Ksiądz się powiesił – Kościół chce jego pieniędzy! INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Ü Str. 7
Nr 21 (116) 24 – 30 maja 2002 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
Królewski Kraków, duma i chluba Narodu, miasto wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO, już nie jest polski. 65 proc. jego rdzennej substancji zostało przekazane Kościołowi rzymskiemu. W sumie Kk posiada obecnie w grodzie Kraka kilkaset budowli i prawie 15 km kw. gruntów. Ile to jest? Ot, błahostka... to tylko obszar 30 razy większy od Watykanu, do którego Kraków de facto już należy i z którego owo obce państwo czerpie milionowe zyski. Ü Str. 8, 9, 10 i 11
Odwaga rezygnacji Chory człowiek, który nie potrafi już poruszać się o własnych siłach, a czasem przeczytać fragmentu tekstu, nie ma zamiaru przejść na emeryturę. Chce się zamęczyć. Cierpiący Chrystus nie zszedł z krzyża – wyjaśnia otoczenie. Czy jesteśmy świadkami ofiary z papieża?
Ü Str. 13
Cosa Nostra Biskupi nie powinni informować organów ścigania o księżach pedofilach. Narusza to dobre imię Kościoła i odbiera biednym dewiantom szansę na poprawę. Nie wolno uginać się wobec żądań mediów i wiernych! Interes Kościoła i dobro księży pedofili ponad wszystko! Takie jest oficjalne stanowisko części katolickiej hierarchii.
Ü Str. 13
Dwie prawdy, dwa kłamstwa Konflikt palestyńsko-izraelski przepołowił światową opinię publiczną, podzielił także naszych Czytelników. Odpowiadając na prośby wielu z nich postanowiliśmy rozprawić się z mitami stworzonymi przez propagandę obydwu stron bliskowschodniej wojny.
Ü Str. 18
2
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
FA K T Y POLSKA Nikomu niepotrzebny spis „odciążył” nasz budżet na sumę 500 mln złotych. Nie lepiej było poprosić Glempa o kartoteki parafialne? Pod hasłami „Polska dla Polaków” i „Pedofile, pederaści to są euroentuzjaści” demonstrowały emerytki i łysi młodzieńcy na wiecach zorganizowanych przez Ligę Polskich Rodzin. Śpiewano kościelne pieśni. Antoni Macierewicz groził wyprowadzeniem tłumów przeciwko rządowi. Żeby LPR robiła aluzje do orientacji seksualnej niektórych biskupów – tego się nie spodziewaliśmy! Filmy reklamujące Unię Europejską produkuje firma „Agencja Z&T” Pawła Zeitza, przyjaciela i dawnego wspólnika Michała Tobera, rzecznika prasowego rządu. Firma powiązana z SLD wygrała błyskawicznie zorganizowany przetarg, na który zaproszono tylko wybrane agencje. Takie sobie, ekonomiczne TKM. Strasznego przestępstwa dopuścił się lekarz Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy. Otóż nie rozpoznał on poseł Anny Bańkowskiej z SLD i nie spełnił wszystkich oczekiwań pacjentki – matki posłanki! Bańkowska nazajutrz domagała się ukarania nieposłusznego lekarza. Dyrektor szpitala powiedział, że „lekarz nie naruszył przepisów, ale nie pojmuje, że nie zorientował się, z kim ma do czynienia”. Też TKM, tyle że społeczne. „Będę rządził bezwzględnie, będę rządził, jak chcę, i nikt mi nie będzie niczego dyktować. (...) Chcę rządzić nie tylko Samoobroną, ale i Polską”. Tak pojmuje swoje powołanie przewodniczący Andrzej Lepper. To się nazywa brać wzór z papieża! ROSJA „Nie można zapominać, że Watykan jest nie tylko Kościołem, ale również państwem, dlatego utworzenie diecezji katolickich w Rosji oznacza utworzenie państwa w państwie”, stwierdził patriarcha Moskwy i Rosji Aleksij II. Polska taką „integrację” ma już za sobą. WŁOCHY Arcybiskup Neapolu, kardynał Michele Giordano został skazany na cztery i pół miesiąca więzienia w zawieszeniu za remont budynku bez oficjalnego zezwolenia. Przed dwoma laty eminencja ledwo wymigał się od zarzutu współudziału w lichwie, a obecnie Temida ściga go za uchylanie się od płacenia podatków... Łebski facet, idealny kandydat na papieża. BELGIA Parlament (po holenderskim) zatwierdził ustawę dopuszczającą w ściśle określonych warunkach legalną eutanazję. Nowe prawo cieszy się poparciem większości społeczeństwa. Według prasy belgijskiej, legalizacja oznacza koniec zakłamania, bo eutanazja była praktykowana zawsze, tyle że nielegalnie. U nas nielegalna eutanazja sprawdza się jak nigdzie: pawulony z pogotowia, droższe... tańsze leki, puste kasy chorych itd. WIELKA BRYTANIA Izba Gmin opowiedziała się za możliwością adoptowania dzieci przez osoby pozostające w związkach nieformalnych, w tym jednopłciowych. Do tej pory, podobnie jak w Polsce, dzieci mogły być adoptowane tylko przez małżeństwa lub osoby samotne. Bez kompleksów. Nasza prof. Szyszkowska twierdzi, że związki jednopłciowe (jako bardziej harmonijne) lepiej sprzyjają wychowaniu dzieci..!
KOMENTARZ NACZELNEGO
Sen i jawa P
odobno nawet psy miewają sny, więc ja również. Jedne świńskie, inne nabożne, przeważnie zupełnie porąbane. Miewam też czasem sny prorocze, czyli takie, które po przebudzeniu postanawiam wcielić w życie. Otóż przyśniło mi się niedawno, że założyłem oazę. Z racji obywatelstwa, narodowości, miejsca zamieszkania, tudzież moich najgłębszych przekonań – będzie to oaza antyklerykalna i powstanie w Klerykowie, Katolandzie, czy jak kto woli – Trzeciej Rzeczypospolitej. Właściwie taką oazę to ja i moi przyjaciele już mamy, a jest nią redakcja „FiM”. Teraz wykombinuję coś dla Was, Kochani. Usiądźcie wygodnie i zamknijcie oczy. Wyobraźcie sobie mazurską dolinę z taflą czystego jeziora pośrodku. Brzegi i zbocza porośnięte wysokim lasem. Stoisz sobie, Przyjacielu, na żółtej, piaszczystej plaży, patrzysz na krystaliczną wodę i przesuwające się w niej plamy ryb. Odwracasz głowę i widzisz... nowy, uroczy ośrodek wypoczynkowy, a na nim napis: Antyklerykalna Oaza „Faktów i Mitów”, albo coś w tym stylu. Nad wodą – rowerki, łódeczki i kajaczki, stanowiska do wędkowania dla panów i opalania dla pań. W środku wszystko, co w przyzwoitym hotelu być powinno, z uwzględnieniem: sauny wyciskającej z nas czarne siódme poty; basenu oczyszczającego z klerykalnych naleciałości oraz masażu krzyża... W telewizorach zablokujemy kanał TV Niepokalanów, zagłuszać będziemy Radio (wolna) Maryja i czarną polewkę wykreślimy z jadłospisu. Zresztą co tu dużo gadać – nawet czarne łabędzie przegonimy z naszego jeziora na cztery wiatry! A te wspólne, niekończące się rozmowy, prowadzone wśród swoich, przy dźwiękach orkiestry i chóru Ludowego Wojska Polskiego... „Chabry z poligonów”, „Czerwone maki...”. Ech, łezka się w oku kręci! Do takiej oazy spokoju i normalności można by przyjechać (np. za okazaniem negatywnej opinii proboszcza) o każdej porze roku; naładować akumulatory, odreagować sąsiadów dewotów i kościelne dzwony za oknem mieszkania przy ul. JPII. Osobiście nie odmówiłbym sobie spędzenia tam z Wami każdego wolnego weekendu. Pod mazurskim, a może jakimś innym niebem, przeczekalibyśmy bezpiecznie czarne chmury nad resztą Katolandu. A później, stopniowo, nasza piękna oaza rozrosłaby się i rozlała zielonością barw i poszumem ożywczych strumieni na cały piękny, polski kraj, który – na razie – jest pustynią czarnego, wulkanicznego piachu.
Pozostaje kwestia sfinansowania takiej inwestycji, bo na darowiznę ze strony Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa nie mamy co liczyć, no... chyba że wciągniemy w to jakąś parafię rzymskokatolicką. Można by założyć konto lub całą fundację, a fundatorzy – w zależności od wkładu – dostaliby później czasowe karty bezpłatnego pobytu zamiast tabliczek pamiątkowych w kościele. Na zwycięzców naszych gazetowych konkursów zawsze czekałyby wolne pokoje. Zaznaczam, iż nie chcę z tego ani złotówki. I błagam, nie porównujcie mnie z proboszczem, który zbiera na nowy kościół i plebanię. Liczę na Wasze opinie i pomysłowość. A może uznacie, że powinienem przed snem chodzić na długie spacery... ¤¤¤
Co ty nam tu, facet, swoje sny opowiadasz, a jednym zdaniem nie wytłumaczysz się, że właśnie o 20 gr zwiększyłeś cenę „Faktów i Mitów” – słusznie zauważą niektórzy. Muszę więc, jak każdy naczelny w takich wypadkach, trochę poprzytruwać. Zwiększyliśmy objętość (4 dodatkowe strony), w czym zawarta jest nie tylko cena papieru, ale również wyceny za dodatkowe teksty. Przypominam, że nie zwiększyliśmy ceny, wprowadzając kolor na 4 stronach. Wiemy, że jeden egzemplarz gazety czyta kilka osób, a nawet rodzin; to bardzo cieszy, ale i wpływy są przez to niższe. Większość gazet na rynku żyje z zamieszczania płatnych reklam, których my praktycznie nie mamy. Jesteśmy też jednym z kilku (!) ogólnopolskich pism, które mają wyłącznie polski kapitał i właściciela, czyli w przypadku „FiM” – mnie. Ponadto każda gazeta aferalna płaci wysokie wierszówki autorom, musi też dysponować pieniędzmi dla informatorów, kupować niektóre teksty na tzw. wolnym rynku itp. Ma to oczywiście decydujący wpływ na wyższą jakość publikacji. A właśnie na jakości chcemy się skupić. A ilość? Nasz nakład wynosi obecnie PONAD 200 tys. EGZEMPLARZY!!! Co do tematyki na nowych kolumnach – zdecydowanie, Waszymi głosami, upadł pomysł zamieszczania programu telewizyjnego. Poszerzamy „Polskę Parafialną” i „Mity Kościoła”, ciekawych tematów do tych działów mamy bez liku. Zgodnie z Waszym życzeniem, pojawiać się będzie więcej artykułów o tematyce społecznej i politycznej, niekoniecznie antyklerykalnych. Poszukujemy autorów piszących do nowych działów – młodzieżowego i dla kobiet. Na bieżąco będziemy informować o sprawach partii. Myślcie o nas z miłością, tak jak my myślimy o Was. Razem nasze sny zamienimy w jawę! JONASZ
25 maja „Fakty i Mity” zawitają na DNI OSTROŁĘKI
BIAŁORUŚ Patriarcha Aleksij II odznaczył prezydenta Łukaszenkę Orderem św. Sergieja Radonieżskiego „za utrwalanie jedności, słowiańskich narodów”. Łukaszenko utrwalał tę jedność, nakłaniając mińskie firmy do składania ofiar na prawosławny Dom Miłosierdzia, olbrzymią inwestycję charytatywną kosztującą miliony dolarów. Ponoć „dobrowolna” składka wynosiła nie mniej niż 1000 zielonych. To jest jakiś pomysł na budowę Glempowej „Opatrzności”.
W Ostrołęce znajdą nas Państwo w godz. 12–17 na terenie restauracji „Titanic”, ul. Wioślarska 2. Posiadacze kuponu (patrz niżej) otrzymają od ręki fantastyczne koszulki.
Kupon Ostrołęka
MEKSYK Biskup diecezji Ecatepec postanowił zamknąć kościół w miejscowości Santa Clara, aby ukarać wiernych, którzy nie akceptowali swojego proboszcza. Ojciec parafii wymyślał owieczkom od „głupich krów”. Biskup stwierdził, że nie ma zamiaru wymieniać duchownych na prośbę wiernych, bo „doprowadziłoby to do zamętu”. Biskup Ecatepec, zanim został duchownym, był torreadorem i bokserem. Zamęt w drużynie – zawody odwołane, hala zamknięta!
26 maja „Fakty i Mity” zawitają do LESZNA
ZJEDNOCZONE EMIRATY ARABSKIE Szejk Zajed ibn Sultan obiecał sfinansować odbudowę uszkodzonej działaniami wojennymi Bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem. Chce w ten sposób pokazać, że „islam jest i nadal będzie religią pokoju”. Przypomnijmy, iż chrześcijanie niedawno protestowali przeciwko budowie meczetu w Nazarecie. Człowiek człowiekowi... muzułmaninem? AZERBEJDŻAN/BUŁGARIA Muzułmanie i prawosławni z tych dwóch ubogich krajów mają obecnie wątpliwą przyjemność wydawania pieniędzy na kolejną podróż papieża. W Baku polski ambasador ma zamiar wystąpić w roli ministranta na papieskiej mszy... Dobrze wiedzieć, po co utrzymujemy dyplomatów za granicą.
W Lesznie znajdą nas Państwo w godz. 12–18 przed głównym wejściem na Stadion im. A. Smoczyka. Posiadacze kuponu (patrz niżej) otrzymają od ręki fantastyczne koszulki. Chcesz być szczęśliwym posiadaczem koszulki „FiM”? Pewnie, że chcesz, więc wytnij i wypełnij (dokładny adres!) załączony na stronie 19 przekaz, po czym wpłać kwotę 10 zł na poczcie lub w banku (opłata zawiera już koszty przesyłki). Pamiętaj, aby podać rozmiar koszulki: XXL, XL, L lub M oraz wzór wydrukowanego na niej rysunku: 1, 2 lub 3 (wzory zamieszczamy obok). Gdy spełniłeś już powyższe warunki, czekaj cierpliwie na przesyłkę od nas. Masz odpust w parafii? Wybierasz się na pielgrzymkę? Koszulka „FiM” będzie idealnym i jedynym stosownym wdziankiem na taką okazję!
Kupon Leszno
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
W
ubiegłym tygodniu cała Polska cieszyła się z nowego patrona, św. Andrzeja Boboli – pogromcy prawosławnych heretyków. Bobola, któremu się po części udało, uosabia nam biskupa męczennika Mazura, któremu już się nie uda. Figurę oraz truchła pozostałe po świętym – obnoszono, całowano i okadzano
GORĄCY TEMAT
3
w Warszawie przez cztery dni, tak jak na europejską stolicę XXI wieku przystało. Jak widzimy na czołowym transparencie – Bobola ma nas obronić przed masońską Unią Europejską. W ten sposób episkopat wypełnia porozumienie z rządem o wzajemnej miłości i pomocy wszelakiej... R.K. Fot. Przemysław Zimowski
Bobolo – obroń nas! Bliższa ciału koszulka... niźli sutanna
Bobola jak żywy. Nawet księża się mylili i założyli mu stułę, żeby razem z nimi odprawiał... „Wszystko gra, Józek, wszystko gra...”
Mało pałaców i kamienic, ulice też nasze!
Aż dziw bierze, że po 340 latach święte szczątki ledwo pomieściły się w trzech sarkofagach. Każda diecezja dostała ponadto osobny relikwiarz „na szczęście”
poprzedni weekend Łódź oszalała z radości, a szaleństwo owo umiejscowiło się na ul. Piotrkowskiej – no bo gdzieżby indziej. Wszystko za sprawą znakomicie zorganizowanego święta tego miasta. „Fakty i Mity”, mając względy gdzie trzeba, wystarały się o bajeczną pogodę i... własne stoisko z prawdziwym hitem dnia: firmowymi koszulkami „FiM”. Kilkuset łodzian przyoblekło swoje grzeszne ciała w barwy naszej redakcji. Największym powodzeniem cieszyła się koszulka z napisem „Rzuć na tacę” i rysunkiem granatu (niekoniecznie chodziło tu o owoc południowy). Nic a nic nie martwcie się i nie zazdrośćcie, mieszkańcy innych polskich miast. Przyjedziemy i do Was z naszymi przebojowymi koszulkami. Szukajcie nas podczas obchodów świąt swoich grodów. Będziemy jeździć po kraju calutkie lato. Już w najbliższą niedzielę pojawimy się na stadionie żużlowym w Lesznie, a póżniej wszędzie tam, gdzie nas zaprosicie, MarS Fot. Tomasz Kapuściński
Lednica 2002
A
kto nie był w Warszawie „na Boboli”, z pewnością odwiedził pola lednickie. Po kosztach (a jak znamy życie, zapewne z pewnym zyskiem) ojcowie dominikanie zgromadzili tam około 100 tys. (nie tylko) młodych Polaków. Przybyłe transporty pochodziły w większości z łapanek organizowanych w szkołach i na parafiach. Tradycyjnie pomagało wojsko polskie i sponsorzy, zawsze chętni do odpisów podatkowych. Wyróżnić należy rektora Akademii Medycznej z Poznania. Szef państwowej uczelni ufundował 2 autokary, którymi „biała służba”, tj. studentki AM pojechały wspomagać utrudzonych pątników. Imprezka odbyła się pod hasłami: urodzin Ojca Świętego i godów weselnych w Kanie Galilejskiej. Były więc aż
W
Wiosełko w rękach abpa Muszyńskiego wcale nie wygląda śmiesznie...
dwie okazje, żeby wypić. Dla uczestników przygotowano 100 tysięcy ampułek z białym winem (dostały nawet dzieci!), które ciupasem zamieniono w krew Jezusa. Z innych suwenirów – każdy dostał po medaliku z Matką Boską i wiosełku... z własnoręcznym autografem Papy (rozwiane pogłoski o artretyzmie!). Dla tych, którzy nie widzieli jeszcze w życiu żadneKoniec świata – żołnierze palą świeczki papieżowi go ślubu, dwie
pary chajtnęły się publicznie. Po czym 82 wodzirejów (oczywista analogia do wieku papieża) zatańczyło poloneza dla Ojca św., który zresztą wystąpił na żywo w wielkim telewizorze. Oj, warto było przyjechać! R.K. Fot. Cezary Matecki
„Bo w pierwszym szeregu podąża na bój...”
Oj, chciałoby się poswawolić...
Duce? Castro? Nie, to ojciec Góra przemawia z mocą!
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
N
GŁASKANIE JEŻA
Trzy, dwa, jeden, zero Start! Tak, tak... Antyklerykalna Partia Postępu RACJA wystartowała ostro z kopyta równo tydzień temu, o czym spieszę poinformować w imieniu szczęśliwego Jonasza i nie mniej uszczęśliwionego autora tych słów. Zgromadziliśmy się w piątek 17 maja, w samo południe, w podziemiach jednej z łódzkich kamienic. Jak na ruch mający wyzwolić ludzkość, zaczynamy tradycyjnie... od katakumb. Na nasze zaproszenie zjechała się do Łodzi coś z setka RACJOnalistów z całej Najjaśniejszej, tych, którzy zadeklarowali chęć bezpośredniej pracy w strukturach partii. Kogóż tam nie było: nie było Ojca Dyrektora, Ojca Prałata, żadnej nie było jego eminencji, ani nawet jego ekscelencji. Ba... nawet zwykłego proboszcza nie dostrzegliśmy ani – wstyd powiedzieć – wikarego. Przyjechali za to ekonomiści, lekarze, inżynierowie, oficerowie wojska (w cywilu), policjanci (głęboko zakonspirowani), nauczyciele i inni dość dobrze wykształceni na koszt katolickiego państwa obrzydliwcy i niewdzięcznicy.
Największy niewdzięcznik Jonasz już na wstępie nagrodzony został burzą oklasków i nie bez RACJI okrzyknięto Go liderem RACJI. Chwilę później Wasz felietonista odczytał założenia programowe przyszłej, antyklerykalnej formacji politycznej. Po-
kaźny skrypt można streścić tak: całkowite oddzielenie Kościoła od Państwa, absolutne zero państwowych i samorządowych dotacji do czegokolwiek, co choć trochę zalatuje Kk, niezwłoczne zażądanie od czarnych i proczarnych sił zwrotu państwowego mienia już zagrabionego, księża, katecheci i katechetki wynocha ze szkół publicznych, precz z konkordatem, oświata seksualna „tak”, ciemnogród „nie” i tak dalej w tym guście. „Brawo!” – zachwycali się zebrani, nie bacząc, że ziemia może się w każdej chwili rozstąpić, po czym
D
ziałacze partyjni ostatnich dwóch dekad PRL byli zwolennikami Realpolitik. Tak naprawdę żaden z nich komunistą już nie był, ale dla dobra kraju (i własnych karier...) musieli odprawiać marksistowską liturgię. Działacze pezetpeerowskich młodzieżówek, którzy teraz rządzą Polską, uznali, że skoro kraj jest pod watykańską okupacją, trzeba iść na kompromisy...
zbyt słaba i że musi płacić klerowi trybut należny mu jako zwycięzcy i współgrabarzowi PRL. Stosunek elit SLD do Kościoła to suma, a raczej iloraz błędnej oceny siły Kościoła pomnożonej przez rozmiary własnych, historycznych kompleksów. Dawni działacze PZPR boją się, że przy każdej próbie ograniczenia finansowych przywilejów kleru usłyszą o „powrocie do stalinowskiej walki z religią” i o tym, że na ich rękach jest krew Popiełuszki. I tak oczywiście będzie, kler oskarży ich o wszystko, co najgorsze. Rzecz w tym, że większość myślącego społeczeństwa, w tym gros praktykujących katolików, nie da się już na taką argumentację nabrać. Ludzie widzą, co się dzieje, wiedzą, że kler ich cynicznie wykorzystuje. Episkopat może straszyć wojną i wyprowadzeniem tłumów na ulice, problem w tym, że tłumy nie wyjdą. Starowinkowie Rydzyka są coraz mniej liczni i coraz bardziej schorowani, a nielicznym łysolom z Młodzieży Wszechpolskiej każdy przechodzień z przyjemnością przyłożyłby własnoręcznie. Gdzie się podziały tłumy demonstrujące jeszcze kilka lat temu przed kinami lub Sejmem na jedno wezwanie Radia Maryja?! Dlatego uważam, że odkurzanie starych, PRL-owskich praktyk jest zbędne i szkodliwe. Z Kościołem trzeba rozmawiać stanowczo, bo on liczy się tylko z silnymi. Słabymi gardzi, lekceważy ich i wykorzystuje. Tak było i jest od wieków, a historia powinna być tu najlepszą nauczycielką. Dawni partyjni działacze wchodzą niepotrzebnie w stare koleiny, choć trzeba przyznać, że nieźle im idzie. Adoracja czarnych okupantów z ich szefem na czele, składanie im ofiar i spełnianie wszystkich życzeń wyglądają zupełnie wiarygodnie. Towarzyszom najwyraźniej przypomniała się młodość. Wierzą, że wróciły czasy, kiedy trzeba znowu całować paskudny pysk Breżniewa. Można próbować to zrozumieć. Ale do cholery – dlaczego całują z języczkiem?! ADAM CIOCH
Całując Breżniewa Edwardowi Gierkowi bliżej było uczuciowo i mentalnie do zachodnich komunistów niż do moskiewskiego betonu. Ponieważ jednak Polska nie leży między RFN a Francją, lecz na Wschodzie, całował się kordialnie z Breżniewem i udawał jego najwierniejszego sojusznika. Udawał tak przekonywająco, że doprowadził do wpisania do polskiej konstytucji zapisu o wiecznej przyjaźni z Wielkim Bratem. Puste te słowa miały być listkiem figowym kryjącym jego prawdziwe cele – zwrot na Zachód, liberalizację i reformę skostniałego systemu. W takim duchu funkcjonowała właściwie cała PZPR, z tym że najmłodszemu pokoleniu działaczy nie po drodze już było nawet z francuskimi czy włoskimi komunistami – oni marzyli już o państwie socjaldemokratycznym na wzór szwedzki. Teraz pokolenie PZPR-owskiej młodzieży lat 70. kieruje III RP, a jego najbardziej obiecujący i błyskotliwy przedstawiciel jest od siedmiu lat głową państwa. Nie ma już ZSRR, a partyjna sztampa odeszła w zapomnienie. Niemniej SLD (wcześniej SdRP) zderzyło się brutalnie z rzeczywistością pokomunistyczną – wojska radzieckie odjechały przy dźwiękach orkiestr dętych, ale w Polsce na placu boju pozostała inna zwycięska siła, inni okupanci – „nasi okupanci” watykańscy. Popezetpeerowska lewica nie chce podskakiwać Kościołowi. Uważa, że jest
nastąpi natychmiastowe wpiekłowzięcie wszystkich obecnych. Nic podobnego się jednak nie stało. Jak widać – i na samym dole i na samej górze też już mają dość brzuchatych hipokrytów w czarnych sukienkach. A co będzie dalej? Dalej będzie tak: w następnym numerze opublikujemy pokaźną listę nazwisk przedstawicieli-koordynatorów RACJI w całej Polsce. Ci najodważniejsi z odważnych zgodzili się nawet, abyśmy podali również ich telefony. W ten sposób każdy zdeklarowany członek nowo rodzącej się partii (a także jej sympatyk) będzie mógł z takim przedstawicielem skontaktować się, zebrać i wspólnie działać. Wydrukujemy też statut partii oraz założenia programowe APP RACJA i poddamy je publicznej dyskusji i ocenie. Znajdziecie je już teraz na naszej stronie internetowej (www.faktyimity.pl). Tymczasem spokojnie czekajmy na sądową rejestrację partii. Spokojnie, bo RACJA jest po naszej stronie. MAREK SZENBORN Fot. R.P.
ieostrożnie jest zaufać manipulantom i demagogom. Ideologiczne pranie mózgu może zupełnie zaburzyć trzeźwe postrzeganie rzeczywistości. Nie uratuje przed tym nawet tytuł profesorski. Przedstawiamy smutny casus Jerzego Roberta Nowaka. Prof. Nowak jest wybitnym specjalistą w dziedzinie węgierskiej historii i kultury. Niestety, jako aktywista Radia Maryja i przyboczny naukowiec Ojca Dyrektora stał się zajadłym propagatorem najbardziej skrajnej formy polskiego katolicyzmu. Publikuje książki, których celem jest dalsze mitologizowanie zakłamanej nad miarę historii Polski.
