Kościół miliony ludzi palił, torturował i potępiał
TERAZ TE „WARTOŚCI” CHCE WPISAĆ DO EUROKONSTYTUCJI INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
Ü Str. 10 http://www.faktyimity.pl
Ü Str. 14, 15
Nr 40 (187) 9 X 2003 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
„Nie płaczcie matki, bo nie na darmo Nad stocznią sztandar z czarną kokardą. Za chleb i wolność, i nową Polskę Janek Wiśniewski padł”. Ten wzruszający song stał się wiele lat temu niemal drugim narodowym hymnem. I co teraz z tego zostało? Za co zginął Janek? Za chleb, którego brakuje, za iluzoryczną wolność, za nową (sprzedaną) Polskę? XVI Krajowy Zjazd pięknej niegdyś panny „S” pokazał, kto tu tak naprawdę rządzi i kto się liczy. A „liczyć” jest tu słowem kluczowym!
Ü Str. 11
Ecce „homo”
Uczniowie Wojtyły
Szelest banknotów działa na podkomendnych Wojtyły niczym narkotyk. Wywołuje fantastyczne wizje i doszczętnie ogłupia. Zrobiliśmy doświadczenie: fikcyjnie, w imieniu międzynarodowej organizacji homoseksualistów, zaproponowaliśmy polskim klechom kupę szmalu. No i nie możemy opędzić się od próśb o wsparcie. Księża listy piszą, wdzięczą się, żebrzą, kłamią...
Papież podróżuje, kanonizuje, rozdaje kardynalskie kapelusze. Wszystko dla stworzenia Kościoła idealnego. Idealnego, zgodnie z wizją JPII. Czy na pewno? Czy Karol Wojtyła realizuje swoje zamiary, czy już tylko cele gabinetu watykańskich – szarych – eminencji? Dlaczego przyśpieszono termin rozdania nominacji kardynalskich? I dlaczego sprawy Watykanu wywołują coraz więcej pytań?
Ü Str. 3
Ü Str. 13
2
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y POLSKA W pierwszym sondażu przedwyborczym pojawiła się APP RACJA. Ankieta portalu lewica.pl wykazała (stan na 30.09), że wśród partii lewicowych antyklerykałowie zajęli drugie miejsce (16 proc. głosujących) po Nowej Lewicy (30 proc.), wyprzedzając zdecydowanie SLD (3 proc.), Unię Pracy (5 proc.), Samoobronę (2 proc.) i PPS (10 proc.). Użytkownicy portalu to na ogół ludzie młodzi o radykalnie lewicowych poglądach. To idzie młodość, młodość! W wieku 77 lat zmarł profesor Tadeusz Zieliński, wybitny prawnik, rzecznik praw obywatelskich w latach 1992–1996, humanista i antyklerykał. Profesor udzielił odważnego wywiadu „FiM”, kiedy na nasz tygodnik urządzono nagonkę i wyrzucono z „Ruchu” w 2001 r. Tym cieplej go wspominamy. Rządowy Program Działań na rzecz Kobiet potępiło 136 (sic!) organizacji katolickich zrzeszonych w Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia. Czarna koalicja ma za złe rządowi m.in. chęć legalizacji aborcji i rozdawnictwa środków antykoncepcyjnych, walkę z dyskryminacją kobiet w mediach, a nawet pomoc transseksualistom. Klerykałowie niepotrzebnie ujadają. Projekt i tak pozostanie na papierze. Po burzliwej debacie Klubowego Forum Dyskusyjnego SLD zdecydowano, aby na przełomie października i listopada przedstawić gotowy projekt ustawy o związkach partnerskich. Po zaakceptowaniu przez prezydium Klubu SLD zostanie on skierowany do laski marszałkowskiej. A wtedy cała nadzieja Kościoła w Samoobronie katolickiego narodu. TVP przypomniała rodakom, że mija właśnie szósta rocznica wycięcia papieżowi wyrostka robaczkowego. Cześć pamięci Ślepej Kiszki! Reprezentantki naszego kraju zdobyły mistrzostwo Europy w siatkówce, pokonując Turcję 3:0. A jednak Polka potrafi. WARSZAWA Sześć tysięcy taksówkarzy sparaliżowało komunikację w stolicy w proteście przeciwko kasom fiskalnym. Jedyne, co może skłonić rząd do dialogu, to blokada kont bankowych, z których dostają pensje. ELBLĄG Biskup Śliwiński, aby uniknąć procesu o spowodowanie wypadku po pijanemu, chce dojść do porozumienia z prokuraturą i sam sobie wymierzyć karę: półtora roku więzienia w zawiasach, śmieszną grzywnę (1000 zł) i zawieszenie prawa jazdy na rok. A to wszystko z pocałowaniem w... pierścień. WATYKAN Papa po raz kolejny został zgłoszony jako kandydat do Pokojowej Nagrody Nobla. Znawcy sugerują, że jego tegoroczny zdecydowany opór wobec wojny w Iraku może przełamać dotychczasową niechęć Skandynawów do Największego Autorytetu. Jeśli i tym razem Papa Nobla nie dostanie, Miller powinien ogłosić sankcje gospodarcze wobec Norwegów. Wśród awansowanych ostatnio do stopnia kardynała lub arcybiskupa znaleźli się wszyscy przyboczni Papy: osobisty sekretarz – biskup Stanisław Dziwisz, prefekt Domu Papieskiego – bp Harvey, przyboczny mistrz papieskich ceremonii liturgicznych – bp Marini, a także ksiądz profesor Stanisław Nagy, pracownik KUL, mierny wykładowca, ale stary kumpel Wojtyły. Duch Święty najwyraźniej liczy się ze znajomościami papieża. WIELKA BRYTANIA Rzymskokatolicki arcybiskup Birmingham, Vincent Nichols, oskarżył brytyjską telewizję publiczną BBC o wrogość wobec Kościoła. Hierarchę irytuje pokazywanie na ekranach wiadomości o molestowaniu seksualnym dzieci przez duchownych i o innych kościelnych nadużyciach. Nie podoba mu się nawet film rysunkowy „Popetown”, taki polski „Bolek i LOLEK”. Film rysunkowy o Papieżu, że też tego pomysłu nie podjęła jeszcze TVP! NIEMCY Niemiecki Trybunał Konstytucyjny dał muzułmańskim nauczycielkom prawo do noszenia tradycyjnych przykryć głowy. Tym samym unieważnił decyzję władz szkolnych ze Stuttgartu, które zwolniły z pracy nauczycielkę pochodzenia afgańskiego za naruszenie strojem neutralności światopoglądowej szkoły. Sąd jest mądry – wie, że trzeba by w konsekwencji rozebrać księży i zakonnice, prowadzących lekcje religii w publicznych szkołach. IRAK Przetoczyły się demonstracje przeciwko okupacji Iraku. Największa, w Londynie, zgromadziła 100 tys. osób, w tym lewicowego burmistrza Kena Livingstona. W Polsce manifestowało 500 osób, co i tak jest nie lada sukcesem, jak na naszą obojętność wobec spraw międzynarodowych i łamania praw człowieka. Tymczasem polskie siły zbrojne mają już na koncie jednego Irakijczyka ranionego w przypadkowej strzelaninie. Jeden Irakijczyk wojny (z Polakami) nie czyni. INDIE Aż dwadzieścia osób zostało rannych w stanie Orisa od uderzenia deszczu... meteorytów. To pierwszy od stu lat przypadek obrażeń wynikłych z upadku obiektów kosmicznych. Zapewne na skutek tych nadzwyczajnych wydarzeń hinduiści z parlamentu indyjskiego zgodzili się powiesić w sali plenarnej portret... Matki Teresy z Kalkuty. Jedno bóstwo więcej, jedno mniej... hinduiści są tolerancyjni.
Oddział zamknięty S
tarożytni Spartanie długo byli niepokonanymi żołnierzami. Zwyciężali wielekroć od nich liczniejsze legiony rzymskie. Jak to robili? Dbali o kondycję. Już za młodu, a dokładnie od niemowlęctwa. Jeśli jakiś bobas był po urodzeniu chorowity albo choćby wyglądał podejrzanie – zrzucali go z wysokiej skały. Może jest to obecnie jakieś wyjście dla Polaków... Tym bardziej że nas, w odróżnieniu od starożytnych, trapią choroby cywilizacyjne, bezrobocie, głodowe emerytury; no i jeszcze polska służba zdrowia, która zamiast skutecznie leczyć, zajmuje się przede wszystkim zabronioną eutanazją. W odróżnieniu od czynnych zawodowo księży uważam, że śmierć człowieka w sile wieku jest dla niego bardziej przykra niż dla komórki jajowej czy oseska. Miałem w liceum wychowawcę, byłego zawodowego żołnierza, który głosił nam, swoim wychowankom, następujący pogląd: służba zdrowia doprowadzi do zagłady ludzkości, gdyż leczy i ratuje ludzi przeznaczonych przez samą naturę na unicestwienie. Następnie, ci wyrwani śmierci ludzie genetycznie obciążeni chorobami, mający osłabiony lekarską chemią system immunologiczny, płodzą dzieci, którym przekazują w genach własną niemoc. Chorowite dzieci mają dzieci... i tak dalej, aż w końcu cały nasz gatunek szlag trafi. Fakt, że przeciętnie żyjemy dziś kilka lat dłużej niż choćby 40 lat temu, powinien nas martwić, a nie cieszyć – to tak jakby narkomani cieszyli się z dłuższego haju. Ale na bok upiorne porównania. Rzeczywistość jest o wiele bardziej makabryczna. To, co obecnie dzieje się z polską służbą tzw. zdrowia, jest eutanazją w brudnym wydaniu, ponieważ ludzie chorują i giną wbrew swej woli. Przykładów dostarcza każdy nowy dzień. Niedawno przeżyliśmy (nie wszyscy) falę olewania pacjentów przez karetki pogotowia i zabijania co bardziej lichych pawulonem. Odporność i kondycja całego narodu na dłuższą metę wzrosła nie-p o miernie, bo padło w sumie kilkuset chorych. Krajowy Plan Zabezpieczenia Medycznego, tj. zdrowotnego, proponowany przez Ministerstwo Zdrowia, jest chory. Można go śmiało nazwać rozwiązaniem kwestii polskiej. Plan, pisany – jak to zwykle bywa – w duchu pozytywnym, zawiera listę darmowych zabiegów i świadczeń medycznych, czytaj: drastycznie ogranicza ich liczbę. Ja się na tym nie znam, ale tacy np. dyrektorzy szpitali i urzędnicy z Małopolski twierdzą na stronie internetowej, że „jeśli plan wejdzie w życie, społeczeństwo czeka powolna agonia; kompletnie załamie się możliwość leczenia szpitalnego, zwłaszcza w najbardziej obleganych dziedzinach, tj. choroby wewnętrzne, chirurgia, onkologia”. Ale spokojnie, umrą tylko ci biedni, których nie stać na płatne zabiegi. Ilu ich będzie? Lekarze z Małopolski szacują, że na oddziałach onkologicznych „ubędzie” 40 procent pacjentów; jeszcze więcej na kardiochirurgii. Darmowych porad psychiatrycznych prawie się nie przewiduje. W przepełnionych szpitalach w Bydgoszczy luźniej się zrobi na hematologii – o 40 procent i na kardiochirurgii – o 26 proc. W większości placówek dolnośląskich brakuje krwi do przetaczania podczas operacji (ilość ofiar nieznana), a długi 50 szpitali sięgają 30 milionów (we Wrocławiu tylko jeden szpital zadłużony jest na 70 mln.!). Długów tych nikt nie chce umarzać, bo bankowcy i pracownicy urzędów marszałkowskich też chcą żyć. To, co jest u nas pewne, to przekonanie, że nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej. Mianowicie w Kielcach chorzy na nerki ze szpitala wojewódzkiego są dializowani także nocami, bo – normalka – brakuje sztucznych nerek. Tyle że kilkaset metrów dalej stoi... otwarta w czerwcu nowoczesna stacja dializ. Ustrojstwo nie pracuje, bo nie podpisano jeszcze umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Dyrektor szpitala drze szaty, a urzędnicy NFZ zarzucają mu, że
„zbyt późno wystąpił o przekazanie części kontraktu na dializowanie”. Zacytuję wypowiedź przedstawiciela Funduszu, bo świadczy ona o chorobie (psychicznej?) urzędników, w rękach których jest zdrowie i życie ludzi: „Nasz oddział może wyrazić zgodę na ewentualną cesję umowy w zakresie wykonania dializ po wyrażeniu opinii organu założycielskiego, Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego. W tej chwili pacjentom nic nie grozi”. Ludzie, ten człowiek się marnuje! Kolejne rządy powinny zatrudniać go jako rzecznika, żeby tłumaczył je z dziury budżetowej. Fakt, że chorzy ludzie, zgięci w scyzoryk, chodzą o 2 w nocy do szpitala na dializy to dla niego NIC! Tak się składa, że mam znajomego lekarza nefrologa, specjalistę od dializ, pracującego ponad 200 kilometrów od Kielc (prosił mnie na wszystko, żebym nie podawał jego danych, bo może stracić pracę), więc dzisiaj do niego zadzwoniłem. – Roman, często stoję przed dylematem. Dializujemy na okrągło, ale zdarza się, że kilku osobom w tygodniu muszę odmówić. Podaję inne adresy szpitali, ale nawet nie mam śmiałości sprawdzić, czy mają tam wolne miejsca, bo wszędzie jest podobnie. – Komu odmawiasz? – spytałem wstrząśnięty. – No wiesz, wybieram zawsze młodszych, takich, którzy mają jeszcze życie przed sobą. Czuję się, cholera, jak Bóg, w najgorszym tego słowa znaczeniu. Ale to zaledwie drobny wycinek wielkiego polskiego oddziału o nazwie PATOLOGIA. Podobnie było do niedawna z mammografami w Rzeszowie i Przemyślu, a jest ciągle jeszcze w kilkudziesięciu innych miejscach w całym kraju. Zabiegi koronarografii (radiologiczno-inwazyjna metoda badania naczyń wieńcowych) powinny być wykonywane natychmiast po zawale, bo ratują ludzkie życie. Tymczasem wielu chorych czeka na nie ponad rok i wielu nie doczekuje się nigdy. Serca rozdzierały nam się niedawno na widok czwórki dzieci chorych na mukopolisacharydozę, których roczne leczenie kosztuje 3 miliony złotych (jeden witraż w Świątyni Opatrzności) – nie do zdobycia dla NFZ i Ministerstwa Zdrowia. Podobne, tyle że mniej spektakularne historie rozgrywają się każdego dnia w zaciszach dziesiątków gabinetów. Po badaniu lekarz uświadamia znękanemu chorobą człowiekowi, że musiałby on zastawić dom albo sprzedać jeszcze zdrową nerkę, żeby wyleczyć się np. z białaczki czy zaleczyć stwardnienie rozsiane. Najczęściej przepisuje się wtedy tani lek, który pomaga co najwyżej umrzeć z nadzieją na odzyskanie zdrowia. Aż strach pomyśleć, jak zdrowe będzie za kilka lat nasze przetrzebione społeczeństwo... Długo by można pisać o głodowych pensjach pielęgniarek i analogicznych racjach żywieniowych dla pacjentów w szpitalach. Jednocześnie wielkie rezerwy finansowe w resorcie zdrowia tkwią w powszechnej niegospodarności i korupcji. Tymczasem czekają nas prawdopodobnie dopłaty za recepty i wizyty u lekarza, bo Ministerstwo Zdrowia doczytało się w konstytucji, że nie gwarantuje ona bezpłatnej opieki medycznej, a jedynie powszechny do niej dostęp. Płacenie dwa razy za to samo już nikogo w Polsce nie dziwi. Urzędnicy i lekarze bezradnie rozkładają ręce, a rodzinom chorych coraz częściej pozostawać będzie już tylko jedna, marna szansa: publiczna zbiórka pieniędzy. Wszyscy czujemy się wówczas trochę jak bogowie: damy albo nie damy, uratujemy albo nie uratujemy. Problem w tym, że człowiek nie powinien być Bogiem. Dostał za to i po to od Boga dar mądrości; właśnie po to, żeby Jego wyręczać nie musiał. JONASZ PS Przed oddaniem gazety do druku w centrum Łodzi zasłabła nasza dziennikarka. Na karetkę czekała 45 minut...
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r. dawać by się mogło, że wraz z upadkiem komuny wyschły zagraniczne źródła finansowania polskiego Kościoła. Okazuje się, że jednak nie. Pomoc wciąż funkcjonuje, choć za sprawą „FiM” przybrała formę cokolwiek – można by rzec – niekonwencjonalną. A było tak.
Z
GORĄCY TEMAT
załączonym do oferty wyjaśniliśmy „czcigodnym”, że „kandydaci zostali wytypowani spośród czynnych sympatyków NGLTF”. Odzew z Katolandu przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Żywe zainteresowanie nie wiadomo skąd pochodzącym sponsoringiem wyrazili prawie wszyscy księża, któ-
Ecce „homo” W wersji katooficjalnej wszystko, co pachnie homoseksualizmem, jest Kościołowi wstrętne. Z wyjątkiem pieniędzy. Postanowiliśmy zbadać, czy bieda naszych sutannowych osiągnęła już takie dno, że przyjmą pieniądze z każdego źródła, czy też być może istnieje jakaś „pecunia”, której „olet” (excuse moi) odstrasza księży od wzięcia jej do łapki. Gdy dowiedzieliśmy się, że amerykańska organizacja o wszystko mówiącej nazwie National Gay and Lesbian Task Force (NGLTF) wspomaga finansowo rozsianych po świecie sympatyków, ustanowiliśmy naszego ich przedstawiciela – oczywiście lipnego. W tym celu wynajęliśmy skrytkę pocztową w Niemczech i pod koniec lutego 2003 r. około stu (wybranych metodą chybił-trafił) polskich księży otrzymało od pewnej fikcyjnej kancelarii prawnej zestaw dokumentów informujących, że jakieś tam NGLTF przeznaczyło 3 350 000 euro na udzielenie im pomocy finansowej. Cóż to za organizacja nie precyzowaliśmy, więc równie dobrze mogło to być np. stowarzyszenie satanistów, masonów czy diabli wiedzą, co. Dlaczego wybrano tych, a nie innych? W piśmie przewodnim
rym podsunęliśmy pod nos przynętę. Dla przykładu wymieńmy kilku: Ignacy Czader (ojciec duchowny jednej z uczelni w Bielsku-Białej), Zbigniew Bzdak (diecezja ełcka, opłaca – jak twierdzi – czesne kilku dzieciom z gimnazjum katolickiego), Mirosław Gass (proboszcz
z diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, potrzebuje na szybko 220 tys. zł), Konstanty Andrzejewicz (archidiecezja białostocka, chciałby wybudować hotel dla księży i sióstr zakonnych), Ludwik Michalik (proboszcz z diec. kieleckiej, bardzo pragnie kupić nowe organy), Roman Kowerdziej (diec. drohiczyńska), o. Stanisław Czerwonka (szef Centrum św. Maksymiliana Kolbe w Oświęcimiu). Co charakterystyczne: zdecydowana większość księży że-
brzących o pomoc bardzo uskarżała się w listach na swoje ubóstwo wynikające z powszechnego bezrobocia wiernych. Wielu wskazywało na konieczność budowy nowych kościołów i gremialnie oskarżało władze państwowe o niezaspokajanie ich potrzeb życiowych.
„Brak jest pomocy ze strony władz dla księży i katolików z terenu parafii” – łkał w liście pleban z Kuźnicy Białostockiej. Generalnie, wszyscy chętni pieniędzy byli szczerzy
aż do bólu: „Jak Wy mi nie pomożecie, to już nie wiem, jaki los spotka moją biedną parafię” – rozpaczał w liście do NGLTF jeden z łódzkich księży. Pierwszy sygnał o reakcjach biskupów uzyskaliśmy w czerwcu od zaprzyjaźnionego krasnoludka, który mieszka w szufladzie biurka jednego z ordynariuszy. Skrzat udostępnił nam adresowany do kurii poufny dokument noszący tytuł „Wyjaśnienie Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski w sprawie korporacji NGLTF”. W owym piśmie ksiądz Marek Mierzyński z Biura Sekretariatu KEP oznajmia (w imieniu bp. Piotra Libery), że niemiecka kancelaria prawna „reprezentująca korporację NGLTF oferuje pomoc finansową dla parafii i innych podmiotów kościelnych. Po sprawdzeniu pragniemy przestrzec, że pod skrótem nazwy korporacji NGLTF ukrywa się National Gay and Lesbian Task Force,
GŁASKANIE JEŻA
Od wzniosłości do śmieszności... Jest taki syndrom, który psycholodzy nazywają syndromem boksera. Stary mistrz już słania się na nogach, już coraz ciężej podnieść mu się z desek po kolejnym ciosie, a jednak nadal udaje, że walczy; jeszcze macha rękami i marzy o jednym, bodaj jedynym zwycięstwie, jeszcze jednym jedynym medalu, o ostatnich frenetycznych owacjach tłumu. Ale tłum nie lubi starych, przegranych mistrzów, więc coraz głośniej gwiżdże i tupie, i coraz mniej licznie przychodzi na kolejne walki. Dwóch mamy takich bokserów i dwie okrągłe rocznice: Karola Wojtyłę, który za chwil kilka świętować będzie 25 lat sterowania łodzią Piotrową, oraz Lecha Wałęsę, któremu właśnie stuknęła sześćdziesiątka. Losy tych dwóch mężczyzn splątała historia i – o dziwo – intelektualistę, poetę, aktora, dramaturga, księdza oraz niewykształconego, chwilami prymitywnego robotnika, paradoksalnie łączy bardzo wiele. Obaj przyczynili się do zmiany ustroju w Polsce, a nawet w sporej części Europy, obaj przemawiali do morza falujących, gorących
głów, dla których byli zbawicielami, koryfeuszami, mesjaszami niemal. Jeden z nich już dostał Pokojową Nagrodę Nobla, drugiego ten zaszczyt może spotkać niebawem. Piszę to bez cienia ironii... był taki czas, że panowie ci nie musieli zaświadczać o swojej wielkości na podstawie długości cienia o zachodzie słońca. Tylko co z tego zostało dziś? I Lech, i Karol mieli okazję zejść z ringu po wygraniu najważniejszych walk, po swoim ostatnim lewym sierpowym, który rozciągnął przeciwnika na deskach. Nie wykorzystali tej okazji. Lech Wałęsa miał szanse na pomniki. I te szanse zaprzepaścił. Dziś jest już tylko śmiesznym, grubiutkim starszym panem, który właśnie zapowiedział, że po raz kolejny wystartuje w najbliższych wyborach prezydenckich. I to jest właśnie przykład syndromu boksera, bo Lech nie wie albo nie chce wiedzieć, że nie zdoła przekroczyć tzw. błędu statystycznego, czyli trzyprocentowego poparcia (obecnie w sondażach ma 1 procent). Ale robi dobrą minę do złej gry, puszy się, nadyma i nie chce wiedzieć, że
jego niegdysiejsza miłość, jego „kolebka wszystkiego”, jego Stocznia Gdańska marzy głowami i spracowanymi rękami kilku tysięcy robotników o tym, by otrzymać choć zadatek pensji sprzed trzech miesięcy. Coś podobnego dwadzieścia lat temu byłoby nie do pomyślenia! Gdy Wałęsa wielgaśnym długopisem sygnował Porozumienia Sierpniowe, Polska miała łzy w oczach. Dziś też ma, tylko trochę innego rodzaju: – Panie... na kolanach bym wracał do tej wstrętnej komuny, którą sam obalałem – powiedział mi jeden ze znanych związkowców ze stoczni, który od kilkunastu tygodni nie dostał żadnej wypłaty i wierzcie mi... to nie był głos odosobniony. Podobnie cierpkie, a raczej dramatyczne wypowiedzi można usłyszeć w kopalniach, hutach i fabrykach całego kraju. Dość powiedzieć, że romantyczna „Solidarność”, ten zryw narodu i narodu nadzieja może dziś liczyć na poparcie zaledwie 5 procent Polaków. O wiele więcej członków liczy dziś OPZZ wspierający SLD, czyli „postkomunę”.
3
czyli Narodowa Akcja na rzecz Gejów i Lesbijek. W związku z naszymi ustaleniami należałoby przestrzec duchownych przed nawiązywaniem kontaktu z tą organizacją”. Dlaczego przestrzega – tego nie precyzuje... Choć wiadomo już było, że mają do czynienia z międzynarodową organizacją gejów i lesbijek i mimo czynionych przez Sekretariat Episkopatu wstrętów, księża pisali dalej, pytając, dlaczego nie dostają obiecanej forsy. Co tam pisali... wręcz zasypywali naszą „kancelarię prawną” monitami („Parafia prowadzi działalność charytatywną wobec najbiedniejszych: 110 rodzin otrzymuje paczki żywnościowe z okazji świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy, finansujemy obiad kilkunastu dzieciom ze Szkoły Podstawowej nr 4 w Piszu” – przekonywał proboszcz parafii pw. MB Ostrobramskiej), błagali o ponowne rozpatrzenie ich wniosku o pomoc, szukali bezpośredniego kontaktu telefonicznego – aż rzygać się chciało. No cóż, te typy tak mają. ANNA TARCZYŃSKA PS Duchownych – autentycznych gejów, informuję przy okazji, że wszelkie skargi na prześladowania ze strony Watykanu lub rodzimych biskupów można składać do: National Gay and Lesbian Task Force 1325 Massachusetts Ave. NW Suite 600. Washington, DC 20005. USA. Kto wie, może rzeczywiście coś odpalą na otarcie łez...
