Ile kasy wybraniec narodu może jeszcze z niego wysępić?
ODPRAWA POSŁÓW POLSKICH Ü Str. 4, 7
INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
ISSN 1509-460X
Nr 22 (221) 3 CZERWCA 2004 r. Cena 2,40 zł (w tym 7% VAT)
Ü Str. 3, 6
ush gra w golfa. Bush się uśmiecha. Bush głaszcze główkę dziecka. Takie m.in. sceny widać na nagrodzonym Złotą Palmą w Cannes filmie „Farenheit 9/11” Michaela Moore’a. Jest jednak i druga – przerażająca – strona medalu, którą Moore w swoim – w USA już ocenzurowanym – obrazie pokazuje („FiM” nr 21/2004). A my za nim... oczami naszego amerykańskiego korespondenta...
B
Ü Str. 13
Historia i histeria
Wąchock jest wszędzie
Wkrótce w Alei Zasłużonych na Powązkach zostaną pochowane prochy amerykańskiego szpiega Ryszarda Kuklińskiego (na zdjęciu). Zdaniem Mariusza Kamińskiego, bojówkarza i posła PiS-u, sytuacja ta wymusza konieczność ekshumacji i przeniesienia na inne cmentarze grobów żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego – niegodnych spoczywania obok bohatera. O towarzyszącej tym zamysłom hucpie propagandowej oraz o faktach i mitach z życia Kuklińskiego rozmawiamy z generałem Zdzisławem Rozbickim.
Któż nie zna Wąchocka – najśmieszniejszego miasteczka w Polsce! Tego samego, w którym sołtys wybudował okrągły dom, by mu się córki po kątach nie p... Odwiedziliśmy gród nad rzeką Kamienną tuż po jego wejściu do Unii Europejskiej.
Ü Str. 8
Ü Str. 10, 11
2
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y POLSKA/UE Do pierwszych skutków wuniowstąpienia należą galopujące ceny mięsa, zwłaszcza wołowiny (wzrost do 50 proc.!). Ceny rosną, bo przetwórcy z UE wykupują masowo tanie polskie mięso. Rolnicy po raz pierwszy od 15 lat mogą się odkuć, a krajowi konsumenci są oczywiście wściekli. Wściekli będą także Lepper i Giertych, bo stracą dużą część wiejskiego elektoratu, który oszukiwali wizją rzekomej uniokatastrofy. Minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz przyznał, że Polska jest w Unii osamotniona w walce o utrzymanie nicejskiego systemu głosowania. Kiepsko jest także z poparciem odniesienia do chrześcijaństwa w preambule konstytucji – starania Watykanu popiera z nami jedynie sześć innych państw. Głupia polityka zagraniczna i osamotnienie to nasza narodowa specjalność. Patrz: 1939 r. POLSKA W rankingu partii (CBOS i OBOP) Platforma Obywatelska (odpowiednio 28 i 25 proc. poparcia) zdaje się powiększać przewagę nad Samoobroną (18 i 17 proc.). Ta przewaga, choć w mniejszym stopniu, uwidoczniła się także podczas prawyborów we Wrześni: PO – 21 proc.; Samoobrona – 19 proc. Zaskakująco dobry wynik uzyskały dwie partie lewicowe – SLD i SdPl – w sumie 20 proc. W sondażu OBOP po raz pierwszy pojawiła się także APP RACJA z jednym procentem poparcia. Ku pokrzepieniu – Samoobrona przez 5 lat miała tego poparcia tylko 2 proc. Mimo 15 lat antypeerelowskiej propagandy Polacy nadal uważają, że Edward Gierek był najwybitniejszym polskim przywódcą po II wojnie światowej. Uważa tak 46 proc. uczestników sondażu opublikowanego przez „GW”. Pierwszeństwo Wałęsy uznaje 39, a Kwaśniewskiego – 26 proc. respondentów. Stawkę zamyka Miller razem z... Bierutem. Według tego samego sondażu, aż 70 proc. Polaków uważa, że w PRL miało większe poczucie sensu życia. I największa sensacja – większość ankietowanych twierdzi, że III RP jest – mimo zniesienia cenzury – bardziej zakłamana niż PRL! Oczywiście media skomentują to tak: przypadkowe społeczeństwo znów się pomyliło. Realne wpływy do tegorocznego budżetu już o 3 mld zł przekraczają te zakładane. Wynika to z lepszej kondycji firm, które płacą większe podatki, i większych dochodów z VAT. Za dużo kasy? Pewnie szykują się jakieś darowizny na Kościół. WARSZAWA W atmosferze skandalu władze miasta nie wyraziły zgody na przeprowadzenie w tym roku marszu gejów i lesbijek – Parady Równości („FiM” 21/2004). Zgody na kontrmanifestację nie uzyskały także LPR i MW. Mimo deklarowanej przez miasto poufności informacje o trasie parady wyciekały z magistratu do katofaszystów, a ci natychmiast zmieniali trasę swoich pochodów na taką samą jak ta gejów i lesbijek. W końcu miasto zabroniło demonstracji, bo zaproponowane trasy pokrywały się. Kaczyński to Giertych w wersji soft. Ot, i cała tajemnica. POZNAŃ Pod wpływem sugestii amerykańskiego wywiadu ABW doprowadziło do wyrzucenia z Polski imama Wielkopolski Ahmeda Ammara. Temu jemeńskiemu doktorantowi uniwersytetu w Poznaniu zarzucono kontaktowanie się z terrorystami. Ciekawe, czy gdyby winny czemuś był duchowny katolicki, to potraktowano by go równie surowo i bezpardonowo? WŁOCŁAWEK Trwa proces posła Samoobrony Lecha Kuropatwińskiego, który jest podejrzany o fałszowanie podpisów na liście płac. Fałszerstwa miał się dopuścić w firmie, którą prowadził przed rozpoczęciem kariery poselskiej. Wcześniej za podobne machlojki skazano żonę i księgową Kuropatwińskiego. Nie możemy się już doczekać tej nowej, uczciwej Polski pod rządami Leppera i jewo kamandy. STARACHOWICE Ruszył proces przeciwko dwóm byłym posłom SLD – Andrzejowi Jagielle i Henrykowi Długoszowi – oraz wiceministrowi spraw wewnętrznych w rządzie Millera – Zbigniewowi Sobotce, którzy zamieszani są w tzw. aferę starachowicką. Posłów oskarżono o utrudnianie śledztwa, a Sobotkę o złamanie tajemnicy państwowej. Prokuratura chce również postawić zarzut składania fałszywych zeznań generałowi Kowalczykowi, byłemu komendantowi Policji. Jak tłumaczył Miller, to złe media uwzięły się na kryształowe SLD. LEDNICA Na Polach Lednickich odbywa się coroczne spotkanie chrześcijańskiej młodzieży. TVP pod nowym, katolickim zarządem bezprecedensowo włączyła się do propagowania kościelnej imprezy. Popularna prezenterka Agata Młynarska wprost i bez żenady wzywała, aby „dać się złapać w sieć miłości” i przyjechać do Lednicy. Sieć miłości... Toż to czysta erotyka! FRANCJA Demaskatorski film Michaela Moore’a pt. „Farenheit 9/11” („FiM” 21/2004) dostał Złotą Palmę na festiwalu w Cannes. Film pokazuje związki Busha z arabskim światem biznesu oraz manipulowanie przez jego rząd amerykańską opinią publiczną. Przesłanie filmu jest tak mocne, że obserwatorzy spodziewają się przegrania przez niego najbliższych wyborów prezydenckich. Czekamy na polski dokument o tym, dlaczego i za ile Kwaśniewski z Millerem szli na wojnę. PORTUGALIA Rząd podpisał z Watykanem nowy konkordat, który zastąpi umowę z 1975 r. Dokument przewiduje płacenie przez kler normalnych podatków, a także opodatkowanie firm kościelnych prowadzących działalność gospodarczą. Jeśli Watykan odpowiednio się przyciśnie, to można konkordat renegocjować, i to nawet taki zupełnie niedawno podpisany! IRAK Rozstrzygnięto drugi przetarg na dostawy broni dla irackiej armii. Pierwszy wygrał amerykański Nour, ale go unieważniono („FiM” 7/2004). I tym razem polski Bumar przegrał z ofertą gorszą, ale amerykańską, także Noura... Tymczasem nastąpiła kolejna kompromitacja USA – zbombardowano ludzi bawiących się na weselu. Zginęło 41 weselników. Wpadkę próbowano w dodatku głupio tłumaczyć: „Źli ludzie też się czasem bawią”... Cały świat arabski jest oburzony. Z kolei Bush, zamiast zdymisjonować Rumsfelda za nakaz znęcania się nad więźniami, postanowił zlikwidować... pechowe więzienie, gdzie ich torturowano. Jak struś schowa głowę w piasek, to myśli, że nikt go nie widzi.
Pas a tym najsmutniejszym ze światów bez przerwy cierpią miliony cierpieniem niezawinionym i podłym. Wojny, zarazy, choroby, klęski żywiołowe, bieda i głód, a na dodatek ten padół łez chcą wysadzić w powietrze islamscy terroryści. Północna Korea ma bombę atomową, do Ziemi znów podobno zbliża się jakaś kometa. I nie znamy dnia ani godziny naszej zagłady, bo wszystko to marność nad marnościami. W tym kosmicznym oceanie ludzkiej beznadziei, nad którym powoli przesuwają się wielkie bałwany chmur czarnych jak noc piekielna... nagle przebłyskuje światełko, zwiastun JUTRZENKI NADZIEI! Tak, tak! To promień niebiańskiej poświaty, wychodzący wprost z dziurki po pocisku w PASIE. W sanktuarium NMP Królowej Polski w Zakopanem na Krzeptówkach kilka dni temu miał miejsce show Radia Maryja z okazji „23 rocznicy cudownego ocalenia”. Redemptorysta – ojciec specjalista od niepokalanych poczęć – Jacek Cydzik ogłosił uroczyście, że Kościołowi przybyły nowe relikwie w postaci Świętego POCISKU, a nade wszystko Najświętszego PASA. Pod widocznym wpływem Ducha Świętego (nie mylić ze spirytusem rektyfikowanym) i Niepokalanej – ojciec uświadamiał liczną rodzinę Rydzyka (cytaty z pamięci i mało czytelnych, bo przerywanych wybuchami śmiechu, notatek uczestnika): „Święty ten pocisk został wyjęty z umęczonego ciała Ojca Świętego, który to został wystrzelony przez opętanego przez Szatana niewiernego Ali Agcę, a za sprawą cudownego zadziałania NMP nie spowodował śmiertelnych obrażeń. To znaczy oczywiście spowodował śmiertelne zagrożenie, ale cudownie, to znaczy ciężko raniony, pozostał przy życiu, gdyż Opatrzność podpowiedziała, aby wieźć Jego Świątobliwość do szpitala franciszkanina Gemelli. Pocisk cudownie, za sprawą tejże Opatrzności, spasował się z fatimską koroną NMP, czy też koronę dopasował do pocisku, nieważne; to znaczy bez obróbki znalazł przygotowane dla siebie, wcześniej na ten cel przewidziane, miejsce w koronie jako ten klejnot najcudowniejszy! To jest CUD NAD CUDAMI, jakiego świat chrześcijański jeszcze nie odnotował!” (gromkie brawa). Trybun grzmiał dalej nawiedzonym głosem, rozpościerał ręce nad oniemiałym tłumem, wyraźnie karmiąc się masowym wytrzeszczem setek par oczu. Przeszedł do meritum sprawy i zaczął snuć opowieść o losach PASA, jakże – jego zdaniem – zbieżnych z losami całunu turyńskiego – mimo drobnych 2 tysięcy lat różnicy. Otóż zakrwawioną, przestrzeloną RELIKWIĘ Maryja otrzymała kilka lat temu od samego JPII. Paulini jasnogórscy, jako jej straż przyboczna, odebrali ją tylko, ale przez lata całe nie mogli jej oglądać oczyma swemi (ojca Cydzika z pewnością skręciło z żalu, że to nie redemptoryści dostąpili tej łaski). „Tylko patrzeć, jak paulini odnotują pierwsze uzdrowienia za sprawą PASA” – wycedził przez zęby. „Jeszcze nie ustalono, jak długi odpust będzie przysługiwał tym, którzy będą adorować PAS, dlatego prawdopodobnie nie będzie ON jeszcze w tym roku obnoszony w procesjach” – wyjaśnił rzeczowo, oszczędzając majątek słuchających, który wydaliby na bilety do Częstochowy. Mało tego, według ojca „poszczególne parafie mogą już przystąpić do składania ofert i licytowania kawałków PASA, który zostanie w tym celu pocięty. Przypomniał też słuchaczom, że „to Maryja za sprawą JPII doprowadziła do upadku Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, ponieważ w dniu
N
25 marca 1984 roku, w ramach zawierzenia otrzymała takie zadanie od Ojca Świętego”. Jak ustalił ojciec Jacek, „wszystkie atomowe walizki i klucze do szyfrów od rakiet były już przygotowane i wojna wisiała na włosku”. „Kościół jest rozważny i jeszcze tego nie ujawnia – kontynuował zakonnik. – Ale z poufnych i miarodajnych źródeł wiadomo, iż w dniu 13 maja 1991 roku (od godz. 17.00) figura NMP płakała krwawymi łzami. Ta cudowna tajemnica nie została oficjalnie wyjawiona, bo trwa dokumentowanie i poszukiwanie dalszych świadków”. Zdaniem stałego korespondenta Radia Maryja z Rzymu – wielebnego Krzysztofa – temu pontyfikatowi od początku towarzyszą tajemnicze i cudowne znaki. Zaraz po zamachu zrobiło się nagle ciemno i rozpętała się straszna burza z piorunami, które waliły w katedrę, co prawda tę w Krakowie, bo do Rzymu niestety ta burza nie doszła. Gdzieś na świecie (trwają ustalenia, gdzie) zatrzęsła się ziemia, ale ofiar nie było. Ludzie myśleli nawet, że w Krakowie też się ziemia trzęsie. Ojciec Święty sam uczynił cudów wiele, ale przez wrodzoną skromność zabronił o tym głośno mówić. Kiedyś np. „coś zadziałał z mikrofonami, pomieszał inżynierom dźwięku i były jakieś zaniki, piski w głośnikach czy jakieś cuda techniki”. Szczegóły zna podobno ojciec Jacek, który jednak – zapewne przez wrodzoną skromność – nie kontynuował tematu. Ojcowie zdradzili też wiernym wielką tajemnicę wiary i astronomii jednocześnie – mianowicie „świecące gwiazdy to dusze wiernych chrześcijan, a księżyc (bo większy – dop. J) to dusze zakonne”. Jest nawet na to dowód – nikt jeszcze do gwiazd nie doleciał, to skąd wiadomo, czym one są... Zresztą wierni powinni już o tym wiedzieć, bo „opisała to w swoim »Dzienniczku« siostra Faustyna Kowalska, a dyktował jej sam Jezus”. Ojciec kustosz sanktuarium na Krzeptówkach dorzucił, że chociaż w Medjugorie nie stwierdzono żadnego zjawiska nadprzyrodzonego ani cudu, to „Fatima trwa nadal i się wypełnia. W zestawieniu z III tajemnicą trzeba widzieć ten obraz i ten symbol: Ojciec Święty leżący u bramy śmierci, dźwignięty ręką Matki Bożej – jak to jest dokładnie opisane – wstaje i idzie dalej, ale od momentu, kiedy on tam leży, jest jeszcze daleka droga. Na wysokiej górze stoi krzyż z drzewa korkowego i Ojciec Święty w tej procesji prowadzi... i dopiero tam się to wykona”. Wcześniej, zdaniem kustosza, „nawróci się Rosja i kraje, które błędy Rosji przyjęły” – czyli wszyscy heretycy. „Jest kilka teorii nawrócenia Rosji, siostra Łucja coś na ten temat napisała, ale nie można jeszcze o tym mówić. Polska ma zatem – podsumował ojciec Kamil – w planach Opatrzności wielką rolę i ogromne zadanie! I to ma być nasz wiekopomny wkład w ewangelizację Europy. Amen. Ukochani w ojcu Rydzyku! Ja – redaktor naczelny „FiM” i ksiądz (bo takim zawsze dla Was pozostanę), a także ojciec jak najbardziej – powiadam Wam: w życiu każdego z nas cudów jest pod dostatkiem, trzeba je tylko właściwie, tj. cudownie, odczytywać. Ot, choćby kilka dni temu agencje podały, że jakaś kobieta w Ameryce Płd. przyniosła do więzienia granat... w pochwie. No bo czyż to nie jest, Kochani, znak czasu wieszczący koniec rewolucji seksualnej i powrót do katolickich pasów cnoty w wydaniu wybuchowym?! JONASZ
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r.
P
KP Przewozy Regionalne sp. z o.o. zostały utworzone 27 lipca 2001 roku na podstawie wpisu do Krajowego Rejestru Sądowego Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy. Spółka rozpoczęła z impetem i hurraoptymizmem, ale niestety zakończyła rok 2002 stratą 1,04 mld zł, a na koniec 2003 roku straty wyniosły 1,15 mld zł. Zarząd spółki, realizując program naprawczy, zamierzał zmniejszyć straty poprzez ograniczenie kursowa-
– Panie konduktorze! – żebrze prowokator-aktor. – Przepraszam, że nie zgłosiłem braku biletu, ale jestem biednym studentem, jadę do domu, bo matka jest umierająca, a moi nieletni bracia nie mają co jeść. Ojciec jest alkoholikiem i zostawił nas pięć lat temu. Student wywraca dziurawe kieszenie. Puste. Pokazuje przetarty plecaczek. Pusty. Lituje się serducho przedstawiciela drużyny konduktorskiej, łezka kręci mu się w oku, macha więc ręką i mówi:
GORĄCY TEMAT tak zwanego biletu kredytowego, dopuścił do jazdy na gapę, naraził PKP na straty finansowe, a na poparcie tego oskarżenia jest protokół z podpisem... ubogiego studenta, który jechał do umierającej matki i głodnych nieletnich braci. W najlepszym przypadku kolejarz otrzymuje naganę, w najgorszym: rozwiązanie umowy w trybie dyscyplinarnym i wykopanie na bruk. Bywa i gorzej. Kontrolerzy prowokatorzy starają się nakłonić
Tajne komando
W 2004 r. na modernizację infrastruktury kolejowej Polski przewidziano kwotę 1 568 743 tys. zł, w tym 773 mln z funduszy Unii Europejskiej. Środki te zostaną wykorzystane na przebudowę głównych linii kolejowych, które są objęte umowami międzynarodowymi. Są to linie E-20 (granica państwa–Poznań–Warszawa–Terespol), E-30 (granica państwa–Wrocław–Katowice–Kraków), E-65 (Warszawa–Gdańsk) oraz linia Warszawa–Łódź. Jeszcze nigdy w historii PKP nie przeznaczono tak wielkich kwot na przewozy regionalne. Kwota dotacji proponowana przez Sejm w wysokości 550 mln zł, a ograniczona przez Senat do 192 mln zł stanowi dodatkowe źródło finansowania, niezależnie od wyżej wspomnianych. Zdaniem wielu organizacji eksperckich (m.in. Instytutu Rozwoju i Promocji Kolejnictwa), nie można jednak przeznaczać pieniędzy na finansowanie wszystkich nierentownych połączeń. Jeśli tak się stanie, to znów pojawi się kolejna groźba strajków kolejarzy – spod znaku solidarnościowego „bohatera” Staszka Koguta – domagających się kolejnych pieniędzy na utrzymanie status quo. I wtedy nastąpi konieczność ogłoszenia upadłości Przewozów Regionalnych. (AR)
Takich numerów jeszcze nie było – Polskie Koleje Państwowe wynajęły kontrolerów, aby kontrolowali... kontrolerów! nia 1055 pociągów. W wyniku protestu działających w Grupie PKP związków zawodowych od 15 lipca ub.r. zawieszono kursowanie tylko 113 pociągów. Pogłębiło to deficyt spółki, doprowadzając ją na krawędź upadłości. Nadal utrzymuje się ona wyłącznie kosztem zwiększania deficytu całej Grupy PKP. PKP PR postanowiły więc szukać dodatkowego szmalu na... własnych ludziach, a konkretnie – na konduktorach. Zaiste, diabelski to plan. Mrożek by tego nie wymyślił. PKP PR, ten gigant na glinianych nogach, ma własne zespoły kontrolne, ale angażuje z zewnątrz ludzi, którzy stosują przemyślną metodę prowokacji w stosunku do drużyn konduktorskich. Głównie są to studenci, którzy w ten sposób dorabiają sobie do stypendiów lub mizernych rodzicielskich „dotacji”. Jaka to metoda? Studenci-prowokatorzy wsiadają do pociągu bez biletu, jadą na gapę, dają się przyłapać kolejowym kontrolerom, no i dalej grają jak hollywoodzcy aktorzy. Głównie na litość.
– Jedź, bidulo, ale żeby to było ostatni raz! Po pewnym czasie litościwy kolejarz jest wzywany na rozmowę z pracodawcą i – ku swojemu zdziwieniu – dowiaduje się, że w tym konkretnym przypadku nie wystawił
kogoś z obsługi pociągu, żeby przyjął jakąkolwiek korzyść – jak to się teraz ładnie mówi – majątkową. Czyli żeby zamiast opłaty za bilet wziął na przykład pięćdziesiąt procent do łapy. Albo żeby odstąpił chociażby od opłaty dodatkowej za wydanie biletu w pociągu. – Jadę z Falenicy od sparaliżowanego ojca, któremu zostawiłem pieniądze, żeby chociaż jutro miał na chleb z masłem. Błagam, panie konduktorze, pan też ma ojca, niech mi pan wystawi bilet z Radości do Warszawy!
GŁASKANIE JEŻA
Nie dzwońcie z domowego Początek: wykręcam numer telefoniczny 9393. Z drugiej strony słyszę najpierw muzyczkę, a później głosik z taśmy: „Witamy w Błękitnej Linii TP (...). Chcesz zgłosić uszkodzenie, naciśnij 3”. Po chwili oczekiwania zgłasza się panienka o wysłodzonym głosiku i pyta, w czym może pomóc. – Zepsuł mi się domowy telefon – tu podaję numer – a to jest moje narzędzie pracy, więc pani rozumie, że bardzo mi zależy... itd. – Oczywiście. Uszkodzenie zostanie niezwłocznie usunięte! Rozstajemy się w przyjaźni, życząc sobie wszystkiego najlepszego. Cztery dni później: wykręcam numer Błękitnej Linii TP i wciskam numer 3.
– Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – pyta inna paniena o jeszcze słodszym głosie. – Zgłaszałem państwu, że nie działa mój telefon. Miał być niezwłocznie naprawiony. – Natychmiast zgłoszę awarię monterowi i w najbliższym czasie wszystko będzie w porządku. Za niedogodności przepraszamy. Pięć dni później: wykręcam 9393. – Co wy tam, do jasnej cholery, robicie? Już prawie dwa tygodnie nie mam telefonu. Za każdym razem zapewniacie, że wszystko będzie OK, a nic nie jest OK. Natychmiast macie naprawić awarię! – Za utrudnienia przepraszamy, ekipa naprawcza zostanie wysłana bez zwłoki. Pięć dni później: – Szlag was trafi, jak jutro, łobuzy jedne, nie będę miał sprawnego telefonu. Wy bando darmozjadów! Wy...
3
– Za utrudnienia przepraszamy, ale ja tu pańskiego zgłoszenia o uszkodzeniu nie mam. Dlatego nie podjęto stosownych działań. Czy mam przyjąć zawiadomienie o uszkodzeniu? Ręce mi, Szanowni Państwo, w tym momencie opadły razem ze szczeną. Pięć dni później: – Taka wasza mać, wy bando nierobów! Dlaczego mój telefon, kretyni jedni, nadal nie jest sprawny? – Za utrudnienia przepraszamy, ale pan zgłaszał uszkodzenie Internetu, a nie telefonu. Sprawdziliśmy i Internet ma pan sprawny. W tym momencie – pozwolicie – nie będę cytował słów, jakich użyłem, żeby powiedzieć, co myślę o TP SA, o Błękitnej Linii i o całym tym burdelu reklamowanym przez Krystynę Czubównę (kiedy ją oglądam, to mam ochotę wyrzucić telewizor przez okno). I teraz stało się to, co stać się nie powinno, czym się brzydzę, co jest wbrew zasadom i etyce zawodu. Zdesperowany i pogrążony w najgorszym z uczuć – w bezsilności – zatelefonowałem do rzecznika prasowego zarządu TP SA. Przedstawiłem się, powiedziałem, z jakiej gazety dzwonię i na czym polega mój
PKProwokatorzy uciekają się nawet do tego, że gdy nie widzą szansy na wręczenie łapówki, to stosują metodę wręczenia części gotówki za bilet i – pod pozorem szukania brakujących pieniędzy – uciekają z pociągu na najbliższej stacji. A potem smażą protokólik i kolejarze won na zieloną trawkę! Ireneusz Rokita, przewodniczący Związku Zawodowego Drużyn Konduktorskich Regionu Śląskiego, mówi nam: – Ci prowokatorzy nasłani przez dyrekcję poruszają się w grupach dwu- lub trzyosobowych, czasami jadą jeden lub dwa przystanki, unikając kontroli po to, żeby sfabrykować zarzut całkowitego braku nadzoru. Ta metoda stosowana przez dyrekcję to drastyczne łamanie praw nie tylko pracowniczych, ale i obywatelskich. W tej sprawie wystąpiliśmy nawet do Rzecznika Praw Obywatelskich. O wiele mocniej wypowiada się kierownik pociągu Łódź Fabryczna–Koluszki–Skierniewice:
Ü Dokończenie na str. 6
problem. Przemiła i pełna zrozumienia panienka rzeczniczka pochyliła się nad moją niedolą i obiecała natychmiast pomóc. Kilka godzin później telefon zaczął działać. Moje szare i wścieknięte komórki też. Bo cóż to oznacza? A to dokładnie, że w zderzeniu z bezwładnym, rozkładającym się molochem telekomunikacyjnym zwyczajny, szary człowiek nie ma żadnych szans. Dziennikarz? O tak... dziennikarza jeszcze się czasem boją. Kowalski? Paszoł won! Na szczęście TP SA pada jak stówa po wypłacie i tylko szkoda pracowników, których zwalnia (w tym roku 5 tysięcy, w przyszłym 11). W najbliższym czasie opiszemy, dlaczego „Tepsa” jest już bezzębnym tygrysem i na co przeznacza pieniądze z naszych abonamentów. Zapewniam, że będą to informacje wielce smakowite... MAREK SZENBORN Z ostatniej chwili: tuż przed oddaniem do druku tego numeru „FiM” dostałem rachunek za niedziałający telefon. I już nie wiem, czy ONI są tacy głupi, czy tacy bezczelni...
