Przykuwał dzieci do łóżka, gwałcił i groził śmiercią. Dziwisz ukrył go w Brazylii.
BESTIA W SUTANNIE INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
! Str. 2, ISSN 1509-460X
! Str. 9
Nr 22 (534) 3 CZERWCA 2010 r. Cena 3,90 zł (w tym 7% VAT)
3, 7
Koń po lewej – a raczej koszmar z horroru – to Bolek. Tak wyglądał, zanim znalazł się w Tarze – schronisku, do którego trafia półżywa konina wykupiona spod rzeźnickich noży. Koń po prawej to ten sam Bolek, ale po kilku miesiącach pobytu u Scarlett i Piotra – ludzi, którzy poświęcają swoje życie, by ratować zwierzęta. ! Str. 12-13, 25
! Str. 22
5
! Str. 14-1
2
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FAKTY Popękały wały przeciwpowodziowe i ćwierć kraju jest pod wodą. Teraz szuka się winnych braku inwestycji w wałową infrastrukturę. Tymczasem zachodnia Europa od dawna rezygnuje z tego typu niepewnych umocnień. Dużo efektywniejsze i superbezpieczne są poldery – dzikie obszary zalewowe, na których fala powodziowa zostaje skutecznie wypłaszczona. Hojność Białego Ojca jest doprawdy wielka. Przekazał oto Benedykt XVI CAŁE 50 TYSIĘCY EURO dla powodzian w Polsce. To około 1/100 000 kwoty, która przepływa w drugą stronę – z podatków i kieszeni Polaków do kieszeni kleru. Ale to jeszcze nic! Datek został przelany z Banku Watykańskiego na konto… Konferencji Episkopatu Polski. Równie dobrze mógłby papież przegrać te pieniądze w kasynie. Efekt byłby taki sam: kamień w wodę! Według oficjalnych statystyk, w Polsce w ciągu ostatnich 10 lat przybyło 100 tysięcy apostatów, czyli osób, które formalnie zrezygnowały z przynależności do Kościoła rzymskokatolickiego. A jednak – co denerwuje europosłankę Senyszyn – Krk nie usuwa ich danych ze swoich kartotek. „Tym skandalem musi się zająć Unia Europejska” – denerwuje się nasza Joasia i zapowiada oficjalne protesty. Grzegorz Napieralski – 27 procent, Kaczyński – 25 procent, Olechowski – 18 procent, Komorowski – 16 procent – oto najnowszy ranking wyborczych preferencji Polaków. Który instytut prowadził ten sondaż? Żaden. To autorska praca (mamy nadzieję, że nie doktorska) magistra Twardzika Andrzeja zamieszczona na... na portalu Grzegorza Napieralskiego. „Dalej czekasz na cud Tuska, lepiej oddaj babci dowód” – SMS-y takiej treści rozsyłają politycy i sympatycy PiS. Pierwszy komentarz internauty dotyczący tej informacji ukazał się na portalu „gazeta.pl” i brzmiał: „Lepiej jeść kaszankę w święta, niż mieć Jarka prezydenta”. Drugi wpis to: „Oddam dowód, ale potłukę okulary”, trzeci: „Lepiej z ch..a zrobić skręta, niźli z Jarka prezydenta”. Itd. Nie tylko my, ale także prestiżowy „Frankfurter Allgemeine Zeitung” nie wierzy w nagłą przemianę Kaczyńskiego i pisze: „Niektórym swym ulubionym wrogom, np. niemieckim wypędzonym albo polskim homoseksualistom, nie poświęca już nawet słowa. Europa, której PiS nigdy nie lubił, jawi się w jego wywiadach jako wielki sukces, radzieccy żołnierze, którzy w 1944 r. zajęli Polskę, to gotowi do ofiarności bojownicy przeciwko Trzeciej Rzeszy. Gdy mowa o głównym wrogu w kraju, komunistach, Kaczyński nie zapomina bąknąć, że wielu komunistów wstąpiło do opozycyjnej „Solidarności”; nawet swojemu osobistemu wrogowi Palikotowi przyznaje – jako Chrystus – prawo do nawrócenia. Ciekawe, czy Polacy dadzą się na to nabrać”. Dostało się na antenie TVN Religia księżom agitującym za konkretnym kandydatem w wyborach prezydenckich. „Poparcie konkretnych polityków zawsze źle się dla Kościoła kończy” – grzmiał szef kanału ks. Kazimierz Sowa. Po czym bez mrugnięcia powieką oświadczył, że onże, czyli Sowa, głosować będzie na Komorowskiego. Żona Zbigniewa Herberta – Katarzyna – oficjalnie poparła w wyborach prezydenckich kandydaturę Bronisława Komorowskiego. Na wieść o tym strasznie durne miny musieli mieć niektórzy przebrzmiali artyści (Gintrowski, Szczepanik i in.), którzy wcześniej ogłosili, że miłośnicy poezji twórcy „Pana Cogito” powinni poprzeć Jarosława K. Polska zastygła w oczekiwaniu: kogo poprze Doda i Małysz? Przestańcie teraz na chwilę czytać te newsy i pospieszcie – kto żyw – na Allegro. Tam można nabyć drogą licytacji popiersie (no może popiersiątko) Lecha Kaczyńskiego za marne 40 złotych, a model nieistniejącego już Tu-154 – za złotych 220. Jest też portret prezydenta „pędzla sławnego artysty” (nazwiska nie podano) za 70 złotych i oryginalny autograf L.K. za jedne 3 stówy. Okazja! Wręczono Wiktory – najważniejsze wyróżnienia w show-biznesie. Wiktora w kategorii „Odkrycie roku” dostał Wojciech Cejrowski. Homofob, ksenofob i oszołom. Najlepiej takie odkrycie natychmiast przykryć zasłoną wstydu. Kardynał Walter Kasper, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, oświadczył, że całe archiwa Watykanu za okres II wojny światowej zostaną wkrótce otwarte dla historyków. Naszym zdaniem, słowo „całe” jest tu kluczowe. Idziemy o zakład, że nie znajdzie się tam nic na temat „szczurzego szlaku”, czyli pomocy udzielanej przez Watykan nazistom uciekającym do Ameryki Południowej. Prezydent Portugalii Silva to jest zwyczajna świnia. Zapewne tak właśnie pomyślał sobie Benedykt XVI. Tyle się namodlił i naprosił podczas swojego pobytu na Półwyspie Iberyjskim, by nie legalizować związków gejowskich. I co? I ledwo opuścił Portugalię, a już Silva progejowską ustawę podpisał.
Cuda podwodne ak się jakoś cudownie i opatrznościowo złożyło, że po żałobie smoleńskiej obchodzimy żałobę powodziową. Ale co tam, wcześniej było ich już tyle, że naród zdążył się przyzwyczaić. A bo to Królowa nie może się obrazić na swoich poddanych? Na przykład dlatego, że tak się ociągają z budową stajenki wilanowskiej... Zresztą powodów może być więcej: zapowiadana likwidacja Komisji Majątkowej, ogólne ubóstwo Kościoła, roztrząsanie pedofilii kleru, nazbyt skromna bazylika w Licheniu itp. A może to kara za antykoncepcję, aborcję i in vitro – wciąż jeszcze niewykorzenione w podbitym tysiąc lat temu narodzie? Oczywiście zawsze można próbować Królową przebłagać, na przykład nowym planem 20-letnim podwojenia liczby kościołów albo sowitymi wpłatami na Caritas. Polska to dziki kraj. O powodzi w telewizorze mówią od dwóch tygodni, ale – jak zwykle – nikt nie odkrył prawdziwej przyczyny kolejnej polskiej hekatomby. A jest nią głupia, katolicka wiara w cuda. Debilna wprost ufność milionów Polaków, że może jakimś cudem powódź się nie powtórzy, skoro księża zapewniają, że opatrzność czuwa, a wdowa po papieżu kazała nawet wystawić na wieży Wawelu kości św. biskupa Stanisława. Jakżeby to kości zdrajcy ojczyzny miały jej nie uchronić?! O ileż łatwiej i bardziej patriotycznie jest się pomodlić albo „oddać w opiekę”, niż wybudować kilka zbiorników retencyjnych! Dlatego po powodzi tysiąclecia w 1997 roku nie wybudowano ich wcale. W odróżnieniu od Niemców, którzy też dostali wtedy w kość, ale potrafią wyciągać wnioski i teraz cieszą się z przyboru w swych rzekach, bo turbiny szybciej im chodzą w elektrowniach wodnych. Debilna ufność rodem z kruchty w połączeniu z brakiem wyobraźni bywa u nas tak przeogromna, że może góry (szkoda, że nie rzeki) przenosić. Oto przykład – na terenach, na których 13 lat temu stała wielka, kilkumetrowa woda, powstały nowe osiedla bloków i domów jednorodzinnych. Niezabezpieczone wałami! A trzeba było choć postawić kapliczki co 100 metrów, wzdłuż koryta rzek... O ile można jakoś próbować zrozumieć ludzi, którzy kupowali tam mieszkania i tanie działki, to już fakt, że w planach samorządów były to wciąż tereny budowlane, powinien pociągać za sobą przykładną karę. Najlepiej długoletnie roboty przymusowe przy usypywaniu wałów dla idiotów samorządowców za sabotaż i zagrożenie życia i mienia tysięcy ludzi. Jedyną linią obrony może być wina nieumyślna, bo wszyscy się zgodzą, że o jakimkolwiek myśleniu nie może tu być mowy. Tymczasem oni się jeszcze tłumaczą, że do końca mieli... nadzieję. Czy można w ogóle mieć do nich pretensje, skoro są to ludzie tak wielkiej wiary? Z drugiej strony, jakie przymioty kandydatów decydują o ich wybraniu na wójta, burmistrza czy radnego? Zdrowy rozsądek zajmuje miejsce poślednie – za manifestowaną pobożnością, przeszłością solidarnościową i zwykłym układem z proboszczem; zdolność przewidywania jest mniej brana pod uwagę niż retoryka, w której dominują pobożne życzenia i demagogia. Drugą – obok wiary w cuda – przyczyną klęski powodzi jest bieda rodzin i samorządów. Ale skąd ta bieda? Dlaczego jednych skusiły tanie działki, a drudzy nie wygospodarowali środków na powodziową prewencję? Przecież gdyby przeznaczyć na nią choćby 20 proc. środków, które co roku radni oddają watykańskiemu okupantowi, nie byłoby żadnych zagrożeń! Niestety, Polak znów okazał się głupi
T
przed szkodą. A po szkodzie? A po szkodzie wpłaca na Caritas, żeby pomnożyć jego limuzyny, pałace i kościoły. Przy okazji – zauważyliście, że te ostatnie z reguły stawia się na górkach? Tak, tak, Polacy nie powinni kleru słuchać, tylko go naśladować! Kościół, który uczy swych wiernych nonszalancji i zgubnej wiary w opatrzność, sam przy każdej okazji wykazuje wielką zapobiegliwość o swój majątek i wręcz wzorową konsekwencję. À propos: ostatnio Rada Episkopatu ds. Rodziny ogłosiła, że ten, kto popiera zapłodnienie in vitro, nie może przyjmować komunii (odnosi się to również do zwolenników aborcji, eutanazji i każdego, kto żyje w stanie grzechu ciężkiego). Komunikat wydano po tym, jak „Nasz Dziennik” przyuważył
posłów „zabójców życia poczętego”, gdy podczas posmoleńskich mszy żałobnych wyciągali język po Pana Jezusa. Jest to pocisk wystrzelony także w stronę kandydata Komorowskiego, który in vitro dopuszcza. Niniejszym więc wzywam prawdziwych katolików, aby brali przykład z Kościoła i jego podziwu godnej konsekwencji. Pora rozliczyć księży z owoców ich pracy. I niechaj kieruje Wami przy tym głęboka wiara w moc zbawczą kapłańskich modlitw i pobożnych zaklęć. Zważcie, Rodacy, na to, że Wasze zalane przez powódź domostwa były poświęcone (i to wielokrotnie) podczas corocznych kolęd; poświęcona była również większość Waszych rozbitych po wypadkach pojazdów, nie mówiąc o Was samych, daj Wam Boże zdrowie. Nawet Wasza zwierzyna, pola i zasiewy (jakże często niszczone przez różne żywioły) są cyklicznie „obmadlane” podczas licznych mszy, odpustów i nabożeństw. A Wy, bogobojni samorządowcy? Policzcie podmyte przez powódź mosty, budynki szkół i urzędów, kilometry zniszczonych, dziurawych po ciężkiej zimie i powodzi ulic, etc., etc. A wszystko to poświęcone i polecone katolickiej Bozi, przecież nie za „Bóg zapłać”. Bądźcie wreszcie konsekwentni i domagajcie się odszkodowania: od proboszcza, biskupa, albo wprost z centrali, tj. Episkopatu. Będą problemy? To na przyszłość żądajcie certyfikatów i gwarancji na piśmie. Wasi duchowi przewodnicy kasują od Was ciężkie pieniądze i jeszcze wymagają od płacących posłuszeństwa. To Wy przynajmniej wymagajcie, jak płacicie! Ze swej strony redakcja „FiM” daje dobry przykład i oświadcza, że samolot prezydencki Tu-154 poświęcił w 1991 roku biskup S.L. Głódź, podobnie jak kilka lat później CASĘ, która rozbiła się w Mirosławcu. Tego oszusta i partacza należy pociągnąć do odpowiedzialności! JONASZ PS Fragment obrzędu „Błogosławieństwa nowego domu” z Agendy liturgicznej: „Panie, Boże wszechświata (...) spojrzyj z miłością na ten dom i obdarz go obfitym błogosławieństwem. Wysłuchaj modlitw, które zanosimy do Ciebie wraz z domownikami, udziel im pokoju i radości w Duchu Świętym, wspomagaj ich we wszystkich przedsięwzięciach, broń ich przed wszelkim niebezpieczeństwem (...)”.
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r. ielka woda zmyła trochę starych brudów, ale w ich miejsce od razu pojawiły się nowe, bo przecież trzeba znaleźć odpowiedzialnych za deszcze i tę nieszczęsną powódź. 18 maja posłowie PiS zwołali konferencję prasową pod hasłem „Rząd nie przygotował Polski na powódź”, podczas której wskazano sprawców. – Chcemy, by Donald Tusk na najbliższym posiedzeniu Sejmu przedstawił pełną informację o podjętych działaniach oraz wnioski, jakie wyciągnął z krytycznego raportu Najwyższej Izby Kontroli (dotyczącego ochrony przeciwpowodziowej w woj. małopolskim i świętokrzyskim, opublikowanego w marcu 2010 r. – dop. red.) na temat przygotowania kraju do powodzi i dlaczego wciąż nie ma planu ochrony przeciwpowodziowej – zaatakował Jarosław Zieliński (były sekretarz stanu w MSWiA). – Niestety, wskazane w tym raporcie zaniedbania nie zostały usunięte – wytykał premierowi indolencję rzecznik PiS Mariusz Błaszczak. Celując raportem NIK w Tuska, harcownicy Jarosława Kaczyńskiego (z niekłamanym podziwem obserwujemy samozaparcie, z jakim trzyma się nowego image’u i wciąż jeszcze nie zdejmuje z oblicza maski „wyciszonego”), strzelili swojemu prezesowi w stopę, bo kontrola w znacznej mierze obejmowała okres sprawowania przezeń władzy (stał na czele rządu do 16 listopada 2007 r.). Podczas posiedzenia Sejmu posłowie PiS nie ekscytowali się już zatem ustaleniami NIK. Sięgnęli głębiej. – Wały są osłabiane przez bobry, które kopią w nich dziury i je naruszają. Bobry są pod ścisłą ochroną, jak wiadomo. Czy administracja rządowa zna w ogóle ten problem, i w jaki sposób zamierza go rozwiązać?” – wykrzykiwała (cyt. ze stenogramu) 21 maja z trybuny sejmowej Marzena Wróbel, gwiazda komisji śledczej ds. nacisków. Najbardziej zatem aktualną wersją są teraz Tusk i bobry. A jak jest w istocie? ! ! ! Kontrolerzy NIK wzięli pod lupę dwanaście jednostek: trzy instytucje podległe administracji rządowej, jeden powiat (sandomierski) i dwie gminy woj. świętokrzyskiego oraz dwa powiaty (gorlicki, proszowicki) i cztery gminy województwa małopolskiego. Wybrano je według kryterium wysokości strat powodziowych (minimum 1 mln zł) z lat ubiegłych i choć zbadane działania bądź zaniechania obejmowały w zasadzie okres 2007–2008, w raporcie znajdujemy również konkluzje dotyczące lat wcześniejszych. Wszystkie są dyskwalifikujące! Zarówno dla tzw. elit politycznych, jak i samorządowców. Przykładowo: ! Kolejne ekipy rządowe za nic sobie miały ustawę o nazwie Prawo wodne, nakładającą na prezesa
W
Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej (KZGW) obowiązek opracowania planu ochrony przeciwpowodziowej dla Polski. Taki plan powinien powstać już w 2002 r. Przegapiło go SLD, PiS miał na głowie o wiele ważniejsze „układy” i „szarą sieć”, a teraz obudziła się z ręką w nocniku Platforma, bo strategiczny dokument wciąż nie istnieje. Nigdy też nie było, jak mówi raport, „przemyślanej i realistycznej strategii ani planu ochrony dla województwa małopolskiego (146 na 180 gmin jest tam zagrożonych powodzią, a szczególne niebezpieczeństwo wisi nad połową obszaru województwa – dop. red.) i świętokrzyskiego”,
GORĄCY TEMAT (5,2 proc.), natomiast w Świętokrzyskiem – 41,6 km (12 proc.). Fatalny stan techniczny stwierdzono w przypadku ponad połowy wszystkich zabezpieczeń; ! Do 2008 r. utrzymaniem bądź konserwacją objęto zaledwie 7 proc. potoków i strumieni na terenach rolnych woj. małopolskiego i 36 proc. świętokrzyskiego, choć właśnie te cieki wodne (będące często wysypiskami śmieci) doprowadziły po ostatniej powodzi w Małopolsce do największych szkód (82 proc. z prawie 46 mln zł strat). Katastrofalnie wygląda też sytuacja z rowami przydrożnymi, które w przypadku powodzi stanowią największe zagrożenie
! Wysokość corocznych szkód i strat powodziowych systematycznie wzrasta. Tylko w województwach małopolskim i świętokrzyskim wyniosły (łącznie): 194 mln zł w 2007 roku, 261 mln zł w 2008 r., oraz 519 mln zł w 2009 r., a na usuwanie tam skutków powodzi wydano w minionej dekadzie z budżetu 2,7 mld zł. Choć nie było w tym czasie żadnych powodzi stulecia. ! ! ! Wszystkie skontrolowane przez NIK jednostki i samorządy tłumaczą się oczywiście brakiem funduszy. Sprawdziliśmy wyrywkowo, jak rozdysponowano (tylko w minionym roku!) publiczne pieniądze w woj.
Woda z mózgu
Fot. MarS
3
Zarządu Województwa Marcin Perz (wiceprezes zarządu okręgowego PiS), solennie obiecując: „Katedry w Sandomierzu na pewno nie zostawimy bez wsparcia!”. ! Na kosztującą prawie 7 mln zł rewitalizację kościoła świętego Floriana w Koprzywnicy (powiat sandomierski) poszło z Regionalnego Programu 4 mln zł. Resztę dorzuciły solidarnie Urząd Marszałkowski oraz Urząd Miasta i Gminy Koprzywnica. Miasto zalicza się dzisiaj do najciężej dotkniętych skutkami powodzi. ! W lutym 2010 r. Zarząd Województwa dał parafii Świętego Marcina w Połańcu 229 311 zł na remont organów, a tamtejsi samorządowcy dorzucili dotację w kwocie 152 874 zł, żeby ładnie ozłocić instrument. Tymczasem wały szlag trafił. „Cały dzień 21 maja upłynął żołnierzom 2. Mazowieckiej Brygady Saperów na akcji przeciwpowodziowej w Połańcu. Z rozmów z ludnością przebija beznadzieja straconej przy uprawach pracy i straconych plonów. Nowo wybudowane domy, nowa szkoła, z której ludzie byli tak dumni, wszystko to jest zalane i dopełnia ponurego obrazu szarobrunatnej cieczy, pokrywającej wszystko” – sprawozdaje wojskowy kronikarz na stronie internetowej Departamentu Wychowania i Promocji Obronności WP. ! Uchwałą Sejmiku Województwa z 18 maja 2009 r. przyznano na remonty placówkom Kościoła katolickiego prawie 400 tys. zł. W marcu 2010 r. zarząd rozdzielił między parafie 200 tys. zł. – Nie dla wszystkich starczyło pieniędzy,
Województwom zagrożonym powodziami zabrakło pieniędzy na wały ochronne oraz konserwację i utrzymanie drożności cieków wodnych. Na konserwację kościołów nie zabrakło.
Fot. MaHus
Fot. MaHus
choć na przykład w Małopolsce od 2004 r. lokalne wezbrania występują każdego roku i po kilka razy, średnio co 10 lat przybierając rozmiary klęski żywiołowej; ! Mimo ustawowego obowiązku sporządzania co najmniej raz na 5 lat specjalistycznych ekspertyz stanu technicznego wałów przeciwpowodziowych w Małopolsce aktualne badania dotyczyły tylko 53 km
dla infrastruktury drogowej (stwierdzono m.in. nagminne zasypywanie fragmentów rowów przy budowie przejazdów do pojedynczych posesji lub budowanie przepustów rurowych o zbyt małej średnicy). Okazuje się, że żadna ze skontrolowanych przez NIK gmin nie wywiązywała się z obowiązku sporządzenia ewidencji rowów, a połowa w ogóle ich nie oczyszczała;
świętokrzyskim, ze szczególnym uwzględnieniem Sandomierza i okolic – miejsc najbardziej dotkniętych skutkami rozmycia wałów przez Wisłę. ! Gdy parafia katedralna w Sandomierzu złożyła zapotrzebowanie na prawie 20 mln zł z Regionalnego Programu Operacyjnego (m.in. na odwodnienie obiektu), kwota była tak oszałamiająca, że wniosek trafił na razie na tzw. listę rezerwową. „To niemal połowa pieniędzy z puli przeznaczonej do podziału” – tłumaczył się przed miesiącem na łamach lokalnej prasy członek
dlatego zdecydowaliśmy o zwiększeniu kwoty dotacji na ten cel o dodatkowe 500 tysięcy złotych oraz przeprowadzeniu drugiego konkursu, który zostanie ogłoszony prawdopodobnie w kwietniu – tłumaczył się wielebnym marszałek Adam Jarubas (PSL). Zarząd podpisał ponadto umowę o wsparciu Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Sulisławicach (powiat sandomierski) kwotą 1,2 mln zł na zabezpieczenie obiektu. Faktycznie, mogło im zabraknąć na ochronę dobytku zwykłych ludzi... ANNA TARCZYŃSKA
4
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
POLKA POTRAFI
Dama pije sama Dzięki celebrytom i ich alkoholowym wyczynom zwyczajny obywatel pijący może wreszcie powiedzieć: nie jestem sam! Ilona Felicjańska – eksmodelka, ekswicemiss, prezes fundacji charytatywnej pomagającej dzieciom, laureatka nagrody Ecco Walk In Style dla najbardziej stylowej kobiety 2010 r. – przyłapana na nocnym rajdzie ulicami Warszawy z przeszło 2 promilami we krwi, rozpoczęła telewizyjno-gazetową spowiedź, która trwa i trwa... Temat alkoholizmu wśród kobiet, i to wcale nie tych z tzw. marginesu społecznego, jest na topie. Która może, opowiada o nocnym czuwaniu z butelką. W życiu statystycznej kobiety wyróżniono dwie szczególne fazy alkoholowego ryzyka. Pierwsza – związana z zakończeniem edukacji, szukaniem pracy, za mąż wychodzeniem, dzieci rodzeniem itp., znaczy się, kiedy ma mniej więcej 21–30 lat. Drugi krytyczny okres to wiek przedemerytalny (49–59 l.), kiedy żegna się z młodością, atrakcyjnością, dzieci są dorosłe i nie bardzo wiadomo, co ze sobą zrobić. W tym czasie mężczyzna często popada w fazę, którą mądrość ludowa skwitowała krótkim, acz treściwym: Głowa siwieje, dupa szaleje, dzięki czemu szczęśliwie obywa się bez uzależnienia, bo to albo Bachus, albo Eros...
Nawiasem mówiąc, podobne do kobiecych etapy zagrożenia alkoholizmem wyróżniono u katolickich księży. To – według ojca Wacława Szajcy („Oblicza samotności” w nr. 24 „Tygodnika Powszechnego”) – czas, kiedy zestresowany młody kleryk zaczyna posługę duszpasterską, udaje się na swoją pierwszą placówkę, a tam, jakby mało było wrażeń, zastaje proboszcza, który może prezentować... hmm... „niewłaściwy wzorzec osobowy”. Ewentualnie po 50., kiedy odkrywa, że jeśli kariery nie zrobił, to już nie zrobi, a przyjdzie mu starzeć się bez rodziny, a często i przyjaciół. Wiadomo, że od strony biologii kobieta jest szczególnie narażona na szkodliwe skutki nadużywania procentów. Popularna marskość wątroby dosięga statystyczną intensywnie pijącą damę już po 5 latach drinkowania. Pijącego mężczyznę – po 10–20 latach.
rajowa kolej, jako dobro publiczne, padła 20 lat temu ofiarą myślenia, że we wszystkim trzeba szukać finansowego zysku. Tak jakby nie mogły istnieć rzeczy, instytucje i usługi po prostu tylko dlatego, że są wielu ludziom bardzo potrzebne. Od kliku tygodni na wyniszczanej od 20 lat kolei trwa zamęt, jakiego nie było od dawna. Zdezorientowani pasażerowie nie wiedzą, które pociągi odjadą, a które będą zawieszone. Wszystko dlatego, że jedna państwowa firma nie chce zapłacić rachunków innej spółce, też państwowej. Mało tego – firmy będące do niedawna jedną instytucją robią sobie na złość i próbują się wzajemnie wyniszczyć. Tak właśnie dogorywa kolejna nieprzemyślana reforma. A kilka lat temu już się wydawało, że nastąpił przełom. Można było odnieść wrażenie, że decydenci z mózgami zarażonymi fundamentalizmem rynkowym wreszcie pojęli, iż kolej to nie jest firma taka jak wszystkie inne. Przynosi tak wiele korzyści, że wprost nie musi przynosić zysków. Ktoś może powiedzieć, że skoro kolej nie przynosi zysków, to niech idzie w odstawkę. Po co mamy sobie zawracać nią głowę? Niech wszyscy przesiądą się do samochodów i niech radośnie podróżują przed siebie! Po prostu – amerykański sen! Tyle tylko, że to, co jest romantyczną częścią życia na bezkresnych preriach, w zatłoczonej Europie prowadzi wprost do koszmaru. Oparcie całego transportu na samochodach to katastrofa, i to wielowymiarowa. Aby zobaczyć jej pierwsze znamiona, wystarczy podjechać do pierwszej lepszej stacji benzynowej – ceny paliwa biją w Polsce historyczne rekordy. Niemożliwy jest już wzrost wydobycia ropy naftowej, a to, połączone
K
Najdokładniejszego zbadania doczekały się pijące obywatelki Wielkiej Brytanii. Tam w czasie 10 ostatnich lat liczba pań popadających w tzw. bringe drinking, czyli ciągi picia, podwoiła się. Większość popija samotnie w domu, już po powrocie z pracy. Zaobserwowano też sporą zależność między częstotliwością picia a statusem społecznym. Kobiety wspinające się po szczebelkach kariery piją więcej niż ich koleżanki na niższych stanowiskach. Niektórzy tłumaczą to faktem, że wykształcone panie robią karierę i później decydują się na macierzyństwo (lub w ogóle się nie decydują), a co za tym idzie, mają więcej wolnego czasu. Antyfeminiści uważają to za kolejny dowód na to, że z tego całego wyemancypowania więcej wynika problemów niż korzyści, a kobiety zwyczajnie nie radzą sobie na stanowiskach dotychczas zarezerwowanych wyłącznie dla mężczyzn. Wracając do pań nad Wisłą... Według ostatnich badań, w latach 2005–2007 odkryto u nas około 153 tys. alkoholiczek, które stanowiły 30 proc. wszystkich uzależnionych. Znaczy się – na dwóch facetów pijących na umór przypada jeden kompan do kieliszka w spódnicy. Jeszcze 10 lat wcześniej proporcje te układały się jak... 10 do 1. JUSTYNA CIEŚLAK
z eksplozją motoryzacyjną w Azji, winduje ceny paliw pod niebo. Marzenie o tanim podróżowaniu autem pozostanie już prawdopodobnie na zawsze w sferze snów i wspomnień. Natłok aut sprawia, że szybkie przemieszczanie się także pozostaje w sferze marzeń. Zwłaszcza w miastach. Nakręcone przez konsumpcyjną mentalność i konieczność (fatalny transport publiczny) masowe zakupy samochodów zadusiły aglomeracje i bardziej uczęszczane szlaki. Miasta zamieniły się w gigantyczne parkingi, gdzie pomiędzy upchanymi gdzie tylko się da samochodami przeciskają się zestresowani piesi. Chodniki do połowy pozastawiane są autami, nikt już nad tym nie panuje, zrobiło się ciasno, niemiło i niebezpiecznie. Do tego wszystkiego dochodzi zatrucie środowiska, czyli nas samych, hałasem i wyziewami z rur wydechowych oraz wieczne zagrożenie, że zostaniemy gdzieś w końcu rozjechani przez pijanych, naćpanych bądź zwyczajnie przemęczonych kierowców. Tymczasem nieudolna III RP odziedziczyła po zaborach, II RP i PRL-u olbrzymią, wartą miliardy sieć kolejową. Niesłuszna komuna zelektryfikowała większość żelaznych szlaków. Ogromną część tego majątku po 1989 obrócono w ruinę, dworce na ogół straszą wyglądem i atmosferą, część linii bezpowrotnie zdemolowano i rozkradziono. A przecież wystarczy pojechać do Czech czy na zachód Europy, aby zobaczyć świetnie funkcjonujące i na ogół państwowe linie kolejowe, które odciążają drogi. Dobry transport publiczny, w tym kolejowy, daje wolność od konieczności posiadania samochodu, dzięki czemu można zaoszczędzić mnóstwo czasu i pieniędzy, nie myśleć o parkingach, naprawach i przeglądach, rozkoszować się, a nie stresować podróżowaniem. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Polskie kuleje
Prowincjałki W Mszadli Starej powiesił się 54-latek. Wybrał dosyć szczególne miejsce zgonu – sznur uwiesił na ramieniu krzyża stojącego w przydrożnej kapliczce. Nieboszczyka znaleźli parafianie udający się na mszę.
UKRZYŻOWANY
W Smólnikach pod Włocławkiem 21-latek zatłukł drewnianym kołkiem kochanka matki. Nie dlatego jednak, że ten przystawiał się do rodzicielki, ale przeciwnie – dlatego, że ją porzucił.
PILNUJ SIĘ MATKI
80-letni kompletnie pijany kierowca został zatrzymany w Zgierzu. Starszy pan wywijał na... quadzie. I to jak! Zakręty brał na pełnym gazie i w końcu spadł ze swojego rumaka. Zawiadomionych o zdarzeniu policjantów senior chciał pobić.
TRZECIA MŁODOŚĆ
13 czerwca patronką Krosna zostanie Matka Boża Murkowa. O zgodę Watykanu franciszkanie walczyli prawie 3 lata. Duchowni postarali się, aby obraz Najświętszej Panienki był godnie ozdobiony. Insygnia ze szlachetnego kruszcu są wysadzane 228 kamieniami szlachetnymi. Fundatorami są wierni i samorząd miasta.
