WSZYSTKIE GRZECHY KOŚCIOŁA INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
ISSN 1509-460X
 Str. 8-16
Nr 22 (587) 9 CZERWCA 2011 r. Cena 4,20 zł (w tym 8% VAT)
Dlaczego posłowie naszego parlamentu uczestniczą gremialnie w pielgrzymkach i rekolekcjach, modlą się o deszcz? Dlaczego przekazują co roku miliardy złotych na najbogatszą watykańską instytucję pasożyta, podczas gdy 3 miliony dzieci polskich nie dojada? Dlaczego starowinki tuczą oszusta w habicie itd., itp.? Odpowiedź jest smutna: wielu Polaków przestało samodzielnie myśleć. Â Str. 3
 Str. 6
 Str. 7
ISSN 1509-460X
 Str. 25
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
FAKTY „Dziękuję wolontariuszom z Caritasu za ich bezinteresowną pracę (!) na rzecz biednych i wykluczonych” – zażartował prezydent Komorowski, wręczając ordery duchownym pracownikom stowarzyszenia. „Jesteśmy bardzo wdzięczni, że doceniono naszą służbę ubogim” – zażartowali księża. Dziwisz ma kolejne problemy z Natankiem. Ten pierwszy to kardynał, a ten drugi to zwykły ksiądz. Tyle że chce z Chrystusa zrobić króla Polski i uważa, że diabeł wnika w kobietę poprzez… pomalowane włosy i paznokcie. No to Dziwisz pozbawił drugiego „misji kanonicznej”, bo „ośmiesza Kościół”. A drugi ma to w d… i mówi, żeby pierwszy popatrzył w lustro, bo jest narzędziem diabła. Naszym zdaniem obaj są diabła warci. „Biskupstwa w Polsce to dwory (…). Bo mają władzę. I uważają, że lepiej myślą niż wszyscy ci, którymi rządzą, bo myślą, że mają natchnienie. (…) uwikłanie się Kościoła w politykę jest fatalne, fatalne jest Radio Maryja z tym uwikłaniem”. Oto najnowsza wypowiedź… Jonasza? Nie, to biskup Pieronek! Zapraszamy do współpracy z „FiM”! SLD na skraju bankructwa – doniosły agencje. Ideologicznego? Też, ale znacznie bardziej niepokoi przybocznych Napieralskiego możliwość bankructwa finansowego, bo na najpilniejsze spłaty rat zaciągniętych kredytów brakuje w kasie 2,5 mln zł. Z ideologią można elektorat oszukać, wyprowadzić w pole banki – trudniej. Matka Gosiewskiego napisała list do Baracka Obamy z prośbą o osobiste spotkanie… w cztery oczy. No ale Barack się nie spotkał. A miał okazję usłyszeć piątą tajemnicę smoleńską. Już proboszcz parafii św. Jana Jerozolimskiego w Poznaniu był w ogródku, już witał się z gąską, już liczył 75 mln zł odszkodowania od państwa za mienie jakoby zagrabione przez „komunę”, już szukał kupca na Jezioro Maltańskie, którego wielką część dostał wyrokiem włazidupskiego sądu, a tu nagle odważny sędzia Sądu Apelacyjnego powiedział: Non possumus! New York… New York… – podśpiewywała sobie w samolocie Anna Fotyga. Szczęściara. Inni PiS-owcy muszą tułać się po jakichś Pcimiach i tam reklamować prezesa, a ona w ramach akcji przedwyborczej leci za ocean. Po głosy ponad miliona Polonusów. Tusk trzęsie gaciami, bo wrodzony wdzięk Fotygi, jej śliczna buzia, myślące oczy, czarujący uśmiech i nogi… ach, te nogi – mogą zdziałać cuda. MarkowoJurkowa Prawica Rzeczypospolitej wzywa do bojkotu 36 Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. Namawia też sponsorów do wycofania pieniędzy. Bo? Bo na festiwal zaproszony został Roman Polański. Nóż się otwiera. W wodzie… Posłowie z Podkarpacia wpadli na pomysł, by podrzeszowskiemu lotnisku Jasionka ustanowić patrona. Miałby nim być… generał Władysław Sikorski. Cóż za wyczucie i smak! Tylko patrzeć, jak miejscowa strzelnica sportowa otrzyma imię Andrzeja Zauchy. Widzimy, że rodzina zeszła z pola widzenia rządzących. Rodzice nie protestują, nie rzucają kamieniami – napisała w liście do władz RP Joanna Krupska, członkini fanatycznego Stowarzyszenia Dużych Rodzin. Dlaczego więcej pieniędzy przeznacza się na zdrowie czy na emerytury niż na nas? – pyta całkiem poważnie sygnatariuszka epistoły. Czy to ta sama, o której kiedyś studenci śpiewali piosenkę: „A kiedy rano nie chce ci się ruszyć dupska, to pomyśl o tym, jak cierpiała Nadia Krupska”? Dzietność Polaków, i to jak największa, jest sprawą fundamentalną dla nas jako narodu. Bez niej będziemy znikać z powierzchni ziemi – ogłosił swój akt strzelisty portalowi Fronda.pl sprawozdawca sportowy Babiarz. Niech was nazwisko nie zmyli. Sprawdziliśmy. Apologeta dzietności ma jedno dziecko. Comiesięczna obowiązkowa spowiedź dla urzędników! Wcale sobie jaj nie robimy. Wprowadzenia takiego zapisu do kodeksu etyki pracowników Powiatowego Urzędu Pracy w Leżajsku domagają się związkowcy z miejscowej „Solidarności”. Dla nich domagamy się obowiązkowych badań psychiatrycznych. Władze Rzymu dość już mają podśmiechujek z pomnika „pustego Papy”, który ustawiono przed dworcem Termini, i zamierzają rozpisać konkurs na nowy obelisk. Mają jednak problem: co zrobić z makabryczną wydmuszką JPII, by nie obrazić czyichś uczuć? Jak to co? Dawać go z ziemi włoskiej do Wolski. Na tle rodzimych szkaradzieństw będzie wyglądał jak Dawid Michała Anioła. Ateiści też będą chrzcić swoje dzieci. W towarzystwie chrzestnych rodziców uroczyście zadeklarują państwu, że wychowają potomstwo „w duchu swobód demokratycznych, miłości, wolności, równości i pokoju”. Myślicie, że kato-Polaków szlag trafił na taką profanację? Może, ale łapki mają za krótkie, bo rzecz dotyczy Hiszpanii.
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
KOMENTARZ NACZELNEGO
Chodźcie z nami! Drodzy Przyjaciele wyłudzenia i szantażowanie lokalnych władz brakiem poMacie w ręku specjalny numer tygodnika „Fakty i Mi- parcia z ambony. Poznałem ukryte przed światem księżowty”. To podręczne kompendium wiedzy Polaka, który nie skie związki z kobietami, mężczyznami i najbardziej ukryprzyjmuje na wiarę tego, co usłyszy na kazaniu czy w te- waną pedofilię. Zrozumiałem, że stoję przed wyborem: dolewizji, nie powtarza utartych haseł tych, którzy wybrali już łączę do większości, stanę się wyrzutkiem albo odejdę. Odza niego i dla niego. To zbiór argumentów dla kogoś, kto szedłem, ale nie dlatego, że zgorszyły mnie ludzkie słabomyśli samodzielnie i chce dokonywać świadomych wybo- ści kapłanów. Odszedłem, ponieważ w tym Kościele NIE rów. Dlatego nie znajdziecie tu ani dogmatów do wierze- MA BOGA i moja tzw. praca duszpasterska byłaby tylko nia, ani gotowych wniosków, lecz wyłącznie rzetelną wie- wspieraniem fałszywego systemu, stworzonej przez ludzi dzę – fakty, które same obalają mity. Takiego wsparorganizacji – antybiblijnej, nastawiocia w rozmowie z klerykałami i obrońcami z góry ustanej wyłącznie na własne korzyści, lonego porządku, tj. rzymskokatolickiego ustroju, wielu wrogiej postępowi i pasożytującej z Was oczekiwało od naszej redakcji od dawna. na mojej ojczyźnie. Do tego celu kler Niniejszy numer promocyjny „FiM” ponaddwukrotwykorzystuje nawet polskiego panie przekroczy zwykłą wysokość nakładu – niesprzedapieża, stawiając go na miejscu Bone egzemplarze nasi liczni wolontariusze będą rozdaga. A przecież Jan Paweł II nic odwać latem na polskich plażach, a także na wiekrywczego podczas swojego pontylotysięcznych imprezach, takich jak fikatu nie zrobił i nie powiedział. pokazy Air Show w Radomiu czy Po kilku latach – aby ostaWoodstock. Naszą akcję zakończytecznie rozliczyć się z przeszłomy symbolicznie – na polach Grunścią – napisałem i wydałem waldu, gdzie już kiedyś Polacy poksiążkę pt. „Byłem księdzem”, konali katolickich zakonników z czarktóra stała się ogólnopolskim nymi krzyżami na płaszczach. hitem. To, co później nastąpiW ten sposób obecny numer ło, zaskoczyło nawet mnie „FiM” trafi do rąk bardzo wielu „no– otrzymywałem setki listów wych” Czytelników, którzy na razie:) od ludzi skrzywdzonych przez nie są naszymi Przyjaciółmi, ale watykański system, głównie z pewnością – jak wszyscy ludzie od konkubin i dzieci księży oraz – są naszymi Braćmi. Dlatego zwraofiar księżowskiej pazerności; cam się teraz właśnie do CIEBIE, Bracie i Row paru przypadkach – od cadaku: nie wyrzucaj pochopnie tej gazety do kołych okradzionych parafii, sza. Nikt z nas nie posiadł nawet promila wiedzy ze w których na przykład zbiórwszystkich dziedzin pod słońcem, naturalne jest więc, że ka na nowy dach świątyni wiedza zawarta na stronicach tej gazety nie była Ci dotąd zamieniała się w nową limuzynę plebana lub jego willę znana. Poznaj ją zatem przez szacunek dla samego siebie, w innym województwie. Aby otworzyć oczy Rodaków gdyż dotyczy najważniejszych aspektów Twojego życia: na tak wielki problem i tak wiele nadużyć, założyłem z Przywyboru autorytetów, zaufania, wiary, sensu istnienia i praw- jaciółmi gazetę. Jesteśmy dziś jednym z największych pism dy. Także tej pisanej dużą literą „P”. w Polsce, choć klerykalne media niezmiennie przemilczaTo może być przykre – dowiedzieć się o „swoim” Ko- ją nasze istnienie. Od ponad 11 lat tematów mamy aż ściele tak wielu przykrych, bolesnych rzeczy. Ale wiedz, w nadmiarze. Ale czy to nas cieszy? Niekoniecznie, ponieBracie, i to, że bez udziału Twojej woli i podjęcia świado- waż nam naprawdę nie jest wszystko jedno. Jesteśmy mej, umotywowanej decyzji to nie jest Twój Kościół. A czy gazetą żywą, zaangażowaną, niepodobną do żadnej innej, przypominasz sobie, Bracie Rodaku, żebyś do niego wstę- naprawdę niezależną od nikogo. Mamy w naszym pisaniu pował? Czy może zrobił to ktoś za Ciebie, bez Twojej zgo- i działaniu (setki doniesień do prokuratur, interwencji, skarg dy? Tak właśnie było! Podobnie ktoś inny zadecydował itp.) CEL – chcemy w zacofanym, polskim państwie wyza Twoich rodziców, dziadków, pradziadków… znaniowym budować postęp, patronować racjonalizmowi Także za mnie, bo ja, podobnie jak Ty, urodziłem się i zwykłej normalności. Robimy to razem z wiernymi Czyw rzymskokatolickiej rodzinie, która jednak nie wiedziała telnikami, spontanicznie zrodzonym Ruchem światłych obydokładnie, w co i dlaczego wierzy, nie znała historii, do- wateli, którzy chcą żyć w nowoczesnym, zamożnym, przygmatyki i realiów własnego Kościoła. Mimo to spędzałem jaznym, wolnym i świeckim kraju. Jest nas już w sumie w tym Kościele coraz więcej czasu, zostałem ministran- ćwierć miliona, a nasze szeregi rosną. Będą rosły dalej – aż tem, lektorem. Pociągały mnie tajemnicze obrzędy, dziw- do zwycięstwa rozumu nad zabobonem, Prawdy nad kłamne ubiory, woń kadzideł, nieziemska muzyka i cała ta at- stwem. DOŁĄCZ DO NAS I TY! JONASZ mosfera nie z tego świata. Fascynowała mnie FORMA, bo o treści wciąż nie miałem pojęcia. Aby tę treść zgłębić PS Dziękuję wszystkim, którzy przyczynią się do rozi zrealizować swoje ideały, poszedłem do seminarium du- propagowania tego numeru „FiM”. chownego. Studiując dogmaty wymyślone przez papieży, odkryłem wiele nieścisłości i rozbieżności z Biblią. Chciałem jednak być księdzem – służyć Bogu i ludziom – i zostałem nim. Niestety, w tak zwanym terenie, na kolejnych parafiach, zobaczyłem prawdziwe życie Kościoła, którym wewnątrz rządzą pieniądze i mafijne, serwilistyczne układy, a na zewnątrz – kłamstwo i OBŁUDA. Zetknąłem się z powszechnym zjawiskiem: podwójnym życiem księży, którzy postępują dokładnie odwrotnie, niż nakazują głoszone przez nich WAŻNE!!! W zamówieniu prosimy podać numer telefonu i adres, na który możemy wysłać książki. morały. Widziałem ich machlojki finansowe,
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
P
iewcy Kościoła rzymskokatolickiego, a przede wszystkim jego duchowni, chętnie podkreślają decydujący wkład, jaki nauczanie religijne wnosi do indywidualnej i społecznej moralności. Twierdzą mianowicie, że bez morałów prawionych na katechezie i z ambon Polacy byliby znacznie gorsi, a świat zamieniłby się w piekło, w którym ludzie skakaliby sobie do gardeł. Kościół jest według nich tą wielką potęgą moralną, która ratuje nas przed zagładą. A jak wyglądają fakty?
Król jest nagi Z umoralniającą potęgą Kościoła jest tak, jak z nowymi szatami króla w baśni Andersena. Wszyscy o nich mówią i je podziwiają, bo tak wypada, ale nikt ich nie widział. Trzeba dopiero szczerości dziecka, aby uświadomić sobie, że „król jest nagi”. Postaram się odegrać w tym tekście rolę takiego właśnie dziecka. Moje rozważania dedykuję zwłaszcza osobom, które po raz pierwszy sięgają po naszą gazetę. Teza o moralnej niezbędności Kościoła rozpada się w pył w zderzeniu z faktami. Aby nie szukać przykładów zbyt daleko, wystarczy rozejrzeć się wokół Polski. W Czechach większość mieszkańców to ateiści i agnostycy, katolicy stanowią ledwie 23 procent populacji, a większość z nich to ludzie niepraktykujący. Kościół rzymskokatolicki ma więc marginalny wpływ na to społeczeństwo i jest tak od wielu pokoleń. Czy w związku z tym Czechy są jakimś społecznym piekłem? Bynajmniej! Nie tylko zachowania jednostek nie są tam gorsze niż nad Wisłą, ale na dodatek Czesi stworzyli społeczeństwo o wiele bardziej sprawiedliwe i bezpieczne od polskiego, a jako naród słyną z pogody ducha i zamiłowania do spokoju. Kiedy nasz wzrok przeniesiemy z południa na północ, to zobaczymy Skandynawię, gdzie katolików jest nie więcej niż 2–3 procent, większość ludzi nie praktykuje żadnej religii, a mentalność jest ukształtowana przez myślenie humanistyczne i socjaldemokratyczne. Tamtejsze społeczeństwa słyną z wysokich standardów praw człowieka, w tym pracowniczych i praw kobiet, przestępczość jest bardzo niska, kultura życia codziennego i uczciwość – bardzo wysokie. Okazuje się, że imponujące standardy życia etycznego można osiągnąć bez pomocy Kościoła papieskiego. Bez niego nie tylko nie jest gorzej, ale wygląda na to, że nawet lepiej. W tej sytuacji rodzi się jeszcze inne pytanie – a może jest tak, że usadowienie się akurat Kościoła katolickiego na stołku naczelnego narodowego moralisty wręcz szkodzi rozwojowi człowieczeństwa o wysokim poziomie etycznym?
Duchowa dyktatura Na stronach, które następują po niniejszym tekście, znajdziemy setki przykładów moralnej degrengolady,
jaka jest związana z działalnością Kościoła katolickiego w naszym kraju oraz w dziejach świata. Jak to jest, że instytucja, która uważa się za ambasadę Pana Boga na ziemi, tak marnie wypełnia swoje zadanie, tak haniebnie sprzeniewierza się swojemu powołaniu? Dlaczego wiele innych Kościołów wypełnia to zadanie sumienniej; wreszcie dlaczego wiele społeczeństw niereligijnych lepiej sobie radzi z tworzeniem bardziej godnych i sprawiedliwych warunków do życia i rozwoju? Czy to znaczy, że katolicy są jakimś gorszym gatunkiem ludzi, skoro Kościół rzymski wydaje tak bardzo zatrute owoce? Takie stawianie sprawy, jak to uczyniłem w ostatnim pytaniu, jest oczywiście tylko prowokacją. Wszędzie
MITY KOŚCIOŁA Jak wiadomo, władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje kompletnie. To samo stało się udziałem Kościoła rzymskiego – religijnej monarchii absolutnej. Hierarchia duchowna działająca bez mandatu i wszelkiej kontroli ze strony wiernych wbiła się w pychę. Papieże i ich akolici sądzą, że mogą zmieniać boskie przykazania (i zmieniają! – o czym piszemy dalej), ustanowili się jedynymi interpretatorami Ewangelii, stali się właścicielami Kościoła w sensie dosłownym, bo nieruchomości parafii należą do kurii biskupiej, a nie do wiernych, którzy je wznieśli za swoje oszczędności. Nadmiar władzy kleru – niczym niezrównoważony i niekontrolowany – doprowadził do finansowej, a nawet seksualnej
w oczach wiernych celibat. Iluzja celibatu – prawa nienaturalnego – powoduje cierpienie setek tysięcy ludzi: duchownych, ich partnerek/partnerów, dzieci. Dyktatorów z Watykanu jednak mało ta kwestia zajmuje. To też jedna z cech demoralizacji przez sprawowaną władzę. A jakie skutki na tak zwanych zwykłych wiernych wywiera życie w religijnej dyktaturze? Pierwszym efektem jest stały stan zdziecinnienia. Od świeckich katolików nic w Kościele nie zależy, na nic nie mają wpływu. Mają być posłuszni niczym kilkuletnie dzieci: siadać, klękać, wstawać, recytować. Nic dziwnego, że dla większości katolików Kościół to „oni” – kler. Sprawy wiary to „ich” sprawy. Sprawy moralności często niestety też. Katolik nie
Kościół przeciw ludziom W polskich mediach przywykło się mówić o wartościach, jakie niesie z sobą religia, oczywiście ta katolicka. Przemilcza się natomiast szkody, jakie powoduje działalność Kościoła. Fot. WHO BE ludzie są mniej więcej podobni, jednak warunki, w których żyją i wzrastają, mogą kształtować ich światopogląd i wpływać na postępowanie. A warunki te są kształtowane także przez instytucje religijne. Co zatem jest nie tak z instytucją Kościoła, że funkcjonuje tak marnie? Przede wszystkim trzeba zauważyć, że Kościół rzymskokatolicki jest religijną dyktaturą, monarchią absolutną z papieżem, jako kimś w rodzaju religijnego wszechwładnego króla. Wszelka władza pochodzi od niego i każdy wierny podlega mu bezdyskusyjnie pod groźbą surowych sankcji. Wprawdzie Kościół na skutek oporu społeczeństw od czasów reformacji i oświecenia utracił już moc zabijania, palenia na stosie itp., jednak nadal posiada moc wyrzucania z Kościoła, karania ekskomuniką, wykluczeniem czy na przykład… podważeniem kariery politycznej. Dyktatura nadal działa, choć wybito jej większość ostrych zębów, którymi szkodziła światu.
eksploatacji wiernych. Chciwość doprowadziła do tego, że drenowane z pieniędzy są instytucje państwa, a biskupi roszczą sobie pretensje do stanowienia (poprzez świeckich pomagierów) prawa w wielu krajach o słabych demokracjach i rządach.
Efekty etyczne System klerykalnej dyktatury, jak każde nadużycie władzy, niszczy zarówno rządzących, jak i rządzonych. Hierarchia płaci za swoje nadużycia demoralizacją i myśleniem mafijnym, które każe chronić swoich (czyli kler) kosztem wiernych, w tym nawet dzieci. Celibat – narzędzie bardzo użyteczne, a może nawet niezbędne do sterowania klerem i wiernymi w duchu władzy absolutnej – stał się karykaturą samego siebie. Kochanki, kochankowie, podwójne życie, nieślubne dzieci, płatny seks – oto życie większości księży. To cena, jaką płacą za otaczanie siebie nimbem wyjątkowości, który daje im
tylko jest brany siłą na wiernego – jako chrzczone nieświadomie niemowlę – ale na dodatek jest pozbawiony wszelkiej podmiotowości. Większość katolików nie wie, w co wierzy. Z kolei ta bardziej świadoma mniejszość, która dobrowolnie poddaje się zniewoleniu, to często różne odmiany redaktorów Terlikowskich – fanatycznych, autorytarnych, nietolerancyjnych. Ta nieświadoma większość jest z kolei bardzo infantylna. Etyczna ułomność tego systemu, w którym moralność jest czymś zewnętrznym lub narzuconym, jest pogłębiona przez praktykę spowiedzi. Jest to nie tylko odrażająca i antyewangeliczna metoda kontroli ludzkich sumień, ale także sposób na moralną degrengoladę. Nie przez przypadek w katolickich krajach wiele rzeczy traktuje się niepoważnie – cóż, skoro pójdzie się do spowiedzi, ksiądz rozgrzeszy i znów będzie można robić to samo... Katolicyzm, będąc dyktaturą, odbiera wiernym
3
także poczucie własnej wartości, wszak nic nie znaczą przed potęgą hierarchii. W podwójny sposób ograbiane są z niej kobiety – to gorszy gatunek katolika, który nie może zostać duchownym i który jest rodzajem maszyny do rodzenia dzieci.
Skutki społeczne W społeczeństwach o tradycji protestanckiej demokracja polityczna rozwijała się niejako równolegle z demokracją, jaka panowała i panuje w tamtejszych kościołach. Parafie (zbory) były szkołami demokracji, gdzie uczono odpowiedzialności, współdziałania, twórczej debaty. W krajach dotkniętych katolicką religijną dyktaturą demokracja musi rozwijać się wbrew Kościołowi, w konfrontacji z nim. Katolik ze swojej parafii nie wyniesie żadnych demokratycznych doświadczeń, bo ich tam nie ma. To ogromnie utrudnia wszelki postęp społeczny, podobnie jak katolickie upośledzenie kobiet, zakaz antykoncepcji, lekceważenie sprawiedliwości doczesnej kosztem przyszłej, niebiańskiej. Hierarchiczna struktura Kościoła sprawia, że katolicy są mniej wyczuleni na kwestie równości i niedyskryminacji. Bo nierówność i dyskryminacja (na przykład kobiet) są wpisane w kościelny świat – są chlebem powszednim oraz powietrzem, którym oddychają katolicy. Kościelne nauczanie nie sprzyja także dobremu traktowaniu zwierząt. Jak wiadomo, w całej tradycji judeochrześcijańskiej nie znaczą one wiele, podobnie jak ich cierpienie. Dla katolików dodatkowo zwierzę jest bez porównania mniej wartościowe niż na przykład ludzki embrion, bo nie ma duszy. Zatem brutalnemu, lekceważącemu lub obojętnemu traktowaniu zwierząt towarzyszy obsesyjna „troska o życie” rozumiana jako walka o prawa embrionów, które nie stanowią samodzielnego życia, niczego nie czują, a więc także nie cierpią. ~ ~ ~ Jak widać z powyższego, Polska płaci straszną cenę za podporządkowanie hierarchii katolickiej i kościelnej ideologii. Koszty katolicyzmu można przeliczyć na codzienne zbędne cierpienie milionów ludzi – kobiet, mniejszości seksualnych, dzieci, niekatolików żyjących w cieniu rozpychającego się łokciami Kościoła. Wszyscy płacimy za hamowanie rozwoju społecznego, które powoduje Kościół, za odbieranie nam poczucia własnej wartości. Wreszcie miliardy złotych Kościół co roku po prostu pożera z budżetów prywatnych i publicznych. I nic z tego dobrego nie wynika! Wiemy jedno – tak dalej być nie musi, a przykładem są dla nas kraje, które zrzuciły już kościelne jarzmo lub robią to na naszych oczach. Takie jak Hiszpania, Irlandia lub Belgia. Dlatego właśnie od 11 lat wydajemy „Fakty i Mity”. ADAM CIOCH
4
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
POLKA POTRAFI
Polki nioski „Każda kobieta niechaj wie – pisał Klemens Aleksandryjski, katolicki święty – że winna będzie tylu zabójstw, ile dzieci mogłaby jeszcze urodzić”. Na przełomie XX i XXI wieku tylko dwa kraje zaostrzyły przepisy antyaborcyjne – Polska i Nikaragua. Poświęcenie życia w obronie życia płodu w kraju nad Wisłą uznawane jest za czyn godny największego szacunku. Tymczasem w społeczeństwach cywilizowanych kruchtowe poglądy na temat prokreacji nikogo już nie interesują. W ostatnich dniach Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wypowiedział się w sprawie Polki, której odmówiono prawa do decydowania o własnym ciele. W 2002 roku nasza rodaczka o pseudonimie „RR” podczas badania usg. dowiedziała się, że płód może mieć zespół Turnera – chorobę genetyczną występującą u dziewczynek, z dolegliwościami bardzo przykrymi i utrudniającymi życie (bardzo niski wzrost, nieprawidłowe proporcje ciała, niepłodność, wrodzone wady serca, nerek itp.). Kobieta poprosiła o badania prenatalne, aby potwierdzić diagnozę, ale lekarz prowadzący nie wyraził na nie zgody. Swoją decyzję uzasadnił obawą, że pacjentka zażądałaby wówczas aborcji, do której
ona w takiej sytuacji ma prawo, ale której on – katolik – jest przeciwny. Polscy lekarze – owszem – hańbią się takimi zabiegami, ale po godzinach i za słone wynagrodzenie. Kobieta nie miała pieniędzy na wizytę w prywatnym gabinecie, więc odwiedziła jeszcze… 16 innych lekarzy w publicznych placówkach. Badania w końcu wykonano, ona przez 2 tygodnie czekała na wynik (który potwierdził diagnozę) i… na legalną aborcję było już za późno. RR urodziła nieuleczalnie chorą córkę, a ponieważ w tym czasie rozpadło się jej małżeństwo, sama wychowuje już troje dzieci. Leki dla chorej córki są tylko częściowo refundowane.
Trybunał uznał, że polskie placówki medyczne pozbawiły Polkę wsparcia i rzetelnych informacji, do których miała prawo, traktując ją w sposób nieludzki i poniżający. Skoro w szczególnych sytuacjach można u nas usunąć ciążę, państwo powinno stworzyć warunki do skorzystania z takiej możliwości. Na fanatycznie katolickiej „Frondzie” wyrok skomentował m.in. Mariusz Dzierżawski z Fundacji PRO – ten od upiększania polskich miast galeriami rzekomo powszechnie abortowanych płodów (w rzeczywistości są to zdjęcia płodów dużo starszych), który karę za uniemożliwianie pacjentce badań nazwał zgodą na „torturowanie i zabijanie chorych dzieci”. Sprawa ta – zdaniem Dzierżawskiego – to doskonały pretekst do zmiany ustawy (najbardziej restrykcyjnej w Europie), ale tak, żeby absolutnie nic, nawet zagrożenie życia matki, nie było przesłanką do wykonania zabiegu. Tymczasem Polka otrzymała rekordowe odszkodowanie: 45 tysięcy euro plus 15 tys. euro zwrotu kosztów postępowania. Chociaż... skoro nasze państwo stać na gigantyczne odszkodowania dla ofiar katastrofy wiadomo jakiej i budowę kolejnych kościołów, to może RR powinna otrzymać dożywotnią rentę dla siebie i chorej córki? Najlepiej z pieniędzy lekarzy – żeby pamiętali, że prywatne poglądy powinni zostawić za drzwiami gabinetu. JUSTYNA CIEŚLAK
Prowincjałki Dość miał żywota Patryk Z. z Ostrowca Świętokrzyskiego, wyskoczył więc z 10 piętra wieżowca. Trafił prosto na blaszany dach szopy, odbił się od niej i ostatecznie wylądował w kępie rosnących obok krzewów. Chwilę później zebranych nad nim przerażonych gapiów poprosił o… papierosa i puszkę piwa. O własnych siłach nie odszedł chyba tylko dlatego, że w wyniku upadku złamał obydwie nogi.
PO PROSTU CUD
„Jebać rząd!” – ten pełen marzeń napis wymalował na murach szkoły w Lipnie (woj. kujawsko-pomorskie) 19-letni ideowiec. Jak zapowiada lokalna prokuratura, odpowie nie tylko za wandalizm, ale także za znieważenie konstytucyjnego organu RP. Ależ to właśnie organu nie chciał on znieważać!
WANDAL POLITYCZNY
Honorowym obywatelem Głowna (woj. łódzkie) został biskup łowicki Alojzy Orszulik, były agent SB „Pireus”. Natychmiast lokalnej społeczności się odwdzięczył i pokropił przydrożną kapliczkę, a w niej ufundowaną przez radnych poprzedniej kadencji płaskorzeźbę Maryi z Dzieciątkiem.
RENTA AGENTA
Ponad 600 eksponatów znajdzie się w Jeżowem (woj. podkarpackie) w Muzeum Figur Chrystusa Frasobliwego, świeżo poświęconym przez bpa Krzysztofa Nitkiewicza, ordynariusza diecezji sandomierskiej. Ksiądz biskup jedynie pokropił, bo inwestycję sfinansowała Unia, która dała na świątki ponad pół miliona złotych.
UNIA NIEFRASOBLIWA
Mateusz Klinowski, radny z Wadowic, nie ma w mieście Karola łatwego życia. Dlaczego? „Gdy JPII chronił i wspierał hierarchów pedofilów, to dlatego, że nadmiernie ufał ludziom i nie miał talentu do personalnej obsady stanowisk. Przyjął zasadę, że dobre czyny robią tylko dobrzy ludzie i przez to przeoczył, że otaczało go tak wielu łajdaków” – tak scharakteryzował radny, i to całkiem oficjalnie, błogosławionego papieża i jego otoczenie. Lokalne media zastanawiają się, czy Klinowski nie oszalał. Faktycznie – w Katolandzie to istne szaleństwo pisać prawdę o przedmiocie kultu i jeszcze robić czytelne aluzje do… Dziwisza? Opracowała WZ
WARIAT CZY SAMOBÓJCA?