4
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Życie na kredyt Nasi posłowie są nie w ciemię bici. Nabrali kredytów na ponad 42 miliony złotych. Okazuje się, że z 460 parlamentarzystów aż 233 wzięło kredyty. I dostali je bez żadnych przeszkód. „Wybrańcy narodu” są hołubieni przez bankowców, bo koszą miesięcznie niezły szmal (średnia miesięczna pensja wraz z dodatkami wynosi 11 tys. zł), mają dostęp do poufnych informacji, a niektórzy z nich to finansowi krezusi. Na przykład taki chłopski poseł Roman Jagieliński (Federacyjny Klub Parlamentarny, czyli tzw. SZAMBO – Sejmowy Zespół Absolutnych Miernot Bez Oporu). Jego majątek oblicza się na ponad trzy miliony złotych. Taki to pożyje! A jednak przezorny Jagieliński nabrał kredytów na kwotę 846 tys. zł. Trybun ludowy Andrzej Lepper (Samoobrona) ma znacznie skromniejszy mająteczek obliczany zaledwie na 566 tys. zł i mały kredyt – 20 tys. zł. O wiele większy kredyt ma do spłacenia lider SLD Krzysztof Janik – 177 tys. zł. Także liderka Unii Pracy Izabela Jaruga-Nowacka wzięła 130 tys. z banku. Nawet chrześcijańscy narodowcy nie oparli się magii kredytu i Roman Giertych wzbogacił się o 70 tys. zł bankowych. Ale u niego już widać pęd do Europy: rozpoczął budowę nowego domu, kupił nową solidną brykę. Panisko całą gębą. Ale i tak daleko mu do jego kolesia z LPR, Dariusza Grabowskiego, którego majątek wart jest około 4 mln zł (we wszystkich wyliczeniach biorę pod uwagę oszczędności gotówkowe, obligacje, akcje, domy, ziemie, mieszkania itp.). Natomiast najbogatszy człowiek w Sejmie – Zbigniew Komorowski (PSL) – dysponuje fortuną obliczaną
na ponad 12 mln zł. Na tym tle dość cienko przędzie wielbiciel jednorękich bandytów Jerzy Jaskiernia (SLD), którego zasoby obliczane są tylko na niecałe dwa milioniki, w tym pół miliona w gotówce. Odrobinkę wzbogacił się Leszek Miller, chłopak z Żyrardowa, były premier, bo właśnie jemu udało się sprzedać mieszkanko za 400 tys. zł. Ale i tak jest cienkim Bolkiem przy naj-
Ostatnio głośno było o wyrokach sądowych, które przyniosły zwycięstwo dwóm kobietom poszkodowanym przez represyjne prawo antyaborcyjne. W obu przypadkach sądy uznały, że kobietom stała się krzywda i zasądziły odszkodowanie. Sąd Okręgowy w Łomży przyznał Barbarze Wojnarowskiej zadośćuczynienie – w procesie przeciwko Szpitalowi Wojewódzkiemu – za odmowę badań prenatalnych, w wyniku czego została ona zmuszona do urodzenia dziecka z nieuleczalną chorobą genetyczną. W drugim przypadku kobieta z Dąbrowy Górniczej urodziła dziecko pochodzące z gwałtu. Sądy pierwszej i drugiej instancji oddaliły sprawę,
jednakże Sąd Najwyższy uznał, że należy jej się odszkodowanie. Żadna z kobiet nie uzyskała tego, co chciała: pani Wojnarowska otrzymała zaledwie 4 proc. kwoty, o którą wystąpiła, i nie przyznano
bogatszym pośle SLD, którym jest Wiesław Okoński. Wiesiek ma 3 miliony 700 tysięcy złotych. Ten łebski facet uprawia... 7 tys. hektarów. Jak mu się tyle udało kupić? Jak się robi takie interesy, panie pośle?! My też chcemy! Jeśli chodzi o kredyty, to rekordzistą pod tym względem jest Tadeusz Myler (SLD). Wisi bankom 3,5 mln zł! Ciekawy jestem, jaka będzie jego przyszłość... Po 800 tysiączków wzięli: Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska (SLD), Zbigniew Witaszek (FKP, dawniej Samoobrona), 700 tysiączków pożyczył Wojciech Mojzesowicz (PBL, dawniej Samoobrona). Także aktualni aktywiści Samoobrony nie są gorszymi
Kobieta i § jej renty dla dziecka, zaś mieszkanka Dąbrowy Górniczej dostała mniej niż połowę żądanej kwoty (wyłącznie za utracone zarobki). Należy jednak docenić precedensowy charakter obu tych wyroków. Kobiety doznały krzywdy ze strony państwa. Ich prawa zostały pogwałcone. Instytucje publiczne, które powinny stać na straży ich praw, zawiodły. W obu przypadkach kobiety urodziły wbrew swej woli.
pożyczkobiorcami. Stanisław Łyżwiński wziął jeden milionik, a i Renata Beger również jeden milionik. Beger już powinna się bać wizyty komornika. Na razie posłanka zaczęła oszczędzać. Na pracownikach. Od blisko roku nie płaci za nich składek ZUS. Beger niedawno zdała maturę. Z języka polskiego pisała temat o szczęściu i nieszczęściu człowieka. Być może pisała o swoich nieszczęśliwych pracownikach, którzy mogą mieć w przyszłości niższe emerytury. Komisja egzaminacyjna postawiła jej stopień „mierny”, czyli dwóję. Ja stawiam jej to samo. Równie aktywnie działają posłowie Platformy Obywatelskiej. Taki na przykład Edward Płonka z Żywca nie bierze pożyczek z banku, ale z... FSO na Żeraniu. Z tejże fabryki wziął do swojego salonu 51 aut. Sprzedał je, ale dogorywająca fabryka pieniędzy nie otrzymała. A jest to niebagatelna kwota 2 mln zł, a wraz z odsetkami – ponad melon więcej. Firma Płonki splajtowała, ale żona posła, Elżbieta (pracownica żywieckiej skarbówki, szefowa komorników), zdążyła jeszcze kupić od męża samochód daewoo lanos za... tysiąc złotych. Długo by opisywać ten szemrany światek, wystarczy kilka słów podsumowania: majątek przypadający średnio na każdego posła wynosi 708 tys. zł. A to oznacza, że 460 posłów ma w sumie 322 mln zł. To niekiepska kasa. Zapytacie: była matematyka, była statystyka, a gdzie logika? Odpowiedź jest prosta i wielce logiczna: nie ma to jak być posłem. Z gołodupca wyrasta się na krezusa. ANDRZEJ RODAN
Teraz bezskutecznie szukają pomocy od państwa – głównie na leczenie dzieci. Mimo wszystko wyroki te prawdopodobnie zachęcą inne kobiety do założenia spraw. Kilka razy na tydzień docierają do nas podobne sygnały. Dzwonią lub piszą kobiety w ciąży (czasem ich partnerzy), które nie powinny bądź nie chcą urodzić, bowiem są poważnie chore, zgwałcone lub po badaniach genetycznych wykazujących poważną wadę płodu. Na ich drodze staje zazwyczaj „moralny” lekarz bądź prokurator, którym „sumienie” nie pozwala wystawić stosownych zaświadczeń. Być może ustawa antyaborcyjna zostanie kiedyś zmieniona, ale ile jeszcze kobiet ucierpi z jej powodu? WANDA NOWICKA
Prowincjałki Lekarze w Klinice Ostrych Zatruć Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi przeżyli szok. Trafił do nich 38-letni mężczyzna, który miał 11,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Ponoć wypił duszkiem pół litra spirytusu. Rekord świata należy jednak do 46-letniego mieszkańca Łomży. Półtora miesiąca temu miał 12 promili. Na skwerach i w bramach trwają próby pobicia tego rekordu...
REKORDZIŚCI
Niewielka polska kura nioska z Chodorówki Starej na Podlasiu pobiła rekord świata należący do kury ukraińskiej, która zniosła jajo ważące 208 gramów. Polska kura w maju br. ustanowiła nowy rekord: jajo miało 214 g wagi, 9,8 cm długości i 6,3 cm obwodu! Co to oznacza? Na dziesiątki milionów jaj i raz na 50 lat zdarza się tak duże jajo. Jest ono cztery razy większe od zwykłego. Od dawna mówiliśmy, że w Polsce są największe jaja!
JAJCO GUINNESSA
W Bokinach (woj. podlaskie) parafianie przygotowali taczkę dla swego proboszcza. Nie lubią go, bo jest agresywny, kłótliwy, nie dba o plebanię ani o kościół, więc chcą go wywieźć do lasu. Bez prawa do powrotu. W rewanżu ksiądz Stanisław Dudek pisze na swych parafian donosy do policji i prokuratury. No to wnerwieni mieszkańcy Bokin wybijają mu szyby i nie dają na tacę. Łomżyńska kuria biskupia ugięła się pod żądaniami i postanowiła odwołać Dudka z dniem 27 czerwca br. Ludzie nie zgadzają się z tą decyzją, chcą natychmiastowego wyjazdu plebana. Co na to Dudek? Ukończył kurs strzelecki, dostał pozwolenie na broń i kupił sobie pistolet. W Bokinach będzie wojna.
TACZKA DLA PLEBANA
Pierwszą w Polsce nielegalną fabrykę papierosów zlikwidowali w Łomży policjanci z Centralnego Biura Śledczego. W ciągu jednego dnia w „wytwórni” powstawało 20 tys. paczek papierosów. Przez pół roku wyprodukowano tam 5 milionów paczek. To tyle, ile wypuszczała na rynek państwowa Łódzka Wytwórnia Papierosów. Ale Łódź splajtowała, a Łomża prosperowała znakomicie. Ot, cud gospodarczy... Opracował AR
ŁOMŻA KONTRA ŁÓDŹ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Kościół odszedł od wymuszania szacunku dla chrześcijaństwa i jego wartości poprzez ustawowe deklaracje. (bp Tadeusz Pieronek, „Tygodnik Powszechny” 21/2004) ¶¶¶ Konferencja Episkopatu Polski ponownie zwraca się z apelem do wszystkich, od których to zależy, aby preambuła Traktatu Konstytucyjnego właściwie uwidoczniła prawdziwe korzenie Europy. Czerpie przecież ona swe inspiracje z kulturowego, humanistycznego i religijnego, a szczególnie chrześcijańskiego dziedzictwa. (fragm. oświadczenia Episkopatu RP) ¶¶¶ Bo dzisiaj z wejściem do struktur Europy (...) zagrożenie wraca w nowym przyodziewku, ale takie samo. Może jeszcze nie ma odwagi odsłonić przyłbicy pragmatycznego intelektualnie ateizmu, ale nie wstydzi się służyć mniej lub więcej kompromitującym bożkom, które pozwalają żyć tak, jakby Boga nie było. A to oznacza niepohamowane hołdowanie wolności, gonitwę za wygodą i przyjemnością, uleganie najniższym instynktom. (...) Musimy wszyscy, cały Kościół polski, pasterze i owczarnia (...) stawić czoło takiej Europie. (kard. S. Nagy, fragm. kazania w kościele Na Skałce 9.05 br.) ¶¶¶ Najjaskrawiej jednak świecący płomień na horyzoncie już współczesnego Kościoła zapłonął znowu tu, nad krakowską Wisłą, i rozbłysnął na horyzoncie wzburzonego świata łuną żarliwej wiary i głębokiej nadziei. (...). To on, następca Stanisława – męczennika ze Skałki: Jan Paweł II, Papież z rodu Polaków. To właśnie on z żagwią wiary żarliwie głoszonej na ścieżkach całego prawie świata przemknął jako Anioł Pokoju i Nadziei przez polskie drogi (...) dokonując ważkiego bierzmowania ojczystej ziemi. (jw.) ¶¶¶ Mocne słowa kard. Stanisława Nagyego na Skałce 9 maja br. być może otrzeźwią ludzi sprawujących władzę w Krakowie: kard. Nagy nazwał bez ogródek „bezwstydną prowokacją” tzw. marsz tolerancji homoseksualistów. A mało brakowało, by owa pederastyczno-lesbijska manifestacja odbyła się w czasie i w sąsiedztwie procesji ku czci św. Stanisława... („Niedziela” 22/2004) ¶¶¶ Nie muszę przypominać, że zamach na życie Jana Pawła II (...) wstrząsnął światem nie mniej niż atak na Word Trade Center. Jednak tego zamachu nie da się wytłumaczyć jedynie zjawiskiem współczesnego terroryzmu. W akcie strzelania do Ojca Świętego, Następcy św. Piotra, Głowy Kościoła (...) należy dostrzec coś znacznie bardziej odrażającego niż przejaw terroryzmu: to był iście szatański plan walki z Kościołem rzymskokatolickim, z chrześcijaństwem, a w konsekwencji – z samym Bogiem. (jw.) Wybrała OH
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r.
NA KLĘCZKACH
PIJANY PISUAR Marek Grzelaczyk, członek władz krajowych Prawa i Sprawiedliwości, zasiadł za kierownicą swojego samochodu napruty jak bela. Przyłapali go policjanci z Zamościa – miasta, którego Grzelaczyk był prezydentem. W alkomat wychuchał im 1,5 promila alkoholu. Grozi mu za to grzywna oraz kara ograniczenia, a nawet pozbawienia wolności do dwóch lat. Dodatkową uciążliwością dla eksprezydenta i niedoszłego posła PiS może być nawiązka finansowa zasądzona na rzecz stowarzyszenia niosącego pomoc dla ofiar kierowców pijaków oraz podanie wyroku sądowego do wiadomości publicznej. Jazda na „podwójnym gazie” powyżej 0,5 promila nie jest wykroczeniem, ale przestępstwem. Skruszony Grzelaczyk zapowiedział, że choć nie pełni już funkcji publicznych, to wie, iż zrobił źle i wycofa się z życia politycznego (jaki uczciwy!). Na razie jednak na internetowych stronach PiS nadal figuruje jako członek rady politycznej tej partii. KC
W IMIĘ OJCA... CHRZESTNEGO Dziesięcioro „dostojników” Chrześcijańskiego Kościoła Głosicieli Dobrej Nowiny (z biskupem na czele) trafiło za kratki. To wcale nie efekt prześladowań, lecz śledztwa przeprowadzonego przez policję. Kościół założyli 9 lat temu członkowie gangu pruszkowskiego, a statut napisał były kapelan odsiadujący wyrok za przekręty finansowe. „Kapłani” sprowadzali „na cele kultu religijnego” zwolnione z opłat samochody i legalizowali pobyt cudzoziemcom (głównie Wietnamczykom), nie wspominając już o fikcyjnych darowiznach idących w miliony. Bóg ich opuścił? PaS
HEJ, KOSY W DŁOŃ! Ze składaniem wniosków o dopłaty bezpośrednie z Unii Europejskiej jak na razie najlepiej radzą sobie proboszczowie parafii posiadających grunty rolne. Ksiądz Eugeniusz Marciniak, sekretarz Krajowego Duszpasterstwa Rolników, ujawnił, że w Polsce około 7 tysięcy parafii posiada od kilku do kilkunastu hektarów. Podlaski odział Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wyszedł plebanom naprzeciw i opracował specjalny instruktaż, który zawiera informacje o wymaganych dokumentach i procedurach umożliwiających uzyskanie dopłaty (w tamtejszym regionie zaledwie 1 proc. rolników złożyło w tej sprawie dobrze wypełnione wnioski). Za radą urzędników Agencji biskup łomżyński Stanisław Stefanek zarządził, by proboszczowie parafii posiadających ziemię rolną zweryfikowali umowy dzierżawne i użyczeniowe oraz zawarli je na piśmie. Każdy proboszcz dostanie z Unii kasę (ok. 45 euro rocznie za hektar, a w terenach górskich – 68 euro).
Krk nie tylko Polskę, ale – jak się okazuje – Unię też potrafi wyprowadzić... w pole. AT
BEZ KANTÓW
religijno-moralną młodzieży (sic!). Regulamin placówki ma być oparty na „wartościach katolickich i założeniach katolickiej pedagogiki”. Co to znaczy? Nie wiadomo. Zapewne pierwsi dowiedzą się o tym uczniowie. Szkoła jak na razie nie ma własnego lokum. Gimnazjaliści i licealiści będą się uczyć w wynajętych pomieszczeniach po byłym – „normalnym” – gimnazjum. ID
RYDZYK W OBORZE
Może dziwić, że w Polsce organizuje się jeszcze jakieś konferencje filozoficzne, które nie rozwodzą się nad genialnością myśli Jana Pawła II albo kardynała Wyszyńskiego. A jednak! Profesor Maria Szyszkowska zwołała konferencję poświęconą aktualności myśli Immanuela Kanta (rycina powyżej), myśliciela pochodzącego z ewangelickich Prus, w dodatku patrona bezbożnych agnostyków i socjaldemokratów. Podkreślono zasługi Kanta dla rozwoju myśli pacyfistycznej („Jeżeli społeczeństwo decydowałoby o wojnach, to nigdy na nie by się nie zdecydowało”) i autonomii jednostki („Nawet samobójstwo można zrozumieć, jeżeli wypływa z przekonania danej osoby”). I jeszcze myśl z Tischnera, która pojawiła się w jednej z wypowiedzi: „Współczesny Kościół katolicki jest zwiastunem raczej złej nowiny niż dobrej”. KK
LEŚNI U JPII W oryginalny sposób leśnicy uczcili 80-lecie Lasów Państwowych. Z tej okazji prawie 300 leśników wzięło udział w ogólnopolskiej pielgrzymce do Włoch i spotkaniu z papieżem. Najliczniejszą grupę stanowili leśnicy ze szczecineckiej Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych wraz z dyrektorem Andrzejem Modrzejewskim i kapelanem ks. Jerzym Bąkiem. W tej „silnej grupie” nie zabrakło też burmistrza Szczecinka, Mariana Golińskiego, i przewodniczącego Rady Miasta, Jerzego Musiała, jako że obydwaj są leśnikami. Podobno drzewa szumią coraz głośniej. RP
Wojciech Szabat z Natlika, gmina Potok Górny (woj. lubelskie), jest hodowcą niezwykłych krów mlecznych. Krowy namiętnie słuchają w oborze... Radia Maryja. Krasule odpłacają się swemu bogobojnemu właścicielowi coraz większą ilością mleka, a więc i większymi dochodami. Pan Szabat twierdzi, że krowy protestują, gdy zamilkną głośniki emitujące modlitewne programy. Radiową ciszę przerywa wtedy solowe ryczenie przewodniczki stada. Na jej zew odpowiadają inne chóralnym ryczeniem (a cappella), stanowczo żądając przywrócenia maryjnej transmisji. Hodowca wielbicielek o. Rydzyka musi natychmiast ponownie włączyć głośniki. A nie mówiliśmy, że RM zrobi pomału z Polski jedną wielką oborę... B
TACA GÓRNA I DOLNA Ks. Antoni Duszyk, pleban z Choczewa, po usunięciu go z bogatej parafii w Łebie i „zesłaniu” do jednej z najbiedniejszych gmin w powiecie wejherowskim nie mógł pogodzić się z mniejszym napływem gotówki, więc wpadł na iście „katolicki” pomysł. – To, co robi nasz proboszcz, jest bulwersujące – powiedziała „FiM” Sylwia, jedna z parafianek. – Na mszy ma dwie tace. Na jedną zbiera datki, a na drugiej, trzymanej pod spodem, ma... lizaki. Te okazują się szczególnie przydatne, gdy idzie z tacą do dzieci. Dziecko, które da na „górną” tacę, z „dolnej” otrzymuje lizaka. Dzieci, które nie dały nic, obchodzą się smakiem i z zazdrością patrzą na te obdarowane przez plebana, czyli lepsze. Już po kilku mszach większość dzieciaków wiedziała, co robić, by dostać lizaka – dawała na „górną” tacę. Ot, kij, marchewka i... krzyż. mwo
KASA ZA MORALNOŚĆ W Tarnowie powstaje kolejna szkoła o dźwięcznej nazwie... Zespół Szkół Katolickich. Sutannowi mają zamiar poprowadzić tam gimnazjum oraz liceum katolickie. Zaszczyt pobierania tu nauki kosztować będzie 250 zł miesięcznie. Mirosław Swoszowski, pełnomocnik ds. organizacji szkół katolickich, mówi, że szkoła położy nacisk przede wszystkim na formację
WŁADZA WIE LEPIEJ Mieszkańcy Ursynowa, największej sypialni Warszawy, nie chcą kolejnej świątyni. Protestują, twierdząc przy tym, że są pilniejsze potrzeby – choćby szpital. Brakuje miejsca na boiska i skwerki, a tu wśród bloków ma stanąć następna betonowa kolubryna, do tego z dzwonami, które będą budziły mieszkańców. Tymczasem proboszcz parafii Wniebowstąpienia
Pańskiego, ks. Tadeusz Wojdata, upiera się przy swoim i nawet znalazł sojuszników – w większości radnych. Popiera go również burmistrz Ursynowa, Andrzej Machowski, który oświadcza, że samorządowcom nic do tego, bo przecież świątynia nie powstanie za publiczne pieniądze. Oczywiście. Kiedy jednak zapoznawaliśmy się ze stanowiskiem burmistrza, nagle w lewym oku zaczął nam jechać czołg. RP
UNIA BEZ POLSKI Jest w Polsce urząd cierpiący na nadmiar kasy. To Główny Urząd Geodezji i Kartografii. Jego szef postanowił wydać kalendarz promocyjny na rok 2004. Kolorowy plakat jest piękny. Gdy przyjrzymy się uważnie mapie z wielkim napisem EUROPA, która zdobi to dzieło, ze zdumieniem stwierdzimy, że Polski na niej... nie ma. Jest za to olbrzymia Rosja i wielkie Niemcy. To nie pomyłka ani artystyczna wizja. Główny geodeta kraju wybrał bowiem do kalendarza mapę pochodzącą z XIX wieku. Jest tylko mały feler: objaśnienia napisano tak małą czcionką, że ich nie widać. Kampania promująca zaborców Polski kosztowała nas drobne 8734 zł. MP
BANKOWY HARACZ W ramach walki m.in. z procederem prania brudnych pieniędzy, czyli legalizowania dochodów z działalności przestępczej, nakazano przedsiębiorcom dokonywanie wszelkich płatności wyłącznie przelewem na rachunek bankowy. Jak przymus, to przymus. Za nieprzestrzeganie przepisów grożą dotkliwe grzywny. Banki zwietrzyły w tym łatwy sposób na zarobienie kasy. Po pierwsze – opłaty za prowadzenie firmowego rachunku są kilkakrotnie wyższe niż w przypadku zwykłego Kowalskiego. Po drugie – prowizje za przelewy czy wypłatę z bankomatu w przypadku rachunku przedsiębiorcy są nawet... dziewięciokrotnie wyższe! W Europie Zachodniej prowizje są dla wszystkich takie same. Czy tam uczą innej bankowości? MP
KSIĄDZ KALIBER 9 W Meksyku za kratami – pod zarzutem morderstwa i usiłowania drugiego zabójstwa – przebywa katolicki ksiądz Lorenzo Cuellar, który wczesnym rankiem w środę 11
5
maja br. zastrzelił z pistoletu Lorenza Ruiza, burmistrza miasteczka Chalpatlahuac, i ciężko zranił jego syna. Wydarzenie miało miejsce podczas religijnego festynu, po gwałtownej kłótni między księdzem a burmistrzem. Jak poinformował Jesus Nava, rzecznik władz stanu Guerrero, mimo wczesnej pory wielebny był bardzo pijany. Gdy po dłuższej dyskusji księdzu nie udało się przekonać burmistrza do swoich racji, po prostu wyciągnął pistolet kalibru 9 mm i oddał do oponenta cztery śmiertelne strzały. Przy okazji postrzelił syna burmistrza, który chciał bronić ojca. ZD
BUSH, NA KLĘCZKI! Przywódcy USA i Wenezueli nie darzą się specjalnymi względami. Nie trzeba magisterium z nauk politycznych, by wskazać stronę, która zainicjowała eskalację antypatii. Władze USA stały za nieudanym puczem wenezuelskiej prawicy, kleru i finansjery, który miał zmieść ze stanowiska prezydenta Hugona Chaveza, osobnika niezależnego, lewicującego, o niewyparzonej gębie, a na dodatek skumplowanego – wbrew oczywistym zakazom superimperium – z Fidelem Castro. Rewolucjoniści jednak skrewili i Chavez się ostał. Utrata stanowiska, a kto wie, czy nie życia, nie nauczyły go jednak pokory i posłuszeństwa wobec silniejszych. „Nawet jeśli nie jest on katolikiem, powinien w Watykanie prosić Boga o wybaczenie... Powinien paść przed papieżem na klęczki i prosić nie tylko Irakijczyków, ale świat o wybaczenie” – tak brzmi rada Chaveza dotycząca programu papieskiej audiencji, o jaką zabiega Bush II. TN
PASJA I SKRUCHA 21-letni Teksańczyk Dan Leach z Houston udał się na film Mela Gibsona „Pasja”. Męki Chrystusa zrobiły na nim takie wrażenie, że prosto z kina pomaszerował na komisariat. – Zabiłem swoją dziewczynę, Ashley – wyznał. Policjanci byli zaskoczeni, bo śmierć Ashley Wilson uznano za samobójstwo. Oddziaływanie filmu było ogromne, lecz – niestety – krótkotrwałe, bo na sali sądowej Leach odwołał swoje zeznania. Prokurator powinien mu zorganizować jeszcze jedną projekcję. TN
6
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Liceum Ogólnokształcącym im. Króla Kazimierza w Wysokiem Mazowieckiem zagląda się uczennicom w majtki. A co na to uczennice? Ściągają je, ale jakoś tak niechętnie... Wszystko zaczęło się całkiem niewinnie. Dziewczyny chciały uczcić osiemnaste urodziny kolegi. Zebrały więc 100 złotych na upominek. Ponieważ do końca zajęć było jeszcze daleko, pieniądze powierzyły skarbniczce klasowej.
W
zaprotestowała. – Trzeba złapać złodzieja! – krzyczała. Groziła także, że winowajczynię czeka nie tylko sprawa w sądzie, ale i wywalenie ze szkoły. Wreszcie pojawiła się „władza” – dwóch umundurowanych i dwie funkcjonariuszki po cywilnemu. Trzęsące się ze strachu dziewczyny podzielili na dwie grupy i zapowiedzieli rewizję osobistą. Policjantki najpierw kazały im zdejmować bluzki, potem spodnie, koszulki, skarpety, staniki i tak doszły do... majtek.
