PALIKOT ZDOBYWA MŁODYCH Â Str. 26
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
W YM NUMT ERZE :
http://www.faktyimity.pl
Nr 37 (602) 22 WRZEŚNIA 2011 r. Cena 4,20 zł (w tym 8% VAT)
PROGRA M PALIKOT A Â Str.
8–10
 Str. 17
Za samo posiadanie Biblii nakładali na wiernych ekskomunikę liczni papieże, m.in. Innocenty III i Grzegorz V. Gdy to nie pomagało, pod chrześcijanami ewangelicznymi w Europie zapłonęły stosy. W końcu, aby ukryć katolickie fałszywe interpretacje Biblii, papież Paweł III wysłał na stos samą Księgę. Popiół pozostały po spaleniu tysięcy egzemplarzy przykrył pamięć o tym, kto tak naprawdę był największym w historii wrogiem i prześladowcą „Słowa Bożego”.
 Str. 25 –15
 Str. 12 ISSN 1509-460X
 Str. 16
2
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FAKTY UWAGA! UWAGA! Grupa europejskich stowarzyszeń (17 organizacji) skupiających ofiary księży pedofilów złożyła w Międzynarodowym Trybunale Karnym w Hadze akt oskarżenia, w którym papieża Benedykta XVI oraz kardynałów: Sodano, Bertone i Levadę nazywa się „zbrodniarzami popełniającymi zbrodnie przeciwko ludzkości”. „Oskarżamy przywódców Kościoła katolickiego o fizyczne i psychiczne torturowanie osób, zwłaszcza dzieci, na całym świecie; zarzucamy im zarówno sprawstwo kierownicze, jak i ukrywanie przestępstw” – napisano w akcie oskarżenia. Do sprawy wrócimy w następnym numerze „FiM”. Telewizja TVN, która w cyklu „Cela numer” wyemitowała dziesiątki wywiadów z największymi polskimi mordercami (przeprowadzał je wiceszef TVN Edward Miszczak), zarzuca „FiM”, że 12 lat temu zrobiliśmy wywiad z Grzegorzem Piotrowskim, skazanym za zabójstwo ks. Popiełuszki. Justyna Pochanke uważa, że taki wywiad oznacza naszą współpracę z mordercą. Jeśli tak, to dziennikarze TVN są bandą najgorszych oprychów. Hanna Gronkiewicz-Waltz oświadczyła słuchaczom Radia TOK FM, że „trudno Platformie Obywatelskiej zarzucić uległość wobec Kościoła”. Strasznie trudno, aj, jak trudno… Ale my się napięliśmy, w sobie zaparliśmy i… zarzucamy. I co teraz z nami będzie? „Trudno znaleźć polityka równie kompetentnego” – zachwycił się grabarz lewicy Kwaśniewski, mając na myśli lewicowego renegata Millera. Rzeczywiście trudno, bardzo trudno! Może nawet nie będziemy próbowali szukać… Kościelny szef od kultury (raczej religijnej kontrkultury) – biskup włocławski Mering – w liście do szefa TVP Brauna pisze, że zatrudnienie w programie „The Voice of Poland” satanisty „Nergala” jest skandalem i on będzie zachęcał wiernych do niepłacenia abonamentu telewizyjnego. W odpowiedzi Braun, o tym, że będzie namawiał telewidzów do niedawania na tacę…, nie napisał. Bo nie ma jaj. „Wybaczam biskupom, albowiem nie wiedzą, co czynią” – tak wielkodusznie skomentował Nergal skierowaną przeciwko sobie kościelną kampanię nienawiści. Myli się. Biskupi zawsze doskonale wiedzą i wiedzieli, co czynią. Nawet wtedy, gdy świadomie fałszowali lub palili Pismo Święte, którego teraz tak żarliwie bronią. Spod cierniowej korony Jezusa w Krośnie ponoć płynie krew. Piszemy „krew”, no bo cóż innego być to by mogło...? Tylko miejscowy proboszcz – ateista jeden – denerwuje się na głupotę licznie gromadzących się wiernych. W sprawie krwawiącego Chrystusa w Krośnie kompletny brak wiary wykazała też Komenda Wojewódzka Policji w Rzeszowie. Tamtejsze laboratorium kryminalistyczne wydało wstępny werdykt, że czerwone ślady na twarzy rzeźby to na pewno nie jest krew. I tak kilkaset osób dzień i noc modliło się do farby lub bakterii. Ale komu to przeszkadza? Polski Kościół zamierza 2 października ogłosić ustami metropolity białostockiego abp. Ozorowskiego, że „krwawiący” opłatek w Sokółce to relikwia ciała Jezusa. Nie w przenośni, tylko dosłownie: „Bo On sam (Chrystus, a nie Ozorowski) tego pragnie” – cokolwiek to znaczy. Ale co w takim razie z milionami opłatków, które po czary-mary księży na całym świecie nie krwawią. To znaczy, że to podróbki? Polscy templariusze strasznie są dumni, bo dostali od Dziwisza relikwie Jana Pawła II. Cieszylibyśmy się razem z rycerzami świątyni Salomona, gdyby jeszcze tylko nam powiedzieli, jakim sposobem przeoczyliśmy siedem stuleci – od wieku XIV, kiedy to łasy na bogactwo papież Klemens V dokonał kasaty zakonu. Zatem templariuszy nie ma. Ale są. W Polsce. I to jest cud prawie taki jak w Sokółce! Strona internetowa Urzędu Miasta w Wadowicach została zainfekowana przez hakera z Holandii, który wkleił tamże erotyczne fotomontaże JPII. Ot, oczywista głupota i niesmak, ale… Ale jak tygodnik „Wprost” pod wodzą red. Króla opublikował okładkę z głową Lwa Rywina w brudnym sedesie, to jest to prawicowo-kościelna mądrość i sam smaczek. Bóg jest albo niewierzący, albo – co najbardziej prawdopodobne – nie ma nic wspólnego z Kościołem rzymskim. Nie wysłuchał bowiem licznym modlitw, religijnych zawodzeń i rękami prawosławnego Kliczki posłał katooszołoma Adamka do diabła. Najpierw jednak – podobnie jak z Hiobem – bawił się z nim sadystycznie przez całe 9 rund! 8 września Kościół katolicki w Polsce uroczyście obchodził święto narodzenia Zawsze Dziewicy. Która też notabene poczęła się z Zawsze Dziewicy Anny. Ta zaś… W ten sposób już jesteśmy blisko Zawsze Dziewicy Ewy, co to Adamowi dała, ale jabłko. Nie wiadomo, czy Maryja kiedykolwiek istniała, a już na pewno nie wiadomo, kiedy się urodziła. Ale jeszcze jeden powód do tacy jest. Egzorcysta i demonolog ks. Aleksander Posacki całkiem poważnie alarmuje, że szatan krąży nad Polską, a szczególnie nad Warszawą, „jak lew ryczący i patrzy, kogo by tu upolować”. Może i tak, ale powodów do obaw nie powinni mieć niewierzący. Nie odnotowano bowiem w całej historii przypadku, by szatan opętał ateistę!
Demonkracja W
poprzednim komentarzu stwierdziłem, że polskiej kruch- filmu (a są miejsca, że i wojennego), że po 20 latach poltowej konserwie wyjątkowo nie w smak kandydo- skiej demonkracji, której chce być symbolem, w sercu Euwanie mojej skromnej osoby. No i nożyce się odezwały. ropy, 3 miliony polskich dzieci nie dojada, z czego połowa W „Kropce nad i” Stefan Niesiołowski powiedział: „Lewica chodzi notorycznie głodna. Rozciągliwe katolickie sumienie wystarczy. Po co nam redaktor naczelny »Faktów i Mi- posła nie takie rzeczy pomieści. tów«, pisma chorego z nienawiści, które z nienawiści do KoW odróżnieniu od Niesioła uważam jednak, że nawet ścioła uczyniło religię. Jakiś suspendowany ksiądz (…); jemu w Sejmie miejsce się należy. Przynajmniej do 9 paźpo co nam tacy ludzie w Sejmie?”. Daleki jestem od robie- dziernika. Należy się, bo został wybrany przez wyborców nia Niesiołowskiemu reklamy na łamach naszego zacnego w demokratycznych wyborach. I tyle. Nie będę pytał: po co tygodnika. Przytaczam jego wypowiedź, gdyż jest bardzo nam w Sejmie taki chory z nienawiści specjalista od mesymptomatyczna. Zwróćmy uwagę, że człowiek, który za- szek? Inna sprawa, że głosowanie na kogoś takiego jest siada w Sejmie od 22 lat z przerwami, najpierw jako poseł przejawem poważnej patologii, gdyż do Sejmu wchodzi człoZChN, a potem AWS i PO, traktuje najwyższy polski organ wiek, który przedkłada interesy obcego, wrogiego Polsce ustawodawczy jak swoją działkę za miastem, w której sa- państwa Watykan nad dobro Polaków. Wielokrotnie to udodzi co chce („lewica wystarczy”) i kogo wodnił w głosowaniach i wcale nie krył chce („po co nam”) zaprasza. Jest to w wypowiedziach. Skądinąd chore i obrzydliwe – używając jewiemy, jak zasiadanie go ulubionych zwrotów, pozbaw polskim sejmie agenwionych naturalnie jakiejkolwiek tów Rosji, Prus i Wanienawiści. Znamienne i kluczotykanu skończyło się we jest zwłaszcza słowo dla naszej ojczyzny… „NAM”. Czyli komu? Zapewne Dajmy jednak pochodzi mu o kolegów od szklankój Niesiołowskiemu ki i kochanki; o sejmową sitwę, – takich jak on, w różktóra żyje i żre od lat z sejmowenych partiach, nie wygo koryta, traktując je jak własne. łączając SLD, są przeTeraz, gdy sitwa usłyszała za plecież setki. To w końcu cami obcych, obraca się, stroszy normalne, że styropiasierść i chrumka, nerwowo sącząc nowy symbol boi się z pysków pianę: to NASZE miejprzegrać we WŁASNEJ sca, NASZ hotel, NASZ basenik, Łodzi z jakimś „suspendowaNASZE diety, immunitety, bankiety, nym księdzem”. kobiety… Gdyby tylko była taka możWłaśnie brak w parlamencie zorganiliwość, Niesiołowski, Kaczyński czy Kazowanej reprezentacji antyklerykałów spolisz z pewnością wykupiliby kwatery wieczywodował, że Kościół przez lata rozpychał się w polityce, ste na sejmowym trawniku. A może zrobić dla nich epita- gospodarce i życiu społecznym, nie wyłączając łóżek Polafia w podziemiach, aby mogli leżeć na wieczność pod fote- ków. Niestety, biskupi skorzystali z tego, że w tyłki wcholami, które przez pół życia grzali? Mogę pisać o nich w ten dzili im zarówno ci, którzy przejęli władzę po 1989 roku, sposób m.in. dlatego, że Ruch Palikota, z którego list star- jak i ci, którzy tę władzę oddali, z „lewicowym” prezydentuję, ma w programie maksymalnie dwukandencyjność tem Kwaśniewskim na czele. Nawet ludzie zdawać by się stanowisk publicznych. Sam też autentycznie nie wyobra- mogło rozsądni i znający historię tracili rozum w obliczu żam sobie zasiadania w Sejmie dłużej niż dwie kadencje. sutanny, tłumacząc się potem doraźnymi interesami poliPrzecież to jawne przyznanie się posła do tego, że przez tycznymi. To przecież prof. Bronisław Geremek jako lider 4 czy nawet 8 lat nie udało mu się załatwić spraw, z któ- OKP bronił latem 1990 roku wprowadzenia religii do szkół rymi trafił na Wiejską; postulatów i spraw, które obiecał ze względu na „historyczne zasługi Kościoła katolickiego”. swoim wyborcom popchnąć do przodu i dla których został W 2000 roku wyraził wdzięczność hierarchom, że ci pogoprzez nich wybrany. Ale Niesiołowski – który przywykł być dzili się z demokracją i liberalizmem. Posłanka PO Iwona Ślewybierany, bo rozpuścili go, niestety, sami wyborcy – nie dzińska-Katarasińska w 1991 roku była inicjatorką spotkama za grosz wstydu. Po 14 latach pierdzenia w parlamen- nia kandydatów Unii Demokratycznej z łódzkimi biskupami. tarny fotel nie ma też nic do powiedzenia poza chamskimi To pokazało, gdzie według pseudoliberałów znajduje się docinkami w czasie wystąpień adwersarzy, z czego jest ośrodek kierowniczy w regionie. Takich mieliśmy przez lanajbardziej znany. Na miesiąc przed wyborami bezczelnie ta posłów i taką demonkrację. zrzuca swoją oczywistą indolencję (Niesiołowski należy Antyklerykałowie wiedzą, że nie może zachodzić żaden do najmniej aktywnych i fachowych posłów) na Janusza sojusz, żadne powiązania władzy świeckiej i kościelnej. I że Palikota, który miał odwagę odejść z Platformy dlatego, że jest to standard nowoczesnego państwa. A kto najlepiej nie pozwolono mu wdrożyć w życie ustaleń jego Komisji wie, do jakich patologii ów sojusz może prowadzić, jeśli „Przyjazne Państwo”. Po prostu projekty Komisji zostały skie- nie „suspendowany ksiądz”? JONASZ rowane do innych komisji, gdzie je odrzucono lub leżakują do dziś. Niesioł mówi: „Palikot nie ma nic do powiedzenia”, bo dla nygusa Niesioła 100 projektów ustaw, z którymi Ruch Palikota idzie do obecnych wyborów, to absolutna abstrakcja. Do głowy mu nie przyjdzie, że ktoś może chcieć cokolwiek w Polsce zmienić. Bo i po co, skoro Niesiołowskiemu jest dobrze? Przy każdej okazji mówi, że w naszym kraju wszystko jest poukładane tak jak powinno, że nie wolno niczego poprawiać. Nie wstyd mu, że po 14 latach posłowania jego okręg WAŻNE!!! W zamówieniu prosimy podać numer telefonu i adres, na który możemy wysłać książki. wyborczy wygląda jak plan przedwojennego
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
GORĄCY TEMAT
G
imnazjum w Kobiórze, instytucja jak najbardziej państwowa (w co można zwątpić, kiedy z okazji świąt na budynku obok polskiej flagi powiewa papieska) wybierało patrona. Kandydatów było pięciu: Kornel Makuszyński, Józef Piłsudski, Jerzy Dudek (propozycja uczniów), ks. Franciszek Blachnicki, no i oczywiście Jan Paweł II. W finale znalazło się dwóch duchownych. Wygrał ten ważniejszy (patrz zdjęcie). Dlaczego? Bo – jak czytamy w uzasadnieniu – był wyjątkowy od najmłodszych lat, koleżeński, uczciwy (nie dawał ściągać na klasówkach), wrażliwy, a zarazem silny, był zapalonym sportowcem, nigdy się nie wywyższał, żył w skromnych warunkach, zdarzało się, że rozdawał ubrania i inne przedmioty biedniejszym, był człowiekiem bardzo zorganizowanym. Potrafił zawsze znaleźć na wszystko czas i był wielkim patriotą. Każdego dnia modlił się za Polskę. Miejski Zarząd Oświaty w Tychach dba tymczasem o rozwój duchowy swoich nauczycieli. W imieniu prezydenta miasta Andrzeja Dziuby zaprasza na doroczną Archidiecezjalną Pielgrzymkę Nauczycieli, Wychowawców i Pracowników Oświaty do Matki Boskiej Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich. Jej cel to – rzecz jasna – odnowa duchowa. „Sprawy wiary należą do najbardziej intymnej sfery życia człowieka i wymaganie publicznego deklarowania się w tych sprawach – z czym mamy obecnie do czynienia w polskiej szkole – stanowi naruszenie tej intymności. Świeckość szkoły pomaga zachować tę intymność, przesuwając sprawy wiary i praktyk religijnych do prywatnej sfery życia każdego człowieka (zarówno ucznia, jak i jego rodziców). Jest to szczególnie ważne w społeczeństwach (a do takich niestety należy Polska), które nie osiągnęły jeszcze wysokiego stopnia tolerancji w sprawach religijnych i światopoglądowych” – napisali w 1990 roku profesorowie wyższych uczelni i PAN w liście otwartym, który dziś jest chyba bardziej aktualny niż w dniu swego powstania... Msze inaugurujące rok szkolny to już swego rodzaju oczywista oczywistość. Oto jak obecnie realizuje się neutralność światopoglądową w świeckich placówkach edukacyjnych, i to tylko z okazji 1 września: ~ Katowice. Tutaj plusa u proboszcza chciała złapać Joanna Szyksznia – dyrektorka Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 4. Zarządziła ona, że 2 września będzie dniem bez zajęć lekcyjnych (dyrektor ma do wykorzystania 6 takich dni w ciągu roku szkolnego – dop. red.). Zaordynowała w tym dniu wyjście do kościoła połączone z mszą i spowiedzią. ~ W Lublinie dyrektor SP nr 28 Marek Błaszczak na dzień modlitwy wyznaczył 8 września. O swej decyzji oraz sprawach organizacyjnych poinformował w ogłoszeniu
Pic na wodę... Tym właśnie jest w rzeczywistości podział na szkoły świeckie i wyznaniowe w Polsce. wywieszonym na szkolnej tablicy. I tak wymarsz na modły pod opieką nauczycieli został zaplanowany na godzinę 8.30. A co z uczniami, którzy modlić się nie mieli potrzeby? Albo na ten przykład innowiercami? – Żadnej informacji o dzieciach, które na takie imprezy nie uczęszczają lub nie chcą iść, nie było. Rozmowa z dyrektorem przyniosła jedynie tyle, że dostaliśmy zapewnienie, że dzieci nieuczęszczające na religię nie będą zabierane i zostaną w świetlicy – irytuje się jeden z rodziców. ~ Młodzież z Gimnazjum nr 2 w Swarzędzu (woj. wielkopolskie) na mszę z okazji nowego roku szkolnego maszerowała do kościoła 5 września. Msza miała być na jednej lekcji, a w rzeczywistości spóźnili się jeszcze na drugą. ~ W Lisich Jamach uczniowie modlili się podczas mszy nie tylko z okazji inauguracji roku, ale również w tytułu otwarcia nowego budynku
gimnazjum, nadania mu imienia bł. Jana Pawła II oraz wyświęcenia sztandaru. Część cywilna nastąpiła dopiero po: „Idźcie, ofiara spełniona”. Dzięki zaangażowaniu ciała pedagogicznego duchowni nie muszą się już nawet bardzo starać, żeby zapewnić sobie frekwencję w kościele. Dyrektorzy szkół mszę traktują nie jako kwiatek do świeckiej uroczystości, ale jako jej integralny element, ujmowany nawet w oficjalnych komunikatach. Przykłady? ~ Modlnica. Inauguracja roku szkolnego w tutejszym Zespole Szkolno-Przedszkolnym była wyjątkowa, a to dlatego, że połączona z otwarciem nowego budynku gimnazjum. No, ale skoro było otwarcie, nie mogło zabraknąć poświęcenia. W tym celu pofatygował się do Modlnicy sam kardynał Stanisław Dziwisz. Wobec powyższego na uroczystej mszy świętej odliczyli się karnie nie tylko nauczyciele, przedstawiciele władz oświatowych,
samorządu, instytucji publicznych, ale również szkolna dziatwa. ~ „Szanowni Rodzice! Drodzy Uczniowie! Informujemy, że 1 września 2011 roku rozpoczynamy Nowy Rok Szkolny 2011/2012 wg następującego porządku: godz. 8.30 – wyjście ze sztandarem szkoły do kościoła; godz. 9.00 – uroczysta Msza święta na rozpoczęcie roku szkolnego; godz. 10.30 – akademia dla uczniów klas II–VI w sali gimnastycznej i spotkanie z wychowawcą; godz. 11.30 – przywitanie uczniów klas I w sali gimnastycznej i spotkanie z wychowawcą” – poinformował Mirosław Wójcik, dyrektor SP nr 38 w Lublinie. ~ Szkoła Podstawowa z Oddziałami Integracyjnymi nr 8 w Sopocie. Dyrektor Sylwia Łebkowska mszę zaplanowała swoim uczniom na godzinę 8 rano. Dopiero później miała miejsce szkolna akademia oraz spotkania z wychowawcami klas. ~ Chorzów. Dyrektor Akademickiego Zespołu Szkół Ogólnokształcących na wojewódzką inaugurację roku do kościoła pw. św. Jadwigi Śląskiej oprócz swoich uczniów
Kozłów Szlachecki – wyniki konkursu plastycznego poświęconego JPII
3
i kilku oficjeli zaprosił także arcybiskupa metropolitę katowickiego Damiana Zimonia. Żeby pokrzyżować plany tym, którzy część sakralną zamierzali ominąć, zbiórkę zaordynował w szkole. ~ Na uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego oraz otwarcie szkoły podstawowej (oczywiście połączone z jej poświęceniem) w Izabelinie zapraszał na specjalnie wydanych na tę okoliczność plakatach nie tylko dyrektor, ale i sam proboszcz. ~ „Dyrektor ZSD w Solarni informuje, że rozpoczęcie roku szkolnego dla uczniów odbędzie się 1.09.2011. O godz. 8.00 msza w kościele w Dziergowicach, ok. 9.15 [spotkanie] w szkole – Zespół Szkół Dwujęzycznych im. Josepha Freiherra von Eichendorffa w Solarni” – brzmi oficjalny komunikat świeckiej bądź co bądź placówki. ~ W Malanowie poszli jeszcze dalej. Tutaj dyrektor Marek Nowicki rzecz zorganizował tak, że do kościoła pw. św. Stanisława dzieciaki z okolicznych miejscowości zostały dowiezione, coby żaden się po drodze nie zagubił. Po mszy celebrowanej przez lokalnego prałata Stanisława Płaszczyka dzieci w towarzystwie nauczycieli przemaszerowały do szkoły. ~ „Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 im. Papieża Jana Pawła II w Łapach serdecznie zaprasza wszystkich uczniów, nauczycieli, pracowników i rodziców na uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego w dn. 1.09.2011 r.” – brzmi komunikat, w którym dalej zostało wyjaśnione, jak owe uroczystości mają przebiegać: „Spotykamy się wszyscy o 7.30 na placu szkolnym i udajemy się z pocztem sztandarowym na mszę św. z udziałem EXC. Biskupa Stanisława Stefanka do kościoła św. Krzyża. Po mszy św. wracamy do szkoły na drugą część uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego” – poinformował dyrektor Andrzej Rogowski. ~ Dla uczniów XXVI LO w Poznaniu msza odbyła się 2 września na jednej z lekcji. Uczniowie do kościoła poszli z nauczycielami, zaś ci, którzy zajęcia rozpoczynali później – przed ołtarz mieli dotrzeć na własną rękę. ~ Szkoła Podstawowa w Lusówku. Tutaj nie fatygowano dzieciaków do kościoła. Msza święta została zorganizowana w sali gimnastycznej. „W mojej szkole nie ma w zasadzie żadnych świeckich uroczystości, akademii, apeli. Każde święto jest obchodzone w ten sam monotonny sposób – organizuje się mszę. A to na sali gimnastycznej, a to na placu przed szkołą, cała dziatwa ma obowiązek uczestniczyć. Zwykle mszę organizuje się po pierwszej lekcji, nauczyciel ma sprawdzić obecność, zamknąć plecaki w klasie, zaprowadzić na mszę i dopilnować, by młodzież modliła się jak należy” – relacjonuje Marcin, anglista z Krakowa. WIKTORIA ZIMIŃSKA
[email protected]
4
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
POLKA POTRAFI
Przeciw próżności Statystyczna baba – przynajmniej według zachodniej sondażowni – jakieś 70 razy dziennie przegląda się w różnych zwierciadełkach. Według psychologów fatalnie wpływa to na psychikę kobiety, która najczęściej bezlitośnie ocenia swoje wdzięki i – z natury – porównuje się z innymi samicami. Niejaka Kjerstin Gruys, pani socjolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego, zdecydowała się na dramatyczny eksperyment – rok bez luster. I to niedługo przed swoim ślubem! To taki kameralny bunt przeciwko kobiecej próżności i powszechnej presji, że „trzeba wyglądać”. Kjerstin prowadzi internetowy blog, w którym opisuje swoje katusze. Z makijażu nie była w stanie zrezygnować – po omacku więc paćka sobie twarz różnymi mazidłami. – Suknię ślubną wybrałam przed rozpoczęciem akcji. Patrzyłam w lustro godzinami i nie mogłam pozbyć się krytycznego obrazu samej siebie. Chcę, żeby dzień ślubu był najważniejszym wydarzeniem dla mnie i mojego narzeczonego. Nie chcę skupiać się na tym, czy do tego czasu dam radę zrzucić zbędne kilogramy – opowiada Gruys. Skrajny naturalizm jest ostatnio trendy. Stąd rosnąca popularność – także u nas – strony internetowej theshapeofamother.com (kształt matki). Serwis gromadzi zdjęcia ciał zniekształconych ciążą
Z
i porodem. Na pomysł wpadła trzydziestokilkuletnia Amerykanka, fotograf, przedstawiająca się jako Bonnie. – Dotarło do mnie, że ciało kobiety po ciąży to jedna z najlepiej strzeżonych tajemnic. Media serwują nam wyretuszowane, idealne kształty, a ponieważ my same wyglądamy inaczej, chowamy się przed światem – podsumowała założycielka portalu, który po brzegi wypełniony jest fotkami fałdek, rozstępów i różnych cellulitów.
a oderwaną od rzeczywistości doktryną Kościoła katolickiego podążają naukowcy i dziennikarze. Bujają nie tylko w obłokach, ale bujają także odbiorców swoich publikacji. Józef Szaniawski to postać dobrze znana odbiorcom mediów Rydzykowych oraz innych prawicowych przekaźników. Szerszej publiczności dał się poznać jako propagator kultu Ryszarda Kuklińskiego, superszpiega CIA (być może także innych wywiadów). Szaniawski ma swoje powody, aby hołubić Kuklińskiego. Sam przesiedział 5 lat w więzieniu za szpiegostwo na rzecz USA, dopóki w 1989 roku nie uniewinnił go Sąd Najwyższy. Szaniawski, kadząc kontrowersyjnemu Kuklińskiemu, czci w ten sposób także własne – jakże niejednoznaczne – męczeństwo. Z okazji 10 rocznicy zamachów na Word Trade Center ten wykładowca Rydzykowej uczelni i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie opublikował na łamach katolickiego tygodnika „Niedziela” tekst o terroryzmie islamskim. Po lekturze artykułu napisanego przez człowieka szczycącego się doktoratem z historii czytelnik pozostaje raczej zdezinformowany niż poinformowany. Czegóż tam nie ma! Cytaty z „Pana Wołodyjowskiego”, bredzenia schyłkowej Oriany Fallaci (np. o tym, że Unia Europejska jest narzędziem islamizacji Europy!!!) oraz fragmenty… „W pustyni i w puszczy”, dzieła ponoć „ponadczasowego”, choć z punktu widzenia wiedzy o świecie było ono – już w czasach Sienkiewicza – więcej
Nasza rodaczka Dominika Dzikowska, autorka projektu „Ciepły, mokry aksamit”, poszła o krok dalej. Prawie przez dwa lata fotografowała rodzące. Na tak oryginalny pomysł wpadła tuż po swoim porodzie, kiedy przeczytała napisany przez mężczyznę artykuł o tym, jak to współczuje kobietom rodzenia. „Boże, człowieku, nie wiesz, co mówisz. To ja tobie współczuję, że nigdy tego nie doświadczysz” – pomyślała i postanowiła szczęście położnic uwiecznić. Szczęście wyrażone krzykiem, krwią i rozwarciem na cztery palce. Jednym słowem – kwintesencja kobiecości. To, co panią od „aksamitu” zafascynowało w porodzie, to jego biologizm – człowiek wydziera się wniebogłosy, nie ma czasu na zastanawianie się i refleksje. A kobieta, która się nie kontroluje, jest dla fotografa autentyczna i piękniejsza niż upozowane modelki. Zaczęło się od zdjęć pokrwawionych koszul porodowych. Dla wielu odbiorców sztuki nawet takie fotki okazały się zbyt skatologiczne. Gremialnie zarzucono jej, że nie szanuje intymności. Dzikowska oburzyła się: Jak to?! Pokrwawione mundury wojaków obrzydliwe nie są, a „mundury” matek Polek rodzących już tak? Zabijanie nie brzydzi, a rodzenie już tak?! Ale zdopingowały ją żeńskie głosy wychwalające, że wreszcie któraś odważyła się pokazać, jak jest naprawdę. JUSTYNA CIEŚLAK
niż kiepskie. Ani Sienkiewicz, ani Szaniawski nie wyjaśniają tego, co Brytyjczycy robili na przełomie XIX i XX wieku w Egipcie i Sudanie oraz dlaczego wybuchło przeciwko nim powstanie. Prawda historyczna musi skapitulować przed tezą religijną Szaniawskiego – muzułmanie to krwiożercza „dzicz”, z którą musi walczyć oświecona, chrześcijańska Europa. Czytelnik tekstu z „Niedzieli” nie zrozumie lepiej różnorodności świata – nie dowie się, że w krajach najbardziej narażonych na islamski terroryzm (Irak, Afganistan, Pakistan) głównymi ofiarami islamistów są inni muzułmanie; że w czasie odsieczy wiedeńskiej w armii „chrześcijańskiej” walczyli także muzułmanie (Tatarzy z Podlasia), a w tureckiej – chrześcijanie; że teza o zderzeniu cywilizacji islamskiej i chrześcijańskiej nie tylko wobec powyższego jest więcej niż dyskusyjna. I na koniec najgłupsza z tez Szaniawskiego – „nie każdy wyznawca islamu jest terrorystą, ale każdy terrorysta XXI wieku jest wyznawcą islamu”. Naprawdę?! A chrześcijanin Breivik, cierpiący na te same antyislamskie fobie co Fallaci i Szaniawski? A katoliccy terroryści z IRA i ETA? Według raportu Europolu za rok 2010 na 249 aktów terroru na terenie Unii Europejskiej tylko 3 (trzy!) miały za sobą religijne, islamskie sprawstwo, a ponad połowa była dziełem rozmaitych separatystów. Jeśli Szaniawski jest równie kompetentnym wykładowcą jak publicystą, to szczerze współczujemy jego studentom. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Chrzaniawski
Prowincjałki W Niemczy, niedaleko Dzierżoniowa, 40-letni myśliwy zaczajony w krzakach na dziką zwierzynę zastrzelił swoją żonę. Była noc. Sądził, że to dzik.
DZIKA BABA?
57-latek z gminy Wiązów umierał z nudów. Żeby się nieco rozerwać, wziął drewniany kołek i zatłukł nim będącego pod ochroną łabędzia niemego. Łabędź ani pisnął. Grozi mu za to (chłopu!) rok więzienia.
JASKINIOWIEC
32-latka z Nakomiad, która przyszła w odwiedziny do siostry i szwagra, została porażona prądem. A to dlatego, że szwagier ogrodził drutem pod napięciem staw hodowlany znajdujący się koło domu. Chciał w ten sposób odstraszyć norki amerykańskie, które wyjadają mu ryby.
A TO NORKA!
W Braniewie para włamywaczy zasnęła w domu, do którego się włamała. Złodziei leżących grzecznie w łóżku znalazł gospodarz.
PAŃSTWO ZŁODZIEJSTWO…
Taksówkarz ze Świętochłowic może najbliższe 10 lat spędzić za kratami. Nie dość, że nie był w stanie utrzymać swego „ptaka” na uwięzi, to jeszcze pokazywał go wabionym do taksówki dzieciom.
