RYDZYK – DZIEJE GRZECHU INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 38 (394) 27 WRZEŚNIA 2007 r. Cena 3 zł (w tym 7% VAT)
 Str. 7
„Skandal! Profanowali wartość krwi, oddając ją w sierpniu, kiedy każdy przyzwoity człowiek, pamiętając i czcząc bohaterów »Cudu nad Wisłą«, podejmuje trud pielgrzymowania do sanktuariów maryjnych” – piekliła się lekarka Hanna Wujkowska, doradca ministra edukacji, radiomaryjna działaczka i członkini Forum Kobiet Katolickich. I... i stała się rzecz w Polsce bez precedensu – władze samorządu lekarskiego skierowały ją na egzamin medyczny, chcąc sprawdzić, czy... nie zwariowała! Â Str. 9
 Str. 6
 Str. 13
ISSN 1509-460X
 Str. 3
2
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FAKTY Te wybory będą najdroższe w historii Polski. Ceny reklam telewizyjnych, radiowych, a także powierzchni reklamowych w gazetach i na billboardach wzrosły o 20 procent. Specjaliści szacują, że każda partia, aby dotrzeć w kampanii do dorosłego Polaka przynajmniej trzy razy, będzie musiała wydać ok. 10 mln złotych. Według szacunków, materiały reklamowe PiS i PO będą kilkakrotnie droższe. Taniej byłoby podzielić kraj na Polskę i Wolskę. Stadion Narodowy budowany pod EURO 2012 powstanie na Błoniach, a nie na miejscu Stadionu Dziesięciolecia – ogłosił rząd. W ten sposób inwestycja może zakończyć się nie tylko niedotrzymaniem terminów, ale i wielką katastrofą budowlaną – prognozują specjaliści. Błonie to stare koryto Wisły, gdzie pod cienką warstwą gruntu znajduje się grzęzawisko. Budowla może w tym bagnie utonąć, zanim zostanie dokończona. Z tym, że to już nie pójdzie na konto PiS, który utonie wcześniej. Mamy nadzieję... Ile kosztuje mąż? Dla wielu pań jest bezcenny, ale nie dla wszystkich. Dla Nelly suma, za jaką warto było sprzedać Jana Marię, jest całkiem wymierna: to 9 tys. zł pensji doradcy prezydenta, samochód służbowy z kierowcą, nielimitowana komórka, gabinet oraz prawo mówienia do głowy państwa „ty”. Tego ostatniego naprawdę jej zazdrościmy. Też byśmy chcieli powiedzieć: Ty... Jarosław Gowin z PO stanie do walki z Ziobrą w Krakowie. Ten katolicki publicysta, zwolennik PO–PiS-u i były redaktor naczelny „Znaku”, ma szerokie plecy w krakowskiej kurii, a jeśli kard. Dziwisz zechce go głośno poprzeć, to Ziobro padnie na udeptanej ziemi pod Wawelem. Według naszych ustaleń, Leszek Miller, który odszedł z SLD, może wystartować z listy łódzkiej Samoobrony, w dodatku z drugiego miejsca. W 2001 r., startując z listy SLD, otrzymał ogromną liczbę ponad 145 tys. głosów. Może więc zostać zbawcą partii Leppera albo – równie dobrze – jej grabarzem... Sandra Lewandowska odpadła z „Tańca z gwiazdami”, i to jako pierwsza. Fora internetowe zaroiły się od wpisów, że Sandra tańczyła doskonale, a wszystko to przez politykę. No pewnie, że tak. Co innego, gdyby tańczyła czarownica... Iza Małysz, żona Orła Adama, która robi karierę w reklamach, może zostać posłanką. Miejsce na swoich listach zaproponowała jej PO. „Iza jest dla nas jak księżyc w piękną letnią noc” – cieszyli się podczas konferencji prasowej platformersi. Rzeczywiście tak jest. Też świeci światłem odbitym. Niech się Nelly uczy... „PiS wygra, bo PO nie ma szans” – oto powalająca klesza logika prałata Jankowskiego, który tym różni się od wojaka Szwejka, że Szwejk był mądry, a udawał głupiego, zaś Jankowski... nigdy nie służył w armii austriackiej. 57 komitetów wyborczych złożyło w Państwowej Komisji Wyborczej dokumenty rejestracyjne. 35 komitetów już zarejestrowano, decyzja o rejestracji pozostałych nastąpi wkrótce. Nazwy komitetów są wprost przepiękne. Na przykład: „Polska Niepodległa”, „Polska Odrodzona”, „Nowa Wizja Polski”, „Nowa Nadzieja Polski” itp. I tylko komitetu wyborczego o nazwie „Polska Normalna” jakoś nie udało nam się znaleźć. Narodowe Odrodzenie Polski – partia faszyzująca, skrajnie nacjonalistyczna i antysemicka – ogłosiła, że wystartuje w wyborach. NOP znany jest m.in. z akcji: „Europa dla białych, Afryka dla HIV” oraz z gloryfikacji nazizmu i Hitlera. „To nic, że (na razie!) przegramy, ale uzyskamy bezpłatny dostęp do ogólnopolskich mediów i tam będziemy głosić swoje idee, które kiedyś zwyciężą” – cieszą się nacjonaliści na stronach internetowych. Ktoś się puka w czoło? Niemcy na początku lat 30. też się pukali. „Krauzemu zostaną postawione zarzuty” – ogłosił triumfalnie Ziobro. Podobno aż dwa. Zarzut pierwszy, że Krauze posiada jacht; zarzut drugi, że ma dwa jachty. A w ogóle, to nie może być tak, że jeden ma milion, a drugi zero (jest zerem...). Obaj powinni mieć po pół miliona i basta! Ulga podatkowa, ta poselska kiełbacha wyborcza, jest reklamową hucpą. 1145 złotych odpisu podatkowego na każde dziecko ucieszyło wszystkie polskie rodziny, a powinno tylko te najbogatsze! Biedni dostaną wielkie g..., bo żeby móc sobie ww. kwotę odpisać, rodzice wychowujący jedno dziecko powinni zarabiać miesięcznie 2,4 tys. złotych (rodzice dwojga – 3,5, tys. zł). W ten sposób z ulgi nie skorzysta ponad półtora miliona najbiedniejszych dzieciaków. Te będą miały wakacje... od wakacji. Krzysztof Skiba z zespołu Big Cyc taki oto ułożył wierszyk o wyborach: „Zagłosuj na PiS, bo Tusk całkiem zwisł, Precz z Niemcami oraz Rosją! Zamiast grzybów tarcze rosną, Kiedyś orzeł miał koronę, dzisiaj będzie z dyktafonem”. Zgadzając się z kultowym wokalistą, spieszymy dodać: Taka w Polsce przyszła pora Z Dody zrobić senatora! Jakby podliczyć, ile razy w tym roku było pod górkę, to wyjdzie, że chyba większość. Kiedy to się zmieni? Nie wiem – powiedział dla „Przeglądu Sportowego” Robert Kubica, którego pech na torach Formuły 1 staje się już przysłowiowy. A może by tak, Panie Robercie, napis na kasku zmienić – z „Jan Paweł II” na przykład na: „Kocham Jadźkę!”.
Krynica kłamstw D
rużyna „FiM” co roku uczestniczy w Forum Ekonomicznym w Krynicy. Rządy prawicowe omijają Forum szerokim łukiem, gdyż łatwo tam dowieść swojej ignorancji, głównie w sferze ekonomii. O dziwo, tym razem spotkaliśmy kilku PiS-owców, ale okazało się, że interesuje ich wyłącznie sesja poświęcona spiskom KGB przeciw Polsce oraz debata pod kierunkiem ojca Macieja Zięby. Z rozdziawioną buzią przysłuchiwał się im m.in. prezes NBP Skrzypek, którego nie spotkaliśmy już na sesji poświęconej rozwojowi gospodarczemu Rosji. Bo i po co miał tam być? Oczywiście, dziennikarzy „FiM” nie mogło zabraknąć na spotkaniu z Ziębą, boć to przecież były przełożony polskich dominikanów i czołowy kościelny liberał, przeciwstawiany w mediach Rydzykowi. Jeśli już koniecznie jakiś ksiądz musi lansować katolickie tezy podczas ekonomicznego forum i przemawiać do ważniaków z całego świata, to Zięba przynajmniej budził nadzieję, że nie zrobi obciachu. No i zaczęło się... Na początek oświadczył, że Kościół papieski jest gwarantem demokracji. Bez jego obecności świat staje się wyzuty z wartości i groźny dla człowieka. Demokracja bez Kościoła to totalitaryzm. Potem wyjaśnił, że historia praw człowieka zaczyna się już w XIII wieku (?). Wtedy to bowiem Kościół po raz pierwszy powiedział głośno o przyrodzonej godności człowieka... Co i gdzie dokładnie powiedział, nie wiadomo. Wstrętne feministki powinny się zaOj, Zięba, Zięba... wstydzić, gdyż to nie ich poprzedniczki sufrażystki w XIX wieku zaczęły walkę o prawa kobiet, lecz... papieże w – uwaga! – XVI wieku! Ojcu chodziło prawdopodobnie o legalizację prostytucji podczas soborów w Rzymie. Kościół to także ostoja tolerancji religijnej i narodowej. Tak, proszę państwa – wszystkie pogromy oraz wojny na tle religijnym wywoływali obrzydliwi odszczepieńcy od jedynej słusznej wiary. Katolicy zawsze tylko się bronili. Nawracając niewiernych, dbali przy tym, aby ich stare kultury nie zostały zrównane z ziemią. Kto zatem – jeśli nie jacyś podli masoni – wymyślił zniszczenie wszystkich przedchrześcijańskich cywilizacji w Europie – choćby Prusów czy Słowian, albo kultur przedkolumbijskich w Ameryce Łacińskiej? Kto „sfałszował” tony zapisków o okrucieństwach misjonarzy i katolickich siepaczy hiszpańskich czy portugalskich? Kto – jeśli nie wrogowie Kościoła – twierdzi, że istnieli Krzyżacy, templariusze i inni mordercy w habitach? Po co wreszcie Benedykt XVI przepraszał Indian za zło, jakie wyrządzili ich przodkom ludzie Kościoła? Pomylił się? Oto jak działa propaganda watykańskiego kleru: najpierw fałszują historię Kościoła w pseudonaukowych opracowaniach oraz m.in. podręcznikach do szkolnej katechezy, a później powołują się na własne kłamstwa! Ogrom konfabulacji głoszonych publicznie przez o. Ziębę po prostu wbił mnie w fotel i przyprawił o zawrót głowy. Ale ojczulek nie był sam. Dzielnie sekundowali mu Marcello Pera, włoski prawicowy senator, oraz Georg Weigel – specjalista od katolickiej „etyki gospodarczej”, autor hagiograficznych biografii Jana Pawła II. Według obu panów, w Europie od 218 lat trwa wielka operacja wymierzona pozornie w katolików, a de facto w człowieka. Podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej został zawiązany spisek wymierzony w katolicką wiarę. A bez wiary w papieża nie ma cywilizacji, postępu (sic!), wynalazków, nie ma wolności i nie ma bezpieczeństwa. Nic nie ma! Słyszycie, niewierni Holendrzy i Skandynawowie? To dzięki waszym laickim państwom człowiek czuje się zagrożony bandytyzmem i anarchią! Kościół
– wtrącił się ojciec Zięba – nigdy nie chciał posiąść władzy świeckiej. My, rzymscy katolicy, zawsze byliśmy za rozdziałem władzy państwowej i kościelnej, mają one bowiem różne zadania i misje. Władza świecka winna jednak surowo przestrzegać praw naturalnych (które papież za takowe uznał). Panowie ze smutkiem stwierdzili, że obecnie w Europie ludzie prawdziwej wiary katolickiej muszą się ukrywać. Są ośmieszani, ścigani, pozbawiani praw do zajmowania stanowisk publicznych. „Wszystko to dzieje się w atmosferze rzekomej tolerancji! – grzmiał senator Pera. – Pod hasłami troski o prawa zboczeńców dyskryminuje się katolików!”. W końcu to Parlament Europejski odmówił Rocco Buttigionemu prawa do pełnienia funkcji komisarza UE, tylko dlatego, że ten nie zgadzał się na demoralizację dzieci. A następuje ona wówczas, gdy... państwo uznaje związki homoseksualne. Prawdziwą wiarę papieską eliminuje się ze szkoły, mediów i kultury. Europa drży za to przed islamem. A przecież to Europa jest kolebką cywilizacji ludzkiej – stwierdził Weigel. Ale jak może być dobrze, skoro w Europie poddaje się pod dyskusję fundamenty życia społecznego. W końcu legalizacja wielożeństwa przez cywilizowaną Europę zbliżyła nas do dzikich ludów Azji... Zaintrygowani dziennikarze „FiM” spojrzeli po sobie, pytając wzrokiem, na czym miałoby polegać to europejskie wielożeństwo. Ale zaraz usłyszeliśmy, że chodzi o... rozwody! Kościół zwycięży, gdy będzie odważnie walczył o prawa naturalne i mężnie stał na straży wolności i godności człowieka – brzmiała jedna z konkluzji. Jedną z dróg do zwycięstwa kleru jest odebranie państwu edukacji. Rządy mają obowiązek ją finansować, ale nie mają prawa do ingerencji w treści przekazywane w szkole! To nasza (czyt. ideologów katolickich) sprawa, czego uczymy nasze dzieci! – stwierdzili zgodnie Pera i Weigel. Unia Europejska została zbudowana wbrew Bogu, czego dowodem jest odrzucony traktat konstytucyjny UE. Dlatego nie potrafi dać odporu islamowi, a społeczeństwa europejskie są społeczeństwami strachu. Tymczasem islam można pokonać... modlitwą i żarliwym życiem religijnym. – Wy, Polacy, musicie się bronić przed próbami wprowadzania reżimu laickiego, czyli ukrytego totalitaryzmu. U was wiara jest żywa, więc nie pozwolicie się sprowadzić na manowce – życzył, m.in. ekipie „FiM”, Pera. Organizatorzy spotkania przygotowali kilkadziesiąt bezpłatnych egzemplarzy książki Benedykta XVI oraz biografii Jana Pawła II. Wypadło po sześć egzemplarzy na głowę. Powód: goście nie dopisali. Na szczęście... Prezes Skrzypek pilnie notował myśli zakonnika, senatora i pisarza. Mamy nadzieję, że totalna dyskryminacja katolików w Narodowym Banku Polskim wreszcie się skończy. JONASZ Tekst powstał w czasie XVII Forum Ekonomicznego w Krynicy
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r. Gdyby na okoliczność końca rządów PiS w Polsce liderzy tej partii zechcieli rozdać ordery zasłużonym działaczom, poseł Krzysztof Lipiec powinien już prasować klapę wyjściowej marynarki. W Starachowicach urządził wszystko tak, że nie ma mowy, aby ktokolwiek podskoczył powyżej partyjnej linii programowej. Ale Krzysztof Lipiec vel „Kadrowy” (por. „FiM” 24/2007) potrafi też być lojalny, udowadniając jednocześnie, że w tym mieście nie liczą się kompetencje. Liczy się za to swój człowiek.
i Sportu w Urzędzie Miasta, członkiem Komisji Rewizyjnej. Biega jak kot z pęcherzem z jednego posiedzenia na drugie, a mimo to... wciąż uczy historii w gimnazjum nr 4. Pogratulować operatywności. ~ ~ ~ Usadziwszy grube ryby, Lipiec (senator AWS, radny i poseł PiS) zabrał się za płotki. Nie osobiście, rzecz jasna, bo ma od tego swoich ludzi. – Ci, którzy są w „Solidarności”, dostają stołki. Oświatowe harce posła wspomagają wdzięczni mu do granic i tak samo mocno oddani: świętokrzyski kurator i pani wiceprezydent – wyjaśnia pracownik urzędu proszący o anonimowość. Obydwoje posady zawdzięczają prawemu i sprawiedliwemu posłowi: zastępca prezydenta ds. społeczno-administracyjnych to Wanda
GORĄCY TEMAT takich atutów zapewne żadnego znaczenia nie miały powiązania przyszłego kuratora z PiS-em oraz przyjaźń z „Kadrowym” na tyle serdeczna, że przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi Skibińskiemu chciało się jeździć po mieście i niszczyć plakaty jego kontrkandydatów. Jako kurator z powodzeniem realizuje też misję: „Zero nauki etyki w szkołach”. ~ ~ ~ „Na jakość kształcenia ma wpływ (...) także właściwy wybór kandydata na stanowisko dyrektora szkoły/placówki, od którego wiedzy i umiejętności organizacyjnych zależy jakość pracy szkoły. Zatem bardzo ważną rolę odgrywa świadomość członków komisji konkursowych oraz ich przygotowanie merytoryczne do właściwej oceny przyszłego kandydata” – wysmarował Janusz Skibiński
komisji konkursowej z ramienia gminy powołano wyłącznie pracowników podległych Wandzie Balcerzak-Judasz (przewodnicząca), którzy mieli do wyboru głosowanie według określonej odgórnie linii albo utratę pracy. Nie wygrał więc ani jeden kandydat niezwiązany z „Solidarnością” lub PiS-em! Nie uzyskał akceptacji komisji żaden nauczyciel związany z „komuszym” Związkiem Nauczycielstwa Polskiego! Przyjrzyjmy się tylko wybranym przykładom: w SP nr 10 uznanie komisji zdobyła należąca do Prawa i Sprawiedliwości Agata Wojtyszek, nauczycielka matematyki, żona Michała, bibliotekarza z Zespołu Szkół Zawodowych nr 1, a oprócz tego – przyjaciela Wandy Balcerzak-Judasz i oddanego sługi Lipca. W „dwunastce” triumfował Krzysztof Krawiec,
Pierwszy kadrowy Lipiec od zarania lokalnej „Solidarności” nauczycielskiej jest z nią związany. Zakładał struktury, był przewodniczącym. To właśnie na barkach tego związku zaszedł tak wysoko. W końcu przyszedł czas na spłacenie długu wdzięczności i dlatego nie ma dziś w Polsce lepszego miejsca na bycie nauczycielem niż Starachowice. Tylko że trzeba być nauczycielem o określonych poglądach. Politycznych. Zaczęło się od prominentnych działaczy nauczycielskiej „Solidarności” – nie da się bowiem nie zauważyć nagłych awansów jej członków: ~ Sławomir Czaja, nauczyciel od fikołków z gimnazjum nr 3, został p.o. dyrektorem Miejskiego Centrum Rekreacji i Wypoczynku, za co zgarnia około 5 tys. zł pensji, mimo że nie spełnia wszystkich kryteriów wymaganych ustawą, a jego kwalifikacje to przynależność do związków i przyjaźń z Lipcem; ~ Wiesław Daszkowski, pedagog lokalnej podstawówki, tak jak Lipiec były harcerz ZHP, został aż p.o. kierownikiem (na więcej nie ma kwalifikacji) Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Starachowicach; ~ Jadwiga Maciejczak, nauczycielka przyrody i protegowana Lipca. W wyborach samorządowych poparła ją chyba tylko rodzina (około 30 głosów), więc na otarcie łez dostała posadkę członka zarządu ds. oświaty w starostwie powiatowym. Na rzecz tej funkcji porzuciła przewodniczenie nauczycielskiej „Solidarności”; ~ Paweł Rdzanek, nauczyciel związany z PiS, bezrefleksyjnie wykonujący polecenia „Kadrowego”. Wyciągnięty jak królik z kapelusza i usadzony na zwolnionym przez panią Jadzię fotelu przewodniczącego „S”. Poza tym jest jeszcze radnym, przewodniczącym Komisji Edukacji, Kultury, Zdrowia
Po raporty od Krzysztofa Lipca (pierwszy od lewej) Przemysław Gosiewski przyjeżdża do Starachowic średnio raz na dwa tygodnie Fot. Autor
Balcerzak-Judasz, lepiej znana jako „Czar Urzędu”, przyjaciółka Lipca z – no a jakże! – nauczycielskich związków zawodowych. Z kolei świętokrzyski kurator oświaty to Janusz Skibiński – były zastępca dyrektora Zespołu Szkół Zawodowych nr 3 w Starachowicach i... członek nauczycielskiej „S”. Nagle stał się najważniejszą osobą w wojewódzkiej oświacie, chociaż komisji konkursowej z pewnością nie powalił na kolana obietnicą „postawienia przede wszystkim na kontakty z nauczycielami”. Żeby przekonać wątpiących, na wszelki wypadek dodał więc, że jego życiowy wzór to Jan Paweł II pielgrzymujący do wiernych. Wobec
w dokumencie „Kierunki działań świętokrzyskiego kuratora oświaty”. Ale papier – jak wiadomo – jest cierpliwy. Czasami nawet bardzo. Bo w Starachowicach panuje teraz taki zwyczaj, że dyrektorów szkół przynosi się w teczce, nie zważając na ich kompetencje, zaś niektórych członków komisji konkursowej pan kurator dowozi prywatnym samochodem. Żeby przypadkiem po drodze nie zmienili zdania. Wyniki ostatniego konkursu, w którym stawką było m.in. siedem dyrektorskich foteli w podstawówkach i jeden w liceum, są zastanawiające, ale tylko dla niezorientowanych politycznie ignorantów. Do
nauczyciel wf. i... działacz „Solidarności”. Pytany o to, w jaki sposób zamierza motywować nauczycieli do pracy pozalekcyjnej w kołach zainteresowań, odpowiedział szczerze, że będzie używał perswazji. Jego zwycięstwo było więc zaskoczeniem zarówno dla pracowników szkoły, jak i całego (no, prawie) środowiska oświatowego. O tym, że nie można wygrać konkursu bez poparcia odpowiednich ludzi, świadczy sytuacja w SP nr 6. Tam bowiem doszło do starcia związków. Dwie przedstawicielki „Solidarności” rywalizowały z przedstawicielką Związku Nauczycielstwa Polskiego, dotychczasową dyrektorką
3
– Małgorzatą Ziemnicką. W pierwszej turze konkursu nie rozstrzygnięto, bo dokumenty pań z „Solidarności” – Leokadii Kowalczyk i Alicji Marczak – nie spełniały wymogów formalnych. Naiwnością byłoby sądzić, że w tej sytuacji dotychczasowa pani dyrektor nie będzie musiała sprzątać gabinetu. Przepadła, bo jest oflagowana w niewłaściwe barwy, a poparcie rodziców i nauczycieli to w tej sytuacji za mało. Ostatecznie rozpisano drugą turę konkursu, w której jako kandydatka pojawiła się nagle Alfreda Kiełek z „Solidarności”, w pierwszej turze bezskutecznie walcząca o stołek w trzech innych placówkach. Tym razem okazała się „bezkonkurencyjna” ze swą wizją szkoły jako statku, którego ona jest kapitanem, i ostatecznie dyrektorką została. Wiele kontrowersji w lokalnym środowisku oświatowym wzbudziła również nominacja nauczyciela fizyki Dariusza Lipca (rodzony brat „Kadrowego” i działacz nauczycielskiej „S”) na dyrektora LO nr 1. Ten swoisty sukces zawdzięcza przede wszystkim Robertowi Słoce – nauczycielowi historii. Miejscowe wróble ćwierkają, że nagrodą za to wzorowe zachowanie będzie stanowisko naczelnika Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu. Słoka zaplusował... nie przystępując do konkursu, a innych kontrkandydatów Lipiec nie miał (bo i mieć nie mógł), więc konkurs bez trudu wygrał. ~ ~ ~ Co to oznacza w praktyce? Pięć lat rządów dyrektorów, którzy w drodze wdzięczności będą wykonywać wszystkie polecenia PiS-owskiej władzy. Starachowice są naznaczone piętnem prawicowym – twierdzą mieszkańcy. W tej sytuacji nie dziwi ani to, że o konkursie na dyrektorów szkół słowem nie wspomniano w Biuletynie Informacji Publicznej (co jest sprzeczne z ustawą o pracownikach samorządowych), ani to, że bezpartyjni i ci, którzy na politykę patrzą z innej, na przykład lewej strony, czy – nie daj Boże! – należą do niesłusznego Związku Nauczycielstwa Polskiego, nie pasują do prawej i sprawiedliwej UKŁADanki. Bo w 55-tysięcznych Starachowicach niespełna rok po objęciu prezydentury przez Wojciecha Bernatowicza (PiS) poseł Lipiec postanowił realizować lokalny plan Barbarossa – atak na komunę i walkę z układem – inicjując przy tym nowy układ pod sztandarem oświatowej „Solidarności”. Plotka głosi, że w podzięce za pomoc „oświatowi” dopisują do nowej historii regionu rozdział o tym, jak wielkim starachowiczaninem był Krzysztof Lipiec. Za te wszystkie miejsca pracy, te pozbawione i te nakazane – ręcznie wysterowane. Lipiec po naszym artykule („Krewni i znajomi królika” – „FiM” 24/2007) oświadczył w lokalnej telewizji: „Nie można posądzać każdego o protekcję z mojej strony tylko dlatego, że mnie zna”. Czyżby? WIKTORIA ZIMIŃSKA
4
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
PiSówka Zaczęła się kampania wyborcza. PiSkują strasznie. Nie wyDorniajcie się! Szkoda fotygi! W następnej kadencji dla parlamentarzystów zamówi się kaftany z rzepami. Chyba mi piorun nie w to ucho strzelił! Te polskie seriale zaczynają być długie jak szychta w kopalni, a cienkie jak wypłata. Na przykład „Kryminalni”. Scenarzystka Natalia Ostrowska (Małgorzata Kożuchowska) poznaje na planie telenoweli Marka Brodeckiego (Maciej Zakościelny), który właśnie w serialowym biznesie prowadzi sprawę morderstwa. Potem zaczynają się spotykać coraz częściej, bo scenarzystce wyraźnie wpadł w oko przystojny gliniarz. Nawet ostro podrywa go na dyskotece. No i wyszło szczygło z worka. To było rydzykowne zagranie, bo Marek się zakochuje. Ludzie, przecież to prywata! Czy w ten sposób scenarzystki seriali dają cynk w telewizorze, że są do wzięcia? Jak jesteś, kobito, taka pokrykana i mądrusia, to zarejestruj się w biurze matrymonialnym „Samoobrony”! O wiele lepiej jest w mojej ulubionej TV Trwam. Leci tam transmisja z Turnieju Podwórkowych Kółek Różańcowych w rzucie klątwą i odmawianiu różańca na czas. Obiecują, że wieczorami będą relacjonować sensacyjne zawody w paleniu heretyków. Sędziowie to dominikanie i jezuici... Z kolei w „Plebanii” (najgorsza polska telenowela)
W
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
ksiądz Antek lata po wsi z dyktafonem i plecie bzdury jak rzadko który. Doniesiono księdzu, że ponoć doktor Beata bierze łapówy od firmy farmaceutycznej i przepisuje parafianom drogie leki. Wikary w te pędy leci do ośrodka zdrowia, oskarża dr Beatę o niecne praktyki i... nagrywa rozmowę na magnetofon. Czyżby wikary zapatrzył się na Zbyszka Ziobrę (ksywka: Polskie Nagrania)? Przepraszam, ale kiedy piszę o Ziobrze, robi mi się niedobrze! Zmieniam więc temat. Będą wybory. To już pewne, chyba że Episkopat odwoła. W telewizorach już się zaczęły PiSkówki. A wiecie, o czym teraz strusie w Afryce gadają? O tym, że w Polsce są dwa kaczory, co większe jaja od nich robią! Jarek i Lech Kaczyńscy (ksywka: Dwaj Pancerni i Kot) głośno PiSkują, że przyszłość
yborcze małżeństwo Janusza Korwin-Mikkego z katolickimi fanatykami z LPR i od Marka Jurka okrzyknięto sensacją. Niektórzy zwolennicy ultraliberała z UPR czują się zawiedzeni, wręcz zgorszeni. Naprawdę nie widziały gały, co brały? Każdy kraj na świecie ma swój egzotyczny margines polityczny, każdy także ma swoją skrajną prawicę. Nie wszędzie jednak osoby z owego marginesu zostają kanclerzami państwa (jak w Niemczech w latach trzydziestych XX wieku) lub ministrami edukacji i wicepremierami, jak w Polsce w XXI wieku. Nie wszędzie też osobnicy pokroju Korwin-Mikkego – wypowiadający się pogardliwie o kobietach, nazywający swoich przeciwników politycznych złodziejami i idiotami oraz zachęcający publicznie do pobicia nielubianego przez siebie aktywisty społecznego (Roberta Biedronia) – są zapraszani do telewizji i drukują swoje felietony w wysokonakładowych pismach. Aby tak się stało, potrzeba społeczeństwa zdezorientowanego, zniechęconego lub zrozpaczonego. Chciałbym wierzyć, że spora popularność kogoś takiego jak Janusz Korwin-Mikke (JKM) w niektórych kręgach, zwłaszcza młodzieżowych, bierze się ze zwykłej niewiedzy co do istoty jego poglądów. Wiele osób wie, że ten zabawny, nieco staroświecki pan w muszce domaga się uczciwości w polityce i likwidacji przysłowiowego „koryta”. To w niezamożnej, skorumpowanej, rozczarowanej polityką Polsce musi się, oczywiście, podobać. Niewiele osób wie jednak, że JKM jest pomysłodawcą monarchistycznej, wolnorynkowej utopii i że poza zajadłą
ojczyzny, nasze szczęście i pomyślność zależą tylko od nich dwóch. Niebawem będą straszyć, że jak nie zagłosujesz na ich kamarylę, to będzie kara: za oddawanie moczu do kaczki szpitalnej – nie dostaniesz refundacji kosztów leczenia z NFZ. Bliźniaki, gadajcie mi do d..., bo mam uszy na urlopie! Mnie takie gadki momentalnie czyszczą! Swoje wiem: przy obecnej jakości waszych kandydatów pójście na wybory to logika, którą można porównać jedynie z wizytą w agencji towarzyskiej celem wybrania sobie żony. Natomiast obecnej kampanii wyborczej i licznych konferencji prasowych „wybrańców narodu” nie da się oglądać na trzeźwo, a ja, cholera, piję tylko w sierpniu. Włączasz reklamówki wyborcze, a wydaje ci się, że złapałeś monitoring szpitala psychiatrycznego. Jak ja tego słucham, to wiem jedno: penis w erekcji nie ma sumienia – politycy również! Jarek, a po co pojechałeś na mecz Finlandia-Polska? Przez ciebie tylko zremisowaliśmy, ty konusie! Jarek, nie daruję ci tej nocy! ANDRZEJ RODAN
Prowincjałki Pewien częstochowski ksiądz został aresztowany pod zarzutem gwałtu. Ot, normalka. Siedział sobie i siedział, czekając na akt oskarżenia, aż tu do jego rodziny zadzwonił mężczyzna podający się za prokuratora i taką przedstawił ofertę: Księżulo wyjdzie za kaucją, jeśli na konto takie to a takie wpłacicie kasę – 10 tysięcy złotych. Siostrunia klechy w te pędy pobiegła więc do banku. Po czym czekała i czekała. A tu nic. Braciszek w sutannie jak siedział, tak siedzi. Jak się pewnie domyślacie – do dziś. MarS
JAK SIEDZIAŁ, TAK SIEDZI
Chłopak 21-latki z Hrubieszowa naprawia nagrobki. Musiał pożalić się swej sympatii na brak roboty, bo przedsiębiorcza dziewczyna poszła nocą na cmentarz i zniszczyła dwa pomniki. Bilans zapewne wyjdzie na zero, bo to, co chłopak zarobi, naprawiając szkody, będzie trzeba zapłacić jako grzywnę za znieważenie miejsca pochówku i zniszczenie mienia. WZ
DOWÓD MIŁOŚCI
Oczom żałobników przybyłych na pogrzeb w Lubawie – w trumnie zamiast członka rodziny ukazał się obcy facet. Po szybkim śledztwie wyszło na jaw, że nieboszczyków zamieniono w przyszpitalnej kaplicy w Iławie. Na szczęście właściwe ciało udało się odnaleźć i wszystko skończyło się szczęśliwie, czyli nieszczęśliwie, bo pogrzebem. WZ
ODMIENIEC
Mieszkańców Bytowa zaintrygowała stojąca samopas w pobliżu dworca naczepa na duńskich numerach rejestracyjnych. Widok to w miasteczku niecodzienny, więc zaalarmowali policję. Ta po rozpoznaniu sprawy orzekła, że naczepa to chłodnia po dach wypełniona rybami o wartości pół miliona złotych, do tego ukradziona dzień wcześniej na terytorium Danii. Na szczęście interwencja lokalnych funkcjonariuszy była na tyle sprawna, że towar nie zdążył się rozmrozić. To by była dopiero śmierdząca sprawa. WZ
BOMBA EKOLOGICZNA
Łomżyńska Orkiestra Kameralna powstała na początku lat 80. i często koncertowała. Chwalono jej wysoki poziom. Sytuacja zmieniła się, gdy kilka lat temu orkiestrę przejął nowy dyrektor. Od tego czasu najczęściej koncertuje w... biskupim pałacu, przygrywając gospodarzowi i zaproszonym gościom do kotleta. JR
NA DWORZE BISKUPA
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE krytyką przeciwników nie ma swoim wyborcom do zaproponowania żadnych sprawdzonych we współczesnym świecie recept politycznych czy gospodarczych. Nie istnieje żaden kraj o ustroju zbliżonym do lansowanego przez JKM. Wręcz przeciwnie – kraje zamożne, które odniosły sukces, stosowały i stosują rozwiązania odmienne. Państwa skandynawskie są żywym dowodem na to, że demokracja może być udana i nie musi mieć nic wspólnego ze złodziejstwem czy kabaretem. JKM jest miłośnikiem rządów autorytarnych, czyli dyktatorskich, gardzi demokracją, choć sam chętnie startuje w wyborach demokratycznych. Ta skłonność do autorytaryzmu bardzo go łączy z Giertychem i Jurkiem, z którymi związał się na czas nadchodzących wyborów w nowe LPR. Podobnie całą trójkę charakteryzuje protekcjonalny stosunek do kobiet, gejów i „wszelkich odmieńców” od przyjętych (przez nich!) norm. Zresztą poczytajcie sami! Oto garść cytatów z mądrości JKM: „Demokracja to ustrój, w którym rządzi durnota”; „Demokracja jest zawsze głupia”, „Niemcy są trupem gospodarczym” (Niemcy eksportują więcej niż USA lub Chiny... – przyp. red.); „Albo znajdzie się Pinochet, albo wszystko się zawali”; „Blokady? Blokady bym rozwalił, chłopom poobijał mordy, a ciągniki bym spalił”; „Kościół stanowi organizację przekonującą ludzi, że należy żyć przyzwoicie. Za to warto zapłacić”. No i na koniec: „Mam normalne, zdrowe poglądy, to wy jesteście jacyś chorzy!”. Wszystkim więc życzę zdrowia, a JKM wyniku wyborczego takiego jak zawsze w ostatnich latach: 1–2 procent. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Tercet egzotyczny
Chcieliśmy zaskoczyć czymś nowym. Odwołaliśmy się do poetyki filmu sensacyjnego. To wskazuje na pewien paradoks, jaki pokazują media. PiS jest przedstawiane jako partia siermiężna, a my startujemy w kampanię z tak nowatorskim filmem... (Michał Kamiński o spocie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości)
Tusk popełnił historyczny błąd, zgadzając się na przyspieszone wybory. Teraz z uśmiechem na ustach realizuje scenariusz napisany przez Jarosława Kaczyńskiego. (Leszek Miller)
Jacek Kurski był bulterierem. Teraz zachowuje się jak zbity kundel, który biega z podkulonym ogonem i coś tam szczeka. (Roman Giertych)
Nie chcę sobie kpić i robić żartów, ale oni od najmłodszych lat nauczeni byli kombinacji. Chcieli ukraść księżyc. Powiedzieli, że ukradli księżyc, a księżyc jest przecież, ukraść go nie mogli. To teraz kradną co tylko mogą. (Andrzej Lepper)
Pamiętam posła Wierzejskiego, jak był spokojnym, miłym, grzecznym człowiekiem. Wydaje mi się, że ta bolesna klęska wyborcza, którą przeżył w Warszawie, tak bardzo go zmieniła. Uzyskał wszak wynik rzędu 0,2 procent poparcia, czyli taki, jak ilość promili alkoholu we krwi niektórych jego kolegów po różnych imprezach. (Ryszard Czarnecki)
Mój syn ma milion złotych długu i co z tego? Czy on jest bankrutem? Mógłby sprzedać trzy ciągniki. (Andrzej Lepper)
Jesteśmy coraz bliżej dna. Obawiam się tylko, że dno zupełne możemy osiągnąć na drodze czegoś na kształt zamachu stanu. Nie mogę tego wykluczyć, bo Bracia nie cofną się przed niczym. Oni mają misję. (Paweł Kukiz o polskiej polityce) Wybrała OH
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
NA KLĘCZKACH
CHODZI O ZAWISŁOŚĆ? Dlaczego prezydent Lech Kaczyński nie spieszy się z wręczeniem nominacji blisko 100 nowym sędziom? Formalnie przecież nie może stopować propozycji Krajowej Rady Sądownictwa i tylko w wyjątkowych przypadkach dopuszczalny jest zwrot wniosku. Taka odmowa wręczenia nominacji sędziowskich to ewenement w ciągu ostatnich 17 lat. Domyślamy się bojaźni prezydenta: ci polscy sędziowie, którzy alergicznie reagują na min. sprawiedliwości Ziobrę, to niechybnie część układu, o którym z lubością mówią dwaj panowie K. i ich pretorianie. A za dodatkowy komentarz niech posłużą słowa byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, prof. Marka Safjana, który powiedział wprost: „Niezawisłość sędziowska w Polsce jest zagrożona!”. RP
DO TRYBUNAŁU... ...Konstytucyjnego trafiło rozporządzenie Romana Giertycha o wliczaniu oceny z religii do średniej. Skarga autorstwa SLD ma szanse na rozpatrzenie do końca roku szkolnego. Uzasadniając wniosek, Jolanta Szymanek-Deresz stwierdziła, że złamane są trzy zasady konstytucyjne: zasada rozdziału Kościoła od państwa, zasada równości wobec prawa oraz zasada swobody wychowania dziecka według określonego światopoglądu. Na pytanie „FiM” o uczniów, którzy nie chodzą ani na religię, ani na etykę i mają kreskę na świadectwie, SLD odpowiada, że jedynym wyjściem, do którego będzie dążył, jest rozdzielenie świadectw (oddzielne świadectwo z religii). Teoria piękna, praktykę poznamy. DP
KUTZ NA POSŁA! Bezpartyjny senator Kazimierz Kutz wystartuje z 1 miejsca listy Platformy Obywatelskiej w Katowicach w wyborach do Sejmu. Kutz jest kolejną osobą, która chce zamienić śpiący Senat na rozrywkowy Sejm. Senator zmierzy się prawdopodobnie z PiS-owskim ministrem transportu Polaczkiem i szefem Narodowego Funduszu Zdrowia – Sośnierzem. Kutz jest osobą otwartą światopoglądowo – w poprzedniej kadencji Senatu często wspierał wolnościowe, nierzadko antyklerykalne projekty. Bronił między innymi ustawy prof. Szyszkowskiej o rejestrowanych związkach partnerskich, podpisał się także pod projektem senator Sienkiewicz o likwidacji Funduszu Kościelnego. W 2005 r. był członkiem komitetu wyborczego Włodzimierza Cimoszewicza w wyborach prezydenckich. DP
CO ŁASKA ZA F-16
napotykają na totalną ignorancję urzędników, zwłaszcza tych z PiS, wybranych z klucza partyjnego. „Corriere Economia” przytacza słowa Bohdana Wyżnikiewicza z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową: „Rząd skoncentrował się na wszystkim z wyjątkiem priorytetów ekonomicznych”. RK
ds. innowacji. Wszystko tylko po to, aby wsadzić na nie swojego zasłużonego człowieka, niejakiego Grzegorza Fitasa. A tu niespodzianka, sprawa się rypła i „jedyny kandydat” ma czterech konkurentów – osoby z nieporównywalnie lepszymi kwalifikacjami. Tak się nie robi, to wbrew zasadom, to jest głupi dowcip – ogłosiło PiS i zastanawia się, co z tym fantem zrobić. A kielczanie pokładają się ze śmiechu. MarS
CZYM SKORUPKA... ZAGŁODZILI NAM PAPIEŻA!
