O CZYM DRUGA OSOBA PO PAPIEŻU ROZMAWIAŁA POD WAŁBRZYCHEM Z KSIĘDZEM KRYMINALISTĄ... INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 32 (388) 16 SIERPNIA 2007 r. Cena 3 zł (w tym 7% VAT)
Str. 3
Każdego roku partie polityczne dotowane są z budżetu kwotą ok. 100 mln zł. Pomysł „FiM” jest taki, że jeśli już owa subwencja musi istnieć, to powinna być oddana w ręce społeczeństwa. To oznacza, że każdy obywatel każdego roku miałby prawo oddawać 0,5 proc. swojego podatku na wybrane przez siebie ugrupowanie. W ten sposób mielibyśmy co roku możliwość weryfikowania obietnic wyborczych, a także groźny bat na populistów i kłamców politycznych. Wiceszefowa SLD Joanna Senyszyn twierdzi, że koncepcja jest świetna i jej formacja rozważa możliwość wystąpienia ze stosowną inicjatywą ustawodawczą.
Str. 2
Str. 7
Str. 9
ISSN 1509-460X
Str. 20
2
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y Kolejny wypadek polskiego autokaru we Francji. Rodziny ofiar nie mogą jednak liczyć na 100 tys. zł od premiera, bo to nie była (o dziwo) pielgrzymka. Poza tym: dwa wypadki w kopalniach, ranny żołnierz w Iraku, rekordowa liczba utonięć i jeszcze obsuwa na giełdzie... Ergo? Budujmy Świątynię Opatrzności, narodzie! Obok publikacji zapisów nagrań kompromitujących Jarosława Kaczyńskiego Lepper zapowiedział ujawnienie listy osób, które premier z Ziobrą i Kamińskim postanowili wykończyć. Obok polityków rozmaitych barw mają być na niej także niepokorni dziennikarze. Jeśli wolno nam pomarzyć, to... my bardzo prosimy! Wszak być wrogiem łobuzów, to prawdziwy zaszczyt! Ministerstwo Finansów planuje zatrudnienie w każdej z 16 izb celnych... kapelana (a w centrali – księdza dziekana). Na pełnych etatach! „Celnikom potrzebna jest opieka duchowa i możliwość spowiedzi” – mówi rzecznik MF, nie ukrywając, że taka spowiedź... mogłaby zapobiec korupcji (chyba wręcz przeciwnie!). „To jest jakaś paranoja” – denerwują się celnicy. Nie zgadzamy się z nimi: niemal każda decyzja obecnego rządu ma pierwiastek paranoidalny, więc szaleństwo staje się normą, natomiast jego brak byłby zaskakujący. Tak więc zatrudnienie kapelanów może i jest paranoją, ale całkowicie normalną! Po 24 latach znika z TVP kultowy program dla młodej widowni „5-10-15”. Swoje pierwsze kroki stawiali w nim (jeszcze jako oseski) m.in. Krzysztof Ibisz i Justyna Pochanke. Dlaczego znika? Jest za bardzo postępowy. Na przykład mówili tam czasem o „rżnięciu”, a tu przecież trzeba siać, siać, siać... Państwowa Komisja Wyborcza ujawniła, że SLD i PiS kombinowały przy zbieraniu funduszy i sprawozdaniach finansowych. Takie machlojki grożą partii politycznej utratą państwowych dotacji. A w przypadku PiS chodzi o ponad 60 milionów! Niemiecki „Die Welt” pisze: „Jeżeli okaże się prawdą, że samozwańczy bojownicy przeciwko korupcji po kryjomu przyjmowali datki, to Kaczyńscy wpadną w kłopoty”. Tymczasem ekonomiści policzyli, że brak w PiS-owskiej kasie 60 baniek jest równoznaczny z całkowitym bankructwem tej partii i jej rozwiązaniem. Czyżby Bóg naprawdę był na niebie... „Bracia Kaczyńscy wzbudzają w Niemcach odrazę (...). Polska w uścisku bliźniaków bardziej przypomina operetkę niż nowoczesną demokrację europejską XXI wieku” – napisał „Der Tagesspiegel”, wcześniej trafnie porównujący bliźniaków do kartofli. Jakby się ktoś poczuł obrażony, to uspokajamy, że słowa „Roty” brzmią: „Nie będzie Niemiec pluł NAM w twarz...”. NAM... a nie IM! Papież Benedykt XVI przyjął na audiencji i pobłogosławił Rydzyka oraz „wszystkie dzieła Radia Maryja”. Czyli dzieła o prezydentowej czarownicy i prezydencie oszuście też. O antysemityzmie, ksenofobii i nienawiści do inaczej myślących. Jeśli papież jest nieomylny, to wypada nam spalić pierwszą damę, a oszusta zamknąć. 13 spośród 40 wybitnych specjalistów odeszło z zarządzanego przez LPR Centralnego Ośrodka Kształcenia Nauczycieli. Dalszych 20 zapowiada rezygnację z pracy. Odchodzą najlepsi z najlepszych – pedagodzy z wieloletnim stażem i wielkim dorobkiem naukowym. Powód? Wszechobecna w instytucji atmosfera zastraszania i marazm. Odchodzący twierdzą też, że LPR zrobiła z COKN jedne wielkie rekolekcje. A może to tylko zwyczajna zmiana pokoleń? Starszych zastępuje młodzież. Wszechpolska! Mundurki szkolne – Giertychowy pomysł na szkolny egalitaryzm – spalił na panewce. Od września w podstawówkach i gimnazjach rozpocznie się prawdziwa rewia mody i podział na bogatych i biednych. U krawców trwa prawdziwy boom obstalunków. Rodzice zamawiają swoim pociechom uniformy z jedwabiu i atłasu. Cena? Nawet 4 tysiące złotych za mundurek! Ale Giertych chciał dobrze. To tylko ta katolicka skromność i ubóstwo... Polacy oddają masowo krew i osocze. Niemcom! I nie chodzi tu o czyn patriotyczny polegający na tym, aby słowiańska jucha płynęła w nordyckich żyłach. Dostają za to pieniądze. Za pół litra – 20 euro oraz dodatkowo 15 za przyprowadzenie kolejnego dawcy. To nie pierwszy w historii przypadek, gdy z powodu zachodnich sąsiadów przelewamy krew. Tanie państwo w wydaniu PiS wygląda na przykład tak: kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie kosztują podatnika podróże delegowanego z Kielc do prokuratury w Krakowie prokuratora Józefa Giemzy. Prawnik ten jeździ z domu do pracy służbowym samochodem, a kierowca, żeby być na czas pod jego kieleckim domostwem, musi wstawać o... drugiej w nocy. „Ziobro mi na to pozwolił” – oświadczył Giemza dziennikarzom. Ze śmiechu zatrzęsły się światowe agencje, z lubością podając wiadomość, że pewna Sycylijka tak rozeźliła się na syna, że zabrała mu kluczyki do samochodu i odebrała wypłacane od... pół wieku cotygodniowe kieszonkowe. A skąd ten śmiech? A bo synek ma 61 wiosen na karku, jest kawalerem i w domu musi meldować się przed godziną 22. Phi... Włochy... My znamy jednego dżentelmena w Polsce, też kawalera w podobnym wieku, któremu mamusia kluczyków do autka nie odbierze, bo synuś nie ma prawa jazdy. Za to kieszonkowe pewnie mu wypłaca, bo chłopaczek konta bankowego... też nie posiada. Posiada za to kota i z nim to oraz z mamusią tak sobie zgodnie pomieszkują.
Polityku, bój się PIT-uu! J
uż Biblia uczy, że władza pochodzi od Boga; święte karty pełne są bożych pomazańców. Za takich uważani byli chrześcijańscy cesarze i królowie, zwłaszcza w średniowieczu. Na tej samej zasadzie także Andrzej Lepper, Roman Giertych czy dwa Kaczory – są z boskiego nadania... Dlaczego więc tak często na ich widok wyrywa nam się z serca okrzyk: diabli nadali?! To, co z górą od miesiąca dzieje się w kręgach tzw. władzy (jakże to słowo nie pasuje do obecnie rządzących!), już dawno przekroczyło granice zbiorowej schizofrenii – te wszystkie chamskie, podwórkowe numery, stroszenie piórek, wymachiwanie szabelką w jednej i kurczowe trzymanie się stołka drugą ręką... Na wymioty zbiera się, kiedy człowiek obserwuje wieśniackie zagrywki wymyślane i uskuteczniane w jednym, jedynym celu: przedłużyć, choćby o jeden dzień, tę słodką sielankę byczenia się, lansowania i rządzenia za publiczne pieniądze. Zwrot „kończ waść, wstydu oszczędź!” już dawno stracił na aktualności. Zamiast niego od Bałtyku po gór szczyty zdrowa część narodu cedzi przed telewizorami starą bajkę o wężu... Ale to jeszcze nic, bo wybory, kiedykolwiek do nich dojdzie, nie muszą przynieść większych zmian. Na Platformie prawdziwi liberałowie to folklor. Za to nie brakuje tam ciasnych, lustratorskich móżdżków i nawiedzonych klerykałów, gotowych umierać za sojusz z USA i Watykanem. SLD z kolei zawsze zaczyna rządy od ofiar składanych na ołtarzu i przeproszenia, że postkomuniści jeszcze żyją. PSL za ustaloną z klientem stawkę gotowe jest przyjąć każdą pozycję, którą podyktuje partner: na lewaka, na Michnika, na Rydzyka, czy wreszcie po bożemu. Nowy sojusz partii prawdziwie lewicowych i antyklerykalnych – Porozumienie Lewicy – nie ma żadnych szans, dopóki nie wyjdzie na ulice i nie wywalczy sobie zauważalnej pozycji pięściami, podobnie jak Samoobrona. Kluczem do sukcesu w polityce są bowiem media, które nawet nie zająknęły się na temat powstania PL. Te katoprawicowe – z obrzydzenia, a te lewicowe – z zasady niepopierania konkurencji. Wybory wygrają więc medialni faworyci, którzy mają doskonale opanowaną sztukę robienia wyborcy w trąbę: zainwestują w billboardy z pudrowanymi buźkami, poszermują hasłami wolności i świeckości państwa, pokrzyczą o prawie i sprawiedliwości. A następnego dnia po wyborach wszystkie obiecanki cacanki wrzucą do kosza, ku radości (przez łzy) głupich, którzy na nich głosowali. Zastanawiałem się, czy tak już zawsze być musi. Czy przez kilka lat (zazwyczaj cztery) jesteśmy zdani na widzimisię, a najczęściej na bezczelność władzy, która przecież jest powołana do służenia nam, obywatelom? Czy naprawdę nie ma na nich bata? W końcu afera z odrzuceniem przez PKW sprawozdań finansowych PiS i SLD uświadomiła mi, że bat może być tylko jeden: pieniądze. Do tej pory jest tak, że wynik wyborczy partii politycznej przekłada się na wysokość subwencji dla niej z budżetu państwa. Pieniądze dostają partie, które przekroczyły 3 proc. poparcia. Na przykład PiS, które we wrześniowych wyborach (2005) zdobyło 27 proc. poparcia, mogło liczyć na 22 mln 186 tys. zł; PO z 24,15 proc. może uzyskać 20 mln 840 tys. zł; Samoobrona z wynikiem 11,41 proc. – 11 mln 792 tys.; podobnie SLD; LPR wymodliła sobie 8 mln 706 tys.; a 4 mln 600 tys. wpadnie nawet rozłamowcom z SdPl. Takie kwoty ww. partie dostawać będą każdego roku, aż do kolejnych wyborów.
Już sam fakt, że indywidua pokroju Brudzińskich, Ujazdowskich, Czarneckich, Łyżwińskich czy Giertychów karmią się naszą krwawicą, jest dostatecznie wkurzający. Pasożytują na nas ludzie, którzy ośmieszają Polskę na cały świat. Podejmują decyzje dokładnie odwrotne co do naszych oczekiwań! Dostają za to (i na to!) pieniądze z ogólnej puli budżetowej, czyli z podatków moich i Twoich, Szanowny i Światły Czytelniku. A fakt, że chętnie jednemu i drugiemu ukręcilibyśmy łeb przy samej dupie, nie ma na to najmniejszego wpływu! Ale to naturalnie działa w obydwie strony. Kiedy np. premierem będzie Jan Barański, przewodniczący RACJI PL, nie można dopuścić do tego, żeby jego wywrotową, bezbożną partię finansowały moherowe „dzieci” z rodziny Radia Maryja. Jak świat światem dzieci finansują przecież swego tatkę, tatusia, ojca – jak zwał, tak zwał... Zmuszanie kogokolwiek do płacenia na rzecz własnego wroga czy innego przeciwnika – co obecnie ma miejsce na podstawie ustawy o partiach politycznych – nie jest normalne i należy to zmienić. Wymyśliłem zatem taki oto patent. Wyszedłem z założenia, że urągające prawu i niesprawiedliwe jest, żeby przeciętny obywatel miał wpływ na weryfikację programów oraz obietnic wyborczych jedynie raz na cztery lata. I to podczas krzykliwych kampanii wyborczych, podczas których zewsząd mamiony jest hasłami i spotami reklamowymi. Czy możemy wystawiać ocenę i weryfikować poczynania partii politycznych co roku? Tak. Wpierw jednak zaznaczę, że – moim zdaniem – partie w ogóle nie muszą być utrzymywane z pieniędzy podatników. Powinny same się utrzymać, jak każdy obywatel czy firma; choćby nawet poprzez prowadzenie działalności gospodarczej. Niech w praktyce udowodnią, jakie są mądre. Jeśli jednak większość jest innego zdania, to proponuję, aby pieniądze wydawane z budżetu urealnić. A dokładnie: każdy obywatel powinien mieć możliwość przekazania w Picie, na przykład 0,5 proc. swoich podatków na działalność konkretnej partii, podobnie jak możemy przekazywać 1 procent na „organizacje pożytku publicznego”. Co roku. Według moich obliczeń (na palcach), to 0,5 proc. może dać partiom mniej więcej dzisiejsze przychody. A jeśli nawet ktoś (np. jakiś anarchista) nie wpłaci tego 0,5 proc., to też odzwierciedli swój stosunek do partii czy polityki w ogóle. Każdy będzie zadowolony, bo jego pieniądze pójdą (lub nie) do celu ściśle przez niego określonego. Co najważniejsze jednak, nasi wybrańcy tacy czy inni będą mieli – co roku, nie co cztery – nóż na gardle. Jeśli nie spełnią obietnic wyborczych, np. nie zrobią nic w celu wybudowania 3 milionów mieszkań lub nie zaczną budować stadionów, można ich będzie pozbawić wielkiej kasy i uniemożliwić przeprowadzenie kolejnej kampanii wyborczej, a nawet dalszą działalność całej partii. Premier Kaczyński, z właściwą sobie – tragiczną, bo już nie śmieszną – pewnością siebie, powiedział, że PiS się LiSa nie boi. Na to Platforma odrzekła, że ona się nie boi nikogo. Może przyszła wreszcie pora, żeby oni wszyscy, ci pomazańcy z bożej łaski, zaczęli się bać NAS... Co daj Panie Boże. Amen. JONASZ
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r. padł nam w ręce list prezesa Kredyt Banku SA do ambasadora Watykanu w Polsce. Dokument bardzo sfatygowany i nie nadający się do reprodukcji, ale na tyle czytelny, że zdołaliśmy potwierdzić jego autentyczność. Zaprezentujemy ów list w całości, żeby w pełni ukazać sposób rozumowania i działania prezesa wielkiej instytucji finansowej, której kilku początkujących kryminalistów w sutannach zdołało ukraść – trudną do wyobrażenia dla zwykłego śmiertelnika – fortunę. ¤¤¤ „Wasza Ekscelencjo. Zwracam się do Waszej Ekscelencji z uprzejmą
W
Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Tarnowskich Górach, reprezentowanego przez ks. dyrektora Waldemara K.” – zdradza tajemnice bankowe prezes Pacuk. Donosi dalej przedstawicielowi obcego mocarstwa, że księża brali, częściowo oddawali i znowu brali. Summa summarum: „Według stanu na dzień 30 września 2001 r. w Oddziale Kredyt Banku w Legnicy niespłaconych jest 20 pożyczek lombardowych na kwotę 132 mln 643 tys. 800 zł. Termin ich spłaty już minął bądź przypada na październik lub listopad”. Wydawać by się mogło, że nie jest to dla Kredyt Banku żaden powód do zmartwień, skoro:
GORĄCY TEMAT uzyskania pożyczek z naszego Banku. Ks. Ryszard Matkowski i jego przełożeni w osobach: inspektora ks. Franciszka K. i ekonoma Inspektorii Salezjańskiej z Wrocławia ks. Stanisława G. wielokrotnie deklarowali chęć naprawienia szkody przez dokonanie spłat, jednak żaden z deklarowanych terminów spłaty nie został dotrzymany. Zgodnie z pisemnym oświadczeniem z 19 września 2001 r. – dnia 21 września miała nastąpić spłata minimum 2 mln dolarów, a 28 września 20 mln zł”. Bankierzy okazali się naiwni (a może nawiedzeni) do kwadratu albo skrajnie zdesperowani, skoro brali za dobrą monetę nawet taki kit: „Według oświadczenia ks. Matkowskiego problemy z bieżącą obsługą
„Uprzejmie proszę o pomoc w załatwieniu tej niecodziennej i bardzo przykrej sprawy. Z wyrazami głębokiego szacunku – Stanisław Pacuk, Prezes Zarządu Banku. Szczęść Boże”. ¤¤¤ – Do nuncjatury, a stamtąd do Rzymu i być może także do papieża Jana Pawła II, już od wiosny 2001 roku i z różnych źródeł – również z Ministerstwa Sprawiedliwości (ciekawostka: do 5 lipca 2001 r. szefem tego resortu był Lech Kaczyński... – dop. red.) – docierały sygnały, że w powietrzu wisi skandal związany z podejrzanymi inwestycjami oraz prawdopodobnym zadłużeniem księży salezjanów. Wiedział o tym również ksiądz prymas Józef Glemp.
Czwarta tajemnica Banda polskich księży okradła bank. Ich łupem padła gotówka stanowiąca równowartość około 35 milionów dolarów. Gdy sprawa nieco ucichła, do miejsca pobytu organizatora kradzieży przybyła z Watykanu osobistość nr 2 w hierarchii Kościoła... prośbą o pomoc w odzyskaniu 132 mln 643 tys. 800 zł od Towarzystwa św. Franciszka Salezego” – czytamy w pierwszym zdaniu listu z 2 października 2001 r., wystosowanego przez prezesa zarządu Kredyt Banku SA Stanisława Pacuka do „Jego Ekscelencji Księdza Arcybiskupa Józefa Kowalczyka, Nuncjusza Apostolskiego w Polsce”. Wiemy już w tym momencie, że chodzi o słynny i wielokrotnie przez nas opisywany (ostatnio: „Kamień w wodę” – „FiM” 30/2007) przekręt zaaranżowany przez księdza doktora Ryszarda Matkowskiego – szefa salezjańskiej Fundacji Pomocy dla Młodzieży im. św. Jana Bosko, który z grupą konfratrów wyłudził z Kredyt Banku ponad 418 mln zł. Jaką metodą? Bardzo prostą, wyjaśnioną w ciągu dalszym listu (w oryginale wszystkie nazwiska w pełnym brzmieniu): „W okresie od 1999 r. do 31 sierpnia br. Oddział Kredyt Banku SA w Legnicy udzielił 65 pożyczek lombardowych czterem następującym instytucjom kościelnym: 1) Parafia rzymskokatolicka w Lubinie pw. św. Jana Bosko – ks. proboszcz Władysław K., 2) Parafia rzymskokatolicka w Pogorzeliskach pw. św. Jacka – ks. proboszcz Sylwester K., 3) Towarzystwo Salezjańskie Dom Zakonny Lubin, ul. Jana Pawła II 58 – ks. proboszcz Władysław K., 4) Towarzystwo Salezjańskie Dom Zakonny Lubin, ul. Chrobrego 7 – ks. proboszcz Jan N. Wszystkie pożyczki lombardowe zostały udzielone zgodnie z wnioskami ww. instytucji Kościoła rzymskokatolickiego pod zabezpieczenie gotówkowe, tj. blokady i cesje praw z lokat pięciu instytucji kościelnych – czterech wymienionych powyżej oraz Salezjańskiego
„Pozostające do spłaty pożyczki zostały zabezpieczone lokatami gotówkowymi wnioskodawców, które zgodnie z dokumentacją posiadaną przez Oddział naszego Banku (umowa lokaty, pełnomocnictwo do dysponowania rachunkiem lokaty, cesja z praw do lokaty) winny znajdować się w: 1) Cuprum Banku I Oddział w Lubinie na kwotę 17,5 mln zł i 18,82 mln DEM (ówczesne marki zachodnioniemieckie – dop. red.), 2) Banku Zachodnim WBK Oddział w Lubinie w kwocie 94,4 mln zł” – wylicza prezes Pacuk. Okazuje się jednak, że ma z salezjańskimi pożyczkami więcej zmartwień niż włosów na głowie: „W rzeczywistości lokat tych wymienione wcześniej parafie i inne jednostki Towarzystwa Salezjańskiego nie posiadają. Istnienie lokat zostało sfałszowane (na dokumentach banków widnieją sfałszowane pieczątki i podpisy osób reprezentujących bank). Fakt ten potwierdza również Bank Zachodni WBK Oddział w Lubinie pismem z 6 września 2001 r., w którym stwierdzono brak w ewidencji interesujących nasz Bank lokat oraz fałszerstwo pełnomocnictw”. Innymi słowy: przez prawie miesiąc (co najmniej...) szefowie Kredyt Banku wiedzieli, że ich firma udzielała wielomilionowych pożyczek oszustom. Nie poszli z tym jednak do prokuratury, lecz ograniczyli się do wewnętrznego śledztwa i... negocjacji ze złodziejami: „Z dotychczasowych ustaleń wynika, że w opisanym przestępczym procederze uczestniczyło 8 osób duchownych z Towarzystwa św. Franciszka Salezego. Ks. Ryszard Matkowski stwierdził, że on namówił współbraci do sfałszowania dokumentów w celu
zadłużenia nastąpiły z powodu nieotrzymania dotacji oraz zablokowania giełdy w Stanach Zjednoczonych (zamach terrorystyczny)”. Kolejne nadzieje pryskały niczym bańki mydlane: „W dniu 28 września w rozmowie telefonicznej z dyrektorem Oddziału Regionalnego naszego Banku we Wrocławiu ks. inspektor K. zadeklarował w imieniu ks. Matkowskiego wpływ w najbliższym czasie kwoty, która w znaczny sposób zmniejszy obecne zadłużenie. Wpływ tych środków miał zostać potwierdzony przez bank ze Stanów Zjednoczonych w dniu 28 września. Kredyt Bank niestety nie otrzymał w tym względzie żadnego potwierdzenia” – zasmucił się prezes. Dodajmy w tym miejscu, że cytowany list do ambasadora Watykanu został wysłany tuż po wyborach parlamentarnych, w których rządząca dotychczas ekipa premiera Jerzego Buzka doznała sromotnej klęski, a zwycięska lewica przymierzała się do objęcia władzy. Autor listu musiał już chyba mieć kraty w oczach, skoro zakończył swoje wystąpienie błaganiem:
Rzeczywistość, czyli masowe fałszerstwa dokumentów, przerosła najczarniejsze scenariusze i między innymi dlatego pan prezes banku nie dostał żadnej oficjalnej odpowiedzi, a jedynie sygnał, że Watykan nie będzie się w żaden sposób mieszał do tej sprawy – wspomina nasz informator pracujący niegdyś w otoczeniu kard. Glempa. A później... ¤ 6 października 2001 r. (dwa tygodnie przed zaprzysiężeniem premiera Leszka Millera) kierownictwo Kredyt Banku zdecydowało się wreszcie na złożenie w prokuraturze formalnego zawiadomienia o przestępstwie. Śledczy początkowo brzydko kombinowali, umożliwiając ks. Matkowskiemu wymknięcie się z kraju, a nawet pozwalając sobie na ewidentne matactwa. Nawet podczas jednego z pierwszych posiedzeń nowego Sejmu! „Zebrany do tej pory materiał dowodowy nie uzasadnia na obecnym etapie śledztwa przedstawienia zarzutów księdzu Matkowskiemu, a wobec tego kwestia ekstradycji i w ogóle rozważanie tej kwestii
3
są nieaktualne” – oznajmił posłom 28 listopada 2001 r. (po blisko 2 miesiącach oficjalnego śledztwa) zastępca prokuratora generalnego RP Ryszard Stefański. Kłamał świadomie, czy został oszukany przez współpracowników? ¤ W maju 2003 r. Stanisław Pacuk przestał być prezesem Kredyt Banku. Nie stała mu się żadna krzywda, jest aktualnie członkiem rad nadzorczych spółek giełdowych Budimex SA (przez drugą już kadencję) oraz Indykpol SA (w tej firmie sprawuje też funkcję szefa Komitetu ds. Audytu); ¤ Bank stracił bezpowrotnie większość pieniędzy. Ma jeszcze nadzieję na 14,5 mln zł, które po wpadce ks. Matkowskiego salezjanie zdołali – zdaniem bankierów – wyprać lub ukryć przed komornikiem. – Sąd uwolnił zakon od odpowiedzialności materialnej za przestępcze działania poszczególnych księży, ale potrafimy wykazać, że na oszustwach księdza Matkowskiego et consortes salezjańskie instytucje bezpodstawnie wzbogaciły się co najmniej o 14,5 mln zł. Ta sprawa jest aktualnie w toku – powiedział nam jeden z pracowników Kredyt Banku. ¤¤¤ Przed Sądem Okręgowym w Legnicy toczy się żmudny (przy prawie zerowym już zainteresowaniu mediów) proces złodziejskiej ekipy. Wszyscy oskarżeni odpowiadają z wolnej stopy (sic!), w tym – po 10 miesiącach pobytu w areszcie – również ks. Matkowski, główny organizator procederu i jedyny (?) człowiek mogący wiedzieć, gdzie zawieruszyło się prawie 133 mln zł. Nikt z salezjańskich wielebnych nie zna miejsca stałego pobytu księdza Ryszarda – podobno został wykluczony z zakonu i zawieszony w czynnościach kapłańskich. Ale nam udało się dowiedzieć – i mamy w tym względzie niezachwianą pewność – że przebywa w maleńkiej wsi Dobromierz (woj. dolnośląskie, diecezja świdnicka), gdzie mieszka sobie spokojnie u księdza proboszcza Jana Gargasewicza na plebanii parafii pw. Michała Archanioła. I oto 17 czerwca 2007 r. pofatygował się nagle do Dobromierza z dwugodzinną wizytą sam kardynał Tarcisio Bertone (na zdjęciu) – obecny sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej (czyli w pewnym sensie „premier” Watykanu) i najbliższy współpracownik Benedykta XVI, a wcześniej – sekretarz Kongregacji Doktryny Wiary, którego Jan Paweł II osobiście zaszczycił zadaniem ogłoszenia tzw. trzeciej tajemnicy fatimskiej. Ot, człowiek był akurat w Polsce i zachciało mu się zajrzeć do Dobromierza. Dziwnym trafem kardynał jest... salezjaninem. Całkiem zrozumiałym trafem zapragnął więc spędzić kilka chwil tête-à-tête z jednym z kapłanów pozostających nieco na uboczu oficjalnych uroczystości... Czyżby rozmawiał z nim o jakiejś kolejnej tajemnicy związanej z zaginionymi oszczędnościami Polaków? ANNA TARCZYŃSKA
4
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Myk, Mariolka... Uwaga, uwaga, wszyscy chorzy na chorobę telewizyjną – nadchodzi! Niebawem rozpoczną się seriale oraz kolejna edycja „Tańca z gwiazdami”. Ostrzegam! Mało jest w polskich serialach sportu, a szczególnie piłki nożnej. Chłopaki aktorzy sami więc, po robocie, rwą się do boju na zielonej murawie. Dowód? Niedawno w Soczi odbyły się I Mistrzostwa Świata Artystów w piłce nożnej. Michał Chorosiński zostawił w Polsce żonę, Dominikę Figurską, tuż przed porodem, i pojechał. Dziecko urodziło się przed meczem z Hiszpanią. Mecz zakończył się remisem 2:2, a Chorosiński strzelił jedną bramkę. Był to gol dla syna. Polacy pod wodzą kapitana Olafa Lubaszenki zajęli 8 miejsce. Mistrzostwo świata zdobyła Brazylia. Mariolka z telewizora powiedziała, że ludzie Lubaszenki odnieśli wielki sukces, a ja Mariolce wierzę! Mariolka zapowiedziała też, że dziewiątego września rozpocznie się „Taniec z gwiazdami”. Ale autorzy tego programu zachowali się jak spawacze konstrukcji drewnianych. Mieli wystąpić: Natalia Kukulska, Weronika Rosati, Agnieszka Dygant, Borys Szyc, Maciej Zakościelny itd., itp. Ale nie wystąpią. W zamian – jakiś drugi rzut aktorski i III liga polityków. No taki na przykład Krzysztof Bosak (LPR), były przywódca Młodzieży Weszpolskiej. Nie kumacie, co to jest ta młodzież?
