OFICEROWIE SB O WAŁĘSIE INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 26 (434) 3 LIPCA 2008 r. Cena 3,00 zł (w tym 7% VAT)
 Str. 6, 7
W roku 1935 maszerowali przez Norymbergę, a w 1938, podczas kryształowej nocy, przez Monachium. Później przemierzyli niemal całą Europę. I kroczą nadal. Poprzez kraje i pokolenia. Faszyści. Teraz idą przez Polskę, a za nimi swąd komór gazowych, pogarda dla innych i strach. Bo oni są „über alles!”. Â Str. 21
 Str. 9
 Str. 13
ISSN 1509-460X
 Str. 20
2
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FAKTY Ekskomuniki dla minister zdrowia Ewy Kopacz domagają się „obrońcy życia napoczętego”. Za to, że wskazała zgwałconej czternastolatce miejsce, w którym mogła ona dokonać legalnej aborcji. Stosowny wzór petycji w tej sprawie do biskupa Zimowskiego można znaleźć na internetowej stronie pisma „Fronda”. Wystarczy tylko podpisać się i wysłać. Kto wie, czy klątwa nie rozciągnie się także na księdza profesora Andrzeja Szostka z KUL-u, który oświadczył, że minister miała rację, bo musi respektować prawo. Z pewnością i Jezus zasłużył na wykluczenie z Kościoła, bo głosił jego oddzielenie od państwa. Na beatyfikację Karola Wojtyły możemy czekać całe lata. Na pewno nie nastąpi ona w tym roku – ogłosił sekretarz watykańskiej Kongregacji ds. Świętych abp di Ruberto. A my już znamy datę tego wydarzenia. Beatyfikacja nastąpi na świętego Nigdy. Masz akurat wolne 2,7 tysiąca złotych? To możesz kupić bilet na specjalnie wyczarterowanego boeinga 737 i polecieć do Rzymu na uroczystość otrzymania przez Głódzia paliusza arcybiskupiego z rąk papieża! Miejsc w Głódziowym samolocie jest 140, a chętnych na lekarstwo. Brak wiary czy kasy? Półmetek prezydentury ociężałego umysłowo Kaczora. Aż 73 procent niewdzięcznego i przypadkowego społeczeństwa widzi panowanie Lecha Naburmuszonego źle lub nawet fatalnie. Radni PiS z Trójmiasta – Kazimierz Koralewski i Wiesław Kamiński – zażądali od prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza stworzenia specjalnego funduszu celowego dla ofiar donosów „Bolka” Wałęsy (za karę, że Adamowicz jest zwolennikiem byłego prezydenta). Kiedy już, już pomyśleliśmy, że rajcy zwariowali, doczytaliśmy w ich liście, że funduszem miałby zarządzać Caritas! O nie, oni są całkiem normalni. Bezczelnością! Rządowy projekt ustawy o rozwoju miast przewiduje utworzenie 12 metropolii. Wśród nich nie ma „wielkich” Kielc. Ale... może będą, bo tego zażądał od rządu Gosiewski. 14 metropolią jak nic będzie Włoszczowa. Ślub kompozytora sakropolo Piotra Rubika z Agatą Paskudzką przejdzie do historii. Tłum wynajętych ochroniarzy najpierw otoczył wrocławski kościół św. Jadwigi ścisłym kordonem, a później goryle wyrzucili z jego wnętrza modlących się tam wiernych. Hańba! – krzyczeli ludzie. Hosanna! – wołali księża, przeliczając kasę. Zaślubiny pary (wraz z weseliskiem w apartamentach zajmowanych niegdyś przez JPII) kosztowały podobno ćwierć miliona złotych! Rubik, który zgrywa bogobojnego altruistę, odbił sobie trochę, sprzedając „Faktowi” wyłączność na robienie zdjęć. W 1988 roku JPII nałożył ekskomunikę na Bractwo św. Piusa X, czyli lefebrystów. Bractwo to schizmatyczny odłam Krk, nieuznający postanowień Soboru Watykańskiego II ani ekumenizmu. Czasy się jednak zmieniły i Benedykt XVI chce zdjąć klątwę z twardogłowych katolików, negując tym samym nieomylność swojego poprzednika. W zamian za drobne ustępstwa proponuje lefebrystom status podobny do Opus Dei, czyli świętych krów. Chodzi o pojednanie? Raczej o kasę – bractwo to bajecznie bogata i wpływowa organizacja. We włoskich mediach sensacja! Dziennikarze dotarli do zeznań tajemniczej kobiety, która twierdzi, że za niewyjaśnionym do dziś porwaniem Emanueli Orlandi – córki pracownika Watykanu – stał arcybiskup Paul Marcinkus (zmarł w 2006 r.), zamieszany podobno w zabójstwo JPI i zamach na JPII. Tego faktycznego władcę Watykanu posądza się o zdefraudowanie 4 mld dolarów. Wszystko możliwe, wszak w porwaniach dziewczyn Krk ma długą tradycję. Weźmy taką Danuśkę z „Krzyżaków”... „Daily Telegraph” donosi (w ślad za najnowszymi badaniami), że freski Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej kryją w sobie tajny kod znaczeń. Na przykład obelgi pod adresem ówczesnego papieża Juliusza II. Wielki artysta, zdegustowany wszechogarniającą Watykan korupcją, nadał prorokowi Zachariaszowi rysy kościelnego monarchy, a stojący za nim anioł wykonuje rękami skrajnie w owych czasach obsceniczny gest. Pięć tysięcy mieszkańców teksańskiego miasteczka Mineola co niedziela uczestniczyło w nabożeństwach w jednym z... 30 znajdujących się tam kościołów. Wielu z nich po mszach zgodnie maszerowało do pewnego pubu, aby wspólnie oglądać... orgie kilkuletnich dzieci i chwalić Pana... Patricka Kelly’ego, który te widowiska organizował. Polska wygrała EURO 2008! Wygrała w kategorii... „najpiękniejsza kibicka na trybunach”. Polka najgroźniejszą konkurentkę – Włoszkę – pokonała, zdobywając dziesięć razy więcej głosów europejskich fanów futbolu. Mała rzecz (choć z dużymi...), a cieszy. Zdjęcia „mistrzyni” można obejrzeć na www.pobandzie.pl. Włoskie „Il Giornale” twierdzi, że kwestia EURO 2012 jest już przesądzona. Organizacja imprezy zostanie odebrana Polsce oraz Ukrainie i przekazana Włochom i Francji. I wszystko jasne – „Bolek” to jak nic Platini! Inna sprawa, że do EURO i tak nie ma sensu się przygotowywać ze względu na koniec świata. Tak uważają m.in. tysiące Holendrów, którzy całkiem poważnie przymierzają się do apokalipsy, gromadząc zapasy żywności i wody. Koniec Wszystkiego ma nastąpić (według kodu Apokalipsy św. Jana i kalendarza Majów) 21 grudnia 2012 roku, dokładnie o godzinie 11.11. „FiM” zrobią z tego wydarzenia fotoreportaż.
Czcigodny bubel N
iezwykle rzadko zdarza się, aby przedstawiciel kleru katolickiego oficjalnie przyznał, że jego Kościół błądzi lub czyni zło. Wszak Kościół ten z natury swej chce uchodzić za najwyższy i nieomylny autorytet. Jeśli więc opinia taka pada, możemy być pewni, że jest naprawdę źle. Otóż właśnie w „Tygodniku Powszechnym” ukazał się obszerny artykuł pod szokującym tytułem: „Katecheza produkuje ateistów?” autorstwa o. Roberta Wawrzenieckiego. Czytelnikom „FiM” nie muszę tłumaczyć, że dla kleru Krk ateista to coś pomiędzy gwałcicielem a seryjnym mordercą. W każdym razie jest to bandyta przynajmniej potencjalny, bo bez zahamowań religijno-moralnych. Takie monstrum po prostu Boga się nie boi. Ojciec Robert zaczyna tak: „Jestem katechetą. Czytam internetowe fora, gdzie wielu młodych ludzi pisze, jak odchodzi się od wiary. W przeważającej liczbie przypadków z powodów, którym mogłaby zapobiec dobrze prowadzona katecheza”. Ale nie zapobiega. I ojciec katecheta to udowadnia. Martwi się najbardziej tym, że współczesnymi ateistami są w większości „młodzi ludzie. Głównie są to uczniowie gimnazjum, szkół ponadgimnazjalnych”. A wiadomo, że czym skorupka za młodu nasiąknie... Dlaczego młodzi przestają wierzyć w katolickiego Boga? „Nie chodzi bynajmniej o dobór metod, choć jest to też ważne zagadnienie, ale o to, co pozostaje w dzieciach i młodzieży, którzy uczestniczą w lekcjach religii (...). Spotykając się z uczniami w gimnazjum i szkole podstawowej, odnoszę wrażenie nieskuteczności naszych katechetycznych wysiłków: to niemalże budowanie bez fundamentów”. To jak to jest?! Po lekcjach religii nic w dzieciakach nie zostaje, żadnego fundamentu, a my za to płacimy 500 milionów złotych rocznie na pensje dla katechetów?! Nie dość, że finansujemy propagandę obcego państwa i Kościoła, to jeszcze bez żadnego efektu?! Ależ tak! Ojciec powtarza to po wielokroć, np: „Ich (młodzieży – J) wypowiedzi wskazują na nieskuteczność polskiej katechezy szkolnej”. Katecheta słusznie dostrzega, że w katechezie powinno chodzić o „doprowadzenie tych młodych ludzi do dojrzałego przeżywania wiary”, a nie do kościelnych imprez. To się jednak Kościołowi kompletnie nie udaje. Nawet ci katolicy, którzy są przekonani o swojej wierze, nie mają do niej podstaw duchowych i rozumowych (patrz: posłowie PiS), ponieważ katecheza uczy ich „wiary infantylnej, która nie ma nic wspólnego z dojrzałością, jaką zakłada sakrament bierzmowania”. Czyli wiara na ustach, a w głowie pustka. Rodzi się pytanie, dlaczego Kościół – z armią opłacanych przez państwo karnych katechetów, miliardami złotych, salami, „atrakcyjnymi” miejscami kultu itp., itd. – jest tak bezsilny, że nie może zasiać wiary w młodych sercach. A może poza środkami materialnymi, wyłudzonymi od ludzi i państwa, nie ma nic więcej do zaoferowania? Nie potrafi odpowiedzieć na podstawowe ludzkie pytania, wątpliwości, zaspokoić potrzebę transcendencji? Chyba na pewno (jak mówi mój 9-letni syn, którego od katechezy uchroniłem), bo przecież z tego Kościoła odchodzi coraz więcej Polaków w różnym
wieku, z czego część wybiera inną wiarę lub wyznanie. Jako były ksiądz katolicki z własnego doświadczenia zapytam też: Jak Kościół papieski może zaspokoić potrzebę bliskości Boga, skoro żadnego Boga (poza papieżem) w nim nie ma? Jak ma budować prawdziwą duchowość chrześcijańską, kiedy wszystko kręci się w nim wokół pieniędzy, władzy i polityki? Jak może przekonywać do swojej „prawdy”, opierając się na kłamstwach? Jak kler, sam żyjąc w obłudzie, namówi innych do oddania się bez reszty Chrystusowi? Ludzie, zwłaszcza młodzi, coraz lepiej to wyczuwają; na nieszczęście jaśnie oświeconego episkopatu nie są już tak ciemni jak przed wiekami. Ojciec Robert słusznie twierdzi, że jednym z podstawowych problemów Krk jest powszechne przekonanie, iż „zdobycze współczesnej wiedzy kłócą się z tym, co do wierzenia podaje Kościół”. Ale katecheci nie potrafią udowodnić młodym, że jest inaczej! – wyznaje szczerze autor artykułu: „Z moich rozmów z katechetami w różnych częściach Polski okazuje się, że większość z nas boi się tych tematów, nie czuje się w nich bezpieczna i spycha na nauczycieli przedmiotów ścisłych”. I to jest fakt! Mamy wiele sygnałów, że nauczyciele matematyki czy fizyki – z poduszczenia kleru lub z własnej gorliwości – próbują na lekcjach udowadniać istnienie katolickiego Boga! Kolejnym motywem odchodzenia młodych z Kościoła jest odczuwany przez nich dysonans pomiędzy wiarą i seksem, który w młodym wieku staje się jednym z życiowych celów. Tymczasem Kościół przedstawia to zagadnienie „jedynie w kategoriach grzechu i wykroczenia przeciw Bożym Przykazaniom” – ubolewa o. Robert. Według niego, ostatnim z największych powodów szerzenia się niewiary wśród katolików jest konflikt... wiara a Bib l i a . Dodajmy – konflikt obecny tylko w Kościele papieskim, bo prawdziwe Kościoły chrześcijańskie na Biblii skutecznie budują całą swoją misję. Ale czy należy się dziwić, że katoliccy katecheci mają z tym kłopot, skoro ich Kościół głosi tezy i dogmaty sprzeczne z Biblią, na którą się powołuje? Bezduszna i bezprzedmiotowa katecheza katolicka nie jest jednak zupełnie bezowocna. Z licznych sondaży przeprowadzanych wśród pensjonariuszy zakładów karnych w RParafialnej wynika, że są to w 99,9 procent katolicy. Tak więc należy się bać nie tyle ateizmu, co klerykalizmu, bo to on prowadzi do deformacji sumień. No i jeszcze jedno – bez szkolnej katechezy nasze dzieci miałyby niższą średnią. JONASZ
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
D
popełnienia przestępstwa przez członków Komisji Weryfikacyjnej, polegającego na niedopełnieniu ciążących na nich obowiązków rzetelnej weryfikacji prawdziwości danych zebranych w toku postępowania likwidacyjnego WSI i dopuszczenia do zamieszczenia w Raporcie nieprawdziwych danych pochodzących z niewiarygodnych źródeł, dotyczących osób fizycznych i podmiotów gospodarczych, co stanowiło działanie na szkodę interesu prywatnego tych osób i podmiotów, tj. o przestępstwo z art. 231 par. 1 kk” (zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 3).
musieliby zostać zwolnieni (najpóźniej z końcem września) po upływie 3 lat daremnego oczekiwania na przydział służbowy; ~ przyjęcie do wywiadu lub kontrwywiadu wojskowego tych, których nie zdążono dotychczas zweryfikować, choć złożyli wymagany wniosek wraz z oświadczeniem na temat ewentualnych niegodziwości (popełnionych lub zaobserwowanych) „w okresie pełnienia służby albo zatrudnienia w WSI lub wojskowych jednostkach organizacyjnych realizujących zadania w zakresie wywiadu wojskowego lub kontrwywiadu wojskowego”;
Ludzie honoru Macierewicz i Kaczyńscy okryli się sromotą, majstrując przy wojskowych służbach specjalnych. Ludzie Tuska dziarsko podążają śladami poprzedników... i podstawowych wolności oraz Międzynarodowym paktem praw obywatelskich i politycznych) przepisów, na podstawie których m.in. opublikowano słynny raport z likwidacji WSI. Przypomnijmy, że ustawa przeforsowana przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego na użytek Antoniego Macierewicza i jego zuchów okazała się w praktyce kabaretem, a postępowanie przed Komisją Weryfikacyjną przypominało „proces karny toczący się bez udziału oskarżonego i bez żadnych dlań gwarancji ani praw”. W konsekwencji owego kuriozum bardzo wiele osób, „których dane zostały umieszczone w Raporcie, nie miało żadnej możliwości przedstawienia wyjaśnień lub informacji Komisji Weryfikacyjnej, jej Przewodniczącemu, Prezydentowi lub innemu organowi władzy publicznej przed publikacją Raportu w Monitorze Polskim. O tym, że znaleźli się w polu zainteresowania Komisji Weryfikacyjnej, i o decyzji, by umieścić ich dane osobowe w Raporcie, dowiedzieli się dopiero po jego publikacji”, co stwierdzili niezależni eksperci powołani przez Trybunał (por. „Co nagle, to po Kaczce” – „FiM” 15/2008); ~ 30 czerwca definitywnie zakończy swój niechlubny żywot 24-osobowa Komisja Weryfikacyjna (w listopadzie 2007 r. pałeczkę jej przewodniczącego przejął od Macierewicza Jan Olszewski – na zdjęciu z lewej), która przez dwadzieścia miesięcy zabawiała się na koszt państwa żołnierzami byłej WSI i pozostawia po sobie bajzel w postaci kilkuset wciąż niezweryfikowanych (por. „Stajnia Macierewicza” – „FiM” 23/2008). Jakby tego było mało, Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi śledztwo w sprawie „podejrzenia
Dodajmy, że sądy karne (z oskarżenia prywatnego) i cywilne rozpatrują równolegle ok. 30 spraw przeciwko Macierewiczowi i Bogu ducha winnemu Ministerstwu Obrony Narodowej, wytoczonych przez osoby skrzywdzone bezpodstawnymi zarzutami opublikowanymi w raporcie z likwidacji WSI, a w czterech rozstrzygniętych już przypadkach MON został zobowiązany do urzędowych przeprosin poszkodowanych. ~~~ A co dalej z żołnierzami wtrąconymi do tunelu przez kopaczy spod znaku Prawa i Sprawiedliwości? – Ci, którzy dobrowolnie poddali się weryfikacji, będą mogli być przywróceni do służby, niezależnie od tego czy Komisja Weryfikacyjna wyda stanowisko w ich sprawie. Odpowiednią regulację rząd przyjął 23 maja. Dotyczy to w sumie około 600 żołnierzy (Centrum Informacyjne Rządu podaje, że ok. tysiąca – dop. red.), którzy obecnie są w rezerwie kadrowej i nie mogą w niej pozostać dłużej niż do końca września. Na polecenie premiera w Ministerstwie Obrony Narodowej przygotowywany jest mechanizm weryfikacji (który zostanie uruchomiony po 30 czerwca) wobec żołnierzy na nią oczekujących. Stoimy na stanowisku, iż nie można im odbierać szansy udowodnienia, że są dobrymi fachowcami, a ich wiedza i doświadczenie mogą być w dalszym ciągu wykorzystywane w odnowionych służbach wywiadu i kontrwywiadu wojskowego – zapewnia Robert Rochowicz, rzecznik MON. Faktycznie, 29 maja wpłynął do Sejmu rządowy projekt ustawy pozwalającej na: ~ pozostawienie w rezerwie kadrowej żołnierzy byłej WSI, którzy w myśl dotychczasowych przepisów
Dwadzieścia miesięcy? A cóż to
~ powoływanie na stanowiska służbowe w wojskowych sądach i prokuraturach, żandarmerii, a także w jednostkach rozpoznania oraz zwiadowczych żołnierzy, którzy złożyli akces (wraz z wyżej wzmiankowanym oświadczeniem) do nowych specsłużb, lecz: – wciąż jeszcze nie zostali zweryfikowani, – przeszli procedurę przed komisją, lecz z różnych przyczyn nie przyjęto ich do wywiadu lub kontrwywiadu wojskowego. „Mimo że w ustawowym terminie większość żołnierzy zawodowych pełniących dawniej służbę w Wojskowych Służbach Informacyjnych złożyło wnioski o wyznaczenie na stanowiska służbowe, nie zostały one do chwili obecnej rozpoznane (...). Projektowane przepisy generalnie otworzą drogę żołnierzom do »zagospodarowania ich«, niezależnie od faktu, czy Komisja Weryfikacyjna wyda, czy też nie, swoje stanowisko” – czytamy w uzasadnieniu projektu ustawy, która, wedle autorów, powinna wejść w życie z dniem 1 lipca 2008 r.
2 – napisali Komisji Weryfikacyjnej oświadczenia, że nie popełnili w szeregach WSI żadnych draństw (najwyżej punktowano denuncjowanie towarzyszy broni). No cóż, takie były wymogi, żeby łudzić się nadzieją na pozostanie w wojskowych specsłużbach... „Stara” ustawa umożliwiała poddanie się dobrowolnej (aczkolwiek zagrożonej karą od 6 miesięcy do 8 lat więzienia w przypadku złożenia kłamliwego oświadczenia) weryfikacji również tym, którzy nie mieli życzenia służyć pod rozkazami ludzi z PiS-u, ale – kierując się honorem i stawiając na szali swoją wolność – postanowili zdemaskować cymbalstwa powypisywane na nich w raporcie Macierewicza. Jednym z takich żołnierzy był nasz niegdysiejszy rozmówca płk Krzysztof Polkowski – niemiłosiernie obsmarowany w raporcie szef Centrum Bezpieczeństwa Teleinformacyjnego WSI („Szybcy i wściekli” – „FiM” 12/2008). Jego weryfikacja rozpoczęła się 3 sierpnia 2006 r. „Już” 24 stycznia 2007 r. wziął go w obroty na przesłuchaniu doborowy zespół w składzie: Bogusław Nizieński (kiedyś rzecznik interesu publicznego), Mariusz Marasek (były poseł ZChN, obecny prorektor Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Humanistycznej w Skierniewicach), Leszek Pietrzak jest, panie ministrze, wobec wieczności... (IPN w Lublinie) i Jacek Przybysz wakacje parlamentarne. Trzeba po(ówczesny wicedyrektor Departanadto zakładać, że prezydent ją mentu Bezpieczeństwa Narodoweuwali, bo to dla niego sprawa hogo w kancelarii premiera Jarosłanoru, więc ewentualnego rozwiązawa Kaczyńskiego). nia problemu można oczekiwać późChłopcy wychodzili ze skóry, ną jesienią. Będzie już wówczas całżeby zadowolić druha Antoniego, kiem „po herbacie”, a żołnierze WSI ale nic nie znaleźli, więc... płk Popozostający dzisiaj w rezerwie kalkowski do dzisiaj nie otrzymał ofidrowej staną się cywilami – ocenia cjalnej oceny z weryfikacji! dla „FiM” poseł rządzącej Platfor– I prawdopodobnie już jej nie my Obywatelskiej. doczekam. To wprost niewiarygod„Rząd nie ma wpływu na to, jane, ale projekt nowelizacji ustaki jest rytm pracy w Sejmie. Przywy zamyka drogę do oczyszczegotowaliśmy odpowiedni projekt aknia z zarzutów wszystkim żołnietu prawnego i od posłów i senatorzom, którzy – wypełniając moralrów oraz pana prezydenta zależy, ny obowiązek wobec ojczyzny – złokiedy będzie on uchwalony” – upieżyli wymagane oświadczenia, choć ra się minister Klich. nie chcieli służyć w nowych służbach specjalnych. Jeśli do 30 czerwNie chce powiedzieć, co stało ca nie zostaną zweryfikowani przez na przeszkodzie, żeby złożyć te kwikomisję, to po tym terminie nie bęty w Sejmie 2–3 miesiące wczedą mogli domagać się przeprowaśniej... dzenia weryfikacji, gdyż nie będzie Znowelizowana ustawa obejmie ku temu podstaw prawnych – zaswoim zasięgiem wyłącznie żołnieuważa oficer. rzy, którzy z zamiłowania do wykoW doliczonym czasie gry posynywanej pracy: łamy tę piłkę na przedpole bramki 1 – powstrzymali odruchy wymiotpana premiera Donalda Tuska... ne i złożyli Macierewiczowi wniosek ANNA TARCZYŃSKA o przyjęcie do jego drużyny; Jak wówczas będzie wyglądała weryfikacja? Minister Bogdan Klich (na zdjęciu z prawej) wyjaśnia, że powoła „zespół pełnomocników” (maksymalnie 7-osobowy i działający w ramach resortu obrony) złożony z cywilnych ekspertów i żołnierzy zawodowych, którzy dokończą badanie oświadczeń ludzi z byłej WSI. – Wartość prawna stanowisk kończącej swoją działalność Komisji i przyszłego zespołu będzie taka sama, więc ci, których Komisja oceniła negatywnie, nie będą ponownie weryfikowani – zastrzega minister. ~~~ – To bardzo piękne bajki. Ustawa jest dopiero po pierwszym czytaniu i znajduje się w Sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Obawiam się, że nie ma najmniejszych szans, żeby została uchwalona przed końcem lipca, kiedy to rozpoczynają się
Collage TK
la żołnierzy byłych Wojskowych Służb Informacyjnych zapaliło się światełko w tunelu wyrytym przez ekipę szalonych fachowców, wyspecjalizowanych w budowaniu okopów i barykad. W najbliższych bowiem dniach... ~ 27 czerwca Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem sędziego Mariana Grzybowskiego rozpozna wniosek (grupy posłów nieistniejącej już koalicji Lewica i Demokraci) o stwierdzenie niezgodności z Konstytucją RP (a także z Konwencją o ochronie praw człowieka
3
GORĄCY TEMAT
4
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Kocie mordki Czy EURO 2012 odbędzie się w Polsce? Już to widzę! Póki co na murawę boiska wybiega rząd, „polytycy” i księża, a Niemcy szykują się do przejęcia turnieju! Polityka odgrywa w turniejach EURO dość znaczną rolę. Zaognione stosunki między władzami Tirany i Aten sprawiły, że już w eliminacjach w 1962 r. Grecja odmówiła gry z Albanią. Albańczycy zwyciężyli walkowerem. W 1992 roku – na dziesięć dni przed rozpoczęciem EURO – na skutek sankcji ONZ za wojnę w Bośni i Hercegowinie wykluczono z udziału Jugosławię. Do turnieju dokooptowano Danię, która nieoczekiwanie zdobyła mistrzostwo Europy, wygrywając w finale z Niemcami 2:0. W 1968 r. piłkarze Austrii i Grecji na 4 minuty przed końcem meczu zamienili się w bokserów i zapaśników – zaczęli się między sobą ostro nawalać. Polała się krew. UEFA unieważniła to spotkanie, a wynik nie został uwzględniony w tabeli. Kolejne awantury (EURO 2000) na meczu Francja–Portugalia wynikały z dziwnych decyzji austriackiego arbitra Günthera Benköa (zdjął z boiska portugalskiego obrońcę Abla Xaviera oraz Nuno Gomesa, zaś Luis Figo w dowód protestu opuścił je sam) i spowodowały, że UEFA ukarała portugalską federację grzywną 175 tys. franków szwajcarskich,
K
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
a trzech piłkarzy zostało zawieszonych na okres od sześciu do dziewięciu miesięcy. Pierwszy raz w historii turnieju (i ostatni) powtórzono spotkanie finałowe w 1968 r. między Jugosławią a Włochami. Mecz ten zakończył się remisem, dogrywka również, więc mecz powtórzono. Od tej pory w takim przypadku o wyniku decydują rzuty karne. Najbardziej zabawna historia przydarzyła się na meczu eliminacyjnym Polska–Cypr. Nasz napastnik, Wojciech Okoński, przez sporą część spotkania, zamiast grać i strzelać bramki... poszukiwał na murawie zagubionego złotego łańcuszka. Mecz z najsłabszą drużyną w grupie zakończył się remisem 0:0. EURO 2008 to już w zasadzie historia. A co z EURO 2012?! Można dostać kociej mordy, jak się widzi żółwie tempo prac. Oprócz
ażda okupacja jest związana ze strachem, bo zajmować przemocą określony teren można tylko poprzez skuteczne zastraszanie jego mieszkańców. Nie inaczej jest z watykańską okupacją w Polsce. Katolickie strachy nad Wisłą mają przynajmniej dwie odmiany. Kościół rozpowszechnia lęki związane ze sprawami nadprzyrodzonymi oraz organizuje presję społeczną, przed którą miękną nawet tzw. moralne autorytety. Lęki nadprzyrodzone obejmują straszenie mękami czyśćcowymi i piekielnymi, czy szerzej – szczucie wiernych Bogiem. Natomiast doskonale zorganizowany system presji społecznej sprawia, że ludzie nawet nieczuli na sprawy niebiańsko-piekielne z pokorą gną karki przed władzą Kościoła i posłusznie wykonują to, czego się od nich oczekuje. Bo iluż Czytelników „FiM” stoi przed dylematem: ochrzcić dziecko, czy zostawić mu wolny wybór? Posyłać je na religię, czy chronić przed szkodliwą i odmóżdżającą kościelną propagandą? Zafundować sobie ślub kościelny ze wszystkimi upokorzeniami z tym związanymi (spowiedź), czy też pójść własną drogą i wystawić się na obmowy, krytykę, a nawet odrzucenie przez rodzinę. Każdy, kto stanął przed takimi dylematami, wie, że ich rozwikłanie nie jest proste, a twarde postawienie się religii panującej może przynieść wiele nieprzyjemnych sytuacji. Strach, jaki towarzyszy tym dylematom i wyborom, jest miarą skuteczności kościelnej okupacji tego kraju. Warto jednak podkreślić, że ów strach ma najczęściej wielkie oczy. Skutki postawienia się Kościołowi są prawie zawsze mniej dotkliwe, niż nam się to wydaje
budowy 6 stadionów i rozbudowy 8 boisk, Polska musi też zmodernizować lotniska i dworce kolejowe, zbudować boiska treningowe, hotele i drogi dojazdowe do stadionów. W ub. r. oddano do użytku zaledwie 32 kilometry autostrad. Wymagana przez UEFA druga linia metra w Warszawie to marzenie ściętej głowy. Specjaliści twierdzą: żeby zdążyć do EURO, trzeba budować 176 kilometrów autostrad rocznie! Czy to możliwe? W bieżącym roku do czerwca oddano do użytku... 5 kilometrów. Donald Tusk i prezes PZPN Michał Listkiewicz zachowują się tak, jakby chcieli spłodzić jeża... Mizerne to pocieszenie, ale na Ukrainie jest jeszcze gorzej. Właśnie omawialiśmy z chłopami z mojej wsi te problematy, a Józek Oblatywacz podsumował krótko gorącą dyskusję: – Te kocie mordki, Tusk i Listkiewicz, trenują z głupka na wariata. EURO 2012 w Polsce nie odbędzie się. Kaczki, Donek i Listek – twarze pod asfalt i do domu! ANDRZEJ RODAN www.arispoland.pl
Prowincjałki Dość nietypowo celebrował swoje osiemnaste urodziny pewien mieszkaniec Kielc. Najpierw zaprosił gości, a dopiero później zorientował się, że nie ma czym ich poczęstować. Niewiele myśląc, wybrał się do pobliskiej cukierni. A konkretnie – do jej magazynu, skąd wyniósł słodycze oraz cukier, jajka i mąkę, których wartość oszacowano na 500 zł. Za zorganizowanie słodkiej zagrychy grozi mu do 10 lat diety w pace.
