpią bez przerw,
lecz budzą się o kilka godzin za wcześnie. Po tym nie są już w stanie zasnąć, chociaż nie czują się wyspane. Prowadzi to do pogłębiania się zmęczenia, problemów z koncentracją i rozdrażnienia. Jeszcze innym obliczem bezsenności jest płytki, nieregenerujący sen (mimo że trwa nawet 8–9 godzin), który nie wystarcza do tego, by organizm mógł odpocząć, dlatego nawet po przespanej nocy chorym towarzyszy uczucie skrajnego zmęczenia. Badania wykazały, że u tych osób organizm pozostawał w fazie aktywności – nie obniżyła się ciepłota ciała, nie nastąpiło spowolnienie tętna, a układ nerwowy przez cały czas był pobudzony. Wszystkie te typy bezsenności stają się przyczyną dużo poważniejszych problemów zdrowotnych – chorób serca, osłabienia układu odporności, nadciśnienia tętniczego i zaburzeń psychicznych, na przykład takich jak depresja czy wszelkiego rodzaju nerwice. Niestety, przyczyny zaburzeń snu mogą być bardzo złożone i nie zawsze można szybko oraz pewnie postawić diagnozę. Jednak już sam typ dolegliwości sugeruje nam w pewnym stopniu, gdzie szukać ich źródła. Bezsenność epizodyczna często wynika z chwilowych problemów o podłożu stresogennym. W przypadku bezsenności chronicznej określenie przyczyn wymaga dużo więcej obserwacji i wiedzy o pacjencie. Przyczynami mogą być zarówno emocje, jak i poważne choroby. Dużo łatwiejsza diagnoza jest w przypadku bezsenności przerywanej, której najczęstszą przyczyną jest również silny stres. Wszelkie trudne, stresujące i na dodatek przewlekłe sytuacje dnia codziennego są zabójcze dla naszego snu. Takiej formy bezsenności doświadczył chyba każdy z nas – przed egzaminami, podczas
choroby kogoś bliskiego, utraty pracy itp. Czasami źle śpimy w nowym miejscu zamieszkania. Wynika to z aklimatyzacji, która może trwać od kilku do kilkudziesięciu dni, toteż bezsenność jej towarzysząca w wybitnie niekorzystnych warunkach może przyjąć postać chroniczną.
Kawa, herbata i inne Czasami przyczyny bezsenności mogą być prozaiczne. Przeszkodą dla zdrowego, krzepiącego snu mogą być na przykład upały, zbyt wysoka temperatura w sypialni, zbyt późna kolacja. Podczas snu spowolnione zostają nasze procesy życiowe, obniża się też temperatura ciała. Jeśli jest nam zbyt gorąco, organizm pozostaje w trybie aktywnym, przez co nie dochodzi do jego nocnej regeneracji. Oczywista powinna być u osób mających problemy z prawidłowym snem rezygnacja z późnopopołudniowej filiżanki kawy i mocnej herbaty. Czasem możemy zaobserwować chwilowe stany bezsenności po rozpoczęciu przyjmowania nowego leku. Należy powiadomić o tym lekarza prowadzącego, ponieważ może to doprowadzić do pogorszenia się stanu pacjenta, spadku odporności i zwiększenia ryzyka zachorowania na choroby przewlekłe. W przypadku bezsenności chronicznej przyczyną przewlekłych zaburzeń snu mogą być stany chorobowe. Najczęściej – depresja. Jest ona niebezpieczna, ponieważ osoba, która na nią cierpi, nie może spać, a brak snu potęguje zmęczenie i złe samopoczucie, uniemożliwiając tym samym skutecznie wyleczenie z depresji. Koło się zamyka, a pacjent ma coraz mniejsze szanse na wyzdrowienie. Objawy depresji stosunkowo łatwo rozpoznać. To złe samopoczucie, huśtawki nastroju, wybuchy histerii lub całkowite wyciszenie, izolowanie się od ludzi, a także chroniczne zmęczenie. Często symptomy te są ignorowane i nie podejmuje się żadnych środków zaradczych.
Pierwszą linią obrony jest prawidłowe i higieniczne podejście do snu. Bardzo często – zwłaszcza w początkowych i niezbyt intensywnych zaburzeniach – wystarczy zastosować się do tych wskazówek, aby wydatnie poprawić jakość naszego nocnego wypoczynku. Zacznijmy od tego, aby na trzy godziny przez położeniem się do łóżka niczego już nie jeść i nie pić używek. Sypialnia powinna być dobrze przewietrzona, a temperatura w niej niższa od tej z innych części domu lub mieszkania. Idealna temperatura do snu to 17–18 stopni. Ciemność zaś stymuluje nasz organizm do uwalniania melatoniny – substancji gwarantującej dobry sen. Oprócz ciemności warto także zapewnić sobie ciszę. W łóżku nie powinniśmy oglądać telewizji ani pracować. Ma ono służyć wyłącznie do snu, a położenie się w nim ma naszemu organizmowi kojarzyć się jednoznaczne ze snem. Bardzo ważny jest też nasz codzienny rytm biologiczny. Zachowując stałe pory posiłków oraz udawania się na nocny wypoczynek, utrwalamy nasze nawyki i wydatnie usprawniamy nasze funkcjonowanie. Szczególnie wyraźnie widać to na przykładzie dzieci i to właśnie one są szczególnie narażone na problemy zdrowotne wynikające z naruszenia tego codziennego „reżimu”. Niezwykle ważne jest wstawanie o tej samej rannej porze. Nawet jeśli poprzedniego dnia mieliśmy problemy z zaśnięciem i udało nam się to późno, to i tak powinniśmy zmusić się do wczesnego opuszczenia łóżka. Jest to warunek prawidłowego wyregulowania naszego cyklu dobowego.