Napoleon powiedział kiedyś: „Od wzniosłości do śmieszności jeden tylko krok”. A Wojtyła? Może nawet była taka chwila, że chciał odejść, wycofać się, ale mu nie pozwolono. Dla nikogo na świecie (poza kilkoma milionami rozmodlonych Polaków) nie jest tajemnicą, że JPII to od wielu lat już tylko bezwolne narzędzie w rękach oligarchicznej grupy kardynałów „trzymającej władzę” w Watykanie – takiej ichniej loży masońskiej, biura politycznego, które decyduje o wszystkim. Co ciekawe, loża ta składa się z najbardziej wstecznych, twardogłowych dogmatyków, a Wojtyła – już z wielu rzeczy niezdający sobie sprawy – „musi” żyrować ich kolejne posunięcia i pomysły. A te pomysły i posunięcia cofają cywilizację o całe dziesięciolecia poza ustalenia Soboru Watykańskiego II. Mówią o tym głośno wybitni watykanolodzy (w tym księża) w programach BBC, CNN i innych wielkich sieci medialnych, jednak ich głos do Katolandu nie dociera. Reasumując, obaj niezaprzeczalnie byli wielcy, obaj już nigdy nie zejdą z kart historii, ale ta rzetelna historia oceni ich krytycznie. Jest to już teraz pewne w przypadku Wałęsy, ale jeszcze trudno w to uwierzyć, jeśli chodzi o osobę Wojtyły. A jednak najbliższe dziesięciolecia pokażą, że miałem rację. Bowiem od wzniosłości do śmieszności... MAREK SZENBORN
4
Prawo do śmierci
We Francji matka na prośbę nieuleczalnie chorego i cierpiącego syna pomogła mu umrzeć. Ta śmierć 22-letniego Vincenta Humberta na nowo ożywiła debatę o zalegalizowaniu eutanazji. Kilkadziesiąt lat temu społeczność międzynarodowa uzgodniła i zapisała w licznych dokumentach międzynarodowych uniwersalne prawa człowieka, w tym prawo do życia. Czy jednak prawo do życia w sytuacjach skrajnych ma być rozumiane jako obowiązek życia? Czy z czasem prawo do śmierci również nie zostanie powszechnie uznane? Ludziom odmawia się prawa zakończenia własnego życia, co ma miejsce m.in. w odniesieniu do samobójstwa. W USA za nieudaną próbę samobójczą idzie się do więzienia. Obowiązek życia jest egzekwowany również w sytuacjach skrajnych, gdy nieuleczalnie chorzy i strasznie cierpiący ludzie wbrew własnej woli muszą żyć, bo sami (bez pomocy innych) nie są w stanie pozbawić się
O
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
d wydania pierwszego wrzasku po urodzeniu żaden nowy Ziemianin nie może kilku rzeczy przestać: przestać oddychać; zmusić siłą woli serce, by przestało bić (o ile nie jest joginem); nie może przestać (bo zmusza go do tego życie) dokonywać wyborów. Może spać albo się bawić, uczyć się lub wagarować, modlić się lub zwątpić, pracować albo kraść. Wybiera dziesięć razy na minutę, do końca życia, ale umierając, prawa (czy kary?) decyzji wreszcie jest pozbawiony. Większość wyborów jest prosta, część trudna, czasem – wymaga chwili zastanowienia. 27 września minęła prawie okrągła rocznica powstania znanego warszawskiego Liceum im. Stefana Batorego. Był zjazd (najstarszy żyjący maturzysta zdawał egzamin w roku 1927!), herbatka w szkole i takie tam. Importowany prezydent warszawiaków, pojedynczy Kaczyński, przysłał list – i to było miłe. Do listu dołączył – co już nie zostało równie ciepło przyjęte – książkę,
życia. W Holandii i Belgii, a w ograniczonym zakresie również w Niemczech i Danii, uznano już prawo jednostki nieuleczalnie chorej do godnego zakończenia własnego życia w wybranym przez siebie momencie. Jednak w przeważającej większości krajów tego prawa – prawa do śmierci – jeszcze się nie uznaje. Życie przynosi czasem niewyobrażalne i trudne do zniesienia cierpienia i niedostrzeganie całej złożoności tego problemu świadczy o nietolerancji i protekcjonalizmie, a nie o wyższości moralnej bezkompromisowych przeciwników eutanazji. Debata o eutanazji będzie się nasilała wraz z wydłużeniem życia ludzkiego i dalszym postępem w medycynie. Pewnie za jakiś czas prawo w wielu krajach dopuści choćby częściową eutanazję. W Polsce rzeczowej debaty na ten temat jeszcze nie było. Fundamentaliści religijni nie dopuścili do tego. Ilekroć temat się pojawia, reagują histerycznie, przypisując eutanazji zupełnie inne znaczenie – próbują wmówić społeczeństwu, że chodzi o mordowanie starych i bezbronnych ludzi
wbrew ich woli. Takie ustawienie tej dyskusji spycha wszystkich opowiadających się za eutanazją na pozycję defensywną. Muszą tłumaczyć, czym naprawdę jest eutanazja, jednak przeciwnicy niezdolni do prawdziwej dyskusji, okopali się na swoim stanowisku. Problem eutanazji wrócił ostatnio w Polsce przy okazji dyskusji na temat kodeksu etyki lekarskiej, który został znowelizowany na nadzwyczajnym zjeździe w Toruniu. Dzięki protestom wielu środowisk oraz części lekarzy najbardziej kontrowersyjne zapisy zostały odrzucone, zapisano w nim jednak zakaz eutanazji. Polscy lekarze mają jednoznaczną opinię na jej temat i postanowili jednoznacznie zadekretować, że eutanazja jest nieetyczna. Tym samym zignorowali podejście społeczeństwa polskiego do eutanazji. W badaniach CBOS-u z listopada 2001 r. większość respondentów (48 proc.), opowiedziała się za prawem do „przyśpieszenia śmierci nieuleczalnie chorego”, podczas gdy 39 procent było przeciwnego zdania. Świadczy to o dużej otwartości społeczeństwa, jego realizmie i niepodatności na ideologizację życia społecznego. Należy się poważnie zastanowić nad tym, czy człowiek ma bezwzględny nakaz życia, życia za wszelką cenę, nawet za cenę największych katuszy. Czy prawo do świadczeń medycznych ma oznaczać bezwzględny nakaz korzystania z nich, nawet wbrew woli pacjenta? Czy można uznać, że życie zawsze jest najwyższą wartością, czy raczej chodzi o godne życie, życie satysfakcjonujące czy wreszcie życie bez nieznośnych cierpień. Na te tematy trzeba dyskutować w sposób nieideologiczny i rzeczowy. Nie można tej debaty dłużej odkładać. Społeczeństwo ma prawo wysłuchać różnych stanowisk i zabrać w tej sprawie głos. WANDA NOWICKA
TEKA TETRYKA
Miejsce przy oknie album o Warszawie. Z dedykacją nawet. Starym warszawskim wiarusom szczęki poopadały, jak zobaczyli „po raz pierwszy” swoje piękne miasto. Zamiast ucieszyć – prezent rozśmieszył. To chyba nie był dobry wybór. W samym centrum innego dużego miasta, Łodzi, jest takie miejsce, gdzie łatwo narazić się można już nie na dylemat, ale trilemat co najmniej. Wśród budek z daniami orientalnymi (za, powiedzmy, 6–7 zł), przycupnął sklepik z tanimi książkami (5–10 zł), a przechadzają się tam niezbyt zadbani panowie, prosząc o wsparcie na obiad (?). Załóżmy, że w kieszeni pobrzękuje dycha. I co? Sajgonki i jeden tomik? Piwo dla gościa? Piwo plus książka? Jemu obiad, a samemu zęby w stół? A może wiać jak najprędzej
w cholerę, rezygnując ze strawy dla ducha, przyjemności dla ciała i (jakże czasem podnoszącego samopoczucie) wsparcia bliźniego? Rozglądając się po świecie, można odnieść wrażenie, że najlepiej wiedzie się osobnikom pozbawionym w chwili podejmowania (każdej) decyzji wszelkich wątpliwości. Nie dość, że nie męczą rozumu (jeśli go mają), to wybory są zawsze jednokierunkowe – dla siebie. Dla siebie wywalczone łokciami miejsce w szalupie „Titanica”, dla siebie kasa, dla siebie działka. Te życiowe osiłki, gdyby mogły, wywalczyłyby wszystkie miejsca przy oknie. Czasem na szczęście sami dostają w łeb od kolesiów i dzięki temu ci normalni mają chwilę oddechu... MAREK SITKOWSKI
Prowincjałki Jedna z doktorantek Uniwersytetu Jagiellońskiego nie będzie mogła w tym roku prowadzić zajęć ze studentami. Tak zdecydował profesor Jan Drabina, szef Instytutu Religioznawstwa. Jego zdaniem, Monika, która ma dwójkę dzieci, powinna – zamiast pracą naukową i dydaktyczną – zająć się wychowaniem potomstwa. Tak widać już mają profesorowie, którym los przeznaczył zwykłe religioznawstwo zamiast katedry teologicznej. A.C.
BABA? DO GARÓW!
Bliźniaków Antoniego i Bronisława Dominich mają na plebanii mieszkańcy wsi Wiśnowa w Rzeszowskiem. Jeden z nich jest proboszczem, a drugi wikarym. Obydwaj nie dość że są do siebie bardzo podobni, to jeszcze mają takie same charaktery i upodobania: w tym samym czasie przeżyli zawał, przeszczep bajpasów i długotrwałą chorobę. Parafianie przyzwyczaili się do bliźniaków, choć proboszcza rozpoznają „po rządzeniu” i modły dziękczynne wznoszą, że kasa parafialna jest tylko jedna... RP
O DWÓCH TAKICH...
Oficer krakowskiego CBŚ ma pecha. Nie dość że jego małżonka, także funkcjonariuszka Centralnego Biura Śledczego, przekazała przełożonym zdjęcia własnego męża zabawiającego się seksualnie z psem, to jeszcze podczas przeszukania mieszkania odkryto (oprócz trefnych fotografii) supertajny dokument, który w żadnym wypadku nie powinien się znaleźć w rękach funkcjonariusza. Oficer CBŚ stracił już pracę, grozi mu proces sądowy i 5 lat odsiadki. Prawdopodobnie dojdzie też do rozwodu, bo małżonkowie drą koty (o psa?) od dawna. Niektórzy mawiają, że sprytna małżonka, specjalistka od fotografii cyfrowej, wspomniane orgietki ze zwierzętami zmontowała, by ostatecznie pogrążyć męża. RP
JAMES BŁOND?
Lubelska policja wezwała pewną kobietę, by ta stawiła się na komisariacie. Dowcip – cokolwiek makabryczny – polega na tym, że wezwana nie żyje od trzydziestu siedmiu lat! Na dodatek zagrożono jej, że w przypadku niestawienia się w wyznaczonym terminie, zostanie na policję doprowadzona siłą! Teraz uwaga... nieboszczka ma wystąpić w charakterze świadka w sprawie zniszczenia grobu, w którym... przed laty została pochowana. Lubelskim stróżom porządku naprawdę trudno odmówić logiki. Ostatecznie najwięcej na temat sprawców dewastacji grobu z pewnością miałaby do powiedzenia jego stała rezydentka, na dodatek – jedyny świadek przestępstwa. Problem tylko w zmuszeniu jej do udzielenia informacji. No i jak ją doprowadzić siłą? A.K.
WEZWANA ZZA GROBU
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE, UROJONE ...nas ogarnia jakiś wtórny analfabetyzm. Mając – od niedawna przecież – pisma katolickie, przechodzimy obok nich obojętnie. („Niedziela” 38/2003) ¶¶¶ Tym bardziej Pan Bóg, Stwórca i Pierwowzór ziemskich rodziców, chce spełniać wolę swoich stworzeń, (...) o ile jest zgodna z Jego wolą. (św. Maksymilian Maria Kolbe) ¶¶¶ Chciałbym, żebyście przychodzili do kościoła dzień za dniem. Bez wyjątku. Chyba że dopadnie Was grypa albo nadejdzie koniec świata. („Mały Gość Niedzielny” 10/2003) ¶¶¶ W sprawach ważnych dla interesów Polski jestem skłonny współpracować z każdym, nawet z diabłem, a w tym wypadku być może nawet z przewodniczącym Frasyniukiem. (Andrzej Lepper, „Decydent” 9/2003) ¶¶¶ „Monitoring przeprowadzony od 27 lutego do 12 marca 2003 r. potwierdza obecność wątków antysemickich” – czytamy w sprawozdaniu KRRiT. Rada przyznała, że wątki antysemickie „są nie do uniknięcia w telefonicznych wypowiedziach słuchaczy, ale nic nie usprawiedliwia braku właściwych na nie reakcji zwłaszcza ze strony kapłanów prowadzących audycje”. Zdaniem Rady, „nie wykorzystują oni okazji do przedstawienia właściwego w tych sprawach stanowiska Kościoła, a zwłaszcza nauczania Jana Pawła II: może to mieć wpływ na kształtowanie poglądów sprzecznych z chrześcijańskim systemem wartości”. (www.kai.pl) ¶¶¶ Polska będzie do końca walczyć o zapis odwołujący się do chrześcijaństwa w preambule konstytucji europejskiej. Po latach narzuconego ateizmu odwołanie się do chrześcijaństwa w przyszłej konstytucji europejskiej jest dla Polaków bardzo ważne. Chrześcijaństwo jest częścią naszej tożsamości. To nie jest kwestia kompromisu, te słowa muszą zwyczajnie znaleźć się w przyszłej konstytucji. (Aleksander Kwaśniewski dla prasy holenderskiej) Wybrały O.H., PaS
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r.
NA KLĘCZKACH
DZIELĄ SZATY Kardynał Joseph Ratzinger, prefekt watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary, nie owija w bawełnę: „Informacje o złym samopoczuciu Jana Pawła II są prawdziwe. Papież bierze na siebie zbyt dużo obowiązków”. Na pytanie o stan zdrowia Karola Wojtyły zadane przez dziennikarza niemieckiego czasopisma „Bunte”, Ratzinger odparł: „Tak, czuje się źle”. Powtarzał przy tym, że wierni powinni modlić się za papieża. Co ciekawe, niemiecki hierarcha i jeden z najbliższych współpracowników JPII pozwolił sobie na otwarte dywagacje o rychłym – jak się wydaje – konklawe. Nieopatrznie ujawnił też swoje rasistowskie poglądy. Pytany, czy następcą Jana Pawła II może zostać kardynał z Afryki, odpowiedział: „Nie sądzę, aby do tego doszło, ponieważ liczba białych kardynałów jest dużo większa”. Po tym jak JPII zaniemógł i nie był na środowej audiencji, propozycję współpracy z papieskimi lekarzami ponowił odkrywca wirusa HIV, prof. Montaigner. Orzekł, że „papież ma przed sobą jeszcze kilka ładnych lat, pod warunkiem że uda się zahamować postępy choroby Parkinsona”. Inny medyk, w innej agencji prasowej, rozwodził się nad odwodnieniem Papy, ale większość żurnalistów kupiła watykańską wersję o „przejściowej niedyspozycji układu pokarmowego”. Tymczasem nasze źródła w Watykanie potwierdzają doniesienie jednej z brytyjskich gazet, że JPII oprócz schorzeń „oficjalnych” (choroba Parkinsona) cierpi na szybko postępujący nowotwór jelit. Być może już lada dzień katolicki świat (a nade wszystko Polska) pogrąży się w żałobie. A.T., PaS
RANY BOSKO! Rozszerza się krąg podejrzanych w jednej z największych polskich afer bankowych, sterowanej przez salezjanów księdza Bosko („FiM” 9/2002). Na ławie oskarżonych zasiądzie około 200 osób, a rozmaite wątki afery prowadzą do zamordowanego byłego ministra AWS, Jacka Dębskiego, i byłego posła tej partii, Marka Kolasińskiego. Ksiądz Ryszard M., zwolniony z aresztu mózg przekrętu, przewalił w sumie około 500 mln złotych. MaK
PAŁĄ I KRZYŻEM Ponad 2 tys. policjantów reprezentujących wszystkie komendy wojewódzkie oddelegowano do udziału w II pielgrzymce na Jasną Górę. Impreza odbyła się w niedzielę 28 września. Po efektownym przemarszu spod pomnika kard. Stefana Wyszyńskiego do kaplicy Matki Bożej uroczyście zawierzono Jej... niepomyślność przestępców. Mszy przewodniczył bp Marian Duś z Warszawy (krajowy duszpasterz policjantów). Zastępca komendanta
głównego Policji, nadinspektor Władysław Padło, zapewniał, że dla środowiska policyjnego spotkanie na Jasnej Górze ma kolosalne znaczenie. „Myślę, że taka chwila refleksji, wyciszenia, modlitwy, jest bardzo pomocna dla każdego z nas” – podkreślił. Przestępcy uczcili pielgrzymkę minutą ciszy... A.T.
PAPA KIELC
Radni Kielc nadali Janowi Pawłowi II tytuł honorowego obywatela miasta. W uchwale czytamy, że rada Kielc przyznała Papie honorowe obywatelstwo, „doceniając wielkość daru Opatrzności Bożej, jakim jest Piotr Naszych Czasów i kierując się potrzebą utrwalenia w sercach i umysłach mieszkańców Kielc owoców jego papieskiego nauczania”. Przewodniczący Marek Piotrowicz (SLD-UP) oznajmił, że decyzja samorządu to „najwyższy dowód uznania i wyróżnienia, jaki można przyznać tak wybitnej osobistości”. Biskup Marian Florczyk (na zdjęciu w towarzystwie prezydenta Kielc Wojciecha Lubawskiego) podziękował za trafne odczytanie przez radnych „odczuć i pragnień mieszkańców regionu”. Przypomniał błyskotliwy żart: „Kielce wyzwolili strzelce”, powtarzany przez papieża, ilekroć powiedzą mu, że właśnie przyjmuje kogoś z tego miasta. Igrzyska trwają nieprzerwanie, chleba wciąż brak. A.T.
HECA NA MEDAL Przez kilka dni urzędnicy zamojskiego ratusza bezskutecznie poszukiwali złotej monety, którą Jan Paweł II podarował miastu podczas wizyty w czerwcu 1999 roku. Prezydent Zamościa, Marcin Zamoyski, chciał nawet zawiadomić prokuraturę. Ratuszowi przypomnieli sobie o monecie w związku z obchodami 25 rocznicy pontyfikatu JPII, ale jakoś nikt – włącznie z prezydentem Grzelaczykiem – nie mógł sobie przypomnieć, gdzie się podział ów „bezcenny dar”. W końcu po dwóch dniach były prezydent przyznał, że przekazał monetę muzeum przy zamojskiej katedrze. Tam początkowo zapewniono, że papieskiego medalu nie otrzymano; potem, że go dostali, ale nie wiadomo, gdzie jest. W końcu znaleźli! A przy okazji – władze Zamościa nie wydają się
wcale przejmować ogromnymi długami „papieskiego” szpitala. A.K.
NĘDZA POD KRÓLEM Rada Miejska Chełma w woj. lubelskim (LPR i PiS) w obliczu powszechnej biedy i zadłużenia miasta zdecydowała się na zawierzenie go Chrystusowi Królowi. Dążył do tego przykościółkowy przewodniczący Longin Burzeński, idący ręka w rękę z prałatem dwojga imion K. W. Bownikiem, zwanym w mieście chełmskim kadrowcem (od rozdawania kart i uwalania czerwonych). Akt zawierzenia odbył się niedawno w chełmskiej bazylice. O dziwo, po akcie nie zauważono spadku bezrobocia, które sięga 25 procent, a miasto jak żyło w nędzy, tak nadal żyje. RP
KURI(OZ)ALNY POMYSŁ Łódzka kuria wspierana przez prezydenta Kropiwnickiego domaga się, by religii uczono we wszystkich grupach wiekowych przedszkoli, łącznie z czterolatkami. Teraz te placówki prowadzą katechezę dla uczniów zerówki, choć w przypadku grup mieszanych wiekowo, kato-wane są też dzieci młodsze. Projekt ma być realizowany od przyszłego roku. Dyrektorzy przedszkoli podkreślają, że dla nauczycieli religii potrzebne będą pieniądze, których już brakuje na wszystko. Z kolei rodzice maluchów obawiają się straszenia ich pociech piekłem lub zmuszania do różańca. Zastanawiają się też, co stanie się z tymi dziećmi, które nie będą uczęszczać na katechezę. PaS
TERAZ CZARNY... CHLEB Swoisty „deser” dla byłego dyrektora chóru Polskie Słowiki i ulubieńca poznańskich purpuratów, Wojciecha Kroloppa (odpoczywającego od trzech miesięcy w areszcie pod zarzutem molestowania byłych podopiecznych), przyrządziły pospołu hotel, drukarnia i ośrodek wypoczynkowy. Maestro K. wyłudził od tych instytucji ok. 300 tysięcy złotych. Grozi mu za to do 8 lat więzienia, zaś za zabawy z chórzystami, które nie miały nic wspólnego ze śpiewem – do lat 10. KAL
PIENIĄDZE MU SIĘ TROJĄ Były styropianowy minister Jan Parys, postawiony przez kolesiów na czele Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie, zainkasował bezprawnie nagrodę w wysokości 105 tys. zł. Choć wezwano go do zwrotu pieniędzy, Parys ma głęboko w zanadrzu zarówno obrzydłych
staruchów – kombatantów, jak i sąd, który uznał przyznanie nagrody za nielegalne. Etosowiec odwołuje się, gra na zwłokę i chyba liczy na wymarcie tych, do których naprawdę powinny trafić pieniądze. Trzeba przyznać, że taktyka Parysowa jest niezła, bo doskonale współgra ze ślimaczącą się Temidą i upływem czasu. To już kolejny Parys w historii, który bierze coś, co doń nie należy. RP
GEST ULICY Mieszkańcy ul. 1 Maja w Rabce protestują przeciw zmianie nazwy ulicy na Jana Pawła II. Pomysł Stowarzyszenia Rodzin Katolickich przyklepała już rada miejska. Ludzie podkreślają, że „inicjatywa kilku nawiedzonych pań” jest zbyt kosztowna, bo wymiana tabliczek, dowodów osobistych i dokumentów firmowych pochłonie krocie. Z kolei pomysłodawcy deklarują, że koszty operacji pokryją nawet z własnej kieszeni, bo nazwanie ulicy imieniem Papy to taki „elegancki gest” na ćwierćwiecze pontyfikatu papieża Polaka. Mieszkańcy zaproponowali uczczenie tej okazji ufundowaniem stypendium dla uzdolnionego ucznia i... zostali przez działaczy Krk wyśmiani. PaS
CZERWONA LATARNIA Ksiądz Aleksander K. z Bielska-Białej, jadąc motocyklem, uderzył w prawidłowo zaparkowany samochód. W czasie ucieczki z miejsca zdarzenia zginął, wpadłszy swoim stalowym rumakiem na latarnię. Zdaniem świadków, duchowny był nietrzeźwy. Przed tygodniem biskup Skworc mówił: „Wypadkom na drogach winna władza SLD”... A.C.
NOWA KRUCJATA? Odrobinę zamieszania w polskiej strefie stabilizacyjnej w Iraku zrobiły oddziały hiszpańskie. Na ich odznakach widnieje krzyż św. Jakuba. Niby nic takiego, ale wyraźnie działa na nerwy Irakijczykom. Kilka miesięcy temu, przed wyjazdem Hiszpanów do Iraku, o możliwych konsekwencjach obnoszenia się z symbolami religijnymi ostrzegała hiszpańska opozycja. W sporze zwyciężyli jednak konserwatyści. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że zakon św. Jakuba powstał w XII wieku jako zbrojna formacja wspierająca
5
papiestwo w walce z muzułmanami. Krzyż, jakiego dziś używają hiszpańscy żołnierze, jest symbolem przeniesionym wprost z tamtych czasów. Prędzej czy później dowiedzą się o tym Irakijczycy i wtedy niech katolicki Bóg ma Hiszpanów w opiece... M.M.
Z OBŁUDĄ NA TY W odpowiedzi na apel ponad 160 księży z Milwaukee o zniesienie obowiązkowego celibatu, amerykańskim fundamentalistom z Krk udało się zebrać podpisy 600 księży katolickich twierdzących, że celibat jest cennym darem i dobrem i to on, a nie jakieś liberalne reformy, uratuje Kościół. A seksualne skandale wywoływali kościelni reformatorzy... Czekamy na kolejne odkrycia. MP
GRZECH ODMÓWIĆ? Meksykańskie miasto Juarez, które zasłynęło z zabójstw dokonanych tam na młodych kobietach, ma jeszcze jeden powód do wstydu – okazało się, że miejskie kościoły sponsoruje... narkotykowa mafia. Pośrednik też nie byle jaki, bo sam kardynał! Prokuratura oskarżyła eminencję Juana Sandovala, kardynała Guadalajary („FiM” 39/2003), o przyjmowanie datków od kartelu przemycającego do USA heroinę i kokainę. To dzięki tym pieniądzom w Juarez zbudowano dwa kościoły. Na chwałę... PaS
ZABIĆ PANEM BOGIEM W Pensylwanii (USA) zapadł bezprecedensowy wyrok skazujący policjantów za doprowadzenie do samobójstwa osiemnastoletniego Marcusa Waymana. On i jego kolega zostali zatrzymani, kiedy wracali samochodem ze szkolnej zabawy. Uznano ich za homoseksualistów, co zresztą samo w sobie nie jest przestępstwem nawet w USA. Na komisariacie byli zastraszani („Powiemy wszystkim, że jesteście pedałami”); gliniarze odczytali im... fragmenty Biblii potępiające homoseksualizm i zwolnili. Po sześciu godzinach Wayman popełnił samobójstwo. W efekcie sześcioletniego procesu policjanci muszą wypłacić rodzinie ofiary krwawej ewangelizacji 100 tys. dolarów odszkodowania. MaK
6
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r.
POLSKA PARAFIALNA
Wycieczka z biurem podróży niesie spore ryzyko. Gdy organizator jest w sutannie, to już nie ryzyko – to pewność, że stracimy część lub wszystkie pieniądze... Turystyczna przygoda kilkudziesięciu parafian z Radomia zaczęła się w połowie 1996 roku. Podczas mszy w katedrze owieczki usłyszały o pielgrzymce do Fatimy i Lourdes. Do udziału w świętej wyprawie zachęcał wiernych ksiądz Sławomir. W następnych dniach w radomskiej plebanii pojawiło się sporo chętnych. Każdy ochoczo wpłacił 1300 zł. Taką kwotę uiścił też Jan Wójcik, otrzymując w zamian od księdza Sławomira, który podjął się roli współorganizatora zbierającego pieniądze, pokwitowanie z pieczątką firmy „Ortolan” (patrz skan). Właśnie ta firma (ma swoje placówki w Radomiu i Łodzi) należąca do Szymona Zwolińskiego, byłego zakonnika, miała być organizatorem wycieczki. W dniu wyjazdu zapowiedziany luksusowy autokar nie pojawił się. Zamiast wyruszyć do Fatimy, niedoszłym pielgrzymom przyszło powrócić do
B
iskup płocki przejmie wkrótce budynek jednego z największych w Europie muzeów secesji. Co stanie się z 84 tys. bezcennych eksponatów – nikt nie wie.