DOROSŁY, ZARADNY...
Posprzeczali się dwaj panowie na olsztyńskim uniwersytecie. Urażony jest ksiądz dr Andrzej Lesiński, bowiem dziekan Wydziału Teologii Moralnej nazwał go pasożytem, a do tego nie przedłużył zatrudnienia. Ksiądz w te pędy poleciał ze skargą do rektora. Niewiele wskórał, bo – jak się okazało – od 9 lat, a więc od czasu, gdy został zatrudniony na uczelni, nie ma żadnego dorobku naukowego.
OBRAZA MAJESTATU
W Majdanie Górnym było wesele. Huczne, na 120 osób. Wszyscy bawili się znakomicie. Do czasu, kiedy siostra panny młodej zorientowała się, że ktoś zapieprzył jej laptop. Później było już tylko gorzej. Okazało się, że także młodzi stracili 3,5 tysiąca funtów i 5 tysięcy złotych. Niezły start...
GORZKIE GODY
Na automat z prezerwatywami w Piotrkowie Trybunalskim napadli dwaj młodzi mieszkańcy okolic Kielc. Chłopaków – wbrew pozorom – wcale nie interesowały gumki, ale dwuzłotówki znajdujące się w maszynie. Obydwaj trafili do policyjnego aresztu. Opracowała WZ
NAGŁA POTRZEBA
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Lech Wałęsa ze swym skomplikowanym życiorysem był dla braci Kaczyńskich do zaakceptowania, kiedy był ich. Wtedy, kiedy się okazało, że im podziękował, okazało się, że jest agentem. (Donald Tusk)
Nawet seks nie daje tyle radości, co publiczne ujebanie wielkiego człowieka. To nasza narodowa specjalność. (Janusz Głowacki)
i niż odmalowują to przed naszymi oczami zatroskani znajomi i krewni. W moim przypadku powrót do rodzinnej miejscowości po odejściu od Kościoła wiązał się raptem z kilkoma mało przyjemnymi rozmowami oraz o wiele częstszymi wyrazami sympatii od osób, które szanowały mój wybór, a nawet podziwiały go, mimo że nie podzielały mojego światopoglądu. Oczywiście, wiele zależy też o nas samych. Znam apostatów, którzy chętnie atakują i obrażają ludzi chodzących do kościoła, a później dziwią się, że spotykają się z niechęcią otoczenia, i grają rolę uciskanej mniejszości. Piszę o tym wszystkim po lekturze zdumiewającego wywiadu ze Sławomirem Mrożkiem, znanym w świecie pisarzem i satyrykiem. Ten odważny i błyskotliwie inteligentny człowiek, który właśnie na starość ponownie wyemigrował z Polski, odmówił skomentowania swoich dawnych antykatolickich wypowiedzi. Na pytanie: „Czy nasza tożsamość (katolicka) jest zbudowana na kłamstwie?”, odrzekł: „Odmawiam odpowiedzi”. Na uwagę, że Gombrowicz nie bał się krytykować katolicyzmu, odpowiedział, że Gombrowicz mieszkał w Argentynie, czyli daleko... W końcu przyparty do muru Mrożek przyznał, że nie chce krytykować katolicyzmu, bo boi się „konsekwencji społecznych”. Czyli odrzucenia, przypięcia łatki radykała, antyklerykała, bezbożnika. Zatem w tzw. wolnej Polsce znani i uznani ludzie, którzy sami przyznają, że na niczym im nie zależy, bo stoją nad grobem, boją się powiedzieć kilku prawdziwych zdań o kościelnej ideologii! No i co? Nie żyjemy w zastraszonym i okupowanym kraju? ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Strachy na Lachy
Mała organizacja polityczno-religijna „Fronda” zgłosiła ostatnio arcyciekawy pomysł. Skoro nie mamy ciepłego morza ani tańca brzucha – pomyśleli młodzi patrioci – możemy ofiarować zachodnim turystom nasze „nowe średniowiecze”. Przybywajcie do kraju, gdzie dzieci zmusza się do rodzenia dzieci w imię wiary, gdzie ministrów karze się ekskomuniką! Przybywajcie do kraju, gdzie podróżuje się pielgrzymkami, choroby leczy modlitwami, a terapie prowadzi przy pomocy egzorcyzmów. (Magdalena Środa)
Czternastolatka została zgwałcona dwukrotnie. Raz był to gwałt seksualny, drugi raz gwałcono ją psychicznie. Kto był sprawcą tego drugiego gwałtu? Ksiądz i aktywistki stowarzyszenia zachowujące się jak członkinie sekty. (Grzegorz Napieralski)
Gdy powstawał Fundusz Kościelny, było 150 tys. ha ziem zagrabionych. Dziś Kościół rzymskokatolicki ma 160 tys. ha. Czyli wszystko zwrócono z nawiązką. A wciąż wydajemy ponad 120 mln zł rocznie na Fundusz Kościelny, który miał być refundacją za utracone ziemie. (Grzegorz Napieralski)
Lech Kaczyński jest prezydentem PiS, a nie Rzeczypospolitej. (Jerzy Szmajdziński)
Dobrze, że jest „Nasz Dziennik”, „Niedziela”, Telewizja Trwam. W tych dniach wielkiej kompromitacji jedynie słusznych tez proroków agory globalizacji dał się słyszeć ten głos Mędrca. (ks. Suchy, „Niedziela”)
Roger to sympatyczny chłopak, zaawansowany technicznie. Każdy z nas jechał na Euro w jakimś celu, miał coś do udowodnienia, ale Roger chyba najwięcej. Szkoda tylko, że pan prezydent, który nadawał mu obywatelstwo, nie wie, jak się nazywa. Przekręcił nazwisko Rogera, przekręcił moje. Jeśli tacy ludzie mają jeździć na mecze, wolę grać przy pustych trybunach. Nasz kochany prezydent trzymał też odwrotnie szalik. Może pierwszy raz był na meczu? To wszystko było żenujące. (Artur Boruc) Wybrała OH
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
NA KLĘCZKACH
KATOLICY W MNIEJSZOŚCI? Według sondażu przeprowadzonego przez portal Onet.pl, tylko 12 procent respondentów uważa, że antykoncepcja jest grzechem. 79 procent uczestników sondażu nie widzi w potępianej przez Kościół praktyce niczego zdrożnego. Po raz kolejny okazuje się, że biskupi wraz ze swoimi bezkrytycznymi zwolennikami stanowią mniejszość w kraju JPII. MaK
„OJCZULEK” W GLANACH
DEKALOG WAKACYJNY Od przykazań kościelnych nie ma wakacji – przypomina wszystkim dzieciakom na swojej stronie internetowej Rycerstwo św. Michała. I zamieszcza receptę na udany wypoczynek, czyli wakacyjny dekalog. 1. Pożegnaj się serdecznie z rodzicami, ale nie z Panem Bogiem. 2. Nie zapomnij plecaka, a w nim książeczki do nabożeństwa i różańca. 3. Zabierz dobre buty, abyś w czasie wakacji doszedł do kościoła. 4. Rozmawiaj nie tylko z ludźmi, ale z Panem Bogiem – módl się! 5. Kieruj się w drodze kompasem i przykazaniami, a nie zbłądzisz. 6. Miej zawsze syty żołądek, a nigdy puste serce – przystępuj do Komunii Świętej. 7. Nałóż ciemne okulary, ale nie zasłoń sobie Boga. 8. Nie śmieć na postojach ani we własnej duszy. 9. Nie rzucaj w drodze kamieniami, ale uśmiechem. 10. Po wakacjach wróć zdrowy, lepszy i zgłoś się znowu na katechizację oraz na systematyczne spotkania z Panem Bogiem we mszy świętej. AK
DZIWISZ.PL Krakowska kuria, chcąc pokazać, jaka jest trendy, uruchamia witrynę internetową skierowaną głównie do ludzi młodych. Na zaszczytną funkcję kuriewnego komputerowca wybrano ks. Jacka Stryczka, który jest duszpasterzem ludzi biznesu oraz szefuje wspólnocie Wiosna Kościoła PRO. Każdy odwiedzający ten portal będzie się mógł dowiedzieć, poza wieloma pierdołami, o różnych niecodziennych pomysłach księży, np. o tym, jak ks. Stryczek namówił swoich zwolenników, aby biegali po Krakowie z dużymi brzozowymi krzyżami. Podobno wielkie było zdziwienie ludzi, gdy np. do tramwaju wsiadł gość w garniturze, z aktówką i... dużym brzozowym krzyżem. Do utworzenia portalu potrzeba jeszcze 200 tys. zł, więc kuria usilnie szuka sponsorów. Proponujemy do brzozowych krzyży przybić skarbonki. PP
Na niecodzienny sposób przechytrzenia policji wpadła grupa skinów ze Zdzieszowic (woj. opolskie). Na Górze św. Anny odbywały się uroczystości z okazji wybuchu III powstania śląskiego. Jak co roku święto to swoją obecnością zaszczycają członkowie ultraprawicowych organizacji, dlatego też policja skrupulatnie kontroluje wszystkich uczestników i sprawdza, czy nie wnoszą nielegalnych transparentów albo ulotek. Jakież było zdziwienie funkcjonariuszy, gdy wśród agresywnych grup młodych bojówkarzy zobaczyli mnicha, za którym grzecznie jak baranki podążali ubrani na czarno łysole. Policjanci pomyśleli, że musi to być jakiś nowy kościelny program resocjalizacyjny, i zapewne podstęp by się udał, gdyby nie fakt, że dominikanin, zamiast w pokutnych sandałach, paradował w... glanach. To wzbudziło podejrzenie policjantów i zaprosili braciszka na rozmowę. Podstęp szybko się wydał. W końcu fałszywy mnich przyznał, że jest członkiem Odrodzenia Narodowo-Radykalnego, tak samo zresztą jak i jego towarzysze. Strój duchownego kupił w internecie, a przedstawił się dla żartu jako dominikanin. Policjantom, gdy okazało się, że mają do czynienia z przebierańcem, zabrakło poczucia humoru i wszczęli postępowanie karne. Prokuratura przedstawiła już mężczyźnie zarzut przywłaszczenia tytułu i stroju, do których nie miał prawa. Grozi mu 1000 złotych grzywny. A pokłosiem samych uroczystości było zatrzymanie dwóch członków ONR, którzy wykonywali nazistowskie gesty, dwóch skinów rozdających antysemickie ulotki oraz dwóch mężczyzn trzymających flagę z symbolem podobnym do swastyki. PP
Sfinansowaniem bursztynowej sukienki dla Matki Boskiej Jasnogórskiej (9 kilogramów oszlifowanego bursztynu i 1000 brylantów), zamówieniem u Zygmunta Koniecznego oratorium „Litania Polska” będącego podziękowaniem MB Jasnogórskiej za życie i świętość JPII, sponsorowaniem pielgrzymki B16 do Polski (zakup kompletu mebli do ołtarza, przy którym odbywały się modły papieża na Jasnej Górze). Niedawno SKOK sprezentował oliwskiej archikatedrze tabernakulum ze srebrnymi i złotymi zdobieniami. Ile to wszystko kosztowało klientów SKOK-u? Krocie. Ale jak przystało na dżentelmena, prezes Kasy Krajowej SKOK Grzegorz Bielecki woli o pieniądzach nie mówić. PS
NIEBIAŃSKI BIGOSIK Bigos antypogański, miód z żądłem, bułki furtianki, kiełbaski nieklauzurowe, gofry dobroczynne i herbatka mistyczna to wyroby sióstr urszulanek z Sieradza. A wszystkie te rarytasy siostrzyczki serwowały podczas II Jarmarku Urszulińskiego, z którego dochód (w tym roku 18 tys. zł) został przeznaczony na restaurację sędziwego klasztoru. Mieszkańcy grodu nad Wartą chętnie uczestniczyli w imprezie, bo nie dość, że mogli się znakomicie bawić, to jeszcze mieli okazję do zwiedzenia klasztoru – na co dzień niedostępnego „cywilom”. A ponadto sieradzanom podobało się i to, że siostrzyczki, zamiast doić publiczną kasę, same usiłują zarobić trochę grosza na ratowanie zabytku. BS
MARI UFA MARII Arturo Mari, słynny fotograf papieży, m.in. JPII, przybył do Gorzowa Wielkopolskiego na zaproszenie tamtejszego prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka. Na spotkaniu z młodzieżą licealną mówił m.in. o cudownym ocaleniu polskiego papieża podczas zamachu 13 maja 1881 r., twierdząc, że Wojtyłę osobiście uratowała Madonna. Ona też, według Mariego, prowadziła rękę fotografa, gdy wykonywał w tym tragicznym momencie zdjęcia. Oczywiste jest, że za przyjazdem Mariego do Polski również stoi Matka Boska. Pomaga ona papieskiemu fotografowi promować nowy album ze zdjęciami. PS
NIE ZAPOMNIJ! SKOK NA KASĘ Czym najbardziej chwalą się Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe (SKOK) świętujące właśnie 16 rocznicę istnienia?
Nie tylko współcześni przewodnicy górscy przypominają wszystkim wybierającym się na wędrówki po tatrzańskich szlakach o należytym ekwipunku. O takiej konieczności
pouczał już Michał Hrosieński, autor siedemnastowiecznego przewodnika „Opisanie ciekawe gór Tatrów”. A ówczesnym poszukiwaczom tatrzańskich przygód, oprócz zwykłego podróżniczego ekwipunku, do plecaka nakazywał koniecznie zapakować „różne świątobliwości, czyli dewocje, jako to świecę gromniczną, palmę, dzwonek loretański, wodę święconą Trzech Królów, krydę święconą, mirę, ziółka święcone do kadzenia, szpagat nasmarowany wężowym sadłem zmieszanym ze szczupakową żółcią, bo od tych dwóch tłuszczów duchowie uciekają”. AK
TĘCZA BEZBOŻNA Watykańska agencja informacyjna Fides, związana z Kongregacją Ewangelizacji Narodów (dawniej Kongregacja Propagandy Wiary), oświadczyła, że w budynkach kościelnych nie należy rozwieszać popularnych od kilku lat pokojowych flag tęczowych. Ich rozwieszanie jako symbol przywiązania do wartości pacyfistycznych jest dosyć powszechne w wielu postępowych parafiach na zachodzie Europy, zwłaszcza we Włoszech. Fides oświadcza, że tęcza jest związana z symboliką New Age i – o zgrozo! – z ruchem na rzecz społecznego wyzwolenia homoseksualistów. Cóż, Watykan nie po raz pierwszy cenzuruje Biblię, gdzie tęcza zesłana jest przez Boga jako symbol pokoju. MaK
WATYKAN SIĘ ZBROI Domenico Giani, szef watykańskiej żandarmerii, jedynej obok słynnej gwardii szwajcarskiej zbrojnej jednostki papieskiego państewka, zapowiada powołanie nowych kościelnych jednostek wojskowych. Wkrótce mają powstać dwa nowe oddziały: szybkiego reagowania oraz grupa antysabotażowa. Wszystko, oczywiście, po to, aby zapewnić papieżowi większe bezpieczeństwo.
5
Wspomniane jednostki mają m.in. towarzyszyć głowie Watykanu w podróżach zagranicznych. Na taką demonstrację siły „Fakty i Mity” odpowiadają wzmożoną antyklerykalną czujnością! AC
GRUNT TO FRUNT Słowackiemu Kościołowi udało się zablokować rządowy projekt ustawy o promowaniu edukacji seksualnej w szkołach. Tamtejszy episkopat nazwał plany rządu „promowaniem rozwiązłości seksualnej”. Zastrzeżenia episkopatu poparła wchodząca w skład koalicji rządowej nacjonalistyczna Słowacka Partia Narodowa. Nacjonaliści są znani z szowinistycznych wyskoków, które doprowadziły m.in. do pogorszenia stosunków z Węgrami. AC
ŚLUB ALBO PRACA W Iranie – kraju ajatollahów – nie tylko czynniki religijne i państwowe dbają o morale ludności. Do akcji przystąpił także biznes. Kompania naftowa Południowy Pars dała swoim nieżonatym i niezamężnym pracownikom oraz pracowniczkom kilka miesięcy czasu na zawarcie związku małżeńskiego. Przedstawienie dokumentów ślubnych będzie warunkiem przedłużenia umowy o pracę. Firma w ten sposób chce m.in. przeciwstawić się prostytucji kwitnącej w okolicach jej działalności. MaK
POGRZEBANI ŻYWCEM Nie tylko w Kenii walczy się współcześnie z czarownikami („FiM” 23/2008). W indyjskim stanie Asam w ostatnich kilku latach na skutek posądzenia o czary zamordowano około 500 osób. Ostatnio w tamtych okolicach kamienowano, a następnie żywcem zakopano czteroosobową rodzinę. MaK
6
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
HISTORIA CZY HISTERIA?
Książka „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” zaczęła żyć własnym życiem na długo przedtem, zanim dotarła do księgarń. Stała się hitem i skandalem. Dla jednych kłamstwem opartym na esbeckich fałszywkach, dla innych – jedyną prawdą objawioną. Jak jest naprawdę? Oceńcie sami. Z opasłego tomiska wybraliśmy dla Czytelników „FiM” najbardziej – naszym zdaniem – istotne fragmenty, które w zasadzie są tej „historycznej pracy” streszczeniem. Można stracić kilka wieczorów, ślęcząc przy „SB a Lech Wałęsa...”, ale uwierzcie – to, co tu prezentujemy, w zasadzie wystarcza za całość. Aż nadto. Zanim jednak zabierzemy się do obszernego cytowania, warto dowiedzieć się
Kim są autorzy? Sławomir Cenckiewicz – rocznik 1971, absolwent Uniwersytetu Gdańskiego, doktor historii, konsultant tygodnika „Wprost”. Ortodoksyjny katolik, w latach 90. redaktor naczelny dwumiesięcznika „Zawsze Wierni” wydawanego przez Bractwo Świętego Piusa X. Wcześniej, w roku 1987, wstąpił do Federacji Młodzieży Walczącej – ultraprawicowej, patologicznie antylewicowej bojówki licealistów i studentów. W swoich wcześniejszych publikacjach dowodził, że polskie powstania i Wielka Rewolucja Francuska to spisek masoński zawiązany w celu obalenia całkiem przyzwoitego króla Ludwika XVI. Według Cenckiewicza, światem w ogóle rządzą spiski. Najnowszą historią Polski też. Na przykład Zbigniew Bujak to marionetka w rękach SB. Aleksander Hall również – w dodatku jest to denuncjator i donosiciel. Największą do tej pory wpadkę odnotował Cenckiewicz wtedy, gdy na internetowej stronie IPN doniósł, że Niezależna Grupa Polityczna (podziemna organizacja Trójmiasta) została założona przez Służbę Bezpieczeństwa. Poruszeni do żywego członkowie Grupy zagrozili Cenckiewiczowi procesem i dopiero pod taką presją wycofał się z oskarżeń i przeprosił. Co ciekawe, dziadek Cenckiewicza był autentycznym komunistycznym zbrodniarzem. Tuż po wojnie, jako oficer UB (z ledwie skończoną szkołą powszechną), gromił antykomunistyczną partyzantkę. W wyniku jego przesłuchań co najmniej dwie osoby otrzymały wyroki śmierci. Wykonane. Potomek, chcąc odkupić winy przodka, wykonuje wyroki (na szczęście piórem) po drugiej stronie barykady. Dla psychologów takie postawy nie są niczym niezwykłym. Po raz pierwszy o Cenckiewiczu stało się głośno w roku 2004, kiedy to opublikował książkę „Oczami bezpieki”. W niej właśnie po raz pierwszy pojawia się Wałęsa „Bolek”.
Cienkie Bolki Dzięki tej publikacji młody historyk został dostrzeżony przez braci Kaczyńskich. Ich pretorianin Antoni Macierewicz zaprosił go do Komisji Likwidacyjnej WSI (był nawet jej przewodniczącym). Załatwił mu także wysokopłatną synekurę w radzie nadzorczej spółki Operator Logistyczny Paliw Płynnych. Zarobił tam co najmniej 45 tysięcy złotych w ciągu roku. Jakim cudem historyk stał się nagle ekonomistą? Dobre pytanie... Cenckiewicz jest zdeklarowanym lefebrystą i zdecydowanym przeciwnikiem ekumenizmu (także Soboru Watykańskiego II) oraz tego wszystkiego, co nie jest ortodoksyjnie katolickie. Piotr Gontarczyk – rocznik 1970, absolwent Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW, jeden z najbliższych współpracowników sędziego Bogusława Nizieńskiego, doktorat zrobił w 2003 r. Podczas studiów przyszły historyk wstąpił do Korporacji Akademickiej Respublica. Organizacja ta ma jeszcze „szczytniejsze korzenie” niż Młodzież Wszechpolska. W roku 1939 Korporacja, której spadkobiercą jest Gontarczyk i jemu podobni, żądała od władz II RP pozbawienia Żydów wszelkich praw obywatelskich i publicznych. Piotr Gontarczyk jest gorącym zwolennikiem (choć nieoficjalnie) tez ściganego listami gończymi wielu krajów Johna Irwinga, który głosi, że komory gazowe Oświęcimia i Holokaust to... kłamstwa! Obecnie Gontarczyk, który swoich przeciwników zwykł nazywać żydolewakami, jest wicedyrektorem Biura Lustracyjnego IPN. Co uważniejszym czytelnikom znany jest z publikacji w ultraprawicowej prasie endeckiej: „Głosie”, „Naszej Polsce” i „Najwyższym Czasie!”. Ta publicystyka otworzyła mu łamy „Rzeczpospolitej” i „Wprost”. W roku 2006 Gontarczyk napisał o Jacku Kuroniu jako o PZPR-owskiem aparatczyku, który nie był żadnym opozycjonistą, tylko członkiem przegranej frakcji partyjnej. W odpowiedzi profesor Henryk Samsonowicz oświadczył, że „Gontarczyk przynosi hańbę polskiej nauce historycznej”. Piotr Gontarczyk, zajadły antykomunista, a nawet antylewicowiec, ma jednak nabożny stosunek do akt UB i SB. Uważa je za absolutnie wiarygodne i posługując się nimi jak wyrocznią, niszczy politycznych przeciwników. Obaj młodzi historycy nawet nie próbują ukrywać, że są apologetami obozu PiS – ze szczególnym
uwielbieniem braci Kaczyńskich. Ich mistrzem i wzorcem do naśladowania jest Antoni Macierewicz. ~~~ Tyle sylwetki autorów. A teraz fragmenty ich książki. Na ile dobór cytowanych przez nich dokumentów jest rzetelny, a źródła wiarygodne – oceńcie sami.
Poniżej fragmenty książki: „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”. ~~~ Identyfikację TW ps. „Bolek” potwierdza również zachowana w formie kserokopii notatka służbowa młodszego inspektora Wydziału III „A” KW MO w Gdańsku st. szer. Marka Aftyki z 21 czerwca 1978 r. Odnosi się ona bowiem do „analizy akt indywidualnych nr I 14713 dotyczących ob. WAŁĘSA LECH”. Aftyka napisał w niej: „Wymieniony do współpracy z organami bezpieczeństwa pozyskany został w dniu 29 XII 1970 r. jako TW ps. BOLEK na zasadzie dobrowolności przez st. insp. Wydziału II KW MO w Olsztynie kpt. Edwarda Graczyka”. Podczas procesu lustracyjnego Wałęsy Aftyka „zeznał, że był w 1978 r. młodym funkcjonariuszem, pozostającym w służbie od dwóch miesięcy, któremu polecono sporządzić analizę akt TW »BOLEK« o nr I 14713”. ~~~ Prawdziwość notatki M. Aftyki potwierdza również inny dokument SB. Chodzi o kopię notatki służbowej mjr. Czesława Wojtalika i mjr. Ryszarda Łubińskiego z rozmowy, którą 6 października 1978 r. na terenie Gdańskich Zakładów Mechanizacji Budownictwa „ZREMB” wspomniani funkcjonariusze przeprowadzili z L. Wałęsą. Jej celem było „ponowne pozyskanie” Wałęsy do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Już na wstępie autor notatki mjr Wojtalik napisał: „(...) w dniu 6 X 1978 r. w godz. 11.00–12.20, wspólnie z mjr. R[yszardem] Łubińskim, przeprowadziłem rozmowę operacyjną z ob. Lechem Wałęsą, byłym TW ps. Bolek, aktualnie rozpracowywanym w sprawie kryptonim „Bolek”. ~~~ Potwierdzenie związków L. Wałęsy z SB znajdujemy także w innych dokumentach SB, choć nie wymienia się w nich pseudonimu agenturalnego. W arkuszu ewidencyjnym z 28 listopada 1980 r. przeznaczonego do
internowania Wałęsy czytamy: „29 XII 1970 r. pozyskany do współpracy z SB. W okresie 1970–72 przekazał szereg informacji dotyczących negatywnej działalności pracowników Stoczni”. Ważnym źródłem historycznym w tej sprawie jest także oryginał Analizy stanu zagrożeń do sprawy obiektowej krypt. „MECHBUD” z 15 stycznia 1979 r., dotyczącej sytuacji w Gdańskich Zakładach Mechanizacji Budownictwa „ZREMB”, w której napisano m.in., że L. Wałęsa „w czasie pracy w stoczni był wykorzystywany operacyjnie przez Służbę Bezpieczeństwa”. W kwestii identyfikacji TW ps. „Bolek” nr 12535 należy się również odnieść do pojawiających się czasem opinii na temat rzekomego istnienia w latach 1970–1976 kilkudziesięciu tajnych współpracowników Wydziału III KW MO w Gdańsku noszących wspomniany pseudonim, będących w dodatku zatrudnionych w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Wiele razy po ten argument sięgał sam L. Wałęsa (...). W rzeczywistości w latach 1970–1976 pion III gdańskiej SB dysponował łącznie czterema tajnymi współpracownikami o pseudonimie „Bolek”, z czego tylko jeden – rejestrowany pod nr 12535 – pracował w Stoczni Gdańskiej, i to na Wydziale W-4. ~~~ Drugi z dokumentów pochodzi z 17 kwietnia 1971 r. Jest to trzystustronicowa informacja przekazana przez TW ps. „Bolek” podczas spotkania z kpt. Henrykiem Rapczyńskim w hotelu „Jantar” przy Długim Targu 19 w Gdańsku. TW ps. „Bolek” informował funkcjonariusza SB przede wszystkim o trzech sprawach: przygotowania załogi Wydziału W-4 do zakłócania obchodów 1 Maja, okolicznościach ponownego podpalenia siedziby KW PZPR w Gdańsku oraz Józefie Szylerze. Co ciekawe, TW ps. „Bolek” zdobył te informacje, przebywając na zwolnieniu lekarskim. Podczas spotkania z kpt. Rapczyńskim skarżył się na przełożonych z pracy (miał na myśli kierownika Wydziału W-4 Władysława Leśniewskiego i Mieczysława Umińskiego), którzy rozsiewali pogłoski, że będąc na chorobowym, chodził i namawiał do strajku. ~~~ TW ps. „Bolek” był współpracownikiem aktywnym, zwłaszcza jeśli chodzi o okres będący bezpośrednim następstwem Grudnia ’70 (lata 1970–1971), a także w 1972 r. Potwierdzają to zarówno wszystkie cztery zachowane doniesienia i informacje TW ps. „Bolek” (trzy z nich pochodzą z kwietnia i jedno z listopada 1971 r.), jak również wspomniany w poprzednim rozdziale spis jego donosów i przekazanych informacji sporządzony w UOP w 1992 r. (wymieniono w nim dwanaście dokumentów agenturalnych z lat 1970–1971 i dziewięć z lat 1972–1974). Tę obserwację potwierdza także treść notatki służbowej młodszego inspektora Wydziału III „A” KW MO w Gdańsku st. szer. Marka Aftyki z 21 czerwca 1978 r. ~~~
TW ps. „Bolek” był za swoją działalność wynagradzany finansowo, co potwierdza m.in. informacja oficera prowadzącego, będąca uzupełnieniem do jego donosu z 17 kwietnia 1971 r. W swojej notatce M. Aftyka napisał: „Za przekazane informacje był on wynagradzany i w sumie otrzymał 13 100 zł; wynagradzanie brał bardzo chętnie”. Nawet w okresie mniejszej aktywności TW ps. „Bolek” żądał również zapłaty za przekazywane informacje, które nie stanowiły większej wartości operacyjnej”. ~~~ TW ps. „Bolek” był współpracownikiem posłusznym. Funkcjonariusz gdańskiej SB napisał o nim, że w latach 1970–1972 „dał się poznać jako jednostka zdyscyplinowana i chętna do współpracy”. Oficerowie prowadzący zwracali uwagę na jego punktualność, z jaką stawiał się w wyznaczonym miejscu na spotkanie. Bez zgody funkcjonariuszy SB nie przystępował do inicjatyw, których celem mogło być prowadzenie „wrogiem działalności”. Wykonywał zadania operacyjne na terenie zakładu pracy nawet w okresie przebywania na zwolnieniu lekarskim. ~~~ TW ps. „Bolek” był współpracownikiem ofensywnym, pomysłowym i dość skrupulatnym. Uzyskał, a później przekazał SB dokumenty napisane własnoręcznie przez osoby ze swojego otoczenia. Jeśli ustalił, że pracownicy stoczni słuchają w czasie pracy Radia Wolna Europa, to starał się także uzyskać informację na temat treści słuchanych audycji (rozruchy w NRD). Przekazywał także informacje wyprzedzające na temat planowanej przez pracowników Stoczni Gdańskiej próby zakłócenia obchodów pierwszomajowych w 1971 r. Relacjonował SB nastroje i opinie panujące na Wydziale W-4, m.in. w związku z ponownym podpaleniem siedziby KW PZPR w Gdańsku, sprawą wypłacenia odszkodowań rodzinom poległych w grudniu 1970 r. stoczniowców oraz warunkami pracy i płacy w zakładzie. TW ps. „Bolek” cechował też pewien spryt. Widać to przy okazji zgłaszanych SB w dniu 22 kwietnia 1971 r. pomysłów związanych z rozładowaniem napiętej sytuacji w stoczni poprzez złożenie załodze obietnic finansowych, których ostatecznie nie trzeba będzie wcale zrealizować. „TW sugerował, żeby stoczniowcom dać do zrozumienia, że zamierza się w krótkim czasie dokonać reorganizacji pod względem organizacji pracy w Stoczni, a z tym pójdą w parze zarobki pracowników fizycznych. To przyczyniłoby się do spadku agresywnych zamiarów pracowników fizycznych. ~~~ To, naszym zdaniem, najważniejsze fragmenty książki pp. Gontarczyka i Cenckiewicza. Jest w niej jeszcze całkiem spory rozdział poświęcony „czyszczeniu” przez Wałęsę swojej teczki w latach 90. Ale to już zupełnie inna historia. MarS
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r. ajnego współpracownika (TW) o pseudonimie Bolek Wydział III gdańskiej Służby Bezpieczeństwa zarejestrował 29 grudnia 1970 r., kilka dni po krwawym stłumieniu przez władze buntu stoczniowców i fali aresztowań „prowodyrów” zamieszek ulicznych. Lech Wałęsa został zatrzymany 19 grudnia. Z milicyjnego „dołka” wyszedł nazajutrz. Zdarzało mu się kiedyś między wierszami przyznawać, że zwolnili go po podpisaniu jakiejś lojalki:
T
nr I 14713 dot. ob. Wałęsa Lech” z 21 czerwca 1978 r. Jej autor, młodszy inspektor Wydziału III „A” (jednostka zajmująca się w SB tzw. ochroną przemysłu) Marek Aftyka (funkcjonariusz z dwumiesięcznym zaledwie stażem), napisał wówczas o Wałęsie: „(...) do współpracy z organami bezpieczeństwa pozyskany został w dniu 29 XII 1970 r. jako TW ps. »Bolek« na zasadzie dobrowolności przez st. insp. Wydz. II KW MO w Olsztynie kpt. Edwarda Graczyka”.