Uwaga na chemię! Jeśli wdrożyliśmy w życie powyższe zasady, a mimo to jakość naszego snu nie poprawiła się satysfakcjonująco, wspomóżmy się naturoterapią, w której główną rolę odgrywają zioła. Jest to dość obszerny temat, który omówię w drugiej części artykułu – za tydzień. Dziś chciałbym się jeszcze zająć syntetycznymi lekami ułatwiającymi zasypianie.
Zacznę bez ogródek – jest to naprawdę ostateczność, ponieważ leki te są uzależniające, a ich niekontrolowane stosowanie przyczynia się do bardzo poważnych problemów zdrowotnych. Mechanizm zawsze jest taki sam – organizm uodparnia się na działanie leku, a pacjent samowolnie zwiększa jego dobową dawkę. Konsekwencjami są problemy z sercem, pamięcią oraz inne zaburzenia psychosomatyczne. Wiele osób zapomina też, że podczas stosowania barbituranów (tak nazywa się najpopularniejsza grupa leków nasennych) nie wolno prowadzić pojazdów mechanicznych ani obsługiwać niebezpiecznych maszyn. Odstawienie ich po kilku miesiącach przedawkowania staje się niemal niemożliwe, ponieważ każda próba kończy się poważnymi dolegliwościami ze strony żołądka, układu nerwowego oraz zaburzeniami psychicznymi. Osoba uzależniona, która zaprzestanie przyjmowania leku, może mieć halucynacje, a o zaśnięciu może tylko pomarzyć. Niestety, nawet nowoczesne leki – mimo że są bezpieczniejsze – również mogą bardzo łatwo uzależnić. Jakiś czas temu reklamowano melatoninę jako skuteczny i bezpieczny lek na bezsenność. Jest to substancja, którą nasz organizm wytwarza, kiedy – w skrócie mówiąc – zapada zmrok. Reguluje ona dobowy cykl aktywności u ssaków, czyniąc je sennymi po zapadnięciu zmroku. Wprawdzie jej suplementacja jest całkowicie bezpieczna, ale za to nie zawsze skuteczna. Wiele osób nie ma zaburzeń wydzielania tej substancji, a mimo to nie może zasnąć. W takich przypadkach nawet kilogram melatoniny nie pomoże. W ich przypadku za bezsenność odpowiedzialne są bez wątpienia zaburzenia psychosomatyczne (np. stres) lub często niezidentyfikowane stany chorobowe. Osoby takie czym prędzej powinny się dokładnie przebadać, aby znaleźć przyczynę problemów. Małą rewolucją w dziedzinie leczenia bezsenności jest terapia poznawczo-behawioralna. Przeprowadzana jest ona przez wyspecjalizowanych psychologów i podczas jej trwania nie stosuje się żadnych farmaceutyków. W trakcie seansów przeprowadza się edukację w zakresie higieny snu, relaksację, kontrolę bodźców oraz techniki psychoterapii poznawczej, które pozwalają zbadać psychologiczne przyczyny bezsenności i pomagają pacjentom uporać się z nimi. Zwłaszcza nauka eliminacji natłoku myśli, tzw. „myślotoku”, jest efektywnym sposobem na pozbycie się bezsenności. W wyniku tej terapii poprawę deklaruje około 80 proc. pacjentów, którzy podkreślają, że jej skutki są długofalowe i utrzymują się po zakończeniu terapii. Jest ona coraz bardziej popularna w Polsce, a ośrodki ją stosujące znajdziemy, wpisując w przeglądarkę internetową frazę „terapia CBT”. ZENON ABRACHAMOWICZ
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
TRZECIA STRONA MEDALU
GŁASKANIE JEŻA
Spieprzaj, dziadówo Dziennikarstwo tak zeszło na psy, że staje się antytezą samego siebie. A „uczciwe dziennikarstwo” to już niemal oksymoron. Wyobraźcie sobie, że były kiedyś takie piękne czasy, kiedy to nasz zawód służył opisywaniu rzeczywistości, może nawet objaśnianiu jej, zaś Czytelnik wybierał sobie, czyja wizja świata bardziej mu odpowiada i z wizją którego dziennikarza częściej się utożsamia. Zwróćcie uwagę, że uczciwie przyznaję, iż jeśli istnieje pojęcie tzw. dziennikarstwa obiektywnego, to tylko w podręcznikach dla studentów. Każdy bowiem postrzega świat w swój indywidualny, subiektywny sposób i wyrobiony odbiorca medialnych informacji w mig wie, z dziennikarzem której opcji i jakiej optyki ma do czynienia. I dobrze. Bo ukrywanie swoich przekonań byłoby może wobec Czytelników w jakiś sposób nieuczciwe… No tak… Ale to jedna strona medalu. Niestety, druga pokazała właśnie w miniony piątek swoje zacięte, fanatyczne, najohydniejsze oblicze. I to dosłownie… Jeśli ktoś ma ochotę spojrzeć na buziunię Ewy Stankiewicz. Pani ta udowodniła – przecież nie po raz pierwszy – że samo dzianie się, sam bieg wydarzeń, już nie wystarcza ludziom obdarzonym nowo rozpoznanym w medycynie schorzeniem o nazwie „zespół Macierewicza” (nieporównywalnie cięższa to przypadłość niż zespół
