TAJNE SŁUŻBY WATYKANU INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
ISSN 1509-460X
Ü Str. 7
Nr 35 (339) 7 WRZEŚNIA 2006 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)
KOMENTARZ NACZELNEGO
N
ie znam się na tym, ale przemawia do mojej wyobraźni stwierdzenie, że w człowieku od czasu do czasu wzbiera żółć. Nieważne – w wątrobie, mózgu czy innej części ciała. Po prostu chce się rzygać, wyć albo bić. Wszystko ma swoje granice wytrzymałości – cierpliwość też. Z różnych względów, zwłaszcza zdrowotnych, lepiej jest wybuchnąć żółcią, niż wzmagać jej ciśnienie. Uznałem, że 1 września jest idealną okazją do wybuchu. W „FiM” co tydzień opisujemy polskie piekiełko i użalamy się nad bezczelnością i głupotą elit, naiwnością wyborców, klerykalizmem, złodziejstwem, chamstwem. Ale zachowania nienormalne, debilne wielokrotnie komentujemy, choćby w „Faktach” (str. 2) – z przymrużeniem oka, na wesoło, bo inaczej człowiek najzwyczajniej by zgłupiał albo umarł na serce. W końcu przychodzi czas, aby nazwać rzeczy po imieniu. Zauważyłem bowiem, że wielu z nas do głupoty zaczyna się przyzwyczajać, macha na nią ręką lub z niej żartuje. Co najbardziej przerażające – przestajemy dostrzegać rzeczy jawnie złe albo uznajemy w duchu, że tak już musi być. Albo że nie jest tak źle, bo zawsze może być jeszcze gorzej. A przecież nie chodzi tu o nieudany skok Małysza czy degrengoladę piłkarskiej reprezentacji Polski. Z tym
można żyć. Tu mecz rozgrywa się o nas, o naszą ojczyznę, dorobek przodków, często o ich walkę i przelaną krew. Wreszcie chodzi o przyszłość, o nasze dzieci i wnuki, aby nie były niewolnikami – fizycznymi i umysłowymi. I jeszcze chodzi o zwykły ludzki wstyd. Bo ja się wstydzę za Polskę. A Wy nie? We wszystkich normalnych krajach władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza mają jeden wspólny, podstawowy cel: dobro państwa i obywateli. Konstruując każdą nową ustawę i podejmując decyzję, bierze się pod uwagę kryterium jej przydatności dla kraju, korzyści doraźne lub długofalowe. Wyborcy rozliczają zarządców państwa z konkretnych dóbr, które ci wypracowali lub nie. Tylko w Polsce jest inaczej. U nas mimo ciągłego braku chleba wciąż bardziej liczą się igrzyska. Najważniejsze są katolickie wartości oraz interes polityczny. Co ciekawe – PiS, który te dwa chore kryteria podniósł do rangi polskiej racji stanu, cieszy się niesłabnącym poparciem ok. 25 procent wyborców. Gdyby to ode mnie zależało, podzieliłbym Polskę na dwa kraje, bo w końcu jak długo można się szarpać z kulą u nogi... Te nieszczęsne 25 procent klęcznikowej populacji, najbardziej podatnej na wpływy klerykalnych oszołomów, jeszcze długo będzie hamować wszelki
postęp. Tak więc – spełniając ich marzenia o „państwie Bożym” – lekką ręką oddałbym pokoleniu klanu Giertychów i ojca Rydzyka Podkarpacie oraz Małopolskę. Nawet nie byłoby w związku z tym wielu przeprowadzek. Zwolennicy postępu, humanizmu, równouprawnienia i w ogóle zdrowego rozsądku mieliby swoją Polskę, a wszyscy inni – ci na południowym-wschodzie – też mieliby swoją, powiedzmy Wolskę. Przez pierwsze 10 lat po secesji można by się było przenosić w tę i nazad, bo każdy przecież może się pomylić. I mówię to bez żadnej ironii czy złości na Polaków katolików, bo wiem doskonale, jak trudno wyzwolić się z więzów zaciskanych przez zawodowych demagogów, zrezygnować z uprzywilejowanej pozycji członka katolickiej większości, dostrzec u siebie potrzebę zmiany, otworzyć się na inne argumenty, a w końcu – przebudować własną mentalność. U zahukanych, okłamywanych Polaków należy rozbudzić świadomość. Może w tym celu trzeba ich na jakiś czas oddzielić od macierzy. W swoim własnym kraju, z ukochaną władzą na stołkach, każdy wreszcie miałby to, czego od życia (lub wieczności) oczekuje. Idę o zakład, że co najmniej połowa obywateli bratniej Wolski w ciągu tych 10 lat próby miałaby serdecznie dosyć rządów Kaczych i Giertyszych i przeszłaby
na naszą stronę. Podobny manewr zrobiła w 1993 roku Czechosłowacja i nie słyszałem nigdy, żeby jakiś Czech się skarżył. Ale wróćmy do polskich, smutnych realiów. Może Wy wiecie – bo ja nie mam pojęcia – do czego potrzebna jest Polsce i Polakom cała ta zadyma z lustracją, procesami, teczkami, zwolnieniami z pracy agentów sprzed 30, 40 lat – począwszy od wicepremier Zyty, a skończywszy na pomocniku szewca, bo i on ma być wywalony z roboty, jeśli kiedyś rozmawiał z SB. Po jaką cholerę w ogóle istnieje taki IPN ze sztabem 100 prokuratorów, sędziami, historykami, doradcami, rzecznikami, innymi „specjalistami” i całym wielkim budżetem w wysokości 119 mln zł rocznie oraz wielkim majątkiem? Po co głupie lub naiwne polskie władze wysłały nasze biedne wojsko do Iraku, Afganistanu, Afryki, a teraz także do Libanu i wszędzie tam, gdzie łatwo o śmierć, zniszczenie i finansowe straty? Sam Irak kosztował nas do tej pory ponad 800 milionów zł, utratę zaufania państw Unii i 23 śmiertelne ofiary. Komu poza dwoma złośliwymi Kaczorami i ich bandą mają służyć tak wielkie koszty?! Jakie korzyści z tych cyrków będzie miał polski obywatel? Owszem, może np. zginąć jak mieszkaniec Nowego Jorku lub Londynu – w zamachu terrorystycznym. Czy tak
trudno jest tym nieszczęsnym 25 procentom zrozumieć, że wszystko to są tematy zastępcze i że po to tylko wywołuje się takie akcje i sztuczne problemy, żeby ukryć swoją nieudolność w sprawnym rządzeniu krajem, w podejmowaniu rozumnych decyzji? Łatwo jest za pieniądze podatników powołać nowe biuro, urząd lub agencję i chwalić się później do woli: bierzemy się za zdrajców, nie będą nami rządzili! Oczywiście, za wyjątkiem księży agentów, bo ci – choć donosili także na świeckich działaczy opozycji – podlegają osądom biskupów, nie państwa. Jak można popierać władzę, która na okrągło robi sobie kampanię wyborczą kosztem 15 proc. polskich dzieci, które na co dzień nie dojadają, i ich rodziców, żyjących poniżej minimum socjalnego? Czy to nie woła o pomstę do Strasburga?! Czy to nie jest przejaw ludobójstwa?! Bo jak inaczej nazwać wywalanie miliardów złotych na nikomu niepotrzebne idiotyzmy, podczas gdy miliony rodaków głoduje i cierpi biedę!? W dodatku Polska jest najbardziej zadłużonym krajem na świecie w przeliczeniu na jednego obywatela! Owszem, także w innych krajach władza próbuje różnymi sposobami ratować swoje notowania, ale nigdy w tak bezczelny sposób i z takim powodzeniem jak nad Wisłą. Ü Dokończenie na str. 21
2
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
FA K T Y POLSKA Skandal! Po raz pierwszy od 1988 roku polski premier
w swoją pierwszą podróż nie pojechał do Watykanu! Skutki tej bezczelności Jarosława Kaczyńskiego mogą być niewyobrażalne. Grozi nam utrata opatrzności Jana Pawła II i przyjaźni Benedykta XVI. Zapamiętajmy dobrze ten niski ukłon premiera w stronę żydowskich komunistów z Brukseli! Rozpętała się burza wokół publikacji „Życia Warszawy” na temat prowadzenia rozmów Jacka Kuronia z SB w połowie lat 80. Kuroń miał negocjować w imieniu opozycji, co potwierdza Wałęsa. „Prawdziwa Solidarność” – w osobach Andrzeja Gwiazdy i Anny Walentynowicz – orzekła, że Kuroń działał na szkodę opozycji, natomiast koledzy Kuronia, m.in. Andrzej Celiński i Adam Michnik, uznali robienie afery z tych negocjacji za skandal i absurd. Skoro Jaruzelski i Kiszczak są mordercami, to ci, którzy z nimi gadali i utworzyli okrągły stół – są zdrajcami. Wniosek? Zamiast gadać, trzeba było strzelać do robotników i powiesić Wałęsę!
Z LPR odchodzi coraz więcej działaczy. Na przykład w Toruniu, Bydgoszczy, Włocławku i Grudziądzu oraz w sejmikach kujowsko-pomorskim, śląskim i zachodniopomorskim rozwiązały się Kluby Radnych LPR. W Lublinie z listy PiS zamierza kandydować związany z Radiem Maryja radny Ligi Mieczysław Ryba. Romek już się pogodził z naturalną śmiercią swojej drużyny. Lepiej być wierzchowcem w stajni Kaczorów, niż iść pod nóż wyborców.
PiS chce taniego państwa i walczy z bezrobociem. Skutek? Do pilnowania podatników zamierza zatrudnić dodatkowo 16 tysięcy nowych urzędników skarbowych, a szefów terenowych skarbówek powoływać z klucza partyjnego bez żadnego konkursu. Bo PiS chce też państwa fachowego i apolitycznego.
Awantura za awanturą w (nie)rządzie. Lepper grozi opuszczeniem koalicji, jeżeli były niesubordynowany Andrzeja, a dziś poseł PiS Wojciech Mojzesowicz nie zostanie odwołany ze stanowiska przewodniczącego Sejmowej Komisji Rolnictwa. Według nas – prawdziwym powodem wojny jest układ list bloku koalicyjnego w wyborach samorządowych. Chłop żywemu nie przepuści, a co dopiero taki chłop jak Lepper!
Koalicja rządowa przepchnęła zmiany w ordynacji wyborczej do samorządów. Dzięki manipulacji – wyborcy Samoobrony i LPR faktycznie poprą PiS. I dobrze, bo Giertycha i Jarosława K. różni niewiele, coś około pół metra.
Roman Giertych przygotowuje wielką lustrację szkolnych lektur. Uważa, że za mało jest wśród nich dzieł narodowo-katolickich. No, to już wkrótce do podstawówki ma szansę trafić „Mein Kampf”.
W rankingu państw trucicieli Bałtyku Polska od sierpnia tego roku zajmuje pierwsze miejsce. To od nas pochodzi ponad 37 procent trucizn znajdowanych w morzu, naszym morzu... Choć w ten sposób możemy odpłacić naszym wrogom – za rozbiory, wrzesień ’39, rozstrzeliwania, zsyłki, Katyń, potop szwedzki...
Grozi nam zamknięcie rosyjskiego rynku dla mleka i serów. Powodem są masowo fałszowane dokumenty eksportowe. Polska jest jedynym krajem UE, który nie potrafi zrobić porządku z podrabiaczami kwitów. Może by księża jakiś apel na ten temat z ambon wygłosili...
Zimą może zabraknąć gazu, bowiem PiS-owskie władze PGNiG zapomniały podpisać aneksów do umów z Gazpromem. Leży także sprawa krajowego wydobycia. Ani zimą, ani wiosną nie ma żadnych wyborów, to po co ludziom gaz?
„Rzeczpospolita” i Radio Zet po raz kolejny odkryły... artykuł z „FiM”. Tym razem o tym, że groby polskich żołnierzy w Niemczech są zaniedbane. Materiał został niemal przepisany z naszego pisma („FiM” 31/2004)! Tym razem „autorom” zajęło to ponad dwa lata. Oczekujemy postępu, bo niektóre sprawy mogą się dezaktualizować!
Nowa policja polityczna, czyli Centralne Biuro Antykorupcyjne, podpisała umowę o współpracy z amerykańską CIA. Ma to służyć zwalczaniu łapówkarstwa wśród polskich elit politycznych. No bo gdyby CIA coś przypadkiem podsłuchała na temat Pęczaka... MAŁOPOLSKA Na niecałe trzy miesiące przed wyborami rozpadła się wielka koalicja PiS, LPR, spadkobierców z AWS oraz PO w sejmiku małopolskim. Ta ostania została wykolegowana, gdyż nie godziła się na mnożenie stanowisk w samorządowej administracji. To bardzo niewyrozumiałe ze strony PO. Przecież każdy z koalicjantów ma żonę, brata, teściową, kolegę z podwórka, a ten też ma... CZĘSTOCHOWA Na Jasnej Górze urzędujący jeszcze prymas
Józef Glemp odczytał kolejne śluby narodowe. 150 tysięcy pielgrzymów zobowiązało się nie pić, uprawiać seks tylko po bożemu oraz żyć w zgodzie i pokoju. Podczas ostatniego ślubowania w 1956 roku „na wałach” zebrało się podobno milion ludzi. Przy takiej malejącej frekwencji – w 2056 roku kolejny prymas sam weźmie ślub z Matką Boską. TORUŃ Prokuratura uznała, że lżenie i poniżanie mniejszości
żydowskiej na falach Radia Maryja nie jest łamaniem prawa. I słusznie, bo jest to obecnie rozgłośnia rządowa, a rząd jest prawy i sprawiedliwy.
Ü Dokończenie ze str. 1 Głupota jest u nas tak powszechna, że doszło już do tego, iż Polacy przestają dostrzegać skutki schizofrenicznego postępowania rządzących, a niemałą w tym zasługę mają media – spolegliwe wobec decydentów i dbające wyłącznie o własne korzyści. Dawne hasło z lat stanu wojennego „telewizja kłamie” jest najbardziej aktualne właśnie dzisiaj! Zauważmy, jaki system i kryterium wartości kreuje czwarta władza IV RP, jakie są jej dyżurne tematy. Kiedy to ostatnio słyszeliśmy lub czytaliśmy o takich problemach, jak pomoc dla najuboższych, dożywianie głodnych dzieci, samobójstwa na tle ekonomicznym, wpływ stanu dróg i kolein na liczbę wypadków drogowych itp.? Od miesięcy nie natknąłem się na taką informację czy materiał na podobny temat. Media nieczęsto interesują się też zwalczaniem bezrobocia, załamaniem strategicznego rynku wschodniego, katastrofalnym zadłużeniem państwa, szukaniem szans dla polskiej gospodarki i kierunków jej rozwoju, walorami poszczególnych regionów; nie zajmują się postępującą klerykalizacją, wzrostem nastrojów nacjonalistycznych itp. Czyż nie są to najważniejsze sprawy dla przyszłości Polski i Polaków?! A może to ja jestem głupi? Może ważniejsza jest historia, międlenie po raz tysięczny ofiar Katynia, zburzona Warszawa, przegrane powstania, kolejne pomniki i muzea, a w wiadomościach telewizyjnych – lustracja, teczki, agenci, przepychanki w koalicji, pielgrzymki, a na okrasę – wypadki drogowe, morderstwa, wojna na Bliskim Wschodzie i plotki z życia gwiazd. Najnowszy trend to takie koniunkturalne miksy, np. komentarz ukochanego kardynała Dziwisza do występu Kubicy. Za pomocą tematów zastępczych władza chce rządzić i wygrywać kolejne wybory, licząc na 25 procent ułomnych wyborców, dyspozycyjne media i – zawsze skory do kolaborowania przeciwko narodowi – Kościół rzymski. Po to, aby zyskać tanie poparcie, wymyśla się i rozdmuchuje takie „skandale” jak rzekoma współpraca z SB Zbigniewa Herberta i kolejnych osób ze świecznika. Zauważyliście, że każdy nowy „agent” wypływa średnio co dwa tygodnie, tak aby szoł trwał nieprzerwanie? Ktoś nad tym wszystkim czuwa i umiejętnie podkręca napięcie. Zdarzył się też Grass, więc nuże jechać na Grassie! Nikt nie zastanawia się, jakim idiotyzmem jest szarganie starszego człowieka, w dodatku tak zasłużonego dla Polski za to, co zrobił ponad 60 lat temu. Co on w wieku 17 lat, mieszkając w Niemczech, wiedział o zbrodniach Waffen-SS? Dokładnie tyle, co dziadek Tuska o Jacku Kurskim. Ale takie zadymy są potrzebne. Po co? A choćby po to, żeby niepostrzeżenie, w ciągu jednego tylko tygodnia oddać Watykanowi bibliotekę Ministerstwa Rolnictwa o wartości ok. 100 mln zł i resztki gminnej ziemi w Krakowie (24 mln zł). A jeśli już jesteśmy przy Krakowie – pra... a może raczej dawnym polskim mieście – dziś niemal w połowie należącym do państwa Watykan. Tak, tak – zwłaszcza krakowska starówka – począwszy od katedry na Wawelu, a skończywszy na pożydowskich kamieniczkach już prawie w całości należy do kleru. Jednocześnie Kraków, który mógłby być lśniącą perłą architektury i kultury europejskiej, jest biedny i niedoinwestowany. Po prostu brzydki! Trzeba nie mieć za grosz poczucia estetyki, żeby nie dostrzegać na ulicach tej naszej „dumy narodowej” – brudu, smrodu, spadających tynków i niepomalowanych ścian kilkusetletnich zabytków, stanowiących resztkę majątku miasta. A przecież zabytki te są wizytówką dawnej, dumnej Polski; powinny teraz przyciągać turystów, a więc zarabiać krocie, tak jak w Pradze,
Wiedniu, Rzymie... Podobne, godne pożałowania obrazki jak w Krakowie, Warszawie czy Łodzi oglądałem tylko w Albanii. Nawet w Rumunii, na Ukrainie czy Białorusi tzw. dobra narodowe wyglądają o niebo lepiej niż u nas. A wystarczyłyby tylko dwie albo trzy decyzje, by dawna polska stolica przebiła inne, podobne europejskie miasta: konfiskata majątków kościelnych, zlicytowanie ich i przeznaczenie uzyskanych środków na remont wszystkich zabytkowych budynków Krakowa. No i może jeszcze wprowadzenie kary 5 tysięcy złotych dla grafficiarzy malujących po krakowskich murach. Tymczasem rozkradziony przez kler Kraków jest smutnym pomnikiem watykańskiego panowania w Polsce. Zresztą – pamiętajmy – to, co dzieje się w polskim Sejmie czy komisji majątkowej rządu i episkopatu, która oddała Watykanowi m.in. Kraków – to tylko najbardziej spektakularne złodziejstwa. Każdego tygodnia polskie państwo przekazuje Kościołowi kilkadziesiąt milionów – na poziomie ministerstw, powiatów, sejmików, gmin, rad osiedlowych; z tytułu ulg celnych, podatkowych itd., itp. Wszystkich przejawów kościelnego rozbioru Polski już nawet „FiM” nie są w stanie wymienić i opisać, bo skala zjawiska nas przerosła. Dochodzi do przypadków skrajnej bezczelności w złodziejskim rozdawnictwie dóbr narodowych i pieniędzy z podatków nas wszystkich. Oto np. marszałek Struzik przekazuje 20 milionów złotych na Świątynię Opatrzności prymasa Glempa, a zaraz potem jego rodzony brat zostaje proboszczem tej świątyni! W każdym normalnym państwie marszałek Struzik byłby po takim numerze skończony jako polityk i urzędnik, o ile nie musiałby się tłumaczyć w prokuraturze. W Polsce to już prawie nikogo nie dziwi. Jednym z największych problemów dzisiejszej Polski jest załamanie prawidłowego wartościowania problemów i zjawisk. A winien temu jest przede wszystkim Kościół papieski, który realne wartości ludzkie zastąpił w świadomości Polaków wartościami „duchowymi”, wirtualnymi, pseudoproblemami wymyślonymi przez papieży i biskupów, takimi jak antykoncepcja, rozwody, badania nad embrionami itp. To też są tematy zastępcze do pozyskiwania (łatwo)wiernych. A władzy w to graj! Bo jej ulubioną rozrywką jest manipulowanie zdezorientowanym, ogłupionym obywatelem. Prawdziwe, realne sprawy przestały być ważne. Od miesięcy na przykład „FiM” próbują w różnych ministerstwach i urzędach doprosić się o dane – ile dokładnie ziemi jest w posiadaniu Kościoła rzymskokatolickiego oraz ile i jakie dobra otrzymał Kościół po 1989 roku. I co nam odpowiadają? Że nikt w Polsce nie prowadzi takich ewidencji! No bo po co? Przecież ten majątek nie należy do braci Kaczyńskich czy Rydzyka, tylko do polskiego narodu, czyli... do nikogo. Można go więc bezkarnie rozpieprzyć, a już najlepiej dać na tacę, bo nikt się wtedy nie doczepi. Za to poparcie z ambony w wyborach – murowane! Zgłupiały nawet prokuratury, skoro każą policji ścigać bezdomnego „dziada”, który odreagował swoją biedę wiązanką dla braci Kaczyńskich. Chyba nie muszę nikogo przepraszać za to, że w końcu puściły mi nerwy. „Czasami człowiek musi, inaczej się udusi”. W całym tym polskim bagnie lśni jednak – przynajmniej dla mnie – iskierka nadziei na normalną przyszłość ojczyzny. Bo Polacy, niestety, muszą sięgnąć dna, żeby się od niego odbić. Otóż właśnie osiągnęliśmy DNO. To, czy się od niego odbijemy, czy udusimy się w cuchnącym mule, zależy od nas. Zwłaszcza od Ciebie, Polaku. JONASZ
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r. Szeregowi księża otrzymali wreszcie regulamin, określający co powinni uczynić, jeśli romansowali kiedyś lub choćby tylko flirtowali z SB. Instrukcja nie zawiera żadnych wskazówek dla kościelnej generalicji, toteż biskupi muszą zdać się na wyczucie...
– powinni wybrać książęta Kościoła. Zrezygnować ze stanowiska, ogłosić wielomiesięczny post czy skorzystać ze wskazanej w memoriale furtki: „Wcześniej powinni się zastanowić, czy takie postępowanie (obrona przed oskarżeniem o kolaborację – dop. red.) przyniesie dobre skutki. Czasem o wiele cenniejsze jest milczące przyjęcie niesprawiedliwych zarzutów”? ¤¤¤ Ku wielkiemu zaskoczeniu wiernych i duchowieństwa, ordynariusz diecezji zamojsko-lubaczowskiej został odwołany ze stanowiska. Lakoniczny w tej sprawie komunikat
GORĄCY TEMAT przeczekać w luksusie 10 lat, brakujących mu do kościelnej emerytury? Spośród krążących na Lubelszczyźnie interpretacji przyczyn nagłej dymisji hierarchy, najbardziej intrygująca wydała nam się taka oto: – W Instytucie Pamięci Narodowej trwa wyścig dwóch komisji lustracyjnych zajmujących się agenturą bezpieki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Jedną powołał w styczniu 2005 roku arcybiskup Życiński i końca jej pracy nie widać, a ta druga – związana z „Solidarnością” – zaczęła wiosną 2006 roku i lada miesiąc skończy, bo jej członkowie są strasznie zawzięci.
3
jeszcze nie mógł wiedzieć o planowanej nominacji, no i chcieli coś na tym ugrać. Z jakim skutkiem? Trudno powiedzieć. W każdym razie nasz naczelnik, pułkownik Edward H., wydał wówczas polecenie Jerzemu B., kierownikowi sekcji zajmującej się KUL-em, żeby każde istotne posunięcie konsultował z Warszawą – twierdzi były oficer lubelskiej SB. A jeden z jego szefów dodaje: – Mogę wam ujawnić jedynie tyle, że faktycznie gadał ze Śrutwą człowiek z centrali. ¤¤¤ Załóżmy przez chwilę, że w przypadku biskupa Śrutwy wystąpiło
1. Mając w perspektywie wyjazd do Włoch na studia licencjackie i doktoranckie na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, ks. Cisło coś tam SB podpisał na zamian za paszport. 2. Data rzekomej rejestracji (29 marca 1975 r.) i zrozumiałe u młodego kapłana ciśnienie związane z przygotowaniami do wymarzonego wyjazdu pozwalały na zwątpienie w jego hart ducha. 3. Ktoś choćby średnio inteligentny (a w latach 70. nie przyjmowano do bezpieki osób bez wyższego wykształcenia) nadał duchownemu – tajnemu współpracownikowi
„współdziałanie pozorne”, o którym mowa w memoriale. Ale czy mogło być przyczyną jego honorowej dymisji? On sam twierdzi, że absolutnie nie: – Specjalista kardiolog wykrył podczas badań ślad małego zawału serca, który przeszedłem niezauważalnie kilka lat temu. O rezygnacji z urzędu myślałem od dawna, ale ten wynik przesądził, że podjąłem ostateczną decyzję. Już w październiku 2005 r. sygnalizowałem ją na piśmie nuncjuszowi, a w grudniu zwróciłem się z tym do papieża. Jestem zmęczony i to jedyna przyczyna mojego odejścia – zapewnił podczas konferencji prasowej, informując przy okazji, że zamienia pałac biskupi w historycznym Zamościu na dom księży emerytów w Biłgoraju... ¤¤¤ Bp Mieczysław Cisło (fot. z lewej) jest tzw. biskupem pomocniczym w archidiecezji lubelskiej, czyli najbliższym współpracownikiem arcybiskupa Józefa Życińskiego. I dziwi nas niezmiernie, że metropolita – o którego wpływach w mieście krążą legendy – nie reaguje na podłe plotki o biskupie Mieczysławie. No bo żeby pozwolić na wypisywanie różnych bzdur na stronie internetowej lokalnej gazety?! Żeby wredne oskarżenia tkwiły tam tygodniami?! Tego pojąć nie możemy. I dlatego stajemy murem za biskupem Cisłą, bo choć ci z bezpieki z obawy przed telewizją nabrali wody w usta, jesteśmy całkowicie przekonani, że nieprawdą jest, jakoby:
udającemu się do Włoch – pseudonim Rzymianin. Że niby odnaleziono w IPN-ie jakąś teczkę? Ludzie, opamiętajcie się – numer 12535 może być równie dobrze rachunkiem za kolację funkcjonariuszy – takie wówczas były ceny. 4. W styczniu 1987 r. „Rzymianin” przekazywał informacje o przygotowaniach do wizyty JPII w Lublinie. Przecież papież przyjechał dopiero w czerwcu! A poza tym – gdyby chodziło o ks. Cisłę (po powrocie ze studiów był wtedy wicerektorem seminarium duchownego), to – podchodząc do sprawy konsekwentnie – powinien mieć wówczas pseudonim Lublinianin. 5. Notatka służbowa z 1992 r. płk. Konstantego Miodowicza, ówczesnego dyrektora Zarządu Kontrwywiadu Urzędu Ochrony Państwa, opisywała, że KGB przechowuje jakieś przykre dla księdza biskupa kwity z okresu jego młodości. Założymy się o każde pieniądze (o wiele większe niż te, którymi – zdaniem oszczerców – „Rzymianina” wynagradzano), że w szpiegowskim fachu Rosjanie są ciut bystrzejsi od pana Kostka. A na koniec mamy argument nie do odparcia: gdyby ten czy ów biskup, będąc jeszcze zwykłym księdzem, miał jakieś kontakty z bezpieką, to przecież w archiwach kurialnych znajdują się ich na ten temat sprawozdania składane przełożonym. A skoro nikt tych papierów nie pokazuje, to chyba sprawa jest oczywista... HELENA PIETRZAK
Pro memoria-łł Kardynałowie, arcybiskupi i biskupi zatwierdzili 25 sierpnia 2006 r. na Jasnej Górze kilkunastostronicowy „Memoriał Episkopatu Polski w sprawie współpracy niektórych duchownych z organami bezpieczeństwa w Polsce w latach 1944–1989”, zawierający sugestie, jak zainteresowani powinni teraz odreagować. Zauważmy, że niewinnie brzmiącym mianem „niektórych duchownych” hierarchowie określają brygadę liczącą sobie – według stanu na 1 stycznia 1983 r. – 3934 tajnych współpracowników rekrutujących się spośród duchowieństwa diecezjalnego oraz 625 zakonników, czyli prawie jedną piątą kościelnego wojska (por. „Kurtyna w dół” – „FiM” 23/2006). Ale nie spierajmy się o semantyczne drobiazgi, gdyż bardziej nas dzisiaj interesuje wspomniana instrukcja, definiująca, że każda forma współpracy księdza z bezpieką była grzechem, z którego koniecznie trzeba się wyspowiadać przełożonemu, czyli biskupowi: „Chodzi tu zwłaszcza o współpracę świadomą. Jednak nie jest wolny od odpowiedzialności za swoje czyny także ten, którego współdziałanie było tylko pozorne”, bo nawet ci „pozoranci” – czytamy w memoriale – „byli wykorzystywani do różnych działań, do jakich potrzebowały ich organy bezpieczeństwa, czy to na zasadzie stałej lub okazyjnej pensji, czy też w formie np. prezentów rzeczowych, wyjazdów za granicę, pomocy w osiąganiu stanowisk, wsparcia dla kogoś z rodziny itp.” (podkr. red.). Ot, typowe sytuacje, w których doskonale czuło się wielu kościelnych generałów. Pogawędki przy koniaczku z oficerami Służby Bezpieczeństwa, delikatesy w paczkach żywnościowych, gdy wszystko było na kartki, VIP-owski salonik na lotnisku Okęcie, okazjonalne prezenty... No i tu pojawia się problem: kto wyspowiada biskupów (por. „Lista Zaleskiego” – „FiM” 24/2006) i którą z form pokuty – proponowanych w memoriale „zwykłym” księżom
Nuncjatury Apostolskiej, odczytany 6 sierpnia we wszystkich kościołach, mówił jedynie tyle, że „Ojciec Święty Benedykt XVI przyjął rezygnację księdza biskupa Jana Śrutwy (fot. z prawej) z obowiązków pasterza diecezji zamojsko-lubaczowskiej, złożoną zgodnie z kanonem 401 paragraf 2 Kodeksu prawa kanonicznego („Usilnie prosi się biskupa diecezjalnego, który z powodu choroby lub innej poważnej przyczyny nie może w sposób właściwy wypełniać swojego urzędu, by przedłożył rezygnację z urzędu” – dop. red.)”. I nic więcej, poza informacją, że na miejsce bp. Śrutwy papież wyznaczył prałata Wacława Depę, do-
Dochodzą już od nich sygnały, że wyłowili kilka tropów prowadzących do bardzo dzisiaj wpływowych kapłanów, a sam biskup Jan miał podobno jakieś nieciekawe kontakty, gdy był jeszcze profesorem KUL-u – mówi nam jeden z pracowników naukowych uczelni. Zerknęliśmy do oficjalnej biografii bp. Śrutwy: „Pracownik naukowy KUL od 1972 r. W 1981 r. objął kierownictwo katedry historii Kościoła w starożytności. W latach 1980–1981 kierował Instytutem Historii Kościoła, a w latach 1981–1983 pełnił funkcję prodziekana Wydziału Teologii. W 1983 r. wybrany na prorektora KUL-u ds. młodzieży. W sierpniu 1984 r.
tychczasowego rektora Wyższego Seminarium Duchownego w Radomiu. Ani żadnej imprezy z udziałem Hani Suchockiej, abp. Kowalczyka i setki notabli, ani słowa podziękowania za wieloletnią pracę duszpasterską, bilansu chwalebnych podbojów ordynariusza dla Watykanu itp. Ta przedziwna sytuacja stała się dla plotkarzy okazją do szukania podtekstów papieskiej decyzji. Wszak 65-letni biskup Śrutwa zdawał się być okazem zdrowia. Roboty miał tyle co kot napłakał. No i który Polak uwierzy, że facetowi nie chciało się
Jan Paweł II mianował go biskupem pomocniczym w Lublinie. Zrezygnował wówczas ze wszystkich funkcji administracyjnych KUL-u, zachowując jedynie etat kierownika katedry historii Kościoła w starożytności”. W 1983 r. Służba Bezpieczeństwa wykazywała w swoich rejestrach 34 tajnych współpracowników, będących wykładowcami KUL-u. Czyżby zaplątał się w to również ks. prof. Śrutwa? – Wczesną wiosną 1984 r. Departament IV podjął z nim jakieś rozmowy. Mieli już cynk z Watykanu, że zostanie biskupem. On sam
4
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
Spieprzać, dziady! Prawicowe władze chcą raz na zawsze udupić wszystkie świeckie charytatywne organizacje pozarządowe, a pomoc ubogim oddać w monopol Kościołowi. Temu służy projekt ustawy, do którego dotarła redakcja „Faktów i Mitów”. Po 1989 r. powstały tysiące stowarzyszeń oraz fundacji. Spora część z nich zajęła się niesieniem pomocy bezdomnym, ubogim, chorym czy niepełnosprawnym. Jednak w ich codziennej pracy przeszkadzają ciągle zmieniające się przepisy. Jednym z nich było wprowadzenie regulacji, dzięki której firmy muszą płacić podatek VAT od darowizn. Czegoś takiego nie ma na całym świecie! To z tego właśnie powodu padła piekarnia Waldemara Gronowskiego, który rozdawał pieczywo biedakom. A jednak społecznikom udawało się jakoś zachęcić wielki, jak i mały biznes do społecznego solidaryzmu. Jedynym niezadowolonym z takiego obrotu sprawy był kler katolicki.