MATKA BOSKA MURKOWA
Parafianie z Nowego Korczyna w diecezji kieleckiej porzucili swój zalewany dobytek, aby ratować pobliski kościół. Co prawda woda wdarła się do budynku, ale dzięki dzielnym wiernym straty nie będą duże. „Jestem pełen podziwu dla moich parafian” – powiedział zadowolony proboszcz Grzegorz Kowalik. Ciekawe, czy teraz pozwoli im nocować w „domu pańskim”, bo ich własne diabli wzięli. Opracowali: ASz, MaK
ŚWIĘCI CZY WALNIĘCI?
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Bardzo mi się podoba przemiana Jarosława Kaczyńskiego – porzucenie idei IV RP, uznanie dekomunizacji za historię z lat 90., ciepłe słowa o Rosji i PZPR. Tylko dlaczego teraz ma na niego głosować wyborca PiS? Oto oferta Kaczyńskiego dla Polaków: „Mój program polityczny wziął w łeb. Okazało się, że jako polityk wielokrotnie się myliłem. Dlatego proszę, wybierzcie mnie teraz na prezydenta RP!”. (Paweł Wroński, „Gazeta Wyborcza”)
!!! Nie chcę się jeszcze raz dowiedzieć, że Polacy mają jakąś inną logikę i że w Polsce można się posługiwać jakimś innym rozumem, niż posługuje się świat. Ja rozumiem, że polska historia jest trudna, ale nie może być tak, że zachowujemy się jak dzieci. (Andrzej Wajda o teoriach spiskowych po katastrofie pod Smoleńskiem)
!!! Opus Dei jest jak autostrada, która prowadzi do nieba. (tygodnik „Niedziela”)
!!! Okoliczności związane z incydentem pobicia były chyba najlepiej wyreżyserowanym aktem przez Jacka Kurskiego w stylu Big Brothera (...). Pamiętam dobrze ten telefon. Zadzwonił (Jacek Kurski) i mówi: „Za chwilę zadzwoni do ciebie pan z TVN, masz opowiedzieć wszystko na żywo, popłacz się tam, wzrusz się troszeczkę”. Chcąc wykonać rolę, zrobiłam to możliwie najbardziej wiarygodnie, wiedziałam cały czas, że jestem przecież związana kontraktem. To powodowało, że czułam się swoistą niewolnicą PiS-u, zakładniczką Kurskiego, Kaczyńskiego i całej tej grupy. (aktorka Anna Cugier-Kotka o wyreżyserowanym pobiciu, które zainscenizował poseł PiS Jacek Kurski)
!!! Zajmijmy się wreszcie polityką! W mediach prawie nas nie ma! No ruszmy się! (bp Albin Małysiak)
!!! Sobór Watykański II powiedział, że to nie naród żydowski zamordował Chrystusa. Skąd się to bierze dzisiaj, że za grzech, przestępstwo konkretnego księdza ma być odpowiedzialność zbiorowa? To nie biskup, nie diecezje powinny płacić odszkodowania, ale konkretny sprawca czynu. Zamiast tego oskarża się cały Kościół, diecezję, Ojca Świętego. Jest to wyraźna tendencja do walki z autorytetem Kościoła, przedstawiania go jako wspólnotę fałszerzy i ludzi niemoralnych. (abp Józef Kowalczyk, prymas Polski) Wybrali: AC, PPr
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
KOMOR, TY BESTIO! Po Warszawie jeżdżą samochody z billboardem, na którym widnieją zdjęcia Bronisława Komorowskiego i zmasakrowanych szczątków płodu. Inicjatorem tej obrzydliwej akcji jest Fundacja PRO. Mariusz Dzierżawski – jeden z jej członków – głosi: „Jeśli polityk wspiera zabijanie nienarodzonych, to będziemy o tym informować wyborców”. Rzeczniczka sztabu Komorowskiego nie kryje oburzenia: „Nie chodzi tylko o to, że akcja jest niewybrednym atakiem na marszałka. Takie wstrząsające zdjęcia w ogóle nie powinny być eksponowane w miejscach publicznych”. Zdaniem Fundacji PRO, ktoś, kto popiera „zabijanie chorych dzieci”, nie może być urzędnikiem publicznym. Bardziej plastycznie skomentowali to czytelnicy „Frondy”, smucąc się wielce w licznych wpisach na forum: „Szkoda, że ten poćwiartowany płód to nie jest Komorowski”. Czy możemy nazwać ich cynicznymi draniami? Ależ nie, to tylko Prawdziwi Polacy Katolicy! ASz
„RZEPA” JUŻ NIE UDAJE ...że jest obiektywnym dziennikiem informacyjnym. Przynajmniej tyle dobrego można o niej powiedzieć. Gra w otwarte karty, oświadczając, że zaangażowała się po stronie PiS i Jarosława Kaczyńskiego. W jaki sposób? Otóż w ubiegły wtorek do gazety dołączono płytkę z haniebnym, tendencyjnym filmem Jana Pospieszalskiego „Solidarni 2010”. ASz
PLATFORMA KOŚCIOŁA Biskup diecezji legnickiej chętnie odebrał niemal 400 tysięcy złotych od polityków PO. Na co? Na zareklamowanie swoich kościołów w internecie, gdzie mają powstać specjalne strony zachwalające walory świątyń. Platformerski zarząd województwa dolnośląskiego, żeby nieco ocieplić stosunki z czarnymi, przekazał całej archidiecezji wrocławskiej niemal 4 mln złotych ze środków unijnych na reklamę kilkudziesięciu kościołów. A na powodzian? – ktoś zapyta. A na powodzian zbiera Caritas. ZK
MAŁA POGANKA W Pozezdrzu na Mazurach miejscowy proboszcz zorganizował kampanię przeciwko dziewczynce, która jako jedyna w miasteczku nie uczęszcza na religię. Jej rodzice są ateistami. Duchowny na spotkaniach z rodzicami i dziećmi nazywał dziecko „nieochrzczoną poganką” i przekonywał, że „ma w sobie diabła”, więc „pójdzie do piekła”. Dyrekcja
szkoły chce sprawę załatwić polubownie, bo „nie jest łatwo zwolnić księdza”. MaK
SUBITO PLASTICO
Zobaczcie, jaka jest kpina z niedzielnej Eucharystii! Jak Pan Bóg ma nam błogosławić, jeżeli ludzie tak Go obrażają. Ale także pytam: gdzie są dzieci i młodzież na majowym? Drodzy Rodzice: gdzie są dzieci i młodzież? I nie mogę znaleźć odpowiedzi. Dlaczego tak bardzo kpicie sobie z Matki Bożej. Czy za małe jeszcze kary i plagi na Polskę i Polaków? Czy mają być jeszcze większe i bardziej tragiczne?”. AK
PAPIESKI MARATON
Cała parafia Świętej Rodziny oczekiwała z radością na uroczystość nadania swemu proboszczowi ks. Sławomirowi Kowalskiemu tytułu „Mławianina Roku 2009”. Czym wielebny sobie zasłużył? Zbudował watykański kościół. Feta odbyła się 13 maja, jednak patronująca temu dniowi MB Fatimska zafundowała wszystkim niezły zgrzyt. Podczas uroczystej imprezy do kościoła weszła grupa osób ze Stowarzyszenia Seniorów „Pogodny Uśmiech”, niosąc proboszczowi prezent. Był to dwumetrowy pomnik Jana Pawła II owinięty w papieską flagę. Skąd pomysł takiego daru? Mława od roku nie może poradzić sobie z wybudowaniem statuy Wojtyły, więc „uśmiechnięci seniorzy” zapragnęli wreszcie rozwiązać sytuację. Ksiądz Kowalski nie tylko prezentu nie przyjął, ale surowo zabronił nawet odsłonięcia figurki. Dlaczego? „Pomnik z plastiku za kilka tysięcy złotych – tłumaczył – nie może być wyrazem uczuć mieszkańców Mławy w sytuacji, gdy pojedyncze osoby gotowe są dać o wiele więcej. To nie jest ten poziom, z którego miasto powinno być dumne!”. o.P.
KARA ZA KPINY Ks. dr Piotr Siołkowski, proboszcz parafii w Czernikowie, słynie zarówno z elokwencji, jak i ze skrupulatności w liczeniu frekwencji w kościele. Przekonajcie się sami... Oto kazanie, jakie „rodzicom pod rozwagę” ksiądz doktor zamieścił na stronie internetowej (pisownia oryg.): „W minioną niedzielę na Mszach było 148 dzieci, a w parafii jest ponad 450; było 90 młodzieży, a w parafii jest ponad 400.
5
NA KLĘCZKACH
Redakcje Radia Plus Śląsk, Radia Katowice i Radia eM udostępniły swoje ramówki na akcję zaproponowaną przez tragicznie zmarłą Krystynę Bochenek. Kilka dni przed katastrofą była wicemarszałek Senatu wpadła na pomysł, aby w 90 rocznicę urodzin papieża Polaka zorganizować maraton czytania dzieł jego autorstwa. Wobec czego od 18 do 22 maja – przez 102 godziny – Ślązacy mieli przyjemność słuchania dzieł Jana Pawła II. Tym jednak, którzy w takim maratonie przyjemności nie odnajdują, przypominamy, że radioodbiorniki mają wyłączniki. No i jest jeszcze Radio „FiM”. ASz
CUD MNIEMANY Niektórzy pracownicy tamy w Goczałkowicach twierdzą, że przed przelaniem się zbiornika uratował okolice cud. Ponoć zbiornik już powoli osiągał swoje możliwości retencyjne, gdy „deszcz niespodziewanie przestał padać”. Ustanie opadów deszczu to faktycznie unikalne wydarzenie! Wypada teraz czekać, aż ktoś z pracowników przyzna się do przetrzymywania w pracy obrazka Madonny lub... JPII. I cud się potwierdzi, a potem już normalnie: sanktuarium, pielgrzymki, dochody... MaK
SĄ WŚRÓD NAS! Wbrew opinii historyków mówiących o masowych gwałtach dokonywanych przez żołnierzy radzieckich na terenach III Rzeszy, właśnie tam, a dokładniej na tzw. Ziemiach Odzyskanych, można jeszcze spotkać dziewice. W połowie maja w diecezji koszalińskiej dokonano konsekracji czterech kandydatek do stanu dozgonnych dziewic. Kobiety, mimo że złożyły ślub czystości, nie żyją w klasztorze, lecz mają pozostać ukryte w swoich dotychczasowych środowiskach, aby incognito oddziaływać duchowo swymi błonami na otoczenie. Dwie spośród nich są katechetkami, trzecia pracuje w banku, a czwarta jest emerytowaną
nauczycielką. Uroczystość, oprócz biskupa seniora Tadeusza Werny, ściągnęła do kościoła prawie 30 księży. Przybyli oni na mszę prawdopodobnie z ciekawości, bo zapewne jedyną dziewicą po dwudziestce, jaką do tej pory widzieli, była... Zawsze Dziewica z parafialnego obrazu. o.P.
KRYTYK SKRYTYKOWANY W lubelskim Teatrze Muzycznym miała niedawno miejsce premiera operetki Franciszka Lehara pt. „Hrabia Luxemburg”. Spektakl wyreżyserował dyrektor artystyczny placówki Tomasz Janczak. Entuzjastyczne recenzje dziennikarzy finansowo związanych z teatrem zakłóciła jedna nieprzychylna – w miejscowej gazecie „Nowy Tydzień”. Z tego powodu dyrektor Janczak (a właściwie zastępca dyrektora ds. artystycznych) wyprosił jej autora, red. Tymoteusza Iskrzaka, z terenu Teatru Muzycznego, a nawet odgrażał się wezwaniem ochrony. „Wynocha!” – krzyczał Janczak. I tak to w przybytku kultury i sztuki urzeczywistnia się prawo do swobody wypowiedzi oraz wolności słowa. Nieważne bowiem, gdzie się o artystach pisze; ważne, żeby wyłącznie dobrze. KC
Z ZIEMI POLSKIEJ... Włoska Rada Stanu (odpowiednik polskiego Naczelnego Sądu Administracyjnego) unieważniła decyzję trybunału niższej instancji zabraniającą wliczania oceny z religii do średniej. Na dotychczasową praktykę skarżyły się Kościoły mniejszościowe i wyznawcy religii niechrześcijańskich, uznając ją za dyskryminację. Jednak minister edukacji z rządu Berlusconiego, wsparta przez Episkopat Włoch, wydała instrukcję zabraniającą szkołom wykonywanie tego orzeczenia i zaskarżyła wyrok do Rady Stanu. A Rada Stanu zrobiła to, co chciał Kościół. To zwycięstwo włoskich klerykałów przypomina sukces ich polskich odpowiedników, którzy kilka miesięcy temu w podobnej sprawie zwyciężyli przed Trybunałem Konstytucyjnym. MaK
WSZYSTKO PRZEZ GEJÓW ...a nie przez celibat – grzmiał przełożony Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X. Biskup Bernard Fellay twierdzi, że niemal wszystkie akty pedofilii ujawnione ostatnio w Kościele katolickim to efekt przedostania się do jego struktur „międzynarodówki gejów”. – To celowe działanie! Jeśli chcemy zapobiegać nadużyciom, musimy homoseksualistów trzymać z daleka od kapłaństwa – mówi Falley. I dodaje, że celibat jest święty i nie ma żadnego wpływu na dewiacje seksualne funkcjonariuszy Krk. Ale czy ktoś mu uwierzył? ASz
SKAZANI ZA MIŁOŚĆ Para homoseksualistów z Malawi (wschodnia Afryka) została skazana na 14 lat ciężkich robót za swoją orientację seksualną. Sąd uznał, że za „nienaturalne akty” i „rażącą nieprzyzwoitość” zasługują na maksymalny wymiar kary. Miejscowi katolicy, którzy zrównali homoseksualizm z satanizmem, w pełni popierają malawijski sąd. W Afryce nietolerancja wobec gejów i lesbijek jest powszechna. Jakakolwiek odmienna od heteroseksualnej orientacja jest zakazana aż w 36 krajach. W Ugandzie rządzący pracują nad projektem ustawy, na mocy której homoseksualiści będą skazywani na dożywotnie więzienie, a recydywiści – na karę śmierci. Tylko w RPA homo- i heteroseksualiści są w pełni równouprawnieni. ASz
KLERYKAŁ FRYWOLNY Mel Gibson, amerykańsko-australijski aktor, konserwatywny katolik, reżyser słynnej „Pasji”, został okrzyknięty przez media podwójnym zdrajcą. Okazuje się, że nie tylko zostawił wielodzietną żonę dla kochanki, z którą ma już dziecko. Zdradzał także kochankę. Tak wyznała nasza rodaczka Violeta Kowal, która w mediach bardzo chwaliła umiejętności łóżkowe Mela oraz jego hojność – za jeden „numerek” miał jej dawać 800 dolarów. MaK
6
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
POLSKA PARAFIALNA
TRYBUNA(Ł) LUDU
Gra w kości Wydarzeniem minionego tygodnia była oczywiście powódź, ale niewiele jej ustępowały reperkusje po ujawnieniu pierwszych oficjalnych konkluzji dotyczących katastrofy samolotu pod Smoleńskiem. W awangardzie zbawców narodu i głosicieli jedynej prawdy nie mogło zabraknąć najważniejszych ludzi Kościoła. Kard. Stanisław Dziwisz osobiście ocalił Kraków, bo to właśnie on (choć skromnie mówi o sobie „my”) „poskromił żywioł”, nakazując (już po minięciu Krakowa przez falę kulminacyjną...) przenieść relikwie św. Stanisława na sam szczyt wawelskiej wieży Srebrnych Dzwonów. „W tych dramatycznych chwilach (...) prosiliśmy o opiekę św. Stanisława, Biskupa i Męczennika. Jego relikwie umieściliśmy – jak to czyniliśmy w przeszłości – na wieży Katedry, błagając o wstawiennictwo i opiekę. Niech to bolesne doświadczenie umocni naszą wiarę i zaufanie Bogu” – napisał w sprawozdaniu z akcji ratunkowej, odczytywanym 23 maja we wszystkich parafiach archidiecezji. Relikwie przeciwpowodziowe wywołały wyjątkowo ożywioną dyskusję (kilka tysięcy wypowiedzi) na forach internetowych: ! Kościół ośmiesza sam siebie. Wystawiać relikwie i modlić się, aby fala nie zalała Krakowa, skoro już jest w Warszawie... Pan Dziwisz chyba nie pomyślał, co wygaduje („Kamel_65”);
! Pomysł, niestety, nietrafiony. Na taką pomoc cała Warszawa poszcza się ze śmiechu, wzmagając w ten sposób falę powodziową („konchi”); ! A ja się pytam, dlaczego tak późno wyciągnął kości świętego?! To jest rażące niedopełnienie obowiązków, czyli sprawa dla prokuratury. I niech ich w ogóle nie chowa, będziemy drugą Ameryką („kolos”); ! Świetna metoda. Woda opada, to do świętego można uderzyć. Jak większych szkód nie będzie, to się otrąbi, że cudownie ocalił. A jak nie daj Boże będzie gorzej, to się zwali winę na grzeszny naród („dydelf1943”); ! Kardynale, a dlaczego przez ostatnie dni nie było apelu do kleryków, księży i zakonników, aby pomagali przy wałach wiślanych? Władza kościelna jest mocna w gębie, ale do roboty ma dwie lewe ręce i zbyt wielkie brzuchy („katoliczka”); ! Mam tylko nadzieję, że ten news nie przeniknie do prasy światowej, bo znowu trzeba będzie się wstydzić przed znajomymi („dorry”);
edług źródeł kościelnych, w Polsce żyje ok. 35,5 mln katolików. Te same źródła nieopatrznie ujawniły, że 20,7 mln wiernych to martwe dusze... Znane są już oficjalne i najbardziej aktualne wyniki dotyczące odsetka wiernych wywiązujących się z obowiązku uczestniczenia w niedzielnych mszach (dominicantes) oraz przystępujących do tzw. komunii (communicantes) w stosunku do liczby katolików formalnie zarejestrowanych w kościelnych kartotekach. Obliczeń dokonano w październiku 2009 r. podczas ogólnopolskiej akcji przeprowadzonej we wszystkich parafiach (ponad 10,2 tys. placówek). Wyszło cieniutko, ale mogło być jeszcze gorzej, gdyby nie fakt, że: ! dane opracował palotyński Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego (ISKK); ! ankieterami byli ministranci, a dodawaniem zajmowali się proboszczowie mający żywotny interes w tym, żeby nie wypaść nazbyt blado; ! wyniki są wykoślawione z samego założenia, ponieważ ISKK przyjmuje, że tylko 82 proc. z ogólnej liczby wiernych ma obowiązek uczęszczać na niedzielną mszę, bo podobno aż 18 proc. katolickiej populacji stanowią „dzieci do lat siedmiu, chorzy i osoby starsze o ograniczonych możliwościach poruszania się”, którym wolno w tym dniu bezgrzesznie
W
! Może lepiej sprzedałby trochę nieruchomości, które dostał od Komisji Majątkowej. To bardzo cenne działki, wystarczy na pomoc dla wszystkich wzdłuż biegu Wisły („anonim”); ! Kardynale, masz tyle szmalu, że wystarczy dla wszystkich poszkodowanych. Oddaj, podziel się i daj sobie spokój z modlitwą. Twojej już żaden Bóg nie słucha („krytyk”); ! Wystawienie relikwii św. Stanisława jest niewyobrażalnym poświęceniem całego Kościoła katolickiego w Polsce. Ja wiem, wy, bezbożnicy, chcielibyście, aby księża pomagali finansowo lub nosili worki z piaskiem. Od tego są zwykli ludzie, a nie posłannicy Boga na Ziemi. Osoba duchowna nie jest zwykłym człowiekiem, nie zapominajcie o tym Dziękujemy ci, („69urabura”). ! ! ! Kto stoi za tragicznym wypadkiem pod Smoleńskiem? „Przecież jest rząd winien temu, co się stało. Oczywiście, że on jest winien! To oni wszystko... Jeżeli nie
pozostać w domu. Innymi słowy: jeśli ISKK podaje, że w parafii liczącej sobie 1000 dusz frekwencja (dominicantes) wyniosła 50 proc., to wcale nie oznacza, że na wszystkich niedzielnych mszach odmeldowało się w sumie 500 osób, lecz tylko 410, czyli de facto 41 proc. zarejestrowanych w kościelnej kartotece. Uwzględniając zaś łatwy do zaobserwowania fakt, że niebagatelną część uczestników nabożeństw stanowią właśnie dziadkowie z przywleczonymi
specjalnie preparowane to było z kimś, to było zaniedbanie celowe. Jeżeli to nie było jeszcze spreparowane przez... I komu na tym zależało, żeby zginęli tacy ludzie? Ja słyszałem od wojskowych, że jeden z generałów był planowany do NATO (gen. Franciszek Gągor – dop. red.). Bardzo szlachetny człowiek. Czy to nie było też zagranie, żeby on nie wszedł tam? Żeby tego Polaka tam nie było? I tu ja nie wiem, czy ci ludzie zmądrzeją coś. To jest kłamstwo na kłamstwie” – obalił wszelkie ekspertyzy ks. Tadeusz Rydzyk podczas występu transmitowanego przez Radio Maryja. ! Problem z Rydzykiem jest taki, że nikt nie bierze poważnie tego, co on mówi, tak jak nie bierze
zbawco!
się poważnie tego, co mówi chory psychicznie. Jak zresztą posłuchać ojdyra i poskładać te urwane w pół zdania bez logicznej składni, to śmiało można stwierdzić, że to język psychopaty („ml2403”);
Okazało się, że decyzja była ze wszech miar słuszna: „W ubiegłym roku spadek wskaźnika dominicantes wywołał pewien niepokój i pytania o kryzys wiary. Spodziewano się dalszego szybkiego spadku tego wskaźnika. Te pesymistyczne przewidywania nie potwierdziły się jednak. Dane za rok 2009 nie wskazują bowiem na spadek, lecz na niewielki wzrost wskaźnika: z 40,4 do 41,5 proc.” – cieszyli się 13 maja na konferencji prasowej
Liczenie owiec do świątyni wnuczętami („Małoletni, przed ukończeniem siódmego roku życia (...) uważany jest za nieposiadającego używania rozumu” – kan. 97 kodeksu prawa kanonicznego), można wnioskować, że przykładowy odsetek będzie znacznie niższy niż 40 proc.; ! biskupi, nauczeni przykrym doświadczeniem płynącym z katastrofalnych wyników uzyskanych w roku 2008 (akcję przeprowadzono w ostatnią niedzielę listopada), zarządzili, aby liczenie odbyło się tym razem w drugą niedzielę października, w trakcie tzw. dni papieskich, kiedy to nieobecność na modłach o rychłe wyniesienie santo subito na ołtarze stanowiła grzech do kwadratu.
specjaliści z ISKK, formułując konkluzje równie trafne, jak wnioskowanie o średnim spożyciu alkoholu na podstawie sondażu przeprowadzonego w Sylwestra. Przejdźmy teraz do szczegółów. Liczby przedstawione przez ISKK mówią, że w okresie 2006–2009 ogólnokrajowa frekwencja na mszach spadła z 45,2 do 41,5 proc., ale nieco więcej wiernych przyjęło komunię (wzrost z 16,3 do 16,7 proc. wszystkich zobowiązanych do uczestnictwa w nabożeństwach). W rankingu diecezjalnym zdecydowanym liderem jest od wielu lat diecezja tarnowska, gdzie w niedziele przychodzi do kościołów ponad 70 proc. wiernych i średnio co trzeci
! Czy Kościół nie rozumie, że za tolerowanie tego języka i podgrzewanie atmosfery przez innych dostojników przyjdzie mu zapłacić własną klęską? („lileo”); ! Chciałbym zapytać biskupów: jak długo ten czubek z Torunia będzie ośmieszał Kościół? Mój Kościół! („wykształciunio”); ! On jest chory z nienawiści i tak nią zatruty, że nie odróżnia już w ogóle faktów od wytworów swojej wyobraźni. A hierarchowie nie robią nic i robić nie będą, aby go przywołać do porządku („kos2910”); ! Oj, uszczęśliwiła go ta katastrofa! Ktoś, kto oddycha teoriami spiskowymi, szczuje, kręci i podjudza, musi się w tej chwili czuć jak erotoman wśród króliczków Playboya („the_dzidka”); ! U Rydzyka było już wszystko, co tylko można sobie wyobrazić chorym umysłem psychopaty: bomby, promienie gamma, dobijanie, odbijanie, porywanie... Do pełni szczęścia brakuje tylko Lucyfera („lon”); ! Ten człowiek ma tak silną psychikę, że potrafi niczym Jedi wykręcić mózg najbardziej chytrej staFot. Internet ruszce i zmusić ją, by przeszła ze swoją emeryturą na „jasną stronę” Radyja. A do tego wytwarza pole pieniężno-magnetyczne, którego żadna kula bez dopiętej złotówki nie pokona („daro”). DOMINIKA NAGEL
z nich przyjmuje komunię, dając świadectwo, że nie ma nic na sumieniu. Na przeciwległym biegunie religijności znajdują się diecezje łódzka, sosnowiecka, koszalińsko-kołobrzeska i szczecińsko-kamieńska, w których liczba dominicantes nie zdołała przybliżyć się do granicy 30 proc., a komunię przyjmuje zaledwie co dziesiąty wierny. – Obserwując wyniki badań z trzydziestu lat, można umownie wskazać trzy okresy przemian polegających na wyraźnym spadku uczestnictwa we mszy świętej. Pierwszy okres to lata 1980–1990, gdy średni procent dla Polski oscyluje blisko 50. W okresie 1991–2007 liczba uczestników utrzymuje się na poziomie 43–46 proc. Od roku 2008 mamy do czynienia z kolejną fazą przemian i tendencją spadkową – tłumaczył na konferencji prasowej ks. prof. Witold Zdaniewicz, dyrektor ISKK. W oparciu o inne badania ISKK biskupi twierdzą, że w Polsce 93 proc. ludności (35,5 mln) stanowią katolicy, czyli osoby, które ochrzczono w okresie „nieposiadania używania rozumu”. Fakt, że 58,5 proc. z nich (20,7 mln) notorycznie i nie bacząc na poważny grzech, uchyla się od uczestnictwa w rytualnych obrządkach, zdaje się dowodzić, że rozum jest dla kat. Kościoła po prostu zabójczy... DOMINIKA NAGEL
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r. złonek zarządu okręgu PiS w Rzeszowie – marszałek województwa podkarpackiego Zygmunt Cholewiński – przekazał na budowę tego Instytutu 2,4 ha rzeszowskiej ziemi, której wartość oszacowano na ponad 6 mln złotych. Te pieniądze to 15 proc. wartości inwestycji – czyli wkład własny (sic!), potrzebny księżom do uzyskania dotacji ze środków unijnych. Budowa Instytutu Teologiczno-Pastoralnego w Rzeszowie o powierzchni 11 tys. mkw. rozpocznie się jeszcze w tym roku. Kościół czeka tylko na ostatnie pozwolenia, które najpewniej uzyska jesienią. W 2013 roku Instytut ma przyjąć pierwszych studentów w nowym gmachu. W projekcie budynku znajdują się: ogród z alejkami spacerowymi, boiska sportowe, biblioteka na 250 tys. książek, aule na 350 i 150 osób, sala muzyczna i gimnastyczna, siłownia, przestronne pomieszczenia dydaktyczne i administracyjne oraz luksusowy akademik. Władze Instytutu liczą na to, że stanie się on jednym z wiodących na Podkarpaciu ośrodków kształcenia ustawicznego, a także rozwoju społeczno-gospodarczego. Polskich ośrodków... ! ! ! Instytut Teologiczno-Pastoralny został powołany przez biskupa rzeszowskiego w 1992 roku. Jego dotychczasowa siedziba została postawiona na pamiątkę wizyty Jana Pawła II w stolicy Podkarpacia (patrz: zdjęcia). Kamień węgielny pochodzi z bazyliki w Wadowicach, tej samej, w której ochrzczono Karola Wojtyłę. Widać nawet takie skarby to zbyt mało dla władz tej uczelni. Zamarzyła im się jeszcze bardziej reprezentacyjna siedziba. Koszty budowy szacowane na 41 milionów pokryje Unia Europejska – biskup otrzymał bowiem od zarządu województwa grant z unijnego Regionalnego Programu Operacyjnego w ramach przedsięwzięć edukacyjnych. Oczywiście i jak zwykle, jeśli dostanie biskup, to nie dostaną tysiące Kowalskich. ! ! ! Mieszkańcy regionu nie wykazują jak dotąd entuzjazmu. „Wstyd i hańba. Masz rację, Kurski, ciemny lud to kupi, a raczej zapłaci, bo dotacje z UE to też są nasze wspólne pieniądze (...). Śmiech na sali, tworzą instytut nibylandii i bajkopisarstwa za tyle milionów” – to tylko najdelikatniejsze wypowiedzi podkarpackich internautów. Do wściekłości doprowadziły ich bowiem także informacje, w jaki sposób zarząd województwa podjął decyzję o sfinansowaniu budowy gmachu Instytutu. Otóż nie było żadnego konkursu. Listę inwestycji
A TO POLSKA WŁAŚNIE
7
C
Obecna siedziba Instytutu Jana Pawła II
Kościół w powodzi... forsy! za inwestycjami – powiedział rzecznik prezydenta miasta Maciej Chłodnicki. ! ! ! Tymczasem zarząd województwa, podejmując uchwałę o dofinanZgodnie z unijnym prawem, tego sowaniu Instytutu Teologiczno-Patypu operacje zaliczane są do postoralnego, zapomniał o kilku dromocy publicznej i powinny być biazgach. I tak wbrew zaleceniom uwzględnione w dokumentacji proKomisji Europejskiej środki otrzyjektu. Bruksela nie chce bowiem domała placówka kształcąca kadry wypuścić do sytuacji, w której komerłącznie dla jednej z ponad 130 wspólcyjny podmiot całość projektu finot religijnych. Jest ona zamknięta nansuje ze środków publicznych (UE dla młodzieży niedysponującej opioraz budżet państw i samorządów). nią księdza proboszcza. Samorząd oraz władze Instytutu nie ukrywają także celu dotacji. Otóż uczelnia – wbrew prawu unijnemu – ma w ciągu najbliższych 2–3 lat zakończyć działalność... Że co?! Otóż biskup wspólne z marszałkiem prowadzą działania na rzecz włączenia kościelnej placówki w struktury Uniwersytetu Rzeszowskiego. Według prawa UE, dokładnie takie przypadki kwalifikują się do natychmiastowego zwrotu środków do Brukseli. ! ! ! Nie możemy także zapomnieć, że Instytut Sala kominkowa Teologiczno-Pastoralny tak naprawdę jest uczelnią widmo. Oficjalnie powstał na mo– Wspieramy wszystkie inwecy dekretu biskupa rzeszowskiego stycje, które służą miastu i mieszw 1992 roku z połączenia Wyższekańcom. Tak jest i tutaj (...). Przego Seminarium Duchownego, Diecież inwestycja zostanie w Rzeszocezjalnego Studium Katechetyczwie, a z tego, co można wnioskonego, Diecezjalnego Studium Orgawać po projekcie, będzie bardzo nistowskiego oraz Diecezjalnego Stuatrakcyjnym elementem miasta. dium Rodzinnego. Tymczasem inNie widzimy żadnego powodu, by stytucje, na bazie których powołano się nie zgodzić, zawsze byliśmy
Skandaliczna budowa Instytutu Teologiczno-Pastoralnego w Rzeszowie (pisaliśmy o niej niedawno), jak się okazuje, ma drugie dno. Bardzo muliste i śmierdzące. wartych unijno-budżetowego wsparcia w ramach działań na rzecz edukacji i kultury ustalili w zaciszu swoich gabinetów sami panowie marszałkowie. Obok wyższej uczelni podarowali oni ojcom bernardynom 25 milionów złotych na projekt pod nazwą „Centrum Religijno-Kulturowe z ogrodami”.