Do Wojskowego Zarządu Infrastruktury w Poznaniu wpłynęło ponad 4 tysiące wniosków o odszkodowania. Złożyli je mieszkańcy okolic lotniska w Krzesinach, gdzie startują i lądują myśliwce F-16. Największego zadośćuczynienia domaga się proboszcz Eugeniusz Leosz z parafii w Robakowie. Podliczył, że hałas samolotów psuje mu interes na cmentarzu i w kościele, „w którym codziennie odprawiana jest msza święta!”, oraz zakłóca spokój na plebanii. Do tej pory średnia kwota odszkodowania (wypłacona) wyniosła 50 tys. zł na rodzinę. Ile dostanie ksiądz Gienek na całą rodzinę parafialną? RK
DZIECIAKI Z KLASĄ Mjr Sławomir Lewandowski – rzecznik Dowództwa Wojsk Lądowych – zaledwie kilka dni po naszym artykule o potomku gen. Waldemara Skrzypczaka („FiM” 36/2007) potwierdził, że por. Renart Skrzypczak już po miesiącu pobytu w Iraku powrócił do kraju na wniosek szefa Kontrwywiadu Wojskowego Antoniego Macierewicza, a decyzję w tej sprawie podjął – uwaga! – sam minister obrony narodowej. Podobno pojawiły się spekulacje o możliwym zamachu na życie syna generała... Niedługo do Afganistanu ma pojechać syn generała Mieczysława Bieńka. Czyżby i on miał wrócił potajemnie po kilku tygodniach z powodu groźby porwania czy zamachu? RP
JESZCZE MIESIĄC! „Świat przedsiębiorców nie może się doczekać, kiedy pożegna erę bliźniąt” – napisał w relacji z Polski dodatek ekonomiczny do włoskiego dziennika „Corriere della Sera”. Według autorki artykułu, środowiska biznesu „naciskają na zmianę władzy w najbliższych wyborach”. Obecna ekipa nie dba o rynki zbytu dla polskich produktów. Wielkie firmy, szczególnie zagraniczne, nie potrafią się dogadać z polskimi ministrami albo
Zdaniem włoskiej anestezjolog Liny Pavanelli, Jan Paweł II zmarł z powodu osłabienia organizmu wywołanego niedożywieniem. Według Pavanelli, lekarze zbyt późno zdecydowali się założyć sondę pokarmową, która miała umożliwić odżywianie w sytuacji, kiedy JPII nie był już w stanie przełykać na skutek postępów choroby Parkinsona. Anestezjolog zarzuca także służbom prasowym Watykanu niedostateczne informowanie opinii publicznej o właściwych powodach śmierci papieża oraz rzeczywistym stanie jego zdrowia. MaK
NAUKOWO O ŚMIERCI JPII Z okazji Dnia Środków Społecznego Przekazu Fundacja Episkopatu Polski wraz z Uniwersytetami: Warszawskim, Jagiellońskim, Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz KUL organizuje dwudniową (21–22 września) konferencję naukową pt: „Odchodzenie Jana Pawła II do domu Ojca w polskich mediach”. Przewidziano wygłoszenie licznych referatów, w tym m.in: „Czy i jak polskie media przygotowały się na odejście Jana Pawła II?”, „Retoryczne wymiary wspólnoty wobec śmierci Jana Pawła II w relacjach prasowych, czyli w jaki sposób w mediach wyrażano więź z osobą, postawą i ideami papieża podczas Jego Odchodzenia”, „Polskie media w kreowaniu postaw nadziei narodowej w dniach odchodzenia Jana Pawła II”, „Radio wobec śmierci Papieża. Czy katolickie rozgłośnie radiowe sprostały temu wyzwaniu?”. Zaplanowano również panel dyskusyjny z udziałem przedstawicieli nadawców ogólnopolskich (włącznie z Radiem Maryja) i wydawców dzienników oraz tygodników ogólnopolskich na temat: „Czy medialne doświadczenia z dni odchodzenia Jana Pawła II miały wpływ na dzisiejszą działalność prasy, radia i telewizji w Polsce?”. „Faktów i Mitów” nie zaproszono! AK
GŁUPI KAWAŁ Kieleckie PiS stworzyło po cichutku w największym w regionie szpitalu nowe stanowisko wicedyrektora...
Oto polski rekord skatoliczenia: trzylatki (!) w lubelskich przedszkolach będą uczyć się religii. W tygodniu dwa razy po piętnaście minut. Rodzice indagowani przez dziennikarzy na tę okoliczność są oburzeni, ale przyznają, że nie odważą się powiedzieć władzom samorządowym: nie! Chodzi o to – jak twierdzą – by już na początku życia nie serwować dziecku alienacji z grupy. I o to jeszcze – Szanowni Rodzice – by od małego uczyć gówniarzy jakże przydatnego w Polsce konformizmu. Nieprawdaż? MarS
DOBRE, BO... WATYKAŃSKIE W Poznaniu rozpoczęły się największe w kraju targi branży spożywczej Polagra-Food. Na stoiskach firm prezentujących swoje wyroby królują – jak na kraj katolicki przystało – kościelne specjały. I tak np. firma Sokołów SA prezentuje: „salceson watykański” (od jakiegoś czasu dostępny w sklepach Wielkopolski za jedyne 28 zł/kg), „kiełbasę watykańską”, „polędwicę watykańską” i schab pieczony – też watykański. Na opakowaniach dumnie umieszczono herb stolicy apostolskiej i wizerunek JPII. AJ
UNISEX Wytyczne byłego ministra edukacji dotyczące wyglądu ucznia niezwykle serio potraktowała dyrekcja Zespołu Szkół Ogrodniczych w Szczecinie, ustalając wszystko co do centymetra. Przepisowy ubiór ucznia ZSO musi być „kompletny” i „symetryczny”,
5
tzn. składać się z bezrękawnika (bez kaptura, ale z logo szkoły), bluzki z umiarkowanym dekoltem – do 10 cm od obojczyka (w przypadku krótkiej bluzki kamizelka musi być zapięta), spódnicy sięgającej przynajmniej do kolan, ewentualnie z rozporkiem do 10 cm (w przypadku długich spódnic rozporek nie może przekraczać wysokości 10 cm ponad linię kolan), spodni w stonowanych kolorach (krótkie spodnie typu „bermudy” powinny mieć długość minimum do kolan) oraz butów na obcasach o maksymalnej wysokości 4 cm. Zabrania się natomiast pokazywania „gołych brzuchów”, noszenia spodni typu „biodrówki” i spodni „o obniżonej linii krocza”, rajstop typu „kabaretki”, a także noszenia kolczyków w wargach, nosie, brwiach, brodzie i języku, a w przypadku chłopców – w uchu. W zakresie fryzur zakazane jest farbowanie włosów na kolory: czerwony, żółty, pomarańczowy, zielony, niebieski i fioletowy (czyżby różowy był dozwolony? – przyp. red.), ponadto nie wolno nosić dredów oraz „wygolonych miejsc” (których, kurczę blade?). Dopuszcza się za to (wyłącznie u uczennic!) delikatny makijaż oraz pomalowane na stonowany, jasny kolor krótkie obcięte paznokcie, a także nierzucającą się w oczy biżuterię. AK
SKOK NA JASNĄ GÓRĘ Paulini na Jasnej Górze zawsze mogą liczyć na sponsorów, a na SKOK to już przede wszystkim. Najnowszym „skocznym” podarkiem jest kopuła tabernakulum, która została odtworzona za pieniądze członków Społecznej Kasy, których jest ponoć półtora miliona. Jako argument szczodrości SKOK podaje, że zawsze angażuje się w przedsięwzięcia związane z szeroko pojętą kulturą narodu, tym częściej, gdy ta ma oblicze katolickie! ,,Duchowa stolica Polski” ma już dwie ,,pamiątki” po SKOK-ach. Pierwszą jest bursztynowa „sukienka zawierzenia” na obrazku Matki Bożej, a druga to wyposażenie ołtarza. GS
6
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
POLSKA PARAFIALNA
Zaginiony w akcji W Kościołem nie chce mieć nic wspólnego. Gdy w 2004 roku proboszcz ze skierniewickiego osiedla „Widok” zniknął niespodziewanie, nikt specjalnie się tym nie zdziwił. – Bomba wybuchła dopiero wówczas, gdy z ambony odczytano komunikat, że nasz proboszcz przebywa na urlopie zdrowotnym – wspomina jedna z parafianek, Jolanta S. Jak widać po obecnej suspensie, było to publiczne kłamstwo. Plotki wśród mieszkańców Skierniewic eskalowały. Ludziska coraz głośniej mówili o zdefraudowaniu przez kapłana olbrzymich pieniędzy. Przedstawiciele kurii robili jednak wszystko, by temat wyciszyć. Dociśnięty do ściany przez dziennikarzy sam biskup A. Orszulik stwierdził, że ks. Krzysztof M. otrzymał urlop
Czym Krzysztof M., były ekonom diecezjalny, zasłużył na tak surową karę? Zanim odpowiemy na to pytanie, przybliżmy postać byłego skierniewickiego proboszcza. Pochodzi z podwarszawskiego Anina, gdzie urodził się w 1961 roku. W 1991 r., a więc dopiero w wieku 30 lat, otrzymał święcenia kapłańskie, by już osiem lat później objąć największą parafię w Skierniewicach (18 tys. wiernych!). Zgromadził też wiele zaszczytów i tytułów: duszpasterz diecezjalny policjantów, członek kilkuosobowego kolegium konsultorów, egzaminator diecezjalny, kanonik honorowy, dziekan, no i wreszcie ekonom diecezjalny obracający olbrzymią kurialną kasą. Z informacji, do jakich dotarliśmy, wynika, że z czasem zaczęło coś zgrzytać między kanonikiem i ordynariuszem Alojzym Orszulikiem. Krzysztofowi M. nie podobała się rzekomo pazerność biskupa, zdzierstwo i branie łapówek, o czym miał napisać w liście wystosowanym do Orszulika. – O tym liście było głośno wśród księży diecezji łowickiej – mówi jeden z byłych księży, który, zgorszony aferami w diecezji, zrzucił sutannę. Jak potwierdzają inni kapłani (zastrzegają anonimowość w obawie przed zemstą Orszulika), Krzysztof M. miał wyrazić opinię, że z takim
zdrowotny. – Jeśli tak – nie dawali za wygraną parafianie – to dlaczego nie pożegnał się z nami? O prawdziwych przyczynach zrzucenia sutanny mówi jeden z przyjaciół Krzysztofa M.: – To prawda, że jest on związany z kobietą, nawiasem mówiąc, byłą koleżanką szkolną, ale to podobno związek biznesowy. On kochał pieniądze nie mniej niż biskup Orszulik. W miarę wzrostu swojej pozycji coraz częściej ostentacyjnie demonstrował własne zdanie i ingerował w sprawy kurii. Musiało to w końcu doprowadzić do otwartego konfliktu i jego przegranej. Przewidział już kilka lat wcześniej taki wariant i w porę zabezpieczył się finansowo, czemu sprzyjała budowa wielkiej świątyni w Skierniewicach. Niejako równolegle rosła willa przy ulicy Juranda ze Spychowa w Warszawie (na zdjęciu). Ponoć pieniądze na przytulne gniazdko pochodziły od... sponsorów, m.in. z Austrii. Pojechaliśmy do stolicy i zapukaliśmy do drzwi rezydencji byłego kapłana. Niestety, nie udało nam się zamienić nawet jednego słowa z gospodarzem. Przez kilka miesięcy czekaliśmy na odpowiedź na kilka pytań, które mu pozostawiliśmy. Nic z tego. Krzysztof M. wierzy (chyba słusznie w tym przypadku), że milczenie jest złotem. RP
Fot. Autor
Ksiądz kanonik Krzysztof M., były ekonom diecezji łowickiej, zniknął jak kamfora. Ale my trafiliśmy na jego trop i uspokajamy kurię: uciekinier ma się dobrze i mieszka w przytulnym „gniazdku” na peryferiach stolicy. Dopiero w maju ubiegłego roku, a więc po kilku latach od tajemniczego zniknięcia proboszcza jednej ze skierniewickich parafii – księdza kanonika Krzysztofa M., łowicka kuria diecezjalna opublikowała lakoniczny komunikat: „Biskup łowicki za naruszenie kan. 1371 pkt. 2 oraz kan. 1395 par. 1 KPK nałożył karę suspensy obejmującej zakaz wykonywania wszystkich aktów władzy, święceń, jurysdykcji oraz przepowiadania Słowa Bożego i noszenia stroju duchownego”.
icepremier Gosiu ma już swój najsłynniejszy w Polsce włoszczowski peron, a teraz walczy jak lew o lotnisko dla Kielc i status kurortu dla nadmorskich Dąbek, czyli dla mamusi. Jak dobrze pójdzie, za sprawą PiS-owskiego aktywisty i wicepremiera, a także jego równie przebojowej rodzicielki – która w Dąbkach jest lekarzem pediatrą i ordynatorem w domu wczasowym-sanatorium „Argentyt” – ta dotąd mało znana nadbałtycka wioska stanie się sławnym polskim kurortem. A wszystko dlatego, że Dąbkom już udało się przygotować tzw. operat uzdrowiskowy, który zyskał akceptację Ministerstwa Zdrowia. Inne polskie kurorty mogą na razie pomarzyć o takim dokumencie. A bez niego będą musiały w przyszłym roku zwinąć kuracyjny interes. – Sam operat to dopiero pół drogi do sukcesu Dąbek. Potrzebna jest jeszcze zgoda ministra na uruchomienie leczenia uzdrowiskowego, ale my ją już właściwie mamy. Przecież minister Religa nie odmówi podpisu wicepremierowi swojego rządu – usłyszeliśmy szczerą do bólu opinię w darłowskim Urzędzie Gminy. A więc „mamy kontrakt od rządu, mordo ty moja!”. Jadwiga Gosiewska od wielu lat myślała o awansowaniu Dąbek. Miejscowość niewielka, ot – około 300 mieszkańców, ale za to w sezonie rozrasta się kilkudziesięciokrotnie. Solidna baza noclegowa, sporo atrakcji dla wczasowiczów i, co chyba równie ważne, cztery całoroczne domy wczasowe, nazywane tu
sanatoriami. Tutaj już od dawna prowadzona jest rehabilitacja i inne zabiegi lecznicze. Ale według Gosiewskiej, najważniejszym atutem Dąbek jest bliskość morza i „aerozol morski”. Niestety, przy pierwszym podejściu Ministerstwo Zdrowia uznało, że jest to za mało, by mówić o kurorcie i lecznictwie sanatoryjnym. Jednak mama Gosiewska i jej syn uznali, że nie można kapitulować.
~~~ Sam Gosiewski nie rozmawia z urzędnikami niskiego, powiatowego szczebla. – Z wicepremierem nie mamy żadnego kontaktu, wszystko załatwiamy za pośrednictwem pani Gosiewskiej – usłyszeliśmy w darłowskim Urzędzie Gminy. Wójt Kurpacz, który ma szczególne powody do zadowolenia z powodu awansu Dąbek, mówi wprost:
Gosiewo -ZZdrój – Jeszcze kilka lat temu nikt tu nie słyszał o złożach leczniczych, ale po stanowczym „nie” ministerstwa ruszyły podziemne wiercenia w poszukiwaniu cennych surowców. Wiosną tego roku wszystko stało się jasne – natrafiono na borowiny – mówi jedna z pracownic domu wczasowego „Maria”. Po tym odkryciu sprawa nabrała tempa iście ekspresowego. Miesiąc temu Państwowy Zakład Higieny potwierdził dobre właściwości lecznicze błotka, kilka dni później urzędnicy Ministerstwa Zdrowia wydali zgodę na prowadzenie lecznictwa uzdrowiskowego w sołectwie Dąbki. – Pan Gosiewski przyjeżdża tutaj od czasu do czasu, interesuje się naszymi problemami, ale ostatnio miał ich sporo raczej ze... swoim zdrowiem. Przywiózł nam tu grypę żołądkową i musieliśmy ratować nieboraka – mówi jedna z pracownic „Argentytu”.
W
Lublinie zwracają uwagę billboardy Janusza Palikota (lubelski poseł PO), na których umieszczono zawołanie: „Komendanci muszą odejść!”. Apel dotyczy lubelskich komendantów policji: wojewódzkiego – Janusza Guzika i miejskiego – Zygmunta Sitarskiego.
– funkcjonariusza policyjnej izby zatrzymań, który dwukrotnie zgwałcił w celi aresztu pijaną studentkę lubelskiej Akademii Medycznej, bo nie chciała mu podać swojego adresu. Później w trakcie śledztwa dziesięć innych kobiet zeznało, że także były przez policjanta molestowane. Do „najbłahszych” chyba wybryków, o których było głośno w Lublinie, zaliczyć można fakt pobicia mężczyzny ze Świdnika przez pijanych stróżów prawa. Również na początku kwietnia policjant wraz ze strażnikiem miejskim wywabili z domu dwie gimnazjalistki, wywieźli na lubelski poligon, gdzie dopuścili się seksualnego molestowania. Policjant – obawiając się, że dziewczyny opowiedzą o wszystkim rodzicom – groził im śmiercią. Obecnie w komendzie przebywają kontrolerzy z MSWiA, którzy sprawdzają „liczne nieprawidłowości”. Palikot, który prowadzi akcję przeciwko lubelskim komendantom, twierdzi, że poza żądaniem odejścia Janusza Guzika i Zygmunta Sitarskiego chce pobudzić obywatelską świadomość lublinian, zachęcić ludzi skrzywdzonych przez lubelskich policjantów do ujawniania faktów. Stąd wspomniane billboardy. Do mieszkańców Lublina ma także trafić ponad 130 tysięcy ulotek informujących o skandalach i aferach. Palikot rozpoczął zbiórkę podpisów na ulicach Koziego Grodu pod wnioskiem o odwołanie komendantów. Z dotychczasowych zachowań Komendy Głównej Policji i ministra Stasiaka wynika, że Guzik i Sitarski wydają się komendantami niezatapialnymi i niezbędnymi dla Lublina. JANUSZ WSZYTKO
Niezatapialni? Swoje żądanie odwołania komendantów Palikot ponawia od kwietnia, kiedy to wystąpił na konferencji prasowej ze sztucznym penisem i pistoletem, twierdząc – nie bez racji – że są to „atrybuty lubelskiej policji”. Albowiem w styczniu tego roku lubelską opinię społeczną zbulwersowała pijacka afera z udziałem „stróżów prawa”. W końcu stycznia br. na gorącym uczynku złapano siedmiu funkcjonariuszy, którzy późnym wieczorem w jednym z pomieszczeń komendy pili alkohol, będąc wówczas w pracy. Balangujących policjantów z sekcji prewencji i patrolowo-interwencyjnej zdradziło zapalone światło w pokoju lubelskiej komendy. Magda Jędrejek, rzeczniczka lubelskiej miejskiej policji, poinformowała 17 sierpnia br., że pięciu funkcjonariuszy wróciło do pracy... bez żadnych konsekwencji. Postępowanie dyscyplinarne wobec balangowiczów jest nadal zawieszone. W lutym wybuchła kolejna, znacznie bardziej bulwersująca afera z udziałem sierżanta Grzegorza K.
– Jestem wdzięczny panu wicepremierowi, bo naprawdę nam pomógł. A zastępczyni wójta dodaje: – Nareszcie Dąbki będą mogły leczyć formalnie, bo przecież i tak to robią od wielu lat. Jeśli Rada Ministrów podejmie pozytywną decyzję o nowym statusie Dąbek, pomyślimy o przyspieszeniu rozbudowy miejscowości i nadaniu jej kształtu kurortu z prawdziwego zdarzenia. W Ministerstwie Zdrowia nie widzą nic niestosownego w promowaniu i wspieraniu Dąbek przez wicepremiera. Gdy wybuchła sprawa Włoszczowy, w podobnym duchu wypowiadali się urzędnicy Ministerstwa Transportu i kolejarze. Z pewnością będzie podobnie, gdy wicepremier Gosiewski zdoła uruchomić podkieleckie lotnisko. Co innego, gdy swoich wspierała brzydka postkomuna. Wtedy to był klasyczny, patologiczny UKŁAD. RYSZARD PORADOWSKI
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r. „Chcę współpracować z MSW przeciwko wrogom Polski Ludowej, w tym zwłaszcza przeciwko wywiadowi amerykańskiemu i opozycji wewnętrznej” – żebrał w 1985 r. u szefa kontrwywiadu wojskowego dzisiejszy bliski współpracownik o. Rydzyka... Tabloidy wypominają ojcu Tadeuszowi Rydzykowi bzdety w rodzaju corocznych wakacji na hiszpańskiej Teneryfie, spędzane z apetycznym asystentem o. Grzegorzem Mojem, jakiś model super-Audi za ćwierć miliona złotych... A czyż nie są ważniejsze inne fakty?! 1. Nie ma w Polsce drugiego takiego twardziela, który potrafiłby wyraźniej niż dyrektor Radia Maryja uzmysłowić bra-
~~~ 2. W polskiej rzeczywistości nawet powiernik i serdeczny przyjaciel sancto subito JPII może ojcu dyrektorowi naskoczyć. „Drodzy księża kardynałowie, arcybiskupi i biskupi. To jest już początek trzeciego roku mojego pobytu w kraju. Przez ten czas przyglądałem się i przyglądam dalej naszej kościelnej rzeczywistości z uwagą i pełnym skupieniem” – zagaił
POLSKA PARAFIALNA „Stasiu, ale co konkretnie możemy zrobić, żeby się Rydzyk nie pogniewał?” – westchnął zapewne w skrytości ducha ten i ów. Kard. Dziwisz zaproponował leczenie wstrząsowe... „Wydaje się bezwzględnie koniecznym ustanowienie nowego zarządu Radia Maryja i Telewizji Trwam, które będą służyły Kościołowi w Polsce pod kierownictwem biskupów zjednoczonych z Ojcem Świętym Benedyktem XVI, spadkobiercą ducha Jana Pawła II” – zaapelował do wystraszonych biskupów strażnik legendy po papieżu Polaku. Co osiągnął? ~ „Biskupi przypominają, że misja Kościoła nauczającego, w tym mediów katolickich, powinna służyć dobru Ojczyzny, nie utożsamiając się z żadnym ugrupowaniem po-
siły Prawa i Sprawiedliwości w walce z postkomunizmem”. ~~~ 3. Wszelkiej maści „postkomuchy” mają się wprost znakomicie pod skrzydłami ojca dyrektora. Niejaki Józef Szaniawski – stały współpracownik o. Rydzyka uchodzący za profesora (nie figuruje w internetowej bazie danych Nauka Polska), politologa i sowietologa, ale chyba najbardziej znany z niegdysiejszego reprezentowania w Polsce interesów płk. Ryszarda Kuklińskiego – zauważył 8 września na antenie Radia Maryja, że „przez ostatnie kilkadziesiąt lat, przez okres komuny, polskim dyplomatą mógł zostać tylko agent albo kadrowy oficer bezpieki bądź wywiadu wojskowego, ewentualnie kadrowy agent sowiecki”.
Komuchy w Radiu Maryja ciom Kaczyńskim, jak bardzo są krótcy. „Ja z panem prezydentem przed wyborami rozmawiałem. I on mnie oszukał. Chcieli się spotkać i to trwało – takie umawianie się – z półtora roku. Ja nie chciałem. Nie. Nie. Po co? Powiedzieliście na nas, na radio, na mnie, że współpracujemy z KGB” – ujawnił o. Tadeusz Rydzyk podczas wykładu w swojej Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej, nawiązując m.in. do głośnej przed laty historii z udostępnieniem mu przez Rosjan częstotliwości na retransmisję programu Radia Maryja z Krasnodaru. No ale ile można odmawiać! Gdy już Kaczyńscy wygrzecznieli i zrozumieli, że częstotliwość była zwykłą transakcją handlową, a wizyta delegacji ambasady rosyjskiej w 1999 r. w Toruniu na przyjęciu z okazji 8-lecia działania Radia Maryja miała znaczenie czysto kurtuazyjne, zakonnik łaskawie – acz wciąż jeszcze nadąsany – zgodził się na spotkanie: „Nie chciałem, ale wtedy biskupi mnie namawiali. Powiedziałem: Dobrze, spotkamy się, ale nie sam. Ktoś będzie z Episkopatu”. Wyznaczył Bliźniakom termin i miejsce audiencji, ale w drodze na schadzkę (prawdopodobnie w rezydencji arcybiskupa warszawsko-praskiego Sławoja Leszka Głódzia) coś o. Tadeusza tknęło: „Jadę, w połowie drogi dowiaduję się, że tylko jeden przyjechał z panów. A przecież ja powiedziałem: obaj! Tylko jeden? Drugi zajęty? To ja powiedziałem: mnie też nie ma. Ekscelencjo, przepraszam bardzo, ale mnie też nie ma. I zawróciłem do domu” – tłumaczył studentom zasady kościelnej dyplomacji i państwa wyznaniowego.