K
Downa). Oni rzeczywistość muszą kształtować sami. Tworzyć ją na naszych oczach i wmawiać innym durnym pismakom, że tak właśnie było, takie wydarzenie miało miejsce, a ci oddychają z ulgą, bo mają czym wypełnić pierwsze strony różnych „Super Expressów” i innych „Faktów”, jako że mała Madzia i jej mamuśka są chwilowo passé. Dotychczasowe szczucie polityków jednych na drugich (tu jakże podobna do Stankiewicz jest Olejnik lub Rymanowski) w piątkowe popołudnie na Wiejskiej już pismaczce „Gazety Polskiej” nie wystarczyło, więc stworzyła wydarzenie na naszych oczach. I o niczym innym Polska od tygodnia nie mówi. Jak wiecie, poseł Niesiołowski nie jest chłopcem z naszej, a tym bardziej mojej bajki, ale
iedy facet przebiera się w sukienkę, to jest obiektem drwin i potępienia. Chyba że sukienka jest czarna. Ci w czarnych sukienkach budzą szacunek. Gdybym zaczął chodzić po domach, mówiąc, że przysyła mnie ten z góry, i żądał forsy, zamknięto by mnie jako przedstawiciela mafii ściągającego haracz. Ci w czarnych sukienkach robią to regularnie. Żeby przepłynąć na tamtą stronę Styksu, wystarczał obol. Dziś ostatnie pożegnanie kosztuje słono i nie każdego stać. Za obietnice życia wiecznego trzeba w życiu wykupić pewną ilość sakramentów, które noszą wszelkie cechy płatnej protekcji. Idziesz do gościa w „czarnym”, dajesz mu kasę i masz przynajmniej gwarancję, że dopełniłeś podstawowych formalności, bez których tam na górze nawet nie rozważą twojego podania. Potem oczywiście liczą się uczynki. OK, przeginam. Wiara to coś więcej niż zdrowaśki. Człowiek jest istotą nie tylko fizyczną, ale i metafizyczną. Lubimy sobie wyobrażać różne rzeczy i to nas różni od takich na przykład strusi, które zamiast zmagać się z wiecznością, wieczną pustką, bojaźnią, po prostu chowają głowę w piasek. A my z głową zadartą do nieba, do gwiazd nie możemy uwierzyć, że nic tam nie ma. Musi być – jak nie Bóg, to chociaż UFO. Im mniej komfortowo
tym razem trudno nie zrozumieć przyczyn jego zachowania. Nawet wówczas, gdy setny już chyba raz oglądamy w telewizji ten sam krótki filmik. Przecież nakręcony przez stronę, która swojego znienawidzonego wroga chciała pokazać w jak najgorszym świetle. Mamy więc prowokację, czyli akcję: zionąca nienawiścią pisówka wkłada wicemarszałkowi Sejmu kamerę do gardła, zagląda mu prowokacyjnie obiektywem do uszu i do nosa, co ma wywołać określony skutek – reakcję. I o to chodziło. Konsekwencją jest wcześniej ustalona, skoordynowana akcja politycznych zleceniodawców Stankiewicz. Medialny młynek zostaje puszczony w ruch. Donosy
czujemy się na tym łez padole, tym bardziej śnimy o Archaniele Gabrielu z karzącym, ognistym mieczem sprawiedliwości w ręku. Archanioł, jak mówią muzułmanie, jest jeden, a Zbigniew Ziobro jest jego prorokiem. Ludzie skrzywdzeni wyczekują nie tylko zbawienia, ale przede wszystkim wołają o pomstę do nieba. Spuść, Boże, nogę i kopnij tych, którzy
do prokuratury, dyskusje telewizyjne i radiowe, stworzenie męczennicy medialnej. „Ikony” – psia jej mać – wolnego dziennikarstwa! W ten sposób tworzy się przekaz,
cokolwiek jest, dawno już i na samej górze to postanowiono i nie ma tu mowy o przypadku, a kto chciałby się zbuntować, ten bluźni przeciw Boskiemu porządkowi. Między Darwinem, który stwierdził, że przetrwają najlepiej przystosowani, teorią prawa naturalnego i wolnorynkową ekonomią panuje idealna spójność i harmonia. Nierówności
25