– Jak to możliwe, aby co roku co najmniej 267 mln zł z tytułu darowizn, w ramach CIT, na cele społeczne, nie trafiało do naszej kiesy, tylko do tego diabła Owsiaka?! – biskupi rwali włosy z głowy. Bezczelni podatnicy wolą dać takiej np. Polskiej Akcji Humanitarnej czy innemu Towarzystwu Przyjaciół Dzieci, a nie Caritasowi! Świeckie organizacje wciąż jednak otrzymują więcej niż księża. Dlaczego? Gdyż publikują swoje niezwykle szczegółowe sprawozdania finansowe (w odróżnieniu od Krk). Co tu
robić? – kombinował kler. Jak to co! Zaangażować parafian z Prawa i Sprawiedliwości! W maju 2006 r. w Ministerstwie Finansów powstał projekt zmian w podatku dochodowym od osób prawnych. Otóż Kaczy rząd chce zlikwidować prawo odliczania od dochodu darowizn przekazywanych na cele społeczne! Taki będzie efekt, gdyż (według projektu) firma od przekazanej darowizny będzie musiała zapłacić kolejny podatek (oprócz płaconego już podatku VAT). To rozwiązanie dotyczy wyłącznie pomocy przekazywanej organizacjom świeckim. Darowizny przekazywane kościelnym instytucjom charytatywno-opiekuńczym będzie można nadal w całości odliczać od dochodu. Tłumacząc to na polski: jeśli firma X przekaże pieniądze jakiemuś Owsiakowi, to zapłaci od darowizny podatek i VAT, a jeśli Caritasowi, to nic. ¤¤¤ Plan zakłada, że nowe regulacje wprowadzi się bardzo szybko. Rząd udawał nawet, że przeprowadził w tej sprawie konsultacje społeczne... Polegały one na zapytaniu Konferencji Episkopatu Polski, jak się podobają zmiany. Innych nie pytano. ANNA KARWOWSKA JAROSŁAW RUDZKI
Prowincjałki Przez trzy dni 82-letnia staruszka leżała pod drzwiami swego mieszkania w jednym z wrocławskich bloków. Wycieńczona, we własnych odchodach. Nie mogła się ruszyć, bo upadła i złamała bark. Trzy doby krzyczała i wzywała pomocy. Sąsiedzi nie reagowali. Na szczęście zjawili się strażnicy miejscy i pomogli. „No, w końcu dzisiaj się wyśpimy” – usłyszeli funkcjonariusze od grupki lokatorów przypatrujących się interwencji.
SĄSIEDZI
W szpitalnej celi aresztu w Bydgoszczy 21-letni mężczyzna zabił 60-letniego współaresztanta, odsiadującego krótki wyrok za jazdę po pijaku na rowerze. 21-latek zadał 60-latkowi kilka silnych ciosów w głowę metalową rurką, którą oderwał od stojaka do kroplówek, za to, że ten nie chciał grać z nim w karty.
POKER
W Lubawie wywalili lekarza z pracy w przychodni, bo przyjmował pacjentów, będąc w stanie upojenia alkoholowego – miał 2,5 promila. Następnego dnia tego samego lekarza wywalili z pracy w pogotowiu – za to samo, tyle że już za 3 promile.
POSTĘP W LECZNICTWIE
Arkadiusz L. z Siemianowic został aresztowany za gwałt. Natychmiast przyznał się policji także do kradzieży kilku samochodów. Panu Arkowi zależało bowiem na prestiżu i statusie społecznym. W więziennej hierarchii gwałciciele stoją na niskim szczeblu, daleko w tyle za złodziejami.
PRESTIŻ
W Szczecinie banda złożona z dwóch ośmiolatków, trzech sześciolatków i trzylatka podpaliła samochód w podziemnym garażu. Auto spaliło się doszczętnie. Dodatkowy efekt działań łobuziaków to kilka spalonych piwnic, zakopcona elewacja budynku, spalone okna w trzech mieszkaniach i trzy wysiedlone rodziny. Opracowała AH
MŁODE WILKI
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Stop wariatom w polityce.
W
ybory samorządowe już za kilka tygodni, a polska lewica ciągle jest w rozsypce – jak nie organizacyjnej, to ideowej, bez wizji, która mogłaby porwać znaczącą część społeczeństwa. Pod pojęciem „lewica” – inaczej niż znaczna część mediów – rozumiem nie tylko to, co związane z dawnym PZPR, ale raczej wszystkie te partie i środowiska, które walczą o sprawiedliwość społeczną, prawa ekonomiczne, wolność dla jednostek oraz równouprawnienie wszystkich grup społecznych, a co za tym idzie – konsekwentny rozdział Kościoła od państwa. Warto o tym stale przypominać, bo mediom głównego nurtu udało się wypracować mylną zbitkę pojęciową utożsamiającą lewicowców z dawnymi funkcjonariuszami PZPR. Tymczasem nie wszystko, co w PZPR, było lewicowe, a poza partiami postpezetpeerowskimi (SLD i SdPl) istnieje cała masa środowisk lewicowych, które z nieboszczką PZPR nie mają nic wspólnego. Niestety, partie zdecydowanie lewicowe, takie jak zaprzyjaźniona z „Faktami i Mitami” RACJA Polskiej Lewicy, Polska Partia Socjalistyczna czy Nowa Lewica, są w ciężkiej sytuacji ze względu na brak środków finansowych i trudności z przedostaniem się do mediów głównego nurtu, zwłaszcza telewizji. Cieszą się one niewielkim poparciem społecznym nie dlatego, że ich programy odstają od oczekiwań wyborców, ale z tej przyczyny, iż nie są szerzej znane. I to jest wielki problem tych partii, szczególnie w przededniu wyborów.
Z kolei partie dobrze znane w mediach i dysponujące większą gotówką, takie jak Socjaldemokracja Marka Borowskiego czy Sojusz Lewicy Demokratycznej, ciągle wypadają nieprzekonująco i nie potrafią odzyskać zaufania wyborców. Nie wierzę, że pomoże w tym wspólny start z Partią Demokratyczną, jedną z najbardziej antypracowniczych partii na polskiej scenie politycznej. Natomiast Samoobrona, uważana przez wielu za lewicową, skompromitowała się pomocą udzieloną Kaczyńskim (bez wsparcia Samoobrony nie byłoby rządów Marcinkiewicza i Kaczyńskiego) i interesami robionymi z Rydzykiem i Glempem. Mimo że wśród polskiej lewicy trwa nieustanny ferment intelektualny (o tym więcej za tydzień), prospołecznie i wolnościowo zorientowany wyborca ciągle przeżywa dylemat. Nie wie, na kogo oddać swój głos, aby go nie zmarnować, często zresztą nie jest pewien, czy warto w ogóle wziąć udział w wyborach. Lewicowy wyborca czuje się jak wędrowiec zagubiony na pustyni – nie wie dokąd pójść, aby zaspokoić swoje pragnienie mądrych i prospołecznych rządów w kraju. Jedno jest jednak pewne – na wybory pójść trzeba, bo tylko wielka nieobecność potencjalnych głosujących umożliwiła sukces sił klerykalnych w ostatnich wyborach parlamentarnych. Nie możemy ponownie popełnić tego błędu i pozostać w domach, gdy przykościelne babki będą głosować na ludzi od Giertychów i Kaczyńskich. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Na pustyni
(Waldemar Pawlak)
Stałem się samozwańczym ramieniem rektora uniwersytetu. Broniłem wyższego porządku, choć bez jego upoważnienia. Czynnie wypraszałem studentów, kopniakami łamałem ich tablice, pałałem świętym gniewem. Byłem autorem odezwy w sprawie ludzi długowłosych na KUL. Uważałem, że na egzaminach wstępnych należy ich traktować sceptycznie. Uniwersytet nie jest obowiązkowy – niech więc długowłosy kandydat poszuka sobie miejsca gdzie indziej. (Artur Zawisza)
¶¶¶
W hojności i bogactwie rzuconych obietnic ten rząd nie ma sobie równych. Gdyby obietnice te stały się ciałem, powinniśmy wszyscy być młodzi, zdrowi i bogaci. (Ewa Kopacz, posłanka)
¶¶¶
Symbolem tej bezczelności stała się postać wicepremiera tego rządu, kryminalisty, który pobił człowieka, golił mu głowę, został skazany przez sąd za napad, polewanie innego człowieka wodą, obnażanie go publiczne i został powołany na wicepremiera tego rządu (...). Taki rząd, który przestępcę tego typu powołał na stanowisko wicepremiera, stracił moralną zdolność do tego, ażeby odpowiadać za losy mojego kraju. To zdanie, które będę wypowiadał przy okazji każdego przemówienia sejmowego, jak obiecałem. (Jan Rokita)
¶¶¶
Tylko dwa razy byłem (w rodzinnym domu służbowym samolotem, patrz str. 5 – dop. red.). A nawet gdybym raz w miesiącu miał lecieć, to co? Za tyle godzin pracy, to co? Nie należy mi się? (Andrzej Lepper)
¶¶¶
Panie ministrze, ma pan takiego pecha, że nawet nie pomoże panu guma Orbit, która – jak wiadomo – obniża poziom pH (...). Kiedyś, gdy radiowej Trójki dało się jeszcze słuchać, emitowano tam piosenkę Jana Kaczmarka: nie wszystko, co żyje, jest zaraz żyjątkiem, nie wszystko, co wyje, jest zaraz wyjątkiem. Song ten kończy się przestrogą: nie jest reformatorem ten, kto chodzi w reformach. Proszę to mieć na uwadze, panie ministrze. (poseł Krzysztof Szyga do ministra zdrowia Zbigniewa Religi)
¶¶¶
Nie zapominajmy, że ci, którzy służyli Służbom Bezpieczeństwa, to też są chrześcijanie. (kard. Stanisław Dziwisz) Wybrała OH
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
NA KLĘCZKACH
MANNA Z UNII Gdy w referendum w sprawie wejścia do Unii ważyły się losy Polski, z wielu ambon w Katolandzie grzmiały głosy potępienia dla „europejskiego żydostwa”. Teraz kościółkowi rozpychają się łokciami w kolejce po miliony euro. I to z jaką skutecznością! Już możemy pogratulować klerowi wyszarpniętych 8 mld zł! (o tyle mniej dostaną inne polskie podmioty). To prawie taka sama kwota, jaką otrzymało polskie rolnictwo! Jednym ze zwycięzców wyścigu po unijne pieniądze jest ks. Jan Kazieczko, proboszcz bazyliki św. Jakuba w Szczecinie. Księżulo za zagraniczną kasę podwyższył wieżę kościelną do 120 metrów... Po to zapewne, żeby Bóg lepiej słyszał jego dalsze prośby o dotacje. Innych – jeszcze sceptycznych – księży ks. Jan poucza: „Pieniądze są i czekają, trzeba tylko po nie sięgać, a nie narzekać!”. Są? Czekają? Na kogo? Na samotne matki bez prawa do zasiłku? Refundowanie leków dla nieuleczalnie chorych? Nie! Na podwyższanie wież kościelnych – tak! KB
Dowodem na to są liczne fotografie wesolutkiego Majewskiego sprzed 1987 r. i tego samego, ale już smutasa, po 1987. Dwója z matematyki tak rozregulowała intelekt naszego bohatera, że zaczął on z opóźnieniem karierę satyryka i ponad 3 tysiące dowcipów nie ujrzało światła dziennego. Roman z niezrozumiałych powodów uważa, że „starzy” maturzyści nie mają prawa do żadnej łaski. MP
SYRENKA TOPLESS
TACA NA PARKINGU ALE SIĘ Z-DZIWISZ
PEDOFIL Z CARITASU Caritas archidiecezji wrocławskiej zorganizował w Łebie kolonie. Kierownictwo powierzono 32-letniemu Przemysławowi M. – niedoszłemu księdzu (zrezygnował ze studiów w seminarium duchownym), wieloletniemu wolontariuszowi. Dzieci wróciły już do domów, kierownik od 27 sierpnia zatrzymał się w Lęborku, w policyjnym areszcie, podejrzany o molestowanie seksualne dwóch wychowanków. Na razie tylu, bo „sprawa ma charakter rozwojowy” – jak to określają w gdańskiej Komendzie Wojewódzkiej Policji. Według wstępnych ustaleń śledztwa, kierownik kolonii zabawiał się członkami dzieci, wsuwając im w czasie snu rękę pod kołdrę. Odwiedzał je w trakcie kąpieli, wybrańcom kazał zdejmować majtki itp. Wychowawczyni, która zgłosiła sprawę policji, alarmowała wcześniej telefonicznie dyrektora Caritasu we Wrocławiu, księdza dyrektora Tomasza Burghardta, ale nie zareagował. Coś w tym jest, bo jak pedofil, pewnie ma powołanie. Szkoda takiego... AT
NA POCHYŁEGO ROMKA... Świetny satyryk Szymon Majewski domaga się od Romana Giertycha 1,5 mln zł odszkodowania za brak amnestii maturalnej dla starszych roczników. To jest jawna dyskryminacja! – uważają pełnomocnicy Majewskiego, senator Robert Smoktunowicz z PO i poseł Ryszard Kalisz z SLD. Oblana w 1987 matura doprowadziła Szymusia do załamania i utraty dobrego humoru.
dostępne jedynie w kręgu znajomych ich pomysłodawcy, jednak w związku z ogromnym zainteresowaniem dystrybucję opasek podjęto za pośrednictwem serwisu Opaska.pl. Cały zysk ze sprzedaży oryginalnych (są już podróbki) pomarańczowych opasek z napisem „Spieprzaj, dziadu!” ma być przekazany na konto fundacji zajmującej się opieką paliatywną nieuleczalnie chorych dzieci. Do tej pory na konta warszawskich fundacji przelano kilkanaście tysięcy zł. AK
w 1979 r., został pocięty na żyletki, czy też uratowany. Według tamtejszego Muzeum Przyrody i Techniki, zniszczono tylko kabinę samochodu, zaś podwozie przetrwało u jednego z rolników koło Szczecinka. Z kolei biznesmen z Kielc upiera się, że autentyczny jest jego pojazd i oskarża muzeum o zarabianie na papamobilu. MPiT rzeczywiście dostało już 30 tys. zł dotacji z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na rekonstrukcję autka, które ma się stać jeszcze jedną „świętą pamiątką” po JPII. Proponujemy nie kruszyć kopii – przydadzą się obydwa „święte” pojazdy. BS
Pomnik Syrenki kojarzy nam się z Warszawą tak samo dobrze jak Krupówki z Zakopanem. Każdy też, kto choć raz odwiedził stolicę, wie doskonale, że Syrenka ma biust, i do tego nagi... Ten motyw postanowił wykorzystać Rafał Olbiński – twórca plakatu reklamującego wybory Miss World 2006, które odbędą się właśnie w polskiej stolicy. Na plakacie miała być siedząca na huśtawce pół kobieta, pół ryba z odsłoniętą jedną piersią. Na takie porno natychmiast zareagowało biuro promocji miasta, którego dyrektor Tadeusz Deszkiewicz podjął decyzję, że Syrenkę ubrać trzeba, gdyż w przeciwnym razie będzie odbierana „zbytnio w kontekście erotycznym”... Autor dodał więc Syrence szarfę, która miała przysłonić cycek (patrz fot.). Mimo to na oficjalnej polskiej stronie Miss World 2006 (www.mw.2006.pl) pojawiła się Syrenka w bluzce, która skutecznie zasłania biust. Cóż, ultrapoprawna katolicka władza czuwa... OH
ZAMIAST OPORNIKÓW Za tzw. komuny modne było noszenie w klapie małych oporników na znak sprzeciwu wobec władzy. Obecnie królują pomarańczowe silikonowe opaski „Spieprzaj, dziadu!”. To nie tylko manifestacja braku sympatii dla autora słynnego już cytatu, ale również akcja charytatywna na rzecz warszawskich hospicjów. Początkowo opaski były
Kiedyś tzw. gospodarska wizyta I sekretarza Komitetu Centralnego PZPR była wystarczającym pretekstem do burzenia ruder i malowania trawy na zielono. Myli się jednak ten, kto sądzi, że czasy te odeszły do lamusa. W Piotrkowie Trybunalskim, gdzie pod koniec września mają się odbyć dziękczynne modły do Matki Bożej Trybunalskiej (patronka władzy, a szczególnie naszych parlamentarzystów) – z udziałem kardynała Stanisława Dziwisza – tak jak w czasach Gierka odmalowuje się elewacje kamieniczek na Starówce. Choć na podwórkach syf i malaria, odpicowane frontony mają wyglądać schludnie i czysto. W centrum miasta wylewa się też nowy asfalt, zasłania płotami brud i bałagan. Nie dziwota, miastem wciąż rządzi prezydent z lewicowym rodowodem, któremu trudno oderwać się od przeszłości. BS
LATAJĄCY... MINISTER Wicepremier, minister rolnictwa i szef partii, czyli jeden Wódz w trzech osobach, odkrył swoją nową pasję. Kocha latać. A jeszcze bardziej kocha wykwintnie zjeść w czasie podniebnej podróży. Nie za swoje – dodajmy. Najczęstszy kierunek lotów ministra to Darłowo – wszak Lepper to domator. W samym lipcu przeleciał się tak i najadł trzy razy, za co podatnicy zapłacą 17 tysięcy złotych. Pan wicepremier dziennikarzom oświadczył: „Nie latałem tam prywatnie, tylko służbowo (...). A to, że przy okazji odwiedziłem rodzinę, to źle? Co, nie miałem dzieciaków zobaczyć? Pewnie, że można taniej tam dojechać. (...) najtaniej jest rowerem”. A jak zdrowo, panie ministrze, jak zdrowo... OH
OD PRZYBYTKU... Prokuratura w Starachowicach ma twardy orzech do zgryzienia: musi rozstrzygnąć, czy słynny biały star 660, którym podróżował po Polsce JPII podczas pierwszej pielgrzymki
W Kołobrzegu z kościelną tacą księża czekają już nie tylko na wiernych w kościele, ale także na parkingu na kierowców. Przy jednej z głównych ulic miasta – Portowej – kierowcy mogą zostawiać swoje samochody na parkingu przed parafią św. Marcina. Choć należący do niej plac przypomina raczej klepisko niż miejsce do parkowania, za postawienie na nim samochodu trzeba zapłacić. Księża wpadli przy tym na pomysł, jak oszukać fiskusa i – zamiast kupić kasę fiskalną i prowadzić zwykłą działalność gospodarczą – wystawili przed wjazdem tacę. A kierowcy dają co łaska... Kow
SKÓRY PROBOSZCZA Na terenie kościoła w Białej Rawskiej od kilku miesięcy działa nielegalny zakład pogrzebowy prowadzony przez kościelnego, z poręczenia miejscowego wszechwładnego proboszcza Józefa Jeromina. Wielebny delikatnie daje do zrozumienia rodzinom załatwiającym formalności pogrzebowe, by korzystały z usług tylko jego firmy. Tej lokalnej wersji „handlu skórami” nikt nie śmie się sprzeciwić, nawet urzędnicy starostwa w Rawie Mazowieckiej, którzy doskonale wiedzą, że firma wielebnego działa bez pozwolenia. Najgorzej na tym wszystkim wychodzi drugi zakład pogrzebowy w Białej Rawskiej, któremu chyba przyjdzie zwinąć interes, bo proboszcz konkurencji nie znosi, szczególnie jeśli idzie o kasę. RP
5
BIERZCIE I JEDZCIE... Bezdomny żebrak skradł z tabernakulum kościoła w Tarnobrzegu trzy naczynia liturgiczne wypełnione komunikantami. Zdumionym policjantom, którzy go ujęli, oświadczył, że przestępstwa dokonał z głodu. Rzeczywiście, po przeliczeniu okazało się, że złodziej zjadł 370 opłatków. Zbędne pojemniki wyrzucił w krzaki. Policzmy: jeden opłatek to dwie kalorie, a więc inkryminowany wciął niezły obiad – coś na kształt grochówki oraz schaboszczaka z ziemniakami i kapustką. Niestety, znając bezduszność prawa, obawiamy się, że będzie to najdroższy posiłek w jego życiu. MarS
ZAMACH NA PAPIEŻA Kto zabije Benedykta XVI w Stambule? To wbrew pozorom nie gardłowy problem tureckich służb specjalnych (przed wizytą Papy, która odbędzie się 28 listopada), lecz tytuł bijącej wszelkie rekordy popularności sensacyjnej powieści autorstwa specjalisty od kryminałów Yucela Kaya, która właśnie weszła na księgarski rynek. Treść: zamachu dokonuje włoski dziennikarz zamieszany w międzynarodowy spisek, na czele którego stoi kardynał z Opus Dei chcący zająć papieski tron. Kilka lat przed tragedią WTC pisarz Tom Clancy przewidział ów lotniczy zamach w powieści „Dekret” – nikt wówczas tej fikcji nie traktował poważnie... MarS
BXVI WRACA DO DOMU Papież Benedykt XVI jak na akuratnego Niemca przystało za kilka dni (9 września) wpadnie wreszcie do rodzinnej Bawarii, by dopilnować swojego domu (wybudował go przed laty), a przy okazji odwiedzić brata. Pięciodniowe odwiedziny ojczyzny obfitować będą także w inne spotkania, ale nie słyszeliśmy jakoś o gigantycznych przygotowaniach Niemców do tej wizyty. Na bizantyjskie, wiernopoddańcze hołdy BXVI liczyć może tylko w Polsce. RP
6
Pomniki, ulice, place i instytuty to zdecydowanie za mało – w Zawierciu powstanie sanktuarium Jana Pawła II. I to w środku blokowiska! Zaczęło się niewinnie. Przedstawiciel kurii zwrócił się do Spółdzielni Mieszkaniowej „Zawiercie” z pismem, że kuria chce działkę położoną w środku osiedla mieszkaniowego, niemal w samym centrum miasta. Na kościół. Spółdzielnia oczywiście nie odmówiła, więc machina ruszyła. Także ta propagandowa, dzięki której wielu sąsiadów ze sobą nie rozmawia. Pogodzi ich budowa. Przez kilka lat będą mieli przed oknami ciężki i głośny sprzęt, a potem dzwony, procesje i pielgrzymki. ¤¤¤ Los terenu o powierzchni ponad 8 tys. mkw. jest przesądzony. Dziś – otoczony z trzech stron blokami – służy grającej w piłkę młodzieży, czyli się marnuje. Stoi tam też kilka punktów usługowo-handlowych i stacja trafo. Od 1988 roku działka ta jest w wieczystym użytkowaniu Spółdzielni Mieszkaniowej „Zawiercie”, która co roku płaci gminie, zgodnie z Ustawą o gospodarce nieruchomościami, 1 proc. wartości gruntu. Wieczyste użytkowanie ma trwać łącznie 99 lat. Były plany, aby postawić jeszcze jeden blok, ale z powodów finansowych sprawa zamarła i miasto mogło grunt odebrać. Kiedy wpłynęła oferta jego zakupu, nie wahano się. – Strona kościelna wystąpiła do nas z propozycją zakupu gruntu celem wybudowania niewielkiego kościoła im. JPII. Taka informacja była zawarta w piśmie, które otrzymaliśmy od Kościoła rzymskokatolickiego na etapie rozpoczęcia wzajemnych ustaleń – powiedziała nam Krystyna Olesińska, pełnomocnik zarządu spółdzielni. Później wszystko potoczyło się już po myśli kleru. SM postanowiła cały teren podzielić na cztery części. Największa z nich (3600 mkw.) będzie niebawem sprzedana pod nową parafię. Na podstawie wyceny
P
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
POLSKA PARAFIALNA
biegłego rzeczoznawcy ustalono, że Kościół wpłaci do kasy SM 202 tys. zł plus VAT, co jest ceną raczej standardową dla tego miejsca. Jednak do kasy miasta z tytułu wieczystego użytkowania wpływać będzie od teraz mniej pieniędzy, ponieważ parafia za swoją część będzie płacić co
największego kościoła w mieście – w wypowiedzi dla lokalnej „Gazety Zawierciańskiej” przyznał, że miejsce, gdzie będzie budowla, to „pustynia duchowa”, bo mało ludzi chodzi do kościoła. Co na to mieszkańcy? Oficjalna propaganda głosi, że niemal wszyscy są za, popierają i gorąco oczekują... Ale czy na pewno? – O zamiarze zbycia gruntu Spółdzielnia poinformowała swoich członków na zebraniach grup członkowskich,
akcji ksiądz poinformował zarząd i ZPCz, że 90 proc. mieszkańców wyraziło akceptację dla budowy kościoła. I tu zaczyna nam wyraźnie śmierdzieć. Księża mieli odwiedzić około 600 mieszkań z ankietą, w tym głównie najbliższe bloki!? Wyniki, o których poinformowali spółdzielnię, miały być wiążące. „Ks. Gajda poinformował, że 90 proc. mieszkańców 600 mieszkań jest za wybudowaniem kościoła. Mamy nie wierzyć księdzu? Dla delegatów była to wią-
Sanktuarium osiedlowe roku nie 1 proc., jak dotychczas spółdzielnia, ale stawkę maksymalnie preferencyjną – 0,3 proc. Taka ulga dla kościołów i związków wyznaniowych wynika wprost ze wskazanej wcześniej ustawy. O powołaniu nowej parafii zadecydowała Kuria Metropolitalna w Częstochowie. Od lipca obowiązuje w tej sprawie dekret biskupa. W środku osiedla, tuż przy barze piwnym, powstanie więc budynek kościoła dla ok. 5 tys. wiernych, mimo że do trzech innych piechotą jest 10–15 minut. Ma to być tzw. Sanktuarium Sługi Bożego Jana Pawła II, czyli – zgodnie z prawem kanonicznym – miejsce święte, uznane przez miejscowego biskupa, do którego mogą pielgrzymować wierni. Ks. Zenon Gajda – proboszcz
apa w grobie się przewraca z powodu wstydu, na jaki narazili go zduńskowolanie. Jeśli mieszkańcy tego świętego miasta (patronem jest o. Maksymilian Kolbe) nie zapłacą za pomnik papieża, to... – Będzie to chyba największy skandal w dziejach naszego miasta – mówi jedna z mieszkanek ulicy Łaskiej, w pobliżu której jesienią ubiegłego roku odsłonięto pomnik JPII. Sprawa monumentu podzieliła mieszkańców i wyzwoliła niespotykane emocje. – Nikt nie przyznaje się teraz do tego pomnika – mówi Barbara Kwiecińska, współwłaścicielka odlewni „Brązart” w Pleszewie, której miasto za wykonanie JPII winne jest ponad 30 tys. zł. – Już kilkakrotnie zwracałam się do prezydenta miasta, radnych i członków społecznego komitetu budowy, lecz nikt nie chce ze mną rozmawiać. Dla naszej niewielkiej firmy jest to kwota znacząca. Zlecenie dla Zduńskiej Woli wykonywaliśmy w tempie iście ekspresowym, a ponadto w dziejach
w których uczestniczył działający w imieniu kurii ks. Zenon Gajda – stwierdziła Krystyna Olesińska. To, że w takich spotkaniach uczestniczy zwykle niewielki procent mieszkańców, to druga strona medalu. Mieszkańcy twierdzą, że gdyby tylko wiedzieli, co będzie przedmiotem zebrań, na pewno nie odmówiliby sobie uczestnictwa i zagłosowali przeciwko budowie. Spółdzielnia jednak nie miała obowiązku informowania o tematyce, choć oczywiście mogła. Uchwałę o sprzedaży gruntu ostatecznie podjęło zebranie przedstawicieli członków. Jednak K. Olesińska zwróciła uwagę na jeszcze jedną rzecz: – Ksiądz Gajda i jego księża zbadali bezpośrednio stanowisko osób tam zamieszkałych. Po przeprowadzeniu
firmy nie zdarzyło się jeszcze, by nie zapłacono nam za odlewane pomniki, choć zrobiliśmy ich sporo. „Brązart” wykonał m.in. słynny pomnik Jana Pawła stojący w centrum Kalisza. Przykościółkowy prezydent Zduńskiej Woli Zenon Rzeźniczak, który od dłuższego cza-
żąca opinia i na jej podstawie została podjęta jednogłośnie uchwała o zbyciu praw do wieczystego użytkowania działki” – mówił niedawno prezes spółdzielni dla „Gazety Zawierciańskiej”. Ale przyznał, że... same listy z podpisami nigdy nie były spółdzielni okazane. Potwierdziła nam to pani Olesińska. Strona kościelna stwierdziła, że nie może ich nikomu udostępniać. Nie było na to jakoby zgody mieszkańców. Odwiedziliśmy mieszkańców każdego z bloków sąsiadujących z placem. To, co usłyszeliśmy, wzbudziło duże wątpliwości. Okazuje się, że ogromna większość o ankiecie wie tylko z prasy. A nawet jeśli jakimś cudem ktoś zapytał, to w ten sposób, że możliwości wyrażenia sprzeciwu w sprawie budowy z założenia
Zupełnie odmiennego zdania jest Zbigniew Wieczorek ze społecznego komitetu, który uważa, że zaległy dług powinno w całości pokryć miasto. Społeczny komitet budowy pomnika JPII, w składzie którego znajduje się również pre-
Nie chcą płacić... na JPII! su nie ma łatwego życia m.in. z powodu lewicowej opozycji i osobistych problemów (rozstanie z żoną i dziećmi, ślub z litewską znacznie młodszą tłumaczką), wyjaśnia, że miasto bardzo by chciało, ale nie może sfinansować pomnika z prostego powodu: radni wyrazili jedynie akceptację budowy monumentu i jego lokalizacji, nie zapewnili jednak w budżecie pieniędzy na realizację.