HISTORIA CZY HISTERIA? Tego, co Aftyka widział, nie sposób jednak odtworzyć. Przesłuchiwany w sierpniu 2000 r. przez warszawski Sąd Apelacyjny (podczas procesu lustracyjnego Wałęsy), „świadek Aftyka zeznał, że nie pamięta, jakimi dysponował materiałami, gdy w 1978 r. sporządzał na polecenie przełożonych analizę akt TW »Bolek«. Nie kojarzył wówczas nazwiska i osoby Lecha Wałęsy, nie potrafił również skojarzyć badanych dokumentów z Lechem Wałęsą w momencie, gdy ten po sierpniu 1980 roku stał
kapitan Graczyk był jednym z wielu oficerów oddelegowanych do Gdańska z jednostek ościennych podczas Grudnia ’70. Skutecznie otumanił Wałęsę wizją wielkiej roli, jaką ten ma do odegrania, co zresztą nie było nazbyt trudne (wszyscy znamy jego megalomanię), tym bardziej że gdy 19 grudnia Wałęsę zabierali z domu, zostawił tam żonę z kilkorgiem dzieci – wspomina mjr P. – Graczyk nie znał stoczni i ludzi, więc być może dlatego nie cisnął Lecha o pierwsze własnoręcznie
Krajobraz po bitwie ~ „prawdą jest, że rozmowy (z SB – dop. red.) były. I prawdą jest też, że z tego starcia nie wyszedłem zupełnie czysty. Postawili warunek: podpis! I wtedy podpisałem” – wspominał w pierwszym wydaniu (1990 r.) autobiograficznej książki „Droga nadziei”; ~ „aresztowano mnie wiele razy. Za pierwszym razem, w grudniu 1970 roku, podpisałem 3 albo 4 dokumenty. Podpisałbym prawdopodobnie wtedy wszystko, oprócz zgody na zdradę Boga i Ojczyzny, by wyjść i móc walczyć” – napisał prezydent Wałęsa w komunikacie wysłanym 4 czerwca 1992 r. do Polskiej Agencji Prasowej, po ogłoszeniu w Sejmie „listy Macierewicza”. Jeszcze tego samego dnia oświadczenie zostało wycofane z PAP przez Kancelarię Prezydenta. Zaś według wersji najnowszej... – Podpisałem to, co wszyscy, a więc że sznurówki otrzymałem, i te wszystkie formalne papiery, które wszyscy w Polsce podpisywali. Nawet nie czytałem do końca. Natomiast – żeby było jasne – nikt w tamtym czasie nie proponował mi współpracy. Ja byłem młodym robotnikiem, który dwa lata w Gdańsku pracował dopiero, więc byłem tak mały dla tych służb, że nikt na taki pomysł nie wpadł – tłumaczył 20 maja 2008 r. na antenie Programu I Polskiego Radia. ~~~ Historycy Instytutu Pamięci Narodowej, Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk, nie mają cienia wątpliwości, że to właśnie Wałęsa był „Bolkiem” („pozyskanym do współpracy być może już 19 grudnia 1970 r.”). Twierdzą, że główny bohater ich książki „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” był agentem. Do tego w pełni świadomym swojej roli, aktywnym, gorliwym, wyjątkowo groźnym, dbałym o zasady konspiracji. Skąd Cenckiewicz i Gontarski o tym wszystkim wiedzą? Ich głównym – obok rozmaitych poszlak – „dowodem obciążającym” jest cytowana przez nas przed dwoma laty („Człowiek ze styropianu” – „FiM” 32/2006) „Notatka służbowa z analizy akt archiwalnych
7
co było powszechnie stosowaną praktyką, żeby szefowie nie musieli ślęczeć nad bazgrołami, zostałoby wyraźnie zaznaczone w rozdzielniku, że oryginalny dokument złożono w teczce personalnej. Tego jednak nie zaznaczono. Innymi słowy: żadne z doniesień sporządzonych na maszynie nie powstało z rękopisu „Bolka” – dodaje mjr P. – Sprawę „Bolka” znam nazbyt pobieżnie, aby wyrażać o niej sądy, ale bardzo intrygująca jest ta notatka Aftyki z analizy akt Wałęsy – prawdopodobnie w 1978 r. jeszcze oryginalnych. W teczce personalnej TW była odrębna karta, na której odnotowywano wypłacane z funduszu operacyjnego honoraria za współpracę. Jeśli Aftyka się nie pomylił, sumując liczby, to z pewnością
„Nie dałem się nigdy złamać, ani sekundy nie byłem żadnym agentem” – zapewnia legendarny przywódca „Solidarności”. W każdej legendzie jest źdźbło prawdy... ~~~ Aftyka był ostatnim człowiekiem, który – według pozostawionych w archiwach IPN śladów – widział kompletne akta „Bolka” (wśród nielicznych zachowanych do dzisiaj dokumentów z okresu 1970–1976 nie ma ani jednego oryginału, a w szczególności rękopisu doniesienia lub pokwitowania odbioru pieniędzy), zanim... ~ na początku lat 80. teczki wzięła w obróbkę specjalna grupa oficerów z Biura Studiów MSW (jednostka powołana do rozpracowania zorganizowanej opozycji), m.in. preparujących dokumenty na temat Wałęsy w celu uniemożliwienia przyznania mu Pokojowej Nagrody Nobla;
się osobą publiczną” – czytamy w uzasadnieniu prawomocnego orzeczenia (sygn. V AL 26/00) sądu potwierdzającego prawdziwość oświadczenia lustracyjnego Wałęsy. Dotarliśmy do ludzi z byłej bezpieki, którzy wiedzą i pamiętają znacznie więcej niż Aftyka... ~~~ – Powiedzmy wyraźnie i otwarcie: Lech Wałęsa został zarejestrowany w charakterze tajnego współpracownika o pseudonimie Bolek. Nie miałem okazji ani potrzeby, żeby analizować jego teczki, ale widziałem je jesienią 1978 r., gdy był jeszcze trzecioligowym graczem, ale już nieco dawał nam się we znaki. Gwoli uczciwości należy jednak
~ od czerwca 1992 r. prezydent Wałęsa zaczął „wypożyczać” z Urzędu Ochrony Państwa szczątki pozostałej dokumentacji (m.in. znalezione w innych sprawach operacyjnych kwity mające ilustrować tajną współpracę „Bolka”) i zwracać je w stanie zdekompletowanym lub nie oddawać w ogóle.
podkreślić, że rejestracja to jeszcze nie pozyskanie. Wałęsa nie podpisał klasycznego zobowiązania do współpracy, lecz deklarację o współdziałaniu z władzami na rzecz utrwalania socjalistycznej praworządności, zachowaniu rozmów w tajemnicy i temu podobnych bzdetach. Pół Polski to podpisało. Nieżyjący
sporządzone przez TW doniesienie, co było kanonem sztuki werbunku. Z relacji świętej pamięci majora W., zastępcy naczelnika wydziału III, wiem, że takiego dokumentu w pierwotnych aktach nie było. Po Graczyku „Bolka” prowadził przez jakiś czas kapitan R. On również był oddelegowany do nas z Olsztyna i o ludziach ze Stoczni wiedział jedynie tyle, że budują statki. Narzekał, że wciśnięto mu agenturę, za którą musi ganiać po mieście. Grał na przeczekanie, bowiem wyeliminowanie jakiegokolwiek TW z sieci było bardzo źle widziane. Dlaczego zdecydowano się na tak szybką rejestrację Wałęsy? Czas był niesłychanie gorący i sprawy pozyskań trochę puszczono na żywioł. Niemniej przez jakiś czas spotykał się później z naszymi ludźmi, aczkolwiek wątpię, by miał świadomość, czemu to służy (!) – ocenia kpt S. – Wszyscy ekscytują się dzisiaj tymi „oryginalnymi” doniesieniami, których autorem miał być „Bolek”. Zwróćcie uwagę, że są to maszynopisy. Wiadomo, że nie wytworzył ich Wałęsa, bo to nie jego język. Ale nie to jest najważniejsze. Otóż gdyby te „doniesienia” powstawały na podstawie wygładzonych stylistycznie rękopisów TW,
ktoś sobie zagospodarował przynajmniej część z tych 13 100 zł. Łatwo sprawdzić, że średnia płaca w 1971 roku wynosiła 2358 zł miesięcznie. Ponad 1000-złotowe wypłaty dla takiego pionka, jakim był wówczas Wałęsa?! Gdyby chodziło o 300–500 zł, zgoda. Ale gdy czytam u tych chłopców z IPN-u, że już 18 stycznia 1971 r., czyli po trzech tygodniach współpracy, „Bolek” dostał 1500 zł, nie mam cienia wątpliwości, że to po prostu lipa! I jeszcze jedna kwestia: w notatce Aftyki jest mowa o pozyskaniu „na zasadzie dobrowolności”. To zdanie oznacza, że „Bolek” podpisał co najwyżej lojalkę. Gwarantuję wam, że gdyby w aktach było normalne zobowiązanie do współpracy, to ów fakt zostałby nie tylko odnotowany, ale wyeksponowany – twierdzi mjr B. – I jeszcze jedno jest pewne: zarówno Wałęsa nie mówi całej prawdy o swojej „legendarnej” przeszłości, opowiadając głupstwa o sznurówkach, jak i domorośli fachowcy z IPN-u błądzą niczym dzieci we mgle, stawiając mu tak ciężkie zarzuty. Prawdopodobnie tak już zostanie, bo przecież ludzie z bezpieki są niejako z definicji niewiarygodni – zauważa mjr P. ANNA TARCZYŃSKA
8
Gratulujemy odwagi „Gazecie Wyborczej”, która śmiało sobie poczyna w świętym Krakowie. Zorganizowała konkurs o nazwie Archi-szopa, w którym internauci co roku wybierają najpaskudniejszą nowo powstałą budowlę szpecącą miasto.
wybulił na ten cel ok. 3 mln zł. Nie był to pierwszy przypadek świątobliwego sponsoringu pana Skalskiego, bo już wcześniej sfinansował paulinom remont ołtarza Świętej Rodziny, za co dorobił się tytułu ,,przyjaciela klasztoru” i teraz może liczyć na ich wdzięczność, np. poręczenie, gdyby trafiło do aresztu.
Inauguracją konkursu było zeszpecenie jednego z najpiękniejszych miejsc starego Krakowa – placu Marii Magdaleny – przez parodię pomnika, który przedstawia Piotra Skargę stojącego na wielkim słupie. Autorem tego dzieła jest Czesław Dźwigaj. Istnieją duże szanse, że zaszczytne miano Archi-szopy A.D. 2008 przypadnie wzniesionemu z wielkim rozmachem plenerowemu Ołtarzowi Trzech Tysiącleci przy bazylice o. Paulinów Na Skałce. Miejsce to, jak głosi katolicka legenda, zostało zroszone męczeńską krwią biskupa Stanisława, który zginął z rąk króla Bolesława. Dlatego też ludzie Kościoła na każdym kroku chcą podkreślić jego niezwykłość. Właśnie ich nowym pomysłem była budowa w przyklasztornych ogrodach monumentalnego ołtarza o powierzchni tysiąca metrów, nawiązującego do kolumnady Berniniego na placu św. Piotra w Watykanie. Autorem polskiego dziwoląga jest prof. Wincenty Kućma, który swe dzieło nazwał dumnie ołtarzem Ojczyzny. Do jego budowy zużyto kilka ton wapienia przywiezionego aż z Turcji 37 tirami. Fundatorem tej biskupiej zachcianki był biznesmen z branży budowlanej Piotr Skalski, który
Jeszcze gdy trwała budowa ołtarza, słychać było głosy protestu, iż zbyt wielki i toporny monument przytłoczy swym wyglądem subtelny wizerunek otoczenia bazyliki, która zaliczana jest do perły polskiego baroku. Jednak kardynała Dziwisza i przeora paulinów Andrzeja Napiórkowskiego mało obchodziły głosy ,,szczekających kundelków”. A projekt budowy zatwierdzono podczas tajnej narady w pałacu biskupim, w której uczestniczyli kard. Dziwisz, przeor Napiórkowski, sponsor Skalski i wojewódzki konserwator zabytków Jan Janczykowski. W Krakowie nikogo nie dziwi, że decyzje administracyjne załatwia się w gabinecie kardynalskim. Dziewiczego odsłonięcia ołtarza dokonał 8 maja kard. Dziwisz. Licznie przybyli goście (w tym wicewojewoda małopolski Stanisław Sorys) mogli podziwiać stojące przy wapiennych kolumnach ponad 4-metrowe figury wykonane ze spatynowanego brązu. Figury przedstawiają św. Stanisława, św. Wojciecha, św. Jadwigę, św. Faustynę, św. Jana Kantego, o. Augustyna Kordeckiego i oczywiście Jana Pawła II. Po prostu istne cudo. (Tak na marginesie – jest to czwarty pomnik JPII w tym klasztorze. Czy ktoś okaże się
P
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
POLSKA PARAFIALNA lepszy?!) Oczywiście, wszyscy udawali oczarowanych i zachwyconych, padły też wzniosłe słowa przeora Napiórkowskiego: „Ołtarz Trzech Tysiącleci stanowi wotum wdzięczności Bogu za Jego opatrzność nad polskim narodem, za zastępy świętych i błogosławionych żyjących na polskiej ziemi, za to, że zakorzenił
niebiosa, jest nadętym kiczem. Odezwały się też głosy oburzenia wśród architektów. „To wyjątkowy przykład myślenia prowincjonalnego i monumentalizacja odpustowości, która psuje Kraków” – stwierdził dr Zbigniew Beiersdorf. ,,To oburzające, w jaki sposób potraktowano to wyjątkowe dla Krakowa miejsce. Powstało tam
Jednak paulini nie stracili dobrego samopoczucia i twierdzą z rozbrajającą szczerością, że ołtarz Trzech Tysiącleci oszczędzi im trudu corocznego montowania na dziedzińcu klasztornym prowizorycznego ołtarza polowego przed procesją św. Stanisława, która kończy się właśnie na Skałce. To jest pomysł! Przecież
Paskuda na Skałce
od pretekstem promocji miasta nagminnie promuje się katolickie wartości. Właśnie pokazali to włodarze Sosnowca w myśl zasady, że jak ludzie nie mają chleba, to trzeba im dać igrzyska. Od jakiegoś czasu dumą miasta jest papieski plac na Zagórzu. Tam właśnie sam Jan Paweł II czeka na swoją barkę („FiM” 9/2008). Będzie czekał tak długo, aż lewicowe (!) władze miasta uciułają potrzebne, bagatela, 4,2 miliony złotych. Na realizację swojego – co warto podkreślić – pomysłu. Fakt, że łódki wciąż brak, nie stanowi jednak żadnej realnej przeszkody, aby sam plac z Papą, a przy okazji katolicką ideologię i pobliską parafię księdza Jarosława Wolskiego, nieco wypromować. W końcu – w zamyśle sosnowieckich samorządowców – to miejsce w nieodległej przyszłości ma się stać mekką wszystkich mieszkańców Zagłębia. I to nie tylko katolików. Niebywałą wprost okazją do promocji stała się ostatnio wcale nie okrągła, bo dziewiąta rocznica wizytacji JPII w Sosnowcu. Z tej to przyczyny Centrum Edukacji i Wychowania Młodzieży „Kana” zwołało w mieście Forum Młodych (13–14 czerwca br.). Mieli wspominać Papę, delektować się jego słowem, rozmawiać
Fot. M.P.
się w niej Kościół i umacnia nas swymi sakramentami”. Gdy już umilkły echa nadętej uroczystości i wszystko miało wrócić do porządku, krakowianie dostrzegli, że jeden z najpiękniejszych zaułków miasta nie jest już taki sam, a to, co kościelni hierarchowie wychwalali pod
o Bogu, ścigać się na rowerach – oczywiście w imię pamięci o Janie Pawle – i słuchać zaproszonych artystów: blond dyrygenta Piotra Rubika, jego zespołu wyśpiewującego biblijne psalmy oraz braci Golców. Oprócz nich przed zgromadzoną publicznością wystąpiły z celebracją także czarne eminencje – abp Kazimierz
coś, co trudno nawet nazwać ołtarzem. To scena obłożona wkoło gresami rodem z Castoramy, która całkowicie zdominowała to miejsce!” – oburza się dr Monika Bogdanowska, ze stowarzyszenia Archi-Szopa. Dalej padają porównania z Licheniem i jego tandetnym błyskiem.
Nycz i bp Adam Śmigielski. Słowa Bożego w skupieniu wysłuchali wojewodowie, marszałkowie i przedstawiciele władz samorządowych wszystkich śląskich gmin. Kto zapłacił honorarium artystom, także tym w purpurze? Oficjalny komunikat diecezji sosnowieckiej głosił, że „w sfinansowaniu
Miasto wypromowane koncertu pomogła Gmina Sosnowiec”. Rzeczywiście pomogła, wykładając 180 tys. złotych. 220 tys. zł dorzuciły inne śląskie miasta. Dlaczego zlot katolików sponsorowała niebogata przecież gmina? Bo – jak tłumaczą ci w magistracie – było to przedsięwzięcie promujące miasto w całym kraju. A jednocześnie stało się imprezą towarzyszącą dla trwających
inne bożocielne ołtarze w Krakowie, a nawet w całym kraju, też można wybudować na stałe! Wystarczy tylko poprzesuwać trotuary dla przechodniów i zwieźć kilkaset tysięcy tirów z betonem i kamieniami. Ile to biednym ludziom oszczędzi pracy! MAREK PAWŁOWSKI
akurat całkiem świeckich i przeznaczonych dla wszystkich mieszkańców – bez względu na wyznanie czy poglądy – Dni Sosnowca (200 tys. zł z miejskiego budżetu). Okazało się jednak, że przy okazji tej imprezy władze miasta zgotowały swoim wyborcom niemały moralny dylemat. Zastanawiali się ludzie nie na żarty, jak tu na papieskim placu – „relikwii drugiego stopnia po JPII”, jak żartobliwie nazywają tę świętą ziemię lokalną – piwo wypić, nie mówiąc już o tym, żeby przekląć od serca, co się w końcu każdemu człowiekowi należy, szczególnie gdy rozemocjonowany. ~~~ „Ojcze Święty! Proszę, błogosław tej ziemi, wszystkim jej mieszkańcom: szczególnie chorym, w podeszłym wieku, biednym, zagubionym, bezdomnym, bezrobotnym, oddalonym od prawdy, jaką jest Chrystus. Wlej w serca nadzieję tym, którzy są pogrążeni w beznadziejności codziennej egzystencji” – te pełne optymizmu słowa wypisał swego czasu biskup Adam Śmigielski na podstawie pomnika JPII usadowionego na Zagórzu. Mieszkańcom Sosnowca, o których interesy nie ma kto zadbać, życzymy więc przynajmniej tego, żeby Papa się na nich nie wypiął. JULIA STACHURSKA
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
POLSKA PARAFIALNA
9
Parafia wytrzeźwień Wóda może dopaść każdego, nawet arcybiskupa. Ale na odwyk trafiają jedynie księża... Przy parafii św. Bartłomieja w Kowalewie koło Pleszewa (woj. wielkopolskie) funkcjonuje od 1994 r. Diecezjalny Ośrodek Duszpasterstwa Trzeźwości Diecezji Kaliskiej. Kieruje nim miejscowy proboszcz ksiądz kanonik Wiesław Kondratowicz, członek Zespołu Apostolstwa Trzeźwości Konferencji Episkopatu Polski i – jak sam o sobie mówi – „alkoholik trzeźwiejący od ponad 27 lat”. Przechodzą tu kuracje odwykowe księża oraz zakonnicy z całej Polski (Kowalewo zaliczyło już prawie 500 duchownych „przeżywających kryzys życiowy w związku z nadużywaniem alkoholu lub innych środków zmieniających świadomość”), ale nie tylko. – Mieliśmy też polskich kapłanów z Cypru, Madagaskaru, Syberii, Meksyku, Afryki, Litwy i kilku innych krajów – wylicza ks. Kondratowicz. Ze strony internetowej ośrodka dowiadujemy się dalej, że na 8-tygodniowy turnus w Kowalewie są przyjmowani tylko tacy duchowni, którzy: ~ wpłacą z góry pełne 4200 zł na wikt i opierunek (56 dni x 75 zł), co stanowi „sytuację terapeutyczną, uczącą pacjenta odpowiedzialności osobistej za swoje zdrowienie”. „Gdy kapłan nie dysponuje aktualnie taką kwotą, kuria diecezjalna albo prowincjalna może udzielić pożyczki, którą pacjent po leczeniu spłaci, pracując i zdrowiejąc” – podpowiada ksiądz dyrektor. Ponieważ dodatkowe koszty usług terapeutycznych w kwocie 1600 zł na osobę pokrywa Narodowy Fundusz Zdrowia, księża z zagranicy, niemający ubezpieczenia w Polsce, opłacają je osobiście; ~ są trzeźwi w momencie przybycia do ośrodka, bowiem każdy „ksiądz czy zakonnik, który przyjeżdża
D
na terapię, badany jest alkotestem. W przypadku stanu wskazującego na spożycie alkoholu, nie może być w tym dniu przyjęty” – ostrzega ks. Kondratowicz, zachęcając jednocześnie kolegów, by przyjeżdżali własnymi samochodami. ~~~ „Trafiają do nas nie tylko duchowni w kryzysie wieku średniego. Od dwóch, trzech lat są to księża z cztero-, sześcioletnim stażem kapłańskim; był też neoprezbiter w pierwszym roku kapłaństwa. W ośrodku mieliśmy już wybitnych naukowców, profesorów doktorów habilitowanych, którzy przed
„Areszt” w Kowalewie
– dop. red.) ma pewność problemu alkoholowego księdza, mówi: „Proszę pojechać do Kowalewa”. Najczęściej ten człowiek nie chce, ale biskup z takim nie dyskutuje – od tego są tu terapeuci. ~~~
Ks. Kondratowicz (z prawej) trzeźwieje od 27 lat...
pojawieniem się choroby alkoholowej byli rektorami seminariów lub ojcami duchownymi” – ujawnia ksiądz kanonik w wywiadzie dla miesięcznika „W drodze” (11/2007). Nie miał u siebie dotychczas żadnego biskupa, choć – jak twierdzi – prawie co piąty polski duchowny (niezależnie od rangi) jest obciążony predyspozycjami do choroby alkoholowej, z czego ok. 2 tys. ma już z wódką bardzo poważne problemy. I dodaje: – W mojej diecezji, gdy biskup (Stanisław Napierała
ębiccy radni, wyrażając uchwałą „wolę rozpoczęcia” stosownej procedury, uszczęśliwili 50-tysięczne miasto patronatem św. Jadwigi Śląskiej. Radną, która radziła, aby drogą referendum zapytać o zdanie mieszkańców, szybko spacyfikowano jak heretyczkę. Wiadomo nie od dziś, że nasze społeczeństwo jest przypadkowe i zazwyczaj zawodzi. Tak więc, zamiast motłochu, wolę rajców klepnąć musi tylko Watykan, o co zadba już tarnowski biskup Wiktor Skworc. Sprawa jest na dobrej drodze, skoro kropiący niedawno dni miasta hierarcha „wyraził nadzieję”, że stanie się to w październiku. Burmistrz Paweł Wolicki (na zdjęciu), inicjator zawierzenia miasta św. Jadwidze, po powrocie z Rzymu spotkał się z proboszczami dębickich parafii. O dziwo, nie wszyscy byli zachwyceni jego miłością do św. Jadwigi.
– Podczas przyjęcia na odpuście wypiłem tyle, co inni księża, ale nie byłem w najlepszej formie i urwał mi się film. Podobno trochę potarmosiliśmy się, interweniowała policja... Miałem podwójnego pecha, bo tylko na mnie doniesiono do kurii i byłem proboszczem dosyć atrakcyjnej parafii, którą – jak się później okazało – biskup chciał dać swojemu przydupasowi. Choć mój biskup wlewa w siebie wódę wiadrami, to jego wyrok nie podlegał żadnej apelacji: ośmiotygodniowy areszt
Padła nawet propozycja, aby za patrona obrać św. Stanisława Kostkę, ale ten okazał się za „krótki” dla „polityka” PiS, magistra Papieskiej Akademii Teologicznej.
w Kowalewie pod okiem profosa, który znajduje chyba sadystyczną przyjemność w znęcaniu się nad innymi księżmi. I do tego na mój własny koszt! Wcale nie byłbym zdziwiony, gdyby wyszło na jaw, że biskupi dostają prowizję za każdego wysłanego tam podwładnego. A co dzisiaj ze mną? Tułam się po parafiach jako rezydent, czyli popychadło od najczarniejszej roboty – skarży się „FiM” jeden z niedawnych podopiecznych ośrodka. – Większość czasu zajmowała nam praca w charakterze pomocy duszpasterskich oraz nauka o piciu. Wykładowcami są ludzie, którzy wyszli z nałogu i zarabiają teraz ciężkie pieniądze na opowiadaniu o swoich doświadczeniach. W każdy piątek i sobotę jeździliśmy obowiązkowo na trzygodzinne lekcje do Jarocina, gdzie znajduje się świecki ośrodek terapii uzależnień. A po każdym powrocie z „przepustki” – dmuchanie w alkomat... Ksiądz dyrektor stosował prawdziwy terror psychiczny, ale nikt nie ośmielił się zaprotestować, bo groziło to przedłużeniem „odsiadki” – wspomina wikariusz z K. – Same warunki socjalne są tu dosyć przyzwoite. Mieszkamy w dwuosobowych pokojach z łazienkami, a na wyżywienie nikt w zasadzie nie narzeka. Jest w sumie dziesięć miejsc. Najgorsze jest ciągłe poniżanie oraz przymusowe badanie alkomatem.
niedawna uchodził „święty” Edward Brzostowski (rywal Wolickiego w wyborach) – twórca „Igloopolu” i potęgi Dębicy za PRL, kiedy kwitła jak pączek w maśle i nie martwiła
Dębica, pani Jadziu! Dębica! Bał się burmistrz, że „młyny watykańskie mielą powoli”, a tu wspaniała wiadomość, że niebawem Stolica Apostolska zatwierdzi dzieło jego życia! Co więcej, sam biskup Skworc wyraził wolę wpadnięcia na sesję Rady Miejskiej. Dla burmistrza Wolickiego to „ogromny zaszczyt”, choć – jak zawczasu uprzedza – będzie to „bardziej uroczysta i nadzwyczajna niż robocza sesja miejska”. Św. Jadwiga Śląska zdetronizuje jesienią nieformalnego patrona miasta, za jakiego do
się, jak dziś, że pozbawieni pracy i perspektyw młodzi ludzie wieją z niej na potęgę. „Niech radni i burmistrzowie zajmą się drogami, kanalizacją, bezpieczeństwem. Nie potrafią nic zrobić w Dębicy, wyciągnąć kasy z Warszawy i Brukseli, to liczą na CUD w najwyższej instancji (...)” – piszą dębiczanie na miejskim niezależnym portalu internetowym. Kilka dni po uchwale radnych 49,7 proc. spośród 290 uczestników portalowej sondy było przeciw, 35,5 proc. za patronatem św.