Bernardyni za to wymusili na radnych Rzeszowa sprzedaż wartej 3 miliony złotych działki w centrum miasta za... 30 tysięcy złotych (sic!). Natychmiast po podpisaniu odpowiednich papierów wynajęli ją miastu z przeznaczeniem na parking, inkasując z góry 15-letni czynsz dzierżawny (3,6 miliona złotych).
uczelnię, dalej prowadzą samodzielną działalność, otrzymując przy tym dotacje z budżetu państwa (rocznie Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przekazuje Wyższemu Seminarium Duchownemu kilkaset tysięcy dotacji na stypendia dla kleryków). Jego statut nie jest publicznie dostępny. Działalność Instytutu Teologiczno-Pastoralnego jest naszym zdaniem najlepszą ilustracją skutków wadliwego rejestrowania i uznania przez polski rząd w 1989 roku watykańskich uczelni tworzonych przez zakony i biskupów. Państwo uznaje automatycznie dyplomy wystawiane przez te placówki. W odróżnieniu jednak od uczelni publicznych oraz prywatnych nie podlegają one żadnej kontroli czy weryfikacji ze strony ministerstwa. A bywa tak, że wychowankowie kościelnych pseudouczelni uczą w świeckich placówkach, na przykład specjaliści od prawa kanonicznego wykładają prawo konstytucyjne. Jedyny wymóg, jaki postawiono biskupim placówkom naukowym, to zgłoszenie chęci nadawania tytułu doktorskiego i habilitacji państwowej Centralnej Komisji do spraw Stopni i Tytułów. Instytut Teologiczno-Pastoralny zapomniał nawet o tym drobiazgu. Nie znaleźliśmy go w wykazie placówek uprawnionych do nadawania tytułu doktora. Nie przeszkodziło to jego władzom zorganizować studiów doktoranckich. ! ! ! Okazuje się, że podkarpacka praktyka jest zaraźliwa. Otóż w Małopolsce zarząd województwa w taki sam sposób przekazał unijne pieniądze na rozbudowę biblioteki Uniwersytetu Jana Pawła II za – bagatela – 28 mln złotych! Sprawę oczywiście będziemy śledzić. ASz, MiC
8
rokuratura oficjalnie odmawia wyjaśnień, a nieoficjalnie wiemy, że bada sprawę, lecz ma coraz większe kłopoty. Te kłopoty to eskalujące zewnętrzne naciski. O tym jednak za chwilę. Przypomnijmy fakty. Pod koniec kwietnia zostaje zatrzymany, a później na mocy decyzji sądu aresztowany na 3 miesiące ksiądz Roman J. – proboszcz z parafii w Małej koło Ropczyc. J. to guru motocyklistów z całej Polski i niemałej części Europy. Od lat miłośnicy ryczących jednośladów biorą udział w organizowanych przez niego rajdach. W ostatnim czasie osiągnęły one rozmiary wprost gigantyczne. W połowie kwietnia udział w kolejnym rajdzie wzięło ponad 10 tysięcy motocyklistów. To siła, z którą musi się liczyć policja i prokuratura. Co to znaczy „musi się liczyć”? Otóż organa ścigania chciały aresztować Romana J. już 12 kwietnia, jednak bały się niepokojów czy nawet rozruchów wśród tysięcy jadących na rajd. Postanowiono czekać, aż impreza dobiegnie końca i rajdowcy rozjadą się do swoich krajów i miast. Potwierdza to prokurator rejonowy z Ropczyc Janusz Nyzio. – Czy to prawda, że o przeszło 2 tygodnie przełożono moment zatrzymania księdza, bojąc się wściekłości tłumu tysięcy motocyklistów? – pytamy. – W pewnym sensie... To znaczy Roman J. zorganizował kolejną wielką imprezę i ktoś to wszystko musiał poprowadzić, dopilnować. A poza tym ogłoszono żałobę narodową po tragedii w Smoleńsku, więc nie chcieliśmy dodatkowo stresować lokalnej społeczności. ! ! ! Tuż po aresztowaniu proboszcz przyznał się do dwóch z trzech zarzucanych mu czynów. Potwierdził, że dopuszczał się molestowania seksualnego dwóch trzynastoletnich dziewczynek (pieszczoty, wzajemna masturbacja, penetracja palcami itp.), natomiast zaprzeczył, jakoby miał współżyć seksualnie z trzecią, nieco starszą. ! ! ! Osadzenie księdza w areszcie wstrząsnęło całym Podkarpaciem, bowiem był on wcześniej dyrektorem katolickiego Radia VIA, jednego z największych w Polsce. To z jego anteny nauczał wiernych moralności, powtarzając swoją ulubioną sentencję, że „ksiądz powinien być drogowskazem dla innych”. W jaki sposób prokuratura i policja o wszystkim się dowiedziały? Organa ścigania odmawiają odpowiedzi na to pytanie, media prześcigają się w domysłach, a my dotarliśmy do prawdy. To ojciec jednej z molestowanych dziewczynek dowiedział się od córki, co spotykało ją na plebanii w Małej, i – wstrząśnięty – powiadomił ropczycką policję. Ta jednak okazała się „za mała”, by dobrać się znanemu księdzu do czterech liter. – Czy to prawda, że nad rozpracowaniem dewianta
P
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
KOŚCIÓŁ RZYMSKO-PEDOFILSKI w sutannie pracowali policjanci z centrali województwa? – pytamy prokuratora Nyzia. – Tak. W śledztwo zaangażowany był wydział dochodzeniowo-śledczy komendy wojewódzkiej. Jego policjanci przesłuchali ponad 50 dziewczynek z miejscowości Mała i nie tylko stamtąd. – Czy to znaczy, że podejrzewano, iż zboczeniec uprawiał swój haniebny proceder i w innych miejscowościach, na przykład w Malawie,
że nie wierzy nawet księdzu...) i oświadcza, że poskarży się najwyższym władzom, w tym generalnemu prokuratorowi. Dodatkowo chce wymóc na „najwyższych czynnikach”, aby te zakazały mediom informowania społeczeństwa o dochodzeniach prowadzonych przeciwko księżom. Wie, co mówi, bo oto mamy nacisków część drugą. Z naszych informacji wynika, że sam prokurator generalny Andrzej Seremet w specjalnym piśmie do prokuratury rejonowej
z prokuratury okręgowej w Rzeszowie. Oczywiście, anonimowo: – Skłonności pedofilskie księdza J. ukierunkowane na dziewczynki w wieku 11–13 lat były znane od dawna. Panowie, nie oszukujmy się, o tym wszyscy wiedzieli i w kurii, i w Radiu VIA, i wśród jego „easy riderów”. Żartowano, że Romek, który w świecie motofanów miał pseudonim „Wuj”, łapie się za wszystko, co ma 36,6° i nie ucieka na drzewo. Raz nawet nieźle
Easy Rider
(2)
Czy samobójcza śmierć trzynastolatki z Małej koło Ropczyc ma związek z pedofilskimi upodobaniami aresztowanego księdza Romana J.? o czym słyszeliśmy? – pytamy dalej, ale prokurator odmawia odpowiedzi, zasłaniając się tajemnicą śledztwa. Owa „tajemnica śledztwa” i niechęć szefa prokuratury do rozmowy z dziennikarzami mają co najmniej dwie przyczyny. Pierwsza nazywa się Chrześcijańskie Stowarzyszenie Troski o Media „Świadectwo”. Powstało po to, żeby... bronić księdza
w Ropczycach polecił, aby informowano go o rozwoju śledztwa. Tak więc sytuacja prokuratora rejonowego Janusza Nyzia, skądinąd uczciwego śledczego, jest nie do pozazdroszczenia. – Czy to, że odmawia pan nam odpowiedzi na podstawowe pytania, jest spowodowane pismem z Prokuratury Generalnej i faktem, że siedzi
Romana J. i innych kapłanów podejrzanych o molestowanie dzieci (sic!). Jego szef, Jacek Kotula, na zwołanej pospiesznie konferencji prasowej mówił: „Nie może być tak, że ksiądz pogłaska dziecko i od razu nazywa się go zboczeńcem i pedofilem, a potem okazuje się, że jest niewinny. Chcemy, by prokurator generalny zrobił z tym porządek”. – Jednak ksiądz przyznał się do winy. Jaki jest zatem sens jego obrony i pomawiania mediów o nagonkę? – pytamy. – O winie można mówić dopiero wtedy, gdy orzeknie ją sąd – odpowiada Kotula (dając do zrozumienia,
panu na karku katolickie stowarzyszenie? – pytamy coraz bardziej zdenerwowanego prokuratora. – Musicie mnie zrozumieć. W tej sytuacji, gdy prokuraturze zarzuca się informowanie mediów ponad miarę, przecieki i podkręcanie napięcia, muszę zakończyć tę rozmowę. – Ale tym samym potwierdził pan, że Prokurator Generalny przejął nadzór nad śledztwem i żąda od pana na bieżąco raportów o jego przebiegu? – Powtarzam, nie mogę nic więcej powiedzieć. ! ! ! Prokurator nie może, ale okazało się, że może jego zwierzchnik
dostał po mordzie od jednego rajdowca, gdy ten zastał go w swoim namiocie ze swoją dziewczyną. W jakiej sytuacji zastał, nie muszę chyba mówić. Jak myślicie, dlaczego wyleciał z radia? – Mówiono o jakichś przekrętach finansowych... – Też były, ale one, jako powód dymisji, miały tylko przykryć większy skandal pedofilski. Biskup Górny miał gościa serdecznie dość. Zwłaszcza że robił się z niego coraz większy bufon, a smrodek narastał. Biskup dowiedział się, że Roman J. dużo wcześniej, jeszcze gdy był zwykłym wikarym na parafii w Sędziszowie, miał skłonności do małych dziewczynek. Zesłanie zboczka na parafię dechami zabitą – czyli do Małej – miało go nauczyć rozumu. Nie nauczyło, jak widać. Słyszeliście o samobójstwie trzynastolatki w tej wiosce? Popytajcie ludzi. Chodzi o Kingę N. To była głośna sprawa, tylko że nikt tej tragedii nie łączył wówczas z księdzem J. Teraz już łączy... ! ! ! Jedziemy do Małej. Obca rejestracja samochodu wzbudza nieufność. „Ja tam nic nie wiem, ale nie wierzę w to, co mówią. To był taki dobry ksiądz” – tak można streścić większość wypowiedzi tubylców. – Ale przecież przyznał się. – A kto tam wie. Może go w więzieniu zmusili biciem? ! ! ! A jednak stopniowo dowiadujemy się, że ksiądz proboszcz zabierał dziewczynki na dwu-, trzydniowe „prywatne pielgrzymki”, że we wsi coraz głośniej szeptano, że nic dobrego z tego nie będzie, że ojciec jednej z uczennic miejscowej szkoły odgrażał się, że „wykastruje tę świnię w sutannie”.
Kinga miała 13 lat. Powiesiła się we własnym pokoju. Nie zostawiła listu, nie miała żadnego powodu. Żadnego? Była przemiłym, radosnym dzieckiem, bardzo zaangażowanym w życie miejscowej parafii. Często odwiedzała księdza na plebanii. Z przerażeniem oglądamy jej zdjęcie zrobione przez policjantów tuż po... Drobna postać, lniane włosy i buzia... zupełnie sina. Straszne! – Czy teraz prokuratura łączy samobójstwo dziecka ze zboczonymi praktykami proboszcza? Czy śledztwo objęło też sprawę Kingi N.? – znów pytamy prokuratora rejonowego Janusza Nyzia. – Nie. Tamta śmierć nie ma nic wspólnego z aresztowaniem Romana J. – odpowiada Nyzio. Ale jakoś tak bez przekonania... – W takim razie, panie prokuratorze, dlaczego teczka dotycząca tragicznej śmierci trzynastolatki z Małej leży właśnie dziś na pana biurku? ! ! ! Nie otrzymawszy odpowiedzi na to pytanie, znów jedziemy do Małej. Nad doliną góruje biała figura Chrystusa. Kropka w kropkę taka, jak ta w Rio. Jezus stoi na wielkim wzgórzu, dwa kilometry od wsi. Niestety, rozpostarte w geście błogosławieństwa ręce Mesjasza nie uchroniły dzieci z tej miejscowości. ! ! ! Akt oskarżenia przeciwko Romanowi J. trafi do sądu pod koniec czerwca. Skąd to niesłychane tempo? Według naszych informacji, to kompromis rozmaitych grup nacisku, prokuratury i sądu. Śledczy oskarżą księdza tylko o te przestępstwa, do których się przyznał. Nie będzie innych zarzutów, nie będzie mediów, pochodu świadków. Dyrektor katolickiego radia (ma go bronić sam były minister sprawiedliwości Aleksander Bentkowski!), podobno już zgodził się na to, co mu zaproponowano, a określone siły zadbają, żeby wszystko odbyło się szybko i bez rozgłosu. Cały przewód sądowy potrwa króciutko. J. dostanie 4 lata bez zawieszenia. Odsiedzi dwa w zakładzie karnym w Załężu i zniknie na zawsze z Podkarpacia. Może wypłynie gdzieś na Warmii albo na misjach w Afryce? Zobaczymy... ! ! ! Na jednym z rzeszowskich forów internetowych toczy się zajmująca dyskusja o księdzu Romanie J. Ktoś wkleił tam taki wpis: ! Jeżeli masz kilkuset wyznawców i niektórzy z nich molestują dzieci, nazywają cię liderem sekty. Ale jeśli masz miliard wyznawców i wśród nich tysiące dewiantów seksualnych – zwą cię papieżem. Kościół to instytucja zorganizowanej pedofilii. ! ! ! Dalszy rozwój sprawy księdza Romana J. będziemy oczywiście monitorować. MAREK SZENBORN ARIEL KOWALCZYK
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r. piątek 21 maja 2010 roku w Rio de Janeiro policja aresztowała ściganego listem gończym 44-letniego księdza Marcina S. z archidiecezji krakowskiej, który z błogosławieństwem kard. Stanisława Dziwisza przebywał od pewnego czasu w Brazylii jako misjonarz. Cóż takiego zmalował ks. Marcin, że aż musieli wysłać za nim list gończy, przez co zdobył sobie w tym największym liczebnie katolickim kraju świata sławę o wiele większą niż sam papież i dzisiaj nawet analfabeci bezbłędnie kojarzą Polskę z „padre Martinho”? Okazuje się, że z polskiej perspektywy ta jego sława jest całkiem niezasłużona, bowiem na ojczystej ziemi byłby zaledwie jednym z dziesiątków świątobliwych pedofilów... Tyle że on wyróżniałby się akcesoriami wykorzystywanymi podczas gwałtów na dzieciach i tym, że przygotował sobie specjalne pomieszczenie, gdzie mógł zabawiać się w spokoju... – Polski ksiądz uczynił z plebanii erotyczne więzienie. Zwabiał tam młodych chłopców, skuwał ich kajdankami i zmuszał do orgii. Seksu oralnego oraz analnego. Mamy ponadto bardzo dużo dowodów w postaci pornografii dziecięcej rozsyłanej przez księdza za pośrednictwem internetu – ujawnił brazylijskim mediom sędzia śledczy Ale~ xandre Abraha o Dias Teixeira. Sprawki ks. Marcina ujrzały światło dzienne dzięki zeznaniom byłego ministranta, dziś 16-letniego, który w 2006 r. zrezygnował z działalności w parafii, ale w marcu 2007 r. – po gorących namowach zauroczonego jego wdziękami duchownego – wrócił i przykuty kajdankami do łóżka po raz pierwszy zaznał prawdziwie polskiej „gościnności”. Gdy chłopiec nie przyjął zapłaty za milczenie, wielebny zaczął go szantażować rozpowszechnieniem w parafii plotki, że ministrant jest męską prostytutką, a później groził mu śmiercią („Już wiem, jakie kwiaty położę na twoim grobie” – cytował fragment zeznań sędzia Abraha~o). W 2007 r. sprawa przyschła, bo ks. Marcin nagle zniknął z Rio. – Schronił się w Portugalii, gdzie za wstawiennictwem samego kardynała i dzięki łaskawości biskupa Antónia Marty, ordynariusza diecezji Leiria-Fátima, objął z dniem 13 lipca 2007 r. funkcję kapelana... słynnego sanktuarium w Fatimie. Docierały stamtąd słuchy, że zachowania Marcina grożą skandalem obyczajowym, więc już po roku odesłano go z powrotem do Brazylii. Niestety, znowu zachciało mu się dzieci i w końcu stało się to, co prędzej czy później musiało... – wzdycha seminaryjny kolega misjonarza. A jak kościelni przełożeni urządzili ks. Marcina po jego powrocie z Portugalii?
W
KOŚCIÓŁ RZYMSKO-PEDOFILSKI
9
Misja specjalna Delegat kardynała Dziwisza był dyrektorem, strażnikiem i kapelanem prywatnego więzienia, gdzie gwałcił skute kajdankami dzieci. – Mattoso był już biskupem, więc zaopiekował się banitą i załatwił mu w Rio całkiem porządną parafię św. Franciszka z Asyżu. Spłacił w ten sposób Dziwiszowi swój dług wdzięczności, bo uzyskał nominację dwa miesiące przed śmiercią Jana Pawła II, kiedy papież był już w takim stanie, że nie wiedział, co Stasiu podsuwa mu do podpisu – ocenia nasz informator, zbliżony do krakowskiej kurii metropolitalnej. ! ! ! Cofnijmy się teraz do początków kościelnej kariery pedofila. Ks. S. pochodzi z Zakopanego. Po ukończeniu Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej w maju 1991 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk ówczesnego metropolity kard. Franciszka Macharskiego. Jego pierwszą placówką duszpasterską była parafia św. Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Skawinie, gdzie m.in. uczył religii w miejscowej Szkole Podstawowej nr 3 oraz sprawował funkcję kapelana Wspólnoty Wiara i Światło „Kruszynki”, grupującej dzieci umysłowo upośledzone. – Kuria zabrała go od nas krótko po tym, jak pojawiły się pogłoski, że molestował seksualnie chłopca z „Kruszynek”. Aferę wyciszono, a księdza ewakuowano na Ukrainę – mówi nauczycielka ze Skawiny. W latach 1993–1994 pracował jako wikariusz parafii Ostróg i Zdołbunów nieopodal Równego (zachodnia część Ukrainy), a później objął probostwo w Złotym Potoku, Koropcu i Porochowej (okolice Buczacza na Podolu). „Kleryk seminarium, przyszły ksiądz Marcin już w seminarium propagował idee misji, współtworząc koło misyjne, wydając gazetkę. Wtedy marzył mu się Związek Radziecki – ogromne przestrzenie
zarówno geograficznie, jak i duchowo (...). Jego pasja to praca z młodzieżą. Przy parafiach, gdzie pojawia się ksiądz Marcin, powstają młodzieżowe zespoły, rodzą się przyjaźnie. Ksiądz Marcin szczególnie ciepło propaguje sztukę teatralną, i to kolejny wątek łączący osobę naszego bohatera z Janem Pawłem II” – wspomina jeden z fanów ks. Marcina. Z nieznanych nam powodów opuścił Ukrainę, a wkrótce został wyekspediowany do Brazylii. Dlaczego akurat tam? Podobno dlatego, że w Brazylii w tempie zatrważającym zaczęło już ubywać wiernych (według danych kościelnych z 1991 r., katolicy stanowili 83,7 proc. mieszkańców tego kraju, natomiast ostatnie badania przeprowadzone w 2005 roku dały wynik 67 proc.), a Polska ma, jak wiadomo, najwybitniejszych
ks. Edneya Gouvea Mattosy (późniejszego biskupa) został proboszczem niemałej parafii św. Judy Tadeusza na przedmieściach Rio. Co działo się dalej, wiemy z ust sędziego Abraha~o i newsów obficie serwowanych przez brazylijskie media. – Z drobnym wyjątkiem, bo wszystkie gazety uparcie powtarzają tę samą nieprawdziwą informację, że ksiądz S. urządzał w 2007 r. orgie, będąc proboszczem parafii Ducha Świętego w Realengo na wschodnich przedmieściach Rio. W rzeczywistości nie miał z tą parafią nic wspólnego. Pomyłka wynika z faktu, że na jej terytorium grasował, wykorzystując opuszczoną plebanię. W pomieszczeniach na drugim piętrze wymościł sobie gniazdko, w którym przetrzymywał i gwałcił zwabione podstępem lub
specjalistów od nawracania ludzi na jedynie słuszną religię. Tak brzmi wersja oficjalna. Są inne. – W kurii słyszałem, że wszystkim najbardziej zależało na tym, żeby Marcin nie pokazywał się w Polsce, a z Ukrainy miał za blisko... – twierdzi krakowski duchowny. Papiery specjalnego delegata z ojczyzny JPII sprawiły, że „padre Martinho” nie wylądował w dżungli, lecz po krótkim stażu pod okiem
pieniędzmi dzieci – wyjaśnia Agnieszka, Polka pracująca w Rio de Janeiro. ! ! ! „Pragnę bardzo serdecznie podziękować Księdzu Kazimierzowi i wszystkim Młodym Przyjaciołom, którzy podjęli się tak ważnego zadania, jakim jest modlitwa za misje i za misjonarzy. Czuję się szczególnie zaszczycony i wzruszony tym, że i moja posługa w Rio de Janeiro
znalazła się wśród Waszych intencji. Przypomina mi to fakt, iż Święta Tereska od Dzieciątka Jezus jest Patronką misji, mimo że nigdy na misję nie pojechała. Rozumiała jednak, że bez modlitewnego wsparcia staje się niemożliwa jakakolwiek działalność Kościoła, szczególnie ewangelizacja” – czytamy w liście ks. Marcina do dzieci z klasy II A gimnazjum w Ludźmierzu, które za namową jego kolegi kursowego – ks. Kazimierza Klimczaka (obecnie wikariusz miejscowej parafii Wniebowzięcia NMP i nauczyciel religii w gimnazjum) zainicjowały „modlitwę wstawienniczą w ramach żywego różańca” za pomyślność księdza pedofila, gdy grunt zaczął mu się palić pod stopami. „Insynuacje o ukrywaniu czy tuszowaniu przez Waszą Świątobliwość bolesnych przypadków nadużyć duchowieństwa traktujemy jako bezpodstawny atak na osobę i godność Następcy św. Piotra. Jesteśmy przekonani, że Kościół jest dziś tak silnie atakowany, gdyż w epoce relatywizmu ma odwagę zło nazywać po imieniu” – zapewnił papieża Benedykta XVI ks. Marcin, składając w kwietniu 2010 roku swój podpis pod zbiorowym listem opracowanym przez polską Katolicką Agencję Informacyjną. Na kilka godzin przed aresztowaniem ks. S. archidiecezja Rio de Janeiro wydała specjalny komunikat, wyrażając „żal i ubolewanie wobec wszystkich ewentualnych ofiar” pedofila z Polski. „Został zawieszony w sprawowaniu funkcji proboszcza natychmiast po wydaniu listu gończego” – podkreślił Adionel Carlos da Cunha, rzecznik prasowy metropo~ lity abp. Orani Joa o Tempesty. Kardynałowie Dziwisz i Macharski milczą... ANNA TARCZYŃSKA
10
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Walka z politykami piszącymi donosy, z absurdalnymi regulacjami i nagłymi zmianami rządowych zamówień to codzienna praca szefów polskich firm innowacyjnych. Ci, którzy zajmują się produkcją sprzętu zbrojeniowego, muszą jeszcze przekonywać rządzących, że polskie nie znaczy gorsze.
Technicznej, którzy pracują nad platformami do transportu koleją dużych samochodów ciężarowych (w tym i wozów z radarami). Pierwsze efekty ich pracy są obiecujące. Inny zespół z WAT, wspólnie z naukowcami Centrum Badań Kosmicznych PAN oraz inżynierami z Wojskowego Zakładu Łączności, pracuje nad zabezpieczeniem sieci satelitarnych i naziemnych systemów łączności radiowej przed działaniem czynników zakłócających ich pracę. Żeby zwiększyć bezpieczeństwo przekazywanych informacji, zespół polskich wojskowych kryptologów kończy prace nad dwoma bardzo nowoczesnymi systemami szyfrowania komunikatów przekazywanych za pomocą
Hindusi kupią wozy zabezpieczenia Dla większości rządów państw technicznego kolumn czołgów WZTrozwiniętych oczkiem w głowie są -3, samobieżne haubice SP-155, firmy zajmujące się wdrażaniem noprzeciwlotnicze zestawy LOARA wych technologii. W erze globalizai systemy minowania okolic ważcji wygrywają państwa, których gonych obiektów KROTON. Nasi spodarka jest w stanie zaoferować specjaliści mają się zabrać do moinnowacyjne rozwiązania. Polscy podernizacji posiadanych przez Indie litycy od lat obiecują, że stworzą waczołgów T-72 oraz wozów BWP runki do rozwoju rodzimych firm i WZT. Rząd w Delhi wyraził też i nowoczesnych technologii. Praktyka jest jednak inna. Największe koszty płacą firmy zbrojeniowe. Warto bowiem pamiętać, że rewolucja informacyjna XXI wieku (internet, telefonia komórkowa) wzięła swój początek od technologii wykorzystywanych przez armię. Międzynarodowy rynek sprzętu i usług dla wojska jest niezwykle konkurencyjny. Wygrywa ten, kto zaoferuje dobry, tani sprzęt wraz z serwisem gwarancyjnym i pogwarancyjnym oraz dobrą atmosferę polityczną towarzyszącą transakcji. O szczegółach umów nie mówi się publicznie. Od dwóch lat w Polsce panują inne obyczaje. Politycy PiS oraz powiązani z nimi pracownicy firm zbrojeniowych uznali w 2008 roku, że jest to idealny temat na jawne interpelacje poselskie oraz kampanie medialne. Wtedy to przetoczyła się przez dzienniki bulwarowe oraz portale plotkarskie debata dotycząca „megaafery” w państwowym Międzynarodowe Targi Przemysłu Zbrojeniowego, Kielce 2009 Bumarze: podobno do 2006 roku jego kolejne zarządy zainteresowanie współpracą z polpłaciły firmom krzakom za fikcyjnaziemnych systemów łączności raskim sektorem zbrojeniowym przy ne usługi. Politycy sporządzili takdiowej. realizacji programu obrony przeże donos skierowany wiosną 2008 Polscy naukowcy przygotowują ciwlotniczej. Nasza oferta – przyroku do stołecznej prokuratury. się do seryjnej produkcji głowic ragotowana z partnerami z UE – okaŚledczy zajęli dokumentację hankiet odpornych na wpływ temperazała się bezkonkurencyjna. Porówdlową Bumaru i zaczęli badać spratury. Wpadli także na pomysł, jak nywalna z amerykańskim systemem wę. Postępowanie jeszcze się nie zabezpieczyć wojskowe i cywilne poPatriot! Polski wkład w ten proskończyło. Zdaniem specjalistów, jejazdy (np. służące do przewozu jekt opiera się na nowoczesnych, go wszczęcie i publiczne omawianie banknotów) przed minami oraz pomobilnych radarach oraz wyrzutszczegółów kontraktów wpłynęło kaciskami. W tym przypadku chcą zaniach rakiet i pocisków, do tego tastrofalnie na międzynarodową pooferować rządom specjalne tworzyznacznie tańszych niż oferowane zycję Bumaru. wa, z których produkowano by doprzez USA oraz Rosję. Niektóre Rok później śledczy PiS oraz datkowe lekkie płyty wzmacniające z ich modeli mogą być zdalnie steCBA próbowali włączyć ten polski wrażliwe elementy wozów (podłorowane. Według naszych rozmówholding zbrojeniowy w nieudaną gi, komory silnika, drzwi). ców, jednym z czynników, jakie brasprzedaż przez rząd stoczni w GdyW walce z katastrofami ekololi pod uwagę Hindusi, analizując ni i Szczecinie. To też nie pomagagicznymi (wycieki paliw z ropopolską ofertę, była kwestia kolejoło Bumarowi w poszukiwaniu nociągów i gazociągów, awarie w zawego transportu sprzętu. Ze wzglęwych rynków zbytu. Było to szczekładach produkcyjnych) pomogą du na zagrożenie terrorystyczne gólnie ważne w sytuacji, kiedy rekolejne propozycje naukowców i dobrze rozwiniętą sieć kolejową sort obrony narodowej znacząco z Wojskowej Akademii Techniczrządowi w Delhi zależało na tej częograniczył zamówienia. Mimo to zanej i jej cywilnych partnerów (m.in. ści propozycji. rządowi Bumaru udało się zawrzeć z Politechniki Rzeszowskiej i firNaprzeciw potrzebom wyszli najesienią 2009 roku bardzo ważny my PIMCO). Chodzi o jeszcze ukowcy z Wojskowej Akademii kontrakt z rządem Indii. Na początek większe wykorzystanie samolotów
bezzałogowych do pilnowania ważnych instalacji i zakładów produkcyjnych. Dotąd barierą w ich wykorzystaniu była jakość systemów obserwacji i rejestracji obrazów. Udało się jednak przygotować urządzenia zapisujące film oraz zdjęcia o standardzie HD, odporne na zakłócenia (skoki temperatury czy ciśnienia) i na tyle małe, że nadają się do zainstalowania w samolotach bezzałogowych. Te ostatnie mogą stać się jednym małym laboratorium chemicznym, umozliwiającym bardzo szybkie sprawdzenie, jakie świństwa mamy w powietrzu. W szybkim wykrywaniu skażeń biologicznych pomogą miniaturowe czujniki oraz laboratoria wykorzystujące technikę laserową.
Naukowcy z WAT, do spółki z inżynierami z Wojskowych Zakładów Elektronicznych oraz Przemysłowym Instytutem Telekomunikacji, pracują nad mobilną automatyczną platformą z szerokopasmowym radarem do wykrywania niebezpiecznych rzeczy zakopanych w ziemi. W warunkach pokoju pomoże ona przy sprawdzaniu, czy na terenie budów nie ma jakichś instalacji nieuwzględnionych na mapach (to plaga na wielu dużych budowach obiektów mieszkalnych, handlowych, usługowych czy drogowych). Niestety, część polskiej elity politycznej zapatrzona jest w USA. I tylko tam widzi dostawcę nowoczesnego uzbrojenia i sprzętu dla armii. Innowacje próbują także wdrażać inni polscy przedsiębiorcy. Pomimo kryzysu byli w stanie rozpocząć produkcję m.in. supernowoczesnych liczników przedpłatowych za energię elektryczną cieplną oraz gaz. A także części silnika montowanego w samolotach Boeing (wraz z prawem wyłączności obejmującym cały świat; jest to od kilkunastu lat pierwszy taki przypadek w polskim przemyśle lotniczym), niskoszumne precyzyjne mikrokamery, a nawet pierwszą w Europie dzianinę przetestowaną w kosmosie przez astronautów NASA (łódzka firma Teofilów). Szefom innowacyjnych firm zarówno cywilnych, jak i pracujących na rzecz wojska, pomogłoby wprowadzenie kilku rozwiązań funkcjonujących w większości państw UE. Są to: ! selekcja i ograniczenie liczby dofinansowywanych programów badawczych. Zamiast wielu bardzo małych dotacji, które wiele nie pomagają, lepiej jest wydać poważne środki na kilka przyszłościowych wartościowych projektów; ! lepsze wykorzystanie potencjału tak zwanych klastrów, czyli zlokalizowanych w jednym regionie firm działających w tej samej branży. W Polsce takim wiodącym zgrupowaniem jest Dolina Lotnicza w Rzeszowie. Obniży to koszty przepływu informacji, ułatwi wspólny marketing i wspólne prowadzenie prac nad wynalazkami; ! podatkowe ulgi innowacyjne, które muszą stać się realnie dostępne, a ich wykładnia w wydaniu urzędów skarbowych – niezmienna; ! skrócony czas oczekiwania na rozpatrzenie wniosków przez Urząd Patentowy RP. MiC
[email protected] Fot. MaHus
Dobre, bo polskie
W katalogu znajdziemy także systemy ostrzegania przed atakiem terrorystycznym, w tym oparte na wychwytywaniu trudnych do zbadania oparów materiałów wybuchowych. Trudne czasy czekają także przestępców. Polscy naukowcy chcą bowiem wyposażyć policjantów w urządzenia umożliwiające długoterminową tajną obserwację różnych obiektów. Nowością jest tutaj znaczące ograniczenie negatywnego wpływu laserów na oczy funkcjonariuszy. W laboratoriach kończą się prace nad superprecyzyjnym fotoradarem. Ten ostatni projekt jest powiązany z inicjatywą stworzenia systemów ochrony pojedynczego żołnierza przed atakiem i opiera się na wykrywaniu obcych systemów namierzania. Tych, którzy próbują instalować pułapki na polskich żołnierzy w Afganistanie, czeka spore rozczarowanie.
