Catherine George Noc z milionerem
Tłumaczyła Krystyna Kozubal
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Harriet zamknęła za sobą drzwi opus...
6 downloads
18 Views
493KB Size
Catherine George Noc z milionerem
Tłumaczyła Krystyna Kozubal
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Harriet zamknęła za sobą drzwi opustoszałego domu. Musiała przemyśleć kilka spraw, wzięła nawet tydzień urlopu. Babcia zapisała jej w testamencie End House wraz z całą zawartością i trzeba było postanowić, co dalej. Nie była to łatwa decyzja, bo tak naprawdę chciała tylko jednego: z˙eby babcia z˙yła, z˙eby zaraz – jak zwykle o tej porze – wróciła z ogrodu z naręczem ziół. Opróz˙niwszy dzbanek kawy, Harriet zaniosła bagaz˙e na górę, jednak nie do swojego pokoiku, który dotąd zajmowała, tylko do sypialni babci. W końcu mógł to być jej ostatni pobyt w End House. Pogłaskała mosięz˙ne wezgłowie łóz˙ka, powiesiła sukienki w dębowej szafie, a resztę starannie ułoz˙yła w pięknie rzeźbionej starej komodzie. Babcia nie znosiła, kiedy ubrania poniewierały się na krzesłach. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności babcia Olivia nie miała okazji zobaczyć sypialni Dido Parker, z którą Harriet dzieliła mieszkanie. Dido była oddaną przyjaciółką, ale porządku nie umiała utrzymać nawet przez pięć minut. Harriet podlała rośliny w szklarni, a potem
4
CATHERINE GEORGE
usiadła przy oknie, z˙eby trochę poczytać, wykorzystując resztki dziennego światła. Wtem usłyszała podjez˙dz˙ający pod dom samochód. Skrzywiła się, poznawszy kierowcę. Niestety nie mogła udać, z˙e nie ma jej w domu. Tim na pewno uprzedził brata o jej przyjeździe. Usłyszała pukanie do drzwi, policzyła do pięciu i dopiero potem poszła otworzyć. W progu stał James Edward Devereux. – Cześć – powiedziała Harriet. – Niestety, Tima nie ma. Przyjechałam sama. – Tak, wiem. Czy mogę wejść? Odmówić tez˙ nie mogła. Zirytowana wpuściła go do domu i zaprowadziła do niewielkiego, lecz gustownie umeblowanego saloniku. – Minęło wiele miesięcy od śmierci twojej babci – stwierdził James, rozejrzawszy się dookoła – ale właśnie w tym miejscu, w jej domu chciałbym ci jeszcze raz złoz˙yć kondolencje. – Dziękuję. Siadaj, proszę. – Bardzo ją lubiłem. – Usiadł w ukochanym fotelu Olivii Verney. – Naprawdę mi przykro, z˙e nie mogłem być na pogrzebie. Niestety dopadła mnie grypa... – Słyszałam. – Harriet przysiadła na brzegu sofy. Była zdenerwowana. Poznała Jamesa, kiedy miała trzynaście lat, a ostatnio kilka razy natknęła się na niego w Londynie, ale nigdy dotąd nie była z nim sam na sam. Nie potrafiła zgadnąć, po co się tu zjawił. – Wiem, z˙e bardzo przez˙yłaś odejście babci.
NOC Z MILIONEREM
5
– O tak. – Harriet skinęła głową. – Chociaz˙ dla niej to dobrze. Przynajmniej nie cierpiała. – To prawda. – James Devereux nagle zmienił ton. – Wobec tego moz˙e przejdę do rzeczy. Czy babcia ci wspominała, z˙e chciałem od niej kupić dom? – Ten dom? – zdumiała się Harriet. – Tak. Wszystkie inne na tej ulicy nalez˙ą juz˙ do Edenhurst... – To znaczy do ciebie. – Tak, Harriet, do mnie. Potrzebuję mieszkań dla personelu. End House doskonale się do tego nadaje. – Przykro mi. Ten dom nie jest na sprzedaz˙. – Tim mi powiedział, z˙e postanowiłaś spędzić tutaj tydzień, zanim podejmiesz decyzję. Kiedy przyjechałaś? – Kilka godzin temu. – I juz˙ się zdecydowałaś? – Uśmiechał się kpiąco, wstając z fotela. – Powiedz mi, czy gdyby ktoś inny zaproponował ci kupno End House, to przyjęłabyś propozycję? – To nie ma nic wspólnego z tobą – skłamała. – Po prostu nie chcę jeszcze go sprzedawać. – Ale Tim mi powiedział, z˙e zrobiłaś wycenę. – Owszem, za jego namową – odparła niezbyt uprzejmie. Postanowiła przy najbliz˙szej okazji powiedzieć Timowi parę słów do słuchu. – A gdybym zaproponował nieco wyz˙szą kwotę, niz˙ to wynika z wyceny? – James nie spuszczał oka z Harriet. – Czy wtedy zmieniłabyś zdanie?
6
CATHERINE GEORGE
– Na pewno nie! – niemal krzyknęła. – Nie upowaz˙niłam Tima do jakichkolwiek pertraktacji z tobą. – W ogóle z nim o tym nie rozmawiałem, tylko zapytałem pośrednika, który mi sprzedał wszystkie tutejsze domy. – Niepotrzebnie się trudziłeś. End House nie jest na sprzedaz˙. – Zanim wyjdę... – podąz˙ył za Harriet, która zdecydowanie prowadziła go do holu – chciałbym cię jeszcze zapytać, dlaczego zawsze jesteś tak wrogo do mnie nastawiona. – To z˙adna tajemnica. Całkiem wyraźnie dałeś do zrozumienia, z˙e nie pochwalasz mojego związku z Timem. – Przeciez˙ dobrze wiesz, dlaczego. – Nigdy się nad tym nie zastanawiałam – kłamała jak najęta. Nawet trochę się zdziwiła, z˙e nos jej się nie wydłuz˙ył. – Więc moz˙e teraz się zastanów. Odkąd Tim skończył dziesięć lat, byłem dla niego ojcem, matką i bratem w jednej osobie. Nie chciałbym, z˙eby cierpiał. – Uwaz˙asz, z˙e mogłabym go skrzywdzić? – najez˙yła się Harriet. – Tak. – Spojrzał jej prosto w oczy. – Tim nie jest kobieciarzem, za to w twoim z˙yciu jest miejsce dla innych męz˙czyzn. Dlatego bardzo się boję, z˙e Tim będzie cierpiał z tego powodu. Nie po raz pierwszy w ciągu trwania ich znajomości Harriet miała ochotę rozkwasić kształtny
NOC Z MILIONEREM
7
nos Jamesa Edwarda Devereux’go, zwanego przez Tima Jedem. Zamiast tego otworzyła drzwi na ościez˙, z˙eby się go jak najprędzej pozbyć. – Moja propozycja jeszcze przez jakiś czas będzie aktualna – powiedział James, otwierając drzwiczki ślicznego sportowego auta. – Zadzwoń do mnie, jeśli zmienisz zdanie. Harriet bez słowa zatrzasnęła drzwi, zasunęła zamki i poszła do kuchni zrobić sobie mocną kawę. Musiała jakoś zneutralizować wraz˙enie, jakie nieodmiennie robił na niej James. Tima, młodszego z braci Devereux, poznała na poczcie podczas swego pierwszego pobytu u babci. Dwoje osieroconych trzynastolatków od razu do siebie przylgnęło. Tim prosto z poczty pobiegł razem z Harriet do End House, z˙eby spytać Olivię, czy moz˙e zabrać jej wnuczkę na ryby. Zgodziła się, więc poszli nad strumień okalający posiadłość Edenhurst, a potem Tim zaprowadził nową przyjaciółkę do domu, gdzie poznała jego brata. Był o dwanaście lat starszy od Tima i taki przystojny, z˙e dla Harriet stał się prawdziwym bóstwem. Tim wielbił brata i Harriet przez jakiś czas robiła to samo. Nigdy nie kochała się w aktorach ani piłkarzach, jak jej kolez˙anki z klasy, tylko ubóstwiała Jamesa Edwarda Devereux’go. Wysoki, pewny siebie, o gęstych czarnych włosach i ciemnych oczach rodu Devereux, był archetypem Korsarza w oczach nastolatki, która zaczytywała się Byronem.
8
CATHERINE GEORGE
Podczas tych pierwszych wakacji spędzonych u babci, Harriet musiała dojść do siebie po wielkiej z˙yciowej tragedii. Śmierć obojga rodziców, którzy podczas rejsu przegrali walkę ze sztormem, zniszczyła jej bezpieczny świat. Trzeba było wielkiej miłości i troskliwości babci Olivii, z˙eby ten świat odbudować. Spotkanie z Timem znacząco przyspieszyło proces gojenia ran. Tamtego lata Tim i Harriet spędzali razem całe dnie. Jadali w kuchni Olivii albo biegali po bezkresnych przestrzeniach nalez˙ącej do braci Devereux posiadłości Edenhurst, która, niegdyś okazała, teraz chyliła się ku upadkowi. Rodzice obu braci nie z˙yli od kilku lat i dziedzicowi posiadłości nie było łatwo ją utrzymać. Wysoki podatek spadkowy, do tego jeszcze czesne za szkołę Tima... Te problemy niejednego by przerosły, lecz James, który dopiero co został architektem, nie poddał się, choć musiał sprzedać część mebli i co bardziej wartościowe obrazy, z˙eby jakoś związać koniec z końcem. Mniej więcej w tym samym czasie wraz z przyjacielem załoz˙ył firmę budowlaną. Kupili stary na wpół zrujnowany magazyn na nabrzez˙u Tamizy i w jego murach wybudowali eleganckie, bardzo drogie apartamenty. Interes okazał się strzałem w dziesiątkę. Mieszkania sprzedały się jak ciepłe bułeczki, dzięki czemu James mógł się zając rodzinną posiadłością, którą przekształcił w luksusowy hotel. To takz˙e była trafna inwestycja. Wkrótce Edenhurst stał się
NOC Z MILIONEREM
9
pierwszym z licznych hoteli nalez˙ących do Jamesa Edwarda Devereux’go. Jedynym cieniem na dynamicznie rozwijającej się karierze okazała się stanowcza odmowa młodszego brata przystąpienia do spółki. Tim Devereux postanowił studiować sztuki piękne. Zaraz po maturze rozpoczął pracę w znanej londyńskiej galerii, której właścicielem był Jeremy Blyth, wielce powaz˙any w kręgach artystycznych marszand. Był czarujący, błyskotliwy i nie krył się ze swym homoseksualizmem. Poza tym wiedział wszystko, co nalez˙ało wiedzieć o artystycznym światku. Praca u niego dawała Timowi ogromną satysfakcję i pozwalała zajmować się malowaniem, co uwielbiał. Wynajmował dom wspólnie z dwoma innymi kolegami z akademii, no i miał Harriet. Czego jeszcze mógłby chcieć od z˙ycia? – Błogosławieństwa Jego Lordowskiej Mości? – dogadywała Harriet. – Nie wiem, dlaczego nie lubisz Jeda. – Tim się uśmiechnął, objął ją ramieniem. – No, Harry, wyrzuć to z siebie. Przeciez˙ nie mamy przed sobą tajemnic. Zapomniałaś? Co jest między tobą a moim bratem? Ciągle ją o to wypytywał, az˙ kiedyś, z˙eby wreszcie dał jej spokój, Harriet opowiedziała, jak któregoś dnia zatrzymała się na chwilę przed otwartymi drzwiami do kuchni, z˙eby pogłaskać psa, i usłyszała słowa Jamesa, które na zawsze zostały jej w pamięci. – Powiedział ci wtedy, z˙e wolałby, abyś więcej
10
CATHERINE GEORGE
czasu spędzał z kolegami, a nie z dziewczyną, która wprawdzie wygląda jak chłopak z tymi krótkimi, wiecznie potarganymi włosami i grubym głosem, ale jednak nim nie jest. – Harriet zjez˙yła się na wspomnienie tamtej podsłuchanej rozmowy. – Miałam ochotę udusić go gołymi rękami. Tim tarzał się ze śmiechu. – Od tamtej pory trochę się zmieniłaś. Włosy ci urosły, nabrałaś kobiecych kształtów, a z tym swoim niskim głosem mogłabyś zarabiać majątek w sekstelefonie. Oj! – zawył, dostawszy potęz˙ną sójkę w bok. Od tamtej rozmowy z Timem Harriet nigdy nie wymawiała imienia Jamesa. Nie mówiła o nim nawet ,,Jed’’, jak nazywali go przyjaciele i członkowie rodziny. Jej nastoletnia pewność siebie została wówczas tak mocno wdeptana w ziemię, z˙e dopiero po kilku latach jako tako doszła do siebie i nawet zaczęła się uwaz˙ać za atrakcyjną kobietę. Następnego dnia rano Harriet zadzwoniła do Dido, by jej powiedzieć, z˙e dostała propozycję sprzedania End House. – Brat Tima chce go włączyć do swojej posiadłości, ale ja nie mogę się jeszcze pogodzić z koniecznością sprzedania domu, więc odrzuciłam propozycję. – Zwariowałaś? – zdumiała się Dido. – Pamiętam, z˙e babcia zostawiła pieniądze na półroczne utrzymanie domu, ale po sześciu miesiącach będziesz musiała sama ponosić wszystkie koszta.
NOC Z MILIONEREM
11
– Przeciez˙ wiem, ale chyba zapomniałaś, z˙e przez dziesięć lat to był mój dom. Nie mogę się z nim rozstać tak od razu. Jeszcze nie teraz. Prawdę mówiąc, pomyślałam nawet, z˙e mogłabym tu pomieszkać przez jakiś czas. – Masz pracę w Londynie – przypomniała jej Dido po długiej chwili milczenia. – Mogłabym się rozejrzeć za pracą w tej okolicy. – Naprawdę zostawiłabyś mnie samą? – Ostatnio nieźle zarabiasz – odparła Harriet, choć sumienie juz˙ zaczęło ją podgryzać. – Nie dałabyś rady sama płacić rat za mieszkanie? – Nie chodzi o z˙adne idiotyczne raty! Chcę, z˙ebyś była ze mną! I pewnie nawet nie pomyślałaś, co na to Tim. – Moz˙emy widywać się w weekendy. – Obawiam się, z˙e popełniasz wielki błąd. Proszę cię, nie podejmuj z˙adnych pochopnych decyzji. Harriet obiecała, z˙e dobrze się zastanowi, a potem wybrała się do wioski. Kupiła gazetę, pogawędziła z kilkoma znajomymi, a poniewaz˙ dzień był piękny, postanowiła wrócić do domu okręz˙ną drogą, wzdłuz˙ strumienia okalającego posiadłość Edenhurst. Zatrzymała się przed kamieniami tworzącymi bród, po których zawsze razem z Timem przeskakiwali na drugą stronę. Postanowiła sprawdzić, jak daleko uda jej się zajść tym razem. Zdjęła sandały... W połowie strumienia zrozumiała, z˙e nurt jest szybszy i głębszy niz˙ przed laty.
12
CATHERINE GEORGE
Odwróciła się, chcąc wrócić tą samą drogą. Chwiała się niepewnie, mocno trzymając sandały, ale gazetę utopiła. Wtedy zauwaz˙yła Jamesa Devereux’go, który stał pod wierzbą na brzegu strumienia. – Pomóc ci? – Uśmiechnął się szeroko. – Nie trzeba – syknęła przez zaciśnięte zęby. Ku jej utrapieniu zdjął buty i pewnym krokiem przeszedł po kamieniach. – Podaj mi rękę – polecił. Harriet się zawahała, omal nie tracąc przy tym równowagi. James chwycił ją za dłoń i przeciągnął na terytorium Edenhurst. – Uratowałem cię przed przymusową kąpielą. Czekam na nagrodę. – Wziął do ręki buty. – Moz˙e zjadłabyś ze mną lunch? – Jeśli chcesz mnie namówić na sprzedaz˙ End House, to niepotrzebnie się trudzisz – prychnęła, wsuwając mokre stopy w sandały. – Nawet o tym nie pomyślałem. Przyszło mi do głowy, z˙e najwyz˙szy czas, z˙ebyśmy spróbowali się polubić. Dla dobra Tima. – Uśmiechnął się. – Poza tym, gdybym chciał cię na coś namówić, zaproponowałbym kawior i szampana. – Nie lubię kawioru. – Zapamiętam to sobie. Niestety, dziś mogę ci zaproponować tylko kanapki. No to jak będzie? Zastanawiała się chwilę, po czym skinęła głową. Bez zbytniej euforii. – Zgoda. James oczywiście zauwaz˙ył ten brak entuzjaz-
NOC Z MILIONEREM
13
mu, ale nic nie powiedział, tylko zadzwonił do hotelu i kazał przynieść do altany kosz piknikowy. – Pamiętam czasy, kiedy razem z Timem biegaliście po okolicy – mówił, gdy wspinali się dróz˙ką wiodącą na pagórek. – Bardzo się zmieniłaś od tamtej pory. Wprawdzie ubierasz się tak samo jak wtedy, ale na tym kończy się całe podobieństwo. Kiedyś trudno było odróz˙nić, które to Tim, które Harriet, za to teraz... – Teraz mam długie włosy – wpadła mu w słowo – i nie ma wątpliwości, jakiej jestem płci. Tylko głos mi się nie zmienił. Kiedyś przypadkiem usłyszałam, jak próbujesz przekonać Tima, z˙eby mniej czasu spędzał ze mną, a więcej z wiejskimi chłopakami. Jeśli zamierzałeś go do mnie zniechęcić, to ci się nie udało. – To nikomu się nie uda. Tim ma fioła na twoim punkcie. Koszyk z lunchem czekał na nich przy altanie, stylizowanej na grecką świątynię. – Wygodne to twoje z˙ycie, James – podsumowała go. – Wystarczy, z˙e machniesz róz˙dz˙ką i.... Co ja powiedziałam?! – Właśnie przeszło ci przez usta moje imię! – Podniósł kieliszek. – Wypijmy za pokój, Harriet. Jedli w milczeniu. Harriet przyglądała się widniejącemu w oddali budynkowi, który był teraz luksusowym hotelem i w niczym nie przypominał starego, czarującego domostwa, jakie pamiętała z dzieciństwa. – O czym myślisz? – zapytał James.
14
CATHERINE GEORGE
– Wolałam tamten stary dom z czasów, kiedy go pierwszy raz zobaczyłam. – Romantyczny punkt widzenia. – Uśmiechnął się. – Dla mnie był to tylko wielgachny worek bez dna. – Moja babcia podziwiała cię za to, jak sobie ze wszystkim radzisz. – Mnie tez˙ o tym wspomniała. To była wyjątkowa kobieta. – Posmutniał. – To wbrew naturze wyzbywać się rodzinnych pamiątek, ale nie miałem wyboru. Dopiero potem szczęśliwy traf sprawił, z˙e kolega dołoz˙ył kapitał do mojego pomysłu i z˙e to wszystko razem wypaliło. Alez˙ harowaliśmy... – Pokręcił głową na wspomnienie tamtych dni. – Na początku prawie dwadzieścia cztery godziny na dobę. – Najwaz˙niejsze, z˙e się udało. – Uśmiechnęła się. – Ciągle jeszcze nie mogę w to uwierzyć. – Ty i ja sam na sam? – No właśnie. – I to nie bacząc na to, z˙e jestem wrednym posiadaczem, który chce cię pozbawić dachu nad głową? – Ponownie napełnił jej kieliszek. – Raczej wywabić mnie z domu babci, składając znacznie zawyz˙oną ofertę – z miejsca poprawiła go Harriet. – Wcale nie jest zawyz˙ona. End House ma bardzo duz˙y ogród, a prócz tego jeszcze szklarnię. – Moja przyjaciółka twierdzi, z˙e musiałam zwariować, skoro odrzucam taką propozycję, ale naprawdę trudno mi się rozstać z tym domem.
NOC Z MILIONEREM
15
Innego nigdy nie miałam – Westchnęła smutno. – Sprzedaz˙ to dla mnie ostateczne rozstanie z babcią... chociaz˙ była kobietą praktyczną i pewnie by mnie wyśmiała za taki głupi sentymentalizm. – Skoro nie chcesz sprzedać domu, to moz˙e byś go wynajęła – zaproponował James. – Myślałam o tym, ale jeden z moich znajomych, który jest adwokatem, powiedział, z˙e takie rozwiązanie to po prostu fabryka wciąz˙ nowych problemów. – Znów westchnęła. – Gdybym miała pewność, z˙e znajdę w okolicy jakąś pracę, sama bym zamieszkała w End House. – Dobrze się zastanów, zanim podejmiesz de˙ ycie w Upcote jest znacznie spokojniejsze cyzję. Z niz˙ w Londynie. – Właśnie po to tu jestem, choć w zamian będę musiała skrócić o tydzień wakacje we Włoszech – stwierdziła z nieukrywanym z˙alem. – Wiem od Tima, z˙e wreszcie udało mu się namówić cię na pobyt w La Fattorii. Nie będzie miał nic przeciwko krótszym wakacjom? – Tylko moje będą krótsze. – Wzruszyła ramionami. – Tim pojedzie tydzień wcześniej. Zupełnie mu to nie przeszkadza. – Tim uwaz˙a, z˙e wszystko, co robisz, jest dobre. – Ty chyba nie rozumiesz tego, co mnie łączy z Timem. – Postawiła na tacy pusty kieliszek. – Nie jesteśmy od siebie uzalez˙nieni. Jeśli Tim chce coś zrobić sam, to ja nie mam nic przeciwko temu. – Nie czułbym się dobrze w takim układzie – mruknął.
16
CATHERINE GEORGE
– Naprawdę? – Uśmiechnęła się kpiąco. – Skoro taki był twój stosunek do Madeleine, to nic dziwnego, z˙e cię zostawiła. Wstał, zaczął porządkować na tacy pozostałości z pikniku. – Nie wiesz nic o moim małz˙eństwie, młoda damo – powiedział tonem zimnym jak lodowiec. – Rzeczywiście. Przepraszam. – Harriet zrozumiała, z˙e strzeliła gafę. – Lepiej juz˙ sobie pójdę. – Dlaczego? Co cię tak goni do End House, z˙e nie moz˙esz napić się ze mną kawy? – Jego spojrzenie znowu stało się ciepłe. – Wiesz przeciez˙, jak łatwo w tej okolicy o usłuz˙ny personel. Wystarczy machnąć róz˙dz˙ką. – Dziękuję. Moz˙e innym razem. – Wobec tego odprowadzę cię do domu. – Nie trzeba. – Zdecydowanie pokręciła głową. – A więc koniec zawieszenia broni? – Nic takiego nie powiedziałam. Uwaz˙am, z˙e powinniśmy się zachowywać jak ludzie cywilizowani. Choćby dla dobra Tima. – Jeden zero dla ciebie. – Roześmiał się. – Na pewno będzie zadowolony, kiedy się dowie, z˙e urządziliśmy sobie piknik. – Na pewno – zgodziła się Harriet. – Dziękuję. Jedzenie było wyśmienite. – Cała przyjemność po mojej stronie. Zawsze obchodzę posiadłość, kiedy przyjez˙dz˙am do Edenhurst, ale po raz pierwszy miałem szczęście napotkać damę w opałach. – Kiedyś przeskakiwałam po tych kamieniach
NOC Z MILIONEREM
17
bez najmniejszego problemu – poskarz˙yła się. – Gdy miałam trzynaście lat, moje poczucie równowagi było w znacznie lepszym stanie niz˙ teraz. – Przepraszam, z˙e wówczas próbowałem odciągnąć od ciebie Tima. – James uśmiechnął się ze skruchą. – Chciałem tylko, z˙eby miał jakichś kolegów w okolicy, kiedy ty wyjez˙dz˙asz do szkoły. Bez ciebie był tu sam jak palec. – Ciemne oczy, tak podobne do oczu Tima, a jednak całkiem inne, wpatrywały się w nią. – Czy zostanie mi to wybaczone? – Jak najbardziej – rzuciła lekko. – Do widzenia.
ROZDZIAŁ DRUGI
Kiedy Harriet wróciła do End House, znalazła kartkę wsuniętą w drzwi. Czy mam przyjść posprzątać jak w kaz˙dy poniedziałek? Pozdrawiam, Stacy Harriet dałaby sobie radę z utrzymaniem porządku w jednym nieduz˙ym domu, ale Stacy Dyer była samotną matką i bardzo potrzebowała pieniędzy, więc zadzwoniła do niej i poprosiła, z˙eby przyszła w najbliz˙szy poniedziałek. Popołudnie spędziła w ogrodzie i wcześniej połoz˙yła się spać. Rano padał deszcz, więc poczytała trochę w łóz˙ku, na co nigdy nie mogła sobie pozwolić w zabieganym londyńskim z˙yciu, a potem jeszcze wylegiwała się w wannie. Jednak gdy wreszcie zasiadła do śniadania, przeraziła się. Co będzie robić przez cały dzień? Mało tego – przez cały tydzień... Jeszcze wczoraj powaz˙nie myślała o tym, z˙eby zamieszkać w Upcote na stałe, tymczasem juz˙ po dwóch dniach miała serdecznie dosyć spokoju, samotności i zwykłej nudy. Doszła do wniosku, z˙e głupio postąpiła, odrzucając propozycję Jamesa. Nikt inny nie zaproponowałby jej tak duz˙ej sumy za stary dom. Aby zachować twarz, postanowiła zostać na wsi do
NOC Z MILIONEREM
19
końca tygodnia, a potem oznajmić Jamesowi, z˙e po namyśle zdecydowała się sprzedać mu End House. Tymczasem postanowiła zająć się ogrodem. Był naprawdę duz˙y i dawno nikt nic w nim nie robił. Wypielenie rabat kwiatowych mogło potrwać nawet cały dzień. Wzięła się do roboty. Nie minęła godzina, a juz˙ była potwornie zmęczona, spocona, brudna i obolała, a tylko niewielki kawałek grządki zdołała pozbawić chwastów. Postanowiła odpocząć. Wstała, wyprostowała plecy i wtedy zauwaz˙yła, z˙e od strony bocznej furtki nadchodzi James. Jęknęła. Na nic więcej nie miała czasu. – Witaj, Harriet. – Cześć. Jeszcze tu jesteś? – Przyjmuję nowych pracowników. Nie przeszkadzam? – Nie, właśnie miałam zrobić sobie przerwę. Napijesz się herbaty? – Odłoz˙yła motykę i zaprowadziła Jamesa do kuchni. – A moz˙e wolisz drinka? – Poproszę o herbatę. Umyła ręce, nastawiła wodę w czajniku. – Siadaj – powiedziała, przygotowując filiz˙anki i dzbanek. Usiadł przy stole, przyglądał się, jak Harriet parzy herbatę. – Kiedy miałaś trzynaście lat, byłaś tego samego wzrostu – stwierdził po chwili. – Pamiętam te twoje długie nogi. Zaskoczył ją tak bardzo, z˙e się zagapiła i zamiast
20
CATHERINE GEORGE
do czajniczka, nalała sobie wrzątku na rękę. Krzyknęła. James zerwał się na równe nogi. – Oparzyłaś się. – Wziął ją za dłoń. – To tylko kilka kropli. Ale on juz˙ odkręcił kran z zimną wodą i włoz˙ył jej rękę pod lodowaty strumień. – Ty drz˙ysz. – Objął ją ramieniem. – To pewnie szok. To nie był z˙aden szok. To bliskość Jamesa przyprawiała ją o drz˙enie! A przeciez˙ był bratem Tima! – Siadaj. Ja zrobię herbatę – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu, po czym napełnił filiz˙anki i usiadł przy stole. – Dlaczego Tim z tobą nie przyjechał? – Chciałam zostać sama, z˙eby spokojnie się zastanowić, co zrobić z domem – mruknęła. Była zdumiona, z˙e James ją pociąga, a raczej pociąga jej ciało. Bo umysł nie przyjmował tego do wiadomości. – Jeśli zdecydujesz się sprzedać mi dom, będziesz mogła sobie kupić mieszkanie w Londynie. Tim mi powiedział, z˙e masz juz˙ dość swojej współlokatorki. Tim stanowczo za duz˙o gada, pomyślała zła jak osa Harriet. – Chociaz˙ dziwię się, z˙e nie mieszkasz razem z Timem – ciągnął James. – Juz˙ dawno powinniście to zrobić. Czyz˙byś wolała poczekać z tym do ślubu? – Jestem w tych sprawach trochę staroświecka
NOC Z MILIONEREM
21
– odparła Harriet po prawie niedostrzegalnej chwili wahania. – A co na to Tim? – Zgadza się ze mną. – Więc nic dziwnego, z˙e ciągle mówi o rychłym ślubie. – Czyz˙byś był takim zwolennikiem małz˙eństwa? – szczerze się zdziwiła. – Co w tym dziwnego? – Wzruszył ramionami. – Ty i Tim jesteście pokrewnymi duszami. Madeleine i ja nie byliśmy sobie tak bliscy. A przy okazji, przepraszam, z˙e wczoraj na ciebie napadłem. Tim zrobiłby mi piekło, gdyby się dowiedział, z˙e sprawiłem ci przykrość. – Nie sprawiłeś – zapewniła go Harriet. – Naleję ci jeszcze herbaty. – Dziękuje, muszę juz˙ iść. – Wstał. – Jak twoja ręka? – W porządku. – To dobrze. Musisz bardziej na siebie uwaz˙ać. Wyszedł. Harriet wciąz˙ nie wiedziała, po co w ogóle ją odwiedził. Na pewno nie po to, z˙eby przeprosić za swoje zachowanie poprzedniego dnia. Wieczorem zadzwonił Tim. Nie wierzył własnym uszom, kiedy Harriet mu powiedziała, z˙e do tej pory juz˙ trzy razy spotkała się z Jamesem. – A właśnie – powiedziała wojowniczo, bo czuła się winna niepopełnionego przeciez˙ grzechu – na przyszłość nie omawiaj moich spraw z całym światem.