zydent Rzeźniczak, ma więc twardy orzech do zgryzienia. Mieszkańcy zawiedli zupełnie – nie rzucili się tłumnie do wykupywania specjalnych cegiełek, więc nie udało się zebrać poważniejszej kwoty. Na spłacenie wszystkich długów potrzeba jeszcze prawie 112 tys. zł, jako że na pieniądze czeka nie tylko odlewnia, ale i m.in. autor projektu pomnika – prof. Janusz Pastwa.
miało nie być. – Chodziła po niektórych mieszkaniach jakaś kobieta, miała listę. Osoby, które nie chciały kościoła, nie podpisywały się, zostawała pusta rubryka, a oni mogli sobie powpisywać, co chcieli. Tak podejrzewam, bo po co zostawiali te puste rubryki? – powiedziała jedna z mieszkanek, prosząc o anonimowość. Nie wyklucza metody „na Begerową”. – Moim zdaniem powinno być tak, że jak ktoś się nie zgadza, to powinien móc to wpisać. Z naszej klatki raczej wszyscy są z tego niezadowoleni. Nikt nas nie pytał o zdanie – stwierdziła inna sąsiadka. W drugim bloku, najbliższym nowej parafii, podobnie: – Mieli chodzić po domach i zbierać podpisy. Nikt nie chodził. Jak dowiedziałam się, że ksiądz powiedział, że prawie wszyscy się zgadzają i popierają, to przeżyłam szok – mówi oburzona kobieta. Podobnych opinii usłyszeliśmy bardzo dużo, a niektóre nagraliśmy wraz z danymi ich autorów. Tylko spod drzwi jednego z mieszkań nas wyrzucono, obrzucając wybitnie niecenzuralnymi epitetami za „walkę z Kościołem”. Oczywiście, w głowie nie chce nam się pomieścić, że ksiądz, osoba zaufania społecznego, lub jego wysłannicy mogliby dopuścić się jakiegoś oszustwa. Z drugiej strony: – Dlaczego nie wpłynął do nas ani jeden sprzeciw pisemny czy telefoniczny? – zapytała przedstawicielka spółdzielni, poinformowana o wątpliwościach. – Każdy członek SM miał i wciąż ma prawo wyrazić swoją opinię – jeśli nie podczas zebrania, to bezpośrednio do zarządu. Zawierciu, z którego z roku na rok ucieka coraz więcej ludzi, przybędzie kolejny obiekt sakralny. A tym, którzy będą go mieli pod nosem – cała masa „atrakcji”. Wielu już zapowiada bojkot – finansowy. Nie są przeciwni Kościołowi, ale chcą spokojnie mieszkać, jak mówią. MARCIN WOJTASIK Fot. Autor
Zdaniem radnego Jana Kaczmarka, całe to zamieszanie będzie miało fatalne skutki dla wizerunku miasta. – To tym większy wstyd, że Zduńska Wola znana jest w kraju dzięki świętemu patronowi o. Maksymilianowi Kolbemu – mówi pan Andrzej, jeden z mieszkańców ul. Kościelnej. – Na zapłatę czekamy już ponad 10 miesięcy. Jeśli w najbliższym czasie nie otrzymamy pieniędzy, wystąpimy na drogę sądową – zarówno przeciwko miastu, jak i społecznemu komitetowi. W najgorszym przypadku zamierzamy odebrać Zduńskiej Woli pomnik papieża – zapowiada właścicielka pleszewskiej odlewni. Oczyma wyobraźni widzimy już pomnik JPII „wyrywany z korzeniami”, jak to bywało przed laty np. z brązową postacią krwiożerczego Feliksa, i pakowany na samochód odjeżdżający wprost do pieca odlewni. Tam zaś „nasz ukochany papież” dzieli los brązowego złomu, z którego powstanie inny monument. No właśnie, jaki... PIOTR SAWICKI
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r. Czy państwo kościelne ma swoje służby specjalne? Czy wciąż działają spadkobiercy Świętego Przymierza, instytucji szpiegów watykańskich? Czy istnieje drugie pokolenie kontrwywiadowców z Lasu Jodłowego? Choć Święte Przymierze zostało powołane w 1566 r. przez papieża Piusa V dla zrealizowania konkretnego zadania (zamordowanie „heretyckiej” królowej Anglii Elżbiety I), przetrwało przez kolejne stulecia. „Jeśli papież każe kogoś zlikwidować w obronie wiary, robi się to bez pytania. On jest głosem Boga, a my jego ramieniem wykonawczym” – deklarował kardynał Paluzzo Paluzzi-Altieri degli Albertoni (1623–1698), kierujący Świętym Przymierzem w drugiej połowie XVII
Szczególnie interesujący wydaje się udział w tych operacjach polskiego jezuity, ojca Kazimierza Przydatka, który w 1981 r. wydatnie po-
PAŃSTWO W PAŃSTWIE i metody próbowano obciążyć wyłącznie Benigniego, o którego machinacjach Pius X jakoby nie wiedział. Okazało się jednak, że papież otrzymywał codzienne raporty o pracy SP, osłaniał i subwencjonował działalność tej tajnej policji kościelnej, choć rzeczywiście o niektórych jej aspektach mógł nie być informowany” – zauważa ks. Jan Kracik w katolickim miesięczniku „Znak” (nr 565 z 2002 r.). Formalnie Sodalitium Pianum rozwiązano w 1921 r. decyzją ówczesnego papieża Benedykta XV. Że
Krzyżem i mieczem wieku. Co ciekawe: kardynał figuruje w wykazie sukcesji apostolskiej (legitymizacja władzy, przekazywanej w trakcie święceń poprzez nieprzerwany – od czasów apostolskich – łańcuch nakładania rąk) ponad 90 proc. biskupów... Trudno uwierzyć? A jednak – w przypadku polskich hierarchów, kard. Paluzzi figuruje w Apostolic Succession Karola Wojtyły oraz kardynała Franciszka Macharskiego, Stanisława Dziwisza i Zenona Grocholewskiego (nie załapał się na ten zaszczyt śp. Stefan Wyszyński, jak również Józef Glemp). Paluzzi jest też ogniwem pośrednim między apostołami a większością naszych arcybiskupów. Znaleźliśmy jego nazwisko w dossier przewodniczącego Episkopatu Józefa Michalika, nuncjusza papieskiego Józefa Kowalczyka, Józefa Życińskiego z Lublina (nie ma go u metropolity poznańskiego abp. Stanisława Gądeckiego) oraz kilkudziesięciu jeszcze polskich biskupów, co oczywiście nie oznacza, że przejęli poglądy swojego znakomitego pośrednika... Zdaniem wielu watykanistów, Święte Przymierze funkcjonuje do dzisiaj jako ogólnoświatowa nieformalna struktura, której „tajne stowarzyszenia przeprowadziły operacje »pod przykrywką« dla służb szpiegowskich innych krajów, takich jak Mossad i amerykańska CIA” – dowodzi na licznych przykładach Eric Frattini w książce pt. „Święte Przymierze”.
mógł w ucieczce zza „żelaznej kurtyny” swojemu koledze w szpiegowskim fachu – pułkownikowi Ryszardowi Kuklińskiemu. Fakt ten specjalnie nie dziwi, skoro ostatnim znanym szefem „firmy” był abp Luigi Poggi – w latach 70. „nuncjusz z nadzwyczajnymi pełnomocnictwami” do przywrócenia relacji z państwami socjalistycznymi, a od 1975 r. kierownik watykańskiego zespołu do stałych kontaktów roboczych z Polską (w 1994 r. Jan Paweł II wyniósł go do godności kardynalskiej i powierzył funkcję prefekta Tajnych Archiwów Watykańskich, niespełna cztery lata później Poggi przeszedł na emeryturę). ¤¤¤ Sodalitium Pianum (Stowarzyszenie Piusowe), czyli watykański kontrwywiad znany też pod nazwą La Sapinière (Las Jodłowy), powstał dopiero w 1909 r. pod pretekstem walki z dokuczliwym dla Kościoła wewnętrznym modernizmem i infiltracją masonerii. Decyzją papieża Piusa X szefem tego elitarnego oddziału (liczba funkcjonariuszy nie przekraczała wówczas 50 osób) został prałat Umberto Benigni (1862–1934), bliski współpracownik sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, hiszpańskiego kardynała Raffaela Merry del Vala. „Kiedy w 1921 r. historyk Emil Poulat rozszyfrował międzynarodową sieć Sapiniery, winą za jej panoszenie się
kontrwywiadowcza machina działała dalej, dowodzi spektakularna akcja wykrycia w Watykanie radzieckiego szpiega, przeprowadzona w pierwszych latach pontyfikatu (1963–1978) Pawła VI. I od tej właśnie historii zaczniemy naszą opowieść o kilku sekretnych akcjach watykańskich służb specjalnych... ¤¤¤ Alighiero Tondi (1908– ?) wstąpił do zakonu jezuitów w wieku 28 lat, po ukończeniu studiów filozoficznych. Kontynuował naukę na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, wkrótce został tam zastępcą kierownika Instytutu Wyższej Kultury Religijnej. Był bliskim współpracownikiem zastępcy sekretarza stanu Giovanniego Montiniego (późniejszy papież Paweł VI) i z ramienia kurii rzymskiej brał udział w poufnych konsultacjach, mających umożliwić włoskim neofaszystom powrót do życia politycznego. Traf chciał, że ojciec Tondi miał też bliskie związki z radzieckim wywiadem (według leksykonu „Who’s Who in Espionage”, jako orientacyjną datę werbunku przyjmuje się rok 1944)...
Na początku 1952 r. Rosjanie, dysponując niezbitymi dowodami w postaci kompromitującej Watykan korespondencji z faszystowskimi politykami, postanowili pokazać światu, co dzieje się za Spiżową Bramą. 21 kwietnia o. Tondi oznajmił swoim kościelnym przełożonym, że występuje z zakonu, a włoska scena polityczna wkrótce zawirowała, gdy tajne dokumenty z jego prywatnego archiwum trafiły na czołówki gazet. „Natychmiast po opuszczeniu zakonu dowiedziałem się, że jezuici poszukują mnie – przez policję – jako wariata! Chodzi oczywiście o to, aby zamknąć mnie w jakimś zakładzie dla umysłowo chorych, pogrzebać żywcem i zamknąć usta. Nie ulega wątpliwości, że ten manewr jest również dziełem Akcji Katolickiej” – alarmował jezuita 25 kwietnia opinię publiczną na łamach dziennika „Il Paese”. „Afera Tondiego” wstrząsnęła również Watykanem: prałat Montini odmówił przyjęcia ogłoszonej już przez Piusa XII nominacji kardynalskiej (otrzymał ją dopiero 6 lat później z rąk Jana XXIII), zaś fatalna wpadka Sodalitium Pianum sprawiła, że papież osobiście poprosił współpracownika Świętego Przymierza, pułkownika Arnoulda Henri Le Carona (formalnie oficer francuskiego kontrwywiadu wojskowego), o zbadanie, jak dalece Tondi zdołał spenetrować system bezpieczeństwa Stolicy Apostolskiej. Tymczasem były jezuita wyjechał do NRD, gdzie wziął ślub cywilny z Carmen Paolą Zanti (członkini włoskiej partii komunistycznej) i podjął pracę na jednej z tamtejszych wyższych uczelni. Wrócił z żoną do ojczyzny w 1963 r., po wyborze swojego mentora Giovanniego Montiniego na papieża. On – wyspowiadał się z grzechu nielojalności, odbył stosowną pokutę, a że święceń kapłańskich nie stracił, dostał wkrótce posadę w otoczeniu Pawła VI. Ona – żeby zapomnieć o wiarołomnym mężu, rzuciła się w wir polityki. Agenci Sodalitium Pianum nie do końca uwierzyli w cudowne nawrócenie jezuickiej zbłąkanej owieczki: permanentną obserwacją nie spuszczali mnicha z oka, a dzięki zainstalowanemu w mieszkaniu o. Tondiego podsłuchowi – także z „ucha”. Tym razem zadziałali na tyle skutecznie, że w 1967 r. zarejestrowali przelotny kontakt „figuranta” z pracownikiem ambasady radzieckiej w Rzymie. Nie powiadomili Pawła VI, cierpliwie czekali. Niespełna rok później o. Tondi wpadł, gdy powołując się na osobiste życzenie papieża, usiłował pewnego wieczoru uzyskać w Tajnym Archiwum Watykańskim wgląd w komunikaty dla nuncjatur krajów
7
socjalistycznych. Współpracujący z Sodalitium Pianum urzędnik zawiadomił kogo trzeba, a kontrwywiadowcy – w porozumieniu z odpowiedzialnym za archiwa kard. Eugène Tisserantem – zatrzymali wielebnego na nocleg „celem wyjaśnienia nieporozumienia”. Nazajutrz sekretarz stanu, kard. Amleto Giovanni Cicognani, zapytał Pawła VI o dyspozycje wydane o. Tondiemu. Gdy papież okazał zdumienie, kardynał zasugerował oddanie zdrajcy w ręce włoskiego wymiaru sprawiedliwości. W ocenie Sodalitium Pianum zgromadzone dowody nie były jednak zbyt „twarde”, więc dla uniknięcia skandalu postanowiono zamknąć sprawę poprzez definitywne rozstanie się z o. Tondim. Jego dalszy los jest nieznany, choć podobno widziano go później w Moskwie. Prawdopodobnie nie wrócił już do swojej Carmen, która w latach 1972–1976 była włoskim senatorem (z ramienia partii komunistycznej), a trzy lata po zakończeniu parlamentarnej kadencji – zmarła. ¤¤¤ Za największą współczesną porażkę Sodalitium Pianum uznaje się nieuchronienie „uśmiechniętego papieża” Jana Pawła I, który po 33 dniach pontyfikatu „wieczorem 28 września 1978 r. (...), idąc do sypialni na nocny spoczynek, trzymał w ręku papiery, w których były dowody ciemnych interesów finansowych Watykanu z mafią (raport ks. Giovanniego DaNicoli, „kreta” Świętego Przymierza pracującego w nieformalnym banku watykańskim l’Istituto per le Opere Religiose – dop. red.) i jego plany oczyszczenia Kurii z tych, którzy byli w nie uwikłani. (...) Kiedy służąca (siostra Vincenza Taffarell – dop. red.) zapukała do jego drzwi o godzinie 4.30 z rana, nie usłyszała żadnej odpowiedzi...” (Daniel Yallop – „W imię Boga”). Watykan niemiłosiernie plątał się wówczas w oficjalnych komunikatach: najpierw podano, że jako pierwszy odnalazł ciało papieski sekretarz ks. John Magee, później – że była to jednak s. Vincenza. Oboje zostali ukryci w Lesie Jodłowym, a odmawiając po latach jakichkolwiek komentarzy, wciąż powoływali się na kanoniczny zakaz otrzymany od zwierzchników. Los s. Vincenzy nie jest znany, zaś ks. Magee (w nagrodę za lojalne milczenie...?) otrzymał w 1987 r. sakrę biskupią i jest dzisiaj ordynariuszem diecezji Cloyne w Irlandii. W uznaniu szczególnych zasług dla Kościoła Jan Paweł II konsekrował ks. Magee osobiście... ¤¤¤ O kilku nowych faktach uzasadniających podejrzenie zabójstwa poprzednika Karola Wojtyły na „tronie Piotrowym”, napiszemy już za tydzień. Ujawnimy również niektóre zasługi w służbie Świętemu Przymierzu, przypisywane o. Kazimierzowi Przydatkowi... ANNA TARCZYŃSKA
8
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
POLSKA PARAFIALNA
P
anowie Urzędnicy Sądu Biskupiego w Rzeszowie, ośmieszacie się, strasząc dziennikarza „FiM” za opisanie mechanizmu unieważnienia kościelnego małżeństwa na własnym przykładzie. Nie boję się was i waszych wyroków. Przypomnijmy. W tekście „I będę cię znosić aż do śmierci” („FiM” 6/2006) opisywaliśmy, jak wygląda proces przed Sądem Biskupim, kiedy człowiek chce unieważnić małżeństwo. Wygląda na to, że nie chodzi o prawdę, tylko o udowodnienie drugiej stro-
z publikacją oszczerczego tekstu w piśmie »Fakty i Mity«”. Nie będzie mnie Pan wzywał, bo Trybunał nie ma póki co uprawnień prokuratorskich ani takich, jakie mają sądy powszechne. Wszystko, co miałem do powiedzenia w sprawie unieważnienia swojego małżeństwa, już powiedziałem. Wyjaśniam Panu Przewodniczącemu, że według najnowszego wydania Słownika języka polskiego, słowo oszczerstwo to „niezgodna z prawdą, złośliwa obmowa mogąca poniżyć obmawianego w opinii publicznej; kalumnia, potwarz”.
Do przyjaciół w sutannach nie, że jest mniej cwana, no i o wydzieranie kasy od naiwniaków, którzy się decydują na ten poniżający i upadlający proces. Pokazywaliśmy zmiany, których w prawie dokonał papież Benedykt XVI, wprowadzając w życie instrukcję Dignis conubi („Godność małżeństwa”), a także sam proces. Ostrzegaliśmy Czytelników, że od momentu wejścia w życie tej instrukcji unieważnienie małżeństwa kościelnego nie będzie już takie proste jak za czasów Jana Pawła II, będzie za to znacznie bardziej kosztowne. Wszystko zgodnie z prawdą. Ten tekst tak rozwścieczył Sąd Biskupi w Rzeszowie, że jego przewodniczący, ks. Mularz, palnął wielkie głupstwo. Ośmieszył tę instytucję i samego siebie, co ujawniamy, publikując pismo, jakie wysłał do dziennikarza „FiM” (patrz skan). Otóż Szanowny Panie Przewodniczący Trybunału, oświadczam publicznie, że nie mam zamiaru, czasu, ochoty ani potrzeby osobiście stawiać się w Sądzie Biskupim „w związku
Nie przypominam sobie, abym w którymkolwiek akapicie tekstu napisał nieprawdę i pomawiał instytucję, którą Pan reprezentuje. Ośmiesza się Pan, Panie Przewodniczący, pisząc, że moje zeznania nie zostaną uwzględnione „jako złożone przez osobę całkowicie niewiarygodną”. Sąd Biskupi działać powinien w oparciu o Kodeks praw kanonicznych, a nie Pana osobiste animozje. Pan Przewodniczący nie powołuje się na stosowne paragrafy KPK, bo po prostu nie ma takich paragrafów. Na jakiej podstawie podejmie Pan decyzję, że jestem niewiarygodny? Zatem sam się Pan przyznaje, że prawo go nie obowiązuje. Jeśli tak, to proszę rozstrzygnąć moją sprawę po swojemu i mieć na uwadze, że skoro Trybunał dopuszcza się działań niezgodnych z prawem, to z prawdziwą przyjemnością powiadomię o nich oficjalnie papieża Benedykta XVI, który jest szefem Roty Rzymskiej – najwyższej instytucji sądowniczej w Kościele. TOMASZ ŻELEŹNY
Módl się i stul pysk Mieszkańcy warszawskiego Ursynowa protestowali przeciwko budowie kościoła na ostatnim zielonym terenie w tej dzielnicy. Zostali ukarani – radni PiS zmienili im granice okręgu wyborczego. Przypomnijmy. Za rządów Lecha Kaczyńskiego władze stolicy oddały Kościołowi park – ostatnie zielone miejsce wypoczynku mieszkańców osiedla Jary na warszawskim Ursynowie. Opisywaliśmy ten skandal („Park kościelny” – „FiM” 8/2006). Mimo że w tej okolicy stoi największy w Polsce kościół (nazywany Malborkiem), archidiecezja postanowiła wybudować w parku kolejną świątynię. 800 metrów od „Malborka”! Kilka lat temu prymas Glemp podjął decyzję o podziale ponad 30-tysięcznej parafii Wniebowstąpienia Pańskiego. Potrzebny był jedynie atrakcyjny teren, oczywiście od miasta i za „Bóg zapłać”. O taki teren kuria ostro walczyła z protestującymi mieszkańcami przez blisko siedem lat. Chociaż poprzedni burmistrz Ursynowa oddał watykańczykom park, Naczelny Sąd Administracyjny – na wniosek mieszkańców – uznał w 2002 roku, że teren parku oddano klerowi bezprawnie. Wtedy NSA zapobiegł budowie kościoła w parku, ale kościelni czekali jedynie na dobry moment. Kiedy Lech Kaczyński – jeszcze jako prezydent stolicy – zabiegał o poparcie Kościoła w wyborach we wrześniu 2005 r., zdominowana przez PiS rada miejska oddała teren parku archidiecezji warszawskiej. Nazwano to „zamianą”, bo Kościół oddał miastu dwie małe i praktycznie nic niewarte działeczki (kilkanaście metrów kwadratowych po części zabudowanych).
K
W ten sposób miasto straciło ogromne pieniądze i park – jedno z najbardziej atrakcyjnych miejsc Ursynowa. Wszystko załatwiano po cichu. Sprawa wyszła na jaw, kiedy radny dzielnicy Ursynów Piotr Guział zupełnie przypadkowo dowiedział się o tej „zamianie”. Facet poinformował mieszkańców osiedla, co się szykuje, i wybuchła afera. Ludzie zaczęli protestować. W połowie lutego br. odbyło się spotkanie wściekłych mieszkańców z władzami gminy i proboszczem Tadeuszem Wojdatem. Ksiądz stwierdził, że on – bidulek – nie może pomóc mieszkańcom, bo teren należy
już do archidiecezji. Ta z kolei przyśle tu nowego proboszcza, aby na terenie parku rozpoczął budowę. W odpowiedzi mieszkańcy osiedla Jary założyli stowarzyszenie „Nasz Ursynów”. Deklarują, że podczas zbliżających się wyborów samorządowych wybiorą takich radnych, którzy nie będą popierać budowy kościoła. Nowy właściciel parku, czyli archidiecezja, ma problem. Wprawdzie dostała teren, ale nie ma drogi dojazdowej do niego. Dlatego nie może rozpocząć budowy. Kościół domaga się, aby teren na drogę przekazała Spółdzielnia Mieszkaniowa Koński Jar „Nutki”. Władze spółdzielni
sięża niszczą bezkarnie zabytkowe obiekty sakralne na Dolnym Śląsku. Pozwala na to służba ochrony zabytków i inspekcja nadzoru budowlanego, które sankcjonują ewidentne łamanie przepisów prawa budowlanego oraz ustawy o ochronie zabytków. Wydaje się, że urzędnicy wręcz „współpracują” – np. z ojcami franciszkanami. Legnicki konserwator zabytków nie ukarał ich w żaden sposób za zniszczenie jednego z najpiękniejszych zabytków na Dolnym Śląsku, czyli dawnego kolegium jezuickiego – wybitnego dzieła architektury barokowej, zbudowanego w latach 1700–1706. Franciszkanie wstawili tam na dziko – jak do przysłowiowej stodoły – ponad pięćdziesiąt okien z PCV. Dziki „remont”, na który pozwolono duchownym, zachęcił ich do dalszego łamania prawa. I teraz
wystąpiły do Samorządowego Kolegium Odwoławczego o unieważnienie decyzji radnych o przekazaniu terenu parku archidiecezji. Chcą zablokować budowę kościoła. Opór mieszkańców doprowadził do białej gorączki stronę kościelną i p.o. prezydenta stolicy Mirosława Kochalskiego. Kilka dni przed ustąpieniem ze stanowiska skierował wniosek do rady, aby zmieniła granice okręgu wyborczego na Ursynowie – akurat w okolicy, gdzie mieszkańcy protestują przeciwko budowie kościoła. Radni PiS w ekspresowym tempie klepnęli uchwałę i okręg zmieniono. Dołączono ich do tzw. Zielonego Ursynowa, obszaru wiejskiego. Tym samym mieszkańcy z osiedla, które ośmieliło się protestować przeciwko kościelnej inwestycji, nie będą głosować tu, gdzie głosowali dotychczas. Ponad 3 tys. mieszkańców osiedla Jary nie będzie mogło wybrać radnych ze swojej najbliższej okolicy, aby ci reprezentowali ich interesy. Zielony Ursynów tradycyjnie głosuje na prawicę i to właśnie tam lewica od lat ma najsłabsze wyniki wyborcze. W taki oto prosty sposób kuria do spółki z PiS załatwiła protestujących mieszkańców os. Jary. Teraz nikt nie będzie reprezentował protestujących we władzach dzielnicy i miasta. Radni prawicy bez mrugnięcia okiem klepną każdą fanaberię kościelną i z pewnością nie będą protestować przeciwko budowie kościoła w parku. Mieszkańcy stolicy zaś w większości i tak tradycyjnie będą stawiać krzyżyki przy kandydatach prawicy. To dobrze, bo Glemp z kumplami i „świecką” władzą już postawili na nich krzyżyk. RYSZARD OCHÓDZKI
utrudniają wymianę choćby kilku plastikowych okien na stylizowane, wykonane z drewna... Pewnie dlatego, że konserwator zabytków zamiast nakazać im – jak to czyni wobec innych – przeprowadzenie takiego zabiegu, jedynie o to... poprosił. W odpowiedzi stwierdzili, że wymienią je, ale najpierw muszą „użebrać” na ten cel pieniądze. Ostatnio próbowali nawet manipulować dokumentami, gdyż projekt wymiany okien z PCV na drewniane musi wykonać architekt. Narysowano go jednak na kolanie i przedstawiono jako pełnowartościowy dokument. Wielebnym pozwala na wszystko nawet lewicowy prezydent miasta Tadeusz Krzakowski z SLD. Po otrzymaniu petycji w sprawie usankcjonowania dzikiego „remontu” w zabytku, schował dokument do szuflady i udaje, że nie ma sprawy. Kow
Franek z okienka
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r. Dyplom teologa jest dzisiaj przepustką do kariery. A jeśli taki teolog legitymuje się jeszcze odpowiednią przynależnością partyjną, może nawet zasnąć w windzie wynoszącej go do zaszczytów. I tak dojedzie na najwyższe piętro...
