Rabunkowe odłowy, biurokracja i łamanie przepisów
WĘDKARZE NA BEZRYBIU
 Str. 11
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 9 (678) 7 MARCA 2013 r. Cena 4,20 zł (w tym 8% VAT)
Długie wakacje, praca po trzy godziny dziennie i błogie nicnierobienie. Tak społeczeństwo postrzega zawód nauczyciela. Z drugiej strony wielu polskich nauczycieli marzy o tym, aby – wzorem brytyjskich kolegów – pracować w szkole osiem godzin dziennie. Jak te dwie wizje mają się do rzeczywistości? Â Str. 9
 Str. 2
 Str. 7
ISSN 1509-460X
5
 Str. 2, 2
2
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FAKTY Projekt Europa+ ma być otwarty na różne środowiska, w tym SLD. Sojusz zadeklarował, że z Kwaśniewskim może współpracować, ale z Palikotem – nigdy. To dziwne, że SLD mogło współpracować nawet z PiS-em (wieloletni sojusz w TVP), ale z socjalliberałami mu nie po drodze. Ostatnie kosmetyczne zmiany w rządzie (awans Rostowskiego i przesunięcie do KPRM-u Cichockiego) oznaczają z całą pewnością dowartościowanie prawego, bardziej katolickiego skrzydła Platformy. Cała nadzieja, że Schetyna odciągnie lewą flankę od gowinowców, a Gowin prawą od Schetyny i będzie po PO. Nam na pewno nie będzie Żal(ek). Ruch Palikota domaga się ukarania ks. prof. Franciszka Longchamps de Bérier za wypowiedzi piętnujące dzieci poczęte z in vitro (patrz str. 26). Poseł Armand Ryfiński zapowiedział, że skieruje petycję do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, domagając się usunięcia duchownego z grona wykładowców Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ale czy tak ciężki przypadek nie kwalifikuje się do potraktowania raczej postem i modlitwą? 1.03 już po raz trzeci Polska obchodzić będzie Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Będzie czczona pamięć m.in. Józefa Kurasia, ps. Ogień, partyzanta z wyrokiem śmierci wydanym przez AK, komendanta UB, dezertera i bandytę, który okradł stację kolejową w Rabie Wyżnej, napadał na posterunki MO oraz na żydowski sierociniec. Oto prawicowy bohater. Andrzej Celiński, lider Partii Demokratycznej, gorączkowo szuka kogoś na stanowisko sekretarza generalnego tego ugrupowania. Konkurs na to stanowisko będzie otwarty nawet dla kandydatów spoza partii (!). Nie wiadomo, czy będą chętni. Przypominamy, że PD jest następczynią skrajnie liberalnej Unii Wolności. Panowie – właśnie tak działa niewidzialna ręka rynku. Antoni Mężydło, nawiedzony poseł PO, pochwalił się, że jeszcze w czasach studenckich odparł homoseksualną prowokację. Wredni prowokatorzy z SB dokwaterowali mu ponoć geja do akademika. Między współlokatorami wprawdzie zawiązała się nić porozumienia, ale… do niczego nie doszło. Prawica powinna mu więc przyznać jakiś medal za opieranie się pokusie. No, chyba że opierał się jej na przykład o… parapet. Ksiądz Puzewicz z Lublina publicznie oświadczył, że niebo będzie pełne gejów i lesbijek („FiM” 8/2013). Został w związku z tak miłosierną postawą wezwany na dywanik do arcybiskupa, a po tym spotkaniu wpis o zbawionych „zbokach” został usunięty z jego bloga. Niedobrze jest w polskim Kościele demonstrować przywiązanie do Ewangelii. Tu nawet Jezus, a może zwłaszcza on, dostałby zakaz publicznych wypowiedzi. PiS, w ramach lobbowania na korzyść biznesów Tadeusza Rydzyka, domaga się, aby Centralne Biuro Antykorupcyjne objęło nadzorem przyznawanie koncesji na multipleksie. Czyżby PiS-owcy chcieli uchronić swojego „ojca dyrektora” przed grzechem wręczenia łapówki decydentom? Archidiecezja lubelska domaga się od miasta Lublina 4 mln zł odszkodowania i ponad 1 ha ziemi w naturze za nieruchomości przejęte przez państwo 60 lat temu. Co ciekawe, decyzję o nacjonalizacji z 1950 r. unieważniło obecnie, na niekorzyść państwa, Ministerstwo Gospodarki, a nie sąd. To nowa jakość! Do sprawy wrócimy za tydzień. Żona ministra Mirosława Drzewieckiego oraz partnerka celebryty Roberta Janowskiego zostały złapane na kradzieży futer w luksusowym sklepie na Florydzie. Janinie Drzewieckiej oraz Monice Głodek grozi po 5 lat więzienia oraz 5 tys. dol. grzywny na beret. Mirosław Drzewiecki orzekł, że Polska to dziki kraj. To co powiedzieć o USA?! Śledztwo włoskiego pisma „L’Espresso” wykazało, że Watykan ma w samych papierach wartościowych 10–15 mld dol. Kwota ta nie obejmuje papierów posiadanych przez zakony i inne instytucje oraz nieruchomości i gotówki. Tak czy inaczej, nawet jeśli katolicyzm upadnie, to kardynałowie sami się wyżywią. Prymas Szkocji kardynał Keith O’Brien zrezygnował z urzędu arcybiskupa oraz z udziału w konklawe po tym, jak został oskarżony o molestowanie czterech księży. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że O’Brien jest zagorzałym homofobem, przeciwnikiem związków partnerskich, małżeństw i adopcji dzieci przez pary tej samej płci. Czyli mistrz obłudy. Na papieża nadaje się jak nikt inny! Włochy to kolejny kraj, w którym wybory wygrała lewica. Watykan, który stracił właśnie swoją głowę, ma kolejny problem, czyli bunt wyborców. Przybywa opinii, że Kościół papieski w obecnej postaci nie przetrwa dekady. Władze Islandii chcą ograniczyć dostęp obywateli do stron pornograficznych w internecie. Ten kontrowersyjny pomysł cenzury w sieci spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem ze strony polskich mediów katolickich, którym nagle zupełnie przestało przeszkadzać, że pomysłodawcą w tej sprawie jest lewicowy rząd z premierem lesbijką na czele. W Bułgarii wybuchła antyrządowa rewolucja. Od wielu tygodni trwają tam burzliwe demonstracje przeciw biedzie i drożyźnie. Bułgarzy wyszli na ulice po tym, jak rząd podniósł ceny ogrzewania i energii. Obalili rząd i nie dopuścili na razie do sformowania nowego gabinetu. Platformo, strzeż się – nie tylko Bułgarzy mają dość!
Nihil novi M
am mieszane uczucia w związku ze związkiem Janu- Kwacha. Oby jednak stał się cud nad Wisłą i projekt się posza Palikota z Aleksandrem Kwaśniewskim. Nie wró- wiódł! Wszak nadrzędnym celem jest odsunięcie od władzy żę temu ożenkowi długiego stażu i wielu wspólnych pociech. klerykalnego POPiS-u. W imię tego szczytnego zadania nawet A jeśli już ktoś się pocieszy, to raczej nie będzie to Janusz... pewne rozmycie ideologiczne i przycięcie antyklerykalnych paTe słowa napisałem na Facebooku w pierwszej reakcji na pod- zurów można by przełknąć. Nie od razu przecież Bazylikę św. pisanie przez trzech tenorów – Kwaśniewskiego, Siwca Piotra (z podatków od klientów papieskich burdeli) zbudowai Palikota – deklaracji Europa+. Napisałem i od razu uświa- li. A może Kwaśniewski się zmienił, nawrócił? Jeśli tak, to domiłem sobie, jak bardzo pragnę, żeby moje przewidywa- na inauguracji Europy+ powinien przeprosić za swoje liczne nie się nie sprawdziło. W tzw. powszechnej opinii mariaż ten grzechy i prosić wyborców lewicy o wybaczenie, zamiast winduje Janusza Palikota w ocenie jego niegdysiejszych wymuszać takie przeprosiny na Palikocie. i potencjalnych wyborców. Może i tak. Ale cie~ ~ ~ ` propos cyników i nihilistów. Mamy już raczej jasność, kawe na jak długo. No i zobaczmy, kim naA prawdę są aktorzy tego (póki co) teatru. co było powodem przejścia Benedykta XVI na emeryturę. Kwaśniewski to grabarz prawdziwej lewi17 grudnia 2012 roku trzech kardynałów przedłożyło mu cy, bezideowy mistrz cynizmu. Po wojenkach tajny, 300-stronicowy raport, który potem przemyna górze Wałęsy wprowadził co prawda do pocił do mediów kamerdyner papieża (skazany lityki, głównie zagranicznej, przewidywalność na 1,5 roku więzienia i ułaskawiony przez BXVI), i klasę wyższą niż jego średnie wykształceinicjując aferę VatiLeaks. Raport mówi o wielnie. Jednocześnie pokazał, jak można rząkim i potężnym homoseksualnym lobby za wadzić, nie rządząc, i deklarować lewicowość, tykańskimi murami (por. „FiM” 24/2012). Najednocześnie ją ośmieszając. Ta jego przyleży do niego wielu najbardziej wpływowych jazna gęba i hasło: „Prezydent wszystkich kardynałów i biskupów. Obracają oni milioPolaków”, a w praktyce unikanie jakichnami euro, które dostają za pranie brudnych kolwiek sporów z pazernym klerem i bezczelpieniędzy międzynarodowej mafii w watykańną prawicą – służyły wyłącznie jemu do spokojnego dolce skim banku i fundacjach. Organizują seksualne orgie w Wavita, co najbardziej kocha. Łasił się do wszystkich, oprócz tykanie i za jego murami, uprawiają pedofilię, sieją intrygi, są własnych, lewicowych wyborców, którzy zagłosowali na nie- nepotami i zawistnikami. Według dziennika „La Repubblica” go głównie z braku lepszego wyboru. Bez mrugnięcia podpi- z powodu wycieków dowodów to potwierdzających kardynasał konkordat, chodził na dywanik do prymasa Glempa, kle- łowie są teraz ofiarami wielkiego szantażu. Potwierdza to napał wszystkie ustawy pod dyktando biskupów, z Głódziem wet konserwatywny, włoski tygodnik „Panorama”. Zdaniem pił tak ostro, aż mu weszło w golenie. Oczywiście w czasach, dziennikarzy to właśnie 17 grudnia papież podjął decyzję kiedy ośrodek polskiej władzy mieścił się w kraju na Miodo- o abdykacji, nie mogąc znieść ogromu nieprawości ludzi Kowej i na emigracji w Watykanie, nikt nie miał do niego pre- ścioła. Niewątpliwie bał się też odium, jakie spadnie na nietensji, że jeździ z Wojtyłą papamobilem. Mógł stwarzać po- go po całkowitym ujawnieniu kulisów afery. „La Repubblica” zory, ale nie musiał oddawać kraju w watykańskie łapy, bra- pisze, że raport jest bardzo dokładny i „mówi o łamaniu wietać się z wrogiem i nazywać antyklerykalizm „chorobą”. lu przykazań poprzez seksspotkania, szantaże, doczesne związA już za wciągnięcie Polski w wojnę w Iraku i za więzienia ki watykańskich hierarchów ze świeckimi osobami spoza Waw Klewkach powinien bezapelacyjnie stanąć przed Trybuna- tykanu i o presji wywieranej przez nich na duchownych”. W rałem Stanu. Kwaśniewski – ten miły dla oka (ale już nie w sma- porcie jest też m.in. zdanie: „Wszystko obracało się wokół łaku) wyrób prezydentopodobny, dbający nade wszystko o swój mania przykazań: »nie kradnij« i »nie cudzołóż«”. No cóż, gwałty i rabunki to przecież stara tradycja Krzywłasny tyłek – mógłby uchodzić za polskiego Berlusconiego, żaków... Potwierdza to nasze zdanie o upadającej instytucji gdyby miał cocones i, zamiast pić, uprawiał bunga-bunga. Siwiec i Kalisz to starzy uczniowie Kwacha, którzy zawsze watykańskiej i postawie jej funkcjonariuszy. Najlepszym podmieli u niego piątki z konformizmu. Choć Siwiec jako europo- sumowaniem niech będą słowa Jezusa, którego ponoć paseł wyraźnie nabrał odwagi i wreszcie mówi to, co myśli. Ja- nowie na Watykanie zastępują na ziemi. On ma o nich tanusz Palikot przy tym zgranym (cokolwiek to znaczy) towa- kie zdanie: „Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą cięrzystwie to prawdziwy delfin, anioł postępu, święty bez bro- żary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiody, nieobciążony garbem zaszłości i nieśmierdzący fekaliami, na, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. (…) podobni jejakie zostawia polityka na ciele aparatczyka. Oby się od nich steście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądanie ubrudził i nie prześmiardł. Obawiam się, że wpływ Kwa- ją pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkieśniewskiego na Ruch Palikota może być tylko negatywny. go plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom Na początku jakaś niewielka część wspólnych sympatyków sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i niepraMillera i Olka ewentualnie przejdzie za tym drugim do RP. Po- wości” (Mt 23. 3, 4, 27). „Czerwony” Kwaśniewski stał się grabarzem własnej letem może być gorzej. Jeśli były prezydent zaangażuje się mocno – w co jakoś trudno mi uwierzyć – w projekt Europa+ wicy. Czerwoni kardynałowie grzebią własny Kościół. Z dwojJONASZ przez siebie firmowany, to osłabi go ideowo, bo tak napraw- ga złego wolę tych drugich. dę to typowy, starej daty liberał i nihilista. Jeśli się nie zaangażuje – bo akurat będą mu wypadały wykłady na jezuickich uniwersytetach, Fundacja „W człowieku widzieć brata” ma za zadanie nieść wszelką pomoc ludziom odprawy u dyktatora w Kazachstanie lub żona wyciągnie go do Szwajcarii – to ośmieszy Eu- znajdującym się w trudnej sytuacji życiowej. Ponieważ ma ona status organizacji pożytku publicznego, podlega pełnej kontroli organów państwa. Nie ma też ropę+, a przy okazji partie i osoby w to zaankosztów własnych, gdyż pracują w niej społecznie dziennikarze i pracownicy gażowane. I pociągnie cały projekt w mogiłę, jak „Faktów i Mitów”. W ten sposób wszystkie wpływy pieniężne pociągnął LiD. Cała nadzieja w tym, że już nie i dary rzeczowe trafiają do potrzebujących. może tyle wypić co dawniej. Misja Charytatywno-Opiekuńcza „W człowieku widzieć brata”; ul. Zielona 15, 90-601 Łódź Palikotowi wydaje się, że nie ma w tej chwiING Bank Śląski, nr konta: 87 1050 1461 1000 0090 7581 5291; KRS 0000274691 li lepszego wyjścia i po swoich niepoważnych www.bratbratu.pl, e-mail:
[email protected] wyskokach musi się legitymizować „poważnymi” mężami stanu. A mnie się wydaje, że w przyPod linkiem: www.bratbratu.pl/1procent znajduje się nasz darmowy program rozliczeniowy PIT 2012 szłości to raczej Palikot będzie legitymizował
Przekaż 1 proc. Fundacji „FiM”!
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
W
piątek 1 lutego na stronie internetowej jednej z najznakomitszych parafii diecezji bydgoskiej ukazał się komunikat: „Pragnę gorąco podziękować wszystkim drogim mi Parafianom i Sympatykom naszej świątyni za owocną współpracę. Na moją prośbę ks. bp Jan Tyrawa zlecił mi obowiązki kapelana Szpitala... i Hospicjum...” (w miejscach wykropkowanych pełne dane szpitala i placówki opieki paliatywnej – dop. red.). Podpisał się pod nim znamienity ksiądz prałat, doktor teologii Mirosław K., dotychczasowy proboszcz, który dekretem ordynariusza Tyrawy jeszcze tego samego dnia został w charakterze rezydenta przeniesiony do parafii obejmującej swym zasięgiem szpital i hospicjum. Duchowny nie wyjaśnił wiernym motywów tego zaskakującego transferu, zaś kuria tradycyjnie nabrała wody w usta. Nie odbyło się
na posadzie wikarego w peryferyjnej wsi Ł., dokąd dyskretnie wyekspediował go ordynariusz bp Zbigniew Kiernikowski. Powód? – Ksiądz Andrzej trafił do Siedlec latem 2012 r. W naszej szkole był zaledwie jeden semestr i zniknął w trakcie ferii zimowych. Miał kłopoty obyczajowe związane z zajęciami parafialnymi. Matka jednego z ministrantów opowiadała mi, że wybranych chłopców obłaskawiał drobnymi upominkami, woził na pizzę, a przy okazji dobierał się do niektórych. Także do jej syna, więc informacja jest wiarygodna. Gdy rodzice dzieci zaalarmowali proboszcza, ten odsunął wikariusza od ministrantów. Było to zaledwie miesiąc, może dwa po jego przyjeździe do parafii. Nikt nie złożył doniesienia do prokuratury, bo ludzie boją się Kościoła, rozgłosu, wstydu. Proboszcz zawiadomił kurię, ale biskup chyba nie chciał robić szumu
GORĄCY TEMAT
– Pamiętam, że jakieś dziesięć lat temu wpłynęło na niego doniesienie o molestowaniu, ale sprawę zatuszowano. Prawdopodobnie rodzice wzięli kasę i odpuścili albo kuria
Za pierwsze przestępstwo grozi mu kara od 2 do 12 lat pozbawienia wolności, a za propozycje oraz posiadanie pornografii dziecięcej – do 2 lat. Ojciec Hubert wyparł się
Margines namiętności też żadne uroczyste pożegnanie, jak to zwykle bywa przy naturalnych rotacjach kadrowych. Ksiądz Mirosław dowodził parafią przez pięć lat. Wcześniej był wykładowcą w seminariach duchownych, pracował na wyższych uczelniach, jeździł po kraju z odczytami na tematy biblijne. Jest autorem licznych artykułów opublikowanych w specjalistycznych periodykach, tłumaczeń i kilku własnych pozycji książkowych. Ponieważ posada kapelana w placówkach medycznych uchodzi za jednoznaczny objaw „wyautowania”, diecezja trzęsie się od domysłów, co sprawiło, że utytułowany prałat wylądował tak nisko. Odpowiadamy: 10 grudnia 2012 r. Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Południe wszczęła śledztwo z art. 200 par. 1 k.k. („Kto obcuje płciowo z małoletnim poniżej lat 15 lub dopuszcza się wobec takiej osoby innej czynności seksualnej, lub doprowadza ją do poddania się takim czynnościom albo do ich wykonania, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12”), w którym pojawiło się nazwisko księdza K., wskazanego przez krewną pokrzywdzonego jako sprawca molestowania. Postępowanie (powierzone do dalszego prowadzenia policji) toczy się „w sprawie”, czyli bez przedstawienia zarzutów konkretnemu podejrzanemu, a dotyczy nieodległej przeszłości, bowiem – jak wyjaśnia prokuratura – domniemana ofiara jest już dzisiaj osobą „prawie dorosłą”. ~ ~ ~ Choć ksiądz Andrzej O. wciąż jeszcze figuruje jako wikariusz na stronie internetowej największej parafii w Siedlcach, a miejscowe gimnazjum wykazuje go na liście nauczycieli religii, to faktycznie od kilkunastu dni urzęduje
i dlatego zwlekał z odwołaniem – relacjonuje nauczycielka gimnazjum. Ksiądz S.W., proboszcz z Siedlec, zapytany przez dziennikarza „FiM”, co się stało, że jego podkomendny zniknął, odparł: – No cóż, był i nie ma.
załatwiła mu „immunitet”. W każdym razie szybko ewakuowali go z miasta i przenieśli na przeciwległy kraniec diecezji do parafii w S. Słyszałem, że utknął tam na wiele lat. Teraz utknął w Ł. Zobaczymy, na jak długo...
Biskup Tadeusz Pieronek wyraził życzenie, aby dziennikarze przestali pleść o pedofilii wśród duchowieństwa, bowiem zjawisko to „jest w Kościele marginesem”, a „żadna siła nie powstrzyma namiętności”. Margines systematycznie się poszerza... Krystyna Gołąbek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Siedlcach: – Od początku 2012 roku do połowy lutego 2013 roku w okręgu siedleckim nie zarejestrowano żadnego postępowania dotyczącego podejrzenia popełnienia przez księdza katolickiego przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajności. Sprawdzając kolejne etapy kilkunastoletniej kariery zawodowej ks. Andrzeja, odkryliśmy ciekawe zjawisko: początkowo wszystko toczyło się rutynowo, czyli w rytmie 3–4 lata na jednej placówce (wyjątkowo długo we wsi S., gdzie zaliczył siedem wiosen), aż nagle zaczęto go przenosić tak szybko, że niemal bez przerwy siedział na walizkach. Dla ilustracji: w czerwcu 2011 r. został zwolniony z parafii w S. i przeniesiony do P., skąd usunięto go na początku lipca 2012 r. i oddelegowano do Siedlec, by już w lutym 2013 r. wyekspediować do wspomnianej wsi Ł. Ponieważ za takimi nerwowymi kościelnymi „przerzutkami” kryje się zazwyczaj chęć ukrycia człowieka, popytaliśmy specjalistów od ścigania. Mówi policjant z Białej Podlaskiej:
~ ~ ~ 18 lutego Prokurator Rejonowy w Wałbrzychu skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko aresztowanemu w maju ubiegłego roku 49-letniemu o. Hubertowi S. (na zdjęciu), franciszkaninowi Prowincji Wniebowzięcia NMP, mającej swoją centralę w Katowicach-Panewnikach. Okazało się, że potwierdzono wszystkie opisywane przez nas wyczyny pedofilskie duchownego z najwyższej kościelnej „półki”, lepiej znanego pod imieniem zakonnym Iwo (por. „Uczucia ojcowskie” – „FiM” 32/2012). Oto oficjalne zarzuty: ~ W marcu 2012 roku na terenie Domu Dziecka w Nowym Siodle dopuścił się wobec 10-letniego wychowanka tej placówki molestowania seksualnego w postaci tzw. innych czynności seksualnych; ~ W kwietniu 2012 r. za pomocą SMS-ów składał 13-letniemu wychowankowi tego samego ośrodka propozycje wykonania czynności seksualnych; ~ Na użytkowanych przez siebie dwóch laptopach gromadził filmy i zdjęcia pornograficzne z udziałem dzieci.
wszystkiego. Zaprzeczył, jakoby jego zachowanie wobec pokrzywdzonych chłopców miało podteksty, a jeśli chodzi o komputery, to niechybnie ściągnął mu te paskudztwa jakiś wirus. – W toku śledztwa ustalono, że w 2011 r., kiedy oskarżony był kapelanem szpitalnym i odprawiał msze na terenie Szpitala Rehabilitacyjno-Ortopedycznego w Wrocławiu, poznał przebywającego tam na leczeniu małoletniego wychowanka Domu Dziecka z Nowego Siodła. Duchowny zaczął następnie odwiedzać chłopca, a także innych podopiecznych tej placówki. Szczególnie bliskie relacje nawiązał z trzema braćmi oraz czterema innymi chłopcami, z którymi spędzał najwięcej czasu, obdarowywał ich prezentami w postaci słodyczy, ubrań, a także telefonu komórkowego oraz pieniędzy. Po pewnym czasie, przy aprobacie personelu domu dziecka, wystąpił do Sądu Rejonowego w Wałbrzychu IV Wydział Rodzinny i Nieletnich o wyrażenie zgody na zabieranie dzieci na przepustki do Wrocławia, do miejsca swojego zamieszkania na terenie Zakonu Ojców Bonifratrów. Z czasem zachowanie oskarżonego wobec kilku chłopców zaczęło budzić niepokój wśród starszych wychowanków i pedagogów. Ostatecznie siostra jednego z pokrzywdzonych chłopców ujawniła w jego telefonie komórkowym obleśne SMS-y, o czym zawiadomiła niezwłocznie wychowawców, a ci organy ścigania – potwierdza nasze wcześniejsze ustalenia Ewa Ścierzyńska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. Okolicznością, o której nikt nie mówi, jest fakt, że do czasu aresztowania ojciec doktor Iwo S. uchodził za jednego z najlepszych w Polsce specjalistów z dziedziny muzyki
3
kościelnej. Był wicedyrektorem Metropolitalnego Studium Organistowskiego we Wrocławiu (instytucja archidiecezjalna podległa bezpośrednio abp. Marianowi Gołębiewskiemu), założył i dyrygował zespołem Schola Gregoriana Wratislaviensis, otrzymał etat adiunkta w Katedrze Muzykologii Wydziału Nauk Historycznych i Pedagogicznych Uniwersytetu Wrocławskiego i brał udział w pracach ekskluzywnego zespołu naukowego, powołanego przez paulinów do zbadania „tradycji liturgiczno-muzycznej Jasnej Góry”. Gdy wpadł, prowincjał zakonu i arcybiskup solidarnie zaniemówili z wrażenia... Przed Sądem Rejonowym w Rawie Mazowieckiej toczy się przy drzwiach zamkniętych proces 49-letniego księdza kanonika Sławomira S., byłego proboszcza parafii we wsi Szczuki (diec. łowicka). Dowożony jest na rozprawy z aresztu, bowiem sąd nie przyjął osobistego poręczenia złożonego przez senatora Grzegorza Wojciechowskiego, brata europosła Janusza (obaj z PiS), ani też nie uwzględnił argumentu obrońcy, że jego klient „nie czuje się w areszcie bezpiecznie”. Kanonik jest oskarżony o molestowanie seksualne pięciu ministrantów w wieku 13–15 lat (dziś to już mężczyźni). Gdy jako pierwsi ujawniliśmy szczegóły tej wstrząsającej historii (por. „Wielka noc pedofila” – „FiM” 15/2012), prokuratura dysponowała zeznaniami trzech pokrzywdzonych, przy czym śledztwo miało „charakter rozwojowy”. Okazało się, że znaleziono jeszcze dwie ofiary, nie licząc kilku innych młodzieńców, na których proboszcz wyładowywał swoje „namiętności” – jak to określa bp Pieronek – ale mieli wówczas więcej niż 15 lat. W kolejce do odpokutowania win czekają ponadto: ~ ksiądz Paweł K. z archidiecezji wrocławskiej, którego w ostatnich dniach ubiegłego roku tymczasowo aresztowano na trzy miesiące za pornografię dziecięcą (miał już za nią wyrok 1 roku więzienia w zawieszeniu) i „obcowanie płciowe z małoletnim chłopcem poniżej lat 15” (por. „Pedofil pod kloszem” – „FiM” 1/2013). Śledztwo prowadzi Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia Krzyki-Zachód; ~ ksiądz Zbigniew R., były proboszcz z Kołobrzegu, postać wielokrotnie opisywana na łamach „FiM”. Wymierzoną mu karę 2 lat więzienia za to, że „co najmniej dziesięć razy doprowadził 12-letniego M.K. do poddania się czynnościom seksualnym lub ich wykonania”, uprawomocniło orzeczenie Sądu Okręgowego w Koszalinie z 20 grudnia 2012 r. Kontrolując stan spraw ks. Zbigniewa R., odkryliśmy, że na czas przymusowego urlopu od zajęć duszpasterskich zatrudnił się w... kancelarii komorniczej, gdzie z powodzeniem wykorzystuje nabyte w Kościele umiejętności obdzierania ludzi ze skóry. MARCIN KOS
4
POLKA POTRAFI
Hello, kitty! W katolickich rodzinach wielodzietnych, żeby zapomnieć o prozaicznym problemie „za co żyć?”, wymyśla się inne, durniejsze. Jak wśród panoszących się gejów i „transów” wychować syna na drugiego Tomasza Terlikowskiego? A dziewczynkę na wyznawczynię posłanki Krystyny Pawłowicz, tyle że mężatą i dzieciatą? Cennych rad udzielają sobie rodzice na bogobojnych portalach, które warto poczytać jako swoiste „nie do wiary”. Wtedy dowiemy się, że zabawy i zabawki muszą być dostosowane do płci. Ale jest większe zło – zabawki szatańskie! Dla obu płci niewskazane. Łukasz Roman, dziennikarz katolicki, na portalu Nowy Ekran zostawił tekst „Hello Kitty a satanizm”. Kto ma dzieci w wieku przedszkolno-podstawówkowym, wie, co to „Hello Kitty”. Taka japońska zabawka, kotek, zupełnie niepozorna. Bardzo popularna. Występuje na piórnikach, zeszytach i w formie breloczków. Dlaczego się do niej doczepili, nie wiadomo. To znaczy już wiadomo, bo redaktor Roman objaśnił. Streszczając wywody godne pacjenta psychiatryka... Lalka „urodziła się” 1 listopada 1974 r., co już brzmi złowieszczo, bo to Święto Zmarłych. Zrobił ją zrozpaczony ojciec – akurat Hiszpan, a nie Japończyk – którego córka umierała na raka. Ten to ojciec, zamiast pogodzić się z wolą nieba,
P
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
zawarł pakt z diabłem: Ty uzdrowisz moje dziecko, a ja zrobię na twoją cześć kukiełkę, którą będzie wielbił cały świat. I zrobił tego kotka, który potem – za sprawą kolejnych szatańskich intryg – trafił do japońskich fabryk, żeby szybciej rozplenić się po świecie. Nazwa też jest dużo mówiąca – czytamy na Ekranie. Mamy „hell” (po angielsku piekło), „o” dla zmyły, żeby wyszło „hello” („cześć” z angielskiego), no i „Kitty” jako właściwe kociaste imię. Kto to kupuje, oddaje dziecko w ręce demonów! – ostrzega antysatanista. Dodając, że lalka często występuje na różowo, co kojarzy się redaktorowi z… „ideologią New Age” i „pogardą dla dziewictwa”. Zostawmy kotka, bo katolicka fantazja – wyćwiczona na wyobrażaniu sobie aniołów, diabłów
olska prawica wśród wielu wad ma jedną wyjątkowo wstydliwą cechę. Jest mianowicie niepokojąco podobna do kogoś, kim gardzi i kogo szczerze nienawidzi. Teorie spiskowe, intrygi tajnych służb i historie szpiegowskie – jak widać chociażby po ostatnim rozdaniu Oscarów – cieszą się niesłabnącym wzięciem. Nie tylko podniecają wyobraźnię mas, ale także dają zarobić swoim twórcom, wydawcom i propagatorom. Zarobek ten jest przeliczalny nie tylko na gotówkę. Czasem istotniejszy bywa zysk polityczny i propagandowy. Przykład takiego politycznego zarobku jest w zasięgu ręki każdego z nas. Czymże innym jest religia smoleńska, ze swoim zestawem pojęć i wyobrażeń, z kapłanami i teologami („ekspertami”) oraz pismami niemal świętymi. Spisek, trotyl, mgła… Komoruscy i agenci Moskwy. Wreszcie niemiecko-rosyjskie kondominium. Cały ten zestaw ma w tle starą, polską niechęć do Rosji, połączoną z oceanem pretensji i żalów oraz całym katalogiem krzywd. Rzeczywistych i urojonych. Ale ponad tym wszystkim unosi się jeszcze silniejsze uczucie – bezgraniczna pogarda połączona z poczuciem polskiej wyższości. Cywilizacyjnej, religijnej, a przede wszystkim moralnej. „Kacap” podobnie jak „asfalt” musi znać swoje miejsce w konfrontacji z majestatem narodu rycersko-bohatersko-anielsko-zawszewiernego. Ale kiedy nieco przewietrzy się te opary uprzedzeń, okaże się, że nadęta pychą prawica jest jakoś zdumiewająco podobna do własnych wyobrażeń o przedmiocie swojej odwiecznej nienawiści. Pokazało to m.in.
i przyszłych rajów – niejedno już spłodziła. Dwa przykłady ze świata, żeby nie było, że świry tylko u nas. Na przykład w amerykańskiej telewizji jest bajka o dinozaurze Barneyu, który jest kolorowy, wesoły i na pozór normalny, jeśli można tak nazwać przedstawiciela fauny jurajskiej w XXI wieku. Ale… pewna grupa rodziców wnikliwie wysłuchała piosenki „Kocham cię”, jaką dinozaur podśpiewuje. Bardzo wnikliwie, bo od tyłu, a potem uczciwie jak na spowiedzi zeznali, że usłyszeli... takie coś: „Szatan jest moim najważniejszym kochankiem, kocięta uwielbiają bawić się w gorącej suszarce do ubrań, broń palna to najlepsza odmiana cukierków”. Nic dziwnego, że tylu uczniów bawi się tam w ostrzeliwanie szkół. W końcu chodzi o pokolenie wychowane na „Barneyu”! Diabła doszukano się nawet w lubianych przez polskie dzieci „Smerfach”. Zaczęło się też od kota. U nas go nazwali Klakierem, ale w wersji oryginalnej wabi się Azrael. A to – według różnych wierzeń – anioł śmierci albo w ogóle samo zło. I mogłoby się wydawać, że jest dobrze, bo kot w bajce „robi” za złego, a dzielne niebieskie ludziki ucierają mu nosa. Tyle że w dzielnych niebieskich ludzikach też się czegoś dopatrzono! Jak się tak szybko przeczyta i też od tyłu słowo smurfs, wyjdzie shrooms, czyli grzybki halucynki. Niby smerfy w grzybach mieszkają i mogłoby o to chodzić (jeśli o coś w ogóle), ale żeby halucynogenne! To mógł wymyślić tylko bajkopisarz kościelny. Na dodatek obżarty grzybkami z niebieskiej wioski. JUSTYNA CIEŚLAK
głosowanie nad związkami partnerskimi sprzed kilku tygodni. Kiedy w polskim Sejmie rozgrywały się żenujące sceny religijnego, obskuranckiego zacietrzewienia, niemal identyczne reakcje podniecenia budziły nad Wołgą, Newą i rzeką Moskwą projekty praw zakazujących tak zwanej propagandy homoseksualnej. I u nas, i na wschodzie demonstrowano święte oburzenie wobec „zboczeń”, odwoływano się do rzekomej natury, religii i moralnego zdrowia narodu. Jednym słowem i tu, i tam mieliśmy konserwatywny bełkot obliczony na zdobycie poklasku wśród na ogół biednych, źle poinformowanych i zdezorientowanych wyborców. Polscy konserwatyści szydzą z domniemanego rosyjskiego zamiłowania do autorytarnej władzy, a jednocześnie szerzą bezdennie głupi i żenujący kult JPII, zmarłego przed 8 laty dyktatora Watykanu. To wszystko zresztą w kraju, w którym 60 proc. mieszkańców deklaruje otwarcie, że marzy o autorytarnej władzy, która weźmie wszystko „za mordę” i „zrobi porządek” (tak, to w Polsce!). Kraj, który gardzi rosyjskimi oligarchami, sam nie może się uwolnić od oligarchii polityczno-kościelno-gospodarczej, wzajemnie się wspierającej i dbającej o dobrobyt wąskiej grupy uprzywilejowanych. Nad Wisłą, tak jak i nad Wołgą, trwa także renesans klerykalizmu w najbardziej wulgarnej postaci; tu i tam na salach sądowych lądują twórcy oskarżeni o bluźnierstwo. Dlatego polskiej, obskuranckiej prawicy, szydzącej z rzekomo ciemnej Rosji, dedykuję zdanie z genialnej sztuki „Rewizor” Mikołaja Gogola: „Z czego się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie!”. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Rosyjski trop
Prowincjałki W Mszanie Dolnej z okazji Wielkanocy Miejski Ośrodek Kultury wystawi misterium Męki Pańskiej. Wyjątkowe. W rolach głównych wystąpią jako uczniowie Jezusa: burmistrz Tadeusz Filipiak, przewodniczący rady miasta Adam Malec, wójt gminy Mszana Dolna Bolesław Żaba, przewodniczący rady Jan Chorągwicki oraz proboszczowie – Jerzy Raźny i Tadeusz Mrowiec.