W
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
Osiem tysięcy nóg w glanach, cztery tysiące głów, a w nich łącznie do kupy 120 IQ. Krzysiek zatańczy z Kamilą Kajak (dwukrotna zdobywczyni „Kryształowej kuli”) i jest to dla niego szansa, aby nareszcie poznać zapach kobiety zamiast kościelnego kadzidła. W tańcu ważny jest odpowiedni strój. Bosak powinien tańczyć w sutannie od Rydzyka i moherowym bereciku. I na bosaka. Jestem wytworną osobą, ale chyba też jestem ułom do kwadratu albo urwany z kiblowego łańcuszka, bo ciągle się dziwię, że nie wystąpią gwiazdy polskiej „polytyki” – taki na przykład Gosiewski czy Filipek. Przecież to tancerze żylety, a rączki i nóżki mają zwinne jak skalpele. Jeden i drugi był finalistą konkursu Tańca Platfusów. Te dwa małe szoguny tańczyły na zewnętrznej stronie zelówki. Albo taki Jaruś Kaczyński – wyśmienity w tańcu z kotem na linie.
ielki powrót Kaczyńskich do polityki rozpoczął się w drugiej połowie lat 90. od obietnicy przywrócenia kary śmierci. Obietnicy niemożliwej do zrealizowania (umowy międzynarodowe), która od samego początku była tylko prymitywną manipulacją. Wracam do tych kwestii, ponieważ cytowany przeze mnie przed tygodniem Czytelnik z Radomia zachwyca się m.in. programem PiS, który zapowiadał „zaostrzenie kar dla bandziorów”, oraz potępia „szmatławych pseudohumanistów” i „plugawych obrońców praw człowieka”, którzy cackają się ze zbrodniarzami i rzekomo odpowiadają za wzrost przestępczości w Polsce. Wzrost, który od wielu lat jest już zresztą spadkiem... To są ważne kwestie i poglądy bardzo modne w naszym społeczeństwie – z nich właśnie płynie zdumiewająca popularność nieudacznika, jakim jest Zbigniew Ziobro. Prawda jest tymczasem taka, że nie istnieje żadna prosta zależność między wysokością i okrucieństwem kary a ilością popełnianych przestępstw. Nie ma też związku między zniesieniem kary śmierci a wzrostem ilości zabójstw. Dość przypomnieć, że w USA, gdzie w niektórych stanach kara śmierci jest wykonywana, i to często, odsetek zabójstw jest najwyższy ze wszystkich cywilizowanych krajów, mimo że więzienia są nawet bardziej zaludnione niż w Chinach. Powraca więc pytanie – czy zależy nam na karach surowych, czy na tym, aby przestępstw było mniej? Wydaje się, że sensownej reformie
Mógłby też zatańczyć z tajemniczą uczestniczką turnieju Isis Gee. Ponoć Isis Gee to jest mężczyzna w kobiecym przebraniu. Ale sza, to największa tajemnica TVN! Na szczęście wśród uczestników show znalazła się Sandra Lewandowska, posłanka Samoobrony, dziewucha z krwi i kości. Nie po to zawierano koalicję, aby nie wykorzystać wykorzystywanej przez Samoobronę Sandry. Maksymiuk ma kilka komórek, to będzie do telewizora wysyłał SMS-y z Domu Spokojnej Starości. Mariolka! Skarżę się! Nie ma tańca, nie ma seriali, tylko powtórki, to z nudów patrzę na teleturniej „Ciao, Darwin”. A tam trudne pytanko: „Czyja była szkapa z powieści Marii Konopnickiej”? I natychmiastowa odpowiedź: „Prusa!”. I tak teleturniejowicz był lepszy od Romka Giertycha, który powiedział do Moniki Olejnik: „To jest Henryka Sienkiewicza”... Mariolka, a później się dziwisz w telewizorze, że nad Częstochową pojawia się trąba powietrzna?! To kara Boża za głupie teleturnieje oraz za to, że na Jasnej Górze spotykają się osoby rządzące RP trzy czwarte! ANDRZEJ RODAN
Prowincjałki Zakopiańscy policjanci od jakiegoś czasu zawzięcie polują na grasującą pod Gubałówką bandę kobiet rozbójniczek, które okradają wspinających się pod górę turystów. I nie jest to, niestety, nowa wersja Janosika, bo łupem złodziejki dzielą się tylko między sobą. WZ
ROZBÓJNICZKI
Nad sterczącą przy poboczu parą młodych ludzi zlitował się pewien podróżujący samotnie 52-latek. Zabrał ich na stopa. Muzyka, jakiej słuchał w samochodzie, nie trafiła jednak w gusta 21-letniego autostopowicza, który zażądał zmiany stacji. Kierowca – poirytowany taką bezczelnością – poprosił grzecznie, aby młodzieniec auto opuścił. Ten posłuchał, ale na pożegnanie potraktował faceta nożem. Chłopak, ujęty przez policjantów z Karpacza, przez najbliższe 5 lat nie będzie się musiał martwić ani o transport, ani o repertuar. WZ
AUTOSTOPOWICZ
32-letniego mieszkańca Łodzi wkurzył należący do jego kolegi pies. Czworonóg domagał się bowiem wyjścia na spacer akurat w tym czasie, kiedy panowie obalali kolejną półlitrówkę. Zwierzę zostało wyrzucone z balkonu szóstego piętra. Nie przeżyło. Nerwowy amator kieliszka został skazany m.in. na 400 godzin prac społecznych w schronisku. WZ
ZWIERZĘ
Posługujący się fałszywymi dokumentami mieszkaniec Wałbrzycha w przebraniu księdza buszował po jednym z nowohuckich kościołów i zamierzał wynieść naczynia liturgiczne. Plan się jednak nie powiódł, bo podrabianego klechę zdemaskowała sprzątająca świątynię prawdziwa zakonnica. WZ
NA KSIĘDZA
Z mieszkania przy ulicy Sokolej w Lublinie uczestnicy przyjęcia przez mikrofon wykrzykiwali do przypadkowych przechodniów rozmaite epitety. Interweniowali policjanci, którym drzwi otworzył 17-letni chłopak. Poza tym w lokalu byli: 79-letnia właścicielka mieszkania, jej 30-letni wnuczek oraz dwaj jego koledzy w wieku 19 i 18 lat. Na widok funkcjonariuszy podgłośniono muzykę, a 30-latek zaczął uderzać głową w futrynę. Wezwano karetkę pogotowia. Wtedy mężczyzna ugryzł w nogę jednego z policjantów. Obaj trafili do szpitala. Ryzykujemy twierdzenie, że całe towarzystwo wcześniej słuchało kolejnej konferencji prasowej na temat przyszłości koalicji... KC
ODREAGOWANIE
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE wymiaru sprawiedliwości powinno zależeć na tym drugim. Chyba że cała „reforma” jest tylko grą pod publiczkę, tak jak w wykonaniu PiS. O sensownych pomysłach reform pisaliśmy wielokrotnie, najszerzej mówił o tym na łamach „FiM” autorytet w kwestii karania i resocjalizacji (także praktyk w pracy z przestępcami!) profesor Andrzej Bałandynowicz („FiM” 45/2006), który Ziobrę, Kaczyńskich i ich pomysły po prostu wyśmiał. Co do umiłowanej przez wielu szubienicy warto zauważyć, że idea odpowiedzi barbarzyństwem na barbarzyństwo prowadzi donikąd. Jeśli więzienie, prace społecznie użyteczne i inne kary nie są odpowiednim ekwiwalentem za zabójstwo, to nie są one także dobrą odpowiedzią na inne przestępstwa. Skoro wołamy „śmierć za śmierć!”, to powinniśmy wołać „pobicie za pobicie!”, wydłubanie oczu za wydłubanie oczu!”, „potrącenie samochodem za potrącenie samochodem!”. I tak z wymiaru sprawiedliwości zrobimy zwyrodnialca podobnego do najgorszych przestępców. I pozwolimy psychopatom sprowadzić nas wszystkich do ich poziomu. Naprawdę o to nam chodzi? Karać trzeba surowo, ale należy też dać skazanemu szansę na resocjalizację oraz zadośćuczynienie poszkodowanym i społeczeństwu. Policja i wymiar sprawiedliwości potrzebują dofinansowania i koniecznych reform. Na ich choroby jest wiele lekarstw. To, co proponują Kaczyńscy, nie jest lekarstwem – jest trucizną. Trucizną, która smakuje, niestety, niejednemu podniebieniu. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Krajobraz z szubienicą
Mimo wszystko myślałem, że oni są ludźmi. To są potwory polityczne. Tam w ogóle nie ma człowieczeństwa. Zwłaszcza w Jarosławie. On sobie zaplanował Polskę swoich marzeń. I się przed niczym nie cofnie, żeby się te marzenia spełniły. (Andrzej Lepper o ludziach z PiS)
¶¶¶
Wiadomo, że jak się matka uczy, to przekazuje dziecku ogromny potencjał intelektualny. (Ewa Sowińska o swoim pomyśle, by studentki rodziły dzieci)
¶¶¶
Janusz (Maksymiuk – dop. red.) bardzo mi kibicuje. Gdyby mógł, pewnie nie wychodziłby ze studia, gdzie się przygotowujemy, i dyktował, w jaką sukienkę trzeba mnie ubrać. (Sandra Lewandowska o przygotowaniach do „Tańca z gwiazdami”)
¶¶¶
Im mniej posłów Samoobrony i LPR w Sejmie, tym lepiej dla Sejmu. Może należałoby stworzyć nowy program: „Taniec z posłami”? Wtedy w Sejmie zostaliby tylko ci, którym rzeczywiście chce się coś robić. No i te resztki, które nie potrafią tańczyć. (Paweł Śpiewak, PO)
¶¶¶
Stanisław Łyżwiński był tym, który zajmował się dystrybucją usług seksualnych, a Andrzej Lepper był jednym z klientów. Wynika to z akt prokuratury. (Marek Suski)
¶¶¶
Gdy polityka schodzi poniżej brzucha, to pozostaje jedno: wybory, wybory i jeszcze raz wybory. (Wacław Martyniuk)
¶¶¶
Na dzień dzisiejszy to nie wiadomo, kto prowadzi dochodzenie w sprawie Andrzeja Leppera: prokuratura, pan premier czy tygodnik „Wprost”. (Krzysztof Filipek)
¶¶¶
Jeżeli patologią III RP była korupcja, to patologią IV RP jest Centralne Biuro Antykorupcyjne. (Aleksander Kwaśniewski) Wybrała OH
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
NA KLĘCZKACH
IMPERIUM RYDZYKA Tygodnik „Wprost” próbował ustalić, ile warte są instytucje kontrolowane przez księdza Rydzyka – Radio Maryja, Telewizja Trwam i „Nasz Dziennik”. Dziennikarzom wyszła kwota 294 mln złotych. Gdyby te firmy medialne były jego prywatną własnością, wymieniona kwota sytuowałaby Rydzyka na 87 miejscu w rankingu najbogatszych Polaków. AC
WIELKI ŻYD JPII
rezygnacji z archaicznego programu nauczania przysposobienia obronnego opierającego się na rzucie granatem i zakładaniu maski gazowej” (raczej przeciwgazowej... – przyp. red.). Wiedza szefa BBN jest jednak przestarzała, bo w taki sposób co prawda uczono młodzież, ale kilkadziesiąt lat temu. Nawet popularne niegdyś strzelanie z kbks to już historia, bo szkoły pozbyły się broni.
Prokuratura rozpoczęła śledztwo w sprawie antysemickich treści zamieszczanych na „patriotycznej” stronie Polonica.net. Prokuratorów zbulwersowało nazwanie JPII „wielkim Żydem” oraz odmawianie mu prawa do świętości przez autorów strony. Polonica.net ze swoim napastliwym antysemityzmem istnieje od lat i dotąd żadnego decydenta on nie gorszył. Ale wystarczyło dotknąć narodowej świętości... MaK
POWAGA ODZIEŻOWA Siostry nazaretanki zarządzające muzeum papieskim w Wadowicach (dom rodzinny JPII) wydały rozporządzenie zabraniające wchodzenia do budynku osobom w krótkich spodniach i spódniczkach, z odkrytymi ramionami i dużymi dekoltami. Nowa dyrektywa nie zawiera wyjaśnienia obostrzeń odzieżowych... w środku lata. AC
ZRZUTA NA BIZNES Co w zamian oferuje młodzieży Stasiak? Wiedzę o atakach terrorystycznych, równie teoretyczny wykład na temat obronności kraju, a także obozy przetrwania. Co do terroryzmu to się nawet zgadzamy. Mocodawcy Stasiaka już się zatroszczyli, żebyśmy musieli się przed nim bronić. RP
LUSTRZANY BLIŹNIAK Lipcową podkarpacką eskapadę Jarosław Kaczyński zakończył w Przeworsku sutą kolacyjką u rządzącego miastem proboszcza Szałankiewicza. Przy okazji – już jako osoba prywatna – wpadł do bazyliki pw. Ducha Świętego, gdzie rzucił okiem na barokową Kaplicę Grobu Bożego, a w niej na odnawianą kopię grobu Chrystusa i freski. Zachwycony nimi Jarosław miał pomysła niczym Ferdek Kiepski i podpowiedział gospodarzom, aby zamontowali w posadzce specjalne lustra ułatwiające oglądanie malowideł. Przeworszczanie komentują to jednoznacznie: – A my się, kurna, w lustrach mamy oglądać czy modlić?... Jad
PO DO LIKWIDACJI Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Władysław Stasiak zapowiada likwidację w szkołach przysposobienia obronnego. Już niedługo ma je zastąpić nowy przedmiot – bezpieczeństwo narodowe. Stasiak awansował na szefa BBN za udane przygotowanie pielgrzymki Benedykta XVI w maju 2006 roku. W ekipie braci K. Stasiak uchodzi za specjalistę „od wszystkiego”. Swoje pomysły dotyczące nowego przedmiotu uzasadnia „potrzebą
i siebie jednocześnie. We wsi znajduje się jezioro Kałębie, nad którym nie ma żadnej przyzwoitej plaży. Księżulo wystąpił więc do starostwa powiatowego w Starogardzie Gdańskim z wnioskiem o zwrot położonej nad samym jeziorem działki, która przed wiekami należała do parafii. Do wniosku proboszcza dołączyła się kuria w Pelplinie, której pracownicy liczą zapewne na darmowe miejsca noclegowe dla biskupów. Miejscowy starosta Sławomir Neumann (PO) od ręki uruchomił procedurę przekazania działki na rzecz parafii. Ksiądz już zapowiada budowę ośrodka wypoczynkowego, plaży strzeżonej i wypożyczalni kajaków. Problem tylko w tym, że na przekazywanym terenie znajduje się obecnie... komisariat policji. Ksiądz już zagroził, że mundurowi będą musieli rozejrzeć się za nowym lokalem. Turystki w strojach topless chyba bardziej ucieszą księżowskie oko... AS
KONIEC PRODOKSA Katolicka księgarnia wysyłkowa stworzona przez Romana Kluskę, twórcę Optimusa i milionera z Małopolski, kończy działalność. Na pobożne wydawnictwa zabrakło w końcu pieniędzy. Bozia widać nie pobłogosławiła... Prodoks słynął z wysyłania katolickich lektur właściwie za darmo (m.in. „Dzienniczek Faustyny Kowalskiej”). MaK
GROŹBY ARCYBISKUPA Arcybiskup Józef Życiński po wyklęciu zbuntowanych betanek zabrał się za „fałszywy”, bo nieuznawany przez Kościół rzymskokatolicki, Zakon Rycerzy Maltańskich pod wezwaniem Jana III Sobieskiego, który zarejestrował się w Lublinie. Życiński zaatakował zakon w miejscowym radiu. Po jego groźbach (m.in. że opublikuje nazwiska członków zakonu!) właściciel lokalu wycofał rycerzom umowę najmu. Ufff, wiara katolicka po raz kolejny obroniona przed „fałszywymi braćmi”. AC
GLINA WON Z PLAŻY! Ksiądz Zdzisław Ossowski, proboszcz parafii w Osieku (Pomorskie), postanowił uszczęśliwić mieszkańców
W Pucku (Pomorskie) urzęduje ksiądz Jan Kaczkowski. Duchowny ów postanowił zbudować hospicjum. Oczywiście kościelne, czyli płatne ekstra. Przedsiębiorczy księżulo z tacą chodzi nie tylko po kościele, ale także po... puckich ulicach. Ostatnio rozesłał do wszystkich mieszkańców powiatu puckiego ulotkę oraz blankiecik przekazu pocztowego. Efekty nie są jeszcze znane, ale wiadomo, że patronat nad budową Kaczkowski zaproponował Marii Kaczyńskiej, żonie jaśnie nam panującego Lecha. Tej „czarownicy”. AS
WYSTĘPKI ZAGRANICZNE Do grupy polskich księży na obczyźnie, oskarżonych o przestępstwa seksualne, dołączył kolejny kapłan: wyświęcony w Warszawie Stanley Staniszewski. Od 1974 r. pracował w rozmaitych parafiach w USA, a ostatnio mieszkał na Florydzie. Szczegóły i rozmiary jego przestępstw nie są na razie publicznie znane. CS
MIESZKASZ – ZARABIASZ W ostatnim roku rynek nieruchomości w Londynie w dalszym ciągu rósł w astronomicznym tempie. Średni wzrost wartości mieszkań osiągnął rekordowe 48 tys. funtów. Przy średnich rocznych zarobkach w wysokości 31 tys. funtów oznacza to, że właściciele mieszkań zarobili więcej na wzroście cen swoich nieruchomości niż w pracy. Średnia cena mieszkania wynosi 313,122 funty. Największy średni wzrost roczny wyniósł 33 procent i był większy niż na rynku akcji (najwyższe oprocentowanie konta
oszczędnościowego na angielskim rynku to 6,3 procent). Najszybszym sposobem na zarobienie wielkich pieniędzy jest kupno mieszkania w złym stanie, wykonanie generalnego remontu i sprzedaż. Zysk netto w ciągu kilku miesięcy przekracza sto tysięcy funtów. Maciej Psyk
TEATR? NIE... CYRK! Międzynarodowy festiwal „Fringe” w Edynburgu to najsłynniejszy i największy przegląd twórczości teatrów ulicznych i eksperymentalnych na świecie, podczas którego awangardowi artyści prezentują swoje spektakle na ulicach, w budkach telefonicznych, samochodach, a nawet publicznych toaletach. Co roku w sierpniu do stolicy Szkocji przybywa ponad pół miliona osób, aby wziąć udział w festiwalu. W tegorocznej edycji w festiwalowy rytm czynnie postanowili się włączyć również redemptoryści z kościoła św. Patryka na edynburskiej starówce i zaproponowali uczestnikom „Fringe”... skorzystanie z sakramentu spowiedzi w swoich konfesjonałach. Jak zapowiadają organizatorzy – impreza ma potrwać pięć dni i nie jest biletowana, a do spowiedzi w katolickim konfesjonale ojcowie redemptoryści zapraszają wszystkich chętnych, zarówno wierzących różnych wyznań, jak i niewierzących. AK
KOŚCIÓŁ NIEETYCZNY Burze we Włoszech wywołała refleksja premiera Romano Prodiego (praktykujący katolik), który publicznie zauważył, że w swoim życiu jeszcze nie słyszał księdza nawołującego wiernych do płacenia podatków. Stwierdził, że sprawa jest poważna, bo co trzeci Włoch jest oszustem podatkowym. Prawica oskarżyła Prodiego o skandaliczną chęć „uczenia Kościoła moralności”, a biskupi stwierdzili, że... nie wszystkie podatki są sprawiedliwe, więc nie ma do czego wiernych zachęcać. Pogadali sobie jak katolik z katolikiem. AC
5
SPISEK SEKSUALNY Ksiądz Piero Gelmini, znany we Włoszech twórca ośrodków dla narkomanów, został oskarżony przez pięcioro podopiecznych o molestowanie seksualne. Duchowny w odpowiedzi oskarżył środowiska żydowskie o spisek na jego dobre imię. Po protestach rzymskiej gminy żydowskiej Gelmini stwierdził, że... pomylił się, bo miał na myśli spisek... masoński. MaK
U BOGA ZA PIECEM „Miasto Boga” wybudowano na florydzkich mokradłach. Licząca 11 tys. domów metropolia jest ziszczeniem marzenia założyciela „Domino Pizza” – fanatycznego katolika Toma Monaghana. „Włożyłem w realizację tego przedsięwzięcia nie tylko swoje pieniądze, ale i resztę życia” – wyznaje biznesmen, który wycofał się ze sprzedaży pizzy. W centrum znajduje się kościół katolicki na 1100 miejsc, jest również katolicki uniwersytet. Ludzie mający słabość do uciech i występku nie mają tam czego szukać: w mieście panuje prohibicja i nie kupi się żadnych środków antykoncepcyjnych. Wszystko po bożemu. Mimo to Monaghan deklaruje, że gród jest otwarty dla każdego, a jego osobistym celem jest pomoc w dostaniu się do nieba jak największej liczby ludzi. Obrońcy wolności obywatelskich wskazują, że ma tam miejsce gwałcenie wolności konstytucyjnych. Do sądowych rozpraw jeszcze jednak nie doszło. PZ
KSIĘŻA NA GAY PRIDE Trzydziestu duchownych obojga płci uczestniczyło w sztokholmskim marszu gejów i lesbijek, wyrażając w ten sposób swoje poparcie dla równouprawnienia różnych orientacji seksualnych. Duchowni ewangeliccy, bo o nich oczywiście mowa, szli z transparentem: „Miłość jest silniejsza niż wszystko”. MaK
6
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
POLSKA PARAFIALNA
Towarzystwo (samo) pomocy Dam pracę w organizacji hojnie finansowanej przez państwo. Nieźle płatną. Niechrześcijanie wykluczeni...
C
ichutko, na palcach, w cieniu bardziej medialnego Caritasu, kręci sobie lody Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta (TPBA). Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że ta finansowana ze środków publicznych i nad wyraz – zdawać by się mogło – pożyteczna świecka organizacja dobroczynna przeradza się stopniowo w firmę dla swojaków, gdzie ateista bądź wyznawca innej niż panująca religii może być zatrudniony co najwyżej na etacie fachowca od „przynieś, wynieś, pozamiataj”. Świeckie (?) państwo płaci, ale zupełnie nie interesuje się faktem, że w TPBA za nic mają konstytucję i kodeks pracy... ¤¤¤ TPBA działa w zasadzie od 1981 roku (do 1989 r. nosiło nazwę Towarzystwo Pomocy im. Adama Chmielowskiego) i zrzesza – według oficjalnych danych – 2900 członków (w dokumentach organizacji czytamy, że „aktywnie w działaniach Towarzystwa bierze udział ok. 1000 osób”) zorganizowanych w 62 kołach, których zasadniczym celem jest niesienie pomocy bezdomnym. Prowadzi w Polsce 75 placówek noclegowych, w tym: ¤ dla mężczyzn – 36 schronisk (w sumie ok. 2 tys. miejsc), 2 schroniska połączone z noclegownią (105), 9 będących wyłącznie noclegowniami (520), 2 hostele i 5 tzw. mieszkań chronionych (60), 2 ogrzewalnie (50); ¤ dla kobiet i dzieci – 8 schronisk (260 miejsc), 1 dom dziecka (45 dzieci), 1 noclegownia (16); ¤ dla osób starszych i chorych – 9 domów opieki (w sumie ok. 260 osób). Ogółem we wszystkich placówkach TPBA przebywa okresowo około 3300 osób.
Innymi słowy: Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta robi wiele dobrego, aczkolwiek trzeba też zauważyć, że robi to za potężne – przez nas wszystkich łożone – pieniądze, przy których najbardziej wymierny wskaźnik efektywności w postaci 296 „osób usamodzielnionych” w ubiegłym roku dzięki specjalistom z TPBA raczej nie powala na kolana... Oto w 2006 r. Towarzystwo uzyskało 25,3 mln zł przychodu (dla porównania: w 2005 r. dysponowało 23,4 mln zł), w którego strukturze środki publiczne w wysokości 11,1 mln zł stanowiły prawie 44 proc. wpływów, a na znaczącą resztę składały się przede wszystkim: ¤ odpłatności za świadczenia wniesione przez korzystających z pomocy (4,7 mln zł); ¤ darowizny rzeczowe (3,8 mln zł) i pieniężne (1,4 mln zł); ¤ pieniądze z Unii Europejskiej (1,5 mln zł); ¤ samorządowe refundacje kosztów działalności placówek (1,3 mln zł). Było tych złotówek na tyle dużo, że na przykład na koniec 2006 r. Towarzystwo trzymało na korzystnie
oprocentowanych kontach bankowych 3,1 mln zł, a rok wcześniej nabyło nieruchomości za prawie 540 tys. zł, podnosząc wartość tzw. aktywów trwałych na poziom 7,8 mln zł. Dodajmy jeszcze, że w 2006 r. TPBA zatrudniało 469 osób (424 w 2005 r.), których średnia płaca wynosiła około 1350 zł miesięcznie. W praktyce oznacza to, że kadra kierownicza (58 kierowników i dyrektorów, 34 księgowych, 5 kierowników biur) zarabiała w granicach 3–5 tys. zł, a pozostali pracownicy otrzymywali pensje na poziomie 900–1000 zł. ¤¤¤ Dotarliśmy do „Strategii Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta na lata 2006–2015”, przyjętej w ubiegłym roku uchwałą Zarządu Głównego TPBA. W dokumencie tym czytamy m.in., że „Towarzystwo udziela pomocy wszystkim potrzebującym bez względu na ich wyznanie, światopogląd
lub narodowość” i choć we wszystkich placówkach organizuje posługę duszpasterską dla pensjonariuszy, to kierownictwu schronisk i noclegowni nakazuje „zachęcać do korzystania z tej posługi, lecz bez narzucania praktyk religijnych”. No po prostu ręce same składają się do oklasków! Nasz entuzjazm zgasł, gdy doczytaliśmy się, że nawet najwybitniejszy specjalista nie dostanie w TPBA posady, z którą wiążą się „funkcje decyzyjne”, bowiem takie stanowiska „zastrzeżone są wyłącznie dla chrześcijan”! Owo kryterium oznacza, że żydzi, buddyści, muzułmanie, mormoni i tym podobne barachło – nie mówiąc już o nadających się jedynie do kopania rowów ateistach – może u Brata Alberta co najwyżej zmywać gary. Do czasu... „Strategia” zakłada mianowicie, że do 2015 r. wszyscy pracownicy Towarzystwa – nie wyłączając nocnego stróża i pomocy kuchennej – będą musieli „wyznawać w życiu wartości chrześcijańskie” (czyt. katolickie), o ile nie chcą wylecieć na zbitą twarz z roboty i stać się pensjonariuszami ośrodków, w których pracują. Oczywiście nijak się to ma do Konstytucji Rzeczypospolitej
Polskiej, gwarantującej, że „nikt nie może być dyskryminowany w życiu (...) społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”, ani też „obowiązany (...) do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania”. Jedyna i bardzo wąska furtka, przez którą TBDA mógłby przepchnąć uzasadnienie swoich pomysłów, znajduje się w art. 18 (3b) par 4. Kodeksu pracy: „Różnicowanie pracowników ze względu na religię lub wyznanie nie stanowi naruszenia zasady równego traktowania w zatrudnieniu, jeżeli w związku z rodzajem i charakterem działalności prowadzonej w ramach (...) organizacji, których cel działania pozostaje w bezpośrednim związku z religią lub wyznaniem, religia lub wyznanie pracownika stanowi istotne, uzasadnione i usprawiedliwione wymaganie zawodowe”. Tkwi tu wszakże pewne niebezpieczeństwo dla Towarzystwa, bowiem uznanie jego działalności za „pozostającą w bezpośrednim związku z religią lub wyznaniem” automatycznie odcięłoby – przynajmniej teoretycznie – finansowanie „Brata Alberta” przez państwo. Kat. Kościół z pewnością nie weźmie tego ciężaru na siebie, hojność statystycznego członka Towarzystwa kształtowała się w 2006 r. na poziomie 1 zł 20 gr składki miesięcznej, darczyńcy szybko mogą się odwrócić od wyznaniowych terrorystów, a więc dla dobra bezdomnych apelujemy do kompetentnych organów, żeby lekko przetrzepały tyłki władzom TPBA i spróbowały przekonać je, że religijna dyskryminacja pracowników to całkiem niechrześcijańska postawa... ANNA TARCZYŃSKA Fot. Autor
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
Handele, handele O
d lat księża z ambon ciskają gromy na handlujących i kupujących w „dzień Pański”...
