300 TYS. POLSKICH DZIWEK MOŻE URATOWAĆ BUDŻET INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
Ü Str. 3
Fot. Forum
http://www.faktyimity.pl
Przesłuchaliśmy ponad 30 godzin nagrań z audycji Radia Maryja. Na początku ogarnął nas śmiech pusty, a w końcu rozbolała głowa, później zaś złapały nudności i bóle. Teraz stanie się to Waszym udziałem... Ü Str. 8
W
Nowym Jorku pamiętnego 11 września runęły dwie wieże. Kto zaatakował Stany Zjednoczone: arabscy terroryści – spiskowcy czy może spiskowa teoria dziejów w postaci tajnych służb USA? Zgodnie z ową teorią wszystko ma swoją praprzyczynę i oczekiwany skutek. Niektóre (zwłaszcza najnowsze!) poszlaki wskazują, że tak właśnie mogło być w NY. Przedrukowujemy nadzwyczaj kontrowersyjne, jednak niepozbawione logiki rozważania na ten temat.
Tajna wojna Busha? Jak Polacy zdobyli papieską twierdzę
Ü Str. 12, 13
Polak – zawsze wierny katolik? Nie zawsze i niekoniecznie. Ku pokrzepieniu antyklerykalnych serc odsłaniamy przemilczaną historię zdobycia przez polskie wojska twierdzy San Leo we Włoszech. Legiony Polskie pokonały tam oddziały Państwa Kościelnego. Dały nam przykład, jak zwyciężać mamy...
Ü Str. 14
2
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y ŚWIAT Trwa fala samobójczych zamachów terrorystycznych, giną dziesiątki osób w Maroku, Czeczenii i Izraelu. Tymczasem epidemia SARS – drugi postrach – szczęśliwie spasowała. Bush z pewnością da wkrótce powody do dalszych zamachów, żeby świat wrócił do równowagi... strachu. POLSKA Być może wkrótce wyjaśni się, kto stoi za zabójstwem generała Papały, byłego zwierzchnika policji. W jego zabójstwo zamieszany jest podobno gangster Andrzej Z., pseudonim Słowik, oraz grupa mafijna związana z wywiadem PRL i III RP, uwikłana w handel narkotykami i pranie brudnych pieniędzy. Już nie wiadomo, kto gorszy – „Baranina” i „Słowik” czy „Lew” i spółka. Okazuje się, że nie tylko w latach 1998–2000 zarząd Fundacji Polsko-Niemieckiej „Pojednanie” (m.in. Jan Parys) przyznawał sobie hojne i nielegalne nagrody. To samo robił nowy zarząd (m.in. prof Jerzy Sułek) w dwóch ostatnich latach. „Kto nie okrada państwa, ten okrada własną rodzinę” – mówi jedna z katolickich „wartości”. WARSZAWA Hucznie obchodzono urodziny JPII na placu Zamkowym w Warszawie. Podczas transmitowanego przez TVP koncertu „Przekroczyć próg nadziei” białemu Tacie śpiewali m.in.: Ryszard Rynkowski, Edyta Geppert, Stanisław Sojka, Krystyna Prońko i Budka Suflera, a wiersze recytowali Zelnik, Trela i Łukaszewicz. Trzy tygodnie wcześniej Prońko machała z platformy do gejów i lesbijek na Paradzie Równości. Kogo obdarza swoją tolerancją? SZCZECIN Okazuje się, że więźniowie przebywający w zachodniopomorskich więzieniach pobierają zasiłki z opieki socjalnej z powodu złego stanu zdrowia lub trwałej niezdolności do pracy. Wyrok skazujący nie pozbawia ich prawa do świadczeń. Teraz już wiemy, dlaczego niektórzy popełniają przestępstwa – są trwale niezdolni do pracy... ŁÓDŹ Prawie cała rada miejska (liczy ona 43 radnych) lewicowej Łodzi, prezydent Kropiwnicki i wiceprezydenci udali się z pielgrzymką do łaskami słynącego oblicza Papy, aby wręczyć mu okolicznościowy pierścionek i powiadomić o przyznanym honorowym obywatelstwie miasta Łodzi... ...jakby nie było telefonów i przesyłek kurierskich. WATYKAN Na papieskie 83 urodziny i zbliżającą się rocznicę pontyfikatu zjechała do Rzymu samozwańcza pielgrzymka narodowa w liczbie 20 tysięcy zapaleńców. Na jej czele – Pierwszy Katolik RP Kwaśniewski i abp Michalik (obrońca księży pedofilów) w zastępstwie chorego Glempa. Prezydent wyraził radość z tego, że JPII wywalczył dla Polski wolność (spod okupacji PZPR?) i w nagrodę zaprosił wyzwoliciela do kraju. Papież jednoznacznie poparł wejście Polski do UE. W „Naszym Dzienniku” i w Radiu Maryja wypowiedź JPII ocenzurowano i zniekształcono. Od euroentuzjazmu JPII odcięli się publicznie posłowie LPR: Roman Giertych i Bogdan Pęk, którzy zwątpili nawet we wszechwiedzę papieża, sugerując, że nie zna on dokumentów akcesyjnych. Papież jest za to z pewnością nieomylny – nie zna, a popiera! JPII uczynił świętymi czworo błogosławionych: biskupa Józefa Pelczara, zakonnicę Urszulę Ledóchowską, dziewicę Marię De Mattias i wdowę Wirginię Centurione Bracelli. Każde z nich ma na koncie założenie zgromadzenia zakonnego (i z pewnością inne grzechy również). Biskup przemyski Pelczar, masonofob, ma szczególne zasługi: założył zgromadzenie sióstr sercanek, z których pięć to osobiste służące JPII. Biskup, dziewica, zakonnica... czy to jest religia dla normalnych ludzi? FRANCJA Były prawicowy premier Francji, Alain Juppé, odpowie przed sądem za wykorzystywanie publicznych pieniędzy dla celów partyjnych. W latach 1988–1995 Juppé był doradcą Jacques’a Chiraca, wtedy mera Paryża. Panowie zatrudnili wówczas fikcyjnie w merostwie wielu partyjnych kolegów. Jak widać, smród korupcji i partyjnych układów jest wszędzie, tyle że nad Wisłą na ogół nikogo za to nie ciąga się po sądach. IRAK Wiadomo już, że pobyt naszych 1500 żołnierzy w Iraku będzie kosztował 90 mln dolarów rocznie. Większość kosztów poniosą Amerykanie, ale 30 milionów zapłacimy my. Świadomi przywiązania Polaków do nic nieznaczących symboli, Amerykanie ofiarowują posadę dla Marka Belki w Międzynarodowym Zespole Konsultacyjnym w Iraku, stanowisko zastępcy sekretarza generalnego NATO dla Adama Kobierackiego i (być może...) jedną z irackich rafinerii naftowych w zamian za długi Iraku wobec Polski. Poza tym odwiedzą nas wkrótce Bush i Blair. To największy zaszczyt... BELGIA Na wniosek 17 Irakijczyków i 2 Jordańczyków do sądu w Brukseli trafił pozew przeciwko prowadzącemu kampanię w Iraku generałowi Tommy’emu Franksowi. Prokuratura zarzuca mu zbrodnie wojenne, m.in. użycie bomb kasetowych na terenach zamieszkanych przez cywili. Amerykanie zareagowali gniewnie i zagrozili bojkotem Brukseli (stolica NATO!). Przerażony premier Belgii zapowiedział przekazanie dochodzenia... sądom amerykańskim. Teraz 17 Irakijczyków i 2 Jordańczyków ma przerąbane. TURCJA Patriarcha Konstantynopola i honorowy przywódca prawosławia Bartłomiej I poparł po raz kolejny stanowisko Cerkwi rosyjskiej w sporze z Watykanem i zaznaczył, że Krk posługuje się metodami „z tego świata”, forsując za wszelką cenę Kościół greckokatolicki na Ukrainie. Bartłomiej ma rację – Duch Święty ma tyle do gadania w papieskim Kościele, co Żyd za okupacji. KAZACHSTAN Mimo protestów prawosławnych (UWAGA! patrz wyżej) trwa watykański Drang nach Osten. Utworzono regularną administrację kościelną na terytoriach uważanych powszechnie za obszar wpływów rosyjskiej Cerkwi prawosławnej. Założono metropolię w Astanie i trzy diecezje. Namiestnikiem Watykanu na Kazachstan został Polak pochodzący z Inowrocławia, arcybiskup Tomasz Peta. Oto wkład papieża w walkę z polskim bezrobociem – dobre posady dla chłopaków znad Wisły na Wschodzie!
Chichot Kafki W
szkole podstawowej, a później w liceum, miałem szczęście do światłych nauczycieli, którzy robili, co mogli, aby przełamać naturalny opór dziecka wobec wszelkiej nauki. Pamiętam, jak moja ulubiona pani polonistka przekonywała nas, że im książka, film lub teatr są bardziej niezrozumiałe, czyli ciężkie w odbiorze (np. Mrożek), tym są mądrzejsze i głębsze treści ze sobą niosą. To mnie zmusiło do przeczytania i obejrzenia wielu wartościowych rzeczy. Właśnie o tym sobie pomyślałem, kiedy jakiś czas temu odechciało mi się oglądania reality show pod nazwą zeznania przed sejmową komisją śledczą. Otóż komisja ta, poza własną syzyfową pracą szukania mocodawców Rywina, ukazuje nam głębsze pokłady mułu zalegające na dnie polskiej rzeczywistości. Muł tworzą całe kolonie robali o nazwie paradoksy, robali pasożytniczych i uciążliwych dla całego (eko)systemu. W naszym pięknym kraju mądrych ludzi funkcja prokuratora generalnego (czyli szefa od ścigania przestępców wszelkiej maści) została połączona ze stanowiskiem ministra sprawiedliwości. Stało się to za ministrowania Aleksandra Bentkowskiego w rządzie Mazowieckiego. Wcześniej prokuratura generalna podlegała Radzie Państwa. Po zlikwidowaniu tejże, zamiast powołać niezależną od nikogo instytucję, ewentualnie podporządkować prokuratora generalnego prezydentowi, sejm kontraktowy włożył wszystkie sznureczki w ręce rządu. Tym samym niezawisłość trzeciej władzy – sądowniczej – będąca jednym z wyróżników demokratycznego państwa, stała się w Polsce fikcją. W niemal wszystkich krajach Europy, i reszty cywilizowanego świata, funkcje prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości podległego premierowi są rozdzielone. Dlaczego? Ano dlatego, żeby nie doszło do takich paradoksów: Premier Leszek Miller przesłuchiwany jest w prokuraturze. Przesłuchuje go prokurator apelacyjny, którego całe zawodowe życie zależy od kolejnych w drabinie zależności przełożonych. U szczytu tej drabiny stoi prokurator generalny – minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk. Na ostatnim szczeblu okrakiem siedzi premier Miller, ten zaś każdego ministra może wywalić z roboty z dnia na dzień – tak jak to zrobił np. z Barbarą Piwnik. Tworzy się chorobotwórczy, schizofreniczny paradoks: najuczciwszy nawet „niezawisły” prokurator, chcąc być dobrym pracownikiem będącym w zgodzie z pragmatyką swojego urzędu, musi tak postępować, jak nakazuje mu ważniejszy od niego prokurator. Ten zaś ma kolejnych szefów nad sobą... aż do Kurczuka i Millera. O uczciwie przeprowadzonym śledztwie można zapomnieć. To mniej więcej tak, jakby mój dziennikarz publicznie ujawnił, że dałem prymasowi Glempowi 100 tysięcy za obsobaczenie w telewizji „Faktów i Mitów” przy okazji orędzia wielkanocnego. Przestępstwo z mojej strony jest ewidentne, Glemp się z zadania wywiązuje, ale uczciwy dziennikarz szukać będzie nowej roboty jak amen w pacierzu. Po prostu nie ścierpię gościa pod swoim dachem. Nie trzeba udowadniać, jak bardzo takie zależności w strukturach najwyższej władzy sprzyjają oligarchicznym układom i jak bardzo są one... tak, tak – właśnie korupcjogenne. Chory i z założenia skorumpowany system śledzi później i tropi autorów afery korupcyjnej! I to jest Polska właśnie. W końcu sam Kurczuk przed komisją śledczą przyznał, że nie mógł wszcząć śledztwa w sprawie Rywina, bo mu to odradzał Miller. A przecież „odradzanie” szefa jest rozkazem!
Teraz opozycja żąda głowy Kurczuka, bo z racji zajmowanego stanowiska miał on obowiązek uruchomić machinę prawną po tym, jak dowiedział się o korupcyjnej propozycji. Słusznie? Tylko teoretycznie. Kurczuk jest bowiem tylko zakładnikiem oczywistego systemu podległości służbowych i byłby szaleńcem, sprzeciwiając się premierowi. W najlepszym razie Kurczukowa nie wpuściłaby go do domu. Ale to nie koniec. Nikt nie przeczy, że funkcja ministra jest w Polsce funkcją polityczną z klucza partyjnego. Aby więc objąć przewodnictwo jednego z resortów, nie trzeba mieć stosownego wykształcenia (na przykład minister spraw wewnętrznych, wicepremier i mechanik samochodowy w jednym – Janusz Tomaszewski). Jeśli zatem minister sprawiedliwości jest zarazem prokuratorem generalnym, to z założenia sprzyja i reprezentuje określoną, tj. własną, opcję polityczną, ewentualnie dodatkowo lobby mechaników samochodowych. Jak sobie w takim razie wyobrazić SLD-owskiego ministra-prokuratora, który ściga za nadużycia jakiegoś barona SLD, swojego kolegę i najczęściej przyjaciela samego premiera, własnego przełożonego, szefa SLD? W USA prokuratora generalnego mianuje Kongres i jest to zazwyczaj osoba zaufania publicznego, spoza jakichkolwiek układów. Dodatkowo musi mieć świetne przygotowanie prawnicze i pasmo sukcesów zawodowych na koncie. Dlatego też tamtejsza prokuratura może ścigać każdego, choćby samego prezydenta za penetrację cygarem panny Moniki Lewinsky. I włos takiemu prokuratorowi z głowy nie spadnie. Polskie sądownictwo w ogóle jest chore, a psuje się – jak widać – od głowy. Często ma też wzgląd na osoby, o czym pisałem tydzień temu. Współczuję każdemu (w tym sobie), kto, funkcjonując w chorej polskiej rzeczywistości, trafia do chorego, ale jakże wysokiego sądu. Wyłączając prawdziwych przestępców, którym się należy, uczciwi obywatele są tam narażeni na pomiatanie i szykany. Niestety, również – zbyt często! – na niesprawiedliwy wyrok. Nieodparcie nasuwa się tu porównanie do „Procesu” Kafki, gdzie główny bohater, Józef K., jest psychicznie miażdżony przez bezduszną i skorumpowaną machinę „prawa”. Skala zjawiska choroby trzeciej władzy (m.in. rosnąca ciągle liczba spraw w sądach) powinna wymusić jakieś odgórne decyzje, reformy i to nie tylko w ministerstwie sprawiedliwości. Za niedopuszczalny uważam np. brak jakiejkolwiek edukacji prawniczej, i to już na poziomie szkoły średniej (tymczasem tu i ówdzie wprowadza się trzecią godzinę bzdurnej katechezy). Każdy dorosły obywatel powinien znać podstawy prawa cywilnego oraz karnego, choćby po to, żeby nie zrugał go bezpodstawnie dzielnicowy, nie wycyckał własny adwokat, o składzie sędziowskim nie wspominając. Poza tym, już Sokrates twierdził, że nieznajomość prawa zwalnia człowieka z obowiązku jego przestrzegania, a ludzie źli to po prostu ludzie nieświadomi popełnianego przez siebie zła. Trochę przesadził. Rządzący nami pieprzą wszystko zupełnie świadomie i fakt ten nie może nastrajać optymistycznie, podobnie jak prawda, że wykonują tylko rozkazy przełożonych. Świadczyć to może tylko o chorobie całego organizmu państwa i wybitnie źle się kojarzy. JONASZ
POWIEDZ O NAS SWOIM ZNAJOMYM!
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r.
Jatka w Magdalence przydarzyła się, bo była kierowana „zza biurka”. W Kosowie również padają strzały, a naszymi policjantami też dowodzą fachowcy od papierkowej roboty.
GORĄCY TEMAT
z Kosowem towarzyszyć będzie zakrapiana śliwowicą tzw. medal-parada, którą zaszczycą swoją obecnością dostojnicy policyjni z Komendy Głównej w Warszawie. „Nadkomisarz Paweł O. (dowódca Jednostki Specjalnej – dop.
dolarów), lecz o metodę. Ci, którzy wahają się w kwestii solidarnego uczestnictwa w zrzutce, są szantażowani odsunięciem od udziału w przyszłych misjach pokojowych. Nadkomisarz O. wręcz im to gwarantuje, powołując się
wysoko oceniają jego umiejętności, a misja w Kosowie jest kolejną, w której uczestniczy. Inspektor Zdzisław Gazda, dyrektor Biura Kadr i Szkolenia KG Policji, zapewnia: – Monitorujemy poczynania dowódców Jednostki Specjal-
Jak to na wojence ładnie
P
oprosili nas o interwencję polscy policjanci stacjonujący w Kosowie. W kosowskiej Mitrovicy Serbowie i Albańczycy mieszkają tuż obok siebie, a starcia etniczne są na porządku dziennym. Bezpieczeństwa w rejonie miasta strzegą funkcjonariusze międzynarodowych sił policyjnych działających pod auspicjami ONZ. W skład kontyngentu wchodzi polska Jednostka Specjalna Policji – 115 osób wyselekcjonowanych przede wszystkim spośród antyterrorystów. Dodajmy, że obecnie silnie wkurzonych. „Dowodzi nami oficer, który w kraju jest pracownikiem kadr, ale (odpukać!) chyba ujdziemy stąd z życiem, choć bezpiecznie nie jest. Natomiast z wyłudzaniem haraczy, by przypodobać się tym z Warszawy, to już przegiął” – mówią. Dowiaduję się dalej, że w ramach rotacji za kilka dni (2 czerwca br.) wracają do kraju. Pożegnaniu
A.T.) zażądał od nas po 15 euro, bo rzekomo gdzieś »po drodze« zaginęły pieniądze na fundusz reprezentacyjny, a musi szefów ugościć” – irytują się moi rozmówcy. Twierdzą, że nie chodzi im o pieniądze (oprócz pensji w Polsce otrzymują przeciętnie po około 600 dolarów, a dowódcy – około 1300
m.in. na swoją szefową zajmującą eksponowane stanowisko w Komendzie Głównej Policji. Ustaliłam, że Paweł O. faktycznie jest w policyjnej centrali kadrowcem i pracuje w Wydziale Inspekcji i Organizacji Szkolenia pod kierunkiem mł. insp. Haliny Kicińskiej-Stasiak. Przełożeni
GŁASKANIE JEŻA
Dziwki Kołodki Mamy dla dziwek dwie informacje: złą i dobrą. Zła to taka, że dla dobra państwa należałoby Wasz – kochane panie – warsztat pracy (czyli dupska) czym prędzej opodatkować, a dobra – że Wy – długonogie laski – możecie uratować Polskę przed totalnym bankructwem. Tym samym polska racja stanu znalazła się pomiędzy nogami... W Polsce jest ponad dwa tysiące agencji towarzyskich, w których panienki uprawiające najstarszy zawód świata pracują praktycznie na etatach. Poza tą „elitą zawodową” jest jeszcze około 300-tysięczna kadra prostytutek wykwalifikowanych, ale „niezrzeszonych”, czyli takich, które – drepcząc – utwardzają pobocza szos albo czekają na klienta pod telefonem, e-mailem... lub w poczekalni dworca PKP w Koluszkach. Pracowniczki najstarszego zawodu są dla Kołodki stracone. A znając faceta, domyślamy się, jak musi go to boleć – coś około 320 tysięcy osób niepłacących absolutnie żadnych podatków! W Polsce wolno bowiem uprawiać prostytucję (do woli), ale nie wolno czerpać z niej zysków. Czyli państwo też nie może. Czyli dziwka teoretycznie pracuje społecznie. W myśl tej zasady szefowie burdeli nie wykazują żadnych zysków i bilans ich strat oraz przychodów wynosi równo ZERO. Takie saldo wykazało w roku minionym ponad 99 procent agencji towarzyskich w Polsce. Gdyby bowiem szef na przykład agencji „Raj” ujawnił jakikolwiek przychód, to natychmiast dobrano by mu się do jego z kolei czterech liter, a to z paragrafu „stręczycielstwo”. No więc nie wykazuje i to wcale niekoniecznie z tego powodu, że jest oszustem, ale dlatego, że chce mieć święty spokój.
Rozmawiałem z trzema z nich. Wszyscy jak jeden mąż przysięgali, że płaciliby wszelkie obciążenia fiskalne co do dnia, gdyby ich nielegalne firmy stały się nagle legalne. Policzmy, ile to jest. Załóżmy, że Malinowski kiepsko inwestował w biznes, więc zatrudnia grube i brzydkie panienki. Ale w tym zawodzie nawet „potwora”, pracując w akordzie, nie schodzi poniżej 7 tys. złotych miesięcznie. No to 10 dziwek zarobi miesięcznie 70 tysięcy, od czego zapłaci stosowny podatek, składkę na ZUS i VAT wydarty z kieszeni klienta (oczywista zwyżka kosztów usługi). Licząc naprawdę minimalnie, każda paniena odprowadzi do fiskusa 3390 złotych co miesiąc! Da to łączną kwotę 1 017 000 000 złotych miesięcznie, a rocznie – grubo ponad 12 mld zł. Specjaliści w temacie gotowi są przysiąc, że można tę kwotę spokojnie podwoić. Co to oznacza? A to, że w naszym sklerykalizowanym państwie ogromne pieniądze przechodzą budżetowi koło nosa z tego tylko powodu, że budżet ich nie chce. A nie chce ich, bo musiałby przyznać, że w Katolandzie istnieje wielki przemysł o nazwie prostytucja, a na coś takiego w życiu nie zgodzi się Episkopat RP. Ile to jest – owe 20 miliardów? To więcej niż połowa polskiego deficytu budżetowego i więcej niż wydatki Ministerstwa Obrony Narodowej. To także trzy razy więcej kasy niż na zasiłki dla bezrobotnych. Innymi słowy, polskie, rumuńskie, bułgarskie i inne dziwki mogłyby uratować Kołodkę, ba, nawet cały obecny rząd. Ale nie uratują, bo przecież Jan Paweł strasznie by się zmartwił na wiadomość, że prostytucja w naszym kraju to dochodowy dla wszystkich interes. A interes jest tu słowem kluczowym! MAREK SZENBORN
nej. Przed kilku dniami z Mitrovicy wrócił nasz psycholog. Rozmawiał z nadkomisarzem O. oraz innymi funkcjonariuszami i nie meldował mi o jakichkolwiek niepokojach. Dyrektor przyznaje, że również on weźmie udział w medal-paradzie: – To bardzo skromna uroczystość. Odbędzie się w stołówce. Fundusz
C
zy może istnieć, działać, a nawet płacić podatki firma, której nie ma? W wysoko rozwiniętych państwach – nie. W Polsce – niestety – tak, i to zgodnie z prawem. Jak to możliwe? Prawniczą paranoję zilustrujemy losami Warszawskich Zakładów Telewizyjnych „Elemis”. Terapia szokowa Leszka Balcerowicza, o dziwo, nie zaszkodziła zakładom. W 1994 roku „Elemis” był jednym z największych producentów telewizorów w Polsce. Nadszedł jednak rok 1997 i wybory wygrała koalicja AWS-UW. Nowa władza postanowiła najwidoczniej skończyć z polską produkcją elektroniki domowej, bo w tym samym roku sąd gospodarczy wydał postanowienie o upadłości firmy. Uzasadnienie sędziego było proste: firma nie spłaca długów. Pominął jednak pewną drobnostkę: całe zadłużenie zakładu wynosiło zaledwie 1/5 wartości majątku firmy (budynków, wyposażenia, maszyn i zapasów). Dotychczasowa praktyka sądów gospodarczych była następująca: upadłość ogłasza się wtedy, gdy firma nie spłaca zobowiązań, a ich wysokość dochodzi do 2/3 majątku. Tu stało się inaczej i do zakładu zawitał
3
reprezentacyjny jest ograniczony, więc wojsko zafunduje nam kocioł bigosu i nic więcej nie przewiduję. Ponieważ policjanci z Jednostki Specjalnej kategorycznie żądają anonimowości, kwestia „haraczy” pozostanie prawdopodobnie niewyjaśniona. Natrafiłam jednak – przy okazji – na ciekawe informacje dotyczące doboru kandydatów do atrakcyjnej finansowo służby poza granicami Polski. – Załapać się nie jest tak prosto. Istnieje możliwość podpisania listy rezerwowej, czyli zgody na wyjazd w dowolny region w dowolnym czasie i bez uzgadniania terminu. Tam, gdzie jest potrzeba wsparcia przy „zapewnieniu ładu i porządku publicznego po wycofaniu się sił zbrojnych”, jak to ładnie brzmi w piśmie, które czytałem – zauważa policjant z Krakowa. – Biorą „swoich”, a dopiero gdy zostanie jeszcze jakieś miejsce, to dobierają innych, więc marne szanse – informuje gliniarz z garnizonu w Katowicach. A jakież to umiejętności wymagane są od dowódców? Niewątpliwie ogromne, skoro na czele wyjeżdżającej w czerwcu do Kosowa kolejnej zmiany polskiego kontyngentu stanie nadkomisarz Dariusz Krawczyk, dotychczasowy rzecznik prasowy (sic!) łódzkiego komendanta miejskiego policji. Pewnym pocieszeniem dla rodzin jego przyszłych podkomendnych niech będzie wysoka suma (około 50 tys. funtów angielskich) gwarantowanego przez ONZ ubezpieczenia na życie każdego z policjantów. ANNA TARCZYŃSKA Fot. archiwum
syndyk Tadeusz Kohorewicz. Bardzo szybko opłacił wszystkie zaległe faktury. Po jego rządach pozostał jednak olbrzymi majątek, którego wartość szacuje się na 50 milionów złotych. Cenne grunty i budowle stały się bezpańskie. I to całkiem legalnie! Otóż syndyk o zakończeniu swojej pracy w „Elemisie” zameldował sądowi. Tę prostą informację sędzia zinterpretował dość dziwacznie. Zrozumiał bowiem, że jest to wniosek o wykreślenie firmy z rejestru. Jeden podpis wystarczył i „Elemisu” nie było... A był. Tymczasem wrócił stary zarząd pod wodzą Moniki Koszade-Rutkiewicz i odtąd zakład grzecznie płaci podatki oraz składki na ZUS. Firmie w normalnym funkcjonowaniu (obok prawnego niebytu) przeszkadza jeszcze taki drobiazg: w każdej chwili do bram „Elemisu” mogą zastukać wierzyciele z żądaniem ponownego opłacenia starych, dawno już uregulowanych faktur. Po prostu polskie prawo przewiduje, że upadłą firmę (a taką jest „Elemis”) z obowiązku ponownego płacenia za te same rachunki (sic!) może zwolnić wyłącznie sąd. Tego zrobić jednak nie może, bo wcześniej firmę uznał za nieistniejącą. Piękne, prawda? MP
Firma Widmo SA
4
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
Komunikaty
(1)
Brak umiejętności formułowania komunikatów otwartych to jedno z naszych narodowych upośledzeń mentalnościowych dotykających i szarych obywateli, i wszelkie elity rządzące. A co to takiego ten komunikat otwarty? No właśnie, mało kto to wie. Komunikat otwarty to – wydawałoby się – prosta umiejętność jasnego wyrażania naszych myśli, emocji, pragnień w jak najkrótszej formie, w taki sposób, żeby nie urazić naszego rozmówcy oraz by nasze intencje były dobrze przez niego zrozumiane. Komunikat ten jest jednak często mylony z egoistyczną prezentacją
własnego zdania bez respektowania poglądów, godności czy uczuć drugiej strony. Potocznie nazywa się to wykładaniem kawy na ławę. Cała sztuka polega na tym, żeby skutecznie budować wiarygodność i zaufanie otwartą formą przekazu, niekoniecznie ujawniając wszystkie nasze myśli i zamierzenia, tak aby relacje z drugim człowiekiem nie były tylko formalną procedurą rytualną czy oficjalną wymianą zdań, ale by był możliwy znacznie głębszy, emocjonalny kontakt. Ostatnio zgłosił się do mnie mocno niedowartościowany pracownik pewnego zachodniego koncernu,
O
władzę świecką! Tadeusz Pieronek uznał decyzję Sejmu za zbrodnię przeciw ludzkości. Bursztynowy prałat z Gdańska rzekł w tym kontekście: „Gwiazda Dawida jest wpisana w symbole swastyki oraz sierpa i młota”. Glemp – Oaza Intelektu – zawyrokował: „Społeczeństwo jest chore”. Rzecz całą sprecyzował ordynariusz częstochowski Stanisław Nowak: „Nie ma ciąży niechcianej. Jeśli życie się pojawiło, to znaczy, że Bóg tak
d pewnego czasu miewam horrorowe sny o Kościele, sekcie Tadka Rydzyka i wyznawcach tej sekty – Giertychu, Kropiwnickim, Marku Jurku, Łopuszańskim, Niesiołowskim, Benderze, Sellinie, Sobeckiej, Suchockiej, Grześkowiakowej – oraz o... aborcji. Bowiem sutannowi i ich poplecznicy – w tym rząd Millera – walczą z antykoncepcją i aborcją, jak lisy buszujące w kurniku.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Lisia morda Sądzę, że nasi czcigodni duszpasterze powinni pójść do pierdla za współudział w zbrodniach, za te wszystkie dzieci zabijane przez rodziców, których nie stać na ich wyżywienie i wychowanie, za niemowlaki znajdowane w reklamówkach, zakopywane w lesie, mumifikowane w beczkach, wrzeszczące z kontenerów na śmieci, bo matka ma już trójkę „pociech” i nie może ich wyżywić za 30 złotych zasiłku miesięcznie. Ale klechy są bezkarne, bo wykonują rozkazy Zastępcy Króla Niebios, Honorowego Obywatela Wszystkich Polskich Gmin, Spiżowego Posesjonata Tysiąca Cokołów – Jana Pawła II. Ta Studnia Moralności powiedziała: „Nie ma praworządności w państwie, które zezwala na zabijanie niewinnych, nienarodzonych dzieci”. A powiedział to Papa z okazji liberalizacji polskiej ustawy antyaborcyjnej. I poszły czarne konie po betonie. Jan Pach, ówczesny przeor Częstochowy, natychmiast walnął z grubej rury, że parlament uchwalający taką ustawę pozbawił się moralnego prawa do reprezentowania Polski! A więc wróciliśmy do średniowiecza, kiedy to Kościół namaszczał
chciał”. Wojciech Cejrowski (znam dobrze jego tatusia, Stanisława – porządny facet, więc daleko padło jabłko od jabłoni) domaga się, aby tych, co są za legalizacją aborcji wysłać na Sybir do rąbania tajgi. Proboszczowie (bez względu na orientację seksualną) wszystkich polskich parafii łączą się we wspólnym celu – prezerwatywy są be, a aborcja nienarodzonych to stalinowsko-hitlerowska spuścizna. Do lisiej mordy nie dociera, że za Hitlera i Stalina aborcja była zabroniona, bo dyktatorzy potrzebowali mięsa armatniego. O ile w Niemczech stopa procentowa urodzeń (przed dojściem Hitlera do władzy) wynosiła 14,7 promila rocznie, to już w roku 1939 osiągnęła 20,4 promila, czyli rocznie półtora miliona noworodków więcej. Hitler stosował trzy bodźce rozrodczości: zasiłki na dzieci, dodatki rodzinne oraz pożyczki dla młodych małżeństw. Były to pokaźne subsydia, absolutnie bez porównania z tym nędznym groszem, który kapie z ośrodków opieki społecznej pod wezwaniem Leszka Millera. Również Stalin prowadził ekspansywną politykę prorodzinną i promował wielodzietność.
