Nepotyzm w Agencji Nieruchomości Rolnych
GRUNT TO RODZINKA Ü Str. 8
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 35 (287) 8 WRZEŚNIA 2005 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)
andydaci z PO i PiS na najwyższe urzędy w IV Rzeczypospolitej Parafialnej to prawie wyłącznie gorliwi katolicy – przyjaciele swoich proboszczów i biskupów. To może wyjaśniać, skąd i od kogo nauczyli się tak wielkiego zakłamania i prywaty, a także dlaczego na czarne mówią białe i na odwrót. Bez trudu znaleźliśmy PO-PiS-owego głupca, nieudacznika lub złodzieja na każdą literę alfabetu. Ü Str. 12, 13
K
Latający domek Domek z Loreto we Włoszech jest sam w sobie cudem, i to latającym – przenoszonym wielokrotnie przez aniołów w różne zakątki świata. Zjawisko to – „latanie” domku i różne cuda z tym związane – jest oficjalnie uznane przez Kościół rzymskokatolicki. Wystarczy tylko dodać, że w „domku loretańskim”, według kościelnej mitologii, urodził się Pan Jezus. Ü Str. 16
2
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y POLSKA Nasz kraj przegrał prestiżowy proces z holenderską spółką Eureko, która chciała zostać właścicielem PZU. W wyniku nieudolnych decyzji i łamania zawartych już umów – zarówno przez prawicowe, jak i lewicowe rządy – możemy stracić około 4 mld zł.
Festiwal głupoty
Na biednych nie padło: skoro stać nas na utrzymywanie Kościoła watykańskiego, samoloty za miliardy, prowadzenie kolonialnych wojen...
Sejm – głównie głosami prawicy – odrzucił prezydenckie weto wobec ustawy o zwrocie podatku VAT za materiały budowlane także osobom fizycznym. Ma to kosztować rekordowo deficytowy już budżet od 1,3 do 3 mld złotych. Skąd przyszły (prawicowy?!) rząd weźmie te brakujące pieniądze – jeszcze nie wiadomo. Znowu te pieniądze... Jakby uszczypnięcie Kwacha nie było ważniejsze.
Lech Kaczyński ciągle cierpi na czkawkę po Paradzie Równości, której zakazał w czerwcu br. Tym razem jego decyzję uchyliło Samorządowe Kolegium Odwoławcze, co znaczy, że będzie można Kaczyńskiego zaciągnąć do Strasburga. Na dodatek wyszło na jaw, że z budżetu miasta Kaczor funduje sobie sondaże prezydenckie w cenie... 100 tys. zł rocznie! Przepraszamy za ten uszczypliwy ton 20-procentową populację Kaczorfanów, którym właśnie taki bliźniak bardzo się podoba!
Polityczny zamach na Cimoszewicza nie powiódł się. Okazało się, że marszałek nie podpisał osobiście listu, który miał go skompromitować, a świadek Jarucka realizowała własne porachunki z byłym szefem. Na dodatek szef ABW, Andrzej Barcikowski, oznajmił, że w czasie przeszukania w mieszkaniu Jaruckiej w styczniu 2005 r. znaleziono dokumenty należące do ABW. Za marnie zmontowaną prowokację PO Cimoszewicza nie przeprosi. Ludzie z zasadami po prostu takie już mają zasady.
W hali „Olivii” solidarnościowi kombatanci zorganizowali sobie zjazd z okazji 25-lecia zakończenia strajków sierpniowych, czyli załapania się do koryta. Bibę uświetniły występy czołówki polskich artystów. Świadectwem wolty, jakiej dokonała „legendarna Solidarność”, jest poparcie, jakiego Lech Wałęsa udzielił Donaldowi Tuskowi i Platformie Obywatelskiej – najbardziej antypracowniczej polskiej partii! Wpadkę zaliczył także IPN, który opublikował wszystkie dokumenty pierwszej „Solidarności” za wyjątkiem najważniejszego – programu pierwszego zjazdu z 1981 r. Program był lewicowy i trochę wstyd się teraz do tego przyznać...
Wicemarszałek Senatu – reżyser Kazimierz Kutz – tak oto wyjaśnił swoją odmowę wzięcia udziału w fecie z okazji 25-lecia „Solidarności”: „Koncercik to można zrobić na każdy temat i można załgać, zaklajstrować, a chodzi o to, że zapomniano po drodze o człowieku, co w państwie tak wierzącym, tak katolickim, jest po prostu zdumiewające i niedopuszczalne”. Ależ to całkowicie normalne – liczą się tylko masy i wódz, czyli Bóg. POLSKA/UNIA Polscy eurodeputowani usilnie zabiegają
w Brukseli, aby – idąc za wzorem III RP – cała Unia obchodziła 31 sierpnia jako Dzień Solidarności i Wolności. O dziwo, przychylni inicjatywie są Francuzi, którzy sami zapomnieli o swojej bezbożnej rewolucji. Unia powinna docenić polską inicjatywę, zwłaszcza po naszej wolnościowo-solidarnościowej inwazji na Irak... u boku USA. WARSZAWA W Sali Kongresowej z udziałem 3 tys. osób odbył
się zjazd polskiego oddziału Opus Dei. Ta skrajnie prawicowa katolicka organizacja zorganizowana na wzór mafii działa w Polsce już w 13 miastach, głównie wśród studentów i pracowników naukowych. Opus Dei wymaga od swoich członków wyrzeczenia się własnej ojczyzny, a nawet rodzin – na rzecz nowej „rodziny w wierze”. Witamy w Katolandzie, waszej ziemi obiecanej!
„Nikt normalny na lewicę nie głosuje. Tylko patologia, dewiacja i prymitywizm obyczajowy” – tako rzekł poseł do Parlamentu Europejskiego Wojciech Wierzejewski, prawa ręka Giertycha i szef mazowieckiej LPR. Partia uznała taką wypowiedź za „święte słowa” i zamieściła na swojej stronie internetowej. I znowu wiemy, dlaczego elektorat LPR jest nienormalny. OLSZTYN W Lidze Polskich Rodzin dochodzi do masowych
nawróceń działaczy: jak twierdzą, odchodzą „z sekty Romana Giertycha”. A wszystko dzięki temu, że boski Romuś sam ułożył listy wyborcze: wyciął podejrzany element i wstawił swoją gwardię przyboczną. Gdyby właśnie ich Roman wpisał na listę, zamiast o sekcie mówiliby o kochającej się rodzinie. A poza tym LPR nie jest partią demokratyczną, tylko hierarchiczną. SIEDLCE Mało kto wie, że generał Józef Bem, XIX-wieczny
bohater narodu polskiego i węgierskiego, przeszedł pod koniec życia na islam. Wiedzą o tym natomiast czujni członkowie PiS, którzy postanowili uratować Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych nr 6. Zamiast generała Bema ma mu patronować Jan Paweł II. Jak PiS przejmie władzę, to Bema nie tylko wyrzucą z ulic i szkół, ale i zdegradują do szeregowca za zdradę wiary katolickiej, tfu! BRAZYLIA Episkopat gwałtownie atakuje projekt prawa legalizującego aborcję w największym katolickim kraju świata. Biskupi grożą lewicowemu rządowi, aby nie ważył się „ulegać presji grup feministycznych”. W Polsce lewicowy rząd nie ulegał społeczeństwu, uległ za to episkopatowi. Dlatego wkrótce – i na długo – przestanie rządzić.
ampanię wyborczą w Polsce można porównać tylko do katolickich rekolekcji, też w Polsce. W obydwu przypadkach mamy do czynienia z powszechnym ogłupianiem. Przed nami jesień i wybory podwójne – festiwal głupoty osiągnie podwójne apogeum. Kto to wszystko przeżyje? Przeciętnego Polaka zalewają hasła i obietnice wyborcze. Każdy kandydat i partia obiecują, co tylko się chce, kombinując, komu by tu jeszcze dołożyć, kogo pochwalić, mile połechtać. Liczą głosy i ważą nastroje ewentualnych wyborców: których jest więcej i jak ich przyciągnąć; w jaki sposób obietnica skierowana do jednej grupy zawodowej może być odebrana przez inną; czy pomysł, który podoba się elektoratowi z lewa, nie zrazi tych ze środka itp. A tak w ogóle, Polaku, to nie bój nic – jak tylko zagłosujesz na kandydata X, znikną wszelkie twoje troski i problemy! W ciągu 16 lat panowania demokracji organizatorzy kampanii wyborczych nauczyli się rzemiosła, naczytali amerykańskich poradników, wiedzą też, jak w rodzimych warunkach skołować kasę, czyli przyciągnąć sponsorów. Są billboardy, miliony ulotek, plakatów i głupawe telewizyjne reklamówki, które mają mentalnie i intelektualnie trafiać do odbiorcy masowego – takiego, który czyta „Fakt”, modli się do „Ojca Świętego” i ogląda brazylijskie seriale. W wolnych wyborach dogoniliśmy Zachód. Są tylko dwie, ale za to bardzo istotne różnice – specyfika polskiego przeciętnego wyborcy oraz program, którego rodzimi kandydaci po prostu nie mają. Jedno łączy się ściśle z drugim – w większości głupi polski naród nie wymaga od swoich kandydatów przedstawienia programów, zwłaszcza mądrych, których przecież nie jest w stanie zrozumieć i ocenić. Z tego właśnie bierze się główna słabość Polski jako państwa – niemal cały nasz niedorozwój gospodarczy i niezmiennie powtarzalna polityczna hucpa w wykonaniu wybranych „elit”. Jaki naród, tacy jego przedstawiciele. Tych ostatnich z reguły cechuje instynkt cwaniaka, któremu zapachniał łatwy chleb. Dlatego karmią wyborców substytutem prawdziwego programu, sprawiają wrażenie wszechwiedzących, a tak naprawdę żonglują w kampanii reklamowej... pardon wyborczej dwoma albo trzema hasłami. Świadomie zniżają się do poziomu towaru, np. podpasek albo proszku do prania. Ubóstwo intelektualne wyborców, polityków i tzw. specjalistów, którzy kreują ich wizerunek, przekłada się na dobór haseł – infantylnych, głupich i fałszywych. Nad tym stanem rzeczy ubolewają światli Polacy i prawdziwi fachowcy, których nie można zwieść sloganami, np. profesor Dariusz Ostrowski z Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Warszawie i wielu innych. Według nich, o pomstę do nieba wołają zabawy kandydatów, na przykład stawkami podatkowymi. Zazwyczaj kilku
K
delikwentów – kompletnych ignorantów ze sztabu wyborczego kandydata X – decyduje, że stawki muszą być takie to a takie. Jeśli partia lub kandydat wpisuje się w tzw. lewicę – procenty robi się w miarę wysokie i progresywne. Łatwo się je później rysuje na plakatach czy w telewizyjnych reklamówkach. Jednak ludzie myślący – choćby ekspert prof. Zdzisław Sadowski, szef Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego – biją na alarm: w tej zabawie liczbami branymi z gwiazd brakuje odpowiedzi na podstawowe pytania – jakie będą przychody państwa i ogólna koniunktura, jaki będzie przyszły budżet, gdzie będą szukane oszczędności... Tu kończą się hasła, a zaczyna PROGRAM. Nie ma go żadna z partii ani żaden z polityków, bo nikt w ferworze kampanii nie zaprzątał sobie głowy,
aby poprosić specjalistów o taką analizę. Zaplecza doradcze partii politycznych (częściowo poza SLD) nie mają ani wiedzy, ani doświadczenia w pisaniu takich analiz. To odróżnia naszych polityków od polityków zachodnioeuropejskich czy amerykańskich. Dla tamtych kandydatów bez przerwy pracują sztaby analityków. Ale – jako się rzekło – popyt rodzi podaż. Tak więc ograniczony popyt ograniczonych wyborców owocuje bzdetami powtarzanymi w kampaniach wyborczych. Obok gry w numerki i procenty polscy tzw. politycy uwielbiają zabawę w teczki. Wystarczyło tylko rozbudzić zainteresowanie gawiedzi, piejąc na patriotyczną nutę... Giertych, Macierewicz, Miodowicz czy Wassermann przy pomocy usłużnych prawicowych dziennikarzy wmówili części opinii publicznej, że współpraca obywateli PRL z instytucjami legalnego wówczas państwa jest powodem do hańby i nagonki na pohańbionego. Bo czyż teczki sprzed kilkudziesięciu lat, inwigilowanie duchownych przez SB albo śledztwa IPN dotyczące Katynia czy zabójstwa Popiełuszki nie są ważniejsze od tematów na dziś: rekordowego w skali świata zadłużenia państwa, największego w Europie bezrobocia, głodowania polskich dzieci, załamania polityki wschodniej, pytań o sojusze albo miejsce RP w UE? A wartości katolickie, czyż nie są najważniejsze?! Członkowie komisji ds. Orlenu uznali, że w kampanii wyborczej Cimoszewicz ma opowiadać o swoich oświadczeniach majątkowych z 2001 r. I tak się stało!
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r. Wypchnięcie z kampanii wyborczych tematów dotyczących ekonomii, wolności obywatelskich, równości wobec prawa jest podstawowym zamierzeniem prawicy, nie tylko w Polsce. Skoro nie mamy żadnego racjonalnego programu społeczno-ekonomicznego, to musimy naszego przeciwnika zmusić do tłumaczenia się z tego, co zrobił 30, 20 czy choćby 4 lata temu. Metoda jest prosta – im więcej błota da się rzucić w przeciwnika, tym lepiej. Tak w USA robił Bush wobec Kerry’ego, zarzucając mu uniki w czasie wojny w Wietnamie. I też się udało! W ten sposób prawica próbuje ukryć swoją głupotę, niekompetencję i religijny fanatyzm. W Polsce gra cyferkami i teczkami służy jeszcze jednemu celowi. Chodzi o to, aby obywatele nie pytali prawicowych kandydatów o ich wizję Polski w Unii Europejskiej, bo polska prawica nie ma żadnego pomysłu na Unię. Nie wie, czy chce Unii niezależnej od USA (czego chce np. SLD, ale już nie Borowski), czy też Unii będącej amerykańską przybudówką. Prawica wierzy, że jedynym mocarstwem na świecie są Stany, zaś UE to jedynie taki duży bankomat na różne wydatki. Prawica nie chce z lewicą gadać o prawach człowieka, o nadmiernej roli Kościoła w Polsce, o tym, że na Wschodzie zamiast dbać o nasze interesy, finansujemy misję nawracania prawosławnych. Głupi z reguły nie chcą dużo gadać, a jak gadają, to głupio. Taki kandydat PiS na szefa dyplomacji – Kazimierz Michał Ujazdowski – nie zna nawet żadnego obcego języka. Prawicowcy nie czytają też żadnych analiz dotyczących spraw międzynarodowych. Cały wykład Jana Marii Władysława Rokity na temat polityki zagranicznej Polski po wyborach, wygłoszony na seminarium Fundacji Adenauera w Berlinie (fundacja jest zapleczem przyszłego prawicowego rządu Niemiec), można streścić tak: – Unia Europejska ma dawać kasę i o nic nie pytać, liberalizm tak, Rosja to zagrożenie, Turcja to islam, a jak islam, to nie Europa. Próby przepytania Rokity na temat roli USA, Chin, europejskiej solidarności skończyły się fiaskiem. Wybitny polityk PO nie odpowiedział na żadne pytanie! Nie mógł, bowiem w PO nie powstała żadna analiza tych spraw. A skoro tak, to nie możemy pozwolić, aby w kampanii wyborczej SLD czy RACJA, które mają pomysły i wiedzą, jak prowadzić nasze sprawy w Unii, mówiły o tym. Niech odpowiadają na pytania o teczki, które my stawiamy. Nijaka kampania lewicy jest prezentem dla prawicy. Boju na plakaty, ulotki i inne gadżety lewica z prawicą nie wygra. Nie te pieniądze, nie to zaplecze organizacyjne. Tylko ideowa pryncypialność i stawianie pytań o Polskę w Unii, prawa mniejszości i kobiet, rolę Kościoła, udział państwa w gospodarce może lewicy pomóc. Taka debata pokaże, iż prawica to programowe dno. Jednak wszystkie znaki wskazują, że SLD (poza pojedynczymi osobami) nie chce się tego podjąć. Na inauguracji kampanii Sojuszu nie padło z ust przewodniczącego czy sekretarza generalnego ani jedno słowo na powyższe tematy, choćby na temat świeckości państwa. I to w kraju tak sklerykalizowanym jak Polska! W ten sposób przegra nie tylko lewica. Przegra cały kraj, z którym nikt realnie nie będzie się liczył. Już dzisiaj w sprawach Białorusi Bruksela konsultuje się z Litwą i Łotwą, a nie z Warszawą. Rosja, obnażając głupotę polskich elit zapatrzonych w USA i Watykan, spycha nas na bocznicę Europy. Za rządów prawicy staniemy się państwem rządzonym przez religijnych fanatyków, które będzie zapleczem UE, a nie jej silnym elementem. Ogłupianie, w polskim przypadku, jest wybitnie skuteczne. Niestety. JONASZ
GORĄCE TEMATY Rosji rozprzestrzenia się ptasia grypa. Najpoważniejsza sytuacja jest na Syberii, gdzie infekcje pojawiają się w coraz to nowych regionach. To dopiero początek... Pierwszy przypadek odnotowano w lipcu. Od tego czasu choroba pojawiła się w pięciu obwodach. Jeden z nich graniczy z europejską częścią Rosji. Wirus przyniosły z Azji Południowo-Wschodniej migrujące ptaki. Szczep grypy H5N1 może być zabójczy dla ludzi. Epidemiolodzy i lekarze są coraz bardziej zaniepokojeni możliwością pandemii, która może zdziesiątkować ludność planety. Nie tylko oni ostrzegają. Wielka kanadyjska firma brokerska BMO Nesbitt Burns analizuje konsekwencje, jakie rozprzestrzenianie się zabójczego
W
wirusa może mieć w sferze biznesowej. Ich rozmiary byłyby porównywalne z wielką depresją lat trzydziestych XX wieku. Wartość nieruchomości gwałtownie się obniży, bankructwa będą masowe, ubezpieczalnie pójdą z torbami. Handel międzynarodowy się załamie. Linie lotnicze przestaną funkcjonować, transport towarów zamrze, wyparuje turystyka. „Na całym świecie będzie miał miejsce kompletny krach gospodarczy”. Ta sytuacja spowoduje ogólnoświatową panikę. Światowa Organizacja Zdrowia ONZ i eksperci od pewnego czasu
ostrzegają, że świat może być już na krawędzi pandemii. Specjaliści od chorób zakaźnych w USA alarmują, że przygotowania do odparcia zarazy są zbyt powolne. Sądzą, że na ptasią grypę może zapaść 90 milionów Amerykanów, a ponad 200 tysięcy umrze. Obecnie wirus H5N1 dziesiątkuje drób w Azji. Nawet jeśli pandemia miałaby względnie łagodny przebieg, szacuje się, że jedna trzecia ludności na ziemi zachorowałaby w ciągu kilku miesięcy, a miliony ludzi by umarły. Wszystko to mogłoby nastąpić w ciągu 18–24 miesięcy. Amen...? PZ
– jest mowa o zaciągniętym w 2000 r. szesnastoletnim kredycie, ale już w wysokości 130 tys. zł. Gdzie się podziało 10 tysięcy? W dodatku kredytodawcą – jak wpisał Miodowicz – był bank „PKO” (taki twór w ogóle nie istnieje). 25 kwietnia 2003 roku Miodowicz wypełnia oświadczenie po raz kolejny. Po raz kolejny też zmienia bank, tym razem na PEKAO SA. Czy poseł składający co roku odmienne i rażąco różne oświadczenia majątkowe ma prawo rozliczać innych parlamentarzystów za rzekome różnice w ich oświadczeniach? Czy ma prawo zasiadać w komisjach śledczych? Podpisując swoje oświadczenia, Miodowicz musiał przecież przeczytać widniejącą na nich formułę: „Powyższe oświadczenie składam świadomy(a), iż na podstawie art. 233 § 1 Kodeksu karnego za podanie nieprawdy lub zatajenie prawdy grozi kara pozbawienia wolności”. KC
Miodowe oświadczenia
A papież milczy W sierocińcu dla niedorozwiniętych umysłowo, założonym w Gurgaon (Indie) przez Matkę Teresę z Kalkuty, dzieci były torturowane i wykorzystywane seksualnie przez mnichów. Ogłosił to publicznie pracujący w placówce jako woluntariusz włoski neurolog dr Franco. Oznajmił, że dzieciom brakowało ubrań i były
GŁASKANIE JEŻA
Telefon Zatelefonował do mnie kilka dni temu pewien ksiądz proboszcz z niewielkiej (tak powiedział) miejscowości na Warmii. – Niech będzie pochwalony... – zaczął, więc kulturalnie odpowiedziałem: – Niech będzie... Mój rozmówca był bardzo młody. Po głosie rozpoznałem, że nie może mieć więcej niż 30 lat. Młody, ale światły i doskonale wykształcony. Mam już to do siebie, że rozpoznaję ów fakt po sposobie posługiwania się językiem. Polszczyzna księdza Wiktora (tak się przedstawił) była nienaganna. Akcent perfekcyjny. Ksiądz Wiktor zadzwonił, żeby sobie pogadać. Owo „pogadanie” polegało na tym, że
Pandemia
onstanty Miodowicz z PO, choć sam wnikliwie docieka prawdy w sprawie oświadczenia majątkowego Włodzimierza Cimoszewicza, zdaje się stosować zasadę „łapać złodzieja!”. Na początku obecnej kadencji Sejmu Miodowicz – tak jak wszyscy posłowie – złożył oświadczenie majątkowe. Wypełniony dokument nosi datę 18 października 2001 r., a w dziale XI – zobowiązania pieniężne, w tym kredyty i pożyczki o wartości powyżej 10 tysięcy złotych oraz warunki, na jakich zostały udzielone (przez kogo, na jaki cel i w jakiej wysokości) – Miodowicz wpisał zaciągnięty w roku 2000 (na okres szesnastu lat) kredyt hipoteczny w wysokości 120 tys. zł na zakup domu. Kredyt miał być zaciągnięty w banku PKO BP. W kolejnym oświadczeniu, które Miodowicz wypełnił 30 kwietnia 2002 r., w tym samym dziale XI – owszem
K
3
między innymi oznajmił, iż od czasu do czasu czytuje „Fakty i Mity” – nawet z zainteresowaniem – ale przeszkadza mu to, że w czambuł traktujemy księży jako krwiopijców czyhających na pieniądze owieczek. Onże (Wiktor), nie dość, że nie zdziera z poddanych sobie dusz kontrybucji, to jeszcze organizuje pomoc społeczną dla najuboższych. – Więc dlaczego tak źle piszecie o księżach? Może trafiają się wśród nas niekiedy i dranie, ale generalnie nie jest chyba tak źle – zapewniał. Wielce Szanowny Księże Wiktorze, gratuluję społecznikowskiej postawy Judyma i wielkiego serca dla biednych. Szczerze podziwiam!
niedożywione, a w dodatku podawano im szkodliwe leki. Pieniądze niosących pomoc ofiarodawców zużywano niezgodnie z przeznaczeniem, a ojciec Damien, przełożony sierocińca, bardzo dobrze o tym wiedział. Raport i zdjęcia dowodzące przestępstw Franco wysłał na ręce papieża. Od tego czasu minęły prawie dwa
Jednak postawa księdza należy do wyjątków potwierdzających smutną regułę. Obiecałem przez telefon, że dam księdzu tego dowód. Niniejszym to czynię. Oto mamy w Polsce wielkie i słynne sanktuarium w Licheniu. Obiekt niekończących się pielgrzymek w różnych intencjach. Ludzie, modląc się, chcą sobie coś załatwić – u kogoś, w kogo wierzą. Zobaczmy, jak owo „załatwianie” wygląda, a zaznaczam, że będę tu cytować oryginalny dokument sprzed niespełna miesiąca, adresowany do jednej z wiernych cór Kościoła. Dokument opatrzony jest stosownymi pieczęciami i podpisem. Brzmi tak: „Uprzejmie informujemy, że ofiarę 500 złotych wysłaną dnia 15 lipca 2005 roku otrzymaliśmy. Prosi Pani o odprawienie mszy świętej gregoriańskiej. Informujemy jednak, że kapłani odprawiający mszę proszą, by ofiara na Gregoriankę wynosiła PRZYNAJMNIEJ 900 ZŁOTYCH! (...) W celu odprawienia ww. mszy prosimy
miesiące – bez żadnej reakcji. Kierujący obecnie sierocińcem brat Tony (ojciec Damien bawi w Rzymie) odpowiada na indagacje dziennikarzy tak: „Papież nie może interweniować. Władze Kościoła nie podejmują akcji tylko dlatego, że ktoś coś napisze”. Przed kilku tygodniami telewizja BBC emitowała film dokumentalny o podobnych praktykach misjonarzy należących do zakonu założonego przez Matkę Teresę w Nimtala nieopodal Kalkuty. PZ
o przesłanie brakującej ofiary (...). Terminu odprawienia Gregorianki nie możemy podać, bo jest on uzależniony od znalezienia kapłana”. Pod listem podpisał się kustosz senior Sanktuarium Maryjnego w Licheniu, ksiądz Eugeniusz Makulski. Szanowny księże Wiktorze, takich i podobnych przykładów „duszpasterskiej” działalności kolegów księdza mamy w naszej redakcji (pod ręką!) tysiące! Dlatego zawsze, kiedy tylko ksiądz sobie zażyczy, może do nas telefonować i opowiadać o rozmaitych wątpliwościach czy rozterkach duchowych. Chętnie posłuchamy! Tylko jeśli ksiądz zechce przypadkiem zadzwonić do Sanktuarium Maryjnego w Licheniu, ulica Klasztorna 4, telefon (63) 270 81 62, to bardzo proszę nie rozpoczynać zdania od słów „k...a wasza mać, ch... jedne”. Ja wiem, że one same się w tym momencie cisną na usta, ale może lepiej rozpocząć od nieśmiertelnego „Niech będzie pochwalony”... MAREK SZENBORN
4
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Śmichy-cchichy Księża osiągają maksimum satysfakcji, kiedy mogą mówić i pisać o seksie. Na katolickim portalu mateusz.pl wyżywają się, ile wlezie, i plotą androny w imieniu Pana. Duchowni wypowiadający się na tym portalu są specjalistami od onanizmu, grzesznych miłości przedmałżeńskich, pozamałżeńskich, antykoncepcji, aborcji, pornografii itd., itp. Aby uzasadnić swoje tezy, cytują wypowiedzi różnych anonimowych panienek, które są już na pierwszym etapie drogi do piekła. Ale po kolei. Jeśli masturbacja była kiedyś waszym udziałem, odrzućcie ją, wyznajcie spowiednikowi grzech, odetnijcie się od tego – błaga ksiądz: „Proście Pana, aby was uwolnił. Ale potem już nie obserwujcie siebie, badając, czy ja się teraz przypadkiem nie masturbuję, bo inaczej ten balast będziecie wciąż ciągnąć za sobą”. Nie podano jednak konkretnej modlitwy, która uwolni od tego śmiertelnego grzechu. A przecież – jak powszechnie wiadomo – od onanizmu żółkną palce i wyrastają włosy na dłoniach. Między nami mówiąc – od wyrzutów sumienia też dostaje się blednicy, kamicy, nerwicy, bólów w klatce piersiowej i regularnych skurczów mięśni lewej stopy. Ale podobno głupota nie boli... Mariola zwierza się: „Po jednej konferencji kursu przedmałżeńskiego w naszej parafii pewna narzeczona
odprowadzała mnie do domu. Pytała mnie o zdanie na temat współżycia seksualnego przed ślubem. Moje stanowisko było jasne, ale ona zaczepnie (widocznie żeby utwierdzić samą siebie w tym, że postępuje dobrze) powiedziała mi, że współżyje. Kilka tygodni później czekała na mnie po mszy, aby oddać mi książki. Twarz miała spiętą, z oczu płynęły łzy. Spytałam, co się stało. »Jestem w ciąży. Co ja teraz zrobię? Przecież jeszcze się uczę! A co rodzina powie?«”.