Kościoła? Otóż zdaniem Nowaka, jest nią polityka „grubej kreski” z roku 1989. Panu profesorowi marzyłaby się zapewne wojna domowa i eksterminacja wrogów Kościoła, czyli „wrogów ludu”. A tak, cóż, trzeba się trapić nieprawowiernymi książkami, nie dość pobożnymi podręcznikami, oraz rozmaitymi Michnikami i Kotlińskimi. Dostało się także Janowi Nowakowi-Jeziorańskiemu. Zbrodnia, jaką popełnił ten ostatni, polega na skrytykowaniu ks. Rydzyka i sugerowaniu, że ten ostatni nie jest posłusznym synem Świętego Ojca. A więc Rydzyk to Kościół, Kościół to Rydzyk.
Prześladowani M.in. w wydawnictwie „Von Borowiecky” (jak to swojsko brzmi, nieprawdaż?) propaguje biało-czarną wizję historii naszego kraju, gdzie dobrzy to „swoi”, a źli to obcy. Tytuł jednej z jego książek mówi sam za siebie – „Czarna legenda dziejów Polski”. Z taką wizją świata, gdzie dobre jest to co kościelne, katolickie i prawicowe, a złe wszystko inne – pewnie łatwo jest żyć. Pan profesor opublikował ostatnio na łamach „Naszego Dziennika” tekst pt. „Walka z Kościołem po roku 1989”. Artykuł rozbawił nas do łez. Autor – miast chwalić się swoim tytułem naukowym zamieszczonym przed nazwiskiem – z litości dla samego siebie mógłby spuścić nań zasłonę milczenia. Któż to, zdaniem Rydzykowego naukowca, nie propaguje „fałszów i pomówień” na temat Kościoła? Obok dyżurnych wrogów: „Faktów i Mitów” oraz „NIE”, wymienia... „Trybunę”, „Wprost”, a nawet papieża czczące i miłujące: „Gazetę Wyborczą”, „Politykę” i TVN. W osłupienie wprowadziło nas zaliczenie do niecnych fałszerzy... redaktorów z bogobojnej telewizji publicznej (!!!). Jedynym grzechem TVP jest chyba to, że nie zaprasza do studia ojca Rydzyka. Jaka jest przyczyna rzekomo panoszącej się wszędzie krytyki
Profesor J.R. Nowak wali bez opamiętania we wrogów Ojczyzny (słowo to pochodzi, jak wiadomo od zwrotu „ojc... iec dyrektor”). Andrzej Szczypiorski, wybitny pisarz, człowiek ogromnie zasłużony dla pojednania polsko-niemieckiego, to po prostu „stachanowiec antypolonizmu” (dobry Polak, jak wiadomo, Niemca bije w imię Boże), a postać tak sympatyczną i konsekwentną w swoich poglądach jak poseł Aleksander Małachowski nazywa „faryzeuszem”! Takie określenia to już nie jest nieuzasadniona krytyka, to zwykła podłość! Ciekawe, że jedynymi zdjęciami ilustrującymi artykuł Nowaka o walce z Kościołem, są fotki artykułów krytykujących Rydzyka. To już jakaś aberracja – jakieś zupełne zlanie poglądów jednej wywrotowej rozgłośni z różnorodnością organizacji liczącej w Polsce 35 mln wiernych! Jeszcze parę latek, a w „Naszym Dzienniku” zauważymy prawidłowość: Ojciec Dyrektor = Ojciec Święty = Ojciec Niebieski... Swoją drogą, oskarżenia o „fałsz i pomówienia” polecamy pamięci redaktorów gazet i stacji telewizyjnych pomawianych przez J.R. Nowaka. Coś nam się wydaje, że jest w sądach okrągła sumka do wygrania z panem profesorem i jego mocodawcami. MARCIN KALWIŃSKI
UWAGA! WIELKI KONKURS „FAKTÓW I MITÓW” PODARUJEMY WAM WEEKEND WAKACJI Zgodnie z zapowiedzią od tego numeru „Faktów i Mitów” rozpoczynamy WIELKI KONKURS. Waszym zadaniem jest odpowiadanie na pytania dotyczące spraw opisywanych w poprzednich numerach „FiM” (począwszy od nr 20). Należy więc uważnie czytać tygodnik oraz archiwizować wcześniejsze numery pisma. UWAGA! W każdym kolejnym wydaniu „FiM” zamieszczamy specjalny kupon konkursowy. TYLKO!!! na nim należy umieścić prawidłową odpowiedź na zadane przez nas pytanie. Kupony wycinajcie i starannie przechowujcie. W ogłoszonym przez nas terminie (około połowy sierpnia) wszystkie czytelnie wypełnione kupony prześlecie pod adresem redakcji. UWAGA! WYGRAJĄ NAJLEPSI, ci którzy najtrafniej odpowiedzą na największą liczbę stawianych przez nas pytań. A NAGRODY? REWELACJA! Najlepsi z najlepszych (z osobą towarzyszącą) pojadą (oczywiście gratis) wraz z zespołem redakcji „FiM”, na czele z Jonaszem, na wspaniały weekend do atrakcyjnej miejscowości wypoczynkowej. Na wspólną eskapadę nie zabierzemy alkomatu i nie będziemy formułować zakazów, z wyjątkiem jednego – zakazu śpiewania kościelnych pieśni. Do dzieła! Kupon konkursowy nr 1 Imię i nazwisko . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Dokładny adres . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Pytanie: Jak nazywa się miejscowość w Polsce, w której prawicę B. Bieruta? Odpowiedź: . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
4
............. ............. do dziś można uścisnąć .............
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
NA KLĘCZKACH
LEWICA NIELAICKA
ŚWIĘTE BEZPRAWIE
„Ideowe, światopoglądowe przesuwanie się SLD z lewicy do centrum jest przejawem europejskości, bo dzisiaj żadna lewica w Europie nie wraca na pozycję walczącej laickości i antyklerykalizmu” – tak oto prezydent Kwaśniewski na łamach „Polityki” wyjaśnia prokościelną ewolucję największej polskiej partii lewicowej. Dzięki szczerości pana prezydenta wiemy więc już, że mizdrzenie się do hierarchów nie jest koniunkturalne, nie jest obliczone na potrzeby bieżącej polityki, ale jest „przesuwaniem się do centrum”, co można by inaczej nazwać złożeniem broni, kapitulacją lub rezygnacją z własnych lewicowych ideałów. Mówiąc prostym językiem – zwolennicy świeckiego państwa nie mają co liczyć na SLD! Prezydent Kwaśniewski uświadamia nam też to, że obietnice wyborcze lewicy to był tylko manewr propagandowy – teraz SLD „przesunął się” na prawo i nie ma zamiaru zadzierać z Kościołem, co więcej! – zawarł z nim sojusz! Prezydenckie porównanie z lewicą zachodnią jest żałosne i nie na miejscu. Tam antyklerykalizm nie jest potrzebny, ponieważ kraje europejskie są wolne od wpływów kleru. Tam nie ma tak potężnego, pazernego i zdemoralizowanego Kościoła. Z całym szacunkiem – osoba pobierająca prezydencką pensję powinna takie rzeczy wiedzieć. (A.C.)
Dotarła do nas informacja, że także na Podlasiu nauczycieli szkół publicznych przymuszano w wielkim poście do uczestniczenia w praktykach religijnych. W marcu do wszystkich szkół województwa podlaskiego trafiło pismo sygnowane przez kurator, dr Zofię Trancyngier -Koczuk. Owa pani przypomina dyrektorom szkół o ich obowiązkach związanych z przebiegiem rekolekcji wielkopostnych (sic!). Jej zdaniem, wbrew niepisanej tradycji, dni rekolekcji „to nie są dni wolne od pracy w szkole”. Według pani kurator, to właśnie dyrektorzy szkół wespół ze stroną kościelną są odpowiedzialni za bezpieczeństwo dzieci i młodzieży podczas rekolekcji wielkopostnych. Owo zalecenie, które zmierza do przymuszenia nauczycieli do uczestniczenia w imię służbowych obowiązków w rzymskokatolickich praktykach religijnych, jest sprzeczne z konstytucją. Otóż art. 53 pkt 6 ustawy zasadniczej mówi wyraźnie: „Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia, ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych”. Konstytucja swoje, a klerykalna kurator swoje. Bo to Katoland właśnie. (Apostata)
WATYKAN ŚCIEMNIA
że sprawa jest zamknięta i nie ma zamiaru badać jej ponownie. Zachowanie strażników Światowej Moralności przypomina dziwne uniki kurii, która nie chciała wyjaśnić tajemniczej śmierci Jana Pawła I w 1978 r. Czyżby znowu było coś do ukrycia? (A.C.)
„ENCYKLOPEDYŚCI” Radio Maryja ma już własne wydawnictwo encyklopedyczne. Tak, Drodzy Czytelnicy, skończył się monopol jakichś tam ateistycznych naukowców. Dzisiaj rodzice bez obawy o deprawację mogą swoim dzieciom dawać do poczytania „Encyklopedię białych plam”. „Na kartach tych ksiąg (ukazało się bowiem już VII tomów – przyp. red.) zapisana jest prawdziwa historia. Sprostowano także masę błędów i masońskich bredni”. Przez zupełny przypadek w nasze ręce wpadł ostatni tom tego dzieła. Znalazło się w nim hasło „Adolf Hitler”. I co tam czytamy? Otóż nieprawdą jest, iż Hitler gardził Żydami, bo... w jego otoczeniu aż się od nich roiło. Najciekawsze jest jednak to, że według autorów i redaktorów tego hasła, element żydowski skutecznie przezwyciężył szowinistyczny plan hegemonii rasy germańskiej w Europie. Najlepszym przykładem jest taki Oświęcim, gdzie Żydzi zagazowali półtora miliona Niemców. (A. Karw.)
NIEETYCZNA OBRONA ŻYCIA
W 1998 r. w Watykanie znaleziono trzy trupy – dowódcy Gwardii Szwajcarskiej, Aloisa Estermanna (na zdjęciu), jego żony oraz młodego gwardzisty Cedrica Torneya. Po dochodzeniu zarządzonym przez papieską prokuraturę podano, że młody żołnierz zachorował psychicznie, zamordował Estermannów i popełnił samobójstwo. Nieoficjalnie mówiło się, że żołnierze byli kochankami, a zazdrość była motywem morderstwa. Dwaj słynni prawnicy francuscy: Jacques Verges i Luc Brossollet podważyli ostatnio tę teorię – zaangażowani przez matkę Torneya, doprowadzili do powtórnej sekcji zwłok i stwierdzili, że nie popełnił on samobójstwa, lecz został – podobnie jak dwie pozostałe osoby – zamordowany! Prawnicy chcą przyjechać do Rzymu i domagają się wznowienia śledztwa. Natomiast Watykan uparcie twierdzi,
Organizacja Katolicy za Wolnym Wyborem dążąca do liberalizacji Kościoła katolickiego kontynuuje ogólnoświatową kampanię oskarżania biskupów o przyczynianie się do śmierci tysięcy ludzi chorych na AIDS. Kler naraża katolików na zakażenie żądając przestrzegania zakazu używania kondomów. Antyklerykalne akcje miały miejsce tym razem na Filipinach. Protestującym udało się narobić takiego szumu, że biskupi Manili postanowili dać im odpór. Kampanię Katolików za Wolnym Wyborem purpuraci potępili oraz uznali za... „nieetyczną i pokrętną”. (E.K. za Kath. Net)
PLEBAN ZBROJNY Proboszcz świdnickiej parafii św. Andrzeja przy ul. Wałbrzyskiej Andrzej Szyc stanął przed sądem za strzelanie z wiatrówki do siedzących na ławce młodych chłopców. Na szczęście strzelanina zakończyła się jedynie podziurawieniem kurtek. Proboszcz do niczego się nie przyznaje. Jego zdaniem, ktoś wszedł na plebanię i strzelał z jej okien. Księża strzelający do ludzi to już niemal zjawisko. Z okna plebanii strzelał też do ludzi proboszcz z Łomży. W tym ostatnim przypadku Temida nie dopatrzyła się niczego złego i sutannowemu włos z głowy nie
spadł. Prawdopodobnie tak samo będzie również w Świdnicy, gdzie na rozpoczęcie procesu trzeba było czekać aż półtora roku, a dziennikarzy nie wpuszczono na salę rozpraw. Zbuntowani parafianie Czerwonki („FiM” nr 4), którzy niespodziewanie wtargnęli na plebanię, odkryli nie tylko sztucer, ale i kilka pistoletów, nie mówiąc o białej broni. Cóż, okupant ma swoje prawa... (R.P.)
KOTA OGONEM
Biskup Franciszek Eisenbach z Mainz musiał ustąpić ze stanowiska po skandalu seksualnym („FiM” nr 16). Ciekawe są dwa aspekty tej sprawy. Po pierwsze – demonstracja siły Watykanu przy podjęciu tej decyzji, bez konsultacji z przełożonym i opiekunem Eisenbacha, kardynałem Lehmannem (na zdjęciu). Oficjalnie wyraził on swoją dezaprobatę, zarzucając watykańczykom „osobliwe struktury dialogu”. Po drugie zaś – pokrętność treści oświadczenia kurii rzymskiej, a mianowicie zwrot: „rezygnacji tej nie należy traktować jako przyznanie się do winy, a bardziej jako krok dla ochrony dobra Kościoła i jako świadectwo jego czystości”. No cóż, ta akurat instytucja nigdy nie potrafiła przyznać się do jakiejkolwiek winy. (E.K.)
PLATFORMA PRZYKOŚCIELNA Młodzieżówka Platformy Obywatelskiej, występująca pod nazwą Młodzi Konserwatyści, podjęła decyzję o połączeniu swych sił z, uwaga!, Młodzieżą Chrześcijańsko-Narodową. Ta ostatnia kanapa polityczna była związana z umierającym Zjednoczeniem Chrześcijańsko-Narodowym. Aż wierzyć się nie chce, że liderzy liberalnej PO nie wiedzieli o współpracy i pomocy, jakiej udzielała ich młodzieżówka betonowi katolickiemu w osobach Marka Jurka czy Kazimierza Michała Ujazdowskiego. Młodzi Konserwatyści w ubiegłym roku podczas wyborów parlamentarnych pracowali dla dwóch konkurencyjnych (sic!) list wyborczych: PO i PiS-u. Tak oto widzimy koniec mitu o tym, że Platforma Obywatelska to ugrupowanie światłych liberałów i Europejczyków. (A. Karw.)
GWAŁCICIEL POD OCHRONĄ Na Zamojszczyźnie ksiądz zgwałcił 60-latka („FiM” nr 10) Trochę się od tego czasu wydarzyło. Na początku zamojska Kuria Biskupia wyraziła publiczne ubolewanie z powodu czynu księdza, a policja przyjęła zgłoszenie poszkodowanego i przekazała sprawę Prokuraturze Rejonowej w Tomaszowie Lubelskim. Ta nie wyrażała jednak specjalnego entuzjazmu do pracy i zajęła się całą historią dopiero na wyraźne polecenie Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. Wróble ćwierkać poczęły, że proboszcz parafii w Tomaszowie złożył poręczenie za księdza zboczka, dzięki czemu przebywa on na wolności i starannie ukrywa się przed oczyma ciekawych. Do sądu w Zamościu trafił właśnie akt oskarżenia przeciwko księdzu, przygotowany w prokuraturze tomaszowskiej. Psychiatrzy orzekli, że jest on poczytalny i w chwili dokonywania przestępstwa miał zdolność rozpoznawania swojego czynu i kierowania swoim postępowaniem. (K.L.)
NIELEGALNA ŻONA Jak donosi Katolicka Agencja Informacyjna, w Polsce wiele istniejących małżeństw jest nieważnych (sic!). Dzięki kuriozalnej katolickiej teologii małżeńskiej jest bardzo możliwe, iż wielu katolików i katoliczek mających jak najbardziej kościelne śluby popełnia cudzołóstwo, kładąc się do łóżka z legalnym i pobłogosławionym współmałżonkiem. Małżeństwo można, jak wiadomo, po katolicku unieważnić (orzec, że jest nieważne od samego początku!) np. wtedy, gdy... „małżonkowie nie potrafią prowadzić wspólnego gospodarstwa”
5
lub „podejmują decyzje tylko po konsultacji z rodzicami”. Katolicy pobierają się także nieważnie wtedy, kiedy jedna ze stron jest „szantażowana emocjonalnie”. Zdaniem katolickich moralistów, dla stwierdzenia nieważności danego związku nie ma znaczenia, ile czasu upłynęło od jego zawarcia. Może się więc okazać, że mąż z 40-letnim stażem małżeńskim tak naprawdę jest starym kawalerem, o ile jego żona dowiedzie, że nie był w pełni dojrzały do prowadzenia wspólnego gospodarstwa w chwili ślubu. Jak podaje ks. dr Stefan Kośnik z Warszawskiego Sądu Metropolitalnego – w Polsce orzeka się rocznie około 1200 unieważnień, co stanowi 80–90 proc. wszystkich rozpatrywanych wniosków. (A.C.)
HARRY MORDERCA W kościele pw. NMP Wspomożenia Wiernych w Pile doszło do tragedii. W świątyni powiesiła się 15-letnia Ania D. Niedawno z ostatniego piętra wieżowca przy ul. Tetmajera w Pile rzucił się 15-letni Bartek. Mieszkańcy są zaszokowani obu tragicznymi zdarzeniami. Ania była dziewczynką mocno związaną z tutejszą świątynią, często modliła się, w każdą niedzielę sprzątała kościół, wybierała się do Liceum Ogólnokształcącego Towarzystwa Salezjańskiego. Według proboszcza, musiał ją opętać szatan, bo... zaczytywała się „Harrym Potterem”. (R.P.)
KULT ZIELONYCH
Prezydent George W. Bush powołał amerykańskiego adwokata Jima Toweya na stanowisko koordynatora spornej i dyskusyjnej „Inicjatywy wiary”. Jej celem ma być pozyskiwanie dla związków religijnych środków państwowych na realizację programów socjalnych. Towey pracował przez wiele lat dla Matki Teresy. „Inicjatywę wiary” postrzega się jako rdzeń polityki socjalnej Busha, idącej po linii „współczującego konserwatyzmu”. Z punktu widzenia licznych krytyków – zarówno kościelnych, jak i przedstawicieli organizacji stojących na straży praw obywatelskich – działa ona niezgodnie z zasadą konstytucyjną rozdziału Kościoła od państwa. Ponadto subwencjonowane będą również te organizacje religijne, które jawnie dyskryminują myślących i wierzących inaczej. Podczas prezentacji Jima Toweya prezydent Bush stwierdził, że po 11 września właśnie takie konserwatywne grupy i organizacje religijne powinny i mogą uleczyć „rany narodu”. Kongres nie zatwierdził jeszcze ustawy o finansowaniu tej inicjatywy. (E.K. za „Publik Forum”)
6
P
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
POLSKA PARAFIALNA
an Erich (na zdjeciu), były mieszkaniec Śląska, od kilkudziesięciu lat żyje w Niemczech. W latach 60. opuścił Polskę, bo miał dość życia z kobietą, która go oszukiwała, co stało się główną przyczyną rozwodu. Erich miał jednak wielkiego pecha, bo sąd w Gliwicach dziwnym trafem pomylił w papierach jego nazwisko z nazwiskiem kochanka żony. Zanim sąd wyższej instancji w Katowicach sprostował błąd, Ewa J. skwapliwie wykorzystała chwilowo korzystne dla siebie dokumenty. Było tak: B a s s e k przysyłał do Polski alimenty dla córki. Nigdy nie ukrywał przed byłą żoną swojego nowego adresu. Dlatego krew go zalała, gdy przypadkowo dowiedział się od znajomego, że jego eks małżonka wystąpiła do sądu biskupiego o unieważnienie ślubu kościelnego. Okazało się też, że Ewa J. dopuściła się wielu fałszerstw. Twierdziła np., że nie zna miejsca pobytu Ericha oraz że pośrednikiem w przekazywaniu dokumentów byłemu mężowi może być
Oszustwo jego krewniak z Polski, Eryk K. Biskupi Sąd Duchowny Diecezji Opolskiej „kupił” bajkę pani Ewy i dokumenty wysłał do krewniaka p. Ericha. Jednak Eryk K. – będący prawdopodobnie w zmowie z Ewą J. – ani myślał przekazywać listy krewniakowi. Pisemnie poinformował sąd, że jego siostrzeniec założył drugą rodzinę w Niemczech i nie zezwala na podawanie swojego adresu. Stwierdził, iż Erich: „(...) za moim pośrednictwem przekazuje swoją zgodę na unieważnienie jego małżeństwa (...)”. Mając tak „silne podstawy dowodowe” Biskupi Sąd, nie zastanawiając się długo, unieważnił małżeństwo Ericha i Ewy. Minęło jednak sporo czasu, zanim
Erich Bassek z Wesseling koło Kolonii czuje się podwójnie oszukany. Po pierwsze, jego była żona wystąpiła o unieważnienie ślubu kościelnego i otrzymała korzystną dla siebie decyzję. Po drugie, o całej sprawie nie miał zielonego pojęcia. wiadomość ta dotarła do zainteresowanego. – Dlaczego Biskupi Sąd w Opolu nie odnalazł mnie i nie wezwał na rozprawę? – pyta Erich. – Wiele osób z mojej byłej parafii w Sosnicowicach znało mój adres. Swoje pytania Bossek skierował do abp. Alfonsa Nossola i wielu urzędników kościelnych. Na większość pism nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Dopiero we IX 2001 r. z Biskupiego Sądu Duchownego nadeszło pismo, w którym hierarchowie przyznają, iż Ewa J. wspólnie z Erykiem K. uknuli spisek, by unieważnić ślub kościelny. Mimo tej konstatacji urzędnicy kościelni nie mają wyrzutów sumienia i stwierdzają, że UWAGA!: „(...) proces był prowadzony zgodnie z normami kanonicznymi”. Ponieważ wyrok pierwszej instancji „nie jest prawomocny i nie upoważnia stron do
Kozioł ofiarny? D
la Remigiusza Pieczajki z podlubelskiej Elizówki wyrok sądu jest wielką pomyłką. Podczas Marszu Żywych w Majdanku nie obrażał przecież, jak twierdzi – Żydów. Zakłada, że ktoś go wrobił, a stróże prawa potrzebowali na gwałt kozła ofiarnego. Do skandalu doszło 3 V 2000 r. W Majdanku odbywał się właśnie Marsz Żywych, w którym uczestniczyło wielu Żydów, m.in. z Izraela. Atmosfera była napięta. Ktoś zawiadomił policję i ochroniarzy pilnujących przybyszów z zagranicy, że ulicami miasta jeździ polonez truck z biało-czerwoną flagą i tablicą z napisem: „Boże, chroń nas przed Żydami, mordercami Jezusa, co w tej chwili zabijają Polskę”. Jakież było zdziwienie pana Remigiusza, gdy niemal natychmiast po zakończeniu pracy i powrocie do domu pojawili się u niego funkcjonariusze policji. Przeszukali garaż, węszyli za ową tablicą i antyżydowskimi ulotkami. Niczego nie znaleźli, bo jak twierdzi gospodarz – niczego nie było. Policjanci spisali protokół, przeprosili go i zniknęli. Pan Remigiusz myślał, że wszystko się wyjaśniło i jest OK. Niestety, machina prokuratorskich przesłuchań ruszyła i śledztwo zaczęto prowadzić na całego. Konsekwencją tego zamieszania był akt oskarżenia skierowany do sądu. Remigiusz Pieczajka oskarżony został o to, że nawoływał do nienawiści na tle narodowościowym i znieważył ludność żydowską z powodu jej przynależności narodowej. Mimo że mieszkaniec Elizówki wielokrotnie tłumaczył, że 3 maja był w Lublinie i z powodu święta narodowego miał rzeczywiście przymocowaną flagę narodową, ale o antyżydowskiej tablicy nic nie wie, 30 kwietnia 2001 r. sąd uznał go za winnego. Wyrok: 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Pieczajka odwołał się od wyroku Sądu Rejonowego, bo nie czuł się winny. Feralnego dnia, jak później dowiedział się z prasy, ochroniarze czuwający nad
bezpieczeństwem gości z Izraela zasygnalizowali podejrzaną obecność grupy wygolonych mężczyzn. Owymi rzekomymi skinami okazali się jednak żołnierze służby zasadniczej. Zanim wszystko się wyjaśniło, powstała nerwówka, w eter poszły informacje o antyżydowskich wystąpieniach w Lublinie. Następnego dnia jeden z prominentnych polityków zgromił nieodpowiedzialnych Polaków. – W tej atmosferze za wszelką cenę szukano kozła ofiarnego – mówi pan Remigiusz. – Ponieważ na moim samochodzie w dniu pobytu Żydów w Lublinie prawdopodobnie znajdowała się jakaś tablica czy ulotka o treści antyżydowskiej, uznano mnie za winnego. Stało się tak, chociaż nie znaleziono owej tablicy i nie przyznałem się do jej umocowania. Nie twierdzę, że jej nie było, bo może ktoś ją tam przyczepił, ale ja nie miałem z tym nic wspólnego. Niedawno lubelski Sąd Okręgowy jeszcze raz zajął się sprawą Remigiusza Pieczajki. Obrońca oskarżonego domagał się bowiem uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania. Temida nie miała jednak żadnych wątpliwości i nie uwzględniła argumentów obrony, nawet takich jak brak najważniejszego dowodu przestępstwa, czyli owej tablicy lub ulotki. Zdaniem sądu „apelacja na uwzględnienie nie zasługuje i jest jedynie próbą ferowania niewinności oskarżonego w oderwaniu od materiału dowodowego sprawy”, zaś orzeczona kara ma charakter typowo wychowawczy. – Nie zgadzam się ani z argumentacją sądu, ani wyrokiem – mówi skazany. – Jestem niewinny. Nie rozumiem też, dlaczego oskarżono mnie o antysemityzm. Przecież sam prałat Jankowski powiedział, że antysemityzm jest kreowany przez samych Żydów, by budzić nienawiść do Polaków. Ja w każdym razie nie miałem nic wspólnego z tym, o co mnie oskarżono. Swoją drogą, aż podziw bierze, jak sprawnie potrafią działać nasze sądy, gdy na wokandę wchodzi sprawa o obrażanie obcej nacji. Polaków można gnoić słowem i czynem w majestacie prawa, i co? – sza! R.P.