twierdząc, że pracuje w permanentnym stresie, ponieważ od pięciu lat nie był wyróżniony ani zwyczajnie pochwalony za swoją pracę. Skoro odczuwa długotrwały stan dyskomfortu, zadałem mu pytanie, czy kiedykolwiek rozmawiał ze swoimi szefami na ten temat. Przez dłuższy czas nie mógł zrozumieć, na jaki temat miałby rozmawiać. Bo niby jak? Informacja o swoim stanie psychicznym, o tym, że zwyczajnie jest mu źle z powodu braku pochwał, to temat tabu albo żaden. O tym się przecież zwyczajowo nie rozmawia. Po jakimś czasie, po krótkim szkoleniu, zadzwonił. Powiedział, że nie przypuszczał, iż po pierwsze – jego szefowie będą chcieli rozmawiać o jego własnych emocjach, po drugie – że przy okazji ujawnią swoje własne wnętrze, po trzecie – że jedna rozmowa tego typu tak korzystnie może zmienić wszelkie relacje. Największym jego odkryciem był fakt, że prezes jego firmy jest po prostu człowiekiem. Tak – zwyczajny człowiek, a nie komputer, nie kosmita ani nie prokurator. Pamiętam wielkie zdumienie w oczach małżonków, którzy na jednej z sesji terapii małżeńskiej dowiedzieli się, że nawet po dwudziestu
Lisia morda polskiego Krk doprowadziła do tego, że większość mamuś nie stosuje środków antykoncepcyjnych, licząc na opatrzność bożą. W obliczu nędzy i głodu nie robią skrobanek, bo nie stać ich na prywatny gabinet i wydatek 1,5–2 tys., a potem noworodki odnajdowane są w przydrożnych rowach. Lisia morda Krk doprowadziła m.in. do tego, że umarła 34-letnia Jolanta G. (matka trojga dzieci w wieku 3, 5 i 7 lat), bowiem ordynator szpitala w Krakowie odmówił aborcji. Mąż Jolanty, aby pozbyć się niepożądanej ciąży, w desperacji wstrzyknął żonie roztwór penicyliny i dostał za to rok i dziewięć miesięcy odsiadki. Takich przykładów są setki. Bogatsze damy wyjeżdżają za granicę, a biednym kobitkom wiatr w macicę! A przecież św. Augustyn, ojciec Kościoła, uznał, że „nieukształtowane płody znikają jak ziarna, które nie dają owoców”. Potwierdził to sobór nicejski, utrzymując, że płód nie jest człowiekiem, bowiem nie ma duszy. Ale ten sam Kościół uznał później, że ograniczenia w seksie to świetny sposób na trzymanie baranów za mordę. Taki Tadek Rydzyk, nadczłowiek tysiąclecia, wie lepiej niż wszystkie święte Augustyny i sobory. Organizuje marsze życia, domaga się golenia do łysej pały głów parlamentarzystów, ujawnia prywatne telefony zbrodniarzy. A co na to prokuratura? Też ma lisią mordę i umarza sprawę na skutek... przedawnienia. Lisia morda Krk nie wspomina o tym, kto ma żywić i wychowywać dzieci niechciane. Radio Maryja? Glemp ze swoimi biskupami – Rozpylaczami Dobra? Wicekról Króla Niebios? A czym je nakarmić? Kremówkami wadowickimi? Gdyby te lisie mordy były ładniejsze, to powiedziałbym: pocałujcie mnie w dupę! ANDRZEJ RODAN
latach trwania związku mogą zupełnie otwarcie, bez zahamowań, rozmawiać o swoich potrzebach erotycznych. Przez ponad dwadzieścia lat ona nie zdobyła się, żeby zakomunikować mu o tym, jak wielką wagę przywiązuje do pieszczot wstępnych, oraz poprosić, by natychmiast po stosunku nie zapadał w głęboki sen. On krępował się ujawnić przed nią swoje delikatne skłonności masochistyczne. Wszystkie te osoby cechuje głęboka niewiedza o tym, jak komunikaty otwarte upraszczają nasze codzienne życie, oraz brak świadomości, że nie ma ani nic wstydliwego ani niewłaściwego w ujawnianiu swoich emocji i jasnych oczekiwań wobec innych. Na przykład można powiedzieć: „Panie prezesie, chciałbym porozmawiać o tym, co mnie gnębi, o tym, że nie czuję się doceniany w pracy, ale mam obawy, że potraktuje mnie pan szorstko i formalnie, że będę być może żałować tej rozmowy. Panie prezesie, oczekuję, że zechce mnie pan wysłuchać i że wytworzymy sympatyczny klimat naszej rozmowy”. Itd., itd... Kandydat na burmistrza Berlina – w sytuacji, gdy konieczne było nawiązanie bardziej osobistego kontaktu z wyborcami – wyznał im, że jest homoseksualistą. Został burmistrzem. Polscy politycy niczym lustro powiększające odbijają wszystkie nasze narodowe ułomności i słabości. Na ekranie telewizorów widzimy często przejaskrawiony karykaturalnie obraz nas samych. Każdy człowiek ignorujący komunikat otwarty stanie się wcześniej czy później w świadomości innych albo mdłym, drętwym formalistą, albo krętaczem ukrywającym przed nami coś złego. Chlubnym wyjątkiem był Jacek Kuroń, który pierwszy i ostatni
pokazał, czym może być transparencja polityczna. Jakże inne od powszechnie cytowanych komentarzy miałby premier Miller, gdyby odpowiedział na kąsanie Ziobry stwierdzeniem, że jest mu przykro, kiedy obserwuje tak podłe szarganie uczuciami przyjaźni i żałoby. Jest zresztą wiele możliwości powiedzenia bardzo ostrych rzeczy, nie mówiąc ich w istocie. Na przykład można zadać pytanie: „Panie Ziobro, jakby pan się czuł, gdyby pana nazwać zerem?” lub też: „Panie pośle, gdybym pana nie szanował jako człowieka, a tym bardziej jako posła, i gdybym nie był premierem, to bez wahania nazwałbym pana pospolitym zerem”. Piękną demonstrację otwartego komunikatu mieliśmy u posłanki Renaty Beger. Stwierdzenie, że „ma kurwiki w oczach”, prowokuje do pytania: kim jest ta, która w sobie kurwiki nosi? Poza tym nie zawsze komunikat prosty należy utożsamiać z komunikatem prostackim; to dwie różne rzeczy. Konstatacja, że posłanka lubi seks „jak koń owies”, bardziej niż kobiecy wdzięk przypomina tzw. męskie przy piwie pod drzewem refleksje, kiedy na pytanie: „Co słychać, jak było?” – dzielny robotnik odpowie: „Dobrze, w dechę, ostre rżnięcie”. Komunikaty otwarte to: 1) umiejętność mówienia o swoich emocjach; 2) sztuka odkrywania emocji rozmówców; 3) umiejętność niebanalnego dowartościowania innych; 4) informacje o swoich słabościach; 5) taktyka wyprzedzania faktów; 6) umiejętność wyrażania oczekiwań... Ale o tym w następnych częściach cyklu. PIOTR TYMOCHOWICZ
Prowincjałki Witold Dąbrowski, mieszkaniec Zabrza, na wniosek kieleckiej prokuratury został aresztowany za znieważenie policjanta w Kielcach. Dąbrowski przysięgał, że nigdy w Kielcach nie był, a ponieważ się awanturował i wykrzykiwał, że jest niewinny, zawieziono go, skutego kajdankami, do szpitala psychiatrycznego w Morawicy (200 km od Zabrza). Tam przez dni kilka był badany, trzymany w kaftanie bezpieczeństwa jak świr, a potem... został wypuszczony, bowiem prokurator okręgowy Jerzy Piwko stwierdził, że aresztowano niewłaściwego człowieka. Niby Dąbrowskiego, niby Witolda, ale innego, młodszego o 10 lat. Dąbrowski poleciał z pozwem do sądu i wygrał w pierwszej instancji 10 tys. zł plus karne odsetki od dnia złożenia pozwu. Prokuratura Okręgowa w Kielcach odwołała się od tego wyroku. Jeśli sprawa potrwa kilka lat – Witold Dąbrowski ze świra zostanie milionerem.
KTO JEST ŚWIREM?
Józef Jasiński został zakażony gronkowcem w szpitalu w Piotrkowie Trybunalskim. Lekarze wycięli mu chorą tkankę i w jego nodze została dziura wielkości pięciozłotówki, a więc Jasiński chodzi z kością na wierzchu. Próbował się dostać do szpitala w Łodzi, bez skutku. Usiłował się leczyć w Opocznie, bez skutku. Chciał pójść do kliniki w Otwocku, również bez skutku. Tłumaczono mu, żeby poszedł do tych, którzy mu nogę spieprzyli, czyli do Piotrkowa, ale on nie chce, bo ma uraz do tego szpitala. Panie Józefie, bardzo panu współczujemy, ale lekarze wiedzą, co czynią. Za kilka miesięcy nieleczoną nogę się utnie i dostanie pan 431 zł renty. Da się żyć, bo na butach się oszczędzi!
MA URAZ
W Łodzi, jak co roku, odbyły się studenckie juwenalia. Przyszłość narodu bawiła się superowo. Zniszczono dwa autobusy, pocięto siedzenia, wybito szyby w tramwajach, rozwalono wiaty na przystankach, a blaszane śmietniczki rzucano na środek ulicy. Ubaw po pachy. Kto jak kto, ale studenciaki potrafią balangować. Opracował A.R.
PRZYSZŁOŚĆ NARODU
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r.
NA KLĘCZKACH w Wielkiej Brytanii. Słabnący rząd Blaira przystał na żądania środowisk kościelnych i zagwarantował im swobodę postępowania wobec osób homoseksualnych. A.C.
NOWA TRÓJCA? Kardynał Joseph Ratzinger, szef watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary (dawniej św. inkwizycja) w wywiadzie dla KAI przejechał się po konkurencji: wyraził radość z ogólnego wzrostu potrzeb religijnych na świecie w ostatnich dwóch dekadach, ale z żalem zauważył, że zamiast Krk korzystają na tej hossie „formy religijności, które mogą być chore”. I tak dostało się „różnym praktykom ezoterycznym” (czyt. New Age) oraz religiom tradycyjnym, które – zdaniem kardynała – nie należą do „religii wysokich”, takich jak islam i chrześcijaństwo. Bawarczyk zbagatelizował także ostry kryzys Kościoła w Ameryce Łacińskiej, wyzywając tamtejsze kościoły ewangeliczne od sekt i prostego, emocjonalnie oddziaływującego chrześcijaństwa. Według Ratzingera, „Ameryka Łacińska pozostaje klasycznym kontynentem katolickim kochającym Chrystusa, Matkę Bożą i Papieża, co dobrze wpasowuje się w południowoamerykańską duszę”. No i nowa Trójca gotowa. Trochę obrazoburcza, ale grunt, że się „wpasowała”. A.C.
że – zgodnie z prawem – nie mógł odmówić, a jeśli zgłoszą się do niego z taką prośbą inne wyznania, im również nie odmówi. W Lęborku mieszkają m.in. wyznawcy prawosławia, judaizmu, ewangelicy, świadkowie Jehowy, baptyści. Ciekawe, czy burmistrza nadal będzie popierać jego mocodawca – ks. dziekan Henryk Krenczowski. Namyślak powoływał się na polskie prawo, a zapomniał o kanonicznym. JK
NAKRĘCĄ ŚWIĘTEGO
LIGA KOPIE Odważną posłankę Unii Pracy Izabelę Jarugę-Nowacką aktywiści LPR-u chcą zdymisjonować, a nawet zlikwidować jej urząd. Rydzykowcy sformułowali projekt uchwały, w którym domagają się założenia w miejsce stanowiska Pełnomocnika Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn instytucji Pełnomocnika Rządu ds. Rodziny. Ligowcy nie mogą wybaczyć minister Jarudze-Nowackiej jej zaangażowania na rzecz praw kobiet i mniejszości seksualnych, a dokładnie: „reklamowania za publiczne pieniądze patologii seksualnych wprost uderzających w rodzinę”. A.C.
PLUS I MINUS Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, za podszeptem swojego byłego przewodniczącego Juliusza Brauna, wydała dyspozycję o zakazie emisji reklamy telefonii komórkowej Plus pt. „Pierwsza komórka”. Oczywiście chodzi o obrazę uczuć religijnych. Przypominamy w skrócie: grupa dzieci po pierwszej komunii pozuje do fotografii, nagle rozlega się dzwonek „komórki”, a wszystkie dzieciaki sprawdzają, czy to nie ich telefon. Koniec. Gdzie tu obraza uczuć – nikt nie wie oprócz katolickiej publicznej Rady. Podobno jednym z ważniejszych osiągnięć nowego ustroju w Polsce miało być zniesienie cenzury. JS
NAJPRAWDZIWSZY CUD Cud w Lęborku. Prawicowo-kościelne władze miasta zgodziły się bez szemrania na wprowadzenie lekcji religii w szkole. Rzecz w tym, że o pozwolenie takie wystąpili... zielonoświątkowcy! Burmistrz Witold Namyślak tłumaczy,
TVP Roberta Kwiatkowskiego za nasze (abonamentowe) pieniądze rozpoczęła produkcję dokumentu o św. Świeradzie pod uroczym tytułem: „Rycerz dębu, drewnianej korony i mosiężnego łańcucha”. Historia żyjącego ponad tysiąc lat temu na Sądecczyźnie mnicha pustelnika tak urzekła Iwonę i Krzysztofa Machowskich, że napisali scenariusz i wspólnie dzieło reżyserują. I dobrze. Ludzie zamiast jeździć do Lourdes i Medjugorie będą jeździć po cudowną wodę św. Świerada do Tropia nad Dunajcem. Górale już szykują kwatery. JS
SIŁA PRZEWODNIA Poznański biskup Grzegorz Balcerek postanowił zwizytować kolegiacką parafię w Szamotułach. Po wizycie w szpitalu w towarzystwie dworzan udał się do Szkoły Podstawowej nr 2. Przed budynkiem standardowo czekała na pasterza młodzież wraz z nauczycielami, były kwiaty, a nawet „spontaniczna” krótka część artystyczna. Wynikało z niej, że autorytetami dla młodych nie są rodzice i nauczyciele, lecz księża. Wychwalano przy tym biskupa niczym niegdyś sekretarza komitetu wizytującego szkołę: „Tak się cieszymy, że nas odwiedzasz, że cię widzimy i poznajemy, że twoje pasterskie błogosławieństwo, jak jasny płomyk – do naszych domów weźmiemy z sobą, aby w nich odtąd nie było ciemno i zimno nikomu”. Kościelny namiestnik życzył dzieciom, by wyrosły na życzliwych ludzi na wzór apostołów. Najbardziej zadowoleni byli jednak ci,
którzy tego dnia uniknęli klasówek. I pomyśleć, dawna przewodnia siła szybko znalazła naśladowców... RP
NIE ZABIŁ ŻYDA (CD.) Prokuratura Rejonowa w Białymstoku właśnie umorzyła postępowanie w sprawie znieważenia obywateli narodowości żydowskiej przez posła LPR Andrzeja Fedorowicza. Okazuje się zatem, że miotane publicznie hasła typu: „Naród żydowski to nie jest naród, tylko przeklęte plemię żydowskie”, obraźliwymi nie są ani trochę, zaś prawdziwym miernikiem kato-tolerancji może być od dzisiaj fakt pozostawienia Żyda przy życiu („Jestem tolerancyjny, bo nie zabiłem jeszcze żadnego Żyda ani pedała” – twierdził poseł-weterynarz). Przypomnijmy, że cytowane wypowiedzi padły podczas publicznej debaty na Uniwersytecie w Białymstoku („Unia Europejska – zagrożenie czy przyszłość” „FiM” 6/2003). Po naszej publikacji prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie znieważenia ludności z powodu jej przynależności narodowej, żeby po trzech miesiącach śledztwa uznać, iż „poseł nie miał na myśli tego, co powiedział”. „Nie dopatrzyliśmy się znamion przestępstwa w tych wypowiedziach. Ich kontekst nie wskazywał, aby poseł znieważył kogokolwiek” – dodaje Krzysztof Wojdakowski prokurator rejonowy. Sam Fedorowicz, ma się rozumieć, nawet nie został przesłuchany. Anna Tarczyńska
SŁAWEK SIĘ NIE DAJE Zatrzymany przez CBŚ starosta powiatu starachowickiego Mieczysław Sławek nadal pełni swoją funkcję, tyle że z... aresztu. Podczas sesji rady powiatu zabrakło głosów do odwołania go z zajmowanej funkcji. Przebywający w areszcie śledczym Sławek podejrzewany jest o zlecenie kradzieży samochodu i wyłudzenie za niego 28 tysięcy. Radni uwierzyli widocznie staroście, który w odczytanym podczas sesji liście nie przyznaje się do winy. Teraz na sesje będzie przyjeżdżał jak premier. Z solidną policyjną eskortą. JS
KOŚCIOŁOM WOLNO W krajach Europy Zachodniej nawarstwiają się problemy związane z nieprzestrzeganiem przez związki wyznaniowe praw człowieka. I tak instytucjom religijnym wolno wyrzucać z pracy pracowników żyjących w legalnych, jednopłciowych związkach partnerskich i nie dopuszczać kobiet do piastowania urzędów kościelnych. Po skandalu z uznaniem przez Niemcy autonomii przepisów kościelnych wobec konstytucji, przyszedł czas na podobną decyzję
KSIĄDZ ALFONS W Genui (Włochy) policja aresztowała czterech dżentelmenów oskarżonych o przemoc seksualną wobec nieletnich, prostytuowanie ich i produkcję pornografii. Jeden z zatrzymanych jest księdzem. Panowie kupowali prezenty i fundowali zagraniczne wycieczki chłopcom w wieku 11–17 lat. Niektórzy nieletni byli angażowani jako homoprostytutki, a najbardziej apetycznych zostawiał sobie do zabaw ksiądz dobrodziej. Dzieci pochodziły z biednych rodzin. TSz
WŁOSKI HIT Postęp w edukacji. Włoskie dzieci będą mogły poznać los prostytutki. Daniela Mau przygotowała dla nich grę planszową zatytułowaną „Puttanopoli” („Miasto dziwek”). Autorce udało się odtworzyć los przeciętnej kobiety uprawiającej najstarszy zawód świata. Małolaty mają szansę „zabawiać klienta”, uciekać przed policją i sutenerem, a także wygrać bilet do Amsterdamu. Gra będzie dostępna niemal we wszystkich sklepach z zabawkami. Aby sprostać zamówieniom, uruchomiono dodatkowe linie produkcyjne. Koniec świa... Włoch! MP
LEPIEJ SPŁONĄĆ Mniszki klauzurowe z miejscowości Borgo Ferraris ad Attimis w północnych Włoszech dzielnie przetrwały pięciogodzinny pożar klasztoru, nie naruszając klauzury i nie kontaktując się ze światem zewnętrznym, jak reguła przykazała. Kiedy szalał pożar, zakonnice przebywały w nieobjętej płomieniami kaplicy, a kontakt ze strażakami utrzymywała tylko przeorysza. Żadna mieszkanka klasztoru nie ucierpiała w czasie pożaru. Zawsze twierdziliśmy, że Włochy – podobnie jak Polska – to kraj cudów. A.C.
„OJCIEC” I PĄTNICZKI W „FiM” 14/2003 opisaliśmy ujawnione przez prasę światową nadużycia seksualne, jakich dopuszczał
5
się kler rzymski na całym świecie. Wśród seksbohaterów znalazł się także bośniacki franciszkanin, o. Jozo Zovko, podejrzany o wykorzystywanie seksualne kobiet pielgrzymujących do sanktuarium maryjnego w Medjugorie. Ustaliliśmy, że wielebnego w atmosferze skandalu przeniesiono do miejscowości Sziroki Brieg, także w Bośni i Hercegowinie. Tam nadal trudni się duszpasterstwem niewiast... A.C.