...a nawiedzeni posłowie z LPR zabiegają o wprowadzenie ustawy o całkowitym zakazie handlu we wszystkie niedziele i katolickie święta, zaś kościelne media prowadzą akcje pod hasłem „Katolik w niedzielę nie chodzi do sklepu”. Tymczasem kompletnie nic sobie z tego nie robiąc, benedyktyni z opactwa w Tyńcu w swoim przyklasztornym sklepie handlują na potęgę (oczywiście zatrudniając świecki personel) w każdą niedzielę od godz. 9 do 20.30. I choć ceny towarów z całą pewnością do przystępnych nie należą, w tynieckim markecie w niedziele tłoczno i gwarno. Zainteresowaniem klientów cieszą się różnego rodzaju benedyktyńskie specjały, kupowane
głównie z przeznaczeniem na prezenty dla rodziny i znajomych – miody i konfitury (np. Wesoły Mnich), chleb pielgrzymi (jedynie za 7,50 zł!), sery i wędliny (np. Boczek Piekielny) oraz wina i piwa klasztorne. Do tego – jak na prawdziwy market przystało – w prowadzonym przez braciszków sklepie nie brakuje również promocji i degustacji. AK Fot. Autor
Ósmy cud świata M
amy nań szansę! Budowany właśnie pod Świebodzinem pomnik Chrystusa ma być wyższy o 1 metr od słynnej 38-metrowej statui z Rio de Janeiro, która ostatnio znalazła się na liście „siedmiu nowych cudów świata”. Czy potrzebne są takie rekordowe „cuda”? Wielu rozsądnych wierzących odcina się wyraźnie od takich dziwadeł, o czym mogliśmy się przekonać m.in. w Tarnowie, gdzie kilka lat temu na pobliskim wzgórzu planowano ustawić gigantycznego Chrystusa za „marne” 15 milionów dolarów. Na szczęście ten przykład kolosalnej głupoty ostał się tylko na papierze. Teraz z inicjatywą wzniesienia gigantycznego monumentu pod Świebodzinami wystąpił proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego ks. kanonik Sylwester Zawadzki (l. 75). Na
P
szczycie 17-metrowego kopca sypanego przez ostatnie dwa lata chce umieścić potężny 39-metrowy pomnik z figurą Jezusa z rozłożonymi rękoma. Roboty budowlane są zaawansowane. U stóp kopca znajdują się blaszane elementy figury Jezusa. Trwa montaż wielkiej konstrukcji, we wnętrzu której znajdzie się winda. Właśnie za jej pomocą figura Jezusa zawędruje na potężny cokół. Cały pomnik ma być gotowy w końcu listopada bieżącego roku. Ile toto ma kosztować? Bóg jedyny i ksiądz kanonik wiedzą. BS
rokuratura zmuszona jest badać przeszłość prawicowych organizacji pozarządowych. Brane są pod uwagę różne fałszerstwa, a biegli grafolodzy mają ręce pełne roboty. Niestety, przed pewnymi kwestiami śledczym mięknie rura. W 2001 r. do sądu rejestrowego w Lublinie wpłynęły dokumenty mające świadczyć o tym, że działające tu od kilku lat stowarzyszenie Legia Akademicka UMCS zapragnęło nagle przekształcić się w Młodzież Chrześcijańsko-Narodową (MChN), mającą stanowić przybudówkę partyjną Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. Ku zdumieniu rozpatrujących sprawę sędziów okazało się, że co najmniej trzy widniejące we wnioskach rejestrowych podpisy były sfałszowane, a dotychczasowe władze Legii nic o żadnym MChN nie słyszały. Do przekształcenia nie doszło, jednak nikt nie palił się do wszczęcia śledztwa, w którym trzeba byłoby przesłuchiwać polityków rządzącej naonczas Akcji Wyborczej Solidarność. Dopiero po latach sprawą
POD PARAGRAFEM
7
Co z tymi Żydami? U podstaw antysemityzmu leżą czasem czyny dokonane przez samych Żydów. To smutna i niepopularna w Polsce prawda, na której żeruje Rydzyk i jemu podobni. Fakty są jednak faktami. Wiosną 2006 r. były plany, by na terenie Państwowego Muzeum na Majdanku w Lublinie tamtejszy Teatr Muzyczny wystawił premierę musicalu „Jesus Christ Superstar” w reżyserii Roberta Skolmowskiego i pod batutą słynnego maestro Jacka Bonieckiego. Mimo humanistycznego przesłania spektaklu, pomysł został skrytykowany przez światową diasporę, jako nieodpowiedni ze względu na tragiczną przeszłość narodu wybranego w tym właśnie miejscu. „Jesusa” w Lublinie nie wystawiono do dziś, nawet w wersji scenicznej. 31 lipca tego roku to samo muzeum odwiedziła wycieczka z Izraela. Ponieważ było już po godzinach otwarcia, a starsi bracia w wierze koniecznie chcieli zobaczyć, jak w pierwszej połowie lat 40. zeszłego wieku mieszkali ich przodkowie – siłami własnymi zdjęto z zawiasów bramę wjazdową do jednej z części dawnego obozu, potem zaś wyłamano kłódkę u drzwi baraku. W środku urządzono modły. Ochrona powiadomiła policję. Ostatecznie wszystko rozeszło się, za przeproszeniem, po kościach, bo Żydzi zapłacili za straty. Jednak złożenie zawiadomienia w prokuraturze zapowiedział nestor lubelskich narodowców Andrzej Szadura (ten sam, który parę lat temu oferował udostępnienie swojej działki na anteny nadawcze Telewizji Trwam). Lubelszczyzna, której Żydzi stanowili niegdyś znaczną część mieszkańców, jest odwiedzana przez nich regularnie i masowo. Poza kamienicami, jakie są do odzyskania, to
Jedna z licznych izraelskich wycieczek pod gmachem dawnej słynnej na cały świat lubelskiej uczelni rabinackiej Jeszywas Chachmej – talmudycznej Szkoły Mędrców
przecież kawał ich martyrologii, właśnie ze względu na m.in. Majdanek czy Bełżec. Przybyłych gości trzeba gdzieś kwaterować. Z tym jest kłopot. Niechętnie poruszanym nad Bystrzycą tematem jest fakt, że najlepsze lubelskie hotele coraz częściej odmawiają przyjmowania u siebie wycieczek z Izraela, a to ze względu na zachowanie się ich uczestników. Hotelowe korytarze służą żydowskiej młodzieży jako boiska, na których bramkami są drzwi do pokojów przypadkowych innych gości. Mecze odbywają się w nocy. Demolce ulegają często pokoje, gdzie nie tylko meble, ale i urządzenia sanitarne niekoniecznie służą do tego, do czego powinny. Umywalki wykorzystywane są jako sedesy, choć te stoją obok. Niechęć hotelarzy wzbudza też zachowanie Żydów w restauracjach, gdzie celem ataku stają się przede wszystkim kelnerzy. Jeden z nich został nawet oblany zupą przez młodą Żydówkę, która krzyczała, że zbyt długo czeka na jedzenie. Izraelczykom
Zjednoczenie widmo zainteresowała się Prokuratura Rejonowa Lublin-Południe. Jednak nie sama z siebie. O nieprawidłowościach przy zmianie nazwy śledczy dowiedzieli się przypadkiem – na sali sądowej, kiedy podczas procesu o domniemane fałszerstwa w innym stowarzyszeniu kilku świadków powiedziało o parę słów za dużo... Wszystko znalazło się w protokołach, więc prokuratorzy chcąc nie chcąc sprawę podjęli. W trakcie czynności procesowych dotyczących przekształcenia MChN, które pod nadzorem prokuratury prowadzi VI Komisariat Policji w Lublinie, wyszło na jaw, iż w 2002 r. stowarzyszenie miało się zjednoczyć z kolejnym – Młodymi Konserwatystami (MK). To z kolei organizacja pozostająca w ścisłych związkach z prawym skrzydłem PiS oraz PO i Prawicy
RP. Ministrowie: kultury i sztuki Kazimierz Michał Ujazdowski oraz koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann, a także poseł Jan Maria Rokita i były marszałek Sejmu Marek Jurek – to niektórzy z honorowych członków MK. Może dlatego prokuratorzy tak niechętnie drążą ten wątek śledztwa... Wśród osób, których nazwiska występują w aktach śledztwa, przewijają się głównie postacie z dzisiejszego świecznika. Chodzi zarówno o posłów i urzędników państwowych, jak również o działaczy, przede wszystkim PiS i Prawicy RP, ulokowanych w aparacie samorządowym. Oto tylko niektórzy z tych, którzy w sprawie mogliby coś zeznać: Mariusz Kamiński. Prezes MChN, radny w Białymstoku, a jednocześnie pracuje
towarzyszy uzbrojona po zęby ochrona (co jest podobno półoficjalną przykrywką dla występujących w Polsce izraelskich tajnych służb), więc zwrócenie uwagi jest niemożliwe. Żydowscy goryle nieraz zatrzymują innych gości hotelowych – do czasu potwierdzenia ich tożsamości przez kierownictwo placówki. Jeśli już Żydzi tłumaczą się ze swojego zachowania, to wszystko zrzucają na szok, jaki przeżyli, odwiedzając miejsca holocaustu. Zazwyczaj jednak każda próba protestu ze strony gospodarzy kończy się rejwachem przybyłych i posądzeniami o tradycyjny polski antysemityzm. Stąd też pokorne milczenie hotelarzy, którzy takiej „łatki” po prostu się obawiają. Żydzi robią też w Lublinie interesy. Niedawno w miejscu dawnego obozu koncentracyjnego przy ulicy Lipowej, gdzie mordowano ich przodków, izraelski kapitał wzniósł wielki kompleks handlowy sieci Plaza. KAZIMIERZ CIUCIURKA Fot. BAR
jako doradca wicemarszałka Senatu. W czerwcu br. prowadził ogólnokrajową konwencję PiS w Radomiu. Piotr Sosiński. Członek MChN. Wiceprezydent Wałbrzycha. Dariusz Wasilewski. Członek MChN. Wiceprezes Narodowego Funduszu Zdrowia. Niegdyś w Młodzieży Wszechpolskiej. Artur Soboń. Jego nazwisko przewija się w aktach rejestrowych Legii UMCS. Sekretarz gminy miejskiej Świdnik, oczywiście z PiS, którego jest na Lubelszczyźnie rzecznikiem prasowym. Michał Putkiewicz. Członek MChN. W latach AWS szefował gabinetowi politycznemu ministra łączności. Dziś w biznesie. Adam Stolarz. Członek MChN. Członek zarządu Agencji Rozwoju Przemysłu. Śledczy nie kwapią się jednak zbytnio, by wzywać ich na przesłuchania, a nawet nie ukrywają przerażenia, kiedy do protokołów padają kolejne nazwiska obecnych władców Polski. KC
8
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
S
trajkują lekarze i pielęgniarki, a tymczasem Narodowy Fundusz Zdrowia i Ministerstwo Zdrowia chcą sprowadzać do Polski chorych z zagranicy. To jeden z ostatnich pomysłów na ratowanie budżetu służby zdrowia. Zgodnie z proponowanymi zmianami przepisów, wojewódzkie oddziały NFZ mają decydować o transporcie chorych z zagranicy do Polski w przypadku, gdy leczenie pacjentów będzie tam droższe niż w kraju.
Unijny pacjent Można przywozić do Polski pacjentów m.in. z poważnymi urazami kręgosłupa, a także chorobami psychicznymi, które muszą być leczone w zakładzie zamkniętym. Polskie szpitale mają na tym nieźle zarabiać. Ile? Nie wiadomo, bo każdy przypadek jest inny. Wszystko ma być realizowane zgodnie z poselskim i rządowym projektem. Dokument był już omawiany w sejmie. Według niektórych parlamentarzystów, brakuje w nim jednak odpowiedzi na pytania nurtujące lekarzy, a przede wszystkim pacjentów: nie wiadomo na przykład, kto i w jaki sposób będzie „recenzował” pacjenta, stan jego choroby i możliwość transportu (samochód czy helikopter?). Nie wiadomo też, co będzie miał w tej sprawie do powiedzenia lekarz prowadzący pacjenta w danym kraju. A co robić z pacjentami, którzy zachorowali nie w Europie, ale na innych kontynentach? Pewne jest natomiast, że pacjenci nie będą odwożeni po wyleczeniu do krajów, skąd ich przywieziono. Wydaje się oczywiste, że ostateczną decyzję o możliwości i rodzaju transportu chorego do Polski będzie podejmował lekarz, który zajmuje się nim na miejscu. I to stan zdrowia pacjenta jest najważniejszy. Nowe przepisy mają dotyczyć zarówno obywateli UE, jak i Polaków przebywających za granicą. Ale czy z tego powodu urzędnicy Narodowego Funduszu Zdrowia nie będą już niedługo jeździć na wycieczki po całym kontynencie... za pieniądze ze składek wpłacanych na ubezpieczenie zdrowotne? Kow
W świętym Przemyślu namaszczeni przez PiS radni odżegnują się od byłych kapusiów SB i sekretarzy POP w partii braci K. lub trafiają do pierdla. „Piździec” – komentują rzecz przemyślanie slangiem wschodnich sąsiadów. Z kapusiami i ekssekretarzami nie ma już przyjemności Zygmut Majgier, członek ROP i radny klubu PiS, karcony za absencję na jego spędach i krytykę prezydenta miasta Roberta Chomy – TW „Krzysiek” w IPN. Gdy Majgier dowiedział się o tym, przestał chodzić na klubowe spotkania. – Gdybym wiedział, że w PiS są współpracownicy SB i sekretarze POP, nigdy bym z ich listy do wyborów nie stawał! – mówi. Obwinia szefa klubu i pełnomocnika PiS Bogusława Zaleszczyka oraz Członka (pseudonim z czasów młodzieńczych) Kuchcińskiego. Obaj wiedzieli, kogo wystawiają do wyborów, znali przeszłość prezydenta i innych towarzyszy, tolerowali w sztabie wyborczym PiS szefową Wydziału Skarg KW PZPR, łasili się do innej weteranki z FJN, SD i PRON. Takiej „odnowy moralnej”, „lustracji” i „dezubekizacji” nie tylko Majgier pojąć nie może. Prezydent Choma podpadł mu już w wyborach 2002, gdy zapewniał wyborców, że wystarczy mu pensja 4 tys. zł (jego rywal – Kazimierz Nycz – chciał 4200), a teraz, gdy prawdopodobnie dzięki temu został wybrany, bierze pełną prezydencką gażę (9 tys. zł), bo rada i ustawa „nie pozwalały” brać mu mniej... Między Chomą – płomiennym katolikiem i lektorem – a Nyczem – byłym I sekretarzem KM – jest ta różnica, że komuch nie zrobiłby z pyska cholewy: brałby w kasie 4200, a resztę wpłacał na cele społeczne – przekonują ci, którzy dali się nabrać. Nie wiedzą, że to konsekwencja Pierwszej Komunii Świętej prezydenckiej córki, która zamiast roweru dostała 0,33 ha za miastem, a gdy już po trzech latach (2002 roku) zaczęła budować swoje małoletnie „tymczasowe gospodarstwo pszczelarskie”, tata musiał zaciągnąć i spłacać kilkudziesięciotysięczny kredyt. Mając na sercu triumf PiS w wyborach 2005 i swoją drugą kadencję, prezydent rzucał hasła, a budżet miasta je realizował. W ramach „Dotrzymaliśmy słowa” – za 15 mln zł powstał stok i wyciąg narciarski (9 dni pracy w ostatnim sezonie). Pod wybory samorządowe za około 1,5 mln zaplanowano plac i pomnik Jana Pawła II, którego testament realizuje PiS w Michalikowie (o Przemyślu mówi się też – Biskupin). Choma występuje pod hasłem „rządzić znaczy służyć”, choć nie do końca wiadomo, czy aby nie tylko do mszy. Kiedy już
PiSdziec Wiceprezydent Ryszard L. był aktywistą SZMP i PZPR, a zdaniem radnego Majgiera – także „sekretarzem”. Udanie przeprowadził dwie kampanie wyborcze prezydenta Roberta Chomy i gdyby nie zrezygnował ze swojego mandatu, Z. Majgier w tej kadencji w radzie by nie zasiadał. po wyborach 2006 roku prezydent Choma przypomniał sobie w końcu, że podpisał kiedyś zobowiązanie do współpracy z SB, w Majgierze krew się zagotowała. Jak wielu innych ludzi i on zaczął zachodzić w głowę, co tak naprawdę skusiło Kuchcińskiego (wicewojewoda przemyski w latach 1999–2001), aby na rektora Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej (od niedawna: Wschodnioeuropejska) w Przemyślu ściągnąć Jana Drausa, mającego świetne układy w IPN, członka jego kolegium. Jaką to nadzwyczajną wiedzę i warsztat naukowy mają Kurtyka, Nawrocki i Terlecki, że tu wykładają, a przemyscy naukowcy z uznanym dorobkiem szukają chleba poza miastem? W czym tkwi fenomen uczelni zwanej „fabryką bezrobotnych”, że jej ludzie rządzą Podkarpaciem: siostra i do niedawna podwładna rektora – Ewa Draus – jest wojewodą, wicewojewoda Dariusz Iwaneczko też tu pracował, zanim zaliczył jeszcze rzeszowski oddział IPN (z jego byłym szefem, a dziś dyrektorem Archiwum IPN Nawrockim łączy go ten sam promotor pracy doktorskiej – prof. Jan Draus)? Jaki wpływ na decyzję władz Przemyśla o przekazaniu uczelni wielomilionowej wartości majątku (pałac Lubomirskich plus inne obiekty oraz 11 ha gruntu) mogła mieć teczka „Krzyśka”, a być może i inne jeszcze teczki przez IPN dotąd nieujawnione? I dlaczego Kuchciński chwali się K. Piaseckiemu z RMF, że wie, iż był OZI, i skąd on to wie? Czyżby „Członek” wiedział, co IPN ma na niego, a jeśli tak, to w jaki sposób, od kogo i jakim prawem posiadł taką wiedzę?… Kuchcińskiemu, który usilnie wlewa miód w wątpiące serca, niewielu już wierzy. Obiecywana wielka kasa spływa tu od roku 2005 i dopłynąć jakoś nie może. Przemyślanie żyją z odległej o 12 km granicy. Biedniejsi drobnym przemytem ukraińskich fajek zarabiają na chleb, ale nie brak i takich, dla których to złoty biznes, ściśle powiązany z niezbyt uważnymi
bądź dorabiającymi do pensji celnikami. Do tych należy radny z listy PiS Witold W., ksywa Pinek, dobry znajomy Członka Kuchcińskiego jeszcze z czasów PC. Niedawno CBŚ zaobrączkował, a sąd umieścił „Pinka” w anclu, gdzie trafił jako podejrzany o udział w zorganizowanej grupie przestępczej oraz o przyjmowanie łapówek i pomocnictwo osobom hurtowo szmuglującym fajki. Gdy skojarzyć to z rozbiciem dwóch gangów (siedzi blisko 40 osób), jakie miały
OŚWIADCZENIE PRZEWODNICZĄCEGO KP PiS MARKA KUCHCIŃSKIEGO W związku z uchwałą Rady Miasta Przemyśla podjętą na wniosek radnych PiS w sprawie poręczenia za Witolda W., aresztowanego w związku z podejrzeniami o przyjmowanie korzyści majątkowych, oświadczam, że: Prezydium Zarządu Okręgowego PiS nr 22 w Krośnie podjęło uchwałę w sprawie ukarania naganą 7 radnych PiS i 2 wiceprezydentów miasta. Dodatkowo Prezydium Zarządu Okręgowego skierowało wniosek do Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o skierowanie sprawy 7 radnych PiS do rozpoznania przez Koleżeński Sąd Dyscyplinarny PiS. naciąć IV RP na 24 mln zł, i z faktem, że kierowali nimi bezrobotni ludzie z milionami na kontach lub w szufladach – to widać, że radny „Pinek” obracał się nie tylko w politycznych wyższych sferach. Sprawa „Pinka” to sygnał, iż radny Majgier miał nosa i fart, że w porę odciął się od PiS. – Granica to jedyne źródło utrzymania dla wielu z nas; dzięki temu tysiące dzieci ma co jeść. Tak wiele obiecywano przed wyborami, ale na tym się skończyło – żali się gorzko w internecie hołota
i szara sieć, która pewnie tęskni za PRL-em. – Skandal, wstyd, kompromitacja „prawych i sprawiedliwych” – komentują ci, którzy nie muszą jeszcze fajek szmuglować. Nie mógł pozostać obojętny klub radnych PiS. 28 czerwca na sesji rady ośmiu jego członków wspartych przez duet z trzódki Leppera podjęło uchwałę w sprawie... poręczenia za kolegę cierpiącego w pierdlu. Ręce opadają! Jeśli chcecie kogoś wesprzeć, to róbcie to we własnym imieniu, a nie jako reprezentanci miasta! – niczym Rejtan krzyczał radny Majgier. Wspierali go radni PO i SLD, ale panujące PiS postawiło na swoim. – Naszą intencją jest, by umożliwić mu warunki najlepsze w tej bardzo niekomfortowej sytuacji – tłumaczyła prasie Lucyna Podhalicz, szefowa Biura Parlamentarnego posła Kuchcińskiego. Także i ona wychodzi z założenia, że klubowy kolega jest na tyle uczciwy, iż będąc na wolności, „będzie stawiał się na każde wezwanie i nie będzie w sposób bezprawny utrudniał postępowania”. – Sratata, zaraz ciężko się rozchoruje, co już praktykował, gdyśmy wcześniej się nim interesowali, a ucieczka w chorobę formalnie bezprawiem nie jest – komentuje „poręczenie” jeden z podwładnych ministra Kaczmarka. 20 lipca policjanci z wydziału do walki z korupcją KWP w Rzeszowie zatrzymali wiceprezydenta miasta Ryszarda L., szefa sztabu wyborczego przemyskiego PiS. Podejrzewa się go o „dwa przestępstwa o charakterze korupcyjnym”. Proces, jaki obiecał wytoczyć radnemu Majgierowi za nazywanie go „sekretarzem”, może się wydłużyć w czasie. Nawet o osiem lat, bo tyle grozi Ryszardowi L., gdyby zarzuty się potwierdziły. Wiceprezydenta nie zostawił w biedzie Kościół, a przynajmniej ojcowie reformaci, którzy odprawili mszę w intencji aresztowanego. Ciekawe, czy modlitwy skruszą Temidę... JANUSZ ADAMSKI Fot. Autor
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
POLSKA PARAFIALNA 1
9 2
3
Wakacje z „Bogiem” Ze względu na coraz chudsze portfele, rodzice chętnie wysyłają swoje pociechy na nieco tańszy wypoczynek serwowany przez kościelne instytucje. Tym bardziej że sutanna organizatora powinna być gwarancją jakości. No właśnie – powinna... Kolonie proponowane przez łódzki Caritas są tanie. Dwutygodniowy turnus w środku lasu to wydatek raptem 490 zł, a jeśli dochód na osobę w rodzinie nie przekracza 350 zł, organizator zainkasuje raptem 150 zł. W zamian „Caritas zapewnia zakwaterowanie w budynkach z łazienkami, ciepłą wodą, pełne wyżywienie oraz opiekę wykwalifikowanej kadry wychowawczej” – co możemy przeczytać na stronie internetowej. Do tego wycieczki oraz zabawy na świeżym powietrzu (fot. 1). Sielanka. Radość dzieciaków z wypoczynku w Kolumnie niedaleko Łodzi zakłócił jednak brat Tymoteusz Górecki – niepozorny blondynek, przez dzieci nazywany bratem Pittem (fot. 2). Na co dzień członek Zgromadzenia Braci Pocieszycieli we Włocławku, a w ośrodku Caritasu – opiekun najstarszej grupy chłopców. W pierwszym tygodniu kolonii zaopiekował się jednak wszystkimi dziećmi. W ramach tzw. chrztu kolonisty. Oprócz standardowych zadań, takich jak zaśpiewanie piosenki (oczywiście religijnej), chodzenie po szyszkach, zjedzenie słonej zupy z ketchupem brat Pitt zaserwował dzieciakom zadanie specjalne. Całowanie stopy. Swojej. – Córka zadzwoniła wieczorem. Płakała. Powiedziała, że miała do zrobienia coś ohydnego – opowiada matka jednej z 10-letnich kolonistek. Okazało się, że to „coś ohydnego” to właśnie ucałowanie nagiego
kopyta brata Tymoteusza. Ani kierowniczka kolonii Elżbieta Marcinkiewicz, ani opiekunki poszczególnych grup, którym żaliły się dzieci, nie dopatrzyły się niczego niestosownego w zachowaniu koloratkowego opiekuna. „Jakoś przeżyjesz” – usłyszała jedna z zapłakanych dziewczynek. Rzeczywiście, jakoś przeżyły. Przynajmniej te, które wytrwały do końca turnusu, bo wkrótce niektóre grupy mocno się przerzedziły. ¤¤¤ Prawdziwą szkołę przetrwania oraz nową definicję wolontariatu stworzył z kolei ksiądz Krzysztof Lipiński, duszpasterz z diecezji kaliskiej. Organizator wczasorekolekcji dla osób niepełnosprawnych. W lipcu br. zabrał do domu przy parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Wojkowie (powiat sieradzki) prawie 60-osobową grupę (fot. 3 i 4). Ksiądz Krzysztof nader chętnie udziela informacji o swojej działalności każdej matce, która miałaby ochotę wysłać swoje niepełnosprawne dziecko na wyjazd pod jego pieczą. I tak, oficjalnie: turnus trwa zazwyczaj 9 dni, polega na wspólnym byciu ze sobą osób zdrowych (wolontariusze) i niepełnosprawnych. Na „turnusach” przedział wiekowy jest dość zróżnicowany – najmłodszy uczestnik ma 8 lat, a najstarszy prawie 60! Według księdza Krzysztofa, nie jest to problem, bo – jak tłumaczy – im bardziej urozmaicone grupy, tym lepiej funkcjonują. W przypadku organizowanych przez niego wyjazdów trudno jednak mówić o jakimkolwiek funkcjonowaniu, bowiem w cywilizowanych instytucjach nie ma mowy o tym – jak zapewnia Paulina Koszewska z Centrum Wolontariatu – aby do specjalistycznej opieki nad chorymi
pojechali niepełnoletni wolontariusze, którzy wcześniej nie znali swoich podopiecznych. Ksiądz Krzysztof zbiera ochotników, korzystając z komunikatora internetowego i zapewniając małolatów, że będą opiekowali się lekko niepełnosprawnymi dziećmi. Dopiero na miejscu okazuje się, że te „dzieci” – bo tak nazywa wszystkich swoich uczestników – to nawet starzy, ciężko upośledzeni ludzie, wymagający fachowej opieki. Turnusy księdza Krzysztofa nie są oficjalnie zgłaszane. Pracownica Delegatury Łódzkiego Kuratorium Oświaty w Sieradzu na próżno szukała zgłoszenia placówki w Wojkowie na liście tych, którym kuratorium wy-
spodobałoby się pewnie państwowej inspekcji także to, że niepełnosprawni zgromadzeni w niewielkim ceglanym domku śpią na podłodze, jedzą w maleńkiej stołówce, a za zaplecze sanitarne służą im raptem dwie toalety i tyleż łazienek. Na szczęście – wszyscy przeżyli... ¤¤¤ Mniej szczęścia miał natomiast ksiądz Bolesław Jewulski. Ten znany na Pomorzu biznesmen w sutan-
4
dało zezwolenie na organizację letniego wypoczynku. Nic zatem dziwnego, że do tego „eldorado” nie zagląda sanepid, który z przerażeniem mógłby skonstatować, że posiłki przygotowywane są przez zaciągnięte ze wsi kucharki ochotniczki, którym surowca w postaci prosiaka dostarczył jeden z okolicznych chłopów. Nie
nie, swego czasu „oddelegowany” przez parafię Najświętszej Maryi Panny w Połczynie-Zdroju do administrowania ośrodkiem religijno-wypoczynkowym „Betania” w Gąskach, gościł już na naszych łamach niejednokrotnie, m.in. przy okazji afery z orżnięciem Skarbu Państwa na 800 tys. zł, za co nawet trafił za kratki,
choć na krótko, bo wyszedł za kaucją („FiM” 16/2005; 9/2007). Do rzeczonego ośrodka przywiózł swoich kolonistów ze Śląska inny ksiądz. Zdruzgotany warunkami, jakie panowały w stołówce i kuchni Jewulskiego (od kilku lat działających bez zezwolenia!), zapewnił swoim podopiecznym wikt w innej jadłodajni, jednak zaniepokojeni rodzice zawiadomili lokalny sanepid. A ten doznał szoku podczas oględzin kuchni i stołówki. Ewa Dawdziuk, dyrektorka sanepidu w Koszalinie, nie chciała robić księdzu większej boruty i stwierdziła eufemistycznie, że kontrola w ośrodku wypadła źle... Ksiądz Bolesław odbiera telefony i poirytowanym głosem oświadcza, że wolnych miejsc nie ma, bo obecnie przyjmuje grupę modlitewną, której nie zamierza przeszkadzać w skupieniu, przyjmując jakichś wczasowiczów. Wiemy skądinąd, że te „grupy modlitewne” to właśnie najzwyklejsi w świecie wczasowicze, którzy pojęcia nie mają o tym, co się w kuchni i stołówce wyprawia i w najlepsze spożywają opłacone z góry posiłki. Irytacji duchownego nie ma się co dziwić, zważywszy, że cała sprawa, choć skrzętnie ukrywana przez pracowników koszalińskiego sanepidu, ujrzała jednak światło dzienne dzięki lokalnym mediom. I tak to właśnie – pod banderą sutanny i koloratki – kręci się niezłe lody na ludzkiej naiwności. WIKTORIA ZIMIŃSKA Fot. Autor
10
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
Z PRAWA... I Z LEWA
W
poradzie prawnej w nr. 2(358) „FiM” zamieszczono informację, że staż pracy przymusowej liczy się w wymiarze podwójnym. Z pisma ZUS-u wynika, że w moim przypadku jest on liczony pojedynczo. Proszę o zajęcie stanowiska. (Celestyn K., Zbąszyn)
pracy. Potem za porozumieniem między zakładami pracy zmieniłem tylko zakład i dalej wykonywałem tę samą pracę do 1995 r. W roku tym przeszedłem na rentę, na której przebywam do dnia dzisiejszego. Pracowałem jeszcze na pół etatu w latach 1996–2003, po czym odszedłem z powodów zdrowotnych. Mam rentę daw-
prawna: Rozporządzenie Rady Ministrów z 7.02.1983 r. w sprawie wieku emerytalnego pracowników zatrudnionych w szczególnych warunkach lub w szczególnym charakterze, DzU 1983.8.43). ¤¤¤ Mam 52 lata i 25-letni staż pracy. W 1998 r. miałam operację kręgosłupa, po której prze-
Porady prawne Okresy pracy przymusowej są ustalane w wymiarze podwójnym tylko w przypadku ustalania prawa do emerytury lub renty. Z pisma ZUS-u wynika, że najpierw zostało ustalone Pana prawo do emerytury bez uwzględnienia okresów pracy przymusowej. Dopiero potem złożył Pan wniosek o zaliczenie tego okresu do stażu pracy. W chwili złożenia wniosku miał Pan już zatem ustalone prawo do emerytury, w związku z czym okres pracy przymusowej został zaliczony do stażu pracy na ogólnych zasadach – w wymiarze pojedynczym (podstawa prawna: Ustawa z 17.12.1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, DzU 2004 r., nr 39, poz. 353 ). ¤¤¤ Urodziłem się w 1947 r. Od 1962 r. do 1977 r. pracowałem jako ciastkarz w jednym zakładzie
P
nej III grupy, tj. orzeczoną częściową niezdolność do pracy. Z tego, co wiem, zawód „ciastkarz” zaliczany jest jako wykonywany w szczególnych warunkach. Czy po ukończeniu 60 lat mam prawo przejść na emeryturę (Franciszek Sz., Żagań) Z załącznika do rozporządzenia określającego wiek emerytalny pracowników zatrudnionych w szczególnych warunkach lub w szczególnym charakterze faktycznie wynika, że praca przy wypieku pieczywa zaliczana jest do pracy w szczególnych warunkach. Informacja o wykonywaniu pracy w szczególnych warunkach powinna być zamieszczona w Pana świadectwie pracy. Posiada Pan wymagany okres zatrudnienia 25 lat, z czego – jak rozumiem – przepracował Pan wymagane 15 lat w pełnym wymiarze czasu pracy w szczególnych warunkach. Po ukończeniu 60 roku życia będzie Pan zatem mógł złożyć wniosek o przyznanie Panu emerytury (podstawa
ouczająca i zabawna w skutkach może być decyzja zamieszkania na jakiś czas w dalekim kraju. Ale pod warunkiem, że jest dobrowolna, a nie wymuszona brakiem pracy bądź niedostatkiem. Wiele można się nauczyć, żyjąc jak zwykły obywatel – nie zaś turysta – w kraju o odmiennej kulturze. Przyczynia się to z reguły do tworzenia postaw tolerancyjnych. Niestety, emigrowanie Polaków ma podłoże ekonomiczne. Nierozwiązane przez kilkanaście ostatnich lat problemy społeczno-ekonomiczne skłaniają wielu z nas do wyjazdu. Znów, jak sto lat temu, zaczęła się emigracja w poszukiwaniu chleba. Okazuje się, że utwory Konopnickiej czy Sienkiewicza mają, niestety, aktualną wymowę. Decyzja zmiany miejsca zamieszkania jest trudna, nawet w obrębie kraju. Piszę o tym z tego powodu, że rozmaici „nauczyciele demokracji” udzielają rad, by zmieniać zawód i miejsce stałego pobytu. Oto górnik ma przenosić się nad morze, a rybak funkcjonować jako ekspedient. Te dobre rady pomijają fakt, że są grupy ludzi, którzy wykonują prace zarobkowe z powołania; są rodziny od pokoleń kultywujące tradycję wykonywania jakiegoś rodzaju pracy. Wiąże się to z podjętym tematem, ponieważ emigracja wymaga z reguły zmiany zawodu. Na ogół, w obcym kraju – przynajmniej w początkowych latach – wykonujemy najprostsze i rzadko przyjemne prace fizyczne.
