Kto reprezentuje lewicowy elektorat?
PALIKOT KONTRA SENYSZYN Â Str. 26
INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
ISSN 1509-460X
Nr 39 (604) 6 PAŹD DZIERNIKA 2011 r. Cena 4,20 zł (w tym 8% VAT)
–15
 Str. 14
ISSN 1509-460X
Dwa i pół roku temu napisałem na łamach „FiM” list otwarty: „Miliardy dla Tuska”, w którym wyliczyłem premierowi największe marnotrawstwa lub – jak kto woli – oszczędności, jakie można natychmiast poczynić, odstawiając Kościół i jego mundurowych od państwowego koryta. Z wyliczeń wyszły mi wtedy 3 mld zł. Zapłodniony moim pomysłem Janusz Palikot zawarł w swoim programie także inne oszczędności. W ten sposób powstała nasza wspólna „Lista hańby” (patrz niżej). Dlaczego hańby? Ponieważ hańbą dla wszystkich partii, które rządziły po 1989 roku, jest to, że 3 miliony dzieci w Polsce nie dojada, z czego połowa codziennie chodzi głodna. Hańbą jest, że tysiące Polaków ginie każdego roku na dziurawych, wąskich lub nieoświetlonych drogach; że czekamy po pół roku w kolejkach do specjalistów; że emeryci i renciści grzebią w śmietnikach. I hańbą jest fakt, że przy tak powszechnej biedzie rządzący zadłużyli jeszcze naszą Ojczyznę na niebotyczne kwoty, które spłacać będą nasze prawnuki. Żadna z partii, która rządziła po 1989 roku, nie zdobyła się na powiedzenie rodakom PRAWDY: Polska to bogaty kraj! Wystarczy tylko racjonalnie i zgodnie z ludzkim (broń boże katolickim!) sumieniem poprzesuwać wspólnie wypracowany dochód z pozycji: MARNOTRAWSTWO na pozycję: CZŁOWIEK. A zamiast ględzić o kryzysie i zaciskaniu pasa, dać ludziom godziwe wynagrodzenie za dobrą pracę, uczynić nasz kraj piękniejszym i bezpieczniejszym. Niestety, priorytety naszych wybrańców są zgoła inne. Od brzuszka polskiego dziecka, które nie może głosować, ważniejsze jest brzuszysko księdza biskupa, z którego zdaniem liczą się jeszcze tysiące. Od zdrowia naszych rodziców i dziadków ważniejsze jest dobre samopoczucie panów w sukienkach. Zewsząd słyszymy, że na to czy na tamto nie ma pieniędzy. Bzdura! Polacy potrafią pracować ciężej i wydajniej od innych narodów. Niestety, Polacy nie potrafią się rządzić... A może raczej nie potrafią wybierać spośród siebie rządzących? Gdzie wobec tego są nasze ciężko zarobione pieniądze, nasze podatki? Oto one: I. Likwidacja Senatu – 161 mln zł, w tym m.in. dotacje na rzecz kościelnych misji w ramach wsparcia Polonii – 75 mln zł; II. Likwidacja dotacji i subwencji dla partii politycznych – 56 mln zł; III. Likwidacja Funduszu Kościelnego – 96 mln zł; IV. Likwidacja IPN – 213 mln zł; V. Likwidacja Ordynariatu Polowego i zwolnienie kapelanów rzymskokatolickich ze wszystkich instytucji państwowych – 55 mln zł (nie licząc majątku ordynariatu, kościołów i kaplic wybudowanych za państwowe pieniądze); VI. Dołączenie KRUS do ZUS – 246 mln zł; VII. Racjonalne ograniczenie wydatków na obronę o połowę, m.in. poprzez likwidację zbędnych szkół wojskowych (nasza 100-tysięczna armia kształci kadry w większej liczbie akademii wojskowych niż ponad 300-tysięczne siły zbrojne Francji), rozdętej biurokracji wojskowej (są sztaby, którym nie podlega ani jeden żołnierz w polu), parafii wojskowych, misji zagranicznych oraz mądrzejsze dokonywanie zakupów sprzętu – oszczędność z obecnych 23 do 14 mld, czyli 9 mld zł; Â Ciąg dalszy na str. 16
2
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FAKTY Najnowsze rankingi wyborcze dają Ruchowi Palikota od 6 do 9 proc. poparcia elektoratu. Po 9 października przypomnimy Czytelnikom „FiM” analizy „najwybitniejszych” polskich tuzów socjologii, politologii i dziennikarstwa, które to tuzy jeszcze na początku września twierdziły zgodnie, że „efemeryda” w postaci RP nie przekroczy 1 proc.! Prezes podziękował muzykowi Kazikowi za poparcie PiS, na co muzyk odpowiedział, że nikogo nie poparł i nie będzie uczestniczył w „żenującej ruchawce”. Coś nam się wydaje, że Staszewski może narazić się na proces w trybie wyborczym, bo prezes zaprzecza jakoby ruchawki w jego wydaniu były żenujące. Marzena Wróbel z PiS (to „ta w czerwonym” od komisji ds. nacisków) została uhonorowana przez „Solidarność” statuetką „Czerwiec ’86”. Te zaszczytne wyróżnienia przyznawane są osobom udzielającym wsparcia robotnikom protestującym w Radomiu w roku 1976. Wróbel miała wtedy 13 lat. Na nagrodę za udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku już się bidula, niestety, nie załapała. Nieźle musi się też palić pod czterema literami posłance PiS (a teraz kandydatce) Marii Nowak ze Śląska, skoro zwraca się listownie do proboszczów ze swojego okręgu: „Ośmielam się prosić o poparcie tak w modlitwach, jak i poprzez aktywne uczestnictwo w wyborach i oddanie głosu na mnie”. Nowak startuje z 8 miejsca listy, więc słusznie kombinuje, że święty Boże na pewno nie pomoże… Ale proboszcz więcej może. Prawdziwa perełka wpadła w nasze łapska (dziękujemy Czytelnikowi „FiM”). Ta perełka to folder wyborczy Norberta Raby – kandydata PO na posła z Dolnego Śląska. Sam sobie imć kandydat zadaje pytanie: „Dlaczego warto na mnie głosować?” i sam odpowiada: „Bo czynnie wspieram renowację i konserwację kościołów”. Czyli Raby szmugiel publicznych pieniędzy dla Krk? Ale to się nie nazywa wsparcie, tylko kontRABAnda! Proboszcz z Miechowa polecił na kazaniu dostarczyć sobie 200 tys. zł samorządowych pieniędzy. Na remont kościoła. Bo podczas poprzednich wyborów dostał. Od PiS. Więc teraz chce kasy od rządzącej miastem PO. I też dostanie... „Musimy mu dać, bo podczas kampanii nie możemy pozwolić sobie na wojnę z księdzem” – przyznał bezczelnie małopolski sztab Platformy, który – jak widać – wojny ze światłymi wyborcami boi się mniej. Oby choć ci ostatni pamiętali o tym 9 października. Dla Pawlakowych ludowców nadchodzące wybory są prawdziwym być albo nie być. Otóż mają oni oddać Skarbowi Państwa 18 mln zł tytułem zdefraudowanych pieniędzy w kampanii z 2001 roku. Wyrok jest prawomocny i do drzwi PSL zapukał już komornik. Jeśli Stronnictwo – które nie ma takiej kasy – nie wejdzie do Sejmu, zostanie zlicytowane. I co? I taki np. poseł Jan Bury będzie musiał pierwszy raz w życiu wziąć się do jakiejś roboty? Koniec świata, Panie... Nie tylko PSL walczy o przetrwanie. Każdy z 460 posłów mijającej kadencji zadłużony jest w różnych bankach (i w Sejmie) średnio na 170 tys. zł. Łącznie ich kredyty wynoszą 79 mln zł. Rekordzistka – Janina Okrągły z PO – ma blisko 2 mln zł długu. Ta to już naprawdę walczy o życie, czyli o poselską dietę w następnej kadencji. To zdanie warto przeczytać kilka razy, by zobaczyć, co drzemie w głowach Prawdziwych Katolików: „Doświadczenie i logika pokazują, że im mniejsza frekwencja wyborcza, tym lepsza jest demokracja” (sic!) – oświadczył piórem red. naczelnego katolicki portal Fronda. Pan Terlikowski chętnie zapraszany jest jako ekspert np. do TVN, która to stacja głupieje na naszych oczach. Tragiczna sytuacja w seminariach duchownych – w bieżącym roku akademickim niektóre z nich nie przyjęły ani jednego kandydata. Dlatego Krk złapał się ostatniej deski ratunku pod hasłem: „Zostań klerykiem na 48 godzin” (np. w seminarium w Łodzi.). Czyli: zobacz, jak fajnie jest nie mieć młodości, dziewczyny, rodziny, dzieci, normalnych przyjaciół; zobacz jak miły jest zapach kadzideł i kruchty; jak krzepiąca jest stała obecność przełożonych, którzy stokroć więcej znaczą i mogą niż Bóg, w którego sami od dawna nie wierzą. We Wrocławiu kibole biorą w swoje ręce sprawy, a dokładnie… taksówki. Założyli Taxi Śląsk i blokują najlepsze w mieście postoje swoimi taksówkami przystrojonymi w barwy klubowe. Taksówkarzom, którym to się nie podoba, proponują: „A w ryj chcecie?”. Innowacyjność nowej firmy może pójść jeszcze dalej. „W ryj” mogą dostawać wrocławianie, którzy ośmielą się jechać autobusem lub tramwajem, a już całkiem przechlapane będą mieć piesi. „Kibice słyną z poczucia humoru, ciętej riposty i szybkiej reakcji (…). Mają w sobie coś ze średniowiecznego, rycerskiego zachowania” – oświadczył ks. Jarosław Wąsowicz, salezjanin, organizator „Pielgrzymki kibiców na Jasną Górę”. W pełni się zgadzamy: riposty są cięte maczetą, poczucie humoru ma ciężar gatunkowy kija bejsbolowego i z rycerzy kibole mają wiele. Choćby zakute łby. Ci Czytelnicy „FiM”, którzy jakimś cudem w nocy z niedzieli na poniedziałek trafili w eterze na Radio Maryja, mogli usłyszeć żałosne zawodzenie. To Rydzyk płakał: jak nie zapłacę grzywny (za bezprawną zbiórkę pieniędzy), to nawet mogę pójść siedzieć. Ech, zobaczyć księdza dyrektora siedzącego… Bezcenne!
Referendum? Tak! P
rzed tygodniem ogłosiłem mój pomysł na inaugurację IV RP, ale takiej spod znaku numeru IV listy Ruchu Palikota. Ten pomysł to ogólnonarodowe referendum – najlepsze, najbardziej miarodajne i najbardziej sprawiedliwe narzędzie demokracji. Nawiasem mówiąc, ustawa o referendach zakłada ich przeprowadzanie również w województwach, gminach czy radach osiedlowych. Słyszeliście kiedyś o jakimś takim? Politycy i samorządowcy korzystają z niego niezwykle rzadko. Dlaczego? Po pierwsze: referendum wzmacnia siłę i pewność siebie obywateli, a w Polsce panuje (historycy twierdzą, że od czasu zaborów) antagonizm pomiędzy władzą i narodem. Większość nowo wybranych burmistrzów, wójtów czy posłów rozpoczyna kadencję od budowania muru i fosy wokół swego urzędu oraz zatrudnienia sekretarek w roli bodyguardów. To błąd, bo z ludźmi można zdziałać o wiele więcej, kiedy czują, że coś od nich zależy, i wiedzą, że władzy zależy na ich zdaniu. Po drugie: partie polityczne w referendum musiałyby jasno określić, czym są – czy związkiem zawodowym, czy kanapą i przechowalnią starych towarzyszy, czy organizacją ideową. Na referendalne pytania muszą bowiem udzielić jasnych odpowiedzi: tak lub nie. W przypadku spraw kościelnych i moralnych jest to najprostsza metoda do ujawnienia wszystkich poukrywanych klerykałów. Tacy piskorze jak Napieralski, Olejniczak czy Kalisz mogliby dostać wysypki, gdyby nagle zostali zmuszeni do konkretnego opowiedzenia się za lub przeciw – konkordatowi, kapelanom czy religii w państwowych szkołach. Jak wrzucić do kosza ustawy i regulacje przyklepane przez „guru lewicy” Kwaśniewskiego? Skończyłoby się pływanie, wykręcanie sianem i puszczanie oka do antyklerykałów podczas dogadzania biskupom. Po trzecie: rozstrzygnięcie najważniejszych spraw w drodze referendum zamyka drogę do długich debat i sporów oraz nocnych, obleśnych targów, zwanych kompromisami. Politycy i fachowcy z rządu mogliby się wreszcie zająć planowaniem, przygotowywaniem projektów i strategii. Referenda to koszty kart do głosowania i pracy komisji wyborczych. Są to jednak pieniądze niewspółmiernie mniejsze od tych, które co roku płacimy w związku z kolejnymi ugodami, jakie zawierają rządy z grupami nacisku, poczynając od Episkopatu, a na importerach złomu kończąc. Poza tym głosować można prawie za darmo – przez internet. Referendum to regulacje i spokój na wiele lat. Wielka szansa na koniec wojen polsko-polskich, bo naród – suweren – rozstrzygnął, a więc… morda w kubeł, księże biskupie! Nawet klerykalne rządy PO miałyby rozwiązane ręce. Upowszechnienie referendum, także w samorządach, wpłynęłoby także na ograniczenie korupcji. Kwitnie ona tam, gdzie nie ma właściwej komunikacji pomiędzy władzą a obywatelem, gdzie urzędnik czuje się bezkarny, gdzie jest miejsce na brak odpowiedzialności i na wiele interpretacji niesprecyzowanego prawa. W wielu miejscach lokalni włodarze są ochraniani przez proboszczów. Swoisty sojusz tronu i ołtarza łatwo rozbić – wystarczą odpowiednio zadane pytania, na przykład: budujemy w gminie wały przeciwpowodziowe czy odnawiamy stary klasztor; remontujemy drogi czy plac przed kościołem? W tajnym głosowaniu łatwiej jest wyrazić swój sprzeciw lub poprzeć rozwiązanie zwalczane przez duchownych. Kler doskonale wie, że referendum oznacza koniec wielu praw, które udało mu się przepchnąć lub
zablokować w parlamencie – religia w szkole, ustawa antyaborcyjna, in vitro, konkordat, prawa dla mniejszości seksualnych – wszystko to można rozstrzygnąć w drodze referendum. Dlaczego się go nie przeprowadza? Wyjaśnienie jest banalne. Po prostu Kościół mocno wątpi w swoje zwycięstwo. Jak tłumaczył na zamkniętej (ale nie dla dziennikarzy „FiM”) konferencji na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego jego wykładowca i członek Opus Dei ksiądz prof. Franciszek Longchamps de Berier, referendum jest moralnie dopuszczalne tylko i wyłącznie wtedy, kiedy mamy pewność, że społeczeństwo dojrzało do podjęcia godziwej decyzji. Klerykalne władze III RP przyjmują oczywiście to stanowisko Krk jako swoje. I tak na przykład w 1993 roku głos milionów „niedojrzałych” Polek i Polaków proszących o referendum w sprawie dopuszczalności aborcji nie mógł być wysłuchany. To było jasne pokazanie, kto tak naprawdę rządzi w Polsce – obywatele czy biskupi. A potem politycy dziwią się, że ludzie nie chcą głosować… Regulacje prawne z roku 2000 i 2003 na temat referendów są nieczytelne, pełne wewnętrznych sprzeczności; wymagają skomplikowanych obliczeń progów ważności. Celowo tak je skonstruowano, aby zniechęcić ludzi do podejmowania inicjatyw referendalnych. Zamyka się więc koło: politycy z własnej woli nic nie zrobią – przecież ktoś inny (biskupi i przedstawiciele różnych lobby) wydaje im polecenia – a obywatele nie mają siły, aby ich do tego zmusić. Stąd mój apel do nowego, wyłonionego po wyborach Sejmu, w którym będzie (miejmy nadzieję!) niemała reprezentacja humanistów i antyklerykałów – zmieńmy prawo dotyczące referendum albo, nie czekając na zmiany, ogłośmy je sami jeszcze przed końcem roku. Oprócz wyżej wymienionych spraw dotyczących poddaństwa państwa polskiego wobec Kościoła watykańskiego można też rozstrzygnąć kwestie (na tak lub nie) likwidacji: Senatu, IPN-u, powiatów, finansowania partii politycznych z budżetu (w zamian za przekazywanie 1 proc. podatku na partie, fundacje, stowarzyszenia lub wybrany kościół); a także wprowadzenia etyki do szkół, równouprawnienia lesbijek i gejów (bez prawa do adopcji) oraz zniesienia immunitetu poselskiego i zaostrzenia przepisów dotyczących odpowiedzialności karnej urzędników administracji publicznej. Referendum bywa ryzykownym sposobem stanowienia prawa, ale tylko w krajach rządzonych przez dyktatury (np. hitleryzm w Niemczech), do których jednak Polska się nie zalicza. Natomiast współczesne doświadczenia, choćby Szwajcarii, wskazują, że jest to najlepsza szkoła demokracji. Obywatel skutki swojego głosowania odczuwa na sobie samym i zna wagę swojego głosu. Rośnie aktywność i zainteresowanie polityką. Wzrasta świadomość i kompetencje obywateli, dzięki czemu wyników głosowania nikt się później nie wstydzi. Zaledwie dwa narodowe referenda, które z konieczności przeprowadziły polskie władze po 1989 roku, cieszyły się wyjątkową popularnością. To z 2003 roku – w sprawie wstąpienia Polski do Unii Europejskiej – zanotowało frekwencję 58,85 proc., a wcześniejsze (z 1997 roku) – za lub przeciw przyjęciu konstytucji – 47,86 proc. Zważywszy na to, że obecnie stoi przed nami wiele egzystencjalnych spraw i problemów, do urn z pewnością pójdzie większość Polaków. JONASZ
Dziękuję tym, którzy wpłacili pieniądze na moją kampanię wyborczą. To była dobra inwestycja. Jako poseł RP zrobię wszystko, aby ani jedna Wasza złotówka nie została zmarnowana.
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
O
wyniku wyborów decyduje czasem kilka (kilkanaście) głosów. Dla liczących je spryciarzy pojawia się wówczas okazja do ustawienia końcowego rezultatu wedle życzeń politycznych sponsorów. Zwłaszcza w ośrodkach, gdzie lokalna sitwa potrafi perfekcyjnie majstrować przy urnie, a Temida jest faktycznie ślepa. Popatrzmy, jak przeprowadza się takie operacje, bo już za tydzień może dojść do zmasowanej powtórki... Na stronie internetowej Państwowej Komisji Wyborczej „wisi” rezultat wyborów burmistrza i rady miasta Brzozowa (liczące prawie 8 tys. mieszkańców miasto w woj. podkarpackim), przeprowadzonych 21 listopada 2010 r. w lokalu obwodowej komisji nr 2. Z komunikatu
zdecydowanie, bo choć na liście PSL zdobyłam najwięcej głosów, to uzyskała ona zaledwie 6 proc. poparcia i wszyscy kandydaci przepadli. Nawiasem mówiąc, nazajutrz po opublikowaniu nazwisk kandydatów „nieznani sprawcy” wymalowali mi dom wulgarnymi napisami. W wyborach na burmistrza zdobyłam prawie 13 proc. Całkiem niezły wynik, jeśli pamiętać, że nie prowadziłam żadnej kampanii, ponieważ opiekowałam się w tym czasie ciężko chorymi rodzicami. Składając protest, nie liczyłam zatem na jakieś nagłe odwrócenie nastrojów wyborców, lecz o zwykłą praworządność. Jestem w wydziale cywilnym krośnieńskiego sądu ławnikiem, więc było to wręcz moim obowiązkiem – podkreśla pani Małgorzata.
GORĄCY TEMAT ~ protest pozostałej na placu boju Chmiel dotyczył tylko rady miejskiej, podczas gdy w toku postępowania wyszły na jaw skandaliczne okoliczności towarzyszące również wyborom na burmistrza, którymi sąd nie mógł się zajmować, choćby nawet bardzo chciał, a na złożenie drugiego protestu było już za późno. Mimo zmowy milczenia i formalno-prawnych ograniczeń przewód sądowy wykazał, że: ~ w urnie faktycznie znalazło się osiem kart więcej, niż ich wydano; ~ dziewiąta oszukańcza karta nie miała pieczęci komisji, więc jeden z jej członków postanowił papier opieczętować post factum i głos zaliczono jako ważny. Sąd wprawdzie orzekł, że było to niedopuszczalne naruszenie ordynacji, ale
Cud nad urną
Krośnieńska Temida nie była zbyt wyrywna w dochodzeniu prawdy, bezkrytycznie powielając w końcowym orzeczeniu stanowisko swojego kolegi, komisarza wyborczego sędziego Trojanowskiego, który stwierdził, że owszem, dopatrzył się pewnych „nieprawidłowości w pracy komisji”, ale nie miały one żadnego wpływu na ostateczne rezultaty. Że liczby mówią co innego? Tym gorzej dla liczb... Przewodniczący Marek W. w ogóle nie odniósł się do kwestii zasadności protestu. Ciesząc się statusem strony, bez pytania kogokolwiek o zdanie opuścił salę sądową i nawet nie został przesłuchany. Idźmy dalej... ~ „Świadkowie częściowo rozbieżnie przedstawiają kolejność czynności komisji wyborczej po zakończeniu głosowania, w szczególności co do przeliczenia podpisów na liście wyborców czy przyczyn problemów ze spisaniem protokołu” – dowiadujemy się ze wspomnianego uzasadnienia. Innymi
Polskie prawo skonstruowano tak, żeby maksymalnie utrudnić obywatelowi obalenie werdyktu komisji wyborczej. Mimo popełnionych przez nią ewidentnych nieprawidłowości... dowiadujemy się, że choć mieszkańcom tegoż obwodu wydano 1032 karty do głosowania, w urnie znaleziono ich 1040, czyli osiem więcej. Analiza wyników głosowania nie pozostawia cienia wątpliwości, że fakt cudownego rozmnożenia kart mógł mieć kapitalne znaczenie dla trzech kandydatów na radnych, reprezentujących Komitet Wyborczy „Stowarzyszenie na rzecz rozwoju miasta i gminy Brzozów”, spośród których Andrzej Łach (otrzymał 103 głosy) i Wincenty Smoleń (95 głosów) załapali się na mandaty, a Stanisław Szałajko (94 głosy) został za burtą. Komisja uznała jednak, że nic złego się nie stało, a komisarz wyborczy (pełnomocnik PKW, którego najważniejszym ustawowym zadaniem jest czuwanie nad przestrzeganiem prawa) Arkadiusz Trojanowski, na co dzień przewodniczący Wydziału II Karnego Sądu Okręgowego w Krośnie, stanowisko to przyklepał. Do właściwego terytorialnie sądu w Krośnie wpłynęły dwa protesty przeciwko ważności wyborów. Złożyli je: rzeczony Szałajko (były działacz Samoobrony, obecnie przewodniczący Koła SLD w Brzozowie), żywotnie zainteresowany zaliczeniem mu choćby dwóch głosów więcej, oraz Małgorzata Chmiel (założycielka galerii sztuki ludowej; z listy PSL ubiegała się o stanowisko burmistrza i mandat radnego), której chodziło już tylko o przyzwoitość i sprawdzenie, czy faktycznie żyje w państwie prawa. – Wystartowałam tylko dlatego, że prosiło mnie o to wielu mieszkańców. Radę miasta przegrałam
Ustawa o ordynacji stanowi, że protest należy złożyć w ciągu dwóch tygodni od dnia wyborów i należy w nim sformułować zarzuty oraz przedstawić na ich poparcie dowody (ewentualnie wskazać źródła). Sprawa jest rozpatrywana przez trzech sędziów zawodowych według procedur Kodeksu postępowania cywilnego, co oznacza m.in., że „sąd nie może wyrokować co do przedmiotu, który nie był objęty żądaniem” (art. 321 k. p. c.). Dla ilustracji: jeśli powód żąda na przykład odszkodowania za bezpodstawne zwolnienie z pracy, sądowi nie wolno orzec w tym samym procesie rekompensaty za ujawniony „przy okazji” mobbing (jeśli powództwo nie zostało rozszerzone), choćby okazał się drastyczny i niewątpliwy. W rozpatrywanym przypadku reguły prawne odegrały szczególną rolę, ponieważ: ~ wniosek Szałajki sąd oddalił ze względów formalnych, bowiem występował jako pełnomocnik komitetu wyborczego, a nie załączył stosownego upoważnienia. – Całe szczęście, że tak się stało, bo z detalami opisał wszystkie manipulacje. Dużo o nich wiedział od przewodniczącego komisji nr 2 Marka W., którego komitet wyborczy Szałajki rekomendował. Gdyby oficjalnie stanęły na wokandzie, byłaby afera dla prokuratora. Wszyscy odetchnęli z ulgą, że dzięki niuansom proceduralnym udało się ją zamieść pod dywan – mówi „FiM” członek jednej z komisji, kategorycznie odmawiając szczegółów, bo „to jest małe miasteczko i by mnie zagryźli”;
Szef PKW Stefan Jaworski
„dla stwierdzenia nieważności wyborów niezbędne byłoby ustalenie, że karta w sposób niewątpliwy wpłynęła na wynik wyborów. W niniejszej sprawie, kiedy nie da się zidentyfikować nieważnej karty, jej wpływ na wynik głosowania jest tylko teoretyczny” – czytamy w uzasadnieniu postanowienia z 28 grudnia 2010 roku, oddalającego wnioski Małgorzaty Chmiel; ~ po zakończeniu głosowania i liczenia głosów komisja, zamiast wywiesić w widocznym miejscu protokół z przeprowadzonych czynności, przewiozła w nocy całą dokumentację do siedziby Urzędu Miasta i Gminy, gdzie część jej członków ponownie rozpieczętowała i przeliczyła głosy oddane w wyborach na burmistrza (pakietów z kartami do rady miasta podobno nie otwierano). Sam protokół podpisano dopiero w poniedziałek 22 listopada (został opublikowany w godzinach popołudniowych), mimo że komisji nie wolno było opuścić lokalu wyborczego bez dopełnienia tej ustawowej powinności. Choć sąd uznał te występki za „istotne naruszenia prawa”, nie próbował zidentyfikować ich pomysłodawcy(ów), a wszelkie wnioski dowodowe zmierzające w tym kierunku oddalał, ponieważ „protest dotyczy ważności wyborów do rady miasta, więc okoliczność ta nie miała znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy”.
słowy: niektórzy członkowie komisji „częściowo” łżą, ale „zdaniem Sądu rozbieżności te nie mają istotnego wpływu na ostateczne rozstrzygnięcie”. ~ Z dziewięcioosobowego składu komisji zdołano przesłuchać tylko pięciu jej członków, bowiem trzech – mimo prawidłowo doręczanych wezwań – uporczywie unikało stawiennictwa (Marek W. nie mógł być przesłuchany jako świadek, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby przepytać go w charakterze strony). Sąd puścił płazem tę jawną kpinę z wymiaru sprawiedliwości, stwierdzając, że „postanawia pominąć dowód z ich zeznań, bowiem stan faktyczny sprawy został dostatecznie wyjaśniony przeprowadzonymi już dowodami” i nie ma wątpliwości, że „zeznania tych świadków nie wniosą żadnych nowych okoliczności”. – Takie rozumowanie wydaje się dosyć kuriozalne. Zwłaszcza w sytuacji, gdy stwierdzono już ewidentne nieprawidłowości – zauważa emerytowany łódzki sędzia. ~ Zgłoszenie przez Chmiel dodatkowych świadków (m.in. Szałajki, aby odsłonił kulisy pracy komisji) uznano za niedopuszczalne, posiłkując się nadinterpretacją przepisu ordynacji (jej art. 59 stanowi, że dowody powinno się przedstawić przy wnoszeniu protestu).
3
– Powinność nie oznacza bezwzględnego obowiązku, którego niedopełnienie skutkuje automatycznym oddaleniem późniejszych wniosków dowodowych, zaś prawo cywilne dopuszcza możliwość ich składania aż do zamknięcia rozprawy. Nie było zatem żadnych przeszkód formalnych, aby przesłuchać świadków, których nie wskazano przy składaniu protestu – zapewnia nasz rozmówca. – Początkowo wiedziałam tylko o nadwyżce kart do głosowania. Gdy pojawiły się inne „kwiatki”, oczekiwałam, że sąd zechce wszystko gruntownie wyjaśnić. Wyszło niestety inaczej – zauważa pani Małgorzata. ~ Choć okazało się, że niektórym wyborcom podsuwano do podpisu przy odbiorze kart do głosowania listę na II turę (co pozwala domniemywać, że już szykowano przekręt przy ewentualnej „dogrywce” w wyborach burmistrza), fakt ten pozostał niezauważony przez sąd. W obliczu tych i innych nieznanych dotychczas zjawisk w pracy komisji komisarz Trojanowski oświadczył, że rozważa możliwość złożenia doniesienia do prokuratury. I do dzisiaj nic, tylko rozważa... Sąd Apelacyjny w Rzeszowie uchylił postanowienie krośnieńskiej „okręgówki” i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Ponieważ dotyka ona także sędziego, Chmiel złożyła wniosek o wyłączenie wszystkich jego koleżanek i kolegów z wydziału cywilnego w Krośnie oraz przeniesienie postępowania do Krakowa. Rzecz jest w toku i końca nie widać, a prokuratura nie wykazuje chęci, żeby z urzędu włączyć się do gry. – Nie otrzymałam znikąd żadnej konkretnej pomocy. Rzecznik Praw Obywatelskich zaledwie „monitoruje sprawę”, a pan Stefan Jaworski, przewodniczący PKW, zbył mnie ogólnikami. Stwierdził, że ma związane ręce, ale „dokona analizy obowiązujących przepisów i ewentualne wnioski przedstawi właściwym organom władzy publicznej”. Ponoszę znaczne koszty, tracę czas... Okazuje się, że obywatel musi sam i za własne pieniądze pilnować przestrzegania prawa wyborczego, choć istnieją powołane ku temu instytucje oraz organa ścigania – konkluduje Małgorzata Chmiel. Dodajmy, że wspomniany wyżej Szałajko będzie się teraz ubiegać o mandat poselski z ramienia... SLD. Ten „lewicowy” kandydat obiecał nam dostarczenie całej posiadanej dokumentacji obrazującej machinacje Obwodowej Komisji Wyborczej nr 2. Później przysłał list: „Po konsultacjach ze sztabem wyborczym podjąłem decyzję o odroczeniu na czas kampanii kwestii związanych z protestem. Proszę o ewentualny kontakt po 9 października”. Odpisaliśmy mu, że po 9 października nie będziemy rozmawiać, bo z ludźmi słabego ducha i chwiejnych decyzji nie mamy o czym... ANNA TARCZYŃSKA
4
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
POLKA POTRAFI
Kochaj albo rzuć To nie zdrada sieje spustoszenie w rodzinnych stadłach. Zastąpiło ją coś absolutnie prozaicznego – odkochanie się. Tak przynajmniej wynika z badań Brytyjczyków. Grant Thornton – doradca biznesowy i finansowy – regularnie przepytuje o to prawników zajmujących się rozwodami. I po raz pierwszy skok w bok nie był najczęstszym powodem formalnego rozstania. Wygryzły go „wypalone miłości”, „braki chemii” i „mentalne oddalenia”. „Celebryci wypłakują się dziennikarzom, opowiadając o zdradach swoich lub partnera, po których związek trwa sobie w najlepsze. Być może takie historie mają wpływ na inne pary” – gdyba Thornton. Wokół rozstających się ludzi – zaślubionych i nie tylko – rozkwitł całkiem dochodowy biznes. Nieudane związki leniwych kończą wynajęci fachowcy. Przykład dał sam Clint Eastwood (prawicowy konserwatysta!). Oto życiowa partnerka Brudnego Harry’ego – po 12 latach pożycia – od wynajętego w tym celu adwokata usłyszała, że nie ma już dokąd wracać: zamki w drzwiach wymienione, a jej rzeczy czekają na odbiór... Fachowiec w wersji najoszczędniejszej dzwoni, wysyła SMS-a z nowiną o rozstaniu lub wygłasza to osobiście
(klient zobowiązuje się pokryć koszty ewentualnego leczenia – wiadomo, posłańcy mają najgorzej). Wracając do rozwodzenia. Wiadomo, że udowodniony skok w bok współmałżonka procentuje na sali sądowej. Stąd zupełnie nowa profesja – pole do popisu dla młodych i bezrobotnych kobiet – testerka mężczyzn. Bezbożny, mocno erotyczny fach przywędrował do nas z Zachodu. Do testerek zgłaszają się kobiety, które marzą o rozwodzie z winy męża, oraz narzeczone i żony niepewne swego szczęścia. Na łamach rodzimej prasy kobiecej o swojej pracy opowiedziały detektywki Kamila i Olga. Wbrew pozorom etatowa uwodzicielka to nie barbie z wielkimi cyckami. Takie „lalki” onieśmielają.
Najlepsze są ładne, ale niewyróżniające się – ot, zwykła dziewczyna z sąsiedztwa. Testerka przygotowuje się do każdego zlecenia, przeprowadzając wywiad środowiskowy: co facet lubi, co ostatnio przeczytał, jakie kobiety kręcą go najbardziej. Uwodzą w barach, tramwajach i siłowniach. Niekiedy bawią się w opiekunki dzieci, kiedy gość jest żonaty i dzieciaty. Seksu nie uprawiają. Cała akcja kończy się na flircie czy jakimś niewinnym mizi-mizi. Chodzi wyłącznie o wybadanie, czy facet jest chętny. Bywa, że etatowa uwodzicielka musi jeszcze wystąpić w roli psychologa i pocieszyć klientkę. Nierzadko w zdradzonej kobiecie budzi się… samica! Broni wówczas życiowego dorobku w postaci niewiernego wybranka, o zdradę oskarżając… opłaconą przez siebie panią detektyw. Najwięcej zleceń dziewczyny mają w okolicach walentynek i Bożego Narodzenia. Okazuje się, że przed miłosnorodzinnymi imprezami chcemy znać prawdę. Codzienne obcowanie z niewiernymi sprawiło, że wolą być same. „Wierzę, że dobre związki istnieją” – łudzi się Kamila, wspominając o udanych małżeństwach swoich koleżanek, które jeszcze… z ich usług nie korzystały. JUSTYNA CIEŚLAK
Prowincjałki W przydrożnym rowie leżał potłuczony 59-letni rowerzysta. Policjantom wytłumaczył, że zdmuchnął go z drogi pęd wymijającej go ciężarówki. No bo przecież nie ponad 3 promile alkoholu, które sam dmuchnął w alkomat.
ZDMUCHNIĘTY
Wiele szczęśliwych chwil przeżyły kury 77-letniej mieszkanki przedmieść Wrocławia, która ptaki karmiła marihuaną. Permanentny stan uniesienia skończył się ptactwu, kiedy na posesję wparowali policjanci i wycięli wszystkie 17 krzaków konopi. Staruszka – jak się okazało – hodowała je dla kur, bo te niezwykle chętnie je jadły.
ODLOT NIELOTÓW
Pewien mieszkaniec Białegostoku w porywie serca postanowił wesprzeć zakonną placówkę charytatywną w Wasilkowie. Pozbierał w paczkę trochę rzeczy i zawiózł. Na miejscu dowiedział się, że niepotrzebnie, bo biedacy opływają w dostatki i używanych rzeczy nie potrzebują. Natomiast pieniążki chętnie by siostry przyjęły...