SZCZEROŚĆ TO PODSTAWA Bezrobocie w Polsce wynosi prawie 19 proc., więc znalezienie sensownej pracy graniczy z cudem. Chyba że ktoś – jak 30-letnia Szwedka Angelika Wedberg – ma pomysł na autoreklamę. „Poszukuję świetnie płatnej pracy. Nie mam ani krzty wyobraźni, kreatywności czy talentu, za to jestem z natury aspołeczna” – napisała w anonsie prasowym i od tego czasu nie może opędzić się od ofert. Znam kilka osób, które odpowiadają temu opisowi. Państwo pewnie też. Wszystkie – z pierwszych stron gazet. Może więc zamiast się uczyć, starać... JS
SZKOŁA ABSOLUTNA Brytyjska nauczycielka Jane Puckey została dyrektorem szkoły podstawowej na wyspie Papa Stour w archipelagu Szetlandów. „W mojej szkole jest wszystko: sekretarka, trzy komputery, sala do twórczości artystycznej i telewizor” – cieszy się Puckey. Media nie podają, czy równy entuzjazm wykazuje... jedyna uczennica tej szkoły. No bo jak tu iść na wagary, albo ściągnąć, gdy jest się jedynym dzieckiem w wieku szkolnym na wyspie zamieszkanej przez 29 osób? JS
GRZYWNA ZA UCIECHĘ Niemiecki sąd ukarał grzywną emeryta, który ostentacyjnie i publicznie cieszył się ze śmierci sąsiada homoseksualisty. Facet odpalał fajerwerki i radośnie śpiewał, gdy trumnę ze zwłokami wynoszono z mieszkania. Za obrazę pamięci zmarłego dziarski staruszek musi zapłacić 2700 euro. PaS
6
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE, UROJONE – Jaki sposób miała Pani na męża? – Ściągnęłam go wzrokiem. Mówią, że mam specyficzny. Kolega twierdzi nawet, że mam kurwiki w oczach... Lubię seks jak koń owies. (posłanka Samoobrony Renata Beger w wywiadzie dla „Super Expressu”, 16.05.2003 r.) ¶¶¶ Sam Wałęsa „kurwiki” ma już za sobą: „Poza wiekiem grzeszności jestem. Z męskich spraw pozostało mi golenie. Poza tym, ja takich słów nie używam, bo jestem po prawej stronie. Na nizinach może i będzie to słowo używane, u inteligentnych się nie przyjmie”. (j. w.) ¶¶¶ ...to co mi Ojcowie tutaj na Skałce udostępnili, te wspaniałości, które zostały po św. Stanisławie. Podobnie w katedrze wawelskiej: głowa świętego, ręka, trumna. (Adam Bujak, fotograf Jana Pawła II, „Niedziela”, 18.05.2003 r.) ¶¶¶ Kościół na Filipinach włączył się w walkę przeciw epidemii SARS. Aby zapobiegać zarażeniom, kard. Jaime Sin wydał wskazówki dla wiernych, aby przyjmowali Komunię św. na rękę i aby powstrzymywali się od całowania figur świętych, co jest powszechną praktyką w filipińskich kościołach. Jednocześnie wezwał do odmawiania zaproponowanej przez niego modlitwy. (j. w.) ¶¶¶ W uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, po Mszy Św. wieczornej Zespół Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży z naszej parafii prezentował piękny program artystyczny, w którym uderzyły mnie słowa jednej z piosenek: „W moim kraju, gdzie stoi krzyż już od ponad dziesięciu stuleci, płynie ciągle niewinna krew nienarodzonych dzieci”. (Miesięcznik Koła Parafialnego w Wysokiej Strzyżowskiej) ¶¶¶ Pełne egzorcyzmy – obejmują obszerne modlitwy wstępne, po których następują trzy różne egzorcyzmy właściwe z 1614 roku. Jednym z sygnałów obecności demona jest to, że oczy są białe. Źrenice uniesione do góry świadczą o obecności skorpionów (demonów mających za przywódcę Lucyfera); jeśli źrenice są na dole – demaskuje to obecność węży przewodzonych przez Szatana. Złe duchy starają się przeszkadzać egzorcyście w odmawianiu rytuału. Zazwyczaj nie chcą mówić, ale w poważniejszych przypadkach, chcąc odwrócić uwagę kapłana, są bardzo gadatliwe. („Objawy opętania”. Chrześcijański Serwis Promocyjny, maj 2003) ¶¶¶ We Francji firmy kosmetyczne wykorzystują zwłoki nienarodzonych dzieci do produkcji kosmetyków. Niemcy wykorzystali do ulepszenia asfaltu na autostradzie pod Berlinem ok. 50 tys. ton odpadów, z których znaczną część stanowiły zwłoki nienarodzonych dzieci. Anglicy wprowadzili do londyńskich szpitali rozdrabniarki w celu „rozczłonkowania” ciał zabitych dzieci, ponieważ zwłoki nienarodzonych, niepoddane tej procedurze, zatykały rury kanalizacyjne. (Miesięcznik Koła Parafialnego Stowarzyszenia Rodzin Katolickich w Wysokiej Strzyżowskiej) Wybrała Z.W.
Papa spławiony N
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r.
POLSKA PARAFIALNA
ikt w kraju nie jest już w stanie ogarnąć rozmiaru kultu papieża. Każde większe lub mniejsze miasteczko, a nawet wieś, chce mieć coś swojego związanego z papieżem. Parafialni działacze i lewicowe władze przekopują się przez historię okolicy, poszukując jakiegoś tropu szefa Watykanu. Także działacze oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Człuchowie na Pomorzu postanowili uczcić JPII. Zapadła już decyzja o postawieniu we wsi Nowa Brda obelisku upamiętniającego... pierwszy spływ kajakowy Karola Wojtyły. Grupa operacyjna, w której skład weszli również przedstawiciele władz samorządowych, ustaliła m.in. dokładną datę, kiedy księdzu Wojtyle zachciało się popływać kajakiem po Brdzie. To wiekopomne wydarzenie miało miejsce rankiem 23 sierpnia 1953 roku. Jest więc okazja uczczenia 50 rocznicy zamoczenia wiosła w wodzie przez Największy Autorytet!
Obelisk stanie w centrum wsi, obok stojącego już tam krzyża, który przy tej okazji również zostanie wymieniony na nowy. Będzie to olbrzymi kamień z napisem oraz z elementami graficznymi: kielich mszalny przekreślony wiosłami i wizerunek przyszłego Papy, który macha w kajaku wiosłami. Przy kamieniu będzie koło młyńskie. Na razie jeszcze nie wiadomo, co ono ma symbolizować. Odsłonięcie monumentu planowane jest na 23 sierpnia, a dokumentacja filmowa i fotograficzna z tej uroczystości trafi do Watykanu, aby nacieszyć oczy JPII. Nie ma znaczenia fakt, że obecnie we wsi mieszka 18 rodzin, a miejscowość z roku na rok się wyludnia. Ważne jest to, że będzie miała papieski pomnik. Zastanawia nas tylko opieszałość w tej sprawie władz wielkiej i bogatszej Bydgoszczy. Wszak tydzień później Karol Wojtyła wyszedł z kajaka i stanął na brzegu rzeki w tym mieście... JACEK KOSER
Ofiara szatana
Lekarze mogą tylko stwierdzić zgon. Sprawca wraca do mieszkania na Rumiankową. Razem z niczego niepodejrzewającą konkubiną jedzie do centrum miasta. Kilka minut przed dwunastą przypadkowi przechodnie Inżynier Waldemar W., bezkonfliktowy mieszkaniec obserwują na ul. Dąbrowskiego szamotaninę w niebieskim fiacie uno. Olsztyna, przyjaciel miejscowego proboszcza, Kierowca wyrzuca z samochodu paparafialny aktywista, niedawno stracił dobrze płatną sażerkę i z piskiem opon odjeżdża. pracę. Silna depresja i poczucie wyobcowania zrobiły Robi się zamieszanie. Ktoś dzwoni swoje. Od pewnego czasu czuł się prześladowany po karetkę i radiowóz. Ugodzona noprzez szatana. Zabił pięć osób. żem w klatkę piersiową kobieta umiera po półgodzinnej reanimacji. Godzinę później policja zatrzyMichałka do swoich rodziców na Zamknął się w sobie, zniknęły muje podejrzanego w jego mieszkaMorelową. Dziadkowie mają się zagdzieś codzienna radość i pogoda. niu na Redykajnach. Zabójca stawia opiekować wnukiem. Tu jednak do7 maja ze szczególnym okrucieństwem opór. Sześciu funkcjonariuszy z truchodzi do kolejnej awantury. Walzabił własną matkę, brata, 2,5-roczdem zakuwa go w dwie pary kajdademar W. nie potrafi opanować funego synka, sąsiadkę i konkubinę, nek i krępuje kaftanem bezpieczeńrii i sięga po kuchenny nóż. Zadawaz którą zamierzał wkrótce zalegalistwa. Wewnątrz porzuconego pod done na oślep ciosy ranią śmiertelnie zować związek. Zabił, bo... na ich mem fiata rzuca się w oczy medalik 65-letnią matkę szaleńca, Apolonię twarzach zauważył szatański grymas. z wizerunkiem Matki Bożej. W., emerytowaną kierowniczkę apte– Szok, po prostu szok. Czegoś W świetle kodeksu karnego Walki, także rodzonego brata, 41-letnietakiego jeszcze nie widzieliśmy – podemar W. jest praktycznie bezkarny. go niepełnosprawnego Bogdana W., licjanci z niedowierzaniem kręcą głoChorobowe podłoże zdawami. – A jak się okarzenia i ograniczona poże, że jest niepoczytalczytalność nie pozwalany, to za parę lat wyjją go nawet nazwać przedzie na wolność. stępcą. Trafi do szpitala Kryty czerwoną psychiatrycznego o zablachą dom jednoroostrzonych środkach dzinny przy ul. Moreostrożności. Co pół rolowej na willowym osieku biegli psychiatrzy będlu Zielona Górka dą opiniować stan jego w Olsztynie. To tutaj zdrowia. Gdy diagnoza rozegrała się mrożąca specjalistów wypadnie krew w żyłach tragedia, pozytywnie, decyzją sąjakby żywcem wyjęta du zostanie... zwolniony z filmów grozy Lekarze pogotowia reanimują konającą Halinę H. do domu. – SpołeczeńHitchcocka. Pytania: stwo powinno w takich przypadkach oraz... małego Michałka. Zaniepo„Dlaczego?”; „Jak to możliwe?” wykazać się tolerancją i wybaczeniem kojona krzykami i odgłosami walki – nie schodzą z ust tych wszystkich, takiego czynu – podkreśla psychiasąsiadka, 57-letnia Teresa G., przyktórzy znali mordercę, odpowiadali tra Lech Gądecki. biega sprawdzić, co się dzieje. Tego na miłe dzień dobry, zamieniając przy Czy gdyby pan Waldek odpowieddnia postanowiła nie iść do pracy, okazji kilka zdawkowych zdań. nio wcześnie skorzystał z pomocy każeby posprzątać kościół i zająć się Feralnego dnia przed południem sty egzorcystów, tak ostatnio modnej ogrodem. Ginie w garażu. Waldemar W. w swoim domu przy w Katolandzie, pięć osób żyłoby naOkoło jedenastej ojciec Waldeul. Rumiankowej na olsztyńskich Redal? Jedno jest pewne – medalik nie mara W., nieobecny chwilowo w dodykajnach kłóci się z partnerką, zadziałał. DAMIAN PLUTA mu, znajduje cztery zakrwawione cia41-letnią Haliną H. Mocno zdenerFot. archiwum ła. Zawiadamia policję i pogotowie. wowany zawozi 2,5-rocznego syna
D
zikie harce, jakie wyczyniają prawicowe partie i koterie w celu zdobycia jak największej władzy, obrosły już legendą. Jednak ostatnia inicjatywa na rzecz jednomandatowych okręgów wyborczych do Sejmu i Senatu to zupełne kuriozum.
kilka małych okręgów wspólnie wybierałoby jednego senatora. Profesor Andrzej Czachor z warszawskiej grupy Ruchu JOW twierdzi, że ich główne hasło to: „Chcemy wybierać ludzi, a nie listy partyjne”. Liczy również, że pomysł ten poprą takie ugrupowania
Jednomandatowy idiotyzm Ruch „Jednomandatowych Okręgów Wyborczych” zebrał już ponad 200 tys. podpisów pod wnioskiem w sprawie wprowadzenia w Polsce większościowego systemu wyborczego i jednomandatowych okręgów wyborczych. Według Ruchu, główne zalety systemu jednomandatowego to ich przejrzystość. System w teorii działałby następująco: w oparciu o istniejące powiaty Polska zostałaby podzielona na 460 okręgów wyborczych. Z każdego wybierany byłby tylko jeden poseł – np. zamiast jednego okręgu wyborczego nr 9 (Łódź), z którego wybrano 11 posłów, byłoby 11 mniejszych okręgów wyborczych. Ponieważ jednak liczba miejsc w Senacie jest mniejsza niż w Sejmie,
jak Liga Polskich Rodzin, Platforma Obywatelska czy PiS. W skrajnym przypadku może okazać się, że w Sejmie reprezentowanych będzie 460 partii politycznych, a w Senacie 100. Z łatwością można sobie wyobrazić taką sytuację, że o jeden mandat poselski w tym samym okręgu wyborczym będą się ubiegać takie tuzy, jak Donald Tusk, Roman Giertych, Jarosław Kaczyński i Gabriel Janowski. A jeśli w tym samym okręgu wyborczym wystawi się również Andrzej Lepper... nieszczęście gotowe. W tym hipotetycznym okręgu mogłaby wystartować np. piosenkarka Shazza, która jako najpopularniejsza i najładniejsza wygrałaby w cuglach. JERZY SERAFIN
Ot, Pol -ska Zapracowany wicepremier Marek Pol nie dość, że kieruje jednym z najważniejszych resortów – Ministerstwem Infrastuktury, to jeszcze znajduje czas na kierowanie Unią Pracy. Ogrom obowiązków sprawił, że biedaczek zapomniał o przeprowadzeniu jednego przetargu. Efektem gapiostwa wicepremiera są roczne straty, które szacuje się na 100 milionów złotych. Tyle nas bowiem kosztuje obsługa spłaty kredytów zaciągniętych na budowę 120-kilometrowego odcinka autostrady Bielany Wrocławskie–Nogawczyce. A nie musiałoby się tak stać, gdyby duży Marek ogłosił przetarg na administratora autostrady. Wszystkie biznesplany i umowy przewidywały, że będzie ona płatna, a budżet nie dołoży ani złotówki. Ale plany poszły w łeb, a właściwie w Pol...e. MP
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r.
POLSKA PARAFIALNA
7
Rydzykowe centrum propagandy Rydzyk zaatakował w samym centrum Warszawy. Przy alei Solidarności powstała placówka propagandowa należąca do imperium szefa Radia Maryja. Nosi dumną nazwę: Księgarnia – „Nasz Dziennik” i nieprzypadkowo otwarto ją niedługo przed ogólnonarodowym referendum w sprawie przystąpienia do Unii Europejskiej. „Fakty i Mity” myślą poważnie o wynajęciu lokalu po prawej...
Niewielkie pomieszczenie... Swoisty podkład muzyczny – z niewidzialnego głośnika słychać audycje Radia Maryja. Pierwszy regał od wejścia to pozycje poświęcone toruńskiej rozgłośni: jej historia, program i cele działalności oraz opisy kampanii, jakie toczy RM przeciw wrogom narodu i osobistym nieprzyjaciołom Tadeusza Rydzyka. Tuż obok – książki dla dzieci i młodzieży. Edukujące w rydzykowym duchu – niemal od kolebki. W broszurce pt. „Tak się zaczęło” jest apel Rydzyka do dzieci, żeby zakładały kółka różańcowe, także podwórkowe. O co należy się modlić w takich kółkach? Broszura instruuje: „W Podwórkowych Kołach Różańcowych Dzieci modlimy się w następujących intencjach: – za Ojca Świętego o zdrowie i potrzebne
N
łaski, za wszystkich biskupów i kapłanów, za Radio Maryja i jego założyciela...”. Z książkami dla dzieci sąsiaduje ubogi dział beletrystyki dla dorosłych. Nic dziwnego, że skromny, bo pisarzy akceptowanych przez Rydzyka można policzyć na palcach. Dalej – pozycje uczące, jak patrzeć na świat, żeby wszędzie dostrzegać wrogów. Główny nauczyciel to Jerzy Robert Nowak, od lat znany z antysemickich i faszyzujących wystąpień. Wystarczy przekartkować jedno z jego licznych „dzieł”, by poznać tezy zawarte we wszystkich pozostałych. Pokrywają się one z tym, co głosi ojciec Rydzyk, człowiek finansujący zarówno księgarnię przy al. Solidarności, jak i „Nasz Dziennik”, a także
iewielu wrocławian wie, że ostatnio gościli u siebie na Ostrowiu Tumskim niezwykle ważnych purpuratów. Do ks. Henryka kardynała Gulbinowicza zjechali przedstawiciele 34 europejskich episkopatów Kościoła katolickiego – łącznie 53 kościelnych dygnitarzy, w tym po raz pierwszy z Ukrainy, Białorusi, Litwy i Bułgarii. Do lokalnej prasy przedostała się jedynie krótka wzmianka, że ważni goście mieli tylko jeden temat do rozmowy, a mianowicie przez cztery dni rozprawiali o ptaszkach i naturze, czyli o ekologii. Podobno Rada Konferencji Episkopatów Europy spotyka się regularnie od 1971 roku, a w tym roku padło na Wrocław, bo... ze szwajcarskiego miasta Sant Galen pochodzi sekretarz generalny owej Konferencji – (CCEE) Aldono Giordano. A ponieważ jego gród połączony jest partnerskim układem z dolnośląską stolicą, to za ten partnerschaft niech płacą wrocławscy podatnicy. Bo na pewno nie Gulbinowicz. A nalot miał naprawdę dziwny przebieg. Nawet dla doświadczonego reportera niemożliwością było przeniknięcie na salę obrad. Tylko nam się częściowo powiodło,
publicystyczną działalność autorów w rodzaju J.R. Nowaka. Zaskakuje duża liczba wydawnictw reprezentowanych w księgarni; ukrywają się pod tajemniczymi nazwami, np. Exter, Espe, Hector, Constant, MaRoN i z reguły nie podają swego adresu. Wśród prac historycznych wyróżnia się gruba książka W. Brodzikowskiego i J. Łoskoczyńskiego pt. „Franco – generał wielkiej misji”. Już sam tytuł smaczny, a jaka zawartość... Cały regał poświęcony jest masonerii, tradycyjnemu wrogowi Krk, klasycznemu i bardzo wygodnemu, bo właściwie już nieistniejącemu. Wolnomularstwo przeżywało rozkwit w XVIII wieku i już wówczas, dzięki Wielkiej Rewolucji Francuskiej, zrealizowało swój główny cel,
a to poprzez zainstalowanie w niej (chwilowo) konika trojańskiego. Konik wyniósł ulotkę, z której wynika, że – oprócz licznych przerw na jadło i picie, serwowanych w luksusowym hotelu o nazwie Dom Jana Pawła II – w planie przewidziano także konferencje, dyskusje panelowe, wymianę
jakim było równouprawnienie wszystkich stanów. Dawne loże masońskie, tam, gdzie jeszcze istnieją, pełnią rolę klubów towarzyskich, które po wolnomularzach odziedziczyły jedynie stroje i antyklerykalizm. To dlatego w Oświadczeniu Kongregacji Nauki Wiary z 1983 roku, ostatnim dokumencie watykańskim na temat masonerii, można przeczytać, że „negatywna ocena Kościoła o wolnomularskich zrzeszeniach pozostanie niezmieniona, ponieważ ich zasady były zawsze nie do pogodzenia z nauką Kościoła i dlatego też przystąpienie do nich pozostanie nadal zabronione”. Pisze o tym Stanisław Krajski w „Masonerii polskiej 1999”, książce, którą nabyłem w Rydzykowej księgarni. Autor nieopatrznie zacytował opinię dawnego masona, Wojciecha
Tak rozprawiali dostojnicy, o których obecności nie wiedział chyba nikt w nadodrzańskim mieście. Za zabytkowym kościółkiem św. Marcina – oddalonym może o 200 m od miejsca spotkania episkopatów – miejscowy lumpenproletariat odbijał jak co dzień sporą baterię butelek taniego wi-
O NAS BEZ NAS, CZYLI...
Tajne przez poufne doświadczeń, debatę publiczną (?), koncerty. A zatem nie tylko ptaszki i pszczółki fruwały na naradzie. Sporo także mówiono o zbliżającej się unijnej secesji Wschodu i Zachodu, zastanawiano się nad jej skutkami. Integracja integracją – przekonywano się wzajemnie z mównicy – ale nie same ekonomiczne zmiany są najbardziej istotne. No bo jak one wpłyną na ustalone przez długie lata wzorce moralne i etyczne? Innymi słowy, czy aby wzrost dobrobytu nie zepsuje takich zawsze wiernych Polaków?!
na, dyskutując o dupie Maryny. Na chodnikach rozłożyli się ze swoimi paletami młodzi malarze. Żadnej policji, ochrony, straży miejskiej. Coś niebywałego! W pobliżu Papieskiego Wydziału Teologicznego udało nam się (dosłownie) złapać za połę płaszcza rzecznika prasowego wrocławskiej kurii – biskupa Edwarda Janiaka. Spec od serwowania truizmów nie zawiódł. Na pytanie o przebieg konferencji uraczył nas formułką, że „rozwój zrównoważony to także szacunek dla praw boskich, a te stymulują prawami natury i człowiekiem. Wszystko
Giełżyńskiego, że ideały i postulaty masonerii zostały już zrealizowane, jej misja się kończy i pozostaje masonom tylko jako hobby. Krajski nie zgadza się z tym. Uważa, że masoneria stanowi zagrożenie, bo „jest organizacją o charakterze satanicznym, a masoni związani są z diabłem”. Można też przeczytać, że w Polsce realizowany jest masoński plan podporządkowania narodu szatanowi. Nie powiedzie się jednak, bo mamy – na szczęście – Rydzyka, którego autor czyni podobnym aniołom. Krajski pisze: „Wyobraźmy sobie kilku, kilkunastu lub nawet kilkuset takich »Rydzyków«, z których każdy zacząłby działać w innej dziedzinie, kilku, kilkunastu, kilkuset »Rydzyków« współpracujących ze sobą. W wielu z nas drzemie taki »Rydzyk«. Trzeba go tylko obudzić”. Miliony „Rydzyków” – zaiste wizja Apokalipsy! Regał środkowy – to pozycje antyunijne. Tych jest kilkadziesiąt. Wszystkie prymitywne i agresywne, ale jednocześnie tak bezczelne w argumentacji, że mogą nawet okazać się skuteczne. „Unia Europejska – nowy Babilon” to tytuł książki Stanisława Krajskiego. Ten sam autor pisze o szatańskości Unii w broszurze pt. „Czy to jest zdrada narodowa?”: „Unia jest wymysłem diabła, bo głosi »równość wszystkich religii« oraz zasadę, że »człowiek stanowi o wszystkim«”. W Rydzykowej księgarni znalazłem co najmniej kilkanaście pozycji, po lekturze których prokurator w normalnym kraju miałby roboty na pięć lat do przodu. Ale to nie jest normalny kraj. JANUSZ CHRZANOWSKI Fot. Autor
będzie opublikowane, wykłady z ekologii wykorzystane w lekcjach katechezy z dziećmi, którym trzeba wpoić od najmłodszych lat poszanowanie dla przyrody”. Znów musieliśmy skorzystać z usług kolegi z branży, czyli naszego człowieka z prasy katolickiej. Powiedział, że z wykładem wystąpił m.in. watykańczyk Diarmuid Martin, nawiązujący do straszliwych skutków wojen bakteriologicznych. Czysto ekologiczne spicze wygłosili też arcybiskup z Liverpoolu Patric Kelly i jego kolega po fachu z Bukaresztu – Ioan Robu. O konieczności bardziej otwartego dialogu (he, he!) między stanem kapłańskim a wiernymi, naukowcami, teologami i politykami truł też A. Giordano – kolejny przedstawiciel Watykanu. Podkreślając wielką odpowiedzialność za dzieło stworzenia, zaznaczył przy okazji, że jakąś tam rolę do spełnienia w tym zbożnym dziele ma też Krk. Powaliła nas na kolana racja wygłoszona przez biskupa Karla Golsera: „Duchowość i polityka są tylko pozornie odmienne”. No, wreszcie przedstawiciel europejskiego episkopatu zechciał wypowiedzieć to, od czego odżegnują się rodzimi spece od pustosłowia. JAN SZCZERKOWSKI
8
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r.
POLSKA PARAFIALNA
Dziennikarstwo, Szanowni Państwo, to jest w zasadzie wredny zawód. Polega on głównie na przeżywaniu na własnej skórze historii, które normalnego człowieka przyprawiłyby o wymioty lub w najlepszym przypadku o ból głowy. Cóż, za to mi płacą, więc przez dziesiątki godzin słuchałem Radia Maryja... w Waszym imieniu. I po raz pierwszy w życiu uwierzyłem. Uwierzyłem, że szatan naprawdę istnieje i jest niewidzialny. ON nie jest mityczną, bajkową postacią, JEGO bardzo łatwo znaleźć... na falach eteru. Wiele ma tam do powiedzenia i nie śpi. Nigdy nie śpi! Wie też, że – głosem Tadeusza Rydzyka, z zawodu zakonnika – musi SIAĆ, SIAĆ, SIAĆ... NIENAWIŚĆ.
P
oniżej oryginalne, wiernie spisane – na podstawie taśmy magnetofonowej – wyimki z Rydzykowych audycji. Poczytajcie, pośmiejcie się... wyobraźcie sobie te natchnione głosy... Przypuszczam jednak, że i Wam – tak jak mnie – śmiech w pewnej chwili uwięźnie w gardle. Raz w miesiącu będę Wam serwował porcję takiego seansu nienawiści jak u Orwella. Mam nadzieję, że dostanę dodatek za szkodliwość warunków pracy. Następny odcinek już wkrótce. Słuchaczka RM: – Wypowiedź pana Rafała z Łodzi jest bezczelna. Mówi, że pojedzie do Częstochowy i będzie się modlił za pana prezydenta obecnego. Trzeba się zapytać, o co się będzie modlił: o to, żeby pan prezydent nadal podpisywał ustawy o gorszeniu dzieci i młodzieży, o mordowaniu polskich dzieci? O to, żeby kłamał, pił i potwornie szkalował naród polski? ¤¤¤
o. Rydzyk: – Kiedy patrzymy na inne religie monoteistyczne, to też są w nich wezwania co do sposobu życia, ale w tych religiach jest tylko okruch prawdy. Pełnia prawdy jest tylko w chrześcijaństwie. Musimy siać (...). A ile w tych gazetach jest pogaństwa, w tych polskojęzycznych. A diabeł podpowiada weź je do ręki, weź, weź, weź. A katolickie gazety to znaczy prawda, piękno, miłość. One są do różańca i do tańca. A nie takie bez sensu. ¤¤¤
o. Rydzyk: – Audycje w niedziele siedemnasta do osiemnasta. Nie, przepraszam... w niedziele i wtorki, zaraz, zaraz... nie... od dziewiąta do dziesiąta, nie... od siedemnasta do dziewiętnasta... zaraz, zaraz, nie od siedemnasta do osiemnasta. Nie... ¤¤¤
Słuchacz RM: – Chcę się podzielić szczęściem z moimi przyjaciółmi. Jest ich trzech, choć na razie mam ich dwóch. Są nimi Radio Maryja, „Nasz Dziennik”, a teraz czekam na telewizję... ¤¤¤
Ekspert RM: – Ruchy feministyczne są wspierane i finansowane przez ateistyczno-liberalne agendy rządowe, światowy przemysł antykoncepcyjny i struktury kryminalne. ¤¤¤
Radiosłuchacz: – A prymas Wyszyński, święty prymas, to on grał z komunistami jedną nutę. o. Jacek: – Nie będziemy rozmawiać. Pan bredzi i to rasowo. Wara od Wyszyńskiego, bo jak nie będzie wara, to Pan Bóg skarze.
W Radiu Maryja ciągle się mówi o polskości, a język radia odbiega od tej polskości. Co to jest na przykład za słowo „ubogacić”? W którym słowniku ono się znajduje? o. Jacek: – Czy pani ma dobre intencje, dzwoniąc do Radia Maryja? ¤¤¤
o. Rydzyk: – Bardzo spadają teraz ofiary na Radio Maryja. Aż się boję, co to będzie. Co to bę-
¤¤¤
wiersz słuchaczki RM: Bardzo miłuję to radio Maryja Co mój czas umila. Słucham tego radia od wieczora do rana, Taka jestem zasłuchana.