szłam na rentę inwalidzką. W 2003 r. rentę mi odebrano, uznając, że jestem zdolna do pracy. Mój stan zdrowia cały czas się pogarsza. Czy mam szansę ubiegać się powtórnie o rentę? (Barbara C., Krosownice) Możliwość ubiegania się przez Panią o rentę zależy od spełnienia łącznie kilku warunków. Po pierwsze, aby otrzymać rentę, musi być Pani niezdolna do pracy. Drugi warunek to posiadanie wymaganego okresu składkowego i nieskładkowego – ten jest przez Panią spełniony. Po trzecie, co do zasady Pani niezdolność do pracy powinna powstać w okresie ubezpieczenia. Warunek ten nie musi być spełniony, jeżeli posiada się (w Pani wypadku tak właśnie jest) okres składkowy minimum 20 lat i jest się całkowicie niezdolnym do pracy. Jeżeli nie jest Pani zatem ubezpieczona, aby otrzymać rentę z tytułu niezdolności do pracy, musiałaby Pani mieć orzeczoną całkowitą niezdolność do
Opuścić kraj w poszukiwaniu środków do życia czy w poszukiwaniu wolności jest łatwiej, niż odnaleźć dla siebie miejsce w obcym kraju. Unia Europejska niewiele zmieniła w świadomości mieszkańców naszego kontynentu. Utrzymują się nadal przesądy,
pracy. Na rentę z tytułu częściowej niezdolności do pracy może Pani zatem liczyć tylko w sytuacji, jeżeli niezdolność do pracy powstała w okresie ubezpieczenia albo nie później niż 18 miesięcy od jego ustania (podstawa prawna: Ustawa z 17.12.1998 roku o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, DzU 2004 r., nr 39, poz. 353, Rozporządzenie Ministra Polityki Społecznej z 14.12.2004 r. Orzekanie o niezdolności do pracy, DzU 04.273.2711). ¤¤¤ Jestem właścicielką budynku z garażem w zabudowie szeregowej. W garażu sąsiadującego segmentu od roku prowadzone są usługi – czyszczenie dywanów i tapicerki samochodowej. Woda i detergenty spływają do zwykłej kanalizacji niezawierającej urządzeń oczyszczających. Dywany suszone są na drążkach w ogródku przydomowym, przylegającym do mojego ogrodu, w którym rosną krzewy owocowe i drzewa. Widok i zapach tych dywanów nie należą do przyjemnych. Nadto parkujący klienci utrudniają dojazd przy wąskich uliczkach. Co można z tym zrobić? (Danuta P., Rzeszów) Przepisy stanowią, że właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych. Wydaje się, że domek szeregowy nie jest miejscem przystosowanym do prowadzenia opisanej
przez dwie dotąd bliskie sobie osoby. Oficerowie, którzy wracali do swoich żon po latach spędzonych w oflagach, niejednokrotnie przeżywali taki stan. Siłę przywiązania do ojczystych stron cenimy zwłaszcza wtedy, gdy od nich się odda-
FILOZOFIA CODZIENNOŚCI
Emigracja a nawet mity związane ze stosunkiem do przedstawicieli różnorodnych narodów. Silna pozostaje pamięć przeszłych wojen i związanych z tym zakorzenionych niechęci. Nawet po uzyskaniu obywatelstwa w jakimś państwie bywa się z reguły traktowanym jako osoba gorszej kategorii. Pamiętajmy, że nie tylko u nas odradzają się ruchy o charakterze nacjonalistycznym. Wyjazd z Polski to także trudna decyzja ze względu na rozłąkę z najbliższymi. Jeśli wyjeżdża się samotnie, to po jakimś czasie następuje utrata więzi z bliską dotąd osobą. Wprawdzie się tęskni, ale jeśli spotkanie oddala się w czasie, to po powrocie możemy spotkać kogoś, kto wyda nam się obcy. Sprawia to odmienność doświadczeń przeżywanych
lamy. Trudny do zniesienia jest stan psychiczny, który można nazwać chorobą emigracyjną. Nostalgia dręczy. Wiadomo z historii literatury, że przetwarzana bywa przez pisarzy w wielkie dzieła literackie, by wymienić jako przykład „Pana Tadeusza”. Choroba emigracyjna to stan świadomości oraz wyobraźni idealizujący to, co utracone, niedostępne. Opuszczając kraj w poszukiwaniu pracy, myśli się na ogół o tym, że tu się powróci. Ale nie jest to łatwe, bo odstrasza perspektywa braku pracy w Polsce. Z kolei, gdy po latach przyznana zostaje emerytura w obcym kraju, to nierzadko powrót do kraju powstrzymywany jest przez dzieci i wnuki. Wrastają one w obce środowisko i – nie chcąc wracać – zatrzymują tym samym rodziców.
przez Panią działalności usługowej. Jest to przede wszystkim budynek mieszkalny, a nie lokal użytkowy. Z pewnością konsekwencje prowadzenia przez sąsiada działalności są dla Pani dotkliwe, trudno jednak stwierdzić, czy zakłócają one korzystanie przez Panią z nieruchomości ponad przeciętną miarę. Sugeruję zwrócić się do sąsiada z prośbą o podjęcie działań zmierzających przynajmniej do ograniczenia skutków prowadzonej przez niego działalności gospodarczej, np. poprzez zaniechanie wywieszania dywanów w ogródku i suszenie ich w innym miejscu, przykładowo na strychu. Jeżeli nie uda się osiągnąć z sąsiadem porozumienia, pozostaje Pani droga sądowa, tj. wystąpienie z powództwem o zaniechanie immisji. Wówczas to sąd oceni, czy działania sąsiada zakłócają korzystanie z nieruchomości sąsiedniej ponad przeciętną miarę. Jeżeli uzna, że tak właśnie jest, nakaże Pani sąsiadowi zaprzestania prowadzenia działalności gospodarczej na terenie domu mieszkalnego (podstawa prawna: Kodeks cywilny, DzU z 23.04.1964 r., nr 16, poz. 93) ¤¤¤ Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Prosimy o nieprzysyłanie znaczków pocztowych, bowiem odpowiedzi znajdziecie tylko na łamach „FiM”. Informujemy, że odpowiedzi na pytania przysyłane do redakcji e-mailem będą zamieszczane na stronie internetowej tygodnika: www.faktyimity.pl. Opracował MECENAS
Dylemat – wyjeżdżać czy cierpieć biedę w kraju – jest trudny do rozwiązania. Wyjeżdżają ci, którym nie brak odwagi i wyobraźni. Z kolei pozostawanie tu, gdzie są nasze korzenie, też nie gwarantuje, że nie dopadnie nas poczucie obcości. Dziś nie każdy z nas czuje się w Polsce pełnoprawnym obywatelem, zważywszy na przykład na fanatyzm religijny, lustrację, homofobię czy antysemityzm. Poza brakiem chleba wielu Polakom dokucza także brak wolności światopoglądowej oraz obyczajowej. A mieliśmy żyć w wolnym kraju! Znów nastały u nas czasy jedynej słusznej ideologii. W PRL-u można było przynajmniej wybierać między marksizmem a ugrupowaniami, które oficjalnie głosiły myśl chrześcijańską, by wymienić jako przykład stowarzyszenie PAX, Więź czy Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne wydające pismo „Za i przeciw”. Było także środowisko „Znaku” i „Tygodnika Powszechnego”. Była Akademia Teologii Katolickiej i Akademia Teologii Chrześcijańskiej – uczelnie państwowe, a także KUL. Dziś do marksizmu, po latach jego dominacji, przyznaje się maleńki krąg osób niemających żadnego dostępu do mediów. Inspiracją dla tych rozmyślań stał się list otrzymany z Australii od stałego Czytelnika „Faktów i Mitów”. Dziękuję i odpiszę. MARIA SZYSZKOWSKA Fot. Jan Stępień
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
POLSKA WALCZĄCA
11
14 lat na kolanach
T
ym razem premier nie pojawił się u biskupów na rocznicowym śniadanku z okazji 14 lat obowiązywania konkordatu. Wiedział, że są tacy, którzy tę hańbę aktywnie tam wytkną. Rok 2006. Przed okazałym Pałacem Arcybiskupów na Miodowej w Warszawie stoją w milczeniu dwie osoby z transparentem „5 mld zł rocznie na Kościół, 5 mln ludzi ubogich”. Na śniadanie do prymasa przyjeżdża premier Jarosław Kaczyński. Nie może nie zauważyć protestu. Rok 2007, to samo miejsce. Zaplanowana na kilkanaście osób pikieta przeradza się w blisko stuosobową manifestację. Żaden z dygnitarzy już się nie pojawia.
W
– Pałac prymasowski, tak jak kiedyś Komitet Centralny, stał się ośrodkiem decyzyjnym. Każdy prawicowy polityk musi być okadzony, pokropiony, a najchętniej podparłby się pastorałem biskupim, szukając poparcia w polityce. Z pseudolewicowymi nie było lepiej – nazywa rzeczy po imieniu Jan Barański, lider RACJI PL. Przypomina, że 14 lat temu, 28 lipca 1993 r., to rząd Hanny Suchockiej podpisał z tzw. Stolicą Apostolską konkordat, ale w roku 1998 ratyfikował go Sejm i podpisał prezydent Aleksander Kwaśniewski. Czy jednak takie protesty cokolwiek dają? Dylemat rozwiewa Stanisław Błąkała, który nie ma wątpliwości, że tak: – Takie protesty
ostatnich miesiącach obserwujemy rosnącą aktywność ateistów w wielu krajach Zachodu. Czy chcą wesprzeć innych, którzy zapragnęli odejść od przyjętych wierzeń? Czy może na tyle urośli w siłę i rozwinęli swą grupową samoświadomość, by zacząć domagać się praw dla tej grupy światopoglądowej (już nie wszędzie mniejszości)? Zapewne jedno i drugie. Faktem jest, że książki wolnomyślicielskie mnożą się jak grzyby po deszczu, a coraz więcej ateistów chce jawnie wyrażać swoje poglądy. Chcą, żeby liczyli się z nimi politycy, media, a także księża wystawiający głośniki i megafony na zewnątrz kościołów. Nawet w Polsce „Bóg urojony” Dawkinsa jest bestsellerem. Nawet? A może Polska nie jest wcale tak religijnym i katolickim krajem, jak są o tym przekonani pan premier z panem prezydentem? Jak podaje dr Paweł Borecki z Katedry Prawa Wyznaniowego UW, grupa bezwyznaniowa w Polsce liczy około 3 mln dorosłych mieszkańców kraju. Duża ich część to zapewne osoby niewierzące. Liczba osób deklarujących się jako ateiści rośnie – przy malejącej liczbie katolików. A co z mitem 95 procent Polaków poddanych Krk? Wiele jest w tym pustej celebry, zmurszałej tradycji, niemało herezji (duża część katolików dowolnie wybiera odpowiadające im „prawdy wiary”). Większość polskich ateistów to ciągle jeszcze, niestety, formalni katolicy. Realnego katolicyzmu jest w Polsce grubo mniej niż 50 procent!
Żeby zmienić ten fałszywy obraz stosunków wyznaniowych kraju, a jednocześnie wyjść naprzeciw międzynarodowej aktywizacji środowisk ateistycznych, Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów zainicjowało kampanię Ateo coming out, której centralnym elementem jest Internetowa Lista Ateistów i Agnostyków. Na listę tę może się wpisać każda osoba niewierząca,
ośmielają ludzi do głośnych wystąpień. Nie tylko na forum publicznym, ale także w kręgach towarzyskich, rodzinnych. Widząc, że są całe tłumy myślących podobnie, nabierają oni odwagi do wyrażania tego, co myślą – przekonuje. Dodaje, że rok temu były dwie odważne osoby, w tym kilkadziesiąt, a w przyszłym będzie ich kilkaset. Ci z pałacu też muszą wiedzieć, że dobre czasy powoli się kończą. A nie obyło się bez ich reakcji. Jeden z wyjeżdżających superfurą księży „zaprosił” manifestujących na „zupę do Kapucynów”. Wskazaną pobliską jadłodajnią dla bezdomnych i biednych przy klasztorze Braci Mniejszych, chciał pokazać wielkie miłosierdzie i dzieło Kościoła. Na mądrego jednak nie wyszedł, a i trochę go wyśmiano. Zapytaliśmy go bowiem retorycznie: a kto finansuje to jedzonko?
społecznych (religia, niestety, poi się łzami ściekającymi na ten padół...). Ale dynamika samego procesu laicyzacji zależy od naszego aktywnego zaangażowania. A przynajmniej od przerwania milczenia, podkulania ogona pod siebie. Niewiara nie może być, jak się czasami mówi, sprawą prywatną i intymną, kiedy wokół słychać kościelne pieśni, pielgrzymki tarasują pu-
Zdekonspiruj się! dopełniając tym samym formalnej lub choćby tylko faktycznej apostazji, czy po prostu dając wyraz swej niewierze. Liście przyświecają trzy kluczowe idee. Po pierwsze idzie o to, aby pokazać, że nie wstydzimy się swego ateizmu, a wręcz przeciwnie – nie uważamy tego za utratę „łaski wiary”, jako że normalny ateista wiarę w Boga niekoniecznie uznaje za łaskę. Po drugie, pokazać chcemy, że jest nas sporo i nie życzymy sobie ignorowania naszego istnienia. Po trzecie, chcemy pokazać naszą różnorodność, a więc że jest ateista urzędnik, policjant, stolarz, aktor, dziennikarz, profesor, przedsiębiorca, tancerka itd. Przede wszystkim jednak: student, studentka, uczeń, uczennica... Najwięcej ludzi młodych! Deklerykalizacja społeczeństwa polskiego to coś nieuchronnego. W dużej mierze zależy od poziomu wykształcenia społeczeństwa oraz przełamywania największych problemów
bliczne drogi i nie można wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego bez wdychania dymu kadzideł. Problem ujawnienia się z niewiarą wiąże się często z przełamaniem irracjonalnej bariery strachu. Tak, Polska jest paskudnie sklerykalizowana, jej politycy obłudnie świętoszkowaci, a księża na ogół uporczywie nachalni. Ale nie jest tak, że panuje u nas religijny terror, że ateistom grożą i prześladowania. Każde indywidualne samoujawnienie (coming out) zwiększa nasze bezpieczeństwo, naszą siłę i jest kolejnym kroczkiem na drodze do normalności. Dzięki Liście chcemy jednak namawiać niewierzących do takich postaw, które będą kompleksowym odejściem od taktyki milczenia w sprawach światopoglądowych, w obawie przed rodziną, znajomymi czy przed urażeniem przypadkowych wierzących. Jednym z elementów coming out, do którego chcielibyśmy zachęcać i w którym chcielibyśmy
Także z okazji uchwalenia konkordatu w okolicach Mostu Teatralnego w Poznaniu sympatycy i członkowie RACJI rozdawali poznaniakom ulotki, które przypominały o tym wydarzeniu. Przechodnie rozmawiali z członkami partii, pytali o spotkania, dzielili się swoimi spostrzeżeniami na temat Kościoła. – Jesteśmy zadowoleni z dzisiejszej manifestacji – powiedział Witold Kayser, przewodniczący zarządu wojewódzkiego RPL. – Takie akcje i manifestacje pozwalają na bezpośredni kontakt ze społeczeństwem, które dość ma dyktatu kleru. Konkordat to największe „nieporozumienie” podpisane przez polski rząd z Watykanem. Takich akcji będzie więcej – już 8 sierpnia, w Dzień Antyklerykała, spotkamy się z poznaniakami pod pomnikiem Starego Marycha. Będziemy rozmawiać, rozdawać ulotki i zapraszać do współpracy. DANIEL PTASZEK A.J. Fot. Autorzy
pomagać niewierzącym, jest formalny akt apostazji, czyli wystąpienia z Kościoła. Należy także skończyć z tą niedobrą, obłudną praktyką, kiedy ludzie niewierzący chrzczą swoje dzieci, biorą kościelne śluby, zobowiązują się do religijnego wychowywania dzieci, uczęszczają na katechezę, idą do bierzmowania, a wszystko kończą ostatnim namaszczeniem i katolicką celebrą na pogrzebie – bo tak wypada! Jednocześnie ci sami ludzie zżymają się, że wszędzie tak dużo Kościoła, że tak mało jest miejsca na wolność poglądów i na ateizm. Wiemy już, po pierwszych wpisach, że wielu ludzi czekało na okazję wyrażenia swego światopoglądu, dla wielu z nich była to pierwsza możliwość, gdy mogli „się odtajnić”, kiedy mogli poczuć, że nie są sami, że nie jest tak źle... Największy ruch wokół ujawniania się ateistów organizuje wokół siebie Richard Dawkins, który pisał w swym ateistycznym superbestsellerze o potrzebie stworzenia przez ateistów „masy krytycznej”, która spowoduje galopujące zmiany. Polska owej masy krytycznej potrzebuje szczególnie, bo mam wrażenie, że dysproporcja między deklarowaną liczbą ateistów a ich liczbą rzeczywistą jest największa w Europie (pomijając może Watykan). Wpisując się na Listę jedna z dziennikarek dodała: „Dawkins napisał w książce swej, że ateistów trudno zebrać do kupy, bo to koty, co chodzą własnymi drogami... Cieszę się bardzo, że koty się zmiaukują! Trza”. Zaiste! Zachęcamy: http://lista.racjonalista.pl MARIUSZ AGNOSIEWICZ psr.racjonalista.pl
14
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
ZE ŚWIATA
ZARAZIĆ SIĘ SADŁEM Eksperci mówią już o światowej pandemii otyłości. W dodatku przybywa dowodów, że zwałów sadła można dorobić się bardzo łatwo, i to w sposób, który nikomu nie przyszedłby na myśl.
Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego po przebadaniu historii ponad 12 tys. ludzi na przestrzeni trzech dekad doszli do wniosku, że otyłością można się zarazić jak grypą, a to, co się obecnie dzieje, ma wymiar epidemii. Otyłość naszych przyjaciół i bliskich zwiększa nasze szanse na niezdrowe nabranie wagi – to konkluzja studium badawczego. Jest jeszcze gorzej: „Byliśmy zdumieni, odkrywszy, że przyjaciele mieszkający setki kilometrów od nas mają na to taki sam wpływ jak ci mieszkający w sąsiedztwie” – stwierdza koordynator programu dr James Fowler. Dzieje się tak dlatego, że zaprzyjaźnione osoby dzielą (nie do końca świadomie) te same poglądy na kwestię wagi. Ryzyko, że dana osoba stanie się tłustsza, wzrastają o 57 procent, jeśli ma otyłego przyjaciela. W przypadku grubego brata lub siostry ryzyko rośnie o 40 procent, a w przypadku współmałżonka – o 37. Przeciętnie dzięki tłustemu przyjacielowi przybiera się na wadze 7 kilogramów. Co interesujące, odnosi się to tylko do mężczyzn: nie zauważono, by otyłością zarażały się od siebie kobiety. W przypadku tej płci stygmat otyłości wywołuje przestrach. U mężczyzn nie. Mają oni większe skłonności do powielania wzorów przyjaciół (np. w zakresie tłustego, obfitego jedzenia). Skoro od zaprzyjaźnionego tłuściocha można się zarazić sadłem, to czyż chudy przyjaciel nie pomoże zrzucić zbędnych kilogramów? Niestety, nie. Badania nie wykazują takich tendencji. CS
TAJEMNICE ZIEWANIA Ziewanie jest uznawane za dowód znudzenia lub zmęczenia i powszechnie interpretowane jako dowód złego wychowania. Profesor psychologii Gordon Gallup z uniwersytetu w Albany przebadał zjawisko i stwierdza, że ziewając, ludzie ochładzają swe mózgi. Dotychczas w świecie medycznym uważano, że chodzi o dodatkowe dotlenienie organizmu. „Mózg funkcjonuje jak komputer – wyjaśnia
profesor. – Działa sprawnie i wydajnie tylko wtedy, gdy jest chłodny. Dlatego istnieją intrygujące mechanizmy ochładzania go”. Brak snu podnosi temperaturę mózgu; mechanizm ziewania włącza się wówczas jak klimatyzacja. Większość ludzi uważa publiczne ziewanie za obraźliwe. W rzeczywistości jest odwrotnie: ziewający ochładza mózg, by postawić go w stan gotowości do wysłuchania tego, co jest mówione, i oglądania tego, co jest pokazywane. Szef, widząc pracowników rozziewanych w środku jego referatu, powinien odczytywać to jako pochlebstwo. Prof. Gallup stwierdził również, że innym naturalnym chłodzeniem mózgu jest oddychanie przez nos. Badane osoby z zimnymi kompresami na czołach, oddychające nosem, nie ziewały, natomiast grupa oddychających ustami, z kompresami ciepłymi, ziewała na potęgę. Jeśli więc pragnie się unikać ziewania, należy oddychać nosem. Niewyjaśnionym w pełni fenomenem jest zaraźliwość ziewania. Gallup uważa, że to skłonności odziedziczone po odległych przodkach, kiedy ludzie żyli w grupie i razem musieli stawić czoła niebezpieczeństwom oraz koordynować wysiłki na rzecz zdobywania żywności. Ziewanie jednego członka społeczności naśladowała zaraz cała grupa, a to przyczyniało się do aktywizacji mózgów. JF
SEKS I CZEKOLADA Ponad połowa angielskich kobiet woli czekoladę od seksu, twierdząc, że „gwarantuje przyjemniejsze doznania”.