25 sierpnia na Jasnej Górze metropolita krakowski kardynał Stanisław Dziwisz, przemawiając do zebranych na Jasnej Górze kościelnych hierarchów. Zajął się następnie flagowym okrętem o. Tadeusza: „Nadszedł czas, aby zabrać ostateczny głos w sprawie zasadniczej, a sprowokowanej przez Radio Maryja. Nie chodzi tu tylko o samą osobę dyrektora, lecz o naszą odpowiedzialność za duszpasterstwo, które stopniowo wymyka się spod kontroli biskupów i przechodzi w inne ręce” – biadał kardynał, sugerując, że dłonie toruńskiego redemptorysty są czymś uświnione. „Nie możemy być obojętni na to, co się dzieje, i bezkrytycznie czekać na rozwój wydarzeń. Sami powinniśmy ten problem rozwiązać i odpowiednio ukierunkować! Jesteśmy na progu niebezpieczeństwa kryzysu – ktoś inny przejmuje decydowanie o kierunku duszpasterstwa w Polsce. Chodzi o to, że coraz częściej Radio Maryja nie jest składnikiem jedności polskiego Kościoła, lecz staje się elementem przetargu oraz rozgrywek politycznych i społecznych” – podkreślił kard. Dziwisz. Ba, łatwo postawić diagnozę, ale jak tę zarazę wyleczyć? „Należałoby zdecydowanie zażądać od ojców redemptorystów, aby sprawa Radia Maryja została ustawiona według myśli Kościoła i ku dobru i jedności naszych wiernych. Istnieje bowiem wielkie, a czasem nawet w tym gronie, nieuświadamiane zagrożenie, że Kościół w Polsce utożsamiany jest jedynie z pozycją Radia Maryja” – wbił szpilę kolegom purpuratom.
litycznym” – czytamy w lękliwym Słowie przyjętym na zakończenie obrad kościelnego politbiura. ~ Podczas gdy biskupi konspirowali na Jasnej Górze, w Warszawie odbyła się kontrnarada (z udziałem o. Rydzyka i prowincjała redemptorystów o. Zdzisława Klafki) skupionego wokół toruńskiej rozgłośni Zespołu Wspierania Radia Maryja. „Każdy obiektywny obserwator powinien zauważyć, że posługa Radia Maryja jednoczy ludzi wokół dobra i prawdy” – upomniano kard. Dziwisza w specjalnym komunikacie z tego spotkania. Żeby tylko... Zespół zażądał zaniechania „kampanii oczerniania ojca Tadeusza Rydzyka, w którą włączają się także niektórzy politycy, służby dyplomatyczne innych państw i Rada Europy”, mające oczywiście na celu „osłabienie aktywności ewangelicznej Ojca Dyrektora i samego radia”. Sygnatariusze komunikatu wzięli też do galopu władze państwowe, aby zrobiły, co do nich należy w celu „zapewnienia Radiu Maryja warunków wolnej, swobodnej działalności, zgodnej z przyznaną mu państwową koncesją”. ~ „Dwie rzeczy wydają mi się oczywiste: po pierwsze, Radio Maryja umocniło polski Kościół, czynny polski katolicyzm, przywróciło prawa, realne prawa obywatelskie niemałej grupie Polaków; a po drugie, to radio to jeden człowiek – zabrać tego człowieka, nie ma tego radia. To jest dla mnie coś zupełnie oczywistego – wskazał kard. Dziwiszowi miejsce w szyku Jarosław Kaczyński. Kilka dni później premier, który nikomu nie daruje zniewag i dobrze pamięta, jak to niedawno o. Rydzyk przeczołgał całą jego najbliższą rodzinę, uroczyście obwieścił: „Radio Maryja wzmacnia
~ Pech chciał, że już nazajutrz media roztrąbiły, iż w Instytucie Pamięci Narodowej znaleziono kwity, jakoby „profesor Jerzy Robert Nowak, ideolog medialnego koncernu o. Tadeusza Rydzyka, był współpracownikiem tajnych służb PRL”. Ściślej był tzw. kontaktem operacyjnym o pseudonimie „Tadeusz”, zarejestrowanym przez Służbę Bezpieczeństwa tuż przed wyjazdem na placówkę dyplomatyczną. Nowak, występujący u o. dyrektora jako profesor (a faktycznie doktor habilitowany) w okresie od lutego 1972 roku do lipca 1974 r., pracował w Ambasadzie PRL w Budapeszcie jako drugi sekretarz. „Należy stwierdzić, że dr Nowak jest wartościowym kandydatem do operacyjnego wykorzystania przez Departament I MSW (wywiad cywilny – dop. red.)” – odnotował oficer prowadzący w teczce personalnej „Tadeusza”, po jego powrocie do kraju. Wypada jeszcze zauważyć, że: z w latach 1981–1991 Nowak był wpływowym działaczem satelickiego wobec PZPR Stronnictwa Demokratycznego, a przez pewien czas sprawował nawet funkcję szefa wydziału propagandy tej partyjki; z pisząc o krwawo stłumionym węgierskim powstaniu z 1956 r., „profesor” od o. Rydzyka wyśmiewał legendarnego prymasa Węgier kardynała Józsefa Mindszentyego: „Szczególnie jaskrawym przejawem braku rozsądku politycznego i nieprzejednania Mindszentyego było przemówienie wygłoszone przez niego w radiu 3 listopada 1956 r. Przemówienie cechowała arogancja i zadufanie. Mindszenty wyraźnie dystansował się od legalnego rządu Nagya, jako „spadkobierców obalonego reżimu”, równocześnie podkreślając, iż on sam nie musi zerwać z przeszłością, bo
7
dzięki łasce Boga pozostał taki sam jak przed uwięzieniem” („Węgry. Burzliwe lata 1953–1956”, Almapress-Studencka Oficyna Wydawnicza ZSP, Warszawa 1988). ~ O ile Nowak kosztował bezpiekę nieco zabiegów, to wspomniany wyżej Szaniawski wprost żebrał w 1985 r., aby go wzięli na współpracownika. „Zwracam się do Obywatela Generała (...) o rozważenie, czy moja osoba nie byłaby przydatna dla celów i działalności organów podległych Obywatelowi Generałowi (...). Chcę działać, a myślę, że potrafię przeciwko Radiu Wolna Europa, jeśli to będzie możliwe w Monachium lub, jeśli nie, to w kraju. A jeśli i to jest niemożliwe, to chcę współpracować z MSW przeciwko wrogom Polski Ludowej, w tym zwłaszcza przeciwko wywiadowi amerykańskiemu i opozycji wewnętrznej (...). Chciałem podkreślić raz jeszcze, że nigdy nie byłem i nie jestem wrogiem Polski Ludowej, ustroju socjalistycznego, sojuszu PRL-ZSRR. Wręcz odwrotnie (...). Potrafiłem przekonywać na rzecz Polski Ludowej, socjalizmu, sojuszu z ZSRR całe grupy dorosłych i młodzieży. Czyniłem to sam, z własnej inicjatywy, własnych przekonań polityczno-ideowych. Nikt mi tego nie kazał robić i nie udzielał instrukcji...” – napisał Szaniawski 4 października 1985 r. do ówczesnego szefa kontrwywiadu wojskowego generała Edwarda Poradki. ~ Profesor Bogusław Wolniewicz (członek PZPR w latach 1956–1981), Jan Engelgard (były działacz kontrolowanego przez komunę, a nierzadko z nią współpracującego Stowarzyszenia PAX), PiS-owski kandydat do Senatu Ryszard Bender (kiedyś na tyle miły komunie, że przez dwie kadencje pozwalała mu zasiadać w Sejmie, a w latach 1985–1989 nie brzydził się doradzać gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu) jako członek Rady Konsultacyjnej przy przewodniczącym Rady Państwa)... – to tylko najbardziej znani ludzie spośród licznego grona peerelowskich pieszczochów, a dzisiaj totumfackich ojca dyrektora, „wzmacniających siły” drużyny Kaczyńskich. ~~~ 4. „Aktywności ewangelicznej Ojca Dyrektora i samego radia” nie zakłóci żaden kardynał czy biskup, bo szef Radia Maryja ma stałe i wiarygodne dla utrzymujących go płatników wytłumaczenie wszelkich zawirowań. „Szatan się denerwuje, że Matka Najświętsza prowadzi nas do Jezusa. Jeżeli ktoś się zna na walce duchów, to można tutaj spokojnie powiedzieć, że to jest ta walka duchów” – tak o. Rydzyk wytłumaczył radiosłuchaczom wygłupy niektórych hierarchów kościelnych i wszelkie „prowokacje” wycelowane w jego „jedynie polską” rozgłośnię. DOMINIKA NAGEL
8
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
P
o sześciu latach twórca oplutego w Polsce filmu „Dramat w trzech aktach” otrzymał od Hiszpańskiego Związku Dziennikarzy Nagrodę Wolności Słowa za rok 2007. Inspirowany książką Cliffa Pineiro „Po drugiej stronie lustracji” Witold Krasucki nakręcił dla TVP trzyczęściowy film pt. „Dramat w trzech aktach”. Film potępiony został przez aktualnego prezydenta, co wydaje się całkiem naturalne w sytuacji, gdy opowiada on o subsydiowa-
też postkomunistyczny tłumacz. Czy jurorzy zapoznali się z dokumentami afery FOZZ w Polsce, czy przejrzeli akta procesu, jaki bracia Kaczyńscy wytoczyli Jakubowi Kopciowi jako wydawcy i współautorowi książki „Po drugiej stronie lustracji”? Już sam wyrok skazujący Kopcia na infamię i przeprosiny aktualnego premiera oraz urzędującego dziś prezydenta powinien sprowokować u Hiszpanów wzmożoną ostrożność w ocenach. A może Hiszpanom do uznania, że możliwość popełnienia oszczerstwa
oni musieli beznadziejnie długo czekać, aż generalissimus Franco wyzionie ducha, Polacy pozbyli się autorytarnego reżimu komunistycznego jeszcze za życia dyktatora i – po przemalowaniu generała Jaruzelskiego na zwolennika i nawet na symbol demokracji à la polonaise – w krótkiej chwili trzeźwości uczynili go pierwszym prezydentem wolnej Polski. Kiedy prezydent Jaruzelski ustąpił z urzędu, a wybory wygrał Lech Wałęsa, bracia Kaczyńscy, którzy naonczas owładnęli duszą i ciałem Wiel-
urzędnicy tak haniebnie spostponowali ich honorowego gościa. Być może jest to kwestia imperialnej i postkolonialnej perspektywy, lecz w demokratycznej Hiszpanii zabójstwo księdza Popiełuszki jest oceniane całkiem inaczej niż w katolickiej Polsce. Hiszpański punkt widzenia zbliżony jest do osądu światowej renomy amerykańskiego socjologa Noama Chomsky’ego, który zwracał opinii publicznej uwagę, że kiedy w Polsce zabito jednego księdza, a sprawców bestialskiego morderstwa
Rosynant była szkapą niu Porozumienia Centrum, pierwszej „partii braci Kaczyńskich”, pieniędzmi z FOZZ. Ale film został uznany za oszczerczy również w publicznym oświadczeniu poprzedniego prezydenta RP, Aleksandra Kwaśniewskiego. Miażdżącą opinię o „Dramacie w trzech aktach” wydała Rada Etyki Mediów, a Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich przyznało temu utworowi hańbiący, wymyślony ad hoc tytuł „Hieny Roku 2001”. Czy trzeba czegoś więcej, żeby zadeptać na śmierć ambitnego filmowca z TVP? Czy można było lepiej wybielić cnotę nieprzekupnych braci Kaczyńskich? Warto tutaj zaznaczyć, że przed Witoldem Krasuckim, polskim laureatem Nagrody Wolności Słowa, był klasyk reportażu Ryszard Kapuściński. W uzasadnieniu werdyktu jury podana jest informacja, że Witold Krasucki po emisji filmu doznał w Polsce wielu szykan ze strony władz, doświadczył ostracyzmu koleżanek i kolegów zatrudnionych w TVP, stracił pracę i środki utrzymania. Hiszpański Związek Dziennikarzy znał więc dobrze opinie dwóch polskich prezydentów, a jednak poważył się przyznać twórcy inkryminowanego filmu prestiżową nagrodę! To oczywista agresja wymierzona wprost w premiera Jarosława Kaczyńskiego i jego brata, prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, Jest to afera stokroć poważniejsza od ziemniaczanej satyry z niemieckiego piśmidła, nieporównywalna z wszystkimi afrontami, jakich bracia Kaczyńscy doznali od polityków europejskich i od ojca Rydzyka, a jednak nikt się w tej sprawie nie „pofotygował” do Madrytu, nikt nie wezwał ambasadora Królestwa Hiszpanii do MSZ w Warszawie w celu wytłumaczenia się z nietaktu wobec całej Polski i wszystkich Polaków. Rzecz postanowiono przemilczeć. Zastanawia w tym wszystkim, jak Hiszpanie przekonali się o wysokich walorach formalnych i etycznych filmu Krasuckiego, skoro istnieje tylko jego polska wersja językowa. Wymowę ideologiczną narracji objaśniał jurorom lektor? Bracia Kaczyńscy oświadczą, że w błąd wprowadził jurorów antyfrankistowski lub
przez autorów filmu i książki w tym przypadku jest raczej wykluczona, wystarczyła wiedza, że książka jest literalnym zapisem zwierzeń aferzysty Cliffa Pineiro, złożonych wcześniej i powtórzonych później przed prokuratorem, a film składa się z zapisanych na taśmie wideo wyznań głównych bohaterów afery i kilku świadków ich usmarkanego nieszczęścia? Oczywiście, sam dobór „gadających głów” może decydować o treści filmu, lecz bracia Kaczyńscy i Adam Glapiński, którzy mogli się przecież bronić przed pomówieniem stosownymi argumentami, stanowczo odmówili reżyserowi wystąpienia przed kamerą, co jest nagrane na ścieżce dźwiękowej! Czwarty negatywny bohater opowieści, członek ścisłego kierownictwa Porozumienia Centrum Maciej Zalewski, siedział właśnie w więzieniu za przestępstwa kryminalne, toteż był dla filmowców nieosiągalny. Rodzi się pytanie, dlaczego właśnie Hiszpanie chcą nas, Polaków, pouczać, jak zwyciężać mamy. Wydaje się, że istnieje tylko jeden powód dla takiego paternalizmu. Zanim katolicka Polska zrzuciła z siebie jarzmo dyktatury generała Jaruzelskiego, o parę lat wcześniej katolicka Hiszpania wyzwoliła się spod rządów frankistowskich. Hiszpanie mają jednak w stosunku do młodszej polskiej demokracji głęboki kompleks, bo gdy
Proces FOZZ – oskarżony Cliff Pineiro
kiego Elektryka, do ceremoniału przekazania władzy i jej insygniów urągliwie zaprosili prezydenta RP na uchodźstwie, pana Kaczorowskiego. Natomiast ustępującego prezydenta nawet nie zaprosili do sejmu na uroczystość zaprzysiężenia elekta. Lech Wałęsa okazał dobre maniery, podejmując generała w Belwederze uroczystym śniadaniem już nazajutrz. Adam Michnik wykrzyczał wówczas z trybuny sejmowej: „Ja mam dość wyrobienia politycznego, żeby stwierdzić, że niezaproszenie generała Jaruzelskiego do sejmu to zwykłe chamstwo, i mam dość odwagi cywilnej, żeby to publicznie powiedzieć”. Hiszpanie musieli odczuć boleśnie, że w Polsce
HIENA WOLNOŚCI Z inspiracji książką Cliffa Pineiro „Po drugiej stronie lustracji” nakręcono film „Dramat w trzech aktach”, nagrodzony w Polsce hańbiącym tytułem „Hieny Roku 2001” i po sześciu latach wyróżniony w Hiszpanii Nagrodą Wolności Słowa. Film traktuje o malowniczych perypetiach sponsorów PC, zasilających „partię braci Kaczyńskich” pieniędzmi z FOZZ. Dla wyjaśnienia paradoksu przyznania filmowi hiszpańskiej Nagrody wydawca sprzedaje wysyłkowo książkę Jana Jakuba Kopcia pt. „Patablanca, czyli łotrostwa Cliffa Pineiro i jego barda Kuby Kopecia”. Wyd. JJK, 240 str., okładka standardowa, cena 26 zł + porto pocztowe. Celem poinformowania opinii publicznej, dlaczego twórcę tego dokumentu filmowego uznano w Polsce za padlinożercę, wydawca do każdego zamówienia dołącza gratis uzupełnioną erratą i liczącą 288 str. książkę Cliffa Pineiro z glosami Jakuba Kopcia pt. „Po drugiej stronie lustracji” (aż do wyczerpania nakładu z 2001 roku). Książki zamów listownie – Wydawnictwo JJK, 01-680 Warszawa 14, skr. poczt. nr 98 lub telefonicznie – (0 22) 833 57 96
Fot. PAP/Paweł Kula
władze ujęły w pościgu i skazały w procesie sądowym na karę długoletniego więzienia, mniej więcej w tym samym czasie nikaraguańscy contras, szkoleni na terenie USA, wyposażani w amerykańską broń i przerzucani do strefy działań bojowych przez samoloty US Air Force, zabili ponad stu księży katolickich związanych z Kościołem Wyzwolenia i w bestialski sposób zamordowali ich biskupa Ignatia Eillacurię. Gdy jednak polskie pojedyncze księżobójstwo spotkało się z najświętszym oburzeniem prasy zachodniej, nagminne morderstwa księży w Nikaragui nie spotkały się z należytą odprawą, a szkoleni w USA contras wychwalani byli przez media jako obrońcy demokracji. Tak oburzał się Chomsky na hipokryzję amerykańską. Ze zdumieniem Hiszpanów spotkał się solidarnościowy gest trzech wybitnych polskich polityków narodowo katolickich (Michał Kamiński, Ryszard Czarnecki i Tomasz Wołek), którzy udali się do Pinocheta z aktem hołdowniczym, gdy generał przebywał w areszcie domowym gdzieś na Wyspach Brytyjskich, przyskrzyniony przez Scottland Yard na podstawie listu gończego wystawionego przez hiszpańskiego sędziego śledczego. Ale w osłupienie wprawił Hiszpanię dopiero apel eurodeputowanego Macieja Giertycha, ojca i mentora urzędującego wicepremiera Rzeczypospolitej, o oddanie przez zjednoczoną i demokratyczną Europę czci
generalissimusowi Franco za wybitne zasługi dla ludzkości. Apel starszego Giertycha rozniósł się echem od Uralu po Pireneje w tym mniej więcej czasie, kiedy przez Półwysep Iberyjski przelewała się fala dyskusji o dopuszczalności małżeństw homoseksualnych, zakończona sukcesem gejów i lesbijek, których pełne człowieczeństwo w kraju tak katolickim jak Hiszpania zostało na koniec uznane. Kiedy tylko w państwie braci Kaczyńskich zapowiedziano cofnięcie uprawnień kombatanckich dla „dąbrowszczaków”, ochotniczych żołnierzy polskich walczących w wojnie domowej po stronie sił demokratycznych przeciw generałowi Franco i jego kościelnym poplecznikom, władze demokratycznej Hiszpanii natychmiast przyznały swoim polskim współbojownikom wszelkie prawa honorowe i dożywotnie renty! Dopiero po zapoznaniu się z powieścią „Monsignore Kichote” katolickiego pisarza Grahama Greena wyrobiłem sobie niejakie wyobrażenie, do czego służy Opus Dei. W fabule angielskiego pisarza policja państwowa jest na usługach Opus Dei, a ściga, rzecz to wielce znamienna, pobożnego małomiasteczkowego księżula monsignore Kichote, nie zaś towarzyszącego mu w podróży eksburmistrza z tej samej parafii, bezbożnika o przekonaniach komunistycznych. Najważniejsza jest bowiem bogobojność we własnych szeregach! Z powieści Greena wyczytać też można pocieszającą i nadzwyczaj istotną dla Polaków informację, że Rosynant była klaczą, a rodzaj męski przypisano zwierzęciu na skutek gramatycznego błędu w tłumaczeniu. Według Greena, w rządach frankistowskich udział miało pięćdziesięciu członków Opus Dei, gdy tymczasem w porównywalnej pod względem wielkości i katolickości Polsce w obydwu rządach kaczystowskich tygodnik „Newsweek” doliczył się zaledwie ośmiu rycerzy Dzieła Bożego. Pokazuje to, jak wiele rządy Kaczyńskich miały jeszcze do zrobienia! Kiedy pyta się wikariusza generalnego, księdza Stefana o eskadrę aniołów z krzyżami Luftwaffe nad Guernicą, mówi, że Picasso był agentem komunistycznym, a obraz terroru frankistowskiego jest przesadzony i całkowicie wypaczony w historiografii. To właśnie dzięki dużemu udziałowi Opus Dei w rządach generalissimusa Franco tak łatwo udało się przejść od faszyzmu do demokracji. Demokratyzacja Hiszpanii jest zasługą właśnie tej organizacji papieskiej! Przyznanie przez związek hiszpańskich dziennikarzy Nagrody Wolności Słowa twórcy filmu „Dramat w trzech aktach” właśnie w 2007 roku uznane zostało w kręgach radykalnej prawicy za bezprzykładną ingerencję obcego państwa w wewnętrzne sprawy polskie. Taka konstatacja całkowicie satysfakcjonuje wydawcę i autorów książki „Po drugiej stronie lustracji”, która była pierwowzorem filmu. JAKUB KOPEĆ TEKST SPONSOROWANY
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
M
ówi się o nich „ajatollahowie w kitlach”. O ludziach mających lekarską pieczątkę i prawo do wystawiania L-4, a religijną ideologię stawiających ponad wiedzę medyczną... Na Przystanku Woodstock „w atmosferze przesączonej promilami, łoskotem satanistycznej muzyki i przekleństw oddawana jest krew na potrzeby chorych”. A przecież „honorowo oddawać krew mogą ludzie zdający sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka ciąży na każdym, który może świadomie zarazić drugiego człowieka chorobą zakaźną. Dlaczego na Woodstocku w ogóle ma miejsce to zdarzenie?! Jakie przesłanki kierują osobami wydającymi zezwolenia na tak dwuznaczną akcję?”. A już szczególną obelgą dla prawdziwego Polaka jest fakt, że zebrani na imprezie zorganizowanej przez Jerzego Owsiaka „profanowali wartość krwi”, oddając ją akurat w sierpniu, kiedy każdy przyzwoity człowiek „pamiętając i czcząc bohaterów Powstania Warszawskiego i Cudu nad Wisłą, włącza się w obchody rocznic, podejmuje trud pielgrzymowania do sanktuariów maryjnych, czyni postanowienia abstynenckie”. Pragniemy w tym miejscu uspokoić Czytelników, że nie zwariowaliśmy. Zacytowaliśmy jedynie wypowiedź członka Gabinetu Politycznego Ministra Edukacji Narodowej i jego doradcy ds. promocji ochrony życia w szkole, opublikowaną 6 sierpnia na łamach Rydzykowego – jakżeby inaczej – „Naszego Dziennika”. Członek doradca Hanna Wujkowska (44 l.), bo o niej tu mowa, jest lekarzem internistą z podwarszawskiej Zielonki. Była tam kiedyś dyrektorem Zakładu Opieki Zdrowotnej, ale za „ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych” została zwolniona z funkcji. Nie szczyci się żadnymi tytułami naukowymi, a drogę na rządowe salony otworzyły jej: ~ poparcie o. Tadeusza Rydzyka (tylko w bieżącym roku była już autorką 9 audycji nadanych przez Radio Maryja); ~ działalność w przykościelnym Forum Kobiet Katolickich; ~ tzw. słuszne poglądy w kwestii ochrony życia (ciąża nie może być przerwana nawet wtedy, gdy jest wynikiem brutalnego gwałtu lub zagraża życiu matki, nie mówiąc już o sytuacji, gdy płód ma nieodwracalne wady genetyczne). Wypowiedź Wujkowskiej wywołała wiele reakcji. Oto kilka z nich: – Organizator festiwalu Woodstock nie pobierał krwi. Zajmował się tym Polski Czerwony Krzyż. Krew – a zebrano 636 litrów – pobierana była pod kontrolą sanepidu i zgodnie ze wszystkimi wymaganymi procedurami, a wśród dawców było m.in. wielu księży – uczestników Przystanku Jezus – oraz mieszkańców Kostrzyna – wyjaśnił „FiM” Jurek Owsiak. – Każda jednostka krwi pobrana na Przystanku została zbadana
A TO POLSKA WŁAŚNIE
9
nasienia. Pomijając szczegóły techniczne, każda taka „sesja” wymagała pięciu wizyt. – Pierwszy raz oddaje się nasienie gratis, do badania na ilość i żywotność plemników oraz na efekty zamrażania. Po zakwalifikowaniu dawcy do kolejnego etapu oddaje on naświatopogląd. Jego powinnością jest gabinetu przy ul. Czwartaków 13A serologicznie oraz na obecność wisienie jeszcze cztery razy, a każda porw Zielonce... rusów, w tym także HIV. Z informaleczyć każdego i z równym zaangacja przechodzi testy, pozwalające wycji, jakie posiadam, wynika, że nie żowaniem. Bez względu na kolor Zwróciliśmy się do Okręgowej kryć ewentualne wirusy bądź skazy gema różnic statystycznych w zakresie skóry pacjenta, urodę czy wyznawaIzby Lekarskiej (OIL) w Warszawie netyczne. Jeśli wszystko jest w całkowystępowania wirusów w krwi poną przez niego religię – podkreśla z pytaniem, czy aby Wujkowskiej nie witym porządku, klinika – po trzech branej podczas akcji na Przystanku dr Włodarczyk. powinno się wywalić z roboty na zbimiesiącach od ostatniej wizyty dawcy Woodstock, od krwi pobieranej w intą twarz. Odpowiedział nam jej przeWielce nas natomiast rozbawiło – wypłaca mu 400 złotych za każdą nych miejscach Polski i w innym czawodniczący dr Andrzej Włodarczyk: niestety – przez łzy... – tłumaczenie porcję nasienia, czyli w sumie 1600 sie. Krew oddawali młodzi, pełnolet– Poprosiłem naszego rzecznika kobitki oddelegowanej przez o. Ryzłotych – ujawnia Andrzej. ni ludzie po wypełnieniu wymagaodpowiedzialności zawodowej o wszdzyka do rządu. Otóż ona nie pojO dziwo, polskim placówkom lenych formularzy. Lekarze badający częcie postępowania wyjaśniającego muje, o co ten harmider, i stwierdza: czenia niepłodności nasienia dokandydatów nie zakwalifikowali do dotyczącego publikacji doktor Wuj„Jestem zaskoczona, ponieważ nie kuczliwie brakuje. Problem w tym, oddania krwi ani jednej osoby, któkowskiej. Najcięższy z moich zarzunapisałam tego artykułu jako leże kliniki nie mogą ciągle wykorzystyra wypiła alkohol. Oceny pani Wujtów wiąże się z drastycznym naruszekarz. To był tekst felietonistki Hanwać tych samych dawców, aby zbyt kowskiej są krzywdząniem kodeksu etyki lekarskiej, poprzez ny Wujkowskiej. Dziwię wiele dzieci z danego regionu ce i skrajnie nie publiczne podważenie kompetencji się, że w demokranie miało jednego biologiczodpowiadają i staranności lekarzy, którzy badali tycznym państwie nego ojca. rzeczywistości każdego pragnącego oddać krew. Wymam mieć zało– Pod koniec sierpnia „Gameta” przysłała zaproszenie. Przyjechałem. W klinice nastał jakiś nowy szef, który podczas rozmowy indagował mnie i wyH. a k W s pełniał kwestionariusz – typoujkow U. Krupa wy, aczkolwiek różniący się od tego z ostatniej wizyty dodatkową rubryką: „zachowania ryzykowne”. Zastrzegając, że absolutnie nie jest jakimś homofobem, pan doktor zapytał o orientację seksualną i dosłownie o mało nie zemdlał, gdy przyznałem, że jestem gejem. Dalsza rozmowa była już bardzo nieprzyjemna, bo za wszelką cenę i jak najszybciej chciał się mnie pozbyć. Zdołałem wszakże dowiedzieć się od niego o rzekomo „istniejących „W atmosferze przesączonej łoskotem satanistycznej muzyki i przekleństw oddawana jest krew” dowodach naukowych na to, że homoseksualiści mają zdecydowanie wię– zauważył Przemysław Kania, dystąpiłem ponadto do naszej Okręgożony knebel na usta, co już było i nacej partnerów seksualnych niż inni”, rektor generalny Zarządu Głównewej Rady Lekarskiej o powołanie kozywało się komuną”. co właśnie kwalifikuje się do „zachogo PCK. misji w celu zbadania stanu wieApelujemy do warszawskiego sawań ryzykownych”. Dodał, że jego klidzy medycznej doktor Wujkowskiej, morządu lekarskiego: nie zakładaj~ „Nie byłam nigdy na Przystannika „należy do europejskiego stobowiem ta, którą publicznie prezencie jej knebla. Załóżcie kaftan! ku Woodstock, ale słyszałam, że niewarzyszenia, stanowczo zalecającego tuje, świadczy o dalekim odstawaniu którzy uczestnicy zażywają narkotyki, ~~~ członkom, aby nie korzystali z nasieod wymogów stawianych lekarzom, co stąd istnieje niebezpieczeństwo zaraŁódzkie Centrum Leczenia Nienia osób bi- i homoseksualnych” – rew konsekwencji może narażać jej pażenia się. Dziwię się lekarzom, którzy płodności „Gameta” słusznie szczyci lacjonuje Andrzej. cjentów na niebezpieczeństwo. Pani tam pobierali krew i twierdzą, że posię swoimi osiągnięciami: „(...) już poPod nieobecność wojażującego po doktor Wujkowska otrzymała już zatrafią w takich warunkach zbadać dawnad 2 tys. par pomogliśmy w realizaświecie kierownika „Gamety” prof. wiadomienie o terminie stawienniccę” – broniła koleżankę na łamach cji ich największego marzenia – przyjJerzego Radwana wyjaśnień udzietwa przed komisją. „Naszego Dziennika” dr Urszula ściu na świat upragnionego maluszka”. lił nam dr Michał Radwan. Ściślej Krupa (anestezjolog, europarlamenZnaczna część owych marzeń zostaA jeśli tak ważna figura ze sfer rzecz biorąc, nie udzielił żadnych sentarzystka z ramienia LPR i wykładowła spełniona dzięki anonimowym (płatrządowych nie stawi się przed kosownych wyjaśnień: o „europejskim ca w toruńskiej uczelni o. Rydzyka). nym) dawcom nasienia. Żeby zaś uromisją? stowarzyszeniu” nie miał bladego po– Przed młodymi ludźmi, którzy dzone dzięki sztucznemu zapłodnie– Musi, bo w przeciwnym wypadjęcia i za żadne skarby – aczkolwiek oddali tak ogromną ilość krwi, naleniu dzieci były śliczne i mądre, „doku straci prawo wykonywania zawobardzo pokrętnie – nie chciał się przyży chylić czoło, a nie opowiadać o nich bór osób chcących zdeponować ejakudu. Gdyby zaś okazało się, że należyznać do utożsamiania „zachowań rybzdury. Krew pobrana podczas Przylat prowadzimy, uwzględniając takie cetej wiedzy nie posiada, zostanie skiezykownych” z preferencjami seksualstanku Woodstock jest bezpieczna dla chy jak: grupa krwi, kolor oczu, włorowana na staż adaptacyjny, po któnymi dawców nasienia. pacjentów, którym będzie przetoczosów, wzrost, budowa ciała, karnacja rym nastąpi ponowny egzamin – uspoOczywiście, domyślamy się, że mena. Ktoś, kto mówi, że to zła krew, skóry i wykształcenie” (strona interkaja dr Włodarczyk. dykom z „Gamety” chodzi o to, aby nie ma zielonego pojęcia o jej pobienetowa „Gamety”). Dodaje, że z podobnymi wnionie „zarażać” homoseksualizmem raniu. Czuję smutek i niesmak na skami wystąpił również do rzeczniNiespełna 30-letni Andrzej jest dzieci zrodzonych z nasienia gejów. samą myśl, że podobną opinię mógłka odpowiedzialności zawodowej gejem. Od dawna ma stałego partMoże więc przyda im się wiedza koby wyrazić lekarz – skomentował teołódzkiej OIL. nera i nie uznaje przypadkowych goś naprawdę mądrego? rie Wujkowskiej i Krupy minister zdrokontaktów seksualnych. Jego oczy, – W tym przypadku chodzi o pa– Nie znam danych, które wskawia prof. Zbigniew Religa. wzrost, budowa ciała i wykształcenią doktor Urszulę Krupę, która na zywałyby na dziedziczne przekazywanie sprawiają, że niejedna matka łamach „Naszego Dziennika” pozwo~~~ nie preferencji seksualnych na następpragnęłaby, żeby jej dziecko było do liła sobie na wypowiedzi równie abSmutek smutkiem, ale nie zapone pokolenia – zapewnił nas wybitny Andrzeja podobne. surdalne jak doktor Wujkowska. Na minajmy, że Wujkowska jest na co polski genetyk profesor Jacek Zamarginesie: ze smutkiem zauważam, dzień lekarzem i jeśli jej poglądy wyTen młody człowiek jakiś czas teremba, zastępca przewodniczącego że niektórzy lekarze przenoszą swoje nikają – jak sama zapewnia – z pomu odpowiedział na ofertę „GameKomitetu Genetyki Człowieka i Paortodoksyjne poglądy na grunt zawosiadanej wiedzy medycznej, to daj ty”, został szczegółowo przebadany tologii Molekularnej PAN. dowy. A przecież nie może być tak, Boże zdrowie pacjentom korzystai okresowo przyjeżdżał do kliniki, żeANNA TARCZYŃSKA żeby lekarzem kierował w działaniu jącym z usług pewnego prywatnego by uzupełnić jej braki w zasobach
10
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
Z PRAWA... I Z LEWA
M
ieszkamy 35 lat w prywatnym domu (przydział z Urzędu Gminy w roku 1972). Na własny koszt, tak jak każdy z mieszkańców, założyliśmy gaz, wymieniliśmy przewody elektryczne i rury wodociągowe. Właściciel nie interesował się domem, nie było żadnych remontów (dom ok. 80-
Jeżeli wymiana instalacji elektrycznej i wodociągowej była konieczną naprawą, bez dokonania której z lokalu nie można byłoby korzystać, a naprawa ta nie była wspomnianym wyżej „drobnym nakładem”, wówczas, zgodnie z art. 663 kodeksu cywilnego, powinni byli Państwo wyznaczyć wynajmującemu termin do wykonani napraw, a po jego bezskutecznym
~~~ W 2003 r. sąd okręgowy orzekł rozwód z winy męża. Do czasu rozwodu mieszkałam wspólnie z mężem w służbowym mieszkaniu. Mąż jest byłym wojskowym. Sąd przyznał mi prawo do wyłącznego korzystania z dwóch pomieszczeń, a mężowi – z jednego. Z pozostałych pomieszczeń korzysta-
Porady prawne letni). Teraz dostaliśmy 3-letnie wypowiedzenie. Czy należy nam się z racji poniesionych kosztów na rzecz podniesienia standardu mieszkania gratyfikacja pieniężna ze strony właściciela z chwilą opuszczenia mieszkania? Jakie mamy prawa? Zgodnie z art. 681 kodeksu cywilnego do drobnych nakładów, które obciążają najemcę lokalu, należą: drobne naprawy podłóg, drzwi i okien, malowanie ścian, podłóg oraz wewnętrznej strony drzwi wejściowych, jak również drobne naprawy instalacji i urządzeń technicznych, zapewniających korzystanie ze światła, ogrzewania lokalu, dopływu i odpływu wody. Chodzi tu jednak istotnie o drobne (w sensie ekonomicznym) nakłady, stąd np. nie jest drobnym nakładem wymiana instalacji elektrycznej.