Pielgrzymka za jeden uśmiech
domów. Ludziska łudzili się jeszcze, że może autokar uległ wypadkowi gdzieś na trasie, ten jednak nigdy nie pojawił się na ulicy Mickiewicza, a wyprawa do Fatimy okazała się wycieczką wirtualną. Powrót do domu z walizkami był pierwszą gorzką pigułką zaaplikowaną łatwowiernym turystom. Wkrótce przyszło przełknąć jeszcze kilka... Przede wszystkim ks. Sławomir odciął się od organizowania wyprawy, podobnie jak i prawniczka Marta K., w której domu znajdowało się
przedstawicielstwo firmy „Ortolan”. Wszyscy umyli ręce, zwalając winę na Szymona Zwolińskiego i jego małżonkę z Głowna. Sprawa trafiła na policję i do prokuratury. Zwoliński znalazł się za kratkami. Tłumaczył naiwnie, że wszystkie pieniądze od niedoszłych wycieczkowiczów stracił podczas pożaru samochodu. Sąd nie uwierzył w bajki Zwolińskiego i uznał go winnym, skazując na niewielką odsiadkę. Wkrótce właściciel „Ortolanu” wsiąkł niczym kamfora i właściwie do
nawet przez moment nie pomyślały o uregulowaniu spraw własnościowych... W roku 1989 Kościół upomniał się o swój majątek. Solidarnościowy
ruinę niż siedzibę najstarszej tego typu placówki w Polsce. Marszałek Adam Struzik i Sejmik Mazowiecki optymistycznie widzą przyszłość płockiego muzeum, a nawet szansę na znalezienie w przyszłości pieniędzy na zbudowanie przy Tumskiej dodatkowego obiektu muzealnego. Muzealnicy za to nie wierzą w żadne obietnice i czarno widzą przyszłość placówki. Kamienica przy Tumskiej ma 80 proc. powierzchni starej siedziby, lecz w znacznie mniejszym stopniu nadaje się na ekspozycje. To oznacza, że olbrzymia liczba eksponatów znajdować się będzie w magazynach. Dyrektor Tadeusz Zaremba ma zmartwienie z jeszcze jednego powodu: na przeprowadzkę delikatnych i kruchych eksponatów potrzebnych jest 12 ciepłych miesięcy, których nie będzie. Oznacza to, że niektóre unikalne eksponaty ulegną zniszczeniu. Czarna wizja dyrektora wyraźnie kłóci się z optymizmem władz. Najbardziej zadowolona jest kuria, która za półtora roku przejmie obiekt w dobrym stanie, o bezcennej wartości, w samym sercu starego Płocka. BARBARA SAWA
Wzięli se... cesję
Nikt właściwie nie wie naprawdę, czyj jest obiekt, w którym od kilkudziesięciu lat mieści się Muzeum Mazowieckie. Przed wiekami była tu siedziba książąt mazowieckich, potem powstało opactwo benedyktyńskie (istniało do XVIII w.). Po II wojnie światowej zabudowania znajdowały się w fatalnym stanie technicznym, ale w ciężkich czasach zapewniały dach nad głową prawie 60 rodzinom. Gdy w latach 60. zapadła decyzja o budowie w Płocku kombinatu petrochemicznego, postanowiono przy okazji sprezentować muzeum nową siedzibę (na zdjęciu). Wybór padł na zrujnowane opactwo. Za kilkanaście milionów złotych – olbrzymie wówczas pieniądze – obiekt wyremontowano i w 1971 roku przeniesiono muzeum. Ówczesne władze były tak pewne niezniszczalności komunizmu, że
wojewoda płocki z radością oddał opactwo biskupowi. Ten, jak na ludzkiego pana przystało, żądał początkowo tylko symbolicznego czynszu. Z biegiem lat „symbol” rósł i do kościelnej kasy zaczęły płynąć wielkie pieniądze. Fot. Autor Pięć lat temu biskup zgodził się łaskawie, by muzeum wyprowadziło się najpóźniej w 2003 roku. Mimo zbliżania się terminu zwrotu obiektu, lokalne władze i urzędnicy Ministerstwa Kultury liczyli na litość i cud. Spotykali się z przedstawicielami Kościoła, dyskutowali i podpisywali kolejne umowy dzierżawy. W połowie 2000 r. wkurzona kuria powiedziała: „Basta!”. Do końca przyszłego roku muzeum musi opuścić dotychczasową siedzibę. W tej sytuacji zapadła decyzja o przeniesieniu placówki do znacznie mniejszej, zabytkowej kamery pruskiej w kamienicy przy ulicy Tumskiej 8. Szkopuł w tym, że budynek bardziej nadawał się do wyburzenia niż do remontu. Nie bacząc na koszty (prawie 13 mln zł), rozpoczęto remont, ale po 2 latach kamienica, w której mają się znaleźć eksponaty, ciągle bardziej przypomina
Muzeum w Płocku powstało w 1821 roku. Jego zbiory secesji, neosecesji i art deco przyjeżdżają oglądać turyści z całego świata. Z 84 tys. eksponatów na co dzień oglądać można zaledwie 3 tys. Stałe ekspozycje obejmują kolekcję malarstwa z przełomu XIX i XX wieku, dzieła m.in. Jacka Malczewskiego, Stanisława Wyspiańskiego, Józefa Mehoffera, a także bogate kolekcje rzemiosła artystycznego, mebli i sztuki Dalekiego Wschodu; znakomicie zrekonstruowane wnętrza mieszczańskie, akcesoria mody itp.
dziś nikt nie wie, gdzie się ukrywa. Nawet żona... Proces Zwolińskiego nie rozwiązał jednak zasadniczego problemu 26 niedoszłych pielgrzymów – nie otrzymali ani grosza z pieniędzy wpłaconych przed laty ks. Sławomirowi. – Postanowiłem walczyć o swoje i zaskarżyłem ks. Sławomira – mówi J. Wójcik. – To on przecież zachęcał ludzi do wyjazdu, to jemu wpłacałem pieniądze, on też wydał mi pokwitowanie. W listopadzie ubiegłego roku podczas rozprawy sądowej ksiądz wyparł się wszystkiego. Nawet zachęcania ludzi do uczestnictwa w pielgrzymce, choć kilka lat wcześniej, podczas rozprawy karnej, zeznawał inaczej. Pan Wójcik był pewien wygranej, jednak sąd nie podzielił jego zdania. Temida nie wyjaśniła nawet, jaka była rola ks. Sławomira w organizowaniu pielgrzymki: czy był wspólnikiem niedoszłego zakonnika, czy jego ofiarą. Jak było do przewidzenia, w maju tego roku sąd zwalił całą winę na byłego zakonnika, wybielając radomskiego księdza. W lipcu Wójcik złożył więc apelację, ale młyny
sprawiedliwości mielą wolno i nie wiadomo, kiedy nadejdzie finał. W Głownie żyje niedawna wspólniczka i żona Zwolińskiego, a przez wiele lat na pobliskim osiedlu mieszkał z rodziną i on sam. O mężu pani Ania nie chce rozmawiać, bo to przywołuje najgorsze wspomnienia. Nie ukrywa, że gdy przed laty poznała Szymona, imponował jej. Wciągnął ją jednak w swoje ciemne interesy, w czym połapała się dopiero po jakimś czasie. Po aferze z pielgrzymką do Fatimy i wyroku sądowym pozostała z długami do spłacenia i zszarganym życiorysem. – Proszę wreszcie dać mi spokój – mówi drżącym głosem. – Mam już dość tej sprawy, chcę na zawsze zapomnieć o Zwolińskim. W Sądzie Rejonowym w Radomiu potwierdzają, że były zakonnik ma kilka spraw cywilnych i że nie znają jego aktualnego miejsca pobytu. Łódzka policja rozesłała za nim listy gończe. Ksiądz Sławek, pracujący na niwie Pańskiej, jest nie do ruszenia. Sprawiedliwość, że boki zrywać, ale nie wszystkim jest do śmiechu. BARBARA SAWA
Paragraf 22 W centrum Sopotu, przy ul. Kościuszki, rzuca się w oczy wielka, żółta tablica umieszczona na masywnej metalowej bramie z napisem w czterech językach: „Teren wojskowy. Wstęp wzbroniony”. Ciekawe to bardzo, bowiem jedyną „jednostką wojskową” w Sopocie jest Wojskowy Dom Wypoczynkowy. Przyjrzałem się bliżej jego wielkiej bramie i dostrzegłem w narożniku, tuż przy furtce, tabliczkę z napisem: „Kościół garnizonowy pw. św. Jerzego Dekanatu Marynarki Wojennej RP”. Pod spodem ujrzałem jeszcze jedną tabliczkę informującą, że za tą bramą znajduje się biuro Radia Maryja przy parafii. Zamurowało mnie. Jak to? Więc w placówce naszej armii – podporze NATO – jak gdyby nigdy nic urzędują tegoż NATO i zjednoczonej Europy zajadli wrogowie? I chronieni parasolem naszego niezwyciężonego wojska dłubią swoją krecią robotę? To, że dwojga imion generał Głódź, pierwsza flaszka RP, schizofrenii jeszcze nie dostał, cudowi chyba przypisać należy! Wszak w oficjalnych wystąpieniach potępiał (i to bardzo
ostro) antyeuropejskie i antynatowskie wypowiedzi ojca Dyrektora, a tu – proszę bardzo! – kąta użycza na radiomaryjną działalność. Toż to paragraf 22 w czystej postaci! A co w tej sprawie ma do powiedzenia admirał floty Ryszard Łukasik, niegdyś pryncypialny działacz nieboszczki PZPR, a nawet delegat na jeden z jej centralnych zjazdów? Bardzo jesteśmy ciekawi, czy działalność biura Radia Maryja nie jest przypadkiem opłacana z budżetu MON, a więc z naszych podatków... Stawiamy więc Panu Admirałowi to pytanie i, zgodnie z prawem prasowym, oczekujemy rzetelnej, podpartej stosownymi dowodami finansowymi, odpowiedzi! Zbuj
Fot. Autor
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r. Lepsza lub gorsza umiejętność wyłudzania pieniędzy i dóbr wszelakich jest wrodzoną specjalnością przeciętnego polskiego księdza. Są jednak wśród nich mistrze nad mistrzami. Ksiądz prałat dr Leszek Slipek, proboszcz parafii pw. św. Krzysztofa w podwarszawskiej Podkowie Leśnej, to klasyczny enfant terrible polskiego kat. Kościoła. Jegomość ów napisał książkę „Parafia jakiej pragnę” (Biblioteka Więzi, 2001), w której znajdujemy na przykład twierdzenie, że do spokojnego funkcjonowania parafii liczącej mniej więcej 5500 wiernych wystarczy, jeśli każdy wierny wpłaci miesięcznie 3,78 zł. Ks. Slipek gotów jest nawet wydać resztę z piątki, gdyż prawie 250 tys. zł (rocznie) to naprawdę wszystko, czego mu trzeba. Jeden z łódzkich proboszczów tak oto skomentował herezje Slipka: – Psychiczny jakiś albo nasłany. Ja, na swoje tylko i bardzo skromne wydatki, potrzebuję rocznie prawie sto tysięcy. Postępujące ubożenie polskiego społeczeństwa sprawiło, że tace straciły na wadze, co wymusza na „uczniach Jezusowych” stosowanie nowych tricków. Niektórzy są tak utalentowani, że nawet Szkota mogliby ogołocić z oszczędności. Przyjrzyjmy się kilku najnowszym pomysłom na życie wygodne i dostatnie. Tacy na przykład zakonnicy od kapucynów wymyślili, że choć ojciec Pio nie żyje już od lat 35, to przecież nie wszyscy muszą o tym wiedzieć. Próbują więc zarobić na
S
POLSKA PARAFIALNA
legendzie słynnego stygmatyka, wciskając wiernym (zauważyliśmy to m.in. 6 września br. w krakowskim kościele Mariackim) druki bankowych przelewów z tytułem wpłaty „Dar dla ojca Pio”. Załączoną do druku ulotką przestrzegają (jednocześnie uwiarygodniając siebie) przed wewnątrzkościelną konkurencją: „W wielu państwach zostały założone
mniejszą niż 20 zł). Wierni klną po kątach jak cholera. Niesłusznie, gdyż proboszcz oferuje warunki tak atrakcyjne, że wszystkie banki kucają. Otóż w specjalnej instrukcji systematycznego „oszczędzania” napisał: „Z obserwacji nie tylko moich wiem, że każda złotówka łożona na potrzeby kościoła przynosi owoc w postaci potrójnego wynagrodzenia ofiarodawcy
– pisze w liście do bezczelnych i opornych, ostrzegając przed publicznym potępieniem z ambony. Kolejnym krokiem będą odwiedziny windykatorów z bejsbolami? O wiele ładniej układają się sutannowym stosunki (czytaj: dojenie) z władzami samorządowymi. Na przykład w Krakowie odbył się niedawno spęd delegatów na walne zgroma-
Bóg? Zapłać! lub powstają stowarzyszenia i organizacje, które korzystają z imienia ojca Pio, by pobierać pieniądze (...). Zawiadamiamy, że my nie upoważniliśmy nikogo do podjęcia takiej działalności”. I słusznie, dobry znak handlowy jest na wagę złota! Ks. Krzysztof Glaza, proboszcz parafii pw. św. Józefa w Gdańsku Przymorzu wykoncypował „zrzutkę na imiennika”. Z kartoteki parafialnej, oraz vademecum biznesmenów i książek telefonicznych wyłuskał mężczyzn o imieniu Józef, po czym rozesłał im wezwanie do zapłaty. Podobno z rozpędu wysłał kilka takich druczków kolegom po fachu. Oj, śmiechu było co niemiara... „Nasz wspólny patron jest powodem, dla którego zwracamy się o pomoc właśnie do Ciebie, Czcigodny Panie Józefie” – pisze ks. Glaza, a szefowie parafii noszących imiona bardziej egzotyczne, gryzą palce z zazdrości. Wciąż jeszcze łatwiej bowiem o Józefa niż – dajmy na to – Izydora. Pleban z parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Przytoku (diec. zielonogórska) założył każdej rodzinie... książeczkę oszczędnościową. Raz w miesiącu specjalny wysłannik ks. Mirosława Donabidowicza wizytuje mieszkańców wsi, inkasując „dobrowolnie” zadeklarowaną kwotę (nie
ą ich w Polsce tysiące: organiści, kościelni, gospodynie – służba panów plebanów. Mówi się, że należą do klasy uprzywilejowanych. Oni sami alarmują: Odkłamcie ten mit! Jesteśmy niewolnikami Kościoła! Dla wielu wierzących to ludzie ważni, godni szacunku i poważania za oddaną służbę Kościołowi. Dla większości proboszczów znaczą niewiele więcej niż sprzęty, a poza tym w każdej chwili można ich zwolnić z posady, zmniejszyć pensję o połowę itp. Kiedy są niewygodni – po katolicku przekląć. Kiedy domagają się sprawiedliwości i godnej płacy (a nie daj Boże! – głośno mówią o nadużyciach pracodawcy), w rękach kleru pozostaje ostateczna broń: oskarżenie o walkę z Bogiem. I nie ma dyskusji. Organista Jan Hajduk z Żywiecczyzny przepracował w służbie Kościoła pół wieku. Zawsze był chwalony za fachowość i życzliwość. Co dostał w nagrodę? Proboszcz parafii w Wieprzu k. Żywca, ks. Stanisław Jania (na zdjęciu), ogłosił z ambony, że „Hajduk jest szatanem i Judaszem. I lepiej, żeby się nie narodził”. Wybraliśmy się na uroczą Żywiecczyznę... Rozmawialiśmy z kolegami księdza oraz tymi, którzy mają odruch wymiotny, gdy go słyszą. Udaliśmy się również do samego diabła, ale – jak mówi przysłowie – nie taki diabeł-organista straszny, jak go proboszcz namalował. Piekło bardziej przypomina to, na co pan Jan
w życiu osobistym i rodzinnym”. Cóż z tego, że pieniądze przepadną? Cieszcie się ludzie z nadprzyrodzonych odsetek! Wola Uhruska (woj. lubelskie) liczy sobie ok. 5 tys. dusz (przeważnie bezrobotnych) podzielonych między... trzy parafie. Proboszczem najbardziej imponującej z nich jest od niedawna ks. Adam Krasucki. Właśnie wydał – jak zapewnia – 57 tys. zł na położenie kilkuset metrów najdroższej chyba na świecie kostki brukowej, a chętnych do zrekompensowania mu tej straty – nie ma! A mieli być, bo przecież: „Kilka lat temu mój poprzednik wraz z Radą Parafialną ustalił (podkr. – A.T.), że każda rodzina przekaże (oprócz ofiar składanych podczas wizyty duszpasterskiej) 10 zł miesięcznie, czyli 120 zł rocznie. W tym czasie, Szanowni Państwo, przekazaliście na cele parafialne: w 2001 r. – 0 zł, w 2002 r. – 0 zł, w 2003 r. – 0 zł”
dzenie Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Małopolski. Miasto nieodpłatnie udostępniło stowarzyszeniu salę w ratuszu, a zasadniczym punktem imprezy była msza odprawiona przez kard. Franciszka Macharskiego, po której burmistrzom, prezydentom, starostom i wójtom wręczono oferty finansowego wsparcia (gminy wiejskie
Sługa nieużyteczny
napatrzył się przez 50 lat na plebaniach. Niejeden święty przewróciłby się w grobie. – Ostrzegał mnie wikary, że proboszcz będzie się mścił, bo wypomniałem mu jego kochankę wobec rady parafialnej, zamiast w cztery oczy. Ale proszę mnie zrozumieć. Miałem już dość obłudy i faryzeizmu. Jak długo można patrzeć na podwójne życie człowieka, który na każdym kroku okłamuje parafian, by zgarnąć jak najwięcej pieniędzy na swoje potrzeby?
Czy tak postępuje duszpasterz? – pyta załamany Jan Hajduk. Po chwili dodaje: – Przez całe lata proboszcz poniewierał mną, okradał z kasy – wszystko przemilczałem. Ale kiedy zaczął mnie obmawiać, opowiadać, że jestem pazerny na kasę, nie mogłem dłużej milczeć. Jego machlojki przy zakupie blachy na kościół, problemy z moim ubezpieczeniem i odprawą za pracę w parafii przelały czarę goryczy. Poszedłem na zebranie rady parafialnej i wygarnąłem wszystkie jego grzeszki. To wywołało histerię plebana i burzę w parafii. Kolportowano wierszyki o miłosnych podbojach księżula. Ulotki podawano sobie niczym zakazany owoc. W końcu proboszcz nie wytrzymał i z ambony, wobec zdegustowanych parafian, wylał pomyje na organistę. Niektórzy czekali na reakcję kurii, ale oczywiście bezskutecznie. Trudno się dziwić, skoro afera ciągnie się od wielu lat i do tej pory frycowe płacili tylko niektórzy z wikarych, jeśli nie godzili się na folwark rodzinny na plebanii. Ks. Stanisław W., który odważnie rozmawiał o brudach proboszcza, szybko został
7
– 1000 zł, miejskie – 2000 zł) na rzecz... prywatnej (czyt. kościelnej) oficyny wydawniczej. Argumentem „za” był certyfikat reklamowy podpisany przez bp. Kazimierza Nycza („absolutnie bezinteresownie” – przysięgają w kurii). O ile nam wiadomo, nikt z delegatów nie oparł się urokowi argumentów fluorescencji. W rewanżu za hojność, a zwłaszcza inwestycje sakralne realizowane z pieniędzy publicznych, tudzież – jakże rozpowszechnioną w Polsce – wyprzedaż atrakcyjnych nieruchomości za symboliczną złotówkę, rządzący zawsze mogą liczyć na modlitwę. Na przykład w Lubartowie (woj. lubelskie) starosta Marian Starownik zwrócił się do ks. prałata Andrzeja Tokarzewskiego, proboszcza parafii pw. św. Anny, o łaskawe wstawiennictwo u patronki w ratowaniu szpitala miejskiego zadłużonego na 17 mln zł. Pleban miał wobec starosty dług wdzięczności, więc na budynku urzędu wywiesił gigantyczny transparent i przystąpiono do egzorcyzmów. Niestety, cud nie nastąpił i szpital pada, najwidoczniej starosta lub chorzy (a może pleban?!) byli niegodni łaski. Odnotujmy w zakończeniu, że liczba kleryków, którzy zgłosili się do seminariów diecezjalnych i zakonnych na pierwszy rok studiów, wzrosła o 2,8 proc. w stosunku do roku ubiegłego. Już wkrótce kolejna fala młodych wilczków w sutannach wyruszy na żer. ANNA TARCZYŃSKA Fot. Autor
pożegnany przez biskupa (za to, że sieje zgorszenie na parafii). Ks. Andrzej K. śmiał się z ukochanej proboszcza, no i szybko musiał opuścić Wieprz. Podobnie jak poprzednicy skończył ks. Józef B. – Sama rodzina proboszcza obawia się, co dalej z nim będzie. Jeden z członków najbliższej rodziny powiedział mi, że w końcu wywiozą go na taczkach – opowiada były organista. – Sam wielokrotnie zastawałem proboszcza w niedwuznacznej sytuacji z Lidią W. Nieraz znajdowałem w pokojach plebańskich damskie figi. Proboszcz nie widział w tym nic zdrożnego. Romans – a raczej życie rodzinne – trwa od wielu lat. Mają dzieci, chociaż chwalił się załatwieniem sobie papierów potwierdzających, że nie może mieć dzieci. A co z jego włościami w Krakowie i Lęborku? – pyta rozgoryczony Hajduk. Organista próbował interweniować w kurii bielsko-żywieckiej. Bez rezultatu. Teraz boi się o swoje życie, bo pleban groził, że jeśli będzie dalej podskakiwał, naśle na niego ukraińską mafię... Nie dziwi nas, że zdrowy chłop ma babę. Niechże ma z nią i siódemkę dzieci. Trochę wkurzać może mydlenie ludziom oczu, czyli utrzymywanie w tajemnicy podwójnego życia, ale i do tego przywykliśmy. Jednak niszczenie porządnych ludzi? Na to nie może być przyzwolenia – nigdy! JAROSŁAW RUDZKI Fot. Autor
8
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r.
RADOŚĆ W BRANIU I DAWANIU
– Jesteśmy świeżo po premierze Twojego filmu „Przystanek Woodstock”. Dlaczego go zrobiłeś? – Po jedenastu latach funkcjonowania Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy doszliśmy do
nad przebiegiem imprezy. Prawie cały czas byłem na scenie. – A jednak w tym roku nie miałeś dobrej prasy, naraziłeś się mediom, w świat poszły opinie o „przystanku butelka” i „przystanku demolka”...
Dyrekcja PKP absolutnie nie potwierdziła opinii kierowniczki pociągu z Legnicy do Żar. – Zatem zawinili dziennikarze i cykliści? – Niestety, media wyolbrzymiły niektóre sprawy, goniąc
ROZMOWA Z JURKIEM OWSIAKIEM
Medialna „demolka” wniosku, że trzeba wreszcie zarobić na organizowanie Przystanku Woodstock, że nie możemy go finansować z pieniędzy Orkiestry. A ponadto Przystanek nam się rozrósł, przyciągając w tym roku 400 tysięcy młodych ludzi. Myślimy też o przyszłości, czekają nas przecież trudne czasy i nie jest powiedziane, że ludzie zawsze będą wpłacać pieniądze na Orkiestrę. – Film podobał mi się nie tylko z powodu sporej dawki muzyki, której nie ma ani w radiu, ani w telewizji, ale także dlatego, że zawiera olbrzymi ładunek publicystyki poświęconej polskiej młodzieży... Olbrzymi... ale obraz jest niepełny. Niektórzy mówią nawet, że okaleczony... – Zależało nam na zrobieniu filmu bez kompleksów, z wykorzystaniem najnowszej techniki. Mieliśmy do dyspozycji 30-godzinne nagrania materiału muzycznego i 60-godzinne z kamer. Film otwiera słynne już nagranie „Bolera” (wykonała je podczas imprezy autentyczna orkiestra symfoniczna – przyp. RP) zrobione znakomicie bez jakichkolwiek cięć. A poza tym, jak robisz portret rodzinny, czy uwypuklasz szczególnie ułomność swojej żony? – Nie zabrakło też nawiązania do słynnego amerykańskiego Przystanku... – Celowo zastosowaliśmy to w montażu i obrazie, a także w scenie błotnej kąpieli. – Nie miałeś ochoty wejść do tego błota z uczestnikami Przystanku? – Dla mnie Przystanek to praca, wielka odpowiedzialność i czuwanie
– Nie było takiego Przystanku, do którego nie przylepiano by podobnych słów. Mówiono też o „przystanku wódstock” i „przystanku narkotyki”. A ja odpowiem – znajdźcie drugie takie miejsce w Polsce, gdzie kilkusettysięczny tłum tworzy tak pokojową atmosferę, i do ogromu tej imprezy przystawcie w swojej wyobraźni kilka stoisk handlowych, które nie respektują naszych zasad, czy przerażoną panią kierownik pociągu, która nigdy w życiu nie widziała tylu osób w wagonie, oraz jednego dziennikarza, któremu odmawiamy wejścia z kamerą tam, gdzie pracują służby porządkowe.
P
rokuratura zastanawia się, czy ksiądz uciekł z miejsca spowodowanego przez siebie tragicznego wypadku, czy może tylko... „się oddalił”.
przede wszystkim za sensacją. Przeczytałem w gazetach o chuligańskich wybrykach przedstawicieli Fundacji. – Jednak na stacji benzynowej zaatakowałeś człowieka handlującego okularami... – Podanie przez niektóre media opisu owej „demolki” stoiska handlowego na stacji benzynowej w bezpośrednim sąsiedztwie Przystanku sprawiło nam wiele przykrości. Jako organizatorzy tego koncertu otrzymaliśmy zapewnienie od wójta gminy – Jana Dżygi, któremu podlega ten teren – że żaden handel nie będzie tam prowadzony. A to dlatego, że w latach
Natomiast ustalenia policji są takie: ksiądz nie zatrzymał się natychmiast po wypadku, lecz przejechał jeszcze kilkaset metrów, następnie zawrócił na miejsce tragedii i po chwili... znów odjechał. Leżące na jezdni ciało było zmasakrowane. Według słów księdza, ofiara nie dawała znaku życia. No to sobie odjechał... – Aktualnie trwają czynności procesowe i przesłuchiwani są świadkowie – mówi prokurator rejonowy w Hrubieszowie, Józef Pokarowski, i dodaje: – Sekcja zwłok i inne badania pozwolą ustalić, czy Tadeusz M. był pod wpływem alkoholu. Śledztwo wykaże też, czy kierowca toyoty naruszył przepisy ruchu drogowego. Wiemy, że odjechał on z miejsca wypadku, ale trzeba będzie rozstrzygnąć, czy była to ucieczka (sic!). Do tematu wkrótce powrócimy. RP
Koniowi!... i prokuraturze Do tragedii doszło 17 września br. około godziny 21 w miejscowości Horyszów Ruski leżącej na trasie z Zamościa do Hrubieszowa. Nie wiadomo dokładnie, w jakich okolicznościach 56-letni Tadeusz M. znalazł się pod kołami toyoty prowadzonej przez księdza Krzysztofa K. z pobliskich Werbkowic. Według relacji kapłana, mężczyzna leżał na drodze. Twierdzi on też, że nie zauważył ofiary, bo został oślepiony światłami samochodu nadjeżdżającego z przeciwka.
ubiegłych dochodziło z tego powodu do licznych niebezpiecznych sytuacji na biegnącej tam trasie do Zielonej Góry. W zamian wpłaciliśmy na konto gminy 10 tysięcy złotych jako gratyfikację za utracone wpływy. Mimo tych ustaleń, pojawiło się bardzo dużo stoisk. Zwróciłem na to uwagę, ale okazało się, że stacja benzynowa jest własnością prywatną, o czym wcześniej nie wiedzieliśmy. Właściciel stacji zachował się bardzo agresywnie. Nie trafiały do niego żadne argumenty, wręcz przeciwnie, to on prowokował słowną przepychankę. Później przeczytałem o zniszczeniu 200 okularów, co jest kłamstwem. – Można Cię prosić o komentarz do głośnej, ostrej reakcji prymasa na temat Przystanku? – To jest dla mnie niezrozumiałe. Nie można przecież dzielić polskiej młodzieży na dobrą i złą. A ponadto wydawało mi się, że komunikaty Episkopatu są wyważone, natomiast w przypadku Przystanku i owej „demolki” okazały się powieleniem nieprawdziwych doniesień medialnych. – Czy prawdą jest, że będziesz się procesował z Kościołem? – Wiem, że mówiono o tym, ale nie widzę takiej potrzeby. – Dlaczego w tym roku zrezygnowałeś z Przystanku Jezus? – Jestem człowiekiem wierzącym, przekonanym, że Chrystus był obecny w każdym miejscu – wśród przybyszów z małych miast, na parkingach. Był zatem Przystanek Jezus, ale nie pod tamtą nazwą... – Czy Przystanek zostanie przeniesiony do Jarocina?
– Nie. W tym roku byliśmy na tym jarocińskim placu, który ze względu na wielkość nadaje się dla nas co najwyżej na parking. A ponadto „Jarocin” to nazwa własna. Jeśli zaś idzie o Żary, jesteśmy już nimi mocno zmęczeni, więc w przyszłym roku spotkamy się prawdopodobnie w innym miejscu. – Co zrobicie w przyszłości, żeby ustrzec się przed oszustami licytującymi olbrzymie kwoty, jak to miało miejsce w ostatnim finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? – Tych, którzy będą licytować najwyższe kwoty, np. pierwszą dziesiątkę uczestników, będziemy po prostu natychmiast sprawdzać różnymi sposobami. To jest na razie jedyny sposób, by wyeliminować ludzi nieuczciwych. Jeśli idzie o tegorocznego oszusta, chcieliśmy mu wytoczyć proces sądowy, ale postępowanie zostało umorzone ze względu na nikłą szkodliwość społeczną jego czynu. Rozmawiał RYSZARD PORADOWSKI Fot. Autor
K
– Dla upamiętnienia apostolskiej posługi Jana Pawła II pragnę, aby miasto Łomża zawierzyć Chrystusowi Królowi Wszechświata przez ogłoszenie intronizacji. Do akcji ochoczo włączyli się szkolni katecheci, wymuszając na dzie-
olejne polskie miasto oddają w pacht watykańczykom, bowiem... „Chrystus Król Wszechświata wszystkie dziury nam załata”. Jeśli do 16 października br. żydzi, masoni, ateiści, protestanci, prawosławni oraz wszelcy przedstawiciele małej lub gorszej wiary nie wyjadą z Łomży, zostaną ofiarowani Watykanowi. Z inicjatywy prawicowego prezydenta miasta, Jerzego Brzezińskiego, „na okoliczność” 25-lecia pontyfikatu Wojtyły zaplanowano w mieście biby, po zakończeniu których pozostanie jeden pasterz i jedno stado baranów. Grę wstępną Brzeziński odbył z biskupem łomżyńskim Stanisławem Stefankiem. Panowie ustalili, że sesja rady miejskiej poświęcona uchwaleniu aktu intronizacji Chrystusa Króla Wszechświata dla miasta Łomży odbędzie się 1 października. Przewodniczący rady Jan Jarota (szef miejscowej Ligi Polskich Rodzin) zwołał w tym celu specjalną sesję z jednym punktem porządku dziennego. W liście z 19 września prezydent zakomunikował radnym:
O, Chryste!!! ciakach wymyślanie okolicznościowych wierszyków „ku czci”. W jednej ze szkół wygrał taki oto utwór: Biskup z prezydentem uzgodnili, Żebyśmy świętymi byli. Cieszmy się, bo Chrystus Król Wszechświata Wszystkie dziury nam załata. A gdy minie jesień złota, To nawet będzie robota. Nikogo z władców Łomży nie obchodzi oczywiście, że ustawa o samorządzie gminnym nie przewiduje religijnych sesji samorządowych. Uprawiana przez tamtejszych prawicowców zabawa w rządzenie w ciągu niecałego roku kadencji doprowadziła miasto do takiego stanu, w którym mieszkańcom pozostała tylko modlitwa i zawierzenie. JAN KORZEŃ A.T.
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r.