KONDOM NAD GŁOWĄ Holendrzy przypieczętowali opinię o sobie jako o bezbożnych, rozpustnych liberałach. Na każdym kroku domy publiczne, dzielnice pod czerwoną latarnią, narkotyki dostępne w sklepach, a teraz jeszcze to...
TROCHĘ ZA ŚWIEŻE
Nad miastem Lichtenvoorde, gdzie odbywał się festiwal młodzieżowy będący połączeniem motocrossu z koncertem muzyki hardrockowej, pojawił się ogromny balon w kształcie prezerwatywy. Z napisem: „Bezpieczny seks”. Inicjatorem zgorszenia (choć w Holandii, prawdę mówiąc, nikt się nie zgorszył) było ministerstwo zdrowia. Doszło do wniosku, że trudno o lepszą okazję, by 80 tys. młodych ludzi uczestniczących w trzydniowym festiwalu zaserwować informację, że kondomy chronią przed chorobami wenerycznymi i AIDS. Gdy wielki kondom żeglował w przestworzach, pielęgniarki na ziemi rozdawały prezerwatywy i ulotki informacyjne. Bóg widział, ale nie grzmiał. PZ
HALO, TU WIBRATOR...
Najbardziej łase na słodycze, a zarazem oziębłe na walory seksu są mieszkanki Londynu: aż 79 proc. woli czekoladę niż łóżko. Naukowcy ustalili, że dzieje się tak nie bez powodu: istnieje związek między czekoladą a endorfinami – chemikaliami poprawiającymi nastrój. Panowie Brytyjczycy natomiast zdecydowanie obstają przy słodyczy naturalnej. 87 procent z nich woli seks, choć ponad połowa przyznaje się do dawania kobietom czekolady w prezencie. Zamiast? ST
Raz skazał trzech panów oferujących swe usługi seksualne na karę paradowania przed budynkiem sądowym w przebraniu kur, co było aluzją do najsłynniejszego legalnego burdelu w USA (w Nevadzie), który zwał się World Famous Chicken Ranch (Najsłynniejsza na Świecie Ferma Kurza). Ostatnio wydał wyrok na osobę, która nazwała świnią gliniarza wypisującego jej mandat. Skazany musi stać na ulicy z maciorą i napisem: „To nie jest funkcjonariusz policji”. Małżeństwo, które rąbnęło figurę dzieciątka Jezus, musiało za karę chodzić po Painesville w przebraniu Maryi i Józefa. Towarzyszył im osioł. CS
Gdyby Polska została Japonią nr 2, jak to kiedyś zostało zapowiedziane, to pośród innych rozlicznych korzyści mielibyśmy może erotyczne expo. Tak jak prawdziwi Japończycy: w Tokio odbyły się trzydniowe targi dla dorosłych – Adult Treasure Expo 2007, w których wzięło udział 160 firm prezentujących towary i usługi. Szlagierem tegorocznego expo był wibrator „gPOD” w cenie 200 dolarów. Jest to wysoko zaawansowane elektronicznie urządzenie, które reaguje automatycznie na dźwięki. Można podłączyć go do odtwarzacza muzyki albo telefonu komórkowego. Urządzenie wibruje w rytm głosu. „Może być używany przez pannę w Tokio, podczas gdy jej narzeczony mówi do telefonu w Nowym Jorku” – reklamował zalety przyrządu wynalazca, który pracował nad nim 4 lata. JF
SĘDZIA JAJCARZ... ...mieszka w miasteczku amerykańskim Painesville i słynie na całą okolicę z oryginalnych wyroków.
W pogoni za gwarancją świeżości restauratorzy posuwają się coraz dalej. Homary na żywca parzone wrzątkiem na oczach konsumentów, tatar, który jeszcze wczoraj pobekiwał na pastwisku, czy sushi dostarczone odrzutowcem z Gwinei na nikim już nie robią wrażenia. Kucharz restauracji na Tajwanie też poszedł do przodu, aby nikt nie mógł mu zarzucić podawania zleżałego jadła. Klienci zamawiający karpia „ying yang” objadają jego ogon upieczony we wrzącym oleju i oblany słodko-kwaśnym sosem, podczas gdy paszcza ryby wciąż się otwiera, usiłując oddychać. Miłośnicy zwierząt na Tajwanie zaprotestowali przeciw takiemu zwyrodnieniu. Właściciel restauracji odpiera zarzuty: „Staram się konsumentom zaoferować to, co najlepsze”. Władze miejskie obiecują skłonić go do obniżenia standardu świeżości potraw... JF
przepadł bez śladu w ciągu kilku nocnych godzin, ale kradnący go nie uronił ani kropli wody... To się nazywa kunszt! Złodziej nie może liczyć na uznanie. Przeciwnie – jeśli go złapią, będzie prawdopodobnie odpowiadał nie tylko za kradzież basenu, ale i wody. ST
KUP(A) PAMIĄTKĘ Prowincja chińska Sichuan to – obok prowincji Shaanxi – domowe pielesze niedźwiedzi panda. Tam właśnie żyją na wolności prawie wszystkie z 1590 zwierząt tego gatunku. 40 pand mieszka i rozmnaża się w specjalnym ośrodku. Efektem ubocznym są pryzmy odchodów, których sprzątanie kosztowało dotąd 770 dolarów miesięcznie. Teraz wydatek zamieniono na profit. Postanowiono z pandzich kup robić pamiątki. Po wstępnej obróbce, oczywiście. Kał misiów jest dezynfekowany i pozbawiany zapachu; w 70 proc. składa się z pozostałości bambusa, którym pandy się odżywiają. Ramka do zdjęcia z napisem „Kocham cię” jest zrobiona właśnie z kupy. Podobnie jak seria figurek „Atletyczne pandy w różnych konkurencjach sportowych”, przygotowana na olimpiadę 2008 roku. Wytwórców zainspirowała wizyta w Tajlandii, gdzie z odchodów słoni robi się papier. Również kał pand ma posłużyć do produkcji wysokiej jakości papieru. PZ
TRON NA WYSOKOŚCI Druga po Elbrusie góra Europy – Mont Blanc – jest celem pielgrzymek wspinaczy z całego świata. Rocznie staje na niej 30 tys. osób. Nie tylko staje, ale i wydala...
MAŁPY W OKULARACH W świętym mieście Hindusów – Varanasi – małpie figle płatają małpy. Wyspecjalizowały się w kradzieży okularów turystom. Oburzony południowokoreański gość złożył niedawno oficjalną skargę, gdy małpiszon wtargnął przez otwarte okno do jego pokoju hotelowego i zwędził okulary. Władze miasta nakazały przeszukanie parków i alej Varanasi oraz wyraziły ubolewanie, twierdząc, że małpy nie od dziś dokuczają turystom. Miasto ma jednak związane ręce, bo małpy, podobnie jak krowy, są dla Hindusów święte. ST
COPPERFIELD? Często na tych łamach utyskujemy nad upadkiem rzemiosła złodziejskiego. Dziś dla odmiany przykład krańcowo inny. Daisy Valdivia z Peterson w stanie New Jersey nie może wyjść z podziwu, jakim cudem złodziej był w stanie ukraść z jej podwórka plastikowy basen napełniony kilkuset litrami wody. Nie dość, że basen
...w związku z czym okolice szczytu przypominają gnojowisko, a śnieg ma kolor żółty. Konsekwencje niemiłe, ale nieuniknione. Dotychczas. Gmina Saint Gervais-les-Bains postanowiła bowiem postawić dwie toalety. Mają być zlokalizowane na wysokości 4260 metrów, 540 metrów pod szczytem. Drewniane wychodki – za 145 tys. euro – wyprodukowała firma specjalizująca się w toaletach ekstremalnych. Pod koniec lata kapsuły z odchodami będzie stamtąd zabierać helikopter. PZ
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
W
ielką Brytanią wstrząsnęła seria zbrodni i wyroków skazujących ekstremistów muzułmańskich. Na początku lipca w ostatniej chwili udaremniono dwa duże ataki terrorystyczne, w których miały być użyte materiały wybuchowe wypełnione gwoździami dla zabicia jak największej liczby osób. Jednocześnie
ZE ŚWIATA
„tatuś” stanął jej na szyi. Następnie ciało przewieźli 100 mil, tam je spalili i ukryli. Obaj skazani zostali na dożywocie za „obrzydliwy mord popełniony z wyjątkowym barbarzyństwem”. Pikanterii dramatowi dodaje fakt, iż kobieta i jej kochanek cztery razy prosili o ochronę, twierdząc na policji, że rodzina chce dziewczynę zabić. Odmówiono jej pomocy, ponieważ „tu
odbywa się głównie przez skórę. Tym samym islam wszedł w kolizję z medycyną, podobnie jak świadkowie Jehowy w przypadku transfuzji krwi, a katolicy – środków antykoncepcyjnych. W niektórych szpitalach w Wielkiej Brytanii już odmawia się leczenia z publicznych środków chorób wywołanych otyłością i paleniem tytoniu. Na tej samej zasadzie można
Islamiści precz! ujawniono szczegóły nieudanych zamachów z ubiegłego roku. Zamachy nie doszły do skutku tylko dlatego, że szef operacji okazał się partaczem, który w niewłaściwych proporcjach użył środków chemicznych w bombach domowej produkcji, a skutek był taki, że roztwór nie eksplodował. Każdego z czterech schwytanych fanatyków muzułmańskich skazano na dwadzieścia lat więzienia za „bliską sukcesu próbę masowego morderstwa”. W odstępie kilku dni policja odkryła spalone ciało 20-letniej irackiej Kurdyjki Banaz Mahmod, która została zamordowana przez swojego ojca i stryja w ramach „honorowego morderstwa”, ponieważ spotykała się z chłopakiem, którego nie akceptowali. Mimo że był muzułmaninem. Oprawcy najpierw ją zgwałcili, a następnie torturowali. Jak ustalono, umierała przez dwie godziny, aż
jest Wielka Brytania i takie rzeczy się nie dzieją”... Tak zareagował policjant. W innej sprawie skazano czterech fundamentalistów – każdego na sześć lat – za nawoływanie do zabijania „niewiernych” oraz gloryfikację terroryzmu podczas protestu przeciwko karykaturom Mahometa w prasie europejskiej. Skandowali oni hasła: „Zmiażdżyć wszystkich, którzy są przeciwko islamowi”, „Zamachy to kara za grzechy” i inne. Po ich skazaniu radykałowie zorganizowali kolejny protest przeciwko wyrokom, ale już pod delikatnym hasłem: „Brytyjska policja pójdzie do piekła”. Jakby tego było mało, jednocześnie lekarze ostrzegli, że zakrywanie przez ortodoksyjne muzułmanki całego ciała burką, jedynie ze szparkami na oczy, powoduje kruchość kości i brak witaminy D z powodu braku światła słonecznego. Jej absorpcja
odmówić zakwefionym muzułmankom leczenia złamań kości. Na tle burek zakrywających twarz miały miejsce liczne incydenty – w pewnej sprawie karnej muzułmanka niechętnie zdjęła ją dopiero na polecenie sądu, który zażądał tego dla identyfikacji. Prawa takiego nie ma w miejscu publicznym nawet policja. Ponadto kobiety – nawet z częściowo osłoniętą twarzą – stanowią większe zagrożenie na drodze, ponieważ mają ograniczony kąt widzenia. Matki męczą tym także swoje nawet kilkuletnie córki, ubierając je w ciężkie i czarne materiały nawet w upalne dni. Ekstremiści uznają takie argumenty za objaw „nienawiści do islamu” i „łamanie praw człowieka”. Nie widzą jednocześnie nic dziwnego w tym, że w krajach ich pochodzenia przejście na chrześcijaństwo karane jest śmiercią. MACIEJ PSYK
Prezydent biskup Zanosi się na spory ewenement: po raz pierwszy prezydentem sporego kraju zostanie prawdopodobnie katolicki biskup. Paragwajski hierarcha Fernando Lugo ma 40 proc. poparcia, a jego najbliższy kandydat – o 10 proc. mniej. Nie wszystkim podoba się ten nieoczekiwany zwrot kariery duchownego: Watykan już w kwietniu zawiesił go w czynnościach, ostrzegając, że biskup nie może sprawować funkcji politycznej. Wprawdzie Lugo jeszcze w roku 2005 zrzekł się stanowiska, lecz Watykan nie przyjmuje tego do wiadomości, utrzymując, że „biskupem jest się na całe życie”. „Dobrowolnie i w zgodzie z sumieniem zrzekłem się tytułu duchownego i zrzuciłem sutannę – wyjaśnia Lugo – i nie może to być oceniane przez innych”. Kierownictwo Kościoła grozi ekskomuniką, czym Lugo raczej się nie przejmuje. Kandydatura jego jest bardzo nie w smak Partii Colorado, w imieniu której finansowa i wojskowa elita od
A
matorzy gier komputerowych mają nowe atrakcje – najpierw Amerykanie wymyślili grę pt. Skandal seksualny kleru w Bostonie”, a teraz włoski producent gier internetowych opracował podobną. Uczestnicy gry wcielają się w biskupów i kardynałów, których zadaniem jest niedopuszczenie, by przestępstwa seksualne księży zostały ujawnione. Molleindustria, firma będąca autorem gry, stwierdza, że została zainspirowana filmem dokumentalnym BBC „Przestępstwa seksualne
60 lat sprawuje władzę w kraju. Lugo – który przez 11 lat był biskupem w prowincji zamieszkanej przez głodujących wieśniaków – oskarża, że partia „odpowiedzialna jest za biedę, korupcję i nieuczciwość szerzące się w kraju”. W związku z tym urzędujący prezydent Duarte oświadczył właśnie, że Lugo nie może kandydować: konstytucja zakazuje, by ksiądz został prezydentem. Ekskomunika byłaby więc błogosławieństwem... Poprzednio Watykan jeszcze ostrzej potraktował pierwszego demokratycznie wybranego prezydenta Haiti, Jeana Bertranda Aristide’a, lewicującego księdza i zwolennika teologii wyzwolenia. Kiedy obalił go pucz wojskowy, Watykan Jana Pawła II był jedynym krajem świata, który uznał legalność władzy junty wojskowej. JPII osobiście groził palcem jezuicie sprawującemu obowiązki ministra kultury Nikaragui. Inny jezuita musiał – po sprzeciwie Watykanu – zrezygnować ze stanowiska kongresmana w parlamencie USA. CS
Graj kardynała i Watykan”, którego fragmenty po pokonaniu oporu Kościoła zostały zaprezentowane w telewizji. „Operacja pedopriest” daje fascynującą możność stosowania strategii, na co dzień praktykowanej przez Kościół”. Włosi są oficjalnie bogobojni, więc wybuchła afera. Prawicowy deputowany Luca Volonte zwołał nadzwyczajne posiedzenie, domagając się
zamknięcia stron, na których można uczestniczyć w grach. Argumentował, że „przedstawiają one graficzne sceny gwałcenia ministrantów przez duchownych”. Molleindustria pod presją zgodziła się wycofać grę z internetu, ale została już przejęta przez inne strony i rozprzestrzenia się w sieci. Teraz jedynym wyjściem jest obłożenie internetu klątwą. PZ
15
Kościół na drzewie H
orace Burgess, architekt terenów zielonych z Crossville w stanie Tennessee, miał w roku 1993 widzenie. Trwało zaledwie 4 sekundy, ale przekazana instrukcja była jednoznaczna: „Pan rzekł mi: Jeśli wybudujesz dla mnie dom na drzewie, nigdy nie zabraknie ci budulca”. Słowa dotrzymał. Budowa trwa już 14 rok i końca nie widać, ale deficytu materiałów też nie. Burgess zbiera po garażach i stodołach deski, słupy i podobne odpady. Konstrukcja – opierająca się na dorodnym dębie i 6 innych drzewach – jest imponująca: liczy 10 pięter z wieżyczką i dachem z pleksiglasu. 56-letni twórca, który porównuje się do biblijnego Joba (bez przedrostka „za”...), zużył 258 tys. gwoździ i wydał 12 tys. dolarów. Dom na drzewie ma być kościołem: „Buduję go dla wszystkich. To dom Boga. On sprawuje nad nim pieczę”. Na 3 piętrze jest ołtarz, krzyż i ławy dla wiernych. Piętro czwarte to sekcja dla VIP-ów. Burgess sprawuje funkcję duchownego. W ogrodzie okalającym budowlę kwiaty zasadzono tak, że z góry układają się w napis „Jezus”. ST
Dzieciątko Jezus(a)? L
edwie przewaliły się bluźnierstwa „Kodu da Vinci”, a już Kościół ma nowy asumpt do krucjaty: Kwestionowana jest nienaruszalność interpretacji „Ostatniej wieczerzy” mistrza Leonarda... Slavisa Pesci, informatyk i amatorski badacz tematów biblijnych, wystąpił z tezą, że słynny obraz da Vinci kryje treści dotychczas nie dostrzeżone. Według Pesci, lustrzane odbicie arcydzieła ukazuje inny obraz: widać postać przypominającą rycerza templariusza oraz osobę z małym dzieckiem w ramionach – na prawo
od Chrystusa. „Zauważyłem to przypadkowo” – gorączkuje się Pesci. Jego odkrycie spotkało się z ogromnym zainteresowaniem. Strony internetowe www.codicedavinci.tv, www.leonardodavinci.tv i www.leonardo2007.com odwiedziło w ciągu jednego tylko dnia 15 mln internautów. CS
Zlot na Kubie H
ierarchowie z Ameryki Łacińskiej socjalistyczną wyspę upatrzyli sobie jako miejsce odbywanej co dwa lata konferencji. Nie żeby dać wycisk Fidelowi, ale ocieplić z nim stosunki. To ocieplenie postępuje sukcesywnie od lat, a zapoczątkował je Jan Paweł II wizytą w Hawanie w roku 1998, kiedy Castro sprawował honory domu. Kościół jest jedyną na Kubie instytucją, która nie podlega kontroli
państwa, ale wciąż nie może budować nowych świątyń. Nie uzyskał też zgody na wprowadzenie religii do szkół. Aby osiągnąć te cele, kler kubański zabiega o względy władz i wstrzymuje się z krytyką w kwestii naruszania praw ludzkich. JF
16
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
NASI OKUPANCI
PRAWDZIWA HISTORIA KOŚCIOŁA W POLSCE (49)
Zdrajcy ojczyzny Konstytucja 3 maja stanowiła swoisty testament narodowy, była – wedle słów Hugona Kołłątaja – „ostatnią wolą konającej ojczyzny”. Niestety, woli tej nie uszanował kler, do końca pazerny na własne przywileje. Druga połowa XVIII wieku to czasy agonii Rzeczypospolitej. Choć istniała jeszcze na mapie jako rozległe państwo, to faktycznie utraciła już suwerenność. Jej ziemie plądrowały obce wojska, a najistotniejsze decyzje polityczne podejmowane były pod naciskiem obcych mocarstw, przede wszystkim Rosji. Jednoznacznie negatywnie należy ocenić w tym czasie rolę wyższego duchowieństwa, które – z obawy przed utratą przywilejów kleru – nie godziło się na reformy w państwie, co mogło jeszcze pozwolić zachować niepodległość. Tak też było w przypadku Konstytucji 3 maja, z którą naród polski łączył wielkie nadzieje. Z zewnątrz polskim wysiłkom zagrażała przede wszystkim Rosja, która od czasu pierwszego rozbioru objęła nieformalnym protektoratem całą Rzeczpospolitą. Caryca Katarzyna II gwarantowała nienaruszalność dotychczasowego ustroju „złotej wolności”, a traktat z 1773 r. nie przewidywał żadnych zmian ustrojowych, nieuzgodnionych z Rosją. Ówczesny ambasador rosyjski Stackelberg sprawował w Warszawie rządy prokonsulskie, wglądając w prace rządu i kontrolując decyzje króla. Znaczna
C
cześć magnaterii świeckiej i dostojników kościelnych, opłacana była hojnie przez Stackelberga, gdyż Rosjanom (oprócz agentury w polskich władzach) chodziło o łagodzenie nastrojów wśród społeczeństwa, a na to z kolei mieli wpływ duchowni. „Kolaboracjoniści rekrutowali się z najwyższych kręgów społecznych kraju – pisze Norman Davis („Boże igrzysko”). – Jeden z najbardziej godnych potępienia ludzi epoki, rozpustny ksiądz Gabriel Podoski (zm. 1777), został wyniesiony przez Katarzynę do godności arcybiskupa i prymasa. Dwaj inni, Józef Kossakowski (1738–1794) i Ignacy Massalski (1729–1794), byli katolickimi biskupami. Pierwszy żył z pokaźnej renty wypłacanej przez Rosjan; drugiego usunięto z Komisji Edukacji Narodowej, ponieważ dopuszczał się malwersacji”. Mimo tych wszelkich trudności, kwestia suwerenności państwa pojawiła się na forum sejmu jako jedna z pierwszych. Stawiano ją początkowo skromnie, postulując ograniczenie zakresu władzy Rady Nieustającej, uznawanej powszechnie za instrument
zytelnicy zarzucają nam czasem, że zbyt ostro krytykujemy kler, a przecież wśród księży też zda rzają się porządni ludzie. Bardzo moż liwe, że kogoś takiego znaleźliśmy. Pań stwo pozwolą – oto Wojciech Jędrzejew ski, dominikanin... Od razu jednak zaznaczę, że „Fakty i Mity” (ale czy tylko „FiM”?) nie mają szczęścia do chwalonych przez siebie księży. Pewien duchowny popularyzowany przez nas jako oddany opiekun chorych na AIDS okazał się po jakimś czasie jedynie medialną gwiazdką, której działalność przynosi więcej złego niż dobrego. Inny, także przez nas chwalony pogromca antysemitów, krytyk Radia Maryja i oddany obrońca dyskryminowanych, przyznał się po latach pod naciskiem mediów do współpracy z SB... Niektórzy poczytują mu to wprawdzie za zasługę, ale my sami nie wiemy, co o tym myśleć: czy to, że SB oddziaływało tak dobrze wychowawczo, choć miało przecież łamać sumienia, czy że inteligentny ksiądz prowadził swoją prywatną grę i z Kościołem, i ze służbami PRL. Tak więc chwalenie na tych łamach księdza Jędrzejewskiego może nie rokować mu dobrze na przyszłość...
w rękach rosyjskiego ambasadora. 3 listopada 1788 r., a więc niespełna miesiąc od rozpoczęcia obrad Sejmu Czteroletniego, w tajnym głosowaniu został zlikwidowany Departament Wojskowy Rady Nieustającej. Oznaczało to wyjęcie spraw wojska z gestii rządu kontrolowanego przez Stackelberga i oddanie ich w gestię Komisji Wojskowej, podlegającej sejmowi. 19 stycznia 1789 r. posunięto się jeszcze dalej – zniesiono Radę Nieustającą. Akt ten równał się wypowiedzeniu traktatu z Rosją, a więc i jej gwarancji. Obrady sejmowe toczyły się w atmosferze zaciekłej walki
Mimo wszystko spróbujemy. Jędrzejewski skrytykował publicznie biskupów za milczenie wobec ekscesów księdza Rydzyka. Zasugerował na łamach „Dziennika”, że biskupi nie krytykują Rydzyka nie tyle ze strachu przed nim i sfanatyzowanymi przezeń wiernymi, ile po prostu dlatego, że dyrektor Radia Maryja
politycznej, zręcznie podsycanej z ukrycia przez posła pruskiego i jego agentów, jak również ambasadora carskiego. Obóz hetmański („republikanie”), który liczył na pomoc Rosji w zachowaniu wewnętrznego „porządku” Rzeczypospolitej, nie mając większości w sejmie, stosował wobec poczynań reformatorskich specyficzną formę walki politycznej – „sabotaż gadaniowy”. Rozprawiano na posiedzeniach – ciągnących się niekiedy miesiącami – o drobnostkach, żeby w ten sposób odwlec sprawy istotne. To, że udało się uchwalić ustawę majową (3 maja 1791 r.) – reformującą państwo w duchu oświeceniowym – było zasługą obozu patriotycznego, zwanego Kuźnicą Kołłątajowską. Kuria rzymska i polski kler negatywnie ocenili ustawę majową. Choć Konstytucja uznawała religię katolicką za panującą, to przyznawała jednak swobodę oraz opiekę rządową także innym wyznaniom. Obawiano się, że jej twórcy pójdą jeszcze dalej i – idąc wzorem rewolucji francuskiej – zlikwidują niebawem przywileje kleru, położą rękę na jego majątku, a księżom przyznają państwowe pensje. O wiele korzystniej było więc trzymać z zaborcami, którzy mamili nienaruszalnością praw i dóbr. „Zaskoczony uchwaleniem dnia 3 maja 1791 roku Konstytucji, nuncjusz papieski, Saluzzo, natychmiast donosił do Rzymu, że ustawa majowa była zamachem stanu dokonanym przy udziale aprobującego tłumu, a więc miała znamiona rewolucji” – pisze Otton Beiensdorf („Papiestwo wobec sprawy polskiej”). Magnaci i wyżsi dostojnicy kościelni z nienawiścią patrzyli na dzieło Sejmu Czteroletniego. Zdawali sobie sprawę, że grozi im
coś pożytecznego. Przy okazji zauważmy, że uczony ksiądz dominikanin popełnia błąd, umiejscawiając prześladowania ze strony cesarza Decjusza w IV wieku. W rzeczywistości miały one miejsce w wieku III, a błąd dowodzi, że dominikanów nie uczą porządnie historii Kościoła w zakonie. Ale to nie dziwi
ŻYCIE PO RELIGII
Ksiądz, ale wierzący mówi to, co oni myślą, ale wstydzą się publicznie przyznać. Zarzuca hierarchom, że wszelką krytykę Kościoła (a więc i Rydzyka) uznają oni za przejaw złej woli lub podleganie manipulacji „wrogich ośrodków”. Jędrzejewski uważa, że biskupi mają mentalność ludzi z oblężonej twierdzy, a to dlatego, że bardzo boją się laicyzacji – ich zdaniem sterowanej i zaprojektowanej przez owe wrogie ośrodki („Żydzi, masoni, komuniści”). Przywołuje jako przykład czasy rzymskich prześladowań chrześcijan, które były odczytywane przez wierzących jako czas oczyszczenia Kościoła, czyli w gruncie rzeczy
– jaki uczciwy młody człowiek chciałby zostać dominikaninem, gdyby znał historię Kościoła i wiedział, jakie inkwizycyjne dziedzictwo ma za sobą ten zakon? Wracając do wywodu Jędrzejewskiego, warto zauważyć, że odwołuje się on do Ewangelii i radzi biskupom (on, ksiądz!) zastanowić się, czy ewentualna krytyka Kościoła nie jest dowodem, że „sól zwietrzała” i nadaje się już tylko „na podeptanie przez ludzi”, czyli że być może atak wynika ze zdrady, jakiej Kościół dopuścił się wobec Ewangelii. Mało tego – według dominikanina, „tak zwana laicyzacja to
niebezpieczeństwo, że kończy się ich panowanie. Obawiali się buntów chłopskich, wszak w tymże 1791 roku Krk posiadał na własność co najmniej 921 tysięcy chłopów pańszczyźnianych. Chłopi coraz częściej zaprzestawali odrabiania pańszczyzny, uiszczania czynszów i dziesięcin. Świta polska wybrała drogę zdrady narodowej, byleby nie utracić swojej władzy i wpływów w państwie. Na czele spisku stanęli hetman wielki koronny Ksawery Branicki, hetman wielki koronny Seweryn Rzewuski, Szczęsny Potocki oraz zdrajcy biskupi: Józef Kossakowski, Ignacy Massalski, Wojciech Skarszewski i Michał Roman Sierakowski, który pełnił funkcję naczelnego kapelana zawiązanej konfederacji. Zdradziecki spisek był na rękę państwom ościennym, które dążyły do ostatecznej likwidacji państwa polskiego. Katarzyna II wyraziła gotowość orężnej pomocy dla zdrajców. 27 kwietnia 1792 r. zebrani w Petersburgu magnaci polscy ułożyli manifest unieważniający ustawę majową, ogłoszony oficjalnie 14 maja w Targowicy na Ukrainie. Targowiczanie zwrócili się w nim do Katarzyny II z uniżoną prośbą o obronę dawnych przywilejów przed „despotyzmem jakobińskim”. Papież przesłał targowiczanom najgorętsze błogosławieństwa i życzenia, aby zwycięstwo „Targowicy” stało się początkiem „spokojności i szczęścia Rzeczypospolitej” (!). W nocy z 18 na 19 maja armia rosyjska wkroczyła do Polski. Był to początek końca Konstytucji 3 maja, mimo że w narodzie tliła się jeszcze wiara w zwycięstwo. Woja polsko-rosyjska 1792 r. zakończyła się jednak klęską i drugim rozbiorem. W uznaniu zasług Kościoła dla obalenia konstytucji majątki i przywileje kleru zostały zachowane. ARTUR CECUŁA
przecież niejednokrotnie odwrotna strona procesu klerykalizacji, czyli niemądrej i agresywnej obecności duchownych w życiu politycznym”. Czy „FiM” nie przestrzegają dokładnie przed tym samym?! A na dodatek zakonnik traktuje odchodzenie ludzi od Kościoła i spadek tzw. powołań za pozytywne odchudzanie ze „wszelkiej nadmierności: znaczenia społecznego, rytualnej obecności w przestrzeni publicznej, liczby osób duchownych, metryk chrzcielnych i monopolu na etykę”. Według niego, „widać, że król (polski katolicyzm) jest nagi”. Jędrzejewski dowodzi także, że działalność Rydzyka „jest skazana na klęskę” i że jego upadek „pociągnie za sobą jego naśladowców, także wśród biskupów”. Cóż, nam się wydaje, że proces odchudzania Kościoła w Polsce rzeczywiście następuje, ale nie dotyczy on ludzi lekceważących Ewangelię. Wręcz przeciwnie – odpadają od Kościoła uczciwi ludzie i księża: Obirki, Bartosie, Węcławscy i może w przyszłości Jędrzejczakowie, czyli ci, którzy nie pasują do 99-procentowej większości episkopatu, żądnej władzy, zbytku i przywilejów. Bo rzeczywiście, ta sól już zwietrzała i „nadaje się tylko na podeptanie przez ludzi”. Zwietrzała ostatecznie jakieś 1700 lat temu... MAREK KRAK
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r. ction Française powstała w okresie tzw. sprawy Dreyfusa, francuskiego Żyda niesłusznie oskarżonego o szpiegostwo na rzecz Niemiec i zesłanego na Wyspę Diabelską u wybrzeży Gujany Francuskiej. Sprawa ta na wielką skalę roznieciła we Francji nastroje antysemickie. Action Française, która odegrała aktywną rolę w propagandzie przeciwko Dreyfusowi, głosiła idee nacjonalistyczne, monarchistyczne i antysemickie, zwalczała demokrację, działała na rzecz umocnienia roli Kościoła w państwie. Głównymi jej wodzami byli Charles Maurras, J. Bainville, M. Barrés i L. Daudet.