że to „wolne dziennikarstwo” istnieje jeszcze tylko pod namiotem ustawionym przez Stankiewicz na Krakowskim Przedmieściu i w stowarzyszeniu Solidarni 2010 przez tą panią założonym. Czyli w „Gazecie Polskiej”. Bo poza nią i całym środowiskiem Sakiewicza dziennikarstwo jest zniewolone. A jak ono – to „wolne” – wygląda? Ano tak, że na płachcie wspomnianego namiotu PiS-owska pismaczka wywiesza transparenty, w których nazywa premiera Polski zdrajcą; podczas radiomaryjnych spędów krzyczy, że Tusk jest agentem Rosji, a prezydent Komorowski – półanalfabetą. I od tygodnia ta prowokatorka, ta nędzna wiecowa propagandzistka PiS, chodzi w aureoli zszarganej świętości i moralnego autorytetu. A kiedy już wyłącza kamerkę, kiedy chwilowo nie judzi i nie manipuluje, wypręża swoje „dziewicze” ciało w należytej postawie i melduje: „Panie prezesie… Zadanie wykonane”. A mocno przerażony Tusk nakazuje z Kanady Niesiołowskiemu, żeby przeprosił za słowa skierowane do Stankiewicz. Pokajać się za „won”. Bo jak nie, to won z PO – żąda Hofman. I nikt, dosłownie nikt nawet się nie zająknie, że kiedyś pewien kurdupel był uprzejmy wrzasnąć: „Spieprzaj, dziadu!”. I nigdy za to nie przeprosił. No tak, ale to było do zwykłego obywatela, więc się nie liczy. Nie liczy?! MAREK SZENBORN
Módl się i pracuj. A jak nie masz pracy, módl się o pracę, o ten wyjątkowy przywilej napychania kieszeni bardziej przedsiębiorczym od ciebie, którzy należycie odczytali Boskie wyroki. Jest oczywiście jeszcze Kościół ubogich, był potępiony przez JPII i zamordowany przez juntę arcybiskup Romero. Jednak z naszych swojskich ambon nikt do buntu nie wzywa.
Rekolekcje socjalisty niepomni na łzy matek, wstyd ojców i strach dzieciątek, ubrani w sztywną togę, bawią się w Boga, umywają ręce jak Piłat albo po prostu są diabłami wcielonymi, Herodami! Sąd ciągle waży na jednej szali złoto, a na drugiej los biedaków, i prawie zawsze złoto przechyla szalę. Temida może ślepa jest, ale brzęk monet słyszy wyraźnie. Biada biednym, bo im Bóg nie darzy. Kraj wprawdzie katolicki jest, ale moralność zbójecka i kalwińska. Zgodnie z teorią predestynacji, jeśli ci nie idzie z kasą, toś potępion z chwilą narodzin, aż do śmierci. Stąd wyznawcy Kalwina uwijali się jak mrówki przy pracy, bo powodzenie było równe nadziei zbawienia, a biednych, niezaradnych i tak czekał ogień piekielny. Albowiem
społeczne to wynik działania naturalnych, odwiecznych praw rynku, a to, co odwieczne, pochodzi wszak od Boga, który – jak wiadomo – jest Panem. Sytuacji. I na tych właśnie dwóch podstawach ideowych: wierze w niepodważalną wolę Pana oraz odwieczne, równie niepodważalne prawa rynku oparto polską transformację ustrojową. Nieudacznikom na pohybel! Każdy może zostać kapitalistą i wyzyskiwać innych, gorszych, którzy kapitalistami nie zostali, bo im się nie chciało albo za głupi. Podobnie jak każdy może być zbawiony. Wystarczy przestrzegać reguł gry i wykazać się inicjatywą. Tu przykładem świeci oczywiście nie Balcerowicz (całe życie w budżetówce), tylko Ojciec Dyrektor, który wolę Bożą i prawa rynku odgaduje nieomylnie.
Nikt nie podważa porządku społecznego, który każe matkom odbierać dzieci z powodu ubóstwa. A pokora, lepka ugoda, do której wzywają kapłani wiernych na mszy, to współudział w przestępstwie, jakim jest Rzeczpospolita biedy, zacofania, wyzysku i znieczulicy. A zgoda i afirmacja odwzorowania w ludzkim stadzie zwierzęcego pożerania się nawzajem, wszystkich tych zwolnień grupowych, wydłużonych godzin pracy, głodowych płac, eksmisji, licytacji i windykacji to grzech przeciw temu, co czyni z nas ludzi – przeciw cywilizacji. Dlatego kapłanom rynku i wszelkim innym odpowiadamy niezmiennie: „Z własnego prawa bierz nadania. I z własnej woli sam się zbaw!”. PIOTR IKONOWICZ
26
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
RACJONALIŚCI
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Watażka Duda
Narodził się nowy lider polityczny, prawdziwy przywódca związkowy – takimi komentarzami opatrzono piątkowe zablokowanie Sejmu przez „Solidarność”. Mowa oczywiście o Piotrze Dudzie – liderze „Solidarności”. To fakt, że zablokowanie Sejmu i niewypuszczenie posłów miało bardzo widowiskowy i spektakularny charakter. Szczególnie atrakcyjne okazały się te potyczki, w których pobito wychodzących posłów – Suskiego z PO i Pękalskiego z naszego Ruchu. Także incydent Niesiołowskiego i dziennikarki z prawicowych mediów, w którym zirytowany poseł odepchnął kamerę. Owszem, te informacje „przebiły się” w mediach. Ale czy rzeczywiście było to takie trudne? Czy pomysł na mordobicie był naprawdę błyskotliwy? Naruszenie porządku prawnego i przemoc wobec ludzi zawsze znajdą kamerę. Zorganizowanie blokady Sejmu, czyli przywiezienie na koszt związku około tysiąca ludzi, pozwolenie im na picie alkoholu, a potem niepilnowanie