¤¤¤
Słuchacz: – Bardzo mi przykro, że ojciec powiedział „dwa pedały”. o. Rydzyk: – Ja powiedziałem „dwa pedały”? Słuchacz: – Tak, przed chwilą, a to się nie godzi, tak... o ludziach. o. Rydzyk: – Ale ja tego nie powiedziałem o konkretnych ludziach. Ot, tak sobie powiedziałem...
Siać, siać, siać dzie? A wystarczy przecież włożyć w kopertę pieniądze. Wystarczy włożyć i... wysłać. ¤¤¤
wiersz na antenie RM: Jak tu się, Jezu, nie bać, Gdy tak daleko do nieba. Na filmach same potwory, Wojny i nowotwory, Złodzieje i włamywacze, Zboczeńcy i podpalacze. ¤¤¤
o. Rydzyk: – Jedna pani dziennikarka zrobiła wywiad z Urbanem i później, przez cały dzień, nadawała przemówienia Ojca Świętego. Hańba, hańba, hańba! ¤¤¤
o. Rydzyk: – Co zrobiła Katy? Czy się Kati czyta jak Kejty, a jak się pisze? Katy czy Kety, a może Kejty? Nie wiem, bo nawet nie wiem, jakiej produkcji ten film... A może Katy, proszę państwa... Nie wiem. ¤¤¤
o. Rydzyk: – Szatan najbardziej boi się tej naszej rozgłośni. Dziś widzę, jak stoją – niedziela – pod tymi budkami z piwem... szatan, szatan i mafie! ¤¤¤
kącik dowcipów w Radiu Maryja: Jak się nazywa mała Turczynka? Miniaturka. Co to jest? Leży w trawie i nie dycha. Dwie dychy! Co to jest? Nie jedzą, a rosną. Ceny! Czym różni się kura od studenta? Kura znosi jaja, a student wszystko! – Kelner! To mięso śmierdzi. – Przepraszam, włączę wentylator! Rekordzistka świata leży chora. – Ma pani 40 stopni gorączki – mówi lekarz. – A ile wynosi rekord...?
¤¤¤
Słuchaczka: – Dzwonię, a jestem magistrem języka polskiego.
¤¤¤
Rozmowy Niedokończone: Ekscesy homoseksualistów wymierzone są przeciw całej wierze chrześcijańskiej.
i jakieś draństwa, i rozpustę robiłem w miejscu pracy, i pośród kolegów... Nie przeszkadzało... i zdarłem z siebie pornografię, i od razu stałem się niezrozumiałym człowiekiem, i zaraz miałem szykany w zakładzie pracy. Do tego została powołana specjalna osoba z brodą i pejsami, a ja chciałem tylko postawić krzyż.
Dwie baby robiły na drutach. Przejechał tramwaj i spadły.
¤¤¤
¤¤¤
Rozmowy Niedokończone: Szatan chce zniszczyć rodzinę, dzieci. Pozbawić je świętości. O tym świadczy karygodna ustawa o homoseksualizmie i haniebny wyrok, który przyznał adopcję parze homoseksualistów. Jest to plan zniszczenia Kościoła i człowieka.
modlitwa dziecka na antenie RM: Dziękuj Bogu, gdy cierpisz, gdy cierpią twoi najbliżsi. Dziękuj, gdy w domu bieda i brakuje wszystkiego.
¤¤¤
o. Rydzyk: – Popatrzcie na ten trend... coś strasznego... na te wszystkie zboczenia... popatrzcie na te małżeństwa. Co to za małżeństwa? Mężczyźni albo kobiety... już nie będę jaśniej mówił... Ojciec Święty powiedział, a ci zboczeńcy go do sądu. Boże mój! Nie dość, że zboczeniec, to jeszcze tak się zachowuje! ¤¤¤
Radiosłuchacz: – Chcą zabić Polskę seksem, zakłamanym seksem bez sensu. Na szczęście rodziny Radia Maryja są szybci. o. Jacek: – Dziękuję za Pana telefon. Radiosłuchacz: – Nie szkodzi. ¤¤¤
o. Rydzyk: – Alleluja i do przodu. Siać, siać, siać, siać i jeszcze raz siać. Wszyscy mają się stać apostołami! Siać, siać, siać... A więc siać i siać. Nie tracić czasu... siać, siać! Dzieci, dzieci... siać, siać... ¤¤¤
o. Rydzyk: – Do przodu, a nie być takim obsmoleńcem. Patrzę, siedzi młodzież... Pytam się, co za młodzież, a oni, że skończyli szkołę podstawową. Boże! Dziewczyny na kolanach tym chłopakom. No, no, no, no... Zbitki zmysłów... Kto je tak ustawił? Róbta co chceta...
¤¤¤
Słuchaczka: – Puknijcie się w czoło. W łeb się popukajcie i dajcie pieniądze na dzieci, zamiast gadać takie pierdoły od rana do wieczora. Wstyd... o. Jacek: – Przepraszam, a skąd telefon? Nie rozumiem, o co chodzi... ¤¤¤
o. Rydzyk: – Być homoseksualistą to znaczy upaść na mózg. Słuchacz: – No to ja upadłem na ten mózg, bo choć jestem katolikiem, to jednak mam często kontakty homoseksualne... o. Rydzyk: – To nie jest tematem dzisiejszej rozmowy. Proszę się wyłączyć.
¤¤¤
Słuchaczka RM: – Zrobiłam taki plakat i napisałam: „Kwaśniewski zdrajca Polski”. Wywiesiłam go na przystanku, gdzie zawsze dużo ludzi. Na drugi dzień przyszłam, a już go nie było. Bandyci! ¤¤¤
spotkanie ojca dyrektora z Rodziną RM: Jakie ryby płyną z prądem? Jakie? Głośniej! Razem! No pewnie, że kwaśne. Tak, właśnie kwaśne... ¤¤¤
Słuchacz: – Bardzo proszę... Wy się trochę wyciszcie. Jakby Ojciec Święty był taki jak ojciec Rydzyk, jak ojciec Jacek... Dokąd wy nas prowadzicie? Do zdrady. Do zdrady prowadzicie Polskę! o. Jacek: – To są głosy, aby nas wyprowadzić z równowagi. Agenci telefonują po prostu. ¤¤¤
Słuchacz RM: – Kwaśniewski narobił w majtki i przez pięć lat nie miał czasu tego wytrzepać. W dodatku puszcza jeszcze bąki. Prowadzący audycję RM: – Żeby świnia mogła odejść od koryta, to trzeba jej ryj odciąć. ¤¤¤
Słuchacz RM: – Zawsze byliśmy okłamywani – przed wyborami, w czasie wyborów i po wyborach. Czyli zawsze. ¤¤¤
¤¤¤
o. Rydzyk: – Patrzę, a oni tak siedzą przy tych blokach i siedzą, i siedzą, i siedzą, i siedzą, i siedzą... Coś tragicznego! Tyle czasu tracą, zamiast iść do kościoła. Gadają... plotki po domach, a czas już nie wróci... Siać, siać, siać, kochani, siać, siać...
rozmowa na antenie RM: – Miało zginąć pięć milionów Żydów. Niestety, zginęło tylko 700 tysięcy... Pozmieniali nazwiska... – Może nie mówmy, niestety... – Słusznie, ojcze. Dobrze, że ich tylu zginęło...
¤¤¤
¤¤¤
¤¤¤
telefon do RM: Oglądaliśmy z mężem transmisję z Rzymu, i mąż mówi: – „Popatrz, jakie piękne twarze, jacy piękni ludzie. A popatrz na homoseksualistów w Berlinie – jacy wstrętni i obrzydliwi!”.
Ekspert Radia Maryja: – Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze dziewica. Powszechnie wiadomo, że rozpusta prowadzi do wielu chorób, nawet do chorób narządów rodnych kobiety. Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, bo wielu lekarzy mówi, że rozpustę trzeba czynić dla zdrowia. Więc ludzie, aby być zdrowymi, czynią rozpustę.
¤¤¤
¤¤¤
tzw. świadectwo wiary na antenie RM: Kiedyś były takie budowy eksportowe w Związku Radzieckim. Tam byli sami mężczyźni. Kobiet niewiele. No... kucharki. Ja też byłem na takich budowach i piłem wódkę,
rozmowa na antenie RM: – Halo! To Radio Maryja? – Tak, trzeba ściszyć radyjko. – Szczęść Boże! – Szczęść Boże, jest pan na antenie...
¤¤¤
¤¤¤
Ekspertka RM: – Słyszę hasło: „Dom wszystkich – Polska”, a mnie, jako polonistce, od razu źle się to kojarzy. Dom wszystkich to jest dom publiczny. Zwyczajnie!
Ekspert RM: – Muzyka techno to polega między innymi na tym, że oddaje się mocz w sposób niekontrolowany.
o. Rydzyk: – Muzyka rockandrollowa jest przepełniona sygnałami do podświadomości. Wiadomo, że niektóre zespoły puszczają nagrania wspak, odbierane tylko przez podświadomość. Do odbioru tych treści nie jest konieczna znajomość języka. Ta treść to perwersja seksualna.
Gość Radia Maryja: – Może mnie teraz słyszą ci, co nie umią mówić po polsku. Mówią „błogosławiona-ŚTY” Co to za NAŚTY? Jak tak można mówić do Maryi?!!
– Mam trzy słowa do ojca... – Tak, słucham... – Chuj ci w dupę! – No to się pan pięknie przedstawił słuchaczom w całym kraju!
¤¤¤
¤¤¤
Ekspertka RM: – Niestety, nawet lekarze zalecają samogwałt dla zdrowia, a pobudzenie bywa stymulowane przez filmy. W pogańskiej świadomości akt seksualny służy dla przyjemności. Takie pojmowanie aktu seksualnego jest spowodowane niskim poziomem rozwoju umysłowego. ¤¤¤
Z bólem głowy MAREK SZENBORN
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r.
POLSKA PARAFIALNA
Rywin to pikuś Co tam Rywingate! Kościelna firma „Stella Maris” z Gdańska niczym magnes przyciągała nie tylko zwyczajnych oszustów, ale i wysokich urzędników państwowych. Za wszystkim krył się niewyobrażalny szmal. Oto nasze nowe ustalenia w sprawie wielokrotnie opisywanej przez „FiM”. Piotr K., wysokiej rangi urzędnik państwowy pełniący w latach 1999–2001 obowiązki doradcy i szefa gabinetu politycznego minister zdrowia Franciszki Cegielskiej, wykorzystywał swoją pozycję, by robić brudne interesy z Tomaszem W., szefem archidiecezjalnego wydawnictwa „Stella Maris”. Piotrowi K., ósmemu podejrzanemu w sprawie gigantycznych nadużyć w firmie podległej abp. Gocłowskiemu, Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku postawiła właśnie zarzuty. Zarzuca się mu m.in. tak zwane przestępstwo urzędnicze (art. 231 kk), czyli działalność na szkodę interesu publicznego. Za swoje grzeszki może nawet przez trzy lata oglądać niebo w kratkę. Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku nie chce na razie ujawnić szczegółów. Nam jednak udało się dowiedzieć sporo o działalności zapobiegliwego Piotra K.
Piotruś Pan Wszystko wskazuje na to, że wykorzystując swoją pracę w ministerstwie, prowadził ostry i nielegalny lobbing dla sopockiej spółki Greenhouse Capital Management, która zajmuje się skupowaniem długów... szpitali. Pracując w ministerstwie, miał dostęp do ważnych informacji. Wiedział m.in. bardzo dokładnie, który ze szpitali robi bokami z powodu tzw. zobowiązań wymagalnych, czyli takich, które natychmiast trzeba spłacić, bo jak nie, to do drzwi zapuka pan komornik. Na razie – zamiast komornika – pukali przedstawiciele firmy Greenhouse i proponowali wykup długów. Niektórzy z szefów pomorskich szpitali decydowali się na sprzedaż zadłużenia, ponieważ wcześniej zetknęli się z Piotrem K., on zaś mocno ich przekonywał, że tej właśnie spółce warto powierzyć spłatę zobowiązań. Przekonywał za pomocą swojej ministerialnej wizytówki. Działania lobbingowe tak sobie upodobał, że prowadził je nawet wtedy, kiedy już nie pracował w Ministerstwie Zdrowia. Podczas wielu spotkań, m.in. w obecności osób odpowiedzialnych za pomorską służbę zdrowia w ówczesnym Sejmiku Wojewódzkim i Urzędzie Marszałkowskim, dyrektorzy szpitali wyrobili sobie jasny pogląd, że firma Greenhouse to firma polecana przez Ministerstwo Zdrowia. Dzięki obrotności i zabiegom Piotrusia Pana, spółka Greenhouse zawarła około 400 umów w sprawach spłaty zadłużeń
publicznych placówek służby zdrowia na łączną kwotę 12 mln złotych. Oferowane przez spółkę transakcje były bardzo niekorzystne dla szpitali, ponieważ odsetki sięgały zwykle kilkudziesięciu procent. Oznacza-
Co prawda kasy chorych to już historia, gdyż w ramach kolejnej reformy służby zdrowia zastąpiono je Narodowym Funduszem Zdrowia, ale tak naprawdę... nic się nie zmieniło. Urzędnicy zostali ci sami i obowiązują te same umowy. Według kontraktów z PRKCh podpisanych wcześniej – za czasów lobbingu Piotrusia Pana – Szpitale Gdańskie nadal otrzymują z państwowej kasy więcej niż szpitale publiczne. Za zabieg chirurgii naczyniowej państwo
kasę np. na rozpoczęcie działalności. Może wtedy będzie łatwiej zrozumieć pewne rzeczy. Na przykład to, że jeden z głównych podejrzanych w aferze arcybiskupiej pralni pieniędzy, czyli wydawnictwa „Stella Maris” – Tomasz W. – był prezesem i nadal jest jednym z udziałowców Szpitali Gdańskich! Czyżby więc zdrowotny biznes kręcił się pod bacznym okiem i sutanną abp. T. Gocłowskiego? Nie śmiemy nawet przypuszczać, że być może z tego właśnie powodu ABW wyłączyła jawność zebranych przez siebie materiałów w tej sprawie i teraz prokuratorzy muszą opędzać się od wścibskich dziennikarzy...
Ośmiu podejrzanych
Piotr K. kocha kosztowne maszyny... ło to, że firma spłacała na przykład 2 mln, a szpital musiał jej oddać po pół roku 3 mln złotych. Jak nie – to puk, puk, wita was pan komornik. Była to bardzo prosta droga do przejmowania za długi placówek państwowej służby zdrowia przez prywatne firmy, które odkupiły je np. od spółki Greenhouse. Z jednej strony – można się dziwić niefrasobliwości szefów publicznych szpitali, którzy szli na taki układ, z drugiej jednak – była to szansa na przetrwanie. Ale nie tylko o zwykłą indolencję chodzi. Okazuje się, że były dyrektor szpitala w Wejherowie, który w 2001 r. przekazał spółce Greenhouse 800 tys. zł długu, jest dziś wicedyrektorem... spółki Greenhouse! Ot, taka ciekawostka. Mieliśmy okazję rzucić okiem na roczny bilans spółki. Kiedy zobaczył to biegły księgowy, nie mógł się nadziwić, z czego ta firma żyje, bo bilans wychodził równiutko na zero. Drugim wątkiem działalności Piotrusia Pana była jego praca na umowę zlecenie w prywatnej firmie Szpitale Gdańskie spółka z o.o. Fuchę tę zapobiegliwy szef gabinetu politycznego MZ łączył bez przeszkód z pracą w ministerstwie. Tak się jednak składało, że prywatna spółka Szpitale Gdańskie dziwnym trafem była wyraźnie preferowana przy zawieraniu umów z Pomorską Regionalną Kasą Chorych. Preferencje te objawiały się zawieraniem bardzo korzystnych kontraktów na usługi medyczne, które wyceniano wielokrotnie drożej niż te same zabiegi w publicznych placówkach służby zdrowia. Standardem było, że jedna procedura medyczna w zwykłym szpitalu wyceniona była na 3500 zł, a w SG – na 7300 zł.
płaci prywatnej spółce równowartość 9762 punktów (8–10 zł za punkt), a swojemu, czyli publicznemu szpitalowi, równowartość 1831 punktów. Nieśmiało sugerujemy panom prokuratorom i specom z ABW, aby przyjrzeli się genezie firmy Szpitale Gdańskie sp. z o.o. Warto by na początek sprawdzić, skąd SG wzięły
– Śledztwo w sprawie gigantycznych przekrętów w „Stella Maris” nadal trwa – mówi Krzysztof Trynka, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. – Badane są kolejne wątki i nie wyklucza się postawienia zarzutów następnym osobom. Przypomnijmy. Sprawa „Stella Maris” wybuchła jesienią ubiegłego roku, gdy komornicy z Gdańska i Słupska postanowili przystąpić do egzekucji długów, wyciągając łapy po majątek Kościoła. Początkowo arcypasterz Gocłowski bagatelizował sprawę, by nie dopuścić do uszczerbku swoich włości, jednakże wkrótce zupa się wylała. Prawdopodobnie pod ciężarem faktów sam kardynał Glemp wyraził zgodę na prowadzenie śledztwa, które... jest odpryskiem dochodzenia prowadzonego w sprawie PZU Życie i Wieczerzaka. Już dziś wiadomo z całą pewnością, że w archidiecezjalnej firmie prano brudne pieniądze i kradziono olbrzymią kasę. W tym procederze mieli znaczący udział szefowie „Stella Maris”
9
– ks. Zbigniew B. i Tomasz W. Postawiono im już zarzuty i zaserwowano państwowy wikt w celi. O skali nadużyć niech świadczą zarzuty postawione choćby ks. Zbigniewowi B. Za jego sprawą „Stella Maris” wydawała zaprzyjaźnionym firmom lewe faktury, w wyniku czego państwo straciło na podatkach około 30 mln zł. Ponadto dyrektor w sutannie przywłaszczył sobie ekstra ponad 20 mln zł. Na skutek oszustw prawie 10 mln stracił jeden z banków. Prokuratorskie zarzuty obejmują także inne osoby zamieszane w nadużycia w „Stella Maris”, o czym pisaliśmy kilkakrotnie (m.in. „FiM” 1/2003). Na skutek działalności Janusza B. doszło do uszczupleń podatkowych sięgających 24 mln zł. Organa ścigania zajęły znaczny majątek wielu podejrzanych, ale jeszcze raz okazało się, że w wielu przypadkach państwo jest bezsilne. Wspomniany Janusz B. przed postawieniem zarzutów zdołał pozbyć się majątku na rzecz rodziny. Prokurator chce „odkręcić” sprawę, nie wiadomo jednak, czy starczy mu determinacji i sił. Obecnie żaden z podejrzanych w sprawie nadużyć w „Stella Maris” nie przebywa za kratkami. Ksiądz Zbigniew B. i Tomasz W. opuścili cele, wpłacając po 300 tys. zł poręczenia majątkowego. Trzem kolejnym osobom areszt tymczasowy zamieniono na 100-tysięczne poręczenia majątkowe. Sprytny Janusz B., któremu udało się „uciec z majątkiem”, musiał wpłacić kwotę przekraczającą 1,2 mln złotych. W przypadku kilku głównych podejrzanych zabezpieczono drogie samochody i sporo akcji. Prokuratura nie wyklucza, że niedługo zarzuty postawi kolejnym osobom. JACEK KOSER PIOTR SAWICKI Fot. archiwum
B
więc dziwnego, że przez siedem lat rządów miłośnika ydgoska Fabryka Urządzeń Chłodniczych SA grodu Neptuna oraz jego czterech współpracowników „Byfuch” należała jeszcze przed kilkunastu „Byfuch” dorobił się ponad 5-milionowego długu. laty do krajowych potentatów produkujących nowoczesne lodówki. Firma zgarniała nagrody na targach Dobrze prosperująca i dynamiczna wcześniej fai wystawach. Miała zapewniony zbyt oraz świetlabryka zeszła na psy. Jedna trzecia pracowników poną przyszłość i najpewszła na bruk i urwał się niej jeszcze przez wiele rynek zbytu na Wschodzie, lat zasypywałaby polski który zawsze był silną stroi zagraniczny rynek swoną „Byfuchu”. imi markowymi produkWierzyciele co rusz tami, gdyby nie to, że kierują do sądu wnioski w 1993 roku – bez pytao ogłoszenie upadłości Pewien satyryk napisał: „Dobry Bóg nia o zgodę – została przedsiębiorstwa, które zrobił, co mógł; teraz trzeba zawołać wcielona do V Narodozażarcie walczy o przefachowca”. No i się stało... wego Funduszu Inwestytrwanie. W końcu gdańcyjnego „Victoria”. ski desant stał się obiektem zainteresowania bydgoskich prokuratorów. Po To był początek klęski. Zarządzanie „Victorią”, ponadrocznym dochodzeniu ustalili oni, że za czasów w której „Byfuch” był prawdziwym wzorem gospodarodwołanego (na szczęście) szefostwa „Byfuchu” wcięności i solidnej roboty, przejęła spółka BRE Cresco Meło gdzieś co najmniej 1,1 miliona złotych. Akt oskarnagement. Wiadomo – u nas wszystko, co brzmi z anżenia w tej sprawie trafił właśnie do sądu. gielska, działa na ludzi tak, jak świecidełko na srokę. Teraz będzie najlepsze. Otóż po tym, jak członBRE uznało, że „lepsze” nie musi być wrogiem kowie byłego kierownictwa „Byfuchu” rozłożyli byddobrego i sprowadziło do „Byfuchu” nowe władze goską fabrykę... mianowano ich członkami zarządu – „wybitnych specjalistów” z Gdańska. Nie miało żadZabrzańskich Zakładów Mechanicznych. Tyle tylko nego znaczenia, że poprzedni zarząd był jedynym koże i te zakłady pod rządami takich „fachowców” walem sukcesu bydgoskiej fabryki. z dnia na dzień znalazły się na skraju bankructwa. Z dnia na dzień w „Byfuchu” rozpanoszył się nieProkuratura Okręgowa w Gliwicach oskarżyła włajaki Marek G. I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżśnie owych „managerów” o niegospodarność i dziaki wszystkie zlecenia, które podpisywał, zaczęły trafiać łanie na szkodę firmy. Ale co tam. Wyroki – jeśli do firm, które znajdowały się w... Gdańsku. Uważał bow ogóle będą – dostaną zapewne w zawieszeniu wiem imć G. najwyraźniej, że nawet zwykłych kalendai znów pojadą w Polskę uzdrawiać jeszcze zdrowe rzy firmowych nie jest w stanie wykonać żadna z firm firmy... ROMAN KRAWIECKI bydgoskich. Cena nie grała przy tym żadnej roli. Nic
Fachowcy
10
ZE ŚWIATA, A MOŻE I U NAS...
Dmuchanie na Bożą chwałę 16 metrów wysokości, 16 długości, szerokość – 8 metrów. Nie jest to może katedra, ale do środka wchodzi 60 wiernych. Oczywiście – dopiero po napompowaniu. W numerze 19 „FiM” pisaliśmy o pewnej ciekawostce, a być może nawet o przełomie w architekturze sakralnej Anglii. Udało nam się zdobyć zdjęcia tego zjawiska oraz krótki komentarz naocznego świadka. ¤ ¤ ¤ 13 maja na wystawie wyrobów chrześcijańskich w Esher pod Londynem odbyła się światowa inauguracja dmuchanego kościoła przywiezionego na ciężarówce. Konstrukcja przypomina zamek i wyposażona jest we wszystko, co trzeba – nawet dmuchane świece i okna, które naśladują witraże. Wieża? Jak najbardziej. A w razie potrzeby kościół może nawet pływać. Świątynia z gumy jest dziełem biznesmena Michaela Gilla, który skonstruował ją 6 lat temu, początkowo z myślą o wykorzystaniu w charakterze klubu nocnego. Ten pomysł nie został zrealizowany, ale Gill uświadomił sobie, że to świetny materiał na kościół. Projekt, po dokonaniu drobnych przeróbek, z miejsca zrobił furorę. Zainteresowanie zakupem
lub wynajęciem wyraziły kościoły z 20 krajów. Na niedzielną mszę można go mieć za 3200 dolarów, ale lepiej kalkuluje się zakup za 34 700 dolarów. Przy nawale inwestycji sakralnych w Polsce jakaż byłaby to oszczędność! Gill planuje pójść za ciosem i przygotować dmuchane modele synagogi i meczetu. Niewiernych zainteresuje nadmuchiwany pub oraz klub nocny. DAWID WHEELER Fot. Agencja BE&W
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r.