A
popierał ją sam papież, który mówił, że Action Française „broni zasady władzy, broni porządku”, a jej założyciela, Maurrasa, agnostyka skądinąd, nazwał „dzielnym obrońcą Stolicy Świętej i Kościoła”, a nawet wyraził mu wdzięczność za erygowanie „katedry studiów nad Syllabusem”. Coraz głośniejsze były jednak szemrania, iż poparcie to jest gorszące z uwagi na niedowiarstwo Maurrasa i pogański wręcz charakter niektórych jego poglądów (Kościół cenił za to, że zachował „w ramach mądrości starożytnego Rzymu najbardziej wybuchowe elementy w posłannictwie »hebrajskiego Chrystusa«”). W efekcie w roku 1913 doszło do przedłożenia
PRZEMILCZANA HISTORIA który przejął jego spuściznę duchową). Według dzisiejszych kontynuatorów polityki Piusa X, których abp Lefebvre sformował jako Bractwo św. Piusa X, ówczesne potępienie było efektem „intrygi modernistów i liberałów”, przez których Pius XI został „wprowadzony w błąd”. Dodają oni przy tym: „Im więcej poznajemy Maurrasa, tym większe ogarnia przerażenie, że Pius XI »wielki pogromca herezji ekumenizmu« mógł nabrać się na rzekomo zagrażające wierze katolickiej »błędy Maurrasa«. Na szczęście ten Papież zrozumiał bezzasadność swojej własnej decyzji i tylko śmierć przeszkodziła mu w cofnięciu wyroku z 1926 r.” („Zawsze Wierni”, marzec–kwiecień 2000).
Gaulle’a. Dziś organizacja ta nie znalazłaby już wielu obrońców wśród duchowieństwa, lecz jest gorliwie apoteozowana przez katolickich tradycjonalistów spod sztandaru Lefebvre’a. W czasie drugiej wojny światowej kler francuski wykazywał zróżnicowaną postawę wobec faszyzmu. Protesty przeciwko prześladowaniu Żydów uratowały tam znaczną ich liczbę (pod tym względem na pewno francuskie duchowieństwo odróżniało się od włoskiego, niemieckiego i in.). Jednak przez dłuższy czas episkopat sprzyjał reżimowi Filipa Pétaina (wprowadzony po kapitulacji Francji w lipcu 1940 roku, przetrwał do sierpnia 1944 r., z siedzibą w Vichy), sprzymierzonemu
17
Stolicy Apostolskiej”. Zgadzał się z nią również korporacjonizm, popierany przez ten reżim. Jeszcze 16 czerwca 1943 r. kardynał biskup Lyonu Pierre-Marie Gerlier mówił: „(...) w jednym z najtragiczniejszych momentów naszej historii Opatrzność podarowała nam wodza, wokół którego skupiliśmy się, szczęśliwi i dumni. Prosimy Boga, aby pobłogosławił naszego Marszałka i uznał nas za jego współbojowników, szczególnie tych, których zadanie jest tak trudne. Kościół nadal ufa Marszałkowi i darzy go pełnym miłości szacunkiem”. Należy jednak podkreślić, iż postawa duchowieństwa francuskiego w stosunku do polityki antyżydowskiej
MROCZNE KARTY HISTORII KOŚCIOŁA (67)
Kościół i francuski faszyzm Action Française (Ligue d’action française) to określenie francuskiego ruchu politycznego o charakterze parafaszystowskim, skupionego wokół pisma o tej samej nazwie, istniejącego w latach 1899–1944. Cieszył się on poparciem Kościoła, podobnie jak faszyzujący rząd Vichy. W swoim programie Liga miała wiele elementów, które były w Rzymie wysoko cenione. Na czoło wysuwał się jej konserwatyzm społeczny i polityczny, zwalczający wszelki postęp, co w papieżu – św. Piusie X – znajdowało gorącego orędownika. Jeśli chodzi o sprawy gospodarczo-społeczne, Liga – podobnie jak Mussolini i Pius XI – opowiadała się za korporacjonizmem. Była ponadto jeszcze bardziej antydemokratyczna niż papiestwo. Skoro papież Pius X mówił: „Żydzi nie uznali Pana naszego, nie możemy uznać Żydów”, to i antysemityzm Action Française mógł liczyć co najmniej na życzliwą akceptację Kościoła. Sympatia hierarchii katolickiej dla tego ruchu była tym bardziej oczywista, że papież uważał, iż to właśnie Francja jest źródłem tzw. modernizmu katolickiego, któremu, jak wiemy, tenże papież wydał ostrą i bezpardonową walkę. Teorię spisku modernistycznego w Kościele ukuwała m.in. Action Française w swoim organie publikacyjnym. Liga cieszyła się wówczas znacznym poparciem francuskich katolików oraz hierarchii kościelnej (połowa episkopatu francuskiego, wielu kardynałów) i czołowych teologów (profesor Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie jezuita Billot, rektor seminarium francuskiego Le Floch, kapucyn Pie de Langogne i in.). Kardynałowie Merry del Val i De Lai uważali, że atakując nieubłaganie „prześladowczą republikę” i „masońską demokrację”, Action Française oddała „nieocenione usługi Kościołowi”. Co najważniejsze,
Kongregacji Indeksu pism Maurrasa, a ta nie miała innego wyboru i „musiała potępić je jako heretyckie”. Było to jednak nie po myśli papieża, który sprzeciwił się publicznemu potępieniu, przyznając, że pisma Maurrasa były „damnabilis, non damnandus” – na potępienie zasługujące, lecz na to nie przeznaczone. Jednocześnie zakazał jakichkolwiek akcji przeciwko Akcji. Sprawa postępowania w Świętym Oficjum ciągnęła się jeszcze przez pewien czas, lecz w 1914 r. została zawieszona przez papieża, a kilka lat później okazało się, że zrządzeniem losu (powiedzmy) wszystkie dokumenty z tym związane „zostały zgubione”. Niedługo przed śmiercią Pius X wyznał: „Tak długo, dopóki ja żyję, Akcja Francuska nie będzie potępiona”. Jednakże poparcie to było z czasem coraz bardziej krytykowane we Francji, szczególnie wrażliwej na punkcie rozdziału Kościoła od państwa, a tym samym presja na papiestwo stawała się coraz bardziej intensywna. „W 1927 roku [papież] z niechęcią ugiął się pod presją Francuzów i potępił Action Française, i to dopiero wtedy, gdy krok ten stał się nieunikniony ze względu na prowokujący ateizm Maurrasa” (P. Johnson). W deklaracji kardynałów i arcybiskupów Francji z 9 marca 1927 r. czytamy: „Szkoła ta opiera się na zasadniczo błędnych podstawach, czego wynikiem jest – jak stwierdza Ojciec Święty – system religijny, moralny i społeczny niemożliwy do pogodzenia z dogmatem i moralnością”. Wówczas kardynał Billot stracił swój urząd i został zesłany do klasztoru. Podobnie postąpiono z Le Flochem (to on wyedukował Lefebvre’a,
Paryż 1934. Marsz działaczy „Action Française” z laskami wypełnionymi ołowiem do bicia przeciwników politycznych
Jakkolwiek by było, nie miało to być ostatnie słowo Kościoła w sprawie Action Française. Pius XII (we wczesnych latach kariery protegowany kardynała Merry’ego del Val) od razu po wstąpieniu na tron zajął się tą sprawą, a co godne jest podkreślenia – było to jego pierwsze przedsięwzięcie papieskie. Wkrótce potem Akcja Francuska została całkowicie zrehabilitowana, co ogłosiło Święte Oficjum 1 lipca 1939 r. – na dwa miesiące przed wybuchem drugiej wojny światowej. Wtedy Akcja Francuska nie była już „niemożliwa do pogodzenia z dogmatem i moralnością”, już nie głosiła „pogańskiej koncepcji państwa”, choć przecież głosiła to samo co i wówczas, kiedy wydano potępiający wyrok. W okresie wojny A.F. współpracowała z marszałkiem Filipem Pétainem i rządem Vichy, kadłubowego państewka utworzonego pod faszystowskim patronatem po pokonaniu Francji przez wojska hitlerowskie w 1940 r. Sam Pétain przesłał Maurrasowi kopię swych przemówień z dedykacją: „Najbardziej francuskiemu z Francuzów”. Niektóre odłamy Akcji kolaborowały z Niemcami. Oczywiście, papież tego nie potępił, lecz najpewniej uczyniłby to po wojnie – tak samo jak potępił Hitlera, kiedy ten leżał już w grobie, a jego wojska były pokonane. Na szczęście dla papieża obyło się bez tego, gdyż Akcja Francuska została rozwiązana w 1944 przez rząd Charles’a de
z Hitlerem, skazanemu po wojnie za kolaborację na karę śmierci, zamienioną następnie na dożywotnie więzienie (zm. w 1951 r.). Pius XII pobłogosławił marszałka i zapewnił francuskiego ambasadora w Watykanie, iż będzie popierał „dzieło moralnego odrodzenia” Francji. Zaś 9 lipca 1940 roku papieski organ „Osservatore Romano” chwalił „zacnego Marszałka, bardziej niż ktokolwiek inny ucieleśniającego najlepsze tradycje swego narodu”. Nowy system polityczny Francji, określony w konstytucji z 1940 r. jako „État Français”, zamykał okres III Republiki Francuskiej istniejącej od 1870 r. i faktycznie okazał się lepszy dla Kościoła niż rządy republikańskie, ustanawiające rozdział Kościoła i państwa. Pétainowi zależało na restauracji dawnego porządku, odrodzeniu Francji i katolicyzmu. Kościół odzyskał więc swe dawne wpływy, zlikwidowano masonerię, zniesiono zakaz katolickich zakonów, w liceach i gimnazjach przywrócono naukę religii, i – co nie mniej ważne – w zasadzie zakazano rozwodów. Za aborcję groziła kara śmierci, a podatki dla Kościoła zmniejszono. Odtąd przez cały okres istnienia tego „wolnego” państwa francuskiego katolicki dziennik „La Croix” stale nawoływał Francuzów do „współpracy” z Pétainem i Hitlerem, domagał się likwidacji ruchu oporu (koordynowanego przez de Gaulle’a) oraz konstatował, iż linia polityki marszałka „zadziwiająco zgadza się ze wskazaniami
była inna niż w większości państw. Kiedy 22 lipca 1941 r. zarządzono „aryzację” przedsiębiorstw żydowskich, prałaci zaprotestowali przeciwko temu. Niemniej ambasador rządu z Vichy przy Watykanie informował, że Watykan nie uważał „statutów żydowskich” za sprzeczne z nauką chrześcijańską. Otóż w sierpniu Pétain poprosił Watykan o opinię na temat projektu ustaw antyżydowskich, które miały zostać wkrótce wprowadzone. „Pozytywna opinia wyszła spod ręki watykańskiego podsekretarza stanu Giovanniego Batisty Montiniego1 i Domenico Tardiniego, sekretarza Kongregacji do Spraw Kościelnych Nadzwyczajnych. Opinia stwierdzała, że nie ma żadnych przeszkód do wprowadzenia takich ustaw, jeśli będą stosowane sprawiedliwie i z miłością bliźniego, nie ograniczając prerogatyw Kościoła”. Jednak ze względu na to, iż generalnie episkopat popierał kolaborację z rządem z Vichy, po jego upadku i zdobyciu władzy przez Charles’a de Gaulle’a, biskupi znaleźli się w opresji. Już w 1944 r. generał de Gaulle domagał się dymisji aż 30 biskupów. Ostatecznie zwyciężył kompromis, a biskupi zobowiązali się poprzeć go przeciwko komunistom, dość silnym we Francji. Odwołano jedynie trzech biskupów i nuncjusza papieskiego. MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl 1
Późniejszy papież Paweł VI
18
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
Bitwy warszawskie bez cudów (cz. II) Polityczne implikacje zajęcia Polski przez Szwecję i Moskwę były takie, że wzrost ich potęgi musiał zagrozić sąsiadom. Toteż ci, zaniepokojeni, zaczęli przeciwdziałać. Pierwsi udzielili Polsce pomocy... muzułmanie! – Tatarzy, którzy już w listopadzie 1655 r. (a więc przed obroną Częstochowy!) pod Jezierną pobili Kozaków i Rosjan, przegnali Rosjan z Ukrainy, zmusili Chmielnickiego do uznania władzy ICR (król Jan Kazimierz) i przysłali oddziały posiłkowe. To muzułmanie – Tatarzy i ich chan Mehmed IV Girej – umożliwili ICR bezpieczny powrót do Lwowa, bo oczyścili Ukrainę z Rosjan i zmusili Kozaków do posłuszeństwa! Chan wysłał nawet listy do wojska i szlachty. Groził gniewem i zemstą tym, którzy zdradzili prawowitego króla Polski. Politycznie i taktycznie to bitwa pod Jezierną dała szansę na odwrócenie losów wojny i miała w rzeczywistości największe znaczenie, znacznie większe niż obrona Częstochowy. Pomijanie roli Tatarów jest fałszowaniem historii. Trzeba dodać, że Szwedzi bali się Tatarów bardziej niż polskiej husarii. Szwedzi (podobnie i Rosjanie) od pierwszych dni mordowali kogo popadło, gwałcili każdą napotkaną kobietę, wykopywali nawet zwłoki z grobów, by je ograbić. Rabowali także żywność przed zimą, skazując ludzi na śmierć głodową. Dochodziło do ludożerstwa. Toteż lud, nie znając dnia ni godziny, w obronie swoich rodzin i własnego życia wolał chwycić za kosy. I nic do tego nie miała obrona Częstochowy, bo zryw nastąpił znacznie wcześniej. Pierwsze chłopskie oddziały partyzanckie działały już w sierpniu 1655 roku. Wielki oddźwięk miały wieści o skutecznie broniącym się... luterańskim Gdańsku, perle gospodarczej i oświatowej w Koronie. Powstanie rozpalało się. Ze szczególną zajadłością Szwedzi rzucili się na kościoły i klasztory, bo łupy tu były największe. Kościół katolicki był w Polsce
P
niewyobrażalnie bogaty. Kościoły kapały złotem, majątek jednego klasztoru wystarczyłby na wystawienie małej armii, a takich klasztorów były setki. Opodatkować się na obronę Polski nie chcieli, to musieli oddać wszystko Szwedom. Chichot historii. Czy to doświadczenie Kościół czegoś nauczyło? Nie, aż do rozbiorów nie płacili podatków, nawet na obronę Polski. Raz tylko szarpnęli się dobrowolnie: na odsiecz Wiednia kilku biskupów wystawiło po 100 piechurów, którzy zresztą dziwnym trafem pod Wiedeń nie zdążyli. Ale była to pomoc nie dla Polski, tylko dla katolickich Habsburgów, których najczęściej byli agentami i którym zawdzięczali swoje kościelne awanse i tłuste beneficja. Wszak ich ojczyzna w Rzymie... ICR wyruszył ze Śląska do Polski 18 grudnia, a więc gdy oblężenie Jasnej Góry trwało w najlepsze. Przedtem, 16 grudnia, hetmani wezwali naród do walki z okrutnym okupantem. Małopolska była już wolna, wojska powoli odstępowały Szwedów. 1 stycznia 1656 r. ICR przybył do Lubowli, 10 lutego do Lwowa. Szwedzi ruszyli za nim na Lwów, ale zimowe warunki i liczebna przewaga wojsk polskich załamały ofensywę. Mrozy, głód, choroby, wyczerpanie wojska i partyzantka zmusiły Szwedów do odwrotu. Przełom w wojnie nastąpił już w marcu po nieudanym oblężeniu Przemyśla, a więc przed ślubami. Szwedzi wycofywali się, wojska polskie odstępowały ich już masowo. Na prima aprilis, 1 kwietnia 1656 roku, kiedy przewaga Szwedów topniała w oczach, Jan Kazimierz powierzył Polskę opiece Najświętszej Marii Panny, która jeszcze dwa wieki wcześniej była patronką... krzyżackich morderców.
odczas tych nieznośnych upałów miałem wątpliwą przyjemność ulec wypadkowi. W trakcie zszywania sporej rany na skórze nie mogłem w spokoju ducha poddać się zabiegowi, gdyż co chwilę dochodziło do awantur pomiędzy pacjentami a dyżurującym personelem oddziału urazowego szpitala w Krakowie. Zrozpaczeni pacjenci, nawet z dość poważnie wyglądającymi urazami, byli odsyłani z jednego szpitala do drugiego (często po raz kolejny), gdyż tłumaczono im, że to nie ich rejon. Problem dotyczył mieszkańców Podgórza, gdyż ta chyba największa, prawie trzystutysięczna, dzielnica Krakowa do dziś nie
Te dwieście lat Kościół poświęcił na wymazanie tego faktu z pamięci Polaków. I datę ślubów także dobrano jakby na poparcie tez niniejszego artykułu: wówczas 1 kwietnia uważano za dzień najbardziej pechowy. Powszechnie wierzono, że to dzień urodzin... Judasza! Żaden katolik 1 kwietnia nie przedsiębrał niczego ważnego. A ICR powierzył 1 kwietnia Polskę „opiece”! Czyżby śluby pod złą wróżbą?
trwało przy Szwedach, co nie skróciło wojny. Śluby były przede wszystkim gestem w kierunku Kościoła. ICR chodziło o pilne wsparcie zabiegów u arcykatolickiej Austrii, która z pomocą się nie spieszyła. Wszak mszę we Lwowie odprawiał nuncjusz papieski Vidoni, a w imieniu polskich senatorów wotował podkanclerzy biskup Trzebicki – zaciekli katoliccy fanatycy, którzy sytuację cynicznie wykorzystali. W deklaracje i gesty pod adresem chłopów partyzantów nikt rozsądny nie wierzył. „Opiekunka” jakoś nie spieszyła się z pomocą. Szwedzi nadal łupili Polskę,
Śluby – nie dość, że primaaprisowe – były jeszcze kolejnym odrażającym aktem wiarołomstwa ze strony ICR. I wcale nie dlatego, że nie dotrzymał obietnic danych ludowi. W rocie ślubowania wcale nie błagał o pomoc dla Rzeczypospolitej, ale... przeciwko „nieprzyjaciołom świętego rzymskiego Kościoła”! Było to jaskrawe złamanie zaprzysiężonej przed koronacją tolerancji religijnej, kolejne wiarołomstwo. Tak brutalna, bez owijania w bawełnę złożona zapowiedź prześladowania ludzi innych wyznań musiała dać do myślenia prawosławnym i ewangelikom. Wielu zatem jeszcze długo
Warszawę zdobyli i ograbili jeszcze dwa razy. Wszystkie łupy spławiali Wisłą do Gdańska, a stamtąd do Szwecji. Wojska polskie przegrywały bitwy w polu, ale partyzantka była dla Szwedów mordercza. Ignorując te doświadczenia i rady dowódców, także Czarnieckiego, ICR jakby mu rozum odjęło (gdzie ta „opieka”?!) przyjął wielką bitwę pod Warszawą i mimo ponaddwukrotnej polskiej przewagi liczebnej, trzydniową batalię przegrał. Głównie dlatego, że pierwszy dzień bitwy spędził na... modłach w kościele, zamiast dowodzić wojskiem. Wielu żołnierzy – nie widząc go – myślało, że znów uciekł. Modlił się znów bez skutku,
Priorytety posiada swojego szpitala, a jej mieszkańcy zdani są na łaskę innych krakowskich placówek, co przy strajku służby zdrowia nie wyglądało zbyt ciekawie. Czy w dzisiejszych czasach, w cywilizowanym kraju, jest możliwe, aby tak liczna rzesza ludzi była pozbawiona rzetelnej opieki medycznej? Problem ten próbowano rozwiązać już dawno – w latach siedemdziesiątych. Ta „gorsza” władza, kierując się potrzebami społecznymi, postanowiła wybudować
szpital dla Podgórza, a wkrótce przystąpiono od słów do czynów i zaczęto budować duży nowoczesny kompleks na osiedlu Kurdwanów. Kiedy jednak przyszedł ten długo oczekiwany i utęskniony rok 1989, zmieniły się priorytety. Nowi przywódcy narodu wiedzieli lepiej, czego społeczeństwo naprawdę potrzebuje. Wkrótce, z przyczyn finansowych, prace budowlane ustały. Do dziś pozostał tam szkielet nieukończonej budowli – niemy pomnik
zaś w trzecim dniu bitwy ICR sam wywołał panikę swego wojska. Co ciekawe, jak idiotyczna klęska nad Wisłą, to nikt o „Opiekunce” się nie zająknie, a jak zwycięstwo, to „cud nad Wisłą”. A może to kara za nietolerancyjną i odrażającą obietnicę wygnania arian, złożoną pod murami Warszawy? Tylko że przeczyłoby to teorii o „opiece”... Wojna mogła się szybko zakończyć, i to bez pomocy Austrii i utraty Prus, a miała się wlec jeszcze prawie trzy lata i zakończyć fatalnie. Oblężonemu i zablokowanemu od morza Gdańskowi udzieliła pomocy... Holandia, bynajmniej nie katolicka. Jej flota rozerwała szwedzką blokadę i dostarczyła zaopatrzenie. Do wojny ze Szwecją szykowała się Dania, też luterańska. W następnym, 1657 r., najechał jeszcze Polskę książę Siedmiogrodu Rakoczy, uczestnik traktatu rozbiorowego w Radnot. Zdobył Kraków, Warszawę i złupił, co jeszcze zostało. Węgrzy Rakoczego w bestialstwie przebili wszystkich: Szwedów, Rosjan, Austriaków. Bez bitwy do odwrotu zmusił ich odwetowy polski najazd na Siedmiogród. W czasie odwrotu zostali otoczeni i zmuszeni do kapitulacji pod Czarnym Ostrowem. Ostateczną zagładę tej armii przynieśli Tatarzy. Dzięki takiej „opiece” ludność Warszawy stopniała z 20 tys. do 2 tys. osób! Jeszcze gorzej było w Krakowie: np. Wawel „pod opieką” był łupiony aż osiem razy! Kościoły też. Wzrostu potęgi Szwecji wystraszyła się też Moskwa, która w lot zrozumiała, że traci szansę zdobycia dostępu do Bałtyku. Zaproponowała więc Polsce rozejm (zawarty w Niemieży, w 1657 r.) i zaatakowała Szwedów w Inflantach, ale z zajętych terenów (aż po Wisłę!) nie wycofała się. Niszczycielska okupacja trwała aż do 1661 r. Rosjanie nie tylko grabili kraj, ale nawet ludność przesiedlali w głąb Rosji! Jak to, katolicką ludność do schizmatyckiej Rosji?! Gdzie ta „opieka”?! Cdn. LUX VERITATIS
wielomilionowego marnotrawstwa publicznych pieniędzy. Powstałe tam ruiny stały się ulubionym miejscem spotkań narkomanów i elementu różnej maści. Za to dosłownie obok doszło do realizacji innej potężnej inwestycji, ochoczo współfinansowanej przez władze miasta – to sanktuarium Faustyny i Wojtyły w Łagiewnikach. Dziś ta ogromna i wyjątkowo szpetna budowla (z wieżą przypominającą niedopałek papierosa) wznosi się dumnie nad Podgórzem, a jej mieszkańcom, zamiast leczyć się w nowoczesnym szpitalu, pozostało tylko modlić się o swoje zdrowie. I może jeszcze o mądrzejsze władze Krakowa i całej Polski... Paweł z Krakowa
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
LISTY Po igrzyskach W ostatnich dniach aż ziało od zakamuflowanej ksenofobii, wymierzonej w naszych zachodnich sąsiadów pod szyldem patriotyzmu narodowego. Ciekawe, jak Niemcy to odebrali, bo u nas o tym jakaś dziwna cisza panuje... Rządząca prawica z Kaczorami na czele (bracia idą łapka w łapkę z Krk), zafundowała nam kilkudniowe igrzyska z okazji „zrywu” dokonanego 63 lata temu przez powstańców warszawskich. Najpodlejsze i najbardziej wyrafinowane jest to, że wykorzystała starych, będących nad grobem ludzi (weteranów powstania) w charakterze parawanu, za którym chciała ukryć swoje niepowodzenia oraz strach przed utratą władzy, gdyż całe dwa lata spożytkowała tylko na to, by ją utrzymać, co i tak okazało się jej klęską polityczną. Zagrała na ludzkich uczuciach, wyciągając z grobu trumnę, zamiast pozostawić ten temat pisarzom i filmowcom. Po tym zadęciu można odnieść wrażenie, że w całej polskiej historii nie wydarzyło się nic ważniejszego ponad tę klęskę. Byli też tacy, nawet wielu, którzy wciskali nam w telewizji kit, że... „Solidarność” narodziła się właśnie dzięki temu powstaniu. Skoro tak, to wprowadzenie stanu wojennego było ze wszech miar uzasadnione, gdyż niechybnie polałaby się krew, jak w powstaniu. Nad trumną powstania należy pochylić jedynie głowę, a nie robić z tego widowiska. Kaczorom chodziło o odwrócenie uwagi społeczeństwa od skutków ich rządzenia, które, jak każdy widzi, są wręcz opłakane. Nie udały się ich współrządy ze zwykłymi, pospolitymi przestępcami. Pójdźmy zatem do urn wszyscy, bez wyjątku, by znów, dzięki naszej obojętności, nie wygrali jacyś Lepperowie, Giertychowie, Wierzejscy i im podobni. Precz Z PiS-ami, LiS-ami i wszelkim innym plugastwem, które za nic ma społeczeństwo i rozdaje na prawo i lewo wspólne pieniądze na cele niezwiązane z naszymi elementarnymi potrzebami, zamiast dbać o zdrowie obywateli. Nie potrzeba powstania, by olbrzymia rzesza Polaków (zwłaszcza osób starszych) przekroczyła granice wieczności z braku medycznej pomocy, co powinno zaprowadzić winnych tej sytuacji przed Trybunał Stanu. Pozdrawiam Alan Struś
Samobójstwo Mieliśmy uroczystości powstania warszawskiego. Władza i czarni zachłystują się tym (niechlubnym dla myślących) epizodem, twierdząc, że powstanie... dało Polsce wolność i dzięki niemu mamy teraz IV RP. Każdy kto nie jest oszołomem dającym wiarę katolicko-pseudopatriotycznym
sloganom, wie, że powstanie warszawskie było niepotrzebnym samobójczym aktem, który pociągnął za sobą śmierć nie tylko żołnierzy, ale i setek tysięcy niewinnych warszawiaków oraz dezintegrację dużej części stolicy. Głupota oporu jest znana, ale przez pseudopatriotów polskich postrzegana jako tchórzostwo. A tak
LISTY OD CZYTELNIKÓW Stare przysłowie mówi, że czym skorupka za młodu nasiąknie..., więc on przekazał swoje doświadczenia młodemu następcy, szczególnie o tym, że jak się trzyma z tymi, którzy mają władzę, to się nie zginie. Posłuchał młody człowiek starszego „kolegi” i kroczy we wskazanym kierunku.
jest szkolenie się na wypadek udziału w działaniach zbrojnych. Żołnierze prawdopodobnie nie idą w ramach własnych urlopów, ale w ramach służby czynnej – stąd to zaplecze logistyczne. Czy dobrowolna pielgrzymka jest już jednym ze stałych elementów szkolenia wojskowego? Jeżeli tak, to czy zmieniono przepisy prawne o powszechnym obowiązku obrony RP? Bo jeżeli nie, to chyba jest to działanie nielegalne. Maria K.