Rodzina powie: Nie uważałaś, jak robiłaś, to teraz rób jak uważasz! Przecież księża ostrzegają, że tylko na łożu małżeńskim (najlepiej poświęconym kropidłem proboszcza) można robić „te rzeczy”, ty bezwstydnico!
tare powiedzenie porównujące nieistnienie dobrego rozwiązania do alternatywy pomiędzy dwiema chorobami zakaźnymi nabiera nowego znaczenia wobec zbliżających się wyborów prezydenckich. Nie ma dobrego kandydata – są tylko kandydaci kiepscy, źli i jeszcze gorsi. Niestety, profesor Maria Szyszkowska nie wystartuje w tegorocznych wyborach prezydenckich – to już zapewne wiedzą wszyscy nasi Czytelnicy. Wspieranej przez „FiM” kandydatce zabrakło zaledwie 3 tysięcy podpisów... Bolejemy nad takim obrotem sprawy, bo senator Szyszkowska była jedynym przewidywalnym kandydatem lewicowym, który jednocześnie był w stanie zrealizować deklarowane cele. Na podstawie wieloletniej współpracy wiemy, że pani senator mówi to, co myśli, i robi to, co mówi. To rzecz niezwykle unikalna wśród polskich polityków i tym większa strata w tych wyborach. Pozostali zarejestrowani kandydaci określający się jako lewicowi, to Marek Borowski, Włodzimierz Cimoszewicz, Andrzej Lepper i Daniel Podrzycki. O dwóch pierwszych pisaliśmy wielokrotnie, wykazując ich bezdyskusyjny koniunkturalizm i bezideowość. Andrzej Lepper często ostatnio używa jakiegoś dziwnego tworu językowego o nazwie „lewica narodowa”, którym określa Samoobronę. Samoobrona ma rzeczywiście prospołeczny program gospodarczy, nie wiadomo jednak, czy on zadziała, bo nikt nigdzie nie próbował wprowadzać go w życie. Nie wiadomo też, jak Lepper będzie dbał o inny aspekt lewicowości: prawa osobiste, w tym kobiet
S
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA Wielkim grzechem jest antykoncepcja. Ma olbrzymi wpływ na zdrowie. Wiele kobiet – ostrzegają księża – relacjonuje, że od czasu, gdy zaczęły stosować pigułkę, ich popęd seksualny zmalał prawie do zera (to źle?). Inne, stosujące środki plemnikobójcze, narzekają na podrażnienia w pochwie, grzybicę. Jeszcze inne, te z założonymi spiralami, skarżą się na bolesne skurcze macicy i nieustanne krwotoki (księża opisują je tak drastycznie, jakby to sami przeżywali...). „Trzeba wyraźnie powiedzieć: to nie są skutki uboczne, lecz cel działania środków antykoncepcyjnych. Potwierdzają to liczne źródła z całego świata”. Niestety, jak zawsze starzy kawalerowie w czarnych sukienkach nie podają tych źródeł. Oni wiedzą lepiej, im trzeba zaufać. A poza tym, jak się rodzą dzieci, to do przepastnych kieszeni sutannowych wpływają tantiemy za chrzciny, bierzmowania, komunie itp. Nie tylko chrześcijański Internet uświadamia żądne seksu owieczki, ale także radio. Ksiądz Piotr mówi: „Niedawno prowadziliśmy w warszawskim diecezjalnym Radiu Józef cykl audycji mających pobudzić młodzież do świadomie przemyślanych decyzji w dziedzinie płciowości i zachowania czystości przedmałżeńskiej. Audycja bardzo się podobała, ale znalazły się też głosy protestu, dlaczego poruszamy takie tematy w katolickim radiu, zamiast mówić np. o aniołach”. Pozwalam sobie również zaprotestować. Chłopaki, w katolickich mediach powinniście mówić wyłącznie o aniołach! Bo inaczej śmichy-chichy idą na całą Polskę. ANDRZEJ RODAN
i mniejszości seksualnych, oraz rozdział Kościoła i państwa. Patrząc jednak na głosowania Samoobrony (która w tych sprawach wspiera raczej prawicę) w parlamencie, trudno oczekiwać, żeby człowiek, który niemal całował po rękach Jankowskiego i Rydzyka, nagle realizował postulaty antyklerykałów. Podrzycki to sprawny działacz związkowy, związany dawniej z dziwacznym zjawiskiem, jakim była Konfederacja Polski Niepodległej, znana głównie z chorobliwego antykomunizmu i braku pomysłów na rozwiązanie konkretnych polskich problemów. Od niedawna Podrzycki szefuje także Polskiej Partii Pracy (formacja deklarująca się jako lewicowa), która idzie do wyborów razem z RACJĄ, PPS i KPP. Poza wymienioną czwórką reszta kandydatów jest związana bądź z różnymi odmianami mniej lub bardziej fanatycznej prawicy, bądź z wielkim biznesem. Z tego nic dobrego nie może wyniknąć dla zwykłych ludzi, w tym antyklerykałów. Te wybory są w istocie niezwykle trudne: 5 lat temu mogliśmy oddać głos na ideowego, choć mającego nikłe poparcie Ikonowicza, 10 lat temu kandydował profesor Tadeusz Zieliński, lewicowiec i wielki obrońca praw człowieka. Teraz mamy to, co mamy. Pewne jest tylko to, że ktoś zostanie wybrany i że wszyscy mamy jakiś wpływ na to, kto to będzie. A wybór mamy nieszczególny – nie przymierzając taki, jak między głosowaniem na kanciarza, bandytę lub – w najlepszym przypadku – niesympatycznego sąsiada. Z trojga nieszczęść wolę to ostatnie, ale wybór należy do każdego z nas. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Pomiędzy dżumą i cholerą
Prowincjałki Strażnicy miejscy zatrzymali w Łodzi 32-letniego rowerzystę. Miał 5,43 promila alkoholu. Mimo śmiertelnej dawki jechał całkiem prosto, czym wzbudził niekłamany podziw funkcjonariuszy, którzy w dowód uznania odwieźli go do domu, a nie na „izdebkę”. Pół godziny później znów go spotkali. Wiózł gorzką żołądkową i trzy puszki piwa. Wkurzonym strażnikom wyjaśnił, że chciał uczcić z rodziną fakt, iż nie dostał mandatu. AH
W POLSKĘ JEDZIEMY...
W Piotrkowie Trybunalskim do okien mieszkającej na parterze 19-latki pukał w nocy mężczyzna, który obnażał się i onanizował. Jego męskość nie spodobała się dziewczynie do tego stopnia, że zawiadomiła policję. Onanistę ujęto. Okazał się nim lektor z kursu języka niemieckiego, na który uczęszczała nastolatka. Wyrok: 600 zł grzywny. AH
GERMANISTA ONANISTA
Mieszkanka Zelowa pogryzła przyjaciółkę, którą podejrzewała o romans ze swoim mężem. Odgryzła jej kawałek nosa. Dzień wcześniej rozprawiła się z małżonkiem, który stracił kawałek... ucha. Poszkodowani nie mogą doszyć sobie operacyjnie brakujących części ciała, gdyż policja zabezpieczyła je jako dowód w sprawie. AH
ZDRADA I KARA
Mieszkanka Rostek wniosła do sądu pozew przeciw sąsiadce, której pies pokrył jej sukę. Domaga się zadośćuczynienia w postaci wypłacanych co miesiąc... alimentów na utrzymanie szczeniąt. AH
CIĄŻA NIECHCIANA
W maju bieżącego roku pewien gość z okolic Radomia tak niefortunnie cofał samochodem marki Żuk, że wjechał (na ok. 50 centymetrów) tylnymi kołami w pole jednego rolnika. Ten wezwał policję. Policja sporządziła protokół. Protokółem zajął się sąd, który wszczął oficjalny proces i wydał wyrok: skazał kierowcę na 10 złotych grzywny, po czym obciążył Skarb Państwa kosztami procesu w wysokości 50 złotych. Mars
PROCES STULECIA
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Oby polskie rodziny zrozumiały, że nie wolno głosować na tych, którzy są przeciwni Kościołowi, którzy dali się poznać jako ludzie występujący przeciwko Bogu i Jego prawom. Obyśmy mieli tę świadomość, że Polska wygra, gdy krajem będą rządzić ludzie o chrześcijańskim systemie wartości, którzy dowiedli, że kochają Boga i żyją według zasad ewangelicznych. (Ks. Ireneusz Skubiś, „Niedziela”34/2005)
¶¶¶
Włodzimierz Cimoszewicz został na wyborczej ulicy zaatakowany przez politycznych chuliganów. (Tomasz Nałęcz)
¶¶¶
Ja nie podzielałbym tych wykładni, które (...) serwował nam z optymizmem idioty pan Nałęcz. (Konstanty Miodowicz o obronie Cimoszewicza przez Tomasza Nałęcza)
¶¶¶
Mrówkę rozdęło do rozmiarów słonia i stała się wielka sprawa. (Włodzimierz Cimoszewicz o swoich rozliczeniach majątkowych, Sygnały Dnia, 25 sierpnia br.)
¶¶¶
On (Andrzej Lepper – dop. red.) nie buduje partii, tylko sektę, która przejmuje majątki swoich członków. Ten „żebrak”, który kilka lat temu odstawiał szopki w gumiakach przed sejmem, teraz udaje księcia. (Zbigniew Witaszek, były poseł Samoobrony)
¶¶¶
Jeżeli za Lecha Wałęsę trzeba będzie iść do więzienia, to pójdę. (Leon Kieres, prezes IPN)
¶¶¶
Powiedzmy zupełnie szczerze: nie czekamy na papieża-reformatora. Tych już mieliśmy w XX wieku i wystarczy. Oczekujemy na Ojca Świętego, który będzie nudny aż do bólu, który będzie przypominał wieczne prawdy, odwieczne dogmaty i potępiał błędy nowoczesnego świata, tak jak potępiali je jego wielcy poprzednicy (...). Chcemy nudnego papieża, któremu nie wymknie się ani jedno słowo – które media mogłyby podchwycić – gdyż słowo takie byłoby nowością. A wszystko, co w religii jest nowe, jest fałszywe. (www.konserwatyzm.pl) Wybrała OH
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r.
NIE MA MOCNYCH Ani prawomocny wyrok sądu, ani obietnice przedstawicieli łódzkiej kurii nie przyniosły żadnego efektu. 22-letnia Agnieszka M. nie otrzymała dotąd odszkodowania i renty przyznanej jej po wypadku (dzisiaj ponad 500 tysięcy złotych z odsetkami), do jakiego doszło 8 lat temu na cmentarzu w podłódzkim Dalikowie. Nic nie wyszło także z licytacji kościelnej nieruchomości, z której pieniądze miały być przeznaczone na leczenie poszkodowanej. – Przed rokiem kanclerz kurii w Łodzi wziął dokumenty Agnieszki i obiecał załatwienie leczenia mojej córki poza granicami kraju – mówi matka poszkodowanej. – Do dziś jednak nic się nie dzieje w tej sprawie. Kościół unika wypłaty odszkodowania za kalectwo i utracone zdrowie. Przypomnijmy: przed laty sąd przyznał dziewczynie ponad 120 tysięcy złotych odszkodowania oraz dożywotnią rentę w wysokości 1450 złotych miesięcznie. Do dziś Agnieszka nie otrzymała jednak ani jednej złotówki, choć wyrok uprawomocnił się w 2001 roku. W Krk nie ma mocnych. RP
JEŹDŹCY APOKALIPSY Już po raz piąty wyruszył z Warszawy Motocyklowy Rajd Katyński. 27 sierpnia ponad 60 jeźdźców z Polski i zagranicy dosiadło swoich żelaznych rumaków, by – jak określił to kapelan Rodzin Katyńskich ks. Zdzisław Peszkowski – „zawieźć na Wschód pocałunek pokoju”. Zmotoryzowana pielgrzymka rozpoczęła się od złożenia kwiatów przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Komandorem rajdu jest Wiktor Węgrzyn – członek Kongresu Polonii Amerykańskiej i założyciel Stowarzyszenia Międzynarodowego Rajdu Katyńskiego. Opiekę duchową nad stadem motocyklistów wystrojonych w czarne skóry i obwieszonych krucyfiksami sprawuje ks. Marek Doszko z Falenicy. Niestety, mimo asysty duszpasterza rajdowcy sieją niezrozumiały popłoch na szosach wschodniej Polski. Kto żyw, ucieka przed ryczącą pielgrzymką. Koniec świata! RB
CO SIĘ DZIWISZ? Uroczystości związane z ingresem arcybiskupa Stanisława Dziwisza sparaliżowały całkowicie centrum Krakowa, wprawiając w osłupienie nie tylko tysiące Japończyków, Niemców, Hiszpanów czy Włochów zwiedzających zabytki, ale i tubylców. Tego dnia najbardziej chyba klęli uczestnicy prestiżowych Targów Sztuki Ludowej odbywających się na Rynku Głównym. Józef Spiszak, dyrektor Biura Handlu Targów pod groźbą wykluczenia z tej dochodowej imprezy rozesłał w trybie pilnym „porządek zachowań” i zabronił
handlowania przez pół dnia. – To skandaliczne łamanie prawa – usłyszeliśmy od jednego z handlowców. – Przecież podpisałem umowę i zapłaciłem za możliwość sprzedaży swoich wyrobów. A ponadto, dlaczego Kościół sparaliżował miasto i przez wiele godzin terroryzował rzesze turystów i ludzi niewierzących? RP
NOWE CIUCHY
chcą przebić wszystkich – zamiast tradycyjnego monumentu zamierzają zbudować łuk triumfalny poświęcony pamięci JPII. Stanie on prawdopodobnie na placu Powstańców Śląskich, noszącym niegdyś imię cesarza Wilhelma I, a potem feldmarszałka von Hindenburga. Niedoścignionym wzorcem dla wrocławian jest paryski plac Gwiazdy z Łukiem Triumfalnym. PS
„Diecezje wiedziały albo powinny wiedzieć o aktach przemocy seksualnej podejmowanych przez oskarżonego Soensa” – czytamy w akcie oskarżenia. W październiku ubiegłego roku diecezja Davenport polubownie zakończyła proces przeciwko 11 księżom oskarżonym o gwałty i akty lubieżne na 37 nieletnich. Kosztowało to Kościół 9 mln dolarów. Jednym z oskarżonych był bp Soens. Miesiąc później w Watykanie uhonorował go osobistą audiencją Jan Paweł II. JF
CICHO SZA! PRZYSZEDŁ BENEDYKT DO JANA Obecny i zmarły papież spotkali się wreszcie w... Muzeum Figur Woskowych w Madrycie, które jako pierwsze na świecie wyeksponowało postać Benedykta XVI. Jego figurę umieszczono obok postaci JPII i Jana XXIII. Papa stoi z szeroko otwartymi i wniesionymi w górę ramionami. „Brakuje tylko, żeby przemówił” – marzy Gonzalo Presa, rzecznik prasowy muzeum. KP Matka Boska Częstochowska doczekała się kolejnej koronacji. Teraz Królowa Polski będzie paradować w nowej, bursztynowej kiecce, zwanej „sukienką zawierzenia”. Uroczystego nałożenia na jasnogórską ikonę drogocennego przyodziewku i nowych złotych koron dokonał 26 sierpnia abp Stanisław Dziwisz (na zdjęciu). Przy okazji spędu katolików odnowiono tzw. jasnogórskie Śluby Narodu, autorstwa prymasa tysiąclecia – Stefana Wyszyńskiego. Ciekawe, co na tę szopkę powiedzieliby niezależni historycy sztuki? Gdyby jakiemuś debilowi zachciało się na przykład ukoronować portret Mony Lizy, najpewniej uznano by to za niemieszczący się w głowie wandalizm. Jak widać, jasnogórskiej ikony przed ślepym fanatyzmem nic nie chroni. I gdzie można przypiąć diamencik, perełkę, złoty ząbek – tam się przypina. Jak we wsiowej kapliczce – byle się błyszczało. MW
SOBÓR WATYKAŃSKI III Holenderski biskup publicznie wypowiedział się przeciwko celibatowi i dożywotniej władzy papieża. Tym odważnym okazał się biskup Bredy, Martinus Muskens, który w programie holenderskiej telewizji publicznie wypowiedział się za dopuszczeniem do kapłaństwa żonatych mężczyzn oraz za zniesieniem obowiązkowego celibatu dla księży. Biskup stwierdził ponadto konieczność zwołania soboru watykańskiego III, na którym oprócz sprawy bezżeństwa księży, dyskutowano by również nad innymi ważnymi problemami Kościoła. Zdaniem biskupa Muskensa, takim problemem jest sprawa obieralności i pełnienia obowiązków przez papieża. Chodzi o zmiany prawdziwie rewolucyjne. Otóż biskup proponuje obieranie papieża na 10 lub 15 lat i ustanowienie limitu wieku na 85 lat. Szykuje się więc prawdziwa rewolucja. A
WYNOCHA Proboszcz z Białej Rawskiej, Józef Jeromin, jak na sutannowe panisko przystało, nakazał wdowie po kościelnym, by natychmiast opuściła służbowe mieszkanie. Kobieta, podobnie jak jej mąż, przez 25 lat posługiwała proboszczowi i parafii, ale nic to jej nie dało. Na stare lata ma szukać sobie kąta. Za wdową ujęła się jedynie grupa parafian, którzy mają dość nieludzkiego plebana i domagają się nowego księdza. PS
PAPA-ŁUK W Polsce ustawiono już setki potężnych spiżowych pomników Jana Pawła II. No to władze Wrocławia
5
NA KLĘCZKACH
PAPIEŻ I MORALNOŚĆ „Szkodliwe, nielegalne, niemoralne i sadystyczne kontakty seksualne z licznymi nieletnimi” – pod takim zarzutem stanie przed sądem emerytowany biskup diecezji Sioux City i Davenport w stanie Iowa. Przestępstwa seksualne bpa Lawrencea Soensa mają długą historię. Po raz pierwszy usłyszano o nich w 1966 r., gdy był dyrektorem katolickiej szkoły diecezji Davenport. Stamtąd awansował na rektora seminarium St. Ambrose College, gdzie kontynuował swoje zboczenie. W roku 1983, dzięki Janowi Pawłowi II, awansował na biskupa diecezji Sioux City.
Diecezja Rockford w USA przygotowała ulotkę instruktażową, która poucza, co zrobić w przypadku wykrycia aktu przemocy seksualnej księży wobec dzieci. Co zrobić? Zawiadomić diecezję. Podany jest adres i numer telefonu. Koniec, kropka. A co z powiadomieniem policji i prokuratury? O tym nie ma ani słowa. „Wygląda na to, że oficjele Kościoła katolickiego dalej usiłują prywatnie i po cichu załatwiać sprawy przestępstw seksualnych duchownych, zamiast oddawać ich w ręce wymiaru sprawiedliwości” – pisze pomagająca ofiarom pedofilii organizacja Survivors Network i żąda natychmiastowego wycofania ulotki. ZAW
PÓJDŹ W ME RAMIONA! Periodyk medyczny „Psychosomatic Medicine” publikuje rezultaty badań, z których wynika, że 20 sekund w ramionach partnera lub beztroska rozmowa rozładowują stres i powodują wydzielanie się hormonu oxytocin, związanego z uczuciem matczynej miłości, jednocześnie spada poziom hormonów stresu: kortyzolu i norepinefriny. Związek małżeński (może być konkubinat) także ma niebagatelne znaczenie dla zdrowia psychicznego i fizycznego, pod warunkiem że jest udany. Kobiety pozostające
w nieszczęśliwych związkach częściej chorują na serce. CS
KTO TO JEST WOJTYŁA? Szkoła w gminie Peschiera del Garda we Włoszech może nie otrzymać imienia Jana Pawła II. Do kuratorium nie dostarczono bowiem życiorysu papieża. „Prosimy o załączenie krótkiego biogramu kulturalnego i biograficznego oraz wyjaśnienie, kim był kandydat na patrona” – odpisał na złożony wniosek kurator oświaty. AH
PASJA II Spektakl uliczny o ostatnich godzinach życia Jezusa – „Pasja 2” – zaproponowały władze kościelne w Sydney. Jego realizatorem miałby być Mel Gibson, reżyser głośnego filmu „Pasja”. Jednym z powodów, dla których spektakl miałby być prezentowany właśnie tam, jest chęć zorganizowania w Sydney Światowych Dni Młodzieży w 2008 r. Zapowiedział je już Benedykt XVI, goszcząc na błoniach pod Kolonią. KP
KROWY NARKOMANKI Krowy z pewnego uralskiego stada na pewno nie będą miały nudnej zimy. Razem z tradycyjną paszą będą bowiem spożywać marihuanę. Rosyjski dziennik „Nowyje Izwiestia” poinformował, że tamtejsze służby do walki z narkotykami wykryły plantację trawki ukrytą wśród upraw przeznaczonych na zimowe zapasy dla zwierząt. Okazało się, że likwidacja ponad 40 ton cannabis wymagałaby zniszczenia pól słoneczników i kukurydzy, co w konsekwencji groziłoby zagłodzeniem bydełka. Władze podjęły więc kontrowersyjną decyzję o przetworzeniu „maryśki” na paszę i zaserwowaniu jej krowom. Plotka niesie, że przedsiębiorczy hodowcy organizują już nieformalne zapisy na mleko, a okoliczne nastolatki kombinują, jak by tu się nająć na „oborowego”. MW
6
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r.
POLSKA PARAFIALNA
Żegnaj, katecheto! Z nowym rokiem szkolnym powracają stare problemy. Co zrobić, kiedy nie chcemy posyłać dziecka na religię? W związku z dużą liczbą pytań w tej sprawie, przypominamy Wam, Drodzy Czytelnicy, obowiązujące rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej i Sportu w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w szkołach publicznych. Zgodnie z nim, tylko rodzice, którzy zamierzają posyłać swoje dzieci na katechezę (bądź sami pełnoletni uczniowie szkół ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych), powinni zwrócić się z prośbą do szkoły o zorganizowanie takich lekcji. Dyrekcja zaś zobowiązana jest przekazywać prowadzącemu katechezę tylko nazwiska osób uczęszczających na lekcje religii i tylko w celu organizacji planu zajęć. Niestety, dyrektorzy szkół notorycznie naruszają rozporządzenie MENiS ws. nauczania religii i ustawę o systemie oświaty, a to w taki sposób, że właśnie rodzice, którzy nie chcą posyłać dzieci na religię, muszą prosić szkoły o nieumieszczanie nazwisk ich pociech na listach obecności na tych zajęciach. W wyniku wadliwej interpretacji prawa rodzice dzieci nieuczęszczających na katechezę są zmuszani do pisania specjalnych oświadczeń wyrażających ich wolę. Co gorsza, „zeznania” te niejednokrotnie – zamiast do dyrekcji szkoły – trafiają w łapy katechety, a dalej do akt parafialnych, co
esteś biedny? Zainwestuj w dzieci! – takimi słowami podczas homilii wygłoszonej z okazji spotkania z pielgrzymką kobiet w sanktuarium w Piekarach abp katowicki Damian Zimoń zachęcał wiernych do rozmnażania.
J
stanowi z kolei naruszenie ustawy o ochronie danych osobowych. Kolejnym absurdem jest fakt, że nieobowiązkowe lekcje religii w momencie podjęcia decyzji o uczęszczaniu na nie stają się – niestety, zgodnie z prawem – obowiązkowe i nie można z nich zrezygnować w ciągu całego roku szkolnego. Za taki stan odpowiadają wadliwe przepisy wykonawcze do ustawy o systemie oświaty, dotyczące przedmiotów fakultatywnych, do których należy też katecheza. W świetle prawa, nieuczęszczanie na religię nie zobowiązuje uczniów do uczestniczenia w lekcjach etyki. Pamiętajmy, że zarówno etyka, jak i religia są przedmiotami nieobowiązkowymi i wybór jednego z nich bądź żadnego leży tylko i wyłącznie w gestii rodziców lub pełnoletnich uczniów. Drodzy Rodzice, posyłając dziecko do szkoły publicznej, nie macie żadnego obowiązku deklarowania na piśmie waszego światopoglądu. Nikt nie ma prawa wymagać od nas tłumaczenia powodów, dla których nie decydujecie się na zapisanie dziecka na religię. Jeśli stwierdzicie, że nauczyciel bądź dyrekcja szkoły naruszają w tej dziedzinie prawo, możecie zwrócić się ze skargą do organu zarządzającego szkołą (władze samorządowe) i lokalnego kuratora oświaty. Warto o tym pamiętać – zwłaszcza w czasach, kiedy w wielu polskich szkołach wciąż nad godłem wisi krzyż. MAŁGORZATA
sytuacją należy ustrzec naszą ojczyznę. Jak? Płodząc i rodząc w imię Boże! Im więcej, tym lepiej. Co z tego, że większość wielodzietnych rodzin egzystuje na skraju nędzy – wszak dzieci zawsze można wysłać po puszki, makulaturę czy po
Czas dzieciorobów 15 sierpnia, we mszy św. odprawionej w 80. rocznicę koronacji Matki Boskiej Piekarskiej uczestniczyło kilkadziesiąt tysięcy osób. Metropolita Górnego Śląska przekonywał zebranych, że ci, którzy mają więcej niż jedno dziecko, lepiej radzą sobie w życiu, są bardziej energiczni, intensywniej i uczciwiej pracują, a nawet rzadziej chorują. Jego zdaniem, nowoczesne państwa „nadopiekuńcze”, np. Szwecja, muszą inwestować ogromne sumy, aby ich obywatele chcieli zakładać rodziny. Kryzys bezdzietności z wyboru jest – zdaniem purpurata – konsekwencją szkód społecznych wyrządzonych przez długoletnią „politykę antyrodzinną”, czyli promocję antykoncepcji i wolnych związków. Przed taką
węgiel do biedaszybów. A raz na parę lat na wakacje z Caritasem, gdzie przejdą przyspieszony kurs „wychowania w wierze”. Podczas nabożeństwa nie obyło się bez wspomnienia o szczególnym „posłannictwie kobiet”. W tej materii abp Zimoń zgadza się z prymasem Glempem, który tego samego dnia podobnie antyfeministyczne odczyty wygłaszał do narodu z wysokości Jasnej Góry. Zimoń przypomniał też, że zapłodnienie in vitro woła o pomstę do nieba i jest niezgodne z wytycznymi Kościoła. Zatem rozmnażać się trzeba, ale jedynie zgodnie z naturą. Jak się jest chorym na bezpłodność, to pozostaje tylko modlitwa lub adopcja. M
Kościołowi nie wystarcza już konkordatowy przywilej administrowania i zarządzania cmentarzami, wyciąga więc łapę nie tylko w kierunku sacrum, ale i profanum...
taki z przyklękiem zaakceptowały, a na czele komitetu stanął prezydent grodu Andrzej Pruszkowski z PiS. Znaleźli się tam także jego liczni zastępcy, wśród których wyróżnia się niejaki Janusz Mazurek – za PRL pierwszy sekretarz Komitetu Uczelnianego PZPR na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej, obecnie silnie uduchowiony.
planów wielebnego Podpory i magistratu – mają je zastąpić nowe wypasione ekstrabudki – identyczne dla wszystkich. – Kurwa! – mówi jeden z właścicieli. – Już widzę, jak będą od nas trzepać kasę za nowe boksy... Na tym nie koniec. Cóż bowiem byłby wart cały ambaras z organizowaniem obchodów jubileuszu, je-
Podpora Majdanka Lubelski Majdanek niezmiennie kojarzy się z II wojną światową i obozem koncentracyjnym. Państwowe muzeum martyrologii powstałe na bazie dawnego obozu funkcjonuje do dziś, a wycieczki z całego świata, zwłaszcza z Izraela, nadal często odwiedzają to miejsce. Ale Majdanek to także największy w regionie cmentarz, w dodatku komunalny, z blisko 30 tysiącami mogił. Obecnie cmentarzem zarządza firma „Kom-Eko”, ale jak dobrze pójdzie, to Majdankiem będzie trząść miejscowa filia Watykanu. Bardzo się o to stara. Na Majdanku funkcjonuje kaplica (patrz zdjęcia), która jednak – w miarę potrzeb – jest też użyczana na pogrzeby z ceremoniałem świeckim. Wprawdzie przedsiębiorstwo pogrzebowe „Styks” wzniosło nieopodal swój ciekawie zaprojektowany Dom Pogrzebowy, to jednak kaplica cieszy się niemal bezkonkurencyjną popularnością. Kapelanem majdankowej kaplicy jest ks. Ryszard Podpora – na co dzień również wykładowca lubelskiego seminarium duchownego. Tenże ks. dr Podpora ma łeb nie od parady i postanowił nadchodzący jubileusz 30-lecia cmentarza skwapliwie wykorzystać. Wystąpił zatem do władz Lublina o powołanie... komitetu honorowego obchodów jubileuszu. Tym samym katolicki duchowny chce wieść prym na komunalnym, z założenia świeckim terenie, przeznaczonym na pochówki zmarłych, m.in. niekatolików i ateistów. Władze pomysł
śli na koniec saldo byłoby ujemne?! W wyposażonej i odrestaurowanej kaplicy – przypomnijmy: na cmentarzu komunalnym – ks. Podpora ma zamiar urządzać msze święte w intencji a to naukowców, a to urzędników, a to jeszcze innych grup zawodowych, których w Lublinie i okolicy nie brakuje. Ktoś mógłby rzec, że może jesteśmy przewrażliwieni. Dotychczasowa praktyka wykazuje jednak, że jeśli za publiczne pieniądze przeprowadzane są renowacje atrakcyjnych, aczkolwiek
W komitecie honorowym są też miejscy radni. Z okazji jubileuszu postanowiono wymienić cmentarną bramę, wyremontować parking, a do kaplicy wstawić nowe ławeczki. Dodatkowo miasto ma się też zająć firmami handlującymi wieńcami i zniczami w wiodącej do cmentarza uliczce. Obecnie mieszczą się one w tzw. szczękach, ale – wedle
ezwzględnie odżegnujący się od wszelkich wpływów nowoczesności katoliccy tradycjonaliści, dla których czas zatrzymał się na dacie Soboru Watykańskiego II – o dziwo! – mają w Internecie własny wirtualny sklep z gadżetami. Fani katolickiej ortodoksji mogą w nim nabyć kubki reklamujące msze po łacinie, torby z wizerunkami „ukochanych” papieży: Piusa X i Piusa XII oraz propagandowe T-shirty, np. z pytaniem: „Kiedy następna krucjata?”. Na szczególną uwagę zasługuje koszulka
B
zaniedbanych obiektów, a kręci się przy tym czarne, to to czarne wkrótce staje się właścicielem całości. Wolimy dmuchać na zimne, żeby potem nikt nie miał do „FiM” pretensji, że zawczasu nie biły na alarm. W sprawie cmentarza na Majdanku wszystko wskazuje bowiem na czarny scenariusz rozwoju sytuacji. KAZIMIERZ CIUCIURKA Fot. Autor
z dekalogiem prawdziwego amerykańskiego katolika. Ów nieszczęśnik zobowiązany jest używać określeń: „ołtarz”, a nie „stół Pański”, „spowiedź”, a nie „pojednanie”, „kościół”, a nie „wspólnota”. Oprócz tego musi uważać strój kapłanów za wystrzałowy, wiedzieć, co to jest szkaplerz, przyjmować komunię z rąk kapłana, jechać wiele kilometrów, żeby uczestniczyć w łacińskiej mszy, katolicką telewizję EWTN uważać za niewystarczająco konserwatywną oraz wybuchać śmiechem na wspomnienie Konferencji Biskupów Amerykańskich. AK
Kiedy następna krucjata?