WZGARDZONY
Na oddział szpitalny w Łodzi trafił mężczyzna z zawartością 13 promili glikolu etylenowego we krwi. Podobny przypadek odnotowano w Piotrkowie Trybunalskim. Zdaniem specjalistów obaj panowie musieli wypić po… 3 albo 4 litry płynu do chłodnic. Natomiast na wschodzie Polski, w gminie Hanna, mężczyzna z ponad 6 promilami alkoholu we krwi był jeszcze w stanie chodzić o własnych siłach. Polacy zasługują na więcej? Opracowali: MaK, WZ
CUD W ŁODZI
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Kwestia obrony wartości [katolickich], to szansa na rozwój nowoczesnej Polski. (Jarosław Kaczyński na Jasnej Górze)
Nie będę się wypowiadać, jestem katoliczką. (Jeden z „aniołków” Kaczyńskiego na pytanie, jak odbiera obecną kampanię wyborczą)
Krzyż w Sejmie powinien wisieć. Taka jest nasza kultura. (Jarosław Gowin, poseł PO)
P
o występie oratorskim Benedykta XVI w Bundestagu tym lepiej można zrozumieć, dlaczego przywódcy religijni nie powinni przemawiać w parlamentach. Było wiele powodów do tego, aby uznać pomysł zaproszenia papieża do parlamentu niemieckiego (i jakiegokolwiek innego) za niestosowny. Po pierwsze – papiestwo zwalczało przez całe stulecia wszelkie przejawy demokracji, w tym parlamentaryzm. Po drugie – jest, ostatnią w Europie, dyktaturą, która u siebie nadal odrzuca demokrację i lekceważy prawa człowieka. I po trzecie – nie ma powodów, aby zafundować akurat Kościołowi katolickiemu przywilej fetowania jego przywódcy w parlamencie. Istnieje jeszcze jeden powód nieprzyjmowania Benedykta w Bundestagu – stał się on jasny tuż po jego przemowie. Atmosfera fety parlamentarnej i zezwolenie na przemówienie głowy Kościoła bez debaty sprawiły, że cokolwiek by powiedział, pozostałoby bez należytej reakcji. I papież w pełni skorzystał z tej okazji, czyli nadużył gościnności demokratycznego gremium dla robienia zamieszania. Tak to już jest, że w demokracji nie można traktować dyktatorów jak partnerów, bo oni zaraz to wykorzystają. Niczym lisy wśród bezbronnych kur. Benedykt wiedział, że może powiedzieć właściwie wszystko, a i tak nie będzie go wypadało wygwizdać. No to powiedział na przykład to: „W przeciwieństwie do innych wielkich religii chrześcijaństwo nigdy nie narzucało państwu i społeczeństwu prawa objawionego”. Jest jakąś niesamowitą bezczelnością opowiadanie tak jawnych kłamstw akurat w Niemczech,
kraju płonących czarownic i ciężkich, toczonych przez dziesięciolecia wojen religijnych. Także w kraju, w którym arcykatolicki władca Karol Wielki dał Sasom wybór – albo chrzest, albo katowski topór. Rzeczywistość jest taka, że Kościół katolicki, kiedy tylko ma dość sił, a jeśli nie sił, to przynajmniej tupetu, zawsze narzuca społeczeństwu tą lub inną drogą swoje rozumienie „objawienia”. I tezy wynikające z niego próbuje wpleść w ramy prawa stanowionego tak, aby udawały tak zwane prawo naturalne. Właśnie kontrowersyjna katolicka koncepcja prawa naturalnego (istnieją także inne jego wersje, bardziej sensowne) była kręgosłupem pokrętnych wywodów filozoficzno-historyczno-prawnych Benedykta w Bundestagu. Papież chciał przekonać deputowanych, jakkolwiek śmiesznie by to brzmiało, że nauka Kościoła jest niezbędna dla utrzymania poszanowania praw człowieka. Przekonywał, że droga do Powszechnej deklaracji praw człowieka (z 1948 roku) wiedzie przez chrześcijańskie średniowiecze. Oczywiście, że wiedzie, podobnie jak przez inne dziejowe nieszczęścia, które przytrafiły się w minionych stuleciach. Papież zrobił pseudonaukowy dym, aby zdezorientować słuchaczy, którzy może nie pamiętają, że w XIX wieku papiestwo wyszydzało prawa człowieka i było ich głównym wrogiem w Europie, a w XX wieku z nienawiści do demokracji wspierało faszyzm. Dziś próbuje natomiast ogonem dzwonić na mszę w intencji wolności. Pozostaje mieć nadzieję, że po tym puszczaniu pseudointelektualnych bąków w Bundestagu przynajmniej w Niemczech dojdą do wniosku, że nie należy wystosowywać pochopnych zaproszeń do przemawiania w parlamencie. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Lis w kurniku
Kler w Polsce pod żadnym pozorem nie może być uznawany ani za grupę bogatą, ani za grupę uprzywilejowaną. Jestem przeciwny wyprowadzeniu nauczania religii ze szkół. (Jacek Rostowski, minister finansów, PO)
Janusz Palikot jest niedoszacowany w badaniach popularności. (Włodzimierz Czarzasty, polityk związany z SLD)
Jeżeli chodzi o poglądy Palikota czy jego uczciwość, to nie mam wątpliwości, że jest uczciwy w tym, co mówi. (Andrzej Celiński, poseł niezależny, opozycjonista w PRL)
Palikot znalazł szczelinę między PO a SLD i coraz bardziej się w nią wpycha, żłobiąc dla siebie więcej miejsca, głównie kosztem SLD. Również PO może stracić przez Palikota 2–3 procent poparcia. Ale Palikot jest silny słabością SLD. To wina Napieralskiego. (Jarosław Gowin, PO)
Kościół jest w Polsce ofiarą częstej dyskryminacji. Stał się chłopcem do bicia i media z różnymi mętami społecznymi, polując na niego, chcą trochę na tym zarobić. (biskup Tadeusz Pieronek)
Nie wiem, czy szatan czasem nas nie prowadzi… Może to szatan ma teraz więcej do powiedzenia? Bo gdyby im się te sny spełniły i PiS by wygrał, to dopiero zapłaci Kościół za to zwycięstwo. (Lech Wałęsa o przywódcach Kościoła w Polsce i ich marzeniach)
Czasem diabeł bywa obecny w sposób materialny. Ojciec Pio był fizycznie atakowany przez szatana przyjmującego różne formy. (Ewa Czaczkowska, dziennikarka „Rzeczpospolitej”)
Młodzi Niemcy nie tyle nie zgadzają się z katolicyzmem, co on ich w ogóle nie obchodzi. (Nils Soenksen, przewodniczący stowarzyszenia Generation Benedikt) Wybrali: RK, AC, PAR
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
NA KLĘCZKACH
POD SUTANNĄ Kazimierz Michał Ujazdowski otrzymał przedwyborcze wsparcie ze strony Kościoła we Wrocławiu i jest tam nazywany „dobrodziejem” m.in. za przekazanie na remont jednej z parafii ponad miliona złotych w czasach, gdy był ministrem kultury. Ujazdowski nie jest wyjątkiem – peregrynacje po parafiach z przedwyborczymi „wykładami” odbywają także inni PiS-owscy kandydaci: Andrzej Jaroch, Marek Dyżewski, Robert Pieńkowski, Kornel Morawiecki i Dawid Jackiewicz. Ujazdowski cieszy się z takiej obleśnej kampanii – „takie spotkanie po liturgii to prawo do rozmów o sprawach publicznych”. Swoją kampanię prowadzi w kościołach także Jan Żaryn, kandydat PiS do Senatu. MaK
Jakże to – rozpłakał się Krupa. – A kto przeprowadził przez Sejm projekt wolnego dnia w Święto Trzech Króli? Dobra, dobra – macha ręką Ćmiel. – A kto zagłosował za odrzuceniem obywatelskiego projektu ustawy zakazującej aborcji nawet wówczas, gdy kobieta została zgwałcona lub ciąża zagraża jej życiu? Tego ci, hu…ltaju, nie daruję! To polityczna ekskomunika. Stawia się mnie poza nawiasem katolików, na których można oddać głos. Moja dotychczasowa działalność świadczy o tym, że jestem katolikiem! – biadoli dalej poseł. Cóż, panie Krupa, albo jest się Kościołowi oddanym do końca, albo… PAR
CZARNE PLECY W spocie wyborczym posła Jana Kamińskiego – kandydata do Sejmu z ramienia PSL z woj. podlaskiego – wystąpił Czesław Tokarzewski – proboszcz parafii w Kalinówce Kościelnej. Ksiądz prezentuje się w filmiku w „stroju roboczym” – sutannie i koloratce. Podobnie ma się rzecz z broszurką kandydata na posła, w której uwielbieniem dla jego dokonań dzieli się z czytelnikami kolejny duchowny – ks. kan. Janusz Mroczkowski, proboszcz w Bargłowie Kościelnym. Obaj duchowni z pewnością wiedzą o kontrowersyjnej działalności publicznej posła Kamińskiego, związanej z budową pensjonatu w miejscowości Bryzgiel nad jeziorem Wigry. Budowę rozpoczął sam Kamiński, później jednak przepisał prawa własności do niej na dwie córki. Okazało się, że wznoszony na terenie Wigierskiego Parku Narodowego pensjonat jest samowolą budowlaną, wznoszoną bez stosownych pozwoleń. Również dotację unijną, przyznaną przez Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego w czasach, kiedy Kamiński był jednym z wicemarszałków, trzeba było zwrócić wraz z odsetkami, ponieważ została przyznana na podstawie nieprawdziwych oświadczeń oraz nierzetelnych wniosków. Córki posła dobrowolnie poddały się karze pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz grzywnie. Faktycznie, kandydat wart mszy… A.
ZA PŁYTKO W TYŁEK O tym, że Kościół w Polsce jest neutralny politycznie, zdołał się przekonać poseł PO Jacek Krupa. Mężczyzna dostał właśnie pismo od księdza prałata Edwarda Ćmiela, w którym to nadawca krótko oświadcza, że mężczyzna nie spełnia kryterium osoby, na którą mogliby głosować katolicy.
SKARGA NA SEJM
Schyłkowy, kruchtowy Sejm zatwierdził uczynienie z roku 2012 oficjalnego roku księdza Piotra Skargi, jezuity, pobożnego bajkopisarza (żywoty świętych), kontrreformacyjnego kaznodziei. Na sali sejmowej znalazł się jeden poseł, który sprzeciwił się tej propozycji – John Godson, czarnoskóry poseł PO z Łodzi (protestant). 12 posłów z SLD wstrzymało się z poparciem. Przyłączył się do nich także Andrzej Celiński, niezależny poseł lewicowy i kandydat na senatora w Warszawie. Na pociechę innym rodakom posłowie uchwalili ten sam rok rokiem Janusza Korczaka. Tylko czy to nie wstyd zestawiać ze sobą takie dwie postaci – megaoszołoma i bohatera? MaK
KONFITURY NAD ŻYCIE Straszny skandal wybuchł w środowiskach kruchtowych. Okazało się, że tygodnik katolicki „Niedziela” odmówił publikacji tekstu Pawła Milcarka, publicysty konserwatywnego, który krytykował liderów PiS za brak determinacji w „obronie życia poczętego”. Chodzi o liczne absencje na głosowaniu w sprawie ustawy o całkowitym zakazie aborcji. Milcarek opublikował swój tekst w „Rzeczpospolitej” z informacją, że „Niedziela” nie chciała przed wyborami robić przykrości Kaczyńskiemu... I wybuch skandal, bo okazało się, że dla katolickiej
gazety „życie poczęte” jest mniej ważne niż sukcesy Jarosława. A nas to zupełnie nie dziwi. MaK
PRAWO I ZŁODZIEJSTWO
A proboszcz parafii w Niedźwiadnej grzmiał z ambony: „Nie bądźmy obojętni. Nie wierzmy, że diabeł już dawno zniknął z tego świata. Chociaż ryczy coraz głośniej, jest dzięki Bogu coraz słabszy i dzięki Ukrzyżowanemu nie ma szans na zwycięstwo!”. I kończy ogłoszenia duszpasterskie iście chrześcijańskim życzeniem: „Chciałbym, aby Nergal był szczęśliwy – niech go zatem diabeł obesra. Amen!”. AK
Przed sądem w Gdańsku ruszył proces o zwrot 6,8 mln zł odsetek, jakie władze podarowały archidiecezji gdańskiej za czasów rządów PiS w 2007 roku. Chodzi o zwrot podatku VAT dla złodziejskiego wydawnictwa Stella Maris, będącego własnością archidiecezji. PiS-owcy wypłacili Kościołowi pieniądze, mimo że w sprawie oszustw w Stella Maris na kwotę 68 milionów złotych od lat toczyło się śledztwo (i proces). W sprawie procesu o odsetki Kościół wystąpił oczywiście o utajnienie obrad. MaK
Neofaszyści atakują już nie tylko na Podlasiu, lecz także w Lublinie. Pomalowali farbą samochód Dariusza Libionki, historyka i pracownika Muzeum na Majdanku, a kilka miesięcy temu obrzucili jego dom kamieniami i petardami. Policja, jak zwykle w takich przypadkach, wykazuje bezradność wobec „nieznanych sprawców”. MaK
BIBLISTOM PO NOSIE
KLER SIĘ ROZBIJA
Profesor Ireneusz Krzemiński, znany socjolog i świecki katolik, dał po nosie wszystkim tym, którzy potępili Magdalenę Środę za jej wypowiedź o darciu Biblii jako proteście wobec zawartych w tej księdze zachęt do przemocy. Na prof. Środę zorganizowali nawet nagonkę polscy bibliści katoliccy. Krzemiński oświadczył, że jako człowiek wierzący sam miał ochotę nieraz podrzeć niektóre stronnice „świętej księgi” z tych samych powodów, co jego uniwersytecka koleżanka. Przypomniał też moderatorowi nagonki, księdzu profesorowi Waldemarowi Chrostowskiemu, że antysemityzm, któremu ten hołduje, jest obecnie przez Kościół uznawany za grzech, więc niech się nie czepia innych, lecz przemyśli własne postępowanie. MaK
81-letni ksiądz potrącił w Lublinie na przejściu dla pieszych 14-letnią gimnazjalistkę. Dziewczyna w stanie ciężkim przebywa w szpitalu. Policja nie opublikowała informacji o tym zdarzeniu, choć robi to zwykle ze znacznie bardziej błahymi wydarzeniami, lecz utrzymywała sprawę przez kilka dni w tajemnicy. W Łodzi tymczasem zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek nie ustąpiła pierwszeństwa przejazdu i zderzyła się z prawidłowo jadącym samochodem, którego pasażerka odniosła obrażenia. Zakonnicy, która nawet nie próbowała hamować, wręczono mandat (300 zł) i obciążono 6 punktami karnymi. MaK
NIECH DIABEŁ OBESRA
W okolicach Kazimierzy Wielkiej (woj. świętokrzyskie) miejscowy rolnik dopadł złodzieja na swoim tytoniowym polu. Okazał się nim tamtejszy organista. Pomocnik księdza zdążył nakraść liści o wartości 1500
Kościół dwoi się i troi, usiłując rozpętać kampanię nienawiści przeciwko „słynnemu propagatorowi satanizmu” – „Nergalowi”. Proboszcz z parafii michalitów w Markach rozkazuje swoim owieczkom (pisownia oryginalna!!!): „W związku promowania p. Adama Darskiego »Nergala«. Oficjalnie podaje się za Szatanistę i obraża ludzi wierzących, dopuszczając się świętokradztwa, kiedy porwał Biblię. Nie możemy na to jako katolicy pozwolić, aby kreowano takie postawy w naszej Telewizji, dlatego proszę rozebrać te protesty podpisać i wysłać na podany adres”. Parafia pw. Miłosierdzia Bożego w Bielawie wzywa wszystkich katolików do łączenia się przeciwko „Nergalowi” w krucjacie różańcowej. W celu „odnowy moralnej polskiego życia publicznego” należy codziennie o godz. 21 klepać dziesiątkę różańca – brzmi instrukcja.
NEONAZI W LUBLINIE
NAPALONY ORGANISTA
5
złotych. Rozumiemy, że ta kradzież była powodowana troską o zdrowie ludzi pogrążonych w nałogu nikotynizmu, aby mniej im zostało do palenia. MaK
WŁADZA DUCHOWNA Wielebny z parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Dulsku z okazji odpustu ku czci św. Tekli w niedzielę 25 września zarządził: „W procesji wezmą udział wszystkie dzieci ze szkół w Sokołowie i w Dulsku w strojach galowych wraz z Dyrekcjami i Nauczycielami”. Z kolei proboszcz parafii w Pogorzeli zaanonsował, że uroczystości odpustowe ku czci św. Michała Archanioła, patrona miasta i gminy Pogorzela, odbędą się 2 października. I wezwał władze miasta do stawienia się na probostwo na „spotkanie organizacyjne”. AK
GORZKIE ŻALE „Szkoda, że jest tylko jedna dziewczynka do sypania kwiatkami, że tak mało jest ministrantów, że nie było już komu rozpalić kadzielnicy, tylko jeden ministrant dzwonił dzwonkami na procesji… Nie wszystkie feretrony były wzięte, bo nie było komu…”. To nie gorzkie żale z jakiejś wymarłej katolickiej parafii w którymś ze zlaicyzowanych krajów zachodniej Europy. To relacja proboszcza z wrześniowego odpustu w największej w Płocku parafii pw. św. Krzyża. AK
WOJTYŁA W MOSKWIE Na dziedzińcu Biblioteki Literatury Obcej w Moskwie ma zostać odsłonięty pomnik „Błogosławionego Jana Pawła II – myśliciela, poety i nauczyciela” (ale nie papieża!). Do stolicy Rosji dotarła także kropla papieskiej krwi wysłana przez kardynała Stanisława Dziwisza. Tak oto spełniło się wielkie marzenia Jana Pawła II – pojechał do Moskwy. Choć w stanie skroplonym… MaK
6
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
POLSKA PARAFIALNA
Szamańskie wersety Ordynariusza diecezji włocławskiej – biskupa Wiesława Meringa – ani chybi coś opętało, bo już od miesiąca na okrągło pisze listy, wydaje odezwy, ślęczy nad kazaniami oraz inspiruje akcje protestacyjne.
W
szystko to ma na celu usunięcie Adama „Nergala” Darskiego (kompozytor, autor tekstów, założyciel i lider grupy muzycznej Behemoth) z posady jurora w nadawanym przez TVP2 programie rozrywkowym „The Voice of Poland”. „Nergal” podpadł katolickim ultrasom tym, że we wrześniu 2007 r. – podczas koncertu dla kilkuset fanów zebranych w jednym z gdyńskich klubów – określił firmę Meringa (na zdjęciu biskup i jego pałac) mianem „największej, najbardziej zbrodniczej sekty, jaka istniała na ziemi”, zaś Biblię – „księgą kłamstw”, po czym wydarł z niej kilka
K
kartek i rzucił w stronę publiczności. Był za to włóczony po sądach przez kościelnego specjalistę od sekt i prokuraturę. Gdy artystę uwolniono (na razie w pierwszej instancji) od zarzutu obrazy uczuć religijnych, a telewizja zaprosiła go do programu, wielebni zawyli z bólu, że „groźny dla społeczeństwa satanista” będzie teraz zarażał z ekranów. Najbardziej zaangażował się Mering, który: ~ 3 września – we włocławskiej katedrze nazwał wyrok sądu „kolejnym zwycięstwem szatana” i zapowiedział obywatelski protest niepłacenia za abonament, jeśli zobaczy „Nergala” w telewizji. Tego
ościelne Radio Victoria nie może wyjść z kryminalnych kłopotów. Obejmując zarządzanie rozgłośnią należącą do diecezji łowickiej, ks. dr Piotr Sipak słusznie uznał, że segment ofiarności wiernych jest już zaanektowany przez Rydzyka, więc trzeba sięgnąć do innych źródeł. Sięgnął do kasy publicznej. Przyssał się do niej, niestety, zbyt żarłocznie... Zaczęło się od wpadki ze zleceniami na realizację audycji propagandowych finansowanych przez dwa ministerstwa, Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie, zarządy województw łódzkiego i mazowieckiego oraz kilka innych instytucji samorządowych. Żeby się z tych pieniędzy jakoś rozliczyć, w rozgłośni i jej agencji reklamowej tworzono fałszywą dokumentację, którą policja zdołała zabezpieczyć podczas przeszukania (por. „Diecezjalna lista przebojów” – „FiM” 13/2009). W śledztwie wyszło na jaw, że do sprawozdań z rzekomo zrealizowanych przedsięwzięć załączano umowy o dzieło i rachunki wystawione na „zleceniobiorców” pracujących w kościelnej firmie. Papiery potwierdzały prace, których wcale nie wykonywano (przykładowo: sprzątaczka Barbara K. zajmowała się rzekomą dystrybucją płyt, a nawet poprowadziła osobiście jedną audycję radiową), zaś niektóre osoby „pobierające” honorarium pieniędzy nie dostawały. Całą winę wzięła na siebie główna księgowa Elżbieta Ł. Przyznała się do sfałszowania w sumie 125 dokumentów, a także podpisów
samego dnia wystosował specjalną odezwę „w sprawie sprzeciwu wobec promocji satanizmu”, nakazując proboszczom odczytanie podczas wszystkich niedzielnych mszy, że „bluźnierca, satanista, miłośnik wcielonego zła dostanie do dyspozycji ekran publicznej telewizji, by łatwiej mógł głosić swoje trucicielskie nauki”; ~ 5 września – w Radiu Maryja oznajmił, że jest oburzony „zdumiewającym wyrokiem sądu”, zaś o „Nergalu” jako jurorze powiedział: „Dla mnie to jest żaden autorytet. On jest ani muzyk, ani wokalista. Cóż to jest za muzyk bez formalnego wykształcenia, cóż to jest
19 osób, dzięki czemu jej szefowie (radia i agencji) pozyskali oraz fikcyjnie rozliczyli dotacje w kwocie 266 tys. 675 zł. Tylko ona miała zasiąść na ławie oskarżonych, ponieważ śledczy uwierzyli ks. Sipakowi na słowo, że pozostawał w stanie błogiej nieświadomości, choć firmował wszystkie wnioski o dotacje i sprawozdania, było praktycznie niemożliwe, żeby zarówno on, jak i jego ówczesny zastępca – ks. Piotr Krzyszkowski (także prezes Fundacji Caritas, powołanej przez biskupa
za wokalista, który umie stroić głupkowate miny i wypuszczać dymy na scenie i rytmicznie podskakiwać. On samą swoją obecnością na antenie budzi złe skojarzenia. Jego piosenki są drażniące i siejące niepokój, czyli sprzeczne ze statutem telewizji publicznej”; ~ 11 września – zwierzył się prezesowi TVP Juliuszowi Braunowi (list opublikowano także na stronie internetowej diecezji): „Wyrok sądowy uważam za skandaliczny, ale zatrudnienie wyznawcy satanizmu, bluźniercy, człowieka bez podstawowej kultury w telewizji publicznej bije wszelkie granice przyzwoitości”. Dopingujący Meringa o. Tadeusz Rydzyk zdradził słuchaczom Radia Maryja tajemnicę: „Co jest niedobrego, to wychodzi po tym szataniście, który do telewizji ma być wprowadzony. Ja wiem o takich przypadkach, że wysoko w drabinie społecznej w Polsce właśnie są ludzie, którzy korzystają z kultu szatana. Tak jest! To się w głowie nie mieści, ale to jest!”; ~ 22 września – w kolejnym liście do Brauna napisał: „Pan Prezes przypomina, że w TVP2 są przecież programy religijne: „Ziarno”, „Słowo na niedzielę”, „Między niebem a ziemią”, transmisje modlitwy „Anioł Pański”... Tym bardziej więc brzydzi obecność „artysty”, który z wartości prezentowanych w wymienionych audycjach szydzi, pojawiając się na tym samym ekranie. Jesteśmy w przededniu wyborów: proszę pamiętać, że Polacy nie są półgłówkami. Wyrok Sądu w Gdyni jest hańbiący i nieodpowiedzialny. Jeżeli
od „podmiotów dotujących Radio Victoria i Agencję Reklamową Victoria” (do siedziby firmy znowu przyszli policjanci z nakazem przeszukania), a kilka dni później poprosiła sąd o zwrot akt wobec ujawnienia „nowych okoliczności”. – Była to po prostu ucieczka przed kompromitacją, bo sprawę zaszyto tak grubymi nićmi, że w procesie niechybnie wyszłyby na jaw zaniechania w wyjaśnieniu roli Sipaka – podkreśla policjant z Łowicza.
Radio(węzeł) łowickiego Andrzeja Dziubę do „pozyskiwania środków finansowych” – dop. red.) – nie wiedzieli o fałszerstwach. Sprawa była już o włos od wyroku. Księgowa dogadała się z prokuraturą na półtora roku więzienia w zawieszeniu i 26 sierpnia ubiegłego roku Sąd Rejonowy w Łowiczu miał ten układ tylko zatwierdzić. Misterne plany pokrzyżowała Barbara K., która – posiadając status pokrzywdzonej (uprawnia on do wniesienia sprzeciwu) – oświadczyła przed sądem, że ława oskarżonych jest zdecydowanie za krótka, bowiem brakuje na niej księdza dyrektora, i zażądała normalnego procesu. Datę jego rozpoczęcia wyznaczono na 25 listopada. Prokuratura wykonała wówczas przedziwną woltę: podjęła umorzony wątek dotyczący wyłudzeń pieniędzy
Jego opinię potwierdza uzasadnienie decyzji o zwrocie sprawy prokuraturze, bo sędzia Małgorzata Szubert-Fiałkowska podkreśla, że zgromadzony dotychczas materiał dowodowy wskazuje na możliwość współudziału w przestępstwie także innych osób... Co dzisiaj słychać w śledztwie? – Mamy na tapecie kilka nowych dofinansowań lipnych projektów, podejrzenie wyłudzenia pieniędzy z Powiatowego Urzędu Pracy w Łowiczu na tworzenie wirtualnych stanowisk oraz sprawę nielegalnego oprogramowania zainstalowanego w komputerze księdza dyrektora. Tym razem już się chyba nie wywinie – twierdzi nasz rozmówca. Ksiądz Sipak ma więcej powodów do zdenerwowania...
nie doczekamy się spełnienia naszych oczekiwań, pozostanie nam tylko obywatelskie nieposłuszeństwo dotyczące abonamentu”. I kto to mówi?! Przypomnijmy, że ordynariusz włocławski ma na sumieniu m.in. współudział w wyłudzeniu nieruchomości, za którą zainkasował około 10 mln zł, doprowadzając przy okazji do bankructwa wzorowego rolnika (por. „Wrogie przejęcie” i „Biskup specjalnej troski” – „FiM” 46/2010). Najbardziej jednak ubrudził hierarchę legendarny ks. prałat Henryk Jankowski, który w 2006 r. ujawnił otrzymane z IPN dokumenty, w których stało czarno na białym, że będąc jeszcze szeregowym księdzem, Mering kooperował z peerelowską bezpieką jako „Lucjan”, pozyskany do tajnej współpracy 9 listopada 1976 r. przez Wydział IV w Gdańsku. Podczas studiów we Francji z jego usług korzystał wywiad, a po powrocie do kraju agenta ponownie przejęła „czwórka”: „Ustaliliśmy, że obecnie ja będę utrzymywać z nim kontakt. Spotkania odbywać się będą raz w miesiącu w Toruniu. Zawsze w sobotę o godzinie 14 w hotelu Kosmos w Toruniu. Najbliższe spotkanie odbędzie się w dniu 18 marca 1978 r. W trakcie spotkania wręczyłem »Lucjanowi« butelkę koniaku Camus wartości 850 zł. W trakcie rozmowy nie przejawiał żadnych oporów w kwestii dalszych kontaktów” – czytamy w notatce oficera SB z 25 lutego 1978 r. Okazuje się, że „satanista Nergal” to przy „Lucjanie” prawdziwy anioł... ANNA TARCZYŃSKA
Oto rozzuchwalona ujawnieniem radiowych przekrętów opozycja w radzie miasta (radni: Robert Wójcik i Ryszard Szmajdziński z SLD) zażądała od prawicowego burmistrza Krzysztofa Kalińskiego wyjaśnienia, jakiż to „ważny interes” skłonił go do wydania arbitralnej decyzji o umorzeniu kościelnym biznesmenom z rozgłośni 114 tys. 610 zł zaległości podatkowych, których uiszczenie groziło rzekomo utratą płynności finansowej. – Burmistrz odmówił ujawnienia komisji rewizyjnej dokumentacji, zasłaniając się argumentem, że dane o kondycji finansowej „ułaskawionych” są prawnie strzeżone – relacjonuje Szmajdziński. – Informacja szybko rozeszła się jednak po mieście, wywołując taki rezonans, że Kaliński dziesięć razy się teraz zastanowi, zanim podaruje wielebnym choćby złotówkę – dodaje właściciel jednej z łowickich firm. Nieszczęścia – jak wiadomo – chodzą parami, więc zaraz po aferze z podatkami ksiądz dyrektor, usiłując wymusić pierwszeństwo przejazdu, rozbił firmowego volkswagena golfa (czteromiesięczna nówka, czyli w kwestii „płynności” burmistrza wystrychnięto na dudka), za co policja wlepiła mu 500-złotowy mandat i 10 punktów karnych. Jeśli dodać do tego toczące się (np. w Skierniewicach) oraz zapowiadane procesy przed sądem pracy, wytaczane przez zwolniony personel rozgłośni obciążonej bagażem zwrotu wyłudzonych dotacji, to doprawdy głowa może spuchnąć. No, ale jakby co, w kryminałach są radiowęzły... DOMINIKA NAGEL
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
POLSKA PARAFIALNA
7
M
inister Bogdan Zdrojewski pochwalił się sukcesem swojego resortu. Otóż Komisja Finansów Publicznych dała się oczarować i powiększyła budżet Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o 20 mln zł. Już wiadomo, że część tych pieniędzy, a konkretnie 4 mln złotych, zasili fundusz Muzeum Jana Pawła II i Kardynała Wyszyńskiego w Świątyni Opatrzności Bożej. To już trzecia dotacja publiczna do tej budowy! Poprzednie przyniosły Kościołowi w sumie około 40 mln zł!!! W Przemyślu („drugi Watykan”) natomiast zdarzył się cud. Otóż Archidiecezja Przemyska aplikowała w Urzędzie Marszałkowskim o unijne dofinansowanie w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Podkarpackiego na lata 2007–2013. Jej projekt rewitalizacji zespołu klasztornego i parkowego na cele społeczne oraz edukacyjno-kulturalne, a także wyremontowania siedziby diecezjalnego radia trafił po weryfikacji na 6 miejsce listy rezerwowej, co w praktyce oznacza niemal zerowe szanse na realizację. To rozzłościło lokalnego biskupa. Po reprymendzie ze strony kurii jej projekt awansował na miejsce… pierwsze. Zarząd województwa doznał bowiem olśnienia i uznał nagle, że projekt „wykazuje dużą innowacyjność planowanych działań oraz interdyscyplinarny charakter i szerokie oddziaływanie w kluczowych dla województwa celach strategicznych. Jest ważny, kompleksowy i innowacyjny”. Wartość inwestycji – 10 mln zł. Unijne dofinansowanie – 8,6 mln zł. Ekologia i ochrona środowiska to ostatnimi czasy modny motyw kazań. I trudno się dziwić, skoro – jak się okazuje – można na tym sporo zyskać. Pieniądze z Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej dostają dobrodzieje bez większych trudności, m.in. w formie dotacji oraz preferencyjnych pożyczek (w 2011 r. – 3 proc. w skali roku) udzielanych na okres 2–15 lat od zakończenia zadania. Tylko Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach przez ostatnie cztery lata wydał ponad 20 mln zł na potrzeby 120 parafii i instytucji kościelnych ze swojego terenu (korzystać mogą także ośrodki Caritasu i kościelne domy pomocy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby proboszcz zmodernizował sobie plebanię). Tyle kosztowały tzw. działania ekologiczne, czyli dofinansowanie zadań z zakresu ochrony atmosfery, realizowane w obiektach Kościoła katolickiego (budowa lub zmiana systemu ogrzewania, modernizacja
O interesy Kościoła katolickiego dba się w Polsce na każdym szczeblu władzy. Bo żaden szczebel nie chce być podpiłowany przez katolicką rybę... piłę.
lub wymiana wewnętrznej instalacji grzewczej, termomodernizacja budynku, docieplenie stropodachu, podłóg i ścian zewnętrznych, wymiana okien oraz drzwi zewnętrznych, instalacje solarne i pompy ciepła). Dotacje są oczywiście bezzwrotne, zaś pożyczki – jak informuje Gabriela Lenartowicz, prezes zarządu katowickiego WFOŚiGW – mogą być częściowo umorzone, jeśli proboszcz przyrzeknie, że ową umorzoną kwotę przeznaczy na nowe inwestycje ekologiczne. Chętnych w koloratkach nie brakuje – jak dotąd skorzystała m.in. parafia Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Jaworznie (dofinansowania w formie pożyczki preferencyjnej w wysokości do 535 tys. zł oraz dotacji do 262 tys. zł na budowę instalacji fotowoltaicznej); parafia św. Jacka w Bytomiu (820 tys. zł dotacji na termomodernizację budynku kościoła); Zgromadzenie Sióstr Szkolnych de Notre Dame w Bielsku-Białej (niemal 120 tys. zł pożyczki na budowę instalacji kolektorów słonecznych do podgrzewania ciepłej wody użytkowej oraz termoizolację budynku domu zakonnego i bursy dla dziewcząt); parafia świętych Apostołów
Piotra i Pawła w Świętochłowicach (ponad 191,5 tys. zł pożyczki na termomodernizację plebanii); parafia Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Katowicach (ponad 64,5 tys. zł pożyczki na docieplenie ścian zewnętrznych oraz wymianę stolarki okiennej i drzwiowej plebanii); parafia Najświętszego Serca Pana Jezusa w Brzezinach Śląskich (ponad 181 tys. zł pożyczki na termomodernizację plebanii); Caritas Archidiecezji Katowickiej Dom Świętego Józefa w Katowicach (115 tys. zł dotacji na dostawę i montaż kolektorów słonecznych). Pompy ciepła zamontuje sobie proboszcz radomskiej katedry. Ta ostatnia jest oczkiem w głowie państwowych urzędników. W 2008 r. proboszcz dostał 45 tys. zł na remont elewacji zachodniej, a kolejne 40 tys. zł – na remont wieży – sypnął urząd marszałkowski. W 2009 r. miasto sfinansowało odrestaurowanie witraży (400 tys. zł), w 2010 r. na system monitoringu i ochrony przeciwpożarowej poszło z Regionalnego Programu Operacyjnego (RPO) Województwa Mazowieckiego niemal 500 tys. zł, zaś gmina dorzuciła 700 tys. zł na elewację wschodnią. W 2011 r. proboszcz zainkasował 81 tys. zł z gminnego programu na rewitalizację zabytków oraz 6,6 mln zł m.in. na wymianę posadzek i mensy ołtarzowej, a montaż pompy cieplnej opłaciło RPO Województwa Mazowieckiego. Gratulujemy radomianom dobrobytu! Z kolei radni Sejmiku Mazowsza niemal w całości podarowali Kościołowi 5 mln zł, jakie mieli do podziału na ratowanie miejscowych zabytków. Z tego 150 tys. zł
trafi do proboszcza od św. Ducha z Iłży, a 90 tys. zł pojawi się na koncie parafii św. Macieja Apostoła w Klwowie. Kościół św. Trójcy w Belsku Dużym dostanie 70 tys. zł (na prace budowlano-konserwatorskie dwóch zakrystii i przedsionka). Zastrzyk gotówki otrzymają także parafie: Przemienienia Pańskiego w Boglewicach – na osuszanie murów kościoła (25 tys. zł); Podwyższenia Krzyża Świętego w Zwoleniu (37 tys. zł); św. Mikołaja w Grabowcu (8,5 tys. zł); Opieki Matki Bożej Bolesnej w Nowym Mieście nad Pilicą (4,6 tys. zł); Świętego Krzyża w Kozienicach (50 tys. zł) czy św. Doroty w Potworowie (23,3 tys. zł). Do Wolborza turyści przyjeżdżają między innymi po to, aby zwiedzić miejsce urodzenia Jana Frycza Modrzewskiego. Małe miasteczko z mało atrakcyjnym centrum, które jak kania dżdżu potrzebuje rewitalizacji, co zresztą przyznają sami urzędnicy. Wystarali się więc o pieniądze z unijnego Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich i wyremontowali… lokalną kolegiatę (PROW to jedno z ulubionych źródełek proboszczów; obecnie tylko w Departamencie Funduszu Rozwoju Obszarów Wiejskich Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi czeka na rozpatrzenie 25 kolejnych koloratkowych wniosków z województwa, na które przeznaczono ponad 6 mln zł). Całość inwestycji kosztowała 460 tys. zł. Jak deklaruje burmistrz Wolborza, Elżbieta Ościk, teraz czas na kolejny wniosek. Będzie on opiewał na 500 tys. zł, które zostaną przeznaczone na… odnowę placu wokół kolegiaty.
Będzie powód do dumy dla pani burmistrz. A co na to biedni wolborzanie? 200 tys. złotych dostał ksiądz proboszcz bazyliki Grobu Bożego w Miechowie od lokalnego samorządu. Potrzebował, bo na początku ubiegłego roku zainicjował remont, którego koszty oszacowano na 12 mln zł. Jak dotąd 9 mln zł dała Unia, a resztę dostarczają w ratach lokalni urzędnicy (dotąd 850 tys. zł). Nie może narzekać ks. Franciszek Musioł, proboszcz bazyliki św. Antoniego w Rybniku. Na jej generalny remont dostał 5 mln zł z unijnych funduszy, a 1 mln 215 tys. zł dały jak dotąd władze Rybnika. A że to wciąż za mało, aby kościelny zabytek lśnił nowym blaskiem, na ostatniej sesji dorzuciły kolejne 300 tys. zł. W Łowiczu zakończyła się wspólna inwestycja urzędu miasta i lokalnej kurii, polegająca na odnowieniu kościelnych włości, to znaczy miejscowego zespołu katedralnego (bazylika katedralna, plebania, kanonia, rezydencja biskupa łowickiego i kuria wikariuszy) wraz z utworzeniem kompleksu rekreacyjno-wypoczynkowego w parku Błonie. Koszt całości – 31 mln zł. Dolnośląski Urząd Marszałkowski w latach 2008–2011 dofinansował remont kościoła w Chełmsku Śląskim kwotą 290 tys. zł. Samorząd gminy dał tylko w bieżącym roku 90 tys. zł, a KGHM – 55 tys. zł. Proboszcz Stanisław Kowalski nie zamierza spocząć na laurach. Tysiące innych proboszczów w całym kraju – również… WIKTORIA ZIMIŃSKA
[email protected]
8
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
międzynarodowa. Nie musi to być jednak konkordat. Może to być także porozumienie odwołujące się do Europejskiej konwencji praw człowieka oraz paktów ONZ dotyczących eliminacji dyskryminacji. Musimy także jasno zakazać sądom kościelnym pozyskiwania danych medycznych. – A co z mniejszościowymi kościołami i związkami wyznaniowymi oraz zrzeszeniami ateistycznymi, światopoglądowymi i racjonalistycznymi?