UCZNIOWIE KLERU
W Woli Głupickiej była bijatyka. Poszło o to, że pewną 23-latkę odwiedził w domu jej były chłopak. Na swoje nieszczęście przywiózł ze sobą aktualną dziewczynę. Takiej zniewagi rodzina nie zniosła. Gości pięściami okładali: była dziewczyna, jej 42-letnia matka, 49-letni ojciec, trzech braci w wieku od 17 do 21 lat, a także wujek, bratanek, kuzyni i znajomi.
ZA NASZĄ KRZYWDĘ
Pewnej rodzinie w Mielcu systematycznie ginęły kosztowności oraz pieniądze. W końcu wpadli złodzieje – 16-letnia córka właścicieli domu i jej chłopak. Fanty wynosili do lombardów. Oprócz rodziców poszkodowany był również dziadek nastolatki.
RODZINKA.PL
Na wiadukcie w Biadolinach Radłowskich ustawiło się trzech małolatów, którzy postanowili trenować celność. Rzucali bryłami lodu w przejeżdżające autostradą samochody. Życiem ów trening przypłacił 47-letni kierowca TIR-a. Młodym debilom w wieku 16–17 lat grozi proces o morderstwo.
SAMI SIĘ RZUĆCIE!
Do gimnazjum w powiecie żarskim przyszli policjanci z psem tropiącym, żeby opowiadać dziatwie o narkotykach. Lekcja zrobiła się szczególnie interesująca, gdy labrador w plecaku jednej z uczennic wywąchał torebkę z marihuaną. Opracowała WZ
LEKCJA POGLĄDOWA
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Mamy opresyjne państwo. Nie ukrywam mojej radości, że ono dzisiaj bankrutuje. (minister Jarosław Gowin, PO)
Pani poseł Pawłowicz, o której nikt wcześniej nie słyszał, jest wytworem rozkroku PO, która pękła w czasie debaty o związkach partnerskich. (poseł Grzegorz Napieralski, SLD)
Kościół nie ma problemu z pedofilią, ponieważ bardzo jasno zostały określone zasady, jak te sprawy podejmować. (ks. Kazimierz Sowa, TVN)
Likwidacja Funduszu Kościelnego oznacza m.in., że państwo już na zawsze będzie dysponować majątkiem zagrabionym przez komunistyczne władze. (ks. dr Piotr Seczkowski, prawnik kanoniczny)
Ustawowe dziedziczenie majątku dla homoseksualistów jest zwykłym skokiem na kasę. (posłanka Krystyna Pawłowicz, PiS)
Z punktu widzenia reform bilans tego papieża jest najgorszy od 200 lat. Za jego pontyfikatu wyhamował dialog ekumeniczny z islamem i z judaizmem. Zamiast dialogu mamy wymianę uprzejmości. (Marco Politi, watykanista)
W Konstytucji Rzeczypospolitej jest napisane, że zarówno wierzący w Boga, jak i niewierzący obywatele Polski są równi wobec prawa. Rząd natomiast w porozumieniu z episkopatem wprowadza prawo, z którego będą mogły korzystać tylko osoby wierzące. Oczywiście wszystko robione jest w białych rękawiczkach, ponieważ zawsze można powiedzieć, że nikt nie będzie bronił ateiście odprowadzać 0,5 proc. podatku na stawianie kolejnych kościołów. (dr Rafał Jaros, psycholog, prezes Instytutu Nauk Społeczno-Ekonomicznych)
Mam misję, aby pojednać ze sobą Ruch Palikota i SLD, z którymi jestem w jednakowo bliskich kontaktach. (prof. Jan Hartman, filozof)
Kościół jest wielkim hamulcowym i obrońcą tradycji, która nie kryje w sobie żadnych istotnych dla większości współczesnych ludzi wartości (…). Kościół wchodzi w okres schyłkowy. (prof. Magdalena Środa, etyk) Wybrali: AC, ASz, PPr
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
NA KLĘCZKACH
BRUNATNA FALA W ostatnich dniach przez Polskę przelała się fala prowokacji zorganizowanych przez tzw. narodowców, czyli niby polskich, a tak naprawdę prowatykańskich faszystów. Działacze ONR usiłowali zorganizować na krakowskim Kazimierzu spotkanie w budynku należącym do tamtejszej gminy żydowskiej. Później bojówka włamała się na Uniwersytet Warszawski i zakłóciła wykład profesor Magdaleny Środy; do identycznego incydentu doszło podczas spotkania z Adamem Michnikiem w Radomiu. Zaatakowano także biuro europosłanki Joanny Senyszyn w Gdyni, grożąc jej śmiercią. W sumie Stowarzyszenie Nigdy Więcej monitorujące od lat działalność polskich nacjonalistów tylko w latach 2011–2012 zanotowało 600 incydentów z udziałem skrajnej prawicy. Chodzi o pobicia, zabójstwa, napaści oraz akty dyskryminacji. To jest wzrost tego rodzaju zjawisk aż o 30 proc. w porównaniu z raportami z lat poprzednich. MaK
Wyrok nie jest prawomocny, Kościół może się odwołać. MZ
NIEWINIĄTKO Zdaniem emerytowanego arcybiskupa gdańskiego Tadeusza Gocłowskiego jego byłe gospodarstwo nie jest zadłużone. Pytany o hipotekę zaciągniętą do kwoty 21 mln zł na budynkach kurialnych arcybiskup, mówi, że „nie wie, skąd to się wzięło”. Zaiste, konieczność spłacania ogromnych zadłużeń po wyrokach świeckich sądów jest przez kler niepojęta… MaK
„BRUZDA” NA RADZIE
PIERONEK DZIECIOM Wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka postanowiła zwrócić się do rzecznika praw dziecka w sprawie wypowiedzi biskupa Tadeusza Pieronka bagatelizującego kwestię kościelnej pedofilii. Pieronek powiedział, że „Benedykt XVI zmagał się z większymi problemami niż pedofilia, która była, jest i będzie”. W ostatnie akurat nie wątpimy – już Kościół o to zadba! MaK
EURO W 2015? Prezydent Bronisław Komorowski i premier Donald Tusk zgodzili się, że do 2015 r. Polska powinna spełnić kryteria niezbędne do przyjęcia euro. Musimy w dwa lata zbić deficyt budżetowy, ograniczyć dług publiczny i obniżyć stopy procentowe („FiM” 1/2013). I to w czasie, gdy cała Europa tonie w kryzysie, a Polska cudem trzyma nos nad wodą, pod wodzą rządu ignorantów, specjalistów od zaniechań. Czy to jeszcze szaleńcza odwaga, czy już szaleńcza głupota? MZB
KURIA POD MŁOTEK? Gdańska diecezja jest winna Kredyt Bankowi 21 mln zł. Ten ogromny dług jest wynikiem złodziejskiej działalności diecezjalnego wydawnictwa Stella Maris. Na wniosek banku sąd ustanowił dwie hipoteki przymusowe na działce przy ul. bp. Edmunda Nowickiego w Gdańsku-Oliwie. Znajdują się tam m.in… siedziba kurii, archikatedra oliwska oraz seminarium duchowne. Do tego w zeszłym tygodniu („FiM” 8/2013) Sąd Okręgowy w Gdańsku nakazał diecezji zwrócić Skarbowi Państwa 6,7 mln zł.
I POZAMIATANE Dyrektor katolickiej podstawówki im. Jana de La Salle złożył dymisję i wyjechał z Gdańska. „Gazeta Wyborcza” informuje, że znalazł sobie miejsce w małej miejscowości pod Częstochową. Z kolei zawieszony w czynnościach dyrektor gimnazjum tego samego zespołu szkół otrzymał wypowiedzenie z rąk prowincjała Braci Szkół Chrześcijańskich i ma zostać przeniesiony do Lublina. Gdańska placówka była bohaterką słynnego reportażu „Magazynu Ekspresu Reporterów”, który miał ujawnić nieprawidłowości w tej szkole („FiM” 8/2013). Miał, ale nie ujawnił, bo po emisji spotu promocyjnego – sugerującego, że nauczyciele w sutannach piją i podrywają gimnazjalistkę – najpierw trafił na półkę, a potem został ocenzurowany. Właśnie tak Kościół załatwia wszystkie trudne sprawy. MZB
BIEDAPOGRZEBY
Szczecińscy radni wprowadzili nowy program zdrowotny, dzięki któremu zabiegi in vitro będą dofinansowywane z budżetu miasta. Tak zdecydowali radni PO i SLD. Od połowy 2013 roku do połowy 2016 roku miasto chce na ten cel przeznaczyć 1,32 mln zł. Jedna para może otrzymać dopłatę maksymalnie do trzech prób zabiegu, na każdy z nich po 2 tys. zł. Nowy program musi jeszcze dostać pozytywną opinię Agencji Oceny Technologii Medycznych, ale to powinna być tylko formalność. Tym samym Szczecin dołączył do Częstochowy – pierwszego polskiego miasta dofinansowującego in vitro. ASz
ZASTRASZANIE.PL Prawicowy portal wPolityce.pl namawia swoich czytelników do bojkotu wszystkich reklamodawców „Newsweeka”. Tygodnik ośmielił się umieścić na okładce małego chłopca z księdzem i wspomnieć o pedofilii w polskim Kościele (notabene, sprowadzając ją do trzech przypadków!), i tego już dla prawicowych oszołomów było za wiele. Zwrócili się do swoich wyznawców z apelem, aby przestali „kupować towary marek, które finansują poniżanie Polaków”. Naszym zdaniem chodzi im o dotowanie Kościoła i o towary kościelne, na przykład niebiblijne sakramenty, przez które finansujemy pedofilów w sutannach. ASz
O kondycji społecznej w Polsce świadczy smutna statystyka pogrzebowa. W samej tylko Łodzi w ubiegłym roku pomoc społeczna zmuszona była pochować 321 biedaków nieubezpieczonych w ZUS. W ciągu 2 ostatnich lat nastąpił wzrost liczby takich pochówków o 30 proc. Tymczasem w Przeroślu koło Suwałk proboszcz nie poświęcił ciała i zabronił grabarzom zasypać grób matki, bo syn (rok wcześniej zmarł mu ojciec) nie zapłacił z góry 1400 zł za jej pogrzeb. MaK
ABORCJA W KOŚCIELE Arcybiskup Zygmunt Zimowski z watykańskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia przyznał, że w niektórych szpitalach katolickich na świecie dokonywano aborcji. Duchowny zwalił odpowiedzialność na „naciski polityczne”. W tym samym czasie episkopat Niemiec pod wpływem presji opinii publicznej zezwolił na używanie w kościelnych klinikach antykoncepcyjnej tabletki „dzień po”, ale tylko wtedy, gdy kobieta została zgwałcona. Ta decyzja jest i tak wielkim wyłomem w kościelnej teorii i praktyce. To – według filozofii Krk – zgoda na aborcję. MaK
MOHER ZABIJA? Przewodniczący KRRiT Jan Dworak i członek Rady Krzysztof Luft otrzymali ultimatum podpisane przez działaczy rzekomo
reaktywowanej antykomunistycznej organizacji „Wolność i Niezawisłość” (istniała po II wojnie światowej). Autorzy grożą śmiercią, jeśli nie zostanie przyznana cyfrowa koncesja dla TV Trwam. W związku z pogróżkami KRRiT złożyła zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Warto wspomnieć, że Fundacja Lux Veritatis, właściciel TV Trwam, oczekuje na rozpatrzenie skargi w NSA wobec decyzji KRRiT, która uprzednio odrzuciła ofertę Rydzykowej telewizji. MZ
PAZERNE BABY Siostry ze Zgromadzenia Urszulanek Unii Rzymskiej prowadzą w Poznaniu niepubliczne gimnazjum i liceum. Pod gmachem tej szkoły biegnie rura ciepłownicza, do której podłączone są budynki położone w dzielnicy Jeżyce. Siostry domagają się od firmy ciepłowniczej Dalkia odszkodowania za bezumowne korzystanie z magistrali ciepłowniczej pod ich budynkiem... Poznański sąd ma już opinię biegłego, który oszacował wysokość odszkodowania. To ponad 400 tys. zł! Ta kwota dotyczy jednak tylko rekompensaty za korzystanie z sieci w trakcie procesu sądowego. Urszulanki domagają się też ponad 800 tys. zł za korzystanie z sieci w ciągu ostatnich 10 lat. Jeśli sąd uzna ich żądania, mogą dostać nawet 1,2 mln zł. PPr
5
ŚWIĘTY DZIADEK Watykan, czyli Benedykt XVI, przyznał Benedyktowi XVI tytuł „emerytowanego papieża” i łaskawie zezwolił na dalsze zwracanie się do siebie per „Wasza Świątobliwość”. Jeżeli zatem Ratzinger był również nazywany przez swoich wyznawców „Ojcem Świętym”, to jak będą o nim mówić teraz? „Dziadek Święty”? A może „Ojciec w stanie spoczynku”? No i jeszcze może zrodzić się w głowach wiernych inny problem – wyjdzie na to, że Kościół ma jednocześnie dwóch ojców i ani jednej matki. To się może pobożnym katolikom źle skojarzyć… MaK
PRZYGARNIJ EMINENCJĘ Szykuje się nie lada gratka dla wszystkich katolików zainteresowanych wyborem nowego Papy. Od teraz można adoptować kardynała! Akcja polega na podaniu swojego imienia, adresu e-mail oraz dopisaniu podanego kodu na stronie katolickiego ruchu Młodzież 2000 i gotowe! Następnie organizatorzy „przydzielają” jednego z kardynałów. To jego będzie można otaczać swoją modlitwą podczas wyboru nowego papieża. Po co się jednak modlić, skoro to rzekomo Duch Święty wybiera „ojca świętego”? Modlą się o to, żeby się „Duch” nie pomylił? PPr
QUIZ MADZIOMATKOWY
NIE LUBIĄ BENKA
Przed katowickim sądem stanęła nasza największa celebrytka – Katarzyna W., bardziej znana jako „matka Madzi”. Specjalnie na tę okazję internetowy „Klubwap.pl” przygotował konkurs. Tysiące Polaków dostało SMS-a z pytaniem: „Czy dla takich osób jak matka Madzi powinna obowiązywać kara śmierci? Odpisz TAK lub NIE, lub NIE WIEM. 3,69 zł”. Do wygrania 50 tysięcy złotych lub volkswagen golf. JC
Kardynał Joachim Meisner, metropolita Kolonii, powiedział portalowi internetowemu Frankfurter Rundschau, że czuje się osobiście urażony pogardliwym stosunkiem Niemców do B16. Bolał go zjadliwy ton, w jakim wypowiadali się na temat Ratzingera. Dodał, że wielu Niemców „nie ma poczucia własnej wartości, wręcz dumy z tego, że po blisko 500 latach Niemiec pełni funkcję, z którą łączy się odpowiedzialność globalna”. MZ
6
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
POLSKA PARAFIALNA
W Czeladzi radni zabrali pieniądze najbiedniejszym mieszkańcom i zanieśli je w darze Kościołowi. Oto katolickie miłosierdzie gminy. Latem zeszłego roku na Śląsku były ulewy. Od tych ulew ucierpiało wielu cywilów. Ucierpiał też zaniedbany mur oporowy okalający parafię św. Stanisława Biskupa i Męczennika, który wziął się i zawalił. Jako jedną z możliwych przyczyn wskazano niewłaściwie wykonane odwodnienie placu kościelnego.
Wolski, a z nim lokalne władze. Te na potrzeby kościoła zawsze patrzyły przychylnie. Jak choćby wówczas, gdy w 2010 r. finansowały oświetlenie kościoła (radni przeznaczyli na ten cel 150 tys. zł). Tym razem burmistrz Teresa Kosmala nie przyniosła jednak księdzu dobrej nowiny. Okazało się, bowiem, że miasto nie ma możliwości prawnych, aby wesprzeć finansowo odbudowę kościelnego muru. Już niecały tydzień po katastrofie starosta będziński Krzysztof Malczewski podjął działania w celu powołania komitetu społecznego. Jego zadaniem miała być zbiórka datków na ratowanie muru. „Nie możemy dołożyć środków publicznych, ale
A mur runął Pod koniec czerwca ubiegłego roku Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego nakazał m.in. na 2/3 wysokości muru założyć żelbetową opaskę, wykonać prawidłowe odwodnienie działki będącej własnością parafii, skuć tynk muru, wyczyścić spoiny, usunąć krzewy i drzewa, a po uzupełnieniu muru wykonać nowy tynk z warstwami ochronnymi. Zanim decyzja ta dotarła do adresata, mur runął, a ów fakt okrzyknięto katastrofą. Na jej miejsce natychmiast przybył proboszcz Jarosław
możemy podjąć różne inicjatywy, aby taką zbiórkę zorganizować” – pocieszał proboszcza Malczewski. Zbierano na dożynkach powiatowych w Psarach, podczas obchodów 750-lecia lokacji miasta na rynku w Czeladzi, na mszach w okolicznych kościołach. Wyemitowane zostały specjalne cegiełki. Szumna akcja „Murem za murem” zakończyła się jednak spektakularną klapą. Okazało się bowiem, że ludzi nie interesuje być albo nie być stuletniej świątyni, która w każdej chwili może
podzielić losy muru. Dobitnie świadczy o tym fakt, że przez pół roku kwestowania udało się zebrać na odbudowę muru ledwie 7 tys. zł! Inną optykę mają czeladzcy radni. Z inicjatywą przekazania miejskich pieniędzy na rzecz parafii wystąpił wówczas Dominik Penar. Poparli go radni z PO i Stowarzyszenia Nowej Czeladzi. „To jest zabytek i nikt by nam nie darował, gdyby doszło do kolejnych obsuwisk” – deklarował Andrzej Mentel, szef klubu radnych PO.
W takiej atmosferze uruchomiono prawników, którzy wynaleźli trick pozwalający na dotowanie parafii. Skorzystano z możliwości, jakie daje ustawa o opiece nad zabytkami. Radnych nie zniechęcił nawet fakt, że mur zabytkiem nie jest. Wystarczyło, że bez naprawy muru może ulec zagładzie zabytkowy kościół. Radni zdecydowali, że na początek ofiarują parafii 300 tys. zł. Pieniądze dla proboszcza uciułali kosztem mieszkańców. Pochodzą one bowiem z puli na remont zasobów
D
wiele definicji religii i najgorsze jest to, iż żadna z nich nie uzyskała powszechnej akceptacji”. Wydawać by się mogło, że już sam brak wspomnianego objaśnienia powoduje, iż nie można wykluczać jakiejkolwiek wiary z dużego grona działających w Polsce wspólnot religijnych. Panowie naukowcy orzekli jednak (jako bogowie?!), że FSM jest zaliczany do grupy religii humorystycznych, że to zjawisko nowe i przez to słabo dotąd
i organizacja, ale jednocześnie „sam siebie nie tratuje poważnie”, co jest bzdurą, której nie da się udowodnić. Największe kontrowersje wzbudza jednak fakt, że prof. Banek oraz dr Czarnecki podali w wątpliwość… rozsądek i wykształcenie pastafarian. „Musi pojawić się refleksja natury zasadniczej: czy jest możliwe, aby jakaś grupa ludzi w miarę rozsądnych i w miarę wykształconych w sposób poważny traktowała tezę, iż w rzeczywistości
do Kościoła Latającego Potwora Spaghetti”. Religioznawcy sugerują w ten sposób, że istnieją „podmioty o nazwie zbliżonej do Kościoła Latającego Potwora Spaghetti, które w odmienny sposób inspirują się objawieniem proroka Bobby’ego Hendersona (założyciel FSM – dop. red.)”. Panowie, czyniąc z tego zarzut, zdają się nie zauważać, że podmiotów religijnych o zbliżonych nazwach jest znacznie więcej, choćby Kościoły katolicki, starokatolicki czy polskokatolicki.
o debaty nad legalizacją Kościoła Latającego Potwora Spaghetti włączyli się eksperci. I to w roli cenzorów cudzych przekonań religijnych! W ostatnim numerze „FiM” pisaliśmy o tym, że polski Kościół Latającego Potwora Spaghetti (FSM) od kilku miesięcy bezskutecznie stara się o rejestrację. Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji wciąż odmawia Kościołowi tego przywileju, mimo że ten spełnia wszystkie niezbędne wymogi. Resort Michała Boniego kilka dni temu przekazał przedstawicielom FSM ekspertyzę, z której wynika, że pastafarianizm to raczej zabawa, nie religia, więc rejestracja byłaby błędem. Pod dokumentem podpisało się dwóch biegłych religioznawców z Instytutu Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego: prof. dr hab. Kazimierz Banek oraz dr Piotr Czarnecki. Pierwszy z nich może być nieco bardziej znany, ponieważ swoich sił próbował w polityce, ale bez powodzenia. Startował w wyborach parlamentarnych w 2011 roku z listy ponoć lewicowego i otwartego SLD. Obydwaj panowie przyznali, że udzielenie prostej i jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy Kościół Latającego Potwora Spaghetti można uznać za wspólnotę religijną, nie jest łatwe, ponieważ w „religioznawstwie funkcjonuje
Jego Makaronowatość przez naukowców przebadane. Mimo że niektóre z nich (np. dyskordianizm czy Kościół SubGeniuszu) powstały już pod koniec lat 50. XX wieku, to nie spotkały się z poważniejszym zainteresowaniem religioznawców – być może ze względu na swój z założenia niepoważny charakter. Problem w tym, że Kościół Latającego Potwora Spaghetti powstał z bardzo ważnych i poważnych powodów, którymi były próby wprowadzenia do szkół w USA zajęć z kreacjonizmu. W ekspertyzie czytamy również, że FSM posiada wszystkie elementy religii znanych z klasycznego trójpodziału, czyli doktryna, kult
istnieje Latający Potwór Spaghetti, który stworzył wszechświat, jest wszechmocny i wszechwiedzący” – napisali naukowcy UJ. Z tego wnosimy, że dla obydwu naukowców istnienie Boga – który zapłodnił ziemiankę w czasie wizyty anioła, a następnie zrodzone w ten sposób dziecko postanowił zabić na krzyżu – jest poważne, prawdopodobne, a może nawet oczywiste. Dalej czytamy, że „Kościół Latającego Potwora Spaghetti, będący przedmiotem wniosku rejestrowego, nie jest w stanie odpowiadać za wiernych podmiotów o zbliżonej nazwie, jak również nie zna podejścia wiernych podmiotów o zbliżonej nazwie
(2)
Finalnie biegli religioznawcy uznali, że Kościół Latającego Potwora Spaghetti można uznać za wspólnotę religijną jedynie w zakresie indywidualnym i prywatnym, „bo każdy może sobie uznać, co mu się podoba, nawet jeśli to jest zupełnie absurdalne”. Natomiast nie można jej za uznać za taką wspólnotę „w zakresie oficjalnym, czyli urzędowym, kiedy chodzi o urząd państwowy, a zwłaszcza ministerstwo, bo takie „uznanie” otrzymuje wówczas wymiar społeczny i państwowy, a przede wszystkim posiada konsekwencje prawne”. Artykuł 2 ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania jasno
komunalnych (niemal 2,5 tysiąca lokali wymaga pilnych remontów!). Miały być przeznaczone na roboty dekarskie, elektryczne, murarsko-tynkarskie, wymianę stolarki okiennej i drzwiowej, wymianę bądź naprawę starych pieców, a przede wszystkim – na remont pozyskanych do ponownego zasiedlenia mieszkań przeznaczonych dla osób o najniższych dochodach. Nic z tego – mieszkańcy muszą się obejść smakiem. ~ ~ ~ Jak się okazuje, rada miasta wyszła przed szereg, bo choć proboszczowi pieniądze podała na tacy, ten jak dotąd nie napisał wniosku o przydzielenie dotacji, który – jak tłumaczy Karolina Juryniec, doradca PR burmistrza Czeladzi – jest niezbędny, aby uruchomić wypłatę funduszy. Ubezpieczyciel nie uznał roszczeń parafii. Ksiądz Wolski zainwestował 30 tys. zł w badania geologiczne. Później trzeba było wydać jeszcze 110 tys. zł na najpilniejsze zabezpieczenia osuwiska. Biskup Grzegorz Kaszak do potrzeb parafii podszedł ze zrozumieniem i… monitoruje bieg wydarzeń. Osuwisko jak stało, tak stoi, bo – jak mówi proboszcz – parafia pieniędzy na jego odbudowę nie ma. Duchownemu marzy się za to mur zbudowany w nowoczesnej technologii, nawiązujący charakterem do murów miejskich. Ale na to potrzeba około 3 mln zł. Wygląda na to, że mieszkańców Czeladzi czeka wiele chudych lat. WIKTORIA ZIMIŃSKA
[email protected]
mówi, że „obywatele mogą stworzyć wspólnoty religijne, zwane dalej »kościołami i innymi związkami wyznaniowymi«, zakładane w celu wyznawania i szerzenia wiary religijnej, posiadające własny ustrój, doktrynę i obrzędy kultowe”. Biegli natomiast zwracają uwagę na aspekty oficjalne i prywatne, co zupełnie nie ma odzwierciedlenia w prawie. Cała sprawa jest bardzo ciekawa jeszcze z jednego powodu. Michał Boni dał niedawno możliwość odpisywania 0,5 proc. podatku (patrz str. 12) na wybrany Kościół, a pastafarianie nie ukrywają, że też chcą z dobrodziejstw takiego odpisu korzystać. Odpis na FSM nie byłby złym pomysłem, bowiem nie od dziś wiadomo, że pastafarianie poza swoją działalnością chcą i wspierają ateistów, agnostyków oraz wiele innych dyskryminowanych osób w Polsce, więc można założyć, że uzyskane w ten sposób pieniądze trafią do potrzebujących, a nie do bogatych katolickich hierarchów. Ministerstwo wyznaczyło termin 15 marca, w którym powinna zostać wydana decyzja w sprawie rejestracji Kościoła Jego Makaronowatości. Wierzymy, że wyrok będzie pozytywny, w czym z pewnością pomoże poseł Roman Kotliński, składając w przyszłym tygodniu interpelację do ministra Boniego. ARIEL KOWALCZYK
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
F
ormalnie Komisję powołała do życia ustawa o stosunku Państwa do Kościoła z 17 maja 1989 roku celem „rozpatrywania problemów związanych z rozwojem stosunków” między oboma podmiotami oraz spraw interpretacji tej jednej konkretnej ustawy i jej wykonywania. Przebieg obrad owego gremium utrzymywano zawsze w najwyższej tajemnicy, a opinii publicznej udostępniano zaledwie ogólnikowy, nic niemówiący komunikat. I słusznie, bo treść stenogramów i notatek z rozmów jeży włos na głowie. Okazuje się, że mamy w Polsce tajny, pozakonstytucyjny organ wszechwładzy: Kościół, który podpowiada rządowi (czasem wręcz nakazuje), co ma robić, zaś rząd, niezależnie od opcji politycznej, przymila się i ociera o kolana biskupów niczym spragniony pogłaskania piesek. Pokażemy to na przykładach obejmujących kolejne zespoły marionetek. Jest rok 1993; władzę sprawuje ekipa premier Hanny Suchockiej. W posiedzeniu Komisji odbytym 22 marca uczestniczyli: Jan Maria Rokita (szef Urzędu Rady Ministrów, współprzewodniczący Komisji), Zdobysław Flisowski (minister edukacji narodowej), Jerzy Góral (minister kultury i sztuki), Jacek Kuroń (minister pracy i polityki socjalnej) oraz Marek Pernal (dyrektor Biura ds. Wyznań URM). Strona kościelna wystąpiła w składzie: abp Jerzy Stroba (metropolita poznański, współprzewodniczący Komisji), abp Tadeusz Gocłowski (metropolita gdański), bp Zygmunt Kamiński (ordynariusz płocki), bp Alojzy Orszulik (ordynariusz płocki) i bp Tadeusz Pieronek (sekretarz generalny Konferencji Episkopatu). Pierwszym tematem był „Przegląd sytuacji społeczno-politycznej”. Oto przebieg spotkania (w cudzysłowach fragmenty oryginalnej notatki): Rokita stwierdził, że zasadniczym problemem rządu jest konieczność odpowiedzi na pytanie, jak długo zdoła przetrwać. Charakteryzuje najważniejsze problemy, z jakimi gabinet musi się borykać (narastające strajki i głodówki będące „naciskami
„Problem nie jest z siłą Kościoła, ale ze słabością państwa. Nie powinno być tych spotkań ludzi władzy różnych szczebli z hierarchami, tych wódeczek, tych form nacisku. Władza powinna się szanować, wiedzieć, że reprezentuje wyborców i majestat Rzeczypospolitej” (były dominikanin prof. Tadeusz Bartoś) „Protokoły [Komisji Wspólnej] pokazują, że w zasadzie doprowadziliśmy do tego, że gdybyśmy wstawili tam zamiast „episkopat” na przykład „przedstawiciele rządu rosyjskiego” czy „amerykańskiego”, to wiedzielibyśmy, że ta sytuacja jest niedopuszczalna, że tak nie wolno” (karnistka prof. Monika Płatek).
NASI OKUPANCI
Protokoły zbieżności
ze strony lobby związkowo-przemysłowego”), użala się na słabość partii koalicyjnych, aż wreszcie prosi biskupów, żeby łaskawie pomogli utrzymać się przy władzy. „Kościół okazuje zbyt małe zaangażowanie, by wzmocnić moralne podłoże reform. Pytania o moralność strajków i głodówek, odpowiedzialność polityków
rządowej uwagę, że sytuacja jest prawdopodobnie efektem spisku: „Tych wystąpień prasa nie zauważa. Kościół jest przez środki przekazu celowo pomijany. To prasa nie spełnia swojej misji wychowawczej, reprezentuje albo określone partie, albo jest nastawiona komercyjnie. Nie pisze się wcale np. o patriotyzmie. Istnieje pilna
Twór, zwany popularnie Komisją Wspólną Rządu i Episkopatu, funkcjonuje pod różnymi nazwami od kilkudziesięciu lat. Służy on głównie politykom do wchodzenia w tyłek biskupom i realizowania ich zachcianek. przed społeczeństwem, postawy roszczeniowe wobec dobra wspólnego, obowiązki obywateli wobec państwa, moralność pracy, moralny sens płacenia podatków – to wszystko są kwestie nieobecne lub mało obecne w publicznych wypowiedziach Kościoła. Raz tylko na przestrzeni ostatnich miesięcy, w listopadzie ub.r., biskupi wystosowali list pasterski, którego głębokie propaństwowe przesłanie rząd przyjął z wielką satysfakcją. Milczenie w powyższych sprawach osłabia szanse działań reformatorskich” – ubolewał najbliższy współpracownik Suchockiej. Stroba wyjaśnił, że Kościół zdaje sobie sprawę z trudności i też zadaje sobie pytanie o perspektywę przezwyciężenia problemów i przyczyny kryzysu. Podpowiedział, że może lepiej byłoby wziąć całe towarzystwo za mordę („Należy rozważyć kwestię, czy właściwa jest polityka dialogu, jaką prowadzi rząd ze wszystkimi tymi, którzy powinni go wspierać”), po czym zadał Rokicie lekcję do odrobienia: „Jak rząd widzi możliwość poprawy sytuacji w łonie koalicji? Czy forma prowadzenia dialogu nie komplikuje zagadnienia?”. Gocłowski nie zgodził się z opinią Rokity, że Kościół słabo pomaga, ponieważ „on sam, jako biskup diecezjalny, przez dziesięć lat po roku 1980 dużo mówił o konieczności odzyskania suwerenności. Teraz, w ciągu trzech lat, jakie minęły od przełomowego roku 1989, mówi na ten temat wcale nie mniej”. Zwrócił stronie
potrzeba wspólnego ratowania autorytetów”. Orszulik potwierdził, że „rząd nie dysponuje informacjami o działaniach i wypowiedziach Kościoła na terenie kraju, stąd wrażenie o małej aktywności”, bowiem on sam „wielokrotnie mówił w kazaniach o potrzebie poszanowania miejsca pracy” i jakoś nigdzie o tym nie czytał. „W ostatnich dwóch latach Kościół jest atakowany. Był czas, że można było bardziej wpływać na funkcjonowanie telewizji. Obecnie, po powołaniu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, będzie to dużo trudniejsze” – wskazał przeszkodę biskup łowicki. Zagwarantował dalszą pełną współpracę („Kościół nigdy nie wypowiada krytyki wobec rządu”), ale ostrzegł, że „jeśli działacze partii koalicyjnych nie wyjdą w teren, przegrają przyszłe wybory”. Także Pieronek wyraził opinię, że czas najwyższy wziąć pod lupę media („Proreformatorskie stanowisko Kościoła nie jest wystarczająco nagłaśniane”), a do ręki pałkę: „Sytuacja, jaką obserwujemy, jest efektem uderzenia w najwyższy autorytet moralny w Polsce – w Kościół. Daje się zauważyć tendencja, by we wszystkich dziedzinach życia społecznego popuszczać cugle. Tymczasem wolność to nie swawola. Czy rząd nie ma jakichś mechanizmów, by wytłumaczyć społeczeństwu tę prawdę?”. Ministrowie grzecznie słuchali, notując uwagi w kajecikach, i tylko legendarny Jacek Kuroń pozwolił
sobie na wyrażenie „zdecydowanego i stanowczego protestu wobec wszelkich podejrzeń, jakoby istniał jakiś spisek przeciwko Kościołowi”, oraz zwrócenie biskupom uwagi, że „to w samym Kościele – jako wspólnocie wiernych – istnieje poważny ferment”. Kolejnym wątkiem dyskusji były „problemy rodziny”. Stroba ostrzegł, żeby Ministerstwo Edukacji Narodowej nawet nie próbowało wprowadzić do programu szkolnego takich informacji o życiu erotycznym, które wskażą, jak nie zachodzić w ciążę. Pieronek dodał, że biskupi nie życzą sobie jakichkolwiek gestów pod adresem ugrupowań feministycznych i tworzenia urzędów specjalnych wspomagających kobiety („Dziwolągiem jest usytuowanie w strukturze Urzędu Rady Ministrów stanowiska pełnomocnika rządu do spraw kobiet i rodziny”), i poprosił, żeby niezwłocznie informować Kościół o wszelkich planach związanych z „ewentualnym udziałem Polski w organizowanym pod egidą ONZ Międzynarodowym Roku Rodziny”. Rokita uspokoił Pieronka, że z mianowaniem pełnomocnika wiązałyby się nowe konflikty polityczne, więc rząd nie zrobi żadnego ruchu w tej sprawie. Panowie przeszli następnie do tematu pieniędzy, czyli podatku obrotowego od towarów otrzymywanych z zagranicy na tzw. cele kultowe i charytatywno-opiekuńcze. Orszulik stwierdził, że jest rzeczą niedopuszczalną, aby państwo wymierzało podatek w stosunku do towarów sprowadzanych z zagranicy pod banderą pomocy charytatywnej, bowiem w ten sposób „ogranicza zakres akcji prowadzonej przez instytucje kościelne, które i tak ponoszą pewne koszty związane z transportem, składowaniem”. „Kościół oczekiwałby raczej wsparcia, a nie utrudnień ze strony państwa. Nie widać pozytywnego stanowiska Ministerstwa Finansów w tej sprawie” – naskarżył biskup na ówczesnego ministra Jerzego Osiatyńskiego. Rokita nieśmiało zauważył, że „największe trudności i kontrowersje budzi praktyka sprowadzania samochodów osobowych. Jak wynika z badań
7
Głównego Urzędu Ceł, tylko w IV kwartale 1992 roku parafie i instytucje kościelne sprowadziły z zagranicy ponad 350 samochodów, które zwolniono z cła”, na co Orszulik przyrzekł, iż „jest intencją Kocioła, by w tej dziedzinie unikać wszelkich nadużyć”, zaś Kamiński „zwrócił uwagę, że instytucje charytatywne bardzo intensywnie korzystają także z samochodów osobowych”. Żeby udobruchać partnerów dyr. Pernal ujawnił, że resort finansów „przygotowuje nowelizację obowiązującego prawa celnego i jest gotowe zaprosić do współpracy przedstawicieli Kościoła. Stworzy to możliwość uzgodnienia takich przepisów, które umożliwią Kościołowi dalsze prowadzenie jego akcji”… Informacja o jakichś nowych machinacjach wyraźnie rozjuszyła Strobę, który zwrócił uwagę na niedopuszczalność powielania sytuacji, w których „Kościół jest zaskakiwany nagłymi zmianami przepisów”. Arcybiskup zażądał, by od teraz „wszystkie projekty ustaw dot. Kościoła były wcześniej omawiane przez Komisję Wspólną”. W praktyce na życzenie Kościoła uzgadnia się z nim każdy wytypowany przez biskupów projekt ustawy. „Strona rządowa w Komisji reprezentuje wyłącznie rząd, nie ma natomiast żadnych kompetencji, jeśli chodzi o decyzje parlamentu, komisji sejmowych czy inicjatywy poselskie. Tu rząd jest zaskakiwany podobnie jak strona kościelna” – usprawiedliwiał się Rokita. „Rząd podtrzymuje swoją deklarację o informowaniu Sekretariatu Episkopatu o wszystkich rządowych projektach legislacyjnych. Biskupi otrzymują je w tym samym momencie, co członkowie Rady Ministrów” – podkreślił szef URM, usilnie nalegając, żeby „strona kościelna wydelegowała swego przedstawiciela do uczestniczenia w pracach nad nowym prawem celnym”. W ramach tzw. spraw bieżących Pernal poinformował, że w budżecie państwa na rok 1993 nie przewidziano, niestety, żadnych kwot na odszkodowania dla kościelnych osób prawnych z tytułu postępowania regulacyjnego dotyczącego dawnych nieruchomości kościelnych. Rokita tłumaczył się fatalnym stanem finansów państwa i „poprosił stronę kościelną o zrozumienie w tej sytuacji”. Biskupi zaklęli, ale tylko w duszy, bo protokolant niczego nie odnotował. Za tydzień pokażemy przebieg ostatniego posiedzenia Komisji Wspólnej za kadencji Suchockiej i pierwszego pod rządami koalicji SLD-PSL z premierem Waldemarem Pawlakiem. Będzie jeszcze bardziej pouczające... ANNA TARCZYŃSKA PS Korzystałam m.in. z książki „Komisja Wspólna przedstawicieli Rządu RP i Konferencji Episkopatu w archiwaliach z lat 1989–2010”, której autorzy (Paweł Borecki i Czesław Janik) zebrali w jedno ocalałe stenogramy, protokoły, komunikaty bądź notatki z obrad.