POLSKA PARAFIALNA
Wespół w Zespół
w związku z upływającą kadencją (organ prowadzący szkołę), po dwie ¤¤¤ ogłoszono konkurs na stanowisko – kuratorium i związki zawodowe, po Larum, podniesione przez rodzidyrektora, byliśmy zupełnie spokojjednej – radę pedagogiczną i radę roców i nauczycieli z Kleosina wsparni, że wygra tę rywalizację w cudziców. Przewodniczącym jury wytych przez związki zawodowe (o dziglach. Miała nie tylko dorobek zaznaczył się p.o. wójt Czesław Jakuwo: ramię w ramię Solidarność wodowy, ale też zgodne poparcie bowicz (na zdjęciach), były urzędnik i ZNP), nie na wiele się zdało, choć obu związków zawodowych – Solibiałostockiego magistratu, krótko w pismach protestacyjnych do kuradarności i ZNP. W anonimowej anprzed konkursem mianowany przez torium podnoszono tak ciężkie zakiecie przeprowadzonej wcześniej premiera Jarosława Kaczyńskiego rzuty, jak np.: nieprotokołowanie obwśród nauczycieli Zarzecką zaaprozarządcą komisarycznym gminy. rad komisji oraz „samowybranie się” bowało 60 osób, a tylko pięć było przeciwko jej kandydaturze – mówi nam matka jednego Przed kilkunastoma laty zdobyli z gimnazjalistów. przyczółki, przeprowadzając naukę Do konkursu o laur dyrekreligii z kościołów do szkół. Kto? tora przystąpiła też 43-letnia BoBlack power, czyli czarna siła. Że żena Nienałtowska, katechetka haniebnie, bo – jak już wielokrotklas I–III z kleosińskiej podstanie opisywaliśmy (ostatnio w raporwówki, mająca w swoim dorobcie „Domek z Karty Nauczyciela” ku naukowym doktorat z teolo– „FiM” 28/2005) – „tylnymi drzwiagii (2005 r.), a w społeczno-zami”? A kto o tym dzisiaj pamięta, wodowym: podobnie jak o ówczesnych zapew¤ przygotowanie kilku rocznieniach biskupów, że państwo abników dzieci do Pierwszej Komusolutnie nie musi się martwić o pennii Świętej; sje dla katechetów (w 2005 r. kosz¤ funkcję wizytatora nauczatowali budżet ok. 580 mln zł). nia religii, sprawowaną z ramieTeraz, w wyjątkowo sprzyjająnia kurii biskupiej w dekanacie cym klimacie politycznym, nadeszła Białystok Południe; pora na przejmowanie formalnego ¤ nieudany start w wyborach Czy tobie, Czesiek, nie przegrzewa się mózg pod tą czapką...? zarządu nad publicznymi placówkasamorządowych 2002 r. do rady mi oświatowymi. Nastał czas popowiatu, kiedy to przepadła z krewoływania katechetów (wypada podjej przewodniczącym przez JakuboJako pierwszą egzaminowano tesem, uzyskując 328 głosów. kreślić, że tę funkcję może sprawowicza, brak tajności głosowania czy Nienałtowską. Katechetka, bez żadNiewiasta ta ma jeszcze jeden wać wyłącznie osoba posiadająca przedstawienie przez Nienałtowską nego doświadczenia w zarządzaatut, o którym wszakże wyraża się upoważnienie biskupa diecezjalnekserokopii dokumentów poświadczoniu, skompromitowała się – według go) na stanowiska... nej przez osobę nieupoważnioną. relacji lokalnego „Kuriera Podyrektorów szkół! rannego” – wieloma odpowieZarządca komisaryczny Jakubo¤¤¤ dziami na zadawane pytania, wicz nie dostrzegł żadnych niepraKleosin to duża a największą wesołość wywołała widłowości w przebiegu kierowanewieś (ok. 4,7 tys. wizja zatrudnienia „na etat po go przez siebie konkursu, a podlamieszkańców) granijednym pedagogu szkolnym dla ski kurator oświaty i wychowania cząca z Białymstopodstawówki i gimnazjum”, podJadwiga Szczypiń (wypromowana kiem, zaś administraczas gdy tacy specjaliści pracują przez Jarosława Zielińskiego cyjnie przyporządkojuż w Kleosinie od roku. – wiceministra oświaty w rządzie wana gminie JuchnoWprost znakomicie poszło jej Kazimierza Marcinkiewicza, a u wiec Kościelny. Chlunatomiast w prezentacji swojej Jarosława Kaczyńskiego robiącego bą Kleosina jest Zeroli przy nadaniu szkole papieza wiceministra spraw wewnętrzspół Szkół im. Jana skiego imienia oraz organizowanych) bez zastrzeżeń zaakceptowaPawła II (szkoła podniu pielgrzymek, którą to kweła kandydaturę koleżanki partyjnej stawowa i gimnazjum), stię eksponowała w pisemnym swojego patrona. gdzie uczy się prawie (obrazującym dorobek zawodo¤¤¤ tysiąc małolatów. Dowy) zgłoszeniu do konkursu... Nie będziemy tu powtarzać słów, dajmy, że bardzo efekjakimi mieszkańcy Kleosina (wsi Zarzecką wziął w obroty tywnie, gdyż wyniki nausytuowanej na rozmodlonym Podsam przewodniczący Jakubouczania sytuują tę wiejlasiu) komentują fakt powierzenia wicz. Bił poniżej pasa, twierską placówkę na drukatechetce funkcji dyrektora zespodząc, że niektórzy uczniowie pagim miejscu w całym łu szkół. Powiedzmy jedynie tyle, że lą na przerwach papierosy, a już województwie podlasłowa te są brzydkie, bo zainterecałkiem u niego przepadła, gdy skim, co ze zrozumia- Panie premierze, melduję wykonanie zadania! sowani „czarno” widzą przyszłość... nie umiała wyjaśnić, dlaczego łą dumą podnoszą Co czeka uczniów – łatwo się nie popełniła harakiri, by po– nie wiedzieć czemu – bardzo niew rozmowach zarówno pedagodzy, domyślić, skoro w opracowanym wstrzymać władze gminy przed wychętnie: roztropność polityczną, któjak i rodzice uczniów. przez Nienałtowską konspekcie lekcięciem kilku drzew pod szkolne ra podpowiedziała jej niedawno, żeZespołem szkół kierowała do cji dla szkół podstawowych podstaogrodzenie. by zapisać się do partii braci Kaniedawna 44-letnia Teresa Zarzecwową rolę odgrywa koronka do MiWynik? 6:5 wygrała katechetczyńskich... ka, bezpartyjna, matematyczka z wyłosierdzia Bożego. ka, a ponieważ głosowanie było ¤¤¤ kształcenia i tytan pracy z zamiłoA co czeka nauczycieli? „W od„prawie tajne” – jak twierdzi jewania: różnieniu od beznadziejności cechuden z uczestników komisji – nie ma Konkurs o posadę dyrektora od– Niesamowicie energiczna kojącej ateistów, chrześcijaństwo jest wątpliwości, że oprócz przedstawibył się pod koniec lipca. W komisji bieta, ciesząca się ogromnym autoreligią nadziei” – czytamy w pierwcieli gminy i kuratorium Nienałweryfikującej kompetencje kandyrytetem wśród uczniów i wdzięczszym zdaniu rozprawy naukowej ich towska dostała jeszcze „krzyżyk” datów do zarządzania zespołem szkół nym szacunkiem dorosłych. Doprawnowej szefowej... od pewnego związkowca z „Solizasiadło 11 osób: trzy z nich repredy chciało jej się chcieć. Gdy ANNA TARCZYŃSKA darności”. zentowały urząd gminy Juchnowiec
9
JAK UCHRONIĆ DZIECKO PRZED PRANIEM MÓZGU? OTO NASZE RADY: Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, nie ma przymusu uczęszczania na lekcje religii. Ktoś, kto usiłuje wymusić na was albo na waszych dzieciach uczestnictwo w zajęciach katechetycznych, łamie europejską konwencję praw człowieka, konstytucję, ustawę o systemie oświaty i rozporządzenie ministra edukacji w sprawie zasad nauczania religii. Pragniemy także zwrócić uwagę, iż zgodnie z Rozporządzeniem ministra edukacji narodowej z 14 kwietnia 1992 roku w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w szkołach publicznych (DzU z 1992 r. nr 36 poz. 155), to rodzice proszą dyrekcję przedszkola czy szkoły o lekcje religii. Po ukończeniu 18 lat z taką prośbą mają prawo wystąpić uczniowie. Kto nie jest zainteresowany katechezą, nie musi pisać żadnych oświadczeń. Domaganie się tego ze strony wychowawców lub dyrekcji szkoły jest bezprawne. Każdy taki sygnał prosimy zgłosić naszej redakcji. Na ich podstawie stworzymy czarną księgę polskiej edukacji. Poza listem do nas warto, a nawet należy, napisać skargę do wójta, burmistrza, prezydenta miasta lub starosty z kopią skierowaną do właściwego kuratora. Tylko tak możemy wymusić przestrzeganie prawa. Wiele emocji budzi także sprawa planu zajęć. Otrzymujemy wiele listów, w których pytacie, co zrobić, aby lekcje religii były albo pierwsze, albo ostatnie w planie zajęć. Niestety, musimy państwa zmartwić, nie ma w Polsce żadnego przepisu, który by to nakazywał. Wszystko zależy od dobrej woli dyrektora szkoły. Jedynym ratunkiem jest to, że w przypadku, gdy lekcja religii wypada w środku zajęć, szkoła ma obowiązek zapewnić opiekę uczniom, którzy nie biorą w niej udziału. Wiele próśb o interwencję dotyczy pracy niekompetentnych katechetów. Nie myślcie, że zły nauczyciel w sutannie podlega jakiemuś immunitetowi. Zgodnie z Kartą Nauczyciela, jest takim samym pedagogiem jak każdy inny. Jeśli nie umie uczyć, bije dzieci, obraża je czy wyzywa, możecie doprowadzić do tego, że odejdzie ze szkoły. Jak to zrobić? Informować o tym dyrekcję, wójta i kuratora. Domagać się reakcji. Gdy władza nie zechce zająć się sprawą, piszcie do nas. ¤¤¤ W bardzo wielu szkołach czy przedszkolach działają rady rodziców. To na ich forum warto poruszyć wszystko to, co wam w pracy danej placówki oświatowej przeszkadza. Nie zawsze jest to skuteczne, ale warto spróbować. Powodzenia w walce o swoje prawa życzy MICHAŁ POWOLNY
[email protected]
10
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
POD PARAGRAFEM
B
yły senator Krzysztof Sz., szef SdPl na Lubelszczyźnie, został oskarżony o usiłowanie wręczenia łapówki funkcjonariuszom publicznym. Eksparlamentarzysta twierdzi oczywiście, że podłoże sprawy ma charakter polityczny i jest elementem walki lubelskiego PiS z tamtejszą lewicą.
raz wiele lat temu, był zdziwiony. Po krótkiej wymianie zdań strażnicy oddali mu banknot i wypisali mandat. W służbowej notatce, którą wykonano parę godzin po zdarzeniu, strażnicy stwierdzili, że kierowca, wręczając pieniądze, powiedział: „Piszcie tam, co trzeba, to załatwia sprawę”. Owe „to” stało się podstawą prokuratorskiego aktu oskarżenia o usiłowanie korupcji. – Jestem pe-
po zmianie na stanowisku lubelskiego prokuratora apelacyjnego... – Akt oskarżenia przeciw mnie oparto na pomówieniach strażników, a nie na jedynym obiektywnym dowodzie, jakim jest nagranie. To szokujące i zadziwiające, że prokuratura pozwala sobie na takie praktyki – mówi Krzysztof Sz. Obrońca Sz. złożył w sądzie wniosek o umorzenie postępowania.
swoją decyzję o skierowaniu sprawy na wokandę. – Jasność i cel tej sprawy są jasne. To działanie na szkodę lewicy, która jako jedyna może zagrozić obecnemu układowi PiS-owskiemu w ratuszu. Przecież w tym wszystkim nie chodzi o mnie, ale o osłabienie Izabelli Sierakowskiej – naszej kandydatki na prezydenta Lublina – mówi Sz.
Korupcja na polecenie Ratusza Lublin, ul. Chopina. 11 stycznia bieżącego roku Krzysztof Sz. nieprawidłowo parkuje swój wóz. Po jakimś czasie chce odjechać, ale widzi na kole „szczęki” straży miejskiej. Po chwili na miejscu zjawia się dwuosobowy patrol. Z jednym z funkcjonariuszy, inspektorem Andrzejem M., Sz. miał nieprzyjemny zatarg, kiedy był senatorem. Wówczas też chodziło o mandat za złe parkowanie. W sprawę zaangażował się telefonicznie powiadomiony o zajściu prezydent Lublina Andrzej Pruszkowski (PiS). Senator, którego chronił immunitet, kary wtedy nie zapłacił. Ze strażnikiem zaś rozstał się w atmosferze wrogości. To, co wydarzyło się w styczniu, strażnicy nagrali na dyktafonie w telefonie komórkowym. Ponieważ Sz. nie miał przy sobie prawa jazdy, a jedynie legitymację ubezpieczeniową, przybyła policja i potwierdziła jego dane. Chwilę wcześniej Sz. wyjął z kieszeni banknot 50-złotowy. Podając go jednemu ze strażników, rzekł: „To piszcie (lub: wypiszcie) tam, co trzeba, i już” (cyt. za stenogramem nagrania wykonanym w Laboratorium Kryminalistycznym Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie). Strażnicy poinformowali go, że mandatów nie płaci się od ręki, a ich wysokość to 100 zł. Sz., który mandat – właśnie 50-złotowy – płacił ostatni
M
am 73 lata, jestem częściowo niezdolny do pracy w rolnictwie. Zamieszkuję z żoną, która ma 72 lata i II grupę inwalidzką. Z uwagi na częściową utratę słuchu chciałbym być zwolniony od opłat abonenckich. Proszę w oparciu o załączone dokumenty odpowiedzieć, czy jest to możliwe (Władysław W., Wola Rzędzińska) Z załączonego przez Pana rozporządzenia do ustawy o opłatach abonamentowych wyraźnie wynika, jakie warunki należy spełniać, aby zostać zwolnionym od ww. opłat. Podstawą zwolnienia może być dotycząca Pana trwała lub okresowa całkowita niezdolność do pracy w rolnictwie pod warunkiem, że pobiera Pan dodatkowo zasiłek pielęgnacyjny. Podstawą nabycia prawa do zasiłku pielęgnacyjnego jest całkowita niezdolność do pracy
wien, o co wtedy temu panu chodziło – mówi strażnik, młodszy inspektor Aleksander D. Jednak notatka najpierw trafiła do lubelskiego magistratu, gdzie jeden z zastępców Pruszkowskiego, Grzegorz Jawor (PiS), polecił straży złożyć w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Cała sprawa miała wyglądać tak, jak gdyby były parlamentarzysta usiłował wręczyć strażnikom korzyść majątkową za odstąpienie przez nich od wypisania mandatu. Komendant SM polecenie wiceprezydenta wykonał, a Prokuratura Rejonowa Lublin Północ wszczęła śledztwo przeciw Sz. Strażnik M. twierdzi, że o próbie łapówki powiadomił policjantów przybyłych na Chopina. Jednak przeczą temu zeznania funkcjonariuszy policji. „O fakcie usiłowania wręczenia korzyści majątkowej niczego nie wiedzieliśmy, dlatego też nie informowaliśmy o zaistnieniu takiego faktu przełożonych” – mówił na przesłuchaniu jeden z nich. Potwierdzają to drugi policjant. Także dyżurny SM twierdził w prokuraturze, że gdy patrol kontaktował się z nim przez radio w trakcie incydentu z byłym senatorem, o próbie korupcji mowy nie było. Mimo to powstał akt oskarżenia. Jeszcze na etapie śledztwa zmienił się prowadzący sprawę prokurator – niedługo
Krzysztof Sz. (na zdjęciu z lewej) uważa, że w całej sprawie chodzi o osłabienie kandydatury Izabelli Sierakowskiej (z prawej) na prezydenta Lublina
– Na tym etapie można rozstrzygnąć tę kwestię – argumentował adwokat na sali rozpraw. – To była prowokacja, która przewija się przez każde zdanie listy dialogowej. W tej sprawie poza atakiem politycznym nie ma żadnego przestępstwa. Przedstawicielka prokuratury była przeciwna wnioskowi. Sąd podzielił jej zdanie. – Wniosek sprowadza się do polemiki z materiałem zebranym przez prokuraturę. Tymczasem ocena dowodów należy do sądu – tak sędzia Marcin Mietlicki uzasadniał
W lutym Krzysztof Sz. złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez strażników. Zarzucił im
KIM JEST KRZYSZTOF SZ. Ma 38 lat. Od początku lat 90. minionego wieku jest związany z lewicą. Był współtwórcą i pierwszym przewodniczącym Frakcji Młodych SdRP. Organizator i uczestnik kilku związanych z lewicą stowarzyszeń. W latach 1998–2001 pełnił funkcję wicemarszałka województwa lubelskiego. Następnie, aż do zeszłego roku, piastował mandat senatora RP. W 2004 r. współzakładał Socjaldemokrację Polską, której przewodniczy na Lubelszczyźnie.
Porady prawne i samodzielnej egzystencji. Panu zasiłek pielęgnacyjny nie przysługuje, ponieważ ma Pan ustalone prawo do emerytury. Jeżeli chodzi natomiast o drugą podstawę zwolnienia, o której Pan pisze, to warunkiem jest całkowita głuchota lub obustronne upośledzenie słuchu. Dokumentem zaświadczającym tę okoliczność jest Legitymacja Polskiego Związku Głuchych, orzeczenie właściwego organu albo zaświadczenie wystawione przez zakład opieki zdrowotnej. Z załączonego przez Pana zaświadczenia lekarskiego wynika,
iż cierpi Pan na niedosłuch typu odbiorczego. Nie będąc lekarzem, nie mogę stwierdzić, czy diagnoza ta jest równoznaczna z obustronnym upośledzeniem słuchu. Najlepiej, aby skonsultował się Pan w tej sprawie z lekarzem, który przeprowadził u Pana badania. Proszę pamiętać, że niezależnie od spełnienia wskazanych powyżej warunków, zostanie Pan zwolniony od opłat abonamentowych z racji wieku z chwilą ukończenia 75 roku życia (podstawa prawna: Ustawa z 21.04.2005 r. o opłatach abonamentowych, DzU 2005.85.728, Rozporządzenie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z 2.06.2005 r. w sprawie rodzajów
ujawnienie służbowej notatki dziennikarzom oraz bezpodstawne pomówienia o przestępstwo. W Prokuraturze Rejonowej Lublin Południe dowiadujemy się, że termin na podjęcie decyzji o wszczęciu (lub odmowie) postępowania przedłużono do 21 października – w aspekcie ujawnienia treści notatki prasie. Natomiast w aspekcie rzucania przez strażników fałszywych oskarżeń prokuratura wszelkie czynności zawiesza do czasu prawomocnego wyroku sądowego w sprawie, w której Sz. jest oskarżonym... Niektórzy działacze lubelskiej lewicy (nad Bystrzycą powstaje wspólna lista SdPl i SLD) przekonują, że Sz., który nie chce zawiesić swojego członkostwa w SdPl do chwili ogłoszenia wyroku, swoją osobą zaszkodzi kampanii wyborczej. Mimo że dawno zapowiadał, iż nie ma zamiaru gdziekolwiek do samorządu kandydować. – Moja sprawa powinna być wręcz wykorzystana do przedstawienia praktyk, jakich dopuszcza się rządząca ekipa w walce o władzę – uważa jednak Sz. – Tylko czekać, aż będą następne prowokacje, pomówienia i oskarżenia w stylu Kurskiego i jego „wehrmachtu”. Całość jest tak absurdalna, że z jednej strony straszna, a z drugiej śmieszna. I owszem, chodzi także o kwotę 50 zł, czyli o tzw. ciężar gatunkowy. No bo gdyby tak prezydent Warszawy Lech Kaczyński dostał mandat (a powinien!) za obrazę „dziada” słowem „spieprzaj” – to może nie byłby prezydentem kraju. Żartujemy tylko... TI Fot. BAR
dokumentów oraz wzoru oświadczenia potwierdzających uprawnienia do zwolnień od opłat abonamentowych, DzU 2005.104.879). ¤¤¤ Czy administracja spółdzielni mieszkaniowej ma prawo pobierać opłatę za pobór wody według osobistego wodomierza plus różnicę, jaka podobno występuje między wskazaniem wodomierzy lokatorskich a wodomierzem głównym w budynku? (Ignacy F., Wodzisław Śląski) Bywają sytuacje, kiedy w budynku, poza źródłami wody znajdującymi się w mieszkaniach, są również źródła zewnętrzne. Przykładowo – gdy
lokatorzy korzystają ze wspólnych toalet, pralni, gdy w komórkach i na podwórzu są dodatkowe źródła wody. Trudno w takiej sytuacji zmierzyć indywidualny pobór wody przez każdego z lokatorów, wobec czego do opłaty za wodę według wskazania indywidualnego wodomierza dolicza się zryczałtowaną opłatę za korzystanie z ww. źródeł na podstawie zużycia wskazanego przez główny wodomierz. Nie wiem, jak sytuacja wygląda u Pana, ale przypuszczam, że skoro istnieje wodomierz główny, to muszą istnieć źródła wody także poza lokalami. W razie wątpliwości proszę zapytać w spółdzielni o to, z jakich źródeł wody naliczany jest pobór wody z wodomierza głównego. Spółdzielnia ma prawo pobierać opłaty za wodę, która została zużyta, także tę pochodzącą ze źródeł zewnętrznych. Opracował MECENAS
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
POLSKA PARAFIALNA
Nie, to nie ... Opolski Caritas likwiduje ośrodek dla niepełnosprawnych, bo pracownicy w obronie przed mobbingiem założyli związek zawodowy. Kościół przekonuje, że jest wspólnotą miłości, pomocy i współczucia. W listach pasterskich biskupi biorą w obronę ludzi pracy przed wyzyskiem czy mobbingiem. Sam JPII poświęcił tematyce pracy całą encyklikę i wiele razy z jego ust płynęła słodka melodia o konieczności szanowania robotnika jako człowieka, a nie traktowania jak maszynę. Tyle teorii. O praktyce przekonali się na własnej skórze pracownicy Centrum Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych w Raciborzu (oraz prawie setka ich podopiecznych). Ludzie – wykorzystywani jak woły robocze i zastraszani przez szefa w koloratce – powiedzieli dość i – zgodnie z prawem – założyli pod koniec ubiegłego roku NSZZ „Solidarność”. Rzecz o tyle niesłychana, że do tej pory w żadnej placówce Caritasu nie działał jakikolwiek związek – jeśli nie liczyć związku klechów i pieniędzy. Związkowcy uważali, że postępują zgodnie z prawem, a przede wszystkim z nauką i zaleceniami Kościoła, by dbać o godność ludzi pracy... Pierwsze oznaki sporu, jaki miał wybuchnąć, wypłynęły na początku roku, gdy pracownicy dostali do podpisu aneks do umowy o pracę, w którym pracodawca, czyli opolski Caritas, zażądał podpisania wyznaniowej lojalki, a mianowicie, że „pracobiorca zobowiązuje się żyć i pracować zgodnie z zasadami moralnymi Kościoła rzymskokatolickiego”. Szef związku Marek Sroka skierował do dyrektora CRON-u zapytanie o uzasadnienie takiego przymusowego oświadczenia. W odpowiedzi,
L
już po miesiącu, dostał... wymówienie z pracy. Próbował interweniować u szefa Caritasu ks. Arnolda Drechslera, ale bezskutecznie. W końcu strach wziął górę i nie dość, że facet nie podał pracodawcy do sądu, to jeszcze – podobnie jak pozostali pracownicy – podpisał lojalkę. I został przywrócony do pracy. Sprawę aneksów ks. Drechsler wyjaśnił prezydentowi Raciborza tak: „(...) jest to wymóg opolskiego Caritasu przy zawieraniu wszystkich umów
o pracę”. Rodzi się jednak pytanie, które stawiają niektórzy radni, jak to wszystko jest możliwe, skoro ośrodek jest de facto ZOZ-em funkcjonującym za publiczne pieniądze, a nie instytucją kościelną o charakterze religijnym! ¤¤¤ Jednak prawdziwa afera wybuchła w maju, kiedy zakładowa „Solidarność”, włączając się do
PR nigdy nie myślała, jak zarobić, tylko jak wydać to, o co ktoś wcześniej się postarał. Już piąty raz z rzędu radni LPR w Legnicy próbują terroryzować samorząd populistycznymi hasłami i zamierzają wydać dodatkowo niemal pół miliona złotych. – To próba zbijania kapitału politycznego kosztem gminy – mówi Krystyna Gizicka-Krasińska, radna SLD. – Myślałam, że radni z prawicy są usatysfakcjonowani tym, co w sprawie becikowego rząd już zrobił... Podkreśla, że samorząd Legnicy już teraz na różnego rodzaju potrzeby małych dzieci wydaje ponad 12 milionów złotych rocznie.
ogólnopolskiego protestu placówek służby zdrowia, zażądała 30 proc. podwyżki dla wszystkich pracowników. W razie niewywiązania się dyrektora z postulatów związkowcy zagrozili sporem zbiorowym i eskalacją protestu – od oflagowania zaczynając, a kończąc na strajku. To już księdza Drechslera doprowadziło do pasji (takiej ludzkiej), więc wysmarował arogancki list do zarządu śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”. Księżulo z grubej rury zaatakował w nim bezczelnych związkowców, porównując ich żądania do antykościelnych działań stalinowskich. Nieźle musieli się uśmiać związkowcy w Katowicach, kiedy przeczytali o celowej próbie kompromitacji Caritasu przez zakładową „Solidarność” oraz o rzekomym obrzucaniu Kościoła oszczerstwami. Kler na afery w swoich instytucjach ma zawsze tę samą odpowiedź: to atak na Kościół! Ks. Drechsler żalił się też przywódcom „Solidarności”, że „Caritas nie może brać odpowiedzialności za placówki z przymusowym, oddolnym dyktatem” i dlatego, jeśli związkowcy nie dadzą sobie siana, to zlikwiduje placówkę. Jak się można było spodziewać, żadne pertraktacje nie przyniosły skutku, tym bardziej że pracownicy mieli już dość zastraszania ich przez księdza dyrektora. Pod koniec czerwca do urzędu miasta trafiła kościelna informacja o rezygnacji z umowy użytkowania nieruchomości, w której działa CRON, oraz z umowy o współfinansowaniu działalności. Tym samym Caritas posyła pracowników na zieloną trawkę i olewa swoich niepełnosprawnych podopiecznych. Na ratunek chorym oraz pracownikom pospieszyło na szczęście miasto, które chce „na gruzach” utworzyć publiczny zakład opieki zdrowotnej. Warto wspomnieć, że choć CRON był ośrodkiem prowadzonym przez kościelną instytucję, to rocznie z puli miasta Raciborza na jego funkcjonowanie szło aż 650 tys. zł. Może wreszcie teraz będzie normalnie... JAROSŁAW RUDZKI
– To zmniejszy możliwości rozwoju miasta, a korzystać z tego będą przede wszystkim rodziny patologiczne – dodaje radna Gizicka-Krasińska. – W projekcie zapisano, że ma to być zapomoga za urodzenie żywego dziecka. Obawiam się, że może to przypominać produkcję – uważa radny Kozaczek. Ostatecznie LPR przegrała w głosowaniu o becikowe jednym głosem, bo niektórzy z jej członków nie głosowali za propozycją albo woleli wyjść w tym czasie z sali obrad. Mimo to radni LPR we wrześniu ponownie będą próbowali wprowadzić w Legnicy becikowe. Czy wjadą do następnej rady w wózku z niemowlakami? Kow
Wózek dla radnego
Prawe i sprawiedliwe katolickie rządy nie omijają mniejszości narodowych i wyznaniowych. Województwo podlaskie to region cechujący się wybitną jak na Polskę mozaiką narodową i religijną. Wspólnie żyją tam Polacy, Litwini, Białorusini, Ukraińcy i Tatarzy, dlatego obok katolickich świątyń są tu liczne prawosławne cerkwie i kilka meczetów. Do jesieni 2005 r. w regionie panował względny spokój. Co prawda w Białymstoku – stolicy województwa – władzę dzierży Ryszard Tur (ZChN), który nawet nie stara się
11
poprzez straż pożarną, sanepid, po urzędy skarbowe – dotarł list Dobrzyńskiego z apelem o poparcie tego projektu. Presja, jaką wywierano na pracowników, okazała się skuteczna i większość wysupłała kasę. Jak mówią złośliwi – ów krzyż będzie jedynym trwałym śladem rządów Dobrzyńskiego. Aby jeszcze bardziej upokorzyć prawosławnych, Dobrzyński postanowił pobawić się kalendarzem obchodów święta Wojska Polskiego. Z zaproszeń usunął coroczną mszę świętą w intencji zmarłych żołnierzy, odprawianą w białostockiej prawosławnej katedrze. I tym razem kropla przepełniła czarę. Prawosławny biskup Jakub wystosował list otwarty do premiera, zarzucając Dobrzyńskiemu wrogość wobec religii
Heretykom non possumus ukrywać swej niechęci do prawosławnych, jednak jego arogancję temperował wojewoda Marek Strzaliński z SLD. Po zwycięskich dla PiS wyborach zastąpił go na stanowisku Jan Dobrzyński. Za jego urzędowania prawosławna parafia Świętego Ducha po raz kolejny wystąpiła z inicjatywą postawienia pomnika ofiar II wojny światowej oraz polskiego podziemia zbrojnego po 1945 r. Wcześniej, w latach 2003–2005, prezydentowi Turowi żaden z projektów pomnika nie przypadł do gustu. A to nie podobała się forma, a to nie pasowała inskrypcja... Z kolei zimą 2006 r. proboszcz parafii, ks. mitrat Jerzy Boreczko, złożył wniosek o wydanie zezwolenia na zbudowanie kaplicy. Miała ona stanąć na zamkniętym i ogrodzonym terenie kościelnym. Zgodnie z prawem – władze tylko opiniują projekt. Jednak Tur po raz kolejny uznał, że ma prawo powiedzieć „non possumus”, co zresztą uczynił. Odwołanie do wojewody Dobrzyńskiego na niewiele się zdało – wszak ręka PiS-owca rękę PiS-owca myje. Prawosławni skorzystali więc z ostatniej deski ratunku – odwołali się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Ten przyznał rację skarżącym, określając decyzję wojewody jako bezprawną i wydaną z rażącym naruszeniem prawa. Klęska w sądzie nie zniechęciła jednak wojewody do robienia na złość prawosławnym. Wpadł na pomysł, że pracownicy administracji rządowej w województwie – wszyscy, bez względu na wyznawaną wiarę! – zrzucą się na budowę krzyża w katolickim sanktuarium. Do jednostek samorządowych – od komendy policji,
prawosławnej i jej wyznawców. Napisał również do Dobrzyńskiego: „Jako prawosławny biskup odbieram to z wielkim zaniepokojeniem i dlatego w celu zapobieżenia nietolerancji i odmiennemu traktowaniu obywateli ze względu na ich wyznanie, a co za tym idzie powstawaniu niepokojów społecznych, będę interweniował w organizacjach krajowych i zagranicznych w celu przeciwdziałania tej niebezpiecznej polityce. Niniejszym pragnę poinformować Pana, iż w dniu Święta Wojska Polskiego, wzorem lat ubiegłych, odprawię (...) św. Liturgię w katedrze pw. św. Mikołaja w Białymstoku w intencji poległych, kombatantów oraz żołnierzy i pracowników cywilnych WP”. Jak mówią wtajemniczeni, list do premiera i tak jest łagodny. W końcu budowa za państwowe pieniądze teatru na prawosławnym cmentarzu, odmowa patronatu ze strony ministra Ujazdowskiego nad największym w tej części Europy międzynarodowym festiwalem muzyki cerkiewnej, czy też odmowa wsparcia ze strony rządu prac remontowych zespołu klasztornego w Supraślu – świadczą wyraźnie o tym, gdzie katolicy z PiS mają ekumenizm i szacunek dla mniejszości. Jarosław Kaczyński jak na razie nie raczył się odnieść do listu biskupa. Jakoś nas to nie dziwi, zważywszy, że do przygotowania odpowiedzi zobligowany jest Jarosław Zieliński, sekretarz stanu w MSWiA, odpowiedzialny m.in. za mniejszości narodowe. Nie bez znaczenia pozostaje tu fakt, że Zieliński ma do owych mniejszości stosunek, delikatnie mówiąc – nieprzychylny... JULIA STACHURSKA ANNA KARWOWSKA
12
ŻYCIE PO ŻYCIU
Kukliń
Każdy kraj ma swych bo Niedobrze, jeśli obie te c jednej postaci. Szczegól na pomysł, aby tę posta
Efekt naszej zabawy w epitafia („FiM” 34/2006) przeszedł najśmielsze oczekiwania redakcji. Prośba do Czytelników, aby chwycili za pióra i stworzyli kolejne napisy nagrobne dla osób ze świecznika, zaowocowała setkami propozycji, a wciąż nadchodzą nowe. Oto garść gorącej jeszcze korespondencji, czyli Waszej twórczości „Ku pamięci”. Piotr V. z Warszawy wzdycha nad: LEPPEREM Przechodniu, oświecić cię wypada To nie jest nagrobek, to nowa blokada.
Zapal przechodniu znicza Na grobie Macierewicza Dusza tego człowieka Wciąż goni jakiegoś esbeka
KWAŚNIEWSKIM To całkiem mądry i dobry zwyczaj Po śmierci robić to, co za życia.