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
M
ajakowski mówił „partia”, a w domyśle miał Lenina. Dziś patrzysz na NSZZ „Solidarność” i widzisz… Jarosława Kaczyńskiego. Związek zawodowy „Solidarność” przeszedł w ciągu 30 lat długą drogę od lewicowego ruchu społecznego z lat 1980–1981 do jawnej związkowej przybudówki PiS w latach ostatnich. Po drodze „Solidarność” była między innymi zapleczem antypracowniczej transformacji Balcerowicza i oparciem dla klerykalizacji Polski oraz pozbawienia kobiet prawa do aborcji. Dziwny to dorobek, jak na związek zawodowy, który powinien z definicji stać po stronie słabszych i bronić ich przed możnymi tego świata, wśród których są przecież zarówno katoliccy biskupi, jak i przywódcy konserwatywnej prawicy spod znaku PiS. Obecny status polityczny tego związku jest niejasny, bo przewodniczący Piotr Duda nie deklaruje już wprost miłości do Jarosława, ale marzy mu się powrót do niespełnionej obietnicy rządów PO-PiS. Nie dość, że to naiwne, to jeszcze zdumiewające jak na związkowca. Ale „Solidarność” już tak ma. Zresztą może Duda po prostu zrozumiał, że popieranie Jarosława (jak robił to jawnie jego poprzednik Janusz Śniadek) już się nie opłaca. W tym kontekście trudno jednoznacznie ocenić niedawne protesty zorganizowane przez ten związek. Deklarowano sprzeciw wobec biedy, ale być może jest to po prostu początek kampanii przedwyborczej, czyli atakowanie rządu PO po to, aby wciąż zyskiwał Kaczyński. Jakiekolwiek by były intencje szefostwa „Solidarności”, to niektóre jego postulaty nie są tak niedorzeczne, jak wynikałoby z butnych wypowiedzi ministra finansów
Jacka Rostowskiego. Płaca minimalna w Polsce jest rzeczywiście bardzo niska i wynosi zaledwie 40 procent średniej pensji krajowej. Na ogół przyjmuje się w Europie, że płaca minimalna nie powinna być niższa niż 60 procent średniej. Dlaczego? Jeśli płaca minimalna będzie zbyt niska, wówczas zagrożona będzie spójność społeczna i kraj rozpadnie się powoli na dwa światy, które nie rozumieją się i nienawidzą wzajemnie: świat wykluczonych, w tym tzw. biednych pracujących, i tych, którym udało się załapać na dobrobyt. Wiadomo już, że taki rozpad prowadzi do uwiądu demokracji oraz pojawienia się politycznych hien – ludzi i partii żywiących się frustracją przegranej części społeczeństwa. W Polsce taki rozpad już nastąpił, a hieny są łatwe do zidentyfikowania, bo żywią się biedą, dewocją oraz grzebią w grobach i trupach z katastrof. Zamiast wskazać konkretną ścieżkę do realnego podwyższenia płacy minimalnej w ciągu kliku lat, Rostowski nazwał ten rozumny postulat „bezczelnością”. Takie słowa nie przystoją politykowi opłacanemu sowicie z budżetu (dostaje 12-krotność płacy minimalnej na miesiąc), czyli także z podatków płaconych przez najbiedniejszych. Tym bardziej nie wypada, aby mówił tak ktoś, kogo córka załapała się na lukratywną posadę w MSZ, gdy tatuś piastował już swoje stanowisko w rządzie. Kiedyś nazywało się taką ścieżkę kariery „nepotyzmem” i niektórzy słusznie twierdzą, że takie praktyki w kraju demokratycznym to prawdziwa bezczelność. W przypadku jednak Rostowskiego – bezczelność bardzo konserwatywna, a więc… tolerowana. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Ziarno i plewy
Najbardziej żenujący był na spotkaniu z Obamą Napieralski. W pewnym momencie wyjął aparat telefoniczny i robił zdjęcia. Ja jestem prosty człowiek i robotnik, ale to dramat, po prostu burak. Poza tym Napieralski zwrócił się do prezydenta Obamy, żeby ten w jego imieniu powiedział premierowi Tuskowi o sprawie stypendiów. Jakiś czysty absurd. (Władysław Frasyniuk, były działacz „Solidarności” i dawny szef Unii Wolności)
Trzeba ujrzeć Kaczyńskiego, jakim jest naprawdę, czyli dość słabym i chwiejnym przywódcą, który nie do końca wie, jaką politykę uprawiać. Interes PiS jest dla prezesa mniej ważny niż własny, a najbardziej się boi utraty kontroli nad partią. Prezes jest bardzo podejrzliwy. (Michał Kamiński, europoseł, dawny najbliższy współpracownik Jarosława Kaczyńskiego)
Pisanie o tajnych więzieniach CIA jest działaniem na rzecz międzynarodowego terroryzmu, jest zapraszaniem terrorystów do Polski. (Leszek Miller, były premier oskarżany o wydanie bezprawnej zgody na istnienie tajnej bazy USA w Polsce)
Jeśli na głowie córki twej jawią się włosy pomarańczowe jak ogień piekielny, to już wiedz, że diabeł się nią interesuje. (ks. dr hab. Piotr Natanek)
Prawnicy zajmujący się prawem cywilnym i rodzinnym powinni unikać osobistego zaangażowania się w cokolwiek, co może zostać odczytane jako dążenie do rozwodu. (Jacek Siński, adwokat, o powinnościach prawników katolickich)
Unikam księży od 12 roku życia. W naszej parafii prawie każdy fajny ksiądz, który grał z nami w piłkę, miał kochankę i obsesję seksualną. Nie spotkałem kapłana, który ująłby mnie religijnością i otwartością. Jestem ateistą, ale nadal interesuje mnie protestanckie podejście do chrześcijaństwa, bo proponuje model wiary wolny od zabobonu. (Przemysław Wojcieszek, reżyser) Wybrali: AC, ASz
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
NA KLĘCZKACH
OBRONA CZĘSTOCHOWY Jarosław Kaczyński przedstawił listę priorytetów, które powinny przyświecać Polsce, gdy obejmie prezydencję Unii. Do najważniejszych zadań według PiS powinno należeć m.in. „powstrzymanie wyludnienia Europy (sic!). To priorytet związany z naukami Jana Pawła II i kwestią obrony chrześcijan na świecie”. Prezes powiedział też: „To nasz moralny obowiązek. Chrześcijanie są najbardziej prześladowani w dziejach. Prześladowania powinny ustać i powinniśmy w tym obszarze działać”. ASz
ZĄB ZA ZĄB Według najnowszych badań w 2011 roku tylko 34 proc. Polaków było przeciwko karze śmierci, a 61 procent za, choć liczba zwolenników powoli spada (o 16 procent w ciągu 8 lat). W Europie Zachodniej proporcje zwolenników i przeciwników kary śmierci są odwrotne – zdecydowanie więcej jest przeciwników wymierzania kary, która budzi tam dosyć powszechną odrazę. Ciekawe, że podobny stosunek do sądowego zabójstwa jak Polacy mają w tej sprawie Amerykanie, naród również bardzo pobożny. Czyżby zasada ząb za ząb wciąż była żywa? MaK
PO USTAWIE Projekt ustawy o związkach partnerskich kilkanaście dni temu złożył w Sejmie SLD. Ustawa miałaby gwarantować parom hetero- i homoseksualnym prawo dziedziczenia majątku, możliwość wspólnego rozliczenia się ze skarbówką, zasięgania informacji o stanie zdrowia partnera przebywającego w szpitalu, a także decydowania o miejscu pochówku. Mimo że ustawę popiera 54 proc. Polaków, PO nie ma zamiaru się nią zajmować, gdyż boi się utraty prawicowego elektoratu. ASz
WEŹMY POPRAWKĘ… W Senacie niewielką większością głosów przeszła poprawka senatora Piotra Kalety z PiS, która zabrania „osobom o orientacji homoseksualnej” sprawowania funkcji rodzica zastępczego i prowadzenia rodzinnych domów dziecka. Mogą je natomiast prowadzić np. osoby samotne o orientacji heteroseksualnej. Nowe prawo jest kompromitacją Senatu, ponieważ jest wyraźnie dyskryminujące, niezgodne z literą i duchem prawa unijnego. Poprawka jest też zwyczajnie idiotyczna: jak senator Kaleta wyobraża sobie badanie orientacji seksualnej kandydatów na rodziców zastępczych? Chce ich śledzić, podglądać, zbierać donosy, pytać o opinię miejscowych proboszczów? MaK
GRZECH NAGŁAŚNIANIA Episkopat Polski w specjalnym oświadczeniu potępił oczernianie zmarłego abp. Józefa Życińskiego, które miało miejsce w KUL, oraz stwierdził, że afera „obciąża sumienia osób, które nagłaśniają tego typu wypowiedzi”. Wychodzi na to, że winę ponoszą dziennikarze. Czy idąc dalej tym tropem, należy przyjąć, że za aferę pedofilską w Kościele ponoszą media, które ją demaskują? Ależ oczywiście, że są takie głosy! MaK
RYCERZE JPII
Błogosławionego Jana Pawła II. Za kilka lat kanonizacja i zapewne ponowna zmiana adresów. MaK
MALI ANTYSEMICI W krakowskim Liceum im. Bartłomieja Nowodworskiego kilkoro uczniów pierwszej klasy „badało” rówieśników pod względem czystości rasy. Podchodzili do swoich kolegów z miarką i mierzyli długość nosów oraz obwody głów. Wyniki zapisywali w zeszycie i porównywali je z publikacjami rasistowskimi nt. czystości rasy. Po zakończeniu „badań” pomysłodawca kuriozalnych pomiarów zaczął przynosić do szkoły skrajnie prawicowe pisma, które zapoczątkowały antysemickie wyzwiska w klasie. Po skargach rodziców na wywiadówce oskarżony uczeń miał powiedzieć rówieśnikom: „Szkoła nic mi nie może zrobić. Mam prawo być antysemitą i mam poparcie rodziców”. Sprawę bada kuratorium. ASz
STADIONOWY RASIZM
Sympatyzujący z PiS Arkadiusz Urban podjął się założenia świeckiego zakonu Rycerzy Jana Pawła II. Urban kilka miesięcy temu zrobił rozróbę wśród innych rycerzy – Kolumba. Nowy zakon ma zrzeszać mężczyzn katolików, którzy będą mieć katolickie połowice, kochające się wyłącznie po katolicku. Urban zachęca mężczyzn do żeniaczki, bo niedobrze jest, aby mężczyzna był sam. Ale co w takim razie z katolickimi księżmi – rycerzami onanizmu? MaK
Czterech pseudokibiców Resovii Rzeszów stanie niebawem przed sądem w związku z publicznym znieważeniem osób narodowości żydowskiej. Rami H., Jakub L., Mariusz K. i Rafał P. rok temu na derbach rzeszowskich drużyn piłkarskich wywiesili dwa transparenty – jeden z napisem „Śmierć garbatym nosom”, drugi z wizerunkiem przekreślonego Żyda w jarmułce. Poza tym w drodze na mecz kilku innych pseudokibiców niosło transparent z hasłem: „Nadciąga aryjska horda”. Całej czwórce grozi do 3 lat pozbawienia wolności. ASz
SOŁTYSI W LICHENIU
SEMINARIUM UNIJNE
W Licheniu, który współzawodniczy z Częstochową, miała miejsce ogólnopolska pielgrzymka sołtysów. Zgromadzonych w centrum światowego kiczu odwiedził sołtys całej Polski, czyli prezydent Bronisław Komorowski. Oczywiście prezydent RP może, a nawet powinien spotykać się z różnymi środowiskami, ale tak obleśne miejsce – pomnik pychy kleru i głupoty (łatwo)wiernych – mógłby sobie darować. MaK
Seminarium Diecezji Elbląskiej ma nową aulę wzniesioną kosztem 3,6 mln złotych. Większa część tej kwoty (2,4 mln) pochodzi z unijnego Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury. Elbląska diecezja ma prawdziwe szczęście, a może jest po prostu bezczelna – przed 15 laty wybudowano m.in. kościół, seminarium oraz dom rekolekcyjny z kredytów wyłudzonych od wiernych przez ekonoma kurii księdza Halberdę i nigdy niespłaconych. Teraz kasę wyciągnięto z Unii. Kto następny? MaK
AKCJA WARIACJA Od czasu beatyfikacji JPII upłynęło kilka tygodni, a tu i ówdzie w Polsce prawicowi radni postulują zmiany nazw ulic. Wszyscy na jedno kopyto. W Koninie radna Elżbieta Siudaj proponuje, aby zmieniono nazwę ulicy Jana Pawła II na
„ŚWIĘTY FRANCISZEK” Ksiądz Wiesław N. z Sobolewa koło Lubartowa zdecydował o zrzuceniu z dachu kościoła bocianiego gniazda. Jest to nie tylko
niehumanitarne, ale także nielegalne – od kwietnia do października gniazda znajdują się pod prawną ochroną. Czyżby gosposia od bocianów zaciążyła? MaK
PAPIESKI DZIEŃ DZIECKA W papieskiej Polsce wszystko musi być papieskie. O zgrozo, nawet impreza z okazji Dnia Dziecka finansowana z budżetu gminny. Wójt gminy, rada gminy oraz Gminne Centrum Kultury, Sportu i Rekreacji w Samborcu ambitnie postanowiły 5 czerwca zorganizować dla dzieci i ich rodziców „Papieski Dzień Dziecka – Tobie, Ojcze, śpiewamy”. „Jest to wyjątkowa uroczystość łącząca w sobie Gminny Festyn Dziecięcy oraz Festiwal Piosenki Religijnej. Niniejsze wydarzenie jest także hołdem złożonym Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II i ma na celu krzewienie wśród dzieci i młodzieży wartości będących fundamentem papieskiej nauki” – czytamy na stronie oficjalnego serwisu gminy Samborzec. Honorowym patronatem otoczył Papieski Dzień Dziecka bp Krzysztof Nitkiewicz. Atrakcją dla dzieciaków mają być dwugodzinne pokazy sprzętu strażackiego oraz gry i zabawy w wesołym miasteczku, które o godz. 15 zakończy koronka do Miłosierdzia Bożego. Potem – aż do godz. 21 – zaplanowano ubogacanie nieletnich występami zespołów religijnych. AK
POGRILLUJ ZE ŚWIĘTYM Sezon „świętego grillowania” w parafii św. Jana Chrzciciela w Choroszczy trwa od świętego Wojciecha do świętego Michała Archanioła, czyli od 23 kwietnia do 29 września. Mniej więcej co kilka dni na terenie choroszczańskiej parafii zgodnie z grafikiem powinno się odbywać grillowanie na cześć jakiegoś świętego. Tamtejszy proboszcz podzielił swoją parafię aż na 35 rejonów i każdemu z nich przydzielił patronat jakiegoś świętego. Zgodnie z wytycznymi proboszcza mieszkańcy każdego rejonu w dniu swojego
5
patrona mają za zadanie w podzięce za opiekę zorganizować święto patronalne, czyli „dzień szczególny, taki swego rodzaju odpust danego środowiska”. W celu zintegrowania wiosek, osiedli i blokowisk każdy z rejonów zobowiązany jest zamówić z tej okazji mszę świętą, a jego mieszkańcy mają przyjąć komunię. Po mszy – dla podkreślenia „wyjątkowości tej Eucharystii” – należy zorganizować spotkanie integracyjne w plenerze. Może to być grill lub ognisko – w tej kwestii proboszcz pozostawia owieczkom swobodę wyboru. Byle tylko pamiętały, żeby podczas grillowania na cześć świętego patrona nie „pojawiał się alkohol pod żadną postacią”. Szczegóły imprezy należy zawczasu ustalić z proboszczem, zadbać o jej nagłośnienie oraz dla „uświetnienia” grilla osobiście zaprosić pana organistę. A na koniec udokumentować imprezę i stosowną fotkę dostarczyć do kancelarii parafialnej. AK
BEZPRAWIE WYBORU „Nie powinno się odbierać dziecku prawa wyboru swojej własnej drogi, także w obrębie religii” – twierdzi Centrum Zachowawcze Rodziny tradycyjnarodzina.pl. Tyle że prawo to rezerwuje wyłącznie dla… dzieci ateistów. I to pod warunkiem, że tym „wyborem swojej własnej drogi” będzie jedynie słuszna religia katolicka. A to dlatego, że każdy inny wybór „stanowi oczywiste zagrożenie dla dzieci”. A już najgorszy z możliwych, zdaniem portalu, jest ateizm, czyli twierdzenie, że religia i wszystkie jej doktryny są wyłącznie wymysłem ludzkiej wyobraźni. Redaktorzy Tradycyjnej Rodziny uważają ateistów za wyrodnych rodziców, którzy swoim dzieciom odbierają szansę na poznanie boskiego miłosierdzia oraz najlepszych drogowskazów w postaci przykazań boskich, pozbawiają swoje potomstwo katolickiego kodeksu moralnego, a nade wszystko winni są pozbawiania swoich pociech możliwości… stania się członkiem wspólnoty parafialnej i uczestniczenia w życiu Kościoła. AK
6
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
ZAMIAST SPOWIEDZI
– Jak Pani postrzega współczesne polskie kobiety? – Mamy zakorzeniony kulturowo wzorzec rodziny. Matka to jest ta, która jest w domu – gotuje, sprząta. A mężczyzna to ten, który poluje i przynosi pieniądze. Tyle że to się bardzo zmieniło. Nie wiem, czy na korzyść, czy nie. Kobieta nie dość, że ma obowiązki domowe, to jeszcze pracuje. Ja jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że mam już dziecko dorosłe. Ale to nie znaczy, że te problemy, które są teraz, nie są ważniejsze od tych, które były wtedy. Staram się mojej córce nic nie narzucać, za to trochę podpowiadać. Chyba najlepszym sposobem na bycie w relacji matka–córka jest jakiś wzorzec. Nie wiem, czy dzieci tak bardzo lubią, gdy matki w całości się im poświęcają. Nie należę do tych matek, które się poświęciły dla domu, gotowania. – Dała więc Pani w dzieciństwie córce wiele swobody? – Dużo. To u mnie wytworzyło duże zaufanie do niej. Nigdy nie przekroczyła wyznaczonych barier, no może parę razy… Zaufałam i nie bałam się. Nie boję się i nie martwię ciągle o swoje dziecko. Mogę ją tylko pytać, co chce robić w swoim życiu, i oczywiście – wspierać ją. – Ewa Kasprzyk to feministka? – Jestem taką umiarkowaną feministką. Nie jestem damską szowinistką. Akceptuję udział mężczyzny w życiu kobiety. Nie wojuję. Choć prawdę mówiąc, w pewnym sprawach chciałabym być wojującą feministką, choćby na takim polu jak nasze zarobki. Chodzi o to, jak kobiety są wynagradzane w porównaniu z mężczyznami… – To jest taka duża różnica? – Za mojego poprzedniego dyrektora w teatrze mężczyźni na wyjeździe zawsze mieli wyższe stawki niż kobiety. I zawsze mówił nam, że właściwie kobieta to nie powinna dostawać większych pieniędzy, bo wystarczą jej pieniądze na waciki… Z drugiej strony, jeżeli jest się kobietą, to można oczekiwać pewnych przywilejów od życia. Może to się teraz rzadziej zdarza, że się kobietę przepuszcza czy otwiera przed nią drzwi do samochodu, ale jednak się zdarza. Dlatego na tym polu nie jestem taką wojującą, silną kobietą, która wszystko przeorze, przetoczy. Chętnie wesprę się na męskim ramieniu, jeśli to jest potrzebne. Ale też mogę i na damskim. – Rozmawiamy na chwilę przed spektaklem „Patty Diphusa” na bazie tekstu Almodóvara. Wciela się Pani w gwiazdę porno… – Ona jest taką matką świata, matką kobiet. Nie jest grzeczną kobietą, ale gdzieś tam mieści w sobie te wszystkie problemy, z którymi kobiety się utożsamiają. Takie są głosy kobiet po spektaklu. Jest dużo o miłości, o szczęściu, poszukiwaniu, o spalaniu się też. Ona jest
gwiazdą porno. To nie jest pani sekretarka, choć jej problemy są takie jak większości kobiet – tęsknota za szczęściem. Widzę we współczesnym świecie wiele samotnych kobiet, nawet w związkach. Dotyczy to nawet rodzenia dzieci. Ja urodziłam w wieku 28 lat. Teraz kobiety bardziej myślą o karierze, a potem, około 40., orientują się, że jest już strasznie późno i gorączkowo, rozpaczliwie wręcz szukają swojego mężczyzny. Nie generalizuję, ale ludzie często przekreślają miłość
w małym miasteczku i nie ma pieniędzy. Jak do takiej osoby trafić? – Nie wiem, jak trafić, ale bywam w małych miastach, spotykam się z tymi kobietami. Umówmy się, że nie mając pieniędzy, nie można też sobie pozwolić na luksus chodzenia do ośrodków spa, ale ja też na to nie wydaję wielkich pieniędzy, bo uważam, że nie można przesadzać. Ja tylko mogę dać tym kobietom marzenie. Poprzez to, co robię. Tak jak Susan, która zamarzyła
ta rola była wyzwaniem, i to jest ciekawe, że ludzie, którzy przychodzą, nawet mnie tam nie rozpoznają. – Co jednak z tymi gejami? – Nigdy nie miałam z tym problemu. Nie obchodzi mi o to, czy ktoś jest biały, czarny, zielony, czy ktoś jest gejem, czy nie, czy jest wierzący, czy nie. To jest sprawa każdego i nie można w to ingerować. To tak jak u wegetarian, którzy urządzają przyjęcie i nie podają mięsa, bo myślą, że wszyscy są
ale kiedy zobaczyli, co tam się dzieje, to się przerazili i uciekli. – A Pani jest odważną osobą? – Nie mam z tym problemu, by docisnąć pedał, czy skoczyć ze spadochronem. Ostatnio myślę, że chciałabym się ścigać samochodami. Ale odwagą też jest na przykład powiedzenie czegoś bardzo niepopularnego, wbrew temu, co mówią wszyscy. Ja jestem otwarta na nowe rzeczy, choć nie czuję się jakąś lwicą. Bardziej kozicą, bo jestem
Chcę dawać marzenia Boga i Kościoła nie da się połączyć, bo nie można łączyć wiary i instytucji – mówi w rozmowie z „FiM” katoliczka Ewa Kasprzyk. Aktorka teatralna i filmowa, znana m.in. z seriali „Złotopolscy”, „Na dobre i na złe”, „Magda M.” czy „Prosto w serce”. na rzecz pieniędzy, twierdząc, że jak się dorobią, to ta miłość kiedyś przyjdzie. – I tu zahaczamy o kolejną postać, w którą się Pani wciela – Super Susan. Samotna Angielka, która postanawia wyruszyć w podróż swojego życia. Spektakl na 25-lecie Pani pracy artystycznej. Utożsamia się Pani z tą postacią? – Tak, na pewno pod tym względem, że obie jesteśmy po 50. (śmiech). To jest w ogóle taki trochę babski spektakl. Kobiety są zachwycone, a mężczyźni… tak różnie. Utożsamiam się z tą postacią o tyle, że ja nigdy nie postrzegam siebie jako osoby na pozycji przegranej, tylko zawsze myślę, że jeszcze mam coś do wygrania. – Wracamy do tej 50. Chyba nie ma Pani z tym problemu? – Nie, nie. W tej chwili jestem pod opieka trenera personalnego, razem z córką trenujemy dwa razy w tygodniu z dużym wyciskiem. To po pierwsze jakiś sposób na życie, a poza tym dbanie o swoją formę. Do grania w teatrze człowiek zwyczajnie potrzebuje kondycji. – Łatwo o tym mówić takiej statystycznej 50-latce, która ogląda Panią w telewizji, mieszka
sobie, że chce pojechać w świat. Myślę, że jest wiele kobiet, które tkwią w jakimś piekle, na przykład małżeńskim. I czasem ktoś potrafi do nich dotrzeć, pokazując, że przecież można inaczej. – Wspomniała Pani o dawaniu marzenia. Pewnie daje Pani marzenia, a nawet nadzieję środowisku mniejszości seksualnych, dla których Ewa Kasprzyk to ikona. Ot, choćby przykład sztuki „Berek”, gdzie gra Pani „moherowy beret”, który staje naprzeciwko geja… – Pokazanie tej postaci najpierw bardzo na „nie”, a potem jej przełamanie i konkluzja: „OK, geje są moimi przyjaciółmi” – daje nadzieję i pokazuje, że może być inaczej. Choć myślę, że w Polsce już jest inaczej. W tych środowiskach, gdzie ja pracuję, to mniejszości już chyba są większością. Fakt, personalnie znam kilka osób, które mają szalony problem z coming outem i powiedzeniem „OK, jestem gejem”, czy ujawnieniem się w rodzinie. – A przekonuje ich Pani do pokazania, kim są naprawdę? – Nie wiem, czy pod wpływem spektaklu można dokonywać coming outów, ale myślę, że to w jakimś sensie ośmiela. Dla mnie w ogóle
wegetarianami. Mimo że przychodzą tam ludzie, którzy chcą zjeść po prostu kawałek kiełbasy… – A wracając do Pani roli moherowego beretu. Jak udało się wczuć w tak niezwykłą osobowość, postać skądinąd bardzo natchnioną… Nie wiem, czy Bogiem, ale na pewno Kościołem. – Ta postać jest troszeczkę groteskowa. Troszeczkę. Ale też nie było naszym zamiarem wyśmiewanie się z tych osób. Trzeba odróżnić wiarę od Radia Maryja, bo to dla mnie podstawowa sprzeczność. Ktoś głęboko wierzący zasługuje według mnie na podziw. Zazdroszczę ludziom, którzy z głęboką wiarą oddają się Bogu i mają go w sobie. Zazdroszczę, bo sama tak nie umiem. Nawet tak mocno się modlić. Jestem katoliczką, lubię chodzić do kościoła, ale kiedy nikogo w nim nie ma. – Zatem religia swoje, a Kościół swoje? – Kościół jest instytucją, która wypada raz lepiej, raz gorzej. Biorąc pod uwagę różne skandale, uważam, że trzeba wyraźnie odróżnić instytucję od Boga. Nie da się tego połączyć. Znałam ludzi, którzy tak mocno wierzyli, chcieli się nawet poświęcić dla wiary i Kościoła,
Koziorożcem. A one mają te rogi… Choć mogę powiedzieć w sekrecie, że w środku jestem szalenie delikatna i potrafię się bardzo przejmować, i wzruszać, nawet płakać. Ale i wznosić, bo to jest najpiękniejsze. Tylko czy ktoś w to uwierzy (śmiech)? Gram wiele silnych, charakterystycznych kobiet. Ale one są ciepłe, nie są wcale zołzowate. – I zapewne w każdej z nich odnajduje Pani cząstkę siebie, skoro w większości są to bardzo silne, wyraziste postacie? – Każdy ma predyspozycje do odgrywania pewnych ról. Jedne grają amantki i są zawsze postrzegane jako kruche, a one by chciały zagrać Lady Makbet. Nasza fizyczność też nas przecież ogranicza. Mnie ostatnio proponowano nową rolę w serialu, i oczywiście w przymiarkach padło, że mam być taką Alexis… A koleżanka, która ciągle gra role kobiet słabych, bardzo by chciała zagrać taką postać. Tyle że nikt jej nie chce obsadzić. Tu trochę brakuje reżyserom wyobraźni. Myślę, że nikt z nich nie obsadziłby mnie w roli Patty czy moherze, gdybym sama o to nie zabiegała. Rozmawiał DANIEL PTASZEK
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
TALIBAN EUROPY
Lekcja w katolickiej szkole publicznej
Odprawa aktywu kierowniczego
Rak z przerzutami Kościół przechwytuje szkoły publiczne i wprowadza tam swoje porządki. Dzieci niekatolików już nie tylko są dyskryminowane – one są po prostu wykluczane. I to wszystko rzekomo w majestacie prawa. Fundamentalnym aktem prawnym regulującym w Polsce kwestie oświaty jest Konstytucja, która w art. 70 stanowi, że: ~ każde dziecko ma prawo do nauki (przed 18 rokiem życia nawet obowiązek), która w szkołach publicznych jest bezpłatna; ~ rodzicom przysługuje wolność wyboru i mogą – jeśli ich na to stać – wysłać dziecko do szkoły kształcącej za pieniądze, prowadzonej przez obywateli lub instytucje spełniające kryteria określone w odrębnych przepisach; ~ obowiązkiem władz (państwa, samorządów) jest zagwarantowanie powszechnego i równego dostępu do wykształcenia. Dla uściślenia: według definicji zapisanej w ustawie o systemie oświaty szkołą publiczną jest placówka spełniająca dwa podstawowe warunki: „zapewnia bezpłatne nauczanie” (w całości finansowane ze środków publicznych) i „przeprowadza rekrutację uczniów w oparciu o zasadę powszechnej dostępności”. Warto również wiedzieć, że wszystkie szkoły, niezależnie od tego, kto jest ich właścicielem (organem prowadzącym), otrzymują na każdego ucznia państwową subwencję w ściśle określonej co roku wysokości. Transferowana jest poprzez budżety gmin upoważnionych do wypłacania pieniędzy i kontrolowania rozliczeń. Subwencja stanowi tylko część niezbędnych kosztów utrzymania. W wypadku placówek publicznych resztę daje organ założycielski, czyli na ogół gmina. W prywatnych ten kłopot właściciela rozwiązywany jest dzięki zasobności portfeli rodziców. Dodajmy jeszcze, że naukę religii w szkołach publicznych reguluje rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej, wedle którego „państwowe” podstawówki i gimnazja „organizują naukę religii i etyki na życzenie
rodziców (opiekunów prawnych)”, jeśli zaś chodzi o licea i technika, liczy się także wola uczniów (po osiągnięciu pełnoletności sami decydują o pobieraniu nauki wybranego przedmiotu). Niezależnie zaś od tego, kto i o czym decyduje, „uczestniczenie lub nieuczestniczenie (…) w nauce religii lub etyki nie może być powodem dyskryminacji przez kogokolwiek i w jakiejkolwiek formie” – czytamy w rozporządzeniu. Podsumowując: prywatne szkoły mogą rządzić się ustalonymi przez siebie regułami, ale jeśli jakiś podmiot, np. kościelny, prowadzi szkołę publiczną, to musi zagwarantować każdemu dziecku równy do niej dostęp (ograniczony co najwyżej do konieczności zdania egzaminu) i pod żadnym pozorem nie wolno mu dyskryminować kandydata/ucznia z powodu jego rasy, płci, koloru oczu, orientacji seksualnej, wyznania itp. Popatrzmy, jak wygląda praktyka… ~ ~ ~ Według stanu na koniec maja 2011 r. w Polsce działa 521 szkół katolickich (154 podstawowych, 189 gimnazjów, 140 liceów ogólnokształcących bądź zawodowych, 38 techników, zasadniczych szkół zawodowych oraz specjalnych). Są zrzeszone w Radzie Szkół Katolickich (organ doradczo-ideologiczny powołany do życia przez Konferencję Episkopatu Polski), zatrudniają 9644 nauczycieli kształcących ponad 55 tys. uczniów: na szczeblu podstawowym około 17,8 tys., w gimnazjach – 20,8 tys., liceach ogólnokształcących – 14,5 tys., ponadgimnazjalnych zawodowych i policealnych – 1,3 tys., w pozostałych – 0,8 tys. Placówki te prowadzą osoby prawne (kurie, parafie, zgromadzenia zakonne, Caritas), orbitujące wokół Kościoła organizacje (stowarzyszenia, spółki, fundacje) lub osoby fizyczne, którym wyznaniowy szyld zatwierdził specjalnym dekretem biskup diecezjalny.
Według danych RSK, około połowy szkół katolickich ma status szkół publicznych w całości utrzymywanych przez podatników. Okazuje się jednak, że osoba niewierząca nie ma szans, żeby podjąć w nich naukę. Powód? Niemal w każdej kluczowym dokumentem rekrutacyjnym jest świadectwo chrztu i pozytywna opinia księdza proboszcza oraz katechety, a w przypadku liceów – także świadectwo bierzmowania. Gdyby zaś młody człowiek omijający Kościół dużym łukiem dostał się jakimś cudem do takiej placówki, zostanie niechybnie zdemaskowany, bo „nauka religii katolickiej jest w szkole obowiązkowa dla wszystkich uczniów”, i wyrzucony na zbitą twarz, jeśli nie będzie na przykład realizował obowiązku (!) „włączania się w życie religijne szkoły” lub nosił na szyi znaczek „sprzeczny z wiarą katolicką”, symbolizujący przynależność do innego wyznania (cytat ze statutu Publicznego Liceum Ogólnokształcącego Sióstr Urszulanek w Rybniku). Czy nie są to aby formy dyskryminacji, której stanowczo zakazuje wspomniane na wstępie rozporządzenie MEN? Okazuje się, że nic z tych rzeczy… ~ „Mając na uwadze fakt, że wybór szkoły należy do ucznia i jego rodziców, szkoła może jako jedno z kryteriów rekrutacyjnych wskazać kryterium akceptujące jej charakter katolicki, pod warunkiem że statut zawiera tego rodzaju zapisy” – przekonuje naczelnik Alina Sarnecka z Departamentu Kształcenia Ogólnego i Wychowania MEN; ~ „Nie wydaje się sprzeczny Z z prawem zapis o obowiązkowej religii dla tych, którzy wybrali szkołę katolicką i akceptują jej statut. Zachodzi tu prawdziwy wybór uczniów i rodziców co do wyboru szkoły i wartości, którymi kieruje się podczas organizacji procesu wychowawczego” – tłumaczy przypadek urszulanek Kuratorium Oświaty w Katowicach. Krótko mówiąc: parafie, zakony lub organizacje katolickie mogą sobie założyć szkołę finansowaną
w całości ze środków publicznych i zamykać dostęp dla ateistów bądź gwałcić sumienia innowierców, byleby tylko umieściły odpowiedni zapis w statucie. Dyskryminacja? Jak się komuś nie podoba, może przecież pójść do normalnej świeckiej szkoły. Czy faktycznie może? Ano przekonajmy się… Rada Miejska papieskich Wadowic podjęła uchwałę o likwidacji z dniem 31 sierpnia 2011 r. Zespołu Szkół Publicznych (podstawówka i gimnazjum) we wsi Ponikiew (ok. 10 km od miasta), oraz przekazaniu świeżo wyremontowanego za potężne pieniądze obiektu Stowarzyszeniu Przyjaciół Szkół Katolickich w Częstochowie. W uchwale
życia przedszkola...
zapisano, że uczniowie zlikwidowanych placówek „będą mieli możliwość kontynuowania dalszej nauki” w tejże samej Ponikwi, ale – siłą rzeczy – według nowych, ściśle wyznaniowych reguł. „To chyba zrozumiałe. Jesteśmy stowarzyszeniem katolickim, więc lekcje zaczynają się od wspólnej modlitwy. Naszym celem jest nie tylko edukacja, ale także wychowanie w wierze”
7
– podkreśla Wioleta Błasiak, prezes Stowarzyszenia. Dodaje, że nie ma żadnego przymusu chodzenia do jej szkoły, bowiem rodzice mogą posłać dziecko do innej. Drobny problem polega ma tym, że tej „innej” nie znajdą bliżej niż w Wadowicach… „Nieodpłatnie przekazujemy stowarzyszeniu wyznaniowemu majątek zbudowany z naszych podatków. Tym samym oddajemy edukację dzieci w ręce reprezentantów jednego wyznania. Istnieją podobno wyliczenia, według których dla gminy będzie taniej. Ale czy dla mieszkańców lepiej?” – pytał na sesji radny SLD Andrzej Petek: – Na moje pytanie do pani burmistrz Ewy Filipiak, co z dziećmi innych wyznań, dostałem krótką odpowiedź: „Będą dojeżdżać do Wadowic”. Gdy zauważyłem, że rodzice zostaną tym sposobem ukarani za fakt, iż nie są katolikami, pani burmistrz zmieniła temat – mówi radny, który jako jedyny oponował przed zmianą status quo dawnej szkoły. ~ ~ ~ A czy w ogóle jest o co kruszyć kopie w sprawie terroru religijnego w szkołach publicznych noszących miano katolickich? – Choć nasza nie jest wyznaniowa, inauguracja nowego roku nie mogła obejść się bez proboszcza. Mało tego: wszyscy musieliśmy jeszcze pójść na mszę, która zabrała dwie godziny lekcyjne. Ustawa przewiduje, że wierzące dzieci mają prawo do trzech dni wolnego na sprawy duchowe w okresie Wielkanocy. W praktyce wygląda to tak, że na rekolekcje znowu idzie cała szkoła. Nauczyciele boją się głośno mówić o swoich prawdziwych poglądach. Gdy dzieci chcą skonfrontować z ich zdaniem wiedzę nabytą na religii, powstaje trudna sytuacja. Powiedzenie, co się myśli, mogłoby zostać odebrane jako szerzenie niezdrowych poglądów. Uczniowie oraz rodzice są przecież różni, a w czasach, kiedy nawet anonimowy donos do dyrekcji czy kuratorium musi być sprawdzony, nasza sytuacja jest daleka od komfortowej. Dochodzi do tego, że będąc dorosłą osobą, boję się powiedzieć, co naprawdę myślę. A przecież, przynajmniej teoretycznie, mam uczyć tolerancji i wolności myślenia – ubolewa nauczycielka „państwowego” Gimnazjum nr 1 we Wrocławiu. – Ten złośliwy rak zżerający dziecięce mózgi rodzi się już w przedszkolu. Krew mnie zalewa, że za przyczyną nawiedzonej dyrektorki moje dziecko musi przebywać i wychowywać się w pomieszczeniu wyklejonym obrazkami religijnymi, ale przecież nie mam żadnego wyboru, bo to jedyna placówka w okolicy – zauważa matka odprowadzająca swoją pociechę do Publicznego Przedszkola Samorządowego w Laskach (woj. wielkopolskie). DOMINIKA NAGEL
8
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
PATRZYMY IM NA RĘCE
Zabijaj, kradnij, cudzołóż... j grupy zawodowej Nie ma w Polsce takie mogłaby konkurować lub społecznej, która tolickim w liczbie z duchowieństwem ka stw obyczajowych. popełnionych przestęp W minionym dziesięcioleciu księża, mnisi i zakonnice byli sprawcami wielu groźnych przestępstw oraz aktywnymi uczestnikami, nierzadko mózgami, głośnych afer kwalifikujących się do miana mafijnych. Przypomnijmy: ~ Sprawa Stella Maris (wydawnictwo gdańskiej kurii metropolitalnej), czyli przywłaszczenie mienia spółek handlowych na kwotę ponad 67 mln zł, pranie pieniędzy oraz wielomilionowe uszczuplenia podatkowe na szkodę Skarbu Państwa. Głównym jej „bohaterem” (proces w toku) jest ks. Zbigniew B., były dyrektor wydawnictwa i kapelan abp. Tadeusza Gocłowskiego; ~ Afera paliwowa – o. Izydor Matuszewski, generał zakonu paulinów, udzielił żonie śląskiego mafiosa rzekomej nieoprocentowanej pożyczki w kwocie 2,5 miliona złotych na kaucję pozwalającą mężowi wyjść z aresztu, podczas gdy pieniądze te faktycznie w ten sposób wyprano; ~ „Ratowanie Stoczni Gdańskiej” – większość świadectw udziałowych NFI zebranych na ten cel przez Radio Maryja (według różnych szacunków wartych od 160 do 250 mln zł) przywłaszczył sobie o. Tadeusz Rydzyk, zaś część (ok. 5 mln zł) przepuścił na giełdzie jego kompan o. Jan Król, główny księgowy imperium; ~ Afera salezjańska – przed Sądem Okręgowym w Legnicy trwa proces 10 księży oskarżonych o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która wyłudziła z banku ponad 418 mln zł pożyczek udzielanych w oparciu o sfałszowane dokumenty; ~ Komisja Majątkowa – na sfałszowanych wycenach nieruchomości podmioty kościelne (parafie i zgromadzenia zakonne) bezpodstawnie wzbogaciły się o setki milionów złotych (dokładne kwoty być może poznamy po zakończeniu śledztwa CBA). Nasza lista złoczyńców obejmuje też zabójców, którzy w ciągu ostatnich lat, siadłszy po pijanemu za kółkiem, pozbawili życia ponad 40 osób; katów znęcających się nad dziećmi (w tym panny boromeuszki z Zabrza, Siostry Maryi Niepokalanej z Barda, służebniczki śląskie z Kłodzka, Franciszkanki Rodziny Maryi ze Studzienicznej, elżbietanki z Legnicy) i nierzadko popychających je do samobójstwa (sprawa ks. Stanisława K., proboszcza z Hłudna), pospolitych złodziei (m.in. przeor klasztoru kamedułów oskarżony o kradzieże zabytków,
wikariusz generalny łowickiej kurii biskupiej skazany za kradzież pieniędzy parafialnych), oszustów i fałszerzy fabrykujących „podkładki” do rozliczenia przyznanych dotacji, łapówkarzy, chuliganów, reketierów, sprawcę napadu (z bronią w ręku) na bank… Zaprawdę, zabrakłoby łamów „FiM”, żeby ich wszystkich razem opisać. Zajmiemy się więc dzisiaj jedynie przestępstwami na tle
zgwałcił 60-letniego parafianina. Sąd Okręgowy w Zamościu wymierzył mu za to dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu; ~ Ksiądz Stefan S. z parafii w Kraśnicy (diec. radomska) „przewrócił niepełnosprawnego 17-latka i – grożąc pobiciem – zgwałcił” (cyt. z aktu oskarżenia). Spędził dwa miesiące w areszcie. Przyznał się do winy, ale tylko z grubsza, ponieważ był pijany i nie pamiętał dokładnie przebiegu zdarzenia. Sprawca wypoczywa obecnie w Domu Księży Seniorów, odprawia msze i spowiada;
Ks. Mieczysław L. z Gorzowa: 0,6 promila, dwa trupy i ani dnia w więzieniu
obyczajowym, bo wygląda na to, że nie ma w Polsce grupy zawodowej lub społecznej mogącej konkurować z księżmi w dziedzinie pedofilii (także tzw. internetowej), gwałtów, molestowania oraz „stosunków płciowych lub innych czynności seksualnych z nadużyciem stosunku zależności bądź zaufania”, jak to określa kodeks karny. Popatrzmy na tylko NIEKTÓRYCH świątobliwych sprawców… 1. Duchowni, którzy „przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadzili inną osobę do obcowania płciowego”: ~ Ksiądz Krzysztof J. – wschodząca gwiazda archidiecezji częstochowskiej i ulubieniec metropolity abpa Stanisława Nowaka (już w wieku 32 lat został w „świętym mieście” proboszczem prestiżowej parafii). Jego kariera załamała się, gdy pobił i zgwałcił na plebanii kochankę, która przyszła zakomunikować mu o definitywnym rozstaniu. Odpowiadał z wolnej stopy (zwolniony z aresztu za poręczeniem biskupa), w pierwszej instancji skazany na 3 lata więzienia; ~ Ksiądz Tomasz M. (44 l.) z Tomaszowa Lubelskiego (diecezja zamojsko-lubaczowska) podczas zakrapianej alkoholem imprezy stłukł na kwaśne jabłko, a następnie
~ Ksiądz Marek B., wikariusz parafii w Głogowie (diec. zielonogórsko-gorzowska), upił i wykorzystał seksualnie ministranta, za co zainkasował 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu, choć proboszcz ks. Janusz Idzik twardo stawał za swoim podwładnym, żądając przekazania sprawy pod jurysdykcję sądu kościelnego; ~ Ksiądz Andrzej S. z diec. tarnowskiej oczekuje na uprawomocnienie wyroku 5 lat więzienia za to, że „doprowadzał przemocą małoletnią poniżej 15 lat do obcowania płciowego”. Pracuje w jednej z parafii dekanatu Mielec-Południe; ~ Ksiądz Roman K. z archidiecezji warmińskiej pojechał do USA, aby wesprzeć parafię polonijną. Zgwałcił tam młodą kobietę. W sądzie tłumaczył, że była to „terapeutyczna metoda, którą zastosował, aby pomóc jej zapomnieć traumatyczne doświadczenia z przeszłości”. Po odsiedzeniu 9 miesięcy w więzieniu został deportowany do Polski. Metropolita abp Wojciech Ziemba mianował go wikariuszem parafii w Wielbarku i nauczycielem religii w miejscowym gimnazjum. Obecnie ks. Roman jest proboszczem parafii w O. 2. Sprawcy żerujący na upośledzeniu ofiar:
~ Ksiądz Jacek C., wikariusz parafii w Warnicach i katecheta skazany przez sąd w Choszcznie na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu oraz pięcioletni zakaz wykonywania zawodu nauczyciela, osobiście onanizował niepełnosprawnego chłopca, nadając ich „wspólnej tajemnicy” rangę spowiedzi. Obecnie pracuje w parafii w N. (archidiecezja szczecińsko-kamieńska); ~ Brat zakonny Janusz S. (karmelita z Trutowa w woj. kujawsko-pomorskim) zwabił do klasztoru upośledzoną umysłowo 14-latkę, zamknął się z nią w pokoju, po czym rozebrał i dotykał intymnych części ciała dziewczynki. Uniknął aresztu dzięki poręczeniu i kaucji wpłaconej przez przełożonych. Sąd w Lipnie wymierzył mu karę 3 lat więzienia w zawieszeniu; ~ Franciszkanin Czesław Z. z klasztoru w Katowicach-Panewnikach był organizatorem orgii z udziałem upośledzonego psychicznie 14-letniego chłopca. Skazany na rok i cztery miesiące w zawieszeniu; ~ Marian Z. z wrocławskiego klasztoru sercanów podczas warsztatów terapii zajęciowej doprowadzał dwie niepełnosprawne intelektualnie kobiety do wykonania „innej czynności seksualnej”. W śledztwie tłumaczył, że zmagał się z grzesznym popędem za pomocą modlitwy, ale… nie pomogło. Ze względu na oczywisty wpływ „sił wyższych” dostał rok w zawieszeniu; ~ Franciszkanin Krzysztof P. z klasztoru w Pakości zaczął molestować niepełnosprawnego intelektualnie ministranta, gdy ten miał 10 lat. Za milczenie mnich płacił słodyczami. Sąd odpłacił mu 4,5-rocznym więzieniem oraz zakazem pracy z dziećmi. ~ Więcej szczęścia miał ks. Antoni (zbyt znany, żeby ujawniać choćby pierwszą literę nazwiska) z diecezji elbląskiej: ministrant zdybał plebana na gorącym uczynku z silnie upośledzonym młodzieńcem, z którym dziennikarz „FiM” miał okazję porozmawiać. Gdy zapytaliśmy, czy podobało mu się w łóżku z księdzem, odpowiedział: „Mnie tak bardzo nie bolało, ale księdza musiało boleć, bo sapał i stękał”. Ministrant bał się zeznawać, więc wielebny uratował skórę; ~ Ksiądz Jan D. ze zgromadzenia palotynów sprawował funkcję kapelana Domu Pomocy Społecznej w Brzezinach koło Choszczna. Jedna z podopiecznych ośrodka wyznała, że w czasie pobytu u księdza w pokoju była głaskana przez niego po udach, rękach i dotykana w miejscach intymnych. Inna opowiadała, że opalający się nago w ogrodzie duchowny zawołał ją, żeby „pokazać ogórka”. Sprawę zatuszowano.