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
PATRZYMY IM NA RĘCE
11
Manipulanci Tegoroczne przyspieszone wybory prezydenckie to czas naukowych żniw dla badaczy zjawisk psychologii społecznej i manipulacji ludzkimi emocjami
ztabowcy PiS zdają sobie sprawę, że ponowne przedstawienie opinii publicznej pełnej wersji ich partyjnego programu skończyłoby się kolejną klęską. Wiedzą dobrze, że maleje udział grup zaliczanych do tradycyjnego elektoratu partii Jarosława Kaczyńskiego (część emerytów, rencistów, rolników, osoby gorzej wykształcone) w populacji uprawnionych do głosowania. Co ważne, rolnicy, wśród których PiS cieszy się dość dużą popularnością, nie chodzą tłumnie na wybory. Dowodzi tego niska frekwencja wyborcza w 2007 oraz 2009 roku w województwie podlaskim, lubelskim, świętokrzyskim oraz małopolskim (z wyłączeniem Krakowa). O zwycięstwie decyduje zachęcenie do głosowania obywateli młodych oraz tych w średnim wieku, mieszkających w dużych oraz średnich miastach w centrum Polski, na Pomorzu, w Wielkopolsce i na Śląsku. Wśród nich popularność haseł PiS o potrzebie dekomunizacji, lustracji, walce z układami i wrogości do UE jest niewielka.
S
Ma ich zatem przekonać cudowna przemiana Jarosława Kaczyńskiego. Na początek okazał się on wielkim przyjacielem internautów. Po raz kolejny przeprosił użytkowników sieci za inwektywy, jakie miotał pod ich adresem w 2007 roku. Wtedy Jarosław uważał, że ich główne zainteresowania to seks oraz piwo. Potem uznał, że na problemach związanych z dekomunizacją i lustracją koncentrują uwagę środowiska, które zatrzymały się w rozwoju politycznym na początku lat 90.
ubiegłego wieku. To dość odważne stwierdzenie w sytuacji, kiedy jeszcze na początku 2010 r. PiS przekonywał, że bez ujawnienia wszystkich agentów dawnych służb nie ma mowy o demokracji. Prezes PiS uznał też, że kobieta ma prawo pracować zawodowo, a „państwo ma obowiązek (!) zapewnić każdemu dziecku miejsce w przedszkolu”. Zdziwieni będą także przedsiębiorcy. Jarosław Kaczyński nie chce już państwa autorytarnego, nadzorującego wszelkie formy aktywności człowieka. Teraz uważa, że władze publiczne (administracja wszelkich szczebli, sądy) powinny skoncentrować się na egzekucji prawa, na walce z monopolistami, sprawnej budowie infrastruktury społecznej i technicznej (szkoły, drogi, sieć łączności), resztę spraw pozostawiając obywatelom. Niezwykłych wzruszeń dostarczyło także przesłanie prezesa PiS, że nie ma sensu dzielenie obywateli na złych, czyli niepopierających jego kandydatury, oraz dobrych – będących jego zwolennikami... Razem możemy więcej! – nawołuje J.K., który po raz pierwszy publicznie uznał Unię za „olbrzymi
sukces Europy”. W związku z tym Polska nie powinna sabotować pracy UE, lecz czynnie włączyć się w kreowanie i zarządzanie sprawami wspólnoty. Dziwne to, bo eurodeputowani PiS od 2004 roku oraz rząd J.K. w latach 2006–2007 swoją politykę skoncentrowali na zwalczaniu integracji. Z wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego wynika, że chce on zerwać z zasadą, iż pierwszym zagranicznym politykiem, którego odwiedza nowy polski prezydent czy premier, jest papież. Jednak dla twardego elektoratu PiS ludzie prezesa mają inne przesłanie. To obraz państwa w głębokim kryzysie, którego rząd ukrywa
prawdę o śmierci Lecha Kaczyńskiego (sic!); państwa, którego niepodległość jest zagrożona, a zboczone praktyki seksualne przestają być karalne. Jedynym ratunkiem przed upadkiem Polski jest głosowanie na Jarosława Kaczyńskiego. Czynnikiem mobilizującym twardy elektorat PiS ma być Radio Maryja oraz TVP. Sprytne, że owych bredni i haseł nie firmują jawni funkcjonariusze PiS, lecz współpracujący z nimi dziennikarze i duchowni. Członkowie PiS stali się bowiem nagle zwolennikami demokracji liberalnej, dialogu i współpracy... MiC Fot. MaHus
12
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
TU NIC NIE PRZEMIJA Z WIATREM
Polacy kochają konie, choć wielu bardziej kocha pieniądze. Włosi też lubią konie. Jeść. Zatem znad Wisły jadą nad Tybr tiry z jeszcze żywą koniną. Jednak do niektórych oszalałych z bólu i przerażenia zwierząt uśmiechnie się szczęście. Ma blond włosy, długie nogi i na imię Scarlett. Scarlett mieszka w Tarze, zielonej posiadłości pełnej szczęśliwych zwierząt różnych gatunków i ras: koni, psów, kotów, owiec, kóz... Jest też i Ashley, a może raczej Rett, czyli Piotr – mąż Scarlett. – Którego z bohaterów powieści Margaret Mitchell bardziej przypomina? – pytam. – Piotr ma wrażliwość tego pierwszego, a siłę i upór drugiego. Wymarzone połączenie – śmieje się pani na Tarze i podaje rękę na powitanie. Pod żelaznym uściskiem dłoni wymiękłby niejeden Pudzianowski, a my nabieramy szacunku. Siadamy wspólnie w ogrodzie, tuż obok okazałego dworu, czy raczej smutnego wspomnienia po latach jego świetności. – To się kiedyś wyremontuje – macha ręką Scarlett, choć pewnie doskonale wie, że to kiedyś może nigdy nie nastąpić, bo zawsze znajdzie się jakiś koń, którego trzeba
wykupić z transportu, albo trzy konie, albo podwórkowy kundel, który do tej pory widział świat jedynie z perspektywy metrowego łańcucha. ! ! ! Jak daleko Scarlett sięga pamięcią, zawsze w jej wrocławskim domu pełno było zwierząt. Wiele z nich sama przyniosła i... zostawały. Nie pamięta, czy wcześniej nauczyła się chodzić, czy jeździć konno. Uczył ją staruszek, przedwojenny major. Osiodłać wierzchowca mogła dopiero wtedy, gdy był czysty. – A to u tego pedanta nie była łatwa sprawa – śmieje się i opowiada, jak z całą rodziną przeniosła się na Pomorze. Marzyła o studiach, o weterynarii, ale nie wyobrażała sobie zajęć z wiwisekcji, czyli odmóżdżania żywych żabek. ! ! ! Niedaleko Kołobrzegu znalazła pracę w dużej państwowej przychodni
weterynaryjnej. Przyjęli ją, bo powiedziała, że będzie pracowała za darmo. A ta praca to było m.in. jeżdżenie po okolicznych wsiach i leczenie chorych zwierząt. – To był dla mnie szok. Zobaczyłam zwierzęta pozamykane w maleńkich komórkach, zajechane prawie na śmierć, bite. Moje konie, te, które dotąd znałam, miały piękne, dumne i ufne oczy. A oczy zwierząt, które leczyłam, były przygasłe, zmęczone, przerażone, nie miały iskier. To było moje pierwsze zderzenie z rzeczywistością. Drugi wstrząs przeżyłam, kiedy dowiedziałam się, że Niemcy tuż obok mojej wsi wykupują tereny, na których ma powstać schronisko dla koni wykupionych z transportów rzeźnych. Jak tylko usłyszałam „konie”, od razu tam pojechałam. Widać byłam tak zdesperowana i przekonująca, że pracę dostałam natychmiast. Spędziłam tam 8 lat. I poznałam prawdę. Straszną! My, Polacy, tak bardzo kochamy konie, że hodujemy je przede wszystkim na rzeź, bo z tego są duże pieniądze. Źrebaki bardzo szybko rosną, a wraz z nimi jeszcze szybciej kasa. I tylko to się liczy. Jesteśmy w tym potęgą na skalę europejską. ! ! ! – Mogłam pracować w tej niemieckiej fundacji „Fallada” dużo dłużej, ale pewnych rzeczy nie mogłam znieść. Na przykład „Fallada” nie uznaje eutanazji. Niemieccy właściciele uważają, że dusza zwierzęcia nie trafi do jakiegoś końskiego nieba, jeśli poda mu się środek usypiający. Więc stare zwierzęta tam wyją i gniją – na przykład te chore na raka. Kroplą, która przelała czarę goryczy była dla mnie taka oto makabryczna historia: „Fallada” wykupiła konia z małą gulką na głowie. Diagnoza – rak mózgu. Koń nadal żył, ale w ciągu kilku miesięcy narośl powiększyła się i w końcu wyglądała jak druga głowa. Psy i koty,
gdy cierpią, to wyją. Konie umierają po cichu. Stojąc. W oczach tego zwierzęcia widać było rozpacz. Wczesną wiosną wyszliśmy z nim na łąkę. On z tą ciężką, niemal podwójną głową szedł najpierw powoli, potem coraz szybciej, w końcu rozpędził się i w pełnym galopie uderzył łbem w jedno jedyne drzewo na łące. Sam zakończył swoje cierpienie. ! ! ! – Wtedy zrozumiałam, że chcę mieć własne schronisko dla koni. Bardziej humanitarne. Tylko że nie miałam grosza przy duszy. I nagle stał się cud. Dostałam spadek. Bardzo duży spadek. Był rok 1995,
a ja wiedziałam, że właśnie spełniają się moje marzenia. Pierwszą Tarę zaczęłam budować na obrzeżach Wrocławia. Miałam wielkie plany. Marzyłam o co najmniej stu uratowanych koniach. Nawet przyjaciele śmiali się z moich planów. Jeździłam po różnych zakładach, mówiłam, że potrzebuję materiałów: gwoździ, desek, cegieł, dosłownie wszystkiego. Pewnego razu przyjechałam do sporej firmy tapicerskiej, niedaleko mojej Tary. Zauważyłam kilku młodych facetów. Akurat jedli śniadanie. Miałam długie włosy, wysokie obcasy i najkrótszą mini świata. Jak jeździłam załatwiać towar, to zawsze się tak ubierałam,
to pomagało. No i z głupia frant zagadałam do nich: „Wy tu tak sobie siedzicie, a ja potrzebuję ludzi do pracy”. Zapanowała cisza. Nagle jeden z nich odezwał się: „Do jakiej pracy?”. Tylko tyle. Po dwóch dniach przyjechał do mojego schroniska. Spodobało mu się. Kochał przyrodę. Piotr prowadził wówczas obozy przetrwania. Lubił wyzwania. Zaczął pracować, a że było miejsce do spania, więc nocował. Jak już nocował, to został. Potem... potem oświadczyłam mu się. Romantycznie i przy świetle księżyca powiedziałam: „Piotr, pamiętaj, jeśli się zdecydujesz, skończy się zabawa, a zacznie się prawdziwa szkoła przetrwania. Taka, której jeszcze nie przerabiałeś”. Zgodził się. ! ! ! Piotr siedzi obok, od czasu do czasu coś wtrąci, a my słuchamy dalszej części opowieści Scarlett. – Pierwsza Tara, ta na obrzeżach Wrocławia, została całkowicie zniszczona w 1997 roku, podczas słynnej powodzi. Na szczęście ewakuowaliśmy wszystkie zwierzęta, ale to, co zbudowaliśmy, przestało istnieć. Postanowiłam zacząć jeszcze raz. Od zera. Jeszcze miałam pieniądze z tamtego spadku. Przecież drugi raz taka powódź za mojego życia się nie zdarzy. Tak myślałam. I myliłam się. Rok później kolejna wielka woda zmyła moją nową Tarę. Wtedy opadły mi ręce. Ale dzięki telewizyjnej relacji z naszego nieszczęścia usłyszał o naszych koniach pewien pan, który za niewielkie pieniądze zaoferował wynajęcie swojego gospodarstwa. Zakochaliśmy się w tych łąkach od razu. To było nasze miejsce. Na 7 lat. Gdy się wprowadziliśmy, mieliśmy 13 koni. Gdy
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
opuszczaliśmy drugą Tarę, koni było już 86. Było pięknie, ale się nagle skończyło. Musieliśmy opuścić tamten teren. Bo nagle okazało się, że właściciel chce sprzedać gospodarstwo. Ale nie nam. Wyznaczył zaporową cenę 600 tysięcy złotych, podczas gdy wartość tych łąk nie przekraczała 150 tysięcy. Dostaliśmy 3 miesiące na wyniesienie się. Dlaczego tak postąpił? Do dziś nie wiem. W każdym razie stanęliśmy pod ścianą: jest blisko sto koni, pieniądze się kończą, a my za chwilę zostaniemy na ulicy. My i zwierzęta. Z tym, że my z Piotrem możemy nie jeść, ale konie potrzebują 5 ton siana dziennie. Co zrobiliśmy? W akcie desperacji wzięliśmy udział w przetargu na dzierżawę kolejnego gospodarstwa rolnego. I znów cud – wygraliśmy. Chcieliśmy, ba... musieliśmy przeprowadzić się jak najszybciej. Jeździliśmy tam i z powrotem z końmi i nawet nie mieliśmy czasu zauważyć, że miejscowi kradną nam wszystko, co dało się ukraść.
Nawet rynny z zabudowań. Nic to, cieszyliśmy się, że jesteśmy na swoim. Niestety. Okazało się, że firma, która prowadziła przetarg, zawarła w umowie zapis tak zwanym małym druczkiem. Nie wolno nam było wprowadzić się, dopóki nie nastąpi oficjalne przekazanie obiektu. A tego przekazania jakoś nie było widać. Pojechałam z awanturą. Mówię do urzędnika, że siedzimy na walizkach, a konie nie mogą wyjść na pastwiska. Niby racja była po mojej stronie, ale czułam, że coś się święci. Babska intuicja nie myliła mnie. Facet, z którym rozmawiałam, oświadczył, że – niestety – bardzo żałuje, jednak dziś przekazania nie będzie. No to może jutro? – pytam z nadzieją. A on do mnie: „Nie, pani Scarlett. Ani jutro, ani pojutrze. Może za miesiąc, ale wątpię. Najpewniej za pół roku”. Myślałam, że śnię i że temu draniowi oczy wydrapię. „Co ja mam zrobić z końmi i innymi zwierzętami?!” – krzyczałam. A on spokojnie wszystkiego wysłuchał i powiedział: „Pani Scarlett, ja panią nawet
13
podziwiam, podziwiam za to, co pani robi. Naprawdę! Ale...” Tu zawiesił głos i zaczął powoli rozmontowywać swój telefon komórkowy. Otworzył tylną pokrywę, wyjął baterię. Dopiero później – ja głupia – dowiedziałam się, że było to zaproszenie do kolejnych negocjacji. Przeczekał moją furię i powiedział: „To musi kosztować. Wie pani... Jakieś 50 tysięcy na rękę i sprawa jest załatwiona. Na wczoraj”. Ugięły mi się nogi, a świat zawirował. Co robić? Zatelefonowałam do zaprzyjaźnionego, bardzo znanego w Polsce prawnika i opowiedziałam o wszystkim. „Przecież wygramy sprawę w sądzie?” – pytałam. „Wygramy – odpowiedział – ale co najmniej za 3 lata”. „Co mam więc robić?” „Zapłać” – odparł krótko. ! ! ! – Dziś, po wielu przygodach, jesteśmy w Piskorzynie. 66 kilometrów od Wrocławia. Tu chyba zostaniemy na zawsze. I nasze konie. Psy i koty. Mam przynajmniej taką nadzieję. ! ! ! – Czy masz takie wspomnienia, które budzą cię w środku nocy? – pytamy Scarlett. – Nadeszła zima stulecia. Nie mieliśmy ogrzewania. Chodziliśmy z Piotrkiem spać do koni. Tam było ciepło. Naszemu synowi Dawidowi zrobiły się bąble i krwawe nacieki na gałkach ocznych. Przyjechało pogotowie. Okazało się, że z zimna odklejają się dziecku rogówki. A po tej strasznej zimie nadeszła susza. Wypaliło nam wszystkie pastwiska. To była prawdziwa droga krzyżowa. – Słyszeliśmy, że wszędzie tam, gdzie jesteście, postrzegają was jako bezbożników. Dlaczego? – Cóż, tam, gdzie się pojawialiśmy, zgody z Kościołem nigdy nie było. Po pierwsze, jesteśmy wegetarianami, a to dla duchownych bezbożna okropność. Według nich zwierzęta, które mamy, to bydło, które w dodatku nie pracuje i nie trafia do rzeźni. Więc jeśli zwierzaki nie zarabiają na siebie, to znaczy, że
musimy mieć na takie luksusy kupę kasy. A nic z tego nie dajemy Kościołowi! Nasz dziesięcioletni syn Dawid powiedział, że nie chce chodzić na religię, bo nie będzie wierzył w coś, czego nie udowodniono. Jako jedyny w szkole nie uczęszcza na zajęcia katechezy. Ale zanim to się stało, któregoś dnia nie było go w szkole. Zachorował. Podczas jego nieobecności katechetka dała dzieciom takie zadanie domowe: „Co trzeba zrobić, żeby wygonić szatana z ciała Dawida”. Na następnych zajęciach zawołała naszego synka, postawiła przy tablicy i kazała jego kolegom i koleżankom czytać odpowiedzi.
! ! ! Któregoś dnia pomyślałam, że księża mogliby nam jakoś pomóc. Nie chciałam żadnych pieniędzy. Objechałam kilkanaście parafii, rozmawiałam z proboszczami. Prosiłam, żeby raz na jakiś czas powiedzieli z ambony: „Owieczki nasze kochane, zbliżają się święta, kolęda. Nie wejdziemy do zagrody, nie poświęcimy domu, jeżeli zobaczymy, że Burek ma za krótki łańcuch, że krowy są głodne, że ogólnie jest źle waszym zwierzętom”. Chciałam, żeby po prostu powiedzieli: „Pamiętajcie o waszych braciach mniejszych”. Wszyscy mi odmówili. Wszyscy! Kilkanaście parafii, i nic. Dla przykładu powiem o ostatniej, którą odwiedziłam. Tam ksiądz oświadczył, że Bóg stworzył zwierzę tylko po to, by służyło człowiekowi, żeby było karmą dla niego. Ja na to, że skoro zwierzęta mają krótkie życie, niech to życie będzie chociaż godne. Niestety, to nie przemówiło do niego. Powiedział, że jestem satanistką... Ciąg dalszy na stronie 25
14
NA DZIEŃ DZIECKA
Świat lalek Lalka może być zabawką, souvenirem, fetyszem. Bywa też ikoną, symbolem, zjawiskiem... Drodzy Czytelnicy, zabieramy Was do świata, w którym nie ma polityki, wyścigu szczurów ani nawet kościołów. Jesteśmy w Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach – królestwie lal i misiów.
lalka przykrywka na czajnik
daruma
lalka gałgankowa czerwonoarmista
„W dniu dzisiejszym – pod koniec obchodów Międzynarodowego Roku Dziecka – rozpoczyna swą działalność pierwsze w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej muzeum zabawkarstwa. Ta wysokiej rangi dla kultury narodowej placówka powstaje staraniem spółdzielczej organizacji zrzeszającej prawie 25 tys. członków – pracowników i chałupników produkujących zabawki (...). Będzie ona służyć całemu społeczeństwu polskiemu przez zbieranie, przechowywanie i konserwację oraz eksponowanie swych zbiorów – będzie również służyła polskim producentom do studiów i projektowania coraz doskonalszej i piękniejszej polskiej zabawki” – tej treści komunikat zwieńczył kilkunastoletnie starania Henryka Białczyńskiego, inicjatora muzeum. Zostało ono powołane 1 grudnia 1979 r. O eksponaty apelowano do narodu – rodziców, dzieci, babć i dziadków, nauczycieli i pedagogów, podróżników i marynarzy, Polaków mieszkających za granicą. Udało się. I choć pierwotny zamysł był taki, żeby muzeum stanowiło wyłącznie jednostkę propagandową promującą socjalistyczne polskie zabawkarstwo, szybko okazało się, że ustawione na półkach lale i misie nie dadzą się zaszufladkować. Dziś są ich tysiące. Uczą, bawią i... przywołują wspomnienia. – Jesteśmy pierwszym muzeum, do którego przychodzą dzieci, więc odpowiedzialność jest podwójna. Po pierwsze – trzeba im wytłumaczyć, że to jest muzeum, a nie sklep. Po drugie – sprawić, żeby się nie nudziły. Jednocześnie nie zamykamy się na dorosłych. Oni też świetnie się tu bawią – mówi Agnieszka Kozłowska-Piasta, kierownik działu oświaty i marketingu. Początek wędrówki wyznaczają lalki z 6 kontynentów – to wystawa „Lalki świata – strojnisie, ikony, fetysze”. Ponad 350 eksponatów, które do Kielc zjechały z 63 krajów świata. Tutaj najmłodsi mają poznać m.in. stroje ludowe poszczególnych krajów, dowiedzieć się o ich historii. Mijamy więc kolorowe matrioszki, Hiszpanki
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
15
lalka z liści kukurydzy w świecie „Made in Poland” – na wystawie prezentującej zabawki z polskich spółdzielni zabawkarskich. Drewniane klocki ABC, plastikowe zabawki z harmonijkami, piszczałki. Pieski, kotki, misie, lalki z plastiku i szmacianki ze zbyt długimi nogami, metalowe pojazdy: kombajny, wywrotki i traktorki, bąki i wiaderka. Jest i kot w butach, który może się poszczycić tym, że był swego czasu niezłym swatem: „Drodzy Państwo, mam pewien kłopot. Moja dziewczyna znalazła na wystawie kota, ale ekspedientka powiedziała, że jest to tylko ekspozycja i nie można go kupić. Ona jednak postawiła mi ultimatum, że zaręczy się ze mną, jeśli tylko dostanie takiego kota” – napisał do dyrektora spółdzielni zabawkarskiej „Gromada” zdesperowany młodzieniec. Kota oczywiście dostał, a po kilku miesiącach poślubił swą wybrankę. Dalej lalka piłkarz, wyprodukowana przez spółdzielnię z Krakowa dla upamiętniania mundialowego sukcesu „orłów” Górskiego. Bolek i Lolek oraz drewniana lalka milicjantka rozdawana jako gadżet kierowcom, którzy przestrzegali przepisów... – Ta ekspozycja to jest dla rodziców wspomnień czar, a dla dzieci – podróż w nieznane – mówi
Przemysław Krystian, który odkrywa przed nami tajniki muzeum. To oczywiście nie koniec atrakcji. Lalkowy czar zaczyna się w najlepsze na „Popołudniowej herbatce” – wystawie prezentującej najstarsze, bo nawet przeszło stuletnie, porcelanowe lalki z biskwitowymi głowami i naturalnymi włosami (w owych czasach nie było jeszcze sztucznego tworzywa). Wśród nich najcenniejszy, unikatowy eksponat: lalka woskowa z końca XVIII wieku, 20-centymetrowa figurka niemieckiej mieszczki. Na tej wystawie ciekawostkę stanowi m.in. lalka przykrywka na czajnik albo – jak kto woli – prototyp termosu. Teraz pomyszkujemy „Na babcinym strychu”, gdzie znajdziemy m.in. 70-letnie drewniane jo-jo, misia z powstania warszawskiego oraz niepozorną lalkę gałgankową z II wojny światowej.
miś z powstania warszawskiego
Uszyta ze skrawków munduru żołnierskiego była jedyną zabawką małej dziewczynki zesłanej do Kazachstanu. Co jeszcze odkryjemy w muzeum zabawek? Niepospolite modele samolotów i statków, minimiasteczko z kolejką elektryczną i wiele innych niecodziennych
eksponatów. Całości dopełnia wystawa lalki teatralnej – tu królują tradycyjne marionetki oraz współczesne lalki animowane. OKSANA HAŁATYN-BURDA
[email protected] Fot. Autor Opr. graficzne: D.S.
w strojach flamenco, gejsze, Murzynki, Indiankę z Peru. Są i lale ciekawostki, na przykład kubańska wykonana z liści bananowca, Eskimos ze skóry foki, meksykańska z liści kukurydzy albo dwustronna lalka, która zmienia wygląd za każdym razem, gdy przekręcić ją do góry nogami. W pociągu przyjaźni podróżowała lalka nietypowa, bo w mundurze wojskowym – czerwonoarmista. Są też lalki wampiry, lalki demony, laleczki voodoo, a także tradycyjne japońskie darumy inspirowane historią buddyjskiego mnicha, który godzinami kontemplował różne przedmioty. Pewnego dnia tak mocno zapatrzył się w kwiat lotosu, że wszystkie jego członki zrosły się w jedno. Darumy pomagają Japończykom wytrwać w obietnicach i postanowieniach (lalkę kupuje się z pustymi oczami – pierwsze oko można namalować, kiedy poweźmie się postanowienie; drugie dopiero wówczas, gdy owo postanowienie zostanie wypełnione). W zabawkową krainę PRL-u wprowadzają nas lalki ślubne. W końcu to one były wówczas najpopularniejszą ozdobą aut nowożeńców. W muzeum znajdują się reprodukcje najciekawszych listów, w których najmłodsi użytkownicy oceniają jakość zabawek i żalą się na ograniczony do nich dostęp. Jesteśmy
Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach jest największym i najstarszym muzeum zabawek w Polsce. Powstało jako część Krajowego Związku Spółdzielni Zabawkarskich i liczy kilka tysięcy eksponatów. Dzięki wystawom interaktywnym młodzi odkrywcy historii zabawek mogą nie tylko obejrzeć, ale także ułożyć puzzle, zagrać w grę planszową w wersji XXL, pobawić się zabawkami ludowymi. Muzeum to nie tylko wystawy, ale i wiele ciekawych kulturalnych propozycji, m.in. lekcje muzealne, warsztaty plastyczne, przeglądy filmowe, festiwale, zawody modelarskie. Codziennie w południe z wieży zegarowej muzeum „wylatuje” świętokrzyska Baba-Jaga.
16
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
ZE ŚWIATA
MACICA – WŁASNOŚĆ STANU Stan Oklahoma, zamieszkany przez bogobojnych, konserwatywnych potomków kowbojów, rozciągający się na preriach czerwonej ziemi w centrum Ameryki, w żadnym razie i w żadnej kategorii nie plasuje się w czołówce USA.
W jednym tylko przoduje: w stanowieniu ultrarestrykcyjnych, brutalnych praw represjonujących kobiety pragnące mieć coś do powiedzenia à propos swych macic. Legislatura odrzuciła weto gubernatora i prawem stało się, że kobieta pragnąca usunąć ciążę musi na własny koszt przejść badanie ultradźwiękami. Musi przy tym patrzeć w ekran, gdy lekarz opisuje płód: to rączka, to nóżka... Drugie prawo zakazuje kobiecie oskarżania przed sądem lekarza, który nie poinformował jej o wadach wrodzonych płodu. Oklahoma blisko Polski! Z tą tylko różnicą, że dewoci, którzy forsują w Oklahomie nieludzkie, brutalne przepisy, wiedzą, że nie wejdą one w życie, bowiem są sprzeczne z konstytucją. W roku 2008 już raz je przeforsowali i zostały potem sądownie unieważnione. Więc po co to robią ponownie? Proste: chcą się podlizać wyborcom dewotom i zapewnić sobie chwilę rozgłosu. W kwietniu Sąd Najwyższy Oklahomy za gwałcące konstytucję uznał inne obłąkane prawo: dane pacjentki, która zrobiła skrobankę, i lekarza, który zabieg przeprowadził, miały poprzez internet trafiać do wiadomości publicznej. Oklahoma bliska jest Rzeczypospolitej i 21 innym stanom USA, w których wprowadzono obowiązek ultrasonograficzny. Jeśli płód jest wynikiem gwałtu lub cudzołóstwa – nie zmienia to wymogu. W mormońskim Utah kobieta, która przeprowadzi nielegalną aborcję, jest sądzona jako morderczyni człowieka. W wielu stanach konserwa religijna forsuje podobne prawa, zdając sobie sprawę, że przegra w kilku apelacjach. Liczy jednak, że w końcu sprawa trafi do Sądu Najwyższego USA i tam odniesione zostanie zwycięstwo, bo dzięki Bushowi juniorowi najważniejszy trybunał zdominowany jest przez ultrakonserwatystów. PZ
UKOCHANY WNUCZEK Na Amerykanów zawsze można liczyć jako na dostawców intrygujących, niecodziennych i pikantnych historyjek z dziedziny obyczajowej. Ta historia jest naprawdę oryginalna: 72-letnia babcia ze stanu Indiana zakochała się w swym wnuczku – z wzajemnością i bynajmniej nie platonicznie. Para będzie miała potomstwo. To nie tylko temat dla tabloidów, ale do naukowych dociekań i analiz z zakresu psychologii, seksuologii i geriatrii. Siwowłosa Pearl Carter nie kwalifikuje się do miana pedofilki, bo wnuk szczęśliwie ma już 26 lat. Można go zakwalifikować jako gerontofila, a to, co para robi, to kazirodztwo. Ale zostawmy szyldy i epitety. Miłość jest ślepa. Phil Bailey jest synem córki Pearl – Lynette – która urodziła się, zanim jej mama osiągnęła pełnoletność. Nie był to najlepszy wiek do obowiązków macierzyńskich, więc Pearl pod presją rodziców (katolicy porażeni wizją wstydu i skandalu) oddała ją w adopcję. Poszukiwań córki zaniechała 15 lat temu. W tym mniej więcej okresie Lynette zmarła na raka mózgu, zaś jej syn Phil rozpoczął poszukiwania biologicznej rodziny i w roku 2006 odnalazł babcię. Wkrótce między nim a o 46 lat starszą kobietą rozwinął się romans. „Jak tylko go ujrzałam, od razu wiedziałam, że nie będziemy mieć stosunków babcia–wnuk. Po raz pierwszy od lat poczułam zew libido” – wyznaje Pearl. W pierwszym tygodniu były wspólne zakupy, kręgle i restauracje. W drugim babcia postanowiła, że nie ma na co czekać: „Zawołałam Phila do sypialni i siedząc na łóżku zaczęłam go całować”. Pearl nie ma wyrzutów sumienia: „Nic mnie nie obchodzą opinie ludzi. Kocham Phila, a on kocha mnie. Wkrótce będę trzymać naszego syna lub córkę w ramionach i Phil będzie dumnym tatą”. Ze swej niemałej emerytury babcia mama wyasygnowała 54 tys. dol. na wynajęcie matki zastępczej, bo miłość może być bezgraniczna, ale biologia swoje granice niestety ma. Wybrali 30-letnią Roxanne Campbell, która zgodziła się zrealizować zamówienie na dzidziusia. „W końcu będę mamą i nic nie zmusi mnie, bym się zrzekła swego dziecka, a z Phila będzie świetny ojciec. Nie zamierzam się usprawiedliwiać, wierzę, że to Bóg dał mi jeszcze jedną szansę”. Babcia przed wnukiem miała innego partnera, była nawet jego żoną, ale małżeństwo było bezdzietne. Być może to nie usprawiedliwienie, ale Pearl znalazła naukową motywację tego, co jej się przytrafiło: zwie się to genetycznym syndromem wzajemnego zauroczenia i podobno zdarza się między krewnymi, gdy osiągną pełnoletność. TN
MŁODOŚĆ NIE RADOŚĆ Starsze kobiety poślubiające młodszych od siebie mężczyzn mają zapewne satysfakcję: jestem wciąż atrakcyjna, skoro mogłam go zwabić. Nauka właśnie psuje im tę przyjemność: młodszy o 7–9 lat małżonek zwiększa ryzyko przedwczesnej śmierci swej bogdanki o 20 proc. Tak twierdzą niemieccy demografowie z Instytutu Maksa Plancka. Jaki jest powód tej przykrej niespodzianki? Żona mająca młodego męża łamie normy społeczne i cierpi na skutek wywołanych tym sankcji – twierdzi Sven Drefahl z Instytutu. – Małżeństwa są stygmatyzowane, otrzymują mniej społecznego wsparcia. Ich życie obfituje w stresy, które same w sobie je skracają. No trudno – westchnie może jedna czy druga niewiasta – wezmę sobie starszego. Przynajmniej nie będzie miał fiu-bździu w głowie i pełny portfel. Niestety! To także nie jest dobre wyjście... Starszy mąż również skraca życie żony. Najlepszy jest równolatek lub młodszy o rok–dwa. Natomiast w przypadku mężczyzn młodsza żona jest dużym atrybutem. Nie tylko ozdobą oraz świadectwem samczej sprawności i zaradności. Ślubna o 7–9 lat młodsza oznacza perspektywę życia dłuższego o 11 proc. Starsza żona szkodzi, przyspiesza zgon. JF
RABUŚ EROTOMAN? Rabusie łakomią się na coraz dziwniejsze łupy. W USA z parkingu przed sex shopem w Plymouth zniknęła ciężarówka wypełniona nieprzyzwoitym towarem.