¤¤¤ Pani Wiesława donosi: Tu leży Olek – chciał dobrze I efekt wyszedł jak w „Kobrze” Cierpiał biedak na golenie Zimna ziemia – ukojenie
GLEMPEM Człowieku, przy tym grobie Chodź ostrożnie, nie szalej Przed tobą leży głowa Każde z uszu – grób dalej. JANKOWSKIM Ten grób trwać będzie jeszcze Gdy milion lat przeminie Zatopcie się w modlitwie Tak jak On w bursztynie ¤¤¤ Z kolei Czytelnik „masterunio” pisze: W tym oto miejscu Poseł Giertych gości Nie umarł z niedożywienia Lecz z braku tlenu na wysokości. ¤¤¤ Pan Kostek zaś przysłał nam niemal pół (świetnego) cmentarza: W tym grobie leży Generał Flaszka Głódź Kościotrup zęby szczerzy I wciąż gorzałę czuć Tu pochowano Lecha Gdzieś dalej leży brat Nad grobem się uśmiecha Jakiś pieprzony dziad Na płycie wyryty sęp A pod nim prymas Glemp Żal po nim jest niewielki I cieszą się kundelki Tu pochowany jest agent „Bolek” Co popadł w esbecką niewolę Wałęsa się upiorna dusza I wąsikiem śmiesznie rusza
¤¤¤ A Kameal nie bez racji twierdzi: Ci, co do Sejmu nie weszli Złożeni są do tej groty Leżą w zbiorowej mogile Woleli umrzeć niż iść do roboty ¤¤¤ Ktoś o pseudonimie msvox cieszy się zaś, że: Co noc, przez cztery wieki Bo taką dostał karę Nie zaśnie kat bezpieki Nazwisko Jurek, imię Marek ¤¤¤ A „iyan” też pisze o Jurku i nie tylko: Tu spoczywa w pokoju Właściciel gęby ponurej Ponadto aż trzech imion Marszałek Marek Jurek Leży tu bezrobotny A gryzł i Niemców i Ruskich Bulterier braci Kaczyńskich Jacek Wścieklica Kurski ¤¤¤ Maciejowi Z. ze Szczecina również nie brak poczucia czarnego humoru: Tu stoi mogiła szeroka A wokół panuje cisza Trzydziestu grabarzy do grobu Składało Ryszarda Kalisza ¤¤¤ Epitafijny autor o inicjałach E.W.O cieszy się: Módlcie się za duszę Andrzeja Leppera Z woli Boga w proch rozsypany Już się nie pozbiera
To tylko próbki Waszej naprawdę świetnej twórczości. Przykłady dobrego humoru i zmysłu obserwacji. Nieśmiało, a może coraz śmielej – proszę o następne kawałki: „Ku pamięci”. Najlepsze wydrukujemy w kolejnych odcinkach. A żeby sobie nikt przypadkiem nie pomyślał, że i mnie nie można pochować, napiszę tak:
Archeolog się biedzi Bo kwestia jest sporna Czy to kości szympansa Czy może Szenborna
MarS
Ostatnio wielki szum medialny powstał wokół odsłonięcia na Podhalu pomnika Józefa Kurasia, czyli „Ognia” („FiM” 33/2006). Znacznie mniej rozgłosu wzbudził natomiast pomysł wojewody dolnośląskiego Krzysztofa Grzelczyka, aby jedną z ulic Wrocławia nazwać imieniem Ryszarda Kuklińskiego, postaci nie mniej kontrowersyjnej. Pomysłu nie popierają członkowie Związku Żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego. Zarząd Dolnośląski Związku Żołnierzy im. 2 Armii WP zgłosił w tej kwestii zdecydowany protest do Rady Miasta Wrocławia, twierdząc, że ktoś, kto pokalał się szpiegostwem wobec własnego państwa i narodu oraz dezercją jako wojskowy, nie może być wzorem do naśladowania. Gorąco inicjatywę poparł natomiast przewodniczący Rady Miasta Wrocławia Grzegorz Stopiński, który w odpowiedzi na protest Związku Żołnierzy LWP oświadczył m.in.: „Jak pamiętamy, pułkownik Ryszard Kukliński przekazał Amerykanom plany wprowadzenia stanu wojennego w Polsce, jak również plany, które przewidywały, że Polska zostałaby zniszczona na skutek uderzeń nuklearnych, przy tym radzieckie koncepcje zakładały śmierć co najmniej trzech, a może nawet dziesięciu milionów Polaków. Działania Pana Ryszarda Kuklińskiego znacznie przyspieszyły zmianę ówczesnego systemu, dzięki temu dzisiaj
K
siądz grzmi na lekcji religii: – O gam was! Wszystko zaczyn od tego jednego papierosa! Zar nim pojawia się pierwszy, zgubny kie wódki, a po alkoholu przychodzi cz grzech śmiertelny z kobietą... Na to u – Proszę księdza, a gdzie można d takie papierosy? To scenka z dow A jak wygląda proza życia katechet – Pamiętajcie, że zgodnie z nauką n Kościoła, człowiek ma duszę od poczęcia – sił uroczyście ksiądz Mateusz na inaugu nej lekcji religii w klasie IIIA pewnego re wanego liceum. Dla niego była to równ auguracja kariery pedagogicznej, gdyż ca niedawno został wyświęcony i skierowany biskupa na pierwszą linię frontu, czyli d ki z niedobitkami bezbożnego ateizmu skiej, katolickiej szkole powszechnej. – Czyli można przyjąć, że człowiekie już zygota? – zainteresował się Jacek rubinek z fizjonomią ministranta. – Jak najbardziej! – potwierdził ka ta.
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
ński na ulicy
ohaterów i antybohaterów. cechy można przypisać nie, kiedy ktoś wpadnie ć wypromować. żyjemy w demokratycznym państwie. W związku z powyższym uważam Pana pułkownika Ryszarda Kuklińskiego za człowieka, który wykazał się heroizmem i z pewnością zasługuje na to, aby jedna z ulic Wrocławia nosiła jego imię”. Podpułkownik rezerwy Krzysztof Majer, prezes Zarządu Dolnośląskiego Związku Żołnierzy LWP, nie zamierza się jednak tak łatwo poddawać i zapowiada nieustanny protest w sprawie nazwy ulicy. Wystosował więc list do prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który – jak na razie – pozostaje bez odpowiedzi. Ale też jakiej odpowiedzi można się spodziewać od głowy państwa, która ze względu na pewną uroczystość na Podhalu przerwała swój urlop... A dlaczego postać Ryszarda Kuklińskiego wzbudza takie emocje? Kukliński był pułkownikiem LWP, pracował jako oficer sztabowy i przygotowywał m.in. plany inwazji wojsk układu warszawskiego na Czechosłowację. Na początku lat 70. nawiązał współpracę z CIA na rzecz NATO. Twierdził później, że planował zawiązać w wojsku spisek przeciw ZSRR, ale CIA odwiodła go od tego pomysłu jako z góry skazanego na niepowodzenie. Właśnie wtedy poproszono go o przekazywanie informacji, które mogłyby zaszkodzić Związkowi Radzieckiemu. W latach 1971–1981 Kukliński miał przekazać na Zachód tajne dokumenty dotyczące
Ostrzena się raz po eliszek zas na uczeń: dostać wcipu. ty? aszego – ogłouracyjnomonież inałkiem y przez do walw pol-
em jest k, cheteche-
P
rokuratura Okręgowa w Lublinie podjęła śledztwo w sprawie fałszywych zeznań Aleksandra Kwaśniewskiego. Decyzję w tej sprawie wydał lubelski prokurator apelacyjny Robert Bednarczyk, dziecko Ziobry, piastujący swoje stanowisko od lutego br. Sprawa dotyczy zeznań eksprezydenta z roku... 1992, kiedy przesłuchiwano go w sprawie moskiewskiej pożyczki, jakiej udzieliła Komunistyczna Partia Związku Radziec-
Polski, ZSRR oraz układu warszawskiego (plany użycia przez ZSRR broni nuklearnej, dane techniczne najnowszych sowieckich broni, rozmieszczenie radzieckich jednostek przeciwlotniczych na terenie Polski i NRD itp.). Właśnie ten czyn niektórzy określają jako jego zasługę. W obliczu bezpośredniego zagrożenia dekonspiracją CIA ewakuowało Kuklińskiego z Polski (wraz z rodziną) tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego. Tajemnicą poliszynela pozostaje fakt, gdzie dorobił się ogromnego jak na owe czasy majątku, skoro dla CIA pracował za darmo, z pobudek czysto patriotycznych, a pieniądze – jak niejednokrotnie przekonywał dziennikarzy – nie miały dla niego znaczenia... W 1984 r. został przez sąd wojskowy w Warszawie zaocznie skazany na karę śmierci. W 1990 r. wyrok ten złagodzono do 25 lat więzienia, aby w 1995 r. go uchylić. Po tym wydarzeniu Kuklińskiemu przywrócono stopień pułkownika, jednak sprawę skierowano ponownie do prokuratury wojskowej. W 1997 r. śledztwo zostało umorzone, gdyż stwierdzono, że działał w stanie wyższej konieczności. Po rehabilitacji, której część obywateli nigdy nie zaakceptowała, nadano Kuklińskiemu honorowe obywatelstwo Krakowa i Gdańska. Teraz chce go wyróżnić Wrocław. Biuro prasowe wojewody dolnośląskiego poinformowało nas, że jak na razie nie została jeszcze podjęta decyzja o nadaniu ulicy imienia pułkownika. Czy protesty okażą się skuteczne? Nie sądzimy. Wszak w IV Rzeczypospolitej system wartości uległ wielkiemu przeobrażeniu. WIKTORIA ZIMIŃSKA
Lekcja religii – I ma duszę? – Siłą rzeczy, otrzymuje ją w momencie zapłodnienia. – Hm... Proszę księdza, mam wobec tego pewne wątpliwości. Rozterka Jacka dotyczyła samych braci Kaczyńskich, a jego tok rozumowania był następujący: panowie Lech i Jarosław są bliźniakami jednojajowymi, a więc byli pierwotnie jedną istotą w postaci rzeczonej zygoty. Oczywiste jest, że w momencie poczęcia mieli jedną duszę. Komu ona przypadła po podziale zygoty na dwa organizmy? Prezydentowi czy premierowi? – No, chyba każdemu z nich przypadło po... po... po pół duszy... – wpadł w pułapkę ks. Mateusz.
13
Sezon na Olka kiego swojej polskiej odpowiedniczce. Obecne postępowanie nie rozbija się o słynny milion dolarów, lecz o oświadczenie Kwaśniewskiego z owego przesłuchania, iż posiada wykształcenie wyższe. Do Lublina akta sprawy trafiły w czerwcu br. – po tym, jak w Prokuraturze Krajowej znalazło się „obywatelskie zawiadomienie” o popełnieniu przestępstwa. Złożył je Jerzy L. W grodzie nad Bystrzycą badany jest również wątek oświadczenia majątkowego Kwaśniewskiego pod kątem posiadania przez jego małżonkę Jolantę akcji Towarzystwa Ubezpieczeniowego „Polisa”. Prokuratorzy doszli do wniosku, że w sprawie oświadczenia o „magisterce” nie może być mowy o przedawnieniu karalności czynu, gdyż w czasie jego 10-letniej kadencji okres ten uległ swoistemu zawieszeniu. Z kolei – jak informuje Bednarczyk – złagodzenie kary bądź odstąpienie od jej wymierzenia leży wyłącznie w gestii sądu. Na razie nie zapadła decyzja o przesłuchaniu byłego prezydenta, chociaż jego wezwanie do prokuratury jest rzeczą przesądzoną. Fakt nieposiadania przez Kwaśniewskiego tytułu magistra jest powszechnie znany od roku 1995. KC
– Istnieje też możliwość, że jeden z nich otrzymał całą, a drugi jest bezduszny. Czy można jakoś rozpoznać, który? – rzeczowo zagadnęła Iwona. – Trudno powiedzieć... – brnął katecheta. W klasie rozpętała się burzliwa dyskusja, w której uczniowie – już tylko między sobą, bo ksiądz zatopił się w rozmyślaniach – przebijali się argumentami typu: „A może zygota, z której powstali bracia Kaczyńscy, miała od razu dwie dusze?”, „Guzik prawda, mają po połówce, tylko zregenerowanej”, „Ale jako ciało gazowe ich dusze mają teraz mniejsze ciśnienie niż w normalnej”...
Na wniosek Bartka klasa postanowiła rozstrzygnąć spór w demokratycznym głosowaniu: – Kto jest za tym, że każdy z braci Kaczyńskich ma po pół duszy? Ponad trzy czwarte uczniów opowiedziało się za tą właśnie wersją i sprawa wydawała się już zamknięta, gdy tymczasem... – Słuchajcie, wobec tego powstaje pytanie, gdzie znajdą się ich dusze po śmierci. Przecież do nieba nie pójdą połówki, a myślę, że i w piekle mogą zakwestionować taki towar... – zauważyła Beata. – Jest jeszcze jedna kwestia, skoro zgodziliśmy się, że mają po pół duszy, to w konsekwencji również po pół mózgu. Przecież dusza jest z mózgiem ściśle związana. Prawda, proszę księdza? – usiłował ocucić katechetę Sebastian. – Zdecydowania tak! – uradował się dopuszczeniem do głosu ks. Mateusz. – A czy wobec tego można ich nazwać półmózgami? – zainteresował się Jacek, cherubinek z fizjonomią ministranta... DOMINIKA NAGEL
14
Wyemigruj do domu B
ank HSBC otworzył w Wielkiej Brytanii konto specjalnie dla emigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej – główną grupą docelową są Polacy. Passport Bank Account może otworzyć każdy, kto niedawno przybył do Wielkiej Brytanii lub dopiero chce wyemigrować (!). W tym przypadku wniosek wypełnia się on-line, podając adres zamieszkania w Polsce. W ten sposób eliminuje się obowiązek podania „potwierdzenia adresu”, którego nowo przybyli nie mają i często zdobywają go, omijając prawo. Nowe konto otworzyło już 2500 Polaków.
Pilotażowy program działa w 25 oddziałach banku w rejonach z największymi skupiskami emigrantów. Konkurencja nie zasypia gruszek w popiele – wszystkie banki zatrudniają Polaków w swych oddziałach, np. Barclays już w trzydziestu. Sponsorują także wydarzenia z życia polskiej społeczności. W Polsce zaś BZWBK całkowicie zniósł opłaty za przyjęcia przelewu z zagranicy. MaP
Świątynia z majtek M
aria de Santos ze Stratford wraz córką naciągnęły naiwną kobietę na 145 tys. dolarów, obwieszczając, że „Bóg ją zabije”.
Jest rada – pocieszyły i zaofiarowały swe usługi satanistyczne. Jednym z rytuałów mającym odwrócić zbrodnicze zamiary Boga było picie krwi zabitego koguta. Terapia się powiodła, delikwentka żyje, choć jej konto dramatycznie się skurczyło, kiedy pozwoliła de Santos załatwiać swe sprawy finansowe. Gdyby nie ujemne saldo, można by powiedzieć, że miała szczęście. Na pewno większe niż miały ofiary 36-letniego Pierre Carrenarda z Nowego Jorku, który również
posługiwał się czarną magią, a na dodatek białą bronią. Zdeterminowany, by zatrzymać przy sobie dziewczynę, zadźgał jej matkę (25 ciosów nożem), a następnie poranił jej 16-letnią siostrę, która przyszła sprawdzić, co się dzieje. W domu skazanego na 25 lat krwawego kochanka policja odkryła świątynię własnej roboty, wykonaną z niewypranych majtek bogdanki oraz skarpetek. Obiekt – jak wyjaśnił jego budowniczy – miał pomóc w rzuceniu na nią uroku i kontrolowaniu jej ducha. TN
Obiad hau, hau A
zjaci – mimo odrazy wyrażanej przez rezydentów innych kontynentów – nie zamierzają się odzwyczajać od swego upodobania do psiego mięsa. Psina jest szczególnym przysmakiem Koreańczyków, tak tych z północy, jak i z południa. Sondaż gazety z Seulu pokazał, że 35 proc. właścicieli psów jada zupę z psa, choć nie własnego. Obecnie psie przysmaki robią się coraz popularniejsze wśród kobiet z Korei Północnej, prawdopodobnie ze względu na wiarę, że jest to dobre... na cerę. Psina ceniona jest i za inne domniemane właściwości, jak dodawanie siły
witalnej i poprawianie potencji. Południowi Koreańczycy przyznają, że najlepsze potrawy z tego słodkiego mięsa robią mieszkańcy północy. Tam też jest najszerszy wachlarz potraw. „Słodkie mięso ma wiele witamin, m.in. A i B, pomaga na problemy trawienne oraz zmęczenie” – zapewnia gazeta seulska „Choson Sinbo”. Psina jest również ceniona w Chinach, Wietnamie, Filipinach i w Laosie. PZ
Sejf z babcią P
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
ZE ŚWIATA
ersonel banku w Zurychu w kilka godzin po zamknięciu placówki zorientował się, że ktoś jest w pomieszczeniu skarbca.
Policja z pistoletami wtargnęła do opancerzonego pomieszczenia i ujrzała 85-letnią starowinkę pochyloną nad dokumentami. Okazało się, że wyjęła je ze swej skrytki bankowej i była tak zatopiona w lekturze (możliwe, że się zdrzemnęła), że nie
tylko nie zauważyła zamknięcia skarbca i banku, ale przez kilka godzin nie wykonała żadnego ruchu, który zostałby wykryty przez aparaturę alarmową. Po 4 godzinach uwolniono ją i wręczono jej bukiet kwiatów. ST
W
Wielkiej Brytanii spadło zadowolenie z napływu do kraju „nowych Europejczyków” – po opublikowaniu najnowszych danych o jego kosztach. Według raportu, ponad 50 tysięcy Polaków przebywających w kraju Szekspira wystąpiło o zasiłek na
każde kolejne. Choć sprawa ta leży w kompetencji UE, pojawiają się głosy, by zasiłek płacił kraj, w którym dziecko przebywa. Pierwsze salwy już wystrzelono – brukowiec „Daily Sport” rozpoczął akcję „Czas zamknąć drzwi”, w ramach której zamieścił stosowny „gotowiec” do podpisania i wysłania do
limit emigrantów w celu zapobieżenia negatywnym następstwom. Od 2004 roku do Wielkiej Brytanii przybyło – oficjalnie – 600 tysięcy osób z Europy Środkowo-Wschodniej. Poseł Frank Field stwierdził, że liczba emigrantów z Europy Wschodniej tylko w 2004 r. czterokrotnie przekroczyła liczbę mieszkań socjalnych
Rumunom dziękujemy dzieci (przeważnie zostawione w Polsce pod opieką drugiego współmałżonka lub nawet dziadków), co kosztuje brytyjskich podatników 45 milionów funtów rocznie. Jest to jedna z korzyści przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, wywołuje jednak społeczne niezadowolenie i może stać się przedmiotem politycznych ataków na rząd ze strony konserwatystów i eurosceptyków. Polakom (oraz naszym pozostałym sąsiadom) przysługuje rocznie 907,40 funtów na pierwsze dziecko i 608,40 na
B
swojego posła: „Szanowny ... Jestem przekonany, że przybycie 45 tysięcy »niepożądanych cudzoziemców« z Rumunii i Bułgarii spowodowałoby chaos w tym kraju (podpis i adres)”. Akcja ma na celu wsparcie rządowych planów niewpuszczenia Rumunów i Bułgarów, którzy mieli kłopoty z prawem, oraz utrzymanie zamknięcia dla nich brytyjskiego rynku pracy po kolejnym rozszerzeniu Unii, planowanym na styczeń. Konserwatywna opozycja domaga się powołania komisji, która określiłaby roczny
ill Gates, założyciel firmy Microsoft, prowadzi wraz żoną Melindą jedną z największych na świecie fundacji charytatywnych, która koncentruje się m.in. na zwalczaniu AIDS. Dotychczas najzamożniejszy człowiek świata stronił od wypowiedzi o politycznym wydźwięku w kontekście swej działalności charytatywnej. Obecnie postąpił inaczej. Na konferencji na temat AIDS, która zgromadziła w Toronto 20 tysięcy delegatów, Gates był honorowym mówcą. W swym wystąpieniu krytycznie wypowiedział się przeciwko forsowaniu idei abstynencji seksualnej jako najlepszego sposobu uchronienia się przed wirusem HIV. „Abstynencja często nie jest żadną opcją dla ubogich kobiet i dziewcząt, które muszą wychodzić za mąż w młodym wieku – mówił Gates. – Dochowanie wierności również nie przynosi oczekiwanych efektów, jeśli nie dochowuje jej mąż. Użycie kondomu nie jest decyzją, którą może podjąć sama kobieta, bo to zależy od jej partnera. Musimy dać kobietom możliwość zapobiegania zarażeniu wirusem HIV. Nie mogą prosić mężczyzn o pozwolenie na
wybudowanych od objęcia władzy przez laburzystów w 1997 roku. Twierdzi on, że żaden kraj na świecie nie może przyjąć miliona emigrantów w ciągu jednego roku. Padają także ostrzeżenia, że podatek lokalny może wzrosnąć o sześć procent na pokrycie kosztów świadczeń socjalnych, opieki zdrowotnej i nauki angielskiego dla emigrantów. Inny problem, z którym borykają się Brytyjczycy, to brak sezonowych prac dla studentów, bo prawie w całości wykonują je emigranci. Nawet wędkarze łowiący dla sportu czują się poszkodowani, bo emigranci masowo łowią ryby bez licencji i – co w Anglii jest nowością – w celach... konsumpcyjnych. „Po prostu wyjedzą nam ryby!” – donosiły gazety. Doszło nawet do incydentu, że angielscy wędkarze strzelali w stronę emigrantów (ponad głowami) z dubeltówek! MaP
uratowanie swego życia. W niektórych krajach, gdzie szerzy się epidemia AIDS, przywódcy deklarują, że dystrybucja kondomów jest niemoralna i nieskuteczna. Niektórzy twierdzą, że kondomy nie zapobiegają AIDS, a wręcz przeciwnie – powodują rozprzestrzenianie się choroby. Są to poważne przeszkody w walce z epidemią. W tej walce to prezerwatywy ratują życie. Jeśli ktoś przeciwstawia się dystrybucji kondomów, znaczy to, że coś innego jest dlań ważniejsze niż ratowanie życia”. Nie ma wątpliwości, kto jest obiektem krytyki Gatesa – Bush i jego ekipa, którzy pod presją organizacji religijnych lansują program kładący główny nacisk na abstynencję i wierność. Prezerwatywy są ignorowane. Także stanowisko Kościoła katolickiego w kwestii kondomów jest ogólnie znane; jego presja na unikanie ich sprzedaży i użycia w Afryce przyczynia się do żniwa śmierci. Fundacja Gatesa finansuje badania nad żelami i kremami wirusobójczymi, które chroniłyby kobiety przed wirusem HIV. TW
Bill jest z nami
A
ktywiści antyaborcyjni mają problem – zbyt mało wrogów! Postanowili coś z tym zrobić. Podczas ośmiu dni protestów (w Jackson) przeciw funkcjonowaniu jedynej w stanie Missisipi placówki wykonującej aborcje, podarli i spalili Koran. Zapałki zapalała Norma McCorvey – ta sama, której sprawa sądowa przed Sądem Najwyższym przyczyniła się do legalizacji aborcji. Norma McCorvey doznała potem duchowej przemiany i stała się gorliwą przeciwniczką zabiegu.
Przeciw wszystkiemu! Ugrupowanie Operation Save America (Operacja Ocalenia Ameryki), jedno z najbardziej radykalnych, funkcjonowało wcześniej przez lata jako Operation Rescue. Zmieniło nazwę, by uniknąć odpowiedzialności prawnej za agresywne akcje pod przychodniami ginekologicznymi. Zbezczeszczenie Koranu wywołało głęboką dezaprobatę i protesty amerykańskich muzułmanów
i różnych międzynarodowych organizacji. Imam Shaheed Muhammad z Jackson nie wie, o co chodzi, bo islam nie zezwala na aborcję. Aktywiści z Operation Save America stwierdzili w odpowiedzi, że muzułmańska Biblia usprawiedliwia przemoc. Szef operacji, ks. Flip Benham, przypomniał, że jego ludzie wcześniej spalili Koran w Columbus w Ohio. PZ
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
W
USA – deklaratywnie najbardziej religijnym (oprócz Polski!) kraju świata – rośnie liczba oszustw, wyłudzeń i kantów na tle religijnym. W latach 1984–1989, powołując się na Boga, skradziono 450 mln dolarów. W przedziale czasowym 1998–2001 przewalono już 2 miliardy. Przestępstwa tego typu są coraz bardziej powszechne. Rozmiary i szkody powstałe w wyniku defraudacji i naciągania naiwnych wiernych systematycznie idą w górę. Stwierdzają to specjaliści pracujący w Security Administrators Association (SAA), których zadaniem jest strzec inwestorów przed złodziejami. Randall Harding był aktywnym chórzystą Crossroads Christian Church w Kalifornii. Firmę inwestycyjną, którą założył, nazwał „Just the Lord” (Tylko Pan). Jako agenta handlowego zatrudnił pastora, a ten zbierał na kościół. Zanim ich zdemaskowano, ukradli pobożnym 50 mln dolarów. Lambert Vander Tuig, członek Saddleback Church, również w Kalifornii, zatrudniał agentów, którzy składali ludziom wizyty, polecając inwestowanie w nieruchomości, a przedstawiali się przy tym jako głęboko wierzący chrześcijanie. Zostawiali „klientom” w prezencie książkę „Życie z celem”, autorstwa pastora Ricka Warrena. Naciągnęli wierzących im jak samemu Bogu na 50 milionów. Działacz kościoła Dystar Assembly of God w Alabamie przekonał liderów kościoła, żeby
P
ZE ŚWIATA
zainwestowali 3 mln w nieruchomości, bo dzięki temu zarobią krocie na budowę megaświątyni. W rezultacie stracili istniejący budynek kościelny. Na wielką skalę działali defraudanci z duszpasterstwa Greater Ministries International w Tampie na Florydzie. Ukradli naiwnym wiernym pół miliarda dolarów, obiecując podwojenie wniesionych inwesty-
Szczególnie łatwo dają się oszukiwać fundamentalistyczni protestanccy ewangeliści. Badająca defraudacje na tym polu Trinity Foundation z Dallas twierdzi, że część winy ponoszą same kościoły i ich kaznodzieje, bo oferują wiernym „ewangelię prosperity”, która nie ma nic wspólnego z katolicką nobilitacją umiarkowania i ubóstwa. Aby zorientować się, jak to kościelne nauczanie realizuje się w praktyce, wystarczy spojrzeć, gdzie
Przewałki na Pana Boga cji i zapewniając, że są one błogosławione przez Boga. „Scenariusze wyłudzania są bardzo przekonujące i sprawiają wrażenie w pełni legalnych” – twierdzi Randall Lee, dyrektor oddziału SAA na zachodnie stany. Oszuści z reguły zdobywają najpierw zaufanie proboszcza czy pastora, oferując szczodre dary na kościół. Potem namawiają go, by zainwestował pieniądze w ich biznes, oczywiście przynoszący fantastyczne dochody. Wierni, wiedząc, gdzie ich duszpasterz ulokował pieniądze (kościelne lub własne), ufnie sięgają po portfele. Jeśli jakiś sceptyk zadaje za dużo pytań, beszta się go, że nie jest dobrym chrześcijaninem i występuje przeciw wiernym z tego samego kościoła.
rawie rok temu bardzo głośno było w USA (i nie tylko) o wynikach 40-miesięcznego dochodzenia w archidiecezji filadelfijskiej, zleconego przez prokuraturę. Na jaw wyszły szokujące szczegóły masowych aktów molestowania i gwałtów nieletnich, za które odpowiedzialność ponosi 169 księży archidiecezji. Wykryto aktywne poczynania dwóch kolejnych kardynałów – Krolla i Bevilacquy – w tuszowaniu przestępstw, zastraszaniu ofiar i osłanianiu sprawców. Autorzy raportu to prokuratorzy, którzy nie szczędzili najmocniejszych słów potępienia. Archidiecezja i jej prawnicy określili raport jako „antykatolicki”, jako „wściekłą, zajadłą diatrybę”. Żadnych dowodów na poparcie tych twierdzeń i udowodnienie niewinności hierarchów nie podano. Kardynał Justin Rigali zmuszony był przepraszać wiernych publicznie. Obiecał reformy. Właśnie dwójka współautorów dochodzenia – byli prokuratorzy Mariana Sorensen i Maureen McCartney – wystosowała otwarty list do kard. Rigaliego, oskarżając go, że nie podjął poważnych działań na rzecz zapewnienia bezpieczeństwa dzieciom w kościołach i wyeliminowania pedofilii kleru. „Postępowanie archidiecezji wykazuje dobrze znany styl, czyli zapewnienia i pozory działań, za którymi kryje się brak konkretnych poczynań w celu zapobieżenia przemocy seksualnej – piszą. – Z pewnością, gdybyście odwołali się do swego sumienia, a nie do swych prawników i doradców od PR, musielibyście wiedzieć, że problem przestępstw seksualnych
mieszkają i czym jeżdżą proboszczowie. Nie tylko w USA... Duże sukcesy w demaskowaniu oszustw o podłożu religijnym ma Fraud Discovery Institute (Instytut Wykrywania Defraudacji) w San Diego. Kieruje nim pastor Barry Minkow. Zna się wybornie na rzeczy, bo przed laty sam siedział za defraudacje. Eksperci konstatują, że wszystkie wyznania zagrożone są praktykami oszustów; ich ofiarami najłatwiej padają najbliżej związani z Kościołem i najgłębiej wierzący. Nawet gdy defraudacje wychodzą na światło dzienne, poszkodowani często odmawiają współpracy z policją, bo wciąż wierzą, że tacy religijni ludzie nie mogli ich oszukać. ST
księży nie został w archidiecezji filadelfijskiej rozwiązany”. Archidiecezja oczywiście zaprzeczyła. Zamiast umieścić w Internecie dane wszystkich 169 przestępców, jak obiecywał Rigali, umieszczono nazwiska tylko 57. Oficjalnie archidiecezja popiera 5 projektów nowych paragrafów prawa kryminalnego, nad którymi debatuje obecnie legislatura stanowa, lecz jednocześnie – zakulisowo – lobbuje przeciw ich wprowadzeniu. Chodzi o projekt zniesienia przedawnienia wobec sprawców przyszłych przestępstw seksualnych i rozszerzenie definicji tego, kogo i w jakich okolicznościach dygnitarze muszą zgłaszać organom ścigania. Kościołowi jest to nie na rękę. „Jesteśmy przekonani, że jeśliby biskupi Pensylwanii autentycznie poparli 5 projektów prawnych, zostałyby one natychmiast zatwierdzone bez większych sprzeciwów. Ale archidiecezja potajemnie lobbuje przeciw nim, co jest cyniczne i nieuczciwe” – piszą Sorensen i McCartney. W liście krytykują również wykręty archidiecezji w sprawie należytej rekompensaty finansowej dla poszkodowanych: „Wykryliśmy puste, bezużyteczne lub marnotrawione obiekty należące do archidiecezji, o wartości 250 mln dolarów – twierdzą prokuratorzy. – Tłumaczenia archidiecezji, że pieniądze muszą być wzięte z funduszy parafialnych lub pochodzić ze zbiórki, są po prostu fałszywe. Kościół powinien mieć na tyle godności, by nie kryć się za nieprawdziwymi zapewnieniami o swej biedzie i nie unikać moralnej odpowiedzialności za zadośćuczynienie ofiar, których życie zostało zniszczone przez poczynania księży i biskupów”. JF
15
Komitet broni Kościoła R
epublika Południowej Afryki przeżywa epidemię gwałtów i przemocy seksualnej.