Katoblokady
postąpili Belgowie, Holendrzy, Francuzi i Czesi! Ich kraje po II wojnie światowej nie były zdewastowane, ludzie żyją tam godnie, lepiej niż Polacy... Daję pod rozwagę słowa z Nowego Testamentu: „A Ja wam powiadam: Nie sprzeciwiajcie się złemu, a jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi” (Mt. 5. 39). Powstanie warszawskie było decyzją ludzi pysznych, o miałkiej wyobraźni i kompletnie nieodpowiedzialnych! wik
Władza nad władzą Kiedy oglądałem siedleckie wiadomości w regionalnej telewizji, oczom moim ukazali się nasi dostojnicy Kościoła uczestniczący w dorocznym święcie naszej policji. W sali konferencyjnej odbyło się zebranie policjantów mianowanych na wyższe stanowiska służbowe. Imprezę zaszczycili swą obecnością: komendant wojewódzki policji, biskup siedlecki oraz kapelan policji ksiądz Kazimierz N. – sławny już na całą Polskę z bezczeszczenia zwłok. W siedleckiej policji nastąpiła zmiana na stanowisku komendanta. Myślałem, że młody człowiek nie popełni takich błędów jak poprzednik, który – choć wychowany na tezach marksizmu-leninizmu i za czasów PRL-u za każdym razem korzystający z magicznego słowa „towarzyszu” – po reformie ustrojowej zmienił się nie do poznania. Teraz padał na kolana przed dostojnikami Kościoła. Policję przekształcił z państwowej na katolicką. Z pomocą kościelnych towarzyszy doczekał emerytury.
Siedlecka państwowa policja nadal finansowana jest przez podatników, a rządzi nią kler. MiniStrant, Siedlce
W sezonie ogórkowym wyłażą wszelkie potwory, np. Nessi. A co to jest – długie, idzie powoli, śpiewa i sra po krzakach? Pielgrzymka! Nic to, że polskie drogi wołają o pomstę do nieba. Dziury, nędzne oznakowanie, brak autostrad i tras szybkiego ruchu. Ale po co równy asfalt – pielgrzymi i po dziurach przejdą. Na domiar złego eskortują pielgrzymki liczne ekipy policji, jakby nie miała ona nic lepszego do roboty. Czy przestępcy chodzą w pielgrzymkach? W poniedziałek 6.08. rano ruszyła piesza pielgrzymka warszawska do Częstochowy. Warszawa została zakorkowana na pół dnia. Warto było posłuchać kierowców, a nie były to modlitwy... Najczęściej wspominali Marię Magdalenę, czy raczej jej profesję. L.V.
Nasi okupanci Na pielgrzymkę naprzód marsz! Jak wszystkim wiadomo, rozpoczął się główny sezon pielgrzymek pieszych, bo na te zmotoryzowane sezon trwa cały rok. Widzę w TV gromady dziwacznie poubieranych staruszek, idących ładować akumulatory lub „w intencji”. Dziwi mnie jedna rzecz – dlaczego ci wszyscy starsi ludzie na co dzień okupują poczekalnie przychodni lekarskich, skarżąc się głównie na dolegliwości układu krążenia. Przecież długotrwała wędrówka w pełnym słońcu, przy 30-stopniowym upale, niestety, nie sprzyja człowiekowi przy tego typu chorobach, wprost przeciwnie. Czy NFZ powinien refinansować ich leczenie? Teraz drugi przypadek. Telewizja publiczna podała entuzjastyczną wiadomość, że oto z Wrocławia wyruszyła pielgrzymka żołnierska, oczywiście wszyscy żołnierze uczestniczą w niej dobrowolnie i spontanicznie pod opieką swojego kapelana. W tym przypadku – w odróżnieniu od cywilnych pielgrzymek żebraczych – zadbano o logistykę. Na trasie będą urządzane obozowiska z pełnym wyposażeniem typu: namioty, kuchnie polowe, sanitariaty, agregaty prądotwórcze. Mam tylko pytanie – kto za to płaci? Wojsko utrzymywane jest z budżetu państwa, czyli z naszych podatków i jego głównym zadaniem
W Warszawie trwa remont ulicy Krakowskie Przedmieście, m.in. naprzeciw kościoła św. Anny, zwanego kiedyś Bernardyńskim. To wspaniała okazja do umieszczenia tam tablicy pamiątkowej w miejscu, w którym polscy patrioci postawili szubienicę dla arcyzdrajcy w sutannie i syfilityka – biskupa Kossakowskiego. Biskup zawisł naprzeciwko tego właśnie kościoła. Co ciekawe, Warszawa jest niemal pozbawiona pomników upamiętniających insurekcję kościuszkowską. To widomy znak watykańskiej okupacji, bo okupant nie pozwoli upamiętnić czasu, w którym wieszano jego funkcjonariuszy. Czy Niemcy pozwoliliby u siebie postawić pomnik zamachu na Kutscherę? Za to swoje symbole okupant stawia gdzie się tylko da... Czytelnik
19
absurdalnego osobowego Boga. Teoria mówiąca o tym, że jesteśmy dziećmi lub tworami istot pozaziemskich nazywa się panspermią planowaną. Samo stwierdzenie „panspermia” oznacza pogląd, że życie przyszło (w sposób losowy, przypadkowy) z kosmosu. Natomiast jeśli dodać słowo „planowana”, to w tenże sposób zakreśla się hipoteza o celowej ingerencji inteligentnych bytów z wszechświata. Pan Witold dość składnie przedstawił ogólny obraz teorii, natomiast nie do przyjęcia jest to, że dodatkowo ubrał ją wersami biblijnymi z Księgi Rodzaju. Ten, kto napisał powyższą księgę, chyba się nudził i wymyślił, jak powstał świat. Jego opis jest nierzetelny z punktu widzenia astronomii, ponieważ w Księdze Rodzaju czytamy, że gwiazdy zostały stworzone czwartego dnia stwarzania, natomiast przy poprzednich trzech dniach (niezależnie od tego, jaki okres te dni reprezentują) czytamy”: „Tak nastał (kolejny) wieczór i poranek”. Nasze słońce (Beta Centauri) jest również gwiazdą, więc jak mogło wschodzić i zachodzić, czyniąc „poranek” i „wieczór”, skoro zostało stworzone dopiero czwartego dnia? Oprócz tego jeśli chodzi o inne wersy biblijne, to możemy przeczytać o Jozuem, który „wstrzymał słońce”. Jak mógł wstrzymać coś, co jest i było nieruchome od miliardów lat?! Z tego też względu nie należy mieszać teorii argumentowanymi racjonalnie z biblijnymi klechdami dla baranków... Wracając do naszej panspermii – warto nadmienić, że największa i potężna organizacja promująca ateizm – Raelianie – również są wyznawcami tej teorii. Piewcą i propagatorem powyższej jest także tak wybitny pisarz jak Erich von Däniken, który opisuje te rewelacje m.in. w książce „Bogowie astronauci”. Są niezbite dowody przekazane nam przez praprzodków z pra-Ziemi w postaci malowideł naskalnych, a także niesamowitych budowli i wynalazków, że odwiedzali ich Obcy – astronauci, którzy w przyszłych pokoleniach istotnie zapisali się jako bogowie niosący wiedzę. Do dziś w cywilizacjach, w których „zatrzymał” się czas (słabo rozwinięte ludy, np. afrykańskie), odprawiane są dziwne rytuały będące wspomnieniami pozostałymi po odwiedzinach z kosmosu. Nie można jednak takich bajek jak Księga Rodzaju – m.in. z przyczyn które wyżej wymieniłem – włączać do kanonu właśnie tych wspomnień. A.O.
Biblijne bajki? Chciałbym odnieść się do listu Pana Witolda Patera pt. „Zaprogramowani” oraz szerzej przedstawić poruszoną problematykę. Teoria pana Witolda jest mi bardzo bliska. Większość ludzi zareagowałaby na nią śmiechem, ale świadczy to tylko i wyłącznie o ich niewiedzy, ponieważ to bardzo, ale to bardzo prawdopodobna teoria, której argumenty powinny zamknąć usta prześmiewcom szczególnie wierzącym w jakiegoś
Armageddon Czym jest, a czym nie jest? Wykład pod tym tytułem zostanie wygłoszony w Gliwickim Centrum Organizacji Pozarządowych, ulica Zwycięstwa 1/1 (pierwsze piętro), we wtorek 14 sierpnia o godz. 18. Po wykładzie odbędzie się forum dyskusyjne. Wstęp wolny. Świecki Ruch Misyjny „Epifania” htt://epifania.pl, tel. 032/234 28 78
20
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
OKIEM BIBLISTY
PYTANIA CZYTELNIKÓW
O zbawieniu i nie tylko Czy człowiek niewierzący może być zbawiony? Czy osoba zbawiona idzie ,,do nieba”– jak uczy Kościół katolicki? Czy człowiek wierzący, aby być godnie pochowanym, powinien starać się o pogrzeb religijny, z udziałem duchownego? Czy pogrzeb świecki (jak w przypadku świeckiego ślubu) jest do zaakceptowania z punktu widzenia Biblii? Wśród chrześcijan na ogół panuje przekonanie, że niewierzący nie mogą być zbawieni. Niektóre wspólnoty chrześcijańskie uważają nawet, że poza ich organizacją w ogóle nie ma zbawienia. Na przykład Kościół rzymskokatolicki aż do Soboru Watykańskiego II rezerwował zbawienie wyłącznie dla swoich wyznawców. Odrzucał możliwość zbawienia zarówno pogan, ateistów, jak i innowierców. Dziś jednak nie zajmuje już tak twardego stanowiska, a wielu teologów uważa, że zbawienie mogą osiągnąć nawet ci, którzy o Bogu nic nie wiedzą. Podobnie uważają niektórzy teologowie protestanccy. Większość jednak wciąż głosi, że tylko wierzący będą zbawieni. A co mówi Biblia na ten temat? Czy w jakimś stopniu sugeruje zbawienie niewierzących? Może nie wprost, ale nie wyklucza tego. Z jednej strony Biblia stwierdza bowiem, że w dniu sądu nie tylko niewierzący, ale również wielu tzw. wierzących usłyszy gorzkie słowa: „Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie” (Mt 7. 23). Z drugiej zaś strony przedstawia wielu zbawionych, którzy nie spodziewali się żadnej zapłaty, a mimo to usłyszą: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, odziedziczcie Królestwo, przygotowane dla was od założenia świata” (Mt 25. 34). Cały kontekst zdaje się wskazywać na to, że w gronie tym, oprócz wierzących znajdzie się również wielu tzw. niewierzących, którzy mimo swych trudności z wiarą, wierzyli w bezinteresowne dobro (w. 35–40). Potwierdza to zresztą również ap. Paweł, który stwierdził, że przecież nawet poganie „z natury czynią to, co prawo nakazuje (...), chociaż prawa nie mają” (Rz 2. 14). Dlatego też podkreślił: „Gdyż nie ci, którzy prawa słuchają, są sprawiedliwi u Boga, lecz ci, którzy prawo wypełniają, usprawiedliwieni będą” (Rz 2. 13). Kiedy? „W dniu, kiedy (...) Bóg sądził będzie ukryte sprawy ludzkie przez Jezusa Chrystusa” (Rz 2. 16). Zarówno przypowieść o sądnym dniu, jak i wypowiedź ap. Pawła nie pozostawiają więc cienia wątpliwości, że wśród zbawionych znajdzie się wielu ludzi spoza wierzących. Jedną z podstaw sądu, a tym samym i zbawienia, będzie bowiem nie tylko wiara, ale również nasz stosunek do osób biednych, często skrzywdzonych przez
ludzi i przez los (Jk 2. 13). Wiele tekstów wskazuje więc, że można być formalnie wierzącym i praktykującym, a nie mieć nic wspólnego z Bogiem – i odwrotnie, można mieć trudności z wiarą, a bezinteresownie solidaryzować się z potrzebującymi i tym samym – być blisko Boga. A zatem – wbrew stereotypowym opiniom – Bóg nie potępi nikogo wyłącznie za to, że czyjeś chrześcijańskie świadectwo nie trafiło innym do przekonania. Nie potępi też nikogo za same poglądy, nawet błędne, o ile nie szkodzą innym i nie popychają ich do złego. Biblia mówi bowiem, że Bóg „jest Bogiem wiernym, bez fałszu, sprawiedliwy On i prawy” (Pwt 32. 4). Jego więc postępowanie z ludźmi cechuje sprawiedliwość. Jeśli kogoś ukarze, to proporcjonalnie do jego konkretnych wykroczeń, a nie z powodu samych poglądów. Mówiąc językiem ewangelii: „Ten sługa, który znał wolę pana swego, a nic nie przygotował i nie postąpił według jego woli, odbierze wiele razów. Lecz ten, który nie znał, choć popełnił coś karygodnego, odbierze niewiele razów. Komu wiele dano, od tego wiele będzie się żądać, a komu wiele powierzono, od tego więcej będzie się wymagać” (Łk 12. 47–48). Bóg nie jest więc niesprawiedliwy, aby miał potępić kogokolwiek z powodu jego areligijności (por. Dz 10. 34–35). Przeciwnie, „chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2. 4). Bóg bowiem „jest Zbawicielem wszystkich ludzi, zwłaszcza wierzących” (1 Tm 4. 10). A zatem nie można twierdzić, że jest On Zbawicielem „wyłącznie wierzących”. Tak więc czy ktoś będzie zbawiony, czy też potępiony, to zależy przede wszystkim od Boga oraz od nas samych – od naszego postępowania. Jeśli niewierzący zostaną potępieni, stanie się tak nie dlatego, że nie potrafili uwierzyć w istnienie Boga, tylko dlatego, że – podobnie do wielu tzw. wierzących – czynili bezprawie (por. Mt 7. 23; 1 Kor 6. 9–11;
Ga 5. 19–21; Ap 21. 8). Stąd też sama wiara albo niewiara wynikająca z trudności z uwierzeniem nie decydują jeszcze o naszym wiecznym losie. Decyduje o tym nasza codzienna postawa, pozytywne nastawienie do otoczenia, czyli realizacja biblijnego przykazania miłości bliźniego. „Kto bowiem miłuje bliźniego, prawo wypełnił” (Rz 13. 8). „Miłość bliźniemu złego nie wyrządza” (Rz 13. 10, por. Jk 2. 14–26). A zatem kto dąży do sprawiedliwości (chociaż w dosłownym tego słowa znaczeniu nie ma ani jednego sprawiedliwego – Rz 3. 10), pokoju i okazuje miłosierdzie potrzebującym, jest tym samym blisko Boga, nawet jeśli nie wierzy w Jego istnienie. W kwestii zbawienia możemy więc powiedzieć tylko jedno: „Zna
Pan tych, którzy są jego” (2 Tm 2. 19). My, ludzie, zawsze możemy się pomylić w ocenie drugiego człowieka, ale Bóg nigdy! Jak jednak rozumieć słowa: „Kto wierzy w niego, nie będzie sądzony; kto zaś nie wierzy, już jest osądzony” (J 3. 18)? Czy wypowiedź ta nie przesądza o losie niewierzących? Jeśli wyrwiemy ją z całościowego przesłania Pisma Świętego, to rzeczywiście możemy ją tak odczytać. Jeśli zaś rozpatrzymy ją w kontekście wszystkich wydarzeń związanych z osobą Jezusa i z narodem żydowskim, to okaże się, że nie jest to tak oczywiste, a słowa te, jak i wiele im podobnych, są bardzo często nadużywane. Gdybyśmy bowiem – podobnie do ówczesnego pokolenia Żydów – w takim samym stopniu byli zaznajomieni z biblijnymi proroctwami dotyczącymi Mesjasza (por. J 5. 39), oczekiwali nań, a wreszcie słyszeli i widzieli, że „ślepi odzyskują wzrok i chromi chodzą,
trędowaci zostają oczyszczeni i głusi słyszą, umarli są wskrzeszani, a ubogim zwiastowana jest ewangelia” (Mt 11. 5), wówczas ostrzeżenie to miałoby racjonalne uzasadnienie. Wszak Jezus powiedział: „Gdyby w Tyrze i Sydonie działy się te cuda, które u was się stały, dawno by w worze i popiele pokutowały” (Mt 11. 21). Skoro jednak współczesne chrześcijańskie świadectwo wiary jest tak mało przekonujące, a również samo życie wielu chrześcijan pozostawia tak wiele do życzenia, czy można tak lekko szafować słowami wyrwanymi z kontekstu? Stąd też czytając trzeci rozdział Ewangelii Jana, warto nieco dłużej zatrzymać się przy słowach: „Mistrzu! Wiemy, że przyszedłeś od Boga jako nauczyciel; nikt bowiem takich cudów czynić by nie mógł, jakie Ty czynisz, jeśliby Bóg z nim nie był” (J 3. 2). Jedynie bowiem skonfrontowanym w tak namacalny sposób z osobą i mocą Jezusa można by powiedzieć: kto nie wierzy, już jest osądzony; dziś natomiast, jeśli nie chcemy żyć jak Jezus, słowa te niewiele znaczą i nie należy się nimi posługiwać, jeśli sami nie jesteśmy lepsi, a ponadto brak nam rzeczowych argumentów! Zawsze też należy pamiętać biblijne zapewnienie: „Zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, a zlituję się, nad kim się zlituję” (Rz 9. 15, por. Wj 33. 19), które dosłownie oznacza, że Bóg może się zmiłować i zlitować nad każdym człowiekiem, nawet jeśli ten na to nie zasługuje. I jeszcze jedno: „Nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził świat, lecz aby świat był przez niego zbawiony” (J 3. 17). Wyznawcy Chrystusa nie zostali więc powołani do tego, aby sądzić, lecz by współuczestniczyć w dziele zbawienia. Jak to jednak jest z tymi zbawionymi? Czy rzeczywiście idą do nieba, jak uczy Kościół katolicki? Abstrahując od tego, że nikt nie wie, gdzie znajduje się niebo, a Kościół katolicki odszedł już (gdzie ta „nieomylność” i „niezmienność nauki” Krk?) od tradycyjnego umiejscawiania go w obłokach, twierdząc, że niebo nie jest miejscem fizycznym, ale stanem ducha, Biblia mówi, że „nikt nie wstąpił do nieba, tylko Ten, który zstąpił z nieba, Syn Człowieczy” (J 3. 13). Nie czytamy więc w Biblii o tym, by zbawieni po śmierci wstępowali do nieba. Skoro Dawid nie wstąpił do nieba (por. Dz 2. 34), nie można twierdzić, że dostępują tego zaszczytu np. katoliccy święci z Janem Pawłem II na czele. Jeśli chodzi o starotestamentowych mężów wiary, Biblia wspomina jedynie imiennie o Eliaszu, że został jako żywy zabrany do nieba (2 Krl 2. 1) i o Henochu, którego zabrał Bóg (por. Rdz 5. 24; Hbr 11.5). Natomiast jeśli chodzi o Mojżesza, co do którego wśród wielu chrześcijan istnieje przekonanie, jakoby zaraz po
śmierci został zmartwychwzbudzony i zabrany do nieba, Biblia nic o tym nie wspomina. Poza dość niejasnym tekstem z Listu Judy (Jud 9), pochodzącym z „Wniebowzięcia Mojżesza” – apokryficznej księgi żydowskiej. Zasadniczo stanowisko biblijne w tej kwestii jest następujące: „Jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni. A każdy w swoim porządku: jako pierwszy Chrystus, potem ci, którzy są Chrystusowi w czasie jego przyjścia” (1 Kor 15. 22–23, por. J 6. 39–40). A zatem umieszczanie kogokolwiek w niebie przed tym wydarzeniem jest jednym wielkim nieporozumieniem. Co do pogrzebu, podobnie jak w przypadku ślubu, Biblia nie stawia żadnych wymogów, na przykład że uroczystość ta ma mieć charakter religijny, i to koniecznie z udziałem jakiegoś duchownego. Z punktu widzenia Biblii jest to sprawa bardzo osobista i zależy wyłącznie od decyzji rodziny, a przede wszystkim od woli samego zmarłego. Na przykład Abraham pochował żonę swoją, Sarę, w zakupionej jaskini na polu Machpela, w której on sam został pochowany przez Izaaka i Ismaela, a Izaak przez Ezawa i Jakuba (por. Rdz 23. 19; 25. 7–10; 35. 29). Godny pogrzeb to więc taki pogrzeb, w którym respektowana jest wola zmarłego i w którym uczestniczą osoby naprawdę bliskie zmarłemu. Religijny wymiar uroczystości żałobnej ma znaczenie tylko dla osób wierzących. Może rodzinie przynieść pociechę (por. 1 Tes 4. 18), na nowo pobudzić do głębokiej refleksji, może im pomóc spojrzeć na wszystko z perspektywy znikomości życia ludzkiego i pogłębić życie duchowe. W domu żałoby bowiem – jak pisał Salomon – „(...) widzi się kres wszystkich ludzi, a żyjący powinien brać to sobie do serca” (Koh 7. 2). Nabożeństwo żałobne osobie zmarłej w niczym nie jest już w stanie pomóc. Obecność duchownego, jego modlitwy czy tzw. pokropek niczego nie jest w stanie zmienić. Posługa duchownego może więc w jakimś stopniu pomóc pogrążonym w smutku, ale nie zmarłemu. Stąd też – jakkolwiek duchowny (np. protestancki) zazwyczaj uczestniczy w obrządku żałobnym – nie jest nieodzowne, żeby godnie pogrzebać zmarłego. Rolę tę może bowiem pełnić każda osoba, np. bliska rodzinie, a może to być także świecki mistrz ceremonii pogrzebowej. Poza tym warto pamiętać, że jednym z najskromniejszych pogrzebów był pogrzeb Jezusa z Nazaretu. W pogrzebie tym uczestniczyło zaledwie parę osób, i to bez asysty kapłana. BOLESŁAW PARMA W sprzedaży jest książka Bolesława Parmy „Niepokorni synowie Kościoła” (192 str., twarda okładka, cena egzemplarza – 20 zł plus koszty przesyłki). Zamówienia można składać na adres: Bolesław Parma, skr. poczt. 35, 44-300 Wodzisław Śl., na e-mail: parmab @wp.pl lub przez telefon komórkowy – 0 661 316 897
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
P
an Rafał Ziemkiewicz, niezależny publicysta prawicowy, jest autorem książki pod tytułem „Polactwo”. Miał to być, jak się domyślam, jego rozrachunek z naszymi wadami, które w jego rozumieniu są lewicowe z natury, komunistyczne w treści i genealogicznie pańszczyźniane. Posiadanie tylu naraz felerów sprawia, że Polacy w rozumieniu Ziemkiewicza, nie są w swej masie świadomym narodem, tylko jakimś mutantem narodu, czyli „polactwem” właśnie.
to jeszcze okazało się, że nie śpiewa „z ziemi włoskiej do Polski”, tylko: „z ziemi włoskiej do wolski”. Zamiast „Polska” z ust największego z najmniejszych patriotów wyszło „Wolska”! A więc „wolak”, a nie „Polak”. Stąd – konsekwentnie: „wolactwo”. I właśnie tego wolactwa ci u nas teraz dostatek! Gdziekolwiek spojrzysz! Pan Lepper i jego Samoobrona, dajmy na to. Wychodzą z koalicji, zostają w niej, stabilizują się i destabilizują, budują układ na pięć kadencji, rozpadają się po kilku tygodniach, koalicja jest, koalicji nie ma,
MAREK & MAREK i sprytni... Pierwszy rok kaczych rządów upłynął na „wyjaśnianiu”, z czyjej winy nie powstała koalicja PO-PiS. Drugi rok mija na wyjaśnieniu, z czyjej winy rozpada się koalicja tysiąclecia: PiS-Samoobrona-LPR... À propos LPR. Wolactwo Giertycha wpadło na jeszcze lepszy pomysł niż wolactwo Leppera – permanentne obrady zarządu partii. Zarząd nieustający – przez tydzień. Na każdy dzień wymyślili rządowi, który przecież współtworzą, inne pytanie i wezwali po nazwisku prominentów PiS do odpowiedzi w ściśle
tylko kłócić. Wiadomo, że to idiotyzm, po co więc to robią? Otóż oni to robią pod telewizję. Codzienne obrady, to okazja do codziennych konferencji prasowych. Nic nie mają do powiedzenia, ale są w telewizji! Wolactwo uważa, że to w zupełności wystarczy. Rzeczywiście, wolactwo ma liczne przykłady na to, że obecność w telewizji i posiadanie tzw. gadany wystarczy, żeby z dnia na dzień, w wyniku demokratycznych wyborów, stać się politykiem, a nawet mężem opatrznościowym ojczyzny. Lepper i Giertych są tego najlepszymi przykładami.