porządku i w konsekwencji przypadki pobicia, to przecież nic wielkiego. Pewnie każdy jest w stanie coś takiego zorganizować. Niestety, niewiele też ma to wspólnego z historyczną legendą „Solidarności”. Związkowcy w sierpniu 1980 roku zaskoczyli świat działaniem bez przemocy, niepiciem alkoholu i także tym, że nie dali się sprowokować. Teraz ten ideał sięgnął bruku. O ile mocniejszy jest protest tych, którzy są słabsi; protest niemych, protest w ciszy, a nie we wrzaskach i strzelających petardach. Tak protestować umiał i Gandhi, i Wałęsa. Czy Duda jest na drodze do oświecenia? I czy kiedyś z watażki przemieni się w lidera? Nie widzę tego w ten sposób. To raczej kolejny kandydat na listę posłów PiS, podobnie jak Janusz Śniadek, poprzedni szef tego związku i dzisiejszy poseł tej partii. Ale interesy jednej partii bardzo trudno pogodzić z interesami ludzi pracy. Za nich trzeba wziąć odpowiedzialność, a nie podjudzać do łamania prawa. JANUSZ PALIKOT
Mój Czeczot Poznałam Andrzeja późno. Dopiero w XXI wieku. Byłam już posłanką. Spotkaliśmy się na jakimś organizowanym przez SLD noworocznym bankiecie z intelektualistami. Od razu przypadliśmy sobie do gustu, bo mieliśmy ten sam rodzaj ironicznego spojrzenia na świat i ludzi, ten sam stosunek do kościelnej i politycznej obłudy, takie samo poczucie humoru. Jak mogło być inaczej, skoro wychowałam się na jego rysunkach w „Szpilkach”, a potem byłam wierną nabywczynią i oglądaczką wszystkiego, co publikował. Przez kilka lat regularnie bywałam u Andrzeja i jego czarującej żony na uroczych kolacyjkach, które zawsze zmieniały się w nocne Polaków rozmowy. Kiedy zaproponowałam, by zilustrował moje felietony do „Faktów i Mitów”, które chciałam wydać jako książkę, zgodził się od razu. A najważniejsze, że z niekłamaną radością. W ten sposób powstało około 50 rysunków.
(„Skazani na życie”)
Będzie lepiej Niesiołowski przesadził. Nie pierwszy zresztą raz, zatem nikt nie jest tym specjalnie zdziwiony. Nie zmienia to jednak faktu, że Poseł Stefan, a za nim większość polityków, nie chce pamiętać, że pełni wobec społeczeństwa rolę sługusa z łaski obywateli. I ma to określone konsekwencje na przykład wobec dziennikarzy. Po pierwsze – polityk jest osobą publiczną i może być filmowany 24 godziny na dobę w miejscu, które dziennikarzowi przyjdzie do głowy. To zwykły Kowalski ma więcej praw w materii ochrony własnego wizerunku – polityk nie ma żadnych praw w tej dziedzinie, bo jest osobą publiczną z naszej, obywateli, łaski. Po drugie – polityk nie musi odpowiadać na pytania dziennikarza, choć osobiście uznaję to za bezczelność ze strony polityka, bo dziennikarz zawsze występuje jako „organ” obywatela, który tego czy innego błazna politykiem uczynił. No, ale nie musi – niech mu będzie. Za to dziennikarz ma
prawo pytać 100 razy o to samo, by uzyskać odpowiedź… lub sprowokować polityka do żenującego zachowania. Niestety, najczęściej udaje się to drugie, czego przykładem jest nie tylko Stefan Niesiołowski. Jeśli już w tej konkretnej sytuacji pani Ewa Stankiewicz kogoś sprowokowała, to przede wszystkim PiS, albowiem po raz kolejny byliśmy świadkami żenującego spektaklu w wykonaniu PiS-u właśnie: jakiś anonimowy i z twarzy podobny do nikogo Poseł PiS biegnie do prokuratury złożyć doniesienie o brutalnym ataku na dziennikarkę?! A gdzie byli i są tak twardo stojący na gruncie niezależności mediów działacze PiS-u, gdy lżeni i opluwani są dziennikarze wszystkich mediów, czy to przed Pałacem Prezydenckim, czy na Jasnej Górze podczas rocznicy Radia Maryja? Przypominam, że w tych miejscach nie są opluwani dziennikarze tzw. mediów Rydzyka – „tzw.”, bo coraz częściej odnoszę wrażenie, że studencki radiowęzeł robiony przez wstawionych żaków ma więcej polotu i finezji niż cały Tadeushowy bajzel.