ICH IDOLE I NASZE NIEDOLE
9
JAK PRYMAS TYSIĄCLECIA NIEMCÓW WYPRZEDZIŁ, CZYLI...
Męczennicy w kącie Prymas Tysiąclecia – jak lubią go nazywać polscy glempiści – jawi się braciom i siostrom Polakom jako człek świątobliwy o wielkiej skromności. Czy rzeczywiście taki był? Cóż, zdecydowanie więcej czasu spędził w pałacach, aniżeli w kazamatach komuszej bezpieki. Pewne jest, że za przepychem nie przepadał. Potwierdzał to osobisty spowiednik purpurata z czasów, gdy prymas i on sam byli represjonowani. Chodzi o ks. Stanisława Skorodeckiego, który zmarł tragicznie ponad rok temu – utonął w Rewalu podczas kąpieli w Bałtyku. Miał 82 lata i podobno aż do końca życia lubił się bawić z chłopczykami. Ale to inna historia. Pewne jest, że gdyby Wyszyński doczekał wyczynów kościelnych propagandystów wobec swojej osoby – posłałby ich do piekielnych otchłani. Prymas dostaje coraz to nowe cokoły. Od jakiegoś czasu ma okazały pomnik w Szczecinie. Figura przyszłego świętego stoi przy kościele farnym pw. św. Jana Chrzciciela, przy ul. Bogurodzicy. Kościół, potężna plebania i dom rekolekcyjny – zajmuje
półhektarową posesję w centrum Szczecina. W tym rejonie, w promieniu 50 metrów są trzy kościoły: pw. Serca Pana Jezusa, garnizonowy – św. Wojciecha i wreszcie pw. Jana Chrzciciela – uhonorowany pomnikiem ks. Wyszyńskiego kościół farny. Odlany w brązie kardynał stanął w miejscu do tego stania jedynym, dokładnie poświęconym. Niestety, niestety... Jak tłumaczą czarni w Szczecinie, wybór kościoła pw. Jana Chrzciciela na miejsce kultu przyszłego świętego Stefana Wyszyńskiego nie jest przypadkowy. W tej świątyni w 1952 roku ówczesny arcybiskup oficjalnie zawiadomił wiernych z całej Polski, że Pius XII nadał mu godność kardynalską. I teraz oto na tym szczecińskim cokole kard. Wyszyński trzyma bukiet. Taki sam, jaki podarowali mu szczecińscy wierni w tamtej doniosłej chwili w 1952 roku. Wszystko to może być prawdą, ale...
Cały naród czci swojego Ojca Katofundamentaliści z całego świata zostali postawieni w stan najwyższej gotowości. Zwierają szeregi przed zbliżającym się jubileuszem 25-lecia pontyfikatu JPII. 16 października kościółkowi znad Wisły po raz trzeci urządzają Dzień Papieski. Rocznica Wielkiego Wodza odbędzie się tym razem pod hasłem „Apostoł Jedności”. Świętowanie owego dnia polega głównie na oczyszczaniu kieszeni zawsze wiernych. Nie inaczej będzie i w tym roku. Składana na tacę krwawica zasili Fundację „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. Owo „dzieło” w roku 2001 pomogło owieczkom pozbyć się nawisu inflacyjnego w wysokości 2,7 mln zł! Nie da się ukryć, że DNT zaczynać deptać po piętach „orkiestrze” Owsiaka... W przeciwieństwie jednak do WOŚP, ojczulkowie nie mają opinii skrupulatnych buchalterów. Hołdują za to żelaznej zasadzie, że prawdziwi mężczyźni (i kobiety) nie liczą pieniążków publicznie. Fundacja przysięga, że dwa lata temu przyznała 1000 stypendiów dla szczególnie uzdolnionej, ale ubogiej młodzieży wiejskiej z 36 diecezji. Rzekomo wypadło po 2700 zł na twarz. Wierzymy, choć w najwyższych władzach DNT jest Buzek, spec od dziur, i to tych wielkich. Dobór potencjalnych stypendystów nie był skomplikowany – pozytywna opinia miejscowego proboszcza. Ateistyczni bądź wątpiący geniusze rozwijać się nie muszą... Podobno na Lubelszczyźnie
skorzystało ze stypendiów 10 gimnazjalistów... Garstka, jak na hojność ponad miliona rzymskich katolików z archidiecezji. Podczas ubiegłorocznej zbiórki w regionie ludziska ponoć dawali więcej, dlatego w tym roku stypendia może otrzymać już 14 osób. Z tym, że nie na pewno. Rozliczenie Dnia Papieskiego za 2002 r. wciąż sprawia sporo kłopotów, a sutannowa księgowość – nienawykła do jawności – już od roku nie może się doliczyć kasy i zbilansować słupków. Do przeprowadzenia tegorocznej biby, czyli wyłożenia kilkudziesięciu tysięcy, zobligowane są samorządy zwłaszcza tych miast i gmin, które przyznały honorowe obywatelstwo JPII, m.in. Lublin. W każdej diecezji powstały diecezjalne komitety organizacyjne Dnia Papieskiego. W intensywnych przygotowaniach do Wojtyłowej fety z urzędu bierze udział Akcja Katolicka, a także ZHR i SHK „Zawisza”, Stowarzyszenie Rodzin Katolickich, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży i Porozumienie Klubów Inteligencji Katolickiej. A teraz nowość! Chcesz złożyć życzenia JPII, wyślij SMS-a – oto najnowszy pomysł na strzyżenie owieczek przez Fundację „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. Akcja rusza 4 października. Przed autorami najpiękniejszych życzeń organizatorzy roztaczają wizję pobytu na watykańskich obchodach. Zobaczyć i umrzeć, cena nie gra roli! MIROSŁAW CHŁODNICKI
Dawni gospodarze Szczecina, czyli Niemcy, traktują do dziś kościół przy ul. Bogurodzicy jako „swój”. Była tu bowiem jedyna w Szczecinie przed rokiem 1945 rzymskokatolicka parafia i – co najważniejsze – kościół ten ma innych bohaterów. Nie ujmując kard. Wyszyńskiemu zasług – jego eksponowanie w tym miejscu jest cokolwiek niestosowne. Otóż 13 listopada 1944 roku hitlerowcy zamordowali niemieckich księży, zarzucając im udział w spisku antyhitlerowskim. Byli to: prałat Karl Lampert, o. Fridrich Lorenz OMI i ksiądz Herbert Simleit. O nich przy okazji wyniesienia Wyszyńskiego na cokół nie wspomniano, podobnie zresztą jak nie czyni się tego przy innych parafialnych uroczystościach. W 50-lecie męczeńskiej śmierci niemieckich duchownych 13 listopada 1994 r. zgodzono się, aby niemieccy katolicy mogli upamiętnić śmierć swych kapłanów. Wmurowano tablicę pamiątkową w dwóch językach, a ufundowali ją dawni niemieccy parafianie i ich potomkowie. Tablicy trzeba jednak długo szukać. Jest w bocznej nawie, w kącie. W przeciwieństwie do monumentu polskiego hierarchy. Na zewnątrz, na ścianie bocznej nawy, widnieje za to skromna tabliczka informująca, że świątynią opiekują się dawni parafianie niemieccy, co oznacza, że dają kasę.
T
Fot. Autor
Jeśli już o pieniądzach... Rzeźba w wykonaniu znanego artysty, o którym poniżej, kosztowała około 150 tysięcy złotych – to raz. Po drugie – budżet Szczecina przewiduje pozycję „kościoły”, a suma na wspieranie parafii to kilkaset tysięcy złotych, nie licząc pieniędzy ukrytych pod hasłem „ratowanie zabytków” czy „walka z alkoholizmem”. Z tej kasy wstawia się drzwi, np. do szczecińskiej katedry, buduje parkingi wokół kościołów, wspiera budowę kościelnego „Centrum dialogu” na tyłach kościoła pw. Serca Pana Jezusa, w bliskości figury kard. Wyszyńskiego itd. Autorem pomnika jest prof. Czesław Dźwigaj z krakowskiej ASP. To on przyznaje się do autorstwa 40 świętych figur w Polsce, w tym 19 przedstawiających Jana Pawła II. To pan profesor zainstalował w Szczecinie
woja parafia może trafić na czarną listę, jeśli nie złoży hołdu Papie 16 października Anno 2003 – w dniu srebrnej rocznicy jego pontyfikatu. Deklaracje przyjmowane są w... Internecie. Do akcji przystąpiło już prawie 300 zestrachanych parafii europejskich. W tym zaledwie... 12 z Katolandu. Ki diabeł opętał pozostałe?! Ale po kolei... Spirit (z angielskiego na nasze) niekoniecznie oznacza ducha, tylko wiadomo co. Po dodaniu do wyrazu końcówki -ual nastąpi transformacja ognistej wody ze stanu ciekłego w postać niematerialną, czyli duchową. Gdy dalej ten twór połączy się z angielskim wyrazem bouquet (bukiet) powstanie coś w rodzaju prezentu, jaki Karolowi Wojtyle wręczy wkrótce... Duch Święty. „Duchowy bukiet” to megamodlitwa, która ma być odprawiana w jednym czasie, w różnych zakątkach globu. Najbardziej zagorzali i majętni fani Białego Papy będą mieli okazję 16 października modlić się za JPII wiele razy pod różnymi szerokościami geograficznymi. Powinni tylko wyczarterować odrzutową awionetkę i zabrać ze sobą różaniec. Udowodniono, że metafizyczna moc takiej modlitwy jest wówczas zwielokrotniona. „Duchowy bukiet” zainicjowali katofani z Wysp Brytyjskich, a szczegóły dopracowali przykościółkowi internauci. – Dlaczego nie sprawować mszy św. w JEGO intencji w tym dniu w twojej parafii? – pytają twórcy specjalnej strony internetowej. Formularz zgłoszeniowy dla diecezji lub parafii umożliwiający złożenie Duchowego bukietu” Wojtyle dostępny jest aż w siedmiu językach: angielskim, francuskim,
pomnik Białego Papy, który następnie powielił i – lekko zmieniając odlew poprzez przestawienie rączki na cokole – sprzedał samorządowi Polic koło Szczecina. Tamże pomnik wraz z „zagospodarowaniem” otoczenia, czyli skwerem z kilkunastoma krzakami, kosztował 14 miliardów starych złotych. Kasę radni wzięli z... funduszu ochrony środowiska, co jest skandalem pierwszej wody, bo miejscowy kombinat chemiczny zatruwa środowisko jak cholera. Pan Profesor swe dzieła święte i pomnikowe przekazuje „pod klucz”. Póki co – artysta i huta mają zamówień od groma. Zapotrzebowanie na pomniki jest wielkie, a pewnie wkrótce – gdy KTOŚ znaczny powiększy grono aniołków – będzie jeszcze większe. WOJCIECH JURCZAK
hiszpańskim, polskim, włoskim, portugalskim i niemieckim. Rzeczona strona (www.jp2-jubilee.org) uaktywniła się w sieci pod koniec marca. Największy niematerialny prezent szykują głowie Kościoła mieszkańcy Albionu. Ogólnoświatowe dziękczynienie odprawi aż 78 brytyjskich diecezji i parafii. Liczną reprezentację wystawiła też Belgia (34 parafie), Niemcy (29) i Walia (22) (dane z połowy września). NIESTETY! NIESTETY! Rodzime zastępy katofanów reprezentowane są w rejestrze skandalicznie skromnie. Ojczyzna Papy z zaledwie 12 parafiami (na 10 tys. istniejących!) wygląda jak kraj bezbożników. Plusy łapią w przewadze Górny i Dolny Śląsk. Na metafizyczny seans w trzeci czwartek października szykują się pojedyncze parafie z Sobótki, Wrocławia, Budzisławia Kościelnego, Olsztynka, Trzebowniska, Tomaszowa Mazowieckiego, Katowic, Tych, Zagorzynka, Janikowa, Rudy Śląskiej i Tarnowskich Gór. Parafie, które w ciągu najbliższych dni nie przystąpią do internetowej akcji modlitewnej, mogą mieć przechlapane u Jubilata. Niewykluczone, że watykańska administracja skrupulatnie odnotowuje kolejne zgłoszenia. Słyszy się nawet o sporządzaniu czarnej listy bezbożnych parafii i całych opornych diecezji. To, że okazjonalne modły w wersji zaproponowanej przez katobrytyjczyków olało tysiące sutannowych bonzów znad Wisły, nie powinno nikogo dziwić. Dla zwykłych zjadaczy chleba Internet to niewyobrażalna kopalnia wiedzy. Dla rodzimych plebanów też jest narzędziem do surfowania, ale chyba wyłącznie po... gołych dupach. Z pasterskim pozdrowieniem M.Ch.
Megamodlitwa
10
JAN PAWEŁ I – KULISY NAJNOWSZEJ ZBRODNI KOŚCIOŁA
Bóg tak chciał? Był niezwykłym człowiekiem i jako papież mógł wprowadzić Kościół katolicki, Kościół z ludzkim obliczem w XXI wiek. Zgadzał się na stosowanie pigułki antykoncepcyjnej i prezerwatyw, dopuszczał możliwość przerywania ciąży, rozwodów i kapłaństwa kobiet. Sprzeciwiał się celibatowi. Być może taką rewolucję twardogłowi z Watykanu jeszcze by przełknęli, ale kiedy 29 września 1978 r. zażądał rozliczenia watykańskich finansów... kilka godzin później został zamordowany – najprawdopodobniej otruty.
Wierzył w Kościół ubogich i dla ubogich. Dał temu wyraz w swoim pierwszym przemówieniu do 400 podległych mu księży: „(...) Przybyłem tu z sumą mniejszą niż pięć lirów i chciałbym też odejść z sumą mniejszą niż pięć lirów (...)”. Jedenastego października 1962 roku odbyły się uroczystości otwarcia Drugiego Soboru Watykańskiego, zainicjowanego przez Jana XXIII. Albino Luciani, obecny przy tym podniosłym wydarzeniu, był pod ogromnym wrażeniem nowego spojrzenia na skostniałe, stare dogmaty. Zasługi soboru widział głównie we wprowadzeniu ewangelii i koncepcji Kościoła przyjaznego ludziom. Luciani miał w wielu sprawach poglądy dawno ugruntowane. Był na przykład pewien, że dopuszczenie opracowanej przez profesora Pincusa pigułki antykoncepcyjnej jako środka zapobiegającego ciąży jest nie tylko wskazane, ale wręcz konieczne. Mając wiele doświadczeń z czasów swojej służby duszpasterskiej, sam wychowany w ubogiej,
Część I – Przed założeniem tiary Albino Luciani urodził się 17 października 1912 roku w Canale d’Agordo, małej górskiej wiosce, położonej około 120 kilometrów na północ od Wenecji. W jego rodzinie z całą pewnością nie przelewało się. Giovanni i Bertola Luciani wychowywali już dwie córki Giovanniego z pierwszego małżeństwa, a Albino był ich pierwszym synem. Po nim urodziło się jeszcze dwoje dzieci. Giovanni, nie mając stałej pracy, zmuszony był szukać jej za granicą. Większość czasu młody Albino przebywał więc z matką, fundamentalistką katolicką. Ona i ksiądz Filippo Carli z pobliskiego kościoła mieli największy wpływ na światopogląd chłopca. Ojciec bowiem, zatwardziały socjalista, uchodził wręcz za antychrysta i „klechożercę”. Kiedy jednak w 1923 roku Albino, jedenastoletni wówczas młodzian, poczuł powołanie do kapłaństwa, decyzja ojca wprawiła w zdumienie wszystkich. Ojciec Giovanni wyraził swoją zgodę na wstąpienie syna do Seminarium Duchownego w Veltre. Młodziutki Albino Luciani zetknął się więc z brutalną, ponurą rzeczywistością i surowymi zasadami panującymi w seminarium. Wówczas nawet czytanie zwykłych gazet czy czasopism graniczyło tutaj z przestępstwem. Rygor i nieustanna samokontrola w niewinnych nawet rozmowach była w seminarium wszechobecna. Na niebezpieczeństwo relegowania byli narażeni zarówno seminarzyści, jak i nauczyciele. Źródła tej wysoce niekomfortowej sytuacji należy szukać w „Syllabus errorum” i encyklice „Quanta cura”, za którą odpowiedzialny był papież Pius IX. Watykan potępił w niej swobodę wypowiedzi i prasy, a ponadto odrzucił pojęcie równości wszystkich religii. 18 lipca 1870 roku na zwołanym przez Piusa IX soborze watykańskim
uchwalono dogmat o nieomylności papieża. To ekstremalnie wsteczne „dzieło” kontynuował papież Pius X. Za jego pontyfikatu powstawały listy książek, których pod groźbą klątwy nie wolno było czytać. Ekskomunikowano wiele światłych osób. Utworzono też sieć szpicli, którzy pod „światłym” okiem włoskiego prałata, Umberto Benigniego, śledzili wszelakie odstępstwa od „jedynie słusznej” doktryny Kościoła. Pius X pozamykał wiele seminariów duchownych, a te, które pozostały, były ściśle nadzorowane. I mimo że w 1921 roku oficjalnie rozwiązano owe „komórki śledcze” Benigniego, poczucie strachu przed czystkami, cenzurą i w końcu ekskomuniką było jeszcze długo obecne i przekazywane młodemu pokoleniu, do którego należał Albino Luciani. W takich warunkach bardzo łatwo mógł on zostać duchownym o wstecznych poglądach. Na szczęście jego światopogląd kształtował się w dużej mierze dzięki przemożnemu głodowi wiedzy i niezwykłej, wprost fotograficznej pamięci. Był uczniem pilnym i, jak na owe czasy, odważnym. Zadawał kontrowersyjne pytania i formułował własne sądy. 7 lipca 1935 roku Albino otrzymał święcenia kapłańskie w kościele św. Piotra w Belluno, po czym został wikarym w rodzinnym Canale. W roku 1937 powołano go na stanowisko wicerektora seminarium w Belluno. Pracując tam, podjął studia na Uniwersytecie Gregoriańskim i 23 listopada 1946 roku obronił doktorat z teologii. Rok później Girolamo Bortignon, biskup Belluno, powołał go na wikariusza swojej
diecezji. W grudniu 1958 r. papież Jan XXIII w Bazylice Świętego Piotra w Rzymie konsekrował Albino Lucianiego i powierzył mu stanowisko biskupa w Vittorio Veneto. Dał się tam poznać jako człowiek wielkiej skromności. Nie idąc za przykładem poprzedników mających niebywałe wprost skłonności do luksusu, zamieszkał w spartańskich warunkach zamku San Marino. Nosił zwykłą sutannę. Często bez zapowiedzi odwiedzał kalekich i chorych. Jego środkiem lokomocji nadal pozostał rower lub mocno zużyty, stary samochód. W pracy z duchownymi wprowadził zasadę demokracji, bardzo rzadko spotykaną w Kościele.
wielodzietnej rodzinie, która musiała ciągle borykać się z problemem niedożywienia, obserwujący nieustające kłopoty brata z wyżywieniem swoich dziesięciorga dzieci, nie mógł pogodzić się z odmawianiem katolikom prawa do regulacji urodzin. Miał również bardzo liberalny stosunek do rozwodów i małżeństw niesakramentalnych. Niestety, po śmierci Jana XXIII jego następca, papież Paweł VI, zniweczył wszystkie nadzieje światłych biskupów i kapłanów, ogłaszając encyklikę „Humanae vitae”, z której skutkami rodziny katolickie borykają się do dzisiaj. Jedynymi środkami regulacji urodzin pozostała wstrzemięźliwość płciowa i metoda kalendarzyka, a każdy stosunek płciowy ma mieć na celu poczęcie życia. Nad głębokim przekonaniem Lucianiego, że Kościół, zamiast iść z duchem czasu, cofa się do głębokiego średniowiecza, zwyciężyła lojalność wobec papieża. Bolał go jednak fakt makabrycznej hipokryzji polegającej na tym, że Watykan czerpie zyski z produkcji swojej firmy Instituto Farmacologico Serono, która wypuszcza na rynek niezwykle dochodowy środek antykoncepcyjny o nazwie luteolas. Paweł VI, będąc pod niemałym wrażeniem człowieka, który przedkłada
posłuszeństwo wobec władzy papieskiej nad własne sądy, postanowił go nagrodzić. Nadarzyła się po temu świetna okazja: zmarł kardynał Urbani, patriarcha Wenecji. Jednak, ku ogromnemu zaskoczeniu papieża, Albino Luciani odrzucił propozycję powołania go na ten urząd. Twierdził, że dotychczasowe stanowisko zupełnie mu wystarcza, a żądza władzy jest mu obca. Papież uparł się jednak i tak 15 grudnia 1969 Luciani przyjął zaszczytną funkcję arcybiskupa – patriarchy weneckiego. Przybył do tego miasta tak jak kiedyś powiedział: z sumą mniejszą niż pięć lirów, odrzucając ofiarę miliona lirów, którą chciano mu podarować tuż przed odejściem z Vittorio Veneto. Poprosił ofiarodawców, aby przekazali te pieniądze na cele charytatywne. Powiedział, że bielizna, trochę ubrań i własne książki to wszystko, czego potrzebuje do egzystencji. I znowu odwiedzał chorych i ubogich (często, jak dawniej – na rowerze), angażował się pozytywnie w sprawy miasta, pomagał ludziom odrzuconym przez społeczeństwo. W każdym calu realizował swoją wizję Kościoła ubogich i dla ubogich. Zyskał uwielbienie tłumów, choć wcale o to nie zabiegał. W uznaniu zasług papież Paweł VI znów wyróżnił Lucianiego, czyniąc go swoim przedstawicielem na Światowym Synodzie Biskupów (1971 rok). Jednym z poruszanych tematów, bliskich Lucianiemu, była sprawiedliwość na świecie. Wystąpił z bardzo konkretną propozycją, aby bogate kościoły same się opodatkowały i przekazywały jeden procent swoich dochodów na działalność charytatywną. Ten, jak mówił, „braterski udział” powinien być rodzajem zadośćuczynienia krajom ubogim i rozwijającym się za rażącą niesprawiedliwość, jakiej dopuszcza się całe konsumpcyjne społeczeństwo. Jednak owe rewolucyjne plany miały jeszcze poczekać. Bezwzględna lojalność wobec papieża znów zwyciężyła nad osobistymi poglądami Lucianiego. W marcu 1973 roku Paweł VI przyodział Albino Lucianiego w kapelusz kardynalski. Traktując swoją nową funkcję przede wszystkim jako służbę człowiekowi, nowy kardynał zaczął konsekwentnie walczyć z niesprawiedliwością, jakiej wciąż doświadczają ludzie upośledzeni. Jednak wspieranie, a tym bardziej powoływanie nowych placówek socjalnych, kosztuje. Niestety, ani burmistrz, ani zarząd miejski w Wenecji nie poczuwały się do jakiejkolwiek odpowiedzialności. Ponieważ środki własne diecezji szybko przestały wystarczać, Luciani musiał sięgnąć do funduszów Banca Cattolica Veneto zwanego bankiem księży, którego większość akcji była w rękach Instituto per le Opere di Religione (IOR), inaczej mówiąc – Banku Watykańskiego. I tak oto powstała pierwsza linijka wyroku śmierci, który ten niezwykły ksiądz zaczął pisać sam na siebie. LiS (Za tydzień ciąg dalszy opowieści, czyli powody i kulisy jednej z najbardziej ohydnych zbrodni w dziejach Watykanu) Fot. archiwum
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r.
11
prezydialnym stole. Wielu innych, mniej znaczących księży, dyskretnie snuło się po sali obrad lub dyskutowało w kuluarach. Między innymi o tym, dlaczego do Stalowej Woli nie przyjechał pierwszy, legendarny wódz związku – Lech Wałęsa.
O Żydach przy biskupie Tego nikt nie przewidział. Na zakończenie pierwszego, piątkowego dnia obrad zaplanowano dla delegatów rozrywkę, czyli koncert Justyny
Pod czujnym okiem kościelnych obserwatorów obradowali w Stalowej Woli na XVI Krajowym Zjeździe związkowcy z „Solidarności”. Zjazd zakończył się sukcesem, i to nie byle jakim – poświęcono kolejny pamiątkowy krzyż! hociaż z wielkiej niegdyś, 2,5-milionowej organizacji zostało już niecałe 800 tys. członków, to dawny etos i patos mają się nadzwyczaj dobrze. Na początek około 350 delegatów z całego kraju wysłuchało płomiennego kazania sandomierskiego sufragana, księdza biskupa Edwarda Frankowskiego, który tradycyjnie mówił o wyrzucaniu ze świątyni złodziei zarządzających polską gospodarką, o narodzie, który nie jest gospodarzem we własnym kraju, o ateistycznej ideologii zabierającej wolność prawdziwym Polakom i podporządkowaniu życia mamonie (sic!). – Nie tak wyobrażali sobie ojczyznę robotnicy strajkujący w 1980
C
roku – rozpaczał biskup, zresztą słusznie, choć opacznie. Jego słowa tak wzruszyły związkowców, że uroczyste rozpoczęcie zjazdu opóźniło się o godzinę. Mimo długiej mszy, początek oficjalnych obrad poprzedziły kolejne modły, a bp Frankowski zasiadł na honorowym miejscu przy długim,
Steczkowskiej, artystki rodem ze Stalowej Woli. Można sobie wyobrazić, jak duże było zdziwienie prawicowo-kościelnych związkowców, kiedy Justyna rozpoczęła swój występ od... żydowskich piosenek. Ostatecznie tego wieczora zaczynał się szabat. Na jej szczęście, w miejscowym domu kultury delegatów zjawiło się niewielu, ponieważ większość wolała tzw. wieczorne (zakrapiane) zajęcia w podgrupach. Koncert był udany, ale zapewne artystka Steczkowska przed „Solidarnością” więcej nie wystąpi. No, chyba że z kolędami.
nich poparcia. Wyszło inaczej. Tak zwane przypadkowe społeczeństwo Stalowej Woli wolało sobotnie popołudnie spędzić na działkach lub pijąc piwo w knajpach, więc w pochodzie maszerowali tylko sami zainteresowani. Po przemówieniach księży pod pomnikiem Eugeniusza Kwiatkowskiego związkowy pochód ruszył pod bramę huty. Było głośno, gwizdy i wybuchy petard przeplatały się z okrzy-
Zróbmy wszystko, bracia mili, by czerwoni nie rządzili Drugiego dnia zjazdu najważniejsza była demonstracja. Miała stać się pokazem siły, jedności i prężności członków panny „S”, a także społecznego dla
kami: „Złodzieje!” (to do SLD), odśpiewano „Pierwszą Brygadę” i „Rotę” z chrześcijańską, typowo polską przyśpiewką: „Aż się rozpadnie w proch i w pył masońska zawierucha”. Nad pochodem górowały antyeseldowskie hasła. Gwoździem programu było poświęcenie krzyża upamiętniającego historyczne strajki stalowowolskich hutników oraz ostatni wyczyn wojujących związkowców...
bezkrwawą okupację starostwa powiatowego. Przy wydatnej pomocy księży, krzyż poświęcono i uroczyście ucałowano. – My też będziemy strajkować – mówiły dzieci przybrane w związkowe napisy i aktywnie wspierały (krzykiem i gwizdami) swoich tatusiów. Po mszy, koncercie, demonstracji, poświęceniu i krótkich obradach delegaci postanowili na koniec zjazdu zostawić po sobie jakiś konkret. I zostawili. Z okazji 25 rocznicy wyboru Karola Wojtyły na papieża wysłano list gratulacyjny: „Dziękujemy Ci, czcigodny Ojcze Święty, za głoszoną przez Ciebie ewangelię pracy, z której czerpiemy natchnienie do naszej służby człowiekowi”. Podczas odczytywania projektu listu wszyscy stanęli na baczność.
Wszyscy zadowoleni Justyna Steczkowska wzięła za koncert honorarium, które wystarczyłoby na wypłaty dla kilkudziesięciu hutników ze Stalowej Woli. „Solidarność” postraszyła rząd, ale strajku generalnego nie ogłosiła. Możliwe są tylko lokalne protesty. Kościół ma nowy krzyż, a papież list. Rząd Millera odetchnął, bo – oprócz wyzwisk – żądania związkowców są stare jak PRL i łatwo je zlekceważyć. Tylko co z tego mają zwykli robotnicy? MICHAŁ MACIĄG Fot. Autor
12
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r.
ZE ŚWIATA
A
Pius Nieomylny S
ensacyjne odkrycie w archiwach watykańskich: nawet Mussolini nalegał, by papież nałożył klątwę na Hitlera.