ŁADNY PTASZEK
Psa dla okupu porwali dwaj mieszkańcy okolic Tucholi. Zażyczyli sobie od właściciela 400 złotych. Ten po swojego pupila przyszedł, ale w towarzystwie policji. Za porwanie amatorom łatwej kasy grozi po 3 lata więzienia, a za żądanie okupu – do 8 lat. Opracowali: WZ i MaK
PSI GROSZ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Jak ja słyszę tą Platformę, jak oni mówią, proszę wybaczyć, to kłamstwo na kłamstwie. Nowomowa. Ktoś powiedział delikatniej, przepraszam za kolokwializm, ale po młodzieżowemu: „Oni leją wodę, bo Platforma musi pływać”. No i pływają! I później jakie będą konsekwencje? Dlatego tu przebudzenie musi być. (ks. Tadeusz Rydzyk)
Polityk katolicki powinien kierować się najpierw prawem boskim, potem naturalnym, a dopiero na końcu prawem stanowionym. (prof. Jan Żaryn, historyk, kandydat PiS na senatora RP)
Są klasztory żeńskie w Polsce, gdzie od bardzo dawna nie było żadnego powołania albo gdzie wiele sióstr zrywa śluby wieczyste. Patrzymy na to z obawą (…). (ksiądz Paweł Kozacki, przeor dominikanów w Krakowie)
Mnie pragną ukamienować ludzie, którzy chcieliby, aby dziś młodzi ludzie pisali maturę na temat: „Kto jest twoim wzorcem osobowym i dlaczego akurat Karol Wojtyła?”. A takiego wała! (Adam „Nergal” Darski, muzyk rockowy)
Katolicy polscy zostali wykluczeni z budowy nowego państwa polskiego już przy okrągłym stole. (ks. prof. Czesław Bartnik, główny teolog Radia Maryja)
Jak mamy paragraf ochrony uczuć religijnych, tak powinniśmy mieć paragraf ochrony przed głupotą. (prof. Magdalena Środa, etyk)
W naszych wiodących mediach oraz w opinii prawicy duch Związku Radzieckiego jest wiecznie żywy. Jest on dla nich niezbędny do życia. Dodaje im siły i wigoru. Życie mitami jest wygodne, ale nietwórcze. Nostalgia za ZSRR jest znacznie większa wśród polskiej skrajnej prawicy niż w Rosji. (dr Adam Bobryk, socjolog)
Interwencja polskich wojsk w Iraku i Afganistanie doskonale unaocznia, jak potrafimy wiele stracić, zyskując za to kilka ciepłych słów. (jw.)
Fanatyczna wiara, także chrześcijańska, może prowadzić do zła. Niestety, nacjonalizm i antysemityzm szły w parze z wypaczoną wiarą chrześcijańską. (Christian Wulff, prezydent Niemiec) Wybrali: AC, OH, PPr
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
NA KLĘCZKACH
PRZECIW BISKUPOM Mimo 20 lat intensywnej propagandy antyaborcyjnej Polacy wciąż nie podzielają zbyt licznie przekonań Kościoła w tej sprawie. Według ośrodka CBOS połowa jest za aborcją (47 proc.) i niemal tyle samo deklaruje sprzeciw wobec jej legalizacji. Jednak jeśli chodzi o rozwiązania szczegółowe, to zwolenników aborcji jest de facto znacznie więcej. Jeśli płód jest uszkodzony, wówczas 59 proc. byłoby skłonnych zezwolić na aborcję, w przypadku ciąży pochodzącej z gwałtu – 78 proc., a w przypadku zagrożenia życia kobiety – aż 87 proc. MaK
„Polskie drogi”), miał charakter świecki. Odnotowujemy ten fakt, bo w polskiej sytuacji społecznej wybór takiego pochówku nosi znamiona aktu odwagi cywilnej zarówno kandydata na zmarłego, który takiego pochówku sobie życzył, jak i jego rodziny. MaK
(NIE)ŚWIĘTY INTERES
WYSZYŃSKI ÜBER ALLES Łódź ma już wielki pomnik kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz aleję jego imienia. Ale to wszystko za mało dla PiS. Radny tej partii, Kazimierz Kluska, proponuje, aby imieniem arcybiskupa nazwać także skwer, na którym stoi pomnik. Zatem Wyszyński stałby na placu Wyszyńskiego otwierającego tegoż imienia ulicę… AC
ROK BAJKOPISARZA Politycy PO zgłosili do Sejmu propozycję uczynienia roku 2012 rokiem księdza Piotra Skargi. Skarga znany był z działalności polityczno-religijnej w czasie fali kontrreformacji w końcu XVI wieku. Zasłynął także jako autor żenujących żywotów świętych pełnych zmyślonych bajek – tzw. „opowieści pobożnych”. Po latach dedykowanych polskim geniuszom – Chopinowi i Curie-Skłodowskiej – rok kaznodziei Skargi byłby niezwykłą odmianą. AC
OBRONA KATOLANDU Nagonka przeciwko zatrudnieniu przez TVP Adama „Nergala” Darskiego, oskarżanego bezpodstawnie przez kler o satanizm, osiągnęła swoje apogeum w postaci decyzji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, która zdecydowała o… przeanalizowaniu sprawy. Bo okazuje się, że zatrudnienie niekatolika jest jakąś „sprawą”! Ponieważ Darski w programie TVP wypowiada się na tematy muzyczne, a nie światopoglądowe, wygląda na to, że w TVP mogą być zatrudnieni tylko katolicy. Marek Jurek chce tymczasem tak „naprawić prawo”, aby katolicy „mogli żyć w pokoju społecznym”. Chodzi zapewne o to, żeby wszelkim krytykom Kościoła w mediach publicznych ostatecznie zamknąć usta. W tym duchu idzie także pomysł PiS, które chciałoby, aby widzowie (w domyśle: wyłącznie katolicy) mieli wpływ na programy emitowane przez telewizję publiczną. Ten pozornie demokratyczny pomysł de facto wprowadziłby klerykalną cenzurę – wystarczyłoby zaledwie 10 tys. podpisów (np. aktywistów parafialnych), żeby dany program zdjąć z anteny lub zmodyfikować jego elementy. MaK
MORGENSTERN PO ŚWIECKU Pogrzeb Janusza Morgensterna, wybitnego polskiego reżysera (m.in. „Stawka większa niż życie”,
Nic nie pomogły (a najwyraźniej zaszkodziły) nowatorskie dni otwarte (wiosną tego roku), podczas których wszyscy chętni mężczyźni mogli zamieszkać na weekend z klerykami. W całym seminarium studiuje zaledwie 59 alumnów i Łódź doświadczyła najbardziej dramatycznego spadku chętnych do zostania księdzem w skali całej Polski. MaK
PRZEŚLADUJĄ KOŚCIÓŁ!
Okazuje się, że Rydzkowa Telewizja Trwam jest najzyskowniejszą firmą w swojej branży. W 2009 roku – przy deklarowanych obrotach ponad 20 mln złotych – firma przyniosła aż 6,5 mln zysku netto. Zdaniem ekspertów Rydzyk osiąga tak niezwykłe zyski dzięki darmowej pracy rzeszy wolontariuszy, ukrytym reklamom oraz temu, że otrzymuje usługi oferowane po preferencyjnych cenach. MaK
POJEDYNEK NA SERCA Paweł Hajncel – łódzki artysta znany jako człowiek motyl „fruwający” w procesji bożocielnej (omal nie miał z tego powodu procesu o znieważanie uczuć religijnych) – zorganizował niezwykły przemarsz. W stroju przypominającym szaty biskupa i z grubą księgą w ręku przeszedł z pochodem zwolenników niosących serce z neonu pod baldachimem. Akcja nosiła tytuł „Prawdziwe serce Łodzi” i nawiązywała do kościelnych starań o ponowną instalację dzwonu katedralnego (koszt – 400 tys. zł), który kler nazwał górnolotnie „sercem Łodzi”. Hajncel chciał pokazać, że pojęcie serca miasta nie może być zawłaszczane przez środowiska kościelne. MaK
MNIEJ NAIWNYCH Na pierwszy rok studiów w łódzkim seminarium duchownym przyjęto zaledwie 11 studentów. O dwóch mniej niż przed rokiem.
Archidiecezja katowicka czuje się nękana przez prokuraturę. Chodzi o śledztwo prowadzone w sprawie oszustw wokół działalności Komisji Majątkowej. Organy ścigania chcą się dowiedzieć, jaka była natura związków archidiecezji z rodziną D. – zamożnymi przedsiębiorcami, którym Kościół sprzedawał ziemię po zaniżonych cenach. Tak się składa, że owa familia to najwięksi darczyńcy tamtejszej diecezji. Prokuratura przesłuchała ekonoma archidiecezji, powodując ból głowy ordynariusza Damiana Zimonia. Jego zdaniem „prokuratura narusza autonomię Kościoła”. Czyli wtrąca się w interesy panów biskupów. MaK
NAGRODA ZA SZABER Związany z Opus Dei ordynariusz płocki biskup Piotr Libera zostanie arcybiskupem Katowic w miejsce odchodzącego na emeryturę Damiana Zimonia. Libera jest ściśle powiązany z aferą wokół Komisji Majątkowej i jej konsultantem – byłym esbekiem Mirosławem P. Najwyraźniej awans na tłustszą diecezję dostał za łupy zagarnięte przez komisję. MaK
CZTERY PANTEONY I POGRZEB W Krakowie powstaje właśnie czwarty tzw. panteon narodowy, czyli miejsce pochówku słynnych ludzi. Tak się składa, że wszystkie cztery miejsca są pod kontrolą kleru: Wawel, kościół na Skałce, kościół na ulicy Grodzkiej oraz – najnowszy – Centrum Jana Pawła II.
Pierwszym i ostatnim kieruje arcybiskup Stanisław Dziwisz. Kardynał zdobył dla swojego nowego ośrodka cenne truchło zmarłego właśnie kardynała Andrzeja Marii Deskura. AC
SKARŻYSKO ZWIZYTOWANE Biskup Henryk Tomasik „nawiedził” dekanat skarżyski. Impreza niby wewnątrzkościelna, ale, jak się okazuje, częścią wizytacji były także odwiedziny w Zespole Szkół Samochodowo-Usługowych, w którym uczestniczył m.in. starosta powiatu. Tomasik podjechał też wypasioną limuzyną pod miejscowy dom pomocy społecznej. Witryna skarżysko24.pl ogłosiła, że „wizytacji kanonicznej podlegają wszystkie dziedziny życia religijnego, społecznego i administracyjno-gospodarczego”. Jak widać, dla wielu jest już normalne, że najwyższą władzą w tym kraju jest władza duchowna. MaK
KATASTROFALNY POMNIK W Olkuszu środowiska przykościelne wzniosły obelisk ku czci pilotów, którzy pochodzili z tego miasta i zginęli tragicznie w czasie służby. Chodzi m.in. o Arkadiusza Protasiuka, współodpowiedzialnego za katastrofę w Smoleńsku. To miłe, ale też okazuje się, że wystarczy efektownie zginąć, ciągnąc za sobą do grobu dziesiątki ofiar, aby zasłużyć na wyróżnienie. AC
PRALNIA NAWIEDZONA Z dwudniową wizytacją do parafii pw. Przemienienia Pańskiego w Mielnie przybył bp diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej Paweł Cieślik. Program drugiego dnia biskupiej wizytacji (12 września), zgodnie z parafialną rozpiską, przedstawiał się następująco: 8.00 – szkoła, 10.00 – Urząd Gminy, 11.00 – DPS, 11.45 – pralnia Mielenko, 13.00 – spotkanie na plebanii z księżmi. Czyżby ksiądz biskup przy okazji zaplanował zrobić przepierkę? Czy też może największa w województwie firma świadcząca usługi pralnicze zamierza rozszerzyć ofertę
5
o pranie w święconej wodzie? W każdym razie wściekły atak kleru na szkoły trwa… AK
POCIĄG MISYJNY Małopolskie Przewozy Regionalne wysłały w podroż po Czechach, Słowacji i Węgrzech słynny, choć niecieszący się już żadnym zainteresowaniem Polaków „pociąg papieski”. Jest to specjalny skład wyposażony w monitory, który wspierał propagandę kościelną na trasie Kraków–Wadowice. Firma kolejowa wysłała ten skład z ekipą, która będzie w różnych miejscach u naszych południowych sąsiadów odprawiać msze i propagować nauczanie JPII. Bo, jak wiadomo, kolej w Polsce jest od działalności religijnej, a nie od sprawnego, punktualnego i bezpiecznego przewożenia pasażerów. MaK
BEZ POŚREDNIKÓW Podczas przygotowania do obchodów 10 rocznicy ataku muzułmańskich terrorystów na USA awanturę wywołali liderzy i aktywiści religijni. Burmistrz Michael Bloomberg – organizator obchodów w Nowym Jorku – słusznie postanowił, że uroczystość powinna być pozbawiona obecności duchownych: Amerykanie są pod tym względem zróżnicowani, a ofiary były różnych wyznań. Eksponowanie jednej z religii przez zaproszenie jej duchownego do prowadzenia ceremonii mogłoby urazić innych. Podczas minionych obchodów ta zasada również obowiązywała i nie było obiekcji. Teraz się objawiły. Z protestem pospieszył konserwatywny „The Wall Street Journal”. Potem Bill Donohue, szef prawicowej organizacji Catholic League, odrzucił wyjaśnienie burmistrza jako „autokratyczne”. To dziesiąta rocznica i kler musi aktywnie uczestniczyć – domagał się. Z protestem pospieszyli inni aktywiści religijni. Scenariusz obchodów oczyszczono także z akcentów faworyzujących polityczne partie. Na miejsce, gdzie dekadę temu stał World Trade Center, zaproszono obecnego i byłego prezydenta – Obamę i Busha. Nie obyło się jednak bez religijnego akcentu – prezydent Obama przeczytał fragment psalmu. CS
6
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
POLSKA PARAFIALNA
Rozluźniacz Rozpijanie i molestowanie nastolatki – za takie czyny sąd skazał księdza Mirosława B. Sprawa byłego już proboszcza parafii św. Jadwigi w Bojanie (woj. pomorskie) przed Sądem Rejonowym w Wejherowie toczyła się niemal rok („FiM” 18/2010). Z wyłączeniem jawności, za zamkniętymi drzwiami sąd ważył dwie prawdy. Jedną przedstawiła dziewczyna. Z jej relacji wynikało, że po południu 5 grudnia 2009 r. przyszła na plebanię. Była zaproszona przez księdza na kontynuację spowiedzi, do której przystępowała z okazji bierzmowania. Dla rozluźnienia gospodarz zaserwował alkohol. Interesowało go między innymi to, czy dziewczyna ma już za sobą inicjację seksualną. W końcu przeszedł do czynów. Najpierw dotykał, później próbował objąć, a w końcu pocałować.
P
Prawda księdza była zgoła inna. Po prostu szedł w zaparte, zaś wszystko, co mówiła jego młoda parafianka, składał na karb jej wybujałej wyobraźni. W słowa córki, która tego pamiętnego dnia wróciła do domu
owiodło ci się w życiu – zamów mszę dziękczynną, nie wiedzie ci się – zamów mszę błagalną… Tak namawiają księża. Msza jest dobra na wszystko, tym bardziej że nikt nigdy nie zmierzył jej skuteczności. „Każda katolicka rodzina powinna zamówić przynajmniej jedną Mszę św. w roku” – napomina wielebny z parafii Chrystusa Króla w Szczytnie, ubolewając, że wciąż ma wolne terminy we wrześniu. Tymczasem w parafii jest prawie 5,5 tys. owieczek do sczesania, jest więc o co zabiegać. „Są wolne intencje w tym tygodniu o godz. 9.00. Rodzice i dziadkowie, może warto pomyśleć, aby Bogu polecić dzieci w nowym roku szkolnym” – proboszcz parafii pw. św. Ducha w Śremie nie ukrywa, że na gwałt potrzebuje kasy. „Czasami mamy problem z podarunkiem dla kogoś bliskiego. Ofiara Mszy świętej może być bardzo cennym i pięknym upominkiem. Zamawiający otrzymuje od nas potwierdzenie w formie wizerunku bł. Jana Pawła II lub św. Jakuba” – robi sobie jaja proboszcz szczecińskiej bazyliki, który również ma mszalne przestoje. „Msza to najlepszy prezent, jaki można ofiarować drugiej osobie” – polecają swoje usługi świadczone na odległość saletyni z sanktuarium w Dębowcu i we wrześniu kuszą promocją, czyli zamówieniem 30 mszy za nawrócenie grzesznika. Taki abonament kosztuje tyle, ile zwyczajowo zamawiający musiałby zapłacić za wykupienie stosownej liczby mszy we własnej parafii – informują.
kompletnie pijana, a w środku nocy dostała od proboszcza SMS-a o wymownej treści: „Naskarżyłaś na mnie!”, ani przez chwilę nie wątpili rodzice – Beata i Edmund M. Postanowili oni – zgodnie z sugestią jednej z nauczycielek – zgłosić
Z kolei proboszcz parafii pw. św. Józefa Robotnika w Kaliszu szczególnie zabiega o msze gregoriańskie za zmarłych, czyli 30 hurtowych mszy odprawianych codziennie przez miesiąc. „Takie Msze są bardzo skuteczne w wybawieniu duszy z czyśćca” – reklamuje. Oprócz tego – informuje – „wypada, aby prezentem jubileuszowym dla rodziców była zawsze Msza św. zamówiona przez dzieci i wnuki. Pięknym prezentem od babci są też Msze św. z okazji np. 18-lecia urodzin”.
praktyka jednak przewiduje opcję zamówienia mszy „w intencji” bez jej ujawniania… Ile zatem konkretnie kosztuje usługa czy – jak kto woli – „prezent” w postaci mszy? „Ofiara pieniężna nie jest opłatą za Mszę – kapłan odprawia Mszę św. niezależnie od tej ofiary – kłamie parafia pw. św. Jana Chrzciciela w Augustowie. – Jej wysokość zależy od woli i możliwości zamawiającego intencję – zgodnie z tradycją powinna być to co najmniej taka suma, która pozwoli na utrzymanie kapłana przez jeden dzień”. Za ile jest w stanie przeżyć jeden dzień ksiądz? – Oto jest pytanie! Cały dzień za niespełna godzinę roboty? W każdym razie nawet w najszczytniejszej intencji ksiądz się darmo nie pomodli, niech nikt się nie łudzi. „Przy ustalaniu intencji mszalnych należy złożyć ofiarę” – rozwiewa wszelkie wątpliwości parafia pw. Świętych Cyryla i Metodego w Żyrardowie. „Około 2 tygodnie przed Mszą św. zamawiający proszeni są o potwierdzenie intencji”, co dokonuje się poprzez „złożenie dobrowolnej ofiary” – instruuje parafia Narodzenia NMP w Porąbce. Całkowicie jasna sytuacja jest w parafii pw. Chrystusa Króla w Chojnie, która oferuje możliwość zamówienia i opłacenia mszy przez internet. Koszt takiej usługi to ofiara w wysokości 30, 40, 50 lub 100 zł. Z zastrzeżeniem, że w przypadku, gdyby treść intencji „rażąco” nie przypadła księdzu do gustu, zamówienie nie zostanie zrealizowane, a uiszczona opłata za mszę zostanie przekazana na cele charytatywne. AK
Biznes mszalny Katedra rzeszowska dopomina się ponadto o zamawianie mszy „o szczęśliwy przebieg operacji”, „o szczęśliwe rozwiązanie dla żony” „o pomyślne zdanie egzaminu” czy „pracownicy sklepu, zakładu lub firmy w intencji chorej koleżanki”. Przy czym – zastrzega – należy unikać wymieniania zbyt wielu nazwisk w jednej intencji. Z oczywistych względów oszczędność parafian nie jest mile widziana. Intencja mszalna powinna być „dobra” – pouczają salezjanie z parafii w Żyrardowie, tzn. „nie można zamówić intencji o spalenie dobytku sąsiada ani o wieczne potępienie dla…”, a przy formułowaniu intencji należy zwrócić uwagę, by była ona przez wszystkich „jednoznacznie odebrana”. Na szczęście
rzecz na policję. Sprawa trafiła do prokuratury, która po intensywnym śledztwie postawiła proboszczowi zarzuty doprowadzenia przemocą, groźbą lub podstępem do poddania się innej czynności seksualnej oraz rozpijania małoletniej. – Tylko ja i ksiądz wiemy, co się stało. A sąd osądzi, kto mówi prawdę. Chcę, żeby stało się to jak najszybciej – mówiła wówczas nastolatka w rozmowie z „FiM”. Po wnikliwych analizach zeznań kilkunastu świadków, opinii biegłego psychologa i seksuologa wysoki sąd wydał wyrok, uznając za prawdziwą wersję dziewczyny: „Przemocą polegającą na przytrzymywaniu jej ręką w pasie, przytrzymywaniu jej głowy, ręki oraz nóg doprowadził do poddania się innej czynności seksualnej w ten sposób, że całował ją w usta, wkładał język do ust,
całował ją po szyi, uchu i masował ją ręką po plecach. Takiego rodzaju zachowania, zwłaszcza wśród osób duchownych, należy piętnować” – orzekł sędzia Grzegorz Kachel. Owe zachowania wycenił na rok i cztery miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata, 2 tys. zł grzywny oraz dwuletni zakaz prowadzenia działalności związanej z wychowaniem i katechizacją małoletnich. – Sędzia bardzo ostro skrytykował postawę księdza – mówi matka dziewczyny. Ona sama, dziś uczennica liceum o profilu policyjnym, swojej przeszłości roztrząsać nie chce. Mówi tylko, że wyrok ją, podobnie jak jej rodziców, zadowolił. Z kolei ksiądz Mirosław B. się z nim nie zgadza. Tomasz Adamski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku, informuje, że zarówno oskarżony ksiądz, jak i jego obrońca złożyli odwołanie. Na razie ksiądz Mirosław – mimo że z funkcji proboszcza został odwołany (przedstawiciele kurii informują, że jest urlopowany do czasu całkowitego wyjaśnienia sprawy) – wciąż mieszka na plebanii w Bojanie i – choć za ołtarzem już nie staje – kasę w kancelarii zbiera bez ograniczeń. WZ
Kult szkolny S
zkoła nosi imię błogosławionego JPII? Koniecznie musi więc mieć jego pomnik! Tak przynajmniej uważa Roman Gębarowski – dyrektor Publicznego Gimnazjum nr 1 im. Papieża Jana Pawła II w Płońsku. W celu „szczególnego wyeksponowania” kultu patrona już wkrótce pomiędzy boiskiem do koszykówki a bramą wjazdową do szkoły ma stanąć monument ukochanego Papy. Rzekomo ma służyć „zaszczepianiu” jego nauk w umysłach nowych pokoleń. Ponadto – wedle dyrekcji gimnazjum – oprócz wyżej wymienionych argumentów za potrzebą budowy pomnika JPII na terenie samorządowej placówki oświatowej w równym stopniu przemawia brak odpowiedniego miejsca do zorganizowania poświęconych patronowi uroczystości, w których mogłaby uczestniczyć cała społeczność szkolna. Stąd przy pomniku zaplanowano również plac apelowy, gdzie młodzież będzie mogła ochoczo czcić wszelkie możliwe rocznice związane z bł. JPII. Inicjatywa budowy szkolnego monumentu zrodziła się w maju na fali beatyfikacyjnych uniesień. Tego natchnienia wspólnie miało doświadczyć ponoć aż kilkaset osób z samorządu uczniowskiego, rady rodziców oraz nauczycieli i pracowników papieskiego gimnazjum w Płońsku. Zawiązano stowarzyszenie budowy pomnika i ustalono, że fundusze na ten cel będą pochodzić ze zbiórek i darowizn. Pomysł ustawienia przed szkołą papieskiej podobizny zyskał aprobatę burmistrza Płońska i – na prośbę dyrektora – stosowne błogosławieństwo bp. Piotra Libery. Ponieważ teren szkoły jest własnością samorządu, rozstrzygająca decyzja należała do radnych. Ci, tuż przed wakacjami, niemal jednogłośnie poparli budowę pomnika przy szkole. Za pierwszy możliwy termin postawienia monumentu JPII przyjęto 16 października bieżącego roku. Jego projekt zyskał akceptację kurii. I teraz potrzebna jest już tylko kasa. Według wyliczeń dyrektora gimnazjum – jakieś 70 tys. zł. Podczas kwesty gimnazjalistów przed kościołami w Boże Ciało na pomnik błogosławionego Papy udało się jednak uzbierać ledwie 1992,68 zł. Dlatego zaplanowana na wrzesień akcja zbierania kasy ma się odbyć przy większym zaangażowaniu młodzieży i na większą skalę. Dyrekcja i stowarzyszenie planują też rozesłanie do potencjalnych sponsorów listów z prośbą o wsparcie. AK
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
POLSKA PARAFIALNA
7
Watykan w budowie
Mało owocne żebranie na Świątynię Opatrzności Bożej – rzekome wotum narodu za pontyfikat Jana Pawła II – to nie wyjątek. Polacy mają budownictwo sakralne w… głębokim poważaniu. Kler się jednak nie poddaje. ~ Gdańsk. Kolejny w mieście kościół zamarzył sobie sam metropolita abp Sławoj Leszek Głódź. Od początku trafił na opór materii, jako że mieszkańcy osiedla, na którym świątynia ma być wznoszona, głośno przeciwko podobnej idei protestowali (por. „FiM” 17/2011). Chodziło m.in. o to, że planowany przez Głódzia kolos zasłoniłby im widok na świat. Ostatecznie miasto rozpisało konkurs na projekt świątyni. Wygrał pomysł, który zakłada, że budynek będzie miał kształt sześcianu, bez wysokich elementów, tzn. charakterystycznych dla budownictwa sakralnego wież czy krzyży. Według miejskich architektów jest to projekt na miarę XXI wieku. Problem w tym, że nie podoba się estecie biskupowi: – Kościół to nie jakiś tam Lidl czy Biedronka – podsumował abp Sławoj i dodał, że miasto niepotrzebnie kosztowało się na konkursy, bo i tak to on zdecyduje, jaki projekt zostanie zrealizowany. ~ Łeba. 4 tysiące mieszkańców. Kuria buduje dla nich (czytaj: za ich) gigantyczny kościół św. Jakuba Apostoła (850 mkw.). Ksiądz Ireneusz Smagliński, rzecznik prasowy biskupa pelplińskiego, tłumaczy, że tyle miejsca potrzeba dla turystów, którzy – według imaginacji oddanych sprawie wizjonerów – mają też partycypować w kosztach budowy i eksploatacji sakralnego giganta. Koszt w stanie surowym: ok. 2,5 mln zł. ~ Lublin. Tutaj powstaje pięć kościołów. Budują między innymi bernardyni. A ściślej rzecz ujmując – męczą się od 6 lat. „Mamy świadomość, że sami nie jesteśmy
w stanie podołać budowie kościoła, który ma służyć wszystkim parafianom, dlatego zwracamy się z serdeczną prośbą do wszystkich naszych parafian, instytucji i przedsiębiorstw oraz wszystkich ludzi dobrej woli o wszelką pomoc, która umożliwi nam zrealizowanie doniosłego dzieła budowy kościoła. Mamy nadzieję, że nasza prośba spotka się z zainteresowaniem i poparciem” – apelują zakonnicy. A pomóc można poprzez modlitwę o pomyślne prace budowlane, wsparcie finansowe i materialne, darowizny na rzecz budowy albo prace fizyczne. Czym ojczulkowie kuszą w zamian? „Wspierając dzieło budowy kościoła oo. Bernardynów w Lublinie, stajecie się Państwo Dobrodziejami naszego klasztoru i otrzymujecie udział w owocach Mszy św., które są odprawiane w naszym kościele w każdą niedzielę o godz. 11.00. Ponadto wszyscy ofiarodawcy zostaną wpisani do naszej Złotej Księgi Dobrodziejów Zakonu”. I jak tu się nie skusić? Proboszcz od św. Wojciecha, ks. Jacek Wargocki, ziemię pod kościół dostał od miasta w 1997 roku. Od 11 lat trwa budowa „świątyni niepodobnej chyba do żadnego z istniejących już w diecezji kościołów. Bryła budowli wpisana jest w dwa półokręgi przesunięte względem osi. Jej powierzchnia wynosić będzie 1200 metrów kwadratowych”. Idzie jednak jak po grudzie. Być może w przyszłym roku budynek, oczywiście w stanie surowym, zostanie przykryty dachem. Zalanie stropu to z kolei szczyt marzeń Waldemara Ćwieka, proboszcza parafii św. Trójcy. Swój
kościół, stylizowany na włoską świątynię, z wieżą wysoką na 84 metry, buduje od 10 lat. „To kompletna pomyłka. Pośrodku osiedla domków jednorodzinnych rośnie 80-metrowy kolos, podczas gdy malutka kaplica praktycznie wystarcza na całą dzielnicę. Ciekaw jestem, kiedy księża przestaną prześcigać się i popisywać” – zauważa „Majls” na lokalnym forum. Każdy, kto jednak chce budowę przyspieszyć, może m.in. wykupić granitową cegiełkę (koszt: minimum 10 tys. zł!), która – opatrzona nazwiskiem darczyńcy – zostanie wmurowana w ścianę powstającego kościoła. ~ Rzeszów. Ksiądz Janusz Kosior, proboszcz parafii św. Jadwigi Królowej, doszedł do wniosku, że jeśli zacznie budować tylko kościół, zejdzie mu kilkanaście lat, bo ludzie dawać nie chcą. Wymyślił więc, że postawi Międzynarodowe Studenckie Centrum Kultury Chrześcijańskiej, w którym spotykać się będzie młodzież z całego świata, przynajmniej w teorii proboszcza... Koszt: 7 mln zł. Partię rozgrywa po mistrzowsku. Otóż kiedy postawił już mury kościoła, a pozostałą część centrum przygotował do krycia dachem, nagle zabrakło mu kasy (obecnie ok. 5 mln zł). Zwerbował więc do narożnika pobożnych radnych PiS i z ich poparciem wyciąga rękę do ratusza. „Podoba nam się inicjatywa, dlatego już dzisiaj mogę zadeklarować, że pomożemy. Nie wykluczamy, że będzie to pomoc finansowa, ale o jej szczegółach zadecydujemy dopiero wówczas, gdy dowiemy się więcej na temat inwestycji. Będziemy w tej sprawie rozmawiać m.in. z przedstawicielami Kurii Diecezjalnej”
– zapowiada Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa. ~ Białystok. Nowy kościół z wieżą wysoką na 43 metry powstaje tu dla 1300 wiernych parafii NMP Nieustającej Pomocy. Ksiądz proboszcz Leszek Czerech jest z nich bardzo zadowolony, bo są podobno niezwykle hojni. Mimo to kościół buduje się już jedenasty rok, a do szczęśliwego zakończenia potrzeba co najmniej jeszcze raz tyle. ~ Szczecin. Kościół, który z lotu ptaka będzie wyglądał jak… skóra niedźwiedzia, od 2004 roku stawia proboszcz Adam Komisarczyk. Jego świątynia ma mieć 22 metry wysokości, 577 mkw. powierzchni, podgrzewaną podłogę i elektryczne dzwony. ~ Prace budowlane przy parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Rybniku zaczęły się w bieżącym roku. Proboszcz Marek Bernacki kuje żelazo póki gorące – nazwiska ofiarodawców zamieszcza na stronie internetowej i obiecuje im codzienną mszę świętą na Jasnej Górze. Tym, którzy do idei podchodzą sceptycznie, odpowiada: „Proponuję wszystkie dywagacje już pozostawić. Budowa jest przesądzona, ogrom pracy już zrealizowany, dlatego trzeba działać. Bez pośpiechu, ale też bez ociągania. I pamiętajmy: zawsze, gdy chodzi o dzieła Boże, trzeba zaufać Bogu samemu i trzeba być otwartym na Jego znaki i działanie”. ~ W tym roku z budową ruszył też proboszcz Włodzimierz
Olszewski z Tanowa. I od razu, bez zbędnych ceregieli, poinformował, jak go w biedzie wspomóc. „Przed nami wielkie zadanie. Dlatego proszę wszystkich parafian o modlitwę wstawienniczą do Jana Pawła II o to, by kościół jego imienia mógł powstać w Tanowie jak najszybciej. Przedsięwzięcie to wymaga także wsparcia finansowego. W celu realizacji tego zadania zostało utworzone specjalne konto parafialne” – informuje proboszcz na stronie internetowej parafii. Tam też szczegółowo instruuje, w jaki sposób okraść państwo, czyli obniżyć swój dochód, korzystając z możliwości złożenia darowizny na cele kultu religijnego. ~ Łódź. Tutejsi pallotyni chcieli wziąć ludzi na modną w katolickich kręgach obronę życia poczętego. Budowę jedynego w Polsce sanktuarium poświęconego świętości ludzkiego życia rozpoczęli w 2006 roku. „Jest to niezwykłe wydarzenie dla Obrońców Życia na całym świecie. Możemy więc, Drodzy Przyjaciele, wspierać budowę naszego wspólnego Sanktuarium Świętości Życia, w którym będziemy wynagradzać i prosić o dar życia dla każdego człowieka, zwłaszcza dla dzieci nienarodzonych” – zachęcają na stronie internetowej sanktuarium. Sądząc po przestojach na budowie, obrońcy życia do jej wspierania specjalnie się jednak nie palą. WIKTORIA ZIMIŃSKA
[email protected]
8
M
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
ŚWIECKA POLSKA
amy dość tego, że ktoś za nas decyduje, że ktoś nam mówi, jak żyć, jak się kochać, ile mieć dzieci i z kim. Że ubrani na czarno panowie decydują o tym, kto może mieć dzieci, kto ma być pochowany na Wawelu i na kogo głosować w wyborach, a także kto to jest Polak. Mamy też dość państwa, które nie jest sprzymierzeńcem, ale wrogiem, w którym urzędnik decyduje, jaki możemy zbudować dom, jaką możemy prowadzić firmę czy stowarzyszenie oraz – przede wszystkim – kiedy możemy to robić! Mamy wreszcie dosyć polityki, w której dwóch panów podzieliło się wszystkimi demokratycznymi instytucjami, obsadzając je ludźmi, których jedyną kompetencją jest ślepa lojalność. Mamy dość teatru politycznego za nasze pieniądze, mamy dość wyboru pomiędzy prawicą a bardziej prawicą. Nowoczesna Polska to Polska świecka, tak jak wszystkie kraje Zachodu. Nowoczesna Polska to Polska z obywatelską kontrolą nad urzędami, prokuraturą, podsłuchami. To Polska, w której kobieta ma takie same prawa jak mężczyzna i to ona decyduje o swoim brzuchu, a każdy obywatel decyduje o pieniądzach na rzecz kościoła, do którego należy. Takiej Polski chcemy. Bez marnotrawstwa publicznych pieniędzy, bez szarej strefy w urzędach, bez widzimisię w partiach! Jesteśmy pierwszym ruchem społecznym po 1989 roku, który postanowił działać politycznie. Powstajemy od dołu, jako ruch ludzi, którzy chcą odzyskać swój kraj, a nie jako układanka kilku wiecznie tych samych twarzy od 20 lat. Chcemy zmiany politycznej w Polsce. Wierzymy, że bez tego nie da się dalej rozwijać kraju. Uważamy, że obecnie energia społeczna i system partyjny całkowicie się rozmijają, a to nie służy nikomu. To zaś, co było wielką cnotą w działalności wielu środowisk – brak ambicji politycznych – dziś jest wadą i przeszkodą w ich rozwoju! Nie jesteśmy kolejną układanką wśród tych samych elit – ile już ich było: AWS, PiS, PO, ZCHN, PC, KPN, ROP, a teraz PJN. Różne nazwy, a ci sami ludzie. Wzywamy więc Was wszystkich, obywateli Rzeczypospolitej skupionych w swoich domenach, abyście we własnym interesie przystąpili do nas – do działania. Polskę można zmienić. Polityka może być ideowa i bezinteresowna. Partie mogą mieć charakter demokratyczny. Nadchodzi czas zmiany! Nie chcemy być dla samego bycia. Dla politycznych konfitur, epatowania władzą, partyjnej celebry i politycznych rytuałów. Powstaliśmy, aby dokonać nowoczesnej zmiany, a gdy ona nastąpi, to się rozejdziemy. Rozdzielamy funkcje administracyjne i polityczne w naszym ruchu, a także funkcje stowarzyszenia i partii. Jesteśmy jednym i drugim: i partią polityczną walczącą o wejście do parlamentu oraz zmianę poprzez rządzenie, i stowarzyszeniem popularyzującym nasze postulaty. Jesteśmy ruchem poparcia nowoczesnej Polski. Jesteśmy energetyczną zmianą na tak!