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r.
ZAMIAST SPOWIEDZI
7
Prawicy nie można oddać władzy! Rozmowa z marszałkiem Sejmu – Markiem Borowskim – kandydatem na urząd Prezydenta RP – Panie marszałku, czy lewicy naprawdę potrzebna jest SdPl, czy może wystarczyłoby przeprowadzić generalny remont w SLD? – Wystarczyłoby, ale się nie udało. Byłem w SLD i poznałem działające tam mechanizmy. Niestety, większości kolegów nie udało się przekonać do tego, by zajęli się rozbrajaniem min. A one nadal istnieją. W dalszym ciągu w terenie dominuje kolesiostwo, a stare układy są żywe. Jeśli za zmianami na górze pójdą zmiany na dole, to będę miał z tego satysfakcję. Ale czy pójdą – nie wiem. – Na razie mamy w Polsce nadwyżkę lewic... – No tak, dziś mamy dwie lewice. Jedna stara i poturbowana, która próbuje się uleczyć, i druga – wolna od skłonności do patologii, tworzenia klik, upartyjniania wszystkiego... – ...której przewodniczący, kandydując na najwyższy urząd w państwie, mija się czasem z prawdą. – Słucham?! – „Mogę ustąpić na rzecz innego kandydata lewicy, jeśli będzie on miał wyraźnie większe szanse na skuteczną rywalizację z kandydatem prawicy”. Czy to zdanie coś Panu przypomina? – To moja wypowiedź z marca lub kwietnia. Wtedy nie startowałem jeszcze
Bo takiej prawicy, jaką obecnie mamy, władzy oddać nie można. – A taka lewica, jaką obecnie mamy, może skutecznie walczyć z prawicą? – Nie. Lewica, która w swoim programie nie dostrzega konieczności walki z korupcją, partyjniactwem i kolesiostwem i nie dokonuje dogłębnej, uczciwej oceny swoich grzechów w tej dziedzinie – po pierwsze: z dużym prawdopodobieństwem powróci w stare koleiny, a po drugie: nie rozegra mądrze sporu z nikim, nie tylko z prawicą. Taki właśnie jest Sojusz. My z kolei, jako SdPl, już na początku przyjęliśmy pewne zasady i standardy programowe, które – naszym zdaniem – powinny lewicę obowiązywać. – Chyba nie wszyscy podzielają to zdanie. Taki Nałęcz na przykład ma gdzieś lojalność. Zdenerwowała Pana jego zdrada? – Nie nazwałbym jego zachowania zdradą. Tomek zaczął po prostu mieć inne zdanie niż ja. I to nie tylko w temacie, czy Borowski i Cimoszewicz powinni startować w wyborach prezydenckich. Nałęcz nie sprawił mi przykrości tym, że zrezygnował z funkcji szefa mojej kampanii, ale tym, że w ogóle zrezygnował z kandydowania. Przyjaciele tak nie postępują. – Skupmy się na kandydowaniu. Czy Pański program jest w stanie doprowadzić do tego, że wskaźniki niezadowolenia społecznego z sytuacji w kraju zaczną w końcu spadać? – Oczywiście, że tak. Skupiamy się na czterech obszarach: jak zbudować uczciwe państwo, jak uruchomić sprężyny gospodarki, by malało bezrobocie. Poza tym chcemy ograniczyć wyzysk pracowników i łamanie ich praw oraz Fot. WHO BEE postawić na edukację.
ani ja, ani Cimoszewicz. Dopiero toczyły się rozmowy, ilu kandydatów ma startować: jeden czy dwóch. Teraz jest dwóch i dopóki czuję poparcie, nie zamierzam rezygnować. – Jednak w sondażach Cimoszewicz bije Pana na głowę. Zgodnie ze swoją deklaracją, jako człowiek honoru, powinien Pan ustąpić. – Nie widzę powodu, dla którego miałbym to robić. – Jeśli powodem nie jest dla Pana dotrzymanie danego słowa, to może widmo nieuniknionej konfrontacji z Cimoszewiczem... – Tutaj faktycznie jest pewien dylemat. Nie chciałbym, aby główny spór toczył się między lewicą a lewicą, tylko między lewicą a prawicą.
Grand Prix Konfesjonał Dolnośląski oddział „Gazety Wyborczej” zabawił się w plebiscyt na „Najwybitniejszego i Najbardziej Zasłużonego Mieszkańca Powojennego Wrocławia, czyli Wrocławianina 60-lecia”. Właściwie można powiedzieć, że jego uczestnicy to w większości jajcarze, toteż wyszła szopka. W sumie oddano 4368 głosów (ważnych było 3718). Jak na 700-tysięczną stolicę przygranicznego regionu i największy polski dziennik – zainteresowanie akcją okazało się żadne. Szło jedynie o to, żeby ludzie byłego prezydenta i czołowego platformowca Bogdana Zdrojewskiego postarali się wywiązać z „obywatelskiego obowiązku” i wysłali odpowiednią liczbę prasowych kuponów. A jednak na „Zdroja” oddano niespełna 500 głosów, co – cholera – nie wystarczyło (drugie miejsce). Osiągnięciem było to, że i tak zdystansował on takie
pośmiertne sławy jak Grotowski, Różewicz, Hirszfeld, Tomaszewski (ale ten od pantomimy), Hłasko, Tołpa, a także całą plejadę innych ludzi nauki, kultury, sportu. Wszyscy oni w tym idiotycznym plebiscycie katastrofalnie przegrali z... księżmi. Wygląda na to, że historię miasta tworzyli przez ostatnie 60 lat tylko sukienkowi. Na pierwszym miejscu w plebiscycie uplasował się bowiem ksiądz Aleksander Zientkiewicz, na trzecim ksiądz Stanisław Orzechowski, a tuż za nim – kardynał Henryk Gulbinowicz. Sprawdziliśmy statystycznie: 95 procent mieszkańców Wrocławia nie wie nic o kimś takim jak Zientkiewicz. No durni, aż przykro. Bo przecież to – jak „Gazeta” podkreśliła – „legendarny duszpasterz młodzieży akademickiej”. A ks. Staś Orzechowski, to niestrudzony organizator pielgrzymek. No i sprawa jasna. JAN SZCZERKOWSKI
– Słuchając o uczciwym państwie, staje nam przed oczami wizja Kaczyńskiego... – O nie, żadnej IV Rzeczypospolitej ani wielkich zmian konstytucji. Polskę trzeba naprawić, a nie budować od nowa. – Senat zostanie? – Tak, bo bez zgody senatorów nie można go znieść. Choć nie ukrywam, że przydałoby się. Można podejść jeszcze raz do tego tematu w następnej kadencji. Z całą pewnością należy też wybić sobie z głowy zlikwidowanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Rady Polityki Pieniężnej i Urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich. Do tego potrzebne są zmiany Konstytucji, a większości w głosowaniu i tak nie będzie. Poza tym – nie tędy droga. – A którędy? – Trzeba pokazać chore miejsca, obnażyć mechanizmy i naprawić III Rzeczpospolitą. – Znów slogany i teoria! – Służę też praktyką, oto przykład: Jeśli w administracji publicznej mamy do czynienia z korupcją, nepotyzmem i kolesiostwem, to nie trzeba zaraz zmieniać konstytucji, tylko wprowadzić ustawę z otwartymi konkursami na wszystkie stanowiska. I w Internecie muszą być opublikowane listy, kto się zgłosił, kogo wybrano i dlaczego. Zgłosiliśmy taką ustawę, została przyjęta i niedługo wejdzie w życie. To będzie rewolucja. W Internecie będą mogli państwo sprawdzić, kto startował w konkursach organizowanych w dowolnym mieście, kogo i na jakich zasadach zatrudniono. Decydenci nie będą mogli sobie pozwolić na bycie pod obstrzałem mediów. Kumoterskie zatrudnianie będzie obniżało partyjne notowania, a na to ugrupowania nie będą mogły sobie pozwolić, bo szybko nie zapomną losu, jaki spotkał SLD i AWS. – Sposób na bezrobocie i przedsiębiorczość? – Przede wszystkim wprowadzę fundusz poręczeniowy, który byłby utworzony z pięciu procent wpływów z prywatyzacji, co daje kilkaset milionów złotych rocznie. To lepsze od kredytu, zabezpieczeń majątkowych i bajońskich procentów. – Zapomniał Pan, że około dziesięciu procent przedsiębiorców bankrutuje i nie spłaca kredytu. Co wtedy? – Wtedy fundusz będzie musiał robić to za nich, ale to i tak pięć razy się opłaci. Poza tym nie należy obniżać podatku dochodowego, tylko koszty pracy. Gdyby przedsiębiorca przez rok lub dwa był zwolniony z opłacania składki za pracownika, to maleje dla niego koszt pracy. Kolejna sprawa to ZUS. Dziś, jeśli ktoś
chce samodzielnie zacząć działalność, to co miesiąc musi płacić 700 zł składki, choć jeszcze niczego nie rozkręcił. Rezygnuje więc lub idzie do szarej strefy. A my proponujemy zredukować tę składkę przez rok lub dwa do 90 zł – oczywiście dla tych, którzy po raz pierwszy rozkręcają własny interes. – Mówiąc „my”, ma Pan na myśli samą SdPl, czy w koalicji z Zielonymi? – Nie mam nic przeciwko Zielonym. Mają oni bardzo przyzwoity program gospodarczy, który jestem w stanie zaakceptować. I nie jest prawdą, że zajmują się wyłącznie związkami partnerskimi i aborcją. – À propos aborcji, czy Borowski – jako prezydent – jest za liberalizacją ustawy? – Oczywiście. Moim zdaniem kobieta powinna decydować o swoim ciele. – Ale zdaniem Kościoła – nie. Swoją drogą, czy – Pana zdaniem – stosunki państwo-Kościół są zdrowe? – Cóż, tu sprawa jest bardziej skomplikowana z powodu konkordatu. Ja byłem jego przeciwnikiem, ale został przyjęty i należy respektować jego postanowienia. – Albo go renegocjować! – Trwałoby to latami, a poza tym na renegocjację musiałby się zgodzić Kościół. Socjaldemokracja jest za państwem świeckim: to, co cesarskie niech zostanie oddane cesarzowi, a to, co boskie – Bogu. Ale trzeba się przy tym odpowiedzialnie zachowywać. Jeśli coś się nam nie podoba – jak na przykład Fundusz Kościelny – to musimy podjąć dialog z zainteresowanymi, których ten problem dotyczy. – W sprawie systemu podatkowego, jakiemu podlega Kościół, też coś zrobicie? – Tak, przygotowujemy w tej sprawie określone zmiany. Podkreślam jednak, że zanim podejmiemy ostateczną decyzję, poprosimy kościoły o opinię, bo tak się postępuje w cywilizowanym państwie. W przeciwnym wypadku wybuchają wojny i wojenki, które do niczego nie prowadzą, tylko antagonizują ludzi. Przyciągają na chwilę do partii antyklerykałów, ale odstręczają ludzi obawiających się polityków, których jedynym sposobem na życie jest wywoływanie wojen. W stosunkach z Kościołem musi obowiązywać zasada przyjaznego rozdziału Kościoła od państwa i jednocześnie poważnego traktowania się przez obie strony. – Niepoprawny optymista z Pana. Rozmawiali: AGNIESZKA HAMANKIEWICZ MICHAŁ POWOLNY
8
yrektor Stanisław S., były szef wrocławskiego Oddziału Terenowego Agencji Nieruchomości Rolnych (emerytowany z dniem 9 lipca 2005 r.) oraz „bohater” naszych licznych publikacji, nie nasiedział się w areszcie. Zatrzymany 13 lipca i aresztowany na 3 miesiące pod zarzutem przyjęcia co najmniej 10 tys. zł i żądanie dalszych 1,5 mln zł łapówki – wyszedł z kryminału już 22 sierpnia. Trzy dni wcześniej Sąd Okręgowy we Wrocławiu – rozpatrujący zażalenie na postanowienie o aresztowaniu – zdecydował, że S. odzyska wolność, jeśli na konto prokuratury wpłynie 100 tys. zł kaucji. „Podejrzanemu postawiono zarzuty, złożył wyjaśnienia, przeprowadzono też konfrontacje z udziałem świadków. Można zatem uznać, że większość dowodów już zebrano i nie zachodzi obawa matactwa” – tłumaczył sędzia Aleksander Ostrowski, dodając, że sąd odwoławczy uwzględnił również wiek emerytowanego dyrektora Agencji (65 l.) oraz niepokojący stan jego zdrowia. Dolegliwości trapiących Stanisława S. nie ujawniono, ale niewątpliwie widoczne były gołym okiem, skoro sąd biegłych nie powoływał... Sto tysięcy złotych okazało się dla bliskich i przyjaciół pana Stanisława bułką z masłem, dzięki czemu mógł on wreszcie przestać irytować się nieznośnym widokiem świata w kratkę, zaś kilku jego współpracowników przestało się obawiać, że zdesperowany długotrwałą izolacją może coś chlapnąć („Widzisz, tyle w tej Agencji mam gęb do obdzielenia i każdy coś chce” – tak podobno tłumaczył świadkowi Witoldowi D. konieczność zapłaty łapówki).
D
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r.
POD PARAGRAFEM Były dyrektor musi wprawdzie raz w tygodniu meldować się na policyjnym posterunku (dozór) i nie może na razie korzystać z uroków Lazurowego Wybrzeża (sąd zastosował też zakaz wyjazdów zagranicznych), ale cóż to jest wobec porannego apelu o 6 rano i wiktu za 4,50 zł dziennie. Pora wyjaśnić, dlaczego tak skrupulatnie wymieniliśmy na wstępie daty poszczególnych czynności procesowych.
wpływowe osoby z Agencji, nazwiska pozostawmy na razie w dyskrecji, zainspirowały akcję zbierania podpisów wśród dzierżawców. W sumie złożono w prokuraturze około 170 podpisów pod petycją w sprawie uwolnienia S. – mówi „FiM” policjant z Wrocławia. Wśród wdzięcznych dłużników dyrektora Stanisława S. znalazły się osobistości znane w kręgach rolniczych Dolnego Śląska:
Stefan&Co. Szef wielkiej państwowej agendy – po czterech dniach od przejścia na emeryturę – aresztowany. Następca szefa wielkiej państwowej agendy – trzyma u siebie na posadzie własną żonę, a żona trzyma udziały spółki zależnej od woli męża. Zastępca następcy szefa wielkiej państwowej agendy – właścicielem agencji detektywistycznej ochraniającej wielką państwową agendę... Otóż zdemaskowaliśmy niedawno („Rozmowy kontrolowane” – „FiM” 32/2005) zabiegi jednej z urzędniczek Agencji, aby poprzez Kurię Biskupią w Legnicy „załatwić” niegdysiejszemu pryncypałowi oficjalne wstawiennictwo samego kardynała Henryka Gulbinowicza. Wydawało się, że wszystko już jest na dobrej drodze, ale niestety: tajemnica prysła rankiem 12 sierpnia, gdy „Fakty i Mity” – jak to w piątek – znalazły się w kioskach... – W obliczu skandalu kościelne poręczenie szlag trafił, więc dwie
l Marek Baryłko, prezes Dolnośląskiego Związku Dzierżawców i Właścicieli Nieruchomości Rolnych. – Sprawa poręczenia była postawiona na zebraniu zarządu oraz jednogłośnie przegłosowana, gdyż poszczególni dzierżawcy wystąpili z oddolną inicjatywą i nie możemy ludziom zakazać obrony pana S. – powiedział nam prezes; l Leszek Grala, prezes Izby Rolniczej we Wrocławiu. – To nie było stanowisko władz Izby, lecz przewodniczących Rad Powiatowych, bardzo sobie chwalących bieżącą współpracę
z dyrektorem S. Ustaliliśmy, że damy mu poparcie, więc i ja złożyłem swój podpis – tłumaczy swoją decyzję o poręczeniu; l Cecylia Kwaśnica, właścicielka wielkoobszarowego (583 ha) gospodarstwa rolnego w Wierzowicach Wielkich, a jednocześnie przewodnicząca SLD w powiecie Góra (woj. dolnośląskie) i kandydatka w tegorocznych wyborach do Sejmu. – Ale ja podpisałam dopiero w drugiej transzy. Wcześniej większość członków Związku Dzierżawców i Właścicieli dawało podpisy, włączyłam się więc i ja – ujawniła dziennikarzowi „FiM”. Nie zabrakło na rzeczonej liście działaczki Samoobrony i niedoszłej radnej powiatowej w Oleśnicy – Danieli Kijowskiej (nie udało nam się porozmawiać z nią o motywach udziału w „oddolnej inicjatywie”), jak również kilku dzierżawców, którzy w niedalekiej przeszłości mieli to szczęście, że otrzymywali od Agencji ziemię w tzw. bezpłatne użyczenie (tę akurat aferę opisywał tygodnik „Nie” – „Kto kręci ziemią”). A ile podpisów zebrano wśród zwykłych chłopów lub nędzarzy ze zlikwidowanych PGR-ów, oddanych przez ustawodawcę pod szczególną pieczę Agencji? Żadnego! – Pani kochana, niechby się tu ktoś pokazał z taką listą, to byśmy nóżki z dupy powyrywali. Przecież wszyscy wiedzą, że S. brał łapówki – usłyszeliśmy od pana Edwarda B., rolnika z gminy Ruja. Może więc podpisał pan Janusz C., który dzierżawi od Agencji gospodarstwo niedaleko Wrocławia? – Byłem jednym z tych, którzy nie dawali S. „w łapę”, choć się domagał, o czym zresztą zeznawałem w prokuraturze. Na 31 sierpnia już
się tu u mnie zapowiedzieli ludzie z Agencji. Przyjeżdżają zabierać ziemię... – mówi mężczyzna. Zaciekawiło nas, czy fakt, że Stanisław S. znalazł się niby na aucie („niby”, gdyż swoje pierwsze kroki po wyjściu z aresztu skierował do koleżeństwa z pracy), uzdrowił sytuację w Oddziale ANR? Przekonajmy się... Szefem jest teraz Aleksander Jakoniuk, który awansował na to stanowisko z pełnionej krótko funkcji zastępcy dyrektora (wcześniej pracował w łódzkiej filii Agencji). W firmie panuje teraz bardzo rodzinna atmosfera, gdyż na stanowisku głównego specjalisty pan Olek zatrudnia żonę Dorotę. Taka dobra? Być może, ale coś nam to brzydko pachnie nepotyzmem. Co gorsza: ze źródła, które nigdy nas jeszcze nie zawiodło, otrzymaliśmy informację, że pani Jakoniuk posiada udziały w spółce „Agromlek. Produkcja rolna i hodowla zwierząt” z siedzibą w Gniechowicach (pracowała tam kiedyś jako księgowa). Ta zaś dzierżawi grunty od kierowanej przez szanownego małżonka Agencji... Ale to wszystko pikuś wobec poczynań zastępcy Jakoniuka – wicedyrektora Marka Karpfa, sprawującego też funkcję radnego miejskiego we Wrocławiu (w 2004 r. zainkasował za diety 18,9 tys. zł) oraz tyrającego (za 49,7 tys. zł rocznie) na posadzie członka Rady Nadzorczej GranMarCo w Nowej Rudzie (woj. dolnośląskie). Ta spółka zajmuje się produkcją elementów z kamienia naturalnego. Karpf (z zawodu dziennikarz) to były dyrektor generalny Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego; kiedy województwem przestało rządzić SLD, spuszczonemu Karpfowi pomocną dłoń podał Stanisław S., biorąc go sobie na zastępcę. Romansował już kiedyś z Agencją: w 1995 r. należąca do pana Marka Prywatna Agencja Wywiadowcza „Wik” dostała robotę przy ochranianiu wrocławskiej siedziby ANR i... tak już zostało do dzisiaj. Gdy stał się zastępcą dyrektora S., miał – podobno – oddać firmę córce Agnieszce, aby nie było głupich plotek, że zatrudnia sam siebie. Zajrzeliśmy na stronę internetową wywiadowców z „Wik”. Okazuje się, niestety, że pan dyrektor Karpf wciąż pozostaje właścicielem Agencji ochraniającej Agencję! (patrz skan). Przed kilkoma dniami otrzymaliśmy z ANR we Wrocławiu pismo, że nasze publikacje bardzo przeszkadzają im w pracy, stawiając tę państwową firmę w „niekorzystnym świetle”. Problem w tym, że ilekroć coś oświetlimy i przyjrzymy się bardziej wnikliwie, wyłażą same brudy... ANNA TARCZYŃSKA
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r. edle zasad określonych w Ordynacji wyborczej do Sejmu RP i Senatu RP uchwalonej w 2001 r. (Dziennik Ustaw nr 46, poz. 499 z późniejszymi zmianami), a także innych przepisów – wszystko, co w kampanii ma miejsce, należy wyceniać. Nawet jak żona będzie wiozła swojego męża
W
pośrednictwem zarejestrowanego w Państwowej Komisji Wyborczej komitetu wyborczego (partii bądź komitetu wyborczego wyborców) składa więc w firmie – lub u osoby prywatnej – specjalne zamówienie na określoną usługę. Następnie firma wystawia na komitet fakturę i czeka, aż pieniądze za wykonaną robotę wpłyną na jej konto. W kampanii wy-
POD PARAGRAFEM jednak wydrukować 100 tysięcy ulotek, z czego za 90 tysięcy rozliczymy się bezpośrednio, za to po stawkach niższych. Im więcej, tym za sztukę wyjdzie taniej. Z ręki do ręki i bez zbędnych formalności. Załóżmy jednak, że kandydat to osoba, która chce zrobić wrażenie wyznającej najwyższe standardy etyczne. Znajduje więc równie uczci-
czekiem, kartą płatniczą lub przekazem pocztowym. Wpłacającymi mogą być wyłącznie osoby fizyczne posiadające obywatelstwo polskie. Suma wpłat od jednej osoby nie może przekroczyć 25-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę w dniu poprzedzającym dokonanie wpłaty (sic!). Obecnie jest to 849 zł, co po pomnożeniu przez ćwierć setki daje
Ordynarna fikcja Kampania wyborcza do parlamentu kwitnie. Kandydaci i ich sztaby uwijają się jak mrówki. Rozdawane są gadżety reklamowe, ulotki, na ulicach pojawiają się billboardy i plakaty, zaś pod tą skorupką kryje się wielkie oszustwo. – kandydata – na spotkanie wyborcze własnym samochodem – trzeba spisać na to specjalny kwit, najlepiej umowę cywilnoprawną. Kandydat drukuje wizytówki? Tusz i papier kosztują. Kupuje sobie elegancką koszulę do kolorowego zdjęcia? Musi złożyć specjalne zamówienie. A właściwie musi to zrobić sztab komitetu wyborczego, z którego kandydat ubiega się o miejsce na Wiejskiej. A powinno to wyglądać tak. Kandydat upatrzył sobie np. tanią drukarnię, gdzie chce wyprodukować określoną liczbę ulotek lub plakatów (materiały wyborcze). Najpierw jednak musi mieć ową ulotkę technicznie przygotowaną do druku. Zresztą to, co na ulotce ma się znaleźć, też ktoś musi przygotować pod względem merytorycznym. Kandydat za
borczej nie można bowiem operować bezpośrednio gotówką. Tyle w teorii. Teraz praktyka. Kandydat zatrudnia na czarno człowieka (lub grupę osób), który mu materiał przygotowuje, najczęściej zresztą na nielegalnym programie komputerowym. Znajomy pstryka fotkę, inny „łamie” plakat w domu. Teraz kwestia drukarni. Drukarnia 1: – Nie przyjmujemy zamówień od komitetów wyborczych, bo po wyborach samorządowych w 2002 r. na pieniądze od niektórych partii czekaliśmy nawet dwa lata. Chcemy gotówki, inaczej nie ma mowy o przyjęciu roboty. Drukarnia 2: – Z zamówieniem ze sztabu nie ma problemu. Ale proponuję, żeby zamówić 10 tysięcy ulotek, na co wystawimy fakturę z normalną stawką. Tak naprawdę możemy
Napiszcie proszę, czy moje dziecko musi nosić nazwisko ojca. (Karolina K., Strzelce Opolskie) To Pani (sama bądź z ojcem dziecka – w zależności od łączących was stosunków) ustala, czyje nazwisko będzie nosił potomek. Zakłada się, że jest to nazwisko ojca, ale wcale nie musi tak być. W przypadku, gdy do zmiany nazwiska dochodzi po ukończeniu przez dziecko 13 roku życia, musi ono wyrazić na tę zmianę pisemną zgodę. ¤¤¤ Proszę o przytoczenie obowiązujących aktów prawnych dotyczących opłat z tytułu abonamentu RTV. Posiadam odbiornik telewizyjny i radiowy, ale czy muszę uiszczać te opłaty? (Eugeniusz D., Miasteczko Śląskie) Ze względu na posiadanie odbiorników radiowo-telewizyjnych jest Pan zobowiązany do płacenia abonamentu RTV. Zgodnie z art. 48 ust. 1 ustawy z 29 grudnia 1992 o radiofonii i telewizji, za używanie ww. odbiorników pobiera się opłatę abonamentową. Co więcej – zakłada się, że osoba, która posiada sprawny odbiornik radiofoniczny lub telewizyjny, używa tego odbiornika (art. 48 ust. 2). W przypadku stwierdzenia używania niezarejestrowanego odbiornika radiofonicznego lub telewizyjnego pobiera się opłatę w wysokości stanowiącej 30-krotność miesięcznej
§
Fot. WHO BEE
wą agencję reklamową i drukarnię, składa za pośrednictwem sztabu zamówienie, a należność jest regulowana z konta komitetu. Skąd biorą się na nim środki finansowe? Ordynacja zakłada, że wpłaty na konto funduszu wyborczego mogą być dokonywane tylko przelewem,
Porady prawne opłaty abonamentowej obowiązującej w dniu stwierdzenia używania ww. odbiornika (art. 49 ust. 2). Uiszczenie takiej opłaty nie zwalnia od obowiązku uiszczania bieżącej opłaty abonamentowej (art. 49 ust. 3). Z kolei za zwłokę w uiszczaniu opłat abonamentowych pobiera się odsetki ustawowe (art. 49 ust. 4). ¤¤¤ Od jakiegoś czasu mam problemy ze zdrowiem i często przebywam na zwolnieniu lekarskim. Mój pracodawca stwierdził, że w związku z tym nie udzieli mi urlopu wypoczynkowego. Czy miał do tego prawo? (Joanna K., Łódź) Czas przebywania na zwolnieniu lekarskim nie skraca ani tym bardziej nie eliminuje urlopu wypoczynkowego. Pracodawca nie może więc nie udzielić Pani urlopu. Jeśli był on zaplanowany, a Pani nie mogła z niego skorzystać ze względu na stan zdrowia, należy wspólnie z pracodawcą ustalić inny termin. O prawach pracodawcy w związku z przyznaniem urlopu wypoczynkowego znajdzie Pani informację m.in. w „FiM” 34/2005. ¤¤¤ Niedawno w wyniku wypadku przy pracy zmarł mój mąż. Ja zostałam bez
kwotę 21 255 zł. Tyle właśnie może wpłacić na fundusz szary obywatel, nawet jeśli jest to sam kandydat. Jeśli ma się jednak sporo kasy do wydania, podstawia się żonę, pełnoletnie dzieci, przyjaciół, sąsiadów – każdy może przecież wpłacić sumę do określonego w ordynacji wyborczej
§
środków do życia, a jestem w wieku, w którym dość ciężko znaleźć pracę (mam 52 lata). Czy mogę się ubiegać o rentę po mężu? (Alina J., Bydgoszcz) Jeśli do czasu śmierci męża pozostawali Państwo w związku małżeńskim, otrzyma Pani rentę po mężu, gdyż ukończyła Pani 50 lat, co jest warunkiem przyznania takiego świadczenia. W wypadku (nie podała Pani tej informacji, więc na wszelki wypadek rozważymy też taką możliwość), gdy małżonkowie nie pozostają w związku, żona ma szansę otrzymać rentę po mężu, jeśli posiada prawo do alimentów z jego strony, orzeczone wyrokiem sądu. Także w tym wypadku musi mieć ukończone 50 lat. ¤¤¤ Mam szansę podjąć pracę, dzięki której zarobiłbym sporo pieniędzy. Problem polega jednak na tym, że jest to praca najwyżej na trzy miesiące, a ja mam stałe zatrudnienie. Chciałbym więc po tym okresie wrócić do obecnej pracy. Jak najlepiej postąpić w tej sytuacji? (Wojciech Sz., Łomża) Najprościej i najlepiej będzie, jeśli wystąpi Pan do dotychczasowego pracodawcy z wnioskiem o bezpłatny urlop na ten okres. Reguluje to artykuł 174 kodeksu pracy. Nie będzie Pan musiał wyjaśniać pracodawcy, dlaczego chce Pan tak długi urlop, jednak pamiętać należy, że nie ma też żadnej gwarancji na to, że pracodawca tego urlopu udzieli.