ponownego zawarcia związku małżeńskiego w Kościele katolickim, gdyż z urzędu podlega apelacji w drugiej instancji”, sprawa trafiła do Sądu Metropolitarnego w Katowicach. Pół roku później potwierdził on wyrok poprzedni. Erichowi Basskowi pozostaje już tylko instancja ostateczna,
czyli Rota Rzymska. Gdy sprawa była jeszcze w Sądzie Metropolitarnym, Bassek słał pisma do Temidy w Opolu, domagając się rewizji wyroku. Przez kilka miesięcy nikt nie reagował na jego skargi. – Celowo robiono ze mnie wariata. W gruncie rzeczy oszukiwano nie tylko mnie, ale i Boga. Do takiej sytuacji nie mogłoby dojść w Niemczech – mówi z goryczą Erich Bassek. – To skandal, że unieważniono małżeństwo bez wysłuchania moich zeznań. Nie zamierzam odwoływać się do Rzymu, bo mam już dość tej sprawy, ale chciałbym, aby ujrzała światło dzienne. Była żona Ericha nie ma wyrzutów sumienia. Systematycznie chodzi do kościoła i przystępuje do komunii, zgodnie z normami kanonicznymi... PIOTR SAWICKI Fot. archiwum Niektóre imiona i nazwiska zostały zmienione.
Papież ma Owsiaka w dupie P
apież jest bezrobotny i biedny. Ma tylko 1400 zł oszczędności i posiada domostwo o powierzchni 45 mkw. Szczyci się też ogrodem i działką. Jak to Papież. Tak w swoim poselskim oświadczeniu 12 października ub.r. napisał Stanisław Papież, członek Ligi Polskich Rodzin. Zanim został wybrańcem narodu, był bezrobotnym absolwentem Papieskiego (nie swojego) Instytutu Teologicznego, zarabiającym na umowie-zlecenie marne 500 zł. Teraz wszystko się zmieniło za sprawą nazwiska, a ono (nazwisko) – jak wiadomo – zobowiązuje. Nim więc Owsiak zorganizuje znowu Przystanek Woodstock będący wotum za hojność narodu podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, niechaj zapozna się wcześniej z pewnym orędziem. Wszak to nie żarty, jeśli się ma za wroga samego Papieża. Papież głosi: „Panie Marszałku! Wysoka Izbo! 13 stycznia już po raz dziesiąty Jerzy Owsiak organizuje publiczną zbiórkę pieniężną na terenie całej Polski. Jako kwestujących zobaczymy w dużej mierze niepełnoletnią młodzież z czerwonymi serduszkami z napisem: »Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy«. Serduszka te jak lawina znowu rozleją się po tramwajach, w sklepach, w szkołach i innych miejscach publicznych. Jakże wiele osób będzie je nosić, błędnie sądząc, że w ten sposób angażuje się w szczytne dzieło charytatywne. Tymczasem trzeba zdać sobie sprawę z tego, komu i czemu ma służyć to przedsięwzięcie. Jerzy Owsiak zabłysnął jako reżyser programu o nazwie »Róbta, co chceta«. Tworzył go – jak to sam obwieszcza w swojej książce – będąc pod wpływem upojenia alkoholowego. Jak podała w zeszłym roku jedna
z agencji prasowych, z zebranej podczas finału sumy fundacja ma prawo określoną kwotę wydać na realizację swoich celów strategicznych, za które uznano, jako formę gratyfikacji dla młodzieży, doroczny koncert rockowy pod nazwą »Przystanek Woodstock«. A impreza ta znana jest jako zakrojona na szeroką skalę deprawacja młodego pokolenia poprzez lansowanie libertyńskich antywzorców wychowawczych. Wydaje się więc, że pierwszorzędnym celem organizatorów »orkiestry« jest nie tyle akcja dobroczynna, ile – poprzez propagowanie wolności bez granic i muzycznego łomotu – socjotechniczna praca nad zmianą oblicza polskiego społeczeństwa, przywiązanego do Kościoła i tradycji, na liberalne, antyreligijne i konsumpcyjne. Brak świadomości rzeczywistych mechanizmów, wzmacniany przez lokalne liberalne media, dotyczy szczególnie młodych. Anarchiczna ideologia streszczająca się w haśle »Róbta, co chceta« niszczy strukturę osobową młodego człowieka, nawet wówczas gdy działa pod pozorami dobra. Profesor Feliks Koneczny powiedział kiedyś: »Bezsilne jest zło w życiu publicznym, dopóki nie uczyni z siebie imitacji dobra, żeby móc wyłudzić współpracę ludzi pragnących dobra«. Niech te słowa profesora Feliksa Konecznego będą przestrogą, szczególnie dla polskiej młodzieży. Dziękuję bardzo”. Dziękujemy bardzo. Czytelników chcących wyrazić swój podziw dla oratorskich umiejętności Papieża zachęcamy do mejlowania na adres:
[email protected] Można też pisać na Wiejską 4/6/8, 00-902 Warszawa (nr skrytki Papieża – 286). Uwaga! Ponieważ Czytelnicy „FiM” są ludźmi na poziomie, swoich listów nie zaczynają od słów: „Ty idioto...” ANDRZEJ PILARCZYK
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
K
siądz Tadeusz ukończył elitarny wydział filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim i być może właśnie studiowanie historii ludzkiej myśli i dziejów doktryn wpłynęło na jego całe późniejsze życie. Nikt już dziś
w liście: „Prowincjał CM z Krakowa określał Księdza pozycję w Kościele i Zgromadzeniu jako »status chorego człowieka« i stwierdził, że w Archidiecezji Gnieźnieńskiej ma Ksiądz zakaz głoszenia kazań, a Rota Rzymska rozpatruje proces suspensy”.
POLSKA PARAFIALNA środków rozdawał potrzebującym. Niestety, ów przedsiębiorczy duchowny miał pewien mentalny feler: był dziecinnie naiwny. Ową naiwność chętnie wykorzystywali rozmaici aferzyści i utracjusze, którzy pod płaszczykiem nagłych, życio-
Księdza znaleziono wiszącego na krokwi w szopie tuż koło swojego baraczku. Natychmiast gruchnęła plotka, że ktoś mu w tej desperacji pomógł, że był wcześniej bity, maltretowany i do samobójstwa zmuszony. Na razie
KOŚCIÓŁ CHCE OKRAŚĆ KSIĘDZA... PO JEGO ŚMIERCI
Bez skrupułów Był bogaty jak krezus, a żył jak pustelnik otoczony gromadą psów i kotów. Potrzebującym rozdawał pieniądze, jednak nie poprzez kościelne struktury charytatywne, bo Kościołowi nie ufał. I cóż w tym dziwnego? A to, że Tadeusz Dzięgiel był księdzem i jeszcze to, że popełnił samobójstwo. nie wie, dlaczego Tadeusz został księdzem. On – tak krytycznie nastawiony do instytucji Kościoła, celibatu i np. zakazu rozwodów. W wywiadzie udzielonym jednej z gazet mówił: „Źle, że Kościół nie podejmuje badań, jak celibat wpływa na osobowość. Młody człowiek, wstępując do seminarium, nie ma żadnej wiedzy o istnieniu granicy odporności psychicznej wynikającej z celibatu (...). Celibat powoduje niekorzystne zmiany fizyczne i psychiczne (...), mózg staje się dzbanem plemników (...). Księża nie mogą dobrze znać problemów małżeństwa i rodziny (...). Na pozór zda-
Ksiądz Tadeusz Dzięgiel, choć dla Kościoła miał z jednej strony „status chorego człowieka”, to z drugiej był dlań kąskiem nad wyraz łakomym. Otóż kapłan ów posiadał wielkie – jak na warunki polskie – bogactwo, a ktoś, kto ma duże pieniądze, zawsze pozostaje w kręgu zainteresowania Kk. Skąd wzięło się owo bogactwo liczone w dziesiątkach tysięcy dolarów i złotych? Odpowiedź jest znów – jak wszystko w przypadku tego duszpasterza – zaskakująca. Z ciężkiej pracy, z pomysłowości i przedsiębiorczości, a nie ze skubania na-
wałoby się, że Kościół ewoluuje, lecz cóż to za zmiany, skoro nadal u podstaw leży błędne założenie (...). Człowiek w sutannie głoszący ubogiego Chrystusa nieraz na Nim mocno się wzbogacił (...). Przyszłe duszpasterstwo musi się wyzwolić od zmory pieniądza (...). Jakoś trudno przebudzić Kościół z letargicznego snu wieków”. Tak mawiał i pisał katolicki ksiądz w kraju, gdzie dużo łagodniejsze słowa świeckiego laika uznawane są za najczystszą herezję. Nic dziwnego więc, że hierarchowie nawet nie usiłowali skrywać swojej niechęci i pogardy dla renegata, odszczepieńca i czarnej owcy w zgodnie beczącym stadzie. Jeden z przyjaciół księdza Tadeusza (a nie miał ich wielu) pisał
iwnych. Otóż ks. Tadeusz w czasach stanu wojennego był jednym z największych w Polsce wydawców i kolporterów tzw. bibuły. Miał dwie wielkie „podziemne” drukarnie: jedną w Gdańsku, drugą w Bydgoszczy. Sprawnie zorganizowany druk i ogólnokrajowa dystrybucja nielegalnej wówczas literatury przynosiła krociowe zyski. Osoby, z którymi rozmawiałem, przysięgają, że w latach 80. na własne oczy widziały kartony wypełnione paczkami pieniędzy pochodzącymi ze sprzedaży zakazanych książek. Jednak Dzięgiel nie kupił sobie za bajeczną fortunę kardynalskiego kapelusza ani nawet biskupiej piuski, czy po prostu jakiejś chałupy na boku z zawsze dyspozycyjną gosposią. Większość gromadzonych
wych potrzeb wyłudzali od niego coraz pokaźniejsze sumy, nigdy ich oczywiście nie oddając. Pieniędzy było jednak tyle, że ksiądz przywiózł do Bydgoszczy (gdzie osiadł na starość) całkiem pokaźny majątek. Za pozostałe po latach prosperity pieniądze założył charytatywną fundację „Pro Familia” z siedzibą w podbydgoskim Pawłówku, gdzie mieszkał w nędznym baraku (na zdjęciu), za przyjaciół mając sforę psów i kotów (a nawet jednego lisa). Miłość ks. Dzięgiela do zwierząt była zdumiewająca – nawet dla małego grona jego znajomych. Dość powiedzieć, że np. okolicznym mieszkańcom płacił po 20 złotych za każdego kotka, który miał być utopiony. W ten sposób ratował czworonogi przed śmiercią, a jego dom – niczym posiadłość Violetty Villas – zamieniał się powoli w schronisko. Fundacja „Pro Familia” nie działała jak inne tego typu instytucje. Ksiądz czuł bowiem niewysłowiony wstręt do wszelkich dokumentów i pokwitowań. Znów więc – tak jak przed laty – otoczyła go zgraja oszustów i wydrwigroszy łasych na łatwy grosz. Ilu takim ludziom i ile Dzięgiel rozdał pieniędzy, trudno dziś ocenić, – jednak świadkowie wydarzeń twierdzą, że dawał garściami. Oczywiście, środki na życie dostawały też i osoby naprawdę ubogie, jednak dobroczyńca miał permanentne trudności z odróżnieniem łajdaka od człowieka pozostającego w faktycznej potrzebie. Aż przyszedł fatalny dzień 23 kwietnia 2002 roku i nikt już nigdy nie będzie wiedział, co wówczas działo się w duszy księdza Tadeusza Dzięgiela. Jedyną odpowiedzią może być znaleziony dzień później list następującej treści: „Nie mogłem żyć. Zostałem skazany na śmierć z woli Boga. Musiałem dokonać egzekucji. Polecam się nieskończonej Boskiej Miłości. Nie popełniłem grzechu. Przepraszam za bazgroły. Ręce mi drżą. Proszę przepisać, powielić, by uniknąć zgorszenia. Żegnam. Ks. T. Dzięgiel” (patrz skan).
śledztwo nie potwierdza ani nie zaprzecza takiemu biegowi wypadków. W tym kontekście interesujący jest pewien fakt: otóż dotarłem do osób, które twierdzą ponad wszelką wątpliwość, iż dwa dni wcześniej widziały w rękach księdza kilkucentymetrowy plik stuzłotowych banknotów. Pieniędzy tych później nigdy nie odnaleziono... Tu zaczyna się wstrętna część tej opowieści: oto natychmiast po śmierci kapłana jego pozostałym majątkiem zainteresował się Kościół, delegując do tego proboszcza jednej z bydgoskich parafii. Tadeusz Dzięgiel zostawił bowiem pokaźne konto dolarowe i złotów-
kowe, a na czymś takim zawsze warto położyć świętą łapę. Problem jednak w tym, że ksiądz tuż przed śmiercią stał się zadziwiająco zapobiegliwy. W pozostawionym testamencie, którego odpis
7
posiadamy, zaznaczył: „Wszystko, co należy do mnie, zapisuję na własność fundacji »Pro Familia«, łącznie z ziemią (787 m kwadratowych): oboma samochodami: polonezem i mercedesem. Proszę fundatorów, by wszystko przeznaczyli na cele dobroczynne. Pieniądze z konta mego ma prawo podjąć pan M... – 44 tys. dolarów i ok. 20 tys. zł, w uzgodnieniu z panem F... (...)”. Zapewne czując oddech kostuchy, pomylił się, pisząc „20 tys.”, a nie – jak wskazuje faktyczny stan konta – 200 tys. zł. Co tam jednak jakiś testament, gdy chodzi o świętą własność Kościoła. Kilkanaście dni po pogrzebie ks. Tadeusza zwołano zebranie członków zarządu „Pro Familia”, które miało w zasadzie jeden punkt programu: przegłosowanie likwidacji fundacji i przeforsowanie wniosku o przekazanie jej pieniędzy proboszczowi bazyliki św. Wincentego à Paulo (o tej świątyni już pisaliśmy – „FiM” nr 2). Nie tylko zresztą pieniędzy fundacji, także i tych z prywatnego konta księdza, mimo iż ostatnia wola zmarłego jest zupełnie inna. Obecny podczas obrad miejscowy księżulo prawił (podaję za protokołem): „Podczas ostatniego pobytu księdza Dzięgiela w Bazylice stwierdziłem, że był on w bardzo złej kondycji psychicznej”. Po co te dziwne, nieprzyjemne słowa pod adresem dopiero co zmarłego człowieka? Ano po to, że kroi się spory, spadkowy proces sądowy i w ten sposób próbuje się już na wstępie usankcjonować chorobę psychiczną duszpasterza, aby tym łatwiej obalić jego testament. Jak można się było spodziewać, głosami sześć do dwóch postanowiono o likwidacji dzieła życia księdza Tadeusza Dzięgiela, sugerując, że wszelka po nim spuścizna ma być oddana Kościołowi, bo ten „najlepiej wie, jak ją wykorzystać”. W to akurat nie wątpimy nic a nic. Jednak łasy na cudzą forsę proboszcz od św. Wincentego może się trochę przeliczyć, bo pan M., jako uprawniony do dysponowanie pieniędzmi z konta księdza Tadeusza, powiedział w rozmowie ze mną, iż Kościół nie zobaczy z tej forsy ani grosza i wszystko, co do złotówki, zostanie, zgodnie z wolą zmarłego, rozdysponowane wśród biednych. – Smutne jest również to, że nikt z zainteresowanych pieniędzmi księdza ani przez moment nie zatroszczył się o jego liczny zwierzyniec. Teraz dokarmianie tego stada spadło na głowę mojej żony. Cóż, jakoś sobie z tym poradzimy – martwi się pan M. W szopie, gdzie zakończył życie ksiądz Tadeusz, z krokwi nadal zwisa postronek. Jak memento... MAREK SZENBORN Fot. P. Zimowski, archiwum
8
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
KOŚCIELNY ROZBIÓR POLSKI
U
stawa o stosunku państwa do Kościoła z 1989 r. otwarła duchowieństwu wrota do ziemskiego raju przepychu i bogactwa. Dzięki niej kler rzymskokatolicki (a de facto państwo Watykan) stał się najbogatszym właścicielem w Polsce. Różnymi drogami do jego przepastnych kas wciąż płyną gigantyczne majątki warte dziesiątki miliardów złotych, nowych złotych. Komisja Majątkowa, władze miast i województw rozdają polską ziemię. Ciągle nowe przywileje, ulgi i darowizny pompują kiesę finansowego olbrzyma. Patrzy na to wszystko biedny Polak...
Mieliśmy Dla zabicia nudy przy liczeniu kasy kler kopie piłkę na zagarniętych boiskach sportowych, przechadza się po watykańskich ogrodach, parkach i lasach. Hierarchia krakowska ukrywa przed opinią publiczną
niebotyczne fortuny, które zbija na otrzymanych majątkach, między innymi od komisji
Gigantyczny majątek o obszarze przekraczającym dwudziestodwukrotnie wielkość Watykanu i wart kilka miliardów złotych sprezentowało (na dokładkę) państwo Kościołowi krakowskiemu po 1989 r. Na ekskluzywnych kamienicach i działkach komercyjnych kler zbija kolejne fortuny. Jak Polska kocha Kościół – a Kościół pieniądze, najwyraźniej widać
w stolicy sutannowego biznesu, czyli w Krakowie. Nie na próżno mówi się o nim „mały Rzym”, czy „Świętogród”. To najgęściej zaludnione księżmi i zakonnikami miasto w kraju. Bo też tu najwięcej jest kościołów i zakonów (w przeliczeniu na jednego podatnika... tj. katolika). Po prostu – polski Watykan. Jakby tego było mało, po 1989 roku krakowskim przewielebnym spadła manna z nieba w postaci ponad 1000 ha nieruchomości (10 km kw., to teren ponad 22-krotnie większy niż państwo papieskie). Prawie wszystko położone w centralnych dzielnicach miasta. Sami duchowni uzyskany majątek szacują na kilka miliardów nowych złotych. Dla przykładu: norbertanki żądają 25 mln zł za 5 ha należnych im rzekomo gruntów. Proboszcz parafii Mariackiej wycenił „swoje” 20 ha na 50 mln zł. Wytyczne, jak ustalić koszt odszkodowania w wypadku działki zamiennej gratyfikacji finansowej dla Kk, podaje wewnętrzny protokół Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu RP i Konferencji Episkopatu Polski podpisany 22 czerwca 2001 roku przez Longina Komołowskiego, byłego wiceprezesa Rady Ministrów, i arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego. Kościół krakowski bezustannie otrzymuje lukratywne kamienice, gdzie mieszczą się sklepy, siedziby firm, lokale mieszkaniowe, domy opieki społecznej, państwowe szkoły, przedszkola czy inne instytucje. Słone interesy robi też na uzyskanych komercyjnych działkach w centrum miasta, przeznaczonych na budownictwo, handel czy inwestycje komunikacyjne. Najczęściej są one natychmiast sprzedawane bądź wynajmowane za niebotyczne stawki (w centrum Krakowa są najwyższe w Polsce stawki za kupno lub wynajem 1 mkw. powierzchni zabudowy – 40–900 zł za mkw.).
wspólnej rządu i episkopatu w ramach swoich roszczeń. Dotarcie do odnośnych dokumentów nie było łatwe, bo w Krakowie czarny kolor zdominował również polskie urzędy. Oto nieruchomości polskiego Watykanu, które dostał on za Bóg zapłać po 1989 r. Do najbogatszych i najbardziej łasych należy parafia Mariacka, znana m.in. z hejnału i dyskusyjnej reklamy towarzystwa ubezpieczeniowego na wieży. Choć zbija już od wielu lat niesamowite krocie na różnych interesach, w tym odzyskanych kilku kamienicach przy Rynku Głównym, gdzie mieszczą się: ekskluzywny hotel Wit Stwosz, kawiarnia, sklepy i najbogatsze firmy, wciąż czatuje na złote jajo, jakim są tereny w Krakowie Bronowicach. Walczy o nie uparcie megabiznesmen, proboszcz, archiprezbiter ksiądz infułat Bronisław Fidelus. Niczym lew czyha na 21 ha w rozbudowującej się dzielnicy. Trzy ogrody działkowe: „Złoty Róg”, „Piast”, „Widok” oraz tereny Zakładów Nasienniczych „Polan” i tereny miejskie kapłan wycenił na 50 mln zł. Już znalazł chętnych do wielkich przedsięwzięć. Sprawa czeka obecnie w Komisji Majątkowej. Ksiądz Fidelus potrafi czekać, odrzuca kolejne oferty zamiennych działek – albo wielka kasa, albo zwrot w naturze. Krakowskie Centrum Inwestycyjne, z którym doszedł do porozumienia, chciałoby zbudować w Bronowicach hotele bądź centrum targowe. Co będzie z dotychczasowymi użytkownikami – księdza nie interesuje. Jezuici wypędzili ze swoich siedzib dwie kliniki: Toksylogii i Chirurgii Szczękowo-Twarzowej. W ogromnych budynkach zainstalowali własną Wyższą Szkołę Filozoficzno-Pedagogiczną „Ignatianum” i centrum wydawnicze. Największe interesy w mieście robią augustianie. Zakon skasowany w 1950 r. przez kardynała Sapiehę powrócił do Krakowa za zgodą kard. Macharskiego w 1989 roku (nie bez powodu w tym właśnie
roku!). Pięciu (!) mnichów najpierw oczyściło gotycki klasztor przy ul. św. Katarzyny z niechcianych lokatorów – Wydziału Architektury UJ oraz kilku rodzin. Od kilku lat przejmują nowe komercyjne działki w Prokocimiu, po obu stronach ul. Wielickiej. Począwszy od 1993 r. otrzymują tereny wraz z zabudowaniami mieszkalnymi. Przejęli między innymi dom dziecka usytuowany w zespole pałacowym przy ul. Górników, Klub Sportowy Kolejarz i część parku Jerzmanowskich. Wciąż o swój los boi się jedenaście rodzin z pobliskich domów. Pazerni augustianie zgarnęli już kasę za działkę pod hipermarket HIT. Z obawy przed publicznym zlinczowaniem zostawili (na razie) prokocimskie szpitale, choć walczą z nimi o tereny przyległe. Mimo otrzymanych 30 ha ciągle im mało. Do najbogatszych krakowskich zakonów żeńskich i jednocześnie najbardziej znienawidzonych za swoją pazerność należą
norbertanki. W latach 90. straszyły radio RMF odebraniem ziemi spod kopca Kościuszki, z którego rozgłośnia nadawała swoje audycje. Jako jedne z pierwszych, bo już w 1991 r., otrzymały prawie 9 ha nieruchomości w Krakowie Zwierzyńcu, użytkowane wówczas przez Akademię Rolniczą. Rok później na terenach Huty im. T. Sendzimira w Krakowie Luboczy dostały 6 działek o łącznej powierzchni 50 ha. Jakby tego mało, obecnie sądzą się z gminą Kraków oraz Skarbem Państwa o 6 ha nieruchomości w Śródmieściu. Spór dotyczy terenów Klubu Sportowego Cracovia i orbisowskiego hotelu.