Włoska badaczka Emma Fattorini odnalazła w Archiwach Watykańskich dokument świadczący o tym, że w kwietniu 1938 roku Benito Mussolini gorąco namawiał papieża Piusa XI do obłożenia klątwą Adolfa Hitlera. Jak informuje dziennik „Corriere della Sera”, notatkę w tej sprawie sporządził 10 kwietnia 1938 r. jezuita Pietro Tacchi Venturi, upoważniony przez papieża do utrzymywania roboczych kontaktów między Stolicą Apostolską a Mussolinim. Oto treść dokumentu: „O. Tacchi Venturi, dopuszczony przed oblicze Ojca Świętego, wyjaśniając swój list z 8 bm. oświadczył, co następuje: Szef rządu (Mussolini – dop. CdS) powiedział o. Tacchi Venturi w prywatnej rozmowie, że z Hitlerem należałoby postępować nieco energiczniej, bez żadnych półśrodków; nie zaraz, natychmiast, ale czekając
na odpowiedni moment, by zastosować środki bardziej zdecydowane, np. ekskomunika; że należy przestać łudzić się, że zjawisko hitleryzmu może być czymś przejściowym, ponieważ człowiek ten przyniósł Niemcom wiele sukcesów. Nie ma innego sposobu, by mu się przeciwstawić, jak wojna, ale wojny nikt nie chce. Ten energiczniejszy krok Stolicy Apostolskiej miałby poparcie osób, które – co on doskonale rozumie – nie mogą się podobać Stolicy Apostolskiej, ale to nie zmienia postaci rzeczy”. Profesor Emma Fattorini tłumaczy, iż zawoalowane określenie „osoby, które nie mogą się podobać” odnosi się do masonów i Żydów. Papież rad nie posłuchał i Hitlera nie potępił – wszak jest nieomylny... ANNA TARCZYŃSKA
Biskup musi odejść W
niedzielę 21 września w katedrze św. Józefa w Manchester (stan New Hampshire) pokorni wierni siedzieli na mszy, a przed katedrą demonstrowali wierni niepokorni. Domagali się rezygnacji dwu biskupów z kierownictwa diecezji. W niedzielnym proteście wzięło czynny udział ponad 100 osób, ale presja większości katolików na szefa diecezji, biskupa Johna McCormacka (fot. poniżej), trwa już od roku. Po-
Fot. archiwum
dobnie jak bp O’Brien z Arizony podpisał on ugodę z prokuraturą: przyznał publicznie, że Kościół krzywdził dzieci, ale w zamian za to stwierdzenie zażądał, aby organa ścigania nie wniosły sprawy karnej do sądu. Jednak z wiernymi nie idzie tak łatwo jak z prokuraturą. Nieustępliwie domagają się rezygnacji biskupa, zarzucając mu „nieodwracalną utratę autorytetu moralnego”. McCormack był
ongiś prawą ręką zmuszonego do rezygnacji kardynała Bernarda Lawa. Chronił przed odpowiedzialnością i przenosił z parafii do parafii księży oskarżanych o pedofilię. Drugim duchownym, którego wierni pragną wysiudać, jest biskup pomocniczy Francis Christian, który podczas przesłuchania przez organa ścigania kłamał z premedytacją, by uchronić przed konsekwencjami aresztowanego pedofila, ks. Rogera Frontiera. Obaj biskupi oświadczają, że nie mają zamiaru podawać się do dymisji. W demonstracji przed katedrą wzięły udział ofiary pedofilów w sutannach. Jim Sacco powiedział: „Jestem ofiarą ks. Geoghana. Jestem także ofiarą jego przełożonych, biskupów, kardynałów oraz Watykanu, wszelkich osób uczestniczących w konspiracji, której celem było ukrycie seksualnych przestępstw na dzieciach”. T.W.
Fot. archiwum
lan Dershowitz, znany amerykański adwokat, publicysta, pisarz i profesor prawa z Harvard University, z żelazną logiką i niebywałą erudycją wykłada swe racje. Dla jednych to logik, dla innych... Żyd.
w teorii) te zasady, których źródła są znacznie starsze niż prawo mojżeszowe i pogańskie; wywodzą się one z Kodeksu Hammurabiego i z Kodeksu Lipit-Ishtar. Oryginalna wersja dekalogu z Księgi Wyjścia jest znacznie bar-
Dekalog nie dla USA Żydowski profesor zamieścił w „Los Angeles Times” komentarz do trwających wciąż w USA (i nie tylko...) bojów o umieszczanie dziesięciu przykazań w formalnie neutralnych światopoglądowo budynkach rządowych. Autor zauważa, że w polemikach dotyczących lokalizacji rzeźb i obrazów przedstawiających dekalog obrońcy takiego konceptu nieprzerwanie powołują się na to, iż „Ameryka została zbudowana na pryncypiach dziesięciu przykazań, a system rządów opiera się na dekalogu”. Jest dokładnie odwrotnie. Thomas Jefferson (na portrecie obok), twórca podwalin amerykańskiej państwowości, uznał przykazania za niepełne i wątpliwe – fundamenty demokracji amerykańskiej odrzucają znaczną część tego, co w nich zawarte. Większość Amerykanów jest, zdaniem profesora Dershowitza, nieświadoma, co zawiera 300 słów dekalogu w Księdze Wyjścia. Znają tylko skróconą i uproszczoną wersję: „Nie zabijaj”, „Nie cudzołóż”, „Nie kradnij”, „Nie składaj fałszywego zeznania”, „Szanuj ojca i matkę”. Wszystkie cywilizowane społeczeństwa uznają (przynajmniej
B
dziej kontrowersyjna. Na przykład kwestia cudzołożenia dotyczy wyłącznie niezamężnych kobiet, nie zaś żonatych mężczyzn, którzy mogli sobie z pannami dokazywać do woli i bezgrzesznie. Dershowitz przywołuje też fragment o „zazdrosnym Bogu” („Ja, Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy mnie nienawidzą” – Wj 20. – przyp. red.). Mścić się na dzieciach za winy ojców, dziadków i pradziadków? Czy może być coś bardziej nieamerykańskiego? – pyta Dershowitz,
yły biskup Phoenix w Arizonie, Tom O’Brien, czeka na rozprawę, podczas której odpowie za ucieczkę z miejsca wypadku z ofiarą śmiertelną i za próbę zatarcia śladów. O’Brien to w ogóle (nie)ciekawy typ. Kilka tygodni przed wypadkiem hierarcha wymigał się od odpowiedzialności karnej za utrudnianie pracy wymiarowi sprawiedliwości, polegające na zatajaniu przestępstw seksualnych swych księży. Wówczas uratowała go ugoda z prokuratorem, na mocy której O’Brien przyznał się do błędów i przeprosił ofiary pedofilii. Umowa przewidywała również zrzeczenie się przez biskupa kierowania diecezją; miał jedynie zachować tytuł. Nie było wówczas wiadomo, czym prokuratura wymogła na nim publiczną samokrytykę w zamian za niekaralność. Dziś już wiemy. Prokurator okręgowy ujawnił 2045 stron akt śledztwa w sprawie przemocy seksualnej duchownych diecezji (czego domagał się magazyn „Arizona Republic”). 95 stron zajmuje przesłuchanie ks. Josepha Ladensacka, ongiś zwierzchnika szkół katolickich diecezji. Księdza Ladensacka wyprowadziła z równowagi decyzja bpa O’Briena o przeniesieniu ks. Johna Giandelone do ubogiej, zdominowanej przez meksykańskich imigrantów parafii Chandler po tym, jak oskarżony został o molestowanie seksualne małoletniego chłopca. Ponieważ nie krył swego krytycyzmu, jego stosunki ze zwierzchnikiem znacznie się pogorszyły. Wkrótce po przenosinach ks. Giandelone do Chandler Ladensack został wezwany do domu zaprzyjaźnionej
przywołując komentarz Jeffersona: „Jest to sprzeczne ze wszelkimi zasadami osądu moralnego”. Czy Stany Zjednoczone mogą zaakceptować przykazanie: „Nie będziesz miał cudzych Bogów obok Mnie”? Wykluczone – stwierdza prof. Dershowitz: „Zawsze przyjmowaliśmy ludzi, którzy mieli innych bogów niż judeochrześcijański, albo nie mieli boga w ogóle. Poza tym nieustannie używamy imienia Boga nadaremno przez przywoływanie go podczas imprez sportowych, bicie go na naszych monetach, stosowanie w kampaniach politycznych i w przekleństwach”. Na tym nie kończą się nieporozumienia. Rozwinięcie dekalogu akceptuje niewolnictwo. (Wj 21. 20–21: „Kto by pobił swego niewolnika lub niewolnicę tak, iżby zmarli pod jego ręką, winien być surowo ukarany. A jeśliby pozostali przy życiu jeden czy dwa dni, to nie będzie podlegał karze, gdyż są jego własnością”). Nakazuje także poświęcić siódmy dzień na wypoczynek, co ma przysługiwać również niewolnikom. Ale Biblia jest jednoznaczna: ten siódmy dzień to sobota. Przerobiono ją na niedzielę wieki później, ponieważ był to dzień zmartwychwstania Chrystusa. Nie zostało to przyjęte przez żydów i niektóre mniejszości chrześcijańskie, a i muzułmanie wciąż świętują piątek. Jeśli idzie o konkretny przedmiot sporów i awantur w dzisiejszej Ameryce – zwłaszcza ostatniej awantury w Alabamie – czyli o rzeźby ilustrujące dziesięć przykazań, sprawa jest – w świetle ich pełnej wersji – jasna: „Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani obrazu tego, co jest na niebie wysoko”. Dziesięć przykazań – konkluduje Dershowitz – nie tylko nie nadaje się do ekspozycji w publicznych budynkach sądowych i klasach szkolnych, ale nie ma na nie miejsca w sercach i umysłach współczesnych Amerykanów. Opr. TOMASZ SZTAYER
rodziny, która poinformowała go, że Giandelone molestował ich 12-letniego syna. Ks. Ladensack uspokoił wzburzonych rodziców, pomógł im zawiadomić policję i spisać raport o popełnionym przestępstwie. Po czym zatelefonował pod specjalny, osobisty numer biskupa, używany do spraw awaryjnych najwyższej wagi. O’Brien dostał szału: „Po co tam chodziłeś? Dlaczego zawiadomiłeś policję? Powinieneś przyjść z tym natychmiast do mnie i tylko do mnie. Składałeś, młody człowieku, śluby posłuszeństwa i przypominam ci, że jesteś mi winien posłuszeństwo!”. Biskup nakazał mu pójść do rodziców raz jeszcze i spowodować, by wycofali skargę. Ks. Ladensack, przed seminarium wielokrotnie odznaczony bohater wojny wietnamskiej, odmówił. Powołał się na Trybunał Norymberski, który orzekł, że żołnierz ma prawo odmowy wykonania bezprawnego rozkazu. On zaś uważał polecenie biskupa za bezprawne. „Biskup O’Brien był na mnie wyjątkowo wściekły – mówił ks. Ladensack. – Poinformował mnie o tym prawnik diecezji, William Mahoney, sugerując »po przyjacielsku«, że powinienem jeszcze raz przemyśleć swoją odmowę złożenia wizyty rodzinie ofiary i nakłonienia jej do wycofania skargi”. Ks. Giandelone trafił na 22 miesiące do więzienia. Rozgoryczony Ladensack zrezygnował z kapłaństwa. O’Brien, odczytując w kościołach diecezji komunikat (warunek bezkarności) raz po raz zapewniał, że nie uczynił nic nielegalnego i nie tuszował oskarżeń przeciw księżom... TOMASZ WISZEWSKI
Tajemnica wiary
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r.
ZE ŚWIATA
Uczniowie Wojtyły P
apież mianował 31 nowych kardynałów. Rzym – i większość Włoch – spowiły ciemności w wyniku awarii zasilania. Głos Jana Pawła II trzeba było wzmacniać energią z generatora. Czyżby znak z niebios? Czy wszechmogący mocodawca dał do zrozumienia, że Wojtyła posunął się zbyt daleko w kształtowaniu na swoje podobieństwo kolegium kardynalskiego, przez co cofa Kościół w mroki średniowiecza? Podobnie jak w kilku innych kategoriach (podróże, kanonizowani święci itd.), JPII pobił wszystkich poprzedników liczbą przyznanych nominacji kardynalskich. Czerwone kapelusze otrzymało z jego rąk 226 kardynałów; Paweł VI awansował do tej godności tylko 26 biskupów. Ostatni raz tytuł księcia Kościoła, w styczniu 2001 roku, otrzymało 44 biskupów. Jeszcze przed miesiącem większość watykańskich dygnitarzy utrzymywała, że nie należy oczekiwać nowych nominacji przed styczniem 2004 roku. Przyśpieszenie trzyletniego rytmu nie jest przypadkowe. Papież zdaje sobie sprawę z szybko pogarszającego się stanu zdrowia, a stan ten – jak twierdzą poinformowani – zaalarmował jego najbliższe otoczenie. Postanowiono nie ryzykować czekania kolejnych 4 miesięcy. Niektóre włoskie gazety informują, że do listy schorzeń, na które cierpi Jan Paweł II, doszło jeszcze jedno: rak jelit. Co znamienne, Watykan nie zdementował tej pogłoski. Dziennikarze zauważają, że przyśpieszenie terminu nominacji „odzwierciedla niezwykły poziom dramatyzmu”. Przez cały 25-letni pontyfikat Jan Paweł II komponował skład kolegium tak, aby wybrało następcę na jego podobieństwo. Tylko 5 kardynałów z prawem głosu (poniżej 80 roku życia) nie zostało ustanowionych przez JPII. Oprócz pozytywnych aspektów jego światopoglądu (przynajmniej werbalne dążenie do pokoju oraz likwidacji ubóstwa i nierówności), niemal wszyscy podzielają także przekonania budzące sprzeciw i kontrowersje, czyli: centralizowanie władzy Watykanu, presję na delegalizację aborcji, zakaz antykoncepcji, potępienie rozwodów i aktywności homoseksualnej, odmowę prawa do skracania cierpień umierającym, niedopuszczanie do wyświęcania kobiet i zmniejszenie roli osób świeckich w życiu kościelnym. „Kiedy wybrany zostanie następny papież – stwierdza ks. Thomas Reese, autor książki „Wewnątrz Watykanu” – należy spodziewać się znacznie więcej kontynuacji niż zmian. Jan Paweł II mianuje ludzi, którzy zgadzają się z nim w ważnych sprawach”. Większość nowo mianowanych kardynałów pochodzi z Europy; w USA komentuje się fakt, że tylko
Nominacje kardynalskie z reguły nie wywołują poważniejszych kontrowersji. Tym razem jednak zawrzało, np. w środowisku liberalnych katolików w Australii. Papież awansował arcybiskupa Sydney, George’a Pella (na zdjęciu), postać głęboko kontrowersyjną. Pell jest oskarżany o chronienie księży pedofilów, a przed rokiem jego samego oskarżono o molestowanie seksualne ministranta na kościelnym obozie w latach 60. Z brajeden wywodzi się z ich kraju. David ku konkretnych dowodów winy poClohessy, przewodniczący organizastępowanie umorzono. Ze względu cji zrzeszającej ofiary księży, twierna arogancję i ortodoksyjne poglądy dzi, iż nowy kardynał Justin Rigali Pell ma w Australii – poza środowibył jednym z najmniej przyszłościoskiem konserwatywnym – bardzo złą wych i najmniej wrażliwych biskuprasę. Znany jest z tego, że odmapów w kraju. – Pracował w St. Louis wia komunii homoseksualistom; przez 8 lat i ani razu ani on, ani żaotwarcie twierdzi, że homoseksualizm den z jego współpracowników nie spojest gorszym zagrożeniem dla zdrotkał się z nami ani z żadnym innym wia niż palenie tytoniu, a aborcja to ugrupowaniem ofiar księży. o wiele poważniejszy skandal moSpodziewano się, że kapelusz karralny niż pedofilia kapłanów. W przedynalski tradycyjnie otrzyma nowy arszłości Pell pracował razem z autocybiskup Bostonu, Sean O’Malley, rem największego skandalu pedofilktóry zastąpił zmuszonego do rezyskiego w Australii, ks. Gerardem gnacji skompromitowanego kłamstwaRidsdale, który obecnie odsiaduje mi i chronieniem księży pedofilów 18-letni wyrok. Pell twierdzi, że kard. Bernarda Lawa. Law jednak o niczym nie wiedział. Nawet biskup Canberry, Pat Power, powiedział w radiu, że awans Pella „świadczy o tym, że Kościół jest reprezentowany przez wiele jednostek, które aktualnie nie przysparzają mu chwały. Godność człowieka, dialog z innymi religiami i odczytywanie znaków czasu to cechy niezbyt dobrze reprezentowane Fot. archiwum przez Pella. Z tych powodów myślę, że wielu luwciąż cieszy się względami papieża, dzi będzie rozczarowanych, iż Kodziała w kilku watykańskich komisjach ściół posuwa się dalej w tym kieruni będzie jednym z wybierających jego ku”. Teoretycznie podejrzany o penastępcę. Tylko jedna jedyna nomidofilię Pell może być teraz kandydanacja w tak wielkim kraju jest prawtem na papieża... dopodobnie sygnałem niełaski pa– Może być prawdą, że jedyne co pieża za dopuszczenie w USA do skanczłonkowie tej zróżnicowanej grupy dalu pedofilskiego i wypłat kolosalmają wspólne, to tradycjonalizm – konych odszkodowań dla ofiar pedofimentuje ostrożnie Tom Beaudoin, lów. „Jan Paweł II wciąż postrzega ten wykładowca teologii z Boston Colleskandal – pisze w komentarzu brytyjge – ale nie znaczy to, że Jan Paweł ski dziennik „The Guardian” – jako II może sklonować następnego papieoznakę zachodniej dekadencji, a nie ża. Niezbadane są wyroki boże. problem dyscyplinarny”. TOMASZ WISZEWSKI
Osioł i tygrys Z dobywcy nie znają litości. Nawet w stosunku do Bogu ducha winnych zwierząt. Rzadki okaz tygrysa bengalskiego został w piątek 19 września br. zastrzelony w ogrodzie zoologicznym w Bagdadzie. Zoo było już zamknięte dla zwiedzających, ale zwycięzcy z US Marines mogli oczywiście bez przeszkód w nim przebywać. I nie przyszli tam bynajmniej w celu podziwiania rzadkich okazów, lecz urządzili sobie balangę jak się patrzy. Humory były tak znakomite, że w pewnym momencie dwóch żołnierzy postanowiło nakarmić będącego ozdobą bagdadzkiego zoologu bengalskiego tygrysa. Powszechnie wiadomo, że po pijanemu można robić wiele rzeczy, ale raczej nie należy karmić bengalskich
tygrysów. Gdy wygłodzony (wiadomo, okupacja) panthera tigris zorientował się, że niedysponowany homo sapiens sam pcha mu łapę w otwór gębowy, to zrobił to, co mu stwórca instynktem nakazał: odgryzł sapiensowi palec, kombinując jednocześnie, jakby tu całe 90 kilogramów obiadku wciągnąć do klatki. Niewiele brakowało, bo tigris trzymał już łapą za ramię słaniającego się od nadmiaru piwa sapiensa. Wygrałby jak nic, ale w tym momencie wkroczył do akcji drugi sapiens, który wyjął swoją broń i zastrzelił potwora niemającego respektu dla US Marines. Dyrektor zoo Adil Salman Mousa powiedział agencji Reutera, że jest to wielka strata, gdyż tygrysy bengalskie są już taką rzadkością, iż nie ma praktycznie szans na to, aby bagdadzki ogród zoologiczny mógł kupić lub otrzymać innego osobnika. Ale co to, k..., obchodzi okupantów? Z. DUNEK
13
Wstrząśnięty, nie zmieszany J
ak co roku w katedrze w Neapolu, na oczach kilku tysięcy zgromadzonych wiernych, dokonał się cud upłynniania rzekomej wysuszonej grudki krwi św. Januarego, ściętego w 305 roku. Po raz pierwszy do rozpuszczenia krwi doszło w 1389 r., czyli przeszło tysiąc lat po śmierci świętego biskupa. Odtąd zjawisko powtarza się regularnie podczas osiemnastu różnych okazji w ciągu roku. Najważniejszą z nich jest oczywiście rocznica śmierci – 19 września. I ona też przyciąga największe tłumy. Podczas modlitwy arcybiskup potrząsa fiolką „z krwią świętego” i po chwili jej zawartość staje się płynna, a kolor zmienia się z brunatnego na czerwony; wtedy kapłan odwraca się do wiernych i oświadcza, że stał się cud. Społeczne zapotrzebowanie na cud jest ogromne, ale trzeba było wprowadzić element niepewności (potwierdzający prawdziwość), aby cud nie spowszedniał – dlatego od czasu do czasu zdarza się, że w ampułce nic się nie dzieje. Przez stulecia nikt nie potrafił wyjaśnić, dlaczego substancja w fiolce upłynnia się po wstrząśnięciu, a Kościół pilnie strzegł tajemnicy. Nadal zresztą nie zgadza się na naukową analizę „świętej krwi”. Już jednak w 1906 roku nauka wyjaśniła ów „cud” istnieniem substancji tiksotropicznych, czyli ciał stałych,
które pod wpływem wstrząsania mają zdolność upłynniania się. Tego rodzaju właściwości posiadają na przykład niektóre iły, których mnóstwo w okolicach Neapolu. Na potwierdzenie tej tezy w 1991 roku Luigi Garlaschelli, chemik z uniwersytetu w Padwie, wyprodukował kilka mieszanek tiksotropicznych, w skład których wchodziły iły z Wezuwiusza, wosk pszczeli rozpuszczony w alkoholu, kreda, sól i woda. I wszystkie przypominały wyglądem oraz właściwościami grudkę krwi w świętych fiolkach – po wstrząśnięciu zmieniały barwę i upłynniały się. Mistyfikację rozszyfrowano, ale kościelnych magików wcale to nie zmieszało. Także lud nadal chce być oszukiwany. A.K.
Przeprosiny, których zabrakło O
statnia, doprawdy heroiczna, peregrynacja religijna JPII do Słowacji dobitnie pokazała, że papież jest przynajmniej zdrowy na umyśle, bo nieźle kombinuje...
Novum polskiego pontyfikatu były przeprosiny za minione winy Kościoła. Papież przepraszał (wprawdzie tylko Boga) za św. inkwizycję (która potem ewoluowała w obecną Kongregację Doktryny Wiary) za krucjaty, spalenie Giordana Bruna i proces Galileusza, za usprawiedliwianie niewolnictwa, antysemityzm... A jednak podczas wizyty na Słowacji zmienił nieco front. Przypominał bowiem przestępstwa, jakich wobec Kościoła i wiernych dopuścił się komunizm. I tak jakoś zapomniał powiedzieć o niedawnym okresie, gdy to katolicyzm był w Słowacji ustrojem zbrodniczym. Ani razu papież nie wspomniał o księdzu Josefie Tiso (na zdjęciu), który kierował marionetkowym, prohitlerowskim państwem słowackim w latach 1939–1945 i jest odpowiedzialny za wysłanie 60 tys. Żydów do obozów zagłady. W sprawnym
deportowaniu ich ochoczo pomagali księdzu Tiso inni wyżsi członkowie katolickiego kleru Słowacji. W roku 1943 biskup Nitry Karol Kmetko oświadczył naczelnemu rabinowi kraju, że Żydzi zasłużyli na karę i nie powinni oczekiwać ze strony katolików żadnej pomocy, chyba że przejdą na chrześcijaństwo. Tiso miał przez cały ten czas dobrą opinię u biskupów i papieża Piusa XII. Dzięki postępowaniu Tiso Słowacja uniknęła większych zniszczeń i bombardowań; stała się nawet letniskiem, do którego ściągali na wypoczynek po ciężkiej służbie u boku fuehrera hitlerowscy noFot. archiwum table. Do dziś niektórzy Słowacy sądzą, że winni są za to ks. Tiso wdzięczność. W roku 1999 arcybiskup Bratysławy i Tarnawy Jan Sokol przekonywał, że ks. Tiso został źle oceniony, bo „często obwiniano go za coś, co było poza jego kontrolą”. Tere fere kuku... T.N.
14
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r.
ZBRODNIE KOŚCIOŁA
O
d kiedy zaczęto mówić o konstytucji europejskiej, fundamentaliści katoliccy zapragnęli ujrzeć w jej preambule odniesienia do „wartości chrześcijańskich”, choć pozostałe odłamy tegoż chrześcijaństwa zachowują o wiele większą powściągliwość. Tak naprawdę chodzi o wartości wyłącznie katolickie, pożądane przez Watykan. Mniejsza o to, czy są one dla Europy bardziej czy mniej ważne od spuścizny na przykład greckiej i rzymskiej. Najistotniejsze wydaje się, JAKIE są naprawdę. Można o tym przeczytać w rozpoczynającym się dziś cyklu artykułów Bogdana Motyla.