PROGRAM WYBORCZY RUCHU PALIKOTA NOWOCZESNA POLSKA
O co walczymy?
Rozdział państwa i Kościoła W 2001 roku SLD obiecywał rozwiązanie konkordatu, likwidację komisji majątkowej, powrót religii do sfery sacrum. Po wygranych wyborach jednak od razu wycofał się z wszystkich tych postulatów. Co więcej, do dziś – i słusznie – lata jego rządów są uznawane za złote czasy dla polskiego Kościoła. Uzyskane wówczas przywileje i wielkość zwróconego majątku nie mają sobie równych w czasach żadnej innej władzy po 1989 roku. Ruch Palikota nie jest wrogo nastawiony do Kościoła, nie walczy z nim, a tym bardziej nie walczy z religią, wiarą i ludźmi wiary. Jednakże w naszej ocenie w relacjach między państwem a Kościołem w Polsce ma miejsce niezrozumiały i radykalny przywilej Kościoła kosztem świeckości państwa. Dotyczy to wielu niezgodnych z Konstytucją sposobów finansowania Kościoła, lekcji religii w szkołach, remontów świątyń, ale też codzienności funkcjonowania państwa i życia w kraju, gdzie niemal wszystko ma związki z Kościołem. Dzieje się tak dlatego, że państwo polskie po 1989 roku nie podjęło prób wytworzenia świeckich form funkcjonowania
najważniejszych instytucji. Zarówno wybory polityczne, zaprzysiężenia władz politycznych, przekazywanie władzy po wyborach, uroczystości żałobne, jak i zwykłe drobne inwestycje w obiekty typu „Orliki” są zawłaszczone przez symbolikę religijną.
Nasz program: Likwidacja finansowania Kościoła z budżetu, w tym likwidacja funduszu świadczeń kościelnych W sąsiednich Niemczech to obywatele decydują o tym, ile pieniędzy dostaje ich kościół – sami płacą na rzecz kościoła ze swoich podatków. Chcemy, aby to Polacy, a nie politycy, decydowali, ile pieniędzy trafia do różnych kościołów. Nie widzimy żadnego powodu, by finansować katechetów, kapelanów oraz innych urzędników Kościoła przez budżet, czyli wszystkich obywateli. To wstyd, że likwiduje się jednostki wojskowe, a utrzymuje kapelanów ze strachu przed Watykanem. Fundusz świadczeń kościelnych to wydatek rzędu 1 miliarda rocznie. To pieniądze, za które można zbudować setki przedszkoli i bibliotek.
Lekcje religii powinny ze szkół wrócić do kościołów Uznajemy, że w ciągu dwóch lat Kościół powinien ponownie przygotować sale katechetyczne na powrót lekcji religii, ale już od razu należy wstrzymać płatności na rzecz nauczycieli religii. Jest to wyłącznie kwestia rozporządzenia ministra edukacji narodowej. Nauka religii za pieniądze to wstyd i hańba dla Kościoła. To całkowity upadek etosu nauczania Chrystusa.
Uchylenie decyzji komisji majątkowej Decyzje komisji nie miały charakteru jawnego. Nie można było się od nich odwołać, a znamy przypadki, w których oddano mienie Kościołowi jako rekompensatę, mimo że mienie to było przedmiotem roszczeń innych osób.
Wycena przekazywanego majątku nie podlegała kontroli obywatelskiej i merytorycznej. Chodzi o majątek wartości dziesiątków miliardów złotych. Dlatego wszystkie te decyzje powinny być uchylone.
Zakaz udziału osób duchownych w uroczystościach świeckich Pokazywanie się osób duchownych w strojach o symbolice religijnej w czasie ważnych uroczystości państwowych to zacieranie różnicy między państwem a Kościołem. To rodzaj presji, która nie powinna mieć miejsca. Takie postępowanie prowadzi do kuriozalnych sytuacji, gdy nawet zwykłe otwarcie szkolnego boiska sportowego odbywa się w formie poświęcenia. Szkoła, urząd, państwo to instytucje świeckie, w których trzeba uszanować poglądy ludzi różnych wyznań, a także niewierzących.
Sprawy światopoglądowe Większość obywateli w Polsce nie zgadza się na to, aby kompromisy światopoglądowe zawarte w latach dziewięćdziesiątych wciąż obowiązywały. Wejście do Unii Europejskiej, praca 3 milionów Polaków na Zachodzie, setki tysięcy studentów poza granicami naszego kraju, przemiany demograficzne, a także skandaliczna rola Kościoła w czasie tragedii smoleńskiej i późniejszej kampanii prezydenckiej spowodowały gwałtowne przemiany światopoglądowe. Odnotowały to niemal wszystkie pracownie badawcze. Tymczasem politycy funkcjonują w zabetonowanym systemie partyjnym i nie dostrzegają tych zmian.
Nasz program: Legalizacja związków partnerskich bez prawa do adopcji Zarówno osoby heteroseksualne, jak i homoseksualne, które prowadzą wspólne życie przez okres przynajmniej 5 lat, powinny mieć takie same prawa majątkowe i podatkowe jak
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
NOWOCZESNA POLSKA
9
pary małżeńskie. Ci, którzy chcą korzystać z takich praw, po prostu rejestrują związek. Ludzie nie decydują się na zawarcie małżeństwa z wielu powodów, takich jak troska o dzieci z poprzednich związków, nieuregulowane prawa majątkowe, wreszcie względy obyczajowe. Dlatego trzeba tym parom dać takie same prawa jak parom ślubnym. Jednakże pary homoseksualne nie powinny mieć prawa do adopcji dzieci. Jest to bowiem sytuacja decydowania o osobach niepełnoletnich, a więc niemogących w pełni ocenić powstałej sytuacji.
Legalizacja miękkich narkotyków W każdym społeczeństwie, także naszym, jest jakaś grupa osób, które potrzebują pomocy emocjonalnej w formie różnych używek. Nie zmienią tego żadne zakazy. Warto zatem objąć tę grupę specjalną opieką. Ponieważ miękkie narkotyki są mniej uzależniające niż alkohol czy dopalacze i nikotyna, ich legalizacja pozwoli zmniejszyć skutki toksycznego zatruwania się oraz rozwinąć programy społeczne oferujące tym osobom pomoc emocjonalną innego rodzaju. Udawanie, że tego problemu nie ma, gdy wprowadza się kary więzienia i zamyka sklepy z dopalaczami, to polityka całkowitej nieodpowiedzialności społecznej.
Dostęp za darmo do internetu Liberalizacja ustawy aborcyjnej W Polsce istnieje podziemie aborcyjne. Zabiegi są wykonywane w skandalicznych warunkach z narażeniem życia kobiet. W sąsiednich krajach obowiązują liberalne przepisy aborcyjne, z których korzystają Polki, jeśli tylko stać je na wyjazd. Dlatego też nie ma sensu utrzymywanie tak restrykcyjnej ustawy w naszym kraju. Ustawa aborcyjna nie ma na celu namawiania do aborcji, ale powinna, zachowując wymagane konsultacje lekarskie, psychologiczne i społeczne, dawać prawo do tej decyzji samej kobiecie.
Finansowanie z budżetu liberalnej ustawy o in vitro W Polsce setki tysięcy par są niepłodne i nie ma dla nich innej szansy niż metoda in vitro, jeżeli chcą mieć dzieci. Również ta ustawa nie może zmuszać nikogo do stosowania tej metody, ale powinna dawać taką szansę. Przyjęte rozwiązania muszą mieć charakter praktyczny. Nie mogą budować barier technicznych, które wykluczają metodę in vitro, ale powinny zakładać odpowiedzialność w posługiwaniu się zarodkami, ograniczając ich liczbę do niezbędnego minimum. Tak to się dzieje obecnie.
Nie ma dziś lepszego sposobu na powszechność kształcenia niż dostęp do internetu, a wraz z nim – dostęp do programów społecznych, dzięki którym ludzie mogą zdobywać wiedzę technologiczną, a także uczyć się języków obcych i doskonalić umiejętności funkcjonowania społecznego. To najlepsze narzędzie łamania barier. To szansa dla dzieci z rodzin słabszych społecznie i ekonomicznie na dostęp do świata i udział w kapitale społecznym.
Walka z biurokracją Walka z biurokracją ma długą tradycję – równie długą, co bezużyteczną. Komisja Balcerowicza, Hausnera, pakiet Kluski – to najbardziej spektakularne przykłady klęski. Ambitni i kompetentni liderzy nie dokonali zmian, choć mieli potężne wsparcie polityczne. Najnowsza próba
Takie same pensje kobiet i mężczyzn Nie może być tak, że za taką samą pracę kobieta otrzymuje niższe wynagrodzenie niż mężczyzna. We Francji poprzez wprowadzenie stosownej ustawy uzyskano efekt ograniczenia dyskryminacji kobiet. Taki wysiłek państwa, choć biurokratyczny i żmudny, bardzo się opłaci, gdyż uruchomi jednocześnie wiele zmian powodujących ograniczenie ksenofobii, rasizmu i uprzedzeń społecznych.
Dostęp do środków antykoncepcyjnych za darmo Brak pieniędzy nie może być barierą dla ograniczania niechcianych ciąż albo ochrony przed AIDS. To najmądrzejszy sposób ograniczania aborcji bez zacietrzewienia religijnego! Lansowana przez Kościół metoda „kalendarzyka” jest tak samo nienaturalna jak prezerwatywa czy pigułki i jej propagowanie wynika wyłącznie z zacietrzewienia Kościoła, a nie ze względów etycznych.
– z udziałem Janusza Palikota – także zakończyła się połowicznym sukcesem. Co prawda wprowadzono w życie ponad siedemdziesiąt zmian, ale drugie tyle zablokowano. Co więcej, zablokowano zmiany najważniejsze, o największych skutkach dla ograniczenia biurokracji. Jednakże nawet gdyby wprowadzono wszystkie, to i tak mielibyśmy poczucie, że wciąż jesteśmy żebrakami w urzędach i to my musimy się głównie troszczyć o to, czy będą wydane jakieś decyzje, czy nie. Jak to zmienić? Jak nadać administracji charakter usługowy? Aby to osiągnąć, aby odzyskać urzędy dla obywateli, należy zaproponować takie zmiany, które przyniosą efekt
w postaci odwrócenia relacji pomiędzy urzędnikiem a petentem. To urzędnik musi załatwić sprawę obywatela! To jemu ma zależeć, a nie tylko nam. To on ma nie spać po nocach i martwić się, czy zdąży, czy nie. Wówczas wszelkie uniki – związane jakoby z koniecznością uzupełnienia dokumentacji czy z kolejnymi terminami – przestaną mieć sens. Osiągnięcie tego efektu wymaga kilku kroków. Najważniejszym z nich jest zasada milczącej zgody – jeśli urząd w ciągu sześćdziesięciu dni nie wyda ostatecznej decyzji, to zakłada się, że jest ona korzystna dla obywatela, że jest wydana i człowiek może działać. To będzie właśnie oznaczać nową „filozofię” w relacjach biurokracja–obywatel. W pewnym sensie to powrót – w dzisiejszych warunkach – do tak zwanej ustawy Wilczka. Innym bardzo ważnym projektem jest wpisanie do ustaw, a przez to do procesu administracyjnego, oświadczenia obywatela w miejsce zaświadczeń. To oznacza, że głos obywatela ma wagę, że państwo polskie wierzy swoim obywatelom i nie muszą oni z miejsca udowadniać swoich racji poprzez zaświadczenie z innego urzędu. Nie zaświadczenie o niezaleganiu w podatkach, lecz oświadczenie obywatela: nie zalegam w podatkach. Tanio, szybko i z poszanowaniem każdego z nas, ale także z odpowiedzialnością za to, że ktoś oszukuje urząd (za fałszywe świadectwo grozi kara dwóch lat więzienia). I dopiero połączenie tych dwu zmian – milczącej zgody i oświadczeń w miejsce zaświadczeń – z odpowiedzialnością urzędników za podejmowane decyzje daje w efekcie nowy mechanizm działania administracji na rzecz obywatela, a nie przeciw niemu.
Nasz program: Zasada milczącej zgody Czas najwyższy, aby to urzędnik i urząd martwili się, czy zdążą na czas wydać zgodę na budowę, rejestr stowarzyszenia bądź firmy. Te urzędy są po to, aby rozwiązywać nasze problemy, a nie zmuszać nas do ciągłego uzupełniania wniosków. Jest absurdem, że mamy donosić zaświadczenia z innych urzędów do tego, w którym składamy wniosek. Tak jakby urzędnicy nie mogli tego załatwić między sobą. Niech będzie więc tak, że jeśli w ciągu 60 dni urzędnik nie wyda odpowiedniej decyzji, to
znaczy, że ta decyzja jest pozytywna dla obywatela. Tak powstanie administracja usługowa wobec każdego z nas.
Oświadczenia zamiast zaświadczeń W zeszłym roku urzędy skarbowe wydały prawie 6 mln zaświadczeń o niezaleganiu w podatkach. Kosztowało to nas wszystkich około 120 mln złotych. Wszystkich zaświadczeń wydaje się rocznie w Polsce około 100 mln. Czasu pracy, kosztów i zwykłego bezsensu nie da się do końca wycenić, ale sięgają one miliardów złotych. Zaświadczenia o niekaralności, dacie urodzenia, zawarciu związku małżeńskiego, wpisie do rejestru, ubezpieczeniu czy zameldowaniu powinny krążyć między urzędami bez pośrednictwa obywateli.
Jawność dokumentów urzędowych Ledwo wybudowane autostrady już muszą być remontowane. Dopiero co oddane „Orliki” też wymagają remontów. Ktoś rozstrzygnął przetargi, ktoś dopuścił do użytkowania, ktoś zatwierdził, odebrał. Te protokoły i nazwiska muszą być jawne. Podobnie jak wydruki z kart kredytowych urzędników, kalendarzy polityków, wynagrodzeń urzędników. Jawność zwiększy nacisk oraz kontrolę i przyniesie efekt w postaci ograniczenia korupcji i ulepszenia sposobów wydawania publicznych pieniędzy.
Powołanie w parlamencie komisji stałej do walki z biurokracją Komisja Nadzwyczajna Przyjazne Państwo przygotowała ponad 150 projektów zmian różnych ustaw. Większość z nich nie weszła w życie. Zostały zablokowane w komisjach stałych, do których trafiały jej projekty. Warto, aby procedura była krótsza i łatwiejsza. Propozycje powinny od razu trafiać pod głosowania w parlamencie, a nie grzęznąć w komisjach na lata.
Odpowiedzialność urzędników za podejmowane decyzje Sądy, wydając wyroki, powinny wskazywać z imienia i nazwiska urzędnika odpowiedzialnego za wydanie decyzji. Już ten fakt będzie oddziaływał prewencyjnie, nawet jeśli koszty poniesie urząd, czyli my wszyscy.
 Ciąg dalszy na str. 10
10
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
ZMIENIMY POLSKĘ Â Ciąg dalszy ze str. 9
Naprawa polityki Polski system partyjny jest chory i niedemokratyczny. Ordynacja wyborcza – wadliwa. System dotacji partyjnych ogranicza rozwój społeczny, a brak nadzoru nad działalnością partii czyni z nich instytucje „niepubliczne” pomimo otrzymywanych dotacji. Liczba posłów i formuła Senatu nie odpowiadają oczekiwaniom społecznym. Taka jak dziś w Polsce konstrukcja sposobu funkcjonowania partii politycznych betonuje ten system i utrudnia wejście na scenę polityczną nowych partii, a jednocześnie nie gwarantuje, że istniejące partie będą musiały się liczyć z opinią publiczną. Dlatego nie można zakładać, że ten system sam się zmieni. To niemożliwe. Mogą to wymusić tylko siły społeczne w formie ruchów obywatelskich, a nie istniejące partie. Jeśli jest tak, że z każdej partii można wyrzucić dowolnego działacza, gdy sobie tego życzy lider formacji, to powstaje kilka zasadniczych skutków dla całego systemu politycznego i prowadzą one do całkowitej alienacji tych systemów wobec oczekiwań społecznych. Funkcjonujące partie przypominają raczej prywatne fundusze emerytalne liderów, a nie środowiska pracujące nad rozwiązaniem zasadniczych problemów społecznych. Stąd całkowity brak programów, woli zmian, interesujących osób w polityce, ale także brak nowych ludzi, przedstawicieli nowej generacji. Jeśli nawet się pojawiają, to nie odgrywają żadnej roli i szybko upodobniają się do swoich starszych i bezbarwnych kolegów. Dzieje się tak dlatego, że to dla nich jedyna szansa awansu i kariery – nie narazić się szefowi. Dla obywateli oznacza to jednak, że nie mogą oni dokonywać wyboru między realnymi partiami, lecz jedynie pomiędzy liderami. Ponadto fundusze partyjne, na które składamy się wszyscy, są w istocie wydawane na promocję tych samych kilku osób, a nie na promocję idei, programów czy postulatów. Stąd właśnie wywodzi się powszechne w naszym kraju uczucie, że polityka idzie swoją drogą, a życie swoją. Już nie wierzymy ani w sprawne państwo, ani w ideową politykę. W konsekwencji grzęźniemy w marazmie i jak ognia unikamy aktywności politycznej. Z tego właśnie powodu wielu wybitnych Polaków – pomimo sukcesów zawodowych – nie garnie się do polityki. Jednakże hasło „daleko od polityki” jest jednocześnie hasłem „daleko od dobrej energii społecznej, od radości życia w państwie przyjaznym i sprawnym”. To także hasło, które w konsekwencji zezwala na biurokrację, marnotrawstwo środków publicznych, absurdy administracji.
Nasz program: Likwidacja Senatu i ograniczenie liczby posłów do 360. System mieszany w ordynacji wyborczej: 50 proc. mandatów z systemu partyjnego, z metody większościowej i 50 proc. z okręgów jednomandatowych, a więc z systemu niepartyjnego Zmieni to radykalnie obecny system partyjny. Dziś to dyscyplina, a nie racja, decyduje o ustawach. Więcej – posłowie nie piszą ustaw! To niewiarygodny skandal, o którym się milczy. Sejm jest fikcją! Posłowie nie mają nic do powiedzenia. To rząd przygotowuje wszystkie ustawy, a posłowie tylko udają, że są autorami. Oznacza to złamanie jednej z naczelnych zasad demokracji – rozdziału funkcji władzy wykonawczej i ustawodawczej, a to z kolei oznacza głęboki kryzys demokracji i fikcyjność polityki. Dlatego pozapartyjni posłowie są tak ważni.
Kadencyjność funkcji politycznych – w tym partyjnych Gdy szef partii jest „wieczny” i brak demokracji wewnętrznej, to wszystko jest podporządkowane utrzymaniu przez niego władzy – i wewnątrz partii, i w społeczeństwie. Dlatego nie ma reform i dlatego w partiach są miernoty. Podobnie jest w gminach i w rządzie, który nie myśli o tym, co jest naprawdę ważne, tylko o tym, jak się utrzymać przy władzy. Postulujemy maksymalnie dwie kadencje! Możliwość odwoływania się od decyzji sądów i innych ciał partyjnych do sądów powszechnych jako egzekwowana praktyka, a nie bierne prawo. Kryteria usuwania ludzi z partii są całkowicie niejasne. Nie wiadomo, dlaczego ta czy inna osoba jest wykluczana. To tworzy kulturę serwilizmu i strachu. Jeśli w partiach ma być dyskusja i silne osobowości; jeśli partie istnieją dla dobra wspólnego, to musi być jasne, że usuwa się z nich tylko za przestępstwa, a nie za nielojalność.
Zmiana formuły ministerstwa gospodarki na formułę ministerstwa przedsiębiorczości Siłą naszej gospodarki jest duża liczba małych firm. Tymczasem ta sytuacja w żaden sposób nie jest uwzględniana w organizacji administracji. Jednocześnie tempo tworzenia nowych firm spadło i grozi to stagnacją. Istnieje potrzeba ciągłego premiowania przedsiębiorczości i sprawdzania, jakie bariery są źródłem
Zmiany w ustawach: o zamówieniach publicznych, o planie zagospodarowania przestrzennego, o prawie budowlanym, o podpisie elektronicznym, o rachunkowości, o kosztach reklamy i reprezentacji, o VAT, o wykonywaniu różnych zawodów, w tym o dostępie do zawodów prawniczych, i innych. Prawie sto projektów komisji ugrzęzło w komisjach stałych. Są to projekty uzgodnione z wieloma organizacjami biznesu, mające kluczowe znaczenie dla zracjonalizowania wielu ustaw. Postulatów naprawy polskiej gospodarki jest tak wiele, że wymagają one osobnego dokumentu, dokładnego planu naprawczego. Tworzą go dla nas najlepsi eksperci, wybitni ekonomiści. Powyższe postulaty gospodarcze to dopiero początek.
Zasada darowizny z puli 2,5 proc. od podatku, deklarowanej przez obywateli przy rocznym rozliczeniu podatkowym. Z tej samej puli 2,5 proc. finansowanie Kościoła i organizacji pozarządowych. To obywatel wybiera, na co chce przeznaczyć pieniądze.
Gospodarka jest najważniejsza
Nasz program: Podatek liniowy 3 razy 18 Ten system jest przede wszystkim prosty i w tym tkwi jego siła. To jednocześnie element konkurowania z innymi krajami, gdzie obowiązują już stawki liniowe.
Deficyt budżetowy – obniżenie o połowę w ciągu dwóch lat Ograniczenie wydatków na armię, Kościół, partie polityczne. Likwidacja decyzji komisji majątkowej i zasad funkcjonowania wielu działów administracji, likwidacja funduszu świadczeń kościelnych. Połączenie ZUS-u i KRUS-u. To może dać około 20 mld oszczędności rocznie.
Polacy pracują za krótko. Jesteśmy krajem najmłodszych emerytów i tego nie da się utrzymać – także w interesie następnych pokoleń. Zamiast karać ludzi dłuższym okresem pracy, lepiej ich zachęcić proporcjonalnym wzrostem emerytur w wypadku dłuższej pracy. Konieczne jest także ograniczenie uprzywilejowania służb mundurowych. Nie może być tak, że młodzi, wykształceni, w pełni sprawni ludzie przechodzą na emeryturę.
Wiele drobnych zmian, czyli wprowadzenie w życie projektów Komisji Nadzwyczajnej Przyjazne Państwo
Finansowanie partii przez obywateli.
Rządy PO i wcześniejsze rządy PiS nie zrealizowały żadnych ważnych postulatów środowisk gospodarczych oprócz uchwalonej obniżki podatków. Uchwalonej w 2006 roku, a wprowadzonej w 2008. Tak czy inaczej, chwała im za to. Warto byłoby jednak tę zmianę doprowadzić do końca i zwieńczyć postulatem 3 razy 18: ta sama stawka CIT, PIT i VAT. Niestety, rząd Tuska podniósł – a nie zmniejszył – podatki VAT. Wprowadzenie podatku liniowego jest ważnym, ale nie kluczowym dziś postulatem w polskiej gospodarce! Będziemy go promować, lecz jest kilka spraw o bardziej doniosłym znaczeniu. Polsce grozi poważny kryzys finansów publicznych z powodu braku reform i złego funkcjonowania rządu. Deficyt sięgający 8 proc. PKB to sytuacja, w której należy bić na alarm. W tej sprawie kumulują się wszystkie inne problemy gospodarcze, a przy tym ma ona znaczenie zarówno makro-, jak i mikroekonomiczne. Przede wszystkim zapanowanie nad tak wielkim deficytem wymaga odważnych decyzji politycznych i wizji działania, gdyż sprawa ma wymiar oszczędności dziesiątków miliardów rocznie przez wiele lat. Nie zlikwiduje się tak wielkiego problemu drobnymi korektami.
Wydłużenie wieku emerytalnego poprzez wzrost świadczenia za dłuższą pracę
Kultura i armia trudności. Ministerstwo gospodarki powinno przestać zajmować się sprawami nadzoru w spółkach, gdzie posiada tak zwane resztówki, konieczne jest zatem szybkie pozbycie się tych małych pakietów i zwolnienie tysięcy urzędników, którzy tam pracują w imieniu Skarbu Państwa. Pozostałe funkcje kontrolne powinny być przekazane do Agencji Rozwoju Przemysłu.
Promocja Polski Promocja Polski jest jednym z istotnych źródeł wzrostu, tymczasem traktuje się ją całkowicie nieprofesjonalnie. Powinna stać się kluczowym zadaniem ministerstwa przedsiębiorczości.
Połączenie KRUS-u i ZUS-u oraz wprowadzenie nadzoru korporacyjnego, takiego jak dla spółek giełdowych, dla połączonego ZUS-u Utrzymanie odmiennych stawek dla rolników nie musi oznaczać dwóch oddzielnych administracji: dwóch budynków w tym samym mieście, podwójnej liczby urzędników. To może przynieść oszczędności wielu miliardów rocznie. Z drugiej strony działalność tej firmy nie podlega żadnej prawdziwej, nie zaś politycznej, kontroli, a jednocześnie wydaje się tam miliardy na inwestycje. Czas to zracjonalizować.
Postulujemy zwiększenie nakładów na kulturę i zmniejszenie ich na wojsko. Polska – po doświadczeniach drugiej wojny światowej, ale też całej naszej historii – powinna wyzbyć się w polityce zagranicznej jakichkolwiek elementów militarnych. Stop misjom wojskowym. Wiele krajów członkowskich NATO nie bierze udziału w misjach i nie odbija się to niekorzystnie na ich pozycji międzynarodowej. Co więcej, żadne publiczne obietnice dotyczące korzyści z udziału w misjach w Iraku i w Afganistanie nie zostały spełnione – tania ropa z Iraku, inwestycje dla polskich firm przy odbudowie tego kraju, modernizacja polskiej armii, system rakiet Patriot i wiele innych. Jednocześnie rewizji wymaga cała nasza polityka obronna. Wojny przegrywaliśmy i przegramy następne ze względu na ogromną różnicę potencjału pomiędzy Polską a chociażby Rosją. Teraz trzeba myśleć głównie o funkcjach logistycznych i o pomocy dla ludności na wypadek wojny, a nie o kolejnych ofiarach bitew wojennych. Tym, co chroniło Polskę jako wspólnotę, była i będzie kultura. Kulturze jednak nie można stawiać takich zadań. Ona sama je realizuje wówczas, kiedy jest prawdziwie wolna.
Nasz program: 1 proc. na armię zamiast 2 proc. wydatków z budżetu 1 proc. na kulturę co roku jako wydatek z budżetu Źródło: http://www.ruchpalikota.org.pl/sites /default/files/rp.file_.3429.231.pdf
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
L
ewico, wróć! Prawdziwa lewico! Tak można streścić główne przesłanie wrześniowego XXI Forum Ekonomicznego w Krynicy. W specjalnie rozstawionych namiotach ponad 2 tysiące gości z Unii Europejskiej, USA, Chin, Rosji, Ukrainy, Białorusi, Izraela, państw arabskich i Ameryki Łacińskiej zastanawiało się nad tym, co zrobić, aby pokonać kryzys. I to we wszystkich obszarach życia gospodarczego i społecznego. Bez tego nie jest bowiem możliwe planowanie jakichkolwiek przedsięwzięć inwestycyjnych i w ogóle rozwój. Czas niepewności to także raj dla konserwatywnych polityków, a zwłaszcza populistów i mitomanów w stylu PiS i, niestety, Napieralskiego. Zasypują oni wyborców masą obietnic. Wiedzą przy tym, że są one nie do zrealizowania. Robią to świadomie, bowiem władza stała się dla nich fetyszem. I dla jej zdobycia posuną się do wszystkiego. Opowiedzą każdą bzdurę, a nawet zablokują ciekawe projekty przedstawiane przez oponentów politycznych. Państwo jest dla nich obojętne. Najlepszym przykładem takiego zachowania są amerykańscy neokonserwatysci z Partii Republikańskiej i polscy konserwatywni populiści z PiS. Ci pierwsi, aby wygrać wybory prezydenckie w przyszłym roku, gotowi są poświęcić stabilność gospodarki USA. Tylko tym, zdaniem profesora Grzegorza Kołodki, można wyjaśnić odrzucenie przez nich racjonalnego i dobrze przygotowanego pakietu stabilizacyjnego prezydenta Obamy. Ci drudzy, pod wodzą prezesa Kaczyńskiego, obiecywali w Krynicy, że po wygraniu wyborów z dnia na dzień w radykalny sposób zmienią system podatkowy, w tym znacząco obniżą obowiązujące stawki. W trakcie ponadgodzinnej prezentacji nie padło jednak ani jedno zdanie na temat reformy budżetu centralnego czy pomnożenia jego wpływów. Taka operacja grozi w zgodnej opinii ekspertów wielką katastrofą finansów państwa. Jest to też wystawienie Polski na działania światowych spekulantów. Byli oni w stanie, angażując umiarkowane kapitały, w ciągu kilku godzin zrujnować państwa o znacznie stabilniejszej gospodarce niż nasza. Ich ofiarą padły pod koniec lat 90. XX wieku Japonia i Korea Południowa, a dzisiaj – państwa rynków wschodzących i strefy euro. Szefowie funduszy inwestycyjnych, powierniczych, banków, zagranicznych towarzystw emerytalnych zachowują się jak zwykli hazardziści. Według profesora Kołodki inaczej nie da się wyjaśnić sytuacji, w której wartość giełdowa spółki zajmującej się przelewaniem pieniędzy z konta na konto jest wyższa od przedsiębiorstwa mającego duży kapitał, oferującego
PATRZYMY IM NA RĘCE
11
To zawołanie bankowców, przedsiębiorców, dyplomatów, informatyków i budowniczych dróg. Bez tego nie da się przywrócić spokoju i szans na rozwój.