22
CATHERINE GEORGE
– Nigdy nic takiego nie zrobiłem – obruszył się Tim. – A jeśli chodzi o End House, to Jed mnie pytał, więc mu powiedziałem. – Pytał tez˙, dlaczego do tej pory nie zamieszkaliśmy razem – odgryzła się Harriet. Tim az˙ zagwizdał. – Co mu powiedziałaś? ˙ e jestem przeciwna wspólnemu mieszkaniu – Z przed ślubem. – Bujasz! – Tim wybuchnął gromkim śmiechem. – Alez˙ ja cię kocham, Harry! – Ja ciebie tez˙. Baw się dobrze w Paryz˙u. Odłoz˙yła słuchawkę. Tim nie miał pojęcia, w jak kłopotliwej sytuacji ją postawił. Dotąd nie stanowiło to dla niej problemu, az˙ do dzisiaj. Nigdy jeszcze nie czuła takiego podniecenia jak to, które wywołało dotknięcie Jamesa. Punktualnie o dziewiątej stawiła się Stacy Dyer. Razem z prześlicznym chłopczykiem, śpiącym spokojnie w wózeczku. – Musiałam zabrać z sobą Roberta – tłumaczyła się . – Nie masz nic przeciwko temu? – Oczywiście, z˙e nie! – Harriet uśmiechnęła się do śpiącego dziecka. – Jest śliczny. Napij się kawy, zanim zaczniesz sprzątanie. Skąd masz tego siniaka pod okiem? – Tatuś Roberta mi to zrobił – przyznała niechętnie Stacy. – Jak to się stało? – Harriet zamierzała drąz˙yć temat. – Moz˙e trzeba zawiadomić policję?
NOC Z MILIONEREM
23
– Nie, nie, to nic takiego – zaprotestowała Stacy. – Greg przyszedł wczoraj wieczorem, kiedy mamy nie było w domu. Chciał się zobaczyć z Robertem. Był po drinku, więc go nie wpuściłam. Poszarpaliśmy się trochę i wtedy uderzył mnie łokciem w policzek. Wywaliłam go na zbity pysk. – Na pewno nie potrzebujesz pomocy? – On nie chciał mi zrobić krzywdy. Nie jest taki jak mój ojciec. – Stacy westchnęła cięz˙ko. – Greg nie pije duz˙o, bo go na to nie stać, ale ma słabą głowę. Do tego się przejmuje, bo nie moz˙e dostać pracy, a ja nie będę z nim mieszkać, dopóki nie zacznie pracować. – Ile on ma lat? – Tyle samo co ja. Zaszłam w ciąz˙ę, kiedy oboje chodziliśmy jeszcze do szkoły. – Stacy wzruszyła ramionami. – Na razie umiem tylko sprzątać, ale dwa razy w tygodniu chodzę na kurs komputerowy. Jak Robert pójdzie do przedszkola, zacznę się rozglądać za jakąś pracą biurową. – A Greg coś umie? Zdobył jakiś zawód? – Całkiem nieźle zdał egzaminy, ale lubi pracować na dworze, więc bierze kaz˙dą dorywczą pracę ogrodniczą, jaką mu zaproponują. – No, to nie jest wam łatwo... Jez˙eli źle się czujesz, to nie musisz dziś sprzątać. – Ale ja chcę! Proszę... – Dziewczyna patrzyła na nią błagalnie. – Przepraszam, z˙e wzięłam synka, ale nie mogłam zostawić go z mamą, bo Greg mógłby wrócić. Mama by mu dała popalić za moje podbite oko, a Robert boi się krzyku.
24
CATHERINE GEORGE
– Moz˙esz przyprowadzać Roberta, kiedy tylko chcesz. I nie denerwuj się tak, na litość boską. Mały się obudził, kiedy Stacy kończyła sprzątać w salonie. Zmieniła mu pieluchę, ale gdy spróbowała włoz˙yć go z powrotem do wózka, głośno zaprotestował. – Zabiorę go do ogrodu – zaproponowała Harriet. – Moz˙e posiedzieć ze mną na kocu. – On to po prostu uwielbia. – Stacy pocałowała malca i wsadziła mu na główkę płócienny kapelusik. – Dzięki, Harriet. Wzięłam mu parę zabawek, z˙eby miał się czym zająć. Było trochę płaczu, kiedy Stacy zostawiła synka z nową opiekunką, ale Robert prędko się zorientował, z˙e przyjemnie jest posiedzieć w słonku na świez˙ym powietrzu. A kiedy Harriet zbudowała mu wiez˙ę z klocków, łzy natychmiast obeschły. Podczołgał się do budowli i zniszczył ją jednym machnięciem małej łapki. Uszczęśliwiony i roześmiany, głośno domagał się powtórki. Harriet postawiła mnóstwo wiez˙ i nawet nie zauwaz˙yła, jak minął czas. Było jej przykro, z˙e Stacy skończyła sprzątanie i zaczęła zbierać się do wyjścia. – Świetnie się bawiliśmy. – Harriet niechętnie oddała jej Roberta. – Wracasz juz˙ do domu? – Nie, idę jeszcze posprzątać u pastora. – Moz˙esz tam zabrać Roberta? – Normalnie tego nie robię, ale tym razem nie mam wyjścia. – Zostaw go ze mną. – Nie mogę cię wykorzystywać!
NOC Z MILIONEREM
25
– To z˙adne wykorzystywanie, tylko czysta przyjemność – zapewniła Harriet. – Skoro tak, to bardzo chętnie. – Stacy była naprawdę zadowolona. – Zawsze mam przy sobie telefon, więc gdyby coś się działo, po prostu zadzwoń. Robert wprawdzie wygiął usteczka w podkówkę, kiedy Stacy dała mu buziak na poz˙egnanie, ale jak tylko zobaczył ogród, kocyk i stertę klocków, od razu się rozchmurzył. Tym razem zabawa w niszczenie klockowych wiez˙ nie trwała długo, bo dziecku zaczęły się zamykać oczka. Harriet ułoz˙yła go na kocyku z ulubionym misiem w objęciach, przykryła pieluszką i osłoniła parasolką. Mniej więcej po godzinie obudził się, wołając mamę. Harriet wzięła go na ręce, przytuliła. – Mamusia zaraz wróci – mówiła, niosąc małego do kuchni, gdzie Stacy zostawiła butelkę z sokiem. Na szczęście wystarczyła odrobina ulubionego picia, z˙eby Robert przestał popłakiwać. – Gdzie jest Stacy? – usłyszała za plecami obcy głos. W progu stał zagniewany młodzieniec. Obronnym ruchem przytuliła do siebie Roberta, ale chłopczyk uśmiechnął się i radośnie wyciągnął rączki do przybysza, który wrzasnął: – Oddaj mi go! Robert się rozpłakał i wtulił buzię w ramię Harriet. – Kim pan jest? – Mocno przycisnęła do siebie
26
CATHERINE GEORGE
chłopczyka. – I kto panu pozwolił wejść do mojego domu? – Nazywam się Greg Watts. Jestem ojcem Roberta. Oddawaj go! – Chciał jej zabrać dziecko, ale mały trzymał się kurczowo Harriet, drąc się przy tym wniebogłosy. – Nie bądź idiotą, młody człowieku – powiedziała stanowczo. – Straszysz dziecko. Stacy zostawiła Roberta pod moją opieką i nie dam go nikomu, póki ona nie wróci. – Nie masz prawa! To moje dziecko! Zamierzał jej wyrwać syna, jednak nie zdąz˙ył. James Devereux wkroczył do kuchni, złapał Grega za kołnierz i wyprowadził na dwór. Potem wrócił, z˙eby sprawdzić, czy Harriet nic się nie stało. – Nie zrobił ci nic złego? – Mnie nie, tylko wystraszył Roberta. – Pocałowała płaczącego malca. – Nie płacz, skarbie. Mamusia zaraz przyjdzie. Juz˙ po nią dzwonię. – Nagle się zaniepokoiła. – James, nie zrobiłeś Gregowi krzywdy? – Skądz˙e. Twierdzi, z˙e jest ojcem tego malca, ale nie mam pojęcia, kto jest matką. – Stacy Dyer. Sprząta u mnie. – Daj mi numer, to do niej zadzwonię. Potem zrobię porządek z tym całym tatuśkiem. Wykład Jamesa odniósł taki skutek, z˙e nim przybiegła Stacy, Greg miał łzy w oczach. – Coś ty narobił – jęknęła Stacy. – Boz˙e, Stacy, ja to zrobiłem? – Młodzieniec spoglądał przeraz˙ony na jej podbite oko. – Prze-
NOC Z MILIONEREM
27
praszam! Nie chciałem ci zrobić krzywdy. Chciałem tylko zobaczyć się z Robertem. Malec tymczasem zasnął spokojnie na ramieniu Harriet. – Nic mu nie jest – zapewniła, oddając go Stacy. – Przestraszył się i bardzo płakał, ale nic poza tym. – Panna Dyer powinna zgłosić policji próbę porwania dziecka – stwierdził stanowczo James. – Nie! – zawołał przeraz˙ony Greg. – Chciałem tylko zabrać Roberta na chwilę do domu, pokazać go mamie. Wczoraj Stacy nie pozwoliła mi go nawet zobaczyć... – Jeśli będziesz się źle zachowywał, nigdy więcej go nie zobaczysz – warknęła Stacy, ale cicho, z˙eby nie obudzić dziecka. – Proszę cię, kochanie, nie mieszaj w to policji – błagał Greg. – Jak mi pozwolisz częściej odwiedzać Roberta, to juz˙ nigdy nie tknę alkoholu. Przysięgam! Nie jestem taki jak twój tata, Stacy. Słowo. Nigdy nie skrzywdzę ani ciebie, ani naszego dziecka. – Tak, Greg, wiem. Zapadła cisza. Młodzi ludzie wpatrywali się w siebie, jakby zapomnieli, z˙e mają widownię. – Odwiozę cię do domu, Stacy – powiedziała Harriet. – Nie trzeba – odparła zdecydowanie. – Robert pojedzie w wózku, a Greg poniesie moje rzeczy. – Będę mógł dać mu podwieczorek? – dopytywał się Greg z nadzieją w głosie.
28
CATHERINE GEORGE
– Będziesz – zgodziła się łaskawie Stacy. – Moz˙esz go nawet wykąpać. – Ułoz˙yła śpiące dziecko w wózeczku. – Czy po tym całym zamieszaniu będziesz jeszcze chciała, z˙ebym przyszła w czwartek? – zwróciła się do Harriet. – Oczywiście. – Dziękuję. – Stacy najwyraźniej ulz˙yło. – Moz˙e jeszcze zrobię ci herbaty, zanim pójdę. Strasznie jesteś zdenerwowana. – Ja to zrobię – zgłosił się prędko James. – Dobrze, panie Devereux. – Stacy uśmiechnęła się nieśmiało. – Chodź juz˙, Greg. – Przepraszam – powiedział ogromnie skruszony. – Wiem, z˙e Stacy sprząta tu w poniedziałki. Przyszedłem ją przeprosić za wczorajsze. Nie spodziewałem się zobaczyć Roberta... Poniosło mnie. Naprawdę bardzo przepraszam. Kiedy młodzi rodzice wreszcie poszli, James usadził Harriet przy kuchennym stole. – Jesteś wykończona – powiedział z troską. – Czy znajdzie się w tym domu coś do picia? – W lodówce jest wino. – A brandy? – Moz˙e być w kredensie w salonie. – Chciała wstać, ale James ją przytrzymał. – Sam sprawdzę. Wyszedł, po chwili wrócił z butelką koniaku i dwoma kieliszkami. – O, znalazłeś babciny zestaw pierwszej pomocy – ucieszyła się Harriet. – Sytuacja jest nadzwyczajna, więc wymaga
NOC Z MILIONEREM
29
nadzwyczajnych środków. – James nalał po odrobinie bursztynowego płynu do kieliszków. – Dzięki, z˙e przyszedłeś mi z pomocą. – Upiła łyczek. – Greg okropnie mnie wystraszył. – Zauwaz˙yłem. Właśnie dlatego tak ostro go potraktowałem. – Mam nadzieję, z˙e dostał nauczkę. Kiedy Stacy mi powiedziała, z˙e ją uderzył, wyobraziłam sobie brutala z łapskami jak łopaty. Nie spodziewałam się, z˙e będzie taki jak Greg. – Jego ojciec jest naczelnym ogrodnikiem w mojej posiadłości. Znam Grega od urodzenia. – Biedny chłopak – westchnęła Harriet. – Cieszę się, z˙e Stacy mu darowała. – À propos przebaczania. Powiedziałaś Timowi, z˙e urządziliśmy sobie piknik? – Jasne. Zamurowało go. Pierwszy raz w z˙yciu nie wiedział, co powiedzieć. Zresztą ja sama tez˙ ciągle się dziwię. ˙ e przez˙yłaś bliskie spotkanie z potworem? – Z – Nigdy nie uwaz˙ałam cię za potwora. – Harriet się zarumieniła. – Kłamczucha! – No dobrze, moz˙e trochę, kiedy byłam mała. Teraz juz˙ się ciebie nie boję. – A więc bałaś się mnie? – zdziwił się James. – No jasne! – Opróz˙niła kieliszek. – Zawsze mnie obarczałeś winą za wszystko, co narozrabiał Tim, za kaz˙dą jego samowolę i nieposłuszeństwo. – Bo wiedziałem, z˙e słucha tylko ciebie. – Tim zgadza się ze mną wyłącznie wtedy,
30
CATHERINE GEORGE
kiedy sam ma na coś ochotę. Akurat ty chyba wiesz najlepiej, z˙e zawsze chadza własnymi drogami. – Tak, wiem. I wiem jeszcze, z˙e jestem trochę nadopiekuńczy. – A do tego przekonany, z˙e na pewno zrobię mu krzywdę. Jak nie w ten, to w inny sposób. Naprawdę uwaz˙asz, z˙e w tajemnicy przed Timem sypiam z innymi męz˙czyznami? – A robisz to? Przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy w kompletnym milczeniu. – Nie muszę odpowiadać na to pytanie – stwierdziła w końcu Harriet i odwróciła się do niego plecami. Obszedł stół dookoła, stanął na wprost niej. – Co ja widzę, Harriet? Łzy? Odwróciła głowę, mrugając powiekami. – Proszę cię, idź sobie. – Wybacz mi. Nie mam prawa wtykać nosa w twoje prywatne sprawy. – Święta racja. Wytarła oczy kawałkiem kuchennego ręcznika, a James objął ją, przytulił i głaskał po głowie jak małą dziewczynkę. – Nie płacz, maleńka – powiedział tak czule, z˙e łzy znów popłynęły, tym razem obficie. Łkała przez chwilę, zapomniawszy o boz˙ym świecie, w końcu jednak przypomniała sobie o istnieniu Jamesa. Odsunęła się od niego przeraz˙ona. – To tylko reakcja na całe to zamieszanie
NOC Z MILIONEREM
31
– usprawiedliwiała się pospiesznie, ocierając łzy. – Idź sobie. Wolę płakać w samotności. – Ja bym wolał, z˙ebyś wcale nie płakała. Zwłaszcza z mojego powodu. Spojrzała na niego. – Tamten męz˙czyzna, z którym byłam w teatrze, to mój szkolny kolega i Tim doskonale go zna. – Pociągnęła nosem. – Wprawdzie to nie twoja sprawa, ale dla porządku oświadczam ci, z˙e nie sypiam z kim popadnie. I zamknijmy wreszcie ten temat. – Harriet... – Przynajmniej raz James Devereux nie bardzo wiedział, jak się zachować. – Zrozum – przerwała mu Harriet – jestem bardzo zmęczona. Idź juz˙, dobrze? Posłuchał jej, ale w progu jeszcze na chwilę się zatrzymał. – Mam ci coś do powiedzenia, ale w całkiem innej sprawie. Muszę zatrudnić pomocnika ogrodnika. Gdybym zaproponował to stanowisko Gregowi, barman mógłby się przeprowadzić do End House, a Greg ze Stacy i dzieckiem zamieszkaliby nad garaz˙em. Wyszedł, zamknął za sobą drzwi, a Harriet wciąz˙ stała jak słup soli. Cwany diabeł, pomyślała i roześmiała się. Chciał ją przekonać, a tymczasem dał jej idealny pretekst. Będzie mogła sprzedać End House za bardzo dobrą cenę, nie tracąc przy tym twarzy.
ROZDZIAŁ TRZECI
Denerwujący przebieg dnia sprawił, z˙e Harriet straciła ochotę na wyprawę do Cheltenham, choć przedtem zamierzała wybrać się do kina. Próbowała poczytać, lecz nie mogła się skupić na lekturze, a poniewaz˙ wolała nie analizować przyczyn tego stanu rzeczy, zadzwoniła do Dido. – Nareszcie – ucieszyła się przyjaciółka. – Czy ty nigdy nie sprawdzasz, co masz nagrane na sekretarce? – Miałam sporo na głowie. – Harriet opowiedziała o całym zajściu. – No, to pewnie nielicho się wystraszyłaś – skomentowała przejęta Dido. – Nie bardzo. W końcu to jeszcze dzieciak. Zresztą brat Tima przyszedł mi z pomocą. – Mówisz o słynnym Jedzie? – Właśnie o nim. Jest teraz w Edenhurst. Przyjmuje ludzi do pracy. – I znalazł się w pobliz˙u twojego domu akurat wtedy, kiedy go potrzebowałaś? Nie rozumiem, jakim cudem? – Nie mam pojęcia. Moz˙e tędy przechodził. Lepiej powiedz, co u ciebie? Dido dostała podwyz˙kę i z tej okazji urządzała
NOC Z MILIONEREM
33
przyjęcie, dlatego Harriet powinna wrócić do Londynu najpóźniej w sobotę przed południem. Kiedy się nagadały, Harriet zapatrzyła się na ogród. Wcale nie miała ochoty wprost z tej ciszy i błogiego spokoju wpadać w szaloną imprezę Dido. Mieszkanie będzie nabite jej kolegami z firmy kosmetycznej, którzy rozejdą się dopiero nad ranem. Potem jeszcze – jak zwykle – kłótnia z Dido o to, z˙e trzeba najpierw posprzątać, a dopiero potem iść spać... Kładła się do łóz˙ka, kiedy zabrzęczał telefon. Tylko jeden człowiek na całym świecie mógł do niej dzwonić o tak późnej porze. – Nie budzi się ludzi w środku nocy, Tim – powiedziała ze śmiechem. – To nie ten brat, Harriet – usłyszała w słuchawce głos Jamesa. – Och, przepraszam. – Zaczerwieniła się po cebulki włosów. Dobrze, z˙e przez telefon nie było tego widać. – Rozmawiałem z ojcem Grega. Powiedziałem mu, z˙e jeśli jego syn chciałby dostać pracę, ma przyjść do mnie jutro po południu. Oczywiście nie wspomniałem nic o mieszkaniu. – Dasz Gregowi tę pracę, nawet jeśli nie sprzedam ci End House? – Oczywiście! – James nieco się zniecierpliwił. – Zadzwoniłem jednak o tej porze, bo będzie mi łatwiej z nim rozmawiać, jeśli mi powiesz, co zdecydowałaś. Zastanów się nad tym, Harriet. Wpadnę do ciebie z samego rana.
34
CATHERINE GEORGE
Wyłączyła telefon, wychyliła się przez otwarte okno. Słodki zapach róz˙ przywołał wspomnienie dzieciństwa. Pomyślała, z˙e babcia byłaby orędowniczką Jamesa Devereux’go. Bardzo lubiła Tima, ale Jamesa darzyła wielkim szacunkiem. Podziwiała, jak cięz˙ko pracował, byleby tylko zabezpieczyć przyszłość młodszemu bratu. Rano po kąpieli starannie się umalowała. Szykowała się na ostatnie spotkanie z Jamesem. Skoro postanowiła sprzedać dom... Nie chciała, z˙eby zapamiętał ją taką jak wczoraj: z czerwonymi oczami, zapuchniętą od płaczu. Włoz˙yła spódniczkę z bez˙owego dz˙insu, do niej bluzeczkę bez rękawów i z˙akiet od kompletu. Nie czekając, az˙ Jego Lordowska Mość raczy się zjawić, poszła, jak co rano, do wioski po gazetę. Kiedy wróciła, James czekał na nią w ogrodzie. Właśnie tak, jak się spodziewała. Jego spojrzenie mówiło, z˙e opłacało się dołoz˙yć starań podczas porannej toalety. – Witaj, Harriet. Widzę, z˙e gdzieś się wybierasz. – Zamierzam pojechać do Cheltenham. Juz˙ wczoraj miałam pójść do kina, ale w końcu mi się odechciało. Wejdziesz do domu? – spytała, jakby nie znała odpowiedzi. – Moz˙e napijesz się herbaty? ˙ ad– Bardzo chętnie. Jak się dzisiaj czujesz? Z nych złych następstw wczorajszej awantury? ˙ adnych. – Tym razem bardzo uwaz˙ała, nale– Z wając wrzątek do czajniczka. – Herbata naciągnie,
NOC Z MILIONEREM
35
a my przez ten czas załatwimy sprawy. Postanowiłam sprzedać ci End House. Szantaz˙ zadziałał. – Szantaz˙? – zdziwił się James. – Ty wiesz, jak nakłonić człowieka do podjęcia wygodnej dla ciebie decyzji. Wiedziałeś, z˙e jak tylko wspomnisz o Stacy, to poddam się bez walki. – A co będzie, jeśli Greg nie przyjmie tej pracy? – Wcale nie próbował udawać niewiniątka. – A nawet jeśli przyjmie, to Stacy moz˙e nie chcieć z nim zamieszkać. – Za to moje konto bankowe będzie wyglądało znacznie lepiej. – Popatrzyła na niego z namysłem. – Dlaczego właściwie tak bardzo chcesz kupić End House? – Gdybyś sprzedała dom komuś innemu, mógłby nie utrzymać go w standardzie, jaki mamy w Edenhurst. Próbowałem namówić na sprzedaz˙ twoją babcię, ale kazała mi poczekać, az˙ dostaniesz dom w spadku. – Kiedy ci o tym powiedziała? – Harriet korzystała z kaz˙dej okazji, z˙eby porozmawiać o babci. Czuła się wtedy trochę mniej samotna. – Spotkałem ją któregoś dnia, kiedy jechałem do wioski. Była blada i cięz˙ko oddychała, więc zawiozłem ją do domu. Chciałem wezwać lekarza, ale mi zabroniła. Włoz˙yła sobie pod język tabletkę, a potem mi powiedziała, z˙e ma kłopoty z sercem. Obiecała, z˙e będzie mnie straszyć po śmierci, jeśli komukolwiek się wygadam. – Chorowała... – Harriet nie spuszczała z niego oka.
36
CATHERINE GEORGE
– Tamtego dnia tak bardzo się przestraszyła, z˙e dopuściła mnie do tajemnicy. Dowiedziałem się, z˙e twoi rodzice nie zdąz˙yli cię nalez˙ycie zabezpieczyć, ale przynajmniej dostaniesz End House z całą zawartością, a do tego pieniądze na półroczne utrzymanie posiadłości, z˙ebyś mogła się spokojnie zastanowić. – A więc od dawna wiedziałeś, z˙e będę dysponować tym domem? – Wiedziałem. – Skinął głową. – Potem Tim mi powiedział, kiedy zamierzasz przyjechać do Upcote. Dlatego właśnie teraz przeprowadzam rozmowy z nowymi pracownikami. – No dobrze, ale skoro przeprowadzasz te swoje rozmowy, to jakim cudem zjawiłeś się wczoraj pod moimi drzwiami w samą porę? – Byłem po sąsiedzku. Sprawdzałem, jak idzie remont dachu, kiedy usłyszałem krzyki i płacz dziecka. Przedarłem się przez z˙ywopłot, z˙eby sprawdzić, co się dzieje. – A więc stąd ta wyrwa w z˙ywopłocie! Nie zatrudniasz ludzi do nadzorowania robót w Edenhurst? – zapytała nieco zdziwiona. – Pewnie z˙e zatrudniam. W innych kompleksach rekreacyjnych mam nawet po kilku zarządców, ale w Edenhurst wolę wszystkiego doglądać osobiście. Czy Tim ci pokazywał, jakie mieszkania urządziłem w dawnych stajniach? – Nie. Kiedy przyjez˙dz˙amy tu razem, nawet nie zbliz˙a się do waszego domu. – Jeśli z tobą nigdy tam nie był, to ze mną tym
NOC Z MILIONEREM
37
bardziej nie pójdzie. – James uśmiechnął się smutno. – Za to moje londyńskie mieszkanie bardzo mu się podoba. – To jedyne, co moz˙e znieść w Anglii. – Nigdy u mnie nie byłaś, choć wiele razy cię zapraszałem. – Zawsze jakoś tak się składa, z˙e coś mi musi wypaść. – Harriet zarumieniła się. – Nie ma co owijać w bawełnę. – Uśmiechnął się smutno. – Tim mi powiedział, z˙e wolisz nie wchodzić do jamy potwora. – Naprawdę tak ci powiedział? – Owszem, chociaz˙ innymi słowami. Czy teraz, kiedy zawarliśmy pokój, odwiedzisz mnie, gdy następnym razem was zaproszę? – Odwiedzę. – Zawahała się. – Ale chciałabym cię jeszcze o coś zapytać. – Proszę, nie krępuj się. – Powiedziano mi, z˙e byłeś w Upcote, kiedy babcia umarła. – Byłem. – Czy wiesz moz˙e, co tu naprawdę zaszło? Byłam wtedy na wakacjach w Szkocji... nie spodziewałam się... – Wiem, jak umarła pani Olivia – przerwał jej, widząc, z˙e mówi z coraz większym trudem. – Akurat byłem w sąsiednim domu. Twoja babcia wyszła do ogrodu, więc podszedłem do z˙ywopłotu, z˙eby ją zapytać, jak sobie radzi z kretami. Zauwaz˙yła, z˙e kaszlę, więc poradziła, z˙ebym się połoz˙ył do łóz˙ka i porządnie wygrzał. Nagle
38
CATHERINE GEORGE
zaczęła dziwnie oddychać. Zdąz˙yła jeszcze powiedzieć, z˙e kręci się jej w głowie i zemdlała. W kaz˙dym razie pomyślałem, z˙e zemdlała. Przeskoczyłem przez z˙ywopłot, z˙eby jej pomóc, a mój pracownik zadzwonił po pogotowie. Juz˙ jej nie ocucili. Odeszła. Umarła w miejscu, które najbardziej kochała. – Dziękuję – szepnęła Harriet. – Teraz wiem na pewno, z˙e nie cierpiała. Kilka chwil siedzieli w milczeniu, a potem James zerknął na zegarek. – Juz˙ późno, muszę lecieć. Przyjdź do mnie wieczorem. Zjemy kolację i omówimy szczegóły transakcji. – Nie, nie, dziękuję. – Do takiej eleganckiej restauracji jak Edenhurst trzeba się porządnie ubrać, a Harriet nie zabrała z sobą odpowiedniego stroju. – Wolałabym, z˙ebyś ty wpadł do mnie na parę minut. – Jak sobie z˙yczysz. – Od Jamesa powiało chłodem. – Ale to moz˙e być dosyć późno. – Nie szkodzi. Późno chodzę spać. Chyba go uraziłam, pomyślała, ale nie mogę przeciez˙ wyglądać jak uboga krewna. Dopiero po chwili przyszło jej do głowy, z˙e moz˙e chciał ją zaprosić na obiad do swego mieszkania. Miała ochotę kopnąć się w kostkę za własną głupotę. Pojechała autobusem do Cheltenham. Pooglądała wystawy, kupiła sobie na wyprzedaz˙y twarzo-
NOC Z MILIONEREM
39
wą sukienkę na przyjęcie Dido, pluszowego lwa dla Roberta i butelkę wina na wieczorne spotkanie z Jamesem. Mogła sobie pozwolić na tę rozrzutność, bo dzięki sprzedaz˙y End House nie musiała juz˙ liczyć kaz˙dego grosza. Kiedy wróciła do domu, zadzwonił Tim. – Jak ci się z˙yje w Paryz˙u? – spytała. – Fantastycznie! Najpierw załatwiłem sprawy słuz˙bowe, a potem połaziliśmy po galeriach. Byłem na wiez˙y Eiffla, pływałem statkiem po Sekwanie, ciągle coś jadłem i piłem mnóstwo wina, jak kaz˙dy normalny turysta w tym mieście. No dobrze, a co u ciebie? Jak wytrzymujesz w tym spokojnym Upcote? – Nie takie znowu spokojne. – Harriet zdała mu sprawę z wczorajszego zajścia. Tim był zdumiony, kiedy mu powiedziała, jak James sobie poradził z Gregiem. – A jak to się stało, mój aniele, z˙e nasz Jed znalazł się akurat w odpowiednim miejscu i we właściwym czasie, z˙eby przybyć ci na ratunek? – Był w sąsiednim domu i usłyszał krzyki. Greg strasznie wrzeszczał, a dziecko płakało... – Dosyć! Natychmiast wracaj! W Upcote jest zbyt niebezpiecznie. – I tak nie mam tu juz˙ nic do roboty. Sprzedałam dom twojemu bratu. – Jeśli się na to zdecydowałaś, to znaczy, z˙e stosunki między wami troszeczkę się ociepliły. Tylko się z nim za bardzo nie zaprzyjaźniaj – ostrzegł ją z˙artobliwie.