(„Spieprzaj, dziadu”)
Procedura była następująca: przynosiłam kilka tekstów, a przy kolejnej kolacji odbierałam je ponumerowane z również ponumerowanymi rysunkami. Przy niektórych były tytuły felietonów, moje imię i nazwisko oraz podpis Andrzeja. Kiedy zostałam europarlamentarzystką, nasze kontakty z konieczności przekształciły się w telefoniczno-esemesowe. Najbardziej utkwił mi w pamięci SMS: „Jesteś Joanną d’Arc”. Choć naturalnie oboje uważaliśmy, że skończę lepiej niż ona, narysował moje inicjały na stosie. Andrzej Czeczot był niezwykle płodny. Rysował i z potrzeby serca, i dla chleba. Zostawił tysiące satyrycznych komentarzy do naszej
(„Kwakmowa”)
(„Religie mniejsze”)
(„Rąbać w uwielbieniu”)
Żenujący spektakl PiS-u z wnioskiem do prokuratury „w obronie” Pani Stankiewicz, działa li tylko na jej niekorzyść, bo brak protestu z jej strony na ów wniosek, to m.in. moja zgoda na przyznanie racji Stefanowi Niesiołowskiemu, gdy ten krzyczy, że „Stankiewicz jest pisowska” czy coś takiego… Czym prędzej, o ile PiS takowy wniosek złożył, Pani Ewa Stankiewicz powinna głośno zaprotestować, a wręcz zażądać jego wycofania z jasnym sygnałem, że nie życzy sobie, by jakakolwiek partia występowała w jej imieniu, bo tylko ona sama lub jej pełnomocnik taki wniosek do prokuratury składać powinien. Wtedy będę pierwszym, który Panią Ewę Stankiewicz poprze! Dlaczego? Bo pokaże, że jest rzeczywiście niezależna, a ja po raz kolejny będę mógł głośno powiedzieć, że mam dość chamstwa spod znaku jakiejkolwiek partii. Tyle że Pani Ewa Stankiewicz tego nie zrobi, bo w Polsce dziennikarstwo ma wymiar absolutnie abstrakcyjny: „lubi być” polityczne, i to nie dlatego, że na przykład o polityce traktuje, ale że usłużne wobec polityków bywa, dmąc w tę samą trąbkę. Trudno. Ja „chlastam” od lewa do prawa, bo tylko w tym widzę sens, a polityków, więc przede
przaśnej rzeczywistości. Zrobionych specyficzną kreską, która jest nie do podrobienia. Jego rysunki są okrutne, ale zawsze prawdziwe i szczere do bólu. Niejednokrotnie wizjonerskie. Jak ten, który był pierwszym prezentem Andrzeja dla mnie: „Polski gaz” – drabiniasty wóz pełen butelek gorzały. Pasuje jak ulał do „Koko koko Euro spoko”. Trudno przyjąć do wiadomości, że Andrzej Czeczot już nigdy niczego nie narysuje, nie napisze, nie powie. Jego spuścizna jest zamkniętym katalogiem, ale nie wszystko, co stworzył, zostało upublicznione. Dlatego przedstawiam Czytelnikom „FiM” kilka ilustracji do moich starych felietonów. Resztę zobaczycie w książce, którą niebawem wydam. JOANNA SENYSZYN www.senyszyn.blog.onet.pl
wszystkim ludzi, dzielę według jednego prostego podziału: na mądrych i idiotów. Choć nazywanie polityków „ludźmi” może obrażać wspomnianego na początku tego wywodu tzw. Kowalskiego, bo politycy to ludzie drugiej kategorii: cała reszta obywateli RP to kategoria pierwsza, bo politykami nie są. Jeszcze słowo o zachowaniach typu Niesiołowski. Otóż na coraz więcej pozwalają sobie nie tylko politycy, ale też organizacje przez polityków inspirowane. Mam na myśli ostatnie „protesty” „Solidarności” przed Sejmem. Blokowanie Sejmu, szarpanie parlamentarzystów? Pięknie! Co będzie później? „Ktoś” podpali Sejm? Marionetkowy szef „Solidarności” Pan Duda nie panuje nad przybudówką PiS-u, którą naprawdę napędza Jarosław Kaczyński, bo emocje towarzyszące „Solidarności” przed Sejmem były emocjami Pana Prezesa właśnie. Idzie lato, jest coraz cieplej, a w kraju coraz goręcej. Kto pierwszy będzie poparzony niekoniecznie kawą – czas pokaże, bo Pan Prezes dba o to, żeby kotłowało się coraz bardziej. Mając przed sobą PO i PSL, a obok beznadziejną część opozycji typu SLD i RP, Prezes może spokojnie mieszać, aż nad Polską pojawi się atomowy grzyb. KUBA WĄTŁY
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
27
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
Pozory mylą… Rzucasz się na nią gwałtownie. Nic z tego! Znów się wymyka! Doganiasz, zaciskasz palce na wyzywających, śliskich krągłościach, unieruchamiasz... Tak, za chwilę będzie twoja... Nie, nadal walczy, broni się, kaleczy ci kciuki, drapie przeguby... Klniesz, ale nie rezygnujesz. Ona musi zrozumieć, że nie ma szans. Po rozpaczliwej szarpaninie przygniatasz ją ciężarem ciała i sięgasz po nóż. Na jego widok kapituluje, leży potulna i gotowa na wszystko. Jest twoja. Przez chwilę napawasz się zwycięstwem, a potem rżniesz, rżniesz, rżniesz... Możesz być z siebie dumny. Otwarcie puszki ruskich szprotek zajęło ci tylko dwadzieścia minut! Smacznego. Jest duża, podłużna i bardzo delikatna. Wyczuj palcem najwrażliwszy punkt, po czym ostrożnie spenetruj wejście. Powoli, bez pośpiechu, choć tak bardzo chciałbyś już dostać się do środka... Sięgnij paznokciem jak najdalej, jak najgłębiej! Gdy poczujesz opór, przerwij na chwilę. Daj odpocząć materii, której dotykasz. Już wiesz, od czego zacząć... Wyprostuj palce i jednym ruchem rozerwij kleistą przeszkodę. Trudno, musisz być brutalny. Użyj siły! Pokonaj opór! Serce wali ci jak oszalałe, masz miękkie nogi, trzęsą ci się ręce... Dajesz upust swej furii. Brawo! Rozerwałeś kopertę z rachunkiem za telefon!