9
limitu. Ważna informacja dla kandydatów: zwracajcie uwagę, żeby wasi „darczyńcy” przynajmniej oficjalnie wykazali się urzędom skarbowym odpowiednio wysokimi dochodami własnymi, a później faktu dokonania wpłat się nie wyparli. Do historii i podręcznikowych błędów kampanii przejdzie numer z listą wpłacających na konto sztabu kandydata Akcji Wyborczej Solidarność na prezydenta RP z 2000 roku – Mariana Krzaklewskiego. Znaleźli się na niej ludzie wzięci z książki telefonicznej, którzy nie tylko o rzekomo dokonanych wpłatach nic nie wiedzieli, ale też nierzadko na Krzaklewskiego co najwyżej tylko by splunęli. A co zrobić, jeśli własnej gotówki kandydat nie posiada, ale za to ma znajomego prezesa bogatej firmy, który za wszelką cenę chce go w kampanii wspomóc? Jak mawiał Wujek Dobra Rada, to dziecinnie proste. – Pan B. kandydował na prezydenta naszego miasta – opowiada dziennikarz zaprzyjaźnionej redakcji lokalnej gazety. – Na pierwszej stronie ukazywało się jego ogłoszenie wyborcze, a na dalszych stronach reklama zaprzyjaźnionej z nim firmy L. Sztab kandydata otrzymywał z wydawnictwa fakturę na 100 zł, firma – na 3 tys. zł... Ordynacja była uchwalana z myślą o przejrzystości i jawności życia publicznego, jednak wyszło – jak zwykle – po polsku. Zapisy o przepadku środków pieniężnych komitetów wyborczych na rzecz Skarbu Państwa w przypadku ich niewłaściwego wykorzystania to najczęściej bujda na resorach. Najciekawsze jest jednak to, że kombinują wszyscy – od lewa do prawa. Nikt nie jest więc zainteresowany upublicznieniem całego procederu. MARCIN MORGASZEWSKI
¤¤¤ Kiedy zaszłam w ciążę, od razu poinformowałam o tym mojego pracodawcę. Na początku wszystko było w porządku, ale w końcu mój stan zaczął wymagać wykonywania lżejszej pracy. Na mój wniosek zostałam więc przeniesiona, ale w związku z tym pracodawca zmniejszył także moje wynagrodzenie. O ile dobrze się orientuję, nie powinien tak postąpić, ale nie jestem pewna, czy mam rację. (Karolina, Międzyzdroje) Pani pracodawca postąpił oczywiście niezgodnie z prawem! Kobieta będąca w ciąży, która ze względu na swój stan zostaje przesunięta do wykonywania lżejszej pracy, zachowuje prawo do dotychczasowej pensji. Dodam więcej – jeśli pracodawca nie może zapewnić ciężarnej lżejszej pracy, powinien zwolnić ją z wykonywania dotychczasowych obowiązków, a mimo to wypłacać dotychczasowe wynagrodzenie. Proponuję zapoznać się z Rozporządzeniem Rady Ministrów z 10 września 1996 roku w sprawie wykazu prac szczególnie uciążliwych lub szkodliwych dla zdrowia kobiet. ¤¤¤ Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie i cieszy się dużym zainteresowaniem. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Odpowiedzi szukajcie tylko na łamach „FiM”. Opracował MECENAS
10
a początku lipca w Szczecinie świętowali fani „szatańskiego jazgotu”, czyli najcięższej z odmian muzyki rockowej – metalu – tak uparcie wyklinanego przez księży i katechetki. Pierwszy dzień MetalFest upłynął pod znakiem przeglądu kapel amatorskich w klubie „Crossed Pistons”. Jury, w skład którego wszedł m.in. radny Jędrzej Wijas (SLD), a także przedstawicielki redakcji magazynu „Pure Metal”, za zwycięzców uznało wrocławską thrashmetalową grupę Sapros. Drugie miejsce zajęli wejherowianie z deathmetalowego Tehace, zaś trzecie – Miecz Wikinga – powermetalowcy z Sępólna. Zwycięscy metalowcy z Sapros zainaugurowali drugi dzień imprezy. Tym razem zagrali w hali SDS-u. Po nich wystąpili młodzi thrasherzy z berlińskiego Respawn. Z powodu burzy ich energetyczny show obejrzała zaledwie garstka widzów. Kolejne grupy – deathowy Dished, numetalowy Rootwater i włoscy blackowcy z Abgott – przyciągały pod scenę rosnącą liczbę fanów. Tak już, niestety, bywa, że zespoły grające wcześniej skazane są na frekwencyjną klęskę. Zbyt
N
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE krótki show nie do końca pokazał możliwości grupy heavymetalowców z Chainsaw. Po nich na scenie zainstalowali się rewelacyjni Ślązacy z Horrorscope. Koncert najlepszej thrashowej ekipy w kraju okazał się atrakcyjny także z pozamuzycznego powodu. Od chwili otwarcia bram stoisko z gadżetami zespołu obwieszone zostało koszulkami „Faktów i Mitów”. Urocza obsługa rozdawała je gratis, co wzbudzało niekłamany entuzjazm obdarowywanych. W efekcie
wrzeszczało oraz chwytało rzucane ze sceny koszulki i egzemplarze „FiM”. Nie da się ukryć, że antyklerykalne akcenty znakomicie współgrają z klimatem tekstów zespołu. Kiedy po 45 minutach żegnani burzą braw thrasherzy udali się do garderoby, nadszedł czas na ekipę Hell-Born. W tym miejscu Czytelnikom niezaznajomionym ze specyfiką polskiej sceny metalowej wypada wyjaśnić jej zawiłości. Nasz metal zdominowany jest przez podobnie wyglądające i nie-
Czysty metal – w tłumie zaroiło się od podejrzanych typków w koloratkach. Gdy chłopcy z grupy Horrorscope zaczęli łoić, hala wypełniła się znakomicie bawiącymi się ludźmi. Niżej podpisany przecierał oczy ze zdumienia, bowiem występ niedocenianej w kraju śląskiej „kamandy” oglądało więcej widzów niż wszystkie uprzednio grające zespoły. Nie tylko oglądało, także śpiewało teksty, mal identycznie brzmiące kapele grające tzw. brutalny death. Efekty dźwiękowe emitowane przez zespoły opisać można w obrazowym skrócie: odkurzacz to wokal, młot pneumatyczny to perkusja, wiertarki to gitary. Gdańszczanie z Hell-Born wyłamują się nieco z tego schematu, jednak niewątpliwie przynależą do tej sceny, chociaż w zastawieniu z Horroscope razi u nich infantylizm wizerunku i tekstów („Six, six, six”). Niestety, na skutek przydługiego występu grupy Hell-Born, zabrakło czasu dla znakomitej ekipy sandomierzan z Corruption, bo na scenie
MIĘDZY NAMI, KOBIETAMI
Brzydka feministka Słowo „feministka” budzi okropne skojarzenia. Można się było o tym niejednokrotnie przekonać, oglądając chociażby niedawną antyfeministyczną akcję z plakatami („FiM” 30/2005). Przedstawiona tam postać była stworem z piekła rodem. Kim wedle opinii ogółu jest feministka? Na takie pytanie próżno oczekiwać rzeczowej odpowiedzi. Zaraz budzą się emocje. W kręgach katolickich z pewnością pierwsze skojarzenie połączy postać feministki z tym, co „Fronda” nazwała rzezią niewiniątek. Owa herod-baba opowiada się za prawem do aborcji i wspiera kobiety, które chcą aborcji dokonać. Po prostu dzieciobójczyni. Nic nie szkodzi, że Wanda Nowicka z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny jest przemiłą kobietą. To ona idzie na pierwszy ogień, bo robi dla kobiet bardzo dużo i na dodatek wyłącznie w drażliwej materii katowartości. Kiedy byłam studentką ktoś mi powiedział, żebym się w to – czyli feminizm – nie
angażowała. Kobiety, które się w to angażują, są zwykle nieszczęśliwe i przekładają swoje życiowe niepowodzenia na podejrzane idee. Mamy więc drugie skojarzenie rdzennie katolickie. Feministka jest nieszczęśliwą kobietą po przejściach. Nie żyje ona w zdrowej, prawdziwej rodzinie stanowiącej gwarancję spełnienia się każdej kobiety. Feministka staje się feministką w geście odwetu za doznane rozczarowania mężczyznami. Kolejne skojarzenie dotyczy więc tego, że feministka nie lubi mężczyzn i jak najgorzej im życzy. Feministka ma problemy z mężczyznami i cierpi z tego powodu, bo byłaby szczęśliwa, będąc prawdziwą żoną i matką – ale i tutaj sama jest sobie winna. Nie lubi dzieci, co oczywiste, bo jest za aborcją, nie umie i nie chce gotować... No może za wyjątkiem Magdy Środy, pełnomocniczki do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn, bo ona gotuje świetnie. A poza tym feministka jest brzydka i nie dba o siebie. A nawet jak jest ładna, to
zaroiło się od pracowników technicznych gwiazdy wieczoru – niemieckiej grupy Destruction. Niemcy to żywa legenda thrash metalu, słynni nie tylko ze znakomitych płyt, ale i wyjątkowej atmosfery występów na żywo. Szybkie, melodyjne utwory, gęsto przetykane wirtuozerskimi solówkami Michaela Sifringera, porwały tłum do szaleńczej zabawy. Półtoragodzinny koncert wymęczył najwytrwalszych, śpiewających za wokalistą „Schmierem” niemal każde słowo. Po występie „Schmier”, czyli Marcel Schirmer, nawiązując do naszych
wewnętrznie jest brzydka, ma brzydkie myśli i to zawsze jakoś można zauważyć. W najgorszym wypadku jest do tego wszystkiego lesbijką. Przecież gdyby nie jej wszystkie straszne cechy, to wreszcie znalazłby się jakiś mężczyzna, który doprowadziłby ją do porządku... Rzadko kiedy przyjdzie komuś do głowy, że feministka jest po prostu kobietą wolną i tylko tyle. Aż tyle! Feministka pała dość szczególną żądzą zgładzenia rodu męskiego, o czym wielokrotnie relacjonowała „Rzeczpospolita”. Gazeta owa publikowała najbardziej pikantne historie o feministkach, na szczęście szwedzkich. Zapewne kapitał, który za nią stoi, dba o to, by podobna zaraza nie przedostała się do naszego kraju. Feministka odstrasza mężczyzn wyglądem i zachowaniem. Mężczyzn, na których jej nie zależy, albo na których udaje, że jej nie zależy. Zastanawiałam się, skąd wzięło się takie przeświadczenie. Długo wyliczałam znane mi feministki. Żadna z nich nie wygląda ani odrażająco, ani drapieżnie. Dobrze się prezentują i są zadbane. Za to z pewnością tusza i ubiór polskiego pater familiae niejednokrotnie wprawiłby w zdumienie najmniej wymagających ludzi. Skąd więc zarzuty stawiane feministkom? A może sprawa jest prostsza? Może feministkę
antyklerykalnych koszulek, powiedział: „W Niemczech nie mamy już takiego problemu. Większość ludzi dawno uzmysłowiła sobie, jak niebezpieczną i ogłupiającą rolę odgrywa religia w nowoczesnym społeczeństwie. W naszych tekstach staramy się tylko przypominać o tym, ale w Polsce mogą one stanowić swego rodzaju oręż. Z chęcią wspomożemy wasze przebudzenie antyklerykalne. Jesteśmy z Wami, precz z religijnymi błaznami!”. Tegoroczny MetalFest można by uznać za bardzo udany, gdyby nie fatalny układ kalendarza. W efekcie zmiany lokalizacji nałożyły się terminy trzech imprez: szczecińskiej, malborskiego „Conquer Music Festiwalu” i najintensywniej reklamowanego sopockiego „Open’er”. Zaledwie 800 osób (wraz z ekipami zespołów) to z pewnością nauczka dla organizatorów, by w przyszłości uważniej dobierać kooperantów. Kler nie śpi i od dawna ma metalowców na celowniku. Pora na artystyczną kontrofensywę, do której nie załapią się pseudosatanistyczne bzdety. VLAD Fot. JF
na tyle trudno jest sobie zjednać, że lepiej powiedzieć, że jest brzydka i zła. Feministka nie lubi mężczyzn – to fakt, ponieważ wymaga od nich, żeby myśleli. Feministka ma z nimi nieustanne problemy, bo – w przeciwieństwie do „prawdziwych” kobiet – nie zgłębia ani ich sumienia, ani konta. Popełnia tym samym grzech główny: jest niezależna. Większość moich znajomych i przyjaciółek feministek żyje z kimś albo z kimś się spotyka, bo chce – wcale nie dlatego, że musi ze względu na rodzinę, błogosławieństwa i święte śluby. Feminizm jest żywiołem, który trudno okiełznać. Swoją drogą to bardzo ciekawe, że feministkę wysyła się w Polsce do psychologa, apelując do niej za pomocą ulicznych plakatów. Za te dziewczyny należy się nawet modlić, jak twierdzi pismo „Fronda” – czekają na modlitwę 24 godziny. Inne plakaty mówią znów, że przemoc wobec kobiet to przestępstwo. Kto mówi o większych problemach? Rozstrzygnąć jest łatwo. Zbliżają się wybory, które zadecydują o dalszym kształcie życia politycznego. Ale nie tylko. Każda formacja polityczna wspiera się na określonej moralności. Warto czasami przyjrzeć się i zastanowić, dla kogo feministka jest taka okropnie brzydka. ANNA LUBOWICKA
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r.
WYBACZCIE PIECHOCIE...
Armia Boga Starsze panie wydawały okrzyki zachwytu na widok 14. Pieszej Pielgrzymki Żołnierzy Wojska Polskiego na Jasną Górę. Jak co roku, 14 sierpnia, dzielni obrońcy narodu w polowych mundurach ramię w ramię wkroczyli przed sanktuarium. Tam już czekał na nich rozentuzjazmowany tłum wiernych, witający ich kwiatami i burzą oklasków. Starsze panie nie kryły entuzjazmu dla wdzięku i urody wojaków. W tym roku pielgrzymka miała wymiar międzynarodowy, bowiem wzięli w niej udział także żołnierze z Litwy, Słowacji oraz Niemiec. Przed „zdobyciem” Jasnej Góry dzielni szwejkowie zebrali się nieopodal Częstochowy, na Górce Przeprośnej,
gdzie odbyła się uroczysta msza. Czterech Niemców przyjęło bierzmowanie, Polacy odwalili spowiedź i komunię, a przedstawiciele pozostałych nacji zastanawiali się, czy w mieście sprzedają piwo. W zasadzie wszystkich suszyło, ale trzeba było poczekać, bo religijną imprezkę bacznie obserwowały „moherowe berety” z Rydzykowego regimentu. Nasi żołnierze wraz ze sztabem kapelanów polowych i biskupów wojskowych udowodnili, że wcielanie w życie jedynie słusznych i prawdziwych wartości, których nośnikiem jest religia katolicka, może być efektywne również na drodze pokojowej. Tak więc czas wracać do domu, Rycerze Pana! Laickie NATO czeka... WB
11
12
ALFABET MAFII
Rządy PO-PiS zapowiadają się jako prawdziwy PO-PiS – głupoty, dyletanctwa i złodziejstwa. I znowu pobożne życzenia Polaków ciałem się staną. Jacy w rzeczywistości są ludzie, którzy przez najbliższe cztery lata będą prawdopodobnie rządzić Polską? Ile prawdy jest w kampaniach przedwyborczych i spotach reklamowych, na które wydaje się miliony? Przyjrzeliśmy się tej „elicie”. Dzięki wnikliwym obserwacjom, nierzadko graniczącym ze wścibstwem, udało nam się stworzyć alfabet, jakiego nie powstydziłby się chyba sam Kisiel. – jak ambicja. Tutaj prym wiodą politycy PiS-u: Przemysław Gosiewski (szykuje się na urząd Ministra Obrony Narodowej) i Kazimierz Michał Ujazdowski (ewentualny szef MSZ). Obaj z wykształcenia są prawnikami, ale doktoraty piszą z nauk politycznych i historii. Promotorzy ich prac „przez przypadek” znaleźli się na listach wyborczych PiS-u do Senatu. Złośliwi twierdzą, że intelekt uniemożliwił obu panom pisanie doktoratu z dziedziny, na której jako tako się znają. – jak biedny. Mowa o Jacku Włosowiczu z PiS-u. Otrzymując wynagrodzenie ponad 5,5 tys. zł brutto za pracę w kuratorium oświaty
A
B
oraz diety radnego, nie miał drobnych 300 zł miesięcznie, aby spłacić... zapomogę socjalną, jaką otrzymał od oświaty kieleckiej. Uregulowanie długu zajmuje mu już piąty rok. – jak cenny czas. Dr Halina Olencka z PiS-u uważa, iż w godzinach pracy – a jest kierownikiem ośrodka leczenia uzależnień – powinna zajmować się kampanią wyborczą, a nie leczeniem pacjentów. Ponadto wychodzi z założenia, iż leczyć może każdy, nawet historyk... którym jest ona sama. – jak dyplomata. Znowu PiS. Chce na nowo zdefiniować idealnego kandydata na szefa polskiej dyplomacji. Zdaniem partii, szef MSZ nie może posługiwać się żadnym językiem obcym. Poza tym polityką międzynarodową mają rządzić fobie oraz historia – te dwa warunki idealnie spełnia Kazimierz Michał Ujazdowski. Nie dość, że nie zna żadnego języka poza polskim zjadliwym, to jeszcze cierpi na chorobliwą fobię antyrosyjską, nie znosi UE i uważa, że XIX-wieczne koncepcje polityczne
C
D
tegoż biura. Kaczyński spełnił jego prośbę, a biuro zajmuje się głównie zbieraniem wycinków prasowych o mieście. – jak harcerz. Prof. Adam Masalski z PiS-u jako instruktor harcerski wymyślił nową sprawność: „zbieracz podpisów”. Polegała ona na tym, iż nieumundurowane zuchy działające trójkami
H idealnie nadają się do zastosowania w XXI wieku. Jego zdaniem, „jedynym przyjacielem Polski są Stany Zjednoczone, a cała Europa knuje przeciwko Polsce”. – jak ekspert. W Polsce jedynymi „niezależnymi” ekspertami są kandydaci PO i PiS, np. prof. Paweł Śpiewak, dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, prof. Wisła Surażska. Jeśli ktoś jest związany z PO lub PiS-em, może wypowiadać się na dowolny temat, ponieważ jest niezależnym ekspertem. – jak fachowiec. To Rafał Grupiński z PO, pochodzący z Warszawy kaliski kandydat do Sejmu. W latach 1999–2001 wykazał się szczególnymi talentami menedżerskimi – kierował wtedy Wydawnictwami Szkolnymi i Pedagogicznymi, a efekt był taki, że wydawnictwo traciło udział w rynku, rosły zapasy oraz zaległości finansowe i z roku na rok zmniejszał się zysk. Kiedy Wiesław Kaczmarek pogonił Grupińskiego ze stołka, znalazł on przystań w TV, a niedługo pewnie pójdzie na Wiejską. Tusk sławi sukcesy menedżerskie Grupińskiego i uważa, że w przyszłym rządzie powinien on zostać ministrem od kultury. – jak geniusz. PiS uważa, że dyrektor Biura Polityki Finansowej miasta stołecznego Warszawy dr Cezary Mech jest geniuszem finansów. Fakt, jest genialny, ale wyłącznie w powoływaniu nowych urzędów, i tylko po to, by zostać ich szefem. W 1998 roku zaproponował AWS-owi stworzenie zbędnego (jak się potem okazało) Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi, a gdy w 2002 roku Leszek Miller zlikwidował ten twór, to Mech powołał Stowarzyszenie Obrony tegoż Urzędu. Kiedy został pełnomocnikiem Lecha Kaczyńskiego do spraw nowej struktury Urzędu Miasta, postulował powołanie Biura Polityki Finansowej i siebie jako szefa
E
K
– jak krótka pamięć. Rafał Zagórny z PO wsławił się tym, że po upływie roku nie pamiętał, co jest zawarte w treści analiz, które sam pisał. Mowa o analizach Eureko. Zagórny jest głównym kandydatem do objęcia stanowiska w Ministerstwie Finansów i będzie nadzorować pieniądze podatników.
PO-PPiS-oo płaczliwym głosem wymuszały na dorosłych obywatelach Kielc złożenie podpisu na listach poparcia Adama Masalskiego. To skuteczna metoda, zwłaszcza w weekendy w parkach.
F
G
I
– jak inspektor. Pan poseł (PO) Aleksander Grad z Tarnowa był i jest współwłaścicielem wielu firm geodezyjnych, w tym takich, które świadczą usługi dla Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. W Sejmie poseł Grad zapisał się do komisji i podkomisji, które nadzorują prace tejże agencji. Otrzymywał dzięki temu wewnętrzne dokumenty, którymi zainteresowani byliby także jego konkurenci z innych firm geodezyjnych. – jak jałmużna. Lech Kaczyński swój prezydencki obowiązek pomocy ubogim mieszkańcom stolicy zamyka w krótkim: „Spieprzaj, dziadu!”, zaś organizacje społeczne traktuje jak wrogów, których za wszelką cenę trzeba zwalczyć. I zwalcza. Przejdzie do historii jako założyciel pierwszych warszawskich slumsów.
J
L
– jak literatura. Mowa o nowoczesnym pisarstwie, które polega na poprawianiu ocen we własnym indeksie. Para się tym Marcela Kącka z PO, która poprawiała sobie oceny. Uniwersytet w Opolu wytoczył jej sprawę dyscyplinarną. Dama tłumaczyła, że jej radosna twórczość miała jedynie
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r. na celu poprawienie pomyłki profesora, który przez przypadek wpisał jej dwóję zamiast czwórki... Kącka dostała naganę od komisji dyscyplinarnej uniwersytetu. Według władz PO, takie wzięcie sprawy we własne ręce jest powodem do dumy, więc nie ma powodu do usunięcia tej pani z listy. W ostatniej chwili pani Kącka zrezygnowała ze startu w wyborach.
N
– jak nadwyżka – pasuje jak ulał do posła Sławomira Nowaka z PO z Gdańska, bo wymyślił sposób na odzyskanie partyjnych składek, które musi płacić. Produkuje on dla Platformy Obywatelskiej gadżety, sprzedaje partii po wyższych niż rynkowe cenach, a pieniądze ze składek wracają do niego, i to z nadwyżką.
Kowalskiego – sukcesem jego, a nie prokuratury. Dodatkowo bierze pieniądze od miasta na zwalczanie korupcji i układów, po czym za te same pieniądze prowadzi kampanię wyborczą.
owy słownik Ł
– jak łgarz. PiS opatentuje urzędowy wzór łgarza w osobie Zbigniewa Wassermanna, który „zapomina” o tym, gdzie pracował, jakie uzyskiwał dochody, a także nie zna swoich zobowiązań finansowych. Najgorsze jednak jest to, że pan poseł nie chce płacić firmie budowlanej za swój dom, bo... „dom chce go zabić”. Główny kandydat PiS na Prokuratora Generalnego. – jak m e dium . Mowa o Hannie Gronkiewicz-Waltz z PO, byłej prezes NBP i wiceprezes Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Jak sama twierdzi, w działalności publicznej i prywatnej wspiera ją Duch Święty, który udziela rad, podpowiada dobre rozwiązania, służy pomocą, jest opiekunem. Zostawiamy to bez komentarza, bo jakże tu polemizować z idiotką...
M
O
– jak oszczędność. Na tym polu prym wiedzie Elżbieta Pierzchała z PO. Zarabia kilka tysięcy złotych miesięcznie, a mimo to zabrakło jej marnych 800 zł na plakaty wyborcze, więc ich koszt pokrył zakład pracy, którego Pierzchała jest dyrektorem – śląskie PKP. Gustowne plakaty przedstawiają panią Elę, jak zachęca wszystkich do korzystania z oferty kolei... Tylko że proporcje są jakby zachwiane, bo na plakatach widać głównie jej twarz i nazwisko, a szczegóły oferty są niewidoczne. Żadna ze spółek kolejowych – oprócz Śląska – nie wykorzystuje do reklamy swojego szefa. Zdaniem władz PKP SA, jest to „kuriozalna reklama, ale – niestety – już nie można jej wycofać”. – jak przedsiębiorczość. Najbardziej przedsiębiorczym kandydatem jest Janusz Kowalski z PO. Przypisuje on sobie cudze sukcesy – tym chętniej że jest szefem opolskiego stowarzyszenia „Stop korupcji”. Postawienie przed sądem łapówkarzy z SLD z Opola jest – zdaniem
P
R
– jak rajdowiec. Tym mianem może poszczycić się Leonard Krasulski z elbląskiego PiS-u, który prowadził samochód w ciężkim upojeniu alkoholowym. Sąd zabrał mu prawo jazdy, jednak bracia Kaczyńscy uznali, że mimo wszystko pan Leonard jest idealnym kandydatem na parlamentarzystę. – jak sponsor. Grzegorz Schetyna, sekretarz generalny PO, zorganizował we Wrocławiu rewelacyjną metodę uzyskiwania dochodów z działalności sportowej. Jest przewodniczącym Rady Nadzorczej Klubu Koszykarzy. Sponsorzy klubowi czynią to poprzez firmę marketingową należącą do małżonki pana posła, która pobiera za znalezienie sponsora odpowiednią prowizję. – jak talent. Do robienia interesów, ma się rozumieć. Ma go niewątpliwie Janusz Palikot z PO. Należące do niego wydawnictwo wydało książkę Donalda Tuska, pokrywając związane z tym koszty. W nagrodę Palikot w 12 godzin po złożeniu deklaracji członkowskiej w Platformie Obywatelskiej został uznany przez Tuska za najlepszego kandydata tej partii z Lublina. Zdaniem władz PO, nie ma żadnego związku między wydaniem książki jej lidera a kandydaturą Palikota. Po prostu cudowny kandydat!
S
T
U
– jak uczciwość. Liderem w tej dziedzinie jest Dariusz Jacek Bachalski (PO) z Zielonej Góry. W 2001 roku zamówił ulotki wyborcze, po czym zapomniał za nie zapłacić. Tłumaczył się w następujący sposób: „Nie ma żadnego dowodu na to, że ja należałem do grona osób tworzących komitet wyborców PO i fakt mojego kandydowania z listy PO nie oznacza, iż byłem kandydatem PO”. Jego wypowiedź jest jak najbardziej logiczna, bowiem kandydat PO nie mógł być jej członkiem, a szef sztabu nigdy nie jest szefem sztabu, więc jeśli cokolwiek zamawia, to ani partia, ani on sam nie mogą za to płacić, bo przecież zamówienie złożono w niczyim imieniu. Poseł Bachalski ma też na koncie inne dokonania. Stworzył np. nową interpretację znaków drogowych. I tak: znak ograniczenia prędkości do 50 km oznacza, że dozwolona prędkość dla parlamentarzysty wynosi 140 km, i to na terenie zabudowanym, a próba wylegitymowania przez policjantów jest „próbą pozaprawnego ograniczenia prawa do wykonywania mandatu poselskiego”. Kontrola policyjna takiego samochodu jest też „elementem nagonki oraz spisku wymierzonego w osobę publiczną”. Poza tym Jacek Bachalski na nowo zdefiniował pojęcie „propozycji nie do odrzucenia”, popularnie zwanej szantażem.