3. Księża uprawiający seks z małoletnimi poniżej lat 15 lub dopuszczający się wobec nich „innej czynności seksualnej” (masturbacja, dotykanie narządów płciowych itp.): ~ Ksiądz Wojciech C. (wikariusz z Gdyni) za molestowanie i rozpijanie dzieci (jego ofiary miały po 12 lat) został skazany na trzy i pół roku pozbawienia wolności. Wyszedł po osobistym poręczeniu ówczesnego metropolity gdańskiego abp. Tadeusza Gocłowskiego. W uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził, że kara jest stosunkowo łagodna, bo duchowny „miał w znacznym stopniu ograniczoną zdolność kierowania swoim postępowaniem”; ~ Ksiądz Antoni W. (proboszcz parafii w Olsztynie-Dywitach) poszedł siedzieć na 3,5 roku za płatny seks z 14-letnimi chłopcami; ~ Ksiądz Wincenty Pawłowicz (wikariusz parafii w Witoni, diec. łowicka) zwabiał na plebanię małych chłopców i nakłaniał do współżycia seksualnego. Nagrywał te sceny na wideo, aby rozpowszechniać je później w internecie, a nawet wypożyczał „swoje” dzieci innym księżom. Szefowie policji i prokuratorzy z Łęczycy oraz ówczesny ordynariusz bp Alojzy Orszulik dokonywali cudów zręczności, żeby zatuszować aferę, ale dzięki uporowi dziennikarzy „FiM” pedofil został osądzony. Dostał 3 lata więzienia i po odsiadce wyjechał na Ukrainę. Jest tam proboszczem parafii nieopodal Odessy, często przyjeżdża na gościnne występy do Polski, a niedawno widzieliśmy go w kieleckim seminarium duchownym; ~ Ksiądz Jerzy U., proboszcz parafii w Słowinie (diec. koszalińsko-kołobrzeska), onanizował się przy dzieciach, obmacywał je i proponował usługi seksualne w zamian za drobne kwoty. Dostał 2 lata więzienia w zawieszeniu i pięcioletni zakaz pracy z dziećmi. Znalazł schronienie w luksusowym Domu Księży Seniorów w Kołobrzegu. Odprawia msze i spowiada w położonym tuż obok kościele rektorskim; ~ Ksiądz Zbigniew Sz. jako proboszcz parafii w Połoskach (diecezja siedlecka) „wielokrotnie doprowadził pięć nieletnich uczennic szkoły podstawowej do poddania się innym czynnościom seksualnym” (cyt. z aktu oskarżenia). Po aresztowaniu ordynariusz bp Zbigniew Kiernikowski złożył za niego osobiste poręczenie, domagając się od sądu, żeby „uszanował godność kapłańską księdza”. Sąd w Białej Podlaskiej skazał proboszcza na 2 lata więzienia i okresowy zakaz pracy z dziećmi. Po opuszczeniu zakładu karnego przebywał krótko w Huszlewie, a później biskup przeniósł go na bardziej intratną placówkę w O.;
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r. niedawno na wolność po 4 latach spę~ Ksiądz Zbigniew P. (proboszcz dzonych w więzieniu za molestowaparafii w Jarnołtówku, diecezja opolnie i podawanie narkotyków miniska) – sprowadzał sobie na plebastrantom oraz nakłanianie jednego nię 11–13-letnich chłopców z domu z nich do popełnienia samobójstwa; dziecka w Chmielowicach oraz „ca~ Ksiądz Łukasz K. (wikariusz łował ich w usta, obmacywał po udach, parafii w Łętowni i katecheta Zepośladkach i narządach płciowych, społu Szkół im. Jana Pawła II) doonanizował”. Sąd w Prudniku skazał stał 2 lata więzienia w zawieszeniu go na rok więzienia w zawieszeniu i rok zakazu pracy w oświacie za mona trzy lata. Obecnie pracuje jako kalestowanie 12-latki (zwabiał ją na plepelan ośrodka Caritasu; banię, całował, ściągał bluzkę i doty~ Ksiądz Władysław Ł. (prokał w miejscach intymnych). Kard. boszcz z Lututowa w diecezji kaliStanisław Dziwisz schował podwładskiej) został skazany na 1 rok i 8 mienego na czas śledztwa w parafii w P. sięcy pozbawienia wolności w zawiekoło Chrzanowa, a nawet pozwolił szeniu i czteroletni zakaz nauczania mu nauczać religii w miejscowej religii za molestowanie dwóch dziewszkole podstawowej; czynek przygotowywanych do Pierw~ Ksiądz Michał M. (proboszcz szej Komunii Świętej. Po wyroku ewaz Tylawy) dostał 2 lata więzienia w zakuowany do archidiecezji poznańskiej. wieszeniu i osiem lat zakazu wykonyObecnie pracuje (za zgodą abp. Stawania zawodu nauczyciela za molenisława Gądeckiego) w parafii B.; stowanie kilku dziewczynek. „Czuję ~ Księdza Michała M. (prosię zobowiązany wyrazić współczucie boszcz z Pszczyny-Piasku, archidiec. ks. Proboszczowi i nadzieję, że konfrakatowicka) sąd skazał na 2 lata więtrzy i parafianie, którzy znają lepiej śrozienia w zawieszeniu i pięcioletni zadowisko niż wrogie Kościołowi i depkaz pracy z dziećmi za poddawanie czące prawdę gazety lub osoby, nie stratrzech małoletnich dziewczynek „incą zaufania do swego proboszcza, ale nym czynnościom seksualnym”. Z błookażą mu bliskość przez gorliwą mogosławieństwem abp. Damiana Zidlitwę. Czuję się zobowiązany zapromonia pracuje obecnie jako rezydent testować przeciwko szarpaniu dobrej przy parafii w Jastrzębiu-Zdroju; opinii naszych księży, co jest przecież ~ Ksiądz Mirosław W. (wikaatakiem niewybrednym znanych nam riusz parafii w Trawnikach, archidiec. pewnych grup i środowisk” – napisał lubelska) zwykł wkładać nogę 10-letarcybiskup metropolita przemyski Jóniej dziewczynki pod sutannę i onazef Michalik (także przewodnicząnizować się jej stopą. Złożył wniosek cy Konferencji Episkopatu Polski) o dobrowolne poddanie się karze w specjalnym liście do pedofila; (5 lat pozbawienia wolności) bez prze~ Ksiądz Edward P. (proboszcz prowadzania procesu. Po odbyciu jej z Pszenna, diec. świdnicka) molestoczęści wyszedł na wolność i pracuje wał w kościelnej dzwonnicy dwóch obecnie w parafii Ż.; ministrantów. Dostał rok więzienia ~ Ksiądz Marek K. (proboszcz w zawieszeniu. z Przeworna, archidiec. wrocławska) Klasyczny „pełny” seks z dziećdoprowadził 14-letniego ministranta mi uprawiali: ks. Tomasz G. do „poddania się innej czynności”, co – wikariusz parafii w Brzofaktycznie polegało na onanizowaniu zowie (5 lat więzienia); chłopca. W komputerze plebana poks. Roman B. licja znalazła setki filmów i zdjęć pornograficznych świadczących o jego upodobaniach do seksu męsko-chłopięcego. Dostał 2 lata więzienia w zawieszeniu i zakaz pracy z dziećmi przez 10 lat. Abp Marian Gołębiewski skierował ks. Marka do parafii w G. na etat rezydenta; ~ Ksiądz Krzysztof K. (proboszcz parafii w Mechowie, archidiec. gdańska) w pierwszej instancji został skazany na 3,5 roku więKs. Wincenty Pawłowicz zienia za seksualne „forna gościnnych mowanie” 14-letniej występach w Polsce dziewczynki. Po pięciu miesiącach spędzonych – zakonnik z Towarzystwa Chrystuw celi wyjednał w sądzie uchylenie sowego dla Polonii Zagranicznej (4,5 aresztu. Miał wrócić po uprawomocroku za uczennicę mającą w chwili nieniu wyroku, ale przepadł. Na stroinicjacji zaledwie 13 lat). Na zakońnie internetowej jego chlebodawcy czenie śledztw lub procesów oczeku– abp. Sławoja Leszka Głódzia ją: ks. kanonik Mirosław B. (pro– widnieje jedynie uspokajający koboszcz z archidiec. gdańskiej) oskarmunikat, że ks. Krzysztof żyje, ale żony o upicie i molestowanie gimnaprzebywa aktualnie „poza diecezją”. zjalistki; ks. Zbigniew R. (proboszcz ~ Ksiądz Piotr T. (proboszcz z Kołobrzegu) – sądzony za dwóch z Dębnicy, diec. pelplińska) wyszedł
PATRZYMY IM NA RĘCE chłopców (12- i 14-letniego); ks. Jacek W. (wikariusz z diecezji drohiczyńskiej), który „nadużył zaufania i doprowadził 15-latkę do wykonania innej czynności seksualnej” (wzajemna masturbacja); ks. Waldemar B. (wikariusz i nauczyciel religii z Wysokiej
Abp Paetz, nestor wielebnych molestantów
w diecezji bydgoskiej), mający na swoim pedofilskim sumieniu 9-latka; oraz najsłynniejszy w tym towarzystwie ks. Roman J. – guru motocyklistów, dyrektor katolickiego radia, proboszcz parafii w Małej koło Ropczyc, który ma na koncie „inne czynności” z trzema dziewczynkami w wieku poniżej 15 lat. Szczególnego podkreślenia wymaga sprawa recydywisty (!) ks. Piotra D., byłego proboszcza parafii we wsi Werdun (archidiecezja warszawska). Sąd Okręgowy w Radomiu warunkowo zawiesił mu 2 lata bezwzględnej odsiadki za notoryczne molestowanie chłopca, którego od 9 roku życia uczył „anatomii” i przeprowadzał na nim doświadczenia mające uprzytomnić dziecku, co może zdziałać ręka w majtkach. Rozochocony bezkarnością pleban, ostatnio kapelan kościelnego domu opieki w Pilaszkowie, wrócił do swoich pedofilskich praktyk (jego proces rozpocznie się za kilka dni przed Sądem Rejonowym w Grójcu). Wielu czynnych zawodowo dewiantów zdemaskowanych na łamach „FiM” uszło z różnych przyczyn wymiarowi sprawiedliwości. Jest wśród nich uchodzący za „autorytet moralny” znamienity prałat z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, który zaczynał swoją karierę w parafii W. (diecezja zielonogórsko-gorzowska). Uciekł stamtąd po zgwałceniu dziecka. „Zagroził karą boską, jeśli komukolwiek o tym opowiem” – wspomina szczenięce lata ofiara, tłumacząc, dlaczego dopuściła do przedawnienia. Ks. Tomasz R. z Białegostoku usiłował zgwałcić 16-letnią uczennicę. Za karę wylądował na wiejskiej parafii. Ks. Paweł K. (wikariusz parafii św. Ducha we Wrocławiu i nauczyciel religii) polował w śródmiejskich slumsach na chłopców. Spędził zaledwie kilka godzin na policyjnym „dołku”, po czym wyszedł na wolność dzięki poręczeniu kard. Henryka Gulbinowicza, emerytowanego metropolity wrocławskiego. Znalazł schronienie w diecezji bydgoskiej, ale niedawno
wrócił do archidiecezji, bo dostał przydział do parafii w M. Wpływowy proboszcz z diecezji kaliskiej – ks. Michał M. – został nakryty przez dwójkę młodych ludzi, którzy wybrali się na grzyby w rejon Lasów Antonińskich, a znaleźli znanego im duszpasterza kopulującego w zaroślach z dzieckiem. „Jego partnerem był mały chłopiec. Z pewnością nie miał więcej niż 12 lat” – twierdzili świadkowie sekscesu. Ks. Wojciech P. zajmował wysoką pozycję w hierarchii zgromadzenia palotynów (był w pewnym okresie kapelanem harcerzy), gdy próbował uwieść niespełna 15-letniego dzieciaka. „Lubię jak partner na mnie siedzi, jak przy rozłożeniu na łopatki. Miło by było, gdybyś pomógł mi w masowaniu mojego penisa” – pisał do chłopca ks. Wojciech, podkreślając, że „co do sumy kieszonkowego, to na pewno będę grzeczny”. Ks. Waldemar P. z diecezji pelplińskiej najpierw zgwałcił upojonego alkoholem licealistę, a następnie doprowadził go do homoseksualnej prostytucji. Nastolatek udokumentował ukrytą kamerą pożegnalne spotkanie, po czym zaoferował przełożonym pedofila prawo pierwokupu tego multimedialnego spektaklu. Nie znamy dokładnej kwoty, ale sprawa rozeszła się po kościach. Ks. Krzysztof Sz. był wikariuszem parafii w C. (diecezja pelplińska), gdy zaczął brać jedną z uczennic do łóżka. Cudowny traf ratujący go przed więzieniem polegał na tym, że tuż przed inicjacją uwiedziona skończyła 15 lat. Franciszkanin Andrzej S. skorzystał z dobrodziejstwa przedawnienia. Działa teraz duszpastersko w M. (diecezja łowicka), a jego konfratra (też pedofil), o. Michała B., władze zakonne schowały w W., nieopodal Grodziska Wielkopolskiego. Ks. Piotr G. (wikariusz parafii w K.) flirtował za pośrednictwem komunikatora internetowego ze swoim parafianinem, który przedstawił się jako kilkunastolatek. Gdy wikary przeszedł do fazy umawiania się z „chłopcem” na randkę w celu „obejrzenia ptaszka” w zamian za pieniądze (cenę mieli wynegocjować podczas spotkania), mężczyzna zawiadomił prokuraturę. Ponieważ ks. Piotr zachowywał najdalej idącą ostrożność i nigdy nie wyjaśnił, do czego konkretnie ma zmierzać „oglądanie ptaszka”, sąd umorzył postępowanie w zakresie
9
zarzutów o pedofilię, skazując go za ujawnione w trakcie przeszukania plebanii nielegalne oprogramowanie komputerowe. Księża Krzysztof W. i Mariusz C. należą do zgromadzenia zakonnego o zasięgu światowym, prowadzącego w naszym kraju kilkanaście parafii tudzież rozmaitych ośrodków pomocy bądź opieki. Ten pierwszy podczas wyjazdowego turnieju piłkarskiego ministrantów wszedł jednemu z chłopców do łóżka i zaczął go onanizować. Drugi był dyrektorem zakonnej placówki dla tzw. trudnych dzieci. Gdy wyszło na jaw, że sypia z niektórymi wychowankami, zakon wysłał go „na leczenie do Włoch”. Już wrócił. Ks. kanonik Alfred W., proboszcz parafii we wsi W. (archidiecezja poznańska) oraz nauczyciel religii, na basenie obmacywał chłopców i zachwycał się ich siusiakami, a stałym wątkiem dziecięcych spowiedzi była kwestia „zabawy ptaszkiem”. Sprawę zamieciono pod dywan. „Jestem przecież katoliczką, spowiadam się u księdza W. Jak mam go o ten incydent na basenie zapytać?” – zastanawiała się w rozmowie z dziennikarzem „FiM” zdesperowana dyrektorka szkoły. Ks. Mieczysława M., nauczyciela religii w Woli Sernickiej k. Lubartowa (archidiec. lubelska), uratowała reakcja rodziców i dyrekcji gimnazjum, którzy wymusili w kurii odsunięcie od zajęć katechety molestującego uczennice. Podobnie było z ks. Stanisławem (archidiec. wrocławska), który miał zwyczaj sprawdzania podczas lekcji, czy dzieci mają czyste majteczki. Ksiądz Andrzej S., będąc wikariuszem parafii w Kartuzach (diec. pelplińska), onanizował młodziutkiego chłopca. Sprawa zakończyła się obietnicą poprawy i odbyciem rekolekcji. Po ich zakończeniu dostał posadę proboszcza w diecezji toruńskiej. Godzi się w tym miejscu podkreślić, że powyższe zestawienie nie obejmuje grupy dziewiętnastu duchownych (z byłym metropolitą poznańskim abp. Juliuszem Paetzem na czele) – niesławnych bohaterów afer zamiecionych pod dywan, a dotyczących molestowania kleryków i dorosłych pensjonariuszy ośrodków opiekuńczych. 4. Schwytani na gorącym uczynku amatorzy pornografii dziecięcej (z braku miejsca prezentujemy tylko „najostrzejszych”): Ks. kanonik Krzysztof Cz., sędzia Lubelskiego Sądu Metropolitalnego, ks. Andrzej Z., wikariusz ze Skawicy, franciszkanin o. Ryszard Ś., ks. Robert Sz., do niedawna kapelan szpitala w Koszalinie, ks. Andrzej F. z archidiecezji krakowskiej, ks. Jarosława N., instruktor terapii zajęciowej w Caritasie Diecezji Płockiej, ks. Eligiusz D. – nauczyciel religii z parafii w Ł. (diecezja sandomierska)... Doprawdy, można by tym całym towarzystwem zapełnić średniej wielkości więzienie… ANNA TARCZYŃSKA Ciąg dalszy za tydzień
10
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
KOŚCIELNY ROZBIÓR POLSKI
Parafia w Toruniu
Nasza dziesięcina Nie sieją, nie orzą, a mają... Popatrzmy, na co i na kogo w ostatnich latach musiał zapracować Kowalski. I to bez względu na swój światopogląd. Od 11 lat na łamach „FiM” opisujemy, jak na dziesiątki sposobów robi się dobrze przedstawicielom Krk. Poniżej zaledwie WYCINEK misternie utkanej sieci, do której regularnie wpada ogromny majątek państwa. Przez jego przedstawicieli oddawany na kolanach Watykanowi (nawet każdy kościół może być sprzedany, a pieniądze powędrują do Watykanu). Dość wspomnieć podarowane przez Sejm (30 mln zł) i samorząd woj. mazowieckiego (20 mln zł) na budowę Świątyni Opatrzności Bożej. No a poza tym:
Caritas Obraca setkami milionów złotych i nie gardzi niczym, co ma jakąkolwiek wartość. Lubi żywą gotówkę, którą zbiera przy każdej okazji (oprócz danin od spółek skarbu państwa są też nawiązki sądowe), ale gustuje też w atrakcyjnych nieruchomościach. Z każdym rokiem inkasuje zresztą coraz więcej państwowych dotacji. Zaczęło się od drobnych 0,86 mln w 2002 r. Rok później rząd SLD-UP dał już 1,68 mln zł. Ale to pestka przy sumach, jakie co roku wyciąga ta kościelna agenda pod przykrywką pomocy ofiarom wszelkich nieszczęść. Na przykład w 2006 r. zebrało się tego 239,8 mln zł. Tylko po katastrofie w hali wystawowej MTK Caritas zebrał 10,7 mln zł. Na natychmiastową pomoc wydano 438 tys. złotych. Środków przeznaczonych na tzw. pomoc długofalową większość wdów i sierot nigdy nie zobaczyła (por. „Święty
Caritas” – „FiM” 26/2009). Lubi się też Caritas za publiczne pieniądze opiekować niepełnosprawnymi. Tylko w 2007 r. i w pierwszej połowie 2008 r. prowadził cztery ogólnopolskie programy: „Ośrodki Informacji dla Osób Niepełnosprawnych”, „Ograniczanie Skutków Niepełnosprawności”, „Partner 2006”, „Partner III” oraz „Wyrównywanie różnic między regionami”, które PFRON wspomógł kwotą 12 167 772,72 zł. Chętnie też wysyła ubogą dziatwę na letnie kolonie. Tyle że w praktyce owe programy i wyjazdy współfinansują też samorządy, a Caritasu nikt z kasy nie rozlicza. Tylko w 2009 r. Zarząd Województwa Wielkopolskiego dał na kolonie dzieci m.in. Caritasowi Archidiecezji Gnieźnieńskiej – 105 tys. zł; Caritasowi Diecezji Kaliskiej – 70,6 tys. zł oraz Caritasowi w Poznaniu – 76,5 tys. zł. A wpływy z odpisów podatkowych? Tylko w 2006 r. uzbierało się tego 5 650 931,41 zł. Z każdym kolejnym rokiem było już tylko więcej. Ile konkretnie – tego koloratkowi biznesmeni nie raczą ujawniać. Dodajmy, że z każdej złotówki ofiarowanej Caritasowi około 75 proc. pochłaniają tzw. koszty własne, czyli utrzymanie tego molocha. Setkami milionów dowolnie dysponują biskupi.
Komisja Majątkowa Przez ponad 20 lat dysponowała państwowym mieniem, przyznając kościelnym osobom prawnym niemal wszystko, co tylko sobie
zażyczyły. Po rozpatrzeniu około 95 proc. spośród 3063 wniosków o zadośćuczynienie Komisja została przez posła SLD Sławomira Kopycińskiego zmuszona do ujawnienia liczb. Uzbierało się tego około 60 tysięcy hektarów gruntów wartych blisko 70 miliardów złotych oraz (dodatkowo) 107,5 milionów złotych rekompensat w gotówce i 490 nieruchomości zabudowanych, czyli m.in.: 9 przedszkoli, 8 szkół podstawowych, 18 szkół ponadpodstawowych, 8 domów dziecka, 10 domów pomocy społecznej, 19 szpitali, 15 zakładów opieki zdrowotnej, 3 muzea, 2 teatry, 2 biblioteki, budynek Izby Skarbowej, prokuratury, operetki, sądu rejonowego, dworca PKS, browaru oraz 45 obiektów związanych z wykonywaniem kultu religijnego, czyli kościoły, plebanie, kaplice (por. „Grabież” i cykl „Pozycja ugruntowana”– „FiM” 21, 25–27/2010). Dziś decyzje Komisji wzięli pod lupę śledczy – między innymi z powodu skandalicznych kwot w operatach szacunkowych opracowywanych przez kościelnych biegłych. Były one nawet 5-, 6-krotnie niższe od cen rynkowych. Na przykład: ~ dwie działki w Zabrzu wycenione na 7 mln zł i przyznane stowarzyszeniu firmowanemu przez zakon albertynek, warte były faktycznie – według ekspertów Prokuratury Okręgowej w Gliwicach – co najmniej 40 mln zł; ~ 10,2 ha gruntu kluczowego dla strategii rozwoju stolicy po byłej zajezdni trolejbusowej i autobusowej w podwarszawskim Piasecznie warte było nawet 400 mln zł, a biegli związani z komisją wycenili wszystko na nie więcej niż 40 mln złotych; ~ cystersi dostali ponad 3 hektary miejskich gruntów w Krakowie. Oficjalna wycena: 12 mln zł.
Specjaliści ostrożnie oszacowali wartość tej nieruchomości na ponad 24 miliony; ~ w Świerklańcu Komisja przekazała różnym podmiotom kościelnym 230 ha z 630-hektarowego dobrze utrzymanego gospodarstwa rolnego. Wycena kościelnych rzeczoznawców: 2,11 zł za metr kwadratowy. Cena rynkowa: 30 złotych za metr; ~ elżbietanki z Poznania dostały 47 hektarów położonych w pięknej warszawskiej dzielnicy Białołęka. Wartość metra kwadratowego, według Komisji, to 65 złotych. Na wolnym rynku w tej okolicy cena jednego metra nieuzbrojonej działki nie schodzi poniżej 400 zł. Tylko w latach 1992–2009 sama Agencja Nieruchomości Rolnych przekazała nieodpłatnie Kościołowi nieruchomości o łącznej powierzchni niemal 76 tys. hektarów. W samym Krakowie w ręce kleru dostało się ponad 1000 ha nieruchomości (w tym przeszło jedna trzecia wszystkich nieruchomości w centrum!!!). Miastu w końcu zabrakło terenów na zaspokojenie
żądań Kościoła. Tylko cystersi wycenili swoje roszczenia na astronomiczną kwotę 90 mln zł (szczegóły w cyklu „Krakowskie abecadło” – „FiM” 25, 27, 36/2009).
Dotacje na zabytki To około 130 mln złotych rocznie (wyłączając dotacje unijne). Źródła finansowania: Fundusz Kościelny, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Fundusz Ochrony Środowiska, Wojewódzki Konserwator Zabytków bądź właściwa terytorialnie gmina, powiat lub województwo. W 2010 r. województwo małopolskie dało 5 mln zł, podkarpackie – 4,9 mln zł, świętokrzyskie i łódzkie – po 2 mln zł. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego – 34,2 mln zł. To skromnie, bo w 2009 r. – tylko w pierwszym naborze wniosków – przyznało instytucjom kościelnym 48,8 mln zł. Jak to wygląda w terenie? Na przykład 6 mln zł przeznaczyły władze Włocławka na odnowę kościelnych włości w centrum miasta,
Dochody Kościoła katolickiego to głównie wpływy z kasy publicznej (województwa, gminy, spółki skarbu państwa itp.), bo pochodne konkordatu kosztują nas prawie 3,5 mld zł rocznie. I tak: utrzymanie kapelanów – 55 mln zł; katechetów – 1,35 mld zł; szkolnictwo wyższe – 262 mln zł; dotacje dla prowadzonych przez kler placówek zdrowotnych – 197 mln zł; zabytki (wyłączając dotacje unijne) – 130 mln zł; bonifikaty – 48 mln zł; oświata i wychowanie – 300 mln zł; dotacje unijne – 711 mln zł; dotacje na programy społeczne – 253 mln zł; na „rozwój wsi” – 94 mln zł; Fundusz Kościelny – 90 mln zł. Do tego dorzucają się jeszcze wierni: taca – około 1,5 mld zł rocznie; kolęda – 400 mln zł; intencje mszalne – 305 mln zł; chrzty, komunie, bierzmowanie – 88 mln zł; śluby – 100 mln zł; pogrzeby i administrowanie cmentarzami – 370 mln zł; wypominki i intencje mszalne – 55 mln zł. Dochody kościelnych osób prawnych z działalności gospodarczej to kwota 360 mln zł. W sumie do Kościoła papieskiego trafia CO ROKU z różnych źródeł znacznie ponad 6,5 mld zł.
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
Szkolnictwo Tylko za katechezę w szkołach i przedszkolach podatnicy płacą rocznie co najmniej 1,35 miliarda złotych (płace i pochodne od wynagrodzeń, zakładowy fundusz świadczeń socjalnych oraz doskonalenie zawodowe). Działalność statutowa i badawczo-rozwojowa wyższych szkół kościelnych oraz stypendia ich słuchaczy kosztowały w 2008 r. 165,6 mln zł. W 2010 r. – według danych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego – budżet państwa przeznaczył na ten cel 262,6 mln zł (m.in. KUL dostał 134,4 mln zł, Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie – 20,8 mln zł, jezuicka Wyższa Szkoła Filozoficzno-Pedagogiczna „Ignatianum” w Krakowie – 11,9 mln zł, Papieski Wydział Teologiczny w Warszawie – 4,9 mln zł).
Kapelani Dziś zatrudniają (i opłacają) ich niemal wszystkie formacje mundurowe. I tak Ordynariat Polowy WP otrzymał 19,7 mln zł z budżetu państwa na rok 2008 (15,8 mln zł na płace i inne świadczenia pieniężne) dla 187 osób zatrudnionych w duszpasterstwie wojskowym. W 2009 r. – już 21,8 mln zł. W 2010 roku – 20,5 mln zł. W Straży Granicznej na etatach oficerskich zatrudniono 16 kapelanów. W 2007 roku ich utrzymanie kosztowało prawie 700 tys. zł rocznie, a w 2010 roku – ponad 1,3 mln zł. Ponad 60 kapelanów „służy” w Policji. Kosztują budżet ponad 2 miliony zł rocznie. Kapelani Straży Pożarnej to 500 tys. zł dzielone na 14 koloratkowych oficerów. Służba Więzienna zatrudnia ponad 150 duchownych za mniej więcej 2,3 mln zł rocznie, a za 5 etatowych kapelanów Służby Celnej państwo zapłaciło w 2010 r.
397 tys. 540 zł. Kapelanów finansuje nawet Biuro Ochrony Rządu – około 145 tys. zł w 2010 r. Wreszcie szpitale. Te zatrudniają blisko 500 kapelanów, którym płacą rocznie 13 mln zł.
Bonifikaty Zwykle wahają się pomiędzy 95 a 99 proc. i dotyczą „sprzedaży” atrakcyjnie położonych nieruchomości (każda decyzja o sprzedaży z rabatem nieruchomości wymaga zgody radnych). Strach pomyśleć, ile ten rozbiór mienia prowadzony w 2479 polskich gminach kosztuje nas rocznie, skoro na przykład zabytkowy Szpital im. Karola Boromeusza w Szczecinie (wraz z przylegającym do niego parkiem), wyceniony na około 20 mln zł, kongregacja Sióstr Miłosierdzia z Domu Generalnego w Trzebnicy – aktywnie wspierana przez metropolitę szczecińsko-kamieńskiego arcybiskupa Andrzeja Dzięgę – dostała za 0,1 proc. wartości (niecałe 20 tys. zł!). W 2006 roku Rada Miejska w Szczecinie oddała Kościołowi, a ściślej – sprzedała bez przetargu z 99-procentową bonifikatą – 10 ha gruntu oszacowanego na 11 mln zł z przeznaczeniem na cmentarz katolicki. Ksiadz Leszek Karpiuk, proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Kołobrzegu, ponad hektar gruntu w centrum miasta (wartość wolnorynkowa ok. 4 mln zł) kupił za... 463,48 zł. Kiedy tylko wygasł miejscowy plan zagospodarowania, na działce, gdzie miał powstać kościół, wybudował blok mieszkalny (na sprzedaży mieszkań zarobił ponad 100 mln zł). Za wykorzystanie mienia darowanego niezgodnie z przeznaczeniem zapłacił miastu „karę” w wysokości 47 501,74 zł. W Gdańsku radni zgodzili się sprzedać Caritasowi nieruchomość zabudowaną o powierzchni 664 mkw. – szacowaną przez rzeczoznawcę majątkowego na 589,8 tys. zł – za niespełna 6 tys. zł. Potężną kamienicę w centrum Łodzi, wartą około 10 milionów złotych, Rada Miasta „sprzedała” Kościołowi za 4,5 tysiąca. Parafia Ducha Świętego w Przeworsku (woj. podkarpackie) nabyła od gminy zabudowaną nieruchomość za 283,70 zł (po zastosowaniu 99procentowej zniżki) „na cele działalności sakralnej”. Zarząd Powiatu Ełk (woj. warmińsko-mazurskie) postanowił „sprzedać” Caritasowi diecezji ełckiej, oczywiście z 99-procentową bonifikatą, dwa atrakcyjnie
położone budynki przy szpitalu miejskim. Za nieruchomości oszacowane na ok. 650 tys. zł, Caritas zapłaci mniej więcej 7 tys. zł. I tak dalej!