Wróć, lewico! realne usługi i produkty. Dla światowej gospodarki śmiertelnym zagrożeniem są także derywaty, czyli sprzedawane na giełdach zakłady o kursy akcji i walut, wysokość indeksów giełdowych, cenę paliw i żywności oraz inne. Rzecz w tym, że dzisiaj nikt nie wie, na czym one polegają i jak są konstruowane. O skali spekulacji może świadczyć to, że dziennie sprzedaje się… dokumenty dostaw i odbioru ropy opiewające na jej roczne lub dwuletnie światowe zużycie. Tymczasem nie da się oszacować cen ropy w perspektywie dłuższej niż dwa, trzy miesiące. Takiej destrukcji uległy także rynki benzyn i olejów
technologii, a tamtejsze systemy opieki zdrowotnej oferują najlepsze świadczenia na świecie za stosunkowo najniższą cenę. Udało się to m.in. dzięki wdrożeniu nowoczesnej elektronicznej dokumentacji medycznej. Odnotowywany jest w niej każdy zabieg, każde badanie, lekarz dowie się z niej o zapisanych danemu pacjentowi lekach i na co jest on uczulony. Skandynawscy politycy od lat prowadzą bardzo rozważną politykę gospodarczą. Profesor Mats Berquist ze Szwecji dodał, że rządy poszczególnych państw są dzisiaj skazane na daleko idącą koordynację swoich decyzji z innymi rządami i organizacjami.
napędowych. Za to wszystko płacą zwykli obywatele. Wywołuje to napięcia społeczne, które, zdaniem profesora Grzegorza Kołodki, grożą wybuchem rewolucji. Neokonserwatyści rozmontowali bowiem system transferu bogactwa. Bogaci bogacą się coraz szybciej, a biedni nie mają żadnych szans na awans. A bez tego nie można mówić o stabilnym rozwoju, ponieważ ludzie ubodzy nie myślą o konsumpcji, tylko o tym, jak przeżyć dzień. Państwom skandynawskim udało się tego uniknąć. Obywatele, którzy mają pewność, że nikt nie zostawi ich samych sobie, są aktywni, pomysłowi, chętniej kupują. Skandynawskie firmy biją światowe rekordy w komercyjnym wdrażaniu najnowszych
Zależności są bowiem tak duże, że nie ma już mowy o stuprocentowej suwerenności. Przekonali się o tym Szwajcarzy, których walutę zaatakowali spekulanci. Bez wsparcia ze strony Brukseli i Pekinu akcja stabilizacji kursu franka skończyłaby się fiaskiem. Eksperci na początek proponują likwidację tak zwanych rajów podatkowych. Pod tym pojęciem ukrywają się małe, zazwyczaj wyspiarskie państwa, w których obowiązują absurdalnie niskie podatki dochodowe dla zagranicznych spółek. Z konkurencją, która nie musi inwestować w armię, system edukacji, ochrony zdrowia, nie wygra żadne rozwinięte państwo. Pilnego uregulowania, i to w skali globu,
wymaga także działalność prywatnych, kontrolowanych głównie przez kapitał amerykański, agencji ratingowych. Oceniają one atrakcyjność i bezpieczeństwo obligacji oraz innych papierów wartościowych, emitowanych przez państwa, samorządy i firmy. Rzecz w tym, że nikt nie wie, na jakiej podstawie wydają one swoje oceny. Jak zauważył profesor Edward Sandoyan z Armenii, owe agencje potrafią swoją arbitralną decyzją w ciągu minut zrujnować dowolne państwo czy firmę. W takiej sytuacji Europa musi zacząć mówić jednym głosem i działać jednomyślnie – tak mówiono w kuluarach. Na nowo trzeba zdefiniować państwo – nawoływał Józef Oleksy. Zdaniem profesora Kołodki potrzebujemy obecnie odważnych polityków. Ich jednak nie ma – dominują asekuranci, którzy chcą przeczekać kryzys. Zamiast konfrontacji programów mamy – jak zauważył Jan Machaczek (jeden z najwybitniejszych czeskich komentatorów) – telewizyjny show. W kuluarach Forum wielokrotnie mogliśmy usłyszeć, że w Polsce gospodarkę na serio traktują Janusz Palikot, Ewa Kopacz i Jolanta Fedak. Przed tą ostatnią stoi zadanie uratowania tysięcy Polek i Polaków przed emerytalną nędzą zafundowaną im przez twórców OFE. Całą trójkę charakteryzuje to, że mają program i rozumieją zależności, jakie zachodzą w świecie. Pozostali całą swoją działalność skupiają na wykorzystywaniu metod marketingu politycznego. W Polsce, Czechach i na Słowacji głównym partiom nie zależy na poszukiwaniu nowych członków. Towarzyszy temu proces, w którym jedni wykluczają drugich z państwa, samorządu, narodu. Rodzi to frustracje, napięcia i niechęć do państwa. Unia Europejska jest, zdaniem amerykańskich analityków, prawdziwym gospodarczym i politycznym fenomenem. Peter Chase, dyrektor Izby Handlowej USA na Europę, zauważył, że UE – pomimo wewnętrznych różnic – potrafiła wyjść obronną
ręką z kryzysu. Jego rodak, Daniel Hamilton z najważniejszego w USA ośrodka analiz polityk europejskich, przedstawił prognozę, z której wynika, że w 2020 roku to USA będą dodatkiem do UE. To w Brukseli będzie się koncentrować życie trójprzymierza UE-USA-Rosja. Będzie ono rywalizować z Brazylią, Indiami i Azją, której centrami staną się Bombaj, Pekin i Tokio. Niestety, premier Donald Tusk do Krynicy wpadł tylko na chwilę. Prezydenta Komorowskiego godnie i fachowo zastępowali ministrowie w Kancelarii Prezydenta – Sławomir Nowak i Olgierd Dziekoński oraz profesor i generał Stanisław Koziej. W kuluarach wielokrotnie słyszeliśmy o potrzebie szybkiego włączenia w proces rządzenia Polską i UE prawdziwej lewicy. Diego Lopez – sekretarz stanu ds. UE – zauważył, że w hiszpańskim MSZ jej politycy znacznie lepiej niż prawicowcy zarządzali i zarządzają finansami publicznymi. Rosyjscy eksperci zwracali przy tym uwagę, że to lewica doprowadziła do powstania euro. Europejska waluta przeżywa dzisiaj kryzys, ale dość szybko stała się jedną z pięciu światowych walut wykorzystywanych w rozliczeniach międzynarodowych. W opinii amerykańskich konserwatystów jest to – pomimo dzisiejszych trudności – jeden z najlepszych politycznych i gospodarczych projektów. Innego zdania są ich europejscy prawicowi koledzy. Według nich należy jak najszybciej zlikwidować UE i euro, a stary kontynent zamienić w jedno pole wydobywcze gazu łupkowego. Szczegółów swojego planu jednak nie przedstawili. Śpieszyli się, bowiem na jedyną klerykalną sesję w trakcie Forum Ekonomicznego. Pogadankę o tym, że religie gwarantowały i ponoć gwarantują pokój na świecie, prowadził ojciec Maciej Zięba. Słuchało go, wliczając ekipę „FiM”, 12 gości i dziennikarzy. MiC Tekst powstał podczas XXI Forum Ekonomicznego w Krynicy Fot. Fundacja ISW
12
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
PRANIE MÓZGÓW
Wrzask murów
ciągać, krzewić) Propaganda (łac. propagare – roz powstała? – pralnia ludzkich mózgów. Kiedy o zszedł Pewnie wtedy, gdy pierwszy hom gałęzi, z drzewa i przekonywał tego na iens. że na dole to on będzie od razu sap No i żeby na niego głosować.
E
ncyklopedyczna definicja propagandy jest tyleż intuicyjna, co logiczna. Zatem jest to „(…) celowe działanie zmierzające do ukształtowania określonych poglądów i zachowań zbiorowości lub jednostki, polegające na perswazji intelektualnej i emocjonalnej (czasem z użyciem jednostronnych, etycznie niewłaściwych lub nawet całkowicie fałszywych argumentów). Gdy propaganda
zmierza do upowszechnienia trwałych postaw społecznych, poprzez narzucenie lub zmuszenie odbiorców do przyjęcia określonych treści, wtedy stanowi jeden z elementów indoktrynacji”. Jednym z narzędzi owej indoktrynacji jest propagandowy plakat polityczny. Pochodzenie samego słowa nie jest jasne i historycy sztuki prowadzą spór, czy należy je wywieść od obwieszczeń lokalnych władz, czyli odezw rozklejanych na murach hiszpańskich miast
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
(plakkaat) w wieku XV, czy raczej od francuskich ulotek z wieku XVI (pleque lub placard). Co do jednego teoretycy gatunku są zgodni: za pierwszy autentyczny plakat polityczny z pełnym indoktrynacyjnym przesłaniem propagandowym uznaje się słynne 95 tez Marcina Lutra, które 31 października 1517 roku zostały przybite gwoździem do drzwi katedry w Wittenberdze. Owa prostokątna kartka papieru rzeczywiście wywróciła ówczesny świat do góry nogami, a nam wypada się zadumać, czy ktokolwiek usłyszałby o luteranizmie, gdyby drzwi rzeczonej katedry były na przykład szklane?
To oczywiście żarty, ale i tak z uczonymi w piśmie historykami sztuki wypada nam polemizować i datowanie plakatu politycznego przesunąć o dziesiątki stuleci wstecz. Oto mamy rok 1282 przed naszą erą. Niezwyciężona armia egipskiego faraona Ramzesa Wielkiego – jednego z największych władców w dziejach ludzkości – staje pod syryjskim Kadesz naprzeciwko hetyckiej armii Muwatallisa II i ponosi klęskę. W konsekwencji zostaje podpisany traktat pokojowy, ale dla faraona jest to traktat pyrrusowy i dość haniebny. No i jak tu wracać do Egiptu? Bez wozów wyładowanych złotem,
13
hebanem i kością słoniową, bez tysięcy jeńców gnanych przed rydwanem zwycięzcy? Nie na darmo Ramzes jest jednak nazywany Wielkim. Jego pochód poprzedzają posłańcy z papirusami głoszącymi nad Nilem niebywałe zwycięstwo, największą w dziejach ludzkości wiktorię. Za niewolników robią aktorzy, czyli egipscy żołnierze przebrani w łachmany, a setki wozów z trofeami to atrapy. Jednocześnie do pracy przystępują liczni rzeźbiarze i pisarze.
Mozolnie, całymi miesiącami rysują w piaskowcu i na papirusowych zwojach ówczesne plakaty propagandowe. W Abydos, w Karnaku, w Luksorze, w Abu Simbal i setkach innych miejsc Górnego i Dolnego Egiptu gawiedź ogląda armię swojego boskiego wodza dziesiątkującą przeciwników, a nawet samego Muwatallisa II, który rzuca się do panicznej ucieczki i błaga o litość prowadzony jak zwierzę na postronku. No a poza tym wszystkim to w zasadzie sam Ramzes, niemal w pojedynkę, pokonał niedobrych Hetytów. Popatrzcie:
Siła rażenia tej propagandy była i jest ogromna. Do dziś! Bo nawet teraz turyści z podziwem oglądają kamienne komiksy sprzed prawie 3 tys. lat, pokazujące brawurowe zwycięstwo Ramzesa II. I raczej nikt, nawet przewodnik, nie wyprowadza ich z błędu, że to totalna bzdura. W końcu są w Egipcie, a nie w Syrii. Niech sobie Syryjczycy prostują historię, jeśli tak chcą. A że jest to manipulacja w czystej postaci? No i co z tego? Nie pierwsza pewnie, a z całą pewnością nie ostatnia.
 Ciąg dalszy na str. 14
14
PRANIE MÓZGÓW
 Ciąg dalszy ze str. 13 Wróćmy jednak do czasów nam bliższych. Jeśli chodzi o skuteczność oddziaływania, plakat Lutra okazał się takim strzałem w dziesiątkę, że ta forma agitacji natychmiast zajęła poczesne miejsce w ówczesnej propagandzie. I okazała się sto razy skuteczniejsza niż nawoływania plebana z kazalnicy. Co ciekawe, po Lutrze pierwsi siłę plakatu docenili cyrkowcy
i aktorzy wędrujących trup. To nic, że ludzie nie umieli czytać. Może nawet lepiej: rysunek kobiety z brodą lub faceta łykającego ogień był wielokroć bardziej sugestywny niż słowo. Skoro jest tak dobrze, to i my poprosimy o nakłady stosownych plakatów – zwrócili się do litografów armatorzy i kapitanowie statków werbujących załogi do zamorskich podróży. W XVII wieku całe nabrzeża portowe oblepione były afiszami obiecującymi wilkom morskim bajeczne przygody i nieprzebrane bogactwo. O tym, że po dwóch miesiącach żeglugi rarytasem okrętowej kuchni stawał się szczur, nie było ani słowa. Specjalne plakaty drukowano też dla rekrutów do wszelkich możliwych armii. Czy wabiono ich Bogiem, honorem i ojczyzną? To później, w Polsce… Bo na razie pruskich, francuskich, włoskich, hiszpańskich i innych poborowych do włożenia munduru
specyfice. Przygotowując się do jego napisania i zilustrowania, wymyśliliśmy tytuł „Dawnych wspomnień czar”, spodziewając się, że podróż poprzez dzieje polskiej propagandy politycznej będzie rodzajem nostalgicznej zadumy i rozrywki zabarwionej nutką ironii. Setki przejrzanych reprodukcji zweryfikowało jednak ten pogląd. I warto tu zacytować słynny wiersz Juliana Tuwima, wiersz, za który poeta o mało nie trafił do więzienia, a jest najlepszym z możliwych mottem do historii polskiego plakatu politycznego:
zachęcały skromnie, a raczej nieskromnie ubrane dzieweczki, których kształty, poza i wdzięk zdawały się mówić: to wszystko będzie twoje, tylko idź i zabijaj wroga, mój ty bohaterze. I szli. I zabijali. Albo byli zabijani z rozmazanym marzeniem cycatej Heidi z obrazka. Nie o powszechnej historii plakatu ma jednak traktować ten nasz materiał, lecz o polskiej tego gatunku
Gdy znów do murów klajstrem świeżym Przylepiać zaczną obwieszczenia, Gdy „do ludności”, „do żołnierzy” Na alarm czarny druk uderzy I byle drab, i byle szczeniak W odwieczne kłamstwo ich uwierzy, Że trzeba iść i z armat walić, Mordować, grabić, truć i palić; Gdy zaczną na tysiączną modłę Ojczyznę szarpać deklinacją I łudzić kolorowym godłem, I judzić „historyczną racją”,
O piędzi, chwale i rubieży, O ojcach, dziadach i sztandarach, O bohaterach i ofiarach; Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin Pobłogosławić twój karabin, Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba, Że za ojczyznę – bić się trzeba; Kiedy rozścierwi się, Rochami Wrzask liter pierwszych stron dzienników, A stado dzikich bab – kwiatami Obrzucać zacznie „żołnierzyków” – O, przyjacielu nieuczony, Mój bliźni z tej czy innej ziemi! Wiedz, że na trwogę biją w dzwony Króle z panami brzuchatemi; Wiedz, że to bujda, granda zwykła, Gdy ci wołają: „Broń na ramię!”, Że im gdzieś nafta z ziemi sikła I obrodziła dolarami; Że coś im w bankach nie sztymuje, Że gdzieś zwęszyli kasy pełne Lub upatrzyły tłuste szuje Cło jakieś grubsze na bawełnę. Rżnij karabinem w bruk ulicy! Twoja jest krew, a ich jest nafta! I od stolicy do stolicy Zawołaj broniąc swej krwawicy: „Bujać – to my, panowie szlachta!”
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
Polski plakat polityczny, aż wstyd i strach pomyśleć, to również takie „perełki”, takie miazmaty obrzydliwego horroru sprzed wojny, później chętnie wznawiane i wykorzystywane przez nazistów: (Napis w dolnym rogu sanacyjnego plakatu brzmi: Stań! Przeczytaj widzu miły, jak Cię żydy osaczyły. Zamiast mięsa szczura sieka, brudnej wody da do mleka. Rozczyn ciasta z robakami, ugniatany jest nogami). Takich i podobnych plakatów antysemickich (później Niemcy wykorzystywali je jako gotowce) można było w dwudziestoleciu międzywojennym znaleźć wiele. Niby egzystowały
poza oficjalnym obiegiem (np. kolportowane przez skrajnie endeckie i profaszystowskie wydawnictwa – także kościelne), ale miały się wcale nieźle i nie udało nam się znaleźć ani jednego przypadku, by ich autorzy mieli z powodu ich tworzenia i powielania jakieś przykrości. Przeciwnie niż Tuwim – o czym już pisaliśmy.
Osobnym działem plakatu politycznego była propaganda antybolszewicka, co w obliczu zagrożenia można jeszcze jakoś zrozumieć. Ale metody, ale te metody… Popatrzcie: Oczywiście nikt nie chciał, żeby taki los (zwróćcie uwagę, że całość jest dość sadoerotyczna) spotkał polskie dziewczyny, więc chętnych do broni nie brakowało. Pewnie i dobrze. Czym tak naprawdę różni się propaganda sprzed 70, 80 lat od tej stalinowskiej i PRL-owskiej, czyli niemal współczesnej? W przededniu wyborów udowodnimy Państwu,
że dokładnie niczym. Oto plakat z roku 1938 (patrz wyżej), reklamujący przyszłe zamierzenia sanacyjnego rządu – niemal gotowy wzorzec; można by tylko daty pozmieniać i obrazki ciut uwspółcześnić: Myślał indyk o niedzieli – chciałoby się powiedzieć. Zwróćcie uwagę na ostatnią część rysunku. Sześćdziesiąt lat blisko minęło i nici z zapowiedzi. Chociaż rząd Tuska znów obiecuje. Może oglądali ten plakat? Nawet jeśli tak, to nie dość dokładnie, bo tamtej Polski B już nie ma… Robi za nią ówczesna Polska A. Poniżej przedstawiamy wyrywkowo skrótową antologię polskiego plakatu propagandowego w latach 1918–1976. Czyli od antywojennej propagandy wojny i sukcesu do… do tego samego. A jeśli ktoś myśli, że pieśni o Leninie czy Stalinie są wymysłem kultu jednostki, to w wielkim jest w błędzie. Na początku września 1939 roku
15
warszawiacy na słupach ogłoszeniowych mogli oglądać poszarpane przez odłamki, amarantowo białe skrawki plakatów z wizerunkiem naczelnego wodza. A na nich słowa: Nikt nam nie ruszy nic, nikt nam nie zrobi nic, Bo z nami Śmigły, Śmigły, Śmigły-Rydz! W brzasku wolności w krwi i ogniu nam przewodzi. Zwycięskim szlakiem do Kijowa wiódł nas bram. Jak szeregowiec z piechurami w piachu brodzi, Dobry przykład, dobry przykład daje teraz nam. Uciekając do Rumunii… Cóż, niewiele się od tamtych czasów zmieniło. Nawet środki wyrazu pozostają w plakacie propagandowym takie same. A historia uczy niezmiennie jednego: że jeszcze nikogo niczego nie nauczyła. MAREK SZENBORN ARIEL KOWALCZYK TOMASZ KAPUŚCIŃSKI
16
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
KOŚCIÓŁ POWSZEDNI
KAPŁAN ESEMESOWIEC Ksiądz chorwacki Ante Madunic zasługuje na podziw, jeśli wziąć pod uwagę ogrom pracy, jakiej podołał. W ciągu zaledwie 7 miesięcy wysłał 22 tys. esemesów do nieletnich dziewczynek.
Doprawdy trudno pojąć, jak znalazł jeszcze czas na przygotowywanie i odprawianie mszy, na pochówki, śluby i chrzciny. A przecież nie ograniczał się tylko do wysyłania esemesów, ale też z małolatkami kopulował. Nie stanie za to przed sądem, Boże broń. Prawo chorwackie jest zdania, że panienka od 14 roku wzwyż może być legalnie używana do celów seksualnych. Księdza Madunica – który był nauczycielem religii w szkole – spotkały jednak pewne nieprzyjemności w związku z faktem, że wykorzystywał swe stanowisko do egzekwowania usług seksualnych. Za każdą chędożoną zapłaci 134 euro kary... od stosunku. Jedna z księżowskich oblubienic dostanie 5350 euro, z czego można wnioskować, że mocno przypadła duchownemu do gustu. W e-mailach, jakie wysyłał, nie było niestety wyznań miłości ani poezji. Kapłan wypisywał świństwa i załączał zdjęcia swego organu na baczność. ST
KOŚCIELNY OBROŃCA PEDOFILÓW Dr Fred Berlin to nie tylko uczony z prestiżowego John Hopkins University. Splendoru dodawało mu i to, że przez lata był konsultantem biskupów amerykańskich do spraw pedofilii. Okazało się, że jednocześnie jest aktywistą ugrupowania B4U-ACT, prowadzącego lobbing na rzecz... dekryminalizacji pedofilii. Doktora Berlina rozpoznano 17 sierpnia w Baltimore właśnie podczas konferencji tej organizacji. Jej tematem były metody, które miałyby skłonić opinię publiczną i świat nauki do zaakceptowania – jako normalnych – kontaktów erotycznych dorosłych z nieletnimi. B4U-ACT wywiera presję na Stowarzyszenie Psychiatrów Amerykańskich (APA), by usunęło pedofilię z urzędowej listy zboczeń seksualnych, tak jak usunięto z niej homoseksualizm. Doktor Berlin był na konferencji jednym z głównych referentów. Prócz niego wystąpili specjaliści z University
of Louisville i University of Illinois. Ostro krytykowano definicję pedofilii APA jako „wprowadzającą w błąd”, niesłusznie kojarzącą zainteresowanie młodymi osobami z czynami kryminalnymi. Profesor Judith Reisman (rzeczniczka interesu dzieci z Liberty University) zarzuciła, że celem organizacji, która zorganizowała konferencję, jest uwolnienie pedofilów z więzień i wyrobienie w społeczeństwie tolerancji na ich sposoby zaspokajania popędu seksualnego. Doktor Richard Kramer (dyrektor B4U-ACT) stwierdził: „Jaki mógłby być inny cel nazywania kogoś zboczeńcem i drapieżnikiem niż wzbudzenie nienawiści i pogardy? Przestańcie demonizować całą klasę ludzi, poznajcie fakty”. Dziennik „Baltimore Sun” pisze, że dr Berlin odmawiał zawiadomienia policji o czynach pedofilów, którzy byli pod jego pieczą. Były arcybiskup Milwaukee Rembert Weakland (wyrok za przestępstwa seksualne i chronienie pedofilów) zeznał, że jako doradca biskupów Berlin stanowczo sprzeciwiał się usuwaniu pedofilów z szeregów kleru. Opowiadał się za traktowaniem ich przypadłości jako neurozy lub klinicznej depresji i zalecał psychoterapię. CS
ABORCJA W PROMOCJI Z pewnym opóźnieniem dotarła do Polski wieść, że Kościół katolicki na młodzieżowym zjeździe w Madrycie ogłosił promocję na... odpuszczanie grzechu aborcji. Chodzi o decyzję Antonia Varela, arcybiskupa Madrytu, który udzielił księżom spowiadającym na zjeździe władzy odpuszczania grzechu aborcji, która zwykle jest zarezerwowana dla biskupów i papieża. Władza ta została udzielona tylko na czas zjazdu, a potem, według Kościoła, nie jest już w posiadaniu owych księży. Nie wiadomo, niestety, czy katolicki Bóg został w porę poinformowany o decyzji kardynała i czy nie przebaczył pochopnie grzechów komuś, komu nie miał prawa przebaczyć, albo wręcz przeciwnie. MaK
PIGUŁKA POSTU Obok pigułek szczęścia, antykoncepcyjnych oraz „dzień po” pojawił się na rynku produkt „na cały dzień”. Chodzi o dzień postu. Zmartwieniem wielu praktykujących muzułmanów jest ramadan – miesiąc postu, podczas którego wierzącym nie wolno nic jeść ani pić od wschodu do zachodu słońca. Dojmujące łaknienie czasem tak zatruwa dzień, że nie sposób się skupić na czymkolwiek. Przemysł farmaceutyczny i na to znalazł rozwiązanie – pigułka postu, która zostanie zażyta przed wschodem słońca, skutecznie łagodzi głód aż do wieczora. Teologowie islamscy popadli jednak w wątpliwości: czy aby takie oszukiwanie głodu nie jest także
oszustwem w oczach Allaha? Czy nie po to Bóg żąda postu, abyśmy odczuwali łaknienie? Inni jednak uczeni w Koranie uważają, że święta księga wymaga postu, a nie odczuwania głodu, zatem pigułkę można przyjmować. Szczęśliwie islam nie posiada swojego „nieomylnego Rzymu”, zatem trwałe różnice w interpretacjach sprzyjają różnorodności, a w tym przypadku – także głodomorom. MaK
GEJ Z LESBIJKĄ PO BOŻEMU Jak skłonić homoseksualistów, by wyzbyli się skłonności, które wiodą ich prostą drogą do piekła? Nad tym problemem dumają nie tylko najtęższe katolickie głowy.
Także ortodoksyjnym rabinom sprawa spędza sen z oczu, bo podejście ich religii do kwestii stosunków jednopłciowych jest równie krytyczne. Izraelski rabin Arele Harel wpadł na pomysł, żeby swatać ortodoksyjnych gejów z ortodoksyjnymi lesbijkami, które pragną mieć potomstwo. Ślubu udziela osobiście rabin Harel. Przeprowadził już 12 takich ceremonii, a ponoć jest 80 następnych chętnych. Innowacja Harela nie spotkała się z entuzjazmem innych przedstawicieli judaizmu ani reprezentantów innych religii. Obawiają się oni, że zaślubieni będą poszukiwać seksualnej satysfakcji poza związkiem. Lepiej zachęcać ich, żeby samoistnie polubili płeć przeciwną lub poddawali się kuracjom. Stowarzyszenie Psychologów Amerykańskich zbadało zagadnienie i wydało orzeczenie, że nie ma żadnych dowodów, iż zmiana orientacji seksualnej jest możliwa. To oczywiście nie przeszkadza nawiedzonym mężom utrzymywać, że to żaden problem. Co do skoków na bok, to rabin Harel… nie widzi w tym problemu: wszystko będzie OK, dopóki nie dowie się druga strona. Taka interpretacja odnosi się tylko do związków homoseksualistów, bo heterykom nie wolno zdradzać, choćby nie wiem jak skutecznie się kryli. To dlatego, wyjaśnia Harel, że oni są „seksualnie kompatybilni”. Na prawdziwe motywy pomysłu rabina światło rzuca wiadomość, że liczy sobie 400 dolarów od ślubu. W Izraelu śluby jednopłciowe są niedopuszczalne, zresztą pary hetero także nie mogą wziąć tylko cywilnego. Chcesz żyć w legalnym związku – marsz do synagogi! CS
PAPA DO OPCHNIĘCIA Błogosławione imię Jana Pawła II nie czyni cudów w Waszyngtonie. Przeciwnie – przyczynia się do strat finansowych. W dodatku forsę traci archidiecezja Detroit. W roku 2001, kiedy jeszcze dzisiejszy błogosławiony nie rezydował w domu Pana, archidiecezja otworzyła w stolicy USA Centrum Kulturalne Jana Pawła II. Papa był postacią medialną i popularną, po mieście kręciły się tabuny turystów – wydawało się, że to pomysł, który nie może nie wypalić. Nie wypalił. Centrum świeciło pustkami – prawie zero dochodu. Choć nie wypada handlować świętością (nawet w nazwie), archidiecezja postanowiła centrum Wojtyły opchnąć. Następne rozczarowanie: ani śladu kupca. Dlatego nie należy się dziwić, że arcybiskup Allan Vigneron wpadł w euforię, gdy niedawno zgłosili się doń wysłannicy Knights of Columbus (Rycerze Kolumba – największa organizacja katolicka na świecie). Zaofiarowali za centrum 22,7 mln dol. „Jestem niezmiernie wdzięczny rycerzom, że wystąpili z propozycją zakupu i sprawili, że transakcja stała się realna” – oświadczył z ulgą arcybiskup. Pieniądze jeszcze nie wpłynęły, na finalizację trzeba poczekać dwa miesiące, więc Vigneron z pewnością modli się żarliwie, by wszystko skończyło się szczęśliwie, czyli żeby pozbył się błogosławionego problemu. Nawet jeśli tak się stanie, nic nie odwróci faktu, że archidiecezja ciężko umoczyła. Budowa centrum kosztowała ją bowiem 54 mln, a 18 mln wciąż trzeba spłacać. Problemy z pozostałościami po ekspapieżu trapią także Rzym. Mają kształt odsłoniętej 18 maja („FiM” 22/2011) statui o dziwacznych kształtach, odwróconej tyłkiem do wejścia na rzymski dworzec Termini. Rewers błogosławionego jako pierwsza rzecz rzuca się w oczy przyjezdnym i miejscowi nie są zachwyceni. Zastrzeżenia budzą proporcje anatomiczne 5-metrowego monumentu z brązu, który zdążył się szybko utlenić i pozielenieć. Jednym zielony Wojtyła kojarzy się z Benitem Mussolinim, innym – z postaciami z filmu „Star Trek”. „L’Osservatore Romano” stwierdził, że papież przypomina „budkę strażniczą”. Projekt dzieła został w zeszłym roku zatwierdzony przez Watykan. Ponieważ Rzymianie kręcą nosem, zaczyna kręcić także Apostolska Stolica. Władze miejskie rozpoczęły więc negocjacje z twórcą pomnika, którym jest Oliviero Rainaldi, na dodatek członek Pontyfikalnej Komisji Kultury. Nie można mu powiedzieć, by zabierał swego Jana-Pawła-Benita w cholerę i nie drażnił ludzi, bo się obrazi. Trzeba delikatnie. Na razie rzeźbiarz zgodził się na „małe poprawki” głowy i karku statui, lecz zastrzega, że będą „minimalne”. Oskarża media, że „nie zrozumiały jego koncepcji”. Kiedy dowiedział się, że zmartwienie budzi pelerynka
papieska, bo zbierać się pod nią będą bezdomni degeneraci chroniący się przed deszczem, co zaowocuje stosami butelek i śmieciami, twórca rozsierdził się nie na żarty. „Jeśli bezdomni potrzebują miejsca do spania i znajdą je pod moim pomnikiem, będę zadowolony”. Błogosławiony Karol Wielki jako przytułek dla ludzi ulicy... Czy On byłby również zadowolony? ST
BOŻE POCZUCIE HUMORU Kiedy Amerykę atakuje powódź, trzęsienie ziemi czy huragan, natychmiast rozlegają się głosy wieszczące, że to boskie ostrzeżenie (względnie kara).