Jeśli dodać do tego niewolniczą pracę w parafii księdza kanonika i często zdarzające się wyśmiewanie przez miejscowych, to łatwo sobie wyobrazić, czym jest pobyt w Kowalewie. Biskup zagroził mi suspensą, więc nie mam wyboru i muszę jakoś przetrzymać – mówi nam spotkany nieopodal ośrodka pensjonariusz w koloratce. Na odchodnym dodaje: Piłem, bo nie mogłem już tego wytrzymać. Czytam „Fakty i Mity” co tydzień, tak trzymać! ~~~ „Unikalny, bo niemożliwy do zastosowania w ośrodkach świeckich jest program terapii religijno-kapłańskiej, w którym księża angażują się w życie parafii. Kapłani codziennie celebrują mszę, spowiadają, głoszą homilie i kazania, a także pomagają w różnych parafiach. Parafianie kowalewscy i z okolicznych wspólnot wiedzą, że księża z ośrodka w Kowalewie przebywają na terapii w chorobie alkoholowej i jest to przez ludzi akceptowane. Dla pacjentów duchownych jest to okazja do konfrontacji ze wstydem i poczuciem winy” – wyjaśnia ks. Kondratowicz. Twierdzi, że jest fachowcem od wyprowadzania duchownych na prostą drogę, bo nikt lepiej się na tym nie zna niż trzeźwiejący alkoholik. Czekamy więc, kiedy papież przyśle mu na kurację pewnego znanego arcybiskupa... DOMINIKA NAGEL
Jadwigi, a 14,8 proc. nie miało zdania. Chwała niebiosom, że prowokacyjnej sugestii radnej Joanny Ożóg o referendum nie poparł nikt z 19 innych rajców. J. ADAMSKI
10
S
łowo „kultura” zawiera w sobie rdzeń „kult” – takiego odkrycia dokonali prawicowi radni Warszawy pod wodzą Lecha Kaczyńskiego i bardzo się z tego ucieszyli. Od ponad półtora roku Warszawą rządzi Platforma Obywatelska wspierana przez radnych lewicy. Nowy zarząd szybko poradził sobie ze skutkami czteroletnich rządów Lecha Kaczyńskiego i pozostałych funkcjonariuszy PiS. Udało się przywrócić normalne funkcjonowanie urzędu, poprawić zarządzanie miastem, ruszyły inwestycje. Jest jednak pewne „ale”: Warszawa topi wielką kasę w prawicową zachciankę, czyli Centrum Myśli Jana Pawła II. Od 2005 r. poszło na nie ponad 14,5 miliona złotych! ~~~ Latem 2005 roku, w środku prezydenckiej kampanii wyborczej, włodarz Kaczyński wydał polecenie zwołania pilnej sesji Rady Warszawy. Co się takiego stało, że 31 lipca tego roku kazano rajcom stawić się w Pałacu Kultury i Nauki? Otóż dobry pan prezydent postanowił wspomóc biednych uczniów i studentów, fundując stypendia im. Jana Pawła II. Na ten cel przeznaczył w miejskim budżecie kwotę 2 milionów złotych. Żeby te pieniądze wydać, poprosił radnych o powołanie nowej miejskiej instytucji kulturalnej o nazwie Centrum Myśli Jana Pawła II. Jak tłumaczył Kaczyński, „(...) istotą tej instytucji będzie to, żeby z jednej strony pewna grupa osób miała środki do życia na zasadzie pracy etatowej; to, aby koncentrować cały swój wysiłek na badaniu myśli Karola Wojtyły, później Jana Pawła II. Z drugiej strony, żeby inna grupa ludzi mogła korzystać ze stypendiów o godziwej wysokości. Pomysł ten – mówił dalej Kaczyński – przyszedł mi do głowy w ścisłym związku z Fundacją Nowego Tysiąclecia. Fundacją kościelną, której zadaniem jest fundowanie stypendiów”. Pośpiech w powołaniu Centrum tłumaczył zaś tym, że jeżeli taka instytucja powstanie, to – biorąc pod uwagę autorytet
P
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
PATRZYMY IM NA RĘCE Jana Pawła II – nie będzie możliwości jej zamknięcia... Na takie dictum rajcy grzecznie poparli wszystkie pomysły pana prezydenta, zaś lewicowy wojewoda nie zauważył, iż uchwały Rady Warszawy są sprzeczne z prawem. Efekt? W sierpniu 2005 roku postulaty Kaczora weszły w życie i stały się podstawą do wywalania publicznych pieniędzy w błoto, a Centrum przez trzy lata rosło w siłę.
dziennikarzy (patrz: czerwcowy koncert Mateusza Pospieszalskiego). Centrum zachęca stypendystów (to propozycja z gatunku „nie do odrzucenia”) do udziału w rozmaitych debatach, np. pod hasłem: Co się stanie, jeżeli zabraknie Kościoła? ~~~ Centrum Myśli Jana Pawła II, które podlega i żyje dzięki samorządowi Warszawy, wypełnia – oczywiście, zdaniem swoich szefów – konstytu-
piękniej, badacze z Centrum udowodnili nawet, że Jan Paweł II to największy w historii ludzkości... feminista! Inni z kolei zabrali się za edukację dziatwy i przygotowali zbiór konspektów lekcji poświęconych nauczaniu Karola Wojtyły. Przejrzeliśmy tę ostatnią publikację. Zaleca ona nauczycielom, aby opowiadali uczniom, że przerywanie ciąży to zbrodnia, seks jest dopuszczalny tylko po ślubie, antykon-
Kult jednostki ~~~ Prawnikom nie podoba się, że przy tworzeniu Centrum oraz uchwalaniu programu stypendialnego włodarze stolicy zapomnieli o przepisach konstytucji. Nakazuje ona, aby władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowywały bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych. Przypominają także, że ustawa zasadnicza zapewnia każdemu wolność religijną i zakazuje wymuszania przez organy władzy publicznej ujawniania przez obywateli swojego wyznania. Owo zapomnienie pozwoliło na wpisanie do regulaminu stypendiów zasady, że przedstawiciele Kościoła uczestniczą w pracach komisji przydzielającej stypendia. Co więcej, to księża rekomendują kandydatów na stypendystów. Obdarowani zaś mają obowiązek uczestniczyć w programie badawczym Centrum Myśli Jana Pawła II. A polega on na organizacji mszy świętych, rajdów śladem papieskich pielgrzymek i studiowaniu kościelnych dzieł teologicznych. Małolaty oraz studenci, jeżeli nie chcą stracić niezłego stypendium (dla uczniów jest to kwota 400–500 złotych, zaś dla żaków 1,5 tysiąca miesięcznie), muszą słuchać koncertów ku czci JPII, w trakcie których produkują się rodziny prawicowych
omagałem rodzicom budować dom, ale na potwierdzenie tego faktu nie mam żadnego dokumentu. Mieszkam w tym domu wraz z żoną od 1967 r. Ojciec zmarł nagle w 1980 r. i nie pozostawił testamentu. Akt własności działki jest na ojca. Mama zmarła w 1993 r. Mam dwoje rodzeństwa: brata, który żyje, oraz siostrę, która zmarła w 2007 roku, pozostawiając syna i męża. Chciałbym uregulować sprawę własności domu i działki. Jakie czynności wiążą się z tą sprawą? Aby uregulować sprawę własności opisanej przez Pana nieruchomości, powinien Pan wystąpić do sądu właściwego dla ostatniego miejsca zamieszkania Pana rodziców z wnioskiem o stwierdzenie nabycia spadku po Pana ojcu oraz po Pana matce. Zgodnie z przedstawionym przez Pana stanem faktycznym, na skutek przeprowadzonego postępowania powinno zostać stwierdzone, że po Pana ojcu z mocy ustawy odziedziczył Pan razem z rodzeństwem i matką po 1/4 części masy spadkowej, obejmującej
Stolica, która wydaje miliony na zbędne Centrum Myśli JPII, nie ma środków na utrzymanie swoich budynków
cyjny nakaz neutralności religijnej władz publicznych. Z tego to pewnie powodu finansuje za pieniądze podatnika studia podyplomowe poświęcone głowie Kościoła katolickiego. Są one organizowane na kościelnym Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, a chętni muszą – obok odpisów ukończenia studiów wyższych – dostarczyć... opinię proboszcza. Same publikacje Centrum też mogą stanowić dowód nader wątpliwej niezależności religijnej. Jego nakładem ukazały się bowiem papieskie przewodniki po stolicy. Aby było jeszcze
cepcja to zło, a lewica ze swej natury gnębi Kościół. A wszystko to pod kierunkiem związanego z Opus Dei specjalisty od historii myśli politycznej – doktora Piotra Dardzińskiego z Krakowa. Kierował on tam dominikańskim Instytutem Tertio Millennio. Poprzez szkolenia organizowane przez tę placówkę przeszła elita prawicowych bojówek. Do ich głów wkładano hasła, że socjalizm jest systemem z natury zbrodniczym, mówiono, że prawa człowieka to prawa niehumanitarne i służące rozkładowi
Porady prawne w przeważającym stopniu opisaną wyżej nieruchomość. Jako że ww. nieruchomość stanowiła wyłączną własność Pana ojca, na skutek jego śmierci stał się Pan jej współwłaścicielem wraz z matką i rodzeństwem. Następnie, w wyniku śmierci Pana matki z mocy ustawy (jeżeli matka nie pozostawiła testamentu) odziedziczył Pan wraz z rodzeństwem jej udział w spadku po Pana ojcu. Z uwagi na powyższe, podobnie jak Pański brat i siostra, odziedziczył Pan 1/3 udziału Pana matki w spadku po Pana ojcu. Jako że Pańska siostra zmarła, zgodnie z art. 931. par. 2 udział spadkowy, który by jej przypadał, przypada jej dzieciom w częściach równych. W związku z powyższym we wniosku o stwierdzenie nabycia
spadku po Pana ojcu i po Pana matce powinien Pan wskazać, iż wnosi Pan o stwierdzenie, że spadek po Pana ojcu i po Pana matce nabył Pan, Pana brat oraz Pana siostrzeniec w częściach po 1/3. Po przeprowadzeniu wyżej wskazanego postępowania, jeżeli taka jest Państwa wola, powinni Państwo przeprowadzić dział spadku. Jak można wywnioskować z treści Pana listu, chce Pan zachować ww. nieruchomość i stać się jej jedynym właścicielem. W związku z powyższym powinien Pan, jeżeli to możliwe, zawrzeć z bratem i siostrzeńcem umowę o dział spadku, w treści której może Pan zobowiązać się do spłaty udziałów należących do Pana krewnych. Należy pamiętać, że skoro do spadku należy nieruchomość, umowa taka powinna zostać zawarta w formie aktu notarialnego. Jeżeli jednak nie będzie Pan mógł porozumieć się
rodziny, że cywilizacja tolerancji to cywilizacja śmierci; cenzura jest konieczna, aby społeczeństwo było zdrowe, zaś feministki to diablice prowadzące kobiety do niewoli. Zainteresowanie kursami Instytutu Tertio Millennio z roku na rok maleje. Z tarapatów finansowych pomógł wygrzebać się placówce budżet państwa. Ministerstwo Edukacji Narodowej od 2006 r. finansuje organizację ponadregionalnego konkursu papieskiego adresowanego do dziatwy szkolnej. Jednak i tu – pomimo dość atrakcyjnych nagród (wycieczki do Rzymu, komputery) – od roku obserwujemy niechęć małolatów do rywalizacji o miano najlepszego znawcy życiorysu Karola Wojtyły. Dardziński, jadąc do stolicy, postarał się, aby nowa fucha szybko się nie skończyła. Statut Centrum został tak sprytnie napisany, iż zmiana na stanowisku dyrektora zależy faktycznie od zgody samego zainteresowanego. Niemożliwe? Możliwe, bo regulamin Centrum, jego program działania oraz obsada stanowisk kierowniczych są opiniowane przez Radę Programową. Kandydatów do tej Rady wskazuje prezydentowi Warszawy... dyrektor Centrum. Jej przewodniczącego wyznacza zaś... arcybiskup metropolita Warszawy. I wszystko pozostaje w rodzinie. Nas dziwi tylko jedno. Lewicę w Radzie Warszawy reprezentują politycy, którym odwagi dotąd nie brakowało. Dlaczego więc milczą w tej sprawie? Przecież żeby wydać na stypendia 2 miliony złotych, nie trzeba budować instytucji kosztującej rocznie 4,5 miliona. Nie możemy zapomnieć, iż Centrum Myśli Jana Pawła II to żadna placówka kultury, lecz forma spłaty przez Kaczyńskiego jego długów wyborczych wobec Kościoła, Opus Dei i radykalnej prawicy. A w ustawie samorządowej na próżno szukać podstaw prawnych do dalszego opłacania z kasy miasta kościelnej placówki. MICHAŁ CHARZYŃSKI współpraca DP Fot. DP michał@faktyimity.pl
z krewnymi w tej kwestii, zgodnie z art. 1037 par. 1, może Pan wystąpić do sądu z żądaniem o przeprowadzenie sądowego działu spadku. We wniosku o dział spadku powinien Pan wskazać, że wnosi Pan o przyznanie ww. nieruchomości, argumentując to faktem, że nie ma Pan innego mieszkania oraz że zamieszkuje Pan w tym budynku od ponad 30 lat. Podstawa prawna: ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 – Kodeks cywilny, DzU 1964 r., nr 16, poz. 93 z późn. zm. ~~~ Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Prosimy o nieprzysyłanie znaczków pocztowych, bowiem odpowiedzi znajdziecie tylko na łamach „FiM”. Informujemy, że odpowiedzi na pytania przysyłane e-mailem będą zamieszczane na stronie internetowej tygodnika: www.faktyimity.pl. Opracował MECENAS
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
POD PARAGRAFEM
11
Dzikie przejścia Przed rokiem oszaleliśmy z radości po przyznaniu nam i Ukrainie organizacji EURO 2012. Z czasem entuzjazm przeszedł w przekonanie, że obciach będzie nieziemski. A najciekawiej będzie chyba na granicach.
J
eśli ktoś zna łapownictwo i złodziejstwo tylko z programów informacyjnych i z gniotów reklamowych PiS-u, a chciałby doświadczyć tego na własnej skórze, powinien koniecznie odwiedzić przejścia graniczne z Ukrainą. Najsłynniejsze na Lubelszczyźnie przejście Dorohusk-Jagodin cieszy się zasłużenie złą sławą wśród turystów. Samochody przemytników tworzą każdego dnia kilkukilometrowe kolejki w obie strony. Nic dziwnego, bo papierosy można kupić za Bugiem po 10 hrywien za karton (ok. 6 zł), butelkę wódki jeszcze taniej, a za paliwo płaci się około 3 zł. To znacznie mniej niż w Polsce (jednorazowo można przewieźć 10 paczek papierosów, litr wódki i pełny bak plus 10 litrów benzyny w kanistrze), a zaniedbywana przez centralę ściana wschodnia musi przecież z czegoś żyć. Jednak to nie kolejki stanowią największy problem osób, które chcą przekroczyć granicę. Najtrudniejszą barierą do pokonania są celnicy w polskich i ukraińskich mundurach, i nie chodzi tu akurat o skrupulatne wypełnianie przez nich obowiązków służbowych. Żeby wjechać na Ukrainę, trzeba zapłacić ukraińskim funkcjonariuszom 25 hrywien (ok. 18 zł). Jeśli się tego nie zrobi, żądają okazania 150 dolarów, które należy mieć przy wjeździe, oraz dokładnie sprawdzają samochód. Brudne lusterko, spalona żarówka albo małe, ich zdaniem, podobieństwo do osoby na zdjęciu paszportowym staje się powodem do nakazu powrotu. Przy wjeździe w łapę należy dać trzy razy. Raz, 5 hrywien, żołnierzykowi, który głównie po to stoi przy szlabanie, i jeszcze dwa razy po 10. Jedną dychę należy włożyć do paszportu, a drugą do dowodu rejestracyjnego auta; jeśli ten ostatni dokument jest tymczasowy, bilet wstępu na Dzikie Pola potraja swoją cenę.
W kolejce spotkaliśmy młodego przemytnika Tomka. Ten wesołek za wpuszczenie jego auta przed nasze opowiedział szereg zabawnych historii. Raz łapówka wypadła mu z paszportu. Poprosił Ukraińca, żeby chwilę poczekał, aż on podniesie kasę. Celnik warknął bezczelnie: „Job twoju mać, ty moju dyszku nie zgub!”. Ostrzegł nas również przed fałszywą policją, złodziejami i bandami małolatów, którzy po tamtej stronie żądają pieniędzy, a gdy ich nie dostaną, mogą skopać samochód. Powiedział, żeby nie stawać w kolejce za Niemcami, bo ci ciemniacy nie dają w łapę, przez co są długo przetrzymywani. Miły chłopak nauczył nas też, gdzie i jak schować papierosy, żeby celnicy nie znaleźli. Nie wiedziałem, że tyle skrytek jest w poczciwym volkswagenie. W końcu doczekaliśmy ukraińskiej odprawy. Celnik znudzonym głosem i językiem pogranicza (coś po polsku, coś po kozacku) pytał, dokąd jedziemy. Gdy w odpowiedzi usłyszał, że nad Świteź, wybuchnął śmiechem i zawołał: „Wy, k..., wszyscy przemytnicy”, ale widząc „dyszkę”, przybił pieczątkę. Dosłownie 50 metrów za przejściem machała do nas młoda dziewczyna. Wcisnąłem gaz, bo byłem z żoną. Widziałem jednak w lusterku, że wszyscy się przy niej zatrzymywali. Jaka pomyłka, ta pani wymieniała walutę! Zatrzymałem się przy następnej. Trafiliśmy na dobry kurs – 56 groszy za hrywnę. Zakupy w sklepie przypominały epokę stanu wojennego. Ogonek tworzyli Polacy, ekspedientki nie używały kas fiskalnych, tylko kartki i długopisu, a resztę wydawały
landrynkami. Po wyjściu z marketu o wieloznacznej nazwie „Komora” szukaliśmy toalety. Jakiś mundurowy Ukrainiec powiedział, że za „piątkę” wskaże nam miejsce... Sama toaleta, a właściwie dziura w betonie – zbyt mała na dodatek – była bezpłatna. Wracając na parking, zauważyliśmy przy naszym samochodzie pijanego tubylca. Bełkotał coś o zapłacie za pilnowanie wozu. Wsiedliśmy bez słowa i pojechaliśmy po firmo-
płacić. Przejechaliśmy obok parkingu ukraińskich celników. Auta jak marzenie... Pierwsi kontrolerzy niczego nie żądali, tylko wręczyli nam kartkę z numerami auta. Dopiero z tym kartonikiem upiększonym dwiema pieczątkami można legalnie przedostać się na polską stronę. W kolejce na terminalu podszedł do nas żołnierz. Kazał otworzyć bagażnik, ale nic nie sprawdzał, tylko włożył tam otwartą dłoń i czekał.
we ciuchy, które kosztują tu tyle, co znoszone ubrania w polskich lumpeksach. Przypadkowo zahaczyliśmy o miejscową melinę. To taki nielegalny sklep, przy którym stoi mnóstwo garaży służących do bezpiecznego zapakowania w wozie nadmiaru papierosów. Wszystkie garaże zajęte przez naszych. Po zakupach opuściliśmy przygraniczne straganowe miasteczko i skierowaliśmy się z powrotem na przejście. Zostaliśmy pouczeni przez kolejkowiczów, że Ukraińcy największe łapówki trzepią właśnie przy powrocie! My odważnie, a po trosze z ciekawości dziennikarskiej, postanowiliśmy nie
Przedłużające się czekanie bardzo go zdenerwowało i skłoniło do dokładnej kontroli. Niczego nie znalazł, ale podszedł do kolegów, wskazał na nas charakterystycznym ruchem głowy i coś szepnął. No i problemy zaczęły się przy kontroli celnej, gdy celniczka wręcz zażądała 30 hrywien. My jednak twardo trzymaliśmy się wytyczonego scenariusza i nie daliśmy ani kopiejki. Wysłała nas wówczas na kanał, czyli do dokładnej kontroli. Czekaliśmy na nią 2 godziny, mimo że byliśmy tam sami. W końcu podszedł do nas facet z elektrycznym śrubokrętem i zaczął demontować drzwi, bagażnik
i zaślepkę od poduszki powietrznej. Nie spuszczaliśmy go z oczu, bo ostrzeżono nas, że Ukraińcy w takich przypadkach lubią coś podrzucić... W końcu celnik wręczył nam dokumenty i powiedział, że możemy jechać, ale zaznaczył, że więcej nas tu nie wpuszczą, i zapisał w notesie numery auta. Problemy nie skończyły się nawet przy polskim przejściu. Odprawa szła jak krew z nosa, a celnicy łazili tam i z powrotem bez wyraźnej przyczyny. Ukraińców nasi odprawiali szybciej. Jakiś przemytnik z Chełma wytłumaczył, że to normalka, bo wszyscy Ukraińcy płacą naszym, którzy z kolei boją się brać od rodaków. Polecił nam również przejście w Zosinie, bo – jak mówił – biorą tam mniejsze łapówy. Wreszcie stanęliśmy do naszej kontroli. Paszportowa to formalność, ale na celną znowu przyszło nam czekać ponad godzinę. Gdy w końcu podszedł do nas celnik, to z marszu krzyknął, że w taki ziąb musi przez nas wychodzić ze swojej ciepłej budki. Na moją logiczną uwagę, że przecież to jego praca, wpadł w szał i zaczął się odgrażać, że zaraz na kanale zobaczymy, jak wygląda jego praca. Dziesięciogodzinna wycieczka tak mi dała w kość, że grzecznie wycofałem się z beznadziejnej dyskusji. Za przejściem czekała nas już tylko obowiązkowa kontrola straży granicznej, po której spokojnie wróciliśmy do domu. Pobyt w strefie nadgranicznej dostarczył nam jeszcze dowodów, że papierosami zza wschodniej granicy handlują nie tylko szmuglerzy, ale i nasi celnicy. No cóż, Polak potrafi. Ciekawe tylko, jakie wrażenie z pobytu na EURO 2012 odniosą kibice z Europy Zachodniej, przekraczając polsko-ukraińskie przejście. o. Pius Fot. Autor
12
MITY KOŚCIOŁA
CO JEST ZA TYM MUREM, CZYLI...
Zwyczaje i anegdoty paulinów
marli paulini są chowani, według dawnego zwyczaju, w habicie z kapturem na głowie, w białych skarpetkach i bez butów. Po śmierci jakiegoś mnicha nie widać w klasztorze smutku, tylko radość. Bynajmniej nie z powodu przekroczenia progu szczęśliwej wieczności, ale ze stypy, na której tradycyjnie podawany jest kotlet schabowy i coca-cola. Patriarcha zakonu paulinów, czyli św. Paweł I Pustelnik, jest bohaterem nowelki autora Wulgaty – św. Hieronima. Jego życiorys jest tak baśniowy (lwy kopiące grób, kruk przynoszący chleb itp.), że sami paulini nie wierzą w istnienie swojego świętego. Paweł Michalik jako kleryk nazywał żywot Pustelnika bajeczką. Czy wraz ze święceniami przybyło mu wiary w autentyczność starożytnego patrona? Wątpliwe... Jasnogórski refektarz (jadalnia) to sala wybudowana specjalnie na wesele króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego i arcyksiężniczki Eleonory Austriackiej, które odbyło się w 1670 roku. Dziś ten zabytkowy i pełen przepychu salon służy do napychania brzuchów przez ślubujących ubóstwo mnichów.
Z
Źródłem wielkiej kasy dla paulinów jest tak zwana msza wieczysta (zbiorówka), odprawiana codziennie o godz. 6 rano w zakonnej kaplicy. Kumuluje się wtedy wszystkie intencje (bywa, że setki!) i odprawia jako jedną. W ten sposób za pół godziny „pracy” można zarobić kilkanaście tysięcy złotych. Zwyczajem paulinów jest, że ustępujący generał sam wybiera sobie
klasztor, w którym chciałby zamieszkać. Tę niepisaną tradycję złamał o. Grzegorz Kotnis, który w 1975 roku „zesłał” swojego poprzednika, o. Jerzego Tomzińskiego, do maleńkiego Biechowa koło Wrześni. Ojciec Grzegorz nie doczekał jednak końca kadencji, bo mnisi wypowiedzieli mu posłuszeństwo, a Tomziński do dziś pieni się na wspomnienie swego następcy. Zakon paulinów w czasie swojego istnienia kilka razy otarł się o kasatę zaplanowaną przez władzę kościelną. W XX wieku cudem uniknął unicestwienia w 1910 i 1978 roku. Za każdym razem przyczyną planów rozwiązania zgromadzenia było rażące rozluźnienie karności zakonnej. Aby uniknąć takich sytuacji w przyszłości, paulini w niewyobrażalny sposób schlebiają biskupom, karmią ich i tuczą prezentami. Dekorator jasnogórski śp. o. Stanisław Syguda miał skłonności do potoczystej mowy. W czasie budowy bożonarodzeniowej szopki pomagający mu w pracy klerycy struchleli, gdy rzucił im ze śmiechem w twarz: „Tu pier...emy Matkę Boską, a tam pier...emy Pana Jezusa”.
W czasie papieskich pielgrzymek modne były baloniki z głową Jana Pawła II. Pewnego dnia do komunii na jasnogórskim wieczerniku przyszło dziecko z takim właśnie balonem. Niestety, dyżurujący kapłan, o. Jacek Nawalny, wśród kilku swoich wad miał także wadę wzroku, dlatego podczas komunii, po daniu dziecku opłatka, usiłował podać go także... papieżowi. Były generał paulinów ojciec Jerzy Tomziński, przemawiając do kleryków w czasie konferencji na temat czystości, zamknął swoje przemyślenia stwierdzeniem, że „gdyby księża mogli się żenić, to z rozwodu uczyniliby sakrament”. Ojciec duchowny seminarium i eksgenerał paulinów o. Ludwik Nowak spowiadał młodego prostego kleryka, który wyznał mu, że „walił konia na strychu”. O. Ludwik zapytał więc dobrodusznie: „Jakżeś ty, drogie dziecko, zdołał tego konia na strych wprowadzić?”. Śp. o. Robert Łulaszuk, widząc ładną dziewczynę, miał zwyczaj zwracania się do współbraci: „Jakbyś taką przeleciał, »alleluja« w wolnym czasie”. Śp. o. Wiesław Bogusz, oskarżany przez kolegów zakonników o homoseksualizm, żalił się przyjacielowi: „Mówią, że jestem pedałem, a ja nawet przy masturbacji dostaję zadyszki”. Były przeor włodawski, a obecnie administrator generalny zakonu, o. Jan Bednarz opalał się na pomoście nad Jeziorem Białym. Nieopodal kąpało się dwóch wulgarnych nastolatków. Jeden z nich krzyknął do kolegi:
– Skaczesz do wody? – Po ch..., za płytka! – odpowiedział dzieciak Wtedy o. Jan zawołał: – Po ch... to rzeczywiście za płytka, musi być przynajmniej po szyję. O. Józef Gołębiowski zwykł strofować współbraci za używanie inwektyw słowami: „Nie przeklinajcie, bo to grzech jak sk...syn” albo: „Proszę się tak ch...jowo nie wyrażać”. Gdy doniesiono o. Karolowi Osetowi, przeorowi z Wieruszowa (1996–1999), że jeden ze współbraci naruszył święte węzły i wprowadził dziewczynę za klauzurę, ten wzruszył ramionami i odparł: „To dobrze, że nie chłopca, znaczy, że jest normalny”. Śp. o. Efrem Osiadły miał szczególne nabożeństwo do swoich rodziców, których portret przywiesił na honorowym miejscu, zaraz przy MB. Sprzątający jego pokój kandydat do zakonu, widząc wąsik pod nosem tatusia ojca definitora, powiedział (za) głośno: „Ten pan wygląda jak Hitler”. Następnego dnia wracał już do mamy.