40
CATHERINE GEORGE
– Nie mam takiego zamiaru. – Kamień mi spadł z serca. – Westchnął komicznie. – Tęsknię za tobą, Harry. – Ja za tobą tez˙. Na szczęście niedługo się zobaczymy. Muszę kończyć. Ktoś się dobija do drzwi. Cześć. W progu stali Greg i Stacy. Oczy im błyszczały, kiedy dzielili się z Harriet radosną nowiną. – Chcieliśmy ci powiedzieć – zaczęła Stacy – z˙e Greg dostał pracę w Edenhurst. – A do tego jeszcze słuz˙bowe mieszkanie nad garaz˙em – dodał uszczęśliwiony Greg. – Wreszcie zamieszkamy razem i Robert będzie miał normalną rodzinę. Harriet im pogratulowała i pomyślała, z˙e sprzedając End House, zrobiła nie tylko złoty interes, ale takz˙e dobry uczynek. Było dobrze po dziewiątej, kiedy zjawił się James. – Przepraszam, z˙e tak późno, ale nie mogłem wcześniej. – Wręczył jej schłodzoną butelkę. – Przyniosłem szampana, z˙eby przypieczętować umowę. Chyba z˙e zmieniłaś zdanie, odkąd ostatni raz się widzieliśmy. – Nie zmieniłam. Stacy i Greg wpadli do mnie na chwilę. – Wyjęła z serwantki kieliszki. – Byli tacy szczęśliwi... Nie tylko pozbyłam się wszelkich wątpliwości, ale jestem bardzo zadowolona. – Bałem się, z˙e Greg zemdleje z radości, kiedy mu powiedziałem o słuz˙bowym mieszkaniu. – James odkorkował butelkę.
NOC Z MILIONEREM
41
– Jesteś dla nich jak Bóg Wszechmogący. – Roześmiała się. – Być moz˙e, ale wyłącznie dla Stacy i Grega. Gdybym naprawdę miał moc, niektóre sprawy załatwiłbym trochę inaczej. Chociaz˙by moje małz˙eństwo. – Kiedy poprzednio zaczęliśmy ten temat, ostro uciąłeś rozmowę. – Niepotrzebnie. Tylko zepsułem nastrój. Wszyscy wiedzą, z˙e moja z˙ona odeszła do innego. – Tim był uszczęśliwiony. Mówił, z˙e to jedyny dobry uczynek w całym długim z˙yciu Madeleine. – A mnie jej z˙al. – James uśmiechnął się smutno. – Uroda była dla niej najwaz˙niejsza, ale ciągłe diety i codzienne wizyty u kosmetyczki na nic się nie zdały, bo młode buzie i tak wyparły ją z okładek kolorowych czasopism. Nie chciałem się zgodzić na operację plastyczną, więc mnie zostawiła. – Wypił do dna swojego szampana, ponownie napełnił kieliszki. – Czy mogłabyś mi pokazać dom? Chciałbym wiedzieć, co trzeba ponaprawiać. – Oczywiście. – Harriet poderwała się z miejsca i ruszyła do saloniku. – Nie wiem, co zrobić z meblami. Jakoś nie wyobraz˙am ich sobie w swoim mieszkaniu. – No tak, Tim uznaje wyłącznie nowoczesne sprzęty. Najlepiej zrób listę rzeczy, które chcesz zatrzymać, a resztę wyślę do domu aukcyjnego. – Jesteś dla mnie bardzo miły... Och... – Wzdrygnęła się na widok błyskawicy za oknem. Weszli do małej sypialni, gdzie wszystko wy-
42
CATHERINE GEORGE
glądało tak samo jak przed laty, kiedy Harriet tu zamieszkała. Brakowało tylko sfatygowanego pluszowego misia, który został w Londynie. – Sypiam teraz w pokoju babci. – Poprowadziła Jamesa do duz˙ej sypialni. – Bo wiesz, moz˙e juz˙ nigdy więcej nie będę miała okazji... – Zamrugała powiekami, z˙eby strzepnąć łzę. – Przepraszam, to przez tego szampana. Poza tym nie przepadam za burzą. Pisnęła, gdy nad domem przetoczył się potęz˙ny grzmot. – Nie ma się czego bać. – Przytulił ją do siebie. Stała nieruchomo, bojąc się nawet oddychać. Kiedy wreszcie odwaz˙yła się podnieść głowę, okazało się, z˙e James patrzy na nią zafascynowany, jakby widział ją po raz pierwszy w z˙yciu. A potem ją pocałował. Nie była bierna, ale nie wierzgała, nie odpychała go od siebie, tylko przywarła do niego całym ciałem i całowała bez opamiętania. Dopiero kolejny grzmot przywołał ją do porządku. Wyrwała się Jamesowi, schowała za mosięz˙nym wezgłowiem łóz˙ka. – Nie bój się – błagał. – Więcej cię nie napadnę. – To był tylko pocałunek – szepnęła Harriet. – Na pewno? – Znów wziął ją w ramiona. Harriet chwilę się z nim szarpała, ale chęć walki wkrótce została zastąpiona poz˙ądaniem. To uczucie było jej dotąd obce, dopiero smak ust Jamesa sprawił, z˙e ogarnęło ją jak płomień suchą trawę. – Boz˙e, co ja wyprawiam! – jęknął, odsuwając ją od siebie.
NOC Z MILIONEREM
43
– Moz˙e przeprowadzasz doświadczenie – prychnęła Harriet. – Co ty wygadujesz? Jakie doświadczenie? – Powiedziałam ci, z˙e nie sypiam z kim popadnie, więc moz˙e postanowiłeś mnie sprawdzić. – Nic podobnego! Taki test wymagałby świadomego działania, a ja tylko bardzo cię pragnę. – Ale dlaczego? – Wobec tak szczerego wyznania cała złość ją opuściła. – Przeciez˙ nawet nie bardzo się lubimy. – Najwyraźniej nasze hormony o tym nie wiedzą. – Uśmiechnął się blado. – Powiesz o tym Timowi? – Na pewno nie. A ty? – Jasne, z˙e nie! Najlepiej byłoby o tym zapomnieć, ale nie jestem pewien, czy potrafię. – James patrzył jej prosto w oczy. – W normalnych warunkach coś podobnego nigdy by się nie zdarzyło. Tylko ten dom, a do tego jeszcze burza... – tłumaczyła się Harriet. Ona równiez˙ wątpiła, czy udałoby jej się zapomnieć. – To nie ma z˙adnego znaczenia. – Pokręcił głową. – Przy tobie zapomniałem o wszystkim i o wszystkich. Nawet o Timie. Lepiej wyjdźmy juz˙ z tego pokoju. – Otworzył drzwi babcinej sypialni. Deszcz bił o szyby, grzmoty przewalały się gdzieś w oddali, ale nie zwracali uwagi na pogodę. Milczeli i z˙adne z nich nie chciało przerwać ciszy. Harriet miała nerwy napięte jak postronki. Z jednej strony chciała, z˙eby James juz˙ sobie poszedł, a jednocześnie marzyła o tym, z˙eby z nią został.
44
CATHERINE GEORGE
– Powiedz mi, Harriet, ale szczerą prawdę. – Popatrzył na nią tak, z˙e zakręciło jej się w głowie. – Gdybyśmy byli sobie całkiem obcy, to czy pozwoliłabyś mi zostać na noc? – Bardzo bym tego chciała – odparła szczerze. – Nigdy do tego nie dojdzie! – Jego oczy na moment zalśniły tryumfem, ale zaraz przygasły. – Ze względu na Tima. – Nie mam ochoty rozmawiać teraz o Timie. – Wobec tego porozmawiajmy o nas. – Nie ma nic takiego jak ,,my’’, James. – A więc usuniemy to wspomnienie z naszych myśli. – Okrąz˙ył stół, stanął obok niej. – Zapomnimy, z˙e coś takiego w ogóle miało miejsce. – Tak – mruknęła, cofając się o krok. – Tak trzeba będzie zrobić. Popatrzył na nią, po czym przytulił do siebie i pocałował. – No to mamy jeszcze jedną rzecz do wymazania z pamięci – mruknął, gdy przestał ją całować. Szybko wyszedł na deszcz, mocno trzasnąwszy drzwiami.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Nazajutrz rano opuściła End House na zawsze. Rozejrzała się wokół, z˙eby sprawdzić, czy czegoś nie zostawiła, zamknęła drzwi na klucz i zaniosła walizkę do czekającej na nią taksówki. Do domu dotarła koło południa. W mieszkaniu było cicho i dziwnie czysto. Wstawiła walizkę do swego pokoju, rozpakowała ją i poszła do Dido, z˙eby zostawić tam poduszkę, którą kupiła dla przyjaciółki w Cheltenham. Otworzyła drzwi i prędko je zamknęła. Dido była jeszcze w łóz˙ku. Miała towarzystwo. Harriet westchnęła. Lubiła Dido, ale mieszkanie z nią pod jednym dachem miało sporo minusów. Dość często spotykało się jej aktualnego przyjaciela w drodze do łazienki, ale dotąd zdarzało się to tylko w weekendy. Zabrała się do rozwiązywania krzyz˙ówki w porannej gazecie, którą kupiła na podróz˙. Zdąz˙yła wpisać prawie wszystkie hasła, kiedy Dido zapukała do drzwi. – Moz˙esz wyjść – powiedziała. – Juz˙ poszedł. Przeszły do kuchni, usiadły przy stole. – Nie spodziewałam się, z˙e tak szybko wrócisz – tłumaczyła Dido, smarując masłem bułeczkę.
46
CATHERINE GEORGE
– Co to za jeden? Znam go? – Nie sądzę. Kolez˙anka z pracy wyprawiała wczoraj urodziny. Przyprowadziła brata. Po imprezie odwiózł mnie do domu, a poniewaz˙ dziś mam wolne... – Dido wzruszyła ramionami. – To został u ciebie na noc – dokończyła zrezygnowana Harriet. – A czemu nie? – Dido się zaczerwieniła i az˙ podskoczyła, gdy zabrzmiał dzwonek domofonu. Przyjaciółka poszła pod prysznic, a Harriet podniosła słuchawkę. Zaraz potem do mieszkania wpadł Tim, jak zwykle rozgadany i roześmiany. – Fajnie, z˙e wróciłaś. Przywiozłem prezenty. Dasz mi jeść? A moz˙e masz tu gdzieś schowanego kochanka? – Dziś nie mam – roześmiała się Harriet, poddając się uściskom Tima. – Widzę, z˙e przyjechałeś prosto z dworca. – Zgadza się. I jestem głodny! – Tez˙ mi niespodzianka! Jak ładnie poprosisz Dido, to moz˙e czymś cię poczęstuje. – A gdzie nasza piękna Dido? – W łazience. Tim poszedł do łazienki, zastukał do drzwi. – Wychodź, Dido. Mam dla ciebie prezent i umieram z głodu. A jak ty przez˙yłaś pobyt w Upcote? – zwrócił się do Harriet. – Jak widzisz, nie wytrzymałam nawet siedmiu dni. – Było az˙ tak źle? Musisz mi wszystko opowiedzieć. O, jest i nasza karmicielka! – Przywitał się
NOC Z MILIONEREM
47
z Dido, która nareszcie wyszła z łazienki. Była kompletnie ubrana i starannie umalowana. – No i co ty tam robiłeś w tym całym Paryz˙u? – zapytała. – Opowiem ci, jak mnie nakarmisz. – Z przymilnym uśmiechem podał jej niewielką paczuszkę. – Przywiozłem ci perfumy. Ostatni krzyk mody. Nie będziesz się mogła opędzić od facetów. Tim, jak zwykle, poprawił Dido humor. Oczywiście dała mu jeść, a potem powiedziała: – Pewnie chciałbyś teraz nacieszyć się Harriet, więc pójdę na zakupy. Do zobaczenia. – Co się stało Złotowłosej? – zapytał po jej wyjściu Tim. – Taka jakaś markotna... – Jakiś męz˙czyzna został u niej na noc. – Dla Dido to nie pierwszyzna. – Poznała go dopiero wczoraj. Znowu. Zaczynam się o nią martwić. Koniecznie chce sobie znaleźć takiego faceta jak ty. To znaczy kogoś, na kim by jej zalez˙ało. No dobrze, teraz mi powiedz, co porabiałeś w Paryz˙u. Tim opowiedział jej wszystko ze szczegółami. Kiedy skończył i zbierał się do wyjścia, przypomniał sobie, z˙e nie wypytał, jak jej było w Upcote. – Normalnie – odparła, czując jak jej z˙ołądek się kurczy od paskudnego kłamstwa. – Przez˙yłam w End House kilka spokojnych dni, a potem sprzedałam dom twojemu bratu. – Mam nadzieję, z˙e za godziwą cenę. – Jakbyś zgadł. – Harriet znów westchnęła.
48
CATHERINE GEORGE
– Teraz z˙ałuję, z˙e straciłam cały tydzień włoskich wakacji. – Ale dwa tygodnie masz jak w banku. – Nie mogę się doczekać! – Jestem pewien, z˙e choć trochę polubiłaś Jeda, skoro zdecydowałaś się sprzedać mu swój ukochany dom. – Postanowiliśmy zawrzeć pokój. Pewnie nie będzie łatwo, bo on się nad tobą trzęsie. Boi się, z˙ebym cię nie skrzywdziła. – Jed juz˙ taki jest, kochanie. – Tim wzruszył ramionami. – Uwaz˙a, z˙e musi nade mną czuwać. Ja wiem, z˙e ty mi nigdy nie zrobisz krzywdy, a przeciez˙ tylko to się liczy. – Spróbuj o tym przekonać swojego brata. – Dlaczego zawsze mówisz o nim ,,twój brat’’? Nie mogłabyś się zmusić do wypowiedzenia jego imienia? – Spróbuję, choćby po to, z˙eby cię uszczęśliwić. – Uszczęśliwiasz mnie samą swoją obecnością. O rany! Byłbym zapomniał. – Tim klepnął się dłonią w czoło, sięgnął do walizki. – Dla ciebie tez˙ mam prezent. Harriet rozdarła papier. W paczce był komplet markowej bielizny cieniutkiej jak pajęczyna. – Cudowne! I w dodatku mój rozmiar! Dziękuję. – Rzuciła się Timowi na szyję. – Włoz˙ę to pod nową sukienkę, którą sobie kupiłam na przyjęcie Dido. Ale gdy kilka dni później Harriet spojrzała
NOC Z MILIONEREM
49
w lustro, nie pomyślała o Timie, tylko o Jamesie. Wyglądała naprawdę pięknie i bardzo z˙ałowała, z˙e James nie zobaczy, jak brzydkie kaczątko zmieniło się w łabędzia. W mieszkaniu roiło się juz˙ od gości, tylko Tima wciąz˙ nie było widać. W końcu jednak się zjawił, lecz nie sam. – Cześć, śliczna. – Pocałował Harriet. – Jed przyszedł, kiedy miałem wychodzić, więc mnie tu podrzucił. – Witaj, James. – Miała ochotę zdzielić Tima trzymaną w ręku butelką wina. – Co za miła niespodzianka. Dido się ucieszy. – Ja jej powiem – zaproponował Tim i natychmiast zniknął w tłumie, jak przestępca umykający przed odpowiedzialnością. Co zresztą nie było dalekie od prawdy, zwłaszcza w oczach Harriet. – Jak chcesz, to zaraz sobie pójdę – stwierdził James, ale nie zdąz˙ył, bo zjawiła się Dido cała w skowronkach. – Ogromnie się cieszę, z˙e wreszcie mogę cię poznać! – zawołała uradowana. – Duz˙o o tobie słyszałam. – A ja o tobie – powiedział z uśmiechem, który wywołał taki zachwyt, z˙e tylko dzięki zjawieniu się nowych gości Dido zostawiła go w spokoju. James natychmiast odszukał Harriet. – Chciałem się z tobą zobaczyć – mówił prędko, jakby się bał, z˙e nie zdąz˙y. – Z samego rana
50
CATHERINE GEORGE
poszedłem do End House, ale cię nie zastałem. Koniecznie muszę z tobą porozmawiać. – Jez˙eli w sprawie domu... – O co się znów kłócicie? – zapytał Tim, który właśnie w tej chwili się odnalazł. – Rozmawiamy o End House – odparła Harriet. – Prosiłem Harriet, z˙eby się ze mną spotkała – dodał James. – Musimy jeszcze omówić kilka spraw. – Ekstra! – ucieszył się Tim. – Umówmy się na lunch. – Przyjdźcie do mnie jutro – zaproponował James. – Przygotuję coś do jedzenia. – Zgadzasz się, kochanie? – zapytał Tim. – Oczywiście – odparła zrezygnowana. – Wobec tego czekam na was jutro około pierwszej. Poz˙egnaj ode mnie gospodynię, Tim. Harriet, moz˙e mnie odprowadzisz? Wyszli na klatkę schodową, gdzie przynajmniej było trochę ciszej. – Pięknie wyglądasz. – Wprost poz˙erał ją wzrokiem. – A więc podobają ci się moje łabędzie pióra? – Nigdy nie byłaś brzydkim kaczątkiem – zaprotestował. – Musimy porozmawiać na osobności. Powiedz tylko gdzie i kiedy, a ja się dostosuję. – Najlepiej jutro. Przyjdę do ciebie parę minut wcześniej. – Wobec tego czekam. Dobranoc, Harriet. Poszedł i zabrał z sobą całą chęć do zabawy. Harriet czuła się oklapła jak przekłuty balonik.
NOC Z MILIONEREM
51
Odnalazła Tima. Ucieszyła się, kiedy zaproponował, z˙e wezmą butelkę wina, coś na ząb i zamkną się w jej pokoju. Niestety nie tylko pokój, ale nawet łóz˙ko Harriet było juz˙ zajęte. – Dość tego! – warknęła, trzasnąwszy drzwiami. – Muszę w końcu znaleźć sobie mieszkanie. Rankiem spadł rzęsisty deszcz, dzięki czemu Harriet mogła się ubrać w spodnie i sweter, zwyczajny codzienny strój, z˙eby James nie pomyślał, z˙e to spotkanie jest dla niej waz˙ne. – Naprawdę przyszłaś – ucieszył się, otwierając przed nią drzwi. – Witaj. Mieszkanie zajmowało dwa piętra w starym wiktoriańskim magazynie, który James i jego partner przerobili na luksusowy apartamentowiec. Wnętrze wyglądało jak scenografia do filmu science fiction: półokrągłe białe sofy ustawiono wokół szklanego stolika w taki sposób, z˙eby było widać ogromny plazmowy ekran telewizora. Biel, stal i szkło tworzyły takz˙e wystrój kuchni i jadalni, a okna wszystkich pomieszczeń wychodziły na Tamizę. – Tu jest zupełnie inaczej niz˙ w Edenhurst – stwierdziła Harriet. – Oj tak. – James się roześmiał. – Podoba ci się? – Nie czujesz się tu jak złota rybka w akwarium? – Podeszła do ogromnego okna bez zasłon i bez firanek, popatrzyła na rzekę. – W sypialni mam solidne z˙aluzje, choć tutaj
52
CATHERINE GEORGE
tylko mewy mogą mi zaglądać do okien. Zrobię ci coś do picia. Szampan się mrozi... – Nie, dziękuję – powiedziała tak gwałtownie, z˙e James wziął ją za rękę i postawił twarzą do siebie. – Nie denerwuj się, dziecko. – Nie jestem dzieckiem. – Szkoda. Byłoby o wiele łatwiej. – Puścił jej rękę. – Czego się napijesz? Wzięła szklankę z sokiem i pozwoliła się oprowadzić po mieszkaniu. W skąpo umeblowanej sypialni stało tylko ogromne, nakryte białą kapą łoz˙e. – A gdzie łazienka? – spytała, nie zauwaz˙ywszy z˙adnych drzwi. – Tutaj. – Odsunął znajdujący się za łóz˙kiem panel z matowego szkła, odsłaniając łazienkę z owalną wanną i kabiną prysznicową. Wszystko białe, szklane i stalowe, jak cała reszta mieszkania. – Chciałabyś zostać na chwilę sama? – zapytał taktownie. – Nie, dziękuję – odparła, czerwieniąc się. Ręce tak jej się trzęsły, z˙e zalała mu sokiem koszulę. James wytarł plamę ręcznikiem, wznosząc przy tym oczy ku niebu. – Na litość boską, Harriet, przestań się zachowywać jak baranek ofiarny. Nie zgwałcę cię, obiecuję. – Przepraszam. – Uśmiechnęła się z przymusem. – Pokaz˙ę ci teraz resztę mieszkania, a potem pogadamy. Zdąz˙ymy, zanim zjawi się Tim.
NOC Z MILIONEREM
53
Nie zdąz˙yli zobaczyć wszystkiego, kiedy zadzwonił telefon. – Tim? Co z tobą? Masz taki dziwny głos. – James słuchał z nieprzeniknioną miną. – Wobec tego – powiedział w końcu – weź jakieś leki i polez˙ w łóz˙ku. Tak, dobrze. Dam ci Harriet. – Co się dzieje? – spytała, przejmując od Jamesa słuchawkę. – Dzwoniłem do ciebie, ale Dido powiedziała, z˙e wyszłaś. Na komórkę tez˙ dzwoniłem, ale nie odbierasz. Pewnie zapomniałaś naładować. – Chyba tak. Przepraszam. – Waz˙ne, z˙e wreszcie cię złapałem. Okropnie się czuję. Wypiłem parę drinków z kumplami i to był błąd. Jedowi nakłamałem, z˙e mam migrenę, ale tobie mogę powiedzieć prawdę. Mam gigantycznego kaca, Harriet. Wybacz, aniołku, nie dam rady przyjść. – W porządku. Pij duz˙o wody i dbaj o siebie. Wieczorem do ciebie zadzwonię. – Mam zamówić taksówkę, czy mimo wszystko zjesz ze mną lunch? – zapytał James, gdy skończyła rozmowę. – Zostanę – odparła po chwili zastanowienia. – Ale tylko na lunch – zastrzegła na wszelki wypadek. James podał pieczeń na zimno z zieloną sałatą i świez˙ymi bułeczkami. – Powiedz prawdę – poprosił, napełniając kieliszki szampanem – ta migrena Tima to zwykły kac. Mam rację?
54
CATHERINE GEORGE
– Obawiam się, z˙e tak. – Uśmiechnęła się. – Pewnie myślał, z˙e jak się przyzna, to starszy brat się zezłości. – Kaz˙demu moz˙e się przytrafić kac. Dlaczego miałbym się wściekać? – Bo kiedy w końcu do ciebie przyszłam, Tim nawalił... Dlatego czuje się winny. – Ja tez˙. – Dlaczego ty? – Poniewaz˙ cieszę się, z˙e jesteśmy sami. Niepotrzebnie to powiedziałem, bo teraz pewnie uciekniesz – zreflektował się poniewczasie. – Mieliśmy porozmawiać – przypomniała mu Harriet. – Tylko dlatego przyszłam. – Póki nie otworzyłem ci drzwi, byłem pewien, z˙e nie przyjdziesz. Jak ci się podoba moje mieszkanie? – zaczął z innej beczki. – Nie jest zbyt przytulne. – Nie miało być przytulne. To rodzaj wizytówki. Chodzi o to, z˙eby potencjalny klient zobaczył, jak moz˙na zaaranz˙ować taką przestrzeń. Ale nie krępuj się, powiedz, co myślisz. – Nie jest w moim guście. Projekt i wykonanie są godne podziwu, ale nie mogłabym w czymś takim mieszkać. Dla mnie to zbyt kanciaste. – Tim natychmiast by się wprowadził. – To samo wciąz˙ mi powtarza. Do znudzenia. – Miło wiedzieć, z˙e nie we wszystkich sprawach się zgadzacie – roześmiał się James. Zebrał brudne talerze, podał ser i owoce. – No dobrze, porozmawiajmy o meblach. Proponuję, z˙ebyś zro-
NOC Z MILIONEREM
55
biła spis rzeczy, które chcesz zabrać z End House, a resztę od ciebie kupię. – Dla barmana? – zdziwiła się Harriet. – Nie, on wstawi swoje meble. Czy juz˙ zdecydowałaś, co chciałabyś sobie zostawić? – Starą komodę, kredens z jadalni z zawartością i mosięz˙ne łóz˙ko – odparła bez namysłu. – A ja chciałbym zatrzymać tę wielką szafę i parawan przed kominek. Doskonale pasują do mojego mieszkania w Edenhurst. Zapłacę ci godziwą cenę... – Najpierw daj to wszystko do wyceny. – Boisz się, z˙e cię oszukam? – Skądz˙e – rzuciła niecierpliwie. – Obawiam się, z˙e przepłacisz, tak jak przepłaciłeś za dom. – Jestem biznesmenem, a nie filantropem. Zaproponowałem ci dokładnie tyle, ile wart jest ten dom – powiedział szorstko. – Jak nie masz do mnie zaufania, to sama daj te meble do wyceny. – Obraziłam cię – zreflektowała się szybko. – Przepraszam. Chodziło mi o to, z˙ebyś nie zawyz˙ył ceny ze względu na... – Na to, co między nami zaszło w End House? – Nic podobnego. – Skrzywiła się. – Miałam na myśli mój związek z Timem! – Tim nie ma z tym nic wspólnego. Chciałem dać ci moz˙liwie najlepszą cenę... ˙ ebyśmy mogli razem zamieszkać? – Nie – Z pozwoliła mu dokończyć. – Ja i Tim? – Mówiłaś, z˙e jeszcze się na to nie zanosi. – Jakby się zaniepokoił. Wziął ją za rękę, za-
56
CATHERINE GEORGE
prowadził do białej sofy. – Usiądźmy na chwilę. Musimy omówić parę spraw, od których nie da się uciec. – O czym chcesz ze mną rozmawiać? – Najez˙yła się. – Oboje kochany Tima – stwierdził James. – Ale chyba zdajesz sobie sprawę z tego, z˙e on jest jak Piotruś Pan. Nigdy nie dorośnie. – Nie martw się. Nie zamierzam zmuszać Tima, z˙eby się ustatkował. Chcę kupić mieszkanie, bo potrzebuję własnego kąta. – Jasne. – Jamesowi wyraźnie ulz˙yło. Harriet wciąz˙ nie rozumiała, o co mu chodzi. – Kaz˙ę zrobić wycenę mebli. Przyślę ci kopię, a potem uzgodnimy cenę. – Zgoda. – Wyciągnęła do niego rękę. Ujął jej dłoń, ale nie uścisnął, tylko pocałował. Podskoczyła, jakby ją przypiekł. – Mogłabyś wreszcie przestać – mruknął. – Przepraszam. – Zarumieniła się. – Jestem zmęczona. Strasznie długo sprzątałyśmy po przyjęciu. – Jeśli twoja przyjaciółka regularnie urządza takie imprezki, to rozumiem, dlaczego chcesz mieć własne mieszkanie. Zaparzę kawę. Pijąc doskonalą kawę, Harriet opowiadała Jamesowi o swojej pracy. Była asystentką zastępcy dyrektora agencji łowców głów, a jej szef, Giles Kemble, niechętnie dał jej wolny tydzień na wyjazd do Upcote. – Giles mieszka w samym centrum Londynu.
NOC Z MILIONEREM
57
Uwaz˙a, z˙e człowiek, który z własnej woli zagrzebuje się na wsi na jeden dzień, jest niespełna rozumu. O całym tygodniu w ogóle lepiej nie wspominać. – Uciekłaś na długo przed końcem tygodnia. – Wcale nie uciekłam. Skoro postanowiłam sprzedać End House, to po co miałam tam jeszcze siedzieć? – Uciekłaś – upierał się James. – Bałaś się, z˙e wrócę i zaczniemy od tego, na czym skończyliśmy. – Nie zrobiłbyś tego... – Chciałbym podzielać twoje przekonanie... – Westchnął. – Wystarczyło kilka dni w twoim towarzystwie, bym się przekonał, z˙e kolez˙anka Tima wyrosła na piękną kobietę, która tak bardzo mnie pociąga, z˙e zupełnie tracę przy niej głowę. Ale nie martw się. Tim o niczym się nie dowie. – Wobec tego nie ma sprawy – powiedziała pogodnie, choć miała ochotę się rozpłakać. – Teraz to juz˙ naprawdę muszę lecieć. – Dziękuję, z˙e mimo wszystko przyszłaś – mówił James, odprowadzając ją do drzwi. – Daj mi znać, jak znajdziesz mieszkanie. Kaz˙ę tam przesłać twoje meble. – Nie mógłbyś ich przechować w Edenhurst? Zamierzam szybko wynająć umeblowane mieszkanie, a potem spokojnie poszukać czegoś, co naprawdę będzie mi odpowiadało. – Przechowam twoje meble tak długo, jak będziesz chciała, a wycenę prześlę, jak tylko zostanie zrobiona. Do widzenia, Harriet. Uwaz˙aj na siebie.