W ostatnim tygodniu sierpnia na wschodnie wybrzeże USA spadły dwa naturalne kataklizmy: najpierw w gęsto zaludnionych stanach niespodzianie silnie (jak na ten rejon) zatrzęsła się ziemia, a zaraz potem smagnął je mokry bicz huraganu Irene. Momentalnie dobiegły głosy tych, którzy ciągle w napięciu wyglądają znaków końca świata i odwiedzin Chrystusa – przede wszystkim głosy radykalnych protestantów. Bóg ostrzega! Jak zwykle przed tolerowaniem homoseksualizmu, który degeneruje boży kraj. Nie zrobiło to niestety na znudzonych mediach większego wrażenia, choć nie przeoczyły one faktu, że do wieszczących tłumaczy Boga dołączył jeden ortodoksyjny rabin. Znacznie większe ożywienie media wykazały wtedy, gdy na ścieżkę wyjaśniania woli bożej wstąpiła Michele Bachmann, ultrakonserwatywna kandydatka na prezydenta USA, faworyta rasistowskiego ugrupowania Tea Party, w której miliony Amerykanów widzą następczynię Obamy. Komentując trzęsienie ziemi i huragan, Bachmann stwierdziła: „To dowody, że Bóg stara się zwrócić uwagę polityków. Mówi: »Czy zaczniecie mnie wreszcie słuchać?«”. Okazało się, że Bachmann, która już wcześniej oznajmiała, iż to Bóg namówił ją do kandydowania, tym razem przeholowała. Rozległy się już nie śmiechy, lecz pomstowania normalnych ludzi. Bachmann zmuszona była się wycofywać: „Przecież żartowałam... Ja mam takie ogromne poczucie humoru”. Za rok dowiemy się, czy Amerykanie będą mieli równie wybujałe poczucie humoru i wezmą ją sobie na prezydentkę. Niewykluczone! Ale wtedy rechotać będzie cały świat. CS
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
W
iele ostatnio mówiono o tym, czy można w Polsce zgodnie z prawem zniszczyć Biblię i czy godzi to w chronione prawem tzw. uczucia religijne. Kościół, dziś tak ciężko zraniony uczuciowo, jeszcze wczoraj nie patyczkował się z cudzymi pobożnymi emocjami. W Polsce funkcjonuje kuriozalny przepis prawa chroniący uczucia religijne. Wszyscy wiedzą, czym są przekonania religijne, ale nikt nie wie, czym są uczucia religijne. Nikt
których nie dało się rozwalić, i mgliste echa w folklorze. Buldożer Kościoła zrównał z ziemią wszystko, łącznie z uczuciami milionów ludzi. Dla katolickiego, kościelno-państwowego imperium nie było żadnej świętości, na którą nie było ono w stanie podnieść ręki. Wśród przedmiotów sakralnych, które padały ofiarą niszczycielskich poczynań ludzi Kościoła, były także tysiące egzemplarzy Biblii. Nie tylko wywlekane z synagog i palone w czasie pogromów księgi Biblii
KOŚCIÓŁ POWSZEDNI ksiąg chrześcijaństwa niż Kościół katolicki. Zatem to ten Kościół jest największym w dziejach antychrześcijańskim świętokradcą! Zakazy rozpowszechniania Biblii trwały aż do XIX wieku, kiedy to powstawały narodowe towarzystwa biblijne (najczęściej protestanckie) przyprawiające Watykan o wściekłość. Leon XIII (jeszcze w 1897 r.!) uznawał Biblię za księgę zakazaną, o ile na jej egzemplarzu nie widniało kościelne „imprimatur” – zgoda władzy kościelnej na jej rozpowszechnienie.
Niszczyciele świętości też nie potrafi wyjaśnić, dlaczego w Polsce chroni się akurat ten jeden rodzaj niesprecyzowanych uczuć. A co z poczuciem zdrowego rozsądku albo z uczuciami racjonalistycznymi? Wiadomo na pewno jedno – głównym promotorem ochrony pobożnych uczuć jest u nas Kościół rzymskokatolicki, a osobami głęboko zranionymi bywają niemal wyłącznie członkowie tego wyznania. Czymkolwiek jednak byłyby te święte uczucia, jedno jest pewne – to właśnie Kościół rzymski w swojej historii absolutnie nie przejmował się przekonaniami religijnymi innych ludzi i uczuciami im towarzyszącymi. Nie tylko zmuszał miliony ludzi na świecie do zmiany ich przekonań, ale bez ceregieli niszczył świątynie (albo przerabiał na swoje kościoły), palił święte księgi. Zniszczył tak całą kulturę środkowej i południowej Ameryki oraz kulturę antycznego Śródziemnomorza. Palił biblioteki, obalał posągi, burzył świątynie. Dobrą ilustrację ekscesów późnej starożytności daje świetny film „Agora” (obecnie w sprzedaży na DVD) w reżyserii Alejandra Amenabara. To samo 600 lat później spotkało słowiańską kulturę na naszych ziemiach – zostały po niej tylko nieliczne archeologiczne szczątki, święte głazy,
Hebrajskiej, ale także tak teoretycznie czczonego przez Kościół Nowego Testamentu. Jak to możliwe? Otóż kler zorientował się, że coraz powszechniejsza w późnym średniowieczu umiejętność czytania i pisania, połączona z dostępnością Biblii w językach narodowych, stanowi dla niego śmiertelne zagrożenie. Kościół zbyt daleko odszedł od religijnych wzorów biblijnych i mógł sobie to jasno uświadomić każdy, kto potrafił przeczytać Ewangelię czy Dzieje Apostolskie. Jedynym ratunkiem dla władzy hierarchów nad ludem mógł okazać się zakaz tłumaczeń i swobodnego rozpowszechniania świętych ksiąg. W Tuluzie w 1229 roku zakazano świeckim posiadania nie tylko tłumaczeń, ale nawet Biblii łacińskiej. W późnym średniowieczu zakazy i potępienia objęły różne regiony Europy. W Anglii w XV wieku można było zostać skazanym na karę śmierci za czytanie Pisma Świętego w języku narodowym, a rodzina, nawet prawowierna, traciła prawo do dziedziczenia majątku po skazanym. Zarekwirowane niekatolickie Biblie po prostu palono. Ponieważ robiono to przez stulecia i w wielu krajach – można śmiało przyjąć, że nie ma drugiej instytucji, która zniszczyła więcej świętych
Nie tylko zresztą katolicy mieli problem z Biblią w tamtych czasach – tysiące egzemplarzy świętej księgi chrześcijaństwa spalili również rosyjscy prawosławni. Papież Paweł VII tak pisał do biskupa Mohylewa na początku XIX wieku: „Powinieneś mieć w pamięci ostrzeżenia wydawane ustawicznie przez naszych poprzedników, mianowicie, że jeśli zezwala się wszędzie na [publikowanie] świętych ksiąg w językach narodowych, to więcej z tego jest szkód niż korzyści”; „(…) opanował nas wielki i gorzki smutek, kiedy dowiedzieliśmy się o podejmowanym nie pierwszy już raz zgubnym planie rozpowszechniania we wszystkich miejscach najświętszych ksiąg Biblii w języku każdego narodu”. Ten sam papież w liście do arcybiskupa Gniezna w 1816 roku rozpowszechnianie Biblii nazwał „zgubną zarazą, która podważa fundamenty religii”. Kościół wiedział, że kontakt z normalnym, niezmanipulowanym przez katolickich tłumaczy tekstem Biblii jest dla niego katastrofą. Nic zatem dziwnego, że kiedy w XX wieku nie dało się już utrzymać zakazów, to od Kościoła odeszły setki milionów ludzi, przechodząc na protestantyzm bądź tracąc zupełnie wiarę po zetknięciu ze „świętym tekstem”. MAREK KRAK
17
O, psia Kostka Ż
yjący w XVI wieku św. Staś Kostka jest ponoć idealnym patronem dla publicznych świeckich szkół. Znał tylko drogę do szkoły, kościoła i rodzinnego domu, skąd uciekł do zakonu jezuitów, gdzie wprawiał się w ekstazy religijne oraz zapokutował się na śmierć w wieku 18 lat. Wprost wymarzony wzór do naśladowania dla rozwydrzonych bachorów z epoki smartfonów i internetu! „Nie chcieliśmy, by nasza szkoła była nijaka. Zależało nam, by wyróżniała się swoim programem, zwłaszcza wychowawczym – również patronem, z którego moglibyśmy czerpać wzorce godne naśladowania” – tłumaczy na stronie internetowej Publiczna Szkoła Podstawowa im. św. Stanisława Kostki w Biesiadkach. Żeby zatem świecka szkoła nie była „nijaka”, jej patronem został ustanowiony „młody Staś Kostka, twardy, dzielny, odważny, jakże dojrzały chłopak”, któremu 18 lat życia starczyło, by zostać świętym. Bohater jak się patrzy. Nie dał się zwieść mirażowi kariery i wygodnego życia, za to bardzo, ale to bardzo wierzył w katolickiego Boga. Zdaniem dyrekcji szkoły w Biesiadce ów szesnastowieczny zdewociały małolat ma być dla współczesnych dzieciaków przewodnikiem „w obecnych czasach chaosu, relatywizmu moralnego, agresji i zagubienia”. Publiczne Gimnazjum im. Świętego Stanisława Kostki w Starym
Gralewie również upatruje w swoim patronie herosa, który tak wiele może zaoferować „młodzieży nasyconej kulturą absurdu, konsumpcji, kulturą utraty sensu i wyśmiewania wiary, kulturą brutalności, przemocy i braku szacunku dla drugiego człowieka, kulturą niewiary w miłość, ojczyznę i tradycję, kulturą rozpadających się rodzin, kulturą samotności i rozpaczy… kulturą przerażającej pustki”. Święty Staś Kostka, wedle ciała pedagogicznego ze świeckiej placówki oświatowej w Starym Gralewie, winien gimnazjalistów z XXI wieku zachwycać, zawstydzać i mobilizować. Nade wszystko być autorytetem i mistrzem. Belferskim peanom na cześć św. Stasia nie ma końca: „Swojej egzystencji nie dał zamkniętych ram pogoni za rozrywką (…). Żył z wielką pasją. Ta pasja to siła zakochania. To nie był młodzieniec, który nie wie, po co żyje, znudzony i apatyczny, żądający od innych, a niedający z siebie. On swoją porywającą miłość kierował ku Bogu… To takie trudne, takie inne…”. Uff! Chyba pora na akcję „Stop dewocji” w publicznych szkołach. AK
Gwałcenie owieczek G
wałt duszy dokonany w imieniu Boga i Chrystusa jest „niesprawiedliwością pochodzącą z niewłaściwego korzystania przez niektórych pastorów, księży lub innych przywódców chrześcijańskich z praw i władzy związanej z ich funkcją” – tak twierdzą Pascal Zivi i Jacques Poujol, których książkę „Nadużycia duchowe” reklamuje katolicki portal Opoka.
Pudrowanie u biskupa Obecnie nie tylko prywatne szkoły zabiegają o pozyskanie jak największej liczby uczniów, prześcigając się w obietnicach spełniania oczekiwań dzieci i rodziców. W rozsyłanym do rodzicieli pod koniec XVII wieku prospekcie tak oto reklamowano gimnazjum założone przez biskupa z Chalon we francuskim Tournus: „Pensjonat został niedawno zbudowany; jest on położony nad brzegiem rzeki Saony, czemu zawdzięczając, posiada zdrowe powietrze i piękny widok. Panowie pensjonariusze są codziennie czesani, fryzowani i pudrowani przez służbę zakładową, a w niedzielę, święta i dnie wolne od nauki przez perukarza; pozatem dwa razy w tygodniu
zmieniają koszule dzienne, a co wieczór nocne. Jedzenie stale jest podawane cztery razy dziennie; kuchnia zdrowa, smaczna, obfita”. Uczniowie, którzy płacili czesne w wysokości 24 franków miesięcznie, otrzymywali naukę, pożywienie, światło, opał, opranie, puder, pomadę i zabiegi perukarza. Tym zaś, którzy płacili po 30 franków miesięcznie, dodatkowo należały się pióra, atrament, papier, książki szkolne, cerowanie ubrań i „w ogóle wszystko, czego mogą potrzebować, z wyjątkiem lekarstw, lekarzy i chirurgów”. Za jedyny cel oblegane przez uczniów biskupie kolegium stawiało sobie jak najlepsze i jak najstaranniejsze wychowanie, programowo samą
nauką starając się specjalnie młodzieńców nie przemęczać. „Plan nauk jest tak dobrze ułożony, gdyż przekonano się, że można czynić postępy w jednym kierunku, nie zaniedbując innych. Poza językami łacińskim i francuskim, których się uczy z jednakową starannością, daje się jeszcze pierwsze wiadomości z zakresu historii, geografii, mitologii, heraldyki i starożytności. Zwraca się pilną uwagę panów uczniów na wszystkie uchybienia w akcencie i wymowie” – zapewniano rodziców. Świadome i dobrowolne wykroczenia przeciwko uczciwości i grzeczności karano przez pozbawienie pewnych przywilejów i – tylko w przypadku, gdy były „niepoprawne” – chłostą. AK
Autorzy przyznają, że odróżnienie autentycznego zaangażowania religijnego od „nadużycia duchowego”, czyli psychologicznej manipulacji i dominacji, nie jest proste. Stwierdzają ponadto, że księża, pastorzy i przywódcy chrześcijańskich wspólnot gwałcą dusze swoich „owiec” identycznymi technikami co sekty. W celu zniewolenia skutecznie więc wykorzystują mechanizm „bombardowania miłością”, polegający na schlebianiu
i dowartościowywaniu. Stosuje się go na przemian z „regułą wzajemności”, czyli budowaniem poczucia winy poprzez wmawianie wiarołomstwa, braku wiary w Chrystusa itp., gdy delikwent zdobędzie się choćby na odrobinę krytycyzmu wobec duchownych. Najbardziej jednak obu specjalistów od „chrześcijańskich gwałtów” martwi fakt, że u osób „zgwałconych duchowo” pojawia się potem „alergia” na każdy system religijny. AK
18
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
CZYTELNICY DO PIÓR
Niesiołowski się myli
Pozoranci
Fot. PAP/Przemek Wierzchowski
Był czas, że czynnie agitowałem za SLD i jej szefem, a nawet na serio rozważałem wstąpienie w szeregi partii, która obecnie robi wszystko, by zniechęcić potencjalnych członków. Teraz nie mam już nawet mieszanych uczuć. Dla takich jak ja, antyklerykałów z krwi i kości, nie ma już w SLD miejsca i nie miałbym tam, czego lub kogo szukać. „Sztandar wyprowadzić” – słowa wypowiedziane przez Mieczysława F. Rakowskiego podczas ostatniego zjazdu PZPR zakończyły żywot „przewodniej partii”. SdRP, która powstała na jej gruzach, przygarnęła działaczy partyjnych o raczej centrowych poglądach. Na czele partii stanął Aleksander Kwaśniewski, a sekretarzem został Leszek Miller. W pierwszych wyborach parlamentarnych partia zdobyła 12 proc. głosów, co było zaskoczeniem in plus. A dzisiaj? Niewykluczone, że sztandar będzie wyprowadzony z siedziby SLD, jeśli znajdzie się jeszcze ktoś, kto to zrobi. Dla dzisiejszej lewicy, kierowanej przez Grzegorza Napieralskiego, kilkanaście procent poparcia to absolutne maksimum możliwości. Kiedy SdRP przekształciła się w Sojusz Lewicy Demokratycznej, w szeregach partii brylowali Sierakowska, Miller, Oleksy, Cimoszewicz, Urbańczyk, Borowski, Sekuła, Szmajdziński, Hausner i inni. A dziś? Ilu polityków jest w stanie wymienić wyborca tej partii? Powolny upadek lewicy paradoksalnie rozpoczął się w dniu, którym dziś chwali się „stara” ekipa Leszka Millera: z chwilą wejścia Polski do Unii Europejskiej. Dobiła ich afera Rywina. Przed laty wiadomo było, że Aleksander Kwaśniewski przyciągał do partii wyborców liberalnych, Izabella Sierakowska wzbudzała sympatię antyklerykałów i ludzi mających twarde stanowisko w kwestiach światopoglądowych oraz będących za ograniczeniem wpływów
Kościoła, Wiesław Kaczmarek wzbudzał ufność kręgów biznesowych, a Marek Belka przyciągał ekonomistów. SLD było dosyć różnorodną partią, ale nie dla wszystkich. Donald Tusk dobrze odrobił lekcje. Jego obecne PO to w pewnym sensie wypisz, wymaluj SLD z czasów swej największej świetności – partia z wielkimi różnicami światopoglądowymi. Dlaczego więc wyborca ma oddać swój głos na słabe SLD, skoro może poprzeć silną PO? Powie ktoś, że PO jest dla niego za mało lewicowe. A co dziś oznacza lewica i czym się charakteryzuje? SLD stroi się w piórka obrony najuboższych przed kapitalistycznym rynkiem, po czym podpisuje porozumienie z Business Centre Club. Powód? Ano SLD opowiada się za gospodarką rynkową, a dziś jest ona drapieżna, często nieludzka. Ani słowem Sojusz nie broni zleceniobiorców i wszystkich tych zatrudnionych na tzw. umowach śmieciowych, których orędownikiem jest BCC, a przeciwnikiem – rzekomo Grzegorz Napieralski. O mały włos premier Miller nie wprowadził podatku liniowego. Jak się czuje lewicowy wyborca po takim sojuszu lewicy z biznesem? By było zabawniej SLD – mimo że nic nigdy dla związków jednopłciowych nie zrobił – od lat stara się uchodzić za partię tolerancyjną wobec mniejszości seksualnych. Stąd współorganizacja ostatniej Parady Równości w Warszawie (Napieralskiego i Wikińskiego na niej nie było...) i zajmowanie stanowiska w sprawie związków partnerskich. Niestety, co innego się mówi, a co innego robi, co udowodnił poseł Wikiński przy okazji zawirowań wokół startu Roberta Biedronia z list SLD do Sejmu. W 2008 roku Grzegorz Napieralski wygrał walkę o przywództwo w SLD z Wojciechem Olejniczakiem. Nazywany „polskim Zapaterą” rzucił od czasu do czasu kilka haseł
antyklerykalnych, wzbudzając chwilowy aplauz widowni. W tym samym roku Sejm przegłosował finansowanie z budżetu państwa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Najpierw nastroje wśród posłów SLD były bojowe, a media co rusz podpierały się Grzegorzem Napieralskim i posłanką Joanną Senyszyn. Stanowisko partii było twarde i jednoznaczne – żadnego finansowania z budżetu! Po czym przychodzi godzina „W”, konkretnie dziesiąta z minutami, i co się dzieje? Za odrzuceniem projektu ustawy głosowało „aż” 7 posłów SLD! Przeciwko odrzuceniu projektu ustawy głosowało 5 posłów, wstrzymało się zaś 15, w tym… Napieralski, prof. Senyszyn, Wojciech Olejniczak, Ryszard Kalisz. Ten sam Kalisz, który gościł na założycielskim kongresie antyklerykalnego Ruchu Poparcia Palikota. Głos zmarnowało 15 posłów, nie biorąc udziału w głosowaniu. Absencja posłów SLD podczas głosowania wynosiła ponad 35 proc. SLD zawodzi antyklerykałów, zawiódł środowiska LGBT, zawiódł ubogich, zawiódł małych i średnich przedsiębiorców, pokazał wała Partii Kobiet... Przybywa zaniepokojonych głosów wśród lewicowych wyborców, którzy nie mają pewności, czy po wyborach SLD nie zrobi im psikusa i nie wejdzie w koalicję z PiS. Mają prawo analizować każdy scenariusz, bo Napieralski dziwnym trafem krytykuje PO, zaś o PiS milczy. Grzegorz Napieralski – otoczony młodymi politykami – uważa, że wyborca lewicy musi zagłosować na SLD, bo nie ma wyjścia. Otóż nie, nic bardziej mylnego! Wyborca może zostać w domu w dniu wyborów, oddać głos nieważny, zagłosować na listę Palikota bądź na PO, dając się w tym ostatnim przypadku uwieść hasłem, że głosuje na „mniejsze zło”. Paweł Krysiński
W środę 7 września w programie „Kropka nad i” u Moniki Olejnik zabrał głos Stefan Niesiołowski, od lat uprawiający zawód posła na Sejm RP. Miły, starszy pan złagodził nieco swój język i prawie przez dwadzieścia minut bardzo rzeczowo analizował niebezpieczeństwo, jakie grozi Polsce w razie dojścia do władzy ludzi małych i zakompleksionych, z partii, której nazwa przeczy zdrowemu rozsądkowi. Niestety, nie utrzymał się w tej konwencji do końca programu i wyszedł z niego Wernyhora wieszczący klęskę Ruchu Palikota i RACJI Polskiej Lewicy, która wystawiła swoich kandydatów z listy Ruchu Palikota. Był uprzejmy podkreślić przy tym, że redaktor naczelny „Faktów i Mitów” nie ma najmniejszych szans wejść do parlamentu jako dziennikarz gazety opluwającej Kościół katolicki. W tej makiawelicznej wypowiedzi nieszczęsny obrońca fałszywej wiary zawarł dwie epokowe myśli, które nijak nie przystają do rzeczywistości. Po pierwsze, red. Kotliński na pewno wejdzie do Sejmu, ponieważ w Łodzi nie ma godnego siebie przeciwnika. Po drugie, Ruch Palikota – wbrew wszystkim – wejdzie do Sejmu z poparciem około 14 proc. Wie o tym aktyw partyjny wszystkich ugrupowań od lat okupujących parlament. Radio i telewizja są podzielone między PiS i PO, dlatego w swoich informacjach marginalizują Ruch Palikota jako najbardziej niebezpiecznego konkurenta w wyścigu do sejmowych foteli. Janusz Palikot kapitalnie rozegrał przejście od poglądów ściśle liberalnych do centrolewicowych. Do tej pory bardzo dużo zwolenników lewicy oszukanych przez SLD za czasów kanclerza Leszka Millera (przypomnę tylko zmianę zasad waloryzacji rent i emerytur z płacowej na cenową, a w sferze politycznej podanie ręki zdrajcy Kuklińskiemu, notabene w porozumieniu z chorowitym Aleksandrem Kwaśniewskim. To był policzek dla znakomitej większości kadry zawodowej Wojska Polskiego, będącej przez lata zapleczem SLD), głosowało na Platformę Obywatelską, a przeciwko PiS, nie mając alternatywy. Dzisiaj stara lewicowa wiara ma tę alternatywę i dlatego większość zagłosuje za Ruchem Palikota, na pohybel Platformie, PiS-owi i SLD. Słynny gwóźdź do trumny SLD wbił Napieralski, bohater opery mydlanej z jabłkami w tle, dając grabarzowi polskiej lewicy, Leszkowi Millerowi, pierwsze miejsce na liście kandydatów w Gdyni.
Niesiołowski o tym wie i dlatego stara się zdyskredytować red. Kotlińskiego oraz „Fakty i Mity” W kwestii opluwania Kościoła katolickiego mam zdanie nieco odmienne od tego, które głosi starszy pan z PO. Określenie „opluwa” ma sugerować społeczeństwu, że „Fakty i Mity” piszą nieprawdę. Niestety, wbrew opinii pana Niesiołowskiego „Fakty i Mity” piszą prawdę i tylko prawdę, bo inaczej byłyby finansowo zniszczone przez prawników pana B. Kościół katolicki od wieków jest toczony przez raka, który nabrzmiewa. Kiedyś inkwizycja, polowanie na tzw. czarownice, wyprawy krzyżowe, ludobójstwo Indian; a obecnie mamy na porządku dziennym: pedofilię, wyłudzenia, szantaż, oszustwa, alkoholizm, hazard, ukrywanie przestępców w sutannach i usuwanie z kościoła kapłanów nieposłusznych hierarchii. Pisanie o tym jest niewygodne dla kleru i partii politycznych, które okradają społeczeństwo, przekazując na kościół miliardy złotych w charakterze rekompensaty za poparcie z ambony w czasie wyborów. Partia Stefana Niesiołowskiego, Platforma Obywatelska, czerpie z tego całymi garściami. Bez wstydu i zażenowania. Premier Tusk mówi, że nie będzie klęczał przed księdzem, z czego biskupi śmieją się do łez, a zaraz potem dla równowagi pan Prezydent – podobno wszystkich Polaków – na każdym kroku podkreśla chrześcijańskie korzenie Rzeczypospolitej. Piszę „podobno”, bo mnie bigot Komorowski na pewno nie reprezentuje. W odróżnieniu od pana Prezydenta ja wiem z historii, że Kościół katolicki na przestrzeni wieków zawsze występował przeciwko Polsce, że przypomnę tylko zdrajcę biskupa Szczepanowskiego czy klątwę, którą obłożył papież Grzegorz XII króla polskiego i wszystkich Polaków po bitwie pod Grunwaldem, „za walkę przeciw Kościołowi Świętemu”. Chociaż Polacy razem z królem odwoływali się i proces w Rzymie wygrali, tamtej klątwy ani Grzegorz XII, ani żaden inny jego następca (włącznie z JPII czy też BXVI) nigdy nie znieśli. Zgodnie z katolickim prawem kanonicznym obowiązuje ona nadal! Panu Stefanowi Niesiołowskiemu wypada podziękować za bezpłatną reklamę Ruchu Palikota, RACJI Polskiej Lewicy i nieklerykalnego tygodnika „Fakty i Mity”, który nie występuje przeciwko Kościołowi. On tylko piętnuje jego wynaturzenia w interesie wierzących i samego Kościoła. Ale żeby to zrozumieć, trzeba inteligencji, a nie zacietrzewienia. Bogdan Pokrowski
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
LISTY Nie mój prezydent! Okropne wydarzenie ostatnich dni – zbezczeszczenie pomnika ofiar zbrodni w Jedwabnem – nasunęło mi myśl, że może wreszcie politycy dołożą starań, aby ideał irenizmu wprowadzić na salony. Niestety, Pan Prezydent ściągnął mnie na ziemię. Podczas wizyty w Cieszynie tak oto bowiem przeprosił za to zdarzenie: „Nawet jeśli jest to zwykła głupota, niedojrzały wybryk, to jest o co się modlić: aby ludzka wrażliwość, nasza chrześcijańska wrażliwość, wyrażała się również w tym, że potrafimy z głębokim przemyśleniem mówić i powtarzać »przepraszam«”. Wnioskuję z tego, że ateiści, agnostycy, ba, nawet Żydzi czy buddyści, owej wrażliwości nie posiadają. Nie mają oni kręgosłupa moralnego choćby w połowie takiego jak każdy chrześcijanin. Ateiści bowiem, jak wiadomo, to najgorszy sort podstępnych kreatur niezdolnych do przepraszania, żalu czy współczucia. Cnoty te są za to wrośnięte w każdego katolika bez wyjątku. Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać… Przykro patrzeć, że Prezydentem naszego kraju jest osoba tak ograniczona, że aż niebędąca w stanie wyobrazić sobie innej etyki niż chrześcijańska. Kolejny raz ktoś, kto winien reprezentować wszystkich Polaków, odepchnął masę ludzi od prawa do przeżywania i uczestniczenia w ich dziedzictwie. Bowiem kim mogę być, jeśli Polka chrześcijanka to fraza nierozdzielna? I choćbym nie wiem jak się starała, pozostanę dla Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego w grupie „oni”. Nie jestem z prezydentem własnego kraju jako „my”, bo nie wierzę w Pana Boga. PBWZ
Wpier… w imię Boże 10 września cała Polska czekała na walkę Adamka z Kliczką. Przypuszczam, że prezesik poPiSowej partii był nieźle wkurzony, że ta walka przesłoniła najważniejsze wydarzenie miesiąca: kolejny spęd prawdziwych Polaków w miejsce nazywane „tu jest Polska”. W TV cały dzień trąbili o walce XXI wieku, a kolejna „smoleńska miesiączka” prezesa jakoś tak przeszła bez szczególnego echa. Ale wydawało się, że „ciemny naród” ma już po dziurki w nosie jednej hucpy i ekscytuje się kolejną, równie katolicką i prawdziwie polską. Przecież każdy Polak słyszał wiele razy, jak Adamek sławi katolickiego Boga, jak przekonuje, że walczy dla Niego, dzięki Niemu i dlatego zwycięża. No więc szykowałam się na niezły wpier…, znaczy łomot Kliczki, bo onże, „psubrat”, nigdy Boga nie wychwalał. Adamek miał niezwykły oręż: cudowny pierścień biskupi. Oczyma wyobraźni widziałam, jak Kliczko
– przygnieciony olbrzymią mocą pierścienia (powinien poczuć ją przez rękawicę) – klęka przed Adamkiem i oddaje walkę walkowerem. Bardzo chciałam, żeby Polak wygrał, ale dla nas, Polaków, a nie tylko i wyłącznie ku chwale Boga. Jakoś nie bardzo mi pasuje ta szalona wiara z boksem. Po co mieszać wiarę do sportu? Czy ta walka nie może być ekscytująca dla samej zabawy, rywalizacji i sportowego ducha walki? No cóż, Kliczko nie miał ust
pełnych Boga, a wygrał. Czy to oznacza, że Boga nie ma, bo nie dał wygrać swojemu wyznawcy? Myślę, że jeśli Bóg istniałby, to byłby zniesmaczony boksem tak, jak zapewne brzydziłby się polowania na czarownice i rzezi innowierców. Jak brzydził się eksterminacji całych narodów, demoralizacji i zbrodniczej działalności papieży, którzy nazywają się Jego namiestnikami. Ludzie głęboko wierzący w Chrystusa wiedzą, że ich Bóg brzydzi się bałwochwalstwa i wiary w relikwie i inne cuda. A Kliczko wygrał, bo wierzy w siebie, w swoją siłę i talent. Zwycięstwo zawdzięcza więc swojej pracy, determinacji, sile woli i wierze… w to, co robi. Dlatego cieszę się, że wygrał, i w nosie mam to, że „wyznawcy prezesa” powiedzą o takich jak ja: zakamuflowani Niemcy, a do tego nieprawdziwi patrioci. Bo dla mnie patriotyzm to miłość i szacunek do ojczyzny, tolerancja i równe prawa dla każdego obywatela, a także prawo do szczęścia i wolności sumienia. Jeśli ktoś utożsamia patriotyzm z fanatyczną wiarą w Boga, to po prostu mi go żal, ale jeśli dodatkowo dzieli tym rodaków, to nie powinno mu to „ujść na sucho”. Rozliczenie już niedługo: 9 października. Tereska z Jastrzębia
Wspólny front Nadszedł rok 2005, lecz żadne znaki na niebie i ziemi nie zwiastowały nadchodzącego dramatu. Zbliżały się wybory, a lewica po dobrych rządach w sprawach gospodarki i złych wizerunkowo traciła władzę na rzecz prawicy. PO i PiS utworzyły wspólny front przeciwko niej, miał powstać POPiS, był już nawet premier z Krakowa, niejaki Rokita. Wszyscy jedli sobie prawie z dzióbków, odnosili się do siebie per siostro, bracie, aż
SZKIEŁKO I OKO nadszedł sądny dzień wyborów wygranych przez PiS. Tego Tusk i jego „rycerze” z PO zdzierżyć nie mogli i jak dawna szlachta – z okrzykiem: „Szable w dłoń, bij, zabij, kto w Boga wierzy” – ruszyli z impetem na siebie. Tusk na Kaczyńskiego, Ziobro na Schetynę, Kempa na Piterę i całe pozostałe „rycerstwo” po obydwu stronach zaczęło się okładać wzajemnie, a „trup” ścielił się gęsto. Społeczeństwo spanikowało, nikt nie wiedział kto, komu, po co, na co, jak
i kiedy. Ta wojna pomiędzy nimi toczy się do dnia dzisiejszego; raz przewagę mają jedni, raz drudzy, a temu wszystkiemu kibicuje Kościół, dając swoje poparcie raz jednym, raz drugim, w zależności od tego, która strona ma akurat przewagę, i biorąc lenne profity tak od PO, jak i od PiS-u. Zbliżają się wybory, czas na rozjemcę w tych bratobójczych walkach, a tym rozjemcą może być tylko lewica, bo tylko równowaga na scenie politycznej pomiędzy lewicą a prawicą pozwoli na uspokojenie sytuacji, a pozostawienie obecnego status quo tylko tę wojnę prawicy z prawicą jeszcze zaogni. SLD oraz Ruch Palikota z RACJĄ PL powinni utworzyć teraz jeden wspólny front przeciwko wojującej między sobą prawicy, bo tylko wspólne działanie pozwoli na odsunięcie ich od władzy, a co za tym idzie – ograniczenie wpływu kleru na nas wszystkich. J.F.