Majtki w dół Po lekcji WF skarbniczka stwierdziła ze zgrozą, że uzbierana kwota zginęła. Rozpoczęto klasowe śledztwo. Dziewczyny próbowały na własną rękę znaleźć złodzieja, obwiniając się nawzajem, ale żadna z nich nie przyznawała się do kradzieży. Ustaliły w końcu, że pieniądze mogły zginąć tylko podczas ostatniej lekcji, chociaż... plecaki leżały na widocznym miejscu i nikt się przy nich nie kręcił. Ponieważ same nie poradziły sobie z problemem, skarbniczka zgłosiła sprawę wychowawczyni, a ta dyrektorowi, który z kolei rozwiązanie problemu zlecił pedagogowi szkolnemu. Pani pedagog od razu sumiennie zabrała się do roboty. Na początku próbowała wymuszać na uczennicach przyznanie się do winy. Stawała przed każdą z nich i – zaglądając prosto w oczy – pytała: – Czy to ty ukradłaś? Pytała bez skutku. Nagle do pokoju wpadł rozwścieczony dyrektor. Nakazał wszystkim uczennicom otworzyć portfele i okazać ich zawartość. Po czym zadzwonił... na policję. W tej sytuacji przestraszone dziewczyny zaproponowały, że zrzucą się i zbiorą zagubioną kwotę. Pani pedagog ostro
Policjantki były niewzruszone. Za nic miały płacze, lamenty i prośby. Grzebały dziewczynom w majtkach, chociaż niektóre tłumaczyły z płaczem, że mają okres. Osiemnastolatki przeżyły koszmar. Rewizja osobista trwała prawie trzy godziny. O sprawie stało się głośno. Oburzeni rodzice wystosowali do dyrekcji pismo, w którym domagają się wyjaśnienia motywów zastosowania takiej procedury. Dyrektor posłał ich na drzewo, broniąc policjantów i twierdząc, że wykonywali swoją robotę. Tylko jakimi metodami, panie dyrektorze? A co ze „stówą”? Ona i tak się nie znalazła. Może by teraz przeszukać panią pedagog i pana dyrektora – oczywiście po uprzednim nałożeniu gumowych rękawiczek. IZABELA DEMSKA
d 1945 do 1991 roku województwo opolskie było częścią Niemiec znajdujących się pod okupacją Polski i ZSRR – takich rewelacji można się dowiedzieć z lektury opolskiego „Glosariusza regionalnego”.
Autorem kontrowersyjnych treści jest Tomasz Kamussela, pracownik Uniwersytetu Opolskiego. Dzięki wspaniałym rekomendacjom (między innymi z Urzędu Wojewódzkiego), „naukowiec” mógł pisać, co mu się żywnie podobało.
O
Czy mówisz po kreolsku? Publikacja ukazała się nakładem Oficyny Piastowskiej. Patronat medialny objęła „Nowa Trybuna Opolska”. „Glosariusz” został wydany z okazji – UWAGA! – wejścia Polski do Unii Europejskiej. Pierwsze egzemplarze otrzymali w prezencie opolscy posłowie i notable. W sumie rozdano ponad sto woluminów. Kilka z nich zawieziono też do Brukseli. Urząd Marszałkowski Województwa Opolskiego cieszył się, że w końcu udało się wydać „bombową” publikację.
„Glosariusz” to 128-stronicowa książeczka złożona z dwóch części. W pierwszej Kamussela zamieścił polsko-niemiecko-angielski słownik pojęć z zakresu polityki, kultury, integracji, gospodarki, a także administracji kościelnej. O ile ten rozdział nie budzi niemal żadnych kontrowersji, to drugi przyprawia o ciarki. Okazuje się m.in., że mniej wykształceni mieszkańcy Opolszczyzny „do dziś mówią gwarą słowiańsko-germańską zwaną kreol”. No i pięknie... Jak się dogadamy? ŁUK
Tajne komando Ü Dokończenie ze str. 3 – To jest manipulacja uczciwymi kolejarzami! Matactwo tych w białych kołnierzykach z Warszawy. Sami rozkradli kolej i teraz szukają winnych. To kombinatorzy! Niech mi pan uwierzy, im nie chodzi bynajmniej o zdyscyplinowanie pracowników, ale wygenerowanie oszczędności z funduszu płac. To najprostszy sposób wywalenia ludzi z roboty. No to się trochę wnerwiłem, bowiem „FiM” zależy, aby sprawiedliwość znaczyła sprawiedliwość! Ale rzetelność dziennikarska wymaga, aby wysłuchać również drugiej strony. Zatelefonowałem więc do Zarządu Spółki PKP Przewozy Regionalne – Warszawa, Grójecka 17. Najpierw mnie olał Janusz Dettlaff – prezes zarządu i dyrektor generalny. Potem mnie spuścił na drzewo Andrzej Wciórka – członek zarządu, dyrektor do spraw pracowniczych. Sekretarki poinformowały, że obaj panowie są w delegacji i nie ma żadnych szans na rozmowę z nimi w ciągu najbliższych pięciu dni. A po pięciu dniach? Też nie. No to skontaktowałem się z ich rzecznikiem prasowym, Anną Hyrlik. Rzeczniczka była OK. Uzyskałem od niej obszerną informację, że tzw. metody prowokacji względem drużyn konduktorskich nie są stosowane, że efektywność pracy drużyn konduktorskich w wykrywaniu osób jadących bez biletu oraz ocena ich pracy przeprowadzane są przez Biuro Kontroli Terenowej, współpracujące ze Służbą Ochrony Kolei oraz policją. Działania te przynoszą efekty, bowiem średnio podczas
doby obsługa pociągów oraz organa kontrolne ujawniają ok. 1200 podróżnych bez biletów! Na podstawie ilości wystawionych wezwań do zapłaty za przejazd (wraz z opłatą dodatkową – 115 zł) w roku 2003 obserwuje się ich wzrost o 14 proc. w stosunku do roku 2002. Już w pierwszym kwartale 2004 r. Biuro Przejazdów Bezbiletowych przygotowało około 7000 zawiadomień do policji o popełnieniu wykroczenia oraz wniosków do sądów grodzkich o ukaranie nieuczciwych pasażerów. Jednocześnie w roku 2003 przyłapano 21 nieuczciwych konduktorów i wywalono ich z roboty. Ale statystyka jest nieubłagana... Jednak o wiele lepsze efekty są w pierwszym kwartale roku bieżącego... No cóż, nie trzeba Sherlocka Holmesa, żeby wydedukować rzecz następującą: jeśli w całym roku 2003 karę w postaci zwolnienia dyscyplinarnego podjęto względem 21 konduktorów, a naganę lub upomnienie otrzymało 180 osób, natomiast wyłącznie w pierwszym kwartale br. zwolniono dyscyplinarnie tylu konduktorów, co przez cały rok ubiegły, zaś naganę otrzymało aż 124 kolejarzy (przypominam: tylko w pierwszym kwartale), to o czymś to świadczy. Albo BKT tak silnie zwiększyło swą moc interwencyjną (w co wątpię), albo dostało realną pomoc w postaci tajnych komand, co potwierdzają sami kolejarze. Można podać wiele przykładów, ale przytoczę jeden – charakterystyczny dla całej sprawy. Inż. Elżbieta Pierzchała, dyrektor PKP PR – Śląski Zakład Przewozów Regionalnych, powiadomiła związkowców, że zamierza rozwiązać umowę o pracę bez wypowiedzenia
z Arturem Broniszewskim, kierownikiem pociągu. Przyczyną rozwiązania umowy jest rzekome przyjęcie – zamiast wystawienia biletu – korzyści majątkowej w wysokości... 10 zł. Co ciekawe, Broniszewski wcale tego nie zataił, ale opisał incydent w raporcie służbowym nr 01/04/2004 z dnia 5.04. 2004 r. Wyglądało to tak: kierownik pociągu przyłapał dwóch „biednych studentów” jadących bez biletu i wypisywał im bilet nr 0143243. Jedna z tych osób wręczyła mu 10 zł i poszukiwała brakującej kwoty (4,26 zł). W tym czasie kolejarz, zgodnie ze swoimi obowiązkami, wysiadł na przystanku, aby podać maszyniście sygnał „gotów”. Kiedy wrócił do wagonu, studentów już nie było, a „korzyść majątkowa” została mu w ręku. W PKP PR, jak się okazuje, działa wiele zespołów kontrolnych. Są to m.in.: Wydział Kontroli Wewnętrznej z siedzibą w Poznaniu, kontrolerzy z Biura Kontroli Dochodów, rewizorzy pociągu i kontrolerzy ds. handlowych w poszczególnych regionalnych zakładach oraz zwierzchnicy często odbywający jazdy kontrolne. Są również inne firmy kontrolujące, na przykład „Renoma”. Ta ostatnia firma porozumiała się z PKP i z policją i do kontroli biletów wynajęła elitarne... brygady antyterrorystyczne! Serio. Jest to szczyt absurdu. Czy ta armia kontrolerów i antyterrorystów jest nieskuteczna? Jeżeli tak, to po co ją utrzymywać? Ja jednak myślę, że te „tajne komanda” to świetny pomysł. Powinno również powstać coś w rodzaju kolejowego Delta Force, które by metodą prowokacji „kopertowej” badało uczciwość prezesów i dyrektorów zdychającej PKP. Jasna cholera, ile by chłopaki mieli roboty! ANDRZEJ RODAN Fot. Alex Wolf
Papież skasowany O tym, że „Fakty i Mity” są roznosicielami bakcyla antyklerykalizmu – wiadomo wszem wobec. Ale żeby katolicka Poczta Polska... Zgroza! W ostatnich latach Poczta miała się nieźle, bo przymilała się do wszystkich rządzących na czele z przewodnią siłą narodu, czyli Krk: tu wspomogła biedne dzieci Caritasu; tam sypnęła groszem na 1144 krzyż milenijny albo inne tzw. „szczytne cele”. Innymi słowy – wilki były syte i Poczta Polska cała. Niestety, za nowej dyrekcji rodem z Sieradza (Tadeusz Bartkowiak) do głosu zaczęli dochodzić ludzie na wskroś nieodpowiedzialni. Niedawno podjęli oni decyzję o wycofaniu z obiegu wielkiej partii znaczków z lat 1995–1999. Dlaczego? A dlatego, że na wielu skasowanych znaczkach widnieje Polak wszechczasów. Jeśli od biedy możemy pogodzić się z wyrzuceniem do zsypu milionów znaczków z wizerunkami królów polskich, choćby grzesznika Kazimierza Wielkiego czy pogromcy Krzyżaków pod Płowcami Władysława Łokietka, a nawet bogobojnej Jadwigi, to do głowy by nam nigdy nie przyszło, aby uczynić to samo z papieżem! Przeboleliśmy takie poniżenie naczelnika Piłsudskiego czy św. Wojciecha, których znaczki nie są już godne do umieszczania na listach, ale JPII – nigdy!
Apelujemy do Poczty Polskiej, by szybko wycofała się z wycofania. RP Fot. Autor
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r. W branży handlu długami obowiązują układy oraz zasada: żyj i daj żyć innym. Czasem więc trzeba komuś coś odpalić. Na przykład posłowi! Wpadł nam w ręce kwit, z którego bezspornie wynika, że spółka Inkasso-Reform (jedna z firm handlujących długami) tuż po wyborach 2001 roku obdarowała posłankę Bronisławę Kowalską (SLD) kwotą 5 tys. zł. Rzecz to niebywała, nawet jak na polskie obyczaje parlamentarne. Rodzi pytania: za co, czy tylko ją i czy ten jeden raz? Nim przejdziemy do meritum, warto uzmysłowić sobie, o co w biznesie obrotu wierzytelnościami chodzi. Posłużmy się przykładem. Załóżmy, że mamy dobre układy w Polskich Kolejach Państwowych, którym co i rusz wyłączają prąd, bo nie płacą elektrowni za wolty. PKP wprawdzie mają pieniądze, ale tylko na papierze, bo im też nie płacą. Ot, choćby kopalnie za przewóz węgla. I teraz robimy tak: kupujemy od kolejarzy 100 mln zł, które wiszą im górnicy. Gdy zaoferujemy za ową stówę 60 milionów, jeszcze w rękę pocałują. Udajemy się
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Lista płać następnie do kopalni z żądaniem natychmiastowego uregulowania długu wraz z odsetkami, bo jak nie, wystąpimy o upadłość, a załoga pójdzie na bruk. Oczywiście kopalnia gotówki nie ma, więc proponuje zapłatę w naturze, na co się łaskawie godzimy. Teraz biegniemy do elektrowni: „Kochani, mam superwęgiel za sto baniek, ale jak dla was, może być za osiemdziesiąt” – mówimy. I znowu obcałowują nam dłonie lub kąpią w szampanie. Jak łatwo policzyć, ta prosta operacja da nam na czysto 20 milionów złotych. No tak, ale skąd wziąć te 60 milionów na dobry początek? – ktoś zapyta. Tu właśnie potrzebny jest wspomniany dobry układ, bo to, że handlarz kupuje dług, wcale nie oznacza, że od razu kładzie na stole dyrektora PKP walizkę z pieniędzmi. Od czegóż są weksle, czyli obietnica zapłaty za jakiś czas, którą zrealizujemy natychmiast po otrzymaniu forsy z elektrowni. Oczywiście nie musimy koncentrować swojej uwagi wyłącznie na kolejarzach czy górnikach. Równie
dobre są długi hut. Niezłe są też stocznie – niekoniecznie musimy brać okręty, wszak stocznie atrakcyjne grunty też posiadają. Fachowcy od wierzytelności zgodnie twierdzą, że oprócz wzajemnego zaufania najistotniejsze są dobre układy, im ich więcej, tym lepiej. Dlatego branża zarezerwowana jest dla takich bonzów jak Andrzej Szarawarski (śląski baron SLD, do niedawna współwłaściciel firmy „Kamport”), Rafał Szlązak (syn Jana, byłego wiceministra gospodarki, właściciel firmy „Gwarant”) oraz niewielu im podobnych.
Spółka Inkasso-Reform, mimo zaledwie 400 tys. zł kapitału zakładowego i niezbyt znanych nazwisk właścicieli, zdołała już postawić pod ścianą upadłości giganty typu Mostostal Zabrze, Stocznia Gdynia, Huta im. Sendzimira czy wreszcie Huta Częstochowa. O drobniejszych operacjach – nieprzekraczających 100 mln zł – nawet nie warto wspominać. Czy ktoś za nimi stoi? – Gdy startowali, mieli świetne układy z wojewodą dolnośląskim Ryszardem Nawratem, wplątanym w aferę PZU. Mieli też wspólne metody wyprowadzania pieniędzy na prywatne konta z wykorzystaniem irlandzkiej spółki Garside Ltd. Poza tym prezesi bardzo dbają o parlamentarzystów – twierdzi nasz informator, okazując na dowód kwit wypłaty 5 tys. zł darowizny dla biura posłanki Bronisławy Kowalskiej z Legnicy.
7
Poszliśmy tym tropem, gdyż w sejmowym rejestrze korzyści konto pani poseł jest puste. Zapewnia, że od początku kadencji nie otrzymała w prezencie nawet długopisu! – Często uczestniczymy w różnych akcjach charytatywnych, wspieramy finansowo instytucje kultury, klub sportowy, szpital. Ale posłów? Jak by to wyglądało! Oczywiście, że ich nie obdarowujemy – zapewnił dziennikarza „FiM” Waldemar Nazarewicz, wiceprezes zarządu Inkasso-Reform. „Nie dałem”; „Nie wzięłam”, a kwit jest. Udało nam się też potwierdzić, że pieniądze wyszły ze spółki i do biura poselskiego Kowalskiej jednak dotarły. Jak się nieoficjalnie dowiadujemy, na pytania: za co, czy tylko ją i czy ten jeden raz, odpowiedzieć zamierza prokuratura... ANNA TARCZYŃSKA
Rydzykiem ją, Rydzykiem! Sądziliśmy dotychczas, że słuchanie audycji nadawanych przez Radio Maryja służy zaspokajaniu potrzeb religijnych ludzi wierzących lub rozweselaniu niedowiarków. Okazuje się, że o. Rydzyka można też wykorzystać jako narzędzie tortur. Do Komendy Powiatowej Policji w Tomaszowie Lubelskim zgłosiła się 41-letnia Anna K. * – Dłużej już tego nie wytrzymam. Mąż od czterech lat maltretuje mnie psychicznie, zmuszając do słuchania po kilka godzin dziennie Radia Maryja – oświadczyła zdesperowana kobieta i zażądała przyjęcia zawiadomienia o przestępstwie. Zeznała do protokołu, że małżonek nie tylko każe jej oraz ich 14-letniej córce wysłuchiwać bredni o. Tadeusza Rydzyka w każdej wolnej chwili, ale też wymusza wspólne modły. – Obie, matka i córka, nie mogły już tego znieść. Potwierdziliśmy, że zrelacjonowane policji zdarzenia miały miejsce, i to w stopniu drastycznym, uzasadniającym postawienie
podejrzanemu zarzutów o znęcanie się nad rodziną. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień – poinformował nas nadkomisarz Marek Czerenko, rzecznik prasowy lokalnej policji. Od innego funkcjonariusza dowiedzieliśmy się, że przesłuchana w obecności psychologa córka państwa K. była już na skraju kompletnego załamania nerwowego. Dręczyły ją w nocy senne koszmary, że tatuś K. włącza tatusia Rydzyka. Materiał dowodowy wzmacniają również zeznania sąsiadów, którym transmisje Radia Maryja dopiekły do tego stopnia, że niektórzy całymi godzinami chodzili z zatyczkami w uszach. – Podobno nasza miejscowa Rodzina Radia Maryja podjudzała tego gościa, żeby przełamał opór żony i córki. Przekonywali, że prędzej czy później ulegną pod naporem wspólnych modlitw – dodaje policjant. Co grozi maniakalnemu fanowi ojca dyrektora? „Kto znęca się (...) psychicznie nad osobą najbliższą (...) podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5” – czytamy w art. 207 kodeksu karnego. Więźniowie zakładów karnych na Lubelszczyźnie już zapowiadają głodówkę na wypadek, gdyby trafił do nich z radiem rydzykowy fanatyk. DOMINIKA NAGEL * Na prośbę rodziny zmieniliśmy inicjały – red.
Panu podziękujemy Biskup Alojzy Orszulik, władca księstwa łowickiego, odszedł. Trzystu podległych mu kapłanów odetchnęło. Na uroczystość do łowickiej katedry zjechało kilkudziesięciu biskupów z całej Polski. W rolę głównego szafarza celebry wcielił się Jego Eminencja Józef kardynał Glemp, prymas Polski, którego wspomagali metropolita gnieźnieński arcybiskup Henryk Muszyński oraz nuncjusz apostolski w Polsce arcybiskup Józef Kowalczyk. Choć pod adresem ustępującego, znienawidzonego przez księży satrapy łowickiego z ust kardynała Glempa padały same komplementy, nie widać było jakoś odrobiny żalu tak ze strony szeregowego duchowieństwa, jak i wiernych zgromadzonych w katedrze. Z powodu ustąpienia ordynariusza nie ubolewał także jego długoletni adwersarz i zarazem pomocnik – biskup Zawitkowski. Toczyli wszak zażarte boje, o których krążyły z trudem skrywane opowieści. Na
naszych łamach opisywaliśmy pospolitą bijatykę obu biskupów, którym poszło o miejscowe kościelne radio („FiM” 29/2001). Gdy po niemal dwóch godzinach nowy biskup Andrzej Dziuba został namaszczony i zasiadł wreszcie
na tronie, a potem przyjął od łowiczan dary, ktoś przytomny głośno powiedział: „Teraz możemy iść do domu!”. Późnym wieczorem tylko nieliczne limuzyny z ekscelencjami opuściły Łowicz. Reszta gości jeszcze długo pozostała, ciesząc ducha, a przede wszystkim ciało z okazji ingresu Dziuby. BARBARA SAWA Fot. Autor
Orszulik i Dziuba: stare błogosławi nowemu
8
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r.
ROZMOWA „FiM”
Aby umieścić pułkownika Ryszarda Kuklińskiego na piedestale, entuzjaści amerykańskiego szpiega nie szczędzą obelg żołnierzom byłego Ludowego Wojska Polskiego. Rozmawiamy o tym z generałem brygady dr. Zdzisławem Rozbickim.
zasadzie zbiorowej odpowiedzialności potępić wszystkich? Wszyscy gnębiliśmy naród i strzelaliśmy do robotników?! Elementarna przyzwoitość wymagałaby, żeby pamiętać też o udziale żołnierzy w zagospodarowywaniu ziem, które wróciły do Polski. Odbudowywaniu ze zgliszcz i popiołów naszych miast oraz setkach saperów poległych przy ich rozminowywaniu. A szosy, mosty i inne wielkie, a dziś prywatyzowane inwestycje, to kto budował? Zdrajcy narodu? – Sporo tych „renegatów”, z aktualnym szefem Sztabu Generalnego generałem Czesławem Piątasem na czele, służy w armii do dziś. Wszak każdy oficer w wieku 45–50 lat, za-
Historia i histeria – Jak Pan się czuje, generale, po opublikowaniu w „Życiu Warszawy” tekstu pt. „Mało kto zrobił tak wiele”, z którego wynika, że do 1989 r. kadrę zawodową polskiego wojska tworzyli – najkrócej mówiąc – bandyci? Generał Zdzisław Rozbicki: – Sformułowano już wiele krzywdzących ocen, lecz to, co napisał Grzegorz Lindenberg, przekracza wszelkie granice przyzwoitości. Potrzeba ogromu złej woli – myślę, że wręcz nienawiści – by zarzucić żołnierzom Ludowego Wojska Polskiego przynależność do przestępczej organizacji i zdradę własnego kraju. – Oraz mianować ich znienawidzonymi przez społeczeństwo okupantami... – Tak właśnie twierdzą ludzie o zakłamanej moralności. A w rzeczywistości w całej swojej historii, a nawet – co zdawać się może paradoksem – w okresie stanu wojennego, LWP cieszyło się ogromnym poparciem i sympatią obywateli. Pamiętam, że w badaniach poziomu zaufania do instytucji publicznych czasami wyprzedzaliśmy Kościół. – Wybaczy Pan, ale wiarygodność ówczesnych sondaży wydaje się wątpliwa. – A zatem zwracam się z apelem do pracowni badań społecznych, by zechciały podjąć w sondażach temat LWP. O sprawiedliwy wynik, mimo tej trucizny sączonej do umysłów Polaków, jestem zupełnie spokojny. – Jednak wojsko stawało, a ściślej – wystawiano je przeciwko robotnikom. Padały strzały... – Tak, w historii LWP było kilka, podkreślam: kilka, ciemnych kart. Zdarzały się i przestępstwa. Ale czy to wystarczy, żeby na
czynał karierę przed 1989 rokiem. – Wolałbym nie wypowiadać się za innych, ale myślę, że oskarżenie o zdradę i wrogość do własnego kraju, obraża również tych kilka tysięcy czynnych oficerów i podoficerów. Jednak o wiele bardziej niebezpieczne wydaje mi się obrażanie historii. – No właśnie, podobno kombinowaliście, jak by tu rozpętać trzecią wojnę światową... – Ten kto tak twierdzi, cierpi na urojenia. Wiadomo, że w ówczesnym dwubiegunowym świecie rywalizujących ze sobą systemów politycznych przyjęto doktrynę wojskowej równowagi sił i strachu. Co prawda wojny nigdy wykluczyć nie można, ale toczyły się rokowania i ograniczano arsenały broni jądrowej USA i ZSRR, bo obydwa bloki i ich politycy mieli pełną świadomość, że wojna oznaczała totalne samobójstwo niezależnie od tego, kto byłby agresorem, a kto obrońcą. – Czy aby nie zwodzi mnie Pan, generale? Wszak z poważnych – jak się powszechnie mniema – źródeł słyszymy, że pułkownik Kukliński przekazał Amerykanom plany napaści Rosjan i wojsk Układu Warszawskiego na Europę Zachodnią. Dokumenty świadczące o ewidentnych zamiarach wojennych! – Na temat osoby Ryszarda Kuklińskiego, w majestacie jego niedawnej śmierci, wolałbym nie formułować żadnych ocen. Czym innym są natomiast brednie o jego rzekomych dokonaniach szpiegowskich. – A mianowicie? – On nie mógł przekazywać CIA dokumentów, do których Polacy nie mieli wglądu. Planów strategicznych
nie znał również jego przełożony generał Wacław Szklarski, szef Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego. Nie miał do nich dostępu nawet minister obrony narodowej! Rosjanie utrzymywali w tajemnicy przed sojusznikami strategiczno-globalne plany militarne. Takie są reguły gry, wszak Amerykanie też nie udostępniają takich planów sojusznikom z NATO. – Polscy dowódcy wojskowi nie mieli pojęcia o zadaniach na wypadek wojny? – To nie tak. Kukliński, podobnie jak wielu innych oficerów starszych, miał dostęp tylko do dokumentów operacji obronnej tzw. frontu polskiego. Radzieckich mógł się jedynie domyślać. Dam przykład: jako zastępca dowódcy jednej z armii, które planowano tworzyć na wypadek zagrożenia wojennego, miałem obowiązek stawić się co
się zbudować legendy bez dorabiania kłamliwej ideologii. Proszę zwrócić uwagę, że za pozostawione w Polsce mienie otrzymał, decyzją premiera Jerzego Buzka, prawie półtora miliona złotych odszkodowania! Duży dom, jacht, samochód, gospodarstwo ogrodnicze, wystawny tryb życia – „trzygwiazdkowy” generał nie miał szans, żeby z pensji uciułać choćby połowę majątku Kuklińskiego. – I to mnie intryguje. Jak wytłumaczyć, że wojskowy kontrwywiad czy wszechobecna Służba Bezpieczeństwa nie dostrzegły bijącej przecież w oczy dysproporcji między jego zarobkami a wydatkami? – Proszę mnie nie pytać, czy był „odwróconym” agentem, bo gdyby był, to stosowną wiedzę mogłyby posiadać 2 czy 3 osoby w Polsce i niewiele więcej w ZSRR. Natomiast faktem jest, że
jakiś czas w Sztabie Generalnym i nanieść na moją mapę zaktualizowane informacje dotyczące sytuacji taktyczno-operacyjnej. Pobierając mapę, zapytałem prowadzącego kancelarię oficera, czy mamy tu – w specjalnym pomieszczeniu, do którego można było wejść tylko za aprobatą szefa Sztabu Generalnego – jakieś mapy lub dokumenty armii radzieckiej. „Ależ oczywiście, że nie” – odparł. Oświadczam kategorycznie: to, co Kukliński przekazywał Amerykanom, mogło dotyczyć tylko planów obronnych Polski! – Na szczęście nasi najlepsi dzisiaj przyjaciele nie musieli z tej wiedzy korzystać w praktyce. A co by było gdyby... – Polska miała być wielkim cmentarzyskiem. Korytarzem spalonej ziemi, żeby uniemożliwić Rosjanom przerzucenie odwodów do NRD. Po uderzeniach w systemy naszej obrony przeciwlotniczej wokół Warszawy, Katowic i Wrocławia kolejnymi celami były szlaki komunikacyjne, lotniska oraz wszelkie bazy paliwowe i składy materiałów pędnych. Usytuowanie tych celów Kukliński znał i o nich właśnie, za pieniądze – pamiętajmy, informował CIA. – Jego zwolennicy twierdzą, że szpiegowskim rzemiosłem parał się z pobudek wyłącznie honorowych, czyli „społecznie”. – Sami Amerykanie przyznali, że był płatnym agentem, a jego polscy „adwokaci” uparcie próbują przekonywać, że działał bezinteresownie. Jak widać, nie da
ówczesny kontrwywiad wykazywał bardzo daleko posunięte wścibstwo w życie prywatne oficerów. – A jakie były reakcje po ucieczce Kuklińskiego? Rosjanie to chyba oszaleli z wściekłości? – O dziwo, nie. I tu, być może, wolno doszukiwać się znaczeń. Jeden z naszych najwyższych rangą dowódców z tamtych lat opowiadał mi niedawno, że Rosjanie w ogóle nie zareagowali. Nic, cisza. Kompletne milczenie! Nie
onad pół miliona złotych rozdał za friko (bez konsultacji z radnymi) zaprzyjaźnionym kościołom, szkołom i organizacjom szef łódzkich „Wodociągów”. Prezydent Łodzi rżnie głupa i udaje, że nic o tym nie wiedział.