P
upływie – mogli Państwo dokonać naprawy na koszt wynajmującego. W braku takiego wezwania nie służy Państwu roszczenie przeciwko wynajmującemu. Jeżeli natomiast naprawy te nosiły cechy ulepszenia lokalu (takim ulepszeniem jest założenie instalacji gazowej), wówczas wynajmujący może te ulepszenia zatrzymać, zwracając Państwu koszt ich wprowadzenia, albo żądać przywrócenia do stanu poprzedniego (art. 676 kodeksu cywilnego), chyba że co innego wynika z łączącej Państwa z wynajmującym umowy. Ewentualne roszczenia Państwa dotyczące omawianych tu „rozliczeń” z wynajmującym przedawniają się z upływem roku od zwrotu rzeczy – art. 677 kodeksu cywilnego (podstawa prawna: ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny DzU 64.16.93; ustawa z dnia 17 listopada 1964 r.; Kodeks postępowania cywilnego, DzU 64.43.296).
oszukiwanie doskonałego ustroju politycznego zaczęło się już w starożytności. Sokrates był przeciwnikiem demokracji, podobnie jak potem Platon. Przypominał, że sternikiem na statku nie jest się na mocy wyborów, bo doprowadziłoby to do katastrofy. Tym bardziej – zdaniem Sokratesa – sterowania państwem nie należy oddawać w ręce przypadkowo wybranych osób. Arystoteles natomiast do właściwych ustrojów zaliczał – obok monarchii i arystokracji – demokrację. Ale jednocześnie wyjaśniał, że właściwe ustroje są nietrwałe i łatwo przekształcają się w postać zwyrodniałą. Powodują to charaktery ludzkie... Zwyrodniała postać demokracji charakteryzuje się tym, że rządzący pełnią władzy kierują się własnym interesem, nie zaś dobrem ogółu. Zamiast najlepszych rządzą najbogatsi. Okazuje się, że natura ludzka nie udoskonaliła się mimo upływu wieków. Opisany przez Arystotelesa stan rzeczy znamy z polskiego, czyli własnego doświadczenia. Podjęłam ten temat, ponieważ wzmógł się chaos w naszym kraju. Będzie zapewne jeszcze spotęgowany w okresie wyborów. Na każdym z nas spoczywa obowiązek wzięcia udziału w wyborach, ale manipulacja świadomością społeczeństwa przez media utrudnia podejmowanie decyzji, na kogo głosować. Ponadto wiele osób jest zniechęconych wyborami, bo na tym kończy się z reguły wpływ przeciętnego obywatela na państwo. Nie ma mechanizmów pozwalających odwołać parlamentarzystę, gdy zawodzi wyborców.
my wspólnie. Rok po rozwodzie mąż wykupił mieszkanie od wojska na własność. Czy w tej sytuacji zachowam prawo do korzystania z pomieszczeń? Czy były mąż będzie mógł sprzedać mieszkanie bez mojej wiedzy i zgody? Mamy jednego dorosłego syna, który nie mieszka z nami. Czy ta sytuacja daje mi jakiekolwiek prawa do tego lokalu? (Janina B.) Przyjmując, iż w myśl przepisów ustawy z dnia 22 czerwca 1995 r. o zakwaterowaniu Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej (DzU 05.41.398), prawo do lokalu mieszkalnego służy żołnierzowi, natomiast członkowie jego rodziny uprawnieni są do wspólnego z nim zamieszkiwania, a także biorąc pod uwagę, że nabycie prawa następuje w drodze wydania przez uprawniony organ decyzji administracyjnej, słusznie tytuł prawny do mieszkania otrzymał tylko Pani małżonek.
Jakub Rousseau był przeciwnikiem demokracji parlamentarnej. Jego argumenty zostały pogłębione przez tych współczesnych myślicieli, którzy zdają sobie sprawę, że w parlamencie toczy się gra interesów rozmaitych grup nacisku, nierzadko opłacanych przez ludzi in-
Tym samym Agencja Mienia Wojskowego kwestię mieszkania po orzeczonym rozwodzie pozostawia małżonkom i nie ingeruje w prawa rozwiedzionych małżonków. Zatem zgodnie z postanowieniem sądu ma pani nadal prawo do korzystania z wymienionych pomieszczeń. Pani mąż musi liczyć się z orzeczeniem sądu, nakazującym respektować prawo współmałżonka do dalszego zamieszkiwania po rozwodzie (dotyczy to sytuacji, kiedy mieszkanie jest własnością obydwojga lub tylko jednego małżonka). Jeżeli Pani mąż będzie chciał sprzedać mieszkanie osobie trzeciej, to musi złożyć do sądu wniosek o eksmisję pani z mieszkania. Podstawą eksmisji będzie orzeczenie sądu, nakazujące Pani wyprowadzić się z mieszkania w terminie 6 miesięcy (podstawa prawna: ustawa z dnia 22 czerwca 1995 r. o zakwaterowaniu Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej DzU 05.41.398). ~~~ Zwracam się z zapytaniem, czy obywatel Armenii może zarejestrować działalność gospodarczą w Polsce np. Sp. z o.o. z kapitałem zagranicznym? Jeśli tak, to jaka jest procedura zarejestrowania takiej działalności i jakie powinien spełniać warunki? Obywatel Armenii może zarejestrować w Polsce spółkę z o.o. W tym celu powinien udać się do notariusza, który sporządzi umowę spółki (spółka może mieć tylko jednego udziałowca, może też mieć ich wielu). Następnie powinien spółkę tę zarejestrować we właściwym Sądzie
równość oraz wolność obywateli. Wolność – co wyraźnie określono w XX wieku – wyraża się w zapewnieniu pluralizmu światopoglądowego w państwie. To znaczy, że w życiu publicznym oraz, co istotne, w mediach ma być zagwarantowana wolność szerzenia różnorodnych po-
FILOZOFIA CODZIENNOŚCI
Wokół demokracji teresu. Gra partyjnych interesów niewiele ma wspólnego z oczekiwaniami społeczeństwa. W państwie tworzą się dwa równoległe światy żyjące odrębnymi problemami. W Szwajcarii są wyraźne przejawy demokracji bezpośredniej. Jest parlament, ale rządy opierają swoje działania na decyzjach społeczeństwa wyrażanych w referendach. Dzięki temu każdy czuje się pełnoprawnym obywatelem. W dawnych teoriach demokracji podkreślało się, że ustrój ten opiera się na zasadzie równości, że są to rządy większości mające na celu dobro wspólne. Wskazywano – zwłaszcza w starożytności – że należy zespolić demokrację z nakazem, by wybierać ludzi najmądrzejszych i szlachetnych. Mówiąc dzisiejszym językiem – społeczników kierujących się bezinteresownością w działaniach publicznych. W dzisiejszych teoriach demokracji wskazuje się, że ustrój ten ma urzeczywistniać
glądów. Oceniając stan istniejący u nas, trudno określić go mianem demokracji, mimo że władza w państwie stanowiona jest poprzez wybory i mamy instytucje demokratyczne. Wystarczy podać jeden z wielu możliwych przykładów: liczna i prężna partia RACJA PL jest przemilczana, nieobecna w telewizji i w radiu. O tym, że demokracja wiąże się z biurokracją, wiedzieli już filozofowie żyjący sto lat temu, by wymienić Ludwika Gumplowicza i Fryderyka Nietzschego. Gumplowicz podkreślał, że rządy prawa w ustroju demokratycznym wymagają rozrośniętego aparatu urzędniczego, który by je tworzył i stał na straży ich przestrzegania. Nietzsche przewidywał zespolenie demokracji z biurokracją w XX w. Niestety, biurokracja ogranicza wolność jednostek. Ponadto Nietzsche podważał wartość zasady równości, a jest ona podwaliną tego ustroju. Skoro ludzie są zróżnicowani indywidualnie, to
Rejonowym – Wydziale Krajowego Rejestru Sądowego (odpowiednie formularze są dostępne w sądach rejonowych i na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości – www.ms.gov.pl). Musi także zarejestrować tę spółkę jako podatnika podatku VAT oraz wystąpić do właściwego urzędu skarbowego z wnioskiem o nadanie jej numeru identyfikacji podatkowej (NIP). Dalej powinien zgłosić ją w wojewódzkim urzędzie statystycznym w celu uzyskania numeru REGON. Spółka musi mieć oczywiście siedzibę, tj. wskazany adres, pod którym będzie prowadziła działalność. U notariusza niezbędna będzie obecność tłumacza przysięgłego, jeżeli wspólnik albo wspólnicy nie władają językiem polskim. Spółka musi mieć faktycznie opłacony kapitał zakładowy w minimalnej wysokości 50 tys. złotych. Koszty rejestracji i pozostałych formalności (poza kosztami sporządzenia aktu notarialnego umowy spółki) to ok. 2 tys. złotych (podstawa prawna: ustawa z dnia 15 września 2000 r. Kodeks spółek handlowych DzU 00.94.1037). ~~~ Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie. Będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Prosimy o nieprzysyłanie znaczków pocztowych, bowiem odpowiedzi znajdziecie tylko na łamach „FiM”. Informujemy, że odpowiedzi na pytania przysyłane do redakcji e-mailem będą zamieszczane na stronie internetowej tygodnika: www.faktyimity.pl. Opracował MECENAS
prawne gwarancje równości są, jego zdaniem, wyrazem niesprawiedliwości. Najwybitniejszym współczesnym teoretykiem demokracji jest, moim zdaniem, Gustaw Radbruch. Ten filozof wiąże ściśle demokrację z relatywizmem wartości, notabene, krytykowanym przez Kościół katolicki. Zresztą Kościół jako instytucja zbudowany jest hierarchicznie i nigdy nie był zwolennikiem demokracji. Radbruch wykazał w swoich dziełach, że demokracja nierozdzielnie wiąże się ze swobodnym funkcjonowaniem różnorodnych światopoglądów. Państwo, w którym są niedostatki tolerancji, nie może być uznane za demokratyczne. Ponadto warunkiem demokracji jest neutralność światopoglądowa państwa. Dodam, że przemiany w Japonii po II wojnie światowej zachodziły pod wpływem poglądów Radbrucha. Zdarza się, że w struktury demokratyczne wkrada się utajony totalitaryzm. Ma to miejsce wtedy, gdy narzuca się społeczeństwu (np. poprzez manipulacje rządowych mediów) tylko jeden światopogląd czy jedną tylko teorię ekonomiczną. Papież Jan XXIII – inaczej niż jego następcy – twierdził, że okoliczności, w których żyje określone społeczeństwo, powinny decydować o wyborze określonych rozwiązań ustrojowych, a także społecznych i gospodarczych. Stoi to wyraźnie w sprzeczności z amerykańskim, zbrojnym narzucaniem demokracji krajom Bliskiego Wschodu. Słynne aggiornamento wspomnianego papieża zostało u nas zapomniane ze szkodą dla człowieka. MARIA SZYSZKOWSKA Fot. Jan Stępień
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
P
iS wmawia Polakom, że jego rządy to czas silnej Polski w silnej Europie. Premier Kaczyński chwali się, że jest pierwszym politykiem, który twardo broni polskiej ziemi na Śląsku, Pomorzu czy Warmii i Mazurach. Znowu kłamie! Jednym z priorytetów, którego załatwienie obiecali politycy PiS, było zamknięcie kwestii roszczeń obywateli Niemiec wobec majątków pozostawionych w Polsce. Wbrew pozorom kwestia roszczeń wypędzonych nie była tylko elementem stosunków polsko-niemieckich, lecz także istotnym elementem naszej wewnętrznej polityki. Spór toczył się bowiem o to, czy prawo ustanowione w latach 1944–1989 obowiązuje na-
się na to „bezprawne przejęcie” w swoich sprawach. I to zarówno przed sądami polskimi, jak i europejskimi. Po prostu zanegował polską rację stanu, zanegował polską własność ziemi na Warmii i Mazurach, Śląsku, Ziemi Lubuskiej i Pomorzu. To usztywniło stanowisko Niemiec w sprawie roszczeń wypędzonych. Kilka miesięcy po przyjęciu przez polski rząd owej deklaracji do Berlina udał się premier Jarosław Kaczyński. Próba przekonania pani kanclerz Angeli Merkel, aby zgodziła się na przyjęcie wspólnej deklaracji, w której oba rządy uznają roszczenia wysiedlonych Niemców za bezprawne, skończyła się fiaskiem. W końcu Polska sama sobie strzeliła gola, negując legalność konfiskat mienia niemieckiego z 1945 roku.
A TO POLSKA WŁAŚNIE początku mieliśmy przecież hasło: „Silna Polska w silnej Europie”. Z niego z kolei wyszedł polski sprzeciw wobec propozycji, aby UE otrzymała osobowość prawną i mogła na zewnątrz bronić interesów swoich członków. Chodziło o to, aby w trakcie negocjacji w sprawie ceł na żywność żaden z 25 członów Unii nie musiał sam bronić swojego interesu. Przypomnijmy tylko, że – jak wynika z szacunków Janusza Kaczurby (przez 20 lat pełnomocnik rządu RP ds. negocjacji celnych) – propozycje USA zniesienia barier w handlu żywnością doprowadzą do bankructwa prawie 2/3 naszych rolników. Jednocześnie bracia K. podkreślali, że „Unia Europejska nie broni interesów swoich członków w relacjach z Rosją i pozwala na dyktat Moskwy
Spalona ziemia dal, a więc czy przekreślamy wszystkie przejęcia nieruchomości dokonane przez państwo w latach minionych. No i w końcu sami daliśmy przedstawicielom niemieckich ziomkostw narzędzie w walce o domy i gospodarstwa rolne położone na zachodnich i północnych rubieżach Polski. W jaki sposób? Oto legalny polski rząd premiera Mieczysława Rakowskiego uznał w 1989 roku, że przejęcie mienia Kościoła rzymskokatolickiego po 1944 r. było bezprawne. Jego następcy, akceptując milcząco działania Komisji Majątkowej (patrz: „FiM” 35 i 36/2007), uznali generalną zasadę, że zwraca się mienie Krk niezależnie od daty konfiskaty. Jednak starania ziomkostw paradoksalnie osłabiało to, że żaden polski rząd publicznie nie zanegował nacjonalizacji mienia będącego do 1945 roku własnością Niemców. Wszystkie te nieruchomości przeszły na własność Skarbu Państwa. ~~~ Ale zmieniło się to wczesną wiosną 2006 roku. Wtedy w serwisie Polskiej Agencji Prasowej ukazała się depesza, że rząd RP uznaje przejęcie przez państwo w 1945 r. nieruchomości położonych na Ziemiach Zachodnich, należących do niemieckiego Kościoła katolickiego, za dokonane bez podstawy prawnej. Premier Kaczyński, spełniając w ten sposób życzenie biskupów, chciał ich skłonić do bezwarunkowego poparcia rządu. Jak zwykle myślał o sobie i partii. Nie pomyślał jednak, że otwiera w ten sposób możliwość legalnego odzyskania swojej własności przez wypędzonych, którzy będą powoływać
~~~ Jedyną formą odpowiedzi na twarde stanowisko niemieckich władz była fala agresji wobec zachodniego sąsiada, przetaczająca się przez media związane z PiS. Rządzący manifestacyjnie unikali też kontaktu z politykami z wiodącej za zachodnią granicą CDU. W czerwcu 2007 r. żaden z funkcjonariuszy PiS nie miał czasu na pogawędkę z goszczącymi u nas parlamentarzystami niemieckimi z Komisji Spraw Zagranicznych Bundestagu. Wynikało to z prostej kalkulacji politycznej prezydenta i premiera. Niemcy od stycznia 2007 r. przewodzili Unii Europejskiej. No więc politycy PiS uznali, że metodą tupania i szantażu zmuszą Berlin do ustępstw. Wymyślili też, że takimi zabiegami zmienią przy okazji nastawienie Polaków do Niemiec. Ale to była mylna koncepcja: w sierpniu 2006 r. 72 procent przepytanych przez CBOS chciało z Niemcami ugody, a nie twardej polityki. Po roku CBOS zanotował podobne odpowiedzi. W podtrzymywaniu antyniemieckiego ducha nie pomogło ani zatrudnienie na stanowisku pełnomocnika rządu ds. Niemiec człowieka obnoszącego się ze swoim negatywnym stosunkiem do Niemiec (dr hab. Mariusz Muszyński z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego), ani przerobienie szczytu Unii Europejskiej w spotkanie Kaczyński–Merkel. Polacy nadal szanują Niemców i chcą z nimi robić interesy. ~~~ O ile atak na Niemcy miał jakieś ideologiczne podstawy, to polityka braci K. wobec Wspólnoty Europejskiej to już czysta socjotechnika. Na
w sektorze paliw”. Skutkiem tego oświadczenia było zablokowanie przez Warszawę prac nad nowym traktatem handlowym Wspólnot Europejskich z Rosją. Na pytanie, jak UE ma bronić Polski, nie mając osobowości prawnej, Kaczyńscy odpowiedzi nie dali. W tym samym czasie szefowa MSZ Anna Fotyga publicznie zapewniała, że „Polska jest na tyle dużym krajem, że sama sobie poradzi na arenie międzynarodowej i nie potrzebuje wsparcia Unii”! No to jak jest w końcu? Polska to państwo, które broni się przed dyktatem silniejszych (Berlina), czy raczej mocarstwo, które może innym politykę pisać? ~~~ Żaden z analityków stosunków międzynarodowych, z którymi dziennikarze „FiM” rozmawiali w Krynicy, nie był w stanie zrozumieć, dlaczego polski rząd nie przedstawia – poza chaotycznymi propozycjami w sprawie zasad głosownia – żadnego pomysłu na politykę UE. Co więcej – stopuje cenne inicjatywy innych państw. We wrześniu 2007 r. kanclerz Niemiec zaproponowała objęcie najważniejszych przedsiębiorstw w UE
specjalną ochroną przed wrogimi przejęciami. Jak zauważyła, rządy Chin, Rosji, państw arabskich oraz Korei Północnej przeznaczyły 2,5 biliona dolarów na inwestycje w kluczowe firmy na całym świecie! W Stanach Zjednoczonych rząd dysponuje specjalną agendą, która monitoruje działania owych funduszy i ma prawo zakazać (!) przeprowadzenia dowolnej transakcji, jeżeli uzna, że zagraża ona amerykańskim interesom. W Europie wrogie firmy mogą grasować swobodnie. Niemcy zaproponowały, aby, idąc za wzorem USA, także UE mogła zakazywać przejęć firm, jeżeli grozi to bezpieczeństwu wspólnoty. Propozycję Berlina poparł od razu Paryż. Ciepło wypowiadał się o tym premier Hiszpanii. Jedynym premierem UE, który nie zajął dotąd stanowiska, jest Jarosław Kaczyński. Jak zwraca uwagę Tomasz Kamiński z Centrum Europejskiego Natolin, „oferta Niemiec wzmacnia bezpieczeństwo Polski, której strategiczne firmy (w tym paliwowe) są łatwym łupem dla owych funduszy, a nasze zaangażowanie w przyjęcie projektu zwiększa naszą wiarygodność w UE i może wpłynąć na poprawę relacji z RFN”. Swoje pomysły na politykę Unii ma nawet Słowacja. Jest to szczególnie ważne wobec ugięcia karku przez Kaczyńskich i wyrażenia przez nich bez żadnych warunków wstępnych zgody na budowę amerykańskiej bazy rakietowej. Eksperci magazynu „Raport WTO” piszą: „Amerykanie domagają się od Polski pokrywania części kosztów funkcjonowania bazy oraz wypłacania ewentualnych odszkodowań z budżetu naszego MON-u. Uległość polskich polityków wobec USA źle wróży prowadzonym rozmowom. Chyba że do gry (...) na poważnie włączą się inne kraje UE oraz NATO (w przeciwieństwie do USA wspomagające Polskę ogromnymi kwotami), w końcu Polska nie może w nieskończoność rozbijać z trudem budowanej (...) jedności Europy”. ~~~ Polska polityka wschodnia de facto nie istnieje. Gry historią nakazały ministrowi obrony narodowej Aleksandrowi Szczygle proponować budowę Muzeum Katyńskiego tuż za płotem... Ambasady Rosyjskiej. Pomagał mu w tym minister Ujazdowski, któremu marzyło się rozbieranie wszelkich pomników rosyjskich żołnierzy. Stosunki Warszawy i Moskwy analitycy określają jednoznacznie: one nie istnieją! I nie mamy się czemu dziwić, skoro Polska przez ponad rok nie miała ambasadora w Federacji Rosyjskiej. A nie miała, gdyż dotychczasowy został na cztery miesiące szefem
11
MSZ w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, zaś następcy nie umiano znaleźć. Zaskoczeniem dla świata biznesu oraz polityków było oświadczenie wysłanników Ministerstwa Gospodarki, że oczekujemy w najbliższym czasie załamania dostaw ropy i gazu z Rosji. Pytani o uzasadnienie, odpowiadali, że tak będzie, bo... tak będzie. Jednak polityka wschodnia to także relacje z Ukrainą. Z jednej strony musimy z nią współpracować przy EURO 2012, a jednocześnie robimy wszystko, aby nasze stosunki były złe. Na przykład przedstawiciele Kijowa wielokrotnie wspominali, że koszty związane z polskimi wizami są absurdalnie wysokie. Jednak ta sprawa była drobnostką. Nie podobało się im także to, że Komitet Konsultacyjny Prezydentów Polski i Ukrainy po raz ostatni zebrał się jesienią 2005 r., jeszcze za czasów Aleksandra Kwaśniewskiego. Na Forum Ekonomicznym żalili się, że nikt z Polski z nimi nie rozmawia. W odpowiedzi usłyszeli, że przecież Warszawa jest protektorem Ukrainy w UE. Może, ale pozostałe państwa Unii uzależniają przyjęcie Kijowa do Wspólnoty od przyjęcia eurokonstytucji. A Polska jest jej zdecydowanie przeciwna. ~~~ Na koniec o polityce PiS wobec Białorusi i Afryki. W obu przypadkach mamy do czynienia z głupotą, a wręcz sabotażem. Mińsk poszukuje na gwałt pomysłu na wyjście z politycznej izolacji. Jednym ze sposobów jest projekt rozbudowy (odbudowy) tranzytowych ropociągów i gazociągów, którymi paliwa są tłoczone z Rosji do Europy. Moskwie na nich już nie zależy. Nam raczej powinno, gdyż zaopatrują się nimi w surowiec obie polskie rafinerie (Płock i Gdańsk). Od ponad pięciu miesięcy Białoruś próbuje zainteresować inwestycjami w rurę rządy w Warszawie, Berlinie, Pradze czy Paryżu. Dotąd wstępne zainteresowanie wykazali niemal wszyscy adresaci poza rządem Kaczyńskiego. Zdaniem przedstawicieli białoruskiej opozycji, ta inwestycja powinna być jednym z narzędzi nacisku na reżim Łukaszenki: rura za reformy. Nie możemy zapomnieć, że Mińsk latem 2007 r. kupił kolejne pola naftowe w Iranie i ma już zasoby sięgające 2,9 miliarda baryłek ropy. A co do Afryki... Polska ma tam drugą po Francji liczbę ambasad, a jednocześnie niemal zerowe obroty gospodarcze, mimo że wielu tamtejszych polityków, biznesmenów, lekarzy to absolwenci polskich uczelni. „Polacy nie są tak głupi i wystarczą im jedne wybory, aby fachowców z PiS odesłać do lamusa” – uspakajał zachodnich i wschodnich dyplomatów w trakcie jednej z krynickich debat Marek Belka. Oby miał rację. MiC Tekst powstał podczas XVII Forum Ekonomicznego w Krynicy. W artykule wykorzystano analizę Antoniego Podolskiego z Centrum Stosunków Międzynarodowych
12
POLSKA PARAFIALNA
Suchedniowie wydarzył się niebywały skandal. Wysocy rangą przedstawiciele PiS spostponowali wybitnego obywatela, który „w czasie swojej kapłańskiej posługi wielokrotnie dawał świadectwo wiary, wierności Kościołowi i nieugiętości wobec władz komunistycznych”... W poniedziałek 10 września zjechało do Suchedniowa (diecezja radomska, woj. świętokrzyskie) kilkuset znamienitych gości z ojcemdyrektorem Tadeuszem Rydzykiem, arcybiskupami i biskupami, przedstawicielami parlamentu oraz najwyższych władz państwowych na czele. Nie zabrakło i zagraniczniaków. Wszyscy przybyli na epokową dla tego 11-tysięcznego miasta uroczystość: uhonorowanie pierwszego w historii tubylca najwyższym polskim odznaczeniem – Orderem Orła Białego. Rangę wydarzenia podnosił fakt, że miał je otrzymać miejscowy proboszcz, szczycący się kiedyś przyjaźnią samego papieża Jana Pawła II i mianem pupila „Prymasa Tysiąclecia”, kardynała Stefana Wyszyńskiego. Imprezie zapewniono oprawę medialną godną mistrzostw świata: jej zapowiedź nie schodziła z czołówek lokalnej prasy, ekscytowała się nią diecezja radomska na swojej oficjalnej stronie internetowej, mnóstwo wrażeń obiecywała Katolicka Agencja Informacyjna i tygodnik katolicki „Niedziela”. Skończyło się... kupą śmiechu i bolesną kompromitacją nieudaczników, liczących na zdobycie łatwych punktów w wyścigu wyborczym. ~~~ 7 września 2007 r. Świętokrzyski Urząd Wojewódzki w Kielcach oficjalnie potwierdził, że przy okazji wewnątrzkościelnych obchodów 35-lecia zarządzania parafią w Suchedniowie „Ksiądz Infułat Józef Wójcik otrzyma z rąk wicepremiera Przemysława Gosiewskiego i wojewody Grzegorza Banasia Order
W
Orła Białego, najwyższe odznaczenie państwowe Rzeczypospolitej Polskiej. Uroczystość rozpocznie się w poniedziałek, 10 września Mszą św. o godz. 11.30 w kościele parafialnym p.w. św. Andrzeja Apostoła”. Równolegle: ~ „Znany jako oswobodziciel kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, ks. infułat Józef Wój-
~ „Informacja o przyznaniu przez pana prezydenta odznaczenia jest dla mnie dużym zaskoczeniem, ale w poniedziałek będę przede wszystkim świętował 35-lecie pracy w parafii” – droczył się ks. Wójcik z nagabującymi go dziennikarzami. ~~~ W wyznaczonym terminie świątynia pękała w szwach. Pierwsze
„pobity lub podrapany” przez zbrodniczą komunę za „stawanie w obronie Kościoła”, na scenę wyskoczył o. Rydzyk, intonując znany radiomaryjny przebój „Życzymy, życzymy...”. Nadeszła wreszcie pora na gwóźdź programu, czyli występ przedstawicieli władz państwowych...
Ale plama!