13
Jego zdaniem, nie jest nią na pewno oferta, którą osobiście złożył prezesowi lokalnej rozgłośni polskiego radia: „Będziesz współpracować z moim tygodnikiem »Mój Gorzów«, razem będziemy zwalczać »Gazetę Lubuską«, a jeśli nie włączysz się w obronę demokracji (!), to ci naślę kontrolę z NIK-u i Urzędu Skarbowego, i to tak intensywną, że przez pół roku z gabinetu nie wyjdą”. Bachalski znalazł też metodę na dodatkowy zarobek. Polegała ona na tym, że jego biuro poselskie wynajmowało lokal od firmy, której jest właścicielem. Poseł znalazł też najwyższą cenę za metr kwadratowy lokalu biurowego w Gorzowie Wielkopolskim: za 14 mkw. – 1200 zł miesięcznie plus opłaty. – jak wariaci. Tylko tak można określić towarzystwo, które skupiło się w opolskiej PO. Znaleźli się tam m.in. zwolennicy tezy, że „wirus HIV nie istnieje, AIDS jest chorobą wymyśloną, a powstańcy warszawscy to byli zwykli bandyci”. Dołączył do nich gdyński kandydat PO Marek Biernacki, który nie tak dawno krytykował Jana Pawła II za nadmierny liberalizm. Towarzystwo czuje się dobrze i pełni odpowiedzialne funkcje w Opolu i województwie pomorskim. – jak zapobiegliwy. Działacze Platformy z Warmii twierdzą, że Marek Żyliński z PO (Olsztyn), wyrzuca z partii swoich przeciwników, aby zabezpieczyć własny interes. Doprowadził do sytuacji, że w wojewódzkiej PO zostali tylko jego przyjaciele, czyli 35 osób... z ponad 280. AGNIESZKA HAMANKIEWICZ MICHAŁ POWOLNY
W Z
14
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r.
ZE ŚWIATA
Legalni terroryści
Złodzieje gamonie Z
ałamujemy ręce nad upadkiem kwalifikacji w złodziejskim fachu. Poniżej kolejna porcja dowodów.
23-letni Kevin Tucker i jego 18-letnia wspólniczka chcieli się rozerwać. Aby zdobyć na to środki, włamali się do domu w miejscowości Villa Rice w stanie Georgia. Po zagarnięciu pieniędzy, biżuterii i kart kredytowych nieobecnego właściciela uświadomili sobie, że lepiej nie wracać na piechotę. Taylor zatelefonował więc do mamusi z prośbą, żeby z okradzionego domu odebrała ich samochodem. Gdy odmówiła, udali się piechotą do najbliższego motelu, gdzie rozpoczęli balowanie. Ofiara włamania po powrocie do domu sięgnęła po telefon i nacisnęła klawisz, który pozwala na
połączenie z numerem, pod jaki ostatnio dzwoniono. Zgłosiła się rzeczona mamusia, której nie chciało się jeździć. Policja nakryła rozrywkową parę jeszcze w motelu. 29-letni Joseph McQuade z Huntington też pilnie potrzebował gotówki, więc poszedł po nią do garażu Avisa Pilchera. 78-letni Pilcher zeznaje, że obudził go wrzask, po czym stanął przed nim młody dżentelmen z krwawiącą ręką i zażądał sprowadzenia pomocy. Oprócz pogotowia przyjechali policjanci, którzy bez trudu ustalili, że młodzieniec poharatał się, wybijając szybę w samochodzie Pilchera. TW
Puścił pawia ył właśnie koniec roku w liceum w Olathe w stanie Kansas, gdy 17-letni uczeń podsumował ostatnią lekcję, wymiotując na nauczyciela języka hiszpańskiego.
B
Świadkowie ekscesu polemizują z tezą, że obrzyganie belfra było aluzją do niskiego poziomu jego lekcji. Wykluczają wypadek, wskazując, że sprawca nie starał się uniknąć celu, tylko z premedytacją umieścił pawia na przedstawicielu ciała pedagogicznego, choć adwokat winnego obstaje przy wersji, że jego klient poczuł nudności z powodu zdenerwowania egzaminami.
Sędzia, przed którym właśnie stanął hafciarz, nie posiadał się z oburzenia i uświadomił go, że opróżnienie żołądka na nauczyciela było „atakiem na godność wszystkich pedagogów”. Za karę sprawca ma przez pół roku sprzątać policyjne radiowozy obrzygiwane notorycznie przez zatrzymywanych pijaczków. JF
Nie doszłoby do wydarzeń z 11 września 2001 r., gdyby nie poczynania członków ekipy Busha, które umożliwiły zamach – wynika z ujawnionych ostatnio informacji. 17 sierpnia br. w telewizji wystąpił pułkownik Anthony Shaffer, dowódca specjalnej jednostki wywiadu wojskowego Able Danger (Możliwe Niebezpieczeństwo) powołanej do życia w kwaterze Dowództwa
merykanie są przekonani, że należy się wycofać z Iraku. Prezydent Bush jest innego zdania. Pod wpływem pesymistycznych wieści docierających z Iraku w społeczeństwie systematycznie pogłębiają się nastroje antywojenne. Większość Amerykanów jest przekonana, że przez tę wojnę USA są dziś mniej bezpieczne, sytuacja na froncie nie poprawia się, a prezydent okłamywał ich, przedstawiając fałszywe motywy inwazji. Te opinie pogłębiają nerwowość republikańskich członków Kongresu, którzy pamiętają o zbliżających się w listopadzie 2006 roku wyborach uzupełniających. Coraz liczniejsza jest grupa republikanów otwarcie odcinających się od Busha i krytykujących jego politykę. 21 sierpnia Chuck Hegel – jeden z czołowych senatorów republikańskich i prawdopodobnie kandydat na prezydenta w 2008 roku – oświadczył w telewizji: „Trzymanie się dotychczasowego kursu to nie jest żadna polityka – nie wygrywamy w Iraku. Im dłużej tam przebywamy, tym więcej mamy problemów. Myślę, że tylko Biały
A
ładze dystryktu szkolnego w Richmond w Wirginii ogłosiły zamiar pozbycia się tysiąca starych, 4-letnich laptopów. O tym, że doprowadzi to do zamieszek, nikomu się nie śniło.
W
Kolejka po sprzedawane za 50 dolarów za sztukę laptopy ustawiła się już o 1.30 w nocy. Pewna kobieta wolała zrobić siusiu w majtki, niż wyjść, ryzykując utratę miejsca w kolejce. Ale emocje zaczęły się dopiero nad ranem. Liczący 5500 osób tłum rzucił się do sklepu, przepychając się wzajemnie i tratując.
Stratowano wózek z dzieckiem, a ktoś samochodem torował sobie drogę w galopującej ciżbie. Siły porządkowe były bezsilne. Plon akcji to 17 rannych, w tym kilku odwiezionych do szpitala. Ostatni laptop upłynniono przed godziną 13. I kto powiedział, że Amerykanie nie mają pędu do wiedzy... CS
prawników była obawa przed naruszeniem prywatności osób legalnie przebywających w USA. Komisja rządowa badająca wrześniową tragedię oświadczyła w swym raporcie, że „(...) przed 11 września 2001 r. rząd USA nie miał żadnej wiedzy wywiadowczej o poczynaniach komórki Atty”. Shaffer z kolei twierdzi, że jesienią 2003 r., podczas spotkania w Afganistanie z członkami komisji, poinformował o swych ostrzeżeniach i reakcji na nie prawników Pentagonu. Dziś rzecznik komisji mówi, że nie przypomina sobie treści rozmowy z pułkownikiem. Shaffer spodziewa się zemsty Pentagonu. Na razie pozbawiono go dostępu do tajemnic pod pretekstem przeprowadzenia kilku prywatnych rozmów ze służbowego telefonu. JF
Dom i grupka moich partyjnych kolegów wciąż nie pojmuje, że taka polityka się nie sprawdza, bo im dłużej stacjonujemy w Iraku, tym więcej pojawia się podobieństw do sytuacji z Wietnamu”. Hegel powiedział też, że dalsza okupacja oznacza „grzęźnięcie w bagnie, postępującą destabilizację Bliskiego Wschodu, pogłębianie się wpływów Iranu i pogarszanie sytuacji Izraela”. Tymczasem Bush, zaalarmowany przez doradców narastającym oporem przeciw wojnie, rozpoczął kolejną kampanię propagandową na jej rzecz. Nie zawiera ona żadnych nowych konkretów, polega tylko na powtarzaniu w kółko: musimy kontynuować dotychczasowy kurs, nie możemy się wycofać, musimy zwalczać terrorystów. Jak zawsze, usiłuje utrwalić wrażenie związku ataku na Nowy Jork i Waszyngton z inwazją na Irak. Pretekst do zakończenia misji w Iraku (demokratyczne wybory, konstytucja, legalne władze) trzeba by wykorzystać szybko i skwapliwie, bo na politycznym horyzoncie tylko czarne chmury. PZ
Czarne chmury
enomen Cindy Sheehan – matki zabitego w Iraku żołnierza, koczującej u wrót rancza Busha i domagającej się rozmowy z nim – stał się katalizatorem zorganizowanego ruchu antywojennego w USA. W „Camp Casey” w teksańskim Crawford przebywa na stałe ponad 100 osób, tysiące przyjeżdżają z różnych stron kraju, wyrażając poparcie i solidarność dla ruchu. Czuwanie przy świecach w intencji wycofania Amerykanów z Iraku zorganizowano już w przeszło 1600 miejscach w USA. W Cleveland w Ohio Paul Schroeder, ojciec innego zabitego żołnierza, zwołał konferencję prasową: „Nasze akcje nie są motywowane tylko tym, że jesteśmy rodzicami w żałobie. Robimy to,
F
Amok komputerowy
Operacji Specjalnych w Tampie. Jego zadaniem miało być monitorowanie potencjalnych zagrożeń dla USA, wynikających z działalności Al-Kaidy. Członkom tego oddziału udało się zidentyfikować późniejszego przywódcę akcji terrorystycznej z 11 września, Mohameda Attę (na zdjęciu), oraz trzech jego wspólników, którzy przebywali w USA i prowadzili podejrzaną – zdaniem Able Danger – działalność. We wrześniu 2000 r. zgromadzone materiały wywiadowcze dawały na tyle niepokojący obraz, że Shaffer postanowił poinformować FBI, ale stanowczo sprzeciwili się temu prawnicy Pentagonu. Trzykrotnie w ostatniej chwili udaremnili zaplanowane już spotkania. „Byłem o krok od niesubordynacji” – mówi Shaffer. Powodem sprzeciwu rządowych
co robimy, panie prezydencie, bo odczuwamy gniew, będący zrozumiałym uczuciem u kogoś, kogo spotkała utrata najbliższego” – oświadczył. Władze są bezradne: użycie siły przeciw rodzinom, które straciły
Sam Bush, pytany przez dziennikarzy, dlaczego nie spotka się z kobietą, która straciła syna na wojnie, broni się kolejnym banałem: „Jest ważne, abym miał także swoje niezależne, prywatne życie”.
Antybushostwo dzieci na wojnie, nie stawiałoby ich w korzystnym świetle. Republikanie są jednak świadomi, że akcja zapoczątkowana przez kobietę z Kalifornii ma fatalny wpływ na odbiór ich polityki. Konserwatyści organizują akcje, które mają na celu skompromitowanie Sheehan i ruchu, który zainicjowała.
„The New York Times” przypomina, że Cindy Sheehan rozpoczęła swą akcję 6 sierpnia, w czwartą rocznicę pewnego znamiennego wydarzenia. Bush otrzymał wówczas raport wywiadowczy pt. „Bin Laden jest zdeterminowany, by dokonać ataku w USA”, po przeczytaniu którego pojechał... na ryby. TN
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r. at Robertson to papież ewangelickich chrześcijan w USA. Założyciel trzęsącej prawicową polityką Koalicji Chrześcijańskiej. Wielki miłośnik Busha, któremu organizuje poparcie protestanckich dewotów, teraz nakazuje zabić prezydenta. Tylko że innego...
P
ZE ŚWIATA
inwestuje w poprawę bytu najbiedniejszych, a ponadto daje im ziemię. Po piąte: pozostaje w zażyłych stosunkach z Castro, a jego opinie słuchane są coraz uważniej w skręcającej na lewo Ameryce Południowej. Powody awersji wobec Chaveza można by mnożyć, choćby fakt, że cieszy się 70-procentowym poparciem społecz-
W imię Boga nym i jest murzyńsko-indiańskim mie22 sierpnia w swoim programie szańcem. Kościół katolicki w Wenetelewizyjnym „700 Club”, który zwyzueli na dźwięk nazwiska Chavez dokle ogląda co najmniej kilka milionów staje apopleksji. Amerykanów, Robertson udostępnił „Mamy możliwości, by go załaopinii publicznej opracowany przez twić i myślę, że czas go wyeliminować. siebie pomysł, jak tanio uniknąć koNie chcemy chyba wydać następnych lejnej wojny przypominającej najazd na Irak. Miejsce drugie na liście największych wrogów bushoprawicowej Ameryki – tuż za Fidelem Castro – zajmuje Hugo Chavez, od 7 lat prezydent Wenezueli. Konserwatyści mają powody, by go serdecznie nienawidzić. Po pierwsze: jest bezczelny i hardy. Zamiast w przyklęku wysłuchiwać instrukcji płynących z USA, drań ów zachowuje się zuchwale. Krytykuje, robi co chce, autorytet Waszyngtonu ma za nic. Po drugie: próba przewrotu – podjęta w roku 2002 przez wenezuelską prawicę i wielki biznes z jawnym błogosławieństwem USA i prawdopodobną pomocą CIA – zakończyła się po kilkudziesięciu Hugo Chavez i Fidel Castro godzinach klapą i Chavez trium200 miliardów na wojnę, żeby pozbyć falnie wrócił do władzy, upokarzając się dyktatora. O wiele łatwiej zorganihipermocarstwo. Po trzecie: w odzować tajną operację i osiągnąć ten reróżnieniu od Castro Chavez jest głozultat o wiele taniej. I nie sądzę, by wą państwa dysponującego najwiękdostawy ropy zostały wstrzymane” – tak szymi (poza Bliskim Wschodem) złobrzmi pomysł Robertsona na oszczędżami ropy naftowej, której wydobyności budżetowe i rozwiązanie procie w 59 procentach jest eksportowablemów z wenezuelskim prezydentem. ne do USA. Po czwarte: Chavez obKilku pastorów uznało za wskachodzi się z wielkim kapitałem bez zane odciąć się od koncepcji politynależytej nabożności; upaństwowił ki zagranicznej à la Robertson, ale przemysł naftowy i dochody z niego
ak małe dziecko wciąż całkowicie zależne od matki, ale wystarczająco duże, aby znać swe potrzeby, tak chrześcijanin musi uznawać zależność od Boga”. Tą złotą myślą podzielił się papież z tysiącami wiernych i turystów podczas generalnej audiencji 10 sierpnia br. w Watykanie. Gdyby ktoś inny porównał katolików do kompletnie niesamodzielnych małych dzieci, nie obeszłoby się bez obrazy. Ale skoro robi to Benedykt XVI, należy pochylić głowę. Pięć dni później, w homilii podczas mszy w Castel Gandolfo, naczelny katolicyzmu – wywołując konsternację wśród tych owieczek, które nie tylko wierzą, ale i myślą – oznajmił, że krucyfiks powinien być obecny w prywatnych i publicznych miejscach, bo jest symbolem boskiej obecności i przypomnieniem „godności ofiarowanej przezeń ludzkości”. „Współczesny świat wierzy, że odsuwając Boga na bok, staje się prawdziwie wolny, ale to nieprawda. Bez Boga ludzie zatracają swą świętą godność, stają się tylko produktem ślepej ewolucji. Bez świętej godności
„J
najważniejsze ugrupowania konserwatystów chrześcijańskich nie czują takiej potrzeby. Koalicja Wartości Tradycyjnych, Rada Badań nad Rodziną i Koalicja Chrześcijańska twierdzą, że są zbyt zajęte, by komentować koncepcję Robertsona. Prezydent Wenezueli na wezwania do zabicia go zareagował obietnicą: „Chcemy sprzedawać tanią ropę naftową bezpośrednio biednym ludziom w USA”. Nie jest to wcale fantazja: Citgo – jeden z koncernów naftowych posiadających w USA 13 tys. stacji benzynowych – jest państwową własnością Wenezueli. Pastor Robertson, rzucając propozycję rozwiązania problemu lidera, który nie spełnia oczekiwań USA, nie debiutował bynajmniej. Przed 6 laty domagał się głośno zabójstwa bin Ladena, Kim Dzong Ila i Husajna. W roku 1998 ostrzegał, że huragany, trzęsienia ziemi i meteory unicestwią Orlando na Florydzie, ponieważ tamtejszy Disney World nie zakazuje zlotów homoseksualistów. Właśnie ich grzechy (oraz plaga aborcji i pornografii) były powodem, dla którego Wszechmogący zesłał na USA zamachy terrorystyczne 9 września 2001 r. Bo w chrześcijańskiej optyce Robertsona większym jeszcze zagrożeniem niż muzułmanie są... nieprawicowi sędziowie amerykańscy. W roku 2003 pastor R. sugerował wysadzenie Departamentu Stanu USA za pomocą „małego ładunku jądrowego”, ponieważ instytucja ta zachęca kobiety, „żeby zabijały swe dzieci, praktykowały czary, niszczyły kapitalizm i oddawały się lesbijstwu”. Przypadek Robertsona można by skierować, jako kliniczny, do jakichś amerykańskich Tworek, gdyby nie jeden mankament: jego wynurzenia są publicznie słuchane i akceptowane przez miliony ludzi w USA. Nie mają oni może dużo szarych komórek między uszami, ale prawo głosu mają jak najbardziej. PIOTR ZAWODNY
padają ofiarą nadużyć i przemocy. Bez uznania boskiej obecności ludziom nie pozostaje nic wspólnego, a podziały stają się nie do pogodzenia” – przekonywał papież. Gdyby wierzenia religijne nie były główną przyczyną wojen i konfliktów w historii, gdyby zboczeńcy seksualni, mordercy i złodzieje rekrutowali się wyłącznie z grona ateistów, to święty papcio mógłby lansować swą teorię. Tymczasem – nawołując do umieszczania krucyfiksów w miejscach publicznych – Benedykt wzywa do krucjaty katolickiej, zasiewa ziarno podziałów i nienawiści. Trudno uwierzyć, by Ratzinger sądził, iż ostentacja w eksponowaniu dewocjonaliów i symboli religii, której jest zwierzchnikiem, stanowi dowód zbożnego życia i gwarancję pośmiertnego wniebowstąpienia. A ponieważ do jego podstawowych obowiązków pracowniczych należy agitacja religijna (zwana potocznie nawracaniem), propaguje ekspansję krucyfiksów w przekonaniu, że małe, naiwne dzieci uwierzą w zbawienne efekty takich akcji. TW
Dzieci Papy
15
Bitwa na birety rzed Światowymi Dniami Młodzieży kardynał Karl Lehmann powiedział, że młodzież, entuzjastycznie pozdrawiająca Benedykta XVI, często ma w torbach środki antykoncepcyjne, co jego zdaniem świadczy o powierzchowności ich wiary.
P
W obronie niewinności młodych wystąpił kardynał Joachim Meisner. Oświadczył, że wielu z nich poczuło się dotkniętych takim przypuszczeniem. „Szlachetny” gest Meisnera i cały spór o to, co dziewczęta i chłopcy noszą w torbach, wydaje się być tylko elementem walki o stołek przewodniczącego niemieckiego episkopatu. Lehmann pełni tę funkcję nieprzerwanie od 1987 roku i właśnie dobiega końca jego trzecia już kadencja. Meisner po cichu marzy, żeby wskoczyć na miejsce kolegi,
choć publicznie zdecydowanie temu zaprzecza. Jednak „świnię” podkłada dość nieumiejętnie, bo – o ile nam wiadomo – Krk nie daje wiernym żadnych wytycznych co do zawartości torebek, plecaków i kieszeni, a grzechem jest tylko ściśle określone użycie środków antykoncepcyjnych. Katolikom wolno więc np. nadmuchiwać kondomy czy układać mozaiki z kolorowych tabletek. Jeżeli mimo zakazów stosują je zgodnie z przeznaczeniem, to gratulujemy im przebłysków zdrowego rozsądku! RB
Seksmisja W
atykan zapowiedział przeprowadzenie pod koniec września gruntownej kontroli seminariów duchownych w USA.
Skrupulatne wizytacje wieloosobowej komisji powołanej przez Kongregację ds. Wychowania Katolickiego szczególną uwagę zwrócą na zachowania seksualne kandydatów na sutannowych. Już w czerwcu 2002 r. Konferencja Biskupów Amerykańskich zarządziła sprawdzenie uczelni w związku z licznymi przypadkami molestowania seksualnego nowych seminarzystów przez starszych
„braci” i „ojców”. Niestety, nie wiadomo, jakimi metodami posłużą się sekswizytatorzy, aby udowodnić niewinność kleryków i księży. Warto byłoby przy okazji zwrócić uwagę na polskie seminaria. Wszak nasi klerycy – pisujemy o tym regularnie na łamach „FiM” – w niczym nie ustępują amerykańskim. A nawet ich biją – o pół długości! MW
Święta skleroza rzypadłość starszych ludzi, popularnie zwana sklerozą, nie ominęła papieża Benedykta XVI. Papa żyje z nią godnie i popełnia gafę za gafą.
P
Dzień przed odlotem na festiwal młodzieżowy w Kolonii Benedykt XVI zakończył generalną audiencję i zniknął z okna. Po chwili pojawił się znowu, aby zrobić to, o czym zapomniał, czyli... pobłogosławić tłum. „Zapomniałem o najważniejszym. Myślami jestem już w Kolonii” – wyznał papież i wykonał obowiązkowy gest ręką. Innym znów razem pozdrowił pielgrzymów w 8 językach i zszedł z balkonu, zapominając wypowiedzieć się po włosku.
Wizyta w Kolonii też nie zaczęła się dobrze: figlarnie akurat usposobiony Szef Benedykta zesłał nań wiatr, który natychmiast po wyjściu z samolotu zerwał papieżowi piuskę z głowy. Bezbożny podmuch sprawił, że pelerynka przylgnęła mu do lica, co zburzyło majestatyczność chwili. Mszcząc się za te afronty opatrzności, Papa nie padł na kolana, by ucałować ziemię ojczystą, lecz przemaszerował po czerwonym chodniku. TN
16
W dzieciństwie opowiadano nam, że Murzyni na swoich świętych obrazkach malują czarną „Świętą Rodzinę”. Wówczas wydawało się to śmieszne i nieuzasadnione. Czy rzeczywiście? Nie wystarczy przetłumaczyć Biblii – często trzeba ją adaptować do kultury docelowej. W przeciwnym wypadku wielu odbiorców nie zadałoby sobie trudu czytania tekstu sprzecznego z ich sposobem bycia. Należało więc przybliżyć im Biblię w taki sposób, aby zapragnęli przyjąć chrześcijaństwo. Najprostszy przykład: oto Chińczyk, odmawiając „Ojcze nasz”, nie mówi „chleba naszego powszedniego”, lecz... „ryżu naszego powszedniego”. Naprawdę! Czasem jednak różnice są mniej zauważalne i tylko tłumacz bardzo wyczulony na kulturę nowych czytelników wie, gdzie dokonać „poprawek”. Na przykład w kulturach plemion żyjących na pustyni trudno mówić o siewcy, który rzuca ziarno na pole. Cóż za głupiec i marnotrawca! Trzeba było zatem zrobić z niego rolnika, który świadomie sieje każde ziarenko. Istnieją ludzie, których sposób życia jest sprzeczny z porządkiem hebrajskim obecnym w Piśmie Świętym. Na przykład w pewnych kulturach honorowe miejsce gościa jest po lewej stronie gospodarza, w związku z czym Chrystus nie może u nich zasiadać po prawicy Boga Ojca. U innych rozściełanie płaszcza przed zwycięzcą jest przejawem obrazy ze strony zwyciężonych. Chrystus Król
PO JAKIEMU MÓWIŁ BÓG? (4)
Biblia dla każdego kiepsko by wypadł w takim świetle! Przypowieść o człowieku, który znalazł skarb i zakopał go, po czym wszystko sprzedał, aby nabyć teren ze skarbem, jest nie do przyjęcia dla tych plemion, gdzie znaleziona wartościowa rzecz należy do wodza lub króla. Innymi słowy – Chrystus wychodzi czasem na demoralizatora. Według amerykańskiego pastora i znawcy tłumaczeń Biblii – E. Nidy – to pastor (ksiądz) powinien zająć się wyjaśnianiem wiernym tego typu niuansów. Co jednak zrobić, jeśli wierny
omek loretański – „cudo” papie skiej wiary i religii – jest zabytkiem katolickiej architektury par excel lence sakralnej. Ta budowla miała szcze gólne upodobania do... lewitacji. Cesarzowa Helena, niezmordowana poszukiwaczka chrześcijańskich pozostałości ewangelicznych, jako pierwsza odnalazła domniemany domek Jezusa i jego rodziny. Jej tajemnicą pozostało, jak i po czym rozpoznała tę szczególną budowlę. W każdym bądź razie wybudowała kościół w Nazarecie i tam ulokowała „domek”. Dalsze jego losy to pasmo samych cudów. Kiedy sułtan Melek-Seraf zdobył w roku 1291 m.in. Galileę, domek – lewitując (?) – przeniósł się cudownie drogą powietrzną do Dalmacji, a przy tym zaawizował swoje przybycie, śniąc się miejscowemu proboszczowi. W Dalmacji domek przebywał prawie cztery lata, a następnie, niewątpliwie znów skorzystawszy ze sprzyjających prądów powietrznych, przeleciał na drugą stronę Adriatyku. Franciszkanie z Dalmacji mniej więcej do XVIII wieku modlili się gorąco i żarliwie o jego powrót, ale „dacza” – jakby na przekór – przeniosła się jeszcze dalej! Na stałe domek zakotwiczył w Loreto i znajduje się tam do dzisiaj wewnątrz miejscowej bazyliki. Stąd jego nazwa: „loretański”.
D
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r.