Datki od samorządów Kościół ma w Polsce ponad 10 tys. parafii. Przy większości z nich
wielebnym do końca 2017 r.! Zarząd województwa lubelskiego zawarł umowę o dofinansowaniu remontu kościoła rektoralnego Wniebowzięcia NMP Zwycięskiej w Lublinie kwotą 11,9 mln zł; w Świętokrzyskiem – wśród beneficjentów wojewódzkich „Inwestycji w sferę dziedzictwa kulturowego, turystyki i sportu” – połowę
działają rozmaite wspólnoty, organizacje i stowarzyszenia, które mają setki sposobów na to, aby uszczuplić budżet właściwego terytorialnie samorządu. Teoretycznie realizują tzw. zadania publiczne, to znaczy prowadzą świetlice dla dzieci i młodzieży, przytuliska dla ubogich, doradzają bezrobotnym, leczą uzależnionych itd. Kontrola nad tym interesem jest żadna, za to pieniądze bardzo konkretne. Przykłady: w 2007 r. Zarząd Województwa Pomorskiego dał 30 parafiom katolickim 2 mln 66 tys. 439 zł; w województwie podkarpackim 2 mln zł przelano na konta 117 katolickich organizacji. W Świdnicy włodarze miasta przeznaczyli 2 mln zł na zagospodarowanie i przebudowę placu Papieskiego. Pakość – decyzją burmistrza Wiesława Kończala oraz rady miejskiej – przyjęła w użyczenie od Kurii Metropolitalnej w Gnieźnie oraz Kurii Prowincjalnej Zakonu Braci Mniejszych Franciszkanów 12 kaplic wchodzących w skład miejscowej kalwarii (budynek oraz ok. 35 ha zaniedbanych terenów zielonych, które trzeba przeobrazić w park). Wszystko za… kredyt w wysokości 5,2 mln zł, bo – zgodnie z zapisami umowy – całość (po odrestaurowaniu) muszą oddać
stanowiły instytucje kościelne. Najwięcej zainkasowali misjonarze oblaci z klasztoru na Świętym Krzyżu (1,86 mln zł) oraz parafie w Grzegorzowicach (1,05 mln zł) i Sulisławicach (1,23 mln zł). Ponad 1,5 mln zł na parkingi i ścieżki procesyjne dostały parafie z Zielonej Góry, a Sejmik Województwa Podkarpackiego przeznaczył 41 mln zł z dotacji na rozwój małego biznesu dla Instytutu Teologiczno-Pastoralnego w Rzeszowie. Można by tak w nieskończoność…
Fundusz Kościelny Został ustanowiony na podstawie ustawy z 1950 r. o przejęciu dóbr martwej ręki jako rodzaj rekompensaty dla Kościoła za znacjonalizowane nieruchomości ziemskie. Do dziś dofinansowuje armię ponad 17 tysięcy duchownych. Opłaca 100 proc. składki ZUS-owskiej na ubezpieczenia emerytalne, rentowe, wypadkowe i zdrowotne członków zakonów kontemplacyjnych klauzurowych, misjonarzy oraz słuchaczy seminariów oraz 80 proc. składki (pozostałe 20 proc. pokrywają zainteresowani) proboszczów i wikarych niezatrudnionych w żadnej instytucji na etacie (katecheci, kapelani i inni regulują swoje zobowiązania na zasadach ogólnych za pośrednictwem chlebodawcy). Na powyższe w 2008 r. FK miał do dyspozycji 95,9 mln zł, w 2009 r. – 86,3 mln zł, w 2010 r. – 90,9 mln zł, a w 2011 r. – 89,2 mln zł (por. „FiM” 2/2011).
Unia Europejska
Parafia w Jastrzębi (woj. małopolskie)
11
Wartość majątku przekazanego Krk przez państwo i samorządy od 1989 roku to wielkość nie do oszacowania. Tylko Komisja Majątkowa w czasie swojej działalności przekazała ponad 70 tys. ha gruntów i 600 nieruchomości zabudowanych, których łączna wartość wynosi co najmniej 50 miliardów złotych. Nie próżnowały także samorządy lokalne, które w latach 2004–2010 ofiarowały wielebnym, w skali całego kraju, 6400 budynków lub lokali i prawie 10 tys. hektarów. Do tego trzeba dodać 258 lasów o łącznej powierzchni 3,5 tys. ha i wartości co najmniej 130 mln zł, przekazanych orzeczeniami Komisji oraz decyzjami samorządów, wojska, dyrekcji Lasów Państwowych. Kościół w Polsce ma obecnie co najmniej 160 tys. ha gruntów oraz 40–60 tys. budynków i lokali, głównie prestiżowych, których wartości nie sposób oszacować. Fot. Who Be
a 5 mln złotych dostał od radnych Gdańska proboszcz tamtejszej bazyliki Mariackiej. Na kompleksową konserwację wieży gotyckiej. W 2007 r. Sejmik Województwa Mazowieckiego dał na zabytki 4 mln 615 tys. 500 zł. Wszystkie pozytywnie zaopiniowane wnioski (145) dotyczyły zabytków kościelnych. Ile z tych pieniędzy idzie na zabytki, a ile na zbytki księżowskie – urzędnicy nawet nie ośmielą się pytać.
KOŚCIELNY ROZBIÓR POLSKI
„Skoro jesteśmy w Unii Europejskiej, to musimy z niej wydobyć wszystko, co się tylko da” – stwierdził kanclerz wrocławskiej kurii ks. Leon Czaja. Jego koledzy dostają dotacje głównie na tysiące hektarów ziemi i lasów oraz na zabytki (np.
w 2010 r. ok. 250 mln zł), ale nie tylko. Na przykład 1,2 mln zł mogli przeznaczyć na rozbudowę kościelnej drukarni w Kielcach; 2,4 mln zł – na budowę kościelnego domu zdrojowego w Iwoniczu-Zdroju; 17,3 mln zł na Centrum Dialogu z „salami do medytacji” i zapleczem hotelowym przy Wyższym Seminarium Duchownym w Toruniu. 3,2 mln zł dostali marianie na budowę hotelu w Grąblinie; 40,9 mln zł archidiecezja łódzka otrzymała na stworzenie „centrów idei” w Łasku, Łodzi i Piotrkowie; na przebudowę i rozbudowę budynku klasztornego Sióstr Szkolnych de Notre Dame we Wrocławiu zgromadzenie dostało 6 mln zł; na przebudowę zespołu poklasztornego w Głębowicach (pow. wołowski) i stworzenie tam bazy hotelowej proboszcz parafii Matki Bożej Szkaplerznej dostał 4,01 mln zł. Na renowację organów w kościele Nawiedzenia NMP w Bardzie Unia dała 2,6 mln zł; na naprawę dachu kościoła Jakuba Apostoła w Jakubowie (814,7 tys. zł); rewaloryzację Sanktuarium Matki Bożej Przyczyny Naszej Radości „Maria Śnieżna” wyceniono na 1,9 mln zł, a przebudowę kurialnych włości w centrum Wrocławia – na 13,7 mln zł. Adaptacja budynku szkoły w Olchowej na Młodzieżowy Ośrodek Turystyczny kosztuje Unię tylko 1,3 mln zł (dla Fundacji Światło-Życie z Katowic), a budowa domu pielgrzyma przy Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Skrzatuszu – ponad 2,2 mln zł. A to wszystko tylko niektórzy szczęśliwcy… WIKTORIA ZIMIŃSKA
[email protected]
12
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
MITY KOŚCIOŁA
Dogmaty albo Biblia
Czy można czcić Boga na próżno i nie być tego świadomym? Czy może być tak, że ten lub inny kościół nie tylko nie prowadzi ludzi do Boga, ale wręcz od niego oddala? Oto co na ten temat powiedział Jezus: „Daremnie mi cześć oddają, głosząc nauki, które są nakazami ludzkimi. Przykazania Boże zaniedbujecie, a ludzkiej nauki się trzymacie (…). Chytrze uchylacie przykazania Boże, aby naukę swoją zachować (…). Tak unieważniacie słowo Boże przez swoją naukę, którą przekazujecie dalej i wiele tym podobnych rzeczy czynicie” (Mk 7. 7–9, 13)*. Z tych i wielu innych wypowiedzi Pisma wynika, że każdy Kościół, który „uchyla przykazania Boże”, nie tylko czci Boga na próżno, ale również wynosi się ponad niego i staje się jego przeciwnikiem (por. 2 Tes 2. 4). Przyjmując zaś nauki i zwyczaje obce Pismu Świętemu, często o rodowodzie pogańskim, dopuszcza się „duchowego nierządu” (por. Ap 17. 4–5). Przykro o tym pisać, ale prym w owym odstępstwie wiedzie katolicyzm. Jako system religijny jest on zbiorem przeróżnych idei i form kultu, które niewiele mają wspólnego z ewangelicznym chrześcijaństwem. Porównajmy zatem najważniejsze dogmaty wiary katolickiej ze świadectwem Pisma Świętego.
Kościół Duchowni katoliccy uparcie głoszą, że Kościół rzymskokatolicki został założony przez Chrystusa (por. Mt 16. 18–19). Prawda jednak jest taka, że sam Jezus nie założył jakiejkolwiek organizacji z apostołem Piotrem lub kim innym na czele. Przyszedł on bowiem do „owiec zaginionych z domu Izraela” (Mt 15. 24), aby odnowić i zbawić społeczność Narodu
Wybranego, do której zaprasza i „inne owce” z wszystkich narodów (J 10. 16, por. Dz 1. 8; Ga 3. 26–29; Ef 2. 11–22). W odróżnieniu od słowa „kościół” greckie słowo „ekkle-sia” używane w Biblii nigdy nie odnosi się do organizacji albo do budynku, odnosi się natomiast do wszystkich, którzy uwierzyli w Jezusa Chrystusa i „zostali ochrzczeni w jedno ciało” (1 Kor 12. 13), którego on jest fundamentem i głową (1 Kor 3. 11; 10. 4; Ef 5. 23). Poza tym Kościół katolicki jako scentralizowana instytucja narodził się dopiero w IV wieku, za czasów cesarza Konstantyna. Wszystkie więc przywileje i władza Kościoła w rzeczywistości pochodzą od cesarzy rzymskich, a nie od Jezusa czy apostoła Piotra.
Fot. Alex Wolf
Pismo Święte, uważane przez chrześcijan za księgę natchnioną przez Boga, jest najstarszym świadectwem wierzeń pierwszych wyznawców Chrystusa, czyli apostołów. Tymczasem Kościół rzymskokatolicki lekceważy jego treść i narzuca swoim wyznawcom niechrześcijańskie wierzenia. Jakim prawem?! Tym bardziej że pierwotna społeczność chrześcijańska zarządzana była kolegialnie i nie podlegała Piotrowi. Przeciwnie – Piotr musiał liczyć się ze zdaniem pozostałych apostołów. Na przykład kiedy został przez nich wysłany do Samarii (Dz 8. 14), musiał się później tłumaczyć, dlaczego poszedł do domu Korneliusza (Dz 11. 1–4). Także podczas tzw. soboru w Jerozolimie, obradom przewodniczył apostoł Jakub, a nie on (Dz 15. 19–20, 22).
Papież Bezpodstawne są również wszelkie roszczenia biskupów rzymskich (papieży), zarówno do tytułów, jak i prymatu oraz nieomylności. Na przykład nazywanie papieża „Ojcem Świętym” jest nie tylko niedopuszczalne, ale wręcz bluźniercze. Jezus bowiem wyraźnie powiedział, aby „nikogo na ziemi nie nazywać ojcem swoim XVI-wieczna karykatura papiestwa [w sensie duchowym]; alboO „prymacie Piotra” nie wspomiwiem jeden jest Ojciec wasz, ten w niena również ani jednym słowem apobie” (Mt 23. 9). Wszystkie zresztą tystoł Paweł. Gdyby Piotr stał na czetuły papieskie są sprzeczne z nauką le całej społeczności chrześcijańskiej, Jezusa i apostołów. Czytamy bowiem: nie zaistniałby problem, o którym Pa„Ale wy nie pozwalajcie się nazywać weł napisał: „Każdy z was powiada: Rabbi, bo jeden tylko jest – NauczyJa jestem Pawłowy, a ja Apollosowy, ciel wasz, Chrystus, a wy wszyscy jea ja Kefasowy, a ja Chrystusowy” steście braćmi” (Mt 23. 8). (1 Kor 1. 12). Zresztą gdyby Piotr był Prawdopodobnie dlatego też apogłową apostołów i Kościoła – jak stoł Piotr nazywał siebie „starszym”, twierdzą katoliccy ideologowie – Patak jak inni odpowiedzialni za pierwweł nie omieszkałby tego podkreślić. sze wspólnoty wierzących (1 P 5. 1–4).
On jednak tego nie uczynił, lecz całą uwagę skupił na Chrystusie (1 Kor 1. 13), a nieco dalej na kolegialnym zarządzaniu (1 Kor 12. 28). Jednoosobowe przywództwo wyklucza również List do Galacjan, który mówi, że w jerozolimskiej gminie filarami byli Jakub, Piotr i Jan (2. 9). Poza tym przeciwko przywództwu Piotra przemawiają też jego obawy przed ludźmi Jakuba. Dowodzą one tego, że to właśnie Jakub był głównym autorytetem dla wspólnoty jerozolimskiej, a nie Piotr. Co więcej, list ten ujawnia również słabości Piotra, co z kolei obala katolickie twierdzenie o jego nieomylności. Piotr postąpił bowiem obłudnie i nagannie, i to właśnie w sprawach wiary, za co publicznie został napomniany i to przez „najmniejszego z apostołów” – Pawła (1 Kor 15. 9). Zapewne Paweł by tego nie uczynił, gdyby Piotr był zwierzchnikiem całego Kościoła. Ale to nie wszystko. Oto Kościół uczył, że papież ma prawo wymagać, by klękano przed nim i całowano jego stopy – „Tylko jemu przysługuje prawo do ucałowania nóg przez władców” (Grzegorz VII „Dyktat papieski”), a przecież Piotr nie przyjmował podobnych hołdów: „A gdy Piotr miał wejść, Korneliusz wyszedł mu naprzeciw, padł do nóg jego i złożył mu pokłon. Piotr zaś podniósł go, mówiąc: Wstań, i ja jestem tylko człowiekiem” (Dz 10. 25–26). Ani razu nie odniósł też do siebie tytułu „Książę pasterzy” – jak to czynią biskupi rzymscy – bo takim „Arcypasterzem” lub „Księciem pasterzy”, był dla Piotra jedynie Chrystus. Cokolwiek by więc powiedzieć o roszczeniach biskupów rzymskich, czyli papieży, to Ewangelie, Dzieje Apostolskie, listy Pawła oraz postawa i słowa samego Piotra demaskują je jako bezpodstawne. Nowy Testament nie zawiera bowiem ani
jednej wzmianki o prymacie Piotra. Twierdzenie, że był on głową Kościoła, jest po prostu kłamstwem, bo głową taką jest wyłącznie Chrystus (Ef 1. 22–23; 2. 20).
Kapłaństwo i celibat Kościół katolicki naucza, że podczas Ostatniej Wieczerzy Chrystus ustanowił apostołów kapłanami. Wtedy to rzekomo otrzymali oni moc konsekrowania chleba i wina, a później również władzę odpuszczania grzechów. O ich powadze zaś ma świadczyć celibat. Również te stwierdzenia są sprzeczne z Biblią, która zna jedynie kapłaństwo Aaronowe, Melchizedekowe oraz powszechne. Pierwsze zakończyło się wraz ze zburzeniem świątyni w Jerozolimie (70 r. po Chrystusie), drugie pełni wyłącznie Jezus Chrystus, który „osiągnął pełnię doskonałości (…) i został obwieszczony przez Boga jako arcykapłan według porządku Melchizedeka” (Hbr 5. 9–10). Od tej pory „sprawuje kapłaństwo nieprzechodnie, ponieważ trwa na wieki” (Hbr 7. 24). Trzecie natomiast obejmuje wszystkich wierzących i polega głównie na głoszeniu ewangelii, a nie składaniu ofiar – chyba że duchowych, m.in. związanych z ofiarnym i świętym życiem (1 P 2. 9; Rz 12. 1). Zauważmy, że chociaż apostoł Paweł wyszczególnił w swoich listach różne rodzaje posług wśród wyznawców Chrystusa, ani jednym słowem nie wspomniał o urzędzie kapłańskim. Oto co napisał: „I On ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami” (Ef 4. 11, por. 1 Kor 12. 28). W innym miejscu wspomniał również o „starszych” i diakonach (1 Tm 3. 1–10; Tt 1. 5–9), jednak nawet oni nie pełnili roli kapłanów ofiarników w katolickim znaczeniu tego słowa. Poza tym nie ma też żadnej różnicy pomiędzy określeniem „episkopos” (nadzorca, dozorca) a „presbiteros” (starszy). Oba pojęcia w Biblii używane są zamiennie (por. Dz 20. 17, 28; Tt 1. 5, 7). Co więcej, biskup ma być żonaty i własnym domem dobrze zarządzać, „bo jeśli ktoś nie potrafi własnym domem zarządzać, jakże będzie mógł mieć na pieczy Kościół Boży?” (1 Tm 3. 5). Jak widać, katolicka nauka na temat kapłaństwa z nieodłącznym celibatem jest wyraźnie sprzeczna z Nowym Testamentem, który nie zna ani kapłanów ofiarników, ani hierarchii (por. Mt 23. 8–10), ani też celibatu tzw. duchownych. Przypomnijmy, że apostołowie byli żonaci (1 Kor 9. 5). Dobrze zatem apostoł Paweł prorokował, gdy pisał: „Duch wyraźnie mówi, że w późniejszych czasach odstąpią niektórzy od wiary i przystaną do duchów zwodniczych i będą słuchać nauk szatańskich, uwiedzeni obłudą kłamców, naznaczonych w sumieniu piętnem występku, którzy zabraniają zawierania związków małżeńskich” (1 Tm 4. 1–3). Nie na darmo też Jezus powiedział: „Wystrzegajcie się uczonych
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r. w Piśmie, którzy chętnie chodzą w długich szatach i lubią pozdrowienia na rynkach i pierwsze krzesła w synagogach, i pierwsze miejsca na ucztach, którzy przybierają domy wdów i dla pozoru długo się modlą; tych spotka szczególnie surowy wyrok” (Mk 12. 38–40).
Msza Oto kolejny zwodniczy element dogmatyki katolickiej. Katolicyzm naucza bowiem, że msza jest prawdziwą ofiarą ustanowioną przez Chrystusa, w której rzeczywiście obecne jest ciało i krew Jezusa. Uczy, że ofiara ta jest w swej istocie równa ofierze krzyżowej, a decydującą rolę w owej tajemniczej transsubstancjacji, czyli przeistoczeniu chleba i wina w ciało i krew Chrystusa, pełni kapłan. Kard. Stefan Wyszyński tak przemawiał do wyświęconych kapłanów: „Otrzymaliście w tej chwili straszliwą (!) władzę. To jest władza nie tylko nad szatanami, nie tylko nad znakami sakramentalnymi, ale przede wszystkim – nad samym Bogiem! Jesteście przecież „spirituales imperatores”, a jako tacy, macie władzę rozkazywać nawet samemu Bogu. On tego zapragnął, on tego od was chciał! Będziecie Mu rozkazywać, gdy na wasze słowa, zstępować będzie na ołtarze – Bóg żywy, choć zakryty, lecz prawdziwy... Kto ku Wam patrzy, widzi w Was Boga. Kto do Was się zbliża, nie szuka ludzkiego, ale Bożego. Prawdziwie: Sacerdos, alter Christus! Kapłan jest drugim Chrystusem” (Ateneum Kapłańskie, Zeszyt 2, IX–X 1960 r.). A czego uczy Pismo? Mówi ono, że Jezus „nie musi codziennie (...) składać ofiar; uczynił to bowiem raz na zawsze, gdy ofiarował samego siebie” (Hbr 7. 27). Mówi też, że „Chrystus nie wszedł do świątyni zbudowanej rękami ludzkimi (...), ale do samego nieba (…); i nie po to, żeby wielekroć ofiarować samego siebie (...), gdyż w takim razie musiałby cierpieć wiele razy (…), ale objawił się On jeden raz (…) dla zgładzenia grzechu przez ofiarowanie samego siebie” (Hbr 9. 24–26). „Gdzie zaś jest ich odpuszczenie, tam nie ma już ofiary za grzech” (Hbr 10. 18). Warto w tym miejscu przypomnieć, że idea kapłana ofiarnika, pojawiła się po raz pierwszy dopiero w III stuleciu za sprawą Cypriana z Kartaginy (200–258). Jednakże dla większości Wieczerza Pańska nadal stanowiła jedynie ofiarę dziękczynną wiernych, nie zaś powtórzenie ofiary Chrystusa. Dopiero w roku 787 na soborze w Nicei przyjęto twierdzenie, że chleb i wino ulegają przemianie. W związku z tą koncepcją aż do 1215 r. w Kościele katolickim toczyły się zaciekłe spory, i dopiero podczas IV soboru laterańskiego doktryna ta uzyskała rangę dogmatu. Stało się tak, chociaż słowa o spożywaniu ciała i krwi Chrystusa należy rozumieć symbolicznie. Jezus powiedział bowiem: „Duch ożywia. Ciało nic nie pomaga. Słowa, które powiedziałem do was, są duchem i żywotem” (J 6. 63).
MITY KOŚCIOŁA
O tym, że Jego słowa miały właśnie znaczenie symboliczne, świadczą również i inne Jego wypowiedzi. Na przykład: „Ja jestem światłością świata” (J 8. 12); „Ja jestem drzwiami” (J 10. 7); „Ja jestem drogą” (J 14.6); „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym” (J 15. 1); „Jam jest korzeń i (...) gwiazda jasna poranna” (Ap 22. 16). Poza tym również wierzący zostali nazwani „ciałem Chrystusa”, którego „głową” jest Jezus (Ef 2. 23). Nie można więc powyższych stwierdzeń traktować dosłownie. Wszystkie one są bowiem wyrażeniami o znaczeniu symbolicznym. Przecież nikt nie modli się do drzwi, ani do winorośli! Dlaczego zatem otacza się kultem religijnym hostię i konsekrowane wino w kielichu?
Zmiana przykazań Zgodnie z proroczą Księgą Daniela, Kościół papieski dokonał również zmiany Prawa Bożego (Dn 7. 25). Nie tylko usunął drugie przykazanie Dekalogu, zakazujące kultu wizerunków (Wj 20. 4–6), ale zmienił również przykazanie czwarte, mówiące o świętości szabatu, czyli soboty – według biblijnej rachuby siódmego dnia tygodnia (Wj 20. 8–11). W „Katolickim Katechizmie Ludowym” czytamy: „Nie naruszając istoty przykazania, poczynił w nich Kościół następujące zmiany formalne. Drugie przykazanie, dotyczące czci obrazów, złączył z pierwszym, natomiast dziesiąte przykazanie Boże rozdzielił na dwa osobne
do grzechu (Rz 5. 12, 19). Chrzest nie jest więc oczyszczeniem z „grzechu pierworodnego”, lecz świadectwem wiary (Mk 16. 15–16). W Biblii chrzest zawsze był też powiązany z wiarą osoby chrzczonej, a niemowlę nie może przecież wierzyć. Nigdzie w NT nie czytamy też, aby chrzczono niemowlęta. Co więcej, praktyka ta jest sprzeczna również ze słowami Chrystusa, który powiedział o dzieciach: „(…) do takich należy Królestwo Boże” (Mt 19. 14). Chrzest niemowląt narusza także prawo dzieci do swobodnego wyboru światopoglądu.
Spowiedź Fot. Alex Wolf
Przypomnijmy, że przez pierwsze trzy wieki chrześcijanie stronili od sporządzania jakichkolwiek wizerunków Boga, Jezusa lub świętych. Kiedy zaś zwalczający chrześcijaństwo Celsus „wyśmiewał je, m.in. wywodząc: »Cóż to za religia, która nie ma ani swoich świątyń, ani podobizn bogów, ani szat i naczyń liturgicznych!«, Orygenes odpowiadał w sposób znamienny, nasuwający wiele refleksji i świetnie ujmujący istotę antycznego chrześcijaństwa: »To prawda, nic z tego nie posiadamy. Ale naszymi świątyniami są nasze serca, podobiznami Boga – wiara, a szatami i naczyniami liturgicznymi – nasze uczynki«. Kto dziś może z ręką na sercu powtórzyć te słowa?” (Aleksander Krawczuk, „Kronika Rzymu i Cesarstwa Rzymskiego”, s. 248).
Apokaliptyczna Wielka Nierządnica często utożsamiana z Kościołem rzymskim
przykazania (…). Nakaz święcenia szabatu przemienia Kościół na nakaz święcenia niedzieli” (ks. prof. Franciszek Spirago, t. II. s. 66, wyd. III). Jak widać, mimo pokrętnego tłumaczenia, Kościół naruszył jednak istotę owych przykazań, bo całkowicie je usunął. Ów radykalny sprzeciw wobec drugiego przykazania nastąpił dopiero na II soborze nicejskim (787 r.), który postanowił, „(…) że przedmiotem kultu nie tylko powinny być wizerunki drogocennego i ożywiającego Krzyża, ale tak samo czcigodne i święte obrazy (…) Pana naszego Jezusa Chrystusa, Boga i Zbawcy, świętej Bogarodzicy, godnych czci Aniołów oraz wszystkich świętych i świątobliwych mężów” („Brewiarium fidei”, s. 523).
13
Podobnie było z czwartym przykazaniem Dekalogu. Chociaż bowiem – jak stwierdził biskup Stanisław Adamski – „Pan Jezus nie tylko nie zniósł przykazania o święceniu dnia sobotniego, lecz owszem, zatwierdził je i wypełnił, a tylko oczyścił dzień Bogu poświęcony od naleciałości i małostkowych postanowień faryzeuszów” („Gość Niedzielny” z 22 lutego 1923 roku), to „sobór florencki w r. 1441 r. wydał formalny zakaz obchodzenia soboty jako dnia świętego” (ks. Wincenty Zaleski, „Nauka Boża”). Kościół unieważnił więc i uchylił przykazania Boże, mimo iż Jezus wyraźnie powiedział: „Nie mniemajcie, że przyszedłem rozwiązać prawo (…). Bo zaprawdę powiadam wam: Dopóki nie przeminie niebo i ziemia, ani
jedna jota, ani jedna kreska nie przeminie z prawa, aż wszystko to się stanie” (Mt 5. 17–18).
Kult Marii Również ten zwyczaj religijny nie ma nic wspólnego z Biblią i wierzeniami apostołów – zapoczątkowany został dopiero w późniejszych wiekach. Warto zatem przypomnieć, że pierwszy dogmat o „Bożej Rodzicielce” (Theotokos) powstał w 431 roku, a pozostałe jeszcze później: o wiecznym dziewictwie – w roku 649, o niepokalanym poczęciu – w 1854 r., a o cielesnym wniebowzięciu – w 1950 roku. Poza tym Maria została również uznana za pośredniczkę pomiędzy Jezusem a wiernymi i ich orędowniczkę przed Bogiem. A co mówi chrześcijańskie Pismo Święte? Cóż, wcale nie nazywa Marii matką Boga, tylko matką Jezusa (Dz 1. 14). Poza tym nie ma mowy ani o zawsze dziewicy, bo po urodzeniu Jezusa Maria miała też inne dzieci (Mt 1. 25; 12. 46–50; Mk 3. 31–35; 6. 3; Łk 8. 19–20; J 7. 3–5, 10; Dz. 114), ani o bezgrzeszności, bo każdy człowiek – z wyjątkiem Jezusa (por. 1 P 2. 22; J 8. 46; 2 Kor 5. 21) – z natury jest grzeszny (Rz 3. 10, 23), ani też o wniebowzięciu z ciałem do nieba, bo gdyby tak się stało, to przynajmniej Ewangelia Jana, która powstała ok. 100 r., mówiłaby o tym wydarzeniu. Jan natomiast napisał, że „nikt nie wstąpił z nieba, tylko ten, który zstąpił z nieba, Syn Człowieczy” (J 3. 13). Maria nie jest też pośredniczką, bo Jezus bezpośrednio wszystkich wzywa do siebie (Mt 11. 28) i nigdy nikogo nie odrzucił precz (J 6. 37, por. Łk 15. 2). Nie jest też orędowniczką, bo takim jedynym Pośrednikiem i Orędownikiem jest Jezus (1 Tm 2. 5; 1 J 2. 1).
Chrzest niemowląt Według Kościoła rzymskokatolickiego ma on oczyszczać ludzi z grzechu pierworodnego. Dlatego też chrzci się niemowlęta, aby jak najszybciej zmyć ten grzech, bo w razie śmierci nie byliby zbawieni. Biblia nie mówi jednak, abyśmy dziedziczyli tzw. grzech pierworodny, lecz grzeszną naturę, czyli skłonność
Podobnie jest z praktyką spowiadania się z grzechów kapłanowi, który decyduje o ich odpuszczeniu. Jest to średniowieczny wymysł Kościoła, zdogmatyzowany dopiero na IV soborze laterańskim w 1215 r., i nie ma nic wspólnego z nauką Chrystusa. Jezus uczył bowiem, że wszyscy mamy sobie nawzajem wyznawać i odpuszczać przewinienia, a dopiero wtedy odpuści je Bóg (Mt 6. 12, 14–15; Łk 17. 3–4; 1 J 1. 9). Tak więc nigdzie w Biblii nie czytamy o obowiązku spowiedzi przed urzędnikiem Kościoła. Czytamy natomiast, aby „wyznawać grzechy jedni drugim” (Jk 5. 16) i wzajemnie je sobie odpuszczać, „jak i nam Bóg odpuścił w Chrystusie” (Ef 4. 32). I cóż jeszcze należałoby dodać do tego spisu nauk niemających nic wspólnego z pierwotnym chrześcijaństwem? Wymieńmy tylko to, na co zabrakło miejsca w niniejszym opracowaniu, a co opiszę za tydzień: Trójca św., kult świętych, modlitwy za i do zmarłych, różaniec, czyściec, wieczne męki w piekle i wiele innych zwyczajów i praktyk Kościoła rzymskokatolickiego. Mamy jednak nadzieję, że nawet to, co zostało tutaj pokrótce omówione, wystarczy, aby z jednej strony upewnić się o nauce pierwszych chrześcijan, z drugiej zaś – o wypaczeniach doktrynalnych Kościoła katolickiego. W świetle Pisma Świętego nie może bowiem być najmniejszych wątpliwości, że Kościół papieski w ciągu wieków odstąpił od wiary pierwszych chrześcijan. Wiem, że niektórym trudno będzie się z tym pogodzić, ale cóż stoi na przeszkodzie, aby „zbadać Pisma, czy tak się rzeczy mają” (Dz 17. 11)? Przecież „wiara jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe” (Rz 10. 17), a nie przez tradycję, czyli nauki ojców Kościoła, soborów i papieży, bardzo często o rodowodzie pogańskim. Czyż można jednocześnie wierzyć dwom panom: Chrystusowi, który „nie miał, gdzie by głowę skłonił” (Mt 8. 20), i papieżowi, który mieszka w luksusowych apartamentach i lekceważy naukę Chrystusa? Ciąg dalszy za tydzień. BOLESŁAW PARMA * Po cytatach z Pisma Świętego umieściliśmy skrótowe odniesienia do poszczególnych fragmentów ksiąg biblijnych, aby umożliwić Czytelnikom weryfikację naszych wywodów.
14
PRZEMILCZANA HISTORIA
Krzyż, krew i łzy 20 wieków barbarzyństwa. 2 tys. lat kłamstwa, zdrady, oszustw, mordów, pogardy dla całych narodów i pojedynczych ludzi. „Przez tyle stuleci płynie rzeka krwi, a na jej brzegach mieszka chrześcijaństwo” – napisał niemiecki filozof Ludwig Boerne. Historia rzymskiego chrześcijaństwa to dzieje horroru, w którym główne role i role statystów grały całe pokolenia i narody. Jak to możliwe, by doktryna oparta na tak wielu zafałszowanych przesłankach zdobyła panowanie nad światem? Aby to zrozumieć, przyjrzyjmy się przeszłości Kościoła, jego głównym kierunkom zainteresowania, czyli głównie dziejom zbrodni i występku.
Wojna U zarania chrześcijaństwa udział w wojnie był dla jego wyznawców wykluczony. Kto mieczem wojuje… itd. Nawet zabijanie w obronie koniecznej stanowiło ciężki grzech. Ale kiedy cesarz Konstantyn w roku 313 dał chrześcijanom całkowitą swobodę praktyk religijnych, już w roku 314 Kościół odwdzięczył się ogłoszeniem, że każdy dezerter z cesarskiej armii automatycznie zostaje objęty ekskomuniką oraz karą śmierci, którą chętnie wykonają jego bracia w wierze. W armii cesarza pojawiają się też pierwsi kapelani. Oni i ich zwierzchnicy biskupi z piewców pokoju bardzo szybko zmieniają się w nowych, okrutnych panów i wojennych podżegaczy. Oto papież Stefan II posypuje głowę popiołem, wkłada strój pokutny i żebrze u króla Franków, by ten napadł na Longobardów – dotychczasowych przyjaciół. Dwie makabrycznie krwawe wojny i jedno gigantyczne fałszerstwo (Donacja Konstantyna) doprowadzają do powstania Państwa Kościelnego, które – choć u swoich podwalin ma kłamstwa i oszustwa – istnieje do dziś. Co to takiego ta „Donacja”? To dokument, w którym cesarz z jakiegoś powodu zrzekł się swojej władzy na rzecz papieża i nadał mu gigantyczne dobra oraz przywileje. Oto główne tezy największego bodaj fałszerstwa w dziejach ludzkości: ~ Biskup Rzymu, jako następca świętego Piotra, uznany zostaje za ważniejszego od biskupów Antiochii, Aleksandrii, Konstantynopola, Jerozolimy oraz wszystkich pozostałych biskupów świata. ~ Papież otrzymuje te same insygnia (korona cesarska), szaty (purpurowy płaszcz i tunika) i odbiera te same honory co cesarz. ~ Papież i jego następcy otrzymują cesarski pałac laterański, Rzym z jego prowincjami, dystryktami i miastami Italii oraz wszystkie regiony Zachodu, w tym też wyspy.