8
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Katoszkoła Według wszelkich możliwych aktów prawnych szkoła publiczna powinna mieć świecki charakter. Ale nie ma. Czarno na białym ukazuje ów fakt raport „Pomiędzy tolerancją a dyskryminacją”, sporządzony przez Fundację na rzecz Różnorodności Polistrefa. Jego twórcy zbadali szkoły w woj. małopolskim pod kątem przestrzegania konstytucyjnych praw wolności sumienia i wyznania oraz prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami. Badali także przypadki dyskryminacji na tle religijnym. Oto wybrane wnioski: ~ W 14 proc. badanych szkół dzieci niewyznające katolicyzmu biorą udział w lekcjach religii rzymskokatolickiej. ~ Niemal wszyscy, którzy rezygnują z katechezy, choć to niezgodne z obowiązującym prawem, muszą składać oświadczenia o rezygnacji z katechezy (stosowne deklaracje powinni pisać wyłącznie chętni do uczestniczenia w nieobowiązkowych zajęciach z religii bądź etyki). Do takich nielegalnych praktyk przyznało się aż 86 proc. dyrektorów. ~ W 17 proc. szkół dyrektorzy przyznają, że katecheci wpływają na treść programów innych przedmiotów, zatwierdzanych na radach pedagogicznych. ~ Tylko w 6 spośród 101 badanych szkół odbywają się lekcje etyki. Jednocześnie ani uczniowie, ani rodzice uczestniczący w badaniu nie podejmowali żadnych działań, by coś w tym zakresie zmienić.
~ Nauczyciele nie uwrażliwiają uczniów na różnorodność, pluralizm religijny i światopoglądowy; nie kładą nacisku na potrzebę tolerancji. W podstawie programowej szkół ponadgimnazjalnych nie ma dzieł oświeceniowych z nurtu klasycystycznego czy sentymentalnego, a więc z czasu, gdy powstała Deklaracja praw człowieka i obywatela. Z kolei w programach nie znajdziemy żadnych lektur, których zadaniem byłoby przezwyciężanie stereotypów i fobii, ani takich, które by uczyły o różnicach dotyczących rasy, religii, orientacji seksualnej czy kultury. ~ Wiedza na temat innych religii przekazywana jest uczniom co najwyżej w formie pogadanek. ~ Dla rodziców oraz dzieci, które zdecydują się nie uczęszczać na katechezę, problem często stanowi reakcja katechety, a konkretnie – brak troski ze strony katechetów rzymskokatolickich o nauczanie szacunku i tolerancji dla przedstawicieli mniejszości religijnych oraz osób niewierzących. Respondenci badań Polistrefy nazywają to niedelikatnością. Chodzi m.in. o przypadki krytykowania decyzji ucznia albo – co jeszcze bardziej dla dziecka traumatyczne – negowanie na forum klasy wartości jego religii, jeśli jest inna niż katolicka. W jednej ze szkół proboszcz, a zarazem katecheta, zapytał 9-latkę, która nie przychodziła na jego lekcje, czy ma Boga w sercu. Dzieci są także narażone na komentarze ze strony rodziców rówieśników (dla nich wszystko, co niekatolickie, to sekta), ale również na wykluczenie z uczestnictwa w aktywności szkolnej (dziewczynka została odsunięta od gry w jasełkach, gdyż rodzice innych dzieci uznali, że jako niewierząca nie może odgrywać
roli Maryi), obrażanie, używanie pejoratywnie nacechowanych określeń, wyśmiewanie, przymuszanie do uczestnictwa w katechezie lub w rytuałach religijnych.
Sala tradycji w gimnazjum
Biskup Edward Mazur wizytuj e szkoły
~ Większość uczniów (81 proc.), także innych wyznań oraz niewierzących, bierze udział w rekolekcjach. ~ 75 proc. dyrektorów szkół deklaruje, że – wbrew obowiązującej ustawie o gwarancjach sumienia i wyznania – w roli opiekunów uczniów podczas zajęć w kościele występują także nauczyciele niekatecheci (bez względu na wyznawaną przez nich wiarę czy światopogląd). ~ Na terenie co trzeciej szkoły działają organizacje powiązane z Kościołem. Najczęściej jest to Caritas. ~ Niemal 100 proc. szkół ma na swoim terenie symbole religijne (krzyże katolickie). W 83 proc. placówek znajdują się one we wszystkich klasach, w 45,5 proc. – w pokojach administracji i pokojach nauczycielskich, w 12 proc. – również na korytarzach i w stołówce. 7 proc. świeckich szkół ma krzyż nawet w sali gimnastycznej.
~ Powszechne jest obniżanie oceny z religii za nieuczęszczanie na mszę i nabożeństwa (kontrola uczęszczania odbywa się za pomocą karteczek, naklejek bądź wpisów do zeszytu). Jedna z matek, notabene praktykująca katoliczka, kiedy oznajmiła, że jej dziecko nie będzie chodziło na różaniec popołudniami, bo akurat wówczas ma lekcje angielskiego, była na wywiadówce pytana, co jest dla niej ważniejsze: angielski czy msza... ~ „Duża liczba szkolnych uroczystości posiada religijną oprawę i związana jest z rokiem liturgicznym Kościoła Rzymskokatolickiego, co budzi ich [rodziców – dop. red.] sprzeciw. Irytujący jest dla nich także fakt, że organizatorem takich wydarzeń jest nie katecheta, ale nauczyciel wychowawca klasy” – czytamy w raporcie. Liczba szkolnych akademii o zabarwieniu kościelnym wzrasta wraz z nasilającą się ostatnio tendencją
RODZINA NIEWIARĄ SILNA
Strefa laickiego rodzica Wielki cel przyświecający wychowaniu nie polega na pieczętowaniu młodego umysłu, lecz otwieraniu go. Nie polega na zmuszaniu go do widzenia twymi oczami, lecz na nauce spokojnego i dociekliwego patrzenia własnymi. (William Ellery Channing) O tym, jak trudno jest rodzicom ateistom wychowywać dzieci w zgodzie z własnym światopoglądem, wie każdy, kto w świeckim jakoby państwie, za jakie uważa się Polskę, podjął to wyzwanie. Dotąd nie miałam potrzeby, aby szukać źródeł mojego ateizmu. Nie było konieczności nikogo przekonywać, że to moralna i etyczna droga. Nie doświadczyłam
też sytuacji, w której musiałabym eksponować swoją niewiarę. Do czasu, aż zostałam matką. Czy zdołam wychować swoje dziecko na osobę na tyle silną i pewną siebie, aby nie czuło się gorsze dlatego, że wraz z rodzicami nie spędza niedzielnego poranka w kościele? Czy uda mi się skutecznie uchronić je przed religijną indoktrynacją? A wreszcie – gdzie szukać wsparcia i pomocy? Jestem pewna, że te pytania – tak jak ja – zadają sobie tysiące rodziców, dziadków i opiekunów, którzy postanowili wychowywać dzieci bez wiary w któregokolwiek ze znanych nam bogów. Niewierzący mają trudniej niż osoby zrzeszone w organizacjach wyznaniowych, bo w wielu sytuacjach muszą sobie radzić sami.
nadawania placówkom imion osób błogosławionych czy świętych. ~ Wycieczki przeobrażają się w pielgrzymki i wyjazdy do miejsc kultu. Kalwaria Zebrzydowska, Łagiewniki, Tyniec – to najpopularniejsze kierunki małopolskiej dziatwy szkolnej. ~ Ślubowanie pierwszoklasistów. Zdarzają się sytuacje, że ta uroczystość odbywa się w parafii, a ślubowanie Bogu [!] pierwszaki składają podczas mszy. ~ Pierwsza Komunia Święta. Przygotowania do tego wydarzenia odbywają się w dużej mierze w szkole i mają znaczący wpływ na przebieg nauki 9-latka. ~ Odniesienia do wiary katolickiej można znaleźć nawet w podręcznikach do matematyki, nie wspominając o języku polskim czy historii. Okazuje się, że wyprowadzanie dzieci z klasy na czas lekcji religii (także z grupy przedszkolnej), przyznanie się do niewiary bądź wyznawania religii innej niż powszechnie panująca rodzi ogromny i trwały stres oraz strach przed odrzuceniem (szczególnie ów fakt przeżywają młodsze dzieci oraz ci uczniowie, którzy rozpoczynają naukę w nowym środowisku). Zdecydowanie łatwiej jest oczywiście wówczas, gdy dziecko nie jest jedynym ateistą bądź niekatolikiem w klasie. OKSANA HAŁATYN-BURDA
[email protected]
A samemu niełatwo pokonać przeciwności. Czasem potrzeba rady, dobrego słowa albo konstruktywnej krytyki. Z owej wizji samotności narodził się pomysł na tę rubrykę (według wstępnych założeń będzie się pojawiać na łamach „FiM” co dwa tygodnie). Chciałabym ją tworzyć wspólnie z wami, drodzy Czytelnicy. Zacznijmy od wymiany poglądów, doświadczeń, sukcesów i porażek. Wskażmy książki, które warto przeczytać, strony internetowe, które warto odwiedzić, i ludzi, z którymi warto rozmawiać. Może nawet wspólnie uda się stworzyć kompendium wiedzy dla rodziców ateistów. Powiedzcie o tej rubryce znajomym, zaproście ich do jej współtworzenia. Z sugestiami tematów, które chcielibyście poruszyć, piszcie na adres:
[email protected]. Najważniejsze, żeby wiedzieć, że nie jesteśmy sami. Bo przecież są nas tysiące! Tysiące takich, którzy na co dzień udowadniają, że RODZINA NIEWIARĄ SILNA. OKSANA HAŁATYN-BURDA
[email protected]
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Zawód: nauczyciel Długie wakacje, niezła pensja, praca po trzy godziny dziennie zagwarantowana aż do emerytury i błogie nicnierobienie. Tak społeczeństwo postrzega zawód nauczyciela. Jest ich w Polsce niemal 700 tysięcy. Przez lata wokół zawodu narosło wiele mitów. Nauczyciele, z którymi rozmawiamy, starają się obalić te najpopularniejsze. Małgorzata, nauczyciel dyplomowany języka angielskiego, wychowawca z 18-letnim stażem i pensją 2700 zł na rękę: – Nauczyciel to zawód jak każdy inny. Nie pracujemy, jak się powszechnie uważa, 3 godziny dziennie. Jak zrobię kartkówkę dla połowy klasy, to z opisem błędów sprawdzam ją przez godzinę. Jeśli bardziej rozbudowany test – 4 godziny. Marzy mi się system szkolnictwa podobny do angielskiego czy irlandzkiego, gdzie nauczyciel skoszarowany jest w szkole codziennie przez 8 godzin. Pod tablicą 20 godzin, a reszta na przygotowanie się do zajęć, oczywiście pod warunkiem, że baza szkolna pozwoli na to, co w domu robimy wieczorami i w weekendy. Marzy mi się, żebym wyszła o godz. 16 z torebką do domu i nie musiała nosić w tę i z powrotem podręczników, zeszytów, dodatkowych materiałów i prywatnego laptopa. Marzą mi się asystenci, którzy wykonują za nauczyciela całą papierkową robotę. Ewa, dyplomowana nauczycielka biologii, 25 lat stażu pracy, trzy kierunki studiów podyplomowych (musimy się dokształcać, by mieć pracę – tłumaczy), czwarty właśnie kończy. Na zajęcia chodzi w weekendy. Pracuje w sumie na trzech etatach. Nie ma z tego kokosów (ok. 2900 na rękę z dodatkami). Raczej satysfakcję.
– Pensum (godziny spędzone pod tablicą) to obecnie 18 godzin plus dwie karciane, na przykład na kółka czy zajęcia wyrównawcze. To wystarczy. Ktoś, kto nie pracuje w szkole, nie zrozumie, że jesteśmy w stanie uczciwie i dobrze poprowadzić najwyżej cztery lekcje dziennie.
W tygodniu siedzę do późna, prócz tego zawsze pracuję w weekendy. Nie pamiętam, kiedy w sobotę i niedzielę nie sprawdzałam jakichś prac lub nie przygotowywałam się do lekcji. Pracuję na własnym sprzęcie, drukuję materiały tuszem kupionym za własne pieniądze. Prowadzę o różnych porach rozmowy telefoniczne z rodzicami z własnej komórki, załatwiam tak samo również sprawy służbowe. Tak wygląda polska szkoła i tak wygląda polski nauczyciel. Dobrze, że jeszcze ma siłę uczyć, ale jak długo, bo do 67 roku chyba nie da rady. W czasie ferii byłam w szkole trzy razy. Podobnie inni nauczyciele, którzy przygotowują młodzież do matury. Nie każdy tak pracuje.
Z pamiętnika zaangażowanej nauczycielki (fragment listu nadesłanego do redakcji): Rano mąż jedzie na godzinę 8 do pracy. Ja zaczynam dopiero o 11.30. No proszę, jaka laba… Wstaję przed 9 i biorę się do roboty. Muszę wydrukować podpisy do zdjęć (oczywiście na własnym sprzęcie. Zdjęcia też robiłam na imprezach szkolnych własnym aparatem, na własnym laptopie obrabiałam je cyfrowo, sama zawiozłam do wywołania. No, ale to było wcześniej, teraz się nie liczy). Przyklejam zdjęcia, docinam podpisy. Jakoś to wolno idzie. Uf, jedna antyrama skończona. Drugą skończę wieczorem. Lekcje kończę o 14.30. Od razu uczniowie ustawiają ławki, mamy kółko. Siedzimy, rozwiązujemy wcześniej przygotowane testy. Dyskutujemy. Po 16 zostają już tylko najwytrwalsi, którzy pomagają mi nakarmić jeszcze zwierzęta w pracowni i powyłączać oświetlenia akwariów. W domu wraz z mężem, też nauczycielem, jemy obiad, chwilę odpoczywamy i siadamy do wypełniania dokumentacji wychowawcy klasowego. Jutro są zebrania z rodzicami. Musimy się przygotować. Siedzę do 20.30. Dłużej już nie jestem w stanie. Kładę się spać o 21.30, mój mąż jeszcze pracuje. Tak, z małymi wyjątkami, przez okrągły tydzień. Według niektórych dziennikarzy, polityków i części społeczeństwa pracuję tylko 3 godziny dziennie. Ciekawe, jak oni to liczą.
Jedni są mniej zaangażowani, drudzy mniej lubią młodzież. Do mnie młodzież przychodzi po prostu pogadać. Gdybym miała spędzić 8 godzin w szkole, nie mogłabym nic zrobić. No, chyba że byłaby w tym czasie zamknięta dla uczniów. Jola, uczy od 3 lat, jest nauczycielką kontraktową, na rękę dostaje 1830 zł. Pracuje na pełen etat. – Rząd proponuje, aby nauczyciele mieli wakacje krótsze o tydzień, zaś w przerwie świątecznej przychodzili do szkoły, w której nie będzie uczniów. To dziwne, bo jesteśmy nierozerwalnie związani z uczniami. Renata, młoda nauczycielka nauczania początkowego. Ma w klasie 30 dzieci. Zarabia 1600 zł netto. Mówi, że do każdego dnia zajęć przygotowuje się mniej więcej trzy godziny. Tyle potrzeba na opracowanie pomocy naukowych, które urozmaicą dzieciom naukę i zachęcą je do aktywności. – Nikomu na jakości edukacji tak naprawdę nie zależy. Praca z dziećmi, szczególnie najmłodszymi, wymaga ciągłej uwagi, dobrej kondycji każdego dnia, zaangażowania emocjonalnego – tłumaczy. Tomasz, nauczyciel mianowany, od 12 lat uczy fizyki. Pensja z dodatkiem za wychowawstwo – 2750 zł netto. – Społeczeństwo powinno zrozumieć, że to jest praca bardzo wymagająca. Wiele zależy od wieku ucznia. Młodszym dzieciom należy poświęcić o wiele więcej uwagi, trzeba mieć oczy dookoła głowy. Starsze dzieci bywają zbuntowane, usiłują podważać nasz autorytet. To jest wyczerpujące. Wszystko, co robimy dodatkowo – kółka zainteresowań, przygotowanie pomocy dydaktycznych (zwykle na swoim sprzęcie i za własne pieniądze) – jest w ramach pensji. Anna, polonistka, 15 lat w szkole, mówi, że bardzo chciałaby, aby wszedł w życie przepis mówiący o ewidencjonowaniu godzin pracy nauczycieli. Pod warunkiem, że znaleźliby się chętni do wypłacania za nadgodziny (obecnie samorządy, na których spoczywa finansowanie oświaty, robią wszystko, aby na niej jak najwięcej zaoszczędzić – dop. red.). Kamila, plastyczka, 10 lat w szkole: – Od początku roku szkolnego nie miałam wolnego weekendu, nie mówiąc o popołudniach. Ulotki, gazetki, konkursy, akademie, a do tego szkolenia i studia podyplomowe. Kończę już drugie. Oczywiście płacę za nie z własnej kieszeni. WIKTORIA ZIMIŃSKA
[email protected]
F
undacja Wolność od Religii, wieszając ateizm na billboardach*, zasiała ferment w polskiej rzeczywistości. Jej twórcy nie zamierzają spocząć na laurach. „FiM” rozmawiają z Dorotą Wójcik, prezeską fundacji. – Głównym celem waszej kampanii było… – …wywołanie ogólnopolskiej dyskusji na temat obiegowego postrzegania wartości uniwersalnych jako zasad przynależnych religii, a w szczególności religii katolickiej. Obecnie w kraju żyje przynajmniej dwa miliony niewierzących! Są także osoby innych wyznań. Różnorodność światopoglądowa oznacza wzajemne poszanowanie praw obywateli, bez względu na to, jaką postawę przyjmują – czy są wierzący, czy są ateistami. Obecna polityka państwa prowadzi do utrwalania stereotypów,
9
– Plany na przyszłość? – Chcielibyśmy kontynuować ateistyczne kampanie billboardowe co roku. Najbliższą planujemy w październiku 2013 r. Obecnie jesteśmy na etapie określania dokładnego celu naszej drugiej kampanii oraz wybierania haseł i tworzenia projektów, które wykorzystamy na plakatach. Jesteśmy otwarci na propozycje naszych sympatyków przesyłane na nasz adres e-mail:
[email protected]. Rozmawiała OKSANA HAŁATYN-BURDA * Kampania trwała cztery miesiące. Na billboardach (w sumie 45) umieszczonych w największych miastach widniały hasła: „Nie zabijam. Nie kradnę. Nie wierzę” oraz „Nie wierzysz w Boga. Nie jesteś sam”.
Poruszyli Polskę łącząc moralność człowieka z jego religijnością i pogłębiając wykluczenie osób, które nie identyfikują się z Kościołem katolickim ani żadną inną instytucją religijną. – Znaleźli się tacy, którzy krytykowali billboardy za radykalizm. – Polskie społeczeństwo nie jest narodem wyłącznie katolickim. Biblia nie jest aktem normatywnym; nie stanowi prawa. Nie wolno dopuścić do sytuacji, w której stałaby się fundamentem porządku publicznego! Dlaczego więc czołowi politycy, reprezentanci społeczeństwa polskiego, tacy jak Jarosław Kaczyński, bez zażenowania mówią o tym, że w sprawach dotyczących aborcji, eutanazji czy in vitro należy słuchać nauk Kościoła, i chcą prawo kościelne uczynić świeckim? – Wyprowadziliście ateizm z cienia. – O społecznej kampanii ateistów napisały największe tygodniki, w tym „Fakty i Mity” oraz „Nie”, a także dzienniki – „Rzeczpospolita” i „Gazeta Wyborcza”. Wiele komentarzy i opinii zostało opublikowanych na blogach oraz na portalach internetowych, takich jak Onet.pl, Wp.pl, Natemat.pl czy Salon24.pl. O sytuacji ateistów w Polsce i przebiegu akcji pisała prasa lokalna w każdym mieście, do którego dotarliśmy z billboardami, tj. przynajmniej w 27 miejscach w Polsce. Otrzymaliśmy również zaproszenia na nagrania do stacji TVN, TVP2 oraz TVP Kultura. Audycje radiowe i artykuły pojawiły się również w niemieckich stacjach, m.in. ARD, oraz na blogach angielskich, rosyjskich, hiszpańskich...
Z listów do fundacji: ~ Uważam, że ludzie nie są świadomi stopnia dyskryminacji ateistów w naszym państwie. Osobiście spotykam się z nietolerancją w szkole, bo choć nie chodzę na religię, jestem zmuszona do „kulturowych zwyczajów” (...). W wielu sprawach muszę uświadamiać moją klasę, że w naszym państwie czuję się dyskryminowana. Na dodatek księża i koleżanki przymusowo chcą mnie „nawrócić na dobrą drogę”. Kaja ~ Ze zdumieniem zorientowałam się, że w przedszkolach jest religia, i to w godzinach gwarantowanego czasu bezpłatnej opieki. Ja oraz mój mąż jesteśmy ateistami, nawet – przyznam szczerze – „złapaliśmy uczulenie” na kościół (celowo z małej) i jego wyciąganie łap po cudze pieniądze, a jak się okazuje – również po cudze dzieci. Takie werbowanie małych dzieci do szeregów tej niesławnej instytucji, za jaką uważam kościół katolicki, i to bezpośrednio za moje pieniądze, które ja przeznaczyłabym na gimnastykę albo naukę języków, uważam za gwałt (...). Czuję się jak w złym śnie. Dotąd myślałam, że z tym problemem przyjdzie mi się zmierzyć dopiero na etapie podstawówki. Elżbieta ~ Lubię bywać w USA i Kanadzie, bo tam nikt nie śmie zapytać kogoś, czy jest wierzący, jak to nagminnie ma miejsce u nas. Natomiast ważne jest, jakim jesteś człowiekiem. Sława
10
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
POD PARAGRAFEM
odrębnych jednostek nie generowałoby praktycznie żadnych kosztów dla budżetu państwa. Wydaje się, że jedynie od dobrej woli ministerstwa będzie zależał czas wdrożenia ustawy w życie. Całkowicie chybione są argumenty o rzekomym braku biur podawczych, administracji sądowej, pracowników. Przedstawiciel MS na posiedzeniu komisji w dniu 6 lutego sam w bardzo długiej wypowiedzi wskazywał i przekonywał posłów, że sprawy w zniesionych sądach toczą się, że nie ma żadnych problemów z ich funkcjonowaniem. Już na następnym posiedzeniu komisji straszył zapaścią i chaosem. Nie widzę najmniejszych problemów, przy „wprawie” ministerstwa podczas ostatniej reorganizacji struktur, żeby błyskawicznie przywrócić stan sprzed 1 stycznia. Pewnym problemem może być jedynie zakres czynności władz w 79 sądach. Wydaje się jednak, że w ciągu planowaneLiterę prawa mam w nosie! go 6-miesięcznego okresu vacatio legis ustawy bez najmniejnajmniej zdumiewająca argumentaszych problemów zdąży się wymacja. Część „pogodziła się” z wolą ganych czynności dokonać. Przykłaministra, a jedynie garstka jest zadem może być stanowisko prezesa. dowolona z przeniesień. Moim zdaPowołuje go prezes sądu apelacyjniem świadczy to jednoznacznie, nego spośród sędziów sądu rejonoże sędziowie będą chcieli orzekać wego albo okręgowego, po zasięw swoich sądach zniesionych 1 styczgnięciu opinii zebrania sędziów dania i nie ma tutaj żadnego zagrożenego sądu rejonowego i prezesa nia. Warto zauważyć, że pan miniprzełożonego sądu okręgowego. ster potrafił w ciągu zaledwie trzech Termin do wydania opinii przez tygodni wydać 550 decyzji w sprazebranie wynosi 30 dni. Jest to prowach poszczególnych sędziów i dzisty przykład na to, że władze sądu, wię się, że nagle grozi wielomiemogą być powołane w ciągu 1,5 miesięczną zapaścią. siąca, a zebranie kolegium sądu – Są jeszcze podobno probleokręgowego w celu ustalenia zakremy natury lokalowej... su czynności sędziów w praktyce od– W zdecydowanej większości bywa się w ciągu kilku dni od stozniesionych placówek pozostały posowanego wniosku prezesa. mieszczenia administracyjne, gabiPiłka jest teraz po stronie parnety, zachowano stare pieczęcie, lamentarzystów... szyldy itp. Tym samym uruchomieMARCIN KOS nie, niejako od nowa, sądów jako
Obywatele kontra Gowin Na sejmową „wokandę” wróciła głośna sprawa 79 sądów rejonowych zniesionych przez Jarosława Gowina (na zdjęciu) jednym pociągnięciem pióra (zwykłym rozporządzeniem) i przekształconych w kadłubowe wydziały zamiejscowe sądów ościennych, mimo krytyki Krajowej Rady Sądownictwa oraz protestów zainteresowanych samorządów lokalnych, sędziów, a także pracowników likwidowanych placówek. Oto tło szczęśliwego powrotu: Grupa prawników i społeczników zawiązała Komitet Inicjatywy Ustawodawczej celem wniesienia do Sejmu ustawy uniemożliwiającej swobodną manipulację w zakresie tworzenia i znoszenia sądów, poprzez podniesienie rangi aktu prawnego pozwalającego na zmiany
„Iustitia” i administrator Forum dyskusyjnego dla Sędziów RP: – Mam poważne obawy, czy nie będzie prób blokowania projektu w Senacie, który wprawdzie ma 18 dni na podjęcie uchwały w komisji, jednakże ten okres może być przedłużany. W toku prac sejmowej komisji padł wniosek o wykreślenie z projektu 79 sądów zniesionych reformą z 1 stycznia 2013 r. i należy się liczyć z tym, że będzie to także główna poprawka senacka. Ponadto w dniu 21 marca 2013 r. zapadnie orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie uprawnienia ministra sprawiedliwości do wydawania rozporządzeń w przedmiocie tworzenia i znoszenia
Ponad 163 tys. obywateli Rzeczypospolitej wymierzyło solidnego klapsa Jarosławowi Gowinowi, ministrowi sprawiedliwości. z poziomu rozporządzenia do ustawy. Komitet zebrał ponad 163 tys. podpisów (procedura wymagała 100 tys.), więc marszałek Ewa Kopacz (PO) nie mogła wrzucić dokumentu do „zamrażarki”. Sytuacja wyglądała obiecująco, bowiem poparcie dla „obywateli” deklarowała cała opozycja oraz koalicyjny PSL. Niestety, obstrukcja Platformy i potajemne układy Gowina z PiS-em sprawiły, że po pierwszym czytaniu (8 listopada 2012 r.) prace nad projektem przez dłuższy czas skutecznie torpedowano. Ostatecznie dopiero 20 lutego sejmowa Komisja Sprawiedliwości zamknęła sprawę, rekomendując przyjęcie ustawy. O możliwych scenariuszach ciągu dalszego mówi sędzia Rafał Puchalski, wiceprezes Stowarzyszenia
sądów. Jestem głęboko przekonany, że „popierający reformę ministra Gowina” zrobią wszystko, aby do tego czasu nie zakończyły się prace nad projektem, a w razie pozytywnego dla nich rozstrzygnięcia TK, żeby projekt ustawy trafił do przysłowiowego kosza. „FiM”: – Na ile wiarygodne są argumenty ministerstwa, że jeśli projekt zostanie uchwalony, spowoduje chaos, jakiego w wymiarze sprawiedliwości jeszcze nie było? – Trudno zgodzić się z argumentacją przedstawiciela MS (podsekretarz stanu Wojciech Hajduk – dop. red.), który niemalże rwał szaty w czasie posiedzenia komisji i przedstawiał hiobową wersję dalszych wydarzeń. Jego argumenty nie są merytoryczne i mają na celu jedynie
niedopuszczenie za wszelką cenę do „odwrócenia” reformy ministra Gowina. – Co konkretnie zarzucał projektowi? – Zacznijmy od argumentu braku sędziów w nowo utworzonych 79 sądach, tych zniesionych przez MS. Należy podkreślić, że zdecydowana większość, bo aż 300 sędziów, złożyła odwołania od samowolnych, bez odebrania wymaganych wniosków sędziów, decyzji ministra. Złożyli odwołania właśnie dlatego, że nadal chcieli orzekać w swoich pierwotnych jednostkach. Pan minister nie przejmował się ich wolą i wydawał decyzje bez odebrania wniosków, a teraz jego przedstawiciel grzmi, że nie będzie miał kto orzekać, zanim sędziowie nie złożą wniosków o ich przeniesienie. Jest to co
Porady prawne Majątek wspólny małżonków Jestem rozwiedziony. Moja była żona wniosła sprawę o podział majątku i żąda spłaty połowy wartości naszego wspólnego mieszkania. Chciałbym się dowiedzieć, co jeszcze podlega podziałowi. Należy przy tym wskazać, że po rozwodzie z moją pierwszą żoną dostałem kwotę, którą przeznaczyłem na wkład w obecne mieszkanie. Ponadto po śmierci matki małżonka otrzymała razem z bratem dom; czy
jego połowa również podlega podziałowi? Czy wspólnie zaciągnięty kredyt również podlega podziałowi? Zgodnie z art. 31 par. 1 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego wspólność ustawowa powstaje między małżonkami z mocy ustawy z chwilą zawarcia małżeństwa. Obejmuje ona przedmioty majątkowe nabyte w czasie jej trwania przez oboje małżonków lub przez jednego z nich, które składają się na majątek wspólny. Przedmioty majątkowe nieobjęte wspólnością ustawową należą do majątku osobistego każdego z małżonków.
W k.r.i.o. zostały wymienione również składniki majątku osobistego każdego z małżonków. Należą do nich między innymi przedmioty majątkowe nabyte przed powstaniem wspólności ustawowej oraz przedmioty majątkowe nabyte przez dziedziczenie, zapis lub darowiznę, pod warunkiem że spadkodawca lub darczyńca inaczej postanowił – czyli nie podarował lub ustanowił spadkobiercami oboje małżonków. Ponadto do majątku osobistego małżonka wchodzą przedmioty majątkowe nabyte w zamian za składniki majątku osobistego, chyba że przepis szczególny stanowi inaczej.
Z powyższego wynika, że w skład majątku osobistego z pewnością wchodzi kwota otrzymana z tytułu spłaty mieszkania z Pana pierwszego małżeństwa, a przeznaczona na wspólne mieszkanie. Nie podlega ona podziałowi, jednak powinien Pan sądowi wskazać, w jakiej części stanowiła ona wkład w spłatę wartości mieszkania w momencie jej dokonywania, oraz oczywiście przedstawić na tę okoliczność stosowne dowody. W odniesieniu do spadku otrzymanego przez małżonkę nie wchodzi on w skład majątku wspólnego, a zatem nie będzie podlegał podziałowi. Inaczej wyglądałaby sprawa, gdyby na podstawie testamentu otrzymali Państwo w trakcie trwania małżeństwa spadek wspólnie.
Przy dokonywaniu majątku wspólnego sąd powinien oczywiście wziąć pod uwagę wspólnie zaciągnięte zobowiązania, tj. kredyt, jednak należy pamiętać o dokładnym udokumentowaniu wszelkich opłat, zaciągniętych zobowiązań oraz przedstawieniu sądowi konkretnych rozliczeń ze wskazaniem, czy były one dokonywane z majątku wspólnego, czy osobistego małżonków. ~ ~ ~ Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Prosimy o nieprzysyłanie znaczków pocztowych, bowiem odpowiedzi znajdziecie tylko na łamach „FiM”. Opracował MECENAS
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
PATRZYMY IM NA RĘCE
11
O
d lat wędkarze płacą gigantyczne haracze za samo prawo do łowienia w jeziorach, rzekach i zbiornikach wodnych, które są niemal pozbawione wymiarowych ryb, nie mówiąc o okazach. Towarzyszy temu prywatyzacja wielu akwenów. Zwracali na to uwagę inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli, samorządowcy oraz Komisja Europejska. Bezskutecznie. Urzędnicy centralnych i terenowych agend odpowiadających za gospodarkę wodną, ochronę środowiska, zarybianie rzek oraz jezior nie widzą powodów, aby zmienić przepisy, na które słusznie narzekają tysiące amatorów wędkowania. W końcu sprawą postanowili się zająć posłowie Ruchu Palikota. Przygotowują projekt ustawy, której wprowadzenie przekreśli możliwość nakładania haraczy na wędkarzy oraz zablokuje faktyczną prywatyzację rzek i jezior. W Polsce wędkuje kilka milionów obywateli. Wędkarstwo to sport uczący dyscypliny, odpowiedzialności, szacunku dla przyrody i planowania. Wędkarstwo zachęca też do współpracy. Mogą się o tym przekonać obserwatorzy międzynarodowych mistrzostw wędkarskich, na których od lat bardzo dobre wyniki osiągają Polacy.