11
P
ierwszy kongres Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA odbył się w Piotrkowie Trybunalskim w dniach 16–17 maja. Delegaci z całej Polski – wybrani w swoich okręgach – przybyli tłumnie, bo w liczbie ponad 250 osób. W sali obrad nie mogło zabraknąć oczywiście redaktora Romana Kotlińskiego – Jonasza, pomysłodawcy i założyciela partii. Po hucznym „Sto lat!” i owacjach na stojąco naczelny „Faktów i Mitów” został jednogłośnie wybrany honorowym przewodniczącym RACJI. Wcześniej (ze względu na natłok obowiązków przy redagowaniu gazety) sam zrezy-
gnował z oficjalnego szefowania partyjnym strukturom. Na stolcu przewodniczącego zastąpił go, wybrany znaczną przewagą głosów, Piotr Musiał z Warszawy – dotychczasowy wiceprzewodniczący. Delegaci postanowili również, że główna kwatera RACJI zostanie przeniesiona z Łodzi do stolicy. I chyba stało się dobrze. Po roku od założenia APP – czas na jej pełne usamodzielnienie. W Piotrkowie okazało się, że ze zrodzonego w bólach pod opieką „Faktów
J
ak na zdobywcę nagrody jury Festiwalu w Cannes, czterech nagród „Srebrnej Wstążki” (najstarsza włoska nagroda filmowa) oraz wielu innych wyróżnień – antyklerykalny film „Czas religii” nie cieszy się zbytnim powodzeniem w polskich kinach. Powód? Jego tam prawie nie ma! Coś nam się wydaje, że albo u dystrybutorów filmu zadziałała autocenzura, albo zwyciężył pragmatyzm. Po zamieszaniu, jakie spowodowały filmy: „Ostatnie kuszenie Chrystusa”, „Ksiądz” czy „Stygmaty”, nie chcą zadzierać z Kościołem. A raczej z jego wygolonymi na łyso bojówkami i tłumem rozmodlonych dewotek blokujących kasy biletowe. A taki los może spotkać dystrybutorów, gdy film Marca Bellocchia „Czas religii” stanie się w Polsce zbyt głośny. Treść: Ernesto, główny bohater, jest zdeklarowanym ateistą. Niespodziewanie dowiaduje się, że z inicjatywy rodziny od trzech lat trwają starania o kanonizację jego matki. Jej śmierć może zostać uznana za męczeńską, gdyż zginęła z ręki szalonego syna (brata Ernesta), któremu uporczywie zabraniała przeklinać (czym między innymi doprowadziła go do szaleństwa!). Ernesto, zdając sobie sprawę, że matka była prostacko głupia i do świętości brakowało jej bardzo wiele, nie chce uczestniczyć w farsie. Wie jednak, że będzie musiał stawić czoła bliskim
mu ludziom, w tym rodzeństwu, które nagle koniunkturalnie stało się gorliwie katolickie. Ciotka Ernesta, Maria, otwarcie wyjaśnia motywy takiego postępowania: „Czyż nie będzie użyteczne dla was w przyszłości, dla twojego synka, posiadanie świętej babki?”. Sprawę dodatkowo komplikuje
Fot. Alex Wolf
RACJA na swoim
i Mitów” oseska wyrosła spora partia, która chce przemawiać już pełnym, a co najważniejsze, całkowicie własnym głosem. Jak się potoczą jej losy? To już zależy od kierownictwa i kilku tysięcy członków. Jeśli uda się słowa zamienić w czyny, partia ma duże szanse zaistnieć, a z czasem także umocnić się na polskiej scenie politycznej. Już w najbliższych wyborach parlamentarnych powinna wprowadzić co najmniej kilku swoich posłów do Sejmu. Życzymy samych sukcesów! MarS
Film Bellocchia jest komentarzem do ważnych sfer włoskiego życia. Pokazuje – jak twierdzi autor – stosunek Włochów do Krk: „Reprezentanci wszystkich opcji politycznych, zarówno skrajnej prawicy, jak i skrajnej lewicy, nie usiłują nawet dyskutować z władzami Watykanu,
Powszechnym” ks. Adam Boniecki stwierdza, że „Watykan (...) pokazany został bez jakiejkolwiek dbałości o podobieństwo do pierwowzoru. Scena przyjęcia z biskupami i zakonnicami utrzymana jest w konwencji farsy”. Wystarczy jednak spojrzeć na film Bellocchia z perspektywy innej niż Katoland, żeby stwierdzić – jak recenzent Jason Anderson – że „(...) stylistyczny nadmiar »Czasu religii« kryje błyskotliwe i nierzadko sarkastyczne obserwacje na temat wiary i miłości”. W podobnym tonie wypowiada się Lee Marshall ze „Screen Daily”: „(...) film ten udowadnia nam, że Bellocchio zasługuje na specjalny status w europejskiej kinematografii”. Film warto zobaczyć – choćby dlatego, że oczami Ernesta widzimy, iż tak naprawdę wszystko, co związane z Kościołem, to farsa i mistyfikacja. Biegnijcie więc do kina... dopóki można, dopóki czarna cenzura nie zdejmie go z ekranów kilku zaledwie kin, w których jest grany. Szczególnego smaczku dodaje kreacja Sergia Casttellitta w roli Ernesta (otrzymał za nią Europejską Nagrodę Filmową 2002 dla najlepszego aktora), bo gra on także Ojca Pio w niezwykle popularnym we Włoszech serialu telewizyjnym. JERZY SERAFIN Fot. archiwum
Jeszcze nie czas? klękają przed nimi, jakby Włosi nie mogli kontestować ogólnie uznanych autorytetów”. Taka prowokacja wystarczyła, by odezwały się oburzone „autorytety”. W druzgocącej recenzji w „Tygodniku
konieczność rezygnacji z uczestnictwa w lekcjach religii syna Ernesta, gdyż lekcje te źle wpływają na wrażliwą psychikę chłopca. Jak w prawdziwym włoskim kinie, jest też wątek miłosny – Ernesto zakochuje się w pięknej katechetce syna.
12
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r.
ZE ŚWIATA
Klapki z Jezusem N
„Ten artykuł nie służy żadnej lewicowej ani prawicowej ideologii, żadnej sekcie czy partii politycznej i nikomu nie robi reklamy”. Eric Hufschmid
a początku maja do wszystkich mieszkań na Wyspach Duńskich dostarczono porcję broszur reklamowych. W jednej z ofert tutejszy dom towarowy KVICKLY zaproponował za zaledwie 39,95 koron (około 22 zł) szmirowate klapki damskie z wizerunkiem Matki Boskiej lub (do wyboru) najbardziej znanego z jej synów – Jezusa.
Tajna wojna Busha?
Nauczony doświadczeniem, czym powinno się coś takiego skończyć w Polsce, przez cały weekend czekałem na jakąś reakcję. I nic, zupełna cisza. I gdy już przygotowałem tekst o pozbawionych uczuć (religijnych) Duńczykach, nagle – w poniedziałek 12 maja – w wieczornym wydaniu telewizyjnych wiadomości w komercyjnej telewizji TV2 pokazują – no, kogo? Bingo! Katolickiego księdza Stephena Holma z miejscowości Slagelse. Kiczowate klapki (tzw. japonki) przeznaczone
E
uważali wszelkie pozareligijne wykorzystywanie symboli i postaci religijnych za niedopuszczalne, to zabrnęlibyśmy w ślepą uliczkę. Informację o nieszczęsnych klapkach pokazaną o 22.00 zatytułowano: „Nadepnąć na wiarę”. Następnego dnia w popołudniowym wydaniu radiowych wiadomości doniesiono o tym, że klapki z Matką Boską i Jezusem sprzedają się całkiem dobrze, w związku z czym – mimo licznych protestów – kierownictwo domu towarowego
Fragment broszury reklamowej firmy KVICKLY
były wprawdzie dla panienek, ale księżulo sprawę wyniuchał i poleciał na policję z doniesieniem o bluźnierstwie. A jak się ciskał przed kamerą! W tym samym klipie pokazano też ciemnoskórego katolika przybyłego do Danii z któregoś z krajów Bliskiego Wschodu, dla którego wizerunek świętych postaci na butach był szokiem. O komentarz poproszono też filozofa Arno Victora Jensena. Jego zdaniem, religijne wizerunki na klapkach są po prostu znakiem czasów, w których żyjemy i w których rozmaite symbole religijne wykorzystywane są coraz częściej w celach komercyjnych lub rozrywkowych. Zdaniem Jensena, gdybyśmy
KVICKLY nie widzi powodów do wycofania ich ze sprzedaży. Tym bardziej że po reklamie, jaką zrobili klapkom katolicy, za kilka dni nie będzie już czego wycofywać, bo wszystko zostanie wykupione. Przy okazji można było zobaczyć, na czym polega duńska specyfika: w sprawie klapków nie zabrał głosu żaden z tutejszych parlamentarzystów, ministrów ani jakikolwiek inny polityk. Protestami nie wygłupiła się też JKM Małgorzata II, najwyższy zwierzchnik duńskiego kościoła. Nie mówiąc już o tym, że nie powołano żadnej komisji w celu ujawnienia i ukarania osób winnych nadepnięcia na wiarę. Z. DUNEK
Golasy w samolocie Z
aczęło się rutynowo: boeing 727 wystartował z Miami i wzbił się na wysokość lotu. A potem wszyscy rozpięli pasy i rozebrali się...
Tuż przed lądowaniem w meksykańskim kurorcie Cancun wszystko wróciło do normy i 87 pasażerów opuściło samolot w ubraniach. Tak wyglądał pierwszy, inauguracyjny lot nudystów, zorganizowany przez firmę turystyczną Castaways Travel z Houston, która specjalizuje się w organizowaniu wypoczynku dla osób używających przyodziewku tylko wtedy, gdy nie mają wyboru. Tym razem samolot zawiózł bezwstydników do ośrodka nudystów El Dorado Resort,
gdzie święcili tydzień golizny. „To są ludzie, którzy prowadzą bardzo stresujący tryb życia i pragną się rozluźnić. Są żądni przygód i lubią ryzyko. Ubrań nie noszą, bo one ich krępują” – wyjaśnia właścicielka Castaways Travel, Donna Daniels. Kapitan i załoga (mają ciągły podgląd na pasażerów) wystąpili w regulaminowych uniformach. Podczas lotu nie podawano gorących napojów, bo oparzenia byłyby bolesne. (TSZ)
ric Hufschmid w swojej pracy pt. „Time for Painful Questions” ujawnia – jego zdaniem możliwe – kulisy ataków na WTC z 11 września 2001 roku. Artykuł ten jest bardzo kontrowersyjny, ale drukujemy jego tłumaczenie jako ciekawy przyczynek do historii najnowszej.
Terroryści, którzy chcą pozostać anonimowi, ale zostawiają niezdarne ślady Do ataków terrorystycznych prawie zawsze przyznają się jakieś organizacje przestępcze, wysuwają swoje żądania oraz formułują ideologię – tak postępował na przykład Osama bin Laden. Jedynie tajne służby nie przyznają się nigdy do niczego. Po 11 września nikt nie przyznał się do zamachu, co najwyraźniej oznacza, że sprawcy chcieli pozostać nieznani. O dziwo, byli jednak tak „nieostrożni”, że na bostońskim lotnisku zostawili samochód, a w nim Koran i instrukcję lotu po arabsku, chociaż wiedzieli, że już nigdy po auto nie wrócą. Tak postępuje tylko kompletny idiota albo ktoś, kto celowo chce zostawić fałszywy trop.
Szybka gotowość Już w godzinę po atakach prezydent Bush podejrzanie szybko oznajmił, że byli to islamscy terroryści i że Ameryka wypowiada wojnę zarówno im, jak i tym krajom, które zaoferują terrorystom schronienie. Do tego czasu nie było jeszcze najmniejszego dowodu, a mimo to Bush wygłosił oświadczenie o międzynarodowym zasięgu!
prawdopodobieństwo, że jako jedyny został odnaleziony właśnie paszport terrorysty?
Nagranie filmowe CNN miało w WTC swoje biura, jednak nigdy nie wspominało o tym w swoich relacjach. Widać nie miało żadnych ofiar śmiertelnych do opłakiwania, choć dokonało cudu i pod przewodnictwem swojego szefa Waltera Issacsona było na miejscu tak szybko, że drugie uderzenie mogło relacjonować na żywo. Później stacja ta pokazała nagranie wideo pewnego amatora, który przypadkowo sfilmował pierwsze uderzenie. Facet usłyszał odgłos lecącego samolotu i to już wystarczyło, aby zaczął filmować. Nie skierował jednak kamery w stronę samolotu, lecz na północną wieżę WTC tak, że uchwycił moment, kiedy maszyna wbiła się w budynek. Zadziwiający profesjonalizm i wyczucie. Któż w Nowym Jorku zareagowałby w ogóle na odgłos samolotu i na dodatek przyjął jako cel właściwą wieżę WTC?
Bush zobaczył pierwsze uderzenie samolotu przed godziną dziewiątą. Na oficjalnej stronie internetowej Białego Domu są opublikowane dwa wywiady z prezydentem, podczas których pytano go, jak się czuł, gdy usłyszał
Na kolejne spotkanie z dziećmi w wizytowanej szkole. Na stronie internetowej www. apfn.org widnieje taki komentarz: „Gdybyśmy musieli wyjść z założenia, że tajne służby zleciły przeprowadzenie ataków terrorystycznych (najprawdopodobniej chodzi tu o CIA), wówczas można by przypuszczać, że inspiratorzy chcieli, aby Bush wiedział o wszystkim wcześniej”. Przypomnijmy, że Bush senior był niegdyś szefem CIA. Dalej wypadki biegną następująco: prezydent Bush wchodzi do kolejnej klasy wizytowanej szkoły i już po chwili przybiega szef jego świty, Andrew Card, z informacją, że następny samolot staranował drugą wieżę WTC. Czy prezydent wpada w furię, przygnębienie lub zgoła mdleje? Nic podobnego! Bush zaskakująco spokojnie przysłuchuje się nadal grupie dzieci, które deklamują wiersze o zwierzątkach. I „już” pół godziny później publicznie mówi o odwecie i wojnie.
Akcja prawie niemożliwa Uprowadzenie czterech wielkich samolotów w ciągu jednej godziny wymaga nadzwyczajnej organizacji i kompleksowości, której nie zdoła dokonać żadna grupa terrorystyczna koordynowana z zagranicy. Musiałyby zostać ominięte wszelkie systemy bez-
Wątpliwe dowody Dowody pojawiły się jak na zawołanie, m.in. wspomniany wcześniej samochód terrorystów. Ujawniono także, że tylko dwa bagaże nie zostały nadane na cargo feralnego lotu; właśnie te, które należały do terrorystów. Ich zawartość to Koran, arabska instrukcja pilotażu i list pożegnalny z ostatnimi wskazówkami dla wspólników. To jest wprost niewiarygodne: fanatyczny islamista nie wrzuciłby Koranu do bagażu pokładowego! Czy kamikadze potrzebowaliby banalnego pokrzepienia i pouczenia, jakie zawarto w rzekomym liście pożegnalnym: „Sprawdźcie waszą broń, sprawdźcie wasze noże (...). Umierajcie z uśmiechem na twarzy.”? 13 września media ogłosiły, że w zgliszczach WTC znaleziono paszport należący do jednego z terrorystów. Eksplodujące samoloty spowodowały podobno stopienie stali. Czy paszport z papieru mógł wylecieć z samolotu i nie spalić się w płomieniach? Jak duże jest
o atakach. 4 grudnia 2001 roku Bush odpowiedział: „Przebywałem właśnie w szkole, którą wizytowałem, i dostrzegłem, że samolot uderza w wieżę, bo obok był włączony telewizor. Sam mam licencję pilota, więc powiedziałem: »Cóż, to musi być fatalny pilot lub nieszczęśliwy wypadek«”. Dokładnie to samo powtórzył raz jeszcze, 5 stycznia 2002 roku. Wyobraźmy to sobie: prezydent mocarstwa widzi, jak samolot wali w symbol Ameryki, ale najspokojniej w świecie, zgodnie z planem, idzie do szkolnej auli i słucha o nowych metodach nauki czytania. W międzyczasie stwierdza, że to, co widział, było jedynie wypadkiem po błędzie jakiegoś złego pilota. Pomiędzy uderzeniami w wieże WTC upłynęło 18 minut. Bush czekał. Na co?
pieczeństwa (nadzór satelitarny, obserwacja komunikacji telefonicznej i internetowej, wywiad agenturalny itp.).
Nadzwyczaj puste samoloty... Lot AA 077: 289 miejsc, 64 pasażerów (3/4 puste) Lot AA 011: 351 miejsc, 92 pasażerów (prawie 3/4 puste) Lot UA 175: 351 miejsc, 65 pasażerów (4/5 puste) Lot UA 093: 289 miejsc, 45 pasażerów (4/5 puste) Czy zawsze American Airlines (AA) i United Airlines (UA) latają z tak małą liczbą pasażerów? Przecież dawno by już splajtowały! Generalnie odwoływane są loty z mniej niż 50-procentową rezerwacją, ponieważ na takie straty nie może sobie pozwolić żadne towarzystwo lotnicze.
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r. Poza tym chodzi tu o kursy transkontynentalne (ze Wschodniego Wybrzeża do Kalifornii). Do ataku na WTC konieczne były samoloty z dużymi, pełnymi bakami (45 000 litrów paliwa każdy), ale ich pokłady musiały być w większej części puste. Nie ze względów humanitarnych, lecz po to, żeby terroryści nie zostali obezwładnieni przez pasażerów. To było realne niebezpieczeństwo, które w niemal pustym samolocie UA 093 doczekało swojej egzemplifikacji.
Poszukiwani terroryści na liście pasażerów
słyszała wybuchy. Ich szef, Louie Cacchiolo, opowiedział magazynowi „People”: „Zawiozłem moich ludzi na 24 piętro, żeby stamtąd ewakuować urzędników. Podczas naszej ostatniej jazdy eksplodowała bomba”. Obie wieże załamały się perfekcyjnie i przeistoczyły w kurz i zgliszcza. Eksperci od likwidacji budynków mówią dziś, że zburzenie wież z tak wysoką precyzją byłoby dla nich ogromnym wyzwaniem. Jeden z nich – znany ekspert Van Romero, wiceprezydent Instytutu Technologii Górniczej w Nowym Meksyku – zaraz po atakach wyraził przypuszczenie, że
ZE ŚWIATA weszła w posiadanie tajnych zapisków rozmów telefonicznych pomiędzy Bushem i Blairem. Bush zdradzał w nich tajne zamiary wojny z Irakiem, a także plany ataków, do których doszło 11 września. Nagłówek artykułu Thomasa Hardinga, irlandzkiego korespondenta „London Telegraph” (opublikowany także w Internecie) brzmiał: „Bush–Blair transcript seized by IRA spies” („Stenogram Bush–Blair odkryty przez szpiegów IRA”). Harding pisze: „Tajne dokumenty, w których posiadanie weszli szpiedzy IRA, zawierają zapisy rozmów
Kilka dni po atakach na podstawie listy pasażerów czterech samolotów zostały opublikowane nazwiska terrorystów (m.in. poszukiwany przez FBI Atta, Alomari i kilku innych). Oznaczałoby to, że terroryści zwariowali i zarezerwowali bilety na własne nazwiska – od dłuższego czasu widniejące na listach gończych. I co? I nikt tego nie zauważył?!
Nieoczekiwane runięcie obu wież WTC Oficjalna wersja mówi, że wieże zawaliły się, ponieważ piętra powyżej miejsc uderzenia samolotów, rozsypując się, zmiażdżyły swoim ciężarem kondygnacje położone niżej. To jednak – uwzględniając prawa fizyki – nie tłumaczy faktu, że budowle runęły do fundamentów. Eksperci twierdzą, że eksplodujące zbiorniki samolotów (a dokładniej płonące paliwo lotnicze) stopiły stalowe konstrukcje wież. Jednak stal topi się dopiero w temperaturze powyżej 1300o C, natomiast spalanie węglowodorów takich jak paliwo odbywa się w temperaturze dużo niższej. Kolejne pytanie: dlaczego strażacy (wszak eksperci!) weszli aż tak wysoko na wieże? Najpewniej wyszli z założenia, że nie istnieje żadne niebezpieczeństwo. Okazało się, że pierwsza grupa ratownicza pod kierownictwem Orio Palmera i Rolanda Bucca dotarła aż do 78 piętra, tzn. do miejsca uderzenia. Ale jakoś nikt nie informował o ogniu i temperaturze 1300o C, która topiła stal. Nikt nie widział także niebezpieczeństwa zawalenia. Jednak kilka minut później wieża runęła. Dopiero po kilku miesiącach rodziny tych mężczyzn mogły usłyszeć nagrania z ich walkie-talkie, ale pod przysięgą, że z nikim nie będą rozmawiać o ich treści!
Świadkowie mówią Większość ocalałych twierdzi, że słyszało eksplozję. Steve Evans tak opowiada BBC: „Nastąpił wybuch. Zadrżał fundament całej wieży! A potem, gdy byliśmy już na zewnątrz, nastąpiła druga eksplozja, a potem cała seria następnych... Byliśmy poruszeni do głębi ogromem zniszczeń, jakie ta seria detonacji wyrządziła”. Ciemnoskóry biznesmen, który w ostatniej chwili wybiegł z WTC, powiedział na żywo w duńskiej telewizji DR-TV1: „Na ósmym piętrze zostaliśmy odrzuceni przez potężny wybuch”. Również niemiecka rozgłośnia SAT1 przeprowadzała wywiady z ludźmi bezpośrednio po ich wyjściu z wież. Większość strażaków
Fot. archiwum
budynek zawalił się na skutek użycia materiałów wybuchowych...
Zniszczenie dowodów Jeśli rzeczywiście wysadzenie w powietrze od wewnątrz, a nie uderzenia samolotów spowodowały zawalenie się wież (chodziło o efekt medialny, propagandowy), to wówczas musiałyby pozostać jakieś ślady w zgliszczach. Jednak nikt takich badań nie przeprowadził. Przeciwnie, gruzy zostały czym prędzej uprzątnięte, bo takie były pospiesznie wydawane zarządzenia. W tych okolicznościach żadna komisja badawcza nie mogła przystąpić do działania! William A. Manning, redaktor naczelny magazynu „Fire”, amerykańskiego czasopisma specjalistycznego straży pożarnej, publicznie nazwał to zniszczeniem materiału dowodowego. 6 marca 2002 roku komisja naukowa przedstawiciela Białego Domu poinformowała, że prowadzenie badań byłoby utrudnione, ponieważ „resztki stali znikły, zanim w ogóle pierwsi śledczy przybyli na miejsce tragedii”.
Zawodność bezpieczeństwa Pentagonu O godz. 8.45 pierwszy samolot uderzył w WTC, o 9.03 drugi. O 9.30 Bush powiedział o wojnie przeciwko Ameryce. Jednak o 9.47 inny samolot wleciał w Pentagon, najlepiej strzeżony budynek świata, który dysponuje własnymi rakietami obrony przeciwlotniczej i siecią radiolokatorów wczesnego wykrywania. Atak na Pentagon wydarzył się nieoczekiwanie? Przecież samolot od godziny zbaczał z kursu, a w całym kraju, szczególnie wśród sił bezpieczeństwa, od godz. 9.03 panował stan najwyższej gotowości...
Tajne zapiski Busha i Blaira 8 października 2002 r. znana gazeta angielska „London Telegraph” opublikowała informację, że IRA
telefonicznych między Tonym Blairem a prezydentem Bushem. Zostało to potwierdzone wczoraj przez źródła bezpieczeństwa. Wiadomość, że członkowie IRA mają dostęp do tajnych informacji, wywołała w USA falę oburzenia”. Tajne dokumenty ujawniają to, co Bush zdradził Blairowi o swoich zamiarach względem Iraku. Bush mówi, że są problemy z rozpoczęciem wojny z Irakiem, ponieważ tajne dochodzenia wykazały, że ze strony Iraku nie istnieje żadne militarne zagrożenie. W związku z tym Bush i Blair dyskutują o ropie. Bush podkreśla, że zapasy ropy naftowej w Arabii Saudyjskiej są dużo mniejsze niż złoża w Iraku. Jest więc o co kruszyć kopie. Bush i Blair mówią także o niebezpieczeństwie szantażu ze strony Mosadu, gdyby wywiad izraelski udowodnił im wcześniejszą wiedzę o atakach na WTC.
Kto skorzystał? Terroryści bardzo dokładnie planują sposób i czas ataku. Latem 2001 roku pojawiły się głosy krytyki wobec USA i Izraela – głosy o światowym zasięgu. Fala niechęci osiągnęła szczyt na konferencji poświęconej rasizmowi (w Republice Południowej Afryki), podczas której USA i Izrael wprost zostały oskarżone o rasizm. W protokole końcowym konferencji stwierdzono jasno: „Handel niewolnikami jest przestępstwem przeciwko ludzkości”. Miała to być aluzja do faktu, że USA musi wypłacić wielu krajom Trzeciego Świata reparacje za setki lat niewoli kolonialnej. Stało się to po tym, jak amerykańsko-żydowskie organizacje światowe zażądały (z sukcesem) ogromnych wypłat za prześladowania podczas II wojny światowej. Ciąg dalszy za tydzień. Tłumaczyła: SANDRA TARKOWSKA
13
Przy trumnie o kielichu Ś
wieckie mowy pogrzebowe tak się rozprzestrzeniły, że biskupi amerykańscy i kanadyjscy poczuli się zagrożeni. Wielu wydaje w związku z tym zakazy żałobnego krasomówstwa. Na cmentarzu, nad trumną – proszę. W kościele – nie. Ks. Richard Legget odprawiał kiedyś nabożeństwo żałobne z okazji śmierci dżentelmena, który zapił się na śmierć. Gdy nadszedł czas na mowę pożegnalną, z ławki podniósł się najlepszy kompan zmarłego i z detalami opisał żałobnikom obraz ich wspólnych uczt. Na zakończenie załkał, że takiego partnera do kielicha i ubawu, to on już na pewno mieć nie będzie. Jeszcze gorzej było na innym pogrzebie. Chowano młodzieńca, który prowadził rozrywkowe życie. Rodzinie strzeliło do głowy, żeby o pożegnalną mowę poprosić konserwatywnego duchownego zielonoświątkowca. Pastor grzmiał, ciskał gromy, opisał nawet proces smażenia się denata w piekle.
Wystąpienie zakończył ostrzeżeniem i apelem, żeby obecni – póki mogą – zmienili swoje postępowanie, jeśli nie chcą podzielić losu zmarłego. W kościele Archidiecezji New Jersey żałobnik wygłaszał mowę (w trakcie mszy!) przez 43 minuty. Inny dorwał się do fortepianu i akompaniował sobie do monologu. Jeszcze inny uznał za stosowne opowiedzieć kawał o bin Ladenie. „Wygłaszanie mów na pogrzebach przez osoby świeckie robi się coraz bardziej popularne. To dość niepokojąca tendencja. Kiedy taka mowa się zacznie, nie ma żadnej kontroli nad tym, w jakim kierunku pożegluje” – stwierdza dr Leggett, prof. studiów liturgicznych Vancouver School of Theology. T.Sz.
Owieczki prezydenta C
zołowi przywódcy wyznań chrześcijańskich, islamu i judaizmu spotkali się na dwudniowym Krajowym Szczycie Międzywyznaniowym w Chicago, aby potępić agresję Busha II, wezwać do zakończenia okupacji Iraku i apelować o powierzenie ONZ odbudowy zniszczonego wojną kraju.
Wymowna była nieobecność w obradach skrzydła chrześcijan ewangelików i fundamentalistów, którzy popierają Busha. W wydanym oświadczeniu wezwali oni prezydenta do „zdystansowania się od tych religijnych przywódców, którzy demonizują wiarę innych”. Liderzy religijni głównych wyznań monoteistycznych – z Karolem Wojtyłą na czele – od początku stanowczo opowiadali się przeciwko agresji na Irak. Sondaże wykazują jednak bardzo znaczący rozłam między poglądami przywódców a poglądami wiernych, co widać zwłaszcza w odniesieniu do katolików i niektórych odłamów protestantyzmu. Mimo krytycznych wypowiedzi Watykanu,
apeli Konferencji Biskupów USA oraz Krajowej Rady Kościołów, dwie trzecie parafian popiera Busha i jego inwazję. Według sondażu Gallupa poparcie jest najsilniejsze wśród tych, którzy... systematycznie uczęszczają do kościoła i biorą czynny udział w życiu religijnym. Bush junior uprawia politykę obficie przyprawianą frazeologią religijną i kreuje się na wyraziciela woli Boga. Za tym religijnym parawanem pracują niezwykle efektywni specjaliści od manipulowania opinią publiczną i sterowania psychologią tłumu, który nieustannie faszerowany jest poczuciem patriotyzmu czy raczej nacjonalistyczną retoryką. T. Sztayer
Adopcja i seksualny życiorys C
o trzeba zrobić, żeby oddać dziecko do adopcji? Powierzyć je wyspecjalizowanej agencji, do której zgłoszą się nowi rodzice, spełniający określone warunki. Gdzie indziej może to i wystarcza, ale nie na Florydzie.