Nałożyliśmy krakowskie włości Kościoła na plan Krakowa. Oto efekt!
Zestawienie majątków przekazanych Kościołowi krakowskiemu po 1989 r. Kto
Kiedy
Gdzie
Ile
Co
Norbertanki
1991 1992 1992 2002
Kraków Zwierzyniec Kraków Lubocza Imbramowice Ulina Wielka Kraków ródmiecie
8,8599 ha 50 ha 28,670 ha 18,4894 ha 5,7095 ha
1993 1993
Zabierzów Kraków Prokocim Kraków Prokocim
0,7600 ha 17 ha 1 ha
1994 1995 1996 2001 po 1989
Kraków Kraków Kraków Kraków Kraków
2 7 1 2
1994
Kraków Witkowice Kraków Opatkowice
50,9711 ha 52 ha
Kraków ródmiecie Okolice Rzeszowa
3008 mkw. 100 ha
Kraków ródmiecie Kraków, ul. Miko³ajska Kraków Bronowice
11 ha
Kraków Bronowice
8 ha
Kraków Bronowice Kraków ródmiecie
2 ha 235 mkw. 471 mkw. 3836 mkw. 12,7411 ha 1614 mkw.
czêciowo zabudowane nieruchomoci Akademii Rolniczej nieruchomoci Huty im. T. Sendzimira nieruchomoci Stadniny Koni Trzebienice jw. tereny Klubu Sportowego Cracovia i hotelu Orbis (sprawa toczy siê w s¹dzie) gmach Nadlenictwa Lasów Pañstwowych (spór trwa) szpital (zrzekli siê), zespó³ pa³acowy domu dziecka, Krakowskie Zak³ady Drobiarskie, Klub Sportowy Kolejarz (boisko, park), bloki mieszkalne zabudowane dzia³ki nieruchomoci przy ul. Wielickiej tereny Zak³adów Nasienniczych Polan nieruchomoci wzd³u¿ ul. Wielickiej Filharmonia Krakowska, kamienice przy ul. Franciszkañskiej, Wilnej i ul. Kanoniczej Muzeum Archidiecezjalne, Teatr Kantora, UJ nieruchomoci dzia³ki autostradowe w tzw. drogowym wêle Opatkowice nieruchomoci zabudowane przy al. Pokoju nieruchomoci zamienne za kamienicê przy ul. Na Groblach 16 6 kamienic przy Rynku G³ównym, w tym obecny hotel Wit Stwosz tereny Zak³adów Nasienniczych Polan (spór trwa) ogródki dzia³kowe Z³oty Róg, Piast i Widok (spór trwa) nieruchomoci (spór trwa) budynek przy ul. Miko³ajskiej 30 Dom Pomocy Spo³ecznej przy ul. Radziwi³³owskiej 8 kamienice przy ul. Skawiñskiej 4 i ul. Krakowskiej nieruchomoci kamienice handlowo-mieszkalne przy ul. Pi³sudskiego 32 i S³awkowskiej 32
Augustianie
Kuria krakowska
1997 Kuria przemyska
Parafia Mariacka
Caritas Papieska Akademia Teologiczna
po 1989 2002
1994 1998 2000 1994
Prokocim Prokocim Bronowice Prokocim ródmiecie
Kraków Bronowice Kraków ródmiecie
ha ha ha ha
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r. Wkrótce Sąd Apelacyjny w Krakowie ma wydać wyrok. Norbertankom marzy się również rozbudowany i odrestaurowany gmach nadleśnictwa w Zabierzowie – 76 arów. Dobrym interesom nie popuszcza krakowska kuria, która w roku 1994 w Witkowicach dostała 50,9711 ha nieruchomości oraz 52 ha w tzw. drogowym węźle Opatkowice (kilkanaście działek przy autostradzie). Z kamienic przy ul. Kanoniczej, gdzie mieści się Muzeum Archidiecezjalne, wylecieli mieszkańcy. Kościół łaskawie zostawił na uzyskanych włościach Uniwersytet Jagielloński i Teatr Kantora Cricot 2. Na razie trzyma się też Filharmonia Krakowska. Kamienice z domami pomocy społecznej przejmuje Caritas. W 1994 r. przejął budynek przy ul. Mikołajskiej 30, zaś w 1998 r. dom pomocy społecznej przy ul. Radziwiłłowskiej 8. W Śródmieściu w tym samym roku dostał kilka działek – 3836 m kw. przy Skawińskiej 4 i Krakowskiej 47. W 2000 roku w Bronowicach księżom z Caritasu sprezentowano 12,7411 ha. Największe społeczne protesty towarzyszyły przejęciu domu pomocy społecznej. Po listach otwartych i mediacjach różnych osobistości udało się tylko zastrzec, że Kościół nie może wyrzucić pensjonariuszy do 2014 r., choć chciał to uczynić natychmiast! Oprócz interesów robionych na kamienicach przy ul. Siennej i Stolarskiej dominikanie wciąż poszerzają swoje horyzonty biznesowe. W 1993 r. na Prądniku Czerwonym otrzymali 6 ha nieruchomości, w 1997 r. – 9,5 ha w Nowej Hucie i w 1999 r. ponad 20 ha na polach PGR Dziekanowice. Nie pogardzili także ogrodami działkowymi. Wciąż są nienasyceni. Akademii Muzycznej i PWST „do widzenia!” powiedziały urszulanki. Od Komisji Majątkowej wyłudziły w latach 1996–1999 łącznie 82 ha na Prądniku Czerwonym i w okolicach Krzeszowic. Większość tych terenów mają sprzedać pod osiedla mieszkaniowe. Chciwi michaelici, choć dostali ponad 50 ha w Pawlikowicach, po zagarnięciu domu pomocy społecznej przez trzy lata zarzynali go czynszem, aż padł. Na jego gruzach utworzyli zakonny dom dziecka, na który doją pieniądze z miasta i Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. W kamienicy misjonarzy na ul. Floriańskiej mieści się McDonald’s, zaś na placu Wszystkich Świętych misjonarska restauracja, gdzie stołują się krakowscy rajcy. Misjonarze, choć zgarnęli kasę za szpital kolejowy przy ul. Lea 44, wyceniony w 1995 r. na 1,1 mln zł, ponad 20 ha lasów, pól i zabudowań mieszkalnych na dokładkę, teraz żądają przed sądem przejęcia komercyjnych działek przy ul. Kawiory, w pobliżu miasteczka studenckiego. Spór dotyczy także kamienic mieszkalnych przy ul. Czarnowiejskiej 101 i 103 oraz szkoły podstawowej. Roszczenia mnichów dotyczą dwóch największych uczelni krakowskich UJ i AGH. Sąd zawiesił tymczasowo
KOŚCIELNY ROZBIÓR POLSKI Zestawienie majątków przekazanych Kościołowi krakowskiemu po 1989 r. (cd.)
sprawę. Jak się dowiedzieliśmy, dotychczas toczyła się wyjątkowo stronniczo Kto
Kiedy
Gdzie
Ile
Co
na korzyść Kościoła.
Wy¿sze Seminarium Duchowne
1994
Kraków Podgórze
51 ha
nieruchomoci
Innym bulwersującym żądaniem jest przejęcie gmachu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej przy ul. Warszawskiej 5 przez Stowarzyszenie Miłosierdzia Wincentego à Paulo. Jak wynika z toczącej się sprawy przed Komisją Majątkową – na razie zasadność występowania stowarzyszenia o przejęcie budynku nie jest wystarczająca pod względem prawnym. Salwatorianom śnią się 2 hektary w samym centrum miasta przy ul. Szlak 73a, gdzie mieści się Małopolski Instytut Samorządu Terytorialnego i Administracji oraz Park Miejski im. Jalu Kurka. Ewentualnie w zamian żądają 5 mln zł, co jest nie do przyjęcia nawet przez tak święte miasto. Być może więc park pójdzie pod wycinkę... Pazerni zakonnicy nie chcą słyszeć o gruntach zamiennych, chyba że też w centrum. Szarytki miały duży kłopot z wyrzuceniem ludzi z mieszkań przy ul. Filipa 15. W końcu się udało. Z marszu przejęły też policyjny pensjonat w Krynicy. Jak dobrze powodzi się klerowi w Krakowie, mogą poświadczyć Córki Bożej Miłości. Mimo że otrzymały już ponad 40 ha nieruchomości, władze Krakowa szukają im dalszych terenów zamiennych za nieruchomości na Śląsku, w Jastrzębiu Zdroju – 3 ha, bo jak mówią mniszki: „lepiej dogadują się w świętym Krakowie”. Większość nieruchomości przezorne zakonnice już zbyły. Na pewno nie za symboliczną złotówkę. Bonifratrzy przejęli najstarszy w mieście szpital przy ul. Trynitarskiej i dostali ponad 30 ha w Mogilanach. Karmelici bosi „Na Piasku” stali się właścicielami części jednego z najsłynniejszych traktów handlowych przy ul. Karmelickiej. Zdarzało się przed Komisją Majątkową wiele groteskowych sytuacji. Np. ksiądz Janusz Bielański, proboszcz wawelskiej parafii, występował jednocześnie w imieniu własnej parafii oraz Kapituły Metropolitalnej, co dopiero po dłuższym czasie udało się ustalić przedstawicielom rządu i episkopatu. Popyt na majątki za friko jest tak duży, że do tych samych nieruchomości startowała parafia św. Krzyża i Matki Kościoła. Kiedy przejętych kamienic nie zdążyło wyremontować miasto lub sponsor, z pomocą przychodził Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa (SKOZK). W jego składzie są... krakowscy hierarchowie z kard. Franciszkiem Macharskim na czele. Nie dziwi więc, że prawie połowę pieniędzy z narodowego funduszu przeznacza się na obiekty kościelne, w tym także na „najbiedniejsze” norbertanki i augustianów. 13 lat po Ustawie o stosunkach państwo-Kościół wiele uzyskanych tą drogą majątków zostało sprzedanych lub wydzierżawionych. Powód jest prosty: zakonni i diecezjalni właściciele nie chcą tyrać na polu, tylko zarabiać pieniądze! JAROSŁAW RUDZKI
Michaelici
1995
Pawlikowice
50 ha
1997 1998 1996
Kraków Krowodrza Pawlikowice Krzeszowice Gdów Kraków Pr¹dnik Czerwony Radwanowice Pisary Kraków Zakrzów-Zagórze
976 mkw. 5 ha 34 ha
gmach Domu Pomocy Spo³ecznej (dzisiaj Dom Dziecka prowadzony przez zakon), lasy pañstwowe i nieruchomoci rolne nieruchomoci zabudowane nieruchomoci nieruchomoci nieruchomoci PGR, rolników indywidualnych dzia³ki budowlane nieruchomoci Agencji W³asnoci Rolnej Skarbu Pañstwa jw. tereny Pañstwowego Orodka Hodowli Zarodowej w Wieliczce tereny Akademii Rolniczej jw. nieruchomoci jw. jw. jw. jw. jw. jw. nieruchomoci jw. gmach przy ul. Miko³ajskiej 18 nieruchomoci
Urszulanki
1999
Parafia na Wawelu
1993
Benedyktynki
1993
Kameduli na Bielanach
1994
Córki Bo¿ej Mi³oci
1999
2000 1993 1994
Felicjanki Dominikanie Bonifratrzy Albertynki
Misjonarze
Stowarzyszenie Mi³osierdzia Wincentego à Paulo Pijarzy
Kapitu³a Metropolitalna
Salwatorianie Siostry Najwiêtszej Duszy Chrystusa Parafia w. Macieja Bielany Orionici Parafia Wola Batorska S³u¿ebnice Najwiêtszego Serca Jezusowego Siostry S³u¿ebniczki NMP Kapucyni Cystersi z Mogi³y Parafia w. Krzy¿a Karmelici bosi Benedyktyni Franciszkanie Konwentualni Franciszkanie Reformaci Szarytki Parafia MB Zwyciêskiej Arcybractwo Mi³osierdzia Siostry MB Mi³osierdzia Parafia w. Judy Parafia w. Erazma Parafia w. Ma³gorzaty w. w. w. w.
1993 1997 1999 1995 2002 1993 1993 1995 1996 2000 2002
Klaryski
Parafia Parafia Parafia Parafia
1997
Marcina Jakuba Micha³a Trójcy
Parafia Marii Magdaleny Parafia w. Micha³a Parafia Przemienienia Pañskiego Karmelici bosi Wadowice Parafia w. J. Chrzciciela Parafia Wnieb. NMP
Kraków Przegorza³y Kraków Bielany Kraków Bodzów Kraków Bolechowice Kraków S³omniki Kraków Podgórze Kraków Radziszów Nowa Huta Kraków Bodzów Kraków Tyniec Kraków Tyniec Kraków Kraków Pr¹dnik Czerwony Nowa Huta Kraków Dziekanowice Kraków Mogilany Kraków Kraków Mydlniki Kraków Mydlniki Kraków Wêgrzce Piekary Kraków, ul. Lea 44 Krzeszowice Kraków ródmiecie Kraków Miasteczko Studenckie
2002
Kraków, ul. Warszawska 5
1993
Kraków Rakowice
1994
Kraków Podgórze Kraków Pisary
49 ha 21,28 ha 29,48 ha 51 ha 4 ha 41,16 ha 5 ha 2 ha 12,67 ha 0,85 ha 3,30 ha 5 ha 12 ha 35 ha 5 ha 6 ha 9,5 ha 20 ha 32,43 ha 25 ha 12 ha 25 ha 21 ha 6523 mkw. 2 ha 1333 mkw.
Kraków ródmiecie Grêba³ów Wadów Raciborowice Kraków, ul. Mistrzejowicka Kraków, ul. w. Jacka 16 Kraków ródmiecie
2,6997 ha 1,3 ha 2 ha 12 ha 10 ha 13 ha
2002
Kraków Siedlec Bolechowice Pisary Kraków Witkowice
6,2800 ha 7 ha 1,8305 ha 11 ha
nieruchomoci jw. jw. tereny Orodka Postêpu Rolniczego i Przedsiêbiorstwa Budownictwa Mieszkaniowego komercyjne dzia³ki nieruchomoci jw. tereny Krakowskiej Hodowli Nasiennictwa Ogrodniczego Zbiornik Wodny D³ubnia trwa spór ogródki dzia³kowe trwa spór nieruchomoci zabudowane gmach Ma³opolskiego Instytutu Samorz¹du Terytorialnego i Administracji przy ul. Szlak 73a wraz z przylegaj¹cym Parkiem Miejskim im. Jalu Kurka nieruchomoci w czêci przeznaczone na dzia³ki budowlane i linie kolejowe grunty zamienne
1994 1993
Czu³ów Niepo³omice
Czu³ów 7 ha
nieruchomoci tereny Zak³adu Rolnego Igloopol
1992
Kraków, ul. Sikorskiego 13
846 mkw.
Przedsiêbiorstwo Geodezyjno-Geologiczne Budownictwa Geoprojekt (budynek wykupiony w ratach)
1998
Kraków ródmiecie
356 mkw.
1995 1997 2001 2002 1994
271 mkw. 6,25 ha 1 ha 6 ha 4,1047 ha 2 ha
1993
Kraków ródmiecie Skawina Skomielna Czarna Kraków Nowa Huta Kraków Pr¹dnik Czerwony i Opatkowice Kraków, ul. Karmelicka Kraków Tyniec Kraków ródmiecie
Zak³ad Wychowawczy dla dziewcz¹t przy ul. Lenartowicza 4 nieruchomoci jw. jw. trwa spór tereny Huty im. T. Sendzimira i Klubu Sportowego Hutnik w czêci dzia³ki budowlane
2 ha 2,7 ha 2427 mkw.
pasa¿ handlowy nieruchomoci, w tym cmentarz gmach przy pl. Wszystkich wiêtych 5
1993
Kraków Krowodrza
4894 mkw.
nieruchomoæ
1995 1998
Krynica Kraków ródmiecie Kraków Podgórze
2919 mkw. 0,6 ha
pensjonat policyjny zabudowania mieszkalne przy ul. Filipa 15 nieruchomoci
po 1989
Kraków Rynek G³ówny
kamienica przy ul. Siennej 5
1989
Kraków £agiewniki
Zak³ad Wychowawczy dla Dziewcz¹t (dzisiaj zakonne szko³y)
1996 1999 2000 2001 2000
Skawina Skawina Skawina Skawina Barwa³d
3 ha 7,87 ha 2,97 ha 9 ha 21 ha
nieruchomoci przeznaczone czêciowo pod zabudowê obwodnicy drogowej
2000 2000 2000 1996
£¹cznie 13 ha
2000
Kêty Kêty Kêty Krzeszowice Wiêc³awice Andrychów Jordanów
10 ha 4,5 ha 2 ha 1 ha
1999
Rabka
1 ha
nieruchomoci, w tym parcele budowlane jw. nieruchomoci, w tym teren szko³y tereny Krakowskiej Spó³dzielni Mleczarskiej nieruchomoci nieruchomoci, w tym ogródki dzia³kowe Jordanowskiej Fabryki Armatury nieruchomoci przy ul. Orkana i Pi³sudskiego
2000
Zebrzydowice Maków Podhalañski
6000 mkw. 1600 mkw.
zabudowania z mieszkañcami zabudowania Spó³dzielni Pracy Podhalanka
1999
£¹czany
1000 mkw.
dzia³ki zamienne
2001 2002
Jangrot Niegowici
600 mkw.
zabudowania, w tym posterunek policji i budynek GS tereny Samopomocy Ch³opskiej w Gdowie
1995 1997 2002 1995 2002 1994
466 mkw. 936 mkw. 7793 mkw. 18,1012 ha
tereny Huty Sendzimira pola PGR, ogrody dzia³kowe nieruchomoci szpital przy ul. Trynitarskiej tereny Akademii Rolniczej parcele budowlane nieruchomoci Akademii Rolniczej i wojska (trwa spór) tereny Stacji Dowiadczalnej Oceny Odmian tereny Agencji W³asnoci Rolnej Skarbu Pañstwa szpital kolejowy (odszkodowanie) nieruchomoci z zabudowaniami i lasem zabudowania mieszkalne przy ul. Stradomskiej kamienice przy ul. Czarnowiejskiej 101 i 103, szko³a podstawowa oraz komercyjne dzia³ki przy ul. Kawiory AGH i UJ (sprawa toczy siê w s¹dzie) gmach Pañstwowej Wy¿szej Szko³y Teatralnej trwa spór
2 ha
nieruchomoci w tym lasy
Na podstawie danych Urzêdu Wojewódzkiego, Urzêdu Miasta Krakowa i w³asnych oprac. Jaros³aw Rudzki