Złapani na wędkę Ale łowienie ryb w Polsce nie jest rzeczą prostą ani tanią. Każdy amator tego sportu musi wykupić od Polskiego Związku Wędkarskiego kartę wędkarską oraz specjalne zezwolenie na konkretny okręg wędkarski lub obszar wodny. Cena może wynieść nawet kilkaset złotych za dostęp do jednej rzeki lub jeziora. Zmiana akwenu to konieczność zapłacenia kolejnych pieniędzy. Wędkowanie z łódki także wymaga dopłaty. Amatorom łowów bez wykupienia zezwoleń grozi więzienie, kara ograniczenia wolności lub wysoka grzywna. Ważność niezbędnych dokumentów kontroluje straż rybacka, straż łowiecka, straż leśna, straż parków narodowych i policja. Funkcjonariusze mogą wlepić mandat, nawet jeśli wędkarz posiada wszystkie dokumenty, ale po prostu zapomniał ich zabrać na czas połowu. Urzędnicy oraz władze Polskiego Związku Wędkarskiego tłumaczą, że takie procedury są niezbędne, ponieważ zarobione w ten sposób pieniądze idą na utrzymanie użytkowanych przez PZW 216 tysięcy hektarów wód. Pod kontrolą Związku znajduje się obecnie 80 proc. rzek, 85 proc. zbiorników przy zaporach oraz jedna piąta jezior. Jest to działalność niezwykle dochodowa. Świadczy o tym budżet PZW, który w 2012 roku wyniósł ponad 155 mln zł. Składają się na niego wpływy ze składek członkowskich, sprzedaży zezwoleń oraz
Ryba psuje się od PZW Ponoć wędkarstwo to relaksujące zajęcie dla cierpliwych ludzi. Niestety, w Polsce przez urzędniczą zachłanność, biurokrację i rabunkową gospodarkę Polskiego Związku Wędkarskiego to sport coraz bardziej ekstremalny. komercyjnych odłowów ryb, bynajmniej nie wędkami. Z ustaleń posła Tomasza Makowskiego z Ruchu Palikota wynika, że wiążą się z tym poważne problemy prawne. Otóż zgodnie z ustawą Prawo o stowarzyszeniach celem zrzeszenia nie może być prowadzenie działalności gospodarczej. Biznes ma wspomagać jego pracę, a nie być celem zarobku samym w sobie. W statucie Polskiego Związku Wędkarskiego czytamy, że do celów jego działalności należy między innymi „użytkowanie rybackie wód”. Rzecznik prasowy Związku Antoni Kustusz wyjaśnił: „PZW dzierżawi jeziora jako podmiot dopuszczony do tego przez Skarb Państwa nie w celu, mówiąc brutalnie, zapewnienia tam warunków do uprawiania hobby wędkarskiego, ale dla prowadzenia na nich racjonalnej gospodarki rybackiej”. Tyle że „racjonalnie” oznacza tu najczęściej po bandycku. Odłowy gospodarcze są zbyt częste i totalne, niemal do ostatnich ryb. Łowi się za pomocą sieci i agregatów prądotwórczych, a zarybianie akwenów nie wyrównuje strat. Stołeczny Sąd Rejestrowy nie zauważył, że taki zapis statutu PZW legalizuje bezprawie. Otóż zgodnie z prawem dochody stowarzyszenia mają służyć wyłącznie realizacji celów statutowych. Stowarzyszenia nie są i nie
mogą być prywatnymi biznesami. Do prowadzenia takich interesów służą spółki prawa handlowego, spółki osobowe oraz spółdzielnie.
Biznes – samowolka Władze PZW twierdzą, że to, co robią, wcale nie jest biznesem, tylko „promocją wędkarstwa”. W jej ramach mieści się m.in. zarybianie rzek i jezior. Z analiz posła Makowskiego wynika, że to zadanie musi zgodnie z prawem realizować każdy użytkownik rybacki, niezależnie od tego, czy jest spółką prawa handlowego, jednoosobowym przedsiębiorcą, czy też stowarzyszeniem. Wędkarze nie mają wątpliwości, że PZW świadomie wprowadził bardzo wysokie, wręcz zaporowe stawki za okazjonalne wędkowanie. Taki zabieg ma zmusić amatorów do wstąpienia do Związku, ponieważ opłaty dla członków są niższe. Dodatkowo pozwolenia sprzedawane osobom niezrzeszonym w PZW obłożone są podatkiem VAT, a karty członkowskie są z niego zwolnione. Jak to możliwe? Polski Związek Wędkarski sprytnie połączył instytucje prawa rybackiego i prawa o stowarzyszeniach. Oficjalnie zezwolenie na wędkowanie swoim członkom wydaje za darmo, ale żeby je otrzymać, trzeba opłacić
składkę na ochronę i zagospodarowanie wód. Ten zabieg powoduje, że do kasy państwa nie wpływa rocznie kilkanaście milionów złotych podatku VAT od zezwoleń na wędkowanie. W konsekwencji – czy jesteś niezrzeszony, czy zrzeszony w PZW – płacisz za to samo! Taka praktyka narusza nie tylko ustawę o podatku VAT, ale też ustawę o ochronie konkurencji i konsumentów. Zakazane jest uzależnianie zawarcia umowy (a jest nim sprzedaż pozwolenia na wędkowanie) od spełnienia przez kupującego warunków niezwiązanych z jej celami oraz nieuzasadnione różnicowanie cen. Ponadto Polski Związek Wędkarski w nieuzasadniony sposób różnicuje stawki opłat za możliwość wędkowania, naruszając prawo ochrony konkurencji. Niezrzeszeni mogą wnosić opłaty tylko osobiście, i do tego wyłącznie gotówką w wyznaczonych biurach Związku. Zrzeszeni mogą się ograniczyć do zrobienia przelewu. Takie praktyki zdaniem prawników, z którymi rozmawialiśmy, można określić jako faktyczne przymuszanie do wstąpienia do PZW. Ich stosowania zakazuje Konstytucja RP oraz ustawa Prawo o stowarzyszeniach.
Martwe wody Protesty co do praktyk stosowanych przez Związek składają także samorządowcy. Zwracają oni uwagę, że zgodnie z Prawem wodnym „wody Skarbu Państwa (…) są dobrem ogólnospołecznym i wodami publicznymi”. Państwo polskie zagwarantowało przy tym „każdemu prawo do powszechnego korzystania ze śródlądowych wód publicznych, morskich
wód wewnętrznych wraz z wodami Zatoki Gdańskiej i z wód morza terytorialnego”. Zdaniem radnych – m.in. Orzysza i Białej Piskiej (woj. warmińsko-mazurskie) – komercyjne, rabunkowe odłowy sieciowe na mazurskich jeziorach, prowadzone przez PZW i firmy, które wykupiły koncesje, wytrzebiły ryby w tych akwenach. Niektóre gatunki, na przykład sieja i sielawa, prawie wyginęły. Wędkarze omijają Mazury, co odbija się fatalnie na kondycji tamtejszej infrastruktury turystycznej. Wędkarze oraz mieszkańcy mazurskich gmin zwracają także uwagę na dziką prywatyzację atrakcyjnych średnich i małych jezior. Państwowe agendy (Agencja Nieruchomości Rolnych i inne) sprzedają bez ograniczeń atrakcyjne działki położone wzdłuż brzegów akwenów. Nowi właściciele w następstwie luki prawnej nie mają obowiązku zapewnienia dostępu od strony lądu do jeziora. Stają się one więc de facto prywatnymi akwenami. Odstrasza to kolejnych amatorów wędkowania z kraju i zagranicy. Traci na tym państwo, bo ma mniejsze wpływy podatkowe. W Niemczech, Skandynawii czy na Wyspach Brytyjskich wędkarze cieszą się opieką tamtejszych rządów, dzięki czemu tamtejsze akweny są pełne ryb, a turystyka wędkarska kwitnie. Nasze zarzuty oraz wątpliwości posła Makowskiego co do legalności działań Polskiego Związku Wędkarskiego wysłaliśmy na adres Związku. Przed oddaniem tego numeru tygodnika do druku nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Będziemy monitorować ustawę RP i sam temat. ŁUKASZ LIPIŃSKI MICHAŁ CHARZYŃSKI
12
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
POD PARAGRAFEM
Jesteśmy właśnie świadkami kolejnej kapitulacji władzy świeckiej przed episkopatem. Podobnie jak poprzednie – jest ona nazywana kompromisem.
Rząd na klęczkach Minister Michał Boni radośnie ogłosił, że rząd zawarł kompromis z episkopatem w sprawie likwidacji Funduszu Kościelnego. Tak jakby episkopat w ogóle musiał w tej sprawie być konsultowany, a tym bardziej traktowany jako współdecydent. Przypomnijmy, że Fundusz został powołany do istnienia jednostronnie przez rząd PRL-u i powinien być rozwiązany tą samą drogą przez władze III RP ponad 20 lat temu, kiedy ustały powody do wpłacania nań budżetowych środków. A ustały, ponieważ rząd oddał Kościołom majątki, czyli to, za co rekompensatę stanowił Fundusz.
R
Samo wdawanie się w negocjacje było więc błędem Donalda Tuska, a jeszcze większym stało się szukanie rekompensat za likwidację Funduszu. Nie ma czego rekompensować, bo niczego nie jesteśmy Kościołom winni. Tym większa zgroza ogarnia, gdy okazuje się, że „rekompensata” będzie zapewne docelowo znacznie większa niż to, co zamierza się zlikwidować. Bo te 0,5 proc. z podatku dochodowego od osób fizycznych, które wierni będą przekazywać na Kościół, to może być nawet 200 mln zł w skali kraju, czyli ponad dwa razy więcej niż kwota przekazywana obecnie na Fundusz.
odzina Romaszewskich umie walczyć o kasę. Ojciec, Zbigniew Romaszewski, niedawno wyrwał nam 240 tys. zł w ramach odszkodowania za represje w czasach PRL. Córka, Agnieszka Romaszewska-Guzy, co roku wyszarpuje około 20 mln zł na „promocję demokracji” na Białorusi. Agnieszka Romaszewska-Guzy szefuje TV Biełsat – telewizji satelitarnej działającej w ramach TVP, przeznaczonej dla odbiorców na Białorusi i nadającej po białorusku. Kieruje nią od chwili jej powstania, czyli od grudnia 2007 r. Stacja ta emituje programy polityczne, informacyjne, filmy i dobranocki. Jednym z jej zadań jest „ochrona tożsamości narodowej Białorusinów”, choć trudno nie odnieść wrażenia, że chodzi głównie o zwalczanie prezydenta Łukaszenki. Dyrektor Romaszewska-Guzy w wywiadzie dla dziennika „Rzeczpospolita” ujawniła, że zatrudnia ponad 100 współpracowników. Z informacji zamieszczonej na stronie internetowej anteny wynika, że przez ostatnie pięć lat polski podatnik, cudem wiążący koniec z końcem, wybulił na Biełsat ponad 100 mln zł. W 2008 r. MSZ wyłożył 20,9 mln zł, w następnym roku – 20,7 mln zł, w 2010 r. – 16 mln zł, w 2011 r. – 19 mln zł, a rok temu – 17,6 mln zł. TVP w 2011 r. przekazała 5,7 mln zł, a w 2012 r. – 3,5 mln zł. Tyle nas kosztuje psucie przez TV Biełsat naszych relacji (w tym handlowych) z Białorusią i rządem Łukaszenki. Zagraniczni sponsorzy białoruskiej demokracji nie są równie hojni (i głupi). Stacja informuje na swej stronie internetowej, że rządy mlekiem i miodem płynących Holandii, Norwegii oraz Szwecji wysupłały zaledwie 3 mln zł. Unia Europejska nie daje
Jakby tego było mało, rząd przez pierwsze 3 lata będzie Kościołowi wyrównywał ewentualne straty, gdyby jakimś cudem wierni wpłacili mniej niż obecnie rząd daje na Fundusz. Co ciekawe – zasada wyrównywania obowiązuje tylko w jedną stronę. Gdyby przez te 3 lata Kościół dostawał więcej niż dotychczas, to nie musiałby nadwyżki przekazywać do budżetu. To jest taki rodzaj wzajemności, że proszę siadać! Ten „kompromis” to inaczej nowa forma dotowania Kościoła z budżetu, bo przecież opodatkowanie wiernych oznacza, że te pieniądze pomniejszą rządowe wydatki na szkoły,
ani grosza. Nasuwa się więc pytanie, dlaczego akurat to nasz resort dyplomacji lekką ręką wydaje górę pieniędzy na białoruską telewizję i czy przypadkiem, finansując tę stację, nie miesza się w wewnętrzne sprawy suwerennego kraju? Zapytaliśmy o to pracownika biura prasowego MSZ. Poprosił o przesłanie „wszystkich nurtujących nas kwestii” pocztą elektroniczną. Wysłaliśmy 10 dni temu i wciąż czekamy na odpowiedź.
drogi itp. To także znaczy, że dotujący Kościoły w mniejszym stopniu będą brali na swoje barki utrzymanie państwa niż ludzie niewspierający związków wyznaniowych. To jest ewidentny przejaw nierównego traktowania. Przeciwko porozumieniu z Kościołem na takich skandalicznych warunkach ostro zaprotestowało SLD i Ruch Palikota. Prawica pisowska i postpisowska uznały z kolei, że to przejaw „wojny z Kościołem”. Należy chyba tak to rozumieć, że ich zdaniem biskupom trzeba by dać nie 0,5 proc., ale 50 proc. przychodów podatkowych. Wbrew temu, w co wierzą nawet niektórzy antyklerykałowie (i co pisze w aktualnym komentarzu prof. Hartman – str. 25), wspieranie związków wyznaniowych przez państwo nie jest praktyką powszechną na świecie. Istnieją kraje o nowoczesnych ustrojach, które tego nie robią – na przykład Francja i Stany Zjednoczone. Cóż z tego, że jest to niewygodne dla Kościołów! Nawet jeśli zabranie dotacji zagraża ich dalszemu funkcjonowaniu w dotychczasowej formie, to jest wyłącznie ich zmartwienie. Dlaczego ma nas martwić ograniczenie finansowania potężnej i bogatej firmy, jaką jest Krk? Kościół radzi sobie we Francji, poradzi sobie również w Polsce. A jak nie, to… krzyż mu na drogę. I na koniec warto przypomnieć, że ten nowy prezent od PO dla Kościoła nie zlikwiduje żadnego
została uhonorowana nagrodą „Europejczyka Roku” przez reprezentację 20 europejskich wydań miesięcznika „Readers Digest” za „kampanię na rzecz wolności i demokracji na Białorusi”, zaś białoruscy opozycjoniści napisali do premiera Donalda Tuska list, prosząc go o wsparcie dla TV Biełsat. „Jesteśmy przekonani, że Pańska osobista interwencja pozwoli uratować Telewizję Biełsat i o taką interwencję do Pana gorąco apelujemy” – napisali m.in.
TV Biznes Na tym jednak nie koniec zagadek związanych z Biełsatem. Dyrektor Romaszewska-Guzy we wspomnianym już wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” oceniła, że widownia anteny sięga nawet do 900 tys. osób, choć nie wyjaśniła, skąd wzięła te dane. TVP określa liczbę widzów poszczególnych stacji na podstawie badań telemetrycznych przeprowadzanych przez Nielsen Audience Mesaurement. Informację tę potwierdziła rzecznik TVP Joanna Stempień-Rogalińska. Firma Nielsen Audience Mesaurement zapewniła nas, że nie bada widowni Biełsatu. Nie jest więc pewne, czy stacja jest komukolwiek potrzebna, jeśli nie liczyć pani Romaszewskiej-Guzy, garstki jej współpracowników i opozycjonistów białoruskich. Nasuwa się też pytanie, jak to możliwe, że mimo rzekomo olbrzymiej białoruskiej widowni przez ostatnie lata o stacji było cicho. Głośno zrobiło się dopiero wtedy, gdy zabrakło kasy. W styczniu Agnieszka Romaszewska-Guzy
Stanisław Szuszkiewicz oraz Andżelika Borys, była szefowa jednego z dwóch związków Polaków na Białorusi. Autorzy listu, upublicznionego przez portal Wirtualnemedia. pl, byli uprzejmi wskazać potencjalnego sponsora: Unię Europejską. Ich gorący apel poruszył serduszka polskich europosłów: Jerzego Buzka (PO), byłego szefa PE Jacka Saryusza-Wolskiego (PO) oraz Marka Migalskiego (PJN). Buzek i Saryusz-Wolski w rozmowie z Polskim Radiem wskazali nawet instrument mogący służyć współfinansowaniu Biełsatu – Fundusz na rzecz Demokracji powstały z inicjatywy Radosława Sikorskiego, szefa polskiej dyplomacji. Warto wspomnieć, że lwia część tego funduszu jest finansowana przez Polskę. Bogata Warszawa wpłaciła nań 5 mln euro, reszta UE – 6 mln euro; a Szwajcaria – 1 mln euro. Marek Migalski zawalczył o kasę dla TV Biełsat bezpośrednio w Brukseli. Z jego
z dotychczasowych prezentów (nie licząc oczywiście docelowo owego Funduszu). Nawet dotychczasowych odpisów od podatku dochodowego, które od lat trafiają na kościelne konta. Chodzi o 1 proc. podatku dla organizacji pożytku publicznego, które często są po prostu organizacjami kościelnymi, a także odpisów na cele kultowe oraz charytatywną działalność Kościoła. Na tę ostatnią można teoretycznie przekazać do 100 proc. swoich dochodów, czyli także całość podatków. Tak mniej więcej wygląda dbanie o publiczne pieniądze przez rząd Tuska. Cały ten nowy „kompromis” znaczy mniej więcej tyle, co słynny „kompromis aborcyjny”, czyli przystanie na dyktat biskupów. Pisałem wyżej, że nowy pomysł jest „błędem”. Ale to właściwie nie jest błąd, bo słowo to zawiera w sobie sugestię pomyłki. To jest raczej świadome działanie na niekorzyść podatników, to kolejny raz zrobienie Kościołowi prezentu naszym kosztem. Sprzedanie nas za co najmniej milczące poparcie biskupów dla PO przy kolejnych wyborach. Tak to polityczna oligarchia (zwana kiedyś przez Tuska samokrytycznie „klasą próżniaczą”) robi interesy z oligarchią kościelną ponad głowami społeczeństwa. Cóż, „pleban” dogaduje się z „panem”, „a nam biednym zewsząd nędza”. Stary, dobry Mikołaj Rej jest niezastąpiony na takie smutne okazje. MAREK KRAK
inicjatywy delegacja PE ds. Relacji z Białorusią przyjęła jednogłośnie oświadczenie postulujące wparcie Biełsatu funduszami europejskimi. O wsparcie dla tej telewizji zaapelowała też na łamach amerykańskiego dziennika „The New York Times” Judy Dempsey. „Pewną nadzieją dla stacji, cierpiącej na chroniczny brak środków, jest stworzony niedawno europejski fundusz promowania demokracji European Endowment for Democracy. Daje on nadzieję ominięcia skomplikowanych procedur biurokratycznych, stosownych przez unijne instytucje” – napisała Dempsey. Jak to możliwe, że jeden z najbardziej wpływowych dzienników na świecie nagle pochyla się nad maleńką, polską stacją? Gorące apele zarówno europosłów, jak i poważnych publicystów prowokują do kolejnych pytań: dlaczego Agnieszka Romaszewska-Guzy ogranicza się do obrony praw człowieka na Białorusi? Dlaczego osoba potrafiąca nie tylko pozyskiwać środki na działalność swej stacji, lecz także błyskawicznie zmobilizować w jej obronie polskich i zagranicznych polityków oraz światowe media, marnuje się na posadzie dyrektora mało znanej, cienko przędącej anteny? Całość tej historii przypomina autentyczną anegdotę z życia polskiego solidarnościowego emigranta. W latach 80. człowiek ten uciekł z Polski i wyjechał do USA. Pracował w stoczni w ubogim stanie Maine. Pewnego dnia usłyszał, jak ówczesny amerykański prezydent Ronald Reagan oświadczył, że Polska ma prawo do wolnych związków zawodowych. Gdy tylko zaproponował, żeby takie związki stworzyć we wspomnianej stoczni, z hukiem wyleciał z roboty… MZB
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
ZAMIAST SPOWIEDZI
13
Nie będą nas łupić? Z Marcinem Ziębą, dyrektorem generalnym Organizacji Polskiego Przemysłu Poszukiwawczo-Wydobywczego – Związek Pracodawców, rozmawia Czesław Rychlewski. – Ile w końcu mamy w polskiej ziemi gazu łupkowego? Amerykańska Agencja ds. Energii szacuje, że ponad 5 bln m3, a Państwowy Instytut Geologiczny – że kilkaset miliardów m3. Są też szacunki znacznie niższe. – Dzisiaj nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Gdy nasi operatorzy będą mieli wnioski z zeszczelinowanych otworów, będą mogli oszacować ilość gazu precyzyjnie. Dowiemy się również, jak trudne i jak drogie będzie jego wydobycie. Już dziś wiadomo, że warunki eksploatacji gazu z łupków w Polsce będą trudniejsze niż w Stanach Zjednoczonych, bo zalega on dużo głębiej – na poziomie 3–4 tys. metrów. Głębszy odwiert to droższy odwiert. Technologie stosowane w Ameryce muszą być tak udoskonalone, żeby gaz z polskich łupków można było wydobywać. W tej chwili trwa faza poszukiwawcza. Ministerstwo Środowiska publikuje regularnie liczbę odwiertów, która musi być wykonana. Najbardziej optymistyczne sygnały płyną z Pomorza. Kiedy skończy się etap poszukiwań, będziemy wiedzieli, ile jest gazu, czy można go wydobyć i w jakich ilościach. Żeby przedsięwzięcie było opłacalne, gaz musi być tańszy niż ten sprowadzany z Rosji. Czy tak będzie – tego dzisiaj jeszcze nie wiemy. My, jako organizacja reprezentująca operatorów, staramy się schładzać emocje. Trzymamy kciuki za to, żebyśmy tego gazu wydobywali dużo i niezbyt drogo. Jednocześnie nie chcemy wzbudzać zbyt dużych nadziei. Możemy wierzyć, że z gazu łupkowego będą finansowane przyszłe emerytury, ale dziś nie jesteśmy w stanie tego potwierdzić. – Niektóre firmy zagraniczne wycofały się z tego przedsięwzięcia. Z poszukiwania gazu łupkowego w Polsce zrezygnowali
amerykański Exxon Mobil oraz kanadyjski Talisman Energy. Dlaczego? – Jeżeli chodzi o Exxon Mobil, to faktycznie zrezygnował z poszukiwań gazu łupkowego w Polsce. W ich oficjalnym komunikacie czytamy, że nie odnotowali komercyjnego przypływu gazu. W przypadku Talisman Energy nie mam informacji o wycofaniu się z Polski. Decyzja w tej sprawie należy do koncernu w Kanadzie i będzie wynikała z ich strategii. Pierwsze wyniki, jakie ta firma ogłosiła w Polsce, są zadowalające. – Są też opory w samej Unii Europejskiej. Niektóre frakcje Parlamentu Europejskiego, na przykład Partia Zielonych, chcą te gazowe przedsięwzięcia przyblokować. Istnieje niebezpieczeństwo, że w wyniku nadmiernych regulacji ekologicznych interes przestanie być opłacalny. – Zgadza się. Brakuje konstruktywnego dialogu. Szczelinowanie hydrauliczne zostało zabronione we Francji przed przeanalizowaniem jego wpływu na otoczenie. – Francuzi mają 75 proc. energii elektrycznej z siłowni atomowych i chętnie by nam tę technologię sprzedali. Gaz łupkowy jest zagrożeniem dla francuskich interesów. – Polska jest jednym z niewielu krajów europejskich, w którym nie ma ani jednej elektrowni atomowej. Z tego, co wiem, dzisiejsze moce wytwórcze energetyki polskiej wystarczą najwyżej na 15 lat. Później możemy mieć blackout, czyli rozległą awarię zasilania. Już w 2007 r. mieliśmy w Warszawie taką sytuację, że w środku lata zabrakło prądu. Stanęły tramwaje i spora część biurowców na Mokotowie. Obyśmy nie byli mądrzy po szkodzie. Musimy coś robić już teraz,
Konferencja „Polski gaz ziemny 2020” Nadrzędnym celem projektowanych rozwiązań prawnych powinna być promocja inwestycji w polski sektor poszukiwawczo-wydobywczy, a w jej wyniku zwiększenie dostępności źródeł finansowania poprzez przyciągnięcie do Polski kapitału zagranicznego. OPPPW stoi na stanowisku, że nadmierna chęć państwa do nadzoru nad działalnością poszukiwawczo-wydobywczą, mogąca skutkować przeregulowaniem rynku, to jedno z głównych zagrożeń jego rozwoju. Obie strony dyskusji zgodziły się, że projektowany model fiskalny dla sektora poszukiwawczo-wydobywczego w Polsce powinien być możliwie prosty i przewidywalny, a także winien mieć na względzie odpowiedni podział wpływów z tytułu wydobycia pomiędzy Skarb Państwa i operatorów, a zatem promować inwestycje długoterminowe. Źródło: OPPPW
żeby w przyszłości nie zaskoczyły nas ciemności. – Czyli przymierzać się do przestawienia części energetyki na gaz łupkowy? – Jeszcze gdy ministrem gospodarki był Waldemar Pawlak, słyszeliśmy o przyszłościowym polskim miksie energetycznym, zakładającym stopniowe zmniejszanie ilości energii z węgla na korzyść gazu i atomu. My staramy się wydobywać gaz. Mamy nadzieję, że nam się to uda. Firmy w tej chwili dużo inwestują. Jeden odwiert kosztuje około 15 mln dolarów. Jest nadzieja na sukces, ale niewykluczona jest także porażka. Obecnie firmy mają największe problemy z biurokracją. Długie oczekiwanie na różnego rodzaju pozwolenia – na przykład wodnoprawne czy dotyczące pogłębienia otworów – wybija z rytmu pracy. Oczekiwanie na decyzje oznacza, że na wiertni ludzie nie mają co robić, ale płacić im trzeba. – To kwestia regulacji prawnych. W tym mieszczą się także podatki. Rząd obiecywał, że obciążenia firm eksploatujących gaz łupkowy nie będą przekraczały 40 proc. zysku brutto. Na tle innych krajów europejskich to nie jest dużo. – Mówimy o ustawie węglowodorowej. Miała ona ujrzeć światło dzienne przed wakacjami 2012 r. Zapowiadano konferencję Ministerstwa Środowiska, na której wszystko miało być ogłoszone. Tego samego dnia konferencja została odwołana. Jesienią premier Donald Tusk i minister Marcin Korolec zaprezentowali ogólne założenia tego dokumentu. Ani nam, ani dziennikarzom nie powiedziano nic więcej. Jesteśmy zaniepokojeni. Z założeń wynika, że ma powstać Narodowy Operator Kopalin Energetycznych. W Ministerstwie Środowiska zagwarantowano nam, że ta instytucja nie będzie jednocześnie regulatorem i udziałowcem przedsięwzięcia. To nas cieszy, bo takie rozwiązanie byłoby wyjątkowo problematyczne. Udział państwowego podmiotu w eksploatacji złóż gazu łupkowego może być korzystny szczególnie dla mniejszych operatorów. Gdy będą mieli na przykład problemy biurokratyczne, to on im pomoże. Nie wiemy jednak ciągle, jaki charakter ma mieć udział państwowych firm w tych przedsięwzięciach i skąd one wezmą na to pieniądze. To ogromne kwoty. Jeżeli chodzi o tzw. government take, czyli obciążenie firm wydobywczych daninami dla państwa, poziom 40 proc. jest zadowalający. Warto zapytać, jak rząd to liczy. Czy tak samo jak my? Czy uwzględnia
na przykład trudniejsze warunki wydobycia gazu niż w Ameryce? Chcielibyśmy to zobaczyć. Z Ministerstwem Finansów trwają konstruktywne rozmowy, więc nie powinno z tym być problemów. Prosimy, żeby nie straszyć inwestorów na dzień dobry. To nie są firmy, które przyjechały Polskę złupić. Chcą zarabiać pieniądze w sposób zrozumiały dla nich biznesowo. Jeżeli podatki będą do przyjęcia, to zostaną u nas na dłużej. Jeżeli nie, to firmy mogą podjąć decyzję o wyjściu z Polski. Oszacowaliśmy, że na fazę poszukiwawczą trzeba wydać w Polsce od 180 do 250 mld zł do 2020 r. To jest niewiele mniej, niż wynoszą roczne wpływy do budżetu państwa z tytułu podatków. Pytanie – jaką część z tych pieniędzy mogą wydać polskie spółki, zaangażowane w poszukiwanie gazu łupkowego? Śmiem twierdzić, że minimalną część tej kwoty. Cała reszta musi przyjść do nas z zagranicy i przychodzi. Nie straszmy jednak inwestorów zagranicznych podatkami i biurokracją. Ponadto jesteśmy za tym, żeby więcej podatków, niż się planuje, zostało w kasach władz lokalnych. – Chodzi zapewne o to, żeby nie było w terenie akcji protestacyjnych wobec waszych inwestycji. Szczególnie aktywni są ekolodzy. – W swoim artykule w „Faktach i Mitach” (46/2012) napisał pan o filmie „Gasland”, który straszył ludzi skutkami wydobycia gazu łupkowego. Na naszej stronie internetowej (www. opppw. pl) zamieściliśmy polską wersję filmu „Truthland”, czyli „Kraj prawdy”. Jest on odpowiedzią na dokument amerykańskiego reżysera Josha Foxa, który w sposób niezwykle kontrowersyjny i dramatyczny pokazuje wpływ działań
związanych z poszukiwaniem i wydobyciem gazu łupkowego na środowisko i lokalne społeczności. Przedstawia je jako niebezpieczne, destrukcyjne i pozbawione kontroli. „Truthland” zbija te wszystkie zarzuty punkt po punkcie i dowodzi, że nie ma najmniejszego związku między eksploatacją gazu łupkowego a płonącą wodą w kranie, co pokazywano w „Gaslandzie”. My mamy swoje obserwacje i będziemy je powtarzać. Sporo protestów, które się zdarzały w tej sprawie, wynika z niewiedzy. Przydałaby się szeroko zakrojona kampania informacyjna, która rozwiałaby większość wątpliwości. Byłoby idealnie, gdyby jej inicjatorem był polski rząd. Na przykład słyszy się obawy, że nasze działania mogą zatruć wody gruntowe. Są one na głębokości do 150 m, a my wiercimy do 3,5 tys. metrów. Górny odcinek odwiertu jest zarurowany i wielokrotnie cementowany, żeby ani płyn szczelinowania, ani gaz nie wydostały się na zewnątrz inną drogą niż wywierconym otworem. Robią to duże światowe firmy, które nie mogą sobie pozwolić na wpadki. Są zresztą dodatkowo kontrolowane na wielu etapach. Zwiększone wpływy do kas lokalnych to nie sposób na mamienie społeczeństwa, tylko szansa dla niezurbanizowanych obszarów na rozwój infrastruktury, na który gminnych budżetów nie stać od dziesięcioleci. – Kiedy ruszy komercyjna eksploatacja złóż gazu łupkowego w Polsce? – Mam nadzieję, że za 3–4 lata. Trzymam kciuki i za operatorów, i za polski rząd, który, mam nadzieję, będzie nam pomagał, tak by ustawa węglowodorowa nie wypłoszyła z Polski kolejnych inwestorów.
14
U NAS I GDZIE INDZIEJ
Habemus Hajncel Chcesz nieograniczonych zarobków, dożywotniej opieki medycznej na najlepszym możliwym poziomie, całodobowego wsparcia duchowego oraz darmowego jadła z całego świata? Zostań papieżem! Paweł Hajncel, znany szerzej jako „człowiek motyl” („FiM” 32/2011), zorganizował na ul. Piotrkowskiej w Łodzi casting na następcę abdykującego Benedykta XVI. Potencjalnych kandydatów zachęcał świetnymi warunkami pracy. – Masz już dość Łodzi? Zamiast do Londynu – jedź do Watykanu. Czekają cię tam nieograniczone zarobki, nienormowany czas pracy, złoty tron, pierścień, samochody, darmowe ubrania, wycieczki, góry, lasy, pola, rzeki, cały świat! – mówił do zgromadzonych Hajncel ubrany w księżowską sutannę. Happeningowi przyglądało się wiele osób, ale tylko nieliczni zdecydowali się na zgłoszenie swojej kandydatury do objęcia papieskiego stolca. Pierwszym był 54-letni Leszek, który jednak po założeniu mitry zrezygnował z udziału w konkursie, bowiem przyznał, że naprawę dla Kościoła nie znajdzie czasu. Dwaj pozostali śmiałkowie przymierzyli imitację papieskiego stroju i przyjęli imiona kolejno: Paweł XVIII oraz Damian I. Organizator castingu obiecał,
że wszystkie kandydatury, łącznie ze swoją, prześle do Watykanu, ale zanim to zrobi, potencjalny papież musiał przysiąc, że jest w miarę sprawny fizycznie, potrafi zrobić 5 pajacyków, 3 przysiady oraz (co najważniejsze) potrafi dodawać duże kwoty w złotówkach, dolarach i euro. – Odejmowanie nie jest wymagane – mówił Hajncel. Większość przechodniów przyjęła performance z uśmiechem. Pojawiły się nawet dwie kobiety, które nie kryły zachwytu nad „polskimi kandydatami”. Nie brakowało jednak oburzonych: – Dlaczego nie śmiejesz się z gwiazdy Dawida, Żydów albo muzułmanów? Boisz się! Bolszewia! – grzmiał mężczyzna w średnim wieku. Wtórowała mu starsza pani, twierdząc, że „ludziom się w głowach poprzewracało. Co to za kraj, w którym dwie baby chcą ze sobą mieszkać?”. W innym przypadku dwoje przechodniów kompletnie nie zrozumiało happeningu i pytało, czy… Radio Maryja będzie transmitować te wybory.
Paweł Hajncel przyznał, że to jedna z ostatnich tego typu akcji. Następnym razem będzie chciał poprosić policję o zapewnienie mu ochrony albo chociaż o widoczną obecność. – Grożono mi. Miałem nawet wątpliwości, czy organizować ten casting. Ktoś zapowiedział, że pojawi się na moim happeningu i obleje moją twarz kwasem. Inna groźba dotyczyła „obicia mi mordy”. To zaczyna być groźne – mówi nam Hajncel, dodając, że rozważa zgłoszenie sprawy na policję.
Paweł Hajncel pojawił się już w stroju motyla na procesji bożocielnej, manifestując swoje niezadowolenie z zawłaszczania przez Krk miejsc publicznych. W Warszawie, przebrany za wyuzdaną pielęgniarkę, spragnionym pątnikom rozdawał wodę mineralną. Innym razem, nawiązując do otrzęsin uczniów Gimnazjum Salezjańskiego w Lubinie, przed jedną z łódzkich kamienic, ubrany w sutannę, oblał swoje kolano śmietaną i zachęcał przechodniów do jej zlizywania. ARIEL KOWALCZYK
W
wielu miejscach Polski powietrze jest zanieczyszczone do tego stopnia, że małe dzieci, ciężarne kobiety i osoby starsze w ogóle nie powinny nim oddychać. W Krakowie stężenie szkodliwych pyłów często kilkakrotnie przekracza normy. Zagęszczenie pyłu PM 10 (mieszanina związków organicznych i nieorganicznych zawierająca substancje toksyczne takie jak wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, m.in. benzo(a)piren, metale ciężkie oraz dioksyny i furany) wynosi nawet 200 mikrogramów na metr sześcienny. To miasto nie jest, niestety, wyjątkiem. Opolskie Centrum Zagrożenia Kryzysowego poinformowało, że poziom PM 10 może sięgnąć 300 mikrogramów, podczas gdy dopuszczalne normy wynoszą 50 mikrogramów. Powietrze, którym oddychają mieszkańcy Opola i Krakowa, przekracza więc dopuszczalną granicę stężenia PM 10 nawet o kilkaset procent. Kobiety w ciąży, dzieci, osoby starsze oraz chore na astmę nie powinny w tych miastach przebywać zbyt długo poza domem. Katedra Epidemiologii i Medycyny Zapobiegawczej Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Fundacja Zdrowie i Środowisko przedstawiły badania, z których wynika, że tak wysokie stężenie toksyn może prowadzić do poważnych konsekwencji. Stanowią one zagrożenie dla skóry, spojówek, śluzówek jamy nosowo-gardłowej. Mechanizm szkodliwego działania pyłu wynika z jego właściwości fizykochemicznych. Powoduje mechaniczne podrażnienia spojówek i śluzówek górnych oraz dolnych dróg
No smoging oddechowych. Może doprowadzić do toksycznego uszkodzenia tkanek (ze względu na zawartość w pyle siarczanów, węglowodorów, metali ciężkich itd.). Część składników ziaren pyłu ma działanie alergizujące. Skażenie może prowadzić do chorób układu oddechowego, skóry, spojówek itd. Toksyny nie mają także problemu z dostaniem się do krwiobiegu, więc stanowią zagrożenie dla narządów wewnętrznych. Centrum Zarządzania Kryzysowego przyczyny złej jakości powietrza upatruje przede wszystkim w emisji zanieczyszczeń z prywatnych domów, które często ogrzewa się paliwami o bardzo złej jakości, nie mówiąc o wrzucaniu do pieców opon, pampersów czy tworzyw sztucznych.