Na pierwszym planie: Gosiewski, Banaś, ks. Wójcik, posłanka Maria Zuba (PiS) cik, otrzyma 10 września Order Orła Białego” – depeszowała KAI, wspominając dalej, jak to proboszcz z Suchedniowa „był w okresie PRL szykanowany i wielokrotnie więziony, a także karany przez sądy i kolegia za obronę krzyży i odprawianie Mszy św. w intencji ojczyzny”; ~ „To nie pierwsze uhonorowanie działalności ks. Wójcika. Za »całokształt życia kapłańskiego, oddanego Bogu, ojczyźnie i człowiekowi« otrzymał on w 2005 r. Nagrodę im. Świętego Brata Alberta” – podkreślała „Niedziela” w swoim wydaniu internetowym;
ławki zajęli dostojni goście z kraju i zagranicy, w kościele roiło się od kamer telewizyjnych i fotoreporterów. Początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Mszy z udziałem ordynariusza radomskiego Zygmunta Zimowskiego i biskupa sandomierskiego Andrzeja Dzięgi oraz kilku przyjaciół jubilata z czasów seminaryjnych przewodniczył sufragan lubelski bp Ryszard Karpiński, a homilię wygłosił sam przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski – abp Józef Michalik. Gdy już opowiedział zebranym, że ks. Wójcik niemal codziennie bywał w młodości
„W imieniu pana prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej mam zaszczyć wręczyć szanownemu księdzu infułatowi jedno z najważniejszych polskich odznaczeń...” – gdy wojewoda Banaś rozpoczął odczytywanie okolicznościowej formułki, co bystrzejsi z zebranych w kościele natychmiast zorientowali się, że albo PiS-owskiemu urzędnikowi coś się pokićkało, albo reprezentujący głowę państwa Gosiewski przywiózł z Warszawy nie to, co trzeba. – Czy on oczadział? Jakie „jedno z najważniejszych”, skoro nie ma w Polsce ważniejszego odznaczenia
niż Order Orła Białego? – zdumiał się zasiadający obok nas znawca przedmiotu. Do jubilata zdawało się początkowo nie docierać, że otrzyma „zaledwie” Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski (podobny zdążył mu się już nieco opatrzyć, bo Krzyż Komandorski tego orderu dostał dawno temu od prezydenta Lecha Wałęsy). Z niedowierzaniem przyglądał się, co też mu Gosiewski wiesza na szyi, a gdy wreszcie pojął, że to nie jest obiecany Orzeł Biały, zdołał jedynie wykrztusić: „To odznaczenie też zobowiązuje. Przyrzekam wierność Bogu i Kościołowi, składam również przyrzeczenie, że będę wspierał rząd Polski modlitwą, aby w naszym kraju było wciąż coraz lepiej”. „W życiu każdego człowieka są chwile szczególne. Jedną z nich jest dzisiejsza uroczystość, podczas której możemy podziękować księdzu Wójcikowi za miłość do ojczyzny, patriotyzm i bohaterstwo” – udawał, że nic się nie stało, uroczyście zaanonsowany jako prezydencki posłaniec „wicepremier Gosiewski”. – Kolejna parodia. Przecież on jeszcze nie dostał nominacji, więc jest zaledwie sekretarzem stanu w kancelarii premiera – słusznie skonstatował nasz sąsiad, gdyż dopiero nazajutrz pan Przemysław Edgar został powołany na „wicekaczy” urząd. Swoje trzy grosze z podziękowaniami dla ks. Wójcika wtrącił też PiS-owski wojewoda Banaś, ale zniesmaczona publiczność wiedziała swoje... – Wykorzystując Kościół i rocznicę zasłużonego kapłana, urządzili sobie wyborczą szopkę – zauważali entuzjaści księdza infułata. – „Kaczory” ośmieszają się, promując zasłużonego karciarza – szydzili kibice niechętni proboszczowi z Suchedniowa. Okazało się, że w okresie przedwyborczym z politykami najlepiej wychodzi się na zdjęciach... ANNA TARCZYŃSKA
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r. ak wielu antyklerykałów – autor artykułu „Kościół cesarski” („FiM” 30/2007) buduje czarną legendę Benedykta XVI. Moim zdaniem, niesłusznie – papież jest po prostu do bólu szczery. B16 to faktyczny autor deklaracji „Dominus Iesus”, podpisanej przez JPII (pouczającej, że wyznawcy innych religii mają małą szansę na zbawienie). To również papież konserwatysta, który przywrócił mszę w rycie trydenckim. B16 bronić nie zamierzam, bo i na to nie zasłużył. Problem w tym, że przy okazji, prawem kontrastu, kultywowana jest biała legenda katolickiego ekumenizmu (któremu Ratzinger ma ponoć zagrażać). Czyta-
J
W tym świetle popularne określenie „duch soboru” nabiera ironicznego wydźwięku; bo rzeczywiście jest to coś bezcielesnego i nierealnego – a mianowicie majak odzwierciedlający po prostu pragnienia i marzenia wielu liberalnych katolików. Trudno się dziwić, że deklaracja „Dominus Iesus” wywołała taki szok i przez wielu została odebrana jako wyzwanie rzucone liberalnemu soborowi. Wystarczy jednak wnikliwie przeanalizować dokumenty Vaticanum II – jako całość, a nie kilka wyrwanych z kontekstu i dowolnie interpretowanych zdań – aby dostrzec, że nie tylko nie ma w nich ANI SŁOWA o równości różnych religii, ale bez-
chrześcijańskie” tak naprawdę nie są Kościołami, to przecież taki wniosek sam z tych twierdzeń wypływa. A co z innymi religiami? O tych mówi deklaracja „Nostra Aetate”, powszechnie uznawana za swego rodzaju manifest ekumeniczny. Czy jednak wspomina ona o równości? O niezależności zbawienia od wyznawanej wiary? Bynajmniej. Autorzy zapewniają co prawda, że nakazy i doktryny innych wyznań „nierzadko jednak odbijają promień owej Prawdy, która oświeca wszystkich ludzi”, a „Kościół katolicki nic nie odrzuca z tego, co w religiach owych prawdziwe jest i święte” – jednak w tych sformułowaniach ważne jest nie tylko
13
Nie ma też żadnego „fundamentalnego” rozdźwięku między obecnym we mszy trydenckiej wezwaniem wiernych do modlitwy o nawrócenie Żydów, a dokumentami soboru. Ta sama deklaracja mówi wyraźnie, że „Jerozolima nie poznała czasu nawiedzenia swego” i że obecnie to katolicki „Kościół jest nowym Ludem Bożym”. Żydzi nadal pozostają „drodzy Bogu”, ale – uwaga – tylko ze względu na swoich przodków. Zatem w istocie rzeczy zarówno deklaracja „Dominus Iesus”, jak i inne „wpadki” Benedykta XVI są jedynie wyraźnym wyartykułowaniem tego, co ojcowie soboru woleli zostawić niedopowiedziane. Parafrazując
są na miarę humanistycznych czasów i są niewątpliwie lepsze niż lżenie z ambony (że o stosach nie wspomnę). Jednak mit ekumenizmu jest też szkodliwy, bo pozwala nam wierzyć, że Kościół zaakceptował nowoczesne, humanistyczne wartości. Tymczasem w rzeczywistości za tą fasadą nadal kryje się dokładnie ta sama nietolerancja, która kiedyś zrodziła krucjaty, świętą inkwizycję i konkwistę – i nie da się jej łatwo wyplenić, bo wpisana jest w tożsamość Kościoła. To nie Joseph Ratzinger wymyślił, że „pełnię środków do zbawienia” można znaleźć jedynie w katolicyzmie. To jest twierdzenie, na którym Kościół został zbudowany i które stanowi dlań
powiedzenie o optymistach i pesymistach: podczas gdy sobór mocno podkreślał, że szklanka innowiercy nie jest całkiem pusta, Joseph Ratzinger przypomina, że do pełności też jej daleko. Perspektywa inna – ale szklanka ta sama, i jej zawartość także. Podobnie ekumenizm – produkt soboru – nigdy nie był fundamentalną zmianą, a jedynie modyfikacją strategii. Zamiast podkreślać różnice, skupmy się na podobieństwach; zamiast zamykać się w oblężonej twierdzy, z uśmiechem otwórzmy drzwi; zamiast wzywać do krucjaty, zapraszajmy do rozmowy. Oczywiście i taka modyfikacja ma swoją wartość; dyplomatyczne przemilczenia
rację bytu. Gdyby bowiem zbawienie można było osiągnąć na wiele różnorodnych sposobów (w tym – jak chcą protestanci – dzięki indywidualnej, jednostkowej relacji z Bogiem), jaki sens miałoby istnienie tej ogromnej armii Jego interpretatorów i pośredników? Prawdziwa akceptacja równorzędności innych religii oznaczałaby koniec Kościoła katolickiego w jego obecnej formie. Po 26 latach uroczego pseudodialogu à la Wojtyła ten kubeł zimnej wody w postaci Benedykta XVI był nam potrzebny. To jest prawdziwy Kościół katolicki – bez owijania w bawełnę. I im prędzej wszyscy to zrozumiemy, tym lepiej. A.Cz.
Mit ekumenizmu jąc artykuł, można odnieść wrażenie, że „dialog ekumeniczny” opiera się na założeniu, iż wszystkie religie są równe i wszyscy ludzie – od katolika po wyznawcę szintoizmu – mają równe szanse na zbawienie. Tymczasem nic bardziej błędnego! Tak pojmowanego ekumenizmu nigdy w Kościele nie było i być nie może! Mit ekumenizmu narodził się w atmosferze radosnego odurzenia po Vaticanum II. W duszną atmosferę oblężonej twierdzy, którą był Kościół od czasów Piusa IX, sobór wdarł się jak powiew świeżego powietrza; nic dziwnego zatem, że niektórym mocno zakręciło się w głowach. Niestety, w tym upojeniu przestali dostrzegać różnicę między tym, co podczas soboru rzeczywiście ogłoszono, a tym, do czego – jak sądzili – ten pierwszy krok miał w przyszłości doprowadzić. Dodatkową pożywkę mit ekumenizmu zyskał za pontyfikatu Jana Pawła II, który na pewno był wielki pod jednym względem – jako Wielki Iluzjonista, po mistrzowsku budujący złudzenie Kościoła otwartego i przyjaznego.
pośrednio i wielokrotnie zaprzeczają one tej koncepcji. Przykładowo, konstytucja dogmatyczna „Lumen Gentium” nie pozostawia wątpliwości co do wyjątkowej natury katolicyzmu. Prawdziwy Kościół Chrystusowy, założony przez Syna Bożego, „trwa w Kościele katolickim, rządzonym przez następcę Piotra oraz biskupów pozostających z nim we wspólnocie”. To Chrystus ustanowił sukcesję apostolską, aby katoliccy biskupi, następcy apostołów, „byli (...) jego pasterzami aż do skończenia świata”. To On postawił nad apostołami św. Piotra „fundament jedności i wspólnoty” i to On (zdaniem soboru) zdecydował, że spadkobiercą Piotra będzie biskup Rzymu. „Tę naukę o ustanowieniu, wiecznej trwałości, znaczeniu i naturze świętego prymatu Biskupa Rzymskiego i o jego nieomylnym urzędzie nauczycielskim Sobór święty na nowo wszystkim wiernym do wierzenia podaje” – piszą bardzo wyraźnie autorzy konstytucji. I chociaż nikt tutaj nie mówi wprost, że „inne religijne zgromadzenia
to, co wyrażają wprost, ale również to, co poprzez swoją formę implikują. Jeden „promień Prawdy” to zaledwie jej ułamek, „nierzadko” przekłada się na „nie zawsze”, a w gorliwych zapewnieniach o nieodrzucaniu „tego, co jest prawdziwe”, kryje się sugestia, że istnieją też elementy fałszywe. Zatem już w tych słynnych cytatach – z taką lubością przytaczanych przez piewców ekumenizmu – zawiera się informacja, że innym religiom wiele brakuje. Od zarania dziejów – opowiadają dalej ojcowie soboru – człowiek czuł obecność jakiejś „tajemniczej mocy”. Zanim jednak damy się oczarować wieloznaczności tego określenia – w którym zdają się tak łatwo mieścić i Tao, i Absolut, i bogini Amaterasu – autorzy dokumentu łagodnie kierują czytelnika na właściwy tor, dodając, że niektóre ludy doszły nawet do uznania istnienia „Najwyższego Bóstwa” czy wręcz „Ojca”. Nie ma zatem mowy o Tao – „tajemnicza moc” to katolicki Bóg Ojciec, a inne religie mają wartość o tyle, o ile tę prawdę „rozpoznały”.
Taśmy prawdy Górale od dawna słyną z siarczystego humoru. Gdy zatem zawitali do centrum Łodzi, natychmiast zareagowali na to, czym dziś najbardziej żyje chyba cała Polska. – Oto taśmy prawdy – taśmy Leppera i Ziobry! – krzyczeli na cały głos, wskazując jednocześnie na górę papieru toaletowego. Zdumieni przechodnie patrzyli podejrzliwie na poczynania górali z grupy happeningowej i brali te „taśmy” do rąk.
– Przydadzą się także, gdy ubrudzimy się nieco podczas najbliższej kampanii wyborczej! – reklamowali towar górale. – Ale to zwykły papier toaletowy! – wykrzyknęła w końcu jakaś paniusia. – No właśnie, tyle samo warte, co te taśmy prawdy naszych polityków – usłyszała w odpowiedzi. RP Fot. Autor
14
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
ZE ŚWIATA
OBŁUDA I MILIONY Diecezja San Diego w Kalifornii, licząca milion katolików, po 4 latach intensywnych negocjacji sądowych zgodziła się wypłacić 144 ofiarom przestępstw seksualnych jej księży 198,1 mln dolarów odszkodowania. To w USA druga co do wysokości kwota. W lipcu sąsiednia archidiecezja Los Angeles zamknęła usta poszkodowanym (508 spraw sądowych) sumą 660 mln. Początkowo hierarchowie z San Diego oferowali 95 mln i zarzekali się, że ani grosza więcej. Oferta nie została przyjęta, więc złożyli wniosek o ogłoszenie bankructwa (jako piąta z kolei diecezja w USA). Celem była ochrona dóbr diecezji. Ku zaskoczeniu jej liderów i prawników sędzia oświadczył, że wniosek odrzuci, jeśli Kościół nie osiągnie porozumienia z ofiarami. Nie bez znaczenia był finał 5-letnich walk w Los Angeles oraz szczere wyznanie biskupa diecezji Orange, która wypłaciła pokrzywdzonym 100 mln bez procesu. „Nie mogliśmy ryzykować – wyznał bp Tod Brown – bo ostatnio ława przysięgłych zatwierdziła aż 30 mln odszkodowania dwóm pokrzywdzonym”. Zakulisowe porozumienie w San Diego było więc rezultatem presji. Nie przeszkodziło to szefowi diecezji, bp. Robertowi Bromowi, w głoszeniu obłudnych zapewnień, że nie chodziło mu o nic innego, jak o możliwie szybkie zadośćuczynienie krzywdom poszkodowanych. Większość księży diecezji San Diego nie wspomniała słowem o finale negocjacji podczas niedzielnych nabożeństw. Media piszą, że wierni przyjęli porozumienie „z mieszaniną gniewu, konfuzji i ulgi”. CS
PACIERZ ZA KARĘ Nie wolno skazywać na religioterapię. Nawet alkoholików. Tak brzmi orzeczenie federalnego sądu apelacyjnego w San Francisco. Dotyczy ono osób, które popełniły przestępstwo, będąc na bakier z trzeźwością, i po odsiedzeniu części kary zostały warunkowo zwolnione i skazane na uczestnictwo w programie terapeutycznym organizacji Anonimowi Alkoholicy. Program ów (dotyczy także narkomanów) okazał się suto zakrapiany religijnością. Delikwent zostaje na wstępie podniesiony na duchu zapewnieniem, że „kontakt z siłą wyższą pozwoli mu wrócić do zdrowia” oraz deklaracją: „Nasza wola i nasze życie zostanie objęte opieką Boga, gdy go zrozumiemy”. Rozumienie następuje przez pacierze i medytacje. Nie wiadomo dokładnie, czy od boskiej opieki pić się chce mniej, wiadomo jednak, że nie spodobało się to sądowi, który uznał, że wymaganie uczestnictwa w terapii bazującej na religii jest pogwałceniem Pierwszej Poprawki do konstytucji. Wyrok dotyczył trunkowego z Honolulu, który sprzeciwił się zbawiennemu działaniu odwykowemu chrześcijańskiego Boga, bowiem był buddystą. TN
GENIUSZE PIERWSZEGO MIOTU Nie warto mieć starszego rodzeństwa. Jeśli już – to młodsze. Pierworodni są inteligentniejsi od swych braci i sióstr – stwierdzili norwescy naukowcy i opisali to w magazynie „Science”. Prawidłowość ta dostrzegana jest niezależnie od płci i narodowości. Przeprowadzono dwa niezależne sondaże w organizacjach skupiających szefów biznesu. Pierwszy wykazał, że 43 proc. bossów to pierwsze dzieci rodziców, a drugi – że 59 proc. W Uniwersytecie Harvarda odsetek studentów będących najstarszymi dziećmi sięga 80 procent. Powody tego są rozmaite. Pierwszemu dziecku rodzice poświęcają najwięcej czasu i uwagi. Wcześniej się usamodzielnia, bo musi dbać o młodsze rodzeństwo, oczekuje się odeń najwięcej. W naturalny sposób rozwija więc zdolności przywódcze, jest pewne siebie, autorytatywne, o konserwatywnych poglądach politycznych, zdyscyplinowane, gotowe bronić swej pozycji i ukrywać niedociągnięcia. Oczywiście, od każdej reguły są wyjątki i jest ich niemało. CS
GŁUPIA TELEWIZJA Wiadomo nie od dziś, że przesadne oglądanie telewizji jest szkodliwe, zwłaszcza dla dzieci. Nowe badania, których wyniki publikuje periodyk „Pediatrics”, ujawniają bardzo niepokojące szczegóły.
ZAKONNICE OSKARŻAJĄ BUSHA O... ...„oszukiwanie społeczeństwa przez nieprawdziwe doniesienia, że Irak posiada broń masowej zagłady” i „zniszczenie reputacji USA oraz dobrej woli innych narodów”. Za te oraz inne dokonania amerykańskie zakonnice postulują, by postawić Busha i jego zastępcę Cheneya w stan oskarżenia. „Sumienie zmusza Krajową Koalicję Zakonnic Amerykańskich do wezwania, by niezwłocznie oskarżyć prezydenta Busha i wiceprezydenta Cheneya o popełnienie poważnych przestępstw i wykroczeń. Czas jest najwyższy” – pisze w liście rada zakonnic w imieniu członków organizacji. List został zatwierdzony w trakcie konferencji w drugiej połowie sierpnia w Chicago. Zakonnice jednogłośnie przyjęły oświadczenie potępiające wszelkie wojny i afirmujące wysiłki na rzecz pokoju. Siostry, kochamy Was! TN
LOT Z BOŻEJ ŁASKI Państwowe linie lotnicze Nepal Airlines nie są potentatem na rynku powietrznych usług przewozowych: w kraju jest tylko jedno lotnisko (w stolicy – Katmandu), skąd samoloty przewoźnika odbywają rejsy do 5 miast azjatyckich. Nepal Airlines są właścicielem 2 boeingów 757 i awaria jednego z nich wywołała kryzys: trzeba było zawiesić część lotów. Aby wyeliminować problemy techniczne, na lotnisku przy samolocie... zabito dwie kozy i złożono je w ofierze hinduskiemu bogu przestworzy – Akashowi Bhairabowi. Nie wiadomo, czy zrobiono coś ponadto, ale na razie brak sygnałów o katastrofie, więc ofiara podziałała. Wprawdzie media zwracały uwagę, że chodziło o usterkę elektryczną, ale najlepszym elektrykiem jest Pan Przestworzy i to od niego zależy bezpieczeństwo w powietrzu. Składanie kóz i bawołów w ofierze, by obłaskawić hinduskie bóstwa, jest w Nepalu powszechną praktyką. Może ofiara z dwóch baranów (mogą być politycy) doprowadziłaby w końcu do otwarcia nowego terminalu na Okęciu? JF
koncentrację, np. czytanie, gry i sport. Ponadto skutkiem nieruchawości jest otyłość i cukrzyca. Reklamy telewizyjne polecają produkty żywnościowe kształtujące niewłaściwe nawyki: 98 proc. reklam adresowanych do małych dzieci dotyczy wyrobów zawierających za wysoki poziom cukru, tłuszczu lub soli. CS
W STARYM PIECU DIABEŁ PALI W USA wielką sensację medialną wywołało opublikowanie wyników sondażu naukowego, opisanego w piśmie lekarskim „New England Journal of Medicine”. Ujawnił on, że amerykańscy seniorzy prowadzą bardzo aktywne życie seksualne.
POCIĄG W ZĘBACH
Kilka tysięcy kobiet i mężczyzn w wieku od 57 do 74 lat otrzymało po 100 dolarów za dwugodzinny wywiad i badanie lekarskie. Okazało się, że 73 proc. ludzi w grupie wiekowej 57–64 uprawia regularnie seks. W grupie wiekowej 65–74 lata osób takich jest wciąż dużo – 53 proc. Nawet 26 procent par po osiemdziesiątce nie zapomina o amorach. Aktywność seksualna nie ogranicza się do kopulacji: ponad połowa mężczyzn i jedna czwarta kobiet onanizowała się w ciągu minionego roku. Odzwierciedla to – zdaniem współautora studium, dra Edwarda Laumanna, socjologa z Uniwersytetu w Chicago – poziom potrzeb seksualnych i dowodzi, że seks jest jedną z największych potrzeb fizjologicznych człowieka. Nie wszystko wygląda różowo: połowa aktywnych płciowo emerytek przyznaje, że cierpi na pewne problemy seksualne – głównie niski poziom pożądania i suchość pochwy, a mężczyźni na kłopoty ze wzwodem. Mimo to tylko niewielki odsetek szuka pomocy lekarskiej. ZW
SPIESZMY SIĘ ICH KOCHAĆ Oglądanie przez dzieci w wieku 5–11 lat telewizji więcej niż dwie godziny dziennie prowadzi do zaburzeń koncentracji uwagi w wieku późniejszym. Nawyk oglądania telewizji nasila się w późniejszych latach, ale nawet jeśli zostanie przezwyciężony, szkodliwe skutki mają trwały charakter. Szybkie następstwo scen przesadnie stymuluje mózg dziecka, któremu normalna rzeczywistość – także szkolna nauka – wydaje się nudna. Ślęczenie przed ekranem zastępuje inne formy aktywności kształtujące
gwałtowne skoki emocji wywołane przejściem od sławy do spadku popularności. W okresie objętym badaniem przedwcześnie zmarło ponad 100 spośród 1064 muzyków; jedna czwarta z powodu napojów wyskokowych i narkotyków. Najgorsze jest pierwsze 5 lat kariery: w tym okresie z życiem rozstały się takie sławy jak Hendrix, Joplin, Morrison, Cobain. Po 25 latach ryzyko wcześniejszego zgonu maleje do przeciętnego poziomu. Wielu emerytowanych muzyków amerykańskich pozbawionych jest ubezpieczenia zdrowotnego, co nie ułatwia osiągnięcia sędziwej starości, zwłaszcza jeśli przehula się pieniądze zarobione w młodości. ST
Mało jest prac równie szkodliwych dla zdrowia jak robota muzyka rockowego. Ludzie ci mają 2–3 razy większą szansę, by umrzeć za młodu. Studium badawcze, które w latach 1956–2005 wzięło pod lupę ponad 100 muzyków – głównie z Anglii i USA, od Presleya do rappera Eminema – zakończyło się taką właśnie konkluzją. Śmierć za młodu zawdzięczają przede wszystkim nadużywaniu narkotyków i alkoholu. Są również i inne czynniki: stres i hałas,
„Królewski ząb” – taki przydomek nosi Malezyjczyk Rathakrishnan Velu. Nie bezpodstawnie. Właśnie wpisał się do „Księgi rekordów Guinnessa” w kategorii „siła szczęk”. Na odległość 3 metrów przeciągnął po torach ważący 328 ton, siedmiowagonowy pociąg, ciągnąc za stalową linę, którą trzymał w zębach. Bicie rekordu odbyło się na dworcu w Kuala Lumpur. Widzowie nagrodzili wyczyn „Królewskiego zęba” okrzykiem: „Malezja potrafi!”. Rekordzista wyznał, że siłę zawdzięcza medytacjom. Ponadto codziennie trenuje mięśnie szczęk. TN
HARCERZOFILE Boys Scouts to prywatne harcerstwo amerykańskie o prawicowym nastawieniu i religijnych rygorach.
Chłopak, który przyzna się, że ma skłonności gejowskie, zostanie zeń natychmiast relegowany. Jednak moralne deklaracje organizacji nie zapobiegły temu, że ciągnęli do niej pedofile spragnieni kontaktu z młodzieżą. Właśnie wyszło na jaw, że z Boys Scouts w ciągu kilkudziesięciu lat wyrzucono co najmniej 5100 dorosłych liderów – po kryjomu, oczywiście – którzy dopuszczali się przestępstw seksualnych na harcerzach. Infiltracja nasiliła się zwłaszcza w ciągu minionych 15 lat: z organizacji usuwano w związku z molestowaniem seksualnym przeciętnie jednego harcmistrza dziennie! Media konstatują, że zachowanie liderów liczącej 97 lat organizacji Boys Scouts przypomina strategię Kościoła katolickiego: milczeć i trzymać przestępstwa w tajemnicy jak długo się da. TW
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r. ziesiąty raz Kościół katolicki wbił Polsce nóż w plecy po zwycięstwie pod Byczyną. Na elekcji w 1587 r. Kościół aktywnie popierał kandydaturę arcyksięcia Maksymiliana Habsburga, syna cesarza niemieckiego. Działał wówczas nuncjusz papieski Hannibal z Kapui, krążyło niemieckie złoto na łapówki. Szlachta wybrała jednak na króla Zygmunta III Wazę. To nie przeszkadzało mniejszości podjudzanej przez papieskiego nuncjusza „wybrać” następnego dnia Maksymiliana. „Wybór” ogłosił i prawo złamał katolicki biskup Woroniecki.
D
– kandydaci krajowi. To eliminowało Niemców Habsburgów. Chciał też skrócić czas bezkrólewia, które anarchizowało państwo, wykluczyć biorących pieniądze z zagranicy i pozbawić prawa głosu hołotę szlachecką, klientelę magnatów. Taki program reform bił wprost w Kościół i jego sojuszników Habsburgów. Toteż nuncjusz papieski di Capua, płatny agent Habsburgów, przed sesją sejmu zobowiązał biskupów, by bronili przywilejów Kościoła, a więc swoich. Prymas Karnkowski, który przewodniczył senatowi, zażądał, by królem mógł być tylko katolik. Innowiercy gotowi byli ustąpić pod
PRZEMILCZANA HISTORIA przekonał Zygmunta III do zawiązania unii i uznania jej za jedyną reprezentację „religii greckiej” w Rzeczypospolitej. Skutki, dokładając do tego wyjątkowo partackie wykonanie, były dla Polski straszliwe. W czasie synodu w Brześciu, w którym brało udział aż 44 jezuitów (!), hierarchowie uniccy i prawosławni obrzucili się nawzajem klątwami. Dzięki uznaniu unii przez Wazę – „króla jezuitów” – i faktycznej delegalizacji prawosławia, unici, korzystając ze wsparcia władzy państwowej, siłą odbierali prawosławnym cerkwie, klasztory i majątki. Dochodziło do najazdów, morderstw,
awantury. Włączyli się biskupi i jezuici, tym bardziej że oszust potajemnie przyjął katolicyzm i obiecał go krzewić w Rosji. Wyprawę w 1609 roku papież Paweł V ogłosił krucjatą, nawet pobłogosławił dla Zygmunta III miecz i kapelusz – atrybuty „rycerza Kościoła”. Skończyło się katastrofą. Polacy zostali z Moskwy przegnani, Wielka Smuta do dziś jest dla Rosji pretekstem do poczynań nieprzyjaznych wobec Polski, a rocznica wygnania polskich interwentów jest świętem narodowym Rosji. Wojsko po powrocie zażądało zapłaty żołdu w wysokości... 20 milionów
15
ponieważ król, będąc pod przemożnym wpływem jezuitów, nuncjusza i biskupów, odmówił podpisania uchwał sejmu, w tym potwierdzenia konfederacji warszawskiej. Oburzona szlachta, jasno widząc dążenie do rządów absolutnych, pełnej katolicyzacji kraju i ograniczenia uprawnień sejmu, podjęła program obrony tolerancji religijnej, niezbędnej w państwie wielowyznaniowym. Na sejmie w 1606 r. stanął projekt „konstytucji przeciw tumultom”. Chodziło o ukrócenie inicjowanych przez jezuitów pogromów religijnych poprzez karanie ich sprawców. Dotychczas zbrodniarze, osłaniani przez
Historia noża w plecach (cz. II) Powiedzenie o „nożu w plecach” przytacza się u nas najczęściej w odniesieniu do bolszewickiego ataku na Polskę 17 września 1939 roku. Bardzo niesłusznie... Wybuchła wojna, wojska niemieckie wkroczyły do Polski, usiłowały zdobyć Kraków, spustoszyły szmat kraju. Kanclerz i hetman Jan Zamojski wyparł je na Śląsk, rozbił pod Byczyną i wziął do niewoli Maksymiliana. Wytworzyła się wspaniała dla Polski sytuacja: Niemcy pobici, syn cesarza wzięty do niewoli, w której spędził prawie dwa lata. Nie okupowano, niestety, Śląska. Zagrożeni przez Turcję Habsburgowie, których władza w Niemczech była poważnie osłabiona postępami reformacji, byli w poważnych kłopotach. Wtedy jak zwykle włączył się Kościół. Papież przysłał swego legata Aldobrandiniego (późniejszy papież Klemens VIII), by doprowadził do porozumienia – oczywiście, korzystnego dla Niemców. Zawarto „wieczyste przymierze”. Polska na swoim zwycięstwie nie zyskała NIC, nawet nie podjęto próby odzyskania choćby części Śląska. A przecież diecezja wrocławska należała nadal do polskiej prowincji kościelnej. Legitymacja więc była. Maksymiliana wypuszczono z niewoli „na słowo”, które natychmiast złamał. Skończyło się kompromitacją Polski i jej króla. Kolejny raz, gdy wróg został pobity (patrz: nóż czwarty, piąty, siódmy i dziewiąty), Kościół zmarnował Polsce owoce zwycięstwa. Jedenasty raz Kościół katolicki wbił Polsce nóż w plecy na sejmie w roku 1589, torpedując pierwszą próbę naprawy państwa – projekt uregulowania wolnych elekcji. Przedstawił go kanclerz Jan Zamojski, chcąc uniknąć niechybnej katastrofy: spośród trzech dotychczasowych elekcji dwie skończyły się groźnymi wojnami, nie mówiąc o szalejącej na elekcjach korupcji. Mądry Kanclerz proponował, by kandydować mogli tylko potomkowie króla, a jeśli by ich nie było
regularnych bitew. Nienawiść ludu ruskiego do Polski i Kościoła rosła, aż wybuchła w okrucieństwie słynnych rzezi w czasie powstań kozackich. Kozacy ogłosili się obrońcami prawosławia, a stałym punktem ich żądań była likwidacja unii. Ich powstania z czasem przekształciły się w wojny religijne. Zaczęli przy tym szukać poparcia w Moskwie.