58
CATHERINE GEORGE
– Do widzenia. Weszła do windy. Kiedy drzwi się zamknęły, poczuła się tak, jakby zamknął się takz˙e rozdział w jej z˙yciu.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Harriet sama się dziwiła, z˙e mimo wszystko jednak udało jej się wyjechać do Włoch. Nazajutrz po spotkaniu z Jamesem strasznie się rozchorowała. Mimo fatalnego samopoczucia, musiała chodzić do pracy, bo Giles Kemble nigdy nie chorował i nie bał się zarazić od Harriet, ale natychmiast po powrocie do domu kładła się do łóz˙ka. Timowi stanowczo zabroniła odwiedzin i Dido tez˙ chciała trzymać od siebie z daleka, lecz uparta przyjaciółka nie opuściła jej w potrzebie. Karmiła ją, poiła, podawała leki i cieszyła się, z˙e przeprowadzka Harriet nieco odsunęła się w czasie. – Będzie mi ciebie okropnie brakowało – powtarzała w kółko. – Przeciez˙ nie jadę na drugi koniec świata – tłumaczyła jej, walcząc z kaszlem. – Moz˙emy się spotykać, kiedy będziemy chciały. – Ale nie tak często jak teraz. I Tima tez˙ będę rzadziej widywała. – Dido nie dawała się pocieszyć. Tim dzwonił kilka razy dziennie. Alan Green i Paddy Moran, który tak bardzo zaniepokoił Jamesa, tez˙ do niej wydzwaniali. Tylko James się nie
60
CATHERINE GEORGE
odezwał. Harriet usiłowała przekonać samą siebie, z˙e tak być powinno, ale gdy tylko zamykała oczy, znów czuła, jak się do niego przytula, czuła jego zapach i dotyk jego dłoni. Wściekała się na los, który postawił ją w takiej idiotycznej sytuacji. – Nie powiedziałaś mi nic o mieszkaniu Jamesa – przypomniała sobie Dido pod koniec tygodnia, kiedy Harriet poczuła się nieco lepiej. – Jak wróciłam do domu, juz˙ spałaś, a potem złapałaś tę swoją infekcję. Jak tam jest? Naprawdę tak fantastycznie, jak opowiada Tim? – Tym razem ani trochę nie przesadził – odparła Harriet. – Dwudziesty pierwszy wiek w kaz˙dym calu. Wszystko białe, szklane albo z chromowanej stali. Do tego goła podłoga, nie ma zasłon i tylko dwie kolorowe plamy na ścianach. – Ale tobie się nie podoba? – domyśliła się Dido. – Całkiem nie w moim guście. – Skrzywiła się. – Za to chyba polubiłaś Jamesa. – Niezupełnie. Tylko poprawiliśmy nasze stosunki. Dla dobra Tima. – Lepiej uwaz˙aj, z˙eby te wasze stosunki nie stały się zbyt dobre – ostrzegła Dido. – James jest bardzo przystojny, a ty na pewno nie chciałabyś skrzywdzić Tima... Szukanie mieszkania dało się Harriet we znaki. W końcu jednak znalazła studio na piątym piętrze, w samym centrum miasta, niedaleko biura, w którym pracowała.
NOC Z MILIONEREM
61
Tim pomógł jej się przeprowadzić, a następnego dnia wyleciał do Toskanii. Harriet miała do niego dojechać za tydzień, a przez ten czas harowała jak wół, z˙eby biuro nie zawaliło się podczas jej nieobecności. Jakby tego było mało, w nagrodę za dobrą pracę Giles Kemble zaprosił ją na kolację. Nie paliła się do tego, ale nie miała serca odmawiać Gilesowi. Juz˙ mieli wychodzić po skończonym posiłku, kiedy Harriet zauwaz˙yła Jamesa w towarzystwie trzech innych męz˙czyzn. Nawet do niej nie podszedł, tylko tak na nią popatrzył, z˙e dreszcz przeszedł jej po plecach. Całą noc się pakowała, a rano wyruszyła w drogę. Odetchnęła dopiero w samolocie. Postanowiła nie przejmować się pracą, Jamesem ani w ogóle niczym. Nie mogła pozwolić, by cokolwiek zepsuło jej wakacje, na które od dawna tak bardzo się cieszyła. Gdy James Devereux zobaczył La Fattorię, dom był praktycznie w ruinie, jednak ściany z kamienia i wysoka kwadratowa wiez˙a sprawiły, z˙e zakochał się w tej zdewastowanej rezydencji od pierwszego wejrzenia. Kupił więc ruinę, a potem rozpoczął kosztowny, długotrwały remont. Kiedy prace ledwie dobiegały półmetka, James poznał Madeleine, która jednak wolała spędzać wakacje w hotelu w Positano, a nie na toskańskiej wsi. Ilekroć proponował jej wyjazd do La Fattorii, zawsze akurat w tym terminie odbywał się jakiś
62
CATHERINE GEORGE
wyjątkowo waz˙ny pokaz mody albo przyjęcie, na którym w z˙adnym wypadku nie moz˙na się nie pokazać. Potem małz˙eństwo się rozpadło i James przyjez˙dz˙ał do La Fattorii z bratem, z przyjaciółmi albo całkiem sam. Wielokrotnie zapraszał Harriet, by przyjechała razem z Timem, ale ona dopiero w tym roku zdecydowała się na wizytę w Toskanii. Wysiadła z samolotu w Pizie, przesiadła się do pociągu jadącego do Florencji i dotarła do stacji Santa Maria Novella, gdzie musiał poczekać chwilę na przyjazd innego pociągu, z którego wysiadł Tim. Roześmiany, opalony, z włosami pojaśniałymi od słońca, wycałował ją, wziął walizkę i wyprowadził z dworca. – Musimy przejść kawałek do wypoz˙yczalni samochodów – mówił Tim – ale to niedaleko. Miał rację, jednak słońce praz˙yło, wąskie uliczki wypełniały sznury wolno sunących w korkach samochodów i kiedy dotarli na miejsce, Harriet była juz˙ tak zmęczona, z˙e z radością pozwoliła Timowi usiąść za kierownicą. Wybrał bardzo malowniczą drogę, wijąca się meandrami pośród wiejskiego krajobrazu Toskanii. Znała ten dom z niezliczonych zdjęć, jakie Tim robił z myślą o niej, jednak kiedy przejechali pod kamiennym łukiem bramy, na widok La Fattorii dech jej w piersi zaparło. Niz˙sze części muru były porośnięte zielonym pnączem, a kamienna wiez˙a lśniła w promieniach słońca. – Fajne, nie? – spytał Tim, pomagając Harriet wysiąść z samochodu.
NOC Z MILIONEREM
63
– Fajne? To wygląda jak zamek z bajki. – Zamieszkasz w wiez˙y, księz˙niczko. Stamtąd jest wspaniały widok. Wnętrze La Fattorii w niczym nie przypominało wystroju londyńskiego mieszkania Jamesa. Pokoje były wysokie, na kamiennych podłogach lez˙ały dywany, a drewniane meble były stare, solidne i bardzo wygodne. Na wiez˙ę prowadziły kręcone kamienne schody. W pokoju stało wielkie drewniane łoz˙e z rzeźbionym wezgłowiem i trzydrzwiowa szafa, zadziwiająco podobna do tej, która została w End House. Z okna widać było dziedziniec, znajdujący się na tarasie basen, a dalej gaje oliwne i winnice, ciągnące się az˙ do porośniętych lasem wzgórz. Nazajutrz Harriet poddała się turystycznym zapędom Tima. Wspięła się na wszystkich pięćset pięć stopni prowadzących na szczyt wiez˙y zegarowej Palazzo Publico w Sienie, skąd widać słynny plac w kształcie wachlarza i właściwie całą Toskanię. Jednak następnego dnia we Florencji, gdzie musieli czekać w długiej kolejce, z˙eby obejrzeć obrazy w pałacu Uffizi i Pitti, Harriet się zbuntowała. – Wystarczy. Sto lat temu widziałam Davida Michała Anioła, kiedy byłam tu ze szkolną wycieczką, więc jeśli naprawdę musisz go zobaczyć po raz tysiąc pięćdziesiąty czwarty, to sobie stój. Ja mam ˙ adnych więcej obraserdecznie dosyć kultury. Z zów, z˙adnych pałaców. Od tej chwili będę tylko wypoczywać.
64
CATHERINE GEORGE
Ludzie, którzy opiekowali się La Fattorią, byli na wakacjach, ale codziennie przychodziła z wioski ich zamęz˙na córka. Sprzątała, przynosiła zakupy i gotowała. Harriet mogła sobie odpoczywać do woli. W nocy miała niepokojący sen. Obudziła się, otworzyła oczy i zobaczyła Jamesa stojącego w blasku księz˙yca u stóp jej łóz˙ka. Uśmiechnęła się do niego rozmarzona, ale zaraz, całkiem przytomna, usiadła. To nie był sen! James był tu naprawdę! – Przestraszyłem cię – powiedział. – Przepraszam. Nie spodziewałem się, z˙e tu będziesz. – Przeciez˙ wiedziałeś, z˙e przyjez˙dz˙am do La Fattorii. – Serce biło jej jak oszalałe. – Chodziło mi o pokój. To mój pokój. – Nie wiedziałam. Tim mnie tu zakwaterował. – Gdzie on jest? – James spojrzał na drzwi łazienki. Była zbyt oszołomiona, z˙eby wymyślić jakieś poręczne kłamstwo, więc powiedziała prawdę. – We Florencji. – A co on tam robi? – zapytał James takim tonem, z˙e Harriet miała ochotę schować się w mysiej dziurze. – Ma spotkanie z jakimś artystą. Uwaz˙a, z˙e Jeremy mógłby wystawić jego prace w swojej galerii. – Czemu nie zabrał cię z sobą? – Wolałam zostać tutaj. – Długo go nie ma? – Kilka dni – przyznała niechętnie.
NOC Z MILIONEREM
65
– Kilka dni? – Popatrzył na nią z niedowierzaniem. – Zostawił cię samą na tym pustkowiu, w obcym kraju? – Mam samochód i telefon komórkowy... – Dobrze – przerwał jej. – Idź spać. Rano porozmawiamy. Wyszedł, trzasnąwszy drzwiami, ale nie minęło pięć minut, jak znów stanął w progu. – Tim zostawił rzeczy w swoim pokoju – powiedział takim tonem, jakby miał do niej o to pretensję. – Pokłóciliście się? – Nie. – Więc dlaczego nie śpicie razem? – Odmawiam odpowiedzi. Musisz sam go o to spytać. – Jeśli Tim zrobił coś złego, jeśli cię zdenerwował, to powinienem o tym wiedzieć – nalegał James. – Tim nic złego mi nie zrobił! – Zaprosił cię na wakacje, a potem zostawił samą na odludziu, a ty to nazywasz niczym? – Dobrze mi tutaj – upierała się. – A raczej było, póki do mojego pokoju nie wtargnął jakiś facet. – Juz˙ ci mówiłem, dlaczego tu wszedłem. – Ale nie powiedziałeś, jakim cudem znalazłeś się w La Fattorii. Tim mnie nie uprzedził o twoim przyjeździe. – Nie wiedział. Spędziłem ten weekend w Umbrii i przed powrotem do Londynu postanowiłem tutaj zajrzeć. – Co za niespodzianka!
66
CATHERINE GEORGE
– Najwyraźniej niezbyt przyjemna. – Męz˙czyźni raczej nie zjawiają się w moim pokoju w samym środku nocy. – Ciągle mi to powtarzasz. – Wziął ją za ręce. – Chcę znać prawdę, Harriet. Czy Tim sprawił ci jakąś przykrość? – Nareszcie jakaś zmiana. – Westchnęła. – Zwykle to mnie się oskarz˙a o krzywdzenie Tima. – Czy zrobił ci coś złego? – powtórzył James, patrząc jej prosto w oczy. – Tim nigdy świadomie nie sprawi mi przykrości. – To nie jest odpowiedź na moje pytanie. Czy zanim tu przyjechałaś, wiedziałaś, z˙e pojedzie do Florencji? ˙ adnych więcej pytań! – Z – Jeszcze tylko jedno. Kto to był? – Nie wiem, o kim mówisz. – Nie udawaj! – Ścisnął jej ręce tak mocno, z˙e zabolało. – Ten facet, z którym cię widziałem w zeszłym tygodniu? Harriet spojrzała na niego tak, z˙e natychmiast ją puścił. – Giles Kemble. Mój szef. – Często chodzisz na kolacyjki z szefem? – Wprawdzie to nie twój interes, ale powiem ci, z˙e ta była pierwsza i pewnie ostatnia. Przez cały tydzień pracowałam po godzinach i w ten sposób wyraził mi uznanie. James się uspokoił, jego oczy przestały ciskać błyskawice.
NOC Z MILIONEREM
67
– Kiedy się obudziłaś – powiedział cicho – miałem wraz˙enie, z˙e ucieszyłaś się na mój widok. Naprawdę się ucieszyłaś? – Tak... Ale myślałam, z˙e to sen. – To nie sen, Harriet. Jestem tu naprawdę i bardzo cię pragnę. Jej opór przestał istnieć, jeszcze zanim James ją do siebie przytulił. Kochali się gwałtownie, rozpaczliwie, jakby lada chwila miał nastąpić koniec świata. Harriet pierwsza się ocknęła. Wstała z łóz˙ka i pobiegła do łazienki. Całe wieki stała pod prysznicem. Przynajmniej tak jej się wydawało. Dopiero potem odwaz˙yła się spojrzeć w lustro. Twarz zaczerwieniona, obrzmiałe usta, kilka czerwonych śladów na szyi, ale poza tym wyglądała całkiem zwyczajnie. Otulona szlafrokiem wróciła do sypialni. James stał przy otwartym oknie, patrzył na księz˙yc odbijający się w basenie. Stał nieruchomo jak te wszystkie posągi, które Tim kazał jej oglądać we Florencji. – Nie wiem, co między wami zaszło – zaczął, stając twarzą do Harriet – ale wolałbym zastać Tima. No świetnie, pomyślała rozz˙alona Harriet. Nawet mi nie podziękuje za wspaniały seks. Włączyła nocną lampkę, usiadła na łóz˙ku, zdjęła z głowy ręcznik i zaczęła rozczesywać włosy. James usiadł obok niej.
68
CATHERINE GEORGE
– Widzę z˙e z˙ałujesz tego, co się stało – stwierdziła. – Zwariowałaś? Dlaczego miałbym z˙ałować? To było najlepsze ze wszystkiego, co moz˙e osiągnąć razem dwoje ludzi. – Mówił raczej jak zawstydzony małolat niz˙ jak pewny siebie męz˙czyzna, za jakiego zawsze go uwaz˙ała. – Po tym, jak zobaczyłem cię z tym twoim szefem... Byłem zazdrosny, rozumiesz? Wiem, z˙e nie mam do tego prawa. Tylko dlatego przyjąłem zaproszenie do Umbrii, z˙eby mieć pretekst do przyjazdu tutaj. Musiałem cię zobaczyć. Nie miałem pojęcia, z˙e Tim gdzieś zniknął ani nie planowałem tego, co się stało, ale kiedy okazało się, z˙e jesteś sama, tak się pogubiłem, z˙e nawet nie pomyślałem o zabezpieczeniu. – Biorę pigułki, więc przynajmniej tym nie musisz się martwić. A co do reszty, po prostu dodamy jeszcze jeden punkt do listy spraw, o których nie powiemy Timowi. Wstała wcześnie, zbiegła do kuchni. W łamanym włoskim, za pomocą języka migowego, zawiadomiła Annę, z˙e na śniadaniu będą dwie osoby. Anna się ucieszyła, sądząc, z˙e Tim nareszcie wrócił, ale spięła się cała, kiedy się okazało, z˙e przybył signor Devereux we własnej osobie. Juz˙ po chwili w kuchni zapachniała kawa, w piekarniku piekły się bułeczki, na stole zjawił się dzbanek świez˙o wyciśniętego soku pomarańczowego.
NOC Z MILIONEREM
69
James przywitał się z Anną. Mówił płynnie po włosku. – W więc znasz takz˙e języki obce – powiedziała Harriet, gdy Anna poszła posprzątać pokoje. – Kiedy kupiłem ten dom, musiałem się prędko nauczyć włoskiego. – Spojrzał na nią zaniepokojony. – Jak się czujesz? – Jestem zmęczona – odparła, nalewając mu sok. – Źle spałam i... – Musimy o tym porozmawiać – wpadł jej w słowo. Skrzywił się, gdy zadzwonił telefon. – Jez˙eli to Tim, to mu nie mów, z˙e przyjechałem. Spojrzała na wyświetlacz, skinęła głową. Tak, to rzeczywiście był Tim. – Witaj, śliczna. Wszystko w porządku? – Tak. – Dzielna dziewczynka. Co porabiasz? – Pływam, opalam się i właściwie nic więcej. – Zaczerwieniła się, dostrzegłszy wpatrzone w nią oczy Jamesa. – Wieczorem juz˙ będę z tobą – obiecał Tim. – No to do zobaczenia. – Jeśli będziesz się tak czerwienić, jak on wróci – powiedział James, gdy się rozłączyła – to zaraz się zorientuje, z˙e coś jest nie w porządku. – Nic ponad to, czego się spodziewa. Tim dobrze wie, z˙e nie chcę tu z˙adnych gości. – A raczej tego konkretnego gościa. – No właśnie. Ale skoro Tim wraca dopiero wieczorem, to nawet się nie zobaczycie.
70
CATHERINE GEORGE
– Przełoz˙yłem powrót. Chcę odbyć rozmowę ze swoim bratem. Będziesz musiała się pogodzić z moją obecnością jeszcze przez jedną noc. – Przedtem musimy przez˙yć dzień. – Mogę sobie gdzieś pojechać i wrócić wieczorem. Ale najpierw porozmawiamy. Chodź, usiądziemy nad basenem. Włoz˙yła na nos ciemne okulary i wyciągnęła się na lez˙aku. – O czym chcesz ze mną rozmawiać? – zapytała. – Od naszego spotkania w Upcote bardzo duz˙o myślałem. O Timie – dodał, bo Harriet się nie odezwała. – Czy ty nigdy nie myślisz o nikim innym? – spytała, z trudem panując nad sobą. – Jasne, z˙e myślę. Choćby o tobie. I to stanowczo za często. Nadłoz˙yłem wiele kilometrów, z˙eby cię zobaczyć. – Popatrzył na nią. – Byłem zazdrosny o tamtego faceta, z którym byłaś w restauracji, a teraz się okazuje, z˙e o Tima tez˙ jestem zazdrosny. Niestety nie mogę nic w tej sprawie zrobić, bo mój brat świata poza tobą nie widzi. – Nie sądzisz, z˙e ja tez˙ mam coś do powiedzenia? Nie jestem workiem kartofli! – Oczywiście, z˙e masz. Dlatego chciałem z tobą pogadać. Tylko zdejmij te okulary. Nie będę rozmawiał z maską. Niechętnie zdjęła okulary, połoz˙yła je obok lez˙aka.
NOC Z MILIONEREM
71
– Wczoraj się przekonałem, z˙e nie śpisz z Timem w jednym pokoju – mówił James. – A wcześniej sama mi powiedziałaś, z˙e na razie nie będziecie mieszkać razem. Chciałbym, z˙ebyś mi powiedziała prawdę. Czy ty i Tim nie jesteście juz˙ kochankami? Po ostatniej nocy chyba mam prawo wiedzieć. Harriet dość długo milczała. Właściwie mogła znowu skłamać, ale doszła do wniosku, z˙e co za duz˙o, to niezdrowo. – Ja i Tim nigdy nie byliśmy kochankami – oświadczyła, patrząc Jamesowi prosto w oczy. – Jesteśmy raczej jak brat i siostra. – Wobec tego jeszcze o coś cię zapytam. O ile wiem, jesteś jedyną kobietą, z jaką Tim był kiedykolwiek związany. Więc skoro nie jesteście kochankami, to... – Zawahał się, a potem jednak zadał to pytanie. – Czy Tim jest gejem, Harriet? – A czy to coś zmienia? – Absolutnie nic – odparł z takim przekonaniem, z˙e mu uwierzyła. – Tim to Tim. Teraz, kiedy się dowiedziałem, z˙e nie jest twoim kochankiem, to juz˙ chyba wszystko przez˙yję. Z jednym wyjątkiem. Jeśli się związał z Jeremym Blythem, to wolę o tym nie wiedzieć. – Nie. – Harriet się roześmiała. – Jeremy jest wyłącznie jego pracodawcą. I nie mam ochoty rozmawiać na temat preferencji seksualnych Tima. Musisz go sam o to wypytać. – Nie mogę!
72
CATHERINE GEORGE
– Więc daj sobie spokój. Kochaj Tima takiego, jaki jest, z całym dobrodziejstwem inwentarza. Moim zdaniem na tym właśnie polega miłość. – Masz rację. – Tak na nią patrzył, z˙e zrobiło jej się gorąco. – Nie masz pojęcia, jak świetnie się teraz czuję. – Mimo z˙e nie dostałeś odpowiedzi na swoje pytanie? – Dowiedziałem się tego, na czym najbardziej mi zalez˙ało. Skoro nie jesteś kochanką Tima, to nie istnieje z˙adna przeszkoda, z˙ebyś została moją. – A nie łaska spytać mnie o zdanie? – mruknęła. – Zdawało mi się, z˙e juz˙ podjęłaś decyzję. W nocy. – I zaraz poz˙ałowałam. – Rozczarowałem cię? – zaniepokoił się. – Owszem – odparła zadowolona, z˙e się zarumienił. – Ale nie w trakcie, tylko potem – dodała miłosiernie. – W łóz˙ku było cudownie, niestety twoje późniejsze zachowanie pozostawia wiele do z˙yczenia. – Czułem się okropnie... Sądziłem, z˙e uwiodłem narzeczoną własnego brata! – Gdybym naprawdę była narzeczoną Tima, to nawet byś mnie nie dotknął – prychnęła Harriet. – A teraz muszę poprosić Annę, z˙eby jutro przyniosła więcej produktów. Skoro na śniadaniu mają być trzy osoby... Aha, i jeszcze coś – przypomniała sobie, wstając. – Mąz˙ Anny przywozi ją tu co rano,
NOC Z MILIONEREM
73
a wieczorem ja ją odwoz˙ę. Dziś ty mógłbyś to zrobić. James pojechał z Anną do wsi, a Harriet zajęła się lekturą. Niestety, nijak nie mogła się skupić. Zdawało jej się, z˙e minęło wiele godzin, nim James wrócił do domu. – Długo cię nie było – powiedziała, gdy stanął nad lez˙akiem, na którym Harriet udawała zaczytaną. – Lunch zjemy tutaj, czy wolisz w kuchni? – W kuchni. Tu jest za gorąco. W mig zrozumiała, czemu wolał zjeść w domu. Stół był nakryty obrusem, porcelaną, srebrami i kieliszkami do wina. W dzbanku stało róz˙owe geranium, które Anna przyniosła rano. Na półmisku lez˙ały plastry wilgotnej mozzarelli i czerwonych soczystych pomidorów, a w wiklinowym koszyczku – świez˙utkie bułeczki. Harriet uśmiechnęła się do Jamesa tak promiennie, z˙e musiał ją pocałować. Po prostu nie mógł się opanować. W ciągu kilku godzin wszystko między nimi się zmieniło. Odkąd James poznał prawdę o jej związku z Timem, zaczął ją traktować jak normalną atrakcyjną kobietę, która mu się bardzo podoba, a nie jak zakazany owoc, którego trzeba unikać niczym ognia. Powiedziała mu o tym. – Spostrzegawcza jesteś – pochwalił. – Tak właśnie sobie pomyślałem, kiedy się zorientowałem, z˙e dziewczynka nagle stała się kobietą. – Nie stałam się kobietą nagle. Ten proces
74
CATHERINE GEORGE
trwał dosyć długo, jak to zwykle bywa, tylko ty niczego nie zauwaz˙yłeś. – Zbyt rzadko cię widywałem. Cały rok byłaś w szkole, a kiedy przyjez˙dz˙ałaś na wakacje, rzadko się u nas pojawiałaś. – James wziął z koszyka bułkę, rozdarł ją na pół z niepotrzebną siłą. – A nie tak dawno temu poszedłem do teatru i w przerwie zobaczyłem cię w barze z jakimś facetem. – Tez˙ cię zauwaz˙yłam. – Uśmiechnęła się. – To był Paddy Moran. Uwielbia Ibsena. Dla mnie jest trochę zbyt ponury... – Nie zmieniaj tematu. – James spojrzał na nią spode łba. – Chwilę potrwało, zanim skojarzyłem, kim jesteś, a kiedy juz˙ skojarzyłem, to się wściekłem. W imieniu Tima, oczywiście. Niedługo po tym widziałem, jak wychodzisz z kina z jeszcze innym facetem. – Naprawdę? Wtedy cię nie zauwaz˙yłam. – Siedziałem w taksówce na skrzyz˙owaniu. – To musiał być Alan Green. Oboje uwielbiamy chodzić do kina. Tim woli oglądać filmy w domu. – Ja tez˙. W zeszłym tygodniu znów byłaś z męz˙czyzną i znowu się wściekłem, tym razem w swoim imieniu. Niestety byłem z klientami, więc nie mogłem mu cię odebrać. – To by zaszkodziło interesom – zgodziła się Harriet podekscytowana tą moz˙liwością. James zajadał pomidory z mozzarellą, więc przez chwilę się nie odzywał. – Kiedy juz˙ pogadam sobie z Timem – powie-
NOC Z MILIONEREM
75
dział w końcu – moglibyśmy robić to wszystko razem. – Co mianowicie? – Teatr, restauracja, co tylko zechcesz. – Nie jestem jeszcze gotowa na związek z tobą. – Odsunęła od siebie talerz. – A to czemu? – Jeszcze niedawno bardzo cię nie lubiłam, choć to się ostatnio zmieniło. Uwielbiałam cię, kiedy byłam mała. Byłeś najprzystojniejszym facetem ze wszystkich, jakich znałam, ale poniewaz˙ zdeptałeś moją młodzieńczą dumę, postanowiłam cię znienawidzić. Dopiero ostatnio w Upcote przekonałam się, z˙e babcia miała rację co do ciebie i z˙e to ja się myliłam. I to nie była jedyna rzecz, jakiej się wówczas dowiedziałam. – Opowiedz mi o tym. – Pamiętasz, jak się oparzyłam? Kiedy mnie objąłeś, moje ciało było zachwycone, choć umysł kazał się opamiętać. – Jak się później przekonałaś, uczucie było wzajemne. – Zamyślił się, puścił jej rękę. – Wtedy, w czasie burzy, czułem się naprawdę podle. Tyle z˙e ja miałem powód. Jeśli nigdy nie byłaś kochanką Tima, to dlaczego mnie wtedy odepchnęłaś? – Musisz o to zapytać Tima. – Na pewno go zapytam. I jeszcze o wiele innych rzeczy... Harriet, wyglądasz, jakbyś była bardzo zmęczona. Posprzątam, a ty zmykaj do wiez˙y i prześpij się. Nie bardzo wiedziała, jak po tym wszystkim uda
76
CATHERINE GEORGE
jej się zasnąć, ale gdy znalazła się w chłodnym pokoju, poczuła się tak śpiąca, z˙e nim zdąz˙yła połoz˙yć głowę na poduszce, juz˙ spała. Kiedy się obudziła, na brzegu łóz˙ka siedział James. – Tak długo spałaś, z˙e przyszedłem sprawdzić, czy wszystko w porządku – powiedział. – Miałem ochotę obudzić śpiącą królewnę pocałunkiem. – To by jej się spodobało – mruknęła. James nie mógł dłuz˙ej wytrzymać, więc ją pocałował. Ale nie skończyło się na pocałunku. Kochali się jak szaleni, jakby nie robili tego przez całe wieki. A potem, kiedy Harriet przytuliła się do Jamesa, ze zdumieniem odkryła, z˙e znów jest strasznie śpiąca. Kiedy się obudziła, w pokoju zrobiło się ciemniej, cienie się wydłuz˙yły. Spróbowała się uwolnić od uścisku Jamesa, ale on nawet we śnie nie chciał jej wypuścić z rąk. Nagle poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. James spał, więc... Z trudem, poniewaz˙ ręka Jamesa mocno ją trzymała, odwróciła głowę. Po raz drugi w ciągu tej samej doby zobaczyła u stóp swego łóz˙ka męz˙czyznę. Tim stał jak wrośnięty w ziemię. Harriet wyrwała się z objęć Jamesa. Zaprotestował sennie, otworzył oczy. Na widok młodszego brata od razu oprzytomniał. – Ty i Jed? – warknął Tim i spojrzał wrogo na Harriet. – Jak to się mogło stać?
NOC Z MILIONEREM
77
– Nie powiem ani słowa, póki się nie ubiorę – odparła, czerwieniąc się az˙ po cebulki włosów. – Zejdziemy do kuchni za jakieś dziesięć minut – dodał James. – Za dwadzieścia – poprawiła go Harriet. – Muszę wejść pod prysznic.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Szczotkowała włosy, kiedy ujrzała w lustrze, jak James wchodzi do pokoju. – Gotowa? – zapytał. Podszedł do niej, przytulił ją do siebie, ale Harriet stała sztywno jak słup soli. – Bardzo się denerwuję – wyznała – choć wciąz˙ sobie powtarzam, z˙e to przeciez˙ tylko Tim. – Jego uczucia wobec ciebie nigdy się nie zmienią – pocieszył ją James. – Za to ja mam się czego obawiać. – Tim cię uwielbia... – Pewnie juz˙ przestał. Okazałem się kolosem na glinianych nogach. No, chodźmy do niego. Idąc po krętych schodach, Harriet bezskutecznie usiłowała wymyślić coś, co mogłaby powiedzieć Timowi. Oniemiała, kiedy James otworzył drzwi salonu. Tim nie był sam. Obejmował ramieniem przepiękną kobietę o gęstych czarnych włosach i czarnych oczach, błagalnie wpatrzonych w Jamesa. – Francesca? – zapytał zdumiony. – Come stai, James? – powiedziała kobieta. – A to właśnie jest Harriet, kochanie – odezwał się Tim. – Harry, przedstawiam ci moją narzeczoną, Francescę Rossi.