„Fakty i Mity” rozmawiają o najpilniejszych zmianach w prawie wyznaniowym z Małgorzatą Winiarczyk-Kossakowską, doktorem habilitowanym nauk politycznych, profesorem Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, oraz z doktorem prawa Pawłem Leszczyńskim. – Wyobraźmy sobie, że po wyborach dzwoni do Państwa nowy premier i prosi o przygotowanie wizji stosunków państwa z kościołami i związkami wyznaniowymi, organizacjami humanistycznymi, racjonalistycznymi i ateistycznymi. Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska (dalej MWK): – Bez względu na to, kto będzie następnym premierem, byłoby dobrze, żeby problem właściwych relacji państwo–Kościół uznawał za ważny dla jakości polskiej demokracji. Bo przecież – nie czarujmy się – obecnie od standardów nowoczesnego państwa demokratycznego dzielą nas lata świetlne. Za dużo Kościoła w państwie, za mało respektowania konstytucyjnej zasady ich przyjaznego rozdziału. Nie ma publicznej uroczystości – wszystko jedno, czy jest nią święto państwowe upamiętniające ważne wydarzenie, czy rozpoczęcie roku szkolnego, otwarcie drogi, mostu, szpitala albo, za przeproszeniem, sklepu – by burmistrzowi, staroście albo innemu przedstawicielowi władz publicznych nie towarzyszył katolicki hierarcha kościelny. Paweł Leszczyński (dalej PL): – Podzielam ocenę profesora prawa Ryszarda Małajnego, że Polska jest dzisiaj państwem quasi-wyznaniowym. Im bardziej w dół struktur państwowych, tym gorzej. MWK: – Trzeba skończyć z nadawaniem gminom, powiatom, województwom i różnym samorządowym jednostkom katolickich patronów. Ciągle spotykam ludzi, zwłaszcza młodych, którzy powtarzają, że mają dość nadużywania uprawnień przez Kościół, że chcą państwa neutralnego światopoglądowo. Oddolne ciśnienie w tej kwestii jest ogromne. Wygra formacja, która doprowadzi do zmiany w tym obszarze. PL: – Wzmacnia ten trend żądanie równości opodatkowania wszystkich obywateli i organizacji.
MWK: – I chęć, aby polskie urzędy, tak jak w wielu państwach Europy, były wolne od symboli religijnych. A państwo powinno chronić obywateli przed dyskryminacją i poświęcać znacznie większą uwagę ściganiu przestępstw „z nienawiści” niż ściganiu obrazy uczuć religijnych.
Czas honoru – Czyli wykreślamy przepisy przewidujące ściganie naruszania uczuć religijnych? PL: – Uczucia to sprawy obywateli, a nie aparatu państwa. Jego agendy nie mogą także stać na straży przestrzegania wartości chrześcijańskich w mediach i szkołach publicznych.
– Brak zasad? MWK: – Nie. Zadaniem TVP czy szkoły powinno być propagowanie podstawowych, powszechnych wolności i praw człowieka… PL: – …a zadaniem szkół – nauczanie religioznawstwa.
– A katecheza? PL: – Najlepszym rozwiązaniem jest jej powrót do sal kościelnych. Wymaga to czasu. Natychmiast należy skończyć z wliczaniem oceny z religii do średniej oraz zasiadaniem przez katechetów w radach pedagogicznych. MWK: – To Kościół powinien im płacić pensje. Tak samo jak kapelanom. Katecheci nie mogą prowadzić zajęć z etyki i wychowania do życia w rodzinie, bo dzieci i młodzież przede wszystkim zasługują na kompetentnych nauczycieli. A etyka to wiedza, bez której życie jest trudniejsze i mniej ciekawe. – Zrywamy konkordat? MWK: – Jestem realistką – nie widzę możliwości wypowiedzenia konkordatu w najbliższej przyszłości. Ale jego renegocjowanie jest konieczne. Priorytetem dla władz powinna być dbałość o „niewykraczanie poza ramy” tej umowy. „Ostatnim osiągnięciem” parlamentu na drodze poszerzania wpływu katolicyzmu w państwie – i to bez specjalnych zabiegów ze strony Kościoła – był kolejny dzień świąteczny wolny od pracy – Święto Trzech Króli. PL: – Ja to widzę inaczej. Na początek jedna uwaga. Pole manewru ogranicza nam tutaj konstytucja. Przewiduje ona, że relacje państwo– -Kościół katolicki reguluje umowa
PL: – Niedopuszczalne jest prowadzenie przez państwo walki z tak zwanymi sektami. Zamiast tego trzeba zacząć pracę komisji wspólnych rządu i kościołów, związków wyznaniowych oraz zrzeszeń racjonalistów, ateistów. Ich powołanie stworzy podstawę do debaty o modelu ich finansowania i o likwidacji Funduszu Kościelnego. MWK: – Utrzymywanie tej instytucji jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i obecnie już na granicy prawa (jeśli nie poza nim). Ten fundusz miał stanowić rekompensatę za mienie utracone onegdaj przez Kościół. Obecnie mienie jest zwrócone, a z publicznych pieniędzy utrzymujemy księży, zakonników, płacimy im emerytury i renty, także tym, którzy jako misjonarze w ogóle nie pracowali w Polsce. PL: – Co ważne, likwidacja Funduszu Kościelnego jest prosta do wprowadzenia. Katolicka hierarchia nie ma bowiem żadnej prawnej możliwości zablokowania takiej decyzji. Już Sobór Watykański II (konstytucja „Gaudium et spes”) przyjął deklarację o rezygnacji przez Kościół z przywilejów. – Czy wprowadzamy podatek kościelny zamiast płatnych usług kleru dla wiernych? PL: – Jestem przeciwny niemieckiemu rozwiązaniu, w którym państwo ściąga pod przymusem datki na rzecz wspólnot religijnych. Znacznie
lepszą regulację przyjęli Węgrzy. Tam każdy ma prawo przeznaczyć 1 procent swojego podatku na rzecz wybranej przez siebie wspólnoty religijnej czy światopoglądowej. Sposób wydawania przez nie tych pieniędzy podlega ścisłej kontroli ze strony państwa. – A jak opodatkować kościelne biznesy i dochody duchownych? PL: – Wspólnoty religijne powinny prowadzić rejestry swoich wpływów. Takie systemy wdrożyło już wiele mniejszościowych kościołów. A biznesy kościelne należy opodatkować tak jak inne. MWK: – Na mocy konkordatu miała powstać „komisja finansowa”, której celem miało być określenie sytuacji finansowej Kościoła. I nie powstała. Kiedy pytamy o dotacje samorządów dla związków wyznaniowych, słyszymy, że nie ma takich danych. Rząd nie chce nawet ujawnić, ile wydaje na ubezpieczenia duchownych. Dochody Kościoła i księży też nie są znane opinii publicznej. Nie są także znane izbom skarbowym. Parafie, diecezje, zakony nie płacą podatku od dochodów z działalności gospodarczej, jeżeli przeznaczają je na cele kościelne, charytatywne i opiekuńczo-wychowawcze. Cokolwiek to znaczy… Jak pomyślę o stercie dokumentów, jaką muszą przedstawiać organizacje pozarządowe, aby otrzymać najmniejszą dotacje z gminy, i porównam to z praktyką rozliczania milionów płaconych z publicznych pieniędzy Kościołowi, to ze smutkiem i gniewem mówię – dosyć tego! Przy czym ten „sposób rozliczania pieniędzy Kościoła niejako na wiarę” wcale nie wynika z zapisów konkordatu… PL: – …lecz regulacji, które przyjęły kolejne parlamenty. MWK: – To od posłów nowej kadencji i rządu, któremu udzielą votum zaufania, zależy, czy państwo odzyska mienie, jak niektórzy twierdzą, przejęte nieprawnie przez Kościół. A jest to konieczność. PL: – Tak samo jak stopniowe wygaszanie pracy pozostałych czterech działających na wzór katolickiej niekatolickich komisji majątkowych. Wszystko tak naprawdę zależy od determinacji polityków. Polska może stać się państwem neutralnym światopoglądowo. I wcale nie musi to zająć wiele czasu. Rozmawiał MiC
FUNDACJA „FiM” Nasza redakcja patronuje fundacji pod nazwą Misja Charytatywno-Opiekuńcza „W człowieku widzieć brata”, której prezesem jest Roman Kotliński – Jonasz, redaktor naczelny „FiM”. Fundacja ma za zadanie nieść wszelką możliwą pomoc potrzebującym rodakom – zwłaszcza głodnym dzieciom, a także przewlekle chorym, bezrobotnym i bezdomnym. Ponieważ kościelne fundacje i stowarzyszenia w swej działalności charytatywnej (jakże skromnej jak na ich możliwości) nagminnie wyróżniają osoby związane z Kościołem, a innowierców, agnostyków i ateistów pomijają – my będziemy wypełniać tę lukę i pomagać w pierwszej kolejności właśnie im. Nasza fundacja ma status organizacji pożytku publicznego i w związku z tym podlega pełnej kontroli organów państwa. Tych, którzy chcą wesprzeć naprawdę potrzebujących naszej pomocy, prosimy o wpłaty: Misja Charytatywno-Opiekuńcza „W człowieku widzieć brata”, Zielona 15, 90-601 Łódź, ING Bank Śląski, nr konta: 87 1050 1461 1000 0090 7581 5291 www.bratbratu.pl, e-mail:
[email protected]
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
POLSKA PARAFIALNA
9
Względność zbrodni Dla Kościoła zbrodnia zawsze była relatywna, jej wymiar względny, a morderca mordercy nierówny. Wszystko zależy od tego, kogo zabił. Jeśli np. księdza, to będzie potępiony na wieki; jeżeli bezbożnika – wieczna go za to czeka chwała.
„(…) musiałem uderzyć w naród. Nie słowem bezsilnym, lecz gromem. Gromem równym tej hańbie, jaką opanowała go spółka cynicznych hultajów i jawnych wrogów Polski (…). To, na co patrzą oczy nasze, nie jest jeszcze Polską. Nie o takiej śniły wielkie serca poetów naszych, nie za taką cierpiały, walczyły i ginęły pokolenia (…). To jest (…) Judeo-Polska. Naród polski do władzy w niej jeszcze nie doszedł. Polskę prawdziwą trzeba dopiero zdobyć i zbudować (…)”. Brzmi znajomo? Niemal jak fragment comiesięcznego przemówienia na Krakowskim Przedmieściu. Albo jak wyimek z audycji Radia Maryja. Może to Kaczyński powiedział, może Macierewicz, a najpewniej… Rydzyk? Ciepło. To pisał przed śmiercią ich duchowy antenat, do dziś bohater Prawdziwych Polaków Katolików i katolickiego Kościoła – Eligiusz Niewiadomski. Urodził się 1 grudnia 1869 roku w Warszawie. Był przeciętnym malarzem, za to niezłym i cenionym krytykiem sztuki oraz wykładowcą rysunku. Przede wszystkim był jednak Niewiadomski fanatycznym antysemitą, wręcz histerycznym zwolennikiem nacjonalizmu i tego, co dziś nazwalibyśmy „czystością rasy” polskiej. Wybór Gabriela Narutowicza na prezydenta Polski (9 grudnia 1922 roku – głosami Zgromadzenia Narodowego) doprowadził do wściekłości ugrupowania ultraprawicowe. W ostatnim, piątym dniu sejmowego głosowania dość niespodziewanie poparły Narutowicza ugrupowania centrowe i centroprawicowe oraz mniejszości narodowe. Skrajna narodowa prawica poniosła sromotną klęskę, ale postanowiła nie dopuścić do zaprzysiężenia nowego prezydenta. W dniu, kiedy miało to nastąpić (11 grudnia), endecja wywołała w Warszawie zamieszki, które o mało nie przemieniły się w powstanie, a przynajmniej w rewoltę. Prawicowe bojówki odbierały legitymacje
idącym do parlamentu posłom i senatorom, przy czym wielu parlamentarzystów zelżono, a nawet ciężko pobito. Zaatakowano też samego prezydenta elekta. Prawicowi bandyci obrzucili odkryty powóz prezydencki (i jego pasażera) marznącym błotem, a niektóre śmierdzące błotne pociski zmieszane z ekskrementami dosięgły twarzy Narutowicza. Kiedy na placu Trzech Krzyży członkowie Polskiej Partii Socjalistycznej ruszyli prezydentowi i swoim posłom z odsieczą, doszło do regularnych walk ulicznych. Zginęła co najmniej jedna osoba, a wiele zostało rannych. 16 grudnia, podczas otwarcia wystawy malarstwa w Zachęcie, Eligiusz Niewiadomski oddał z browninga trzy strzały w plecy prezydenta Narutowicza i został aresztowany. Niedługo później Józef Piłsudski, wstrząśnięty politycznym mordem, tak uzasadnił przyczyny swojej rezygnacji: „Ta szajka, ta banda (…)
zechciała szukać krwi. Żołnierz powołany bywa do ciężkich obowiązków... Gdym sobie pomyślał na chwilę, że ja tych panów, jako żołnierz, bronić będę – zawahałem się w swoim sumieniu. A gdym się raz zawahał, zdecydowałem, że żołnierzem być nie mogę. Podałem się do dymisji z wojska...”. Już w pierwszym dniu procesu – 30 grudnia 1922 roku – Niewiadomski przyznał się do winy i oświadczył, że wcześniej nosił się z zamiarem zamordowania Piłsudskiego, którego uważał za głównego sprawcę
i animatora demokratycznych przemian w Polsce. Po jego rezygnacji z ubiegania się o prezydenturę postanowił zgładzić Narutowicza. Dlaczego? Po pierwsze – przyszły prezydent nie zaprzeczał, że jest zdeklarowanym ateistą; po drugie – dlatego, że był masonem. Jeszcze tego samego dnia Eligiusz Niewiadomski został skazany na karę śmierci. Sąd, ewidentnie bojąc się prawicowych rozruchów, polecił wykonanie kary przez honorowe rozstrzelanie, a nie przez powieszenie. Wyrok wykonał pluton egzekucyjny 31 stycznia 1923 roku na stoku cytadeli. Przed śmiercią skazaniec ucałował krzyż, powiedział, że umiera za katolicką Polskę, i odebrał błogosławieństwo od kapelana. Pogrzeb stał się okazją do prawicowych manifestacji fanatycznych katolików. Po uroczystej „Mszy za Ojczyznę” (skąd my to znamy?) w pochówku na Powązkach uczestniczyło 10 tysięcy osób. Całą drogę ze świątyni do grobu wyłożono gałązkami jedliny. Tłum odśpiewał „Boże, coś Polskę…”, „Bogurodzicę” i „Rotę”, mogiłę pokryły stosy kwiatów, a niemal we wszystkich kościołach w Polsce księża kazali bić w dzwony, odprawiali nabożeństwa żałobne i modlili się za duszę bohatera Niewiadomskiego. I za ojczyznę. A o mordercy i jego haniebnym uczynku endecka prasa pisała tak: „Wielka część społeczeństwa – w tym biskupi, księża, profesorowie i inne grupy elit – z dumą przyjęła ten czyn jako akt odwagi, męstwa i bezinteresownego poświęcenia tego, co najcenniejsze dla losu państwa. Przez wiele miesięcy, a nawet lat, na grobie tego wielkiego męża zawsze były składane świeże kwiaty i paliły się znicze, tak samo jak płonęły dumne polskie serca. Księża odprawiali msze za duszę Niewiadomskiego, jednocześnie próbując nie dopuszczać do uczczenia pamięci Narutowicza. Była to wielka manifestacja polskiego patriotyzmu”. „Zszedł ze świata (…) wybitny przedstawiciel inteligencji polskiej, artysta i pisarz, śp. Eligiusz Niewiadomski (…). Złożył on ofiarę, która może stanie się w tym smutnym zdarzeniu i wśród zła dokonanego ziarnem uszlachetniającym umysły i serca”. Pogrzeb Prezydenta Narutowicza zgromadził ponad pół miliona Polaków, ale to pochówek i grób jego
mordercy jest do dziś symbolem jedności skrajnej polskiej prawicy. Wystarczy w internetową wyszukiwarkę wpisać hasło „niewiadomski”, aby odnaleźć setki współczesnych odniesień do patriotyzmu, do ofiary za Polskę i polskość, do katolicyzmu i Kościoła. Po 90 latach fanatyczny morderca powraca w aurze bohatera i męczennika. Znów w kościołach bardziej lub mniej jawnie odprawiane są za jego duszę msze, które zamieniają się w nabożeństwa dziękczynne. To testament Niewiadomskiego zza grobu. I o to mu chodziło. O doniosłość i skuteczność wycia zza światów – wycia, które ma rozbudzić uśpione (czy aby na pewno uśpione?) resentymenty politycznych spadkobierców. Kościół świętego Bartłomieja w Koninie. Dzień powszedni. W nawie głównej modlą się nieliczni wierni. W niedzielę jest ich więcej, ale bez przesady. Czy wiedzą, kto namalował święte figury, do których wznoszą oczy, dłonie i westchnienia? Czy zdają sobie sprawę, kto jest autorem kolorowych witraży, przez które światło przenika do świątyni? Rozmodlona niewiasta przerywa kontemplację i zwraca się nie bez dumy do fotoreportera „FiM”: – Pan wie, kto to namalował? To wielki artysta Niewiadomski. Eligiusz Niewiadomski. Niektóre witraże są w renowacji i już nie możemy się doczekać, kiedy wrócą. – A czy pani wie, że Niewiadomski był mordercą? – Tak? A niby kogo zabił? – Prezydenta Polski. – Coś ci się, synku, pomyliło – śmieje się nerwowo parafianka i odchodzi, ale jej miejsce zajmuje starszy mężczyzna:
– Eligiusz Niewiadomski był wybitnym malarzem. Proboszcz kiedyś mówił, że i narodowym bohaterem. Podobno walczył zbrojnie ze zdrajcami naszego narodu. Z wrogami polskości. – Proszę pana, trzeba wszystko rozumieć i widzieć w odpowiednim kontekście – odzywa się z boku mężczyzna wyglądający na tutejszego kościelnego. – W kontekście zbrodni? – A tak. Bo to jest względne: kiedy mamy do czynienia z uświęconym, ratującym Polskę zabójstwem, a kiedy z mordem. – Przecież to był właśnie ohydny, polityczny mord. – Nie, proszę pana, to była konieczna eliminacja jednostki szkodliwej dla polskości. Ktoś musiał zdobyć się na ten akt patriotyzmu. Na to chrystusowe poświęcenie. Kiedyś Polska miała prawdziwych obrońców wiary i polskości… Od zbrodni w Zachęcie minęło prawie 90 lat. Jakże niewiele. Coraz bardziej niewiele. MAREK SZENBORN MACIEJ PODGÓRSKI REKLAMA
PRAWDZIWA EWANGELIA RELIGIA, KTÓRA MA SENS Bezpłatny kurs biblijny od: Bracia w Chrystusie, skr. 7 UP Poznań 45, filia 36 ul. Głogowska 179 60-130 Poznań
10
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
POD PARAGRAFEM
Porady prawne Rozłożenie podatku na raty Ostatnimi czasy, głównie z powodu panującego kryzysu, popadłem w finansowe tarapaty. Konsekwencją tego są m.in. zaległości wobec fiskusa. Liczę jednak na poprawę koniunktury – wtedy mógłbym uregulować swój dług. Słyszałem, że istnieje możliwość rozłożenia spłaty podatków na raty. Czy rzeczywiście istnieje takie rozwiązanie? Rzeczywiście, jedną z ulg uznaniowych przewidzianych przez ordynację podatkową jest możliwość rozłożenia na raty nie tylko podatku, ale i zaległości podatkowej. Aby uzyskać taką ulgę, niezbędne jest złożenie stosownego wniosku do naczelnika urzędu skarbowego. Uprawnionymi do złożenia wniosku są: podatnik, płatnik, inkasent oraz spadkobiercy podatnika i płatnika. We wniosku należy zaznaczyć, o co się ubiegamy, można również zaproponować warunki spłaty. Najważniejsze jest jednak odpowiednie uzasadnienie swojej prośby. Rozłożenie na raty jest niejako wyjątkiem od obowiązku zapłaty podatku w terminie, dlatego aby uzyskać pozytywną decyzję, należy swój wniosek w sposób wiarygodny uzasadnić. Jest to jednak decyzja uznaniowa, a więc
organ podatkowy może nie wyrazić zgody na rozłożenie podatku na raty. Podstawą do uwzględnienia wniosku są sytuacje uzasadnione ważnym interesem podatnika lub interesem publicznym. Każda okoliczność będzie oceniana w sposób indywidualny, ale jako przyczyny ogólnie wskazać można trudności finansowe podatnika lub problemy zdrowotne wynikające ze zdarzeń losowych, które uniemożliwiają zapłatę podatku bez uszczerbku dla egzystencji podatnika. Organ przy podjęciu decyzji będzie badać sytuację finansową podatnika oraz osób, z którymi wspólnie prowadzi gospodarstwo domowe, a także będzie oceniać, jakie skutki wywoła konieczność zapłaty przez podatnika należności. Do wniosku należy załączyć dokumenty, które potwierdzą okoliczności, na które się powołujemy – na przykład stosowne zaświadczenia lekarskie, dokumenty z odpowiednich urzędów (m.in. z urzędu pracy o posiadaniu statusu osoby bezrobotnej). Jeśli wnosimy o rozłożenie na raty zaległości podatkowej, jednocześnie powinniśmy wnieść o rozłożenie na raty odsetek powstałych za opóźnienie zapłaty podatku. Jeżeli organ wyda decyzję negatywną, istnieje możliwość odwołania się od takiej decyzji. II instancją
Sprostowanie W związku z podaniem w artykule zatytułowanym „Sąd rodzinny”, opublikowanym w nr. 34 (599) z 2011 r. tygodnika „Fakty i Mity”, nieprawdziwych informacji, dotyczących zakupu przez Skarb Państwa na potrzeby Sądu Okręgowego Warszawa-Praga w Warszawie budynku przy ul. Poligonowej 3 oraz przebiegu konkursu na stanowisko dyrektora tego Sądu, uprzejmie proszę o zamieszczenie w tygodniku „Fakty i Mity” sprostowania o następującej treści: „Nie jest prawdą, że pierwszy konkurs na dyrektora Sądu Okręgowego Warszawa-Praga został unieważniony. Komisja konkursowa w uchwale z dnia 11 lipca 2011 r. oceniła kompetencje dwóch kandydatów, którzy zakwalifikowali się do ostatniego etapu, jako niewystarczające i postanowiła nie rekomendować żadnego z nich do powołania na to stanowisko. Nieprawdziwa jest również informacja, iż w ogłoszeniu o drugim konkursie »dopisano«, że oprócz fachowości będą brane pod uwagę także »kryteria społeczne oraz osobowościowe«. Zgodnie bowiem z par. 9 ust. 1 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 28 stycznia 2008 roku w sprawie konkursu na stanowisko dyrektora sądu albo kierownika finansowego sądu (Dz. U. Nr 121 z 2008 r., poz. 121) kryteriami oceny kandydata są m.in. kompetencje »społeczne« (par. 9 ust. 1 pkt 3) oraz »osobowościowe« (par. 9 ust. 1 pkt 5). W ogłoszeniu o pierwszym konkursie wskazano, że kandydaci będą oceniani według kryteriów wskazanych
będzie w tym wypadku Dyrektor Izby Skarbowej. Jeśli on utrzyma decyzję naczelnika, można sprawę skierować do sądu administracyjnego. Należy jednak pamiętać, że decyzja o udzieleniu ulgi ma charakter uznaniowy, a to oznacza, że sąd nie może badać decyzji pod względem merytorycznym, a jedynie sprawdza prawidłowość postępowania prowadzonego przez organy podatkowe oraz bada prawidłowości decyzji pod względem formalnym. Jeżeli podatek lub zaległość podatkowa zostanie rozłożona na raty, trzeba będzie zapłacić dodatkowo opłatę prolongacyjną. Wysokość opłaty prolongacyjnej i terminy wpłat określa organ podatkowy. Ustalana jest ona od kwoty podatku lub zaległości podatkowej, a jej stawka wynosi 50 proc. stawki odsetek za zwłokę. Podatnik jest zwolniony od niniejszej opłaty, jeśli zapłata nie może nastąpić z powodu wystąpienia klęski żywiołowej lub wypadku losowego. W decyzji pozytywnej zostaną wskazane nowe terminy zapłaty należności. Ich przestrzeganie jest bardzo ważne, bo uchylenie się od terminowej zapłaty będzie skutkować powrotem do sytuacji początkowej – a więc koniecznością zapłaty podatku w dacie pierwotnej. Powstaje więc sytuacja, jakby decyzja o rozłożeniu
w ww. rozporządzeniu. Natomiast w ogłoszeniu o drugim konkursie wyraźnie wymieniono również »kryteria społeczne oraz osobowościowe«. Zatem w obu konkursach obowiązują takie same zasady oceny kandydatów, określone w rozporządzeniu Ministra Sprawiedliwości”. Nieprawdziwa jest także sugestia autorki tekstu, jakoby decyzja o zakupie budynku przy ul. Poligonowej była podejmowana w pośpiechu. Wyjaśniam, że rozmowy dotyczące zakupu tej nieruchomości rozpoczęły się już 19 stycznia 2010 r., kiedy Sąd skierował do Radwaru pierwsze zapytanie w tej sprawie. Negocjacje i przygotowania do zawarcia umowy trwały więc prawie rok. Nie jest więc tak, iż „Sąd spadł… z nieba”, a spółka Radwar nagle w dniu 17 grudnia 2010 r. znalazła kupca na swą nieruchomość. Odnośnie ceny zakupu wskazuję, że w toku negocjacji biegli rzeczoznawcy sporządzili trzy operaty szacunkowe, uwzględniające aktualny stan budynku oraz aktualne ceny nieruchomości. W dwóch operatach wskazano wartość nieruchomości na kwotę 185–187 mln zł, natomiast w jednym na kwotę prawie 102 mln zł. Wobec tak znacznych rozbieżności zlecono Polskiej Federacji Stowarzyszeń Rzeczoznawców Majątkowych ocenę prawidłowości wykonanych operatów. W toku tego postępowania arbitrażowego został sporządzony operat określający wartość nieruchomości na kwotę około 155 mln zł. Nie ma przy tym możliwości odwołania się od operatu powstałego w wyniku postępowania arbitrażowego. Nadmieniam, że operat wskazujący cenę 102 mln zł został przez PFSRM oceniony jako nieprawidłowy.
na raty nigdy nie została wydana. Odsetki za opóźnienie również będą liczone od daty pierwotnej.
Wypożyczenie pracownika Mój pracodawca chce mnie „wypożyczyć” na jakiś czas innej firmie. Czy ma do tego prawo i czy ja mogę się temu sprzeciwić? Przepisy Kodeksu pracy umożliwiają pracodawcy taką praktykę, jednakże niezbędnym warunkiem wypożyczenia pracownika jest zgoda samego zainteresowanego. Artykuł 1741 KP przewiduje, że pracodawca może udzielić pracownikowi urlopu bezpłatnego w celu wykonywania pracy u innego pracodawcy. Wypożyczenie pracownika następuje więc w drodze porozumienia zawartego pomiędzy pracodawcami. Ustawodawca nie przewidział dla tej czynności żadnej szczególnej formy, możliwe jest zatem nawet porozumienie ustne. W porozumieniu tym strony ustalają warunki, m.in. okres wykonywania przez pracownika pracy u nowego pracodawcy, jego wynagrodzenie, rodzaj wykonywanej pracy czy ewentualne wynagrodzenie dla dotychczasowego pracodawcy za udostępnienie pracownika. O ile porozumienie pomiędzy pracodawcami może przybrać dowolną formę, o tyle zgoda pracownika na pracę u nowego pracodawcy już taką swobodą się nie charakteryzuje. Zgoda pracownika koniecznie bowiem musi być wyrażona na piśmie.
Faktem powszechnie znanym jest również, że ceny nieruchomości w Warszawie, w tym także komercyjnych, są kilkakrotnie wyższe niż w innych miastach w Polsce. Porównywanie zatem kosztów zakupu budynku przy ul. Poligonowej 3 z kosztami budowy budynków sądów w Rzeszowie czy Łodzi jest nieporozumieniem. Z całą pewnością brak jest podstaw do nazwania tej inwestycji „szalonym zakupem”. Warto zresztą zauważyć, że obiekt przy ul. Poligonowej 3 został zakupiony wraz z działką o powierzchni 10.000 m2, co miało znaczny wpływ na cenę. Nadużyciem jest więc sformułowanie, że kilkadziesiąt milionów złotych zostało „wyrzuconych w błoto”. Nie bez znaczenia jest również to, iż stroną sprzedającą była spółka z udziałem Skarbu Państwa, a nie podmiot komercyjny nastawiony wyłącznie na zysk. Niezrozumiały jest również zarzut, że budynek przy ul. Poligonowej 3 nie nadaje się na siedzibę sądu. Po pierwsze, po przeprowadzeniu prac adaptacyjnych budynek ten będzie w pełni odpowiadał potrzebom praskiego sądu okręgowego. Pragnę w tym miejscu zaznaczyć, że negocjacje dotyczące zakupu obiektu przy ul. Poligonowej 3 prowadzone były z udziałem organu finansowego nadzorującego sąd praski od strony finansowej i gospodarczej, zaś podjęte w tej sprawie czynności zostały w sposób pełny i stosowny udokumentowany. Po drugie, żaden budynek, który od początku nie był projektowany na potrzeby sądu, „nie nadaje się” na siedzibę sądu, w tym znaczeniu, że bez prac adaptacyjnych sąd nie będzie mógł w nim prawidłowo funkcjonować. W tym sensie w Warszawie nie ma wolnego
Mimo że na czas wykonywania pracy u nowego pracodawcy stosunek pracy u dotychczasowego pracodawcy jest zawieszany, to porozumienie, o którym tu piszemy, zazwyczaj jest korzystne zarówno dla pracodawcy, jak i dla pracownika. Często jest ono bowiem zawierane w sytuacji przestoju u dotychczasowego pracodawcy, co oznaczać by mogło, że alternatywą dla pracownika byłoby zwolnienie. Dzięki wypożyczeniu pracownik zachowuje dotychczasową pracę, a po upływie terminu wypożyczenia wraca na dotychczasowe stanowisko na takich samych warunkach. Czas wykonywania pracy u nowego pracodawcy wliczany jest do okresu, od którego zależą uprawnienia pracownicze u dotychczasowego pracodawcy. Jednocześnie pracownik u nowego pracodawcy zachowuje wszystkie uprawnienia pracownicze z tytułu świadczonej na jego rzecz pracy. Wypożyczenie pracownika może trwać maksymalnie 12 miesięcy w okresie 36 miesięcy. Jeżeli jednak wypożyczony pracownik zastępuje nieobecnego pracownika i wykonuje on jego obowiązki, wypożyczenie może trwać maksymalnie 36 miesięcy. ~ ~ ~ Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Prosimy o nieprzysyłanie znaczków pocztowych, bowiem odpowiedzi znajdziecie tylko na łamach „FiM”. Opracował MECENAS
budynku nadającego się na siedzibę sądu, bo każdy oferowany budynek musiałby być przerabiany. Chciałbym przy tym poinformować, że prace nad pozyskaniem budynku na potrzeby praskiego sądu okręgowego trwały od 2006 r. W tym czasie zostały podjęte próby zarówno nabycia nieruchomości pod budowę budynku sądu, jak i zakupu czy też wynajmu gotowego budynku. Niestety, działania te przez 5 lat nie przyniosły rezultatów z uwagi na brak w Warszawie po prawej stronie Wisły nieruchomości spełniających wymagania sądu. Wyjaśniam także, że z oficjalnej informacji uzyskanej w czerwcu 2010 r. z Urzędu m.st. Warszawy wynika, że ryzyko zalania w tym miejscu wynosi 0,5 proc. (tak zwana woda dwustuletnia). Przelanie wód Wisły przez koronę wałów przeciwpowodziowych może nastąpić dopiero przy poziomie wód 950 cm. Dla przykładu należy wskazać, że najwyższy poziom Wisły podczas przejścia fal powodziowych przez Warszawę wynosił w 2010 r. 850 cm. W tym stanie rzeczy ryzyko zalania obiektu przy Poligonowej 3 jest znikome. Nie bez znaczenia pozostaje tu równie niski stan wód gruntowych w tamtym rejonie. Z poważaniem rzecznik prasowy Sądu Okręgowego Warszawa-Praga w Warszawie SSO Marcin Łochowski Od Redakcji: Zgodnie z wymogami Prawa prasowego do powyższego sprostowania wolno nam będzie odnieść się dopiero za tydzień. Tak też uczynimy.
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
POLSKA PARAFIALNA
11
C
zasopismo powstało w roku 1975 jako Katolicki Dwumiesięcznik Społecznej Krucjaty Miłości. Brzmi groźnie – przynajmniej dla potomków Saracenów, którzy w przeszłości takich „krucjat miłości” przeżyli kilka, w związku z czym do dziś „bardzo miłują” chrześcijaństwo. Krucjata? Nic z tych rzeczy – twierdził założyciel pisma, ks. Tadeusz Myszczyński. – Tu chodziło o „sformowanie prawdziwej postawy chrześcijańskiej wśród społeczeństwa, postawy, która na nieufność, zakłamanie, ateizm odpowiada życzliwością czerpaną z miłości Boga do człowieka”. Wow! Ależ pięknie! Tą samą miłością, która kazała Przedwiecznemu odkręcić kurek z potopem, czy może taką, co to zrównała z ziemią Sodomę, Gomorę, Jerycho? Wraz z dziećmi? Nic to. Przyjrzyjmy się gazecie, która stylistyką i treścią niezmienną od lat bije na głowę pozostałą część prasy katolickiej. Nie uwierzycie, ale przy „Miłujcie się”, „Naszym Dzienniku” czy „Niedzieli” to postęp i liberalizm. Może nawet hedonizm i postmodernizm? Przewracamy pierwszą kartkę pierwszego numeru, jaki wpadł w nasze łapska, i już wiemy, że „związek ludzi żyjących żywą wiarą i związek ludzi niewierzących dzieli przepaść”. Zanim zadamy sobie pytanie, co dzieli lub łączy mieszańców, czyli powiedzmy męża ateistę i rozmodloną żonę (albo odwrotnie), już dowiadujemy się, że małżeństwa wierzące rozwodzą się znacznie rzadziej niż te niewierzące. Rewelacja! Od dawna podejrzewaliśmy, że badania statystyczne amerykańskich naukowców są wyssane z brudnego imperialistycznego palca. Otóż badania te bluźnią kłamliwie, że w Stanach rozwodów jest najwięcej na świecie, a tamtejsi ateiści rozstają się o wiele rzadziej niż bogobojni i ortodoksyjnie religijni Amerykanie… I jeszcze rzadziej piorą się po pyskach. Może brak im jakiejś biblijnej motywacji? Jakiegoś boskiego imperatywu? „Miłujcie się” dowodzi także, że jak już nadchodzi kryzys małżeński, np. spowodowany skokiem w bok jednego ze składników pary, to „spowiedź jest najskuteczniejszym środkiem w przezwyciężaniu wad”. I kryzysów. No pewnie, bo jak już się mąż katolik w niedzielę po mszy napije, jak już przyłoży żonie; albo jak żona da listonoszowi… napiwek za dostarczenie przesyłki – zawsze mogą się z tego wszystkiego wyspowiadać. I spoko! Związek małżeński z powrotem scalony, a ksiądz spowiednik zadowolony. Przynajmniej się nasłucha. Też się człowiekowi coś od życia należy, nie?
zMiłujcie się! „Miłujcie się” to periodyk, prawdziwa perełka wśród katolickiej prasy. Czyżby tytuł namawiał do „bara-bara”? I to jeszcze jak! Nic natomiast nie należy się od życia narzeczonym. To znaczy należy się… zachowywać absolutną czystość w myśli i uczynku. Bo „czystość przedmałżeńską musimy zachować bezkompromisowo”. Co to znaczy „bezkompromisowo”? Otóż „jakiekolwiek namowy ze strony mężczyzny do seksu przedmałżeńskiego powinny uczulić kobiety, że mają do czynienia z człowiekiem nieopanowanym albo nawet uzależnionym seksualnie”. Powiedzmy, że tak, ale co wtedy, kiedy to panienka kusi kawalera miniówą, dekoltem albo jednym i drugim? Ktoś, kto twierdzi, że tak nie bywa, nie czytał Biblii od jej początku. Niestety, „Miłujcie…” chyba nie czytało, bo w ogóle nie dopuszcza takiej możliwości. Za to autorytatywnie oznajmia, że „nieczystość przedmałżeńska zatrzymuje normalny rozwój emocjonalny człowieka, utwierdzając jego egoizm”. O, ja cierpię dolę… Czyli że co? Że jakieś 98 procent populacji Polaków to ludzie opóźnieni w rozwoju?