P
wprowadzili żadnych zmian w założeniach polityczno-wojskowych Układu Warszawskiego i dyslokacji swoich dywizji pancernych stacjonujących w Polsce. – Czyli... – Nie chcę spekulować. Mam zwyczaj wypowiadać się w oparciu o rzetelną wiedzę. – Panie generale, wspomniany publicysta twierdzi, że dzięki szpiegowskim sukcesom Kuklińskiego „Polska uniknęła krwawej inwazji radzieckiej w 1981 roku, bo Amerykanie ostrzegli ZSRR, że wiedzą o tych planach, a Europa Zachodnia uniknęła inwazji wojsk Układu Warszawskiego, bo Rosjanie zdali sobie sprawę, że ich plany inwazji są znane NATO”. Proszę mnie – laika – oświecić, o co tu chodzi, bo takie rozumowanie wydaje mi się idiotyczne. – Jeśli tak je pani ocenia, to znaczy, że nie jest pani laikiem. A teraz serio: istniało bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że Rosjanie będą interweniować w sytuacji ekstremalnej i nie trzeba było być pułkownikiem, żeby o tym wiedzieć. Nawiasem mówiąc, nie musieli dokonywać inwazji, wszak byli na miejscu. Fakt, byłaby ona krwawa, gdyż nie mogliby liczyć na bierność polskich żołnierzy, co zresztą doskonale rozumieli. Natomiast co do planowanego ataku na Europę – to są szaleńcze imaginacje Lindenberga i jego politycznych przyjaciół. – Prochy Kuklińskiego przechowywane są przez biskupa Głódzia w katedrze polowej, ale za kilkanaście dni, z ceremoniałem przewidującym udział kompanii honorowej Wojska Polskiego, zostaną złożone na Powązkach w Alei Zasłużonych. Signum temporis? – ... – Rozumiem i dziękuję Panu, generale, za rozmowę. Rozmawiała ANNA TARCZYŃSKA
niepełnosprawnym oraz II i XII LO. Wojciechowski skorzystał też z okazji i zainkasował 25 tys. zł dla swojego stowarzyszenia oświatowego pn. Europejska Unia Federalistów. Oczywiście nie widzi w tym nic niestosownego! Woluntaryzm Pyki rozsierdził opozycję, a radny Władysław Skwarka ma wątpliwości, czy prezydent rzeczywiście nic nie wiedział na ten temat – wszak sprawuje nadzór nad „Wodociągami”. Opozycja domaga się wyjaśnienia sprawy i ukarania winnych urzędniczej samowoli. Naszym zdaniem, nikomu włos z głowy nie spadnie, bowiem skatoliczałe władze miasta od dawna nie liczą się ani ze społeczeństwem, ani z jego reprezentantami zasiadającymi w Radzie Miejskiej. Nie jeden raz jeszcze na kościółkowych spłynie gold Wasser. B. SAWA
Gold Wasser Chodzi o szczodrobliwego prezesa Zakładu Wodociągów i Kanalizacji Marka Pyka, niedawnego wiceprezydenta Łodzi, zwolnionego za finansowe machlojki. Pomagał mu w tym „zbożnym” dziele Paweł Wojciechowski, pełnomocnik prezydenta Kropiwnickiego ds. młodzieży. Na kasę, która spadła niczym manna z nieba, załapali się m.in.: kościół Jezuitów, Akcja Katolicka, przedszkole prowadzone przez karmelitanki, Caritas, kilka stowarzyszeń pomocy
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r.
POD PARAGRAFEM
Poznań zaKulczykowany Najbogatszej Polce Grażynie Kulczyk nie wolno się sprzeciwiać. Pani od razu się obraża, tupie, zabiera zabawki i... chowa pieniądze! Żony najbogatszych z bogatych nie chcą już stać w cieniu swoich mężów. Z nudów zakładają fundacje, wspierają – jak ongiś możnowładcy – wszelakich artystów, a nawet mają własne spółki. Kobitki przestają być tylko anonimowymi ,,połówkami’’ i czasami grają nawet pierwsze skrzypce. Jak chociażby ostatnio senatorowa Stokłosowa przy aresztowaniu ekipy TVP. Okazało się przy okazji, że baba z brylantami na palcach osiągnęła poziom sprzedawczyni garmażu z czasów PRL. Co innego pani Kulczykowa! Zawsze otoczona majestatem, bo jak nie prezydent Katolandu Kwaśniewski wpadnie do Starego Browaru na zakupy, to chociaż prezydent Poznania Grobelny obcałuje rączki od paluszków po pachy. Ale ostatnio na linii Grażyna Kulczyk–Ryszard Grobelny zaiskrzyło. Szef magistratu nie wydał bowiem zgody na dalszą rozbudowę Starego Browaru. Wtajemniczeni twierdzą, że to tylko zasłona dymna, która ma przekonać poznaniaków, że miastem nadal rządzi prezydent, a nie rodzina Kulczyków. Ludzie nie dali się nabrać. – Nie rozumiem, dlaczego Grobelny wstrzymał budowę – mówi nam poznański radny z Prawa i Sprawiedliwości Tomasz Górski. – Akurat w tym przypadku właścicielka firmy „Fortis”, Grażyna Kulczyk, ma rację. Czym innym jest bowiem sposób zakupienia terenu wokół Starego Browaru, a czym innym określenie warunków jego zabudowy. Decyzja na pewno będzie zmieniona,
a całe zamieszanie ma charakter bardziej propagandowy. Jednak okazuje się, że Kulczykowej nie wolno się przeciwstawiać, nawet dla żartów. Oburzona oskarżyła Grobelnego o szkodnictwo i wstrzymanie inwestycji („Wznoszę toast za marzenia pięknych kobiet” – powiedział Grobelny podczas wmurowywania kamienia węgielnego pod Stary Browar). Zapowiedziała ponadto, że nie da złamanej złotówki na imprezy, które w jakikolwiek sposób powiązane są z samorządem. Pełne portki mają teraz w Teatrze Wielkim, który co jakiś czas mógł liczyć na wsparcie od obrzydliwie bogatej familii. W związku z tym nie wiadomo, czy nie ucierpi np. Biblioteka Raczyńskich, która dzięki pomocy Kulczyków miała budować nowe skrzydło, i czy szlag nie trafi znanego międzynarodowego festiwalu Malta. Nie mogą spać spokojnie również wicemistrzynie Polski w koszykówce pań, zawodniczki Starego Browaru, bo i ich pensje uzależnione są od dobrego humoru pani Grażyny. Ta tymczasem podobno zastanawia się nad kolejnymi sankcjami karnymi, a dodatkowo drażni ją fakt, że w pobliżu jej – wartego ponad 60 mln dolarów – Starego Browaru może wyrosnąć handlowa galeria konkurencji. Niemiecka firma ECE od dawna zainteresowana jest terenem należącym do PKS, na którym zamierza postawić wielki kompleks handlowy. Mimo że Stary Browar firmuje głównie pani Kulczykowa, w rozmowach z Komisją Rewizyjną Rady
„FiM” (44/2003) pisaliśmy już o dramatycznej walce, jaką o budynek Zespołu Szkół Specjalnych toczą władze Inowrocławia ze Związkiem Gmin Wyznaniowych Żydowskich. Dopiero teraz okazało się, że gmina żydowska ma prawdziwie wilczy apetyt. Do inowrocławskiego Zespołu Szkół Specjalnych chodzi ponad 300 niepełnosprawnych uczniów. Przed II wojną światową budynek był własnością gminy żydowskiej – otrzymała go od bogatego przedsiębiorcy. Chciał on, żeby obiekt był przeznaczony na ochronkę dla żydowskich sierot. Przytułek działał do 1938 r. Inowrocławski starosta Leonard Maciejewski nie chce dziś zwrócić gminie budynku, w którym szkoła specjalna działa od 50 lat. Przeciwni wyprowadzce są też nauczyciele i rodzice uczniów. Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich jest jednak nieubłagany i swoje żądania skierował do Komisji Regulacyjnej. To nie koniec problemów Inowrocławia. W mieście, w którym przed wojną żyło nieco ponad 30 tysięcy mieszkańców, była zaledwie 400-osobowa gmina żydowska. Tyle że należało do niej prawie... pół miasta. Oprócz licznych prywatnych kamienic i sklepów, także
W
Miasta zastępował ją małżonek. Nie wszędzie można wszakże babę wysłać, tym bardziej że ma inklinacje do obrażania się. Stateczny i grzeczny doktor Jan tłumaczył radnym, że teren wokół Starego Browaru nie został kupiony zbyt tanio. Przypomnijmy, że Kulczykowie za 6 mln zł kupili park, a następnie po matactwach w urzędzie i przekwalifikowaniu gruntu na wart ponad 26 mln zł teren pod zabudowę handlową, mogli bez trudu prowadzić dalsze inwestycje. – Teoretycznie wszystko, patrząc na udział firmy ,,Fortis’’, odbyło się zgodnie z prawem. Zawinili jednak urzędnicy, których w większości już nie ma w poznańskim magistracie – mówi członek wspomnianej Komisji Rewizyjnej, radny Tomasz Górski. – Ale winny jest także prezydent
Grobelny. Jego sprawą zajmie się rada miejska. Poznańska Unia Pracy już zażądała dymisji Grobelnego. Jak się dowiadujemy, podobne wnioski zgłoszą opozycyjni radni na najbliższej sesji. Rajcy SLD mieli pomysł, żeby zaprosić na sesję Grażynę Kulczyk w celu zadania jej kilku pytań. Nic jednak nie wskazuje na to, aby przyszła. Po pierwsze, pani Kulczykowa nie jest skłonna dyskutować z szeregowymi radnymi. Po drugie, czeka na przeprosiny od prezydenta Grobelnego. Po trzecie, jedyną rekompensatą za krzywdy, których doznała, mogłoby być przyznanie jej firmie wspomnianego placu należącego do PKS. ¤¤¤ Stolica Wielkopolski bez pani Grażyny byłaby zwykłym grajdołem.
Apetyt wyznaniowe szkoły, szpital, ośrodek... masoński oraz dwie synagogi i cmentarze. Do Komisji Regulacyjnej trafiła w marcu cała sterta wniosków o zwrot dawnych żydowskich budynków i nieruchomości. Aby je oddać, trzeba będzie skrzywdzić innych – obecnych użytkowników. Żydzi zażądali zwrotu dawnego cmentarza przy ul. Zofijówka. Nekropolię zniszczyli faszyści. Przy Zofijówce nie pozostał nawet ślad po żydowskim cmentarzu. Od kilku dziesięcioleci są tu ogródki działkowe, gdzie odrobinę wypoczynku i spokoju mają emeryci. Nikt w Inowrocławiu nie wie, co zrobić z żądaniem zwrotu drugiego żydowskiego cmentarza, który mieści się przy ul. Marcinkowskiego. Problem polega na tym, że są tu teraz... dwa czynne cmentarze – komunalny i rzymskokatolicki. Związkowi nie wystarczyło, że w zamian za ziemię, na której stała synagoga – także zniszczona przez Niemców – władze Inowrocławia oddały kilka atrakcyjnie ulokowanych działek. Żydzi chcą zwrotu trzech
Przy ul. Solankowej stał przed wojną budynek żydowskiej loży masońskiej. Został zniszczony przez Niemców, a Związek Żydowski chce, by budynek oddali Polacy
kolejnych działek w centrum uzdrowiskowego Inowrocławia. Na gruncie przy Wałowej przed II wojną światową mieściła się
9
Kulczykowa robi z niej krainę przedsiębiorczości, uczy wszystkich wokoło zaradności i poszanowania prawa. Zaś paru pajaców, upozorowanych na poważnych urzędników, tudzież menedżerów kultury i nauki, uczy jeść z ręki i wpaja w nich pokorę. Czyż najbogatszej z Polek można nie lubić? Co zrobili Kulczykowie „dla Poznania”: ¤ zakupili dominikaninowi o. Janowi Górze volkswagena busa, żeby sprawniej mu szła organizacja show na Polach Lednickich; ¤ zapłacili za wyjazd senatu Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza do Watykanu, gdzie wręczano doktorat honoris causa tej uczelni papieżowi Janowi Pawłowi II; ¤ bronili wytrwale osobistego przyjaciela – molestanta seksualnego, abp. Paetza (Kulczyk podpisał się pod listem wraz z 25 innymi obrońcami); ¤ kwotą 1 mln zł wsparli budowę w Imiołkach nad Jeziorem Lednickim, gdzie dominikanie chcą postawić kościół, hotel, a nawet centrum kongresowe; ¤ wybudowali Stary Browar, czyli sieć luksusowych sklepików, za co poznaniacy mają im być wdzięczni. Czego Kulczykowie nie zrobili: ¤ mimo licznych obietnic i przyrzeczeń nie stali się właścicielami klubu piłkarskiego Lech, czego miłośnicy „Kolejarza” nie mogą im zapomnieć. Na stadionie przy ul. Bułgarskiej słychać czasami okrzyki: „Kulczyk i Paetz to jedna rodzina, nie piłka im w głowie, ani też dziewczyna...”; ¤ nie wzięli na pełne utrzymanie Teatru Wielkiego z jego dyrektorem Sławomirem Pietrasem – chociaż obiecywali; ¤ po paru nieprzychylnych publikacjach wycofali się z zapłacenia komediantom, którzy mieli wystąpić w „Baronie Cygańskim”. JAN KALINOWSKI Fot. PAP/Remigiusz Sikora
hebrajska szkoła, przy Krótkiej – szpital, a przy Solankowej – żydowska loża masońska. Związek jest na dodatek przekonany, że miasto przy okazji powinno oddać budynki, w których mieściły się te instytucje. Ale budynki... zniszczyli hitlerowcy, a na działkach po wojnie wybudowano nowe domy. Prezydent Inowrocławia Ryszard Brejza poszedł w ślady inowrocławskiego starosty. Wysmażył do Komisji Regulacyjnej pismo, w którym poprosił o umorzenie postępowania w sprawie cmentarza przy Marcinkowskiego i oddalenie pozostałych wniosków Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich. Dlaczego? Ano dlatego, że nie mają one podstaw prawnych. Na przykład działki w centrum Inowrocławia mogłyby trafić z powrotem w ręce gmin żydowskich tylko w jednej sytuacji: gdyby związek udowodnił, że 11 maja 1997 r. (dzień wejścia w życie ustawy) na tych działkach stały budynki żydowskiej szkoły, szpitala i loży masońskiej. Nie stały, bo zostały zniszczone przez hitlerowców. Na pewno nie z winy Polaków, o której niektóre środowiska żydowskie mówią tak chętnie i dużo. ROMAN KRAWIECKI Fot. Autor
10
A TO POLSKA WŁAŚNIE
K
tóż w Polsce nie słyszał o Wąchocku? Kto nie zaśmiewał się z setek krążących dowcipów o jego mieszkańcach, a przede wszystkim o sołtysie? Dlaczego właśnie to sympatyczne miasteczko stało się stolicą polskiego humoru? Odpowiedź na to pytanie ginie w pomroce dziejów, choć jedna z legend głosi, że kawały wymyślali (i z nudów świetnie się nimi bawili) zakonnicy, cystersi, którzy przybyli nad rzekę Kamienną w roku 1179.
najlepsze w Unii Europejskiej pierogi z grzybami. Ponieważ władza powinna mieć baczenie na wszystko, więc na ścianie knajpy wisi najprawdziwszy alkomat (zdjęcie nr 5). Wystarczy tylko do jednej dziury wrzucić złotówkę, do drugiej włożyć słomkę i dmuchnąć. A jednak dotychczasowy rekord wąchocki jest (w skali kraju) żenująco niski. Raz jeden zanotowano u delikwenta 3,5 promila. Kompromitacja! – Kiedyś to były czasy – wzdycha honorowy przywódca grodu. – W latach 80. wypijano u mnie i 10 beczek
Ciężarowych, zatrudniały 24 tysiące ludzi. Nie było rodziny w Wąchocku, która w jakiś sposób nie byłaby z tym zakładem związana. Teraz FSC daje pracę tysiącowi osób – prawie wyłącznie ze Starachowic. A jednak... W Wąchocku aktualnie nie ma bezrobocia, bo wszyscy układają nowe kawały o Wąchocku. ¤¤¤ Wszyscy starachowiczanie chcą mieszkać na najwyższych piętrach, żeby – patrząc na Wąchock – widzieć, jak wygląda koniec świata.
Tylko tyle, Szanowna Władzo? Czy naprawdę nie ma innych pomysłów na zdyskontowanie rewelacyjnego faktu, że jesteście stolicą polskiego humoru? Przecież takiego asa w rękawie nie mają setki innych miejscowości. Jakby co, to zawsze można poprosić o radę najstarszą mieszkankę grodu, ponadstuletnią Panią Stefanię (zdjęcie nr 11), która ma zadziwiająco trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość. Kiedy dostała list gratulacyjny od Millera, prychnęła: – Wolałabym kopertę z wkładką!
Wąchock jest wszędzie Gdzie mnie na świecie jeszcze nie było? Nie było mnie w Pekinie, nie było mnie w Casablance i w Wąchocku też nie. Ten smutny stan rzeczy postanowiłem zmienić czym prędzej, więc pojechałem do Wąchocka. Zdarzyło się kiedyś około północka Że rzeka Kamienna zniknęła z Wąchocka Nie było to nowe Zjawisko krasowe, To sołtys miał kaca i wypił ją do cna. (limeryk Stefana Kabzińskiego) Czy to prawda z tymi cystersami, czy nie, trudno powiedzieć, choć krąży taka oto wierszowana anegdota: Z Wąchocka jako pierwsi śmiali się cystersi Właściwie to z siebie się śmiali, że tu zainwestowali. (fraszka Bogusława Jopa) Dziś Wąchock jest małym, ale za to bardzo sympatycznym miasteczkiem liczącym około 3 tys. mieszkańców. Niemal wszystkie uliczki zbiegają się w rynku, na którym natrafiamy na pierwszy wąchocki paradoks: W mieście humoru nie wiedzieć dlaczego Stoi w samym centrum pomnik PONUREGO. (fraszka Bogusława Jopa) Czyli legendarnego majora AK (zdjęcie nr 1). Na samym zaś środku rynku leży sobie pies (zdjęcie nr 2), a psy wąchockie to ho, ho... Psy w Wąchocku są tak ostre, że jak któryś z nich zdechnie, to łańcuch jeszcze trzy dni szczeka. Jest też jeszcze inny dziwoląg w centrum miasteczka. Oto mamy najzwyklejszy postój taksówek (zdjęcie nr 3). Najzwyklejszy? Może nie całkiem, bo w całym Wąchocku nie ma ani jednej taksówki. No ale jest postój, i to się liczy. ¤¤¤ W końcu pojawia się najbardziej znany sołtys w tej części świata. Pan Andrzej Maksymow jest sołtysem honorowym, wybranym przez mieszkańców już na trzecią kadencję (zdjęcie nr 4). Jowialny to człek i nad wyraz pogodny, a zapytany, ile jest prawdy w dowcipach o nim, odpowiada filozoficznie: – Cóż... w każdej legendzie coś jest. Sołtys poza sołtysowaniem (funkcja reprezentacyjna) jest biznesmenem całą gębą i m.in. prowadzi knajpkę „U Maksyma”, w której można zjeść
piwa dziennie, a teraz ciężko sprzedać 5 tygodniowo. W Wąchocku południk z równoleżnikiem zbiega się dokładnie w knajpie. Już w południe wszyscy tam równo leżą na stołach. Nie możemy w tym miejscu pominąć garści dowcipów o sołtysie, który doczekał się nawet własnego pomnika – siedzi sobie na cokole i gada przez komórkę (zdjęcie nr 6). Aby do Wąchocka przyciągnąć turystów, sołtys zmienił nazwisko. Obecnie nazywa się von Hocky. ¤¤¤ Sołtys Wąchocka skopał łopatą całe swoje pole w poszukiwaniu złotego rogu. Niestety, znalazł tylko kawałek sznura... na którym latem wiązał Krasulę. ¤¤¤ Sołtys Wąchocka dla uczczenia przystąpienia Polski do Unii zalecił wszystkim mieszkańcom przestawić się na uprawę brukselki. ¤¤¤ Sołtys Wąchocka dla uczczenia zwycięstwa Adama Małysza wypiął kolczyk z ucha Krasuli i przypiął sobie. ¤¤¤ Specjalność restauracji sołtysa: kura duszona... w płocie. ¤¤¤ Sołtysa w Wąchocku coraz bardziej wkurza pewien przemądrzały kot. Gdy daje mu kawę z mlekiem, wypija samo mleko. ¤¤¤ Sołtysowi z Wąchocka wyrosła taka pszenica, że wróble muszą chodzić na kolanach, żeby coś z kłosów wydziobać. ¤¤¤ Sołtys obliczył, że na jednego mieszkańca Wąchocka wypada pięć samochodów. Zza zakrętu. ¤¤¤ Sołtys przypomina sobie, iż w Wąchocku była kiedyś tak gęsta mgła, że zderzyły się dwa pogrzeby. ¤¤¤ A jednak mieszkańcom miasteczka nad rzeką Kamienną wcale nie jest do śmiechu. Niegdyś pobliskie Starachowice, a dokładnie – znajdująca się tam Fabryka Samochodów
Oficjalnie bezrobocie podobno nie przekracza w Wąchocku 30 procent, ale... – Według moich wyliczeń, bez pracy jest ponad 80 procent dorosłych mieszkańców. Bez pracy i bez nadziei na nią – martwi się sołtys Maksymow. Jest jeszcze jeden przygnębiający element wąchockiej rzeczywistości. Miasteczko (jak setki podobnych w Polsce) wymiera. Jeśli tak dalej pójdzie, to za dwadzieścia, trzydzieści lat pozostanie tu tylko garstka starych ludzi. Widać to najlepiej na przykładzie miejscowej podstawówki. – Kiedyś były tu klasy a, b, c. Teraz jeden oddział trudno skompletować. Wąchocczanie z roku na rok rodzą coraz mniej dzieci. Rodzice nie chcą patrzeć na biedę swoich rodzin – zasmuca się jedna z nauczycielek. W wąchockiej szkole zamurowano okna i utworzono szkołę wieczorową. ¤¤¤ Trwa właśnie impreza pt. „Z Wąchockiem do Unii” (zdjęcie nr 7), na której nie mogło przecież zabraknąć księdza plebana (zdjęcie nr 8). Wszyscy na chwilę zapominają o kłopotach i czekają na gwiazdy programu „Europa da się lubić”. Może i się da, ale czy w Wąchocku? Nowoczesny dworzec kolejowy, niegdyś miejska duma, dziś stoi opuszczony i zabity – dosłownie – dechami (zdjęcie nr 9). Jak się w Wąchocku popełnia samobójstwo? Kładzie się na torach kolejowych i umiera z głodu. ¤¤¤ Na dworcu kolejowym w Wąchocku widnieje napis: „WC 100 metrów. Biegiem – 50 metrów”. ¤¤¤ Pociąg przez Wąchock przejeżdża tylko po jednej szynie. Drugą sołtys kazał pociąć na szynki. ¤¤¤ Piękny, zabytkowy pałac – jedyne miejsce, gdzie można by tanim kosztem utworzyć hotel – został sprzedany za bezdurno prywatnej firmie, która miała inwestować, ale jej się odechciało. Teraz władze próbują obiekt odkupić, tylko... brak środków (zdjęcie nr 10). Co w obecnej rzeczywistości mogą zrobić takie małe, wymierające miasteczka? Nic lub prawie nic. W bardzo skromnym folderze reklamowym gminy władze napisały: „Ofertą dla przyszłych inwestorów jest rozwój usług turystycznych poprzez wykorzystanie walorów naturalnych i historycznych gminy”.
¤¤¤ Motto świetnej książeczki pt. „Nie tylko dowcipy o Wąchocku” brzmi: „Wąchock jest wszędzie”. W pewnym sensie tak, ale w innym – jest jeden jedyny na świecie i trzeba to koniecznie wykorzystać. Pomyślcie o tym, sympatyczni wąchocczanie, bo śmiech może uzdrowić... A nawet napełnić portfele. MAREK SZENBORN Fot. Autor
$
%
&
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r. !
11
"
#
'
12
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r.
ZE ŚWIATA
Biskupi anioł stróż iskup z Arizony, Thomas O’Brien („FiM” 26/2003, 14, 20/2004), został niedawno skazany za ucieczkę z miejsca śmiertelnego wypadku, który sam spowodował. Sędzia obszedł się z nim wyjątkowo łagodnie i hierarcha nie spędził w więzieniu ani jednego dnia.
B
Biskupa skazano na przepracowanie 1000 godzin prac społecznie użytecznych. Ma to polegać na odwiedzaniu chorych w szpitalach i domach starców. Sąd skazał więc purpurata na wykonywanie obowiązków służbowych... Ale i to wydało mu się za dużo. Jeden z pracowników domu starców w Phoenix zatelefonował do prokuratury z informacją, że O’Brien spędził w placówce godzinę, a policzył sobie sześć. Ponadto biskup miał być pod telefonem, by na odległość dodawać otuchy potrzebującym, ale telefonu nikt nie odbiera. Prokurator chciał wyciągnąć z tego wnioski i ukarać przestępcę za oszukiwanie sądu, ale sędzia Stephen Gerst stanął na straży
„wartości” i zakazał wszczynania śledztwa. Gdy w USA sąd skazuje kogoś na wykonanie przymusowej pracy społecznie użytecznej, regułą jest, że wskazuje miejsce, w którym praca ma się odbywać i wyznacza osobę do kontrolowania, czy skazany sumiennie wypełnia postanowienia wyroku. Gerst zdecydował, że biskup sam wybierze sobie placówkę, której pensjonariuszy ma pocieszać, i sam się będzie kontrolował. W końcu zaś zabronił sprawdzenia informacji o tym, że skazany nie stosuje się do jego wyroku. Sędzia jest z pewnością bardzo pobożnym człowiekiem i wie, że biskup, nawet po wyroku, to gruba ryba. LF
Koneser ilka dni temu została ujawniona jedna z największych kolekcji pornografii dziecięcej w USA. Zapalonym hobbystą był 56-letni ksiądz katolicki Ronald Yarrosh. Wpadł przez przypadek.