Pojazd znaleziono, ale pusty. Wibratory, sztuczne pochwy, bielizna erotyczna i inne dobra wartości w sumie 10 tys. dol. przepadły bez śladu. Jeśli złodziej będzie usiłował towar upłynnić, jest szansa na ujęcie go, lecz jeśli sprawcą kradzieży jest erotoman, który zużyje łup na własne potrzeby, sprawa wygląda beznadziejnie. CS
PRZEJECHAĆ JEZUSA Mało komu przydarza się taka gratka jak Brittany Cantarelli. 20letnia panienka przejechała Pana Jezusa Chrystusa. W realu. W miejscowości Northampton w stanie Massachusetts. Na przejściu dla pieszych... Pan Jezus miał 50 lat
i doznał tylko niewielkich ran oblicza. Policjanci prowadzący śledztwo byli pewni, że doznał poważnego urazu mózgu, gdy zapytany o nazwisko odpowiedział: Lord Jesus Christ. Lecz gdy poprosili o dowód tożsamości, odruchowo stanęli na baczność. Tak właśnie było tam napisane. Pan Jezus zapewne wybaczy piratce, jak to ma w zwyczaju, ale Brittany może być w dużych opałach, jeśli trafi na pobożnego sędziego. JF
ZAWAŁ STACHANOWSKI Praca w nadgodzinach podejmowana jest z różnych pobudek: niektórzy są pracoholikami i nie widzą dla siebie innego miejsca niż miejsce zatrudnienia, inni są do brania dodatkowych godzin zmuszani presją przełożonych, jeszcze inni mają ciągły apetyt na więcej pieniędzy.
MLECZARNIA Kobiety wpadają w kompleksy, wydają tysiące, wstrzykują silikon i inne, jeszcze bardziej podejrzane substancje – wszystko po to, by nadąć biust. Julia Manihuari go przeklęła. „To okropność! Jeśli spróbuję wstać, to nie mogę, bo moje piersi tyle ważą! Obijają mi się o nogi!”. 29-letnia peruwiańska żona farmera istotnie i dosłownie miała ciężki problem. Szczupłej i niewysokiej dziewczynie po urodzeniu trzeciego syna 7 lat temu biust jął rosnąć jak na drożdżach, by osiągnąć gigantyczny rozmiar N. Kobieta nie mogła chodzić. Widząc jej sytuację, sąsiedzi złożyli się na bilet na łódź, która dowiozła seksbombę do najbliższego szpitala. Ginekomastia – orzekli lekarze. Po sześciogodzinnej operacji biust Julii zmalał do rozmiaru B. CS
ZBRODNIA I KARA
Zanim zdecydujemy się poświęcić swój wolny czas fabryce lub instytucji, która wypłaca nam honoraria, warto wiedzieć o nowym odkryciu naukowców: to może nas słono kosztować i żadne pieniądze świata tego nie zrekompensują. Badacze z fińskiego Institute of Occupational Health i z University College London stwierdzili, że pracownicy pracujący więcej niż 10 godzin dziennie powiększają o 60 proc. ryzyko chorób serca lub doznania zawału w porównaniu z ludźmi pracującymi 7 godzin dziennie. Do pewnego stopnia odpowiedzialny jest za to stres związany z wykonywaniem obowiązków, ale nie tylko: negatywne przypadłości wynikające z przepracowania dotykają także tych, którzy nie pracują w warunkach stresogennych. „Równowaga między czasem poświęconym na pracę i wypoczynek jest bardzo istotna – podkreśla koordynator badań, dr Marianna Virtanen. – Doktorzy powinni umieścić pracę w nadgodzinach na oficjalnej liście czynników szkodzących zdrowiu”. Przepracowani sypiają mniej i wykazują typowe symptomy, m.in. agresywność i nadpobudliwość. Cechuje ich „chroniczna walka o wykonywanie większej i większej pracy w coraz krótszym czasie” – czyli znane nam skądinąd stachanowstwo, które w gospodarce rynkowej przeżywa renesans. Paradoksalnie, pod pewnymi względami nadmiar roboty ma właściwości korzystne dla zdrowia: ludzie przesiadujący w pracy mniej piją i mniej palą. Nie są to jednak aspekty dominujące. Awans poczeka. Zakupy też. Serce może zastrajkować. JF
Nabijanie się z cudzej tuszy jest niekulturalne i niedelikatne. Okazuje się, że może być też niebezpieczne. 24-letni mężczyzna z Lincoln w Nebrasce stwierdza to, ilekroć spojrzy w lustro. Przywieziony został do szpitala o 3 nad ranem bez kawałka ucha. Przedtem podczas imprezy urodzinowej robił jednej z pań przytyki, że ma zbyt dużo sadła. 21-letnia Anna Godfrey nie zamierzała tego tolerować: za karę odgryzła facetowi pół ucha. Nie wiadomo, czy je spożyła, ale brakującego fragmentu nie udało się odnaleźć ani zrekonstruować. PZ
PIELUCHY GRZEJĄ Trudno sobie wyobrazić coś bardziej bezużytecznego (mówiąc oglądnie) niż zużyte pieluchy dorosłych. Tylko z pozoru!
Japończycy ruszyli głową i ogrzewają nimi domy. Zbudowali specjalną maszynę, która przetwarza pieluchy. Są suszone, krojone w kawałki, sterylizowane, by w końcu, wolne od bakterii, w postaci sprasowanej nadawały się do palenia w piecach. Każdy przetworzony w ten sposób kilogram pieluch daje 5 tys. kilokalorii ciepła. W ciągu roku w Japonii dorośli zużywają 5 mld pieluch i liczba ta sukcesywnie rośnie. TN
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r. zy problemy, z jakimi boryka się Kościół, mogą być jeszcze poważniejsze? Trudno to sobie wyobrazić, a jednak szykuje się kolejna ich odsłona. W USA, Irlandii, Niemczech, Austrii, Francji, Włoszech i innych krajach odzywają się kobiety, które zostały zapłodnione przez księży i powiły im dzieci. Niektóre z nich
C
KOŚCIÓŁ POWSZEDNI
do ojcostwa i nie wypłacił swej kochance ani grosza. Dopiero badania DNA ujawniły prawdę. 22-letni Nathan Bond zmarł w listopadzie 2009 na raka mózgu. Jego ojciec, franciszkanin Henry Willenborg, który uwiódł matkę i był sprawcą dwu ciąż, odmówił pokrycia choćby części kosztów terapii medycznej syna.
wypłatę pieniędzy na dzieci w zamian za zachowanie całkowitej dyskrecji co do osoby ojca. „Ale ich dzieci cierpią i pozbawione są szansy na normalne życie rodzinne” – mówi. W Irlandii Pat Buckley, były biskup diecezji Down, prowadzi ugrupowanie pomocy partnerkom księży – Bethany. Ma on do czynienia z kobietami, którym
Ojcostwo pod habitem zmuszono do skrobanek, wszystkie – do milczenia i rezygnacji ze spadku po duchownym. Takie były warunki wypłacania alimentów przez Kościół. Teraz nie tylko zaczynają o tym głośno mówić, ale występują do sądów przeciw kapłanom, którzy mieli z nimi owocne pożycie. Jeśli nie one, to ich dzieci. Kiedy Benedyktowi zadano w tej sprawie pytanie podczas niedawnego lotu na Maltę, odmówił komentarza, ograniczając się tylko do ogólnikowego stwierdzenia, że „Kościół cierpi przez nasze grzechy”. W USA dwoje dzieci ks. Francisa Ryana przed sądem domaga się od jego zakonu i archidiecezji Maryland 10 mln dolarów z tytułu nigdy niepłaconych alimentów. Jedno dziecko zostało posłane do sierocińca, drugie oddane do adopcji. Ks. Ryan nigdy nie przyznał się
Cait Finnegan z amerykańskiego stowarzyszenia Good Tidings, które wspomaga księży oraz ich kochanki, ma kontakt niemal z 2 tys. kobiet, których partnerami seksualnymi byli duchowni. W krajach niemieckojęzycznych sądzi się, że tysiące księży ma dzieci. Austriacki teolog Paul Zuhlener szacuje, że 22 proc. kapłanów katolickich w jego kraju utrzymuje stałe konkubiny. Sabine Bauer z austriackiego oddziału niezależnej organizacji katolików „Jesteśmy Kościołem” przewiduje lawinę procesów, które zainicjują kochanki księży oraz ich dzieci, domagając się alimentów. Adrianna Alsworth, Brytyjka, która ma dwójkę dzieci z księdzem, prowadzi organizację pomocy takim Sonflowers jak ona. Zna kobiety, którym władze kościelne zaoferowały tzw. kontrakty milczenia:
księża płacili za aborcję. W kilku przypadkach duchowni osobiście pojechali ze swoimi kochankami do Anglii, gdzie możliwe było przeprowadzenie zabiegu. Włoszka Luisa – z zawodu psycholog, matka 18-miesięcznego syna, którego ojciec nosi habit – mówi, że biskup oświadczył jej: „Jeśli oddasz dziecko do adopcji, możesz kontynuować związek z księdzem, ja będę udawał, że o niczym nie wiem”. Nie zgodziła się. Związek się rozpadł, a ojciec odmawia uznania syna. Były ksiądz Lorenzo Maestri, aktywista Vocatio – stowarzyszenia żonatych księży katolickich we Włoszech – oskarża papieża o egzekwowanie zmowy milczenia. Przed śmiercią Nathan, syn ks. Willenborga, powiedział: „Chciałbym, żeby papież mnie przeprosił. Kościół zostawił nas na pastwę losu”. PIOTR ZAWODNY
Skansen potrzebny od zaraz W świetle ostatniego sondażu OBOP, który wykazuje, że trzy czwarte Polaków ma zaufanie do Kościoła katolickiego, podczas gdy reszta społeczeństw europejskich wyraża opinie wprost przeciwne – nasz kraj może w zrobić karierę jako katolicki skansen. Zwłaszcza że konkurentów ubywa: Irlandczycy, w przeszłości rzadko wstający z kolan, teraz na widok habitu dostają mdłości lub piany na ustach. Z klubu krajów głęboko religijnych wypisują się także Stany Zjednoczone, uważane dotąd za najbardziej religijne państwo świata. Wprawdzie w USA jeszcze nie rzuca się to w oczy – kościoły są na każdym rogu, a politycy używają religii jako niezawodnego narzędzia zyskiwania poparcia – ale wyniki sondaży są jednoznaczne. Młodych ludzi zorganizowana religia coraz mniej pociąga. Nie to, że popadają w ateizm: twierdzą, że życie duchowe i moralność
ekordzistą świata w pikietowaniu jest niewątpliwie John Wojnowski. 67-latek wpisał się na stałe w pejzaż Waszyngtonu: od 12 lat można go zobaczyć na skrzyżowaniu przed siedzibą papieskiego nuncjusza w USA, abp. Pietra Sambiego. Stoi zawsze z transparentem, ciągle nowym. Ostatnio pokazuje dygnitarzowi kościelnemu i waszyngtońskim przechodniom napis o treści: „Socjopaci ukrywają pedofilów. Watykan chroni pedofilów”.
R
wcale nie muszą być równoznaczne z praktykowaniem religii. Thom Rainer, prezes LifeWay Christian Resources, firmy (bynajmniej nie bezbożnej), która przeprowadziła najnowszy sondaż, twierdzi: „Jak tak dalej pójdzie, będziemy zamykać kościoły jak salony sprzedaży General Motors”... 72 proc. indagowanych osób w wieku 18–29 lat twierdzi, że ma nastawienie bardziej duchowe niż religijne. Spośród 65 proc. deklarujących się jako chrześcijanie większość jest nimi tylko z nazwy. 65 proc. z nich rzadko lub nigdy nie modli się wraz z innymi i w ogóle nie chodzi do kościoła, a 38 proc. nie odmawia pacierzy w ogóle. 67 proc. nigdy nie czytało Biblii. Połowa amerykańskich chrześcijan nie sądzi, by wiara w Chrystusa była przepustką do nieba. Najnowszy sondaż potwierdza rezultaty wcześniejszych badań ankietowych. W roku 2007 studium LifeWay stwierdziło, że 7 na 10 młodych Amerykanów rozstaje się z Kościołem po skończeniu szkoły średniej. CS
Stoik Wojnowski twierdzi, że w roku 1958 był jako dziecko molestowany przez włoskiego księdza. Pamięć o tym zepchnął do podświadomości, skąd wydostała się w roku 1997. Od tego czasu jest regularnie na warcie przed watykańską ambasadą. Sambi ma ogromne problemy z nadstawianiem drugiego
policzka. Któregoś dnia podobno wyszedł, wyzwał Wojnowskiego od „opłacanych idiotów, nieudaczników i śmierdzących zboczeńców”. Arcypasterz wyrażał się po włosku (obaj panowie władają tym pięknym językiem), więc świadkowie tego nie zrozumieli. Wojnowski domaga się przeprosin i materialnego zadośćuczynienia za molestowanie, jednak sprawa jest przedawniona i można przypuszczać, że finał oblężenia będzie biologiczny: któryś z panów odejdzie w zaświaty. JF
17
Pastor i prostytut D
ramat żarliwego obrońcy wiary i moralności, a zarazem naukowca: szukał tragarza, zaangażował męską prostytutkę.
Osoba dramatu to George Alan Rakers, profesor neuropsychiatrii w University of South Carolina, będący jednocześnie pastorem baptystów. W roku 1983 założył, wespół z pastorem Jamesem Dobsonem (na zdjęciu), Family Research Council, ultrakonserwatywne ugrupowanie dążące do dominacji religii nad wszystkim. Rakers to także współtwórca szkoły sprowadzania homoseksualistów na ścieżki hetero i wielki wróg tych, którzy nie dają się „wyleczyć” lub krytykują jego terapię. Gdy wracał z 10-dniowych wczasów w Rzymie, na lotnisku w Miami przyuważyli go wszędobylscy pismacy. Nie jego właściwie, a towarzyszącego mu uroczego młodzieńca. „Przeszedłem operację, pomaga mi nosić walizki” – wyjaśnił profesor. Wigor, z jakim profesor przemieszczał bagaże, usiłując oderwać się od dziennikarskiego ogona, dał jednak reporterom „Miami New Times” do myślenia. Bez większego wysiłku wykryli, że tragarza najął na portalu RentBoy. com. Nie chodziło głównie o noszenie waliz, bo wynajęty zachwalał się jako „szczupły, 20-letni chłopiec do eskorty, z gładkimi, jędrnymi i słodkimi pośladkami i pięknym 18-centymetrowym penisem”. Lucien z początku nie był zbyt rozmowny, bo jako profesjonalista nie zdradza tajemnic
klientów. Kiedy ujawniono mu, czyje walizki nosił, zmienił zdanie i przez 3 godziny gadał z dziennikarzami. Płacone miał za codzienne masowanie gołego pastora. Jego ulubiona pieszczota to „powolne masowanie wokół penisa, do odbytnicy i pośladków. Rekers bardzo lubił, jak mu to robiłem”. W końcu sam to publicznie przyznał.
Żaden to koniec świata. Fundamentalistom religijnym takie niemiłe szpagaty między tym, co głoszą, a tym, co robią, zdarzają się nagminnie. Zapewne Rekers użyje teraz opatentowanej przez środowisko metody wychodzenia z kabały (skrucha, obwinienie diabła, obietnica poprawy). Może dodatkowo zapewnić, że podda się własnej kuracji. CS
Kościół dla wszystkich W
miejscowości Jumet (Belgia) proboszcz udostępnił kościół parafialny muzułmanom.
Ksiądz Henry Rémy uważa, że „jest to naturalny gest wobec wierzących”, zwłaszcza że muzułmanie z powodu remontu są chwilowo pozbawieni dostępu do swojej świątyni. Grafik celebracji ułożono tak, aby nikt nikomu nie wchodził
w drogę. Gest bardzo podoba się wyznawcom islamu, w odróżnieniu od katolików, zwłaszcza polskich. Uważają oni, że duchownemu... odbiło. My natomiast uważamy, że gest proboszcza jest godny naśladowania. ASz
Burza na szczycie A
ustriacki kardynał Christoph Schönborn oskarża kardynała Angela Sodana...
...o to, że ten jako sekretarz stanu w Watykanie nie zgadzał się na kościelne śledztwa w sprawie zarzutów pedofilii wobec kardynała Hansa Hermanna Groëra. W 1995 roku wychowankowie Groëra z klasztoru benedyktyńskiego przyznali, że w latach 60.
byli przez niego molestowani. Kościół jak zwykle zaprzeczył zarzutom i nazwał oskarżycieli kłamcami. Duchowny nigdy nie poniósł odpowiedzialności za swoje czyny – zmarł jako niewinny człowiek, w luksusie, w jednym z niemieckich klasztorów. ASz
18
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
CZYTELNICY DO PIÓR
Smoleńsk oczami wiary Dla człowieka wierzącego w Słowo Boże tragedia pod Smoleńskiem jest oczywistą ofiarą Polski na ołtarzu narodowej kolaboracji z watykańską Wszetecznicą (Ap 17, 1–18). W związku z tym niespotykanym w historii wydarzeniem, które dotąd nie dotknęło żadnego z krajów na świecie, należy oczekiwać odpowiedzi na pytanie, czy to Bóg tak chciał, czy tylko na to dozwolił. Drugie pytanie dotyczy sprawstwa katastrofy smoleńskiej przez szatana – przeciwnika „boga świata tego” – (2 Kor 4. 4; Ef 2. 2) – księcia (J 7. 48; 12. 31; 14, 30), uzurpatora władzy – (Mt 4. 8–10). Przebywanie Izraelitów w niewoli egipskiej koresponduje z położeniem świata pod władztwem faraona – szatana. Pełne wyzwolenie ludzkości nastąpi dopiero po dziesiątej pladze, czyli śmierci pierworodnego syna szatana – usunięciu parodii przedstawicielstwa Bożego na ziemi. Pan Jezus w nawiązaniu do proroctwa Daniela, zwie to „obrzydliwością spustoszenia” (Mt 24. 15, 24; Dn 7. 6–27; 8. 10–26; 11. 31–35; 12. 4–13). Antychrystem jest papiestwo z papieżem jako głową i episkopatem monarchicznym jako ciałem (2 Tes 2. 12; 2 Tm 3. 1–8; Ap 2. 2–9, 13–25; 12–13; 17. 1–18; 19. 17–21). To sfałszowane kapłaństwo z bezkrwawą ofiarą odróżnia od innych kościołów – credo, konfesje (Iz 4. 1). Jeżeli istotnie taki jest rodowód papiestwa, to dzieci „ojca świętego” – poprzez symboliczne wszeteczeństwo (Ps 73. 27; Ap 18. 2–10) – pośrednio czczą Baala (Rz 11. 1–5). Moralne podłoże smoleńskiej tragedii wyjaśniają słowa Jezusa: „Ani ten nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale (stało się tak), aby się nad nim objawiły sprawy Boże” (J 9. 3; Łk 13. 1–5). Pan Bóg, odsłaniając tajemnicę swej woli, w „pełni czasów wszystko na nowo zjednoczy w Chrystusie jako Głowie” (Ef 1. 7–12). Obecnie sądzi tylko narody (Ap 14. 6–20), a nie poszczególnych ludzi. Przypowieść o owcach i kozłach (Mt 25. 31–46), indywidualny osąd każdej jednostki wykupionej przez Jezusa za cenę swej ofiary „w dniu sądu” (Dz 17. 31), w czasach „naprawienia wszystkich rzeczy”, wyjaśniają wszystkie księgi biblijne (Dz 3. 18–26). Za pewne zbiorowe grzechy narodów istnieje szansa odpokutowania i uwolnienia od boskiego potępienia. Przykładem jest tu Izrael, który w dniu przebłagania poprzez wypuszczanego kozła (Kpł 16. 20–22) dostępował oczyszczenia za swe częściowo dobrowolne grzechy. Podczas pogrzebu dowiedzieliśmy się, jak cenną elitę obywateli straciła Polska i właśnie to oni stali się ofiarą za narodowe grzechy
– współudział w papieskim bałwochwalstwie i jego zmaganiach z Chrystusem – (Ap 19. 11–21). Zgubny dla Polski wpływ papiestwa i jego udział w naszych nieszczęściach narodowych udokumentowali historycy i wszyscy światli Polacy zdają sobie z tego sprawę. Przykład może służyć haniebna uchwała sejmowa z r. 1658, skazująca na wygnanie braci polskich. „Na obczyźnie znalazła się elita umysłowa arian. Wygnano z Polski myśl, gdyż ta nie była już potrzebna w wieku
rosnącej bezmyślności, fanatyzmu wyznaniowego i ciemnoty. Jak owa »felicitas« wyglądała, pokazała niedaleka przyszłość” (St. Tworek). Warcholstwo szlachty, sprzedajność wielu magnatów i hierarchów oraz kontrreformacja (jezuici) doprowadziły do upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów. To w interesie papiestwa wykrwawiano naród w walkach z Turcją (pod Warną i Wiedniem) – jedynym państwem, które później nie uznało rozbiorów Polski. Znana jest rola papieża w powstrzymaniu Batorego pod Pskowem – skutki ze strony imperializmu moskiewskiego odczuwamy do dzisiaj. Ten zgubny wpływ dobitnie potwierdza potępianie powstań narodowych i kolaboracja hierarchów, których lud w Warszawie wieszał za zdradę na latarniach itp. Fatalne skutki przyniosła unia brzeska – nawracanie tzw. schizmatyków. Kościół grekokatolicki pod władztwem papieży stał się matecznikiem szowinizmu ukraińskiego, który, wychodząc z Galicji od księdza Bandery i jego syna Stepana, doprowadził do eksterminacji,
rzezi 100 tysięcy Polaków i wymordowania przez UPA tysięcy prawosławnych Ukraińców. Po wskrzeszeniu II RP, jeszcze przed restytucją w 1929 roku monarchii watykańskiej, konkordat z tzw. stolicą apostolską z 10 lutego 1925 roku zaprzedał Polskę w niewolę papieską, a jej obywateli poddał pod jurysdykcję prawa kanonicznego. II RP co roku, nie zważając na powszechne ubóstwo narodu i zrujnowaną przez wojnę gospodarkę, zamiast przeznaczać środki z budżetu na potrzeby państwa i obywateli, przekazywała papiestwu horrendalne kwoty w postaci uposażenia kleru watykańskiego. Oprócz dóbr martwej ręki.
Układ z 20 czerwca 1938 r. pomiędzy Watykanem a Polską w sprawie byłych majątków, kościołów i kaplic, które zostały odebrane Kościołowi katolickiemu przez Rosję, sukcesorem dóbr pounickich uczynił Kościół rzymski. Na Chełmszczyźnie doprowadziło to do zburzenia ponad 130 cerkwi i pogłębienia antagonizmu polsko-ukraińskiego, co obciąża władze II RP. Jak zwykle umknęła z pola widzenia ręka (sprawstwo) Watykanu. Papiestwo pomogło faszystom w legalnym przejęciu władzy przez Mussoliniego, a następnie zniszczeniu katolickiej Partii Ludowej. W Niemczech poprzez Partię Centrum dokonało podobnego aliansu z Hitlerem, by następnie doprowadzić do likwidacji tej partii. Powszechnie znane jest asekuranctwo proniemieckiego Piusa XII w sprawie Holocaustu i hitlerowskich bestialstw w Polsce – wysiłki prymasa Hlonda i prezydenta Raczkiewicza w nakłanianiu go do napiętnowania ich sprawców oraz udzielenia pomocy represjonowanym i mordowanym księżom spełzły na niczym. Takich obiekcji Pius XII nie miał,
gdy podległe mu agendy ułatwiały zbrodniarzom hitlerowskim uniknięcie odpowiedzialności i ucieczkę do różnych krajów świata. W latach okupacji, gdy ponad 300 tys. ochotników – żołnierzy AK podległych rządowi na emigracji – zmagało się z okupantem, Wojtyła zamelinował się w pieleszach księcia Sapiehy, więc bez moralnych oporów do panteonu rzymskokatolickiego zamierzał nobilitować Piusa XII na kolejnego błogosławionego bożka (1 Kor 10. 20). Po wybraniu Wojtyły na papieża uprawiany z własnej woli przez większą część społeczeństwa kult jego osoby zwiększył przed Bogiem odpowiedzialność Polaków za obrazę Dekalogu (Wj 20. 1–7). Jeszcze
za życia, nie bacząc na olbrzymie koszty, pozwolił na stawianie pomników, nazywanie swym imieniem głównych ulic i placów. Po śmierci, kult jego osoby nadal kompromituje Polskę w oczach opinii światowej, postrzeganej jako skansen Watykanu. Rzekomo za jego poręką cudownie ozdrowiało kilka osób, więc już się do niego modlą, a Watykan wdrożył procedurę beatyfikacyjną. W Biblii, po skompletowaniu kanonu, wyklucza się wszelkie cuda, z wyjątkiem spirytystycznych i fałszywych Chrystusów (Mt 24. 24; 2 Tes 2. 12). Już po utracie wotum zaufania Suchocka i Skubiszewski – w ostatnich chwilach urzędowania – podpisali konkordat. Skubiszewski był w latach 1981–84 członkiem Prymasowskiej Rady Społecznej i wyznawał zasadę nierozdzielności Kościoła od państwa. Od roku 2002 był członkiem Papieskiej Akademii Nauk Społecznych, a po śmierci jako pierwsza osoba świecka spoczął w krypcie Świątyni Opatrzności Bożej. Po konkordatowym przekazaniu Polski Watykanowi „zasłużona” dla niego p. Suchocka rezyduje tam jako ambasador III RP.
Przekształcanie Polski w katolickie państwo wyznaniowe stało się rzeczywistością. W czasie wizyt w Watykanie bez mała wszyscy przedstawiciele władz, nie pytając o przyzwolenie obywateli, w sposób poniżający godność narodu czczą głowę antychrysta, zwąc go Ojcem Świętym, klękają i całują symbol papieskiej, zawłaszczonej Bogu władzy. Polski nie stać rzekomo na sprowadzenie do ojczyzny na przykład rodaków z Sybiru i krajów muzułmańskich, natomiast hojną ręką trwoniony jest majątek narodowy na zaspokajanie niekończących się żądań chciwych watykańskich okupantów. Rzekomym naśladowcom biednego Nazarejczyka, wszędobylskim kapelanom, podwyższa się gaże, a w wojsku awansuje się ich nawet na generałów, aby zapewnić im standard kawalerskiego dostatku i emerytury. Pielęgniarki, nauczyciele, emeryci, renciści, niedożywione dzieci i reszta polskiej biedoty niech potulnie nadal czekają! Watykańska mafia Opus Dei swymi mackami skutecznie usiłuje poddać kontroli Watykanu wszystkie sfery życia narodu, włącznie z prezydentem. Czy za narodowe przewinienia nie wystarczą hekatomby krwi ofiar najlepszych synów naszego narodu, z ostatnią – smoleńską? Niech za przestrogę służy prorocze ostrzeżenie Juliusza Słowackiego. Beniowski (z pieśni I) O Polsko! Jeśli masz zostać młodą I taką jak ta być, co dzisiaj żyje, I być ochrzczona tą przeklętą wodą, Której pies nie chce, wąż nawet nie pije; Jeśli masz z twoją rycerską urodą Iść między ludy, jak wąż co się wije; Jeśli masz zrównać się z podstępnym Włochem; Zostań, czym jesteś – ludzi wielkich prochem! Ale to próżna dla ciebie przestroga! Ciebie anieli niebiescy ostrzegą O każdej czarze – czy to w niej przez wroga, Czyli przez węża i pająka swego Wlane są jady. – Jesteś córką Boga I siostrą jesteś Ukrzyżowanego. Ciebie się żadna trucizna nie imie; Krzyż twym papieżem jest – twa zguba w Rzymie! Tam są legiony zjadliwe robactwa: Czy będziesz czekać, aż twój łańcuch zjedzą? Czy ty rozwiniesz twoje mściwe bractwa. Czekając na tych, co pod tronem siedzą I krwią handlują, i duszą biedactwa, I sami tylko o swym kłamstwie wiedzą, I swym bezkrewnym wyszydzają palcem Człeka, co nie jest trupem – lub padalcem. Lecz pokój z nimi!... Nie, ten brud ruchomy Nie zna pokoju – więc życzenie próżne! Bogusław
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
LISTY Wiktor dla Rydzyka! Uroczystość tegorocznych Wiktorów wywołała u mnie szok. Wojciech Cejrowski odkryciem roku? Dziennikarz od lat będący w mediach, znany i rozpoznawany – odkryciem? Jestem przekonany, że takie wyróżnienia należą się młodym adeptom sztuki dziennikarskiej! Skoro jednak w świecie mediów wszystkie typy są możliwe, pozwolę sobie i ja zgłosić kandydata, który jest i odkryciem, i dziennikarzem roku, i medialną postacią wszech czasów. Pewien skromny zakonnik z Torunia zagrzmiał z oburzeniem, obwiniając Żydów, masonów, satanistów, ateistów, Nową Lewicę i grom wie kogo jeszcze o to, że światło dzienne ujrzała afera pedofilska w Kościele katolickim. To antypolskie i pseudopolskie media wyolbrzymiły do monstrualnych obrazów marginalny problem – płacze Rydzyk. Obwieścił on, że prowokacyjne działania prowadzone są przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu i stanowią kampanię mającą zniszczyć Kościół! Dokona tego oczywiście szatan z wyżej wymienionymi. Według Rydza, masońskie media sztucznie nagłośniły sprawę pedofilii, aby odwrócić uwagę ludzi od innych ważnych spraw, którymi według redemptorysty są... mordy na chrześcijanach i bierność Unii Europejskiej. Chyba wobec watykańskich oficjeli pchających się oknem na brukselskie posiedzenia. Zakonnik stwierdził również, że rozdmuchanie afery księży pedofilów to początek strzelania do Kościoła, po którym nastąpią kolejne. No to miejmy nadzieję! P.K.