9
10
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
KOŚCIELNY ROZBIÓR POLSKI
4
2
1 3 8 12
10
14
9
11 13
21
23 25
22
24
31
29
30
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r. 6
5
11
KOŚCIELNY ROZBIÓR POLSKI 7
15 5 19
17
16 20
26
18 28
27
36
33
35 Część majątków przekazanych Kościołowi w Krakowie po 1989 r.
34
32
1. Węzeł drogowy Opatkowice, 2. Małopolski Instytut Samorządu Terytorialnego i Administracji (trwa spór), 3. Stragany dominikańskie, 4. Kamienice przy kościele pijarów, 5. Ogrody działkowe „Złoty Róg” (trwa spór), 6. Klub Sportowy „Kolejarz”, 7. Hotel Cracovia (trwa spór), 8. Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna przy ul. Warszawskiej (trwa spór), 9. Pasaż handlowy przy ul. Karmelickiej, 10. Kamienica Caritas – ul. Mikołajska 30, 11. Zakonny Dom Dziecka (wcześniej Dom Pomocy Społecznej) w Pawlikowicach, 12. Filharmonia Krakowska, 13. Pomieszczenia biurowe przy ul. Sikorskiego 13, 14. Ignatianum – Wyższa Szkoła Filozoficzno-Pedagogiczna, 15. Dom Pomocy Społecznej przy ul. Krakowskiej, 16. Kamienica mieszkalna przy ul. Piłsudskiego 32, 17. Kamienica przy ul. Floriańskiej, 18. Hipermarket Hit i osiedle mieszkaniowe na ziemi augustianów, 19. Blok mieszkalny przy ul. Czarnowiejskiej 103 (trwa spór), 20. Park Jerzmanowskich, 21. Teatr Cricot 2 przy ul. Kanoniczej, 22. Kamienica przy Placu na Groblach 16, 23. Kamienice parafii Mariackiej, 24. Kamienice przy ul. Siennej, 25. Muzeum Archidiecezjalne, 26. Hotel Wit Stwosz, 27. Kamienica przy ul. Mikołajskiej 18, 28. Szkoła podstawowa przy miasteczku studenckim (trwa spór), 29. Kamienica Arcybractwa Miłosierdzia, 30. Gmach przy Placu Wszystkich Świętych 5, 31. Szpital Bonifratrów, 32. Gmach Caritasu przy ul. Skawińskiej 4, 33. Zakłady Nasiennicze „Polan”, 34. Kamienica przy ul. Sławkowskiej 32, 35. Pałacyk – Dom Dziecka, 36. Szpital kolejowy Fot. J. Rudzki, P. Zimowski
12
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
ZE ŚWIATA
Kościelne miliardy w Niemczech H
amburski politolog Carsten Frerk przez trzy lata badał finanse Kościoła. Odkrył, że niemieckie kościoły są w posiadaniu dóbr wartych prawie bilion marek! Krótko przed swą męczeńską śmiercią 6 sierpnia 258 r. – święty Laurencjusz – wedle legendy – miał być pytany przez swych rzymskich prześladowców o „skarby Kościoła”. Nieustraszony święty, który zdążył już rozdzielić między nędzarzy pieniądze zebrane w chrześcijańskich wspólnotach, odpowiedział: „Skarbem Kościoła są biedacy”. Skarby Kościoła niemieckiego są nieco innego rodzaju. Dobra obu wielkich Kościołów, katolickiego i ewangelickiego: stowarzyszenia, zakłady i instytucje wyrażają się liczbami i wynoszą w sumie – jak podaje Carsten Frerk – 981,1 miliarda marek. Prawie bilion. Jeśli ta niebotyczna suma się zgadza, co trudno ustalić przy polityce informacyjnej Kościoła, to związki wyznaniowe byłyby najbogatszymi przedsiębiorstwami w Niemczech – gdyby były przedsiębiorstwami... Frerk przez trzy lata analizował liczbę po liczbie. Wypytywał odpowiedzialnych za księgowość, czytał
bilanse i plany finansowe. Wykonał kawał dobrej badawczej roboty. Bardzo trudnej, zważywszy na taktykę hierarchów Kościołów – zwodzić i maskować, wykorzystywać przywileje. Niekiedy udostępniano dane na temat kościelnych browarów, nieruchomości na terenie jakiegoś miasta, dóbr fundacji i winnic – jednak zupełnego zestawienia nie dokonał dotychczas nikt. Dobra ziemskie Kościoła były ostatnio uwzględniane w statystykach III Rzeszy w 1937 r. Obecne dane? Ze strony urzędów kościelnych – brak doniesień. Politologa zdumiewa, że nigdy (i to w Niemczech!) nie podjęto próby zliczenia tych włości. Oba Kościoły, jak oblicza Frerk w dziesiątym rozdziale swej książki, pt. „Majątek ziemski i nieruchomości Kościoła w Niemczech”, posiadają w sumie 6,8 miliarda metrów kwadratowych ziemi. Po części są to kościelne areały, po części jednak smaczne kąski w centrach miast. Kościelne dobra ziemskie obejmują obszar trzy razy większy od metropolii Monachium, Hamburga, Berlina i Bremy. Dalej zlicza Frerk: na ziemiach Kościoła ewangelickiego stoją 75 062 budynki. Do kościoła św. Piotra w Hamburgu należy 7-piętrowy biurowiec w pobliżu
głównej strefy handlowej. Jego wartość szacowana jest na 20 mln DM; pomieszczenia wynajmowane są firmom i stacji radiowej. Jak relacjonuje Frerk, budynek Dorint Hotels w centrum Berlina należy do niemieckiego Kościoła ewangelickiego. Kościół katolicki posiada 16 działek w centrum miasta Hildesheim. Wartość wszelkich kościelnych budynków i działek ocenia się na 424 miliardy marek. Bieżące wydatki na cele duszpasterskie, społeczne i personalne kościelni zarządcy pokrywają nie ze stałych dóbr, a z bieżących wpływów pochodzących z podatku kościelnego (równo 9 miliardów od katolików i 8 miliardów od protestantów). Do tego dochodzi 19,1 miliarda ze źródeł państwowych, po części jako dotacje, po części jako odszkodowania za sekularyzację przeprowadzoną w 1803 r. Z publicznych pieniędzy subwencjonowane lub wyrównywane są również wydatki na: duszpasterstwo wojskowe i policyjne, pielęgnację pomników, dzieła pomocy, przedszkola, biblioteki, szkoły. Poza tym państwo stosuje przywileje dla Kościołów wobec Skarbu Państwa. Ich zakres
Ministranci Berlusconiego K
ościół włoski i Watykan kochają Silvio Berlusconiego. Wsparli go w czasie kampanii i cieszą się, że premier postawił na ważnych stanowiskach w państwie kościelnych urzędników. To, że za premierem ciągną się śmierdzące afery, Watykańczykom bynajmniej nie przeszkadza. Ludzie Kościoła są we wszystkich partiach, które należą do rządzącej Włochami koalicji. Najbardziej świątobliwy z nich to Pier Ferdinando Casini (nazywany „Ave Maria”), przewodniczący izby niższej parla- Pier Ferdinando Casini mentu, jeden z najbardziej prominentnych działaczy pro life na świecie. Urzędowanie rozpoczął od przemówienia w parlamencie, w którym poczesne miejsce zajęły westchnienia do Niepokalanej Rodzicielki, oraz od procesji u boku papieża w święto Chrystusa Króla. Bardzo kocha papieża były faszysta Gianfranco Fini, który ceni Watykan za umiłowanie „rodziny i życia”, co nie zaskakuje, bo akurat sojusz kleru i faszyzmu we Włoszech to nic nowego. Natomiast pewną nowością na scenie politycznej Włoch jest coraz bardziej prokatolicka pozycja Ligi Lombardzkiej. Jej lider, Umberto Bossi, do niedawna pogardliwie mówiący o JPII „Polak z Watykanu”, stwierdził w końcu, że prawicowemu radykałowi antyklerykalizm nie przystoi i w maju 1999 r. udał się do Watykanu z oliwną gałązką pokoju. Wyciągnięta ręka Lombardczyka nie została odtrącona – Kościół chętnie przebacza, kiedy do zrobienia jest dobry interes... Co ciekawe – jego wizyta i spotkanie z kardynałem Sodano były utrzymywane w tajemnicy, aż do wyborów w 2001 r. Dlaczego? Chodziło o to, aby powoli przygotować członków Ligi i wyborców na ideologiczną woltę – do tej
pory propaganda Ligi pełna była napastliwego antyklerykalizmu, a nawet sympatyzowała z kulturą i frazeologią neopogańską. Najpierw więc organ prasowy Ligi – „Padania” – wyciszył krytykę Kościoła, a później odkrył, że Lombardczycy i Watykańczycy służą w zasadzie tym samym wartościom... Wcale w to nie wątpimy, wszak „Ojciec Święty” włoskiej prawicy – boski Silvio B. – najbardziej ze wszystkiego ceni kasę, pierwsze bóstwo Watykanu. Jednym z najbliższych współpracowników Berlusconiego i ministrem do spraw europejskich w jego rządzie jest słynny Rocco Butilione, działacz demokracji chrześcijańskiej, doradca konserwatywnego ruchu katolickiego Komunia i Wyzwolenie (Communione e Liberazione), zaprzyjaźniony mocno z księdzem Stanisławem Dziwiszem, osobistym sekretarzem papieża. Jako minister włoskiego rządu wsławił się tym, że zaledwie w kilka godzin po złożeniu ślubowania gwałtownie zaatakował prawo zezwalające na aborcję i pigułkę wczesnoporonną. W Italii najczęściej nazywają go „Talibem”. Prywatnym doradcą Berlusconiego jest Carlo Casini, szef włoskich obrońców życia. Nie dziwi zatem, że Kościół tak hołubi premiera Berlusconiego i tak mocno angażował się w kampanię wyborczą. Otaczają go zewsząd ludzie, którzy potrafią zadbać o interesy Watykanu i nie przez przypadek jedną z pierwszych decyzji rządu było przyznanie klerowi kolejnych przywilejów Gianfranco Fini podatkowych. A że Berlusconi nie ma opinii zbyt uczciwego? Cóż to szkodzi Kościołowi umoczonemu w skandalach finansowych i seksualnych po pachy sutann? ADAM CIOCH (za „Golias” nr 80, 81/2001) Fot. archiwum
badacz oblicza na równo 20 miliardów marek. 6,8 miliarda DM kosztuje państwo możliwość odliczenia sobie podatku kościelnego. W bankach kościelnych
złożone są 42 mld DM, jak podaje Frerk – „jako wkłady Kościołów i ich sług”. Trudno sklasyfikować politologowi niektóre kościelne dzieła pomocy, np. Biskupie Dzieło Pomocy Misereor, które od dziesiątków lat
O
to jak rolę religii, a szczególnie Kk, we współczesnej Europie postrzega Emma Bonino, deputowana do Parlamentu Europejskiego i znana obrończyni praw człowieka. Jako komisarz UE ds. pomocy humanitarnej pomagała Polsce podczas wielkiej powodzi w 1997 r. oraz uchodźcom albańskim w czasie wojny w Kosowie.
prowadzi działalność w krajach rozwijających się. W 49 proc. finansowane jest z pieniędzy Skarbu Państwa w ramach programu współpracy na rzecz rozwoju, w 41 proc. z darów i tylko w 8 proc. ze środków diecezji. Wobec takiego podziału kosztów, autor badań uznał za niepojęte, dlaczego Dzieło Misereor ciągle firmowane jest tytułem „biskupie”. Po publikacji tych danych rozumiemy lepiej, dlaczego klerowi nie zależy na opinii wiernych, ani nie przejmuje się on tym, że tłumy opuszczają kościoły. Wyłudzone lub zagrabione przed wiekami dobra mogą zapewnić godziwe, a nawet luksusowe życie wielu pokoleniom duchownych. Ani Bóg, ani lud wierny nie będzie im do niczego potrzebny. THOMAS SEITERICH (Z.G. za „Publik Forum” nr 24/2001) PS. Od siebie, jako Polak i dziennikarz mieszkający na stałe w Niemczech, dodam, iż ogromna wartość posiadanych przez niemieckie kościoły majątków, a także pomoc państwa dla przedsięwzięć religijnych nie stanowią w RFN większego problemu dla nikogo, gdyż bardzo bogate państwo nie odczuwa takich wydatków, nie odbijają się one na pomocy społecznej, służbie zdrowia czy innych celach społecznych. Tak więc nie można powiedzieć, że Kościoły – choć tak bardzo bogate – pasożytują na narodzie. Zupełnie inną sytuację mamy w biednej Polsce. (A.S.)
katolickich Chorwatów i prawosławnych Serbów oraz agresja tych ostatnich przeciw muzułmańskim Albańczykom w Kosowie. Jak widać religia, oprócz innych, np. etnicznych uwarunkowań, była istotnym podłożem wojny. Religia wzmaga niebezpieczny nacjonalizm, jest w zasadzie wrogiem otwartej demokracji i wolności człowieka. Niestety, religijni funk-
Religia zagraża wolności Czego uczy nas najnowsza historia Europy od roku 1980 r.? Odpowiedź może być tylko jedna: należy wyeliminować religię z życia publicznego, ponieważ zagraża ona krzewieniu oświaty, uświadamianiu młodzieży, pokojowi, równouprawnieniu kobiet i jest przeciwnikiem praw człowieka. Religia – tak, ale tylko w sferze prywatnej! W życiu politycznym nie może być dla niej miejsca. Religia, jak doświadczamy tego ostatnio w Europie, powoduje tylko rozłamy, sieje niepokoje, a w najgorszym wypadku prowadzi do wojen. Szczególnie w Europie Wschodniej widać nasilenie i ekspansję jej wpływów. Początkiem tego kursu był pontyfikat papieża Polaka i jego celowe wspomaganie związku zawodowego „Solidarność” w latach 80. W następnym dziesięcioleciu obserwowaliśmy jak wraz z umacnianiem się religii w Europie powróciły do niej również wojny. Dobitnym świadectwem tego była wojna
cjonariusze odnoszą sukcesy na wszystkich płaszczyznach Unii Europejskiej. Organizacje kościelne coraz bardziej przejmują fundusze i dotacje unijne na tzw. działalność charytatywną, a w dyskusjach konstytucyjnych Unii występują jako potężne lobby przeciwko równouprawnieniu kobiet i liberalizmowi. Równocześnie z przystępowaniem do Unii krajów wschodnich – zauważa się przesunięcie środka ciężkości tej problematyki; szczególnie jest to widoczne w rozmowach z Polską, krajem będącym pod przemożnym wpływem żądnej władzy religii katolickiej. W czarnych kolorach widzę wolność osobistą, prawa człowieka, emancypację i równouprawnienie dla kobiet w Europie, jeśli nie uda nam się odsunąć spragnionej władzy religii od polityki – powiedziała w komentarzu dla „Publik-Forum” włoska deputowana Emma Bonino. E.K. (za „Publik-Forum” nr 6/2002)
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
ZE ŚWIATA
Odwaga rezygnacji Osiemdziesiąt dwa lata. W historii – mgnienie oka. Dla człowieka całe życie, dla wielu nawet dłużej. Tyle lat właśnie ukończył lider ponad miliarda wyznawców religii katolickiej Jan Paweł II. Okres jego pontyfikatu – jak dotąd 24 lata – jest najdłuższy od XIX wieku. Podczas jego życia rodziły się i waliły ustroje, wybuchały wojny, padali i powstawali dyktatorzy.
K
specjalnej platformie. Do jego fotela przymocowano uchwyt utrzymujący dokumenty, które czyta. Kiedy 5 maja przybył na Ischię, był tak wycieńczony, że ledwo podnosił dłoń, by pozdrowić witających go ludzi. W dzień urodzin 18 maja nie był w stanie dokończyć swej mowy do dzieci przybyłych z całych Włoch. Następnego dnia, podczas dwuipółgodzinnej uroczystości mianowania nowych świętych
głowa, stężenie mięśni twarzy zamieniające ją w maskę, ciężki oddech, niekontrolowane skurcze prawego ramienia, powolność ruchów typowa dla choroby zakłócającej przekaz impulsów z mózgu do reszty ciała. To widać. Dwa dni przez urodzinami papieża na konferencji prasowej w Watykanie reporter zapytał kardynała Oscara Rodrigueza Maradiagę z Hondurasu, ponoć jednego z prawdopodobnych kandydatów na następcę K. Wojtyły, co papież powinien uczynić, jeśli zły stan zdrowia uniemożliwi mu kierowanie Kościołem. „Wielu ludzi uważa, że powinien ustąpić” – dodał dziennikarz. „Jeśli nie będzie mógł z powodów zdrowotnych sprawować swych funkcji, powinien mieć odwagę zrezygnować” – odparł Maradiaga. W tym samym czasie jeden z najbliższych i najważniejszych współpracowników Jana Pawła II, kardynał Joseph Ratzinger, w wywiadzie dla gazety kościelnej „Munchner Kirchenzeitung”, stwierdził, że ostatnio papież jest cichszy i mniej rozmowny niż ongiś. Spytany, czy papież planuje ustąpienie, odparł: „Nie pytałem go o to. Ale jeśli absolutnie nie będzie w stanie kontynuować pracy, na pewno ustąpi”. W Watykanie obowiązuje stara zasada (jakże podobna do dawnej
arol Wojtyła jest jedną z sił sprawczych wielu doniosłych przemian, jakich doświadczyła ludzkość. Jego wybór na papieża uskrzydlił Polaków, dopomógł im w bezkrwawym przezwyciężeniu socjalizmu i odzyskaniu politycznej podmiotowości. Cały świat patrzył z sympatią, jak wysportowany, sympatyczny intelektualista kościelny zmienia oblicze instytucji papiestwa. Podróżuje, znakomicie nawiązuje kontakt z tłumami, nie cofa się przed odważnymi gestami i posunięciami, które przed nim w wykonaniu biskupa Rzymu były nie do pomyślenia. Potem to się zaczęło zmieniać. Z roku na rok częściej papież pokazywał oblicze konserwatywnego dostojnika kościelnego, odwracającego się od reformatorskiej myśli II Soboru Watykańskiego. Nie starał się już przekonywać wiernych do swych racji siłą argumentów. Coraz częściej wymagał posłuszeństwa dogmatom kostycznego katolicyzmu przez próby inplantacji ich do świeckich praw i kodeksów, obowiązujących wszystkich obywateli państwa bez względu na ich wiarę. Wezwał lekarzy do sprzeciwienia się głosowi sumienia i odmawiania prośbom chorych o skrócenie ostatnich chwil życia, wypełnionych cierpieniem
i beznadzieją. Prawnikom powiedział, że nie wolno im udzielać rozwodów, niezależnie od wyznania małżonków (!) i wbrew świeckim przepisom, których – jako urzędnicy państwowi – zobowiązani są przestrzegać. 82 lata. Późna starość. Żaden uczciwy lekarz nie zaprzeczy, że to okres nie tylko niedołężnienia fizycznego, ale i kurczenia się wydolności umysłowej, ograniczającej się percepcji. Przed prawami biologii nie ma ucieczki. Na to nakładają się przewlekłe schorzenia, zwłaszcza choroba Parkinsona powodująca postępującą degenerację centralnego systemu nerwowego, nękająca Jana Pawła II od 1993 r. Papież narzuca sobie ostry rygor, usiłuje te prawa ignorować. Ale nie może ich oszukać. Pokonanie kilku schodów przy pomocy podtrzymujących go asystentów jest wysiłkiem ponad siły. Podczas publicznych ceremonii w Bazylice Św. Piotra przewożony jest z miejsca na miejsce na
18
COSA NOSTRA
maja pismo to wydrukowało 12-stronicowy artykuł ks. Gianfranco Ghirlandy. Ghirlanda jest dziekanem wydziału prawa kanonicznego Uniwersytetu Gregoriańskiego, sędzią kanonicznego sądu apelacyjnego i konsultantem kilku oficjalnych watykańskich agencji. Autor utrzymuje, że katoliccy biskupi nie powinni przekazywać cywilnym organom ścigania danych o przestępstwach seksualnych księży wobec nieletnich. Ks. Ghirlanda wyraża przekonanie, że biskupi – przenosząc księdza pedofila (po odpowiedniej terapii) do nowej parafii – nie powinni informować jej proboszcza o skłonnościach i historii duszpasterza. „To rujnuje jego dobrą reputację” – stwierdza autor. – „Z punktu widzenia prawa kanonicznego biskup czy inny przełożony nie jest ani moralnie, ani prawnie odpowiedzialny za kryminalne poczynania księży”. Te konstatacje nawiązują w oczywisty sposób do skandalu pedofilskiego wykrytego w Kościele USA. Ks. Ghirlanda oznajmia, że praktyka biskupów amerykańskich, kierujących zboczonych księży na rozpoznanie i leczenie do ośrodków psychiatrycznych jest niewłaściwa, bo gwałci prawo
widać było, ile kosztuje go każdy gest, każde słowo. Nisko zgarbione plecy, chrapliwy, drżący głos z najwyższym wysiłkiem artykułujący słowa, prawie niemożliwe do zrozumienia, opadająca na prawo
Treść watykańskiego magazynu „Civilta Cattolica”, wydawanego przez jezuitów, jest przed publikacją cenzurowana przez sekretariat stanu Stolicy Apostolskiej. Nie ukazują się więc tam teksty niezgodne z oficjalną linią Watykanu. Przeciwnie! duchownych do prywatności. Nie jest to pierwszy sygnał rzucający światło na stosunek centrali Kościoła wobec przestępczych dewiacji duchownych. Podczas niedawnego spotkania papieża z kardynałami amerykańskimi, ci ostatni usiłowali przeforsować swój projekt dymisjonowania księży pedofilów, jednak, ich przywódca, a nasz umiłowany rodak oponował, argumentując, że nie można pozbawiać kapłanów szansy okazania skruchy za grzech i poprawy. W efekcie ustalono, że konsekwencje karne spotykać będą tylko seryjnych, niereformowalnych, agresywnych pedofilów. I tylko wówczas, gdy stanie się o nich głośno poza strukturami Kk. Inny dygnitarz watykański, abp Julian Herranz, przewodniczący
Rady Pontyfikalnej ds. Interpretacji Dokumentów Legislacyjnych, który uczestniczył w spotkaniu JPII z kardynałami z USA, zaprezentował identyczne z Ghirlandą poglądy. Nie zawahał się ich świadomie nagłośnić podczas przemowy w katolickim uniwersytecie w Mediolanie 29 kwietnia, w której ostro skrytykował postawę kierownictwa Kościoła amerykańskiego za ustępliwość wobec opinii publicznej i organów ścigania oraz „kalanie Kościoła i katolickiego duchowieństwa”. Samo zjawisko pedofilii arcybiskup zignorował, nazywając ją – śladem innych najwyższych dostojników Kościoła – „konkretną formą homoseksualizmu”. Herranz uznał odszkodowania dla ofiar księży za „nieuzasadnione”;
skrytykował amerykańskie media oraz wymiar sprawiedliwości jako winnych rozdmuchania sprawy. Jego zdaniem, udostępnianie władzom przez biskupów i kardynałów amerykańkich informacji o księżach pedofilach „nie było konieczne” i stanowiło „emocjonalną reakcję liderów kleru na wrzask publiki”. Liderzy amerykańskiego Kościoła katolickiego traktują te wypowiedzi jako ostrzeżenia Watykanu i oznakę presji przed czerwcową konferencją biskupów USA w Dallas, która ma wypracować obowiązujący w całych Stanach, ujednolicony sposób postępowania wobec księży pedofilów. Kardynałowie z USA oświadczali dotąd, że będzie to stanowisko stanowcze i bezwzględne, a nawet jeden casus napastowania seksualnego dzieci dyskwalifikuje księdza. Kierownictwo Watykanu uważa, że to nie do przyjęcia. Postanowienia biskupów amerykańskich muszą zostać zaaprobowane przez Watykan. „Cokolwiek amerykańscy biskupi zrobią, wygląda na to, że czeka ich
13
kremlowskiej!): papież jest zdrowy, póki nie umrze. W tym kontekście wypowiedzi kardynałów są intrygujące. Już dwa lata temu biskup niemiecki Karl Lehmann stwierdził, iż – jego zdaniem – papież ustąpi, jeśli nie będzie już w stanie kierować Kościołem. Później jeden z najbardziej wpływowych kardynałów, Belg Gotfried Danneels, wezwał do wszczęcia debaty na temat ograniczenia długości pontyfikatu. „Nie byłbym zdziwiony – powiedział Danneels – jeśliby papież zrezygnował”. W tej sprawie wypowiadają się głośno także inni notable kościelni.