Męskie zgromadzenie paulinów rekompensuje sobie brak kobiet również przez nadawanie współbraciom przezwisk, wśród których lwią część stanowią określenia bardziej pasujące do dam. Na Jasnej Górze i w innych klasztorach można więc spotkać „Lotkę”, „Laskę”, „Maryśkę”, „Panią”, „Kasię”, „Basię” itp. O. Sylwester Kopyt zaczepił w jasnogórskim refektarzu brata Emanuela Matusiaka (dziś już ojca), zwracając się do niego pieszczotliwie: – Cześć, stara kurwo! Emanuel z miną zgorszonego niewiniątka odpowiedział: – No wie ojciec... Tak publicznie zdradzać tajemnicę spowiedzi! Krzysztof Rodak od początku pobytu w zakonie uchodził za surowego ascetę. Gdy jako kleryk wrócił późno z kaplicy do swojej celi i zobaczył, że jego współlokator zaprosił gości i zorganizował imprezę, zwrócił im grzecznie uwagę: – Nie gniewajcie się, ale jest już po dziesiątej. W odpowiedzi usłyszał: – Nie gniewamy się, to nie twoja wina. O.Pius
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r. istoria kościoła w Gdańsku dla większości rozpoczęła się dwa lata temu. Niewielu wie, że to, co najciekawsze, miało miejsce znacznie wcześniej. 3 lipca 1905 r. pierwszy pożar strawił kościół Karmelitów. Sto lat później (2005 r.) odbył się z tej okazji happening. Miał przypomnieć mieszkańcom i turystom przeżyte wówczas chwile grozy. Było radośnie, wesoło i realistycznie. Wieża kościoła dymiła, strażacy sfingowany pożar gasili, a lokalna prasa całe wydarzenie opisała tak: „Po kilkunastominutowej akcji organizatorzy inscenizacji (miasto, muzeum, karmelici i strażacy) wręczyli gaszącym pamiątkowe medale z zegarem i wszyscy pogratulowali sobie udanego widowiska. A my w przyszłym roku życzymy sobie więcej dymu, co inscenizacji z pewnością doda realizmu”... 22 maja 2006 r. dostali prawdziwy pokaz ognia. Spłonął – tym razem naprawdę – dach najstarszego kościoła parafialnego w Trójmieście. Dwa miesiące później powstał wstępny kosztorys odbudowy na lata 2006–2009. Wyszło, że potrzeba co najmniej 25 mln zł! Natychmiast powołano Społeczny Komitet Odbudowy Kościoła św. Katarzyny. Publiczne i prywatne media pracowały na rzecz watykańskiego zabytku. Z dobrowolnych wpłat, zbiórek do puszek i skarbon, SMS-ów i audiotele zebrało się przez rok niewiele ponad 457 tys. zł. Jeszcze marniej wypadł dochód z dwóch koncertów pod hasłem „Połóż swoją dachówkę” (55 tys. zł). W związku z taką mizerią na głowie stanęły władze lokalne. Milion złotych dał samorząd Gdańska. Dorzuciły co miały także samorządy kilku polskich miast, m.in. Łodzi (por. „Próba ognia” – „FiM” 23/2006). Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wsparło karmelitów sumą 2 mln zł, a ówczesny minister Kazimierz Michał Ujazdowski zadeklarował, że jego resort pokryje wszelkie koszty naprawy dachu. Do ogólnonarodowej zbiórki nie dołączyła tylko hierarchia Kościoła. To znaczy dołączyła. Werbalnie, gdy ustami arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego zawyrokowała, że kościół musi zostać podniesiony z ruin. Do dziś głośno nie mówi się jednak o tym, że kościół już przed pożarem był jedną wielką ruiną – świadczyły o tym kruche i zawilgocone mury, przeciekające sklepienia, kilkadziesiąt ton gruzu, papy, materiałów budowlanych i innych śmieci gromadzonych przez lata na poddaszu przez kolejne ekipy remontowe; brak szczegółowych planów instalacji elektrycznej oraz potwierdzenia jej konserwacji, niezabezpieczone i zamoczone aluminiowe przewody elektryczne z lat 70. oraz niedziałający system ochrony przeciwpożarowej. „Podczas powojennej odbudowy kościoła konstrukcje dachów były zaprojektowane i wykonane na pięć
H
Palący problem Przykład płonącego jak pochodnia gdańskiego kościoła św. Katarzyny pokazał, jak najłatwiej odwrócić uwagę od rzeczywistych problemów oraz długoletnich zaniedbań wielu osób i instytucji.
lat. Ojcowie karmelici, właściciele obiektu, przez ponad trzydzieści lat nie zgromadzili środków potrzebnych do postawienia porządnego dachu” – przyznał inspektor nadzoru budowlanego inż. Bogdan Kulesza. Ten nieporządny dach karmelitów to nic innego jak niskiej jakości wyschnięta już dachówka z lat 50. ub. wieku, która nie mia-
ła żadnych właściwości przeciwpożarowych. Świątynia nadawała się więc do generalnego remontu, a cały dach do wymiany. Po pożarze o wszystkich tych zaniedbaniach nikt się oczywiście nie zająknął. Kiedy obeschły łzy, przyszedł jednak czas na poszukiwanie winnego. Prasa niemal natychmiast okrzyknęła nim człowieka, który wówczas prowadził roboty na dachu kościoła. Nagłówki ogólnopolskich dzienników nie pozostawiały cienia wątpliwości, że jest on sprawcą pożaru.
– Dekarze byli podejrzanymi od samego początku. Na nich skupiła się cała uwaga prokuratury, organów śledczych i biegłych – mówi mecenas Piotr Jakubiak, jeden z obrońców pana Marka, szefa firmy dekarskiej, która w feralnym okresie pokrywała miedzią dach „Katarzyny”. A jeżeli ktoś czegoś szuka, to znajdzie. Prokurator, który nie dysponował nawet planami płaszczyzn i dachu kościoła, robi wszystko, by odnotować sukces. Drogą do niego jest jeden ślad: znaleziony w pogorzelisku kawałek kabla (jakoby od szlifierki nale-
żącej do dekarza) łączonego na skręty czy – jak kto woli – naprawianego niefabrycznie. On stanowi podstawę oskarżenia i główny dowód w sprawie. Na nim opiera się całe postępowanie!
„Pan Marek jest znakomitym fachowcem, jednym z najlepszych na Wybrzeżu” – mówią ci, którzy go znają. Rzeczywiście, nowicjuszem nie jest, a jego umiejętności i sumienność potwierdzają liczne referencje. Robił Teatr Narodowy w Warszawie, metro warszawskie, wieżę Heweliusza. Muzea, zamki, zabytki to jego specjalność, bo – jak twierdzi – im ciężej, tym lepiej, ciekawiej. Na dachu św. Katarzyny pracował od 2003 r. Z doskoku, w zależności od możliwości finansowych przeora. Znał kościół jak własną kieszeń. Wiedział, gdzie się leje, gdzie jest dziura. W chwili, gdy wybuchł pożar, na dachu go nie było. Pomijając ten fakt, a także pozostawiający wiele do życzenia stan techniczny świątyni, należałoby się jednak zastanowić, jak ciemne okulary założył prokurator (ten sam, który nie dopatrzył się znamion przestępstwa w tym, że karmelici nie mieli odpowiednich pozwoleń na remont świątyni), że nie zauważył takich m.in. kwestii jak: ~ odległość miejsca pracy dekarza od ogniska pożaru. Świadkowie jako miejsce wybuchu pożaru wskazują okolice tuż pod wieżą. Zdjęcia wykonane tego dnia niemal minuta po minucie zdają się to potwierdzać. Tymczasem
13
stanowisko pracy pana Marka znajdowało się około 12 metrów od muru prezbiterium. Bliżej ołtarza. Gdyby źródłem ognia rzeczywiście była szlifierka, którą dekarz zostawił w miejscu swojej pracy, spaliłaby się zupełnie inna część dachu. Bo jak to możliwe, żeby z powodu łuku elektrycznego, który biegli wskazują jako przyczynę pożaru, ogień przeniósł się kilkanaście metrów w górę i pod wiatr, w dodatku nie niszcząc niczego po drodze, i wybuchł z tak ogromną siłą?; ~ resztki szlifierki i resztki kabla zostały znalezione osobno. Na jakiej więc podstawie uznano, że pochodzą z tego samego urządzenia?; ~ kiedy wybuchł pożar, dekarza już od przeszło godziny nie było na dachu. Kilkanaście minut przed wybuchem pożaru był tam natomiast student wpuszczony przez pracownika Muzeum Zegarów Wieżowych w celu wykonania zdjęć. Podczas przesłuchania student zeznał, że żadnego swądu nie czuł i żadnego ognia nie widział; ~ eksperci ze szkoły pożarniczej przed wykonaniem ekspertyzy, która jako ognisko pożaru wskazuje stanowisko pracy dekarza, nie byli zainteresowani, w jakim stanie zostawił on poszycie dachu. Dziś niełatwo wskazać jednoznacznie, kto zawinił najbardziej, a do pożaru mogło doprowadzić wiele czynników. Dekarz jest jednak jedyną osobą, którą można bezkarnie kopać. Bo jaki rozumny prokurator zabierze się za państwowych urzędników albo za czcigodnych panów w habitach?
~~~ Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego po dwóch latach od pożaru jest na najlepszej drodze do realizacji obietnicy Ujazdowskiego, dla którego oczywiste było, że państwo weźmie udział w sfinansowaniu spalonego kościelnego obiektu. Bogdan Zdrojewski wydał w maju komunikat, w którym obiecał 4 mln zł na remont kościoła, zaś Iwona Radziszewska, rzecznik ministerstwa, dodaje, że jeśli remont będzie przebiegał sprawnie, możliwe jest dodatkowe uzupełnienie środków z rezerwy ministra pod koniec roku. WIKTORIA ZIMIŃSKA Fot. Autor
[email protected]
14
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
ZE ŚWIATA
OD TŁUSZCZU NIE UCIEKNIESZ Komórki tłuszczowe, których dorobiłeś się, łasuchu, do 20 roku życia, pozostaną z tobą (na tobie) już przez całe życie. Nie uciekniesz.
Możesz katować się dietami, przymierać głodem, paść bezkaloryczną ohydą, możesz biegać, robić pompki – wszystko na próżno. Komórki tłuszczowe tylko się przyczają, a gdy silna wola odchudzania poniesie porażkę, triumfalnie wrócą na plac boju. Taką ponurą diagnozą uraczyła puszyste panie i panów nauka (badania prowadzone w National Laboratory Livermore w Kalifornii). Całkowita liczba komórek tłuszczowych w organizmie pozostaje niezmienna. Nie pomogą nawet tak drastyczne poczynania jak ryzykowne operacje. Osoby otyłe mają ich dwa razy więcej niż szczupłe. Na zawsze. Dlatego tak niezwykle ważne jest dbanie o wagę dzieci i młodzieży. Objuczone w młodości balastem tłuszczu, będą go niosły przez całe życie. CS
12 dolarów. Farmaceutyki sprzedawane pokątnie w Meksyku to te same, które znajdują się w użyciu w dopuszczającej eutanazję Holandii oraz w stanie Oregon. Szczególnie duże jest zainteresowanie Australijczyków. Funkcjonuje tam nawet firma Exit International organizująca wycieczki po pastylki śmierci i instruująca o metodach ich użycia. Zainteresowani przylatują do Los Angeles, skąd jadą autobusem do Tijuany, aby zrealizować zakup. Z ukrytą fiolką (przywóz trucizny jest nielegalny) wracają do Australii. Od roku 2001 na wycieczki po śmierć wybrało się ponad 200 Australijczyków. Ostatnio władze wszczęły śledztwo przeciw firmie Exit International. JF
RÓWNOŚĆ I MATEMATYKA Od dziesięcioleci naukowcy głowili się, z jakiego powodu chłopcy osiągają lepsze wyniki w matematyce niż dziewczynki. Badacze z Uniwersytetu Chicago po przeanalizowaniu rezultatów testów uczniów obu płci z całego świata znaleźli odpowiedź. Duże znaczenie ma fakt, gdzie dziewczynki mieszkają. Te żyjące w krajach charakteryzujących się większą równością płci mają lepsze stopnie z matematyki niż te mieszkające tam, gdzie prawa płci żeńskiej nie są szanowane. Najlepsze wyniki osiągają uczennice z Islandii, gdzie równość płci jest przestrzegana. Najgorsze rezultaty na testach z matematyki osiągają dziewczynki z Turcji, gdzie o równouprawnieniu nie ma mowy. TN
że mają coś przeciw małżeństwu. Spory wpływ ma Hollywood: gwiazdy filmowe będące wzorem dla młodych z reguły nie żyją w małżeńskich stadłach. JF
KONDOM NATURA Naukowcy z Uniwersytetu Melbourne poinformowali, że wymyślili „naturalny kondom”. Jego zadaniem jest ochrona przed AIDS. Nie trzeba niczego naciągać i bać się, że pęknie. Wystarczy raz w tygodniu smarować penis mazidłem zawierającym żeński hormon płciowy estrogen. Jego warstwa pozwala czterokrotnie zwiększyć naturalną odporność skóry na wirusa HIV. „Naturalny kondom” nie chroni, niestety, przed chorobami wenerycznymi ani nie zapobiega ciąży. Może Kościół spojrzy na australijski wynalazek łaskawym okiem? ST
ORGIETKI POLARNE Na półkuli północnej zaczyna się lato, a Antarktydę spowijają ciemności. Następny raz promienie słoneczne pojawią się nad tym kontynentem dopiero 20 sierpnia.
WYCIECZKA PO ŚMIERĆ W większości krajów eutanazja jest zakazana, co nie zmniejsza zainteresowania śmiertelnie chorych ludzi możliwością wyboru chwili zakończenia życia. Jedna z bardziej prestiżowych gazet meksykańskich, dziennik „Reforma”, drukowała serię artykułów pokazujących, jak w Meksyku pomaga się w realizacji zakazanych planów. Służą do tego specyfiki używane przez weterynarzy do uśmiercania zwierząt. W położonej przy granicy z USA Tijuanie można je dostać bez trudu, i to po bardzo przystępnych cenach. Za fiolkę z wizerunkiem psiej głowy, zawierającą 100 tabletek pentobarbitalu płaci się
NA KOCIĄ ŁAPĘ Konkubinat, kohabitacja, kocia łapa – styl życia nie tylko coraz szerzej akceptowany, ale powoli wypierający świątobliwe małżeństwo. Dowodzi tego studium National Marriage Project. Zjawisko zbadano w krajach Europy Zachodniej i Północnej oraz w USA, Kanadzie, Australii i Nowej Zelandii. Coraz więcej ludzi traktuje kohabitację jako dopuszczalną alternatywę pożycia małżeńskiego. W 12 krajach 15–30 proc. populacji żyje w konkubinatach. W USA jest takich par najmniej – 10 proc. Stany są krajem z największym odsetkiem małżeństw, ale to się szybko zmienia. W dekadzie 1995–2005 liczba małżeństw zmniejszyła się tam o 10 proc. Natomiast liczba żyjących na kocią łapę wzrosła – w porównaniu z latami 70. – z pół miliona do 5 mln (mowa tylko o parach heteroseksualnych). W pozostałych krajach liczba małżeństw również szybko spada. Nie maleje w Szwecji i Norwegii, ale tam, tradycyjnie, zaślubionych było zawsze mało. Joselin Linder, autorka bezecnej, choć poczytnej książki „Poradnik do życia w grzechu dla grzecznych dziewcząt”, konstatuje, że młode kobiety wybierają konkubinat z wygody, a nie dlatego,
LESBOS PRZECIW LESBIJKOM Koniec z lesbijstwem! Kobiety mogą się ze sobą seksualnie zadawać, ale niech nie nazywają się lesbijkami – z takim żądaniem wystąpili do sądu w Atenach mieszkańcy wyspy Lesbos na Morzu Egejskim. Do roku 1924, wedle słownika oksfordzkiego, konotacja między wyspą a homoseksualistkami nie istniała – wywodzą mieszkańcy. Potem ktoś sobie przypomniał o Safonie, poetce z Lesbos, która miała skłonność do pań. Teraz lesbijki tłumnie odwiedzają Eressos, miejsce jej urodzin, a heteroseksualne mieszkanki wyspy nie mogą mówić, że są Lesbijkami. Nie mamy nic przeciw kobietom uprawiającym ze sobą seks – zapewniają mieszkańcy. Nieprawda – kontrują greccy homoseksualiści – to przejawy homofobii. Grecja jest bardzo konserwatywna obyczajowo. Uczestnicy niedawnego Marszu Dumy zostali zaatakowani przez bojówkarzy skrajnie prawicowego ugrupowania Golden Down. TN
Gretecotel Park Hotel proces i zażądał odszkodowania. Za to, że jego rodzina nie mogła korzystać z żadnych oferowanych rozrywek, bo wszystkie informacje były wyłącznie po niemiecku i w tymże języku „szprechała” obsługa. Sędzia wykazał zrozumienie i przyznał Barnishowi 750 funtów zadośćuczynienia. „Nie jestem rasistą” – zarzeka się Brytyjczyk. CS
KUPA NA BUZIĘ Najdroższa maseczka na cerę w luksusowym nowojorskim salonie kosmetycznym Shizuka kosztowała 80 dol. Dopóki nie pojawił się w sprzedaży „Geisha Facial”. Cena wynosi 180 dol.
GWÓŹDŹ DO TRUMNY?
ZAPOMNIEĆ ZAPALIĆ! Czy kiedyś wreszcie przestanie przybywać ostrzeżeń przed wciąż nowo odkrywanymi zagrożeniami dla zdrowia, jakie wywołuje palenie? – wzdychają strapieni palacze. Nie zanosi się na to. Doszło właśnie jeszcze jedno. Francuski instytut badawczy ogłosił, że wykrył silną korelację między paleniem tytoniu a utratą pamięci. Zaburzenia rozumowania i zapamiętywania pojawiają się w wieku średnim. Palacze narażają się na problemy z doborem słów i płynnym mówieniem. CS
Więcej chorych jest wśród kobiet, alarmujący jest też odsetek zarażonych Murzynów – 49 proc. Ale nie tylko to. Dane statystyczne pokazują, że w Nowym Jorku jest znacznie więcej chorych na choroby weneryczne: kiłę, rzeżączkę i inne. W walce z tą plagą władze miejskie zainicjowały akcję rozdawnictwa kondomów. Darmowe prezerwatywy są dostępne w wielu częściach miasta. CS
Polarnicy spędzający w antarktycznych stacjach badawczych zimę będą do tego czasu odcięci od świata. Samolot z ostatnią dostawą zaopatrzenia dla największej amerykańskiej stacji McMudro (w lecie pracuje tam ponad tysiąc osób, zimę spędza 125) dostarczył m.in. 16 500 kondomów. Mają być dostępne dla wszystkich zimujących za darmo, by uniknęli wstydliwych i dekonspirujących seksualnie sytuacji. Tyle gumek dla 125 polarników... Ho, ho, czas bez słońca powinien szybko przelecieć. PZ
ROBACZYWE JABŁKO Big Apple (duże jabłko), czyli Nowy Jork, jest dość robaczywe. Jeśli ktoś ma jakieś plany erotyczne związane z tym miejscem, wskazana jest duża ostrożność. I zapas prezerwatyw. 26 proc. nowojorczyków zarażonych jest herpesem genitalnym. To przenoszona drogą płciową nieuleczalna choroba, objawiająca się bolesnymi wrzodami na narządach płciowych. Dwukrotnie zwiększa ryzyko zarażenia się wirusem HIV.
Nail Chandler razem z kumplem instalował żonie półki na doniczki. Panowie używali pistoletu wstrzeliwującego gwoździe. W pewnym momencie, gdy kolega Naila usiłował rozplątać kabel, pistolet niespodzianie wystrzelił. W co trafił gwóźdź? – spytał kolega. Nie wiem – odparł 60-letni Chandler. Poczuł jednak ukłucie w głowę. Nic więcej. Czterocentymetrowy gwóźdź utkwił w jego mózgu, tuż obok ośrodków kontrolujących wzrok, mowę i ruchy. Nic nie bolało. Krwi prawie nie było – zapewnia zdumiony postrzelony, który zemdlał dopiero wtedy, gdy sanitariusze powiedzieli mu, gdzie utkwił gwóźdź. TN
ODSZKODOWANIE ZA NIEMCÓW Jak zachowaliby się jednojajowi Kaczyńscy, gdyby przybyli do hotelu i niespodziewanie stwierdzili, że wszyscy pozostali goście to Niemcy? Wietrzyliby prowokację (Tuska i Merklowej), zgrzytali zębami w bezsilnej wściekłości i marzyli o tym, jak wspaniale byłoby móc oskarżyć dyrekcję o tę przykrą niespodziankę. To możliwe! – udowodnił Anglik David Barnish. Wywalił 4 tys. funtów na wakacje z żoną i dziatkami w greckim kurorcie Kos i skonstatował, że otacza go 700 szkopów. Po powrocie w brytyjskim sądzie wytoczył
To dlatego, że tylko ta maseczka robiona jest z... ekskrementów słowika. Ptasia kupka jest bogata w aminokwas guaninę, który ma właściwości rozjaśniające skórę. Jeszcze w XVIII wieku pudru z jego zawartością używały gejsze i aktorki teatru kabuki. Japoński wytwórca najpierw traktuje słowicze łajno promieniowaniem ultrafioletowym, które zabija bakterie. Potem miesza je z mielonym ryżem, dobrze wchłaniającym odór. Klientki płacą bez oporu i uzyskują białą niczym porcelana cerę. Czy słowiczo potem śpiewają – nie wiadomo. ST
GÓWNIANA SPRAWA Strażacy z Lebanon w stanie Pensylwania zarzekają się, że takiego wezwania na ratunek jeszcze nigdy nie mieli. 31-letni pan zamknął się w przenośnej toalecie, rozebrał do naga i zanurzył w zbiorniku z fekaliami. Widać kąpiel nie odpowiadała jego oczekiwaniom, bo z komórki wezwał policję. Nie trzeba dodawać, że był urżnięty, ale nawet pijani rzadko wyprawiają takie rzeczy. Policja bada motywy czynu. JF
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
K
ościół katolicki w USA nie bawi się w zachowanie pozorów apolityczności: wybory za 5 miesięcy i trzeba zadbać o to, aby wygrał je kandydat namaszczony. Kościelnego zaangażowania zaznał na własnej skórze Douglas Kmiec. Podczas mszy ksiądz publicznie odmówił mu komunii.
Sebelius (potencjalnej kandydatce na wiceprezydenta) z powodu jej proskrobankowych poglądów. Ale Kmiec nie sprawuje żadnego urzędu państwowego ani się o żaden nie ubiega. Więc Kościół, będąc konsekwentnym, powinien pozbawić opłatka każdego z kilkudziesięciu milionów katolików sympatyzujących z Partią Demokratyczną. Wtedy oni pokazaliby
KOŚCIÓŁ POWSZEDNI Obamy, Pfleger z aktorską swadą zrobił sobie jaja z Hillary Clinton. Małpując ją łkającą, wychlipał: „Ja jestem biała... To była moja nominacja... Czarny mi ją ukradł”. Intencje Pflegera były proobamowskie (był doradcą jego kampanii do spraw katolickich), ale sprawiło to wrażenie sabotażu, bo rzesze amerykańskich rasistów odebrały to jako policzek
USA: Kościół idzie na wybory Kmiec miał prawo być zaskoczony. Od dekad jest republikańskim aktywistą. Ten profesor prawa z Pepperdine University, były dziekan wydziału prawa na Catholic University i członek rządu Reagana, nie spodziewał się niełaski ze strony sług bożych. A jednak podczas mszy dla członków organizacji katolickich biznesmenów, na forum której Kmiec miał przemawiać, duchowny nie udzielił mu komunii. Przyczyną odmowy był fakt, że Kmiec, choć republikanin, nieoczekiwanie opowiedział się za kandydaturą Baracka Obamy. A Obama, jako demokrata, popiera prawo do aborcji, któremu wcześniej Kmiec się sprzeciwiał. Incydent wywołał w USA szum medialny i komentarze na temat aktywności politycznej Kościoła. Niedawno arcybiskup Kansas City, Nauman, oświadczył, że nie udzieli komunii gubernatorce stanu Kathleen
Kościołowi wała, co nie wyszłoby mu na – i tak poważnie już w Ameryce nadwątlone – zdrowie. Zdając sobie sprawę z tej kwadratury koła, konferencja biskupów USA w listopadzie 2007 r. wydała pokrętne oświadczenie stwierdzające, że katolikowi nie wolno głosować na kandydata popierającego aborcję, jeśli głosowałby z pobudek utrzymania jej legalności. Kmiec obruszył się nieco postawą katabasa, co wpłynęło na złagodzenie jego antyaborcyjnego stanowiska. Warto by się zastanowić – oświadczył – czy domaganie się prawnego zakazu aborcji jest jedyną drogą promowania świętości życia. Jeszcze większy tumult niż pozbawienie Kmiecia komunii wywołała akcja innego katolickiego duchownego, ks. Michaela Pflegera – również na niwie przedwyborczej. Występując z gościnną homilią w protestanckim kościele chicagowskim, będącym macierzystą parafią
i naigrywanie się z białej rasy. Obama pospiesznie wypisał się z Kościoła, bo już wcześniej miał problemy z agresywnymi wypowiedziami („Boże, przeklnij Amerykę”) swego czarnego pastora Wrighta. Interweniowała hierarchia: chicagowski kardynał Francis George, przewodniczący konferencji biskupów, zawiesił Pflegera w obowiązkach proboszcza parafii św. Sabiny, dodając: „Ojciec Pfleger nie uważa tego kroku za słuszny. Ale ja, szanując jego niezgodę, proszę go, by mimo wszystko się do polecenia zastosował i przemyślał swe wypowiedzi w świetle wytycznych Kościoła”. Na takie dictum zaprotestowali parafianie Pflegera i jęli domagać się od kardynała przywrócenia proboszcza do św. Sabiny, gdzie pracuje od 25 lat. I taka to polityczna roztropność Kościoła: co zrobi, to źle. Może by lepiej dał sobie spokój z polityką? PIOTR ZAWODNY
Kanada pachnąca niewiarą Przeprowadzone ostatnio badania pokazują, że 23 proc. Kanadyjczyków nie wierzy w żadnego z wielu dostępnych do wierzenia bogów, 72 proc. mieszkańców Kanady wierzy w Boga, a 5 proc. nie bardzo wie, jak to z nimi jest. Kanadole są bardzo tolerancyjni wobec wierzących inaczej i w ogóle niewierzących. Postępująca sekularyzacja Kraju Klonowego Liścia kontrastuje wyraźnie z tym, co obserwujemy w USA, gdzie w okresie rządów słynnego ze swojej potwornej wprost inteligencji Dablju Busha wpływy religiotów różnej maści znacznie wzrosły. Do tego stopnia, że coraz więcej osób obawia się przyznać, iż nie wierzy w Boga. W minionym roku zdobyło się na to zaledwie 8 proc. Amerykanów, a pozostali woleli nie ryzykować. W minionym roku zaledwie ok. 30 proc. wierzących Kanadyjczyków odwiedzało kościół średnio raz w miesiącu, a łącznie ok. 50 proc. brało udział w rozmaitych
B
iskup Orlando na Florydzie, Thomas Wenski, 1 czerwca z okazji inauguracji sezonu huraganowego celebrował mszę błagalną, podczas której prosił Boga o ochronę przed huraganami. Od szaleństw natury Wenski przeszedł do szaleństw natury ludzkiej i prosił Boga o „umocnienie wiary przez ukojenie burz złości i strachu szalejących w naszych sercach. Jeśli nasze serca zwrócą się ku Panu, nie
formach religijnej aktywności. Częściej, jak zwykle, wierzą kobiety niż mężczyźni, a liczba osób wierzących w wieku ponad 50 lat jest wyraźnie większa niż wśród ludzi przed trzydziestką. Bardziej wierzący są także ci, którzy mieszkają na tzw. obszarach wiejskich, podczas gdy kościoły „miastowe” coraz częściej świecą pustkami. Socjologowie kanadyjscy uważają, że proces sekularyzacji kraju jest wynikiem wzrostu zamożności oraz stale rosnącego poziomu wykształcenia. A nie od dziś wiadomo, że rozum i wiara w cuda często nie idą w parze. Sprzeczność tę najlepiej chyba ujął słynny polski satyryk i aforysta Stanisław Jerzy Lec, pytając retorycznie: „Tym samym mózgiem myśleć i wierzyć?”. W Polsce A.D. 2008 (czyli w wieku XXI), podobnie zresztą jak i w USA, wiele mózgów – i to bynajmniej nie dziecięcych! – nie ma z tym najwyraźniej najmniejszych problemów. Z. DUNEK, Kopenhaga
Bóg wiatrów będzie potrzebna furia natury przypominająca nam, jak krótkie jest życie”. Z wyżyn demagogicznej metafizyki biskup zstąpił z powrotem na ziemię, trzeźwo konstatując, że nie ma co liczyć na firmy ubezpieczeniowe. Po huraganie „Katrina”, który przed trzema laty zdemolował
Nowy Orlean (dotąd odbudowano tylko dzielnice bogatych i obiekty turystyczne), Amerykanie wiedzą, że nie mogą liczyć na wciąż jeszcze rezydującego w Białym Domu juniora Busha. Apel purpurata: „Ocal nas, Panie” wydaje się w tej sytuacji jak najbardziej na miejscu. JF
15
Rebelia w parafii „D
rażliwi, krnąbrni wierni polskiego Kościoła wierzyli, że długa historia im pomoże. Watykan miał inny punkt widzenia”– tak dziennik „St. Louis Today” komentuje najnowsze wydarzenie w długim konflikcie parafian i księży parafii św. Stanisława Kostki z hierarchami Kościoła katolickiego. Polska parafia w St. Louis funkcjonuje w oparciu o przywilej nadany jej w 1891 roku przez ówczesnego arcybiskupa Petera Kenricka, zezwalający na kontrolę finansów kościoła przez świecką radę nadzorczą. Ten ewenement usiłowało anulować trzech kolejnych biskupów. Bezskutecznie. Wreszcie trafiła kosa na kamień: archidiecezję w roku 2004 objął abp Raymond Burke i nastąpiła gwałtowna eskalacja konfliktu. Burke domagał się przekazywania do archidiecezji wszystkich pieniędzy, a rada mówiła „nie”, powołując się na przywilej Kenricka. W odpowiedzi członkowie rady zostali przez Burke’a ekskomunikowani, a hierarcha odwołał z kościoła księży i zakazał
odprawiania mszy. Rada ściągnęła z innej parafii młodego polskiego duchownego, Marka Brożka, który nie wahał się iść na udry z arcybiskupem. W rezultacie on także został ekskomunikowany. Rada złożyła apelację do Watykanu. Kongregacja Obrony Wiary właśnie odpowiedziała: apelacja została odrzucona. Radzie nakazano odstąpienie od schizmy i wyrażenie skruchy. W odpowiedzi zgromadzenie podjęło decyzję o samorozwiązaniu. Decydujący głos „za” oddał ks. Marek Bożek. Nową radę mają wybrać parafianie. Jeden z ośmiu członków starej rady ugiął się i zadeklarował lojalność wobec arcybiskupa, w nagrodę za co Burke anulował nałożoną na niego ekskomunikę. CS
Ksiądz maca policję D
obrodziej Geronimo Enrique Cuevas z kalifornijskiej parafii w Nipomo udał się na plażę...