NOC Z MILIONEREM
79
– Narzeczoną? – zawołał James. – Czy to prawda, Francesco? – Prawda – odparła, uśmiechając się dzielnie. – Nie udzielisz nam błogosławieństwa? Sądząc po minie Jamesa, taka moz˙liwość nie istniała. – Kiedy to się stało? – W zeszłym tygodniu – odparł wyzywająco Tim. – Wiedziałaś o tym? – James zwrócił się do Harriet. – Nie wiedziała – wyręczył ją Tim. – Wiedziałaś? – Powtórzył James, nie zwracając uwagi na brata. – Wiedziałam o niej – przyznała niechętnie – ale nie o zaręczynach. – Nie rozmawiajcie o mnie, jakby mnie tu nie było – zaprotestowała Francesca. – Ty, James, wiesz najlepiej, jak długo znamy się z Timem. Sam nas sobie przedstawiłeś. – Byłaś wtedy męz˙atką – prychnął z irytacją. – Carlo nie z˙yje – Francesca nie spuszczała oczu z Jamesa. – Jestem teraz wdową. – Juz˙ niedługo, kochanie – zapewnił ją Tim. – Wkrótce zostaniesz moją z˙oną. – Tak, tresoro. – Pogłaskała go po policzku dłonią udekorowaną pierścionkiem z ogromnym szmaragdem. – Udało mi się namówić Jeremy’ego, z˙eby wystawił prace Franceski – oznajmił tryumfalnie Tim i spojrzał wyzywająco na brata.
80
CATHERINE GEORGE
James przypominał wulkan na chwilę przed wybuchem. Harriet uznała, z˙e w tej sytuacji najmądrzej będzie salwować się ucieczką. – Z radością obejrzę twoje prace, Francesco – powiedziała z uśmiechem – ale teraz muszę was przeprosić. Ktoś powinien zająć się obiadem. Zrejterowała do kuchni, ale nie długo była sama, bo zaraz pojawił się Tim. – Pewnie jesteś na mnie zła – zagadnął. – Dziwisz się? Nie mogłeś mi powiedzieć prawdy o Francesce? Nie tylko nie mówiłeś mi, ile ona ma lat, ale zapomniałeś dodać, z˙e ona i James się znają. – Dlatego właśnie trzymałem to w sekrecie. – Tim wzruszył ramionami. – Nie przywiózłbym jej tutaj, gdybym wiedział, z˙e James się pojawił. Miałem zamiar się z nią oz˙enić i dopiero potem zawiadomić o tym Jamesa. Wtedy nie mógłby juz˙ nic zrobić. Dlaczego mnie nie ostrzegłaś, kiedy do ciebie dzwoniłem? – James chciał z tobą pogadać. Zresztą ani słowem nie wspomniałeś, z˙e chcesz przywieźć z sobą Francescę. – To miała być niespodzianka. – Świetnie ci się udała. – Dla Jamesa nie była zbyt przyjemna. – Uśmiechnął się gorzko. – On nie akceptuje naszego związku. – Świetnie go rozumiem. – Wstawiła wodę na makaron. – Mam nadzieję, z˙e ta sprawa z Francescą nie poróz˙ni was na zawsze.
NOC Z MILIONEREM
81
– Myślisz, z˙e przestanie mi wypłacać kieszonkowe? – przeraził się Tim. – Kieszonkowe? – A jak ci się zdaje, skąd biorę pieniądze na opłacenie swojej działki za ten dom w Chelsea? Moja pensja nie jest astronomiczna. – Sporo spraw trzymałeś przede mną w tajemnicy, przyjacielu. – Spojrzała na niego smutno. – Nie ma się co obraz˙ać – prychnął Tim. – Zapomniałaś, z˙e nakryłem cię w łóz˙ku z moim bratem? Nie masz prawa mnie potępiać. On zresztą tez˙ nie. Wiedział, z˙e jesteś moja! – Nie jestem niczyją własnością! – warknęła Harriet, ale zaraz się uspokoiła. – Powiedziałam mu, jak się rzeczy mają. – A on zaraz zaciągnął cię do łóz˙ka? Zdawało mi się, z˙e się nie lubicie. W kaz˙dym razie ty zawsze zachowywałaś się tak, jakbyś go nie cierpiała. – W Upcote zmieniłam zdanie. James był dla mnie bardzo dobry. Nie mogła powiedzieć Timowi, z˙e jego starszy brat jest jedynym męz˙czyzną, jaki potrafi wzbudzić w niej poz˙ądanie, nawet jej nie dotykając. – Chyba nie tylko dobry, skoro udało mu się zaciągnąć cię do łóz˙ka! – wrzasnął Tim i zaraz się zmieszał. – Przeciez˙ ty nie sypiasz z kaz˙dym, Harry. – Nie mam prawa. Wszyscy wiedzą, z˙e wkrótce zostanę twoją z˙oną. Teraz, kiedy prawda o Francesce ujrzała światło dzienne, moje z˙ycie osobiste wreszcie zacznie mieć jakiś sens. – Spojrzała na
82
CATHERINE GEORGE
niego zaniepokojona. – Jesteś pewien, z˙e to się uda, Tim? Francesca jest piękna, ale o wiele starsza od ciebie. Ja sama czasem czuję się tak, jakbym była twoją matką, chociaz˙ mam tyle samo lat co ty. – Róz˙nica wieku nie powstrzymała cię przed pójściem do łóz˙ka z moim bratem, prawda? – Po raz pierwszy w ciągu wielu lat ich znajomości Tim rzucił jej spojrzenie tak lodowate, z˙e Harriet zamarła. – Mój związek z Francescą nie ma nic wspólnego z kompleksem Edypa. Mówię to na wypadek, gdyby i to cię martwiło. Powiem ci jeszcze, choć to oczywiście nie twoja sprawa, z˙e zaraz po śmierci jej męz˙a zostaliśmy kochankami. W pełnym znaczeniu tego słowa. Jeśli cię to zgorszyło, to trudno. W końcu to mój brat musi zaakceptować ten związek, nie ty. Harriet odwróciła się bez słowa, wyjęła z kredensu makaron i wsypała go do gotującej wody. Tim nie musiał patrzeć, jak połyka łzy. Spojrzała na zegarek, zrobiła dobrą minę do złej gry i dopiero wtedy się odwróciła. – Obiad będzie za dziesięć minut... Ale Tim juz˙ sobie poszedł. Harriet zobaczyła tylko zatrzaskujące się za nim drzwi. Nie zdąz˙yła ochłonąć po wybuchu byłego narzeczonego, gdy do kuchni wszedł James, ponury jak gradowa chmura. – Dlaczego mi nie powiedziałaś, z˙e Tim ma romans z Francescą Rossi? – raczej warknął, niz˙ spytał. – Naprawdę się nie domyślasz? – wściekła się
NOC Z MILIONEREM
83
Harriet. – Tim kazał mi przysiąc, z˙e zachowam to w tajemnicy. Zresztą mnie tez˙ nie powiedział wszystkiego. Owszem, przyznał, z˙e to kwestia wieku, ale nie raczył powiedzieć, z˙e narzeczona mogłaby być jego matką. Nawet dał mi do zrozumienia, z˙e jest za młoda na z˙onę. Rozumiem, z˙e wcześniej była twoją kochanką – dodała, przenosząc tym samym wojnę na teren przeciwnika. – Skądz˙e. – James skrzywił się z niesmakiem. – Od jej męz˙a kupiłem La Fattorię i tylko dlatego ją poznałem. Carlo Rossi był bardzo bogaty i miał wielkie wpływy w tej części świata. – Więc dobrze znasz Francescę – stwierdziła juz˙ bez poprzedniej agresji. – Nie tak dobrze, jak znałem jej męz˙a. To był kulturalny człowiek, erudyta. Miałem szczęście wielokrotnie korzystać z gościnności Rossich. Nawet gdybym czuł pociąg do Franceski, to przeciez˙ była z˙oną człowieka, którego lubiłem i szanowałem, a więc poza moim zasięgiem. W kaz˙dym razie według uznawanych przeze mnie norm. Tim najwyraźniej nie miał takich skrupułów. Kiedy pięć lat temu przedstawiłem ich sobie, Francesca była jeszcze szczęśliwą męz˙atką. – Przypominam sobie. – Harriet westchnęła. – Wrócił z Włoch odmieniony. Powiedział mi, z˙e się zakochał. – Był wtedy małolatem z szalejącymi hormonami. To nie miłość, tylko poz˙ądanie. – Moz˙liwe, ale jest tak samo silne jak pięć lat temu. Bardzo często się spotykają.
84
CATHERINE GEORGE
– Ciekawe, jak on to robi! – Oczy Jamesa ciskały gromy. – Francesca uczestniczy we wszystkich podróz˙ach słuz˙bowych Tima. Ostatnio spotkali się w Paryz˙u. Myślę, z˙e naprawdę ją kocha, James. – Skoro to trwa tak długo... – Skrzywił się. – Tylko nie mam pojęcia, jaką grę prowadzi Francesca. – Moz˙e tez˙ go kocha. – Harriet wzruszyła ramionami. Miała serdecznie dosyć obydwu braci Devereux. – Mógłbyś zawołać Tima i Francescę na obiad? Sos był wyśmienity, makaron ugotowany jak trzeba, a wino łagodne, tylko atmosfera się nie udała. Harriet juz˙ przedtem postanowiła sobie, z˙e jak tylko poda tort przygotowany przez Annę, natychmiast opuści towarzystwo. – Jeśli chcecie do tego kawę – powiedziała, stawiając na środku stołu apetyczny tort – to sami sobie zróbcie. Ja muszę się połoz˙yć. Głowa mi pęka. Nim doszła na szczyt wiez˙y, ból stał się nie do wytrzymania. Usiadła przy oknie i gorzko się rozpłakała. Wymarzone wakacje diabli wzięli! Rano Anna zajęła się przygotowaniem śniadania dla całej czwórki, więc Harriet mogła się spokojnie poopalać nad basenem. Miała nadzieję, z˙e będzie sama, niestety James ją wyprzedził. – Dzień dobry – powitał ją oficjalnie.
NOC Z MILIONEREM
85
Udała, z˙e go nie widzi, nie słyszy, z˙e po prostu nikogo tu nie ma. Zdjęła koszulę, szorty, nasmarowała się kremem i w ciemnych okularach na nosie rozłoz˙yła się na lez˙aku, chcąc wykorzystać łagodne poranne słońce. – Chyba juz˙ wiem, o co chodzi Francesce – odezwał się James. – Carlo mógłby być jej ojcem, więc nic dziwnego, z˙e podoba jej się młody ogier. I właśnie tu tkwi problem. Tim nie myśli głową. – Mnie to juz˙ nie obchodzi. – Wzruszyła ramionami. – Nie wierzę! Jesteś przyjaciółką Tima! – Skoro tak uwaz˙asz, to dam ci dobrą radę. – Harriet zdjęła okulary, popatrzyła na Jamesa. – Tim jest prawie pewien, z˙e przestaniesz mu wypłacać kieszonkowe. Spróbuj, a wówczas Francesca moz˙e zmienić zdanie. – To nic nie da. – Pokręcił głową. – Carlo Rossi był naprawdę bogaty, a Francesca odziedziczyła wszystko. Podobno jej prace tez˙ mają wzięcie... Ona nie musi liczyć na pieniądze Tima. – A właściwie dlaczego jesteś tak bardzo przeciwny temu małz˙eństwu? Czy chodzi tylko o róz˙nicę wieku, czy moz˙e są jeszcze jakieś inne powody? – Moja z˙ona tez˙ była starsza ode mnie – przypomniał jej James. – Nasze małz˙eństwo rozpadło się między innymi dlatego, z˙e Madeleine nie chciała mieć dzieci. Róz˙nica wieku między Timem a Francescą jest o wiele większa niz˙ w moim
86
CATHERINE GEORGE
przypadku i Francesca tez˙ pewnie nie będzie chciała dzieci, a Tim kiedyś tego poz˙ałuje. – Jest po uszy zakochany i prędko mu to nie minie. Jeśli w ogóle. – Westchnęła smutno. – Wczoraj powiedziałam o jedno słowo za duz˙o i diabli wzięli dziesięć lat przyjaźni. Prawdę mówiąc, to mam was obu serdecznie dosyć. – Czy mam rozumieć, z˙e juz˙ nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego? – Jakbyś zgadł. – Rozumiem. – James wstał z lez˙aka. – Czeka mnie długa podróz˙, więc będę się zbierał. – Szerokiej drogi – mruknęła Harriet. – Wstań – polecił jej James. – Po co? – Nie pytaj, tylko wstań, dobrze? Jak tylko stanęła na nogach, przytulił ją do siebie i pocałował tak, z˙e w głowie jej się zakręciło. – To taki mały drobiazg na pamiątkę – powiedział. – Arrivederci! Harriet długo lez˙ała bez ruchu, przeklinając w duchu swoją dumę. Co najmniej godzina zeszła jej na smutnych rozmyślaniach, nim nad basenem pojawił się Tim. Na jego powitanie odpowiedziała sztywnym skinięciem głowy i zaraz wsadziła nos w ksiąz˙kę. – Gdzie Jed? – zapytał Tim. – Godzinę temu wyruszył do Pizy. – Znaczy, z˙e mu nie przeszło. – Co mu miało przejść?
NOC Z MILIONEREM
87
– Nadal jest przeciwny mojemu małz˙eństwu. – Tim posłał jej pełen nadziei uśmiech. – Mogłabyś szepnąć za mną słówko, kiedy znów go zobaczysz? – Po tym, jak mnie wczoraj potraktowałeś? Nie ma mowy! – Nie chciałem... – Timothy Devereux – przerwała mu – ja nie jestem idiotką! Chciałeś powiedzieć to, co powiedziałeś, co zresztą nie ma w tej chwili z˙adnego znaczenia. Nie wstawię się za tobą u Jamesa, poniewaz˙ juz˙ nigdy go nie zobaczę. – Mam rozumieć, z˙e wzięłaś go sobie na jedną noc? – Tim nie posiadał się ze zdumienia. – To nie jest prawnie zabronione! A skoro juz˙ nie muszę odgrywać tej twojej głupiej komedii, mogę robić co zechcę i kiedy zechcę. Gdzie Francesca? – wolała zmienić temat. – Przygotowuje się na spotkanie z Jedem. Myśleliśmy, z˙e jeszcze śpi. Muszę ją uprzedzić, z˙e wyjechał. Po śniadaniu wracamy do Florencji. Moz˙esz tu zostać sama? – Pytanie było tak bardzo spóźnione, z˙e Harriet miała ochotę wepchnąć Tima do basenu. – Mogę – warknęła. – To dobrze – powiedział, juz˙ zajęty wyłącznie swoją ukochaną, która właśnie wyszła na taras. – Dzień dobry – powitała ją Harriet. – Buongiorno. – Francesca zerknęła na Tima. – Gdzie jest twój brat, caro? – W drodze na lotnisko. – Więc my tez˙ moz˙emy wyjechać. – Odetchnęła
88
CATHERINE GEORGE
z ulgą, po czym zwróciła się do Harriet. – Tak się cieszę, z˙e wreszcie cię poznałam. Wszyscy się rozjechali, nawet Anna wróciła do domu. Harriet znów została sama. Wieczorem samotnie jadła obiad na tarasie, kiedy zadzwonił telefon. – Juz˙ jestem w domu – rozległ się w słuchawce głos Jamesa. – Świetnie – powiedziała lodowatym tonem. – Czy jest tam Tim? – Nie. Pojechał z Francescą do Florencji. Ulz˙yło jej, kiedy się okazało, z˙e nie będzie musiała się z tobą spotkać. – Nie dziwię się. Wczoraj otwarcie jej powiedziałem, z˙e nie pochwalam tego małz˙eństwa. – Co absolutnie niczego nie zmieniło. Będziesz musiał się z tym pogodzić. To jest z˙ycie Tima, nie twoje. – Oczywiście masz rację, tylko z˙e ja nie umiem przyglądać się bezczynnie, jak je sobie rujnuje. – Urwał i po chwili zaczął z innej beczki: – Więc znów jesteś sama, Harriet. Tak jak chciałaś. – Owszem. – Samotność ci nie przeszkadza? – W takim pięknym miejscu jak La Fattoria to prawdziwa rozkosz. – I z˙aden intruz nie zjawi się w twojej sypialni, z˙eby ci ją zepsuć. – Ty to powiedziałeś. – Harriet, posłuchaj... Rozłączyła się. Miała wielką satysfakcję, z˙e
NOC Z MILIONEREM
89
mogła tak po prostu wyłączyć wielkiego Jamesa Edwarda Devereux’go. James juz˙ więcej nie zadzwonił, za to wieczorem odezwał się Tim. Powiedział, z˙e wyprosił u Jeremy’ego Blytha kilka dodatkowych wolnych dni, więc zobaczą się dopiero po jego powrocie do Londynu. Poprosił, z˙eby zostawiła Annie klucze od domu, z˙yczył Harriet szczęśliwej podróz˙y i obiecał wpaść do niej, jak tylko wróci do domu. – Nie rób sobie kłopotu. – Słucham? – Nie chcę cię widzieć, Tim. Potrzebuję spokoju. – Az˙ tak się na mnie wściekasz? – Nie jestem zła, tylko obolała. Muszę w spokoju wylizać rany. – Jak ładnie poprosisz, to moz˙e Jed ci je wyliz˙e – prychnął Tim i rzucił słuchawką. Nie mogła mieć pretensji do Tima za jego zachowanie. Przez˙ył szok, ujrzawszy ją w łóz˙ku ze swoim bratem. Ona sama tez˙ jeszcze się nie otrząsnęła, zwłaszcza kiedy o tym myślała, czyli prawie bez przerwy. Westchnęła. W tej chwili miała serdecznie dosyć Tima. Najwyz˙szy czas zająć się własnym z˙yciem, pomyślała. Dość się naniańczyłam Tima Devereux’go. No, ale nie ma tego złego, co by nie wyszło na dobre. Teraz przynajmniej James wie na pewno, z˙e jego brat nie jest gejem.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Prosto z lotniska Harriet pojechała do Bayswater, z˙eby jak najszybciej mieć za sobą rozmowę z Dido. Zrobiła, co mogła, z˙eby delikatnie przekazać przyjaciółce nowinę o zaręczynach Tima, ale Dido i tak była załamana. – Nie mogę w to uwierzyć! Zwodziliście mnie przez tyle czasu tylko dlatego, z˙e Tim zakochał się w kobiecie starszej od siebie? – Dido była bliska płaczu. – Przeciez˙ mogłaś mi zaufać. Dlaczego nic nie powiedziałaś? – Naprawdę bardzo chciałam, ale Tim kazał mi przysiąc, z˙e zachowam wszystko w tajemnicy. Bał się, z˙eby James nie dowiedział się o jego romansie. – A czemu James jest przeciwny tej całej Francesce? – Jest przekonany, z˙e Tim zdąz˙a do zguby, ale ja myślę, z˙e Francesca jest tak samo po uszy zakochana w Timie, jak on w niej. Tim jest sympatyczny, przystojny i zakochany na zabój. Pewnie jest tez˙ dobry w łóz˙ku. – Pewnie? – Dido wprost osłupiała. – Chcesz powiedzieć, z˙e nigdy nie próbowałaś? – Nie próbowałam i nie spróbuję. Kocham Tima, ale jak brata.
NOC Z MILIONEREM
91
Pod koniec pierwszego, niezwykle pracowitego dnia, Harriet czuła się tak, jakby nigdzie nie wyjez˙dz˙ała. Na domiar złego, kiedy wróciła do nowego domu, okazało się, z˙e nie zdoła mieszkać w pokoju o kobaltowych ścianach. Koniecznie musiała je przemalować. Kiedy w piątek wieczorem zmęczona dotarła do siebie, zastała na schodach Tima z bukietem kwiatów. – Dałem ci trochę czasu – oznajmił. – Niezbyt duz˙o. – Była zachwycona, ale nie chciała, z˙eby za szybko się o tym dowiedział. – Te kwiaty to dla mnie? – Nie. – Tim się uśmiechnął. – To najnowsza moda eleganckich młodych męz˙czyzn. Jeremy ciągle taszczy z sobą jakiś bukiet. – No dobra, wejdź – zgodziła się łaskawie. – Kiedy wróciłeś? – Dziś rano. – Gdy znaleźli się w mieszkaniu, Tim odłoz˙ył kwiaty i mocno przytulił Harriet. – Przepraszam za wszystko, co powiedziałem. Byłem kompletnie wytrącony z równowagi. – Ja tez˙ nie miałam prawa cię pouczać – przyznała Harriet. – Choć nadal uwaz˙am, z˙e powinieneś był mi powiedzieć prawdę o Francesce. – Tak, wiem – zgodził się potulnie. – Ale gdybym ci powiedział, to nie zgodziłabyś się na fałszywe zaręczyny. – Masz świętą rację – rzuciła ze złością. – A więc znów jesteśmy przyjaciółmi? – zapytał z nadzieją w głosie.
92
CATHERINE GEORGE
– Jasne. Dzięki Bogu tylko przyjaciółmi. Udawanie twojej narzeczonej miało swoje złe strony. – Nieudane z˙ycie seksualne? – domyślił się Tim. – À propos... – Przestań, proszę. – Przeciez˙ nie moz˙emy udawać, z˙e Jed nie istnieje. Zrobił mi straszną awanturę za to, z˙e zostawiłem cię samą w La Fattorii. – O tak, wściekać się to on potrafi. Mnie tez˙ zrobił awanturę. – O Francescę? – O to tez˙. Ale najbardziej go ubodło, z˙eśmy go nabrali. – Wcale mu się nie dziwię. – Tim ze zrozumieniem pokiwał głową. – Jed bardzo cię pragnie, moja śliczna. Jest zrozpaczony, bo ty podobno nie chcesz go juz˙ więcej widzieć. To prawda? – Prawda. – Siadła na sofie. – Wszystko przez tę moją głupią dumę. Musiałam jakoś zareagować na awanturę, jaką mi zrobił. – No, ale poszłaś z nim do łóz˙ka. – Usiadł obok niej. – To jakoś tak samo wyszło. – Zarumieniła się. – Coś w rodzaju lawiny. Nikt ich nie planuje, a są. W normalnych warunkach wymagam twórczych zalotów, nim pozwolę, z˙eby sprawy zaszły tak daleko. Jamesa to tez˙ dotyczy. – Czy mam mu to powtórzyć? – Jedno słowo i zginiesz! – Jak sobie z˙yczysz, aniołeczku. – Uśmiechnął się do niej. – Pewnie nie masz nic do jedzenia?
NOC Z MILIONEREM
93
– Alez˙ ty jesteś przewidywalny! Nie, nie mam nic do jedzenia. Nie miałam czasu zrobić zakupów. Czy Francesca wie, ile moz˙esz zjeść? – Wie. I ma doskonałego kucharza. Jest o ciebie zazdrosna – gwałtownie zmienił temat. – Nie mogła uwierzyć, z˙e wolę ją od takiej młodej apetycznej dziewczyny jak ty. Twierdzi, z˙e nasz związek nie potrwa długo, bo ja się nią znudzę. Potrwa – zapewnił z powagą. – Póki śmierć nas nie rozłączy. – Powiedz mi jeszcze, skąd wziąłeś pieniądze na ten wspaniały pierścionek? – To jest pierścionek jej mamy. Francesca zwykle nosi go na drugiej ręce, ale skoro zjawił się James, namówiłem ją, z˙eby go przełoz˙yła. – Czy James wstrzymał ci kieszonkowe? – To dziwne, ale nie. Poszedłem do niego zaraz po powrocie. Spodziewałem się, z˙e nie da mi ani pensa, ale nic takiego się nie stało. Był bardzo spokojny, nawet miły. – Miły, powiadasz? A więc cała ta maskarada okazała się niepotrzebna? – Z tym bym się nie zgodził. Był taki szczęśliwy, z˙e nie zostaniesz moją z˙oną, z˙e chybaby mi pozwolił oz˙enić się z krokodylem. – Przesadzasz! – Harriet roześmiała się, ale zaraz znów posmutniała. – Nawet nie spróbował się ze mną skontaktować. – Czy ty go kochasz? – zapytał prosto z mostu. Juz˙ miała zaprzeczyć, ale nagle pojęła, dlaczego ostatnio z˙ycie jakby straciło sens. Po raz pierwszy
94
CATHERINE GEORGE
była zakochana! I jak kto głupi osobiście oświadczyła ukochanemu, z˙e nie chce go więcej widzieć. Jęknęła zrozpaczona. – Oczywiście, z˙e go kocham, choć nic dobrego mi z tego nie przyjdzie. – Moz˙e mógłbym ci jakoś pomóc? – zapytał niepewnie Tim. – Nie, dziękuję... – Pokręciła głową. – Lepiej się w to nie mieszaj. – Jak sobie z˙yczysz. – Uściskał ją. – No dobrze, przyjaciółko, skoro zabraniasz mi zabawić się w Amora, to przynajmniej pozwól się nakarmić. Harriet znacznie lepiej się poczuła po spotkaniu z Timem i następnego dnia rano wybrała się po farbę. Nazajutrz rano, ustrojona w szorty, kamizelkę i znoszone buty sportowe zabrała się do malowania. Otworzyła okna, zsunęła wszystkie meble na środek pokoju i przykryła je prześcieradłami. Wcisnęła na głowę starą czapkę z daszkiem i juz˙ mogła się brać do pracy. Malowanie sufitu zajęło jej znacznie więcej czasu, niz˙ się spodziewała, ale uparła się i zrobiła sobie przerwę dopiero wtedy, kiedy skończyła tę cześć roboty. Zrobiła sobie kanapkę, popiła colą i mimo bólu w krzyz˙u zaczęła nakładać na ściany farbę podkładową. Miała mdłości, pociła się, oczy ją piekły, a ręka, w której trzymała wałek, bolała jak wszyscy diabli. Mimo to udało jej się pomalować wszystkie
NOC Z MILIONEREM
95
ściany. Nie zdąz˙yła nawet spłukać wałka, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Harriet zaklęła szpetnie, jednak kiedy usłyszała w domofonie znajomy męski głos, jej serce najpierw zatrzymało się na moment, a potem pognało jak szalone. – Czy mogę wejść? – zapytał James. Nie! Nie teraz, kiedy tak strasznie wyglądam, pomyślała. A jednak mu otworzyła. Stanął w progu wymyty, ogolony, jak spod igły. Stał i patrzył na nią, z trudem powstrzymując się od śmiechu. – Przyszedłem nie w porę... – Jak widzisz. – Bezradnie rozłoz˙yła ręce. – Nie mam cię nawet gdzie posadzić. – Czy mimo to pozwolisz mi wejść? Nie zajmę ci duz˙o czasu. – Wchodź. I zaczekaj chwilę, bo muszę umyć wałek. Pospiesznie opłukała wałek, umyła ręce, z niesmakiem przyjrzała się w lustrze poplamionej farbą buzi. Uznała, z˙e lepiej będzie zostać w czapce, niz˙ prezentować przepocone włosy. – Przepraszam za ten bałagan – powiedziała, wróciwszy do Jamesa. – Co cię do mnie sprowadza? – Tim był u mnie dziś rano. – Popatrzył na nią z wahaniem. – Powiedział, z˙e mu odpuściłaś. – No tak. – Westchnęła. – Na twojego brata nie moz˙na się długo gniewać, choć tym razem zajęło mi to trochę więcej czasu niz˙ zwykle. Nie lubię być oszukiwana, nawet przez Tima.
96
CATHERINE GEORGE
– Właśnie za to się na ciebie wściekłem. Czy naprawdę zgodziłaś się na ten idiotyczny plan Tima tylko po to, z˙ebym mu nie wstrzymał kieszonkowego? – O kieszonkowym dowiedziałam się dopiero w La Fattorii, a na idiotyczny plan się zgodziłam, bo Tim mi powiedział, z˙e nie z˙yczysz sobie jego związku z Francescą. Twierdził, z˙e chodzi o róz˙nicę wieku, więc uznałam, z˙e jest za młoda. Do głowy mi nie przyszło, z˙e moz˙e być za stara. – Prawdę mówiąc, jestem juz˙ trochę zmęczony niańczeniem Tima. Postanowiłem posłuchać twojej rady. Od tej chwili Tim moz˙e robić, co chce, a co, jak mi kiedyś powiedziałaś, i tak zawsze robi. – Wzruszył ramionami. – Moz˙e sobie choćby jutro zamieszkać z Francescą. – Najpierw chce się z nią oz˙enić. – Teraz, kiedy juz˙ dostał moje błogosławieństwo, pewnie będzie chciał to zrobić jak najprędzej. – Urwał na chwilę. – Tim jeszcze coś mi dziś powiedział. – Co takiego? – Twierdzi, z˙e byłabyś skłonna mi przebaczyć. Czy to prawda? Wszystkie słowa, jakie Harriet zamierzała wypowiedzieć, uwięzły jej w gardle. Milczała tak długo, z˙e James zbierał się do wyjścia. – Nienawidzę z˙ebrać – mruknął. – Nie odchodź! – zatrzymała go. – Albo lepiej idź i wróć innym razem, kiedy będę czysta.