~ Wzniesiona przez Konstantyna bazylika na Lateranie zostaje uznana najważniejszą świątynię chrześcijańską. ~ Kościoły św. Piotra i św. Pawła otrzymują liczne bogactwa. Przez ponad tysiąc lat te kilkanaście zdań dawało Kościołowi prawo do panoszenia się w całym cywilizowanym świecie. Fałszerstwo było tak grubymi nićmi szyte, że w wieku XIX nawet Krk przyznał, że „dokument być może nie jest autentyczny”. Ale dla Kościoła „być może” to stanowczo zbyt mało, by oddać choćby część przejętej w wyniku oszustwa władzy, bogactw i przywilejów. Na tym „być może” nadal opiera się jego majątek i potęga. Raz zasmakowawszy krwi, papieże coraz częściej załatwiają swoje sprawy na drodze wojen i okrucieństwa. Kolejni następcy Piotra mają coraz liczniejsze prywatne armie lądowe, a nawet marynarkę wojenną. Ulubioną dewizą papieża Grzegorza VII jest zawołanie „Niech będzie przeklęty ten, kto nie chce miecza umaczać we krwi”. Grzegorz IX występuje zbrojnie przeciwko cesarzowi Fryderykowi II. Papież Urban mianuje bandytę i pirata generałem joannitów i nakazuje mu okrutne torturowanie, a później zamordowanie biskupa Akwilei i pięciu kardynałów. Pius V i Sykstus V osobiście wypowiadają wojny i toczą wielkie bitwy morskie pod Lepanto przeciwko Turkom i na kanale La Manche przeciwko Anglikom. Dewiza Juliusza II brzmi: „Jeśli nie pomogą klucze Piotrowe, niechaj pomoże jego miecz”. Papież ten prowadzi krwawe wojny w każdym roku swojego pontyfikatu. Z kolei Paweł IV sam przyznaje, że ma „ręce unurzane we krwi po łokcie” jest jednak moralistą, więc nakazuje zamalować goliznę na „Sądzie ostatecznym” Michała Anioła. Na przestrzeni stuleci nic się nie zmieniło pod tym względem. Nieco ponad sto lat temu Pius IX werbuje pod swój sztandar żołnierzy, a Pius XII w grudniu 1939 roku w liście do hierarchii kościelnej USA dopatruje się nieszczęść i przyczyn wojny nie w nazizmie, ale w gniewie Boga, który jest obrażony krótkimi spódnicami kobiet. Cofnijmy się jednak znów do średniowiecza. Na przykład za czasów Ottona (X/XI w.) Kościół miał większą armię niż wszyscy władcy świeccy razem wzięci. W licznych prywatnych wojnach, które prowadzili lokalni biskupi i kardynałowie nie oszczędzano
tysięcy kobiet i dzieci. Ulubioną karą na podbitych narodach było wykłuwanie oczu jeńcom. Na przykład opat klasztoru w Reichenau (1368 r.) kazał oślepić wszystkich mieszkańców Konstancji. Biskup Osnabrück Dietrich (1379 r.) zmusił wszystkich jeńców do błagalnych modlitw na kolanach, a potem kazał ich zabić. To przecież jednak były „tylko bratobójcze ćwiczenia” przed holokaustem, jaki Kościół miał zgotować heretykom w tzw. świętych wojnach. Papież Urban II zachęcał do krucjat,
łzy, poszli oddać cześć grobowi Zbawiciela”. W nagrodę za tę hekatombę Urban II został w 1881 r. beatyfikowany przez papieża Leona XIII. To całkiem niedawno… Kiedy zaczęło brakować rycerzy, papieże posyłali na krucjaty… dzieci. Pięćdziesiąt tysięcy z nich nie ma nawet swoich grobów. W historii tylko Hitler i Chomeini poważyli się wysłać na wojnę dzieci. Ale oni zostali okrzyknięci potworami, a Kościół… A Kościół jest święty.
Wyprawa krzyżowa obiecując mordercom spod znaku krzyża całkowite odpuszczenie grzechów przeszłych i przyszłych, wielkie łupy i nadanie ziemskie. „Zabijajcie niewiernych w imię Boga. Tak nakazuje Chrystus” – wołał. No i wyruszyli na pierwszą krucjatę. Włóczędzy, męty, mordercy… Dla wprawy wymordowali nad Renem i nad Dunajem ok. 50 tys. Żydów. Ale było mało, więc pacyfikowali całe regiony katolickich Węgier, aż w końcu dotarli do Jerozolimy gdzie w ciągu jednego dnia zmasakrowali ponad 70 tys. Saracenów. Zacytujmy naocznych kronikarzy: „Zabijali i grabili zawsze i wszędzie, każdego mieszkańca miasta. Ociekali krwią i u wejścia do każdego „oczyszczonego” domu wieszali, na znak przejęcia na własność, swoje tarcze (to jedno z najstarszych świadectw używania herbów jako dowodów tożsamości). W świątyni urządzili taką masakrę, że za sprawą cudownego, sprawiedliwego zrządzenia bożego aż po kolana, a nawet aż po końskie siodła, nurzali się we krwi. A potem szczęśliwi, z radości roniąc
Jakże jednak mogło być inaczej, skoro Pius II orzekł w swojej papieskiej nieomylności, że „Państwa istnieją dzięki broni, a nie dzięki prawom”. A gdy ginęły setki tysięcy ludzi, papież Grzegorz XVI zachwycał się: „Ach, jakież to wspaniałe przykłady niezłomnej wierności wobec monarchów, przykłady, które nie mogły nie wyniknąć z przestrzegania świętych zasad religii chrześcijańskiej”. To ten sam papa Grzegorz, który określi wolność sumienia jako szaleństwo. A więc „nie” dla wolności, a „tak” dla morderstw i wojny. To nie tylko idea średniowiecza. Pod takimi samymi hasłami, z krzyżem na sztandarach i Chrystusem na ustach szli i mordowali uczestnicy współczesnych krucjat w Abisynii, w Hiszpanii, Chorwacji i Rosji. To przecież nie kto inny, ale zaufany Watykańczyk, jezuita Hirschmann, mówił, że „przyzwolenie na ofiarę zbrojeń atomowych w obecnej sytuacji, mimo perspektywy utraty życia przez miliony ludzi, jest bliskie postawy świętego Franciszka oraz ducha teologii krzyża”.
Jeszcze „celniej” ujęli to teologowie Watykanu, którzy w książce „Die sittliche Ordnung der Völkergemeinschaft” („Ład moralny społeczności międzynarodowej”) napisali, że śmierć milionów ludzi w wyniku wojny jądrowej „jest dopuszczalnym działaniem ubocznym” i „stanowi odpowiedź zgodną z zaleceniami Ojca Świętego”. Oto prawdziwe wyznanie ich wiary!
Prześladowania
Nikt, nawet wielcy tyrani współczesności nie pogardzali tak dalece ludzkim życiem, a zwłaszcza życiem inaczej myślących, niż czynił to w czasie całej swojej historii Kościół katolicki. Za namową hierarchów cesarz Konstantyn zabrania stawiać posągi pogańskim bóstwom i zakazuje ich kultu. Nakazuje natomiast grabić i burzyć pogańskie świątynie, na przykład świątynię Eskulapa w Egeis, świątynię Afrodyty na Golgocie, Afakę w Libanie i Heliopolis. Syn Konstantyna Konstancjusz idzie jeszcze dalej. Jako pierwszy naprawdę chrześcijański cesarz ogłasza karę śmierci dla innowierców i zarządza konfiskatę ich mienia. Biskup Aleksandrii Jerzy nakazuje zburzenie świątyni Mitrasa. Jego następca Teofil niszczy toporem – własnoręcznie – posąg Serapisa i poleca, aby wszystkie okoliczne świątynie pogańskie zostały zrównane z ziemią. Kolejny po Teofilu Cyryl (tak, tak, ten sam święty Cyryl – ojciec Kościoła), czciciel Maryi (jak nasz JPII) nakazuje zamordowanie Hypatii – słynnej w owym czasie kobiety filozofa, czcicielki Jowisza. Fanatyczny tłum rozbiera dziewczynę do naga i ostrymi brzegami muszli tnie jej ciało na kawałki. Żywcem! W imię Boga! Do bezpardonowego zabijania niewiernych namawia też chrześcijan w płomiennych mowach Jan Chryzostom. Dzięki krasomówczym zdolnościom w podburzaniu tłumu do nienawiści do dziś jest czczony jako patron kaznodziejów. Skutki „talentu” Jana Chryzostoma opisywał w 389 r. kronikarz Libaniusz: Atakują oni świątynie obładowani drewnem albo uzbrojeni w kamienie i miecze, czasem nawet bez tego, tylko z siłą rąk i nóg. Potem, tak jakby chodziło o dobro bezpańskie, zrywają dachy, burzą mury, roztrzaskują wizerunki bóstw, rozbijają ołtarze. Kapłanom pozostaje tylko wybór między milczeniem a śmiercią. Po zniszczeniu pierwszej świątyni spieszą ku drugiej i trzeciej, i gromadzą łupy, drwiąc z prawa”. Jednym z największych bandytów był Szenute – przeor klasztoru w Tebaidzie. Na czele swojej zakonnej armii (3 tys. zakonników Noc św i 1,5 tys. zakonnic) wdzierał
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r. się do pogańskich miast i świątyń. Rabował, co się dało i zabijał wszystkich. Posągi bóstw wrzucał do Nilu. Pod koniec IV wieku edyktem cesarskim wszyscy poganie zostali uznani za ludzi bez praw i bez majątków. „Iżby ograbieni z mienia, popadli w nędzę” – tak brzmi cesarski nakaz. „Najświętsi cesarze, zabierajcie, zabierajcie bez skrupułów świątynne ozdoby. Niechaj ogień mennicy albo płomień pieca hutniczego roztopi posągi pogańskich bożków, obróćcie wszystkie bezbożne dary wotywne na swój pożytek i przejmijcie je na własność. Po zniszczeniu ich świątyń zostaniecie przez Boga wywyższeni” – namawiał pisarz chrześcijański Firmicus Maternus. Po takim holokauście musiało w końcu pogan zabraknąć. Czy Kościół wtedy nasycił się już krwią? Nic podobnego. Gdy zbrakło innowierców, chrześcijanie zabrali się do likwidowania odszczepieńców od własnej „jedynie słusznej” religii. Już w roku 385 roku w Trewirze biskupi rozkazują ściąć innych chrześcijan tylko z tego powodu, że ich wiara jest nieco odmienna. Ta ścieżka, na której morduje się i torturuje odszczepieńców, ciągnie się w historii przez setki lat i ochoczo wstępuje na nią Święta Inkwizycja. W bulli „Ad extripanda” z 1252 r. papież Innocenty IV nazywa chrześcijan niekatolików bandytami i zobowiązuje do uśmiercania ich wszystkich w ciągu pięciu dni od pochwycenia. I do ścigania za wszelką cenę. A ponieważ ściganie bywa męczące, więc dominikanie wpadają jako piersi w historii na pomysł, który później bardzo przypadnie do gustu hitlerowcom: do łapania i zagryzania ludzi można łatwo wytresować psy. Pierwsze hodowle takich psów zakładają uczniowie… świętego Tomasza z Akwinu! Pomysłowość dominikanów jest nieograniczona. To oni właśnie wymyślają narzędzia tortur, które do dziś – oglądane w muzeach – wywołują dreszcz. To oni rozżarzonymi kleszczami wyrywali kobietom piersi, to oni wynaleźli wyrywanie paznokci, miażdżenie palców, łamanie kołem, robienie
więtego Bartłomieja
Tortury inkwizycji miazgi z wnętrzności, pieczenie żywcem… To oni pierwsi w historii prawnie usankcjonowali krzywoprzysięstwo. Jeden z sędziów w protokole z torturowania i zeznań Savonaroli napisał tak: „Dla dobra sprawy to i owo pominięto, to i owo dodano”. Nie do uwierzenia jest, że setki lat wcześniej „potwór” i pogromca chrześcijan, pogański cesarz Hadrian, pisał tak: „Nie zezwalam na śledzenie ich (chrześcijan) ani też na anonimowe donosy. Albowiem byłby to zły przykład, niegodny naszej epoki. Nie chcę, by dręczono niewinnych, dlatego trzeba uniemożliwić oszczercom (którzy oskarżają chrześcijan – przyp. MSz) bezkarne uprawianie ich haniebnego procederu”. Chrześcijanie w tropieniu kacerzy dopuszczają każde oszustwo i zadowoleni są z każdego donosu, za który gotowi są płacić. Sporo płacą też widzowie za dobre miejsca z widokiem na stos. A tym, którzy gromadzą nań drewno, zapewnia się odpust zupełny. Dla skazańców nie ma żadnej litości. Rodzące kobiety zabiera się na stosy wprost z łóżek wraz z dziećmi. Wielki inkwizytor Torquemada przechwalał się, że osobiście spalił na stosie 10 220 osób.
Ale co to za skala zjawiska, skoro w roku 1568 Święta Inkwizycja zarządza wymordowanie trzech milionów niewiernych Niderlandczyków! Wykonujący polecenie książę Alba dostaje od papieża poświęconą szpadę jako zachetę do wzmożenia wysiłków. Wówczas rozpoczyna się prawdziwa rzeź. Wyludniają się całe prowincje, a towarzyszą temu chyba najbardziej wymyślne tortury w historii. Tortury i śmierć, które wynaleźli chrześcijanie: córki dławi się krwią ich ojców, matki – krwią ich dzieci! Ponad 600 lat trwają nieprzerwane prześladowania waldensów. Tylko z tego powodu, że poważnie i dosłownie traktują biblię. Ginie ich ponad milion!!! Ale przecież nie tylko odstępstwa od wiary są powodem do katolickich mordów. Oto papież Grzegorz IX nakazuje krucjatę przeciwko…
chłopom ze Steding, którzy z biedy odmawiają biskupowi Bremy płacenia drakońskiej daniny. 5 tys. mężczyzn, kobiet i dzieci ginie z rąk krzyżowców, którzy zostają właścicielami ich zagród i pól. Dawne czasy, powiecie? Może i dawne, ale już po II wojnie światowej teolog Kenneth twierdzi, że „chrześcijanie, którzy swą służbę frontową odbywają pod okiem Boga, zawsze pojmowali rzemiosło wojenne jako wykonywane w imię miłości. Nawet bomby atomowe mogą służyć okazywaniu miłości bliźnim”. Niemiecki teolog Bruno Bauer nie ma co do chrześcijaństwa żadnych złudzeń: „Żadna religia nie pochłonęła tylu ofiar w ludziach, tak haniebnie ich wymordowując, jak ta, która szczyci się przezwyciężeniem śmierci na zawsze”. Natomiast Nietzsche z sarkazmem
15
stwierdził: „Przed rzucaniem nas w ogień powstrzymuje dzisiejszych chrześcijan nie ich miłość do innych ludzi, lecz to, że nie mają jak tej miłości okazać”. Najlapidarniej swój stosunek do wyznawców Jezusa wyraził Kierkegaard, mówiąc: „Chrześcijaństwo to wynalazek szatana. Diabeł jest chrześcijaninem”. Coś w tym jest, bo tylko sam diabeł mógł wpaść na diaboliczny pomysł i kazał wypędzać się z ciał niewinnych kobiet i mężczyzn. Według różnych danych na stosach, na szafotach i w wyniku tortur zginęło 3–5 mln nieszczęśników – głównie kobiet. Kilka przykładów: archidiecezja w Salzburgu nakazuje spalenie na stosie 97 kobiet odpowiedzialnych za pomór bydła. Biskup Bambergu Fuchs von Dornheim oskarża o czary i pali na stosie 597 kobiet. Biskup Würzburga Adolf von Ehrenberg wysyła na stos 1200 „czarownic”. Uznano je za takie, bo z braku lekarzy zajmowały się ziołolecznictwem… Po czym nakazuje mszę za ich dusze… Arcybiskup Trewiru uśmierca tyle czarownic, że spustoszone zostają całe połacie kraju. W wielu miejscowościach nie ocalała ani jedna kobieta. W Kolonii za obcowanie z diabłem pali się na stosach nawet trzyletnie dzieci. „Jako że ze starymi nieomal się uporaliśmy i zostały one na nasze polecenie pozbawione życia, teraz zabierzemy się do młodych” – tak w roku 1582 informuje landgraf Jerzy z Darmstadt swojego przedstawiciela w augsbruskim Reichstagu. I rzeczywiście – w ogień idą staruszki, kaleki, chorzy, ciężarne kobiety i dopiero co urodzone dzieci. Majątki ofiar przechodzą na własność Kościoła. Zawsze! Â Ciąg dalszy na stronie 16
10 największych zbrodni Kościoła rzymskokatolickiego ~ Prześladowanie tzw. pogan: od chwili, gdy za sprawą Konstantyna Krk stał się religią panującą, przez kolejne 15 wieków prześladował wszystkich bez wyjątku innowierców; w ten sposób eksterminował całe narody. Całkowita zagłada dotknęła m.in. Prusów i Jaćwingów; ~ Prześladowanie heretyków, tj. chrześcijan ewangelicznych, m.in. krwawe łaźnie zgotowane waldensom, katarom, protestantom, noc św. Bartłomieja w Paryżu, czyli słynna rzeź 3 tys. hugenotów z podjudzenia papieża Grzegorza XIII; ~ Krucjaty, nie tylko przeciwko muzułmanom (ok. 1 mln ofiar), bo nawet przeciw katolikom (krucjata aragońska), gdy chodziło o pieniądze i wpływy; ~ Święta Inkwizycja, czyli zbrodniczy system śledczo-sądowy; szacunki minimalne mówią o dziesiątkach tysięcy, a szacunki maksymalne o liczbie przekraczającej milion straceń; ~ Wojny religijne: dziesiątki milionów ofiar – np. podczas katolicko-protestanckiej wojny trzydziestoletniej (1618–1546) na wielu obszarach Europy wyginęło ponad 50 proc. populacji. ~ Prześladowania Żydów: od czasów Konstantyna na mocy kolejnych edyktów papieskich byli eksterminowani, traktowani jako niewolnicy i podludzie, okradani z majątków, pozbawiani potomstwa. W ciągu 15 wieków – ok. 10 mln ofiar; ~ Eksterminacja Indian: po odkryciu Ameryki uznani przez Krk jako istoty bez duszy, a więc nie ludzie. W wyniku planowego wyniszczenia całych narodów (aby zrobić miejsce dla białej rasy) chrześcijańscy konkwistadorzy i misjonarze wymordowali ponad 70 milionów Indian. To największy holokaust w dziejach ludzkości; ~ Poparcie niewolnictwa: Kościół rzymski nie tylko popierał niewolnictwo, ale też czerpał zyski z niewolniczej pracy. Bulla papieża Mikołaja V (styczeń 1455 r.) stwierdza, że niewolnictwo jest rzeczą właściwą i miłą Bogu; ~ Wspieranie faszyzmu i dyktatur: wszelkie prawicowe dyktatury były miłe papiestwu; tym milsze, im dyktatura była silniejsza. Salazar, Franco, Hitler, Mussolini – wszyscy ci krwawi dyktatorzy mogli liczyć na względy Watykanu. Papież JPII nie ukrywał swoich sympatii do ludobójcy z Chile – gen. Augusta Pinocheta. ~ Wykorzystywanie seksualne dzieci. W USA, gdzie wybuchła afera, co 20 ksiądz katolicki wykorzystywał seksualnie małych chłopców i dziewczynki. Przyjmuje się, że skala zjawiska molestowania seksualnego przez kler Krk dotyczy nawet 5 milionów dzieci.
16
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
 Ciąg dalszy ze strony 15 W XVIII wieku, kiedy to szaleństwo stosów osłabło, biskup Troilus z diecezji Dalarna wyraził głębokie zaniepokojenie naszą epoką obojętności i wolnomyślności, w której nie chciano już palić kobiet oskarżonych o czary”.
Kobieta Nieprzypadkowo to kobieta właśnie była najczęstszą ofiarą stosów. Niemal od zarania chrześcijaństwa – i wbrew Chrystusowi – kobieta była traktowana jako podczłowiek. Ten trend rozpoczął św. Paweł i później jakoś tak to poszło. Aż do dziś. Przecież jeszcze w roku 1918 parlament niemiecki nie zgodził się na przyznanie praw wyborczych kobietom, a w jakże przecież cywilizowanej Francji takie prawa panie otrzymały dopiero w roku 1945! Oto czego naucza (oficjalnie) Kościół ustami swoich proroków i ojców: „Gdyby ludzie mogli dostrzec to, co kryje się pod skórą... oglądanie kobiet powodowałoby tylko wymioty... Skoro samymi nawet koniuszkami palców nie chcemy dotykać śluzu i łajna, dlaczego tak gorliwie pożądamy objęcia naczynia z nieczystościami” – święty Odo (878–942), opat Cluny. „Kobieta ma się do mężczyzny tak, jak rzecz niedoskonała i ułomna (imperfectum, deficiens) do rzeczy doskonałej (perfectum). (…) kobiety są rodzajem kalekiego, chybionego, nieudanego mężczyzny... Pełnym urzeczywistnieniem rodzaju ludzkiego jest mężczyzna” – Tomasz z Akwinu; „Gdy widzisz kobietę, myśl, że to diabeł! Jest ona rodzajem piekła” – Enea Silnio, papież Pius II; „Wszelka złość jest mała wobec złości kobiety. Lepsza jest bezbożność mężczyzny niż dobroczynność kobiety” – synod w Tyrnau 1611; „Piękna i wystrojona kobieta jest świątynią, która została zbudowana nad wielką kloaką... Kto będzie chciał wielbić łajno jako Boga?” – Abraham a Santa Clara.
Antysemityzm Niemal wszystko w chrześcijaństwie ma swoje korzenie w tradycji żydowskiej: Stary Testament, aniołowie, prorocy, modlitwy, liturgia. Być może stąd właśnie, z tych podobieństw, bierze się odwieczna nienawiść do Żydów. Nawet fakt, że sam Jezus i Maria byli Żydami, przez stulecia był skrzętnie ukrywany. Oczywiście podawano inne powody niechęci. Nawet kuriozalne: oto chrześcijanie wierzyli, że mycie się
ułatwia wniknięcie w ciało diabła. Królowa hiszpańska Izabela szczyciła się tym, że tylko raz w życiu wzięła kąpiel. Tymczasem Żydzi czy Mahometanie skrupulatnie dbali o higienę, zatem… wszyscy byli siedliskiem szatana. Święty Justynian uważa, że „Żydzi winni są zła, jakie wyrządzają wszyscy ludzie na świecie”. Doktor Kościoła Efraim mówi o Żydach jako „narodzie niewolników, szaleńców, sług szatana, morderców; oni są 99 razy gorsi niż nie-Żydzi”, Jan Chryzostom uważa Żydów za „nie lepszych niż świnie i barany” a o synagodze mówi: „Choćby ją nazwać domem publicznym, miejscem rozpusty, przybytkiem diabła, twierdzą szatana, zgubą duszy, otchłanią pełną wszelkiego zła albo jakkolwiek inaczej, to nie powie się jednak wszystkiego, na co synagoga zasługuje”. W V wieku płoną niemal wszystkie rzymskie synagogi, zaś święty Cyryl z Aleksandrii konfiskuje synagogi Egiptu. W roku 638 szósty sobór w Toledo nakazuje przymusowy chrzest wszystkich Żydów w Hiszpanii. Jeden z kolejnych soborów uznaje, że to zbyt mało i uznaje całą populację Żydów za niewolników. Ich
majątki ulegają całkowitej konfiskacie, a dzieci zostają przekazane rodzinom katolickim. W dwunastowiecznej Anglii wydany zostaje dekret, że wszelkie rzeczy Żydów przechodzą na własność króla. Oni sami też. Wkrótce identyczne prawa zaczynają obowiązywać w Niemczech. W licznych bullach papieskich zostają ustanowione prawa, według których Żydzi muszą obowiązkowo uczestniczyć w mszach chrześcijańskich i słuchać antysemickich kazań. W kościołach są oni profilaktycznie bici specjalnymi laskami, żeby przypadkiem nie usnęli. „Złe traktowanie Żydów uważa Kościół za dzieło bardzo miłe Bogu” – pisze w XII wieku Abelard. W roku 1179 trzeci sobór laterański ustala, że „chrześcijanie, którzy ważyli się współżyć z Żydami, podlegają ekskomunice”, a papież Innocenty nazywa ich „istotami wyklętymi przez Boga”. Tak jest przez stulecia. Jeszcze w roku 1823 papież Leon XII tworzy zamknięte getta żydowskie przypominające późniejsze obozy koncentracyjne.
Pierwsze rzezie i pogromy na większą skalę pojawiły się w czasach krucjat. Wyprawy organizowano za pożyczone żydowskie pieniądze, więc zabicie wierzyciela zwalniało dłużnika od konieczności zwrotu zobowiązań. Pierwszy taki przypadek miał miejsce w Rouen. Tu krzyżowcy – zamiast zwrócić pieniądze – wymordowali całą ludność żydowską miasta. Identyczny był scenariusz wydarzeń w Kolonii, Wormacji, Trewirze i wielu innych miastach. Arcybiskup Moguncji obiecał Żydom ochronę w zamian za ogromne pieniądze. A gdy je dostał, kazał zamordować 1200 osób. W Jerozolimie wszystkich Żydów – co do jednego – spalono w synagogach. W 1205 r. papież Innocenty III pisał do biskupa Paryża: „Żyd jest jak ogień w łonie, jak mysz w worku, jak żmija u szyi”. W latach 1257 do 1267 chrześcijanie wymordowali wszystkich Żydów w Londynie, Canterbury, Northampton, Lincoln, Cambridge i wielu innych miastach. W roku 1281 wtrącono do więzień wszystkich Żydów Kastylii. W 1290 roku pogrom dokonany w Czechach pozbawił życia ponad 10 tys. Żydów. We Frankonii, Bawarii oraz Austrii doszło w 1298 roku, po oskarżeniu o mord rytualny, do eksterminacji 146 gmin żydowskich, przy czym pierwszą większą gminą, którą spotkały prześladowania, była wspólnota würzburska: 900 ofiar. W katolickim Bambergu zginęło wówczas około 135 Żydów, w katolickiej Norymberdze – 628 osób: mężczyzn, kobiet i dzieci. W 1328 r. następuje niemal całkowita eksterminacja gmin żydowskich w Królestwie Nawarry. W 1337 roku fala mordów rozprzestrzenia się z Deggendorfu na Bawarię, Czechy, Morawy i Austrię – razem 51 miejscowości. W roku 1348 na jednej z wysp reńskich zostają spaleni Żydzi bazylejscy, strasburscy zaś – na cmentarzu. W 1349 roku w ponad 350 niemieckich miastach i wsiach giną wszyscy Żydzi (paleni żywcem). W tym jednym roku chrześcijanie wymordowali o wiele więcej Żydów niż niegdyś – w ciągu dwustu lat prześladowań – poganie zdążyli wymordować chrześcijan! W Hiszpanii wielkie rzezie rozpoczynają się w XIV wieku straszliwą hekatombą w Geronie i Barcelonie. W Sewilli morduje się w 1391 roku, pod przewodem arcybiskupa koadiutora Martineza, 4 tys. Żydów, a 25 tys. zostaje sprzedanych w niewolę. W roku 1389 jednego tylko dnia ginie w Pradze 3 tys. Żydów, a w 1420 r. w Austrii – 1300. W 1453 r. na Śląsku, w następstwie namowy przeora kapucynów świętego Jana Kapistrana
Eksterminacja Indian – zajadłego antysemity – wybito wszystkich Żydów, a w 1648 r. w Polsce (w czasie powstania Chmielnickiego) – około 200 tys. Nikt nawet nie próbuje sumować tych ludzkich istnień. Jedni historycy mówią o 10, inni o 30 milionach ofiar. Tak czy inaczej, skala tego holokaustu jest niewyobrażalna. Jeszcze w „cywilizowanym” XX wieku Adolf Hitler do ukontentowanego nuncjusza papieskiego mówił: „Atakowano mnie za sposób rozwiązywania kwestii żydowskiej, Kościół katolicki uważał Żydów przez 1500 lat za szkodliwych, umieszczał ich w gettach itd., bo rozumiano, jacy są Żydzi (…). Ja nawiązuję do tego, co robiono przez 1500 lat (…) i widzę w przedstawicielach tej rasy ludzi szkodzących państwu i Kościołowi, i możliwe, że to właśnie ja wyświadczę największą przysługę chrześcijaństwu”.
Zagłada Indian Ale przecież obok trwającego wieki holokaustu Żydów chrześcijanie znaleźli sobie jeszcze innych podludzi, których wykorzystywanie, a później mordowanie było rozpatrywane nie w kategoriach moralnych, tylko ekonomicznych. Planowa eksterminacja polegała na wyniszczeniu całej ich populacji, by w Nowym – „czystym już” – Świecie przybyło miejsca dla białych. Pomiędzy XVI a XX w. chrześcijanie wymordowali 80 proc. północnoi południowoamerykańskich Indian – około 70 milionów ludzi. Aby zrozumieć, do jakiego stopnia może posunąć się zezwierzęcenie rasy panów – wysłańców „jedynego i prawdziwego Boga” – oddajmy głos naocznemu świadkowi i kronikarzowi tamtych makabrycznych wydarzeń – dominikaninowi Bartolomé: „Chrześcijanie wdzierali się między ludzi, nie oszczędzali ani dzieci, ani starców, ani kobiet brzemiennych, ani tych w połogu, rozpruwali im ciała i rozrywali wszystkich na kawałki. Nie inaczej, niż gdyby napadli na stado owiec. Szli w zawody, który potrafi rozpłatać człowieka lub dziecko jednym
ciosem miecza, który zdoła rozpłatać głowę albo wyrwać wnętrzności. Nowo narodzone istotki odrywali – chwytając je za nogi – od piersi matek i rzucali na skały, rozbijając im głowy. Robili też szerokie szubienice, takie że stopy prawie dotykały ziemi. Na każdej z tych szubienic wieszali na cześć i chwałę Zbawiciela i dwunastu apostołów po trzynastu Indian. Potem podkładali drewno, rozniecali ogień i palili wszystkich żywcem. I ci ludzie z czasem krzyczeli żałośnie i w straszliwych cierpieniach oddawali duszę Bogu. Wszystkie opisane tu okropności i jeszcze wiele innych widziałem na własne oczy. Wytresowali swoje psy myśliwskie, by szybciej niż odmawia się Ojcze Nasz, rozrywały każdego napotkanego Indianina. Psy łowiły Indian niczym dzikie świnie i pożerały ich”. ~ ~ ~ Zamiast podsumowania – bo zgodzicie się, że po lekturze ostatnich zdań wszelkie słowa wydają się błahe, banalne i nieważne – zacytujmy niemieckiego pisarza i dziennikarza Emila Blezera: „Czego według Kościoła Chrystus nauczył ludzi? Strzelajcie do siebie, dbajcie o to, by bogaci nie stracili swoich kies, gnębcie biednych, w moim imieniu pozbawiajcie ich życia, jeśli nazbyt rosną w siłę... Niechaj Kościół gromadzi skarby powstałe z cierpienia ludzi, niech błogosławi działa i granaty, niech wznosi coraz to nowe twierdze, niech przyjmuje urzędy, uprawia politykę, niechaj folguje niemoralności i biczuje moją męką!”. Pisząc te słowa, ani Blezer, ani przywoływany przez niego Chrystus, jeszcze nie wiedzieli o jednym z najohydniejszych skandali, jaki aktualnie rozdziera Kościół – o skandalu pedofilskim. Przyjdzie czas i na jego rozliczenie. MAREK SZENBORN Współpraca AK Bibliografia: Karlheinz Deschner „Opus diaboli”, Krzyż pański z Kościołem”; Robert A. Haasler „Zbrodnie w imieniu Chrystusa”, „Grzeszna historia Kościoła”.
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
ZE ŚWIATA
Końca nie widać Fałszywa nowina o końcu świata narobiła sporo zamieszania w życiu wielu pobożnych i łatwowiernych ludzi. „Trochę sceptycznie byłem nastawiony” – przyznaje Keith Bauer. Ale to było już w niedzielę, której miało nie być tak jak dalszego ciągu, więc nie ma pewności, jak z tym sceptycyzmem sprawa się miała w piątek – na dzień przed oczekiwanym końcem. Wiadomo, że załadował rodzinę do miniwana i zafundował wszystkim przejażdżkę z Maryland nad Atlantykiem do Kalifornii (5 tys. km). W Oakland, naprzeciw San Francisco, po drugiej stronie zatoki, mieści się kwatera główna Family Radio International. Jak na rozgłośnię nadającą w 61 językach, wycenianą na 104 mln – nic szczególnego. Mały budynek wprasowany między warsztat samochodowy a biznes faceta, co wróży z ręki. Harold Camping (na zdjęciu), z wykształcenia inżynier, lat 89, założyciel radia, też wróży, lecz na znacznie większą skalę. Najpierw miało się skończyć we wrześniu 1994 r. Klapa. Ziemia wciąż lewitowała w przestrzeni, nie bardziej zdemolowana niż każdego innego dnia. Harold zagłębił się w Biblii. Analizował, liczył, kalkulował. Postawił wszystko na jedną kartę: 21 maja 2011 r., godz. 6 wieczór. „Nie może być najmniejszej wątpliwości. Biblia to gwarantuje”. Wyznawcy prognozy końca świata już w noc piątkową ślęczeli przed telewizorami, czekając na wieść. Koniec miał się rozpocząć o godz. 18 w każdej sferze czasowej, więc na
W
pierwszy ogień szła Australia i Nowa Zelandia. W sobotę rano „Sidney Morning Herald” triumfował: wciąż istniejemy! Potem koniec świata przetrwała Azja, Europa. Nietknięte. Większość wierzących nie traciła nadziei (wiara to wiara), lecz wśród setki osób, które ściągnęły w sobotę wieczór pod Family Radio, więcej było szyderców i jajcarzy, często przebranych za Chrystusów i mnichów. Po 18 puścili w niebo balony w kształcie butów, napełnione helem. Aluzja do „rapture”: katapultowania do nieba najbardziej pobożnych chrześcijan. Camping wyliczył, że jest ich na całym świecie 200 mln, czyli 2–3 proc. populacji. Reszta miała iść na przemiał. Żadne Boże zmiłuj się, ekspresowe nawrócenia, pospieszne skruchy nie pomogą. Przez 5 następnych miesięcy ziemię miały nawiedzać trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów oraz inne atrakcje, tak sugestywnie opisywane w apokaliptycznej serii „The Left Behind” („Zostawieni sami sobie”), rozchodzącej się wciąż w wielomilionowych nakładach. 21 października to data destrukcji ostatecznej. Kula ognista, posłana z bożym miłosierdziem, roznosi wszystko w pył. O ile w 21 maja wierzyło stosunkowo niewielu ludzi, to w odwiedziny Jezusa, apokalipsę i „rapture” twardo wierzy 40 proc. Amerykanów. Zawód i rozpacz objawiały się nie tylko w sferze duchowo-emocjonalnej. Bardzo wielu wyznawców proroctwa Campinga porzuciło etaty,
iadomość zła – przynależność do większości religii obciąża życie seksualne poczuciem winy. Wiadomość dobra – zadowolenie z życia seksualnego bardzo się poprawia, gdy dana osoba z religią się rozstaje. Dwoje amerykańskich badaczy – psycholog Darrel Ray i seksuolożka Amanda Bron – przeprowadziło badania nad bardzo szeroką grupą osób obecnie niewierzących. 14 500 ateistów i agnostyków, z których znaczna część wyznawała kiedyś rozmaite religie lub należała do różnych Kościołów chrześcijańskich, odpowiedziało na pytania dotyczące różnorodności i jakości ich życia seksualnego obecnie oraz na religijnym etapie swojego życia, a także na temat wychowania seksualnego, jakie odebrali. Okazuje się, że w życiu seksualnym osób o różnych światopoglądach nie zauważa się wielkich różnic – przynajmniej w USA, gdzie robiono badania. Zatem niezależnie od tego, czy jest się mormonem, katolikiem, Żydem, czy ateistą zaczyna się życie seksualne w podobnym wieku, równie często uprawia się masturbację, seks przedmałżeński, korzysta z pornografii, miewa się zdrady małżeńskie itp. Na czym zatem polega różnica?
rodziny i zapisało oszczędności Family Radio. Od miesięcy odbywali po Stanach peregrynacje, głosząc wieść o rychłym końcu. Jeździli dwudziestoma dużymi ciężarówkami zakupionymi za pieniądze wiernych, z billboardami („Świat się kończy!”) na bokach i rozdawali ulotki (patrz foto). Teraz, gdy świat wciąż turla się naprzód – zostali na lodzie. Tak jak Robert Fitzpatrick z Nowego Jorku. Wydał forsę na reklamy obwieszczające koniec świata i pozostał niemal bez grosza. „Trudno wyrazić, co teraz czuję. Czegoś nie zrozumiałem prawidłowo, bo wciąż tu jesteśmy...”. Większość pracowników Family Radio zapewniała dziennikarzy, że nie przejmuje się zbytnio przepowiedniami szefa i przyjdzie w poniedziałek do roboty. Ale Michael Garcia, zatrudniony jako koordynator, oferuje trochę inną interpretację: „Kiedy mówimy coś i to się nie sprawdza, cierpi na tym nasza duma. Ale komu duma potrzebna?