No a co z pozostałymi 2 procentami? To mnisi i zakonnice? No bo przecież nie księża i ich ministranci… Wróćmy jednak do tematu. „Miłujcie się” nakazuje: miłujcie się, ale tylko (tylko!!!) w celu prokreacji, czyli w celu spłodzenia jak największej liczby różowiutkich, rozdartych i lejących w pieluchy in spe katolików. Wobec powyższego żadna, ale to żadna forma antykoncepcji nie jest dopuszczalna. A jak jakaś za przeproszeniem kur… kurtyzana jednak weźmie i tabletkę zażyje, to czeka ją słuszna kara boska w postaci raka piersi. Nieodwołalnie, i to będzie dla innych znak oraz przestroga. Jeżeli jednak małżeństwo ma – powiedzmy – dziewiątkę dzieci i mniej niż 100 złotych na członka rodziny, to może ewentualnie (ewentualnie!) rozważyć jedyną dopuszczalną antykoncepcję, czyli kalendarzyk małżeński, któren to „kalendarzyk ma 87 procent skuteczności!”. Jednak nawet i tzw. watykańska ruletka jest dla „Miłujcie się” wstrętna, bowiem „każda forma zapobiegania ciąży prowadzi do nieograniczonego korzystania z seksu, co według najnowszych badań socjologicznych i psychologicznych jest niezgodne z naturą człowieka”. To co jest zgodne?! Modlitwa i nieograniczone korzystanie z kropidła?
A i to wszystko jednak mały pikuś w porównaniu z tym, co „Miłujcie się” pisze na temat aborcji i metody in vitro. Gdybyście bowiem mieli aparat USG i zajrzeli do babskiego brzucha, to waszym oczom ukazałby się widok potworny: „Co roku rozgrywa się w łonach matek druga wojna światowa, podczas której w straszliwych mękach ginie kolejne 50 mln bezbronnych istot ludzkich – rozrywanych żywcem na kawałki, spalanych żywcem za pomocą środków żrących”! O Matko Boska, i Ty na to pozwalasz? Na pisanie podobnych bzdur – przede wszystkim? Reasumując: zero antykoncepcji, aborcja to holokaust, zaś małżeństwo wszelkimi siłami powinno dążyć do poczęcia, a jeszcze lepiej mnogich poczęć. Za wszelką cenę? Nie do końca: „Wszelkiego rodzaju »pomoc« medyczna mająca umożliwić poczęcie jest nie do przyjęcia, jeżeli zastępuje normalny akt małżeńskiego zjednoczenia”. No chyba żeby w ostateczności naprotechnologia. To wróżenie z fusów reklamuje niejaki Tadeusz Wasilewski – lekarz medycyny. Kiedyś taśmowo mordował dzieciątka boże in vitro, ale mu nagle przeszło. Nagle, bo doznał olśnienia: „Pewnego wieczoru otworzyły się moje oczy i zacząłem to widzieć przez pryzmat tętniącego życia. W tym momencie całkowicie zaufałem Panu Bogu i zrezygnowałem z tej kliniki,
z programu in vitro, z tych wielkich comiesięcznych pieniędzy i po prostu wyszedłem na ulicę”. No i z tej ulicy Wasilewski ogłasza, że naprotechnologia jest sto razy tańsza niż in vitro. Pewnie i racja, ale tabletki od bólu są tysiąc razy tańsze i tak samo „skuteczne”. Na koniec warto jeszcze opowiedzieć o tym, jak to „Miłujcie się” miłuje gejów. Otóż jakby ktoś nie wiedział, to „homoseksualiści z całą premedytacją chcą siłą narzucić nam swój styl życia. Tam, gdzie osiągają wpływy i władzę, rozpoczynają na wielką skalę polowanie na »homofonów« i prześladowanie chrześcijan”. Zatem jeśli gdzieś zobaczycie jakiegoś faceta przemykającego chyłkiem, nocą, w kominiarce na głowie, to to właśnie będzie prześladowany przez geja chrześcijanin. I niech was nie zmyli „bejzbol” w jego drżącej ręce. Wszak to znak rozpoznawczy jego środowiska: połówka krzyża. Ale i tak prześladowanego nieszczęśnika rozpiera duma, bo wie, że „Polska od czasów średniowiecza jest najbardziej tolerancyjnym krajem Europy”, zaś gdy jego prześladowca – gej – „na zawsze już stoczy się w ciemność »darkroomów«, to jest to nie tylko tragedia dla niego, dla jego rodziny, ale także dla kobiety, która miała czy mogła być jego żoną”. PAULINA ARCISZEWSKA-SIEK
12
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
U NAS I GDZIE INDZIEJ
Skąd się biorą dzieci? Prezes Kaczyński martwi się, że w Polsce brakuje chętnych do rodzenia dzieci. Nie wnikając w to, czy prezes wie, skąd dzieci się biorą i jak się je robi, trzeba przyznać mu rację. W odróżnieniu od innych krajów cywilizowanych brakuje u nas normalnej polityki prorodzinnej. Restauracja w Oslo oblężona przez wózki dziecięce...
Maluchów rodzi się mało, a posiadanie choćby jednego to dla wielu rodzin ciężar nie do udźwignięcia. To nie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, że polityka prorodzinna w naszym kraju to przede wszystkim szkolna katecheza i informacja, że pigułki powodują bezpłodność. Pomijając to, młodzi rodzice nie mogą liczyć w zasadzie na nic. No może nie takie całkowite nic, bo gdzieś tam ktoś da jakieś becikowe, a i od podatku można coś odliczyć. Jednak w rzeczywistości pomoc jest żadna, a usługi publiczne śmieszne: dostępność przedszkoli jest ograniczona, a o żłobku lepiej w ogóle nie wspominać. Jednocześnie rządząca od lat prawica, gdzie tylko może, krzyczy o tym, jak rodzina jest ważna i że dzieci trzeba mieć. Są i tacy politycy, którzy obnoszą się z piątką czy szóstką dobrze wychowanych młodych katolików. Mogą się obnosić, bo ich na to stać – dodajmy, że za nasze. A do tego dochodzi jeszcze i to, że lubią sobie zrobić z żony pełnoetatową nianię, więc i te żłobki nie są im takie znowu potrzebne. Problemy wynikają zapewne z dysonansu, który przeżywają wierzący politycy. Cenią „wartości rodzinne”, ale są też wiernymi wyznawcami wolnego rynku a` la Balcerowicz, więc każda pomoc socjalna jest ich zdaniem zła (z wyjątkiem tej przeznaczonej dla posłów lub ich rodzin). Do tego od ludzi o takich poglądach można się niekiedy dowiedzieć, że nie każdy powinnien mieć dzieci. Eugenika w ich wydaniu zakłada, że tylko klasa średnia o ugruntowanych katolicko-narodowych poglądach może wychować kolejne pokolenie kultywujące „odpowiednie” wartości. Natomiast „socjal” może jedynie skłaniać „element” do „rozmnażania się”. Gdy pamięta się o tym wszystkim, to nie dziwi, że polska prawica nie potrafi stworzyć warunków dla młodych ludzi, którzy chcieliby mieć dzieci. Wielu taką decyzję
odkłada w nieskończoność. Inni decydują się co najwyżej na jednego potomka. Zupełnie inaczej jest za to w kilku krajach, które słyną z rozbudowanego państwa socjalnego i uchodzą za ostoję nowoczesnego socjalizmu.
Lewica uczy prawicę, jak się robi dzieci Weźmy na przykład taką Szwecję. Jeden z nielicznych europejskich krajów, który nie ma poważnych problemów z demografią. Statystyczna Szwedka rodzi 1,94 dziecka. To oczywiście mniej niż wynosi poziom pozwalający na zachowanie liczby ludności (szacuje się go na 2,1), jednak znacznie więcej niż w Polsce, gdzie przy poziomie 1,4 ogłaszano wyż demograficzny, a także więcej niż wynosi średnia dla całej Unii Europejskiej (1,6). Dlaczego Szwedzi decydują się na dzieci, a Polacy nie? Odpowiedź jest dwuczęściowa. Po pierwsze – różnica w poziomie życia i wysokości zarobków powoduje, że Szwedzi żyją, a nie walczą o przetrwanie, i więcej osób może sobie pozwolić na dodatkowe obciążenie. Drugą sprawą jest natomiast polityka społeczna. Skandynawscy rodzice nie są pozostawieni sami sobie, a państwo stara się zaspokajać ich potrzeby. Nie chodzi nawet o finanse, bo zasiłki rodzinne w Szwecji nie są imponujące (ok. 120 euro miesięcznie dla każdej rodziny z dziećmi w wieku do 16 lat). Ważniejsza jest cała infrastruktura przeznaczona dla rodziców oraz to, w jaki sposób skonstruowano na przykład urlopy rodzicielskie. Długość takiego urlopu to obecnie 390 dni. Co ciekawe, już w latach 70. urlop macierzyński został zastąpiony przez rodzicielski. Dziś ojcowie mogą z niego korzystać na równi z matkami, a 60 dni muszą na nim spędzić „obowiązkowo”, ponieważ w innym wypadku przepada. Taka konstrukcja ma uchronić
kobiety przed dyskryminacją na rynku pracy. W rzeczywistości korzysta z niej 85 proc. par, a szwedzcy politycy zastanawiają się, jak ten odsetek jeszcze zwiększyć. W tym czasie rodzic, który korzysta ze swojego uprawnienia, otrzymuje mniej więcej 80 proc. pensji sprzed urlopu. Z tym że ustalono także górną granicę wysokości świadczenia. Jej poziom to prawie 900 koron dziennie, a więc około 400 złotych. Do tego można skorzystać jeszcze z 90 dni, w czasie których stawka jest obniżona do około 20 proc. podstawowej. Dużo? Z polskiej perspektywy to niewyobrażalnie dużo. A to jeszcze nie wszystko. Tata dostaje też 10 dni urlopu po narodzinach dziecka. Dopóki potomstwo jest w wieku przedszkolnym, można ograniczyć swoje godziny pracy do... sześciu dziennie, a sam urlop należy wykorzystać w dowolnie wybranym czasie, ale przed ukończeniem przez syna lub córkę... ośmiu lat. Przy czym nie trzeba brać całych tygodni lub miesięcy. Wolno go podzielić nawet na godziny. Ciekawie jest też w kilku innych krajach, choć nie zawsze efekty są tak dobre jak u Szwedów. Na przykład w Niemczech można jednocześnie pracować na część etatu i korzystać ze wsparcia, które powoduje, że utrata dochodów z tego tytułu jest w zasadzie nieodczuwalna.
100 euro co wrzesień W wielu europejskich krajach jest też tak, że każda rodzina – niezależnie od osiąganych dochodów – może liczyć na świadczenia socjalne. Wynika to z tego, że w Europie coraz powszechniej odchodzi się od pomocy skierowanej jedynie do najbiedniejszych na rzecz uniwersalnych świadczeń przeznaczonych dla wszystkich. Koszty takiego rozwiązania są niby większe, jednak są także tańsze do obsłużenia, ponieważ odpada konieczność
czaso- i pracochłonnego weryfikowania wniosków. Dodatkowo zmieniają one stosunek do całego systemu opieki społecznej. Zanika bowiem podział na tych, którzy go finansują, i na jego beneficjentów. Tymi ostatnimi stają się wszyscy. W odniesieniu do zasiłków rodzinnych taki uniwersalny system można znaleźć m.in. w Austrii, gdzie na świadczenia tego rodzaju wydaje się ponad... 3 mld euro rocznie. Co miesiąc do kasy rodziców trafia od 100 do nieco ponad 150 euro na każde dziecko. Wysokość pomocy jest uzależniona od jego wieku. Do tego co wrzesień – gdy potomek ma od 6 do 15 lat – można liczyć na 100 euro na szkolną wyprawkę. Podobnie jest w wielu innych krajach. Także stawki zasiłków rodzinnych w Europie Zachodniej są zbliżone i wynoszą zwykle od 100 do 200 euro. Ciekawa jest Irlandia, która „promuje” matki zajmujące się kilkorgiem dzieci naraz. W wypadku urodzenia bliźniaków stawki są mnożone razy 1,5. Gdy dzieci jest troje lub więcej, są one podwajane. Austria jest jednak interesująca także z innego względu. Standardowo zasiłek jest tam wypłacany do ukończenia 18 roku życia. Jednak gdy człowiek nadal się uczy, przedłuża się to do 24 lat. I – co bardzo ważne – honoruje się nie tylko naukę w szkole. Także czeladnicy mogą liczyć na otrzymywanie pomocy. To docenienie szkolenia zawodowego jest czymś, czego polscy politycy (a może i Polacy w ogóle) mogliby się od Austriaków uczyć. U nas wciąż pokutuje głupi mit dotyczący wyższego wykształcenia. Do tego przez lata dezawuowano wartość pracy fizycznej i kwalifikacji, które są do niej potrzebne. Efektem są tysiące absolwentów szkół wyższych „czegoś”, których rynek pracy nie jest w stanie przyjąć. A w każdym razie nie jest w stanie (i nigdy nie będzie) zaoferować im stanowisk zgodnych z ich rozbudzonymi przez uzyskany dyplom
oczekiwaniami. Jednocześnie ta oczywista porażka pomysłu (lub raczej braku pomysłu na edukację) nie przeszkadza w ciągłym powtarzaniu, że coś, co dumnie nazwano „rewolucją edukacyjną”, należy do największych sukcesów przemian po 1989 roku.
Polska dla Polaków? Nie sądzę, by nasi kochani prawicowi posłowie nagle oprzytomnieli i sięgnęli po stosowane przez lewicę rozwiązania, które pozwoliłyby młodym Polakom mieć dzieci. Raczej zostaną przy walce z aborcją, pigułką i seksualną rozwiązłością. To – o ile do władzy nie dojdzie w końcu ktoś myślący – spowoduje, że problem, który mamy z demografią, będzie narastać, i to w stopniu nieporównanie większym niż u naszych sąsiadów z Unii Europejskiej. Wprawdzie w większości krajów UE „dzietność” także jest na niewystarczającycm poziomie (choć wyższym niż w Polsce), ale sięga się tam po inne, sprawdzone rozwiązanie problemów demograficznych – imigrację. Nasz kraj nie ma szans na to, by napływ obcokrajowców zapełnił powiększającą się lukę między starszymi i młodszymi. Jest tak choćby dlatego, że – wbrew zachwytom nad kondycją naszej gospodarki, które płyną z telewizora – jesteśmy wyjątkowo nieatrakcyjnym miejscem docelowym dla ludzi szukających lepszego życia. Fatalne pensje, zero socjalu, wszechobecna praca na czarno i szaro – tylko w ostatnich kilku latach wygoniły za granicę 2 mln ludzi. Z Polski się ucieka, a nie do niej przyjeżdża, bo to nie jest dobre miejsce do życia. Do tego dochodzi jeszcze kultura, która nosi w sobie kompleks niższości wobec Zachodu i poczucie wyższości wobec Wschodu, a w praktyce realizuje się wszechobecną pogardą dla inności. KAROL BRZOSTOWSKI Fot. A.C.
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
K
iedy 30 lat temu dogorywał powoli poprzedni system, wszyscy byli nim zmęczeni, bo nie spełnił tego, co zapowiadał, i nie zanosiło się, że kiedykolwiek spełni. Nie tylko nie było powszechnego dobrobytu, ale kłopoty z zaspokojeniem podstawowych potrzeb i wszelkie niedobory stały się zjawiskiem chronicznym. Obecny system sprawia innego rodzaju kłopoty i inaczej rozkłada troski. Zupełnie sporej grupie (ok. 1/4 społeczeństwa) żyje się zupełnie dobrze albo nawet świetnie. Podobna liczebnie warstwa społeczeństwa dobrze sobie radzi, a przynajmniej mocno w to wierzy. Reszta radzi sobie kiepsko albo bardzo marnie. Oczywiście niemal wszyscy aspirują wyżej – do tej najbogatszej ćwiartki. Tylko czy system naprawdę potrafi odpowiedzieć na te aspiracje? Czy kapitalistyczne zapewnienie, że ciężką pracą i staraniami można osiągnąć dobrobyt, naprawdę się realizuje w powszechnym wymiarze? Czy nie jest raczej tak, że dla ogromnej części – zwłaszcza młodych Polaków – drzwi do awansu społecznego pozostają zamknięte mimo walenia głową w mur przeciwności?
Kraina złudzeń Rząd zamówił raport („Młodzi 2011”) na temat sytuacji młodych ludzi w Polsce. Opracowywali go specjaliści z rozmaitych dziedzin. Wnioski są raczej przygnębiające. Ponad połowa polskich bezrobotnych (prawie milion osób) to osoby młode – w wieku od 18 do 34 lat. Połowa tych zarejestrowanych młodych bezrobotnych nigdy nie pracowała. Dodać trzeba, że te dane nie są pełne – spora część młodych ludzi bez pracy w ogóle się nie rejestruje, a istnieje także bezrobocie ukryte w postaci nikomu niepotrzebnych studiów. Młody człowiek pozostający bez zajęcia i będący na utrzymaniu rodziny podejmuje się studiowania zwykle nic nieprzynoszącego kierunku w prywatnej szkole wyższej albo kierunku zaocznego na państwowej wyższej uczelni. To są rozmaite „zarządzania”, administracje, politologie i stosunki międzynarodowe, po których jest się nadal bezrobotnym, tylko że nieco bardziej obytym w świecie (no bo wyjeżdża się od czasu do czasu do większego miasta na zajęcia). Dzięki tej fikcji młody/młoda ma wrażenie, że robi coś ze swoim życiem, a rodzice łudzą się, że nie trzymają w domu nieroba i że ich dzieci kosztem wielkich wyrzeczeń „coś osiągną”. W najmłodszej grupie, wśród młodzieży w wieku od 18 do 24 lat, odsetek bezrobotnych – tych, którzy chcą pracować i nie uważają się za „studentów” – sięga 24 procent. To lepiej niż 6–7 lat temu, kiedy bezrobocie w tej grupie wiekowej sięgało 40 procent. Tyle że tamtą
Witajcie w życiu nadwyżkę osób bez pracy wyeksportowaliśmy za granicę. Właśnie uwzględnienie młodych emigrantów daje wyobrażenie o skali niepowodzenia polskiej transformacji gospodarczej. Gdyby nie to, że przynajmniej 2 miliony
Skutki takiej trwałej niestabilności są znaczące. To przede wszystkim niemożność wzięcia kredytu na mieszkanie, bo banki z oczywistych powodów nie chcą kredytować ludzi o niepewnej sytuacji
Dotkliwe bezrobocie, wszędobylskie umowy śmieciowe, dojmujący brak tanich mieszkań, marne perspektywy emerytalne – oto przyszłość młodych Polaków. Przyszłość z widokiem na manowce. Polaków stało się ekonomicznymi uchodźcami, to bezrobocie w naszym kraju sięgałoby nie 1,9 miliona, jak obecnie, ale 4 milionów. Do tego trzeba jeszcze dodać setki tysięcy tych, którzy pracują, bo ich miejsca pracy są kreowane przez pieniądze Polaków pracujących za granicą i przesyłających swoją krwawicę do kraju. Bez tego wszystkiego nasze bezrobocie sięgałoby więcej niż 25 procent i byłoby rekordowe w Europie. To jest rzeczywista skala strukturalnego kryzysu społeczno-gospodarczego w Polsce i skala niekompetencji kolejnych rządzących ekip.
Prekariat totalny Brak zajęcia nie jest jednak jedyną zmorą młodego pokolenia. Nie bez znaczenia jest to, co rynek pracy proponuje. Okazuje się, że wśród osób w wieku od 18 do 34 lat aż 60 procent tych, którzy mają zajęcie, pracuje w warunkach niestabilnych – na stażach, umowach o dzieło lub na zlecenie, terminowych lub w niepełnym wymiarze godzin. Pracownicy rozpoczynający karierę zapewne muszą pracować na umowach tymczasowych, bo trudno komuś z ulicy zaproponować stałe zatrudnienie, ale skala i trwałość tego zjawiska są szokujące. Ten system już znalazł swoją nazwę – to prekariat, czyli stan upośledzenia społecznego wynikający z trwałego pozostawania w sytuacji niepewności.
zawodowej. Zwykle kiepskie pensje, odkładanie momentu założenia rodziny, zdanie na długotrwałe życie przy rodzicach i korzystanie z ich pomocy. To także brak stażu emerytalnego, często także płatnych urlopów oraz prawa do zasiłku w przypadku utraty pracy. W skali społecznej oznacza to spadający przyrost naturalny, a także niskie wpływu do ZUS, bo rozmaite umowy śmieciowe zwykle wiążą się z nieuiszczaniem składek emerytalnych i rentowych. To zadłużanie się państwa, które musi wypłacać emerytury, a otrzymuje coraz mniej środków od obecnie pracujących osób. Komu zawdzięczamy masowy prekariat młodych? Aktualnym i poprzednim ekipom rządzącym, które w myśl dominującej ideologii i z poduszczenia wpływowych związków pracodawców psuły prawo pracy, zezwalając na coraz gorsze warunki zatrudniania. Wszystko w myśl zasady, że lepsza płaca kiepska niż żadna. Firmy skwapliwie z tego skorzystały i obecnie istnieją koncerny zatrudniające setki osób, w których udaje się, że nie są one stałymi pracownikami, choć pracują po 40–60 godzin w tygodniu. Zatrudnia się je na umowę-zlecenie i udaje się, że wszystko jest w porządku. To państwo stworzyło warunki dla tej sytuacji i ono zorganizowało własne samookradanie przez zaniechanie pobierania właściwych składek. Ten chory, lecz już
chroniczny stan nazwano paradoksalnie „uelastycznieniem rynku pracy”.
Skutki zapaści Wnioski z powyższego są przygnębiające. Młodzież – poza wąską grupą uprzywilejowanych, którzy korzystają z koneksji, albo szczęściarzy, którym udało się zająć nieliczne dobre stanowiska pracy – ma bardzo trudną sytuację startu zawodowego. Ponad połowa pracuje w stanie prekariatu, a kolejna znaczna liczba pozostaje na emigracji lub radzi sobie w kraju bez legalnej pracy. To znaczy także, że ogromna większość z nich nie będzie miała przyzwoitych emerytur. Już i bez tego perspektywy rysowały się marnie, bo nowy system emerytalny, do którego należą młodzi, niemal bez wyjątku (poza policjantami i żołnierzami), sprawi, że przyszłe emerytury będą stosunkowo niższe od obecnych (mniej więcej o połowę w stosunku do ostatnich pensji emeryta). A jakie będą te emerytury, skoro zsumuje się wiele bezskładkowych lat spędzonych na śmieciowych umowach albo bez legalnego zatrudnienia? Trudna sytuacja zawodowa młodych sprawia także, że maleją m.in. szanse na własne mieszkanie. Przy faktycznym braku taniego budownictwa jedyną metodą nabycia mieszkania jest kredyt hipoteczny, ale większość młodych nie ma na niego żadnych szans. Przeszkodą są nie tylko niskie pensje, ale także śmieciowe umowy. A przecież im później zaciągnie się taki kredyt, tym gorzej. Na ile lat bank udzieli kredytu osobie już czterdziestoletniej i w jakiej wysokości będą jego raty?
Potrzebny remanent Rząd w osobie ministra Michała Boniego zareagował na raport oraz idące za nim liczne publikacje lawiną słów sprowadzających się do mglistych zapowiedzi podjęcia rozmaitych działań. Można je streścić jednym słowem – półśrodki.
13
Bo czymże innym jest zapowiedź ledwie łagodzenia skutków prekariatu albo obietnica „refleksji nad łatwiejszym dostępem mieszkań na wynajem”! O masowym budownictwie pod wynajem mówi się Polsce od 15 lat i nadal pozostaje ono poza zasięgiem portfela wielu młodych. Tymczasem za 3 lata minie okres pokolenia od czasu podjęcia reform roku 1989. I może warto zrobić podsumowanie dokonań i błędów. Nie łudźmy się, że kiedyś będzie lepiej, nawet jeśli minie kryzys. Przez ostatnie lata było już różnie – kryzysowo i wzrostowo – ale nigdy nie było zbyt dobrze. Wniosek nasuwa się jeden – ta odmiana kapitalizmu, którą wprowadzono w Polsce, nie zrealizowała swoich obietnic. Pokolenie końca PRL-u spisano w sporej części na straty, a nowemu pokoleniu zafundowano bardzo ciężki start. Dla wielu młodych ludzi właściwie falstart. Przyczyny nie tkwią ani w lenistwie, ani w braku zaradności Polaków. Przeciwnie – jesteśmy najbardziej pracowitym społeczeństwem w Europie, gotowym harować i kształcić się wieczorami i weekendami jak nikt inny. Gotowym także udać się na poniewierkę i podjąć pracę poniżej kwalifikacji. Skoro mimo tego system nie działa, to odpowiedź jest tylko jedna – nie działa, bo jest wadliwy już w samych założeniach. Trzeba go zatem zmodyfikować i za wzór przyjąć znacznie bardziej efektywny sposób zarządzania gospodarką i sprawami społecznymi. Choćby taki jak w Czechach lub Skandynawii. Z remanentem stanu obecnego istnieje tylko jeden problem. Musiałaby go dokonać ta sama ekipa, która wprowadziła obecny system i która żyje mitem rzekomo udanej transformacji. Trudno to sobie wyobrazić, bo taka krytyczna analiza przekracza nie tylko intelektualne, ale przede wszystkim psychologiczne możliwości zarówno prawicy, jak i lewicy. Jak Tusk, człowiek establishmentu, miałby zanegować dokonania swojego środowiska? Wprawdzie zrobiono taką krytyczną analizę z wielkim bólem w przypadku OFE, ale tylko częściowo i doraźnie. Obawiam się więc, że jeszcze sporo lat będziemy błąkać się niczym starożytni Izraelici po pustyni, dopóki nie umrze pokolenie zarażone mirażami „Egiptu”. Chyba, że młodzi nie wytrzymają i wybuchną jak w ostatnich miesiącach ich rówieśnicy w Izraelu czy Hiszpanii (te protesty były zresztą bezskuteczne). Osobiście w taki zryw jednak wątpię. Polska młodzież jest politycznie rozbrojona przez indywidualistyczną propagandę oraz życie skupione na rozrywce. Nie umie działać wspólnie i nie widzi takiej potrzeby. Poza tym jest też zarażona przez starszych słynną polską nieufnością. Zatem czeka nas raczej pustynia. Obyśmy więc wszyscy zdrowi byli! MAREK KRAK
14
IDZIE NOWE...