Bez sutanny, bez koloratki. W ogóle bez niczego – wolno mu było, bo to była plaża nudystów. Lecz katolicki duchowny miał plany wykraczające poza rozkoszowanie się wolnością od przyodziewku. I tego, według prawa, nie wolno mu było robić. Dodatkowo 52-letni kapłan miał koszmarnego pecha: na obiekt zalotów i macanek wybrał policjanta, który, choć również goły, był na
służbie i pilnował, aby nie dochodziło do seksualnych ekscesów. Sąd skazał księdza homonaturystę na 3 lata nadzoru sądowego, 40 godzin prac społecznych oraz szkolenie, jak chronić się przed AIDS. Dodatkowo zabroniono mu wstępu na plażę Pirates Cove. Także diecezja San Luis Obispo nie okazała miłosierdzia i zawiesiła sługę bożego w obowiązkach. TN
Zrób to sam D
eficyt księży owocuje coraz to dziwniejszymi pomysłami. Wierni muszą się przyzwyczaić, że w wielu sytuacjach będą musieli radzić sobie sami. Wierni z irlandzkiej diecezji Derby, którzy udali się na cmentarz, aby wziąć udział w pogrzebie członka rodziny, zostali poinformowani przez proboszcza, że muszą przynieść własną wodę święconą i pokropić nią grób, bo duchownego nie będzie
– brakuje personelu. Czy pobranie święconej wody z kościoła nie będzie uznane za kradzież – nie wiadomo. Co następne? Dostarczanie własnych olejków do ostatniego namaszczenia i wykonywanie ostatniej posługi samemu? ST
16
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
NASI OKUPANCI
PRAWDZIWA HISTORIA KOŚCIOŁA W POLSCE (93)
Laikat w akcji W dziele klerykalizacji życia społecznego Krk wykorzystuje także katolików świeckich. Do tego celu powołana została osobliwa kościelna międzynarodówka – Akcja Katolicka, nowa forma „świeckiego ramienia” Krk. Formalnie Akcja Katolicka została zapoczątkowana encykliką Piusa X Il fermo proposito (1905 r.), a jej rozwój nastąpił za pontyfikatu Piusa XI, który w encyklice Ubi arcano Dei (1922 r.) określił program AK i jej ramy organizacyjne. „Trzeba odbudować Królestwo Chrystusowe na ziemi” (czytaj: nie dopuścić do realizacji zasady rozdziału Kościoła od państwa) – pisał Pius XI, a miała tego dokonać hierarchia kościelna wespół z ogółem katolików świeckich (laikatem). W Polsce katolicki ruch świeckich istniał jeszcze w okresie zaborów w sieci najróżniejszych organizacji katolików świeckich: religijno-dewocyjnych, robotniczych, kobiecych, młodzieżowych i inteligenckich. Organizacją najbardziej odpowiadającą typowi późniejszej AK był Związek Katolicki działający w Królestwie Kongresowym. Szczególnie popularne były zrzeszenia dewocyjne, wśród których wyróżniało się w Polsce niepodległej Apostolstwo Modlitwy – organizacja pozostająca w pieczy jezuitów, w połowie lat 30. licząca blisko 750 tys. członków. Trzecie zakony (organizacje tercjarskie) przed rokiem 1937 liczyły łącznie niemal 200 tys. członków, natomiast kółka różańcowe – najbardziej rozpowszechniona forma organizowania świeckich w Krk – skupiały, według źródeł kościelnych, miliony
T
katolików. AK powstała więc nie dlatego, że brakowało w Polsce katolickich stowarzyszeń świeckich, lecz z tego powodu, iż nie były one takimi, jakich aktualnie potrzebował Krk w swojej klerykalno-społecznej ofensywie. Szybko postępujące zjawiska społeczne spowodowały podjęcie przez Watykan decyzji o utworzeniu AK. One też zadecydowały o charakterze programu ruchu katolików świeckich. Były to: po pierwsze – postępująca laicyzacja i sekularyzacja życia społecznego, objawiająca się w szeroko występujących w społeczeństwie nastrojach antyklerykalnych; po drugie – zmiany w układzie sił społecznych i politycznych związane z powstaniem i rozwojem ruchu socjalistycznego, a następnie komunistycznego. W jednej z najpopularniejszych prac dotyczących Akcji Katolickiej – w „Podręczniku Akcji Katolickiej” (1935 r.) – ks. Ludwik Civardi stwierdził: „Przed rewolucją francuską społeczeństwo z rzadkimi wyjątkami było zorganizowane na chrześcijańskich podstawach. Rozporządzenia polityczne i społeczne, prawo publiczne i prywatne, wszystkie instytucje ustalone były na zasadach
ak to już jest na świecie, że lu dzie gotowi są poświęcać życie, najchętniej cudze, dla spraw, co do których prawdziwości nie ma naj mniejszej nawet pewności. W szczegól ności prawda ta dotyczy kwestii religij nych i politycznych. Jestem po niedawno zakończonej lekturze „Szkiców sceptycznych” Bertranda Russella. Książkę polecam wszystkim spragnionym odrobiny zdrowego rozsądku w tym naszym zwariowanym świecie. Russell – matematyk, logik, filozof, pacyfista, pisarz (literacka Nagroda Nobla) i działacz humanistyczny – dzięki swojemu racjonalizmowi pozostaje niczym latarnia morska dla żeglarza poruszającego się po oceanach otaczającego nas zewsząd absurdu. Lektura jego pism nastraja pogodnie wobec świata, mimo że Russell nie żywił żadnych złudzeń wobec natury ludzkiej. Nasze poglądy religijne, światopoglądowe, polityczne, a także naukowe nazywał ironicznie „wierzeniami”. Uważał, że tak naprawdę niewiele wiemy o sobie i świecie, dlatego zalecał umiar w wydawaniu sądów i sceptycyzm wobec starych i nowych dogmatów.
chrześcijańskich. Rządy nie tylko musiały szanować, ale i ochraniać prawa Kościoła, panujący musieli wyznawać religię Chrystusową (...). Tak trwało, póki liberalizm, syn krwawej rewolucji francuskiej, a wnuk racjonalistycznego protestantyzmu, nie zerwał spójni chrześcijańskiej »civitas«, głosząc, że wiara jest rzeczą osobliwą, i zwalniając rządy od wszelkich względem niej obowiązków. Tak powstał laicyzm, czyli zeświecczenie, które z początku miało tylko znaczyć agnostycyzm religijny, areligijność, czyli zapomnienie o Bogu”. Ideą
Racjonalizm Russella nie ma w sobie niczego bezdusznego i sztywnego – ten brytyjski geniusz bardzo cenił sztukę, namiętność i miłość. Jego kult rozumu był po prostu rodzajem higieny umysłowej, sztuką rozpoznawania i eliminowania opinii oraz sądów błędnych czy wątpliwych na rzecz poprawnych
przewodnią akcji propagandowej, jaką prowadzono tak w pierwszej fazie organizowania AK w Polsce, jak i w latach następnych, było dążenie do przekonania katolików świeckich o konieczności współdziałania z duchowieństwem w walce o obronę i rozszerzenie przywilejów Krk. Plan Krk polegał na próbie przezwyciężenia procesów zeświecczenia dzięki aktywizacji katolickiego laikatu, na którego marazm w sensie obojętności wobec integrystyczno-klerykalnych dążeń Krk hierarchia bardzo się uskarżała. „Dziś już praca kapłanów nie wystarczy – pisano w centralnym organie prasowym AK „Ruchu Katolickim”. – Nie dosięgną, nie dotrą oni wszędzie (...). Za krótkie są ramiona kapłana, wy mu ich macie nadstawić, tak, wy, świeccy katolicy”.
Naczelnym organem AK stał się Naczelny Instytut Akcji Katolickiej (z siedzibą w Poznaniu) utworzony w 1930 roku przez kardynała Augusta Hlonda (NIAK), którego pierwszym dyrektorem został biskup Stanisław Adamski. Podstawową bronią i metodą działania AK stały się: zebrania z odczytami, wiece, zjazdy, petycje i rezolucje, wspólne nabożeństwa z katechizacją, wycieczki, obozy, działalność charytatywna i edytorska. Szło nie tylko o wyrobienie typu katolika, którego
„Wszyscy jesteśmy ateistami w kwestii istnienia bogów Homera. Co do mnie, to mam takie samo stanowisko w kwestii istnienia Boga chrześcijańskiego”. Był człowiekiem zdumiewająco płodnym i aktywnym, mimo że napisał „Pochwałę lenistwa” i domagał się ustawowego skró-
ŻYCIE PO RELIGII
Nasze wierzenia logicznie. Był zdeklarowanym agnostykiem-ateistą (uważał się za agnostyka „technicznie”, a w praktyce za ateistę) i jednym z twórców współczesnego świeckiego humanizmu, bo zwyczajnie nie znajdował żadnego powodu, aby przekonać siebie i innych do istnienia Boga osobowego. Z wszelkimi „dowodami na istnienie Boga” rozprawiał się bezlitośnie za pomocą aparatu pojęć logicznych. Zwykł mawiać ze swoistą dla siebie elegancką ironią angielskiego arystokraty:
cenia czasu pracy. Uważał, że ludzie, którzy mają czas na własne zainteresowania i odpoczynek, są bardziej pokojowo nastawieni do bliźnich i bardziej społecznie użyteczni. Historia społeczna Europy Zachodniej po II wojnie światowej, z jej długimi urlopami i wolnymi sobotami oraz pokojem i rozwojem społecznym, przyznała staremu Russellowi rację. Ten, który dla innych chciał dużo czasu wolnego, sam pracował bez wytchnienia
cechą osobistą było bezwzględne, ślepe posłuszeństwo klerowi, lecz o katolika wojującego, walczącego w interesie kleru o totalne panowanie Krk i klerykalizmu w życiu publicznym. Duży udział miała AK w dziele wychowania polityków katolickich typu integrystycznego (integryzm wyraża się w dążeniu Krk do dominacji w życiu społecznym), a nawet faszystowskiego lub parafaszystowskiego, którzy w zamyśle przeznaczeni byli do kierowania państwem. Szeroko dyskontowano „osiągnięcia” takich „idealnych krajów katolickich” jak Portugalia pod rządami faszysty Antonia de Oliveiry Salazara czy Austria pod dyktaturą Engelberta Dollfussa. Nie ulega wątpliwości, że Krk przy współdziałaniu z AK usiłował poprzez niezwykle szeroko zakrojoną „pracę organiczną” przygotować grunt pod takie antydemokratyczne przemiany, jakie dokonały się w Portugalii czy Austrii. Zamierzano tego dokonać poprzez opanowanie najważniejszych dziedzin życia publicznego i ukształtowania ich w myśl integrystycznych i antylaickich założeń programowych AK – „przeniknięcia duchem chrześcijańskim wszystkich składników życia publicznego”, jak to ujął ks. Civardi. W swoim szczytowym okresie (1939 r.) AK liczyła około 750 tys. członków. Charakteryzowała ją głęboka nietolerancja i szowinizm (Janina Barycka, „Próby opanowania społeczeństwa”, w: „Stosunek kleru do państwa i oświaty – fakty i dokumenty”); inną specyficznie polską cechą programu AK był antysemityzm. Mimo że biskupi twierdzili, iż AK trzyma się z dala od polityki, w istocie zwalczała całą polityczną lewicę. Po II wojnie światowej, niereaktywowana, wznowiła działalność w 1997 r. Dziś skupia w Polsce zaledwie 35 tys. członków. ARTUR CECUŁA
– dziennie pisał około 3 tys. słów. Rzadko poprawiał to, co napisał, bo na ogół nie robił błędów. Dotyczy to nawet jego niezwykle trudnych i zawiłych kwestii zawodowych, czyli matematyki i logiki na najwyższym poziomie. Ale Russell kochał każdą dziedzinę, którą się zajmował, więc trudno powiedzieć, kiedy pracował, kiedy odpoczywał i kiedy po prostu sprawiał sobie przyjemność. Bezwzględnie kpił sobie z każdej religii, nie cenił także chrześcijaństwa. Nie tylko dlatego, że w praktyce sprzeniewierzało się swojemu posłannictwu. Dowodził, że szwankuje ono także w teorii. Wskazywał na przykład, że tak zwana miłość bliźniego jest nic nieznaczącym pustosłowiem. Żartował, że świat byłby rajem na ziemi, gdyby ludzie w sposób mądry kochali przynajmniej sami siebie. Gdyby z szacunkiem i troską podchodzili do własnej osoby, dbali o swoje dobro, szanowaliby także bliźnich. I tak wszyscy byliby zadowoleni. Sugerował, że chrześcijańskie pozornie wzniosłe ideały (miłość nieprzyjaciół!) przez brak realizmu raczej szkodzą utrzymaniu wysokiej moralności w społeczeństwie, niż temu sprzyjają. MAREK KRAK
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r. elgijski fizyk i fizykochemik Ilia Prigogine twierdził, że „w przeciwieństwie do Europy, gdzie wiara w Boga była względnie silna, a władza względnie słaba – w Chinach »wpływ« Boga był słaby, władza zaś potężna. Dlatego też najważniejsze odkrycia dokonane w Chinach – kompas, proch, ster – nie otworzyły przed nauką żadnych przełomowych perspektyw”. To jednak błędne rozumowanie. Otóż tak jak ze znacznie wyższym stanem nauki w świecie islamu (VIII–XIII w.) nie można bynajmniej wiązać religii islamskiej, tak z wysokim stanem nauki świata zachodniego nie można w jakikolwiek sposób wiązać religii
B
Bacona przezwyciężył empiryzm scholastyczny i metoda ta została uprzywilejowana. Znacznie gorzej niż w Chinach wyglądało to w Indiach oraz w świecie islamu. Wybitny religioznawca Salomon Reinach pisał w drugiej dekadzie XX w., iż taoizm to „religia bardzo zwyrodniała. Wpływy buddyjskie, skomplikowany system magii nadwerężyły jej charakter (...). Drobiazgowe przepisy czuwają nad wyborem grobowców, a nieskończone ostrożności zachowywane są, żeby przeszkodzić ich pogwałceniu. Wszystko to tworzy umiejętność zwaną feng shui, do której pobożni taoiści są tym więcej przywiązani, że kładła długo przeszkody pracom inżynierów europejskich”. Dziś,
PRZEMILCZANA HISTORIA grzechy. Potępiał koleje żelazne, statki parowe i wszelkie maszyny. Obecnie pochodnie mądrości hinduskiej rozniesiono szeroko po świecie zachodnim. Na przykład wielką popularność na Zachodzie zdobyła sobie hinduska doktryna medytacji transcendentalnej (MT), głosząca wiele teorii pseudonaukowych. Jej wódz naczelny – Maharishi Mahesh Yogi – często pojawiał się w telewizji amerykańskiej. Po uiszczeniu stosownej opłaty obiecywał, że przez medytację nauczy swych adeptów lewitacji, przenikania przez ściany i stawania się niewidzialnym. Jego uczniowie przypisują sobie zasługę obalenia Związku Radzieckiego swoimi intensywnymi myślami
– W takim przypadku buddyzm tybetański musiałby się zmienić. – Nawet wtedy, gdyby to był rzeczywiście najważniejszy dogmat? Na przykład reinkarnacja? – zapytał Sagan. – Nawet wtedy – odpowiedział Dalajlama. – Jednakże – dodał z lekkim uśmiechem – trudno będzie znaleźć dowód zaprzeczający reinkarnacji. ~~~ Często można spotkać się z opinią, że stosunek religii islamskiej do nauki był dużo lepszy niż chrześcijaństwa. Jako dowód wskazuje się okres od ok. 775 r. do połowy XIII w., kiedy pod względem cywilizacyjnym świat islamu stał wyżej niż obszar chrześcijańskiej Europy – wśród
KOŚCIÓŁ I NAUKA (20)
Religie i poznanie naukowe Wbrew temu, co się często powtarza, żadna z wielkich religii świata nie sprzyjała szczególnie rozwojowi krytycznego myślenia i badań opartych na doświadczeniu. i myśli chrześcijańskiej (od XIII w.). Odpowiedzią będzie śledzenie jednego zjawiska – wędrowania myśli i dorobku starożytnej Grecji (dotyczy to zwłaszcza metody badawczej i empiryzmu). Póki myśl ta żyła w świecie islamu, wówczas muzułmanie stali wyżej niż Europejczycy (ci trwali wówczas w czystym chrześcijaństwie – jeśli nie w treściach, to całkowicie w duchu chrześcijańskim i jego nastawieniu wobec wiedzy). Jeśli brać pod uwagę religie, to taoizm, który był głęboko zakorzeniony w obserwacji zjawisk przyrodniczych, znacznie bardziej przyczyniał się do rozwoju nauki niż chrześcijaństwo. Nauka chińska prawdopodobnie zawdzięcza swoje istnienie taoistycznej teorii natury. Grecy dokonywali wspaniałych przełomów w rozwoju naukowym bez silnego „wpływu Boga”. Upadek chińskiej nauki starożytnej wiązał się z czym innym niż wiarą. Oto taoistyczna fascynacja naturą przerodziła się w kult usuwający w cień człowieka, co zauważamy wyraźnie w dziele Wang Czunga żyjącego w I w. n.e. Najważniejsze bowiem dla rozwoju nauki było nie tylko preferowanie naturalnych wyjaśnień zjawisk, co jest raczej odległe od typowo religijnego myślenia świata zachodniego, ale i również najwyższe uprzywilejowanie metody empirycznej. Tam, gdzie nie jest ona postawiona na czele jako sposób zdobywania prawdy o rzeczywistości, tam myślenie naukowe nie może się właściwie rozwinąć. Chiński empiryzm również nie zdołał uniezależnić się od innych kierunków filozofii: korzystanie ze zmysłów nie zdominowało innych sposobów poznania. Inaczej było w Europie, gdzie empiryzm
wskutek przymusowej ateizacji pod rządami komunistycznymi, efekt jest taki, że zabobon nie tylko nie niknie, ale wręcz się umacnia. Zaniepokojony tymi zjawiskami rząd Chin wydał w grudniu 1994 r. oświadczenie mniej więcej tej treści: „W ostatnich latach zaniedbano powszechną edukację naukową. W tym samym czasie wiara w przesądy i niewiedza stawały się coraz silniejsze i coraz częściej dochodziły do głosu antynauka i pseudonauka. Z tego względu konieczne jest jak najszybsze użycie skutecznych środków, by wzmocnić powszechne wykształcenie naukowe. Poziom takiej edukacji jest ważnym miernikiem narodowych osiągnięć w nauce. Stanowi ważny czynnik w rozwoju ekonomicznym, postępie technologicznym oraz rozwoju społeczeństwa. Musimy być uważni i sprawić, by metody oświaty publicznej stały się częścią strategii modernizacji naszego socjalistycznego państwa i uczynienia naszego narodu potężnym i zasobnym”. ~~~ Hinduistyczne koncepcje epistemologiczne, obce greckiemu racjonalizmowi, opanowując sposób myślenia wyznawców hinduizmu, przyczyniły się z pewnością do tego, że Indie nie mogły wspiąć się na ten poziom naukowych osiągnięć, jakie przyniosła cywilizacja europejska. Podobnie jak większość religii, hinduizm przekonuje wiernych, że najdoskonalszym i najpewniejszym sposobem poznania jest zaznajamianie się ze świętymi tekstami. Dzieckiem mentalności hinduistycznej był Mahatma Gandhi, człowiek szlachetny i dzielny, ale i wróg nauki. Kiedy tragiczne w skutki trzęsienia ziemi nawiedziły jego kraj, pouczał rodaków, iż jest to kara za
Świątynia taoistyczna na Filipinach
i medytacjami. Ponadto handlują lekami tzw. medycyny alternatywnej, kierują instytucjami medycznymi oraz uniwersytetami „naukowymi”. Na naiwności ludzi zarobili już fortunę. ~~~ W dawnych czasach, kiedy dalajlamowie rządzili niepodzielnie i teokratycznie Tybetem, kraj ten był zamknięty na naukę i na przenikanie nowoczesnej myśli. Jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym drugi co do znaczenia urzędnik w państwie nazywał się „głównym metafizykiem”. Kiedy jednak w 1959 roku Chiny, sprawujące dotąd protektorat nad Tybetem, zlikwidowały teokrację lamów, Dalajlama XIV znalazł się na uchodźstwie i podjął kokieteryjną politykę dialogu z Zachodem. Obecnie głos Dalajlamy XIV w sprawach nauki i techniki przenika duch radykalnego postępu. C. Sagan zwierzał się, że kiedyś, w czasie jednej z rozmów z Dalajlamą, zapytał go, jak zareagowałby, gdyby jakiś jego podstawowy dogmat został obalony przez naukę. Dalajlama odpowiedział:
muzułmanów wspaniale rozkwitała nauka, kultura i sztuka. Do poziomu matematyki, na jakim stał wówczas świat arabski, Europa miała dojść dopiero w czasach Odrodzenia. Później zaś na skutek przykrych zawirowań historii owa sytuacja miała ulec załamaniu, nie niszcząc wszakże rzekomego potencjału, jaki ma tkwić w jądrze religii i kultury islamskiej, a który ostatecznie może zapewnić jej powtórny renesans intelektualny. Teza ta jest jednak co najmniej dyskusyjna i prawdopodobnie nie do obrony. Ernest Renan – wybitny dziewiętnastowieczny intelektualista i badacz Orientu – rozwiał ten mit. Póki islam zdominowany był przez Arabów (okres czterech pierwszych kalifów i dynastii Omajjadów), póty nie wytworzył się w jego łonie żaden intelektualny nurt świecki. Zmieniło się to dopiero ok. 750 r., kiedy w islamie zaczął dominować czynnik perski, a centrum przesunęło się do regionu Tygrysu i Eufratu, czyli tam, gdzie istniało wiele pozostałości świetnej cywilizacji
17
stworzonej przez perskich Sasanidów (226–652), obalonej przez Arabów. Kwitła tam sztuka, rzemiosło i życie intelektualne. Elitę tego narodu stanowili nestorianie. Zajmowali się oni nauką i grecką filozofią, opanowali medycynę. Ich „heretyccy” biskupi bywali geometrami i logikami (w Kościele powszechnym było przeciwnie – na początku IV wieku, jak podaje Sokrates Scholastyk w „Historii Kościoła” 2, 9, nie chciano, by Euzebiusz został biskupem w Emesie, gdyż zajmował się matematyką). Pierwsi władcy dynastii Abbasydów otaczali się Persami. „W pewnym sensie można tu mówić o zmartwychwstaniu Sasanidów” – pisze Renan. Nestorianie nadal byli medykami. Miasto Harran, które wniosło tak wielki wkład do rozwoju myśli, zachowało całą grecką tradycję. Z niego pochodziło wielu ówczesnych uczonych (w szczególności astronomów). W znacznej mierze schrystianizowani Syryjczycy, kontynuatorzy greckich szkół perypatetyków (przegnani z Aten przez chrześcijańskiego cesarza Justyniana), rozwijali matematykę, medycynę, astronomię i tłumaczyli na arabski Arystotelesa, Euklidesa, Galena, Ptolemeusza itd. Kwitła także algebra i chemia. O tyle więc świat islamu stał wyżej od świata chrześcijańskiego, o ile czynny był w nim duch greckiej myśli (rozwinięty w tym czasie przez Arabów dalej poza to, co przekazali im Grecy). Po pewnym czasie nastał jednak okres, w którym teologia islamska okiełznała owe niezależne od niej siły. „Począwszy jednak od roku 1200, teologiczna reakcja w krajach muzułmańskich panuje już niepodzielnie. Filozofia nie istnieje. Historycy i wydawcy mówią o niej jak o złym wspomnieniu. Manuskrypty filozoficzne są niszczone i stają się rzadkim dobrem, astronomia tolerowana tylko jako sposób wyznaczenia kierunku modlitwy (...). Islam zawsze prześladował naukę i filozofię. Na koniec całkiem je zadusił. Trzeba tu jednak rozróżnić dwa okresy w historii islamu: pierwszy, od jego powstania do XII wieku, i drugi, od XII wieku do naszych czasów. W pierwszym okresie islam, podminowany przez działalność sekt i miarkowany rodzajem protestantyzmu, był źle zorganizowany i mniej fanatyczny niż w drugim okresie...”. Według Renana, islam jako taki jest jeszcze większym zagrożeniem dla nauki niż Kościół katolicki, jest bowiem „stalową obręczą ściskającą głowę, chroniącą [wiernego] przed wpływami nauki i jakiejkolwiek nowej idei. W chwili swej religijnej inicjacji muzułmańskie dziecko, dotąd żywe i ciekawe świata, nagle przekształca się w fanatyka wypełnionego dumą z posiadania prawdy absolutnej, uszczęśliwionego z dostępu do przywileju, który w rzeczywistości czyni go kalekim”. MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
18
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
MIĘDZY UBÓSTWIENIEM I LINCZEM
zajmowała się wydawaniem opinii dotyczących projektów rzeźbiarskich, architektonicznych, malarskich i graficznych uwieczniających postać Wodza. Misją sekcji głazów pamiątkowych natomiast było upamiętnienie miejsc, „w których Marszałek pracował, działał, walczył i podejmował ważpogrzeb. Z Warszawy trumnę przeW II Rzeczypospolitej nie szczęne decyzje”. Miały to być dzieła „prowieziono nocą pociągiem. Wzdłuż dzono mu popiersi, tablic, pomniste i monumentalne” według odpotrasy przejazdu ustawiały się setki tyków, honorowych obywatelstw wiednio opracowanych wzorów, czysięcy ludzi, a w Kielcach 40 tysięcy i doktoratów. Jego imieniem nali granitowe lub brązowe tablice na osób całą noc klęczało przy torach. zywano ulice, place i szkoły... budynkach, głazy na polach i w parPiłsudskiego pożegnano salwą 101 I pisano hagiograficzne biografie. kach oraz obeliski z ciosanego kawystrzałów z dział ustawionych na Kult Piłsudskiego koncentrował mienia w miastach. wawelskim wzgórzu. Była to gigansię szczególnie wokół dwóch dat – 11 Podjęto decyzję, że jego imię notyczna uroczystość żałobna, w której listopada i 19 marca. Szczególnie ten sić będzie usypywany od 1934 roku wzięło udział ponad ćwierć miliona drugi dzień – imieniny Józefa – święw Krakowie kopiec Niepodległości ludzi. Kondukt liczył kilkanaście kitowano wyjątkowo hucznie. W całej (ukończony w 1937 roku). Hojnie szalometrów, a przejście od dworca na Rzeczypospolitej odprawiano msze, fowano imieniem Marszałka przy Wawel trwało cztery i pół godziny. śpiewano pieśni legionowe, organinadawaniu nazw ulicom, placom, parŻałobnym kirem zostały osłonięte zowano prelekcje i parady wojskowe, kom, domom ludowym, stadionom, nawet uliczne latarnie. Filmowa wydawano szereg publikacji okoliczbursom i ochronkom. Piłsudski starelacja z pogrzebu była następnie nościowych oraz przeprowadzano wał się patronem wszelkich, nierzadko dość przypadkowych przedsięwzięć. Uwielbienie Komendanta przybierało nawet niekiedy nad wyraz osobliwe formy. Jego profilu zdołano się dopatrzyć w... górującym nad Zakopanem Giewoncie. W Radomsku Rada Pedagogiczna Szkoły Handlowej podjęła uchwałę o uczczeniu „chwili pobytu” i umieszczeniu na jezdni tablicy żelaznej z napisem: „Miejsce, w którem młodzież zatrzymała pojazd Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego podczas Jego pobytu w Radomsku i po wyprzęgnięciu koni, sama zaTablica wmurowana w płytę Rynku Wielkiego w Zamościu w 2004 r. ciągnęła powóz do kwatery mieszczącej się w domu na kwesty. Na tę okoliczność wszystkich przeciw kościoła O.O. Franobywateli wzywano do dekorowania ciszkanów”. domów, balkonów i okien. W szkoTymczasem społeczność łach obowiązkowo odbywały się akażydowska zbierała drzewka demie, a dzieci pisały do Marszałka na las imienia marszałka listy i rysowały laurki. Piłsudskiego... w Palestynie. „W dniu 19 marca składamy hołd Natomiast w 1938 roku największemu człowiekowi Polski w Kielcach z inicjatywy wowspółczesnej. Kochamy go i podziwiajewody Władysława Dziamy. Spogląda na nas spod krzaczadosza w siedzibie urzędu stych brwi ze ściany. Zadumany i zawojewódzkiego otwarto myślony, całym swym jestestwem odi poświęcono sanktuarium dany Ojczyźnie...” – czytamy w „PoJózefa Piłsudskiego z karadniku dla urządzających obchody plicą z obrazem Matki Boi akademie ku czci Marszałka Józeskiej Ostrobramskiej (pofa Piłsudskiego” (wyd. w Łodzi w 1934 nownie udostępnione zwieroku), dostarczającym gotowych scedzającym w 1990 roku). nariuszy wraz z różnymi wersjami apoWśród licznie zgłaszalogetycznych przemówień na temat: nych pomysłów pojawiały „Dlaczego kochamy Marszałka?”. się również tak absurdalW 1931 roku, w czasie pobytu Piłne, jak propozycja zabiesudskiego na Maderze, w rezultacie Pomnik Marszałka wzniesiony w 2001 r. na gania o kanonizację Piłsudprowadzonej w Polsce akcji masoweplacu Litewskim w Lublinie – darzony szcze- skiego i uznania go za pago wysyłania mu życzeń imieninotrona Polski, czy przególnym kultem przez gołębie. wych, na wiele dni skutecznie zdezchrzczenia Ziemi Wileńskiej wyświetlana w kinach na terenie caorganizowano działalność portugalna Ziemię Piłsudskiego. łego kraju. Sześciotygodniowa żałoskiej poczty. Z Polski dla Piłsud8 kwietnia 1938 r. Sejm jednogłoba oficjalnie obowiązywała jedynie skiego nadesłano wówczas ponad miśnie uchwalił ustawę o ochronie imiewojskowych i urzędników, ale czarlion kartek i listów! nia Józefa Piłsudskiego, będącą zbione opaski nosiły nawet dzieci. Już po przewrocie majowym rem – jednym z nielicznych na świeW czerwcu 1935 roku, pod przew 1926 roku kult Wodza przybrał forcie – praw chroniących cześć konkretwodnictwem Prezydenta RP Ignacemy państwowe, osiągając apogeum nej osoby. Odtąd o Piłsudskim możgo Mościckiego, powołano w Warszaleństwa w drugiej połowie lat 30. na było pisać i mówić wyłącznie doszawie Naczelny Komitet UczczeNawet w nieprzychylnej mu Wielkobrze, bowiem art. 2 brzmiał: „Kto nia Pamięci Marszałka Piłsudskiego. polsce po śmierci Piłsudskiego w 1935 uwłacza imieniu Józefa Piłsudskiego, Zadaniem instytucji liczącej około roku dzwony kościelne biły trzy rapodlega karze więzienia do lat 5”. For130 osób było utrwalanie i upozy dziennie po 10 minut, a kolej urumalnie ustawa ta przestała obowiązywszechnienie postaci w świadomości chomiła 120 dodatkowych pociągów wać dopiero w 1970 roku. AK obywateli II RP. Sekcja plastyczna do Krakowa, gdzie 18 maja odbył się Fot. Autor
Kult
N
igdy nie „trawiłem” Lecha Wałęsy jako prezydenta RP. Drażniły mnie niektóre jego zachowania: nieprzemyślane wypowiedzi, zdecydowanie „twórcze” podejście do języka ojczystego, czy też demonstracyjna religijność... W tle były jeszcze samochodowe wybryki jego synów, popełnione w stanie „pomroczności jawnej”. W pamiętnych wyborach 1995 roku zagłosowałem na „prawdomównego Aleksandra” – tego samego, który z wdzięczności zdiagnozował
potomka, aby ukazać dwulicowość i obłudę przywódcy opozycji antykomunistycznej w PRL, który, paradując z Matką Boską w klapie, pozwala, aby jego – jak się domyślam – pierworodne dziecko wychowywało się bez ojca? Czemu potomek „objawił się” dopiero teraz, kiedy grupa polityków nienawidząca Wałęsy chce mu dokopać? A swoją drogą, to nie spodziewałem się, że będę kiedyś w ten sposób występował w obronie Lecha Wałęsy, a cała sytuacja jako żywo przypomina mi „Folwark zwierzęcy”
Przeciw, a nawet za u mnie chorobę psychiczną zwaną antyklerykalizmem, a u siebie filipińską dolegliwość. Jednak kiedy ostatnimi czasy widzę, jak Lech Wałęsa jest atakowany i szkalowany, to narasta we mnie ochota, aby krzyknąć: „Odwalcie się (za przeproszeniem) od Wielkiego Elektryka!”. W to, że Lech to „Bolek” (a może nawet od razu Lolek i Tola...), nie wierzę, i to aż z trzech powodów. Po pierwsze, Wałęsa wielokrotnie poddawany był lustracji i jest chyba najlepiej zlustrowaną osobą w Najjaśniejszej RP. Wynik zawsze brzmiał: „Nie współpracował”. Po drugie, dokumenty świadczą, że bezustannie sprawiał problemy ludziom z SB. Czy to nie trochę dziwne jak na donosiciela? Po trzecie, przewodził ruchowi, który w naszej części świata walnie przyczynił się do rozwalenia bloku komunistycznego. Czyżby zatem komuna postanowiła obalić samą siebie? Ci, którzy mają w tej materii odmienne zdanie, winni przedstawić dowody albo zamilknąć, nie zaś publicznie ogłaszać, iż uważają Wałęsę za kogoś, kto kapował. Przypominam bowiem, że w cywilizowanym świecie wyroki, podobnie jak oskarżenia, formułuje się na podstawie dowodów, nie zaś swojego widzimisię. Co do ewentualnego nieślubnego potomka, w to też nie wierzę, gdyż Wałęsa to typ zdecydowanie prorodzinny. Poza tym, gdyby taka sytuacja rzeczywiście zaistniała, to czy nie zainteresowałaby się tym doskonale przecież poinformowana, poszukująca każdego haka bezpieka? PZPR zwalczało „Solidarność” wszystkimi możliwymi środkami, do użycia czołgów włącznie. Czemu wtedy, za komuny, nie wyciągnięto nieślubnego
i przerabianie historii przez „ukochanego przywódcę” Napoleona. Ciekawe, kiedy dowiem się, że to Wałęsa na tajnej naradzie namówił Jaruzelskiego do wprowadzenia stanu wojennego, tylko po to, aby zostać internowany i chodzić potem w glorii bohatera narodowego – podobnie jak Snowball z bohatera animalizmu stał się zdrajcą, sabotażystą i cichym stronnikiem ludzkości, a na to wszystko także „znalazły się” odpowiednie dokumenty pozwalające ujrzeć go w nowym świetle. Zatem do pracy, Squealery wszelkiej maści! Tyle jeszcze można napisać! Nie twierdzę, że Wałęsa jest ideałem. Każdy z nas potrafiłby wymienić przynajmniej kilka jego wad, ale to ktoś, kto przy wszystkich swoich brakach walnie przyczynił się do upadku komunizmu. Tego komunizmu, przypominam, który został nam narzucony i który cenzurował i ograniczał wolności obywatelskie; zamykał opozycjonistów, a czasami ich likwidował. Za wkład w obalenie tamtego systemu, za wkład, powtarzam, nie za całość, gdyż upadek bloku wschodniego był procesem, na który złożyło się bardzo wiele czynników, należy się Wałęsie dozgonny szacunek, nawet jeżeli prezydentem nie był najlepszym lub nie podziela się jego przekonań. Za walkę z „ustrojem realnym” bardzo szanują Wałęsę za granicą, podczas gdy u nas atakują go ludzie, którzy wtedy nie odegrali żadnej roli lub których pozycja była marginalna (niektórych nawet nie internowano), lub też ignorujący ówczesne realia niespełnieni rewolucjoniści. Dlatego apeluję: „Odwalcie się od Wielkiego Elektryka, nie dorastacie mu nawet do lutownicy”. Ryszard Nanke
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
LISTY Cienkie Bolki! Wszyscy podniecają się teraz „tematem nr 1”, czyli ujawnieniem agenturalnej przeszłości prezydenta Lecha Wałęsy. A jakie to ma w ogóle znaczenie, czy był, czy nie był agentem? Istotą jest to, że on i cała „Solidarność” polska, którzy dokonali jakoby pokojowej rewolucji i doprowadzili do demokracji w Polsce, okazali się oszustami i pospolitymi przestępcami. W Polsce nie nastąpiła żadna rewolucja. Cała władza i majątek pozostały w tych samych rękach – byłego PZPR oraz kleru Kościoła rzymskokatolickiego. Polska nie jest wcale państwem demokratycznym, ale totalitarnym, wyznaniowym, podległym obcemu przestępczemu państwu Watykan. Władysław Salik, Swarzędz
Kwachu, Radyjka, a dowiesz się i usłyszysz, jak słynny Karol W. dziękuje Bogu za to Radyjo. I jesteś przerażony? Byłeś dziesięć lat prezydentem i kręciłeś z Glempem lody! Ty nas jeszcze pouczasz? Wystarczająco się skompromitowałeś! Nie pouczaj już tzw. lewicy – Twój pupil już przepadł. Niech Napieralski zrobi prawdziwą lewicę, a Ty i Twoi niby-lewicowcy – idźcie pod sutanny... EK
Za Murzynami Jest w naszym narodzie takie powiedzenie. Oznacza ono, że w jakiejś dziedzinie jesteśmy daleko w tyle, nawet w porównaniu z prymitywnymi ludami murzyńskimi.