K
Policja złożyła mu okolicznościową wizytę na plebanii w związku z dochodzeniem w błahej sprawie zdefraudowanych przez duchownego pieniędzy kościelnych. Szukając forsy z tacy, gliniarze odkryli prawdziwy sezam pornograficzny. Czego w kolekcji nie było! Książki i czasopisma z całego świata, płyty DVD, taśmy, zdjęcia, nie mówiąc o twardym dysku komputera parafialnego, kipiącego wręcz od pornograficznych materiałów kolekcjonerskich. W sumie – tysiące eksponatów! A wszystko tematycznie związane z seksem nieletnich. Policjanci byli pod wrażeniem. Musieli wezwać kolegów na pomoc, bo sami nie byli w stanie
przeprowadzić gruntownej rewizji i zabezpieczyć znaleziska. Zaraz się okazało, że to nie wszystko: kapłan wynajmował osobom trzecim magazynek – imponujące kino porno. Materiały zgromadzone tamże omal nie przywaliły śledczych podczas otwierania drzwi. Ks. Yarrosh został oskarżony o 102 przypadki przemocy wobec dzieci i odwieziony do aresztu. Zaraz go stamtąd – za 50 tys. dolarów – wykupiono za pieniądze parafian, zgorszonych prześladowaniem kapłana, i klecha odjechał z adwokatem w siną dal. Odnalazł się w szpitalu psychiatrycznym. Należy więc sądzić, że przed sądem będzie grał świra. LF
Nie po to uciekali iasteczko i okolice Garden Grove nieopodal Los Angeles zamieszkuje 90 tys. uchodźców z Wietnamu. To największe skupisko Wietnamczyków poza krajem – stąd nazwa Mały Sajgon.
M
Rada miejska Garden Grove właśnie przegłosowała rezolucję, na mocy której „witanie, przyjmowanie oficjalnych wizyt, a także tolerowanie przejazdów przez miasto i postojów w nim członków komunistycznego rządu wietnamskiego jest niedopuszczalne”. Rezolucja powitana została manifestacją poparcia ze strony mieszkańców. Wcześniej często zdarzało się, że oficjalne delegacje z Wietnamu
zatrzymywały się w Garden Grove, co budziło protesty... Wietnamczyków emigrantów. Jeśli Polonia zostanie zainspirowana przykładem wietnamskim, to działacze SLD i SdPl, a może także PO, LPR i PiS nie będą mogli odwiedzać chicagowskiego Jackowa ani nowojorskiego Greenpointu. Do końca świata... i o jeden dzień dłużej! TW
łód w Afryce dotyka prawie 13 milionów ludzi, np. w Zimbabwe, Mozambiku, Lesotho, Malawi i Suazi. Przynajmniej 300 tysięcy Afrykanów umrze w ciągu roku.
G
Berhan w swoich poglądach nie jest osamotniony. Wielu afrykańskich naukowców oskarża międzynarodowe korporacje, że te – pod płaszczykiem pomocy – chcą uzależnić od siebie afrykańskie rynki; zwłaszcza rol-
GenETYKA Z „pomocą” głodującym chcą przyjść koncerny produkujące modyfikowaną genetycznie żywność. Tymczasem afrykańskie rządy, ku zaskoczeniu opinii światowej, wyjątkowo zgodnie taką pomoc odrzuciły. Przy okazji negocjacji z FAO delegaci wszystkich krajów afrykańskich (oprócz RPA) wydali oświadczenie, w którym stanowczo protestują „przeciwko wykorzystywaniu przez wielkie korporacje międzynarodowe wizerunku biednych i głodujących mieszkańców naszych państw w celu wprowadzania technologii, która nie jest ani bezpieczna i przyjazna dla środowiska, ani dla nas korzystna”. Dlaczego głodujące kraje Afryki nie chcą przyjąć pomocy od zachodnich koncernów? Czyżby przeciwnicy modyfikowanej genetycznie żywności rozmyślnie działali na szkodę głodujących? Sprawdźmy. Tewolde Berhan z Instytutu Zrównoważonego Rozwoju w Addis Abebie twierdzi, że Afryka nie potrzebuje jakichkolwiek nasion, a już na pewno nie tych „ulepszonych”. Potrzebuje za to pomocy gospodarczej i zniesienia zapór celnych. – W Etiopii ludzie ciągle głodują dlatego, że nie mają pieniędzy, a nie z powodu braku żywności do kupienia – mówi.
nictwo. Metoda uzależnienia jest genialnie prosta. Rolnicy z krajów ubogich zwyczajowo odkładają część zebranego ziarna na przyszłoroczny siew. Jeżeli skorzystają z ziarna zmodyfikowanego, już za rok nie będą w stanie odróżnić zbiorów z ziaren pochodzenia lokalnego od tych transgenicznych. W praktyce oznacza to dla nich utratę ostatnich rynków zbytu. Europa, która jak może broni się przed zalewem żywności genetycznej, niechybnie wstrzyma i tak już skromny eksport z Afryki. Dodatkowo, wyprodukowana żywność w praktyce nie będzie należała do rolnika, ale do korporacji, od której tenże dostał bądź zakupił nasiona. Te podlegają bowiem ochronie patentowej i nie można ich „używać” bez zgody producenta. Produkty wyhodowane „nielegalnie” z podarowanych ziaren prawnie należą do właściciela patentu. W nowoczesnych laboratoriach nawet po latach łatwo można ustalić, od kogo pochodzą ziarna. Ponieważ koncerny ponadnarodowe nie są organizacjami charytatywnymi, najprawdopodobniej upomną się o swoją działkę z handlu. Może to doprowadzić do bankructwa milionów rolników z krajów Trzeciego Świata. Działacze organizacji pozarządowych ostrzegają, że pod płaszczykiem pomocy kryje
zy to możliwe, by George Bush, pogromca Saddama, zabiegał o czyjąś audiencję? Możliwe! Ten ktoś to nasz dobry znajomy, Karol Wojtyła, zwierzchnik religii konkurencyjnej wobec wyznawanego przez Busha metodyzmu. – Prezydent Bush jest głową państwa i przybywa do Europy z okazji 60 rocznicy inwazji „D-Day”. Zdecydował się przyjechać wcześniej, by móc się spotkać z Ojcem Świętym, do którego „czuje wielki szacunek” – zapodaje Jim Nicholson, ambasador USA w Watykanie. Zamiast przybyć do Rzymu wieczorem 4 lipca, prezydent będzie leciał przez całą noc i przybędzie na miejsce rano. Męczeństwo nocnego lotu i ogrom poświęcenia głównodowodzącego USA (oraz świata) wynika z tego, że papież 4 lipca wybywa z dwudniową wizytą do Szwajcarii i nie sygnalizuje, że gotów jest opóźnić swój wyjazd, by uciąć sobie przyjacielską pogawędkę z Dablju. Prawdę mówiąc, dotychczas brak oficjalnego potwierdzenia, że w ogóle przyjmie Busha II na audiencji. Atmosfera na półtora miesiąca przed wizytą pozostawia wiele do życzenia. W wywiadzie dla włoskiego dziennika „La Repubblica” minister spraw zagranicznych Stolicy Apostolskiej, kardynał Giovanni Lajolo, oświadczył: „Tortury? To gorszy cios dla Stanów Zjednoczonych niż ataki 11 września. W tym sensie, że nie ponoszą za to odpowiedzialności terroryści, ale Amerykanie, i to oni sami sobie ten cios zadali”. Kardynał Pio Laghi – jeszcze przed atakiem na Irak – został wysłany do Waszyngtonu jako osobisty posłaniec Jana Pawła II do Busha. Usiłował w imieniu papieża przekonać go, by odstąpił od inwazji. Wrócił z niczym. Dziś Laghi mówi, że jeśli do audiencji dojdzie, to prezydent
C
się próba zdobycia nowych rynków, co w praktyce – biorąc pod uwagę sytuację gospodarczą Afryki – oznacza neokolonializm. Przeciwnicy „genetyków” przywołują przykład Indii, gdzie koncern Cargill uzależnił od swoich nasion wszystkich drobnych rolników. Cargill rozdawał zmodyfikowane nasiona i proponował tanie kredyty. Jednak po kilku latach darowizny się skończyły, a rolnicy – pozbawieni naturalnych ziaren – byli już skazani na te modyfikowane. Dramat był tym większy, że ziarna wyprodukowano przy użyciu technologii „Terminator”, która umożliwia „sterylizację” nasion. Oznacza to, że nasiona mogą być wysiane tylko jeden jedyny raz (jak w przypadku narkomana: pierwsza działka za darmo). Aby kupić ziarno, uzależnieni rolnicy zaciągali długi lub zastawiali gospodarstwa, które w końcu zwykle tracili. Dziś świat wytwarza półtora raza więcej żywności, niż potrzeba do zaspokojenia kalorycznych i dietetycznych potrzeb całej populacji ludzkiej. Głód nie wynika więc z braku plonów, ale z nierównego ich rozdziału. Ludności krajów ubogich najzwyczajniej nie stać na zakup żywności. Trzeci Świat podejrzewa, że osiągnięcia inżynierii genetycznej służą jedynie do pomnażania zysków przetwórców żywności, nie zaś do zaspokojenia potrzeb biedniejszych konsumentów. Afryka głodować nie chce. Ale nie chce też uzależnić swojego rolnictwa od „pomocy” koncernów. Jak tylko może, broni się przed współczesnymi kolonizatorami, którzy pojawiają się ze swymi patentami, ograniczeniami, zobowiązaniami, umowami z drobnym druczkiem i udają niosących pomoc gospodarczą czy humanitarną. MACIEJ STAŃCZYKOWSKI
USA usłyszy, iż jego polityka wobec Iraku jest zła, a akcje wojsk USA unicestwiają wysiłki na rzecz zbliżenia chrześcijaństwa i islamu. – Amerykańskie wojska okupacyjne powinny być zastąpione kontyngentem międzynarodowym, w którym nie mogą dominować ci, którzy wywołali wojnę – stwierdził kardynał Laghi. – Jak to możliwe, by Amerykanie pozostali w Iraku, skoro kontynuują politykę przemocy i gwałtu? W związku ze skandalem związanym z torturowaniem jeńców Laghi oświadczył, że lubi Stany Zjednoczone i nie wyobrażał sobie, aby to szaleństwo było możliwe. Dodał, że zachowanie amerykańskich żołnierzy jest... zdumiewające. – Bombardowanie meczetów, wchodzenie do świętych miejsc islamu, pozwalanie kobietom amerykańskim na to, by nadzorowały nagich więźniów irackich – wszystko to dowodzi braku zrozumienia świata muzułmańskiego. W imieniu USA kontratakował Peter King, kongresman republikański, praktykujący katolik i aktywista antyaborcyjny: – To absolutna hipokryzja – stwierdził z oburzeniem. – Jeśli jest ktoś na świecie, kto nie ma prawa mówić o przemocy seksualnej, to tym kimś jest Watykan. Krytyka pochodząca od ludzi z tak brudnymi rękami jest haniebna. Dlaczego Bushowi aż tak zależy na widzeniu z papieżem? Akumulatory chce podładować? Wolne żarty. Oto za niespełna 6 miesięcy w Ameryce odbywają się wybory prezydenckie i perspektywy drugiej kadencji Dablju z tygodnia na tydzień przedstawiają się coraz marniej. W USA mieszka 60 mln katolików i doradcy podpowiedzieli Bushowi, że fotka z Białym Misiem może przynieść spore korzyści polityczne. TOMASZ SZTAYER
George na kolanach
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r.
BOŻE, CHROŃ AMERYKĘ
USA rchipelag Gułag Co widzieli kongresmani? 1600 zdjęć i filmy z torturowania irackich jeńców. Nie wiadomo, czy opinia publiczna kiedyś to ujrzy. Komentarze są takie: „Walili głowami ludzi o drzwi tak długo, aż ich czaszki pękały” (kongresman Gary Ackerman); „Więzień wygląda, jakby wkładano mu coś do odbytnicy. To rani, z pewnością. Nie widzę, kto zadaje te rany, ale nie ma wątpliwości, że ktoś to robi” (kongresman Trent Franks); „Ciała w workach. Osoba ze zniekształconą twarzą” (senator Ben Nelson); „Widziałam okrutne, sadystyczne tortury” (senator Jane Harman); „Martwy więzień i kilku innych z cięciami na ciele” (senator Mile de Wine); „Nie wiem, do cholery, jak ci ludzie dostali się do naszej armii” (senator Ben Nighthorse Campbell); „Więcej niż siedmiu żołnierzy stojących w korytarzu, a pod nimi, na podłodze, kłąb związanych ludzi. Nie powiecie mi, że wszystko to dzieło 7–8 szeregowców” (senator Bill Nelson); „Żołnierze amerykańscy pokazani w pornograficznych sytuacjach sami ze sobą. To z pewnością dalece nie licuje z tym, czego oczekujemy. To ogromnie rozczarowuje” (senator Norm Coleman).
Co zeznają współodpowiedzialni Strażnik Jeremy Sivits pierwszy staje przed trybunałem wojskowym, przyznaje się do winy i sypie innych. „Siedmiu więźniów wyciągnięto z cel, rzucono na środek korytarza. Jeden z żołnierzy wziął rozbieg i skoczył na nich, jakby to była kupa liści. Śmiał się, żartował. Tak jakby sprawiało mu to przyjemność. Stawał im butami na palcach. (...) Sierżant Frederick wziął rękę więźnia i położył na jego penisie, zaczął ruszać nią w przód i w tył, tak jakby go onanizował. Robił to trzem, zanim wreszcie pojęli, jak to trzeba robić. Kazał im się onanizować. (...) Strażnik Graner ustawiał nagiego więźnia, a drugiemu kazał klęczeć bardzo blisko, twarzą do pierwszego, wyglądało to jakby trzymał jego penisa w ustach. (...) Graner przykuł więźnia do pryczy i bił go pałką po nogach, tam, gdzie jeniec miał rany od kul. »Mister, mister, proszę przestać!« – krzyczał więzień. »Och, czyżby bolało?« – pytał głosem udającym dziecko Graner. (...) Graner wziął głowę więźnia pod pachę i z rozmachem uderzył go pięścią w skroń. Więzień stracił przytomność. »Cholera, boli« – rozcierał pięść Graner”.
Szeregowiec Lynndie England, w zeznaniu pod przysięgą, pytana, dlaczego robili zdjęcia więźniów zmuszonych do onanizowania się i układanych na stos z workami na głowach: „Sądziliśmy, że to wygląda zabawnie, więc robiliśmy zdjęcia”. Opisuje, jak w więźniów z workami na głowach rzucano piłkami, „żeby ich wystraszyć”, jak jeden z żołnierzy kopnął człowieka tak, że efektem była otwarta rana i „osobiście mu ją zszył, żeby nie wyglądała tak źle”.
Co mówią członkowie organizacji humanitarnych Międzynarodowy Czerwony Krzyż oficjalnie nie mówi zbyt dużo – wiele raportów dla Waszyngtonu jest poufnych. Ale i tu stwierdzono: „W pewnych przypadkach metody fizycznej i psychologicznej przemocy stosowane przez przesłuchujących wydają się elementem standardowej procedury operacyjnej, wykonywanej przez personel wywiadowczy”. John Sifton, ekspert organizacji Human Rights Watch, tak posumował fakty: „Jak się okazuje, Stany Zjednoczone nie są w stanie kontrolować, co się dzieje w ich więzieniach. Więźniowie przetrzymywani przez władze USA są ofiarami przemocy sankcjonowanej przez system”.
niewinnymi ludźmi. Trzy osoby straciły życie podczas przesłuchań. Amerykański patolog orzekł w tych przypadkach morderstwo. Śledztwo utajniono. Zrezygnowano też z procedury kryminalnej na rzecz dyscyplinarnej. Tylko w bazie Bagram wciąż przebywa 298 więźniów.
„Nielicznych kilku”? W każdym publicznym wystąpieniu Bush i Rumsfeld, po stwierdzeniu, że odczuwają „niesmak” i „rozczarowanie” w związku z tym, co się stało, podkreślają, że było to dzieło „kilku nielicznych”, którzy splamili dobre imię bohaterskich wojsk amerykańskich. Uważany za czołowe pismo intelektualne świata „The New Yorker” z 24 maja informuje w mate-
mają worki na głowach, są traktowani brutalnie, pozbawiani jedzenia i lekarstw, oblewani wodą. Wielu ekspertów uważa, że pod wpływem tortur i przymusu fizycznego więźniowie mogą zeznawać prawdę, ale równie dobrze mogą kłamać”. Tajne porady prawników instruują, że jeśli władze USA rozważają stosowanie metod gwałcących obowiązujący w Ameryce zakaz tortur albo konwencję genewską, to mogą uniknąć odpowiedzialności, argumentując, że uwięzieni znajdują się formalnie w jurysdykcji innych krajów. CIA nie dysponuje personelem wyspecjalizowanym w przesłuchiwaniu, wynajmuje więc podwykonawców. Podwykonawców zwabia się wysokimi gażami. Mogą zarobić trzy razy więcej niż na oficjalnym stanowisku rządowym. Za 18-miesięczny kon-
Przemoc – czy tylko w Iraku? To samo działo się w wielu miejscach w Afganistanie. – Przysięgam na Boga! Te zdjęcia z więzienia w Iraku, które pokazali w telewizji... Oni to samo robili ze mną – opowiada były pułkownik policji afgańskiej Sayed Siddiqui, wypuszczony po 40 dniach, które spędził w kilku więzieniach w Afganistanie. – Przedtem pytali mnie: „Z jakim zwierzęciem chcesz mieć seks? Z krową, osłem, baranem? Co ci mamy przyprowadzić?”. Beczeli, ryczeli, kopali mnie dopóki nie powiedziałem: „Z krową”. Bili mnie, przesłuchiwali rozebranego, robili zdjęcia. „Wiesz, że twoja żona i córka się teraz kurwią?” – pytali. Wsadzali mi palce do odbytnicy. Jeden złapał mnie za penisa i pytał: „A co on taki nieszczęśliwy?”. Kiedy leżałem na podłodze, stawiali mi nogę na karku. Razem z innymi leżeliśmy na brzuchach, nadzy, na podłodze. Skuli nam ręce i nogi. Kopali. Jednym z więźniów był siedemdziesięcio- czy osiemdziesięcioletni starzec. Rozebrali go do naga. Umarł! W Kandaharze trzymali nas po 20–30 w stalowych klatkach. Dawali bardzo mało jedzenia i picia. Musieliśmy się załatwiać do wiadra, było nam wstyd. Żołnierze amerykańscy rzucali w kratki kamieniami i butelkami, jak do małp w zoo, śmiali się. Organizacje praw ludzkich zarejestrowały co najmniej 33 skargi na znęcanie się nad uwięzionymi,
riale autorstwa Seymoura Hersha, że Rumsfeld i jego zastępca ds. wywiadu, Stephen Cambone, w roku 2003 zatwierdzili tajny program zezwalający na stosowanie brutalnych metod w śledztwie: „Z rozmów z kilkoma byłymi i aktualnymi oficerami wywiadu USA wynika, że Pentagon, w wytycznych operacji »Copper Green« zachęcał do stosowania przymusu i upokarzania więźniów irackich, aby zyskać więcej informacji dotyczących powstania”. „The New York Times” z 13 maja: „CIA używała metod przymusu podczas przesłuchań wybranej grupy wyższych przywódców Al-Kaidy. Jednym ze sposobów była technika zwana podtapianiem. Więzień wieszany był głową w dół, przemocą wpychany pod wodę i trzymany aż do momentu, gdy miał wrażenie, iż się topi. Użycie takich metod było dozwolone tajnym regulaminem przesłuchań, zatwierdzonym przez Departament Sprawiedliwości oraz CIA. Ludzie, którzy opowiadają się za takimi technikami przesłuchań, mówią, że nie gwałcą one amerykańskich reguł zakazujących tortur. Metody stosowane przez CIA są tak drastyczne, że kierownictwo FBI nakazało swym agentom trzymać się od tego z daleka. Niektórzy z więźniów
trakt dostają 150 tys. i więcej dolarów. CIA prowadzi sieć więzień na całym świecie, a szczegóły ich dotyczące są ściśle tajne. Dowódca amerykańskich sił zbrojnych w Iraku, gen. Ricardo Sanchez, zezwolił na używanie psów podczas przesłuchań. W swym raporcie gen. Taguba stwierdza, że dowództwo wojskowe w ubiegłym roku czterokrotnie liberalizowało przepisy zezwalające strażnikom więziennym na użycie lethal force (przemocy powodującej śmierć) wobec niezdyscyplinowanych więźniów. Zdecydowana większość uwięzionych nie dysponuje żadnymi informacjami posiadającymi wartość wywiadowczą. Raport Międzynarodowego Czerwonego Krzyża opublikowany przez „The Wall Street Journal” stwierdza, że 70–90 proc. więźniów nie zrobiło niczego złego, ale używa się wobec nich przemocy, a ich rodziny są terroryzowane. Iracka policja wysyła do więzień tych, którzy odmawiają płacenia jej łapówek.
Konwencje i realia Stephen Cambone, zastępca sekretarza obrony USA ds. wywiadu, został wysłany na przesłuchania
13
kongresowe, żeby dezawuować twierdzenia gen. Antonia Taguby, który w styczniu sporządził dla Pentagonu raport o torturowaniu więźniów w Iraku. W oświadczeniu wstępnym Cambone powiedział: – Wszyscy wiedzą, że sekretarz Donald Rumsfeld bardzo poważnie traktuje kwestię przestrzegania konwencji genewskich. Tymczasem tygodnik „Newsweek” pisze o memorandum doradcy prawnego Busha, Alberto Gonzalesa, który stwierdza, że konwencje genewskie są – UWAGA! – „przestarzałe”. „Zakazuje się stosowania przemocy zagrażającej zdrowiu i życiu ludzi, w szczególności okrutnego traktowania i tortur oraz gwałcenia godności osobistej jednostek, w szczególności upokarzania i poniżającego traktowania” (konwencje genewskie).
O co ten krzyk? – Niektórzy ludzie przesadnie reagują na te zdjęcia – stwierdza lider republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów, kongresman Tom DeLay. – Ci, którzy są przeciw wojnie, wykorzystują je do swoich politycznych celów. Senator James Inhofe, republikanin z Oklahomy: – Przypuszczalnie nie tylko ja w tej sali jestem bardziej oburzony wyrażaniem trwogi wobec stosowanych w Iraku metod niż samymi tymi metodami. Ci więźniowie to mordercy, terroryści, powstańcy. Wielu z nich ma prawdopodobnie na rękach amerykańską krew. A my tu jesteśmy tacy zatroskani ich traktowaniem. Rumsfeld – pytany podczas wizyty w Bagdadzie o stosunek do skandalu więziennego – odpowiedział: – Przestałem czytać gazety. ¤¤¤ Nie wystarczy powiedzieć, że historia z torturowaniem jeńców przez siły zbrojne USA rozszerza się. Ona potwornieje! W ogóle nazywanie tego „historią”, „skandalem”, „aferą” to stosowanie określeń nieadekwatnych. W kontekście tej sprawy można snuć refleksje na temat granic człowieczeństwa, zastanawiać się, dlaczego cywilizowana osoba, podlegająca bezwarunkowo rozkazom przełożonych i reprezentująca oficjalnie państwo, które chce być wzorem dla świata, przekształca się w bestię. Warto zastanowić się, do czego prowadzi hołdowanie zasadzie, że cel uświęca środki. Przede wszystkim jednak trzeba głęboko przemyśleć dylemat, komu właściwie i dlaczego nasze władze ślepo i bezkrytycznie zaufały, stawiając do jego dyspozycji życie polskich żołnierzy i godność kraju, lekceważąc polityczny rozsądek i bezpieczeństwo Polski w perspektywie lat. Czy – w świetle ujawnionych faktów – leży w interesie Polski kontynuowanie polityki ślepego zaufania i udzielania aktywnego wsparcia poczynaniom USA oraz reprezentowanej przezeń grupy, mimo że w imię własnych interesów i imperialnych rojeń biorą pod obcas wszystkie te wartości, których symbolem była dotąd Ameryka? Kiedy to się zemści na Polakach – prędzej czy później?! TOMASZ SZTEYER
14
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
W
iek XVI w dziejach Polski to bujne życie szlacheckie, to atmosfera gorących polemik religijnych, gdy z synodu jeżdżono na sejm, z sejmu na synod; gdy ożywcze prądy nauk zaczerpniętych ze Słowa Bożego w niejednym umyśle wywołały bunt przeciwko wypaczeniom chrześcijaństwa. Był to okres, gdy ludzkość przeżyła największy w dziejach przewrót umysłowy i duchowy, a idee i hasła niejednokrotnie przerastały nawet ówczesnych twórców.
Gorące początki Idee szesnastowiecznej reformacji z pewnym opóźnieniem dotarły na ziemie polskie, znajdując wielu zwolenników wśród silnej szlachty i mieszczaństwa. Po ukształtowaniu się lute-
(...), bo otwierał Polakom oczy na wolność chrześcijańską”. Z krytyką ówczesnego chrześcijaństwa wystąpił nieco później Biernat z Lublina. Ojciec piśmiennictwa polskiego odważył się powiedzieć: „W naszym Kościele wszystko zdworzało, a biskupi nam wiarę zelżyli”. Bez lęku głosił też: „Chrystus, moja jedyna nadzieja; ludzkie obrzędy i wymysły znoszę, o ile na chwałę Bożą spadają, ale uważam je za podrzędne wobec przykazań Boskich i Ewangelii, a zbawienie nasze może się bez nich obejść... Nie wszystko, co oni wyklinają i Bóg wyklina, i nie wszystko święte, co oni uświęcają; inaczej sądzi Bóg niż ludzie”. Dostało się i papieżom: „Jeden papież zakazuje (...), inny rozwiązuje, jeden wyklina, drugi uświęca, na co mamy niezliczone przykłady. I cóż za dola nieszczęsna nas
zgodnie z Biblią, była dniem odpoczynku. To bracia czescy przyczynili się do szerzenia nauk biblijnych, a sprzyjały temu tradycje husyckie, krzewiący się w XIV wieku w Małopolsce i na Śląsku ruch waldensów oraz wędrówki anabaptystów uciekających przed prześladowaniami. Odrębny ośrodek teologiczno-naukowy, pozostający poza zasięgiem wszystkich kościołów, stanowiło wpływowe koło naukowe Andrzeja Trzecieskiego. Z czasem tezy dyskusyjne z tajnego koła krakowskiego przeniesiono na synody Kościoła kalwińskiego. Tam spotykały się z żywym oddźwiękiem ze strony radykalnych braci czeskich, którzy już wcześniej zawarli unię z Kościołem kalwińskim. Wielu jego wybitnych przedstawicieli stawało się cichymi sympatykami, a z czasem aktywnymi zwo-
w Węgrowie w 1565 roku dokonano, po uprzednim wyznaniu wiary, pierwszego publicznego chrztu dorosłych przez zanurzenie. Na początku XIX wieku Tadeusz Czacki, zasłużony historyk prawa, rozkopał pod Pińczowem parę grobów braci polskich. Każdy ze zmarłych miał w ręce tabliczkę z napisem: „Scio cui credidi” (wiem, w co uwierzyłem).