Kandydaci z listy Ruchu Palikota Listę publikujemy po licznych prośbach Czytelników
Okręg Wyborczy 1 Legnica 1. Kmiecik Henryk Ryszard – mechanik, członek partii Ruch Palikota 2. Marszałek Jarosław – politolog, Głogów, członek partii Ruch Palikota 3. Müller Justyna – plastyczka, Piechowice, członek partii Ruch Palikota 4. Lesiak Joanna – ekonomistka, Wrocław, nie należy do partii politycznej 5. Moszczyński Przemysław – technik mechanik, Bolesławiec, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 2 Wałbrzych 1. Szymiec-Raczyńska Halina Jadwiga – lekarz, Dzierżoniów, członek partii Ruch Palikota 2. Wolski Bartłomiej Mateusz – przedsiębiorca, Kłodzko, członek partii Ruch Palikota 3. Lelito-Dąbrowa Grażyna Aniela – malarka, Szczawno-Zdrój, nie należy do partii politycznej 4. Płoski Krzysztof Mirosław – przedsiębiorca, Wałbrzych, nie należy do partii politycznej 5. Rybak Danuta Anna – prawnik, Ząbkowice Śląskie, nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 3 Wrocław 1. Elsner Wincenty Aleksander – informatyk, Wrocław, członek partii Ruch Palikota 2. Kubica Anna Maria – prawnik, Wrocław, członek partii Ruch Palikota 3. Trojnacki Ryszard Dominik – informatyk, Wilków, członek partii Ruch Palikota 4. Stachel Henryk – ekonomista, Środa Śląska, członek partii Ruch Palikota 5. Bartosik Agnieszka Ewa – specjalista ds. administracji publicznej, Oława, nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 4 Bydgoszcz 1. Krupa Łukasz Marcin – ekonomista, Dobrcz, członek partii Ruch Palikota 2. Olech Jacek Andrzej – prawnik, Inowrocław, nie należy do partii politycznej 3. Falkowska-Wierczewska Natalia Maria – radca prawny, Bydgoszcz, członek partii Ruch Palikota 4. Drzymalska Stanisława – prawnik, Bydgoszcz, nie należy do partii politycznej 5. Ostrowski Andrzej Krzysztof – lekarz, Niemcz, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 5 Toruń 1. Wydrzyński Maciej – przedsiębiorca, Toruń, członek partii Ruch Palikota 2. Wojciechowski Janusz Piotr – przedsiębiorca, Włocławek, członek partii Ruch Palikota 3. Leszczyńska Danuta – geolog, Toruń, członek partii Ruch Palikota
4. Lewandowska Bogumiła Urszula – pielęgniarka, Toruń, członek partii Ruch Palikota 5. Parda Eugeniusz – pedagog, Kowalewo Pomorskie, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 6 Lublin 1. Popiołek Zofia – administratywista, Lublin, członek partii Ruch Palikota 2. Kabaciński Michał – student, Lublin, członek partii Ruch Palikota 3. Zielonka Tomasz Józef – przedsiębiorca budowlany, Lublin, członek partii RACJA Polskiej Lewicy 4. Czubacka Beata Krystyna – laborant chemiczny, Lublin, członek partii Ruch Palikota 5. Orłowski Mariusz – nauczyciel, Antoniów, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 7 Chełm 1. Poznański Marek – archeolog, Lublin, członek partii Ruch Palikota 2. Lamczyk Grażyna Bogumiła – politolog, Parczew, nie należy do partii politycznej 3. Mazur Łukasz Sebastian – przedstawiciel oświatowy, Chełm, członek partii Partia Demokratyczna – demokraci.pl 4. Okoń Elżbieta – technolog uprawy tytoniu, Biłgoraj, nie należy do partii politycznej 5. Wyszyński Dawid Jerzy – student, Zamość, nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 8 Zielona Góra 1. Mroczek Maciej Zbigniew – ekonomista, Warszawa, członek partii Ruch Palikota 2. Raginia Katarzyna – studentka, Gorzów Wielkopolski, członek partii Ruch Palikot 3. Pasek Michał Grzegorz – student, Zielona Góra, członek partii Ruch Palikota 4. Bienias Katarzyna Iwona – studentka, Kożuchów, członek partii Ruch Palikota 5. Targowicki Marcin – informatyk, Zielona Góra, członek partii RACJA Polskiej Lewicy
Okręg Wyborczy 9 Łódź 1. Kotliński Roman – dziennikarz, Łódź, nie należy do partii politycznej 2. Bartosz Katarzyna – ekonomista, Łódź, członek partii Ruch Palikota 3. Krysiak Halina – technik bhp, Łódź, członek partii RACJA Polskiej Lewicy 4. Bogusławski Mariusz Adam – przedsiębiorca, Łódź, członek partii Ruch Palikota 5. Zarzycka Anna – przedsiębiorca, Łódź, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 10 Piotrków Trybunalski 1. Domaracki Marek Robert – przedsiębiorca, Piotrków Trybunalski, członek partii Ruch Palikota 2. Jakubowski Marek Janusz – technik mechanik, Swolszewice Duże, gm. Wolbórz, członek partii Ruch Palikota 3. Gruchała Jadwiga Wanda – księgowa, Mącznik, gm. Ujazd, członek partii Ruch Palikota 4. Kasprzyca Wiesława Wacława – technik ekonomista, Piotrków Trybunalski, członek partii Ruch Palikota
5. Ruciński Krzysztof Ryszard – przedsiębiorca, Piotrków Trybunalski, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 11 Sieradz 1. Pacholski Michał Tomasz – geodeta, Łęczyca, członek partii Ruch Palikota 2. Matuszewska-Kościelewska Anna Maria – ekonomistka, Wrocław, członek partii Ruch Palikota 3. Folwarczyk Sylwia – pedagog, Zgierz, członek partii Ruch Palikota 4. Włodarczyk Iwona Jolanta – nauczyciel, Ozorków, nie należy do partii politycznej 5. Czeczko Dominik Adam – ekonomista, Łowicz, nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 12 Kraków I 1. Tawrel Andrzej Mirosław – ekonomista, Kraków, członek partii Ruch Palikota 2. Piątkowska Zdzisława Alicja – inżynier budownictwa wodnego, Mucharz, członek partii Ruch Palikota 3. Szczygieł Elżbieta Teresa – technik technolog żywienia, Oświęcim, nie należy do partii politycznej 4. Mastek Sławomir Wojciech – fotograf, Andrychów, członek partii RACJA PL Rejestracja kandydata unieważniona 5. Kaznowski Adrian – politolog, Oświęcim, nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 13 Kraków II 1. Grodzka Anna – przedsiębiorca, Piaseczno, członek partii SLD 2. Masłowiec Lucjan Władysław – przedsiębiorca, Kraków, członek partii Ruch Palikota 3. Stupkiewicz-Turek Agnieszka Karolina – pracownik socjalny, Białystok, członek partii Ruch Palikota 4. Mastek Elżbieta Maria – nauczyciel, Andrychów, nie należy do partii politycznej 5. Czernecki Leszek Józef – inż. budownictwa, Kraków, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 14 Nowy Sącz 1. Bandyk Kazimierz – przedsiębiorca, Lipnica Wielka, członek partii Ruch Palikota 2. Reichert Jolanta Maria – technik budowlany, Nowy Sącz, członek partii Ruch Palikota 3. Polakiewicz Łukasz Tomasz – technik chemik, Piwniczna-Zdrój, członek partii Ruch Palikota 4. Chmielewska-Sobczak Katarzyna Elżbieta – konserwator zabytków architektury, Barcinek, członek partii Ruch Palikota 5. Grapa Kamil Grzegorz – doradca finansowy, Podwilk, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 15 Tarnów 1. Baranowski Piotr Maciej – przedsiębiorca, Zgłobice, członek partii Ruch Palikota 2. Skarżyńska Grażyna Bogumiła – psycholog, Tarnów, nie należy do partii politycznej
3. Halastra Małgorzata – ekonomista, Łęg Tarnowski, członek partii Ruch Palikota 4. Woźniakowski Piotr Tadeusz – technik dokumentacji budowlanej, Tarnów, członek partii Ruch Palikota 5. Oleksy Piotr Rudolf – student, Tarnów, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 16 Płock 1. Sajak Paweł Ireneusz – elektronik, Żyrardów, członek partii Ruch Palikota 2. Aleksandrowicz Maciej Bohdan – architekt wnętrz, Łomianki, członek partii Ruch Palikota 3. Dębska Marta – dziennikarz, Płońsk, członek partii Ruch Palikota 4. Wysocka Izabela Maria – psychopedagog, Słupno, nie należy do partii politycznej 5. Walawski Andrzej Jerzy – technik budowlany, Płock, nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 17 Radom 1. Ryfiński Armand Kamil – ekonomista, Warszawa, członek partii Ruch Palikota 2. Podgórska Barbara Krystyna – pedagog, Radom, nie należy do partii politycznej 3. Mikitiuk Maciej – przedsiębiorca, Radom, członek partii Ruch Palikota 4. Jarosz Agnieszka Anna – ekonomista, Radom, członek partii Ruch Palikota 5. Pawelec Zofia Wiesława – urzędnik, Warka, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 18 Siedlce 1. Bodio Bartłomiej Jarosław – ekonomista, Katowice, członek partii Ruch Palikota 2. Sikorska Małgorzata – przewodnik muzealny, Siedlce, członek partii Ruch Palikota 3. Denisiuk Marzena – pedagog, Siedlce, nie należy do partii politycznej 4. Borkowski Paweł – nauczyciel, Siedlce, członek partii Ruch Palikota 5. Tylkowski Piotr – operator linii pakowania, Garwolin, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 19 Warszawa I 1. Palikot Janusz Marian – filozof, Lublin, członek partii Ruch Palikota 2. Nowicka Wanda Hanna – filolog klasyczny, Warszawa, nie należy do partii politycznej 3. Szypuła Tomasz – dziennikarz, Warszawa, nie należy do partii politycznej 4. Sendecka Aleksandra Aniela – filolog, Warszawa, członek partii Ruch Palikota 5. Miernik Michał Jerzy – przedsiębiorca, Warszawa, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 20 Warszawa II 1. Dębski Artur – przedsiębiorca, Józefosław, członek partii Ruch Palikota 2. Krzemińska Małgorzata – przedsiębiorca, Łomianki, członek partii Ruch Palikota 3. Jakubowska Natalia Justyna – przedsiębiorca, Nadarzyn, członek partii Ruch Palikota 4. Piasecki Arkadiusz – student, Wilków Polski, członek partii Ruch Palikota
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r. 5. Ciesielska-Pleban Jolanta Irena – nauczyciel, Radzików IHAR, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 21 Opole 1. Kępiński Adam Krzysztof – przedsiębiorca, Ozimek, członek partii Ruch Palikota 2. Peikert Judyta Elżbieta – bez zawodu, Luboszyce, członek partii Ruch Palikota 3. Duda Jan – ekonomista, Niemodlin, członek partii Ruch Palikota 4. Mykicka Ludmiła Bronisława – przedsiębiorca, Kluczbork, członek partii Ruch Palikota 5. Grygiel Tomasz – ekonomista, Suchy Bór, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 22 Krosno 1. Marcinkiewicz Małgorzata – chemik, Jasło, członek partii Ruch Palikota 2. Łokaj Tadeusz Antoni – leśnik, Iwonicz-Zdrój, członek partii Ruch Palikota 3. Juszczyk Józef – policjant, Jasło, członek partii RACJA Polskiej Lewicy 4. Kamińska Bożena Irena – rolnik, Krosno, członek partii Ruch Palikota 5. Kurek Adolf – rolnik, Łajsce, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 23 Rzeszów 1. Dziadzio Dariusz Cezar – fizjoterapeuta, Rzeszów, członek partii Ruch Palikota 2. Smucz Robert Dariusz – psycholog, Rzeszów, członek partii Ruch Palikota 3. Kaczor Roksana Agnieszka – specjalista ds. rekreacji i turystyki, Mielec, członek partii RACJA Polskiej Lewicy 4. Wojturska-Duda Anna Monika – księgowa, Rzeszów, członek partii Ruch Palikota 5. Pawęzka Sławomir – specjalista ds sprzedaży, Rzeszów, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 24 Białystok 1. Rybakowicz Adam – przedsiębiorca, Augustów, członek partii Ruch Palikota 2. Korol Michał – ekonomista, analityk, Mielnik, członek partii Ruch Palikota 3. Stachurska Teresa Stefania – księgowa, Białystok, popierana przez partię RACJA Polskiej Lewicy 4. Andracka Jolanta – technik specjalista telekomunikacji, Białystok, członek partii Ruch Palikota 5. Tylenda Marcin – księgowy, Suwałki, nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 25 Gdańsk 1. Bauć Piotr Paweł – nauczyciel akademicki, Gdańsk, członek partii Ruch Palikota 2. Gądek Agnieszka Anna – ekonomistka, Gdańsk, członek partii Ruch Palikota 3. Korzeniowski Leszek Zbigniew – student, Kościerzyna, członek partii Ruch Palikota 4. Guss Wanda – emerytka, Gdańsk, nie należy do partii politycznej 5. Pręda Marcin Andrzej – technik mechanik, Gdańsk, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 26 Gdynia 1. Biedroń Robert – politolog, Warszawa, nie należy do partii politycznej 2. Gromadzki Jarosław – informatyk, Słupsk, członek partii Ruch Palikota
3. Golonek Agnieszka Barbara – ekonomista, Małkowo, nie należy do partii politycznej 4. Nowak Sławomir Piotr – inż. budownictwa, Gdynia, członek partii Ruch Palikota 5. Milewczyk Jarosław Andrzej – politolog, Lębork, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 27 Bielsko-Biała 1. Górczyński Artur Robert – pracownik socjalny, Sosnowiec, członek partii Ruch Palikota 2. Wiśniowski Krzysztof Dariusz – przedsiębiorca, Cieszyn, członek partii Ruch Palikota 3. Płoszczyca Kamila Magdalena – nauczycielka, Wola, członek partii Ruch Palikota 4. Kubicka Iwona – nauczycielka, Bielsko-Biała, członek partii Ruch Palikota 5. Tobiasiewicz Stefan Stanisław – inżynier organizacji i zarządzania, Bielsko-Biała, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 28 Częstochowa 1. Bramora Artur Franciszek – optyk, Częstochowa, członek partii Ruch Palikota 2. Zaciera-Kaczmarczyk Beata Katarzyna – nauczyciel, Częstochowa, członek partii Ruch Palikota 3. Karkowska Dagna Anna – studentka, Myszków, członek partii Ruch Palikota 4. Wieczorek Sylwia Bożena – przedsiębiorca, Częstochowa, członek partii Ruch Palikota 5. Wiśniewska-Gębka Agata – mgr inż. mechanik, Częstochowa, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 29 Gliwice 1. Stolarski Marek Janusz – politolog, Gliwice, członek partii Ruch Palikota 2. Stefaniak Tomasz Grzegorz – chemik, Bytom, członek partii Ruch Palikota 3. Serafinowska Katarzyna Marta – logistyk, Zabrze, członek partii Ruch Palikota 4. Maladyn Barbara – księgowa, Gliwice, członek partii Ruch Palikota 5. Meisner-Gajos Iwona – ekonomista, Tarnowskie Góry, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 30 Rybnik 1. Chmielowski Piotr Sylwester – inżynier mechanik, Katowice, członek partii Ruch Palikota 2. Skóra Eugeniusz Jerzy – inżynier zootechnik, Racibórz, członek partii Ruch Palikota 3. Maszewska Lucyna Magdalena – przedsiębiorca, Żory, członek partii Ruch Palikota 4. Morcińska Izabela Maria – higienistka stomatologiczna, Łaziska Górne, członek partii Ruch Palikota 5. Bielewicz Krzysztof Aleksander – inżynier elektroenergetyk, Tychy, członek partii RACJA Polskiej Lewicy
Okręg Wyborczy 31 Katowice 1. Rozenek Andrzej Tadeusz – dziennikarz, Pruszków, nie należy do partii politycznej 2. Mika Monika Katarzyna – ekonomista, Ruda Śląska, członek partii Ruch Palikota 3. Urbańczyk Sebastian Andrzej – informatyk, Mysłowice, nie należy do partii politycznej
4. Pająk Mieczysław Piotr – prawnik, Warszawa, członek partii Ruch Palikota 5. Piskorczyk Krzysztof Jan – ekonomista, Sosnowiec, nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 32 Sosnowiec 1. Borkowski Jerzy – przedsiębiorca, Dąbrowa Górnicza, członek partii Ruch Palikota 2. Koralewska Jolanta Krystyna – tłumacz języka angielskiego, Katowice, członek partii Ruch Palikota 3. Gołębiowski Roman Paweł – technik elektroenergetyk, Sosnowiec, członek partii Ruch Palikota 4. Zarzycka Monika Bożena – ekonomista, Sosnowiec, nie należy do partii politycznej 5. Lassok Sławomir Jacek – dyrektor hotelu, Mysłowice, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 33 Kielce 1. Cedzyński Jan – inżynier budownictwa, Górno-Parcele, członek partii RACJA PL 2. Sojka-Głuszak Dobrosława Hanna – sadownik, Chomentówek, członek partii Ruch Palikota 3. Strzelec Ewa – farmaceutka, Skarżysko-Kamienna, członek partii Ruch Palikota 4. Kałka Robert Szczepan – elektromonter, Mieronice, członek partii Ruch Palikota 5. Borowiecki Aleksander Paweł – lekarz, Kluczewsko, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 34 Elbląg 1. Penkalski Wojciech Adam – przedsiębiorca, Braniewo, członek partii Ruch Palikota 2. Kamasz Marian – pedagog, dr nauk humanistycznych, Elbląg, członek partii Ruch Palikota 3. Białkowska Ewa Urszula – pedagog, trener łyżwiarstwa szybkiego, Elbląg, nie należy do partii politycznej 4. Życzkowska Beata Wioletta – ekonomista, przedsiębiorca, Łęcze, nie należy do partii politycznej 5. Jaśkiewicz Michał – lekarz, Elbląg, członek partii Ruch Palikota
Okręg Wyborczy 35 Olsztyn 1. Makowski Tomasz – ekonomista, Ełk, członek partii Ruch Palikota 2. Leszczyński Robert – dziennikarz, Warszawa, członek partii Ruch Palikota 3. Karolska Karolina – menadżer, Ełk, członek partii Ruch Palikota 4. Jasiński Paweł – doradca finansowy, Warszawa, członek partii Ruch Palikota 5. Stawicki Krzysztof Jerzy – przedsiębiorca, Olsztyn, członek partii RACJA Polskiej Lewicy
Okręg Wyborczy 36 Kalisz 1. Kłosowski Krzysztof – ekonomista, Jarocin, członek partii Ruch Palikota 2. Sowa Małgorzata – przedsiębiorca, Kalisz, członek partii RACJA Polskiej Lewicy 3. Zalesiński Zbigniew Stanisław – pracownik naukowy, Leszno, członek partii Ruch Palikota 4. Kwaśniewska Aneta Izabela – psycholog, Kalisz, członek partii RACJA Polskiej Lewicy 5. Grzelak Czesław – ogrodnik, Słaborowice, nie należy do partii politycznej
15
Okręg Wyborczy 37 Konin 1. Kwiatkowski Jacek – technik elektromechanik, Konin, członek partii Ruch Palikota 2. Bąk Henryk Józef – emerytowany policjant, Cielimowo, członek partii Ruch Palikota 3. Gralczyk Helena Wanda – ekonomista, Środa Wielkopolska, nie należy do partii politycznej 4. Bartel Zuzanna Olga – politolog, Poznań, nie należy do partii politycznej 5. Wolnicki Waldemar Jacek – technik mechanik, Zagórów, nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 38 Piła 1. Najder Jacek – przedsiębiorca, Dębina, członek partii Ruch Palikota 2. Dąbrowski Krzysztof Józef – nauczyciel, Ostrówki k. Chodzieży, członek partii RACJA Polskiej Lewicy 3. Gall Marcin – handlowiec, Berlin, nie należy do partii politycznej 4. Kalinowska Ewa Helena – fizyk, Chodzież, nie należy do partii politycznej 5. Węgrzyn Maria – ekonomista, Kwilcz, nie należy do partii politycznej
Okręg Wyborczy 39 Poznań 1. Banaszak Maciej – technik budownictwa, Poznań, członek partii Ruch Palikota 2. Dąbrowski Ryszard Marian – instalator wod.-kan., c.o., gaz, Poznań, członek partii RACJA Polskiej Lewicy 3. Trojanowicz Natalia Agnieszka – animator dziecięcy, Poznań, członek partii RACJA Polskiej Lewicy 4. Siuda Ewa Iwona – specjalista ds. bhp, Poznań, nie należy do partii politycznej 5. Drzewiecki Tadeusz – aktor, Poznań, członek partii RACJA Polskiej Lewicy
Okręg Wyborczy 40 Koszalin 1. Lewandowski Andrzej – mechanik, Darłowo, członek partii Ruch Palikota 2. Ostrowski Marcin – przedsiębiorca, Stare Bielice, członek partii Ruch Palikota 3. Przyjazny Marian – przedsiębiorca, Stargard Szczeciński, członek partii RACJA Polskiej Lewicy 4. Jurkiewicz Agnieszka – ekolog, Stargard Szczeciński, członek partii RACJA Polskiej Lewicy 5. Maryniak-Gulik Irena – policjantka, Kołobrzeg, członek partii RACJA Polskiej Lewicy
Okręg Wyborczy 41 Szczecin 1. Piątak Andrzej – inżynier elektronik, Nowogard, członek partii Ruch Palikota 2. Prokop-Paczkowska Małgorzata Barbara – dziennikarka, Szczecin, członek partii Ruch Palikota 3. Alewras Stelios – prawnik, Sławoszewo, gm. Dobra, członek partii Ruch Palikota 4. Mieczkowska Magdalena – ekonomista, Szczecin, członek partii RACJA Polskiej Lewicy 5. Stolarska Marzena – pedagog, Wołczkowo, gm. Dobra, członek partii Ruch Palikota
Przepraszamy pozostałych Kandydatów z list Ruchu Palikota, których nazwisk i krótkiej charakterystyki nie umieściliśmy z powodu braku miejsca w gazecie. Redakcja
16
BEZ DOGMATÓW
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
Żadnej władzy dogmatów! O
rganizatorzy protestów przeciwko wizycie i przemowie Benedykta XVI w Bundestagu zapowiadali wielki marsz sprzeciwu wobec klerykalizacji i opłakanym skutkom nauczania kościelnego. I dotrzymali słowa. 21 września kilkanaście tysięcy ludzi z 70 organizacji (lewicowych, gejowsko-lesbijskich, kobiecych) wyszło na ulice, żeby demonstrować pod hasłem: „Żadnej władzy dogmatów” („Keine Macht Den Dogmen”). Było też kilkudziesięciu deputowanych spośród setki, która opuściła parlament na czas przemowy Ratzingera. Zrobiła tak aż połowa posłów z partii Die Linke (Lewica) oraz znaczna część Zielonych i socjaldemokratów. Sąd administracyjny Berlina nie zgodził się na protest pod samym Bundestagiem z obawy, że może dojść do groźnych dla bezpieczeństwa publicznego incydentów.
Manifestacja była jednak bardzo spokojna, atmosfera protestu pogodna, jednocześnie pełna ironii i kpiny z nadętego papiestwa, jego dziwacznych strojów i dogmatów. Wielu uczestników przyszło w strojach imitujących duchowne sukienki. Poza najważniejszą sprawą – sprzeciwem wobec uprzywilejowania papieża wystąpieniem w Bundestagu – tematem wielu plakatów i napisów była pedofilia kleru oraz homofobia. Wszak niechęć do gejów i lesbijek nakręcana przez Kościół staje się powodem presji społecznej prowadzącej do chorób psychicznych (i psychofizycznych), samobójstw oraz zabójstw. Potępiano także kościelny zakaz używania kondomów, prowadzący do rozwoju chorób wenerycznych i zgonów w wyniku AIDS. Jednym z popularnych haseł w tym kontekście było: „Życie zasługuje na szacunek” („Liebe verdeint Respekt”). MaK
Nasze priorytety  Ciąg dalszy ze str. 1 VIII. Rezygnacja z prowadzenia w publicznych przedszkolach i szkołach katechezy opłacanej przez państwo (w tym pensje 31 598 katechetów) – 1 mld 132 mln zł; IX. Ograniczanie liczby składanych przez obywateli zaświadczeń, poświadczeń i powtarzających się obowiązkowych sprawozdań – około 2 mld zł; X. Likwidacja absurdów podatkowych w VAT może przynieść – bez konieczności podnoszenia jego stawek – 17 mld zł; XI. Odzyskanie przekazanego z naruszeniem prawa przez Komisję Majątkową mienia Skarbu Państwa i samorządów – około 60 mld zł – jednorazowo, tj. w jednym roku; XII. Likwidacja powiatów – 40 mld zł; XIII. Opodatkowanie instytucji kościelnych (wyłączając charytatywne) od prowadzonej przez nie działalności gospodarczej – ponad 3 mld zł. Obecnie dochody z niej kler przeznacza (często tylko na papierze…) na cele charytatywne lub kult religijny, co umarza podatek dochodowy w całości. Łączne oszczędności dla budżetu państwa KAŻDEGO ROKU to 133 mld 34 mln zł. Roczny budżet Polski wynosi niespełna 300 mld zł… Oto 13 przykazań dla nowego parlamentu. Oczywiście oszczędności może być więcej
– na przykład nacjonalizując cmentarze parafialne, otrzymamy dalsze 600 mln zł. Rok w rok… Co można załatwić lub załatać, mając co roku dodatkowo 133 mld zł? Można przyśpieszyć spłatę krajowego i zagranicznego długu Skarbu Państwa. Tylko na jego obsługę (odsetki plus spłata części starych zaległości) wydaliśmy w 2011 roku 29,8 mld zł (dług krajowy) i 8,8 mld zł (dług zagraniczny). Zauważmy, że planowany maksymalny deficyt budżetu państwa w latach 2011–2013 ma wynieść odpowiednio: 45 mld zł (2011 rok), 36 mld zł (2012 rok) i 30 mld zł (2013 rok) – na taką kwotę budżet państwa
zadłuża się, emitując nowe obligacje lub zaciągając kredyty i pożyczki. A zatem o deficycie można byłoby zapomnieć. Na tak zwane choroby rzadkie w Polsce cierpi kilkadziesiąt tysięcy dzieci. Obecnie budżet refunduje terapię na kwotę 138 mln zł rocznie. Z szacunków wynika, że kwota ta powinna wynosić minimum 280 mln zł, aby zapewnić normalne życie i szanse na rozwój. Roczne wydatki NFZ na programy leczenia nowotworów wynoszą 5 mld zł. Dodatkowo znaczną kwotę dopłacają pacjenci i ich rodziny. Zwiększenie budżetu programu o dodatkowe 5 mld zł umożliwiłoby dostęp chorych do nowoczesnej terapii na poziomie Europy Zachodniej. Polska zajmuje trzecie
miejsce w UE pod względem liczby dzieci idących do szkoły bez śniadania. Gorzej jest tylko w Rumunii i Bułgarii. Według szacunków PCK aż 650 tysięcy dzieci nie ma szans na żaden ciepły posiłek. Żyją one w skrajnej nędzy. Rodzice ponad połowy polskich maluchów w 2011 roku nie byli w stanie opłacić im nawet najskromniejszych wakacji. Na program dożywiania dzieci w szkołach budżet państwa i samorządy wydały łącznie w 2010 roku 847 mln zł (potrzeby szacowane są na kwotę 1,2 mld zł). Kolejna paląca potrzeba to wyprawka szkolna – rząd przeznacza na nią około 103 mln zł. Ostrożne szacunki wskazują, że budżet tego programu powinien wynieść nie mniej niż 400 mln zł. Od 2009 roku wstrzymano podwyżki w służbach mundurowych. Budżet policji wynoszący w 2011 roku 8 mld zł nie pozwala na wykonywanie przez nią swoich zadań. Brakuje środków na szkolenie, zakup paliwa oraz podstawowy sprzęt biurowy. Pilnie potrzeba 1,5–2 mld zł rocznie. Niezaspokojone potrzeby różnych środowisk i grup wiekowych Polaków można wymieniać bardzo długo. 133 mld zł rocznie z pewnością – obok wyżej wymienionych spraw – załatwią także wymierne podwyżki dla rencistów i emerytów, pomoc społeczną na europejskim poziomie, lepszy dostęp do służby zdrowia oraz poprawę jej jakości, naprawę dróg, a w perspektywie kilku lat – budowę setek kilometrów autostrad itd. Jednym słowem – godne życie milionów Polaków. Wystarczy tylko chcieć. JONASZ, współpraca MiC
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r. SZOK DIECEZJI Australijski senator Nick Xenophon od pewnego czasu wzywał katolicką archidiecezję w Adelaide, by ujawniła nazwisko duchownego, który ma na sumieniu poważne przestępstwo seksualne. Jeśli tego nie uczynicie, ja ujawnię jego nazwisko w parlamencie – ostrzegał. Odpowiedzią Kościoła był apel, by senator nazwiska nie ujawniał. Sprawa była bardzo nietypowa i drażliwa, bo ofiarą zbiorowego gwałtu padł kilkadziesiąt lat temu aktualny anglikański arcybiskup John Hepworth, zwierzchnik Traditional Angican Communion. Do gwałtu doszło, gdy był klerykiem w seminarium katolickim; spośród trzech księży, którzy dopuścili się przestępstwa, żyje tylko jeden. Żyje i jest aktywny w Kościele. Zniecierpliwiony oporem i uporem władz kościelnych senator Xenophon z ławy parlamentarnej wyjawił, że sprawcą gwałtu był ks. Ian Dempsey. Ludzie mają prawo wiedzieć – stwierdził senator – że od 4 lat archidiecezja ukrywa, iż jej ksiądz dopuścił się brutalnego gwałtu. W roku 2007 otrzymała sześciostronicowe dossier w sprawie Dempseya, ale hierarchia grała na zwłokę, co powodowało wielkie cierpienia pokrzywdzonego – oświadczył senator. W odpowiedzi na upublicznienie nazwiska ks. Dempseya jako gwałciciela władze archidiecezji wyraziły swoje oburzenie: „Nazwisko księdza nie powinno być ujawnione, a decyzja o jego ewentualnym zawieszeniu byłaby niesprawiedliwa w świetle prawa kanonicznego i świeckiego. Jesteśmy zaszokowani i zniesmaczeni, że Xenophon nie zastosował się do naszego apelu o zachowanie milczenia”. PZ
CHIŃCZYCY POD KRZYŻEM Szybkie przemiany ekonomiczne w Chinach zaczynają ogarniać także sferę duchową.
dane wiarygodne. Według innych źródeł chrześcijan jest 60 mln i ich liczba szybko rośnie. W Chinach na nabożeństwach jest obecnie więcej wiernych niż w Europie. Rekrutują się ze wszystkich warstw społecznych – od chłopów po technokratów. Nie tak dawno chrześcijaństwo było w Chinach oficjalnie utożsamiane z imperializmem, a Mao uznawał religię za truciznę. Obecnie działa tam podziemny Kościół katolicki znacznych rozmiarów, popierany przez Watykan. Władze tolerują nabożeństwa, jeśli odbywają się w domach, ale ostro zwalczają próby prowadzenia modłów na ulicach. Jednocześnie chińscy naukowcy prowadzący badania nad życiem duchowym narodu utrzymują, że kraj ogarnia kryzys duchowy, a młodzi ludzie modlą się do mamony. CS
ZE ŚWIATA kościelnym rygorom i muszą się stosować do czasem dziwacznych zasad narzucanych przez pracodawców. W instytucjach katolickich jest to na przykład zakaz ożenku po rozwodzie lub pozostawania w związku z osobą tej samej płci. Osoby nieposłuszne są często wyrzucane z pracy, po czym następują procesy o odszkodowanie. Czasem sądy pracy przyznają rację pracodawcy (Kościołom), a czasem pracownikom, jak ostatnio w przypadku pewnego lekarza z Nadrenii. Wyrzucono go za powtórny ożenek, ale sąd zauważył, że w szpitalu pracowały inne osoby w tej samej sytuacji rodzinnej co zwolniony i nikt nie czynił im wyrzutów. Sąd uznał więc, że lekarza niesłusznie dyskryminowano. MaK
ODSZKODOWANIE ZA ZDRADĘ ŚWIECKA KANADA W kraju klonowego liścia coraz gorzej mają się statystyki dotyczące katolickich praktyk.
Z 450 tys. katolików diecezji Londyn w prowincji Ontario regularnie w niedzielnych mszach uczestniczy zaledwie 14 proc., z czego w ciągu ostatnich trzech lat ubyło dodatkowe 3,5 proc. Trend spadkowy zauważalny jest również w przyjmowaniu sakramentów: małżeństwa, chrztu, komunii i bierzmowania. Co ciekawe, najgorzej mają się kościelne małżeństwa. W 2009 roku w diecezji zawarto 967 małżeństw, a 35 lat wcześniej było ich aż 2800 rocznie. PPr
Sąd Kasacyjny we Włoszech uznał, że można się domagać finansowego odszkodowania za tzw. zdradę małżeńską. Może to doprowadzić do rewolucji w wymiarze sprawiedliwości. A właściwie... kontrrewolucji. Jeszcze kilka pokoleń temu pod wpływem przepisów religijnych tzw. zdrada małżeńska, czyli przespanie się z inną osobą niż poślubiona (za „zdradę” nie uważa się z jakiegoś dziwnego powodu wielu innych, rzeczywistych działań na szkodę współmałżonka), uznawana była w Europie i poza nią nie tylko za grzech, ale i przestępstwo. Bywało, że karano za nią bardzo surowo, co do dziś ma miejsce w niektórych krajach muzułmańskich. Wraz z postępem w zakresie laicyzacji w Europie uznano, że państwo nie będzie się mieszać w prywatną sferę, i nękania „zdrajców” zaniechano. Wyłomu w tej wydawałoby się ugruntowanej już praktyce dokonał właśnie włoski sąd, sugerując, że strona zdradzona może starać się o odszkodowanie za straty spowodowane zdradą, na przykład depresję czy złe samopoczucie. Już są kolejne pozwy – o 15 i 50 tys. euro. Wyrok z radością powitały środowiska katolickie, które słusznie widzą w tym powrót do starych, popieranych przez Kościół praktyk. MaK
ZWALNIAJĄ ZA ROZWÓD
Chińczycy – ateiści lub wyznawcy konfucjonizmu – dość licznie przechodzą na chrześcijaństwo. Wedle danych państwowych chrześcijan jest tam obecnie 25 mln, z czego 18 mln stanowią protestanci, a 6 mln – katolicy. Nie są to jednak
Jednym ze skutków zbyt bliskiej współpracy państwa i Kościoła jest nękanie pracowników przez klerykalnych pracodawców. W Niemczech istnieje wprawdzie od dawna dosyć konsekwentny rozdział kościołów od państwa, ale nad Łabą i Renem ma miejsce także dosyć ścisła współpraca obydwu instytucji. Jednym z jej przejawów jest istnienie potężnej sieci szpitali i domów opieki spod znaku ewangelickich (Diakonia) i katolickich (Caritas) służb charytatywnych. Są one wspierane publicznymi środkami, a ich pracownicy podlegają
PRASOWANIE BIUSTU Makabryczny proceder obrzezywania dzieci i młodych kobiet w Afryce jest ogólnie znany i wyplenienie go nie jest łatwe. Okazuje się, że to nie jedyny barbarzyński obrządek na tym kontynencie. Ponad 200 grup etnicznych w Kamerunie kultywuje obyczaj prasowania piersi. Gdy tylko dojrzewającej dziewczynie zaczyna rosnąć biust, matka rozgrzewa kamienie w ognisku, a następnie prasuje nimi jej piersi. Po to, by nie były zbyt wydatne, zbyt wabiące, by nie kusiły samców i nie narażały dziewczyny
na przedwczesną ciążę. Oparzeń podczas zabiegów – często poważnych – doznają zarówno córki, jak i matki, gdy wyciągają rozgrzane kamienie z ogniska. Ośrodki pomocy humanitarnej w tym kraju rozpoczęły kampanię uświadamiającą, że kluczem do zapobieżenia przedwczesnemu macierzyństwu jest edukacja seksualna, a nie przypalanie biustu. Jednak nie ma raczej szans na to, że w promocji uświadamiania pomoże Kościół, bo ten wytrwale propaguje naturalne metody zapobiegania ciąży. JF
17
Oczywiście, w większości przypadków lekarze polegają na tym, co powie im pacjent. Komputer odda jednak nieocenione usługi, gdy mają oni do czynienia z osobą nieprzytomną, bardzo młodą lub bardzo zaawansowaną wiekowo. Lekarze od dawna starali się zbudować detektor bólu – konstatuje dr Sean Mackey, członek zespołu ze Stanforda. W USA ponad 100 mln ludzi cierpi na chroniczne bóle, a walka z nimi pochłania 600 mld dol. rocznie. CS
KWASY I RAK ZOSTAWCIE RAKA W SPOKOJU Wczesne wykrycie zapewnia wyleczenie. To naczelna dewiza walki z rakiem. Czy możliwe, by ktoś ją świadomie podważał, nie będąc jednocześnie laikiem czy hochsztaplerem? W „British Medical Journal” przedstawiono ostatnio rezultaty 20-letniego studium badawczego, dotyczącego nowotworów prostaty (co czwarty nowo zdiagnozowany przypadek raka; nowotwór prostaty zabija w Wielkiej Brytanii 10 tys. osób rocznie). Instytucja ekspertów wydająca opinie dotyczące badań profilaktycznych wypowiedziała się przeciwko rutynowym badaniom gruczołu prostaty. Przynoszą one więcej szkód niż zysków – konkludują specjaliści. Po 20 latach liczba zgonów tych, którzy przechodzili badania, i tych, którzy się im nie poddawali, była podobna. Faworyzowana – uchodząca za najbardziej efektywną – metoda kontrolna to test na wykrycie antygenu PSA. Ale okazuje się, że 15 proc. mężczyzn z jego normalnym (dobrym) poziomem miało raka prostaty, zaś dwie trzecie z poziomem podwyższonym – wskazującym na proces nowotworowy – raka nie miało. Aby zapobiec śmierci jednego pacjenta z nowotworem prostaty, trzeba przebadać 1410 mężczyzn i poddać niepotrzebnemu leczeniu 48. Potencjalne szkody zdrowotne przewyższają zyski. Wynik testu często prowadzi do niepotrzebnego leczenia nieszkodliwego guza. Często rak prostaty rozwija się bardzo powoli i chorzy na niego umierają z zupełnie innych powodów. Ingerencja chirurgiczna prowadzi natomiast do impotencji i nietrzymania moczu. CS
BÓL KOMPUTEROWY Zdolności współczesnych komputerów zwiększają się błyskawicznie i trudno zgadnąć, czy kiedykolwiek osiągną kres. Ale czy komputer może wykryć i ocenić ból? To chyba przesada. Nie! Naukowcy z amerykańskiego Uniwersytetu Stanforda opracowali program, który analizuje dane z prześwietleń mózgu i na tej podstawie jest w stanie orzec, czy pacjent odczuwa ból.
Tłuszczowe kwasy nienasycone, zwłaszcza pochodzące z mięsa ryb Omega-3 i Omega-6, od dawna są powszechnie chwalone za swe właściwości pozytywnego wpływania na zdrowie serca i mózgu. Ale uwaga! Badacze z Netherland University Medical Center w Utrechcie wykryli właśnie, że te pożyteczne substancje mogą mieć bardzo negatywne działanie. Jeśli spożywają je osoby chore na nowotwory, przechodzące chemioterapię, Omega-3 i Omega-6 blokują skutecznie rakobójcze działanie chemii. Należy więc w trakcie terapii chemicznej powstrzymać się od ich spożywania, zarówno w formie pastylek, jak i ryb, których tłuszcz obfituje w nienasycone kwasy tłuszczowe. PZ
ŁOŚ NA BANI Mieszkańca południowej Szwecji obudziły rano dziwne odgłosy dobiegające z ogrodu...
Ni to rzężenie, ni to porykiwanie, może bełkot... Przez okno ujrzał okazałego łosia wykazującego ewidentne objawy opilstwa. Zwierzę połakomiło się na jabłka, które okazały się sfermentowane, i w trakcie biesiady utraciło władzę w nogach, osunęło się i zaklinowało w rozgałęzieniu konarów drzewa. Szwed zadzwonił po pomoc, która pomogła zwierzęciu uwolnić się. Przez cały dzień jednak nogi odmawiały mu posłuszeństwa i dopiero pod wieczór, skacowany, wciąż lekko halsując, oddalił się w stronę lasu. W porze, gdy pod drzewami pozostają niezebrane owoce, widoki takie nie należą w Skandynawii do rzadkości. JF
18
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
CZYTELNICY DO PIÓR
Palikot mnie przekonał Na wstępie pragnę podziękować Naczelnemu i całemu zespołowi redakcyjnemu za najpiękniejszą działalność na świecie, jaką jest walka o czyste umysły ludzkie. Dziękuję Jonaszowi za to, że przed 10 laty zasiał zdrowe ziarno, które dobrze kiełkuje, a w przyszłości wyda zdrowy i słodki jak miód owoc. Ludzie przestaną żyć w strachu, bo nie będą się bać piekła, bo dojdą do przekonania, że go nie ma, a czas, który dziś tracą, modląc się czy uczestnicząc w pielgrzymkach i różnych uroczystościach kościelnych, wykorzystają racjonalnie, z pożytkiem dla siebie i państwa – na przykład czytając ciekawe książki czy ucząc się języka obcego. Dzięki temu będą mogli wreszcie oddychać świeżym, niezatrutym jadem powietrzem, tak jak ja to czynię od 16 roku życia, kiedy to po raz ostatni modliłem się w kościele i byłem u spowiedzi. Sam proboszcz mojej ówczesnej parafii przyczynił się do zmiany mojego światopoglądu. A było tak... W lipcu 1944 roku nasza wieś została wyzwolona przez Rosjan. Szybko zaczęła się organizować nowa władza ludowa. Przystąpiono do podziału majątku miejscowego dziedzica wśród byłych fornali i bezrolnych. Wówczas w kościele usłyszałem, jak proboszcz grzmiał: „Nie bierzcie tej ziemi, bo wkrótce przyjdą Amerykanie i będziecie ją zwracać. I przetną ten łańcuch bolszewicki, którym zostaliśmy przywiązani do Rosji”. Rok później dowiedziałem się, że nasz proboszcz kieruje walką zbrojną i wydaje wyroki śmierci na ludzi popierających nową władzę. Kuzynka, córka gajowego, opowiadała mi, jak wieczorem przyszło do nich trzech mężczyzn z podpisanym przez proboszcza wyrokiem śmierci na ojca, tylko
J
dlatego, że był gajowym. Dopiero jak wypili litr samogonu powiedzieli o tym i poradzili, aby ojciec nie pokazywał się w domu. Ten proboszcz, głosząc kazanie na ambonie, zauważył wśród wiernych żołnierza w kościuszkowskim mundurze, który przyszedł do kościoła podziękować Bogu za ocalenie. Po kazaniu ksiądz powiedział: „To bolszewik, załatwić go!”. I „załatwili”. Do domu już nie wrócił. Takich przykładów były setki. A dziś tacy zbrodniarze są uznawani przez Sejm (o dziwo, nawet przez lewicę) za bohaterów narodowych, a sądy przyznają im wielkie odszkodowania.
A teraz, nawiązując do Janusza Palikota... W swoim pamiętniku w tym roku zapisałem: „Dziś przez godzinę słuchałem rozmowy prowadzonej przez dziennikarzy TVP Info z Januszem Palikotem na temat programu wyborczego Ruchu Palikota i słuchałbym go nawet przez całą noc. Jeszcze żaden kandydat na posła nie wypowiadał się tak
est wielu ludzi, którzy już nie wierzą w lewicowe ideały. Dlaczego? Bo życie pokazuje, że zwykłych ludzi się tylko oszukuje – wystarczy poczytać blogi i wpisy na portalu Lewica.pl, a każdy, kto jeszcze myśli lewicowo, zrozumie, że u nas lewica skończyła się po 1989 roku. Zresztą przez lata 80. to i tak nie była lewica, bo ci, co odsunęli od władzy sekretarza Gierka, mieli już inne plany polityczne i w końcu dochrapali się władzy po 1989 roku, gdyż układ okrągłego stołu zagwarantował im sielskie życie. Poza tym to, co się dzieje za granicą (Agora oburzonych) mówi wyraźnie, że młodzi się budzą z odrętwienia i widzą oszustwo oraz tę całą kiełbasę wyborczą bez pokrycia, słowa cynicznych hipokrytów, polityków, którzy walczą tylko o swoją kieszeń, a nie o dobro wspólne, nie o naród. Czy nie mam Racji, Jonaszu? Czytam te bzdety, które pisze Sierakowski w Polskatimes.pl i szlag mnie trafia, bo jest to mądrala, który tylko ględzi, a ktoś myśli, że to wielki guru. Bablać i ględzić to każdy potrafi, ale działać dla ludzi pracy to mało kto chce, dlatego powinien znaleźć się prawdziwy przywódca lewicy o lewicowym myśleniu, bo serce każdy ma
kompetentnie, mądrze i odważnie jak on. Gdy Ruch Palikota wejdzie do Sejmu, biedni będą posłowie PiS-u, PO, a nawet SLD. Bo program Palikota to walka o państwo świeckie, to likwidacja Senatu i powiatów, to ograniczenie posłów do 360, to ograniczenie biurokracji, to likwidacja Funduszu Kościelnego, to jedna stawka podatkowa. Podoba mi się ten program. Będę głosował na Janusza. Życzę mu zwycięstwa”. Proponuję, aby do swojego programu p. Janusz włączył następujące kwestie: Konsekwentna walka z głodem. Pisałem kilkanaście razy w tej sprawie do władz lewicowych i bez efektu. Twierdziłem, że u nas, gdy 1/3 żywności marnuje się i bijemy rekordy w rozpiętości dochodów, nie powinno być głodu. Twierdziłem i twierdzę, że na naszym organizmie gospodarczym dokonano zbrodni. Jeśli państwo na prywatyzacji straciło 100 mld zł, jeśli majątek sprzedano za 10 procent jego wartości, to trzeba do tego wrócić i winnych ukarać. Trzeba, aby Ruch Palikota zajął stanowisko w sprawie tak zwanej „czarnej dziury” i w ogóle oceny okresu PRL oraz stanu wojennego. Trzeba też ustosunkować się do ustawy o „żołnierzach wyklętych” (dla mnie przeklętych). Należy podjąć inicjatywę w sprawie organizowania tanich stołówek i ciepłych pomieszczeń dla bezdomnych. Służba zdrowia także wymaga rewolucji. Ja przez 4 lata – przez głupie limity i złą diagnozę – byłem 18 razy hospitalizowany. NFZ zapłacił za to około 50 tys. zł, czyli jakieś 30 tys. za dużo. Pisałem o tym do szefów SLD. Odpowiedzi nie otrzymałem. A. Klukowicz
po lewej stronie. Szlag mnie trafia, gdy widzę tę paranoję. Kwach biega po gospodarstwie brata Olejniczaka, byłego przewodniczącego, jakby wszyscy czekali na powrót na białym koniu tego pierwszego. Tak naprawdę to przestałem wierzyć w lewicę, bo znaki czasu coraz bardziej pokazują fałsz i obłudę polityki. Oni po 20 latach nas już w ogóle olali. Znakiem czasu jest przedwyborcze porozumienie zawarte przez Sojusz Lewicy z Business Centre Club. Logika pyta: gdzie są zwykli ludzie? Dlatego nie dziwmy się, że młodzież Europy zauważa, że polityka nie gra o nich. Politycy są zdziwieni, a tym bardziej będą coraz bardziej przerażeni, gdy Agora ogarnie całą Europę, prędzej czy później. Przykład daje ostatnio nawet Izrael, gdzie młodzież także ma dosyć tępych cyników i hipokrytów. Zresztą cały świat to nieudolne rządy globalizacji. Ludzie chcą żyć normalnie i godnie. Niech tępi politycy zrozumieją, że ludzie to istoty, które mają rozum i myślą. Dlatego najwyższy czas, żeby ci, co mienią się politykami, zrozumieli, że służą ludziom, a nie własnym interesom. Dlatego życzę Panu, żeby znalazł się Pan w Sejmie i zmienił mentalność myślenia zabetonowanej sceny politycznej. Czytelnik
Czas na Agorę!