Wielka mistyfikacja Ukazała się już trzecia książka demaskująca agenturalną rolę Lecha Wałęsy „Bolka” – „Sprawa Lecha Wałęsy” autorstwa S. Cenckiewicza. Historycy wykonali swoją pracę. Teraz czas na publiczną debatę na temat: gdzie jesteśmy, jaka to Polska, czy w istocie miała w Polsce miejsce tzw. pokojowa rewolucja, którą tak zachwyca się cały świat, czy też były to tylko sterowane przez PZPR działania, które spowodowały wyłącznie zmiany nomenklaturowe, a faktyczna władza i majątek narodowy pozostały w tych samych przestępczych i zbrodniczych rękach. Proponuję szeroką debatę o tych sprawach – jeszcze przed wyborami – z udziałem dwóch postępowych nurtów społecznych: „Fakty i Mity” i Ruch Palikota. Wszystkie inne są
dreptającymi wokół siebie, niemającymi żadnego społecznego znaczenia marginalnymi nurtami, niezdolnymi do zainicjowania jakichkolwiek pozytywnych dla narodu przemian. Niezależnie od wszystkich szerokich aspektów losów współczesnej Polski jedno jest ewidentne – uczynienie z niej kraju poddanego i zniewolonego przez zbrodniczy, pasożytniczy Watykan. Lech Wałęsa demonstrował te dążenia przez noszenie obok znaczka „Solidarności” wizerunku świętej Watykanu, tzw. Matki Boskiej. Naszym moralnym obowiązkiem jest też wyprowadzenie z błędu światowej opinii, która została wprowadzona w błąd wielką mistyfikacją, czyli przyznaniem Wałęsie Pokojowej Nagrody Nobla. Celem działania Wałęsy i sił, które się nim posłużyły, nie był pokój, ale masakra narodu. Słynny cytat Wałęsy „będziemy się szarpać po szczękach” (grudzień 1981 r.) oznaczał dążenie do krwawej jatki. Przed tym planowanym przez Wałęsę krwawym scenariuszem uratował Polskę Wojciech Jaruzelski, wprowadzając stan wojenny, który zapobiegł masakrze narodu. Kto więc zasłużył na Pokojową Nagrodę Nobla? Odpowiedź jest jednoznaczna. Władysław Salik
Historia PRL-u Pan Paweł Petryka dokonał skrótowego podsumowania okoliczności powstania i historii Polski Ludowej. To znakomita synteza 45 lat „niesłusznego ustroju”, z którego dorobku prawicowi furiaci i psychopaci od ponad 20 lat korzystają bez skrupułów, łupiąc go bez litości w każdej postaci: od „reżimowych” dyplomów i tytułów, poprzez udziały w wyprzedaży – a właściwie złodziejskim i aferalnym rabunku – tysięcy nieruchomości, aż po mieszkanie w kraju o bezpiecznych granicach, z dostępem do morza i jezior, ze zlikwidowaną groźną enklawą Prus, a dochód z wyprzedaży „czarnej dziury” Bieleckiego jest od lat podstawą budżetu. „Męczennicy reżimu” korzystają ze szkół, lecznic, dróg, osiedli, stadionów, epokowego dorobku w zakresie kultury, ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych – na co nie potrafiło się zdobyć USA! Chociaż prawicowi tapeciarze korzystają ze wszystkiego, co zostało zbudowane i osiągnięte również poprzez krwawą ofiarę setek tysięcy innych ludzi (sami nie mieli w tym żadnego udziału), prowadzą zarazem rozliczenia i nieustające obszczekiwania PRL. W swojej głupocie ani pomyślą, że ich szczek jest słyszalny wyłącznie dzięki „zbrodniczym”
19
elektrowniom, zbudowanym w tyleż „niesłusznym”, co zrujnowanym kraju, bo sami budują głównie kościoły i pomniki papieża. Zatem uznanie dla Autora cyklu. Tyle tylko, że to wszystko powinno być wyrażane przez partie mające w nazwie „lewicę” – zwłaszcza SLD. Tymczasem ową tchórzliwą, pełną ideowych zaprzańców partyjkę trudno odróżnić od prawicy. Przyjęła ona prawicową (czytaj: wściekłą, nienawistną i „nieomylną”) wizję przeszłości. Słowa takie jak „Polska Ludowa” nie przechodzą przywódcom SLD przez gardło, a oni sami umierają ze strachu przy tupnięciu byle bojówkarza czy biskupa, bo marzą im się rządowe salony. Nawet w objęciach PO czy PiS. L.T.
Ciężkie czasy „Ciężkie czasy” („FiM” 36/2011) moim zdaniem są na własne życzenie resortu oświaty, który jest niezdolny do myślenia o wygodzie uczniów. Jak powszechnie i od dawna wiadomo, rok szkolny składa się z DWÓCH semestrów. Gdyby podręczniki drukowano w DWÓCH tomach każdy, to i tornister byłby lżejszy, i wydatki rozłożone na dwie raty. Ale ten sposób myślenia przerasta możliwości intelektualne skostniałych i pozbawionych wyobraźni urzędników ministerstwa. Najwyraźniej ich dzieci są do szkół dowożone samochodami, więc ich ten problem nie dotyczy, a poza rogatki warszawskie wyobraźnia nie jest w stanie się przebić. Pisałam o tym dwa lub trzy lata temu do ministerstwa, ale nawet nie dostałam odpowiedzi. M.F.
Upór popłaca Czytam „FiM” od kilku lat. Najpierw okazyjnie, ale od czasu, kiedy KTOŚ, kto myślał, że jest ważny, powiedział, że to Wy obaliliście jego rząd, czytam Was regularnie. I nie widzę wykorzystania z Waszej strony wszystkich możliwości internetu w celu promocji pisma. Kilka lat temu na swoim profilu na Naszej Klasie (wiem, usunęli Wam konto) ustawiłem opis: www.faktyimity.pl. Kilka razy usunęli opis, a potem im się znudziło i opis mamy. Podobny opis mam na GG (a czasem: www.racjonalista.pl). Drodzy Czytelnicy, jeżeli jesteście użytkownikami GG, NK lub FB, umieśćcie podobny opis. Ja mam (na GG i NK): www.faktyimity.pl. Każdy ciekawski po kliknięciu jest już u Was. Cz.
Od 1 września Radio „FiM” znów nadaje! Szukajcie nas i włączajcie na stronie www.faktyimity.pl. W poniedziałek, środę, czwartek i piątek audycję rozpoczynamy, tradycyjnie już, o godzinie 12. A we wtorek – o godzinie 17. Telefonujcie do nas bezpośrednio na antenę pod numer 695 761 842.
20
PRZEMILCZANA HISTORIA
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
w kółko. Od każdej pożyczałem pieniądze” – wyznał „Przeglądowi Tygodniowemu”, kiedy było już po karierze. Twierdził przy tym, że wszystkie kochanki darzył miłością i całe życie szukał przyzwoitej dziewczyny, która nadawałaby się na żonę. Przywłaszczane pieniądze i dobra traktował jako uczciwą zapłatę za usłuspragnionych miłości rodaczek, zakładzie pieczątkarskim, gdzie Pieniądze, władza, seks. Jak, nie mając żadnej gi seksualne. Ile było tych zaspokopo czym wszystkie – bez wyjątku przedstawił się jako konsul generalz tych rzeczy, zdobyć je wszystkie? jonych, ale okradzionych i porzuco– oszukał i okradł. O jego poczyny Austrii. Poprosił o wyrób piecząnych? Dokładnie nie wiadomo. Kienaniach i podbojach donosiły metek i... dostał je. Właściciel zakładu dy pan Jurek doszedł – nomen omen dia. Niedowiarkowie – którym w głotłumaczył potem w sądzie, że dzwoCzesławem Śliwą, a udawanie koDo XVIII wieku fałszerzy pie– do dwutysięcznej (!) kochanki, odewach się nie mieściło, że jeden fanił do odpowiednich urzędów, ale goś, kim nie jest, stało się jego sponiędzy skazywano na śmierć. Obecchciało mu się liczenia. cet może robić takie spustoszenie usłyszał, że nie kontrolują pieczątek sobem na życie. Od dziecka marzył nie, aby utrudnić podrabianie, stoBywały szczęściary, z którymi w babskim grajdołku – podejrzewadla cudzoziemców. Następnie nasz nie tyle o pieniądzach, co o władzy suje się rozmaite zabezpieczenia: Kalibabka związał się na dłużej. li, że żaden Kalibabka nie istnieje, austriacki ambasador udał się do drui prestiżowym stołku. Matury nie znaki wodne, hologramy, dodatki Z czasem nasz casanova opracował a kryminalno-romansową historię karza, który wyszykował mu druki zdał, ale załatwił sobie fałszywy dydo farb. Nasz rodak, Czesław Boniezawodny sposób na podryw. Luwymyślili ci z góry, żeby odwrócić i wizytówki. W Radzie Państwa plom krakowskiej Akademii Górnijarski, i z tym sobie poradził. bił podróżować w towarzystwie uwagę obywateli od pustych półek. i Urzędzie Rady Ministrów przyjęczo-Hutniczej i w kopalni wałbrzydwóch kobiet – „służącej” i „damy”. Nasz bohater wychował się to go już z należnymi honorami... skiej pracował jako ekspert górniŻona modna Pierwsza pełniła rolę kopciucha w nadbałtyckim Dziwnowie. Tam czy. W 1958 roku ożenił się (na śluDzięki wrodzonemu wdziękodo wszystkiego i materaca w przymieszkał z matką, pracował jako rybie wystąpił w mundurze inżyniera wi Śliwa brylował na bankietach, Przyszedł na świat w 1914 roku padku nagłej konieczności; druga bak i marzył o luksusach. Przepustgórnika...), aby po kilku miesiącach podpisywał dokumenty i wystawiał w Częstochowie. W czasie II wojny była wabikiem na kolejne ofiary. ką do lepszego świata uciec z rodzinnego światowej trafił do Francji i tam już Kiedy Tulipan upatrzył sobie jakąś okazały się bogate panie. stadła. Małżonka został. Mimo ukończonej architekKłamstwo nie różni się niczym od prawdy, prócz ptaszynę w spódnicy, wysyłał do niej Już w młodości Kalibabmiała przyjemność tury na Politechnice Gdańskiej kletego, że nią nie jest. (Stanisław Jerzy Lec) „damę”, żeby powiedziała, jak barka szczególnie działał spotkać go dopiepał biedę. Z braku gotówki postanodzo podoba się jej bratu... na płeć nadobną i szybro 11 lat później. wił jej trochę... wyprodukować. Prako nauczył się to wykorzystywać. wie dwa lata oglądał stufrankowe Wkrótce po ucieczkowym rozwoaustriackie wizy. Nikt nie domagał się Po udanym połowie Jerzy i jego W latach 70. dwudziestoparoletni banknoty przez szkło powiększające, dzie trafił za kratki – za wspomniadokumentów potwierdzających jego tandem ruszali do innego miasta. Jurek wyjechał do Świnoujścia, gdzie studiował produkcję papieru i eksny fałszywy dyplom AGH (a przy okakompetencje i obywatelstwo. AmbitCzasami gwałcił swoje ofiary w najpoznał dwie siostry, mieszkanki perymentował z farbami. Każdy świezji za podrobienie książeczki wojskonie postanowił też utworzyć filię swowymyślniejszy sposób, a pomocnice ży pieniądz umieszczał w specjalnym wej, z której wynikało, że Śliwa jest jej placówki w Krakowie. Od prerobiły pamiątkowe bębnie, gdzie wirował on razem z kuoficerem) oraz wyłudzanie pieniędzy zydenta miasta otrzymał wówczas zdjęcia, żeby dziewczyrzem i śmieciami – tak, żeby wygląod ludzi, którym miał wystarać się ny ze wstydu nie poszły zabytkowy pałacyk, który – wedał na mocno używany. W 1949 roo talony na luksusowe i niedostępne na milicję. Niektóre kodług wcześniejszych planów – miał ku wypuścił w obieg pierwszą partię. wówczas towary. Po odsiadce – cabiety i tak wybrały się być przerobiony na szkołę. Pieniądze fałszował kilkanaście lat. łe 7 lat nieobecności na rynku pracy na posterunek, a za KaDo pracy w konsulacie Śliwa wyZ czasem dorobił się trzech wspól– wymyślił sposób na szybki zarobek. libabką wysłano listy brał: taksówkarza, rodzinę grecników, którzy je rozprowadzali. DoPowrócił do ojczystego, trochę przegończe. Legendarnego kich imigrantów wcześniej zajmupiero w 1952 roku eksperci z Banrobionego nazwiska – Silberstein uwodziciela aresztowającą się hodowlą owiec, dwie poku Narodowego podważyli prawdzi– i odwiedzał rodaków, o których słyno dopiero w 1983 roczątkujące fryzjerki i studentkę wość „bojarskich” papierków. Podejszał, że w czasie wojny uratowali jaku. Wiele zeznających pedagogiki. Wszyscy podwładni, rzany banknot wydał się zbyt chrokiegoś Żyda. Posługując się perfekw procesie kobiet zazbałamuceni wizją wysokich zapowaty, a po dokładnych oględzicyjnym akcentem, przedstawiał się rzekało się, że... Jerzy robków, w rzeczywistości... pożynach stwierdzono brak jednego włoje kocha, odda, co zaczali swojemu chlebodawsa w grzywce widniejącego na nim brał, i będą żyli długo cy pieniądze i zapewniali Jan Monczka jako serialowy „Tulipan” Napoleona... Kilkanaście lat później i szczęśliwie. W 1984 noclegi we własnych doNRD. Na kilka dni stworzyli gorąprowadzone śledztwo doprowadziło roku – w Dniu Kobiet! – sąd skazał mach. Jedna z fryzjerek stała cy trójkąt, po czym panie zabrały do Bojarskiego. W 1966 roku genialKalibabkę na 15 lat więzienia. Casię jego bankietowo-łóżkową naszego jurnego rodaka na zakupy nego fałszerza skazano na 20 lat więsanova znad Wisły odsiedział tylko towarzyszką, a zatrudniony do pewexu: dostał dżinsy, czekolazienia. Policjanci nie mogli uwierzyć, 9 lat z wyroku – w tym czasie cietaksówkarz otrzymał tytuł dy, coca-colę i... już wiedział, jak zaże całą robotę wykonał jeden człoszył się niesłabnącą popularnością „kierowcy konsula” i woził Ślirobić, żeby się nie narobić. A jeśli wiek, bo obliczono, że pracował za 12 i udzielił setek wywiadów. W 1993 wę, gdzie ten tylko chciał, już narobić, to chociaż przyjemnie. fachowców. Francuski rząd musiał roku – po wyjściu z pierdla – zaczął „w oczekiwaniu na przeznazarządzić wymianę wszystkich stunowe życie w rodzinnym Dziwnoczone dla konsulatu merceZaczął od szczecińskich dancinfrankowych banknotów, a nasz rowie. Związał się z 15-letnią Andżedesy”... W październiku tego gów, gdzie przystrojony w złote sydak stał się medialnym bohaterem. liką, która urodziła mu kolejne samego roku polskie władze gnety i łańcuchy cieszył kobiece oczy, W amerykańskim „Timesie” porówdziecko, po czym... zaczął uwodzić skierowały oficjalne zapytanie przy okazji pełniąc zaszczytną funknano go nawet do Leonarda da inne młódki i bić tę swoją, kiedy oddo Ambasady Austrii w sprację „opiekuna” trzech miejscowych Czesław Śliwa Vinci. Wszyscy zastanawiali się, dlaważyła się protestować. Poczynaniawie poczynań jej konsula, prostytutek. To zresztą one z sobie czego tak długo ryzykował, skoro już mi recydywisty znów zainteresowaa w listopadzie Śliwę areszznanych powodów wymyśliły mu po kilku latach fałszowania był boła się prokuratura. towano. Sąd skazał go na 7 lat odjako syn ocalonego, który żyje teraz ksywkę „Tulipan”. Kiedy zainteresogaty. Nie miał nawet okazji wydaDwa lata temu podstarzały amant siadki. W więzieniu Śliwa zajął się bezpiecznie, ale nigdy nie zapomniał wała się nim milicja, ruszył w Polskę. wać tego, co zarobił, bo większość udzielił „Super Expressowi” dramapisaniem wierszy wychwalających koo wybawcy i w ramach wdzięczności Kalibabkowe wybranki najczędnia spędzał w swojej podziemnej tycznego wywiadu pt.: „Miałem 2 tys. munizm i wysyłaniem listów do przyszykował niezłą sumkę. Przy obieściej były obsługiwane przez kilka wytwórni. Wniosek był jeden: wszystkobiet, a teraz sprzedaję pomidory!”. wszystkich, którzy mogliby pomóc canych kilkudziesięciu tysiącach dodni i nocy. Potem ukochany przeko przez młodą, piękną żonę i jej Kalibabka utrzymywał się wówczas w skróceniu wyroku. W akcie despelarów cóż znaczyła mniejsza kwota, padał bez wieści, a wraz z nim pieniebotyczne finansowe oczekiwania. z małego warzywniaka. Żył z kobieracji w 1971 roku połknął jakiś mektórą pan Icek chwilowo potrzeboniądze, biżuteria i wszystko co cenPani Bojarska lubiła czuć się parytą dwa razy młodszą od siebie, któtalowy przedmiot i zmarł w więzienwał pożyczyć, czekając na przelew ne i co można było wynieść. Niekieżanką pełną gębą... ra powiła mu następnych potomków, nym szpitalu. z zagranicy... Na numer z wdzięczdy zostawiał po sobie bękarta i... wciąż narażony był na pokusy. nym tatusiem łapali się wszyscy. Nana wieczną pamiątkę (według ostroż„Przychodzi młoda dziewczyna, mowet ci, których Śliwa odwiedził przez nych szacunków jest ojcem około Konsulat na niby Pierwszy samiec PRL-u ja siostrzenica. Patrzy mi w oczy. pomyłkę, bo żadnemu Żydowi nitrzydzieściorga dzieci). Wiem, że wystarczy tylko chwila, tylgdy nie pomogli... „Gdy było ich sześć, to u jednej Urodził się w latach 30. ubiegłeW czasach słusznie minionych ko parę słów, by była moja. Ale ja jadłem śniadanie, u drugiej obiad, go wieku jako Żyd Icek Silber. Kietysiące Polek rozchyliło przed nim Apogeum zdolności hochsztatego nie chcę. No, może chcę....” – roza u trzeciej kolację. Następnego dnia dy wybuchła wojna, rodzice – żeby nogi, otworzyło serca i... portfele. plerskich osiągnął Silberstein-Ślimarzał się pierwszy samiec PRL-u. szedłem do czwartej, piątej, szóstej, ocalić syna – sprezentowali go znaPierwowzór filmowego „Tulipana”, wa we wrześniu roku 1969. Zaczępotem zmieniałem kolejność, i tak jomej Polce. Od tej pory Icek był Jerzy Kalibabka, zaliczył tysiące ło się od wizyty we wrocławskim JUSTYNA CIEŚLAK
Artyści przekrętu (3)
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
OKIEM BIBLISTY
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Szatan Mamy XXI wiek, a w całym świecie i wokół nas coraz więcej przemocy, zła i cynizmu, nie mówiąc już o hipokryzji panującej wśród polityków. Kto jest odpowiedzialny za ten stan rzeczy? Czy to szatan popycha ludzi do zła – jak twierdzi wielu teologów? Czy rzeczywiście szatan jest istotą realną? A może słowo „szatan” odnosi się do pierwiastka zła, czyli złych skłonności drzemiących w człowieku lub do jakieś nieokreślonej destrukcyjnej siły we wszechświecie? Co Biblia mówi na ten temat? Zacznę od tego, że początkowo prawie wszystko, czyli każde wydarzenie, dobre czy złe, było przypisywane Bogu, zgodnie ze słowami: „Ja jestem Pan [JHWH] i nie ma innego. Ja tworzę światłość i stwarzam ciemność, Ja przygotowuję zarówno zbawienie, jak i nieszczęście, Ja, Pan, czynię to wszystko” (Iz 45. 6–7). Pisma Starego Testamentu niewiele więc mówią o szatanie (hebr. šatan – przeciwnik), zwanym też diabłem (gr. diabolos – oszczerca). Wymieniają go zaledwie w kilku miejscach, ale zawsze jako postać realną – istotę duchową. W prologu do Księgi Hioba występuje on jako jeden z aniołów dworu Jahwe, który pełni wobec Boga i Hioba rolę oskarżyciela (Hi 1. 6–11), a mimo to ośmiela się prosić Boga, aby wystawił Hioba na próbę. Potem już on sam działa przeciwko Hiobowi. Podobnie w Księdze Rodzaju – chociaż nie ma tam słowa „szatan”, on sam jest przedstawiony jako przeciwnik Boga i pierwszej pary ludzkiej. Kusiciel ten objawia się w postaci węża (Rdz 3. 1). Co prawda jedynie apokryficzna Księga Mądrości (II w. przed Chrystusem) bezpośrednio łączy szatana z wężem (por. Mdr 2. 24), jednak już z samego opowiadania Księgi Rodzaju wynika, że wąż ten reprezentował istotę inteligentną i przebiegłą, która stała po przeciwnej stronie Boga i Jego dzieła. Biblia nie mówi o tym, dlaczego Bóg poddał człowieka próbie. Motywy działania Boga okrywa więc tajemnica, a wszystko, co na ten temat napisano, to tylko domysły. Można jedynie dodać, że człowiek nie musiał zgrzeszyć, ponieważ według św. Pawła, Bóg, sprowadzając pokuszenie, daje również wyjście, aby je można było znieść (por. 1 Kor 10. 13). Biblia mówi, że chociaż „u drzwi czyha grzech”, to jednak człowiek od samego początku „miał nad nim panować” (Rdz 4. 7). Elementy demoniczne wyraźnie występują również w Księdze Powtórzonego Prawa, w której czytamy, że izraelici „pobudzili jego [Boga]
zazdrość cudzymi bogami. Podniecili go obrzydliwościami, składali ofiary demonom, które nie są bogami” (Pwt 32. 16–17, por. Ps 106. 37). W Pierwszej Księdze Kronik czytamy z kolei, jak to „szatan wystąpił przeciwko Izraelowi, pobudziwszy Dawida do tego, aby policzył Izraelitów” (21. 1). Najbardziej jednak interesujące utożsamienie wcielonego zła z pojęciem szatana znajdujemy w Księdze Zachariasza. Oto co zobaczył prorok: „Potem ukazał mi Jozuego, arcykapłana stojącego przed aniołem Pana, i szatana stojącego po jego prawicy, aby go oskarżać” (Za 3. 1). W księdze tej widać także bardzo wyraźnie, że szatan zachowuje się jako przeciwnik Bożych planów dotyczących Izraela. O konflikcie, który toczy się w niebiosach pomiędzy „książętami anielskimi” poszczególnych królestw, które sprawują nad nimi władzę, a aniołami Bożymi, wśród których z imienia wymienieni zostali jedynie Gabriel i Michał, mówi ponadto Księga Daniela (9. 21; 10. 11–21). Ksiądz Marek Parchem pisze: „Można przypuszczać, że walka toczona w niebiosach pomiędzy książętami, którzy są patronami i władcami narodów, nawiązuje do sukcesywnie następujących po sobie królestw w Dn 2 i Dn 7, które zostają zniszczone przez samego Boga. Innymi słowy, rezultatem walki w niebiosach jest następstwo po sobie kolejnych imperiów na ziemi, ale każde z nich jest i tak skazane na unicestwienie. To, co dokonuje się na ziemi, a więc upadek królestwa perskiego, powstanie i upadek królestwa greckiego, wcześniej rozgrywa się w niebiosach pomiędzy książętami tych królestw”1. Wzmianka o tym, że poszczególne narody podlegają wyższej władzy, wskazuje, że Daniel zobaczył niektóre fakty świata niewidzialnego – konflikty zachodzące pomiędzy duchowymi siłami, dobrymi i złymi, w celu przejęcia kontroli nad narodami, a tym samym – nad całym światem. Poza tymi nielicznymi tekstami szerzej o tym konflikcie mówią pisma apokryficzne (II wiek przed
Chrystusem), szczególnie 1 Księga Henocha oraz Księga Jubileuszów. W tej pierwszej upadłym aniołom – „synom nieba” – przewodzi m.in. Szemihaza i Azazel (6. 3, 7), w drugiej z kolei przywódcą jest Mastema (4. 5). Co ciekawe – o Azazelu wspomina także biblijna Księga Kapłańska, która wymienia go w trzech wersetach (Kpł 16. 8, 10, 26). W „Słowniku Biblijnym” Adolfa Novotnego na temat tej postaci możemy przeczytać: „Azazel, imię złego ducha, którego siedzibą była pustynia. W dniu pojednania posyłano jednego kozła obciążonego grzechem ludu izraelskiego na pustynię do Azazela” 2. Takie samo wyjaśnienie daje Władysław Kopaliński, który pisze, że Azazel to „imię hebr. symbolizujące złego ducha zamieszkującego pustynię, wymienione w związku obrzędami Dnia Pojednania”3. Również w tekstach esseńczyków mówi się o demonach. Według Dokumentu Damasceńskiego oraz Podręcznika Dyscypliny zbuntowanym „synom ciemności” przewodzi Belial. Pod rozmaitymi imionami szatan występuje również w innych tekstach. Na przykład w Apokalipsie według Abrahama nosi on wspomniane już imię Azazel. Z kolei w Talmudzie przywódcą wszystkich upadłych aniołów (szatanów) jest Samael. Talmud – podobnie jak Biblia – głosi więc, że Samael jest sprawcą wszelkiego zła na ziemi, a poza tym „uwodzi ludzi, oskarża ich przed Bogiem i nakłada karę śmierci”. Jest on „narzędziem zabijania i dlatego zyskał miano Anioła Śmierci” 4. Jak widać, powyższy przegląd tekstów kanonicznych i pozabiblijnych ukazuje pewną ewolucję judaistycznej wiary w szatana i w złe duchy. Jednak dopiero Nowy Testament w całej pełni obnaża charakter, cele i przeznaczenie szatana i jego
aniołów. Przede wszystkim potwierdza, że szatan to rzeczywista istota duchowa przebywająca niegdyś w niebie razem z Bogiem. Jednakże z powodu swej buntowniczej działalności szatan stracił swą pozycję i wraz ze śmiercią Chrystusa został stamtąd wyrzucony (por. Łk 10. 18; J 12. 31–33). Nowy Testament nazywa szatana kusicielem (Mt 4. 3; 1 Tes 3. 5), smokiem, wężem (Ap 12. 9; 20. 2), niszczycielem (Ap 9. 11), mordercą (Hi 2. 6; J 8. 44 – sprawcą głównie duchowej śmierci – Ef 2. 1), ojcem kłamstwa (J 8. 44), władcą, który rządzi w powietrzu (Ef 2. 2; 6. 12), Belialem (2 Kor 6. 15), Belzebubem (Mt 10. 25; 12. 24, 26–27; Łk 11. 15) oraz bogiem i władcą tego świata (2 Kor 4. 4; J 12. 31; 14. 30; 16. 11). Według ewangelistów najważniejszym celem szatana było wystąpienie przeciwko Chrystusowi. Kusząc i atakując Pomazańca Bożego, szatan przypuszczał bowiem otwarty atak na Boga i Jego plany. Chciał, aby to jemu oddawano pokłon (por. Mt 4. 1–11; Łk 4. 1–13). Dlatego też – według przypowieści o pszenicy i kąkolu – szatan rozsiewa w tym świecie chwasty (Mt 13. 38–39), porywa ziarna Słowa Bożego (Mt 13. 19; Mk 4. 15), przekręca Słowo Boże i zaciemnia prawdę o Bogu (Rdz 3. 1–6; J 8. 44) oraz „zaślepia umysły niewierzących, aby im nie świeciło światło ewangelii o chwale Chrystusa, który jest obrazem Boga” (2 Kor 4. 4). Szatan ma więc wielu sprzymierzeńców – nie tylko wśród upadłych aniołów, którzy – podobnie jak on – zostali nazwani „władcami tego świata ciemności, złymi duchami w okręgach niebieskich” (Ef 6. 12), ale również wśród ludzi, których Jezus nazwał „synami Złego” (Mt 13. 38), a Paweł – „naśladowcami władcy (…), ducha, który teraz działa w synach opornych” (Ef 2. 2, por. 2 Tm 2. 26).
21
Innymi słowy: według Biblii „cały świat tkwi w złem” (1 J 5. 19), bo wszystkie narody znajdują się pod władzą wrogich sił duchowych (Dz 26. 17–18), które nimi manipulują (por. Dn 10. 12–14; 20–21). Dotyczy to przede wszystkim sfery religijnej. Pożądając bowiem boskiej czci, „szatan przybiera postać anioła światłości” (2 Kor 11. 14) i ma też swoich ambasadorów, czyli „fałszywych apostołów, pracowników zdradliwych, którzy tylko przybierają postać apostołów Chrystusowych” (2 Kor 11. 13). Dzięki niemu słudzy ci mogą działać „z wszelką mocą, wśród rzekomych znaków i rzekomych cudów, i wśród wszelkich podstępnych oszustw” (2 Tes 2. 9–10). Jezus powiedział: „Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą wielkie znaki i cuda, aby, o ile można, zwieść i wybranych” (Mt 24. 23–24). Szatan jest więc głównie sprawcą totalnego zamieszania religijnego, o czym świadczą m.in. podziały we współczesnym chrześcijaństwie i różnorodność niebiblijnych doktryn. Był i jest też inspiratorem wielu prześladowań wyznawców Chrystusa (Ap 2. 10, 13, 24; 12. 17; 13. 2, 7, 15). Wywierając zaś wpływ na możnych tego świata, stoi on za systemami religijnymi z papiestwem na czele. Ponieważ to z tym systemem religijno-politycznym, jak z żadnym innym, „królowie ziemi” uprawiają nierząd (Ap 17. 2). I właśnie dzięki owym sojuszom religijno-politycznym władza szatana obejmuje cały świat (por. Dn rozdz. 7; Ap rozdz. 13 i 17–18). Krótko mówiąc, według Biblii to szatan, jego aniołowie, „fałszywi apostołowie” i „synowie Złego” odpowiedzialni są za to, że „cały świat tkwi w złem” (1 J 5. 19). Niezależnie bowiem od tego, że wszyscy w jakimś stopniu przyczyniamy się do pewnego rodzaju zła, na przykład do nieporozumień i sporów oraz innych niepożądanych działań, to jednak nieustanny „wzrost bezprawia” (Mt 24. 12) na wszystkich szczeblach drabiny społecznej Pismo Święte przypisuje głównie nadludzkiej duchowej istocie i jego upadłym aniołom, którzy zakulisowo wywierają wpływ na poczynania ludzi. Pocieszające może być to, że szatan jest tylko „władcą tego świata ciemności” (Ef 6. 12), czyli władcą ludzkich serc zamkniętych dla Boga (por. Jk 4. 7). Został też całkowicie zdemaskowany (2 Kor 2. 11; Kol 2. 15; Hbr 2. 14–15) i czeka już tylko na ostateczny wyrok (Mt 25. 41). BOLESŁAW PARMA 1. M. Parchem, Księga Daniela, Edycja Świętego Pawła, 2008, s. 637. 2. A. Novotny, Słownik Biblijny, Kalich, Praha 1956, s. 50. 3. W. Kopaliński, Słownik mitów i tradycji kultury, PIW, Warszawa 1987, s. 65. 4. Abraham Cohen, Talmud, Wydawnictwo Cyklady, Warszawa 2002, s. 81, 82.
22
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
OKIEM SCEPTYKA
ANTYMITOLOGIA NARODOWA (48)
Nie zawsze bratankowie Stosunki polsko-węgierskie nie zawsze były przyjazne. Bywało, że „bratankowie” chwytali za szable przeciwko sobie. O zażyłej przyjaźni narodu polskiego i węgierskiego mówi historyczne przysłowie: Polak, Węgier – dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki. Pierwotny tekst brzmiał następująco: „Węgier, Polak – dwa bratanki, i do konia, i do szklanki. Oba zuchy, oba żwawi, niech im Pan Bóg błogosławi”. Bratankami staliśmy się począwszy od XI i XII w., kiedy obydwa kraje zawiązały sojusze antyniemieckie. Później przyszły wspólne walki przeciwko najazdom Tatarów oraz pomoc Węgrów dla Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego w walce z zakonem krzyżackim. W ocenie historyków sojusz z Węgrami przyczynił się do ponownego zjednoczenia ziem Królestwa Polskiego i był fundamentem polityki ostatnich Piastów. Obydwa narody były też kilkakrotnie łączone uniami personalnymi – na przykład polski król Władysław III był przez cztery lata władcą Węgier, a w latach 1370–1382 w Polsce panował Ludwik Andegaweński. Także pod panowaniem Węgra Stefana Batorego Siedmiogród został połączony z Rzecząpospolitą unią personalną. Panowanie Batorego stało się najświetniejszym okresem rozwoju stosunków polsko-węgierskich w wielu dziedzinach.