NOC Z MILIONEREM
97
– Powinienem był najpierw zadzwonić, jak mi radził Tim. – Czyz˙by został twoim doradcą? – Jest ekspertem, jeśli idzie o Harriet Verney. W kaz˙dym razie tak twierdzi. – Dawno się tak nie pomylił – mruknęła szczęśliwa, z˙e Jamesowi mimo wszystko wciąz˙ na niej zalez˙y. – Zostawię cię teraz samą, z˙ebyś mogła się spokojnie wykąpać, ale pod jednym warunkiem: jutro zjesz ze mną kolację. – Jutro nie mogę. Jestem juz˙ umówiona. – Wobec tego we wtorek – nie ustępował. – We wtorek moz˙e być – zgodziła się zadowolona, z˙e udało jej się uratować swą przeklętą dumę. We wtorek poszli do tej samej restauracji, w której Harriet jadła kolację z Gilesem Kemble’em. – Chcę sobie powetować tamten dzień, kiedy cię tutaj zobaczyłem – powiedział James. – Wtedy nawet podejść do ciebie nie mogłem, za to teraz będę cię miał tylko dla siebie. – Miałeś taką minę, z˙e po powrocie do domu dostałam niestrawności. – A ja zadzwoniłem do znajomych w Umbrii i wprosiłem się do nich z wizytą, z˙eby móc potem wpaść do La Fattorii i zobaczyć ciebie. Czy to ci nic nie mówi, Harriet? – A co dokładnie masz na myśli? – Tamta noc w Toskanii to była rewelacja.
98
CATHERINE GEORGE
– Wziął ją za rękę – I nie tylko dlatego, z˙eśmy się po raz pierwszy kochali, choć to takz˙e było wspaniałe. Kiedy dowiedziałem się prawdy o tobie i Timie, wszystko się zmieniło. Chcę cię mieć przy sobie, Harriet. Przyszedł kelner z zamówionymi daniami, dzięki czemu miała trochę czasu, z˙eby przetrawić to, co usłyszała. Ale potem James juz˙ nie wrócił do tego tematu. Wypytywał o pracę, opowiadał o swojej i z˙artował z malarskich zapędów Harriet. – Połoz˙yłam wczoraj pierwszą warstwę białej farby – pochwaliła się natychmiast. – Wczoraj? – zdziwił się James. – Mówiłaś, z˙e masz spotkanie. – Miałam. – Uśmiechnęła się. – Z kubłem farby. Jutro połoz˙ę drugą warstwę. Przy odrobinie szczęścia to powinno wystarczyć. – Jaki był poprzedni kolor? – Bardzo ciemny odcień niebieskiego. – Całkiem nie w twoim guście. Inaczej niz˙ ta sukienka. – Jego wzrok przesunął się po nagich ramionach Harriet. Jak pieszczota. – Czy juz˙ ci mówiłem, z˙e wyglądasz dziś tak apetycznie, z˙e mógłbym cię zjeść? – Nie mówiłeś. A sukienkę włoz˙yłam dlatego, z˙e przypomina mi kolor kamieni w La Fattorii. – A więc twoje wspomnienia stamtąd nie są nieprzyjemne. – Nie. Zapamiętam te wakacje do końca z˙ycia.
NOC Z MILIONEREM
99
Normalnie nie mogę sobie pozwolić na wypoczynek w takich luksusowych warunkach. – Przeciez˙ nie wziąłem od ciebie pieniędzy. – Wiem i dziękuję. – Ale chyba jednak nalez˙y mi się coś w zamian. – A co byś chciał? – Powiem ci, jak wrócimy do domu. Okazało się, z˙e zamiast wrócić pieszo do jej mieszkania, pojechali taksówką do Jamesa. – Nalez˙ało to przedtem ze mną uzgodnić – dąsała się, gdy podał kierowcy adres. – Przeciez˙ u ciebie nie ma nawet gdzie stanąć, nie mówiąc o siadaniu. – Objął ją ramieniem. – Pomyślałem sobie, z˙e godzina w moim towarzystwie i w moim mieszkaniu to godziwa zapłata za pobyt w La Fattorii. – Pewnie tak. Siedziała tak blisko Jamesa, z˙e ciepło jego ciała podsuwało pomysły wzbudzające rozkoszny dreszcz. Niecierpliwie czekała, kiedy wreszcie będą całkiem sami. Po długiej jak wieczność podróz˙y (w kaz˙dym razie Harriet się zdawało, z˙e trwało to całą wieczność) dojechali na miejsce. James zapalił światło, ale nie rzucił się na nią, jak to sobie wyobraz˙ała. Dawno nie czuła się tak bardzo rozczarowana. – Usiądź – poprosił. – Zaparzę kawę. Chyba z˙e wolisz wino. – A moz˙na prosić herbatę? – spytała markotnie. Zdjął marynarkę i juz˙ po chwili przyniósł na tacy dwie filiz˙anki herbaty i herbatniki.
100
CATHERINE GEORGE
– Nalać ci mleka do herbaty? – zapytał, stawiając tacę na stoliku. – Poproszę – mruknęła totalnie stłamszona. Herbata z mlekiem i herbatniki nie były tym, czego się spodziewała. – Pojedziesz na ślub Tima i Franceski? – zagadnął James. – Raczej nie. – Dlaczego? Niełatwo było wytłumaczyć zamoz˙nemu człowiekowi, z˙e nie ma się pieniędzy na taką ekstrawagancję jak podróz˙ do Włoch. Pieniądze, które dostała od Jamesa za meble, zostały wpłacone jako depozyt za mieszkanie, a reszta poszła na absolutnie niezbędne rzeczy, no i oczywiście na farbę. W tej chwili konto Harriet było prawie puste. – Bardzo duz˙o czasu zajmuje ci wymyślenie odpowiedzi – stwierdził James. – Nie chciałabym okazać się niegrzeczna... ale moz˙e przypadkiem wiesz, kiedy dostanę pieniądze za End House? – Lada chwila. – Popatrzył na nią zdumiony. – To znaczy, z˙e bez tych pieniędzy nie moz˙esz sobie pozwolić na wyjazd do Florencji? – Zgadłeś – przyznała niechętnie. – Na litość boską, Harriet, przeciez˙ kupię ci bilet i wszystko co trzeba. Nawet nową sukienkę... – Dziękuję, nie trzeba – przerwała mu. – Nie mogę ci na to pozwolić. – Dlaczego? – Duma – odparła krótko.
NOC Z MILIONEREM
101
– A więc sprzedałaś mi End House, bo potrzebowałaś pieniędzy? – Wziął ją za rękę. – Mam tylko to, co sama zarobię. – Wzruszyła ramionami. – Wszystkie oszczędności babci Olivii poszły na moje studia. – Więc czemu odmówiłaś, kiedy pierwszy raz ci to zaproponowałem? – Przede wszystkim dlatego, z˙e to ty chciałeś kupić End House. Moz˙e juz˙ zapomniałeś, ale nie byłeś wówczas moim ulubieńcem. Poza tym nie potrafiłam się rozstać z tym miejscem... Po śmierci moich rodziców babcia sprzedała nasz dom w Londynie i przeniosłyśmy się do Upcote, gdzie ona się wychowała. End House stał się moim światem. – Oczy jej się zaszkliły. – Tylko z˙e po śmierci babci to juz˙ nie jest ten sam dom. Bez niej z˙ycie w Upcote straciło sens. – Skoro tak bardzo potrzebujesz pieniędzy – zaczął James po chwili milczenia – to po co wyprowadziłaś się od swojej przyjaciółki? – Za wynajęcie tego mieszkania płacę mniej, niz˙ płaciłam u Dido. Poza tym teraz mam blisko do pracy i mogę chodzić pieszo, więc finansowo dobrze na tym wyszłam. No i Dido będzie rzadziej widywać Tima, co tylko dobrze jej zrobi. Wiedziałeś, z˙e ona się w nim kocha? – Boz˙e, jak on to robi? – westchnął James. – Ledwie spojrzy na kobietę, a ona zaraz się w nim zakochuje. – Dla Jeremy’ego Blytha ta cecha warta jest majątek. – Harriet się roześmiała. – Kaz˙da kobieta,
102
CATHERINE GEORGE
która wejdzie do galerii, nieodmiennie kupuje coś, co Tim jej proponuje, nawet jeśli nie zamierzała niczego nabywać, tylko chciała się rozejrzeć. – Tim ci to powiedział? – Nie, Jeremy. Wyobraź sobie, z˙e tylko on jeden nie dał się nabrać na tę historyjkę o moich zaręczynach z Timem. Od początku twierdził, z˙e nie pasujemy do siebie. – Moz˙e sam chciał się wydać za Tima – skomentował James. – Zrobiło się późno. – Spojrzała na zegarek, wstała. – Muszę juz˙ iść. – A nie mogłabyś zostać na noc? – Wziął ją za rękę, przeprowadził przez kuchnię do ściany z matowego szkła. – Nie pokazałem ci tego, kiedy byłaś tutaj poprzednio. – Nacisnął jakiś guzik i część ściany się odsunęła, ukazując drugą sypialnię. – Tim tu sypia, kiedy u mnie nocuje. Za tamtą szklaną ścianką jest łazienka. – Bardzo tu ładnie, ale wolę pojechać do siebie. Chętnie by została, ale nie w pokoju gościnnym. Jednak skoro James nie zamierzał iść z nią do łóz˙ka, postanowiła wrócić do domu. Tym razem zjechał razem z nią windą. Ledwie drzwi się za nimi zamknęły, przytulił Harriet do siebie i całował ją, póki winda nie zjechała. – Gdybym zrobił to na górze, na pewno nie skończyłoby się na pocałunku – wyjaśnił, widząc jej zdumioną minę. – A ty nie jesteś jeszcze na to gotowa.
NOC Z MILIONEREM
103
Nawet nie wie, jak bardzo się myli, myślała wściekła Harriet, wsiadając do taksówki. Telefon zadzwonił pięć minut po tym, jak weszła do mieszkania. – A więc dotarłaś do domu – usłyszała głos Jamesa. – Mówiłeś, z˙e zadzwonisz, ale nie spodziewałam się, z˙e tak szybko. – Pamiętasz, jak podczas kolacji wspomniałem o czymś waz˙nym? Podoba ci się mój pomysł, Harriet? Chciałbym jeszcze dzisiaj poznać odpowiedź. ˙ ałowa– Tak, James, bardzo mi się podoba. – Z ła, z˙e nie wspomniał o tym w swoim mieszkaniu, gdzie mogłaby mu pokazać, jak bardzo. – Bardzo się cieszę. Do zobaczenia w piątek. – Mamy się spotkać w piątek? – Oczywiście. Tylko tym razem zostaniesz na noc. Sobotę i niedzielę spędzimy razem, a przez ten czas twoje ściany spokojnie sobie wyschną.
ROZDZIAŁ ÓSMY
W piątkowy wieczór Harriet dwa razy się przebierała i co najmniej trzy razy przepakowała rzeczy w torbie podróz˙nej. Nie wiedziała, jakie plany ma James, więc nie miała pojęcia, co ma z sobą zabrać. Dwukrotnie rozmawiali przez telefon, ale w czwartek nie było jej w domu, więc James zostawił wiadomość na sekretarce, a kiedy oddzwoniła, takz˙e musiała się zadowolić kontaktem z automatyczną sekretarką. W tej chwili niecierpliwie czekała na ukochanego. Nigdy dotąd z˙aden męz˙czyzna nie wzbudzał w niej takich emocji. Prócz jednego krótkiego i burzliwego romansu, jej związki z męz˙czyznami – poza Timem, oczywiście – były luźne, bez zobowiązań, ale i bez wielkich emocji. Z Jamesem było zupełnie inaczej. Zadzwonił domofon, James zameldował, z˙e jest na dole, a po chwili stanął w progu mieszkania Harriet z białą hortensją w doniczce. – Proszę, to dla ciebie. – Wręczył jej roślinkę. – Bardzo dziękuję – powiedziała wzruszona Harriet. – Jaka miła niespodzianka. – Teraz wygląda tu znacznie lepiej – pochwalił, rozejrzawszy się po mieszkaniu. – Sypialnię tez˙ pomalujesz?
NOC Z MILIONEREM
105
– To jest moja sypialnia. Mieszkanie ma tylko jeden pokój, a kuchnia i łazienka są wciśnięte w maleńką przestrzeń za tamtymi drzwiami. Za to mam blisko do pracy, a teraz, kiedy ściany są jaśniejsze, nawet mi się tu podoba. – Postawiła kwiatek na małym stoliku między dwoma oknami i z zadowoleniem podziwiała efekt. James stanął za plecami Harriet, objął ją w talii. – Wypada pocałować człowieka, który ci przyniósł prezent. Odwróciła się, zarzuciła mu ręce na szyję. – Tak ci powiedzieli? – Pocałowała go w usta. – Nie było cię, kiedy wczoraj do ciebie dzwoniłam. – Byłem na kolacji. Słuz˙bowej – dodał prędko, jakby chciał się usprawiedliwić. – Późno wróciłem do domu i nie chciałem dzwonić, z˙eby cię nie obudzić. Jednak wcześniej nie zastałem cię. Poszłaś z Dido na zakupy? – Umówiłam się na kawę z Paddym Moranem. To ten miłośnik Ibsena, z którym widziałeś mnie kiedyś w teatrze. Paddy jest doradcą finansowym. Poprosiłam go, z˙eby mi poradził, jak najlepiej zainwestować pieniądze ze sprzedaz˙y End House, a on zaproponował, z˙ebyśmy się spotkali w knajpce obok jego banku. – A nie przyszło ci do głowy, z˙eby mnie poprosić o radę? – Jasne, z˙e przyszło, tylko z˙e ty juz˙ i tak duz˙o dla mnie zrobiłeś. Nie mogę cię wykorzystywać. – Alez˙ wykorzystuj, ile chcesz. – Przytulił ją, pocałował, a potem zapytał: – Masz ochotę wyrwać się z miasta?
106
CATHERINE GEORGE
Harriet było wszystko jedno, dokąd pojedzie, byleby tylko mieć przy sobie Jamesa. – Bardzo chętnie. I dziękuję za prezent. – Stanęła na palcach, z˙eby jeszcze raz go pocałować. – Juz˙ mi dziękowałaś – powiedział, kiedy wreszcie ją puścił. – Nie z˙ebym liczył... – Za taki śliczny kwiatek nalez˙y ci się więcej niz˙ jeden pocałunek. – Jeśli tak, to następnym razem przyniosę storczyki. – Nie przepadam za nimi.. – Co za skomplikowana kobieta. Nie lubi kawioru, storczyków... – Powinieneś się cieszyć, z˙e nie jestem kosztowna – wpadła mu w słowo. Przed domem nie było eleganckiego lśniącego auta, którym James jeździł w Upcote. Do podmiejskiego domu jego przyjaciół pojechali samochodem terenowym. – Co się stało z tamtym włoskim cackiem, które miałeś w Upcote? – zapytała Harriet. – To auto lepiej się nadaje na wiejskie drogi. Ale najpierw musimy się wydostać z tego korka – dodał, bo na razie posuwali się w ślimaczym tempie od jednych świateł do drugich. – Mogliśmy zaczekać, az˙ miną piątkowe godziny szczytu. – Mnie to nie przeszkadza – powiedziała z przekonaniem. Czuła się bezpiecznie w solidnym, wysoko zawieszonym aucie i nie przeszkadzał jej ani ruch uliczny, ani hałas, ani nawet upał. Przede wszystkim dlatego, z˙e miała u boku Jamesa.
NOC Z MILIONEREM
107
Jednak długa podróz˙ w korku i równie długa jazda po bezdroz˙ach bardzo ją znuz˙yły. Ucieszyła się, kiedy wreszcie skręcili w wysadzaną drzewami aleję prowadzącą do wiejskiego domu, który wyglądał jak pomniejszone Edenhurst. – Dwa wieki temu była tu plebania – opowiadał James. – Tamtą ściez˙ką dochodziło się do furtki, która prowadzi do kościoła. Przejez˙dz˙aliśmy obok niego przed chwilą. Wszystkie pomieszczenia na parterze miały taką samą podłogę jak kwadratowy hol, ale tylko jeden duz˙y salon był uz˙ywany. Były tu dwa okna wychodzące na ogród, który rozpaczliwie potrzebował troskliwego opiekuna. Po raz pierwszy, odkąd rozpoczęła malowanie, Harriet była naprawdę głodna. Pomogła Jamesowi przygotować kolację, a potem jadła, az˙ jej się uszy trzęsły. – No, nareszcie zaczęłaś jeść – ucieszył się James. – To wszystko przez tę farbę. Nie miałam pojęcia, z˙e az˙ tak zareaguję na ten zapach. Babcia zawsze odnawiała dom, kiedy byłam w szkole. – Uśmiechnęła się do niego i nagle zamarła. – Co się stało? – Właśnie zdałam sobie sprawę, z˙e po raz pierwszy od śmierci babci jestem naprawdę szczęśliwa. – Dlaczego? – Nie spuszczał z niej wzroku. – Poniewaz˙ jestem tutaj z tobą. Podszedł do Harriet, wziął ją w ramiona i pocałował. Puścił dopiero wtedy, kiedy mu tchu zabrakło.
108
CATHERINE GEORGE
– Ja tez˙ jestem szczęśliwy – przyznał. – Z tego samego powodu. A teraz bądź grzeczna i dokończ kolację. Po jakimś czasie, kiedy siedzieli na sofie, wręczył jej paczuszkę. – Co to? – spytała Harriet, niecierpliwie rozdzierając papier. W paczce były ksiąz˙ki z samego szczytu listy bestsellerów. – Och, James! Jesteś boski! – Czytałaś juz˙ którąś? – Tylko streszczenia – stwierdziła, przejrzawszy tytuły. – Zawsze czekam, az˙ zostaną wydane w miękkiej oprawie. – Pocałowała go, oczy jej błyszczały. – Zabezpieczyłeś nas przed nudą. – Źle mnie zrozumiałaś. Masz zabrać te ksiąz˙ki do domu. Kiedy jesteś ze mną, masz poświęcać uwagę wyłącznie mnie. – Posadził ją sobie na kolanach. – Najlepiej zacznij od zaraz. Przez dwa dni i noce lało jak z cebra, więc Harriet nawet nie wytknęła nosa z domu. James co rano szedł po gazetę, którą czytali razem podczas śniadania. Rozwiązywali krzyz˙ówki, popijali kawę, a potem wracali do łóz˙ka i znów się kochali. Zasypiali zmęczeni i budzili się, kiedy poczuli głód. Po bardzo późnym lunchu pierwszego dnia pobytu Harriet uznała, z˙e nadszedł czas na powaz˙ną rozmowę. – Jeśli chodzi o ten nasz związek... – zaczęła. – Wreszcie przyznałaś, z˙e łączy nas jakiś związek! – zawołał uradowany. – Tylko widzisz – ciągnęła, nie zwracając uwagi na jego wygłupy – ty masz własne z˙ycie i ja tez˙.
NOC Z MILIONEREM
109
Mam przyjaciół, których bardzo lubię. Nie tylko Tima i Dido. Nawet jeśli zaczniemy się spotykać regularnie, to będę chciała, wręcz muszę spotykać się takz˙e z nimi. – Nie mam nic przeciwko twoim przyjaciołom. – oznajmił powaz˙nie James. – Często wyjez˙dz˙am i broń Boz˙e nie wymagam od ciebie, z˙ebyś siedziała wieczorami w domu i umierała z tęsknoty. – Cieszę się, z˙eśmy sobie to wyjaśnili. – Uśmiechnęła się. – W końcu przyjaciele mogą mi się przydać, kiedy ten nasz związek się rozpadnie. – Uwaz˙asz, z˙e nie przetrwa? – Wcale mu się to nie spodobało. – Wszyscy ludzie, których kochałam, zniknęli z mojego z˙ycia, na dodatek bez uprzedzenia. – Jestem wprawdzie duz˙o starszy od ciebie, ale na tamten świat jeszcze się nie wybieram. – Wiem, ale w kaz˙dej chwili mogę ci się znudzić. Takie rzeczy się zdarzają. – To jest tak nieprawdopodobne, z˙e nie warto sobie tym głowy zawracać – prychnął. – No to kiedy się do mnie przeprowadzasz? – Na pewno jeszcze nie teraz. Potrzebuję czasu, z˙eby przywyknąć do nowej sytuacji. Wprawdzie miałam kilku narzeczonych, póki nie zaczęłam udawać narzeczonej Tima... – westchnęła – ale nigdy z nikim nie było mi tak jak z tobą. Mimo to... nie jestem pewna, czy to właśnie jest miłość. – Nie jesteś? – zdziwił się James. – Dlaczego tak uwaz˙asz? – Bo widzisz, Dido bez przerwy się zakochuje...
110
CATHERINE GEORGE
– Nie tylko w moim cudownym braciszku? – Ciągle szuka kogoś takiego jak Tim. – Nie znajdzie. On jest jedyny w swoim rodzaju. – No właśnie. Więc za kaz˙dym razem, kiedy Dido zakocha się w niewłaściwym facecie, staje się ślepa i głucha na jego wady, które ja widzę az˙ za dobrze. – Uśmiechnęła się przepraszająco. – A ja nic takiego do ciebie nie czuję. – Czy to znaczy, z˙e moje wady są az˙ tak widoczne? – Jesteś dobry, troskliwy i bardzo hojny, ale takz˙e niecierpliwy i apodyktyczny. Widzę to wszystko bardzo wyraźnie, niemniej nie zmienia to mojego uczucia do ciebie. – Powiesz mi, jakie to uczucie? – Jestem szczęśliwa, kiedy mogę być z tobą, a kiedy cię nie ma, to jakby połowa mnie tez˙ ubyła... – Reszta słów zginęła w namiętnym i tak długim pocałunku, z˙e gdy się skończył, chwytali powietrze jak ryby wyrzucone na piasek. – Poznałem cię, kiedy miałaś trzynaście lat – powiedział James. – Od początku byłem przeciwny twojemu małz˙eństwu z Timem, ale dopiero kiedy ostatnio spotkaliśmy się w Upcote, zrozumiałem dlaczego. Widzisz, Harriet, ja od początku chciałem cię mieć dla siebie. – Ale czy ty mnie kochasz, James? – spytała, patrząc mu prosto w oczy. – Tak – odparł bez wahania. – Do szaleństwa i na całe z˙ycie.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Często wyjez˙dz˙ał, czasami bardzo daleko, i wtedy nie widzieli się nawet przez dwa tygodnie, za to czas spędzony razem dawał obojgu wiele radości. Mimo to Harriet nadal nie chciała się wprowadzić do Jamesa. Zdesperowany zaproponował, z˙e kupi dom. – Skoro nie podoba ci się moje mieszkanie, to nie widzę innego wyjścia. – Nie chodzi o mieszkanie – tłumaczyła. – Jeszcze nie dojrzałam do zamieszkania z tobą – Zwariowałaś? – obruszył się. – Znamy się dziesięć lat! – Ale dopiero niedawno przestałam być dla ciebie wyłącznie kolez˙anką Tima. – Przyszłą z˙oną Tima – poprawił ją. – A skoro juz˙ o tym mowa, to mam wraz˙enie, z˙e prawdziwą przeszkodą jest moja niechęć do małz˙eństwa. Spróbuj mnie zrozumieć, kochanie, ale po doświadczeniach z Madeleine jestem trochę uprzedzony do tej instytucji. Ślub wyleczył z miłości i mnie, i ją. Przysięgam, z˙e będę cię kochał i szanował do końca swego z˙ycia – oświadczył uroczyście. – Powtórzenie tych słów w kościele niczego nie zmieni. Ja cię kocham, Harriet.
112
CATHERINE GEORGE
– Ja ciebie tez˙ kocham, ale wolałabym porozmawiać o wspólnym domu, kiedy juz˙ będę absolutnie pewna. – Pewna swoich uczuć czy moich? – Nie o to chodzi. Nie o to, co dzieje się teraz. Muszę mieć pewność, z˙e to wszystko nie skończy się wielkim płaczem. – Pewnie czasami będziesz przeze mnie płakała. – Uśmiechnął się krzywo. – Kto wie, moz˙e będzie inaczej i to ty sprawisz, z˙e będę płakał, ale jednocześnie ze wszystkich sił będę się starał, z˙ebyś była ze mną szczęśliwa. – Nie musisz się starać. Wystarczy, z˙e ze mną będziesz, z˙eby uczynić mnie szczęśliwą – zapewniła go Harriet. – Ani trochę nie zalez˙y mi na ślubie, ale zaloty w twoim wykonaniu tak bardzo mi się podobają, z˙e chciałabym się nimi nacieszyć, zanim zdecydujemy się zamieszkać razem. – Kiedy tak się do mnie uśmiechasz, to nie umiem ci niczego odmówić – westchnął zrezygnowany i posadził ją sobie na kolanach. – Jak długo kaz˙esz mi czekać? – Nie musisz na nic czekać – zaprotestowała. – Wczoraj zaciągnąłeś mnie do łóz˙ka, jak tylko przestąpiłam próg tego mieszkania. – Nie chodzi mi o wspaniały seks. – Pogłaskał ją po policzku. – Mam taką głupią potrzebę, z˙eby wracać wieczorem do domu, w którym ty na mnie czekasz. – Nie spodziewaj się, z˙e będę ci przynosić kapcie.
NOC Z MILIONEREM
113
– Nie noszę kapci. – Uśmiechnął się. – Wystarczy, z˙e będziesz. – Czasami pracuję do późna. – Wtedy ja będę czekał na ciebie. Niecierpliwie. A poza tym – popatrzył jej w oczy – pomyśl tylko, ile pieniędzy zaoszczędzisz, kiedy zrezygnujesz z tego swojego mieszkania. – No dobrze, poddaję się. – Roześmiała się, podniosła ręce. – Czemu od razu tego nie powiedziałeś? Wobec tego jutro zaczynamy szukać domu. Poszukiwanie domu musiało jednak poczekać, poniewaz˙ James został nagle wezwany do jednego ze swych hoteli w Szkocji. Harriet wprosiła się na kolację do Dido, z˙eby podzielić się z nią nowiną. Zabrała takz˙e Tima, o co Dido od dawna ją prosiła, i w ten sposób upiekła dwie pieczenie przy jednym ogniu. – Złamałeś mi serce, potworze – z˙artowała Dido, uszczęśliwiona, z˙e znów go widzi – ale chyba jakoś to przez˙yję. Pod warunkiem z˙e od czasu do czasu będziemy się mogli spotkać wszyscy razem. Harriet takz˙e była zadowolona, z˙e moz˙e wrócić na stare śmiecie, choć ciągła paplanina Tima o Francesce i ich zbliz˙ającym się wielkimi krokami ślubie zdecydowanie psuła nastrój. Po posiłku Harriet wstała z kieliszkiem wina w dłoni. – Skorzystam z okazji, z˙e Tim wreszcie zamilkł na chwilę, i zakomunikuję wam coś waz˙nego...
114
CATHERINE GEORGE
– Nagle, ku przeraz˙eniu obojga przyjaciół, osunęła się na podłogę jak martwa. Najpierw usłyszała płacz Dido. Kiedy otworzyła oczy, zobaczyła nad sobą przeraz˙oną twarz Tima. – Grzeczna dziewczynka – pochwalił, zorientowawszy się, z˙e wraca jej świadomość. Pomógł jej wstać, usadowił na sofie. – Napij się wody albo wina – błagała przeraz˙ona Dido. – Nie mam ani kropli brandy. Alez˙ nas przestraszyłaś. Co się stało? Przeciez˙ prawie nic nie piłaś. – W głowie mi się zakręciło – wyszeptała oszołomiona Harriet. – Jak się czujesz? – dopytywał się Tim, wciąz˙ trzymając ją za rękę. – Nie najlepiej. – Uśmiechnęła się słabo. – Dido, zrobisz mi herbaty? – W tej chwili. – Zerwała się na równe nogi. Natychmiast przystąpiła do działania, a kiedy weszła do kuchni, Tim szepnął Harriet do ucha: – Marnie wyglądasz. – I marnie się czuję. Nigdy w z˙yciu nie zemdlałam. – Będę wdzięczny, jeśli juz˙ więcej tego nie zrobisz, zwłaszcza w mojej obecności. Kiedy wraca Jed? – Jutro albo w sobotę. Nie był pewien. – Tylko się nie przemęczaj w ten weekend. – Uśmiechnął się. – Zresztą Jed na pewno nie będzie miał nic przeciwko temu, z˙ebyś przez dwa dni nie wstawała.
NOC Z MILIONEREM
115
– Chciałabym się teraz znaleźć we własnym łóz˙ku – westchnęła. – Dido będzie się upierać, z˙ebyś została u niej na noc. Miał rację. Dido głośno protestowała, kiedy Harriet jej oznajmiła, z˙e wraca do Clerkenwell. – Czuję się juz˙ dobrze – zapewniała przyjaciółkę. – Nie martw się, Dido – wsparł ją Tim. – Osobiście zapakuję naszą chorą do łóz˙ka i połoz˙ę jej telefon pod poduszkę. Tak jak obiecał, odwiózł ją do domu, podał herbatę, zaczekał, az˙ Harriet się połoz˙y. – Miałaś nam coś oznajmić, zanim zemdlałaś – przypomniał jej przed wyjściem. – Ach, tak. – Harriet się oz˙ywiła. – Ja i James postanowiliśmy zamieszkać razem. Poniewaz˙ nie lubię jego mieszkania, James chce kupić dom i ja mam go wybrać. – Będziesz moją bratową! – ucieszył się Tim i uściskał ją serdecznie. – Nie, Tim. Nie wychodzę za mąz˙ za Jamesa, tylko będę z nim mieszkać. – A czemu nie? – Mina mu się wydłuz˙yła. – Madeleine – wyjaśniła zwięźle. – Przeciez˙ to juz˙ historia. Dlaczego miałabyś się nią przejmować? – Nie ja się przejmuję, tylko James. Małz˙eństwo z Madeleine przekonało go, z˙e ślub to koniec miłości. Tak twierdzi. – A ty się z nim zgadzasz?