Przy bierności władz, które od lat nie potrafią skutecznie poradzić sobie z tym problemem, mieszkańcy Krakowa w końcu postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i przywrócić miastu czyste powietrze. Wyszli ze społeczną inicjatywą pod nazwą „Krakowski Alarm Smogowy”, której celem jest doprowadzenie jakości powietrza „w perspektywie kilkuletniej do stanu zgodnego z prawem i bezpiecznego dla zdrowia mieszkańców”. Apelują do władz miasta o wprowadzenie całkowitego zakazu stosowania paliw stałych złej jakości (m.in. śmieci, stare meble, odpady itd.) oraz zainwestowanie większych środków w proces podłączenia domów do ekologicznego ogrzewania. Mieszkańcy Krakowa twierdzą, że wymiana
pieców jest prowadzona zdecydowanie za wolno. Władze, działając w tym tempie co dotychczas, nie rozwiążą problemu zanieczyszczonego powietrza nawet przez najbliższe kilkaset lat. Stężenie szkodliwych substancji jest w Krakowie tak wysokie, że jeśli porównamy oddychanie nim do palenia papierosów, to okaże się, iż przeciętny krakowianin wypala rocznie... 2,5 tysiąca papierosów (125 paczek), wcale ich nie paląc. Dla porównania: w Londynie byłoby to „tylko” 25 papierosów. Efekty pracy „Krakowskiego Alarmu Smogowego” są imponujące. Apel dociera do coraz większej liczby osób, a inne miasta borykające się z problemem zanieczyszczonego powietrza chcą przeprowadzić podobne akcje u siebie. Lada dzień w stolicy małopolski zawiśnie 80 billboardów z hasłem: „Chcemy oddychać. Jedno życie. Jeden Kraków. Jeden podpis”. Pojawią się też wersje anglojęzyczne. O dziwo, kampanii sprzeciwia się prezydent miasta Jacek Majchrowski i Krakowska Izba Turystyki, ponieważ ich zdaniem afisze mogą odstraszyć potencjalnych turystów… „Moje wątpliwości budzi fakt, czy w interesie mieszkańców miasta jest podawanie takiej informacji w języku angielskim na plakatach w sytuacji, gdy jesteśmy miastem żyjącym w dużej mierze z turystyki” – napisał w swoim oświadczeniu prezydent. Mimo braku wsparcia społeczna inicjatywa krakowian ma coraz więcej entuzjastów. Petycję w sprawie poprawy jakości powietrza podpisało już 9,5 tysiąca osób. Akcję można wspomóc, wchodząc na stronę internetową www.krakowskialarmsmogowy.pl. ŁUKASZ LIPIŃSKI
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r. Nasi narodowcy bratają się z gwiazdami porno, fanami SS, żydożercami oraz brytyjskimi eurofobami nienawidzącymi Polaków. Działacze Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego podnoszą głowy. Napadają na wykłady znanych postaci: prof. Magdaleny Środy w Warszawie czy Adama Michnika w Radomiu. Starają się też być aktywni na polu europejskim: właśnie budują brunatną międzynarodówkę z żydożerczym, węgierskim Jobbikiem, Słowacką Wspólnotą, która najchętniej posłałaby Romów na księżyc, oraz z brytyjską Partią Niepodległości Zjednoczonego Królestwa Nigela Farage’a. Polityk ten nie chce być w UE razem z Polską, słynie z „błyskotliwego” porównania Hermana Van Rompuya, przewodniczącego Rady Europejskiej, do „mokrego mopa”. Dobierając koalicjantów, nasi skrajni prawicowcy kierują się antysemityzmem, nienawiścią do mniejszości etnicznych i seksualnych oraz wrogim stosunkiem do Unii Europejskiej. Ideologia, tradycja oraz historia, do której odwołują się zagraniczni partnerzy, nie mają znaczenia dla polskich narodowców.
Frywolne bratanki Tylko tym można wyjaśnić sojusz, jaki zawarła Młodzież Wszechpolska oraz Obóz Narodowo-Radykalny z węgierskim Jobbikiem (wymiana ideologiczna, wzajemne odwiedziny i udział w imprezach), trzecią siłą polityczną w budapeszteńskim parlamencie. Partia ta snuje mrzonki o budowie Wielkich Węgier, które obejmowałyby terytoria dzisiejszej Słowacji, Rumunii, Ukrainy, Mołdawii i Bułgarii, i plany te łączy z antysemicką oraz antyromską retoryką. W swoich biuletynach wzywa rodaków do „walki z żydostwem” i nie przeszkadza jej to jednak odwoływać się do chrześcijańskich wartości. Ugrupowanie dowodzone przez Gabora Vana zebrało całą konstelację politycznych gwiazd związanych z branżą… porno. Najjaśniej błyszczała gwiazda Zoltana „Kowboja” Kabaia, wysokiego rangą polityka regionalnego, który w latach 1992–2009 wystąpił aż w 84 tego typu produkcjach. Nie był bynajmniej rekordzistą, bo rekord należy do Nikolett Muller (na zdjęciach). Blond seksbomba pojawiła się w 150 filmach dla dorosłych. Portal Politics.hu stworzył nawet ranking partii z największą liczbą pornoidoli. Bezdyskusyjnie wygrał Jobbik. Gdy dziennikarze opisali nagą prawdę o tych politykach, gwiazdki porno zgasły. Ale za to globalną sławę zyskał Csanad Szegedi, antysemita o… semickich korzeniach. Szegedi przez wiele lat nie tylko szermował antysemickimi hasłami, ale był też twórcą Gwardii Narodowej – bojówki terroryzującej węgierskich Romów. Błyszczał do czasu, aż w 2012 r. wsypał go jeden z kumpli, ujawniając, że babka
Szegediego była Żydówką. Okazało się też, że Szegedi przez dwa lata płacił kolegom za nieujawnianie tajemnic jego drzewa genealogicznego. Po tej wtopie żydowski antysemita – po konsultacjach ze Szlomo Kovesem, naczelnym rabinem Węgier – wybrał się na wycieczkę do Oświęcimia oddać cześć pomordowanym przodkom... Lukę po nim natychmiast wypełnił Marton Gyöngyösi, który postanowił sporządzić listę Żydów zagrażających węgierskiemu państwu oraz podliczyć deputowanych i członków rządu o żydowskich korzeniach.
Faszyści lubią porno Warto zaznaczyć, że deputowani Jobbiku korzystali z usług Instytutu Nagy Gen, który wsławił się wydawaniem zaświadczeń o czystości rasowej. Posiadacz takiego certyfikatu mógł się poszczycić czystą krwią węgierską, bez kropli krwi romskiej czy żydowskiej. Działacze Jobbiku przez lata wegetowali na marginesie węgierskiej sceny politycznej, ponieważ nawiązywali do tradycji Strzałokrzyżowców, organizacji kolaborującej z nazistami. Pewnie tkwiliby tam do dziś, gdyby nie potężny kryzys gospodarczy,
ponad 14,7 procent głosów. Obecnie poparcie dla tej partii sięga 17 proc., a nawet 20 proc. Zdaniem Dariusza Kałana, analityka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych oraz Szkoły Nauk Społecznych Polskiej Akademii Nauk, Jobbik zawdzięcza swój sukces manipulacji wizerunkiem i programem, bo jego działaczom udało się połączyć hasła skierowane do dwóch przeciwstawnych grup społecznych: młodych wykształconych Węgrów oraz ubogich niewykształconych mieszkańców prowincji. Dla tych pierwszych mieli postulaty
wsławiło się atakami na półmilionową romską mniejszość. W 2009 r. jego członkowie, ubrani w czarne mundury nawiązujące do uniformów bojówek słowackiego państwa faszystowskiego (1939–1945), usiłowali wygnać Romów z miasteczka Szariszkie Michalany. Członkowie Wspólnoty stoczyli wtedy prawdziwą wojnę z policją na kamienie i koktajle Mołotowa, ale przegrali, a obecnie zieją nienawiścią do Unii Europejskiej. Traktują ją jako „okupanta i ciemiężyciela”. Nie przeszkadza im to jednak w ubieganiu się o miejsca w Parlamencie Europejskim.
Brunatna tęsknota
który trawi „bratanków” od 2008 r. Kiedy kurs forinta spadł o 20 proc., a raty kredytów we frankach skoczyły o 40 proc., rząd wybłagał w MFW kredyt w wysokości 25 mld dolarów. Pożyczki trzeba jednak spłacać, Węgrzy musieli więc ostro zacisnąć pasa (w warunkach recesji). Przerażeni i wściekli zaczęli głosować na szermujący antyeuropejskimi hasłami Jobbik. W wyborach do PE w 2009 r. zdobył
niskich podatków i unowocześnienia gospodarki za pieniądze Unii Europejskiej. Nie przeszkadzało im to w opowiadaniu ubogim o potrzebie wyjścia z UE i radykalnego zwiększenia wydatków socjalnych. Żadnej odrazy polscy narodowcy nie odczuwają także do swoich partnerów ze Słowackiej Wspólnoty. To niewielkie na razie ugrupowanie
Do swoich wrogów zaliczają Żydów, Romów, Węgrów zamieszkujących licznie południowe słowackie powiaty oraz feministki, gejów i lesbijki. Twierdzą, że osoby homoseksualne należy przymusowo leczyć. Feministki zadarły ze słowackimi narodowcami, głosząc prawo kobiet do decydowania o sobie. Zdaniem działaczy ugrupowania jest to prosta droga do destrukcji społeczeństwa, w którym zanika naturalna hierarchia społeczna. Wspólnota Słowacka ma swoje uzbrojone bojówki, które zajmują się kibolstwem, ochroną nacjonalistycznych manifestacji, koncertów rockowych oraz napadami na romskie osiedla. Zdaniem słowackich socjologów członkowie Wspólnoty mogą w przyszłości wejść do parlamentu. Wspólnota jawnie odwołuje się do tradycji Państwa Słowackiego, którym w latach 1939–1945 rządził katolicki duchowny, ks. Józef Tiso. Podległe mu oddziały wspólnie z Wehrmachtem napadły na Polskę we
15
wrześniu 1939 roku. W listopadzie 1939 r. Słowacja stała się jednym z naszych okupantów, przejmując w zarządzanie polskie gminy na Spiszu i Orawie. Z zachowanych zapisków sekretarzy Bratysławskiej Gminy Żydowskiej wynika, że ksiądz Tiso był zagorzałym zwolennikiem „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. W archiwum resortu finansów III Rzeszy historycy znaleźli dowody opłat, jakie Tiso wniósł za transport słowackich Żydów do gett w Łodzi, Warszawie oraz obozów zagłady w Oświęcimiu i Majdanku. W sierpniu 1944 r. na prośbę księdza Tiso oddziały Wehrmachtu i SS krwawo stłumiły słowackie powstanie narodowe oraz rozpoczęły okupację Słowacji. Swoich rodaków popierających bunt wyzwał od „band komunistów i bolszewików”. Ksiądz Tiso pozostał wierny III Rzeszy do końca. W 1945 r. został skazany na karę śmierci za zdradę i udział w zbrodniach wojennych. Ten fakt nie przeszkadza jednak działaczom Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego – nie widzą nic zdrożnego w brataniu się z ludobójcami i ze spadkobiercami okupantów południowych powiatów II RP. Periodyk „Polityka Narodowa” wydawany przez związaną z Młodzieżą Wszechpolską Fundację Inicjatyw Polskich od ponad trzech lat regularnie promuje „chwalców słowackiej niepodległości z lat 1939–1945”. W piśmie tym możemy przeczytać, że „tylko wtedy Słowacy cieszyli się (…) prawdziwą wolnością i prosperity gospodarczą”. Tymczasem nawet prawicowi historycy nie szczędzą ostrej krytyki poczynań ekipy księdza Tiso. Liderzy Młodzieży Wszechpolskiej i ONR utrzymują także bardzo dobre stosunki z francuskim Frontem Narodowym oraz brytyjską Partią Niepodległości Zjednoczonego Królestwa. Jej lider, Nigel Farage, uważa, że UE jest zła dla Wielkiej Brytanii, choć sam jest europosłem, i to od 1999 r. (pewnie przez cały ten czas poznaje wroga „od środka”). Twierdzi, że Londyn za dużo wydaje na Brukselę, i odradza finansowanie biedniejszych państw członkowskich. Pyta, dlaczego ma płacić na przykład za budowę warszawskiego metra. Działacze jego partii wsławili się licznymi antypolskimi akcjami w środkowej Anglii oraz Walii. Ich natężenie oburzyło nawet brytyjskich konserwatywnych przeciwników emigrantów. Mimo to działacze MW oraz ONR uznają działaczy Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa za świetnych partnerów dla Polski. Przekonały ich do tego antyhomoseksualne hasła brytyjskich niepodległościowców. MC, MZB W tekście wykorzystano fragmenty debaty z konferencji „Europa XXI wieku”, organizowanej przez WNPiD Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Nie były one autoryzowane.
16
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
ZE ŚWIATA
HUMOR Z KOMORY GAZOWEJ Islamska Republika Iranu ogłosiła właśnie międzynarodowy konkurs karykatur. Tematem prac ma być… Holocaust. Dyrektor Irańskiego Domu Karykatur (cokolwiek by to było) uzasadnił ten wybór chęcią „ukarania tych, którzy obrażają święte figury islamu”. Chodzi zapewne o karykatury Mahometa, za które islamiści najwyraźniej obwiniają Żydów. Główna nagroda jest olbrzymia – aż 20 tys. dol. AAŚ
MYŚLOZBRODNIA Policja z Zimbabwe zatrzymała niedawno 27-letniego mężczyznę podejrzanego o uprawianie seksu na przystanku autobusowym… Ale w myślach! Funkcjonariusza zastanowiło spojrzenie chłopaka przylepione do stojącej obok kobiety i wyraz jego twarzy, „jakby właśnie przystępował do aktu seksualnego”. „Poszkodowana” skarżyła się na „dziwne uczucia w intymnych częściach ciała”. Pożądliwego młodzieńca oskarżono o uprawianie mubobobo (odmiana czarnej magii). Młody człowiek miał plastikową torbę z bielizną wspomnianej damy, a ona zarzekała się, że została rozebrana wyłącznie siłą woli, bo napastnik nawet jej nie dotknął. Nie wiadomo, o co chłopak zostanie oskarżony: o gwałt, kradzież, uprawianie czarnej magii czy o lubieżne myśli… AAŚ
ALE BAŁWAN! Sześćdziesięcioczteroletni mieszkaniec Wielkiej Brytanii zgwałcił… bałwana!
Odurzony oparami alkoholowymi Anglik uznał śnieżne krągłości za niezwykle ponętne i nie mógł im się oprzeć. Trafił na izbę przyjęć z odmrożeniami penisa. I kto okazał się większym bałwanem? AAŚ
GŁOWA W SEJFIE W 2008 r. przypadkiem odnaleziono u pewnego staruszka… czaszkę najpopularniejszego francuskiego króla – Henryka IV. Teraz władze muszą urządzić jej pogrzeb państwowy. Czaszka zidentyfikowana w 2010 roku czeka na zmiłowanie. Do 1793 roku monarcha spoczywał w bazylice St. Denis, pod Paryżem, skąd
wywlekli go rewolucjoniści. Louis de Bourbon, obecny pretendent do ewentualnego francuskiego tronu, popiera pomysł przywrócenia Henrykowi IV tradycyjnego miejsca pochówku. Sęk w tym, że czaszka króla winna zostać pochowana ze wszystkimi należnymi honorami, czyli należy się jej… pogrzeb państwowy. W Pałacu Elizejskim namyślają się właśnie, jak rozwiązać ten problem, a głowa czeka… w bankowym sejfie. AAŚ
DUCH I CIAŁO Nowe odkrycia naukowe potwierdzają ścisły związek psychiki i zdrowia fizycznego, czyli tego, co pod wpływem religii dotąd rozdzielano. Kontrola stanu zdrowia wymaga przeprowadzenia różnych testów. Trzeba zbadać krew, zrobić prześwietlenie itp. Nie da to jednak pełnego obrazu, bo na stan zdrowia wpływają emocje, których nie da się zmierzyć za pomocą standardowych badań analitycznych. „Emocje oddziałują na fizjologię” – stwierdza dr Karen Lawson z Uniwersytetu Minnesoty. Oto krótki przegląd tych korelacji. Zdenerwowanie i wybuchy gniewu intensyfikują bóle krzyża. Dystans do siebie pomaga zredukować agresję i gniewne myśli – twierdzą badacze z Uniwersytetu Stanowego Ohio. Naukowcy z Uniwersytetu Chicagowskiego wykryli, że samotność może wywoływać wiele chorób. U ludzi samotnych ciśnienie krwi wzrasta szybciej niż u tych posiadających rodziny i towarzystwo. Nadciśnienie grozi atakiem serca lub wylewem. Na Uniwersytecie Johna Hopkinsa stwierdzono, że nieleczona depresja może spowodować chorobę nowotworową. Stany depresyjne powodują wydzielanie nadmiaru hormonów, oddziałujących na procesy podziału komórek i cykl ich życia. Pesymiści są narażeni na większe ryzyko wylewu krwi do mózgu niż optymiści. Chroniczne czarnowidztwo szkodzi komórkom krwi i zakłóca sprawowaną przez układ nerwowy kontrolę rytmu serca, czego efektem może być wylew. Zdaniem brytyjskich badaczy życie w ciągłym poczuciu zagrożenia wzmaga ryzyko demencji, bo nieustanne napięcie zakłóca gospodarkę hormonalną, a to prowadzi do zaniku komórek mózgu i ogranicza zdolności centrum pamięci. Eksperci z Southern Methodist University zalecają ćwiczenia fizyczne, bo dzięki nim do naszego mózgu trafia więcej tlenu, co wpływa pozytywnie na pamięć. Jedną z przyczyn pogorszenia stanu zdrowia może być zbyt wytężona praca. Ludzie pracujący po 60 godzin tygodniowo powinni częściej mierzyć sobie poziom cukru. Mężczyźni narażeni na dużo stresów w pracy mają podwyższone o 21 proc. ryzyko cukrzycy.
Uczeni z Izraela uzupełnili to odkryciem, że do cukrzycy przyczynia się także bezsenność. JF
BASEN NA RECEPTĘ Francuskie autorytety Akademii Medycznej złożyły nowemu rządowi propozycję refundowania aktywności fizycznej pacjentów. Jeśli projekt by przeszedł, będzie można dostać receptę typu „basen 3 razy w tygodniu”. Wymysł ten zadziwił wielu, lekarze argumentują zaś, że po kilku miesiącach takiej terapii państwo wydałoby znacznie mniej na leki dla swoich obywateli (w tym kraju – w ogromnej części refundowane). Jeśli dodać do tego zwiększoną od 2014 r. liczbę godzin wychowania fizycznego w szkołach, może faktycznie Francuzi wychowają sobie zdrowsze społeczeństwo XXI wieku? Na pewno zdrowsze niż polskie… AAŚ
PIES GEJ Dowodu na to, że wrogość wobec homoseksualizmu przekracza granice gatunkowe, dostarczył mieszkaniec pobożnego stanu Tennessee.
cegłę i zatłukł nią na śmierć pudla należącego do sąsiada. Policji wyjaśnił, że pudel po raz trzeci przekazał dar życia jego niewiele większej od szczura suczce rasy chihuahua. Montano twierdził, że 3-kilogramowy pudel zagrażał… jego rodzinie, ale nie zrobiło to wrażenia na prokuratorze, który domaga się dla niego 3 lat więzienia. TN
AZYL BAKTERII Pępek jest częścią ciała, którą wszyscy na ogół lekceważymy. Niesłusznie.
ALBO DZIECI, ALBO TV Panowie, chcecie mieć zdrowe dzieci? Wyłączcie telewizor i ruszcie się z kanapy! Tak brzmi rada naukowców ze szkoły medycznej Uniwersytetu Harvarda dla mężczyzn w wieku rozrodczym. Koncentracja plemników w spermie mężczyzn mieszkających w krajach cywilizacji zachodniej nieustannie spada – wykazują badania. Jedną z przyczyn tego zjawiska jest brak ruchu. Panowie nie ruszają się, bo ślęczą przed ekranem telewizora. Mężczyźni uprawiający ćwiczenia fizyczne mają znacznie wyższą koncentrację plemników w spermie niż „kanapowcy”. Osoby gapiące się w ekran przez ponad 20 godzin tygodniowo mają dwa razy mniej plemników niż te aktywne fizycznie. JF
POŻYTKI Z FUSÓW
Przyprowadził do schroniska dla zwierząt swego psa, mieszańca pit bulla i boksera. „Zabierzcie go sobie, nie potrzebuję psa pedała!” – oświadczył gniewnie. Poproszony o wyjaśnienia, poinformował, że przyłapał psa na gorącym uczynku. Widział, jak kundel wskoczył na grzbiet samca i wykonywał gorszące ruchy. Pracowniczka schroniska puściła wieść w świat za pomocą Facebooka. Opowieść o psie poruszyła tysiące internautów. Wyrażali oburzenie, szydzili z głupoty właściciela, przytaczali opinie weterynarzy, że to najzupełniej normalne zachowanie. Ale przede wszystkim wyrażali chęć zaadoptowania psa geja. Zainteresowanie psiakiem przerosło wszelkie oczekiwania. Schronisko musiało zamieścić błagalny apel: Przestańcie dzwonić, nie zamierzamy tego psa zabić, jest już w dobrych rękach! W tym samym czasie na łamy wielu mediów w USA trafił inny czworonóg. Marcos Montano wziął
Herbata sprawdza się także w funkcji pasty do butów, zwłaszcza w ciemnym kolorze. Zarówno herbatę, jak kawę można używać do barwienia tkanin na brązowo. PZ
Ci, którzy twierdzą, że torebki po herbacie ekspresowej i fusy po kawie powinny lądować w śmietniku, są w błędzie. Tak fusy, jak i torebki mają bardzo praktyczne zastosowania i ich wtórnego użycia nie trzeba się wcale wstydzić. Zużyte torebki ekspresowe gotujemy przez 10 minut w wodzie, studzimy i otrzymujemy świetny środek do czyszczenia drewnianych podłóg oraz do mebli. Herbata zawiera taninę, która daje połysk i czyści. Fusy po kawie to postrach mrówek i ślimaków. Wystarczy je rozsypać wokół miejsc ich występowania, by wyniosły się na stałe. Ponadto fusy odstraszają koty. Mogą spełniać istotną rolę w myciu naczyń: usuwają tłuszcz, a używane razem z gąbką zwiększają efekt tarcia. Zarówno kawa, jak i herbata mają własności nawożące. Zużyte fusy, podsypane pod rośliny, zapewnią im imponujący wzrost. Polecane są zwłaszcza w charakterze nawozu do pomidorów, róż, marchewek, rododendronów i azalii. Herbata posiada właściwości bakteriobójcze, usuwa także brzydkie wonie. Przed wizytą w gabinecie pedicure warto wymoczyć nogi w wywarze z wody i 2 torebek herbaty. Jest ona pożyteczna dla skóry ze względu na zawartość antyutleniaczy, które występują zwłaszcza w herbacie zielonej. Fusy po kawie i herbacie łagodzą podrażnienia skóry; można je wymieszać z miodem i stosować w charakterze maseczki na twarz. Zużyte torebki herbaciane położone na 10 minut na oczach niwelują zmarszczki i zaczerwienienia.
Magazyn amerykański, kończąc wywiad ze znaną pielęgniarką, zapytał, czy chciałaby coś powiedzieć pacjentom idącym do szpitala na operację. – Owszem, jak najbardziej. Biorąc kąpiel w dniu zabiegu nie zapomnijcie dokładnie oczyścić pępka! Mało kto o tym pamięta... – odparła. Naukowego uzasadnienia tej rady dostarczyli badacze z North Carolina State University. Przeanalizowali, co znajduje się w zagłębieniu pępka. Odkryli, że jest to siedlisko bakterii. W pępkach 66 osób zidentyfikowali 2367 gatunków bakterii. Wystarczy wziąć nasączony środkiem sterylizującym wacik na zapałkę, by zgotować drobnoustrojom masakrę. PZ
PÓŁ BAŃKI ZA PSA Chińczykowi Sinowi Weibo zginął pies. Wyznaczono nagrodę za jego znalezienie. Nie byle jaką! Kto przyprowadzi Sinowi psiaka rasy xiao-xiao, dostanie od niego… mieszkanie. Warte milion juanów (ok. 500 tys. zł). Chińczyk przekonuje, że 7-letni pies jest dla niego jak członek najbliższej rodziny, a wiadomo, że na rodzinie się nie oszczędza. Przyszły już setki tysięcy zgłoszeń, niektórzy przynosili mu pieski i próbowali wmówić, że ten xiao-xiao to właśnie jest TEN, ale na razie nikt nie wpadł na trop właściwego zwierzaka. Wielu młodych Chińczyków porzuciło dotychczasowe zajęcia, żeby mieć więcej czasu na szukanie. JC
HAPPY BIRTHDAY! Tort to za mało – pomyślała 33letnia Judy H. Viger, kiedy jej ukochany synek kończył 16 lat. Na imprezę dla niego i jego kolegów zaprosiła dwie striptizerki, które odpowiednio „zabawiły” nastolatków. Zdjęcia z balangi trafiły do sieci. Tam zobaczyli je mniej wyluzowani rodzice, a do akcji wkroczyła policja. Judy za „narażenie dobra nieletnich” grozi roczna odsiadka. JC
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
K
ościół katolicki popełnia w USA samobójstwo, atakując Latynosów. W tle jest homofobia. Niekontrolowany przypływ imigrantów jest od dekad dużym problemem USA.
KOŚCIÓŁ POWSZEDNI
przegrali wybory 2012 r., w dużej mierze przez brak poparcia Latynosów. Ich liczba w USA rośnie lawinowo. Partia Republikańska z taką polityką przepadnie. Właśnie dlatego republikanie mówią o potrzebie imigracyjnej reformy, ale mimo
Absolutnie nie! – oświadczyli katoliccy biskupi USA w liście do prezydenta. Sprzeciw biskupów podzielają skrajni protestanccy konserwatyści religijni i projekt może upaść. Biskupi usiłowali wykoleić reformę opieki zdrowotnej Obamy, bo zakładała
Kościelne harakiri Ich liczbę szacuje się na około 11 mln i coś w tej sprawie należy w końcu zrobić. Próbował już republikański prezydent George W. Bush, inicjując program legalizacji pobytu tych osób, które po przyjeździe nie weszły w konflikt z prawem, były na własnym utrzymaniu i płaciły podatki. Po zapłaceniu wysokich kar miały one mieć prawo do ubiegania się o „zieloną kartę”. Amnestia! – zakrzyknęli oburzeni konserwatyści, towarzysze partyjni Busha. – To nagradzanie przestępstwa nielegalnego przekroczenia granicy albo pozostania w USA po wygaśnięciu wizy. Nigdy w życiu! Projekt upadł. Następnie prezydenturę objął Barack Obama, który w kampanii obiecywał reformę imigracyjną. Nawet nie próbował tej obietnicy zrealizować, bo republikanie sabotowali każde jego posunięcie. Ale nastąpiła znacząca zmiana: republikanie
że jest szansa na porozumienie z demokratami pojawiła się kolejna przeszkoda – Kościół katolicki. Przygotowany przez Obamę program legalizacji pobytu imigrantów skierowany jest nie tylko do małżeństw, ale także par jednopłciowych i ludzi żyjących w nieformalnych związkach.
pokrywanie kosztów antykoncepcji, i próbowali nie dopuścić do reelekcji czarnego prezydenta. Teraz chcą podstawiać mu nogę w kwestii imigracji. Jest to o tyle zdumiewające, że przez dekady Kościół katolicki w USA – założony i wspierany przez imigrantów katolików: Polaków, Irlandczyków i Włochów – był protektorem przybyszów i wzywał władze do zapewnienia im godziwego statusu. Teraz ze względu na ortodoksyjne stanowisko w kwestii małżeństw jednopłciowych amerykański Kościół usiłuje zdezawuować swe humanitarne osiągnięcia. To polityka samobójcza. Jedna trzecia z 66 mln amerykańskich katolików to Latynosi; często tacy, którzy nielegalnie przekroczyli amerykańską granicę. Na tym nie koniec. Sondaże pokazują, że przeważająca liczba katolików popiera małżeństwa jednopłciowe. PIOTR ZAWODNY
Kapłańskie niedole Duchowni wpadają czasem w zawstydzające kłopoty. Celibat najwyraźniej rozpala w nich dzikie namiętności… Ksiądz, który popadnie w tarapaty, powinien prosić Wszechmogącego o pomoc. W przypadku ks. Toma Donovana, proboszcza parafii św. Alojzego w Springfield w Illinois, modły nie zadziałały – duchowny musiał wykręcić numer alarmowy policji. Gdy policjanci przybyli na miejsce, skonsternowany kapłan bełkotliwie tłumaczył, że bawił się kajdankami i przypadkowo się zatrzasnął. Po wstępnych oględzinach funkcjonariusze szybko odkryli przyczyny tego bełkotu: ksiądz był zakneblowany. Nikogo nie obarczył jednak odpowiedzialnością za doznane krzywdy. Policja udzieliła mu więc pomocy i odjechała. O zdarzeniu dowiedział się jednak biskup, który nabrał podejrzeń wobec zabaw
B
enedykt XVI zagroził, że Kościół gotów jest utworzyć sojusz z liderami innych religii w celu stworzenia zjednoczonej opozycji wobec związków gejowskich. Kościół nie cofnie się przed kooperacją z judaizmem, aprobując studium sporządzone pod egidą naczelnego rabina Francji Gillesa Bernheima, który „odkrył” negatywny wpływ związków homoseksualnych na dzieci i społeczeństwa. Nie wydaje się, by bojowe wypowiedzi papieskie zrobiły wrażenie na gejach: Franco Grillini, lider ich społeczności we Włoszech, określił wypowiedź Benedykta mianem „głupot”. „Tam, gdzie małżeństwa gejowskie
podwładnego i zawiesił go w czynnościach z „powodów osobistych”. Smutniej skończyły się nietypowe rozrywki ks. Petera Petroske ze stanu Michigan. Właśnie został skazany za jeżdżenie samochodem nie dość, że na podwójnym gazie, to jeszcze na golasa. Koniec ubiegłego roku nie był zbyt szczęśliwy dla amerykańskiego kleru. Ksiądz Kevin Gray z New Heaven wydoił parafialne konto na kwotę 1,3 mln dolarów. Fortunę tę przepuścił na igraszki z męskimi prostytutkami. Nowojorski duchowny William Blasingame w trosce o urodę i o zdrowie przepuścił dziesiątki tysięcy dolarów z kościelnej kasy na operacje plastyczne i na botoks. Ksiądz Thomas Euteneuer zdradził przyczyny swej rezygnacji ze stanowiska prezesa antyaborcyjnego ugrupowania – uległ pokusie cielesnej i chędożył panią poznaną w trakcie egzorcyzmów (sic!). CS
17
Gasnąca tożsamość K
atolicyzm sypie się wszędzie. Także, a może najbardziej, w katolickich szkołach. – Słabnie katolicka tożsamość nie zostały wprowadzone w wiaszkół. W ostatnich dziesięcioleciach rę. Dla przykładu: w mojej szkole zaniedbano formację religijną kawe Flandrii w ubiegłym roku jeddry pedagogicznej – stwierdził Guy na trzecia uczniów, którzy przystęBourdeaud’hui, przewodniczący powali do pierwszej komunii, muŚwiatowej Unii Nauczycieli Katosiała przyjąć też chrzest, bo ich rolickich, podczas spotkania tej orgadzice o to nie zadbali – opowiada nizacji w Rzymie. – Nasze placówprzewodniczący Światowej Unii ki przestają być środowiskiem kaNauczycieli Katolickich. I tak oto tolickim. Nawet dzieci, które wywowygląda katolicka wiara. Kruchutdzą się z rodzin katolickich, często ka, ale hałaśliwa. PPr
Stek kłamstw A
pokalipsa religijna na Filipinach. Hierarchia katolicka bije i wyje na alarm. seksualna w szkole prowadzi do Biskupi ostrzegają (nie strorozpusty i ciąż nieletnich (sic!). niąc przy tym od kłamstw), że kraj pogrąża się w ciężkim kryWszystkie te tragedie spadły zysie – trwa promocja kultury na kraj rzekomo wskutek uchwaśmierci, szerzy się rozpusta, nalenia ustawy o zdrowiu reproduksila się korupcja i nadużycia włacyjnym, która pozwala kobietom dzy, a „wszystkiemu winne jest kontrolować swą płodność. Jest tolerowanie politycznych dynaona – zdaniem katabasów – efekstii”. Najgorsze są rozpusta i kultem „politycznej i finansowej pretura śmierci, bo to rezultat „zniesji wywieranej na parlamentarzywolenia polityków i liderów bizstów, przejawem imperializmu nanesu, którzy naśladują wzory zarzucanego przez międzynarodowe chodnie”. Pleni się antykoncepcentrale świeckie”. cja prowadząca do większej liczPrezydent Benigno Aquino by aborcji (sic!), używanie konpoparł i pomógł przeforsować domów pogłębia zagrożenie wiwspomnianą ustawę, i to mimo rusem HIV (sic!), a edukacja wściekłego oporu Kościoła. TN
Głos rozsądku? K
oniec świata! Oto ksiądz Robert Oliver, sprawujący funkcję prokuratora w Kongregacji Nauki Wiary, przypomina o obowiązku współpracy Krk ze świeckimi organami.
Gej to zbój! zostały zaaprobowane, nie stwierdzono żadnych negatywnych konsekwencji dla związków heteroseksualnych” – podkreślił Grillini. Inni wysocy rangą notable katoliccy również podjęli ostatnio ten temat. Arcybiskup Westminsteru Vincent Nichols, lider brytyjskich katolików, oświadczył, że związki gejów są „niedemokratyczne i katastrofalne”. Biskup Shrewsbury posunął się dalej i porównał równouprawnienie homoseksualistów do faszyzmu. Były to reakcje na plany premiera
Davida Camerona (prawicowiec!), zamierzającego wprowadzić równouprawnienie małżeństw. Hierarcha afrykański abp Victor Tonye Bakot z Kamerunu przebił kolegów i nazwał związki jednopłciowe „zbrodnią przeciw ludzkości”. W Kamerunie homoseksualizm jest karany: sąd apelacyjny podtrzymał właśnie wyrok dotyczący Jeana-Claude’a Mbede, który w 2011 r. dostał 3 lata więzienia tylko za to, że w SMS-ie do innego pana napisał, że bardzo go kocha. JF
Pochodzący z USA ksiądz, który odpowiada za rozpatrywanie przypadków pedofilii wśród katolickich duchownych, wygłosił na Uniwersytecie Gregoriańskim postulat, że watykański wymóg współpracy Kościoła ze świeckim wymiarem sprawiedliwości w zakresie śledztw przypadków pedofilii jest uniwersalny niezależnie od przepisów w poszczególnych krajach. Dodał, że zawsze powinno się stosować do regulacji
prawa świeckiego. Ksiądz Oliver, który rozpoczął pracę w Watykanie 1 lutego, zapewnia, że priorytetem jego aktywności ma być troska o ofiary księży pedofilów i udzielenie im pomocy. Czas pokaże, czy postawa ks. Olivera to przełom w polityce Watykanu wobec ofiar pedofilii i winnych przestępstw duchownych, czy tylko nowa polityka propagandowo-wizerunkowa. MZ
18
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
CZYTELNICY WIERSZEM
Druga strona Idą powoli nabożnym krokiem tęgie ciała leniwie kołysząc tęgie miny ukazują wiernym klepią modlitwy siebie nie słysząc. I z jednej strony głos uniżony a z drugiej strony – to w czerniach wrony. Kwiat Kościoła toczy się w procesji błyszczącym w słońcu złotem ornatów powadze równać nikt nie podoła ich eminencji i tych prałatów… Z jednej strony Bogu zaślubieni a z drugiej strony – w światłach pierścieni. Pewność i duma uderza blaskiem dostojność postaci wzrok odurza falują czapy kręcone laski wzniosłości chwili nic nie zaburza. I z jednej strony nie dla nich trony z drugiej strony – mieszek wypełniony. Na ołtarzu strudzeni spoczęli i w imieniu Boga słowo głoszą że narkomani to są zboczeńcy błogosławieni ci co krzyż noszą. I z jednej strony miłości poza a z drugiej strony – strachy i groza. Ubodzy skromni raju dostąpią innowierców ogień piekieł spiecze na grzeszników hardych zatwardziałych armia aniołów już ostrzy miecze. Z jednej strony o zbawieniu prawią a z drugiej strony – nienawiść trawią. Tylko jest słuszna nauka biskupów przed nią należy pochylać czoła trochę sięgnęli z nauki Chrystusa i trochę z największych dzieł Kościoła. Z jednej strony wzory moralności a z drugiej strony – pełni chciwości. Grzmi zatem z ambon buta i pycha ubrana w przepych swego sukcesu przykładem jest jak na sprawach ducha można dojść do złotego biznesu. I z jednej strony nie wolno żony a z drugiej strony – członek spragniony. Ich tłuste ciało co się rozlało klonuje czasami gdy podczas burz mutują członki tworzące własne zakony grabieżców złodziei dusz.