Piuska i Sutanna Jarosław Kaczyński nie wytrzymał zbyt długo za parawanem skrywającym jego prawdziwe ja. Oto w skład krakowskiego komitetu wyborczego prezesa PiS weszli... księża katoliccy! Dokładnie pięciu: ks. prof. Krzysztof Kościelniak, ks. dr hab. Andrzej Bruździński, ks. prof. Józef Marecki, ks. prof. Jan Szczepaniak i ks. dr hab. Jan Żelazny. Paweł Poncyljusz, szef kampanii prezesa PiS, oznajmił, że to rzecz najzupełniej normalna w świecie... Po prostu nic dziwnego, bo ksiądz posiada przecież prócz sutanny dowód osobisty i jest obywatelem Polski! Widać zaszkodziły chłopakom z PiS dymy kadzidła z tak ostatnio licznych uroczystości religijnych... Ciekaw jestem, dlaczego pan poseł nie powiedział, kiedy ksiądz katolicki będzie miał te same obowiązki co przeciętny Kowalski, kiedy będzie płacił uczciwie podatki, opłacał swoje składki ZUS i będzie odpowiadał jak Kowalski przed sądem świeckim, a nie kościelnym. O tym już ani słowa... Jeszcze kilka dni temu Jarosław
Kaczyński wspominał, że marzy o Polsce silnej i nowoczesnej, tymczasem widać, jak ta Polska wygląda w jego wizjach. Oto Polska, w której liczyć się będą zdjęcia z prymasem, nuncjuszem apostolskim i występy na antenie w mediach zakonnika z Torunia. Prezesowi Kaczyńskiemu proponowałbym zmianę nazwy partii: PiS, czyli Piuska i Sutanna. Paweł Krysiński
SZKIEŁKO I OKO wszystkich, brakuje tylko tego typu zjazdów. Patronem byłyby „Fakty i Mity”. Myślę, że jeśli nawet byłoby to związane z jakimiś kosztami, to niejeden chętnie by się dołożył (na przykład ja). Czytelnik Redakcja: Co na to inni Czytelnicy?
Wiekowa pamięć Czarne zawsze wypłynie W czasie transmisji telewizyjnych pan premier stał jak zbity pies i nie umiał otworzyć ust do powodzian. W obecności „kleru” na różnych
Krk zawładnął RP, robiąc z niej swój folwark, zaś kardynał Dziwisz z proweniencją pacholęcia z wielodzietnej, ubogiej, wiejskiej rodziny stał się kustoszem miejsca spoczynku wielu zacnych polskich królów i patriotów (choć nie tylko).
Było to widowisko okrutne i u wszystkich patrzących na tę tragedię wywołało silny stres i płacz, bo – bezbronni i znękani ciężką nieludzką pracą – nie mogliśmy im pomóc. Ale nie pomógł im również miłosierny i wszechmogący Bóg, patrzący obojętnie na ten makabryczny mord dzieci, kobiet i starców dokonany na oczach współwięźniów w biały dzień. W tym dniu utraciliśmy wiarę w istnienie jakiegokolwiek Boga na naszym świecie. Opisałem te tragiczne przeżycia w mojej książce pt. „Polacy i Żydzi w KL Auschwitz”. Wówczas w młodych chłopcach, wierzących katolikach, zawaliła się wiara w istnienie Boga wszechmogącego i wszechmocnego. Karol Tendera członek obozowego ruchu oporu KL Auschwitz
Sakramenty pedofilskie
uroczystościach pan premier jest uśmiechnięty, ale przecież „czarnym” nie zalewa mercedesów i plebanii. Rząd i samorządy wydają na naukę religii, parkingi przykościelne, pomniki „Świętego” nr 2, a nie chcą wydać tych miliardów na infrastrukturę przeciwpowodziową. Wystarczy czarnym powiedzieć DOŚĆ! Drodzy powodzianie, jak woda zejdzie prędko, pójdziecie do kościołów, dziękując BOGU za to, że wody opadły, a to przecież ON zalał WAS tą wodą. Pójdziecie też na pewno na wybory i będziecie głosować na różnych Lepperów (jeżdżących po bazarach), Tusków (uśmiechniętych, lecz bezradnych) i Kaczyńskich (wszystkich i wszystko nienawidzących). Powodzianie, nie martwcie się, bo ludzie, których wybierzecie, znowu wydadzą miliardy na słuszną sektę, a na Waszą ochronę, służbę zdrowia, drogi oraz bezpieczeństwo, na przykład przeciwpowodziowe – nędzne miliony. SM
Pielgrzymka „FiM” Cokolwiek by mówić o tym oszuście Rydzyku, to trzeba mu jedno przyznać: ma facet niesamowite zdolności organizacyjne. A może byśmy tak na wzór Rydzyka zorganizowali jakieś spotkanie typu „pielgrzymka” – gdzieś w fajnym, neutralnym miejscu? Myślę, że takie zjazdy niesamowicie integrują i sprawiają, że zacieśnia się więź między ludźmi o podobnych poglądach. Już samo radio niesamowicie zbliżyło nas
W tym świetle nie powinien nas dziwić poddańczy hołd Dziwisza złożony zmarłemu tragicznie prezydentowi, który suwerenność własnego narodu i państwa poświęcił na rzecz partykularnych interesów watykańczyków. Uczynił to, wyrażając zgodę na przejęcie przez Krk całej zawartości archiwów państwowych dotyczących działalności i współpracy księży katolickich ze służbą bezpieczeństwa PRL, odbierając tym samym przyszłym pokoleniom historyków możliwość wglądu i dokonania niezawisłych ocen. Czyż Prezydent Naszej Najjaśniejszej tym czynem nie zasłużył na ponadwiekową pamięć? Bronisław Poboża syn powstańca warszawskiego oraz wnuk ofiary z Miednoje
Bóg na bocznicy Kiedy myślę o tragedii w Smoleńsku i słucham o miłosiernym Bogu, który rzekomo dał nam przez nią jakiś znak, przypominają mi się makabryczne sceny, których byłem świadkiem w hitlerowskim obozie śmierci KL Auschwitz. Gdy wraz z liczną grupą przyjaciół narodowości żydowskiej pracowałem na bocznicy kolejowej w Birkenau, widziałem, jak przywiezionych z Belgii nowych więźniów obozu poddano selekcji, w wyniku której wszyscy starsi oraz małe dzieci zostali niezwłocznie zaprowadzeni do krematorium zlokalizowanego w sąsiedztwie obozu, a tam – zagazowani i spaleni.
Epidemia pedofilii, jaka nęka Kościół katolicki, stawia przed pobożnym katolikiem szereg fundamentalnych pytań, budzi wiele wewnętrznych rozterek oraz wątpliwości. Kiedy na światło dzienne wychodzi coraz więcej spraw o molestowanie nieletnich ze strony księży, zastanawiać się wypada, jak wobec tej sytuacji mają się wszelkie udzielone sakramenty i nabożeństwa odprawione przez tych kapłanów. Czy można uznać je po chrześcijańsku za spełnione, prawdziwe? Jaka jest ich wartość chrześcijańska? Co na to prawo kanoniczne? Przecież to wygląda tak, jakby notoryczny złodziej mówił i nawoływał, aby nie kraść! Jak dotąd żaden Episkopat ani nawet sam papież nie zajął w tej sprawie stanowiska. Katolik idący dzisiaj do spowiedzi nie ma praktycznie żadnej pewności, przed kim tak naprawdę się spowiada. Dziwnym doprawdy jest ten Kościół katolicki, dziwni są jego hierarchowie i sam biskup Rzymu. Zagmatwana i pokrętna jest historia Kościoła, który od wieków nie potrafi wyjść do człowieka z jasnym i uczciwym przesłaniem. Na czym zatem chce budować zaufanie do siebie i przyszłość? Władysław Jurkiewicz PS Jestem historykiem – starożytnikiem, emerytowanym nauczycielem i oprócz wielu innych pytań zadaję sobie także: Jak to jest – chcąc uczyć w szkole, oprócz kierunkowych studiów musiałem ukończyć fakultet pedagogiczny. Księża lub siostry zakonne delegowane są przez Kościół do nauki religii w szkołach i jakoś nie wymaga się od nich przygotowania pedagogicznego. Ukończenie jakichkolwiek studiów nie gwarantuje, że będzie się dobrym dydaktykiem i pedagogiem. Redakcja: Według prawa kanonicznego, każdy ważnie wyświęcony kapłan w sposób ważny sprawuje
19
obrzędy sakramentów i sakramentaliów. Nawet taki, który jest wielokrotnym zbrodniarzem. Ksiądz będący w stanie grzechu ciężkiego wykonuje ww. czynności niegodnie, ale ważnie.
Stąd nasz ród! Brawo! Brawo! I jeszcze raz brawo, Panie Marku. Dzięki za ten wspaniały i prawdziwy artykuł. Chodzi mi o „Moje pierwsze maje”. Szkoda tylko, że nie pojawiło się w nim więcej nazwisk, tych bardzo dziś (i oczywiście wczoraj) znanych. Trzeba ludziom pokazywać prawdę o ludziach. O tych „prawdziwych patriotach” klęczących w kościołach i biorących za ten swój patriotyzm niemałą kasę. Myślę, że dzięki Pana artykułowi wielu ludzi uwierzy w siebie – nie będą się czuli wyobcowani, zagubieni, nie będą czuli do siebie obrzydzenia. To, w jakiej Polsce żyjemy, nie zależy od nas samych, podobnie jak to, gdzie się urodziliśmy. Nie wolno nam wstydzić się pochodzenia i Ojczyzny. Mnie patriotyzmu w wiejskiej szkółce uczyła wspaniała polonistka, pochodząca ze szlacheckiej rodziny. Nie wstydziła się PRL, a podczas hymnu płakała. Kochała Polskę jako swoją Ojczyznę. Potrafiła nam, wiejskim dzieciom, zaszczepić jej umiłowanie i uczucie przynależności do wspólnoty Polaków. Z obrzydzeniem wysłuchuję słownego jadu, płynącego z ust wielu znanych ludzi na swoją Ojczyznę, swoje pochodzenie. Szanowny Panie, jeszcze raz serdecznie dziękuję za Pana słowa. Są wśród nas prawdziwi patrioci, którzy nie plują na przeszłość, w której przyszło im żyć. Nie czytałem, żeby wielka poetka Wisława Szymborska w taki sposób jak pan Pietrzak mówiła o swojej Ojczyźnie. Apeluję do Polaków – nie wstydźcie się siebie, nie potępiajcie i nie plujcie do gniazda, w którym się urodziliście, nie przeinaczajcie prawdy, dajcie odpowiedni opór tym, co zapomnieli, „skąd ich ród”. B. Malczewski
Tylko Ziętek Władysław Bartoszewski powiedział, że J. Kaczyński nadaje się tylko na hodowcę zwierząt futerkowych, a nie na prezydenta. A moim zdaniem, jego kandydat B. Komorowski nadaje się na hodowcę ssaków człekokształtnych. Spłodził piątkę dzieci i pewnie nie wie, co to, i do czego służy prezerwatywa. Człowiek, który przyczynia się do przeludnienia naszej planety, nie nadaje się na prezydenta. Nie zasługuje na to też kandydat SLD Napieralski, który deklaruje, że jest katolikiem. Głos swój oddam na Bogusława Ziętka z Polskiej Partii Pracy. Jest prawdziwym, niefarbowanym człowiekiem lewicy, a przy tym antyklerykałem. Waldemar Szydłowski www.bezboga.pl
20
adość z osiągnięć październikowego przełomu w Polsce przesłoniły tragiczne wydarzenia na Węgrzech. Zachęceni polskimi dokonaniami wolnościowymi Węgrzy zdecydowali się pójść krok dalej, występując z Układu Warszawskiego i ogłaszając neutralność. Zakończyło się to rosyjską interwencją i regularnym powstaniem, które jednak, nie uzyskawszy znikąd pomocy, skazane było na klęskę. W Polsce dramat Węgrów śledzono z najwyższą uwagą. Powstały spontaniczne komitety pomocy węgierskim bratankom, społeczeństwo ochoczo oddawało krew, przekazywało lekarstwa i żywność, a do Budapesztu wyjechała grupa polskich wolontariuszy, głównie lekarzy. Warto też pokreślić, że spontaniczna pomoc Polaków przewyższyła oficjalną pomoc rządu USA. Wcześniej sekretarz generalny KC PZPR Władysław Gomułka – mający już pewne doświadczenia z radzieckim przywódcą Nikitą Chruszczowem – spotykał się z węgierskim premierem Imre Nagym i przestrzegał go przed zbyt radykalnymi krokami. „Wiesław” miał wiele sympatii do węgierskich reform, jednak z drugiej strony był przeciwnikiem jakiegokolwiek osłabiania Układu Warszawskiego. Twierdził, że Polska ze względu na pokaźne wzbogacenie terytorialne kosztem Niemiec zawsze będzie najbardziej narażona na rewizjonizm zachodni i tylko silny pakt wojskowy jest w stanie zapewnić równowagę w Europie. Inna sprawa, że nienaruszalność radzieckich zdobyczy wojennych była podstawą polityki Kremla. Węgrzy postanowili jednak zagrać va banque i zapłacili za to wysoką cenę w postaci kilku tysięcy ofiar zrywu, zablokowania wszelkich reform oraz właściwie restalinizają przez najbliższe lata. Imre Nagy został aresztowany i w tajnym procesie skazany na śmierć, a następnie stracony. Gomułka jako jedyny przywódca z państw bloku wschodniego zabiegał o darowanie życia węgierskiemu premierowi, interweniował u Chruszczowa oraz sekretarza generalnego Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej Janosa Kadara. Dramat Węgrów ukazał roztropność polskich przemian październikowych, które nie przekroczyły przysłowiowego Rubikonu. Jednak oceniając te dwa zdarzenia, należy pamiętać, że Węgry jako sojusznik Hitlera z czasów wojny były po części traktowane przez ZSRR jako zdobycz wojenna, dlatego w czasie tłumienia powstania propaganda radziecka ogłosiła światu, że Armia Czerwona przybyła walczyć z odradzającym się rzekomo węgierskim faszyzmem. Oprócz Węgier, które ponownie zostały ogarnięte falą terroru i represji, w pozostałych krajach bloku wschodniego, oczywiście z wyjątkiem Polski, w zasadzie niewiele się zmieniło od najmroczniejszych
R
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA stalinowskich czasów, nie wspominając już o jakichkolwiek reformach. Dlatego też o Polsce zaczęto mówić jako o „najweselszym baraku w socjalistycznym obozie”. W listopadzie 1956 r. W. Gomułka udał się do Moskwy, aby uregulować wzajemne stosunki, które wciąż były napięte po ostatniej pamiętnej wizycie Chruszczowa w Warszawie. Misja ta zakończyła się pełnym sukcesem strony polskiej. Poza deklaracją o wzajemnych stosunkach opartych na poszanowaniu polskiej suwerenności, niezawisłości i równoprawnym partnerstwie, Polska uzyskała również wymierne korzyści gospodarcze. ZSRR umorzył dług, który do tej pory Polska musiała spłacać dostawami węgla po bardzo niekorzystnej cenie jednego
przewodnią rolę robotniczej partii. Istotną zmianą w ordynacji było wprowadzenie na listach wyborczych większej liczby kandydatów niż miejsc mandatowych, co dawało możliwość wyboru. Jednak kandydaci na kartach do głosowania nie byli rozmieszczeni w porządku alfabetycznym, lecz miejsca początkowe, tzw. mandatowe, zajmowali kandydaci związani z FJN. Rząd, a w zasadzie Gomułka, rozpoczął kampanię, zachęcając do tworzenia wspólnej listy Frontu i głosowania bez skreśleń, co de facto zamieniło wybory w referendum poparcia dla nowej władzy. Według oficjalnych danych, przy 94-procentowej frekwencji wszystkie miejsca w nowym parlamencie przypadły członkom Frontu. Oczywiście tak
Unormowanie stosunków politycznych z ZSRR i uspokojenie sytuacji wewnętrznej automatycznie podniosło znaczenie Polski na arenie międzynarodowej, choć w polskiej polityce zagranicznej niezmiennie dominował pogląd oceniający wszystko przez pryzmat bezpieczeństwa granicy zachodniej. Dlatego z niepokojem postrzegano wzrost znaczenia RFN, konsekwentnie negującej trwałość granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, oraz powstawanie coraz silniejszej niemieckiej armii (Bundeswera). W związku z tym polski minister spraw zagranicznych Adam Rapacki w dniu 2 października 1957 r. wystąpił na Sesji Zgromadzenia ogólnego ONZ z inicjatywą utworzenia w Europie Środkowej strefy
HISTORIA PRL (24)
Stabilizacja Po burzliwych latach stalinizmu i przewrocie październikowym w Polsce nastał wreszcie długo oczekiwany okres względnego spokoju zarówno w życiu politycznym, jak i społeczno-gospodarczym.
dolara USA za tonę. Podpisano umowę dotyczącą zwolnienia wszystkich Polaków przebywających w rosyjskich łagrach oraz umożliwiającą przyjazd do Polski osobom, które w dniu 17 września 1939 r. posiadały polskie obywatelstwo. Dzięki temu do Polski wróciło ponad dwieście tysięcy obywateli. Uregulowano status prawny stacjonujących w Polsce wojsk radzieckich – od tej pory miało być nie więcej niż 70 tys. żołnierzy stacjonujących w sześćdziesięciu garnizonach. Dodatkowo ZSRR udzielił Polsce kredytu na zakup 1,4 mln ton zboża. Z moskiewskiej wizyty W. Gomułka wracał jak prawdziwy bohater – po przekroczeniu polskiej granicy na każdej stacji kolejowej aż do samej Warszawy witały go tłumy ludzi z kwiatami. Na początku 1957 roku odbyły się w Polsce wybory, które miały być odpowiedzią społeczeństwa na październikowe reformy. Na tę okoliczność powstał Front Jedności Narodu zrzeszający PZPR i inne organizacje społeczno-polityczne uznające
duża frekwencja rodzi podejrzenia manipulacji, z drugiej jednak strony zaufanie do nowej ekipy było wtedy olbrzymie – nawet Kościół włączył się w kampanię wyborczą. Episkopat wydał oświadczenie, które zostało odczytane podczas nabożeństw: „Niedziela 20 stycznia jest w Polsce dniem powszechnych wyborów do Sejmu. Katolicy, obywatele mają w tym dniu spełnić swój obowiązek sumienia wzięcia udziału w głosowaniu. Duchowieństwo katolickie tak pokieruje nabożeństwami, by wszyscy wierni mogli bez przeszkód wypełnić swoje obowiązki religijne i obowiązek wyborów”. W samych wyborach wzięła udział spora liczba duchownych, w większości głosujących bez skreśleń, w tym sam prymas Stefan Wyszyński. Nie uszło to uwadze Europy, a komuniści we Francji i Włoszech, gdzie obowiązywała encyklika Piusa XII nakładająca na katolików współpracujących z ruchem komunistycznym karę ekskomuniki, podkreślali, że w Polsce nawet kardynał głosował na komunistów.
wolnej od broni atomowej, obejmującej Czechosłowację, Polskę, NRD i RFN. Plan Rapackiego został odrzucony przez RFN, ale inicjatywa tworzenia stref wolnych od broni jądrowej stała się głośna i często powracała na forum międzynarodowym. Aktywność Polski w ONZ została doceniona przyznaniem jej w 1959 r. pozycji niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ. Równocześnie ożywiły się kontakty z innymi krajami zachodnimi. W sierpniu 1959 r. z wizytą w Polsce przebywał wiceprezydent USA Richard Nixon. Uzgodniono wtedy, że Polska wypłaci odszkodowania tym obywatelom USA, których majątek został znacjonalizowany (wartość rekompensaty wyniosła 40 mln dolarów). W znacznym stopniu ożywiło to wzajemne stosunki gospodarcze. Polska uzyskała kredyty na zakup amerykańskich nadwyżek rolnych. Wkrótce też prezydent USA Dwight Eisenhower przywrócił klauzulę najwyższego uprzywilejowania dla towarów sprowadzanych z Polski.
Rząd Polski, chcąc być wiarygodnym partnerem na arenie międzynarodowej, uregulował kwestię odszkodowań za znacjonalizowane mienie jeszcze z dwunastoma krajami, m.in. wypłacając rządowi Francji odszkodowanie w wysokości 65 mln dol., czy Wielkiej Brytanii – 16 mln dol. Kopie uregulowanych spraw tamtejsze rządy odesłały do Polski, jednak wtedy popełniono karygodny błąd, nie nanosząc odpowiednich adnotacji w księgach wieczystych, że przedmiotowe nieruchomości ostatecznie przechodzą na własność Skarbu Państwa. Niestety, w księgach wieczystych, w których zapis zawsze stanowi decydujący argument dla sądu, widnieli nadal przedwojenni właściciele, mimo że otrzymali odszkodowanie i zrzekli się praw do majątku. To niedopatrzenie okazało się brzemienne w skutkach po 1989 r., tworząc pole do popisu dla różnej maści hochsztaplerów, uzurpujących sobie prawo do spornych nieruchomości. W Krakowie powstał nawet gang kamieniczników składający się głównie z sędziów, notariuszy i adwokatów, którzy specjalizowali się w wyłudzaniu nieruchomości, podając się za reprezentantów właścicieli (często fikcyjnych) rzekomo mieszkających na drugim końcu świata. Głośna też jest sprawa największej w II RP spółki Giesche S.A., do której przed wojną należała jedna trzecia Katowic. Kilka lat temu niejaki Marek Niegrzybowski kupił na bazarze przedwojenne akcje tej firmy i na ich podstawie w 2005 r. dokonał w Krajowym Rejestrze Sądowym reaktywacji spółki Giesche S.A. z siedzibą w Gdyni. Zaraz też wystąpił do władz Katowic o zwrot gigantycznego majątku, m.in. kopalń, hut, nieruchomości oraz gruntów należących kiedyś do rodu Giesche, który w 1926 r odsprzedał swoje udziały amerykańskiemu holdingowi Silesian-American Corporation. Prezydent Katowic Piotr Uszok zapowiedział wtedy, że „stanie się tak po jego trupie” i o sprawie powiadomił prokuraturę i ABW. Jak już zostało wspomniane, Polska w 1960 r. przekazała rządowi USA 40 mln dol. na zaspokojenie roszczeń dawnych właścicieli, z czego 30 mln zostało przekazane właśnie akcjonariuszom Silesian-American Corporation. Na dowód uregulowania tych spraw rząd amerykański przekazał stronie polskiej wszystkie (172) akcje spółki, które zostały zdeponowane w Ministerstwie Finansów, skąd po czterdziestu latach wyciekły i trafiły na rynek kolekcjonerski, gdzie kupił je Niegrzybowski. Tutaj sprawa nabrała rozgłosu, gdyż gra toczy się o gigantyczny majątek. Prawdopodobnie jednak wiele podobnych przypadków mniejszego kalibru załatwiono dyskretnie i po cichu, ze szkodą dla majątku państwa. PAWEŁ PETRYKA
[email protected]
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
OKIEM SCEPTYKA
KORZENIE POLSKI (59)
Celtyckie ślady Celtowie zaznaczyli się na ziemiach polskich na wiele sposobów, przeszczepiając do słowiańskiego folkloru swoje wierzenia i obrzędy. Ostatnie stulecia przed naszą erą odznaczały się w Europie dominacją gospodarczą i kulturową Celtów. Był to lud pochodzenia indoeuropejskiego, który pierwotnie zamieszkiwał ziemie w dorzeczu Renu, Dunaju i Menu, a następnie rozpoczął migrację we wszystkich kierunkach, rozprzestrzeniając się w I tys. p.n.e. po całej Europie. W wiekach X–VI p.n.e. Celtowie zasiedlili Wyspy Brytyjskie, a następnie skolonizowali ziemie dzisiejszej Francji, przekroczyli Pireneje, opanowując północną Hiszpanię i prawie całą Portugalię, by wreszcie wtargnąć do Italii. W roku 390 (lub 387 p.n.e.) Celtowie, zwani przez Rzymian Gallami, zdobyli i spalili Rzym. Wyparci na północ, dotarli do Europy Środkowej – Czech i Moraw, a po przekroczeniu Karpat – na ziemie obecnej południowej Polski. Liczne grupy Celtów skierowały się również na wschód – do Turcji, Macedonii i Grecji (w 297 r. p.n.e. Celtowie spalili Delfy) i dalej, do Azji Mniejszej, by założyć plemienne państwo – Galację. Już pod koniec IV w. p.n.e. ludność celtycka zamieszkiwała na Dolnym Śląsku, na południe od
P
Wrocławia, o czym mówią cmentarzyska celtyckie obrządku szkieletowego, a także na Górnym Śląsku, na Wyżynie Głubczyckiej. Na Górnym Śląsku, gdzie Celtowie przebywali aż do początków naszej ery, pozostawili po sobie dużą osadę, położoną na wzgórzu polodowcowym w Nowej Cerkwi koło Głubczyc. Odkryto tam ślady kilkudziesięciu domostw słupowych, kopułowy piec garncarski oraz doskonałą ceramikę celtycką, w tym także z domieszką grafitu. Znaleziono też liczne inne przedmioty – bransolety, paciorki szklane i popularne bransolety z lignitu. Później niż na Śląsku pojawiły się wpływy celtyckie w Małopolsce, w górnym dorzeczu Wisły. Z obszarem tym związane jest jedno z najbardziej pasjonujących odkryć wykopaliskowych w powojennej Polsce. W materiałach zabytkowych pochodzących z Nowej Huty stwierdzono pozostałości po glinianych foremkach do odlewania monet celtyckich. W Mogile istniał warsztat menniczy, w którym wyrabiano monety (tzw. statery typu Kraków) ze złota i elektronu (stop srebra i złota). Były to pierwsze pieniądze monetarne bite
olska od 20 lat żyje w klerykal nej nocy, która przez większą część tego okresu nasilała się. Teraz jest czas przełomu, więc docho dzące odgłosy zjawisk są dwuznaczne. Raz zwiastują zmiany na lepsze, raz kontynuację obecnego stanu rzeczy. Ponieważ Janusz Kochanowski – ostatni rzecznik praw obywatelskich (RPO) – zginął pod Smoleńskiem, główne partie przygotowują kandydatów na to stanowisko. Wybór ma być dokonany przez Sejm w połowie czerwca. To, jacy byli dotychczasowi rzecznicy, dobrze oddaje atmosferę panującą w kraju, czyli narastanie tendencji konserwatywnych i klerykalnych. Pierwszą rzeczniczką, wybraną jeszcze w PRL-u, była genialna profesor Ewa Łętowska, kobieta światła, mądra i odważna, która dziś – wierna sobie i oświeceniowym ideałom – ratuje honor Trybunału Konstytucyjnego. Potem było różnie, był wspaniały profesor Tadeusz Zieliński i byli panowie przykruchtowi – Andrzej Zoll i ów nieszczęsny Kochanowski. Ten ostatni sprawował urząd jako człowiek Kaczyńskich, który z reguły wypowiadał się i działał niezbyt mądrze, choć zdarzały mu się sensowne przebłyski. Szkoda, że nieczęste. Teraz dwie główne partie zaproponowały na stanowisko RPO dwie kobiety. PiS chce, aby rzeczniczką została Irena Romaszewska, podobnie jak mąż dotknięta antykomunistycznymi obsesjami. Platforma Obywatelska ze
na ziemiach polskich. Pozwala to snuć domysły, że w tej części Polski pod koniec I tysiąclecia p.n.e. istniał ważny ośrodek władzy plemiennej społeczności celtyckiej. Enklawy osadnictwa celtyckiego znajdowały się też na ziemi rzeszowskiej, nad Sanem, a także na Kujawach. Świątynie celtyckie w Janikowie koło Bydgoszczy i Kruszy Zamkowej koło Inowrocławia są najstarszymi udokumentowanymi budowlami sakralnymi na ziemiach polskich. Celtowie kierowali się w regiony słabo zaludnione, ale jednocześnie bogate w żyzne ziemie i cenne surowce. Wykazywali zainteresowanie najlepszymi glebami rolniczymi, ale zarazem miejscami o cechach strategicznie ważnych, umożliwiających kontrolowanie głównych szlaków związanych z lukratywnym handlem bursztynem. Rejony podkrakowski i kujawski stanowiły ważne punkty na szlaku bursztynowym, wiodącym od wybrzeży Bałtyku w kierunku Adriatyku (do Akwilei). Dowodem udziału Celtów z Nowej Huty w tym handlu są znaleziska nieobrobionego bursztynu, odkryte na stanowiskach
swojej strony proponuje to, co ma najbardziej prawicowego – Irenę Lipowicz. Dama ta, obecna w polityce od 20 lat, kiedyś będąca prawą flanką Unii Wolności, zasłynęła z upartego forsowania konkordatu oraz zapisu o promowaniu wartości chrześcijańskich w mediach publicznych. Obydwie te ustawy przyczyniły się do dyskryminacji osób niebędących katolikami.
w Krzesławicach. Jednym z istotnych powodów imigracji celtyckiej do zachodniej Małopolski były złoża solankowe. Celtowie reprezentowali wysoki poziom kultury i należeli do przodujących społeczności zarówno pod względem gospodarczym, jak i organizacyjnym. Podstawą ich gospodarki były rolnictwo i hodowla, jednak to nie one decydowały o potędze gospodarczej i militarnej Celtów, a opanowana przez nich w V w. p.n.e. metalurgia żelaza. Przyswoili sobie też wiele innych osiągnięć cywilizacji śródziemnomorskiej, m.in. umiejętność stosowania koła garncarskiego, żaren rotacyjnych czy okutej radlicy. Jako pierwsi wprowadzili
na naszych ziemiach sposób wykonywania naczyń za pomocą koła garncarskiego. Można jednak przypuszczać, że Celtowie dbali o to, by utrzymać jak najdłużej w tajemnicy to, co stanowiło podstawę ich siły. Z tego też powodu dużo czasu upłynęło, zanim najistotniejsze elementy kultury celtyckiej, zwłaszcza w dziedzinie metalurgii i garncarstwa, zostały przyswojone na terenach
front kościelny i zawsze może uspokajać biskupów, że z PO mają tak samo dobrze, jak mieliby z PiS-em, więc nie warto, aby popierali zbyt gorliwie Kaczyńskiego. Kiedyś jeden z przyjaciół zachęcał mnie do pokochania Platformy Obywatelskiej. Tłumaczył mi, że Tusk jest prawie na pewno kryptoateistą lub kryptoagnostykiem i że ja jako człowiek propagujący humanistyczny ateizm
ŻYCIE PO RELIGII
Kraj słodko-kkwaśny Z punktu widzenia interesów premiera Tuska, zaproponowanie Lipowicz jest trafne. Dzięki niej piecze on kilka pieczeni na jednym ogniu. Po pierwsze może powiedzieć, że promuje prawa kobiet i umożliwia im piastowanie ważnych funkcji. A że ani pani Lipowicz, ani Tuskowa rzeczniczka równości ultrakonserwatywna Radziszewska same nie cenią owych kobiecych praw, to już pech kobiet. Ponadto Tusk może pochwalić się Episkopatowi, że na newralgicznych dla Kościoła stanowiskach obsadza strażników (strażniczki) interesów kleru. Purpuraci mogą więc spać spokojnie, bo nic władzy Kościoła ze strony PO oraz urzędów piastowanych przez te panie nie grozi. Tusk ma dzięki temu zabezpieczony
powinienem widzieć w nim sojusznika. Nie dam się nabrać na tego typu argumenty. Otóż prywatne poglądy polityków mają często bardzo ograniczony wpływ na ich decyzje. Oni kierują się raczej doraźnym zyskiem politycznym i wejdą w układ choćby z diabłem, aby utrzymać się przy władzy. Politycy, zwłaszcza z tzw. górnej półki, to często osoby głęboko zdemoralizowane i psychopatyczne (nawet jeśli prezentują się jako sympatyczne), gotowe sprzedać najbliższych dla władzy, czyli kontroli nad innymi. Nie należy więc im ufać. Trzeba ich za to sprawdzać i rozliczać, bo jako psychopaci rozumieją jedynie język siły. Podam dwa przykłady ludzi niewierzących, którzy prowadzili politykę skrajnie klerykalną.