116
CATHERINE GEORGE
– Nie, ale go rozumiem. – No dobrze, a co ty o tym sądzisz? Chciałabyś poślubić Jeda? – Nie. – Stanowcza odpowiedź zdziwiła Tima, ale nie dał tego po sobie poznać. – Skoro oboje myślicie tak samo, to chyba wszystko w porządku – mruknął i pocałował ją na dobranoc. – A gdybyś znów dziwnie się poczuła, natychmiast do mnie zadzwoń. Rzucę wszystko i przybiegnę na ratunek. – Wariat! – Roześmiała się. – Nie z˙artuję. – Tim był śmiertelnie powaz˙ny. – Uwaz˙aj na siebie, dobrze? Udało jej się wyjść z pracy punktualnie. Chciała jeszcze zrobić zakupy i przygotować obiad przed przyjazdem Jamesa. Wróciwszy do domu, odsłuchała wiadomość z automatycznej sekretarki. – Przyjadę wieczorem – mówił James. – Stęskniłem się za tobą, kochanie. Ty tez˙ się stęskniłaś? – Bardzo – powiedziała do siebie, ciesząc się na myśl, z˙e juz˙ wkrótce będzie mogła mu to okazać. Wadą mieszkania w jednym pokoju była ciągła konieczność utrzymywania porządku. Harriet kręciła się jak w ukropie, z˙eby doprowadzić mieszkanie do ładu, potem nastawiła obiad i wreszcie mogła wejść pod prysznic. Kończyła szczotkować włosy, kiedy zadzwonił James.
NOC Z MILIONEREM
117
Ledwie otworzyła mu drzwi, rzucił teczkę, porwał Harriet w ramiona i całował, az˙ tchu mu zabrakło. Zemdlała mu na rękach. Kiedy się ocknęła, lez˙ała na sofie, a James siedział obok niej z przeraz˙oną miną. – Co się stało, kochanie? – Delikatnie dotknął jej policzka. – Spieszyłam się, z˙eby ze wszystkim zdąz˙yć, a potem ty mnie okręciłeś... Przytul mnie. Nie trzeba mu było tego dwa razy powtarzać. Podniósł ją ostroz˙nie, posadził sobie na kolanach i mocno przytulił. – Pewnie nic nie jadłaś, kiedy mnie tu nie było. – Właśnie z˙e jadłam. A wczoraj nawet wcześniej poszłam spać. Ani słowem nie wspomniała o wieczornym omdleniu. James i tak był zmartwiony, nie chciała go jeszcze bardziej niepokoić. – Lepiej się czujesz? – Delikatnie pocałował jej włosy. – Duz˙o lepiej. Ale teraz muszę dopilnować obiadu. – Do diabła z obiadem. Kupimy coś po drodze. – Nie ma mowy – oświadczyła stanowczo Harriet i wstała pomimo głośnych protestów Jamesa. – Jeszcze tylko ugotuję warzywa. – Dobrze, ale będę stał przy tobie. Jak powiedział, tak zrobił i w końcu Harriet kazała mu usiąść, jeśli nie chciał, by mu wyrządziła krzywdę.
118
CATHERINE GEORGE
– Tu nie ma miejsca dla dwóch osób – tłumaczyła jak dziecku. – Dla jednej tez˙ nie. Na weekend pojedziemy do mnie. I bez dyskusji, proszę. – Dobrze – zgodziła się potulnie. – Chyba czujesz się gorzej, niz˙ myślałem – skomentował tę jej uległość. – Czuję się doskonale i bardzo się cieszę na dwa dni u ciebie. Tak się za tobą stęskniłam, z˙e jest mi wszystko jedno, gdzie będziemy, bylebyśmy mogli być tam razem. Natychmiast po wejściu do jego mieszkania Harriet podeszła do ściany i uruchomiła mechanizm, który otwierał małą sypialnię. – Chcesz mi dać coś do zrozumienia? – zapytał James, który ani na krok jej nie odstępował. – Nic podobnego, tylko wpadł mi do głowy pewien pomysł. – Zamyślona rozglądała się po pokoju. – Zamierzasz tu spać? – Zwariowałeś? – rzuciła z irytacją. – Będę spała z tobą. Oczywiście dopiero potem. – No dobrze, więc powiedz mi, co to za pomysł. – Juz˙ udobruchany, przytulił ją do siebie. – Pomyślałam sobie, ze jeśli szybko nie znajdziemy takiego domu, jaki by nam odpowiadał, to mogłabym na razie zamieszkać w tym pokoju. Jak mi tu wstawisz sofę i jakiś telewizor, to zrobi się z tego całkiem przytulny kącik. – Jeśli tylko zechcesz się wyprowadzić z tej
NOC Z MILIONEREM
119
nory, którą nazywasz mieszkaniem, to moz˙esz mieć tutaj wszystko, czego dusza zapragnie. A teraz idziemy do łóz˙ka. Spali do późna i nie spieszyli się z jedzeniem śniadania. Dopiero około południa wybrali się kupować meble. – Kiedy się kąpałaś, zdzwoniłem do Whitefrias Estates – poinformował ją. – Powiedziałem, z˙e musimy mieć duz˙y ogród i w ogóle duz˙o miejsca na wszystko. Wkrótce przyślą nam ofertę. – Wolałabym coś co bardziej w stylu End House niz˙ Edenhurst – westchnęła. – Potrzebny nam dom, kochanie, i to szybko. A tymczasem obejrzymy sobie meble. Jeśli miała jeszcze jakieś wątpliwości, czy dzielić z˙ycie z Jamesem Devereux’m, to stopniały, nim skończył się dzień. Zakupy w jego towarzystwie były prawdziwą przyjemnością. Wrócili do domu obładowani paczkami, wciąz˙ ubawieni zachowaniem młodego sprzedawcy, który całkiem niepotrzebnie zachwalał im sofę, choć spodobała się Harriet od pierwszego spojrzenia. – Wyjątkowo wygodna – przedrzeźniała sprzedawcę. – Idealnie pasuje do pani włosów. Poza tym czarny jest w tym sezonie bardzo modny. – Muszę przyznać, z˙e zdumiał mnie twój wybór. – Widziałam, omal nie dostałeś zawału. Cena jest astronomiczna. A ty jeszcze kazałeś dołoz˙yć do tego fotel z podnóz˙kiem.
120
CATHERINE GEORGE
– Niewygórowana cena za ściągnięcie cię do mojej jaskini – uśmiechnął się James. – Ale spodziewałem się, z˙e wybierzesz coś mniej nowoczesnego. ˙ eby zepsuło surową elegancję całego wnę– Z trza? Nie ma mowy. – Zgodziłbym się nawet na kwieciste obicia i róz˙owe falbanki, bylebyś tylko ze mną zamieszkała. I z˙ebyś mnie kochała – dodał, tuląc ją do siebie. – Tak trudno uwierzyć, z˙e jesteśmy razem. – Popatrzyła na niego z miłością. – Ty i ja... Kto by pomyślał? – Mnie tez˙ czasami trudno w to uwierzyć, ale tylko wtedy, kiedy nie ma cię przy mnie. Jak juz˙ jesteśmy razem, czuję się tak wspaniale, z˙e nie rozumiem, jak mogłem z˙yć bez ciebie az˙ do teraz. Przytuliła się do niego, łzy pociekły jej z oczu. – Przepraszam. – Pociągnęła nosem. – Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego płaczę. – Więc przestań, proszę. Z tym zupełnie sobie nie radzę. – Daj chusteczkę. Zaraz zrobię herbatę. – Nie ma mowy. – Usadził ją na sofie naprzeciw wielkiego plazmowego ekranu. – Gołym okiem widać, z˙e jesteś zmęczona. Odpocznij, włącz telewizor, a ja zaparzę herbatę. Harriet poczuła się jak w niebie. James miał wyjechać na cały tydzień, więc Harriet została u niego na noc z soboty na nie-
NOC Z MILIONEREM
121
dzielę. W poniedziałek odwiózł ją do pracy, a potem wyruszył w drogę. Dla niej ten tydzień był koszmarny. Praca od rana do nocy wyczerpywała ją bardziej niz˙ dotąd. Jedynym jasnym punktem kaz˙dego dnia była telefoniczna rozmowa z Jamesem. W czwartek wpadł Tim. Chciał się poz˙egnać przed kolejnym wyjazdem do Florencji, ale bardzo szybko wyszedł, bo Harriet nie mogła opanować ziewania. – Zdaje się, z˙e brakuje ci snu, kochana. Mam nadzieję, z˙e spałaś choć trochę w tamten weekend. – Jasne. – Zaczerwieniła się az˙ po cebulki włosów. – Kiedy przeprowadzasz się do Jeda? – Niedługo. James kupił mi meble i telewizor do małej sypialni. – Opowiedziała mu o swoim pomyśle, o tym, jak w sobotę go zrealizowali i ile to kosztowało. – Chyba ma fioła na twoim punkcie! – zawołał Tim. – Zawsze twierdził, z˙e to mieszkanie jest idealnie urządzone, a tu takie zmiany... Ale zaraz, gdzie ja teraz będę spał? – Tam gdzie zawsze. Twoje łóz˙ko jest wciąz˙ na swoim miejscu. Zapomniałeś, z˙e sypiam z Jamesem? – Ciągle jeszcze nie mogę w to uwierzyć. – Uściskał ją serdecznie. – Dobranoc, aniołku. Umówili się, z˙e Harriet zaczeka na Jamesa w jego mieszkaniu i z˙e nie będzie robiła obiadu, tylko sobie odpocznie. Piątkowy wieczór wydawał się nie mieć końca.
122
CATHERINE GEORGE
Harriet stała przy jednym z wielkich okien i wypatrywała Jamesa. Było jej na zmianę to zimno, to znów gorąco i coraz bardziej się denerwowała. Kiedy wreszcie przyjechał, zamiast wybiec mu na spotkanie i rzucić się na szyję, stała jak słup soli zapatrzona w przestrzeń. Chciał ją pocałować, ale była sztywna jakby kij połknęła. – Co się stało, kochanie? – przeraził się. – Okropnie wyglądasz. Czyz˙byś znowu zemdlała? – Tylko raz. – Byłaś u lekarza? – Byłam. – Popatrzyła na niego martwym spojrzeniem. – Myślałam, z˙e znów złapałam jakiegoś wirusa, ale wygląda na to, z˙e będę miała dziecko. James oniemiał. Patrzył na nią i długo nie mógł wydobyć z siebie głosu. – Czy to moje dziecko, Harriet? – spytał, gdy wreszcie odzyskał mowę. Zabolało. Jakby uderzył ją pięścią. – Nie. – Z satysfakcją patrzyła, jak cała krew ucieka z twarzy Jamesa. – Moje. Wyjęła z torebki telefon, zadzwoniła po taksówkę, a potem rzuciła na stół klucze od jego mieszkania. Jednak nie zdąz˙yła dojść do drzwi, bo zagrodził jej drogę. – Dokąd się wybierasz? – wrzasnął. – Nie moz˙esz tak po prostu wyjść. I to po tym, co mi powiedziałaś. – Owszem, mogę. – Mam prawo do wyjaśnień!
NOC Z MILIONEREM
123
– A co tu wyjaśniać? – Jak to się stało? – Normalnie. – Wzruszyła ramionami. James odetchnął głęboko. Widać było, z˙e stara się odzyskać panowanie nad sobą. – Mówiłaś, z˙e bierzesz pigułki. – Bo biorę. – Zapomniałaś jednej? – Nie, ale chorowałam, miałam mdłości i brałam antybiotyk. W takich warunkach pigułka czasem zawodzi. W jednym przypadku na sto. Do głowy mi nie przyszło, z˙e znajdę się w tej pechowej grupie. – Skrzywiła się. – Radzono mi, z˙ebym ci przekazała dobrą nowinę, ale teraz nie mogę odz˙ałować, z˙e się na to zdecydowałam. – Kto ci to doradził? – spytał z taką miną, z˙e miała ochotę zapaść się pod ziemię. – Kto jeszcze o tym wie? – Lekarz, który mnie dziś badał. Twierdził, z˙e ojciec ma prawo wiedzieć. To pewnie prawda, ale ty wątpisz w swoje ojcostwo, więc bądź łaskaw mnie wypuścić. Chcę wrócić do domu. – Do domu? – warknął, ignorując całą resztę jej przemówienia. – Do tej nory w Clerkenwell? – Zgadłeś. Proszę, pozwól mi przejść. – Akurat! – Wziął ją za ramiona, ale próbowała się wywinąć z uścisku. – Przestań, Harriet. Musisz mi pozwolić sobie pomóc. – Niezalez˙nie od tego, czy jesteś ojcem mojego dziecka, czy nie? – prychnęła, ale zaraz zamarła z przeraz˙enia, bo z˙ołądek odmówił jej posłuszeń-
124
CATHERINE GEORGE
stwa. Odwróciła się na pięcie i nie zwracając uwagi na Jamesa, pobiegła do kuchni. Machała rękami, z˙eby go od siebie odpędzić, ale on na krok jej nie odstępował i jeszcze przytrzymywał głowę, kiedy wymiotowała. Kaszląc i sapiąc, wytarła twarz kuchennym ręcznikiem, wypiła podaną przez Jamesa szklankę wody. – Gdzie masz rzeczy? – zapytał, wróciwszy z dołu, gdzie płacił taksówkarzowi. – Nic nie przyniosłam. – Przebierzesz się w coś mojego. Jutro przywiozę ci jakieś ubranie. Wziął ją na ręce. Harriet broniła się zaciekle, ale trzymał mocno. – Połoz˙ę cię do łóz˙ka, czy tego chcesz, czy nie. – Będę wymiotować! – jęknęła, więc pobiegł z nią do łazienki i znów podtrzymywał jej głowę. Wolałaby umrzeć i mieć to wszystko za sobą, ale widać musiała się jeszcze trochę pomęczyć. Skrzywiła się z niesmakiem, ujrzawszy w lustrze swoją poszarzałą twarz. James chciał ją znów wziąć na ręce, ale go odepchnęła. – Przestań. Kręci mi się w głowie od tego noszenia. Nie zaniósł jej więc, ale mocno objął, prowadząc do sypialni. Posadził Harriet na łóz˙ku i wyjął z szafy koszulkę oraz bokserki. – Pomóc ci się rozebrać? – Dziękuję, dam sobie radę. Nawet gdyby miało mnie to zabić, dodała w my-
NOC Z MILIONEREM
125
śli, kiedy wychodził z pokoju, którego ściany nabrały dziwnej ochoty do wirowania. Spróbowała wstać, ale odniosła wraz˙enie, z˙e równiez˙ podłoga nie jest zbyt stabilna, więc co prędzej usiadła z powrotem. – Jesteś juz˙ w łóz˙ku? – zapytał James przez zamknięte drzwi. – Nie. – Czy mogę wejść? – To twój pokój. Drzwi się uchyliły, w szparze ukazała się jego głowa. – Co się dzieje? – Jest mi niedobrze, kręci mi się w głowie i jestem w ciąz˙y. Poza tym wszystko w porządku. – Co mógłbym zrobić? – Po raz pierwszy w z˙yciu James Devereux był całkiem bezradny. Pocałować, z˙eby się szybciej zagoiło, pomyślała Harriet. – Chyba jednak musisz mi pomóc się przebrać – westchnęła zrezygnowana.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Obudziła się po dwóch godzinach. Ostroz˙nie usiadła na łóz˙ku, a poniewaz˙ nic się nie działo, wstała. Głowa wciąz˙ jej ciąz˙yła, ale przynajmniej nogi nie odmawiały posłuszeństwa. Chwilę posiedziała w łazience, na wypadek gdyby zostało jeszcze coś do zwymiotowania, a gdy okazało się, z˙e nie, umyła twarz, rozczesała włosy i wróciła do sypialni. James juz˙ tam na nią czekał. Nie przebrał się, nadal był w spodniach od garnituru i w eleganckiej koszuli. – Słyszałem, z˙e się poruszałaś – powiedział. – Pomyślałem, ze moz˙esz mnie potrzebować. – Nie potrzebuję – rzuciła mu lodowate spojrzenie. – Ani teraz, ani w ogóle. – Nigdy mi nie przebaczysz? – Wiesz, z˙e przyjaźnię się z wieloma męz˙czyznami, w tym z twoim bratem, więc pewnie miałeś prawo wątpić. – Wzruszyła ramionami. – Ale ja ci tego nigdy nie zapomnę. – Wysłuchaj mnie, Harriet – błagał. – Źle mnie zrozumiałaś. Dopiero niedawno zostaliśmy kochankami, więc kiedy mi powiedziałaś o dziecku, przeraziłem się, z˙e jak nie jest moje, to ktoś mi was zabierze.
NOC Z MILIONEREM
127
Bardzo chciała mu uwierzyć, ale pierwsze słowa, jakie od niego usłyszała, tak głęboko ją zraniły, z˙e mimo najlepszych chęci nie potrafiła. Przysiadł na brzegu łóz˙ka, wziął ją za rękę. – Proszę cię, z˙ebyś została moją z˙oną. – Cóz˙ za miła niespodzianka – zakpiła i cofnęła dłoń. – Ogromnie ci dziękuję, ale moja odpowiedź brzmi: nie. – Nawet się nie zastanowiłaś. A przeciez˙ nie chodzi tylko o ciebie. Najwaz˙niejsze jest dziecko. Nasze dziecko. – Jesteś pewien, z˙e nasze? – Oczywiście, z˙e tak. Nie powiedziałabyś mi o tym, gdyby nie było nasze. – Moz˙e chciałam ci wcisnąć cudzego bachora? – To nie jest temat do z˙artów – burknął. – Tak, masz rację. Ale mam ochotę się na kimś odegrać. – A ja jestem pod ręką. – Ku jej wielkiemu zdumieniu, uśmiechnął się, choć słabo. – No dobrze, polez˙ sobie spokojnie. Przebiorę się i zrobię coś do jedzenia, a ty przez ten czas zastanów się nad moją propozycją. Usłyszawszy, z˙e odkręcił wodę w łazience, wstała ostroz˙nie, ale kiedy dotknęła stopami podłogi, stało się jasne, z˙e nie uda jej się uciec o własnych siłach. Zrezygnowana opadła na poduszki. – Jak się czujesz? – zapytał James, wychodząc z łazienki. – Jakby mnie poz˙arł pies, a potem wypluł – mruknęła.
128
CATHERINE GEORGE
– Musisz coś zjeść. – Nie ma mowy. Muszę się wykąpać, a nie jeść. Pomógł jej wstać, odczekał chwilę, az˙ się przekonał, z˙e jest w stanie utrzymać się na nogach, po czym pozwolił jej dojść do łazienki i wyregulował temperaturę wody pod prysznicem. – Na razie musi ci wystarczyć prysznic – powiedział. – Dasz sobie radę? – Tak. – Zostaw otwarte drzwi i wołaj, gdybyś mnie potrzebowała – polecił i zostawił ją samą. Umyła się, a potem stała pod prysznicem, masując się po brzuchu, bo juz˙ jakoś pogodziła się z faktem, z˙e zaczęło się tam nowe z˙ycie. – Kończ juz˙, Harriet! – zawołał James. Zakręciła wodę, włoz˙yła jego frotowy szlafrok. – Wolisz wrócić do łóz˙ka? – Podał jej ręcznik do wytarcia włosów. – Wolałabym – powiedziała niepewnie – ale... – Mogę spać w drugim pokoju. – Dziękuję. To by mi ułatwiło sprawę. – Tego się spodziewałem... Nie robiłem z˙adnego jedzenia, bo bałem się, z˙e zapach moz˙e cię znów przyprawić o mdłości. Czy wytrzymasz, jeśli teraz zrobię sobie omlet? – Wytrzymam, tylko nie szykuj nic dla mnie. – Na pewno nic nie chcesz, Harriet? – Czy jak juz˙ coś zjesz, zrobisz mi herbatę? – Zaraz ci zrobię. – Nie, nie. Strasznie się zmęczyłam kąpielą, muszę trochę odpocząć.
NOC Z MILIONEREM
129
– Czy w ogóle coś dzisiaj jadłaś? – Tylko śniadanie. Po wizycie u lekarza straciłam apetyt. – Zaraz wracam – powiedział, wychodząc z sypialni. – Wołaj, gdybyś czegoś potrzebowała. Została sama. Postanowiła skorzystać z okazji i spokojnie wszystko sobie przemyśleć. James tylko dlatego zaproponował jej małz˙eństwo, z˙e miała urodzić jego dziecko. Nie mogła poślubić człowieka, który nie tylko zwątpił w swoje ojcostwo, ale w ogóle nie chciał się ponownie z˙enić. Powiedziała mu o tym, gdy przyniósł jej herbatę i dwa tosty. – Teraz moja kolej – stwierdził, kiedy skończyła jeść. – Pamiętasz Toskanię? – Tak, oczywiście. – Jak cię wtedy zobaczyłem, śpiącą w moim łóz˙ku, całkiem straciłem rozum. Zapomniałem o ostroz˙ności, zapomniałem, z˙e jesteś związana z Timem, zapomniałem o boz˙ym świecie. Wiedziałem tylko, z˙e muszę się z tobą kochać teraz, zaraz, natychmiast. Tak więc wina lez˙y po mojej stronie. Te słowa zrobiły na niej wielkie wraz˙enie, ale nie pokazała tego po sobie. – Dziwne, z˙e pigułki nie poskutkowały – mruknęła. – Pewnie nigdy dotąd cię nie zawiodły – powiedział ostroz˙nie James. – Nie miały zbyt wielu okazji, z˙eby się sprawdzić. Jedyny raz, kiedy naprawdę byłam zakochana,
130
CATHERINE GEORGE
skończyło się tak, z˙e mój wybrany rzucił mnie po kilku miesiącach znajomości. Między innymi dlatego tak chętnie przystałam na propozycję Tima, z˙ebym udawała jego narzeczoną. Dzięki temu moja duma trochę mniej ucierpiała. – I uchowałaś się dla mnie. – Roześmiał się. – Z losem nie wygrasz, Harriet. Najwyraźniej postanowił, z˙e masz zostać moją z˙oną. – Przeciez˙ nie chciałeś się z˙enić. – Z tobą i tylko z tobą przez˙yję nawet ślub. – Nie, James. – Tak, Harriet. Teraz juz˙ nie wystarczy, z˙e zamieszkamy razem. – Wziął od niej kubek, postawił go na tacy. – Dziecko wszystko zmienia. Moz˙e jestem staroświecki, ale chcę, z˙eby moje dziecko i jego matka nosili moje nazwisko. Dlatego pytam cię po raz drugi: czy zostaniesz moją z˙oną? – Chyba muszę się zgodzić – westchnęła zrezygnowana. – Jest jeszcze jedno wyjście. Jeśli rzeczywiście nie moz˙esz znieść myśli o poślubieniu mnie, to przynajmniej pozwól sobie kupić dom z ogrodem. – I ty będziesz mieszkał tutaj, a ja w tym nowym domu? – Nie chcę cię stawiać w sytuacji bez wyjścia. Wolałbym zostać twoim męz˙em, ale nie mogę pozwolić, z˙ebyś czuła się osaczona. Zastanów się nad tym, dobrze? Tak bardzo zastanawiała się nad jego propozycją, z˙e nie mogła zasnąć. O trzeciej nad ranem
NOC Z MILIONEREM
131
przestała walczyć z bezsennością. Zapaliła nocną lampkę, wstała z łóz˙ka i wyjrzała do salonu, który wydawał się jeszcze większy w nocy, kiedy oświetlał go tylko blask ulicznych latarni. Boso przeszła do kuchni. Miała ochotę na kawałek chleba z masłem, ale nie chciała zapalać światła, z˙eby nie budzić Jamesa. Jednak nie zdąz˙yła dojść, gdzie zamierzała, gdy odsunęły się drzwi małej sypialni i wypadł z nich James. W biegu nakładał na siebie szlafrok. – Źle się czujesz? – spytał, zapalając światło. – Nie. Jestem głodna. Przepraszam, z˙e cię obudziłam. – Jakoś nie mogłem zasnąć. – Wzruszył ramionami. – Ja tez˙... Nie będziesz miał nic przeciwko temu, z˙ebym zrobiła sobie coś do jedzenia? – Na litość boską, Harriet, czy naprawdę musisz o to pytać? – Owszem, muszę. Oddychał głęboko. Najwyraźniej starał się nie stracić panowania nad sobą. – Wracaj do łóz˙ka – polecił w końcu. – Co ci zrobić? Tosty? – Bardzo proszę. – Juz˙ robię. Wracaj do łóz˙ka. Przygotowanie jedzenia zajęło mu trochę więcej czasu, niz˙ przypuszczała, ale gdy je przyniósł, zrozumiała, dlaczego tak długo to trwało. Tostów była cała góra, a do tego świez˙utka jajecznica. – Musisz jeść. – Podał jej talerz.
132
CATHERINE GEORGE
– Tak, James – zgodziła się potulnie, a ledwie zamknął za sobą drzwi, rzuciła się na jedzenie. Nadludzką siłą woli powstrzymała się przed pochłonięciem wszystkiego. Zostawiła jeden tost i odrobinę jajecznicy. – Masz zjeść do końca – powiedział, kiedy wrócił z herbatą. Westchnęła cięz˙ko i powoli zjadła ten ostatni kawałek z taką miną, jakby robiła Jamesowi wielką łaskę. – Skończyłam – oznajmiła, oddając mu pusty talerz. – Jajecznica była całkiem niezła. Dziękuję. – Kiedy Tim był mały i bardzo nieszczęśliwy, jadał tylko jajecznicę, dlatego to jest moje popisowe danie. – James zamyślił się, westchnął. – Teraz stał się bardziej wybredny. – Jest we Florencji. – Wiem. Wkrótce odbędzie się ślub. Czy teraz pozwolisz mi zapłacić za swój bilet? – Dziękuję, James, ale nie trzeba. Sama go sobie kupię. – Nie wiem, po co w ogóle pytałem – mruknął. – Czy potrzebujesz jeszcze czegoś? – Dziękuję, niczego mi nie trzeba. – Wobec tego dalszą dyskusję zostawmy na jutro. Miejmy nadzieję, z˙e będziesz w lepszej formie i z˙e uda nam się znaleźć rozsądne wyjście z tej sytuacji. – Jeśli to aluzja do twojej propozycji małz˙eństwa – uśmiechnęła się kpiąco – to postaraj się znaleźć jakieś lepsze słowo na jego opisanie. Naj-
NOC Z MILIONEREM
133
pierw twierdzisz, z˙e ślub to lekarstwo na miłość, a potem nazywasz go rozsądnym wyjściem. – Dla ciebie, dla mnie i dla naszego dziecka jest to jedyne wyjście. Byłbym zapomniał. – Podszedł do szafy i wyjął sobie czyste ubranie. – Jutro muszę wyjść wcześniej. Trzeba kupić coś do jedzenia. Postaram się ciebie nie obudzić, ale gdyby mi się nie udało, zostań w łóz˙ku, dopóki nie wrócę. A teraz zaśnij. Dobranoc. Tym razem Harriet usnęła natychmiast. Obudziła się i nasłuchiwała, kiedy James wstanie. Miała wraz˙enie, z˙e minęło wiele godzin, nim wyszedł z sypialni. Zamknęła oczy na wypadek, gdyby chciał do niej zajrzeć i lez˙ała bez ruchu, póki nie usłyszała, jak zamyka za sobą drzwi wejściowe. Wtedy ostroz˙nie wstała, odczekała chwilę, a kiedy się okazało, z˙e pokój nie wiruje, a podłoga jest całkiem stabilna, wyjęła z torebki telefon i zadzwoniła po taksówkę. Kilka minut później, nieumyta i tylko lekko przyczesana, była juz˙ w drodze do Clerkenwell. Zaraz po wejściu do mieszkania przebrała się, wzięła torbę, którą spakowała jeszcze poprzedniego dnia, w całkiem innym z˙yciu, przed tą nieszczęsną wizytą u lekarza. Dopiero na koniec zadzwoniła do Jamesa i nagrała wiadomość na jego automatyczną sekretarkę. – Potrzebuję trochę czasu. Nie szukaj mnie, proszę, i broń Boz˙e się nie martw. Czuję się znacznie lepiej. Jutro do ciebie zadzwonię. Wiedziała, z˙e będzie się martwił, ale w tej chwili niewiele ją to obchodziło. Musiała spokoj-
134
CATHERINE GEORGE
nie wszystko przemyśleć i na nowo poukładać swoje z˙ycie. Być moz˙e postąpiła okrutnie, ale nadal nie mogła zapomnieć tamtych trzech prostych słów, które wbiły jej się w serce jak ostry nóz˙. Nie mogła mu darować, z˙e choć przez chwilę wątpił, z˙e dziecko jest jego. Harriet skuliła się na kanapie, włączyła telewizor i bezmyślnie gapiła się w ekran. Wtem usłyszała kroki w korytarzu. Chwilę później do pokoju wszedł James. – Ja tez˙ mam klucz – warknął, majtając jej przed oczami zapasowym kluczem do domu Tima. – Tim mi powiedział, z˙e jego dwaj koledzy wyjechali na wakacje, więc od razu pomyślałem o tym miejscu. Najpierw zadzwoniłem do Dido, potem do brata... Trzy osoby śmiertelnie wystraszyłaś, moja droga. Jesteś zadowolona? – To ty ich wystraszyłeś, a nie ja. Przeciez˙ ci powiedziałam, z˙ebyś mnie nie szukał i z˙e jutro do ciebie zadzwonię. – Naprawdę uwierzyłaś, z˙e zostawię cię samą? Po tych wszystkich omdleniach i mdłościach? Wracamy do domu – oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Natychmiast. Harriet nie stawiała oporu. Była słaba, całkowicie bezwolna i obojętna na wszystko. Cieszyła się tylko, z˙e zdąz˙yła sobie wszystko przemyśleć przed przybyciem Jamesa i nawet podjęła decyzję. Mała sypialnia w mieszkaniu Jamesa została
NOC Z MILIONEREM
135
przemeblowana w taki sposób, by nowa kanapa i fotel mogły zająć poczesne miejsce. – Przywieźli meble – ucieszyła się Harriet. – Dziś rano, zgodnie z zamówieniem. Wyszedłem wcześnie na zakupy, z˙eby być w domu, kiedy je przywiozą. Prędko wróciłem, ale ty byłaś szybsza ode mnie. Musiałaś wyjść zaraz po mnie. – Chciałam spokojnie pomyśleć – naburmuszyła się. – Czy naprawdę tylko o to chodziło? – Oczywiście. – Zdziwiła ją rozpaczliwa nuta w jego głosie. – Na pewno nie poszłaś nigdzie indziej, zanim zaszyłaś się u Tima? – Byłam w kilku miejscach. Zabrałam z domu trochę rzeczy, zaniosłam kostium do pralni i kupiłam sobie coś do jedzenia. – Nie pojechałaś do szpitala? – Do szpitala? – powtórzyła i dopiero wtedy zrozumiała, o co mu chodzi. Wściekła się. – Chyba zwariowałeś! Nawet przez chwilę nie myślałam o przerwaniu ciąz˙y! Uwaz˙asz, z˙e pozbyłabym się swojego jedynego krewnego? Odetchnął z ulgą, przetarł oczy. – Musiałem cię o to spytać, Harriet. Kiedy się okazało, z˙e zniknęłaś, zacząłem sobie wyobraz˙ać najgorsze... – Popatrzył na nią, a potem poszedł do kuchni i oparł się o blat, jakby nie mógł stać o własnych siłach. – I co wymyśliłaś? – Czy nadal chcesz się ze mną oz˙enić? – Tak, Harriet – odparł z pełnym przekonaniem.