I gdy odważni tylko zechcemy świat prawdziwy – ten – w nas oświecony uwolni umysły wolność zwróci bo nie ma – nie było – drugiej strony. Marek Litwiński
Lechistan (bajka dla dorosłych) Między Odrą i Wisłą A nawet nad Sanem Rozciąga się kraina Zwana Lechistanem. Lud tu mieszka dość liczny Także pracowity Ale zamiast faktów Bardziej ceni mity.
Falbany, tiule, koronki Na głowach jarmarczne czapki Na tłustych paluchach pierścionki. Los kraju ich nie obchodzi Chciwe wyciągają ręce Grabią od morza po góry Nienasyceni chcą więcej. Wciąż płynie pieniędzy rzeka W sutanny przepastne kieszenie Jak swoje biorą budynki I atrakcyjne ziemie. Biznesy bez podatków Darmo ubezpieczenia Bo z bezgranicznym oddaniem Rząd spełnia klesze życzenia. Gdzie spojrzysz kościół stoi I wciąż przybywa nowych Formują się zastępy Pielgrzymów moherowych.
droga do zbawienia wiecznego przekazujemy wam słowo, które nic nie znaczy, a tylko ogłupia byście nie szli tą drogą nosimy ten krzyż – musimy by pokazać wiernym i uchronić ich przed wiecznym potępieniem mamy ponure i diabelskie twarze by pokazać wam wiernym, że takie życie nie daje radości a biskupi się śmieją i śmieją i śmieją hk
Do Krystyny P. To, co dziś się dzieje W polskim Parlamencie Przechodzi szczyt chamstwa I ludzkie pojęcie. Tyle nienawiści Jadu i obciachu Nigdy nie widziałem W tym sejmowym gmachu.
Dlatego więc bez przerwy Niemal od zarania Świętuje liczne bitwy I różne powstania.
Każdy z grubej rury Wali w adwersarza Pomawia, ubliża Gnoi i obraża. Im z armaty większej Idiota wypali Tym głośniejszy chichot Na plenarnej sali.
Zamiast się więc wyróżniać Wydajną robotą Lepiej się tu opłaca Zostać patriotą.
I choć przybywa ludzi, Którzy żyją w nędzy, Oni go dalej używają Do brania pieniędzy. I rozdawania posad Z niebotyczną płacą Na której się później Bezczelnie bogacą. Ale lud Lechistanu Tą nadzieją żyje, Że w końcu gniew historii Z powierzchni ich zmyje I nastąpi w krainie takie przemienienie, Że słowo PATRIOTYZM odzyska znaczenie. S. Skąpski
I z jednej strony to chleb i woda z drugiej strony – doczesności szkoda.
Biedny ten kraj
Och duszyczko coś serce ukryła mrokiem i fałszem stale karmiona przecież nikt nie wie lepiej od Ciebie Kim Jesteś – czym jest Miłość świadoma.
Biedny ten kraj Dymem kadzideł spowity W zapaści ledwo dyszy To czarne go żrą pasożyty. Mundury zdobne w hafty
Kobieta, co nie ma Intymnego życia Może mieć kompleksy I różne odbicia. Niech więc Najjaśniejszą Kwiat narodu zdobi Pełen nienawiści Uprzedzeń i fobii. Niech za naszą kasę Wariatów rzesza Dalej nas w Europie Skutecznie ośmiesza.
Custani
Ma więc pod dostatkiem Licznych męczenników I ciągle mu przybywa Krzyży i pomników.
I aby długo rządzić I płynąć na fali Oni to piękne słowo Już z ziemią zrównali.
Złóżmy ze współczuciem Te jej bezeceństwa Na karb egoizmu I staropanieństwa.
A my popierajmy Idąc do wyborów Tylko ludzi mądrych A nie profesorów.
A z historii wynika Że miast się bogacić Lubi walczyć o wolność I zaraz ją tracić.
Teraz gdy w Lechistanie Rządzą solidarni Mnożą swych patriotów Jak stada w owczarni.
Ale dajmy spokój Tej wiejskiej przekupie A jej brednie miejmy Gdzieś głęboko w dupie.
Krzyże „zdobią” ulice Urzędy, szpitale, szkoły Religia w szkołach rządzi Z dzieci nam robi matoły. Już czas najwyższy to zmienić Przywrócić równowagę Oddać bogu co boskie Urzędom świecką powagę... Janeczka
A biskupi się śmieją i śmieją i śmieją... nosimy złote szaty i brylantowe pierścienie by pokazać wiernym jak nie należy się odziewać mieszkamy w pałacach by pokazać wiernym jak nie należy mieszkać nosimy luźne sukienki, ukrywając nasze tłuste dupy i wystające brzuchy by pokazać wiernym jak nie należy wyglądać jeździmy narąbani i naćpani by pokazać wiernym jak nie należy jeździć uprawiamy seks z dziećmi by pokazać wiernym co jest dla nich zabronione pijemy, żremy, bawimy się by pokazać wiernym jak nie należy żyć żyjemy w trójcy przenajświętszej: – co innego mówimy – co innego robimy – co innego myślimy by pokazać wiernym, że nie tędy
Więc się popisuje Jeden przez drugiego Aby zostać gwiazdą Szkła Kontaktowego. Prym w tym boju wiedzie Pawłowicz Krystyna Którą dzielnie wspiera Pisowska drużyna. Ta baba gdy wejdzie Na swoje obroty To ma z podniecenia Wilgotne galoty. Niczym sęp w padlinę Wbija swe pazury Bez cienia ogłady Taktu i kultury. W dodatku ta wiedźma Z nienawiści chora Ma ponoć legalny Tytuł profesora. A ja zasłuchany W jej przaśne pyskówki Sądziłem, że nie ma Nawet podstawówki. Cóż jednak tytuły Szkoły i dyplomy Gdy babie wyłazi Z butów wiecheć słomy. Prostaka nie zmieni Nawet moc dyplomu Bo dobre maniery Wynosi się z domu.
Satyra Raz się Prezydium zebrało By ważne sprawy ustalić. Słuchajcie! Mamy zbyt mało, Podwyżkę trzeba uchwalić. Marszałek kasę wyjmuje. (Ta pani na imię ma Ewa) Ile kto tam potrzebuje? No i – nagrody przelewa. Sobie największy da przydział, Wszak także jest przy potrzebie. (Czy ktoś takie grabie widział, Żeby grabiły od siebie?) Lody by dalej kręcili, Żeby ich prasa nie bodła. Tacy serdeczni i mili. Uczciwość jednak zawiodła. Widać ta kasa śmierdziała, Bo gdy się smród rozprzestrzenił, Każdy z nich biegiem bez mała, Forsę dla biednych rozmienił. Jest drugie oblicze tej sprawy. Fałszem podbite – to pewne. To, że w poselskie ławy Obłuda wlewa łzy rzewne. Kto robi źle odejść musi. To demokracji uroda. Lecz posłów prawda nie skusi I w Sejmie inna jest moda. Ci obłudnicy nie dali Usunąć ze stanowiska. Jakże fałszywi i mali. (Nie chodzi tu o nazwiska) Stare przysłowie się kłania: Gdy uczciwości ubywa, Jeden drugiego zasłania A rączka rączkę obmywa. Paweł Kołodziejczyk Warszawa
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
LISTY Do Janusza Palikota Ja bym tak na wszelki wypadek byłemu prezydentowi nie ufał na 100 proc. Ten uśmieszek Millera jest bardzo podejrzany, a już Lenin mówił, że zaufanie dobre, ale kontrola jeszcze lepsza. Oczywiście nie tymi metodami. Oni się znają od prawie 30 lat i nie wiadomo, co tak naprawdę knują. Zachowanie i teksty Millera są co najmniej naganne. Jak tak można! Polska nie jest jego własnością, a o tym najwyraźniej zapomina. Gdyby nie jego głupie gadanie w mediach, zapewne mielibyśmy w Katowicach prezydenta z SLD, a nie klęczącego Uszoka. Obym się mylił, chyba że już coś jest mądrze planowane i to tylko taka gra. Tylko silna i zjednoczona lewica ma szanse, by dojść do władzy. Jeżeli lewica nie przejmie władzy w przyszłych wyborach (a będzie to tylko wina Millera), to ja wyprowadzam się do Czech – mądrego, normalnego i świeckiego kraju. Kiedyś nie interesowało mnie, co robi pierwszy sekretarz i jakie plena się odbywają w Moskwie czy na Kubie. Tak samo w tej chwili nie interesuje mnie, co robi jakiś biskup czy B16. Z deszczu pod rynnę… Już nie wiadomo, jaki kanał w TV oglądać, by nie narazić się na informacje o czarnych i purpurowych. Na szczęście, i jest to pocieszające, rozpoczął się właśnie początek końca Watykanu i tego zakłamania. Krzysztof Makieła
Pójdźcie razem! A ja poniekąd popieram inicjatywę Kwaśniewskiego. Lewica u nas jest już od dłuższego czasu w marazmie, i nic do tej pory nie świadczy, że sytuacja może ulec zmianie. Lewica upodabnia się do PSL – pogodziła się z tym, że jest partią marginalną, zdolną tylko do roli współkoalicjanta, i to jeszcze w ograniczonym zakresie. PSL może wejść do koalicji nawet z PiS-em; lewicy z PiS-em nie wyobrażam sobie. Kwaśniewski zdał sobie sprawę, że musi na lewicy powstać coś nowego, a najlepiej wspólnego dla całej lewicy – myślę o Ruchu Palikota i SLD oraz pozostałych partiach i organizacjach lewicowych. Z wykonaniem tego będzie kłopot, bo wzajemne antagonizmy pomiędzy Palikotem a Millerem są zbyt duże i na dzień dzisiejszy nie do pogodzenia. Ryszard Kalisz będzie próbował ich dogadać, ale może z tego wyjść, że sam zostanie z SLD usunięty. Moim zdaniem do wyborów do Europarlamentu pójdą jednak osobno, a szkoda, bo jedna lista dałaby większe poparcie, a przy dwóch elektorat zostanie rozproszony. Dzięki temu wynik
wyborczy może być mało satysfakcjonujący dla obu ugrupowań. Da im to do myślenia i do wyborów krajowych albo się zreflektują i pójdą razem, albo jeszcze bardziej się pokłócą, jak obecnie PO z PiS-em, a to już będzie koniec lewicy w naszym kraju. Mam nadzieję, że wybiorą ten pierwszy wariant. J.F.
Do Gowina, Godsona… …i innych posłów, podobnie interpretujących potrzeby spokoju ich sumienia. Panowie i Panie! Nikt nahajami nie zagania państwa do partii
Sam Lech Wałęsa w jednym z wywiadów informował, że trudną sytuację finansową podreperowały im kilkakrotne wygrane w totolotka. Czy można na poważnie przypuszczać, że będącemu w trudnej sytuacji finansowej Wałęsie faktycznie trafiały się „jak na zamówienie” wygrane w totolotka, czy też po prostu agent Bolek otrzymywał zasłużone honoraria od bezpieki? Czy można z archiwum totolotka (z lat 70. ubiegłego stulecia) uzyskać informacje o tych taśmowych trafieniach Wałęsy? Wiele by to wyjaśniło. Tak jak słynny cytat Wałęsy „będziemy się szarpać po szczękach”, oznaczający
znieść. Jakiś czas temu zobaczyłam plakat z informacją o utworzeniu komitetu budowy pomnika JPII i prośbą o pomoc. Pomyślałam sobie, że niestety głupota do nas jednak dotarła, bo jest jak byk napisane, że całą akcję firmuje Urząd Miasta. Nawet jeśli nic nie dam, to zabiorą z moich podatków, które powinny iść na pożyteczny cel. Niedawno widziałam kolejkę około 200 osób, które kłóciły się i przepychały, stojąc po darmową żywność… Poprzedni burmistrz – niegdyś działacz PZPR – ciągle tłumaczył się ze swoich „błędów” i w końcówce kadencji utrzymywał ścisłe kontakty z klerem (zawiesił święty obrazek w sali konferencyjnej ratusza). Wybory przegrał. Wygrał młody (rocznik 1972) i pełen zapału syn wojskowego. Miałam nadzieję, że moje miasto ominą pomysły moherów, i dlatego całą rodziną głosowaliśmy na niego. Teraz chciałabym mu powiedzieć za „klasykiem”: Ireneuszu Popielu, nie idź tą drogą! W następnych wyborach nikt z mojej rodziny nie odda na niego głosu. Saba
Dziwne imię
ani na listy wyborcze tym bardziej! Programy partii nie stanowią żadnej tajemnicy, a wręcz przeciwnie. To na programy swe wabią członków! Sprawdziłam też raz jeszcze tekst ślubowania poselskiego. Kochani, nie ma tam nic o sumieniu. Powoływanie się więc na własne sumienie jako wykładnik waszego stosunku do spraw dotyczących życia obywateli naszego kraju nie ma żadnego uzasadnienia. Jest natomiast wyraźne odniesienie do Konstytucji RP, której przestrzeganie stanowi gwarancję realizacji praw obywatelskich. Dlatego wydaje mi się, że bardziej moralne byłoby zrzeczenie się mandatu poselskiego i zajęcie się pracą misyjną niż stanowieniem prawa. Stanowienie prawa z takim nastawieniem jest, jak sadzę, bardziej zaspokojeniem waszych osobistych problemów (także moralnych) niż zaspokojeniem słusznych potrzeb narodu czy grup wyborców głosujących na program partii – także tych, w których klubach macie honor zasiadać. Oczekuję właściwej reakcji, abyście nie zadawali gwałtu swemu sumieniu lub nie działali na szkodę obywateli mego kraju. Helena Możejko
Zamówione totolotki Na str. 72 książki „Marzenia i tajemnice” pani Danuta Wałęsa pisze: „W czasie gdy mieszkaliśmy na Klonowicza, mąż kupił za wygrane w totolotka pieniądze pierwszy telewizor”.
19
SZKIEŁKO I OKO
ni mniej, ni więcej, tylko wizję wojny domowej, którą udaremnił stan wojenny. Warto o tym pamiętać, ku przestrodze, gdy oszołomy spod znaku katastrofy smoleńskiej nieustannie przebąkują o wypowiedzeniu wojny. Władysław Salik
Nie idź tą drogą! Orneta to urocze miasteczko na Warmii. Sytuacja jak wszędzie – bieda, brak pracy. Upadły zakłady, o których potocznie mówiono: „Śruby”, „Wozy”, „Szpulki”, „Inwalidzi”, i kilka innych. Kiedyś rano z okna widziałam kolejkę do sklepu, a teraz widzę kolejkę grzebiących w śmietniku. Młodzi, ambitni, którzy chcieli żyć lepiej, rozjechali się po całej Europie. Są rodziny, gdzie dzieci pracują i mieszkają w różnych krajach. Tam też rodzi się nowe pokolenie. Kiedy oglądam uroczystości, na których śpiewane są pieśni patriotyczne, myślę sobie, że moje wnuki (mieszkające za granicą) nigdy nie będą ich znały. Mimo że ich prababcia walczyła w partyzantce, a kuzyni ginęli w powstaniu warszawskim. I za to mogę podziękować „bachorom Solidarności” (tak nazywam rządzących). Ale do rzeczy… Otóż w mojej Ornecie było względnie normalnie. Żadnych pomników, zmian ulic. Może tyle, że jedną uliczkę nazwali im. Popiełuszki, a osiedle nowych domków dostało JPII. Tyle można jeszcze
„Nazywam się magister inżynier Włodzimierz Galant”. Gdybym tak się komuś przedstawił (faktycznie mam tytuł magistra inżyniera budowy okrętów), to każdy miałby prawo pomyśleć: „Chyba facet jest z lekka walnięty”. Albo wyobraźmy sobie, że w okresie słusznie minionym członek ówczesnej siły przewodniej przedstawiłby się nam słowami: „Nazywam się towarzysz Jan Nowak”. Nie tylko uznalibyśmy faceta za szurniętego, ale na dodatek sikalibyśmy ze śmiechu, myśląc sobie: co za idiota! Nic więc dziwnego, że ja też się zdrowo uśmiałem i co należy pomyślałem, gdy w Radiu Maryja na zakończenie piątkowej audycji „Czas wzrastania”, przedstawiając ponownie
uczestników i gości, prowadzący program powiedział: „A ja nazywam się ksiądz Antoni Balcerzak”. No wypisz, wymaluj nasz towarzysz Jan Nowak. Ani Bareja, ani Mrożek by tego nie wymyślili! Chcę oświadczyć, że jeżeli ksiądz Antoni Balcerzak faktycznie ma na pierwsze imię Ksiądz, to bardzo go przepraszam za moje drwiny i zobowiązuję się zadzwonić do najbliższego piątkowego „Czasu wzrastania” i Księdza Antoniego Balcerzaka publicznie przeprosić, gdyż wiem, że to nieelegancko śmiać się z czyjegoś imienia lub nazwiska. Włodzimierz Galant
Drodzy Czytelnicy! Od poniedziałku 4 marca 2013 r. specjalnie dla Was uruchamiamy nowy numer telefonu (czynny w poniedziałki, czwartki i piątki w godz. 8–16) do kontaktu w sprawach bieżących: 42 630 70 66. Numery działu reportażu to 42 639 85 41 oraz 42 630 72 33. Prosimy na nie dzwonić wyłącznie w sprawach wymagających interwencji dziennikarskiej. Redakcja
Radio „FiM” nadaje! Szukajcie nas i włączajcie na stronie www.faktyimity.pl. W czwartek i piątek audycję rozpoczynamy, tradycyjnie już, o godzinie 12. Telefonujcie do nas bezpośrednio na antenę pod numer 695 761 842.
Świecki mistrz ceremonii pogrzebowej Stefan Szwanke tel. 604 576 824
REKLAMA
NOW OŚĆ!
„Sensacyjna monografia Marka Szenborna »Czarownice i heretycy. Tortury, procesy, stosy« burzy miłe, ułatwiające życie przekonanie o dobroci i szlachetności ludzkiej natury. To literatura faktu, a raczej faktów niewygodnych dla Kościoła” – prof. Joanna Senyszyn
Zamówienia:
Empik, telefonicznie i przez internet
20
K
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
BEZ DOGMATÓW
atarzyna Kozyra, najsłynniejsza polska artystka multimedialna, kręci właśnie o syndromie film dokumentalny. Fragmenty pokazała w stołecznym Centrum Sztuki Współczesnej. Wiosną 2012 r., tuż przed Wielką Nocą, Kozyra wraz z ekipą filmową wyruszyła do Jerozolimy tropem współczesnych Chrystusów. Napotkała ich tam kilku. Pierwszy, Holender z pochodzenia, podchodził pod pięćdziesiątkę. Wegetował w schronisku młodzieżowym, był towarzyski i elokwentny. Utożsamiał się z Jezusem i przedstawiał jako współczesny syn Boży, ale nie był takim „klasycznym” Jezuskiem, znanym z Nowego Testamentu. Sądził, że jest kimś w rodzaju ekumenicznego wieszcza, mającego obalić mury dzielące wyznawców religii monoteistycznych: chrześcijaństwa, islamu, judaizmu. Uważał się za następcę ostatniego proroka – Mahometa. Codziennie wertował Koran, szukając w nim ukrytych przesłań skierowanych do współczesnych. Bombardował nimi współlokatorów schroniska, ale nie znajdował naśladowców ani słuchaczy. Kolejny „Chrystus” był bardziej niedostępny. Ekipa filmowa przypadkowo natrafiła na niego na jerozolimskiej starówce. „Święty” paradował po niej w długim, czerwonym, królewskim płaszczu. Dorodny, długowłosy, brodaty młodzieniec, sobowtór Jezusa, początkowo sprawiał wrażenie osoby zupełnie normalnej. Ale kiedy artystka z głupia frant zagadnęła go, czy jest Chrystusem, popatrzył na zegarek i westchnął, że nie ma czasu na rozmowę. Po długich namowach zgodził się jednak na krótkie spotkanie. Katarzyna Kozyra przez chwilę była przekonana, że zaczepiła zawodowego aktora, grającego Syna Bożego w teatrze lub w filmie. Sądziła, że człowiek ten nie zdążył zdjąć kostiumu przed wyjściem z pracy. Wrażenie jednak szybko prysło. Mężczyzna, z pochodzenia Rosjanin, niechętnie opowiadał o swej boskiej misji. Poddał jednak ekipę filmową swoistemu testowi: pokazał swoje ręce, twierdząc, że osoby autentycznie wierzące dostrzegą na nich stygmaty. Faktycznie, widać było jakąś plamę, ale nie udało się na sto procent stwierdzić, czy to piętno, czy raczej znamię albo nawet zwykły brud. Na czym polega syndrom jerozolimski? Nazwę tę wymyślił w latach 80. dr Jair Bar-El – izraelski psychiatra. To obłęd dotykający turystów odwiedzających Jerozolimę – miasto uznawane przez wyznawców trzech monoteistycznych religii za święte. Ma ono szczególną atmosferę, bo tu czuje się głęboki ząb czasu i historii, a także napięcie wywołane wieloletnim konfliktem izraelsko-palestyńskim. Oba kraje uważają Jerozolimę za swą stolicę. Syndrom jerozolimski dotyka najczęściej mężczyzn między 20 a 30 rokiem życia. Najwięcej przypadków tego typu odnotowano – wśród
chrześcijan, a najmniej wśród muzułmanów. Niezwykle często objawia się w okolicach ważnych religijnych świąt: Bożego Narodzenia, Wielkiej Nocy albo Paschy. Zdaniem psychiatry Elizera Witztuma, profesora w Centrum Zdrowia Psychicznego w mieście Beer Sheva, schorzenie to dotyka nawet 18 proc. turystów odwiedzających miejsca „święte”, tyle że objawia się w różnym natężeniu.
Drogą Krzyżową). Zdarzają się też osoby niebezpieczne. Jerozolimska policja cudem powstrzymała „Samsona”, który gołymi rękami usiłował rozbijać hotelowe ściany. Funkcjonariusze do dziś pamiętają historię Australijczyka Michaela Dennisa, który w 1969 r. usiłował wyjmować kamienie ze Ściany Płaczu, a następnie podpalić meczet Al-Aksa – w ten sposób chciał przegnać z miasta muzułmanów i przygotować
Zwariować w mieście Jezusa Początki szaleństwa są z reguły niewinne i pojawiają się mniej więcej dwa dni po przyjeździe do miasta. Zaczyna się od tego, że turysta podziwiający Via Dolorosa albo Ścianę Płaczu odczuwa dziwny niepokój.
Jerozolimska policja pilnie obserwuje tych cudzoziemców, którzy zachowują się dziwacznie. Osoby zdradzające objawy szaleństwa trafiają do szpitala psychiatrycznego im.
ich do ojczyzny. Co ciekawe, w takich przypadkach objawy szaleństwa niemal zawsze znikają bez śladu, i to już kilka tygodni po powrocie do domu. Nie wiadomo, dlaczego tak jest. Osoby stanowiące zagrożenie dla otoczenia zostają w Izraelu na dłużej, a czasem nawet na zawsze… W ciągu 10 lat szpital przyjął blisko 500 pacjentów cierpiących na syndrom jerozolimski. Zdarza się nawet, że trzeba upchnąć po dwóch „Mesjaszy” w jednym pokoju. – Musieliśmy ich w końcu rozdzielić, bo obaj uznali się za uzurpatorów, rzucali na siebie klątwy i grozili ogniem piekielnym – opowiada dziennikarzowi magazynu „The Wired” Pesach Herzog, psychiatra z oddziału męskiego.
Herzoga w Jerozolimie, słynnego na cały świat z nowatorskiego podejścia do schizofrenii. Pacjenci opowiadają lekarzom o swej misji, a personel szpitala próbuje ich zidentyfikować. Jeżeli psychiatrzy stwierdzą, że „Chrystusi” czy „Mojżesze” nie są niebezpieczni, najczęściej odsyłają
Szpitalni lekarze badają przyczyny i klasyfikują objawy szaleństwa. Okazuje się, że zwykle zapadają nań osoby, u których objawy schorzeń psychicznych zaobserwowano jeszcze przed przyjazdem do Izraela, fanatycy religijni, uważający Jerozolimę za święte miasto, ale bywa, że
świat na powrót Mesjasza. Udało mu się sprowokować wielodniowe zamieszki i… nabić kabzę ojcu Osamy bin Ladena, Mohamedowi, którego firma wygrała przetarg na odbudowę meczetu.
Co roku 200 pielgrzymów odwiedzających Jerozolimę popada w obłęd, utożsamiając się z postaciami ze Starego lub Nowego Testamentu. To groźne schorzenie nazywa się syndromem jerozolimskim. Robi się nerwowy, zaczyna mieć problemy ze snem. Obsesyjnie dba o higienę. Zaczyna słyszeć głosy, ma halucynacje. Zamyka się we własnym pokoju, izolując od otoczenia. Być może przeżywa swoisty okres „duchowego oczyszczenia”. Niektórzy w tym czasie poszczą, inni szyją sobie długie, białe szaty. Wszystko to trwa od kilku do kilkunastu dni. „Oczyszczeni” wychodzą z ukrycia odmienieni. Porzucają starą tożsamość, czasem zapominają swego prawdziwego nazwiska albo nie chcą się nim posługiwać. Sądzą, że są jedną z biblijnych postaci. Chrześcijanie najczęściej utożsamiają się z Chrystusem lub Janem Chrzcicielem, a Żydzi – z Mojżeszem, Samsonem albo Królem Dawidem. Wyznawcy islamu – z Mahometem. Z rzadka trafiają się także Marie Magdaleny oraz Maryje. Osoby te wracają na jerozolimskie ulice. Większość z nich jest nastawiona pokojowo: usiłuje nawracać przechodniów, przygotować ich na domniemaną Apokalipsę albo przekazać tajemnice wiary. Są tacy, którzy przechodzą duchowe oczyszczenie, poszcząc 40 dni na Górze Oliwnej albo na pustyni. Zdarzają się kaznodzieje głoszący na ulicach Słowo Boże. Bywa, że „Jezus” obnosi po mieście krzyż… z wypożyczalni (w mieście funkcjonuje magazyn krzyży przeznaczonych dla wszystkich pragnących przejść się
amoku dostają także przeciętni Kowalscy, którzy w domu wydawali się całkiem normalni. Dlaczego wszyscy ci ludzie doznają nagłego szaleństwa? Spierają się o to nawet psychiatrzy. Niektórzy lekarze, na przykład Yoram Bilu z Uniwersytetu Chicagowskiego, twierdzą, że chorzy padają ofiarą szoku spowodowanego wizytą w mieście, które odgrywa olbrzymią rolę w historii oraz kulturze świata. – W takich przypadkach przyjazd do Jerozolimy wyzwala ukrytą chorobę – twierdzi Yoram Bilu. Inni lekarze – na przykład prof. Uriel Heresco-Levy, szef oddziału psychiatrycznego w szpitalu Herzoga – sądzą, że schorzenie to jest jedną z odmian schizofrenii paranoidalnej. Jeszcze inni uważają, że ofiary syndromu cierpią na nerwice eklezjogenne, czyli zaburzenie psychiczne wywołane kościelnymi dogmatami, objawiające się dewiacjami i problemami seksualnymi. Wszyscy leczą to schorzenie neuroleptykami. Lekarze nie są też pewni tego, co się dzieje w mózgach osób dotkniętych nagłym religijnym szaleństwem. Podejrzewają, że uaktywnia się system limbiczny, czyli układ struktur korowych i podkorowych mózgu, uczestniczący w regulacji zachowań emocjonalnych oraz niektórych stanów emocjonalnych, na przykład zadowolenia, przyjemności czy strachu. W tym samym czasie szwankują płaty czołowe odpowiadające za planowanie, myślenie, wolę działania oraz ocenę sytuacji. Dlaczego dzieje się tak akurat w Jerozolimie? Nie wiadomo. Wiemy jedynie, że pierwszy przypadek choroby oficjalnie zdiagnozowano w latach 30. ubiegłego wieku. Ze źródeł historycznych można wywnioskować, że pielgrzymi chorowali na nią już w czasach średniowiecza. Syndrom jerozolimski łączy nie tylko chorych różnych wyzwań, ale i… policję. Po mieście biega tylu wariatów, że policjanci izraelscy nie są w stanie poradzić sobie sami – muszą prosić o pomoc… Palestyńczyków. Obecnie funkcjonariusze palestyńscy i izraelscy wspólnie ścigają cudzoziemców poprzebieranych za świętych, a następnie transportują ich do szpitala psychiatrycznego. MAŁGORZATA BORKOWSKA
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
OKIEM BIBLISTY
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Pytania o Dekalog (9) „Nie wolno ci mordować” – tak brzmi szóste przykazanie (kolejność biblijna) Dekalogu (Wj 20. 13) w tłumaczeniu hebrajskim („Tora Pardes Lauder”). Jak należy je rozumieć, uwzględniając zarówno egzegezę judaistyczną, jak i chrześcijańską? Czy i kiedy wolno pozbawić człowieka życia? Czy przykazanie to zakazuje na przykład kary śmierci? Zanim przejdziemy do odpowiedzi na powyższe pytania, przypomnijmy najpierw słowa Chrystusa, który nie tylko przytoczył to przykazanie zgodnie z literą i duchem Dekalogu, ale również podał jego właściwy sens: „Słyszeliście, że powiedziano naszym ojcom: »Nie morduj«, i że kto dopuści się zabójstwa, będzie podlegał sądowi. Lecz ja wam powiadam, że ktokolwiek żywi gniew na swego brata, będzie podlegał sądowi, a kto nazwie brata nicponiem, stanie przed Sanhedrinem, kto zaś powie: »Głupcze«, podlega karze palenia w ogniu Gei-Hinnom!” (Mt 5. 21–22 wg przekładu Davida H. Sterna). Przytaczając to przykazanie, Chrystus nauczał, że ma ono o wiele szersze znaczenie niż tylko zabójstwo fizyczne. Dotyczy również życia psychicznego, a także wrogiej postawy wobec drugiego człowieka, która najczęściej jest przyczyną wielu przestępstw, w tym morderstwa. W Ewangelii czytamy: „Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota” (Mk 7. 21–22) oraz: „Każdy, kto nienawidzi brata swego, jest zabójcą” (1 J 3. 15). Oznacza to, że celem tego przykazania jest ochrona życia ludzkiego we wszystkich jego przejawach – fizycznych i psychicznych. Czy to oznacza, że w żadnym przypadku nie wolno pozbawić życia drugiego człowieka? Jaki pogląd na tę sprawę ma judaizm? Żydowskie prawo religijne oparte na Pięcioksięgu Mojżesza wyraźnie odróżnia „zabijanie” od „morderstwa”. Z całym naciskiem podkreśla ono, że dekalogowe przykazanie znane ogółowi jako „Nie zabijaj” jest błędnym tłumaczeniem hebrajskiego Lo tircach (od hebr. Ratsach – mordować), które dosłownie oznacza „nie morduj”, a nie „nie zabijaj” (hebr. Lo taharog). Krótko mówiąc, w Dekalogu nie istnieje przykazanie „Nie zabijaj”, istnieje natomiast przykazanie „Nie będziesz mordował” lub „Nie wolno ci mordować”, jak czytamy w tłumaczeniu „Tory Pardes Lauder” dokonanym pod kierownictwem rabina Sachy Pecarica.
Na ten fakt uwagę zwrócił również Alfons Deissler, znany biblista katolicki z Fryburga, który pisze: „Język hebrajski używa słowa »rasach«, gdy mówi o śmierci, którą zadał człowiek innemu człowiekowi z pobudek prywatnych, w sposób przemyślany i zaplanowany albo w wyniku niedbalstwa. Ponieważ słowo »mordować« lepiej niż »zabijać« podkreśla sferę prywatną tego czynu i bardziej jednoznacznie oddaje wyrażenie hebrajskie, przeto uważamy, że tłumaczenie »mordować« jest bardziej zgodne z treścią tego słowa i nie dopuszcza tak błędnych interpretacji jak słowo »zabijać«” („Jam jest twój Bóg, który cię wyzwolił”, PAX 1977, s. 59). Według judaizmu wykorzystywanie błędnego tłumaczenia szóstego przykazania jako argumentu przeciwko stosowaniu kary śmierci jest więc absolutnie niedopuszczalne. Co więcej, zgodnie z egzegezą judaistyczną błąd polega nie tylko na tłumaczeniu, ale również na zasadniczej różnicy, jaka zachodzi pomiędzy zabijaniem a mordowaniem. Morderstwo jest bowiem zbrodnią, bezprawnym odebraniem życia niewinnej osobie, natomiast kara śmierci to pozbawienie życia mordercy zgodnie z podstawowym prawem Tory: „Kto przelewa krew człowieka, tego krew przez człowieka będzie przelana, bo na obraz Boży [według Jego istoty] uczynił człowieka” (Rdz 9. 6). W świetle przykazania Dekalogu, jak i całej Biblii, kara śmierci dla wyrachowanego mordercy jest więc dla judaizmu czymś zupełnie oczywistym. Tym bardziej że – jak uważa również katolicki biblista – „sędziowie i kaci nie działają tu we własnym imieniu (jak czyni to morderca!), lecz w oparciu o wolę wspólnoty, która wstawiła się za zabitym (…). Dlatego jej »zabijanie« jest czymś innym niż karane przez nią »mordowanie«” (A. Deissler, tamże, s. 60). Judaizm głosi również, że tam, gdzie morderstwo nie jest karane śmiercią, spada waga morderstwa jako przestępstwa, a w konsekwencji – także wartość ludzkiego życia. Ale to nie wszystko. Zabicie kogoś jest dozwolone również w przypadku samoobrony oraz w obronie życia innych. Napastnik musi więc liczyć się z tym, że nie tylko zostanie
skazany na śmierć przez sąd, ale także z tym, że może utracić swoje życie już z rąk osoby napadniętej. W takim przypadku nie mówi się też o napadniętym, że „zamordował napastnika”, ale że „zabił napastnika w obronie własnej lub bliźniego”. O obronie swoich bliskich w wielu miejscach wspomina również Biblia. Taką postawę zajął m.in. Abraham w obronie Lota (Rdz 14), Mojżesz, gdy zabił Egipcjanina (Wj 2. 11), a także Izraelici, którym na drodze do Ziemi Obiecanej stanęli wrogowie (Wj 17. 8–16; Lb 21. 1–3, 21–35).