Prawa kościelne dopuszczają możliwość podania się głowy Kościoła do dymisji, nie przewidują jednak ewentualności pozbawienia go funkcji sternika łodzi Piotrowej. Daje to asumpt spekulacjom, a i zapewne poważnym, zakulisowym dyskusjom, co uczynić, jeśli papież utraci zdolność kierowania Kościołem, ale nie poda się dobrowolnie do dymisji. Na trzy dni przed urodzinami Jan Paweł II oświadczył, że nie planuje ustąpienia ze stanowiska: „Liczę na duchowe wsparcie wiernych, które pozwoli kontynuować misję powierzoną mi przez Pana”. Dotychczas był tylko jeden precedens ustąpienia papieża; w roku 1294 abdykował Celestyn V. Nie wyszedł na tym dobrze – dwa ostatnie lata życia spędził uwięziony przez swego następcę, który obawiał się, że jego działalność może przyczynić się do schizmy. Tym razem to kontynuacja pontyfikatu Jana Pawła II może się do niej przyczynić. TOMASZ SZTAYER Fot. archiwum
niełatwa walka o uzyskanie aprobaty Watykanu” – mówi ks. Thomas Reese, wydawca jezuickiego periodyku „America”. „Amerykańskie rozwiązania są bardzo często powielane przez innych i jeśli w innych krajach pojawią się te same problemy co u nas, zaistnieje tendencja do wykorzystania naszych doświadczeń i rozwiązań” – uważa monsignore Francis Maniscalco, rzecznik Konferencji Biskupów Katolickich USA. Z kolei ks. Thomas J. Green, profesor prawa kanonicznego w Catholic University of America, twierdzi, że w prawie kanonicznym nie ma nic, co zakazywałoby biskupom przekazywania organom ścigania informacji dotyczących księży gwałcących dzieci i prawo. Nie ma już najmniejszych wątpliwości, że dzisiejszy Watykan, tak jak przed wiekami, jest organizacją antyludzką. Afera pedofilska wśród amerykańskiego kleru obnażyła główne pryncypia i priorytety Kościoła hierarchicznego w sprawie maltretowania dzieci. Kogo przede wszystkim należy bronić, o czyje prawa się troszczyć. Nasz Kościół. Nasi księża. Cosa Nostra. TOMASZ SZTAYER
14
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
MITY KOŚCIOŁA
Patron bezkarności kleru D
o dziś kościelna legenda mówi o zawiązaniu spisku w celu ukarania śmiercią świątobliwego prymasa za pouczanie króla, „co jest słuszne, a co odrażające”. Fakty historyczne mówią jednak coś zupełnie innego... Tomasz Becket był synem londyńskiego kupca. Dzięki poparciu krewnych dostał się do kurii arcybiskupa Teobalda. Znajomość z Henrykiem II zawarł, prowadząc w jego imieniu rokowania ze Stefanem – ostatnim królem Anglii z dynastii normandzkiej. Szybko też został kanclerzem. Po otrzymaniu święceń kapłańskich i arcybiskupstwa Canterbury w 1162 r. zrezygnował z urzędu kanclerskiego, poświęcając się całkowicie Kościołowi. Król, oddając arcybiskupstwo Canterbury Becketowi, liczył na pomoc swojego byłego kanclerza w ukróceniu samowoli i przestępstw kleru. Trzeba wyjaśnić dwie rzeczy: 1. Sądy kościelne powołał specjalnym dekretem Wilhelm Zdobywca dla osądzania spraw związanych tylko i wyłącznie z wiarą. Z czasem jednak, wskutek upowszechnienia się prawa kanonicznego i osłabienia władzy królewskiej w okresie anarchii za czasów króla Stefana, sądy kościelne rozpatrywały również i inne sprawy, niemal wypierając sądownictwo świeckie. 2. Termin „klerk” – w jęz. ang. „clerk”; pojęcie nie mające polskiego odpowiednika – w średniowiecznej Anglii obejmował wszystkich ludzi duchownych i świeckich, związanych z Kościołem nawet pośrednio (np. z gospodarstwem duchownego). Krótko mówiąc, klerkiem był zarówno prymas, jak i świniopas
C
Kościelne legendy tworzą wizje bezpardonowych bojowników ginących za wiarę. Jedna z takich legend mówi o męczeńskiej śmierci prymasa XII-wiecznej Anglii, Tomasza Becketa, zabitego w finale wieloletniego sporu z królem, Henrykiem II Plantagenetem. wiejskiego plebana. Wszyscy klerkowie byli wyłączeni spod jurysdykcji świeckiej, nawet w przypadku popełnienia przestępstw kryminalnych. Sądy kościelne niezwykle łagodnie traktowały klerków kryminalistów. Z reguły skazywały winnych na pokutę, zawieszały w czynnościach księży i pozbawiały ich beneficjów. Przy ogólnie niskim poziomie moralnym i intelektualnym angielskiego duchowieństwa, przestępstwa kryminalne stały się poważnym problemem dla władz świeckich. Bezstronny i skrupulatny kronikarz – kanonik William z Newburgh – w swoim dziele „Historia rerum Anglicarum” wylicza, że w ciągu pierwszych ośmiu lat panowania Henryka II klerkowie popełnili przeszło sto ciężkich przestępstw kryminalnych. Było to m.in. zgwałcenie nieletniej i zamordowanie jej ojca w Worcesterze, zabójstwo w diecezji Salisbury, zabójstwo rycerza w Dunstable przez kanonika Filipa de Brois. To ostatnie przestępstwo wpłynęło na zaostrzenie konfliktu. Uwolniony bowiem przez sąd biskupi w Lincolnie od winy i kary Filip de Brois odmówił złożenia zeznań przed sądem świeckim i słownie znieważył sędziego. Becket odmówił żądaniu króla powtórnej rozprawy przed sądem kościelnym z oskarżenia o morderstwo i zniewagę sądu
zesi należą do tych nielicznych narodów, których ducha i dumy nigdy nie złamał rzymski Kościół, a jego władza nie zyskała takiego znaczenia, jak w innych krajach katolickich. Mimo to mieli problem z jednym „świętym”, o którego wcale nie zabiegali. Skandaliczna jest sprawa kanonizacji Jana Nepomucena (około 1348–1393), rzekomego praskiego kanonika, który nigdy nie istniał. To jezuici – mistrzowie intrygi, podstępu i bałamucenia umysłu ludzkiego – dali początek legendy o Janie Nepomucenie (na zdjęciu – posąg Jana Nepomucena w Rokietnicy), podstawiając to imię pod powszechnie czczonego bohatera czeskiego, Jana Husa (około 1371–1415), podstępnie zwabionego na sobór w Konstancji w 1414 r. i spalonego na stosie 6 lipca 1415 r. Święty miał się nazywać Jan i pochodzić z Pomuk lub Nepomuk (pd.-zach. Czechy). Został rzekomo utopiony w Wełtawie 21 marca 1393 r. na rozkaz króla czeskiego Wacława IV Luksemburskiego (1361–1419) za zdradę. Kanonizowano go za sprawą jezuitów 19 marca 1729 r. Jak głosi jezuicka bajka, Jan z Pomuk został umęczony i zgładzony za to, że jakoby nie chciał wydać tajemnicy spowiedzi żony króla. Przy kanonizacji nadano mu nazwisko Nepomucen (milczący) i na tej podstawie
Marshalla, który od sądu arcybiskupiego odwołał się do sądu królewskiego. Ponieważ Becket zlekceważył sąd królewski, Henryk II zażądał w odwecie rozliczenia się z kwot, którymi prymas dysponował za czasów kanclerstwa, a ponadto rozliczenia się z dochodów z wakujących biskupstw i opactw i z długów zaciągniętych za poręką króla. Becket odwołał się do papieża i uciekł do Francji, gdzie spędził sześć lat na emigracji. Papież w obawie, by Henryk nie uznał antypapieża (w ciągu swojego pontyfikatu Aleksander III miał ich aż czterech), zabronił
królewskiego. Stosunki Henryka z prymasem zaostrzyła ekskomunika rzucona na królewskiego wasala Williama z Eynesford bez porozumienia z królem, do czego Becket był zobowiązany prawem. Pierwsza próba rozwiązania kwestii odpowiedzialności sądowej klerków zakończyła się niepowodzeniem króla wskutek oporu biskupów podjudzanych przez Becketa. Jednak w ciągu kilku tygodni część z nich zmieniła zdanie, a gdy papież Aleksander III nie poparł prymasa, Becket przyrzekł królowi, iż odtąd przestrzegać będzie „zwyczajów królestwa”. Król Henryk II postanowił skodyfikować „zwyczaje królestwa” i kilka miesięcy po swoim teoretycz- Zamordowanie Tomasza Becketa nym zwycięstwie wprowadził tzw. Konstytucje klaredońskie (ConBecketowi rzucić ekskomuniki na stitution of Claredon). Konstytucje króla, zdjął wszystkie ekskomuniki te postanawiały, że Kościołowi nie rzucone wcześniej i rozpoczął mewolno ochraniać duchownych zdediacje między skłóconymi stronami. gradowanych przez sąd biskupi. Po Do ostatecznego pojednania gwałtownych protestach Becket wypewnie by w końcu doszło, gdyby raził zgodę na konstytucje, ale po Henryk nie popełnił drugiego błęsprzeciwie papieża zmienił zdanie. du: w czerwcu 1170 r. pod naciskiem króla, arcybiskup Yorku Roger koNastępnym punktem zapalnym ronował następcę tronu. Była to uzurkonfliktu stała się sprawa dzierpacja prerogatywy prymasowskiej żawcy ziemi arcybiskupiej, Johna
najświętszą relikwią po nim jest jego „milczący” język, przechowywany w ozdobnej szklanej karafie, stojącej tuż przy grobie właściciela. Uwidacznia się tutaj pogański zwyczaj
Jezuici donieśli papieżowi, że pewna panna weszła na grób Nepomucena. Męczennik za znieważenie swojego miejsca spoczynku pozbawił ją na kilka godzin rozumu. Ona już go
Święty Jan Nepomucen praktykowany w chrześcijaństwie, a mianowicie nekrolatria. Grób Jana ulokowano w kościele św. Wita, a w dzień jego święta (16 maja) wierni mogli zobaczyć język tak świeży, że krew jeszcze z niego kapała. Kurz z sarkofagu świętego sprzedawano jako „lekarstwo na wszelkie choroby”. Dopiero u schyłku XIX wieku dowiedziono – na podstawie historycznych dokumentów – że Jan z Pomuka jest postacią fikcyjną, a królowa nie miała żadnego spowiednika o tym nazwisku. Krwawy język był dostarczany na dzień przed świętem przez jednego z praskich rzeźników, który pod przysięgą i groźbą najsroższych kar był zobowiązany do zachowania całkowitej tajemnicy. Każdego roku 15 maja przynosił do klasztoru świeży język zabitego jagnięcia, a nazajutrz miał sposobność oglądania go jako „świętą” relikwię w kościele...
chyba nie miała, skoro w kościele wdrapała się na sarkofag! Idąc przez most, wyobraziła sobie, że stąpa po wodzie i żeby się nie zamoczyć, zadarła spódnice i zarzuciła je sobie na głowę, ukazując tym samym wstydliwe części ciała „o których strach mówić” – relacjonuje jezuita Peszynow, jakby zapomniał o swoich własnych. Starano się jej opuścić suknie, jednakże bez rezultatu. W takim stanie musieli ją prowadzić przez most i ulice, aż do pałacu królewskiego. Dopiero tam suknie same opadły. Papież Klemens X (1670–1676) nie tylko nie uznał tego „cudu” za wystarczający do kanonizowania Nepomucena, ale zirytował się i zganił jezuitów za tchórzostwo, z jakim zamykali oczy na widok „strasznych części ciała kobiety”, kiedy miała kiecki zadarte do góry... „Kapłan katolicki – poinstruował papież jezuitów – nie powinien się lękać żadnych strachów i obrzydliwości, lecz powinien się do nich zbliżyć i badać jak najdokładniej dla wyśledzenia kryjącego się tam złego ducha”.
przez arcybiskupa, która ściągnęła na Anglię groźbę interdyktu. Nieoczekiwanie, w niecały miesiąc po koronacji, Becket pojednał się z królem i złożył obietnicę przestrzegania w całości Konstytucji klaredońskich. Niebawem wyszła na jaw przyczyna nagłej uległości prymasa – otóż po powrocie natychmiast suspendował arcybiskupa Yorku wraz z pięcioma biskupami, którzy asystowali mu w koronacji, a na dwóch z nich rzucił jeszcze ekskomunikę. Dalsze posypały się na panów świeckich. Do przebywającego w Normandii króla przybyli ze skargą wyklęci. Na wieść o poczynaniach Tomasza Becketa król wpadł we wściekłość i wykrzyknął historyczne, choć bardzo niefortunne zdanie: „Poddani moi to tchórze i ludzie bez honoru! Nie dochowują wiary swojemu panu i dopuszczają, żebym był pośmiewiskiem jakiegoś tam klerka z gminu!”. Tej samej nocy czterej rycerze z orszaku króla: Reginald Fitz Urse, Ryszard le Breton, William de Tracy i Hugo de Morville przeprawili się skrycie do Anglii i zabili Becketa w katedrze w Canterbury, gdzie się przed nimi schronił. Tyle mówi historia o śmierci prymasa, bojownika o całkowitą bezkarność duchowieństwa Kościoła katolickiego. Należy dodać, że nadgorliwcy zostali przykładnie ukarani przez sąd królewski. Sam król długo pokutował za nieumyślne (?) przyczynienie się do zbrodni. Na zakończenie tej opowieści zacytujmy kronikarza – kanonika Williama z Newburgh: „Chodziło więcej o obronę swobód i praw duchowieństwa niż o wyplenienie zła, jakie się wśród sług bożych szerzyło”. JERZY RZEP Repr. archiwum
Papież Benedykt XIII (1724–1730) w roku 1729 uznał cud opisany przez jezuitów za wystarczający do ogłoszenia Nepomucena świętym. Decydującym argumentem w podjęciu decyzji o „świętości” Jana było złoto i srebro, które „cudownie” zostało odnalezione przez grabarzy kopiących grób dla Nepomucena. Rzekome znalezisko było cały czas przechowywane w kościele jezuickim w Pradze. Uznano jednak w końcu, iż najwłaściwszym miejscem, w którym powinno się ono znajdować, będzie Stolica Apostolska. Opłaciło się jezuitom oddać znalezisko papieżowi. Odzyskali bowiem niebawem z nawiązką wartość odnalezionego złota i srebra przekazanego do Rzymu. Ogłaszane przez nich cudactwa i dziwy, jakie miały się zdarzać przy grobie świętego Nepomucena, przyniosły im miliony. Czeskie księgi sądowe znają niejakiego Nepomucena... księdza lichwiarza grożącego swoim dłużnikom klątwami i odłączeniem od Kościoła w przypadku niespłacenia długów. W razie potrzeby nieistniejący Jan Nepomucen, będąc patronem dobrej sprawy, wzywany jest w niebezpieczeństwie powodzi i w chwilach zagrożenia żeglarzy, flisaków oraz budowniczych mostów. Podobno chroni też przed obgadywaniem. Skoro „nieomylny” Kościół tak twierdzi... Swego czasu prawicowi radni z Jastrzębia Zdroju zgłosili kandydaturę Jana Nepomucena na patrona miasta. A może do herbu miasta dołączyć cudowny, kapiący krwią język? BOGDAN MOTYL Repr. archiwum
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
Kk – KOŚCIÓŁ I KREW
Inkwizycja pontyfikalna Proces inkwizycyjny Stosowany był już od XIII w. Jak pisze Reinach: „Przerażające były kaźnie, zadawane przez inkwizycję (...), jednak jej procedura była ohydniejsza jeszcze”. Głównym powodem stosowania tortur (z formalno-procesowego punktu widzenia) był sposób oceny dowodów. W sądach teraźniejszych obowiązuje tzw. zasa-
Możemy wyróżnić dwa główne rodzaje inkwizycji: pontyfikalną, czyli zależną od „Stolicy Świętej” oraz królewską w Hiszpanii. Powszechniej znana jest ta druga, jednak inkwizycja papieska była sroższa. postępowanie inkwizycyjne było pisemne i w zasadzie tajne. Oskarżony, „najczęściej niepiśmienne biedaczysko”, nie wiedział o co jest oskar-
Zamek św. Anioła w pobliżu Watykanu
da wolnej oceny dowodów, w sądzie inkwizycyjnym najwyższą rangę dowodową miało przyznanie się oskarżonego (confessio est regina probationum – przyznanie się jest królową dowodów). Tym samym, sędzia (jednocześnie prokurator) dążył do uzyskania tego dowodu, najczęściej torturami. Oskarżonemu „stawiano podstępne pytania, zastawiano nań sidła, doprowadzano go do oskarżania samego siebie; jeżeli się opierał, stosowano doń torturę, której nie wolno było odnawiać, ale którą rzekomo prowadzono w dalszym ciągu, nawet po długiej przerwie, gdy nie przyniosła pożądanego skutku. Posiadamy podręczniki do użytku inkwizytorów z osnowami pytań sądowych; są to pomniki (...) oszukaństwa. Celem głównym tortury było zmuszanie oskarżonego do denuncjowania swych wspólników lub tych, co dzielili jego błędy; łatwo zrozumieć, ilu niewinnych musiano zawlec przed te trybunały, co, ku uwieńczeniu nikczemności, korzystały z konfiskat dóbr, które orzekały i dawały z nich korzystać Stolicy Świętej” („Historia powszechna religii”). Do różnic między procesem cywilizowanym a inkwizycyjnym, oprócz wspomnianego postępowania dowodowego, zaliczamy zasadę domniemania niewinności oskarżonego, która w procesie inkwizycyjnym nie występowała. Oskarżony przez trybunał inkwizycyjny był uważany za winnego, należało tylko odpowiednimi środkami procesowymi pomóc ofierze w odkryciu własnej bezbożności. Adwokata mieć nie można było, gdyż nikt nie podjąłby się takiej szalonej obrony. Obrońca natychmiast zostałby oskarżony o „czynienie przeszkód” inkwizycji, co doprowadziłoby w następstwie do zniszczenia jego samego. Ponadto
żany, nie znał także imion świadków, którzy go obciążali.
Kary: – tzw. pokój, czyli więzienie. Inkwizycyjne więzienia były daleko gorszym losem niż stos. Jako jedno z takich miejsc można wymienić zamek św. Anioła w pobliżu Watykanu. W sześciokondygnacyjnych podziemiach zamku konały ofiary inkwizycji łaskawie obdarzone „pokojem”: „spuszczani byli na linie do najgłębszych lochów, pozbawionych światła i zalanych często wodą przeciekającą z płynącego wyżej Tybru. Raz dziennie otrzymywali – także na linie – bochenek chleba i dzbanek wody do picia. Jak wynika z kronik zamkowych, nikt nie przeżył tam dłużej niż trzy tygodnie. Ciała zjadały szczury, a kości pozostawały w lochach”. – chłosta, – dalekie pielgrzymki, – noszenie oznak hańbiących, które uniemożliwiały im normalne życie w społeczeństwie. Trybunały inkwizycyjne nie mogły jednak skazywać na śmierć, a to z powodu świętej zasady: „Kościół ma odrazę do krwi”. Oczywiście chodzi tu o odrazę formalną. Jak pisze Wolter: „Właśnie dla zastosowania się do tej zasady pewien biskup z Beauvais, za Filipa Augusta, posługiwał się maczugą dla miażdżenia głów swych nieprzyjaciół, a nie lancą, mówiąc, że »byłoby nieprawidłowością, gdyby przelewał krew ludzką« (...) Inkwizycja znalazła furtkę, żeby być krwawą bez nieprawidłowości. Kiedy sądziła, że oskarżony zasługiwał na śmierć, oznajmiała mu, że Kościół nie może już nic dlań uczynić, że jest odcięty od Kościoła i pozostawiony ramieniu świeckiemu, to znaczy urzędnikom cywilnym. Ci
mieli rozkaz spalić go żywcem; jeżeli się wahali, Kościół im groził ekskomuniką. Dołączał tym sposobem obłudę do okrucieństwa. To nie przeszkodziło, w XIX w., sofistom, jak Józef de Maistre, twierdzić, że Kościół nigdy nie przelewał krwi, zadawalniał się zobowiązaniem władz cywilnych do jej wytaczania! (...) Można było wszcząć proces o herezję przeciw człowiekowi zmarłemu od 40 lat i, jeżeli został osądzony winnym, kazać odkopać i spalić jego ciało, ogołocić wszystkich jego spadkobierców z majątków, doprowadzić jego rodzinę do nędzy i rozpaczy. Takie były rządy, które inkwizycja dominikańska ustanowiła na południu Francji i które rozciągała, gdzie i kiedy mogła, na inne kraje chrześcijaństwa” („Historia powszechna religii”). Sama egzekucja była urządzana bardzo uroczyście z kościelną oprawą. Odbywała się najczęściej w dni świąteczne i była przerażającą demonstracją potęgi Kościoła. Ci z ludu, którzy nosili drwa na stos, otrzymywali odpust zupełny. Ofiara przyodziana była często w czapkę błazeńską, czasami szczypano ją najpierw rozżarzonymi obcęgami lub ucinano prawą rękę. W przypływie resztek „uczuć chrześcijańskich”, w drodze wielkiej łaski, duszono czasami skazanego
i pastwiono się nad martwym ciałem, oszczędzając nieszczęśnikowi mąk przedśmiertnych. Gdy kacerz umierał, pobożny lud śpiewał pieśń „Chwalimy Cię, wielki Boże”, którą intonował kapłan.
Krwawe żniwo Inkwizycja pontyfikalna „była najsroższą i najnielitościwszą. Kazała palić tysiącami Albigensów, Waldensów, franciszkanów, husytów, czarownice, szła poniżająco w służbę władz politycznych dla zadowolenia ich chciwości i mściwości, np. kiedy kazała spalić niewinnych templariuszów, niewinną Joannę d’Arc; niosła wszędzie rozpacz i postrach aż dotąd, dopóki królowie, zbrzydziwszy sobie jej samowolne górne poczynania, potrochu zabronili jej dostępu do swych państw. Powstaje pytanie, jak podobne okropności mogły być znoszone przez część Europy w ciągu stuleci. To się tłomaczy pojęciem, które Kościół zakorzenił był głęboko w sercu ludów: herezja, zbrodnia przeciw Bogu, była najcięższą ze zbrodni i wystawiała miasto, prowincję, naród na gniew niebios, na morową zarazę, na głód, na powodzie, jeśli nie była niezwłocznie i bezlitośnie powściągniętą. Heretyk winien być traktowanym jak zadżumiony lub raczej jak odzież zadżumionego, którą się rzuca w ogień bez skrupułu. Z drugiej strony, widowisko tych uroczystych egzekucyj, tych krwawych jatek, na które zbiegano się, jak na święto, zatwardzało serca, budziło instynkty atawistyczne srogości
15
i czyniło pospólstwo obojętnem na widok cierpień bliźniego. Prawdę mówiąc, nie trwanie właśnie instytucji inkwizytorskiej zadziwia, ale fakt, że stało się możliwem położyć jej kres” („Historia powszechna religii”). Popisem głupoty inkwizycji papieskiej była sprawa Galileusza, któremu uczyniono zarzut, że jego „niedorzeczności” (za Kopernikiem twierdził, że to Ziemia się obraca, a nie Słońce) są niezgodne z prawdą, gdyż przeczą historii Jozuego (ów bohater biblijny „wstrzymał Słońce”). Inkwizycja ogłosiła, że to bzdura „nie tylko heretycka w wierze, ale niedorzeczna w filozofji”. Galileusz był uczonym, ale nie bohaterem, zmuszony przez inkwizycję 16 czerwca 1633 r. „złożył odwołanie pokornie i na klęczkach”. Przypisywane mu słowa „A jednak się kręci” są nieprawdziwe. Znów Kościół nałożył nauce kaganiec... Urząd inkwizycji zniesiony został w swej dawnej formie w 1908 roku, kiedy to przemianowano go na Święte Oficjum, a następnie na Kongregację do spraw Doktryny Wiary działającą do dziś. Obecnie środki działania nowej inkwizycji są zupełnie inne niż te, które cechowały dawniej ten urząd. Niemniej wspomnijmy tych, którzy (wykluczeni z Kościoła) padli ofiarą nowej inkwizycji (dawniej spłonęliby na stosie jako heretycy): Hans Küng (1979), arcybiskup Hunthausen z Seattle, Eduard Schillebeeckx, Leonardo Boff, Charles Curran, Jacques Pohlers, John McNeill, Uta Ranke-Heinemann, Lauro Noguarir, Eugen Drewermann, Roman Kotliński – Jonasz (1999). MARIUSZ AGNOSIEWICZ (www.klerokratia.pl) Fot. arch.
Szantażyści N iezwykle użyteczny dla Kościoła zwyczaj straszenia klątwą przetrwał w Polsce aż do XX wieku! Trudno w to uwierzyć, ale elementy średniowiecznej mentalności dobrze się miały w Polsce jeszcze w okresie międzywojennym. Rodzime duchowieństwo nie bardzo rozumiało przemiany, jakie dokonywały się w Polsce po I wojnie światowej. Podczas wszelkich wyborów do parlamentu, kler w dalszym ciągu szafował klątwami, chcąc w ten sposób zmusić niepokornych do głosowania na takie, a nie inne listy wyborcze. Pomimo postawienia na porządku obrad pierwszego sejmu sprawy przeprowadzenia reformy rolnej, większość kleru była temu przeciwna. Znalazły się i takie wystąpienia, w których odsądzano chłopów od czci i wiary. W stenogramie sejmowym z 28 czerwca 1919 r. znajdujemy i takie zdanie księdza Lutosławskiego, który reformę rolną przyrównuje do podważania wiary, a samo wywłaszczenie nazywa zbrodnią rabunku i gwałtu. Na posiedzeniach sejmowych arcybiskup Teodorowicz – broniąc zagrożonych, wielkich majątków kościelnych – stwierdził, iż państwo nie ma prawa mieszać się do spraw posiadłości kościelnych. Wszystkich, którzy nie zastosowaliby się do tego stwierdzenia, arcybiskup straszył klątwą kościelną i wojną religijną. „Gdyby zaś zaniedbano się starać świadomie o pozwolenie apostolskie przy sprzedaży dóbr ponad wartość 30 tysięcy franków, ci wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób czy to sprzedawali, czy to na sprzedaż zgadzali
się, popadliby w ekskomunikę” – zakończył arcybiskup swoje sejmowe wystąpienie. Sprawa reformy została przegrana, ale chłopi często w okresie międzywojennym występowali w strajkach, starając się doprowadzić do jej przeprowadzenia. Ksiądz Krzyżan z Cerekwicy w powiecie żnińskim dla stłumienia wystąpień chłopskich sprowadził szwadron ułanów. Ci sprowadzali schwytanych chłopów przed księdza i tam katowali. Bili takiego delikwenta dopóty, dopóki ów nie chwycił księżej ręki, nie ucałował jej i nie wyznał, że „bardzo żałuje za grzechy i za to, że obraził księdza”. W tym miejscu nie wypada pominąć wypowiedzi ks. Stefana Wyszyńskiego z 1933 r., który w artykule „Wymowa strajków chłopskich” pisze, że przede wszystkim należałoby roztoczyć bierną czujność nad radykalizowaniem się wsi polskiej, należy również współdziałać z poczynaniami władz państwowych. Nawet sam rytuał klątwy w średniowiecznym wydaniu zachował się w okresie międzywojennym! Opis takiego zdarzenia znajdujemy w „Pamiętnikach chłopskich”. Odnosi się on do zdarzenia mającego miejsce w latach 30. w jednej z podsieradzkich wsi: „Proboszcz, chcąc się zemścić na małżonkach N.N. za to, iż pan N. występował przeciwko zagarnianiu na rzecz księdza majątku wiejskiego, stwierdził, że »wyklina ich z Kościoła po wszystkie czasy, nie wolno w ich dom wstępować, pochwalony mówić, u nich pracować, od nich coś nabywać lub kupować, na ich dom i mienie patrzyć – bo ktokolwiek by tego nie spełnił, będzie tak samo przeklęty jak i oni«” (pis. oryg.). WACŁAW KOPRAS
16
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
MITY KOŚCIOŁA
NIEWYGODNE PYTANIA (18)
W służbie ciemnoty (cd.) Ksiądz – Ojciec Pirożyński to zwykły, szary ksiądz dobrej woli, który chciał ostrzec ludzi przed szkodliwymi ideami. Dzieciak – To była reguła w czasach Indeksu (który istniał do schyłku lat 60.!). Dziś w najlepsze czytamy Żeromskiego na lekcjach, lecz dawniej biskupi wydawali przeciwko niemu listy pasterskie. Kilkanaście tygodni po jego śmierci Kościół nie tylko nie uszanował smutku rodziny, lecz za pośrednictwem biskupa Łozińskiego pisał: „...utwory jego stanowczo więcej szkody niż pożytku przynieść mogą i przynoszą. Jest to pisarz kochający się w brudach (...) zasługuje nie na pochwały, lecz, jako wielki grzesznik, na modlitwy o zmiłowanie boże”. Tenże sam biskup potępia przy okazji Marię Konopnicką, która też bezczelnie i dzisiaj zatruwa umysły młodzieży: „Duch ten umiał nadymać się głupią pychą i bluźnić Bogu”. Wcześniej rzucano również gromy na Juliusza Słowackiego i Adama Mickiewicza, gdyż obaj swoją twórczością podpadli Kościołowi. Znany w dwudziestoleciu poseł ks. Lutosławski przerobił Słowackiego na protestanta. Kiedy zaś w sejmowej debacie rozważano wydanie zbiorowe dzieł Mickiewicza na koszt państwa, gwałtownie protestował: „Dlaczego mianowicie dzieła te ma wydawać państwo z państwowych funduszów?”. Jeszcze w 1961 r. kuria
P
arcybiskupia w Poznaniu wydała dekret „w sprawie udzielania młodzieży pozwolenia na czytanie książek i pism zakazanych”. Było to akurat w okresie... Dni Oświaty, Książki i Prasy. Warto wiedzieć, że wielu z tych autorów, których dziś swobodnie czytamy, przez lata znajdowało się na kościelnym indeksie, m.in. G. Bruno (spalony razem z książkami), Galileusz, Kepler, H. Balzak, Bacon, Kopernik, Kartezjusz, Diderot, Hume, Locke, Rousseau, J. Bentham, Wolter, Kant, Darwin, Erazm z Rotterdamu, Rabelais, Boccaccio, Petrarka, Ockham, Abelard, Dumas, Flaubert, Michel de Motaigne, Monteskiusz, Anatol France, H. Heine, W. Hugo, La Fontaine, Lessing, Stendhal, E. Zola. Z polskich autorów m.in.: Biernat z Lublina, Marcin Bielski, Jan Ostroróg, Mikołaj Rej, Andrzej Frycz Modrzewski, Adam Mickiewicz. Prawie cały kanon naszych dzisiejszych autorów obowiązkowych, proszę księdza, był na indeksie!!! Kk. – Kościół przyczyniał się do rozwoju architektury, malarstwa. Istnieje przecież do dziś założona w Rzymie Papieska Akademia Nauk (powołana w 1936). D. – Stosunek Kościoła do nauki i sztuki, jeśli nie był niechętny i przeciwny, miał przede wszystkim jeden cel – podporządkowanie sobie tych dziedzin, aby nie rozwijały się poza wpływem kościelnym. Dlatego właśnie
aństwa katolickie były ostatnimi, które zniosły tę formę poddaństwa. Kościół długo uznawał niewolnictwo za instytucję społecznie pożyteczną i nie uczynił nic w celu jego zniesienia. Niewolnictwem była przecież wszelka forma zależności chłopstwa od klasztorów, płacenie danin na rzecz kleru oraz inne formy wyzysku. Zenon z Kition (około 336 – około 264 p.n.e.), filozof grecki, który nigdy nie słyszał o dekalogu, powiadał: „Człowiek nie może posiadać swego bliźniego na własność”. Chrześcijański moralista św. Augustyn głosił: „Stan niewolniczy słusznie włożony jest na grzesznika (...), pierwszą przyczyną niewoli jest grzech”. Zenon mówił: „Ci, co twierdzą, że posiadają swoich bliźnich na własność, spozierają w czeluść i zapominają o sprawiedliwości, która winna kierować światem”. Apostoł Paweł: „Niewolnicy, bądźcie posłuszni, z lękiem i drżeniem, panom według ciała, w prostocie serca waszego jak Chrystusowi, nie z obłudą, chcąc jakoby przypodobać się ludziom, ale jako niewolnicy Chrystusa, czyniący wolę Bożą ze szczerego serca, z życzliwą gorliwością wypełniając powinności, tak jak dla Chrystusa, a nie dla ludzi” (Ef 6, 5–7). W liście do Tytusa Paweł zobowiązuje adresata: „Sługi napominaj, aby panom swym byli poddani, starali się im podobać we wszystkim, nie spierali się z nimi, nie okradali ich, ale we wszystkim okazywali im wierność doskonałą, aby pod każdym względem byli chlubą dla nauki Boga, Zbawiciela naszego” (2, 9–10). Św. Ambroży głosił w IV wieku: „Niewola jest darem boskim”.