Z
darzyło mi się leżeć w szpitalu. Nie mnie pierwszej, nie ostatniej. I nie o służbie zdrowia będzie to historia, ale o molestowaniu religijnym. Po operacji i wybudzeniu z narkozy przetransportowano mnie na salę, którą dzieliłam ze starszą panią. Pani cichutka, żadnych życzeń, potulna jak baranek. W dzień przyjęcia 2 razy był u niej ksiądz. W dniu
przeżyłam i nie będzie ani nawracania, ani nawet pogrzebu. Po drugie, nie jestem pana córką. Znałam swoich rodziców i pan żadnego z nich nie przypomina (oboje moi rodzice nie żyją). A po trzecie, wynoś się pan stąd, bo chcę się przebrać i umyć, i mam prawo do prywatności! Nie wiem, który argument podziałał, ale zerwał się ze stołka i zionął ogniem: usłyszałam, że tacy jak
Igraszki z diabłem mojej operacji zdążył być rano. Otwieram oczy po zabiegu – siedzi znowu. Zasnęłam. Budzę się, zmierzch, znowu siedzi... Kurczę, dla niej to duchowny, dla mnie zwykły facet, przy którym ani się ogarnąć, ani piżamę zmienić, ani, do diaska, do toalety wstać, bo jakieś sączki, opatrunki, ledwo się gramolę... Jak zobaczył, że otworzyłam oczy, przesunął taboret koło mojego łóżka i zaczął namawiać do modlitwy. Tłumaczę, że jestem ateistką, a on się krzywi i mówi, że w szpitalu ludzie umierają, a przed śmiercią wszyscy się nawracają. On to wie i mam szansę już w tej chwili. Promocja – jasny gwint! – Zastanów się, córko! Mogłaś się nie obudzić i co by było? Sumienie brudne by zostało... No w tym momencie zagotowała mi się mieszanka krwi – mojej i przetoczonej. – Po pierwsze, moje sumienie to moja sprawa i według mnie jest czyste. Nie zna mnie pan, żeby mi zarzucać cokolwiek. Operację
ja Bogu nie są potrzebni, że szkoda dla mnie szpitalnego łóżka. Dodał też parę innych życzeń „krzepiących” chorą osobę i w końcu trzasnęły za nim drzwi od sali. Położyłam się z powrotem, bo mi się spacerów i mycia zupełnie odechciało. Serce wali, w skroniach szum... Nagle słyszę dziwny odgłos, jakby krztuszenie, piszczenie... No pięknie, pomyślałam, teraz się babinka udusi, i to przeze mnie... A ona, wyobraźcie sobie... pękała ze śmiechu! Zwlekłam się z łóżka i doczłapałam do niej, a ona chichocze, aż się zanosi. W końcu sama zaczęłam się śmiać, trzymając się za brzuch i szwy. I tak kwiczałyśmy sobie, aż nam tchu brakowało. – Dziękuję ci, dziecko. Warto było dożyć tej chwili, żeby zobaczyć, jak on stąd spieprza – powiedziała. Jej dzieci (!) opłaciły księdza, żeby przy niej wysiadywał, wypytywał o pieniądze, szeptał i namawiał, co któremu dać, a ona biedna nie umiała się uwolnić od tego nagabywania od rana do nocy. Czytelniczka
Nie skreślajcie SLD! SLD jest ostro krytykowane ze wszystkich stron. W sporej części jest to słuszna krytyka. Karierowiczostwo, kunktatorstwo, udział niektórych członków w aferach – to tylko niektóre z grzechów SLD. W partii tej są jednak również ludzie ideowi, zwolennicy świeckości i neutralności światopoglądowej państwa. Są ludzie, dla których idea państwa opiekuńczego nie jest tylko sloganem. Wielu z nas poważnie sądzi, że państwo nie może unikać odpowiedzialności za bezpieczeństwo obywateli, w tym także za bezpieczeństwo zdrowotne i socjalne oraz znaczną część infrastruktury. Na to wszystko potrzeba pieniędzy. Nie wiem, czy podatek liniowy to taki dobry pomysł. Podobne hasła głosi PiS, ale wiemy, jak to będzie
wyglądało w ich wykonaniu. Zamiast bezpieczeństwa na ulicach będą pokazówki i lincze. Zamiast opieki zdrowotnej będą protesty i zapaść w służbie zdrowia. Życzę dobrze Ruchowi Palikota – taka partia jest potrzebna na naszej scenie politycznej. Gdyby udało się ograniczyć populizm w naszym życiu politycznym, debata publiczna miałaby bardziej merytoryczny charakter. Jednak jest to partia dla ludzi sukcesu, tych bardziej światłych, postępowych, może nawet bardziej wrażliwych społecznie, ale przecież nie reprezentantów ludzi pracy najemnej. W SLD będą zmiany. Albo ludzie się zmienią, albo zmieni się ludzi. Myślę, że warto głosować na SLD... Chociaż nie zawsze na kandydatów z pierwszych miejsc na liście. D.J.
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
LISTY Do Joasi Senyszyn i Janusza Palikota Przyznam szczerze, że byłem bardzo rozczarowany faktem, że wyraziliście wobec siebie krytyczne uwagi w Krakowie. Polska stoi (pierwszy raz w swojej ponad 1000-letniej historii!) przed dziejową szansą, że do Sejmu wejdą ugrupowania postępowe, prawdziwie świeckie i lewicowe. Nie mam tutaj na myśli wyłącznie Ruchu Janusza Palikota (chociaż przede wszystkim), ale też niektórych działaczy SLD, na przykład Sławka Kopycińskiego czy chociażby Joannę Senyszyn, która – chociaż chwilowo działa w Brukseli – jest też jasno określona jako antyklerykał. Mam duże nadzieje na ponad 15 proc. obecności ludzi Janusza Palikota w Sejmie i zapewniam, że nie ma teraz miejsca na tego typu wojenki. Wiem, że Joasia jest z SLD, a Janusz jest tak naprawdę dla niej konkurencją, ale przecież obydwoje macie – że się zwrócę bezpośrednio do samych zainteresowanych – JEDEN DZIEJOWY WSPÓLNY CEL! Nareszcie mamy szansę (jako naród) stawać się z roku na rok mniej klerykalni, a bardziej świeccy, postępowi, wolni. Gdy Wam się to powiedzie, to – powiem to bez ogródek – będziecie bohaterami tego kraju o daleko większym kalibrze niż marszałek Piłsudski. Droga przed Wami długa, a i wrogów nie zabraknie, toteż potrzeba zachowania jedności wydaje mi się bezdyskusyjna. Rozumiem, że w niektórych kwestiach Wasze poglądy są rozbieżne – i to jest piękne, bo nie możecie myśleć identycznie. Ale cel nadrzędny, który – mimo drobnych różnic – Wam przyświeca, jest wart poświęceń. Dlatego proszę Was oboje – pokażcie, jak tak naprawdę komunikują się ze sobą (nawet w ogniu kampanii) ludzie dojrzali, poważni i wielcy. DAJCIE NAM TEN WZÓR!!! Pokażcie, jak robią to ludzie z klasą, prawdziwi patrioci. Zaskarbicie sobie szacunek milionów Polaków. Sebastian z Solca Kujawskiego
Do prof. J. Senyszyn W ostatnim numerze „FiM” ukazał się, jak co tydzień, artykuł Pani Joanny Senyszyn. Miałem ją do tej pory za rozsądną kobietę, ale skończyło się to po lekturze jej felietonu pt. „Klerykalizm a prawa człowieka (cd.)”. Wywołał on u mnie burzę różnych reakcji. Pusty śmiech, rozpacz, litość nad ślepotą i złość. Pani Joanna wymienia wszystkie grzechy SLD, potem mówi, że trzeba te grzechy wyplenić, a na końcu stwierdza: „Tego dokonać możemy tylko my, SLD”. Jak można nie pamiętać, że to SLD te grzechy popełniało albo
przyzwalało na nie, albo tolerowało (no, może z wyjątkiem wprowadzenia religii do szkół, gdzie Sojusz cichutko pisnął). To Miller, Oleksy, Olejniczak, nie mówiąc o pomniejszych ich kolegach, klęczeli przed biskupami, obcałowywali im tłuste łapska i ładowali w nich pieniądze i przywileje. Niech sobie Pani Joanna przypomni, jeśli zapomniała: Miller z Jankowskim, Oleksy na Jasnej Górze, Olejniczak i jego „Jestem katolikiem”. A infantylizm
SZKIEŁKO I OKO rzetelny sondaż na grupie ośmiuset mieszkańców miasta i gminy Siedlce, z którego wyszło mi te 14 proc. Sondaże internetowe to potwierdzają. A trzeba wiedzieć, że w ostatnich wyborach (można sprawdzić w internecie) we wszystkich komisjach wyborczych wokół Siedlec wygrywało PiS, osiągając wynik około 50 proc. Jeżeli Pani Redaktor sama tego nie zauważyła, to wyjaśnię, skąd się bierze tak duże poparcie dla Ruchu Palikota.
– niech każdy z nas skseruje program wyborczy Ruchu Palikota umieszczony w „FiM” 37/2011 bądź pobierze plik ze strony Ruchu i zacznie rozpowszechniać treść. Jak mamy tego dokonać? Ja mam sprawdzony sposób i wiem, że on działa;) Na tysiącach osiedli są miejsca, gdzie grupuje się młodzież – w rejonach klatek schodowych – zostawmy tam kilka egzemplarzy programu. W rejonach poczekalni na dworcach kolejowych, przystankach środków komunikacji miejskiej, na biurkach współpracowników itp. Metod dystrybucji jest naprawdę wiele. Nie róbmy tego ostentacyjnie. Zostawiajmy kopie programów Ruchu Palikota niby to przez przypadek, czasami zainteresujemy potencjalnych rozmówców różnymi projektami w sposób celowy. Nie lękajcie się! Jeżeli zaniechamy tych kroków, będziemy sami sobie winni ewentualnej porażki... Więc Rodacy, Antyklerałowie, Humaniści i wszyscy zdroworozsądkowi Obywatele – do dzieła! Zmieńmy oblicze tej ziemi w wyborach parlamentarnych Anno Domini 2011!!! Niezłomny ze Śląska
Komisja ds. laicyzacji i miałkość Napieralskiego? To już prawdziwa rozpacz. Oczywiście będę głosował na Palikota, chociaż jemu też tak absolutnie nie dowierzam, ale on przynajmniej jasno ten antyklerykalizm deklaruje i chwała mu za to. Ryszard Skowroński Zielona Góra
Sz.P. Janina Paradowska W miarę możliwości staram się oglądać programy z udziałem Pani Redaktor, aby się intelektualnie dowartościować. Nie mogę jednak przejść do porządku dziennego nad stwierdzeniem Pani i Pana Celińskiego, że Ruch Palikota nie ma programu. Polecam lekturę numeru 37/2011 tygodnika nieklerykalnego „Fakty i Mity”, w którym na stronach 8–10 można przeczytać podstawowe założenia programowe tego Ruchu. Wcale mnie nie dziwi totalny atak ze wszystkich stron na Janusza Palikota i jego Ruch, bo jest oczywistą oczywistością, że po wyborach będzie trzecią siłą w parlamencie (stawiam na 14 proc. głosów wyborców). Partie okupujące parlament od 20 lat już o tym wiedzą. Piszę to z pełną świadomością, ponieważ obok Akademii Sztabu Generalnego studiowałem SGPiS (dzisiaj Szkoła Główna Handlowa). Stąd wiem, co to są mediany, dominanty czy kwartale, i wiem, jak można nimi manipulować, żeby wynik dopasować do potrzeb zamawiającego. Stąd później różnice między oceną prognozowaną a wynikami wyborów. Osobiście przeprowadziłem
W ostatnich wyborach parlamentarnych i prezydenckich część zwolenników lewicy oszukanych przez SLD głosowała na ludzi Platformy na złość eseldowskim baronom i przeciwko PiS-owi. Dzisiaj mają alternatywę w postaci Ruchu Palikota. Bogdan Tadeusz Pokrowski Siedlce – okręg nr 18; 23 miejsce listy nr 4 Ruchu Palikota
Rozdawajmy Palikota Jako Wasz wierny czytelnik od samego początku śledziłem rozwój wydarzeń pod kątem działań antyklerykalnych różnych osób, partii, stowarzyszeń oraz wszelkich organizacji. Pełen zachwytu i inspiracji nie chciałem być tylko biernym obserwatorem, więc brałem udział w spotkaniach z Jonaszem na terenie Górnego Śląska i incydentalnie uczestniczyłem w spotkaniach sympatyków naszego nurtu. Swoją kreatywność musiałem ograniczyć, gdyż pracuję w służbach mundurowych. Obecnie „sieję” nasze idee wśród współpracowników oraz podwładnych. Jestem niezłomny w swoich przekonaniach. Często w sytuacjach rozmów z najbliższymi przytaczam fragmenty z Waszego pisma i spokojnie polemizujemy – nawet wtedy, gdy się nie zgadzamy. Szanuję wszystkich oponentów, jeżeli oni sami mnie szanują. Nieraz na różnych forach dyskusyjnych, posługując się nickiem „niezłomny”, próbuję udowodnić nijakość poglądów moich adwersarzy. No cóż, mamy szanse zaistnieć w życiu publicznym. Apeluję więc do Was, Kochani Rodacy: zróbmy zmasowaną ofensywę i nie oglądajmy się na innych
Po wejściu ludzi z listy Ruchu Palikota do Sejmu w trybie pilnym powinna zostać powołana sejmowa komisja ds. laicyzacji prawa polskiego, która przygotuje kilkanaście (kilkadziesiąt) ustaw, wzorując się w swojej pracy, na przykład na istniejących przepisach francuskich, które zlaicyzowały życie publiczne nad Sekwaną – vide chociażby ustawa „O stosunku państwa do kościołów” z 9 XII 1905 roku, przygotowana przez rząd Emila Combesa. Do prac w tej komisji powinni zostać zaproszeni, oprócz posłów z Ruchu Palikota, posłowie z SLD, na przykład poseł Kopyciński, a może i niektórzy światli parlamentarzyści z PO, na przykład posłanka Pomaska, oraz naukowcy zajmujący się prawem wyznaniowym, na przykład z Katedry Prawa Wyznaniowego Uniwersytetu Warszawskiego, a także postępowi adwokaci, radcy prawni i inni praktycy prawa. A. Kaliński
Późna wiosna Trochę się cieszę, a trochę mi przykro, że idą zmiany. Że dopiero teraz. Przykro i smutno, dlatego że wcześniejsze pokolenia nie były na tyle zgrane i spójne, żeby stworzyć społeczeństwo prawdziwie demokratyczne i obywatelskie (co udało się w wielu innych krajach). Zmiany nie przyjdą z dnia na dzień i wiem, że tym, co teraz (i w następnych wyborach) wypracuje ruch obywatelski, będzie się cieszyć zapewne dopiero następne pokolenie. Z pewnością będzie się cieszyć tym, że od początku wszyscy mieli równe szanse.
19
Teraz wystarczy, że zdolne dziecko ma biedniejszych rodziców i już nie może liczyć, że spełni swoje marzenia i pójdzie na studia, że będzie się rozwijać tak, jak tego chce. To rodzi frustrację. Cieszę się za to, że moje dzieci będą miały w rządzie i urzędnikach sojusznika, a nie wroga. Może też z tego, iż pojawia się szansa na to, że nie będę głodować na emeryturze, a gdybym stracił pracę, państwo nie pozostawi mnie samego. Ruch Palikota to wielka szansa na stworzenie spójnego i przyjaznego państwa. Dlatego trzymam kciuki i mam nadzieję, że się uda. Tomasz Wala, Opalenica
Chłopskie troczki Pani Maria Czubaszek, którą skądinąd bardzo lubię, była uprzejma przypomnieć z przekąsem w „Szkle kontaktowym”, że „władza ludowa stosowała dodatkowe punkty dla dzieci robotników i chłopów kandydujących na wyższe uczelnie”. Szlachetnie zwróciła uwagę, że wystawały im gdzieś tam troczki. I ja się z panią Marią zgadzam. Nareszcie wiem, skąd się wzięły troczki u premiera Mieczysława Rakowskiego, wieloletniego redaktora naczelnego „Polityki”, czy generała broni Zygmunta Huszczy, prymusa szkoły oficerskiej w Riazaniu, który – systematycznie szlajając się latem po różnych garden party, w ambasadach krajów zaprzyjaźnionych i nie tylko – podkreślał swoje chłopskie pochodzenie i mówił, że jego ojciec nie pozwalał na zmarnowanie okruszka chleba. Taki był chłop chytry. W Kuwejcie nie zauważyli tych troków i dlatego córkę generała zatrudnili u siebie w szpitalu, a po pewnym czasie nieopatrznie awansowali na stanowisko dyrektora. Przez grzeczność nie zauważę słomy wystającej z drewnianych, holenderskich sabotów co poniektórym politykom, dziennikarzom i pisarzom, nawet jeżeli są „miastowi” dopiero w drugim pokoleniu i w niedzielę wieczorem korkują wszystkie drogi, wracając do stolicy z workiem ziemniaków. B.P.
A n k i e t a 2011 Zachęcamy do wzięcia udziału w niezależnej ankiecie wyborczej, stworzonej przez portal Apostazja.pl. Pod adresem: www.ankieta2011.pl będą zbierane i liczone głosy wszystkich chętnych do udziału w tym przedsięwzięciu. Tuż przed wyborami opublikujemy wyniki sondażu na łamach „FiM”. Redakcja
Ze względu na brak miejsca spowodowany pilniejszymi publikacjami zapowiadane dokończenie tekstu aktu oskarżenia skierowanego do Trybunału w Hadze przeciwko Benedyktowi XVI wydrukujemy za tydzień.
20
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
W
e współczesnej Polsce występują zazwyczaj dwa stanowiska w stosunku do Żydów: głęboko zakorzeniony w społeczeństwie i ściśle związany z katolicyzmem antysemityzm oraz poprawne politycznie, bezkrytyczne przymykanie oczu na pewne niewygodne dla państwa Izrael fakty. Obie te postawy są niewłaściwe i dalekie od obiektywnego podejścia do sprawy. Starożytna historia narodu żydowskiego związana jest z historią jego religii – judaizmu. Judaizm natomiast, podobnie jak i Żydzi, towarzyszy od samego początku chrześcijaństwu, które to z żydowskiej religii się wywodzi. Każdy Polak katolik może posłuchać o wybranych, najstarszych fragmentach dziejów Żydów podczas mszy w swoim kościele, a ci młodsi – dodatkowo podczas indoktrynacji na lekcjach religii. Może również – choć zazwyczaj tego nie robi – poczytać o nich w Biblii, która stanowi obszerne i w pewnym stopniu wiarygodne źródło wiedzy na temat judaizmu, Żydów i chrześcijaństwa. Choć historii Żydów większość Polaków raczej nie zna, nie przeszkadza to ich często antysemickiej postawie, wyniesionej z katolickiego domu. Dlaczego akurat ten naród wzbudzał bardzo często tyle niechęci, a współcześnie tak wiele kontrowersji?
Osiedlenie w Ziemi Obiecanej Pierwsze, wspólne dla izraelskich plemion państwo, zwane zjednoczonym królestwem Izraela, powstało w XI w. p.n.e. Według Starego Testamentu Żydzi jako naród pojawili się jednak dużo wcześniej (w niewoli egipskiej – od XVII w. p.n.e.), wcześniej też, zanim powstało zjednoczone państwo, żyli rozproszeni w Ziemi Obiecanej, podzieleni na 12 plemion. Co ciekawe, mająca swoje źródło w Biblii teza, że lud Izraela zamieszkiwał Ziemię Obiecaną wieki przed powstaniem wspólnego królestwa, częściowo potwierdza także wiarygodne egipskie źródło. Z wiadomych względów nie zgadzają się z nim niektórzy arabscy badacze, podważający prawo Izraela do tych ziem. Zjednoczone królestwo Izraela, po śmierci króla Salomona i 100 latach istnienia, zostało podzielone na dwa królestwa. Rozwijały się osobno i stopniowo ulegały uzależnieniu, a później również podbojowi przez silniejszych sąsiadów: Asyrię, Egipt, Babilonię, Greków, aż w końcu zostały zajęte przez Rzym. Początkowo mieszkający w ojczyźnie Żydzi otrzymali dużą autonomię w sprawach wewnętrznych, a Herod uznany został za legalnego króla Judei – wówczas już prowincji rzymskiej. Sytuacja zmieniła się po śmierci Heroda i kolejnych powstaniach przeciwko rzymskiej władzy (I–II w n.e.), w wyniku których zginęło wielu Żydów. Spalona została Świątynia Jerozolimska, zakazano praktykowania judaizmu, a Judeę pozbawiono wszelkich
Polityka biblijna (1) Biblia jest nie tylko księgą religijną, ale bywa także fundamentem określonej polityki. Wszyscy ponosimy tego opłakane skutki, a najwięcej zapłacił za religijne fantazje tzw. naród wybrany. śladów niezależności czy odrębności, czyniąc z niej kolonię rzymską. O ile znaczna część Żydów od dawna żyła w diasporze, to w wyniku upadku królestwa, śmierci setek tysięcy powstańców i prześladowań Judea niemal zupełnie opustoszała, a większość mieszkających w niej Żydów opuściła ojczyznę. Odtąd wszyscy, poza garstką pozostałych na miejscu, żyli poza Ziemią Obiecaną.
Europejska diaspora Żydzi mieszkali niemal w całym znanym wówczas świecie: w północnej Afryce, na Kaukazie, w Chinach, Arabii, Persji. Kaganat Chazarski, państwo położone pomiędzy Morzem Czarnym i Morzem Kaspijskim, przyjęło nawet judaizm jako religię państwową. Jednak najliczniejsza i najlepiej znana żydowska diaspora pojawiła się w średniowiecznej Europie, a głównymi jej siedzibami były początkowo Niemcy i Hiszpania. Wiadomo również, że Żydzi odwiedzali państwo polskie od samych jego początków i prawdopodobnie zamieszkiwali ówczesną jego stolicę – Gniezno – a wzmianki o pierwszej stałej wspólnocie (w Przemyślu) pochodzą z 1085 r. Wrogość wobec Żydów w Europie Zachodniej i następujące od czasu do czasu wygnania i prześladowania (na początku w Hiszpanii, później m.in. w Niemczech, Francji, Czechach) zmuszały ich do ciągłej migracji. Głównym celem ich wędrówki stała się Polska – niezwykle wówczas tolerancyjna w porównaniu z zachodnimi państwami. Od końca XI w. Żydzi osiedlali się w Polsce masowo, początkowo zachęcani tolerancją, później zaś gwarancją praw, zaufaniem władców rozumiejących ich dobry wpływ na gospodarkę, a nawet dodatkowymi przywilejami. Imigracja była tak silna, że w połowie XVI w. Polska stała się centrum żydowskiego świata i według niektórych szacunków mieszkało w niej wówczas około 4/5 światowej żydowskiej diaspory. Chociaż symbolicznie uznaje się powstanie Chmielnickiego (połowa XVII w.) za koniec pomyślności Żydów w Polsce (w powstaniu zginęła ogromna ich liczba), to do czasu panowania Sasów nadal cieszyli się oni niespotykanymi w Europie swobodami. Dopiero po objęciu tronu przez wspomnianą ultrakatolicką dynastię rozpoczął się okres prawdziwej nietolerancji i stosowania przemocy wobec Żydów, na wzór zachodnioeuropejski. Po pewnej odwilży
w czasie rozbiorów i po próbach ratowania państwa nastąpił czas zaborów. Większość Żydów, na własne nieszczęście, trafiła pod rządy Rosji. Nastąpił tam dla nich czas dyskryminacji i uciążliwych ograniczeń. Ciekawostką jest fakt, że stosunkowo wielu Żydów w czasie zaborów brało udział w polskich walkach narodowowyzwoleńczych. Wspomniane nieprzychylne rządy Rosji swoje apogeum osiągnęły w drugiej połowie XIX i na początku XX w. Wówczas to urządzano masowe pogromy Żydów, inspirowane bardzo często przez carat lub częściowo przez carat wspierane. Pogromy te były jedną z głównych przyczyn emigracji Żydów z ziem polskich na zachód Europy i do USA, a także jedną z przyczyn powstania ruchu syjonistycznego.
We wczesnym średniowieczu prześladowanie Żydów wiązało się raczej z dyskryminacją prawną, zamykaniem i paleniem synagog czy zmuszaniem do chrztu. Te względnie łagodne formy represji zastąpione zostały – od wybuchu szaleństwa wypraw krzyżowych i inkwizycji – otwartą wrogością wobec rzekomych „morderców Chrystusa” (choć według Biblii to Rzymianie skazali na śmierć i zamordowali Jezusa z Nazaretu!). W XI i XII w. powstały w Europie pierwsze getta, doszło do pierwszych oskarżeń o rytualne spożywanie krwi chrześcijan, a także pierwszych pogromów – zarówno tych masowych, jak i mniejszych, lokalnych. W XIII w., w związku z pojawieniem się kultu hostii, Żydów oskarżano o jej profanację – mieli ją celowo wykradać i za jej pomocą ponawiać mord na Chrystusie. Coraz
Antysemityzm Antysemityzm, zapewne wbrew temu, co większość Czytelników „FiM” i krytyków Krk sądzi, jest starszy niż chrześcijaństwo. Źródła pisane dowodzą, że w starożytnym Egipcie, a także w Grecji i Rzymie niechęć do wyznawców judaizmu była faktem. Na początku naszej ery doszło już nawet do pierwszego pogromu w Aleksandrii, gdzie życie straciło kilka tysięcy Żydów. Antysemityzm u Greków i Rzymian można nawet nazwać – z uwagi na zachowane liczne pisma antycznych myślicieli – zjawiskiem dość powszechnym. Czym był powodowany? Częściowo tym, czym przez następne 2 tysiące lat, czy- Jan Kapistran li niechęcią Żydów do asymilaczęstsze były też przypadki posądzeń cji i przejmowania „cywilizowanych” o rytualne mordy na chrześcijańskich (greckich, rzymskich) zwyczajów, dzieciach, w wyniku których dochoa także ich odmiennością obyczadziło do lokalnych samosądów lub jową i religijną. Znaczną rolę odewymuszania przez inkwizycję za pograło również odrzucenie przez Żymocą tortur przyznania się do winy dów wielobóstwa (monoteizm, czyi palenia na stosach. li wiara w jednego Boga, był dla ówOprócz tego Żydzi jeszcze rzekoczesnych społeczności nowością) mo paktowali z diabłem, zatruwali i zakaz kultu pogańskich bogów. studnie, wywoływali epidemie, powoPowstanie i rozwój chrześcijańdowali klęski żywiołowe (wszystko to stwa nie poprawiły sytuacji Żydów, ponoć za pomocą magii), czyli byli odwręcz przeciwnie – rozpoczęły zupowiedzialni za wszelkie zło, jakiego pełnie nowy, mający swe źródło doświadczała Europa, a powodem tych w nowej religii, etap antysemityzmu. okropności miała być... odwieczna niePo raz pierwszy Żydzi zostali oskarnawiść Żydów do chrześcijan. żeni przez chrześcijan o zamordowanie Chrystusa już w II w., a późKościół oficjalnie Żydów broniejsze ustanowienie chrześcijańnił i zapobiegał szaleństwu. Począwstwa jako religii państwowej cesarszy od połowy XIII w. kolejni pastwa przesądziło o losie wyznawców pieże stwierdzali w bullach (m.in. judaizmu. na podstawie Starego Testamentu),
że Żydom krew do kultu potrzebna nie jest i nie dokonują rytualnych mordów, o które są oskarżani. W praktyce jednak pogromy Żydów nie tylko nie zostały potępione przez papieży, ale tolerowano także otwarty antysemityzm na niższych szczeblach hierarchii. Jednym z przykładów nawoływania do prześladowań Żydów jest działalność katolickiego świętego Jana Kapistrana, powszechnie zwanego przez ówczesnych „biczem na Hebrajczyków”. Jego kazania, w których prowokował tłumy do agresji wobec Żydów, cieszyły się ogromną popularnością w wielu krajach Europy. Często tuż po ich wysłuchaniu dochodziło do prześladowań, pogromów i wypędzeń, zdarzało się również zabieranie Żydom dzieci i oddawanie ich do klasztorów. Jan Kapistran przez pewien czas sprawował funkcję nuncjusza papieskiego, a także inkwizytora (osobiście skazał kilkunastu heretyków na śmierć), a na początku XVIII w. został ogłoszony świętym... Podtrzymywano też kult rzekomych chrześcijańskich ofiar Żydów, którego najbardziej znanym przedstawicielem był Szymon z Trydentu. Chłopiec kanonizowany został sto lat po śmierci – w XVI w. – a jego kult zniesiono dopiero w 1965 r. Nienawiść wobec Żydów potęgowało charakterystyczne dla nich (obok rzemiosła i handlu) zajęcie – pożyczanie pieniędzy na procent, czego Kościół zabraniał chrześcijanom. Wielu ówczesnych władców zapożyczało się u Żydów, co również przyczyniało się do pogromów, wygnań i konfiskaty majątku... w celu „anulowania” długu. Zabraniano im nabywania ziemi, dlatego też zajmowali się tym, do czego nie była ona potrzebna. Często zresztą wyznaczano zajęcia, jakich Żydzi mogli się podejmować; obok lichwy wykorzystywano ich na przykład jako poborców podatkowych. Zajęcia te tworzyły i utrwalały w społeczeństwach stereotyp chciwego Żyda, który – jak wynika z powyższego – został sztucznie stworzony przez chrześcijan. Mijały kolejne stulecia, nastał renesans, reformacja i oświecenie, a sytuacja Żydów nie ulegała poprawie. Nadal trudnili się też pożyczaniem na procent, na której to profesji wyrosły wielkie fortuny bankierów. Zmienił się tylko rzekomy powód do nienawiści – główną rolę zaczął odgrywać wymieniony już, ten ekonomiczny, ale obok niego znalazły się też powody obyczajowe. Żydzi byli posądzani o idee masońskie, antyklerykalne, liberalne, później też – i tu nie bez powodu – socjalistyczne i komunistyczne. Co ciekawe, znany ze swojego żydowskiego pochodzenia Karol Marks, twórca idei komunizmu, o Żydach wypowiadał się negatywnie. Uważał ich za wyzyskiwaczy chłopów i robotników, czyli grupę, dla której liczą się tylko pieniądze. ŁUKASZ REZULAK
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
OKIEM BIBLISTY
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Przedwyborcze dylematy Jako człowiek wierzący mam dwa pytania związane z wyborami. Pierwsze – czy mogę popierać partię, która w swoim programie dopuszcza stosowanie środków antykoncepcyjnych, aborcję oraz stawia na obronę mniejszości seksualnych? Drugie – co z tymi posłami, którzy nie wywiązali się z wcześniejszych obietnic przedwyborczych? Czy należy na nich głosować? Aby odpowiedź na te pytania, należy przede wszystkim podkreślić, że – niezależnie od postawy światopoglądowej – udział w wyborach parlamentarnych jest obowiązkiem każdego obywatela. Każdy, kto urodził się w danej społeczności, jest jej dłużnikiem. Państwo bowiem zabezpiecza, ochrania i udostępnia rozmaite dobra, których człowiek sam nie byłby w stanie osiągnąć. Wiadomo też, że do tej pory większość w parlamencie stanowili politycy katoliccy, którzy wraz z politykami pseudolewicy przyznawali Kościołowi rzymskokatolickiemu coraz to nowe dobra i przywileje. Wybory parlamentarne dają zaś możliwość, aby ten stan rzeczy uległ zmianie. Jeśli więc chcemy przemian w naszym kraju, to mamy taką okazję właśnie poprzez osobisty udział w wyborach i zagłosowanie na taki program, który wyraźnie zakłada m.in. rzeczywisty rozdział Kościoła od państwa, likwidację Funduszu Kościelnego, wyprowadzenie religii ze szkół oraz całkowity zakaz dofinansowania przez państwo podmiotów kościelnych, a więc kapelanów i katechetów. Powstaje jednak pytanie, czy wierzący powinni głosować na partię, która w swoim programie mówi zarówno o aborcji, jak i o obronie mniejszości seksualnych. Cóż, odpowiedź na to pytanie zależy nie tylko od postawy światopoglądowej czy też wrażliwości społecznej, ale również – a może przede wszystkim – od zrozumienia, że państwo i Kościół (słowa „Kościół” używam tu w ogólnym znaczeniu, a nie w odniesieniu do jakiejś określonej wspólnoty wyznaniowej) różnią się od siebie. Kościół jest wspólnotą złożoną jedynie z osób duchowo odrodzonych, państwo zaś obejmuje wszystkich swoich obywateli. Mówiąc w skrócie, należy pamiętać o odrębności sfery publicznej i sfery prywatnej. Kościół kieruje się prawami Królestwa Bożego (np. Dekalogiem), państwo zaś jako instytucja stanowi prawo, które ma zapewniać wszystkim obywatelom – również o odmiennej orientacji seksualnej – ochronę i możliwość rozwoju. Państwo ma więc na uwadze zarówno dobro wspólne, jak i dobro
jednostki. To znaczy, że prawo to nie może dyskryminować poszczególnych obywateli, także jeśli są nimi osoby o odmiennej orientacji seksualnej czy chcące dokonać aborcji. Idąc dalej: głową państwa jest człowiek, natomiast głową Kościoła jest Chrystus. O ile celem państwa jest stworzenie odpowiednich warunków bytowych, zabezpieczenie właściwego porządku prawno-społecznego oraz stworzenie możliwości rozwoju kulturalno-intelektualnego, a także gospodarczego, o tyle zadaniem Kościoła jest ewangelizacja świata oraz rozwój duchowo-moralny swoich wiernych. Tak więc chociaż w wielu sprawach chrześcijanie identyfikują się z państwem, mają do niego pozytywny stosunek i są od niego zależni, to w wielu innych, choćby w sferze obyczajowej, kierują się odmiennymi zasadami. Innymi słowy: jak państwo – neutralne światopoglądowo – nie ingeruje w przekonania ludzi wierzących (w ich sumienie), tak wierzący – mimo podporządkowania się zarządzeniom i prawom państwowym – nie muszą podzielać wszystkich aspektów jego polityki. Na przykład wcale nie muszą poddawać się zabiegom aborcji dozwolonej na życzenie. Warto w tym miejscu podkreślić, że nie ma chyba takiej formacji politycznej, z którą wierzący (zresztą także niewierzący) zgadzaliby się w każdym punkcie. Prawdopodobnie żaden program polityczny nie prezentuje w 100 procentach oczekiwań elektoratu. Ale mimo to zdrowy rozsądek podpowiada nam wszystkim, że jeśli chcemy przemian w naszym kraju, to powinniśmy głosować za takimi kandydatami, którzy są wiarygodni oraz prezentują program najbliższy naszym oczekiwaniom. Poza tym na pytanie postawione na wstępie równie dobrze można odpowiedzieć innym pytaniem: czy jako wierzący (ewangelicznie) chcemy głosować na partie wybitnie sprzyjające Kościołowi rzymskokatolickiemu, który przeciwny jest nie tylko homoseksualizmowi i aborcji (nawet w wyjątkowych przypadkach), ale również stosowaniu środków antykoncepcyjnych?
Biorąc pod uwagę wszystkie „za” i „przeciw”, nikt nie powinien mieć wątpliwości, po której stronie się opowiedzieć. Tym bardziej że dziś niemalże wszyscy chrześcijanie uznają prawo do planowania rodziny, a tym samym do regulacji poczęć z zastosowaniem środków antykoncepcyjnych, jak na przykład pigułka czy prezerwatywa. Podobnie ma się sprawa z aborcją. Jeśli nawet nie wszyscy wierzący opowiadają się za całkowitą liberalizacją przepisów, które zakładają, że na sprawę aborcji należy spojrzeć wyłącznie z punktu widzenia kobiety, to jednak większość zgadza się z Ustawą z dnia 7 stycznia 1993 r. Przypomnijmy, że ustawa ta dopuszcza aborcję w przypadku zagrożenia życia i zdrowia kobiety ciężarnej (potwierdzone przez lekarza), ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo choroby zagrażającej jego życiu (stwierdzone medycznie) oraz ciąży wynikłej z gwałtu lub kazirodztwa (Dz.U.nr 17, poz. 78). Oczywiście, związki wyznaniowe – poza Kościołem rzymskokatolickim – na ogół nie ingerują zbytnio w decyzje swoich wiernych. Nie zajmują jakiegoś oficjalnego stanowiska wobec aborcji. Każda bowiem wspólnota wypracowuje własne kryteria, a te wyznania, które dopuszczają możliwość usunięcia ciąży z powodów wyżej przedstawionych, w każdej takiej sytuacji pozostawiają swobodę wyboru małżonkom.