Na skali poczucia winy z seksem związanej i skali doznawanej satysfakcji. Generalnie zasada jest taka, że ateiści i agnostycy, a także wyznawcy religii, które nie wykazują fiksacji w zakresie zakazów seksualnych, oraz osoby należące do liberalnych Kościołów chrześcijańskich mają bardziej
Bóg powiedział, że wynagrodzeni będą skromni, nie dumni”. Tom Evans, rzecznik radia, jeden z nielicznych, którzy publicznie zabrali głos post factum, wyjaśnia: „To był błąd. Zapewnialiśmy, że to się absolutnie zdarzy. W tym się pogubiliśmy i chętnie za to przeproszę”. Telewizje i radia już od sobotniego poranka czatowały na Campinga, a mieszka on nieopodal, w Alameda. Polowanie nabrało intensywności w niedzielę, ale prorok zapadł się pod ziemię. Przed zniknięciem wystosował list pożegnalny do pracowników. Patetyczne banialuki w biblijnym sosie. Dziennikarze wciąż pozbawieni są satysfakcji wytknięcia mu pomyłki i zapytania, co teraz… Na wierze bliźnich w apokalipsę zarabiają ateiści. W 26 stanach ludzie, którzy wierzą, że będą nagle
swobodny do nich stosunek znacznej części wyznawców. Po prostu katolicy – w odróżnieniu od radykalnych protestantów – niezbyt poważnie traktują swoją religijność i wynikające z niej zobowiązania. Dzięki temu ich życie religijne ma mniej destruktywny wpływ na poczucie zadowolenia seksualnego.
Seks ukrzyżowany satysfakcjonujące życie erotyczne. Im bardziej dane wyznanie jest konserwatywne, tym gorzej jest z satysfakcją. Na przykrości psychiczne związane z życiem seksualnym najbardziej skarżyli się byli mormoni, świadkowie Jehowy, adwentyści dnia siódmego i zielonoświątkowcy. I oni też podkreślają, że ich rozstanie z religią było dla nich największym i najbardziej pozytywnym przełomem. A co z katolikami? Oni znajdują się w środku tabeli, ponieważ specyfika katolicyzmu (tak w Polsce, jak i w USA) polega m.in. na tym, że silnym zakazom seksualnym głoszonym przez hierarchię kościelną towarzyszy raczej
Spośród osób, które uczestniczyły w badaniu, aż 55 procent uznało, że ich życie seksualne poprawiło się po zerwaniu z religią, a tylko 2 procent uważa, że pogorszyło się. Wśród tej mniejszości są m.in. osoby, które po utracie wiary doznają bojkotu seksualnego ze strony wierzących partnerów/partnerek życiowych oraz osoby, które doświadczają (zapewne w mniejszych i bardziej konserwatywnych miejscowościach) bojkotu towarzyskiego z powodu odejścia od religii. Interesujące jest także spostrzeżenie badaczy, że de facto o poczuciu winy z powodu seksu nie decyduje sam fakt przynależności
17
katapultowani do nieba, nie muszą martwić się dolą swych zwierząt domowych. Bezbożnicy wyciągają pomocną dłoń: po 135 dolarów. Tyle bierze firma Eternal Earth-Bound Pets za opiekę nad pupilami pobożnych. Założyciel Bart Centre w kontrakcie zobowiązuje się, że natychmiast po „rapture” jego pracownicy pojawią się w domu klienta przeniesionego do raju i dożywotnio zaopiekują się jego zwierzyńcem. Jeszcze przed Campingowym końcem świata firma miała 259 klientów. Kontrakt jest ważny na 10 lat, więc można w spokoju czekać na 21 grudnia 2012 r. – koniec świata według kalendarza Majów. Oraz wiele następnych, bo przecież wyznawcy Campinga i inni pracują już nad wykryciem innych absolutnie pewnych dat. Autentyczny koniec świata wydarzył się jednak nie w sobotę, tylko w niedzielę, i miał zasiąg ograniczony do miejscowości Joplin w stanie Missouri. Wyjątkowo apokaliptyczne tornado (wiatr osiągał szybkość ponad 200 km na godz.) zmieniło trzy czwarte 50-tysięcznego miasta w gruzowisko – jak po wybuchu bomby atomowej. Dla ponad 100 ludzi (liczba ofiar wciąż rośnie) to był naprawdę koniec. PZ
do religii, ale to, czego dana religia konkretnie naucza. Bo okazuje się, że wyznawcy unitarianizmu (religia niedogmatyczna), czy liberalnych odmian judaizmu są w podobnie niewielkim stopniu doświadczani poczuciem winy, co ateiści i agnostycy. W nieco gorszej, ale i tak stosunkowo niezłej sytuacji są kwakrzy, episkopalianie (amerykańscy anglikanie), buddyści i hinduiści, których światopogląd nie jest tak silnie skażony seksualnym tabu. Okazuje się, że rodzice niereligijni trzykrotnie częściej niż religijni osobiście zajmują się edukacją seksualną swoich dzieci. Zaskakujące jest natomiast to, że religijne nastolatki częściej niż te mniej religijne uczą się seksu z oglądanej przez siebie pornografii. Osoby, które mają bardziej religijnych współmałżonków, twierdzą też, że ich życie seksualne jest gorsze niż osób zamężnych z osobami mniej pobożnymi. Badacze spodziewali się, że osoby niegdyś bardzo religijne jeszcze przez lata po zeświecczeniu będą doświadczać dyskomfortu związanego z poczuciem winy przy współżyciu seksualnym. Jednak te oczekiwania okazują się chybione: poczucie winy zwykle pryska jak bańka mydlana, gdy następuje odejście od wiary. MAREK KRAK
18
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
PECUNIA NON OLET
Chrystus był milionerem (2) Poznaliśmy przed tygodniem sylwetkę Benny’ego Hinna, najbogatszego amerykańskiego kaznodziei, który na głoszeniu „dobrej nowiny” dorobił się domu za 3,5 mln dolarów, dwóch prywatnych samolotów, najnowszego bmw, a jego majątek oceniany jest na setki milionów dolarów. Hinn jest tylko jednym z wielu pastorów, którzy dorobili się wielkich pieniędzy, a ich księgowość, styl życia oraz motywacje budzą duże wątpliwości. W 2007 roku członek senackiej komisji finansów Chuck Grassley podjął próbę prześwietlenia dochodów sześciu znanych telewizyjnych kaznodziejów. Swoje kroki motywował przede wszystkim tym, że jako prowadzący organizacje wyznaniowe korzystają oni z formuły „non profit” i sporych ulg podatkowych. Poza tym darczyńcy powinni wiedzieć, czy ich pieniądze są wydawane zgodnie z przeznaczeniem. Na liście republikanina z Iowy na pierwszym miejscu znalazł się Hinn. Oprócz niego także Creflo – nomen omen – Dollar (na zdjęciu), Kenneth Copeland, Ed Long (który otrzymał grant od administracji Busha) i Joyce Meyer. Do dziś nie wszyscy przedstawili informacje na temat swoich finansów, jednak i to, co już wiadomo – dzięki działaniom senatora oraz mediom, które zainteresowały się problemem – robi wrażenie.
Na przykład kościół, którego „głową” jest pani Meyer, kupił za 5 mln dolarów pięć domów dla niej oraz jej dzieci. Oczywiście wszystko w ramach szerzenia dobrej nowiny. Kobieta, która jest jedną z najważniejszych liderek „teologii powodzenia”, podobnie jak Hinn posiada prywatny odrzutowiec oraz prowadzi bajkowe życie. Sama – kiedy jest krytykowana – mówi, że nie ma w tym nic złego, bo „nie trzeba przepraszać za otrzymane błogosławieństwo”. Tym błogosławieństwem są oczywiście pieniądze. I to niemałe, bo pani Meyer – tylko oficjalnie
– ma pobierać ponad 900 tys. dol. rocznej pensji, a kolejne 500 tys. trafia do jej męża. Sam kościół też nie oszczędza. Potrafił podobno wydać ponad 60 tys. złotych na... komodę. O ile posiadanie odrzutowca – jak widać – nie jest w gronie tych duchownych czymś wyjątkowym, to już własne lotnisko (i dwa samoloty) owszem. Szczęśliwym posiadaczem tego wszystkiego – oraz ogromnej „plebanii” postawionej dla niego przez kościół – jest Kenneth Copeland. Oczywiście, on także uważa, że nie musi się tłumaczyć z tego, jak wydaje pieniądze wiernych. W końcu swoją karierę zaczynał jako szofer Orala Robertsa, czyli samego twórcy
„ewangelii powodzenia”. Najważniejsze przesłanie tej ewangelii brzmi: skoro Bóg mu błogosławi grubym portfelem, to znaczy, że i później czeka na niego pewne zbawienie. Kolejny pastor z listy Grassleya jest fanem brytyjskich limuzyn marki Rolls-Royce. Posiada dwie i – oczywiście – bardzo go to cieszy, bo pozwala być pewnym „dobrobytu” w życiu wiecznym. – Moje życie na pewno nie jest przeciętne – mówi. – To jednak nie znaczy, że robię coś złego – dodaje. Kościół zarządzany przez Crefla Dollara – bo o nim mowa – tylko w 2006 roku zarobił 69 mln dol. (według danych przekazanych Grassleyowi). Podobną słabość do brytyjskich limuzyn wykazuje duchowny Ed Long. Ten baptysta porusza się wartym 350 tys. dol. bentleyem i naucza, że Chrystus nie był biedny, więc i jego apostołowie nie powinni być ubodzy. Jest to oczywiście tylko jeden z powodów, dla których chętnie sięgał po państwowe granty przyznawane przez administrację Busha. Drugim było to, że pomagały mu one głosić antygejowskie hasła. Zdaniem krytyków, granty miały być „nagrodą” za odpowiedni stosunek do legalizacji małżeństw
homoseksualnych. Long jest jednym z najgłośniejszych krytyków takiego rozwiązania oraz znanym propagatorem kuracji leczniczych dla gejów. Jest to o tyle ciekawe, że sam jest obecnie główną postacią homoseksualnego skandalu. Kilku mężczyzn oskarżyło go o to, że molestował ich, kiedy byli nastolatkami. Żeby zachęcić chłopców do seksu, Long rzekomo wpisywał ich na listę płac kościoła oraz wykorzystywał... cytaty z Biblii. Jedna z jego domniemanych ofiar zeznała, że Long sam urządził coś w rodzaju ceremonii zaślubin. To podobno pozwalało mu wykorzystywać chłopca z całkowicie czystym sumieniem. Pomniejszych kaznodziei głoszących i wyznających dobrobyt są w USA tysiące. W kraju, gdzie tysiące ludzi walczą, by usunąć ze szkół nauczanie o teorii ewolucji, a religijni bigoci uchodzą w wielu grupach społecznych za wzór do naśladowania, nietrudno dorobić się na głoszeniu lekko spreparowanego Słowa Bożego. Wszak z Biblii można wyczytać wszystko. Charyzmę „pasterzy” oraz ich umiejętność tworzenia telewizyjnego show uzupełnia właściwa doktryna, która przyciąga bogatych darczyńców (ci przecież cieszą się, gdy słyszą, że stan ich konta dowodzi pewnego zbawienia) lub – jak w wypadku Hinna – zdesperowanych chorych, którzy gotowi są oddać każdy grosz, by tylko dać sobie lub swoim bliskim szansę na wyzdrowienie. „Teologia powodzenia” istnieje też na polskim gruncie. Może bardziej nieśmiało, może z innym rozłożeniem akcentów, jednak nie da się ukryć, że dla sporej części polskiego kleru sentencja pecunia non olet mogłaby przecież być jednym z wyznań wiary. KAROL BRZOSTOWSKI
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
LISTY Wyłażą kompleksy Polska klasa polityczna i media bardzo się gorszą nieobecnością Lecha Wałęsy na spotkaniu z prezydentem Obamą. Uważam ten jazgot za nieporozumienie. Wałęsa jest wolnym człowiekiem, emerytem, a nie urzędnikiem państwowym, i ma prawo swobodnie dysponować swoim czasem. Twierdzenie, że Obamie się nie odmawia, bo to szef supermocarstwa, jest żałosne. Dodam od razu, że Obamę raczej cenię, a Wałęsę – wręcz przeciwnie, ale nie o tym chciałbym pisać. Chodzi mi o to, że nasze „elyty” medialno-polityczne są zakompleksione i wychodzi to bardzo jasno w kontakcie z prawdziwą władzą i splendorem supermocarstwa, które reprezentuje swoją osobą skądinąd bardzo sympatyczny i postępowy Obama. Szkoda natomiast, że zamiast zachwycać się władzą i robieniem fotek z Obamą nie zachwycają się poglądami prezydenta USA – jego egalitaryzmem, przywiązaniem do świeckości, prospołeczną postawą (historyczna reforma ubezpieczeń zdrowotnych), która naraziła go na wściekłe ataki amerykańskich oszołomów. Do tego jednak pismaki i sejmaki nie dorosły, bo u nas na topie są kościelne wartości, a nie humanistyczne. Piotrek z Warszawy
Kibole mają rację Nie obracam się w kręgach kiboli, ale od paru lat w Białymstoku nie ma już problemu z kibolami i zadymami na meczach, aż do teraz – przez Tuska. Z tego, co wyczytałem na www.poranny.pl, to zarząd Jagiellonii postanowił zamknąć sektor dla szalikowców, ponieważ na ostatnim spotkaniu wywiesili oni transparenty z antyrządowymi
SZKIEŁKO I OKO
hasłami i nie dopingowali drużyny – jedynie siedzieli. Więcej obiektywizmu, Panowie! Ja także nie toleruję partii PiS, ale ich wstawiennictwo za kibicami nie powinno nam zasłonić oczu – przypomnijcie sobie wczorajsze słowa pani Senyszyn, że jeżeli nielubiana partia mówi/wprowadza coś dobrego, to należy to akceptować dla dobra społeczeństwa, a nie stawać dęba jak idiota i zapierać się, bo oni są beee i robią coś, co my chcieliśmy
Nikt nie ma odwagi powiedzieć głośno, że księża zatrudnieni w polskich urzędach państwowych to po prostu agenci obcego wywiadu, którzy zbierają informacje wywiadowcze dla państwa Watykan. Bo kto uwierzy, że nasi urzędnicy nie mają gdzie się wyspowiadać, ponieważ w Polsce jest za mało kościołów (watykańskich baz) i że spowiedź musi być akurat na stanowiskach pracy! Nadzorcy z ramienia Watykanu są zatrudnieni w strukturach państwa
prokuratorom i sędziom, członkom rządu, burmistrzom i wójtom, sołtysom i radnym, na tak zwanych rekolekcjach, albo wprost na naradach organizowanych w bazach Watykanu. Przykłady można mnożyć. Choćby z dnia 29 maja 2011 r. – krajowa narada sołtysów z udziałem prezydenta w sanktuarium w Licheniu. Na utrzymanie watykańskich baz w Polsce wydajemy z budżetów państwa i samorządów rokrocznie miliardy złotych, nie licząc indywidualnych opłat za obrzędy. Czy o taką Polskę walczyliśmy? Zenon P.
Księżowski but
wprowadzić, ale nie pomyśleliśmy o tym wystarczająco wcześnie. Szkoda mi tych chłopaków, bo za wolność słowa są karani, a opinia publiczna na to pozwala. Czytelnik
O to walczyliśmy? Ostatnio rząd narzeka, że nie może sobie poradzić z przerostem administracji w państwie. To ja pytam, dlaczego Wysoki Rząd zatrudnił na państwowych posadach tysiące Watykańczyków – kapelanów, katechetów, duszpasterzy wszystkich branż (łącznie z wędkarzami), których jedynym zajęciem jest spowiadanie urzędników i propagowanie własnej wiary we własnym interesie?
od Kancelarii Prezydenta po klub piłkarski. Pomyśleć, że to my sami, za nasze pieniądze szkolimy, a potem zatrudniamy agentów obcego państwa, by nas śledzili! Przecież to kompletny debilizm! Oto do jakiego stanu umysłu doprowadzili nas rzymscy „zbawiciele” – wyganiacze diabła. 25 kwietnia 1998 r. wszedł w życie konkordat – lenna umowa międzynarodowa poddająca Polskę władaniu obcego mocarstwa. Sejm nie jest zdolny do uchwalenia żadnej ustawy niezgodnej z interesem Watykanu. Bo tego właśnie pilnują watykańscy agenci zatrudnieni w strukturach naszego państwa i dziesiątki tysięcy tych na plebaniach. To oni i ich przełożeni dają wytyczne: prezydentowi, posłom i senatorom,
Z zaufania do Kościoła i kleru wyleczyłem się bardzo wcześnie, gdy miałem 6 lat. Życie poświęcić musiał za to mój pies. Ale po kolei... Mieszkaliśmy w wiosce pod Sempólnem, a było nas w domu ośmioro dzieci i rodzice. Była bieda, nie mieliśmy zabawek, ubrania nosiliśmy jedno po drugim. Nie przeszkadzało to proboszczom przychodzić do nas co roku zimą i podczas kolędy zabierać resztę pieniędzy. No i nadeszła taka kolęda w połowie lat 50. Miałem mojego ukochanego psa burka, którego nazwałem Ryś – był bardzo mądry i bardzo do mnie przywiązany. I ten mój Ryś chodził sobie właśnie po podwórku, kiedy wszedł na nie ksiądz proboszcz. Pies wybiegł zza chałupy i widząc obcego człowieka, ubranego w dodatku jak strach na wróble, ucapił proboszcza za łydkę i but (taki to był mądry pies!). Aż skórę buta, bardzo
19
zresztą eleganckiego, przegryzł. Dla księdza była to tragedia, a poza tym miał też krwawy odcisk na nodze. Jednak to, co krzyczał, było dla mnie szokiem: „Natychmiast niech Józef zabije tego psa, on jest niebezpieczny! Natychmiast!”. Ojciec coś tam bąknął pod nosem, ale posłusznie poszedł do stodoły, złapał Rysia, zaciągnął do pieńka i… siekierą odrąbał mu głowę. Tak straciłem mojego najwierniejszego przyjaciela. Od tej pory znienawidziłem księdza i jego następców, a do kościoła chodziłem na siłę, często po laniu od ojca. Ryszard Balicki, Bydgoszcz
Wiara czyni czuba Jestem Waszym stałym czytelnikiem i słuchaczem radia. Dobrze, że jesteście, bo bez Was z tym wciskającym się wszędzie Krk życie byłoby dla mnie zupełnie niemożliwe, a odskocznia od tego wariactwa daje ciągle nadzieję... Poza tym wiem, że są ludzie, którzy myślą podobnie jak ja, i to przynosi ulgę, bo wiem, że jeszcze nie wszyscy powariowali. Niedawno oglądałem film pt. „Wiara czyni czuba” – jeśli go nie oglądaliście, to obejrzyjcie! I proponuję na Waszych łamach oraz w radiu rozpropagować i zareklamować trochę ten film! Być może co poniektórym ludziskom rozjaśni się wtedy trochę w głowach. Piotr z Katowic Film jest dostępny na serwisie YouTube Redakcja
Radio „FiM” nadaje! Szukajcie nas i włączajcie na stronie www.faktyimity.pl. W poniedziałek, środę, czwartek i piątek audycje rozpoczynamy, tradycyjnie już, o godzinie 12. A we wtorek o godzinie 17. Telefonujcie do nas bezpośrednio na antenę pod numer 695 761 842
FUNDACJA „FiM” Nasza redakcja przejęła prowadzenie fundacji pod nazwą Misja Charytatywno-Opiekuńcza „W człowieku widzieć brata”, która ma za zadanie nieść wszelką możliwą pomoc potrzebującym rodakom – zwłaszcza głodnym dzieciom, a także biednym, bezrobotnym i bezdomnym. Ponieważ kościelne fundacje i stowarzyszenia w swej działalności charytatywnej (jakże skromnej jak na ich możliwości) nagminnie wyróżniają osoby związane z Kościołem, a innowierców, agnostyków i ateistów pomijają – my będziemy wypełniać tę lukę i pomagać w pierwszej kolejności właśnie im. Nasza fundacja ma status organizacji pożytku publicznego i w związku z tym podlega pełnej kontroli organów państwa. Tych, którzy chcą wesprzeć naprawdę potrzebujących naszej pomocy, prosimy o wpłaty: Misja Charytatywno-Opiekuńcza „W człowieku widzieć brata” Zielona 15, 90-601 Łódź ING Bank Śląski, nr konta: 87 1050 1461 1000 0090 7581 5291 www.bratbratu.pl, e-mail:
[email protected]
20
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
Od lat przez katolickie media w Polsce przelewa się kampania promocji polityki papieża Piusa XII. Prokościelni historycy dowodzą, że starał się podobno zapobiec wybuchowi II wojny światowej i pomagał Polakom ze wszystkich sił. Zachwytów nad pontyfikatem Piusa XII nie brakuje także w polskich podręcznikach szkolnych. Dziatwa może się z nich dowiedzieć kłamstw o wielkiej trosce, jaką otoczył on naród polski, i o tym, że ponoć zawdzięczamy mu ocalenie od zniszczenia Krakowa (a zrobił to oficer radziecki) i Jasnej Góry. Znacznie bardziej krytyczni wobec polityki Eugenia Pacellego, znanego jako Pius XII, są zachodni naukowcy. Zwracają oni uwagę na milczenie głowy Kościoła rzymskokatolickiego wobec polityki i zbrodni Hitlera, w tym zagłady Żydów. Na takie dictum nasi prokościelni historycy zaczęli negować autentyczność dokumentów kompromitujących pontyfikat papieża Pacellego. Jak dowodził doktor Andrzej Grajewski (członek kolegium IPN w latach 2001–2006, komentator tygodnika „Gość Niedzielny”), „zostały one spreparowane przez specjalne komórki KGB”. Gdy nie przyniosło to efektów, zaczęli dowodzić, iż „milczenie papieża w sprawie zbrodni niemieckich wywołane było celową ostrożnością oraz tym, że zdaniem Stolicy Apostolskiej z równą mocą należało potępić zbrodnie radzieckie (co szczególnie po czerwcu roku 1941 mogło zostać odczytane jako opowiedzenie się po jednej ze stron konfliktu światowego) oraz głębokimi przemyśleniami konsekwencji potępienia zbrodni”. Taką tezę postawił Jan Żaryn, wykładowca UW i UKSW, a także były dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN. Tymczasem, jak wynika z badań Michała Horoszewicza, znawcy meandrów dyplomacji tzw. Stolicy Apostolskiej, Pius XII w końcu sierpnia 1939 roku przekazał prezydentowi RP Ignacemu Mościckiemu, przygotowany przez siebie i Benita Mussoliniego, projekt oświadczenia, którego ogłoszenie przez Warszawę miało zapobiec wybuchowi wojny. Brzmiało ono następująco: „Polska nie sprzeciwia się powrotowi Gdańska do Rzeszy i oczekuje bezpośredniego przedyskutowania z Niemcami sytuacji mniejszości”. Co ważne, jak wynika z akt Stolicy Apostolskiej, Pius XII już 16 sierpnia 1939 roku wiedział o tym, że kwestia Gdańska jest jedynie pretekstem do wojny, a ZSRR i Trzecia Rzesza prowadzą rozmowy w sprawie podziału Polski. Jednak nie poinformował o tym Warszawy.
Grabarz Polski Nie zmienił swojego wrogiego wobec Polski stanowiska także po wybuchu wojny. Papież, wbrew wcześniejszym ustaleniom, skrócił swoje spotkanie z prymasem Polski kardynałem Augustem Hlondem, w trakcie którego polski duchowny wysłuchał publicznej reprymendy za samowolne opuszczenie we wrześniu 1939 roku diecezji poznańskiej i gnieźnieńskiej oraz usłyszał, że „życzeniem Stolicy Apostolskiej jest, aby kardynał opuścił Rzym możliwie szybko”. Zachodni dyplomaci odczytali zachowanie Piusa XII jako kolejne upokorzenie podbitej krwawo Polski i eksponowanie przed Berlinem braku solidarności i współczucia dla ofiary agresji. Może o tym świadczyć także treść przesłania Piusa XII, jakie 30 września 1939 roku skierował do grupy polskich uchodźców. Ojciec Święty ostrzegł naszych rodaków przed uczuciem zemsty i nienawiści, dodał także, że „nie mogą oni liczyć na ostrzejsze oświadczenia w sprawie agresji, gdyż papież jest wspólnym ojcem wszystkich wiernych”.
Od jesieni 1939 r. Pius XII świadomie łamał konkordat zawarty z Polską w 1925 roku. Na początek przekazał biskupom rezydującym na wschodnich rubieżach II RP pełnomocnictwa do organizacji życia kościelnego na rdzennym terytorium ZSRR. Konkordat nie przewidywał, aby władztwo polskiego biskupa obejmowało region nienależący do Polski. Owe pełnomocnictwa stały się dodatkowym pretekstem dla NKWD do poszerzenia kręgu Polaków mieszkających na kresach II RP i podlegających deportacjom do Kazachstanu. Dla Piusa XII nic nie znaczył kolejny artykuł konkordatu przewidujący, że żadna część Polski nie będzie podlegała władzy biskupa rezydującego za granicą. Ordynariusz diecezji gdańskiej podlegającej bezpośrednio Stolicy Apostolskiej, Niemiec Karl Maria Splett, na mocy decyzji Piusa XII przejął 29 listopada 1939 roku rządy w diecezji chełmińskiej. O tej nominacji tzw. Stolica Apostolska nie poinformowała przebywających w Rzymie: urzędującego ordynariusza chełmińskiego Stanisława Okoniewskiego, prymasa Polski
kardynała Augusta Hlonda oraz ambasadora rządu na uchodźstwie przy Stolicy Apostolskiej, Kazimierza Papée. Na dodatek nominacja biskupa Spletta naruszała kolejną regułę konkordatu, przewidującą, że żaden cudzoziemiec nie będzie sprawował na terytorium Polski funkcji biskupa diecezjalnego. Papież złamał ją ponownie, przekazując księdzu Hilariuszowi Breitingerowi, obywatelowi Trzeciej Rzeszy, funkcję administratora apostolskiego archidiecezji gnieźnieńskiej i poznańskiej dla wiernych narodowości niemieckiej. Nominacja Breitingera naruszała jedną z kluczowych zasad konkordatu, przewidującą podział struktur Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce wyłącznie pod kątem obrządków, a nie przynależności narodowej. W ten sposób Pius XII, jako jedyny przywódca, uznał upadek Polski i jej nowy rozbiór, a Watykan postawił się jako sojusznik Trzeciej Rzeszy. Na początku 1940 roku Pius XII mianował obywatela Republiki Litwy Mieczysława Reinysa arcybiskupem sufraganem wileńskim z prawem następstwa biskupa diecezjalnego.