LISTY OD CZYTELNIKÓW a to nie sprzyja rozwojowi, tylko zacofaniu. Nasłuchałem się tego i doszedłem do wniosku, że faktycznie jesteśmy „za Murzynami”. A dodam, że w Tunezji konstytucja zastrzega, że prezydentem kraju może być tylko wyznawca islamu. Włodzimierz Sadowski Rypin
Podatek nas wyzwoli Jako antyklerykał i osoba z sercem zdecydowanie po lewej stronie nic pozytywnego nie mogę powiedzieć o takich partiach jak PiS i niewiele się od niej różniąca PO. Pomimo chronicznego sprzeniewierzania się swoim ideałom przez lewicę (mam na myśli przede wszystkim
Spektakl z Wałęsą ...w roli głównej trwa. Jego sylwetka nabiera nowych rumieńców, choć cały czas przebija z niej pycha i pewność siebie wynikająca z wiedzy dotyczącej treści jego teczki. Nie na darmo przecież udało mu się ją dostać w ręce (w 1992 roku chyba nawet kilka razy) i wyczyścić z kompromitujących go dokumentów. Teraz może bezczelnie patrzeć nam wszystkim w twarz z okna telewizora i straszyć procesami ludzi, także tych z IPN-u, którzy na podstawie tego, co Wałęsa przegapił i w niej pozostawił, próbują stworzyć prawdziwy obraz działacza – podwójnego agenta o pseudonimie Bolek. W świetle tych pozostałych dokumentów można śmiało postawić założenie, że Wałęsa, mając za sobą SB, mógł bez obawy organizować pewne śmiałe akcje, które były monitorowane przez ówczesną bezpiekę. I jeszcze ta Matka Boska w klapie... To przecież czysta parodia religijności. Nawet JPII poznał się na nim i w pewnym momencie odstawił go od piersi. Kto chce widzieć w nim bohatera narodowego, jego sprawa. Dla mnie jest on po prostu zwyczajnym cwaniaczkiem z dużą dozą fartu, któremu po plecach towarzyszy udało się wspiąć na najwyższe szczyty władzy. O jego nieudolności najlepiej świadczy fakt, że jako prezydent był nijaki i pozostawił ogromny smród, który teraz się za nim ciągnie. Jan Nowak-Niejeziorański
Kwas pod sutanną Czy pan Aleksander Kwaśniewski próbuje robić z ludzi durniów? To on przyczynił się wieloma swoimi działaniami do klerykalizacji państwa, a teraz się dziwi? Czy w Polsce można w sposób światły rozmawiać z Kościołem kat.? Posłuchaj,
Właśnie wróciłem z cudownych wakacji w Tunezji. Nie jest to kraj „zacofanych Murzynów”, ale islamski, co jakby stawia go (w oczach niektórych, oczywiście) w gorszej pozycji. Ciekawiło mnie bardzo, jak wygląda u nich ten islam, tak krytykowany przez katolików. Po rozmowie w Polką, która mieszka w Tunisie od 19 lat, zbaraniałem. Doszedłem do wniosku, że to Polska jest krajem bardziej wyznaniowym niż islamskie państwo, gdzie obowiązuje Koran, a 99 proc. społeczeństwa to jego wyznawcy. Dlaczego? Już wyjaśniam: – żaden przywódca duchowy nie ma prawa wtrącać się do spraw państwa; – w szkołach uczy się religioznawstwa, a nie religii, i robi to pracownik świecki; – przywódców duchowych opłaca się z budżetu państwa; – nie ma żadnego dawania na tacę, a wszystkie opłaty są ewidencjonowane i przyjmowane przez urzędnika państwowego. Moja rozmówczyni była dobrze zorientowana w sprawach polskich i oświadczyła mi, że gdyby w Tunezji znalazł się taki „ojciec” Rydzyk, to już dawno siedziałby w więzieniu, i to na długie lata. Oświadczyła, że żadna religia, a tym bardziej skrajna, fundamentalna nie sprzyja zdrowemu myśleniu. Ślepo wierzący ludzie mają zamknięte głowy,
SLD) z uporem maniaka obstaję za nią. W „FiM” poruszył mnie wywiad z p. Napieralskim. Jeżeli faktycznie wprowadziłby w czyn to wszystko, o czym mówił, jestem w stanie (po raz kolejny) uwierzyć, że w SLD ktoś jeszcze ma lewicowe poglądy i ideały.
Proponowałbym jednak pod rozwagę wziąć jeszcze jedną kwestię w sprawie rozdzielenia państwa polskiego (a zwłaszcza jego, czyli naszych pieniędzy) od Kościoła: finansowanie Kościołów i wspólnot wyznaniowych, wzorem innych (cywilizowanych) państw, powinno odbywać się z podatku wiernych. Każdy deklaruje, do jakiego Kościoła należy, i potrącane są mu na ten cel składki. Idę o zakład, że to 90 proc. Polaków katolików, którymi szczyci się Kościół rzymski, bardzo szybko stopniałoby do połowy, jeśli nawet nie do poziomu liczby moherowych emerytów. Tomasz Mazur
Niemcy mają euro Właśnie wróciłem z wycieczki z młodzieżą do Trzebnicy i Lubiąża i pragnę podzielić się kilkoma refleksjami. Zarezerwowałem telefonicznie przewodnika po sanktuarium św. Jadwigi na 21 czerwca, na godz. 10 (mniejsza o sanktuarium, chodziło mi o architekturę). Niestety, w Trzebnicy okazało się, że na tę samą godzinę przybyła też grupa niemiecka. Oczywiście wiadomo, że przewodnik wziął grupę z Niemiec, a nas podarował siostrzyczce zakonnej, która niewiele potrafiła przekazać. No dobrze, raz zostaliśmy z lekka olani. Ale dlaczego np. Niemców wpuszczono do prezbiterium i tam przewodnik szczegółowo omówił wszystkie zabytki ruchome kościoła, a my NIE MOGLIŚMY tam wejść? Bo nie płaciliśmy w euro? Bo prezbiterium jest tylko dla bogaczy (Nur für Deutsch)? A Lubiąż? Dlaczego najpierw są opisy w języku niemieckim, a pod spodem dopiero po polsku? To jasne, że powinny być objaśnienia w kilku językach, ale dlaczego polski jest na końcu? I zastanawiam się jeszcze nad jednym. W Lubiąż
„BYŁEM
ładowane są potężne pieniądze. Czy jest jakakolwiek gwarancja, że w przyszłości Krk nie zażąda zwrotu odnowionego klasztoru? Wątpię... Marek Olejniczak Ostrów Wielkopolski
Lepsze dzieci Byłam z moim dzieckiem na zakończeniu roku szkolnego. Mój Krzyś skończył 3 klasę; nie uczy się najlepiej, ale daje sobie radę. Tyle że nie dostaje nagród jak wiele innych dzieci. Dzieje się tak m.in. dlatego, że nie chodzi na lekcje religii i nie był u Pierwszej Komunii Świętej. Jego wychowawczyni raz dała mi nawet do zrozumienia, że przez ten fakt Krzysio nie integruje się z grupą. Trudno, nie będę z tego powodu oddawała dziecka sekcie, a z tego, co wiem, takich dzieci, które nie chodzą na katechezę, w gimnazjum jest dużo więcej. Ale nie o tym chcę pisać. Na uroczystości zakończenia nauczyciele rozdawali nagrody za osiągnięcia w ich przedmiotach. Ku mojemu zaskoczeniu ze swoją listą laureatów katechezy wystąpiła też siostra zakonna. Kilkunastu uczniów dostało od niej dyplomy – „Za wzorową postawę chrześcijańską” – podpisane przez siostrę i samego księdza proboszcza. Czytałam u Was, że katecheta w szkole powinien oceniać wiedzę, a nie moralność dziecka... Były też nagrody – Biblie i inne książki – oczywiście ufundowane, jak reszta nagród, przez szkołę. Tylko patrzeć, jak szkoła będzie płacić proboszczowi za to, że zechciał przyjąć dzieci do komunii i bierzmowania. Agata z Radomia
Redakcja nie zawsze utożsamia się z treścią zamieszczanych listów
KSIĘDZEM”
Głośna saga Romana Kotlińskiego – Jonasza
I
II Prawdziwe oblicze Kościoła katolickiego w Polsce
III Owce ofiarami pasterzy
Cena jednego egzemplarza – 12 zł plus koszty przesyłki Zamówienia prosimy przesyłać pod adresem: Wydawnictwo „NINIWA”, ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, e-mail:
[email protected], lub telefonicznie (0-42) 630-70-66
19
Owoce zła Przy zakupie sagi – opłata 30 złotych plus koszt przesyłki
Prezent – czwarta książka niespodzianka – gratis!!!
20
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
OKIEM BIBLISTY
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Bogactwo Kościoła Proszę na podstawie Biblii zinterpretować następujące wypowiedzi z Ewangelii św. Mateusza (6. 19–21, 24; 19. 21, 24; 22. 21) i wyjaśnić, jak w kontekście tych słów należy odnieść się do bogactw i przepychu Kościoła watykańskiego. Czy nagromadzenie tylu dóbr da się usprawiedliwić słowami: „Zaprawdę powiadam wam, nie ma takiego, kto by opuścił dom (...) dla Ewangelii, który by nie otrzymał stokrotnie, teraz, w doczesnym życiu domów (...) i pól”(Mk 10. 29–30)? Rozpocznijmy od stwierdzenia, że jakkolwiek Biblia przestrzega przed nadmiernym gromadzeniem bogactw i niebezpieczeństwem z tym związanym, nie mówi jednak, że bogactwo samo w sobie jest złem. Złem bowiem jest nie samo bogactwo, lecz pożądliwa miłość pieniędzy, która – jak to ujął ap. Paweł – jest „korzeniem wszelkiego zła”. I tak „ci, którzy chcą być bogaci, wpadają w pokuszenie i w sidła, i w liczne bezsensowne i szkodliwe pożądliwości, które pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie” (1 Tm 6. 9–10). To właśnie m.in. miał na uwadze Jezus. W pierwszym fragmencie mówiącym o względnej wartości ziemskich bogactw (Mt 6. 19–21) Jezus przestrzegał więc, że gromadzenie dóbr materialnych nie powinno być celem samym w sobie – celem życia. Uczył natomiast, że dobra powinny być środkiem, aby to życie uczynić lepszym. Jezus nie twierdził zatem, że dobra materialne są nieważne czy złe. Podkreślał jedynie, że ich wartość zależna jest od ich przeznaczenia. Jeśli człowiek gromadzi je wyłącznie dla siebie, kosztem innych (por. Jk 5. 1–6), musi liczyć się z tym, że bogactwa te i tak w końcu przestaną go cieszyć lub też zostaną zmarnotrawione, zniszczone albo rozkradzione. Jeśli zaś wykorzysta się je z myślą o innych, to tak, jakby gromadzić je w niebie (Mt 19. 21). Innymi słowy: Jezus mówił o niebiańskim nastawieniu do dóbr materialnych, które cechuje praktyczna pobożność, czyli troska o najbardziej potrzebujących. Przypomnijmy, że tak właśnie postępowali pierwsi chrześcijanie, którzy troszczyli się o biednych, chorych, uciśnionych i bezradnych i zbierali pieniądze na pomoc dla nich (Jk 1. 27; Dz 4. 32–37). W drugim stwierdzeniu Jezusa, które mówi, że nie można służyć dwom panom (Mt 6. 24), podkreślił On, że nie może być tak, aby człowiek był jednocześnie sługą Boga i niewolnikiem mamony. Uwzględniając status niewolników w starożytności, stwierdził więc, że nikt nie może być niewolnikiem dwóch właścicieli. To było po prostu niemożliwe, ponieważ niewolnik całkowicie
należał do swego pana. A zatem Jezus uczył, że chcąc być Jego naśladowcą, trzeba najpierw obliczyć koszta. Stawiał więc swoim uczniom wysokie wymagania, przypominając, że Boga należy miłować „z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej” (Mk 12. 30, por. Łk 14. 26–33), co oznaczać mogło tylko jedno – Bóg oczekuje od swego ludu całkowitego poświęcenia. Kiedy więc Jezus zdawał się pytać, gdzie jest nasz skarb albo kto jest naszym panem, tak naprawdę zwracał uwagę na nasze priorytety. I o tym też rozmawiał z bogatym młodzieńcem, któremu jedynie wydawało się, że przestrzegał przykazań Bożych i miłował bliźniego, podczas gdy w rzeczywistości był obojętny na potrzeby ubogich (Mt 19. 16–22). Warto zauważyć, że w odpowiedzi na pytanie: „Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby osiągnąć żywot wieczny?” (w. 16), Jezus nie zachęcił młodzieńca do podwojenia liczby religijnych uczynków, aby przypodobać się Bogu, ale zwrócił uwagę na te przykazania Dekalogu, które mówią o powinnościach człowieka wobec człowieka. Oznaczać to może tylko jedno: „Kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4. 20). Zachowanie młodzieńca wskazywało więc na to, że jego wewnętrzna postawa przeczyła słowom, które wcześniej wypowiedział. Jezus zaś jedynie ujawnił skrytości jego serca (por. Hbr 4. 12–13). A co z pytaniem o podatek? Jak rozumieć słowa Jezusa: „Oddawajcie, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co Bożego, Bogu” (Mt 22. 21)? Najkrócej rzecz ujmując, jakkolwiek Jezus czynił rozdział między Królestwem Niebieskim a państwem, głosił bowiem, „Królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18. 36), uczył jednocześnie, że prawdziwie pobożni ludzie będą zarówno dobrymi obywatelami swojej ziemskiej ojczyzny, jak i dobrymi obywatelami Królestwa Niebieskiego. Wniosek z tego może być tylko jeden: jeżeli Jezus nie
zakwestionował płacenia podatków nawet władzom okupacyjnym, mimo że faryzeusze byli oburzeni koniecznością płacenia podatków obcym władcom, o ileż bardziej należy go płacić na rzecz ojczyzny, w której wypadło nam żyć. Kwestią otwartą i dyskusyjną może być jedynie wysokość podatków. Jak zatem w kontekście tych wszystkich wypowiedzi Jezusa odnieść się do bogactw Watykanu i całego Kościoła rzymskokatolickiego? Czy nagromadzenie tylu dóbr da się jakoś usprawiedliwić? Usprawiedliwienia takiego nie daje ani jeden tekst Ewangelii, ani też same źródła finansowania Kościoła. Po pierwsze – przeczy temu całe nauczanie Jezusa, które najzwięźlej można wyrazić słowami: „Sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim” (Mk 10. 21). A zatem obietnica „stukrotnego” wynagrodzenia (Mk 10. 29–30) w żaden sposób nie koliduje z całokształtem nauki Jezusa na temat dóbr
materialnych. Tym bardziej że dla pierwszych wyznawców Chrystusa ową nagrodą była wspólnota dóbr, a nie chęć wzbogacenia się kosztem innych (Dz 2. 44–45; 4. 32, 34–35, por. Mk 6. 42). Po drugie – przeczy temu również sama historia zdobyczy owych bogactw. Przypomnijmy zatem, skąd tak naprawdę pochodzą bogactwa Kościoła papieskiego. Otóż początków wzbogacenia się Kościoła należy dopatrywać się już u zarania powstania tej instytucji, a mianowicie w jego ścisłym związku z Cesarstwem Rzymskim, kiedy to cesarz Konstantyn faktycznie przyczynił się do utworzenia struktur kościelnych, umocnienia pozycji biskupów oraz finansowego wsparcia nowo powstałego Kościoła hierarchicznego. Dość wspomnieć, że wszystkie przywileje przysługujące wcześniej religiom pogańskim Konstantyn przeniósł
na Kościół, a nawet je pomnożył. Biskupi zostali zwolnieni od podatków i zrównani z wyższymi urzędnikami państwowymi, a Kościół, dzięki cesarzowi, z dnia na dzień stawał się coraz bogatszy. Początek ziemskiego królestwa Kościoła (jego bogactw) wiąże się z jego sprzeniewierzeniem się Chrystusowi, który przecież sam płacił podatki (Mt 22. 17–21; 17. 24–27), nakazywał wspierać biednych oraz odrzucił chwałę ziemskich królestw (Łk 4. 5–8; J 18. 36). Idźmy jednak dalej. Kościół rzymskokatolicki nie poprzestał bowiem na przywilejach i dotacjach otrzymywanych od kolejnych cesarzy rzymskich, ale podstępnie, dzięki sfałszowanej „darowiźnie Konstantyna” – na mocy której cesarz rzymski ofiarował rzekomo papieżowi ziemie centralnej Italii – i zbrojnej pomocy frankońskiego władcy Pepina Małego zagarnął również część longobardzkich posiadłości, na których powstało Państwo Kościelne (755 r.). Chociaż w XV wieku Lorenzo Valla udowodnił, że akt ten został sfałszowany, kolejni papieże długo jeszcze próbowali zatuszować jeden z największych skandali w dziejach świata! Krótko mówiąc, cała potęga Kościoła zbudowana została na fałszerstwie, wyłudzeniach, krwawych podbojach i grabieżach podbitych ludów.
Kolejnym więc źródłem wzbogacenia się Kościoła papieskiego były podboje i krucjaty prowadzone w imię tzw. chrystianizacji. Rzecz dotyczy zarówno walki Kościoła z Żydami, muzułmanami, „kacerzami”, krwawych podbojów kolonialnych i rabowaniu ich mienia, jak i układów z faszystowskimi rządami Włoch, Hiszpanii i Niemiec. Przypomnijmy, że jedynie dzięki poparciu Benito Mussoliniego i podpisaniu w 1929 r. konkordatu z rządem faszystowskich Włoch (po zlikwidowaniu Państwa Kościelnego w 1870 r.) Watykan, czyli państwo papieskie, na nowo uzyskał status w pełni samodzielnego państwa, a na jego konto Mussolini wpłacił 750 milionów lirów i przekazał papiery wartościowe o wartości jednego miliarda. Dodajmy, że od samego początku powstania Kościoła rzymskiego
(IV wiek) aż do XVIII wieku Kościół popierał również niewolnictwo. Dlaczego? Ponieważ ciągnął z tego systemu ogromne korzyści. Jak pisze znany teolog Troeltsch, „gdziekolwiek w Europie odchodzono od niewolnictwa, miało to swoje przyczyny polityczne i ekonomiczne; nigdy jednak nie była to konsekwencja zakazu ze strony Kościoła. Trzeba tu podkreślić, że u schyłku średniowiecza na południu Europy przybywało niewolników: Kościół nie tylko był jednym z właścicieli, ale i – za najróżniejsze przewinienia – skazywał na życie w niewoli!” (w: Karlheinz Deschner, „I znowu zapiał kur”, t. 2). Innym źródłem bogacenia się Kościoła jest handel relikwiami i wszelkiego rodzaju dewocjonaliami. Oto dlaczego Kościół w VIII wieku potępił obrazoburców i usunął drugie przykazanie Dekalogu zakazujące kultu obrazów (Wj 20. 4–6). Stało się tak tylko dlatego, że kult relikwii, krzyży, „świętych” obrazów, figur, „cudownych” źródełek, miejsc objawień (pielgrzymki do nich) oraz wszelkich dewocjonaliów i handel z nim związany to niewyczerpane źródło dochodów Kościoła. Kościół czerpie również pokaźne zyski z państwa. Z budżetu państwa utrzymywane są przecież katolickie uczelnie i wydziały teologiczne oraz kościelne zakłady opieki społecznej. Z tego samego budżetu wypłacane są pensje dla kapelanów wojskowych, policyjnych, więziennych, szpitalnych, strażackich oraz ponad 42-tysięcznej armii katechetów (łącznie ze składkami na ZUS). Ponadto Kościół otrzymuje też prawie 100 milionów zł z tzw. Funduszu Kościelnego. Ciągnie zyski z nieopodatkowanych i fikcyjnych darowizn, z wynajmu dotychczasowych punktów katechetycznych oraz z otrzymanych od państwa gruntów rolnych. Innymi słowy: nie ma na świecie drugiej tak zaborczej instytucji, jaką jest Kościół rzymskokatolicki. Jak bowiem widać, instytucja ta zbiła majątek bezprawnie, na drodze politycznych układów, fałszerstw, wojen, grabieży, symonii i niekończących się roszczeń. Skarby Kościoła są nieustannie gromadzone, każdy proboszcz musi mieć zgodę biskupa na sprzedaż choćby metra kwadratowego parafialnej (czyt. biskupiej) ziemi. Biblia zaś mówi: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi” i „Pobożność jest wielkim zyskiem, jeżeli jest połączona z poprzestawaniem na małym” (1 Tm 6. 6). Warto więc, aby pamiętali o tym nie tylko hierarchowie katoliccy, ale również przedstawiciele wszystkich Kościołów, którzy biorą pieniądze od państwa. Biblia mówi bowiem, że Bóg miłuje ochotnego dawcę (2 Kor 9. 7), co oznaczać może jedno – tylko pieniądze ofiarowane dobrowolnie (bez szantażu typu: jeśli nie zapłacicie 800 zł za pogrzeb, to nie pochowam) przez samych wiernych mogą zasilać budżet danego Kościoła, a nie te wyłudzone w bezczelny sposób od państwa. BOLESŁAW PARMA
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
M
yślenice, małe miasteczko położone 30 km na południe od Krakowa. Co roku jest o nim głośno z powodu niechlubnej sławy organizowanych tam przez faszystów demonstracji upamiętniających wzniecony w 1936 roku pogrom miejscowych Żydów.
Doboszyński wraz ze swoją watahą brunatnych bandytów uciekł i schronił się w pobliskich lasach. Doszło do wymiany ognia z policją i strażą graniczną. W jej wyniku dwóch terrorystów zastrzelono, a jeden został ranny. Ostatecznie policji udało się rozbić oddział i aresztować herszta oraz jego kumpli.
TRZECIA STRONA MEDALU jednego czynu, a mianowicie rozbrojenia posterunku policji, i skazał go na trzy i pół roku więzienia, które wkrótce skazany opuścił ze względu na stan zdrowia. Sąd w takich czynach jak demolowanie myślenickich sklepów i domów, podpalenie synagogi czy strzelanina z policją nie dopatrzył się znamion przestępstwa. No
antysemityzmu, nietolerancji i agresji. Nie inaczej było i w tym roku, kiedy w sobotę 21 czerwca do Myślenic przybyła kilkudziesięcioosobowa grupa wygolonych na łyso członków Młodzieży Wszechpolskiej, Obozu Narodowo-Radykalnego i innych sympatyków nazizmu, by uczcić barbarzyński wyczyn swych poprzedników.