Najwięcej kontrowersji wśród wierzących budzi obrona mniejszości seksualnych. Ale również w ocenie tej grupy nie można być zbyt dogmatycznym. Jeśli nawet wierzący – zgodnie z Biblią – uważają tę orientację seksualną za przejaw przeciwny czystości moralnej, to i tak nie zmienia to faktu, że każdy ma prawo do własnych preferencji seksualnych, czy nam się to podoba, czy nie. Żaden Kościół nie może więc zajmować miejsca czyjegokolwiek sumienia ani potępiać kogokolwiek, zwłaszcza że według lekarzy seksuologów orientacja seksualna kształtuje się jeszcze w życiu płodowym, co świadczy o tym, że nie zawsze jest to kwestia wolnego wyboru. Warto też przypomnieć tolerancyjną postawę Jezusa, który nie potępił kobiety przyłapanej na cudzołóstwie, mimo że „Mojżesz w zakonie kazał takie kamienować” (J 8. 5). Poza tym nawet jeśli ewangelicznie wierzący uważają, że odmienne orientacje seksualne są sprzeczne z chrześcijańska etyką, to jednak żadne osobiste przekonania etyczne nie powinny być wynoszone do rangi prawa państwowego. Wobec tego nie można nikogo z powodu takich przekonań dyskryminować. Temu też ma służyć polityczny program biorący w obronę mniejszości seksualne, a także obrona wszelkich innych mniejszości – etnicznych, narodowych, światopoglądowych (w tym apostatów, agnostyków, ateistów)
21
oraz osób niepełnosprawnych. Zagrożenia zatem nie należy upatrywać w obronie na przykład mniejszościach seksualnych – tym bardziej że większość z nich to ludzie żyjący jak reszta społeczeństwa – ale ze strony przestępców pedofilów, a więc dewiantów szczególnie niebezpiecznych dla naszych dzieci. Tym bardziej że ci ostatni to często ludzie w sutannach (ich przestępstwa były popełniane i ukrywane niemal we wszystkich państwach świata) lub pozujący na społeczników, aby mieć lepszy dostęp do dzieci. W okresie przedwyborczym warto też zawczasu przypomnieć sobie o niespełnionych obietnicach tych wszystkich posłów minionych kadencji, którzy kolejny raz próbują oszukać społeczeństwo. Szkoda, że tacy politycy często przez długie lata działają bezkarnie, jakby nic się nie stało, i to właśnie za przyzwoleniem wyborców, którzy bądź to na nich głosują ponownie, bądź dezerterują, wcale nie biorąc udziału w wyborach. To naprawdę dziwne, bo tacy właśnie politycy powinni być rozliczeni z wcześniejszych obietnic przedwyborczych i raz na zawsze powinni zostać pozbawieni naszego głosu. Czy nie należałoby zapowiedzi PO i PiS traktować jak obietnice bez pokrycia (internet dla każdego, uproszczenie przepisów dla przedsiębiorców i wszystkich obywateli, zredukowanie formularzy PIT, uczynienie z Polski tygrysa Europy, za jakiego do 2008 roku uważano Irlandię, czy też budowanie trzech milionów mieszkań)? Czy ci, którzy to obiecywali, nie powinni zostać rozliczeni za niespełnione obietnice, sprzyjanie Kościołowi rzymskokatolickiemu ze szkodą dla obywateli i za zaniechanie reform? Zwalnianie polityków od odpowiedzialności oraz klerykalizacja to główne przyczyny polskiej biedy. Potrzeba nam zatem takich polityków (uczciwych) i takich władz, które nie boją się katolickiego episkopatu ani poważnych reform. Dokąd ci sami politycy oraz episkopat będą stać ponad prawem i pociągać za sznurki, dotąd w naszym kraju na pewno nie będzie lepiej. Mając to na uwadze, każdy, kto pójdzie głosować, powinien najpierw dokładnie przyjrzeć się kandydatom ubiegającym się o nasz głos. Przyjrzeć się ich wcześniejszym osiągnięciom oraz dokładnie zapoznać się z ich programem, a dopiero potem oddać swój głos. Chodzi bowiem o to, aby głosować nie na chybił trafił, ale świadomie, i to na osoby programowo nam najbliższe. Poza tym warto też pamiętać, że obok spraw światopoglądowych równie ważne są sprawy społeczno-polityczne, dotyczące struktur państwowych (np. wielokrotnie zapowiadana likwidacja senatu), naszego bezpieczeństwa, podatków, edukacji, pracy czy też rodziny. Jedynie uwzględnienie tych wszystkich czynników umożliwi nam dokonanie w pełni odpowiedzialnego i dojrzałego wyboru. BOLESŁAW PARMA
22
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
OKIEM SCEPTYKA
ANTYMITOLOGIA NARODOWA (50)
Pierwsza odsiecz Wiednia W 1619 r. oddziały Lisowczyków przyczyniły się do stłumienia powstania antyhabsburskiego. Wcześniej polscy żołnierze spustoszyli ziemie rosyjskie. Wielonarodowościowa Rzeczpospolita szlachecka toczyła w XVII w. wiele wojen ze swoimi sąsiadami. W pierwszej połowie były to: konflikt ze Szwecją o Inflanty, agresja na Rosję, ekspansja na południowy-wschód (obszar księstw naddunajskich) połączona z zatargiem tureckim, a także nierozwiązana sprawa kozacka połączona z pacyfikacją przez Polskę powstań Kozaków. W tym czasie w Rzeczypospolitej z wojny i dla wojny żyło wielu ludzi, a wśród nich poczesne miejsce zajął Aleksander Józef Lisowski, szlachcic litewski i pułkownik królewski, sławny zagończyk, twórca i dowódca tzw. Lisowczyków. Zbrojne zagony Lisowczyków stratowały pół Rosji, a później – w konsekwencji awanturniczej akcji w Siedmiogrodzie – zapisały ciemną kartę w stosunkach polsko-węgierskich. Aleksander Józef Lisowski (ok. 1575–1616) pochodził z rodziny szlacheckiej, która pieczętowała się herbem Jeż. Gniazdem rodowym Lisowskich była wieś Lisewo w województwie chełmińskim, jednak w połowie XVI w. dziad Aleksandra przeniósł się na Litwę. Zgodnie z rodzinną tradycją Aleksander Lisowski wybrał zawód żołnierza. Najpierw zaciągnął się w szeregi wojsk hospodara mołdawskiego, potem
A
wojował pod dowództwem kanclerza Jana Zamoyskiego, a następnie w oddziale starosty kamienieckiego Jana Potockiego. Jako porucznik husarskiej chorągwi walczył przeciwko Szwedom w bitwie pod Kircholmem. Szybko zasłynął z buntowniczego charakteru, samowoli i grabieży. W latach 1606–1607 uczestniczył w rokoszu Zebrzydowskiego przeciwko Zygmuntowi III Wazie, a w okresie dymitriady był na służbie u Dymitra II Samozwańca, docierając w dalekich zagonach aż pod Astrachań i nad Morze Kaspijskie. Po śmierci Dymitra w 1610 r. pozostawał w służbie polskiej i walczył z wojskami rosyjskimi. Z rozkazu Zygmunta Wazy sformował lekką, nieregularną polską kawalerię Lisowczyków, która nie obciążała skarbu Rzeczypospolitej, lecz utrzymywała się z łupu i grabieży. Był to ochotniczy oddział, do którego zaciągały się różnorodne awanturnicze elementy. Lisowczycy wyróżniali się dużą bitnością i zyskali sławę niezrównanej jazdy, a jednocześnie byli postrachem ludności jako osławieni okrutnicy i rabusie. Byli przekonani, że pod takim wodzem jak Lisowski będą zwyciężać, a więc – zgodnie z ówczesnymi poglądami – obrastać w łupy zdobywane bezpośrednio na pobitym nieprzyjacielu
wantury światopoglądowe w ro dzinach często kryją za sobą róż nice i problemy o wiele groźniej sze niż tylko podział wynikający z od miennych przekonań. Niedawno miałem okazję rozmawiać z pewnym Czytelnikiem „FiM”, świeżej daty ateistą, a dawniej bardzo gorliwym chrześcijaninem, który pochwalił się, że szydzi z wiary swojej żony. Uważał za powód do chluby to, że dowcipnie i celnie – jego zdaniem – potrafi ośmieszyć jej przekonania religijne i wprawić ją w zakłopotanie. Bardzo był z tego dumny, a jednocześnie żalił się, że jego małżeństwo przeżywa kryzys, bo żona go nie rozumie... Prawdę mówiąc i ja go nie rozumiem, choć on, poklepując mnie po ramieniu, wyrażał radość, że mamy tak podobne poglądy. Myślę, że to tylko złudzenie. Bardzo możliwe, że lepsze porozumienie w wielu kwestiach miałbym z tą poniewieraną chrześcijańską żoną niż jej mężem – ateistycznym bufonem. Moim światopoglądem nie jest bowiem pierwszy lepszy ateizm, ale ateizm humanistyczny. To trochę tak, jak dla ludzi lewicy nie jest bez znaczenia, czy są wyznawcami stalinizmu, czy szwedzkiego socjalizmu. Obydwa te systemy przecież o wiele więcej różni niż łączy, a stalinizmowi było znacznie
oraz na ludności zamieszkującej kraj przeciwnika. Lisowski zasłynął, prowadząc na czele swojego oddziału walkę podjazdową w głębi państwa moskiewskiego. Była to działalność terrorystyczna, o której sam Lisowski pisał, że szedł, „wszędzie ziemię pustosząc”. W 1615 r. zagon Aleksandra Lisowskiego podążył „ku morzu lodowatemu”, tj. w okolice Jeziora Białego, a następnie zawrócił, kierując się na Suzdal, obszedł wielkim łukiem Moskwę, sięgając zagonami aż do siedzib Mordowińców, i obok Tuły zawrócił na Siewierszczyznę. Wiosną 1616 roku przybył do Warszawy na sejm, gdzie spotkał się z życzliwym przyjęciem przez króla i szlachtę. Zmarł nagle w czasie przeglądu podległych mu oddziałów – prawdopodobnie został otruty. Był to cios dla zamierzonej podówczas wyprawy królewicza Władysława, który rościł swoje pretensje do tronu rosyjskiego. W 1619 r. Zygmunt Waza oddał Lisowczyków na usługi bloku habsbursko-papieskiego. Służąc cesarzowi, pustoszyli i grabili Śląsk, który, jak wiadomo, od 1526 r. wszedł wraz z Czechami w skład monarchii Habsburskiej. Rzeczpospolita oficjalnie udziału w wojnie trzydziestoletniej nie brała, jednak król Zygmunt Waza współdziałał z cesarzem,
bliżej do prawicowego zamordyzmu niż normalnej, demokratycznej lewicy. Tylko przez pewne nieporozumienie szwedzki i radziecki system wrzucano do tego samego worka o nazwie „lewica”.
udzielając mu pomocy – zwłaszcza w początkowych latach wojny – w postaci Lisowczyków, którzy nie należeli do regularnego wojska polskiego. Początek wojnie trzydziestoletniej dał wybuch antycesarskiego powstania w Czechach, które znalazło żywy oddźwięk na Śląsku oraz na Węgrzech i któremu pomocy udzielił Siedmiogród – ośrodek myśli niepodległościowej. Książę Siedmiogrodu Gabor Bethlen dążył do zjednoczenia ziem węgierskich, więc wystąpił przeciwko Habsburgom, opanował Górną Słowację, zajął Preszburg (Bratysława) i połączył swe siły z oddziałami
aby było inaczej, aby uwolnienie od religii z definicji etycznie uskrzydlało. Ale, niestety, bywa, że dzieje się odwrotnie. Ateizm służy niektórym jako żałosne usprawiedliwienie dla życia pozbawionego skrupułów.
ŻYCIE PO RELIGII
Piekło domowe Ateizm sam w sobie niewiele mówi o jego wyznawcach. Tyle tylko, że nie wierzą w bogów. A i to nie na pewno. Istnieje wszak ateizm, który jest zakamuflowaną złością na Boga, ukrytym wielkim żalem. On nie jest prawdziwą niewiarą, ale śmiertelną obrazą na przedmiot ukrytej wiary. Odrzucenie bogów może iść także w parze z różnymi formami zabobonów i wierzeń religiopodobnych, takich jak wiara w magię albo w UFO. Przede wszystkim jednak ateizm sam w sobie nie mówi jeszcze nic o kondycji etycznej ateisty. Można być szlachetnym i pomocnym człowiekiem, wolnym od religijnego bagażu, można być także ateistą podłym i egoistycznym. Niewiara niczego w kwestiach etyki nie determinuje. Szkoda, bo wolałbym,
Świecki humanizm charakteryzuje się chęcią zrozumienia drugiej strony i współodczuwaniem jako podstawą relacji międzyludzkich. Nie ma tu miejsca na szyderstwa z drugiej, zwłaszcza bliskiej osoby. W szyderstwie nie ma ani odrobiny empatii i nie załatwia ono żadnego problemu osoby, do której się odnosi. Przeciwnie, skłania do przyjmowania postawy obronnej i odrzucenia szydercy oraz jego światopoglądu. Jeśli więc atakiem na religię w relacjach międzyludzkich próbujemy kogoś pozyskać, to zwykle trafiamy kulą w płot. Naturalną reakcją na atak jest obrona. I przypomnijmy sobie, jak to było z wieloma z nas, gdy rozstawaliśmy się z religią – chyba nikt nie zrobił tego dlatego, że jego
czeskimi. W dniach 19–21 listopada 1619 r. powstańcze wojska czeskie i węgierskie przeprawiły się przez Dunaj, by 27 listopada rozpocząć oblężenie Wiednia. Fanatyczny Zygmunt Waza pospieszył z odsieczą i wysłał na Węgry Lisowczyków. Idąc przez Bieszczady i Przełęcz Łupkowską, Lisowczycy przekroczyli granicę i pod Humennem pobili wojska węgierskie. Kraj stanął przed zwycięzcami otworem. Przemarsz wielotysięcznego zagonu Lisowczyków przez Słowację i Siedmiogród, z racji dokonywanych łupiestw, na długo zapisał się w pamięci miejscowej ludności. Nie wzbudziło to w Polsce większych głosów sprzeciwu, bo przecież Lisowczycy walczyli z wrogami wiary katolickiej – ludźmi, wedle doktryny kościelnej, skazanymi na wieczne potępienie. Sukces wyprawy był absolutny, bo dywersja Lisowczyków, określana niekiedy mianem „odsieczy”, zmusiła powstańców do odwrotu spod Wiednia. Gabor Bethlen musiał przerwać oblężenie, żeby bronić własnej ojczyzny. W ten sposób cesarstwo zostało ocalone. Dwór królewski, chcąc uniknąć odwetu Węgrów, tłumaczył im, że wyprawa Lisowczyków była samowolą, z którą Rzeczpospolita nie miała nic wspólnego. Pałający chęcią zemsty Węgrzy zrewanżowali się nam w 1657 r., kiedy to na Polskę napadł Jerzy II Rakoczy. Pomoc udzielona Habsburgom zaostrzyła również stosunki między Rzecząpospolitą a Turcją, która – mszcząc się za wyprawę przeciwko protegowanemu przez nią Siedmiogrodowi – w 1620 r. zgotowała Rzeczypospolitej klęskę pod Cecorą. ARTUR CECUŁA
wierzenia ośmieszono, a jego samego poniżono. Nie znam takiego przypadku odejścia od wiary. Ataki raczej ją utwierdzają, nawet wtedy, gdyby była wyjątkowo absurdalna i słabo ugruntowana. Postawa empatyczna nie jest bynajmniej tożsama z naiwnością, lękliwością czy słabością. Jest po prostu troską o dobro nie tylko własne, ale i drugiej osoby, niczym więcej. Nie ma wiele wspólnego z oddawaniem pola czy godzeniem się na dyktat drugiej strony. Wracając do rozbitych światopoglądowo rodzin, warto zauważyć, że kłótnie o wiarę i niewiarę są czasem tylko świadectwem bardzo poważnego rozkładu związku. Sam fakt, że światopogląd jest powodem walki i wrogiej rywalizacji, jest wyrazem zacietrzewienia, które nie świadczy najlepiej o stanie ducha walczących stron. W końcu po to budujemy związek, aby się wspierać, a nie zwalczać. Skoro stajemy się wrogami wobec własnych domowników, to rozdźwięk światopoglądowy okazuje się tylko katalizatorem problemów zupełnie innej i bardzo poważnej natury. Warto o tym pomyśleć, zamiast oddawać się kontemplacji własnej mądrości, wyższości nad „głupimi katolikami” oraz zasłaniać się Richardem Dawkinsem. MAREK KRAK
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
S
tarałem się uniknąć wojny z rzymianami, ale obawiam się, że zarówno mnie, jak i królowi Sycylii tylko to już pozostało – tak Klemens odgrażał się 23 listopada 1267 r. A jest przy tym odpowiedzialny za bestialski mord dokonany na 16-letnim Konradynie – ostatnim Hohenstaufie. Jego pontyfikat zamyka ponad dwustuletnią batalię cesarstwa z imperialistycznymi dążeniami przywódców Kościoła katolickiego. W świetle jego poprzedników i następców katoliccy historycy podkreślają, że był zdecydowanym przeciwnikiem nepotyzmu. Nie dlatego jednak, że kochał sprawiedliwość, lecz
Klemens wprowadził zasadę rezerwacji papieskiej dla tych beneficjów, których posiadacze zmarli w Rzymie. Z czasem przestało to wystarczać, więc rozciągnięto prawo również na tych, którzy zmarli w promieniu dwóch dni drogi do Rzymu. Każdy nowy biskup i opat musiał płacić jedną trzecią przychodów w pierwszym roku swego panowania: po połowie dla papieża i kardynałów. Papieskie podatki i prowizje po raz pierwszy wywołały w Europie powszechną niechęć do papiestwa, które zaczęto postrzegać jako instytucję zainteresowaną przede wszystkim drenażem ekonomicznym lokalnych kościołów i społeczeństw, dokonywanym
OKIEM SCEPTYKA potępił rzekomą niewdzięczność Żydów oraz ich „przeklętą i zdradziecką niewierność”. Powołał też komisję, która miała zająć się cenzurą Talmudu, który został potępiony. Dominikanów zobowiązano do ocenzurowania świętej księgi Żydów i usunięcia fragmentów obraźliwych dla chrześcijan lub podważających ich wierzenia. Nieocenzurowane egzemplarze Talmudu miały być spalone, a legalnie można było posiadać jedynie księgi z dominikańskim imprimatur. Papież nazywał Żydów „odrzuconymi, ślepymi i przerażająco grzesznymi ludźmi, którzy odrzucili i zamordowali ich prawdziwego Mesjasza (...)
nałożyli obowiązki fiskalne na posiadłości kościelne, rezydujący w Viterbo papież obwołał ich rabusiami i złodziejami. W wyniku kolejnej rewolty ludowej powołany został demokratyczny rząd złożony z 26 mężczyzn pod przewodnictwem „kapitana ludu” – Angela Capocciego. Na kolejnego senatora wybrano Don Arriga, który wcześniej konkurował z Kościołem o Sardynię, a teraz został obrońcą ludu przed klerem i papieżem. Strona one-evil.org wymienia dwie główne zbrodnie Klemensa IV: potwierdzenie bulli „Ad exstirpanda” z 1252 r.,
OJCOWIE NIEŚWIĘCI (56)
Wyrodny tatuś Klemens IV był kolejnym wojowniczym papieżem odgrywającym rolę Namiestnika Chrystusa. Kolejnym, który był persona non grata w Rzymie. Także człowiekiem, który źle potraktował własne dzieci. dlatego, że był wyrodnym ojcem, który dla kariery kościelnej opuścił po śmierci żony swoje dwie córki, skazując je na klasztor, czyli de facto na więzienie. Nie chcąc lub nie potrafiąc być ojcem dzieci, które spłodził, został „ojcem świętym”. Za podobny gest kanonizował Jadwigę Śląską, która przekonała swego męża, aby oboje złożyli „śluby czystości”. Klemens IV nazywał się wcześniej Gui Faucoi (1195–1268), ale nazywano go „Gruby”. Najpierw był rycerzem, później został prawnikiem i doradcą króla Francji. Dopiero jednak w Kościele zrobił prawdziwą karierę, pokonując szybko kolejne jej szczeble. Tuż przed objęciem papiestwa pełnił rolę legata w Anglii, gdzie pomagał królowi zwalczać ducha Wielkiej Karty Swobód. Obłożył wówczas interdyktem Londyn. Jego pierwszy akt po wyborze na papieża wymierzony był w porzuconą przezeń rodzinę. Obawiał się bowiem, że teraz, kiedy stał się jednym z najbardziej wpływowych ludzi w Europie, zechce ona wystąpić o pomoc. Wydał więc dekret, w którym zakazał, by jakikolwiek jego krewny odwiedzał kurię oraz podejmował jakiekolwiek próby uzyskania korzyści z jego wywyższenia. Ostrzegł też kandydatów do rąk swoich córek, żeby nie robili sobie wielkich nadziei w związku z ewentualnym poślubieniem „córki papieża”, bo i tak dostaną jedynie symboliczne wiano. W tej sytuacji zrozpaczonym córkom „Grubego” zostało już tylko poślubienie… Jezusa Chrystusa. Już w pierwszym roku swego panowania Klemens IV wydał bullę „Licet ecclesiarum”, która wprowadzała monopol papieski na obsadzanie beneficjów kościelnych. Początkowo
za pośrednictwem włoskich bankierów. Eskalacja roszczeń finansowych kurii papieskiej była oczywiście następstwem potrzeb wojennych „namiestników Chrystusa”, ale stała się glebą, na której zaczęły się rozwijać ziarna reformacyjne. Również obalenie króla Sycylii stanowiło dla papieża problem finansowy. Karol Andegaweński – narzędzie zamachu – przybył do Włoch jako golec z armią domagającą się zapłaty. Po którymś z kolei nacisku na „ojca świętego” w sprawie pieniędzy zdenerwowany papież odpowiedział: „Dlaczego nieustannie nękasz mnie? Nie potrafię czynić cudów, nie zamienię ziemi i kamieni w złoto”. Z czasem jednak papieże nauczyli się „cudownie” zamieniać w złoto ludzkie „grzechy”. Klemens IV był również mocno zaangażowany w prześladowanie Żydów. Kolejna fala katolickiego prześladowania była tym razem konsekwencją słynnej debaty barcelońskiej z 1263 r. (publiczna polemika religijna pomiędzy judaizmem i chrześcijaństwem, czyli między rabbim Nahmanidesem a dominikaninem Pawłem Chrześcijaninem – Żydem nawróconym na katolicyzm). Po debacie dominikanie oczywiście odtrąbili swoje zwycięstwo i wystarali się u króla o spalenie książek Nahmanidesa oraz jego dwuletnie wygnanie. Następnie papież wymógł na królu wydłużenie tej banicji za podważanie sukcesu dominikańskiego w debacie, a także zażądał zakazu pełnienia przez Żydów funkcji publicznych. Rok później sformułował list apostolski do króla Aragonii Jakuba I, zatytułowany „Damnabili perfidia Judaeorum” („Przeklęta perfidia Żydów”), w którym
Książę Konradyn i jego oprawca – papież Klemens IV (fot. wyżej)
i którzy zostali skazani na błąkanie się po ziemi jak bratobójca Kain, z powodu zbrodni zbyt wielkiej nawet dla Pana do przebaczenia... Obalili go, chłostali i bluźnierczo zamordowali przez ukrzyżowanie, sprowadzając krew swoją na głowy swoje i swoich dzieci. Nawet dziś Żydzi nie chcą zaakceptować faktu, że mogą żyć pomiędzy pobożnymi ludźmi, bez poważniejszych prześladowań, jedynie z powodu naszej uprzejmości. Ale na tym polega przewrotność tego rodzaju... który odpłaca za chrześcijańską uprzejmość zniewagą, pogardą i zdradą”. Klemens wierzył, że judaizm odciąga od katolicyzmu i że należy to powstrzymać. A jeśli okres krucjat i coraz częstszych już wielkich pogromów antyżydowskich nie był dla papieża „poważniejszym prześladowaniem”, to co mogłoby nim być? Doraźnym, choć jeszcze nie ostatecznym rozwiązaniem było poddanie aktywności Żydów trybunałom inkwizycyjnym, które bullą „Turbato corde” zostały zobligowane do ścigania Żydów i ich ksiąg w poszukiwaniu herezji i apostazji. Sam Rzym wciąż bronił się przed papiestwem, więc i ten papież również nie postawił stopy w „świętym mieście”. Kiedy nowi senatorowie
która wprowadziła tortury inkwizycyjne, oraz promowanie deprawacji moralnej i niewoli w celach zarobkowych. Ta druga zbrodnia polegała na sprzedaniu południowych Włoch w tyrańskie rządy Karola Andegaweńskiego w zamian za 800 uncji złota rocznie. Eamon Duffy porównał papiestwo do Frankensteina: w fanatycznym zaślepieniu przeciwko Hohenstaufom papiestwo wyhodowało potwora, którego nie było w stanie kontrolować. W istocie Karol Andegaweński był tyranem, który gnębił i eksploatował ludność, a ci, którzy dali się zwieść syreniemu śpiewowi kleru, szybko pożałowali, że tak łatwo zdradzili dawnego „bezbożnego” króla i pomogli propapieskiemu władcy odnieść sukces („Saints & Sinners. A History of the Popes”). Niemniej nawet ów „Frankenstein” w porównaniu z papieżem często wydawał się człowiekiem prawym. Po pokonaniu w bitwie pod Benewentem Manfreda, króla Sycylii, który poległ wówczas bohaterską śmiercią, zwycięzca Karol napisał do papieża takie słowa: „(…) poruszony ludzkimi uczuciami, zarządziłem pochowanie poległego z honorem, jakkolwiek bez obrządku kościelnego”. W uznaniu bohaterstwa
23
poległego francuscy rycerze kładli na jego mogile kolejne kamienie, aż usypali mu wielki monument. Tych ludzkich uczuć pozbawiony był przeduchowiony ojciec święty, który nakazał odgrzebanie „zgniłego trupa tego wstrętnego człowieka” i wywiezienie go poza ziemie papieskie. Profanacją szczątków Manfreda z polecenia papieża zajął się biskup Bartolomeo Pignatelli z Cosenzy. Jego czyn uwiecznił Dante w „Boskiej Komedii”, wkładając w usta Manfreda słowa: „Gdyby ów Pasterz, którego z Cosenzy wyprawił Klemens, by polował na mnie, Dobrze się wczytał był w tę bożą kartę, Jeszcze by dotąd blisko Benewentu Kości me były w przedmostowym wale”. Dopiero w tym kontekście należy oceniać rolę papieża w straceniu młodocianego następcy króla Sycylii – Konradyna. Była to zbrodnia dokonana bezpośrednio przez Karola Andegaweńskiego, a tak straszna, że wstrząsnęła ówczesną Europą – zarówno zwolennikami, jak i przeciwnikami Hohenstaufów. Współczesna apologetyka stara się uwolnić papieża od odpowiedzialności, przekonując, że nie popierał uroczystego ścięcia głowy chłopcu – ostatniemu Hohenstaufowi. Konradyn stał się zresztą bohaterem pieśni i legend. Wcześniejsza rozprawa z jego wujem pokazała, że to Karol miał bardziej humanitarny stosunek do wrogów, a papież pałał ślepą żądzą ich zniszczenia. Ścigał ich nie tylko za życia, ale nawet po śmierci, pastwiąc się nad zwłokami. Jeszcze przed decydującą bitwą groził Manfredowi śmiercią, kiedy ten szukał kompromisu z „głową Kościoła”. Papież mówił wtedy: „Czas łaski minął... Topór już ruszył w kierunku pnia”. Nieco wcześniej świadomie mianował Karola namiestnikiem cesarskim w Toskanii, co było wysoce niekorzystne dla Państwa Kościelnego, lecz dawało Karolowi prawo do skazania na śmierć młodego księcia jako „mąciciela pokoju”. Ów brutalny akt zamknął kurtynę batalii papiesko-cesarskiej. Papiestwo odniosło swoje pyrrusowe zwycięstwo. Była to jednak walka nie tyle o władzę, ile o to, czy szafarze ludzkich przesądów będą rządzić Europą. Rola pokonanych Hohenstaufów jest tutaj wybitna. Gregorovius ujął to tak: „Wojna dwóch systemów, Kościoła i cesarstwa, które równolegle niszczyły się nawzajem, pozwalając tym samym oczyścić drogę dla przyszłego ruchu umysłowego, stała się punktem kulminacyjnym wieków średnich, na którym stanął Konradyn otoczony aureolą swojej tragicznej śmierci. Jakkolwiek wielka dynastia poległa, walka Hohenstaufów była z powodzeniem kontynuowana przez inne procesy na rzecz uwolnienia ludzkości od despotyzmu duchownego, które nie byłyby możliwe bez dokonań bohaterskiego rodu”. MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
24
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
GRUNT TO ZDROWIE
mieszkaniach. Można na przykład zamontować na kaloryferach specjalne pojemniki z wodą. Zbyt suche powietrze to problem zarówno latem, jak i w okresie grzewczym. Może wywoływać podrażnienia oczu i gardła, przyczyniając się do częstszych infekcji bakteryjnych. Zwiększa też dolegliwości z powodu kataru. Wilgotność najlepiej utrzymywać na poziomie 50–60 proc., natomiast temperatura w domu nie powinna przekraczać 20–21 stopni.
Jesienne przeziębienie Nadchodzi jesień, a wraz z nią infekcje i choroby. Warto na ten czas zaopatrzyć się w owoce, warzywa, zioła i inne naturalne medykamenty, które pomogą nam przetrwać ten ciężki okres. Niektóre z tych „lekarstw” wzmocnią nasz organizm i uchronią przed chorobą. Inne – zastosowane na początku infekcji – pomogą nam zwalczyć ją w zarodku i szybko wrócić do pełni sił. Przyjrzyjmy się i tym najbardziej znanym, i tym nieco już zapomnianym. Domowy sok z malin Ze swoimi „braćmi” sklepowymi niewiele ma wspólnego. Już Hipokrates zalecał kurację malinową jako panaceum na wiele schorzeń. Zawarty w nim kwas salicylowy ma właściwości napotne, a malinowe olejki eteryczne działają rozgrzewająco i antyseptycznie, co pomaga pokonać uciążliwe infekcje objawiające się gorączką. Witaminy zawarte w malinach działają wzmacniająco, przyspieszając powrót do zdrowia. Świeży sok malinowy – najlepiej wyciśnięty przez lnianą tkaninę – jest pożyteczny również dla osób cierpiących na schorzenia nerek i woreczka żółciowego, ponieważ obecny w nim potas reguluje pracę tych narządów. Cytryna Również ten owoc był znany i ceniony już w starożytności. Jego głównym bogactwem jest witamina C, ale też rutyna – substancja chroniąca witaminę C przed szybkim utlenianiem się. Za jej pomocą możemy leczyć: z gorączkę (sok z całej cytryny wlewamy do szklanki osłodzonej wody i wypijamy); z pasożyty jelitowe (pijemy wywar z całej cytryny); z owsiki (miażdżymy nasiona cytryny, dodajemy miód i zjadamy codziennie rano na czczo aż do wyleczenia); z anginę (płuczemy gardło sokiem cytrynowym rozcieńczonym z ciepłą wodą); z migrenę (stosujemy kompres z soku cytrynowego); z przekrwienie wątroby (wieczorem zalewamy wrzącą wodą 3 rozkrojone cytryny, odstawiamy na noc pod przykryciem i pijemy następnego dnia rano na czczo); z zapalenie jamy ustnej (sok z cytryny mieszamy z miodem i wodą – roztworem tym płuczemy usta).
Syrop z cebuli Drobno posiekaną cebulkę układamy warstwami, zasypując cukrem lub polewając miodem. Odstawiamy w ciepłe miejsce (lub do miseczki z ciepłą wodą), żeby wydzielał się sok. Pierwszą dawkę można podać już po godzinie albo dwóch. Syrop należy przechowywać w lodówce, jednak nie dłużej niż dwa dni, gdyż później traci swoje właściwości. Cebula działa bakteriobójczo, przeciwkaszlowo, ale też wykrztuśnie, dlatego syrop warto podawać nie później niż dwie godziny przed snem. Trzeba jednak pamiętać, że sok z cebuli (zwłaszcza na słodko) obciąża wątrobę. Przyjmujemy go kilka razy dziennie po jednej łyżce stołowej. Czosnek Nie ma chyba bardziej naturalnego środka przeciwwirusowego i przeciwbakteryjnego, który byłby tak popularny jak czosnek. Jest on skuteczny w walce przeciwko infekcjom bakteryjnym, wirusowym oraz pasożytniczym. Zmiażdżony świeży czosnek wydziela alicin – substancję, która działa jeszcze silniej niż antybiotyczna penicylina lub tetracyklina. Czosnek z powodzeniem używany jest w leczeniu gardła, przeziębień, gryp, infekcji oskrzeli i płuc, infekcji przewodu pokarmowego, a pomaga również w odbudowaniu populacji przyjaznej bakterii po odbytych kuracjach antybiotykowych. Czosnek to skuteczny środek na robaki w organizmie, wszelkie zakażenia drożdżakami, pleśniawki w jamie ustnej i pleśniawki pochwowe. Poprawia trawienie, wchłanianie i przyswajanie pokarmów oraz pomaga w wydalaniu gazów. Czosnek wzmaga również produkcję insuliny wytwarzanej przez trzustkę, w związku z czym uważany jest za cudowny środek w obniżaniu poziomu cukru we krwi u ludzi cierpiących na cukrzycę. Można o nim pisać książki, ale ograniczę się do przypomnienia „cudownej” mikstury, rzeczywiście pomagającej w jesiennych infekcjach (sprawdzona przeze mnie i moich znajomych): Główkę polskiego (nie chińskiego!) czosnku przeciskamy przez
praskę lub miksujemy, dodając sok z cytryny, łyżkę miodu, odrobinę ciepłej, przegotowanej wody oraz łyżeczkę spirytusu. Syrop powinien być przechowywany w lodówce – nie dłużej niż dwa dni. W razie przeziębienia przyjmujemy 1 łyżkę pięć razy dziennie. Nie należy przesadzać z dawką, gdyż nasz naturalny antybiotyk obciąża wątrobę jeszcze bardziej niż cebula. Najlepsza jest systematyczność i długotrwałe stosowanie. Syrop z selera Jest mniej intensywny w smaku niż syrop z cebuli czy czosnku, a posiada równie silne właściwości łagodzące uporczywy kaszel. To istna bomba witaminowa. Selery zawierają witaminę A, B, C, E, PP, a także inne składniki mineralne – potas, wapń, cynk, żelazo. Przepis na syrop z selera: Myjemy duży seler (nie może być wysuszony w środku!) i przecinamy go na 1/4 wysokości. W większym kawałku drążymy dziurkę i wsypujemy w nią 4 łyżeczki cukru lub miodu. Mniejszy kawałek selera ma posłużyć za przykrywkę. Seler odstawiamy w ciepłe miejsce i po kilku godzinach syrop jest gotowy. Tak przygotowany syrop wystarczy nam na 1–2 dni. Syrop z buraka Stosowany i polecany przez nasze babcie i prababcie. Był to zresztą lek stosowany już przez dawnych Słowian. Jak go uzyskać? Dwa buraki ścieramy na tarce i dodajemy trzy łyżki miodu. Gotujemy na małym ogniu przez 20 minut. Schładzamy i podajemy trzy razy dziennie po łyżce stołowej. Herbatka z kwiatu lipy Lipa ma działanie napotne, więc doskonale sprawdza się w przypadku chorób, którym towarzyszy gorączka. Napar z kwiatu lipy łagodzi też kaszel. Najlepiej zaparzyć 2 łyżki suszonych kwiatów lipy i przecedzić po kilkuminutowym parzeniu. Płukanka z szałwi Dzięki właściwościom antyseptycznym, relaksującym oraz ściągającym szałwia lekarska jest idealnym środkiem leczniczym na wszelkiego rodzaju bóle gardła i często
jest stosowana w płukankach ziołowych. Zioło to jest również używane do ukojenia bólu dziąseł oraz na owrzodzenia jamy ustnej (afty). Łyżkę suszonych liści szałwii zalewamy wrzątkiem, przykrywamy i odstawiamy na 15 minut. Następnie napar odcedzamy i po ostygnięciu płuczemy jamę ustną, najlepiej jak najczęściej – co najmniej 5–6 razy dziennie. Unikając wtedy połykania naparu. Mleko z masłem i miodem Do gorącego, przegotowanego mleka dodajemy łyżkę masła i miodu; można też wrzucić rozgnieciony ząbek czosnku. Po przecedzeniu wypijamy ciepły napój, a wtedy nasz suchy kaszel zmieni się we flegmę łatwą do usunięcia. Maść z masła To zapomniany już dziś sposób na pozbycie się drażniącego i drapiącego kaszlu. Smaruje się nim piersi, po czym owija tułów nieprzepuszczającym powietrza materiałem (np. folią). Należy się przy tym ciepło ubrać i wskoczyć pod kołdrę, a rano można zapomnieć o kaszlu. Spirytus Walcząc z przeziębieniami, nie zapominajmy też o… spirytusie. Można wykorzystać jego rozgrzewające właściwości, nacierając się nim przed snem. Rozszerzy on naczynia krwionośne, przyspieszy przemianę materii i rozgrzeje nas, powodując obfite poty. Inhalacje To ważna pomoc przy chorobach dróg oddechowych, tym bardziej że nie obciąża układu pokarmowego. Możemy robić inhalację ziołami (rumianek, szałwia, tymianek), solankami (np. zabłocka) czy wodą z kilkoma kroplami olejku eterycznego (może być sosnowy, eukaliptusowy lub kamforowy). Najlepszym rozwiązaniem jest zakup inhalatora. Za najprostsze, ale dobre jakościowo, trzeba zapłacić od 100 do 200 złotych. Odpowiednie olejki zakupimy w aptekach lub w sklepach zielarskich. Nawilżanie mieszkania Przy przeziębieniach – i nie tylko wtedy – ważne jest zachowanie odpowiedniej wilgotności w naszych
Jeśli już zachorujemy, zastosujmy się do podanych poniżej rad, które pomogą nam zminimalizować nieprzyjemne skutki infekcji: Dieta Na początku choroby powinniśmy jeść przede wszystkim warzywa i owoce, a unikać tłuszczy, mięsa i słodyczy. Do picia najlepsze będą ciepłe ziołowe i owocowe herbaty, na przykład z malin, porzeczek i poziomek, z dodatkiem miodu, który ułatwia wydalanie toksyn z organizmu. Doskonały będzie także wspomniany powyżej sok z malin. Pamiętajmy, że szczególnie podczas przeziębienia przebiegającego z gorączką bardzo ważne jest uzupełnianie płynów w organizmie. Koniecznie od 1 do 3 litrów na dobę. Możemy przyjmować lekkie zupy warzywne ugotowane na drobiu lub rybach morskich. Wietrzenie pomieszczenia Istotnym elementem walki z chorobą jest regularne wietrzenie pomieszczeń, w których przebywamy. Świeże powietrze to powietrze wzbogacone w tlen, a takie właśnie przyspiesza proces oczyszczania organizmu poprzez przyspieszenie przemiany materii. Masaże wodne Przy lżejszych infekcjach dobrze jest przynajmniej 3 razy dziennie wziąć trzyminutowy prysznic – na przemian gorącą i letnią wodą (nie zimną). Taki hydromasaż naczyń krwionośnych również przyspiesza oczyszczanie organizmu, a co za tym idzie – zapewnia szybszy powrót do zdrowia. Nacieranie Przygotowujemy roztwór soli: w 1 litrze wody rozpuszczamy cztery łyżki soli kuchennej. Po zakończeniu hydromasażu moczymy mały ręcznik w roztworze soli i nacieramy nim całe ciało; następnie wkładamy bieliznę i kładziemy się do łóżka. Odpoczynek Sen, unikanie wysiłku fizycznego i wygrzewanie to dodatkowe czynniki, dzięki którym szybciej odzyskamy zdrowie i unikniemy niebezpiecznych komplikacji. Powinny o tym pamiętać osoby, które – mimo objawów choroby – nie chcą opuścić ani jednego dnia w pracy i faszerują się przeróżnymi lekami antygorączkowymi, antybólowymi i pobudzającymi. Ulga, którą te środki przynoszą, jest złudna, a osłabiony organizm „odpłaci” nam kolejnymi infekcjami i niedomaganiami. ZENON ABRACHAMOWICZ
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
TRZECIA STRONA MEDALU
GŁASKANIE JEŻA
„Wszędzie też, gdzie się pojawiają – niszczą. Gdy nie zajmują się nauką czy szeroko pojętą kulturą – niszczą siebie i swoją kobiecość; gdy zaś zajmują się nauką czy kulturą – zaniżają ich poziom, przez co niszczą ludzkiego ducha”.