Na przykład kiedy przyprowadzono do niego przyłapaną na cudzołóstwie kobietę (J 8. 1–11), którą według Prawa Mojżeszowego należało ukamienować, On ją ułaskawił, a oskarżycielom powiedział: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem” (w. 7). Podkreśla się też, że Nowy Testament kładzie nacisk na miłość bliźniego i przebaczenie osobom, które okazują skruchę. Czytamy przecież: „Jak Chrystus odpuścił wam, tak i wy” (Kol 3. 13) oraz: „Miłujcie nieprzyjaciół waszych, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, błogosławcie tym, którzy was przeklinają, módlcie się za tych, którzy was krzywdzą” (Łk 6. 27–28). Bardzo często przytacza się również argument, że aż do IV wieku chrześcijanie sprzeciwiali się karze śmierci. Na przykład Tertulian „odmawiał chrześcijańskim urzędnikom
Kara śmierci jest szczególnie popularna w krajach religijnych – na przykład w południowych stanach USA
Poza tym gdyby szóste przykazanie Dekalogu generalnie zakazywało zabijania i tak bezwzględnie należałoby je traktować – bez możliwości obrony koniecznej oraz odparcia wrogiej agresji (wojna obronna) – to w czasach hitlerowskiego nazizmu zagładzie uległby nie tylko naród żydowski, ale prawdopodobnie także wszystkie narody tzw. niearyjskie. Jak widać, istnieją wyjątkowe sytuacje, kiedy nawet chrześcijanie opowiadają się za obroną konieczną lub karą śmierci. Nie wszyscy jednak wierzący popierają dziś starotestamentową zasadę „życie za życie” (Wj 21. 23). Wielu uważa, że w świetle Nowego Testamentu kara śmierci powinna być całkowicie zniesiona, a przynajmniej nie powinni domagać się jej chrześcijanie. Argumentuje się, że Chrystus „nie przyszedł zatracać dusze ludzkie, ale je zachować” (Łk 9. 56, por. J 3. 17).
państwowym nie tylko prawa do ferowania wyroków śmierci, ale i prawa do wymierzania kary więzienia, kary tortur, zakucia itd. Dopuszczał natomiast nakładanie kar pieniężnych” (Karlheinz Deschner, „I znowu zapiał kur”, t. II). Podobnie wypowiadał się Laktancjusz: „Od tego przykazania [„Nie zabijaj”] nie może być uczyniony żaden wyjątek, zawsze bowiem zabicie człowieka jest niesprawiedliwe, jako że z woli Bożej życie ludzkie musi pozostawać niezagrożone” (tamże). Jeszcze na początku IV wieku „synod w Elwirze pozbawił na zawsze, także w godzinie śmierci, komunii tych chrześcijan, którzy przez zadenuncjowanie innego człowieka przyczyniliby się do jego egzekucji albo banicji (…). Chrześcijanin, który – legalnie bądź nielegalnie – przyczynia się do śmierci innego człowieka, zostaje wykluczony ze wspólnoty” (tamże).
21
Jak odnieść się do tej argumentacji? Trudno nie doceniać intencji oraz przedstawionych wyżej racji, jednak dokładna egzegeza przytoczonych tekstów z Ewangelii wcale nie sprzeciwia się szóstemu przykazaniu Dekalogu oraz egzegezie judaistycznej. Sam nie popieram jakiejkolwiek agresji ani żadnej przemocy, czy to słownej, czy fizycznej. Jestem też za resocjalizacją przestępców. Niestety, są i tacy przestępcy, których nikt i nic nie zmieni, a niejeden zdegenerowany gwałciciel i morderca, nawet po tzw. wyroku dożywocia, gdy tylko wyjdzie na wolność, dalej dopuszcza się gwałtów i mordów. Sprawa więc nie jest wcale taka prosta. Tym bardziej że rzeczywistość, w jakiej żyjemy, pokazuje, że trudno o jakikolwiek porządek bez zabezpieczenia go odpowiednimi sankcjami karnymi. Poza tym jeśli przestępca traktowany jest lepiej niż osoba poszkodowana, trudno w ogóle mówić o jakiejkolwiek sprawiedliwości. Wszystko wskazuje na to, że współczesna opozycja wobec kary śmierci – przedstawiana jako „postępowe” stanowisko etyczne – wynika bardziej z poprawności politycznej niż rzeczywistego humanizmu. Jeśli zaś jest inaczej (trzeba być naiwnym, aby w to wierzyć), to mamy do czynienia z miłosierdziem bez skruchy i sprawiedliwości, która jest okrutna wobec rodzin ofiar, a także okrutna wobec kolejnych potencjalnych ofiar mordercy. Oczywiście można zrezygnować z kary śmierci, samoobrony oraz odparcia wrogiej agresji, ale czy jest to rozsądne? Przecież Biblia, na którą powołują się wszyscy chrześcijanie, wyraźnie zapowiada Boży sąd i karę dla nieposłusznych, mimo że Bóg jest miłosierny. Czytamy też, że „rządzący nie są postrachem dla tych, którzy pełnią dobre uczynki, lecz dla tych, którzy pełnią złe” (Rz 13. 3). Poza tym jakkolwiek można sprzeciwiać się karze śmierci, powołując się na różne argumenty, to nie można tego czynić w oparciu o szóste przykazanie Dekalogu, którego celem nie jest przecież ochrona mordercy, tylko poszanowanie życia ludzkiego. Wszak przykazanie to zabrania m.in. targnięcia się na czyjeś życie (morderstwo, gwałt), a także wyzysku oraz ucisku prawnego i społecznego, którego coraz częściej doświadcza wielu ludzi na całym świecie, a który w wielu przypadkach prowadzi głodujących i chorujących do niechybnej śmierci (Jk 5. 4, 6). Oto dlaczego Pismo mówi: „Kto więc umie dobrze czynić, a nie czyni, dopuszcza się grzechu” (Jk 4. 17). I z tego też powodu – jak powiedział Chrystus – wielu usłyszy: „Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, zgotowany diabłu i jego aniołom. Albowiem łaknąłem, a nie daliście mi jeść, pragnąłem, a nie daliście mi pić. Byłem przychodniem, a nie przyjęliście mnie, nagim, a nie przyodzialiście mnie, chorym i w więzieniu, i nie odwiedziliście mnie” (Mt 25. 41–43). BOLESŁAW PARMA
22
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
OKIEM SCEPTYKA
POLAK NIEKATOLIK (32)
Powstania reformacyjne W Elblągu zwolennicy Marcina Lutra stali się na tyle silni, że zdołali obalić katolicką radę miasta i przejąć władzę. Mieszkańcy Elbląga wzorowali się na gdańszczanach, którzy wzniecili powstanie przeciw feudałom, tzw. bunt gdański („FiM” 8/2012) stłumiony przez Zygmunta I Starego. Powstanie to wywarło silny wpływ na chłopów pruskich i niemieckich, mieszkających w Sambii w Prusach Książęcych i protestujących przeciw patrycjuszom oraz arystokracji. W obliczu chłopskich wystąpień feudałowie, niezależnie od wyznawanej religii, jednoczyli siły przeciw powstańcom. Olbrzymią rolę w tłumieniu tych buntów odegrały wojska potężnego feudała Maurycego Ferbera, biskupa warmińskiego. Powstanie chłopów i drobnych mieszczan rozlewało się na cały kraj. Do ostrych starć dochodziło nie tylko na Pomorzu – m.in. w Gdańsku, Toruniu, Elblągu i Słupsku – ale i w Królewcu oraz Braniewie, a także w niektórych miastach Korony, na przykład w Warszawie i Lublinie. W 1523 r. plebs wystąpił przeciw radzie miasta Torunia, domagając się ujawnienia miejskich wydatków oraz równouprawnienia. Plebejusze chcieli rozliczać księgowość i mieć swych przedstawicieli w radzie miasta. Konflikt w Toruniu narastał od 1520 r., czyli od momentu ogłoszenia dekretu Zygmunta Starego, w praktyce zakazującego rozpowszechniania
C
pism luterskich pod karą konfiskaty majątku i wygania z kraju. Mieszkańcy miasta nie mogli więc odprawiać nabożeństw protestanckich ani też trzymać predykantów (kaznodziejów). W 1521 r. do Torunia przybył legat papieski Zacharyasz Ferreri, który po naradzie z duchowieństwem, a potem i z królem, postanowił publicznie zaprezentować „prawidłowy” stosunek do „nowinek religijnych”, tj. spalić obraz i książki Lutra przed kościołem św. Jana. Julian Bukowski w pracy „Dzieje Reformacyi w Polsce. Od wejścia jej do Polski aż do jej upadku. Tom I” napisał o wielkim oburzeniu torunian na ów akt nietolerancji: „Torunianie zebrani na to widowisko, skoro rozpalono ogień, poczęli rzucać kamieniami na duchownych, a potem rzucili się ku płomieniom i wyrwali stamtąd obraz. Odebrał go wprawdzie biskup kamieniecki Wawrzyniec Modzelewski i wrzucił znowu w ogień, atoli potem tak mocno poczęto rzucać, że biskup i legat schronić się musieli. Po tym wypadku legat udał się do króla i miał w obecności jego gorącą mowę przeciw błędom Lutra, która w tymże jeszcze roku 1521 u Jana Hallera w Krakowie drukowaną była, a obok niej edykt królewski w tymże roku w Toruniu publikowany”.
o mogło sprawić, że człowiek sto jący na straży konstytucji mar twi się możliwością poprawy sy tuacji tych, którzy go do stróżowania za trudnili? Takie kuriozum może mieć chyba tylko jedno źródło – perwersyjny wpływ religii. Przyznam się do współuczestnictwa w rzeczy przykrej. Byłem jedną z tych kilku milionów osób, które załatwiły pracę na posadzie prezydenta Bronisławowi Komorowskiemu. Głosowałem, aby go zatrudnić, bo drugi możliwy kandydat – Jarosław Kaczyński – wydał mi się jeszcze bardziej szkodliwy. I tylko to mam na swoje usprawiedliwienie. Wiem, że gdybym nie poszedł na wybory albo głosował na tego drugiego, to wówczas żałowałbym jeszcze bardziej. Tak to w życiu bywa, że czasem jedynym uczuciem, jakie można mieć w pewnej sytuacji, jest tylko mniejszy lub większy żal. Czasem nie ma miejsca na satysfakcję. I trzeba ten stan świata przyjąć do wiadomości, bo wyobrażanie sobie, że jest inaczej, byłoby rzeczą naiwną. A naiwność to jedno z podstawowych źródeł życiowych porażek. Dlaczego rozwodzę się nad Komorowskim w cyklu poświęconym świeckiemu
Analogiczne spory wybuchały w Elblągu leżącym na terenie diecezji warmińskiej. Do eskalacji konfliktu doszło w 1525 r., gdy wśród ludności Elbląga stały się „aktualne idee, które wówczas opanowały całe Niemcy”. Chodziło m.in. o koncepcje anabaptystów. Mieszkańcy miasta zaatakowali duchowieństwo i katolickich członków rady miejskiej, „złupiono ze wszystkiego kościoły i klasztory, zakonników i kapłanów pozamykano
humanizmowi i krytyce religii? Bo ten człowiek skupia w sobie, niestety, różne odpychające cechy katolickiego konserwatysty. W obszernym wywiadzie udzielonym „Polityce” mówi na przykład o małżeństwach jednopłciowych jak o jakimś nieszczęściu
po klasztorach, zakazując się im pokazywać; w końcu złożono wszystkich rajców i innych urzędników miejskich, a nawet burgrabiego królewskiego, a w ich miejsce postanowiono innych, którzy sami się narzucili”. Wskutek nacisków ludności rada miasta zakazała dominikanom głoszenia kazań w należącym do nich kościele Najświętszej Marii Panny oraz dzwonienia na msze w nocy.
człowiek, którego zatrudniliśmy na prezydenckiej posadzie, słynie także z tego, że przez wiele lat jako myśliwy zadawał ból i zabijał dla rozrywki oraz przyjemności. Ze swojego zwyrodniałego moralnie hobby zrezygnował oficjalnie pod wpływem zmasowanej
ŻYCIE PO RELIGII
Przypadek prezydencki wiszącym nad Europą. Zupełnie nie przechodzi mu przez myśl, że może równouprawnienie milionów ludzi homoseksualnych jest wyrazem zwykłej ludzkiej sprawiedliwości. Nie poczuwa się też do żadnej winy za to, że jako prawicowiec proces ustanawiania tej sprawiedliwości pracowicie utrudnia. I nie chce pamiętać, że Kościół, do którego przynależy i który ostentacyjnie wspiera, ma na rękach krew i ponosi odpowiedzialność za ocean zła wyrządzonego w imię walki z rzekomym „grzechem sodomskim”. Ta bezduszność Komorowskiego nie jest w tym wypadku czymś szczególnym. Przecież
krytyki społecznej. Ale po cichu poluje nadal w Borach Tucholskich, co wyśledził dziennikarz „FiM”. Tak więc Komorowski okłamuje swoich wyborców i jeździ na polowania w tajemnicy, nie potrafiąc sobie odmówić rozkoszy zabijania. Nietrudno dociec przyczyn takiej moralnej zapaści. Bo problemem do rozstrzygnięcia nie jest to, jak prezydent godzi pobożne składanie rąk ze składaniem ich do strzału. Nasuwa się raczej pytanie, jaki zachodzi związek między jednym a drugim. Czy nie wynika on z tego, że katolicka etyka nie jest systemem moralnym opartym na empatii, lecz
Przeor oraz lektor dominikanów potajemnie opuścili Elbląg, wywożąc część kosztowności klasztornych. 6 lutego 1525 r. plebejusze walczący o demokrację i równouprawnienie obalili radę miasta. Buntownicy głosili, co następuje: „Przywileje należą do wszystkich mieszczan biednych i bogatych, a nie tylko do rady. Dlaczego rada odbiera biednym prawo do zagwarantowania im wolności i cieszy się nimi jedynie sama?”. Nowa rada sprawowała władzę przez 9 miesięcy. Zygmunt Stary wydał „surowe napomnienie, aby (buntownicy – dop. red.) do religii katolickiej powrócili, złożonych rajców i urzędników przywrócili, i wszystko do dawnego stanu przywiedli”. Chcąc zaprowadzić prządek w mieście, wysłał tam specjalną komisję złożoną z wojewodów oraz biskupów: kujawskiego, warmińskiego i chełmińskiego, którzy „przybywszy do Elbląga i winnych ukarawszy, religię katolicką i dawną zwierzchność gminną przywróciwszy”, zakończyli rewoltę. Większość buntowników wtrącono do więzienia, a kilku skazano na banicję. Komisja wydała statuty zygmuntowskie, zakazujące szerzenia nowej wiary pod groźbą kary śmierci i zapewniające prymat katolicyzmowi. Represje te nie wystraszyły mieszkańców Elbląga, którzy w 1531 roku przed wielkim postem przygotowali przedstawienie wykpiwające papieża i biskupów. Szczególnie urażony poczuł się biskup warmiński Maurycy Ferber. W widowisku tym wystąpił czarnoskóry „biskup”, co było aluzją do Ferbera, którego patron – św. Maurycy – był afrykańskiego pochodzenia. Zażądano ukarania winnych, ale polecenia króla w tej sprawie nikt nie wykonał. ARTUR CECUŁA
na przykazaniach? A Kościół mordowania zwierząt, także dla frajdy, nie zakazuje. Przeciwnie – stwarza całe ideologiczne podglebie, które bezduszność wobec innych istot żywych kreuje, usprawiedliwia i rozgrzesza. Cóż z tego, że w Ewangelii znajdziemy także podbudowę dla etyki empatycznej, na przykład w słynnej złotej zasadzie, aby innym nie czynić tego, czego sami nie chcielibyśmy doświadczać. Problem w tym, że tej idei w katolicyzmie się nie ćwiczy i w życiu codziennym nie eksponuje. Liczy się zdeformowany przez kler Dekalog, który sam w sobie jest zresztą i tak zawstydzająco prymitywny. Wagę przywiązuje się też do przykazań kościelnych i posłuszeństwa bieżącym wymysłom Watykanu. Empatia zanikła zaś z powodu jej nieużywania. Komorowski jest dzieckiem tej wykrzywionej moralności. Ja też kiedyś taki byłem, ale jako dwudziesto-, trzydziestolatek uciekłem od niej jak najdalej się dało. Co się przytrafiło Komorowskiemu, że tej perwersji nie zauważył aż do wieku bardzo dojrzałego? Spowodowały to geny czy wychowanie? Właśnie! Pytanie zupełnie takie, jak o pochodzenie homoseksualizmu. MAREK KRAK
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
K
ontrreformacja sukcesywnie osłabiała Polskę przez cały XVII w., lecz największe plony zbierała w XVIII w. w epoce „nocy saskiej”. Polska, mimo że rozpoczynało się właśnie oświecenie, stopniowo odbierała prawa polityczne innowiercom. W 1717 r. konstytucja sejmowa zabrała innowiercom prawo do publicznego odprawiania nabożeństw oraz do budowy nowych świątyń w miastach królewskich. Metodą nadinterpretacji kler katolicki rozszerzył ten zakaz także na remonty i odbudowę zniszczonych świątyń innowierców. Zdarzało się, że duchowni odbierali
Za każdy udzielony sakrament musieli płacić haracz duchownym grekokatolickim. Nie tylko nie mogli budować nowych świątyń, ale wręcz zakazano im remontowania już istniejących. Rzeczpospolita została bez wątpienia dobita „kwestią dysydencką”. Religia była tym narzędziem, które wykorzystano do zniszczenia państwa. Szymon Askenazy pisze, że kwestia dysydencka była „jednym z gwoździ do trumny Rzeczypospolitej”. To modelowy przykład świadomego wykorzystania religii w charakterze społecznego ładunku wybuchowego, który podkładali pozbawieni skrupułów, często nawet niereligijni
OKIEM SCEPTYKA historyk Ludwig von Pastor rozbrajająco szczerze pisał o tym okresie: „Polski kler był niewiarygodnie ciemny”. Papież Klemens XIII wspierał tymczasem zwalczanie praw dysydentów w Polsce, podburzał polskiego króla i był to jeden z kluczowych elementów pontyfikatu tego „ojca świętego”. W kraju dochodziło do licznych ekscesów przeciw prawosławnym oraz protestantom, konsekwentnie podsycanych przez papiestwo. Oto jeden z licznych przykładów: katolicy dążyli do likwidacji eparchii mohylewskiej – jedynej w Rzeczypospolitej administratury (tymczasowa struktura administracji
prawosławnego katolikom. Interweniowała Rosja, która ocaliła diecezję prawosławną. Warto wspomnieć, że na mocy polsko-rosyjskiego traktatu pokojowego z 1686 r. to właśnie Moskwa sprawowała opiekę nad polskimi prawosławnymi. Na czele eparchii stanął Jerzy Konisski. W latach 1759–1760 zorganizowano kilka zamachów na jego życie – na szczęście nieudanych. Mnożyły się też aresztowania prawosławnych. 28 stycznia 1760 r. doszło do inspirowanego przez ks. Michała Zenowicza napadu szlachty katolickiej i studentów jezuickich na seminarium prawosławne i dom biskupa Konisskiego. Władze polskie w żaden sposób
OJCOWIE NIEŚWIĘCI (107)
Protektorzy liberum veto Kler torpedował oświeceniowe reformy króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Dostarczał też Prusom oraz Rosji pretekstów do ingerencji w wewnętrzne sprawy Polski. dzieci niekatolikom, a następnie umieszczali je w klasztorach. Z czasem jednak pozwolono duchownym niekatolickim udzielać sakramentów. Tkwił w tym jednak pewien drobny haczyk: za każdym razem innowiercy musieli przekazywać opłaty za sakramenty klerowi katolickiemu. Konwokacja, czyli sejm zwołany po śmierci króla Augusta II Mocnego w 1733 r., wprowadziła zakaz obejmowania państwowych urzędów przez innowierców. To właśnie kwestia dysydentów religijnych odegrała kluczową rolę podczas rozbiorów Polski: rozgrywały ją m.in. Rosja oraz Prusy. Problem ten nader często sprowadzał się do interwencji, które miały na celu przyznanie innowiercom w Polsce pełnię praw politycznych. Ingerencje te miały również na celu przywrócenie dysydentom utraconych praw religijnych, zwrot bezprawnie zagrabionych świątyń, możliwość spokojnego praktykowania religii innej niż katolicka, powstrzymanie ekscesów kleru. Władcy, którzy upominali się o tolerancję religijną w Polsce, sprawiali wrażenie wiarygodnych: w swoich krajach wprowadzali tolerancję religijną jako realny element ich polityki. Nie przypadkiem rosyjscy buddyści uznali carycę inkarnacją Białej Tary, czyli żeńskiej bodhisattwy. Ale nie tylko oni darzyli Katarzynę sympatią. 22 lipca 1763 r. caryca wydała manifest tolerancji dla rosyjskich katolików. Na jego mocy łacinnicy mogli swobodnie praktykować swą religię, budować nowe kościoły oraz samodzielnie obsadzać urzędy religijne, tymczasem prawosławni w Polsce nie mieli analogicznych praw.
władcy, licząc na osiągnięcie politycznych celów. I chociaż to władcy Rosji i Prus podkładali te ładunki, ich lonty zapalali jednak ludzie papieża. Dlaczego należy w tym widzieć sterowaną autodestrukcję, a nie przejaw kolejnej wojny religijnej? Obrońcom dysydentów nie chodziło o prawa mniejszości religijnych w Rzeczypospolitej, lecz o to, by fanatycy katoliccy sparaliżowali nasze państwo. Umocnienie innowierców w Rzeczypospolitej nie było wcale planowanym, lecz raczej niepożądanym skutkiem tych manipulacji. Zaborcy doceniali otępiające „zalety” katolicyzmu i podwójny ośrodek władzy: Warszawa-Rzym. 25 sierpnia 1767 r. minister spraw zagranicznych Rosji Nikita Panin pouczał ambasadora Repnina w następujący sposób: „Religie protestanckie, uśmierzając przesądy i ograniczając władzę duchowieństwa, łatwo mogłyby nadmiernym swoim rozpowszechnieniem wyprowadzić Polaków z ciemnoty, w której dotąd jeszcze w większości swej są pogrążeni, a wyzwoleniem ich z niej mogłyby doprowadzić ich stopniowo do zaprowadzenia u siebie nowych porządków, które ześrodkowując w jednym miejscu całą ich wewnętrzną siłę... mogłyby rychło zwrócić się na szkodę Rosji, opiekunki ich w obecnym czasie, a rywalki pierwszej i głównej w przyszłości”. A pruski król Fryderyk II w 1766 r. pisał do swego posła, sugerując mu potajemne torpedowanie walki różnowierców o równouprawnienie. Polscy duchowni mniej lub bardziej świadomie działali na rzecz zaborców. Co więcej, łatwo było nimi manipulować. Nawet kościelny
Stanisław August Poniatowski
kościelnej – dop. red.) prawosławnej. W latach 1685–1765 miejscowi grekokatolicy siłą przejęli około 200 cerkwi prawosławnych, a greckokatolicki metropolita połocki Florian Hrebnicki, usiłując uprawomocnić przejęcie eparchii, spreparował dokument, który miał dowodzić, że to król Zygmunt III podporządkował tę jednostkę administracyjną grekokatolikom. Fałszerstwo było o tyle prymitywne, że eparchia powstała już po śmierci króla. Papież włączył się w tę grę i w brewe skierowanym do kanclerza koronnego wezwał do przekazania biskupstwa
nie zareagowały na tę prowokację, zaś Zenowicz wzywał do zagarnięcia reszty cerkwi prawosławnych. Jason Junosza Smogorzewski, nowy metropolita greckokatolicki, wypowiedział prawosławiu wojnę i wezwał władze polskie do przekazania mu jurysdykcji nad prawosławnymi białoruskimi. Klemens XIII poprosił króla polskiego o spełnienie tych postulatów, ale Jason Junosza Smogorzewski na własną rękę wydawał dekrety adresowane do prawosławnego duchowieństwa i wiernych. W tej sytuacji Konisski poprosił carycę o protekcję.
23
Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, zaś osoby próbujące załagodzić awantury ściągały na siebie gniew papieża. A wszystko przez to, że polskie reformy oświeceniowe zakładały ograniczenie praw kleru. Duchowni nie chcieli się na to zgodzić i mieli pełne wsparcie papieża. Tuż przed wyborem Stanisława Augusta Poniatowskiego na króla Polski Klemens XIII wysłał list apostolski do prymasa, biskupów i senatorów, wzywając ich do walki z religijnym równouprawnieniem. Sprawa odbiła się międzynarodowym echem. W Londynie tak pisano o próbach reform: „Powszechnie wiadomo, jakim niesłychanym rabanem kler zablokował te zmiany”. Papież zabiegał o interwencję katolickich mocarstw w Polsce w związku z... „niebezpieczną sytuacją katolików”. 30 marca 1765 r. pisał w tej sprawie do Marii Teresy i Józefa II Habsburga, a 3 kwietnia apelował do królów Francji i Hiszpanii. Poniatowski szybko stwierdził, że to właśnie Klemens XIII umacnia polską anarchię. Papież działał wyłącznie we własnym interesie i chciał choć w Polsce pozostawić katolicki skansen. Kiedy stwierdził, że może dojść do rozbiorów i katolicki kraj się rozleci, postanowił pójść na jawną współpracę z zaborcami, walcząc przy tym o majątki kościelne i prawa dla katolickiego kleru. Czasy imperialne papiestwa należały już bowiem do przeszłości. W katolickim państwie epoki Oświecenia silny władca sprawiał papiestwu tylko kłopoty. Potężni oświeceni władcy katoliccy podporządkowywali sobie Kościół i przejmowali dotychczasowe prerogatywy papieskie (doprowadzili m.in. do spektakularnego upadku zakonu jezuitów), natomiast anarchia była inkubatorem ciemnogrodu. „Noc saska” doprowadziła do całkowitego rozkładu polskiego państwa, za to krajowy Kościół utuczył się w tym czasie jak pączek w maśle. Było co ratować. Pomiędzy pierwszym (1772 r.) a trzecim (1795 r.) rozbiorem Polski w relacjach Rosji z papiestwem doszło do pozornie zdumiewającego pasma „cudów”. W Petersburgu otwarto pierwszą w historii nuncjaturę i rosyjscy katolicy zyskali znaczne wpływy polityczne. Polacy często wypominają Wolterowi i innym filozofom Oświecenia, że jawnie wspierali carycę Katarzynę. Zapominają jednak, że cieszyła się ona także poparciem jezuitów. To właśnie ci zakonnicy obdarzyli ją przydomkiem „Wielka” (także „nieśmiertelna”, „wsławiona” itp.). Dowodem „winy” Woltera są futra sobolowe, które otrzymał od carycy. Identyczne futra otrzymał także prymas Polski i papież. Każdy światły Polak wiedział, kto zdradził i pogrzebał ojczyznę, ale było już za późno. MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
24
O
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
GRUNT TO ZDROWIE
lejek pichtowy wytwarzany z syberyjskiej jodły białokorej jest preparatem ściśle powiązanym z dziką przyrodą. Dlaczego? Ponieważ jego lecznicze właściwości odkryto, obserwując dzikie zwierzęta, m.in. tygrysy syberyjskie i niedźwiedzie. Dzikie koty, gdy niedomagają, szukają jodły białokorej i zjadają jej świeże igły. W ten sposób instynkt podpowiada im, jak się leczyć. Niedźwiedzie zaś, szukając miejsca do snu zimowego, najchętniej wybierając to wymoszczone jodłowym igliwiem. Mikroklimat wytworzony dzięki olejkom zawartym w igłach jodły białokorej sprzyja spokojnemu odpoczynkowi i eliminuje patologiczne mikroby z otoczenia. Dlatego też drzewo to do dziś nazywane jest na rosyjskim wschodzie „leśnym doktorem”. Od niepamiętnych czasów wytwarza się z niego olejek jodłowy, zwany pichtowym, szeroko opisywany już w staroruskich kronikach. W XII wieku księżniczka Eupraksja – wnuczka Jarosława I Mądrego, średniowiecznego władcy Rusi, uważana za oficjalną twórczynię fitoterapii (kuracja olejkami eterycznymi i ziołami) – pisała o nadzwyczajnych właściwościach olejków z drzew iglastych: „I rodziły się dzieci u bezdzietnych, chorzy uwalniali się od cierpień, ślepi zaczynali widzieć”. Pierwszy drukowany „Zielnik” rosyjski z 1588 r. zawiera konkretne opisy stosowania olejku m.in. na wzmocnienie organizmu, infekcje, szkorbut. Ze źródeł historycznych (1640 r.) wiemy, że sybirski kozak Nikodem Małfin leczył tym eliksirem bitewne rany. Stosowano go przez wieki średnie, renesans, aż do XX wieku jako lek na przeziębienia, dokuczliwy kaszel, gruźlicę, arteriosklerozę, oparzenia, choroby skóry, a nawet suchoty. Swoją „drugą młodość” olejek pichtowy przeżył podczas II wojny światowej, a przyczyniła się do tego bitwa pod Stalingradem. Okrążone przez hitlerowską armię miasto było pozbawione pomocy z zewnątrz. Po miesiącach wyniszczających walk Rosjanom zaczynało brakować nie tylko jedzenia, ale i leków. W szpitalach kończyły się m.in. środki dezynfekujące i antyseptyki. I wtedy właśnie przypomniano sobie o leczniczych właściwościach jodły syberyjskiej oraz wytwarzanego z niej olejku. Powszechnie zaczęto go używać w szpitalach wojskowych do leczenia ran, odmrożeń i oparzeń. Efekty były bardzo zachęcające. Po wojnie rozpoczęto intensywne badania nad tą niezwykłą substancją. W 1965 r. doktor Pawołocki opublikował książkę „Kliniczne badania eksperymentalne nad preparatami z jodły” stanowiącą podsumowanie jego wieloletnich doświadczeń. Był on przekonany, że olejek jodłowy podnosi odporność organizmu oraz reguluje ciśnienie krwi. W latach 70. opinię tę potwierdziły badania rosyjskiego farmakologa M.D. Maszkowskiego, który zauważył, że
Olejek pichtowy
Oleum abies jest szczególnie cenionym naturalnym lekiem naszych wschodnich sąsiadów – Rosjan. Zwłaszcza tych z dalekiej Syberii, słynącej z surowych mrozów. kamfora oraz inne składniki czynne zawarte w olejku stymulują pracę układu krążenia i układu oddechowego, a także działają wykrztuśnie. W 1972 r. na konferencji naukowej we Władywostoku ogłoszono natomiast jego pozytywny wpływ na leczenie oparzeń I i II stopnia. Kolejne lata badań przyniosły następne optymistyczne wieści. W 1983 r. na Międzynarodowej Konferencji w Nowosybirsku, poświęconej wykorzystaniu naturalnych zasobów leczniczych Syberii i Dalekiego Wschodu, potwierdzono, że olejek działa bakteriobójczo na pałeczki okrężnicy, bakterie Gram-ujemne oraz bakterie gronkowca. Na dodatek specyfik oczyszcza rany z obumarłych tkanek i działa przeciwzapalnie oraz przeciwbólowo. A wszystko to bez żadnych skutków ubocznych. W latach 90. odkryto kolejne zastosowania olejku. Dowiedziono, że ekstrakt z igieł jodłowych łagodzi procesy zapalne błon śluzowych, przez co wpływa korzystnie na układ pokarmowy. Dzięki wszystkim tym badaniom w 1992 r. Rosyjskie Ministerstwo Zdrowia uznało olejek pichtowy za środek leczniczy, co pozwoliło na oficjalne i powszechne stosowanie go przez medycynę klasyczną. Swoje niezwykłe właściwości specyfik zawdzięcza przede wszystkim dużym ilościom lotnych fitoncydów, zawartych głównie w octanie bornylu (najważniejszy składnik olejku pichtowego – 38 proc. całego ekstraktu – nadaje olejkowi charakterystyczny jodłowy aromat). Do innych dobroczynnych substancji należą terpeny, wykorzystywane w lecznictwie, profilaktyce oraz kosmetyce, wśród których wymienić trzeba: kamforę, A-pinen, borneol, limonen, bisabolen, kadinen, humulen (A-kariofilen) i inne. Fitoncydy to naturalne substancje bakterio-, grzybo- i pierwotniakobójcze. To dzięki nim tak lekko
i świeżo oddycha się leśnym powietrzem, wolnym od chorobotwórczych zarazków. Fitoncydy występują również w dużych ilościach w czosnku, cebuli i chrzanie, dając im silnie antybakteryjne działanie. W postaci wyizolowanej używa się ich w przemyśle spożywczym do konserwacji żywności. Preparaty fitoncydowe przynoszą znakomite efekty w leczeniu zakażeń bakteryjnych układu oddechowego. Modyfikują skład ilościowy i jakościowy mikroflory przewodu pokarmowego, podobnie jak dotychczas stosowane antybiotykowe stymulatory wzrostu. O tym, jak silne jest ich działanie odkażające, świadczy fakt, że lotny fitoncyd zawarty w czosnku zabija prątki gruźlicze w ciągu 3–5 minut, czyli szybciej niż kwas karbolowy (fenol). Terpeny to z kolei naturalne związki o silnym zapachu. Najbardziej znane z nich to mentol (w olejku miętowym), kamfora (z drzewa kamforowego) oraz naturalny lateks (z drzew kauczukowych). Generalnie działają drażniąco i stymulująco, wywołując lepsze ukrwienie skóry, pobudzając procesy żółciotwórcze, rozgrzewając oraz stymulując centralny system nerwowy. Dokładnie wszystkie te właściwości posiada kamfora, dlatego używa się jej do nacierań w bólach reumatycznych i neuralgicznych. Pomaga też przy niskim ciśnieniu. Dodatkowo wykazuje ona właściwości przeciwbakteryjne i przeciwgrzybiczne. Podobne działanie ma reszta terpenów zawarta w olejku pichtowym. Taki na przykład A-pinen inhaluje drogi oddechowe i działa wykrztuśnie; borneol ma działanie uspokajające; bisabolen i kadinen działają przeciwzapalnie; humulen (A-kariofilen) wykazuje zaś zdolności antynowotworowe podobnie jak limonen, który na dodatek odstrasza komary i roztocza.
Profilaktycznie zaleca się przyjmować od 5 do 10 kropli olejku trzy razy dziennie na łyżeczce soku lub miodu (nie stosować łyżeczek i kubeczków z plastiku, ponieważ olejek pichtowy rozpuszcza plastik). Najlepiej jest pić go rano (między godziną 7 a 9), w południe (między 12 a 13) i wieczorem (między 18 a 20). Korzyści odniesiemy też, stosując go zewnętrznie na skórę, dodając do kremów, szamponów, balsamów oraz poprzez inhalacje i kąpiele. Dzięki temu, że nie ulega rozkładowi w wyniku działania enzymów trawiennych, przenika do krwi, a z nią – do całego ciała. Z organizmu wydalany jest po upływie 48 godzin od spożycia.
Poniżej przedstawiam praktyczne zastosowania terapii za pomocą olejku pichtowego: Kąpiele uspokajająco-regenerujące Wystarczy dodać 7–10 kropli na wannę napełnioną wodą o temperaturze 40 stopni Celsjusza. Taka kąpiel trwająca 10–20 minut ułatwia zasypianie, pomaga wypocząć i zregenerować siły. Dodatkowo korzystnie wpływa na skórę oraz inhaluje drogi oddechowe. Kąpiele stóp Kilkunastominutowe kąpiele stóp w gorącej wodzie z dodatkiem łyżeczki olejku przyniosą ulgę i wyśmienicie odprężą nas po całym dniu bycia „na nogach”. Na dodatek działają prewencyjnie na wypadek grzybicy. Po kąpieli stóp nie wycieramy, pozwalając, aby olejek wniknął w skórę. Inhalacje Podczas nieżytu górnych dróg oddechowych kilka kropli olejku wlewamy do miski z gorącą wodą.