MITY KOŚCIOŁA
sam zabierze się do czytania, co protestantyzm bardzo zaleca? Ale to nic w porównaniu z feministycznymi wersjami Biblii! National Council of Churches (Narodowa Rada Kościołów) – amerykańskie stowarzyszenie Kościołów protestanckich – propaguje nowe, mniej seksistowskie, tłumaczenie Pisma. Syn Boży stał się więc u nich Dzieckiem Bożym, Syn Człowieczy – Stworzeniem Ludzkim, a Ojciec przeistoczył się w Ojca i Matkę. Feministki posuwają się jeszcze dalej. Na przykład
Ciekawe jest wnętrze domku. Jak na siedzibę skromnej, biednej rodziny stanowi on wątpliwy dowód ubóstwa. Cały jest z hebanu, a ściany wewnątrz wyłożone są marmurem. Składa się z jednej izby o długości 1066 cm i szerokości 666 cm. Teraz przynajmniej wiemy, na co poszło złoto, które magowie złożyli Dzieciątku w prezencie.
w historii Abrahama, bo za każdym razem towarzyszy mu żona Sara, a nawet kochanka Hagar. Delirium to czy znak czasu? Najoryginalniejszą z Biblii jest chyba wersja Clarence’a Jordana. Nida pisze o niej tak: „Przeniósł on historię Jezusa do kontekstu południowych stanów USA. W ten sposób cesarz rzymski August stał się prezydentem Augustem, a jego stolicą – Waszyngton zamiast Rzymu. Rodzinny dom Józefa to Valdosta w stanie Georgia zamiast Betlejem. Maria zaś pochodzi z Gainesville, nie z Nazaretu. Dzieciątko Jezus zostaje przyniesione do pobłogosławienia biskupowi Atlanty, biblijna para gołąbków i dwie synogarlice stały się parą kaczek i dwoma kurczakami na rożno. W końcu Jezus zostaje zdradzony na Wzgórzu Brzoskwiniowego Ogrodu Kapusiów (w oryginale Peach-Orchard Hill), wypiera się go niejaki Rock Johnson (»Rock« to skała, opoka, a »Johnson« ma być rozumiane jako »Johns’s son« czyli razem »Piotr syn Jana«). Rezultatem tej historii jest skazanie Jezusa przez gubernatorów Georgii i Alabamy (Piłata i Heroda) na wydanie w ręce tłumu w celu zlinczowania go”. Niezależnie od wszystkiego tłumaczenie Biblii uwspółcześnione do granic dziwaczności, wręcz niezrozumiałości, oraz przekład feministyczny – powinny dać do myślenia współczesnej hierarchii chrześcijańskiej, a także katolickiej. Bo tak jak dawne adaptacje
René, który miał rzekomo wskrzesić zmarłego, leżącego od siedmiu lat w grobie. Jego ówczesny przełożony, Msgr. Józef Rumeau, biskup d’Angers, czynił mu wyrzuty, że nie chce wierzyć w tę legendę, i powoływał się przy tym na inną – właśnie o „domku loretańskim”. Mówi ona o tym, że to aniołowie etapami przenosili domek drogą powietrzną z Nazaretu via
Latający domek Kiedy moderniści podali w wątpliwość, a właściwie wyśmiali tradycje związane z domkiem św. Rodziny, dowodząc jednocześnie niedorzeczności legendy, papież Pius X (1903–1914) wyraził swoje uznanie dla dewocyjnego dzieła Msgr. Paulignaniego „Santa Casa” (Dom Święty) i pobłogosławił je, uznając za „obronę tradycji czczonej od tylu stuleci, tak drogiej Kościołowi i wiernym i tak ściśle związanej ze słynną świątnicą”. Tym samym zainicjował kult na nowo. Były ksiądz katolicki, Albert Houtin, który rozszedł się z Kościołem, będąc jeszcze wykładowcą w szkole duchownej, napisał kiedyś rozprawę przeciwko legendzie o świętym
dokonywane były przez Krk w celu zdobycia nowych baranów, pardon, owieczek, tak dzisiejsze zmiany nie są „reklamowym” dziełem misjonarzy, lecz szeregowych ludzi różnych kościołów. Jeśli nawet ich celem jest przyciągnięcie do wiary, to przede wszystkim między wierszami ich tłumaczeń i adaptacji jasno daje się odczytać nieodparte pragnienie zmian i reform. Uzupełnianie Boga Ojca „Bogiem Matką” czy mówienie o żonie Abrahama tam, gdzie jej nie było w oryginale, jest przejawem protestu przeciw niesprawiedliwemu traktowaniu kobiet przez wiele kościołów, co z kolei wynika z bardzo męskiej kultury żydowskiej, na gruncie której postała Biblia. Jest również wyrazem dezaprobaty wobec celibatu. A że nie udaje się przekonać władz kościelnych do zmiany postępowania, ludzie marzą o dokonaniu tego poniekąd „od środka”, czy może wręcz odgórnie, poprzez słowo Tego, który powinien w kościołach być uznawany za Najwyższego. Czy jest to dobry sposób? Trudno ocenić. Każda próba zmiany na lepsze ma swoją wartość. Dawniej palono tych, którzy chcieli mieć Biblię w swoim języku, dziś nie jest ona niczym wyjątkowym. Kiedyś tłumaczenie jej i lektura były przywilejem wybranych, dziś nawet w laickiej Francji mamy 50 różnych wersji, dokonanych w ogromnej mierze przez ludzi niewierzących i w celach niereligijnych. Najwyraźniej kościoły tracą coraz bardziej możliwość manipulowania wiernymi poprzez wyłączność na słowo „boże” i jego fałszerstwa, a to dzięki niezależnym tłumaczom. Miejmy nadzieję, że pójdą za to do nieba. AGNIESZKA ŚWIRNIAK
Adriatyk i Dalmację, by wreszcie – 10 grudnia 1294 roku – złożyć go do kupy w Loreto. Biskup wyjaśniał księdzu Houtinowi, że chociaż legenda ta została już całkowicie skompromitowana i wyśmiana przez krytykę, to Kościół nie może się wycofać i przyznać do oszustwa, ponieważ udzielił wiele odpustów, którymi zachęcał do pielgrzymek do Loreto. Potwierdzając bezsens legendy o domku św. Rodziny, biskup zakończył swój wywód słowami: „Loreto jest i będzie najczcigodniejszą świętością katolicyzmu”. Tego samego zdania był papież Benedykt XV (1914–1922), który ustanowił święto przeniesienia domku Matki Boskiej Loretańskiej na dzień 10 grudnia. Ponieważ dewocja loretańska, jak każda inna, miała przynosić Kościołowi określone dochody i zyski, to w celu podkreślenia jej „świętego” wymiaru oraz znaczenia papież Benedykt XV dekretem z 24 marca 1920 r. uznał i ogłosił (chyba dla jaj!) M.B. Loretańską za największą wobec Boga patronkę lotników. No... rzecz to całkiem zrozumiała! Papież Pius XI (1922–1939) osobiście koronował posąg Matki Boskiej Loretańskiej. A więc „prawda” wyrosła z legendy i tradycji. Względy finansowe jak zwykle przeważyły. Ale to jest właśnie cały rzymski katolicyzm. BOGDAN MOTYL
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r. talin lubił literaturę piękną, biografie, książki popularnonaukowe, historyczne. Czytał nałogowo. Wiaczesław Mołotow też wspominał o jego bardzo rozległej wiedzy w zakresie starożytności i mitologii. Świetnie znał Biblię. Jego księgozbiór składał się z 200 tysięcy tomów. Jego córka – Swietłana – znalazła w bibliotece najróżniejsze książki, od „Życia Jezusa”, Biblii, poprzez Gogola, Czechowa, Hugo, Balzaka, Napoleona, Bismarcka, Talleyranda, po Steinbecka i Hemingwaya. Simon Sebag Montefiore pisze, że Stalin potrafił docenić geniusz: „Podziwiał »wielkiego psychologa« Dostojewskiego, ale zakazał wydawania jego książek, po-
S
miała bezpośredni kontakt z Józefem Stalinem. Zachowało się wiele wspomnień, także tych o stosunku Stalina do dzieci, o których pisze Boriew: „Ludzie mojego pokolenia dobrze pamiętają z czasów dzieciństwa fotografię wodza z czarnowłosą dziewczynką na rękach. Stalin czule się uśmiecha, a dziecko promienieje ze szczęścia. To buriatka Gela Markizowa. Rodzice zabrali ją z sobą na przyjęcie do Stalina. Mała Gela wręczyła Stalinowi kwiaty, a on ją wziął na ręce. Wszystkie żłobki, przedszkola i szkoły były udekorowane zdjęciem wodza z dziewczynką na rękach i wielkim napisem: »Dziękujemy ci, towarzyszu Stalin, za nasze szczęśliwe dzieciństwo! Bardzo dziękujemy!«. A »najbardziej« Gela! Jej
PRZEMILCZANA HISTORIA podeszła do Stalina, przekazała mu pozdrowienia, a ten uśmiechając się, wziął ją na ręce. Natychmiast Stalina i dziewczynkę obsypano kwiatami, a fotoreporterzy zrobili mnóstwo zdjęć. Obiegły one cały kraj opatrzone podpisem: „Stalin – najlepszym przyjacielem radzieckich dzieci!”. Tatuś dziewczynki w krótkim czasie został rejonowym sekretarzem partii, a mamusia dyrektorką szkoły i szefową letniego obozu pionierów. Im się udało, bo Stalin miewał kaprysy i potrafił się odwdzięczyć. Ale najlepszą puentą w tym „wzruszającym” epizodzie z życia miłośnika dzieci było zdanie, które wypowiedział (po gruzińsku) do Ławrentija Berii, trzymając dziewczynkę na ręku:
Dzieci Stalina (3) Jakie zainteresowania, poza polityką, miał Stalin? Czy rzeczywiście, jak głosiła propaganda, był najlepszym przyjacielem radzieckich dzieci? Kim były jego kochanki? nieważ »wywierają zły wpływ na młodzież«. Tak bardzo lubił opowiadania leningradzkiego satyryka Michaiła Zoszczenki, że choć wyszydzały radziecki biurokratyzm, czytał je na głos swoim dwóm chłopcom, Wasilijowi i Artiomowi, a pod koniec śmiał się: W tym miejscu towarzysz Zoszczenko przypomniał sobie o GPU i zmienił zakończenie! – żart ten był typowym przykładem jego brutalnego cynizmu połączonego z czarnym humorem”. Montefiore określa Stalina jako człowieka, który wprawdzie przyznawał, że Bułhakow, Pasternak, Mandelsztam są geniuszami, ale mimo to ich utwory spotykały się z miażdżącą krytyką. Tolerował jednak kapryśnych mistrzów: Bułhakow i Pasternak nigdy nie zostali aresztowani. Piętnaście razy oglądał sztukę „Dni Turbinów” Bułhakowa, opartą na powieści „Biała gwardia”. Kiedy prasa ostro skrytykowała inną sztukę Bułhakowa („Ucieczka”) – Stalin wybronił autora, pisząc do dyrektora teatru: „Łatwo krytykować, ale trudniej jest pisać dobre sztuki”. Do legendy przeszła rozmowa Ławrentija Berii ze Stalinem na temat pisarza Michaiła Szołochowa (m.in autora trylogii „Cichy Don”): – Towarzyszu Stalin, Szołochow pije! Wpadł w alkoholowy nałóg. – A pisze książki? – Pisze. – Na pewno? – Na pewno, towarzyszu Stalin. – To niech pije! Jurij Boriew, pisarz i filozof, przez prawie pół wieku zbierał dokumenty, opowieści i relacje naocznych świadków, z których większość
ojca, komisarza ludowego do spraw rolnictwa Republiki Buriacko-Mongolskiej aresztowano (potem zabito – przyp. A.R.), a matkę wysłano do obozu (gdzie trzy miesiące później zmarła – przyp. A.R.). W latach trzydziestych z rozkazu Stalina odpowiedzialności karnej, włącznie z karą śmierci, podlegały dzieci od 12 roku życia. A jednak całe moje pokolenie wiedziało, że towarzysz Stalin to najlepszy przyjaciel radzieckich dzieci”. Jak podaje Boriew, w lepszej sytuacji znaleźli się rodzice innej dziewczynki, małej Mamłaki, która podczas narady poświęconej sprawom republik środkowoazjatyckich
– Mamaszore edl aliani! Słowa te znaczyły: „Zabierz won tę wstrętną smarkulę!”. W latach 30. największym idolem sowieckich dzieci, męczennikiem idei godnym powszechnego naśla-
dowania, był czternastoletni Pawlik Morozow. Jurij Drużnikow, literat i pedagog, pisze, że „w historii ludzkości żaden chłopiec nie zdobył takiej sławy”. Czym wsławił się Pawlik, że stał się wzorem dla dziatwy? Kolektywizacja wsi (likwidacja tzw. kułactwa) przeprowadzana przez Stalina pochłonęła od 15 do 20 milionów ofiar (większa ich część zmarła z głodu). I w takiej oto scenerii rozegrała się jedna z wielu iście szekspirowskich tragedii. A działo się to w 1932 roku, we wsi Gierasimowka, na północnym Uralu... Pawlik zadenuncjował swojego ojca, Trofima Morozowa, że ukrywa
zboże. Trofima skazano więc na wieloletni obóz koncentracyjny i tam wkrótce zmarł. Babkę Pawlika skazano na śmierć za współudział w przestępstwie. Mieszkańcy Gierasimowki rozprawili się z Pawlikiem, mordując go (Drużnikow dowodzi, że zabójstwo zostało dokonane po kryjomu rękami i nożami OGPU, aby stworzyć męczennika idei), a potem deptano jego grób, zrywano czerwoną gwiazdę i pół wsi chodziło się tam załatwiać... Mały donosiciel wkrótce awansował do rangi bohatera narodowego komunizmu, a jego czyn i śmierć opiewało wielu wybitnych twórców owej epoki, np: Gorki, Michałkow, Babel i Eisenstein. Taki był przykład dla pozostałych „dzieci Stalina” – przygotowywanych do donosicielstwa nawet na własnych rodziców, bo tego wymagał system totalitarny. Nie na darmo pisał Lenin, że „dobry komunista jest dobrym czekistą”. Jeszcze Nikita Chruszczow w 1962 roku – we wstępie do „Encyklopedii dziecięcej” – nazywał Pawlika „nieśmiertelnym rówieśnikiem”. ¤¤¤ Stalin zazwyczaj ubierał się w swoją partyjną bluzę kroju wojskowego, szerokie spodnie, buty z cholewami. Zimą nosił stary wojskowy szynel i tzw. uszankę (futrzana czapka z nausznikami). Nie był wysoki (ok. 169 centymetrów). Twarz dziobata po przebytej ospie. Cera ziemista. Oczy ciemnobrązowe. Górna warga wpadnięta. Jego lewa ręka była znacznie krótsza od prawej. Dokuczała mu łuszczyca oraz bóle reumatyczne z powodu zdeformowanej ręki. Od urodzenia miał zrośnięty drugi i trzeci palec u lewej stopy. W ostatnich dwóch latach życia cierpiał po wylewie na niedowład jednej ręki. Rozmawiając, zazwyczaj spacerował po pokoju. Palił fajkę, choć nie stronił też od papierosów. Lubił tytoń „Hercegowina Fleur”, kruszył papierosy i nabijał fajkę tytoniem. Pił wódkę, koniak, ale najczęściej czerwone, gruzińskie wino, zwłaszcza „Kinzmarauli”. Jego ulubioną pieśnią była „Suliko”, a filmami – „Świat się śmieje” i „Wołga, Wołga”. Mimo pewnych fizycznych wad był uwielbiany przez kobiety: Czy były to żony towarzyszy, służące, czy krewne, kobiety krążyły wokół niego
17
jak pszczoły nad nektarem. Udostępnione niedawno materiały archiwalne świadczą, że był zasypywany listami od wielbicielek jak współczesne gwiazdy muzyki rozrywkowej... Z pewnością Nadia, która znała go najlepiej, podejrzewała go – chyba nie bez podstaw – że miewa romanse. Ochroniarz Własik opowiedział kiedyś jego córce Swietłanie, że Stalin otrzymywał tyle propozycji, że nie mógł odrzucić wszystkich, w końcu był tylko mężczyzną, a w dodatku Gruzinem obdarzonym typową dla tej nacji zmysłowością. Zazdrość Nadii przybierała charakter maniakalny... (Montefiore). W teatrze potrafiła zepsuć wieczór, wpadając we wściekłość, kiedy flirtował z baletnicą. Prawdopodobnie miał również romans z fryzjerką z Kremla. Jego pierwszą żoną była Jekatierina, siostra bolszewika Aleksandra Swanidze (z tego związku urodził się syn Jakow). 25 listopada 1907 roku zmarła na gruźlicę w Tyflisie (Gruzja). Trzy lata później Stalin – przebywający wówczas na wygnaniu w Sołwyczegodsku – zamieszkał z młodą wdową Marią Kuzakową i również miał z nią syna – Konstantina Kuzakowa. Z tym swoim dzieckiem Stalin nie utrzymywał żadnych kontaktów. No, może z jednym wyjątkiem. Kiedy Kuzakowowi w latach 30. groziło aresztowanie, napisał rozpaczliwy list do ojca z prośbą o ratunek. Stalin napisał na liście: „Nie aresztować. Zostawić w spokoju!”. Polecenie wykonano. Po śmierci Nadii domem Stalina i nim samym opiekowała się jego szwagierka, Żenia Allilujewa, wówczas kobieta 36-letnia (córka popa z Nowogrodu). W krótkim czasie zostali kochankami. Kiedy po śmierci męża – Pawła Swanidze (Stalin kazał go rozstrzelać jako „wroga ludu”) – Żenia powtórnie wyszła za mąż, Stalin dostał ataku furii... Cdn. ANDRZEJ RODAN NOWOŚĆ! Wielki List Gabrieli – 4 Słowo Boże, prawo miłości i jedności, a los wyjętych spod prawa na tej ziemi „Rzekome »tajemnice Boga«, katastrofalne następstwa niewiedzy” Broszura bezpłatna (192 strony) Zamówienia wraz ze znaczkiem pocztowym o nominale 1,70 zł przyjmuje: Życie Uniwersalne skr. poczt. 550 58-506 Jelenia Góra 8 Internet: www.życie-uniwersalne.pl
18
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r.
CZYTELNICY DO PIÓR
Tusk reklamowy Publiczna telewizornia obdarzyła nas spotem pana Tuska. Kandydat na prezydenta wygłosił podniosły tekst, że tam (w nieokreślonej przestrzeni) milicja strzelała do stoczniowców i wtedy on doszedł do wniosku, że tak dłużej żyć się nie da. Zgodnie z prawicową propagandą, nie wyjaśnił przyczyn tej strzelaniny, poczułem się więc w obowiązku przybliżyć tamte wydarzenia młodym czytelnikom „FiM”, ogłuszanym przez prawicowych gadaczy. Otóż powodem strajku stoczni była podwyżka cen artykułów spożywczych, a głównie cukru. Ideologiczną otoczkę dorobiono znacznie później. A co w końcu znaczyła podwyżka cen w czasach, gdy praca była nie tylko przywilejem, ale także obowiązkiem, za który płacono wynagrodzenie bez żadnych opóźnień?! Zakres „cukrowego” buntu był przerażający. „Tak dalej nie można żyć” – mówi kandydat Tusk. A jakież to straszne były warunki życia robotników? Stocznia jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych utrzymywała ośrodki
wczasowe, w których niemal darmo wypoczywali jej pracownicy z rodzinami. A o co niby awanturowali się górnicy, jak nie o przywileje socjalne z czasów wrednej komuny? Oto przykład z mojej zawodowej praktyki. Po ukończeniu studiów pracowałem jako mistrz zmianowy w farbiarni dużego zakładu włókienniczego. Zauważyłem, że jedna z robotnic przy maszynie śpi lub czyta książkę. Przypuszczając, że zwrócenie uwagi rozwiąże problem, rzuciłem żartem: „Niech pani nie śpi, bo ktoś może ukraść maszynę”... I tyle. Okazało się, że powiedziałem o wiele za dużo. Wezwany przez kierownika oddziału musiałem wysłuchać obsobaczania, że w ogóle miałem śmiałość. Młodzi Czytelnicy, porównajcie tę sytuację z dzisiejszym traktowaniem robotników w prywatnych firmach lub choćby personelu któregokolwiek supermarketu. W telewizyjnym spocie panna Tuskówna opowiadała, jak to jej papcio – bądź co bądź absolwent wyższej uczelni – pracował fizycznie, domagając się również ode mnie uznania i współczucia. To kpiny w żywe oczy.
wieczornych „Wydarzeniach” telewizji Polsat pewien katolicki duchowny powiedział, że Jezusa Chrystusa ukrzyżowali Rzymianie. Studiując sprawozdanie z przesłuchania Jezusa przed Piłatem, zawarte między innymi w Ewangelii św. Marka 15. 1–15 i Mateusza 27. 11–26, dostrzega się pewien paradoks. Otóż ów pogański namiestnik szczerze starał się ocalić Jezusa, podczas gdy przywódcy religijni – rzekomo strażnicy wiary – zaciekle i z nieskrywaną nienawiścią usiłowali Go uśmiercić. Wydaje się aż niewiarygodne, że Jezus został nazwany królem żydowskim przez pogańskiego przywódcę i jego żołnierzy, podczas gdy Jego lud, czekający na swojego Mesjasza, krzyczał: „Ukrzyżuj Go!”. Piłat zaoferował uwolnienie Chrystusa, jednak tłum, będąc pod wpływem agitacji wspomnianych przywódców religijnych i uczonych w Piśmie, zażądał uwolnienia mordercy – Barabasza. Biorąc pod uwagę całościowy, jedynie wiarygodny opis biblijnej historii ukrzyżowania Pana Jezusa, nie byłoby bezzasadne stwierdzenie, iż religijność może być zarówno dobra, jak i zła. Stwórca, dla kultywowania dzieła zbawienia, zawsze miał i mieć będzie do końca historii tego przesiąkniętego złem świata, swój wierny lud, na którym może polegać nawet w obliczu niewiary i stosów religijnego fanatyzmu. A stosów tych było wiele...
W
Gdy w latach dziewięćdziesiątych kandydat Tusk wraz z prawicowo-solidarnościowymi kolesiami zniszczyli polski przemysł, niemal z dnia na dzień znalazłem się na bruku – ja, bądź co bądź absolwent politechniki z kilkudziesięcioletnim stażem pracy. Odłożyłem na bok zawodowe ambicje i – aby nie zdechnąć z głodu – przyjąłem posadę nocnego stróża. I co, ja mam mu współczuć?! Prawicowo-solidarnościowi prominenci świętują kolejną rocznicę powstania „Solidarności”. W programie uroczysta sesja Sejmu, koncerty, pewnie także bale, szampan i suto zastawiane stoły à la fourchette. A co mają świętować 3 miliony bezrobotnych pozbawionych przez prześwietną „Solidarność” podstawy egzystencji? Co mają świętować bezdomni koczujący w noclegowniach i dworcach? Co mają świętować renciści i emeryci, którym nie wystarcza pieniędzy na kupno lekarstw? Co mają świętować ludzie wybierający ze śmietników resztki? Na te pytania niech odpowiedzą panowie: Tusk, Kaczyński, Giertych i ich kolesie. Daję uroczyste słowo honoru, że prędzej dam sobie uciąć obie ręce do łokci, niż oddam swój głos na kogoś z tej zgrai. Jerzy Rzep
„Historia Europy” Normana Daviesa poświęca więcej miejsca modnemu w ostatnich latach XX wieku Nostradamusowi niż Świętej Inkwizycji, która działała przez setki lat, pochłaniając zdrowie, życie i mienie tysięcy Europejczyków. Takie „politycznie poprawne”, ale niezbyt wierne opracowania historii, jakie płodzi się obecnie w duchu źle pojętego ekumenizmu, przyniosą w końcu skutek odwrotny do zamierzonego. Ludzie bowiem, zamiast wyciągnąć wnioski z tragedii i błędów przeszłości, nie wiedząc o nich, popełnią je raz jeszcze. Czy np. w imię dobrosąsiedzkich stosunków z Niemcami mamy jako Polacy pomniejszać rozmiar zbrodni popełnionych przez nazistów? Czyniąc tak, zniekształcilibyśmy prawdę, tworząc lukę w edukacji. Historyk katolicki lord Acton napisał m.in., że „ślepa wierność wobec papiestwa i usprawiedliwianie jego grzechów, zamiast mówienia prawdy, przynosi zło”. W ten sposób nawet pobożność może prowadzić do niemoralności, a dewocja okazywana papieżowi – odwodzić od Boga. Piłat, zmuszony siłą presji przywódców religijnych, umył w końcu ręce od mającej się wypełnić haniebnej, bestialskiej zbrodni na Bożym Posłańcu. W taki oto sposób pogańscy Rzymianie stali się narzędziem wykonania upragnionego wyroku przez ówczesnych strażników wiary. Czytelnik
Religijność – dobra i zła
Pani pozna Pana Puszysta 48-latka lubiąca podróże pozna niepijącego, kulturalnego Pana. Iława (1/a/35) Pracująca 56-letnia warszawianka pozna kulturalnego Pana bez zobowiązań i nałogów, do lat 65, ze stolicy i okolic, niezależnego materialnie, zwolennika „FiM”, stanowiącego oparcie dla kobiety. (2/a/35)
Rozwiedziona 40-latka na rencie, bez zobowiązań, mieszkająca samotnie, posiadająca rozległe zainteresowania – pozna Pana do 35 lat w celu matrymonialnym. Wieliczka (3/a/35) Pan pozna Panią Atrakcyjny brunet, 38/186/84, kawaler finansowo niezależny, tolerancyjny niekatolik, szuka kobiecej towarzyszki życia, żony, kochanki, najchętniej z mieszkaniem. Września (1/b/35) Polak, od 25 lat przebywający w Berlinie, antywatykańczyk, szczupły i prostolinijny, 70/180, szuka ciepła kobiety do lat 70, najlepiej z prawem jazdy i znajomością niemieckiego. (2/b/35)
„Życiu po religii” („FiM” 28/2005) Marek Krak, bez dalszego rozwinięcia tego tematu, przytoczył obiegowe, przez ich autorów i propagatorów mocno nieprzemyślane opinie: „Ileż razy słyszymy, nawet z ust ateistów, że przywódcy religijni są potrzebni jako moraliści wyjaśniający, co jest dobre, a co złe, że bez nich świat byłby gorszy, mniej bezpieczny. Że bez nich ludzie skakaliby sobie do gardeł. Że to oni ratują ludzkość przed samozagładą”.
W
wzorcowego muzułmanina? Mało starych kronik filmowych z mszy polowych i błogosławieństw udzielanych przez kapłanów chrześcijańskich armiom i armatom czy najświeższych dokonań dwojga imion Głódzia i jego następcy? Czy moglibyście wymienić choć jedną rzeź, wojenkę, wojnę (z domowymi włącznie), hekatombę lub czystkę etniczno-religijną, u podstaw których nie leżałoby przykazanie: „Miłuj bliźniego swego, a Bo-
Gott mit uns! Szanowni ateiści, ludzie zdawałoby się z definicji swego ateizmu zobowiązani wiedzieć, dlaczego nie wierzą, zastanówcie się! Zadajcie sobie kilka fundamentalnych, prostych pytań: Kto w imię boga(ów) od tysiącleci wciąż na nowo podpala świat, w którym oprócz permanentnego nieszczęścia religii tak wiele jest innych, niezbywalnych nieszczęść? Kto prostym ludziom nie pozwala zapomnieć, jak nawzajem, aż po bramy Raju, mają się nienawidzić? Jak podrzynać gardła, z czego konstruować i podkładać bomby? To bez nich czy dzięki nim świat jest tak bezdennie zły, a może być jeszcze gorszy? To oni ratują ludzkość przed samozagładą czy doktrynalnym kosturem w plecy coraz mocniej ją w tym kierunku poszturchują? Czy to bez nich, czy właśnie dzięki kapłanom ludzie z totalną, ślepą, dogmatycznie oraz doktrynalnie zmotywowaną zajadłością skaczą sobie do gardeł? Zanim zapiejecie kolejny pean „ku czci kapłanów”, zastanówcie się, jaki „dzięki” spustoszeniu umysłów ten świat już jest i – zapewne dzięki możliwej gradacji błogosławionego zła – jeszcze będzie (?). Mało Wam filmów dokumentalnych, gdzie nie kto inny, tylko przywódcy religijni: mułłowie, mufti i nauczyciele Koranu opowiadają, jakie „cnoty” powinny cechować każdego
Kawaler spokojnego usposobienia, 60/180/70, obecnie przebywający w ZK, pozna Panią w wieku 45–65 lat, także puszystą. Zdjęcie mile widziane. (3/b/35) Inne Przystojny 55-latek pozna Pana do 35 lat, niepalącego i niepijącego, w celu wspólnego zamieszkania w Krakowie. Kraków (1/c/35) Rozwiedziony rencista, 55/167/98, zodiakalny Byk, wierzący antyklerykał, interesujący się masonerią, bioenergetyką, ezoteryką i jasnowidzeniem, pozna przyjazne dusze, wyłącznie o podobnych zainteresowaniach. Murowana Goślina (2/c/35)
ga nade wszystko”? Kto do cna wyprał i nadal pod troskliwą opieką państw muzułmańskich pierze sumienia kilkulatkom?
Ateista przede wszystkim sam powinien wiedzieć, dlaczego nie wierzy, a później tego dowieść. Powinien emanować dobrze udokumentowaną wiedzą ogólną, a nie mówić o mesjańskiej roli „przywódców religijnych, chroniących nas przez wieki ode wszelakiego złego”. W swych poczynaniach są nieco podobni do prawzorca – plemiennego kapłana, bohatera „Walki o ogień”, którego powołaniem i obowiązkiem było strzec jak największej świętości... tlącego się kaganka – źródła ciepła, życia, szczęścia i wszelakiej, plemiennej pomyślności. Oprócz tego, że „pierwotny kaganek” obrósł w miliony pobudowanych mu świątyń, to nic jakościowo się w tej materii nie zmieniło. Tlący się w pierwotnym kaganku „ogień życia” w rękach kolejnych pokoleń kapłanów rychło zamienił się w odporny na racjonalną argumentację, niezatapialny żar nienawiści religijnej w imię Boże. Leon Bod Bielski
Jak zamieścić bezpłatne ogłoszenie? 1. Do listu z własnym anonsem (krótki i czytelny) należy dołączyć znaczek pocztowy (luzem) za 1,30 zł i wysłać na nasz adres. Jak odpowiedzieć na ogłoszenie? 1. Wybierz ofertę(y), na którą(e) chcesz odpowiedzieć. 2. Napisz czytelny list z odpowiedzią i podaj swój adres (lub e-mail). 3. List włóż do koperty, zaklej ją, a w miejscu na znaczek wpisz numer oferty, na którą odpowiadasz. 4. Kopertę tę wraz ze znaczkiem za 1,30 zł (liczba znaczków musi odpowiadać liczbie odpowiedzi) włóż do większej koperty i wyślij na nasz adres. Oferty bez załączonych znaczków (luzem) nie będą przekazywane adresatom.
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r.