malarstwo, jakie nam z przeszłości pozostało, to głównie obrazy scenek biblijnych lub związanych ze świętymi. Urzekać miały tylko budowle sakralne. Na wszystko, co rozwijało się poza teologią, patrzono podejrzliwie i niechętnie. Nawet na zajęcia wychowania fizycznego! Na pierwszym polskim kongresie eucharystycznym „potępiono przesadny przerost sportu, który wyradza się w naszych czasach w pogański atletyzm...” („Gość Niedzielny”, nr 27/1930). A najwięcej niebezpieczeństw moralnych niesie zezwalanie na to dziewczętom: „Wszak wystawianie się na widok publiczny jest dla dziewcząt w najwyższym stopniu nieprzystojne... Potępiamy też z tego miejsca wychwalanie sportu” – ostrzega Pius XI w encyklice „O chrześcijańskim wychowaniu młodzieży” (1929). Kk. – Pilnuj się, szkrabie, bo możesz się doigrać! D. – A co, skarci mnie ksiądz ręcznie? Niedawno skazano jednego takiego katechetę. Dawniej takie metody były przez kler propagowane jako zdrowe. Nawet w encyklice papieskiej zostało to usankcjonowane: „Głupota przywiązana jest do serca dziecięcego, ale rózga karania wypędzi ją” (Pius XI, „O chrześcijańskim wychowaniu młodzieży”). Tę koncepcję pedagogiczną rozwinęli
Jan Chryzostom (około 354–407), chrześcijański pisarz, także „święty”, komentując list Pawła do Koryntian, pisał: „Niewolnik powinien poddać się swemu losowi; słuchając swojego pana – słucha Boga”. Często przywoływano przykład pokornego Łazarza. W 1789 r.
jezuici, którzy nauczali rodziców w jednej ze swych broszur: „Nie odejmuj od dziecięcia karności, bo jeśli go wybijesz rózgą, nie umrze. Wybijesz go rózgą, a duszę jego z piekła wybawisz (...) Złem jest, kiedy rodzice nigdy nie mają odwagi dziecka swego wybić” („O wychowaniu dzieci”, 1931). Kk. – Dość tego, nie mam zamiaru udowadniać ci, że Kościół troszczył się o wychowanie i zdrowe myślenie. D. – O tak! Rozwijano wiele pożytecznych dziedzin wiedzy. W szczególności demonologię, angelologię i tym podobne bajdurstwa. Wzorowym pomnikiem stanu, w jakim kler trzymał oświatę, jest pierwsza polska encyklopedia powszechnej
wiedzy zredagowana w XVIII w. (!) przez błogosławionego ojca Benedykta Chmielowskiego pt. „Nowe Ateny”. Taką m.in. wiedzą karmiono ówcześnie szlachtę: „Czart, gdy w człeka wstępuje, ma do niego ingres którędykolwiek, najczęściej jednak przez usta”. Wśród haseł znajdujemy informacje o feniksie, o gryfach, o jednorożcu, o syrenach, wiele o smokach. Niezwykle interesujące znajdujemy tam definicje zwierząt. Np. kozy: „śmierdzący rodzaj zwierząt,
w lenno. Św. Augustyn stwierdza, że „nie należy do zadań Kościoła uczynić niewolników wolnymi, lecz uczynić ich dobrymi”. To samo powtarzały papieskie encykliki wieków XVIII–XX. Pozornie wykazując troskę o biednych, swoimi apelami papieże hamowali potencjalne zarze-
Kościół a niewolnictwo Chrześcijaństwo w początkowej fazie rozwoju było religią nędzarzy i wyrzutków. Paradoksalnie jednak właśnie w chrześcijaństwie niewolnictwo przetrwało najdłużej. katolicki ksiądz Ignacy Grabowski niewolnictwo uzasadnił faktem przebywania Jezusa w poddaństwie u swoich rodziców do trzydziestego roku życia. Pisał: „Poddanych uwalniać nie wolno i nie można. Nie wolno, bo byłoby to odjęciem wolności i prawa boskiego i ludzkiego, bądź spadkiem, bądź nabyciem uwiecznionej”. Niewolnictwo znalazło bardzo szerokie zastosowanie właśnie w Kościele oraz jego naukach społecznych. To ze „Stolicy Piotrowej” szły w świat nauki o tym, że w zamian za obecne cierpienia biedak i niewolnik będą używać wiecznej szczęśliwości na tamtym świecie, a bogacze będą cierpieli; naturalnie nie dotyczyło to bogaczy kościelnych, gdyż oni byli „ubodzy duchem”... Jeżeli na pewnym etapie rozwoju cywilizacji ludzkiej niewolnictwo zaczęło zanikać, to tylko dlatego, że przekształciło się ono w bardziej subtelną formę, a mianowicie
wie buntu lub rewolucji, współpracując z władcami świeckimi, naturalnie – za złoto, nadania i przywileje. W okresie kiedy „kulturotwórcze” chrześcijaństwo mordowało rdzennych mieszkańców Ameryki Płd. rękoma Hiszpanów, na żądanie autorytetów kościelnych został wprowadzony handel niewolnikami. Jeden z wybitniejszych teologów katolickich, Yves Congar, za pontyfikatu dobrego papieża Jana XXIII (1958–1963) głośno powiedział słowa prawdy, które nie mogły przejść przez usta najwyższym dostojnikom Kościoła: „Ujawnia się dramatyczny moment w historii rozwoju nowoczesnego chrystianizmu, a mianowicie jego niezgodność z treścią Ewangelii”. Kościół miał niewolników i był konsekwentny w swoich działaniach na rzecz utrzymania instytucji niewolnictwa. Co prawda rzymscy cesarze
w Piśmie Świętym znaczą grzesznych i potępionych, mających stać na dniu ostatnim na lewicy...”; małpa: „Wielką ma antypatią, albo wrodzoną nienawiść z Żółwiem”; sfinks: „zwierz w ziemi Murzyńskiej, w kraju Troglodytów, z rodzaju małp, podobny wyższą częścią alias od głowy człekowi, z piersiami niby białogłowskiemi, kosmaty, z ogonem czarnym długim”. Najsłynniejsza jednak definicja należy do konia: „Koń – jaki jest, każdy widzi”. Kler zajmował się innymi,
równie cennymi naukami. Kiedy na zachodzie Newton kładł podwaliny nowoczesnej fizyki, u nas w Polsce ksiądz Bernardyn Tyszkowski wykładał o tym, jak tworzą się upiory, kiedy umrze ciężarna Żydówka, a w mogile zrodzi się płód. W szkołach przykościelnych, jak podaje historyk Smoleński, w XVIII w. rozważano problemy typu: „Czy kobieta jest człowiekiem, czy nie?”. Całe szczęście, że kaganek oświaty Kościołowi odebrany już został (choć nie do końca), że możemy się uczyć tego, co jest wprawdzie mniej słuszne, ale i mniej fałszywe. M.A. www.klerokratia.pl
chrześcijańscy, tak przecież ulegli i podlegli klerowi, grozili panu śmiercią (zgodnie z prawem), gdy ten zadawał swojemu niewolnikowi szczególnie okrutne i wyrafinowane tortury, w następstwie których nastąpiła śmierć, ale jednocześnie głoszono, iż nie należy nigdy oskarżać pana, jeżeli niewolnik zmarł w trakcie „łagodnego karania” lub z powodu innych cierpień mu zadanych, jeżeli nie miały one na celu uśmiercenia poddanego. Żaden z tzw. ojców Kościoła nie wspomina niewolnictwa jako rzeczy niemoralnej, haniebnej i nieludzkiej. Synod odbyty w IV w. w Orleanie postanowił, że potomkowie niewolników mają nimi pozostać przez całe życie. Synod w Agarcie w roku 506 orzekł, że nie jest rzeczą dobrą, aby niewolników klasztornych zwalniano, bowiem mnisi sami musieliby zająć się codzienną pracą. Na synodzie w Toledo w VII w. grożono biskupom piekłem, gdyby uwolnili poddanego Kościoła, nie dając stosownej rekompensaty z własnych dochodów, dlatego że „niepobożnie jest narażać Kościół na straty”. Za Leona IX (1049–1054) kobieta, której udowodniono, że oddała się duchownemu w obrębie Rzymu, zostawała niewolnicą pałacu laterańskiego. Chociaż droga do zniesienia niewolnictwa była długa i wiodła przez stulecia, to rola Kościoła w zniesieniu tej formy wyzysku jest żadna. Jeżeli ludzkość wznosiła się na wyżyny moralności, postępu i rozwoju kulturowego, czyniła to wbrew Kościołowi, nie bacząc na wskazówki papieży. BOGDAN MOTYL
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
SŁOWIAŃSCY BOGOWIE (XVI)
Olimp Długosza Na zakończenie cyklu o rodzimych bogach Słowian należy dodać kilka słów o istotach wymienianych przez kronikę Jana Długosza, gdyż imiona przez niego podane do dziś pokutują w romantycznych wizjach naszej kultury. Czytamy w kronice Jana Długosza, iż Polacy, gdy byli „bałwochwalcami, wierzyli i czcili mnóstwo bogów i bogiń”. Autor podaje imiona Jowisza, Marsa, Wenery, Plutona, Diany i Cerery. Za najwyższego boga uznaje więc Jowisza, którego rzekome imię słowiańskie to Jessa. Mars nosić miał imię Łada, jako „wódz i bóg wojny”, któremu „cześć oddawali bardzo dzikimi obrządkami”, Wenera zaś miała być zwana Dzidzieylą, jako bogini małżeństwa, która błogosławiła potomstwu i darowała „obfitość synów i córek”. Bogiem podziemia był Pluton, czyli Nija, opiekun dusz, do którego modlono się o lepszy los pośmiertny. Matrony i dziewice oddawać miały „cześć poprzez składanie jej posągowi wieńców” Dianie, czyli Dziewannie, a rolnicy czcili Cererę „na wyścigi składając jej ziarna zbóż”, zwąc ją Marzanną. Dalej autor tłumaczy, że dwie ostatnie boginie zażywały szczególnej czci, gdyż państwo Lechitów leżało pośród lasów, o których starożytni wierzyli, że włada nimi właśnie Diana, a ponieważ kraj ten potrzebował dostatku, stąd wzięła się pozycja Cerery-Marzanny jako „matki
i bogini urodzajów”. Pra-Polacy wierzyć też mieli, iż pogoda jest bogiem i zwali ją rzekomo Pogodą, „był też
Żywia – grafika S. Jakubowskiego
bóg życia, zwany Żywie”. Długosz pisze o świątyniach, posągach, świętych gajach i kapłanach sprawujących kult, oraz „ofiarach i całopaleniach bydła i trzód, niekiedy zaś z ludzi wziętych do niewoli”. Około Zielonych Świąt urządzane były tłumne igrzyska na cześć owych „gminnych bogów (...), odprawiano zaś je przez bezwstydne i lubieżne przyśpiewki i ruchy, przez klaskanie w dłonie i podnietliwe zginanie
BÓG I BOGOWIE się oraz inne miłosne pienia (...) z zachowaniem rytuału”, a zwano owo święto „stadem”. Długosz kronikę swą pisał w drugiej połowie XV w., czyli 500 lat po przyjęciu oficjalnego chrztu, więc nie miał informacji o rozwiniętym kulcie bogów. Polegać musiał na źródłach wtórnych, podających imiona rzekomych demonów, których poganie mieli czcić. Całość uzupełniał wiadomościami o kulturze klasycznej, skąd zaczerpnął hierarchię i pokrewieństwo rzekomego panteonu polskiego. Skąd więc owe niestworzone imiona? Otóż z wcześniejszych kazań i statutów, w których gani się pląsy i śpiewy, „w których wzywają nazwy bałwanów: łado, ileli, jasza, tija, co zwykle praktykują w Zielone Świątki”. Kościół tępił wszelkie przejawy wesołości jako cielesne występki z piekła, zabraniał unoszenia rąk i poklaskiwania, jakoby na uciechę diabła. Jessa jest starym zawołaniem „oby!”, zaś „łada” to określenie oblubienicy (oblubieńca) podczas wesela i występuje jako refren wielu pieśni weselnych, a „ładkować” znaczy na Rusi śpiewać pieśni weselne. To właśnie z wszelkich przyśpiewek i wykrzykników ukuto rzekomy Olimp polski. Marzanna to także żadna bogini, ale personifikacja zimy, a może nawet wyłącznie nazwa bałwana, którego paliło się lub topiło z ustąpieniem zimy. Rewelacje Długosza potwierdzają się wyłącznie w przypadku Żywi i Pogody, gdyż już Helmold (XII w.) pisał, iż Połabianie czczą boginię imieniem Siwa, co z pewnością odczytać należy jako Żywa. IGOR D. GÓREWICZ Repr. archiwum
RELIGIE WCZORAJ I DZIŚ (12)
Wybrany przez duchy Pojęcie szamana wiąże się tradycyjnie z obszarem Syberii i Azji Środkowej, gdzie oznacza człowieka pośredniczącego między światem ludzi a światem mocy i duchów rządzących kosmosem. Szamanizm cechuje dość pogmatwana, złożona i niekonsekwentna wizja rzeczywistości. Kosmos stanowi w nim jedność bez wyraźnego rozróżnienia materii i ducha, bez hierarchii zamieszkujących go istot i bez jakiegokolwiek planu rozwoju. Świat po prostu jest i ludziom wyznającym szamanizm całkowicie to wystarcza. Nie poszukuje się zatem ani jego sensu, ani też przeznaczenia, początku czy końca. Nie można też mówić jeszcze o pojęciu bóstwa w takim rozumieniu, jakie znamy z zaawansowanych systemów religijnych. Centralną postacią kultu jest szaman. Zostaje nim człowiek szczególny, wybrany przez duchy. Mamy więc do czynienia z powołaniem, i to powołaniem przyjmowanym bardzo niechętnie, któremu wybraniec zazwyczaj mocno się opiera, pragnąc raczej uwolnienia od uciążliwej misji aniżeli jej wypełnienia. Pierwsze objawy wybraństwa ujawniają się zwykle w okresie dojrzewania, co można niewątpliwie łączyć z zaburzeniami
hormonalnymi i fizjologiczną przebudową organizmu młodego człowieka. Dręczą go wtedy koszmarne sny, ma widzenia, bez zauważalnego powodu tańczy i śpiewa bądź śmieje się, czasem płacze, okazuje nagłą bojaźń, a bywa, że nawet ucieka do lasu. To psychiczne niezrównoważenie i kłopoty z akceptacją siebie oraz społeczności są dla ogółu wyraźnymi wskazówkami, że działają tu moce pozaludzkie i to duchy pragną zmusić danego człowieka do współpracy. Jak zatem widać, funkcja szamana nie jest kwestią wyboru społecznego albo indywidualnej decyzji człowieka pragnącego pełnić tę rolę. Nie ma więc dziedziczenia urzędu i dzieci szamana niekoniecznie muszą pójść w ślady ojca lub matki. Z drugiej jednak strony, zdarzały się całe ich dynastie. Zapewne można tu dopatrywać się czynnika genetycznego, wzmocnionego dodatkowo odpowiednią atmosferą panującą w domu, albo nawet poczuciem obowiązku. Szamani zazwyczaj wyróżniają się odpowiednim strojem, choć od przełomu XIX–XX w. niektórzy przestali nosić tradycyjne ozdoby. Na początku kariery młody szaman nosi ledwie parę amuletów, ale w miarę upływu czasu ich liczba wzrasta.
Wykonują je dla niego inni członkowie wspólnoty, przelewając w nie część własnej energii, czyli jakąś cząstkę energii społeczności. Dzięki temu moc szamana rośnie i stopniowo rośnie też jego mistyczne zakorzenienie wśród ludzi, których reprezentuje. Oczywiście, skuteczność odprawianych przez niego modłów, dokonane uzdrowienia i udane proroctwa przysparzają mu zwolenników, a wraz z nimi nowych amuletów niczym medali przyznawanych za zasługi. Innymi słowy, magiczna siła szamana ma swoje zakotwiczenie w społeczności. Ukoronowaniem jego kariery i znakiem akceptacji ze strony współplemieńców jest przyznanie mu prawa do noszenia specjalnego płaszcza. Zawsze jest to imitacja jakiegoś zwierzęcia, które uosabia określone moce natury, a według mitów jest totemicznym przodkiem danego ludu. Przybierając symbolicznie postać totemu, szaman powraca do praźródeł swojego plemienia i dosięga samego jądra wierzeń stanowiących o plemiennej tożsamości i poczuciu wspólnoty. Staje się więc rodzajem soczewki skupiającej mityczną przeszłość i teraźniejszość oraz moce duchów i społeczeństwa. LESZEK ŻUK
„Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu: bo beze mnie nic uczynić nie możecie” (J 15, 5). W porównaniu tym Jezus użył starotestamentowego obrazu winnicy, która nierozłącznie związana była z Izraelem jako „winnicą Pana Zastępów” (Iz 5, 7). Dlatego jednak, że Izrael często sprzeniewierzał się Bogu i w końcu stał się jak „krzew zwyrodniały i dziki” (Jer 2, 21; Oz 10, 1–4), Chrystus posłużył się tą przenośnią, aby przestrzec przed pustą religijnością (J 15, 6), ale przede wszystkim, aby przedstawić jedyny i skuteczny sposób na owocne życie. Jezus najpierw podkreśla, że to on jest „prawdziwym krzewem winnym” (J 15, 1). A to znaczy, że o zbawieniu nie decyduje przynależność do jakiejkolwiek organizacji re-
17
tak mocny nacisk położony został na potrzebę ścisłej więzi z Chrystusem. Bowiem tylko dzięki niemu możemy owocować. Owoce Ducha rodzą się tylko we wspólnocie z Chrystusem (Gal 5, 22–23). Aby jednak osiągnąć ten szczęśliwy cel, niezbędny jest pewien wysiłek i czas. Winny krzew ma to do siebie, że wymaga nieustannej pielęgnacji i niemało czasu, zanim zacznie rodzić owoce. Podobnie jest z tymi, którzy należą do Chrystusa. Jeśli wierzą całym sercem, okazują posłuszeństwo i poddają się zupełnemu kierownictwu i prowadzeniu Chrystusa, i pozwalają mu nad sobą pracować, wówczas zaczynają owocować. Jaki jest tego rezultat? Po pierwsze, „jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem” (2 Kor 5, 17), „do wszelkiego dobrego dzieła przygotowanym” (2 Tym 3, 17). A to znaczy, że owocne życie przynosi ogromny pożytek innym. Takie jest bowiem przeznaczenie owocującej latorośli. Z jej owoców przede wszystkim korzystają inni! Po drugie, owocne życie przy-
PRZYPOWIEŚCI JEZUSA (14)
O winnym krzewie i latoroślach ligijnej, ale ścisła więź z nim samym. Zwracał na to uwagę już Jan Chrzciciel (Mt 3, 9–10), a później apostoł Piotr (Dz 10, 34–35) i apostoł Paweł (Gal 3, 26–29). Posługując się więc obrazem winnicy, Chrystus zwrócił uwagę na potrzebę bliskiej i trwałej wspólnoty wyznawców z nim samym. Ta jedność, mimo naszego zaangażowania, jest jednak dziełem bożym. Ponieważ to „Bóg zesłał Ducha Syna swego do serc waszych, wołającego: Abba, Ojcze!” (Gal 4, 6). I dlatego ta szczególna „wspólnota Ducha Świętego” (2 Kor 13, 13) pozwala na osobiste i głębokie przeżywanie łączności z Chrystusem, który jest jedyną głową i zbawicielem odkupionych (Ef 5, 23). Tak więc ta prawdziwa jedność ducha jest możliwa tylko w „prawdziwym krzewie winnym” – w Chrystusie! Dotyczy to nie tylko duchowego zjednoczenia z nim, ale i jedności wszystkich wierzących. Następna sprawa, którą porusza Chrystus, dotyczy wydawania owoców. Tak jak zbawienie i jedność zależne są od trwania w Chrystusie, tak też i owocne życie. Jezus powiedział: „...beze mnie nic uczynić nie możecie” (J 15, 5). Jeśli jednak trwamy w Chrystusie „i słowa Jego w nas trwać będą” (w. 7), a czyny będą poprzedzać słowa (Jk 1, 22), wówczas będziemy mogli powiedzieć podobnie do ap. Pawła: „Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie!” (Fil 4, 13). Możemy więc czynić dobrze wszystkim (Gal 6, 10), ponieważ „Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują” (Rz 8, 28). Bóg chce uczynić nas błogosławieństwem dla innych. Stąd
czynia się do chwały bożej. Jezus powiedział: „Przez to uwielbiony będzie Ojciec mój, jeśli obfity owoc wydacie” (J 15, 8). Owocne życie pobudza więc innych do oddania chwały Bogu (Mt 5, 16; 1 P 2, 12). Następnie, takie życie upoważnia nas do tego, aby w imieniu Jezusa prosić Boga o wszystko to, co jest niezbędne do życia i pobożności. Jest więc jednym z podstawowych warunków skutecznej modlitwy (J 15, 7). I wreszcie życie na podobieństwo Chrystusa jest najlepszą gwarancją zupełnej i trwałej radości. (J 15, 11). Przypowieść o winnym krzewie i latoroślach uczy więc, jak prowadzić zwycięskie i owocne życie. Jest ono osiągalne dla wszystkich, którzy żyją na co dzień w ścisłym zespoleniu z Chrystusem. Praktyczny wyraz dajemy temu, przestrzegając przykazań, które zachowywał sam Jezus (J 15, 10). Nie chodzi więc o samo tylko przyjście do Jezusa (Mt 11, 28) i przyjęcie go (J 1, 12), ale o konsekwentne naśladowanie go na co dzień (Mt 11, 29; Łk 9, 23). Apostoł Paweł ujął to tak: „Jak więc przyjęliście Chrystusa Jezusa, Pana, tak w nim chodźcie” (Kol 2, 6). BOLESŁAW PARMA
18
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
BEZ DOGMATÓW
N
ie istnieje żadna „obiektywna prawda” o prawach obydwu narodów do tzw. Ziemi Świętej. Wszystko co mamy, to propagandowa mitologia. Oczywiście istnieją obiektywne fakty, można starać się je odtworzyć, co nie jest zresztą łatwe, bo obydwie strony produkują szum informacyjny na użytek wojny. Natomiast interpretacja wydarzeń, a przede wszystkim filozofia historii obydwu narodów, to już prawdziwy gąszcz ideologiczny.
przez obie strony palestyńsko-izraelskiej wojny.