Gazety piszą o „narodowym kryzysie”, zaznaczając, że jeszcze nigdy nie było tak źle. Spory udział w tym mają duchowni, zwłaszcza katoliccy, choć nie tylko. Kościół udaje, że nic nie widzi, i usiłuje tłumić skandal. Kardynał Wilfred Napier wystosował list do wiernych, w którym przestrzega, że „nie jest w interesie katolików publiczne ujawnianie oskarżeń”. Potępił skarżących, którzy nagrywali i publikowali wyznania księży. Media piszą, że kardynał jest zimny i oferuje poszkodowanym pomoc terapeutyczną, ale pod warunkiem,
że zrzekną się jakichkolwiek roszczeń finansowych wobec Kościoła. Rodziny ofiar przestępstw seksualnych księży skarżą się, że nie mają żadnego wsparcia duchowego w kryzysie, jaki przechodzą. „Komitety protokolarne” powołane przez Kościół do dochodzenia przestępstw seksualnych księży przyjmują za dobrą monetę oświadczenia duchownych o niewinności. Ignorują skargi oskarżających stwierdzeniem, że są schizofrenikami. Sądy skazują księży recydywistów, którzy byli wcześniej uniewinnieni przez komitety. PZ
Lizanie ran T
rzy czwarte katolików w USA uważa, że przestępstwa seksualne kleru zaszkodziły wiarygodności przywódców Kościoła. Liczba Amerykanów katolików pozostaje jednak niezmienna – 33 proc. 76 proc. z nich stwierdza, że ofiaruje datki na Kościół. Z 4400 amerykańskich duchownych katolickich, którzy popełnili przestępstwa seksualne w latach 1950–2002, tylko 72 zostało karnie zeświecczonych przez papieża. Większość pozostałych ma zakaz sprawowania funkcji duchownych, ale wciąż pozostają księżmi. Thomas Plante, profesor psychologii z jezuickiego uniwersytetu Santa Clara w Kalifornii, autor dwóch książek
o przestępstwach seksualnych księży, stwierdza, że Watykan rezerwuje laicyzację tylko dla najgorszych recydywistów, którzy odmawiają podporządkowania się kościelnej dyscyplinie. „Nawet ksiądz, który popełnił poważne przestępstwa, może pozostać w duchowieństwie i żyć w kontrolowanym środowisku – mówi Plante. – Ale są tacy, których Kościół nie może utrzymać w ryzach”. JF
Archioszustwa
Sąd łaje biskupów W
Australii gwałtowne emocje i zainteresowanie publiczne przykuwał proces księdza pedofila Geralda Francisa Risdale’a.
Przez lata bezkarnie gwałcił ministrantów. 72-letni dziś duchowny czuł się kompletnie bezkarny, a umożliwiali to jego przyjaciele – dwaj biskupi. Zwrócił na to uwagę sędzia Bill White, skazując Risdale’a (odsiadującego już 18-letni wyrok) na następne 13 lat. Skrytykował ostro
przywódców kościelnych za brak reakcji na skargi pod adresem kapłana, na ciągłe przenoszenie go z parafii do parafii, na kompletny brak współczucia dla jego ofiar. Mówił o „otchłani nikczemnej hipokryzji”. Z reguły sędziowie stronią od tak daleko sięgających potępień. CS
16
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
W NIEWOLI PAPIESTWA
P
lemię Wiślan najwcześniej – spośród plemion polskich – zorganizowało się jako państwo, zaś procesowi jego powstawania towarzyszyło pojawienie się wielkich kopców-kurhanów typu kopca Kraka (Krakusa) – założyciela Krakowa. Zasięg ich występowania pokrywa się z terenem, który można by uznać za rdzenne terytorium Wi-
Karpat i Tatr, a od zachodu – wzdłuż Sudetów. Granica wschodnia opierała się na Styrze i Bugu, sięgała niemal po dzisiejszy Brześć, skąd skręcała na zachód. Na północy biegła lesistym pasem Polski środkowej, mniej więcej po linię Radomsko–Przedbórz oraz Góry Świętokrzyskie. „Kraj Wiślan – jak zauważył P. Jasienica („Polska Piastów”) – zetknął
PRAWDZIWA HISTORIA KOŚCIOŁA W POLSCE (2)
Chrzest albo wojna U schyłku IX w. państwo Wiślan padło ofiarą lokalnego mocarstwa – chrześcijańskiej Rzeszy Wielkomorawskiej. Książę Wiślan otrzymał od św. Metodego ultimatum: albo chrzest, albo wojna. ślan. Najstarszą informację źródłową o państwie Wiślan zawiera „Opis grodów i ziem z północnej strony Dunaju” – dzieło tzw. Geografa Bawarskiego, pochodzące z połowy IX w. Według innego przekazu – opisu Germanii, sporządzonego z rozkazu króla angielskiego Alfreda Wielkiego (871–901) – na wschód od Moraw leżał Wisle lond, kraj Wisły czy Wiślan, dalej zaś na wschód od niego – Dacja (tereny Rumunii). Wniosek z tego taki, że państwo Wiślan wybijało się znaczeniem i zajmowało duży obszar między Morawami a Dacją. Jego granice od południa biegły grzbietami
P
się z wyznawcami krzyża w bardzo ciekawej chwili swego rozwoju dziejowego, wtedy właśnie, kiedy zabiegał o nadanie doskonalszych form wierze starej, pogańskiej. W VIII czy IX w. na szczycie Łysej Góry dźwignięto z miejscowych gołoborzy 32 tys. metrów sześciennych kamienia, mozolnie przetworzonych w tłuczeń. Usypany zeń wał wydłużonym pierścieniem opasał sam łysy, nie zamieszkany szczyt wzniesienia. Zupełnie wiarygodna wiadomość z roku 1686 mówi o odnalezieniu na nim posągu bożyszcza. Stało się to podczas prac przed drzwiami kościoła, na którego miejscu stać musiała ongiś świątynia pogańska
raca Seweryna Mosza „Kod Judasza. Tajemnice umiłowanego ucznia Jezusa” wielu oburzy. Dotyka bowiem materii delikatnej – wiary i religii. Zadaje pytania i stawia hipotezy. Jej bohaterem jest Judasz, człowiek, apostoł, uczeń Jezusa. Któż go nie zna? Zdawałoby się, że w wielu z nas tkwi głębiej niż Jezus. Jego misja obrodziła w kolejnych pokoleniach większym owocem niż śmierć Jezusa. Ale Judasz właśnie dlatego musi być skazany na przegraną. Nie chcemy oceniać go inaczej niż nasi przodkowie. Dlaczego mielibyśmy zmieniać osąd o nim? Jeżeli wybaczymy sobie, to czy wystarczy nam wybaczenia dla Judasza? W tej książce stawianych jest wiele pytań bez rozwiązań. Nie warto zresztą ich poszukiwać. Warto wiedzieć, że są. Bo czyż nie jesteśmy jak ten Żyd Wieczny Tułacz? Nieważne, że jego prototypem mógł być odźwierny w pałacu Poncjusza Piłata, Rzymianin imieniem Kartefilus (Ahasferus). Gdy Jezus wyszedł na swą drogę krzyżowa, Kartefilus pchnął go, uderzył pięścią w kark i szyderczo zawołał: „Dlaczego się zatrzymujesz?”. Jezus odpowiedział: „Idę, jak jest zapisane, niebawem odpocznę, ale ty będziesz wędrował aż do mojego powrotu”. Błądzi więc w nieskończoność, oglądając troski i radości innych ludzi. Skazany jest na wieczną kontemplację w oczekiwaniu końca świata. Mit jest nieśmiertelny, nie może umrzeć, nie jest więc naszym problemem kwestia winy, złego uczynku, ale dążenie do uzyskania zań przebaczenia. Judasz nie został potępiony przez Jezusa za swój czyn. Przeciwnie
(...)”. Trzeci pod względem chronologicznym przekaz źródłowy o państwie Wiślan od lat wzbudza wśród badaczy najwięcej emocji i kontrowersji. Jest on dziełem Klemensa z Ochrydy, autora „Żywota św. Metodego”, który wnet po śmierci apostoła Wielkich Moraw – zapewne jeszcze u schyłku IX lub na początku X w. – barwnie przedstawił jego dzieje. W pewnym miejscu autor pisze, że Metody miał dar proroczy, a stwierdzenie to poparł następującym przykładem: „Książę pogański, silny bardzo, siedzący na Wiśle, urągał wiele chrześcijanom i krzywdę im wyrządzał. Posławszy zaś do niego, kazał mu powiedzieć [Metody]: »Dobrze będzie dla ciebie, synu, ochrzcić się z własnej woli na swojej ziemi, abyś nie był przymusem ochrzczony w niewoli na ziemi cudzej, i będziesz mnie wspominał«. Tak też się stało”. Z powyższego tekstu wynikają następujące fakty: 1. Książę Wiślan był ideologicznym wrogiem chrześcijan i prześladował ich („urągał chrześcijanom i przysparzał im wielu przykrości” – jak mówi przekład A. Naumowa), a zatem musieli oni znajdować się w jego państwie; mogli to być misjonarze i koloniści z Moraw, traktowani przez potężnego księcia jak persona non grata, a więc jak szpiedzy lub neofici, uważani za zdrajców. 2. Uczniowie Metodego działali w państwie Wiślan misyjnie, a misja skierowana była – bez zgody księcia – do jego poddanych, za którymi ujęli się arcybiskup Metody i książę morawski. 3. Książę Wiślan został pobity i ujęty zapewne tam, gdzie zaistniał problem – na jego własnej ziemi
– był zachęcany, by czynił swoją powinność. Musiało się bowiem wypełnić, co zostało napisane. ¤¤¤
Ewangelia Judasza należy do najstarszych dokumentów chrześcijaństwa, jakie do tej pory odnaleziono. Powstała przed 180 rokiem naszej ery, więc musiała być
– natomiast na ziemi morawskiej jako jeniec został ochrzczony. Katastrofa zza Karpat spadła około 880 r. Przez długi czas brakowało jednak namacalnych dowodów mogących poświadczyć o podjęciu akcji militarnej przez księcia morawskiego – Świętopełka I – przeciwko Wiślanom. Dopiero w trakcie wykopalisk na terenie grodziska w Lubomi k. Wodzisławia Śląskiego stwierdzono rozległe zniszczenia wałów, noszące ślady pożaru. Analogiczne pozostałości destrukcji, choć na mniejszą skalę, występowały także w innych grodach Górnego Śląska – pod Skoczowem i w okolicy Pyskowic. Dowodem owych dramatycznych wydarzeń są być może również tzw. tabliczki z Podebłocia. W 1986 r. dokonano sensacyjnego odkrycia archeologicznego we wsi Podebłocie, leżącej na wschód od Radomia i Kozienic, a więc na pograniczu dawnej Małopolski i Mazowsza. Znaleziono trzy fragmenty glinianych przedmiotów, na powierzchni których znajdują się znaki umieszczone w rzędach. Poddano je w Instytucie Archeologii UW m.in. badaniom epigraficznym, w ramach których ustalono, że na „tabliczkach” nr 2 i nr 3 widnieją litery alfabetu greckiego: obie przedstawiają ten sam grecki monogram – „Jezu Chryste, zwyciężaj!”. Kto i po co wyrył te – jak się uważa – „najwcześniejsze znane ślady chrześcijaństwa na ziemiach polskich”? Być może symbole te, widziane na jakimś przedmiocie chrześcijańskim, odwzorował dla celów magicznych mieszkaniec osady – analfabeta. Z kolei J. Bieniak
dolarów. Mimo że cena spadła do 3 milionów dolarów, nie znalazł się żaden nabywca. Przez 16 lat zabytek przeleżał w bankowym sejfie w Nowym Jorku. Dopiero w 2000 r. nabyła go od egipskiego handlarza właścicielka renomowanego salonu dzieł sztuki w Zurychu Frieda Nussberger-Tchacos
Kod Judasza dokumentem z uwagą analizowanym przez ojców Kościoła. Oryginał zaginął, jednakże wzmianki o nim pojawiały się często w dokumentach historyków Kościoła. Obecnie odkryty tekst utrwalony został na pergaminie, pochodzi z III wieku i napisany jest w języku koptyjskim, a więc w języku egipskich chrześcijan. Skąd tytuł Ewangelia Judasza, skoro ani nie był on jej autorem, ani też nie podaje się za jej twórcę? Jeśli był postacią historyczną, to umarł zapewne 100 lat przed powstaniem dzieła. Jedynie na końcu tekstu pojawiają się słowa: „Ewangelia Judasza”. Nie on jest też głównym bohaterem utworu. Jest nim Jezus, który przedstawia swoje objawienia. Judasz jest jedynie rozmówcą Jezusa, zadaje pytania, prosi o interpretacje. W 1983 roku Ewangelia Judasza pojawiła się w Genewie. Okoliczności tego wydarzenia są zagadkowe. Znany koptolog Stephen Emmel relacjonuje, że właśnie wtedy, w dość obskurnym hotelu, zobaczył manuskrypt zawinięty w gazety i zapakowany w pudełko po butach. Handlarze zażądali zań aż 10 milionów
za cenę (w porównaniu do wywoławczej nieprawdopodobnie niską) między 300 a 700 tysięcy dolarów. Zakupiony manuskrypt był w fatalnym stanie, ale został pieczołowicie odrestaurowany. Ewangelia Judasza trafiła do National Geografic Society, a za jego pośrednictwem opublikowana została przez media na całym świecie. ¤¤¤
Bogato ilustrowana książka Seweryna Mosza cytuje tekst Ewangelii w tłumaczeniu znanego koptologa księdza profesora Wincentego Myszora, a w kolejnych 13 rozdziałach zajmuje się między innymi pochodzeniem Judasza, jego wyglądem, rolą, jaką pełnił w gronie uczniów Jezusa, zastanawia się, czym był pocałunek Judasza, czy w ogóle Judasz otrzymał jakiekolwiek pieniądze za zdradę, a na koniec przedstawia różne pozabiblijne opowiadania o śmierci Judasza, w tym Ewangelię Barnaby i wizje Katarzyny Emmerich. Każdy z rozdziałów kończy się
(„Sensacja archeologiczna znad Wisły. Ręka jeńca?”) za twórców inskrypcji uznał uprowadzonych przez księcia Wiślan chrześcijańskich jeńców z Moraw. Inna możliwość jest taka, że twórcami tych „tabliczek” byli chrześcijanie z Małopolski – może neofici? – uchodzący przed gniewem księcia. Faktem jest, że nie ma twardych dowodów przeprowadzenia w państwie Wiślan szeroko zakrojonej akcji chrystianizacyjnej ze strony Rzeszy Morawskiej. Chrystianizacja tych ziem w obrządku słowiańskim była możliwa, ale trwała krótko i miała charakter epizodyczny. Zależność polityczna państwa Wiślan od Morawian trwała niespełna 26 lat – do 906 r., kiedy to zapewne i sami Wiślanie wzięli udział w rozpadzie struktur państwa wielkomorawskiego. W latach 896–906 nad Dunajem dokonała się bowiem zdobywcza i osadnicza inwazja azjatyckiego plemienia Madziarów, w rezultacie której przestała istnieć także organizacja tamtejszego Kościoła. Na koniec warto postawić pytanie: jak wytłumaczyć ową rzekomą umiejętność przewidywania przyszłości przez Metodego? Chyba najlepszej odpowiedzi udzielił w tej sprawie S. Trawkowski („Jak powstała Polska”), który tak skomentował „dar prorokowania” apostoła Słowian: „Czy jest w niej [opowieści] coś cudownego? Oczywiście nie! Posłowie Metodego grożą wojną i zapowiadają klęskę. Ale któryż z posłów nie grozi zwycięską wojną? Po zwycięskiej wojnie można było powiedzieć, że dobrze przepowiedziano”. ARTUR CECUŁA
wnioskami, które wywołają prawdziwą burzę. Nie będziemy ich przytaczać, odsyłając Czytelników do lektury tej godnej polecenia publikacji. ¤¤¤
Ambicją i planem wydawców jest, aby w ciągu najbliższych trzech lat powstała seria wydawnicza pod wspólną nazwą Biblioteka Klubu da Vinci. Tak jak „Kod Judasza” kolejne publikacje będą miejscem zadawania pytań, podnoszenia wątpliwości, lecz nie udzielania jednoznacznych odpowiedzi. Wydawcy otwarci są na propozycje Czytelników, na każdą formę współpracy. Kolejne tytuły poświęcone zostaną Marii Magdalenie, ojcostwu Jezusa i jego małżeństwu, rodzinie Jezusa, jego braciom, matce. Dalej autorzy serii zajmą się innymi ciekawymi apokryfami, tajemnicą papieżycy Joanny, tajemnicami papieży, tajemnicami Watykanu, tajemnicami Biblii, Apokalipsą, losami Jezusa i losami Żydów w chrześcijaństwie. Osobne tomy poświęcone będą masonerii, templariuszom, Opus Dei. Lista tematów jest otwarta. Książki serii mają być swoistym intelektualnym przewodnikiem, wprowadzeniem do dyskusji. Już we wrześniu ukaże się kolejny tytuł Biblioteki Klubu da Vinci, książka pt. „Papież Joanna. Prawdziwe dzieje kobiety, która została papieżem”. ¤¤¤
Wszystkich zainteresowanych zachęcamy do współpracy z Wydawnictwem „Lux”. Rekomendowane książki dostępne są wyłącznie w wydawnictwie. Można je zamawiać: Wydawnictwo „Lux” skr. poczt. 1585, 40-001 Katowice 1, tel. 501 312 736, e-mail:
[email protected]. Cena: 14,90 zł, rabat dla członków klubu i Czytelników „Faktów i Mitów” – 10 proc. Oprawa twarda. ZK
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
W
pierwszym okresie swych dziejów na ziemiach polskich (XI–XII) Kościół gromadził majątki przede wszystkim z nadań monarszych i książęcych. W 1136 r. samo tylko arcybiskupstwo gnieźnieńskie posiadało już 149 osad. Od XII w. rozwinęły się na wielką skalę fałszerstwa zakonne dokonywane m.in. na dokumentach tytułów własności. Działały odtąd, jak określił to M. Schulz, „średniowieczne klasztorne szajki fałszerzy”, które „specjalizowały się” w tego typu procederze. Przykład zresztą szedł niejako „z góry” – pamiętamy przecież, w jaki sposób papiestwo utwierdziło się w Państwie Kościelnym za
rzecznikiem swobody dyspozycji dobrami ziemskimi. Prawdziwie „błogosławioną” okazała się jednak instytucja testamentu. W Polsce testamenty pojawiły się w XIII w. i rozwój tej instytucji wiązał się z przełamywaniem ograniczeń testowania (na rzecz najbliższych krewnych poprzez dziedziczenie beztestamentowe). Testamenty od początku funkcjonowały przede wszystkim w związku z zapisami na rzecz Kościoła, ten bowiem niezwykle pomysłowo wydobywał majątki poprzez zapisy testamentowe pro remedio anime. Szlachciców pouczano w czasie procesu edukacyjno-indoktrynacyjnego (pod kierownictwem Kościoła), że zapiski w testamentach „dla
PRZEMILCZANA HISTORIA Kazimierz Wielki zarządził rewizję tytułów własności. W razie podejrzeń co do autentyczności dokumentu lub jego braku odbierano posiadane dobra, wcielając je z powrotem do włości królewskich. Ponadto klasztory utraciły wówczas część swych dóbr, które leżały na pograniczu (Szczyrzyc, Stary Sącz) ze względu na interesy obronności państwa. Większość tego, co dokonał Kazimierz Wielki, zostało zaprzepaszczone za panowania neofity Jagiełły (ok. 1351–1434). Kolejnym ułatwieniem dla polityki majątkowej kleru było przekazywanie spraw związanych z dobrami kościelnymi sądom duchownym. W 1437 r. na podstawie ugody duchowieństwa ze szlachtą małopolską prze-
A w dziele pod wielce znamienitym tytułem – „O naprawie Rzeczypospolitej” Jana Ostroroga znajdujemy taką myśl: „I to nie bez obłudy, że papież, kiedy mu się podoba, pomimo woli nawet króla i panów, nie wiedzieć jakie bulle przesyła do Polski dla wydrwienia pieniędzy... Żywe kościoły Boga, ludzie są podstępnie łupieni na to, aby martwe kościoły wznosić”. Egzekucję dóbr tych uchwalono na sejmach w latach 1562–1564. Niestety, nie zdołano wykonać całości tego programu, gdyż stronnictwo egzekucyjne rozpadło się kilka lat później. Niedługo potem przyszła kontrofensywa kościelna – kontrreformacja. Kościół sam
MROCZNE KARTY HISTORII KOŚCIOŁA (20)
Dzieje dóbr martwej ręki Dobrami martwej ręki określa się majątek nieruchomy osób prawnych Kościoła o charakterze dochodowym, na czele z nieruchomościami rolnymi. Nazwa wywodzi się z faktu, iż nie mogły one być zbywane (zakaz prawa kanonicznego), były więc martwe dla obrotu. Równie mocno uzasadnia ich określenie sposób nabycia – w olbrzymiej większości pochodziły bowiem z zapisów testamentowych na rzecz Kościoła. pomocą sfałszowanej donacji Konstantyna. Trudno jest precyzyjnie określić, w jakiej mierze to samo można odnieść do „wwłaszczenia się” Kościoła w tzw. dobra martwej ręki, ale skalę zjawiska obrazuje fakt, że „autentycznych dokumentów książęcych przechowało się z XII wieku trzy, podrobionych na imiona książąt zaś siedemnaście” (K. Kętrzyński). Do schyłku XII w. zachowane dokumenty polskie lub związane z Polską liczą 150 pozycji, z czego 46 to dokumenty „przez Kościół i w jego materialnym interesie sfałszowane”. W XIII w. Kościół prowadził komasację dóbr celem ich terytorialnego zespalania w zwarte całości. Łączyło się z tym likwidowanie enklaw poprzez rugowanie chłopów książęcych i drobnych rycerzy, którzy różnymi środkami byli usuwani z własnych ziem, włączanych do kościelnych włości. Również w tym okresie Kościół walczył z niektórymi prorodzinnymi instytucjami prawnymi. Walczono o wolność – obrotu własnością, ograniczoną prawami bliższości (do których zaliczały się pierwokup i retrakt), przysługującymi krewnym wobec dóbr dziedzicznych. Prawa bliższości były powszechne zwłaszcza wśród rycerstwa-szlachty. Miały one chronić dobra rodzinne przed ich rozdysponowywaniem ze szkodą dla rodziny. Niestety, utrudniało to nabywanie tych dóbr przez zasobne w środki finansowe instytucje kościelne. Nie dziwne przeto, że Kościół stał się
zbawienia duszy”, tudzież „na cele pobożne”, czyli dla Kościoła, przysłużą się im w targach na sądzie ostatecznym. Podobnie jak w przypadku praw bliższości, tak i w odniesieniu do testamentów Kościół od początku występował jako orędownik swobody testowania. Ponadto, jak pisze prof. Juliusz Bardach, „Kościół nalegał też, aby testament był sporządzany w obliczu duchownego, który miał dopilnować, by w trosce o zbawienie duszy zostały poczynione zapisy pobożne”. A sprzyjało temu w szczególności ugruntowanie się formy pisemnej testamentu, gdyż kler, posiadający wówczas niemal wyłączność na sztukę pisania, był na ogół proszony o redagowanie tych dokumentów. Odtąd przez całe wieki miano się zmagać z problemem zapisów na rzecz Kościoła. Jednym ze skutków zjednoczenia państwa było ograniczenie dotychczasowej dynamiki rozrostu dóbr kościelnych, która zaczęła zagrażać interesom państwa. Twórca Korony Królestwa Polskiego, król Kazimierz Wielki (1310–1370) w okresie swego panowania starał się przeciwdziałać dalszemu powiększaniu tych dóbr. Po pierwsze, zakazał alienacji majątków na rzecz instytucji duchownych. Po drugie, przeprowadził zakrojoną na szeroką skalę rewindykację dóbr kościelnych, które w okresie rozbicia dzielnicowego dostały się nieprawnie we władanie Kościoła (zawłaszczenia i fałszerstwa dokonane w okresie słabości państwa).
kazano sądom duchownym – oprócz spraw m.in. o herezję, małżeńskich, o zaniechanie dorocznej spowiedzi i komunii – sprawy związane z testamentami „na cele pobożne”. U schyłku XV w. stan posiadania arcybiskupstwa gnieźnieńskiego wynosił aż 303 wsie i 13 miast, obejmując tym samym posiadłości o wielkości ok. 5 tys. łanów (100 tys. ha). Wiek XVI był tym szczególnym dla Rzeczypospolitej, który nazwano złotym wiekiem. Wówczas szlachta walczyła o umocnienie państwa. Na początku XVI w. wydano zakazy dysponowania w drodze testamentu dobrami nieruchomymi na rzecz Kościoła (1510, 1518), znacznie ograniczono zakonników i zakonnice w dzierżeniu dóbr ziemskich, nabywanych przez nich w drodze dziedziczenia, oddając zarząd tymi dobrami wraz z połową dochodu na rzecz najbliższego męskiego krewnego. Zmagano się również z dobrami kościelnymi celem przywrócenia ich Koronie. W rękach kościelnych znalazło się wiele niesłusznie uzyskanych (bezmyślnie rozdanych, zastawionych, zagarniętych) dóbr królewskich. Nie dziwne przeto, że Mikołaj Rej tak pisał wówczas o klerykalnej chciwości: „To też słyszę, szarańcz na was chytra była, A tak z prosta wiele wsi u was wyłudziła”.
z siebie nigdy nie pokwapił się oddać dóbr posiadanych z nieprawych tytułów. Dziś za to skrupulatnie wszystko egzekwuje jako swoją odwieczną i świętą własność. Można być pewnym, że wśród tego jest wiele niesłusznie uzyskanych majątków. Państwo nigdy nie dokończyło rewindykacji dóbr zagarniętych przez Kościół, powinno więc wykazywać co najmniej umiar w „oddawaniu” dóbr Kościołowi. Cała reszta majątków, co do których można uznać istnienie prawego historycznego tytułu własności, nie legitymuje się w olbrzymiej większości „tytułem moralnym”. Wszystko gruntowało się albo na przemocy (sprawy dziesięcin), albo na ludzkiej naiwności (testamenty). Posunęło się to do tego stopnia, że uchwalono w roku 1635 tzw. ustawy amortyzacyjne (zwane tak dlatego, że dotyczyły przede wszystkim aktów mortis causa, czyli na wypadek śmierci), na podstawie których mnichów i instytucje kościelne ograniczono w możności nabywania praw spadkowych, nie mogli oni na ogół sprawować opieki, w prawie ziemskim ograniczono ich w zakresie nabywania dóbr ziemskich. Ograniczenia swobody testowania istniejące w prawie ziemskim nie występowały w prawie miejskim.
17
Legaty na cele pobożne mogły obejmować dobra dziedziczne, co w efekcie prowadziło do powiększania nieruchomości miejskich w ręku Kościoła. Do sprawy dóbr martwej ręki powrócono w wieku kolejnym. Starano się odebrać sądom kościelnym rozpatrywanie spraw w tym zakresie. W owym czasie ksiądz J. Kitowicz pisał strapiony: „Ku końcu atoli panowania Augusta III (...) konsystorzom sprawy o dziesięciny, o zapisy, o testamenta odebrawszy i do świeckich sądów przeniósłszy – tym samym piorun klątwy kościelnej, niegdyś straszny, z ręki wytrącili”. W 1764 roku obok istniejącego zakazu nabywania przez Kościół dóbr ziemskich ponowiono wcześniejszy zakaz nabywania nieruchomości miejskich. W 1768 r. sejm ponowił ograniczenia majątkowe instytucji kościelnych, w szczególności zakaz nabywania dóbr szlacheckich poprzez testamenty i legaty (zapisy). W projekcie kodeksu („Zbiór praw sądowych...”) Andrzeja Zamoyskiego z 1776 r. również przewidziano ograniczenie zapisów testamentowych na rzecz Kościoła. „Sejm roku 1780 potępił i odrzucił Zbiór praw sądowych eks-kanclerza Andrzeja Zamoyskiego. Posłowie rwali księgę, pluli między jej karty, deptali nieszczęsne strzępy. Niemal nikt z potępiających kodeksu nie przeczytał. Ludzie działali na ślepo, zostali bowiem zawczasu odpowiednio nastawieni, spreparowani propagandą. Batalią pokierował, rozegrał ją nuncjusz papieski, Jan Andrzej Archetti (...). Przewidywano ograniczenia materialne, polegające na zakazie nabywania nowych dóbr i działalności zarobkowej, konkurencyjnej w stosunku do mieszczaństwa. Jedynie proboszczowie, obarczeni obowiązkiem zakładania szkół, mogliby nabywać ziemię. Majątki uzyskane nieprawnie, wbrew konstytucjom, powróciłyby do skarbu państwa”. (Paweł Jasienica) W dobie Sejmu Czteroletniego przejęto na rzecz państwa, pomimo oporów, wielkie dobra biskupa krakowskiego, który w zamian miał otrzymywać pensję. Tym samym do ostatnich dni I Rzeczypospolitej zmagano się zarówno z powstrzymaniem rozrostu „dóbr martwej ręki”, jak i z ich odzyskaniem dla państwa. Dziś dobra będące niegdyś owocem zapisów testamentowych są przedmiotem nieustannej rewindykacji. Fakty przytoczone powyżej w żadnej mierze nie przeszkadzają stronie kościelnej w gorliwej rewindykacji, a stronę państwową zapewne mało dziś interesują. MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
18
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
CZYTELNICY DO PIÓR
C
złowiek oglądający przynajmniej od czasu do czasu telewizyjne programy naukowe przywołujące zamierzchły świat dinozaurów wie, że stworzenia te nigdy nie zetknęły się z naszym gatunkiem. Wyginęły bowiem ok. 65 milionów lat temu, a nasz praprzodek pojawił się dopiero po upływie kolejnych 62 milionów lat. Z Biblii wynika natomiast, że dinozaury i ludzie musieli żyć obok siebie. Wniosek jest prosty – religia ogłupia! Zwłaszcza oparta na Biblii. Co prawda obecnie Kościół nie neguje tak ostro naukowych osiągnięć, ale też nie próbuje sprostować „świętych prawd” zawartych w Biblii. Musiałby bowiem napisać ją na nowo, co jest nierealne z wielu względów, a przede wszystkim dlatego, że jej treść nie byłaby już „słowem Bożym”, co stanowi podwaliny wiary. Co prawda nie uniknął błędu na przestrzeni wieków i wyciął z niej kilka wielce niewygodnych dla siebie fragmentów, ale katolicy to taki dobry narodek, który wybacza wszystko swoim pasterzom.
Kaczory, nasze dinozaury Ucieczka w religię oddala nas zatem od poznania prawdy. Ogranicza nasz umysł i stajemy się bezwolnym narzędziem w rękach wielebnych cwaniaków, którzy roztaczają przed nami wizję krainy wiecznej szczęśliwości, do której mamy możliwość przejść po śmierci. Jednak tylko za ich pośrednictwem, co wynika z propagandy, której nam nie żałują. Nachalna indoktrynacja religijna, która ma bezpośrednie przełożenie na kształtowanie świadomości społeczeństwa, ma postać krzywego zwierciadła. Zderzenie bowiem realizmu z mistycyzmem wypacza w wielu nieświadomych ludziach prawidłowy osąd rzeczywistości, co powoduje, że rezygnują z poszukiwań prawdy naukowej na korzyść tej urojonej, przez co stają się łatwym łupem dla tych, którzy zastawili na nich te sidła.