CHRZEŚCIJAŃSKIE DZIEDZICTWO EUROPY (1)
Zabić heretyka „Ewangelizacja” Jana Pawła II po nowemu, pokojowymi metodami, chce dziś zniszczyć wszystko, co świecka kultura wytworzyła od czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Najpierw trzeba jednak przekreślić niechlubną przeszłość, wpisując ją obłudnie, po kościelnemu – jako chlubną – do konstytucji europejskiej. Tak naprawdę, ilekroć rzymskie tzw. chrześcijaństwo stosowało w praktyce swoje „wartości”, tylekroć skutki były opłakane. „Wyklęty, który powie: nauka Kościoła Katolickiego jest przeciwna dobru i pomyślności społeczeństwa ludzkiego”. Miasto Nikomedia, stolica Bitynii, założone ok. roku 264 p.n.e. Obecnie Izmit (Turcja). Swego czasu stało się zwiastunem nietolerancji religijnej, w której chrześcijaństwo ze stronnictwa rządzącego stało się po prostu władzą. Tak zwany edykt mediolański został proklamowany w czerwcu roku 313 w Mediolanie podczas spotkania cesarza Konstantyna Wielkiego (306–337) z cesarzem Licyniuszem (308–324), a ogłoszony właśnie w Nikomedii po zwycięstwie nad Maksencjuszem (306–312). „My, Konstantyn i Licyniusz, augustowie, gdyśmy się szczęśliwie zebrali w Mediolanie w celu rozpatrzenia wszystkich spraw, tyczących się pomyślności i korzyści rzeczypospolitej (...) pomiędzy sprawami, którymi się zająć mamy, żadna nie będzie bardziej pożyteczna dla naszych narodów jak ta, której przedmiot stanowi oddawanie czci bóstwu. Postanowiliśmy więc dozwolić chrześcijanom i wszystkim innym swobodnie praktykować religię, którą wybierają, a to dlatego, żeby to bóstwo, które przebywa w niebie, nam oraz wszystkim, którzy żyją pod naszą władzą, mogło odtąd sprzyjać. Sądzimy bowiem, że to jest rzeczą dobrą i rozumną nie odmawiać nikomu, czy to chrześcijaninowi, czy też należącemu do innego jakiegoś kultu, prawa wyznawania religii, jaką sobie wybiera (...). Należy przeto, żeby osoba twoja wiedziała, że my odwołujemy wszystkie ograniczenia względem chrześcijan, które poprzednie posłania nasze do was zawierały, ponieważ były zgubne i z naszą łagodnością niezgodne, i że począwszy od tej chwili, my im dozwalamy wyznawać ich własną religię bez żadnej przeszkody i utrudnienia. Spieszymy przeto zawiadomić cię w sposób najbardziej stanowczy, żebyś wiedział, żeśmy udzielili chrześcijanom swobody zupełnej wykonywania
praktyk swojej religii. A ponieważ udzieliliśmy tego chrześcijanom, że również stosuje się to i do innych religii, łatwo zrozumie twoja osoba...”. Już za Konstantyna zaczęły się represje ze strony uciskanego niedawno Kościoła, a cesarz osobistym przykładem wspomagał fanatyzm i nietolerancję. Za Teodozjusza Młodszego wydano kodeks zawiera-
jący 66 rozporządzeń „przeciw heretykom, nie licząc innych pogan, Żydów, apostatów i czarowników”. Za Teodozjusza Wielkiego ustanowiono „inkwizytorów wiary”, którzy piastowali jednocześnie godność donosicieli i sędziów. Każdy, kto świętował Wielkanoc łącznie z Żydami, był skazywany na śmierć. Za tyranię władzy świeckiej odpowiadało duchowieństwo, które nie tylko aprobowało terror, ale wywierało wpływ na panujących i władzę świecką poszczególnych regionów. Pogan wyrzucono z urzędów państwowych, zakazano praktyk oraz religijnych obrządków. Burzono kościoły arian, donatystów oraz niszczono świątynie i kulturę pogan. Św. Augustyn, „który w objęciach pięknych ladacznic Kartaginy” zaspokajał swoje chucie, doszedł do przekonania, że „aktem miłosierdzia jest karać heretyków śmiercią” i przez ów „akt miłosierdzia” zapragnął zbawić i uszczęśliwić cały świat. Stworzył i dał światu chrześcijańskiemu (czyli Kościołowi) system teologiczny sankcjonujący prześladowania: autorytet, prawo oraz argumenty. Prześladowania przybrały więc „uzasadniony” charakter i w ciągu drugiej połowy IV w. stały się ostrzejsze i bardziej dokuczliwe,
a duchowieństwo – coraz bardziej aktywne: „Często biskup stawał na czele przedsięwzięcia, przed którym cofały się władze świeckie”. Kler wzmacniał swoją wszechwładzę, rozporządzał interdyktem, banicją, prawem śmierci. Prześladowania trwały... W roku 1073 na papieskim tronie zasiadł Grzegorz VII (1073–1085). Papiestwo stanęło u szczytu potęgi. Napawało strachem nie tylko swoich poddanych, ale książąt i królów, którzy stawali się faktycznymi wasalami, bowiem rozporządzający klątwą papież w każdej chwili mógł ich detronizować. Zaczęła się era prześladowań innowierców. W roku 1074 Grzegorz VII powziął postanawienie, a Urban II (1088–1099) 20 lat później ogłosił w Clermont krucjatę przeciwko Turkom. W roku 1162 synod w Montpellier ekskomunikował heretyków, ich stronników i obrońców. Papież Aleksander III (1159–1181) zadecydował, że „wszelkie zobowiązania prywatne względem heretyków są nieważne”. Zachęcał do wytępienia ich, a wykonawcom obiecywał odpuszczenie grzechów, ułaskawienia, przywileje oraz odpusty. W roku 1160 na soborze narodowym w Oksfordzie podkreślano nieustanną potrzebę nawracania heretyków. Trzy lata później w Tours, gdzie odbył się zjazd z udziałem papieża, 17 kardynałów, 124 biskupów, 414 opatów i innych, zapadła uchwała o wyszukiwaniu ukrywających się heretyków – spuszczono ze smyczy psy inkwizycji. Synod w Weronie w roku 1184 powierzył biskupom kierowanie walką z herezją. I zaczął się prawdziwy szał prześladowań! W święta wielkanocne 1167 roku z rozkazu opata z Vezalay i w obecności biskupów Lyonu, Narbony i Nevers w dolinie Ecouan (Francja) spalono żywcem kilkuset albigensów. Papież Aleksander III w roku 1180 posłał swojego legata, kardynała Henryka, biskupa z Albano do południowej Francji, aby stłumił powstanie albigensów. Do rzezi zachęcał papież Innocenty III (1198–1216). Legaci papiescy byli dowódcami karnej ekspedycji. Po zdobyciu miasta Beziers, krzyżowcy,
którzy nie wiedzieli, kto z mieszkańców jest kacerzem, a kto prawowiernym chrześcijaninem, usłyszeli sławny rozkaz papieskiego legata: „Zabijcie wszystkich, Bóg wśród nich rozpozna swoich!”. Padło wówczas około 20 tysięcy ofiar: mężczyzn, kobiet i dzieci. W kościele Marii Magdaleny bestialsko zamordowano około 7000 szukających schronienia nieszczęśliwców. Mniej więcej w tym samym czasie w Niemczech na wielką skalę uskuteczniano palenie waldensów. Za krwawe tępienie stedingerów papież Grzegorz IX (1227–1241) nadał odpusty takie jak krzyżowcom z Ziemi Świętej. Odnotowano wypadki, że kiedy nie wystarczyły ogień i żelazo, burzono tamy i groble, aby woda dokonała dzieła zniszczenia. W Niderlandach rzeź rozpoczęto w roku 1164 od spalenia kacerza w Utrechcie. Sobór w Awinionie z 1209 roku zalecił wszystkim biskupom „podniecanie” władz świeckich do tępienia heretyków, a sobór laterański z roku 1215 uchwalił, że ktokolwiek „chce uchodzić za wiernego syna Kościoła, musi złożyć publiczną przysięgę, iż będzie tępić ogniem i mieczem heretyków”. Wysyłano na stosy nie tylko kacerzy, bo wystarczyło podejrzenie o herezję. W samej tylko Prowansji około 1500 roku stracono przeszło 3000 osób. Ale najgorsze „wartości chrześcijańskie” miały dopiero nadejść...
Za panowania Karola V skazano na śmierć 50 tys. ludzi (Grotius podaje liczbę 100 tysięcy.) Kacerze byli żywcem paleni lub grzebani. „Dnia 16 lutego 1568 roku wyrok Świętego Oficjum skazał wszystkich mieszkańców Niderlandów na śmierć za herezję. Z ogólnego tego wyroku wyjęto kilka tylko osób. W dziesięć dni później proklamacja królewska zatwierdziła ten wyrok Inkwizycji i poleciła natychmiastowe jego wykonanie. Trzy miliony ludzi: mężczyzn, kobiet i dzieci skazanych zostało na szafot trzywierszowym dekretem” (Motley). Ten wyrok trybunału madryckiej Świętej Inkwizycji zastrzegał, że „bez żadnej nadziei łaski, aby to po wszystkie przyszłe czasy służyło za przykład i ostrzeżenie”. Krwawy Alba, hiszpański inkwizytor, pod którego jurysdykcją znajdowały się tereny obecnej Holandii, zabierał się w ten sposób do dzieła, że z jego polecenia w Gandawie w środową noc popielcową „pachołkowie sądowi wśród nocnej ciszy weszli do domów i najmniej 500 obywateli wyciągnięto z łóżek i zawleczono do więzienia. Wszyscy oni zostali na śmierć skazani”. Alba donosił królowi z lekceważeniem, że „nikt się nie wymknął”. Z biedakami nie robiono wielkich ceregieli! Nie wzywając ich nawet na
sąd do Brukseli, rozstrzygano sprawy od ręki: wieszano ich w mieście lub na przedmieściach. Oprawcy, pobudzani widokiem krwi oraz „miłością chrześcijańską”, przypalali koniec języka rozpalonym do czerwoności żelazem, ściskając mocno dwoma metalowymi blaszkami. Nieludzki krzyk cierpiących nie-
szczęśników, którym w ten sposób kneblowano usta, artykułował się w dziwnych dźwiękach, budząc wesołość katów (wg Prescotta): „– Słuchajcie, jak śpiewają! – zawołał wesoło jakiś mnich do tłumu. – Czyż nie należałoby ich puścić także w taniec?!”. Liczba ofiar wcale nie stanowi miary tych chrześcijańskich okrucieństw, lecz zwierzęcy strach potencjalnych ofiar, nad którymi wisiała groźba śmierci w nieludzkich męczarniach, gdyż – zgodnie z zasadami Alby – każdy kładący się spać lub wstający rano, powinien „czuć, iż dom jego w każdej chwili może runąć i przywalić go swoimi gruzami”. To pobożne życzenie nie wymaga komentarza, bowiem już w IV w. poganie, obserwując chrześcijan, stwierdzili, że wyznawcy Chrystusa, różniąc się pod względem doktryny, są bardziej okrutni niż dzikie zwierzęta. Książę Orański pisał: „Wściekłość prześladowania taką zgrozę sieje w całym narodzie, że tysiące, a pomiędzy nimi kilku przedniejszych papieżników uciekło z kraju, gdzie tyrania zdaje się być kierowana przeciwko wszystkim bez różnicy wiary”. Nie należy się dziwić, że takie okrucieństwa były na porządku dziennym, skoro sam król hiszpański Filip II mawiał, iż wolałby „raczej utracić 100 tysięcy żywotów, gdyby ich miał tak wiele, aniżeli pozwolić na najmniejszą w rzeczach religii zmianę”. Kościół, który niemal od zarania swych dziejów nazywał się katolickim, czyli powszechnym, nigdy nie był monolitem, jak tego chcą niektórzy! Herezje oraz wszelkie odstępstwa od rzymskiego nurtu, spowodowane różnymi interpretacjami Biblii, to efekt działalności Kościoła wschodniego (greckiego) i zachodniego (rzymskiego). Na dodatek w obu kościołach powstają własne tzw. sekty i herezje. Jednak Kościół rzymski, na skutek wielu szczęśliwych zbiegów okoliczności, ujął ster świata religii oraz polityki, narzucając Europie chrześcijański zamordyzm. I dziś tenże Kościół ma czelność wzywać skrwawioną i sponiewieraną przez siebie Europę do odwołania się do „tradycji” oraz „wartości” chrześcijańskich w jej konstytucji! Era rzymskiego chrześcijaństwa zapisała się w historii ludzkości jako kataklizm, który nawiedził świat. Trudno o inną opinię, mając na uwadze
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r. fakt, iż ten, od którego wywodzi się papieska religia, niedowiarkom „jeno się dziwował” i kazał być miłosiernym oraz kochać bliźnich. Ale już w kilka wieków po jego śmierci propagatorzy chrześcijaństwa odwołują edykt głoszący śmierć heretykom i konfiskatę mienia, ponieważ „jest nieprzyzwoity, nieprawny i całkiem przeciwny duchowi chrześcijaństwa”, albowiem... JEST ZA ŁAGODNY!!! Kościół nie tylko zniewolił czyny człowieka, ale wziął pod swoją jurysdykcję ludzką wolną myśl. Penetrował jej głębię, szukając jakichś niewypowiedzianych głośno poglądów... „Po tym poznają, że jesteście moimi uczniami, że się wzajemnie kochać będziecie” – zapewniał nazaretańczyk. Ale oto kilka stuleci później mnich z zakonu augustianów, Wawrzyniec de Villlancancio, w imieniu swojego Mistrza pisze do króla, czerpiąc przykłady z Biblii „natchnionej” Duchem Świętym... „Ponieważ Wasza Królewska Mość włada mieczem, jaki Mu Bóg wraz z boską nad naszymi żywotami mocą udzielił, niechże ten miecz wydobędzie z pochwy i skapie we krwi kacerskiej, jeśli nie pragnie, aby krew Jezusa Chrystusa, przez tych barbarzyńców rozlana, oraz krew niewinnych katolików, których ci uciskają, nie ściągnęła z Nieba pomsty na głowę Waszej Królewskiej Mości! (...) Święty król Dawid dla nieprzyjaciół Bożych nie okazywał żadnej litości, zabijał ich, nie oszczędzając ni mężczyzn, ni niewiast. Mojżesz i brat jego w jednym dniu zgładzili 3000 dzieci Izraela. Anioł w jednej nocy przeszło 60 000 nieprzyjaciół Bożych zatracił. Wasza Królewska Mość jesteś królem tak jak Dawid; tak jak Mojżesz wodzem ludu Jehowy, aniołem Pańskim, gdyż Pismo Św., tak królów i wodzów ludu Bożego nazywa, a kacerze są nieprzyjaciółmi Bożymi!...”.
Jedną z pierwszych rzeczy, jakich dokonał papież Pius V (1566–1572) po wstąpieniu na tron, było skazanie na spalenie żywcem trzech włoskich uczonych „odznaczających się pobożnością i którzy wielkie zasługi naukom we Włoszech oddali, ale wpadli w podejrzenie o zbytnią w rzeczach wiary wolnomyślność”. Pisząc do księżnej Parmy, Pius V zachęcał ją do prześladowań, obiecując przysłać pomoc w ludziach i środkach finansowych. Napisał też do Filipa, aby plamę kacerstwa zmył krwią heretyków. Taką działalność, przepojoną „chrześcijańską miłością” bliźniego, prowadziła w Niderlandach papieska Święta Inkwizycja, o której nawet prawowierny katolik, Poullet, napisał, że niderlandzcy inkwizytorzy otrzymywali wskazówki bezpośrednio ze Stolicy Apostolskiej. (cdn) BOGDAN MOTYL www.racjonalista.pl
Mamy ten swój specyficzny charakterek narodowy, nie ma co. Już Cyprian Kamil Norwid mówił wszem wobec: „Polacy to naród jak olbrzym, a społeczeństwo jak karzeł”. Jednoczą nas powstania, walka o niepodległość i bohaterskie śmierci, o których pamiętać będą potomni, jednak organizowanie własnej państwowości, tworzenie sprawiedliwego prawa i interes społeczny zawsze zastępuje się maksymą: „Gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania”. Mentalność polityków czy urzędasów bywała ośmieszana i parodiowana w przeszłości. Ich dwulicowość, obłudna religijność i prywata ponad wszystko – przypomnijmy sobie z historii – to stereotyp Polaka. Satyry pisali znani literaci, a autorem słów: „Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka. Wielbi urząd, czci króla, lecz sądzi człowieka” jest sam bp Ignacy Krasicki. Tym powiedzeniem bronił przed oponentami prawa satyry do istnienia. Treści i przesłania jego bezkompromisowych utworów odpowiadają, o zgrozo!, temu, co i dziś dzieje się za oknem. Nie sięgajmy głęboko w historię. Skupmy się na obrazie Polaka z początku ubiegłego wieku. Wśród czasopism satyrycznych dominowały wtedy „Cyrulik Warszawski”, „Szpilki” i „Szczutek”. W wierszu „Kraj wielkiej polityki” z 1914 r. nieznany autor tak opisywał ówczesnych parlamentarzystów: (...) „Wybrańcom ludu” żaden czyn nie szkodzi I żaden szwindel sławy im nie zmniejszy, Stąd z urn wyborczych częstokroć wychodzi Nie najgodniejszy – ale najbrudniejszy. Znajome, prawda? Ale to nie wszystko: (...) Kraj na rozliczne partie podzielony, Wrogami wzajem są tam ludzie bliscy I w walce, która wre na wszystkie strony, Walczą zaciekle przeciw wszystkim wszyscy. „Interes kraju, solidarność Koła” – Wciąż takie hasło szumnie w górę wzlata, Ale w istocie rządzi wszystkim zgoła Mała ambicja i nędzna prywata. Finał jest idealnym podsumowaniem polskiej szkoły kariery. Słowa te powinny zostać wyryte na tablicy przed Sejmem, może wtedy tych wrażliwszych na los państwa posłów (czy są tacy?) ruszyłoby sumienie. (...) Niczym jest w kraju tym zasługa cicha, Prawdziwa wiedza albo szczera cnota, Tylko protekcja, bezczelność i pycha Do wszelkiej sławy otwierają wrota! Służalstwem świetnych dojdzie się wyników,
PRZEMILCZANA HISTORIA
POLAKÓW PORTRET WŁASNY, CZYLI...
Tacy byliśmy, tacy jesteśmy Cnotą się zowią zasługi dla kliki O, kiedyż znajdziesz lepszych przewodników, Nieszczęsny kraju „wielkiej polityki”? Czas zatrzymał się w miejscu... Leo Belmont w wierszu „Ambicja narodowa”, także z 1914 roku, krytykuje polskie zamiłowanie do nadawania tytułów i godności. Próżno było zatem szukać adwokatów – byli mecenasi; nie było lekarzy, lecz byli doktorzy; nie było policjantów, tylko inspektorzy; nie było komorników, a byli sędziowie. Autor wysnuwa sarkastyczny wniosek: ...może ktoś pomyśleć, Słysząc nasz ton wyniosły, Że brak nam zwykłych głupców, Są tylko wielkie osły! Chociaż satyra polityczna ma wywoływać śmiech, w naszym przypadku jest to leciutki uśmiech przez łzy bezsilności i sprzeciwu wobec tego, co słyszymy i widzimy w cyrku politycznej karuzeli. Jej lokatorzy nigdy nie tracą dobrego samopoczucia
Gdzie spojrzeć głupstwa stek piramidalny, Bo niedaleko wedle grobli staw. Gdyby choć jeden, jeden człek normalny, Który by umiał bronić naszych spraw I czując ważność dziejowej godziny Zerwał z teorią brzydką wazeliny. Nigdy nie wyzwolimy się z „rzeki politycznych słów”? Nic z nich nie wynika, nikt nie zostaje rozliczony. Tragifarsa sięga często dna przyzwoitości, o ile jeszcze owa przyzwoitość coś znaczy. Ludzie porządni do polityki się nie garną – to stwierdzenie nie straciło aktualności. I nigdy nie straci. Przyzwoici pozostają w cieniu, pracują i stąpają twardo po ziemi. Koterie, obłuda, zakulisowe gry i kompromisy to coś, do czego trzeba mieć chęci i zdrowie. A przede wszystkim umiejętności – wrodzone bądź nabyte. No i trzeba oczywiście jak najczęściej się pokazywać, korzystać z każdej okazji. Wszędzie. Co obnaża
i pewności siebie. W 1922 roku, czyli cztery lata po odzyskaniu niepodległości, Henryk Zbierzchowski porównywał Polskę do domu wariatów: Jak u nas wesoło Że śmiać się można zasię do łez, Gdzie spojrzeć podłość i wytarte czoło, Lub indolencji i głupoty kres... Cóż to za czasy do tysiąca katów?! Jeden powszechny, wielki – dom wariatów. I z niedowierzaniem pytał: Więc to jest Polska, ta wielka i wolna, Co zmartwychwstała po stu latach mąk – Jak kurtyzana piękna i swawolna, Po którą sięga tysiąc brudnych rąk?! Wtedy również ci, którzy dorwali się do koryta, zaspokajali swe zachcianki kosztem innych, ale w imię wyższych celów. Krytykowani i wyśmiewani, skubali Polskę, ile się tylko dało. Liczyli się tylko ONI. (...) Wali się w gruzy pierwszy sejm nasz walny, bo tam maniacy zasiedli wśród ław.
Edward Słoński w „Pochodzie narodowym”: (...) Weźmiemy księży z parafii I z pensji trochę dziewczątek... Któż lepiej od nas potrafi Uświetnić Polski początek? Posłużym wiernie jej sprawie, A przy tym i lud się dowie, Że są prócz niego w Warszawie Jaśnie wielmożni panowie... Stanisław Wasylewski („Czym jest Polska?”, ok. 1930 r.) porównuje kraj do pędzącego pociągu. Polska, nazywana wcześniej przez mesjanistów i poetów romantycznych Chrystusem narodów, a przez Juliusza Słowackiego („Grób Agamemnona”) pawiem i papugą, przez Wasylewskiego określona została mniej poetycko, choć dosadnie – chorym człowiekiem. Autor demaskuje nierówność społeczną w kraju, gdzie zwykli obywatele traktowani są jak niższa rasa, a panom i wybrańcom należy się wszystko. W końcu zwiastuje tragiczny finał: (...) Czy wiedzą twoje konduktory, Gdzie kres, gdzie koniec
15
szalonej podróży? Czy wiedzą, siedząc w sleepingu na sofie, Że pociąg pędem gna ku katastrofie? Jak skończyła się II Rzeczypospolita, przypominać nie trzeba... Od 1989 roku natomiast na własnej skórze przekonujemy się, w jaki sposób „nasi wybrańcy” budują III Rzeczpospolitą. Na krzywdzie i poniżeniu tych, którzy ich wybierają. Na dbaniu tylko o interesy własne i swoich partii. Korzystają, dzięki znajomościom w kręgach władzy, oligarchie biznesowe – Kulczyki, Gudzowaci, Niemczyccy i wielu in-
KTO RANO WSTAJE Kto rano wstaje, Temu Pan Bóg daje. A kto śpi dłużej troszeczkę, Ten jada z masłem bułeczkę. A kto chrapie jeszcze dłużej, Przed tym pularda kurzy... A kto śpiący całą dobę... Czczą w nim niezwykłą osobę. Kto się z śpiącym brata biesem, Tego proszą: „Bądź prezesem!”. A z kim się już śpiączka zrosła, Tego naród śle na posła. Lech Choromański nych, o których działalności nie mamy najmniejszego pojęcia. Godność ludzi, którzy ciężko pracują, ludzi, których wyrzuca się z pracy po skorumpowanej prywatyzacji zakładu, nie jest godna zainteresowania. Mówi się dużo, a efektów nie widać. I jest w tym jakaś sprzeczność, o której – nie tylko w polskim wydaniu – pisał już w 1914 roku Antoni Orłowski („Sprzeczność życiowa”): Na świecie, w którym obłuda I kłamstwo płyną jak rzeką, Człowiek z wytartym odzieniem Nie zajdzie nigdy daleko. Lecz wszędzie ten się dostanie I wszędzie drzwi ma otwarte, Który ma czyste odzienie, Lecz za to czoło... wytarte. Historia jest podobno nauczycielką życia. Co z tego, jeśli pewne mechanizmy polityczno-biznesowe nigdy nie ulegają zmianom. Wychodzi na to, że dobro i sprawiedliwość zwyciężają tylko w bajkach i baśniach. W życiu, niestety, wygrywa zwykle jego ciemna strona. ANDRZEJ MARTIN
16
PO RAZ PIERWSZY OD LAT MARK TWAIN W POLSCE DLA KONESERÓW I NIE TYLKO
Z
niemałym trudem przetłumaczyliśmy z oryginału – i rozpoczynamy druk w odcinkach – prawdziwą perłę światowej literatury, a jednocześnie antyklerykalnego białego kruka. Utwór ten od lat nie był w Polsce nigdzie wydany, a i sam Mark Twain (1835–1910) nie zdecydował się wydać go za swojego życia. Po wydaniu w roku 1962 „Listy...” przez 18 miesięcy znajdowały się wśród bestsellerów „New York Timesa”, który pisał o nich: „Nastawienie Swifta, poziom intelektualny Woltera, a wyobraźnia – jedna z największych w amerykańskiej literaturze”. Zapraszam do uczty! Jonasz
MARK TWAIN
Listy z Ziemi twórca siedział na tronie i dumał. Za jego plecami rozciągał się bezkres nieba w niezwykłej glorii świateł i barw, przed nim, jak ściana, wznosiła się czarna noc Przestrzeni. Ogromna sylwetka niczym gigantyczna góra sięgała zenitu, a Jego boska głowa lśniła jak odległe słońce. U stóp Pana stały trzy wielkie postaci, w porównaniu z nim zmniejszone niemal do nicości – archaniołowie, których głowy sięgały Mu do kostek. Gdy Stwórca zakończył namysł, powiedział: – Wymyśliłem. Zobaczcie! Podniósł Boską dłoń i jak fontanny ognia wystrzeliły z niej miliony niezwykłych słońc rozjaśniające ciemność i szybowały dalej, dalej, wciąż dalej, tracąc wraz z odległością swą wielkość i intensywność blasku, aż osiągnęły najdalsze granice Przestrzeni, by ostatecznie zabłysnąć jak diamentowe ćwieki pod bezkresnym dachem niebios. Z upływem godziny Wielka Rada została rozwiązana. Opuścili Jego obecność zamyśleni i pod wielkim wrażeniem, przechodząc do zacisznego miejsca, w którym mogli spokojnie porozmawiać. Żaden z trójki nie chciał odezwać się pierwszy, choć każdy z nich pragnął, by ktoś inny wreszcie to zrobił. Każdy aż palił się do rozmowy o wielkim wydarzeniu, ale żaden nie chciał zdradzić swoich myśli, zanim inni nie zaczną. Wlokła się przez czas jakiś rozmowa o niczym ważnym, bezcelowa, z przerwami i prowadząca donikąd, aż w końcu archanioł Szatan zebrał całą swoją odwagę – miał jej zawsze duży zapas – i powiedział: – Wiemy, o czym powinniśmy pogadać, panowie, więc przestańmy się czarować i zaczynajmy. Jeżeli takie jest zdanie Rady, oczywiście... – Tak, tak – przerwali mu z wdzięcznością archaniołowie Gabriel i Michał. – W porządku, kontynuujmy. Byliśmy świadkami cudownego wydarzenia, tu się oczywiście zgadzamy. Co do jego znaczenia – jeśli w ogóle jakieś ma – to jest to sprawa, która nas bezpośrednio nie dotyczy. Możemy mieć tyle opinii, ile chcemy – i tylko opinii. Nie mamy w tej sprawie głosu. Osobiście uważam, że i przedtem Przestrzeń była użyteczna i w porządku. Zimna i ciemna – doskonałe miejsce odpoczynku po pobycie w zbyt delikatnym klimacie wśród przyjemności niebios. Ale to szczegóły, w tej chwili nieważne; nowa przyszłość, wielka
S
przyszłość, jest... czym właściwie jest, proszę panów? – Jest wynalezieniem i wprowadzeniem automatycznego, niewymagającego nadzoru, samoregulującego się prawa rządzącego miliardami wirujących i ścigających się gwiazd i światów! – Właśnie tak! – powiedział Szatan. – Zauważcie, że to niezwykły pomysł. Boski Rozum nie stworzył przedtem niczego podobnego. Prawo – Prawo Automatyczne – nie wymaga dozoru ani poprawek, dopóki trwa wieczność! On mówi, że te niezliczone ciała krążyć będą w bezmiarze Przestrzeni wieki po wiekach, z niewyobrażalną prędkością po niezwykłych, bezkolizyjnych orbitach, nie wydłużając ani nie skracając czasu swego obiegu bardziej niż o setne części sekundy na każde dwa tysiące lat! To jest prawdziwy cud, największy ze wszystkich – Prawo Automatyczne. A jeszcze On nadał temu cudowi nazwę – Prawo Natury – i powiedział, że Prawo Natury jest Boskim Prawem, bo obie te nazwy znaczą to samo. – Owszem – zgodził się Michał – i stwierdził, że to On sam ustanowił Prawo Natury – Boskie Prawo – dla wszystkich obszarów, którymi sam włada, a Jego władza będzie najwyższa i nienaruszalna. – I powiedział jeszcze – dodał Gabriel – że w przyszłości stworzy zwierzęta i oczywiście podporządkuje je temu Prawu. – Tak – przytaknął Szatan – słyszałem Go, ale nie bardzo zrozumiałem... Wiesz, Gabrielu, co to znaczy zwierzęta? – A niby skąd mam wiedzieć? Skąd ktokolwiek z nas może to wiedzieć? To nowe słowo. (Trzystuletnia przerwa czasu niebiańskiego – odpowiednik stu milionów lat ziemskich. Wchodzi Anioł Posłaniec) – Panowie, On tworzy zwierzęta. Będziecie łaskawi przyjść i popatrzeć? Poszli, widzieli i byli zdumieni. Bardzo zdumieni, co Stwórca zauważył i rzekł: – Pytajcie, a odpowiem. – Boże Jedyny – zapytał Szatan z szacunkiem. – Po co one są? – To eksperyment z Moralności i Zachowań. Obserwujcie i uczcie się. Były ich tysiące. Bardzo aktywnych. Zajętych, ciągle czymś zajętych
– głównie wzajemnym prześladowaniem. Szatan, badając jedno ze stworzeń pod silnym mikroskopem, zauważył: – To najsilniejsze zabija słabsze, o Najwyższy. – Tygrys, tak, wiem. Jego naturalnym prawem jest dzikość i okrucieństwo. A jego naturalne prawo jest Boskim Prawem. Nie może go nie przestrzegać. – Czyli przestrzegając go, nie czyni zła? – Nie, jest niewinny. – A inne stworzenie, o, tutaj, jest strasznie tchórzliwe i ginie bez walki... – Aaa, to królik – tak, tak. Pozbawiony odwagi. To prawo jego natury – a więc i Boskie. Musi go przestrzegać. – Czyli nie może z honorem sprzeciwić się
swej naturze i walczyć – czy tak, o Najwyższy? – Nie może. Żadne stworzenie nie może wystąpić przeciw prawu swej natury – przeciw Prawu Boskiemu. Po dłuższej chwili i po wielu jeszcze pytaniach Szatan powiedział: – Pająk zabija muchy i zjada je; ptak poluje na pająka, by i jego zjeść; żbik zabija gęś... No dobrze, one się wszystkie mordują. To jedna wielka zbrodnia! Mamy niezliczoną mnogość stworzeń i one wszystkie zabijają, zabijają i zabijają, wszystkie są zabójcami. I nie można ich o to winić?