LISTY 25 lat straconych złudzeń Mija 25 lat od chwili, gdy ludzie pracy najemnej w Polsce upomnieli się o swoją godność i prawo do godziwego życia. Tegoroczne obchody 25-lecia powstania SOLIDARNOŚCI są tragiczną rocznicą ukradzionej rewolucji. SOLIDARNOŚĆ w 1980 roku była ruchem niezgody i nadziei. Ten wielki społeczny protest został jednak wykorzystany przez tych, którzy chcieli powrotu kapitalizmu. Dzisiaj ludzie pracy najemnej drżą o swe nędznie opłacane miejsce pracy albo są bezrobotni. Dzisiaj nie stać ich na czynsz, na godne człowieka XXI wieku ubranie i jedzenie. Dzisiaj w Polsce nie widać granic bezwzględnej pazerności kapitalizmu, a dawni rewolucjoniści stali się właścicielami Rzeczypospolitej. Prawica bezustannie poszukuje winnych polskiej nędzy. Nie ma jednak odwagi powiedzieć wprost: to kapitalizm. Bo nie kolejne rządy i kolejni ministrowie są winni: taki po prostu jest kapitalizm, który zawsze był systemem dobrym jedynie dla tych, którzy posiadają kapitał. Nie dajmy się dłużej ogłupiać, pamiętajmy, że kapitalizm nie jest naturalną formą stosunków społecznych. To tylko jedna z wielu możliwych form społecznego współżycia. Rada Województwa Łódzkiego Platformy Socjalistycznej SLD
sprzymierzone z nią partie, będą mogły wejść do parlamentu, czego sobie i wam życzę. Mieszko z Warszawy
[email protected]
Naganiaczka Pracuję obecnie w kafejce internetowej. Po całej nocy spędzonej przed komputerem miałem już wszystkiego dość, więc o godzinie
LISTY OD CZYTELNIKÓW Nieporozumienie Jestem jak i Pan antyklerykałem, a z Krk mam tyle wspólnego, że tygodnik „Fakty i Mity” (od 2. numeru) kupuję pod kościołem w Neuss, gdzie są rozprowadzane polskie gazety. Nigdy przed nikim nie skąpiłem słów uznania i odwagi dla Pana i jego ekipy, ale to, co wyczytałem w nr. 33 w rubryce FAKTY, bardzo mnie zbulwersowało. Mieszkam w Niemczech od 17 lat,
Oświadczenie Komitetu Wyborczego
„Fakty i Mity” na ulicach Bombaju
Oficerowie z PO Platforma próbuje wszystkim wmówić, że podatek liniowy jest jedynym właściwym wyjściem. Tymczasem okazuje się, że dzięki takiemu podatkowi bogaci będą jeszcze bogatsi, a biedniejsi... jeszcze biedniejsi. „Specjaliści” z PO mówią, że żadnych ulg dla najuboższych nie będzie, a jeśli już, to z pieniędzy uzyskanych z obniżenia liczby urzędników. Niby fajnie, ale okazuje się, że platformersi chcą na miejsce dotychczasowych urzędasów wrzucić swoich, którzy mieliby chodzić po domach i wyceniać ludzki majątek. Owi oficerowie mieliby decydować o zarobkach ludzi biednych i bogatych. Po pierwsze – byłaby to ogromna okazja do wszelakich nadużyć. Po drugie – utrzymanie takiej armii „podatkowej policji” sprawiałoby, że na te „niby” ulgi nie zostałby ani grosik. Apeluję więc do wszystkich czytelników. Nie głosujcie na „mniejsze zło”, wybierając mniej radykalną prawicę albo skompromitowaną niby lewicę. Wybierzcie to, co pozostaje w zgodzie z waszym sumieniem, a wtedy RACJA oraz
– przecież sami ogłosiliście na antenie, jako motto swego programu, słynne hasło: „Koniec z grzeczną telewizją!”. I co?! Jak dawaliście dupy klerowi, tak dajecie, a przy okazji robicie prostaczkom wodę z mózgu, kreując na bohaterów narodowych zwykłych nikczemników i hedonistów, pod warunkiem, że są „stosownie”, immunitarnie na czarno odziani... Cel wzniosły mając na widoku, ideał skąpaliście w rynsztoku naszego typowo polskiego katowłazidupstwa, wazeliniarstwa i podsutannowego lodziarstwa. Wstydźcie się, wstańcie z kolan, „idźcie i nie róbcie tego więcej”, szmaciarze! LBB
8 rano wyszedłem z pracy i poszedłem – jak zawsze – na autobus naszej wspaniałej komunikacji miejskiej, usiadłem i stało się nieoczekiwane. Do autobusu wsiadła kobieta mniej więcej 45-letnia i zaczęła rozdawać karteczki, mówiąc, że na jakąś mszę itp. (nie słuchałem za dobrze, bo prawie przysnąłem). W pewnej chwili szturcha mnie, wkłada karteczkę do ręki i mówi: „Proszę zadzwonić do księdza, on odprawi mszę za dusze w czyśćcu i pana przodkowie będą żyli na wiecznie zielonej łące, patrząc i uśmiechając się do samego Boga”. Spojrzałem z niedowierzaniem na nią, potem na kartkę, bo myślałem, że ze mnie żartuje. I co? Widzę wizytówkę jakiegoś gościa, który w początkowej części miał taki dziwny napis „Ks.”. Przez 50 minut zdążyła oblecieć wszystkie osoby i jeszcze zaczęła rozmowę z jakimś gościem, bo powiedział, że się waha w sprawach wiary. Chciałem wam to przekazać, bo taki sposób reklamowania w celach zarobkowych – oczywiście na tacę, ile łaska – jest chyba przesadą, szczególnie że to wszystko się dzieje pod przykrywką wiary chrześcijańskiej (zresztą nie tylko to). Czytelnik
w mojej rodzinie są również wysiedleńcy, nie „tak zwani”, ale prawdziwi wysiedleńcy, i porównywanie ich do tzw. band UPA jest wielkim nieporozumieniem i brakiem znajomości historii Śląska. Nie wiem, który z panów redaktorów prowadzi tę rubrykę, ale mimo wszystko życzę mu dużo ZDROWIA. Z szacunkiem, S.K. Kaarst, Niemcy
Grzeczna dla klechów Szkoda, że „Uwaga” w TVN, która wykreowała się na program dociekliwie wnikliwy, tak się zbłaźniła ostatniej niedzieli... A może było to działanie celowe – wszak w cukierkowej laurce nie śmie być ani pieprzu, ani dziegciu, ani innej goryczki... Proszę o pilną odpowiedź, jakie przesłanki stały na przeszkodzie, że o abpie Macharskim nie powiedziano całej prawdy, mianowicie przemilczano fakt handlowania przez tego eminentnego aferzystę amerykańskimi wizami, na czym zarobił kilkaset, jeśli nie więcej, tysięcy dolarów? („FiM” 12, 14/2004). Panowie!
Pani senator RP, prof. Maria Szyszkowska, kandydatka na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, zebrała 96 959 głosów popierających jej kandydaturę. Zabrakło zatem jedynie około 3 tys. podpisów do wymaganej ustawowo liczby 100 tysięcy. Prof. Maria Szyszkowska wyraża ogromną wdzięczność osobom, które bezinteresownie poświęciły swój czas i wysiłek na zbieranie podpisów popierających jej kandydaturę, oraz osobom, które tego poparcia udzieliły. Prof. Maria Szyszkowska kieruje także wyrazy podziękowania do stowarzyszeń, organizacji społecznych, partii politycznych i tych mediów prasowych i elektronicznych, które aktywnie wspierały jej kampanię wyborczą, a w szczególności Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA, redakcji tygodnika „Fakty i mity” i fundacji „Lorga”. Na ogólny wynik kampanii prezydenckiej miały wpływ m.in. takie okoliczności, jak: – całkowity bojkot ze strony ogólnopolskich mediów publicznych; – wybiórcze i często nieobiektywne informowanie o programie i osobie kandydata; – nierówny status finansowania kampanii kandydata z legitymacji społecznej w porównaniu z kandydatami reprezentującymi partie polityczne, dotowane z budżetu państwa; – celowe działania na szkodę kandydata, podejmowane przez byłych członków komitetu wyborczego, w tym również kandydatów na posłów z listy SLD; – niedotrzymanie zobowiązania politycznego przez Polską Partię Pracy. Należy odnotować, iż prof. Maria Szyszkowska – jako kandydat społeczny – nie korzystała ze wsparcia finansowych potentatów, uznając konieczność całkowitego oddzielenia polityki i biznesu. Czesław Janik przewodniczący Komitetu Wyborczego Kandydata na Prezydenta RP, profesor Marii Szyszkowskiej
19
Ja również bardzo dziękuję wszystkim Czytelnikom i wielu Członkom APP RACJA, którzy odpowiedzieli na apel „FiM” i mój osobisty w sprawie zbierania podpisów na Marię Szyszkowską. Niewątpliwie bojkot ze strony mediów był faktem, i to wyjątkowo obrzydliwym. Ponieważ jednak lubię nazywać rzeczy po imieniu, a Czytelników „FiM” za bardzo szanuję, aby choćby próbować robić im wodę z mózgów – powiem tylko tyle: TO KLĘSKA I KOMPROMITACJA! Przede wszystkim Komitetu Wyborczego i partii RACJA. To Wy – Drodzy Czytelnicy „FiM” – przesłaliście prawie 90 tysięcy podpisów na prof. Szyszkowską, i to Wam należą się gratulacje i podziękowania. Jestem jeszcze zbyt zbulwersowany tą porażką, zatem więcej o jej drugim dnie napiszę za tydzień. Jonasz
Prenumerata elektroniczna Wszystkim Czytelnikom spoza granic kraju, którzy mają dostęp do Internetu, przypominamy, że istnieje możliwość otrzymywania elektronicznej wersji „Faktów i Mitów” w formie stałej prenumeraty. Zamówienia wraz z podaniem imienia i nazwiska, adresu zamieszkania oraz adresu e-mailowego, a także ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail:
[email protected] lub na adres pocztowy redakcji: „Błaja News” Sp. z o.o., 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. Prenumeratę elektroniczną na całym świecie można opłacać za pomocą kart kredytowych VISA INTERNET. Wpłat należy dokonywać na konto: Bank Przemysłowo-Handlowy SA oddział w Łodzi, ul. Piotrkowska 109, Swift id: BPHKPLPK numer rachunku: 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. Cena prenumeraty za kwartał wynosi 6,5 euro lub równowartość tej kwoty, np. w dolarach. Przy dokonywaniu wpłaty prosimy pamiętać o podaniu adresu e-mailowego, na który przesyłane będzie co miesiąc hasło potrzebne do „rozpakowania” numerów z danego miesiąca. Poszczególne numery będą udostępnione na bieżąco w pierwszym dniu sprzedaży gazety. Ponadto możliwy jest dostęp czasowy do internetowej wersji gazety (na 2 lub 4 dni). Płatność – przez usługę SMS Premium oraz przelewami ze standardowych kart płatniczych. Redakcja
Uwaga, metalowcy! Wszystkich Czytelników „FiM”, którzy są jednocześnie fanami muzyki metalowej, informujemy, że 9 września 2005 r. w klubie studenckim „Hiluś” w Łodzi (aleja Politechniki 11) odbędzie się koncert zespołów Horrorscope, Respawn i Pathology. Redakcja
20
NIEPOKORNI SYNOWIE KOŚCIOŁA (5)
Marcin Luter Dnia 31 października 1517 r. profesor uniwersytetu Marcin Luter opublikował w Wittenberdze 95 tez przeciwko katolickiej nauce o odpustach i kupczeniu nimi. Protest ten uderzył w materialne interesy papiestwa i dał początek reformacji. Marcin Luter urodził się 10 listopada 1483 roku w Eisleben (Niemcy) jako syn prostego górnika, Hansa Lutra. Wychowany został w pobożności i karności. Był uczniem pilnym i zdolnym. Od czternastego roku życia uczęszczał do szkoły katedralnej w Magdeburgu, a później ojciec umieścił go w szkole klasztornej franciszkanów. W osiemnastym roku życia rozpoczął studia na uniwersytecie w Erfurcie i uzyskał tytuł magistra filozofii. Wbrew woli ojca, który przewidywał dla syna karierę prawniczą, Marcin został mnichem, a o takim wyborze zadecydowało kilka czynników: nagła śmierć jednego z przyjaciół, przerażenie, jakiego doświadczył podczas burzy w roku 1505, i przyrzeczenie, jakie wtedy złożył. W lipcu 1505 r. wstąpił do zakonu augustianów w Erfurcie, w którym został wyświęcony w 1507 r. Po trzech latach pobytu w Erfurcie, przy poparciu księcia Fryderyka Mądrego, otrzymał stanowisko profesora na uniwersytecie w Wittenberdze. Na przełomie 1510–1511 odbył służbową podróż do Rzymu, gdzie m.in. spodziewał się odzyskać spokój duszy. Jednak zamiast doznać w owym ,,świętym” mieście duchowego ukojenia, Luter zetknął się z zepsuciem i rozpustą. W 1512 r. przyszły reformator uzyskał stopień doktora Pisma Świętego
P
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r.
CZUCIE I WIARA
(teologii biblijnej). Od tego czasu aż do śmierci cały swój czas poświęcał badaniu Biblii i wykładom Pisma Świętego. W latach 1513–1517 prowadził m.in. wykłady na temat Psalmów, Listu do Rzymian, do Galatów i Hebrajczyków. Wtedy to, podczas rozważań Listu do Rzymian 1. 17, odnalazł spokój duszy. Od tego czasu Sola fide – tylko wiara, Sola scriptura – tylko Pismo i Sola gratia – tylko łaska stały się dla niego głównymi zasadami duchowego odrodzenia. Tak więc, mimo niemałego wpływu Wiklifa, Husa oraz pism mistyków i negatywnych doznań w Rzymie, największy wpływ na Lutra wywarła sama Biblia. Na drogę reformacji wstąpił ze względu na nadużycia wysłanników papiestwa związane ze sprzedażą odpustów. Odpusty bowiem przedstawiano jako sposób na przebaczenie i pojednanie z Bogiem i skrócenie mąk czyśćcowych, a nawet całkowite wyzwolenie z nich dusz. Dezaprobatę wobec tego niecnego procederu wyraził również książę Fryderyk Mądry. Wtedy to Luter, po bliższym zapoznaniu się z działalnością dominikanina Jana Tetzla, postanowił mu się przeciwstawić. Ten bowiem wymuszał zakup odpustów, strasząc ludzi, że ,,za osiem dni będzie koniec świata”, albo obiecywał, że ,,odpust papieski sprawia pojednanie z Bogiem, nawet i dla tego człowieka, który nie żałuje za swoje
rawie 40 lat leżał bezwładny nad sadzawką. Patrzył, jak inni docierają do wody i zosta ją uleczeni. Jego nadzieja jednak nie gasła. Li czył, że kiedyś ktoś mu pomoże. Ale ludzi mało obchodził jego los. Kiedy fale pojawiały się na powierzchni wody, pierwszy człowiek, który dobiegł i obmył się w Betezdzie, doznawał uzdrowienia. Przez 38 lat mężczyzna obserwował radość tych, którym się udało. Desperacko próbował być tym pierwszym, ale za każdym razem ktoś go wyprzedzał. Uschłe ciało przegrywało w wyścigu ze sprawniejszymi. Wielka wytrwałość zrodzona z rozpaczy motywowała go do trwania w tym strasznym miejscu, bo nie miał innej nadziei. I któregoś dnia jego ponure życie rozświetliła obecność Mesjasza. Nie znał Go, ale zaufanie i majestat, które biły z oblicza Gościa, kazały mu poważnie potraktować całą sytuację. „Panie, nie mam człowieka, który by mnie wrzucił do sadzawki, gdy woda się poruszy; zanim ja zaś
grzechy i uchyla się od pokuty”, że ,,może zgładzić nawet ten grzech, którego zamiar dopiero dojrzewa w człowieku. Krzyż odpustowy papieża równy jest krzyżowi Chrystusa i ma jednakową z nim moc” – twierdził Tetzel. W dniu 31 października 1517 r., na dzień przed rocznicą poświęcenia kościoła w Wittenberdze, niemiecki reformator opublikował 95 tez, które dały początek reformacji. Tezy stanowiły owoc głębokich przemyśleń i były wymierzone w nadużycia, uprawiane przez papieskich duchownych. Za sprawą pewnego przedsiębiorczego drukarza tezy w krótkim czasie obiegły całe Niemcy. Chociaż w tezach tych Luter nie kwestionował jeszcze autorytetu papieża, jednak ,,biły papiestwo w najczulsze miejsce – po kieszeni. Wzmogły one w Niemczech poczucie niezadowolenia z nadmiernych podatków płaconych Rzymowi. Z tego powodu podjęto kroki, aby uciszyć Lutra, lecz cieszył się on poparciem swojego
sam dojdę, inny przede mną wchodzi” – rzekł zbolały z nadzieją, że teraz oto pojawił się ktoś życzliwy, kto pomoże mu w uleczeniu. I nie pomylił się, tyle że metoda uzdrowienia musiała go zaskoczyć. „Rzecze mu Jezus: Wstań, weź łoże swoje i chodź”. Całe życie tego człowieka zależało teraz od jego wiary. Ileż scep-
władcy, Fryderyka Mądrego” (Tony Lane, ,,Wiara, rozum, świadectwo”). Po przeprowadzonej w Lipsku w 1519 r. bezskutecznej debacie z Janem Eckiem, spaleniu papieskiej bulli (1520) oraz wystąpieniu na sejmie w Wormacji (1521) Luter zdał sobie sprawę, że reforma, która ma pomóc w powrocie do pierwotnego chrześcijaństwa, może się dokonać jedynie poprzez całkowite zerwanie z systemem rzymskim. Po wystąpieniu na sejmie w Wormacji Luter został wyjęty spod prawa. Z pomocą przyszedł mu jednak Fryderyk Mądry, udzielając schronienia na zamku w Wartburgu. W tym czasie przywódca reformacji rozpoczął tłumaczenie Biblii na język niemiecki. W Wartburgu dokonał przekładu Nowego Testamentu, który został wydany w 1522 r. Natomiast po powrocie do Wittenbergi przystąpił do tłumaczenia ksiąg Starego Testamentu, które z pomocą przyjaciół, a szczególnie Filipa Melanchtona, ukończył po dziesięciu latach. Tak, że cała Biblia w języku niemieckim wydana została w 1534 roku. Biblia w przekładzie Lutra przyczyniła się nie tylko do pogłębienia życia religijnego, ale również do rozwoju języka niemieckiego. Reformator kładł bowiem ogromny nacisk na potrzebę edukacji. W tym celu wydał też ,,Duży katechizm” dla kaznodziejów i ,,Mały katechizm” dla ludu. Oprócz tego opublikował trzy dzieła, w których przedstawił swój program reform: ,,Do chrześcijańskiej szlachty niemieckiego narodu”, ,,O niewoli babilońskiej Kościoła”, ,,O wolności chrześcijanina” oraz wiele innych pism i traktatów. W powyższych dziełach, powołując się na Biblię, Luter kwestionował orzeczenia papieży,
nie wymagała współzawodniczenia z kimkolwiek. Jego odpowiedź na zaproszenie Jezusa nie polegała na tym, by być szybszym, bardziej czujnym i bardziej bezwzględnym dla innych. Cud nad Betezdą ukazuje sposób Bożego działania wobec człowieka. Bóg ratuje człowieka nie za to, kim jest, co potrafi zrobić i czy
Bez względu na starania tycyzmu mogło się odezwać w tym momencie: Ja, znieruchomiały, chory, mam wstać? Wolne żarty. To nie tak. Mnie trzeba wrzucić do wody, przecież widziałem na własne oczy. Co ty, człowieku, wygadujesz? Gdyby to było takie proste, dawno byłbym zdrowy! Ale stało się inaczej. „I zaraz ten człowiek odzyskał zdrowie, wziął swoje łoże i chodził” (J 5. 7–9). Nowa nadzieja w życiu mężczyzny
umie sobie wywalczyć pierwsze miejsce w wyścigu do sadzawki (czymkolwiek by ona była). Bóg nie zwraca uwagi na to wszystko. On widzi potrzebującego. W swoim boskim współczuciu wyciąga rękę do niego, nie zważając, gdzie ten człowiek się znajduje, i wychodzi naprzeciw jego potrzebie. Boży ratunek nie zależy od wylosowania szczęśliwego numerka, zdolności, siły fizycznej
soborów i synodów. Zaprzeczał wyższości władzy duchowej nad świecką. Uznawał powszechne kapłaństwo wszystkich wierzących i wzywał świeckich do aktywności religijnej. Domagał się usunięcia klątw kościelnych, pielgrzymek, uprawiania żebraniny przez zakonników, ograniczenia liczby świąt, reformy uniwersytetów, zniesienia celibatu. Odrzucał też kult maryjny, kult świętych, obrazów i posągów, a również modlitwy za zmarłych (czyściec) i naukę o siedmiu sakramentach – z tych uznawał jedynie chrzest i Wieczerzę Pańską pod dwiema postaciami. Wzywał świeckich, aby wzięli w swoje ręce sprawę reformacji. Po powrocie do Wittenbergi w 1522 r. Luter z zapałem kontynuował rozpoczętą reformę Kościoła – uprościł porządek nabożeństw, wprowadzając doń język niemiecki i wzbogacił liturgię wspaniałymi hymnami, np. ,,Warownym grodem jest nasz Bóg”, który powstał na bazie Psalmu 46 i stał się hymnem reformacji. Pomijając negatywne aspekty związane z odcięciem się Lutra od ruchu anabaptystycznego, wystąpieniem przeciwko Żydom oraz potępieniem powstania chłopów, reformacja luterańska, która ostatecznie została uznana na sejmie w Augsburgu w 1530 r., wywarła ogromny wpływ, zarówno na swoją epokę, jak i czasy późniejsze. W wyniku działalności Lutra powstały narodowe kościoły luterańskie Niemiec, Danii, Szwecji, Norwegii, Finlandii. Luteranizm występuje też w wielu innych krajach, m.in. w Polsce. Luter pozostawił po sobie Biblię, swoje dzieła literackie oraz szereg pieśni i hymnów. Wpłynął na rozwój powszechnego i obowiązkowego szkolnictwa podstawowego w Niemczech, jak również wykazywał zainteresowanie edukacją w szkołach średnich i wyższych. A mógł wywrzeć tak wielki wpływ, ponieważ czerpał inspirację z Biblii – przywrócił jej przy tym właściwą pozycję, zastępując autorytet hierarchicznego systemu autorytetem Biblii. BOLESŁAW PARMA
czy miejsca narodzin. To jest dar. Pytanie: „Czy chcesz być zdrowy?” Bóg kieruje do każdego z nas. I nie chodzi tylko o zdrowie fizyczne, ale głównie duchowe, które niesie wspanialsze błogosławieństwa. To wiara jest warunkiem przyjęcia uleczenia. Wiara jest naszą ręką uniesioną w górę, chwytającą łaskawą Bożą dłoń. Ale można polec w walce z wątpliwościami: Czy to aby ręka Boga? Czy nie puści mnie? Czy nie zakpi sobie? A może to tylko majaki? Jeśli nie sprawdzisz, nigdy się nie dowiesz. Nie ma nic bardziej osobistego i dodającego siły niż doświadczenie wiary w Chrystusa. Ów inwalida znad Betezdy mógł się nie podnieść. Mógł odebrać słowa Jezusa jako żart. Wtedy do śmierci leżałby bezwładny nad wodą, patrząc, jak inni odchodzą z radością. Jego życie nie zmieniłoby się w żadnym calu. Przecież nie było tu żadnej logiki. A jednak odważył się posłuchać Chrystusa – wbrew rozumowi, ale zgodnie z pragnieniem. I wyszedł zwycięsko. PaS
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r. historyczną. O proroku Jonaszu (hebr. jona – „gołębica”) z Gat-Chefer wspomina 2 Księga Królewska 14. 25, z czego można wnosić, że żył on i działał na przełomie XI i VIII w. p.n.e. Większość uczonych opowiada się jednak za znacznie późniejszym czasem powstania księgi, noszącej jego imię, i lokalizuje ten fakt w epoce powygnaniowej (tj. po roku 586 p.n.e.). Wskazuje na to m.in. widoczna w niej ewolucja koncepcji Boga
NIEŚWIĘTE PISMO
Nautilus Jonasza dzenie to opiera się w zasadzie na jednym argumencie – tak mówił i wierzył Jezus. Pewien pastor stwierdził: „Jezus był przekonany, że cała historia miała dokładnie taki przebieg, jak to zostało opisane w Księdze Jonasza. Dlatego jego prawdziwi wyznawcy również powinni w to wierzyć!”. Ale czy na pewno, mówiąc to, ma rację? W NT znajduje się kilka odniesień do Księgi Jonasza. Jezus postawił Niniwę za przykład powszechnego nawrócenia (Mt 12. 41; Łk 11. 32), a cud Jonasza, przebywającego trzy dni i tyleż nocy we wnętrznościach ryby, uznał za typ swojego zmartwychwstania (Mt 12. 39 nn.; Łk 11. 30). Jednakże dziś niełatwo odpowiedzieć na pytanie, czy historyczny Jezus wierzył w autentyczność przygody Jonasza, czy też nie. Wiemy jedynie, że wierzyli w to autorzy Ewangelii według św. Mateusza i św. Łukasza, które powstały po roku 70 n.e. Burzliwe i malownicze perypetie najbardziej opornego wysłannika Boga – Jonasza – są typowym tworem folkloru żydowskiego. Mimo że księga opisuje fikcyjne wydarzenia, sam Jonasz wydaje się być postacią
T
oraz główne przesłanie księgi – uniwersalizm zbawczy. Miłosierny Bóg Jonasza, litujący się nad znanymi z okrucieństwa Asyryjczykami, a nawet zwierzętami mieszkającymi w Niniwie, stanowi duży postęp w porównaniu z wojowniczym Jahwe Mojżesza czy Jozuego, który karał swój lud za okazywanie współczucia komukolwiek w niszczonych miastach – tak ludziom, jak i zwierzętom. W zakończeniu księgi Jahwe poucza litującego się nad uschniętą rośliną Jonasza: „Ty żałujesz krzewu rycynowego, koło którego nie pracowałeś (…). A ja nie miałbym żałować Niniwy, tego wielkiego miasta, w którym żyje więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie umieją rozróżnić między tym, co prawe, a tym, co lewe, a nadto wiele bydła?” (Jon 4. 10). Historia powszechna nie odnotowała zdumiewającego nawrócenia się stolicy Asyrii – Niniwy.
aizé, mała wioska, która dzięki tamtejszej wspólnocie za konnej i osobie brata Rogera Schutza stała się symbo lem ekumenizmu, pełni także mniej chlubne posłannictwo. Przed tygodniem wykazywaliśmy, że wspólnota w Taizé pełni dwuznaczną rolę na religijnej mapie świata. Głośno reklamowane oddanie sprawie pojednania pomiędzy chrześcijanami łączy się bowiem z delikatną promocją katolickiej duchowości. Nie mogło tak nie być, skoro lider wspólnoty był zakochany w watykańskiej wersji chrześcijaństwa. Brat Roger, formalnie protestant, przyjmował na katolickich mszach komunię. Katolicki duchowny udzielający komunii powinien mu jej odmówić jako heretykowi. Nigdy się tak jednak nie stało, istnieje bowiem mało znany przepis, który pozwala przyjmować innowiercom katolicką komunię, jeśli ich osobista wiara jest identyczna z wiarą Kościoła. Duchowość Taizé niewiele ma też wspólnego ze swoimi protestanckimi korzeniami. Kult ikon, który dla protestantów jest gorszący i grzeszny jako wyraz bałwochwalstwa, ma się tam zupełnie dobrze. Podobnie kult hostii (praktyka katolicka) i medytacyjne upajanie się śpiewem kanonów. Nijak się to ma do duchowości protestanckiej – racjonalistycznej, opartej na trzeźwej lekturze Biblii. Bratu Rogerowi nieobca była także pobożność maryjna
W 3 rozdziale Księgi Jonasza czytamy bowiem, że pod wpływem wołania proroka: „(…) uwierzyli mieszkańcy Niniwy Bogu, ogłosili post [40 dniowy dla ludzi i zwierząt] i oblekli się w wory od największego do najmniejszego, także król Niniwy (…) oblókł się w wór i usiadł w popiele”. Wydarzenie to nie mieści się nawet w granicach historycznej wiarygodności. Dawniejsi komentatorzy całkiem serio zastanawiali się, jaka to ryba mogła połknąć Jonasza, w której to wnętrznościach modlił się i śpiewał psalmy. Zdaniem jednych miał to więc być wieloryb, zdaniem innych – rekin z gatunku Squalus carcharius. Według L. Ginsberga, badacza tradycji hebrajskiej, rabini wierzyli, że „gdy bóg stworzył świat, powołał do życia również rybę, która pływała po to, by kiedyś w przyszłości pomieścić w sobie Jonasza. Wielkie oczy ryby służyły Jonaszowi za okna. W jej wnętrzu był diament, który świecił jasno, niczym słońce w południe. Dzięki temu Jonasz mógł dokładnie widzieć wszystko, co dzieje się w morzu – nawet w największych głębinach”. Wobec powyższego nasuwa się pytanie: czy chodzi tu jeszcze o rybę, czy już o Nautilusa, okręt podwodny, którego Jonasz był kapitanem... ARTUR CECUŁA
– we współpracy z Matką Teresą z Kalkuty napisał stosowną książkę. Wszystko to nie ma nic wspólnego z duchem ekumenizmu, bo bulwersuje i odstręcza protestantów. O co zatem chodzi w Taizé? Czyżby o spotkania młodzieży w imię ekumenizmu i pojednania, ale pod parasolem watykańskiej religijności? Wszystko na to wskazuje. Warto zauważyć, że pogrzeb Rogera miał charakter katolicki. U protestantów samo wielodniowe wystawianie zwłok na widok publiczny budzi raczej zdumienie i niesmak, przypomina praktyki, które pamiętamy z kwietniowych papieskich obrządków pogrzebowych. Oczywiście, ktoś może stwierdzić, że poglądy Rogera i jego nawrócenie na katolicyzm to w końcu jego prywatna sprawa. To prawda, ale Taizé nie jest niczyją prywatną firmą – jest miejscem symbolicznym, reklamowanym jako ośrodek dialogu. Okazuje się, jednak, że jest to dialog dyskretnie ukierunkowany na jedynie słuszne drogi, które prowadzą do Watykanu. A rzymski katolicyzm tym sposobem propagowany nie jest przecież tylko jedną z wielu propozycji światopoglądowych. Jest religijno-polityczną ideologią, której celem jest narzucanie Europie rozwiązań prawnych i rządów zgodnych z poglądami papiestwa. To nie może być obojętne nikomu z nas. MAREK KRAK
ŻYCIE PO RELIGII
Sprytna indoktrynacja
21
Rozmowa z profesor Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – W ostatnich tygodniach doszło do kilku znamiennych sytuacji, które dobrze pokazują jakość życia publicznego w Polsce. Chyba najbardziej spektakularne było przejście profesora Tomasza Nałęcza w samym środku kampanii prezydenckiej z komitetu wyborczego Marka Borowskiego do komitetu wyborczego Włodzimierza Cimoszewicza. Nałęcz wybrał kandydata, który miał większe szanse. – Zanim odpowiem, pragnę skorzystać z możliwości i wyrazić podziękowania redaktorowi naczelnemu „Faktów i Mitów” za pomoc udzieloną mi w trakcie kampanii wyborczej. Dziękuję gorąco partii APP RACJA za jej zaangażowanie oraz wszystkim osobom, które zbierały podpisy.