21
środkowej i północno-wschodniej Europy. W dziedzinie sztuki i wytwórczości użytkowej Celtowie stworzyli swój oryginalny styl, charakteryzujący się występowaniem w zdobnictwie motywów roślinnych. Kultura celtycka zaznaczyła się również w wierzeniach i obrzędach religijnych. Celtowie przeszczepiali je na skolonizowane przez siebie ziemie, a liczne ślady po nich pozostały także na ziemiach polskich. Dziedzictwem po Celtach był kult okazywany drzewom i gajom. Cechy celtyckie zauważalne są też w obrzędach ludowych związanych z kultem solarnym – do tych należy staropolska sobótka, obchodzona w noc letniego przesilenia słońca. Za celtycki należy uznać także kult zmarłych, sprawowany 4 razy do roku – spuścizną po nim są Zaduszki, a także Rękawki obchodzone w Krakowie we wtorek po świętach wielkanocnych. Nie jest też wykluczone, że lajkonik stanowi reminiscencję przedchrześcijańskiego kultu solarnego, przejętego przez Słowian od Celtów. Obrzędowość chrześcijańska Bożego Narodzenia przyswoiła sobie natomiast upodobanie do jemioły, uważanej przez Celtów za świętą roślinę. Wielkim ośrodkiem kultu sprawowanego przez Celtów była Ślęża – „prasłowiańska Jasna Góra”, która do dziś zdumiewa swoimi tajemnicami. Wyraźne wpływy celtyckie wykazują charakterystyczne rzeźby na Górze Ślęży. Zdaniem niektórych badaczy, pochodzenie celtyckie mają również krakowskie kopce – Krakusa i Wandy. ARTUR CECUŁA
Jednym z nich był Benito Mussolini, ateista, który wskrzesił z martwych państwo kościelne, czyli Watykan, przekazał Kościołowi gigantyczne środki materialne i obsypał go przywilejami. Zlikwidował istniejący wcześniej rozdział Kościoła i państwa we Włoszech oraz prześladował mniejszości światopoglądowe i religijne. Robił to tylko po to, aby utrzymać się przy władzy. W końcu władzę stracił, ale skutki jego poczynań Włochy i świat odczuwają do dziś. Drugą taką osobą, tym razem na polskim podwórku, był Roman Dmowski – twórca endecji. Prywatnie wyznawał agnostycyzm i miał raczej kiepskie zdanie o Kościele, ale w życiu politycznym był obłąkanym klerykałem i antysemitą. Jad, który przed wojną zasiał w Polsce, wydaje owoce do dziś – jego duchowymi dziećmi są wszechpolacy, Liga Polskich Rodzin, środowisko radiomaryjne oraz różne grupy prawicowe i faszystoidalne, deprawujące młodzież i całe społeczeństwo. Nie chcę, aby to, co napisałem, było odbierane jako mój głos przeciwko PO lub przeciwko kandydatowi tej partii na urząd prezydenta, albo, tym bardziej, przeciwko niereligijnym politykom, a na korzyść polityków dewotów. Mam świadomość, że w polityce nie wybieramy na ogół tego, co dobre, ale zaledwie to, co mniej szkodliwe. Chciałem tylko przestrzec przed naiwnymi ocenami i wiązaniem nadziei z prywatnymi poglądami polityków. MAREK KRAK
22
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
OKIEM BIBLISTY
HISTORIA SOBORÓW I DOGMATÓW (25)
Czyściec Według „ustaleń” Kościoła rzymskokatolickiego, każdy człowiek z chwilą swojej śmierci staje na tzw. sądzie szczegółowym, który rozstrzyga o jego wiecznym losie. Może trafić do nieba, piekła lub „miejsca” pośredniego, zwanego czyśćcem. Gustave Dore – Czyściec
Twierdzi się, że nauka o czyśćcu ma biblijne podstawy, bo została wyraźnie objawiona już w 2 Księdze Machabejskiej (12. 43–45) oraz w następujących tekstach Nowego Testamentu: Mt 12. 31–32; Łk 16. 22–23; 1 Kor 3. 12–15. W oparciu o wyżej podane teksty Kościół uczy, że czyściec (łac. purgatorium) oznacza stan bolesnego oczyszczenia po śmierci. Według jego nauk niewielu zbawionych doznaje zaraz po śmierci szczęścia w niebie. Większość potrzebuje dodatkowej pokuty. Stąd też istotą czyśćca jest przede wszystkim oczyszczenie z pozostałości grzechowych, ta zaś możliwość jest dowodem miłosierdzia i sprawiedliwości Boga. Jednak warunkiem takiego oczyszczenia jest szczery żal za popełnione grzechy. Zgodnie z tą doktryną, zmarli przebywający w czyśćcu mogą nawet ukazywać się swoim bliskim, aby prosić ich o pomoc, na przykład o modlitwę, post lub odprawienie mszy. Można im też pomóc przez jałmużnę, ofiarowane odpusty i wypominki. Dusze czyśćcowe mogą z kolei pomóc pozostającym tu na ziemi głównie przez wstawiennicze modlitwy. Czynią to nie tylko święci w niebie, ale również wspomniane dusze, ponieważ między wszystkimi wiernymi – w niebie, czyśćcu i na ziemi – trwa nieustanna wymiana dóbr. W najnowszym „Katechizmie Kościoła Katolickiego” czytamy: „Uznając w pełni tę wspólnotę całego Mistycznego Ciała Chrystusa, Kościół pielgrzymów od zarania religii chrześcijańskiej czcił z wielkim pietyzmem pamięć zmarłych, a ponieważ święta i zbawienna jest myśl modlić się za umarłych, aby byli od grzechów uwolnieni (2 Mch 12. 45), także modły za nich ofiarowywał. Nasza modlitwa za zmarłych nie tylko może im pomóc, lecz także sprawia, że staje się skuteczne ich wstawiennictwo za nami” (p. 958, s. 235). Czy tak jednak uczy Biblia? Czy teksty Pisma Świętego, do których odwołuje się Kościół, rzeczywiście uczą o czyśćcu? Nic podobnego. Pierwszy z nich (2 Mch 12. 43–45) pochodzi bowiem z apokryficznej księgi, która oprócz innych podobnych ksiąg: Tobiasza,
Judyty, Mądrości, dodatków do Estery, Mądrości Syracha, czyli Eklezjastyka, Barucha, Machabejskiej, dodatków do Daniela, została przetłumaczona na język grecki na polecenie egipskiego króla Ptolomeusza i w ten sposób włączona do tzw. Septuaginty. Uczeni żydowscy, tłumacząc i inne pisma, nigdy nie uważali tych ksiąg – pełnych różnych dywagacji – za kanoniczne. Dlatego też nie ma ich w żydowskim kanonie – Tanachu, a do Biblii włączył je dopiero św. Hieronim (347–420), twórca łacińskiego przekładu Pisma Świętego, tzw. Wulgaty. Kościół katolicki oficjalnie uznał je za wtórnokanoniczne dopiero na soborze trydenckim (1545–1563), kiedy to reformatorzy zakwestionowali m.in. naukę o czyśćcu, odpustach, modlitwach za zmarłych i ich wstawiennictwie. Poza tym warto też zaznaczyć, że Biblia wymaga co najmniej podwójnego świadectwa w każdej sprawie (2 Kor 13. 1). Natomiast tekst z 2 Księgi Machabejskiej (12. 43–45), mówiący o modlitwach za zmarłych, nie ma odpowiednika w żadnej kanonicznej księdze Pisma Świętego. Dlaczego tak jest? Ponieważ ani modlitwy za zmarłych, ani nauka o czyśćcu nie wywodzą się z Biblii, lecz ze starożytnych religii, w których wierzono w pośmiertne oczyszczenie duszy. Ks. Franciszek Spirago tak o tym pisał: „Wiarę w istnienie czyśćca znajdujemy u wszystkich ludów. Egipcjanie przyjmowali wędrówkę dusz, oczyszczających się przez wchodzenie w różne ciała zwierzęce. Grecy mają podanie o Prometeuszu, który za wykradzenie ognia z Nieba przykuty był do skały w Kaukazie, a sęp szarpał mu ciągle wątrobę, aż uwolnił go Herakles” („Katolicki katechizm ludowy” – t. I, s. 407). Podstawą nauki o czyśćcu nie mogą być również teksty z Ewangelii (Mt 12. 31–32; Łk 16. 22–23). Z pierwszego z nich nie wynika bowiem – jak uczy Kościół – że istnieje czyściec lub jakiś proces oczyszczenia po śmierci, a jedynie, że grzechy przeciwko Duchowi Świętemu nie zostaną „odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym”. Tekst nie mówi więc ani o procesie oczyszczania, ani o ogniu czyśćcowym, ale
o tym, że pewne grzechy nie będą odpuszczone nigdy. Poza tym, gdyby nawet Bóg zechciał komuś odpuścić jakieś grzechy jeszcze na Sądzie Ostatecznym (Ap 20. 11–15), a ma do tego prawo, bo jest suwerennym Bogiem i Jego „miłosierdzie góruje nad sądem” (Jk 2. 13), to może to przecież uczynić w jednej chwili. Doskonałe przebaczenie, które jest z Boga, tak charakterystyczne dla misji Chrystusa, zawsze bowiem oferowane było „zaraz” (Mt 9. 2, 6; Łk 7. 47–48; 23. 42–43; J 8. 11). A skoro Bóg jest niezmienny i sprawiedliwy (Ml 3. 6; Ps 145. 17), nie ustanowił On żadnej innej drogi oczyszczenia, a tym bardziej pośmiertnego procesu w „ogniu czyśćcowym”, jak tylko tę, o której wyraźnie uczy Pismo Święte. Takie zaś oczyszczenie dokonuje się tu i teraz: „Jeśli wyznajemy grzechy swoje, Wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości” (1 J 1. 9, por. Iz 1. 18). Innymi słowy: po śmierci nie ma już pokuty. Biblia mówi wyraźnie: „Postanowione jest ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hbr 9. 27). Również przypowieść o bogaczu i biednym Łazarzu nie daje podstaw dla nauki o czyśćcu. Jak pisze wybitny biblista Geza Vermes, jest to bowiem opowiadanie, które „ilustruje propagowane przez faryzeuszów w czasach Jezusa popularne wyobrażenia [pogrubienie – B.P.] o odpłacie za ziemskie postępowanie i formach życia pozagrobowego” („Autentyczna Ewangelia Jezusa”, s. 187). Opowiadanie to nie mówi jednak o czyśćcu. Łazarz cieszy się przecież „błogą egzystencją w świecie przyszłym: spoczywa na łonie Abrahama [a nie w czyśćcu – dop. B.P.], w miejscu ostatniego spoczynku świętych Żydów (...). Niegodziwi natomiast cierpią piekielne męki w krainie umarłych (...). Główna nauka nie nosi żadnych szczególnych cech przepowiadania Jezusa. Jedynym aspektem tego opowiadania, który łączy je z sytuacją eschatologiczną, jest zaakceptowanie ważności słuchania orędzia Bożego przekazanego przez Mojżesza i proroków i działania według niego w chwili obecnej, która jest faktycznym miejscem i czasem zbawienia, tu i teraz” (tamże, s. 188).
O istnieniu czyśćca nie mówił również ap. Paweł. We fragmencie, na który powołuje się Kościół katolicki (1 Kor 3. 8–15), mówił on bowiem o sądzie, w czasie paruzji Chrystusa (por. 2 Tes 1. 7–8), a nie o procesie oczyszczenia duszy przez ogień. W tym dniu okaże się po prostu, jaką wartość ma praca tych wszystkich, którzy byli zaangażowani w rozwój Królestwa Bożego i w ogniu objawi się dzieło każdego (w. 13). Tekst ten nie mówi więc o czyśćcu, lecz o nagrodzie bądź stracie dla zbawionych. Mówi, że choć sami wierzący, którzy byli zaangażowani w dzieło Boże, zostaną ocaleni, to jednak ich nagroda zależeć będzie od tego, czego dokonali dla sprawy Chrystusowej (3. 8, 14–15, por. 1 Kor 4. 5; Mt 25. 14–23). Jak widać, teksty, na które powołują się teologowie katoliccy, nie potwierdzają istnienia czyśćca lub wręcz je wykluczają. Korzeni tej doktryny nie należy więc szukać w Biblii, ale w starożytnych religiach. To z nich bowiem wywodzi się idea miejsca pośredniego, służącego oczyszczeniu duszy, a Kościół tylko ją przejął i przekształcił – tak zresztą jak wiele innych idei. Zostało to zapoczątkowane już w IV wieku wraz z kultem męczenników i świętych, a szczególnie widoczne było pod koniec VI stulecia, kiedy papież Grzegorz I (590–604) przyczynił się do szerzenia kultu relikwii, modlitw za zmarłych i nauki o czyśćcu. W ten sposób idea czyśćca, chociaż miała wielu przeciwników, stopniowo rozwijała się m.in. dzięki wizjom Barontusa (Francja, VIII w.), Drythelma (Szkocja, VIII w.), Wettiego (Niemcy, IX w.), dziełu św. Patryka (Irlandia, XII w.) oraz Tomasza z Akwinu i Alberta Wielkiego (XIII w.). Usystematyzowali oni naukę o czyśćcu, aż doktryna ta ostatecznie została usankcjonowana przez Kościół w XV wieku. W „Katechizmie” czytamy: „Naukę wiary dotyczącą czyśćca sformułował Kościół przede wszystkim na Soborze Florenckim (1439 r.) i na Soborze Trydenckim. Tradycja Kościoła, opierając się na niektórych tekstach Pisma Świętego, mówi o ogniu oczyszczającym” (p. 1031).
Przypomnijmy, że o tym straszliwym ogniu mówili już pierwsi katoliccy święci, o czym pisze ksiądz Spirago (tamże, s. 403,405): „(...) zmazy, które w chwili śmierci są na duszy, muszą ogniem czyśćcowym być zgładzone (św. Grzegorz z Nyssy). W życiu przyszłym przechodzimy powtórnie chrzest przez ogień; a chrzest to długi i uciążliwy, niszczący w człowieku jak trawę wszelką naleciałość ziemską (św. Grzegorz z Nazjanzu). Męki czyśćca są większe niż najstraszniejsze męki męczenników (św. Augustyn). Najmniejsze kary w czyśćcu są większe od największych cierpień ziemi (...). Wszystkie męki, jakie świat może wymyśleć, są balsamem w porównaniu do najmniejszej Męki czyśćca (św. Cyryl Aleksandryjski)”. Poza tym w średniowiecznym słownictwie teologicznym zaczęto też używać łacińskiego określenia limbus („brzeg”, „kraniec”), które tłumaczono jako otchłań oraz przedsionek piekła. Najczęściej pojęciem tym określano czyściec (łac. purgatorium) oraz otchłań nieochrzczonych dzieci (łac. limbus puerorum). Krótko mówiąc, nauka o czyśćcu rozwijała się przez wiele wieków, zanim oficjalnie została zdogmatyzowana. Miała bowiem wielu przeciwników w samym Kościele. Już w V wieku Wigilancjusz, prezbiter w Akwitanii, sprzeciwiał się modlitwom za zmarłych i rodzącej się idei czyśćca. Podobnie czynił biskup Turynu Klaudiusz (IX w.), który zdecydowanie występował przeciwko kultowi relikwii, modlitwom za zmarłych oraz doktrynie czyśćca. Później czynili to waldensi, lollardowie, husyci i wszyscy reformatorzy. Aż do dziś doktryny o czyśćcu nie uznaje ani protestantyzm, ani prawosławie, ani judaizm. Nie jest to bowiem nauka biblijna, lecz pogańska, która otworzyła drzwi bałwochwalstwu, symonii i nekromancji, a więc największym grzechom przeciwko Bogu, a także przeciwko wiernym, bo czyściec – którego przecież nie ma – to jedno z największych oszustw dogmatycznych Kościoła. Biblia mówi: „Kto ukrywa występki, nie ma powodzenia, lecz kto je wyznaje i porzuca [za życia], dostępuje miłosierdzia” (Prz 28. 13). BOLESŁAW PARMA
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r. Kwietyzm uznaje się za katolicki odpowiednik luterańskiego pietyzmu – oba nurty były siedemnastowiecznymi herezjami mistycznymi. Porównanie różnic pomiędzy kwietyzmem a pietyzmem ukazuje nam jednak różnice pomiędzy katolicką a luterańską wylęgarnią herezji: mistycyzm protestancki nastawiony był na czyn i działanie, mistycyzm katolicki gloryfikował bezczynność. Kwietyzm, czyli nurt
nie było niczym innym jak taką praktyką (...). Nie potrzebował on już żadnych formuł, żadnego rytu dla obcowania z Bogiem (...) wie, że jedynie dzięki praktyce życia można się czuć »bosko«, »błogo«, »ewangelicznie«, stale czuć się »dzieckiem Bożym«”. Ów pierwotny kwietyzm chrześcijaństwa został następnie zamącony i zniekształcony przez rodzącą się teologię chrześcijańską, zwłaszcza św. Pawła. Za poprzedników kwietystów uznaje się czasami braci i siostry wolnego ducha, którzy nauczali, że doskonali ani nie potrzebują się modlić, ani pełnić dobrych uczynków,
OKIEM SCEPTYKA staje się niezdolny do grzechu; wolno mu bez grzechu poddawać się swoim popędom, które są czymś moralnie obojętnym. W XVII wieku kwietyzm przenika z Hiszpanii do Włoch i Francji. W roku 1635 kard. Richelieu nakazuje zamknięcie w Bastylii trzech mnichów, którzy zdobywali dla nowej nauki tysiące zwolenników. Za początek właściwej herezji kwietyzmu uznaje się jednak „Przewodnik duchowy” Miguela de Molinosa, opublikowany w 1675 r. (dokładnie w tym samym roku, kiedy ukazały się pietystyczne „Pobożne życzenia”) i czytany w całej Europie
NIEZNANE OBLICZA CHRZEŚCIJAŃSTWA (55)
Święta bezczynność mistyczny i kontemplacyjny kładący nacisk na osiągnięcie mistycznie pojętego spokoju wewnętrznego (łac. quietus), nie był doktryną całkowicie nową w dziejach chrześcijaństwa, bo już od pierwszych jego wieków pojawiali się mistycy wyrażający podobne idee. Dopiero jednak w XVII w. wyodrębnił się poważny nurt dążący do wewnętrznej przemiany katolicyzmu, który usunięty został z Kościoła papieskim potępieniem u schyłku tegoż XVII wieku. Wedle kwietystów, chrześcijanin powinien całkowicie zdać się na łaskę bożą, wyzbywając się trosk i nie pokładając nadziei na zbawienie we własnych staraniach. Ideałem świętości jest więc zredukowanie czynności osobistej do minimum. Za twórcę nurtu uważa się hiszpańskiego księdza Miguela de Molinosa (1628–1697), jednak głównym obrońcą kwietyzmu był biskup Cambrai François Fénelon (1651–1715). Ruch został potępiony przez papieży Innocentego XI w 1687 roku i Innocentego XII w 1699 roku. Naukę o świętej bezczynności uważa się za wynik wpływu hinduizmu i buddyzmu na chrześcijaństwo, wyprowadzając w ten sposób źródła herezji poza samo chrześcijaństwo. W istocie jednak, jak udowodnił Nietzsche w „Antychryście”, pewna forma mistycznego kwietyzmu jest samą esencją najpierwotniejszego chrześcijaństwa i ewangelii: „Momentem, który wyróżnia chrześcijanina, nie jest »wiara«: chrześcijanin działa, wyróżnia się odmiennością działania. Wyróżnia się tym, że ani swym słowem, ani w swym sercu nie sprzeciwia się człowiekowi, który jest wobec niego zły (...). Że ani nie pokazuje się w sądach, ani nie daje się zaangażować (»nie przysięgać«). Że w żadnym razie, nawet w przypadku dowiedzionej niewierności żony, nie rozstaje się z nią (...). Życie Odkupiciela
ani krępować się jakimkolwiek prawem. To wszystko, ich zdaniem, nie zgadzało się z wolnością dzieci Bożych i pozbawiało ich czystej i wysokiej kontemplacji. Kwietyści jednak nie dlatego rezygnowali z prób praktykowania cnót i sakramentów, że wierzyli w swą doskonałość. Wyrzekali się działalności własnej, aby pozostawić Bogu swobodę i nie przeszkadzać działaniu jego łaski. Nurt podobny do katolickiego kwietyzmu pojawił się już w XIV w. w obrębie prawosławia pod nazwą hezychazmu (od gr. wyciszenie), który ukształtował się wśród mnichów na górze Athos. Mistycy ci zajmowali się głównie kontemplacją i intensywną modlitwą, którym towarzyszyły pewne praktyki psychosomatyczne, w wyniku których dostawali wizji „Światłości Bożej”. Krytycy zwali ich „wpatrzonymi w pępek” (od ich pozycji medytacyjnej z głową skierowaną ku brzuchowi i ze wstrzymaniem oddechu). Po raz pierwszy hezychazm potępiony został w 1341 r. na synodzie w Konstantynopolu, a w 1344 r. przywódca hezychastów został ekskomunikowany. Kilka lat później zwyciężyła jednak opcja przeciwna i na stałe już włączono te praktyki do kanonów prawosławia. W roku 1575 grupa heretyków w Andaluzji przybrała miano illuminatów. Inkwizycja hiszpańska wyniszczyła ich niemal doszczętnie, ale w 1623 r. pojawili się znowu na pewien czas. Wiele z ich 35 potępionych tez ma charakter kwietystyczny, z tą różnicą, że zamiast bezpośrednio wysławiać korzyści płynące z bezczynności, wysławiają korzyści modlitwy myślnej – dochodzą jednak do takich samych konkluzji. Przez modlitwę myślną czyni się zadość wszystkim obowiązkom. Uwalnia ona od wszystkich innych ćwiczeń duchowych, od aktów poszczególnych cnót, od zachowania przykazań Bożych. Przez nią człowiek
katolickiej. W 1687 r. ukazała się bulla papieska „Caelestis pastor”, która potępiała następujące nauki Molinosa, uważanego dotąd w Rzymie za świętego:
6. Życie wewnętrzne to takie życie, w którym nie rozpoznaje się już ani światła, ani miłości ani rezygnacji, i nie jest konieczne rozumienie Boga. 7. Dusza nie powinna myśleć ani o nagrodzie, ani o karze, ani o raju, ani o piekle, ani o śmierci, ani o wieczności. 8. Nie należy chcieć poznać, czy postępuje się zgodnie z wolą Bożą, czy przy tej samej, zrezygnowanej woli stoi się w uciszeniu, czy nie; ani nie trzeba chcieć poznać własnego stanu bądź nicości; należy jedynie trwać jako ciało nieożywione. 9. Dusza nie powinna wspominać ani o sobie, ani o Bogu, ani o niczym innym. W życiu wewnętrznym wszelkie refleksje są szkodliwe, nawet rozważania nad ludzkimi działaniami i własnymi niedoskonałościami. 10. Jeśli ktoś jest dużym zgorszeniem dla innych z powodu swych wad, nie jest konieczne zastanawianie się nad tym, dopóki nie ma woli siania zgorszenia. Niemożność zastanawiania się nad własnymi wadami jest łaską Bożą. 11. Nie jest konieczne zastanawianie się nad wątpliwościami co do tego, czy postępuje się słusznie, czy też nie.
bp François Fénelon
1. Człowiek powinien unicestwić swe władze duchowe. Na tym polega życie wewnętrzne. 2. Wola czynnego działania jest obrazą dla Boga, który chce być jedynym czynnikiem aktywnym. Dlatego należy całego siebie całkowicie pozostawić Bogu i następnie zachowywać się jak bezduszne ciało. 3. Ślubowanie zrobienia czegoś jest przeszkodą do doskonałości. 4. Naturalne działanie przeciwstawia się łasce i przeszkadza działaniu Boga w duszy oraz prawdziwej doskonałości, ponieważ Bóg chce działać w nas bez naszej współpracy. 5. Kiedy dusza zupełnie nie działa, wówczas unicestwia się i wraca do swego źródła, do początku, którym jest Boża istota. W niej trwa – przekształcona i ubóstwiona.
12. Ten, kto oddaje Bogu swą wolną wolę, nie powinien się o nic troszczyć, ani o piekło, ani o niebo, ani też nie powinien mieć pragnienia osiągnięcia doskonałości, ani też pragnąć cnót czy własnego uświęcenia lub zbawienia, ponieważ powinien pozbyć się nadziei na te rzeczy. Kościół nie dlatego potępił Molinosa, że przeszkadzała mu bezczynność wiernych, gdyż od wieków była ona tolerowana – Kościół nigdy nie był zwolennikiem czynnego i samodzielnego „zbawiania się”. Wierny może być gnuśny, zwłaszcza że gnuśność nie stwarza niebezpiecznych myśli. Jednak molinosjanizm stwierdzał, że nie trzeba się przywiązywać do dogmatów i sakramentów, uznawał nieprzydatność ślubów religijnych, moralistyki, kultu maryjnego
23
i kultu świętych. Jego zwolennicy zaprzestawali modlitw, odmawiania różańca i żegnania się. Twierdzili, że są martwi w obecności Boga. Odrzucali spowiedź, domagali się codziennej komunii, w czasie której udawali, że nie widzą hostii i zapominają o obecności w niej Chrystusa, bo myślą wyłącznie o boskości. Wkrótce potem Molinos – skazany przez sąd papieski – wylądował w więzieniu inkwizycyjnym z wyrokiem dożywocia. Umarł w więzieniu ok. 1697 r. Wielką kapłanką kwietyzmu została Jeanne-Marie de La Motte Guyon (1648–1717). Po owdowieniu postanowiła zaangażować się w mistycyzm i bezczynność, którą głosiła bardzo pracowicie, odbywając szereg podróży po Francji i Włoszech, w czasie których organizowała spotkania mistyczne wraz ze swym kierownikiem duchowym, ojcem Lacombe. Uznano ją za heretyczkę i wtrącono do więzienia w 1688 r., lecz wkrótce – dzięki pomocy przyjaciół – wyszła na wolność. Kiedy zarzucano jej herezję, odpowiadała: „Przecież mówiłam tylko językiem Ewangelii i świętych oraz trzymałam się ich zasad!”. Mówiła o przebóstwieniu, jak inni mistycy, lecz u niej znaczyło to całkowite zastępstwo, wyręczenie człowieka przez Boga. W 1695 r. wtrącono ją do Bastylii, gdzie przebywała do 1703 r. Po wyjściu oddała się praktycznemu kwietyzmowi, wycofując się do swej posiadłości. Jej pisma wywarły jednak duży wpływ na kwietystów francuskich, angielskich i holenderskich. Mimo przypadków potępienia idee kwietystów cieszyły się stale ogromną popularnością zarówno wśród duchowieństwa, jak i na dworze francuskim. Po ich stronie stanął w szczególności biskup Fenelon, pozostający pod urokiem pani Guyon. Spór o świętą bezczynność pomiędzy biskupami francuskimi rozstrzygnął papież Innocenty XII, pod naciskiem Ludwika XIV, potępiając 23 twierdzenia z pism Fenelona jako „gorszące i zuchwałe”. Choć pewna forma pogodnego kwietyzmu może być wyprowadzana z Ewangelii i pojawiał się on w ciągu pierwszych wieków chrześcijaństwa, to jednak pesymistyczny kwietyzm mistyków katolickich zdaje się współbrzmieć ze słowami Marcina Lutra: „Sprawiedliwy grzeszy w każdym dobrym uczynku. Każdy dobry uczynek doskonale wykonany jest grzechem powszednim. Wolna wola po grzechu pierworodnym jest czczą nazwą; nawet przy najwyższym wysiłku popełnia grzech ciężki”. Znamienne, że teoretycznej obrony bezczynności dokonano w łonie katolicyzmu, aczkolwiek w wersji złagodzonej, w której przyjęto, że nie każdy czyn człowieka jest grzechem, ale że ludzkie działanie jest co najmniej zaporą dla działania Bożego i dlatego jest sprzeczne z chrześcijańską doskonałością. MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
24
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
GRUNT TO ZDROWIE
Krótka historia miodu Miód towarzyszy nam od tysięcy lat. Jako substancja słodząca, pożywienie, lekarstwo, kosmetyk, środek płatniczy, a nawet – element rytualnych ceremonii. W czasach starożytnych, kiedy nie potrafiono jeszcze wytłumaczyć pochodzenia miodu, czczono pszczoły, natomiast sam miód uważano za pokarm bogów. Był spożywany podczas obrzędów rytualnych w kulturze Majów, zaś Grecy i Rzymianie wypiekali ciastka miodowe dla uczczenia bogów, zwycięzców zawodów sportowych czy gości weselnych, a sam miód pito ku czci zmarłych. Starożytni wykorzystywali go do konserwowania żywności (ryby, owoce), jako składnik potraw (grecki kykeon) oraz trunków (piwo, wino, miody pitne), a również jako substancję leczniczą. Grecki lekarz Hipokrates stosował miód w leczeniu chorób oraz do sporządzania leków i – podobnie jak poeta Anakreont z Teos – uważał, że zawdzięcza mu swoją długowieczność. Miód to również środek stosowany podczas zabiegów pielęgnacyjnych. Znana z niezwykłej urody egipska królowa Kleopatra, aby zachować piękno ciała, zażywała kąpieli w oślim mleku i stosowała kosmetyki wytwarzane z miodu. W II wieku n.e. wśród społeczności chrześcijańskiej rozwinęła się tradycja obdarowywania chrzczonych mlekiem i miodem (znane do dziś powiedzenie nt. dostatku).
W średniowieczu miód ceniono m.in. jako artykuł obrotu handlowego i środek płatniczy. Hodowla pszczół stanowiła odrębne rzemiosło, a zbieraczom miodu zrzeszonym w cechu przysługiwały specjalne przywileje (m.in. zwolnienie z ceł, własna jurysdykcja). W XII wieku zaczęto importować do Europy cukier, który stał się konkurencją dla miodu, aż w końcu, u schyłku XVI wieku, miód został niemal całkowicie wyparty z rynku. Surowcami do produkcji miodu są nektar lub spadź (także razem). Nektar to słodka substancja pochodzenia roślinnego, natomiast spadź jest sokiem roślinnym przetworzonym przez owady (gł. mszyce i czerwce). Jedna pszczoła może jednorazowo dostarczyć do ula 60 mg nektaru, spadzi i wody. Do wyprodukowania 1 kg miodu kwiatowego potrzebne jest zebranie (przez jedną pszczołę) nektaru z co najmniej 3 milionów kwiatów. Proces powstawania miodu rozpoczyna się już w chwili, kiedy owad pobiera surowce za pomocą trąbki – wówczas gromadzą się one w wolu, gdzie zachodzą pierwsze reakcje chemiczne. Dalsze przemiany zachodzą w ulu, w którym miód uzyskuje ostateczny skład chemiczny, a tym samym odpowiednie walory odżywcze, lecznicze i organoleptyczne.
Do XVIII wieku sądzono, że miód jest produkowany przez rośliny, a pszczoły jedynie go magazynują w plastrach woskowych. Teza ta stała się podstawą w usystematyzowaniu tych owadów przez Linneusza w „Systema naturae”, gdzie pszczoła miodna określana jest jako „pszczoła znosząca miód”, czyli Apis mellifera. Właściwym surowcem miodowym jest sok komórkowy roślin przepływający przez rurki sitowe łyka. Od jego składu zależy zarówno rodzaj nektaru, jak i spadzi. Sok ten może być wydzielany na zewnątrz (nektar) lub stanowić pożywienie dla organizmów pasożytujących na roślinach i (po strawieniu) być wydalony przez nie na zewnątrz (spadź).