Przeprowadzamy 10-minutowe inhalacje pod przykryciem. Do tego celu można też używać specjalnych podgrzewanych czajniczków do aromaterapii. Dzięki nim poza inhalacjami oczyścimy też powietrze z chorobotwórczych drobnoustrojów. Nacieranie Kojącą ulgę przyniesie miejscowe wcieranie preparatu w skórę przy takich dolegliwościach jak zapalenie nerwów (np. klasyczne „korzonki”), przy wszelkich nerwobólach, artretyzmie, drętwieniu nóg, zapaleniu stawów. Nacieranie zaś klatki piersiowej, pleców, okolic gardła, nosa i uszu stosuje się w przypadku grypy, przeziębień i nieżytów górnych dróg oddechowych. Czynności te powtarzamy kilka razy dziennie. Podczas kataru można smarować olejkiem wnętrze nosa w celu jego udrożnienia i szybszego pozbycia się zarazków. Odleżyny zaleca się smarować kilka razy dziennie olejkiem pichtowym zmieszanym z olejem słonecznikowym w stosunku 1:1. Dodany zaś w kilku kroplach do ulubionych kremów wpłynie na kondycję naszej cery. Okłady Pomogą w przypadku wrzodów, ropni, czyraków, gdy nasz specyfik zmieszamy z tłoczonym na zimno olejem roślinnym lub oliwą z oliwek w stosunku 1:1. Miksturą tą nasączamy bandaż lub lnianą szmatkę i przykładamy do chorego miejsca na około 30 minut. Zabieg ten powtarzamy kilka razy na dobę. Stosować go możemy również w przypadkach grzybic skórnych. Olejek pichtowy może być także wykorzystany do kuracji oczyszczająco-uodparniającej. Trwa ona okrągły miesiąc, podczas którego oczyszczamy nasz organizm z toksyn i wzmacniamy nasz układ odpornościowy. Przygotowując się do niej, należy ograniczać, a podczas jej trwania zupełnie wyeliminować z diety spożycie mięsa, nabiału oraz cukru rafinowanego. Niewskazane są też używki i kofeinowe oraz alkoholowe trunki. Należy natomiast zwiększyć spożycie warzyw, owoców i niegazowanych wód mineralnych. Oto schemat przeprowadzenia kuracji oczyszczającej. Do niewielkiej ilości wody należy wlać: z 1–6 dzień kuracji: 3 krople rano i 3 wieczorem. z 7–12 dzień kuracji: 5 kropli rano i 5 wieczorem. z 13–18 dzień kuracji: 7 kropli rano i 7 wieczorem. z 19–24 dzień kuracji: 8 kropli rano i 8 wieczorem. z 25–30 dzień kuracji: 10 kropli rano i 10 wieczorem. Na kurację wystarczy mała (50 ml) buteleczka olejku. Po jej zakończeniu należy zrobić 30 dni przerwy w przyjmowaniu tego preparatu. Cena olejku nie jest wygórowana – zaczyna się od około 6 zł za 10-mililitrową buteleczkę. ZENON ABRACHAMOWICZ
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
TRZECIA STRONA MEDALU
25
FILOZOFIA STOSOWANA
Te, Polska! Płać i siedź cicho! Kościół zdecydowanie nie jest instytucją rynkową. Nigdy nie żył z dobrowolnych datków i nigdy nie byłby zdolny się z nich utrzymać. Żył z poboru przymusowych podatków, z nadań, z roli obrabianej przez pańszczyźnianych chłopów i z zapisów testamentowych. Kościół trochę do tego handlował alkoholem, ziółkami czy dewocjonaliami. Dobrowolne datki skromnych wiernych nigdy nie stanowiły głównego źródła utrzymania Kościoła. W czasach demokratycznych oczekiwanie, że wierni sami będą utrzymywać swoich kapłanów, wydaje się jednak całkiem rozumne i sprawiedliwe. Są wszak różne wiary i światopoglądy, więc niechaj każdy łoży na swoich. Dlaczego miałby się tym zajmować rząd, skoro słowami swej konstytucji państwo obiecuje bezstronność w kwestiach światopoglądowych? A jednak się zajmuje, i to wszędzie, przy czym dla zachowania równości finansuje mniej więcej proporcjonalnie również inne związki wyznaniowe. Z Kościołem katolickim jest jednakże ten szczególny kłopot,
K
że z własnego wyboru ma on prawną postać państwa. Finansowanie tego akurat Kościoła oznacza łożenie przez jedno państwo na drugie. Cóż, biednym państwom się pomaga. A tzw. Stolica Apostolska, choć wcale nie biedna, to jednak jej samodzielne źródło utrzymania, czyli sprawowanie posług religijnych, nie stanowi działalności na tyle wartościowej dla zainteresowanych, by zechcieli płacić za uzyskiwane z niej korzyści w stopniu wystarczającym dla zaspokojenia potrzeb bytowych owego „posługodawcy”. Wygląda na to, że wódka i papierosy są dla nich nieporównanie cenniejsze niż zbawienie, skoro płacą za nie o wiele więcej, niż rzucają na tacę. Uczciwie przyznać jednak trzeba, że gdyby przyszło nam dobrowolnie składać się na drogi, szkoły i szpitale, żniwa też byłyby mizerne. Niechaj już więc im będzie. Powiedzmy, że jest do zaakceptowania jakieś tam łożenie przez państwo na Kościoły. Może nie do końca zgadza się to z zasadą świeckości państwa, lecz wynika z tradycji, z praw nabytych, z sytuacji społecznej
iedy się słyszy, że ma powstać nowa formacja polityczna – „centrolewica” – nasuwa się pytanie: czy Ruch Palikota i SLD okazały się zbyt lewicowe, a teraz potrzebny jest ruch w kierunku centrum? Osią pomysłu z Aleksandrem Kwaśniewskim jako patronem nowego ruchu politycznego Europa+ jest koncepcja silniejszej integracji z Unią Europejską. Mamy więc dwa nowe elementy w tej koncepcji: Kwaśniewskiego i europeizm, a nawet federalizm europejski. Aleksander Kwaśniewski to miły pan w eleganckim garniturze, który od wielu lat nie powiedział nic istotnego na żaden temat. Jego umiejętność nieangażowania się po żadnej stronie w żadnej palącej kwestii społecznej czy gospodarczej zapewnia mu pozycję arbitra, człowieka ponad podziałami, którego kochają media głównego nurtu i cenią osoby, które na przykład nigdy nie głosują. Ta bezstronność jest jednak dość złudna, zważywszy na to, że podczas obu swych prezydenckich kadencji Kwaśniewski miał realną władzę, prawo weta, inicjatywę ustawodawczą i ani razu nie wykorzystał tej władzy w interesie ludzi pracy, osób niezamożnych, kobiet czy choćby świeckości państwa. Pamiętam jednak, że podczas kampanii wyborczych złożył dwie obietnice: jedna to poprawa losu pracowników byłych Państwowych Gospodarstw Rolnych, a druga to obietnica inicjatywy zapewniającej mieszkania dla młodych ludzi startujących w dorosłe życie. Żadnej z nich nie tylko nie zrealizował, ale nawet nie podjął najmniejszej próby ich spełnienia. Nie jest jednak tak, że nie podjął żadnych ważnych decyzji. Wbrew opinii większości społeczeństwa Aleksander Kwaśniewski ochoczo wysłał polskie wojska do Iraku. To za jego prezydentury na terenie naszego kraju
i politycznej. Nie znaczy to jednak, że Kościoły nie powinny spełniać ogólnie przyjętych norm dotyczących sponsorowania wszelkiej działalności ze środków publicznych. Już mniejsza o wdzięczność i stosowne podziękowania. Nie wymagajmy za wiele od tych, którzy nauczeni są myśleć, że mogą wszystkich pouczać i w ogóle robią wielką łaskę. Chodzi o zasady wynikające z prawa i elementarnej moralności publicznej.
Fundamentalna zasada finansowania przedsięwzięć ze środków publicznych nakazuje, by starający się o dotację podmiot zwrócił się o stosowną dotację, a więc złożył tzw. aplikację. W aplikacji takiej
prawdopodobnie torturowano więźniów przywożonych tu przez CIA. Jego zaangażowanie po stronie NATO, a zwłaszcza agresywnej polityki międzynarodowej USA, dało mu nawet nadzieję na stanowisko sekretarza generalnego Sojuszu Północnoatlantyckiego. To za sprawą takiej właśnie postawy Polska coraz częściej postrzegana bywa w Europie jako piąta kolumna Stanów Zjednoczonych.
wyszczególnia się koszty oraz wszystkie źródła finansowania danego przedsięwzięcia. Jeśli dotacja zostaje przyznana, instytucja udzielająca wsparcia kontroluje proces wydatkowania poszczególnych kwot, sprawdzając rachunki, zgodność wydatków z kosztorysem, a na końcu przyjmuje (bądź nie) sprawozdanie finansowe. W razie nieprawidłowości dotację trzeba zwrócić. Podstawowym warunkiem nadzoru nad wydatkowaniem środków publicznych jest, rzecz jasna, przejrzystość finansów instytucji korzystającej z dotacji. W przeciwnym razie państwo popełnia jawną niegospodarność, czyli dopuszcza się korupcji. Rząd nie ma prawa łożyć na żadne przedsięwzięcia, których nie może kontrolować od strony finansowej. I jeśli finanse Kościoła są dla rządu polskiego tajne (bo Kościół nie chce ich ujawniać), to z prawnego punktu widzenia wszelkie dotacje publiczne na Kościół są po prostu nielegalne. Co jeszcze ważniejsze – upokarzają państwo, gdyż podporządkowuje się tu ono
narastającego rozwarstwienia społecznego, które w Polsce rośnie najszybciej w Europie, mimo że jednym z deklarowanych przez UE celów jest wzrost spójności społecznej. To w końcu pod dyktando Brukseli zlikwidowaliśmy nasze flagowe stocznie. Prywatyzujemy ze szkodą dla pracowników i konsumentów wiele gałęzi gospodarki. Unia więc – zamiast być lekiem na całe zło – staje się w coraz
GŁOS OBURZONYCH
Krok w prawo Dlatego europejskość byłego prezydenta trzeba co najmniej zakwestionować, mimo że popiera on inicjatywę Europa+, która ma nas rzekomo do zjednoczonej Europy przybliżać. Drugim elementem tej nowości, czyli „centrolewicy”, jest europeizowanie Polski. Stawianie na ściślejszą integrację w ramach zjednoczonej Europy. Kiedy porównamy standardy socjalne, demokratyczne czy świeckości państwa, ściślejsza integracja z Unią wydaje się jedyną rozsądną opcją. Ale pod warunkiem, że jej rezultatem będzie równanie do krajów, w których jest silniejsza redystrybucja budżetowa (wyższe podatki dla bogatych i niższe dla biednych), że kobiety będą się cieszyć u nas takimi prawami jak na Zachodzie Europy, a księża i hierarchowie kościelni będą mieli takie wpływy polityczne jak we Francji czy Holandii. Ludzie w Polsce masowo poparli wejście do Unii, bo liczyli właśnie na owo zbliżenie standardów. Stało się jednak inaczej. Nawet hojną ręką przekazywane fundusze europejskie nie zatrzymują w najmniejszym stopniu
większym stopniu narzędziem neoliberalnej globalizacji, czyli wprowadzania do krajów członkowskich rozwiązań korzystnych dla światowych korporacji, a niekorzystnych dla społeczeństw tych krajów. Na spotkaniach prezesów międzynarodowych korporacji z obu stron Atlantyku, w ramach tzw. Transatlantic Business Dialogue, uzgadniana jest treść przyszłych dyrektyw unijnych. I około 80 proc. tych propozycji istotnie staje się unijnym prawem. Kiedy uczestnicy takich szczytów jak Forum Ekonomiczne w Davos żądają prywatyzacji służby zdrowia, wodociągów, poczty itd., komisarze unijni stają na głowie, aby tym życzeniom sprostać. Właśnie nasz Sejm przyjął dość bezrefleksyjnie europejski pakt fiskalny, podnoszący niemal do rangi konstytucyjnej neoliberalną politykę gospodarczą, która każe zwykłym ludziom płacić za kryzys wywołany chciwością i głupotą tzw. inwestorów, czyli kapitału finansowego oraz spekulacyjnego. To, co było aberracją systemu, nadużyciem i szaleństwem, zostanie
regule: „Płać i się nie wtrącaj!”. Jeśli w dodatku tym aroganckim biorcą jest przedstawicielstwo innego państwa (a taki dziwaczny ustrój ma Kościół katolicki), to takie relacje oznaczają naruszenie suwerenności państwa, które udziela środków finansowych. Wygląda to tak, jakby Polska nie do końca była wolnym krajem, bo na jej terenie swobodnie działa niekontrolowana przez polskie władze publiczne instytucja zagraniczna, w znacznym stopniu utrzymywana ze środków publicznych. Co więcej, instytucja ta bynajmniej nie ukrywa swoich ambicji wywierania wpływu na stanowione w naszym kraju prawo. Normalizacja stosunków między państwem i Kościołem nie wymaga zaprzestania finansowania działalności Kościoła ze środków publicznych. Wymaga powstania polskiego państwa z kolan i szacunku dla siebie. Gdyby tak miało się stać, przekonalibyśmy się wkrótce, że i Kościół zaczyna szanować polskie władze. Bo Kościół, jak wszyscy, szanuje mocnych i godnych, a nie słabych i służalczych. JAN HARTMAN
za sprawą tego paktu podniesione do rangi zasady obowiązującej wszystkie państwa UE. Stojący za tą koncepcją federalizm europejski ma charakter ultraliberalny i autorytarny. W sposób trwały narzuca władzę kapitału nad społeczeństwem, a pierwszą ofiarą takiego rozwiązania pada demokracja. Oznacza to, że za każdym razem, kiedy niczym nieograniczone, szalone spekulacje finansowe doprowadzą do deficytu finansów publicznych, jedynym lekarstwem dopuszczalnym przez pakt fiskalny będzie cięcie wydatków budżetowych na zdrowie, kulturę, pomoc społeczną, edukację, a nie obciążenie tych, którzy do takiej sytuacji doprowadzili, czyli sektora finansowego, banków, funduszy itp. I taki mechanizm nie będzie nawet wymagał każdorazowej decyzji parlamentu, bo będzie to element wymagalnych zobowiązań międzynarodowych Polski. Jeżeli więc traktować państwo – tak jak proponowali Jean-Jacques Rousseau i John Rawls – jako umowę społeczną, to nasi politycy zawarli w naszym imieniu międzynarodową umowę, na mocy której społeczeństwo nie będzie mogło w demokratycznym głosowaniu zadecydować o sposobie rozłożenia ciężarów kryzysu, tylko będzie musiało je ponieść bez szemrania. Lewica godna tego miana jest za dalszym jednoczeniem Europy, bo tylko tak w globalnym świecie możemy bronić europejskich standardów. Ale jednoczyć się musimy wokół celów społecznych, walki z biedą, wykluczeniem, dewastacją środowiska; wokół poszerzania, a nie ograniczania sfery publicznej. Potrzebna nam jest prawdziwa lewica społeczna, a nie centrolewica z Aleksandrem Kwaśniewskim – bywalcem szczytów w Davos – na czele. PIOTR IKONOWICZ
26
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
RACJONALIŚCI
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Bzdura dotykowa
W rozmowie z tygodnikiem „Uważam Rze” ks. Franciszek Longchamps de Bérier piętnuje dzieci z in vitro stygmatem bruzdy dotykowej. Dowodzi istnienia zespołów wad genetycznych, ze szczególną częstotliwością występujących wśród dzieci poczętych tą metodą. „W Polsce w ogóle nie ma świadomości, czym jest in vitro i jakie niesie zło. Z rozmów z rodzicami wiem, że wiele osób poddało się zapłodnieniu in vitro, nie mając pojęcia, w czym uczestniczą. Nie ostrzeżono ich nawet o zagrożeniach zdrowotnych” – grzmi ksiądz Franciszek Longchamps de Bérier, członek zespołu ekspertów ds. bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski, profesor prawa, wykładowca na Uniwersytecie Jagiellońskim. Duchowny słynął ze skandalicznych wyskoków, ale ostatnio przeszedł samego siebie. W rozmowie z tygodnikiem Jana Pińskiego oświadczył, że istnieją lekarze, którzy „po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka widzą, że zostało ono poczęte z in vitro”. Po czym je rozpoznają? Po „dotykowej bruździe, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych”. Nawet inni duchowni uznali, że de Bérier posunął się za daleko w bezpodstawnym obrażaniu ludzi, choć Episkopat nie wpadł na to, by sprostować te bzdury. Ksiądz Kazimierz Sowa, dyrektor kanału Religia.tv, przyznał tylko, że jest
zszokowany słowami kolegi po fachu. Szkoda, że nie zasugerował wyrzucenia „naukowca” z zespołu ekspertów ds. bioetycznych. Po tej łagodnej krytyce spec od bruzdy dotykowej zaczął się rakiem wycofywać ze swych słów. Miejmy nadzieję, że następnym razem wpadnie na pomysł, że jak się mówi, co się myśli, to się myśli, co się mówi. Ludzie mający problemy z poczęciem mają już na starcie mniej komfortową sytuację zdrowotną niż ludzie płodni. Sama niepłodność jako choroba jest czynnikiem ryzyka. W podobnej sytuacji są ludzie chorzy na choroby chroniczne, takie jak cukrzyca czy epilepsja. Takie osoby są narażone na powikłania okołoporodowe czy – odnosząc się do słów księdza o „produkcji sztucznych dzieci z in vitro” – przywołane przez księdza „zespoły wad genetycznych”. Ale przecież te dzieci nie wyrosły na drzewie i nie wyprodukowano ich w fabryce. Zarówno plemnik mężczyzny, jak i komórka jajowa kobiety użyte do zapłodnienia in vitro pochodzą z naturalnych gonad męskich oraz żeńskich. Dzieci poczęte tą metodą są równie naturalne jak krew płynąca w żyłach każdego człowieka, którą również pobieramy i przechowujemy w specjalnych bankach, a mimo to nikt o zdrowych zmysłach nie nazywa transfuzji krwi sztucznym zabiegiem. JANUSZ PALIKOT
Czyny nienawiści Mowa nienawiści to ostatnio najmodniejszy przedmiot troski polityków. Oczywiście fałszywej. Naprawdę wcale nie chcą się wyrzec używania obraźliwych słów. Dla wielu to wręcz niemożliwe, bo niczego więcej nie potrafią. Wzywają innych do opamiętania, aby pozbyć się konkurencji i niepodzielnie królować w mediach. Bycie królem chamstwa jest dla nich atrakcyjniejsze, niż nie być w ogóle. Przez pewien czas wydawało się, że koronę nosi Janusz Palikot. A jednak został zdetronizowany przez PiSłankę Krystynę Pawłowicz. Podjęta przy okazji rozprawy z wicemarszałkinią Wandą Nowicką próba odzyskania palmy pierwszeństwa nie powiodła się. Zwłaszcza że Aleksander Kwaśniewski wymusił na Palikocie przeprosiny, a Pawłowicz nie przeprasza nigdy. W odróżnieniu od mowy nienawiści, czyny nienawiści, wyjąwszy stadionowe akcje kiboli, nie są aż tak masowe ani popularne. Nawet Manify, Marsze Równości i Świeckości coraz rzadziej są obrzucane kamieniami, jajami, pomidorami i wyzwiskami, co oczywiście skutkuje mniejszym ich rozgłosem. Media, chcąc zapewnić obywatelom igrzyska, łakną krwi. Stąd ponadroczny serial o Katarzynie W., która jak mało kto potrafi rozpalić emocje. Jedną małą Madzią przykryła matkę z Hipolitowa, choć ta zamordowała aż sześcioro swoich dzieci. Cała para prawicowych bojówek idzie ostatnio w Marsze Niepodległości. Są petardy, race, płyty chodnikowe, kastety i gołe pięści. Oczywiście także ranni i zatrzymani. Przy okazji Boga, Honoru i Ojczyzny można dowalić wszystkim. Lewicy („Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”), prezydentowi („Komorowski – zdrajca Polski”), premierowi („Donald, matole, twój rząd obalą kibole”), Kolorowej Niepodległej, bo skoro kolorowa, to tęczowa, a więc „Pedały do gazu”. Z indywidualnych czynów nienawiści najtragiczniejszy w skutkach był atak na biuro PiS w Łodzi w październiku 2010 roku. 62-letni Ryszard C. z Częstochowy zastrzelił Marka Rosiaka, asystenta europosła PiS Janusza Wojciechowskiego, i ciężko ranił nożem Pawła Kowalskiego, asystenta posła Jarosława Jagiełły. Napastnik krzyczał, że nienawidzi PiS. Po zatrzymaniu oświadczył, że chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego. Przyznał się do winy. Usłyszał zarzuty zabójstwa i usiłowania zabójstwa. Grozi mu dożywocie, chyba że okaże się niepoczytalny. W lutym 2013 roku doszło do kilku czynów nienawiści, które odbiły się szerokim echem z uwagi na osoby zaatakowanych. W sobotę, 16 lutego,
na Rynku Głównym w Krakowie kilku prawicowych bojówkarzy rzucało świece dymne w stronę uczestników manifestacji z okazji Dnia Ofiar Kościoła Katolickiego, w 413 rocznicę spalenia na stosie Giordana Bruna. Mimo że zostali spisani przez policję, po zakończonym wiecu poszli za mną i rzucili kolejną świecę dymną pod mój samochód. Na szczęście udało mi się szybko odjechać. Fotografia samochodu, z widocznymi numerami i zachętą do dalszych akcji została umieszczona na portalu Rebelya. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. W nocy z 18 na 19 lutego moje biuro europoselskie w Gdyni zostało napadnięte. Nieznani dotychczas sprawcy polali czerwoną farbą drzwi i okna. Na szyldzie czarnym sprayem napisali: „666”, a na murze: „Inkę pomścimy. Śmierć wrogom ojczyzny”. Próbowali włamać się do środka, ale byli słabsi niż zamki. Na powiązanie z wydarzeniami na Rynku Głównym wskazuje hasło nawiązujące do oblania czerwoną farbą popiersia Inki w krakowskim parku Jordana. Oczywiście logicznego związku nie ma, ale bojówkarze kierują się nienawiścią, a nie logiką.
maści agresorów jest naturalnie PiSłanka Pawłowicz. Jednoczy się z nimi w nienawiści i usprawiedliwia. O incydencie na UW mówi: „Tam nic złego się nie stało. Poskakali sobie na korytarzu i pokrzyczeli. Potańczyli sobie, pośpiewali. Nikomu krzywda się nie stała. (…) zasłonili twarze, bo może mają krosty albo piegi”. Idąc tym tokiem bezmyślności, bo przecież nie rozumowania, można powiedzieć, że przed moim biurem nie tylko potańczyli i pośpiewali, ale także pomazali sobie farbami. Sprawę bagatelizuje też były rektor UW prof. Piotr Węgleński, uznając, że „środowisko naukowe nie jest zbulwersowane niewielkimi, szczeniackimi wybrykami. (...) urządzili happening. (...) ta sprawa nie ma żadnego wielkiego znaczenia”. Na tym tle wyróżnia się stanowisko premiera Donalda Tuska, który oświadczył, że stała się rzecz straszna, choć nikt nikogo nie pobił: „(...) jeśli będziemy udawali, że nic się nie stało, to za miesiąc czy pół roku nie tylko będą ryczeć, ale będą bić. (...) uderzą profesora, który zdecydował się na taki wykład, który nie odpowiada ich dość plugawym gustom”.
Tego samego dnia, we wtorek wieczorem, na wykład dr hab. Magdaleny Środy na Uniwersytecie Warszawskim wdarło się kilkudziesięciu zamaskowanych narodowców. Na twarzach mieli chustki, maski konia, małpy i klauna. Doszło do starcia ze strażą uniwersytecką i uszkodzenia drzwi do auli. Wypchnięci na korytarz napastnicy skakali i skandowali: „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” oraz „Pedały! Pedały!”, co zresztą dowodzi braku jakiejkolwiek kreatywności. Zastanawiająca jest reakcja na obydwa incydenty. Mądrzy potępili, bo wprawdzie nie doszło do tragedii, ale obojętność, a zwłaszcza bagatelizowanie takich zdarzeń, oznacza przyzwolenie na czyny nienawiści i stanowi zachętę do ich eskalacji. Niestety, są i tacy, którzy nie rozumieją, że nie ma żadnego usprawiedliwienia dla bojówkarzy, wandali, kiboli. Pierwszą obrończynią wszelkiej
Ostra reakcja Tuska na incydent na UW i całkowity brak reakcji na napad na mnie i moje biuro źle świadczą o premierze. Obrona Magdaleny Środy wynika z przekonania, że skoro profesorka już nie kocha Palikota, to jest do wzięcia. Brak zaś reakcji w mojej sprawie – z tego, że ja do wzięcia nie jestem. Słabnące notowania PO kształtują premierowi bardzo wybiórczą świadomość. Faszyzm rodzi się nie tylko i nie przede wszystkim na uczelniach, a jego źródłem jest także moralny relatywizm. JOANNA SENYSZYN senyszyn.blog.onet.pl senyszyn.eu Kochani Czytelnicy, dziękuję za dotychczasowe głosy i proszę o więcej. Jeśli chcecie, by Wasza felietonistka została najbardziej wpływową kobietą Małopolski, wysyłajcie do 2 marca 2013 r. SMS-y o treści: KOBIETA.30 pod nr 72355 (koszt 2,46 zł z VAT).
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
Sędzia pyta oskarżonego w sądzie: – Co zrobiłeś z tą cysterną wódki? – Sprzedałem – odpowiada oskarżony. – A co zrobiłeś z pieniędzmi? – Przepiłem. KRZYŻÓWKA Krzyżówkę rozwiązujemy, wpisując po DWIE LITERY do każdej kratki Poziomo: 1) chodzisz nią stale, 4) ciasto z owiec, 8) siła ducha, 9) lepszy niż nic, 11) muzyk z Delhi znajdzie ją w Pradze, 13) państwa na tej wystawie puszą się jak pawie, 15) zawierucha, co wybucha, 16) sztuka na pokaz, 17) mieszkał z Piętaszkiem pod palmowym daszkiem, 19) cmentarz pod podłogą, 20) rapujący myśliwy, 21) ptaki dla strażaków, 23) Marcin z okiem w telewizji, 26) do rany przyłóż coś, by ... ustało, 29) przecinek z górnej półki, 30) wie, co to miłość do grobowej deski, 31) płynie w mroźnej krainie, 35) grill pod maską, 36) wyższa – nie tylko dla wysokich, 39) niebieskie znaki, 41) świecący kieliszek, 42) tak się mówi, 44) dziad mu rad, 45) spotkanie z piłką, 46) czeka ją spłata, 48) sięgają do podłogi, 49) ani ptaki, ani ssaki, 50) superpiłkarz w pelerynie, 52) ustatkował się, z Maryną, 53) kulturalne biuro w ambasadzie. Pionowo: 2) wieści odbite, 3) polska firma związana z ogrodem, od którego wieje chłodem, 5) gdzie córy podnoszą kiecki do góry?, 6) z popcornem i colą patrzy, jak na ekranie swawolą, 7) hyundai z Meksyku, 10) ciągnie kornika do przedpokoju, 12) magnetyczna jednostka, 14) parzy i jest krzywa, 15) odlotowy klej z buta, 16) trzeba tak mało, by na głowę nie kapało, 18) sto w koronie, 20) na co wpadnie śledczy u metropolity?, 22) te bakterie i grzyby masz naprawdę, nie na niby, 24) małe z szybką, 25) pora pączków, 27) bez nich osady nie dadzą rady, 28) często gazuje, 32) d z kostiumem kąpielowym – daje kopa, 33) o potworze w horrorze, 34) bez tego zakładu nie ugotujesz obiadu, 35) napad w katakumbach, 37) poselskie na Wiejskiej, 38) twoja siostra jest jego, 40) najwyższy z lordów, 43) nie to, co stereo, 45) tę starą dzielnicę w Rabacie zwiedzacie, 47) trzyma się ściany, nie będąc pijanym, 49) myje się po jedzeniu, 51) pieni się jak Żubr.
27
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
Facet umiera i trafia do bram nieba. Tam wita go św. Piotr i mówi: – Oj, nie płaciłeś podatku dochodowego od osób fizycznych. Za karę wracasz na ziemię i dostajesz brzydką kobietę za żonę na 5 lat. – Nie tak źle, 5 lat – myśli facet. Wraca na ziemię i spotyka kumpla, który też idzie z brzydką żoną. Zdziwiony pyta: – Stary, miałeś taką ładną żonę, co się stało? – Ano wiesz, miałem wypadek i umarłem, ale nie wpuścili mnie do nieba, bo nie płaciłem podatku dochodowego od osób fizycznych... – A, to tak samo jak ja. Idą razem i spotykają znajomego, który miał brzydką żonę, a teraz idzie z superlaską. Pytają: – Hej, gościu, miałeś taką poczwarę, a masz teraz taką superlaskę. Jak to zrobiłeś? – Nic nie zrobiłem. Trafiliśmy na siebie, jest cudowna, ale dziwna. Czasami w łóżku odwraca się do ściany i mówi: „Pieprzony podatek dochodowy od osób fizycznych”... ~ ~ ~ Młoda kobieta miała poważny wypadek samochodowy. Lekarze uratowali jej życie, ale nie dali rady ocalić jej skóry, którą uszkodził ogień. Twarz wyglądała paskudnie. Jedynym ratunkiem był przeszczep. Ponieważ była cała poparzona, dawcą został jej mąż, który oddał skórę z własnej pupy. Operacja się udała – kobieta wyglądała tak pięknie jak dawniej. Jednak świadoma poświęcenia własnego męża mówi pewnego dnia: – Kochanie, jestem ci tak wdzięczna... Czy jest coś, co mogłabym dla ciebie zrobić? – Nie, już czuję się wynagrodzony. – W jakim sensie? – Wyobraź sobie dziką satysfakcję, jaką czuję za każdym razem, kiedy twoja matka całuje cię w policzek... ~ ~ ~ Przychodzi turysta do bacy i pyta: – Baco, a umiecie powiedzieć: chrząszcz brzmi w trzcinie? A baca na to: – Pewnie, ze umiem: robok burcy w trowie.
1
2
5
4
3
8
7
13
14
18
17
7
15
19
25
23
26
8
5
35
36
41
44
37 43
46
45 3
4
30
33
32
40
9
28
29
39
16
24
27
31
10
20
22
21
34
6
9
12
11
6
47
48 1
51 2
53
52
43
42
50
49
38
Litery z pól ponumerowanych w prawym dolnym rogu utworzą rozwiązanie – dokończenie scenki. Do Nowaków przyszedł ksiądz z kolędą. Po modlitwie i poświęceniu domu zwraca się do rezolutnego Jasia: – Umiesz się żegnać, Jasiu?
1
2
3
4
5
6
7
8
9
Rozwiązanie krzyżówki z numeru 7/2013: „Kocham cię bardzo przez wszystkie dni w roku, więc w walentynki daj mi święty spokój”. Nagrody otrzymują: Aleksander Zachariasz z Pińczowa, Andrzej Korzeniewski z Opola, Nikodem Bluszcz z Dobryszyc. Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 7 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą na adres redakcji podany w stopce. TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn , Adam Cioch; Sekretarz redakcji: Paulina Arciszewska-Siek; Dział reportażu: Wiktoria Zimińska, Ariel Kowalczyk – tel. (42) 639 85 41, (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail:
[email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66 (pn., czw., pt.); Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE Sp. z o.o., Oddział Poligrafia, Drukarnia w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. Prenumerata redakcyjna – cena 52 za II kwartał 2013 r., 100 zł za II połowę 2013 r. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS Sp. z o.o., 90-601 Łódź, ul. Zielona 15 lub przelewem na rachunek bankowy ING Bank Śląski: 76 1050 1461 1000 0023 0596 2777. 2. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 52 za II kwartał 2013 r., 100 zł za II połowę 2013 r.; b) RUCH S.A.: Zamówienia na prenumeratę w wersji papierowej i na e-wydania można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail:
[email protected] lub kontaktując się z Telefonicznym Biurem Obsługi Klienta pod numerem: 801 800 803 lub 22 717 59 59 – czynne w godzinach 7.00–18.00. Koszt połączenia wg taryfy operatora. 3. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl/presssubscription/. Prenumerator upoważnia firmę BŁAJA News Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu. 4. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hübsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326, http://www.prenumerata.de. 5. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 3712; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 6. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994.
28
W
ŚWIĘTUSZENIE
Humor Przed randką ojciec dziewczyny rozmawia z jej chłopakiem: – Słyszałem, że zabierasz moją córkę na kolację i do kina.
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 9 (678) 1–7 III 2013 r.
JAJA JAK BIRETY
– Tak, proszę pana. – Gdzie zamierzasz zjeść? – W tej nowej chińskiej restauracji w centrum. – Co zamierzasz później zobaczyć? – Przynajmniej cycki.
iększość z nas doświadczyła tego uczucia. Wiadomo, że jesteśmy gdzieś pierwszy raz w życiu, a mamy nieodparte wrażenie, że już tam byliśmy. ~ Owidiusz w „Metamorfozach” zacytował Pitagorasa. „Ja sam – pamiętam to – w czasie wojny trojańskiej byłem synem Pantousa, Euforbusem, który zginął ugodzony niegdyś w pierś włócznią młodszego Atrydy. Niedawno w abantejskim Argos w świątyni Junony poznałem tarczę, którą nosiłem na lewym ramieniu” – miał powiedzieć genialny matematyk. Ten opis już w średniowieczu uznano za przejaw działalności złych duchów, które chcą, żebyśmy wierzyli w reinkarnację, a nie w biblijne raje. ~ W XIX wieku déjà vu (fr. już widziane) zainteresował się Arthur Wigan – angielski lekarz, autor „Dwoistości umysłu”. Opisał historię, jaka przydarzyła mu się w 1817 r. podczas pogrzebu księżnej Charlotty Augusty. Noc przed pogrzebem Arthur prawie nie zmrużył oka. Następnego dnia nic nie jadł, bo z powodu żałoby pozamykali wszystkie kantyny. Zmęczony i głodny przybył na pogrzeb i kiedy zobaczył składanie trumny, mało nie zemdlał… Był święcie przekonany, że już to wszystko widział, a księżna Charlotta przecież drugi raz nie umierała. Lekarz nie doszukiwał się żadnego czary-mary w tej historii.
CUDA-WIANKI
Déj` a vu Uznał, że takie zjawisko występuje, kiedy wskutek zmęczenia jedna półkula mózgowa jest „uśpiona”. Gdy pod wpływem nagłego impulsu „budzi się” i analizuje sytuację z opóźnieniem w stosunku do półkuli przytomniejszej, mamy takie właśnie niezwykłe odczucie. ~ Termin déjà vu do języka naukowego wprowadzono w 1896 r. podczas spotkania Towarzystwa Medyczno-Psychologicznego w Paryżu. Nazwa dobrze się przyjęła i do dziś nie ma jej odpowiedników w innych językach. ~ Jeszcze do połowy XX w. większość specjalistów twierdziła, że déjà vu przytrafia się tylko epileptykom, schizofrenikom i ludziom po urazach głowy. Dziś wiadomo, że także osobniki zdrowe mają na déjà vu spore szanse.
~ Jeśli chodzi o naukowe wyjaśnienie, najwięcej zwolenników ma teoria biologicznej dysfunkcji jednej z dróg, jakimi informacje z narządów zmysłów trafiają do ośrodków korowych. ~ W 1950 r. fizyk Hugh Everett ogłosił istnienie równoległych wszechświatów. Znaczyło to, że wokół nas funkcjonuje wiele przenikających się rzeczywistości. Z tej teorii skorzystał Michio Kaku, profesor fizyki teoretycznej z Nowego Jorku, który uznał, że déjà vu to wpływ tych innych wszechświatów. Po prostu nasz mózg odbiera fale z innej rzeczywistości, czasem łudząco podobnej do naszej. ~ Vernon Neppe, neuropsychiatra z Seattle, nakreślił szkic osobowości szczególnie podatnej na déjà vu. Zdaniem profesora taki człowiek charakteryzuje się „nieporządkiem pamięci”, epizodami epileptycznymi i skłonnościami do uczucia niepokoju. Najczęściej to osoby twórcze i podróżnicy. JC