Chłód nietolerancji W XVI i XVII wieku niemal w każdym państwie istniała jedna religia panująca (katolicyzm, anglikanizm, kalwinizm, luteranizm). Wyznawcy religii panującej prześladowali wyznawców innych wspólnot, często jako groźnych przeciwników państwa i ustroju, karząc ich wygnaniem, więzieniem, a nierzadko śmiercią. Bra-
Kwiat polskiej reformacji Europa chłonie Polskę. Warto jej więc przypomnieć, że pięć stuleci temu na naszej ziemi zrodził się piękny, narodowy kierunek reformacji – Kościół Braci Polskich. Był to prawdziwy wykwit polskiej tolerancji, który zasilił myśl zachodnioeuropejską. ranizmu i kalwinizmu pewne warstwy społeczne, zwłaszcza drobna szlachta, czuły się zawiedzione. Poglądy protestanckie dotarły na ziemie polskie w momencie, gdy ugrupowania te utraciły już swoje spontaniczne dążenie do całkowitego odrestaurowania nauki chrześcijańskiej, dla której jedynym kryterium jest Pismo Święte. Idee te zastygły w połowie drogi i zamknęły się w ortodoksji, okazując nietolerancję w stosunku do innych wspólnot, które chciały dzieło reformacji poprowadzić dalej. Były to przede wszystkim ugrupowania luterańskie i kalwińskie, które wniosły ogromny wkład w rozwój kultury polskiej, ale nie zawsze w pełni nawiązywały do mentalności i tradycji Polaków. Pełniej dostosowali się do warunków polskich bracia czescy, a wcześniej – ponadnarodowy ruch waldensów, który jednak tylko w nieznacznym stopniu dotarł na ziemie polskie, bowiem już w zarodku został zdławiony. Wszystko to sprawiło, że zrodziła się idea stworzenia kościoła narodowego. Do jego powstania jednak nie doszło, ale częściowym zadośćuczynieniem było – jak powiada A. Brückner – „powstanie domorosłego ugrupowania Braci Polskich”. Na polskim gruncie już w XIV wieku zaczął narastać radykalizm przedreformacyjny. Wielki wpływ wywarły zmiany gospodarczo-społeczne oraz działalność waldensów. Jan Ostroróg występował w swym traktacie „Monumentum pro Reipublicae ordinatione” przeciw wygłaszaniu kazań w obcych językach, dając pierwszeństwo językowi narodowemu, co zdaniem Kościoła kat. przyczyniło się do szerzenia herezji. Ostroróg walczył także przeciw nieuctwu ówczesnego duchowieństwa. Nic dziwnego, że uznano go za „męża rozumnego
chrześcijan, żebyśmy jasnej prawdzie dla dekretów ludzkich przyzwalać nie mieli”. Były to poglądy tak śmiałe, że nic dziwnego, iż „nazwisko jego mgłą się przysłania”. Nie wiadomo, co stało się z Biernatem z Lublina – historia milczy na ten temat.
lennikami nieskrystalizowanego jeszcze ugrupowania religijnego. Różnice zdań zaczęły się zarysowywać coraz wyraźniej. Sympatyków skupiał wokół siebie także litewski delegat, Piotr z Goniądza, który potępił chrzest niemowląt, twierdząc, że nie ma on uzasadnienia w Piśmie Świętym ani w praktykach wczesnochrześcijańskich. W 1558 roku wystąpił z tym oficjalnie na synodzie w Brześciu, zdobywając jawnych zwolenników. Ponieważ ich liczba rosła, zaczęto myśleć o zorganizowaniu nowego kościoła. Oprócz
cia polscy jako pierwsi i jedyni w tym czasie wystąpili z nauką, że każdy człowiek może wierzyć w to, co mu najbardziej odpowiada. Uważali, że nikt (ani osoby prywatne, ani władza państwowa) nie ma prawa przymuszać do wyznawania jakiejś religii. Z tej nauki wynikał jeszcze inny, niesłychanie ważny pogląd. W owych czasach, gdy sprawy państwa i Kościoła były ze sobą ściśle połączone, bracia polscy wystąpili z rewolucyjnym wprost żądaniem oddzielenia władzy świeckiej od duchowej. „Inny przedmiot, inny sposób kierowania – pisał
Jan Matejko – Złoty wiek literatury w XVI w. Reformacja. Przewaga katolicyzmu. Centralną postacią jest Jan Kochanowski, obok – po prawej stronie – Mikołaj Rej. Na górze – po prawej – Stanisław Hozjusz, biskup warmiński, kardynał, przywódca polskiego Kościoła kontrreformacyjnego
Zasiane ziarno zakiełkowało jednak na ziemi polskiej wraz z pojawieniem się na Śląsku w końcu XV w. gmin braci czeskich. Był to odłam, który pozostawał pod silnym wpływem waldensów – prawdziwych spadkobierców Kościoła wczesnochrześcijańskiego. Bracia czescy uznawali Pismo Święte za jedyną regułę wiary i życia, a chrzest przyjmowali świadomie. Świętowali Wieczerzę Pańską jako pamiątkę ofiary Chrystusa, a radykałowie praktykowali nawet obrządek pokory (umywanie nóg). Sobota,
kwestii chrztu przedmiotem rozważań były także zagadnienia chrystologiczne i społeczne. Do ostatecznego podziału doszło na synodzie pińczowskim w 1562 roku. W wyniku dyskusji na sejmie piotrkowskim w 1565 roku powołano do życia Polski Mniejszy Kościół (Ecclesia Poloniae Minor Reformata). Kościół ten zaczął się dynamicznie rozwijać i znajdował wyznawców również wśród tych, którzy odznaczali się znakomitym wykształceniem i piastowanymi urzędami. Na synodzie
Samuel Przypkowski – sprawiają, że obie władze nie mogą sobie wchodzić w drogę”. Wynikało to wyraźnie z nauczania Chrystusa: „Oddawajcie więc, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co Bożego, Bogu” (Mt 22. 21). Początkowo niektórzy przywódcy braci polskich wysuwali nawet postulat zniesienia pańszczyzny i poddaństwa. Zwyciężył jednak pogląd umiarkowany, w wyniku którego odstąpiono od zakazu korzystania z cudzej pracy i posiadania poddanych. Starano się jednak nie przeciążać
poddanych pracą pańszczyźnianą ani nie obarczać nadmiernymi daninami. Ten wspaniały kwiat polskiej reformacji wyrósł za wcześnie. Przerastał epokę i nie miał warunków do dalszego rozwoju. Został ścięty przez chłód nietolerancji zarówno ze strony katolicyzmu, jak i Kościołów protestanckich. Negatywny wpływ na poglądy religijne tego kierunku reformacji mieli zwolennicy arianizmu zachodniego (Jerzy Blandrata, Faust Socyn i inni), na tyle zręczni dyplomaci w realizacji swoich poglądów, że rozwój biblijnego ruchu skierowali na boczny tor jałowych sporów, a w konsekwencji doprowadzili do jego rozbicia i osłabienia. W XVII wieku zaczęły dominować poglądy unitariańskie. Zrezygnowano też z chrztu wiary przez zanurzenie. Nie zdołano jednak zahamować procesu reformacji, powrotu do Biblii i kultywowania chrztu wiary. Raków i inne ośrodki braci polskich znane były w całej Europie jako centra nauki i kultury. Tu drukowano najważniejsze dzieła. W czasach, gdy zmierzająca do upadku Rzeczpospolita szlachecka coraz bardziej traciła kontakt z postępowymi prądami naukowymi i kulturalnymi za granicą, bracia polscy łączność tę wznowili. Jednak pod koniec XVI wieku zaczął się okres bardzo trudny dla braci polskich, a z ambon coraz częściej padały wezwania do palenia zborów. Z wściekłością atakowano duchownych, którzy mieli odwagę pokazać się w mieście. Złapanych bito, wleczono po ulicach wśród kpin, nierzadko wrzucano do rzek, parodiując chrzest przez zanurzenie. Zdarzały się też wypadki śmierci męczeńskiej. W 1638 roku na skutek wyroku sejmowego zamknięto Akademię Rakowską. Płonęły dwory szlacheckie braci polskich i ulegał rozgrabieniu ich majątek. W czerwcu 1656 roku pod Warszawą król Jan Kazimierz złożył śluby o wypędzeniu arian z Polski. Sejm, który dwa lata później zebrał się w Warszawie, nakazał, aby bracia polscy, którzy nie przejdą na katolicyzm, opuścili kraj. Sejm dał im trzy lata (czas ten skrócono później do dwóch lat) na sprzedanie majątków i załatwienie swoich spraw. Za wyznawanie i krzewienie idei braci polskich groziła kara śmierci. Donosicielowi, który wskazał praktykującego arianina, przyznawano prawo do połowy jego majątku. Niestety, haniebny edykt o banicji arian, będący plamą na opinii państwa bez stosów, do dziś nie został odwołany. Dla braci polskich rozpoczął się okres tułaczki. Szlak wygnańców prowadził do różnych krajów. Utraciliśmy ludzi, którzy byli prawdziwą solą ziemi polskiej. Niektórzy z nich szukali schronienia w ościennych krajach, inni ruszyli dalej, na Zachód. W drugiej połowie XVII wieku spotykamy ich w Holandii, Niemczech, Francji i Anglii. Na obczyźnie trzymali się razem i pieczołowicie pielęgnowali język polski. Wnieśli ogromny wkład w rozwój kultury i cywilizacji europejskiej. Zyskały inne kraje, a straciła Polska – biedna, głupia, wkrótce rozebrana przez zaborców, ale katolicka. STANISŁAW NIMICZ
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r.
MITY KOŚCIOŁA
Tron we krwi Historia Kościoła katolickiego ocieka krwią, skandalami oraz walkami o władzę i wpływy. Oto zaledwie mały wycinek z życia „wyższych sfer” Kościoła. Konklawe w 1378 r. było krwawe, bo na ulicach Rzymu toczyły się walki między zwolennikami różnych stronnictw kardynalskich. Po śmierci Grzegorza XI papieżem został wybrany jeden z pracowników kurii rzymskiej, który nigdy nie przyjął wyższych
święceń kapłańskich. Jak się później okazało, był nie tylko ignorantem w sprawach wiary i Kościoła, ale także człowiekiem niespełna rozumu. Zaraz po nałożeniu tiary Urban VI (ryc. powyżej) ogłosił, że z powodzeniem zastąpi Boga Najwyższego. Chwilę później uznał, że kardynałem może zostać tylko ten, kto w swych stajniach posiada minimum sto koni, to znaczy jest bogaty. Jego Świątobliwość całymi dniami bawił się i pił do upadłego, głosząc, że wesoła zabawa jest głównym celem gorliwej wiary. Widząc, co się dzieje, jedenastu kardynałów o sympatiach profrancuskich wymknęło się z Rzymu
J
i orzekło, że Urban VI został wybrany nielegalnie. Argumentowano, że konklawe działało pod silną presją walk toczących się na ulicach Rzymu i nie dokonało wolnego wyboru. Buntownicy wybrali na papieski tron Roberta, kardynała Genewy. Przylgnęło do niego miano rzeźnik z Ceseny, gdyż z jego rozkazu zamordowano tam trzy tysiące kobiet i dzieci, które ośmieliły się protestować przeciwko gwałtom dokonanym na sześćdziesięciu kobietach przez podległych mu żołnierzy. Urban VI, który uważał się za jedynego legalnego władcę Kościoła, ekskomunikował Roberta, czyli Klemensa VII. Ten w odpowiedzi ekskomunikował swojego przeciwnika i tak zaczął się w historii Kościoła okres zwany wielką schizmą. Świat chrześcijański miał odtąd dwóch papieży: Urban VI miał siedzibę w Rzymie, a Klemens VII w Awinionie. Pozostałych kościelnych notabli – tak na wszelki wypadek – Urban VI wtrącił do lochów, aby nie stanowili zagrożenia. Zwolennicy Klemensa VII liczyli na to, że Urban VI wypowie mu wojnę, podczas której uda się im zgładzić szalonego papieża. Przeliczyli się, bowiem Urbanowi VI wcale nie przeszkadzało istnienie konkurenta. Twierdził on, że królestwo Boże jest ogromne, a ludzie tak grzeszni, że pracy wystarczy dla dwóch świętych Piotrów! Klemens VII czekał więc na naturalne rozwiązanie problemu, czyli śmierć konkurenta. Ta taktyka okazała się
eszcze jedno pogańskie święto bez skru pułów przywłaszczone przez Kościół katolicki. Zazielenione łąki, kwitnące drzewa i wiosna w pełni – oto nieodłączna sceneria Zielonych Świątek. Dzień ten – oficjalnie zwany Dniem Zesłania Ducha Świętego – obchodzony jest siedem tygodni po świętach Zmartwychwstania. W tradycji ludowej znany jest jako Zielone Świątki, co ma związek ze zwyczajem przybierania domów zielenią. Po Bożym Narodzeniu i Wielkanocy jest to największa uroczystość chrześcijaństwa. Zielone Świątki uchodziły za święto rolników i pasterzy i mają wielowiekową tradycję sięgającą czasów... pogańskich. Owo pradawne święto pogańskie – tzw. Stado – miało symbolizować przyjście wiosny, dlatego też w dawnych wiekach obchodzono je bardzo radośnie. Kościół najpierw zwalczał pogańskie obyczaje (m.in. wierzono, że dzień Zielonych Świątek sprzyja czarom), ale w końcu „zaadaptował” je (jak wiele innych) na święto... katolickie. Jak pisze Zbigniew Kuchowicz, „(...) w dniu tym zarówno po wsiach, jak i w miastach zdobiono zielenią chaty, dwory, kamienice, kościoły. Zielone gałęzie zatykano za
jednak błędna, bowiem szalony Urban VI, zanim przeniósł się do wieczności, zdążył mianować sporą liczbę kardynałów, a ci wcale nie myśleli rezygnować wraz z jego śmiercią z przywilejów i beztroskiego życia. Po śmierci Urbana VI, 2 listopada 1389 roku, wybrali więc kolejnego papieża, którym został kardynał Piotr Tomacelli, czyli Bonifacy IX (ryc. po prawej). Teraz z kolei on czekał na śmierć Klemensa VII i kiedy się wreszcie doczekał, okazało się, że kardynałowie awiniońscy wybrali swojego papieża – Benedykta XIII. Kiedy w zaświaty przeniósł się z kolei Bonifacy, na jego następcę wybrano Innocentego VII, a po jego śmierci Grzegorza XII. Kołomyjka z pa-
W sytuacji wielce kompromitującej papiestwo na arenę wkroczył papieski legat Baltazar Cossa i zaproponował Aleksandrowi V tajne rozmowy. Był to człowiek, który naprawdę wiedział, jak rozwiązać problem, bowiem przez całe lata był piratem na Morzu Śródziemnym i wszelkie spory o władzę potrafił przecinać niezwykle skutecznie. Trafił do Watykanu, gdy doszedł do wniosku, że łatwiej i bezpieczniej jest tam zbić fortunę niż na morzu. Za zaoszczędzone pieniądze kupił sobie tytuł kardynała, a następnie stanowisko legata. Inwestycja w siebie okazała się niezwykle trafiona i przynosiła kolosalne zyski. Jednak nie takie, jakie miał papież. Pirat Cossa postanowił więc iść dalej i zostać... namiestnikiem Boga na ziemi! Pierwszym poczynionym przez niego krokiem w tym kierunku była wspólna kolacja z Aleksandrem V. Była krótka i musiała być niezwykle burzliwa, bo papież jej nie
Pałac papieski w Awinionie
pieżami trwała do czasu, aż doszło do buntu kardynałów – 25 marca 1409 roku zwołali oni synod w Pizie, który zgodnie potępił papieski duet, uznał ich za odszczepieńców i heretyków i powołał na tron wspólnego papieża. I tak rozpoczął panowanie Aleksander V.
przeżył. Tego samego dnia śmiertelnie zachorowało także kilku kardynałów, a ci, którzy pozostali przy życiu, natychmiast na papieskim tronie posadzili legata. Przybrał imię Jana XXIII (nie należy go mylić z Janem XXIII wybranym legalnie w latach 1958–1963).
Zielone Świątki drzwi i obrazy, tatarakiem wysypywano ścieżki i podłogi. Zdobienie domostw przybierało niekiedy tak wielkie rozmiary, że oszczędniejsi feudałowie, w trosce o swoje lasy, zabraniali po prostu majenia. Jeśli chodzi o środowiska wielkomiejskie, to w dniu tym czeladź i studenci urządzali wyprawy do pobliskich wiosek; urozmaicano je sobie tańcami, śpiewami, biegami”. Zwyczaj ten w niektórych wiejskich rejonach jest kultywowany do dzisiaj: zdobi się zielenią kościoły i domy, wysypuje tatarakiem i kwiatami podłogi, zatyka młode zielone brzózki przy drzwiach, przystraja się też furtki i bramy wjazdowe lipą, czeremchą, a pęki tataraku i bzu umieszcza w kątach mieszkania lub ustawia w formie bukietów w wazonach. Do chwili obecnej żywe są zwyczaje oprowadzania wołu ze słomianą kukłą na grzbiecie (Podlasie) czy wybór „króla pasterzy” (Kujawy). W Karpatach gałęzią świerkową okadzano żyto na polu, trzy razy
obchodząc je w pierwszy dzień Zielonych Świątek, aby dobrze rosło. Na Śląsku urządzano konne wyścigi. Bardzo pięknie opisała to święto nasza narodowa poetka, Maria Konopnicka: Nasza izba umajona, Tatarakiem obstawiona, Tatarakiem, wodną trzciną I czeremchą, i kaliną Zielone Święta! La, la, la, la! Zielone Święta! La, la, la, la! Maju, maju, świeży gaju, Pachniesz ty dziś w całym kraju! Niosą chłopcy gałązeczki, Wiją wianki panieneczki... Wierni chcą odtworzyć nastrój i atmosferę dni, w których Chrystus spełnił obietnicę daną Apostołom i w postaci widzialnej ognistych języków zesłał Pocieszyciela. Elementem wspólnotowego przeżywania Zielonych Świątek jest pogańska sobótka zielonoświątkowa. Zwyczaj „palenia sobótek” podczas obu dni Zielonych
15
Tak dotarliśmy do 1410 roku, kiedy to Jan XXIII przy poparciu władców włoskich ksiąstewek ruszył na swych konkurentów. Przez czternaście lat trwała wojna papieży na śmierć i życie. W ruch poszły nie tylko miecze, ale także wszelkie inne dostępne środki, łącznie z heretyckimi zmianami w zasadach funkcjonowania Kościoła. Haniebną wojnę przerwała choroba Grzegorza XII i śmierć Jana XXIII. Na placu boju pozostał jedynie Benedykt XIII. Ten starzec (ponad dziewięćdziesiąt lat), pozbawiony już sił i środków, został usunięty przez kolegium kardynalskie z papieskiego tronu, na który powołano papieża Marcina V. Niestety, Watykan nie zaznał spokoju, bo Benedykt XIII nie chciał oddać tiary i zachował ją do ostatniego tchnienia – do dnia 23 marca 1423 roku. Dopiero od tej daty dochody Kościoła zaczęły wędrować tylko do jednej przepastnej kieszeni. Trwająca przez prawie cztery dziesięciolecia walka o władzę i pieniądze przyniosła Kościołowi wielką hańbę – nie jedyną, niestety, w historii tej czysto ludzkiej instytucji. Odtąd skandale skrywane są pod peleryną jednego „papieskiego autorytetu”. KRYSTYNA POTOCKA
Świąt szczególnie w Małopolsce zachował się do dnia dzisiejszego. Uroczyste obchody Zielonych Świątek urządzano nie tylko na wsiach, ale również w dużych miastach. Maria Bogucka („Życie codzienne w Gdańsku w XVI–XVII w.”) omawia organizację imprez, w których brali udział młodzieńcy ze szlachetnych rodzin, podziwiani przez tłum mieszczan: „Centralny punkt uroczystości stanowiły zawody łucznicze oraz wybór »majowego grafa«, który zostawał królem obchodów i otrzymywał jako odznakę spleciony z zieleni i świeżych kwiatów wieniec. Za ową godność trzeba było jednak słono zapłacić – graf majowy pokrywał koszty uczty czekającej na radę i innych wytwornych uczestników zabawy na ratuszu lub we Dworze Artusa”. Do dzisiaj zachowały się przysłowia przepowiadające pogodę i zbiory: Jeżeli w Świątki deszcz pada, wielką biedę zapowiada; Na św. Ducha w polu otucha; Do św. Ducha nie zdejmuj kożucha; Mokre Zielone Świątki dają tłuste Boże Narodzenie. Księża cieszą się, bo ludziska walą do kościoła, dają na tacę, a zgodnie z innym przysłowiem – w Zielone Świątki są najlepsze wziątki. ZOSIA WITKOWSKA
16
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r.
CZUCIE I WIARA
Biblia czy papież? Zgodnie z uchwałami Soboru Watykańskiego I i II – nikt nie może poddać w wątpliwość urzędu nauczycielskiego Kościoła rzymskiego. Tylko jego hierarchia może interpretować Biblię, zaś parafianie muszą przyjąć tę interpretację jako pochodzącą od Boga i okazać ślepe posłuszeństwo, gdy papież przemawia w sprawach wiary i moralności. Pius IX na soborze w 1870 roku groźbą i szantażem wymusił dogmat o nieomylności papieskiej. Kardynał katolicki J.H. Newman napisał wtedy o papiestwie: „Doczekaliśmy się szczytu tyranii”(1). Ten sam papież w encyklice „Quanta cura” zawarł „Indeks błędów”, stwierdzając, że „doktryny czy brednie w obronie swobód sumienia to absurd i najzaraźliwszy błąd, straszliwa plaga, której należy się wystrzegać jak ognia”(2). Znamienne, że Jan Paweł II polecił niedawno beatyfikować tego papieża... Katechizmy wydane przed 1870 rokiem mówiły, że papież – bez względu na okoliczności – jest tak omylny, jak każdy człowiek. Ilustruje to odpowiedź biskupa Purcella na sugestię protestantów, że Kościół rzymski de facto uznaje papieża za nieomylnego. Napisał on w 1837 roku: „Żaden inteligentny katolik nie wierzy w nieomylność papieża. Także ja i wszyscy bracia w Chrystusie, których znam, nie wierzą w to. Katolik wierzy, że papież jest podatny na błąd, jak wszyscy ludzie. Człowiek jest człowiekiem, nie ma zaś nieomylnego człowieka, czy to w sprawach doktrynalnych, czy moralnych”(3). Zdanie to biskup Purcell musiał zmienić w 1870 roku, kiedy papież Pius IX presją i intrygą wymusił ten nowy i bezprecedensowy dogmat na uczestnikach Soboru Watykańskiego I. Michael Walsh
W
napisał: „Autorytet papieski w jego obecnej formie wraz z doktryną o nieomylności papieskiej nie ma potwierdzenia, nawet w teorii, ani u wczesnych papieży, ani wśród chrześcijan przez pierwszych 500 lat chrześcijaństwa”(4). Roszczenia do jakiejkolwiek papieskiej nieomylności rozbijają się o liczne błędy popełnione przez papieży, którzy zaprzeczali sobie nawzajem, a nawet stawali po stronie herezji. Oto tylko niektóre przykłady: Marcelin (296–304) popełnił bałwochwalstwo, składając ofiarę w świątyni rzymskiej bogini Westy. Papież Liberiusz (352–366) przyjął arianizm, odrzucając boskość Chrystusa; Zosimus (417–418) stanął po stronie Pelagiusza; Honoriusz I (625–638) okazał przychylność monotelitom, za co został pośmiertnie ekskomunikowany. Wigiliusz (537–555) wziął stronę monofizytów, a Grzegorz I (590–604) nazwał antychrystem tego, kto przywłaszczyłby sobie tytuł biskupa powszechnego, co uczynił papież Bonifacy III (607–608). Eugeniusz IV (1431–1447) zgodził się na przywrócenie w Czechach Wieczerzy Pańskiej pod postacią wina, podczas gdy Pius II (1458) zgromił ten zwyczaj. Papież Hadrian II (867–872) uznawał śluby cywilne, zaś Pius VII (1800–1823) potępił je. Sykstus V (1585–1590) pochwalił drukowanie i czytanie Pisma Świętego, natomiast Pius VII zganił tych, którzy
1945 roku w Nag Hammadi (ok. 450 km na południe od Kairu) dwóch arabskich wieśniaków odkryło kolekcję 12 oprawionych w skórę papirusowych kodeksów, zawierających 52 gnostyckie pisma przetłumaczone z greckiego na koptyjski. Pochodzą one z 350–400 r. n.e. Odkryciu to warzyszyło wiele intryg, włącznie z morder stwem, czarnorynkowymi machlojkami i zniknięciem niektórych zwojów. Pisma z Nag Hammadi rzuciły wiele światła na mistyczne nauki, które w II i III wieku przeniknęły niektóre segmenty chrześcijaństwa – w dużej mierze na fali ruchu monastycznego (pustelniczo-klasztornego), który uformował chrześcijańską wersję mistycyzmu, jakiemu hołdowali gnostycy. Znamienne, że to samo Nag Hammadi, w którym odkryto bibliotekę gnostyków, było kolebką monastycyzmu. W Nag Hammadi znaleziono kilka ksiąg, które nosiły chrześcijańskie tytuły, np.: „Ewangelia Tomasza”, „Ewangelia Filipa”, „Dzieje Piotra i Dwunastu Apostołów”. Powstały one sto lub więcej lat po Ewangeliach Nowego Testamentu, a nazywa się je pseudoepigrafami, gdyż ich autorzy przybrali imiona apostołów, aby łatwiej dotrzeć ze swoim gnostyckim przesłaniem do chrześcijan. Ci bowiem nie uznawali za natchnione pism, które nie wyszły spod ręki apostołów.
je czytają. Klemens XIV (1767–1774) zniósł zakon jezuitów, zaś Pius VII przywrócił go. Eugeniusz IV potępił Joannę d’Arc, skazując ją na spalenie jako czarownicę, zaś Pius X (1903–1914) beatyfikował ją, a Benedykt XV (1914–1922) nawet kanonizował. Urban VIII (1623–1644) zagroził torturami i śmiercią Galileuszowi, jeśli nie odwoła teorii heliocentryzmu, zaś w 1992 roku Watykan przyznał, że Ziemia jednak kręci się wokół Słońca.