złotych! Zawiązało konfederację i zanim sejm uchwalił podatki, zaczęło łupić kraj. Kler katolicki dał na krucjatę... 300 tys. zł! Straszliwy to rachunek za chodzenie na pasku Kościoła. Po raz czternasty Kościół wbił Polsce nóż w plecy w roku 1605, kiedy „król jezuitów” i najbliżsi mu senatorowie, w większości biskupi, wyrazili zgodę na objęcie opieką
warunkiem zaprzysiężenia konfederacji warszawskiej. Na to nie zgodzili się biskupi, kierowani zza kulis przez nuncjusza. Projekt Kanclerza upadł, a nuncjusz słał triumfalne listy do papieża, co bez wątpliwości określało, komu służyła w Polsce anarchia. Brak prawnych uregulowań elekcji pozwolił Kościołowi w przyszłości pogwałcić dwie elekcje (o czym niżej), co zaważyło na losach Polski. Dwunasty raz Kościół wbił Polsce nóż w plecy w 1596 r., zawiązując unię brzeską. Unia ostatecznie zburzyła w Rzeczypospolitej pokój religijny, który był podstawą jej potęgi. Gwarantowała go konfederacja warszawska, uchwalona przez sejm w 1573 r. Ten pokój religijny był solą w oku Kościoła katolickiego, gdyż zbory protestanckie rozwijały się o wiele prężniej niż katolickie parafie. Toteż biskupi na synodzie w Piotrkowie Juliusz Kossak – „Poddanie się arcyksięcia Maksymiliana pod Byczyną” w 1577 r. rzucili na akt konfederacji klątwę. Papież potwierdził obłąkanego księcia Prus Albrechta Unia brzeska dała Moskwie pretę klątwę bullą z 1578 r. przez elektora brandenburskiego tekst do ingerencji w sprawy polKonfederacja warszawska, akt – Joachima Hohenzollerna. Kancskie. Powstanie Chmielnickiego wybezprzykładnej tolerancji religijlerz Zamojski wcześniej nie dał się krwawiło Polskę i złamało jej potęnej w ówczesnej Europie, został Niemcom przekupić, ale teraz zagę, a wykorzystały to Rosja i Szweprzez UNESCO wciągnięty na liłatwiono sprawę gładko, po cichu cja. To Kościołowi Polska zawdzięstę Pamięć Świata. Tomasz Jefi... bez zgody sejmu! Kolejna okacza wszystkie swoje klęski w XVII ferson przyznawał, że pisząc konzja wcielenia Prus do Polski została wieku, które były przyczyną późniejstytucję amerykańską, wzorował się zmarnowana. Kościół i król liczyli na szej utraty niepodległości. Wszystna konfederacji warszawskiej. Smaczpomoc Hohenzollerna w odzyskaniu kie wojny w XVII wieku Polska toku temu dodaje, że jest to akt przez tronu Szwecji i jej rekatolicyzacji, czyła z państwami innych wyznań. Kościół nadal wyklęty, co daje obszczególnie że toczyła się właśnie Trzynasty raz Kościół wbił raz „tolerancyjnego” i „miłosiernewojna z nią. Jak zawsze za rojenia Polsce nóż w plecy, wciągając ją go” Kościoła. Tolerancyjnego i miKościoła rachunek zapłaciła Polska. w dymitriady. Kolejną okazję podłosiernego inaczej... Piętnasty raz Kościół wbił Polporządkowania prawosławia Kościół Kościół dążył do podporządkosce nóż w plecy, doprowadzając do dostrzegł po pojawieniu się Dymiwania prawosławia. Zabiegi legata wojny domowej – rokoszu Zebrzytra Samozwańca. Possevino przedstawiono przy dziedowskiego. Na sejmie w 1605 r. ZygTo nuncjusz papieski Rangoni wiątym nożu. W 1589 r., wykorzystumunt III chciał wzmocnić władzę krów 1604 r. osobiście wprowadził Samojąc utworzenie patriarchatu moskiewlewską, wprowadzić stałe podatki, zwańca do „króla jezuitów” i zapewskiego, Kościół przy pomocy jezuitów powiększyć armię. Wszystko upadło, nił jego poparcie dla moskiewskiej
kler, byli bezkarni. Uzgodniony już projekt król dał do oceny... jezuitom – Skardze i Bartschowi. Ci uznali, że jest szkodliwy dla wiary katolickiej. Po ich nocnej akcji biskupi, z urzędu senatorowie, mimo uprzedniej zgody, zablokowali ustawę w senacie. Przepadły także uchwały o podatkach na wojsko. Osobistym, specjalnym listem za pobożność i obronę wiary katolickiej dziękował „królowi jezuitów” papież. Wybuchł bunt – rokosz kierowany przez katolika Zebrzydowskiego. Wojska królewskie zwyciężyły rokoszan w bratobójczej bitwie pod Guzowem. Program reform i wzmocnienia władzy królewskiej jednak upadł. Zwyciężyła idea „złotej wolności”, której piewcami stali się jezuici, wychowawcy młodzieży. Kościołowi słabe państwo i anarchia zawsze najbardziej odpowiadały. Po raz szesnasty Kościół katolicki wbił nóż w plecy Polsce w 1612 r., kiedy po śmierci wspomnianego obłąkanego Albrechta (nóż ósmy i trzynasty) wyrażono zgodę na objęcie Prus w lenno przez Hohenzollerna brandenburskiego, zamiast wcielić je do Polski. Stało się to mimo uchwały sejmu pruskiego o unii z Polską na prawach Litwy. Sejm pruski postawił jeden warunek: urzędy w luterańskich Prusach miały być obsadzane tylko przez ewangelików. To było dla Kościoła nie do przyjęcia, bo znacznie wzmocniłoby pozycję ewangelików w Polsce. Kościół rozwinął akcję rękoma nuncjusza, jezuitów i biskupów, którzy byli senatorami, a doszły niemieckie łapówki. Polscy biskupi zdrajcy woleli oddać Prusy Niemcom. Wykorzystali, że opinia szlachecka żyła interwencją w Rosji, toteż sprawa nie wzbudziła większego zainteresowania. Takie to są „zasługi Kościoła dla Polski”. Cdn. LUX VERITATIS
16
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
NASI OKUPANCI
PRAWDZIWA HISTORIA KOŚCIOŁA (55)
Truciciele ciał i dusz Przez wiele stuleci kler osiągał wielkie dochody propinacyjne. „Święta propinacja” służyła ogłupianiu chłopów, zamroczeniu dusz poddanych i wyzyskiwaniu dorobku ich pracy. Narodziny propinacji w Polsce sięgają daleko w średniowiecze. Ta trucicielska instytucja przeżyła w Polsce prawie 900 lat i dotrwała do początków XX wieku. Propinacja (łac. propinatio od propinare – „częstować trunkiem”) była wyłącznym prawem właścicieli ziemskich do produkcji i sprzedaży napojów alkoholowych poddanym chłopom zamieszkującym ich dobra, a także wiązała się z obowiązkiem kupowania przez nich w określonym czasie określonej ilości trunków w pańskiej karczmie. „Święta propinacja” służyła duchowieństwu i szlachcie do ogłupiania umysłów, deprawowała charaktery chłopów i wyzyskiwała dorobek ich pracy. Była instytucją, w której zniewolonemu chłopu pozostawiono jedyną „wolność” – picia i zatruwania się alkoholem – a wolność ta leżała w interesie dochodowym szlachcica, plebana i klasztoru. Interes ten nie miał wiele wspólnego z uczciwością, lecz był mierzony kupiecką miarą. Już Bolesław Chrobry, fundując około 1000 r. arcybiskupstwo gnieźnieńskie, uposażył je także w dziesięcinę karczm. Rozmaite starodawne spisy posiadłości klasztorów i kościołów wymieniają karczmy
O
jako darowizny złożone od książąt lub szlachty. Często było tak, że karczma lub część jej dochodów została oddzielona od dóbr książęcych czy pańskich, aby przyczyniać się do utrzymania klasztoru lub probostwa. Jan Długosz, który w roku 1470 spisywał „Księgi uposażeń”, uwidocznił w nich, gdzie, przy jakim kościele i ile znajdowało się karczm kościelnych. Duchowni byli nie tylko producentami alkoholi, ale też szynkarzami, czyli tabernatorami. Z aktów wizytacji biskupich wynika, że proboszczowie mieli w zwyczaju, zamknąwszy po nabożeństwie tabernaculum w ołtarzu, odmykać tabernę w budynku plebańskim, w której służba piwo, miód i okowitę sprzedawała albo czynili to sami. Kupowanie alkoholu i picie w obcych karczmach zabronione było najsurowszymi karami. Plebani surowo karali wiernych za kupowanie trunków u Żydów, których uważali za morderców Chrystusa i bluźnierców. Alkohol można było kupować tylko w karczmie należącej do księdza proboszcza, choć z reguły było w niej drożej, a i trunki nie tak dobre. Jak świadczy pochodzący z XVII wieku „Lament chłopski”, piwo sporządzano z pszenicy, a dla chłopów wyrabiano
dkrycia naukowe sprawiają, że granica pomiędzy światem ludzi a zwierząt staje się coraz bar dziej enigmatyczna. Zakwestionowanie szczególnej pozycji człowieka w przyro dzie oznacza koniec świata, jaki zna my. I być może początek nowego, bar dziej sympatycznego. Wyznaczenie wyraźnej ostrej granicy pomiędzy człowiekiem a innymi gatunkami zwierząt wynikało nie tylko z nakazów religijnych (np. z biblijnego obrazu świata). Było one człowiekowi bardzo przydatne, bo pozwalało bez wyrzutów sumienia traktować zwierzęta jak przedmioty dowolnego użytku, wykorzystywane jako narzędzie pracy, pokarm, a nawet źródło nierzadko okrutnej rozrywki. Los zwierząt był z reguły gorszy w świecie religii objawionych – judaizmu, chrześcijaństwa, islamu – niż np. w Indiach lub niektórych kulturach pierwotnych, gdzie mocniej przeżywano zwierzęco-ludzkie powinowactwo i więcej miejsca zostawiano na międzygatunkowe współczucie. Rozwój refleksji etycznej i badań naukowych szczęśliwie zmienia ten stan rzeczy także w naszym kręgu kulturowym. Obserwacje zoologów pokazują skomplikowany świat zwierzęcych uczuć i przeżyć, a rozwój dostatniej kultury miejskiej sprawił, że na przykład pies z podręcznego narzędzia do
je z owsa, tatarki, jeżyny. Były to piwa tak liche, że autor „Lamentu” powiada ironicznie, iż sporządzano je z sieczki. W XVI wieku pojawiła się gorzałka, zwana też „prostą”, „przepalanką”, „okowitą”, a jeszcze powszechniej „śmierdziuchą”, „szmorgawicą”. Znalazł się w Polsce propinator, który wykazywał się dokumentem, według którego nadano mu prawo palenia gorzałki jeszcze wtedy, gdy... gorzałka w ogóle nie była znana. Oszustem tym był – a jakżeby! – duchowny, proboszcz w Marcyporębie Jan Franciszek Krzeczkowski. W roku 1633 złożył on do aktów oświęcimskich podrobiony dokument z roku 1176, mający rzekomo pochodzić od Marka z Poremby herbu Radwan, fundatora kościoła i probostwa w Marcyporębie. Według tego falsyfikatu, Marek z Poremby miał już w 1176 r. uposażyć proboszcza przywilejem „do paleni horułki y wareni piwa”, a zarazem zobowiązaniem karczmarza pod kościołem do brania i sprzedaży kościelnej gorzałki. Odtąd proboszcz mógł tym śmielej narzucać parafianom swoją gorzałkę, skoro wywodził swoje prawo od tego starego przywileju, który mu sporządził jakiś fałszerz. Uprzywilejowany stan duchowny nie tylko prowadził działalność propinacyjną, ale też sam w najlepsze
szczekania, gryzienia i straszenia stał się szanowanym członkiem rodziny. Francuski tygodnik „Marianne” w obszernym tekście omawia dwa znaczące wydarzenia, które poruszają francuską opinię publiczną: wielką wystawę „Zwierzęta i ludzie” w paryskiej Grand Halle de la Villette (35 tysięcy metrów kwadratowych ekspozycji!)
uczęszczał do karczm, gdzie z chłopami, mieszczanami i szlachtą pił, grał w kości i bawił się. Nad obyczajami tymi przez długi czas bezskutecznie starały się zapanować władze kościelne. Już legat papieski Filip w roku 1279 przywiózł do Polski zakaz szynkowania na plebaniach. Synod uniejowski w roku 1326 zakazał duchownym pociągać innych własnym przykładem do pijatyk. Za picie w karczmie groziła duchownemu kara trzech grzywien albo miesięczny areszt w klasztorze. Według statutów włocławskich, wstąpienie duchownego do karczmy uwarunkowane było „słuszną przyczyną”, a za taką uchodziło na przykład zaproszenie przez poważną osobę. Łatwo więc było pijatykę usprawiedliwić. W diecezji przemyskiej wstępu do karczm dozwolił synod w 1415 r. jedynie prałatom. Duchowni wykorzystywali jednak każdą sposobność, by nawiedzić karczmę. Asystowali przy zawieraniu małżeństw w karczmach, tam też odbywały się niejednokrotnie sądy kościelne,
śpiewów: w ramach niektórych gatunków istnieją lokalne odmiany śpiewów uczone, przekazywane i przetwarzane przez poszczególne osobniki. Zwierzęce instynkty i zachowania mogą więc być kształtowane przez daną jednostkę podobnie jak i nasze. Poszczególne osobniki nie zachowują się identycznie, a wśród zwierząt istnieją nawet pewne mody.
czego surowo zakazywały synody. Gdy i to stało się niemożliwe, przenosił się kler z karczm do domów prywatnych, a okazji ku temu też nie brakowało, jak choćby tych związanych z zaopatrywaniem chorych sakramentami. Ustawodawstwo kościelne wyparło z czasem kler z karczm i zlikwidowało jego propinacyjną działalność. Jednak jeszcze w XVIII wieku i później czerpał „oświecony” stan duchowny dochody z upijania wiernych. Obserwujące regułę św. Augustyna norbertanki ze Zwierzyńca (znane między innymi z palenia czarownic) posiadały w księstwie zatorskim wieś Mucharz, gdzie zbudowały w połowie XVIII wieku wspaniałą karczmę z łamanego kamienia, podobną do małego zamku. Lud nazwał ową karczmę Czartakiem, gdyż stanęła ona w miejscu strażnicy książęcej, a może z tej racji, że widział w niej siedlisko czartów – sprawców nieszczęść. Czart bowiem siedział w klasztornej okowicie, która niejedno życie chłopskie zrujnowała i niejednej chłopskiej rodzinie piekło zgotowała za życia. Ciekawe, że fantazja poetów i artystów malarzy przypisała ów czarci przybytek... arianom. Na wniosek konserwatorów otoczono „Czartak” opieką jako rzekomą zabytkową świątynię ariańską. I tak oto niechcący ochroniono na pewien czas przed zagładą ponure szczątki klasztornej „świętej” karczmy – niechlubny pomnik propinacyjnej działalności sióstr zakonnych św. Norberta. Podczas II wojny światowej Niemcy rozebrali „Czartak”, a kamienie zużyli do budowy fabryki amunicji w Mucharzu. Dziś po „Czartaku” nawet ślad nie pozostał. ARTUR CECUŁA
gniazdach drapieżników, swoich największych wrogów. Okazuje się, że ta pozorna głupota czy może masochizm wynika z psychologicznej przenikliwości. Otóż dowiedziono, że wszystko, co jest w pobliżu gniazda owych drapieżników, postrzegane jest przez nie jako emanacja ich samych i nie kojarzy się z czymś nadającym się do upolowania.
ŻYCIE PO RELIGII
Koniec wyjątkowości człowieka? oraz publikację książki „Koniec wyjątkowości ludzkiej” („La fin de l’exception humaine”) filozofa Jeana-Marie Schaeffera. Obydwa te przedsięwzięcia kulturalne i naukowe stanowią podsumowanie obecnego stanu wiedzy na temat relacji świata zwierząt i ludzi, wzajemnych różnic i podobieństw. Już nie możemy powiedzieć za Kartezjuszem, że zwierzęta są maszynami prowadzonymi przez instynkty. Naukowcy kłócą się wprawdzie co do tego, czy można mówić o językach zwierząt analogicznych do języków ludzi, ale nie ma już wątpliwości, że istnieją zwierzęce kultury i obyczaje, twórczo rozwijane i zmieniane. Dotyczy to na przykład ptasich
Liczne zwierzęce umiejętności i talenty są dla nas trudne do zauważenia, ponieważ tak bardzo różnią się do tego, do czego przywykliśmy w naszym świecie. Ich zmysły i umysły bywają znacznie bardziej od naszych wyrafinowane. Na przykład szczury potrafią podobno zapamiętywać przebytą drogę poprzez... swoje mięśnie. Pingwiny wśród krzyków dziesiątek tysięcy współbraci potrafią odróżnić dźwięki – dla nas identyczne – wydawane przez najbliższych krewnych. Natomiast ludzie podczas rozmowy zaledwie kilkudziesięciu osób słyszą jedynie nieprzenikniony hałas tłumu. Zaobserwowano, że niektóre małe ptaki gnieżdżą się tuż przy
Z kolei słynne już doświadczenia z lustrem wykazały, że m.in. ssaki naczelne i słonie mają jakąś formę samoświadomości, dzięki której potrafią rozpoznać własne odbicie. Im bardziej odkrywamy, że rzekoma „przepaść” dzieląca ludzi i zwierzęta jest naszym własnym wymysłem podtrzymywanym przez niektóre religie, tym większa jest szansa na zbudowanie świata bardziej przyjaznego wszystkim istotom żywym, w którym zostanie ograniczone cierpienie, okrucieństwo i eksploatacja. Tylko czy rozwalenie jednego z ostatnich murów naszej cywilizacji przeżyją organizacje religijne, które gorliwie go wznosiły? MAREK KRAK
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r. aństwo neutralne światopoglądowo, jakim miała być weimarska republika, napawało ich najwyższą obawą i rodziło brak nadziei na adaptację do nowych warunków. W latach 1918–1928 Kościół ewangelicki stracił ponad 1 mln 735 tys. wyznawców. Kiedy pojawił się Hitler z antydemokratyczną frazeologią, przywitano go jak zbawcę, męża opatrznościowego. Niewielu z duchownych luterańskich potrafiło dostrzec jego prawdziwe oblicze. Zdecydowana większość tak bardzo chciała wierzyć, że Hitler został posłany im przez Boga, że udzielono mu niemal automatycznego kredytu zaufania. Jak pisał teolog Otto Dibelius: „Przywódcom Kościoła
P
posłany został Hitler. Luter byłby dlań tym, kim Jan Chrzciciel dla Jezusa. W latach 1927–1930 dwaj młodzi pastorzy – Siegfried Leffler i Julius Leutheuser – zdobyli sobie popularność, głosząc ideę odrodzenia Niemiec i stworzyli grupę pod nazwą Turyńscy Chrześcijanie Niemieccy. W 1929 r. oświadczyli, iż odrodzenie byłoby możliwe „jedynie w bezwzględnym podporządkowaniu się Adolfowi Hitlerowi”, który był przez nich postrzegany jako wysłannik Boży (Gottgesandte). Pastor Leffler mówił, że jest on „zbawicielem w historii Niemców (...), cudownym transparentem, oknem, przez które spłynęło światło na historię chrześcijaństwa (...). Hitler stał się podobny do opoki na
PRZEMILCZANA HISTORIA grupy dokonały w Berlinie w kwietniu 1932 r. zjednoczenia w Ruch Wiary Niemieckich Chrześcijan (Glaubensbewegung Deutsche Christen). Pastor Joachim Hossenfelder, zostawszy ich przywódcą, z nabożeństwem patrzył już nie tylko w niebo, ale i na nazistowską hierarchię. Sam zresztą był członkiem NSDAP, podobnie jak wielu jego kolegów. Przed przełomowymi dla hitleryzmu wyborami z marca 1933 roku w kampanii przedwyborczej propagandę nazistowską wspierały również Kościoły ewangelickie. Związek Ewangelicki wydał wezwanie do wiernych: „Ewangeliccy chrześcijanie, pojmijcie powagę i znaczenie tego rozstrzygnięcia wyborczego dla przyszłości (...)
kościelne były już ich (opanowali 7 z 8 stanowisk prezydentów synodów kościelnych). Ich hasło wyborcze to: „Swastyka na naszych piersiach, Krzyż w naszych sercach”. Nowo wyłoniony staropruski Senat Kościelny powierzył Niemieckim Chrześcijanom niemal wszystkie godności biskupie. Przeniesienie zasady wodzostwa do Kościoła, co wydało się Blackhahnowi „prawdziwie ewangeliczne”, miało się wyrażać w powołaniu biskupa Rzeszy – urzędu dotąd nieznanego w dziejach ewangelików. Reichsbischof miał być dożywotni i niepodlegający kontroli żadnego innego organu kościelnego. Hitler zasugerował ewangelikom, iż życzyłby sobie widzieć na tym stanowisku
MROCZNE KARTY HISTORII KOŚCIOŁA (73)
Ewangelicy zafascynowani Hitlerem Po pierwszej wojnie światowej i upokorzeniu Niemców przyszedł okres demokracji weimarskiej. Ustrój kojarzony z niemiecką porażką nie mógł cieszyć się entuzjazmem. Dla Kościoła ewangelickiego był on wcieleniem najgorszego zła, albowiem oznaczał również utratę dawnych wpływów i rozerwanie sojuszu z władzą. wydawało się, że zapowiada to nadejście nowej ery, w której Kościół stanie się narodową instytucją”. Wizja odrodzenia narodowego (w ich rozumieniu: przywrócenia dawnej potęgi narodowej i pozycji Kościoła w państwie) opanowała wiele umysłów ewangelickich na tyle, że nawet jeśli z czasem tu i ówdzie pojawiało się coraz więcej sceptycyzmu, to początkowego entuzjazmu nie udało się ugasić aż do zmierzchu Hitlera. Opór przeciwko wprowadzeniu do Kościoła rasistowskich porządków nie był wielki. Kiedy propaganda hitlerowska zaczęła zwodzić masy, nie trzeba było długo czekać, aby wśród luterańskich duchownych zaczęła się budzić coraz to większa fascynacja nowym ruchem i nadzieja pokładana w jego wodzu. Karl Barth, teolog protestancki, mówił, iż Kościół „niemal jednomyślnie, z prawdziwym zadowoleniem, ba, z największymi nadziejami powitał reżim Hitlera”. W latach 20. grupa prawicowych luteranów powołała Federację Kościoła Niemieckiego, którą zajmowało zwłaszcza wyeliminowanie z niemieckiego chrześcijaństwa śladów żydowskich korzeni. Utrzymywali, iż reformacja została przez Marcina Lutra jedynie zapoczątkowana i stale czeka na sfinalizowanie. Nabrali przekonania, że w tym właśnie celu
bezkresnej pustyni, jak wyspa na nieskończonym morzu”. Również trzecia z bardziej znaczących grup pronazistowskich w luterańskim Kościele – Niemiecki Ruch Chrześcijański – mogła rywalizować z dwiema poprzednimi. Otóż jako pierwsi wpuścili do swych kościołów umundurowanych nazistów oraz mianowali kapelanów SA, co z czasem weszło do codziennych praktyk ewangelickiego duchowieństwa – nieraz do tego stopnia, że trudno byłoby odróżnić synod kościelny od zebrania NSDAP. Tak było np. na śląskim synodzie prowincjonalnym obradującym we Wrocławiu w sierpniu 1933 r. „Przeważały bowiem na zebraniu mundury członków SA (Niemieckich Chrześcijan). Wybór prezesa, pastora K. Janetzky’ego, powitano okrzykami »Sieg Heil«”. Niemieccy Chrześcijanie wydawali swój tygodnik „Evangelium im Dritten Reich. Sonntagsblat der Deutschne Christen”. Na winiecie – krzyż i swastyka. Adolf Hitler zasugerował, że warto byłoby przełamać rozdrobnienie istniejących 28 ewangelickich Kościołów krajowych i utworzyć jeden ogólnoniemiecki „Kościół Rzeszy” na wzór organizacyjny partii NSDAP, włącznie z zasadą wodzostwa i hierarchii (biskupi i arcybiskupi). Idąc za tą sugestią, wymienione wyżej
opowiedzcie się po stronie przedstawicieli obecnego rządu, by ułatwić im ich twórczą pracę. Pamiętajcie o swej odpowiedzialności: chodzi tu o ocalenie Rzeszy!”. A wkrótce po wyborach i rozstrzygnięciu na korzyść nazistów, kościelna gazeta „Allgemeine Evangelisch-Lutherische Kirchenzeitung” zagrzewała: „Dla Kościoła nie jest to czas stania z boku, lecz uczestnictwa, i każdy kolejny dzień uzmysławia nam, że z własnej woli jesteśmy świadkami tworzenia się wielkiej historii (...). Ale mimo ogromnej radości z przełomu, jaki dokonał się w kraju, nie możemy ani jednego dnia zapomnieć o tym, iż wyzwolenie, które byłoby do osiągnięcia poprzez politykę zagraniczną, trzeba jeszcze wywalczyć!”. 25 kwietnia 1933 r. tzw. Kolegium Trzech (Kapler, Marahrens, Hesse) złożyło oświadczenie w imieniu Niemieckiej Rady Kościołów Ewangelickich: „Ten historyczny przełom przyjmujemy z wdzięcznością. Bóg nas tym obdarzył. Chwała Mu za to!”. Apele te poparł również aktualny biskup krajowy Hannas Lilje. Niemieccy Chrześcijanie zdobywali sobie coraz większą popularność w łonie ewangelickiego Kościoła i w wyniku wyborów do władz tegoż Kościoła z 23 lipca 1933 r. odnieśli zwycięstwo, zdobywając około 70 proc. głosów. Niemal wszystkie organy
wielebnego Ludwika Müllera (na zdjęciu wita się z Hitlerem), pełnomocnika do spraw Kościołów ewangelickich. Słowo stało się ciałem 27 września na synodzie narodowym – nowy wódz Kościoła niemieckiego określił Adolfa Hitlera i jego narodowy socjalizm „podarkiem od Boga”, a nieco później wezwał, by Kościół przyłączył się do walki przeciwko materializmowi, bolszewizmowi i pacyfizmowi. Na tej samej gali jego towarzysz, wspomniany pastor Leutheuser, dopatrzył się w kanclerzu Rzeszy wypełnienia (spóźnionej) obietnicy biblijnej, mianowicie paruzji Chrystusa: „Chrystus przyszedł do nas przez Adolfa Hitlera (...). Wiemy dziś, że Zbawiciel nadszedł”. Rozwijając tę myśl, mówił: „(...) wiara Adolfa Hitlera mogła odmienić drogę męki i śmierci Niemców ku zmartwychwstaniu”, a tym samym „Golgota wojny światowej stała się dzięki wierze Adolfa Hitlera drogą zmartwychwstania narodu Niemieckiego”. Hitlera postrzegał mistycznie jako „świadka rozjaśniającego wiarę chrześcijańską i ułatwiającego zrozumienie misji Królestwa Bożego”. Były więc w jego wyznaniu wiary w Führera pewne akcenty millenarystyczne. Przyznał, że wcześniej „walczyli o zwycięstwo ruchu narodowosocjalistycznego z punktu widzenia chrześcijaństwa”. Wreszcie rzucił
17
bardzo wymowne hasło: „Poprzez Adolfa Hitlera do Chrystusa”. Również biskup Turyngii, Reichardt, postrzegał Hitlera w kategoriach mesjanistycznych. 25 października 1933 r. pisze pasterz turyńskich owiec: „Dług wdzięczności wobec Boga i Adolfa Hitlera każe nam uroczyście i jednomyślnie stanąć po stronie człowieka, który został zesłany naszemu narodowi oraz światu w celu przezwyciężenia potęgi ciemności. Dlatego też wzywamy nasze gminy, by – będąc z nami jednej myśli – jako zjednoczony naród braci poparły Führera”. 13 listopada 1933 r. Niemieccy Chrześcijanie zorganizowali w berlińskim Pałacu Sportu wielkie zgromadzenie, będące wyrazem poparcia dla polityki nazistowskiej i apelem ewangelików do aktywnego uczestnictwa w procesie przemian. W zapale posunięto się nawet do publicznego potępienia Starego Testamentu. Utworzył się ponadto efemeryczny Ruch Wiary – Niemiecki Kościół Ludowy, który chciał uchodzić za „SA Kościoła” czy wręcz „SA Jezusa Chrystusa”. Kiedy w marcu 1936 r. zajęto nadreńską strefę zdemilitaryzowaną, łamiąc tym samym postanowienia wersalskiego traktatu pokojowego, Rada Kościołów Rzeszy telegrafowała do Hitlera: „Pozostając pod wrażeniem powagi chwili i niezłomnej determinacji Führera, działającego w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem, Niemiecki Kościół Ewangelicki z radością wyraża gotowość służenia do ostatka w imię zachowania honoru i egzystencji narodu niemieckiego”. Od zawsze pasterze sakralizujący poczynania władz byli dla tych władz niezwykle użyteczni. Byle owczarnia chętniej do boju szła i korniej zginała karku. 2 września 1939 r., dzień po rozpoczęciu wojny światowej, Kościół Ewangelicki Niemiec deklaruje: „(...) w tym momencie dziejów jednoczymy się z naszym narodem, modląc się za Führera i Rzeszę”. Każdy sukces wojsk hitlerowskich witany był w kościołach z aplauzem. Tak było po udanym opanowaniu Polski, a szczególnie po ataku na znienawidzoną Bolszewię. Telegrafowano więc do Hitlera 30 czerwca 1941 r.: „Rada Powiernicza Niemieckiego Kościoła Ewangelickiego, zebrana po raz pierwszy od momentu podjęcia decydujących walk na Wschodzie, zapewnia Pana, mein Führer, ponownie w tych podniosłych chwilach o niezmiennej wierności i ofiarności wszystkich chrześcijan ewangelickich w Rzeszy (...). Naród niemiecki, a więc i wszyscy niemieccy chrześcijanie, dziękują Panu za to, czego Pan dokonał”. Doszło nawet do tego, że w czerwcu 1940 roku protestancki hierarcha Kerrl wspaniałomyślnie zaoferował Hitlerowi, aby został... głową Kościoła – Summus Episkopus, a jednocześnie przejął na rzecz Trzeciej Rzeszy całą własność Kościoła ewangelickiego. Widać Hitler nie widział siebie w roli biskupa luterańskiego, gdyż propozycję ze wzgardą odrzucił. MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
18
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
CZYTELNICY DO PIÓR
W obronie generała Berlinga Prawdy nie da się zakłamać – uczciwy badacz znajdzie ją i właściwie zinterpretuje. „Pamiętaj, że nie byłem świnią” – to słowa generała Berlinga, które mówią za siebie (ze wspomnień ks. Peszkowskiego) i są przyczynkiem do odległego i wciąż aktualnego tematu. Ksiądz prałat prof. Zdzisław Peszkowski urodził się w Sanoku. Gimnazjum i liceum ukończył w mieście rodzinnym. Następnie podjął studia i służbę w szkole Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu. Brał udział w kampanii wrześniowej w czasie II wojny światowej jako podchorąży kawalerii. Był więźniem Kozielska. Oficer Pierwszego Pułku Ułanów w II Korpusie Armii Polskiej. Po II wojnie światowej studiował w Oksfordzie i innych uczelniach zagranicznych. W 1954 r. wyświęcony na księdza. Ks. Peszkowski w swej książce pt. „Wspomnienia jeńca z Kozielska” pisze o sytuacji wojska wychodzącego z ZSRR i prezentuje sylwetkę pułkownika, a później generała Zygmunta Berlinga: „Podstawiono wagony i ruszyliśmy w kierunku Morza Kaspijskiego. Wysiedliśmy w Krasnowodzku, by załadować się na okręt stojący w porcie. Tam nas wpakowali jak śledzie do beczki. Każde wolne miejsce, każda szparka były zajęte. Tu jeszcze jedno niezapomniane spotkanie z pułkownikiem Zygmuntem Berlingiem, który był wtedy
O
dowódcą garnizonu, odpowiedzialnym za port i za nasz transport. Z pułkownikiem Berlingiem byłem na swój sposób blisko w obozie w Griazowcu. Przez jakiś czas uczył mnie angielskiego. Był człowiekiem o dużej kulturze. W Griazowcu trzymał się trochę z daleka od generała Wolkowickiego i innych. Był wyznawcą orientacji wschodniej. Uważał, że nasze losy przez długi czas będą, czy nam się podoba czy nie, powiązane z Rosją. Ze mną na ten temat nie było sensu wtedy rozmawiać, bo miałem dwie »miłości« bezkompromisowe – nie znosiłem ani bolszewików, ani Niemców. Żadne orientacje mnie nie obchodziły. Dla mnie to byli wrogowie, ciemięzcy, barbarzyńcy, dla których czułem tylko pogardę. Pamiętam, że jeszcze w Griazowcu pewnego dnia zamiast na lekcję Berling wziął mnie na bok i pod słowem honoru, że nie powiem nikomu, oznajmił mi, że jutro opuszcza obóz i udaje się do Moskwy. Powiedział mi: »Młody jesteś i masz orientację zachodnią. Ja uważam, że będziemy przez wiele lat związani z Rosją i dla dobra Polaków musimy współpracować z bolszewikami. Kiedyś, kiedy będą moją sprawę załatwiali historycznie, pamiętaj, że nie byłem świnią. Ja też, jak ty, kocham Polskę«. Jeszcze mnie zapytał: »Czy ty to rozumiesz? To ci przekazuję«. Chyba miał łzy w oczach, a ja stałem oszołomiony, bo naprawdę nie rozumiałem, o co chodzi. I tego pułkownika Berlinga pierwszy raz po tamtej naszej trudnej rozmowie spotkałem
d pewnego czasu pojawiają się głosy o możliwości „pociągnięcia za cugle demokracji”, tzn. jakiegoś przewrotu czy zamachu stanu. Przyjmowaliśmy te głosy z lekceważeniem i powątpiewaniem. Kiedy jednak głos w tej sprawie zabrał Wałęsa – ekspert od braci K. – sprawa przestała być zabawna. Wspomniany duet – wzmocniony przez Zbynia Z. – tyle razy obraził konstytucję i demokrację, tyle razy wprowadził ludzi w osłupienie, że wszystko jest możliwe. Możliwe i nieodwracalne, bo oni pod ścianą nie mają już odwrotu. Nie mogą oddać władzy! Jeśli przestaną być na szczycie, skończą w kajdanach z buzią przy podłodze. Mają wiele możliwości bezterminowego sprawowania, a raczej zatrzymania władzy w swoich rękach. Pierwsza możliwość to, oczywiście, legalnie wygrane wybory. Czy tak się stanie? Kto to przewidzi? „Słupki” skaczą jak szalone raz jednym raz drugim, a wynik będzie prawdopodobnie ten sam co ostatnio – polityczny pat. Kolejny wariant utrzymania władzy to niedopuszczenie do wyborów. Następny pomysł to sfałszowanie wyników wyborów lub nieuznanie ich wyników, gdy okażą się niekorzystne dla obecnie rządzących. I o takim rozwiązaniu już pomyśleli, uchwalając ustawę
jako dowódcę bazy, który nas ekspediował na wolność, a sam zostawał. Zawołał mnie do swojej kwatery głównej, naładował kieszenie czerwieńcami i powiedział, żeby nie brać rubli, bo to śmiecie, a czerwieńce przydadzą się, i dodał: »Jak pomagałeś kolegom w Griazowcu, tak niech te pieniądze przydadzą ci się na początek w Persji«. Powiedział jeszcze: »Bóg z tobą. Pamiętaj, co ci powiedziałem w niewoli«.