136
CATHERINE GEORGE
– Nadal chcę się z tobą oz˙enić, choć coś mi mówi, z˙e zgodzisz się, ale na swoich warunkach. – Będziesz musiał zrobić test DNA. My tez˙. – Poklepała się po brzuchu. – Chcę, z˙ebyś miał pewność, z˙e dziecko jest naprawdę twoje. – Do diabła z tym! – obruszył się. – Wiem, z˙e cię uraziłem i bardzo tego z˙ałuję. Popatrz mi w oczy, Harriet, i powiedz, z˙e jest choćby najmniejsza moz˙liwość, z˙e kto inny jest ojcem twojego dziecka. Wiedziałem! – ucieszył się, kiedy spuściła wzrok. – Nie moz˙esz tego powiedzieć! – Mimo to chcę, z˙ebyś zbadał DNA – upierała się. – Jeśli odmówisz, nie zgodzę się na ślub. Wolę samotnie wychować swoje maleństwo. – Po moim trupie! – Jak sobie z˙yczysz. – Wzruszyła ramionami, wzięła torbę z podłogi. – Wracam do siebie. Dam ci czas do zastanowienia. Zadzwoń do mnie, kiedy coś postanowisz. – Juz˙ postanowiłem – powiedział prędko. Postarzał się nagle. Po raz pierwszy naprawdę wyglądał na swoje lata. – Kiedy obiecywałem twojej babci, z˙e się tobą zaopiekuję, nie miałem pojęcia, na co się porywam. No i oczywiście nie spodziewałem się, z˙e zakocham się w tobie tak beznadziejnie, z˙e zrobię wszystko, co kaz˙esz. – Wyprostował się, wziął od niej torbę. – Wygrałaś, Harriet. Zrobię ten cholerny test. – To nie jest mecz, James, nie ma mowy o wygrywaniu – powiedziała lodowatym tonem, z˙eby ukryć wzbierające łzy.
NOC Z MILIONEREM
137
– Jasne. W moim wypadku to przegrana. – Postawił torbę z powrotem na podłodze, wziął Harriet za ramiona. – Ale pamiętaj, z˙e to ty chciałaś testu, nie ja. – Boisz się o wynik? – Boz˙e, daj mi cierpliwość! – westchnął, wznosząc oczy ku niebu. – Ja juz˙ znam wynik. Ty zresztą tez˙. Ale skoro stawiasz taki warunek, to się zgadzam. Zrobię wszystko, z˙ebyś tylko została moją z˙oną. – Dziękuję. I dziękuję za meble – dodała poniewczasie. – Nie ma za co – odparł sztywno i zaniósł tę jej nieszczęsną torbę podróz˙ną do nowo umeblowanej małej sypialni. – Proszę, to wszystko twoje. Czytaj, oglądaj telewizję, rób to, co chcesz, tylko nie odchodź. Moz˙e później zjesz ze mną obiad? – Dobrze – zgodziła się potulnie. – Musisz porządnie odpocząć. A w poniedziałek wymówisz mieszkanie. W następny weekend przeprowadzisz się do mnie. – Dobrze – powtórzyła. – Przepraszam, z˙e się przeze mnie martwiłeś – powiedziała skruszona. – Nie przepraszaj, tylko nigdy więcej mi tego nie rób – mruknął wzruszony.
ROZDZIAŁ JEDENASTY
Dido Parker była jedyną osobą na świecie, z którą Harriet mogła się podzielić najnowszą wiadomością. Niestety, tym razem nie mogła pisnąć ani słowa Timowi, który powinien się o tym dowiedzieć od brata. – Więc dlatego zemdlałaś – powiedziała Dido. – Myślałam, z˙e takie rzeczy zdarzają się tylko na filmach. Masz juz˙ poranne mdłości? – Tylko raz i to wieczorem. Tego dnia, kiedy powiedziałam Jamesowi o dziecku. – Jak to przyjął? – Zapytał, czy to jego, a potem trzymał mi głowę, kiedy wymiotowałam w tej jego eleganckiej kuchni. – To dlatego schowałaś się u Tima? – Dlatego. Byłam zła, obolała i potrzebowałam czasu, z˙eby się spokojnie zastanowić nad propozycją Jamesa. Nie zaszkodziło tez˙, z˙e sobie trochę pocierpiał za tamtą chwilę zwątpienia. – Cierpiał i to solidnie – zapewniła ją Dido. – Był w strasznym stanie, kiedy do mnie zadzwonił. Ja zresztą tez˙. Wyjdziesz za niego za mąz˙? – Oczywiście. Kocham go, Dido. Gdyby nie to,
NOC Z MILIONEREM
139
nie wyszłabym za niego, mimo z˙e jest ojcem mojego dziecka. W sobotę rano James przyjechał po Harriet i po jej rzeczy. Zamierzał wynająć cięz˙arówkę, ale w końcu dał się przekonać, z˙e to nie będzie potrzebne. – Teraz rozumiem dlaczego – powiedział, gdy wpuściła go do mieszkania. – Czy to naprawdę wszystko? – To cały mój majątek, poza rzeczami z End House, które są u ciebie. – Uśmiechnęła się. – W pudłach jest radio, ksiąz˙ki i płyty, ubrania w walizkach i jeszcze kwiatek, który dostałam od ciebie. Po przyjeździe do jego mieszkania James zaniósł walizki Harriet do swojej sypialni. – Zrobiłem ci trochę miejsca – powiedział, otwierając jedno skrzydło wielkiej szafy. – Twoje ksiąz˙ki moz˙emy ustawić na dole na półce. Przez cały tydzień prawie nie rozmawiali z sobą, z wyjątkiem wieczornych telefonów, kiedy to James wypytywał przede wszystkim o jej zdrowie. Dlatego była mu wdzięczna, z˙e powiedział, gdzie ma połoz˙yć swoje rzeczy, zanim zdąz˙yła zadać to pytanie. – Umówiłam się z Dido na lunch – uprzedziła go, kiedy rozwieszał w szafie jej rzeczy. – Musimy zrobić zakupy na ślub. Na ślub Tima – dodała, rumieniąc się. – Na nasz tez˙ musisz sobie coś sprawić.
140
CATHERINE GEORGE
– Wystarczy mi jedna sukienka na oba śluby. Nie ma sensu kupować ubrań, które za chwilę i tak nie będą na mnie pasowały. – Ślub bierze się tylko raz. – Nie zawsze. – Moz˙esz być absolutnie pewna, z˙e ty zrobisz to tylko raz. – Wyjął portfel. – Musisz mieć jakieś pieniądze. – Dziękuję, nie trzeba. – Stanowczo pokręciła głową. – Zachowaj swoje pieniądze na potem. Dziecko kosztuje majątek. – Powiedziałaś juz˙ Timowi? – Nie, tylko Dido. Tobie zostawiam przyjemność podzielenia się z bratem dobrą nowiną. – Wobec tego powiemy mu razem. Zaproszę go do nas na kolację. A właśnie, umówiłem się juz˙ na test, więc chyba moz˙emy porozmawiać o ślubie. – Nie tak szybko. Trzeba poczekać na wynik testu. – Nie trzeba – zaprotestował. – Muszę się tylko dowiedzieć, czy mnie kochasz. – Tak – powiedziała bez namysłu. Przytulił ją do siebie, pocałował. – Poza tym nic innego się nie liczy, a juz˙ najmniej wynik testu. Pobierzmy się w przyszłą sobotę, dobrze? – Tak szybko? – zdumiała się Harriet. – A na co mamy czekać? Przeciez˙ juz˙ jesteś w moim domu, w moim z˙yciu i w moim sercu. – Powiedział to tak czule, z˙e straciła resztki wątpliwości.
NOC Z MILIONEREM
141
– Wobec tego – uśmiechnęła się promiennie – niech będzie sobota. Gdy Harriet wróciła z wyprawy na zakupy, James był tak zafrasowany, z˙e poczuła się głupio, kiedy odbierał od niej wielkie pudło na kapelusze i bardzo duz˙o mniejszych paczek. – Bogu dzięki – westchnął z ulgą. – Od pół godziny nie mogę sobie znaleźć miejsca. Czemu byłaś tak długo? Jesteś wykończona. – To fakt. – Zrzuciła pantofle i z westchnieniem ulgi usiadła na sofie. – Chyba juz˙ nigdy w z˙yciu nie pójdę na zakupy. A na pewno nie z Dido. – Czego się napijesz? – Mineralnej, jeśli jesteś taki dobry. Dido Parker, którą uwaz˙am za swoją przyjaciółkę, przeciągnęła mnie po wszystkich piętrach Harvey Nichols w najbardziej upalny dzień roku! – Wzięła od Jamesa szklankę wody i wypiła duszkiem. – Kupiłaś to, co chciałaś? – Usiadł obok niej. – Tak. – Odgarnęła włosy z czoła, uśmiechnęła się do niego. – Znalazłam idealną sukienkę na ślub i z całą pewnością ubiorę się w nią takz˙e na ślub Tima. – Pewnie nie pozwolisz mi zobaczyć tej sukienki az˙ do ceremonii? – Jakbyś zgadł. Chociaz˙ to nie jest tradycyjna suknia ślubna. Czy udało ci się załatwić wszystko na przyszły tydzień? – Co do joty. Ślub odbędzie się o czwartej po
142
CATHERINE GEORGE
południu w sobotę w kościele w Upcote. Wesele, oczywiście, w Edenhurst. – Roześmiał się na widok jej zdumionej miny. – W Upcote? – spytała słabo. – Zdawało mi się, z˙e to oczywiste. – Wzruszył ramionami. – Twoja babcia na pewno by mnie pochwaliła, więc uznałem, z˙e ty tez˙ będziesz zadowolona. – Jestem zachwycona! – zawołała. – Sądziłam, z˙e pójdziemy do najbliz˙szego urzędu stanu cywilnego, tu, w Londynie. – Zrobiłem tak poprzednim razem z powszechnie znanym rezultatem, więc nie dziw się, z˙e nie chcę tego powtarzać. Tym razem złoz˙ę przysięgę nie tylko przed ludźmi, ale i przed Bogiem. – James – szepnęła, wzruszona do głębi serca. – Co się stało? – Przysunął się bliz˙ej. – Skoro juz˙ ustaliliśmy datę ślubu na przyszłą sobotę, do czego wciąz˙ jeszcze nie mogę się przyzwyczaić, to czy między nami mogłoby znów być tak jak przedtem? – Więc jednak mi przebaczyłaś? – Spojrzał jej prosto w oczy. – Tak. Gdybym ci nie przebaczyła, nie poszłabym kupować sukni ślubnej. Mam nadzieję, z˙e ci się spodoba. Jest trochę inna niz˙ rzeczy, w których zazwyczaj chodzę. Przede wszystkim nie kupiłam jej na wyprzedaz˙y, a poza tym jest o jeden numer większa niz˙ zwykle. – Ja tam nie widzę róz˙nicy – ocenił James, obejrzawszy ją sobie od stóp do głów.
NOC Z MILIONEREM
143
– Trochę urosły mi piersi. – Chyba nie sądzisz, z˙e uznam to za wadę! Roześmiała się. – Nareszcie! – ucieszył się. – Ostatnio wcale się nie śmiałaś. – Przepraszam. – Poklepała się po brzuchu. – To jej wina. – A moz˙e jego? – Wolałbyś chłopca? – Chciałbym, z˙eby dziecko było zdrowe i z˙eby nie zmęczyło za bardzo swojej mamy, przychodząc na świat. – Oj tak... Schowam moje ślubne szaty w jakimś zakamarku. Tylko nie podglądaj. – Pogroziła mu palcem. – Zaniosę paczki i zaraz znikam. Tim przychodzi o ósmej. Masz sporo czasu, moz˙esz sobie polez˙eć w wannie albo się zdrzemnąć. – Chyba tak zrobię. Tylko mnie obudź wcześniej, z˙ebym zdąz˙yła ci pomóc przy kolacji. – Ziewnęła. – Nie ma juz˙ nic do roboty. – Połoz˙ył paczki w sypialni. – Przygotowałem zimne mięso i kilka sałatek. A jak Timowi będzie mało, moz˙e sobie kupić frytki, jak będzie wracał do domu. James zadał sobie sporo trudu, z˙eby stół wyglądał bardzo uroczyście: biały obrus, świece, kryształowe kieliszki... Tim zjawił się punktualnie. Od razu zauwaz˙ył odświętnie nakryty stół.
144
CATHERINE GEORGE
– Widzę, z˙e to jakaś wyjątkowa okazja. Powinienem był się wbić w garnitur. – Zostaw to sobie na ślub – poradził mu James. – Nie bój się. Na tę okazję mam naprawdę rewelacyjny. Francesca go wybrała. – Na nasz ślub, nie na twój. – James odkorkował szampana. Tim popatrzył najpierw na brata, potem na Harriet, wykonał dziki taniec radości, na koniec wyściskał Harriet tak, z˙e omal jej nie udusił. – Świetna wiadomość! – cieszył się jak dziecko. – Ale mówiłaś, z˙e będziecie tylko razem mieszkać. – Postanowiliśmy związać się trwale – wyjaśnił James. – Moje gratulacje! Kiedy się związujecie? – W przyszłą sobotę – powiedziała Harriet. – Słucham? – Tim nie mógł uwierzyć własnym uszom. – Co tak nagle? Jak rozmawialiśmy o tym ostatnim razem, mówiłaś, z˙e nie chcesz wychodzić za mąz˙. – Zmieniłam zdanie. – Ja jej zmieniłem zdanie – wtrącił James. – Będziemy mieli dziecko. Tim patrzył na niego oniemiały. – Nie pogratulujesz nam, wujku? – spytała roześmiana Harriet. – Boz˙e! No pewnie! To cudowna wiadomość! – Tim wziął kieliszek, podniósł go. – Wasze zdrowie. Zwłaszcza twoje, Harry. Teraz juz˙ się nie dziwię, z˙e zemdlałaś. Sam omal nie zemdlałem. Nie mogę się doczekać, kiedy powiem Francesce.
NOC Z MILIONEREM
145
– Powiedz jej od razu – zaproponował James. – I zaproś ją na ślub. Moz˙ecie zamieszkać tutaj z Harriet, jeśli się zgodzi. Ja przez cały tydzień będę w Upcote. – Uśmiechnął się do całkiem ogłupiałego Tima. – Potem zabiorę z˙onę do La Fattorii, a poniewaz˙ zostaniemy tam az˙ do twojego ślubu, moz˙ecie na ten czas zająć moje mieszkanie. – Dzięki, James. – Tim zerwał się z miejsca, rzucił się bratu na szyję. – Naprawdę jestem ci bardzo wdzięczny. – Idź do sypialni i zadzwoń do Franceski – poradziła Harriet. – Tylko uwaz˙aj na meble. Tim wybiegł w podskokach, głośno zachwycił się nowymi meblami, po czym zamknął za sobą drzwi. – Chyba dobrze to przyjął – powiedział James, wręczając Harriet kieliszek. – Po raz pierwszy powiedział do mnie ,,James’’. Nie będziesz miała nic przeciwko spędzeniu kilku dni pod jednym dachem z Francescą? – Oczywiście, z˙e nie, choć wolałabym nie tracić cię z oczu na cały tydzień. Będę za tobą tęsknić. – Ja tez˙. – Pocałował ją. – Wznieśmy toast. – Nie powinnam pić alkoholu. – Tylko pół łyka na szczęście. Za naszą trójkę! – Stuknęli się kieliszkami. – Za naszą trójkę – powtórzyła tak bardzo szczęśliwa, z˙e James wziął ją w ramiona i całował tak długo, az˙ Tim musiał odkaszlnąć teatralnie, z˙eby im przerwać. – Skończcie juz˙ wreszcie. Jestem głodny!
146
CATHERINE GEORGE
W sobotę, punktualnie o czwartej, Harriet ucałowała Dido, wzięła pod ramię Tima i przy dźwiękach marsza Mendelssohna, odegranego na odnowionych w tym roku organach, przeszła przez nawę St Mary’s Church i stanęła obok Jamesa, który wyglądał wyjątkowo pięknie w białym garniturze. Jej suknia z podwójnej warstwy róz˙owego szyfonu z nadrukowanymi białymi róz˙yczkami oraz słomkowy kapelusz z ogromnym rondem tak bardzo odbiegały od zwykłego gustu Harriet, z˙e przez cały tydzień się zamartwiała, czy aby nie zrobiła głupstwa. Jednak spojrzenie Jamesa powiedziało jej, z˙e był to wyjątkowo trafny wybór. Uszczęśliwiona mogła juz˙ spokojnie wysłuchać słów wielebnego Faradaya, który znał ją od dziecka. Kiedy James wkładał jej na palec obrączkę, wszyscy zebrani słyszeli jego pewny, mocny głos, składający przysięgę w obliczu Boga i ludzi. Ale kiedy Harriet jemu przysięgała, tylko ona usłyszała, jak odetchnął głęboko, jakby spadł mu z serca bardzo wielki kamień. Szli przez kościół, uśmiechając się do znanych twarzy, których był pełen kościół. Jakaś mała osoba, trzymana na rękach przez ojca, podała jej srebrną podkowę na szczęcie. – Robert! – ucieszyła się Harriet. – Dziękuje ci, kochanie! Przed kościołem, w jasnym blasku słońca, czekała ich jeszcze krótka sesja zdjęciowa, chmura konfetti i samochód, którym pojechali do nieodległego przeciez˙ Edenhurst, gdzie zebrał się personel,
NOC Z MILIONEREM
147
pragnący im złoz˙yć gratulacje. Dopiero potem James mógł mieć swą młodą z˙onę dla siebie, choć tylko przez krótką chwilę, nim zjechali się goście. – Tak pięknie wyglądasz, z˙e boję się to zepsuć. – Przytulił ją do siebie. – Kocham cię, Harriet. – Ja tez˙ cię kocham – zdąz˙yła powiedzieć, a nawet go pocałować, nim pojawili się weselnicy. Pierwszy był, oczywiście, Tim. Wyściskał Harriet po swojemu i dopiero potem się zreflektował. – Przepraszam! – jęknął przeraz˙ony. – Zapomniałem! – Całe szczęście, z˙e ten wodoodporny tusz jest naprawdę taki, jak w reklamie. – Dido pociągała nosem, całując Harriet. – Przepięknie wyglądasz. – Obowiązek panny młodej – roześmiała się Harriet, ściskając przyjaciółkę. Potem składał im z˙yczenia Giles Kemble, którego Harriet natychmiast przekazała pod opiekę Dido. – Świetnie, z˙e zaprosiłaś swojego szefa – pochwalił James, obserwując, jak Giles bierze dwa kieliszki szampana i jeden z nich daje Dido, nie spuszczając z niej zachwyconych oczu. Gdy stoły opustoszały, wygłoszono wszystkie moz˙liwe toasty, a gdy orkiestra zagrała slowfoksa, James wyprowadził swą z˙onę na parkiet. – Poprosiłem o taką muzykę, z˙ebym mógł cię bez przeszkód przytulać – szepnął jej do ucha. – Spryciarz – pochwaliła Harriet. Tylko jeden taniec pozwolono jej przetańczyć z Jamesem. Następny w kolejce był Tim, potem
148
CATHERINE GEORGE
Giles i jeszcze wielu innych. W końcu James uznał, z˙e dość się natańczyła i pora wreszcie odpocząć. Ściągnął ją z parkietu, posadził na fotelu i dał do wypicia szklankę wody. – Nie chciałbym zostać źle zrozumianym – powiedział cicho – ale powinienem cię połoz˙yć do łóz˙ka. Jesteś potwornie zmęczona. – Jestem, ale nie chcę, z˙eby ten piękny wieczór tak szybko się skończył. – Mimo wszystko pójdziesz do łóz˙ka. – Uśmiechnął się do niej czule. – Nikt nie będzie się temu dziwił. Dał znak, a gdy muzyka umilkła, zadzwonił w kieliszek. – Ja i moja z˙ona... – Musiał na chwilę przerwać, bo nie byłoby go słychać w burzy oklasków i pohukiwań. – Ja i moja z˙ona – powtórzył – dziękujemy wam wszystkim za przybycie. Zostańcie, proszę, póki wam sił wystarczy, ale my juz˙ się poz˙egnamy. Jutro z samego rana wyjez˙dz˙amy, a moja z˙ona jest bardzo zmęczona, więc... – Daj spokój, Jed! – zawołał któryś z gości. – Lepiej od razu powiedz, z˙e chcesz z nią wreszcie iść do łóz˙ka. – Zgadłeś! – odkrzyknął niespeszony James. – Dobranoc – powiedziała Harriet. – Bawcie się dobrze. Zdawało jej się, z˙e bruk prowadzący z domu do dawnych stajni ciągnie się bez końca. Kiedy weszli do mieszkania, była tak wyczerpana, z˙e właściwie na nic nie miała siły. Oz˙ywiła się jednak, kiedy
NOC Z MILIONEREM
149
James usadził ją na kanapie i zobaczyła kredens i parawan swojej babci. – Całkiem jak w domu – powiedziała, walcząc z sennością. – Napijesz się herbaty? – Z wielką przyjemnością. Ale kiedy wrócił z tacą, jego z˙ona juz˙ spała kamiennym snem. Wziął ją więc na ręce i zaniósł do sypialni. Bardzo ostroz˙nie zdjął z niej śliczną suknię, przykrył starannie, pocałował delikatnie w policzek i wrócił do salonu, z˙eby wypić herbatę. Z pewnością nie była to tradycyjna noc poślubna, ale w tym związku wszystko było niezwykłe. Nazajutrz późnym wieczorem zajechali na podwórko La Fattorii. Było cicho, spokojnie, okna jarzyły się przyjaźnie. – Pomyślałem, z˙e po tych wszystkich emocjach będziesz potrzebowała odrobiny spokoju – mówił James, pomagając Harriet wydostać się z samochodu. – Państwu Capellinim powiedziałem, z˙eby odczekali ze dwa dni, nim poznają moją z˙onę. – Dziękuję ci, James. Spokój i cisza dobrze mi zrobią. Bardzo lubię Francescę, ale przez cały czas musiałam ją zapewniać, z˙e naprawdę nigdy nie chciałam wyjść za mąz˙ za Tima. – Westchnęła. – To było trochę męczące. – Najwaz˙niejsze, z˙e chciałaś wyjść za mnie. – Wziął ją na ręce. – To taki stary zwyczaj. – Przeniósł ją przez próg. – Uwielbiam ten dom, James – powiedziała
150
CATHERINE GEORGE
Harriet, kiedy stanęła na kamiennej podłodze w kuchni. – Cieszę się, z˙e właśnie tutaj spędzimy nasz miesiąc miodowy. – Dla ciebie to jest miesiąc miodowy? – Wprost nie posiadał się z radości. – Oczywiście. A cóz˙ innego moz˙e być po takim ślicznym ślubie? – Objęła go za szyję, pocałowała. – Czy moglibyśmy wreszcie iść do łóz˙ka? Nie kochali się, odkąd James dowiedział się o ciąz˙y. Po zakupach z Dido pogodzili się wprawdzie, ale zaraz przyszedł Tim, a potem Harriet była taka zmęczona, z˙e James poszedł spać do małej sypialni, z samego zaś rana wyjechał do Upcote. A kiedy obudziła się tego ranka w mosięz˙nym łóz˙ku swojej babci, ze zdziwieniem stwierdziła, z˙e przespała calutką noc poślubną. Wdrapali się na wiez˙ę. W sypialni czekał na nich wielki bukiet białych róz˙, które napełniały powietrze słodkim zapachem. – Muszę wyznać ci coś waz˙nego – powiedziała Harriet. – Ale z dzieckiem wszystko w porządku? – zaniepokoił się. – Oczywiście. Oboje czujemy się doskonale. Chodzi o to, z˙e w końcu nie zrobiłam tego testu. Miałam ci powiedzieć, z˙ebyś tez˙ nie robił, ale byłeś szybszy... – Czy to ta waz˙na sprawa? – zapytał z wyraźną ulgą w głosie. – Tak. – No to teraz mogę się przyznać. Tez˙ nie zrobi-
NOC Z MILIONEREM
151
łem badania. Powiedziałem ci, z˙e zrobiłem, z˙ebyś nie zrezygnowała ze ślubu. – Skłamałeś? – W najlepszej wierze – zapewnił bez cienia skruchy. – Nie było innego sposobu, z˙eby zaciągnąć cię do ołtarza, więc skłamałem. – Niech ci będzie. – Uśmiechnęła się. – Ale jest jeszcze coś, co powinieneś wiedzieć. Nasze dziecko urodzi się dziewięć miesięcy po pamiętnej nocy w tym pokoju. – A wiesz, właściwie od początku byłem tego pewien. – Wziął ją na ręce, zaniósł do łóz˙ka. – Chcę znów się tutaj z tobą kochać. – Tak tez˙ sobie pomyślałam. – Pocałowała go w usta. – W końcu to jest nasz miesiąc miodowy. – Ciągle jeszcze nie mogę w to uwierzyć... Był taki moment, kiedy zwątpiłem, czy wyjdziesz za mnie, nawet nie bacząc na dziecko. – Zostałam twoją z˙oną, poniewaz˙ cię kocham, James. To był jedyny powód. No i oczywiście wiedziałam, z˙e tylko ty moz˙esz być ojcem mojego dziecka. – Ja tez˙. Ale przez jedną straszliwą chwilę obawiałem się, z˙e jest nim ktoś inny. Dlatego o to zapytałem. Jedno głupie pytanie mogło zrujnować całe moje z˙ycie! – Nie tylko twoje. – Przytuliła się do niego. – Na szczęście mamy to juz˙ za sobą. – Tak dawno cię nie miałem – westchnął, tuląc ją do siebie. – Chodźmy wreszcie do łóz˙ka. Kochali się z początku spokojnie, z˙eby jak
152
CATHERINE GEORGE
najdłuz˙ej cieszyć się sobą, ale namiętność w końcu wzięła nad nimi górę. – Właśnie odkryłem – powiedział James, kiedy lez˙eli zmęczeni, wtuleni w siebie i nieziemsko szczęśliwi – z˙e ślub wcale nie jest lekarstwem na miłość. – Jak trochę dłuz˙ej pobędziemy małz˙eństwem, to się przekonamy. – Uśmiechnęła się sennie. – A ja i tak wiem swoje. Wiem, z˙e będę cię kochał do końca z˙ycia. Nigdy się z tego nie wyleczę. – Chyba się od ciebie zaraziłam. – Spojrzała na niego rozkochanym wzrokiem. – Teraz juz˙ zawsze będziemy razem. Dopóki śmierć nas nie rozłączy.