Pius XII manifestował niechęć do Polski nawet po zakończeniu II wojny światowej. Jako jedyny liczący się przywódca światowy odmówił uznania w 1945 roku Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej z reprezentującym emigrację wicepremierem Stanisławem Mikołajczykiem z PSL. Jak wyjaśnia wspomniany kościelny historyk Jan Żaryn, było to uzasadnione oczekiwaniem Stolicy Apostolskiej na „międzynarodowy akt pozwalający uznać TRJN za legalny”. Wracającego do Polski kardynała Augusta Hlonda Pius XII przestrzegał przed pochopnymi decyzjami kadrowymi na dawnych ziemiach niemieckich (Ziemie Odzyskane). Oświadczył przy tym, że zastrzega sobie prawo do odwołania bez uzasadnienia każdego duchownego, któremu prymas Polski powierzy na tych terenach misję kanoniczną. Zażądał także utrzymania przez niemieckiego księdza Ferdynanda Piontka władztwa nad archidiecezją wrocławską! Według relacji jednego z zachodnich dyplomatów, powodem było to, że ów duchowny rozumiał język polski, więc „mógł spokojnie zaspokoić potrzeby ludności napływowej”. Jesienią 1945 roku Pius XII poinformował Episkopat Niemiec, iż modli się o „przywrócenie możliwości działania tamtejszych prowincji kościelnych w ich historycznych granicach” (sic!). Wobec tego Konferencja Episkopatu Polski w swoim oświadczeniu z 4 października 1945 roku okazała niezwykłe lizusostwo wobec Piusa XII, posługując się przy okazji kłamstwem: „W imieniu narodu polskiego wyrażamy gorącą wdzięczność” za to, że „w tych trudnych czasach miał dla nas zawsze słowa pociechy, zawsze i wszędzie wspierał uchodźców polskich (…), że zawsze stał na stanowisku suwerenności Polski i integralności jej terytorium”. Zdaniem historyków była to odpowiedź na uchwałę przyjętą jednogłośnie w dniu 12 września 1945 roku przez Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, w tym działaczy opozycyjnego PSL, w której potwierdzono, że „konkordat zawarty pomiędzy Rzecząpospolitą a Stolicą Apostolską przestał obowiązywać wskutek jednostronnego zerwania go przez Stolicę Apostolską przez akty prawne zdziałane w czasie okupacji, a sprzeczne z jego postanowieniami”. Biskupi raz jeszcze stanęli przeciwko własnemu krajowi dla dobra interesów watykańskiej centrali. Zdaniem prokościelnych historyków TRJN nie miał żadnych powodów, aby uznać konkordat z 1925 roku za niebyły. W końcu – według opinii doktora Jana Żaryna – powierzenie zarządzania polskimi diecezjami duchownym niemieckim i litewskim wynikało podobno „z duszpasterskiej troski papieża o Polskę i jej los”. A może jednak tylko z troski o dobre stosunki ze zwycięskimi Niemcami? MiC
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
P
rzypomnieliśmy tragiczną i bezsensowną śmierć sierżanta milicji Zdzisława Karosa („FiM” 21/2011), zastrzelonego w tramwaju przez dwóch nastolatków, którym zamarzyło się kolejne narodowe powstanie. Zabójstwo było szeroko komentowane w mediach i wywołało głosy oburzenia nawet wśród członków konspiracyjnej „Solidarności”. Jednak już po kilkunastu miesiącach opinią publiczną wstrząsnęło kolejne tragiczne wydarzenie. 12 maja 1983 roku grupa maturzystów z warszawskiego LO im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego świętowała zdany egzamin. Najpierw raczyli się winem, a później – rozbawieni i hałaśliwi – poszli na stołeczną Starówkę, gdzie zatrzymał ich do kontroli patrol milicji. Być może na wylegitymowaniu i pouczeniu cała sprawa by się skończyła, jednak jeden z młodych ludzi odmówił pokazania dowodu oraz podania swoich danych. Milicjanci poprosili więc młodzieńca, aby poszedł z nimi do radiowozu, a kiedy tamten nadal stawiał opór, otrzymał „kilka pał” i został zaprowadzony siłą. Milicjanci zawieźli go do komisariatu przy ul. Jezuickiej, który nie miał zbyt dobrej opinii, a tego, co działo się dalej, do dziś jednoznacznie nie ustalono. Podobno na komendzie zatrzymany maturzysta nadal zachowywał się arogancko i nadal (ale to już według wersji MO) odmawiał podania personaliów. Przy czym tak rozwścieczył milicjantów, że ci zaczęli go bić. Głosy bitego maturzysty mieli słyszeć jego koledzy, którzy przybiegli pod komisariat. W pewnym momencie milicjanci zorientowali się, że chłopak zaczyna tracić przytomność i wezwali pogotowie, które zabrało go do ambulatorium przy ul. Hożej. Tam dopiero okazało się, że pobity chłopak nazywa się Grzegorz Przemyk. O całym zdarzeniu koledzy Przemyka powiadomili jego matkę – Barbarę Sadowską – która zabrała syna do domu. Na drugi dzień w wyniku pogarszającego się stanu zdrowia Przemyk trafił do szpitala na Solcu, gdzie został poddany operacji, jednak wkrótce po niej zmarł. Zaraz po śmierci chłopca rozeszły się pogłoski, że było to celowe zabójstwo. Chodziło ponoć o to, aby ukarać jego matkę – opozycyjną poetkę działającą w Prymasowskim Komitecie Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom – zwłaszcza że kilka dni wcześniej nieznani sprawcy dokonali napadu na jedną z siedzib komitetu. Dzisiaj wiadomo, że była to jednostka ZOMO pod dowództwem Edwarda Misztala (twórcy brygady antyterrorystycznej MO), która zdemolowała podczas interwencji pomieszczenia lokalu, poturbowała personel, m.in. Sadowską, a sześć osób wywiozła do lasu (zostały wypuszczone bez części garderoby). Jednak, jak później w śledztwie tłumaczyli milicjanci, którzy ciężko pobili Przemyka, do końca nie
PRZEMILCZANA HISTORIA
HISTORIA PRL (61)
Przemoc i emigracja W pamięci społecznej obraz „Solidarności” to lata 1980–1981, później zaś następuje przeskok do 1989 roku – Okrągłego Stołu. Co więc działo się z „S” do tego czasu? wiedzieli, kim jest zatrzymany. Wydaje się to wiarygodne, bo poetka Sadowska z pewnością nie stanowiła dla władzy niebezpieczeństwa, uzasadniającego podejrzenie o możliwości zastosowania tak drastycznych metod. W powstańczym zadęciu zwyciężyła jednak wersja, że było to celowe morderstwo, a pogrzeb Przemyka na warszawskich Powązkach oraz msza w jego intencji odprawiona przez księdza Jerzego Popiełuszkę w kościele św. Stanisława Kostki przemieniły się w wielką antyrządową manifestację (patrz foto). Władza – wystraszona społeczną reakcją na to wydarzenie – postanowiła obarczyć winą za śmierć maturzysty... załogę pogotowia ratunkowego, która rzekomo nie udzieliła pomocy pobitemu, a nawet go okradła. Na skutek wyreżyserowanego procesu sąd uwolnił od zarzutów dwóch milicjantów, natomiast do więzienia (!) trafiła Barbara Makowska, lekarka z pogotowia, a także dwaj sanitariusze. Wkrótce jednak nastroje społeczne znacznie się poprawiły za sprawą drugiej wizyty JPII w Polsce. Papież przybył do kraju w połowie czerwca 1983 roku, odwiedził m.in. Warszawę, Niepokalanów, Kraków oraz Częstochowę, dwukrotnie też rozmawiał z przywódcą państwa generałem Wojciechem Jaruzelskim. Wizyta przebiegła spokojnie i nie doszło do większych zakłóceń ani politycznych prosolidarnościowych manifestacji – nawet podczas obecności JPII w tak newralgicznym miejscu jak kościół w krakowskich Mistrzejowicach, znany z opozycyjnej działalności wikarego Kazimierza Jancarza. Pod koniec całej pielgrzymki JPII spotkał się nieoficjalnie z Lechem Wałęsą w Dolinie Chochołowskiej w Tatrach. 21 lipca 1983 roku rozwiązała się Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego, a następnego dnia Rada Państwa zniosła stan wojenny. Sytuacja Polski na arenie międzynarodowej znacznie się poprawiła. Przedstawiciele
najważniejszych zachodnich banków zgodzili się na odłożenie przez Polskę spłaty długów i przyznali 550 milionów dolarów nowych kredytów. Stany Zjednoczone częściowo zniosły sankcje gospodarcze wobec naszego kraju i wznowiły komunikację lotniczą z Polską. O całkowite zniesienie gospodarczych obostrzeń zaapelowali do Waszyngtonu nawet przywódcy „S”, m.in. Lech Wałęsa, Tadeusz Mazowiecki i Bronisław Geremek. Cofnięcie amerykańskiego weta umożliwiło Polsce przystąpienie do rozmów w sprawie członkostwa w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, którego Polska stała się pełnoprawnym członkiem w 1986 roku. Doszło również do wizyt: premiera Grecji Andreasa Papandreu w Polsce oraz Wojciecha Jaruzelskiego we Francji, gdzie spotkał się z prezydentem François Mitterrandem. Później Polskę odwiedził również wiceprezydent USA George Busch (senior), a po nim brytyjska premier Margaret Thatcher, co było wyraźnym wyznacznikiem ugruntowania pozycji generała Jaruzelskiego. Jednak pomimo pozornego spokoju działalność opozycji stała kością w gardle ówczesnej władzy. Dlatego próbowano z nią walczyć na różne sposoby. Jedną z koncepcji było zachęcanie niektórych działaczy „S” do opuszczenia kraju. Doszło nawet do poufnych rozmów na ten temat między szefem MSW Czesławem Kiszczakiem a przedstawicielami Episkopatu. Stronie rządowej zależało, by zachęcić ludzi Kościoła mających dobry kontakt z opozycją do nakłonienia niektórych osób do emigracji politycznej, jak również do wysłania za granicę księży angażujących się w politykę: „Chodzi o to, by wyjechali na 5 lat, potem mogą wrócić. Paszporty dostaną z ważnością w obie strony na zasadzie umowy dżentelmeńskiej, że nie wrócą przed upływem pięciu lat i że powstrzymają się od nieodpowiedniej
działalności za granicą” – tak to zagadnienie przedstawiał Kiszczak. Całą akcję pokrzyżował jednak Adam Michnik, będący wtedy w więzieniu w Białołęce, który na propozycję politycznej emigracji napisał do Kiszczaka list: „Uważam bowiem, że: 1. Aby tak jawnie przyznawać się do deptania prawa, trzeba być durniem. 2. Aby będąc więziennym nadzorcą, proponować człowiekowi więzionemu od dwóch lat Lazurowe Wybrzeże w zamian za moralne samobójstwo, trzeba być świnią. 3. Aby wierzyć, że ja taką propozycję mógłbym przyjąć, trzeba wyobrażać sobie każdego człowieka na podobieństwo policyjnego szpicla. Niech mój gest odmowy będzie maleńką cegiełką budującą honor i godność w tym co dzień unieszczęśliwianym przez was kraju. Niech będzie policzkiem dla was, handlarzy cudzą wolnością”. List ten był wielokrotnie publikowany przez podziemną prasę oraz cytowany przez Radio Wolna Europa i nietrudno się domyślić, jakie poruszenie wywołał w kręgach rządowych. Po latach Michnik wspominał: „Po wysłaniu tego listu byłem przygotowany na najgorsze. Wiedziałem jednak, że człowiek raz w życiu ma taką powinność. Drugi raz tej możliwości mieć nie będzie. Musi więc powiedzieć to, co mu sumienie nakazuje. To był bardzo trudny moment dla podziemia. Wielu moich kolegów było zdecydowanych iść na kompromis. Ja uważałem, że na kompromis iść nie wolno. I uważałem, że muszę wykonać taki gest, żeby nikomu nie pozwolić na kompromis. Każdy, kto po takim liście poszedłby na jakieś układy z władzą, miałby dyskomfort etyczny”. Co ciekawe, po tym fakcie Kiszczak dał wyraźne polecenie, aby Michnikowi „włos z głowy nie spadł”; polecił nawet dać mu do celi kolorowy telewizor, który jednak nigdy tam nie trafił. O pomoc w przekonaniu Michnika Kiszczak poprosił Jacka Kuronia, który udał się
21
do więzienia w Białołęce, by namówić do wyjazdu z Polski swojego opozycyjnego kolegę, jednak Michnik... wyrzucił go z celi. Z „Solidarnością” w owym czasie było nieciekawie. Oto cytat z Antoniego Macierewicza (książka „Lewy Czerwcowy”): „Solidarność była słabiutka, wręcz zdychająca”. Natomiast Aleksander Małachowski w książce „Żyłem szczęśliwie” tak opisuje „S” z okresu przed stanem wojennym, czyli w czasie jej największej popularności: „Zakulisowe spory były mało znane. Na zewnątrz »S« prezentowała się jako silna, zwarta, gotowa. Ja zacząłem poznawać związek od środka i widziałem, jaki jest słaby, jak na niewiele osób można liczyć. Bardzo często pierwsze skrzypce grali ludzie niekompetentni, odreagowujący swoje frustracje, albo liczący na zrobienie kariery. Związek był o krok od rozbicia, nie przetrwałby, moim zdaniem roku 1982. Paradoksalnie, ale stan wojenny okazał się dobrodziejstwem, uchronił »Solidarność« od wielkiej kompromitacji ideowej i organizacyjnej. Zbyt często nadawali »S« ton ludzie wyrośli na krzyku, demagogii, którzy egzamin zdawali wyłącznie z gadania. Z uczciwością i moralnością też bywało różnie. Do komisji rewizyjnej i osobiście do mnie przychodziło wiele skarg na chamstwo, arogancję, zadufanie związkowych kacyków”. Podobne odczucia miał Bogdan Borusewicz – inny związkowy przywódca, obecnie marszałek senatu, który w książce „Konspira” pisze: „Ruch obrastał wszelkimi negatywnymi cechami systemu: nietolerancją dla inaczej myślących i czyniących, tłumieniem krytyki, prymitywnym szowinizmem. Kwitł kult wodzostwa. Najpierw wódz najwyższy – Wałęsa, którego nie można było skrytykować, potem wodzowie w każdym województwie, niemal w każdym zakładzie”. List Michnika z więzienia w Białołęce, choć wywołał wśród opozycji spory rezonans, to jednak nie zatrzymał lawiny emigracji, zwłaszcza po zliberalizowaniu przez władzę przepisów paszportowych. W ramach akcji MSW pozbywania się „niewygodnych obywateli” wystąpiło o zezwolenie na wyjazd 9500 osób, zgody uzyskało 6800, a ostatecznie wyjechało 4300. Wśród emigrantów znalazło się 2200 byłych internowanych i 4 tys. członków ich rodzin, w tym 815 działaczy „S” i 1215 członków ich rodzin. Oprócz emigracji politycznej nastąpiła również fala wyjazdów natury ekonomicznej (głównie do RFN), a z możliwości tej skorzystały osoby odwołujące się do niemieckich korzeni, głównie z województw: gdańskiego, katowickiego i opolskiego. W latach 80. kilkaset tysięcy ludzi, głównie młodych, opuściło Polskę. Najważniejszymi kierunkami wyjazdów oprócz RFN były: Austria, Australia, Szwecja, Kanada i USA. Część migrantów po 1989 roku wróciła do kraju. PAWEŁ PETRYKA
[email protected]
22
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
OKIEM SCEPTYKA
ANTYMITOLOGIA NARODOWA (33)
Dyktat dla Litwy W 1569 r. Polska i Litwa zawarły w Lublinie unię, tworząc jedną Rzeczpospolitą. Stroną narzucającą warunki unii była Polska. Już w XIII w. dochodziło do licznych walk polsko-litewskich, a od chwili, kiedy Krzyżacy dokonali podboju Prus, Litwa stała się ofiarą niszczących, brutalnych napadów krzyżackich. W wyprawach na Litwę i Żmudź wspomagało Krzyżaków wielu książąt piastowskich i znamienitych rycerzy polskich, więc tylko wyjątkowej sile państwa litewskiego zawdzięczać można to, że nie zniknęło z mapy Europy jak Prusowie czy Jaćwingowie. Od 1349 do 1366 r. Polska i Litwa toczyły ze sobą wojnę o podział Rusi Halicko-Włodzimierskiej, a król Kazimierz Wielki usiłował nawet włączyć do polsko-węgierskiej koalicji przeciwko Litwinom swojego śmiertelnego wroga – Krzyżaków. Jednak unia polsko-litewska zawarta w 1385 r. w Krewie i koronacja Władysława Jagiełły na króla polskiego zbliżyła oba państwa i narody. Podstawowym celem unii było zespolenie sił Polski i Litwy do walki z agresywną potęgą zakonu krzyżackiego. Nie mniej istotna była też chęć odzyskania przez Polskę Rusi Halickiej, którą król polski Ludwik Andegaweński, kierując się interesami dynastycznymi i wolą feudałów węgierskich, oddał w zarząd
G
starostom madziarskim. Kłopoty z unią pojawiały się od początku. Wszystko przez łaciński termin applicare, użyty w dokumencie unijnym. Termin ten można było bowiem tłumaczyć zarówno jako „włączyć”, jak i „złączyć”. Feudałowie polscy pragnęli podporządkowania Litwy i inkorporowania jej do Polski w oparciu o postanowienia unii w Krewie, jednak feudałowie litewsko-ruscy zdecydowanie się temu sprzeciwili. Ich zdaniem, Wielkie Księstwo Litewskie miało pozostać niezależnym państwem, złączonym z Polską osobą wspólnego władcy – Jagiełły. Spory trwały kilkanaście lat. Porozumienie osiągnięto dopiero po wiktorii grunwaldzkiej i zawarciu unii w Horodle, która potwierdziła odrębność państwa litewskiego. Do drugiej połowy XVI w. Korona i Litwa stanowiły dwa odrębne państwa, złączone ze sobą bądź to unią personalną, bądź też tylko sojuszem politycznym. Polscy feudałowie świeccy i duchowni domagali się zacieśnienia unii z Litwą i podporządkowania jej Koronie oraz wcielenia do Korony spornych od XIV w. terytoriów – Wołynia i Podola. Król Kazimierz Jagiellończyk, dążąc do poparcia panów
łosiciele religii muszą mieć bar dzo ubogi zasób znanych nazwisk, które można by podać jako przy kład ludzi religijnych, bo namiętnie na swojepotrzeby „chrzczą” ateistów, agnostyków i panteistów. Przed dwoma tygodniami napisałem o Albercie Einsteinie, że na potrzeby religijnej propagandy robi się z niego na siłę człowieka wierzącego. Uderz pięścią w stół, a nożyce się odezwą! Natychmiast zarzucono mi szerzenie nieprawdy i podesłano do redakcji jakiś cytat z Einsteina, dowodzący rzekomo jego religijności. Nie wiem, czy ów cytat jest autentyczny, ale wyrwany z kontekstu, czy może został zmyślony i rzucony w obieg przez machinę religijnej propagandy. Jak wiadomo, internet wszystko przyjmie i każdą bzdurę powieli w tysięcznych egzemplarzach. W każdym razie w tym samym internecie można równie łatwo znaleźć poważniejsze opracowania na temat światopoglądu Einsteina. Jakkolwiek jego światopogląd był dosyć nietypowy – był kimś w rodzaju panteisty zachwyconego pięknem wszechświata – to jedno jest pewne: nie wierzył w osobowego Boga, czyli takiego, którego podaje do wierzenia ludziom judaizm, chrześcijaństwo i islam. A także deizm. Zatem twierdzenie, że Einstein wierzył w Boga
i bojarów litewskich, wydał im obszerny przywilej i zagwarantował Litwie niezależność polityczną. Po śmierci Jagiellończyka w 1492 roku Litwini zerwali unię personalną z Polską. Mimo to w latach 60. XVI w. sprawa unii nie schodziła z obrad sejmowych. Chętna unii była część szlachty litewskiej, bo obiecano zrównanie jej w przywilejach ze szlachtą polską. Polscy możnowładcy natomiast dążyli do wcielenia Litwy do Korony, a litewscy – do dość luźnej federacji i zachowania odrębnej państwowości. Wojna z Moskwą o zdobycze w Inflantach (obecnie Łotwa i Estonia) przyspieszyła rokowania. Alfredas Bumblauskas, współczesny czołowy historyk litewski z Uniwersytetu Wileńskiego, napisał: „Tworząc unię, Polacy wywierali na nas dużą presję, korzystając z tego, że byliśmy w gorszej sytuacji. Uratował nas jedynie geniusz dyplomatyczny polityków”. Na zwołanym do Lublina w 1569 roku wspólnym sejmie możnowładcy litewscy przeciwstawili się zacieśnieniu unii, kilkakrotnie zrywali układy, a wreszcie, gdy po kryjomu wyjechał Mikołaj Radziwiłł Czarny, posłowie litewscy w większości wrócili do siebie. Oburzona szlachta polska zażądała wówczas od króla zaocznego wprowadzenia unii, a biskup krakowski Filip Padniewskiproponował zastąpienie
(tak jak się go rozumie w naszym kręgu kulturowym), jest fałszywe. Może zatem kilka cytatów z niego samego: „Doszedłem – będąc dzieckiem całkowicie niereligijnych (żydowskich) rodziców – do głębokiej religijności, która jednak miała swój nagły koniec w wieku lat dwunastu”; „Koncepcja osobowego Boga jest mi zupełnie
nazwy Wielkiego Księstwa Litewskiego przez nazwę Nowa Polska, jakoby zrównując Litwę z dwoma prowincjami Korony – Wielką i Małą Polską. Na żądanie sejmu Zygmunt August inkorporował do Polski litewskie dotąd ziemie, o które trwał spór z Litwą – województwo podlaskie, wołyńskie i bracławskie, a potem także Kijowszczyznę. Były to – z wyjątkiem Podlasia – ziemie ruskie, w tym czasie częściowo już spolonizowane (polskie osadnictwo). Wszystkie najistotniejsze postanowienia dotyczące unii zawarto w akcie z 24 marca 1569 r. – de facto dokonano unii Polski i Litwy bez zgody i wiedzy Litwinów. Na Litwie akt ten wywołał konsternację, chęć buntu i obrony, a nawet w sojuszu z Tatarami, wreszcie – rezygnację. Zastosowana przez Polskę metoda faktów dokonanych zmusiła panów
kłamstwo, co czytałaś o mojej religijności; kłamstwo, które jest raz po raz powtarzane. Nie wierzę w osobowego Boga i zawsze otwarcie się do tego przyznawałem. Gdybym jednak musiał znaleźć w sobie coś, co miałoby aspekt religijny, to byłaby to bezgraniczna fascynacja strukturą świata, jaką ukazuje nam nauka”.
ŻYCIE PO RELIGII
Przypadek Einsteina obca i uważam ją wręcz za naiwną”. Einstein był jak wiadomo dowcipny i tworzył m.in. tego rodzaju konstrukcje: „Jestem głęboko wierzącym ateistą. Jest to poniekąd zupełnie nowy rodzaj religii”. Robienie na tej podstawie z tego wybitnego fizyka apologety religii i podpieranie, jak to często się robi, jego osobą biblijnych wywodów i kościelnej propagandy jest absolutnie nieuczciwe. Mnie osobiście jest wszystko jedno, czy był on wierzący, czy nie, ale nie lubię przymusowych „chrztów” nie tylko niemowląt, ale też i zmarłych, którzy nie mogą się już sami bronić. I na koniec coś nieco bardziej precyzyjnego z jednego z listów Einsteina: „To oczywiście
Równolegle z „chrzczeniem” wybitnych ludzi niewierzących, religijni propagandyści wmawiają ateizm postaciom odrażającym i niosącym ze sobą złe skojarzenia. Kilka dni temu czytałem w Rydzykowym „Naszym Dzienniku” o „ateistycznym hitleryzmie” oraz o mordowaniu przez nazistów księży katolickich z powodu ich wiary. Wcale mnie nie dziwi to, że ludzie religijni chcą się pozbyć Hitlera ze swego grona i podrzucić go ateistom niczym kukułcze jajo. Ale to nie jest takie proste! Wprawdzie nazizm kłócił się w wielu kwestiach z chrześcijaństwem (katolicyzm też się kłóci z Ewangelią!) i był koncepcją wyrastającą z innych
litewskich do wznowienia rokowań i przyjęcia 28 czerwca 1569 r. aktu unii. Król zatwierdził go 4 lipca. „Królestwo Polski, Wielkie Księstwo Litewskie jest jedno nieróżne i nierozdzielne ciało, a także nieróżna, ale jedna spólna Rzeczpospolita, która się z dwóch państw i narodów w jeden lud i państwo zniosła i spoiła” – stwierdzono w akcie unii. Polska i Litwa stanowiły odtąd wspólną Rzeczpospolitą ze wspólnie obieranym królem, wspólnym sejmem i wspólną polityką zagraniczną, lecz z odrębnymi urzędami centralnymi. Litwa zachowała swoje prawa, własne wojsko, skarb, administrację i sądownictwo. Szlachtę litewską zrównano w prawach ze szlachtą polską. Rzeczpospolita przekształciła się zatem w państwo federacyjne i wielonarodowościowe. Liczyła po zawarciu unii ok. 8 mln mieszkańców, z czego na ok. 4 mln mieszkańców Korony było ponad 40 procent ludności ukraińskiej. Unia zmniejszyła jednocześnie liczbę obywateli Litwy, odbierając jej znaczną część terytorium. Pomimo korzyści, jakie dawała unia, okoliczności, w jakich ją zawarto, sprawiły, że na Litwie dominowała świadomość przymusu i doznanej niesprawiedliwości. Unia „nie bez pokrzywdzenia Litwinów została zawarta” – napisał Jerzy Radziwiłł, biskup wileński, kardynał, z czasem biskup krakowski. Może najgorsze ze wszystkiego było to, że boleśnie zraniła litewską dumę narodową, umacniając na Litwie obraz Polski jako sprzymierzeńca nie zawsze wiarygodnego. ARTUR CECUŁA
źródeł, to jednak nie ma powodów, aby sądzić, że była to ideologia ateistyczna. Hitler wielokrotnie i – jak się wydaje – poważnie deklarował wiarę w opatrzność boską. Nigdy także nie zerwał oficjalnie z Kościołem katolickim, w którym był wychowywany. Jako męża opatrznościowego postrzegała go spora część Niemców, i on bynajmniej nie wyprowadzał ich z błędu. Bo nie uważał tego za błąd! On wierzył, że ma misję od opatrzności. Misję wobec swego narodu i misję zbawczą wobec świata, która polegała na usunięciu z niego zła. W jego obłąkanym mniemaniu najgorszym złem było istnienie Żydów. Wprawdzie hitlerowcy czasem rzeczywiście mordowali duchownych, w Polsce na przykład duchownych katolickich i mariawickich, ale robili to z powodów politycznych, a nie religijnych. Chodziło o „oczyszczenie” terenów włączonych do Rzeszy z jednostek bardziej wykształconych (duchownych, nauczycieli, urzędników itp.) i przyznających się do polskości. Miało to pomóc w germanizacji tych terenów (zwłaszcza Kujaw, Ziemi Chełmińskiej, Pomorza Gdańskiego) i osłabić także ewentualny ruch oporu. Robienie z ofiar tego terroru męczenników za wiarę (wielu z nich papież Wojtyła wyniósł na ołtarze) jest żałosną manipulacją i zakłamywaniem historii. MAREK KRAK
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
P
od koniec pontyfikatu Mikołaja II niemiecki episkopat wypowiedział papieżowi posłuszeństwo, toteż po jego śmierci niemiecki synod w Bazylei wybrał na swojego papieża Piotra Cadalusa, biskupa Parmy, który przybrał imię Honoriusza II (1061–1064). Honoriusz był popierany przez dwór cesarski oraz rzymską arystokrację. Jej przedstawiciele wykradli z pałacu laterańskiego insygnia papieskie, które wręczyli nowo wybranemu „ojcu świętemu”. W reakcji na to doradca papieży i reformator Kościoła Hildebrand zwołał kolegium kardynałów, które po raz pierwszy samodzielnie dokonało wyboru nowego papieża. Został nim biskup Anzelm
kiedy niemieccy możnowładcy pod przywództwem arcybiskupów Kolonii Annona II i Hamburga-Bremy, Adalberta, porwali małego króla i pozbawili tym samym władzy regentkę Agnieszkę i jej aroganckiego doradcę (i najpewniej kochanka) Henryka II, biskupa Augsburga. Wewnętrzna walka o władzę w niemieckim episkopacie zwiększyła szanse papieża Aleksandra. W 1063 roku Aleksander zorganizował synod laterański, który reaktywował zawieszoną pośród rzymskich tumultów „rewolucję moralną” w Kościele – wprowadzenie w życie obowiązku celibatu dla duchownych. Dał sygnał do otwartej wojny domowej. Podpuszczony motłoch wraz ze zgrają szalejących mnichów
OKIEM SCEPTYKA gdyż formalnie król niemiecki otrzymał wówczas rolę arbitra papiestwa. Papież „reformatorów” w ostateczności nie narzucał swojej „rewolucji moralnej” Kościołowi niemieckiemu, który w okresie regencji całkowicie ją odrzucił: w pałacu królewskim regularnie sprzedawano wówczas biskupstwa i opactwa, a wszystkie nominacje duchowne były udzielane w imieniu króla. Niezależnemu Kościołowi niemieckiemu sytuacja ta bynajmniej nie przeszkadzała, gdyż biskupi i arcybiskupi byli wówczas u szczytu świeckiej władzy. Nie był im potrzebny rozdział państwa od Kościoła, gdyż sami byli „państwem”. Przynajmniej do 1065 roku, kiedy samodzielną władzę zaczął piętnastoletni król Henryk IV.
Na początku 1066 roku, kiedy zmieniła się władza na tronie angielskim, Wilhelm wyprawił poselstwo do papieża Aleksandra, które miało na celu przekonanie go o słuszności ekspedycji karnej na Anglików i podboju kraju przez władcę oddanego papieżowi. Papież miał wszelkie powody do niezadowolenia z ówczesnej Anglii: lider Kościoła angielskiego nie popierał „rewolucji moralnej”, a nowy władca Anglii Harold II pozostawał w związku niesakramentalnym z Łabędzioszyją (zawarli małżeństwo według prawa duńskiego, nieuznawane przez Kościół) i tym bardziej nie popierał „rewolucji moralnej” Rzymu. Kiedy Wilhelm rozpoczął starania
OJCOWIE NIEŚWIĘCI (39)
Bogowie wojny Papież Aleksander II (1061–1073) to postać, która mocno zaciążyła nad losami Europy, poprzez ekspansywną politykę międzynarodowych interwencji oraz popieranie akcji militarnych w interesie papiestwa. Samozwańczy reprezentanci Baranka Bożego nie ukrywali już nawet wilczego apetytu na przelaną krew. z Baggio jako Aleksander II. Starcie papieży niemieckiego episkopatu i rzymskiego kolegium kardynalskiego trwało przez kilka lat. Ze względu na zamieszki w Rzymie, Aleksander II objął papiestwo za pomocą mieczy normańskich. Konflikt pomiędzy papieżami nie został jednak zakończony, więc Aleksander II musiał czekać na rozstrzygnięcie konfliktu przez Gotfryda z Lotaryngii i dwór niemiecki. Sytuacja ta wywołała spory pomiędzy liderami ówczesnego Kościoła. Piotr Damiani opowiedział się za porozumieniem z cesarstwem oraz zażegnaniem sporu z niemieckim episkopatem w ramach soboru powszechnego, podczas gdy Hildebrand opowiedział się za konfrontacją (doktor Kościoła Damiani określił wówczas Hildebranda, przyszłego papieża i świętego, mianem „świętego szatana”). Hildebrand musiał być wściekły, że pomimo jego zdania doszło do sądu nad papieżem. W kwietniu 1062 roku papież Honoriusz II zdobył Rzym i wypędził z niego papieża Aleksandra, który od maja schronił się w Lukce. Wkrótce potem wojska księcia Lotaryngii jego samego wyparły z miasta, po czym schronił się w Parmie. Siedzibami papieży stały się wówczas Lukka i Parma, skąd obaj wyzywali się od morderców i ekskomunikowali. W tym czasie pozycja niemieckiego papieża została dodatkowo osłabiona w wyniku przewrotu w Kaiserswerth (po Wielkanocy 1062 r.),
przepędził żonatych księży z ich kościołów. Odrywano ich od ołtarzy, bito lub zabijano, a często również ich żony i dzieci. Nawet pałac biskupi został zniszczony, arcybiskup Guido, pobity i półnagi, ledwie uszedł z życiem. Grabież i mord były powszechne. W tym samym roku Aleksander II ogłosił apel do wszystkich narodów chrześcijańskich, by wspierały Hiszpanów w walce z wrogami chrześcijaństwa. Siły chrześcijańskie przygotowywały się do wojny o Barbastro, które znajdowało się wówczas we władaniu Maurów. Przesłał też sztandary i odpusty „żołnierzom Chrystusa” walczącym z muzułmanami na Sycylii i w Hiszpanii. Była to część rekonkwisty oraz rodzaj krucjaty. Po zdobyciu Barbastro krzyżowcy splądrowali miasto i dokonali masakry około 50 tys. Maurów. Atrakcyjne kobiety saraceńskie trafiły do chrześcijańskiej niewoli. Odtąd papież dość często błogosławił wojny w imię religii. Po dwóch latach panowania dwóch papieży dwór cesarski w osobie arcybiskupa regenta porzucił sprawę Honoriusza i udzielił poparcia Aleksandrowi, który wcześniej musiał jednak ukorzyć się przed cesarstwem. Nastąpiło to w maju 1064 roku na synodzie w Mantui, gdzie papież Aleksander na ręce arcybiskupa Annona złożył przysięgę, że nie zdobył tronu papieskiego w drodze symonii i przy pomocy wojska. W oczach Hildebranda było to pyrrusowe zwycięstwo jego papieża,
Kluczowym momentem pontyfikatu Aleksandra było poparcie inwazji na Anglię, o jakiej zamarzył książę normański, znany dziś jako Wilhelm Zdobywca, a wówczas jako Wilhelm Bękart (Guillaume le Bâtard), który był nieślubnym synem księcia Normandii Roberta I, zwanego Diabłem, i córki garbarza z Falaise. Według historyków, nie byłoby podboju Anglii i eksterminacji anglosaskiej arystokracji bez wsparcia papieża. To dzięki papieżowi najeźdźca zdobył odpowiednio dużą armię i za sprawą papieskich ekskomunik uzyskał psychologiczną przewagę w bitwie pod Hastings. Wilhelm swego czasu skupił na sobie gniew papieża Leona IX, kiedy w okresie jego zmagań z Normanami na południu Włoch, zawarł małżeństwo z Matyldą, córką hrabiego Flandrii. Papież zaprotestował, podnosząc przeszkody kanoniczne w postaci pokrewieństwa pary. Dał się przekupić ufundowaniem dwóch domów zakonnych przez obie rodziny (męskiego i żeńskiego).
o papieskie błogosławieństwo dla podboju, Harold zdecydował się odprawić Łabędzioszyją i poślubić Aldgyth, jednak nie uratowało go to przed koalicją papiesko-normańską. Papież obłożył Harolda klątwą, a Wilhelma uzbroił w relikwie i chorągiew św. Piotra, błogosławiąc jego „krucjatę” i wzywając chrześcijan do jej wsparcia. Przypadek sprawił, że nad Normandią w okolicach Wielkanocy tego roku pojawiła się kometa Halleya, która dodatkowo wzmocniła papieski apel i klątwy. Do armii Wilhelma zaczęli napływać liczni ochotnicy. Poparcie papieża dało wyprawie Bękarta niezbędny status moralny oraz wyraźnie wzmocniło liczebność jego armii. Bez papieskiego wsparcia Wilhelm praktycznie nie miałby szans na zdobycie wiekopomnego przydomka zdobywcy Anglii. Aby wzmocnić siłę kościelnych czarów, Wilhelm oddał na służbę zakonną swoją córkę i obiecał ufundować w podbitej Anglii opactwo.
23
Z drugiej strony, ekskomunika papieska wyraźnie pogorszyła morale w armii Harolda, który naraz utracił swój dotychczasowy wigor przywódczy. Harold najprawdopodobniej został poinformowany o ekskomunice na kilka dni przed decydującą bitwą pod Hastings. Poemat „Carmen de Hastingae Proelio” (1067) biskupa Guya z Amiens, ukazuje Harolda w czasie bitwy w stanie szoku, jako zobojętniałego obserwatora całego starcia. Zniknął Harold sprzed dwóch tygodni, który zniszczył wojska wikingów. Bitwę pod Hastings poprzedziła uroczysta msza odprawiona w obozie najeźdźców. Na jej zakończenie natchnioną przemowę wygłosił Wilhelm, który następnie założył relikwie otrzymane od papieża i dał sygnał do ataku. Po zwycięskiej bitwie krzyżowiec papieża Aleksandra rozpoczął ujarzmianie chrześcijańskiego kraju, które znaczone było pogromami i grabieżami. Na początku spalono miasto Romney. Ekskomunikowany za niezależność arcybiskup Canterbury Stigand jako pierwszy możny przeszedł na stronę zwycięzcy, co jednak nie uchroniło go w 1070 roku przed zemstą legatów papieskich – resztę życia spędził Stigand w więzieniu. W drodze do Yorku Wilhelm palił i niszczył wszystko. Miasto York zostało zamienione w bezludne zgliszcza na wiele lat. W ciągu następnych kilku lat możnowładcy anglosascy zostali zastąpieni przez przybyszów z kontynentu, a Anglosasi uznani za podludzi. Za zabicie Normana groziła wyższa kara aniżeli za Anglosasa. Ludność bezlitośnie zaczęła być gnębiona wysokimi podatkami. Pożoga całej Anglii i zniszczenie Anglosasów otwarły jednak przed papieżem drogę do upragnionej „rewolucji moralnej” tamtejszego Kościoła. Wszak święty cel uświęca środki. Obalenie Anglosasów musiało sprawić, że papież poczuł się panem świata i zapewne udzieliło się to jego głównemu doradcy Hildebrandowi. W 1068 roku Sancho Ramírez – jeden z krzyżowców papieskich spod Barbastro uwikłany w konflikt ze swoimi kuzynami (wojna trzech Sancho) – uznał się za wasala papieża i oddał papieżowi swój kraj pod opiekę, a w 1071 r. liturgię mozarabską (iberyjską) zastąpił rzymską. W 1076 r. został królem Nawarry i Aragonu. W 1072 r. Aleksander zawarł kolejny sojusz religijno-militarny, tym razem z Eblesem II z Roucy (Francja), który zadeklarował swój udział w rekonkwiście hiszpańskiej. Papiestwo uważało wówczas Półwysep Iberyjski za „prawowitą własność św. Piotra”. Papież „oddał” więc wspaniałomyślnie w lenno św. Piotra to, co Ebles podbije. Pontyfikat ten był esencją imperializmu i uzurpatorskiej polityki papiestwa. Fałszywa Donacja Konstantyna złapała swój drugi oddech. MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
24
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
GRUNT TO ZDROWIE
Cel (nie!) pal Każdy wie, że najważniejsza podczas rzucania palenia jest silna wola. Jednak kiedy jej zabraknie, warto wiedzieć, po jakie specyfiki można sięgnąć, aby sobie pomóc. Na rynku jest dużo preparatów farmakologicznych wspomagających palaczy w ich walce z nałogiem. Jednak warunkiem powodzenia zawsze musi być silne postanowienie i odpowiednia motywacja. Tą ostatnią, niestety, najczęściej bywa ciężka choroba... Niebagatelną rolę w rzucaniu palenia odgrywa przezwyciężenie psychicznych skutków uzależnienia. Nikotyna jest silną neurotoksyną, bo toksycznością przewyższa wiele narkotyków. Jej nagłe odstawienie może powodować szereg nieprzyjemnych dolegliwości, poważnie utrudniających normalne funkcjonowanie. Najczęściej pojawia się nerwowość, poza tym zaburzenia snu, a nawet nerwica i silne stany lękowe. Zazwyczaj wskazują one na słabą motywację osoby rzucającej palenie, często połączoną z dysfunkcjami na tle nerwowym i psychicznym. Dlatego właśnie osoby te powinny mieć głębokie przekonanie o słuszności swojego postępowania, bo to pomaga przezwyciężyć stany, które utrudniają rozstanie się z nałogiem. Jednym z rozwiązań są preparaty farmakologiczne zawierające nikotynę – stosowane codziennie w malejącej dawce mogą zminimalizować skutki uboczne nagłego jej braku w organizmie. Jednocześnie od początku ich stosowania uwalniamy się od najbardziej toksycznych ciał smolistych i około 60 innych toksyn powstałych w procesie spalania papierosa. Istnieją też preparaty pozbawione nikotyny, a bazujące na substancjach zastępujących ją (podobne oddziaływanie). Także w ich przypadku dobroczynne działanie odstawienia papierosów powinno być widoczne w krótkim czasie. Oczywiście papierosy odstawiamy definitywnie już od pierwszego dnia rozpoczętej kuracji. Najbardziej liczna jest grupa specyfików zawierających w swoim składzie nikotynę. Są to znane z reklam telewizyjnych i prasowych gumy do żucia Nicorette, plastry nikotynowe Niquitin czy pastylki do ssania tej samej firmy. Zasada działania ich wszystkich jest praktycznie taka sama. Dostarczają one do organizmu nikotynę, zastępując palenie
tytoniu. Indywidualnie określona dawka początkowa (dobrana do stopnia uzależnienia) jest metodycznie zmniejszana aż do całkowitej jej eliminacji. Kuracja trwa zazwyczaj od 10 do 24 tygodni. Inhalator nikotynowy (e-p papieros) Jest to ustnik razem z pojemnikiem (często bywa imitacją papierosa) i wymiennymi wkładami z nikotyną. Pozwalają one dostarczyć
organizmowi powietrze nasycone tą substancją. Powietrze dostaje się do jamy ustnej, gdzie głównie przez śluzówkę jest absorbowane. Sposób używania inhalatora przypomina palenie papierosa, jest on więc szczególnie cenny dla osób, u których w uzależnieniu szczególnie silna jest potrzeba rytuału „ręka-usta”. Jest to jedyny dostępny w Polsce środek, który uwzględnia zarówno behawioralny (gest ręka-usta), jak i farmakologiczny (nikotyna) aspekt uzależnienia. Inhalatora nikotynowego należy używać tak jak papierosa, tzn. zaciągać się, kiedy tylko pojawi się potrzeba zapalenia. Inhalacja powinna trwać około 20 minut. Kuracja trwa zazwyczaj 3 miesiące.
Tabex Jest lekiem pochodzenia roślinnego. Zawiera cytyzynę, substancję potocznie nazywaną fałszywym tytoniem, ale nie zawiera nikotyny, choć ma podobną strukturę i taki sam mechanizm działania. Po przedostaniu się do organizmu cytyzyna „zastępuje” nikotynę, oddziałując
na te same receptory i zapobiegając w ten sposób ujawnieniu się zespołu abstynencji. Według producenta, leczenie tabexem powinno trwać 4–5 tygodni. Proponowana częstość podawania preparatu: z od 1 do 3 dnia – 1 tabl. co 2 godz. (6 tabletek na dobę) z od 4 do 12 dnia – 1 tabl. co 2,5 godz. (5 tabl. dziennie); między 1 a 5 dniem powinno dojść do zaprzestanie palenia papierosów z od 13 do 16 dnia – 1 tabl. co 3 godz. (4 tabl.) z od 17 do 20 dnia – 1 tabl. co 4 godz. (3 tabl.) z od 21 do 25 dnia – 1 tabl. co 6 godz. (2 tabl.)