W kilka godzin później, a było to w Wielką Środę 1942 roku, odbijaliśmy od lądu, który był »ziemią niewoli«. Morze Kaspijskie było dla nas Morzem Czerwonym, przez które przeprowadziła nas Boża Opatrzność. Jednak ani zmęczenie, ani wycieńczenie do granic możliwości, ani przeżywanie wyzwolenia nie mogły nawet na chwilkę odsunąć zmory pytań: A co z tymi, którzy zostają? Co z nimi? Jakież autentyczne w tym
Generał Zygmunt Berling w otoczeniu żołnierzy
Uścisnął mnie bardzo serdecznie i dodał: »Powiedz dowódcy pułku, żeby każdy, kto żyw, ładował się na statek«. Dziwne to było, czułem, że jest on częścią jakiegoś polskiego etosu rozdarcia. Nigdy go więcej w życiu nie spotkałem. Pamiętam jednak dobrze tego legionistę, który – podobnie jak ja z Kozielska – został uratowany z obozu w Starobielsku.
o sytuacjach nadzwyczajnych. Nic prostszego, jak ogłoszenie „zerwania więzi społecznych” czy „destrukcji struktur państwa”. Stan umysłów, determinacja i fanatyzm głównych aktorów jest taki, że nie cofną się przed żadnym rozwiązaniem. Potrzebny będzie tylko pretekst, przyczyna. Zachodzi więc obawa, że sięgną do klasyki gatunku i poświęcą
Wielkim Tygodniu brzmiały słowa: »Święty Boże, święty, mocny, święty a nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami... zmiłuj się nad nami...«”. Ks. prałat chyba zdaje sobie sprawę, że ten człowiek, oficer polski, który – używając terminologii Kościoła katolickiego – spoczywa w Bogu na cmentarzu wojskowym na Powązkach w Warszawie, nie może
Osobiście obstawiam Zbynia Z., bo najwięcej się eksponował, najwięcej namieszał, jest młody i gładki na buzi, więc idealnie pasuje na pomnikowego męczennika, a co najważniejsze, ma wysokie notowania w „słupkach”. Pamiętacie Marcinkiewicza? On też podobnie się zachowywał, spędzał więcej czasu przed kamerami niż w gabinecie,
Chronić Zbynia! kogoś znaczącego spośród swoich, by był ofiarą i sygnałem do ostatecznego rozwiązania. Sprawcę znajdą w obozie opozycji, najlepiej tej lewicowej! Historia dostarcza wielkiej liczby doskonałych wzorców. Od podpalenia Reichstagu, poprzez noc długich noży, do radiostacji gliwickiej. A ileż przykładów zza wschodniej granicy! Od mieńszewików do Zinowiewa, Kamieniewa, Bucharina czy Kirowa. Przykłady zbyt drastyczne? Być może, ale początkujące dyktatury nie przebierają w środkach. Dlatego też należy bać się o bezpieczeństwo kogoś prominentnego z kręgów obecnej władzy.
brylował towarzysko, sportowo i medialnie. Słupki mu rosły i rosły, aż urosły na wysokość politycznej szubienicy. Miał chłop szczęście, że wylądował w Londynie, a nie w jakimś kanale. Nie wolno bowiem przeskoczyć poziomu tych dwóch, a poziom ten nie jest wysoki. Kto nie wierzy, niech się przyjrzy nominacjom Urbańskiego, Krukowej, Łopińskiego, Szczygły, Fotygi. Są ilustracją zasady: „Najlepiej się błyszczy na matowym tle”. Wniosek dla całej opozycji na dziś to troska o dobre zdrowie i bezpieczeństwo tych głównych w układzie. Błąd popełnił Leszek Miller, wzywając publicznie Zbynia Z.
sam siebie bronić przed napaścią sfory wściekłych ludzkich bestii. Tych bestii, które nienawidzą wszystkiego, co przyniosło nam wolność ze Wschodu. Bądź tych, którzy nie znają z autopsji sytuacji Polaków w okresie II wojny światowej ze względu na wiek, lub tych, którzy z tego samego powodu nie mogli w tym czasie nic lub niewiele zrobić dla ojczyzny. Obecnie zaś opluwają postać generała i usiłują zniszczyć jego pomnik. Księże profesorze! Co zrobiłeś w obronie starszego kolegi z okresu niedoli? Wszak jesteś też oficerem. Ten człowiek był ci opiekunem, nauczycielem, darczyńcą, a byłeś także w pewnym sensie jego powiernikiem. Zwierzając się Tobie, wyrzekł prorocze słowa, mówiąc: „Kiedyś, kiedy będą moją sprawę załatwiać historycznie, pamiętaj, że nie byłem świnią. Ja też, jak ty, kocham Polskę”... Chyba miał łzy w oczach. Nie znana jest do tej pory realizacja tej prośby. Czyżby nie warto byłoby zawołać z ambony: Stop! Ciszej nad tą trumną! Skłońcie głowy przed tą postacią wielkiego posła patrioty! Czy nie warto by było w tych przykrych i nienawistnych czasach dokonać zadośćuczynienia tej prośbie? Ksiądz prałat w swych wspomnieniach pisze, że wszyscy tam na statku, kiedy byli na pełnym morzu, myśleli, co z tymi, którzy zostali? Czyżby ksiądz, w owym czasie podchorąży, nie myślał tak jak inni i obecnie zapomniał o generale Berlingu i jego żołnierzach sybirakach poległych na szlaku bojowym? O tych, którzy szli najkrótszą drogą do Ojczyzny – Polski? Płk w stanie spoczynku mgr Bolesław Jarecki
do ujawnienia adresu (chodziło o wręczenie pozwu sądowego). Pasuje on bowiem idealnie na głównego podejrzanego („zerowanie”), miał motyw, a sposobność i dowody można fabrykować. Powie ktoś – głupie żarty. Odsyłam więc do ogłoszonego w „Agorze” wywiadu T. Torańskiej z Jarkiem K., gdzie mówi się: „Jarek, ty się zgrasz do końca”. No właśnie! Z osłupieniem i niedowierzaniem odbieraliśmy kolejne sensacje. Kiedy napadnięto dom Czarzastego, wydawało się, że to szczytowy wybryk i nic gorszego już nie nastąpi. Nastąpiło! Nastąpiła sprawa Blidy, później lekarze w kajdankach, taśmy, podsłuchy, podglądy, podejrzenia, Kaczmarek i inni. Gdzie jest koniec czy granica tego szaleństwa, w którym jest metoda?! Od walki z układem do wycinania własnych szeregów! Tanie państwo z armią szpicli i masą sprzętu! Jeśli wybory wygra PiS, czeka nas wszystko co najgorsze. Boję się więc o bezpieczeństwo Zbynia Z.! Sejm się wreszcie rozwiązał, wszyscy byli zadowoleni. Nikogo nie zastanowił złowrogi uśmiech premiera... Czy zatem było roztropne pozostawienie pełni władzy – ze wszystkimi jej instrumentami, lecz bez kontroli – w rękach małego, przewrotnego człowieczka? Zygmunt Figarski
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
LISTY Dylematy Moja rodzina – w tym moja pełnoletnia córka – jest ateistyczna. Córka nie była chrzczona w obrządku katolickim, nie przyjmowała I Komunii Świętej, bierzmowania, nie chodziła na religię. Nie miała i nie ma nic wspólnego z Krk oraz nie odczuwa takiej potrzeby. Poznała mężczyznę, z którym ma poważne plany matrymonialne. Jednak on jest katolikiem i nie widzi możliwości wspólnego związku tylko po ślubie cywilnym. Namawia ją na uczestnictwo w naukach przedmałżeńskich i na ślub kościelny. Córka, podobnie jak my (rodzice), nie wyobraża sobie, aby miała zaprzeczyć swoim dotychczasowym poglądom i podporządkować się żądaniom partnera. Dowiedziałem się, że jest możliwość, iż w takich przypadkach może odbyć się ślub w kościele, w którym aktywny udział bierze tylko osoba wierząca (mąż), natomiast niewierząca lub innego wyznania żona jest tylko obecna, towarzysząca i nie bierze aktywnego udziału w ceremonii, tj. nie składa przysięgi wg ceremoniału kościelnego, nie ma obowiązku uczestniczyć w naukach przedmałżeńskich itp. Mnie taka ceremonia wydaje się mało prawdopodobna, ale w Krk wszystko jest możliwe. Andrzej D., Bydgoszcz. Szanowny Panie Andrzeju, odpowiem Panu jako były ksiądz, a więc w sposób miarodajny. Co prawda od 11 lat nie jestem w branży, ale nie sądzę, żeby coś się w tej materii zmieniło. Otóż faktycznie istnieje w Krk obrzęd ślubu kościelnego z osobą niewierzącą, a także z niekatolikiem, czyli innowiercą itp. Faktycznie, osoba taka nie musi podczas obrzędu wykonywać religijnych gestów i powtarzać kościelnych formuł. Warunek jest jeden – zgoda tej osoby na wychowywanie przez współmałżonka (katolika) dzieci w wierze katolickiej. Jak widać, jest to sprytne (misyjne) posunięcie. Szczegóły poda Państwu ksiądz, który będzie asystował przy ślubie. Życzę szczęścia Młodej Parze! Roman Kotliński
Nobel dla „FiM” Za to wszystko, co robicie, za nadstawianie głów i policzków, za szerzenie prawdy, za działalność wychowawczą, edukacyjną i pokojową w pełni zasługujecie na nominację do Nagrody Nobla, i to w wielu dziedzinach. Nie wymieniamy nazwisk autorów i tytułów felietonów, reportaży i esejów, bo moglibyśmy kogoś pominąć. Wszyscy, na czele z Tobą, Romanie, zasługujecie na wdzięczność i poparcie każdego czytelnika,
który choć raz przeczytał cokolwiek Waszego autorstwa. W przedwyborczym zamieszaniu nie brakuje Waszego rzeczowego i jasnego stanowiska na wszystkie tematy, a zwłaszcza te, które bezpośrednio wpływają na zwykłego wyborcę, który musi iść głosować z otwartym i świadomym umysłem. „Pełzająca bestia”, „Alleluja i do przodu”, „Bankierzy Pana Boga”... i setki innych opracowań to Wasz wielki wkład w trudne otwieranie oczu i uszu, a często i serc naszych rodaków.
LISTY OD CZYTELNIKÓW „Kto nie z nami, ten przeciw nam”. Kiedy przestałam chodzić do Kościoła, kiedy odmówiłam przyjęcia księdza po kolędzie, na wsi zawrzało. Ale mam odporną i przekorną naturę, więc jak po Kaczkach spłynęły po mnie te opinie „ciemnogrodu”. Jestem niezależna. Teraz mam opinię bezbożnika, odszczepieńca, świadka Jehowy itp. Ale mam pewną satysfakcję. Wszystkie, ale to wszystkie numery „Faktów i Mitów” rozdaję na wsi. Biorą chętnie, bo za darmo. Ktoś wyrzuci, ktoś przeczyta i ziarno zaczyna kiełkować.
Drodzy Czytelnicy! Czekamy na kolejne, nowe odczytania alfabetu IV RP. Najlepsze rozwinięcia haseł z ostatnich dwóch lat będziemy drukować w rubryce „Listy”. Redakcja
Ratujmy opinię! Opinia o Polsce i jej rządzie w pozostałych krajach Unii Europejskiej nie jest najlepsza. My jedynie możemy się usprawiedliwiać, że nie wiedzieliśmy, kogo wybieramy i kim naprawdę są bracia Kaczyńscy i cały PiS. W związku z tym nasi sąsiedzi z zagranicy (mam taką nadzieję) nie mają złego zdania o wszystkich Polakach, tylko o tych aktualnie rządzących. Jeśli jednak wybory wygra ponownie partia Kaczorów, nic już nas nie uchroni przed opinią najgłupszego wśród narodów świata. Jan Kochanowski ujął to w znanym chyba wszystkim czterowierszu: „Polak mądry po szkodzie”; Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie, Nową przypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą i po szkodzie głupi.
[email protected]
Ku pokrzepieniu Rodacy muszą wiedzieć, kto ich krzywdzi, kto na ich nieświadomości pasożytuje, korzysta i panoszy się bezkarnie. Oni (rządzący i kler) muszą być świadomi swojej kruchej i niepewnej sytuacji, którą wszyscy chętni mogą diametralnie odmienić i to już 21 października. Drodzy Bracia Czytelnicy! Apeluję do Was – róbcie to, co my w swoim środowisku – kserujcie setki, tysiące broszur z tekstami „FiM”. Rozdawajcie za darmo wszędzie i przy każdej okazji! Wiem, że to działa! Pamiętajcie jednak Kochani w „FiM”, że pełzająca bestia ma długie i wredne łapy, a będący na jej usługach nawiedzeni rządzący spełnią każde jej zadanie zemsty i odwetu. Krzysia i Wojtek
Ziarno kiełkuje Kochani, dopiero Wy otworzyliście mi oczy i zmusiliście do myślenia. Do chwili, gdy ukazały się „Fakty i Mity”, mechanicznie traktowałam Kościół i kler. Byłam, jak powiedział Jankowski, czarną masą, którą się bardzo dobrze kieruje i rządzi. Ale zaczęłam myśleć, szukać prawdy – tej prawdziwej, z książek i historii. Zaczęłam odkrywać obłudę Kościoła, zakłamanie, pazerność ludzi w czarnych sukienkach. Teraz wyrzucam sobie, że tak późno. Ale przysłowie mówi, że „lepiej późno niż wcale”. Mieszkam w małej wsi w województwie opolskim. Tutaj potwierdza się prawdziwość powiedzonka:
Ludzie zaczynają myśleć, zauważyłam w dyskusjach, że ludzie zaczynają zmieniać poglądy. Może nie tak radykalnie jak ja, ale jednak! I to cieszy. Jadwiga Piotrowska Jagielnica
Nierząd w hasłach Jestem Waszym gorącym zwolennikiem i częstym czytelnikiem do redakcyjnej stopki. Obserwując IV „Kaczą...pospolitą” mam dziwne skojarzenia i na nowo próbuję odczytać nazwy i skróty, np.: PiS – Paranoja i Samozachwyt, LPR – Lubię Poklepać Różaniec albo złośliwie – Ludzie Poszukajcie Rozumu, PO – Polityku Ostrożnie albo Przeczekajmy Okres. MEN pod rządami wicepremiera Giertycha to Ministerstwo Eutanazji Naukowej. W tym rządzie mamy ministrantów, a nie ministrów. Na czele tego nierządu stoi pierwszy burzyciel Układu Słonecznego: w dzieciństwie udało mu się „zakosić” księżyc, a teraz europejscy astronomowie zdegradowali Pluton, tak oto następny sukces może sobie przypisać szef rządu – kolejny układ został poważnie okrojony. Podobno teraz ma się wziąć za wszystkich choreografów tańca, bo ci tworzą najwięcej układów... Kaczor stworzył większość parlamentarną z Popapranych i Swarliwych, z Lubiących Pana Romana i Samotnej Ochoczej Broni, czyli stworzył UKŁAD, a następnie go zniszczył. To jego największy sukces. Ironic
Według systematycznie publikowanych sondaży, na czele tych, na których Polacy chcą głosować, znajduje się a to PiS, a to PO. Wszystko zależy od tego, na czyje zlecenie i pod jakim medialnym patronatem przeprowadzono dany sondaż. A jeleniogórski Oddział Ruchu Społecznego Niezależna Inicjatywa Europejska „NIE” już od wielu miesięcy pyta internautów: Czy wykopać PiS na aut? Na dziś udział w ankiecie wzięło 1238 osób. Ich odpowiedzi przedstawiają się następująco: natychmiast – 83 proc; co to, to nie – 7 proc; mnie to zwisa – 10 proc. Może i wynik ten daleki jest od rzeczywistości, ale pomarzyć chyba można. Niech więc marzenie ciałem się stanie i już na stałe zamieszka między nami. Józef Pawłowski Prezes JO RS „NIE”
Na wzór Japonii Wielka szkoda, że rządzący Polską reformatorzy, którzy za wzór Japonię sobie obrali, tak szybko o tym zapomnieli. Sukcesy Japonii to skutek mądrych i korzystnych działań. O głównej przyczynie japońskiego „cudu” okupujący Polskę watykańczycy dobrze wiedzą, ale nie powiedzą... Już w 1585 r. sprawujący władzę Hideyoshi specjalnym dekretem przegonił z Japonii pasterzy dusz i zakazał uprawiania religii rzymskokatolickiej. Zatem zwracam się z prośbą do premiera Jarosława Kaczyńskiego:
19
Niech Pan zostanie polskim kompaku Hideyoshi! Niech Pan pasożytnicze robactwo watykańskie z Polski skutecznie i ostatecznie wyprosi! Po takim wyczynie zostanie Pan narodowym bohaterem! Stanisław Jak
W Niemczech... ...o zgrozo, o Polsce pisze się jak o sklepie warzywnym. „Kartofle (PiS) nie dogadały się z kalafiorami (PO), a koalicja buraki (Samoobrona) i pietruszki (LPR) ryła podziemne tunele jak krety, by nie dać się stłamsić kaczorom. A najśmieszniejsze, że wszystkie te 4 warzywa są katolickie. Polskie piekło na ziemi. Po co nam takie diabły we wspólnej Europie” – napisała jedna z gazet. Za 2 tygodnie wracamy do Klecholandii z nowymi siłami i pomysłami. Nie zostawimy Polski w potrzebie przed wyborami. Może razem z Wami rozwalimy ten 18-letni układ katolicki... Rysiek i Waldek, Niemcy
Uwiąd poczty Po 2000 roku każdy klient poczty dostrzegał negatywne zmiany w jej funkcjonowaniu. Nie pomogły coroczne niemal podwyżki opłat pocztowych i wprowadzane różne nieżyciowe reorganizacje, na które wielu doręczycieli do dziś psioczy. Czy nasza poczta jest taka biedna? Nieprawda, gdyby tak było, nie przekazałaby pieniędzy na różne cele sakralne i pielgrzymki. U schyłku XX w. z najdalszych krańców Polski list zwykły docierał do odbiorcy najwyżej po trzech dniach, dziś – w dobie wielkiej komputeryzacji i innych technicznych usprawnień – przesyłka idzie kilkakrotnie dłużej. Może zatem warto dopuścić do świadczenia usług pocztowych w szerszym niż dziś zakresie i wprowadzić konkurencję? Tadeusz Andrychowski
O naiwni! Pomimo że pontyfikat JPII nic istotnego w świecie nie zmienił, Polska ciągle żyje w euforii kultu tego śp. teatralnego papieża. Kilkakrotnie byłem świadkiem tego, jak ludzie podchodzili do pomnika Wojtyły, kładli dłoń na jego bucie, a następnie „uświęconą” w ten sposób dłoń całowali i żegnali się znakiem krzyża. Widziałem też osoby modlące się do tej bryły spiżu. Domyślam się, że podobne akty bałwochwalstwa uprawiane są przez fanatycznych, nieznających Pisma Świętego katolików w skali całego kraju. Dla nich Wojtyła już za życia był świętym, a teraz spogląda na nich z nieba i modli się o ich zbawienie. Co za naiwność! Czytelnik, Limanowa
20
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
OKIEM BIBLISTY
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Papieska eklezjologia Według orzeczenia papieża Benedykta XVI (29 czerwca 2007 r.) tylko Kościół rzymskokatolicki został założony przez Jezusa Chrystusa, a wszystkie inne wspólnoty kościelne nie mogą być nazywane Kościołami we właściwym tego słowa znaczeniu. Co na to Biblia? Rozpocznijmy od stwierdzenia, że papieskie orzeczenie tak naprawdę nie jest niczym nowym, ponieważ katolicka eklezjologia nigdy nie uległa zasadniczej zmianie, a Kościół katolicki zawsze odwoływał się do tzw. sukcesji apostolskiej i kapłaństwa sakramentalnego. Zasadniczo więc papiestwo zawsze stało na stanowisku piętnastowiecznego soborowego dekretu florenckiego z 1442 roku, który głosił: ,,Święty Kościół katolicki (...) niezłomnie wierzy, wyznaje i głosi, że nikt, kto pozostaje poza Kościołem katolickim, nie tylko poganin, ale także Żyd, heretyk, schizmatyk, nie może być uczestnikiem życia wiecznego, lecz pójdzie w ogień wieczny zgotowany diabłu i jego aniołom (Mt 25. 41), chyba że zanim zakończy życie, zostanie przyjęty do niego. Bowiem związek z ciałem Kościoła jest tak wielkiej wagi, że sakramenty Kościoła pomocne są do zbawienia tylko dla tych, którzy w nim pozostają... A nikt nie może być zbawiony, niezależnie od tego, jak wiele jałmużny udzielał, nawet jeśli przelał swoją krew w imię Chrystusa, o ile nie pozostaje na łonie i w jedności z Kościołem katolickim”. Z podobnym stanowiskiem – podobnym do deklaracji Dominus Iesus z 2000 roku, kiedy kard. Josef Ratzinger był jeszcze prefektem Kongregacji Nauki Wiary – spotykamy się też w bulli Unam Sanctam, wydanej przez papieża Bonifacego VIII. Oto fragment tego dokumentu: ,,Ponadto ogłaszamy, stwierdzamy, definiujemy i mówimy każdej ludzkiej istocie, że dla ich zbawienia konieczne jest całkowite poddanie kapłanowi rzymskiemu (Pontifex Romanum)”. Jak widzimy, eklezjologia papieża Benedykta XVI wcale nie różni się od tej z czasów średniowiecza. Na niewiele zdały się więc obrady II Soboru Watykańskiego (1962–1965), który na krótko rozbudził nadzieje na probiblijne zmiany w polityce wyznaniowej Kościoła rzymskiego, wzywając do dialogu z innowiercami. Bo już w 1970 roku w posoborowym dokumencie wyraźnie określone zostały intencje dialogu: ,,Dialog sam w sobie nie jest celem (...) Służy raczej zmianie sposobu myślenia, zachowania i codziennego życia tych wspólnot. Tą drogą zamierza przygotować ścieżkę do ich jedności w wierze na łonie jedynego i widzialnego Kościoła: stąd krok po kroku, w miarę jak
eliminowane są przeszkody do pełnej eklezjalnej komunii, wszyscy chrześcijanie zbiorą się na wspólnej celebracji Eucharystii w jedności jedynego Kościoła, jaką Chrystus od początku obdarzył swój Kościół. Jedność ta, jak wierzymy, mieszka w Kościele katolickim jako coś, czego nie może on nigdy stracić” (,,Refleksje i sugestie dotyczące dialogu ekumenicznego”, 14 VIII 1970). Zasady i cele polityki papieskiej zawsze więc były te same, a papież Benedykt XVI tylko je potwierdził. Co zatem, z biblijnego punktu widzenia, można powiedzieć o roszczeniach i dążeniach papiestwa? Papieskie stanowisko dotyczące pochodzenia, prymatu i jedynozbawczej roli Kościoła rzymskiego jako rzekomo jedynego rzeczywistego Kościoła Chrystusowego nie ma absolutnie żadnych podstaw biblijnych. Jezus Chrystus nie założył bowiem ani Kościoła rzymskokatolickiego, ani żadnej innej instytucji, systemu czy nawet organizacji. Przyszedł bowiem do ,,owiec zaginionych z domu Izraela” (Mt 15. 24, por. Mt 10. 6), aby ożywić, odnowić i zbawić społeczność izraelską, do której zaprosił wszystkie narody, aby uczestniczyły w prawdziwej wierze Izraela w Boga Jahwe (por. Mt 28. 19; Dz 1. 8; Ef 2. 11–18). Judeochrześcijańska społeczność różni się więc pod wieloma względami od instytucji papieskiej. Oto niektóre z tych różnic. 1. Judeochrześcijańska wspólnota wiary powstała w I stuleciu po Chrystusie. Natomiast Kościół rzymskokatolicki powstał w IV wieku. 2. Członkostwo w duchowej wspólnocie Jezusa uwarunkowane było osobistą decyzją wiary, chrztem, z całkowitym nawróceniem do Boga i absolutnym zerwaniem z grzechem (por. Dz 2. 38; 8. 26–38; Rz 6. 1–14; 1 Kor 12. 13). Członkiem zaś Kościoła rzymskiego zostaje się tuż po urodzeniu poprzez chrzest niemowląt, który jest karykaturą i zafałszowaniem biblijnego chrztu. 3. Organizacja pierwotnych wspólnot chrześcijańskich ograniczała się do najprostszych form. Każda wspólnota była autonomiczna i zarządzana kolegialnie, a o najważniejszych sprawach decydowali wszyscy jej członkowie (por. Mt 18. 15–18).
Rzymskokatolicki Kościół hierarchiczny jest zaś dyktaturą papieży, czyli zupełnym zaprzeczeniem ww. wspólnot. 4. Papiestwo głosi, że ap. Piotr jako głowa Kościoła był w Rzymie, a każdy papież jest następcą Piotra. Biblia jednak ani jednym słowem nie wspomina o tym, by Piotr był głową ,,ciała Chrystusowego” (por. Ef 1. 22–23; 5. 23), by był w Rzymie i by ustanawiał jakichkolwiek następców. Ponadto Pismo Święte wyraźnie określa kryteria apostolskie (Dz 1. 21–22), dodając, że wszyscy apostołowie byli osobiście wybrani przez Jezusa bez jakiejkolwiek wzmianki o następcach. 5. Podczas gdy papieska eklezjologia kładzie nacisk na hierarchiczny system kapłański, apostoł Piotr
twierdził, że wszyscy duchowo odrodzeni wierzący są ,,rodem wybranym, królewskim kapłaństwem” (1 P 2. 9). 6. Gdy papiestwo głosi, że tylko Kościół rzymski dysponuje wszystkimi niezbędnymi środkami do zbawienia, Pismo św. uczy, że zbawienie to darowane jest w Chrystusie, a nie w tym czy w innym kościele (Dz 4. 12). 7. W przeciwieństwie do nauki Kościoła rzymskiego, który kładzie nacisk na pośrednictwo Marii, świętych i kapłanów, którzy rzekomo „otrzymali władzę, jakiej Bóg nie dał ani aniołom, ani archaniołom” (prymas Wyszyński), Pismo głosi, że istnieje tylko jeden pośrednik między Bogiem a ludźmi – Jezus Chrystus (1 Tm 2. 5, por. J 14. 6; Hbr 7. 25).