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r. – Nie można. To prawo ich natury. A prawo natury jest zawsze Prawem Boga. A teraz – patrzcie i podziwiajcie! Nowe stworzenie, arcydzieło: Człowiek! Mężczyźni, kobiety, dzieci pojawiły się stadami, tłumnie, milionami. – Najwyższy, a z tymi co masz zamiar zrobić? – Dam każdemu, w różnym stopniu i natężeniu, trochę ze wszystkich Cech Moralnych, którymi przedtem pojedynczo obdarzyłem pozbawione mowy zwierzęta: odwagę, tchórzostwo, okrucieństwo, łagodność, uczciwość, sprawiedliwość, spryt, złośliwość, chytrość, wielkoduszność, żądze, miłosierdzie, czystość, współczucie, samolubstwo, lojalność, fałszywość, niewiarygodność, rzetelność, podłość, zdolność do zdrady – każda ludzka istota będzie posiadać wszystkie te cechy i one stworzą jej naturę. U niektórych cechy piękne i dobre przeważą nad złymi i tych będą nazywać ludźmi dobrymi; u innych przeważą cechy negatywne i ci będą nazywani ludźmi złymi. Uwaga! Patrzcie – zniknęli! – Dokąd odeszli, o Najwyższy? – Na Ziemię. Oni i wszystkie zwierzęta.
– Co to jest: Ziemia? – Niewielki glob, który stworzyłem jakiś czas temu. Widzieliście go, tylko nie zwróciliście uwagi, kiedy te wszystkie słońca i gwiazdy wystrzelały z mojego palca. Człowiek to eksperyment, pozostałe zwierzęta to inne doświadczenie. Czas pokaże, czy warte zachodu. No dobrze, przedstawienie skończone, możecie już, panowie, odejść. Minęło kilka dni. Co (dla nas) oznacza bardzo długi czas, jako że każdy dzień w niebiosach to tysiąc lat...
Szatan czasem czynił pełne podziwu uwagi na temat skrzących się dzieł Stwórcy – uwagi, w których między wierszami można się było dopatrzyć sarkazmu. Szeptał je zaufanym przyjaciołom archaniołom, ale usłyszały je i jakieś zwyczajne anioły i zameldowały o nich w Dowództwie. Szatan został skazany na wygnanie – na jeden dzień niebiański. Nic nowego, z powodu zbyt długiego języka zdarzały mu się takie kary i wcześniej. Dawniej, ponieważ nie było żadnego innego miejsca, wysyłano go w Przestrzeń, gdzie trzepotał zawieszony w wiecznej nocy i arktycznym chłodzie; ale teraz postanowił wypatrzyć Ziemię i zobaczyć, jak się rozwija eksperyment z Rasą Ludzką. Od czasu do czasu pisywał stamtąd – zupełnie prywatnie – do św. Gabriela i św. Michała. List Szatana To jest dziwne miejsce, niezwykłe i interesujące. Nic tu nie przypomina domu. Wszyscy ludzie są niespełna rozumu, zwierzęta są obłąkane, ziemia jest obłąkana i sama Natura też jest szalona. Człowiek jest cudownie, niesłychanie ciekawy. W swoich najlepszych momentach jest czymś w rodzaju niskiego stopniem nikloskrzydłego anioła; w najgorszych – czymś niewyrażalnym i niewyobrażalnym; na początku, końcu i przez cały czas najważniejszą jego cechą jest sarkazm. Do tego zupełnie szczerze nazywa sam siebie „najszlachetniejszym dziełem Boga”. Słowo daję, naprawdę. I to nie jest jakaś nowa idea, oni to powtarzają od wieków – i sami wierzą. Wierzą tak mocno, że nie znajdziesz tu nikogo, kto by się z tego pomysłu śmiał. Więcej – co może Was jeszcze bardziej zdziwić – człowiek uważa się za ulubieńca Stwórcy. Wierzy, że Stwórca jest z niego dumny; co więcej, uważa, że Stwórca go kocha, że za nim szaleje i podziwia go, siedząc po nocach; tak – obserwuje go i strzeże przed kłopotami. Człowiek modli się do Stwórcy i myśli, że On go słucha. Czyż to nie dziwaczny pomysł? Wypełnia swe modlitwy prymitywnymi, nudnymi choć kwiecistymi pochlebstwami i wydaje mu się, że On siedzi i pomrukuje z zadowolenia, słysząc te dziwactwa. Człowiek co dzień modli się o pomoc, przysługi i ochronę, z nadzieją i ufnością, chociaż nigdy nie otrzymał odpowiedzi. Te codzienne afronty i porażki wcale go nie zniechęcają; ciągle robi to samo. W tej wytrwałości jest coś niemal pięknego. Jeszcze raz Was zaskoczę – oni myślą, że pójdą do nieba! W dodatku człowiek opłaca nauczycieli, którzy wciąż mu to powtarzają. I mówi jeszcze, że jest piekło z niegasnącym ogniem i pójdzie tam, jeżeli nie będzie przestrzegać Przykazań. Co to są Przykazania? Coś dziwnego... Pewnie Wam kiedyś o nich napiszę. Tłumaczył MAREK SITKOWSKI (Ciąg dalszy za tydzień)
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r. N ajłatwiej jest potępiać. Oskarżać Bo ga o całe zło tej zie mi, o obojętność wobec cierpienia. Albo o niemoc. Ukrzyżować Go za nasz ból, chorobę i śmierć niezawinioną. Tak czynią zazwyczaj ci, którzy nie mają o Nim pojęcia albo znają Boga tylko z podręczników. Zamknięci w ludzkim ograniczeniu nie mogą dotknąć trans cendentnego wymiaru i przyjąć zu pełnie innej prawdy. Problem zła jest najtrudniejszy do pojęcia. Wzbudza bunt, a ten zamyka drogę do zrozumienia. Właściwie zła nie da się po ludzku zrozumieć, dlatego tak trudno obronić Boga, a tak łatwo go opluwać. I tak, jak chorego nie da się leczyć na siłę, jeśli sam nie ma takiej woli, tak i przekonać sceptyka przywiązanego do swojej koncepcji jest rzeczą niemożliwą. Ale są też tacy ludzie, któ-
chorobę, śmierć, cierpienie. Nie stworzył człowieka ułomnego, ograniczonego, grzesznego. Stworzył za to człowieka wolnego. I trudno pojąć nam, skłonnym do narzucania innym swej woli, że prawdziwa miłość zawsze oferuje wolność, choćby miała się ona obrócić przeciwko dawcy. Istotą miłości jest wolność, bez której miłość nie może być odwzajemniona. Tak więc, stwarzając świat, Bóg dostarczył jej przestrzeni, z uwagi na miłość ograniczył niejako swą wszechmoc. Nie przymusza człowieka do niczego, nie ingeruje w nasze uczucia i zachowania, chce wzajemności szczerej, a nie zaprogramowanej. Nawet wtedy, gdy stwarza to ryzyko podejmowania przez ludzi nie tylko dobrych, ale i złych wyborów. Bóg nie stworzył zła, ale dopuścił jego istnienie, aby zachować najcenniejszy dar, jakim obdarował swoje stworzenia – wolność. Zatem źródłem zła jest
WIARA I WĄTPIENIE jedną istotną prawdę: Bóg potrafi zło obrócić w dobro, ale często możemy to dostrzec dopiero po latach. Wszystkie te próby usprawiedliwienia Boga byłyby jednak niewiele warte, gdyby pozostał tylko biernym obserwatorem ludzkiego dramatu. Ale On temu złu sam się dobrowolnie poddał. Na krzyżu wziął na siebie konsekwencje złego wyboru człowieka. Co zrobił z cierpieniem i śmiercią? Nie filozofował, nie tłumaczył, lecz przeżył ekstremalny ból w każdym wymiarze – fizycznym, psychicznym i duchowym. Oferując człowiekowi wolność wyboru, jeszcze „przed założeniem świata” zdecydował o poniesieniu wszelkich tego konsekwencji. Bóg w swoim Synu stał się człowiekiem, aby – ofiarując samego siebie – zwyciężyć zło. Objawił nam się jako współczujący, zdolny do cierpienia oraz bliski ludziom w każdym nieszczęściu. Nie wyklu-
Na krzyż z Bogiem rzy pogubili się w zamęcie rzucanych oskarżeń i ciągle domagają się wyjaśnień. A Bóg przecież już wyjaśnił. Nikomu nie każe gubić się w domysłach. Tylko że my, przytłoczeni nieszczęściem, nie potrafimy tego dostrzec. Wiara we wszechmogącego i jednocześnie miłosiernego Boga może wydawać się nierozsądna i pełna sprzeczności. „Jeśli Bóg chce ustrzec nas przed złem i nie może, to znaczy, że nie jest Wszechmocny. Jeśli może i nie chce, to znaczy, że nie jest Dobry. A jeśli chce i może, to dlaczego i skąd jest zło” – zaczepnie pytał szkocki filozof David Hume. Trudno odmówić logiki, ale problem w tym, że ciągle nasz sposób myślenia utożsamiamy z Bożym. A przecież On powiedział: „Myśli moje to nie myśli wasze”. Zamknięci w pułapce ludzkich recept i własnych intelektualnych ograniczeń, naszą ubogą miarą mierzymy Boga. A jeśli nałożyć jeszcze na to naszą złość, niechęć i zwątpienie, to nie powinien dziwić bardzo subiektywny i wypaczony obraz Boga. Zło, i to pod wieloma postaciami, towarzyszy nam na każdym kroku. Cierpienia nie da się obronić tezą o uszlachetnianiu. To za mało, by zaakceptować obecność bólu w naszym życiu. To tak, jakby Bóg stworzył półprodukt człowieka i teraz dopiero poddawał go obróbce. To godzi w Jego naturę. Wtedy rzeczywiście – zamiast miłością – byłby sadystą. Świat, który On stworzył, był bez skazy. Człowiek był doskonały, a oferta dla niego najlepsza z możliwych. I całkowitą rację miałby Leibnitz ze swym racjonalnym dowodem, że „istniejemy w najlepszym z możliwych światów, bo Bóg innego świata – niż najdoskonalszy – stworzyć przecież nie mógł”, gdyby nie wybór człowieka. To on sam zdecydował, że spróbuje innej rzeczywistości. Bóg istotnie dał ludziom najlepszy świat. Dał piękno, dobro, harmonię. Nie było w nim miejsca na
nasza wolna wola. Okrutnie prawdziwe są słowa Nałkowskiej: „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. W tej sytuacji tragiczną pomyłką są słowa wyryte na grobach: „Bóg tak chciał”. Czyżby? Czy Bóg chciał, żeby kierowca upił się zanim usiądzie za kierownicą i zabił siebie lub innych? Czy chciał, żeby rodzice skatowali swoje dziecko? Czy cieszy Go widok chorego na wózku? A miliony dzieci umierających z głodu, ofiary wojen, katastrof i gwałtów? Skoro nie chce tego, to dlaczego nie interweniuje? Bo ludzie dawno wyrzucili Boga ze swojego świata. Przyjęli inną ofertę, wpuszczając do niego zło, a ono rozlało się po wszystkich sercach. Może warto sięgnąć do tej zakurzonej pierwszej księgi biblijnej i przestudiować opowieść o tym, dlaczego i jak zło ostatecznie zdominowało świat. Nikt nie twierdzi, że to łatwy temat. Zło jest zawsze irracjonalne, a cierpiący nie usłyszy odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego właśnie ja?”. Są rzeczy, których teraz pojąć do końca nie zdołamy. Każda próba uporania się z tym problemem jest zazwyczaj bardzo niezdarna. Ale mamy wystarczająco dużo danych, by nie winić za zło Boga. A nawet pobożny Hiob nie uniknął pomyłki. Za swoją tragedię odpowiedzialnym uczynił Boga, mówiąc: „Pan dał, Pan wziął”. A prawdą jest tylko pierwsza część tego zdania. Kto wziął – Księga Hioba wyraźnie pokazuje. Wyjawia jeszcze
czył siebie z tych doświadczeń. Jego wszechmoc tkwi właśnie w decyzji zrezygnowania z własnej wszechmocy. Takie rozumienie pomaga cierpiącemu nie czuć się opuszczonym ani ukaranym. Jego hańba miała jeszcze głębszy wymiar: oto śmierć nie jest już przeznaczeniem człowieka, nie jest fatum ciążącym nad ludzkością, nie musimy żyć w cieniu umierania. I choć z tego świata cierpienia nie wyeliminujemy, bo wyrzuciliśmy z niego Boga, to byliśmy – i dzięki Golgocie wciąż jesteśmy – przeznaczeni do pozbawionej zła rzeczywistości. Zalew kłamstw i półprawd utrudnia nam, często pogrążonym w bólu i smutku, wzniesienie się ponad doczesność. Ale kto dostrzega wymiar transcendentny, kto poznał wolność wiary opartej na miłości Boga, ten podąża za Nim niezależnie od tego, co miałoby go spotkać w przyszłości. Niestety, „wiara nie jest rzeczą wszystkich”. I bynajmniej nie dlatego, że tak założył Bóg. To kolejny owoc naszej wolnej woli. Oderwani od Boga musimy wykazać wiele trudu, by do Niego wrócić. Ci, którzy nie lubią wysiłku, wybierają prostszą drogę – buntu, zniewagi i oskarżeń. Łatwiej rzucić kamieniem, niż się od tego powstrzymać. A On? Opluty, wyśmiany, oskarżony mówi: „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. PAULINA STAROŚCIK
17
Rozmowa z prof. Marią Szyszkowską, filozofem, senatorem RP – Rząd opracowuje właśnie budżet na przyszły rok. Perspektywy są niewesołe, rośnie dług publiczny, zbliżając się do konstytucyjnej granicy. Tymczasem kilka miesięcy temu nasza redakcja wykazała, że prosty zabieg, jakim byłaby legalizacja prostytucji, przyniósłby – obok innych
Fot. Krzysztof Krakowiak
kogo i uchyla się od troski o zdrowie obywateli. To jest trudna do pojęcia gra pozorów i dowód na to, że nasze życie publiczne jest zafałszowane.
OKIEM HUMANISTY (44)
Rząd i nierząd korzyści – znaczący wzrost dochodów budżetu. To są pieniądze, które niemal dosłownie leżą na ulicy. Dlaczego nie ma publicznej dyskusji na ten temat? – Ponieważ panuje u nas obłuda obyczajowa. Do dobrego tonu należy udawanie, że pewne zjawiska nie istnieją. Nawet na ich określenie używa się mylących nazw. Wszyscy wiedzą, że istnieją agencje towarzyskie, które de facto są inną nazwą domów publicznych. Istnieje nawet prawne przyzwolenie na nie, tak jakby nie były one formą zakamuflowanej prostytucji. Tymczasem prostytucja jest tak nagannym zjawiskiem w opinii Kościoła rzymskokatolickiego, że rząd, licząc się z poglądami hierarchów tego wyznania, nie zgodziłby się zapewne na legalizację zjawiska. Jako społeczeństwo katolickie mamy kultywować wartości katolickie i potępiać prostytucję, no chyba że... nazwiemy ją jakoś inaczej. Podobnie jest z pokątnym przerywaniem ciąży, pedofilią i przemocą w katolickich rodzinach, nadużyciami seksualnymi księży... Zatem wszystko wolno, byleby po cichu. – Legalizacja prostytucji to pewien rodzaj tabu. Niektórzy twierdzą, że jej zalegalizowanie i pobieranie podatków postawiłoby państwo w roli sutenera... – W takim razie dlaczego nie ma oporu w stosunku do pobierania podatków od agencji towarzyskich? Spychając na margines prostytucję, państwo jednocześnie naraża na szwank zdrowie obywateli. Uważam, że obowiązkiem państwa jest elementarna troska o nich. Prostytucja zalegalizowana wiązałaby się z obowiązkowymi badaniami lekarskimi osób ją uprawiających, sprawdzaniem poziomu higieny w domach publicznych itd. Tymczasem państwo bierze pieniądze od agencji towarzyskich, udaje, że nie wie, od
– Prostytucja jest też źródłem nielegalnych dochodów mafii i poważnym źródłem finansowania świata przestępczego... – A mogłaby wspomagać budżet. Legalizacja prostytucji przyniosłaby także opiekę osobom wykonującym ten zawód. Są one często narażone na poważne niebezpieczeństwa. – Legalizacja oznaczałaby jednak pewną oficjalną akceptację, zgodę państwa i społeczeństwa na prostytucję. Tymczasem w dobrym tonie jest wyrażać potępienie i obrzydzenie dla niej. – Jeszcze raz powrócę do legalnych agencji towarzyskich. Przecież wszyscy wiedzą, że to jest inna nazwa domu publicznego. Zresztą, do dobrego tonu należy także udawanie, że nikt z tych usług nie korzysta. Tymczasem wystarczy tylko przeczytać ogłoszenia w prasie, by zdać sobie sprawę z rozmiarów tego zjawiska i z tego, jaki charakter mają te usługi towarzyskie. Zdradzają to także liczne oferty pracy dla specjalistów w tego rodzaju usługach. Chcę zauważyć także, że legalizacja byłaby korzystna dla samych prostytutek obojga płci, bo umożliwiłaby objęcie ich ubezpieczeniem społecznym. Tak więc zysk miałby także ZUS, narzekający ciągle na brak środków. – Władze rozpaczliwie poszukują pieniędzy, często nawet w portfelach najuboższych. Czy w obecnym parlamencie pojawił się pomysł, aby poszukać ich – nazwijmy to tak: w tym dziale gospodarki narodowej? – Nie, jak dotąd nie. Być może część Czytelników zaniepokoję lub zaskoczę, ale już zdecydowałam, że zanim zakończę swoją kadencję, mam zamiar przedstawić w parlamencie stosowny projekt ustawy. Rozmawiał ADAM CIOCH
Polecamy najnowszą książkę prof. Marii Szyszkowskiej „Za horyzontem”. Można ją kupić w dobrych księgarniach lub za pobraniem pocztowym w Wydawnictwie Rosner i Wspólnicy: tel.: 0 (22) 631 74 23, adres: ul. Kolejowa 19/21, 01-217 Warszawa. Cena: 16 zł + 9 zł koszty wysyłki.
18
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r.
NASZA RACJA
OGŁOSZENIA PARTYJNE Zarząd Krajowy Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA – ul. Zegrzyńska 8, 05-110 Jabłonna, tel. (22) 782 45 86; strona internetowa: www.racja.org; e-mail:
[email protected]. Osoby zainteresowane finansowym wspieraniem działalności partii prosimy o dokonywanie wpłat na konto: APP RACJA ING BANK ŚLĄSKI Oddział w Łodzi; 04105014611000002266001722. Wpłaty muszą zawierać imię, nazwisko, adres, PESEL darczyńcy i tytuł wpłaty. DOLNOŚLĄSKIE Wrocław – zarząd wojewódzki, ul. Braniborska 19/3, tel.(71) 355 45 03. Konto: PKO BP I/o Wrocław 2910205226-128520231; Wrocław – zarząd powiatowy – Czesław Dydyna 0-601 965 470; 071-8601051; Urszula Bielska (71) 355 45 03; 0-609 113 566; Marek Grządziel (71) 361 60 34; 0-605 033 720; Edward Hołówko (71) 344 53 33; 0-600 856 904; Bolesławiec – Antoni Liput 0-609 814 643; Głogów – Sebastian Włoch 0-606 169 916; Henryk Mentel 0-608 065 677; Jawor – Paweł Rybczyński (76) 870 20 04; 0-601 960 185; Jelenia Góra – Andrzej Turkiewicz (75) 755 25 04; 0-502 049 532; Urszula Musielak (75) 761 19 02; Kamienna Góra – Maria Lemańska (75) 742 65 96; Kłodzko – Kazimierz Sobol (74) 647 04 86; Legnica – Alfred Giebień (76) 856 13 22; 0-602 588 297; Polkowice – Jan Forościej (76) 845 50 11; 0-604 577 561; Strzelin – Roman Szwarc (71) 394 90 12; Świebodzice – Krzysztof Filipiak (74) 666 88 01; 0-609 474 729; Ząbkowice Śląskie – Marian Gawęda (74) 641 02 25; 0-600 552 449; Zgorzelec – Jerzy Grzyb (75) 648 21 21; 0-607 915 612; Złotoryja – Kazimierz Kozłowski 0-603 369 599. Zarząd wojewódzki poszukuje osób do koordynacji działalności na terenie Wałbrzycha i okolic. Kontakt: Urszula Bielska. Najbliższe zebrania: Wrocław – 15.10, godz. 16, ul. Dąbrowskiego 44 restauracja „Bankowa” – zjazd wojewódzki; Wrocław – salon dyskusyjny w każdą środę o godz.16, ul. Dabrowskiego 44, restauracja „Bankowa”; Ząbkowice Śląskie – 2 i 4 czwartek miesiąca od godz. 18 w ZOK – dyżury członków zarządu powiatowego. KUJAWSKO-POMORSKIE Bydgoszcz – zarząd wojewódzki i miejski, ul. 20 Stycznia 21, tel. (52) 347 83 60-62. Dyżury w każdy czwartek w godz.17–19. Przewodniczący zarządu wojewódzkiego – Leszek Niedźwiecki 0-603 362 577; Przewodniczący zarządu miejskiego – Stanisław Kantorowski 0-606 358 817; Wiceprzewodniczący – Franciszek Lemańczuk 0-601 617 385; Wiceprzewodniczący – Marek Moszyński (52) 361 08 64; Skarbnik – Grażyna Niewiadomska 0-607 852 753; Członek – Hanna Rokicka 0-609 290 723; Toruń – Stanisław Gęsicki (56) 651 93 58; Chełmża – J. Kowalski (56) 675 67 54; Grudziądz – Teresa Nowaczyk, Edward Poraziński (56) 462 13 95; 0-603 703 904; Najbliższe zebrania: Grudziądz – 3.10, godz. 17, ul. Pułaskiego 10A/18, siedziba zarządu. LUBELSKIE Lublin – zarząd wojewódzki, tel. (81) 746 97 24; Lublin – Jerzy Majewski (81) 746 97 24; 0-693 378 871; Piotr Podstawka (81) 534 62 30; 0-601 165 841; Biłgoraj – Stanisław Pułapa (84) 685 42 12; Chełm – Zbigniew Pierściński 0-501 711 386; Kraśnik – Olgierd Barcikowski (81) 825 82 11; Puławy – Dariusz Filipek 0-693 388 945; Włodawa – Edward Gorczycki (82) 572 21 01; Zamość – Zbigniew Przepiórka 0-696 438 007. Chętnych do zakładania struktur na terenie województwa prosimy o kontakt z Jerzym Majewskim lub Piotrem Podstawką z Lublina. LUBUSKIE Gorzów Wlkp. – Eugeniusz Mikołajczak (95) 737 10 58; Zielona Góra – Konrad Ciesielski (68) 320 44 02, dyżury w piątki 17–19; Gubin – Mirosław Sączawa 0-609 591912; Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak (68) 388 76 20; Sulechów Babimost – Piotr Kozyra 0-507 862 427; Żary – Józef Abramowicz (68) 479 32 32; Najbliższe zebrania: Zielona Góra – 3.10, godz. 17, pl. Słowiański 21; Nowa Sól – 19.10, godz. 9, ul. Moniuszki 3 – Urząd Gminy (II p.) – Wojewódzki Zjazd Zjednoczeniowy kończący podział województwa lubuskiego na dwa regiony z udziałem władz krajowych APP RACJA. ŁÓDZKIE Łódź – zarząd wojewódzki, ul. Próchnika 1, pok. 307, tel. (42) 632 34 83, dyżury: poniedziałek 14–17.30, środa 10–18; Łódź – Elżbieta Szmigielska 0-503 162 608; Agata Szubka 0-507 345 522;
Tomaszów Mazowiecki – Jarosław Kość 0-602 586 646, dyżury: wtorek 17.30–19, ul. Żurawia 21. Łowicz – Mirosław Iwański (46) 837 78 39; Waldemar Szalewia (46) 837 46 46; Piotrków Trybunalski – Waldemar Świder 601 346 223. Najbliższe zebrania: Łódź – 5.10, godz. 13:30, ul. Próchnika 1 – zebranie wojewódzkie. Obecność członków obowiązkowa. Zapraszamy sympatyków. MAŁOPOLSKIE Kraków – zarząd wojewódzki, ul. Wójtowska 3/39, tel.(12) 634 54 53, dyżury: środy 16–18 piątki 12–14; Kraków – Zbigniew Sawiński 0-502 715 902; Stanisław Błąkała (12) 636 73 48; Olgierd Krupiński 0-603 420 074; Andrychów, Wadowice – Jan Smolec (33) 875 85 20; Chrzanów – Marian Wojnar (32) 623 22 92; Nowy Sącz – Andrzej Idzik (18) 443 62 61; Zbigniew Bosek (18) 441 54 65; Olkusz – Tomasz Kulig (32) 643 40 90; Andrzej Łukowski (32) 642 49 48; Oświęcim – Tadeusz Paradysz 0-607 334 886; Lucjan Fidyt (33) 843 28 48; Proszowice – Janusz Skoczylas 0-602 382 135; Tarnów – Bogdan Kuczek (14) 624 27 93. Zarząd wojewódzki poszukuje chętnych do organizowania struktur partii w powiatach: Bochnia, Brzesko, Dąbrowa Tarnowska, Myślenice, Miechów, Sucha Beskidzka, Wieliczka Najbliższe zebrania: Andrychów – 3.10, godz. 16, ul. Lenartowicza 7, klub osiedlowy; Tarnów – 12.10, godz. 11, restauracja „U Jana”, Rynek 14. Kontakt: Bogdan Kuczek (14) 624 27 93; Zdzisław Ostrowski (14) 633 10 96; Kraków – 12.10, godz.11, ul. Podchorążych 3, restauracja „Dracena” – małopolskie zebranie młodzieży członków i sympatyków APP RACJA. Kontakt: Mateusz Burzawa 0-505 034 956. MAZOWIECKIE Warszawa – zarząd wojewódzki, ul. Zegrzyńska 8, 05-110 Jabłonna, tel. (22) 782 45 86. Dyżury: poniedziałki w godz.15–19. Konto APP RACJA: ING BANK ŚLĄSKI Oddział w Warszawie nr 60105010 381000002271547404. Warszawa: Bemowo – Alicja Dominiak 0-503 433 133; Mokotów – Mirosława Zając 0-502 362 404; Ochota – Marek Dembowski 0-691 539 445; Praga – Marek Foryś 0-502 383 166; Śródmieście – Michał Struszewski 0-504 150 733; Targówek – Alfred Stęplewski 0-609 133 308; Włochy – Piotr Skorko 0-506 979 978; Wola – Waldemar Cieśluk 0-604 913 577; Żoliborz – Renata Motylska (22) 633 61 31; Ciechanów – Lidia Cyranowicz (23) 671 35 20; Nowy Dwór – Zbigniew Kwaśniewski 0-601 230 614; Otwock – Stanisław Wiśniewski 0-601 761 652; Płock – Gabriel Kemicer 0-504 587 261; Płońsk – Stefan Kamiński 0-607 048 581; Pruszków – Krystyna Laskowska 0-600 248 875; Radom – Marek Motyka 0-603 196 411; Siedlce – Marian Kozak 0606 153 691. Najbliższe zebrania: Warszawa – 4.10, godz. 16, ul. Kwatery Głównej 46, Wild West Saloon – spotkanie integracyjne członków i sympatyków APP Racja oraz czytelników „FiM” (piwo i grill na koszt własny); Warszawa Praga – 7.10, godz. 18, ul. Grochowska 136; Warszawa – 12.10, godz.14, ul. Twarda 16 A – otwarte spotkanie członków i sympatyków APP RACJA oraz czytelników tygodnika „Fakty i Mity” z władzami krajowymi partii. PODKARPACKIE Rzeszów – zarząd wojewódzki, ul. Słowackiego 24, dyżury: wtorki i czwartki 16–18, soboty 11–13; Rzeszów – Jan Stępień (17) 857 82 57. Zarząd wojewódzki poszukuje osób chętnych do tworzenia struktur na terenie powiatów: Przemyśl, Kolbuszowa, Łańcut, Brzozów, Jasło, Lubaczów, Nisko, Krzyżów, Krosno, Mielec, Przeworsk, Lesko i Bieszczady; Dębica – Piotr Michoń 0-503 177 859; Najbliższe zebrania: Rzeszów – 5.10, godz.11, ul. Kamińskiego 12. POMORSKIE Gdańsk – zarząd wojewódzki, ul. Grodza Kamienna 1, tel. (58) 305 17 30, dyżury: środy 15–18, soboty 10–14; Gdańsk – Andrzej Kotłowski 0-601 258 016; Zbigniew Krasnodębski 0-693 410 662; Gdynia – Ziemowit Bujko 0-606 924 771; Sztum – Andrzej Petrykowski 0-602 446 758; Kwidzyń – Leszek Maroń 0-502 358 947. Najbliższe zebrania: Gdynia – 5.10, godz. 13, ul. Władysława IV, restauracja „Arkadia”. ŚLĄSKIE Bytom – zarząd wojewódzki, ul. Dworcowa 2, dyżury: poniedziałki 14–16, kontakt: Tomasz Sroka 0-501 858 115. Konto: Zarząd Wojewódzki APP RACJA, 41-902 Bytom, MILLENNIUM BIG BANK S.A. o/Bytom nr 81116022020000000035906515.