Nektar Nektar stanowi wodny roztwór barwników, węglowodanów, olejków eterycznych, kwasów organicznych, soli mineralnych, związków azotowych oraz substancji biologicznie czynnych. Ich stosunek ilościowy, jak i ilość wytworzonego nektaru, zależy od rodzaju rośliny, z której nektar został pobrany, oraz od środowiska, z którego pochodzi ta roślina, a w szczególności od temperatury, wilgotności powietrza, nasłonecznienia oraz pory dnia. Surowiec ten, w zależności od składu chemicznego, może być żółty, brunatny, czerwony bądź bezbarwny. Podobnie jak na barwę, również na zapach nektaru wpływają
związki wchodzące w jego skład. Duże znaczenie mają w tym przypadku aromatyczne związki lotne. Jako przykład można podać nektar cebulowy – charakteryzuje się on nieprzyjemną wonią, w przeciwieństwie do lipowego czy gryczanego.
Spadź Drugim surowcem miodowym jest spadź wytwarzana przez pluskwiaki (czerwce, mszyce i koliszki) z soku roślin, który stanowi ich pożywienie. Spadź znacznie różni się składem chemicznym od soku roślinnego. Wpływają na niego m.in. procesy, jakim podlega sok w przewodzie pokarmowym pluskwiaka, warunki klimatyczne oraz czas, jaki upływa od wydalenia spadzi do jej pobrania przez pszczołę. Pozostałości niestrawionego pokarmu trafiają do jelita tylnego, skąd są wydalane z organizmu pluskwiaka. I one to właśnie są surowcem do wytworzenia przez pszczoły miodu spadziowego.
Miód Dojrzały miód jest gęstą cieczą. Lepkość miodu jest uzależniona od jego odmiany. Wraz ze zmniejszeniem ilości wody rośnie lepkość miodu, a zmniejszenie lepkości może nastąpić na skutek ogrzewania produktu. Bardzo lepki jest miód gryczany, zwłaszcza w stadium krystalizacji, oraz spadziowy. Miód wrzosowy z postaci płynnej przechodzi w stan żelu.
Myślenie wyłączone Autosugestia, hipnoza, placebo. Wspólnym ich mianownikiem jest zdolność wpływania na mózg, zmieniania toku myślenia, sposobu odczuwania i oceniania. Bez racjonalnych faktów, logicznych fundamentów, farmaceutycznych właściwości. Doznania i reakcje mózgu mogą być kształtowane przez jego właściciela lub innych ludzi. W dobrych lub złych intencjach. Właściciel nie zdaje sobie z tego sprawy. Ostatnie badania naukowców z duńskiego Uniwersytetu Aarthus rzucają bardzo interesujące światło na to zagadnienie: bezwiednie ulegamy wpływom, nie zdając sobie z tego sprawy, bo bezpieczniki i czujniki naszego mózgu mające ostrzegać przed treściami wymagającymi racjonalnej, krytycznej oceny – zostały uśpione. Używając rezonansu magnetycznego (fMRI), badano mózgi pobożnych zielonoświątkowców i ludzi niewierzących. Słuchali nagranych modlitw; powiedziano im wcześniej, że część z nich jest czytana przez niechrześcijanina, część
przez chrześcijanina, a reszta przez charyzmatycznego proroka-uzdrowiciela. Naprawdę jednak wszystkie były czytane przez przeciętnych chrześcijan. Zaobserwowano wyraźne zmiany w aktywności mózgów dewotów. Były najsilniejsze, gdy modły miał czytać „uzdrowiciel”. U niewierzących żadne zmiany nie nastąpiły. Badacze stwierdzili, że świadomość słuchania charyzmatycznej, obdarzanej zaufaniem osoby powoduje u silnie wierzących osłabienie aktywności tych ośrodków mózgu, które są odpowiedzialne za sceptycyzm oraz intelektualną czujność. Pobożni chłonęli bezkrytycznie wszystko, co wypowiadała osoba, którą z góry uznali za godną zaufania. Brali na wiarę – bez analizy, zastanowienia, poddania intelektualnej obróbce, mającej oddzielić nieprawdę od prawdy, śmieci od wartości, informacje od szumu. Pozwalali wlewać w siebie wszystko, pod warunkiem że robiła to odpowiednia osoba. Jakość kompetencji takiej osoby (osób, instytucji) jest z reguły trudna do rozumowego zweryfikowania
i łatwo pomylić kogoś autentycznie wielkiego z uzurpatorem. Wybitność z szalbierstwem. Skłonni do odruchowego wierzenia słuchają retoryki cynicznego populisty i widzą w nim zesłanego przez opatrzność polityka, ojca duchowego narodu. Po wysłuchaniu kazania mają wrażenie obcowania ze słowem bożym i przez głowę im nie przemknie, że może ten, który je wygłasza – obleczony w złote pstrokacizny, z egzotyczną konstrukcją na głowie, owiany dymem kadzideł – sam powinien rymnąć na kolana i zawołać: moja wina, nasza wina... Duńczycy tego aspektu nie badali, ale można przypuszczać, że podobne, nie do końca świadome i nie do końca zracjonalizowane reakcje wywołuje wieść o tragicznej śmierci osoby publicznej. Imperatyw obyczajowy każe zastygnąć w dramatycznym patosie, oceny całokształtu są ostro cenzurowane (dobrze albo nic), a dyrygenci emocji zbiorowych nakazują i egzekwują jedyny dopuszczalny styl wypowiedzi (majestatyczny aplauz), choćby niewiele to miało wspólnego z realiami. PZ
Miody płynne noszą nazwę patok, miody stałe – krupców. Przejście tego produktu pszczelego z postaci płynnej w stałą nosi nazwę krystalizacji. Na czas tego procesu wpływają takie czynniki jak: ! zawartość wody w miodzie, ! skład chemiczny miodu, ! temperatura (czynnik zewnętrzny), ! sposób wydobywania miodu z plastrów. Miody dojrzałe o małej zawartości wody krystalizują się stosunkowo szybko, z kolei miody niedojrzałe, zawierające niekiedy do 30 proc. wody, cechują się dłuższym okresem krystalizacji, trwającym kilka tygodni, a nawet miesięcy. Im większa jest zawartość cukrów (i mniejsza wody) oraz przewaga glukozy nad fruktozą, glukozy nad innymi cukrami (im mniej jest dekstryn) lub związkami niecukrowymi, tym szybciej miód krystalizuje. Podobnie wyższa temperatura przyspiesza proces krystalizacji. O smaku oraz zapachu tego pszczelego produktu decydują związki wchodzące w jego skład, tj. cukry i kwasy, aldehydy, ketony, alkohole, estry, olejki eteryczne, garbniki, woski, związki azotowe i ich połączenia. Za tydzień zamieścimy charakterystykę wybranych odmian miodu oraz opiszemy ich wpływ na konkretne schorzenia. MAGDALENA STARY STANISŁAW KOWALSKI
iedosypianie grozi śmiercią. Wysypianie się do oporu – również. Taki sygnał nadszedł od naukowców z brytyjskiego University of Warwick i włoskiego Federico II w Neapolu.
N
Śpij, bo umrzesz Kto śpi mniej niż 6 godzin na dobę, ma o 12 proc. większe ryzyko zgonu przed upływem 65 roku życia. Niedobór snu owocuje cukrzycą, nadciśnieniem, otyłością i podwyższonym poziomem cholesterolu. 20 proc. Amerykanów i Brytyjczyków nie dosypia, i jest to raczej tendencja typowa dla krajów uprzemysłowionych. Niedosypianie jest spowodowane głównie presją zawodową: trzeba więcej pracować. Spanie dłużej niż 9 godzin sprawia, że zagrożenie przedwczesną śmiercią rośnie o 30 proc. „Dobra wiadomość” dla śpiochów jest taka, że przesada w spaniu jest z reguły objawem jakiejś poważnej choroby i to ona wykańcza, a nie skłonność do leniuchowania w łóżku. TW
TRZECIA STRONA MEDALU
GŁASKANIE JEŻA
Kaczyński forever? W telewizji, w radiu i prasie pojawia się od czasu do czasu łagodny baranek. Wzór kompromisu. Człowiek do rany przyłóż, który brzydzi się straszną wizją IV RP. Nie poznajecie? Ów ciepły, trochę misiowaty, ale zatroskany o dobro Polaków mąż stanu to Jarosław Kaczyński. Onże sam! Niesamowita metamorfoza, przyznacie. Od walącego nad ranem do drzwi CBA, od spuszczanego z łańcucha, wściekłego, żądnego krwi Ziobry, od cynicznego, pozbawionego skrupułów Kurskiego, od sytuowania każdego, z kim mu nie po drodze, w szeregach ZOMO – do uosobienia spokoju, miłości, koncyliacji i braterstwa. Założę się, że dotychczasowi wyborcy Jarosława nieco zgłupieli. To już nie ma dekomunizacji? Deubekizacji? Walki z UKŁADEM? – pytają zdezorientowani i osamotnieni. Ale oni i tak na niego zagłosują. Inni, niestety – mam nadzieję, że nieliczni – kupią te bajeczki o nowym Kaczyńskim, który po śmierci brata, bratowej i Gosiewskiego przeżył katharsis, przewartościował całe swoje życie i stał się nowym człowiekiem. Mężem stanu, wybitnym politykiem. Dla tych mam coś smacznego. Coś, co odświeży im pamięć. Załóżmy na chwilę, że (o Maryjo zawsze dziewico!) Jarosław Kaczyński wygrywa wybory i przed
Zgromadzeniem Narodowym zostaje zaprzysiężony na prezydenta Polski. Godzinę później wszystkie telewizje nadają exposé nowej głowy państwa. Jak mogłoby takie przemówienie wyglądać? Na przykład tak oto (wszystkie cytaty pochodzą z publicznych wystąpień prezesa Prawa i Sprawiedliwości): Rodacy! Jaka będzie nasza Ojczyzna? Nie można kierować się w polityce mitami, nawet gdy jest to piękny mit Polski bohaterskiej. Polska jest społeczeństwem postkomunistycznym, chłopskim, zastrachanym i biernym. Jeżeli jedna osoba miała ojca, a może nawet i matkę, w Komunistycznej Partii Polski i funkcjonuje w jakimś środowisku – a takie osoby są również po prawej stronie sceny – jest to bez znaczenia. Jeśli jednak istnieje całe środowisko, w którym praktycznie wszystkie osoby miały rodziców w Komunistycznej Partii Polski i na dodatek te osoby mają potężny instrument oddziaływania na świadomość Polaków, to pojawia się problem. W moim przekonaniu KPP była w całym tysiącleciu polskich dziejów środowiskiem najohydniejszym. Ja bym bardzo prosił radia, w szczególności niemieckie, by nie prowadziły kampanii zmierzającej do tego, aby odwracać uwagę od ważnych spraw. Media niemieckie
Scarlett Ciąg dalszy ze strony 13 ! ! ! Z Kościołem właściciele Tary w ogóle mają pod górkę. Pewnego razu przyjechał do nich program „Ziarno”. Jakoś tak jest, że każdy lubi fotografować się na tle koni. Z dziećmi przyjechali zakonnicy. Franciszkanie. Wieczorem zapytali grzecznie, czy mogą rozpalić sobie ognisko. – Oczywiście pozwoliliśmy – opowiada Piotr, bo dla Scarlett właśnie wybiła godzina karmienia źrebaka. – Wieczorem usłyszeliśmy odgłosy wesołej libacji, więc poszedłem sprawdzić, jak bawią się duchowni. No... ucztowali na całego. Alkohol, ociekające tłuszczem, pieczone mięsiwo... Niech im tam będzie na zdrowie, pomyślałem, ale coś mnie tknęło, więc zapytałem: „Wy tak tu te steki ze świnek, a wasz patron, święty Franciszek, ten od braci mniejszych, chyba by tego nie pochwalił”. Spojrzeli na mnie jak na wariata. „Franciszek? Przecież on był pier...ty. Kto w dzisiejszych czasach traktowałby poważnie takiego głupola?” – wymlaskali
wśród śmiechów. Mieli rację. Nikt. Prawie nikt. ! ! ! Piotr oprowadza nas po Tarze. Zwierząt jest tu chyba więcej niż na arce Noego. Każde ma swoją smutną historię. Ze szczęśliwym zakończeniem. Dochodzimy do pastwiska. Gospodarz gwiżdże przeraźliwie i nagle 130 koni zastyga bez ruchu. Na kilka sekund. Potem zaczynają kłusować w naszą stronę, kłus zamienia się w galop... Piotr cieszy się jak dziecko. Tego konia pogłaszcze, tego potarmosi i poklepie. Zna imię każdego konia. I jego, najczęściej tragiczną, historię. Wracamy do środka Tary. Scarlett nakarmiła już źrebaka, a teraz całuje się z nim (popatrzcie na zdjęcia). – Kupiliśmy go, jak miał 10 dni, od handlarza końmi – klacz padła przy porodzie. Chciał go szybko podtuczyć i wysłać do rzeźni – wiadomo, źrebięcina jest w cenie. Od lat nie mówimy, że jesteśmy z Tary. Handlarze nas znają i wiedzą, że... im większe nieszczęście, tym bardziej „ci wariaci” będą chcieli ratować
powinny być szczególnie ostrożne, bo mogą być posądzane o wtrącanie się do polskich spraw wewnętrznych. W dzisiejszej Polsce stosuje się powszechnie goebbelsowską metodę „Kłam, kłam, a coś z tego zostanie”. Jest to zasada groźna dla demokracji, bowiem tam, gdzie niknie związek między słowem a rzeczywistością, tam i demokracja zaczyna działać źle. Historia Polski, jak każdego narodu, nie jest idealna. Mieliśmy bohaterów, mieliśmy i hołotę, to jest zupełnie oczywiste. Po 1945 roku ta hołota mogła tryumfować. Socjalizm to był ustrój hołoty dla hołoty, można powiedzieć. Nie jestem entuzjastą tego, żeby sobie młody człowiek siedział przed komputerem, oglądał filmiki, pornografię, pociągał z butelki z piwem i zagłosował, gdy mu przyjdzie na to ochota. Zwolennicy głosowania przez internet chcą tę powagę odebrać. Dlaczego? Wiadomo, kto ma przewagę w internecie i kto się nim posługuje. Tą grupą najłatwiej manipulować, sugerować, na kogo ma zagłosować. Żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne. Ale nie jesteśmy zbyt radykalni, aczkolwiek w pewnym stopniu jesteśmy radykalni, bo Polska pewnego
i płacić. Za tego przepłaciliśmy trzykrotnie. Karmimy go co półtorej godziny przez całą dobę, a wypija w tym czasie 30 litrów mleka. ! ! ! Powieść „Przeminęło z wiatrem” zaczyna się słowami: „Scarlett O’Hara nie była piękna”. Jakże autorka tej epickiej epopei, Margaret Mitchell, myliła się. Możecie to sprawdzić sami, odwiedzając Tarę. To tylko rzut beretem od Wrocławia: Piskorzyna 18, 56-160 Wińsko. A jeśli macie kilka wolnych grosików, to zapiszcie sobie numery kont. Uwierzcie, to stokroć bardziej trafiona ofiara niż na przykład na Caritas. Organizacja Pożytku Publicznego KRS 0000223306 PKO BP S.A. Oddział 3 we Wrocławiu, nr konta: 75 1020 5242 0000 2902 0191 7236 dla wpłat z zagranicy: PL 75 1020 5242 0000 2902 0191 7236 SWIFT: BPKO PL PW MAREK SZENBORN ARIEL KOWALCZYK Fot. MarS PS Czujecie niedosyt? Chcecie więcej o Tarze, o Scarlett i Piotrze? Zajrzyjcie na stronę www.fundacjatara.info
radykalizmu, jeżeli chodzi o zmiany i oczyszczenie, potrzebuje. Zwyciężyliśmy jako PiS, bo to zwycięstwo jest potrzebne Polsce. Jest potrzebne po to, by w tym państwie, w Rzeczypospolitej Polskiej, żył jeden naród polski, a nie różne narody. Nasi przeciwnicy to strasznie mali ludzie, marni pod każdym względem – intelektualnym i moralnym. Rząd próbuje przekonać Wysoką Izbę, że konstytucja nie obowiązuje, posługując się sprostytuowanymi prawnikami. Wystarczy opisać jedno posiedzenie, fragment jednego posiedzenia Sejmu, kiedy przewodniczył marszałek Komorowski, usłyszeć jego mentorsko-rezonerski styl, żeby uznać, że Bóg nie obdarzył go cechami, które są potrzebne, aby wypełniać tę funkcję dobrze. Natomiast we mnie jest czyste dobro. ! ! ! Cóż, są w Polsce Prawdziwi Polacy Katolicy, którym marzy się powtórka z rozrywki i takie na przykład przemówienie inaugurujące kolejną pięciolatkę dynastii Kaczyńskich. Nic im bowiem nie odpowiada bardziej niż owa właśnie podnosząca ciśnienie frazeologia. To przecież właśnie oni, ci przepojeni miłością bliźniego ludzie, rzucili się na placu Teatralnym
25
(podczas inauguracji kampanii swojego guru) na reportera TVN, witając go takimi słowami: „Gdzie tu przychodzisz, ty draniu jeden! Zdrajco narodu! Łobuzie jeden! Odejdź stąd! Won stąd! Po rusku trzeba by do was mówić! Ubowcu ty! Tu jest Polska, wynocha stąd! Zrywać się stąd! Do domu! Wasz bełkot się kończy! Dosyć tego kłamstwa! Sprzedawczyku ty! Ale przecież i dla apologetów starego porządku świata prezes PiS może okazać się mężem opatrznościowym. I dla nich ma bowiem coś miłego. Nie kto inny przecież, tylko on sam w swojej pracy doktorskiej pisał: „Już w referacie KC na III Zjazd PZPR stwierdzono pojawienie się zjawiska naporu ideologii burżuazyjnej. Jednocześnie jednak podkreślona została zasada niestosowania metod administracyjnych w walce o ostateczny cel, jakim jest według słów Władysława Gomułki »całkowity triumf marksizmu leninizmu jako jedynej metodologicznej podstawy nauki«”. ! ! ! Fajne, nieprawdaż? Jarosław Kaczyński okazuje się lekiem na całe zło! Dla tych skrajnie z lewej i całkowicie z prawej. Dla żądnych widoku politycznych trupów lewicy i dla nucących po cichu „Wyklęty powstań...”. Czy jaja sobie robię? Ani trochę. 65 procent zwolenników prezesa PiS to stricte prawicowy elektorat, a 35 to niegdysiejsi apologeci PRL. Często członkowie PZPR. No i jak tu walczyć z opatrznościowym politykiem, który zaspokaja wszystkie gusta i oczekiwania? MAREK SZENBORN
Opr. graficzne: D.S.
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
26
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
RACJONALIŚCI
to młodopolski, antyklerykalny Jan Kasprowicz i wybrane sonety z cyklu „Z chałupy”. Jakby specjalnie napisane na dni powodzi. Nie na darmo współcześni nazywali go wieszczem i stawiali na równi z Mickiewiczem. Za nadesłany tekst dziękujemy Panu Mieczysławowi Słoninie, a wszystkich Czytelników zapraszamy do poszukiwań...
O
Okienko z wierszem
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Naciskamy na Komisję Europejską Naciskamy na Komisję Europejską, a Komisja Europejska stara się być apolityczna. Wije się, żeby nikogo nie urazić. Traktatom i dyrektywom zapala świeczkę, a łamiącym unijne prawo – ogarek. Odpowiadając na moje pytania dotyczące łamania praw apostatów w Polsce, komisarz Viviane Reding przyznała, że Kościół nie ma prawa przetwarzać danych osobowych osób, które z niego wystąpiły, oraz że parafialne archiwa, jak każde inne, podlegają kontroli państwa. Przypomniała też o nadrzędności nad przepisami krajowymi prawa unijnego, zawartego w dyrektywie 95/46/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 24 października 1995 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w zakresie przetwarzania danych osobowych i swobodnego przepływu tych danych. W odpowiedziach tych nie ma jednak najważniejszego. Wciąż nie wiemy, co Komisja zamierza zrobić w sprawie łamania praw apostatów w Polsce. Możliwości są duże. W ramach uprawnień kontrolnych nad stosowaniem prawa wspólnotowego przez państwa członkowskie KE może wydać decyzję zmuszającą do stosowania prawa w określonym zakresie. Dlatego 20 maja 2010 r. skierowałam do Komisji kolejne pytanie.
IV Biją dzwony... Trza święcić niedzielę Trzeba na mszę, uczcić przykaz boży... I niebieską sukmanę nałoży, Za kapelusz zatknie ruty ziele. Biją dzwony... Chrzciny czy wesele? Dni krzyżowe!... I serce się trwoży: Grady... susze... łza i krew się mnoży, Gdzież obrona, jeśli nie w kościele? I tłum korny padnie na kolana: „Od powietrza, głodu, ognia, wojny Chroń nas, Ojcze! daj nam czas spokojny – Czas bez troski nadmęskiej i trudu...” Ach! jak fala płynie pieśń rozlana – Biedny ludu! Święty, polski ludu! XXXVII Mieli syna, dali go do szkoły; Syn się uczy, aż się serce śmieje; Z roku na rok wzrastają nadzieje, Z nimi rosną i dziury stodoły. To nic... wreszcie synalek Jemioły Edukacji wsze przeszedł koleje; Dzisiaj grzebie umarłe i pieje, Pasie żywe – barany i woły. Ojciec poszedł już dawno na wieki, Nie doczekał się nawet dziekana: Na trud, lata nie pomogą leki. A matula w opałach od rana: Drobi kluski przed księdza koguty, Klepie pacierz i – czyści mu buty...
Dotyczy działań w celu wyegzekwowania praw należnych apostatom. Jednym słowem, przyduszamy Komisję. Skoro powiedziała „a”, pora na „b”. Poniżej tekst mojego pisemnego wystąpienia. „W nawiązaniu do odpowiedzi Komisji na moje zapytanie dotyczace »Instrukcji o ochronie danych osobowych w działalności Kościoła katolickiego w Polsce«, wydanej 23 września 2009 r. przez Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (GIODO) z uszczerbkiem dla pierwszeństwa prawa unijnego, zawartego w dyrektywie 95/46/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 24 października 1995 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w zakresie przetwarzania danych osobowych i swobodnego przepływu tych danych (DzU L 281 z 23.11.1995) oraz w reakcji na kolejne, liczne skargi apostatów, których prawa, w tym prawo sprzeciwu wobec przetwarzania ich danych osobowych, są w Polsce łamane postanowieniami ww. »Instrukcji«, zwracam się do Komisji o wskazanie dróg dochodzenia swoich praw przez osoby pokrzywdzone. Ponadto, w związku z zawartym w odpowiedzi na moje pytania jednoznacznym stanowiskiem Komisji, że obowiązująca w Polsce
»Instrukcja« jest sprzeczna z dyrektywą 95/46/WE, gdyż: 1) pozwala Kościołowi katolickiemu przetwarzać dane osobowe osób, które z Kościoła wystąpiły, czyli nie są członkami tej instytucji oraz nie mają i nie chcą z nią mieć żadnego kontaktu; 2) odmawia apostatom prawa żądania usunięcia ich danych osobowych z ksiąg parafialnych; 3) sankcjonuje brak należytego zabezpieczania w archiwach kościelnych danych osobowych obywateli kraju członkowskiego UE; 4) pozbawia GIODO w Polsce prawa kontroli archiwów kościelnych, w których z naruszeniem prawa unijnego są przetwarzane dane osób niewyrażających na to zgody. Zwracam się z zapytaniem, czy Komisja, jako strażniczka traktatów odpowiedzialna za zapewnienie właściwego stosowania przepisów prawa UE we wszystkich państwach członkowskich, podejmie stosowne działania przymuszające GIODO do zaprzestania łamania praw człowieka w Polsce oraz wycofania »Instrukcji o ochronie danych osobowych w działalności Kościoła katolickiego w Polsce«, jako sprzecznej z dyrektywą 95/46/WE”. JOANNA SENYSZYN www.senyszyn,blog.onet.pl
RACJA popiera Grzegorza Napieralskiego
Zebranie członków i sympatyków organizacji lubelskiej RACJI PL odbywa się w każdą ostatnią sobotę miesiąca w Lublinie przy ul. Beliniaków 7 (siedziba SLD). Najbliższe – 29.05.2010 r. o godz. 11. Tomek Zielonka tel. 0 515 629 043, e-mail:
[email protected]
Na posiedzeniu, które odbyło się 15 maja, Zarząd Krajowy postanowił poprzeć kandydaturę Grzegorza Napieralskiego w wyborach prezydenta państwa. Dwa dni później ukazał się „Przegląd” (nr 20, z datą 23 maja 2010 r.), w którym prof. Bronisław Łagowski adresuje do wyborców lewicowych poniższe słowa. Cytuję: „Głosujcie na kandydata, który wprawdzie nie wygra, ale stwarza wam okazję policzenia się: jeśli będzie was dużo, w drugiej turze obydwaj kandydaci będą musieli się z wami liczyć. W pierwszej turze trzeba zaistnieć, a w drugiej będzie można układać się z mniejszym złem. Gubić swój głos anonimowo w tłumie zwolenników Komorowskiego (lub tego drugiego) w pierwszej turze jest postępowaniem politycznie bezsensownym”. Podpisuję się pod tymi słowami, które zresztą są syntezą argumentów z naszej krótkiej debaty na ten temat w czasie posiedzenia Zarządu Krajowego. Teresa Jakubowska, przewodnicząca
Kontakty wojewódzkie RACJI Polskiej Lewicy dolnośląskie kujawsko-pomorskie lubelskie lubuskie łódzkie małopolskie mazowieckie opolskie podkarpackie podlaskie pomorskie śląskie świętokrzyskie warm.-maz. wielkopolskie zachodniopomorskie
Marcin Kunat Józef Ziółkowski Tomasz Zielonka Czesława Król Halina Krysiak Stanisław Błąkała Joanna Gajda Kazimierz Zych Andrzej Walas Krzysztof Stawicki Barbara Krzykowska Waldemar Kleszcz Jan Cedzyński Krzysztof Stawicki Witold Kayser Tadeusz Szyk
tel. tel. tel. tel. tel. tel. tel. tel. tel. tel. tel. tel. tel. tel. tel. tel.
508 543 629 607 811 780 515 629 043 604 939 427 607 708 631 692 226 020 501 760 011 667 252 030 606 870 540 512 312 606 691 943 633 606 681 923 609 770 655 512 312 606 61 821 74 06 510 127 928
Po pierwsze – równość Odbył się piąty już z kolei Marsz Równości w Krakowie. Ponad pół tysiąca uczestników przeszło ulicami grodu Kraka, by wyrazić potrzebę równości i równego stosunku władz wobec wszystkich obywateli. Ideą krakowskiego marszu, tak jak innych, odbywających się w różnych polskich miastach, jest zamanifestowanie różnorodności ludzi i sprzeciwu wobec wszelkiej dyskryminacji. Główne hasło to: „Każdy inny – wszyscy równi!”. W tegorocznej imprezie organizowanej przez Queerowy Maj udział wzięli m.in. przedstawiciele RACJI Polskiej Lewicy, których poprowadził, jak zawsze niezmordowany w walce o równość wszystkich ludzi, przewodniczący koła krakowskiego Ryszard Burzawa. Tuż obok szli młodzi działacze SLD pod wodzą Grzegorza Gondka, szefa krakowskich struktur tejże partii. Maszerowała również uśmiechnięta młodzież z FMS oraz Młodych Socjalistów, a także przedstawicielki Polskiej Partii Kobiet. Grzegorz Siedlecki, DP
RACJA Polskiej Lewicy www.racja.org.pl, tel. (022) 620 69 66
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
DLA POWODZIAN...
...nierychliwy, ale... !
!
!
27
28
ŚWIĘTUSZENIE
Cud czy nie cud?
Znalezione na: www.demotywatory.pl
Humor – Co byś powiedział, gdybym zrobiła się na blondynkę? – Kochanie, po co to jeszcze akcentować? ! ! ! Mama była bardzo ciekawa, co jej córka robi z chłopakiem, gdy zamykają się w pokoju. Pewnego razu ciekawość zwyciężyła i mama spróbowała podejrzeć przez dziurkę od klucza. Patrzy, a tam dzieci na środku pokoju klęczą i żarliwie się modlą.
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 22 (534) 28 V – 3 VI 2010 r.
JAJA JAK BIRETY
Wzruszona mamusia otwiera pokój i łamiącym się ze wzruszenia głosem mówi: – Ale z was porządne dzieci. A powiedz mi, córeczko, o co się tak pięknie modlicie? – O miesiączkę, mamusiu... ! ! ! Rozmowa mamy z synkiem: – Jasiu, dlaczego chowasz strzelbę tatusia? – Bo mi żal dziewczynek! – Jak to? – pyta mamusia. – Bo słyszałem, jak tatuś z panem Staszkiem umawiali się, że pójdą zapolować na dziewczynki!
iara w gusła wspólna jest całemu rodzajowi ludzkiemu. My wierzymy w kominiarzy, czarne koty i pechowe „13”, a w takiej, dajmy na to, egzotycznej Japonii... !...jeżeli małżonkowie nie planują już powiększenia rodziny, dziecku, które ma być ostatnie, nadają imię zawierające w sobie znak tome („zatrzymać się”) lub kiwa („dojść do kresu”). ! Żeby ustalić, jakiej płci będzie dzidziuś, który niezadługo pojawi się na świecie, przyszli rodzice patrzą na kark dziecka, które urodziło się wcześniej, a właściwie na jego jijikke, czyli włoski rosnące na karku – pochylone w lewo zwiastują narodziny chłopca, w prawo – dziewczynki. W ustaleniu płci oczekiwanego potomka dopomaga też prosty rachunek: jeśli suma lat małżeństwa jest bez reszty podzielna przez trzy, urodzi się dziewczynka, jeśli zostaje reszta – będzie chłopiec. ! Dziecko, które nie ma łaskotek, pochodzi z nieprawego łoża – to oczywiste. ! Coś dla miłośników sikania na łonie natury: jeśli mężczyzna podczas tej czynności podleje zwierzątko zwane dżdżownicą, jego członek spuchnie i zaogni się. Skutecznym antidotum jest polanie (obmycie) wodą przypadkowo wybranej glisty.
W
CUDA-WIANKI
Jajaponia ! Jeśli ktoś ma duży palec u nogi krótszy niż następny, będzie mu się powodziło lepiej niż jego rodzicom. ! Zabobonni Japończycy wierzą, że po oblaniu się wodą, w której ktoś właśnie umył ręce, umiera się w ciągu 3 najbliższych lat. ! Kobieta z kręconymi włosami jest seksualnie nadpobudliwa. ! Gwarancję długowieczności daje częste mówienie o własnej śmierci. ! Pojedyncze kichnięcie oznacza, że ktoś nas właśnie chwali, kichnięcie podwójne – obgaduje, trzykrotne – ktoś się w nas zakochał.
! Kto ogoli nogi, nie będzie mógł szybko biec w razie niebezpieczeństwa. ! Jeśli kobieta myje włosy podczas menstruacji, ryzykuje wysoką gorączką, a nawet śmiercią. ! Kto zobaczy procesję pogrzebową, powinien szybko schować kciuki do kieszeni. W przeciwnym razie wkrótce umrą jego rodzice. ! Skutecznym sposobem na sklerozę jest nieobcinanie paznokci u małych palców u nóg. ! Sen o jedzeniu zwiastuje chorobę. ! Ciężarna, która często sprząta ustęp, będzie miała lekki poród. ! Aby usunąć kość, która utkwiła w gardle, należy pogładzić gardło trzy razy jakimkolwiek instrumentem z kości słoniowej i powtórzyć kilkakrotnie: „Kormoranie gardło, kormoranie gardło”... ! Sposób na skurcze w nodze: z siennika wyciągnąć słomkę, poślinić ją i pocierać o czoło, powtarzając zaklęcie: „Skurczu, zabieraj się do stolicy!”. JC