R
Zakłamywaniem historii byłoby przemilczenie momentów, w których „bratankowie” sięgali za kordy przeciwko sobie nawzajem. Były to na ogół przypadkowe zatargi wokół spraw peryferyjnych z punktu widzenia interesów i egzystencji obydwu krajów i nie miały charakteru walki o narodowe „być albo nie być”. Kroniki odnotowały na przykład historię uwiedzenia córki magnata węgierskiego Klary Zach przez królewicza Kazimierza (późniejszy król Kazimierz Wielki) na dworze węgierskim w Wyszehradzie. Podobno doszło do tego za wiedzą siostry młodzieńca, królowej węgierskiej Elżbiety Łokietkówny, która ułatwiła mu intymne spotkanie z piękną dwórką. Aby zaspokoić swoje żądze, Kazimierz udał chorego, a Elżbieta wysłała do niego Klarę w odwiedziny, w istocie wydając ją na zgwałcenie. Kiedy shańbiona dziewczyna powiedziała o wszystkim ojcu, dumny magnat węgierski, nie mogąc dokonać zemsty na Kazimierzu, który zdążył już opuścić Węgry, postanowił wymordować węgiersko-polską (poprzez Elżbietę) rodzinę królewską. Podczas obiadu rzucił się z mieczem na króla Karola Roberta, Elżbietę i ich synów. Ranił króla
eligie żyją z objawień i przeżywa j ą k r y z y s y t a k ż e z ich powodu. Dwuznaczny stosunek duchow nych do nadprzyrodzoności obnaża sła bość i mętność religijnego przesłania. Czym byłby judaizm bez objawień Mojżesza, które dały początek Torze – prawu żydowskiemu? A czym byłoby chrześcijaństwo bez domniemanych słów Jezusa i jego uzdrowień? Albo islam bez widzeń Mahometa? Religie jak powietrza potrzebują opowieści o cudach i nadprzyrodzonych przesłaniach spisywanych później w boskie księgi. Żywią się nimi, a także zatruwają. Taka już ich natura. Rzekoma nadprzyrodzoność – paliwo religii – prowadzi prędzej czy później do kłopotów. Okazuje się na przykład, że jakiś wielki cudotwórca zaczyna nagle głosić poglądy niezgodne z głównym nurtem teologii danego wyznania. Następuje zgorszenie, rozłam i wzajemne wyklinanie. Tak było w przypadku pierwotnego chrześcijaństwa. Uczniowie Jezusa z Nazaretu zostali wypchnięci poza główny nurt judaizmu, gdy rabini uznali ich mistrza za fałszywego mesjasza. Sympatyzujący z chrześcijaństwem i judaizmem Mahomet „doznał objawień” i poszedł o jeden krok dalej, czerpiąc wszakże z dorobku „starszych braci w wierze”. Zwycięstwa armii muzułmanów nad chrześcijanami były dla wiernych
w rękę, a Elżbiecie obciął cztery palce (stąd jej przydomek „Królowa Kikuta”). Nic więcej nie zdążył już zrobić, gdyż został posiekany na miejscu przez służbę królewską. Jego zwłoki poćwiartowano i rozesłano po miastach węgierskich, a głowę zatknięto u wejścia do zamku w Wyszehradzie. Bogu ducha winnej Klarze – nie dość, że już zgwałconej – obcięto usta, nos, palce u rąk, a potem obwożono ją w klatce po miastach i wsiach. Represje dotknęły zresztą całą rodzinę Zacha. Zamęczono siostrę Klary i jej męża, końmi stratowano syna Zacha, a jego ciało rzucono na pożarcie psom. Ścięto wszystkich męskich potomków do trzeciego pokolenia wstecz, a dalszych krewnych sprzedano w niewolę. Nawet powinowatych pozbawiono majątku i wygnano z kraju. Zdarzały się też antagonizmy na większą skalę – na przykład zbrojny konflikt o następstwo tronu węgierskiego, kiedy to przeciwko Beli II Ślepemu wystąpił Bolesław Krzywousty, a także zacięty konflikt o Ruś Halicko-Włodzimierską
dowodem na to, że Bóg jest po stronie nowej religii objawionej. Identyczna historia wydarzyła się w XIX wieku w USA, gdy „nowy Mahomet” dostał od aniołów „nowy Koran”. Tak powstali mormoni, którzy nawet w pierwotnej wojowniczości i poligamii przypominali trochę muzułmanów. Ten schemat ciągle się powtarza. Przecież
i wojna między królem Węgier Maciejem Korwinem a Kazimierzem Jagiellończykiem. W 1474 r. – w odwecie za zniszczenia dokonane na Węgrzech Górnych (Słowacja) przez dyplomatę królewskiego Pawła Jasieńskiego – Korwin poprowadził wyprawę na opanowaną przez Polskę Ruś. W ogóle jego stosunki z Polską dalekie były od idealnych. Do korony węgierskiej rościł sobie bowiem pretensje Kazimierz Jagiellończyk, a gdy Czesi wybrali na króla Władysława Jagiellończyka, najstarszego syna Kazimierza, przeciwko Jagiellonom powstała koalicja cesarza, papieża i Macieja Korwina. Mimo to Władysław utrzymał się na tronie czeskim, a nawet
domniemane nowe wielkie cuda, to dlaczego nie brać się do racjonalnego wyjaśnienia tych starych, które nabrały szacowności „świętych ksiąg objawionych”? Ten schemat jest powielany ponownie w historii wyznawców księdza Piotra Natanka. Kościół w Polsce został nagle skonfrontowany z prężnym i dobrze zorganizowanym ruchem
ŻYCIE PO RELIGII
Kłopotliwe objawienia dziećmi „cudownych” objawień są także polscy mariawici. Podobne rzeczy działy się w łonie protestantyzmu, gdy wielki i podziwiany cudotwórca zielonoświątkowy Wiliam Branham w połowie XX wieku stał się „heretykiem” (odrzucił wiarę w Trójcę i głosił, że niektórzy ludzie fizycznie są potomkami szatana). Gdy dochodzi do takich religijnych ekscesów, wielu z tych, którzy zachwycali się nowymi cudami, zaczyna je natychmiast odrzucać i przypisywać ich pochodzenie oszustwom lub wpływom diabła. Tak religia sama siebie kompromituje, podkopując fundament, na którym stoi. Bo skoro nagle można racjonalnie wyjaśnić
kontestacyjnym, domagającym się politycznej intronizacji Chrystusa Króla. Te nowe stare wierzenia opierają się na rzekomych objawieniach krakowskiej pielęgniarki Rozalii Celakówny oraz nowych wizjach prorokiń skupionych wokół księdza Natanka. Ten ostatni ma się za męża opatrznościowego, który reprezentuje prawdziwy katolicyzm w odróżnieniu od „masońskiego”, czyli „nie-Natankowego”. W de facto obojętnej religijnie Polsce nagły bunt tysięcy gorliwych katolików to wielki cios dla hierarchii katolickiej – Natanek może wyssać z parafii wielu najaktywniejszych wiernych i osłabić i tak marniejący powoli Kościół.
po śmierci Korwina w 1490 r. został przez antyhabsburski obóz na Węgrzech powołany na tron węgierski. Dopiero w 1526 r. – po bezpotomnej śmierci Ludwika Jagiellończyka, syna Władysława – w efekcie osłabienia Polski (prowadziła wówczas wojnę z Moskwą o zdobycze na wschodzie) tron węgierski i czeski ze Śląskiem przeszły bezpośrednio w ręce Habsburgów. Podejmowane w następnych latach próby utrwalenia polskich wpływów na Węgrzech i osłabienia pozycji Habsburgów zakończyły się niepowodzeniem. Do najpoważniejszego przesilenia w stosunkach polsko-węgierskich doszło w XVII w. Stało się to w wyniku dwóch awanturniczych akcji: najpierw w 1619 roku polską dywersję w Siedmiogrodzie przeprowadzili Lisowczycy, a kilkadziesiąt lat później (1657 r.) Jerzy II Rakoczy napadem na Polskę wsparł tak fatalny w skutkach dla Polski szwedzki „potop”. Gdy w 1619 r. powstańcze wojska czeskie i węgierskie pod wodzą księcia siedmiogrodzkiego Bethlena Gabora, lennika tureckiego, obległy Wiedeń, fanatyczny Zygmunt III Waza pospieszył Habsburgom z odsieczą, wysyłając na Węgry zbrojne oddziały Lisowczyków. Ich łupieżcza dywersja zmusiła powstańców do odwrotu spod Wiednia, ale pomoc udzielona Habsburgom poważnie zaogniła stosunki Rzeczypospolitej z Turcją i stała się jedną z przyczyn wojen polsko-tureckich w następnych latach. Mszcząc się za Siedmiogród, Turcja zgotowała Polsce klęskę pod Cecorą. ARTUR CECUŁA
Zaczyna się więc bagatelizowanie słów Rozalki, bądź co bądź oficjalnej „Sługi Bożej”, której proces beatyfikacyjny toczy się w Rzymie. Prowincjał krakowskich jezuitów na łamach „Gościa Niedzielnego” dał popis iście jezuickiej przebiegłości teologicznej, aby jednocześnie dopieścić „Sługę Bożą” i skrytykować jej wyznawców. Zarzucił im brak ewangelicznego ducha, przejawiający się w pragnieniu intronizacji Chrystusa władcy, gdy on tymczasem był biednym i skromnym nauczycielem pokory. Tyle że Christos Pantokrator – Chrystus Władca Wszechrzeczy – to wizerunek religijny starszy nie tylko od Natanka czy Rozalki, ale nawet starszy niż katolicyzm. To starożytna idea Jezusa wywyższonego (m.in. w tysiącach prawosławnych ikon). Robienie z tego herezji jest co najmniej śmieszne. A pomysł rzucania władzy państwowej pod nogi „Chrystusa Króla”, reprezentowanego de facto przez biskupów, to nie bajdurzenie „natanków”, to – niestety – polska rzeczywistość od 22 lat. Irytacja biskupów wywołana przez wyznawców intronizacji wynika tylko z tego, że ci pierwsi chcą Polską rządzić bardziej dyskretnie – bez fanfaronad i uroczystych aktów oddania. Natanek i jego wyznawcy nie powinni się gorączkować z wyniesieniem swojego mistrza na trony – faktyczną intronizację już dawno zrobiono, tylko cichcem. MAREK KRAK
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
P
o śmierci Innocentego IV, który pokonał „smoka Fryderyka”, jak komicznie głosi inskrypcja na jego grobie, Kuria – po triumfalnym przyłączeniu południowych Włoch (chodzi o Królestwo Sycylii) do Państwa Kościelnego – rezydowała w Neapolu. Tuż jednak po aneksji królestwa do państwa papieży jego regent, Manfred, zbuntował się przeciwko papieżowi i rozgromił jego wojska. W tej sytuacji Kuria zarządziła odwrót do Rzymu, ale władze Neapolu internowały kardynałów, zakazując im wyjazdu z miasta do czasu wyboru nowego papieża.
W Rzymie tymczasem od trzech lat władzę sprawował Brancaleone Andalò (ok. 1220–1258) – jeden z najwybitniejszych senatorów średniowiecznych, a przy tym zwolennik republikańskiego i świeckiego Rzymu. Był sławnym bolońskim prawnikiem, którego Rzym uczynił świeckim władcą – senatorem. W latach 1252–1255 wsławił się jako wcielenie sprawiedliwości, obrońca ludu przed uciskiem oraz wyzyskiem arystokracji i papiestwa. Brancaleone przywrócił władzę Kapitolu, przejął na rzecz miasta kilka posiadłości Kościoła, objął duchowieństwo podatkami i zobowiązał je do stawiennictwa przed świeckimi
OKIEM SCEPTYKA Brancaleone wzorcowo podważył świecką władzę papieża. Otóż po zawarciu traktatu z Manfredem, Aleksander IV nałożył ekskomunikę na Brancaleone i jego doradców. W odpowiedzi przywódca rzymian publicznie wykpił papieskie czary i stwierdził, że papież nie ma prawa wyklinać świeckich władz Rzymu. Od razu zapowiedział też, że rodzinne miasto papieża, Anagni, zostanie za karę podporządkowane senatowi Rzymu, a być może nawet zrównane z ziemią. Przerażone władze Anagni niezwłocznie wygnały z miasta całą rodzinę papieża. Papież ostatecznie ugiął się i wycofał ekskomunikę. Nie miał już nad Rzymem żadnej świeckiej władzy.
Papież w tym samym czasie kontynuował świętą wojnę przeciwko italskiej rodzinie Romano, która swego czasu walczyła u boku cesarza Fryderyka II. Lider rodu Ezzelino III da Romano, który podporządkował sobie wiele północno-wschodnich miast Italii, został ekskomunikowany już wcześniej – przez Innocentego IV, który ogłosił przeciwko niemu krucjatę. Papież Aleksander powierzył przywództwo tej krucjaty Filipowi z Rawenny. W rezultacie Ezzelino upadł i zginął w 1259 r. Po jego śmierci papież cisnął ekskomunikę także przeciwko jego bratu – Alberykowi da Romano – i wezwał do rozprawy z nim.
OJCOWIE NIEŚWIĘCI (54)
Wilk w owczej skórze Papieże, którzy już pod koniec starożytności zachorowali na nieograniczone pragnienie władzy, nie cofali się przed niczym, by ją utrzymać lub poszerzyć. Armia papieska była gotowa mordować nawet dzieci. Zamknięci pod kluczem kardynałowie 12 grudnia wybrali w Neapolu na papieża bratanka Grzegorza IX, Rinalda z Segni, który przybrał imię Aleksander IV (1254–1261). Dwór w Palermo nie zablokował wówczas tego wyboru, gdyż Rinaldo nie sprawiał wrażenia osoby tak agresywnej jak jego poprzednik, a także deklarował się jako przyjaciel zmarłego cesarza Fryderyka II. Wystarczyło jednak, że Rinaldo założył koronę papieską, a już cudownie przemienił się w kopię swoich wojowniczych poprzedników. Kontynuował szaloną vendettę przeciwko Hohenstaufom, umacniał rozbicie Niemiec, ciskał na lewo i prawo klątwy, przepowiadał krucjaty (nawet na Mongołów!), zwiększył uprawnienia inkwizytorów, którzy dostali kompetencje wzajemnego rozgrzeszania się ze stosowania tortur (widać jakieś resztki skrupułów tliły się w tych okrutnych mnichach, skoro potrzebowali, aby papież przeczyścił ich sumienia). Już w marcu 1255 roku papież ekskomunikował regenta Sycylii, a w kwietniu sprzedał ten kraj księciu angielskiemu Edmundowi. W zamian miał otrzymać pieniądze i wojska do walki z Hohenstaufami, zaś ojciec Edmunda, król Anglii Henryk III, miał poprowadzić krucjatę przeciwko niepokornej Sycylii. Był to kompromis w sprawie krucjaty, którą Henryk III przyrzekł Innocentemu IV i miał zrealizować przed wiosną 1256 r. Jednocześnie papież napisał do króla Norwegii, którego informował, że zamienia mu jego chrześcijański obowiązek obrony Grobu Chrystusa na krucjatę przeciwko Sycylii u boku króla angielskiego.
sądami. Pod jego rządami Rzym odzyskał swoje znaczenie, stał się szanowaną, niezależną republiką, a średniowieczna demokracja znów złapała wiatr w żagle. Brancaleone był uwielbiany przez mieszkańców jako ich silny protektor i na nich opierał swoją władzę. Z uwagi na to, że Kościół utracił Neapol, a losy krucjaty sycylijskiej były raczej niepewne, papież postanowił odzyskać Rzym. Kiedy więc po upływie trzyletniej kadencji lud wybrał Brancaleone na kolejną, papież porozumiał się z arystokracją w celu obalenia „obcego tyrana” (bo z Bolonii). Jego zwolennicy zaatakowali Kapitol i uwięzili Brancaleone w twierdzy w Passerano. W listopadzie 1255 r., po upadku bolońskiego senatora, papież powrócił do Rzymu. Kiedy republika bolońska podjęła starania mające na celu uwolnienie swojego wybitnego ziomka z papieskiego więzienia, Aleksander IV nałożył na Bolonię interdykt, który jednak został przez bolończyków całkowicie zbojkotowany. W 1256 roku udało się uwolnić Brancaleone, a wiosną 1257 r. w Rzymie wybuchło powstanie ludowe, które przywróciło upragnioną władzę świecką. Zasadzka zorganizowana na senatora nie powiodła się i papież znów znalazł się na wygnaniu. Swoją drugą kadencję Brancaleone rozpoczął od rozprawy z oprawcami ludności. Skazano wówczas na szubienicę dwóch bratanków kardynała Richarda. Brancaleone zawarł następnie strategiczny traktat z drugim wybitnym władcą antyklerykalnym – regentem Manfredem, który panował w Królestwie Sycylii. Traktat miał na celu zjednoczenie sił w walce z papieską partią gwelfów.
Aleksander IV
Niestety, Brancaleone zmarł nagle niedługo później, nie ukończywszy nawet czterdziestu lat. Być może został otruty. Przez ówczesnych został uczczony jako bezlitosny mściciel nieprawości, obrońca prawa i protektor ludu. Jego rządy zrewolucjonizowały również stosunki Rzymu z papiestwem. Aby go uczcić, włożono jego głowę jako relikwię do drogocennej wazy, która została umieszczona na marmurowej kolumnie Kapitolu. Na jego cześć średniowieczny Rzym po raz pierwszy wypuścił całkowicie świecką monetę, na której św. Piotra zastąpił senator Brancaleone. Na łożu śmierci Brancaleone rekomendował na swojego następcę wuja, Castellana Andalò, który był wówczas pretorem Fermo. Jednocześnie papież znów podjął próbę odzyskania Rzymu. Kiedy jednak posłańcy papieża zabronili dokonywania nowej elekcji senatora bez zgody papieskiej, zostali wykpieni. Rzymianie tak bardzo liczyli się ze zdaniem wielkiego Bolończyka, że po jego śmierci przegłosowali przekazanie władzy jego wujowi. Niestety, Castellano został obalony już rok później (1258 r.) przez kolejny sojusz papieża z arystokracją.
Po dzielnej obronie w zamku San Zenone Alberyk poddał się, chcąc ocalić rodzinę. Mimo to wykonano na nich barbarzyńską egzekucję. Siedmiu synów Alberyka, młodych chłopców, pokrojono na kawałki na oczach ojca. Jego dwie córki i żona zostały przepędzone nago ulicami miasta, a następnie spalone żywcem. Na końcu poddano torturom samego Alberyka, którego przypalano gorącym żelazem, a następnie przywiązano do konia, który ciągnął go ulicami Treviso do śmierci. Działo się to 26 sierpnia 1260 r. W 1257 roku rozbite Niemcy wybrały dwóch konkurencyjnych władców – Ryszarda z Kornwalii i Alfonsa X Kastylijskiego. Anglik i Hiszpan zaczęli ubiegać się o koronę Niemiec, a rolę sędziego ogrywał papież. Początkowo Aleksander poparł kandydata „partii angielskiej” (przewodzili jej arcybiskup Kolonii, arcybiskup Moguncji oraz palatyn Renu), ale później zmienił zdanie. Wahał się między nimi, gdyż zależało mu przede wszystkim, aby korona nie dostała się potomkowi Hohenstaufów – małoletniemu Konradynowi.
23
Tymczasem sycylijski regent rządzący za Konradyna konsekwentnie gromił wojska papieskie. Zwyciężył je w grudniu 1254 r. pod Foggią, a następnie – przy pomocy apulijskich Saracenów służących dawniej u cesarza Fryderyka II – zajął w latach 1255–1256 Neapol, Kapuę i Brindisi. Hohenstaufowie wykorzystywali Saracenów do największych rozpraw z papiestwem, wiedząc, że wojska te nigdy nie ulękną się papieskich ekskomunik. W 1258 r. Manfred koronował się na króla Sycylii i Apulii i stanął na czele stronnictwa gibelinów, którzy w Niemczech i Włoszech walczyli z władzą papieską. Aleksander ponownie ogłosił więc ekskomunikę wyklinającą Manfreda. Nadto, nie mogąc się doczekać angielskiej krucjaty na Sycylię, rozwiązał umowę z królem Henrykiem III, którego synowi przekazał południe Włoch. Układy króla angielskiego z papieżem zakończyły się poważnym kryzysem państwowym w Anglii, bo król nie był w stanie zapłacić wielkiej sumy pieniędzy, którą obiecał w celu wsparcia wojny papieskiej przeciwko Hohenstaufom. Kiedy król starał się wydrenować kraj, który zmagał się wówczas z biedą i głodem, tzw. wściekły parlament doprowadził do uchwalenia prowizji oksfordzkich (1259 r.), które ograniczały władzę królewską. Prowizje te to ważny etap w stopniowym rozluźnianiu związków Anglii z papiestwem. W owym czasie przeciwko papiestwu i partii gwelfów zwracało się coraz więcej Włochów, których świadomość narodowa zaczęła się budzić, kiedy papież szukał po całej Europie chętnych do krucjaty przeciwko Królestwu Sycylii, czyli przeciwko Italii. Walczący z papieżem Manfred zaczął wówczas wyrastać na włoskiego bohatera narodowego. W 1260 r. pod Monteparti Manfred znów pokonał wojska papieskie, dzięki czemu gibelini objęli władzę we Florencji, a Manfred został wikariuszem Lombardii. Nieślubny syn Fryderyka II opanował znaczną część Państwa Kościelnego wraz z Marchią Ankońską, księstwem Spoleto i Romanią. Wobec tego papież ekskomunikował Sienę i gibelinów, wzywając ich do stawiennictwa przed trybunałem kościelnym. Wezwał też Pizę, aby porzuciła Manfreda. Tymczasem 28 marca 1261 r. Florencja, Piza, Siena i kilka innych miast włoskich zawiązało ligę przeciwko gwelfom i papieżowi. Starożytna liga miast toskańskich stanęła po stronie Manfreda, w obozie antypapieskim. Zwieńczeniem sukcesów Manfreda był jego triumf w samym Rzymie, gdzie gibelini wiosną 1261 roku doprowadzili do wybrania go na senatora. Aleksander IV został wówczas wygnany z miasta i wkrótce zmarł upokorzony. MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
24
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
GRUNT TO ZDROWIE
Badajmy się! (cz. 2) Poznaliśmy już morfologię krwi – interpretację wyników i możliwe przyczyny odchyleń od normy. Przyjrzymy się zatem biochemicznemu badaniu krwi.
Białko (B.c., T.p.) Norma: 60–80 g/l lub 6,0–8,0 g/dl Poziom białka w surowicy krwi zależy od wielu czynników, między innymi od jego zawartości w pokarmach, utraty przez nerki czy przewód pokarmowy. Niższe wartości mają miejsce przy nieodpowiedniej diecie, upośledzonym wchłanianiu białka z przewodu pokarmowego, nadmiernej utracie białka w chorobach nowotworowych, przewlekłych stanach zapalnych oraz marskości wątroby.
Cholesterol Norma ogólna: 150–200 mg/dl lub 3,9–5,2 mmol/l Cholesterol LDL (tzw. zły cholesterol): norma: <135 mg/dl lub <3,5 mmol/l Cholesterol HDL (tzw. dobry cholesterol): norma u mężczyzn: 35–70 mg/dl lub 0,9–1,8 mmol/l, norma u kobiet: 40–80 mg/dl lub 1,0–2,1 mmol/l Cholesterol produkowany w wątrobie lub dostarczany z pożywieniem jest składnikiem błon komórkowych, hormonów sterydowych oraz żółci. Cholesterol LDL (zły) działa miażdżycotwórczo, a HDL (dobry) – przeciwmiażdżycowo. Wzrost stężenia cholesterolu całkowitego występuje przy wrodzonej wzmożonej produkcji cholesterolu (hiperlipoproteinemia), niewydolności nerek, cukrzycy, łuszczycy, alkoholizmie, zespole nerczycowym, niedoczynności tarczycy, zastoju żółci lub z powodu spożywania pokarmu bogatego w cholesterol. Spadek stężenia cholesterolu całkowitego wywołują choroby wątroby: zaawansowana marskość wątroby, ostra i podostra martwica wątroby, toksyczne uszkodzenie wątroby, infekcje związane z uszkodzeniem wątroby, a poza tym ostre głodówki, posocznica, nadczynność tarczycy oraz niedokrwistość.
Bilirubina Norma: <1 dl lub 17,75 mol/l Bilirubina jest substancją o intensywnym żółtym kolorze, a pochodzi z rozpadu krwinek czerwonych. Z osocza krwi przedostaje się do wątroby, gdzie zostaje przetworzona, a następnie wydalona do dróg żółciowych. Zagęszczona w pęcherzyku nadaje żółci jej charakterystyczną barwę. O wzroście wartości stężenia bilirubiny mogą zadecydować następujące przyczyny: ciąża (naturalnie podwyższony poziom bilirubiny, tak jak u noworodków), żółtaczka, choroba Gilberta, zespół Criglera-Najjara, marskość żółciowa wątroby, zapalenie dróg żółciowych, nowotwór dróg żółciowych, kamica przewodowa, zapalenie trzustki, zatrucie muchomorem sromotnikowym, alkoholowa choroba wątroby. Stężenie bilirubiny w surowicy krwi podwyższa ponadto wiele leków o działaniu uszkadzającym miąższ wątroby, m.in.: erytromycyna, nitrofurantoina, fenotiazyna, fenylobutazon, kwas etakrylowy.
Trójglicerydy (TG, TGC) Norma: 50–200 mg/dl lub 0,55–2,3 mmol/l Trójglicerydy to najczęściej występujący tłuszcz we krwi, wykorzystywany, podobnie jak glukoza, jako źródło energii. Wiele osób borykających się z problemami serca ma za wysoki poziom trójglicerydów. Normy trójglicerydów różnicuje się na podstawie wieku i płci. Podwyższony poziom trójglicerydów w połączeniu z niskim cholesterolem HDL i wysokim cholesterolem LDL znacznie przyśpiesza rozwój miażdżycy. Miażdżyca z kolei podnosi ryzyko chorób serca i zawału. U wielu osób przyczyną podwyższonego poziomu trójglicerydów jest nadwaga, brak aktywności fizycznej, palenie papierosów, nadużywanie alkoholu lub zbyt wysoka ilość węglowodanów w diecie (60 proc. i więcej kalorii przez nie dostarczanych). Można zauważyć, że wysoki poziom trójglicerydów to czynnik związany ze stylem życia, jednak przebyte choroby lub genetyczne predyspozycje również mogą być tego przyczyną.
Badanie morfologii nie zawsze odpowie lekarzowi na pytanie o to, co nam dolega. Często trzeba zrobić bardziej specjalistyczne badania pod kątem składników osocza krwi. Dzięki nim można się dowiedzieć, jakie jest stężenie enzymów, białek i elektrolitów w organizmie. Wyniki dadzą nam obraz funkcji prawie wszystkich narządów, stanu nawodnienia, odżywienia, postępu choroby. Większość schorzeń nie mogłaby być diagnozowana i leczona bez oceny zmian tych substancji. Każdy składnik oceniany podczas tego badania ma ustalone granice normy, chociaż mogą się one nieznacznie różnić w zależności od przyjętych ustaleń danego laboratorium. Każdy składnik osocza jest oznaczany skrótem, a bywa i tak, że ten sam związek ma kilka obowiązujących skrótów.
Fosfataza zasadowa (ALP) Norma: 30–120 U/l Jest to enzym występujący w kościach, wątrobie i jelitach. Wydalany jest z żółcią. Fizjologicznie wzrost aktywności tego enzymu obserwuje się u wcześniaków, u dzieci w okresie dojrzewania oraz w trzecim trymestrze ciąży. Wzrost stężenia obserwuje się w nadczynności przytarczyc, krzywicy, chorobie Pageta, nowotworach kości i chorobach wątroby. Fosfataza kwaśna (ACP) Norma: 0–6,6 U/l Źródła tej substancji to kości, trombocyty i erytrocyty, trzustka,
gruczoł krokowy, jelito oraz nerki. Podwyższone wartości występują w przypadku nowotworu prostaty lub w chorobach kości (nowotwory przerzutowe, osteoporoza, pierwotna nadczynność przytarczyc). Glukoza (cukier) Norma: 3,9–6,4 mmol/l lub 70–115 mg/dl Jest to nasze podstawowe paliwo, którego źródłem jest pożywienie oraz zapasy glikogenu w wątrobie. Podwyższone stężenie glukozy występuje w cukrzycy typu 1, cukrzycy typu 2, cukrzycy kobiet ciężarnych, zaburzeniach tolerancji glukozy, zaburzeniach funkcji przysadki i nadnerczy oraz chorobach trzustki. Wartości obniżone mogą być wynikiem drastycznych diet, nadmiernego zużycia glukozy przy wysiłku fizycznym niektórych nowotworów, przedawkowania insuliny lub doustnych leków przeciwcukrzycowych, uszkodzenia wątroby, niedoboru hormonów tarczycy.
Glukagon Norma: <150 ng/l Glukagon jest hormonem produkowanym przez komórki trzustki, który wzmaga rozkład glikogenu na glukozę i syntezę glukozy oraz spalanie tłuszczy, natomiast hamuje syntezę glikogenu i tłuszczy. Wartości podwyższone mogą być spowodowane nowotworem trzustki, ketozą cukrzycową, dietą bogatą w białko, marskością wątroby, ostrą lub przewlekłą niewydolnością nerek. Kreatynina Norma: 0,7–1,4 mg/dl Kreatynina jest głównym metabolitem mięśni szkieletowych. Wydalana jest przez nerki. Stężenie kreatyniny zależy bezpośrednio od masy mięśni i od sprawności wydalniczej nerek. Wartości podwyższone świadczą o ostrej lub przewlekłej niewydolności nerek.
Mocznik (azot mocznika, BUN) Norma: 2,5–6,4 mmol/l lub 15 – 39 mg/dl Jest to główny końcowy metabolit przemiany białkowej. Stężenie mocznika we krwi jest zależne od jego nerkowego wydalania. Zwiększenie stężenia mocznika jest prawie zawsze dowodem upośledzonej czynności wydalniczej nerek. Czasami mogą jednak zaistnieć inne przyczyny, np. dieta bogata w białka, nadmierny katabolizm białek w ustroju, gorączka, posocznica lub krwawienia do przewodu pokarmowego. Sód (Na) Norma: 135–145 mmol/l (mEq/l) Sód to główny elektrolit płynów pozakomórkowych. Wzrost stężenia we krwi jest spowodowany najczęściej odwodnieniem (na przykład biegunka, wymioty), niewydolnością nerek, marskością wątroby. Wartości obniżone występują przy chorobach nerek, leczeniu lekami moczopędnymi i w innych stanach.