Mit narodu palestyńskiego Mniej więcej w latach 50. propaganda arabska powołała do bytu tzw. naród palestyński. Palestyńczykami jest więc ludność arabska (muzułmańska i chrześcijańska) zamieszkująca tereny obecnie będące częścią Izraela lub tzw. tereny okupowane. Do tego narodu należą też ci, któ-
nigdy nie istniało żadne państwo palestyńskie. Według propagandy izraelskiej natomiast, ojczyzną Arabów palestyńskich jest Jordania, czyli część tzw. Terytoriów Mandatowych, podzielonych w 1948 r. na część żydowską i arabską. Tak więc – zdaniem Izraela – istnieje „państwo palestyńskie”, które nazywa się Jordania (notabene: mieszka tam więcej Arabów palestyńskich niż zajordańskich!) i nie ma potrzeby tworzenia nowego, kosztem terenów uważanych za historycznie żydowskie.
może grupą etniczną albo religijną? Ale w takim razie co począć z faktem, że większość Żydów to ludzie niepraktykujący, a nawet niereligijni? Z końcem XIX w. ruch syjonistyczny pod przywództwem Teodora Herzla zaczął głosić, iż naród żydowski ma prawo do własnej ojczyzny. Ponieważ uznano, że najlepszym
Dwie prawdy, dwa kłamstwa Przynajmniej od trzydziestu lat światowa opinia publiczna podzieliła się w sprawie konfliktu bliskowschodniego na dwa wrogie obozy. Po roku 1967, kiedy ZSRR i kraje satelickie poparły zdecydowanie Palestyńczyków, ludzie o poglądach lewicowych przyjaźnie nastawili się do Arabów i skłonni byli powielać ich interpretację wydarzeń. Z kolei Amerykanie zdecydowanie związali się z Izraelem oraz jego racjami geopolitycznymi. Idący tym tropem ludzie o poglądach zachowawczych (nie licząc oczywiście antysemitów), skłonni są na ogół popierać argumenty propagandy izraelskiej.
Mimo upadku bloku socjalistycznego, z którym flirtowała Organizacja Wyzwolenia Palestyny, sympatia światowej lewicy pozostała po stronie Arabów, w znacznej mierze na złość polityce USA i ich sojusznika – Izraela, po części zaś z tego powodu, że lewicowcy z natury darzą sympatią tych, którzy przegrywają i są ubożsi (tzw. uciemiężeni), a Palestyńczycy niewątpliwie nie są triumfatorami w tym konflikcie. Z oczywistych względów po stronie Palestyny opowiadają się kraje arabskie i islamskie. Ponieważ misją naszej redakcji jest rozprawianie się z mitami i tworami propagandowymi, niezależnie od tego, kim są ich twórcy, postanowiliśmy omówić kilka najpopularniejszych bajek rozpowszechnianych
Każda ze stron konfliktu na Bliskim Wschodzie przedstawia swoją własną wersję wydarzeń oraz jedynie słuszną interpretację historii ziem Palestyny/Izraela. rzy uciekli z tych ziem przed działaniami wojennymi i terrorem bojówek żydowskich. Palestyńczycy milionami zamieszkują kraje ościenne (zwłaszcza Jordanię), są obecni na całym niemal świecie. Twierdzą oni, że ponieważ są narodem, a ich ojczyzną jest Palestyna, mają prawo do swojej ziemi, okupowanej przez Izraelczyków. Jeszcze do niedawna prawie wszyscy Palestyńczycy (z Jasirem Arafatem na czele) negowali legalność istnienia Izraela i domagali się wywiezienia Żydów do krajów ich pochodzenia. Dopiero w wyniku kompromisu z lat 90. OWP zaakceptowała istnienie państwa żydowskiego w granicach z 1967 r. Oczywiście, akceptacji takiej nie było ze strony skrajnych organizacji islamskich, o których później. Izraelczycy ze swej strony ignorowali istnienie nowego narodu, wykazując jego sztuczność, powołując się na historię i dowodząc, iż wielu członków tzw. narodu palestyńskiego to Arabowie przybyli zewsząd na początku XX wieku, by pracować w przedsiębiorstwach zakładanych przez napływających do Palestyny Żydów. Ponadto propaganda izraelska zwraca uwagę na fakt, iż do 1967 r. tereny obecnej Autonomii Palestyńskiej były okupowane przez Egipt i Jordanię, które to kraje wcale się nie kwapiły do stworzenia wolnego państwa palestyńskiego. Dziwnym trafem Palestyńczycy też jakoś wtedy nie cierpieli pod wrogą okupacją na brak własnego państwa; jego nieistnienie zaczęło im doskwierać mocno dopiero po zajęciu tych terenów przez Izraelczyków. Co ciekawe, Jordania i Egipt, które same nie stworzyły wolnej Palestyny, dopiero w latach 70., czyli po izraelskiej aneksji, zaczęły popierać jej utworzenie. Izraelczycy zwracali uwagę, zresztą zgodnie z prawdą, że
Jakkolwiek sztuczne i propagandowe by było powstanie narodu palestyńskiego, nie można ignorować w obecnej sytuacji jego realnego istnienia! Dziesięciolecia walki i ideologizacji zrobiły swoje i Arabowie z Palestyny naprawdę wierzą w istnienie swojego narodu i czują się jego członkami. Nikt i nic już tego nie zmieni; zaakceptował to w końcu Izrael, godząc się pod naciskiem pierwszej intifady (powstania palestyńskiego z lat 1987–1993) na powstanie Autonomii Palestyńskiej, czyli de facto niepodległego państwa. W tym miejscu stosowne będzie pewne porównanie. Jako naród mieliśmy ogromne szczęście, że propaganda niemiecka po II wojnie światowej nie wpadła na pomysł utworzenia np. narodu Ślązaków języka niemieckiego, albo narodu Pomorzan tegoż samego języka. Co byśmy poczęli, gdyby diaspora tych „narodów” w Niemczech zaczęła się domagać powrotu do ojczyzn, a ich resztki na terytorium PRL rozpoczęłyby walkę narodowowyzwoleńczą przeciwko polskim najeźdźcom... Nie mielibyśmy innego wyjścia – trzeba byłoby stworzyć „Autonomię Śląską” i „Autonomię Pomorską”, no bo jak tu pozbawić narody ich ojczyzn? Nie negujemy praw narodu palestyńskiego. Chcemy jedynie zwrócić uwagę na fakt, że historia bywa przewrotna, a tzw. racja historyczna to rzecz co najmniej względna.
Mit narodu izraelskiego To jeszcze bardziej zawiły problem. Bo najpierw trzeba by ustalić, czy istnieje coś takiego jak naród żydowski, a później pokazać, jak z części tegoż wyodrębnił się naród izraelski. Czy „naród” będący od stuleci integralną częścią dziesiątek innych narodów jest „prawdziwym narodem”, czy
miejscem dla żydowskiego państwa będzie (z przyczyn historycznych, a nie religijnych) Palestyna, zaczęto zachęcać Żydów do emigracji na Bliski Wschód. Rozpoczęto starania o międzynarodowe poparcie dla stworzenia żydowskiego organizmu państwowego. Na początku syjonistyczna propaganda szła opornie, traktowana jako dziwactwo przez znaczną część samych Żydów i społeczność międzynarodową. Znaczenie i szersze poparcie Teodor Hertzl zdobyła dopiero w dwudziestoleciu międzywojennym. Koszmar holocaustu był jednocześnie triumfem argumentacji syjonistycznej; okazało się, że ci Żydzi, którzy mieszkali na terenach Palestyny, bezpiecznie przetrwali rzeź nazistowską. Opinia światowa wstrząśnięta skutkami II wojny światowej przyznała Żydom prawo do własnego państwa w 1948 r. Ale komu właściwie przyznano to prawo – Żydom czy syjonistom? Mimo ewidentnego sukcesu, jakim jest istnienie państwa izraelskiego, które rozwija się, odnosi sukcesy i to mimo zapiekłej nienawiści sąsiadów, większość osób żydowskiego pochodzenia na świecie nie kwapi się do osiedlenia w Izraelu. Do Palestyny ściągnęli
na ogół Żydzi z krajów ubogich lub tych, w których ustawicznie ich prześladowano (np. z Polski), a także wyznawcy ideologii syjonistycznej z całego świata. W samych Stanach Zjednoczonych mieszka przecież więcej Żydów niż w Izraelu i na terytoriach okupowanych razem wziętych! Mimo, że Izrael cieszy się na ogół poparciem diaspory żydowskiej, nie brak takich osób żydowskiego pochodzenia, które się z nim nie identyfikują, a nawet negują legalność jego istnienia (o tym dalej)! Stwierdzenie więc, że Izrael jest państwem narodowym Żydów (cokolwiek znaczy słowo „Żyd”) jest co najmniej daleko idącym uproszczeniem. W związku z powyższymi w propagandzie arabskiej pojawił się stosunkowo wcześnie wątek negujący istnienie narodu izraelskiego. Cóż to za naród, jaką on ma historię? Czy nie jest to po prostu zlepek różnych grupek złączonych etnicznym pochodzeniem, religią oraz jak najbardziej sztucznie wskrzeszonym z martwych językiem hebrajskim (przybysze mówili bowiem rozmaitymi językami, w tym dwoma żydowskimi – jidysz i ladino)? Tak argumentowali Arabowie wbrew postanowieniu Narodów Zjednoczonych. Ponieważ nie istnieje naród izraelski, więc nie ma on prawa do żadnej ojczyzny, a Palestyna należy się Palestyńczykom, których zresztą nikt nie pytał o zdanie, czy życzą sobie żydowskiego osadnictwa i państwa – argumentują dalej wrogowie Izraela. Arabowie głosili potrzebę zniszczenia państwa żydowskiego i wywiezienia Żydów do krajów ich pochodzenia. Palestyńska propaganda nie liczy się jednak z faktami. Czy to się Arabom podoba, czy nie, istnienie narodu izraelskiego jest faktem, a poczucie narodowej wspólnoty umocniło się w walce o istnienie państwa. Ponadto wyrosły już całe pokolenia Żydów urodzonych na terenie „Ziemi Świętej”, którzy nie znają innej ojczyzny niż Izrael. Część Palestyńczyków przyjęła te fakty do wiadomości – porozumienie palestyńsko-izraelskie z Camp David nie tylko powołało do istnienia Autonomię, ale było też zaakceptowaniem przez OWP bytu państwowego Izraela. (Cdn.) ADAM CIOCH Fot. arch.
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
LISTY Człowiek jest bezcenny Chciałabym odpowiedzieć na pytanie Pana Andrzeja z Kalisza („FiM” nr 19). Od paru lat jestem neopoganką i może nie znam się zbyt dobrze na Biblii, ale jak Bogu, który mówi o wzajemnej miłości i Sam poświęca Swoje życie dla ludzi, może być wstrętne czyjekolwiek życie? Jak może Pan być „przeszkodą” dla Boga, który oddał za Pana życie? Taki Bóg kocha wszystkich jednakowo, bo są Jego dziećmi i nieważne, jaka jest ich orientacja seksualna. To ludzie, nie Bóg wykorzystują to, że Biblię można
LISTY OD CZYTELNIKÓW
interpretować w różny sposób do swoich brudnych intryg. Dlatego ja odeszłam z Kk. Też kiedyś cierpiałam na depresję właśnie z powodów religijnych, ale znalazłam światło w tunelu. Teraz jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. Może to doda Panu troszkę otuchy. Proszę nie pozwolić, żeby inni Pana zniszczyli. Każdy człowiek jest bezcenny i będzie to okropna strata, jeśli będą to Pana ostatnie urodziny. Rahanna z Łodzi
Na służbę kleru! Z wielką uwagą czytałem artykuł pt. „Tokowanie” napisany przez redaktora naczelnego. Nareszcie
znalazł się ktoś, kto obiektywnie ocenił zdrajców narodu polskiego! Panowie Kwaśniewski i Miller do takich godności w PRL nie doszliby nigdy! Zmęczony trwającym bałaganem w kraju naród liczył, że ludzie urodzeni, wychowani i wykształceni za pieniądze podatników – członkowie PZPR, zajmujący wysokie stanowiska w aparacie partyjnym – okażą się wiernymi synami własnego narodu. Życie udowodniło, że wyparli się wyborców, przechodząc na służbę kleru! Czy ci panowie i wielu im podobnych zapomnieli, komu służyć powinni?! Za zdradę ojczyzny i narodu jest tylko jedna kara. Zbliżają się wybory. „Solidarność” przekształciła się, ale smród pozostał wraz z panującym
bezprawiem. Rzodkiewkowcy z SLD ręce zajęte mają noszeniem baldachimów. Chaos i bezprawie opanowały cały kraj. Jedynym ratunkiem jest ucieczka do Unii!..., żeby zdjąć z siebie odpowiedzialność! R. Szpalik, Swarzędz
Śmiech i politowanie Przystąpienie Polski do UE jest traktowane w świecie z przymrużeniem oka: Polska jest postrzegana jako kraj biedny, zacofany, fanatycznie rozmodlony. Gdy ten kraj wejdzie do Unii na proponowanych zasadach – oznacza to klęskę dla narodu polskiego. Bogactwa z Zachodu są w stanie zawładnąć wszelkimi
Marzysz o koszulce „Faktów i Mitów”, patrz str. 2 nazwa odbiorcy
BŁAJA NEWS
10601493 330000199492 odbiorca:
BŁAJA NEWS Sp. z o.o. ul. Piotrkowska 94 90-103 Łódź kwota:
10,00 PLN
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
zleceniodawca:
nazwa odbiorcy cd
Polecenie przelewu / wpłata gotówkowa
DOWÓD / POKWITOWANIE DLA ODBIORCY
nr rachunku odbiorcy cd
i.k.
ul. Piotrkowska 94, 90-103 Łódź
numer rachunku odbiorcy
10601493
330000199492
kwota słownie
waluta
dziesięć złotych
PLN
kwota
1 0 , –
nr rachunku zleceniodawcy (przelew)
odcinek dla banku odbiorcy
nr rachunku odbiorcy
nazwa zleceniodawcy (imię i nazwisko) nazwa zleceniodawcy cd (adres) tytułem
KOSZULKA – rozmiar ............ wzór .....
stempel dzienny
Opłata
.......................... Opłata
data, pieczęć, podpis(y) zleceniodawcy nazwa odbiorcy
BŁAJA NEWS
nr rachunku odbiorcy cd
330000199492 odbiorca:
BŁAJA NEWS Sp. z o.o. ul. Piotrkowska 94 90-103 Łódź kwota:
10,00 PLN _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ zleceniodawca:
nazwa odbiorcy cd
Polecenie przelewu / wpłata gotówkowa
DOWÓD / POKWITOWANIE DLA ZLECENIODAWCY
10601493
i.k.
ul. Piotrkowska 94, 90-103 Łódź
numer rachunku odbiorcy
10601493 kwota słownie
dziesięć złotych
330000199492 waluta
PLN
kwota
1 0 , –
nr rachunku zleceniodawcy (przelew)
nazwa zleceniodawcy (imię i nazwisko) nazwa zleceniodawcy cd (adres) tytułem
KOSZULKA – rozmiar ............ wzór .....
stempel dzienny
Opłata
.......................... Opłata
data, pieczęć, podpis(y) zleceniodawcy
odcinek dla banku zleceniodawcy
nr rachunku odbiorcy
19
dziedzinami gospodarki, będą mieć także wpływ na politykę – i chyba o to chodzi. Polacy będą stanowić tanią siłę roboczą dla zagranicznych potentatów. Czy prezydent Kwaśniewski, budowniczy kościołów, nie czyta gazet, nie ogląda wiadomości – chyba ma antenę satelitarną?! (chodzi mi o wiadomości ze świata!). Kościoły niemieckie świecą pustkami, a zapełnione są tylko podczas mszy polskich! Niech sobie pan Kwaśniewski zapamięta – narobi bałaganu, za który kiedyś (być może) będzie sobie „pluł w brodę”. No cóż, jego kadencja niedługo się skończy i pozostawi za sobą smród! Postawa Kwaśniewskiego budzi u nas tylko śmiech i politowanie. Podziwiam prezydenta Schrödera, który zapowiedział, że nie życzy sobie żadnych religii, żadnych wiar w rządzie! Kościół i państwo są rozdzielone! I jestem zadowolona z tego, że to nie Kwaśniewski jest moim prezydentem. Ewa Cichocki, Düsseldorf
Na własny koszt Nie mam nic przeciwko żadnej religii. Każdy ma prawo wierzyć w to, co chce. Ja jestem tylko przeciwny polskiej hierarchii Kk, która żąda nie tylko od wiernych, ale od całego społeczeństwa, materialnego wsparcia dla swojej polityki, mając głównie na uwadze swój, jak najbardziej prywatny, interes. Jeśli kler chce sobie budować kościoły, a wierni tego potrzebują – proszę bardzo. Ale tylko na koszt własny! Budowa Świątyni Opatrzności, którą ma budować nasz biedny kraj, jest dobitnym przykładem potwierdzającym zachłanność polskiego kleru i brak należnej pokory wobec zadań, jakie ludzie ci wzięli na siebie, chcąc nauczać w duchu wiary. Tadeusz H. Polański, Gdańsk
Wierzący To, co zdarzyło się dwa tygodnie temu w grze telewizyjnej „Milionerzy”, przechodzi ludzkie pojęcie. Prowadzący program zadał w eliminacji dziewięciu osobom pytanie: jak trzeba się przeżegnać (chyba narobił sobie wrogów, dodając bez złośliwości, że to pytanie jest retoryczne) i podał cztery możliwości, tzn. pierś, prawe ramię, czoło, lewe ramię. Startujący w eliminacjach mieli ten znak ułożyć prawidłowo. I nagle konsternacja, aż dziw, że nie przerwano programu. Prawidłową kolejność podały tylko DWIE OSOBY, w tym, jak się okazało, ksiądz startujący w grze! J. Wojtczak
TYGODNIK FAKTY i MITY Redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępca red. naczelnego: Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Henryk Rozenkranc; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (0–42) 630-72-33; Redaktorzy: Adam Cioch, Dariusz Jan Mikus, Jarosław Rudzki, Janusz Wrubel; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Dział promocji i reklamy: Ewa Kotlińska – tel./fax (0-42) 639-86-10; Dział łączności z czytelnikami: (0-42) 630-72-23; Adres redakcji: 90-103 Łódź, ul. Piotrkowska 94; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (0-42) 630-70-65; Prezes Zarządu: Roman Kotliński; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 sierpnia na trzeci kwartał 2002 r. Cena prenumeraty – 26.00 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 5 czerwca na trzeci kwartał 2002 r. Cena prenumeraty – 26.00 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532-87-31, 532-88-16, 532-88-19, 532-88-20; infolinia 0-800-1200-29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,-/kwartał; 227,-/pół roku; 378,-/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,-/kwartał; 255,-/pół roku; 426,-/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,-/kwartał 313,-/pół roku 521,-/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,-/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,-/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,-/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0-231-101948, fax 0-231-7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. 6. Prenumerata redakcyjna: do 15 czerwca na trzeci kwartał 2002 r. Cena 26 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90–103 Łódź, ul. Piotrkowska 94, Bank BPH SA o/Łódź 10601493–330000–199492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl
20
Nr 21 (116) 24 – 30 V 2002 r.
JAJA JAK BIRETY
Ś W I Ę T U S Z E N I E Widokówka ze Świdnika
CZARNO NA BIAŁYM
„stan jest idealny” (popiersia, rzecz jasna, a nie oryginału), co udokumentował stosownym zdjęciem. Niestety, zreprodukowana postać jako żywo przypomina Fantomasa (zobaczcie sami!) – który to łobuz w konia robił Louisa de Funèsa w pewnej francuskiej komedii (Fantomas, rzecz jasna, a nie JPII). Imitacja papieża stała sobie w internetowej witrynie dni wiele, a ludziska przepychali się wirtualnymi łokciami w celu jej nabycia drogą kupna. W sumie tych ludzisków była... sztuk JEDNA! Tak, tak – tylko jeden jedyny Prawdziwy Polak o pseudonimie Gryszan uratował honor Przedmurza Chrześcijaństwa i nabył 13-centymetrowego Jana Pawła II za, – UWAGA! – 9 ZŁOTYCH I 99 GROSZY! Matko Przenajświętsza... co to się porobiło. Polski papież z porcelany poszedł za niecałe 10 złotych!!! Nie pomogła nawet zachęta sprzedającego, że taki papież to „doskonała ozdoba na biurko”. Szanowny Nabywco! Redakcja „FiM”, chcąc ratować honor „przedmurza”, odkupi od Ciebie Papę za całe 99 zł i 99 groszy. Policz sobie: Ty osiągniesz czysty, około 1000-procentowy zysk, a my uratujemy honor Narodu, no i będziemy mieli „doskonałą ozdobę na biurko”. MarS
Wstyd okropny
Gdyby ktoś miał wątpliwości, Świdnik to nie jest kompleks kościelno-klasztorny, ale jedno z większych miast województwa lubelskiego. Ale, jak widać, wszystko zależy od punktu widzenia...
Czarny humor
Rys. Tomasz Kapuściński
Przeorysza zwołała zebranie sióstr zakonnych i mówi: – Wczoraj w naszym zakonie był mężczyzna! Wszystkie zakonnice na to: – Uuuuuuuuuuuuu... A jedna: – Hihihi!!! Przeorysza mówi dalej: – Znalazłam jego bieliznę i prezerwatywę! Wszystkie zakonnice: – Uuuuuuuuuuuu... A jedna:
– Hihihi!!! Siostra kontynuuje: – Ale jego prezerwatywa była dziurawa!!! Wszystkie: – Hihihihihi... A jedna: – Uuuuuuuuuuuuu... ¤¤¤ Bojownik IRA puka do bram nieba. Wychodzi św. Piotr i mówi: – Grzeszyło się za życia? – No, grzeszyło. – Podkładało się bombki? – No, podkładało. – Ginęli niewinni? – No, ginęli.
Zapłaczcie Matki Polki, zapłaczcie Prawdziwi Polacy, bo oto wstyd okropny spadł na nasz Naród Pobożny. Nawet Woda Święcona go nie zmyje i nie wiadomo też, czy nawet niezwłocznie odnowione Śluby Jasnogórskie mogą hańbę ową zdjąć i coś tu pomóc. A wszystko za sprawą... internetowego Domu Aukcyjnego „Allegro” i aukcji numer 5590573. Oto niejaki: „lechoe” wystawił na sprzedaż (cóż za szatański cynizm!) porcelanowe popiersie umiłowanego Jana Pawła II. Bezwstydnik w dodatku przekonuje potencjalnych nabywców, że
– To co, chciałoby się do nieba? – Nie p...! Macie 5 minut, żeby się ewakuować. ¤¤¤ Bogaty katolicki dom poszukiwał służącej. Kandydatkę przyjęto z polecenia proboszcza. Przez cały tydzień spisywała się wzorowo, ale w niedzielę nagle oświadczyła panu, że dziękuje za służbę, bo ona miała służyć w katolickim domu, a nie u bezbożników. Oburzony chlebodawca zaprzeczył gorąco, na co służąca: – Nad moim łóżkiem wisi makatka z napisem „Czuwaj, albowiem nie znasz dnia ani godziny, kiedy pan do ciebie przyjdzie”. Cały tydzień nie
sypiam, czuwam, a pan nie przychodzi. Jak służyłam u biskupa też nad moim łóżkiem wisiała taka makatka, ale pan przychodził co noc i byłam zadowolona! ¤¤¤ Dwóch kumpli ginie w wypadku samochodowym. Jeden z nich idzie do nieba, drugi do piekła. Spotykają się po paru miesiącach, rozmawiają: – No jak ci tam w piekle? – Słuchaj, mam już dość! Codziennie balangi, orgie, alkohol. Nie mam już sił!!! A tobie jak tam w niebie? – Praca, praca i jeszcze raz praca. – Ty, a co wy tak pracujecie? – Mało ludzi, mało ludzi!