Kryształowi chłopcy W nocy z 22 na 23 czerwca 1936 roku grupa przeszło 100 bojówkarzy dowodzonych przez Adama Doboszyńskiego, członka faszyzującej organizacji Stronnictwa Narodowego, wtargnęła do centrum pogrążonego we śnie miasteczka. Rozwścieczeni faszyści, wznosząc antysemickie okrzyki: ,,Precz z Żydami”, ,,Polska tylko katolicka”, rozbroili komisariat policji, pozrywali kable telefoniczne, zdemolowali sklepy żydowskie, a skradziony z nich towar zanieśli na rynek i podpalili. Podjęli również próbę spalenia synagogi, kiedy jednak nie udało się wzniecić ognia pod solidnym budynkiem, poprzestali na jego dewastacji i profanacji. Później atak zwrócił się ku staroście Myślenic, którego chciano publicznie wychłostać. Ścigany schronił się szczęśliwie w domu swej gosposi. Skończyło się więc na kompletnym zdemolowaniu jego mieszkania. Dopiero następnego dnia policja wysłała na pomoc sterroryzowanemu miastu trzy specjalne grupy pościgowe.
Podczas śledztwa Doboszyński całą winę wziął na siebie, więc jego kolesie zostali skazani na symboliczne kilkumiesięczne wyroki pozbawienia wolności, przeważnie w zawieszeniu, a część z nich w ogóle uniewinniono. Natomiast proces przywódcy bandy przemienił się w polityczny spektakl. Doboszyński podczas przewodu, który rozpoczął się przed krakowskim sądem 14 czerwca 1937 roku, twierdził, iż cała akcja miała być tylko pokojowym protestem przeciw wyzyskowi Polaków katolików przez lobby żydowskie i sprzyjającej mu lokalnej władzy. Musiał być bardzo przekonujący, gdyż ława przysięgłych... oczyściła go z zarzutów, uznając, że działał w warunkach wyższej konieczności (sic!). Skandaliczny wyrok, który szerokim echem odbił się w całym kraju i spotkał z protestami wielu środowisk, ostatecznie został uchylony przez Trybunał Apelacyjny. Później sprawa trafiła do sądu wyższej instancji we Lwowie, który uznał Doboszyńskiego za winngo, jednak tylko
Fot. Jarosław Rudzki
cóż, w końcu było to już dwa lata po ustawach norymberskich, chociaż „kryształowa noc” miała w Niemczech nadejść dopiero za rok. ~~~ Do dziś Adam Doboszyński jest ikoną polskiego ruchu faszystowskiego, a jego wyczyn sprzed lat – okazją do manifestowania i propagowania
GŁASKANIE JEŻA
Ja, agent Więc mniejsza o to, w jakiej spoczniesz urnie, Gdzie? kiedy? w jakim sensie i obliczu? Bo grób twój jeszcze odemkną powtórnie, Inaczej będą głosić twe zasługi I łez wylanych dziś będą się wstydzić, A lać ci będą łzy potęgi drugiej Ci, co człowiekiem nie mogli cię widzieć... C.K. Norwid Był rok 1982. Sam środek stanu wojennego, a ja bawiłem się w teatr. Eksperymentalny i studencki. Zrealizowałem kilka widowisk; były jakieś sukcesy na wcześniejszych festiwalach, jakieś nagrody, trochę kłopotów z cenzurą i... No właśnie, owo „i” nadeszło z Ministerstwa Kultury Czechosłowacji w bardzo luksusowej kopercie, a nazywało się „Zaproszenie na festiwal teatrów otwartych do Ostrawy – „Open Theater ’82”. W ślad za listem pierwszym pojawił się list drugi: z polskiego Ministerstwa Kultury i Sztuki z podpisem samego Józefa Tejchmy, że gratuluje, że resort pokrywa koszty, a po paszport mam się zgłosić do Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej. Tam już o wszystkim wiedzą i czekają. No to się zgłosiłem – okropnie dumny i szczęśliwy. Zanim jednak paszport dostałem (tak zwany zbiorowy
– to znaczy wystawiony na mnie, do którego dopisane były nazwiska pozostałych członków zespołu), zaproszono mnie na rozmowę wychowawczą. Ot, taki rodzaj pogrożenia palcem. Zostałem pouczony, iż państwo polskie jest w trudnej sytuacji, że wrogowie ludowej ojczyzny czyhają, że podczas międzynarodowego festiwalu będę pilnie obserwowany, więc pod żadnym pozorem nie wolno mi prowadzić żadnych dysput politycznych ani opowiadać o sytuacji w kraju, że odpowiadam głową i jeszcze inną częścią ciała za aktorów i pozostałą ekipę techniczną, że jak zobaczą znaczek „Solidarność” przypięty do naszych torsów, to popamiętamy. My, czyli w sumie 22 osoby. Na koniec pogrożono mi palcem i podsunięto pod nos papier świadczący, że zrozumiałem, „co jest czym czego”, i nie będę fikał oraz u innostrańców prowadził kreciej roboty. Żaden mój aktor także samo. PODPISAŁEM! Skąd mogłem wówczas wiedzieć, że Kaczyńscy obalą komunę, Antek Policmajster wyjdzie z psychiatryka ma salony władzy, a IPN zacznie ścigać wszystkich Polaków po czterdziestce? Ponad ćwierć wieku minęło od tamtego czasu, a ja nieustannie zastanawiam się, co tak naprawdę sygnowałem mało czytelnym
Wcześniej, w Krakowie, faszyści zebrali się pod pomnikiem Adama Mickiewicza na Rynku Głównym, gdzie dali popis faszystowskich gestów i zachowań. Przyglądający się temu żałosnemu spektaklowi policjanci nie interweniowali. Dopiero na wyraźny sygnał zbulwersowanych przechodniów, w tym wielu zagranicznych
bazgrołem. Może lojalkę wobec „obrzydliwych komuchów”? Może deklarację współpracy? Albo poparcie dla stanu wojennego? Moje nazwisko nie pojawiło się (jak dotąd) na żadnej liście Macierewicza, Wildsteina i kilku innych. Być może tylko z tego powodu, że byłem – i na dobrą sprawę jestem – pionkiem. Maleńkim, nic nieznaczącym trybikiem w maszynie historii. Ale gdybym tak np. zamarzył sobie być posłem albo senatorem, albo tylko gminnym radnym lub sołtysem, to kto wie, czy jacyś historycy z Instytutu Pamięci Powiatowej nie wyciągnęliby mi tamtego kwitu sprzed lat. I nie zlinczowali! No bo przecież w pewnym sensie byłem za granicą agentem PRL! ~~~ Co podpisał Lech Wałęsa na początku lat 70.? Równie „ważny” papier jak ten co ja? Ważniejszy? Mniej ważny? Czy ma to dziś jakiekolwiek znaczenie? Okazuje się, że ma wielkie! Tak się nam wmawia i każe w to wierzyć. Wierzyć, że nowoczesna, wolna Polska ma legitymację Służby Bezpieczeństwa, a Okrągły Stół, wolne wybory, posierpniowe wzloty i potknięcia, członkostwo w NATO i UE to tylko sprytny scenariusz napisany i realizowany przez komunistyczne służby specjalne. Może nawet przez KGB? W taki oto sposób twarze Mazowieckiego, Kuronia, Michnika, Bujaka, Geremka, Bartoszewskiego i stu innych kamieni milowych demokratycznych przemian zaczynają nam się jawić wstrętnie, demonicznie i są oczywistym kontrapunktem dla jasnego, pełnego patriotycznej szczerości podwójnego oblicza braci Kaczyńskich. Ostatnich sprawiedliwych.
21
turystów, zdecydowali się wylegitymować jednego demonstranta. Opisane wydarzenia poprzedziła, rzecz jasna, uroczysta msza święta celebrowana specjalnie dla demonstrującej bojówki. Po krakowskim preludium brunatne towarzystwo dotarło do pobliskich Myślenic, gdzie na rynku miasteczka odbył się legalny wiec. Podobnie jak w Krakowie wznoszono antysemickie okrzyki, którym towarzyszyły hitlerowskie gesty uniesionych rąk. Wśród „zamawiających pięć piw” można było dostrzec Tomasza Piczurę – przywódcę ONR na Podhalu, którego ojciec, Jan Piczura, jest szefem PiS-u w powiecie tatrzańskim. Młody Piczura odpowiada przed sądem za zorganizowanie antysemickiej kampanii podczas wyborów burmistrza Zakopanego, wymierzonej przeciwko kandydatowi Partii Demokratycznej Januszowi Majcherowi (ostatecznie Majcher został burmistrzem). Akcja polegała na niszczeniu plakatów lub domalowywaniu na nich antysemickich haseł. Szef miejscowego PIS-u nie tylko nie potępił wyczynów synka, ale i razem z nim uczestniczy w rozprawach sądowych, by – jak mówi – „przyglądać się postępowaniu sądu w tej sprawie”. Czego więc można się spodziewać po zachowaniu tych młodzieńców, skoro płynie doń wzorzec prosto z partii niedawno rządzącej, której współzałożycielem jest urzędujący prezydent. Dziwi również postawa myślenickich i krakowskich władz dających pozwolenia na podobną hucpę. MAREK PAWŁOWSKI
Ostatnich Mohikanów... I ostatnie pacany mogą tak myśleć, ale – jak się okazuje – jest ich nadspodziewanie wielu. Takich, co to już zapomnieli, że piekielni braciszkowie „wiernie” służyli Wałęsie do czasu, aż usunął ich ze swojej kancelarii. Dopiero wówczas podpalili przed Belwederem jego kukłę, dopiero wtedy przypomnieli sobie o agenturalnej przeszłości prezydenta, niedawnego chlebodawcy i idola. O jego zdradzie, o jego małości... Wcześniej o tym nie wiedzieli? Teraz mówią, że wiedzieli od samego początku. No to jak to jest? Oszukiwali mnie wówczas, namawiając do głosowania na Lecha (że to najlepszy kandydat na prezydenta), czy oszukują teraz, twierdząc, że łajdak i zdrajca? No bo, do cholery jasnej, za którymś razem łgali jak bure suki Dorna. Swoją drogą, mam nadzieję, że kiedyś pojawi się jakiś Cenckiewicz i jakiś Gontarczyk, którzy z równym zapamiętaniem opiszą, m.in. na podstawie artykułów z „FiM”, początki Porozumienia Centrum, jego finanse, spółkę „Telegraf”, powiązania z „Art.B” i Gąsiorowskim. Proszę mi wierzyć, Wałęsa nie jest postacią z mojej bajki. Choć teraz szkoda mi go jako zaszczutego człowieka, zwłaszcza po tym, jak przeszedł poważną operację serca. Raz jeden głosowałem na niego. W 1990 roku. Z rozpaczy, bo czułem, że niewiele brakuje, aby wygrał Tymiński. Chichot historii sprawił jednak, że dziś obaj jesteśmy agentami i razem stoimy tam, gdzie stało ZOMO, a oni – braciszkowie – stoją tam, gdzie wówczas. Czyli, kurde, gdzie?! MAREK SZENBORN
22
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
RACJONALIŚCI
T
rzeci już raz zaglądamy do twórczości nieodżałowanej Agnieszki Osieckiej. I czytamy, że śmierć i rozpacz, cierpienie i głód, poniewierka i harówka ponad siły to... ot, dola człowieka! Oto „Zabawki Pana Boga”.
Okienko z wierszem Wielki Boże białych koźląt, czarnych owiec i Ameryk, oddal od nas chmurę groźną i pożarów toń. Biednym dzieciom twojej ery, słabym dzieciom twojej ery podaj białą dłoń. Ta dziewczynka, co tak płacze, że sukienka nazbyt droga, ten wodzirej, co wciąż skacze, choć się skończył bal – to zabawki Pana Boga, to zabawki Pana Boga, których trochę żal. Ta kobieta, która nie śpi, bo ją dręczy ciemna trwoga, ten mężczyzna udręczony, co hartował stal – to zabawki Pana Boga, to zabawki Pana Boga, których trochę żal. Tą kolędą z pretensjami chcę ci dzisiaj dopiec, bo też ty się bawisz z nami jak niegrzeczny chłopiec. Ten podróżny, co spostrzega, że się nagle gmatwa droga, ta tancerka, którą dusi muślinowy szal, ten, kto czuje, że już jutro stanie przed nim dama sroga, ten, kto nie wie, że go czeka niebostrunna dal – to zabawki Pana Boga, to zabawki Pana Boga, których trochę żal. Tą kolędą z pretensjami chcę ci dzisiaj dopiec, bo też ty się bawisz z nami jak niegrzeczny chłopiec.
Do Członków i Sympatyków RACJI PL! Internet to obecnie najbogatsze źródło informacji i miejsce, w którym można dzielić się z innymi ludźmi swoimi poglądami i przemyśleniami właściwie na każdy temat. Bardzo popularne jest teraz tworzenie blogów dla osobistych stron internetowych. W styczniu br. powstał blog prof. Marii Szyszkowskiej, który widziało już ponad 9 tysięcy osób. Apeluję do Was o to, abyście zakładali także swoje blogi! Piszcie o tym, jak widzicie przyszłość RACJI; jak uwolnić Polskę od Watykanu; komentujcie wydarzenia ze swojego regionu, kraju i świata. Pokażmy, że istniejemy i mamy swoje zdanie! Stwórzmy w internecie sieć blogów członków i sympatyków RACJI! Stanisław Chmiel, sympatyk partii, Opole
RACJA Polskiej Lewicy www.racja.org.pl, tel. (022) 620 69 66 Darowizny na działalność RACJI PL (adres: ul. E. Plater 55/81, 00-113 Warszawa) ING Bank, nr 04 1050 1461 1000 0022 6600 1722 (niezbędny PESEL darczyńcy w tytule wpłaty)
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Polskie bezprawie aborcyjne Polskie kobiety mają prawa tylko na papierze. A i to ograniczone. Przepisy antyaborcyjne, choć należą do najbardziej restrykcyjnych w świecie, trudno wyegzekwować. Lekarze, odmawiając bezpłatnego zabiegu w szpitalu, powołują się na klauzulę sumienia. W prywatnym gabinecie zabieg jest nielegalny, ale pieniądze uspokajają sumienie. Dlatego dla 14-letniej Agaty musiał być wywalczony. Ostatecznie dopiero minister Ewa Kopacz stanęła na wysokości zadania i wskazała szpital, w którym – w ostatnim dopuszczalnym momencie – usunięto ciążę będącą następstwem czynu zabronionego. Prawu stało się zadość. Zanim jednak udało się prawo nastolatki wyegzekwować, zostało podeptane przez lekarzy, księdza, działaczy organizacji pro life a co gorsza – przez policję, prokuraturę i sąd. Agata i jej matka zgłosiły się z wymaganym przez przepisy zaświadczeniem i zażądały wykonania zabiegu. Lekarze nie tylko odmówili, ale złamali tajemnicę lekarską i powiadomili księdza, który wraz z grupą nawiedzonych przystąpił do akcji antyaborcyjnej. Rozpoczęło się nachodzenie dziewczynki, modły,
N
wmawianie jej, że chce zabić swoje dziecko, wymuszanie odstąpienia od decyzji o aborcji. Agata była przerażona. Zmieniała zdanie, zwłaszcza że rozdzielono ją z matką, pozbawiono wsparcia rodziny i umieszczono w pogotowiu opiekuńczym. W stosunku do matki zaś rozpoczęto postępowanie o odebranie praw rodzicielskich za nakłanianie do aborcji. To jawne bezprawie. Na opiekuna nieletniej będącej w ciąży przepisy nakładają obowiązek podjęcia decyzji w sprawie jej ewentualnego usunięcia. Matka musiała rozważać z Agatą wszystkie za i przeciw. Uznanie tego za nakłanianie do przerwania ciąży jest kpiną z prawa przez instytucje powołane do jego przestrzegania. Organa ścigania ochoczo przyłączyły się do katolickiej akcji zmuszania dziecka do urodzenia dziecka. Zamiast zapewnić dziewczynce ochronę przed molestowaniem ze strony obcych nieuprawnionych osób i zająć się podwójnym złamaniem prawa przez lekarzy, skierowały do sądu sprawę przeciwko matce. Sąd bezprawie przyklepał. Teraz wszyscy będą udawać, że działali z wyższych pobudek i oczywiście w interesie małoletniej.
ominowanie byłego prezydenta gen. Wojciecha Jaruzelskiego na honorowego członka RACJI Polskiej Lewicy i zacieśnianie współpracy z Młodymi Socjalistami to główne ustalenia obradującej w Warszawie Rady Krajowej partii. Idea uhonorowania Jaruzelskiego tytułem honorowym wypłynęła z mazowieckiego grona partyjnego i na wniosek tej organizacji członkowie rady rozpatrywali honorowe członkostwo. Jak podkreślano, to nie historia była brana pod uwagę i skomplikowane okoliczności wynikające z funkcjonowania Polski Ludowej, bo wśród członków partii jest także wielu działaczy dawFot. D.P. nej „Solidarności”, tylko godność i poszanowanie dla człowieka. „Pragniemy wyrazić szacunek dla Pana Generała oraz protest wobec nieustannych ataków na Pana i osaczającej Go atmosfery politycznego odwetu” – napisano w liście do byłego prezydenta. Delegacja partii – przewodnicząca prof. Maria Szyszkowska, sekretarz Jan Barański, wiceprzewodniczący Ziemowit Bujko – spotkała się z gen. Jaruzelskim i wręczyła mu ów list oraz pozłacaną odznakę z symbolem RACJI. Podczas spotkania rozmawiano m.in. o bieżącej działalności Instytutu Pamięci Narodowej, o procesach sądowych, na które niemal codziennie generał musi się stawiać, wydarzeniach stanu wojennego oraz o sytuacji lewicy. Drugim głównym tematem, na którym skupiła się dyskusja członków partii, była współpraca wewnętrzna i międzynarodowa. Przewodnicząca prof. Szyszkowska poinformowała, że
Tzw. obrońcy życia widzą ten interes wyłącznie w rodzeniu. Za wszelką cenę. Zwłaszcza, że nie oni tę cenę płacą. Zdrowie, a nawet życie matek nic dla nich nie znaczy. Tym bardziej prawo. Trzęsą się nad każdym zapłodnionym jajeczkiem. Dokonują duchowych adopcji płodów. Dzieci urodzone już ich nie interesują. Są zbyt kłopotliwe i zbyt kosztowne. Wymagają realnych zabiegów pielęgnacyjnych i konkretnych pieniędzy, a nie tylko modłów. W krąg zainteresowań „prolifowców” dzieci wchodzą ponownie tylko wówczas, gdy są w ciąży, czyli w stanie błogosławionym. Zwłaszcza że o wiele łatwiej nimi manipulować niż dorosłymi kobietami. Złość za nieudaną akcję antyaborcyjną skupiła się na minister Kopacz. Nieutuleni w żalu „prolifowcy” chcą nałożenia na nią ekskomuniki. Na stronie internetowej pisma „Fronda” opublikowano list-zawiadomienie o „podejrzeniu popełnienia przestępstwa prawno-kanonicznego”. Każdy może go podpisać i przesłać do biskupa radomskiego Zygmunta Zimowskiego. Niecierpliwie czekamy na rozstrzygnięcie. Wreszcie się dowiemy, jakie prawo obowiązuje w III RP. JOANNA SENYSZYN www.senyszyn.blog.onet.pl
Kongres Porozumienia Lewicy, w którym uczestniczy RACJA, wykluczył ze swojego grona Polską Partię Pracy, co wynika głównie z rozbieżności ideowych. Ponadto podczas odbywającej się dwa dni wcześniej konferencji programowej KPL, już bez PPP, pracowano nad szczegółowym programem. Sekretarz Jan Barański zwrócił uwagę, że ważą się losy wniosku partii o nadanie statusu członka-obserwatora RACJI w Europejskiej Partii Lewicy i – jak wynika ze wstępnych doniesień – nie powinno być problemów z uzyskaniem takiego statusu. Partia nawiązała także współpracę z niemiecką lewicową partią Die Linke, a jej członkowie powołali Pacyfistyczne Stowarzyszenie „Wolnej Myśli” i rozpoczynają współtworzenie polskiego oddziału laickiej Europejskiej Inicjatywy Feministycznej. Konkretem zapisanym w uchwale rady jest wola zacieśnienia współpracy ze stowarzyszeniem Młodzi Socjaliści. „Z zadowoleniem przyjmujemy propozycję zacieśnienia współpracy ideowej ze Stowarzyszeniem Młodych Socjalistów, opartej na pełnym partnerstwie” – czytamy w uchwale. U podstaw współpracy mają leżeć dialog i partnerstwo, czyli te wartości, których dotychczas w wielu podobnych porozumieniach brakowało. Nie bez znaczenia jest podkreślenie woli ewentualnego wspólnego startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego w ramach komitetu ideowej lewicy, która równie mocno podkreślałaby kwestie europejskie, postępu, sprawiedliwości społecznej i liberalizmu światopoglądowego. MARCIN WOJTASIK
Honory dla Generała
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
23
MYŚLI ROZCZOCHRANE Lepszy cellulitis w garści niż silikon w telewizji. Nie jestem leniwy. Mam zawyżone wymagania motywacyjne. Jestem pełen podziwu dla postępu technicznego! Człowiekowi, żeby przyjść do siebie, potrzebne są dwa palce, a komputerowi – trzy... – Jak się nazywa najpopularniejsza piracka broń? – Kopia. Pinokio oszczędzał na wypalarkę do drewna. Od dawna marzył o tatuażu. Studencka jajecznica: otworzył lodówkę, podrapał jajka, zamknął lodówkę. Fot. Goras
Statystyki z ostatniego meczu Polski na Euro. Posiadanie piłki: 76 proc. – Chorwacja, 24 proc. – Boruc. ~ ~ ~ Siedzą dwie blondynki na meczu i jedna pyta: – Jaki wynik? – Dwa do dwóch. – Taaak? A dla kogo? ~ ~ ~ Przy bardzo ruchliwej drodze wiodącej przez las stoi niewielki bar. Ogromnych rozmiarów napis „Specjalność zakładu – placki” zachęca do zatrzymania się. Klienci, którzy już wewnątrz czytają cennik, mają do wyboru: 1 – placek z jeża, 2 – placek z kuny, 3 – placek z lisa, 4 – placek z wiewiórki, 5 – placki ziemniaczane. ~ ~ ~ – Kolekcjonuję dowcipy o sobie – rzekł Churchill do Stalina. – Mam ich cały zeszyt. – Ja też – odpowiedział Stalin. – Mam ich cały łagier... ~ ~ ~ Dzień dobry, cześć i czołem! Pytacie, skąd się wziąłem? Jestem wesoły Donek, marszałkiem zaś jest Bronek. Zdrożała żywność, prąd i gaz, więc wam coś obiecam jeszcze raz!
Dwóch Arabów miało w USA sprawy do załatwienia. Udało im się załatwić je za jednym zamachem... Japońska korporacja Seiko zdecydowała się naprawić zegar na wieży Mariackiej. Teraz bawi nas 16 melodiami i można z nim nurkować na głębokość 300 metrów. Polskim kierowcom coraz częściej dokuczają korki. Powodują niepotrzebne przestoje, stratę czasu i nerwowość... A ileż prościej byłoby zamykać jabole kapslem... Przestrzegając ściśle zasad etykiety, wyjdziesz z przyjęcia trzeźwy, głodny i wk... Co wspólnego mają nekrofile z alkoholikami? – Jedni i drudzy uwielbiają zimne, prosto z lodówki... Najlepsze zwierzątka domowe to rybki. Nie szczekają, nie drapią, błota nie naniosą, nie chrapią, a jakby co, to jest zagrycha.
KRZYŻÓWKA POZIOMO: 1) Daje początek rzece, 4) Gryzie, kłuje i stróżuje, 10) Producent ogumienia, 11) Szu, szu do uszu, 13) Niemożliwy na korcie, 14) Nie pogadasz z nim, 16) Pismo komputerowe z terenu, 17) Płynie nad taflą jeziora, 19) Ostał się ino, 20) Czasem wysiadają, 23) Walczy z bykami, 27) Trzyma żebra, 29) Gdy leci, nogę szpeci, 31) Nie stroi min, 32) Atłasowy Claudela, 36) Nóżki na to, 37) Mała, a radość dała, 38) Kawał na deskach, 39) Błyszczy na motocyklu, 40) Znak przestankowy, 41) Pod spodem spodka, 42) Silny w szczękach. PIONOWO: 1) Droga freza, 2) Tendencyjny prąd, 3) Narzucany przez lekarza, 4) Cecha ćwika, 5) Na nim rwanie, 6) Funkcja w szkole, 7) Kamizelkopodobne, 8) Niejeden z udziałem Johna Wayne’a, 9) Zna się na rumbach, 12) Mało znaczy dla graczy, 15) Mównica dla prostolinijnych, 18) O spadzie w sadzie, 21) Włoski na ziemi polskiej, 22) Na straganie przy bananie, 23) Można ją osiągnąć, 24) Pas ze skóry, 25) Zmora lokatora, 26) Szumią knieje, a ono nas grzeje, 28) Tępiony, gdzie zagony, 30) Szyszka dla braciszka, 32) Pękaty, gdyś bogaty, 33) Złożył te określenia, 34) Bazyliszka – zabijał, 35) Płacowy nie dymi. Rozwiązanie krzyżówki z numeru 24/2008: „Sęki są siłą drzewa”. Nagrody otrzymują: Jerzy Stefaniak z Poznania, Szymon Tkacz z Kolna, Jacek Skomorowski z Katowic. Gratulujemy! Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 10 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą WYŁĄCZNIE NA KARTKACH POCZTOWYCH na adres redakcji podany w stopce. W rozwiązaniu prosimy podać numer tygodnika oraz adres, na który mamy wysłać nagrody. ♥
TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Adam Cioch; Sekretarz redakcji: Paulina Arciszewska ; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail:
[email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 39 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: cena 39 zł za kwartał (156 zł za rok). Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
ŚWIĘTUSZENIE
Nieboski Kraków
Krakowska galeria Bunkier Sztuki słynie z organizowania odważnych wystaw. Tym razem ekspozycja o tytule bulwersującym część krakusów poświęcona jest macierzyństwu. Fot. P.P.
Takie zakończenie roku szkolnego przygotowała dyrekcja szkoły podstawowej w Jabłonnie. Świeckość i neutralność światopoglądowa, że proszę siadać! Fot. B.
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 26 (434) 27 VI – 3 VII 2008 r.
JAJA JAK BIRETY
T
akie to historyje na zamkach polskich bywały, że nieraz dzieje ich nawet poza granice Rzeczypospolitej wychodziły... Nie inaczej jest i na zamku w Niedzicy, gdzie widmo Białej Damy od wieków się błąka... Początki swe kasztel rzeczony w XIV stuleciu bierze, kiedy to jeszcze – od nazwy rzeki, nad którą postawion – Dunajcem zwany, w rękach panów na Brzozowicy, Jana i Rykolfa, pozostawał. Przez wieki całe zmieniało zamczysko właścicieli swych możnych, do różnych familiji zacnych należało, by wreszcie w XVIII stuleciu znowu do Berzeviców powrócić. Tedy to potomek rodu, niejaki imć Pan Sebastian do Ameryki Południowej się wyprawił, przygód, ale i majątku ogromnego zapewne poszukać. Po latach wielu w Peru osiadł, cudnej Indianki z możnego rodu dawnych właścicieli państwa Inków mężem zostając. Z miłości wielkiej córka jedyna, Umina, spłodzona została. Dziewczę ono, lat niespełna 15 skończywszy, żoną młodzieńca imieniem Tumak Amaru z niemniej świetnej inkaskiej rodziny została. Tedy to powstanie okrutne w Peru wybuchło, przeciw Hiszpanom skierowane, na czele którego krewny małżonka Uminy był stanął. Po upadku rebelii mścili się Hiszpanie na wszystkich, którzy nie tylko
POCZET DUCHÓW POLSKICH (9)
Biała Dama z Niedzicy w walce udział brali, ale i na tych, którzy im jeno sprzyjali. Na szczęście Sebastianowi zbiec do Europy się udało, zabrawszy z sobą córkę i zięcia oraz majątek ogromnej wartości, według prawa mocy rodzinie Tumaka Amaru się należący. Niestety, nawet w Europie zemsta Hiszpanów okrutna dopadła szlachecką rodzinę, męża Uminy w zaułku weneckim sztyletując. Na krótko przed tą krwawą zbrodnią córka Sebastiana syna powiła. Stary Berzevic postanowił tedy, że z dzieckiem jedynym i wnukiem do zamku nad Dunajcem powróci. Po roku i tu Hiszpanie znaleźli uciekinierów, na dziedzińcu zamkowym Uminę sztyletując. Aby podobny okrutny los i dziecięcia nie spotkał, Berzevic kuzynom dalekim – Beneszom – chłopca adoptować nakazał, majątek z Peru wywieziony w całości im darowując. Wnuk Antoni, bo
takie mu imię na krzcie dano, tajemnicę skarbu znał doskonale, przeto starym już będąc, na łożu śmierci zaklinał synów swych, by bogactw władców Peru nie szukali, bowiem przekleństwo na nich ciąży okrutne. A Umina? W kaplicy zamkowej ponoć ją pochowano, w trumnie ze szczerego srebra, a pod całun dokument z pismem węzełkowym „kipu” włożono, na którym to miejsce ukrycia skarbu ponoć zaznaczono. Widmo niewiasty, jak głosi legenda, po dziedzińcu zamkowym, gdy burze okrutne szaleją, przechadza się wolno, postać kobiety w bieli wysokiej do samego sklepienia przybiera, a płacz jej i zawodzenie słyszeć się zdaje... PAR