Na mocy uchwalonego przed dwu laty przez prawicową legislaturę stanową prawa – samotna matka musi najpierw sporządzić spis mężczyzn, z którymi kopulowała 10 miesięcy przed porodem, a następnie wykupić na tydzień ogłoszenia w gazetach lokalnych wydawanych w miejscu zamieszkania byłych amantów. Anonsy mają zawierać historię seksualną, nazwisko, wiek i wygląd kobiety oraz opis potencjalnych ojców. Przypadek gwałtu
nie stanowi wyjątku, a niepełnoletniość także nie zwalnia od wypełnienia rygorów ustawy. Chodzi o to, żeby ewentualny kochający tata nie był dyskryminowany i mógł skorzystać ze świętych praw ojcowskich. Dopiero gdy tej szansy nie wykorzysta, adopcja staje się możliwa. Pod koniec kwietnia br. American Civil Rights Union zaskarżył wreszcie to debilne prawo, które – jak się szacuje – uniemożliwiło 5–7 tys. adopcji na Florydzie. T.Sz.
14
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
NIEZNANA KARTA Z DZIEJÓW POLSKIEGO ORĘŻA
Jak Polacy zdobyli papieską twierdzę Polscy żołnierze walczyli przeciw papieskim wojskom – to historia zupełnie u nas nieznana, a powinna znaleźć się w każdym podręczniku. 1796 roku Napoleon Bonaparte na czele rewolucyjnej armii francuskiej wkroczył do Włoch i szybko podporządkował sobie całą północną część tego kraju, gromiąc austriackich okupantów. Polski od roku nie było już na mapie Europy. Została z niej wymazana 24 października 1795 roku w wyniku podpisania trzeciego rozbioru, ale liczni polscy wojskowi tworzyli za granicą nowe wojsko, żeby stanąć do walki o przywrócenie niepodległości. Swoje nadzieje wiązali z generałem Bonaparte, który na czele źle uzbrojonej armii obdartusów, dowodzonej przez oficerów bez wojskowego wykształcenia, bił na głowę najlepsze armie Europy: pruską i austriacką. Tajemnica powodzeń armii rewolucyjnej była prosta. Służyli w niej wolni ludzie, żołnierze-obywatele wierzący w słuszność swojej sprawy. Z taką armią polscy wychodźcy połączyli swój los. Generał Jan Henryk Dąbrowski 9 stycznia 1797 roku uzyskał zgodę Napoleona na tworzenie Legionów Polskich we Włoszech. Papież Pius VI, ten sam, który potępił powstanie kościuszkowskie, uważał Bonapartego za wcielenie diabła. Liczył na klęskę rewolucji francuskiej i powrót Burbonów, a także na pokonanie Napoleona przez Austriaków. Ale z cesarzem Austrii, Józefem II, miał poważne kłopoty, gdyż ten – chyba jako jedyny spośród Habsburgów – nie chciał podporządkować się papiestwu. Cesarz Józef II sprzeciwiał się wywożeniu pieniędzy do Rzymu w formie świętopietrza i tępił pasożytnictwo kleru. Spośród dwóch tysięcy klasztorów w Austrii kazał zlikwidować 1300. Uważał, że papiestwo powinno zadowolić się prawami, jakie miało w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Mimo to austriacki cesarz był znacznie bliższy papieżowi Piusowi VII niż Napoleon, który niósł z Francji nową konstytucję cywilną kleru, zapowiadającą nominowanie duchownych przez społeczeństwo, zniesienie klasztorów, odebranie księżom majątków i przeniesienie ich na państwowe pensje. Zwycięski pochód Napoleona przez Włochy rozwiał nadzieje papieża na klęskę Korsykanina. W skład armii Napoleona wchodzili Polacy, którzy ufali, że walcząc u jego boku, rychło powrócą „z ziemi włoskiej do Polski”. Tymczasem Napoleon, swoim zwyczajem, tworzył nowe państwa, drwiąc sobie z dawnych monarchii i ustalonych przez nie granic. We Włoszech powstała więc Republika Cispadańska, Liguryjska z Genuą
W
początku stłumić za pomocą fałszywych cudów. W kościołach Madonny zaczęły masowo mrugać, płakać, śpiewać i krzyczeć o pokój i posłuch dla papieża. Niewiele to pomogło. Bunt rozszerzał się, a ludność środkowych Włoch witała Polaków jako wyzwolicieli od papieskiego ucisku. Gen. Jan Henryk Dąbrowski rozwinął swoje oddziały od Rimini
Urbino stacjonowało jeszcze 1500 żołnierzy papieskich i 1000 strzelców. Rząd cisalpiński wyposażył polskie dowództwo w instrukcję, że załogę twierdzy należy postraszyć, iż zostanie wycięta w pień, jeśli nie skapituluje; nie wolno jednak tej pogróżki realizować. Gdy Polacy stanęli przed fortecą, gen. Dąbrowski wysłał parlamentariusza, jednak żołnierze papiescy otwarli ogień, raniąc czterech legionistów. Następny dzień, 5 grudnia 1797 roku, omal nie przeszedł do polskiej historii jako tragiczny, bo kula papieskiego żołdaka musnęła policzek gen. Dąbrowskiego. Polscy żołnierze doskonale wiedzieli, przeciwko komu walczą, i wcale nie powodowało to u nich frustracji. Historyk Legionów Jan Pachoński pisze, powołując się na korespondencję Józefa Wybickiego, legionisty i twórcy „Mazurka Dąbrowskiego”, że wyżsi polscy oficerowie „byli mocno zlaicyzowani”, natomiast żołnierze i „szeroki ogół niższych oficerów zarzucał Piusowi VI protekcję Targowicy. Toteż patrioci polscy raczej z zadowoleniem przyjęli najazd na Państwo Kościelne, gdyż nie zapomnieli ojcu świętemu błogosławieństwa udzielonego konfederacji targowickiej” (Jan Pachoński, „Zdobycie twierdzy papieskiej San Leo”). Dzień 7 grudnia winien na pewno znaleźć należne mu miejsce w historii Polski i powinno się
oraz Cisalpińska z Mediolanem i Bolonią. 17 października 1797 roku, tego samego dnia w którym Napoleon podpisał pokój z Austrią w Campo Formio, została – pod jego wpływem – zawarta konwencja cisalpińsko-polska. Brzmi to dość operetkowo, ale zamysł był poważny. Na mocy konwencji Legiony Polskie, liczące 6 tysięcy żołnierzy, stawały się – przejściowo – wojskiem Republiki Cisalpińskiej. Republika Cisalpińska bardzo potrzebowała wojska, miała bowiem wroga, z którym trzeba było natychmiast podjąć walkę. Władał on ważną pod względem strategicznym twierdzą leżącą na obszarze, który Napoleon przyznał nowemu państwu. Ta twierdza to San Leo, a wrogiem było Państwo Ko- Napoleon Bonaparte ścielne zajmujące po Rawennę. Forteca San Leo zbuwówczas środkową część Półwyspu dowana na szczycie wysokiego, skaApenińskiego, od Morza Tyrreńlistego wzgórza dysponowała piętskiego po Adriatyk. nastoma działami i ośmioma ruszByło to państwo osobliwe, a stonicami wałowymi. Broniło jej 250 sunki w nim panujące stanowią jedżołnierzy armii papieskiej i 200 ną z wielu wstydliwych kart w dziestrzelców górskich, a w pobliskim jach Kościoła rzymskokatolickiego. Należało do najgorzej rządzonych państw w Europie, słynęło z korupcji, podatkowego ucisku i finanWystawne przyjęcia, anielskie fryzurki, białe sowych nadużyć. W XVIII wieku stroje, rowery i zegarki, a ostatnio także rodzina papieska „uprawiała spekutelefony komórkowe i komputery – oto lacje zbożem i nakradła wiele tysięmajowy, pierwszokomunijny polski pejzaż. cy skudów pod pretekstem fikcyjnego osuszania błot. Przykładem funkSkąd wziął się ten pseudoreligijny cyrk cjonowania aparatu państwowego i katolicka parada próżności? Było tak... może być proces wytyczony naczelnikowi urzędu aprowizacji w roku 1778. W XIII wieku na soborze laterańskim ustalono, że Oskarżony, Mikołaj Vischi, zapytadziecko po raz pierwszy przyjmie komunię świętą ny, w jaki sposób troszczył się o zaw „wieku rozumu lub rozeznania”, to znaczy wówczas, pewnienie wyżywienia ludności Rzygdy zacznie odróżmu i na co roztrwonił 280 tys. skuniać dobro od zła, dów, odpowiedział, że za dziesiątki a chleb eucharytysięcy skudów zakupił msze, aby wystyczny od zwykłeprosić u Boga pomyślne zbiory” (Ango chleba. drzej Nowicki, „Papiestwo w walce Obowiązek przygotowania do sakramentu przez z francuską rewolucją burżuazyjną”). całe wieki ciążył na rodzicach i spowiednikach, którzy Ludność Państwa Kościelnego decydowali, czy dziecko już „dorosło”. Na soborze trynotorycznie głodowała i co pewien denckim w XVI wieku ustalono, że ów „wiek rozumu” czas wybuchały tam bunty. W odprzypada między 9 a 14 rokiem życia. Długo jednak powiedzi na coraz częstsze rozruskłaniano się raczej ku jego górnej granicy, uznając wiek chy głodowe, w roku 1792 papież 9–10 lat za zbyt wczesny. Za jeszcze późniejszą pierwpostanowił zwiększyć armię z 9 do szą komunią – około 15, a nawet 19 roku życia – opo60 tysięcy żołnierzy. wiadali się zwolennicy jansenizmu. Po wejściu armii Napoleona do Grupowe przyjmowanie pierwszej komunii oraz jej Włoch wybuchła tam antypapieska uroczysta oprawa to nie tak odległe rytuały. Odrębna rewolucja, którą papież usiłował na
o nim nauczać (także na lekcjach religii). Polacy poszli do szturmu na papieską twierdzę. Najpierw artyleria otworzyła ogień, a później do ataku ruszyła piechota. Żołnierze zatknęli czapki na bagnetach, przez co z daleka wydawali się wyżsi niż w rzeczywistości i później rozeszła się legenda, że w Polsce żyją olbrzymy. Legioniści dotarli aż pod mury twierdzy i już po chwili obrońcy wywiesili białą chorągiew. Gen. Dąbrowski pozwolił papieskim żołnierzom opuścić twierdzę z bronią w ręku, a strzelców, rekrutujących się spośród okolicznych górali, puścił do domów. Zwycięscy weszli do fortecy i stwierdzili, że była ona wykorzystywana jako więzienie. Jan Pachoński pisze: „(...) w celach zastano kilku złoczyńców i heretyków, a między innymi naiwnego Żyda polskiego, który wybrał się na dysputę teologiczną do Rzymu i za upór został wtrącony do więzienia”. Kilka dni po upadku San Leo agenci papiescy zamordowali francuskiego posła, gen. Leonarda Duphota, a w odpowiedzi wojska francuskie wkroczyły do Rzymu. Papież Pius VI został aresztowany, a następnie wysiedlony do Walencji nad Rodanem, gdzie zmarł dwa lata później. Przewodnik Pascala po Włoszech, sporo miejsca poświęca twierdzy San Leo. Można się z niego dowiedzieć, że Dante wykorzystał ją jako model czyśćca w swojej „Boskiej Komedii”, Pietro Bembo uznał San Leo za „najpiękniejsze narzędzie wojny w całej Italii”, a hrabia Cagliostro, znany szalbierz i alchemik, był więziony i zmarł w tamtejszych lochach. Brak jednak informacji o zdobyciu papieskiej twierdzy przez Polaków w 1797 roku... Jest to historyczny skandal. Twierdzę, że San Leo należy przywrócić świadomości narodowej Polaków jako symbol zwycięstwa nad papieskim okupantem. JANUSZ CHRZANOWSKI Repr. archiwum
celebracja ukształtowała się we Francji dopiero w połowie XVIII wieku, początkowo w ośrodkach wychowawczych prowadzonych przez zakony, a z czasem, stopniowo, także w parafiach. Na dobre w Europie Zachodniej rozpowszechniła się dopiero na początku XIX wieku. W Polsce pierwsza komunia jako oddzielna ceremonia zaczęła się pojawiać dopiero w latach 40. XIX wieku, ale praktyka prywatnego przygotowywania dzieci do komunii przez rodziców przetrwała jeszcze do jego schyłku. W XIX stuleciu, wraz z upowszechnieniem obowiązku szkolnictwa, dzieci przystępowały do pierwszej komunii przeważnie w wieku 12 lat, najczęściej uroczyście kończąc w ten sposób proces edukacji. Ciągle jednak toczyły się zażarte spory o wiek odpowiedni dla pierwszej komunii. Kościół za wszelką cenę starał się wykorzenić urządzanie przez zamożniejsze rodziny pierwszej komunii na wzór „małego wesela”. Tradycja, której przejawy od kilkudziesięciu lat widoczne są w Polsce, narodziła się dawno temu we Francji i zdecydowanie bardziej akcentowała moment wkraczania dziecka w wiek młodzieńczy niźli samą inicjację religijną. Charakteryzowała się teatralnością i wystawnością, akcentowała
Ten pierwszy raz
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r. dy wprowadzano reformę rolną „całe duchowieństwo sejmowe w liczbie 30 (...), wszyscy jak jeden mąż głosowali przeciwko reformie rolnej” (Czapiński). Powód był prosty: musieli się podzielić ziemią z polskim społeczeństwem. W samej tylko Galicji było ówcześnie 129 tys. hektarów ziemi kościelnej. Jeden arcybiskup lwowski posiadał 31 tys. hektarów. 49 tys. ha należało do klasztorów, z czego 1/3 do dominikanów. Mało tego: „(...) biskupi i księża oświadczyli, że nie podporządkują się woli Sejmu. Nic wobec tego dziwnego, że jednym z pierwszych podarunków w niepodległej Polsce ze strony kleru katolickiego polskiego, było upokorzenie Polski wobec Rzymu, kiedy to Sejm uchwalił, że Polska nie ma prawa swojej własnej kwestii rolnej załatwić w pewnym jej dziale bez zgody tej wyższej instancji, którą ma być dla Polski Rzym” (Czapiński). Podobnie jak i dziś – czuli się panami. Wkrótce po zawarciu konkordatu katowicka kuria biskupia uznała, że nawet sądy państwowe muszą podporządkować się zarządzeniom kościelnym. Oto fragment pisma: „Kurja Biskupia 0 28/26 Katowice, dnia 8 stycznia 1926 r. W-ny Adwokat Dr. Pałka Pszczyna W odpowiedzi na list z dnia 6 I 1926 r. w sprawie Krz... c/a P... donoszę, że Sąd Kościelny uważa prawomocny wyrok w danej sprawie, wydany przez Sąd Okręgowy w Katowicach (8.P.66/35) za wyrok mylny i bez znaczenia w sprawie Kurji Biskupiej przeciwko p. J.K... Oficjał w z. Ks. Jarczyk” Biskupi sabotowali nie tylko polski Sejm, polską Komisję Kodyfikacyjną (zespół prawników ekspertów przygotowujących jednolite polskie prawo), polskie sądy, władze rządowe, nie tylko terroryzowali nauczycieli w szkołach, ale nawet i do wojska polskiego często odnosili się z nieufnością. Oto kilka wycinków prasowych z jednej tylko gazety („Przegląd Łomżyński”),
G
PRZEMILCZANA HISTORIA
większość dotyczy jednego roku (podane za Barycką): 6 III 1933 r.: „Nie ma prawie miesiąca, abyśmy z przykrością nie zanotowali kilku faktów ukarania księży katolickich przez sądy lub władze administracyjne za różne przekroczenia lub występki. Jeśli zważymy, że duchowieństwo z powołania swego powinno świecić przykładem, to fakty te są zatrważające i wymagają szybkiej naprawy. Oto znowu musimy z obowiązku publicystycznego zanotować kilka podobnych przykrych wypadków z naszego terenu.
T. po wysłuchaniu rzecznika oskarżenia publicznego, pprokuratora S.O. w Ł., p. M., oraz świadków wydał wyrok, mocą którego zasądził ks. J. Ch. na dwa miesiące bezwzględnego aresztu”. 3 IX 1933 r.: „Działalność w gminie i parafji w S. ks. wikarego K. Sz. zaprowadziła w końcu przed kratki sądowe Sądu Grodzkiego w S., gdzie w dniu 25 b.m. odpowiadał za znieważenie władz wojskowych i państwowych, jako oskarżony z art. 127 K. K. (...) Sąd, uznając winę ks. Sz. za udowodnioną, skazał go z art. 127
odwalono, Polska zaczęła żyć własnym życiem. Natychmiast kler wyciągnął rękę po nią, niby po swoje prawe dziedzictwo”. Poświęcił temu cykl felietonów, zebranych m.in. w książce pod jakże znamiennym tytułem: „Nasi okupanci”, gdzie czytamy w jednym z fragmentów: „Okupacja kraju, o której nieraz mówiłem, postępuje. Dzieje się to zwłaszcza dzięki osobliwej konfiguracji frontów politycznych. Jeśli Sienkiewicz w »Potopie« porównywał Rzeczpospolitą do postawu czerwonego sukna, które sobie wydzierają królewięta, to dziś moż-
Klerykalizm w II RP Kiedy naród polski w 1918 r. odzyskał niezależny byt państwowy, najważniejszą sprawą stały się głębokie reformy ekonomiczno-społeczne. Tymczasem kler katolicki, jak określił to poseł Kazimierz Czapiński w czasie jednej z debat konstytucyjnych w Sejmie, był „czarno-fioletowym batalionem reakcyjnym”. „Większość kleru spotyka się nie tam, gdzie się państwo buduje, ale tam, gdzie się temu państwu rzuca kłody pod nogi” (Barycka). Dnia 31 ub.m. przed Sądem Grodzkim w Ostrołęce odbyła się rozprawa przeciw ks. T., nauczycielowi religji szkoły powszechnej w Rz., który rozszerzał napisany przez siebie »referat« oraz wygłaszał z niego odczyty, uwłaczające członkom rządu polskiego. Sąd w wyniku rozprawy skazał księdza T. na 3 miesiące bezwzględnego aresztu (...). Są to wypadki, które, niestety, coraz częściej się zdarzają”. 9 VII 1933 r.: „Rozprawa sądowa przeciwko księdzu J.Ch., b. wikaremu w P., o zniewagę i zniesławienie rządu i wojska, która odbywała się przed Sądem Grodzkim w Z. w dniu 28 maja b.r. i nie doszła wówczas do końca, obecnie w dniu 3 b.m. znalazła przed tymże sądem swój epilog. Sąd Grodzki pod kierownictwem p. sędziego
pierwszy „dorosły” strój, okazałość przyjęcia oraz bogactwo prezentów. Dość wspomnieć, że pod koniec XIX wieku w zamożnych rodzinach francuskich do dobrego obyczaju należało wystawianie prezentów na pokaz, wraz z wizytówką ofiarodawcy. W celu usunięcia korelacji komunii ze świeckim pożegnaniem dzieciństwa – od II połowy XIX wieku Kościół obniżył wiek pierwszej komunii z 12 do 7 lat. We Francji dopuszczano do niej (bez spowiedzi) 6, 7-letnie dzieci, wyłącznie po ewangelizacji rodzinnej. Przystępowanie do sakramentu w późniejszym wieku zdecydowanie potępił papież Pius IX, a Pius X, w dekrecie „Qum singulari Christus amore” (1910 rok) nakazał do pierwszej komunii dopuszczać dzieci w momencie, gdy „zachowały jeszcze pierwotną niewinność”, to znaczy przed siódmym rokiem życia. Miało to w przyszłości stanowić skuteczną ochronę przed grzechem, jednak wszystko razem nie przyniosło spodziewanej zmiany obyczajów. Zaczęto bowiem obchodzić dwie komunie, pierwszą – „prywatną”
K. K. na 1 miesiąc aresztu bez zamiany na grzywnę. Jako okoliczność łagodzącą przyjął Sąd pod uwagę młody wiek oskarżonego, jego niewyrobienie życiowe, bardzo popędliwy charakter, oraz fakt, iż działalność jego podyktowana była chęcią przypodobania się swej władzy przełożonej”. W tym samym 1933 roku Józef Piłsudski zdecydował się usunąć z Wojska Polskiego biskupa polowego, którym od 1919 roku był Stanisław Gall. Purpurat nie chciał się podporządkować polskiemu prawodawstwu. Symbolem „ruchu oporu” przed nową „okupacją” był w latach 30. T. Żeleński-Boy, określany w prasie klerykalnej jako „znany wróg religii katolickiej” („Goniec Pomorski”). W „Dziewicach konsystorskich” pisał: „Kamień grobowy
w wieku „rozeznania”, tj. około 7 roku życia, oraz drugą – „uroczystą” w wieku 12–13 lat. W Polsce po 1911 roku zastosowano się do dekretu papieskiego i obniżono wiek przystępowania do pierwszej komunii z 12 do 9–10 lat. Od czasów powojennych prawie regułą jest udzielanie jej dziewięciolatkom (2 klasa). Tzw. wczesna komunia jest u nas praktykowana jedynie sporadycznie. Dopuszczanie do pierwszej spowiedzi i komunii dzieci 6 i 7-letnich występuje głównie w diecezji katowickiej oraz częściowo w diecezjach poznańskiej i gdańskiej. W diecezji płockiej istnieje zwyczaj organizowania dwóch uroczystych komunii: pierwszej – w 2 klasie i generalnej – w klasie 4 szkoły podstawowej. Ogółem, wedle nieoficjalnych danych, w Polsce do pierwszej komunii przystępuje obecnie około 90 procent wszystkich ochrzczonych. ANNA KALENIK
na by powiedzieć, że wszystkie bez wyjątku partie wydzierają sobie czarną połę sutanny. W następstwie tej polityki nic dziwnego, że »stan posiadania« rośnie... Departament nauki i sztuki znajduje się w ręku osoby duchownej. Łysiny macherów z Instytutu Literackiego wcale dobrze imitują tonsurę. Katolicka Agencja Prasowa rzuca pioruny na teatr za wystawienie sztuki, w której Filip II, patron św. Inkwizycji, potraktowany jest nie dość czule (...). Słowem, obręcz się zacieśnia. Gdyby nasza okupacja ziściła swoje ideały, wszystko – absolutnie wszystko – byłoby poddane władzy kleru. (...) sądzę, że urząd wiceministra oświecenia już pozostanie przy sutannie na stałe. Nasz kler niełatwo wypuszcza z rąk raz uzyskany stan posiadania...”. Przez cały niemal okres państwo polskie zmagało się z odbudową jednolitego systemu prawnego, opracowując w powołanej w 1919 r. Komisji Kodyfikacyjnej szereg kodyfikacji polskiego prawa. Kler sabotował zarówno kodeks cywilny, jak i kodeks karny, każdy atakując za sprzeczność z katolicką moralnością. W wyniku tych zabiegów przepadł najlepszy polski projekt prawa prof. Lutostańskiego. Prymas Hlond grzmiał: „Już z okazji ostatniego święta papieskiego napiętnowałem niesłychany projekt ustawy o małżeństwie jako zamach... jako zuchwałą próbę... wydania rodziny na bezeceństwa bolszewizmu... Komisja Kodyfikacyjna ośmieliła się jednak zlekceważyć... Nie można dość stanowczo odeprzeć tych haniebnych zakusów...”. Oto co pisał wówczas Boy: „(...) ma się wrażenie, że to mówi przedstawiciel postronnego mocarstwa, rezydujący w naszym kraju, ale obcy, przemawiający tonem władcy (...). Napiętnowałem... zuchwałą... bezeceństwa... ośmieliła się... haniebne zakusy... Co słowo, to obelga (...). Tak przemawia rzymski dygnitarz do wielkiego ciała najpoważniejszych prawoznawców, powołanych przez polski rząd celem przygotowania nowych ustaw! (...) Skoro czterdziestu kilku członków Komisji Kodyfikacyjnej, wybieranych spomiędzy najbardziej zrównoważonych żywiołów, zdecydowało się przeciwstawić klerowi, narażając na świadome obelgi i klątwy, to znak, że przebrała się miara buty i wichrzycielstwa prałatów, i że, wobec ich destrukcyjnej
15
działalności, nasi aż nazbyt cierpliwi kodyfikatorzy też musieli powiedzieć swoje: »Non possumus«. (...) A jeśli nasi okupanci każą... śpiewać »Pod Twoją obronę«, nie pozostanie nam nic innego, niż zaśpiewać... odpowiednio zmodyfikowaną »Rotę«”. W innym felietonie pisał „o prawdziwym nastroju ludności w stosunku do naszych »okupantów« . Ach, jak tam ludzie zaciskają pięści, jak zgrzytają zębami, a równocześnie jak panicznie się boją! Po prostu utraty chleba, represji, zemsty. Ucisk – w małych zwłaszcza środowiskach – jest straszliwy. Tam nie można być nawet neutralnym, trzeba być karnym szeregowcem w kadrach świętoszkostwa, patrzyć bez mrugnięcia okiem na ogłupianie, łupiestwo, cynizm tyjący kosztem skrajnej nędzy, na zuchwałą brutalność czarnych wielkorządców (...). Ci, którzy nie są doszczętnie ogłupieni, dławią się po prostu od wściekłości i nienawiści. Obawiam się, że żaden Moskal ani Prusak nie budził takiej reakcji wewnętrznego buntu jak ta okupacja, głębiej wdzierająca się w dusze, w życie prywatne i w kieszenie niż jakakolwiek inna. Toteż ślepota i sobkostwo naszych okupantów są wprost groźne: od iskry, która by padła na te prochy, mógłby spłonąć cały kraj”. Przesadzał? Jeszcze w roku 1991 inny nasz wielki literat – Czesław Miłosz – wspominał tamten okres, odnosząc go do dzisiejszej sytuacji: „...powiedzmy sobie szczerze, ludzie w Polsce zaczęli się księży bać, co nie jest dobrym znakiem. Ponieważ mam za sobą doświadczenia z międzywojennego dwudziestolecia, kiedy ksiądz prefekt, czyli katecheta w szkole, miał na zasadzie Konkordatu tak dużą władzę, że ani nauczyciele, ani uczniowie nie ośmielali się z nim zadzierać, taki strach jest dla mnie zrozumiały (...). Nie jest dla nikogo sekretem, że przed wojną inteligencja, zwłaszcza tzw. inteligencja twórcza, boczyła się na kościelny »ciemnogród« i że przymiotnik »katolicki« oznaczał dla niej »obskurancki«. Dopuszczano wyjątki, przyjmowane jednak jako rodzaj egzotycznych zwierząt” (Cz. Miłosz, Państwo wyznaniowe?, „GW”, 11 V 1991). Kler nie zostawał zresztą dłużny inteligencji. „Ognisko Nauczycielskie” z 1931 r. cytowało kazanie jednego z księży, który mówił: „Inteligencja polska – to zgnilizna, czyta książki treści pornograficznej i bolszewickiej, a nie religijnej”. Notabene, wówczas kler również namiętnie walczył z pornografią. Tak dla przykładu – z książki „Co czytać” ks. Pirożyńskiego dowiadujemy się m.in. o Janie Parandowskim, autorze znanych opowiadań mitologicznych („Mitologia”, 1924). Na temat jego dzieła napisano: „opowiadania rzekomo mitologiczne, a naprawdę pornograficzne”. Tenże pornografista był w latach 1945–48 profesorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego... Boy nie przesadzał – była to swoista »okupacja« Polski, i to w okresie, kiedy w innych państwach coś podobnego już się raczej nie zdarzało. MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
16
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r.