I pewnie znajdą się tacy (takie?), co zagłosują. Tacy, co to myślą podobnie jak Madzia. „Nauka: niemal wszystkie przełomowe odkrycia w dziejach ludzkości dokonywane są przez mężczyzn. Poezja: dziś w większości pisana przez kobiety – upada. Literatura: Wybitna literatura nie wyszła nigdy spod kobiecego pióra. Świat nie rozwija się dzięki kobiecie – i to jest fakt!”. Ale przecież, do cholery, po coś Panbócek kobietę stworzył? Do czegoś się ona w końcu nadaje, bo
Nie, to nie są fantasmagorie ogarniętej kompleksem niższości masochistki. To przemyślenia młodej Polki, która na początku XXI wieku uśmiecha się z plakatów PiS, zachęcając: „Głosujcie na mnie!”.
w przeciwnym razie od dawien dawna byłaby już tylko wspomnieniem, pomyłką Dzieła Stworzenia. Ależ owszem – kobieta jest potrzebna. Pod tym wszelako warunkiem, że o pewnych sprawach nie zapomni:
IQ kociaka Koty są różne… Na przykład kociak Alik urodą może nie grzeszy, za to nie jest infantylnym kretynem, natomiast kociak Madzia przeciwnie – nigdy nie złapie żadnej myszy. W luksusowych sex-shopach – zwłaszcza japońskich – można dostać śliczne lalki, do złudzenia przypominające piękne dziewczyny. Mają tę dodatkową zaletę dla zdziecinniałych macho, że nie otwierają ust. A jeśli już otworzą, to w innym niż werbalny celu. Magdalena Żuraw – aniołek PiS przyozdabiający plakaty z prezesem – lalką nie jest, choć jest prześliczna. Usta – w przeciwieństwie do cudeniek made in Japan – ma otwarte bez przerwy, wobec czego katoliccy macho (a istnieją tacy, jak najbardziej) dostają orgazmu od samego słuchania. A jest czego posłuchać. Mili moi... Żaden komentarz, żadne omówienie nie jest w stanie oddać potęgi jej błyskotliwego intelektu. Madzia ma dopiero 28 lat, ale jej lotne myśli kiedyś zapełnią wielkie księgi aforyzmów. Ironią losu, a wbrew autorce, która twierdzi, że wszelkie baby durne są z natury jak sto pięćdziesiąt. A może nawet durniejsze! Oto kilka złotych myśli panny Madzi: „Kobieta zbrojnego księcia musi się zastanowić, czy godzi się na czyszczenie zbroi i tęskne machanie chusteczką, gdy ten wyrusza na wojnę. Te z kobiet, które wybierają księciów, siłą rzeczy powinny uznać ich wyższość i przewodnictwo”.
„Mądry, wartościowy mężczyzna jest chlubą kobiety. Zaś jego wyższość intelektualna przyozdabia ją pełnym blaskiem. Jak pięknie jest, gdy kobieta nie wie, o czym mówi jej mężczyzna, a podziwia sposób, w jaki mówi! Jak pięknie, gdy w pełnym zaufaniu i braku lęku przed ośmieszeniem może go zapytać, na jakiej zasadzie działa internet”. Podoba się Wam? Ale to dopiero rozgrzewka. Oto na przykład w chwili, gdy cały cywilizowany świat próbował uratować skazaną na ukamienowanie (za rzekome cudzołóstwo) Irankę Sakineh Mohammadie Ashtiani, panna Żuraw ogłosiła w tej sprawie, co następuje: „Państwo, nakładające w świetle prawa kary na osobę, która dopuściła się konkretnego przestępstwa, podpadającego pod konkretny paragraf, jest państwem zdrowym, a przede wszystkim suwerennym. Państwo, które pod naciskiem opinii publicznej zawiesza wykonanie wyroku, suwerenne nie jest”. Jak w głowie młodej kobiety – Europejki (?!) – mogą się rodzić podobnie posępne, złowrogie myśli? Może już lepiej, by paprotka prezesa wypowiadała się na tematy, na których się zna. Na przykład na temat nurtujących ją kwestii egzystencjalnych: „Czy prawdziwa kobieta (i niekoniecznie konserwatystka współżyjąca całe życie z jednym mężczyzną) potrzebuje do spełnienia przyrządu na baterie?” – pyta Madzia i sama sobie odpowiada, że prawdziwa kobieta wibratora do rączki nie weźmie, ale są takie, co biorą. I one:
N
iechciane ciąże, nielegalne aborcje, kiła, HIV i inne choroby! Bez gumki czy pigułki, które zwalcza Kościół, nie ma bezpiecznego seksu. Podczas obchodów Światowego Dnia Antykoncepcji znowu okazało się, że żyjemy w ciemnogrodzie.
nad każdym „zabitym dzieckiem nienarodzonym”, podczas gdy NIC się nie robi, by przeciwdziałać niechcianym ciążom w sposób najprostszy i najtańszy. Skuteczna antykoncepcja w Polsce to, niestety, mit. Z najnowszych badań firmy Bayer wynika, że aż 56 proc. młodych ludzi zetknęło
niedostępna w publicznej służbie zdrowia, gdzie lekarze w ogóle jej nie proponują. Kobiety są skazane na pełnopłatne środki, a do tego muszą wyłożyć od 120 zł na wizytę u prywatnego lekarza – wyjaśnia Nowicka. Pokutują z powodu biedy i niewiedzy. W domach o seksie się nie rozmawia, a w szkołach
Sztuka zapobiegania Z roku na rok w łóżku lądują coraz młodsi ludzie. „To ujma być dziewicą lub prawiczkiem jeszcze przed 18 rokiem życia” – mówią gimnazjaliści. Obecnie normalny staje się seks już w wieku 15 lat i mniej. A wraz z nim wpadki, choroby i najprawdziwsze dramaty życiowe. Bo w Polsce edukacji seksualnej nie było i nie ma, zaś droga antykoncepcja – choć na aptekarskich półkach obecna – w domach stanowi rzadkość. Podczas obchodów Światowego Dnia Antykoncepcji (26 września) znowu mocno wybrzmiała znana od lat prawda – hipokryzja to u nas chleb powszechni. Politycy prawicowi, duchowni, a także liczni lekarze lamentują
się z problemem nieplanowanej ciąży w swoim najbliższym otoczeniu – albo w gronie przyjaciół, albo wręcz w rodzinie była ciążowa wpadka. To największy odsetek w całej Europie. Młodzież nie wie, jak się zabezpieczać. Blisko połowa młodych Polaków uprawiających seks idzie do łóżka z nowym partnerem BEZ zabezpieczenia! Wina nie leży w lekkomyślności, lecz w niewiedzy i barierach, jakie stoją na drodze do gumek, pigułek czy innych środków antykoncepcyjnych. – Antykoncepcja jest dobrem luksusowym – mówi Wanda Nowicka, szefowa Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. – Po pierwsze, jest pełnopłatna. Po drugie, jest
próżno szukać rzetelnej informacji o tym, do czego służy prezerwatywa czy jak stosować pigułki. W kraju, gdzie rządzi katolickie wychowanie, byłoby to przecież skandalem… A świat idzie do przodu i wymyślił już nawet gumkę dla kobiet. – W Polsce mało kto wie, że ona w ogóle istnieje, nie można jej nigdzie dostać – mówi Anna Grzywacz, edukatorka seksualna z grupy Ponton. – Podobnie jest ze środkami tzw. antykoncepcji po stosunku. W Polsce są one na receptę. Często te recepty w ogóle nie są wydawane, zwłaszcza młodym kobietom – podkreśla Grzywacz. Stwierdzenie, że Polska to pod tym względem ciemnogród, nie jest przesadą. – Według
25
„Miejscem kobiety jest dom. Dobra literatura, poezja (pisana przez mężczyznę), ukochane dziecko. Tam może się rozwijać, tam realizować i stamtąd zmieniać świat”. W tym życiowym i filozoficznym credo Madzi (Madzia jest absolwentką filozofii) pojawia się jednak pewna niekonsekwencja, pewien rozziew i dysonans. Otóż zapytana, po co w takim razie kandyduje do Sejmu, odpowiada: „Jeśli trafiłabym do parlamentu, to chciałabym pracować przede wszystkim przy naprawie systemu wychowawczo-edukacyjnego, bo to, co dzieje się z przedszkolami, maturami i poziomem szkolnictwa, to katastrofa”. Jakże się myliłem, uważając, że ja i Madzia znajdujemy się mentalnie na jakiś antypodach pojęć, na najbardziej jak to możliwe spolaryzowanych biegunach postrzegania rzeczywistości. Oto zgadzam się z Madzią w pewnej kwestii stuprocentowo. W takiej oto, że poziom szkolnictwa jest w Polsce katastrofalny – zwłaszcza poziom wykładania filozofii na niektórych uczelniach – ot, choćby na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, którego Madzia jest absolwentką. Jakże rad byłbym poznać nazwisko opiekuna jej filozoficznego roku i promotora jej filozoficznej pracy. I uścisnąć ich prawicę (no bo przecież nie lewicę), gratulując ogromu pracy, jaką włożyli w pięcioletni proces dydaktyczny Madzi. Ups… Pani magister filozofii Magdaleny Żuraw – przyszłego doktora, przyszłego doktora habilitowanego, przyszłego profesora, który przecież już za kilka lat będzie prostował kręte ścieżki niesłusznych, a więc groźnych myśli innych studentek. MAREK SZENBORN Fot. PAP/Tomasz Gzel
Światowej Organizacji Zdrowia antykoncepcja mieści się w standardzie zdrowotnym i ma ją zapewniać państwo – mówi Wanda Nowicka. Tyle że u nas te normy najwyraźniej nie obowiązują. Efekt? Co najmniej 150 tysięcy pokątnych aborcji rocznie. Tymczasem młodzież „wie” swoje. I zachodzi w ciążę: „Nie chciałam się truć tabletkami. Wiedziałam, że jest ryzyko, że prezerwatywa pęknie, że są tam jakieś wkładki domaciczne, ale one były drogie. Interesowałam się tym trochę, ale nie brałam pod uwagę, że ja mogłabym to zastosować”. Z tą niewiedzą – wspieraną przez szkoły, polityków i duchownych – próbują walczyć edukatorzy seksualni i nieliczni specjaliści. Między innymi w ramach kampanii „Kiedy 1+1=3” realizują program „Świadoma szkoła”. Dzięki niej w niektórych szkołach młodzież może spotkać ginekologa i seksuologa, a przy okazji zaopatrzyć się w „Przewodnik po antykoncepcji”. Niestety, w wielu szkołach wciąż to ksiądz ma więcej do powiedzenia niż zdroworozsądkowo myślący dyrektor. DANIEL PTASZEK W mat. wykorzystałem wypowiedzi młodzieży z badań zamieszczonych w książce „(Zbyt) młodzi rodzice” (Z. Izdebski, T. Niemiec, K. Wąż).
26
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
RACJONALIŚCI
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Kłopot z SLD
W labiryncie uczuć
Co się stało, że środowiska polityczne i społeczne, które od zawsze były z SLD, teraz systematycznie odwracają się od tej partii? Dały się omamić Palikotowi? Nie rozpoznają prawdziwej lewicy? Zostały kupione miejscami na listach? Otóż nic z tych rzeczy. Racjonaliści, ateiści, apostaci, mniejszości seksualne, mniejszości narodowe – wszystkie te grupy, które z braku innej opcji zawsze były wierne Sojuszowi, dziś wybierają Ruch Palikota. Robią tak, ponieważ SLD zawiódł. Zawiódł boleśnie i mocno. W latach 2001–2004 prezydent, premier i marszałek, mając pełną władzę, pokazali wszystkim wyżej wymienionym grupom figę z makiem. Na sztandarach wyborczych, które trzymał wówczas Leszek Miller, partia wypisała hasła bliskie ludziom lewicy: rozwiązanie konkordatu, wyprowadzenie lekcji religii ze szkół, równouprawnienie kobiet i mężczyzn, edukacja seksualna i wiele innych. I trzeba, niestety, przypomnieć drogiej Pani Profesor (patrz tekst obok), że żadnego z tych postulatów nie zrealizował! Gorzej, bo w tamtym czasie właśnie doszło do niesamowitego zaprzeczenia ideałom lewicy. Komisja Majątkowa w latach rządów SLD oddała Kościołowi największą ilość gruntów w całej swojej historii, lekcje religii stały się płatne dla duchownych katechetów, a biskupi na trwałe wrośli we wszystkie uroczystości państwowe. Niestety, tak było. Nie da się tego zapomnieć! I dobrze, że Polacy pamiętają; że wreszcie zaczęli rozliczać z obietnic. Kiedy więc powstał nowy ruch społeczny o silnym lewicowym charakterze, to ludzie z partii RACJA, organizacji LGTB, środowiska „Faktów i Mitów”, „Nie”,
Janusz Palikot zamieszał na politycznej scenie. Do Ruchu Poparcia swojego imienia przyciągnął część moich znajomych, a nawet przyjaciół. Jeszcze w ubiegłorocznych wyborach samorządowych partia RACJA szła razem z SLD. Dziś jest na konkurencyjnych listach. Racjonaliści, antyklerykałowie, feministki, ateiści, agnostycy, osoby LGBT znaleźli się w labiryncie uczuć. Na ile rozdzielą swoje głosy, skoro kryterium wcale nie jest jasne?
L
Kongresu Kobiet – bez żadnych targów o miejsca i bez szczególnego namawiania – zdecydowali się działać razem w Ruchu. Dziś na listach RP jest ponad 100 kandydatów partii RACJA, 37 przedstawicieli LGTB, a prawie połowa osób na listach to kobiety. To z naszych list kandydują: Roman Kotliński, Wanda Nowicka, Robert Biedroń, Andrzej Rozenek! A przecież to są ludzie, którzy zawsze kibicowali lewicy. Jerzy Urban poparł RP, choć całe jego życie związane było ze środowiskiem SLD. Zarzucanie mi, że nie wykorzystałem szansy, jaką dawało przewodzenie Komisji „Przyjazne Państwo”, jest nieporozumieniem. To m.in. z powodu tej Komisji opuściłem parlament. Większość spośród około 150 projektów ustawowych zmian rekomendowanych przez Komisję w ciągu kilku miesięcy utknęła w innych komisjach lub projekty te zostały zablokowane laską marszałkowską. Nasza praca po części szła na marne, choć udało się wdrożyć 70 zmian prawa. Tymczasem SLD rządził przez długie lata i miał większość w parlamencie. Jakie są tego owoce? Tylko takie, że chce rządzić dalej, ale nic z tego – poza posadami dla ludzi Napieralskiego, stratą czasu i miliardów publicznych pieniędzy – nie wynika. Ja nie idę do polityki dla pieniędzy, lecz dla idei, o których Sojusz niby-Lewicy pseudo-Demokratycznej dawno zapomniał. Jest wielki kłopot z SLD! Ale jestem pewien, że po wyborach nastąpi nowa konsolidacja lewicy i że odbędzie się to wokół środowiska nowych, ideowych ludzi z RP. A Panią Profesor zapraszamy do komitetu honorowego. JANUSZ PALIKOT
icytowanie człowieka do dna musi się skończyć – mówi Janusz Palikot i staje w obronie zadłużonych, których nie stać na spłatę zobowiązań. Nie może być tak, że z dnia na dzień lądują na bruku, bo nagle powinęła się noga. Pani Alicja prowadziła normalne życie. Jak miliony Polaków chciała się czegoś dorobić. Wzięła w jednym z banków kredyt na kilkanaście tysięcy złotych. Nic nie zapowiadało kłopotów. Ale nowotwór nie wybiera – uderza niespodziewanie. Jej się przytrafił. Na szczęście operacyjnie udało się go pokonać. Tyle że problemy chodzą parami… Przyszedł udar. Pani Alicja stała się osobą niepełnosprawną i jest w bardzo złym stanie. Ma kłopoty ze zdrowiem, nieco ponad tysiąc złotych renty i potężny dług. – Kiedy udała się do banku negocjować, okazało się, że dług w wyniku naliczania odsetek urósł do kwoty około 30 tysięcy złotych. Udało się wywalczyć tyle, że bank zadowoli się 8 tysiącami. Gdyby pani Alicja nie mogła zaspokoić oczekiwań banku, doszłoby do licytacji mieszkania, a ona sama wylądowałaby w noclegowni – mówi Piotr Ikonowicz, działacz ruchu lokatorskiego.
Janusz Palikot przedstawia się jak ongiś Andrzej Lepper: jeszcze nie rządziłem. To oczywiście nieprawda. Jako prominentny członek rządzącej partii i wiceprzewodniczący jej klubu parlamentarnego, a przede wszystkim przewodniczący Sejmowej Komisji „Przyjazne Państwo”, miał naprawdę duże możliwości. Nie wykorzystał ich. W komisji poszedł wyłącznie na ilość. Były setki posiedzeń i projektów. Para szła w gwizdek, bo nie było ani strategii, ani planu, ani hierarchii problemów. Podobno właśnie taki był zamysł przewodniczącego Palikota, który tłumaczył: „Nie chcemy jednej wielkiej ustawy deregulacyjnej. Zrobimy setki małych nowelizacji. Nie będzie
jednego wielkiego nalotu. Będą setki precyzyjnych ataków na małe cele. Żeby nie widzieli armii, która maszeruje. Będą widzieli tylko masę pojedynczych wybuchów”. Nie sprecyzował, przed kim miała być ta cała konspiracja ani kto i dlaczego sypał piach w tryby jego komisji. Z szumnie zapowiadanych wybuchów było raptem kilka: odrolnienie gruntów w miastach, likwidacja podatku VAT od darowizn w postaci żywności, wstrzymanie wykonania nieprawomocnych decyzji skarbowych. Niewiele jak na 57 tys. absurdów zgłoszonych za pośrednictwem internetowej strony „Przyjaznego Państwa”. Klapa prac Palikotowej komisji w dużej mierze wynikała z niechęci jej szefa do pracy organicznej. Poseł z Biłgoraja pragnął rozgłosu, który by go wyniósł do prezydentury, premierostwa, w najgorszym razie do ministerialnego fotela. Pod tym względem jest podobny do Bartosza Arłukowicza i Ryszarda Kalisza. Nic dziwnego, że właśnie z nimi planował skok na władzę. Ostatecznie Arłukowicz wybrał pewniejszy mandat z PO. Kalisz – jak sam twierdzi – chciał, ale pod pewnymi warunkami. Najważniejszy – by Palikot się nieco posunął, ustąpił miejsca w błysku fleszy i zaczął robić „two men show” – był od początku niemożliwy do spełnienia. W końcu nie po to jest Ruch Poparcia Palikota, żeby popierał kogoś innego. Dlatego na listach zaledwie kilka gwiazd. W tym naczelny „FiM”. Poważne wątpliwości budzą także inne maski, w których obecnie występuje Janusz Palikot. Demokrata składający hołdy Piłsudskiemu. Obrońca osób LGBT, który w wyborczej walce przypisuje homoseksualizm
Ruch dwóch
Fot. Autor
Alicja Skwarska-Kłos ze swoim problemem trafiła do Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. Osób z podobnym problemem są tysiące, a w wyniku kolejnego kryzysu może ich przybyć lawinowo. Komornicy nie mają jednak litości i ściągają co tylko
się da. Litości nie znali też posłowie. Jak mówi Ikonowicz, już na koniec kadencji przegłosowali skandaliczne prawo: – Sprawa wygląda tak, że osoba, która zajmuje lokal prywatny wraz z dziećmi, a lokal idzie
swoim politycznym przeciwnikom. Zwolennik państwa neutralnego światopoglądowo, wręcz antyklerykał, pragnący wieszać w sali sejmowej gwiazdę Dawida i krzyż prawosławny. Celowo nie poruszam ogranej już kwestii niedawnej klerykalnej prawicowości Palikota. Każdy bowiem ma prawo zmieniać poglądy. Chwała mu, jeśli na lepsze. Pozostaje jednak problem szczerości. Janusz Palikot nie budzi mojego zaufania. W swojej książce ujawnia i poddaje miażdżącej krytyce „Kulisy Platformy”, a równocześnie zapowiada, że w Sejmie chce wspierać premiera Tuska i jego ugrupowanie; jego zaś największym i bodajże jedynym – jak twierdzi – wrogiem jest SLD, czyli partia, której światopoglądowy program wpisał na swoje sztandary i chce rzekomo realizować. Pod tym względem między mną i Januszem Palikotem jest przepaść. Znam, cenię, lubię wielu kandydatów i sympatyków Ruchu Poparcia i nie przyszłoby mi do głowy traktować ich jak wrogów. Przeciwnie. Jest mi do nich bliżej niż do polityków innych partii, nie wyłączając niektórych moich kolegów, którzy seksistowskimi, homofobicznymi czy klerykalnymi zachowaniami i wypowiedziami kompromitują idee bliskie nam wszystkim. Głosować będę oczywiście na SLD. Na naszej liście nr 3 jest wielu wspaniałych kandydatów. Niekoniecznie na pierwszych miejscach. Wśród nich moi współpracownicy: Bożena Kizińska, Irena Czerkas, Bożena Kiemystowicz, Jakub Kwaśny, Mariusz Falkowski i – do Senatu – Tomasz Bojar-Fijałkowski. Tylko brać i wybierać. JOANNA SENYSZYN www.senyszyn.blog.onet.pl
na licytację, nawet w okresie ochronnym może stać się osobą bezdomną. Ikonowicz z problemem zwrócił się do Janusza Palikota, a ten nie odmówił pomocy. Pani Alicji przekazał 8 tysięcy złotych na zaspokojenie żądań banku, a innym, którzy wpadli lub mogą wpaść w podobne tarapaty, obiecał interwencję w Sejmie. – Ruch Palikota zaraz na początku nowej kadencji wniesie takie zmiany (tzw. prawo ostatniej koszuli), które zapobiegną licytowaniu człowieka do końca – mówi Palikot. Chodzi o niewielką zmianę prawną w Kodeksie postępowania cywilnego. Zgodnie z nią istniałoby minimum, którego komornik nie mógłby licytować. To mieszkanie, gdzie na osobę byłoby do 10 mkw. lub do 20 mkw. w przypadku, gdy mieszka tylko jedna osoba. Jeśli nieruchomość byłaby licytowana, wówczas dłużnik musiałby dostać w zamian przynajmniej tak małe mieszkanko. – Taka obrona przed bezdomnością osób, którym gorzej się wiedzie, jest naszym obowiązkiem, jest standardem cywilizacyjnym, który każdemu się należy. Próbujemy wnieść ten temat do debaty publicznej – mówi Ikonowicz. DANIEL PTASZEK
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
27
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
Wraca do domu zmęczony grabarz i ledwie żywy pada z nóg. Żona pyta: – Co ci, Stefciu, ile miałeś dzisiaj pogrzebów?! A on: – Jeden, ale chowaliśmy naczelnika urzędu skarbowego. – No i co z tego?! – No niby nic, ale jak go tylko zakopaliśmy, to zerwały się takie brawa, że musieliśmy 7 razy bisować... ~ ~ ~ Blondynka do męża: – Kochanie, czy ty uważasz mnie za idiotkę? – Nie, ale mogę się mylić.
1
P Ê4 C52 H43 E R Z
2
3
5
S P R Ê31 ¯ Y41 N A
11
U
I
4
9
T
N O L
10 13 Spotykają się trzy babcie. Pierwsza mówi: – Wiecie, co znalazłam za łóżkiem mojej wnuczki? Papierosy… Nie wiedziałam, że pali! Na to druga: – To nic! Ja znalazłam za łóżkiem mojej wnuczki butelkę… Nie wiedziałam, że pije. Trzecia babcia mówi: – Eee… To nic! Ja za łóżkiem mojej wnuczki znalazłam prezerwatywę. Nie wiedziałam, że ma penisa! KRZYŻÓWKA Poziomo: 1) kot z nim biega, 5) może być kwadratowa, ale nie okrągła, 9) UFO w Polsce, 10) potrafi się sprężyć, 11) widzi Ararat ze swego mieszkanka, 13) piewica, którą ZSRR się zachwycał, 14) lepszy niż nic, 15) w meczecie go znajdziecie, 17) polityk nie ze wsi, lecz z miasta, 18) zwinna gadzina, 20) drogie jaja, 21) prelekcja licznika, 22) żelazny konserwatysta, 25) między dwójkami pierwszoklasisty, 26) gdy trybun sam nie wierzy w to, co szerzy, 27) co ma w sobie zdrowa głowa?, 29) picie przedłużające życie, 32) jak okiem sięgnąć, 35) przychodzi w odwiedziny na lekcję łaciny, 36) wpadają w nią fani w idolu zakochani, 39) w bandzie, 43) wpadka w sypialni, 44) ma swój układ z sercem, 46) powinien mówić do rzeczy, 47) pole dla ekologa, 50) wyspa kobiet, 52) musisz zapłacić, by mieć jej dowód, 53) dla tych, którzy lubią przegrywać, 54) taktyka na napastnika, 55) kto nawarzył, niech wypije, 57) państwo w Karpatach, 58) nie na poziomie, 59) glon w skorupce, 60) chłop, nie baba, 61) trzmiel do zabawy, 62) fabryki dla graczy, 63) o luce w sztuce. Pionowo: 1) leży pod krzyżem, 2) waga bez szal, 3) metka etyczna, 4) zbiera się z ząbkami, 5) chwilowe wypełnienie pustki z górnej szóstki, 6) starorzecze, gdzie woda już nie ciecze, 7) krąży razem z innymi, białymi i czerwonymi, 8) ptaki z pralki, 10) wieszcz nasz, a jakby zza Tatr, 12) o paniach na kasztanach, 13) płaty blachy na dachy, 16) utrzymywana przez jaśniepana, 17) z korkiem w ciemni, 19) wolno smyczkiem, 22) co grozi chmurze, gdy idą burze?, 23) znają się na AC/DC, 24) twarzowy ustrój, 27) podaj hasło, a usłyszysz, 28) sepiowa mącicielka, 30) czujesz, gdy ktoś cię terroryzuje, 31) prosty w kwadracie, 33) wolne miejsce w bluzce, 34) przydomek przyjaciela Fidela, 36) lekarz z kulą, 37) cnota Szkota, 38) to cena pomieszana, służy do zmywania, 40) klawisz z lewego skrzydła, 41) na co zasłużył piracik?, 42) skuteczny cios w nos, 45) interesowna nauka, 46) niedorobiony prezydent, 48) małe kraby, 49) co ma tłok do gaszenia pożaru?, 51) z pomidorka dla bachorka, 52) smaczna ze świni, 56) sztuka na pokaz, 58) oferta czarcia do zawarcia.
A £ £ A
R
¯
17
O
K A L
20
K A W2 I O R13
U
A
R
25
29
K
30
E L
36
Ê39
K
31
37
35
W44 I
38
E K S T A Z A S
K
C
45
K R ¥15 ¯ E N I30 E
U
P
47
T
51
L62 E S18 B O S
A
E
56
P I W10 O
28
O L E U M K R C
N O 36 N7 I K
54
57
O K R Z24 E M K A55 E
M
32
I
62
O
W
39
I
61
33
40
S
34
I 6 C50 A
U
H53
41
42
D ¯ E61 Z M E N59 Y
S
A
O
46
R Z E C16 Z N56 I K A
D
D
52
W37 P £ A T A
K R Y17 C64 I45 E D
60
1
C
58
P
U
I 3 O N54
W I E12 28 N I63 A K
B ¥19 K
Z A K £ A D35 Y
R
K
O34 K O L
Z
R P A
59
A
49
I
O
A
Z48 A £ G A N I E26
¥66
W29 S Y P A 48
E
O D23 C Z14 Y T
Z Y T A T O R
Z
C
A
26
27
E
16
I33 M A M
21
24
L
53
T
55
E
15
19
E K O S Y51 S T E M O
12
Z W I8 N K A
43
N
44
50
K
D
L
£
18
23
E
8
I60
O T40 W I25 E R47 A C58 Z65
I11 K S I R22 ¥49
C
22
S Z C 5 Z E46 R B20 A Z
I
C32 Y C
I 38 S Z
E
7
E9 R E W A N K A
14
K
6
F U N K C42 J27 A21
N
63
I57
K
A N T R A K T
Litery pól w rprawym utworz¹ rozwi¹zanie. LLitery itery zzz p ól ponumerowanych pponumerowanych onumerowanych w awym d odolnym lnym rrogu ogrogu u uutworz¹ tw orzą rrozwi¹zanie. ozw iązanie pól wp prawym dolnym
1 W2 I3 Ê4 C5 I 6
N7 I 8 E 9 W10 I11 E12 R13 Z14 ¥15 C16 Y17
B20 A21 R22 D23 Z24 I25 E26 J27
S18
19
28 W29 I30 Ê31 C32 I33
O34 D35
36 W37 I38 Ê39 T40 Y41 C42 H43
N54 A55
N56 I57 C58
N59 I60 E61
W44 I45 E46 R47 Z48 ¥49 C50 Y51 C52 H53 L62 I63 C64 Z65 ¥66
Rozwiązanie krzyżówki z numeru 37/2011: „Umysł bigota jest jak źrenica oka – im więcej światła w nią kierujesz, tym bardziej się kurczy”. Nagrody otrzymują: Marian Kuliński z Mścic, Aleksandra Skrok z Kostrzyna nad Odrą, Wanda Szwala z Biłgoraja. Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 7 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą na adres redakcji podany w stopce. TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Adam Cioch; Sekretarz redakcji: Paulina Arciszewska-Siek; Dział reportażu: Wiktoria Zimińska, Ariel Kowalczyk – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail:
[email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. Prenumerata redakcyjna: cena 51 zł na czwarty kwartał 2011 r. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15 lub przelewem na rachunek bankowy ING Bank Śląski: 76 1050 1461 1000 0023 0596 2777. 2. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 51 zł na czwarty kwartał 2011 r.; b) RUCH SA. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 3. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 4. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu. 5. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 6. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 3712; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 7. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994.
28
ŚWIĘTUSZENIE Obowiązkowa opłata
Zawsze to lepsze niż „co łaska”...
Humor Przychodzi baba do lekarza i mówi: – Panie doktorze, mam migrenę! Lekarz na to: – Migrenę może mieć królowa angielska, panią tylko łeb nap...dala. ~ ~ ~ – Za co siedzisz? – Za napad na bank. A ty? – Jak ci powiem, to nie będziesz mógł spać.
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 39 (604) 30 IX – 6 X 2011 r.
JAJA JAK BIRETY
– No co ty, powiedz, przecież jestem kolegą z celi. – Za gwałty na śpiących mężczyznach. ~ ~ ~ Idzie sobie Czerwony Kapturek przez las, aż tu zza krzaków wyskakuje wilk. – Cześć, wilku! – krzyczy Czerwony Kapturek. – Co jest, nie boisz się? – pyta wilk. – A czego mam się bać?! Pieniędzy nie mam, a seks lubię!
J
akieś 2 proc. ludzkiej populacji to jednostki umysłowo niepełnosprawne. Jak się okazuje, niektórzy z tych pechowców – w ramach rekompensaty – dostali od natury coś niedostępnego przeciętniakom. Tak zwany zespół sawanta to rzadka przypadłość, a polega na tym, że ktoś intelektualnie ułomny jest przy okazji... geniuszem. ~ Cierpiący na autyzm Kim Peek – nazywany żywą wyszukiwarką Google – znał na pamięć ok. 12 tys. książek (mógł czytać dwie strony jednocześnie, każdą innym okiem). Bez zająknięcia recytował historię każdego państwa i jego władców. Rozpoznawał większość dzieł muzyki klasycznej. Jego życie zainspirowało twórców filmu „Rain Man” (nagrodzony czterema Oscarami). Rolę Kima zagrał Dustin Hoffman. ~ Richard Wawro, Polak z pochodzenia, zaczął mówić w wieku 11 lat. Był autystykiem niewidomym na jedno oko. Zasłynął jako twórca genialnych pejzaży. Jego obrazy ozdabiały salony premier Margaret Thatcher i santo subito. ~ Daniel Tammet jest 32-letnim Brytyjczykiem i jedynym zdiagnozowanym sawantem, który potrafi opowiedzieć o tym, co myśli i czuje. Jako 4-latek cierpiący na zespół Aspergera (jedna z odmian autyzmu) przeszedł atak padaczki,
CUDA-WIANKI
Wybitnie upośledzeni po którym pokochał liczby. Jako matematyczny geniusz mnoży, dzieli i podnosi do sześcianu z prędkością kalkulatora. Jest rekordzistą Europy w recytowaniu z pamięci 22 514 cyfr liczby pi – zajęło mu to 5 godzin i 9 minut. Skomplikowane wyliczanki nie są w jego przypadku procesami świadomymi. Odpowiedzi same pojawiają się w głowie. „Matematyka w moim wydaniu nie wymaga myślenia” – twierdzi Tammet, który przy okazji jest też geniuszem lingwistycznym i biegle posługuje się 11 językami: angielskim, francuskim, fińskim, niemieckim, hiszpańskim, litewskim, rumuńskim, estońskim, walijskim, esperanto i islandzkim. Tego ostatniego nauczył się w ciągu tygodnia na potrzeby islandzkiej telewizji. Obecnie mieszka we Francji ze swoim chłopakiem Jerome. Codzienne obowiązki stanowią
dla niego duże wyzwanie. Kiedy nie radzi sobie np. z robieniem zakupów, zamyka oczy i… liczy. ~ Anglika Stephena Wiltshire’a nazywają żyjącą kamerą. Cierpiący na autyzm mężczyzna komunikuje się ze światem za pomocą rysunków. Ma fotograficzną pamięć. Żeby stworzyć panoramę miasta, wystarczy mu jeden przelot helikopterem – zapamiętuje takie szczegóły jak liczba okien w każdym budynku. Wiltshire otrzymał Order Imperium Brytyjskiego. ~ Upośledzony umysłowo Alonzo Clemons jest genialnym rzeźbiarzem. Potrafi uformować z wosku wierną podobiznę każdego zwierzęcia, które choć przez chwilę widział. Zasłynął, wykonując rzeźbę konia naturalnej wielkości. Jego prace wystawiane są w galeriach w całych Stanach. JC