Potas (K) Norma: 3,5–5,0 mmol/l Potas jest najważniejszym elektrolitem śródkomórkowym. Poziom potasu w organizmie zależy od jego zawartości w pokarmach, utraty przez nerki i przewód pokarmowy oraz od uwalniania się potasu z komórek. Wartości podwyższone są spowodowane przedawkowaniem preparatów potasu, niewydolnością nerek, niedoczynnością kory nadnerczy, rozpadem tkanek, głodzeniem, niewyrównaną cukrzycą, niedotlenieniem. Obniżone stężenie potasu ma miejsce u chorych po operacjach, odżywianych przez sondę lub pozajelitowo. Może być również spowodowane wymiotami lub biegunką. Wapń (Ca) Norma: 2,25–2,65 mmol/l Jest to główny składnik kości i tam prawie wyłącznie występuje. Poziom wapnia w organizmie zależy między innymi od podaży wapnia z pokarmami, stopnia jego wchłaniania z przewodu pokarmowego i uwalniania wapnia z kości. Przyczyną podwyższenia stężenia wapnia może być przedawkowanie witaminy D lub A, nadczynność tarczycy, niektóre nowotwory, upośledzone wydalanie wapnia przez nerki. Wartości obniżone spowodowane są niedoczynnością przytarczyc, niedoborem witaminy D, zaburzeniami wchłaniania wapnia z przewodu pokarmowego, ostrym zapaleniem trzustki, przerzutami nowotworowymi raka piersi i prostaty. Magnez (Mg) Norma: 0,8–1 mmol/l Połowa magnezu znajduje się w kościach, reszta – w tkankach miękkich. Podwyższenie stężenia magnezu może oznaczać niewydolność nerek albo może być skutkiem nadmiernej podaży preparatów magnezu, leków zobojętniających kwas solny lub leków przeczyszczających. Wartości obniżone są wywołane niedostateczną podażą magnezu z pokarmami, nadużywaniem alkoholu, wymiotami, biegunką, leczeniem diuretykami, niewydolnością nerek. Żelazo (Fe) Norma: 70–150 mg/l Żelazo w organizmie wchodzi w skład hemoglobiny i mioglobiny (barwnik oddechowy występujący w mięśniach). Obniżenie stężenia żelaza spowodowane jest niedoborami żywieniowymi, utratą żelaza przez przewód pokarmowy, drogi moczowe lub obfite miesiączki albo też stanem zwiększonego zapotrzebowania na żelazo (ciąża, karmienie piersią). Wartości podwyższone mają związek z przedawkowaniem preparatów żelaza lub częstymi transfuzjami, stanami zapalnymi wątroby, porfirią lub zatruciem ołowiem. ZENON ABRACHAMOWICZ
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
TRZECIA STRONA MEDALU
GŁASKANIE JEŻA
Wielkie żarcie Nie wiem jak Wy, ale ja raz na 4 lata (a bywa, że częściej) jestem chory z przejedzenia. I nawet jak już nie mogę, jak już mi żarcie uszami wychodzi, dokarmiają mnie dalej – na siłę, jak gęś. Coraz bardziej nieświeżą, coraz mocniej cuchnącą kiełbasą wyborczą. Kiełbasa wyborcza to dziwny produkt. Jej termin ważności jest identyczny z datą produkcji, zatem psuć się zaczyna już w momencie opuszczenia fabryki, czyli sztabu wyborczego. Mięcha nie ma w niej w ogóle, a jeżeli już, to sztuczne. Za to zawartość wody jest tu niemal stuprocentowa. Pozostały wypełniacz to jad kiełbasiany. I zmiksowany papier toaletowy, mało używany. Wszystko razem daje zaskakujący miszmasz powodujący u konsumentów neurotyczny zanik pamięci – zarówno tzw. chwilowej, jak i długotrwałej. Ba… Nawet pamięć komputerów często zostaje wymazana. Nie wierzycie? Potrzebujecie dowodów na niesamowite i zgubne amnezyjne skutki spożycia kiełbasy wyborczej? Służę uprzejmie. Oto krótki test... Kto dziś pamięta, że: ~ w 2005 roku PiS obiecywało niezwłoczną likwidację Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji? Że zapowiadało ostateczne rozwiązanie w roku 2006 Rady Polityki Pieniężnej?;
W
~ w exposé nowiutki premier Marcinkiewicz Kazimierz ogłosił rychłą (w ciągu trzech miesięcy) likwidację podatku od dochodów kapitałowych (z giełdy, z lokat bankowych itp.)?; ~ Kaczyński Lech – tuż przed wybraniem go na prezydenta – obiecywał, że w razie wyborczego zwycięstwa niezwłocznie i bezpłatnie przekaże na cele społeczne obiekty wypoczynkowe należące do Kancelarii Prezydenta (np. pałac w Wiśle czy kompleks wypoczynkowy nad jeziorem Lucień)?; ~ brat prezydenta i następca Marcinkiewicza na stolcu premiera zapewniał (20.10.05), że nigdy w życiu premierem nie będzie (bo „byłaby to sytuacja nie do zaakceptowania przez polskie społeczeństwo”)?; ~ jesienią 2005 roku sztab kampanii wyborczej PiS (Kuchciński, Gosiewski i spółka) podczas konferencji prasowej podpisał zobowiązanie, że wybuduje 3 miliony mieszkań? Po przegranych wyborach w 2007 roku PiS-owski wiceminister budownictwa Styczeń Piotr uściślił, że PiS nigdy nie deklarował wybudowania 3 milionów mieszkań, tylko – UWAGA! – „wskazywał, że taka jest w Polsce potrzeba!”; ~ podczas tej samej kampanii ww. ogłosili, że po dojściu do władzy
ybór między strażakami Pawlaka, córeczkami Napieralskiego, stadionami Tuska a enigmatycznym „więcej” Kaczyńskiego nie jest wbrew pozorom trudny. Nie kupuję. Nie kupuję tego całego kitu. „Więcej” czego? Wszystkiego? Pieniędzy? Lustracji? Frustracji? Polityki historycznej? To hasło nie sugeruje zmiany ani przełomu, tylko kontynuację. A więc może więcej stadionów i autostrad? Ale to miejsce jest już zajęte przez Boba Budowniczego Tuska, który proponuje ludziom, żeby mieszkania kupili sobie na kredyt. Cóż z tego, że mało kogo stać? Oba hasła dwóch głównych konkurentów oznaczają kontynuację. Polska w budowie znaczy tyle, co „tak trzymać! Alleluja i do przodu!”, bo partia rządząca jest z siebie zadowolona i podtrzymuje, że chociaż droga wyboista, to kierunek w zasadzie słuszny. W tej sytuacji obietnica, że wystarczy zagłosować na SLD, żeby jutro było bez obaw, zakrawa na jakiś żart. Żeby ludzie przestali się bać, ktoś im musi przynajmniej obiecać, że dostaną umowy o pracę na czas nieokreślony, bo dziś większość boi się bezrobocia, które w sytuacji załamania jakiejkolwiek polityki społecznej oznacza nędzę i obsunięcie się do poziomu lub poniżej poziomu biologicznego przetrwania. Żeby przestali się obawiać, musi istnieć jakiś system zasiłków socjalnych, który w razie choroby, bezrobocia czy niskich zarobków pozwoli chociaż nie przymierać głodem. Zapobiegnie niedożywieniu dzieci, eksmisjom i wyłączaniu prądu z powodu niezapłaconych rachunków. I tu pojawia się jak diabeł z pudełka
ujawnią dokumenty świadczące o antypolskim spisku Platformy Obywatelskiej i SLD, a Ziobro dodawał, że światło dzienne ujrzą akta o inwigilacji prawicy przez „postkomunistów”?; ~ wicepremier Gilowska Zyta (ta od: „Donald – bracie!”) obiecała Polakom ulgę prorodzinną: odliczenie od podstawy opodatkowania 3015 złotych na KAŻDE DZIECKO?!; ~ ta sama Gilowska całkiem niespodziewanie zapowiada cały pakiet ustaw prorodzinnych: znaczne wydłużenie – nawet o rok! – urlopów macierzyńskich, wprowadzenie rodzinnych ulg podatkowych, zwolnienie na 3 lata z płacenia składek na Fundusz Pracy firm zatrudniających kobiety wracające z urlopów macierzyńskich i wychowawczych?; ~ jej kolega od spraw wewnętrznych Stasiak „dał” na papierze policjantom (podczas wizytacji Szkoły Policyjnej w Słupsku) jednorazowe podwyżki min. 500 złotych? Bo „bezpieczeństwo jest podstawowym dobrem społeczeństwa, na którym nie wolno oszczędzać”? ~ 9 dni przed wyborami w 2007 roku minister Szczygło oświadczył zdumionym kombatantom, że „od dziś” polska armia powróci do tradycji uroczystych obchodów rocznicy bitwy pod Lenino, bo „chce w ten sposób
PSL z socjalnymi obietnicami, opartymi na trochę spóźnionym odkryciu, że „człowiek jest najważniejszy”. Czy do tej pory, klepiąc wszystkie antyspołeczne posunięcia rządu PO, Pawlak nie wiedział, że człowiek jest najważniejszy? Jeszcze nie tak dawno minister pracy z ramienia PSL zapowiadała waloryzację progów dochodowych uprawniających do korzystania z pomocy społecznej o 1,5 proc. Ta sama Jolanta Fedak przyznała, że od czasu, gdy te progi po raz
uszanować zwykłych żołnierzy”? Zwykli żołnierze są do tej pory zdumieni i na to uszanowanie nie mogą się wprost doczekać; ~ „będziemy pracować nad utworzeniem województwa środkowopomorskiego” – obiecywał w Kołobrzegu przyszły wówczas premier Jarosław K.?; ~ „nawet o ponad 50 procent obniżę taksę notarialną” – przysięgał Ziobro Zbigniew? Notariusze dostali kolki i zajadów ze śmiechu, więc podnieśli taksę, bo wzrosły ich koszty leczenia; ~ „nakłady na drogi w województwie świętokrzyskim będą co roku 4 razy większe niż w roku poprzednim?” – popłynął Gosiewski Edgar. Tu z kolei zajadów dostali matematycy, bo wyszło im, że już po 8 latach drogi w okolicach Kielc pochłoną cały budżet Unii Europejskiej;
jeżeli nie chcemy pożyczać wszyscy na coraz wyższy procent. Nawet taka potęga jak USA, idąc drogą ciągłego zadłużania państwa, stanęła na skraju bankructwa. W takiej sytuacji są dwa wyjścia: albo tniemy wydatki socjalne na pomoc tym, którzy przestali sobie radzić, albo podnosimy podatki tym, którzy radzą sobie znakomicie. We Włoszech senat wprowadził dodatkową, wyższą stawkę podatkową dla najbogatszych pod wpływem strajku i ulicznych
Jaja z ludzi ostatni waloryzowano, czyli od 2006 roku, koszty utrzymania wzrosły o 40 proc. Człowieka zatem Polskie Stronnictwo Ludowe dostrzegło dopiero wtedy, gdy w obliczu zbliżających się wyborów jego poziom poparcia zaczął niebezpiecznie oscylować w pobliżu 5-procentowego progu. Kiedy tak wszystkie partie parlamentarne na czas kampanii ciążą w lewo, obiecując każdemu coś miłego, dziennikarze słusznie pytają, skąd wziąć? Podczas poprzednich wyborów Donald obiecał cud. Wydatki budżetowe miały rosnąć, a podatki spadać. W rezultacie dramatycznie zwiększył się obszar biedy, a dług publiczny – mimo wzrostu gospodarczego – poszybował pod niebiosa. Każdy, kto kiedyś miał długi, wie, że im gorsza jego sytuacja, tym gorsze warunki korzystania z pożyczek. Zatem ograniczenie długu publicznego jest koniecznością,
protestów. W Polsce pomysł przerzucenia kosztów kryzysu na najzamożniejszą część społeczeństwa nie znalazł zwolenników w żadnej z czterech partii parlamentarnych walczących o mandaty. Wprawdzie prezes Kaczyński napomknął nieśmiało o sięganiu – w ostateczności – do głębokich, a nie płytkich kieszeni, ale już na Szczycie Ekonomicznym w Krynicy stękał coś mętnie o ograniczeniu liczby formularzy podatkowych, bez ruszania systemu. Tym razem to PiS wierzy w cuda i obiecuje, że samym dobrym zarządzaniem, porządkowaniem bałaganu oraz gospodarnością poradzi sobie z kryzysem finansów publicznych. Tak więc od PiS-u Polacy dostaną więcej, ale tego samego. Należy więc bez obaw o jakieś zmiany przyjąć, że proces biednienia biednych i bogacenia się bogatych będzie trwał i nasilał się
25
~ Dorn Ludwik zebrał głosy wyborcze bliższych i dalszych członków rodzin oficerów Biura Ochrony Rządu, zapewniając, że bliscy funkcjonariuszy, którzy zginęli lub zginą na służbie, będą objęci programem szczególnej opieki rządowej? Tu już szkoda pisać, kto się śmieje, a kto płacze, bo nawet zwykłe ubezpieczenie BOR-owców obowiązuje tylko w kraju, a już za granicą – nie. A to przecież tylko kilka plasterków kiełbasy wyborczej. Akurat „pisowskiej zwyczajnej”, bo nie ukrywam, że tę wędlinę mój wywrócony na lewą stronę żołądek szczególnie odchorował. Ale wcale nie najgorszą biesiadę można by przygotować z wianuszków POdwawelskiej (biurokracja, podatki, autostrady, służba zdrowia) lub z kichy kręconej eseldowskiej (świeckie państwo we wszelkich wymiarach) albo z peeselowskiej pasztetowej (likwidacja KRUS). Nic to… Nadszedł czas, że znów zapraszani jesteśmy do kolejnych stołów biesiadnych, które aż uginają się od ślicznie wyglądającej i smakowicie pachnącej kiełbasy wyborczej. I oto dochodzimy do jeszcze jednej zdumiewającej właściwości tej wędliny. Otóż wszelkie zawarte w niej jady i neurotoksyny syntetyzują się w niej dopiero w momencie przełykania. Wymioty i biegunka następują później. Czy jest jakieś antidotum? Jonasz twierdzi, że jest! MAREK SZENBORN
niezależnie od tego, która z czterech partii dostanie więcej głosów. Cała banda czworga (PO-PiS-PSL-SLD) podziela religię wzrostu, choć mimo tego wzrostu zwykłemu Kowalskiemu żyje się coraz biedniej. Nasi politycy trwają w intelektualnym marazmie i samozadowoleniu. PO trzyma się dobrych, „sprawdzonych” recept każdego młodego utracjusza. Jak zabraknie w kasie, to można znowu coś z domu wynieść i opylić. Tak jak to uczyniła pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, która bizantyjskie inwestycje (dwa wielkie stadiony zamiast jednego) zamierza sobie odbić, sprzedając między innymi dochodowy i prosperujący SPEC (Stołeczne Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej). PiS nie chce prywatyzować, więc nie ma żadnego pomysłu, skąd wziąć, a kiedy rządził, to właśnie ta partia napełniła głębokie kieszenie, obniżając podatki dla najbogatszych. Wszystkie partie parlamentarne myślą na krótką metę, w perspektywie kampanii i co najwyżej jednej kadencji. Wszystkie one też kłamią, co najłatwiej zauważyć, porównując pochylanie się nad ubogim w okresie wyborczym, aby go spławić jakimś „spieprzaj, dziadu!” po wyborach. Nie należy się więc dziwić, że zapowiada się słaba frekwencja, a wielu pokaże władzy język, oddając nieważny głos albo popierając któreś z ugrupowań pozaparlamentarnych, którym pracownie badania opinii publicznej nie dają większych szans. Przełomu więc nie będzie, ale może chociaż jakieś niezłe jaja? PIOTR IKONOWICZ
26
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
RACJONALIŚCI
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Młodzi nadchodzą!
„Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz” – Mahatma Gandhi. Większość z nich jest wykształcona. Większość mówi, choć trochę, w jakimś języku obcym. Większość porusza się swobodnie w internecie. Większość była za granicą. Kościół jest im obojętny. Polską nie czują się tak spętani jak nasze pokolenie. Komunizmu nie znają i nie rozumieją. Seks jest dla nich sprawą całkowicie codzienną i bez tabu. Stosunek do Niemców czy Rosjan mają neutralny. Nawet antysemitów jest wśród nich niewielu. A zatem jaką oni mają sprawę ze światem? O co im chodzi? Czego pragną? W czasie moich ponad trzystu spotkań w tym roku w całej Polsce zawsze byli, i to licznie! Nie miałem ani jednego spotkania bez nich. Zawsze zadawali przynajmniej trzy pytania: Co z pracą? Co z mieszkaniami? Co z marihuaną? Były też i inne: o internet, o kościół, o aborcję, o uprawianie polityki, ale to już raczej na uniwersytetach i sporadycznie. Zawsze natomiast – zawsze! – pytali o pracę i o legalizację marihuany. Powiem szczerze, że ja sam nigdy nie paliłem i nie rozumiem tej pasji. Pamiętam jednak, jak sam starałem się wytłumaczyć moim rodzicom, dlaczego chodzę w czerwonym swetrze i słucham polskiego rocka. Dla mojego pokolenia to była forma wolności. Teraz dla młodego pokolenia jest nią marihuana. Bo to nie jest kwestia palenia. To nie jest kwestia narkotyków – to ich „bunt”! Tego chcą i już. Wyraża się w tym prawo do wolności i koniec. Nie starajmy się tego zrozumieć – zaakceptujmy to i spowodujmy, aby było jak najmniej strat. Jedno jest pewne – obecna polityka karania nie przynosi żadnych efektów. Żadnych! Fakty są takie, że palących jest coraz więcej. Socjologowie informują, że prawie połowa młodzieży ma jakiś kontakt z marihuaną. Polityka karania to w ogóle jakaś mania w naszym kraju. Tam, gdzie politycy nie potrafią sobie poradzić z problemami, po prostu straszą więzieniem
i udają, że w ten sposób problem został rozwiązany. A tak nie jest – problemy pozostają! Tylko ich nie widać. Pocieszające jest, że w Czechach, gdzie zalegalizowano marihuanę, jej konsumpcja spadła. I tak będzie w Polsce. Owoc zakazany smakuje bardziej. Na szczęście marihuana jest mniej szkodliwa niż piwo i tytoń. Co więcej, gdy tylko ktoś dostaje pracę, pali mniej! Jest więc tak, że największym problemem młodych ludzi jest dziś praca – to jest problem także w Hiszpanii, w Anglii i w całym zachodnim świecie. My tę pracę musimy stworzyć. Więcej – nam będzie łatwiej, bo my mamy wciąż zasoby, jakich nie mają społeczeństwa znudzonego konsumpcją Zachodu. My mamy wielu młodych ludzi, którym chce się żyć! Tak – to nie problem, to szansa. To wielka szansa naszego kraju. Ci młodzi ludzie to w dodatku ludzie z aspiracjami. Oni chcą pracować, chcą się rozwijać, chcą podróżować po świecie. Dlatego właśnie, aby wykorzystać ten ich zasób, musimy postawić na eksport. To eksport wydźwignął Japonię, Chiny, Niemcy, Brazylię i Stany do największych potęg świata. Trzeba korzystać ze sprawdzonych wzorów. Cała Polska polityka powinna być nastawiona na eksport. Trzeba zwiększyć gwarancje dla eksporterów, trzeba przestawić MSZ na handel, a nie na jałową politykę symboliczną, trzeba pootwierać placówki pomocy dla eksporterów w Kazachstanie, Azerbejdżanie, Chinach – w wielu miastach, a nie tylko w Pekinie. Trzeba wreszcie mocno promować polski przemysł i Polskę w tych krajach. Dotychczas ani razu nie zrobiliśmy prawdziwej, skutecznej promocji Polski. Te i wiele innych działań – w oparciu o oszczędności na likwidacji powiatów (budynki, biurokracja, radni), senatu, finansowania partii politycznych oraz oszczędności na Kościele plus mądre planowanie – powinny dać efekt: nowe środki na nowe miejsca pracy. A wtedy wreszcie odkryjemy, że młodzież to nasza największa szansa! JANUSZ PALIKOT
Klerykalizm a prawa człowieka Moje wystąpienie programowe na Europejskiej konwencji SLD, Warszawa, 10.09.2011 r. Drodzy Przyjaciele, jeśli jutro ma być bez obaw, muszą być bezwzględnie przestrzegane prawa człowieka. Nie ma niczego ważniejszego. III RP szczyci się walką o prawa człowieka. Zwłaszcza w najdalszych zakątkach świata. Polski rząd bardzo lubi pouczać innych. Niedawno minister Sikorski apelował do libijskich powstańców o przestrzeganie praw człowieka, ostro skrytykował Litwę za ustawę oświatową, chociaż wprowadza takie same uregulowania, jakie od lat obowiązują w litewskich szkołach w Polsce. Równocześnie w III RP nagminnie łamane są prawa wszystkich w zasadzie mniejszości – etnicznych, narodowych, religijnych, seksualnych – jest dyskryminacja ze względu na wiek i niepełnosprawność, a przede wszystkim dyskryminowana jest większość, jaką stanowią kobiety. Bez przesady można powiedzieć, że Polska to kraj dla młodych, zdrowych, bogatych, heteroseksualnych mężczyzn wyznania katolickiego, zwłaszcza należących do PO. Ponad prawem jest rozpasany, hołubiony przez władze wszystkich szczebli stan duchowny. Typowy syndrom państwa wyznaniowego. Polska wciąż nie przyjęła w całości Karty praw podstawowych, którą Unia Europejska uznaje za tak
ważną, że włączyła ją do Traktatu reformującego jako integralny element. To szkodliwa decyzja polityczna, która nie ma żadnego uzasadnienia merytorycznego. Oczywiście z wyjątkiem zastrzeżeń Episkopatu, którego rząd boi się jak diabeł święconej wody. Cztery lata temu w kampanii wyborczej Donald Tusk jednoznacznie popierał Kartę praw podstawowych i atakował PiS za podpisanie Protokołu brytyjskiego jako „szkodliwego dla Polski i Polaków”. Minęły wybory i już premier Tusk Traktat reformujący podpisał, ale razem z Protokołem brytyjskim! Rozwiązanie rzekomo tymczasowe okazało się bardzo trwałe. Tak byt kształtuje Platformie świadomość. Wstyd, że państwo sprawujące prezydencję nie daje swoim obywatelom pełni praw, którymi cieszą się inni Europejczycy. Do tej pory Polska nie ratyfikowała Konwencji NZ o prawach osób niepełnosprawnych oraz nawet nie podpisała Protokołu dodatkowego do Konwencji. a przecież mamy 5,5 miliona niepełnosprawnych. To największa mniejszość. Należy do niej co siódmy Polak. 3 grudnia 2011 r. po raz dwudziesty będziemy obchodzić Międzynarodowy Dzień Osób Niepełnosprawnych.
Premier Tusk, jako przewodniczący Rady UE, wygłosi zapewne okolicznościowe przemówienie. Czy do tego czasu ratyfikujemy konwencję, skoro rząd PO-PSL nie zadbał o to przez 4 lata? Czy znowu będą tylko pełne troski, ale całkiem puste słowa? Czy jakiś wpływ na taki stan rzeczy ma fakt, że kler nie toleruje w swoich szeregach niepełnosprawnych i nie dopuszcza ich do posługi kapłańskiej? Apostaci, agnostycy, ateiści są traktowani w Polsce jak obywatele drugiej kategorii. Obcy w świecie katolików. To niedopuszczalne w Unii Europejskiej. W odpowiedzi na moje pytania dotyczące łamania praw apostatów stanowisko Komisji Europejskiej jest jednoznaczne. Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych w Polsce naruszył prawo, wydając wspólnie z Konferencją Episkopatu Polski instrukcję sankcjonującą samowolę Kościoła katolickiego w zakresie przetwarzania danych osobowych osób występujących z Kościoła. Podlizywanie się klerowi przez wysokiego rangą urzędnika państwowego powinno skutkować jego natychmiastową dymisją. Niestety, zaczadzone kadzidłem polskie władze tolerują bezprawie, byle tylko nie narazić się biskupom. Dyrektywa 95/46/WE Parlamentu Europejskiego i Rady jest nadrzędna wobec przepisów krajowych. Polska musi respektować prawo unijne dotyczące ochrony danych osobowych. Nawet, jeśli się to nie podoba klerowi i klerobojnym politykom prawicy. Ciąg dalszy za tydzień. JOANNA SENYSZYN www.senyszyn.blog.onet.pl
Wesprzyj kampanię Jonasza 1. Wpłaty darowizn mogą być dokonywane tylko przez osoby fizyczne posiadające obywatelstwo polskie. 2. Nie wolno wpłacać pieniędzy gotówką (ani w banku, ani na poczcie). Prawidłowo wypełniony przelew powinien zawierać następujące elementy: nazwa odbiorcy nr rachunku odbiorcy kwota PLN nr rachunku zleceniodawcy tytułem
Ruch Palikota, Warszawa, Fundusz Wyborczy ul. Fabryczna 16/22 lok. 24, 00-446 Warszawa 77 1140 1977 0000 5967 1000 1002 kwota darowizny (na przykład: 100,00 zł) nr rachunku osoby wpłacającej (wygeneruje system lub wpisać) imię, nazwisko, adres osoby wpłacającej oraz PESEL darowizna na kandydata (kampania indywidualna) okręgu nr 9 Romana Kotlińskiego
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
27
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE – – – –
Kochanie, co sądzisz o seksie analnym? Jak dla mnie – OK. Już się bałem, że będziesz miała coś przeciwko... A co ja się będę wtrącać, jak spędzasz czas z kolegami? ~ ~ ~ Hotel. Chłopak i dziewczyna: – Chcieliśmy wynająć pokój na dwie minuty – prosi chłopak. – Nie można tak krótko! – mówi recepcjonista. – Nie uwierzy pan, ale można... – wzdycha dziewczyna. 1 8
2
9
16
23
5
6
7 11
70
20 36
17 4
4
10 14
KRZYŻÓWKA Poziomo: 1) szmatka, czyli to, co plecie sąsiadka, 5) pod szewcem, 8) leży pod podłogą, przypomina zegar, 10) słynie z czułości od starożytności, 11) marny zastępca, 14) ... zerowa, czyli wszystko od nowa, 15) nie wierzy, że ludzie mogą być szczerzy, 16) bezpieczny w skarbcu, 18) moda niemłoda, 19) nim pozdrowisz generała, 21) to z tej przyczyny ksiądz nie poślubi dziewczyny, 22) postawi ci jeża powyżej kołnierza, 23) pusta bez miecza, 25) wydawca z greckim rodowodem, 26) ważne podanie, choć bez podpisu, 29) słychać, gdy śliwka w kompot wpada, 30) nocny marek po nich nie sypia, 32) do psikania na kleszcze, komary i mole, 33) z nim bezpieczne dziewczę hoże, bo on wcale już nie może, 34) na niego czeka panienka z okienka, 38) dama, co nie śpiewa sama, 42) co boża krówka rada zjada?, 43) jego śpiew na zakończenie, 44) próbują na kozetce rozwiać twoje smutki, 49) zdrowa zaprawa, 54) urządzenie z kluczem, 56) okrągły, kręci się – przy bramie, 57) wirowanie po angielsku, 58) tak się zwracała Baśka do Michała, 59) wiek, gdy stawiasz pierwszy kroczek, 63) drzewo Laurowe, 65) to ono ciągnie na łono, 68) banczek, 69) przesolona kotara, 70) przylądek z pleców, 71) zadęły i po Jerychu ni widu, ni słychu, 72) wyjdziesz nań i wrócisz zaraz, 73) do wielkich pieców wkłady, 74) zginanie karku na dzień dobry, 75) danie z ryb, octu i wodorostów, 76) praca czeka na człowieka, 77) auto jak wyspa, 78) to miano nadano, 79) uczta z ropuchą. Pionowo: 1) będzie woda w stawie, gdy ją postawię, 2) z kolumny leci ich wiele, 3) czeka w hotelu na zajęcie, 4) hart orderu wart, 5) żyje na wstecznym, 6) rwą zęby z gęby, 7) między przerwami, 8) złapać gotowe byka za głowę, 9) dom ogrom, 12) mary, zjawy i upiory, 13) z piekła rodem, 17) kontroler z Petersburga, 20) kapele, jakich wiele, 23) i gołębie, i jastrzębie, 24) obalony przez czerwonych, 27) nastrojowa mowa, 28) dusicielka, 29) to nie minus, lecz zaleta, 31) książę z bajki, 35) dziury w rynku, 36) dziewczyna pogrążona w medytacjach, 37) szkice w publicystyce, 39) jędza załzawiona, 40) na co czarownice lecą na Łysicę?, 41) ma swoje prawo, 44) Azja, 45) każdy wie, że nim się ryje, 46) mali niedaleko Mali, 47) uciecha po pachy, 48) popycha do działania, 49) wie, że nie wolno przeciągać struny, 50) świecący, kolorowy napis reklamowy, 51) z grubej na palec będzie smalec, 52) jakie psy się wcisną do najmniejszej norki?, 53) smart, nieco większy niż gokart, 55) pyka, 56) do łykania jak pigułka, 60) szpilka na Giewoncie, 61) rezerwa, 62) K w SI, 64) światła lub siana, 65) pilot jest do niej przywiązany, 66) ramiona na rzece, 67) kupowana przez szatana.
3
15 34
18
6
21
60 43
19
18
25
26 40
29
13 74
20 56
22
21
24
12 50
37
30
32
42 73
12
27
28 25
31
33 75
11
34
35
36
46
35
37
38
51
29
2
39
40
62
14
42
66
26
41 61
3
43 59
55
44
45
46
47
48
52
15
54
49
50 30
7
55 10
59
8
60
61
44
68
54
24
64 53
16
70
65 31
69
47
74
17
32
27
79
63
9
72 68
5 38
67 65
76
76
45
58
22
72
73
78
53
66 49
71
75 1
52
48
58
63 67
71
13
41
19
56 69
57 62
51
33
77
57
23
39
28
64
Litery z pól ponumerowanych w prawym dolnym rogu utworzą rozwiązanie
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
45
46
47
48
49
50
51
52
57
58
59
60
61
62
63
64
11
37
38
39
53
54
55
56
65
66
67
12
13
14
15
16
40
41
42
43
44
68
69
70
71
72
17
18
73
74
75
76
Rozwiązanie krzyżówki z numeru 35/2011: „Nie wiadomo, ale tak samo ma na widok dwóch zimnych puszek piwa”. Nagrody otrzymują: Urszula Grzeszczak z Elbląga, Weronika Paduch z Gozda, Anna Miller z Warszawy. Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 7 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą na adres redakcji podany w stopce. TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Adam Cioch; sekretarz redakcji: Paulina Arciszewska-Siek; Dział reportażu: Wiktoria Zimińska, Ariel Kowalczyk – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail:
[email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. Prenumerata redakcyjna: cena 51 zł na czwarty kwartał 2011 r. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15 lub przelewem na rachunek bankowy ING Bank Śląski: 76 1050 1461 1000 0023 0596 2777. 2. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 51 zł na czwarty kwartał 2011 r.; b) RUCH SA. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 3. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 4. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu. 5. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 6. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 3712; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 7. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994.
28
Nr 37 (602) 16–22 IX 2011 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE Budka czy kaplica?
Rys. Tomasz Kapuściński
Boże, pobłogosław te lody...
Fot. PPr
J
ak świat światem biedni rządzący ściągają daniny od bogatego ludu. Pomysłowość władz w szukaniu źródeł zysku jest nieograniczona... ~ W 1695 roku król Szkocji William III wprowadził podatek od okien. Każda chałupinka po 2 szylingi rocznie. Jeśli dom miał 10–20 okien, opłata była dwa razy większa. Bogaci, tj. właściciele 20 i więcej otworów okiennych, płacili 6 szylingów. Zrozpaczeni biedacy zamurowywali więc okna, natomiast szpanerzy, którzy chcieli pokazać, że stać ich na zbytki, wstawiali ich ile się da – wbrew sztuce budowlanej. Podatek zniesiono dopiero w 1851 roku. ~ Rosyjski car Piotr Wielki wprowadził w 1718 roku tzw. podatek od duszy: skoro wierzysz, że ją masz – płać. Co ciekawe, obywatel heretyk (sam władca też do bogobojnych nie należał), który utrzymywał, że w żadne dusze nie wierzy, także płacił – „za odmienne poglądy religijne od ustawowo przyjętych”. W ogóle car Piotr był wielkim fanem podatków – pobierał haracz z okazji narodzin, ślubu, pogrzebu, a także za posiadanie uli, piwnic czy nawet czapek, butów i... brody. ~ W 1795 roku William Pit Młodszy, premier Wielkiej Brytanii, sprezentował rodakom podatek od peruk – wówczas bardzo popularnych. Pieniędzy potrzebował na
CUDA-WIANKI
Podatek od życia prowadzenie wojen, ale... przeliczył się. W ciągu następnych 20 lat peruki, wówczas już towar luksusowy, wyszły z mody. ~ Gudrun Schyman, przywódczyni szwedzkiej Partii Lewicy, proponowała, żeby mężczyźni płacili podatek za... bycie mężczyzną. Pieniądze miały być przeznaczone na pomoc kobietom – ofiarom przemocy domowej. ~ W latach 2005–2009 w stanie Tennessee dilerzy narkotyków
anonimowo płacili skarbowi państwa haracz za „sprzedaż substancji niedozwolonych”. W zamian za to dostawali specjalną naklejkę, którą przyklejali na torbę z towarem i... mogli bezkarnie handlować. Tamtejsze władze wzbogaciły się wówczas o 6 milionów dolarów. ~ W 2005 roku w konserwatywnym stanie Utah opodatkowano „usługi świadczone przez nagich ludzi”. Chodziło o zgarnięcie większej kasy od nocnych klubów ze striptizem. ~ Od 2011 roku w Rumunii wszystkim wróżkom i czarownicom nakazano zarejestrowanie działalności gospodarczej. Baby jagi skrzyknęły się i... przeklęły swoich włodarzy. ~ Węgierscy urzędnicy opodatkowali męskie zwisy. Znaczy się – krawaty. Zyski ze sprzedaży tego „kulturalnego” elementu garderoby przeznaczono oczywiście na tamtejszą kulturę. ~ Także na Węgrzech wprowadzono podatek od chipsów, ciasteczek i innych przekąsek, a także napojów energetycznych. Rząd tłumaczy, że chodzi o zmianę nawyków żywieniowych obywateli. JC