Rzecz się dzieje w aptece. – Poproszę trzydzieści paczek prezerwatyw. – Czy życzy pan sobie torbę? – Nie, moja dziewczyna jest całkiem ładna. ~ ~ ~ – Pójdziesz ze mną teraz na ryby? – Ale ja nie umiem łowić... – A co tu umieć, otwierasz flaszkę i pijesz... ~ ~ ~ Jestem świetny w łóżku. Mógłbym spać całymi dniami! KRZYŻÓWKA Krzyżówkę rozwiązujemy wpisując po DWIE LITERY do każdej kratki Poziomo: 1) naczynie na literki w płynie, 4) lekarz od mówienia, 8) ale, 9) i pies, i wydra, 11) mieszkał bez teściowej w raju, 13) karta nażarta, 15) but wyglansowany jak żaden, 16) lubią je Francuzi, i mali, i duzi, 17) dzieli się wiedzą incognito, 19) pływający znak, 20) na kacim grzbiecie, 21) co musi mieć bryka, by wstrząsów unikać?, 23) łańcuch się bez nich nie obywa, 26) z tego słynie, że rządził na Ukrainie, 29) rozgniewany wciąż wąż, 30) spogląda z góry na innych skoczków, 31) tacy są właśnie rycerze bez skazy, 35) z włosów koniki, 36) kropelka krwi na płytce z... z morza, 39) trwała z liną roślina, 41) nędza z US, 42) Turyńczycy o swej stolicy, 44) sosiki do maczania dania, 45) powiadają, że (w przeciwieństwie do nas) swego języka nie mają, 46) Leon w garażu, 48) przez Katowice płynie w trawie, 49) zwana czasem kulasem, 50) w niej Ostatnia Wieczerza, 52) idzie gęsiego przez pustynię, 53) plecy. Pionowo: 2) stół z poskracanymi nogami, 3) u tej Francuzki ukrył się Adam, 5) Patrol na kółkach, 6) wyśniona obrona, 7) narzekanie i stękanie, 10) jeden z wielu na niszczycielu, 12) egipski bóg z wodoru i azotu, 14) dorobił się kasy ostatnimi czasy, 15) najsłodszy gen, 16) towarzyszy na mecie galarecie, 18) imię ojca „Księżniczki czardasza”, 20) szatan, który robi dobrze, 22) zawarli przymierze, lecz czy w dobrej wierze?, 24) palący(ch) problem, 25) pod mostem w Smoleńsku, 27) radzieckie auto jak ptak, 28) wyśle chorego po leki do apteki, 32) każdy z nich futro na co dzień nosi, 33) francuski encyklopedysta, 34) wszystkim znana chyba postać wieloryba, 35) futrzak ceniony najbardziej w Chorwacji, 37) mieszka w Baku, 38) portowe wino, w sam raz na deser, 40) bujające drzewa, 43) coś do skóry i komóry, 45) przelotna, szara gęś, 47) brokuły z bibuły, 49) dziura w panoramie, 51) stale przed Chagallem.