Szata zdobi Niemca Półtora roku temu, podczas konklawe, na papieża wybrano Niemca, który został najważniejszą osobą w Watykanie, a dla Polaków katolików – także w Polsce. Tę miłość Benedykt XVI pogłębił wizytą w kraju swojego poprzednika. Łatwo można mu było zapomnieć, że w przeszłości był członkiem Hitlerjugend. Był młody, za dużego wyboru nie miał. A na dodatek Hitlerjugend to przecież – jak Młodzież Wszechpolska – organizacja, która działała w imię Boga (Gott mit uns), miłująca wszystkich ludzi (no, może z małymi wyjątkami) i pokój na ziemi. Jemu wszyscy wybaczyli, bo to taki dobry Niemiec. Co innego dziadek Donalda Tuska – ten to dopiero szumowina. Udawał Kaszuba tylko po to, żeby wstąpić do Wehrmachtu. Gdyby nie dzielny poseł Kurski, prawda nigdy nie ujrzałaby światła dziennego. Albo Günter Grass (urodzony w 1927 r.). Jawnie przyznawał się do Kaszubskich korzeni. Już dawno temu słyszałem jak sam mówił, że nie jest Niemcem, nie jest Polakiem,
tylko Kaszubem. Dużo pracy włożył w pojednanie polsko-niemieckie. Na tyle dużo, że w 1993 r. został honorowym obywatelem Gdańska, otrzymał tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Gdańskiego. W 1999 r. otrzymał Literacką Nagrodę Nobla. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie chęć Grassa do ujawnienia pełnego życiorysu. Przyznał się (po czasie) do przynależności do Waffen-SS. Jaką mógł podjąć decyzję, gdy zaproponowano mu przystąpienie do organizacji (w roku zakończenia II wojny światowej miał 18 lat)? Ale to jest w jego przypadku rzecz niewybaczalna – to jest zły Niemiec! Teraz należy po raz kolejny zamieszać w historii. Najprościej na początek zabrać Grassowi honorowe obywatelstwo Gdańska, w którym się urodził. Potem warto by nakazać spalenie wszystkich książek albo – przynajmniej na początek – zakazać ich wydawania. A gdyby – zamiast pisać te swoje powieści – założył sutannę... Czy nie byłoby to rozsądniejsze? Ksiądz może wszystko, pisarz nie. JA
Pani pozna Pana 56-latka z Warszawy pozna inteligentnego, wykształconego, koniecznie zdrowego emocjonalnie Pana. (1/a/35) Samotna, pracująca 60-latka, emerytka, pozna miłego Pana średniego wzrostu, z łysinką, w celu towarzyskim. Warszawa lub okolice. (2/a/35)
Jednak widok modlących się publicznie osób będących na świeczniku (posiadających z reguły wyższe wykształcenie) może budzić uzasadniony lęk wielu otwartych umysłów, gdyż trudno zaiste odkryć pobudki, jakimi kierują się rządzący; co ich skłania do padania na kolana przed urojonym Stwórcą, którego nikt nie jest w stanie zobaczyć ani usłyszeć, gdyż on po prostu nie istnieje. Jeśli rzeczywiście w niego wierzą, oznacza to, że ich umysły są na tyle ograniczone, iż nie powinni pełnić tak odpowiedzialnych funkcji, gdyż z góry wiadomo, że w niewłaściwy sposób rozdysponują nasze wspólne pieniądze, do których – niestety – mają dostęp. Mamy na to wiele przykładów, a najjaskrawszy z nich to 40 mln zł przekazane z budżetu państwa na budowę Świątyni Opatrzności Bożej – niepotrzebnego molocha. To jest
W
po prostu draństwo – jak wykrzyknąłby nasz były premier Kazimierz Marcinkiewicz. PiS – aby zapewnić sobie poparcie z ambon – przeznacza na cele religijne olbrzymie sumy, co jednak jest skrzętnie ukrywane, i tylko czasami pojawia się w mediach jakaś informacja o wykryciu kolejnej kwoty z wieloma zerami, która okrężną drogą trafiła do przepastnych kieszeni hierarchów Krk. Podana wiadomość zazwyczaj nigdy nie pociąga za sobą żadnych dociekań ze strony resortu sprawiedliwości. Jak widać, święte krowy są nietykalne nie tyko w Indiach. Rządząca koalicja robi wszystko, by uzyskać jak najwięcej władzy, gdyż to otwiera przed nią wszystkie drzwi, a jej ludzie zyskują glejt bezpieczeństwa. Stają się po prostu bezkarni. Religia nie jest więc niczym innym dla nich, jak sposobem na życie.
ygłaszając sejmowe exposé, Jarosław Kaczyński wypowiedział się również na temat szkolnictwa wyższego. Stwierdził m.in.: „Pozwólcie Państwo, że postaram się główne z nich wymienić. Otóż sądzę, że największym spośród nich, naprawdę największym – niezależnie od wagi wszystkich innych, jest to, co w ciągu ostatnich 17 czy może raczej 16 lat stało się z polskimi głowami, pojawiło się w polskich głowach. Ogromny wzrost skolaryzacji, ogromny wzrost ilości ludzi kształcących się na poziomie wyższym. Ja przypomnę, w 89 roku wlekliśmy się tutaj w ogonie Europy, bodajże tylko Albania była za nami. Dzisiaj w Europie jesteśmy na drugim miejscu” (cytat z oficjalnego stenogramu). W powyższym wywodzie nawet słowo „bodajże” nie jest prawdziwe, natomiast zawartość merytoryczna tej wypowiedzi znakomicie koresponduje z jej cokolwiek bełkotliwą formą. Otóż ani Polska pod koniec lat 80. nie zajmowała przedostatniego miejsca w Europie, ani obecnie nie znajduje się na drugim miejscu. Porównanie tzw. skolaryzacji na poziomie wyższych uczelni ma sens jedynie wtedy, gdy porównuje się procentową liczbę studentów w różnych krajach w stosunku do ogólnej ludności. Statystyki międzynarodowe posługują się zazwyczaj wskaźnikiem liczby studentów na 10 000 mieszkańców. W 1989 roku wskaźnik ten w przypadku Polski wynosił 89 i był o 3 punkty wyższy niż w roku 1987. Za nami była, nie tylko „bodajże”, Albania (79), Turcja (89), Rumunia (69), Wielka Brytania (60), NRD (79) czy Malta (49). Oszałamiający wskaźnik rzędu 7–8 studentów na 10 000
Samotna 70-latka pozna kulturalnego Pana. Łódź (3/a/35) Atrakcyjna pod każdym względem 40-latka pozna interesującego Pana. Olsztyn (4/a/35) Pan pozna Panią Pracujący ateista pozostający w separacji, 64-latek wesołego usposobienia, z wyższym wykształceniem, szuka fajnej kumpelki z Warszawy w celu miłego spędzania czasu. (1/b/35) Tolerancyjny, wolny wdowiec, wzrost i wykształcenie średnie, o wszechstronnych zainteresowaniach, bez nałogów i zobowiązań, niezależny finansowo, z własnym mieszkaniem w Katowicach, pozna szczupłą, wolną Panią
Na życie w luksusie. Czując powiew tego luksusu, większość naszych polityków gotowa jest paść już nie tylko na kolana, ale nawet na twarz przed majestatem Krk. Byle tylko nie skończyć jak Leszek Miller. Nie pomógł mu nawet prezent w postaci 8 ton bursztynu, które ofiarował prałatowi Jankowskiemu. Nie dość, że stracił twarz i szacunek ludzi, którzy go wynieśli na świecznik, to jeszcze musiał przedwcześnie opuścić stanowisko, a cała ta pseudolewica zapłaciła za to wysoką cenę, ledwie przekraczając próg w kolejnych wyborach do parlamentu. W ich wyniku miejsce Millera zajęli do spółki (tak bowiem można to określić) bracia bliźniacy. Jeszcze bardziej papiescy niż sam papież, a przez to ulegli kościelnej nomenklaturze. Z tego wypływa więc jednoznaczny wniosek, że nie zanosi się na szybką zmianę koniunktury. Tkwimy po same uszy w szambie, które zwie się religią rzymskokatolicką i tylko patrzeć, jak nas ten smród niebawem całkowicie pochłonie. Alan Struś
mieszkańców osiągnęły Cypr i Luksemburg. Wbrew pozorom nie oznaczało to jednak „wleczenia się w ogonie Europy”, lecz wynikało z faktu, iż obywatele tych krajów kształcili się w innych państwach. Również w przypadku NRD nikły procentowy udział studentów był wynikiem sytuacji demograficznej, a nie niechęci socjalistycznego państwa do kształcenia swych obywateli. Obecnie Polska istotnie legitymuje się jednym z wyższych wskaźników w Europie – 487, lecz wyprzedzają nas takie kraje, jak Ukraina (570), Islandia (547) i Estonia (503). Dane te są łatwo dostępne np. w materiałach źródłowych organizacji międzynarodowych, a w odniesieniu do okresu sprzed 1989 roku – również w rocznikach RWPG, o ile sięganie po tego typu wydawnictwo nie wywołuje odruchu obrzydzenia. Czytając bądź słuchając – zadanie dla ludzi o mocnych nerwach – premierowego exposé, można odnieść wrażenie, iż sukcesem polskiej tzw. transformacji jest szerokie udostępnienie szkół wyższych dla pragnącej wiedzy młodzieży. Tymczasem zauważalny przyrost liczby osób studiujących nie jest wynikiem wzrostu nakładów państwa na szkolnictwo czy naukę, lecz rozmnożenia się uczelni prywatnych. Są to w większości szkoły płatne, które nie dają tytułu magistra, zakładane przez ludzi ze sfer biznesu, kształcące głównie w zakresie finansów czy marketingu. Tym samym polski biznes tworzy sobie narybek wyrobników. I na tym polega to, co – cytując Jarosława Kaczyńskiego – „w ciągu ostatnich 17 czy może raczej 16 lat stało się z polskimi głowami”. Błażej Kajetańczyk
Czego nie wie premier
w podobnym wieku i o podobnych zainteresowaniach. Cel matrymonialny. (2/b/35) Sympatyczny wdowiec bez zobowiązań, 67/173/80, z mieszkaniem, pozna i poślubi Panią o miłej buzi i łagodnym charakterze. Ostrowiec Świętokrzyski (3/b/35) Inne Samotny „student” Słowa Bożego, 39/176/72, nawiąże korespondencję z osobami poszukującymi duchowej prawdy, możliwy matrymonialny cel znajomości z Panią, ale nie rozwódką. (1/c/35) Pomogę czytać Biblię w językach oryginalnych. Koperta zwrotna. Szczecin (2/c/35)
Jak zamieścić bezpłatne ogłoszenie? 1. Do listu z własnym anonsem (krótki i czytelny) należy dołączyć znaczek pocztowy (luzem) za 1,30 zł i wysłać na nasz adres. Jak odpowiedzieć na ogłoszenie? 1. Wybierz ofertę(y), na którą(e) chcesz odpowiedzieć. 2. Napisz czytelny list z odpowiedzią i podaj swój adres (lub e-mail). 3. List włóż do koperty, zaklej ją, a w miejscu na znaczek wpisz numer oferty, na którą odpowiadasz. 4. Kopertę tę wraz ze znaczkiem za 1,30 zł (liczba znaczków musi odpowiadać liczbie odpowiedzi) włóż do większej koperty i wyślij na nasz adres. Oferty bez załączonych znaczków (luzem) nie będą przekazywane adresatom.
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
LISTY Kaczor nas lży Ma się odbyć proces o znieważenie Pana Prezydenta RP. Łatwo oskarżyć bezdomnego, pijanego mężczyznę, który dopuścił się tego czynu, bo nikt nie stanie w jego obronie, nie będzie żadnego szumu medialnego wokół tej sprawy, najwyżej taki, że nie można znieważyć głowy państwa. Pan Prezydent został znieważony, a czy Polacy nie są znieważeni przez Prezydenta? Taką zniewagą było odsłonięcie pomnika bandyty, mordercy, którego ręce były splamione bratnią krwią („Podhale w »Ogniu«” – „FiM” 33/2006). Brak słów na określenie tego czynu, który dla Prezydenta był tak ważny, że aż przerwał urlop, czego nie uczynił nawet dla powodzian. Myślę, że powodzianie poczuli się tym faktem głęboko znieważeni. Jak bardzo znieważone muszą się czuć rodziny tych, których bliscy zginęli z rąk tego bandyty. Przeżyli koszmar w tamtych tak trudnych dla Polski dniach, a teraz sprawcę ich cierpień czci się, wznosząc mu pomnik i chwaląc jego czyny. Co za okrutnych czasów dożyliśmy, kiedy zło jest wynoszone na piedestał, a prawdę miesza się z fałszem i tworzy się nowych bohaterów. Danuta Wójtowicz Chrzanów
W zamierzeniach, jeśli się tylko uda: zmiany w konstytucji – umocnienie władzy Kaczorów, zaostrzenie kodeksu karnego i przejęcie Trybunału Konstytucyjnego. A wszystko to pod hasłem „przebudowy społecznej”, choć już ślepi widzą, a głusi słyszą, że ta społeczna przebudowa w wykonaniu PiS to głównie wymiana elit – „czyszczenie państwa” (czytaj: wymiana nielojalnych na lojalnych). Ta czystka w ich wykonaniu trwała, trwa i długo jeszcze trwać bę-
LISTY OD CZYTELNIKÓW najwyraźniej klerowi brakuje. Jakie przykre musi to być dla Boga, jeżeli jego słudzy nie wierzą w Bożą sprawiedliwość! Nie jest to, niestety, praktyka wyłącznie dzisiejszych czasów, ponieważ kler, który za nic ma opatrzność, zawsze to robił. Na przykład stawianie kościołów na wzgórzach, w miejscach niedostępnych, z materiałów trwałych – to przecież próby zabezpieczenia się przed sprawiedliwością Bożą. Przejmowanie władzy przez partie prokościelne też jest for-
Rejonową w Siedlcach o niegospodarności ojców miasta. Może będę tym kamykiem, który poruszy lawinę? Biorąc darowizny z kasy miasta, kler wiedział, że obciąży to nas wszystkich – razem z najbiedniejszymi i głodującymi. Dlatego pytam: jak to ma się do Dekalogu i do miłości bliźniego?! Czy tych panów w kieckach Dekalog nie obowiązuje? Jak zapewne wiemy, w Polsce kler jest sowicie opłacany z budżetu kraju. Otrzymuje dotacje, z których nawet nie próbuje się rozliczyć przed fiskusem. Marian Kozak RACJA PL, Siedlce
Byle nie Polska
dzie. Oczywiście, nie stroniły od niej i wcześniejsze rządy, ale przynajmniej poruszały się w granicach zakreślonych przez poprzedników. Robiły to z pewnym zażenowaniem, by nie dawać powodów do oskarżeń o partyjniactwo, zawłaszczanie państwa, tworzenie nomenklatury. Teraz to, co niegdyś było oskarżeniem, stało się cnotą. JP
Narodziny IV RP!
Bóg przedmiotem
Możemy już mówić o narodzinach IV RP – PiS-uary mogą rządzić nami według swego widzimisię. Załatwili sobie niezbędne do tego ustawodawstwo, dla którego poświęcili „cnotę” i weszli w tak bardzo egzotyczne koalicje oraz dopuścili do władzy wyjątkowo dennych polityków. Państwo trzeba „oczyścić” – głoszą. A niezbędne instrumenty już mają: przetrzebioną z nieprawomyślnych służbę cywilną, Centralne Biuro Antykorupcyjne, tzw. śledczą komisję bankową, opanowane media, a w rękach premiera – publiczny i scentralizowany nadzór finansowy. W trakcie realizacji: likwidacja i przekształcenie Wojskowych Służb Informacyjnych – realizowane przez zwykłego oszołoma – oraz totalna lustracja wszystkich i wszystkiego (w tym majątkowa polityków) do konfiskaty mienia włącznie. O sprzyjającej ordynacji samorządowej i parlamentarnej nie wspominając. Na dniach uchwalą: ustawę o Narodowym Banku Polskim, ograniczającą niezależność Banku Centralnego, i o bezpieczeństwie narodowym, pozwalającą na renacjonalizację oraz na przymusowy wykup przedsiębiorstw prywatnych zagrożonych wrogim przejęciem. Powołają też śledczą komisję ds. mediów – bat na nieprawomyślne „przekaziory” (czytaj: te, które nie śpiewają hosanna na widok Kaczorów).
Jego Wielebność senator RP Czesław Ryszka (felietonista „Niedzieli”) w wywiadzie dla Radia Maryja wyraził swoje głębokie oburzenie, że prokuratura odmówiła ścigania twórców i „wyświetlaczy” filmu „Kod da Vinci”. Jego zdaniem, film ten obraża uczucia. Przy okazji palnął, że Bóg jest przedmiotem kultu religijnego. Do tej pory Kościół rzymskokatolicki i inne wyznania twierdziły, że ich Bóg jest podmiotem. Chyba że podmiotem wiary jest teraz senator Czesław Ryszka! Oc. Michał Ap
Więcej wiary! Czy ubezpieczanie kościołów od zdarzeń losowych, czyli de facto od działalności Boga, jest oznaką braku wiary oraz niedocenianiem własnych możliwości w pośredniczeniu z Bogiem? Czy może jest to obawa przed karą za własne odstępstwa i deprawacje, wykorzystywanie ludzi w imię Boga, a jednocześnie obawa przed Jego karzącą ręką? Cokolwiek by to było, świadczy o kryzysie wiary, który wdarł się w szeregi duchowieństwa. Czyż nie byłoby bardziej zbożnym dziełem przekazanie pieniędzy na składki dla potrzebujących i zawierzenie świątyń opiece Bożej? Do tego potrzebna jest, niestety, wiara, czyli to, czego
mą zabezpieczenia własnych interesów. Wykazałem tu pokrótce sposób postępowania, który jasno dowodzi, że Kościół nigdy nie poddał się opatrzności Bożej i jako taki jest Kościołem niewierzącym w miłosierdzie Boże. Jest to organizacja stawiająca na rozum, a nie na Boga. Dla nich Bóg jest tylko środkiem do panowania nad ludźmi. Drodzy katolicy, wzywajcie waszych kapłanów, aby zawierzyli Bogu kościoły, a zaoszczędzone składki przekazali potrzebującym (ale nie sobie!). Bo czym jest wiara, skoro pośrednicy Pana Boga na ziemi nie ufają mu? Dla mnie jest jasne, że kler to najbardziej racjonalistyczna grupa na ziemi, z tym że posługuje się rozumem od 2000 lat, a laikat próbuje to robić w zasadzie od oświecenia. I dlatego wszystkie ruchy wolnościowe są tak źle postrzegane. Drodzy kapłani, wzywam was – więcej wiary, bo zwątpienie to prosta droga do piekła. Uwierzcie, a będziecie zbawieni! Abulafi
Dla kogo Dekalog? Nareszcie mleko się wylało... Otrzymałem pismo od Pana Prezydenta Siedlec, informujące o finansowaniu przez Urząd Miasta oświetlenia zewnętrznego budynków i pomników Krk. Na tę wiadomość czekałem od 2003 r., a w końcu moja cierpliwość została doceniona... Po darowaniu działki i zafundowaniu krzyża, nasz samorząd jeszcze bardziej obciążył portfel siedleckiego podatnika. Jestem mieszkańcem tego miasta i zależy mi, aby pieniądze mieszkańców były wykorzystywane dla dobra ludzi potrzebujących pomocy. W tym przypadku – wbrew Konstytucji RP – dotowany był kler, czyli ludzie raczej bogaci. Nie przestraszywszy się siedleckiej władzy (finansowana jest z budżetu miasta), powiadomiłem Prokuraturę
Podczas gdy po raz kolejny czytam w Waszej gazecie o księżach pedofilach czy o głupocie, jaką wręcz emanuje nasz rząd, coraz bardziej jestem przekonana, że Polska straci wkrótce kolejnych obywateli, w tym mnie. Czasem się cieszę, że mam dopiero 14 lat, bo jak na razie nic mi nie grozi. Żadna obniżona renta czy emerytura... Jednak wiem, jaka jest sytuacja w kraju, i wydaje mi się, że się nie polepszy. Więc mam już ułożony plan na życie. Nie „dla picu” uczę się od 4 roku życia języka angielskiego. Nie „dla picu” również mam zamiar uczyć się w szkole średniej poza granicami kraju. Wszędzie, byle nie w Polsce. Wszyscy uciekają z tego skorumpowanego, zapatrzonego w o. Rydzyka kraju. Ja też. Pseudopatriotka
Po prostu płaczę Jestem matką półrocznej córeczki i stałą czytelniczką „FiM”. Artykuły są interesujące, czasem zabawne, skłaniają do zastanowienia, a czasem jeżą włos na głowie. Tę ostatnią reakcję wywołał u mnie artykuł Jana Szczerkowskiego „Horror pod Kilimandżaro” („FiM” 34/2006). Moja ciąża nie była planowana i na wieść o przyszłym macierzyństwie wpadłam w panikę. Wiadomo – czasy, zarobki, wygłupy rządzących nie sprzyjają macierzyństwu. Akurat w tym czasie nie miałam prawa do zasiłku z powodu zbyt niskich zarobków w ostatnim miejscu pracy i w perspektywie niemożność zatrudnienia ze względu na ciążę. Więc wierzcie mi – bałam się cholernie. Przez jakiś czas miałam pretensje do mojego nienarodzonego dziecka o nieustanne mdłości, zmieniającą się figurę, bóle krzyża, opuchnięte nogi, o kopanie, które nie pozwalało
19
zasnąć... Rozważałam nawet pozostawienie go w szpitalu – tak bardzo się bałam i nie byłam gotowa na zostanie matką. Poród był ciężki i wyczerpujący, ale kiedy wreszcie zobaczyłam moją córeczkę – rozpłakałam się z radości. Zniknęły wątpliwości i strach, wiedziałam, że nie oddam jej za nic na świecie, że jest moim najcenniejszym skarbem. Gdy czytam o noworodku zamordowanym w tak bestialski sposób, drżą mi ręce i płaczę. Przeżyłam szok i ból tego dziecka, mękę umierania spowodowaną tylko tym, że matka lub ktoś z jej otoczenia nie czuł się dorosły. Przeraża beztroska towarzysząca sprowadzeniu maleństwa na świat, ale jeszcze bardziej – beztroska, która je z tego świata usunęła. Agnieszka
Zaproszenie W dniu 3.09.2006 r. o godzinie 11 odbędzie się kolejne herbatkowe spotkanie, organizowane cyklicznie każdego miesiąca przez Jeleniogórski Oddział Ruchu Społecznego Niezależnej Inicjatywy Europejskiej „NIE” (JORS „NIE”). Spotkanie będzie jednocześnie kontynuacją zajęć Centrum Edukacji Humanistycznej, tym razem na temat: „Jaki jest sens udziału w wyborach samorządowych?”. Zapraszamy na nie wszystkich zainteresowanych tematem i naszymi gośćmi. Będą nimi: Prezes RS „NIE” Bożena Dunat – dziennikarka tygodnika „NIE”, i Poseł na Sejm RP, honorowy Prezes RS „NIE” Piotr Gadzinowski – zastępca red. nacz. tygodnika „NIE”. Spotkanie odbędzie się jak zwykle w restauracji „Piwnice Rajców”, Jelenia Góra, plac Ratuszowy 58. Józef Pawłowski Prezes JO RS „NIE”
Wybaczcie... W artykule „Podhale w Ogniu” („FiM” 33/2006) wkradł się błąd – chochlik literowy. Oczywiście słynny szef GOPR-u, zamordowany w 1946 r. przez Kurasia „Ognia”, nazywał się Oppenheim, a nie Oppenheimer. Czytelnikom, którzy zwrócili nam na to uwagę, m.in. Pani Elżbiecie z Bystrzycy – dziękujemy. Przepraszamy również Panią Katarzynę Piekarską z SLD za to, że zapisaliśmy ją do PiS-u, zaś Jonasz przeprasza za błąd ortograficzny w swoim komentarzu – chodziło oczywiście o brud na ulicach Łodzi, a nie bród do przejścia... Na szczęście wakacje już się skończyły! Redakcja
Wstrząśnięci wiadomością o nagłej śmierci naszego przyjaciela MIKOŁAJA FRYDRYCHOWICZA (lat 33) dzielimy ogromny ból Jego Rodziców i najbliższych RACJA PL i Redakcja „FiM”
20
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
CZUCIE I WIARA
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Nierozerwalność małżeństwa Interesuje mnie kwestia nierozerwalności małżeństwa w Biblii, a konkretnie – w tekstach Nowego Testamentu. Chodzi mi zwłaszcza o znaczenie i różne interpretacje słynnego zwrotu „epi porneia”, użytego przez Jezusa w Ewangelii przypisywanej Mateuszowi (19. 9), dokonywane przez różne odłamy chrześcijaństwa. Po raz pierwszy z ideą małżeństwa spotykamy się w opisie stworzenia mężczyzny i kobiety na obraz Boga (Rdz 1. 27–28), co wskazuje na ich równość i jedność. ,,Dlatego opuści mąż ojca swego i matkę swoją i złączy się z żoną swoją, i staną się jednym ciałem” (Rdz 2. 24). Według tego opisu oraz stanowiska, jakie w tej sprawie zajął Jezus, związek mężczyzny i kobiety został ustanowiony przez samego Boga jako związek monogamiczny i nierozerwalny (Mt 19. 4–6). Jednak również w Izraelu dochodziło do rozwodów. Aby unieważnić nieudany związek małżeński, powoływano się na tekst z Księgi Powtórzonego Prawa, który pozwalał mężczyźnie wręczyć żonie list rozwodowy, jeśli ,,odkrył u niej coś odrażającego” (Pwt 24. 1). Udzielenie rozwodu było więc przywilejem męża. Kobieta mogła występować z inicjatywą rozwodu tylko w wyjątkowych przypadkach, np. gdy mąż stał się trędowaty lub odstąpił od wiary. W innym wypadku mogła jedynie oczekiwać zwrotu posagu. Problemem była również interpretacja słów ,,coś odrażającego”. Wyrażenie to interpretowano bardzo dowolnie. Na przykład według liberalnej szkoły Hillela, mężczyzna mógł oddalić żonę z powodu przypalenia posiłku, gadulstwa, kłótliwości, chodzenia z rozpuszczonymi włosami lub lekceważenia rodziców męża. Natomiast według szkoły Szammaja, powodem rozwodu mogło być jedynie cudzołóstwo, czyli zdrada małżeńska. ,,Mężczyźnie nie wolno rozwieść się z żoną, chyba że odkrył, iż jest mu niewierna” (Abraham Cohen, ,,Talmud”). Takie stanowisko zajął również Jezus, który powiedział: ,,Ktokolwiek by odprawił żonę swoją, z wyjątkiem przyczyny wszeteczeństwa, i poślubił inną, cudzołoży, a kto by odprawioną poślubił, cudzołoży” (Mt 19. 9). W słowach tych Jezus stanął więc w obronie kobiet, które z byle powodu mogły być oddalone przez swych mężów oraz potępił liberalną praktykę szkoły Hillela. Stwierdził też, że Mojżesz nie tyle nakazał, co zezwolił na rozwód z innych przyczyn, ale uczynił tak tylko „ze względu na zatwardziałość serc” (Mt 19. 8). Innymi słowy: Mojżesz zezwolił na taką praktykę tylko po to, by uporządkować sprawy, które w innym
przypadku mogły prowadzić do kompletnego chaosu. Zatem rozwód był jedynie kompromisem, zaś ideałem była jedność i trwałość małżeńska oparta na wzajemnej miłości. Niestety, w małżeństwie może dojść do poważnych zaburzeń. Jednym z wielu tego powodów zwykle bywa cudzołóstwo. I na to właśnie zwrócił uwagę Jezus (Mt 19. 9). A zatem zwrot „epi porneia”, tłumaczony zwykle jako ,,nierząd”, ,,rozpusta”, ,,wszeteczeństwo”, dotyczy cudzołóstwa, prostytucji i wszelkiej rozwiązłości. Zwrot ten użyty w Ewangelii Mateusza wskazuje, że jedyną biblijnie prawną przyczyną rozpadu małżeństwa – według słów Chrystusa – jest cudzołóstwo. Niewierność rozwiązuje w istocie więzy i niszczy jedność małżeńską. Czasami jednak przytacza się argument, że ewangeliści Marek i Łukasz pomijają ów wyjątek dopuszczający rozwód (por. Mk 10. 11–12; Łk 16. 18). Jak to wyjaśnić? Dość przekonujące wyjaśnienie podaje William Barclay w komentarzu do Ewangelii Mateusza. Pisze on: ,,Ponieważ różnica pomiędzy wersjami jest oczywista, nie możemy inaczej postąpić, jak zdecydować się na wybór. Jedyną możliwą ucieczką przed wyborem byłoby stwierdzenie, że właściwie w świetle Prawa żydowskiego rozwód w wypadku cudzołóstwa był i tak przymusowy (...) i dlatego Marek i Łukasz nie uznali za właściwe wspomnieć o tym” (t. I, s. 68). Ponadto należy dodać, że możliwość rozwodu dopuszczał również apostoł Paweł. W Pierwszym Liście do Koryntian czytamy: ,,A jeśli poganin chce się rozwieść, niechże się rozwiedzie; w takich przypadkach brat czy siostra nie są niewolniczo związani, gdyż do pokoju powołał was Bóg. Bo skądże wiesz, żono, że zbawisz męża? Albo skąd wiesz, mężu, że zbawisz żonę?” (1 Kor 7. 15–16). Nigdzie jednak Paweł nie pochwalał zawarcia ponownego związku, jeśli do rozwodu doszło z przyczyn innych niż cudzołóstwo (1 Kor 7. 10–11). Ponowny związek małżeński można było zawrzeć dopiero w chwili śmierci jednego z małżonków (1 Kor 7. 39). Jaki więc pogląd na rozwód i ponowne małżeństwo reprezentuje Kościół rzymski? Tradycyjny pogląd katolicki i przepisy kanoniczne dotyczące rozwodu i ponownego małżeństwa opierają się na dwóch
założeniach: po pierwsze – małżeństwo jest prawnym kontraktem, i to kontraktem nierozwiązywalnym; po drugie – dlatego, że kontrakt ten odnosi się do życia ziemskiego, rozwiązany może być jedynie poprzez śmierć jednego z małżonków. Mimo tych założeń Kościół rzymski ustalił jednak pewne powody, dla których małżeństwo może zostać unieważnione. Według Kodeksu prawa kanonicznego, do najważniejszych przyczyn unieważniających małżeństwo zalicza się: złożenie wieczystych ślubów zakonnych, przyjęcie święceń kapłańskich, różnicę religii i wyznania, pokrewieństwo w linii prostej i bocznej aż do czwartego stopnia włącznie oraz niezdolność do pożycia małżeńskiego lub zatajenie przed drugą stroną istotnych dla wspólnego pożycia spraw, chorób, uzależnień itp. Jednocześnie Kościół zastrzega sobie prawo udzielania dyspensy od powyższych przepisów. W średniowieczu korzystali z niej zarówno królowie, jak i duchowni – wtedy bowiem święcenia kapłańskie nie były przeszkodą w zawarciu małżeństwa (por. 1 Tm 3. 1–5). Dzisiaj z dyspensy potencjalnie może skorzystać każdy, ale – jak wiadomo – Kościół każe sobie za nią słono płacić. Tak więc chociaż Kościół papieski stoi na stanowisku nierozerwalności małżeństwa, to w praktyce wygląda to różnie. Na przykład Kościół dyskredytuje śluby cywilne, nauczając, że taki ślub nie pociąga za sobą żadnych zobowiązań przed Bogiem. W przypadku ślubu cywilnego można się więc rozwieść i bez przeszkód wstąpić w kolejny związek z błogosławieństwem Kościoła. Podejście takie jest o tyle dziwne, że przez długie wieki Kościół rzymski traktował rozwód i powtórne małżeństwo jako zwyczajną instytucję społeczną, a pojęcie ślubu kościelnego było mu obce. Prawa ustanowione przez cesarzy, począwszy od Konstantyna aż po Justyniana II, zezwalały zarówno na rozwód, jak i zawarcie powtórnego małżeństwa. U podstaw tych praw leżało nie tylko cudzołóstwo, ale również inne przyczyny, takie jak powody polityczne, planowanie morderstwa lub zaginięcie jednego z małżonków. Takie prawo, a nawet zobowiązanie do udzielania rozwodów oraz rejestracji i zatwierdzania wszystkich małżeństw Kościół otrzymał od cesarzy dopiero w X wieku. ,,Dopiero w wiekach XI i XII, gdy pojawiła się idea »sakramentu małżeństwa«, nabrała też wagi deklaracja woli małżonków, wyrażona w obecności kapłana. Jednakże aż po wiek XVI, a konkretnie do Soboru Trydenckiego, uznawało się za ważne małżeństwo
zawarte bez udziału księdza. Pełnym sakramentem stało się ono dopiero na mocy uchwał tego soboru” (K. Deschner, ,,Krzyż pański z Kościołem”). Z podobnie rażącym stanowiskiem Kościoła mamy do czynienia w przypadku małżeństwa katolika z żydówką lub z protestantką. Jeśli ślub nie odbył się w Kościele rzymskim, małżeństwo takie jest nieważne i nie ma przeszkód, aby się rozwieść, pokutować i wstąpić w nowy związek, ale już sakramentalny, jako dobry katolik. W innych przypadkach, kiedy dochodzi na przykład do cudzołóstwa jednej ze stron, pijaństwa lub znęcania się psychicznego i fizycznego nad jednym z małżonków lub całkowitego rozkładu pożycia małżeńskiego, Kościół jest mniej wrażliwy. Gdy w takim przypadku dochodzi do rozwodu i zawarcia ponownego związku – zajmuje twarde stanowisko. Głosi, że każdy, kto chce korzystać z komunii, powinien ,,rozstać się z osobą, która nie jest prawowitym małżonkiem, albo w razie uzasadnionych powodów – takich jak wychowywanie dzieci – zgodzić się na życie w totalnej abstynencji, jak brat i siostra, z ostrożną i ojcowską pomocą spowiednika” (kard. Joseph Ratzinger, ,,Wprost”, 28 lutego 1999 r.). Ojcowie Kościoła zdawali się być bardziej wyrozumiali w podobnej sytuacji. Na przykład Epifaniusz z Cypru (zm. 403) pisał: ,,Tego (...), kto jest w separacji ze swą żoną, czy jeśli żona bierze innego męża, Boskie Słowo nie potępia i nie wyłącza go z Kościoła czy życia; ale jest tolerowany raczej ze względu na słabość” (,,Przeciw herezjom”). Jaki zatem pogląd na rozwód i ponowne małżeństwo zajmują inne wyznania chrześcijańskie? Prawosławne podejście zakłada, że ,,małżeństwo jako sakrament nie jest magicznym aktem, lecz darem łaski. Małżonkowie, osoby ludzkie, mogli popełnić błąd, prosząc o łaskę małżeństwa, gdy nie byli jeszcze gotowi na jej przyjęcie, czy też mogą okazać się niezdolnymi do uczynienia tej łaski owocną. W tych przypadkach Kościół może uznać fakt, iż łaska nie została przyjęta, tolerować separację i zezwolić na powtórne małżeństwo” (John Meyendorff, ,,Marriage: An Orthodox Perspective”). Na ogół jednak za jedyny powód rozwodu i ponownego małżeństwa Kościół uznaje zdradę jednego z małżonków. Podobne stanowisko zajmuje większość kościołów protestanckich. Protestanci od samego początku uznawali prawo do rozwodu. Zwykle jednak ograniczano podstawy
rozwodowe do cudzołóstwa, a dopiero później przyjęto również inne przyczyny, np. samowolne opuszczenie przez współmałżonka, uporczywa odmowa spełniania obowiązków małżeńskich, długotrwały pobyt w więzieniu, psychiczne i fizyczne znęcanie, impotencję mężczyzny, niepłodność kobiety oraz pijaństwo. Nieco inaczej jest w społecznościach typowo ewangelicznych. O ile jedne uznają prawo do rozwodu z poważnych przyczyn, głównie z powodu niewierności małżeńskiej, i prawo do ponownego związku (Mt 19. 9), o tyle inne, jakkolwiek dopuszczają do rozwodu (1 Kor 7. 15), sprzeciwiają się zawarciu ponownego związku. Związek taki uważają za cudzołożny, niezależnie od tego, że rozwód nastąpił z winy partnera. Gdy taki związek już trwa, nie zaleca się rozejścia, lecz szczerą pokutę przed Bogiem z prośbą o przebaczenie, oczyszczenie i Jego błogosławieństwo. Czy więc należy za wszelką cenę bronić nierozerwalności małżeństwa i zabraniać zawierania ponownych związków? Bynajmniej! Możliwość rozwodu na gruncie nierządu (Mt 19. 9), a nawet w oparciu o tzw. przywilej Pawłowy (1 Kor 7. 15–16), dobitnie ukazuje, że Nowy Testament nie przedstawia nierozerwalności małżeństwa i ponownego związku jako stłumienia ludzkiej wolności. Chrystus nie udzielił szczegółowych zaleceń dla wszystkich możliwych przypadków. Mówił jedynie o rozwodzie i możliwości zawarcia ponownego związku w warunkach żydowskich, gdzie zbyt liberalne przepisy zagrażały pozycji kobiety oraz powadze małżeństwa, a sam rozwód – z powodu rozwiązłości moralnej – był bezdyskusyjny. Ewangelii nie można więc traktować jako systemu zakazów lub nakazów prawnych, które zwykle prowadzą do legalizmu. A to oznacza, że w sprawach tak osobistych jak małżeństwo najlepiej zdać się na własne sumienie i rozliczać się bezpośrednio przed samym Bogiem. Stwierdzenie więc: ,,Co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza” (Mt 19. 6) nie powinno być wykorzystywane przeciwko rozwiedzionym małżonkom tylko dlatego, że ich partner zawiódł i postanowili zacząć wszystko od nowa. Ewangelia nigdy nie pozbawia człowieka drugiej szansy. Ponadto w świetle Pisma Świętego, które mówi: ,,Jeśli Pan domu nie zbuduje, próżno trudzą się ci, którzy go budują” (Ps 127. 1, por. Dz 5. 38–39) oraz żaden ,,dom, rozdwojony sam w sobie, nie ostoi się” (Mt 12. 25), trudno byłoby dowieść, że to Bóg łączy często przypadkowe związki, wymuszone na przykład przez rodzinę, niespodziewaną ciążę czy egoizm i brak odpowiedzialności. Tak więc, chociaż według Biblii ideałem jest trwały związek, nikomu nie można odmówić drugiej szansy, pamiętając jednak, że o trwałości małżeństwa i jego szczęściu decyduje duchowa jedność i wzajemna miłość małżonków. BOLESŁAW PARMA
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
D
o Wrocławia, do Wrocławia! – skandują piłkarskie stadiony po każdej nieakceptowanej przez kibiców decyzji sędziego. Taki jest efekt atmosfery, jaka otacza polską piłkę nożną. Od kilku miesięcy prawie codziennie dowiadujemy się, że w związku z aferą piłkarską prokuratura wrocławska kazała aresztować kolejnego sędziego, działacza lub piłkarza, którym zarzuca się „ustawianie meczów”, czyli oszustwa. Mimo licz-
że nie przesądza, czy ktokolwiek z tej listy brał udział w kantach, „Przegląd” uznał tylko za swój obowiązek poinformować, kogo się podejrzewa. No i poszli chłopaki na całość! Zamieścili zdjęcia i nazwiska ludzi, których nie osądził żaden sąd, a nawet ludzi, których o nic nie podejrzewa żadna prokuratura. „Mówi się” – i to panom redaktorom wystarczyło. Są teraz w telewizji, udzielają wywiadów, zapewniają, że działają dla czystości polskiej piłki. Młodzi, zdolni, bezkompromisowi...