8. W całkowitym przeciwieństwie do Biblii pozostaje również tzw. ofiara mszy świętej. Jezus Chrystus złożył bowiem swoje życie w jedynej i niepowtarzalnej ofierze za grzechy całego świata (por. J 1. 29; Hbr 7. 27; 9. 28; 10. 10; 1 P 3. 18). 9. Gdy papież Benedykt XVI twierdzi, że do zbawienia niezbędne są sakramenty, których podstawą jest głównie Tradycja Kościoła, Jezus głosił coś zupełnie odwrotnego. Stwierdził: ,,Daremnie mi cześć oddają, głosząc nauki, które są nakazami ludzkimi” (Mt 15. 9, por. Mk 7. 7–9). Podobne stanowisko zajął później ap. Paweł, który jednoznacznie potępił ludzkie tradycje (por. Ga 1. 6–9; Kol 2. 8), oraz ap. Piotr, który przestrzegał przed fałszywymi nauczycielami, bo ci – jak pisał – „wprowadzać będą zgubne nauki i zapierać się Pana, który ich odkupił” (2 P 2. 1), co w najbardziej rażący sposób urzeczywistniło się w doktrynie
Kościoła rzymskiego. Dogmaty i Tradycja tego Kościoła są bowiem zaprzeczeniem nauki apostolskiej, która głosi, że ,,wiara jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe” (Rz 10. 17). Na ten fakt zwracał też uwagę ap. Piotr, który w swoich listach ani razu nie odwoływał się do jakiejkolwiek tradycji, a jedynie do Słowa Bożego, które prowadzi do odrodzenia, duchowego wzrostu i uświęcenia (1 P 1. 22–25; 2. 2; 4. 11). Jak widzimy, papiestwo powołujące się na ap. Piotra, tak naprawdę nie ma z nim nic wspólnego. Apostoł ten bowiem w swych listach ani jednym słowem nie wspomniał o swym prymacie i nieomylności, o boskim kulcie Marii (jej wiecznym dziewictwie, niepokalanym poczęciu,
wniebowzięciu, pośrednictwie i modlitwach kierowanych do niej), o kulcie świętych, ich relikwii i obrazów, o kapłaństwie sakramentalnym z celibatem włącznie, o czyśćcu i mękach piekielnych, o transsubstancjacji, o spowiedzi usznej oraz o święceniu niedzieli i innych katolickich świętach i zwyczajach. Dlaczego więc ap. Piotr ani jednym słowem nie wspomniał o tym wszystkim, co jest tak istotne dla Kościoła rzymskiego? Odpowiedź może być tylko jedna: ponieważ wszystkie te i wiele innych elementów katolickiej doktryny były zupełnie obce Piotrowi. Nie mają one bowiem absolutnie nic wspólnego z przesłaniem Biblii. Biblia obnaża papieski system eklezjalny jako system odstępczy od ,,wiary, która raz na zawsze została przekazana świętym (prorokom i apostołom)” (Jud 3, por. Ef 2. 20). Cokolwiek by więc powiedzieć o przekonaniach i twierdzeniach papieża Benedykta XVI w sprawie prymatu Kościoła rzymskiego i dyskryminacji Kościołów protestanckich, jedno nie ulega wątpliwości: Benedykt XVI postanowił powrócić do wcześniejszej (średniowiecznej) nieugiętej polityki papieskiej, która doprowadziła do straszliwych prześladowań wszystkich innowierców. Zarówno deklaracja Dominus Iesus z 2000 roku, jak i orzeczenie Benedykta XVI z dnia 29 czerwca 2007 roku potwierdzają więc, że rzeczywiście mamy do czynienia z dawnym ,,pancernym” kardynałem, a obecnie twardogłowym papieżem, który chciałby rządzić światem za pomocą dekretów, podobnie jak w zamierzchłych czasach czynili to jego poprzednicy. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Twardogłowa polityka i orzeczenia Benedykta XVI demaskują bowiem jednocześnie jego własny zwodniczy system. Wszak Jezus powiedział: ,,Z obfitości serca mówią usta” (Mt 12. 34) oraz: „(...) po owocach poznacie ich” (Mt 7. 20). ,,Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione i nic nie pozostało utajone, co by nie wyszło na jaw” (Mk 4. 22). Odpowiedzią więc na papieskie dekrety, orzeczenia i roszczenia jest całe Pismo, które również demaskuje papieską eklezjologię i ostrzega: ,,Nie pozwalajcie się nazywać Rabbi, bo jeden tylko jest – Nauczyciel wasz, Chrystus, a wy wszyscy jesteście braćmi. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie ojcem swoim; albowiem jeden jest Ojciec wasz – Ten w niebie” (Mt 12. 34). BOLESŁAW PARMA W sprzedaży jest książka Bolesława Parmy „Niepokorni synowie Kościoła” (192 str., twarda okładka, cena egzemplarza – 20 zł plus koszty przesyłki). Zamówienia można składać na adres: Bolesław Parma, skr. poczt. 35, 44-300 Wodzisław Śl., na e-mail:
[email protected] lub przez telefon komórkowy – 0 661 316 897
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
T
rzeba przyznać, że jak do tej pory najbardziej spektakularne pomysły na kampanię wyborczą ma Prawo i Sprawiedliwość. Ale przede wszystkim – nie ma wstydu. Bracia Kaczyńscy prawie co dzień dają dowody, że są na obraz i podobieństwo polskiego kołtuna. Jarosław pojechał do Białegostoku, gdzie splatają się kultury polska, białoruska, tatarska, i powiedział, że chce budować Polskę jednego narodu. Oczywiście, zrobił to specjalnie.
polskiej tradycji, swoją obecnością wyrazić naszą narodową pamięć o zamordowanych i o zbrodniczym systemie... Z jego życiorysu wynika jednak, że jego rodzina, jak miliony innych, ułożyła się z tym systemem i żyła chyba nie najgorzej. Podróż do Katynia wpisana została w plebiscyt, który Kaczyńscy Polakom chcą narzucić: Polska solidarna, wierna Bogu i tradycji, wierna swojej historii, albo Polska „postsowiecka”, wypierająca się własnych bohaterów, zakłamana. Jadąc rano na
MAREK & MAREK po zastrzelonym w Katyniu generale podpisać się pod niemieckim kłamstwem przeciwko kłamstwu rosyjskiemu; jak ubek, który każe młodej dziewczynie z powstania warszawskiego na piśmie wyprzeć się zastrzelonego w Katyniu brata. Oto dusza Kaczyńskich, oto ich cała filozofia. Niestety, wielki mag polskiego kina, malarz polskich dziejów, Andrzej Wajda, ułatwił im to. Nie powinien godzić się na użycie swojego filmu do tego celu. Nie powinien godzić się na premierę „Katynia” w czasie
COŚ NA ZĄB
Wszystkie chwyty dozwolone Świadomie zagrał na najciemniejszej strunie polskiej duszy. Mówiąc o „Polsce jednego narodu”, w rzeczywistości zawołał: „Polska dla Polaków”! Niczym przedwojenny endek faszysta, niczym zwolennik getta ławkowego na uniwersytetach. Oni naprawdę zrobią wszystko, byle ugrać parę głosów więcej. W tych dniach, półtora miesiąca po rocznicy powstania warszawskiego, PiS odbył kolejne narodowe egzekwie z wyborami w tle. 17 września, 68 lat po napaści ZSRR na Polskę, zorganizowano obchody 67 rocznicy mordu katyńskiego z wiosny 1940 roku! Już sam kalendarz pokazuje dowodnie (daty przecież nie są „okrągłe”), że trupy polskich oficerów potrzebne były PiS-owi wyłącznie do ugotowania wyborczej zupy. Prezydent pojechał do Katynia, by zaprezentować się w charakterze czciciela
groby oficerów, a wieczorem biorąc udział w uroczystej premierze filmu Wajdy „Katyń”, Kaczyńscy każą nam wybierać: albo, albo. Wajda z niezwykłą delikatnością starał się nie naruszyć swym filmem tragedii, jaką przeżywały i przeżywają krewni pomordowanych. Kaczyńscy nie mają obiekcji. Ci słudzy historycznej prawdy nie zaprosili na premierę gen. Jaruzelskiego, który przecież jako pierwszy doprowadził do przyznania się przez ZSRR do mordu katyńskiego. Zaprosili „Rodziny Katyńskie” i, brutalnie rzucając ich ból na wyborczą szalę, zdają się mówić: Trupom ich mężów i synów, owdowiałym matkom, żonom i wnukom, im powiedzcie, że na nas nie zagłosujecie. Symbolicznie Kaczyńscy w gruncie rzeczy żądają podpisania się pod ich wizją zdarzeń... Jak gestapowiec w filmie Wajdy, który każe wdowie
kampanii wyborczej. Tym bardziej że akurat, jeśli chodzi o „Katyń”, „akcję promocyjną” 67 lat temu zorganizowali mu Rosjanie. Kiedyś, ku mojemu osłupieniu, mój ówczesny filmowy idol powiedział, że u przewodniczącego Wałęsy mógłby być nawet szoferem. No cóż, życie jeszcze raz pokazało mi, że nie ma szofera, który nie kombinowałby, jak sprzedać na lewo trochę benzyny albo podkręcić licznik... Na tle PiS-owskiej demagogii, na tle Kaczyńskich i ich Szczygłów, Suskich i Brudzińskich, Platforma Obywatelska prezentuje się jako konserwatywna partia umiaru i rozsądku, jako strażniczka wartości narodowych, ale i europejskich. Na inauguracji kampanii wyborczej w Gnieźnie Tusk mówił to, co myśli, i co
wreszcie chciał usłyszeć każdy Polak, który nie tylko umie czytać, ale też rozumie, co czyta; który patrzy, ale i widzi, który słucha, ale i słyszy. Fraza o tym, że nie wystarczyło wejść do Europy, bo trzeba ją jeszcze budować u siebie i w sobie, że Europa będzie tu wtedy, gdy my nie będziemy masowo wyjeżdżać tam, była trafna i poruszająca. Uświadomienie słuchaczom, że na skutek emigracji niejako opustoszały z mieszkańców Kraków, Poznań, Bydgoszcz i Gniezno razem wzięte, było wręcz wstrząsające. Na co dzień przecież mówimy, że wyjechali, bo tam mają lepszą pracę, szansę na mieszkanie... Ale przecież nie wracają, choć ci z pierwszej fali już powinni. Może więc nie wracają, bo tu jest duszno, tu nie ma czym oddychać, tu jest ciasno od Suskich, Brudzińskich i Szczygłów? Niemniej i ten gnieźnieński popis Tuska miał swoje pęknięcia. Tusk mówił: „Ja chcę powiedzieć państwu dzisiaj, że ja idę do tych wyborów razem z wami i z całą Polską, bo wiem, że ci, którzy dzisiaj rządzą Polską, znowu wpychają ją w objęcia Wschodu. To jest wielki spór cywilizacyjny. Ja wiem i wy wiecie, że idąc do wyborów, będziemy chcieli Polskę ratować przed ludźmi i ideami, które w swojej istocie są złymi pamiątkami po sowieckiej mentalności”. Kogo miał na myśli? Czyż nie tych, których sam trafnie kiedyś określił mianem moherowych beretów? To przecież w tych środowiskach – wśród miłośników ojca Rydzyka i prałata Jankowskiego, Radia Maryja i przykościelnych organizacji, w cieniu proboszczów i biskupów – najwięcej jest ksenofobii, strachu przed Unią, intelektualnego zacofania, marzeń o „Polsce jednego narodu”, „Polsce dla Polaków”. To tam w skali masowej zapomniano o naukach Jana Pawła II, choć czci się go jak Boga. On powtarzał: „Kochaj bliźniego swego”, oni tylko nienawidzą.
GŁASKANIE JEŻA
Mężczyźni po przejściach Ech, sondaże, sondaże... Rządowa „Rzepa” wali na pierwszej stronie radośnie, że wybory wygra PiS, choć w ankiecie wzięło udział tylko 500 osób. Natomiast na stronach interia.pl w stałej wyborczej sondzie głosowało już blisko 700 tysięcy osób. Tam prowadzi PO – 34 proc., przed LiD i PiS – po 27 procent. Komu wierzyć? Komu ufać, nie tylko w wyborczych rankingach? Kto i kiedy mówi prawdę, a kto kłamie „jak bura suka”? I dlaczego słowa w Polsce są bezcenne – czyli bez wartości. Zwłaszcza dla PiS... Oto Bogdan Borusewicz, symbol „Solidarności”, kamień milowy, rzadka gwiazda na sztandarze Kaczyńskich i ich duma, poszedł do obozu wroga. To znaczy, że ze strony jedynie słusznej przeszedł tam, gdzie stało ZOMO. Ot, przemoknięty kapiszon jeden!
Albo taki Mężydło... Dziesięć dni temu „niezaprzeczalny autorytet moralny”, teraz „nóż w plecy”, piąta kolumna wmontowana w PiS przez Układ. Nie inaczej Sikorski. Niedawno wzór honoru polskiej armii i prawości, jedyny w rządzie mówiący po angielsku (Fotyga umie, ale nie mówi), dziś dezerter, a nawet zdrajca. W Polsce, we wrześniu i październiku 2007 roku, ludzkie życiorysy pisane są pospiesznie i całkiem od nowa. W obie strony. Popatrzmy np. na takiego Rokitę. Przecież nie tak dawno był w ustach Kaczyńskiego „zbrodniarzem” (dosłownie!), dziś jest „uzdolnionym politykiem”, dla którego natychmiast może się znaleźć miejsce w Kaczej partii i na Kaczych listach. Co przecież nie przeszkadzało zabić go jego własną żoną Nelly. Tak samo jak kiedyś Tuska dziadkiem z Wehrmachtu.
A tak na marginesie, to im dłużej patrzę na Nelly i inne tego typu panie, tym bardziej rozumiem gejów. Miała być romantyczna historia, gotowy scenariusz o tym, jak to wielką politykę poświęca się dla miłości. Słuchający Jana Marii mieli łzy w oczach. Ale szybko osuszyła im je pani małżonka: – Miłość? Jaka miłość? To przez Tuska i jego bandę Tuszczątek, sekujących Janka na każdym kroku – zatrajkotała Nelly łamiącą się polszczyzną. A jednak trzeba przyznać, że Rokita odszedł z klasą. Choć niektórzy twierdzą, że ta klasa to „C-klasa”, czyli zaplanowana ucieczka przed konfrontacją z Ziobrą w Krakowie (z którym już przecież raz przegrał), ale i tak wyszło nieźle. Przynajmniej niedoszły premier nie spalił za sobą mostów, bo mówił, że popiera Platformę, że liczy na jej sukces, że swoim
21
Ale Tusk pamięta, że „mohery” mają jeden niezaprzeczalny walor. Nawet najbardziej odrażające dewotki i dewoci mają w sobie pociągający czar i urok, bowiem... są wyborcami. Mogą postawić krzyżyk tu i tu, a nawet tam... Dlatego wszyscy się do nich umizgują, każdy stara się im przypodobać. Zatykając nos i zasłaniając oczy, całują rączki i padają do nóżek. Tusk nie jest wyjątkiem, też mówi to, co oni chcą słyszeć; podpisuje się pod ich wizją świata, symbolicznie stawia parafę na lojalce: „Moi Drodzy! Spotkaliśmy się w Gnieźnie, w katedrze, gdzie odbyło się nabożeństwo, przy symbolicznych miejscach. Tu w Gnieźnie, gdzie rodziło się marzenie w tysiącletnich dziejach Polski. Tu – przy grobie św. Wojciecha (...). Tu rodził się ten wielki sen, tu podjęto pierwszą wielką polityczną decyzję w imieniu tworzącego się wówczas narodu polskiego o tym, że Polacy to Europejczycy, że Europa, chrześcijaństwo i cywilizacja Zachodu jest również tu (...). Tak jak tu narodził się sen o Polsce zakorzenionej w chrześcijańskiej cywilizacji Zachodu, tak teraz w październikowych wyborach potwierdzimy ten wybór albo zmarnujemy kolejne lata”... To namolne podkreślanie związków z chrześcijaństwem brzmi w ustach Tuska fałszywie. Niczym jego małżeństwo przed ołtarzem zawarte grubo później niż ślub cywilny... Jakoś tak wtedy, gdy Tusk wchodził do wielkiej polityki. Uznał, że korzyści będą z tego większe niż zażenowanie i śmiech? Jak na tym tle prezentuje się nasza lewica? Na zielonej trawie i przy śpiewie drozda pan przewodniczący Olejniczak zaproponował wyborcom „spokój”. To co najmniej oryginalne w dobie, gdy o swoje racje trzeba walczyć, przebijać się z nimi, bronić ich. Spokoju już nie będzie. Nawet na Powązkach go już nie ma. Nawet przy Krzyżu Katyńskim. MAREK BARAŃSKI
kolegom życzy powodzenia itp. Zupełnie inaczej niż Leszek Miller. Ten lat temu kilka ogłosił, że „mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy”. W rzeczy samej... Miał rację. Nie dostawszy się na wyborcze listy, skończył (się) bez klasy, ze śliną na ustach wypluwaną w kierunku swojej niedawnej partii i kolegów. Przecież nie po to, by nagle objawić jakąś nieznaną prawdę, ale po to, aby tej partii jak najbardziej zaszkodzić i dopiec. W myśl zasady: po mnie choćby potop. A zaczynał rzeczywiście dobrze, ba świetnie. To przecież On był ojcem niebywałego sukcesu wyborczego SLD sprzed sześciu lat (ponad 40 procent), ale też to nie kto inny, lecz On doprowadził polską lewicę do ruiny i kompromitacji – takiej, że niewiele brakowałoby, a popadłaby w niebyt. Odejście Rokity z PO i Millera z SLD może być zbawienne, jeśli pozwoli na stworzenie na scenie politycznej nowej jakości: jakiegoś mariażu powyborczego Tuska z Olejniczakiem. Tego oczekuje (wg badań OBOP) 55 procent Polaków. I ja też, bo wśród coraz częstszych koszmarów miewam czasem piękne sny. MAREK SZENBORN
22
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
RACJONALIŚCI
T
ego tekstu nie pokazuj dzieciom! Tego utworu i sam nie czytaj, jeśliś osobą nadto subtelną, wrażliwą i wstydliwą. O strasznych tu bowiem świństwach poeta traktuje i przenigdy nie odważylibyśmy się wiersza tego wydrukować, gdyby autorem „Sztuki obłapiania” nie był sam imć hrabia Aleksander Fredro!
Okienko z wierszem ~ ~ ~ Dalej postrzegam rozmaite wzory, Jak się sprawiają ponure klasztory. Tam samołożnik wrogiem płci niewieści Przeciw naturze męską dupę pieści; Albo ich zgraja razem się weseli, Gdy każdy siebie między dwóch rozdzieli. Tak Ksiądz Prowincjał chędoży Przeora, Przeor Kwestarza, a Kwestarz Lektora, Lektor Laika, Laik zamyszysty Najlepiej dosiadł grzbietu Organisty. Ten jak odyniec z mocnym szumem wzdycha, I Braciszkowi sromotnie dopycha. (...) A Ksiądz Predykant przy kuflu z wiśniakiem. Trze resztę flaka gorącym kułakiem. Na drugiej stronie Mniszki bojaźliwe Jak mogą sprawę małpują jebliwą. Tu albo godmisz w ich dłoniach się miga, Łechce i na czas mleczne zdroje rzyga, Albo litośnie jedna siostrze drugi Wprawionym palcem wyrządza usługi. Tam Przeorysza półtoraczna w zadzie Twardy klitoris między uda kładzie Swej Nowicjantce, co prężeniem ciała Serdecznie-by go nadsztukować chciała; A cztery cycek – że razem – zdziwione Na tę i ową podają się stronę. (...) Siostra Barbara przy wieczornej porze, Gdy pienia głosi za kratą, na chorze, Zwolna jej z tyłu, sunąc od kolana, Podłazi korzeń Księdza Kapelana. Poznała zaraz Śpiewaczka zbyt rada Z jakiego klucza śpiewać jej wypada.
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Jedyna trwała koalicja W IV RP z hasła Wielkiej Rewolucji Francuskiej zostało braterstwo. Też specyficzne. Jednojajowe. Wolność jest dla ich totumfackich, a i to pod warunkiem że nie podpadną. Równość – tylko w znaczeniu równania w dół. Do podłości, oszustw, oszczerstw. Podanych w sosie bezczelności. Jeszcze mniej pozostało z idei świeckiego państwa. IV RP umacnia klerykalizm odziedziczony po III. Sojusz tronu z ołtarzem okazał się najtrwalszą koalicją. Czarny pasuje do wszystkiego. Dobrze się komponuje z białym, ale niezgorzej i z czerwonym. Najlepiej z brunatnym. Ateizm jest uznawany za dewiację. Antyklerykalizm – za chorobę, którą trzeba leczyć. Katolicyzm rozmnaża się przez pączkowanie. Mohery mają katolicyzm toruński. Aksamitne kapelusze – łagiewnicki. Kościelna oligarchia żyje jak pączki w maśle. Dobrze, że niewierzący mają Agnosiewicza i listę jego pomysłu. Kto jeszcze nie dokonał coming out, może to zrobić na stronie www. lista.racjonalista.pl Okrągłostołowy układ z Kościołem – potwierdzony konkordatem, opłacany miliardami z budżetu
– został przypieczętowany ministerialnym rozporządzeniem o wliczaniu oceny z religii do średniej. Koło się domyka. Religia, wprowadzona do szkół kuchennymi drzwiami przez Samsonowicza (1990), została po siedemnastu latach usankcjonowana jak pełnoprawny przedmiot przez Giertycha. Taki pożegnalny prezent z pieniędzy podatników. Ofiarowany rzutem na taśmę czy raczej stułę. Legutko hołd lenny potwierdził. W międzyczasie Stelmachowski, też rozporządzeniem, wprowadził księży i katechetów do rad pedagogicznych (1992). Wszystkie te decyzje mają wymiar i ideologiczny, i finansowy. Są podejmowane przez kolejne katoprawicowe rządy, żeby Kościół rósł w siłę, a kler żył dostatniej. Religia króluje w szkołach, gdyż etyka, jako alternatywny przedmiot do wyboru, nie istnieje. Z braku fachowej kadry, pieniędzy (kolejne 1,5 mld zł rocznie), a przede wszystkim chęci. Żaden szczebel władzy świeckiej nie chciał się narażać władzy kościelnej. Prawica szła na pasku kleru jawnie, a lewica – skrycie. Pierwsi kupowali przychylność ołtarza przez działanie klerykalizujące
Rzeczpospolitą. Drudzy – przez zaniechanie. Nie dawali wprawdzie nowych przywilejów, ale nie zabierali też bezprawnie danych przez katoprawicę. Wszyscy przymykali oko na łamanie konstytucji. Tylko patrzeć, jak religia będzie przedmiotem maturalnym. Początkowo jako jeden z wielu. Z czasem – jedyny. W terminie tradycyjnym. Podczas nabożeństw majowych. Poniekąd słusznie. Polakom, którzy zostaną w Kaczylandzie, pozostanie tylko modlić się i błagać: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. W konspiracyjnych lokalach LiD pieśń będzie wykonywana w wersji: „wolną od kaczyzmu i toruńskiego katolicyzmu”. Radykałowie z RACJI będą pomijać przymiotnik „toruńskiego”. Mimo wyższego o sześć miesięcy zagrożenia karą pozbawienia wolności. Cała opozycja będzie marzyć o dniu, w którym – po wreszcie wolnych wyborach – Joanna, niekoniecznie Szczepkowska, ogłosi, że w Polsce skończył się klerykalizm. JOANNA SENYSZYN PS Zapraszam na www.senyszyn.blog. onet.pl
RACJA Polskiej Lewicy www.racja.org.pl, tel. (022) 620 69 66 Darowizny na działalność RACJI PL (adres: ul. E. Plater 55/81, 00-113 Warszawa) ING Bank, nr 04 1050 1461 1000 0022 6600 1722 (niezbędny PESEL darczyńcy w tytule wpłaty)
Samo(nie)rząd ...CZYLI KRÓTKA HISTORIA PERYPETII, ZMAGAŃ I PRZEPYCHANEK KRAKOWSKIEJ RACJI Z WŁADZAMI SAMORZĄDOWYMI W 2005 r. walczyliśmy o powieszenie godła RP w sali obrad miejskiego ratusza. Ówczesny przewodniczący Rady Miasta Krakowa oświadczył: „Będę stał na straży krzyża”. Natomiast prezydent Krakowa Jacek Majchrowski oświadczył, że w sali obrad powinien wisieć i krzyż, i godło RP. Słowa dotrzymał. Godło zawisło. Krzyż pozostał. I byłoby po sprawie, gdyby urzędnicy nie pisali do nas niedorzeczności. Twierdzili m.in., że na powieszenie godła i innych symboli religijnych potrzebna jest zgoda miejskiego konserwatora zabytków. I tylko na wieszanie krzyża takiej zgody być nie musi! Za podstawę prawną podaje się nam następujące stwierdzenia. Pismo z dnia 5.03.2007 roku: „Krzyż został ofiarowany przez ówczesnego Metropolitę Krakowskiego kardynała Franciszka Macharskiego i został zawieszony za wiedzą i zgodą ówczesnego Miejskiego Konserwatora Zabytków”. Pismo z dnia 27.04.2007 roku: „Zawieszenie krzyża, będącego elementem ruchomym wystroju sali obrad, nie wymagało – na gruncie wtedy obowiązującej ustawy z dnia 15 lutego 1962 r. o ochronie dóbr kultury – ani opinii, ani pozwolenia konserwatorskiego”. Podkreślono jednak jeszcze raz, że krzyż zawieszony został za wiedzą i zgodą ówczesnego miejskiego konserwatora zabytków. A my się zastanawiamy, jakie dobre panisko z tego konserwatora zabytków – nie musiał, a wyraził opinię i dał pozwolenie. ~ ~ ~
Niezwłocznie sięgnęliśmy do podanej nam „Ustawy o ochronie dóbr kultury” i w jej art. 27 ust. 1 wyczytaliśmy, że „bez zezwolenia właściwego wojewódzkiego konserwatora zabytków nie wolno zabytków przerabiać, odnawiać, restaurować, konserwować, zabudowywać, odbudowywać, zdobić (co podkreślamy), uzupełniać, rozkopywać ani dokonywać żadnych innych zmian”. Wobec tego zaczęliśmy domagać się udostępnienia decyzji administracyjnej, bo tylko w takiej formie organy administracji publicznej załatwiają sprawy (np. krzyża). Bezskutecznie. Nie mogąc w żaden sposób uzyskać informacji zgodnej z prawem, powołaliśmy się na „Ustawę o dostępie do informacji publicznej”. No i zostaliśmy powiadomieni, że termin udostępnienia informacji, zgodnie z wnioskiem, zostaje przedłużony do dnia 15.06.2007 r. ze względu na konsultacje między komórkami organizacyjnymi Urzędu Miasta. Już się cieszyliśmy, że dostaniemy do ręki formalny dokument, ale nasza radość była przedwczesna. 20.06.2007 r. wpłynęło do nas pismo podpisane z upoważnienia Prezydenta Miasta Krakowa przez dyrektora Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego Stanisława Dziedzica, w którym odwołuje wcześniejsze udostępnienie nam informacji publicznej zgodnej z prawem i podtrzymuje wszystkie przytoczone wcześniej slogany. Ponadto twierdzi, że ustawa o dostępie do informacji publicznej nie obowiązuje go, ponieważ decyzje administracyjne były wydawane ustnie.
Jednocześnie przechodzi do kontrataku, czyli kontroli legalności działania RACJI PL w Krakowie, prosząc o przysłanie odpisu z Krajowego Rejestru Sądowego dotyczącego naszej organizacji, siedziby i osób upoważnionych do reprezentowania organizacji na zewnątrz... RACJA PL posłała Prezydentowi Miasta Krakowa żądane dokumenty, wskazując jednocześnie na niekompetencje dyrektora, który nie wie, iż żaden organ samorządu nie ma uprawnień do kontroli partii politycznych. Zaleciliśmy panu dyrektorowi zapoznanie się z odnośną ustawą. ~ ~ ~ Nie mogąc się pogodzić z bezprawnym poszerzaniem prerogatyw Kościoła katolickiego w urzędach, skierowaliśmy do Prokuratury Rejonowej zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień, fałszowania dokumentów, poświadczenia nieprawdy, naruszenia ustawy z dnia 5 marca 1962 r. o ochronie dóbr kultury, ustawy o dostępie do informacji publicznej przez Generalnego Konserwatora Zabytków i dyrektora Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego UM Krakowa, którzy działali wspólnie i w porozumieniu. Chcemy się przekonać, czy rzeczywiście wszyscy są wobec prawa równi, jak twierdzi Premier i Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny. Stanisław Błąkała, RACJA PL Kraków
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
Pogrzeby bywają różne...
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
23
Zdenerwowana matka pisze do nauczycielki: „Bardzo prosimy już nigdy więcej nie bić Jasia! Bo to słabe, dobre, biedne dziecko. My sami nigdy go nie bijemy. Chyba że w obronie własnej”. ~ ~ ~ Mała dziewczynka odbiera telefon: – A pan jest którym szefem mojego tatusia: dupkiem czy kretynem? ~ ~ ~ Spotykają się dwaj przyjaciele: – Tyle lat już się nie widzieliśmy! Dlaczego nas nie odwiedzasz? Drugi, rumieniąc się: – Trudno mi teraz do ciebie przychodzić – mówi, spuszczając głowę. – Przespałem się z twoją żoną... – No i co? Ja z nią sypiam każdego dnia i z tego powodu nie miałbym do domu przychodzić?! ~ ~ ~ – Panie doktorze – żali się młody, przystojny, świetnie zbudowany gość – mam już wszystko, co normalnemu człowiekowi jest potrzebne do życia. Zbudowałem piękny dom, mam kochającą żonę, trójkę dzieci, dobrze prosperującą firmę i kupę kasy. Jedyne, czego mi brakuje, to silne emocje. Potrzebuję ciągle dużej dawki adrenaliny, bo bez niej nie mogę normalnie funkcjonować. Próbowałem już i skoków spadochronowych, i nurkowania w głębinach, i nawet wybrałem się samotnie do dżungli. Wszystko za mało. – Niech pan znajdzie sobie kochankę – proponuje lekarz. – Mam już trzy kochanki. – To niech pan o nich powie żonie! ~ ~ ~ Moskwa, rok 1967. Do wielkiego, czerwonego plakatu z napisem: „Już 50 lat komunizmu w Związku Radzieckim” podchodzi student i wyciągniętym z kieszeni kawałkiem węgla drzewnego dopisuje: „I wystarczy”. Dosłownie po kilku sekundach dopadają go dwaj dziwni panowie i bez ceregieli pakują do czarnej wołgi. Nazajutrz zaczyna się rozprawa sądowa. Sędzia pyta: – Towarzyszu studencie, powiedzcie nam, ile macie lat? Student odpowiada: – Dwadzieścia dwa. Sędzia kiwa głową i stwierdza: – No i wystarczy.
POZIOMO: 3) Piąta także potrzebna, 10) Hańcza, ale nie Władysław, 11) Niejedna w bukiecie, 12) Na rogu kufra, 13) Tam była pita okowita, 14) Ciężko się jej pozbyć, 15) Nasz pan!, 18) Należycie umila życie, 19) Chroniony jest siatką przed wpadką, 22) Jego pokusa to liść eukaliptusa, 23) Ptak w koszarach, 26) Zwykle dobry w baśni, 27) Nakrycie przy habicie, 30) Akrylowa do wnętrz, 31) Część mieszkania do oblewania, 32) Serwus, powie mu nerwus, 33) W rozumie, 34) Kompakt dla stolarza, 35) Dymek. PIONOWO: 1) Jej królem był Grabek, 2) Morska lub Jacek, 3) Odkrajana z grahama, 4) Jest w kilokalorii, 5) Mleka – zalecane dzieciom, 6) Pośredniczka z je, 7) Tam Łyna się zaczyna, 8) Dali namalował ją płonącą, 9) Linia jak polszczyzna Anglika, 16) Święty na desce, 17) Atak przeprowadzony migiem, 20) Biały sos, 21) Specjalistka od suchych zapraw, 22) Ósemka na głowie, 23) Na oku Zagłoby, 24) Słodkie grzyby, 25) Skórny wykwit, 26) Pocierana zapałką, 28) Oczko w głowie, 29) Namiętności, złości lub krwi – w ostateczności. Rozwiązanie krzyżówki z numeru 36/2007: „Każdy rodzi się ateistą”. Nagrody otrzymują: Halina Dzimira z Łodzi, Mariusz Oziębłowski z Polanicy-Zdroju, Ryszard Przęczek ze Świdnicy Śląskiej. Gratulujemy! Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 10 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą WYŁĄCZNIE NA KARTKACH POCZTOWYCH na adres redakcji podany w stopce. W rozwiązaniu prosimy podać numer tygodnika oraz adres, na który mamy wysłać nagrody. TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępca red. naczelnego: Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Adam Cioch; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail:
[email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 39 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: cena 39 zł. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
Nr 38 (394) 21 – 27 IX 2007 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE
My, rekiny!
Fot. Zbyszek
Odnotowujemy kolejny przykład (por. „FiM” 31/2007) „drogowego ruchu oporu” wobec panującej ideologii. Czekamy na kolejne!
Humor
Rys. Tomasz Kapuściński
Przychodzi smutny facet do apteki, kupuje paczkę prezerwatyw, płaci, staje z boku, zaczyna rwać opakowanie, po czym wrzuca wszystko do kosza. Zrezygnowany mówi do zdziwionych kolejkowiczów i farmaceutki: – Dokładnie w ten sam sposób rzuciłem w zeszłym roku palenie...
~ ~ ~ Chłop pyta innego chłopa: – Wiesz, czym Pan Bóg karze za bigamię? – Nie. – Dwiema teściowymi. ~ ~ ~ – Panie doktorze, mam depresję! – Wie pan, najskuteczniejszym lekarstwem jest zanurzenie się po uszy w robocie. – Ale ja beton mieszam...
N
asz dotychczasowy przegląd lektur szkolnych świadczy niezbicie, że od duchownych to aż się roi w naszej literaturze... Fakt ten byłby może budujący, gdyby postacie „reprezentujące” instytucję kościelną stanowiły – zgodnie z misją ewangeliczną – wzór godny naśladowania. Dlatego my, z anielską cierpliwością szukając stosownego wzorca, zajrzeliśmy do niezawodnego „piewcy chrześcijaństwa”, aby temu zadaniu podołać. Henryk Sienkiewicz nawet w Ameryce nie zapomniał o roli księdza w polskim społeczeństwie. W krótkiej noweli pt. „Szkice węglem” duchownych znaleźliśmy aż dwóch, a obaj w chwalebnej harmonii i z podziałem na role chronili przed herezją swoje owieczki z gminy nomen omen Barania Głowa. Ksiądz proboszcz Ulanowski, któremu „oczy ze starości na wierzch wyłaziły jak rybie, a głowa trzęsła się na obie strony”, oddziaływał na trzódkę tylko podczas Podniesienia, ale za to bardzo efektownie: „Wśród tego gwaru, dymów, promieni (...) wydawał się (...) jak jakieś zjawisko niebieskie”, więc wierni popadali w ekstazę i śpiewali co sił w piersiach: „Upadajmy na twarze...”. Kazania natomiast prawił wikary Czyżyk, który „bardzo wymownie i z wielkim przejęciem ostrzegał swoje owieczki, aby jako
NOWE LEKTUR ODCZYTANIE
Dawno temu w Baraniej Głowie... prostaczkowie (...), a zatem mili Bogu, nie słuchali rozmaitych fałszywych mędrców” oraz opisywał różne „nieprzyjemności, na jakie potępieńcy będą na tamtym świecie narażeni”. Ludziska co prawda nic nie rozumieli, ale i tak wzdychali „jakby już ostatnią parę mieli puścić”. Do tego właśnie świątobliwego
dobrodzieja poszła po radę Rzepowa, kiedy pisarz gminny Zołzikiewicz, wykorzystując swoje stanowisko i ogólną ciemnotę chłopstwa, szantażował ją wysłaniem męża żywiciela w sołdaty. „Nieszczęście, jakie przytrafiło się waszemu mężowi, uważajcie jako karę bożą za ciężki jego grzech pijaństwa i dziękujcie Bogu, że karząc go za życia, może odpuści mu po śmierci” – pouczył dobrodziej i po takim dictum zrozpaczona kobieta odeszła ze ściśniętym gardłem, a my zaczynamy się domyślać, dlaczego przez 80 lat nowela była ocenzurowana i okrojona, i dopiero w połowie ubiegłego wieku zaczęto ją publikować w pierwotnej wersji. Ale nie martwcie się, Drodzy Czytelnicy – wszak żerowanie na ludzkiej niewiedzy mogło się zdarzyć tylko za cara... JOLCZYK