Zyban To lek działający na ośrodkowy układ nerwowy jak nikotyna. Łagodzi objawy zespołu odstawienia nikotyny, a z drugiej strony zmniejsza chęć zapalenia papierosa. W Polsce zyban jest dostępny tylko na receptę. Aby wykluczyć przeciwwskazania zdrowotne, ważna jest konsultacja z lekarzem pierwszego kontaktu lub w poradni pomocy palącym, a leczenie farmakologiczne powinno odbywać się pod ścisłą kontrolą lekarza. Tobacoff Jest to produkt roślinny. Służy nie tylko do odzwyczajania się od palenia, ale również do łagodzenia objawów głodu nikotynowego w sytuacjach, gdy nie można zapalić papierosa. Tobacoff zmienia smak, zapach dymu tytoniowego i odczucia dotykowe w ustach, działa
Ciekawostki: z Papierosy to produkt sprzedawany w rekordowej liczbie – na świecie rocznie wypala się ich ponad 5 bilionów. z Dym z papierosów zawiera w sobie arsen, formaldehyd, ołów, cyjanowodór, tlenek azotu, tlenek węgla, amoniak, benzen, polon i kilkadziesiąt innych czynników rakotwórczych. z W latach 50. firma Kent dodawała do filtrów krokidolit, najbardziej szkodliwy minerał azbestowy. z Aby zapewnić rozpoznawalny smak, każdy producent do masy tytoniowej dodaje składniki specjalne, do których należą m.in.: goździki, lukrecja, olejek pomarańczowy, kakao, mirra, liść laurowy, rum, wanilia czy ocet. z Myślicie, że palenie poniżej 18 roku życia jest nielegalne? Nieprawda, rodzice – zgodnie z prawem – mogą dać nieletnim wyroby tytoniowe, tak samo jak nieletni mogą zgodnie z prawem te wyroby palić. Limity wiekowe dotyczą tylko SPRZEDAŻY wyrobów tytoniowych. z Nikotyna dociera do mózgu w 10 sekund po zaczerpnięciu w płuca i rozchodzi się po całym organizmie. Pamiętać o tym powinny zwłaszcza palące kobiety w ciąży i karmiące piersią! z Przeciętny palacz papierosów light i mentol zaciąga się mocniej niż palacz tych tradycyjnych, przez co wchłania podobną ilość nikotyny. z Układ immunologiczny palaczy pracuje ciężej niż u osób niepalących. Z jednej strony obniża to ilość przeciwutleniaczy we krwi, z drugiej, układ odpornościowy palacza może zareagować szybciej w wypadku ataku wirusów, gdyż jest ciągle w gotowości. z Według Światowej Organizacji Zdrowia, około 25 procent sprzedawanych na świecie papierosów pochodzi z przemytu. z Specjalne składniki i sposoby produkcji zaangażowane są w to, aby nikotyna zawarta w papierosach była dużo silniejsza od tej, którą znajdziemy w samym tytoniu. z Mocznik, chemiczny związek, który jest głównym składnikiem moczu, używany jest w przemyśle do nadania papierosom specjalnego „smaku”. z Palenie tytoniu najbardziej szkodzi kobietom rasy białej poniżej 20 roku życia, najmniej – mężczyznom po 50. (bez względu na rasę). wykrztuśnie oraz lekko pobudzająco na układ nerwowy. Ułatwia odzwyczajanie się, a także chwilowe powstrzymywanie od palenia tytoniu. Można go stosować interwencyjnie, to znaczy zażyć jedną lub kolejno kilka tabletek, kiedy mamy ochotę na papierosa. Podawanie można powtarzać wielokrotnie w ciągu dnia. Champix Zawiera substancję zwaną warenikliną, która wiąże się z receptorami nikotynowymi w mózgu pacjenta i działa na nie na dwa sposoby: z pobudza receptory nikotynowe do uwalniania dopaminy („hormon szczęścia”) w mózgu, przez co przyczynia się do zmniejszenia głodu nikotynowego oraz nieprzyjemnych objawów odstawienia; z blokuje wiązanie nikotyny z odpowiednimi receptorami, przez co – w przypadku zapalenia papierosa przez pacjenta – zmniejsza uczucie przyjemności związanej z paleniem. Jest to lek stosowany tylko z przepisu lekarza – na receptę. Innymi sposobami walki z nałogiem są zabiegi niekonwencjonalne – od biorezonansu począwszy,
a na hipnozie skończywszy. Ich skuteczność jest jednak bardzo zróżnicowana. Nie można więc przyjąć ich za pewne i skuteczne remedium, a raczej za placebo wpływające na podświadomość. Dla jednych pacjentów (nikotynizm to choroba!) proces abstynencji nikotynowej musi być połączony z zaplanowanym i przemyślanym planem działania, którego jednym z elementów jest wspomaganie się wyżej wspomnianymi środkami. Dla innych może to być chociażby rozpoczęcie uprawiania sportu i obserwacja korzyści będących wynikiem walki z niebieskim dymkiem. Tak czy inaczej dobrze jest zmienić nasze przyzwyczajenia na prozdrowotne. Ale jeśli ciężko nam będzie znaleźć odpowiednią motywację, może stanie się nią sumka, która zostanie w portfelu, gdy powstrzymamy się od codziennych zakupów papierosów. A jaka to kwota? Przy jednej paczce dziennie palacz z 20-letnim stażem wyda około 90 tysięcy złotych. Czyli niezły samochód pójdzie z dymem. ZENON ABRACHAMOWICZ Źródła: www.nicorette.pl, www.niquitin.pl, www.glaxowellcome.pl, www.niepal.pl, www.pfizer.com.pl
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
TRZECIA STRONA MEDALU
25
GŁASKANIE JEŻA
Heil prymas! „Likwidując naród żydowski, wypełniam wolę boską i boski plan”. Po co cytuję myśl Führera z pierwszego rozdziału „Mein Kampf”? Bo ma ona wiele wspólnego z prymasem Wyszyńskim. Od dni kilkunastu słynne już zawołanie santo subito! znów powróciło. Ale nie dotyczy już ono TEGO „subito”, lecz całkiem innego. Może dlatego, że z TYM nie do końca wyszło tak, jak to sobie polski Kościół wymyślił. Miała być wielka narodowa histeria religijna, a tu góra zrodziła mysz. Nawet myszkę. Z zapowiadanego miliona Polaków do Watykanu pofatygowało się coś około 35 tysięcy. W kraju też nie było spodziewanego religijnego amoku: gdzieś jakieś żółto-białe chorągiewki, gdzieś portrety w oknach, akademia w szkole… i tyle. Wydawnictwa „ku czci” sprzedały się fatalnie, zapapieżone gazety jeszcze gorzej i nawet tradycyjnie rozmodlona część narodu wolała tego pierwszomajowego dnia stać przy grillu, niż klęczeć przy ołtarzu. Zatem musi być powtórka z rozrywki. Chodzi też o to, by NARÓD znów miał na co „z utęsknieniem” czekać, modlić się i płacić. No więc teraz santo subito ma być Stefan kardynał Wyszyński (tak na sposób hrabiowski każą nam pisać jego personalia). Nie powiem, podoba mi się. Może nawet zacznę się podpisywać Marek redaktor Szenborn? I będę miał piękną śmierć, jak mnie śmiechem zabijecie. Ale do rzeczy. Wyszyński jest potrzebny normalniejącej Polsce jak
M
powietrze. Niczym połeć słoniny wieszany na drągu przed psim zaprzęgiem. Tyle że psy dopinguje to do biegu tylko przez krótki czas. No, ale husky są mądre. Katopolacy mniej… Najpewniej przez kilka kolejnych lat wznosić będą modły o rychłą beatyfikację, chodzić i jeździć na pielgrzymki ku czci (kasa), dawać na msze (kasa), kupować okolicznościowe souveniry (kasa) i interes będzie się kręcił. I kręcił… i kręcił… długo, bo kto jak kto, ale „prymas tysiąclecia” raczej ani błogosławionym, ani świętym nie zostanie. A dlaczego? O tym za chwilę. Na razie przyjrzyjmy się nowej beatyfikacyjnej histerii rozpętanej przez Kościół. Oto tytuły z katolickich gazet z ostatniego tylko tygodnia: „Ojciec Narodu”, „Autorytet w czasach zamętu”, „Prymas Tysiąclecia”, „Dzięki niemu nie traciliśmy nadziei”, „Mówiłam do niego »tateńku«”. „Niezłomny obrońca życia”, „Roztropność prymasa”, „Interreks”, „Niekoronowany król Polski”. Proszę, dopiero co niemal identyczne tytuły wielbiły inny „autorytet”. Umarł król… Już po 30 dniach! Niektóre z cytowanych powyżej tytułów pochodzą z „Gościa Niedzielnego”. W specjalnej „wyszyńskiej” wkładce jest też pomieszczony życiorys prymasa. Na jej stronie 9 czytamy drobnym maczkiem, że Wyszyński był w latach 1932–1939 redaktorem naczelnym katolickiego wydawnictwa o nazwie „Ateneum Kapłańskie”. Jesteście ciekawi, co tamże drukował „autorytet”, „niezłomny” i „ojciec narodu”? My też
yśliwy z Alwerni (woj. małopolskie) zastrzelił Nadira. Nadir był psem, czyli… niczym. Tak zapewne pomyślał sobie „dzielny” łowczy, a nas bardzo cieszy, że cholernie się tym razem pomylił! Wielokrotnie pisaliśmy o skandalicznym przepisie pozwalającym myśliwym strzelać do psów, jeśli te znajdują się ponad 200 metrów od zabudowań i podobno zagrażają leśnej zwierzynie. Z tego prawa skorzystał w listopadzie 2009 roku Marek K., myśliwy, który bez skrupułów zabił psa na oczach jego właściciela. Pan Zygmunt Koziara z Alwerni często spacerował ze swoimi owczarkami niemieckimi – 7-letnią Astrą i 2-letnim Nadirem – po okolicznych łąkach i lasach. Feralnego dnia, kiedy jak zwykle psy bawiły się między drzewami, usłyszał strzał. Gdy dobiegł do Nadira, ten już nie żył, a obok stał myśliwy z bronią wymierzoną w jego martwego pupila. Tylko szokiem tłumaczy sobie dziś fakt, że na żądanie oprawcy, oddał mu zwłoki zwierzęcia i sam oddalił się do domu. – Byliśmy zrozpaczeni. Nadira hodowaliśmy od małego, sama odbierałam jego poród. Kiedy mąż przyszedł do domu i opowiedział mi, co się stało, pobiegłam na policję. Chciałam chociaż odzyskać zwłoki
byliśmy, więc dotarliśmy do roczników „AK” sprzed 80 lat. Oto credo prymasa tysiąclecia: „Trudno nie przyznać słuszności twierdzeniom Hitlera, że Żyd pozostał obcym ciałem w organizmie narodów europejskich. Głosząc idee wywrotowe, stając na czele ruchu komunistycznego, szerząc w literaturze hasła niemoralne… Żyd zwalcza obcą jego psychice kulturę, wyrosłą na podłożu chrześcijaństwa” („Ateneum Kapłańskie” styczeń 1938 r.). I oto mamy odpowiedź Wyszyńskiego na cytowaną we wstępie myśl Hitlera: „Likwidując naród żydowski wypełniam wolę boską i boski plan”. Aż palił się prymas, by pomóc tę boską wolę wypełniać. Ale idźmy dalej, bo może ciekawi jesteście, jaki w tym celu wysiłek podjęła Trzecia Rzesza Hitlera? Już odpowiadam:
„Dzisiejsza Trzecia Rzesza podjęła tytaniczną próbę realizacji wielkich idei, które mają przynieść odrodzenie ludzkości…” („Ateneum Kapłańskie” rok 1938, zeszyt 1). Przepraszam, komuś zrobiło się nieswojo? Ktoś oniemiał, czytając, jak kandydat na ołtarze chwali rasizm? Bardzo niesłusznie, bowiem: „Rasizm kryje w sobie pewne zdrowe myśli, które dotychczas znane były tylko w szczupłym gronie lekarzy i biologów. Dziś przyszedł czas na ich rehabilitację” („Ateneum Kapłańskie” rok 1938, zeszyt 1, str. 23). Może i na rehabilitację czas, ale do takiego sposobu wychowania narodu, do zaszczepienia mu podobnego rodzaju myślenia potrzeba wzorców. A skąd je brać? Nie wiecie skąd? A Wyszyński wie: „Zasady wychowawcze nacjonalizmu niemieckiego są WZORCEM
Łowca złowiony i sama je pochować. Okazało się, że ten mężczyzna już je zakopał. Do tej pory nie wiemy, gdzie – opowiada Anna, żona Zygmunta. Parę dni po zdarzeniu zgłosili sprawę w prokuraturze „Pies był zadbany, miał obrożę, która brzęczała. W pobliżu był właściciel psa i przy odrobienie dobrej woli można się było zorientować, że zwierzę nie kłusuje, nie jest bezpańskie i nikomu nie zagraża. Na dodatek myśliwy nie oddał strzału ostrzegawczego. Podejrzany pociągnął za spust zbyt pochopnie” – powiedziała prokurator Jolanta Purzyńska-Cichocka, która oskarżyła myśliwego. Kilkanaście dni temu sąd skazał Marka K., zabójcę Nadira, na pół roku więzienia w zawieszeniu. Droga do tego nie była łatwa. Państwo Koziarowie zgłosili sprawę do prokuratury w pobliskim Chrzanowie, gdzie prokurator szybko poprosił o jej przeniesienie, bo… sam był myśliwym, więc nie chciał działać na niekorzyść kolegi po fachu. A może był po prostu uczciwy... Sprawę przeniesiono do prokuratury
w Miechowie, ale tam ją umorzono. Po zbadaniu tej kuriozalnej decyzji, Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami dowiodło, że prowadzący postępowanie miechowski prokurator to również… zapalony myśliwy. Po tym odkryciu Anna Koziara złożyła zażalenie na decyzję o umorzeniu, a sąd w Miechowie nakazał ponowne zbadanie sprawy i kategorycznie zaznaczył (cud!), że tym razem zabójstwu psa ma się przyjrzeć prokurator w żaden sposób niezwiązany z lobby myśliwskim. No i stał się cud kolejny: kilkanaście dni temu prokurator odczytał akt oskarżenia, a miechowski sędzia nie miał wątpliwości co do winy myśliwego – skazał go na pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Niestety, nie ma pełnego szczęścia, bo zabójca psa nie dostał dożywotniego zakazu używania broni, nad czym boleją zarówno pokrzywdzeni, jak i liczni obserwujący proces obrońcy praw zwierząt. Myśliwy ma za to zapłacić dodatkowo grzywnę w wysokości 2,5 tysiąca złotych na rzecz KTOnZ.
dla innych narodów. W nacjonalizmie odbija się dusza Niemiec” („Ateneum Kapłańskie” rok 1937, zeszyt l, str. 152). ~ ~ ~ To tylko wybrane i wcale nieodosobnione cytaty z „Ateneum…” – katolicko-nazistowskiego periodyku ukazującego się w przedwojennej Polsce. Watykan doskonale zna te i inne złote myśli „PRYMASA TYSIĄCLECIA” (np. listy), dlatego należy wątpić w jakiekolwiek próby wyniesienia Stefana kardynała na ołtarze. Już dość kolejni papieże mają kłopotów z beatyfikacją Piusa XII – innego wielkiego admiratora Hitlera. Chociaż… nie takie cuda się w tym Kościele zdarzały. Jeśli jednak polski Kościół w sprawie beatyfikacji Wyszyńskiego zakrzyknie kiedyś „Zwycięstwo!”, zabrzmi to w tym przypadku jak „Sieg Heil”! MAREK SZENBORN
Wielokrotnie na łamach „FiM” opisywaliśmy przypadki strzelania do psów i kotów, chociaż przy odrobinie dobrej woli myśliwi z łatwością zauważyliby, że ich ofiary mają kochających właścicieli. Ale nie chcą zauważyć, bo chcą… sobie postrzelać. Dzięki naszym i podobnym publikacjom ukazującym ludzką bezradność wobec często kuriozalnego prawa skazanie zabójcy psa z Alwerni może być przełomem w nierównej walce, jaką prowadzą właściciele zastrzelonych zwierząt. Mówimy tu o przyzwoitych ludziach kochających zwierzęta. Często jednak jest i druga strona medalu – patologia, z którą też się zmagamy, ale nie zamierzamy się poddać. Oto ostatnie jej przejawy: ~ W pocięciu psa piłą mechaniczną i zadźganiu źrebnej klaczy widłami prokuratorzy nie dopatrzyli się znamion okrucieństwa; ~ Według prokuratury ani zatłuczenie psa kijem na oczach małych dzieci, ani umyślne rozjechanie kota samochodem nie stanowi przestępstwa; ~ Kobieta, której sąsiad otruł psa, usłyszała, że potrzebne są toksykologiczne badania zwłok zwierzęcia. Na jej koszt. ARIEL KOWALCZYK
26
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
RACJONALIŚCI
KATEDRA PROF. JOANNY S.
Zamiast
Fot. O.H.
Z posłem Sławomirem Kopycińskim (SLD) o koalicji z PiS, o chorobie psychicznej i lekcjach religii krótka pogawędka – Pytanie pierwsze i najważniejsze: czy będzie Pan kandydował w najbliższych wyborach? – Oczywiście. – Z którego miejsca listy? – Jestem liderem okręgu, więc mam nadzieję, że z pierwszego. Mam nadzieję… – Na antenie Radia „FiM” deklarował Pan, że rozprawi się z członkami strony kościelnej Komisji Majątkowej, którzy stwierdzili, że Kopyciński łże, gdy mówi o miliardach złotych, jakie Kościół odzyskał w ramach restytucji mienia. – I rozprawię się… Skierowałem pozew sądowy przeciwko Episkopatowi Polski. Za podważanie prawdziwości moich słów, które okazały się prawdziwe, za nazwanie mnie kłamcą oraz za podważanie moich kompetencji zawodowych jako posła. Okazało się, że to nie ja, ale Kościół posługiwał się fałszywymi danymi i prawnikami kryminalistami. Mój pozew został przyjęty przez sąd i czekam na termin pierwszej rozprawy. Spokojnie czekam… I udowodnię tym panom, że koloratka nie zwalnia od mówienia prawdy. I nie daje przyzwolenia na kłamstwo. Z drugiej strony proszę zauważyć, jak błyskawicznie Episkopat zareagował złością na moje wyliczenia podane do publicznej wiadomości. Gdy chodziło o krzyż na Krakowskim Przedmieściu, to głosu z siebie wydać jakoś nie umiał. – Skóra, Panie Pośle, cierpnie nam, gdy słyszymy plotki o możliwej koalicji SLD-PiS. Czy to w ogóle realne?
Pozwałem Episkopat – To jest taka bańka propagandowa wypuszczona przez PO. Żeby straszyć ludzi i skłonić ich do głosowania na nich. Omawialiśmy te pogłoski na radzie krajowej SLD i powtarzam – nie ma takiej możliwości! I tu już nawet nie chodzi o sam PiS, tylko o jego lidera. – No cóż, z tymi przywódcami to różnie bywa… Nie wiem, jak Panu, ale mnie robi się przykro, gdy słyszę, jak niegdysiejszy lider lewicy, a dziś jej ikona – Aleksander Kwaśniewski – mówi, że antyklerykalizm to… choroba psychiczna. – Mnie też ta wypowiedź zszokowała. To nie były przemyślane słowa i nie wolno ludziom lewicy tak mówić. Naprawdę nie wiem, dlaczego Kwaśniewski tak powiedział… – Może to skutek nagłego nawrotu choroby filipińskiej? – (Śmiech…) – Czym się Pan zajmie w następnej kadencji Sejmu? – Między innymi religią w szkołach. I tu pana zdziwię… Nie jestem za tym, żeby całkowicie rugować ją z budynków szkolnych, ale traktować jako zajęcie absolutnie dodatkowe. Dla tych tylko, którzy chcą. Tak jak inne kółka zainteresowań. Oczywiście, księża katecheci mają to prowadzić społecznie, tak jak to obiecał prymas Glemp 11 lat temu, i zgodnie ze swoim posłannictwem, o którym często mówią. A nie za pieniądze państwa. – Teraz pytanie z gatunku standardowych: czy widzi Pan szansę na zjednoczenie lewicy?
– Niby standardowe, ale niełatwe. Zależy, co kto pod hasłem zjednoczenia rozumie. Przerabialiśmy już przecież pod sztandarami lewicy rozmaite LiD-y. Niewiele z tego wynikło. Dalej widać, na przykład po Arłukowiczu, co takie jednoczenie na siłę daje. Powiedzmy to sobie szczerze: dziś są cztery partie, i tylko cztery mają szansę na przekroczenie progu wyborczego. A więc zjednoczenie – owszem, ale na razie jedynie pod szyldem SLD. Na przykład na naszych listach powinni pojawić się członkowie RACJI Polskiej Lewicy. Sam z kilkoma przedstawicielami RACJI prowadzę takie rozmowy. Ich start z naszych list wcale nie oznacza zdrady. Wręcz przeciwnie – proponuję, aby na listach SLD przy ich nazwiskach widniała adnotacja, że są z RACJI. Rozmawiałem o tym z Grzegorzem Napieralskim i jest na to pełna zgoda. – Czy Pan, albo Sojusz w ogóle, widzi możliwość koalicji z Platformą Obywatelską? – Oczywiście. Ktoś przecież rządzić musi, nie oszukujmy się. Z PO owszem. Z PiS – mowy nie ma. Z Platformą zresztą to nie musi być koalicja polityczna, ale może coś, co teraz tak chętnie nazywane jest rządem fachowców. Cokolwiek by powstało, to musi być koalicja antypisowska. Rozmawiał MAREK SZENBORN PS Dziękuję słuchaczom Radia „FiM” (a szczególnie Ani D., Michałowi K. i Basi 1133) za pomoc w sformułowaniu pytań do posła.
Polska polityka jest jak religijność. Fasadowo-obrzędowa. Ponad miarę liczą się nic nieznaczące gesty, uśmiechy, czułe słówka. Uwielbiamy, by zwłaszcza zagraniczni goście nas chwalili, pieścili, a przede wszystkim przeceniali. Czcze obietnice przyjmujemy za konkrety. A potem dziwimy się, że po rzekomo ważnej wizycie – zamiast offsetu czy zniesienia wiz do Stanów Zjednoczonych – zostaje tylko fotografia prezydenta Komorowskiego z prezydentem Obamą. Robimy wtedy dobrą minę do złej gry i radujemy się, że nasz ma modną w tym roku, jaśniejszą karnację, ładniejszy garnitur i – choć to nieprawdopodobne i nie w jego stylu – nie popełnił żadnej gafy. Ta słabość jest, niestety, powszechnie znana. Toteż każda przybywająca do III RP głowa państwa komplementuje naszą historię, demokrację, odwagę i co tam komu jeszcze doradcy napiszą na kartce. Nasi przywódcy łykają to niczym kaczki kluski. Nie inaczej było z ostatnią wizytą prezydenta Stanów Zjednoczonych. Usłyszeliśmy, że „Polska jest jednym z najbliższych i najmocniejszych sojuszników USA”. Oczywiście także „liderem, przykładem dla całego regionu, z uwagi na sukcesy w promowaniu demokracji i gospodarki rynkowej”. Aż szkoda, że ani Lech Wałęsa, ani Leszek Balcerowicz nie skorzystali z zaproszenia i nie usłyszeli tego na własne, obecne w Pałacu Prezydenckim uszy. Za to główny lokator pękał z dumy, słysząc: „Gratulujemy Polsce jej wspaniałych sukcesów pod przewodnictwem prezydenta Komorowskiego i ufamy, że w ciągu następnych 25 lat dokona się przynajmniej taki sam postęp, jak w ciągu ostatnich”. Konia z rzędem temu, kto wymieni jakikolwiek sukces z niewiele ponad dziewięć miesięcy liczącego okresu urzędowania protegowanego premiera Tuska. To raczej nieco
przenoszona ciąża, z której może i urodzi się coś więcej niż gafy, ale na razie nie bardzo wiadomo, co. Najzabawniejsze było podziękowanie Polsce za „przywództwo, jakie obejmuje nie tylko w perspektywie regionalnej, ale i na całym świecie, jeśli chodzi o promowanie demokracji, także poprzez przykład”. Dokładnie nie wiadomo, co miał Barack Obama na myśli. Na pewno nie prezydencję, która jest rotacyjna i przypada każdemu krajowi członkowskiemu Unii Europejskiej. Złośliwi twierdzą, że chodziło mu o tajne amerykańskie więzienie w Szymanach. To jednak jest raczej przykład szerzenia (za pomocą podtapiania) jedynej w swoim rodzaju amerykańskiej demokracji. Wobec braku konkretnych przyczyn i efektów samej wizyty, politycy i media zajmowali się przede wszystkim wydarzeniami okołowizytowymi. Komentowano nieobecności (Wałęsa, Balcerowicz) i obecności (Kaczyński). Tę ostatnią analizowano poważniej, niż na to zasługuje, choć nie bez elementów humoru. Niestety, niezamierzonego. Policzono, że niedawni konkurenci do Pałacu Prezydenckiego trzykrotnie podali sobie ręce. W dodatku prezes PiS nazwał prezydenta Komorowskiego „prezydentem Komorowskim”, co niezwykle wzruszyło posła PO Johna Godsona. Wszystko, co wiązało się z wizytą amerykańskiego prezydenta, było interpretowane na korzyść. Nawet pomyłka w ocenie wieku Marty Kaczyńskiej, którą Obama zapytał, czy chodzi do szkoły. Prezes Kaczyński uznał to za uroczy komplement. W rzeczywistości było to niedopatrzenie służb przygotowujących spotkanie lub lekceważenie ze strony naszego umiłowanego gościa stanu. I tak dobrze, że Kaczyńskiego nie wziął za prezydenta. JOANNA SENYSZYN www.senyszyn.blog.onet.pl
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
27
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
Mąż wychodzi od kochanki. Ubierając się przed lustrem, spostrzega na szyi ślad ugryzienia. Co robić?! Niczego nie wymyśliwszy, jedzie do domu. Wchodzi do mieszkania, a na powitanie wyskakuje pies. Nagle – olśnienie! Facet zaczyna się tarzać z psem, po chwili wydaje okrzyk bólu i idzie do żony: – Nasz pies całkiem zidiociał! Zobacz, w szyję mnie ugryzł! – A co ja mam powiedzieć? – mówi żona. – Cały dekolt mam pokąsany… ~ ~ ~ Żona i mąż się bzykają. Mija 15 minut, 30 minut, godzina. Spocili się oboje niezmiernie. W końcu żona spogląda na męża i mówi: – Co się dzieje, kochanie? Ty też nie potrafisz wyobrazić sobie nikogo innego? 1 8
Z
5
A
E B
KRZYŻÓWKA Poziomo: 1) dla niego setka wystarczy, 5) nieszczególny plan, 8) na zimę lub czarną godzinę, 10) złota jednostka, 11) góra, jak mało która, 14) korzeń w musztardzie, 15) ptaki szczególnie cenione na Podhalu, 16) zwierz i pijany człowiek też, 18) dziura w rynku, 19) wyszła z kościoła, 21) koryta rzeczne z kulkami, 22) z pączkami nie tylko w tłusty czwartek, 23) siostra przy łóżku, 25) zamkowa rzeka, 26) cudo mamony z Lizbony, 29) bogini z Indiany, 30) mnóstwo Zaporożców, 32) żeglarz z galaktycznymi obłokami, 33) przy nich wszystko niskie się staje, 34) zachęca do gazowania, 38) ostre postępowanie, z kadrylami, 42) ulatnia się razem z panem, 43) mają zaranie, 44) to nie jest pensja tylko dla panienek, 49) chłopcy z lasu, 54) zły przewodnik, 56) trafił na parkiet z Ameryki, 57) niebanalna pieśń, 58) pieprzy się do niego, 59) przy klaczy go zobaczysz, 63) przeszkadza balować, 65) przepisowy strój wojskowych, 68) sens w dzbanku, 69) dworskie gierki, 70) niejedna nim była, zanim utyła, 71) zjednoczone w ONZ, 72) jak dwie, to sieje, 73) dziewiątka na piątkę, 74) słowo, np. honoru, 75) wody – nie boli, 76) podczas diety zastępuje kotlety, 77) rzuca się pod nogi, żeby było trudniej, 78) co trzyma foka z przodu?, 79) dziewczyna z onyksem. Pionowo: 1) duchowni z Księżyca?, 2) suma sumów, 3) pisze listy do żurnali, 4) taka nieduża małżeńska burza, 5) wyspa popularna wśród antysemitów, 6) zakłada się, by wiedzieć więcej, 7) wierni z brodami jeżdżący bryczkami, 8) siwek w cieniu płotu, 9) składa się na tarę, 12) rysunek, nie na fest, ale jest, 13) brama do lasu, 17) miłośnik miłostek, 20) zachwycająca pigułka, 23) Pa Ti Santany, 24) duchowny w delegacji, 27) na marginesie, 28) szło wraz z winem do głowy Zagłoby, 29) co można zrobić z ikry i raków?, 31) w Polsce łatwo odróżnić je od lat, 35) woda gorętsza już być nie może, 36) kopia nie do skruszenia, 37) tyle zmieści statek aż, 39) klatki dla pracowników, 40) rycząca królewska połowica, 41) skacze kicając, 44) szczególne przywiązanie, 45) jabłka nie tylko dla Adama, 46) łobuziaki z piątej klasy, 47) oset pokręcony, 48) wyjeżdża z kraju do raju, 49) gwoździk z plusem, 50) byle co w nim ujdzie, 51) za to się należy krzyż, 52) bywa, że jęczy pod jarzmem tyrana, 53) jedenastu panów z Mediolanu, 55) najostrzejszy z rocznika, 56) tam szedł Indianin, który chciał sprzedać skóry, 60) cały stetryczały, 61) twarde partyjne tworzywo, 62) chodzi z tacą, 64) łódka jak ptak, 65) znamię z ogonkiem, 66) arena gwiazd, 67) każdy bokser leczył je wiele razy.
Y
S
A
Ł
24
M
24
A
L
12
U
35
T
K 42
P
O
O U
O
W
E
Z
O
53
Ę
46 7
38
M
Ę
O
Ż
10
Ż
52
Y
A
I
K
N
54
S
K
S
T
50
J
D
19
S
Z
G
R
A
D
P
U
A
D
13
A
M
K
I
Ą
57
U I
C 33
K
H
51
A 38
R
49
19
S
Ł
A
59
11
S
S
A
7
K
O
30 9
T
R
6
A 22
A
A
A 15
S
28
I 37
I
O
I
N
C
J
L
L
M
Y
A 25
A
A
N
20
18
5
S
R
T 29
L
B
4 3
U
O
2
A 36
P
Z
65
26
E
31
48
Z I
D
16
Y
60
R
M
37
A 1
O
O 75
L
32
S
A
41
Ż
47
N L
A
61
6
K
W
Z 20
E
17
K S
J
K
T
I
29
C
D
B
A
68
T
N
58
47
E
44
Y
55
T
E
57
S
55
R O
N
L 73
15
N
R
62
63
C
R
60
O
10
E
A
76
K
K
S
33
64
B
E
C
I
J
L
A
E
M
N
E 74
Z
31
F
O
A
K
T
Y
79
A
30
R
K
K
Y
27
R
A
L
A
L
Z
I
A
A
51
Z
S
42
23
E
J
25
N
39
C
I
I
E
40
R
4
8
D
22
Ł
I
45
N O
T E
67
U
R
R J
B
18
E 53
Ó
G
M
Ą
66
N
E U
Z
52
T
Z
T
J
A
Y
K
L
A
A
U
77
O
41
I
11
M
S
28
D
G 40
Ł
72
I G
K
21
Z 27
U
A
65
O
66
W
I
T
K
69
26
A
56
50
Ł
K
Ą
T
A A
S
43
N
N
58
Ą
71
R 56
U
63
J
A
L
G
I
E 78
P
I
Z
E
49
M
O
N
I
I
T
K
S
N
48
A
W
A
43
62
O A
64
13
Y
C 46
E
70
S
Z 39
N
N
E
12
T
M A
A
W A
C
M
W
L
W
I
61
3
A
I 45
P
54
L
R
D
R
44
Ź
O
A 35
A
14 17
2
Y
E
G
B 34
S
O
E
32
A
U
I
21
A
59
36
D
R 23
P
U
16
Znaleziono na www.demotywatory.pl
9
K
O
34
A Z
D
Y
14
A
rozwiązanie. LLitery itery zzpól pólponumerowanych ponumerowanycw h prawym w prawdolnym ym dolnrogu ym rutworzą ogu utw orzą rozwiązanie M 1
18
U
35
52
Ę
Ż
C
Z
Y
Ź
N
I
D
R
A
D
Z
A
J
P
E W
N
I
A
J
O
N
S
Ą
2
19
36
53
3
20
37
54
4
21
38
Y
55
5
22
39
6
23
40
56
7
24
41
57
8
25
42
N
I
Ą
O
N
I
Ą
S
I
Ę
J
L
E
9
10
27
26
43
N
58
44
A
59
60
11
28
45
61
G
12
D
13
29
14
Y
Ż
E
47
P
63
S
64
N
I
L
K
O
I
C
15
T
30
46
62
Y
31
32
48
Z
65
16
33
49
17
34
50
51
E
66
Rozwiązanie krzyżówki z numeru 20/2011: „Częste zaglądanie do kieliszka nie jest nałogiem, lecz przejawem ciekawości”. Nagrody otrzymują: Grażyna Jędrusik z Katowic, Tadeusz Rydzio z Lubartowa, Andrzej Olenderek z Warszawy. Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 7 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą na adres redakcji podany w stopce. TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Adam Cioch; p.o. sekretarz redakcji: Justyna Cieślak; Dział reportażu: Wiktoria Zimińska – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail:
[email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. Prenumerata redakcyjna: cena 56 zł na trzeci kwartał 2011 r. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15 lub przelewem na rachunek bankowy ING Bank Śląski: 76 1050 1461 1000 0023 0596 2777. 2. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 56 zł na trzeci kwartał 2011 r.; b) RUCH SA. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 3. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 4. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu. 5. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 6. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 3712; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 7. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994.
28
Nr 22 (587) 3–9 VI 2011 r.
JAJA JAK BIRETY
M
Gajowy B16
Rys. Tomasz Kapuściński
Fot. T.K.
ŚWIĘTUSZENIE
iało być pięknie, zgodnie i dopóki śmierć nie rozłączy, ale... W sądach różnych krajów odnotowano ciekawe powody, dla których ludzie decydują się na definitywne rozstanie. ~ Prasa w Monachium opisała przypadek małżeństwa, gdzie głowa rodziny codziennie wystawiała ocenę swojej połowicy: za porządki, ugotowany obiad, seks. Po każdym tygodniu – bilans. Jeśli wynik był kiepski, pani dostawała mniej pieniędzy na utrzymanie domu. Świeżo poślubiona małżonka wytrzymała 2 lata. ~ Innej mieszkance Monachium przeszkadzał fakt, że mąż przekarmiał jej pupila – rodowodowego charta – który z tego powodu nie nadawał się już do udziału w konkursach. ~ Także zwierzę, tym razem papuga, przyczyniło się do rozstania pary z Vermont. Kobieta nie mogła znieść, że mąż nauczył ich ulubieńca porannej pobudki: „Wstawać, k...a, wstawać!”. Małżeństwo rozpadło się po 3 latach. ~ Pewna 45-letnia Niemka jako powód rozwodu podała szczególne mężowskie upodobanie – nalegał, aby wszystkie noce spędzali w hamaku. ~ Zazdrosny małżonek z Montany codziennie mazał podeszwy żony kredą, żeby sprawdzić, czy podczas jego nieobecności nie wychodziła z domu. Rozwód po 2 latach.
CUDA-WIANKI
Rozwód przez SMS ~ Mieszkanka Pensylwanii nie wytrzymała nałogu męża – zmuszał ją do ustawiania na głowie blaszanych pudełek, które strącał, strzelając... z procy. ~ Dawniej procedury rozwodowe bywały łatwiejsze niż obecnie. Do XVIII wieku w Walii rozwód przeprowadzano za pomocą miotły. Należało w obecności świadków wyskoczyć z domu przez miotłę ustawioną w drzwiach i... gotowe. ~ W Anglii jeszcze w XIX wieku mężczyzna, który chciał się rozwieść, wystawiał swoją połowicę na publiczną licytację. Jeśli znalazł się kupiec (oferowana suma nie mogła być mniejsza niż 1 szyling), rozwód uznawano za dokonany. ~ W Czarnogórze istniał zwyczaj, że rozwodzący się małżonkowie w obecności świadków chwytali za dwa końce pasa i rozcinali go na pół.
~ Kodeks małżeński, rodzinny i opiekuńczy ZSRR z 1926 roku przewidywał, że rozwód to sprawa publiczna. Żeby zakończyć pożycie, należało złożyć do partii oświadczenie o zamiarze rozwodu, podać współmałżonka do sądu, wpłacić 100 rubli i opublikować w gazecie ogłoszenie o planowanym rozstaniu. ~ Na wyspie Jawa każdy, kto chce się rozwieść, musi posadzić 5 drzew. ~ Małżonkowie z afrykańskiego plemienia Naragu, którzy planują rozstanie, muszą przez rok nosić na twarzach specjalne maski. Jeśli wytrzymają 12 miesięcy – rozwód zostaje przyklepany. ~ W Emiratach Arabskich muzułmanie mogą rozwieść się za pomocą SMS-ów. ~ Na afrykańskich wyspach Bijagos o rozwodzie decyduje kobieta. Żeby pozbyć się małżonka, musi ona jedynie wyrzucić z domu wszystkie jego rzeczy. JC