WIARA I NAUKA
Pamięć o patriarchach przetrwała w przekazach wszystkich dawnych kultur. Listy długowiecznych królów, podobne do biblijnej genealogii rodu Seta, syna Adama, posiadali Sumerowie, Egipcjanie, Chińczycy, Hindusi, Babilończycy, Persowie, Grecy itd. Na czele potomków Seta stał patriarcha, a więc najstarszy w rodzie, który był uważany za kapłana i władcę. Ze względu na mądrość i długowieczność patriarchów niektóre kultury zaczęły ich później traktować jako bogów. Wciąż jednak nawet egipskie mity opisują tych dziewięciu lub dziesięciu bogów w kategoriach królów, którzy panowali setki lat (patrz tabelka). Niekiedy widać podobieństwo w znaczeniu imion, zwłaszcza biblijnych patriarchów i babilońskich królów. Na przykład na babilońskich listach imię trzeciego króla brzmi Almelon, czyli „człowiek”, zaś imię
przechowało plemię Miautso z południowo-zachodnich Chin, którego członkowie uważają się za potomków Jafeta, syna Noego. Poemat przetrwał tysiące lat, gdyż recytowany jest od niepamiętnych czasów przy zaślubinach i pogrzebach. Opowiada o stworzeniu, potopie, a nawet o wieży, przy budowie której doszło do pomieszania ludzkich języków. Adam występuje w nim jako patriarcha „Proch”, co jest znamienne, gdyż biblijne imię Adama bierze się od prochu ziemi, z którego został stworzony. W poemacie łatwo rozpoznać imiona Seta, Lamecha, Noego i jego trzech synów: Chama, Sema i Jafeta. Pojawia się w nim nawet imię żony Noego. Chińskie czy egipskie dynastie, które można precyzyjnie datować, nie sięgają poza III tysiąclecie p.n.e., na które datuje się biblijny potop. Nieprzerwany spis panujących cesarzy chińskich sięga początku dynastii Hia (2205–1766 p.n.e). Wzmianki o wcześniejszych dziesięciu wielkich cesarzach chińskich mają legendarny charakter i są zapewne wy-
Z KSIĘGI POCZĄTKÓW (11)
Przekazy pozabiblijne trzeciego patriarchy, Enosza, znaczy „upadający człowiek”. Imię czwartego króla brzmi Ammenon, czyli „mistrz” w sensie rzemieślnika, i taki sam sens ma imię czwartego patriarchy, Kenana. Siódmy król to Aedorachus, czyli „ten, któremu objawiono boskie zamiary”, co doskonale charakteryzuje siódmego patriarchę, Enocha – proroka Bożego. W sumeryjskich przekazach siódmy przedpotopowy król, Enmedurana, otrzymał od bogów duchową mądrość i został zabrany do nieba, co znów jest paralelą dla Enocha. Nie wszystkie imiona znaczą to samo, co utrudnia identyfikację, ale nie świadczy przeciwko niej, gdyż tę samą osobę znano często pod różnymi imionami w zależności od tego, z czego zasłynęła. Na przykład Jakub jest znany także jako Izrael, Saul jako Paweł, Piotr jako Szymon czy Kefas. Do tego dochodzą zniekształcenia. Na przykład imię Adama występuje w starożytnej literaturze bliskowschodniej jako Adamu, Adapa, a może i Atum, czyli tak jak Egipcjanie zwali pierwszego stworzonego i ubóstwionego męża, który podobnie jak Adam miał syna imieniem Set. Interesujący poemat o patriarchach
razem zniekształconej pamięci o patriarchach. Najstarsze cywilizacje, takie jak sumeryjska, egipska, akadyjska, indyjska, chińska, babilońska, perska i grecka, wywodzą swe dynastie od dziesięciu długowiecznych władców, którzy słynęli z mądrości i bezpośrednich związków z Bogiem, tak że po potopie często byli traktowani już nie jako prorocy i kapłani Boga, ale jako bogowie. François Lenormand w swej książce o starożytnej historii Wschodu napisał: „Persowie dopatrują się swoich początków w panowaniu dziesięciu królów, »mężów dawnego prawa«, którzy »zachowali świętość«. W Indiach podobną rolę odgrywało dziewięciu Brahmanidów, którzy wraz z Brahmą, od którego się wywodzili, tworzyli dziesięciu zwanych Dziesięcioma Pitriami, a więc patriarchami. Chińczycy mieli w czasach prehistorycznych dziesięciu cesarzy, którzy posiadali cząstkę boskiej natury. Niemcy i Skandynawowie wierzyli w dziesięciu przodków Odyna, zaś Arabowie w mitycznych dziesięciu królów Aditów, którzy żyli na ich Półwyspie w pradawnych czasach. Zbieżności te nie mogą być przypadkiem, lecz muszą prowadzić do wspólnego źródła tych wszystkich tradycji”. A.J. PALLA
Biblia
Egipt
Babilońska lista
Sumeryjska lista
Chińska lista
Adam Set Enosz Kenan Mahalalel Jered Enoch Metuszelach Lamech Noe
Ptah Ra Szu Seb Ozyrys Set Horus Tot Ma’at Har
Alorus Aloparus Almelon Ammenon Amegalarus Daonus Aedorachus Amempsinus Otiartes Xisuthros
Alulim Alalgar Enmenluana Enmengalana Dumuzid Ensipadzidana Enmendurana Ubar-Tutu
Fu Hsi Szen Nung Yen Ti Huang Ti Szao Hao Czuan Hsu K’u Yao Szun Yu
Miedziany Zwój Kilka lat po słynnym odkryciu w Qumran archeolodzy natrafili na grotę nad Morzem Martwym i znaleźli tam dwa rulony wykonane z... miedzianej blachy. Ich treść okazała się sensacyjna. Treści Miedzianego Zwoju długo nie można było odczytać. Materiał był zbyt kruchy i łamał się przy próbie rozwinięcia rulonu. W końcu zdecydowano się na pocięcie zwoju na cienkie paski. Oczom uczonych ukazała się sensacyjna lista... skarbów świątynnych oraz sztab złota i srebra! Co więcej: zwój zawierał też listę schowków i wskazówki, jak je odnaleźć. Wymienione w zwoju bogactwo było tak wielkie, że niektórzy uczeni uznali to wręcz za bajkę. Zwój mówi o przeszło 4500 talentach kruszcu, co trudno przeliczyć na współczesne wielkości. Dlatego badacze mieszczą ciężar tego skarbu w granicach od 75 do 200 ton! Gdyby za przelicznik przyjąć wagę tzw. talentu świątynnego (38 kg), na co wskazuje część naukowców, to zwój wymienia ponad 45 ton złota, 125 ton srebra, 65 złotych sztab oraz ponad 600 złotych i srebrnych naczyń. Czy jest to możliwe?
Bogactwo Salomona Biblia opisuje Salomona jako króla słynącego z mądrości i bogactwa. To on zbudował świątynię dla Izraelitów. Jego ojciec – Dawid – z samego Ofiru sprowadził w tym celu 3000 talentów złota, co daje ponad sto ton kruszcu. 1 Księga
Królewska mówi, że z jednej tylko wyprawy przywieziono Salomonowi 420 talentów złota (16 ton). Złota było tak dużo, że wyrabiano z niego nie tylko naczynia i sprzęt nadworny, ale nawet tarcze i puklerze, natomiast w pałacu „nic nie było ze srebra, gdyż srebro w czasach Salomona za nic było uważane” (1 Krl 10. 15–21). Przez obszar państwa izraelskiego prowadziły najważniejsze szlaki handlowe starożytności, trybuty nadchodziły od okolicznych władców, płacili kupcy podróżujący przez Palestynę, a złoto i kamienie napływały także z Anatolii, Babilonii, Egiptu i wysp Morza Śródziemnego. Sam król Tyru, Hiram, miał przekazać Salomonowi ponad 4 i pół tony złota. Taki rozmiar bogactwa wydawałby się mało prawdopodobny, gdyby nie odkrycia archeologiczne. W Egipcie i Syrii znaleziono naczynia stołowe z czystego złota używane przez władców; odkrycie grobu Tutenchamona pokazało, że nawet meble królów były wykonywane ze złota lub nim pokrywane. Wysokie daniny i dary nie były rzadkością. Na przykład król asyryjski Tiglatpilesar III otrzymał w VIII w. p.n.e. prawie 6 ton złota od króla Tyru, a Tutmosis III podarował świątyni w Karnaku 13 i pół tony tego kruszcu.
panteonie świętych mamy kolejnego niby-PoW laka, bo Watykańczyka. Postać wcale nie tak święta, jak ją chcą widzieć niektórzy. Biskup Józef Sebastian Pelczar nie lubił ludzi. Ale za to kochał Kościół i papieża.
Skarby świątyni Już samo bogactwo zgromadzone przez Dawida na budowę świątyni było zdumiewające. Swemu synowi tłumaczył: „Oto w trudzie przygotowałem na dom Pański: złota sto tysięcy talentów, a srebra milion talentów, brązu zaś i żelaza bez wagi, albowiem takie jest ich mnóstwo; przygotowałem też drzewo i kamienie,
jednak akceptacji przełożonego – biskupa Pelczara. Próżno starała się o jego zgodę. Biskup osobiście przeganiał kijem dzieci, które garnęły się do matki Anny. Pelczar miał też na swym sumieniu arogancję wobec poddanych wiernych: to za jego przyczyną rozpadła się parafia w Jaćmierzu i powstał tam kościół narodowy. „Święty” nie stronił od sądów i był ich częstym gościem. Spłodził kilka dzieł. Najsłynniejsze to popełnione w tonie ascetycznym „Życie duchowe, czyli doskonałość chrześcijańska”. Tak oddany Kościołowi (czytaj: Watykanowi), pasterzując rózgą żelazną, nie mógł nie zostać docenionym. Przyświecała mu idea: „Nie ma ten Boga za ojca, kto nie ma Kościoła za matkę”. Przekonywał, że wszystko należy spełniać według woli Bożej i nauki papieży, choć to wskazówka iście schizofreniczna. Te dwie drogi przecież biegną najczęściej w przeciwnym kierunku. W razie potrzeby „stawał w obronie Stolicy Apostolskiej”, jak w peanie na jego cześć donosi ostatnia „Niedziela”. Pelczar domagał się czci dla biskupów i kapłanów, bo „oni są pośrednikami i zastępcami Boga na ziemi”. Oczywiście, wbrew woli Boga, który cześć zarezerwował wyłącznie dla siebie. Wygląda na to, że skarcił też apostoła Pawła, skoro w potępianiu władzy duchowej dopatrzył się „ducha świata i czarta”. Zapomniał, że sam Paweł gromił przyszłych biskupów? Pelczar raczej ich usprawiedliwiał: „kapłan jest człowiekiem ułomnym... a więc zamiast urągać się z niego, okryj go raczej płaszczem milczenia”. Widocznie z jego pism niestrudzenie czerpie JPII, bo taką właśnie taktykę przyjął w sprawie pedofilskiej afery. I czyż nie miałby go Papa za to nagrodzić? A jeśli dodamy, że wiarę biskupa napędzały m.in. Maria Niepokalana, Maria Królowa Polski i synowska wierność Stolicy Apostolskiej, wszystko jest już jasne. ŁW
Święty bufon Życiorys Pelczara (1842–1924) bynajmniej nie jest skromny. Pochodził ze znanego rodu, od dziecka pociągał go ołtarz i życie zakonne. Sprawnie przeszedł od służby ministranta do tronu biskupiego. Nauki, jako szlachcic, pobierał w Rzymie, gdzie uzyskał dwa doktoraty: z teologii i prawa kanonicznego. Był rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego i założycielem Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego, którego celem była służba bliźnim. O biskupie piszą, jak to angażował się w służbę charytatywną, wspierał jadłodajnie dla ubogich i ochronki. Jednak mało kto wie, że serce wkładał jedynie w taką pracę, która przynosiła mu splendor. Nie było mowy o wspólnej z innymi działalności dla biednych. Pelczar miał konkurenta, któremu przeszkadzał, jak tylko mógł. Jego podwładny – ks. Bronisław Markiewicz – nie uzyskał wsparcia przy tworzeniu zakładu wychowawczego dla bezdomnych dzieci. Serce miłosiernego biskupa było otwarte wyłącznie dla własnego zgromadzenia. Markiewicz nie dostał też od niego pozwolenia na założenie Zgromadzenia Michalitów, które ów zakład miało prowadzić. Podobną przygodę ze świętym przeżyła inna filantropka – Anna Kaworek – współzałożycielka Zakonu Michalitek. Zwana była cichą bohaterką, gdyż otaczała opieką sieroty, nie domagając się zaszczytów. Potrzebowała
Źródłem bogactwa Salomona nie były jednak tylko trybuty. Jego znaczna część pochodziła z kilkakrotnie wzmiankowanej przez Biblię krainy Ofir i jej złotodajnych kopalni. Te biblijne opowieści długo wkładano między bajki, aż w latach trzydziestych XX wieku Karl Twitchell odkrył między Mekką a Medyną (teren Arabii Saudyjskiej) pozostałości po gigantycznej starożytnej kopalni złota. Jej najwcześniejszą eksploatację datował na czasy króla Salomona (X w. p.n.e.). Potwierdzili to współcześni geolodzy, którzy w latach 70. wybrali się do Arabii. Odkryto przy tym kolejne kopalnie. W wielu miejscach eksploatowanych już w starożytności wciąż było złoto! Szef wyprawy, dr Robert Luce, stwierdził, że jest to biblijna kraina Ofir. Położenie tego złotonośnego terenu – wzdłuż wybrzeża Morza Czerwonego – zgadzałoby się z biblijną relacją o okrętach jako środkach transportu. Według wielu archeologów, okolice te to jedyne na Bliskim Wschodzie miejsce, gdzie można było wydobywać złoto w takich ilościach, jakie wymienione są w Biblii.
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r. a ty możesz do tego jeszcze dodać” (1 Krn 22. 14). I rzeczywiście Salomon dodał. Bajeczne bogactwo ozdobiło nie tylko jego pałac, ale przede wszystkim świątynię. Jej wszystkie przedmioty i naczynia były ze złota, także ołtarz, a nawet ściany i podłoga (1 Krl 6. 17–30). Podobno gdyby przeliczyć wartość samych materiałów budowlanych, dałoby to 5 miliardów dolarów! Świątynia miała ponad 50 m długości, 27 szerokości i 13 wysokości. Dwa najważniejsze miejsca, Święte i Najświętsze, miały ściany z cedrowego drzewa pokryte płaskorzeźbami kwiatów, drzew i cherubinów. Całość, łącznie z sufitem i podłogą, pokryta była solidną warstwą złota. W Miejscu Świętym stało po pięć złotych świeczników z każdej strony, ale najważniejsza była siedmioramienna menora wykuta z litego złota i ważąca 25 kg! Obok stał złoty stół z 12 chlebami pokładnymi. Przed zasłoną prowadzącą do Miejsca Najświętszego stał złoty ołtarz kadzenia, a za zasłoną
K
NAUKA I WIARA
– serce świątyni, czyli Arka Przymierza skrywająca m.in. dwie kamienne tablice z dekalogiem. Arkę stanowiła skrzynia o wymiarach 120 na 70 cm, wykonana z drewna akacjowego i pokryta złotem zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Na jej wieku stały dwa złote posągi cherubów. Dwa inne cheruby (pięciometrowe, wykonane z drewna, ale pokryte warstwą złota) umiejscowione zostały dodatkowo przed Arką, a ich skrzydła rozpościerały się na 10 m! Wartość samej tylko Arki przewyższałaby łączne bogactwo grobowca Tutenchamona.
Na tropie Czy treść Miedzianego Zwoju jest prawdziwa, a bogactwo w nim wymienione – autentyczne? Możliwe, skoro sama świątynia posiadała większe ilości kruszcu niż opisane w zwoju. Zresztą trybut dwa razy większej wartości niż bogactwo wymienione
iedyś świętych przecinano piłą, przypiekano i rozrywano. Dziś, aby dostać się na ołtarze, wystarczy zwykła kosiarka do trawy. W największym na świecie teatrze jednego aktora, czyli rzymskim Watykanie, główny producent świętych – z okazji 25-lecia swej dyktatury – wzbogacił ich poczet o kolejne osoby. JPII podczas swoich rządów uczynił świętymi już 156 Polaków. Ostatnio biskupa Pelczara i „matkę” Ledóchowską. Z kanonizowaniem tej ostatniej było sporo kłopotów, gdyż według przepisów błogosławionej potrzebne były trzy udokumentowane cudy z jej udziałem. Ledóchowskiej, założycielce Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego, „udowodniono” tylko dwa. Od czegóż jednak jest Zgromadzenie? Cud wynaleziono na Pomorzu, a konkretnie w Koszalinie. W 1996 r. 14-letni Daniel Gajewski, mieszkaniec Koszalina, spędzał akurat wakacje w Ożarowie Mazowieckim, w domu sióstr urszulanek. Chłopak musiał zapracować na papu, więc zapędzano go na przykład do koszenia trawy. Pewnego razu siostrunie poleciły mu kosić w deszcz, i w dodatku niesprawną kosiarką. Efekt był łatwy do przewidzenia. Chłopaka kopnął prąd.
w Miedzianym Zwoju otrzymał od Jerozolimy Pompejusz (10 000 talentów) w 63 r. p.n.e. Tyle samo – jak pisze Józef Flawiusz – zarekwirował z jerozolimskiego skarbca nieco później Marcus Licyniusz Krassus. Na liście skarbów Miedzianego Zwoju nie umieszczono jednak ani Arki, ani menory, a to przydaje zapisowi wiarygodności. Gdyby chodziło tylko o stworzenie legendy, tych rekwizytów zapewne by nie pominięto. Na liście znalazły się natomiast inne przedmioty świątynne, jak efod arcykapłana, szaty kapłanów czy naczynia liturgiczne. Autorami zwoju mogli być kapłani, na co wskazuje rodzaj pisma i terminologia. Talmud potwierdza, że skarby świątyni Salomona ukryto przed jej zniszczeniem przez Babilończyków w VI w. p.n.e. Do Qumran wiedzę tę mogli zanieść kapłani, którzy odłączyli się w II w. p.n.e. od świątyni w Jerozolimie, oburzeni niezgodnym z Prawem wyborem arcykapłana. Świadomość posiadania skarbów świątynnych mogła być powodem poczucia wyższości qumrańczyków. Ciekawe, że ich pisma są przesiąknięte wiarą w powstanie Trzeciej Świątyni. Podstawę do tego mógł im dać właśnie przechowywany sprzęt świątynny. Miedziany Zwój wskazuje, że Palestyna kryje wiele skarbów. O ich odnalezieniu marzy niejeden poszukiwacz. Jednak – mimo wskazówek zawartych w zwoju – nikt nie trafił na trop legendarnego bogactwa. Przez dwa tysiące lat ślady zostały bowiem zatarte: zmieniła się topografia terenu, starożytne nazwy nie zawsze odpowiadają współczesnym, dawne budowle albo przebudowano, albo zburzono, ich ruiny kryją się często pod warstwą ziemi, a pozwolenie na odkopanie jest praktycznie nieosiągalne. Ü Dokończenie na str. 18
Teraz czas na cud. Wypadku nikt nie zauważył i Daniel tracił siły, nie mogąc wydobyć już z siebie głosu. Nagle zobaczył postać urszulanki w szarym habicie, która podeszła do niego i oderwała jego ręce od przewodu. Potem mara znikła. Półżywy chłopak, zamiast szukać pomocy, w naturalnym odruchu pobiegł do pobliskiej kaplicy, aby podziękować za ocalenie. Tam znalazła go jedna z sióstr. Następnie specjalnie zaproszeni fachowcy od elektryczności (i cudów) potwierdzili, iż urządzenie jest niesprawne i dodali, że ktoś musiał oderwać ręce chłopca od kabla. Okazało się, że żadna z sióstr nie pomagała chłopcu, więc... odpowiedź jest oczywista – zrobiła to zmarła w 1939 roku Urszula Ledóchowska! Jakoś nikt przy tych „badaniach” nie zwrócił uwagi na fakt, że nieletni chłopak wykonywał prace na rzecz Zgromadzenia niesprawnym sprzętem, który zagrażał jego życiu. Jednak cóż to jest w obliczu świętości! Daniel Gajewski, dziś 21-letni działacz parafialny, opowiada na prawo i lewo o swoim cudownym ocaleniu przez świętą już urszulankę. JACEK KOSER
Święta kosiara
17
Rozmowa z prof. Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Słowo „autorytet” zrobiło ostatnio w Polsce wielką karierę, a zwłaszcza pojęcie „autorytet moralny”. W dobrym guście jest także narzekanie na brak autorytetów. Czym dla Pani jest autorytet? – Korzeni pojęcia „autorytet” należy szukać w chrześcijaństwie, bo w czasach starożytnych nie było mowy o żadnych autorytetach, choć tę rolę w pewnym sensie pełnili mędrcy, czyli filozofowie. Wtedy jeszcze filozofia i mądrość wiązały się ze sobą, a człowiek wykształcony był człowiekiem mądrym. Obecnie nie można wykształcenia automatycznie utożsamiać z mądrością. W czasach renesansu z wielką radością odrzucano autorytety, które wcześniej przyniosło ze sobą średniowiecze. Średniowieczne autorytety były, jak to nazywam, urzędowe. Człowiek się rodził i uczono go, żeby określone osoby uznawać za swoje autorytety. Zatem owe
Fot. Krzysztof Krakowiak
– To jest bardzo prawdopodobne. Przecież nikt nikomu nie zabrania wyboru jakiejś postaci i uznania jej za „swój” autorytet. W Polsce wzrastamy pod presją poglądu, że autorytetem dla wszystkich ma być Jan Paweł II. – Prawie wszyscy deklarują, że papież jest dla nich autorytetem. Niektórzy nawet twierdzą, że jest to autorytet wszechświatowy. Skąd ta powszechna moda? – Rzeczywiście, jest taka moda, choć ci, którzy jej ulegają, często nie zgadzają się z papieżem w wielu kwestiach albo nawet nie wiedzą, jakie Jan Paweł II ma poglądy. To wynika z polskiego kompleksu niższości. Jesteśmy narodem
OKIEM HUMANISTY (25)
Autorytet autorytety ograniczały wolność człowieka, narzucając na przykład określony sposób bycia jako jedyny możliwy do przyjęcia. Z drugiej strony, człowiek – wzrastając – poszukuje własnej drogi życiowej, buntuje się przeciwko temu, co jego otoczenie uznaje za niepodważalne. Jeżeli poważnie traktujemy samych siebie, to w życiu jest nam potrzebny drogowskaz. Nie musi być nim człowiek znany. Dzięki takiej osobie zmniejsza się poczucie osamotnienia człowieka, który poszukuje własnej drogi życiowej. Oto jest ktoś, kto podziela nasze poglądy! To dodaje odwagi, aby dalej iść drogą własnych poszukiwań. Dla mnie takim właśnie autorytetem był nieżyjący już profesor Julian Aleksandrowicz. I tak pojęty autorytet – spontanicznie wybrany, a nie urzędowy, narzucony – nie zniewala. Pozwala wyłamywać się ze schematów, które odciskają się na naszym życiu. Może się zdarzyć, że w swoim otoczeniu nie poznamy nikogo, kogo moglibyśmy uznać za autorytet dla siebie. Wtedy ogromne znaczenie mają powieści i filmy. Ich bohaterowie mogą stać się dla nas autorytetem, podobnie jak np. postać historyczna. – Skąd w takim razie polski płacz nad brakiem autorytetów? – To jest często płacz nad własną wolnością. Ktoś się boi wolności i chciałby, aby powiedziano mu, że jakiś Jan Kowalski ma być jego autorytetem. – Czyżby utyskiwanie na brak autorytetów było przejawem tęsknoty za autorytaryzmem?
mało znanym, mamy niewielki wpływ na losy świata. I oto nagle zamiast Włocha pojawił się w Watykanie Polak. To – zdaniem niektórych – jest dowodem naszej nobilitacji narodowej, a nawet tego, że jesteśmy narodem wybranym. – Ale przecież te kościelne autorytety są nierzeczywiste. Ich lukrowane, często kłamliwe życiorysy mogą śmieszyć, bądź wpędzać w kompleksy, jeżeli ktoś je traktuje poważnie. Zresztą o samym Janie Pawle, jego życiu i charakterze niczego autentycznego nie wiemy poza tym, co nam objawią jego przyboczni hagiografowie i kościelno-państwowa propaganda. – Tak, to jest ogromnie obciążające. Kiedyś, krótko, byłam pod wrażeniem jednej ze świętych Teres. Pamiętam, że chęć naśladowania jej życia wpędzała mnie w kompleksy. Zresztą na użytek Kościoła tworzy się mity, choćby ten najnowszy – Matki Teresy z Kalkuty. Osobiście bardzo mnie także niepokoi wzór, jaki uczyniono z ojca Maksymiliana Kolbego, franciszkanina, który oddał swoje życie za współwięźnia w Oświęcimiu. Uważam, że nikt nie powinien oddawać życia za drugiego człowieka. Ponadto argumentowanie, że motywem poświęcenia było uratowanie człowieka, który miał dzieci, sugeruje, że ci, którzy ich nie mają, tak jak ojciec Kolbe, są mniej wartościowi i mniej cenne jest ich życie. Ja tego nie rozumiem. Myślę nawet, że był to czyn niemoralny, nie wolno czynić ze swego życia ofiary. Rozmawiał ADAM CIOCH
18
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r.
TO I OWO
ZŁOWIONE W SIECI Zbliża się koniec roku szkolnego. Nadal więc dajemy bezpłatne korepetycje na podstawie prac waszych koleżanek i kolegów. Siema! Język polski Wokulski zakupił klacz od Krzeszowskiego, aby później prosić o jej rękę. Jak Baśka uciekała przed Tatarami, to piana leciała jej z pyska, a nozdrza miała po sobie. Zaleta pobytu Robinsona na wyspie: poznał tajniki kuchni kanibali. Wojsko polskie w czasie pokoju modli się nad grobami poległych w czasie wojny. Boryna obudził się martwy. Pan Szekspir opisał Hamleta i Ofermę. Gospodarz kupił kozę razem z żoną, która dawała bardzo dużo mleka. Skawiński nie zapalił latarni, ponieważ tak go zaciekawił „Pan Tadeusz”, że usnął. Wiatr wiał tak silny, że powywracał dzwony na drugą stronę. Konopnicka bardzo tęskniła za chłopami. Pięta Achillesa to miejsce, które jest wrażliwe na śmierć. Historia Królów wybierano w dawnej Polsce na zasadzie wolnej erekcji. Żeby Kolumb mógł odkryć Amerykę, to najpierw musiała być zakryta. Drzymała woził się wozem naokoło, a Niemcy mogli mu naskoczyć. Koalicja w Sejmie polega na bliższych stosunkach w ławie.