Fot. Krzysztof Krakowiak
W
edług Księgi Jonasza, połknięty przez rybę Jonasz przez trzy dni mieszkał w jej brzuchu niczym we wnętrzu przestronnej syna gogi. Tam przeżył duchową przemia nę, po czym – wypluty przez rybę – nawrócił 120-ttysięczną stolicę pogańskiego imperium. Jeszcze dziś w wielu kościołach, zwłaszcza orientacji protestanckiej, naucza się, że wydarzenia opisane w Księdze Jonasza są faktami. Twier-
SZKIEŁKO I OKO
hitlerowcy mieli taką zasadę, że należy zamordować każdego Żyda. Więc oni również byli ludźmi z zasadami. – W wypadku pana Tuska nie wiemy rzeczywiście, o jakie zasady chodzi. Sugeruje się oczywiście tym hasłem, że jest on człowiekiem przyzwoitym, ale tej przyzwoitości jakoś nie widać, skoro obwieszcza, że jest prezydentem, chociaż nim nie jest. – Milczenie mediów w przypadku pana Nałęcza ma jeszcze inny wymiar. Wszak – deklarując lewicowość – jest on świetnie zarabiającym felietonistą skrajnie prawicowego tygodnika „Wprost”...
OKIEM HUMANISTY (143)
Przyzwoitość i polityka Dlaczego się nie powiodło – to temat na osobną rozmowę. Odpowiadając, pragnę podkreślić, że jest to szczególnie zdumiewające, bo Tomasz Nałęcz był wpływowym członkiem partii, na której czele stoi Marek Borowski. Nałęcz był na dodatek szefem jego kampanii wyborczej. Odnosiło się wrażenie, że profesor nie rozumie, na czym polega niestosowność jego zachowania. Wszystko to przypomina raczej kabaret polityczny, i to napisany z dużą dozą wyobraźni. – Trzeba przyznać, że przeskakiwanie polityka takiej rangi z jednego obozu do drugiego niemal w trakcie wyborów to wydarzenie bez precedensu w ostatnich kilkunastu latach. – To zachowanie posła Nałęcza oraz milczenie mediów wobec tej sprawy jest bardzo groźne. Przecież to jest człowiek wykształcony, od którego należałoby oczekiwać elementarnie przyzwoitych zachowań. Brak reakcji mediów wskazuje, że panuje powszechne przyzwolenie na zupełny brak ideowości – czy to po lewej, czy po prawej stronie. To jest zgoda na to, żeby opowiadać się zawsze po stronie zwycięzców. To jest zgoda na prywatę w polityce. Polska tradycja jest jednak związana z ideowością w polityce. Jest jej – niestety – coraz mniej. Można podać także inny przykład: manipulacyjne plakaty Donalda Tuska, który na billboardach ogłosił się prezydentem, a także człowiekiem z zasadami. – Nie wiemy, niestety, jakim zasadom jest wierny pan Tusk, a zasady bywają różne. Na przykład
– Podobnie jak Leszek Miller, który od niedawna pisuje w tym tygodniku. Przypomnę, że jeszcze niedawno „Wprost” wściekle go atakował. – Pan Nałęcz ma swoje zasługi także dla „Gazety Wyborczej”. To według jej myśli sterował pracami komisji badającej tzw. aferę Rywina. – Rzeczywiście, Tomasz Nałęcz działa w sposób nieprzewidywalny. Sprostuję to, co powiedziałam; staje z reguły po stronie silniejszego. A wracając do jego nagłej wolty – pokazuje ona przy okazji, że nie ma różnicy programowej między SLD a SdPl. Skoro można zamiennie wspierać kandydata danej partii w wyborach prezydenckich, to można także zmieniać dowolnie przynależność członkowską. Rzekomo większa lewicowość SdPl jest fikcją. – A jak ocenić to, że pan Nałęcz po zrobieniu takiej niespodzianki został zaproszony, niby jako osoba poważna, do komitetu pana Cimoszewicza? – I to zaproszony do objęcia tam ważnej funkcji – rzecznika prasowego. Wynika z tego, że każdy człowiek może być do tego komitetu przyjęty, byle tylko miał za sobą zwolenników i przysporzył głosów kandydaturze Cimoszewicza. Powinny obowiązywać pewne zasady. Pewnych rzeczy nie powinno się robić. Wadliwe przykłady, idące z góry, demoralizują społeczeństwo. Okazuje się jednak, że w Polsce można zrobić już niemal wszystko, i to bez żadnych konsekwencji. Rozmawiał ADAM CIOCH
22
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r.
NASZA RACJA
Kandydaci w wyborach do Sejmu RP z list Komitetu Wyborczego Polskiej Partii Pracy, członkowie Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA lub kandydaci popierani przez APP RACJA Okręg 11 – Sieradz Ryszard Stanisław Poradowski Maciej Edmund Stępień Okręg 23 – Rzeszów Ryszard Stanisław Drzał Andrzej Szymon Walas Okręg 24 – Białystok Bożena Jackowska Bogdan Nagórski Danuta Barcikowska Okręg 25 – Gdańsk Andrzej Kotłowski Jolanta Jadwiga Witkowska Waldemar Szydłowski Waldemar Grzonkowski Bogdan Dragon Zbigniew Korneliusz Krzykowski Okręg 26 – Gdynia Ziemowit Jerzy Bujko Jakub Karol Piotrowski Mieczysław Henryk Krumholc Jan Kojro Leszek Radochoński Okręg 27 – Bielsko-Biała Jan Józef Nowak Okręg 28 – Częstochowa Maciej Andrzej Kołodziejczyk Okręg 29 – Gliwice Jan Marian Barański Krystian Franciszek Lotarski Okręg 30 – Rybnik Kazimierz Stanisław Zych Okręg 31 – Katowice Stanisław Stefanik Okręg 32 – Sosnowiec Jerzy Włodzimierz Znojek Waldemar Jan Kleszcz Daniel Mariusz Ptaszek
poz. 2 poz. 8
poz. 3 poz. 5 poz. 2 poz. 7 poz. 18 (ostatnia) poz. 1 poz. 2 poz. 4 poz. 9 poz. 11 poz. 14 (ostatnia) poz. 2 poz. 6 poz. 8 poz. 12 poz. 23 (ostatnia) poz. 2 poz. 5 poz. 1 poz. 11 poz. 14 poz. 20 poz. 4 poz. 15 poz. 17 (ostatnia)
Okręg 33 – Kielce Józef Edward Niedziela poz. 3 Ewa Agata Witkowska-Soroczan poz. 9 Michał Piotr Zieliński poz. 17
Okręg 34 – Elbląg Marek Antoni Kania Wiesław Antoni Turulski Kazimierz Jeziorski Okręg 35 – Olsztyn Mariola Pycz Okręg 36 – Kalisz Stanisław Sowa Krzysztof Stencel Marcin Antczak Marcin Idziaszek Andrzej Dudziak Andrzej Rogusz Okręg 37 – Konin Zbigniew Górski Tamara Danuta Wadas Roman Sobczak Wiesław Szymczak Włodzimierz Frankiewicz Jerzy Kazimierz Dragon Okręg 38 – Piła Krzysztof Józef Dąbrowski Barbara Lidia Jańczak-Kryś Zenon Głowacki Okręg 39 – Poznań Andrzej Sobok Lech Wojciech Estkowski Leszek Teodor Wroniecki Piotr Robert Kępski Jan Rutkowski Antoni Romuald Drzazga Jacek Franciszek Prosiński Okręg 40 – Koszalin Tadeusz Szyk Grzegorz Michał Stalmach Lucjan Fałdrowicz Krzysztof Waldemar Dudziński Okręg 41 – Szczecin Krzysztof Stanisław Mościbroda Zbigniew Goch Marian Przyjazny Bożena Alicja Lenarczyk Iwona Kleiber Magdalena Monika Mieczkowska
poz. 2 poz. 4 poz. 7 poz. 2 poz. 2 poz. 4 poz. 6 poz. 10 poz. 13 poz. 19 (ostatnia) poz. 1 poz. 3 poz. 5 poz. 7 poz. 10 poz. 12 (ostatnia) poz. 1 poz. 4 poz. 7 poz. 2 poz. 4 poz. 6 poz. 9 poz. 12 poz. 13 poz. 18 (ostatnia) poz. 2 poz. 4 poz. 6 poz. 15 (ostatnia) poz. 1 poz. 4 poz. 6 poz. 8 poz. 11 poz. 13
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Tyrania i magia liczb „Wszystko jest liczbą”. Prorocze słowa Pitagorasa. Świat jest uzależniony od liczb. Służą nie tylko do liczenia. Także do opisywania rzeczywistości. W nauce i w życiu codziennym. Wprowadzają ład i jednoznaczność. Syntetyzują. Porządkują. Są uniwersalne i powszechnie zrozumiałe. Nie dzielą ludzi, jak słowa. Łączą. Za pomocą liczb można wyrazić wszystko. Kolory i dźwięki emitują mierzalne drgania. Pierwiastki mają liczbę atomową. Organizmy żywe liczbę chromosomów. Ludzi identyfikuje się przez PESEL, NIP, numer dowodu osobistego, domu, mieszkania, telefonu (często kilka), ubezpieczenia, kołnierzyka. Nasze firmy mają REGON. Trzeba łba 6 na 9, by to wszystko spamiętać. Historia, oprócz bohaterów, ma daty. Alkohol – gradusy. Pomroczność jasną opisują promile. Atrakcyjność kobiet – rozmiar biustu. Wskaźnik masy ciała określa odstępstwo od anorektycznego ideału. Zdrowie jest jak pogoda. Wystarczy podać temperaturę i opad. Okrucieństwo wojny wyraża liczba rannych i zabitych. Dobrobyt mierzymy średnią długością życia. Postęp – zużyciem energii. Postępy w nauce – ocenami. Inteligencję ilorazem. Życie biegnie od pierwszego do pierwszego. Czego się nie da wyrazić w jednostkach naturalnych, przeliczamy na pieniądze. Współczesne opisanie świata jest zaklęte w rocznikach statystycznych. Wbrew obiegowym opiniom statystyka nie kłamie. Kłamią jej interpretatorzy. Jaskrawa czerwień to 0,75 mikrona. Dźwięk „la” – 435 drgań na sekundę. Liczba atomowa wodoru wynosi 1, fosforu – 15, uranu – 92.
Człowiek ma 46 chromosomów. Pies – 78. Dobry samochód liczy się od 2,5 litra. Mocna głowa – od 0,5. Życie zaczyna się po pięćdziesiątce. Niektórzy uważają, że po dwóch. Bogactwo liczy się od 5 milionów dolarów. Bieda do minimum socjalnego, nędza do biologicznego. W systemie zero-jedynkowym kobieta jest jedynką, mężczyzna zerem. W życiu odwrotnie. W towarzyskich ogłoszeniach oprócz numeru telefonu dziewczyny podają wiek, wzrost, wagę, obwód biustu, talii i bioder. Za-
ledwie sześć liczb. Powinny być naprzemiennie małe i duże. Faceci informują o czterech pierwszych. Jeśli mają być sponsorami, wystarczy grubość portfela. W życiu politycznym liczby są jeszcze ważniejsze. Decydują o sukcesie lub porażce. W polskim systemie wyborczym dla partii magiczna jest piątka. Próg poparcia. Powyżej – sejmowe mandaty i kasa. Poniżej – nędza bytowania. Od porażki AWS
w 2001 r. próg określa świadomość. Nikt nie ryzykuje koalicyjnych 8 proc. Partyjna drobnica marzy o 3. Gwarantują przeżycie medialne i pieniądze z budżetu. Istotny jest numer listy. Kluczowy – na liście. O pierwszym decyduje losowanie. W tym roku było chyba prorocze. SLD wylosował siódemkę. Przekonanie, że szczęśliwą, próbowała rozwiać, jak zawsze tendencyjna, TVP. Na próżno. Polacy wiedzą swoje. Kochają numerologię. Wierzą w magię liczb. Według J. Prieura, siedem oznacza doskonałość jednostkową. To najbardziej rozpowszechniona liczba symboliczna. W teologii katolickiej jest 7 sakramentów, 7 cnót, 7 darów Ducha Świętego. Także 7 grzechów głównych i 7 psalmów pokutnych. Przeżywamy 7 radości i 7 boleści. Na ziemi bywamy w siódmym niebie. Za rzadko. Islam ma siedmioczęściowe piekło. Dla muzułmanów, którzy popełnili zbrodnię, oraz dla chrześcijan, Żydów, sabejczyków, czarowników, bałwochwalców i kłamców. Jest 7 celów nirwany. Wygaśnięcie osobowości, poszukiwanie prawdy, energia, spokój, radość, koncentracja i szlachetność. W Starym Testamencie było 7 krów tłustych i 7 chudych. W bajkach wszystko jest za siedmioma górami, za siedmioma rzekami. Daleko, czyli trudno osiągalne. Szybko można się tam dostać w siedmiomilowych butach i spotkać siedmiu krasnoludków. Tydzień ma 7 dni. Tęcza – 7 barw. Najmilszy jest siódmy dzień tygodnia. Lubimy, by nam przynoszono 7 czerwonych róż. Jak w starej piosence. 25.09.2005 r. w okręgu 26 głosujmy na nr 1 na liście nr 7. JOANNA SENYSZYN
Prawybory we Wrześni z udziałem APP RACJA!
Wylosowano numer listy wyborczej dla kandydatów APP RACJA
Tradycją polskich wyborów stało się organizowane w tygodniu poprzedzającym wybory do Sejmu i Senatu prawyborów parlamentarnych. Większość komitetów wyborczych traktuje poważnie udział w tym przedsięwzięciu, albowiem prawyborcza rywalizacja ma dużą wagę opiniotwórczą i sondażową. Nie inaczej będzie w tym roku. Najistotniejsze znaczenie będą miały prawybory parlamentarne organizowane 18 września w wielkopolskiej Wrześni. Komitet Wyborczy Polskiej Partii Pracy, w ramach którego startują kandydaci APPR, również bardzo poważnie podchodzi do tej sprawy. Dla Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA jest to szczególnie ważne wydarzenie i sprawdzian potencjału wyborczego partii, ponieważ z konińskiej listy okręgowej, obejmującej swoim zasięgiem także Wrześnię, startuje sześciu kandydatów APPR, w tym otwierający listę Zbigniew Górski, Przewodniczący Wielkopolskiego Zarządu Wojewódzkiego APPR oraz popierany przez APPR, zamykający listę bezpartyjny mieszkaniec Wrześni – Jerzy Dragon. MB
Dnia 26 sierpnia br. Państwowa Komisja Wyborcza wylosowała numery list wyborczych w wyborach parlamentarnych dla poszczególnych komitetów wyborczych. Lista Komitetu Wyborczego Polskiej Partii Pracy, z której w całym kraju będą startowali w wyborach do Sejmu członkowie Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA lub osoby bezpartyjne popierane przez APPR będzie miała numer 2. Oznacza to, że Wyborca uczestniczący w akcie wyborów, który chce głosować na kandydata APP RACJA, w pierwszym rzędzie powinien na obwieszczeniu Okręgowej Komisji Wyborczej dostępnym w lokalu tej komisji wyborczej, w której będzie głosował, odnaleźć listę Komitetu Wyborczego Polskiej Partii Pracy, oznaczoną numerem 2. Następnie powinien ustalić na podstawie tego obwieszczenia pozycję na tejże liście kandydata APP RACJA, na którego chce oddać swój głos. Wyborcy może pomóc fakt, iż przy nazwiskach kandydatów APP RACJA znajdzie się dopisek informujący, że są członkami tejże partii. W przypadku bezpartyjnego kandydata popieranego przez APP RACJA pomocne powinny być listy-ściągi kandydatów, które prezentuje tygodnik „Fakty i Mity”. Następnie Wyborca chcący oddać swój głos na kandydata APP RACJA powinien wśród kart do głosowania w wyborach do Sejmu, otrzymanych w formie broszury w swojej obwodowej komisji wyborczej, znaleźć listę kandydatów Komitetu Wyborczego Polskiej Partii Pracy oznaczoną numerem 2. I na koniec samego aktu wyborczego Wyborca powinien zgodnie z instrukcjami na karcie do głosowania postawić znak w kratce przy nazwisku jednego kandydata APPR, na którego chce oddać swój głos. MB
Kandydaci Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA startują w wyborach do Sejmu RP z listy numer 2 Komitetu Wyborczego Polskiej Partii Pracy
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r.
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE kwarne, niedzielne popołudnie. Plac przed kościołem. Przykurczona babina wciska mi do ręki plik makulatury: „To jest przesłanie od Polonii. Pani przeczyta, na kogo głosować”. Nie da się ukryć, nadciągają wybory. Z murów atakują naddarte podobizny wypomadowanych głów kandydatów. Z rodziną lub bez. Uśmiechnięci i nadęci. Brnę po kostki w ulotkach promujących tego lub owego. Do kampanii wyborczej przystąpiły też stada leciwych aktywistek z bojowych formacji spod znaku tacy i kropidła. Na wiotkich szyjach – drewniane krucyfiksy, na piersi – ryngrafiki i nabożne przypinki. Świadomość spełniania misji czy „woli bożej” dodaje im energii. Między spacerowiczami hasają jak młódki. Nie ma mocnych, każdy musi dostać ulotkę. Dla świętego spokoju biorę papier i rzucam okiem na to, co Polonia ma do przekazania Polakom.
S
Kolejka w aptece. Pierwszy klient podchodzi do okienka, daje receptę, aptekarz czyta, daje lekarstwo i mówi: – 320 złotych proszę. Drugi podchodzi, daje receptę, a aptekarz, podając lekarstwo, mówi: – 340 złotych. Podchodzi trzeci, podaje receptę, bierze lekarstwo i słyszy: – 390 złotych. Czwarty facet w kolejce lekko się zdenerwował i pyta: – Panie magistrze, wszyscy idziemy od tego samego lekarza, wszyscy mamy taki sam lek na recepcie, dlaczego więc jedni płacą mniej, a inni więcej? Magister odpowiada: – No wie pan, mamy z lekarzem taką umowę, taki kod... Facet zdenerwował się jeszcze bardziej: – Panie, niech pan nam powie, co to za lek i dlaczego ma różną cenę. Ponieważ wszyscy klienci zaczęli teraz nerwowo naciskać, aby aptekarz wyjaśnił zapisane na receptach litery CC NWKCMJ DMCC CC, ten musiał się zgodzić i zaczął czytać z rumieńcami na twarzy: – Cześć, Czesiek, Nie Wiem K...a Co Mu Jest, Daj Mu Co Chcesz, Cześć, Czesiek.
PLOTKOWISKO
Spisek literatów W jednej chwili rude kudły jeżą mi się na głowie. „Wszyscy, kto tylko żywy, kto się jeszcze rusza, w tych wyborach głosuje na Samoobronę lub Ligę Polskich Rodzin” – nawołuje Polski Ruch Katolicko-Patriotyczny z USA. Z odezwy wynika, że nieświadomie padam ofiarą międzynarodowego spisku, przepraszam, ale muszę zacytować: „(...) żydokomuny, masonerii, literatów (sic!) i globalistów”. Zaraz, zaraz... To już nie o liberałów, nie o cyklistów chodzi, ale o literatów?! A tak! Nagle z bolesnym skurczem umysłu uświadamiam sobie, że całe lata poddawana byłam straszliwej „antypolskiej propagandzie” – zwłaszcza przez literatów. I nawet tego nie zauważyłam. Przez pięć lat studiowałam
¤¤¤ Ojciec Jasia miał fabrykę, w której produkowano parówki. Kiedyś ojciec musiał wyjść, więc poprosił syna, żeby ten go zastąpił, przedtem jednakże udzielił mu instrukcji: – Jasiu, popatrz! Do tej maszyny wkładasz barana, a z tej strony wychodzi parówka. Jaś wszystko zrozumiał, ale po chwili pyta: – Tato, czy jest taka maszyna, do której wkłada się parówkę, a wychodzi baran? – Tak, twoja matka. ¤¤¤ Żona się uparła, żeby Henio zabrał ją na dancing. Długo jej tłumaczył, że to bez sensu, że go to nie bawi, ale wreszcie ustąpił. Poszli. Wchodzą do lokalu... – Dzień dobry, panie Heniu! – już od progu wita ich portier. Żona jest lekko zdziwiona. Teraz podbiega do nich szef sali. – Dla pana ten stolik co zwykle? Żona jeszcze bardziej zdziwiona. Mąż tłumaczy, że pewnie go z kimś mylą. Podchodzi kelner: – Dla pana to co zwykle? A dla pani? Żona bliska wściekłości. Zaczyna się występ. Striptizerka ma właśnie zdjąć ostatni element odzieży i pyta, kto z sali jest chętny do pomocy.
Szyfrogram Sprzeciw, protest: 14 – 88 – 32 – 43, Ambrozja: 18 – 66 – 48 – 60 – 54 – 24, Służy do gryzienia: 74 – 7 – 31 – 3 – 19 – 85 – 71 – 53 – 58, Waga: 26 – 68 – 51 – 65 – 10 – 55, Wschodnia sztuka walki: 50 – 2 – 44 – 36, Dzieje, biografia: 57 – 17 – 83 – 61 – 9, Zdrowy w zdrowym ciele: 37 – 49 – 41 – 27, Wieprzowina lub wołowina: 63 – 84 – 5 – 47 – 72, Dochód, korzyść: 45 – 33 – 67 – 38, Resztka: 21 – 64 – 40 – 79 – 23 – 29 – 59 – 77, Zawieja: 80 – 42 – 89 – 4 – 20 – 11, Liceum ogólnokształcące: 1 – 82, Niedozwolone poniżej pasa: 6 – 35 – 73 – 8 – 22 – 13, Polska waluta: 70 – 81 – 15 – 76 – 25, Otaczana kultem: 28 – 52 – 87 – 56 – 16 – 39 – 62 – 78, Naturalny satelita Ziemi: 86 – 75 – 30 – 69 – 12 – 46 – 34.
23
właśnie – tfu! – literaturę. Tymczasem nie powinnam studiować wcale! Ten zmarnowany czas powinnam poświęcić na rodzenie Polsce synów i cór dorodnych oraz wychowywanie ich „w duchu”. Znaczy pod krzyżem, ale bez książek, bez filmów i w ogóle bez kontaktu ze sztuką. Bo sztuka wypacza. Rodzi dewiacje i różne zboczenia. Bo tworzyć miał prawo jeno Najwyższy. I stworzył. A to, co stworzył, powinno ludziom wystarczyć. Prawda? Bo powiedzcie mi, co dobrego wynikło na przykład z wynalezienia druku? Teraz każdy debil może sobie drukować, co zechce... i wręczać staruszkom do rozdawania na ulicach. Nie lepiej nam było na drzewach? MAŁGORZATA PIEKIELNICA
– He-niu! He-niu! – skanduje sala. Tego już było za wiele. Żona zerwała się i wybiegła z restauracji. On za nią. Wsiedli do taksówki i jadą do domu. Ona całą drogę robi mu wyrzuty. W końcu kierowca taksówki odwraca głowę i mówi: – No, no, panie Heniu, takiej brzydkiej i pyskatej dziwki tośmy jeszcze nie wieźli, co? ¤¤¤ Żona zauważa poważne zmiany u męża, który wrócił z wyprawy do dżungli – jest smutny, nie odzywa się, patrzy smętnie w okno... Po długich namowach wyznaje, że w dżungli zgwałcił go goryl. – Nie martw się, kochanie – mówi żona. – Nikt się nie dowie. Wiemy o tym tylko ja i ty, a goryl przecież nie mówi. – No właśnie... – odpowiada smętnym głosem mąż. – Nie mówi, nie pisze, nie dzwoni... ¤¤¤ W pewnym biurze została zgwałcona sprzątaczka. Policjant przesłuchuje ją: – No, słucham... Jak do tego doszło? – Myłam podłogę, klęcząc... Nagle czuję, że ktoś jest z tyłu i mnie gwałci. – To dlaczego pani nie uciekała? – Na wymyte?!
Rozwiązaniem jest aforyzm Stanisława Jerzego Leca
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 32,50 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 32,50 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 listopada na pierwszy kwartał 2006 r. Cena 32,50 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
Nr 35 (287) 2 – 8 IX 2005 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE
Hit sezonu
– Zdałeś już coś w tej sesji egzaminacyjnej? – Tak. – A co? – Pościel. ¤¤¤
Młody facet przychodzi do nowego miejsca pracy: – Dlaczego odszedł pan z poprzedniej firmy? – Szczerze panu powiem, tam był istny burdel.
– Boli pana? – Tylko jak się śmieję. ¤¤¤ Ranek. Facet na dużym kacu stoi przed lustrem i długo się przygląda. Potem stwierdza:
Jakie baby, takie lato
Rys. Tomasz Kapuściński
Dobiega właśnie końca sezon pielgrzymkowy. Tegorocznym przebojem są pielgrzymujący do „Matki Jasnogórskiej” nie wierzący w nią ateiści. Oczami wyobraźni widzimy pielgrzymujących w przyszłości byłych księży, agnostyków, gejów i lesbijki... Fot. Bador
– Po co kobiecie dwie pary warg? – Pierwsza po to, by nią mogła wygadywać głupoty, a druga – by jej to wybaczać... ¤¤¤ Wieczór w parku. Chłopak czule szepcze dziewczynie do ucha: – Kochana, wypowiedz te słowa, które połączą nas na wieki... – Jestem w ciąży! ¤¤¤ Spotyka się dwóch Polaków w Londynie tuż po wejściu Polski do UE: – What watch? – pyta jeden. – A... five watch – odpowiada niepewnie drugi. – Such much? ¤¤¤ Wysoko na drzewie siedzi facet. Przechodzień ze zrozumieniem: – Red Bull? – Nie, pittbull. ¤¤¤
– Przyznam się panu, że u nas też jest burdel. – Taaa, ale przynajmniej dziewczynki nowe.
¤¤¤ Z listu żołnierza do dziewczyny: „W jednej ręce trzymam Twoją fotografię, a drugą myślę o Tobie”. ¤¤¤ Na pogotowie przywieźli faceta z nożem wbitym między żebra. Lekarz przyjmujący:
– Nie znam cię, ale cię ogolę. ¤¤¤ W sanatorium. Turnus wrześniowy. Jeden pensjonariusz do drugiego: – Chłodne w tym roku to babie lato. – Jakie baby, takie lato. ¤¤¤ W kieliszku z wódką optymista widzi 40 proc. spirytusu, pesymista – 60 proc. wody... – A co widzi realista? – Realista nie patrzy, on pije... ¤¤¤ – Cześć tato, wróciłem! Ojciec siedzący przed komputerem, nie odrywając wzroku od monitora, pyta: – A gdzieś ty był? – W wojsku, tato...