Powiaty: Bytom – Julian Marcichow 0-502 718 111; Będzin – zarząd powiatowy, ul. Małachowskiego 29, tel. 265 86 54, dyżury: środy 11–13, piątki 16–18, Kazimierz Zych 0-601 404 945; Chorzów – Tomasz Sroka 0-501 858 115; Rafał Maćkowiak 0-600 299 101; Cieszyn – Bogdan Starski 0-604 461 510; Częstochowa – zarząd powiatowy, al. NMP 24 (II piętro-lokal PPS), dyżury: wtorki i czwartki 17–19, Andrzej Bak 0-502 085 148; Maciej Kołodziejczyk 0-601 505 890; Gliwice – zarząd powiatowy, czytelnia EMPiK /pok 103/, dyżury we wtorki 15–17 i czwartki 11–13, tel. 0-694 309 198; Katowice – zarząd powiatowy, ul. Sokolska 10A/4, tel. (32) 259 78 17, dyżur: czwartki 15–18; Ruda Śląska, Wirek – zarząd powiatowy, ul. 1 Maja 270, tel. 242 30 33; 240 70 34, dyżury: wtorki 17–19, piątki 10–12, Henryk Wiedehoeft 0-605 369 803; Tarnowskie Góry – Mariusz Podgórny 0-609 068 592; Tychy – siedziba: ul. Grota Roweckiego 10 (pok. 102), dyżury w środy 17–19. Najbliższe zebrania: Katowice – 9.10, godz. 17, ul. Sokolska 10A/4; Zabrze – 4.10, godz.15, ul. Szczęść Boże, pub „Galeria”; Bytom – 5.10, godz. 14 – zebranie przewodniczących powiatowych; Bytom – 5.10, godz. 16 – posiedzenie rady wojewódzkiej; Bytom – 6.10, godz. 17 – zebranie członków i sympatyków; Cieszyn – 15.10, godz. 17, ul. Stawowa (remiza OSP Bobrek); Cieszyn – 8.10 w godz. 16–17 dyżur członków zarządu powiatowego; Dąbrowa Górnicza – 15.10, godz. 17, restauracja „Jura”"; Gliwice – 7.10, godz. 17, Rynek – czytelnia EMPiK (pok.103); Mysłowice – 12.10, godz. 17, ul. Korfantego (Brzęczkowice), lokal ALF; Ruda Śląska – 16.10, godz. 18 (Wirek), ul. 1 Maja 270, wspólne spotkanie z członkami i sympatykami ze Świętochłowic; Siemianowice – 13.10, godz. 17, ul. Szkolna 7 – spotkanie z Radnym Miasta; Sosnowiec – 09.10, godz. 17, ul. Przyjaciół Żołnierza, hotel „Orion”; Świętochłowice – 16.10, godz. 18 (Wirek), ul. 1 Maja 270, siedziba powiatowa w Rudzie Śląskiej; Tarnowskie Góry – 18.10, godz. 15, ul. Sienkiewicza 17, Spółdzielnia Rzemieślnicza; Tychy – 14.10, godz. 17, Aleje Niepodległości, DK „Tęcza”; Zabrze – 4.10, godz. 15, ul. Szczęść Boże, pub „Galeria”. ŚWIĘTOKRZYSKIE Kielce – zarząd wojewódzki, ul. Warszawska 6 (p. 7), tel. 041-3447273, dyżury: wtorki i czwartki 14–18, konto: APP RACJA. ING Bank Śląski o/Kielce STAREO nr 50105014161000002272130010; Kielce – Józef Niedziela 0-609 483 480; Ostrowiec Świętokrzyski – Arkadiusz Freilich 0-503 021 744; Pinczów – Andrzej Sedrowski 0-694 835 548; Skarżysko-Kamienna – Przemysław Skorek 0-608 366 267; Wiesław Milczarczyk 0-693 424 226; (41) 251 00 14; Staszów – Dariusz Klimek 0-606 954 842; Włoszczowa – Zbigniew Nowak (41) 394 38 20; Starachowice – (41) 274 15 76; Nowiny ,Chęciny, Małogoszcz – Mariusz Nowak 0-601 705 305; Paweł Jaworski 0-604 445 623. Najbliższe zebrania: Kielce – 14.10, godz. 17, ul Rynek, kawiarnia „U Sołtyków”. WARMIŃSKO-MAZURSKIE Olsztyn – zarząd wojewódzki, ul. Panasa 1A, tel.(89) 541 19 05, dyżury: środy 17–20, soboty 14–17. Konto ZW APP Racja, Bank Pocztowy S.A. Oddział Olsztyn ul. Kopernika 40 nr 13201104-3129923327006-21100-100010/0; Olsztyn – Bronisław Oleksiewicz (89) 543 26 33; Grzegorz Butkiewicz 0-608 335 102; Anania Toczko-Sandowicz 0-605 535 207; Iława – Kazimierz Jeziorski 0-506 195 556; Olecko – Zbigniew Kaczmarek 0-501 426 665; Jerzy Woźniak 0-504 608 716; Biskupiec – Tadeusz Markiewicz (89) 715 31 98; Ełk – Zbigniew Draniewicz (87) 610 18 79; Elbląg – Leszek Bogutyn 0-601391 586; Giżycko – Grzegorz Rutkiewicz (87) 428 82 01; Najbliższe zebrania: Elbląg – 04.10, godz. 16, ul. Grunwaldzka 31. WIELKOPOLSKIE Poznań – Elżbieta Grzegorczyk 0-502 330 842; Janina Kurtz 0-693 628 260; Gniezno – Edward Kowalski 0-603 257 113; Kalisz – Stanisław Sowa (62) 753 08 74; Konin – Zbigniew Górski 0-601 735 455; Leszno – Zbigniew Kwaśniewski 0-609 249 847. Najbliższe spotkania: Poznań – Nowe Miasto – 19.10, godz. 11, ul. Warszawska (róg Krańcowej), świetlica POD – zebranie założycielskie.
L
ewa strona sceny politycznej stoi w przededniu metamorfozy. Zbliżające się wybory parlamentarne (europejskie i krajowe) wymuszają na liderach partyjnych zrobienie bilansu sił, z jakimi mają iść do wyborów. Wydawać by się mogło, że w najlepszej sytuacji jest SLD i UP, gdyż partie te mają wielkie możliwości organizacyjne i finansowe. Obok plasują się nowe ugrupowania, mało znane szerszej opinii i bez znaczącego zaplecza funduszy wyborczych. Czy jednak siła pieniądza przełoży się na wynik wyborczy? Śmiem wątpić. Lewicowy elektorat ma już serdecz-
parlamentarzystów, przygotować czytelny dla obywatela program. Trzeba ponadto zorganizować wojewódzkie grupy do zbierania podpisów, zapewnić na terenie całej Polski obsadę w komisjach obwodowych. Nad tym wszystkim panować musi kompleksowy system strategii i organizacji kampanii wyborczej. Są to miesiące intensywnej pracy. Pracy nie tylko Zarządu Krajowego, ale przede wszystkim struktur terenowych. To od ich inicjatywy i dynamizmu w działaniu zależeć będzie przyszłość naszej Partii. Dlatego już teraz gorąco wzywam wszystkich członków do aktywnego włączenia się
Przedwyborcze metamorfozy nie dosyć tego rządu i jego antyspołecznej polityki. Nie dziwi, że w takiej sytuacji prawdziwi lewicowcy i część członków SLD próbują pokazać społeczeństwu, że nie zostali połknięci przez machinę władzy. W ostatnich tygodniach kierownictwo APP RACJA gościło na I Krajowym Zjeździe Demokratycznej Partii Lewicy, gdzie powszechnie dominowała opinia o zatraceniu się lewicowości u rządzących naszym krajem liderów SLD. Działają też inne partie i ugrupowania lewicowe, wspomnieć można choćby Nową Lewicę i PPS. Za kilka miesięcy, gdy poparcie społeczne SLD zacznie spadać poniżej 20 proc., partia ta zacznie się rozsypywać wewnętrznie. Dawny elektorat SLD zwróci swoją uwagę ku mającemu powstać blokowi prezydenta Kwaśniewskiego oraz ku nowym bytom na scenie politycznej. Wśród nich siłą wiodącą jest RACJA, która może liczyć także na pozyskanie znacznej części 25 proc. społeczeństwa dziś niezdecydowanego, na kogo ma głosować. W 2004 roku czekają nas wybory do Parlamentu Europejskiego, a rok później do krajowego. Pierwsze z nich będą próbą sił i wyznacznikiem, w którą stronę ewoluuje Polska scena polityczna w perspektywie kilku lat. Na Radzie Krajowej APP RACJA w dniu 11 października br. przyjęte zostaną harmonogramy prac Komisji ds.: wyborów parlamentarnych, programowej, strategii i kontaktów z innymi partiami oraz organizacyjnej. Za pół roku musimy być już gotowi stanąć w szranki z najlepszymi. Przez ten okres należy wytypować i zweryfikować kandydatów na
w pracę partyjnej machiny wyborczej. To najważniejsza rzecz, jaką musimy zrobić w ciągu pół roku – wybory do PE już w czerwcu 2004! Jeżeli w terenie będziemy silni, to spodziewany wzrost popularności APP RACJA w mediach i społeczeństwie przełoży się bezpośrednio na wynik wyborczy. Już dzisiaj obserwujemy systematycznie rosnące zainteresowanie nami. Tendencyjny niestety artykuł w tygodniku „Newsweek Polska”, wybiórczo traktujący nasze założenia ideowe i programowe, to efekt nieustającego parcia z naszej strony w stronę społeczeństwa i mediów. Po raz pierwszy APP RACJA pojawiła się w telewizji. W dniu 18 września o godz. 20 wspólnie z Senator RP prof. Marią Szyszkowską oraz Redaktorem Naczelnym „Faktów i Mitów” Romanem Kotlińskim wzięliśmy udział w programie telewizyjnym transmitowanym na żywo w TV Centrum. Audycja poświęcona była Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA oraz samej idei antyklerykalizmu. Przez blisko godzinę mieliśmy okazję prezentować w sposób nieskrępowany i bez jakiejkolwiek cenzury nasze poglądy na wizji. Ilość telefonów od widzów i ich charakter pozwalają wnioskować, iż zainteresowanie partią oraz potencjał poparcia dla APPR wciąż rośnie! Dlatego czas najwyższy rozpocząć prace, których efektem będzie wprowadzenie antyklerykałów do obu parlamentów. Nie oglądajmy się, że ktoś coś za nas zrobi, sami musimy na swoim terenie budować już dzisiaj podwaliny przyszłego zwycięstwa. PIOTR MUSIAŁ Przewodniczący APPR
Nagrody pocieszenia Zgodnie z zapowiedzią, wśród uczestników letniego konkursu „FiM” zostały rozlosowane nagrody pocieszenia w postaci antyklerykalnych książek. Oto lista nagrodzonych: Lucyna Szymańska z Mosina, Maria Gornow z Białegostoku, Mirosław Dawid z Częstochowy, Andrzej Kwoczak z Nowego Dworu Mazowieckiego, Edward Buczyński z Łodzi, Stanisław Grela z Krakowa, Marian Zygmunt z Tomaszowa Mazowieckiego, Zygmunt Pisarski z Pielgrzymki, Piotr Burszta z Zabrza, Romuald Nowak z Piekar Śląskich. Gratulujemy! Redakcja
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r.
LISTY Fikcyjny rozdział Chcę zadać pytanie, via redakcja, Prezesowi Rady Ministrów, p. L. Millerowi. Czy to jest normalne, że, oglądając wiadomości wieczorne w TVP w sprawozdaniu z „pełnienia” obowiązków przez młodzież w URM, zobaczyłem wnętrze gabinetu ministra rolnictwa, gdzie jedna ze ścian ozdobiona była godłem państwowym, a obok po prawej i nieco wyżej coś wisiało? KRZYŻ! – Niech premier rządu RP – gdzie konstytucyjny rozdział państwa i kościoła istnieje – odpowie, dlaczego toleruje taki stan rzeczy! Wiesław P., Rumia
Odwołanie – do czego? W związku z bardzo burzliwą dyskusją w mediach na temat wprowadzenia wartości chrześcijańskich do konstytucji europejskiej, chcę poinformować, że jestem przeciwny wprowadzaniu odwołań religijnych do tego dokumentu z następujących powodów: Korzenie chrześcijaństwa to tragiczne wydarzenia historyczne, którymi nie należy się chwalić, lecz się ich wstydzić. Są to wojny religijne, w których – w imię chrześcijańskiego Boga – wymordowano miliony inaczej wierzących. Są to dogmatyczne nakazy i zakazy równoznaczne z zakazem myślenia, patologiczne struktury kształtujące na przestrzeni wieków skostniały, chory system zniewalający umysły wiernych, tworzący podziały ideologiczne. System prowadzący do ciągłych konfliktów, wojen i nietolerancji wobec myślących inaczej. Są to naciski autorytetów kościelnych hamujące rozwój cywilizacji w imię niebiblijnych, lecz ludzkich (papieskich) wartości narzucanych całym społeczeństwom. Takie hamulce przez wieki opóźniały rozwój nauki poprzez wysyłanie na stos jej wybitnych przedstawicieli. Setki lat upłynęły, zanim autorytety zaprzestały wpajania „wiedzy” o płaskości Ziemi i jej wyjątkowym miejscu we wszechświecie – obecnie ingerencję religijną obserwujemy między innymi w dziedzinie medycyny i prawa (zakaz rozwodów). Pomimo zapisów konstytucyjnych o świeckości naszego kraju, przenikanie struktur państwowych i religijnych jest nagminne i prowadzi do patologicznych zjawisk prawie we wszystkich dziedzinach życia. Niechęć polityków do zajmowania się tematami tabu wynika z ich kalkulacji wyborczych, a konsekwencją
jest chore prawo rujnujące gospodarkę. Ważne dla kraju decyzje gospodarcze są tłumione potrzebami ideologicznymi, budową setek świątyń i wrażliwością na nienasycone potrzeby autorytetów religijnych. Nowoczesne społeczeństwa powinny budować świeckie systemy oparte przede wszystkim na etyce i tolerancji, której zamiast religii należy nauczać od żłobka do wieku dojrzałego. Wszystkie akcenty religijne powinny na zawsze zniknąć z dokumentów cywilizowanych narodów. Rafał Potocki z Gdańska
Dar eutanazji Nawiązując do artykułu „Eutanazja – grzech śmiertelny” („FiM” 35/2003) należałoby dodać, że zakaz eutanazji oznacza nie tylko nielogiczne założenie, że dar (w tym wypadku tzw. „dar życia”) pozostaje własnością „darczyńcy”, lecz również kolejną nielogiczną zasadą, że
LISTY OD CZYTELNIKÓW Znów w innych miejscach Ewangelii jest napisane o Jezusie jako pierworodnym Józefa i Marii, ale nie jedynaku. Marcin Kuryłek, Świdnik
Zemsta Jonasza Jedna z pierwszych lekcji religii – zresztą jedyna, w której uczestniczył akurat mój syn. Katechetka opowiada krótką historię o Jonaszu. Mówi o zemście Jonasza, że chciał zostać księdzem, lecz mu się nie udało, że postanowił „podstępem” mścić się na Kościele i takie ble, ble, ble. Syn nie potrafił mi tego dokładnie opowiedzieć. Katechetka uczula dzieci na to, aby nie czytały „Faktów i Mitów”, bo to zła gazeta. Mój syn odparł, że u nas w domu jest zawsze ta gazeta i mama ją bardzo lubi. Katechetka odpowiada mojemu synowi, aby porozmawiał ze mną poważnie i postarał się przekonać mnie, żebym nie czytała tej „złej” gazety, bo i ja zejdę
PIT, gdyż Urząd Skarbowy grozi wysoką karą za pomyłki. Pan prezydent, „wielki profesor prawa”, pewnie nie musi bądź nie umie poprawnie zinterpretować wszystkich rubryk PIT. Ciekawa jestem, co p. Kaczyński przekazuje swoim studentom? Chyba to, że prawo jest tylko dla zwykłych, biednych ludzi. Ewa Trojańska
Zbrodnia w Rwandzie Jestem u mojej córki w Szwecji. Z radia niemieckiego dowiedziałem się, z czyjej przyczyny doszło do bratobójczej rzezi w 1994 roku w Rwandzie i Burundii. Zamordowano w bestialski sposób około miliona ludzi, a 1,5 miliona pozbawiono dachu nad głową. Mnisi Krk z Belgii i Francji napuszczali jednych na drugich, jak u nas na Żydów (trudniących się pracą na roli przeciwko tzw. pastuchom). Straszna zbrodnia u schyłku XX wieku, dotychczas prawie przemilczana. J.K.
Priorytety
„obdarowany” (rzekomo posiadający „wolną wolę”) nie może pozbyć się nieproszonego daru, gdy dojdzie do wniosku, iż nie chce go dłużej posiadać. Ryszard Wyganowski
Nie był jedynakiem! W numerze 38 „FiM” jest list od Rafała K. – „Jehowy”, a w nim „dowód” na rodzeństwo Jezusa: „Jakub, brat Jezusa”. Twierdzę, że przy odrobinie chytrości można ten fakt podważyć. Rzeczywiście, w językach hebrajskim i aramejskim, w których pisany był ST, nie ma rozróżnienia między słowem brat a kuzyn i odwrotnie. Często brat oznaczał kuzyna, a kuzyn brata. Natomiast ewangelie, jak i reszta NT, nie zostały napisane w języku hebrajskim czy aramejskim, lecz w greckim. I tutaj, w grece (kto sprawdzi?), JEST rozróżnienie między kuzynem a bratem.
na złą drogę. Na to syn powiedział katechetce krótko: – Proszę samej porozmawiać z moją mamą. Nie było już dalszej rozmowy. Syn nie chodzi na religię, na tej był przez przypadek, ponieważ nie zdążyłam go zwolnić (byłam przekonana, że uczęszcza na lekcje etyki). Niestety na lekcję etyki zapisało się tylko dwóch uczniów. Coś mi się zdaje, że nasza gazeta jest dokładnie studiowana przez kler... Basia
Wielki profesor 8 września br. włączyłam telewizor (TVN 24) i o mało szlag mnie nie trafił, kiedy z ust p. Lecha Kaczyńskiego – prezydenta Warszawy – usłyszałam, że 80 proc. prezydentów miast i większość posłów myli się przy wypełnianiu rubryki „inne dochody”, bo nie wiedzą, o co chodzi. Cholera jasna, ja, szary człowiek, muszę prawidłowo wypełnić
Na początku stycznia tego roku uległem wypadkowi na chodniku miejskim. Ulica w tej części jest własnością Skarbu Państwa, a obowiązek zimowego dbania o nią ciążył w minioną zimę na włocławskim przedsiębiorstwie miejskim, które z rozbrajającą szczerością, pismem sygnowanym przez Dyrektora owej firmy, oświadcza, że (mając w nosie bezpieczeństwo, zdrowie i życie mieszkańców miasta – uwaga autora maila) nie wykonywał żadnych czynności zimowych w tej materii, bo nie było środków finansowych (mam to na piśmie). OK... Ale jednocześnie widzę w wiadomościach regionalnych „Gazety Kujawskiej” z dnia 26 września br. notatkę prasową pt. „Działka parafialna”, w której autorka artykułu informuje, że Kościół kupił (uważam, że bardziej dostał w prezencie) dzięki władzom miasta działkę w mieście z 99-procentową bonifikatą! A funduszy na nienarażanie ludzi na zimowe łamane kości, zwichnięte kończyny oraz odszkodowania – brak! Stefan Sz.
Pasożyty W końcu czerwca tego roku do Rakówki (pow. biłgorajski) zjechała kilkudziesięcioosobowa grupa oazowa w towarzystwie kilku młodych księży. Zostali zakwaterowani
19
w miejscowej szkole podstawowej. Oczywiście zaraz pierwszej niedzieli zwrócili się do tutejszych parafian o pomoc żywnościową. Zapracowana miejscowa ludność, niezbyt przychylnie nastawiona do tej formy pasożytnictwa (tak to określano), żarcia za darmo dawać nie chciała. Na chodniku przed sklepem spotkałem jednego z oazowych księży. Zaproponowałem pracę na plantacji porzeczek dla czterech osób za dobrą zapłatę i codzienne wyżywienie przez dwa dni. Ksiądz odpowiedział: – Myśmy nie przyjechali do pracy, tylko na modlitwę i rekolekcje. Stanisław Pułapa, Józefów
Biblia na polskim Oto trudna do zrozumienia sprawa w państwie rzekomo świeckim. Moja córka w ubiegłym roku przez miesiąc przerabiała Biblię (oczywiście w interpretacji katolickiej) w czasie lekcji języka polskiego (szkoła podstawowa). Pytam się – a co robili na religii? Rozumiem, że jako dzieło ludzi Pismo Święte powinno być omawiane, ale informacyjnie; przerabiane natomiast na lekcjach religii. Zresztą religia to temat rzeka. Tam jest wszystko, tylko nie to, co być powinno. Czytelniczka
Uwaga, oszuści! Niniejszym przestrzegam wszystkich Czytelników „FiM” przed zakupem i spożyciem leku o nazwie melatonina. Kupiliśmy sobie niedawno z red. Szenbornem po maleńkim pudełeczku (jedno kosztuje 28 zł) tego dziadostwa, szeroko reklamowanego jako lek nasenny. Ja nie zmrużyłem oka przez calusieńką noc, za to do białego rana serce waliło mi jak młot. Z Szenbornem podobnie. Jak z krzyża zdjęty, z palpitacją serca i myślami morderczymi wstałem we wtorek kończyć gazetę... Na szczęście przynajmniej Was mogę ostrzec. Jonasz, „FiM”, Łódź
SZUKAMY DOBRYCH KSIĘŻY! Redakcja „FiM” poszukuje duchownych godnych naśladowania. Drodzy Czytelnicy, jeżeli znacie księży społeczników, otwartych na potrzeby bliźnich lub głoszących niekonwencjonalne poglądy, nie zawsze zbieżne z nauczaniem Kościoła – napiszcie lub zadzwońcie do nas koniecznie. Chcemy, aby poznała ich cała Polska! Redakcja
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Marek Sitkowski; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Anna Tarczyńska, Ryszard Poradowski – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Marcin Bobrowicz; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2004 r. Cena prenumeraty – 28,60 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2004 r. Cena prenumeraty – 28,60 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 5 grudnia na pierwszy kwartał 2004 r. Cena 28,60 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–
[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
20
ŚWIĘTUSZENIE
Wielo-Bóstwo
Kościół pw. Serca Jezusowego w Legionowie k. Warszawy Ta rzeźba – znajdująca się w prezbiterium kościoła – to perełka katolickiej sztuki figuratywnej i dowód na to, że nie należy brać się za rzeźbienie (malowanie) Boga, którego „żadne oko nie widziało”. Ciekawe, co na to sam Stwórca przedstawiony tu niczym kościelny maszkaron, skrzyżowanie papieża w tiarze z królem asyryjskim Nabuchodonozorem. I jak tu nie być antyklerykałem? Fot. archiwum
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 40 (187) 3 – 9 X 2003 r.
JAJA JAK BIRETY
P
o raz kolejny, sto drugi, przyleciał Jan Paweł II! Niby, dzięki Bogu, nie do nas, a na Słowację, ale dla mnie to prawie taka sama katastrofa! Nie mam oczywiście nic przeciwko zagranicznym wojażom czy to świeckich, czy kościelnych dygnitarzy, nawet mi się podoba, jak Kwaśniewski z kobitą co rusz w tę i z powrotem po świecie latają. Tyle że gdyby papież na stałe siedział w Watykanie, to by mi życie osobiste znacznie mniej komplikował! Każda pielgrzymka papieża powoduje w moim domu rodzinnym burzę z piorunami. Nie żebym oklejał szyby jego wizerunkiem czy wywieszał nad drzwiami watykańską flagę. Tyle mnie to wszystko obchodzi co zeszłoroczny śnieg. Papież mógłby przyjeżdżać codziennie i to nawet do sąsiadki obok, tak jak to robi ksiądz wikary z pobliskiej parafii. Byleby tylko, do jasnej cholery, zachowywali się cicho i dyskretnie! A on, znaczy się papież, z hukiem, rozmachem, telewizją, radiem i gazetami, ładuje się człowiekowi w sam środek domowego ogniska. To prawie tak jakby sąsiadkę i wikarego codziennie w dzienniku pokazywali. I to na goło, o przepraszam..., na żywo, aż do całkowitego znudzenia! A zaczęło się wszystko od tej ostatniej pielgrzymki papieża do ojczyzny, co to miała miejsce w 2000 roku. Zaraz jak Jan Paweł II wysiadł z samolotu na Okęciu to naszą babkę, znaczy się matkę
Podróże kształcą mojej kobity, a moją teściową, jakby piorun strzelił, aż jej mowę odjęło. Tym bardziej to było dziwne, że stara – już nieco sparaliżowana – nigdy się specjalną jakąś religijnością nie odznaczała. A o papieżu gadała, że on już taki niedołęga, co to do czterech zliczyć nie potrafi i ciągle z kartki czyta, co mu inni każą. – Czemu się babka papieżem gorączkuje? – pytałem z troską w głosie. – Przecież nie pierwszy i nie ostatni raz do Polski przyjechał. Taką ma chłop robotę, że spokojnie na miejscu usiedzieć nie może, choćby i chciał! – Mnie to ten papież tylko denerwuje – włączyła się w naszą dyskusję moja małomówna małżonka. – Rozumiem, żeby przyjechał tutaj komu pomóc, nakarmić ubogich, dać robotę bezrobotnym czy odwiedzić przyjaciela w szpitalu. Ale on tylko po to przylatuje, żeby morały prawić. Gada, gada i gada i nic z tego nie wynika, tyle że naszą babkę otumania! Od tego czasu jak tylko babka usłyszy, że papież gdzieś się znowu wybiera, to zaraz dostaje małpiego rozumu. Papież w samolot, a babka spakowana jak do podróży. Chcąc nie chcąc, zakupiłem starego fiata kombi i wożę starą, gdzie zechce. Po rodzinie, znajomych i takich różnych stowarzyszeniach
i klubach emeryta. A jako że teściowa za młodu, w przedwojennych jeszcze czasach, robiła za akuszerkę na wsi, to umyśliła sobie teraz, żeby wygłaszać pogadanki na ten temat i ludzi pouczać. Aż żal słuchać co ona do nich wygaduje. Przestarzałe jakieś zasady opieki nad dzieciakami albo znów różne wiejskie przesądy o tym, jak to się niemowlakowi wodę nad głową przelewa i kokardkę czerwoną na ręku zawiązuje, żeby odczynić uroki. I jakby tego było mało, jeszcze się wymądrza na różne inne tematy. O obyczajności publicznej, gospodarce, seksie i o polityce. Doszło już nawet do tego, że mój syn, a jej wnuk, takie różne dyrdymały z komputera dla niej wyciąga, żeby miała stale o czym gadać. I trzeba jej przyznać, że chociaż nic mądrego nie ma do powiedzenia i ciągle się powtarza, i sepleni, ma w sobie „coś” takiego, że ludzie jej słuchają i patrzą na nią prawie jak na jaki święty obraz. I tak jeździmy od trzech lat w różne miejsca Polski, najczęściej w kieleckie, bo babka stamtąd pochodzi. Pieniędzy na to poszło już od groma, ale stara zapowiada, że spokoju mi nie da, póki papieża Jana Pawła w pielgrzymowaniu nie wyprzedzi. Ani się papież spodziewa, że ma taki wpływ na ludzi. TYMOTEUSZ