MAREK & MAREK zabawy. A że przy okazji skrzywdził dziesiątki Bogu ducha winnych osób, co go to obchodzi... Otóż mamy do czynienia z kolejną fazą dziczenia polskiej „klasy politycznej”. Piłkarski światek jest całkiem niezłym polem do obserwacji tego, co dzieje się w polityce w ogóle. Ja oczywiście nie mam najmniejszego zamiaru bronić kanciarzy i oszustów – niech się nimi zajmuje policja, a także prokuratury i sądy. Ale jestem kibicem od dziecka
patologii” – cały ten cyrk jest po prostu obrzydliwy. Gdzie byli dziennikarze, gdy PZPN był dobrze widziany u władz? Dlaczego wtedy nie wzięli się za „Fryzjera” – wczoraj wszechmocnego działacza piłkarskiego z Wielkopolski, dziś „Czarnego Piotrusia” polskiej piłki? Przecież tzw.
COŚ NA ZĄB
Klimat nych aresztowań końca sprawy nie widać. Do opinii publicznej przedostają się tylko kolejne spekulacje: sprawa obejmie sto osób, dwieście, czterysta... Tylko patrzeć, jak nie będzie komu kopać piłki. Ponieważ jednak piłkarskie komunikaty prokuratury wrocławskiej, podobne przecież w treści i formie, stawały się monotonne, to „Przegląd Sportowy” postanowił wsadzić kij w mrowisko – odgrzał stary pomysł Antoniego Macierewicza i opublikował własną listę sędziów, „o których się mówi”, że są w kręgu zainteresowania organów ścigania. Czyli, że to oni są tymi „krętaczami” i „oszustami” i tylko patrzeć, jak władza weźmie ich do galopu. „Przegląd Sportowy” zarzeka się oczywiście,
Obłuda i arogancja aż z nich biją. Ich czółka niczym nie zdradzają, że kryją w sobie jakieś inne myśli niż tylko, żeby zrobić drakę, dym, no i zarobić kasę. Taka lista to przecież czysty zysk. Dzięki swojej pierwszej liście Macierewicz zyskał nieśmiertelną już sławę, a ostatnio – z rąk pana premiera – posadę wiceministra MON. Z powodu swojej drugiej listy: ministrów „ruskich agentów”, mówiono o Macierewiczu dzień i noc. Był dumny z siebie jak paw ze swego ogona. Wildstein też opublikował swoją listę „agentów” i też dostał nagrodę – publiczną telewizję do
i wiem, że afera piłkarska nie rozwijała się w próżni. Udawanie „świętego oburzenia”, odgrywanie komedii ze „zdeterminowanym dziennikarstwem”, które znieść nie może opieszałości PZPN w „zwalczaniu
GŁASKANIE JEŻA
Skrót myślowy Dyrektor Radia Maryja, ojciec Tadeusz Rydzyk, jest głupi. Jeśli zaś uważa, że jest inaczej, niech mi to udowodni. Koniec kropka! Zdanie to wygłaszam w pełni świadomie, wiedząc, że według aktualnej wykładni prawnej IV RP – za podobną opinię włos z głowy spaść mi nie może. Oto członek rządu, wiceminister obrony Antoni Macierewicz oświadczył na antenie telewizji Trwam, że siedmiu byłych ministrów spraw zagranicznych RP pracowało na usługach sowieckich służb specjalnych. Innymi słowy – są zdrajcami. Ergo popełnili (zgodnie z kodeksem karnym) zbrodnię, za co jeszcze niedawno dostaliby czapę, a obecnie niechybnie dożywocie. Po takiej oficjalnej enuncjacji prokuratura i ABW powinny niezwłocznie wszcząć śledztwo, a że tego nie zrobiły – dowodzi, iż są w niewątpliwej zmowie (współudział) z Mellerem, Cimoszewiczem i resztą „bandy siedmiorga”. Na dictum Macierewicza ze śmiechu i satysfakcji zatrzęsła się Europa, która bezzasadnie uważała, że kraj nadwiślański już niczym durniejszym niż dotychczas jej nie zaskoczy. Wychodzi bowiem na to, że albo przez piętnaście lat polską polityką zewnętrzną kierowali moskiewscy (no bo jakim cudem
sowieccy?) szpiedzy, albo wiceminister obrony jest niezrównoważonym idiotą cierpiącym na manię prześladowczą, gotowym jutro wypowiedzieć wojnę Białorusi. Po trzydniowej awanturze wokół agenturalnej przeszłości ministrów, Macierewicz wydał komunikat, że pomówienie o szpiegostwo było tylko skrótem myślowym. Ot, i wszystko. Czekał na to jak na zbawienie rzecznik rządu Jan Dziedziczak, który w imieniu swoich pryncypałów (m.in. ministra sprawiedliwości Ziobry) oświadczył, że w takim razie sprawy już nie ma. Takoż oświadczył przełożony Macierewicza – sobieRadek Sikorski. Należy więc rozumieć, że art. 112 kodeksu karnego w nowej wersji brzmi tak: „Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną (...) o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w oczach opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania (...), podlega
środowisko dobrze wiedziało, co on jest wart, jaką rolę odgrywa. Chyba się nie mylę, że tzw. środowisko sportowe tworzą między innymi tak dziś zbulwersowani dziennikarze... Dlaczego
karze grzywny, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku. Jeśli sprawca dopuszcza się czynu (...) za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do lat 2, CHYBA ŻE POMAWIAJĄC, UŻYŁ SKRÓTU MYŚLOWEGO!”. Wszystko jasne? Dla mnie jak najbardziej, więc – stosując ową nową doktrynę – wyobraziłem sobie całkiem hipotetycznie, że oto biorę udział w audycji Trwam (marzenie mojego życia) i mówię: Kaczyńscy są watykańskimi agentami, osadzonymi na swoich stanowiskach przez „Stolicę Piotrową”, a w dodatku kurduplami; Giertych to paranoiczny, niedouczony szkodnik, żerujący na polskiej oświacie, człowiek, który jako szef edukacji kompromituje
Fot. WHO BE
21
„Przegląd Sportowy” nie publikuje nazwisk tych spośród nich, którzy brali udział w bankietach wydawanych przez „Fryzjera”, rżeli zdrowym, sportowym śmiechem z jego żartów... Może oni wspólnie ustawiali mecze albo – w najlepszym razie – wiedząc, że są ustawiane, nie zawiadomili policji i prokuratury? Może zatajali przestępstwo... Klimat potępienia wokół piłki wytwarzają ludzie, którzy nie od dziś wiedzieli, co się dzieje. W końcu kultowa komedia filmowa „Piłkarski poker” nie została wymyślona. Reżyser Janusz Zaorski sfilmował po prostu samo życie. Rechotu było co niemiara, refleksji żadnej. Dopiero teraz, kiedy PiS-owska władza publicznie demonstruje swą niechęć do obecnego kierownictwa PZPN, bo nie może znieść, że polską piłką rządzi w prostej linii potomek Wery Kostrzewy, redaktorzy sportowi jak na zawołanie dopominają się dymisji Listkiewicza, którego jeszcze wczoraj kochali nad życie. Prawo mówienia mu „Misiu” było największym zaszczytem. Podobnie zresztą jak bycie na „ty” z Pawłem Janasem, na którego potem, w Niemczech, urządzano dziennikarskie polowania. Jakby to on biegał po boisku i seryjnie psuł stuprocentowe okazje, a nie sztucznie nadmuchani do rozmiarów gwiazd, marni, przeciętni kopacze... Co ja dziś czepiłem się tak tej piłki? Bo moim zdaniem obyczaj skakania do gardła tym, którym jeszcze przed chwilą wchodziło się w tyłek, to jest problem ogólnopolityczny i ogólnopolski, a nie tylko piłkarski. MAREK BARAŃSKI
się, mówiąc w wywiadach „wyłanczać” zamiast „wyłączać” i „wzionść” zamiast „wziąć”; Jacek Kurski jest prowokatorem, oszczercą, kłamcą, manipulantem i oszustem itp., itd. Jeśli ww. panowie (oraz całe zastępy innych panów z PiS – partii, którą uważam za katastrofę narodu) chcieliby mi (albo księdzu prowadzącemu ze mną rozmowę) zrobić jakąś krzywdę przed sądem, to niniejszym oświadczam uroczyście, że wyrażając powyższe słowa, użyłem jedynie SKRÓTU MYŚLOWEGO (z wyjątkiem „wyłanczać” i „wzionść”). Jeśli zaś za cokolwiek można mnie ścigać, to najwyżej za zdradzenie tajemnicy państwowej, lecz cóż to jest za tajemnica... To jeszcze nic! Jest jeszcze inna możliwość jurysdykcyjna, którą podpowiedział mi sam dyrektor Rydzyk. Otóż komentując całe zamieszanie wokół wypowiedzi Macierewicza, oświadczył on na antenie „Maryi”: „Jeśli nieprawdę powiedział, to niech mu to udowodnią”. Idąc tym tropem – jeśli Kaczyńscy poczuli się urażeni słowem „kurduple”, to niech mi udowodnią, że kurduplami nie są. Wówczas ich kurduplowatość publicznie odszczekam. Na dobrą sprawę instytucja „skrótu myślowego” istniała w Polsce od jakiegoś czasu, a nawet była niekiedy stosowana. Na przykład Lech Kaczyński użył owego skrótu w roku 2002, gdy wykrzyknął w kierunku pewnego dżentelmena: „Spieprzaj, dziadu!”. Oczywiste jest, że oznacza to: „Najmocniej Szanownego Pana przepraszam, ale byłbym rad, gdyby zechciał Pan mnie przepuścić. Padam do nóżek”. MAREK SZENBORN
22
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
NASZA RACJA
Nowa jakość RACJI Dwudniowe posiedzenie Rady Krajowej RACJI Polskiej Lewicy, które odbyło się w miniony weekend w Białobrzegach koło Warszawy, miało podwójny wymiar. Formalne obrady z udziałem gości i ekspertów partii, które otworzyły nowy etap w jej działalności, zostały wzbogacone o nieformalne elementy integracyjne, spajające wspólnotę antyklerykałów. Podjęte decyzje powinny już w niedalekiej przyszłości przynieść nową jakość w RACJI. Pierwszy dzień posiedzenia rozpoczął się przekazaniem smutnej informacji o śmierci przyjaciela partii – Mikołaja Frydrychowicza. Człowieka niezwykłego, człowieka ideowej lewicy, pacyfisty, od lat bezinteresownie zaangażowanego w działalność społeczną. Omówienie sytuacji partyjnej i działań kierownictwa, kwestie promocyjne i prezentacja planów na najbliższe miesiące to punkty, które otworzyły część merytoryczną.
Następny punkt obrad dotyczył formuły startu RACJI w wyborach samorządowych. Przewodniczący Jan Barański podsumował wielomiesięczne, liczne rozmowy z potencjalnymi partnerami z lewej strony sceny politycznej oraz dyskusje i konsultacje wewnątrzpartyjne. Główny wniosek z nich płynący był taki, że partia powinna wystartować w możliwie najszerszym bloku lewicowym, tworzonym na bazie SLD. Jednak obok wielu argumentów „za”, wariant ten posiada równie wiele argumentów „przeciw”, co zostało szczegółowo przedstawione. Ostatecznie niemal wszyscy członkowie Rady Krajowej zagłosowali za uchwałą dającą upoważnienie Zarządowi Krajowemu RACJI PL do zawarcia – na podstawie ściśle określonych warunków – porozumienia o udziale RACJI w szerokim bloku wyborczym lewicowych, demokratycznych sił polityczno-społecznych. W posiedzeniu, obok członków partii, uczestniczyli zaproszeni goście i eksperci. Nie mogło zabraknąć ojca partii – Romana Kotlińskiego – i prezesa „Neutrum” – Czesława Janika, był prof. Andrzej Bałandynowicz i dr Paweł Borecki z Uniwersytetu Warszawskiego, a także Ryszard Poradowski z „FiM”. Roman Kotliński w pełni poparł obecny kurs zarządu krajowego, zapowiedział ostrą kampanię wyborczą kandydatów RACJI na łamach tygodnika i wezwał do odważnego działania, bo – jak stwierdził: – Wzmożona klerykalizacja musi wywołać wzmożoną antyklerykalizację. Janik z kolei przyznał, że przed partią jest wielka przyszłość, tylko trzeba dotrzeć do ludzi, głównie tych, którzy mają już dosyć panującej w kraju duchoty. Niezwykle ciekawie mówił prof. Bałandynowicz, który przedstawił koncepcję utworzenia postępowej organizacji społecznej. W jego opinii podstawę wszelkiego działania musi stanowić akceptacja i zrozumienie drugiego człowieka jako podmiotu i osoby niezależnej samej w sobie, a także oferowanie alternatywy, by miał on prawo wyboru i możliwość decydowania o swoim życiu. Drugi dzień obrad wypełniły głównie kwestie organizacyjne i kadrowe partii oraz gospodarki finansowej. Przyjęto również stanowiska, w których skrytykowano intencje pośmiertnego awansu dla płk. Ryszarda Kuklińskiego oraz gloryfikowanie działań Józefa Kurasia „Ognia”, wyrażono również ostry sprzeciw wobec działań zmierzających do włączenia Polski w budowę tarczy antyrakietowej. Decyzje, które zapadły podczas dwudniowego posiedzenia rady, przyjęcie w grono członków wielkiej postaci lewicy, jaką jest prof. Szyszkowska, oraz rozpoczęcie tworzenia wokół partii zaplecza społecznego i naukowego to konkretne działania niosące nową jakość dla partii, jej członków i wyborców. A wszystko po to, aby Polska była wreszcie świecka, demokratyczna, tolerancyjna i nowoczesna. DANIEL PTASZEK Fot. R. Poradowski
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Mają, biorą i nie pamiętają Dekalog. Kanon chrześcijaństwa. Fundament wiary. Polski kler naucza dziesięciu przykazań bynajmniej nie własnym przykładem. Za grube pieniądze. Trudno się dziwić, że wyniki ma mierne. W hierarchii celów i życiowych dążeń obywateli IV RP religia i wiara znajdują się na ostatnim miejscu. Przeciętnie wskazuje je co setny respondent (1 proc.). Nikt z badanych w miastach powyżej 500 tys. mieszkańców, spośród kierowników, bezrobotnych, rolników, uczniów i studentów, przedsiębiorców, osób z wykształceniem zawodowym, osób o najniższych dochodach (do 300 zł miesięcznie) oraz w grupach do 34 lat i od 55 do 64 lat. Co siedemnasty Polak (6 proc.) uważa, że religijna moralność jest mu obca. Niespełna co trzeci (31 proc.) uznaje zasady moralne katolicyzmu za najlepsze i w pełni wystarczające. Dwukrotnie więcej (62 proc.) widzi konieczność ich uzupełnienia innymi. Wśród Polaków pogłębia się religijny uniwersalizm. 87 proc. (o 4 pkt. proc. więcej niż w 1997 r.) uważa, że każda religia jest tak samo dobra, jeśli tylko pomaga człowiekowi jak najlepiej przeżyć życie. Prawie trzech na czterech (72 proc.) jest przekonanych, że wszystkie religie prowadzą do tego samego celu. W szczegółach jest jeszcze gorzej. Oto jak Boże przykazania są postrzegane i respektowane w kraju mieniącym się ostoją katolicyzmu w Europie. Przegląd jest oczywiście tendencyjny, ale zawiera
prawdę i tylko prawdę. Niestety, nie całą! 1. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną. Wzorem swoich pasterzy prawie wszyscy katolicy ponad wszystko czczą pieniądze. Polska specyficzność polega na tym, że miłość do mamony w większym stopniu cechuje bogatych niż biednych. Dlatego najłatwiej wyłudzić przysłowiowy wdowi grosz. Księża pławią się w luksusie na koszt owieczek. Zmuszonych do płacenia za wszystkie posługi religijne. Via budżet wyciągają pieniądze także od niewierzących. Plebanie budują okazalsze od kościołów. Produkują niezliczonych świętych. Cała Polska od lat stawia pomniki papieżowi rodakowi. Potem przed nimi klęczy i wznosi modły. Prezydent RP klęczy nawet przed pomnikiem bandyty „Ognia”. W dodatku 72 proc. obywateli RP wyznaje pogląd, że Bóg jest jeden, niezależnie od tego, jak go nazwiemy – Jahwe, Allach czy jeszcze inaczej. 2. Nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno. Biorą stale. Westchnienie „O, Boże!” jest prawie równie popularne jak „O, k...!”. Politycy dodają frazę: „Tak mi dopomóż Bóg” do wszelkiej maści ślubowań. O dziwo, robią to nawet ci, którzy wyglądają na umiejących samodzielnie radzić sobie w życiu. W dodatku niekoniecznie zgodnie z Chrystusowymi naukami. 3. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.
W zmodyfikowanej postaci powtórzone w przykazaniach kościelnych. Jako pierwsze: ustanowione przez Kościół dni święte święcić. Widać według kleru – najważniejsze. Uzupełnione o kolejne cztery (2. W niedzielę i święta we Mszy świętej nabożnie uczestniczyć; 3. Posty nakazane zachowywać; 4. Przynajmniej raz w roku spowiadać się i w czasie wielkanocnym Komunię świętą przyjmować; 5. W czasach zakazanych zabaw hucznych nie urządzać) mają na celu przymusić skubane owieczki do zachowań zgodnych z interesem pasterzy. Nie bardzo się udaje. Wierni wolą spędzać niedzielę w hipermarketach niż w świątyniach. Przenoszenie tam kościołów jest rozwiązaniem połowicznym. Przykro patrzeć, jak więcej pieniędzy idzie na zakupy niż na tacę. Dlatego czynione są próby nadania trzeciemu przykazaniu rangi prawa stanowionego przez Sejm. Na razie – bezskutecznie. Widać jak na dłoni, że trzy pierwsze przykazania najlepiej się łamie. Polacy mają, biorą i nie pamiętają. Także pozostałych nakazów Dekalogu. Słusznie PiS chce moralnej rewolucji. Należy ją zacząć od kleru i prawicowych polityków. Ponieważ szewc bez butów chodzi, więc lecz się sam, lekarzu. JOANNA SENYSZYN PS Badanie CBOS przeprowadzone w 2006 roku na reprezentatywnej próbie dorosłych mieszkańców Polski.
Honorowa Szyszkowska Prof. Maria Szyszkowska została członkiem honorowym naszej partii. Tytuł ten nadała jej jednogłośnie obradująca w sobotę i niedzielę w Białobrzegach Rada Krajowa RACJI Polskiej Lewicy. Kilkuletnia współpraca RACJI PL i prof. Szyszkowskiej zaowocowała wieloma inicjatywami propagującymi lewicowe idee, m.in. neutralności światopoglądowej i świeckości państwa. Teraz – jako honorowa członkini partii – prof. Szyszkowska będzie bezpośrednio uczestniczyła w kreowaniu jej wizerunku i działalności polityczno-społecznej. – Prof. Szyszkowska od wielu lat odważnie i nieugięcie domaga się rozdziału państwa i Kościołów oraz troski o każdego obywatela. Jest to w sposób oczywisty zgodne z programem RACJI PL. Dla nas to zaszczyt, że taka osoba zgodziła się przyjąć honorowe członkostwo w partii. Będziemy silniejsi w walce o Polskę świecką, demokratyczną i socjalną – powiedział Jan Barański, przewodniczący RACJI PL. W czasie trwania posiedzenia prof. Szyszkowska przebywała we Francji na zaproszenie francuskich organizacji pozarządowych. Celem pobytu było zaprezentowanie – podczas cyklu wykładów, spotkań z politykami i konferencji prasowych – sytuacji społeczno-politycznej w Polsce, ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji kobiet i łamania konstytucyjnej zasady neutralności światopoglądowej państwa. Reprezentowała tam także RACJĘ w rozmowach z przedstawicielami partii politycznych. DANIEL PTASZEK
Wsparcie dla RACJI Zwracamy się do Państwa o wsparcie naszej działalności. Zbliżająca się kampania wyborcza pochłonie znaczące sumy, a chcielibyśmy przeprowadzić w tym czasie także inne inicjatywy, niekoniecznie związane z wyborami. Wpłat pieniężnych można dokonywać na nasze konto: ING Bank Śląski nr 04 1050 1461 1000 0022 6600 1722, RACJA PL, ul. E. Plater 55/81, 00-113 Warszawa. Prosimy zawsze wpisywać swoje dane, nr PESEL i hasło „darowizna”, bo wymaga tego ustawa. Potrzebujemy również dobrego sprzętu i materiałów biurowych. W przypadku chęci ich przekazania prosimy o wcześniejszy kontakt telefoniczny: 606 37 47 47 lub (22) 621 41 15. Za pomoc serdecznie dziękujemy. Zarząd Krajowy RACJI PL
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
23
Zajączek przychodzi do misia i prosi: – Misiu, pomóż mi wnieść fortepian na dziesiąte piętro... Misiek podrapał się w łeb. – No dobra, pomogę, ale na każdym piętrze musisz mi opowiedzieć taki kawał, żebym się posikał w gacie. – OK. Misiek niesie fortepian, na każdym piętrze zostawiając kałużę. – No, teraz zając masz mi taki kawał opowiedzieć, żebym się posrał! – Misiu, ale jak to powiem, to nie wiem, co ty zrobisz. – Wal! – To nie ta klatka... ¤¤¤ Wpada facet do apteki i krzyczy: Ludzie! Przepuście mnie bez kolejki, tam kobieta leży i czeka! Przepuścili, podchodzi do okienka i mówi: – Dwie prezerwatywy proszę. Pewne małżeństwo miało ciche dni. Wieczorem mąż pisze kartkę do żony: „Obudź mnie o piątej”. Nazajutrz mąż budzi się o siódmej i spostrzega na stole kartkę: „Wstawaj, już piąta...!”. ¤¤¤ Żonka do męża, przeglądając wydruki z konta: – Nie rozumiem, dlaczego miesiąc w miesiąc przesyłasz 500 zł jakiemuś cholernemu Arabowi o nazwisku Menty i imieniu Ali! UOP ogłosił konkurs na najlepszy dowcip o Kaczyńskich. Nagrody: I – 5 lat więzienia, II – 4 lata, III – 3 lata. Przyznanych będzie również kilka nagród pocieszenia – od roku do sześciu miesięcy więzienia. W wyrazie RADIO zmieniamy literę z oznaczonego pola na inną, a następnie z 5 liter układamy nowe słowo i wpisujemy je pod poprzednim. Postępując w ten sposób, otrzymamy słowo MOHER. Miłej zabawy! TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępca red. naczelnego: Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2007 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2007 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 listopada na pierwszy kwartał 2007 r. Cena 36,40 zł. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
JAJA JAK BIRETY
Rys. Tomasz Kapuściński
Zostań z nami!
Nr 35 (339) 1 – 7 IX 2006 r.