Pius XII (1876–1958) stwierdził, że ludzie wywodzą się od wspólnego przodka, Adama, zaś Jan Paweł II poparł teorię ewolucji, według której człowiek biologicznie wywodzi się z niższych form życia. Historia dowodzi ponad wszelką wątpliwość, że papieże są tylko ludźmi i błądzą; także wtedy, gdy wypowiadają się ex cathedra w sprawach wiary. Katolicki historyk Gary Wills napisał: „Katolicy zapomnieli o starym, dobrym nawyku przypominania sobie nawzajem o grzeszności papieży. Autorzy scen Sądu Ostatecznego, na przykład Andre Orcagna (ok. 1308–1368), malowali osobę
z papieską tiarą w ogniu piekielnym, ukazując papieża jako potępionego na wieki grzesznika. Było to nie tylko rzeczą powszechną, ale i lekcją wiary, nie zaś atakiem na nią. Papież może być autorytatywny w swoim urzędzie, ale jako człowiek jest upadły i grzeszny jak wszyscy ludzie”(5). Niektórzy papieże sami zaprzeczali temu, jakoby biskupi Rzymu byli nieomylni(6). Jan XXII w bulli Qui quorundam z 1324 roku, ogłosił że doktryna o nieomylności papieskiej jest „dziełem diabła”, zaś papież Hadrian VI napisał: „Nie ma wątpliwości, co do tego, że papież może błądzić w sprawach wiary. Czyni to, kiedy naucza herezji za pośrednictwem osądu lub dekretu. Faktycznie, wielu papieży było heretykami”(7). To, że papieże byli heretykami, nawet w świetle teologii katolickiej podważa doktrynę o sukcesji apostolskiej, gdyż – zgodnie z rzymskokatolickim prawem kanonicznym – herezja wymaga ekskomuniki, zaś ekskomunikowany nie może być członkiem Kościoła, a tym bardziej jego głową! Mimo to ostatni sobór kościoła rzymskiego (Vaticanum II) potwierdził dogmat o nieomylności papieża, nakazując poddanym przyjąć go bez powątpiewania. Sam apostoł Piotr zaparł się Pana Jezusa trzykrotnie, dowodząc, że myli się „w sprawach wiary i moralności”. Piotr, nawet gdyby był pierwszym biskupem Rzymu (na co nic nie wskazuje), nie mógł przekazać swoim sukcesorom tego, czego sam nie posiadał – nieomylności. Nieomylny
jest tylko Bóg. Biblia – Słowo Boże – nie pozostawia co do tego wątpliwości (zob. Rz 3. 9–12). Dlatego żaden z proroków, patriarchów czy apostołów nie uzurpował sobie tego, co papiestwo. Apostoł Paweł napisał, że każde nauczanie w sprawach duchowych, nawet jego własne, musi podlegać ewaluacji w oparciu o Biblię (Gal 1. 8). Apostoł Jan zalecił szczególną ostrożność wobec każdego, kto twierdzi, iż przemawia w imieniu Boga: „Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat” (1 J 4. 1). Miarą prawdy dla wczesnego Kościoła było Pismo Święte. Dlatego też, kiedy Piotr wygłosił swoją opinię podczas soboru jerozolimskiego, prowadzący zgromadzenie Jakub przyjął ją dopiero wtedy, gdy ostała się w konfrontacji ze Słowem Bożym (Dz 15. 15). Berejczycy otrzymali pochwałę nie dlatego, że bezkrytycznie przyjęli słowa Pawła, lecz dlatego, że „przyjęli oni Słowo z całą gotowością i codziennie badali Pisma, czy tak się rzeczy mają” (Dz 17. 10). JD PRZYPISY: 1. Cyt. za: Gary Wills, Papal Sin, New York: Doubleday, 2000, s. 44; 2. Encyclical Letter, Pius IX, 15 sierpnia 1854; 3. Campbell and Purcell, Debate on the Roman Catholic Religion, Nashville: McQuiddy Printing Co., 1914, s. 26–27; cyt. za: ibid., s. 70; 4. Michael Walsh, An Illustrated History of the Popes: Saint Peter to John Paul II, New York: St. Martin’s Press, 1980, s. 9; 5. Gary Wills, Papal Sin, New York: Doubleday, 2000, s. 1; 6. Np. Wigiliusz (537–555), Klemens IV (1265–1268), Grzegorz XI (1370–1378), Hadrian VI (1522–1523), Paweł IV (1555–1559), Innocenty III (1198–1216); 7. Peter de Rosa, Vicars of Christ: The Dark Side of the Papacy, Crown Publishers, 1988, s. 104.
Ewangelia według Tomasza Najbardziej znaną księgą z Nag Hammadi jest „Ewangelia Tomasza”, która przetrwała w koptyjskiej kopii z IV wieku. Mimo że jej autor podszywa się pod apostoła Tomasza, powstała ona dopiero w połowie II wieku n.e. Jej autor przytacza 114 wypowiedzi, które przypisuje Jezusowi. Czy rzeczywiście wyszły one od Jezusa? Ze względu na to, że trzecia część tych cytatów pochodzi z nowotestamentowych Ewangelii, niektórzy gotowi są ją zaakceptować jako natchnioną, tym bardziej że jedna trzecia zawartych w niej wypowiedzi nie zaprzecza słowom Jezusa, choć wyczuwa się w nich wpływ gnostycki. Reszta cytatów nie ma prawie nic wspólnego z Jezusem, jakiego znamy z Nowego Testamentu. Niektóre z tych wypowiedzi zawierają sprzeczne z Pismem Świętym idee, na przykład popularyzujące panteizm: „Rozłup drewno; ja tam jestem. Podnieś kamień, a znajdziesz mnie tam”. „Ewangelia Tomasza” kończy się słowami: „Niech Maria odejdzie od nas, bo kobiety nie są godne życia”. Jej autor wkłada w usta Jezusa także takie antyfeministyczne
słowa: „Zaprawdę poprowadzę ją i uczynię mężczyzną, aby i ona mogła stać się żywym duchem, podobnie jak wy, mężowie. Albowiem każda kobieta, która czyni siebie mężczyzną, wejdzie to królestwa niebiańskiego”. Powyższe wypowiedzi są sprzeczne ze stosunkiem Jezusa do kobiet, natomiast zbieżne z rozumieniem niektórych gnostyków. „Ewangelia Tomasza”, choć odkryta dopiero w 1945 roku, znana była ze wzmianek w pismach pisarzy wczesnochrześcijańskich, którzy przestrzegali przed zawartymi tam treściami. Odkrycie jej w 1945 roku pozwoliło nam zrozumieć przyczynę tych obaw. Takie pisma jak „Ewangelia Tomasza” nie zostały wykluczone z kanonu Nowego Testamentu przez Kościół – one wyeliminowały się same. Kościół wczesnochrześcijański nie wybierał dokumentów, które miały wejść do kanonu NT, a jedynie zatwierdzał te, które miały autorytet wśród pokoleń chrześcijan. Nie jest prawdą, że Kościół wyłączył z kanonu Nowego Testamentu pisma gnostyckie, a zachował te, które mu pasowały. To tak, jakby uważać, że potrzebne jest oświadczenie ministra sztuki, iż
Michał Anioł czy Rembrandt to wielcy malarze! To przecież ich dzieła zapewniły im w oczach pokoleń taką opinię. Podobnie było z księgami, które weszły do kanonu Nowego Testamentu. W czasie soborów zatwierdzono jedynie te pisma, które od wielu pokoleń cieszyły się opinią natchnionych. Księgi nowotestamentowe mają za sobą wsparcie tysięcy wczesnych manuskryptów oraz liczne odkrycia archeologiczne, w przeciwieństwie do takich „ewangelii” jak „Ewangelia Wodnika”, „Ewangelia Tomasza” czy „Księga Mormona”. W sprawach duchowych w dalszym ciągu najlepiej obrać zasadę takich reformatorów jak William Tyndale: sola Scriptura (tylko Biblia). Apostoł Piotr napisał: „Nie za wymyślonymi bowiem mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale nauczaliśmy jako naoczni świadkowie Jego wielkości” (2 P 1. 16). „To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce” (1 J 1.). ALFRED J. PALLA
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r.
W
edług Księgi Jozuego, Izraelici zajęli Kanaan w wyniku serii błyskawicznych akcji mi litarnych. Jedną z bitew stoczono o miasto Aj. Wykopaliska w tym miej scu dostarczają świadectw sprzecznych z opisem biblijnym. Miasto Aj jako drugie, po Jerychu, zostało wymienione w opowieści o podboju Kanaanu (Joz 7. i 8.). Jego ruiny odnaleziono w odległości 16 km od Jerycha i ponad tysiąc metrów powyżej niego.
mężczyzn i kobiet było 12 tys., sami mieszkańcy Aj”. (Joz 8. 25–29). Spośród licznych ekspedycji archeologicznych badających ruiny Aj tylko J. Garstang z Uniwersytetu w Liverpoolu utrzymywał, że dysponuje dowodami potwierdzającymi opowieść biblijną. Jednak jego wnioski okazały się błędne, a ceramiki, na którą się powoływał, nikt nigdy nie widział. Tak wcześniejsze, jak i późniejsze badania wykopaliskowe – pomimo bogactwa szczegółów
NIEŚWIĘTE PISMO
Aj, jaj, jaj... Według relacji biblijnej, pierwsza próba zdobycia Aj zakończyła się klęską. Poległo 36 Izraelitów, a „serce ludu stopniało jak woda”. Naczelny wódz i kapłan, Jozue, rozdarł swoje szaty i do wieczora leżał przed Arką Przymierza, by wsłuchać się w głos Jahwe i poznać przyczynę klęski. Rankiem polecił rzucać święte losy. Metodą eliminacji ustalono, że winnym nieszczęścia jest niejaki Achan, który przywłaszczył sobie z Jerycha – jako łup wojenny – płaszcz, 200 sykli srebra (ok. 2 kg) oraz sztabę złota, po czym zakopał je w tajemnicy w swoim namiocie, ściągając tym samym gniew Jahwe na cały lud. Świętokradcę Achana, a z nim „jego synów i córki, jego woły, osły i owce, namiot i całe jego mienie” zaprowadzono do doliny Achor, gdzie ukamienował i spalił ich „cały Izrael” (Joz 7. 11–26). Jozue ponownie zorganizował wyprawę i – zastosowawszy fortel wojskowy – zdobył Aj. Tamtejszego króla powieszono, a jego zwłoki porzucono u bramy miasta, które puszczono z dymem „Wszystkich poległych w owym dniu
W
ybór poglądów i drogi życiowej innej niż przeciętna skazuje na samotność. Z drugiej strony tylko jed nostki, które decydują się na taki wy bór, dojrzały do tego, aby postawić na indywidualne decyzje. Jesteśmy gatunkiem zwierząt o naturze społecznej: nikt nie może żyć ani rozwijać się w samotności. Zresztą ten proces uspołeczniania i współzależności nabiera rozpędu – coraz mniej rzeczy na własny użytek produkujemy sami, więc skazani jesteśmy na korzystanie z pracy i usług innych. Z drugiej strony wzmaga się potrzeba indywidualizacji, powolnego przejmowania kontroli nad własnym życiem i kształtowania go według jednostkowych potrzeb i upodobań. To już nie rodzice decydują o naszych zawodach czy małżeństwach, jak to było w zwyczaju jeszcze przed kilkoma pokoleniami. Rozwój indywidualnych potrzeb nasila się wraz z upowszechnieniem wykształcenia i rozwojem dobrobytu: tylko ludzie świadomi siebie i zaspokojeni przynajmniej w zakresie potrzeb podstawowych są skłonni myśleć o tym, jak być szczęśliwymi i spełnionymi.
i obrazowości opowieści – dyskredytują biblijną wersję jako relację historyczną. W latach 1933–1935 kopiec w Aj (Et-Tell) był badany przez zespół francuski, a w latach 1964–1976 przez zespół amerykański, którym kierował J.A. Callaway. Stwierdzono, że miasto Aj
Płonące Aj
W świecie religijnym dominuje mentalność grupy. Członkostwo w organizacji (najlepiej tej większościowej) zaspokaja potrzebę przynależności, daje poczucie bezpieczeństwa i przekonanie, że jest się na słusznej drodze. Ale co zrobić, gdy pojawiają się wątpliwości, a du-
ŻYCIE PO RELIGII
Poza stadem chowni i „współbracia” nie potrafią odpowiedzieć na nasze pytania? Co począć, gdy pozwoliliśmy sobie na luksus niezależnego myślenia? Przede wszystkim nie jest to powód do paniki. Raczej do radości. Znaczy to, że wchodzimy w nowy etap życia, że nie wystarczają nam niesprawdzone opowiastki i poczucie wartości czerpane z zewnątrz, a nie z naszego wnętrza. Droga niezależności wymaga większej odwagi, ale – mimo doświadczanych przeciwności – zawsze jest opłacalna, bo decydując się na wybory zgodne z własnymi przekonaniami, wzmacniamy własną osobowość.
SZKIEŁKO I OKO założone zostało około 3000 roku p.n.e., a zniszczeniu uległo około roku 2400 p.n.e, czyli 1200 lat przed Jozuem (zajęcie przez Izraelitów Kanaanu datuje się obecnie na 1250 r. p.n.e.). Zasiedlono je ponownie ok. 1200 r. p.n.e., kiedy to zbudowano na jego gruzach niewielką osadę bez fortyfikacji. Aj nie było więc zamieszkane od 2400 do 1200 r. p.n.e. Nadto w okresie swojego rozkwitu zajmowało ok. 2,5 ha powierzchni, a więc mogło liczyć najwyżej 1000 mieszkańców. Tymczasem w Biblii mowa jest o 12 tys. mieszkańców pobitych przez 30 tys. Izraelitów. Nawet Y. Yadin, wybitny archeolog izraelski i obrońca Biblii, musiał przyznać, że „(...)dowody archeologiczne z Aj stoją w sprzeczności z opowiadaniem biblijnym i opowiadanie to trzeba interpretować w terminach etiologicznych”. Innymi słowy, stworzyli je ludzie żyjący wiele stuleci po osiedleniu się w Kanaanie, żeby wyjaśnić, skąd wzięły się ruiny, na które patrzyli. Opis sposobu zdobycia Aj jest bardzo podobny do opisu zdobycia miasta Gibea (Sdz 20. 18–44). Wielu badaczy uważa, że jedno z dwu opowiadań posłużyło jako model literacki dla drugiego. Współpracownik Yadina z Uniwersytetu Hebrajskiego, A. Malomata, tak konkluduje: „Kopię stanowi zapewne opowiadanie o zdobyciu Aj, ponieważ archeologia dostarcza tu świadectw zdecydowanie negatywnych, nie znajdując żadnych śladów zniszczeń z okresu izraelskiego podboju i osiedlania się w Kanaanie”. ARTUR CECUŁA
Poszukiwania światopoglądowe płyną z poczucia własnej wartości i prowadzą do jego wzmocnienia. Odkrywamy, że nie jesteśmy tylko częścią, ale wolnymi i niezależnymi jednostkami, które same decydują o sobie – ponad tradycją i zwyczajami. Życie po religii w polskich warunkach najczęściej przeżywane jest w pojedynkę. Mimo istnienia rozmaitych organizacji głoszących świecki humanizm niewiele osób decyduje się na przynależność do nich: brakuje motywacji. W świecie religii przynależność organizacyjna jest najczęściej motywowana groźbą potępienia wiecznego albo zagrożeniem utraty wiary. Te czynniki z oczywistych względów nie funkcjonują już w świecie poreligijnym. Dobrze zorganizowane wyznania wykorzystują ten fakt, forsując korzystne dla siebie rozwiązania prawne i wywierając rozmaite naciski na władze państwowe. Tyle że tylko w niewielkim stopniu działania te są w stanie powstrzymać ich wewnętrzną erozję w nowoczesnym świecie. MAREK KRAK
17
Rozmowa z prof. Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Niebywale wzrosła agresja w środowiskach prawicowych, a jej pierwszą ofiarą padły mniejszości seksualne. Grupom fanatyków udaje się zastraszyć zarządy miast, a nawet wyższe uczelnie. Histerię popiera cała prawica: od neofaszystów do PO. – Okazuje się, że w Krakowie pełna wolność istnieje dla ludzi myślących jak skini i Młodzież Wszechpolska. Inne grupy społeczeństwa nie mają zagwarantowanej wolności. To się kłóci z ideą państwa demokratycznego. Każda grupa społeczna ma prawo wyrażać swoje zdanie i manifestować. Sprawa Krakowa jest o tyle drastyczna, że zaatakowano marsz w obronie tolerancji. Wzięły w nim udział także osoby heteroseksualne. – Zdumiewa fakt, że rektor UJ przeniósł pani wykład poświęcony to-
Fot. Krzysztof Krakowiak
– To jeszcze raz potwierdza tezę, że właśnie Kościół jest najbardziej wpływową siłą polityczną w tym kraju. Nieważne, czy wybory wygra prawica, czy lewica, bo polityka, zwłaszcza w kwestiach światopoglądowych, pozostanie ta sama. Wszyscy realizują postulaty Kościoła. – Wyjątkowo haniebnie zachowuje się w tej sprawie hierarchia Kościoła. Zamiast przywoływać do porządku swoich rozzuchwalonych wiernych, jeszcze ich usprawiedliwia. – Bo widocznie hierarchowie wyznają pogląd, że wszystko wolno, byleby po kryjomu... Homoseksualizm sam w sobie ich nie razi, a przeszkadza tylko wtedy, gdy
OKIEM HUMANISTY (77)
Odrodzenie faszyzmu lerancji z budynku w centrum miasta na peryferie... – Chodziło zapewne o to, aby ograniczyć udział studentów w tym spotkaniu. Widocznie niepokoją kogoś treści moich odczytów. – Ranni jeszcze nie wydobrzeli w Krakowie, a już prawica likwiduje doroczną warszawską Paradę Równości. W zeszłym roku ten wielotysięczny barwny pochód prawie nikomu nie przeszkadzał. Teraz rani podobno uczucia religijne i estetyczne. Masowo... – Powtarza się ta sama historia, co w Krakowie – stolica także okazuje się miastem skinów i Młodzieży Wszechpolskiej, wspieranych dyskretnie przez prawicowego prezydenta. – Prawicowcy najpierw chcieli wyrzucić paradę na obrzeża miasta, usunąć tak zwany margines poza margines miasta... Czy to o to chodzi? – Pewnie tak, tyle że ten „margines” – geje i lesbijki – stał się bardzo prężną siłą, która domaga się tolerancji dla wszystkich. Pomysł przeniesienia manifestacji poza miasto był pozbawiony sensu. Przecież wszelkie manifestacje są organizowane właśnie po to, aby przejść przez najbardziej uczęszczane ulice, aby dotrzeć do jak największej liczby mieszkańców. Manifestowanie na peryferiach to jakiś absurd. – Kiedy w Krakowie przykościelni fanatycy zablokowali legalny marsz, policja nie interweniowała. Działacze przykościelni chwalą się w TVP udziałem w tych pozaprawnych akcjach i prokurator ich nie niepokoi.
mniejszości przestają udawać, że nie istnieją. W samym argumentowaniu, że homoseksualiści nie byliby bici, gdyby siedzieli cicho, jest doprawdy coś wyjątkowo pokrętnego. – Radykalizuje się także tzw. umiarkowana prawica. Ukazał się właśnie w „Rzeczpospolitej” artykuł, którego celem jest zdyskredytowanie Pani i to metodami właściwie nigdzie nie spotykanymi: krytykuje się Panią nawet za fryzurę, oczy i głos... Atakowanie człowieka z powodu jego cech fizycznych i gustów estetycznych to zwykła podłość. – Rzeczywiście, „Rzeczpospolita” usiłuje uchodzić za czasopismo poważne i przyzwoite. Jednocześnie stosuje nikczemne metody. Nawet materiał dziennikarski zbierano w nieetyczny sposób, telefonując do znających mnie osób i próbując nakłonić je do atakowania mnie. Autorka artykułu uznała, że barwa mojego głosu może przyciągać słuchaczy i potraktowała to jako wadę. Mój głos miałby sprowadzać studentów na złą drogę... – Być może ideałem „Rzeczpospolitej” jest społeczeństwo odziane w identyczne mundurki, jednomyślne, nawet identycznie uczesane i idące karnie na niedzielną sumę? – Sądzę, że celem tego pseudoportretu było zdyskredytowanie mnie i ośmieszenie jako autorki projektu ustawy o rejestrowanych związkach partnerskich. Rozumiem, że nie wszyscy muszą się ze mną zgadzać. Zawsze byłam otwarta na rzeczowe polemiki, ale istnieją przecież granice przyzwoitości, dobrego smaku i kultury. Niestety, nie dla redaktorów „Rzeczpospolitej”. Rozmawiał ADAM CIOCH
18
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r.
NASZA RACJA
OGŁOSZENIA PARTYJNE Zarząd Krajowy Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA, ul. Emilii Plater 55 m. 81, 00-113 Warszawa, tel./faks: (22) 620 69 66; www.racja.org, e-mail:
[email protected] ,
[email protected],
[email protected]. Konto: APP RACJA ING Bank Śląski o/Łódź 04105014611000002266001722. Wpłaty do kwoty 824 zł winny zawierać nazwisko i imię, adres, PESEL oraz tytuł wpłaty /darowizna/. Wpłaty powyżej 824 zł należy dokonywać tylko z konta bankowego lub kartą płatniczą. Biuletyn comiesięczny APP RACJA – Arkadiusz Henszel, 00-950 Warszawa, skr. poczt. 491, tel. 0-602 405 282 oraz www.racja.org
ŁÓDZKIE Zarząd wojewódzki – Łódź, ul. Próchnika 1 (pok. 307), tel. (42) 632 34 83, dyżury: pn. 10–17, śr 14–17;
[email protected]; Aleksandrów, Konstantynów, Zgierz – Zbigniew Kosiński 0-501 345 386; Bełchatów – Marek Szymczak 0-603 274 636;
[email protected]; Łódź – Elżbieta Szmigielska 0-503 162 608; Łowicz – Mirosław Iwański (46) 837 78 39; Piotrków Tryb. – Waldemar Świder 0-601 346 223; Tomaszów Maz. – Jarosław Kość 0-602 586 646; Pabianice – Lidia Stępniak 214 57 52,
[email protected]. MAŁOPOLSKIE Zarząd wojewódzki – Kraków, ul. Wójtowska 3/39, tel. (12) 634 54 53, dyżury: pn. i pt. 12–14, śr. 16–18;
[email protected]; Andrychów, Wadowice – Jan Smolec (33) 875 85 20; Chrzanów – Marian Wojnar 0-693 883 131; Nowy Sącz – Andrzej Idzik (18) 443 62 61; Nowy Targ – Jan Kowalczyk (18) 262 80 29; Olkusz – Tomasz Kulig (32) 643 40 90; Oświęcim – Tadeusz Paradyz 0-607 334 886; Proszowice – Janusz Skoczyłas 0-602 382 145; Sucha Beskidzka – Andrzej Lenik 0-607 988 061; Tarnów – Zdzisław Ostrowski (14) 633 10 96; Wadowice – Jan Smolec (33) 875 39 29. MAZOWIECKIE Zarząd wojewódzki – Warszawa, tel. (22) 620 69 66; dyżury: pn. – pt. 9–15;
[email protected]. Warszawa Mokotów – Mirosława Zając 0-502 362 404; Śródmieście, Ochota – Arkadiusz Henszel 0-602 405 282; Praga – Marek Foryś 0-502 383 166; Targówek – Alfred Stęplewski 0-609 133 308; Wola Bemowo – Waldemar Cieśluk 0-604 913 577; Żoliborz, Bielany – Renata Motylska (22) 633 61 31; Ciechanów – Lidia Cyranowicz (23) 671 35 20; Mińsk Mazowiecki – Mariusz Grabek (22) 681 11 76 (po godz. 20); Otwock – Stanisław Wiśniewski 0-601 761 652; Płock – Dariusz Wojdkowski 0-604 822 334; Płońsk – Stefan Kamiński 0-601 243 934; Radom – Zygmunt Czyż 0-502 469 430; Siedlce – Marian Kozak 0-606 153 691; Sochaczew – Robert Zdanowski 0-603 269 365. OPOLSKIE Zarząd wojewódzki – Opole, ul. Domańskiego 21, (77) 457 49 04; Opole – Stanisław Pokrywka 0-696 667 317; Brzeg – Zenon Makuszyński (77) 411 29 83; Kluczbork – Dariusz Sitarz (77) 414 20 47; Nysa – Andrzej Piela 0-504 749 069; Niemodlin – Bogdan Kozak 0-694 512 707; Kędzierzyn-Koźle – Mirosław Osiński 483 80 17; Strzelce Opolskie – Dariusz Piotrkowski 0-608 074 430.