Elektra, jak wskazuje jej imię, już w starożytności odkryła elektryczność. Matematyka Linijka 20-centymetrowa ma ponad 20 centymetrów. Trójkąt równoramienny ma równe ramiona, jednak jeden z boków jest krótszy. Koło to jest linia bez kątów, zamknięta, żeby nie było wiadomo, gdzie jest początek. Biologia Wilki zaliczamy do zwierząt zębatych. Wątroba była cały czas śledziona. Do chorób zawodowych zaliczamy: pylicę, gruźlicę i rzeżączkę. Wielbłądy wędrują przez pustynię w karnawałach. Chemia Siarka ma właściwości samobójcze. Woda słona zawiera w sobie sól, a słodka – cukier. Płyn to także w pewnym sensie ciecz. Muzyka Harfa jest podobna do łabędzia, tylko gorzej pływa. Bogusławski jeździł z trupami po całej Polsce. Moniuszko odkrył na scenie Halkę. Chopin, największy polski kompozytor, pisał wyłącznie na fortepianie.
Kreskówki to czyste zło! Jak donosi ojciec dyrektor w jednej ze swoich audycji, należy bezwzględnie zakazać amerykańskich bajek w Polsce („FiM” 20/2003). Otóż czujne oko ojca dostrzegło to, czego cenzura dojrzeć nie potrafiła. Przypominamy fragment wypowiedzi ojca zasłyszanej na falach naszego ulubionego radia: „(...) Ja wiem, że w polskiej telewizji jest teraz wiele amerykańskich bajek, ale one są wymysłem szatana i prowadzą prosto ku zatraceniu. Oto jedna z polskich stacji emituje bajkę »Teletubbies«, w której występuje postać o imieniu
Miedziany Zwój Ü Dokończenie ze str. 17 Już pierwsza linijka zwoju pokazuje, jak trudno odnaleźć schowek: „Skrzynia z monetami zawierająca 17 talentów jest ukryta w fortecy w Dolinie Achor, na głębokości 40 łokci pod schodami wejścia wschodniego”. Po pierwsze – taka nazwa dziś nie istnieje. Jeśli jednak wykorzystamy wskazówki biblijne, dotrzemy do doliny niedaleko Qumran, ale to niewiele nam pomoże. Po drugie – musimy zidentyfikować twierdzę, a na terenie tym znajdziemy pozostałości co najmniej kilku. Po trzecie – jeśli nawet nam się to uda, to prawie niemożliwe stanie się zlokalizowanie sw ruinach wejścia wschodniego. Należy przecież ustalić dokładne miejsce schodów, nie mówiąc już o ciężkim sprzęcie niezbędnym do tego, żeby przez setki ton
piasku naniesionego przez wieki na ruiny przebić się do skarbów. Dużą trudność niesie też lokalizacja innych schowków. Jako miejsce ukrycia skarbów, zwój wymienia m.in. teren świątynny, a ta część Jerozolimy jest przecież kontrolowana przez muzułmanów. Np. schowek nr 3 to Wielka Cysterna, „która znajduje się na Dziedzińcu Perystylion, w wapiennym dnie”. Ukryto tam blisko 35 ton złota. Perystylion odnosi się – jak sądzą badacze – do jakiejś kolumnady na dziedzińcu świątynnym. Cysterna to zapewne któraś z wielkich pieczar na wodę na terenie świątyni. W jednej z nich – przy niskim poziomie wody – widać coś w rodzaju wapiennego kamienia. O takiej lokalizacji przekonuje np. John Allegro. Dwa duże zbiorniki nazywane przez Misznę Wielką Cysterną odkryto z kolei przy
Tinky Winky. Postać ta jest wyraźnym symbolem zboczenia, jakim jest gejostwo. Po pierwsze jest różowa, kolor gejów, po drugie ma na głowie antenkę w kształcie trójkąta, a to przecież ich symbol. Po trzecie, nosi coś w rodzaju torebki, jak reszta tych zboczeńców (...)”. My także przychylamy się do tej opinii i chcemy wspomóc szacownego ojca dyrektora naszymi spostrzeżeniami dotyczącymi amerykańskich bajek. Oto lista najbardziej podejrzanych postaci według Joe Monstera: Fred Flintstone Dowód: jego ksywa w drużynie kręglarskiej to Druzgocący Fred, a piosenka z tej kreskówki kończy się słowami: „(...) we’ll have a gay all time!” Nosi pomarańczowe futro z małymi trójkącikami. We wszystkich odcinkach więcej czasu spędza z Barneyem niż z własną żoną! Królik Bugs Dowód: często stoi z ręką na biodrze. W jednym odcinku grał fryzjerkę. Bardzo lubi nosić sukienki oraz wszelkiego rodzaju apaszki. Często uwodzi pozostałe męskie postacie w kreskówce. Velma (ze Scooby Doo) Dowód: zawsze stara się siedzieć obok Daphne, kiedy jedzie furgonetką. Ma szerokie ramiona oraz nosi wełniany sweter i grube skarpety. Ani razu nie przytuliła się do Shaggy’ego. Popeye Dowód: je dużo szpinaku. Nosi strój marynarza, ale nie był na statku od lat! Lubi tańczyć jak marynarz. Spotyka się z bezbiustnym transwestytą o imieniu Olive Oyl. Jego najlepszy przyjaciel nazywa się Pimpuś. Batman i Robin Dowód: ksywka Robina to Boy Wonder. Prawdziwe imię Batmana to Bruce. Obaj noszą rajtuzy. Są w doskonałej kondycji i lubią pokazywać sobie różne sztuczki z linkami, kajdankami i resztą tego nieczystego sprzętu. Różowa Pantera Dowód: wystarczy spojrzeć. Wybrał JĘDREK
północnej części Domu Skały, ale trudno to wszystko ustalić, gdyż muzułmanie nie wszędzie wpuścili urzędników dokonujących oględzin terenu. Kolejnym utrudnieniem są greckie litery występujące przy opisie niektórych schowków. Oznaczenia nie zostały rozszyfrowane, co stwarza dodatkową przeszkodę dla poszukiwaczy. Może się też okazać, że skarbów już po prostu nie ma. Miedziany Zwój kończy się informacją, że stanowi on tylko skróconą wersję pełnego spisu, który prawdopodobnie został ukryty w schowku nr 64: „W tunelu w Sechab, na północ od Kochlit schowano kopię z objaśnieniami i wymiarami oraz dokładnym inwentarzem wszystkiego, pozycja za pozycją”. Jeśli ktoś go znalazł, to już w starożytności mógł odnaleźć skarby. Odkrycie schowków mogłoby więc ukazać pustkę podobną do tej, która czekała na uczonych w egipskich grobowcach. PAULINA STAROŚCIK
Przy korycie Ü DONOSEM W KOWALSKIEGO Dzielny nasz rząd postanowił zlikwidować plagę oszustw i przygotował projekt specjalnej ustawy. Posłowie ją przyjęli, a prezydent podpisał. Jednak to prawnicze cudo pod tytułem „O wymianie informacji gospodarczej” tak naprawdę wymierzone jest w Kowalskiego, a nie w przestępców. Od początku lat 90. szerzy się w Polsce proceder posługiwania się cudzymi dowodami osobistymi czy prawami jazdy. Procedura ich wydawania aż do 2000 r. nie zapewniała należytej ochrony czystych blankietów. Na papiery „zaginione” z urzędów zakładano rachunki bankowe, brano kredyty, rejestrowano firmy. Finansiści wielokrotnie zwracali się do rządu o uregulowanie tej sprawy. Władza w odpowiedzi podjęła decyzję o wymianie dowodów osobistych, jednak żaden z szefów resortu spraw wewnętrznych i administracji nie zdecydował się na przekazanie np. bankom wykazu skradzionych wcześniej dokumentów. W zamian rząd Millera przygotował cud ustawę o wymianie informacji gospodarczej. Nowe prawo przewiduje, że każda firma, w tym bank i np. spółdzielnia mieszkaniowa, będzie mogła do specjalnie utworzonych biur skierować donos na nieuczciwego klienta. Z donosów tych biura będą tworzyć specjalne wykazy i katalogi. Rejestry te będą powszechnie dostępne. Trafić na „listy hańby” będzie bardzo łatwo. Wystarczy, że np. w wyniku błędu staniemy się „dłużni” 200 zł bankowi czy spółdzielni. Kowalski po umieszczeniu na takiej liście nie ma szans na kredyt, wynajęcie mieszkania, założenie licznika prądu czy gazu, podpisanie umowy z kablówką. Zostaje uznany za złodzieja. Ustawa jest tak niechlujnie napisana, że dług wcale nie musi być rzeczywisty. Na przykład może być tak: każdy z nas ma prawo zareklamować wysokość rachunku – choćby za telefon. Firma telekomunikacyjna ma
obowiązek nam odpowiedzieć, ale nie określono terminu, w jakim powinna to zrobić. W tym czasie nie mamy obowiązku uiścić zapłaty. Firma ma jednak naszą fakturę i w jej księgach figuruje ona jako nieuregulowana. Automatycznie kierowany jest donosik, choć jeszcze nie wiadomo, kto tak naprawdę jest tutaj złodziejem. Prawdziwego pecha będzie miał Kowalski, jeśli trafi na listę dłużników w wyniku pomyłki czy posługiwania się przez oszustów jego dokumentami. W takich sytuacjach Kowalski nie ma żadnej ochrony. Jedyne, co może zrobić, to poprosić firmę, która przesłała jego dane, o ich sprostowanie. Ta może, ale nie musi, tego zrobić. W przypadku odmowy Kowalskiemu pozostaje tylko długa i kosztowna droga sądowa. Znów rząd chciał dobrze, ale nie wyszło. A może – tak dla odmiany – choć raz chciałby źle i też by mu się nie udało... M.P.
Ü ŚWIĘTA JOANNA Platforma Obywatelska po raz kolejny udowadnia, że nie jest żadną cywilizowaną prawicą, lecz katolickim betonem. Oto jej czołowa stołeczna radna, Joanna Fabisiak (członek Opus Dei), zablokowała przyznanie dotacji Lambdzie Warszawa. Ta organizacja od lat realizuje na przykład program pomocy dla nieletnich prostytutek. Są to często dziewczyny (i chłopcy), które uciekły z domów; dzieci pozbawione dachu nad głową i opieki medycznej. Przez lata, wzorem innych europejskich miast, Warszawa wspierała program Lambdy. Roczne dotacje nie przekraczały 10 000 zł. Eldorado skończyło się, gdy władzę w Warszawie objął Lech Kaczyński, bowiem wszystkie wnioski czyta najpierw Fabisiakowa. Ta prawdziwa Polka-katoliczka zrobi wszystko, aby dziwkom i pedałom nie dać ani grosza. M.P.
Immunitet na włosku I
nteresy funkcjonującej na Podkarpaciu pajęczyny zwanej jarosławskim sprzysiężeniem prokuratorów zostały poważnie zagrożone. Sam lider jest bowiem w poważnych opałach. W ślad za naszymi publikacjami („Przyszedł sędzia do mafii”, a następnie „Sami swoi” – „FiM” 13 i 15/2003), Prokuratura Apelacyjna w Lublinie wystąpiła o uchylenie immunitetu prok. Henryka Streita, do niedawna naczelnika Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej i zastępcy prokuratora okręgowego w Rzeszowie. Przypomnijmy, że ujawniliśmy fakty utrudniania przez prokuratora śledztwa (prowadzonego przez
CBŚ) przeciwko dyrektorowi Invest Banku w Przemyślu. Z tego samego banku prokurator Streit wyłudził kredyt, posługując się sfałszowanymi dokumentami. – Zdecydowaliśmy przedstawić prokuratorowi S. dwa zarzuty: niedopełnienia obowiązków i utrudniania śledztwa oraz przedłożenia bankowi dokumentów stwierdzających nieprawdę – informuje rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. Wniosek w sprawie uchylenia immunitetu wpłynął już do Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie. Ostateczną decyzję wyda Sąd Dyscyplinarny przy Prokuraturze Generalnej w Warszawie. ANNA TARCZYŃSKA
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r.
LISTY Jestem molestowany! Jak ma się zachować szary obywatel (dwa fakultety, podyplomowe studia przedmiotowe, studium menedżerskie itp.), którego zjednoczone elity molestują od kilku miesięcy, mówiąc: „Wstąp, chłopie, do Unii, wstąp, idź do urny, powiedz TAK. Ponieważ podejrzewamy, że jesteś matołkiem, łajzą i troglodytą, obiecujemy, że Sejm i tak załatwi za ciebie sprawę po swojemu”. Ostrzegam, może to prowadzić do antypaństwowych okrzyków albo do prób samobójczych. Bogdan P., Sztutowo
Mam 73 lata, jestem chory, przepracowałem 40 lat w warunkach szczególnie szkodliwych dla zdrowia. Do apteki w ogóle nie wchodzę, bo nie mam pieniędzy. Henryk Pietrek, Łódź
Do Autora listu „Wiwat DYDUCH!” Pisze Pan, że ten wspaniały człowiek w walce z „ciemnogrodem” jest osamotniony. Niech Pan to powie do lustra, popatrzy temu tam w oczy i doda: „I CO JA
LISTY OD CZYTELNIKÓW wiadomo, o co chodzi, to chodzi zapewne o pieniądze i – co się z tym wiąże – o władzę! Jakże bogaty stałby się Papa, gdyby coroczne świętopietrze napływało też z kościołów prawosławnych i wspólnot protestanckich! Co by się jednak stało, gdyby głową wszystkich wierzących został papież? Jakże uszczupliłaby się kasa patriarchów i autokefalii prawosławnych oraz wspólnot protestanckich! Jak bardzo straciłby na znaczeniu i władzy Kościół prawosławny! A jaką potęgą byłby Kościół rzymskokatolicki!
List do ministra finansów Szanowny Panie Ministrze! Pan Premier RP L. Miller na spotkaniach z aktywem SLD w sali przy ul. Piotrkowskiej 203/205 zapewniał nas, że „po objęciu władzy przez SLD dziury budżetowej po ekipie Jerzego Buzka nie będą zasypywać najniżej uposażeni, a będą to robić ci, którzy się wzbogacili kosztem społeczeństwa. Minister, który będzie uprawiał własną politykę przestanie nim być już następnego dnia”. Jak to się ma dziś? W 2002 r. nie było rewaloryzacji rent i emerytur z powodu dziury budżetowej. Emerytury moją i mojej żony ZUS wpłaca na nasze wspólne konto ROR w PKO BP. Jest tego 2000 zł. Drugie tyle mamy na koncie na czarną godzinę, żeby nasze bezrobotne dzieci miały na nasz pochówek. Bank nalicza nam pełne odsetki 1,97 zł miesięcznie. Od tej sumy zabiera 0,4 zł – podatek od zysku, a za prowadzenie rachunku potrąca 3 zł. Nasz czysty zysk z lokowania naszych pieniędzy w PKO BP to minus 1,50 zł. Natomiast bogaci mogą tego podatku nie płacić, wykupując obligacje powyżej 100 000 zł lub banki oferują im nieopodatkowane lokaty powyżej 5000 zł. Bardzo bogaci cwaniacy, zamiast płacić podatek do Urzędu Skarbowego, mogą te pieniądze zanieść na plebanię Krk i jeszcze dobrze na tym zarobić. Kler – bogaty do obrzydliwości – jest zwolniony od płacenia podatku, cła i podatku za import, przemyt, handel, darowiznę itd. Życzę panu, Panie Ministrze, dobrego samopoczucia. Mnie już nikt niczym nie postraszy – ani Unią Europejską, ani zapowiadanymi reformami w Polsce.
NA TO”. Pisze Pan coś o śmierdzących tchórzach, a podpisuje się „Wasz wielbiciel”. Wybaczy Pan, ale to jest hipokryzja. Im prędzej przestaniemy patrzeć na innych i sami zaczniemy o tych sprawach mówić i pisać „z podniesioną przyłbicą”, tym prędzej ci wspaniali ludzie nie będą osamotnieni i osaczeni przez tych, jak Pan to pisze, „tchórzy z SLD”. Jestem członkiem APP RACJA i jestem z tego dumny. Bogdan Kozak, Niemodlin
Stąd wniosek: do zjednoczenia nigdy nie dojdzie, bo jedni mają zbyt dużo do stracenia, drudzy zbyt dużo do zyskania... S.H.
Kołtuneria W sprawie Teatru Nowego w Łodzi pan Kropiwnicki popisał się chamstwem wcale nie mniejszym niż swego czasu na Światowym Forum Kobiet – był wtedy ministrem w buzkorządzie. Ale czego się spodziewać po kołtunerii z kruchty? Janusz Kucharczyk z Łodzi
Ekumenia Po II Soborze Watykańskim otworzyła się droga do dialogu z innymi wyznaniami, gdyż Watykan zrezygnował z części średniowiecznych poglądów, przybliżając się nieznacznie do pierwotnej nauki Chrystusa. Bariery w połączeniu kościołów prawosławnych i protestanckich faktycznie przestały istnieć; pozostały jedynie drobne różnice dogmatyczne, które przy dobrej woli obu stron dałyby się odpowiednio zinterpretować. Niestety, do zjednoczenia wciąż nie dochodzi, pomimo starań Papy, udzielnych władyków w diecezjach czy plebanów na parafiach. Nie pomagają wzajemne wizyty hierarchów, kongresy, sympozja naukowe, rauty... Czy chodzi o różnice w nauce filozoficzno-dogmatycznej kościołów? A może o różne tradycje? Jeżeli nie
piękny kraj i każdy chciałby tu umrzeć, bo żyć tutaj nie sposób!”. Krystyna Pietrzyk, Łódź
Jaki Bóg? Autorzy tekstów: pt. „Prawdziwa i rzetelna” oraz „Wystarczy chcieć” („FiM” 14/2003) bardzo wierzą w prawdziwość Biblii. Takiego Boga, jakiego nam maluje Kościół watykański – starszego mężczyzny z brodą, otoczonego rodziną i siedzącego na chmurce – na pewno nie ma. Takie pokazywanie Boga jest drwiną z Boga rządzącego wszechświatem, którego nikt nie jest w stanie opisać. Ludziom, którzy ślepo wierzą w literalną prawdziwość Biblii i w Boga prezentowanego przez Krk, ośmielam się powiedzieć, że wcale nie mają wiedzy o religiach i wszechświecie. Jedno jest pewne, że Bóg, który rządzi materią wszechświata, nie potrzebuje niczyjej krwi, i tego Boga nie można określić ani umiejscowić. Natomiast Bóg wymyślony przez ludzi ma cechy człowiecze. Jeżeli Bóg – jak głosi Kościół – kieruje postępowaniem każdego człowieka, a człowiek jest ułomny, bo robi różne niegodziwości i popełnia niekiedy zbrodnie; wtedy taki Bóg też jest ułomny, bo wykorzystując ciało człowiecze, dopuszcza do niegodziwego zachowania i zbrodni. Właśnie takie zdarzenia opisane są w Biblii. Ludziom gorliwie demonstrującym swoją religię, tzw. ortodoksom, zadaję pytanie. Uzasadnijcie – dlaczego Bóg kazał zabić?! Lucjan Dzieciątkowski Szczecin
Pastuch Co robi hodowca mający dużo paszy? Oczywiście dąży do tego, aby
19
stado było jak największe. Jednak tego samego sposobu rozumowania w odniesieniu do ludzi nie można już nazwać racjonalnym. Tymczasem w tegorocznym orędziu wielkanocnym prymas Józef Glemp, odnosząc się do problemu aborcji, „ubogacił” nas (i język polski), wypowiadając następujące słowa (spisane z taśmy): „Takim napędzaniem do grobu to na przykład wołanie o prawo do aborcji. Przykra to sprawa, ale nie można jej zamilczeć. Podobno motywem do aborcji mają być warunki społeczne kobiety. Co to znaczy? Że mimo nadwyżek żywności nie ma sposobu zapewnić warunków bytowania nowemu człowiekowi?”. Innymi słowy – to, czy kobieta i jej partner chcą mieć dziecko, i to, jak sami oceniają materialne możliwości wychowania potomstwa, nie ma dla Glempa najmniejszego znaczenia. Są nadwyżki żywności (choć dla wielu ludzi znajdują się one na śmietniskach), więc nie ma przeszkód, by kobieta rodziła, co Bóg dał, choćby co rok. Z.D., Kopenhaga
Zostaję ateistą Zamówiłem i przeczytałem książkę „Święty koszmar” reklamowaną przez „Fakty i Mity”. O ile nic nie wiem na temat islamu i innych wyznań, to na temat chrześcijaństwa coś tam wiem. W końcu urodziłem się w ojczyźnie Wielkiego Polaka (i nie chodzi tu o Adama Małysza). W tej książce poraziło mnie najbardziej chrześcijańskie miłosierdzie pod postacią rysunku przedstawiającego palonych żywcem anabaptystów. Zostaję ateistą. Od teraz. Tomasz Dębiński
„Byłego parafianina dekanatu Hrubieszów Północ” uprzejmie proszę o kontakt, choćby telefoniczny. Anna Tarczyńska
Potrzebna Bona Polsce potrzebny jest przede wszystkim silny rząd. Potrzeba jej świeżego spojrzenia, a być może potrzebny jest ktoś taki, jak królowa Bona, która, pozostając poza lokalnymi układami, potrafiła wywierać przez siłę swojej osobowości i swoją mądrość poważny wpływ na rządy. Nie wahała się nawet przeciwstawić się Kościołowi – występowała przeciw dostojnikom kościelnym, którzy mieli w głowach tylko bogacenie się i potrafiła nieraz wcielać ich majątki do dóbr koronnych. Kościół domaga się zwrotu wielu majątków. Kler będzie się więc bogacił, a naród biedniał. Naród będzie się modlił i umierał z głodu zgodnie z zasadą: „Polska to
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępca red. naczelnego: Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Ryszard Poradowski – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Anna Tarczyńska – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Adam Cioch, Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Marcin Bobrowicz; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 maja na trzeci kwartał 2003 r. Cena prenumeraty – 28,60 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 maja na trzeci kwartał 2003 r. Cena prenumeraty – 28,60 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 20 czerwca na trzeci kwartał 2003 r. Cena 28,60 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-103 Łódź, ul. Piotrkowska 94, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–
[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl
20
Nr 21 (168) 23 – 29 V 2003 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE
śp. Dolar
PÓŁ ŻARTEM, PÓŁ SERIO, CZYLI
Moja wina
Rys. Tomasz Kapuściński
Kto lub co leży w tym grobowcu? A jeśli „co”, to dlaczego mogiły jeszcze nikt nie rozkopał...?
– Dlaczego Bóg najpierw stworzył mężczyznę? – Bo musiał zacząć od zera. – Dlaczego po stworzeniu kobiety Bóg już nic więcej nie zrobił? – Bo wreszcie stworzył coś doskonałego! Przypomniała mi się ta anegdotka, bo wreszcie poczułam się dowartościowana przez mężczyzn. Po felietoniku „Być kobietą” dostałam dużo maili, listów, propozycji... matrymonialnych, za które serdecznie dziękuję. Jonasz niechętnie, bo niechętnie, ale wyraził zgodę na moje ewentualne zamążpójście, a ja w rewanżu definitywnie przestanę opowiadać idiotyczne dowcipy o mężczyznach. Na przykład takie: Co wspólnego mają mężczyźni i chmury? Odpowiedź: Gdy znikają za horyzontem – nastaje piękny dzień! Albo: Co mówi kobieta po wyjściu z łazienki? Pyta: „Ładnie wyglądam?”. A co mówi mężczyzna po wyjściu z łazienki? Mówi: „Na razie tam nie wchodź!”. Właściwie to nie wiem, dlaczego dałam anons matrymonialny. Być może dlatego, że miałam dość pytań rodziny, kiedy wreszcie wyjdę za mąż. Na przykład moje ciotki miały przykry zwyczaj pytania mnie na cudzych
ślubach: „Ty będziesz następna?”. Przestały, od kiedy zaczęłam je pytać o to samo na... pogrzebach. Ale skończmy żarty i wracajmy do mężczyzn. Do tej pory niesłusznie myślałam, że dla mężczyzn małżeństwo oznacza sposób na darmowe pranie, prasowanie i kilkanaście sekund seksu. Mylnie również sądziłam, że
mężczyzna jest jak dyplom magisterski. Tracisz mnóstwo czasu, żeby go zdobyć, a potem okazuje się, że do niczego ci nie jest potrzebny. Błądziłam, bo – ja naiwna i głupia – zawierzyłam koleżankom mężatkom, które mi opowiadały, jaka jest
różnica pomiędzy kanapą a facetem, który ogląda mecz piłki nożnej w telewizji. Otóż kanapa nie prosi ciągle o piwo. Albo „częstowały” mnie zagadkami typu: Dlaczego kobiety przecierają oczy, kiedy się budzą? I odpowiedź: Bo nie mają jaj, żeby się po nich podrapać! Obrzydliwe! Fe! Mówiły mi też, że nasi panowie są jak kosiarki do trawy, bo trudno ich uruchomić, emitują nieprzyjemne zapachy i co chwila nawalają. Jeśli nawet facet jest jak kosiarka, moje drogie panie, to i tak trzeba go osobiście zrestartować ręcznie (że już nie wspomnę o paraseksualnej koncepcji tego przystojniaczka, wicepremiera Marka Pola, który robił winiety). Moje kumpele to czasem są jak ta przysłowiowa blondynka, która urodziła dziecko i zdziwiona pyta: „Ojej, to naprawdę moje?!”. Tak więc przyznaję się szczerze do błędu. Źle oceniałam mężczyzn. Moja wina! Jesteście lepsi od kawy wypijanej w redakcji. Bo autentycznie facet jest jak kawa: najlepszy jest silny, gorący, pełen subtelnego smaku i nie pozwala ci zasnąć przez całą noc. No, oczywiście są też tacy jak cement. Po położeniu trzeba dużo czasu, żeby stwardniał. Ale przede wszystkim mężczyźni są jak pogoda: trzeba zaakceptować, bo nic nie możesz zrobić, żeby zmienić! I tym optymistycznym akcentem kończę, jeszcze raz biję się w piersi (jędrna piąteczka) i mówię ze skruchą: moja wina, moja bardzo wielka wina! ZOSIA WITKOWSKA