Oto ona. Czeka. Prowokuje do działania. Teraz wszystko zależy od ciebie. Zegnij ciało w pałąk i ugnij kolana. Obejmij ją mocno z obu stron. Podwiń nogi i wsuń się w wolną przestrzeń pod nią. Przylgnij do niej udami. Nie rozluźniając uścisku, wykonaj kilka płynnych, posuwistych ruchów. Wepchnij się głębiej. Teraz przytul ją mocno do piersi. Przesuń się nieco w prawo. I jeszcze trochę. Dobrze! Naprzyj całym ciałem. Masz ją na wprost – zimną, nieustępliwą... Nie przejmuj się! Jesteś panem sytuacji. Jeszcze tylko kilka intensywnych ruchów i... możesz sobie pogratulować! Udało ci się usiąść za kierownicą małego fiata! Żona wyjechała w delegację. Mąż rankiem bierze dzieciaka i wiezie go do przedszkola. – To nie nasze dziecko – mówi przedszkolanka. – Nie znamy pana syna – słyszy w drugim przedszkolu. Jadą do trzeciego, czwartego… i wszędzie to samo. Nie znają dzieciaka. W końcu mały nie wytrzymał i mówi: – Tato, zaliczamy jeszcze jedno przedszkole i jedziemy do szkoły, bo w końcu spóźnię się na lekcje! 1
2
7
8
11 17
3
12
15
16 20
10
22 26
23
8
27 30
31
32
36
40
42
45
46
50
43 48
47
49 52
38
37
41
7
28
3
33
35
39
4
24
5
34
10
19
25
29
6
9
14
18 21
44
5
1
13
2
6
4
9
51
53 11
Litery z pól ponumerowanych w prawym dolnym rogu utworzą rozwiązanie
1
2
7
8
3
4
9
10
5
6
11
Rozwiązanie krzyżówki z numeru 18/2012: „Piorunochron na szczycie wieży kościelnej jest najlepszym dowodem na to, że wszyscy miewamy czasami wątpliwości”. Nagrody otrzymują: Teresa Stelcer z Czarnkowa, Barbara Baranowska z Łukowa, Krystyna Krzemińska z Warszawy. Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 7 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą na adres redakcji podany w stopce. TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Adam Cioch; Sekretarz redakcji: Paulina Arciszewska-Siek; Dział reportażu: Wiktoria Zimińska, Ariel Kowalczyk – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail:
[email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE Sp. z o.o., Oddział Poligrafia, Drukarnia w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. Prenumerata redakcyjna: cena 52 zł za drugi kwartał 2012 r., cena 52 zł za trzeci kwartał 2012 r., cena 48 zł za czwarty kwartał 2012 r. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15 lub przelewem na rachunek bankowy ING Bank Śląski: 76 1050 1461 1000 0023 0596 2777. 2. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 52 zł za drugi kwartał 2012 r., 52 zł za trzeci kwartał 2012 r., 48 zł za czwarty kwartał 2012 r.; b) RUCH SA. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 3. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 4. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-0020-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu. 5. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 6. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 3712; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 7. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994.
28
ŚWIĘTUSZENIE
Nie do ruszenia
Przebudowa centrum w Katowicach. A figurka ocalała... Fot. Czytelnik
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 20 (637) 18–24 V 2012 r.
JAJA JAK BIRETY
K
siążki nie są popularne. Żeby sprzedała się nowość, trzeba wymyślić coś naprawdę dziwacznego. ~ Anglik Sheridan Simove wydał książkę pt. „O czym poza seksem myślą mężczyźni”. Jesteście ciekawi o czym? O niczym. Pomysł Simove’a to okładka i 200 bielusieńskich stronic. Ani słóweczka. „Po wielu latach badań i przemyśleń doszedłem do wniosku, że seks wypełnia 100 procent męskiego umysłu. Wniosek był tak szokujący, że musiałem się nim podzielić ze światem” – podsumował autor. Odkrywcze dzieło świetnie się sprzedało… ~ Inna seksistowska książka powstała w czasie promocji piwa Bavaria Pilsner. Opasłe tomisko przypominające słownik jest tak naprawdę skrytką na butelkę. Tytuł „dzieła” nawiązuje do popularnego babskiego poradnika pt. „Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus”, tyle że „Marsa” wymieniono na knajpę. Facet ma siedzieć w knajpie, a baba na swojej Wenus, czy gdzie tam chce. ~ „Jedz, co chcesz i umrzyj jak mężczyzna” to najbardziej niezdrowa książka kucharska na świecie. Uczy gotowania wszystkiego, co mięsne, tłuste i kaloryczne, czyli najsmaczniejsze. ~ „Kuchnię kanibala, czyli 22 potrawy z człowieka” oferuje jedno polskich wydawnictw. „Jedyna na rynku,
CUDA-WIANKI
Wariackie papiery bogato ilustrowana książka kucharska dla nieortodoksyjnego smakosza. Już nigdy nie zaskoczy cię niespodziewana wizyta teściów, krewnych i przyjaciół, kiedy w lodówce tylko półtusza z listonosza. Otwórz się na magiczny świat kuchni kanibala i zajadaj, aż ci się będą uszy trzęsły. Pełna czarnego humoru i makabry książka, idealny prezent dla przyjaciół z poczuciem humoru” – zachwalają wydawcy. W środku m.in. przepis na... zimne nóżki. ~ „Obiady z Janem Pawłem II. Przepisy na ulubione dania Ojca Świętego” to target
na dewotki. Książka powstała z chęci pokazania papieża jako normalnego człowieka, który nie tylko zajmował się sprawami Kościoła, ale musiał też jeść! – zachwalają autorzy. ~ Bizarro to nowy gatunek literacki. Wymyślony w Stanach. Nazwa wzięła się od słowa bizarre – dziwaczny, cudaczny. Chodzi o to, żeby było... nienormalnie. Stąd książkowe twory, które łączą w sobie romanse, katechizmy, science fiction... Z lekką nutką porno albo poezji. Mistrzem gatunku jest Carlton Mellic, autor takich arcydzieł jak „Adolf w krainie czarów”, „Zrobiłem dziecko córce Szatana”, „Korek analny dzieciątka Jezus” czy „Obwoźny sprzedawca sztucznych członków”. Najpopularniejsza książka Mellica to „Nawiedzona wagina”. Bohaterem jest niejaki Steve, który poznaje Stacy – właścicielkę magicznej pochwy. Czarodziejski organ wcale nie ułatwia pożycia. Przeciwnie! Pewnego razu wychodzi z niego... szkieletowy twór. Wtedy Steve sam decyduje się na wycieczkę dopochwową, a na miejscu siedzi i rozmyśla o swoim związku... JC