Zebrania: Andrychów – 4.06, godz. 16, ul. Lenartowicza 7, Klub Osiedlowy; Brzeszcze – 3.05, godz. 17.30, ul. Mickiewicza, pizzeria „Jubileuszowa”; Chełm – 4.06, godz. 17, ul. Stephensona (siedziba SLD); Częstochowa – 1.06, godz. 17, zarząd powiatowy, al. NMP 24, II piętro, lokal PPS; Dąbrowa Górnicza – 2.06, godz. 17 w lokalu PZW przy ul. Wojska Polskiego 35; Gdańsk – 29.05, godz. 11, ul. Grodza Kamienna 1; Giżycko – 5.06, godz. 17, blok adm. (sala konferencyjna), ul. Pocztowa 3; Gorzów Wlkp. – każdy czwartek, godz. 17, ul. Obotrycka 7; Gryfino – 1.06, godz. 18, ul. Łużycka 12a, Klub „Feniks” – zebranie założycielskie; Gubin – 4.06, godz. 19; Katowice – w każdy czwartek o godz. 17, ul. Sokolska 10a/4; Jelenia Góra – 29.05, godz. 16, plac Ratuszowy 1; Kielce – 1.06, godz. 18, rynek, „Kawiarnia u Sołtyków”; Kołobrzeg – biuro zarządu powiatowego, ul. Rybacka 8, czwartki, godz. 16–18; tel. 0-505 155 172; Konin i powiaty ościenne – 31.05, godz. 18.30, kawiarnia Górniczego Domu Kultury „Oskard”; Koszalin – 31.05, godz. 17, ul. Niepodległości 18/1, zebranie sprawozdawczo-wyborcze; Legnica – 30.05, godz. 15, ul. Jordana 7, kawiarnia „Pod 7-ką”; Lublin – 29.05, godz. 16, ul. Beliniaków 7 (siedziba SLD); Łuków – 30.05, godz. 15, ul. Piłsudskiego, sala konferencyjna UM; Mysłowice – 12.06, godz. 17, lokal ALF (Brzączkowice); Olsztyn – 30.05, godz. 12, ul. Panasa 1a; Opole – 28.05, godz. 19, siedziba partii; Piotrków Tryb. – 29.05, godz. 14, ul. Polna 57a w barze piwnym; Poznań – Nowe Miasto (Rataje) – 3.06, ul. Szelągowska 53; Siedlce – 4.06, godz. 18, ul. Kazimierzowska 7; Słupsk – pn. – pt., godz. 10–16, ul. Wileńska 19, Centrum Medycyny Naturalnej; Stargard Szcz. – 30.05, godz. 17, ul. Limanowskiego 24, sala PCK; Szczecin – 4.06, godz. 16-19, ul. Włościańska 1, pawilon I piętro (Pomorzany); tel. 421 55 12; Szczecin – 10.06 (czwartek), godz. 11, zbiórka na pętli „Głębokie” (dojazd tramwajami nr 1 i 9) – coroczny piknik dla członków i sympatyków partii (w przypadku złej pogody piknik będzie odwołany); Świdnica – 28.05, godz. 17, Dom Działkowca; Tychy – 8.06, godz. 18, ul. Grota-Roweckiego 10; Wałbrzych – 03.06, godz. 17, Szkoła Podst. nr 21, ul. Grodzka 71; Warszawa Targówek – w każdą środę o godz. 18, ul. Kołowa 18, Klub Piłkarski; Warszawa – 12.06, godz. 13, ul. Kwatery Głównej 46, pub „Wild West Saloon” – spotkanie integracyjne dla sympatyków partii i czytelników „Faktów i Mitów”; Wrocław – w każdą sobotę i niedzielę, rynek – Świdnicka w godz. 14–16, promocja kandydatów do parlamentu UE; Zabrze – 29.05, godz. 16, tel. 0-501 844 162; Zbąszyń – 2.06, godz. 18.30, hotel Acapulco; Zielona Góra – każdy piątek, godz. 17, pl. Słowiański 21.
ończący się maj nie przyniósł nam wielkich zmian. Wejście Polski do UE nie spowodowało – wbrew obawom – gwałtownego wzrostu cen. Niby wszystko po staremu, a jednak miało miejsce kilka wydarzeń, które mogą napawać trwogą. Polska, zamiast godnie wstąpić do Europy, już na samym początku zafundowała sobie kompromitację. Część naszych prawicowych posłów w Parlamencie Europejskim, którzy pojawili się tam po raz pierwszy jako pełnoprawni reprezentanci Polski, udowodniła, że polska prawica to zacofanie kulturowe i prowincjonalny parafianizm. Żywcem przenieśli z Wiejskiej do Brukseli swój ultrakatolicki bełkot o roli papieża, o wartościach chrześcijańskich, a poseł Tomczak raczył nawet obdarować PE dwoma krzyżami (co na szczęście zostało potraktowane w kategoriach politycznego wygłupu). Kilka dni potem Europę obiegły zdjęcia z Krakowa, gdzie grupa katofaszystów z wartościami chrześcijańskimi na ustach i kamieniami w rękach, zaatakowała uczestników marszu mniejszości seksualnych i organizacji popierających ich postulaty. Europejczycy obejrzeli na własne
K
Wszyscy do urn oczy, jak w ojczyźnie JPII, w mieście zwanym „papieskim”, wygląda tolerancja i miłość bliźniego w ujęciu katolickim. Żeby było ciekawiej, wkrótce po manifestacji niczym herold boży grzmiał kardynał Nagy, majestatycznie grożąc przy tym palcem, że taka demonstracja w „mieście 100 kościołów” to prowokacja. Czekałem tylko, aż z kardynalskiego palca wystrzeli grom i strąci w czeluści piekielne wszystkich homoseksualistów, ateistów i antyklerykałów. Jak dało się zaobserwować, niektórzy hierarchowie mają tyle wspólnego z tolerancją, co jaskiniowiec z demokracją. Z czym jeszcze postępowym Polska weszła do UE? Na Dolnym Śląsku przewodniczącym sejmiku wojewódzkiego został dzięki koalicji LPR i PO nie kto inny, tylko sam szef Młodzieży Wszechpolskiej, znany dotychczas z ulicznych awantur. Tak w skrócie wyglądają pierwsze dni polskiej prawicy w poszerzonej UE. Aż strach pomyśleć, co przyniosą kolejne lata. Zagrożeń, jakie niesie ze sobą polska
zanowni Państwo, Członkinie, Członkowie i Sympatycy APP RACJA, zwracamy się do Was w chwili bardzo trudnej dla Polski i jej mieszkańców. Po raz pierwszy od lat 30. ubiegłego wieku Polsce zagraża faszyzm. Tym razem jednak niebezpieczeństwo nie przyszło z zewnątrz. Narodziło się tu, pośród nas. Organizacje prawicowe wraz z bojówkami młodzieżowymi plują jadem nienawiści. Najpierw zaczęto zamykać galerie niezależnych artystów. Później przyszła kolej na wydarzenia w Krakowie, Łodzi i Poznaniu. Neofaszyści nie próżnują. Wykorzystują wszelkie metody, zarówno legalne, jak i te stojące poza prawem, wywierają naciski na władze państwowe i lokalne, przeprowadzają akcje terroru skierowane wobec mniejszości i broniących praw człowieka. I nie ma w Polsce nikogo, kto próbowałby się im przeciwstawić. Ich ostatnim sukcesem jest zmuszenie władz Warszawy do odmowy zgody na zorganizowanie corocznej Parady Równości – największego polskiego święta tolerancji i akceptacji dla różnorodności ludzkich postaw i poglądów. Prezydent Warszawy Lech Kaczyński (PiS) pod wpływem żądań LPR i MW złamał prawo, zakazując wbrew Konstytucji RP, Ustawie o Zgromadzeniach i Ordynacji Wyborczej przeprowadzenia pokojowej demonstracji.
S
prawica, nie można bagatelizować. Z ostatnich sondaży wynika, że to PO, PiS i LPR mogą zdominować naszą reprezentację w PE, a posłowie partii lewicowych (choćby tylko z nazwy) stanowić będą zaledwie garstkę. Na kandydatów RACJI wyborcy będą mogli głosować niestety tylko w 5 z 16 województw. Czy możemy jednak pozwolić, aby kandydaci prawicy mieli lepszy wynik wyborczy tylko dlatego, że RACJI nie ma wszędzie? Na pewno nie! Dlatego w interesie Polski i Europy leży, abyśmy wszyscy wzięli udział w głosowaniu w pozostałych 11 województwach i głosowali na kandydatów, którzy mogą być przeciwwagą dla sił Opus Dei. Nie wskazuję na żadne partie ani konkretne nazwiska. Niech każdy, kierując się zdrowym rozsądkiem, sam dokona właściwego wyboru przy urnie wyborczej. Nasze głosy przyczynią się do ograniczenia zakusów Watykanu, który od wieków dąży do podporządkowania sobie całej Europy. Piotr Musiał Przewodniczący APP RACJA
Czy mamy pozwolić, aby eskalacja żądań neofaszystów rozwijała się w nieskończoność? Czy możemy akceptować fakt, że członkowie władz samorządowych jawnie nawołują do nienawiści? Jeżeli teraz zignorujemy to, co się dzieje, w imię myślenia: „To nie mój problem”, to następnym ich krokiem może być bezpośredni atak na każdego z nas. Jeżeli pozwolimy, by bezkarnie łamano w Polsce prawa lesbijek i gejów, to następni mogą być Żydzi, Cyganie, ateiści, a w końcu każdy, kto nie pasuje do faszystowskiego stereotypu czystej rasy. Nie pozwólmy na to. I chociaż Prezydent Kaczyński nie pozwala nam przejść ulicami Warszawy, zjawmy się 11 czerwca br. w Warszawie. Przyjedźmy wszyscy, z całej Polski, by razem sprzeciwić się łamaniu Konstytucji RP. Gorąco apelujemy do kół lokalnych APPR, aby zmobilizowały swoich członków do przyjazdu. Weźcie swoje banery, transparenty, nagłośnienie i co jeszcze macie. Każda para rąk i nóg jest nam potrzebna. Każde usta będą na wagę złota. Pokażmy, że Polska może obronić się przed faszyzmem. Wszystkich informacji udziela na bieżąco Biuro Prasowe APPR pod numerem komórkowym: 509 275 907. Czekamy na Was w Warszawie. Biuro Prasowe APP RACJA
Apel
ZŁOWIONE W SIECI Dwie siostry zakonne, Matematyka i Logika, przechadzają się po parku w pobliżu klasztoru. Jest późno, zaczyna się ściemniać. Za drzewami kryje się mężczyzna i obserwuje zakonnice. s. Matematyka: – Zauważyłaś tego mężczyznę, który nas śledzi? Kto wie, czego chce? s. Logika: – To logiczne. Chce nas zgwałcić! s. M: – O Boże, zbliża się! Dogoni nas za dwie minuty i czternaście sekund.
s. L: – Jedyne logiczne rozwiązanie to przyśpieszyć kroku. s. M: – O Boże, nic to nie dało! Dogoni nas za 1 minutę i dwadzieścia dziewięć sekund! s. L: – Oczywiście, logicznie rzecz biorąc, on także przyśpieszył. Jedyne logiczne rozwiązanie to się rozdzielić: ty idź na prawo, ja pójdę na lewo. Nie może pójść za obiema. Mężczyzna decyduje się iść za s. Logiką. Siostra Matematyka dociera do klasztoru cała i zdrowa, ale jest bardzo zaniepokojona o swą przyjaciółkę. Logika, mocno zdyszana, zaczerwieniona na twarzy, wraca kilka minut później. s. M: – Siostro Logiko, dzięki ci Boże, opowiadaj, opowiadaj! s. L: – Zgodnie z zasadami logiki, ja biegłam coraz szybciej i tak samo robił ten mężczyzna.
s. M: – Tak, tak, a potem? s. L: – Zgodnie z logiką, dogonił mnie! s. M – (cała podniecona): O Boże! I co zrobiłaś?! s. L: – Jedyną logiczną w tej sytuacji rzecz: podciągnęłam habit do góry! s. M: – (z wypiekami na twarzy): O mój Boże! A co on wtedy zrobił?! s. L: – Postąpił zgodnie z zasadami logiki i opuścił spodnie! s. M: – O, Jezus Maria! I co się stało?! s. L: – Logiczne! Zakonnica z podkasanym habitem biegnie szybciej niż mężczyzna z opuszczonymi spodniami! A wy wszyscy, którzy myślicie o świństewkach... za karę: pięć zdrowasiek! Wyłowił Jędrek
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r.
LISTY Wartości Pamiętajmy, że batalia o zapisanie w konstytucji europejskiej „wartości chrześcijańskich” to tylko kontynuacja wielowiekowej walki o kontrolę nad umysłami, o rozciągnięcie wpływów Kościoła rzymskiego, takich jakie ma w Polsce, na całą Europę i o zabezpieczenie jego interesów materialnych kosztem europejskich społeczeństw. Dla osiągnięcia tego celu katolicka hierarchia posługuje się starą i sprawdzoną metodą – skorumpowanym aparatem władzy państwowej. A jeżeli ktoś ma złudzenia, jakim celom służy ta obłąkańcza kampania, to niech przypomni sobie, co i dlaczego uczyniono z polskimi arianami, których ideologia uważana jest obecnie za bardzo ważny wkład, jaki polska kultura wniosła do dorobku kulturowego wspólnej Europy. Jeśli chodzi o śmierć redaktora Milewicza, to uderza zaskakujące zestawienie okoliczności. Redaktor nie krył się z zamiarem przeprowadzenia wywiadu z członkami irackiego ruchu oporu (tzw. terrorystami) żądającymi od bohaterskiej armii USA, aby wyniosła się z irackiej ziemi. Ktoś śledził jego samochód i znał cel wyprawy. Komuś zależało, aby treść wywiadu nie dotarła do opinii publicznej. A może redaktora Milewicza wcale nie zamordowali „terroryści”, ale służby specjalne – amerykańskie, izraelskie lub nawet polskie? Przecież w tej wojnie idzie o astronomiczną górę pieniędzy, o wpływy polityczne w regionie oraz o bezpieczeństwo Izraela... Zbór Braci Polskich
A te powroty, a zwłaszcza pogrzeby! Ludzkie paniska przed kamerami łzę uronią, wdowie współczują, a ile potem sierotek do głaskania przed kamerami! To nic, że wdowa z dziećmi zostaje bez środków do życia – musi być dzielna. Nie zapominajmy też o gościach z mentalnością samczyka papugi, w czasie godów strojącego się w kolorowe piórka. Oni piórek nie noszą, ale chorobliwie lubią kolorowe wdzianka z dużą ilością złota, nakładane na czarne sukienki. Oni dopiero mają atrakcję z okazji pogrzebów! Nie dość że kamery pokazują bufonów w czarnych sukienkach w całej okazałości, to jeszcze przy okazji zgarniają całkiem niezłą kasę (od wdów!).
Z tego wynika, że niestety obecność Naszych Żołnierzy w Iraku przedłuży się tak, jak to tylko możliwe, ponieważ jest to korzystne dla bardzo wpływowych sił w Polsce. Jan Bieniek, Warszawa
Polacy też winni Czyja wojna? Pytanie absurdalne, ale tylko pozornie. Są bowiem u nas wpływowe siły, którym ta absurdalna polityczno-militarna awantura przynosi wymierne korzyści. W większości nasi pożal się Boże „polytycy” nie są zdolni zapracować swoim intelektem (trzeba najpierw coś takiego mieć) na uznanie wyborców. Dlatego też za wszelką cenę szukają okazji, aby swoje znienawidzone przez naród gęby pokazywać w telewizji, bo inaczej poszliby w zapomnienie. Pożegnania Naszych Żołnierzy wyjeżdżających do Iraku są pod tym względem bardzo atrakcyjne. Z jakąż to „ojcowską troską” przed kamerami żegnają Naszych Żołnierzy ważne osoby!
Świat „cywilizowany” doznał szoku: pokazano w Internecie, jak terrorysta islamski, odpowiadając na tortury żołnierzy amerykańskich i angielskich popełniane na Irakijczykach, ścina głowę obywatelowi amerykańskiemu. Świat się oburza, ale przecież nie ulega wątpliwości, że Amerykanie dali przykład terrorystom, jak należy postępować z więźniami. Oczywiście nie są to wszystkie możliwości Amerykanów. Mają przecież jeszcze w zapasie napalm i bombę atomową. Dramat Ameryki polega na tym, że metody amerykańskie, czyli tortury, zostały ujawnione. Taki sam dramat przeżywa Watykan, kiedy na jaw wychodzą akty zboczeń seksualnych w wykonaniu biskupów. Gdyby nie były ujawnione, nie byłyby nawet uznane za grzech ze
LISTY OD CZYTELNIKÓW względu na zasługi zboczeńców dla Kościoła. Polacy jako sojusznicy Busha ponoszą współodpowiedzialność za torturowanie Irakijczyków i zabijanie bezbronnych ludzi. tewu
Transmisje śp. Pod rządami nowego prezesa Zarządu TVP SA telewizja publiczna nabiera rozpędu. Zmieniając ramówki Jedynki i Telewizji Polonia, Pan Prezes wprowadził niezwykle atrakcyjny medialnie nowy program – transmisje na żywo z uroczystości żałobnych. Szkoda tylko, że nie w godzinach największej oglądalności, chociażby zaraz po Wiado-
mościach. No cóż, zapewne będą retransmisje. Jednakże jak pięknie wyglądałyby np. szaty biskupa Głódzia nocą, w świetle reflektorów, podczas padającego śniegu lub deszczu. A swoją drogą ten biskup staje się ostatnio najbardziej zapracowanym człowiekiem w Polsce. I dopóki Irakijczycy nie dokonają zbiorowego samounicestwienia, dopóty jego aktywność zawodowa będzie, niestety, stale rosła. W zamian jednak telewidzowie mogą liczyć na ciągłość nowego programu. Pan Prezes zapewne myśli już o dalszych nowinkach, jak chociażby transmisje na żywo ze ślubów, oczywiście kościelnych, Pierwszych Komunii Świętych, bierzmowania... itd. Osobiście od transmisji z uroczystości żałobnych wolałbym transmisje na żywo z poczęcia. Oczywiście pierwszego i w celu prokreacji wiernych. A. Miller, Warszawa
Sępy unijne Wydaje mi się, że nie jestem głupkiem ani ćwierćinteligentem, ale do reszty zbaraniałem, oglądając telewizję. No bo liczę te nowe
państwa, które wstąpiły 1 maja do Unii Europejskiej oraz państwa założycielskie i choć wielekroć wypisuję ich nazwy, to państwa Watykan nie ma. A w telewizji, w programach na temat Unii, często widać watykańskich poborców. Czyżby państwo Watykan przystąpiło do Unii Europejskiej potajemnie? Bo jeśli nie, to po jaką cholerę te nieroby krążą w kuluarach niczym sępy nad padliną i jak zwykle planują, komu i gdzie coś uszczknąć. Niedobrze mi się robi na widok tych hien cmentarnych, które tylko wypatrują zdobyczy! J.W., Olecko
Chcesz zarobić – ucz się języków! Szanowny Panie Skowroński, czytając pański list („FiM” 20/2004) odnosi się wrażenie, że zapomniał Pan o jednej bardzo ważnej sprawie. Otóż my, Polacy, prosiliśmy wręcz na kolanach przez ostatnie 10 lat, między innymi Niemców, aby nas przyjęto do Unii, a nie odwrotnie. Nie przypominam sobie, aby Niemcy przyjeżdżali do nas do Polski i błagali, abyśmy przystąpili do Unii. To są ogromne koszty dla podatnika niemieckiego. Ma Pan rację, że językiem urzędowym w Polsce jest polski, ale – jak Pan zapewne wie – języki światowe to angielski, francuski i właśnie niemiecki. Niedawno kupiłem sobie mikrofalówkę. Instrukcja obsługi jest w 15 językach, ale polskiego nie ma. Do czego zmierzam? Jeżeli na przykład pańska firma będzie chciała robić ze mną interesy, a nie odwrotnie, to ja nie muszę mówić pańskim językiem, bo mi na tym nie zależy, to Pan chce robić interesy, tak więc ktoś w pańskiej firmie musi znać chociaż trochę mój język – w tym przypadku niemiecki. Tak więc jeśli po tylu latach głośnych starań Polacy weszli wreszcie do Unii, to przeciętny Niemiec ma prawo przypuszczać, że jak przyjedzie do Polski robić interesy, to dogada się w swoim języku. Mówi Pan, że zna Niemców – myli się Pan. Ja mieszkam w Niemczech od 18 lat i niech mi Pan wierzy, że my, Polacy, jesteśmy niestety dużo gorsi. Pisze Pan, że Niemcy to łajdacy i analfabeci. Owszem, czarne owce są wszędzie, ale niech Pan spróbuje wyjść w nocy w dużym polskim mieście na spacer, przy wielkim szczęściu wróci Pan cało do domu. Tu nie musi się Pan niczego obawiać. Co było ostatnio w Łodzi? Niech Pan wyjdzie w Zielonej Górze na ulicę i udaje homoseksualistę, to zobaczy Pan, co się stanie. Niech Pan przyjedzie do mnie do Hamburga, złapiemy się za rączki
19
i wyjdziemy na ulicę. Wie Pan, co się stanie? NIC! Nikt nas nie zauważy. Więc jak Pan widzi, nawet w Polsce musicie znać języki obce, bo inaczej klapa. Leszek Śnieżek, Hamburg
Błoga głupota „Ojciec Święty zaapelował o pokój na świecie”!; „Ojciec Święty modlił się o pokój na świecie”! Mnie tego typu komunikaty telewizyjne wprost powalają z nóg. Po co mu to robią...?! Przecież to podrywa jego autorytet, gdyż skutki tych apeli i modłów są opłakane, żadne. Nie słuchają go ani wielcy tego świata, ani Jezus, ani Jego Mamusia z Częstochowy, bo krwi ludzkiej coraz więcej płynie na świecie. Już nawet na naszych ulicach. Polak katolik (również Polka katoliczka) to jednak specyficzny twór. Gdy patrzy na starszego pana w bieli jadącego na wózku, od razu robi mu się błogo na duszy. A gdy jeszcze usłyszy te słowa, wypowiadane z namaszczeniem przez specjalnie doszkolonego w tym celu narratora (typu Janusz Sobieraj, TVP), niemal natychmiast miód spływa mu na serce. – Polaku katoliku! Czy słyszysz to stukanie w swojej głowie...?! –? – To ja, twoja głupota! Czytelnik
Prawo do zbrodni Dziwi mnie, jak bardzo i w nieskończoność pamiętane są niechlubne wyczyny z okresu PRL. Ostatnio podano do wiadomości, że ciągle dofinansowywany Instytut Pamięci Narodowej skierował sprawę do sądu przeciwko 82-letniemu staruszkowi, który pół wieku temu jako oficer znęcał się nad podwładnym. Jakie prawo moralne motywuje wytaczanie po tylu latach procesu za taki postępek, skoro władza sama macza ręce w okrutnej irackiej zbrodni ludobójstwa? Jak można błahostki z okresu PRL nazywać zbrodniami, skoro obecnie służby państwowe tak brutalnie obchodzą się z niewinnymi ludźmi! Były mundurowy
Świecki Ruch Misyjny „Epifania” (Badacze Biblii) zawiadamia, że w niedzielę 30.05.2004 r. w Gliwicach przy ul. Toszeckiej 27a/3 o godz. 11.00 odbędzie się wykład nt. zmartwychwstania umarłych. Po prelekcji będzie możliwość zadawania pytań.
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Anna Tarczyńska, Ryszard Poradowski – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Marcin Bobrowicz; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów.
WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 sierpnia na czwarty kwartał 2004 r. Cena prenumeraty – 31,20 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 sierpnia na czwarty kwartał 2004 r. Cena prenumeraty – 31,20 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 sierpnia na czwarty kwartał 2004 r. Cena 31,20 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–
[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
20
Nr 22 (221) 28 V – 3 VI 2004 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE
Czas umierać...
PÓŁ ŻARTEM, PÓŁ SERIO, CZYLI
Kocham kino Fot. AS
Czarny humor
Rys. Tomasz Kapuściński
Ksiądz spiera się z rabinem: – Dziwnym narodem jesteście wy, Żydzi – peroruje. – Że nasz Pan Bóg chodził po wodzie i suchą nogą wyszedł na brzeg – nie chcecie wierzyć. Ale w to, że kiedy wasz rabi Baal Szem Tow wpadł do rzeki i zaczął tonąć, i przywołał dwie żaby, i oparł się o nie, i tak dopłynął do brzegu – wierzycie!!! Dlaczego??? – Bo to prawda! – konstatuje rabin. ¤¤¤ Diabły segregują grzeszników w piekle: – Zdrowy? – Zdrowy. – Na pieczeń. Następny! – Zdrowy? – Zdrowy. – Na pieczeń. Następny! – Zdrowy? – Chory.
– Na co? – Na cukrzycę. – Na kompot! ¤¤¤ Jadę autobusem, nie jest za luźno, ale miejsce siedzące mam. Trzeba podać bilet do skasowania. Obok stoi mężczyzna. Jak się do niego zwrócić – na ty czy per pan? Muszę pomyśleć... Autobus jest ekspresowy. Jeśli mężczyzna nie wysiadł na poprzednim przystanku, to znaczy, że jedzie do mojej dzielnicy. Jedzie z kwiatami – znaczy... do kobiety. Kwiaty wiezie piękne, a to znaczy, że i kobieta jest piękna. W naszej dzielnicy są dwie piękne kobiety – moja żona i moja kochanka. Do mojej kochanki facet jechać nie może, bo ja do niej jadę. Znaczy, że jedzie do mojej żony. Moja żona ma dwóch kochanków – Waldemara i Piotra. Waldemar jest teraz w delegacji... – Panie Piotrze, mógłby mi pan skasować bilet?
Trochę chorowałam, poszłam więc do wypożyczalni kaset i zaopatrzyłam się w filmy na to sam na sam z herbatką malinową, cytrynką, aspirynką i telewizorem. Obejrzałam wszystkie... Nawet blondynka taka jak ja już po pięciu minutach projekcji wie, że uczciwy i ciężko pracujący policjant zostanie zastrzelony na kilka dni przed emeryturą. Z góry też wiadomo, że detektyw rozwiąże każdą sprawę, pod warunkiem że zostanie od niej odsunięty, a Sylwester Stallone nie dogada się ze swoim partnerem i dopiero w końcówce filmu stworzą zgraną parę. Jak boski Arnold Schwarzenegger rozbraja bombę, to ja się nie martwię – on z góry wie, który kabel przeciąć, i wybierze właściwy kolor... A już w filmach katastroficznych to reżyserzy idą na całość. U nich każdy może pilotować samolot (nawet blondynka) i, co lepsze, wyląduje bezpiecznie, jeśli tylko na dole, w wieży kontrolnej, jest ktoś, kto będzie mówił, co, jak i kiedy robić. To takie proste sprowadzić uszkodzony odrzutowiec na ziemię. Gdybym grała w takim
filmie, to nawet Bruce Willis nie byłby mi potrzebny. Niezłe są też musicale. Jeśli główny bohater zdecyduje się zatańczyć na ulicy, natychmiast przekonacie się, że wszyscy przechodnie znają odpowiednie kroki i tań-
czą tak cudnie, jakby byli po jakiejś niekiepskiej szkole tańca im. Freda Astaire’a albo innego Gene’a Kelly’ego. W horrorach też jarzę. Przynajmniej jedno dziecko z każdej pary bliźniaków jest synem diabła. No i te walki w stylu Bruce’a Lee. Główny bohater jest zawsze sam przeciwko wszystkim. Ale jego wrogowie będą spokojnie czekać i atakować go jeden po drugim (nigdy razem), tańczyć wokół niego, pokrzykiwać, dopóki on ich nie unieszkodliwi.
A najgorsze to już są te filmy o seryjnych mordercach. Uff! Zamiast strzelać albo dźgać nożem, maniakalni zabójcy wolą mordować swych wrogów gazem, laserem, bombami z zapalnikiem i za pośrednictwem rekinów-ludożerców. Po co to wszystko? Ano po to, aby Roger Moore albo inny James Bond zdążył uciec. A najfajniejsze w filmach sensacyjnych są sceny z kobitkami. One raz pomalowanych ust przez cały film nie muszą poprawiać. Szminka nie zetrze się nawet podczas nurkowania. Dziewczyna wspina się po górach, wylatuje w powietrze z płonącego domu, wpada pod rozpędzoną ciężarówkę, topią ją w jeziorze, przejeżdża ją walec drogowy, gryzą wściekłe psy, a ona ma zawsze całe rajstopy i piękne szpileczki na nóżkach. I tego aktorkom najbardziej zazdroszczę. Supermakijażu i że nie wydają szmalu na rajstopy i zdarte obcasy. Moja ciotka też tak ma, ale ona dostaje część pensji w postaci pończoch, bo pracuje w hurtowni. ZOSIA WITKOWSKA