COŚ NA ZĄB
Wolactwo Czyta się to początkowo z zainteresowaniem, potem człowiek zagląda na koniec, żeby się zorientować, ile mu jeszcze zostało, jednak w momencie, kiedy autor przechodzi do systematycznego obrabiania tyłka Michnikowi, rzuca się książczynę w kąt, bo ile można tego słuchać. W miarę czytania o „polactwie”, czyli o naszej wykształconej przez wieki durnocie narodowej (a właściwie, według Ziemkiewicza, antynarodowej), dochodzimy do wniosku, że autor „polactwa” sam jest „polactwem” – zacietrzewionym, zaślepionym, z niezmierzonymi pokładami żółci na wątrobie, której do tej pory nie mógł ulać. Zapatrzony w Michnika nie widzi, że tuż pod bokiem rośnie mu mutant z mutanta, czyli z „polactwa” „wolactwo”. Kto to jest „Wolak”? Naprawdę nie pamiętacie, jak pan premier „śpiewał” nasz hymn narodowy? Nie dość, że beczał i fałszował niczym pijany organista na pogrzebie,
LiS na PiS-a, LiS kaczek się nie boi... Miny, gesty, odpowiedzialność za państwo. Polska, dla Polski, o Polsce... Powaga na obliczach tak śmiertelnie poważna, że boki zrywać. Gienia Wiśniewska, Filipek, Sandra, która pyta przywódcę, czy może zatańczyć w „Tańcu z gwiazdami”... Czy może jechać z Maksymiukiem do Egiptu też pytała? A czy Maksymiuk pytał, czy może smarować olejkiem jej plecy? Lepper co parę dni drałujący na Jasną Górę... z potrzeby duchowej, jak przekonuje ich rzecznik Piskorski. Porządne, bogobojne towarzycho. Z Anetką Krawczyk w tle. Dlaczego nie powiedzą Kaczyńskiemu wprost: „Spieprzaj, dziadu!”? Bo wolactwo wykombinowało sobie, że koalicję musi zerwać PiS. Wtedy bowiem aparatczycy wolactwa swą wściekłość za utracone posady i wpływy obrócą przeciwko panom braciom, a nie przeciwko ukochanemu przywódcy. Takie gry uprawiają! Tacy przenikliwi
LPR – partia od pustego szumu medialnego
określonych terminach. Kiedyś w damskiej modzie było kupowanie kompletu z siedmiu par majtek – żeby na każdy dzień tygodnia były inne. Miały nawet takie fikuśne nadruki: poniedziałek, wtorek... Żeby się żadnej pannie nie pomyliło. W Lidze zamiast majtek są pytania... Bardzo one poważnie zabrzmiały – PiS mało nie pękł ze śmiechu. Osobliwie, gdy ligusy zażądały zmiany Kaczyńskiego na jakiegoś innego premiera, z którym da się rozmawiać, a nie
A przecież wokół nich są jeszcze tłumy podobnych „przykładów”. Taki „Gosiu”, żeby nie gnębić tylko Samoobrony i Ligi. Wicepremier. Pierwszy po bogu. 14 lat studiował prawo. Polskiego nie zna. To znaczy porozumiewa się, ale wielu słów nie rozumie, wielu innych nie potrafi wyartykułować. Mówiąc ciągle „proszem paniom” udowadnia, że zna wolski. Kuchciński – też orzeł, który potrzebuje tłumacza z wolskiego na polski. Suski – „genetyczny patriota”.
GŁASKANIE JEŻA
Radio Wolna Polska Już wkrótce z Polski popłyną w eter, w kierunku Białorusi słowa niosące prawdę i wolność. To takie Radio Wolna Europa dla Białorusinów – zatriumfowały nasze rządowe agencje informacyjne. No cóż, mają poddani Łukaszenki farta jak jasna cholera... Pamiętacie Radio Wolna Europa? Ja pamiętam bardzo dobrze i wspominam nie bez sympatii i pewnego wzruszenia. Każdy, kto słuchał RWE, miał swoje sposoby i patenty na zagłuszarki. Moim była wielgaśna metalowa patera, którą ustawiałem przy radioodbiorniku od strony południowej, czyli od strony masztu emitującego denerwujący burczek. W ten prymitywny sposób, ekranując zagłuszanie pozwalałem falom średnim (albo krótkim) docierać do mojej anteny w jakim takim stanie. Wszystko po to, aby usłyszeć o godzinie 22.00 słowa: „Tu mówi Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa. Dobry wieczór państwu”. Owo „Dobry wieczór państwu” było dla mnie antidotum na towarzysze i obywatele, na propagandę
jedynie słusznego światopoglądu i na kłamstwa sączące się dzień cały z rządowych szczekaczek. Na rok 68 (który już jako tako pamiętam), na rok 70, 76, 80, 81 itd. Czy RWE miało patent na rację i prawdę? Ależ skąd, ale niosło ze sobą jakiś cudowny posmak wolności, wewnętrznej emigracji no i pewnego rodzaju konspiracji, a przecież każdy i duży, i mały chłopiec lubi bawić się w „Indian”. Dziś „My, Naród” – wolny i niezależny – mamy swój dług do spłacenia wobec ludzkości, czyli np. wobec Białorusi. Tylko że... Tylko że gdy zabieramy się za uczenie innych wolności, sami powinniśmy pojąć, co to słowo tak naprawdę oznacza. Tak sobie siedzę i dumam, czy np. w serwisie „ze świata” w owym Radiu Wolna Białoruś wyemitujemy taki np. news: „Polska. Główny prezenter i wydawca Wiadomości, najważniejszego polskiego dziennika telewizyjnego, Marcin Leśkiewicz został zwolniony z pracy za – jak to określił zarząd TVP – »nieprawidłowe
Fot. D.P.
podejście do zawodu dziennikarza«. Według naszych ustaleń, Leśkiewicza zwolniono, bo nie godził się na cenzurowanie przygotowywanych przez niego dzienników. Od czasu gdy rządy w Polsce przejęli bracia Kaczyńscy, w państwowej telewizji (trzy programy) powrócono do znanego z czasów komunistycznych ręcznego sterowania informacją. Najnowsze wiadomości redagowane są w taki sposób, aby zawsze w korzystnym świetne pokazywały rządzącą partię PiS. Czuwa nad tym specjalnie powołany zespół redaktorów w osobach Doroty Maciei i Patrycji Koteckiej. To cenzorskie gremium nie zgodziło się np. na emisję przemówienia polskiego reżysera Kazimierza Kutza, który nad grobem zmarłej śmiercią samobójczą byłej posłanki Barbary Blidy powiedział, że »zabili ją ludzie o kamiennych sercach«. To samo ciało ocenzurowało nawet wypowiedź polskiego biskupa Michalika krytykującego w swojej homilii rządzących. Z naszych informacji wynika, że dziennikarze polskiej telewizji spróbowali ostatnio
21
Szczypińska, druga po pani Knysok pielęgniarka, która ma niemal codzienny szoł w tiwi. Tamta reformowała nam służbę zdrowia, ta reformuje nas na obraz i podobieństwo „pana premiera”, który „na pewno chce dobrze dla nas”. Oto menażeria, która nami rządzi. Profesorami, lekarzami, finansistami, prawnikami, nauczycielami, zwykłymi normalnymi ludźmi. Kto jest temu winien, kto za to ponosi odpowiedzialność? My. Polska inteligencja. Modelowym przykładem jest pani profesor Jadwiga Staniszkis – uczona programowo nieznosząca PRL-owszczyzny, współtwórczyni wizerunku i programu politycznego PiS oraz IV RP. Ileż nas ona przekonywała, że teraz dopiero będzie państwo dobre i uczciwe. Minęły dwa lata. Ta sama pani profesor łka, że pod rządami Kaczyńskich państwo zostało „skolesiowane”. Ładnie to wymyśliła. Skoro budowała krytykę Polski SLD-owskiej na zbitce „republika kolesiów”, to przecież nie mogła tej samej figury powtórzyć dla opisania tego, co z Polską robią jej do niedawna polityczni faworyci. Pani profesor mówi też o „rozkładzie państwa” i o innych strasznych rzeczach. Jej obserwacje są prawidłowe, brakuje tylko odpowiedzi, kto za to odpowiada. Otóż ona też. Przecież od początku, gołym okiem było widać, co to za towarzycho. Ktoś ich jednak legitymizował, ktoś tłumaczył maluczkim, że ich program to dobry program dla Polski. To było tak sugestywne i przekonujące, że oni sami też w to uwierzyli. Dlatego bredzą nieustannie, że „naprawiają państwo”. Nie naprawiają, przerabiają. Polskę na Wolskę. MAREK BARAŃSKI Bieżące informacje o Wolakach na stronie www.spieprzajdziadu.pl
zaprotestować przeciwko takim praktykom. W odpowiedzi prezes TVP Urbański zwołał zebranie załogi i oświadczył, że »demokracja demokracją, ale jak się komuś coś nie podoba, to może się zwolnić«. Na sali zapanowała pełna konsternacji cisza, którą przerwał wspomniany wcześniej Leśkiewicz, oświadczając, że jemu się nie podoba i że cenzura oraz przeinaczanie faktów to w wolnych mediach jest hańba. Odpowiedzią zarządu TVP było wręczenie mu wypowiedzenia z pracy. Od tej pory w centrali polskiej telewizji panuje jeszcze większy strach przed narażeniem się kierownictwu poprzez wyemitowanie jakiejś niewłaściwej, nieprorządowej informacji. Podobna atmosfera panuje we wszystkich programach i stacjach państwowego radia”. No jak myślicie, Kochani: pójdzie w eter Radia Wolna Białoruś taki news z wolnej Polski, czy raczej nie pójdzie? Może zamiast pouczania Białorusinów i Łukaszenki, na czym polega wolność mediów, powinniśmy pierwej uruchomić jakąś podziemną rozgłośnię Radia Wolna Polska. Bo na falach średnich, ot tam – przy liczbie 700, tam gdzie strzałkę skali trzeba było dokładnie umieścić pomiędzy cyferkami 7 i 0, panuje cisza, której nikt nie przerywa słowami: „Tu mówi Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa”. Wielka szkoda. Znów by się przydała! MAREK SZENBORN
22
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
RACJONALIŚCI
A
ntoni Słonimski: Żyd, socjalista, piłsudczyk (do czasów Berezy Kartuskiej) i zdeklarowany racjonalista, agnostyk. Przed wojną znienawidzony przez endecję, po wojnie – przez Gomułkę. Zawsze „pod wiatr”, zawsze „pod górkę”. Sekowali go nawet swoi. Trudno się dziwić, skoro pisał wiersze tak przejmujące jak „Rodowód”...
Okienko z wierszem Z krwi Izaaka, Abrahama, Judy, Jakuba i Arama, Zary, Tamary i Rachaby, Jessego, Ruty i Dawida, Z Booza, króla Salomona, Achima, Azy i Amona, Z krwi Ezechiasza i Matana (Jakże wymienić mężów trzystu, A nie pominąć krwi niczyjej?) Zrodził się Józef, mąż Maryi, Z której się zrodził Jezus Chrystus. Z pokoleń czarnych, trwożnych Żydów, Gniewnych, ponurych, zabobonnych, Z Judei dzikiej i skalistej Do Galilei winnic wonnych Zstąpił Żyd wielki, ręką czystą Swych przodków czarny łańcuch skruszył, Obalił Judę, Izaaka, Odmienił serca i poruszył, I sam czerwoną krwią zapłakał. Tu się urywa długa lista, Tutaj się kończy święty diariusz. Gdzie dziś ten pierwszy proletariusz, Ten rewolucjonista?
Kongres Lewicy pracuje W perspektywie wcześniejszych wyborów prace Kongresu Porozumienia Lewicy zwiększają tempo. Robocze spotkanie liderów czterech partii zaowocowało nowymi ustaleniami regulującymi prace lewicowej unii. Przypomnijmy: Kongres Porozumienia Lewicy utworzyły cztery partie polityczne – RACJA Polskiej Lewicy, Polska Partia Pracy, Polska Partia Socjalistyczna i Ruch Odrodzenia Gospodarczego im. E. Gierka. Celem jest stworzenie formuły federacyjnej różnych organizacji politycznych i społecznych, która wypełniłaby lukę, jaka powstała po lewej stronie sceny politycznej. Szczególnie w obliczu przesunięcia się komitetu Lewica i Demokraci do centrum, bez poważnej refleksji nad skutkami neoliberalnej i klerykalnej polityki. KPL chce istnieć obok LiD-u, ale nie zamiast niego, bo miejsce jest dla obu organizacji. Lipcowe spotkanie liderów partii Kongresu zdominował temat wyborów. Uzgodniono wstępnie, że Kongres Porozumienia Lewicy będzie dążył do stworzenia własnego komitetu wyborczego. W najbliższym czasie zostanie powołanych 41 przedstawicielstw regionalnych, które będą na bieżąco odpowiedzialne za przygotowania kampanii w każdym z okręgów wyborczych. W celu realizacji bieżących prac powołano następujące gremia: Prezydium Kongresu, tworzone przez czterech liderów partii sygnatariuszy, Sekretariat Kongresu i Radę Konsultacyjną o charakterze eksperckim. Przewodniczącą Rady została członkini RACJI PL prof. Maria Szyszkowska, a pełny skład poznamy we wrześniu. Poza tym ustalono, że kolejny zjazd odbędzie się najprawdopodobniej pod koniec bieżącego roku i wówczas do Kongresu będą mogły formalnie dołączyć kolejne organizacje lewicowe. Daniel Ptaszek
Dzień Antyklerykała Ósmy dzień sierpnia zapisał się w historii Polski jako dzień powstania pierwszej i jak dotąd jedynej antyklerykalnej partii. Dla nas to Dzień Antyklerykała. Z tej okazji zapraszamy warszawiaków na nieformalne spotkanie, podczas którego będziemy mogli porozmawiać na wszelkie trapiące nas tematy. Spotkajmy się w sobotę 11 sierpnia o godz. 15.00 w ogródku piwnym „Żywiec” w parku Powiśle (obok wejścia do Muzeum Ziemi, ul. Na Skarpie, za teatrem BUFFO). Info: Mirosława Zając, tel. 502 362 404.
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Trójłączność władzy W nie-demokracjach o wszystkich i wszystkim decydowały jednostki. Władca był panem życia i śmierci poddanych. Sam ponad prawem stanowił prawo. Państwo uważał za prywatną własność swojej dynastii. Łaska pańska jeździła na pstrym koniu i zastępowała wszelkie zasady postępowania. Faworyci byli bezkarni, dopóki nie zmienił się ich status. Faworytki – wiek. Władca miał różne imiona. Cesarz, emir, faraon, kalif, król, książę, maharadża, papież, szach, szejk, sułtan. W ZSRR cała władza była w rękach rad, a w IV RP jest w rękach bliźniaków. Katastrofalne skutki koncentracji władzy wygenerowały teorię jej trójpodziału. Monteskiusz zaproponował wyodrębnienie trzech równorzędnych, niezależnych od siebie i nawzajem się kontrolujących sfer funkcjonowania państwa – ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Trójpodział władzy zyskał uznanie jeszcze w XVIII w., ale nie w Rzeczypospolitej. Polacy zawsze woleli Trójcę Świętą. W PRL na krótko zabłysła trójka murarska, a w IV RP – Giertychowa trójka klasowa. Trójpodział władzy był i jest traktowany jak zło konieczne. W miarę możliwości omijany i neutralizowany. Nie lubimy być ani kontrolowani, ani
osadzani. Do przyjęcia jest ewentualnie osąd Najwyższego, bo nie wprowadza zakłóceń w życiu doczesnym. Stąd liczne deklaracje o odpowiedzialności jedynie przed Bogiem i historią. Robią wrażenie i wynoszą delikwenta ponad maluczkich. Katoprawica chętnie dodaje, że boi się tylko Boga. Wierzejski i bodajże Korwin-Mikke – że także swoich żon. Widocznie wszyscy mają powody do strachu, a strach ma wielkie oczy. Czasem żony, czasem Ziobry. Bogobojność – jak widać – nie wyklucza grzechów. Raczej je potęguje. Powierzenie całej władzy jednej osobie, klanowi rodzinnemu lub partii prowadzi do nadużyć. W IV RP widać to na każdym kroku. Kiedy od czasu do czasu jakaś władza wyłamuje się spod tyranii Jarosława K., słychać histeryczny PiSk zainteresowanego, że trzeba zmienić jej skład albo prawne umocowania. Nawet jeśli są konstytucyjne. Istotą kaczyzmu jest zawłaszczenie. Zawłaszczył już, co się tylko dało. Posłowie (władza ustawodawcza) są członkami rządu (władza wykonawcza), a minister Ziobro coraz częściej ręcznie steruje wymiarem sprawiedliwości. Panuje raczej trójłączność władzy niż jej trójpodział. Za chwilę zapętlenie będzie jeszcze większe. Sąd Najwyższy,
rozpatrując skargi na decyzję PKW o odrzuceniu sprawozdania PiS o źródłach pozyskania środków finansowych w 2006 r., automatycznie zdecyduje o terminie wprowadzenia do porządku obrad Sejmu wniosku o skrócenie kadencji, a pośrednio o terminie wyborów. Jeśli SN uwzględni skargę PiS – wniosek SLD o przedterminowe wybory przezimuje w szufladzie marszałka Dorna, jak wiele innych cennych inicjatyw. Jeśli SN skargę odrzuci – PiS będzie zmuszone forsować jak najszybsze wybory. Wtedy jednak ani PO, ani Samoobrona i LPR wniosku nie poprą. Odegrają się za wszystkie afronty i poniżenia. Za szczekanie bulteriera, seksaferę, wymuszone głosowania, prowokacje CBA. Zemsta jest ponoć rozkoszą bogów, ale najbardziej cieszy ludzi. Tak więc wszystko w rękach Sądu Najwyższego. Czy okaże się Sądem Ostatecznym dla partii zagrożonych utratą subwencji? JOANNA SENYSZYN PS 1. W poprzednim felietonie pominęłam żałobę narodową ogłoszoną w dniach 23–25 listopada 2006 r. po katastrofie w kopalni Halemba. Pani Aleksandrze Lotko serdecznie dziękuję za zwrócenie mi uwagi. PS 2. Zapraszam na www.senyszyn.blog. onet.pl
Pod żaglami „FiM”
Tego nie pamiętają najstarsi mieszkańcy Szczecina, także ci z niemieckim rodowodem: blisko 100 żaglowców, dziesiątki koncertów, setki kramów oraz ponad milion turystów z całej Europy. Okazją do święta był finał prestiżowego Tall Ship Races, czyli rejsu największych i najsłynniejszych statków żaglowych świata. Nie mogło zabraknąć na tak prestiżowej imprezie stoiska „Faktów i Mitów” i partii RACJA. Już z daleka było widać logo „FiM” i „księdza wyzwolonego”. Przy naszym skromnym, ale jakże bogato zaopatrzonym namiocie tłumnie zatrzymywali się przechodnie. Oferowaliśmy duży wybór koszulek antyklerykalnych i czapeczek. Przez cztery dni trwania tej wielkiej imprezy rozdaliśmy ponad 10 tysięcy archiwalnych egzemTekst i fot. RYSZARD GŁOWACKI plarzy naszej gazety, ulotki i nalepki.
RACJA Polskiej Lewicy www.racja.org.pl, tel. (022) 620 69 66
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
23
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
Jeżeli dziadek na swoje 80. urodziny zdmuchnął wszystkie świeczki na torcie, to znak, że mieszkanie jeszcze długo się nie zwolni. ¤¤¤
– Jak zrobić mięso po angielsku? – Przyjść w gości, zabrać mięso, wyjść dyskretnie.
¤¤¤
Chcę być traktowany przez żonę jak pies – najpierw niech mnie nakarmi, a potem wypuszcza na noc... ¤¤¤
Bardziej szanowałbym wegetarian, gdyby nie głosowali na zwierzęta... ¤¤¤
Watykan zamówił sesję zdjęciową Britney Spears. Zdjęcia mają być pomocą przy wyganianiu diabła podczas egzorcyzmów. ¤¤¤
– Po czym poznać męża bitego przez żonę? – Po tym, że się do tego na forum nie przyznaje.
¤¤¤
Kiedyś mężczyzna zdejmował na powitanie kapelusz, teraz wyjmuje z ucha słuchawkę od Bluetootha. ¤¤¤
Jeśli mężczyzna jest gotowy na wszystko dla kobiety, znaczy, że jest w niej zakochany. Jeżeli kobieta jest gotowa na wszystko dla mężczyzny, znaczy, że go urodziła.
1
2
3 1
4
43
5
11
13
72
71
14
37
KRZYŻÓWKA P o z i o m o : 1) rzeka z udami, 5) chrapy szkapy, 9) gazeta grzesznego Jerzego, 10) spodnie na liny, 11) jeden z wielu w Alcatelu, 13) drwił z gołego Noego, 14) wpada do Wołgi z wysoka, 15) liście wkładane uroczyście, 17) pestka w gardle, 18) z Urbanem na głowie, 20) gryzoń „zapaśnik”, 21) Janek-przytulanek, 22) pierwszy stopień piekielny, 25) w nim nędznicy przy ulicy, 26) wódki lub wołu, 27) przylądek z pleców, 29) skuteczny cios w nos, 32) niebiański baranek, 35) bydło i świństwo, 36) swawolne pacholę, 39) świta znakomita, 43) podrywana przez marszałka, 44) bez kostiumu – z dala od tłumu, 46) wieszana w zaduchu, 47) o kobiecie w gustownej toalecie, 50) w nią się wtyka koniec pilnika, 52) Adam i Ewa, 53) pirenejowy raj podatkowy, 54) gość, co często wpada w złość, 55) nie diabeł, a szatan, 57) głos w grubasie, 58) ma zęby, lecz nie gryzie, 59) napój doskonały na upały, 60) zakłada gniazdko, 61) początek rundy, 62) pensję bierze w Zwingerze, 63) swoja chęć. Pionowo: 1) w przymiotniku z Włoch, 2) noszony na piersi, 3) w pracy używa spinaczy, 4) po nim fiołek, róża, bez, 5) ma czarny zamiast białego i mnóstwo odcieni szarego, 6) popycha do walki na widok rywalki, 7) o strumyku w wierszyku, 8) co z pali robią harcerze?, 10) Monika go nie unika, 12) wybuchowa bańka, 13) rzymski mąż stanu z cycami, 16) plakat o lodach z makreli, 17) stale w kanale, 19) miota się na froncie, 22) w tył krok, 23) ma raki na szlaki, 24) zadanka dla Janka, 27) pies bez munduru, 28) roślina jak lina, 30) co łączy szlochanie z kochaniem?, 31) zgrana para, 33) Fiat nr 1, 34) lepszy ciasny, ale własny, 36) na wirusy i wampiry, 37) lipa bez liści, 38) jest święta i naga, 40) jeż w doniczce, 41) powinien mówić do rzeczy, 42) dotyka grzesznika, 45) kraj jak raj, 46) nawet piękna cera nie doda jej uroku, 48) chowa bez słowa, 49) bzdura, jak mało która, 51) owoc „rozrabiaka”, 52) narzędzie lustracyjne, 56) odwrotna kara w butelce, 58) kto ją ma, nie błądzi?
15
29
10 35
30
36 63
38 24
16
65
38
43
26
55
47
18
40
55
32
56
33 50
39
34 66
36
40
41
19
42
46
80
42 60
46 5
48
57
49 62
23 73
52
31
54 47
54
53
32
53 56
77
12
75
51
50
20
8
64
24
45
44
16
61
28
30
13
21
58
35
2
19
27 17
74
15
26
31
37
12
18
76
49
44
52
23 21
25 27
39
41
22
?
8
28
22
20 Fot. M.P.
51 67
17
7
29
9
10 78
6
25
34
57
14
68
59
58
79
7
69
11
3
60 4
48
70
33
6
61 63
62 59
9
45
Litery z pól oznaczonych w prawym dolnym rogu utworzą rozwiązanie z cyklu „Niezapomniane słowa wybrańców narodu” (Aleksander Kwaśniewski) Rozwiązanie krzyżówki z numeru 30/2007: „Dla tępego wszystko za ostre”. Nagrody otrzymują: Marek Tarnowski z Janowca Wielkopolskiego, Jan Kądzioła z Nowej Cerekwii, Elżbieta Szymczak z Turka. Gratulujemy! Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 10 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą WYŁĄCZNIE NA KARTKACH POCZTOWYCH na adres redakcji podany w stopce. W rozwiązaniu prosimy podać numer tygodnika oraz adres, na który mamy wysłać nagrody. TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępca red. naczelnego: Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Adam Cioch; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail:
[email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 39 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: cena 39 zł. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
ŚWIĘTUSZENIE
Wody święcone
W Jastrzębiej Górze, poza wodą morską, można zaopatrzyć się w wodę święconą, i to w dwóch gatunkach! W tamtejszym kościele polecają wodę Ignacego Loyoli (tego od jezuitów), która robi dobrze „matkom ciężarnym”. O skutkach zażywania zwykłej wody święconej nic nie wiadomo... Fot. JG
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 32 (388) 10 – 16 VIII 2007 r.
JAJA JAK BIRETY
J
eżeli ten kanon lektur nie będzie szybko opublikowany i będą do niego jakieś uwagi, to uznam, że umowa koalicyjna została zerwana przez PiS w sposób jednoznaczny i zrezygnuję z funkcji ministra edukacji – oświadczył 2 sierpnia br. minister Roman Giertych, dając do zrozumienia, że nie zniesie w tej kwestii żadnego kompromisu. Na reakcje internautów nie trzeba było długo czekać... ¤¤¤ Wykształciuchy żegnają „Ministra”! (wynss) ¤¤¤ Czyżby pośmiertny sukces Gombrowicza? (internauta) ¤¤¤ Blady strach padł na koalicję. Jak też polskie szkolnictwo poradzi sobie bez tak uczonego, szanowanego, inteligentnego i mądrego ministra? Co też nasza młodzież pocznie bez niego? Koniec świata i koniec polskiego szkolnictwa. Romek! Jak będziesz odchodził, to nie zapomnij zabrać tatusia! (Olo) ¤¤¤ Kończ waść, wstydu oszczędź! – że tak zacytuję „Konopnicką” rzecz jasna, bo dalej w historię literatury szacowny „pan minister” nie zdołał się zagłębić... jeszcze. ¤¤¤ Nie wierzę. Czyżby pierwsza prawidłowa decyzja w rodzinie
Giertychów? Wszyscy myślący POLACY są za!!! (krak) ¤¤¤ No i żegnamy ozięble, nikt po panu płakał nie będzie... (Piekarz) ¤¤¤ Panie Giertych, spełnij Pan w końcu choć jedną obietnicę i w
i nie zapomnij zabrać ze sobą tego fajnego gościa Orzechowskiego! (Delvacc) ¤¤¤ Wprowadzić „Dymisję” Giertycha do kanonu lektur szkolnych! (kto z Państwa jest za?) ¤¤¤
Ultimatum końcu naprawdę odejdź, i to jak najszybciej!!! (Lida) ¤¤¤ Romek, ty i twój kanon lektur już na drzewie, a niedługo i ciebie tam wyślą. (A_kuku) ¤¤¤ Ludzie, co wy – skąd wytrzaśnie Kaczor takiego drugiego jajcarza? Skąd wezmę wątki do kabaretu? (Kabareciarz) ¤¤¤ No w końcu Myster Giertych powiedział coś mądrego. Oby wszyscy z naszego wspaniałego rządu tak postąpili. (agrafka_90) ¤¤¤ Nie Twój kanon, Twoja dymisja! I tak trzymać, Romku! Aaaaaaaa
Romek! Nie rób tego mojej teściowej! Jak się zdymisjonujesz, to ja będę chlał przez tydzień z radości, a moja teściowa nie może patrzeć, jak ja się cieszę. Szkodzi jej to na serce. (Canis lupus) ¤¤¤ Dzień Twojej dymisji należy ustanowić dniem święta narodowego. (Sansara) ¤¤¤ Pierwszy raz w życiu dam na tacę, jak ten gostek zniknie z polityki. (mitka) ¤¤¤ Jakby był naprawdę honorowy, toby powiedział: kanon albo seppuku. (x54) Opracowała @